Professional Documents
Culture Documents
Cz II
W szponach mrozu
Prolog
Rzeczy martwe nie zawsze takie pozostaj . Wierzcie mi. Wiem to.
Na ziemi trwa wycig wampirw, dosownie martwy wycig.
Mwi na nich strzygi i jeli nie masz jeszcze o nich koszmarw to uwierz powiniene
je mie. S szybcy, silni i zabijaj bez zawahania i litoci. S rwnie niemiertelni. Jeli kto
chce ich zniszczy to gwno mu z tego wychodzi.
Mona to zrobi tylko na trzy sposoby: ci im gowy, wbi srebrny pal w serce lub
podpali.
aden sposb nie jest atwy, ale lepsze to ni nic.
Oczywicie s te dobre wampiry chodzce po tej ziemi. Nazywaj je morojami. S
ywi i posiadaj niesamowit moc wadania magi czterech ywiow: ognia, ziemi, wody i
powietrza ( No dobra wikszo morojw moe to robi - ale o tym pniej).
To byaby potna bro, jednak moroje mocno wierz, e ich magia ma suy
pokojowi.
To jedna z ich najwaniejszych zasad. Moroje s te silni i szczupli, oraz s w stanie
przetrzyma nie dua dawk promieni sonecznych. Maj jednak te nadludzkie cechy, ktre
dotycz si wzroku, suchu i zapachu.
Oba rodzaje potrzebuj krwi. To wanie robi wampiry, domylam si. Moroje nie
zabijaj ludzi tylko trzymaj ich obok siebie. Wrd tych ludzi s tylko ci ktrzy chc
oddawa mae iloci krwi dla nich. Ofiary te s dobrowolne gdy ukszenie wampira ma w
sobie endorfiny. W wikszych dawkach ludzie uzaleniaj si od tego. Wampirzy puni.
Lepsze jest jednak to co robi moroje ni strzygi. One zabijaj i jeszcze na dodatek to
sprawia im przyjemno.
Jeeli moroj zabije jakiego czowieka w trakcie posilania si to automatycznie staj
si strzyg. Strzygi mog te by stworzone si. Jeli strzyga napije si krwi ofiary, a potem
sama ofiaruje jej swoj krew... mamy now strzyg. To moe spotka kadego. Czowieka,
moroja czy dampira.
Dampir.
Wanie tym jestem. Dampirem - p czowiekiem, p morojem. Lubi myle, e
dostalimy najlepsze cechy obu ras. Jestem silna i wytrzymaa jak czowiek. Mog wychodzi
na soce kiedy tylko chc. Ale jak moroje mam dobre zmysy i jestem szybka. Skutek jest
taki e dampir robi za ochraniarza. Jestemy nawet nazywani strami.
Przeyam szkolenia, ktre pozwalay nam chroni morojw przed strzygami. Mam
cay komplet specjalnych kursw i praktyk, ktre bior w Akademii witego Wadimira,
prywatnej szkole dla morojw i dampirw. Wiem jak uywa wszystkich rodzajw broni i
mogabym nawet adnie wysadzi jaki ld. Przebiam w tym naprawd wielu kolesi z mojego
i nie tylko z mojego kursu.
Dampir dziedziczy wszystkie rodzaje, wielkich cech, jest jedna rzecz, ktrej nie
dostalimy. Dampiry nie mog miej dzieci z innym dampirami. Nie pytaj mnie dlaczego. Nie
jestem genetykiem albo czymkolwiek. W gr wchodzi tylko moroje i dampiry. Wiem, wiem to jest zwariowane.
Mylisz sobie bd miaa dziecko z wampirem. Moe bdzie w trzech czwartych
wampirem?. Nie koleanko. P moroj i p czowiek.
Wikszo dampirw powstaje z pary: ojciec moroj i matka dampir. Kobiety morojw
mog mie tylko dzieci z morojami mczyznami. To znaczy, e duo morojw ma mae
romanse z dampirkami. Kiedy takie zachodz w ci zostaj wtedy same, bo pikna bajka si
koczy. Dlatego tak mao jest stranikw. Matki wolayby raczej eby to ich dzieci
strzeono.
Skutkiem tego jest, e jedynie garstka chopakw, no moe czasami jaka dziewczyna, zostaj
stranikami. Wybieraj ich inni stranicy, ktrzy traktuj swoj prac bardzo powanie.
Dampir jest potrzebny Morozowi, eby pilnowa jego dziecka. Mamy ich chroni. Bya to
wrcz rzecz honorowa gdy, nie okamujmy si, strzygi s ze. Ale jest moroj, ktrego chc
ochroni bardziej ni kogokolwiek w wiecie: moja najlepsza przyjacika, Lissa. Jest
Ksiniczk morojw. Moroje maj dwanacie krlewskich rodzin i ona jest czonkiem jednej
z nich - Dragomir.
Ale jest jeszcze co, co sprawia, e ona jest wyjtkowa i e czy nas nie tylko
przyja. Pamitacie jak mwiam e moroje wadaj jednym z czterech ywiow? Lissa
wada jeszcze innym: mianowicie duchem.
Powiedziaam wczeniej, e martwe rzeczy zawsze nie pozostaj cakowicie martwe.
Dobrze, jestem jednym z ich. Nie bj si - nie jestem jak strzygi. Ale umaram raz. (Nie
polecam tego.) To zdarzyo si kiedy samochd, w ktrym jechaam, zboczy z drogi.
Wypadek zabi mnie, rodzicw Lissy i jej brata. Lissa uya ducha, eby mnie sprowadzi z
powrotem.
Z tego jej daru wyniko wiele niebezpiecznych wypadkw. W yciu mam jeszcze
jeden problem - Dymitr. Zakochaam si w zym palancie. C taka prawda.
Tak w ogle nazywam si Rosemarie Hathaway mam 17 lat i chodz do szkoy
redniej. Ale hej, kto powiedzia, e ona jest atwa?
Rozdzia pierwszy
NIE SDZIAM, E MJ DZIE moe by jeszcze gorszy, dopki moja najlepsza
przyjacika nie powiedziaa mi, e moe wariuje. Znowu.
- Ja Co powiedziaa?
Staam w holu jej dormitorium, pochylajc si nad jednym z moich butw i go
sznurujc. Podniosam gow w gr, zerkajc na ni przez gszcz ciemnych wosw
zasaniajcych p mojej twarzy. Zasnam po szkole i musiaam pomin uycie szczotki do
wosw, aby dotrze tu punktualnie. Platynowo blond wosy Lissy byy gadkie i doskonae,
ukadajc si na jej ramionach jak welon lubny, gdy patrzya na mnie z rozbawieniem.
- Powiedziaam, e myl, e moje piguki mog ju nie dziaa.
Wyprostowaam si i strzsnam wosy ze swojej twarzy. - Co to znaczy? - spytaam.
Wok nas, moroje pieszyy si w drodze na spotkanie z przyjacimi lub na kolacj.
- Czy zacza - ciszyam gos. - Czy zacza znw uywa swoich mocy?
Potrzsna gow, a ja zobaczyam w jej oczach may przebysk alu. - Nie Czuj
si blisza magii, ale wci nie mog jej uy. Gwnie co ostatnio dostrzegam, to inne
rzeczy, wiesz Jestem teraz coraz bardziej przygnbiona. Nic jeszcze bliskiego do tego, co
kiedy. - dodaa szybko, widzc moj twarz. Przed tym jak ucieka si do piguek, nastrj
Lissy by tak kiepski, e si cia. - To po prostu niewiele wicej, ni byo.
- Co to s te inne rzeczy, ktre dostrzegasz? Lk? Urojenia mylowe?
Lissa zamiaa si, nie biorc tego tak powanie, jak ja. - Mwisz tak jakby czytaa
podrczniki psychiatryczne.
Rzeczywicie je czytaam. - Po prostu martwi si o ciebie. Jeli uwaasz, e piguki
ju nie dziaaj, trzeba to komu powiedzie.
- Nie, nie. - rzeka prdko. - Czuj si dobrze, naprawd. One dalej dziaaj po
prostu nie tak mocno. Nie sdz, e musimy ju panikowa. Zwaszcza ty - przynajmniej nie
dzisiaj.
Jej zmiana tematu si udaa. Godzin temu dowiedziaam si, e spotkam si dzisiaj z
moim kwalifikatorem. To bdzie egzamin - czy raczej wywiad - przez ktry bd musieli
przej wszyscy pocztkujcy opiekunowie w Akademii witego Wadimira. Dzisiaj bd
pod uwag opiekuna gdzie z poza miasteczka, ktry bdzie zarzdza test dla mnie. Dziki za
informacj, chopaki.
- Nie martw si o mnie. - powtrzya, umiechajc si, Lissa. - Dam ci zna, jeli
bdzie jeszcze gorzej.
- Dobrze. - powiedziaam niechtnie.
Wystarczyo mi, e jest bezpieczna, cho, otworzyam moje zmysy i pozwoliam
sobie naprawd j poczu za porednictwem naszej psychicznej wizi. Mwia prawd. Tego
ranka bya spokojna i szczliwa, niczym si nie martwia. Ale, daleko w jej umyle, czuam
ciemny wze uczucia niepokoju. To nie zuywao jej, ani nic, ale tak samo czua si kiedy,
gdy dostawaa napadw gniewu i przygnbienia. To tylko si sczyo, ale mnie si to nie
podobao. Nie chciaam go tam w ogle. Prbowaam pchn w jej gb lepsze uczucie dla jej
emocji i nagle miaam dziwne doznanie dotknicia. Obrzydliwego rodzaju uczucie chwycio
mnie, a ja wyszarpnam si z jej gowy. May dreszcz przebieg przez moje ciao.
- Dobrze si czujesz? - spytaa Lissa, marszczc brwi. - Wygldasz jak by miaa
zwymiotowa.
- Po prostu denerwuje si tym testem - skamaam. Z wahaniem, ponownie
wcignam si przez wi. Ciemnoci cakowicie znikny. Bez ladu. Moe mimo wszystko
nie ma nic zego w jej pigukach. - Wszystko w porzdku.
Wskazaa na zegar. - Nie bdzie jeli wkrtce si nie ruszysz.
- Cholera - zaklam. Miaa racj. Szybko j przytuliam. - Do zobaczenia pniej!
- Powodzenia! - zawoaa.
Pobiegam przez cay kampus i znalazam swojego mentora, Dymitra Belikova,
czekajcego obok Hondy. Jak nudno. Przypuszczaam, e nie mog si spodziewa, nas
podrujcych po drogach grskich Montany, Porsche, ale byoby mio mie co
bombowego.
- Wiem, wiem - powiedziaam, widzc jego twarz. - Przepraszam za spnienie.
Przypomniaam sobie wtedy, e zblia si jeden z najwaniejszych testw w moim
yciu, i nagle, zapomniaam o Lissie i jej prawdopodobnie nie dziaajcych pigukach.
Chciaam j chroni, ale to nie znaczy wiele dopki nie skocz liceum i faktycznie stan si
jej opiekunem.
Dymitr sta tam, wygldajc wspaniale jak zawsze. Masywny, murowany budynek
rzuca dugie cienie nad nami, niepokojce jak wielkie zwierz w mrocznym wietle witu.
Wok nas, nieg dopiero zacz pada. Patrzyam na jasne, krystaliczne patki agodnie
dryfujce w d. Kilka wyldowao i szybko stopniao w jego ciemnych wosach.
- Kto jeszcze bdzie? - spytaam.
Wzruszy ramionami.
- Tylko ty i ja.
Mj nastrj szybko poskoczy z wesoego do ekscytujcego. Ja i Dymitr. Sami. W
aucie. To moe by bardzo warte testu niespodzianki.
- Jak daleko to jest? -milczc, bagaam o to, eby droga bya naprawd duga. Taka,
ktra bdzie trwaa tygodnie. I wizaaby si z noclegiem w luksusowym hotelu. Moe bymy
utknli w zaspie, i tylko ciepo naszych cia trzymaoby nas przy yciu.
- Pi godzin.
- Oh.
Nieco mniej ni si spodziewaam. Mimo to, pi godzin byo lepsze ni nic. Nie
wyklucza to utknicia w zaspie.
Mgliste, zanieone drogi byyby trudne do przebycia dla ludzi, ale dla naszych oczu
dampirw nie byo problemu. Patrzyam przed siebie, starajc si nie myle jak woda po
goleniu Dymitra wypenia samochd i jaki ma wyrany, ostry zapach w ktrym chciaam si
utopi. Zamiast tego, staraam si znowu skoncentrowa na kwalifikatorze.
Wysi opiekunowie odwiedzili nowicjuszy podczas pierwszego roku i spotkali si z
nimi indywidualnie w celu omwienia studenckich zobowiza wobec opiekunw. Nie wiem
dokadnie o co pytali, ale plotki pyn od roku. Starsi opiekunowie oceniali charakter i
powicenie, a niektrzy nowicjusze zostali uznani za niezdolnych do podania dalej ciek
opiekuna.
- Oni zazwyczaj nie przyjedaj do Akademii? - spytaam Dymitra. - Mam na myli,
jestem na wycieczce, ale po co jedziemy do nich?
- Waciwie, jedziesz do niego, nie do nich. - Lekki rosyjski akcent spleciony ze
sowami Dymitra, wskazywa tylko gdzie dorasta. W przeciwnym razie, byabym cakowicie
pewna, e mwi po angielsku lepiej ni ja. - Poniewa jest to szczeglny przypadek i on robi
nam przysug.
- Kto to jest?
- Artur Shoenberg.
Przeniosam wzrok z drogi na Dymitra.
- Co? - pisnam.
Artur Shoenberg by legend. By jednym z najwikszych yjcych zabjcw strzyg w
historii opiekunw i niegdy szefem Rady Stranikw - grupy ludzi, ktra przypisuje
opiekunw morojom i podejmuje decyzje za nas wszystkich. Ostatecznie poszed na
emerytur i wrci do ochrony jednej z krlewskich rodzin, Badicw. Nawet na emeryturze,
wiedziaam, e nadal jest miercionony. Jego wyczyny, byy czci mojego nauczania.
- Czy nie Czy nie byo dostpnego nikogo innego? - zapytaam cichym gosem.
Widziaam, e Dymitr ukrywa umiech. - Poradzisz sobie. Poza tym, jeli Art ciebie
akceptuje, to w twoich aktach musz by wietne rekomendacje.
Art. Dymitr by na ty z jednym z najbardziej ostrych opiekunw w okolicy.
Oczywicie, Dymitr sam by do wymagajcy, wic si nie dziwi.
W samochodzie zapada cisza. Zagryzam warg, nagle zastanawiajc si czy bd w
stanie sprosta standardom Artura Shoenberga. Moje oceny byy dobre, ale takie rzeczy jak
uciekanie i wprowadzenie do walki w szkole moe rzuci mi cie na powane mylenie o
mojej przyszej karierze.
- Poradzisz sobie - powtrzy Dymitr. - Dobro w twoich aktach przewysza zo.
To byo tak jakby on czasami umia mi czyta w mylach. Umiechnam si nieco i
odwayam zerkn na niego. To by bd. Dugie, szczupe ciao, rzucajce si w oczy nawet
siedzc. Ciemne bezdenne oczy. Brzowe wosy sigajce ramion zwizane z tyu na szyi.
Wosy jak jedwab. Wiedziaam to, poniewa moje palce przebiegay po nich, kiedy Wiktor
Daszkow opta nas urokiem podania. Z wielk powcigliwoci, zmusiam si do
oddychania i odwrcenia wzroku.
- Dziki, trenerze. - droczyam si z nim, tulc si z powrotem w fotelu.
- Jestem, eby pomc. - odpar. Jego gos by lekki i zrelaksowany - rzadko taki by.
By zwykle mocny, gotowy na wszelkie ataki. Prawdopodobnie liczy na to, e jest
bezpieczny wewntrz Hondy - albo przynajmniej tak samo bezpieczny jak moe by koo
mnie. Nie byam jedyna, ktra miaa kopoty pomijajc romantyczne napicie midzy nami.
- Wiesz, co mi naprawd pomoe? - spytaam, nie patrzc mu w oczy.
- Hmm?
- Jeli wyczysz t bzdurn muzyk, i wczysz co co wyszo po upadku muru
berliskiego.
Dymitr si zamia.
- Twoj najgorsz lekcj jest historia, ale jako, wiesz wszystko o Europie
Wschodniej.
- Hej, musz mie materia do swoich artw, towarzyszu.
Wci umiechnity, zmieni stacj radiow. Na stacj krajow.
- Hej! To nie jest to co miaam na myli - zawoaam.
Mog powiedzie, e znw by na skraju wybuchnicia miechem. - Wybieraj. To lub
tamto.
Westchnam. - Wr do badziewia z 1980.
Zmieni stacj, a ja zaoyam rce na piersi, poniewa Europejski band piewa o tym
jak magnetowid zabi gwiazd radiow. Ja pragnam zabi kogo z tego radia.
Nagle, pi godzin nie wydawao si tak krtkie, jak mylaam.
- Strzygi nie mog dotkn koka. - powiedziaam mu. - I nie zrobi tego moroj lub
dampir.
- Moe czowiek.
Spojrzaam mu w oczy.
- Ludzie nie pomagaj strzygom - urwaam.
Twarz Dymitra bya surowa, ale w jego ciemnych oczach bysna maa iskra
wspczucia, gdy na mnie patrzy.
- To wszystko zmienia, prawda? - spytaam.
- Tak - powiedzia. - To wszystko zmienia.
Rozdzia drugi
DYMITR WYKONA JEDEN TELEFON i zjawi si prawdziwy zesp SWAT.
Mino kilka godzin, ale kada minuta oczekiwania bya jak rok. Ostatecznie nie
mogam wytrzyma i wrciam do samochodu. Dymitr bada dom dalej, a potem przyszed
posiedzie ze mn. adne z nas nie powiedziao sowa, gdy czekalimy. Pokaz slajdw
makabrycznych widokw z domu, przewija si w moim umyle. Czuam si przestraszona i
sama i chciaam eby on mnie pocieszy w jaki sposb.
Natychmiast skarciam siebie za to, e tego chc. Przypomniaam sobie po raz
tysiczny, e by moim instruktorem i nie mg mnie przytula, bez wzgldu na sytuacj.
Poza tym chc by silna. Nie musz chodzi do jakiego faceta za kadym razem, gdy sprawy
s trudne.
Gdy pierwsza grupa stranikw si pokazaa, Dymitr otworzy drzwi samochodu i
spojrza na mnie. - Powinna zobaczy jak to si stao.
Nie chciaam ju wicej widzie tego domu, naprawd, ale i tak za nim poszam. Ci
stranicy byli mi obcy, ale Dymitr ich zna. On zawsze wydawa si zna kadego. Grupa
bya zdziwiona widzc nowicjusza, ale aden z nich nie zaprotestowa na moj obecno.
Szam za nimi, gdy badali dom. Nikt z nich niczego nie dotyka, ale klkali przy
ciaach, plamach krwi i rozbitym oknie. Najwyraniej strzyga wesza do domu przez wicej
ni tylko frontowe drzwi i tylne patio.
Stranicy mwili szorstkimi gosami, przejawiajc brak obrzydzenia i strachu, jaki
czuam ja. Byli jak maszyny. Jeden z nich, jedyna kobieta w grupie, przysiada obok Artura
Shoenberga. Zaintrygowaa mnie, poniewa kobiety straniczki s rzadkie. Syszaam, e
Dymitr nazywa j Tamar i wygldaa na dwadziecia pi lat. Jej czarne wosy ledwo
dotykay ramion, co byo czste dla kobiet straniczek.
Smutek migota w jej szarych oczach, gdy wpatrywaa si w twarz martwego
stranika.
- Och, Artur - westchna. Podobnie jak Dymitr, ze stu myli udao jej si odda par
sow. - Nigdy nie mylaam, e zobacz ten dzie. By moim mentorem. - Z jeszcze jednym
westchnieniem, Tamara wstaa.
Jej twarz znowu staa si powana, tak jakby facet, ktry j trenowa nie lea teraz
przed ni. Nie mogam w to uwierzy. On by jej mentorem. Jak moga zachowywa taki
rodzaj kontroli? Przez poow serca, wyobraziam sobie, e to Dymitr ley martwy na
pododze. Nie. aden sposb nie mgby mnie utrzyma w miejscu. Wpadabym w sza.
Krzyczaabym i kopaa rzeczy. Uderzyabym kadego, kto chciaby mi powiedzie, e
wszystko bdzie w porzdku.
Na szczcie, nie wierz, e kto moe rzeczywicie zabi Dymitra. Widziaam jak
zabi strzyg bez kropli potu. By niepokonany.
Oczywicie, Artur Shoenberg te by.
- Jak oni mogli to zrobi? - wyrzuciam z siebie. Sze par oczu spojrzao na mnie.
Spodziewaam si reprymendy w spojrzeniu Dymitra za mj wybuch, ale pojawia si tylko
ciekawo. - Jak oni mogli go zabi?
Tamara nieznacznie wzruszya ramionami z nadal opanowan twarz.
- Tak samo zabijaj wszystkich. On jest miertelny, podobnie jak reszta z nas.
- Tak, ale on wiesz, Artur Shoenberg.
- Powiedz nam, Rose - powiedzia Dymitr. - Widziaa dom. Powiedz nam, jak to
zrobili.
Gdy wszyscy mnie obserwowali, nagle uwiadomiam sobie, e mogam zosta
poddana testowi po tym wszystkim dzisiaj. Mylaam o tym, co bd obserwowa i sucha.
Przeknam, prbujc zrozumie, jak niemoliwe moe by moliwe.
- Byy cztery punkty wejcia, co oznacza, co najmniej cztery strzygi. Byo siedmiu
morojw - Rodzina, ktra tu mieszkaa zajmowaa si kilkoma innymi osobami, co czyni
jeszcze wiksz masakr. Trzy ofiary byy dziemi. - i trzech stranikw. Zbyt wiele
zabitych. Cztery strzygi nie poradziyby sobie z tyloma. Sze prawdopodobnie, jeli wziliby
stranikw z zaskoczenia. Rodzina byaby zbyt spanikowana, aby si obroni.
- A jak zapali stranikw z zaskoczenia? - podpowiada Dymitr.
Wahaam si. Stranicy, co do zasady, nie zostaj zapani z zaskoczenia. - Poniewa
przewody zostay zerwane. W domu bez przewodw, z ktrego prawdopodobnie stranik
wyszed w nocy na podwrze. Ale one nie zrobiy tego tutaj.
Czekaam na nastpne pytanie dotyczce oczywicie tego jak przewody zostay
zerwane. Ale Dymitr o to nie zapyta. Nie byo potrzeby. Wszyscy wiedzielimy. Wszyscy
widzielimy koek. Znowu dreszcz przebieg przez mj krgosup. Ludzie wsppracowali ze
strzygami - du grup strzyg.
Dymitr tylko kiwn gow na znak aprobaty, a grupa kontynuowaa badania. Kiedy
dotarlimy do azienki, odwrciam wzrok. Ju wczeniej widziaam ten pokj z Dymitrem i
nie chciaam powtrzy tego przeycia. By tutaj martwy mczyzna, a jego zascha krew
staa si wyranym kontrastem w stosunku do pytek. Ponadto, poniewa pokj ten by
bardziej wewntrz, nie byo tu tak zimno jak na pobliu otwartego patio. Brak ochrony. Ciao
jeszcze nie mierdziao, ale nie pachniao te dobrze.
Ale gdy zaczam si odwraca, ujrzaam co ciemnoczerwonego - naprawd to
bardziej brzowego - na lustrze. Nie widziaam tego wczeniej, poniewa reszta sceny
zatrzymaa ca moj uwag. Co byo napisane na lustrze krwi.
Biedni, sabi Badicowie. Tak niewiele zostawili. Jednej z rodzin krlewskich ju nie
ma. Innych poszukuj.
Tamara parskna z niesmakiem i odwrcia si od lustra, badajc inne szczegy
azienki. Gdy wyszlimy, te sowa powtarzay si w mojej gowie. Jednej z rodzin
krlewskich ju prawie nie ma. Innych poszukuj.
Badicowie byli jedn z mniejszych rodzin krlewskich, to prawda. Ale to brzmiao tak
jakby ci, ktrzy tu zginli, byli ostatnimi z nich. Prawdopodobnie pozostao dwiecie
Badicw. To nie byo tak wiele, jak rodzina, powiedzmy, Iwaszkoww. Ta szczeglna
rodzina krlewska bya ogromna i rozpowszechniona. Byo jednak duo wicej Badicw ni
innych rodzin krlewskich.
Jak Dragomirowie.
Pozostaa tylko Lissa.
Jeli strzygi chciay wygasi linie krlewskie, nie miay lepszej okazji, ni i po ni.
Krew moroi upenomocnia strzygi, tak zrozumiaam z ich pragnienia. To ironiczne, e strzygi
chc rozerwa spoeczestwo moroi, poniewa wiele z nich byo kiedy jej czci.
Lustro i ostrzeenie wykoczyo mnie do koca naszego pobytu w domu, i mj strach
i szok przeksztaci si w gniew. Jak mogli to zrobi? Jak mona sta si tak z i pokrcon
kreatur, kiedy byo si kiedy takim jak ja i Lissa?
Mylaam o Lissie - mylaam o strzygach chccych wymaza take jej rodzin - i
podburzya si we mnie ciemna zo. Intensywno tego uczucia prawie mn trzsa. To byo
co czarnego i napuchnitego. Chmura burzowa bya gotowa wybuchn. I nagle chciaam
porozrywa wszystkie strzygi, ktre wpadyby mi w rce.
ucisk. Pomimo jej niewielkiego umiechu, czuam w niej napicie i strach; to piewao przez
wi.
- Syszaa - powiedziaam, siadajc ze skrzyowanymi nogami.
Jej umiech opad, a uczucia lku i niepokoju wzmogy si. Podobao mi si, e nasze
psychiczne zwizanie pozwalao mi j lepiej chroni, ale tak naprawd nie potrzebuj, aby
moje niespokojne uczucia byy wzmacniane.
- To okropne - powiedziaa z dreniem. Christian przesun si i splta swoje palce z
jej. cisn jej rk. Ona odwzajemnia gest. Ci dwoje byli w sobie tak zakochani i tak sodko
przesodzeni. Te uczucia zostay stonowane dopiero teraz, jednak bez wtpienia dziki nowej
masakrze. - Oni mwi oni mwi, e byo sze albo siedem strzyg. I e ludzie pomogli
im przerwa obwody.
Oparam ty gowy o szafk. Wiadomoci wdruj naprawd szybko. Nagle poczuam
zawroty gowy. - To prawda.
- Naprawd? - zapyta Christian. - Mylaem, e to tylko kilka z hiper paranoi.
- Nie - zrozumiaam, e nikt nie wiedzia gdzie dzisiaj byam. - Ja Ja byam tam.
Oczy Lissy rozszerzyy si, jej wstrzs przepyn do mnie. Nawet Christian - afisz
dziecka przemdrzaego - spojrza ponuro. Gdyby to wszystko nie byo straszne, wziabym
satysfakcj z tego, e zapaam go poza oson.
- artujesz - powiedzia, niepewnym gosem.
- Mylaam, e jeste ze swoim kwalifikatorem - sowa Lissy si cigny.
- Te tak sdziam - powiedziaam. - To byo po prostu ze miejsce i zy czas. Stranik,
ktry mia mi da test, mieszka tam. Dymitr i ja weszlimy tam i
Nie mogam dokoczy. Obrazy krwi i mierci wypeniajce dom Badicw znowu
przemkny przez mj umys. Zatroskanie przepyno zarwno przez twarz Lissy jak i wi.
- Rose, wszystko w porzdku? - spytaa cicho.
Lissa bya moj najlepsz przyjacik, ale nie chciaam by wiedziaa, jak byam
przestraszona i zdenerwowana ca t spraw. Chciaam by zacita.
- Niele - powiedziaam, zaciskajc zby.
- Jak to byo? - zapyta Christian. Ciekawo wypeniaa jego gos, ale bya take wina
- jakby wiedzia, e niesusznie chce wiedzie o tych okropnych rzeczach. Tym niemniej, nie
mg si powstrzyma od pytania. Brak kontroli impulsw byo jedyn rzecz, ktr mielimy
wspln.
- To byo - potrzsnam gow. - Nie chc o tym rozmawia.
Christian zacz protestowa i wtedy Lissa poprowadzia rk przez jego lnice,
czarne wosy. Delikatne upomnienie uciszyo go. Chwila niezrcznoci wisiaa midzy nami
wszystkimi. Czytajc myli Lissy, czuam jej rozpaczliwe szukanie nowego tematu.
- Mwi, e to zepsuje wszystkie witeczne wizyty - powiedziaa mi po kilku
chwilach. - Ciotka Christiana go odwiedzi, ale wikszo ludzi nie bdzie chciao
podrowa, a swoje dzieci zostawi tam gdzie jest bezpiecznie. S przeraeni t grup
strzyg, ktra jest w ruchu.
Nie mylaam o konsekwencjach takich atakw jak ten. Bylimy tylko tydzie od
Boego Narodzenia. Zwykle istnieje ogromna fala podry moroi w wiat o tej porze roku.
Studenci jad do domu, aby odwiedzi swoich rodzicw; rodzice przyjedaj do kampusu i
odwiedzaj swoje dzieci.
- To zatrzyma wiele rozdzielonych rodzin - szepnam.
- I zepsuje wiele krlewskich spotka - powiedzia Christian. Jego krtka powaga
znikna; jego zoliwa mina wrcia. - Wiesz, jacy oni s o tej porze roku - zawsze ze sob
konkuruj, zarzucaj najwiksze obowizki. Nie bd wiedzie, co ze sob zrobi.
Mogam w to uwierzy. Moje ycie byo jak walka, ale moroje na pewno miay swj
udzia w walkach wewntrznych - szczeglnie ze szlachty i rodzin krlewskich. Oni
prowadzili swoje wasne walki sowne i sojusze polityczne, a szczerze mwic, ja wolaam
bardziej bezporednie metody bicia i kopania. Lissa i Christian w szczeglnoci musieli
przej kilka niespokojnych fal. Oboje byli z rodzin krlewskich, co oznaczao, e dostali
duo uwag, zarwno wewntrz jak i na zewntrz Akademii.
Co byo gorsze dla nich ni dla wikszoci arystokratycznych morojws. Rodzina
Christiana ya w cieniu rzuconym przez jego rodzicw. Oni celowo stali si strzygami,
wymieniajc magi i moralno na niemiertelno i utrzymanie si na zabijaniu innych. Jego
rodzice byli ju martwi, ale to nie powstrzymao ludzi od braku zaufania do niego. Wydawao
im si, e on pjdzie do strzyg w kadej chwili i zabierze ze sob kadego. Jego irytujce i
czarne poczucie humoru, bynajmniej mu nie pomagao.
Skupienie uwagi na Lissie przyszo z tego, e zostaa ostatnia w swojej rodzinie.
aden inny moroj nie mia do krwi Dragomirw, aby zarobi na t nazw. Jej przyszy m
prawdopodobnie jest do wystarczajcy w swoim drzewie genealogicznym, aby jej dzieci
byy Dragomirami, ale teraz jest tylko ona jedna w swoim rodzaju.
Mylc o tym przypomniao mi si nagle ostrzeenie wypisane na lustrze. Przejy
mnie nudnoci. To miesza si ciemny gniew i rozpacz, ale wepchnam go na bok z artem.
- Ci faceci powinni prbowa rozwiza swoje problemy jak my. Walka na pici tu i
wdzie moe zrobi arystokratom dobrze.
Zarwno Lissa i Christian zaczli si z tego mia. Spojrza na ni z chytrym
umiechem, ukazujc ky, gdy to robi. - Co o tym mylisz? Zao si, e wygrabym z tob,
jeli wybralibymy jeden na jednego.
- Chciaby - droczya si z nim. Jej niespokojne uczucia si zmniejszyy.
- Rzeczywicie - powiedzia, trzymajc j wzrokiem.
Bya tak intensywnie zmysowa nuta w jego gosie, e jej serce zaomotao. Strzaa
zazdroci przesza przeze mnie. Ona i ja byymy najlepszymi przyjacikami cae ycie.
Mogam przeczyta jej umys. Ale fakt pozostaje; Christian by teraz ogromn czci jej
wiata i gra rol, ktrej ja nigdy mie nie mogam - tak jak on nigdy nie bdzie czci
poczenia, ktre istniao midzy mn a ni. Oboje to akceptowalimy, ale nie podoba nam
si fakt, e musimy dzieli si jej uwag, a chwilami wydawao mi si, e rozejm, ktry
zawarlimy ze wzgldu na ni, jest cienki jak papier.
Lissa przesuna rk po jego policzku. - Zachowuj si.
- Zachowuj si - powiedzia jej, wci ochrypym gosem. - Czasem. Ale czasem
mnie nie chcesz
Jczc, wstaam. - Boe. Zostawiam was teraz samych.
Lissa zamrugaa i odcigna wzrok od Christiana, nagle zakopotana.
- Przepraszam - szepna. Delikatny rowy kolor rozprzestrzeni si na jej
policzkach. Poniewa bya blada jak wszystkie moroje, dawao jej to adniejszy wygld. Nie,
eby potrzebowaa w tym duo pomocy. - Nie musisz i
- Nie, w porzdku. Jestem wyczerpana - zapewniam j. - Zapi ci jutro.
Zaczam si odwraca, ale zawoaa mnie Lissa. - Rose? Czy Czy na pewno dobrze
si czujesz? Po tym wszystkim, co si stao?
Spojrzaam w jej jadeitowo-zielone oczy. Jej obawy byy tak silne i gbokie, e
poczuam bl w klatce piersiowej. Mog by bliej niej ni ktokolwiek inny na wiecie, ale
nie chc j martwi mn. Moj prac byo utrzymanie j w bezpieczestwie. Ona nie powinna
by niespokojna o mnie - szczeglnie, jeli strzyga nagle zdecydowaa si zaatakowa rodziny
krlewskie.
Bysnam jej obuzerskim umiechem. - Czuj si dobrze. Nic si nie martw, e twj
facet rozerwie na sobie ubranie przed tym jak dostan okazj do wyjcia.
- Zatem lepiej ju id - powiedzia sucho Christian.
Uderzya go z okcia, a ja przewrciam oczami. - Dobranoc - powiedziaam im.
Rozdzia trzeci
HOL MOJEDO DORMITORIUM by peny, kiedy zbiegam na d na mj przed
szkolny trening. Nie zdziwio mnie zamieszanie. Dobry sen na dugo odpdzi obrazy z
poprzedniej nocy, ale wiedziaam, e ani ja ani moi koledzy atwo o nich nie zapomnimy.
A jednak, gdy przypatrywaam si twarzom grupy nowicjuszy, zauwayam co
dziwnego. Oczywicie wok panowa jeszcze strach i napicie, ale byo te co nowego:
podekscytowanie. Kilka pierwszorocznych nowicjuszy prawie piszczao z radoci mwic
przyciszonym szeptem. Najblisza grupa facetw w moim wieku gestykulowaa dziko i
entuzjastycznie z umiechami na twarzy.
Czego mi tu brakowao - chyba tego, e wszystko, co si wczoraj stao byo snem.
Ca si samokontroli nie podeszam do kogo i nie spytaam, co si dzieje. Jeli tu zostan,
spni si na trening. Chocia zabijaa mnie ciekawo. Czyby znaleziono i zabito tamtych
ludzi i strzygi? To byaby z pewnoci dobra wiadomo, ale co mi mwio, e to nie byo
to. Naciskajc na klamk drzwi wejciowych, ubolewaam nad tym, e bd musiaa czeka
a do niadania, aby si czego dowiedzie.
- Hathaway, nie uciekaj - zawoa piewny gos.
Spojrzaam za siebie i umiechnam si szeroko. Mason Ashford, jeszcze jeden
nowicjusz i mj dobry przyjaciel, bieg truchtem wyrwnujc swj krok z moim.
Skierowaam si do sali gimnastycznej.
- Tskniem wczoraj za twoj umiechnit twarz. Gdzie bya?
Widocznie moja obecno w domu Badicw, nie bya jeszcze znana. To nie byo tajne
czy co, ale nie chciaam omawia krwawych szczegw. - Miaam trening z Dymitrem.
- Boe - mrukn Mason. - Ten facet cay czas z tob pracuje. Czy on nie jest
wiadomy tego, e pozbawia nas twojego uroku i pikna?
- Umiechnitej twarzy? Uroku i pikna? Zbytnio nie przesadzasz? - zamiaam si.
- Hej, ja tylko mwi tak jak jest. Naprawd, masz szczcie, e jest kto tak uprzejmy
i byskotliwy jak ja, kto powica ci tak wiele uwagi.
Cigle si umiechaam. Mason by ogromnym flirciarzem i w szczeglnoci lubi
flirtowa ze mn. Czciowo tylko dlatego, e byam w tym dobra i take z nim flirtowaam.
Ale wiedziaam, e jego uczucia do mnie byy bardziej ni tylko przyjazne, a ja wci nie
zdecydowaam si, co czuj w tej sprawie. On i ja mielimy to samo gupkowate poczucie
humoru i czsto zwracalimy na siebie uwag w klasie i wrd przyjaci. Mia wspaniae
niebieskie oczy i nieuporzdkowane rude wosy, ktre wydaway si nigdy nie lee
porzdnie. To byo sodkie.
Ale randkowanie z kim nowym miao by swego rodzaju trudne, kiedy cigle
mylaam o czasie, kiedy byam pnaga z Dymitrem w ku.
- Uprzejmy i byskotliwy, co? - potrzsnam gow. - Nie sdz, e powicasz tyle
uwagi mnie, co swojemu ego.
- Czyby? - spyta. - C, moesz przekona si na najlepszych stokach.
Zatrzymaam si. - Na czym?
- Na stokach. - Pochyli gow. - Wiesz, wyjazd narciarski.
- Jaki wyjazd narciarski? - Najwyraniej naprawd mi tu czego brakuje.
- Gdzie bya dzi rano? - zapyta, patrzc na mnie jakbym bya szalon kobiet.
- W ku! Wstaam, dopiero, jakie pi minut temu. Teraz zacznij od pocztku i
powiedz mi, o czym mwisz. - Drgnam z braku ruchu. - I chodmy dalej. - Zrobilimy to.
- Wic, wiesz jak kady boi si tego e ich dzieci wracaj do domu na Boe
Narodzenie? C, s ogromne kluby narciarskie w Idaho, ktre s wycznie uywane przez
rodziny krlewskie i bogatych moroi. Ludzie, ktrzy s ich wacicielami, otwieraj je dla
studentw Akademii i ich rodzin - i obecnie dla innych moroi, ktrzy chc jecha. Bdzie tam
mnstwo stranikw, wic to miejsce bdzie cakowicie bezpiecznie.
- Nie mwisz serio - powiedziaam. Dotarlimy do sali gimnastycznej i weszlimy do
rodka.
Mason przytakn skwapliwie. - To prawda. To miejsce ma by niesamowite. - Posa
mi umiech, ktry zawsze odwzajemniam. - Bdziemy y jak czonkowie rodzin
krlewskich, Rose. Przynajmniej przez tydzie. Startujemy dzie po Boym Narodzeniu.
Staam tam, podekscytowana i oszoomiona. To by naprawd wspaniay pomys na
bezpieczne zjednoczenie rodzin. I co za miejsce! Krlewski klub narciarski. Spodziewaam
si spdzi wikszo swoich wit tkwic tu i ogldajc telewizj z Liss i Christianem.
Teraz bd y w piciogwiazdkowym zakwaterowaniu. Homar na obiady. Masae. adni
instruktorzy narciarscy
Entuzjazm Masona by zaraliwy. Czuam jak tryska we mnie, a potem nagle si
zatrzyma.
Obserwujc moj twarz, zauway zmian od razu. - Co si stao? To jest super.
- Jest - przyznaam. - I wiem, dlaczego wszyscy s podekscytowani, ale jedziemy do
tego fantastycznego miejsca, poniewa, c, poniewa ludzie nie yj. To znaczy, to nie
wydaje si dziwne?
Wesoy wyraz twarzy Masona otrzewia nieco. - Tak, ale my yjemy, Rose. Nie
moemy przesta y, poniewa inni nie yj. I musimy si upewni, e wicej osb nie
umiera. Dlatego to miejsce jest takim wspaniaym pomysem. Jest bezpieczne. - Jego oczy
stay si niepogodne. - Boe, nie mog si doczeka a si std wydostaniemy. Po
wysuchaniu tego, co si stao, chc tylko rozerwa kilka strzyg. Chciabym to zrobi teraz,
wiesz? Bez powodu. Mog one korzysta z dodatkowej pomocy, a my wiemy prawie
wszystko, co wiedzie musimy.
Gwatowno w jego gosie przypomniaa mi mj wczorajszy wybuch, cho nie by
taki jak mj. Jego zapa do dziaania by porywczy i naiwny, mj narodzi si z czego
dziwnego, ciemnego i irracjonalnego, czego, czego wci w peni nie rozumiaam.
Gdy nie odpowiedziaam, Mason posa mi zakopotane spojrzenie. - A ty nie chcesz?
- Nie wiem, Mase. - Spojrzaam na podog, unikajc jego oczu, kiedy
przypatrywaam si nosowi buta. - To znaczy, nie chc eby strzygi atakoway ludzi. Chc je
zatrzyma w teorii ale c, nie jestemy nawet troch gotowi. Widziaam, co one mog
zrobi. Popiech nie jest dobry. - Potrzsnam gow i spojrzaam do gry. Boe drogi. To
brzmiao logicznie i ostronie. To brzmiao jak Dymitr. - To nie jest wane, poniewa to si
nie stanie. Przypuszczam, e powinnimy by po prostu podekscytowani wyjazdem, co?
Nastroje Masona do szybko si zmieniay, i sta si jeszcze raz beztroski. - Taa. A ty
lepiej postaraj si sobie przypomnie, jak si jedzi na nartach, poniewa wyzw ci tam na
przybicie mojego ego. To si nie stanie.
Znowu si umiechnam. - Chopczyku, na pewno bdzie mi smutno, kiedy
doprowadz ci do paczu. Ju mam poczucie winy.
Otworzy usta, zapewne eby przekaza kilka przemdrzaych uwag, a nastpnie
ujrza co - a raczej kogo - za mn. Obejrzaam si i zobaczyam wysok posta Dymitra,
ktry zblia si do drugiej strony sali gimnastycznej.
Mason ukoni si przede mn szarmancko. - Twj pan i mistrz. Zapi ci pniej,
Hathaway. Rozpocznij planowanie swoich strategii narciarskich. - Otworzy drzwi i znikn w
mronej ciemnoci. Odwrciam si i doczyam do Dymitra.
Podobnie jak inni nowicjusze dampiry, spdziam p mojego szkolnego dnia na takiej
czy innej formie treningu stranika, czy na realnej fizycznej walce bd nauce o strzygach i
jak si przed nimi broni. Nowicjusze czasami trenuj take po szkole. Ja byam jednak w
wyjtkowej sytuacji.
Nadal trwaam przy swojej decyzji ucieczki z witego Wadimira. Wiktor Daszkow
by zbyt duym zagroeniem dla Lissy. Ale nasz przeduony urlop przyszed z
konsekwencjami. Bdc z dala od dwch lat, nie wiedziaam duo o zajciach stranika, wic
szkoa uznaa, e musz to nadrobi, przychodzc na dodatkowe treningi przed i po szkole.
Z Dymitrem.
Niewiele wiedziao, e daje mi lekcje unikajc pokusy. Ale odsun moj atrakcyjno
na bok, uczyam si szybko i przy jego pomocy prawie dogoniam starszych.
Poniewa nie mia na sobie paszcza, wiedziaam, e dzi bdziemy wiczy,
wewntrz, co byo dobrymi wieciami. Tam byo lodowato. Ale szczcie, ktre czuam, byo
niczym w porwnaniu z tym, co poczuam, gdy zobaczyam, co dokadne umieci w jednej z
sal treningowych.
Byy tam manekiny treningowe rozmieszczone wzdu ciany, manekiny, ktre
wyglday niezwykle realistycznie. Nie torby wypchane som. Byli mczyni i kobiety,
ubrani w zwyke ubrania, z gumowat skr i rnymi kolorami wosw i oczu. Ich wyraz
twarzy waha si od szczcia, strachu do zoci. Pracowaam z tymi manekinami ju
wczeniej na innych treningach, wykorzystujc je do wiczenia kopni i ciosw. Ale nigdy
nie wiczyam z nimi trzymajc to, co Dymitr: srebrnego koka.
- Sodko. - odetchnam.
By identyczny do tego, ktry znalazam w domu Badicw. Mia, prawie jak rkoje,
uchwyt w dole. Zakoczenie podobne do sztyletu. Zamiast paskiego ostrza, koek mia grube,
zaokrglone ciao, ktre zmniejszao si do punktu, tak jakby lodowego szpicu. Cay by
nieco krtszy ni moje przedrami.
Dymitr opar si niedbale o cian. Jedn rk rzuci koek w powietrze. Ten zrobi
kilka razy kko i potem opad w d. Zapa go za rkoje.
- Prosz powiedz mi, e mog si dzisiaj dowiedzie jak to zrobi. - powiedziaam.
Rozbawienie bysno w ciemnej gbi jego oczu. Myl, e czasami z trudem
utrzymywa przy mnie powag.
- Bdziesz szczliwa, jeli dzi pozwol ci go trzyma. - powiedzia.
Znowu rzuci koek w powietrze. Moje oczy podyy za nim tsknie. Chciaam
podkreli, e miaam ju okazj trzyma jeden, ale wiedziaam, e zgodnie z logik mnie nie
zrozumiecie.
Rzuciam plecak na podog, zrzuciam paszcz i skrzyowaam rce wyczekujco.
Miaam na sobie lune spodnie wizane w pasie i bluzk z kapturem. Moje ciemne wosy
wcignam z powrotem brutalnie do kucyka. Byam gotowa na wszystko.
- Chcesz mi powiedzie, jak one dziaaj i dlaczego warto by zawsze ostronym w
ich pobliu - oznajmiam.
Dymitr przesta rzuca kokiem i spojrza na mnie zdumiony.
- Daj spokj. - zamiaam si. - Nie sdzie, e nie wiem jak teraz pracujesz? Robimy
to prawie trzy miesice. Zawsze mwisz mi o bezpieczestwie i odpowiedzialnoci przed tym
jak zrobi cokolwiek zabawnego.
- Widz. - powiedzia. - C, chyba we wszystkiego si ju zorientowaa. Wszelkimi
sposobami, id dalej z lekcj. Ja bd tu tylko czeka, a bdziesz mnie znowu potrzebowa.
Schowa koek do skrzanego pokrowca wiszcego u jego pasa, a nastpnie opar si
wygodnie o cian z rkami w kieszeniach. Czekaam, mylc, e artuje, ale gdy nie
powiedzia nic wicej, uwiadomiam sobie znaczenie jego sw. Wzruszajc ramionami,
zaczam mwi to co wiedziaam.
- Srebro zawsze ma potny wpyw na kade magiczne stworzenie - moe pomc lub
skrzywdzi, jeli masz w nim wystarczajc moc. Te koki s naprawd mocne, poniewa
maj moc czterech rnych moroi i korzystaj z kadego z tych elementw podczas kucia. zmarszczyam brwi nagle co rozwaajc. - No, moe poza duchem. Tak, wic te rzeczy s
doadowywane i tylko t broni mona skrzywdzi strzyg - ale aby je zabi, trzeba trafi w
serce.
- Czy one zrani ciebie?
Potrzsnam gow. - Nie. To znaczy, no tak, jeli wbijesz mi go w serce to tak, ale
nie bdzie mnie to bolao tak jak moroja. Drasn tym jednego z nich lub uderzy jest
naprawd trudno - ale nie tak trudno jak uderzy strzyg. I nie zrani one czowieka.
Zatrzymaam si na chwil i przez roztargnienie spojrzaam w okno za Dymitrem.
Mrz pokrywa szko roziskrzonymi, krystalicznymi wzorami, ale ledwo je widziaam.
Wspomnienia ludzi i kokw przywiozy mnie z powrotem do domu Badicw. Krew i mier
przemkna przez moje myli.
Widzc, e Dymitr mnie obserwuje, otrzsnam si ze wspomnie i kontynuowaam
lekcj. Dymitr od czasu do czasu kiwa gow lub zadawa pytania. Wci oczekiwaam a
powie mi, e jestem gotowa i mog zacz cicie manekinw. Zamiast tego, czeka niemal do
ostatniej minuty naszej sesji zanim poprowadzi mnie do jednego z nich - czowieka o blond
wosach z kozi brdk. Dymitr wyj koek z pochwy, ale nie poda mi go.
- Gdzie go wbijesz? - zapyta.
- W serce - odpowiedziaam rozdraniona. - Mwiam ci to ju ze sto razy. Czy mog
to teraz mie?
Pozwoli sobie na umiech. - Gdzie jest serce?
Posaam mu spojrzenie czy-jeste-powany. On tylko wzruszy ramionami.
Z ponad dramatycznym naciskiem wskazaam lew stron klatki piersiowej manekina.
Dymitr potrzsn gow.
- To nie jest miejsce gdzie jest serce - powiedzia mi.
- Jasne, e jest. Ludzie kad swoje rce na sercach, gdy mwi lubuj Wierno
czy piewaj hymn narodowy.
Nadal patrzy na mnie wyczekujco.
Odwrciam si do manekina i przyjrzaam mu si. W tylnej czci mojego mzgu,
przypomniaam sobie lekcj BFZ i gdzie trzymalimy wtedy rce. Dotknam rodka klatki
piersiowej manekina.
- Czy jest tutaj?
Podnis brwi. Normalnie pomylaabym sobie, e to fajne. Dzisiaj byo to irytujce.
- Nie wiem. - powiedzia. - Jest tutaj?
- To ja si pytam ciebie!
- Nie powinna mnie pyta. Nie miaa fizjologii?
- Miaam. Na pierwszym roku. Byam na wakacjach, pamitasz? - wskazaam na
lnicy koek. - Mog go teraz dotkn?
Rzuci nim ponownie, pozwalajc by byszcza w wietle, a nastpnie znikn w
pokrowcu. - Chc eby mi powiedziaa gdzie jest serce, gdy spotkamy si nastpnym razem.
Dokadnie, gdzie. I chc wiedzie to samo, co dzisiaj
Posaam mu swoje najgroniejsze piorunujce spojrzenie, ktre - sdzc po jego
wyrazie twarzy - nie byo zbyt ostre. Dziewi na dziesi razy, mylaam, e Dymitr jest
najseksowniejsz rzecz chodzc po ziemi. Ale teraz
Poszam do klasy w zym nastroju. Nie lubiam wyglda przed Dymitrem na
niekompetentn i ja naprawd, naprawd chciaam uy jednego z kokw. Wic w klasie
wyyam si na kadym, kogo mogam uderzy pici lub kopn. Pod koniec lekcji nikt nie
chcia si ze mn boksowa. Przypadkowo uderzyam Meredith - jedn z niewielu dziewczt
w mojej klasie - tak mocno, e czuam jak pulsuje mi gole. Miaa mie brzydkiego siniaka i
patrzya na mnie jakbym zrobia to celowo. Przepraszaam na prno.
Potem znalaz mnie Mason. - O, czowieku - powiedzia, przygldajc si mojej
twarzy. - Kto ci wkurzy?
Rozdzia czwarty
NIE MOGAM W TO UWIERZY. JANINE Hathaway. Moja matka. Moja szalenie
znana i oszaamiajco nieobecna matka. Nie bya Arturem Shoenbergiem, ale miaa do
gwiazdek reputacji w wiecie stranikw. Nie widziaam jej od lat, poniewa zawsze bya
wczana w te swoje szalone misje. A jednak bya tu w Akademii - tu przede mn - i
nawet nie pofatygowaa si da mi zna, e przyjeda. Tyle o matczynej mioci.
Tak czy inaczej, co ona tu do cholery robia? Odpowied przysza szybko. Wszyscy
moroje, ktre przybyli do akademii przyholoway swoich stranikw. Moja matka chronia
szlachetny klan Szelskich i kilka czonkw tej rodziny pokazao si na wita. Oczywicie
bya tutaj z nimi.
Zsunam si na moje krzeso i poczuam jak co si we mnie kurczy. Wiedziaam, e
widziaa jak weszam, ale jej uwaga bya skupiona na czym innym. Miaa na sobie dinsy i
beowy T-shirt, okryty najnudniejsz kurtk dinsow, jak kiedykolwiek widziaam. Przy
zaledwie piciu stopach wzrostu, bya karem przy innych stranikach, ale jej sposb bycia i
reputacja robi z niej o wiele wysz.
Nasz nauczyciel, Stan, przedstawi goci i wyjani, e podziel si z nami
dowiadczeniami z prawdziwego ycia.
Chodzi z przodu sali, czc ze sob krzaczaste brwi, gdy mwi. - Wiem, e to
niezwyke - tumaczy. - Przyjezdni stranicy zwykle nie maj czasu, eby zatrzyma si na
naszych zajciach. Jednak nasi trzej gocie, znaleli czas, aby porozmawia dzisiaj z wami w
wietle tego, co si stao niedawno - Przerwa na chwil, i nikt nie musia nam mwi, co
mia na myli. Atak na Badicw. Chrzkn i znowu sprbowa. - W wietle tego, co si stao,
by moe lepiej nauczy si czego od tych, ktrzy pracuj obecnie w tej dziedzinie.
Klasa bya napita z podniecenia. Suchanie opowieci - szczeglnie tych z du
iloci krwi i akcji - byo cholernie bardziej interesujce ni analiza teorii z podrcznika.
Najwyraniej niektrzy inni opiekunowie z akademii myli tak samo. Czsto zatrzymywali
si na naszych zajciach, ale dzisiaj liczba obecnych bya wiksza ni zazwyczaj. Dymitr sta
pord nich z tyu.
Staruszek podszed pierwszy. Rozpocz swoj histori. Opisywa, e pilnowa
najmodszego syna rodziny wdrujcego w miejscu publicznym, gdy przyczaia si na niego
strzyga.
- Soce ju zachodzio - powiedzia nam powanym gosem. Zrobi rkami jaki ruch
w d, najprawdopodobniej w celu pokazania, jak wyglda zachd soca. - Bya nas tylko
dwjka, musielimy podj decyzj, co zrobi.
Pochyliam si do przodu, okcie opierajc na swoim biurku. Stranicy czsto
pracowali w parach. Jeden - bliszy stranik - zazwyczaj trzyma si blisko tego, kogo strzeg,
podczas gdy inny - odlegy stranik - rozpoznawa teren. Odlegy stranik nadal najczciej
przebywa w kontakcie wzrokowym, wic poznaam dylemat. Mylc o tym, postanowiam,
e gdybym znalaza si w takiej sytuacji, kazaabym bliszemu stranikowi zabra rodzin w
bezpieczne miejsce, podczas gdy odlegy szukaby chopca.
- Zaprowadzilimy z moim partnerem rodzin do restauracji, a pniej przeszukaem
teren - kontynuowa starszy stranik. Zrobi szeroki ruch rkami, a ja czuam si zadowolona
z siebie, e bezbdnie to zapowiedziaam. Historia zakoczya si szczliwie, znaleli
chopca i nie spotkali strzygi.
Drugi facet mwi o tym, jak rzuci si na strzyg polujc na jakiego moroja.
- Technicznie nie byem nawet na subie - powiedzia. By naprawd sodki, a
dziewczyna siedzca obok mnie patrzya na niego z uwielbieniem w oczach. - Byem
odwiedzi przyjaciela i rodzin, ktr strzeg. Gdy opuszczaem mieszkanie, zobaczyem
strzyg czajc si w cieniu. Nie spodziewaa si tam stranika. Okryem blok, podszedem
benzyn i wrciam do domu. Ta, ktr wyrzuciam do kominka nie bya cakiem spalona, ale
kiedy oblaam j benzyn, spalia si do szybko.
W klasie by strach, gdy mwia. Otwarte usta. Oczy szeroko otwarte. Nie sycha
byo adnego dwiku. Rozgldajc si wokoo, czuam jakby czas zamarz dla kadego - z
wyjtkiem mnie. Pojawia si tylko jedna osoba niewzruszona jej niesamowit opowieci, a
widzc strach na wszystkich twarzach ogarna mnie wcieko. Kiedy skoczya,
wystrzelio kilkanacie rk, gdy klasa zasypywaa j pytaniami o jej technik, czy bya
przestraszona, itp.
Po okoo dziesitym pytaniu, nie mogam ju tego wytrzyma. Podniosam rk.
Zajo jej chwil zauwaenie i zawoanie mnie. Wydawaa si lekko zdziwiona spotkaniem
mnie w tej klasie. Uwaaam si za szczliw, e nawet mnie poznaa.
- Wic, Straniku Hathaway - zaczam. - Dlaczego twoi ludzie nie pilnowali tego
miejsca?
Zmarszczya brwi. Myl, e miaa si na bacznoci, gdy mnie wywoywaa. - Co
masz na myli?
Wzruszyam ramionami i z powrotem zgarbiam si nad swoim biurkiem, prbujc
przybra swobodny i towarzyski wygld. - Nie wiem. Wydaje mi si, e twoi ludzie zawiedli.
Dlaczego nie sprawdzia tego miejsca i nie upewnia si w pierwszej kolejnoci, e byo
oczyszczone ze strzyg? Wydawa by si mogo, e zaoszczdzioby ci to duo kopotw.
Wszystkie oczy w pomieszczeniu zwrciy si na mnie. Moja matka chwilowo nie
wiedziaa, co powiedzie. - Gdybymy nie mieli tych wszystkich kopotw, po wiecie
chodzioby siedem strzyg i inne moroje w niewoli byyby teraz martwe lub zmienione.
- Tak, tak, wiem jak twoi ludzie uratowali dzie i wszystko, ale wracajc do tutejszych
zasad. To znaczy, to teoria klasowa, prawda? - spojrzaam na Stana, ktry patrzy na mnie
bardzo burzliwym wzrokiem. On i ja mielimy dug i nieprzyjemn histori konfliktw w
klasie i podejrzewaam, e teraz bylimy na jej skraju. - Po prostu chc si dowiedzie, co
poszo na pocztku nie tak.
Powiedziaam to do niej - moja matka miaa cholernie duo wicej samokontroli ode
mnie. Gdyby nasze role byy odwrcone, podeszabym teraz do siebie i trzepna. Jednak jej
twarz pozostawaa spokojna i tylko mae zacinicie jej ust dawao mi znak, e ma mnie po
dziurki w nosie.
- To nie jest takie proste - odpara. - To miejsce miao niezwykle skomplikowany plan.
Sprawdzilimy teren od razu, ale nic nie znalelimy. Uwaa si, e strzyga przysza, gdy
uroczysto si ju zacza - lub byy przejcia i schowki, ktrych nie bylimy wiadomi.
Klasa robia ochy i achy nad ide ukrytych przej, ale ja nie byam pod wraeniem.
- Wic mwisz, e twoi ludzie albo nie wykryli jej podczas swojego pierwszego
zwiadu lub przeamaa ona twoje zabezpieczenia ustawione podczas przyjcia. Wydaje si,
e kto zawid w obydwch sposobach.
Ucisk jej ust wzmocni si, a gos sta si lodowaty. - Zrobilimy wszystko najlepiej
jak moglimy w tej nietypowej sytuacji. Rozumiem, e kto na twoim poziomie moe nie by
w stanie zrozumie zawioci tego, co opisuj, ale kiedy rzeczywicie by si uczya i wysza
poza teori, zobaczyaby jak jest inaczej, kiedy tam jeste i ycie jest w twoich rkach.
- Nie ma wtpliwoci - zgodziam si. - Kim jestem, eby pyta o twoje metody? Mam
na myli, e dostajesz znaki molnija za cokolwiek, prawda?
- Panno Hathaway. - gboki gos Stana hucza w pomieszczeniu. - Prosz zabra
swoje rzeczy, wyj na zewntrz i zaczeka na pozosta cz klasy.
Popatrzyam na niego zdezorientowana. - Mwi pan powanie? Od kiedy jest co
zego w zadawaniu pyta?
- Twoja postawa jest za. - Wskaza drzwi. - Id.
Milczenie byo wiksze i cisze ni wtedy, gdy matka opowiedziaa swoj histori.
Najlepsze byo to, e nie kuliam si pod spojrzeniami stranikw i nowicjuszy. To nie by
pierwszy raz, kiedy zostaam wyrzucona z klasy Stana. To nie by nawet pierwszy raz, kiedy
zostaam wyrzucona z klasy Stana, gdy Dymitr patrzy. Zawiesiam plecak na ramieniu,
przeszam niedu odlego do drzwi - odlego, ktra wydawaa si mil - i nie nawizaam
kontaktu wzrokowego z matk, kiedy koo niej przechodziam.
Pi minut przed dzwonkiem, wymkna si z klasy i podesza do miejsca gdzie
siedziaam na korytarzu. Patrzc na mnie pooya rce na biodrach w ten denerwujcy
sposb, jakby wydawao jej si, e jest wysza ni bya. To byo niesprawiedliwe, e kto o
poow stopy niszy ode mnie, mg sprawi, e czuam si tak maa.
- C. Widz, e twoje maniery nie ulegy poprawie przez te lata.
Wstaam i poczuam ogarniajc mnie wcieko. - Mnie te mio ci widzie. Jestem
zaskoczona, e nawet mnie poznaa. W rzeczywistoci nie mylaam, e mnie jeszcze
pamitasz widzc jak si przejmowaa tym eby da mi zna, e jeste w Akademii.
Przesuna rce z bioder, krzyujc je na klatce piersiowej i staa si - jeli to moliwe
- jeszcze bardziej niewzruszona. - Nie mog zaniedbywa swoich obowizkw, eby przyj
ci rozpieszcza.
- Rozpieszcza? - spytaam. Ta kobieta nigdy w swoim yciu mnie nie rozpieszczaa.
Nie mogam uwierzy, e ona nawet zna to sowo.
- Nie spodziewam si, e to zrozumiesz. Z tego, co syszaam, ty naprawd nie wiesz,
co to obowizek.
- Dokadnie wiem, co to jest. - odparam. Mj gos by celowo wyniosy. - Lepiej ni
wikszo ludzi.
Jej oczy rozszerzyy si w swego rodzaju kpicym zaskoczeniu. Uywaam tego
spojrzenia na wielu osobach i nie cieszyam si z tego, e byo skierowane do mnie. Naprawd? Gdzie bya przez ostatnie dwa lata?
- A gdzie ty bya przez ostatnie pi? - zadaam. - Chcesz wiedzie gdzie ja byam,
jeli nikt ci jeszcze nie powiedzia?
- Nie odwracaj si do mnie plecami. Byam daleko, bo musz. Ty jeste daleko i
moesz chodzi na zakupy i pno wstawa.
Bl i wstyd przeksztaci si w czyst wcieko. Najwyraniej nigdy nie naprawi
skutkw ucieczki z Liss.
- Nie masz pojcia, dlaczego odeszam. - powiedziaam, a mj gos wzrs. - I nie
masz prawa wysuwa zaoe o moim yciu, kiedy nic nie wiesz na ten temat.
- Czytaam raporty o tym, co si stao. Miaa powody do obaw, ale dziaaa
nieprawidowo. - jej sowa byy formalne i rzeczowe. Moga uczy na jednych z naszych
zaj. - Powinna i do innych po pomoc.
- Nie byo nikogo, do kogo mogabym pj - nie, kiedy nie miaam twardych
dowodw. Poza tym uczyli nas, e mamy myle samodzielnie.
- Tak - odpara. - Nacisk na uczenie si. Co przegapia przez te dwa lata. Jeste
prawie w stanie robi mi wykad na temat protokou stranika.
Skoczyy mi si wszystkie argumenty; w mojej naturze byo to nieuniknione. Tak,
wic byam przyzwyczajona do obrony siebie i obelg rzucanych na mnie. Mam tward skr.
Ale jako przy niej - w bardzo krtkim czasie, gdy byam przy niej - zawsze czuam si
jakbym miaa trzy lata. Jej postawa upokarzaa mnie, dotykaa moich opuszczonych
treningw - ju kujcy temat - i sprawiaa, e czuam si tylko jeszcze gorzej. Skrzyowaam
ramiona w sposb sprawiedliwego naladowania jej pozycji i zobaczyam jak patrzy,
zadowolona z siebie.
- Tak? Dobrze, e tak nie myl moi nauczyciele. Nawet, gdy byam nieobecna przez
cay ten czas, nadal doganiam wszystkich w mojej klasie.
przyznawane stranikom, gdy zabijali strzyg. Kady z nich wyglda jak mae x wykonane
byskawicami. Zaczyna si na plecach do szyi i pokazywa jak dowiadczony by stranik.
- Mylisz, e skierowanie w d strzygi warte jest kilka znakw? Mylaem, e
nauczya si czego z domu Badicw.
Poczuam si gupio. - To nie o to
- Chod.
Zatrzymaam si. - Co?
Zmierzalimy ju ku mojemu dormitorium, ale teraz skin gow w przeciwn stron
uczelni. - Chc ci co pokaza.
- Co to jest?
- To nie wszystkie znaki s odznakami honoru.
Rozdzia pity
NIE MIAAM POJCIA o czym Dymitr waciwie mwi, ale podyam za nim
posusznie.
Ku memu zaskoczeniu, prowadzi mnie poza granice kampusu, w kierunku otaczajcych go
lasw. Akademia posiadaa wiele terenw i nie wszystkie byy przeznaczone do aktywnego
uytku w celach edukacyjnych. Znajdowalimy si w odlegej czci Montany i czasem
mogo si wydawa, jakby szkoa po prostu trzymaa w tajemnicy to odludzie.
Szlimy przez chwil w milczeniu, nasze stopy skrzypiay przez gruby, nienaruszony
dotd nieg. Kilka ptakw przeleciao nad nami, wypiewujc swoje pozdrowienia dla
wschodzcego soca, ale w wikszoci widziaam jedynie chude, ociae od niegu,
wiecznie zielone drzewa. Musiaam si namczy, by nady za duszym krokiem Dymitra,
zwaszcza gdy nieg nieco mnie spowolni. Wkrtce zauwayam w oddali duy, ciemny
ksztat. Jakiego budynek.
- Co to jest? - spytaam. Nim zdy odpowiedzie, zdaam sobie spraw, e by to
zrobiony z bali, may domek. Blisze badanie wykazao, e bale wyglday na
zniszczone i gdzieniegdzie sprchniae. Dach z lekka obwisa.
- Dawny punkt obserwacyjny. - powiedzia - Stranicy przebywali kiedy na obrzeach
kampusu i pilnowali go przed Strzygami.
- Czemu ju tego nie robi?
- Nie mamy wystarczajcej liczby Stranikw, by ich tam przydzieli. Poza tym,
Moroje otoczyy kampus ochronn magi i wikszo uznaa, e takie dziaanie jest w
rzeczywistoci niepotrzebne. - pod warunkiem, e ludzie nie przebij tej ochrony,
pomylaam.
Przez kilka krtkich chwil ywiam nadziej, e Dymitr zabiera mnie na jak
romantyczn wycieczk. Wtedy jednak usyszaam gosy po drugiej stronie budynku.
Znajomy gwar uczu dobieg do mojego umysu. Lissa tu bya.
Dymitr i ja okrylimy rg budynku, zastajc zaskakujcy widok. Przed nami lea may,
zamarznity staw, po ktrym lizgali si Lissa i Christian. Bya z nimi kobieta, ktrej nie
znaam. Staa odwrcona do mnie plecami i jedyne co mogam zobaczy, to faliste, czarne jak
smoa wosy, zataczajce wok niej uk, gdy jechaa na ywach i z gracj si zatrzymaa.
Lissa umiechna si szeroko na mj widok.
- Rose!
Christian spojrza na mnie i miaam wyrane odczucie, e uwaa, i przeszkodziam im w
ich romantycznej chwili.
Lissa ruszya niezgrabnymi krokami do brzegu stawu. Nie bya zbyt biega w jedzie na
ywach. Mogam tylko gapi si ze zmieszaniem - i zazdroci.
- Dziki za zaproszenie na imprez.
- Mylaam, e bdziesz zajta. - powiedziaa Lissa - Poza tym to jest sekret. Nie
powinnimy tu by. - Mogam im to powiedzie.
Christian podjecha do niej i po chwili obca kobieta zrobia to samo.
- Przyprowadzasz rozwalaczy imprez, Dimka? - spytaa.
Zastanawiaam si do kogo skierowaa te sowa, dopki nie usyszaam miechu Dymitra. Nie
robi tego zbyt czsto, wic moje zdziwienie wzroso.
- To niemoliwe utrzyma Rose z dala od miejsc, w ktrych nie powinna by. Zawsze
je w kocu znajdzie.
Kobieta wyszczerzya si w umiechu i odwrcia, przerzucajc dugie wosy na jedno
rami, co nagle pozwolio mi ujrze jej twarz w caoci. Zuyam kad drobin mojej ledwie
utrzymywanej samokontroli, by nie zareagowa. Jej twarz w ksztacie serca miaa due oczy,
dokadnie tego samego odcienia jak u Christiana, bladego, zimnego bkitu. Usta, ktre si do
mnie umiechay byy delikatne, liczne i lnice odcieniem ru, ktry podkrela reszt jej
rysw.
Ale przez jej lewy policzek, szpecc to co w innym wypadku byoby cakiem gadk,
blad skr, przebiegay wypuke, fioletowawe blizny. Ich ksztat i uoenie wyglday tak,
jakby kto ugryz i wyszarpn jej kawaek policzka. Co, zrozumiaam po chwili, dokadnie
si stao.
Przeknam lin. Niespodziewanie wiedziaam kim jest. Ciocia Christiana. Gdy jego
rodzice zamienili si w Strzygi, wrcili po niego, chcc go ukry i zamieni w Strzyg, gdy
ju doronie. Nie znaam szczegw, ale wiedziaam, e jego ciocia obronia ich oboje. Jak
wczeniej wspomniaam, Strzygi byy miercionone. Odwrcia ich uwag wystarczajco do
czasu, gdy pojawili si Stranicy, ale nie odesza bez szkody.
Wycigna do mnie ubran w rkawiczk do.
- Tasza Ozera - powiedziaa - Duo o tobie syszaam, Rose.
Przesaam Christianowi grone spojrzenie, a Tasza si rozemiaa.
- Nie martw si - dodaa - To byy same dobre rzeczy.
- Nie, nie byy. - odparowa.
Potrzsna gow z rozdranieniem.
- Szczerze, nie mam pojcia skd u niego takie okropne maniery. Nie odziedziczy ich
po mnie. - To byo oczywiste, pomylaam.
- Co wy waciwie tu robicie? - zapytaam.
- Chciaam spdzi troch czasu z t dwjk - zmarszczya lekko brwi i czoo. - Ale
naprawd nie lubi wasa si przy samej szkole. Oni nie zawsze s serdeczni...
Nie od razu zaapaam o co chodzi. Wadze szkolne zwykle dokadaj osobistych stara,
kiedy czonkowie rodw krlewskich przyjedali z wizyt. Wtedy zrozumiaam.
- Przez... Przez to co si stao...
Biorc pod uwag sposb w jaki wszyscy traktowali Christiana nie powinnam by zdziwiona,
e jego ciocia stawaa w obliczu takiej samej dyskryminacji.
Tasza wzruszya ramionami.
- Tak to ju jest. - Potara doni o do i odetchna, jej oddech zamieni si w mron
chmurk. - Ale nie stjmy tak tutaj, kiedy moemy rozpali w rodku ogie.
Rzuciam ostatnie, tskne spojrzenie w kierunku zamarznitego stawu i ruszyam za reszt
do rodka. Domek by cakiem goy, pokryty warstwami kurzu i brudu. Skada si tylko z
jednego pomieszczenia. W rogu stao ciasne ko bez adnej pocieli i kilka pek, gdzie
prawdopodobnie kiedy przechowywano jedzenie. Poza tym, by tu te kominek i po chwili
mielimy ju ogie, ktry ogrzewa t ma przestrze. Picioro z nas usiado, przysuwajc
si bliej ognia a Tasza przyniosa torb cukrowych pianek, ktre upieklimy.
W czasie, gdy zajadalimy te lepkie dobrodziejstwa, Lisa i Christian rozmawiali ze sob w ten
prosty i swobodny sposb co zawsze. Ku memu zaskoczeniu, Tasza i Dymitr rwnie
rozmawiali w ten poufay i lekki sposb. Najwyraniej znali si od bardzo dawna. Waciwie
nigdy przedtem nie widziaam go tak oywionego. Nawet, gdy by dla mnie czuy, co wok
niego pozostawao powanego. Z Tasz artowa i si mia.
Im duej jej suchaam, tym bardziej j lubiam. W kocu, niezdolna do duszego milczenia,
spytaam.
- Wic wybierasz si na wycieczk narciarsk?
Kiwna gow. Tumic ziewnicie, przecigna si niczym kot.
- Nie jedziam na nartach od wiekw. Brak czasu. Oszczdzaam wszystkie dni urlopu
na ten wyjazd.
- Urlopu? - obdarzyam j zaciekawionym spojrzeniem - Masz... prac?
- Niestety, tak. - powiedziaa Tasza, chocia nie wydawaa si by tym rzeczywicie
zmartwiona. - Ucz sztuk walki.
kontynuowaa dalej - Zdecydowaam, e nie chc umrze w ten sposb, nie bez
podjcia prawdziwej walki i zrobienia wszystkiego co moliwe, by ochroni siebie i
tych, ktrych kocham. Wic nauczyam si wszelkiego rodzaju metod walki. I po
jakim czasie, nie bardzo, uh, pasowaam do mietanki towarzyskiej bdcej tutaj.
Przeniosam si zatem do Minneapolis i utrzymywaam si z uczenia innych.
Nie miaam wtpliwoci, e byy inne Moroje yjce w Minneapolis - chocia tylko Bg
jeden wie dlaczego - ale potrafiam czyta midzy wierszami. Przeprowadzia si tam i
zintegrowaa z ludmi, trzymajc si z dala od innych wampirw, tak jak Lissa i ja przez dwa
lata. Zaczam rozwaa, czy nie byo czego wicej midzy tymi wierszami. Powiedziaa, e
nauczya si wszystkich moliwych sposobw walki oczywiste, e to wicej ni same
sztuki walki.
Idc dalej za swoimi przekonaniami dotyczcymi walki, Moroje nie uwaali, e magia
powinna by uywana jako bro. Dawno temu bya tak wykorzystywana i niektrzy do dzi
posuguj si ni w sekrecie. Wiedziaam, e Christian by jednym z nich. Niespodziewanie
wpadam na pomys gdzie mg si tego nauczy.
Zapada cisza. Ciko jest wspomina historie takie jak ta. Zdaam sobie jednak spraw,
e Tasza bya jedn z rodzaju osb, ktre potrafiy odciy nastrj. Sprawia, e polubiam j
jeszcze bardziej. Reszt czasu spdzia na opowiadaniu nam miesznych historii. Nie
zadzieraa nosa jak wikszo czonkw rodziny krlewskiej i nie szczdzia im ostrych sw.
Dymitr zna wielu z tych, o ktrych mwia - szczerze, jak kto tak nietowarzyski zdawa si
zna kadego w towarzystwie Morojw i Stranikw? - i mg czasami doda jaki may
szczeg. Powodowali, e zanosilimy si od miechu, a Tasza w kocu spojrzaa na
zegarek.
- Gdzie jest w pobliu najlepsze miejsce, gdzie dziewczyna moe i na zakupy? spytaa.
Lisa i ja wymieniymy spojrzenia.
- Missoula. - powiedziaymy jednoczenie.
Tasza westchna.
- To par godzin std, ale jeli wyjad wczenie, to powinnam mie troch czasu, zanim
zamkn sklepy. Jestem beznadziejnie spniona ze witecznymi zakupami.
Jknam.
- Zabiabym, eby i na zakupy.
- Ja te - przyznaa Lissa.
- Moe moglibymy wymkn si z tob... - daam Dymitrowi pene nadziei spojrzenie.
- Nie. - powiedzia szybko. Westchnam z alem.
Tasza znw ziewna.
- Bd musiaa dorwa jak kaw, eby nie zasn za kierownic.
- Czy twj Stranik nie moe poprowadzi za ciebie?
Potrzsna gow.
- Nie mam adnego.
- Nie masz adnego... - zmarszczyam brwi, analizujc jej sowa. - Nie masz adnych
stranikw?
- Nie.
Wystrzeliam.
- Ale to niemoliwe! Jeste czonkiem rodziny krlewskiej. Powinna mie
przynajmniej jednego. Albo dwch.
Stranicy byli przydzielani przez Morojw w tajemniczy, drobno-zarzdzany sposb
przez Rad Stranikw. By to troch niesprawiedliwy system. Ci spoza rodziny krlewskiej
otrzymywali Stranikw poprzez losowanie. Krlewscy zawsze otrzymywali Stranikw. Ci
wysoko postawieni czsto mieli wicej ni jednego, ale nawet nisko postawieni nie mogliby
zosta bez adnego.
- Ozerowie nie byli waciwie pierwsz rodzin w kolejce, gdy zaczto przydziela
Stranikw. - powiedzia Christian z gorycz. - Nawet kiedy... moi rodzice umarli...
maj ich pewien deficyt.
Rozgorzaam od gniewu.
- Ale to nie sprawiedliwe. Nie mog was kara za to, co zrobili wasi rodzice.
- To nie kara, Rose - Tasza nie zdawaa si by nawet troch tak rozjuszona, jak
powinna moim zdaniem. - To po prostu... zmiana priorytetw.
- Zostawiaj ci bezbronn. Nie moesz by tak zwyczajnie pozostawiona sama sobie!
- Nie jestem bezbronna, Rose. Mwiam ci to. I jeli tak bardzo chciaabym stranika,
mogabym zrobi z siebie utrapienie, ale to jest kosztuje zbyt wiele wysiku. Na razie
jest mi w porzdku.
Dymitr spojrza na ni.
- Chcesz, ebym z tob pojecha?
- I ebym trzymaa ci na nogach ca noc? - Tasza potrzsna gow - Nie zrobiabym
ci tego, Dimka.
- On nie ma nic przeciwko - powiedziaam szybko, podekscytowana tym rozwizaniem.
Dymitr wydawa si by rozbawiony tym, e za niego odpowiadam, ale nie zanegowa
moich sw.
- Naprawd nie mam.
Zawahaa si.
- No dobrze. Ale prawdopodobnie niedugo bdziemy musieli wyruszy.
Nasza nielegalna impreza ulega rozproszeniu. Moroje ruszyy w jednym kierunku; ja i
Dymitr w drugim. Tasza i on planowali spotka si za p godziny.
- Wic co o niej mylisz? - zapyta, kiedy zostalimy sami.
- Lubi j. Jest super. - Pomylaam o niej przez chwil. - Zaapaam o co chodzio z
tymi znakami.
- Oh?
Kiwnam gow, patrzc pod nogi, gdy szlimy wzdu cieki. Nawet po
odnieeniu i posypaniu sol, pokryta bya atami lodu.
- Nie zrobia tego wszystkiego, co zrobia dla sawy. Zrobia to, bo musiaa. Dokadnie
jak... dokadnie jak moja mama. - przyznaam to z blem, ale taka bya prawda. Janine
Hathaway moe i bya najgorsz matk na wiecie, ale bya wspaniaym opiekunem. Znaki nie s wane. Molnija czy blizny.
- Szybko si uczysz. - powiedzia z aprobat.
Napuszyam si pod jego pochwa.
- Czemu ona nazywaa ci Dimka?
Zamia si agodnie. Usyszaam tego wieczoru sporo jego miechu i zdecydowaam,
e chc sysze go jeszcze wicej.
- To zdrobnienie od Dymitra.
- To nie ma sensu. Nie brzmi nawet podobnie do Dymitra. Powiniene by nazywany,
nie wiem, Dimi czy jako tak.
- W jzyku rosyjskim dziaa to inaczej. - powiedzia.
- Rosyjski jest dziwny. - w rosyjskim zdrobnienie od Vasilisa brzmiao Vaysa, co nie
miao dla mnie sensu.
- Wic jest angielski.
Rzuciam mu chytre spojrzenie.
- Jakby nauczy mnie przeklina po rosyjsku, mogabym nieco lepiej sobie to wszystko
uwiadomi.
Rozdzia szsty
CZUAM SI CAKIEM DOBRZE, gdy szam na swj przedszkolny trening
nastpnego dnia. Tajne spotkanie poprzedniej nocy byo fajn zabaw i czuam si
odpowiedzialna za walk z systemem i zachcenie Dymitra do wyjcia z Tasz. Jeszcze
lepiej; prawie zapomniaam, e wczoraj mogam dotkn srebrnego koka i po raz pierwszy
go wyprbowaam. Wrcz nie mogam si doczeka dalszych wicze.
Gdy przebraam si w mj zwyky strj treningowy, praktycznie wskoczyam na sal
wicze. Ale kiedy wsadziam gow do sali wiczeniowej z poprzedniego dnia, zastaam j
ciemn i cich. Wczyam wiato i rozgldaam si dookoa, w razie gdyby Dymitr
przeprowadza jakie dziwnie ukryte manewry. Nie. Pusto. Zero supkw.
- Cholera .- mruknam. - Nie ma go.
Krzyknam i co obok mnie wystrzelio w powietrze. Obrciam si i spojrzaam
prosto w zmruone, brzowe oczy mojej matki.
- Co ty tutaj robisz?
Tak szybko jak te sowa wyszy z moich ust, zarejestrowaam jej strj. Rozcigliwy
spandeks, koszulka z krtkim rkawem. Lune sznurowane spodnie treningowe, podobne do
tych, ktre miaam na sobie.
- Cholera. - powiedziaam ponownie.
- Uwaaj na sowa. - odgryza si. - Moesz zachowywa si jakby nie miaa manier,
ale przynajmniej staraj si nie odzywa w ten sposb.
- Gdzie jest Dymitr?
- Stranik Belikov jest w ku. Wrci par godzin temu i potrzebuje snu.
Miaam na ustach inne przeklestwo ale wstrzymaam je. Oczywicie, e Dymitr spa.
Pojecha z Tasz do Missoula w cigu dnia w celu towarzyszenia jej podczas godzin ludzkich
zakupw. Technicznie rzecz biorc by tam ca noc i prawdopodobnie dopiero niedawno
wrci. Ugh. Nie byabym taka chtna przy namawianiu go do pomocy Taszy, gdybym znaa
tego fina.
- Wic - powiedziaam szybko. - Zgaduj, e to oznacza odwoanie dzisiejszych
zaj...
- Bd cicho i za je.
Podaa mi jakie rkawice. Byy podobne do rkawic bokserskich, ale nie byy tak
grube i nieporczne. Miay ten sam cel: chroni twoje rce i zabezpieczy przed uderzeniem
w opuszki palcw.
- Pracowalimy nad srebrnymi kokami. - powiedziaam pospnie, zakadajc
rkawice.
- Dzisiaj bdziemy robi to. Chod.
yczc sobie, ebym zostaa dzisiaj potrcona przez autobus w drodze z dormitorium
do sali wicze, poczapaam za ni w stron centrum z siowni. Jej krcone wosy byy
spite tak, e odsaniay ty jej szyi. Skra bya pokryta tatuaami.
Na szczycie bya linia serpentyny: znak obietnicy, przyznawany kiedy stranicy
stawali si absolwentami akademii jak Akademia witego Wadimira i zgodzili si suy
morojom. Poniej byy znaki molnija przyznawane za kadym razem gdy stranik zabi
strzyg. Byy one w ksztacie pioruna, skd wziy swoj nazw. Nie mogam dokadnie
oceni ich liczby, ale mogam powiedzie, e to wspaniae, e moja matka ma jakie tatuae
na lewej stronie szyi. Zadaa wiele mierci.
Kiedy dotara w miejsce ktre chciaa, odwrcia si do mnie i przyja postaw do
ataku. W poowie spodziewajc si jej skoku tu i teraz, szybko odzwierciedliam to.
- Co robimy? - spytaam.
- Same tworz swoja renom. - warkna. Uchyliam si przed jej atakiem. - Powinny
spenia swj obowizek jako stranika, a nie obija si i wpltywa w romanse z morojami.
- One wychowuj swoje dzieci. - burknam. Chciaam powiedzie cos jeszcze, ale nie
mogam zmarnowa tlenu. To co, o czym nic nie wiesz. Poza tym, nie jeste taka sama jak
one? Nie widz obrczki na twoim palcu. Czy mj ojciec nie by tylko zabawk dla ciebie?
Jej twarz staa, co mwio e jest gotowa uderzy swoja crk.
- To - powiedziaa twardo - jest co, o czym ty nic nie wiesz. Punkt.
Skrzywiam si pod ciosem ale byam zadowolona, widzc, e zaatakowaa nerwowo.
Nie miaam pojcia kim by mj ojciec. Odrobin informacji, ktre posiadaam, to, e by
Turkiem. Miaam figur mojej matki i jej adn twarz - chocia mogam powiedzie e moja
bya adniejsza ni z jej teraz - ale reszta bya jego. Jasno opalona cera z ciemnymi wosami i
oczami.
- Jak to si stao? - spytaam - Czy bya na jakim przydziale w Turcji? Spotkaa go
na lokalnym bazarze? Czy by nawet taszy ni teraz? Czy wiedziaa o Darwinie i wybraa
faceta ktry by najlepszy do przekazania genw wojownika? To znaczy, wiem, e masz mnie
poniewa to by twj obowizek, wic przypuszczam, e musiaa mie pewno, e moesz
da nowemu stranikowi najlepsze geny, jakie tylko moesz.
- Rosemarie - ostrzega przez zacinite zby. - Raz w yciu zamknij si.
- Dlaczego? Czy szkodz twojej cennej reputacji? To jest tak jak powiedziaa: nie ma
adnych rnic miedzy tob a innymi dampirami. Ty po prostu wkrcia go i...
Nie bez powodu mwi: "duma idzie przed upadkiem". Byam tak pochonita moj
wasn zarozumiaoci (czyt. pewnoci siebie), e przestaam zwraca uwag na moje
stopy. Byam zbyt blisko czerwonej linii. Wyjcie poza, byo kolejnym punktem dla niej,
wiec staraam si pozosta wewntrz i uchyla si w tym samym czasie. Nieszczliwie, tylko
jedno mogo zadziaa.
Jej kolejny atak na mnie, szybki i twardy - prawdopodobnie najwaniejszy, nieco
ponad wyznaczone zasady tego wiczenia, uderzy mnie w twarz z si maej ciarwki i
poleciaam do tyu, uderzajc w tward podog sali gimnastycznej, najpierw plecami a potem
gow. I byam poza lini. Cholera.
Bl trzasn z tyu mojej gowy. Moje widzenie stao si niewyrane. Nie dalej ni w
kilka sekund moja matka pochylaa si nade mn.
- Rose? Rose? Wszystko w porzdku? Jej gos brzmia gorczkowo i ochryple. wiat
odpywa.
W pewnym momencie po tym, przyszli inni ludzie i jako dostaam si do
akademickiego szpitala. Tam, kto wieci mi po oczach i zacz zadawa wyjtkowo gupie
pytania.
- Jak si nazywasz?
- Co? - spytaam, mruc oczy pod wpywem wiata.
- Twoje imi. - rozpoznaam dr Olendzk przygldajc mi si badawczo.
- Znasz moje imi.
- Chc eby ty mi je powiedziaa.
- Rose. Rose Hathaway.
- Znasz dat swoich urodzin?
- Oczywicie, e tak. Dlaczego pytasz mnie o tak gupie rzeczy? Zgubia moj
dokumentacj?
Dr Olendzka westchna zirytowana i odesza zabierajc irytujce wiato ze sob.
- Myl, e nic jej nie jest. - usyszaam jak do kogo mwi - Chc zatrzyma j tutaj
na dzie, by upewni si, e nie ma wstrzsu. Bez wtpienia nie chc jej w pobliu jej klasy
stranikw.
Spdziam dzie ruszajc si i pic, poniewa dr Olendzka budzia mnie bym robia
jej testy. Ponad to daa mi worek lodu i kazaa trzyma przy twarzy. Kiedy wszystkie klasy
skoczyy zajcia, uznaa, e mog wyj.
- Przysigam, Rose, powinna mie czste karty pacjenta - na jej twarzy by may
umiech - krtkometraowe z chronicznymi problemami jak alergia czy astma. Nie sdz,
ebym widziaa jakiego innego ucznia tutaj czciej ni ciebie, w tak krtkim okresie.
- Dzikuj. - odparam - Wic nie mam wstrzsu mzgu?
Pokrcia gow.
- Nie. Bdziesz miaa pewne ble. Dam ci co na nie, przed wyjciem.
Jej umiech zblad i wygldaa na spit.
- Jeli mam by szczera Rose, myl, e najwiksze obraenia masz na twarzy.
Zeszam z ka.
- Co ma pani na myli mwic, e najwiksze obraenia s na mojej twarzy?
Wskazaa gestem lustro nad umywalk po drugiej stronie sali. Podbiegam tam i
spojrzaam w moje odbicie.
- Co za suka! ("Son of a bitch!" - dos. 'skurwysyn' przyp. Ginger, te zostawiam takie
tumaczenie La_Chupacabra)
Purpurowe, czerwone plamy pokryway grn cz lewej strony mojej twarzy,
szczeglnie w pobliu oka. Zdesperowana, odwrciam si do dr Olendzkiej.
- To szybko zniknie, prawda? Jeli bd trzymaa przy tym ld?
Ponownie pokrcia gow.
- Ld moe pomc... ale obawiam si, e bdziesz miaa okropnie podbite oko.
Prawdopodobnie bdzie gorzej, zwaszcza jutro ale to powinno wyjani si w przecigu
tygodnia. Powinna wrci do normy, wkrtce.
Wyszam z kliniki w oszoomieniu, ktre nie miao nic wsplnego z moimi urazami
gowy. Wyjani si w cigu tygodnia albo co? Jak dr Olendzka moga o tym mwi tak
agodnie? Czy ona nie zdawaa sobie sprawy z tego co si stao? Bd wygldaa jak mutant
przez wita i wikszo wycieczki na narty.
Miaam podbite oko. Pieprzone podbite oko.
I moja matka mi to zrobia.
Rozdzia sidmy
WCIEKLE SFORSOWAAM podwjne drzwi prowadzce do dormitorium
morojw. nieg wtargn za mn i kilkoro ludzi stojcych w holu rzucio okiem na moje
wejcie. Nic dziwnego, e kilkoro z nich przyjrzao mi si. Zmusiam si by nie reagowa.
Bdzie dobrze. Nie potrzebuj wariowa. Nowicjusze cigle ulegali kontuzjom, cho w
rzeczywistoci, rzadziej nie dochodzio do kontuzji. Wprawdzie byo to bardziej zauwaalna
szkoda ni wikszo innych, ale mog z tym y dopki tego nie wylecz, prawda? I to
wcale nie byo tak, e kady chciaby wiedzie jak to si stao.
- Cze Rose, czy to prawda e twoja wasna matka ci uderzya?
Zamaram. Wszdzie poznaabym ten wysoki, szyderczy ton gosu. Odwrciam si
powoli i spojrzaam wprost w modre oczy Mii Rinaldi. Jej krcone blond wosy okalay
twarz, ktra wygldaaby sodko, gdyby nie byo na niej zoliwego umieszku.
Rok modsza od nas, Mia podja z Liss wojn (i ze mn w domyle) by zobaczy kto
komu szybciej zniszczy ycie - powinnam doda, e sama zacza t wojn. Obejmowaa ona
"kradzie" ex-chopaka Lissy - ostatecznie jednak, Lissa zdecydowaa, e go nie chce - i
rozniosa tym samym rnego rodzaju pogoski. Prawd jest, e nienawi Mii nie bya
zupenie nieuzasadniona.
Starszy brat Lissy, Andre - ktry zgin w tym samym wypadku, w ktrym technicznie
rzecz biorc ja te "zginam" - bardzo le traktowa Mi, kiedy bya nowicjuszem. Jeli nie
byaby teraz tak suk, mogabym jej okaza wspczucie. To byo ze z jego strony i czasami
rozumiaam jej zo, cho to co zrobia Lissie byo niesprawiedliwe.
Lissa i ja ostatecznie wygraymy t wojn, ale Mia 'niewytumaczalnie' powrcia.
Nie obracaa si w tym samym towarzystwie co wczeniej, ale jako zdobya niewielk grup
znajomych. Zoliwi czy nie, silni przywdcy zawsze gromadz wok siebie wyznawcw.
Uznaam, e przez dziewidziesit procent czasu, najlepsz odpowiedzi byo ignorowanie
jej. Ale wanie przeszymy na drug stron i by czas na pozostae dziesi procent;
poniewa niemoliwym jest ignorowanie ogoszenia wiatu, e twoja matka wanie uderzya
ci pici - nawet jeli to bya prawda.
Przestaam i i odwrciam si. Mia staa obok automatu z napojami, wiedzc, e
omielia mnie. Nie zawracaam sobie gowy pytaniem skd wiedziaa, e matka podbia mi
oko. Tutaj takie rzeczy rzadko byy utrzymywane w tajemnicy. Gdy w peni zobaczya moj
twarz, jej oczy rozszerzyy si w niepohamowanej radoci.
- Wow. Dyskusja o twarzy ktr tylko matka mogaby kocha.
Ha. Sodko. Gdyby ten art pochodzi od kogokolwiek innego, oklaskiwaabym go.
- Dobrze, e jeste znawczyni w zakresie urazw twarzy - powiedziaam - Jak twj
nos?
Lodowaty umiech Mii drgn nieznacznie, ale nie znikn. Zamaam jej nos we wszystkich
miejscach jaki miesic wczeniej - podczas szkolnych tacw - i po leczeniu pozostaa maa
krzywizna. Prawdopodobnie chirurgia plastyczna mogaby to poprawi, ale z moja wiedz o
stanie finansowym rodziny Mii, wiedziaam, e to nie byoby moliwe w najbliszym czasie.
- Jest lepiej - odpara sztywno - Na szczcie by tylko rozbity przez psychopatyczn
dziwk i waciwie, to nikt nie odnosi tego do mnie. (dosy lune tum.)
Obdarzyam j moim najlepszym psychopatycznym umiechem.
- Jaka szkoda. Czonek wasnej rodziny uderzy ci przez przypadek. Psychopatyczne
dziwki maj skonnoci do sigania po wicej.
Groenie jej przemoc fizyczn zwykle byo cakiem dobr taktyk, ale zbyt wielu
ludzi byo dookoa nas. I Mia wiedziaa o tym. Nie ebym bya ponad atakowaniem kogo w
tym rodzaju scenerii - cholera, robiam to wiele razy - ale ostatnio staraam si lepiej
kontrolowa moje impulsy.
- Jak dla mnie, nie wyglda to tylko na wypadek. - powiedziaa - Nie macie jaki zasad
obejmujcych uderzenia pici? To wyglda jakby wyszo daleko poza dopuszczaln
granic.
Otworzyam usta by j zbeszta, ale nic z tego nie wyszo. Miaa punkt. Mj uraz by
daleko poza dopuszczalnym zakresem; w tym rodzaju sztuk walki nie powiniene uderza
ponad szyj. To byo ponad nieprzekraczaln lini.
Mia dostrzega moje wahanie i to byo jak poranek witeczny, ktry specjalnie dla
niej przyby tydzie wczeniej. Do tego momentu nie mylaam e kiedykolwiek nadejdzie
czas w naszej wrogiej relacji, gdy odbierze mi mow.
- Panie - przerwa nam srogi, kobiecy gos. Morojka siedzca przy frontowym biurku
przechylia si przez nie i obdarzya nas ostrym spojrzeniem - To jest lobby, nie poczekalnia.
Albo idcie na gr albo wyjdcie.
Na moment pomys ponownego zamania Mii nosa zabrzmia, jak najlepszy pomys na
wiecie - do diaba z aresztem albo zawieszeniem. Po gbokim wdechu postanowiam, e
wycofanie si teraz jest moim najlepszym wyjciem.
Wkroczyam dumnie na schody prowadzce do dormitorium dziewczt. Ponad moim
ramieniem usyszaam jak Mia zawoaa:
- Nie martw si Rose, to minie. Poza tym, to nie twoj twarz faceci s
zainteresowani!
Trzydzieci sekund pniej, waliam pici w drzwi Lissy tak mocno, e cudem byo,
i nie przebiam drewna na wylot. Powoli otworzya drzwi i rozejrzaa si wok.
- Czy to tylko ty? Mylaam, e to armia... O mj Boe!
Jej brwi wystrzeliy, kiedy spostrzega lew stron mojej twarzy. - Co si stao?
- Jeszcze nie syszaa? Prawdopodobnie jeste jedyn osoba w szkole, ktra nic nie
wie. - jknam - Wpu mnie.
Rozkadajc si na ku, poinformowaam j o wydarzeniu dnia. Bya zupenie
przeraona.
- Syszaam, e moesz by ranna, ale mylaam, e w twoim przypadku to jest
normalne .- powiedziaa.
Czujc si aonie, podniosam wzrok na gipsowy sufit.
- Najgorsz rzecz jest to, e Mia miaa racj. To nie by wypadek.
- Dlaczego twierdzisz, e twoja mama zrobia to specjalnie?
Kiedy nie odpowiedziaam, Lissa przemwia sceptycznym gosem
- Daj spokj, nie chciaa tego zrobi. Nie ma mowy.
- Dlaczego? Poniewa jest perfekcyjn Janine Hathaway, mistrzyni utrzymywania
wasnego temperamentu? Rzecz w tym, e jest idealn Janine Hathaway, mistrzyni walki i
kontrolowania wasnych odruchw. Tak czy inaczej, potkna si.
- No wic - powiedziaa Lissa - Myl, e jej potknicie i spudowanie ciosu jest
bardziej prawdopodobne ni to, e zrobia to celowo. Musiaaby naprawd straci panowanie
nad sob.
- Rozmawiaa ze mn. To wystarczyoby kademu eby straci nad sob kontrol.
Oskaryam j o sypianie z moim tat, poniewa by najrozsdniejszym ewolucyjnym
wyborem.
- Rose - jkna Lissa. - Pomina to w swoim podsumowaniu. Dlaczego jej to
powiedziaa?
- Bo to prawdopodobnie jest prawd.
- Ale musiaa wiedzie, e to j zdenerwuje. Dlaczego nie moga przesta jej
prowokowa? Dlaczego nie moesz po prostu si z ni pogodzi?
Zamiaam si. To rwnie byo prawd. Przypomniaam sobie zapa Masona eby pozby si
wszystkich strzyg na wiecie. Mogam nie by na to gotowa - pomimo mojego wybuchu w
samochodzie - ale dzieliam jego lekkomylno.
Pomylaam, e to moe by czas aby da mu szans. Przekomarzanie si z nim byo
fajne i upyno duo czasu odkd cakowaam si z kimkolwiek. Dymitr zada bl mojemu
sercu...ale w sumie to nie byo tak e nic innego si tam nie dziao. Lisa oceniaa mnie
wzrokiem, jakby wiedziaa o czym mylaam - poza Dymitrem.
- Syszaam jak Meredith powiedziaa, e jeste idiotk skoro z nim nie chodzisz.
Powiedziaa te, e to dlatego, e uwaasz si za lepsz od niego.
- Co? To nie prawda.
- Hej, to nie ja to powiedziaam. W kadym razie Meredith ma nadziej, e go
zdobdzie.
- Mason i Meredith? - zakpiam - To katastrofa w trakcie tworzenia. Oni nie maj ze
sob nic wsplnego.
To byo maostkowe, ale prawie zapomniaam e Mason zawsze mnie docenia. Naga
myl, e kto mgby go mie, rozdrania mnie.
- Jeste zaborcza - powiedziaa Lissa, ponownie zgadujc moje myli.
Nic dziwnego, e bya wcieka gdy czytaam jej myli.
- Tylko troch.
Zamiaa si.
- Rose, nawet jeli nie z Masonem, to powinna zacz znowu si umawia. Jest wielu
chopakw, ktrzy daliby si zabi za spotkanie z tob - chopakw, ktrzy s naprawd
sympatyczni.
Nigdy nie podejmowaam dobrych wyborw jeli chodzi o facetw. Kolejny raz
ogarno mnie pragnienie aby ujawni wszystkie moje troski. Nie zdecydowaam si
powiedzie jej o Dymitrze przez dugi czas, mimo, e ten sekret pali mnie od rodka.
Przesiadywanie z ni przypomniao mi, e jest moj najlepsza przyjacik. Mogam
jej powiedzie wszystko i nie by przez ni osdzona. Ale, tak jak wczeniej straciam szans
powiedzenia jej co byo w moim umyle. Rzucia okiem na budzik i nagle zerwaa si z ka.
- Jestem spniona! Miaam si spotka z Christianem!
Wypenia j rado, podkrelajc nieco nerwowe oczekiwanie. Mio. Co mgby
zrobi? Powstrzymaam zazdro, ktra zaczynaa bra nade mn gr. Kolejny raz, Christian
zabiera j ode mnie. Nie miaam zamiaru ali si na to dzi wieczorem. Razem z Liss
opuciymy dormitorium. Lisa praktycznie pobiega sprintem, obiecujc wczeniej, e
porozmawiamy jutro.
Poszam z powrotem do swojego dormitorium. Kiedy znalazam si w swoim pokoju,
minam lustro i jknam gdy zobaczyam swoj twarz. Ciemny siniak otacza moje oko.
Podczas rozmowy z Liss prawie zapomniaam o incydencie z moj matk. Stanam i
przyjrzaam si sobie bliej, zaczynajc od twarzy. Moe to byo egoistyczne, ale wiedziaam,
e wygldam dobrze.
Nosiam C-cup i miaam najbardziej podane ciao w szkole, gdzie wikszo
dziewczyn miao smuke figury modelek. I jak wczeniej zauwayam, moja twarz bya
rwnie adna. W typowy dzie byam dziewita - dziesita w bardzo dobry. Ale dzisiaj? Tak.
Byam praktycznie na negatywnej liczbie. Zamierzaam wyglda bajecznie podczas wyjazdu
na narty.
- Moja mama mnie pobia. - poinformowaam swoje odbicie.
Spojrzao wspczujco.
Z westchnieniem zdecydowaam, e mog szykowa si do spania. Nie byo nic
wicej co chciaabym zrobi dzi wieczorem i moe dodatkowy sen przypieszyby leczenie.
Zeszam na d do azienki umy twarz i wyszczotkowa wosy. Kiedy wrciam do pokoju,
Rozdzia smy
CHRISTIAN CAOWA J i, wow, co to by za pocaunek. Nie wygupia si. To
by pocaunek, na ktrego z pewnoci nie wolno pozwala dzieciom patrze. Cholera, tego
rodzaju pocaunku nikt nie powinien oglda - albo dowiadcza przez psychiczne cze.
Jak ju wczeniej zauwayam, silne emocje Lissy mogy przyczynia si do tego
zjawiska - kiedy zostawaam wpychana do jej gowy. Ale zawsze, zawsze dziao si tak za
porednictwem negatywnych emocji. Martwia si, zocia albo zaamywaa i to mogo mnie
dosign. Ale tym razem? Nie bya zmartwiona.
Bya zadowolona. Bardzo, bardzo zadowolona.
O cholera. Koniecznie musiaam si std wydosta.
Byli na poddaszu szkolnej kaplicy albo, jak lubiam to nazywa, w ich gniazdku
mioci. To miejsce stanowio kiedy dla nich regularny schron, gdy ktre czuo si
aspoecznie i chciao uciec. Ostatecznie postanowili by aspoeczni we dwoje, a ta jedna rzecz
prowadzia do nastpnej. Od kiedy zaczli si otwarcie spotyka, nie miaam pojcia, e
jeszcze tu przychodzili. Moe wrcili tu ze wzgldu na stare czasy.
I faktycznie, witowanie zdawao si prze naprzd. Mae, aromatyczne wiece
rozstawione wok tego zakurzonego, starego miejsca, wypeniay powietrze zapachem lilii.
Byam lekko podenerwowana rozstawieniem tych wszystkich wiec w ograniczonej
przestrzeni, penej atwopalnych pude i ksiek, ale Christian prawdopodobnie
wywnioskowa, e bdzie w stanie kontrolowa wszystkie ewentualne podpalenia.
W kocu przerwali ten szalenie dugi pocaunek i odsunli si, by mc na siebie
patrze. Leeli na pododze bokiem, a pod nimi rozcigao si kilka kocw.
Twarz Christiana bya agodna i czua kiedy obserwowa Liss, a jego bladoniebieskie
oczy promieniay jakim wewntrznym uczuciem. Wygldao to inaczej od sposobu, w jaki
Mason patrzy na mnie. Byo w nim pewne uwielbienie, ale Masona przypominao raczej to,
gdy wchodzisz do kocioa, padasz z szacunkiem i bojani przed czym, co czcisz, ale nie do
koca pojmujesz. Christian wyranie wielbi Liss na swj sposb, ale by w jego spojrzeniu
porozumiewawczy bysk, poczucie, e oboje dzielili si penym i tak mocnym zrozumieniem,
e nie potrzebowali sw, aby to wyrazi.
- Czy nie mylisz, e trafimy za to do pieka? - spytaa Lissa.
Wycigajc do dotkn jej twarzy, przesuwajc palce wzdu jej policzka i szyi, niej,
ku grze jedwabnej koszulki. Oddychaa ciej pod wpywem jego dotyku, ktry mg by
tak delikatny i drobny, a mimo wszystko wywoywa w niej tak siln namitno.
- Za to? - bawi si brzegiem jej koszulki, pozwalajc swoim palcom tylko troch
wsun si do rodka.
- Nie - rozemiaa si. - Za to - wskazaa rk wok poddasza. - To jest koci. Nie
powinnimy robi tego rodzaju, um, rzeczy tutaj.
- Nieprawda. - zaprzeczy. Delikatnie, popchn j na plecy i pochyli si nad ni. Koci jest na dole. To jest tylko magazyn. Bg nie miaby nic przeciwko.
- Nie wierzysz w Boga. - upomniaa go. Jej rce powdroway wzdu jego klatki
piersiowej. Ruchy miaa tak lekkie i niepieszne jak jego, jednak wyranie wyzwalay
w nim rwnie mocn reakcj.
Westchn szczliwie kiedy wlizgna rce pod jego koszulk, wdrujc w gr brzucha.
- Zaspokajam twoje zachcianki.
- Nie powiniene nic teraz mwi. - zarzucia mu.
Chwycia palcami brzeg jego koszuli i uniosa j do gry. Przesun si, eby moga zdj
j do koca i potem znw pochyli si nad ni, tym razem pnagi.
Masz racj - zgodzi si. Ostronie odpi jeden guzik jej bluzki. Tylko jeden.
Nastpnie znw si nad ni pochyli i obdarzy j jednym z tych mocnych, gbokich
pocaunkw. Kiedy si zatrzyma, kontynuowa jak gdyby nic si nie wydarzyo. Powiedz mi co potrzebujesz usysze, a to powiem. - Rozpi kolejny guzik.
- Nie ma niczego co potrzebuj usysze. - zamiaa si. I nastpny guzik. - Moesz mi
powiedzie co tylko chcesz - byoby jednak mio, gdyby to bya prawda.
- Prawda, huh? Nikt nie chce sysze prawdy. Prawda nigdy nie jest seksowna. Ale ty...
- ostatni guzik odzyska wolno i Christian odrzuci jej koszul na bok. - Jeste zbyt
piekielnie sexy, eby by prawdziw.
Jego sowa utrzymyway swj zwyky lekko sarkastyczny ton, ale oczy przekazyway
cakowicie co innego. Dowiadczaam tej sceny z perspektywy Lissy, ale mogam sobie
wyobrazi co widzia. Jej gadk, bia skr. Smuk tali i biodra. Koronkowy, biay
biustonosz. Mogam wyczu, e uwieraa j ta koronka, ale zignorowaa to. Obie emocje,
czuo i pragnienie, odzwierciedliy si w rysach jego twarzy. Z wntrza Lissy mogam
wyczu jej przypieszajce serce i oddech. Uczucia podobne do tych Christiana przymiy
reszt jej spjnych myli. Przesuwajc si niej, pooy si na niej, przyciskajc ich ciaa do
siebie. Jego usta znowu poszukay jej, a kiedy ich wargi i jzyki si spotkay, wiedziaam, e
musz si std wydosta.
Poniewa mnie olnio. Zrozumiaam dlaczego Lissa tak si stroia i gniazdko mioci
zostao udekorowane jak wystawa Yankee Candles. To byo to. Ten moment. Po miesicu
spotka, mieli zamiar uprawia seks. Wiedziaam, e Lissa ju to robia z poprzednim
chopakiem. Nie znaam przeszoci Christiana, ale szczerze wtpiam, by wiele dziewczyn
pado ofiar jego irytujcego uroku.
Ale w uczuciach Lissy nic z tego si nie liczyo. Nie w tym momencie. W tym momencie byli
tylko oni i to co do siebie wzajemnie czuli. I w yciu wypenionym zmartwieniami bardziej,
ni to powinno by u kogokolwiek w jej wieku, Lissa bya cakowicie pewna tego, co teraz
robia. Tego wanie chciaa. Na to z nim czekaa bardzo dugo.
I ja nie miaam adnego prawa, by temu wiadkowa.
Z kogo ja artowaam? Nie chciaam temu wiadkowa. Nie czerpaam adnej
przyjemnoci z ogldania ludzi, ktrzy to robili. I byam pewna jak cholera, e nie chc
dowiadcza seksu z Christianem. To byoby jak wirtualna utrata dziewictwa.
Ale Jezu Chryste, Lissa nie pomagaa mi w wydostaniu si z jej gowy. Nie miaa
pragnienia by odczy si od swoich uczu i emocji, wic im bardziej rosy, tym mocniej
mnie trzymay. Prbujc si wobec niej zdystansowa, skupiam ca energi na powrocie do
siebie, koncentrujc si tak mocno, jak to byo moliwe.
Zniko wicej ciuchw...
No dalej, dalej, powiedziaam sobie ostro.
Pojawi si kondom... ajajaj.
Jeste sob, Rose. Wracaj do swojej gowy.
Ich czonki sploty si, ciaa poruszay w jednym rytmie...
Sukin... Wydaram si z niej i wrciam do siebie. Z powrotem znalazam si w swoim pokoju,
ale straciam zainteresowanie dalszym pakowaniem plecaka. Mj cay wiat uleg
skrzywieniu. Czuam si obca i naruszona. Prawie nie pewna, czy byam Rose, czy Liss. I
czuam znw ten uraz wobec Christiana. Z pewnoci nie chciaam uprawia seksu wraz z
Liss, ale by w moim wntrzu ten sam skurcz, to frustrujce uczucie, e ju nie byam dla
niej w centrum wiata.
Zostawiajc mj plecak nietknity, ruszyam prosto do ka, owijajc si ramionami ,
zwijajc w kulk i prbujc zdusi bl w klatce piersiowej.
-
Rozdzia dziewity
NIE WIDZIAAM DYMITRA przez jaki czas po tym. Tego samego dnia, wysa mi
wiadomo, e jego zdaniem powinnimy odwoa nasze dwie najblisze sesje ze wzgldu na
zbliajcy si wyjazdu z kampusu. Zajcia i tak si wanie koczyy. Jak powiedzia:
zrobienie przerwy w praktyce wydaje si rozsdn rzecz.
To bya kiepska wymwka i wiedziaam, e to nie jest prawdziwy powd odwoania
naszych sesji. Jeli chcia mnie unika, wolaabym, aby odwoa si do tego, e musi wraz z
innymi stranikami chroni morojw albo wiczy tajne ruchy 'ninja'.
Pomimo jego historii, wiedziaam, e unika mnie ze wzgldu na pocaunek. Ten
przeklty pocaunek. Nie aowaam go, niezupenie. Tylko jeden Bg wiedzia jak dugo
czekaam eby go pocaowa. Ale zrobiam to ze zych powodw. Zrobiam to, poniewa
byam zmartwiona i zirytowana, i po prostu chciaam udowodni, e mog to zrobi. Byam
zmczona robieniem rozsdnych rzeczy, mdrych rzeczy. Ostatnio staraam si bardziej
kontrolowa, ale wydaje mi si, e si wanie polizgnam.
Nie zapomniaam ostrzeeniu, ktre d mi kiedy - e nie tylko ze wzgldu na wiek
nie moemy by razem. To mogo przeszkadza w naszej pracy. Naciskajc go na
pocaunek... C, dolaam oliwy do ognia i to by problem, ktry ostatecznie mg skrzywdzi
Liss. Nie powinnam bya tego robi. Wczoraj nie byam zdolna do powstrzymania si.
Dzisiaj, gdy widziaam janiej nie mogam uwierzy, e to zrobiam.
Mason spotka si ze mn w witeczny poranek i razem poszlimy doczy do
reszty. To dostarczyo mi dobrego powodu, aby wypchn Dymitra z mojej gowy. Lubiam
Masona - bardzo. I to nie byo tak, e chciaabym uciec i wzi z nim lub. Jak mwia Lissa,
randkowanie z innymi byoby dla mnie zdrowe.
Tasza bya gospodyni naszego wczesnego witecznego obiadu poczonego ze
niadaniem w eleganckim salonie w gocinnych kwaterach Akademii. Duo grup aktywistw
i partii pojawio si w szkole, ale szybko zauwayam, e obecno Taszy zawsze stwarzaa
poruszenie. Ludzie przygldali si jej potajemnie albo wychodzili z zaoenia, e najlepszym
sposobem jest unikanie jej. Czasami moga ich sprowokowa. Czasami moga si na nich po
prostu przyczai. Ale dzisiaj trzymaa si z daleka od innych rodzin krlewskich i zwyczajnie
cieszya si ma, prywatn grup osb ktra od niej nie stronia.
Dymitr zosta zaproszony do tego 'zgromadzenia' i gdy go zobaczyam, moja
determinacja by wyrzuci go ze swojej gowy, odrobin upada. Wystroi si na t okazj. No
dobra "wystrojenie si" mogo by przesad, ale pierwszy raz zdaam sobie spraw, e by
tego naprawd bliski.
Zwykle wyglda nieco roboczo... jakby mg w kadej chwili rzuci si do walki.
Dzi jego ciemne wosy byy zwizane z tyu szyi, co sprawiao, e wyglda schludnie. Mia
na sobie swoje zwyke dinsy i skrzane buty, ale zamiast bawenianego t-shirta czy ciepej
koszuli zaoy drobno wydziergany czarny sweter. To by waciwie zwyky sweter, nic
drogiego czy zaprojektowanego, ale dodawa mu nutki poysku, ktrego zazwyczaj nie
widziaam. I dobry Boe, to naprawd mu pasowao.
Dymitr nie obrazi mnie czy co, ale z pewnoci nie mia zamiaru ze mn rozmawia.
Rozmawia z Tasz; z fascynacj patrzyam jak ich konwersacja przebiega w tak prosty
sposb. Dowiedziaam si, e jego dobry przyjaciel by dalekim kuzynem Taszy; to by
powd dla ktrego si znali.
- Picioro? - spyta Dymitr ze zdziwieniem. Dyskutowali o dzieciach przyjaciela. - Nie
syszaem o tym.
Tasza skina gow.
- To szalone. Naprawd nie sdz eby jego ona miaa wicej ni odstp szeciu
miesicy pomidzy urodzeniem dzieci. Ona rwnie jest niska - wic staje si szersza i
szersza.
- Kiedy pierwszy raz go spotkaem, przysiga e nigdy nie bdzie mie dzieci.
Jej oczy powikszyy si z podniecenia.
- Wiem! Nie mog w to uwierzy. Powiniene go widzie teraz. Roztkliwia si wok nich
tak, e nie mog go zrozumie przez wikszo czasu. Przysigam, e rozmawia bardziej po
dziecicemu ni po angielsku.
Dymitr umiechn si w swj rzadki sposb.
- C... wanie to dzieci robi z ludmi.
- Nie mogabym sobie wyobrazi, gdyby ciebie to spotkao. - miaa si - Zawsze
jeste taki opanowany. Oczywicie... przypuszczam, e mwiby po dziecicemu w jzyku
rosyjskim i nikt by si o tym nie dowiedzia.
Obydwoje zamiali si z tego a ja odwrciam si, wdziczna za obecno Masona z ktrym
mogam porozmawia. By dobrym oderwaniem si od ignorujcego mnie Dymitra i
pogronych w swoim wasnym wiecie rozmw, Lissy i Christiana.
Sex wydawa si pogbia ich mio i zastanawiaam si czy uda mi si z ni spdzi
cho troch czasu podczas wyjazdu na narty. W kocu zdoaa si od niego oderwa eby da
mi gwiazdkowy prezent. Otworzyam pudeko i zajrzaam do rodka. Zobaczyam korale w
kolorze bordowym i poczuam ulatujcy zapach r.
- Co...
Gdy podniosam koraliki, ciki zoty krucyfiks zakoysa si na ich kocu. Daa mi
chotki. To byo podobne do raca, tylko mniejsze. Rozmiaru bransoletki.
- Prbujesz mnie nawrci? - zapytaam ironicznie.
Lissa nie bya chrzecijaskim fanatykiem czy czym takim, ale wierzya w Boga i
regularnie chodzia do kocioa. Tak jak wikszo morojskich rodzin, ktre pochodziy z
Rosji i wschodniej Europy, bya ortodoksyjn chrzecijank.
A ja? Ja byam prawdopodobnie ortodoksyjnie niewierzca. Wnioskowaam, e Bg
prawdopodobnie istnieje, ale nie miaam czasu ani energii aby to zbada. Lissa respektowaa
to i nigdy nie prbowaa mnie nawraca, dlatego te jej prezent wyda mi si dziwny.
- Odwr go. - powiedziaa, wyranie rozbawiona na widok mojej zszokowanej miny.
Zrobiam to. Na odwrocie krzya widnia wyryty na zoto, otoczony wiankiem kwiatw smok.
Herb Dragomirw. Spojrzaam na ni zdziwiona.
- To rodzinna pamitka. - powiedziaa - Jeden z dobrych przyjaci mojego taty
zachowa pudeka z jego rzeczami. To byo w jednym z nich. Naleao do zasuonej
straniczki mojej babci.
- Liss... - powiedziaam. Chotki nabray nowego znaczenia. - Ja nie mog... nie moesz
mi dawa czego takiego.
- Waciwie to nie mog tego zatrzyma. Jest przeznaczone dla stranika. Mojego
stranika.
Przyoyam koraliki do nadgarstka. Krzy wyglda odjazdowo na mojej skrze.
- Wiesz - droczyam si - Jest moliwo, e zostan wykopana ze szkoy zanim
zostan twoja straniczk.
Umiechna si.
- C, wtedy moesz to zwrci.
Wszyscy wybuchnli miechem. Tasza zacza co mwi, ale przerwaa gdy
spojrzaa w kierunku drzwi.
- Janine!
Staa tam moja matka, wygldajc sztywno i beznamitnie jak zawsze.
- Przepraszam za spnienie - powiedziaa - Byam na subie.
Rozdzia dziesity
WYJAZD NA NARTY NIE MGBY nadej w lepszym momencie. Niemoliwym
byo usunicie z gowy sprawy Taszy i Dymitra, ale w ostatecznoci pakowanie i
przygotowywanie si do wyjazdu upewniao mnie, e nie powicaam jej stu procent uwagi.
Tylko jakie dziewidziesit pi.
Rozpraszay mnie take inne sprawy. Akademia mogaby - susznie - by
nadopiekucza, gdy spada na nas ta caa sprawa, ale czasem oznaczao to cakiem fajne
rzeczy. Przykad: Akademia miaa dostp do kilku prywatnych odrzutowcw. To za
oznaczao brak zagroenia atakami strzyg na lotnisku oraz podr w dobrym stylu. Kady
odrzutowiec by mniejszy od publicznego samolotu, ale siedzenia, bardzo wygodne, posiaday
mnstwo miejsca na nogi. Wycigay si tak, e praktycznie mona by w nich lee i spa. W
razie duszej podry ogldalimy telewizj na maych, osadzonych w siedzeniach
konsolach. Czasami wywietlay wirtualne posiki. To uatrakcyjniao nam lot, ktry jednake
mg by zbyt krtki na jakiekolwiek filmy i prawdziwe jedzenie. (nie miaam pojcia
zielonego jak to inaczej przetumaczy - pannalawenda)
Wylecielimy pn por dwudziestego szstego. Kiedy wsiadam na pokad, rozejrzaam
si w poszukiwaniu Lissy, gdy chciaam z ni pogada. Nie rozmawiaymy tak naprawd od
witecznego posiku. Nie zaskoczya mnie siedzc z Christianem, wygldali jakby nie
yczyli sobie dodatkowego towarzystwa. Nie mogam dosysze ich rozmowy, ale otuli j
ramieniem i mia tak rozluniony, rozmarzony wyraz twarzy, jaki wywoywaa u niego tylko
Lissa. Pozostawaam w penym przekonaniu, e nigdy nie zajby si ochron Lissy tak
dobrze jak ja, ale wyranie dawa jej szczcie. Przykleiam do twarzy umiech i kiwnam do
nich, przemierzajc korytarz w kierunku miejsca, gdzie czeka na mnie Mason. Idc,
przeszam rwnie koo siedzcych razem Dymitra i Taszy. Dosadnie ich zignorowaam.
- Hej - powiedziaam, wlizgujc si na miejsce obok Masona.
Umiechn si do mnie.
- Hej. Gotowa na narciarskie wyzwanie?
- Jak nigdy.
- Nie martw si, dam ci fory.
Prychnam drwico i ponownie oparam gow na siedzeniu.
- Tak bardzo si udzisz.
- Trzewo mylcy faceci s nudni.
Ku memu zaskoczeniu jego do zelizna si na moj, przykrywajc j cakowicie. Jego
skra bya ciepa, a ja poczuam mrowienie w miejscach, gdzie mnie dotkn. Zaskoczyo
mnie to. Byam przekonana, e Dymitr jest jedynym, na ktrego reagowaam.
Nadszed czas by ruszy dalej, pomylaam. Tak jak Dymitr. Powinnam zrobi to ju dawno
temu.
Zapaam go niespodziewanie, splatajc nasze palce razem.
- Te tak myl. Bdzie wietna zabawa.
bya.
Staraam si wci pamita, e znalelimy si tu ze wzgldu na tragedi, e gdzie w
wiecie byy Strzygi i ludzie, ktrzy mog ponownie zaatakowa. Nikt wicej nie wydawa
si o tym myle i przyznaj, przechodziam cikie chwile.
Orodek by wietny. Zbudowany na wzr chaty z okrglakw, ale adna pionierska chata
nie pomieciaby setek ludzi ani miaaby tak luksusowych kwater. Okna byy wysokie i
piknie ukowate, przyciemnione dla wygody Morojw. Krysztaowe latarnie - elektryczne,
ale przypominajce pochodnie - wiszce wok wszystkich wej, daway caemu budynkowi
iskrzcy, niemal ozdobny wygld.
Gry - co noc moje ulepszone oczy ledwie mogy zobaczy - otaczay nas i zakadaam
si, e za dnia widok zapiera dech w piersiach. Jedna strona prowadzia do stokw,
uzupeniona o strome wzgrza, windy i liny holownicze. Po drugiej stronie znajdowao si
lodowisko, co bardzo mnie ucieszyo po straconej okazji przy chatce. Blisko niego
znajdoway si mae pagrki przeznaczone do lizgania.
I to by jedynie teren wok orodka.
Wewntrz caa aranacja zostaa stworzona, by zaspokoi potrzeby Morojw. Pod rk
stali karmiciele, zdolni suy przez ca dob. Stoki dziaay nocn por. Strae i
opiekunowie okrali cae miejsce. Wszystko, czego ywy wampir mg zapragn.
Gwny korytarz mia katedralny sufit i olbrzymi wiszcy yrandol. Podoga skadaa si
ze skomplikowanie uoonych marmurowych pytek. Recepcja bya otwarta przez cay czas,
gotowa na spenianie kadych naszych zachcianek. Reszta orodka, korytarze i hole, miay
czerwono czarno zot kolorystyk. Gboki odcie czerwieni dominowa nad reszt barw i
zastanawiaam si, czy to podobiestwo do krwi byo przypadkowe. Lustra i dziea sztuki
upikszay ciany, tu i tam stay zdobione ornamentami stoy. Dwigay bladozielone wazony
z nakrapianymi fioletem orchideami, ktre wypeniay powietrze ostrym zapachem.
Pokj, ktry dzieliam z Liss by wikszy od wszystkich w dormitorium razem wzitych
i mia te same bogate kolory jak w pozostaej czci orodka. Dywan by tak mikki i gboki,
e wchodzc szybko zrzuciam buty i przeszam po nim bosymi stopami, rozkoszujc si
sposobem, w jakim moje stopy wsikay w t mikko. Miaymy wrcz krlewskie oa,
nakryte pierzynami i tak iloci poduszek, e przysigam, czowiek mgby si w nich
zgubi i nigdy nie zosta znalezionym. Francuskie drzwi otwieray si na przestrzenny
balkon, na ktrym, biorc pod uwag, e to najwysze pitro, mogoby by wietnie, gdyby
nie to, e na dworze panowa totalny mrz. Podejrzewaam, e dwuosobowa gorca wanna na
dalekim kocu miaa wynagrodzi to zimno.
Tonc w takim luksusie signam punktu przecienia, gdzie caa reszta wyposaenia
zdawaa si wirowa mi przed oczami. Gboko czarna, marmurowa wanna. Telewizor
plazmowy. Tabliczka czekolady i inne przekski. Kiedy wreszcie zdecydowalimy si i na
narty, musiaam praktycznie si odcign si od tego pokoju. Mogabym tam spdzi
prawdopodobnie reszt wakacji, lec i bdc cakowicie kontenta.
Wyszlimy wreszcie na zewntrz i po raz pierwszy udao mi si wypchn z gowy
Dymitra oraz moj mam; zaczam si dobrze bawi. Z pewnoci pomg olbrzymi rozmiar
orodka; istniaa maa szansa, e na nich wpadn.
Po raz pierwszy od tygodni byam w stanie skupi si na Masonie i zdaam sobie spraw
jaki by fajny. Spotykaam si te czciej ni zwykle z Liss, co dodatkowo poprawio mj
nastrj. Razem z Liss, Christianem, Masonem i mn spdzalimy czas na takich jakby
podwjnych randkach. Wszyscy czworo spdzilimy niemal cay pierwszy dzie jedc na
nartach, z tym, e dwjka Morojw miaa problem z nadeniem. Zwracajc uwag na to, co
z Masonem przeszlimy na zajciach, nie balimy si miaych zjazdw. Nasza
konkurencyjna natura sprawia, e bylimy dni wejcia sobie w drog i przecignicia
siebie nawzajem.
- Macie skonnoci samobjcze. - skomentowa Christian w pewnym momencie.
Byo ciemno na zewntrz i wysoka lampa podwietlaa jego zdezorientowan twarz. We
dwoje z Liss czekali na dole stoku, obserwujc nasze - moje z Masonem- zjazdy.
Przemieszczalimy si z szalecz prdkoci. Cz mnie, ktra usiowaa uczy si kontroli
i mdroci od Dymitra wiedziaa, e to niebezpieczne, ale reszta mnie lubia t brawur.
Ciemna smuga buntowniczoci jeszcze mnie nie opucia.
Mason wyszczerzy zby, gdy zatrzymujc si w lizgu wzbilimy w powietrze sporo
niegu.
Nie. To bya tylko rozgrzewka. Mam na myli, e Rose bya w stanie za mn nady,
atwizna.
Lissa potrzsna gow.
- Nie przesadzacie lekko?
Spojrzelimy na siebie z Masonem.
- Nie.
Znw potrzsna gow.
- No c, my idziemy do rodka. Sprbujcie si nie pozabija.
Odesza z Christianem rami w rami. Odprowadziam ich wzrokiem i odwrciam si do
Masona.
- Jestem gotowa na duo wicej. A ty?
- Absolutnie.
Wrcilimy wycigiem na szczyt wzgrza. Kiedy ju mielimy zjeda, Mason wtrci.
- Ok., co powiesz na to? Potr tamtych dwch magnatw*, potem przeskocz krawd,
zawr obrotowo unikajc tamtych drzew i wylduj tam.
Podaam za jego palcem, kiedy wskaza postrzpion ciek na dole najwikszego zbocza.
- To jedno jest naprawd szalone, Mason.
- Ah - powiedzia triumfalnie - Wreszcie spkaa. - Warknam.
- Nie spkaa. - po kolejnym zbadaniu jego szaleczej trasy, zgodziam si. - Ok.,
zrbmy to.
Zrobi gest w moj stron.
- Ty pierwsza.
Wziam gboki oddech i podskoczyam. Moje narty suny gadko po niegu i
przeszywajcy wiatr uderza w moj twarz. Porzdnie i precyzyjnie wykonaam pierwszy
skok, ale widzc przed sob dalsz cz trasy, zrozumiaam nagle jak to byo niebezpieczne.
Musiaam podj decyzj w okamgnieniu. Jeeli tego nie zrobi, gadka Masona nigdy nie
dobiegnie koca - poza tym naprawd chciaam mu co udowodni. Jeeli sobie poradz,
bd moga czu si cakiem bezpiecznie w kwestii swojej fantastycznoci. Jeli jednak
sprbowaabym i nawalia... mogam skrci kark.
Gdzie w mojej gowie, gos, ktry podejrzanie przypomina ten Dymitra, zacz mwi
mi na temat mdrych wyborw i uczenia si, kiedy naley zachowa umiar.
Zdecydowaam si go zignorowa.
Trasa okazaa si tak cika, jak si tego obawiaam, ale przejedaam j doskonale,
jeden szaleczy ruch, za drugim. nieg fruwa wok mnie kiedy wykonaam ten ostry,
niebezpieczny zakrt. Kiedy bezpiecznie dotaram na d, spojrzaam w gr i zobaczyam
dziko machajcego Masona. Nie mogam zrozumie o co mu chodzi i co mwi, ale
wyobraaam sobie jego wiwaty. Odmachaam mu i czekaam, a pjdzie w moje lady.
Ale nie poszed. I to dlatego, e w poowie drogi nie wytrzyma jednego skoku. Narty
rozjechay si, wykrcajc jego nogi. Upad w d.
Dotaram do niego prawie rwnoczenie z pracownikami orodka. Ku uldze wszystkich,
Mason nie zama karku ani niczego innego. Jego kostka zdawaa si by paskudnie skrcona,
co i tak uniemoliwiao mu narciarstwo podczas reszty pobytu.
Jedna z instruktorek monitorujcych stok podbiega naprzeciw, z twarz pen furii.
- Co wy dzieciaki sobie mylaycie? - wykrzyczaa. Obrcia si do mnie. - Nie
mogam uwierzy wasnym oczom, kiedy zrobia te idiotyczne popiswki! - Jej pene
furii spojrzenie opado na Masonie - A wtedy ty musiae i miao i j naladowa!
Chciaam kci si, e to wszystko by jego pomys, ale wina nie miaa w tej sprawie
najmniejszego znaczenia. Byam po prostu szczliwa, e nic mu si nie stao. Ale kiedy
weszlimy wszyscy do rodka, zaczo mnie gnbi poczucie winy. Zachowaam si
-
Pot to nic takiego. - powiedzia, opierajc gow o cian i spojrza zamylony w gr.
- Pot towarzyszy niektrym najwspanialszym chwilom w yciu. Tak, jeli jest go za
duo, jest stary i nieprzyjemny, robi si cakiem obrzydliwie. Ale na piknej kobiecie?
Upajajco. Jeli mogaby czu jak wampir, wiedziaaby o czym mwi. Wikszo
ludzi to psuje i tonie w perfumach. Perfumy mog by dobre... zwaszcza, gdy id w
parze z naturaln chemi ciaa. Ale ty potrzebujesz tylko nutki. Zmieszaj 20 procent
tego i 80 procent wasnego potu...mmm. - Przechyli gow na bok i spojrza na mnie zabjczo sexy.
Nagle przypomniaam sobie Dymitra i jego wod po goleniu. Tak. Tamto byo zabjczo
sexy, ale nie miaam zamiaru mwi temu gociowi o tym.
- No c, dziki za lekcj higieny. - powiedziaam. - ale nie posiadam adnych perfum
oraz wybieram si wanie pod prysznic, by zmy z siebie te potne mechanizmy.
Wybacz.
Wycign paczk papierosw, oferujc mi poczstunek. Poruszy si tylko o krok bliej,
ale to wystarczyo, bym wyczua u niego co wicej. Alkohol. Potrzsnam gow na jego
propozycj, a on wyj jednego dla siebie.
- Zy nag. - powiedziaam, obserwujc jak go podpala.
- Jeden z wielu. - odpowiedzia, wolno si zacigajc. - Jeste tu z Akademi w.
Wadimira?
- Jop.
- Wic bdziesz stranikiem, gdy doroniesz?
- Oczywicie.
Wypuci z puc dym i patrzyam jak szybuje w ciemn noc. Nadzwyczajne zmysy
wampira, czy nie, cudem byo, e mg wyczu co poza zapachem tych papierosw.
- Jak dugo potrwa, nim bdziesz dorosa? - spyta - mgbym potrzebowa stranika.
- Kocz szko na wiosn. Ale ju daam komu sowo. Wybacz.
W jego oczach zabyso zaskoczenie.
- Tak? Komu?
- Wazylisie Dragomir.
- Ah - wyszczerzy si w ogromnym umiechu. - Wiedziaem, e bya kopotliwa tak
szybko, jak ci tylko zobaczyem. Jeste crk Janine Hathaway.
- Jestem Rose Hathaway. - poprawiam go, nie chcc by definiowana przy uyciu
mojej matki.
- Mio ci pozna, Rose Hathaway. - wycign do mnie odzian w rkawiczk do,
ktr ucisnam z lekkim wahaniem. - Adrian Iwaszkow.
- I ty mylisz, e ja jestem kopotliwa? - wymamrotaam. Iwaszkowie byli rodzin
krlewsk, jedn z najbogatszych i najpotniejszych. Stanowili typ ludzi, ktrzy byli
przekonani, e zdobd wszystko co zechc i tym samym mog wchodzi innym w
drog. Nie zdziwia mnie wic jego arogancja.
Zamia si. Jego miech by przyjemny, gboki i prawie melodyjny. Przywid mi na
myl kapicy z yki ciepy karmel.
- Wygodne, co? Nasza reputacja nas wyprzedza.
Potrzsnam gow.
- Nic o mnie nie wiesz. I znam jedynie t twojej rodziny. O tobie nie wiem nic.
- A chcesz? - spyta kpico.
- Wybacz. Nie interesuj mnie starsi faceci.
- Mam dwadziecia jeden lat. Nie tak wiele wicej od ciebie.
- Mam chopaka. - to byo mae kamstewko. Mason nie by waciwie moim
chopakiem, ale mylaam, e Adrian da mi spokj jeli pomyli, e jestem zajta.
-
drzwi i zatrzymaa si opierajc o nie do. Spojrzaa na Adriana. - Matka podbia jej
to oko, wiesz?
Wesza do rodka. Ozdobne drzwi zatrzasny si za ni.
Adrian i ja stalimy w milczeniu. W kocu wyj kolejnego papierosa i go podpali.
- Twoja mama?
- Zamknij si.
- Jeste typem czowieka, ktry albo ma przyjaci od serca, albo miertelnych wrogw,
nieprawda? Nikogo pomidzy. Ty i Wazylisa jestecie jak siostry, huh?
- Tak myl.
- Co u niej?
- Huh? Co masz na myli?
Wstrzsn ramionami i jeli nie wiedziaabym, e tak naley robi, powiedziaabym, e
przesadza z t swobod.
- Nie wiem. To znaczy, wiem, e uciekycie... i bya ta sprawa z jej rodzin i Wiktorem
Daszkowem...
Zesztywniaam na wzmiank o Wiktorze.
- Wic?
- Nie wiem. Pomylaem tylko, e moe by jej ciko to wszystko znie.
Badaam go ostronie, zastanawiajc si do czego dy. By may wyciek na temat
zdrowia psychicznego Lissy, ale zosta dobrze zatamowany. Wikszo ludzi zapomniaa lub
uznaa plotki za kamstwo.
- Musz ju i. - zdecydowaam, e uniki bd teraz najlepsz taktyk.
- Jeste pewna? -w jego gosie brzmia tylko lekki zawd. W wikszoci wydawa si
by tak samo zarozumiay i rozbawiony jak wczeniej. Co w jego osobie nadal mnie
intrygowao, ale cokolwiek to byo, nie wystarczyo, by zwalczy moje uczucia albo
ryzykowa rozmow o Lissie. - Mylaem, e to pora na rozmow dorosych. Jest
wiele dorosych spraw, ktre chciabym z tob omwi.
- Jest pno, padam ze zmczenia i twoje papierosy przyprawiy mnie o bl gowy. warknam.
- Przypuszczam, e to znone - zacign si papierosem i wypuci dym. - Niektre
kobiety myl, e dziki temu wygldam sexy.
- Myl, e palisz je i w ten sposb zyskujesz czas na wymylanie kolejnych
dowcipnych tekstw.
Zakrztusi si dymem, gdzie pomidzy miechem, a oddechem.
- Rose Hathaway, nie mog si doczeka kolejnego spotkania. Jeli jeste tak czarujca,
gdy jeste wkurzona i zmczona oraz tak wspaniaa kiedy masz podbite oko i ciuchy
narciarskie, musisz by niszczca w szczytowej formie.
- Jeli przez niszczycielsko rozumiesz strach o swoje ycie, to tak. Masz racj. Otworzyam szarpniciem drzwi. - Dobranoc, Adrian.
- Wkrtce si zobaczymy.
- Mao prawdopodobne. Mwiam ci ju, nie jestem zainteresowana starszymi facetami.
Wkroczyam do rodka. Kiedy drzwi si zamkny, ledwie dosyszaam jego zawoanie.
- Oczywicie, e nie jeste.
Rozdzia jedenasty
LISSA WSTAA I WYSZA zanim zdyam si ruszy z ka, co oznaczao, e
gdy szykowaam si nastpnego dnia, miaam azienk tylko dla siebie. Kochaam t azienk.
Bya ogromna. Moje wielkie ko mogoby si w niej zmieci. Bardzo gorcy prysznic z
trzema rnymi dyszami pobudzi mnie, cho od wczoraj bolay mnie minie.
Stojc przed dugim lustrem i rozczesujc wosy, z niezadowoleniem zauwayam, e
siniak cigle by na swoim miejscu. By znacznie bledszy, jednake stawa si tawy. Jaki
korektor i puder cakowicie go ukryy.
Skierowaam si na d w poszukiwaniu jedzenia. Pokj stoowy by w trakcie
koczenia wydawania niada, ale jedna z kelnerek daa mi na odchodne kilka bueczek z
mki pszennej, nadziewanych brzoskwiniowym marcepanem.
Przeuwajc jedn podczas spaceru, rozluniam i rozszerzyam swoje zmysy, aby
poczu gdzie jest Lissa. Po kilku chwilach wyczuam j na drugiej stronie kampusu, z dala od
studenckich kwater. Poszam tym szlakiem do czasu, gdy znalazam si przy pokoju na
trzecim pitrze. Zapukaam.
Drzwi otworzy Christian.
- Przybya pica krlewna. Witamy - wprowadzi mnie do rodka.
Lissa siedziaa po turecku na ku. Umiechna si na mj widok. Pokj by
urzdzony z przepychem zupenie jak mj, ale wikszo mebli zostaa zepchnita na bok by
stworzy woln przestrze, w ktrej staa Tasza.
- Dzie dobry - przywitaa si.
- Cze - powiedziaam. To by byo na tyle, co do unikania jej.
Lissa poklepaa miejsce obok siebie.
- Musisz to zobaczy.
- Co si dzieje? - Usiadam na ku i skoczyam je ostatnia bueczk.
- Co zego. - odpara psotnie. - Spodoba ci si.
Christian wyszed na rodek pustej przestrzeni i stan naprzeciwko Taszy. Przyjrzeli si
sobie, zapominajc o mnie i Lissie. Najwyraniej moje wejcie co przerwao.
- Dlaczego nie mog po prostu utrzyma pochaniajcego zaklcia? - spyta Christian.
- Poniewa zuywa zbyt duo energii - odpowiedziaa.
Nawet w dinsach kucyku - i z blizn - udao jej si wyglda absurdalnie sodko.
- Dodatkowo moesz zabi swojego przeciwnika.
Christian zakpi:
- Dlaczego miabym nie chcie zabi strzygi?
- Nie zawsze bdziesz walczy z jedn. Albo moesz potrzebowa od niej informacji.
Niezalenie od tego, powiniene by przygotowany na obie sytuacje.
Zdaam sobie spraw, e wicz magi ofensywn. Na widok Taszy radosne podniecenie i
zainteresowanie zastpia pospno. Lissa nie artowaa mwic, e robi "ze rzeczy".
Zawsze podejrzewaam, e praktykuj magi ofensywna, ale... a. Mylenie o tym a
widzenie tego na wasne oczy byo dwiema rnymi sprawami. Uywanie czarw jako broni
byo zakazane. Karalne. Uczniowi eksperymentujcy z magi ofensywn mogo to zosta
wybaczone i szybko wyegzekwowane w postaci kary, ale dorosy aktywnie uczcy
nieletniego... tak. Tasza moga si znale w niezych tarapatach.
Przez p sekundy rozwaaam pomys wydania jej, ale natychmiast z tego
zrezygnowaam. Mog jej nienawidzi za to, e zabiera Dymitra, ale jaka cz mnie
wierzya w to, co ona i Christian robi. Dodatkowo, to byo po prostu wietne.
- Zaklcie rozpraszajce jest rwnie uyteczne - cigna.
Jej niebieskie oczy stay si intensywnie skupione, jak zawsze gdy moroje skupiali si
na uywaniu magii. Jej nadgarstek mign do przodu i smuga ognia buchna przed twarz
Christiana. Nie dosignea go, ale po tym jak si wzdrygn, podejrzewaam, e by
wystarczajco blisko by poczu jego ciepo.
- Sprbuj - zaproponowaa.
Christian waha si przez chwil, po czym zrobi ten sam ruch rk co Tasza. Promie
ognia wystrzeli, ale Christian nie mia nad nim tak dobrej kontroli jak ona. Nie osign
swojego celu.
Promie przesun si w stron Taszy, ale zanim dotkn jej twarzy rozdzieli si
dookoa niej, jakby uderzy w niewidoczn tarcz. Odchylia kurs rozszczepionych pomieni
swoj magi.
- Niele - poza faktem, e moge spali mi twarz.
Nawet ja nie chciaam eby tak si stao. Ale jej wosy... ah, tak. Zobaczylibymy
jakby piknie by wygldaa bez tej kruczoczarnej grzywy. Ona i Christian wiczyli jeszcze
chwil. Z biegiem czasu stawa si coraz lepszy, ale oczywicie nie mg posuwa si w
nauce dalej, nie posiadajc umiejtnoci Taszy.
Moje zainteresowanie roso i roso, poniewa wcigali si w to coraz bardziej, i
zastanawiaam si nad wszystkimi moliwociami jakie moe dawa ten rodzaj magii.
Zakoczyli lekcj, gdy Tasza oznajmia, e musi i. Christian westchn, wyranie
sfrustrowany, e nie by w stanie opanowa zaklcia w godzin. Jego ambitna natura bya
prawie tak silna, jak moja.
- Nadal uwaam, e byoby atwiej po prostu spali ich cakowicie - przekonywa.
Tasza umiechna si i zaczesaa wosy w koski ogon. Tak. Z pewnoci mogaby
poradzi sobie bez tych piknych wosw, w szczeglnoci odkd wiedziaam jak bardzo
Dymitr lubi dugie wosy.
- atwiej, bo nie wymaga to tak duego skupienia. To niechlujstwo. Twoja magia
bdzie silniejsza na dusz met, jeli si tego nauczysz. I, jak ju mwiam, to ma wiele
zastosowa.
Nie chciaam si z ni zgodzi, ale nic nie mogam na to poradzi.
- To mogoby by naprawd przydatne, gdyby walczy ze stranikiem. powiedziaam podekscytowana. - Zwaszcza jeli cakowite spalenie strzygi wymaga tak duo
energii. Dziki temu mona wykorzysta szybki przepyw siy, by odwrci uwag strzyg. I
to moe je rozproszy, bo nienawidz ognia. Wtedy stranik mgby je zakokowa. Tym
sposobem mona by zdj ca mas strzyg.
Tasza umiechna si do mnie. Niektrzy moroje - jak Lissa i Adrian - umiechali si
bez pokazywania swoich zbw. Tasza zawsze pokazywaa swoje, wliczajc w to ky.
- Dokadnie. Oboje powinnicie ktrego dnia zapolowa na strzygi. - przekomarzaa
si.
- Nie sdz. - odpowiedziaam.
Sowa same w sobie nie byy ze, ale ton ktrego uyam by je wypowiedzie, z
pewnoci by. Chodny. Nieprzyjazny. Tasza popatrzya na mnie momentalnie zaskoczona
moj nag zmian nastawienia, ale zignorowaa j.
Przez wi poczuam szok Lissy. Jednake Tasza nie wydawaa si tym martwi.
Poplotkowaa z nami nieco duej i oznajmia Christianowi, e zobacz si na kolacji. Lissa
posaa mi ostre spojrzenie, gdy ona, Christian i ja schodzilimy w d spiralnymi schodami
prowadzcymi do holu.
- Co to byo? - spytaa.
- Co, co to byo? - zapytaam niewinnie.
Rozdzia dwunasty
W moim gardle utworzya si brya, ktr szybko poknam. Ludzie. Identyczne jak
w ataku na Badicw. Od tamtej masakry, obszernie przeanalizowalimy osobliwo takiej
wieloosobowej grupy strzyg tworzcych zesp i rekrutujcej ludzi. Niejasno rozmawialimy
wtedy o tym, w rodzaju: - Jeli co takiego zdarzy si ponownie...
Ale nikt nie mwi na serio o tej grupie - zabjcw Badicw - e zrobi to jeszcze raz.
Pierwszy raz mg by szczliwym przypadkiem - moe grupa strzyg spotkaa si i pod
wpywem impulsu zdecydowaa si na atak.
To byo straszne, ale wtedy nie dopuszczalimy tego do siebie. Jednak teraz... teraz to
wyglda jakby ta grupa strzyg nie bya przypadkowym zdarzeniem. Zjednoczyli si ze
strategicznym zamiarem wykorzystania ludzi i zaatakowali ponownie.
Teraz mielimy to, co mogo by schematem: strzygi wyszukujce due grupy ofiar.
Seria zabjstw. Nie moemy ufa duej obronnej magii oddziaw. Nie moemy ufa nawet
socu. Ludzie mog porusza si za dnia, udajc si na zwiady i sabotujc. Soneczne wiato
nie byo ju bezpieczne. Pamitam co powiedziaam Dymitremu w domu Badicw: To
wszystko zmienia, prawda? Moja matka przerzucaa jakie papiery w schowku.
- Nie maj jeszcze szczegw ekspertyz, ale ta sama liczba strzyg nie moga tego
zrobi. aden z Drozdoww ani nikt z ich zaogi nie uciek. Z picioma stranikami, siedem
strzyg byoby zajtych - co najmniej chwilowo - do czasu ucieczki.. Szukamy dziewiciu lub
dziesiciu, moe.
- Janine ma racj - rzek Dymitr - Jeli przyjrze si miejscu... jest zbyt wielkie.
Siedem strzyg nie mogo go oblec.
Drozdowie byli jedn z dwunastu rodzin krlewskich. Byli liczni i zamoni, w
przeciwiestwie do wymierajcego klanu Lissy. Mieli mnstwo czonkw rodziny dookoa,
ale rzecz jasna, taki atak by cigle straszny. Ponadto, co o nich wyleciao mi z gowy. To
byo co, co powinnam pamita... co co powinnam wiedzie o Drozdowach.
Podczas gdy cz mojego umysu zastanawiaa si nad tym, zafascynowana
obserwowaam swoj matk. Suchaam jak opowiada swoj wersje historii. Widziaam i
czuam jej ch walki. Ale tak naprawd, prawdziwie; nigdy nie widziaam jej walczcej w
krytycznej sytuacji w prawdziwym yciu.
Pokazywaa mi kady kawaek niesamowitej kontroli jak miaa, gdy bya blisko
mnie; ale dopiero teraz zrozumiaam, jak bardzo byo to niezbdne. Sytuacja taka jak ta
wywoywaa panik.
Rwnie wrd stranikw, mogam wyczu tych, ktrym ta historia dodaa odwagi i
chcieli zrobi co radykalnego. Moja matka bya gosem rozsdku; przypomnieniem, e
musz si skupi i w peni oceni sytuacj. Jej opanowanie uspokajao kadego; jej silne
usposobienie inspirowao ich. Zdaam sobie spraw, e tak wanie zachowywa si lider.
Dymitr by tak samo opanowany jak ona, ale wstrzymywa si ze swoja ocen biegu
wydarze. Przypomniaam sobie, e jako stranik, mia mniejszy sta ni pozostali. Coraz
wicej rozmawiano o tym, jak Drozdowie przygotowywali spnione przyjecie witeczne w
sali bankietowej, gdy zostali zaatakowani.
- Najpierw Badica, teraz Drozdowie - wymamrota jeden ze stranikw. - Oni cigaj
arystokratw.
- Oni cigaj morojw - stwierdzi kategorycznie Dymitr - Arystokraci czy niearystokraci - to nie ma znaczenia.
Arystokraci. Nie- arystokraci. Nagle dostrzegam dlaczego Drozdowie byli tak wani.
Moje spontaniczne instynkty chciay bym wstaa i natychmiast zadaa pytanie, ale ja
wiedziaam lepiej. To bya prawdziwa sprawa. Nie byo czasu na irracjonalne zachowania.
Chciaam by tak silna jak moja matka i Dymitr, wiec zaczekaam, a dyskusje
zostan zakoczone. Kiedy grupa zaczynaa si rozchodzi, skoczyam z kanapy na rwne
nogi i utorowaam sobie drog do wasnej matki.
- Rose - powiedziaa zaskoczona. Tak jak w klasie Stana nie zauwaya mojej
obecnoci w pokoju. - Co tutaj robisz?
To byo tak gupie pytanie, e nawet nie prbowaam na nie odpowiedzie. Co ona
mylaa, e tutaj robiam? To bya jedna z wikszych tragedii jaka przydarzya si morojom.
Wskazaam na jej podkadk do pisania.
- Kto jeszcze zgin?
Rozdranienie zmarszczyo jej czoo.
- Drozdowie.
- Ale kto jeszcze?
- Rose, nie mamy czasu...
- Mieli sub, prawda? Dymitr mwi, e byy ofiary wrd nie - arystokratw. Kim
oni byli?
Ponownie zobaczyam na jej twarzy znuenie. Bardzo przejmowaa si tymi
zabjstwami.
- Nie znam wszystkich nazwisk.
Przerzucajc kilka stron, przekrcia podkadk w moja stron
- Tutaj.
Przejrzaam list. Moje serce zamaro.
- Okej - powiedziaam. - Dziki.
Lissa i ja zostawilimy ich, by mogli wrci do swoich spraw. Chciaabym mc pomc, ale
stranicy funkcjonowali sprawnie i skutecznie; nie potrzebowali nowicjuszy pltajcych im
si pod nogami.
- Co to bya za lista? - spytaa Lissa, gdy wracaymy z powrotem do gwnej czci
schroniska.
- Pracownikw Drozdoww. - odpowiedziaam. - Mama Mii pracowaa dla nich...
Lissa nabraa powietrza.
- I?
Westchnam.
- Jej imi byo na licie.
- O Boe. - Lissa zatrzymaa si. Wpatrywaa si daleko w przestrze, przymykajc
oczy ze zami.
- O Boe. - powtrzya
Stanam naprzeciwko niej i pooyam rce na jej ramionach. Bya roztrzsiona.
- W porzdku - powiedziaam. Jej strach przenikn do mnie w postaci fali; to by
drtwiejcy strach. Szok.
- Wszystko bdzie dobrze.
- Syszaa ich - odpara - Tam jest banda zorganizowanych strzyg, ktre nas atakuj!
Ilu ich jest? Przyjd tutaj?
- Nie - powiedziaam stanowczo, cho nie miaam na to adnego potwierdzenia. Jestemy tutaj bezpieczni.
- Biedna Mia...
Nie byo nic co mogabym teraz powiedzie. Uwaaam Mi za absolutn suk, ale
nikomu bym tego nie yczya, nawet mojemu najgorszemu wrogowi - ktrym, formalnie
rzecz biorc, bya. Natychmiast poprawiam t myl. Mia nie bya moim najwikszym
wrogiem.
Nie mogam si zmusi do opuszczenia Lissy do koca dnia. Wiedziaam, e nie ma tu
strzyg czajcych si w schronisku, ale moje obronne instynkty okazay si silniejsze.
Stranicy chronili swoich podopiecznych. Jak zwykle, ja te si o ni baam; bya niespokojna
i zdenerwowana, wiec staraam si rozproszy te uczucia.
Pozostali stranicy rwnie dodawali otuchy morojom. Nie chodzili z nimi rami w
rami, ale wzmacniali zabezpieczenia i pozostawali w staym kontakcie z opiekunami
bdcymi przy miejscu ataku.
Cay dzie napyway informacje o makabrycznych szczegach ataku, jak rwnie
spekulacje, gdzie aktualnie przebywa grupa strzyg. Oczywicie, cz z nich bya
wypuszczana przez nowicjuszy.
Podczas gdy stranicy robili to, co mogli robi najlepiej, Moroje rwnie robili to co niestety - robili najlepiej: rozmawiali. Wrd tak wielu arystokratw i innych wanych
morojw w schronisku, zorganizowano spotkanie w celu omwienia tego, co wydarzyo si
ostatniej nocy i co mona by zrobi w przyszoci.
Nic oficjalnego nie mogo by tu rozstrzygnite; moroje mieli krlow i zarzdzajc
rad, rozstrzygajc tego typu sprawy. Kady jednak wiedzia, e zebrane tu opinie mogy
popyn w gr, do zarzdu. Nasze przysze bezpieczestwo mogo zalee od tego, co
zostanie powiedziane na spotkaniu.
Zorganizowano je w ogromnej sali bankietowej wewntrz schroniska - w tej z podium
i mnstwem siedzcych miejsc. Pomimo subowej atmosfery, wida byo, e ten pokj by
przeznaczony do innych rzeczy, ni spotkania na temat masakry i obrony. Dywan mia
aksamitn faktur i by bogato zdobiony kwiatami w odcieniach srebra i czerni. Krzesa
zostay zrobione z czarnego wypastowanego drewna i miay wysokie oparcia. Najwyraniej
byy przeznaczone na ekstrawaganckie przyjcia.
Na cianach wisiay obrazy dawno zmarych arystokratw - morojw. Krtko
zerknam na jeden, przedstawiajcy krlow, ktrej imienia nie znaam. Nosia staromodn
sukni - ze zbyt cikimi, jak na mj gust koronkami - i miaa jasne blond wosy jak Lissa.
Jakie facet, ktrego nie znaam, a ktry by odpowiedzialny za uciszenie tumu, stan
na podium. Wikszo czonkw rodzin krlewskich zebraa si z przodu pokoju. Wszyscy
pozostali, wliczajc w to studentw, siedzieli gdzie tylko mogli.
Christian i Mason odnaleli mnie i Liss i wszyscy ruszylimy zaj miejsca z tyu
sali, kiedy Lissa nagle pokrcia gow.
- Usidmy z przodu.
Caa nasza trjka zacza si na ni gapi. Byam zbyt zaskoczona, eby zagbia si
w jej myli.
- Spjrz. - Wskazaa.- Arystokraci siedz tam, z rodzinami.
To bya prawda. Czonkowie tych samych klanw zgromadzili si niedaleko od siebie:
Badicowie, Iwaszkowie, Zelkosi, itd. Tasza rwnie tam siedziaa, ale bya sama. Christian
by jedynym z Ozerw, oprcz niej.
- Musz by z przodu.- powiedziaa Lissa.
- Nikt nie spodziewa si, e tu bdziesz.- odpowiedziaam jej.
- Musz reprezentowa Dragomirw.
Christian zacz szydzi. - To wszystko to skupisko arystokratycznego gwna.
Jej twarz przybraa zdeterminowany wyraz.
- Musz by z przodu.
Otworzyam si na odczucia Lissy i spodobao mi si to, co znalazam. Wikszo dnia
spdzia w spokoju i obawie, tak jak wtedy, kiedy dowiedziaa si o mamie Mii. Ten strach
by cigle wewntrz jej, ale opanowaa go dziki solidnemu zaufaniu i determinacji. Uznaa,
e jest jedn z panujcych morojw i jak bardzo pomys wczcych si strzyg przeraa j,
tak chciaa by tego czci.
- Powinna to zrobi. - powiedziaam cicho. Mnie rwnie podoba si pomys
przeciwstawienia si Christianowi.
Lissa napotkaa mj wzrok i umiechna si. Wiedziaa co miaam na myli. Chwil
pniej, odwrcia si do Christiana.
jestemy. Dampiry nie s jedynymi, ktrzy mog nauczy si walczy. Pytanie nie brzmi,
Moniko, gdzie s kobiety dampiry w tej walce. Pytanie brzmi: Gdzie my jestemy?"
Do tej pory Tasza krzyczaa, a jej policzki zarowiy si z wysiku. Oczy jej
byszczay arem jej uczu, a w poczeniu z reszt jej piknych rysw - nawet z blizn tworzya uderzajc posta.
Wikszo ludzi nie mogo oderwa od niej oczu. Lissa przygldaa si Taszy z
uwielbieniem, zainspirowana jej sowami. Mason wyglda jak zahipnotyzowany. Dymitr
wyglda na zafascynowanego. A dalej za nim...
Dalej za nim bya Mia. Mia ju nie kulia si w swoim krzele. Siedziaa prosto, prosto
jak kij, a jej oczy byy rozszerzone tak bardzo, jak tylko si dao. Wpatrywaa si w Tasz
jakby tylko ona miaa wszystkie odpowiedzi na ycie.
Monica Szelsky wygldaa na mniej pen podziwu, skrzyowaa swoje spojrzenie na
Taszy.
- Z pewnoci nie sugerujesz morojom walki przy boku stranikw kiedy przybd
strzygi?
Tasza stopniowo mierzya j wzrokiem.
- Nie. Sugeruj morojom i stranikom, aby poszli walczy ze strzygami zanim tamci
przybd.
Wsta okoo dwudziestoletni facet, ktry wyglda jak reprezentant Ralpha Laurena.
Mogabym si zaoy o kade pienidze, e by arystokrat. Nikt inny nie mgby sobie
pozwoli na tak idealne blond pasemka. Odwiza z talii drogi sweter i przewiesi go przez
swoje krzeso.
- Oh - powiedzia kpicym gosem, przemawiajc poza kolejnoci. - Wic,
zamierzasz po prostu da nam paki i koki i wysa nas do walki?
Tasza wzruszya ramionami.
- Jeli tak to uj, Andrew, to pewnie. - przebiegy umiech przeszed przez jej usta. Ale s inne bronie, ktrych rwnie moemy nauczy si uywa. Takie, ktrych stranicy
uy nie mog
Wyraz jego twarzy ukazywa jak bardzo szalony wydawa mu si ten pomys. Przewrci
oczami.
- Oh, naprawd? Jak co?
Jej umieszek zamieni si w stuprocentowy szeroki umiech.
- Jak to.
Machna rk i sweter, ktry pooy na swoim krzele, stan w pomieniach. Wyda
zaskoczony okrzyk i rzuci go na podog, gaszc stopami.
To bya chwila, wsplny wdech przeszed przez sal. I wtedy... wybuch chaos.
Rozdzia trzynasty
LUDZIE WSTAWALI I KRZYCZELI, chcc by kady sysza ich opini. W
wikszoci mieli takie same zdania: Tasza bya w bdzie. Mwili jej, e jest szalona. Mwili,
e wysyanie moroi i dampirw do walki ze strzygami przyspieszy wymarcie obu gatunkw.
Mieli nawet odwag sugerowa, e to by od pocztku jej plan - e w jaki sposb, w tym
wszystkim, wsppracowaa ze strzygami.
Dymitr wsta, z wyranym wstrtem widocznym na jego twarzy, gdy przyglda si
powstajcemu zamieszaniu.
- Rwnie dobrze moemy wyj. Nic dobrego si teraz nie wydarzy.
Mason i ja podnielimy si, ale on pokrci gow, kiedy zaczam i za Dymitrem.
- Id. - powiedzia Mason. - Chc co sprawdzi.
Rzuciam okiem na stojcych i dyskutujcych ludzi. Wzruszyam ramionami.
- Powodzenia.
Nie mogam uwierzy, e mino tylko kilka dni, odkd ostatni raz rozmawiaam z
Dymitrem. Idc z nim do holu, czuam jakby miny lata. Bycie z Masonem przez ostatnie
kilka dni byo fantastyczne, ale widzc znowu Dymitra, wszystkie moje uczucia do niego
ponownie odyy.
Nagle, Mason wyda mi si dzieckiem. Moje cierpienie wywoane sytuacj z Tasz,
rwnie powrcio i gupie sowa wypyny z moich ust, zanim zdyam je zatrzyma.
- Nie powiniene tam by i broni Taszy? - spytaam, - Zanim tum j dorwie? Bdzie
miaa powane kopoty za uywanie czarw w tym celu.
Unis brew.
- Tasza umie sama o siebie zadba.
- Tak, tak, poniewa jest zym karatekiem skopujcym ludziom dupy magi.
Rozumiem to. Zastanawiaam si tylko bo skoro zamierzasz by jej stranikiem i w ogle...
- Gdzie to syszaa?
- Mam swoje rda.
Jako, mwienie, e syszaam to od swojej matki zabrzmiao mniej fajnie.
- Zdecydowae si, prawda? Mam na myli, e to brzmi jak dobry ukad, odkd
zamierza da ci dodatkowe wiadczenia socjalne...
Spojrza na mnie opanowanym wzrokiem.
- To, co si dzieje miedzy ni a mn, nie jest twoja spraw. - odpar lakonicznie.
Sowa midzy ni a mn zakuy. To zabrzmiao, jakby Tasza dopia swego. I jak
czsto si zdarzao, kiedy zostaam zraniona, mj temperament przej nade mn kontrol.
- C, jestem pewna, e bdziecie szczliwi. Ona jest waciwie w twoim typie wiem, jak lubisz kobiety, ktre nie s w twoim wieku. Ile jest od ciebie starsza, sze lat?
Siedem? Ja jestem o siedem lat modsza.
- Tak. - powiedzia po kilku chwilach milczenia. - Jeste. I w kadej sekundzie tej
konwersacji, udowadniasz, jak moda jeste naprawd.
up. Moja szczka prawie uderzya w podog. Nawet cios od mojej matki nie zabola
mnie tak, jak to. Przez jedno uderzenie serca, mylaam, e zobaczyam w jego oczach al,
jakby i on wanie sobie uwiadomi, jak bardzo szorstkie byy jego sowa. Ale ten moment
min i jego wyraz twarzy ponownie sta si opanowany.
- Little dampir - zawoa gos, znajdujcy si gdzie w pobliu.
Powoli, wci oszoomiona, zwrciam si w stron Adriana Iwaszkowa. Umiechn si do
mnie i krtko, kiwn gow z uznaniem Dymitrowi. Podejrzewaam, e moja twarz jest w tej
chwili jaskrawoczerwona. Jak duo Adrian sysza? Unis rce w niedbaym gecie.
- Nie chc przeszkadza, czy co. Chc tylko z tob porozmawia, kiedy bdziesz
miaa czas.
Chciaam mu powiedzie, e nie mam czasu na jakiekolwiek jego gierki, ktre wanie
prowadzi, ale sowa Dymitra cigle bolay. Patrzy na Adriana w bardzo dezaprobujcy
sposb. Podejrzewaam, e on, tak jak inni, sysza o zej reputacji Adriana. Dobrze,
pomylaam.
Nagle chciaam by poczu si zazdrosny. Chciaam zrani go tak bardzo, jak on zrani
mnie ostatnio. Poykajc swj bl, odnalazam swj zajadliwy umiech, jedyny, ktrego
uywaam tylko od czasu do czasu, by wywoa lepszy efekt. Podeszam do Adriana i
pooyam mu rk na ramieniu.
- Mam teraz czas. - skinam gow Dymitrowi i idc bardzo blisko Adriana,
poprowadziam go jak najdalej std.
- Do zobaczenia pniej, straniku Belikov.
Ciemne oczy Dymitra, poday za nami lodowato. Odwrciam si, i szam nie
ogldajc si za siebie.
- Nie stronisz od starszych facetw, h? - spyta Adrian, gdy zostalimy sami.
- Wyobraasz sobie pewne rzeczy. - odparam. - Wyranie moje olniewajce pikno
zmcio twoja mentalno.
Zamia si tym swoim subtelnym miechem.
- To jest cakowicie moliwe.
Zaczam si cofa, ale otoczy mnie swoim ramieniem.
- Nie, nie, chcesz ze mn gra po przyjacielsku - to teraz musisz doprowadzi to do
koca.
Wytrzeszczyam na niego oczy i pozwoliam jego ramieniu pozosta na swoim
miejscu. Mogam poczu od niego zapach alkoholu tak dobrze, jak wieczny zapach
godzikw. Zastanawiaam si czy by teraz pijany. Miaam wraenie, e prawdopodobnie
bya niewielka rnica pomidzy jego poz pijaka, a osoby trzewo mylcej.
- Czego chcesz? - spytaam.
Studiowa mnie przez chwil.
- Chc eby zabraa Wasylis i posza ze mn. Zamierzamy si dobrze bawi.
Prawdopodobnie, bdziesz chciaa woy kostium kpielowy. - wydawa si zawiedziony
przyznaniem si do tego. - Chyba, e przyjdziesz nago.
- Co? Grupa morojw i dampirw wanie zostaa zabita, a ty chcesz i popywa i
mie dobra zabaw?
- To nie jest tylko pywanie. - odpar cierpliwie. - Ponadto, te zabjstwa s powodem,
dla ktrego powinna to zrobi.
Zanim zdyam si temu sprzeciwi, zobaczyam swoich przyjaci za rogiem: Liss,
Masona i Christiana. Eddie Castile by w grupie, ktra nie powinna mnie zaskoczy, ale Mia
te tam bya - co mnie na pewno zaskoczyo. Byli zatopieni w rozmowie do czasu, a mnie
zobaczyli.
- Tutaj jeste. - powiedziaa Lissa, z zastanawiajcym spojrzeniem na twarzy.
Przypomniaam sobie, e cigle byam otoczona ramieniem Adriana. Strzsnam je.
- Hej chopaki. - powiedziaam. Chwila skrpowania wisiaa wok nas, i byam
cakiem pewna, e syszaam cichy chichot Adriana.
- Adrian zaprosi nas do siebie na basen.
Patrzyli na mnie zaskoczeni, i prawie mogam zobaczy, jak rne spekulacje kr im
po gowach. Twarz Masona nieco ciemniaa, ale tak jak reszta, nic nie powiedzia.
Powstrzymaam jk. Adrian bardzo dobrze przyj zapraszanie innych na swj
sekretny antrakt. Z jego niefrasobliw postaw, naprawd nie oczekiwaam niczego wicej.
- Nie boj si walki. Mogem zaatwi kad strzyg, gdy byem w drugiej klasie.
(szkoy redniej - przyp. Ginger.)
- Jasne. - odparam sucho. - Tak jak zaatwie swoje narciarstwo na tamtym stoku.
Twarz Masona, do tej pory zarumieniona z gorca, staa si jeszcze czerwiesza.
Natychmiast poaowaam swoich sw, zwaszcza kiedy Christian zacz si mia.
- Nigdy nie mylaem, e doyj dnia, w ktrym si z tob zgodz, Rose. Ale niestety,
wanie nadszed.
Kelnerka z koktajlami ponownie podesza do nas, i oboje, Christian i ja wzilimy
nowe drinki.
- Moroje musz zacz pomaga nam broni samych siebie.
- Przy pomocy magii? - zapytaa nagle Mia.
To by pierwszy raz gdy si odezwaa, odkd znalelimy si w tym miejscu. Odpowiedziaa
jej cisza. Myl, e Mason i Eddie nie odpowiedzieli jej, bo nie mieli bladego pojcia na
temat walczenia czarami. Lissa, Christian i ja mielimy - i bardzo staralimy si wyglda,
jakbymy nie wiedzieli.
By jaki zabawny rodzaj nadziei w oczach Mi, jednak, ja tylko mogam sobie
wyobraa przez co musiaa dzisiaj przej. Obudzia si, by sobie uwiadomi, e jej matka
nie yje a potem bya wystawiona godziny i godziny politycznego przekomarzania si i bitwy
na strategie. Fakt, e siedziaa tutaj wygldajc na czciowo opanowan by cudem.
Przypuszczaam, e ludzie, ktrzy naprawd lubili swoje matki, w takiej sytuacji
ledwie mogliby by zdolni do funkcjonowania. Nikt z nas nie wyglda jakby zamierza
udzieli jej odpowiedzi, wic ostatecznie ja to zrobiam.
- Przypuszczam. Ale... nie wiem o tym za wiele.
Skoczyam reszt swojego drinka i odwrciam od niej oczy, w nadziei, e kto inny
podejmie si rozmowy. Nikt tego nie zrobi. Mia wygldaa na rozczarowan, ale nie
powiedziaa nic wicej, kiedy Mason wrci do debaty na temat strzyg.
Wziam trzeciego drinka zanurzyam si w wodzie tak gboko, jak tylko mogam, by
cigle trzyma w rku kieliszek. Ten drink by inny. Wyglda na czekoladowy i mia bit
mietan na szczycie. Sprbowaam odrobin i zdecydowanie poczuam odrobin alkoholu.
Sdziam, e czekolada prawdopodobnie go rozpuci.
Kiedy byam gotowa na czwarty drink, kelnerki nie byo w zasigu mojego wzroku.
Nagle Mason wyda mi si naprawd, naprawd sodki. Chciaabym, by by teraz nieco
romantyczny wobec mnie, ale on cigle nadawa o strzygach i logice prowadzenia na nie
atakw w cigu dnia.
Mia i Eddie z zapaem przytakiwali mu gowami, i miaam dziwne uczucie, e gdyby
zdecydowa si zapolowa na strzygi wanie teraz, oni by z nim poszli. Christian waciwie
doczy do tej rozmowy, ale wystpowa bardziej w roli adwokata diaba. Typowe.
Myla, e co w rodzaju ataku prewencyjnego wymaga udziau zarwno stranikw
jak i morojw - tak jak powiedziaa Tasza. Mason, Mia i Eddie uwaali, e jeeli moroje do
tego nie doroli, to stranicy powinni wzi sprawy w swoje rce.
Przyznaj; ich entuzjazm by nawet zaraliwy. Bardzo podoba mi si pomys
zdobycia przewagi nad strzygami. Ale w atakach na Badicw i Drozdoww, wszyscy
stranicy zostali zabici. Wprawdzie strzygi zorganizoway si w dua grup i miay pomoc z
zewntrz, ale wszystko to mwio mi, e teraz to nasza strona musi naprawd uwaa.
Odkadajc na bok powab Masona, nie chciaam duej sucha o jego bojowych
umiejtnociach. Chciaam kolejnego drinka. Wstaam i wspiam si na krawd basenu. Ku
mojemu wielkiemu zdumieniu, wiat zacz si krci. Zdarzao mi si to ju wczeniej, gdy
wychodziam z wanny lub jacuzzi zbyt szybko; ale kiedy rzeczy nie wyglday tak jak
powinny, zdaam sobie spraw, e drinki byy mocniejsze ni przypuszczaam.
Pomylaam, e czwarty drink nie jest dobrym pomysem, ale nie chciaam wraca,
eby inni zobaczyli e si upiam. Skierowaam si stron pokoju, w ktrym znikna
kelnerka. Miaam nadziej, e moe s tam jakie ukryte zapasy deserw z musu
czekoladowego, a nie z gsiej wtrbki.
Podczas gdy szam, zwracaam szczeglna uwag na lisk podog, uwaajc, by nie
wpa do jednego z basenw kpielowych i nie rozbi sobie gowy, bo to z pewnoci mogo
mnie kosztowa colness point (nie wiem jak to przeoy - przyp. Ginger). Powiciam tak
duo uwagi swoim stopom, prbujc si nie zachwia, e wpadam na kogo. W moim
mniemaniu, to bya jego wina; uderzy o mnie plecami.
- Hej, uwaaj. - powiedziaam odzyskujc rwnowag.
Ale on nie zwraca na mnie uwagi. Jego oczy byy zwrcone na innego faceta; faceta z
krwawicym nosem.
Weszam prosto w sam rodek walki.
Rozdzia czternasty
- Nie palie papierosa od jaki dziesiciu minut. - zauwayam, chcc zmieni temat.
Skrzywi si.
- Nie mona tu pali.
- Jestem pewna, e nadrobie to sobie w ponczu.
Znowu si umiechn.
- C, niektrzy potrafi pi alkohol. Nie zamierzasz chorowa, prawda?
Dalej czuam si podpita, ale nudnoci ustay.
- Nie.
- Dobrze.
Przypomniaam sobie o tym, e niam o nim. To by po prostu sen, ale to mnie drczyo,
zwaszcza rozmowa o tym, e jestem otoczon ciemnoci. Chciaam go o to zapyta... mimo
e wiedziaam, e to gupie. To by mj sen, nie jego.
- Adrian...
Zwrci swoje zielone oczy na mnie.
- Tak, kochanie?
Nie mogam zmusi si do zapytania.
- Niewane.
Zacz ripost, ale wtedy odwrci gow w stron drzwi.
- Ah, oto i ona.
- Kto
Lisa wesza do pokoju, ledzc wszystko wok. Kiedy nas dostrzega, zauwayam
zalewajc j ulg. Nie mogam jednak tego czu. rodki odurzajce, jak alkohol,
paralioway poczenie. To by kolejny powd, dla ktrego nie powinnam tak gupio
ryzykowa tej nocy.
- Tu jeste. - powiedziaa, klkajc przy mnie. Zerkajc na Adriana, kiwna mu
gow. - Hej.
- Hej, kuzynko. - odpowiedzia uywajc okrelenia, ktre czasem stosuj wobec
siebie rodziny arystokratyczne.
- Wszystko ok? - zapytaa mnie Lisa. - Kiedy zobaczyam jak bardzo jeste pijana,
mylaam e moesz si gdzie przewrci i utopi.
- Nie jestem- przestaam prbowa zaprzecza. - Nic mi nie jest.
Zwyky wyraz twarzy Adriana zmieni si gdy analizowa Lis. To ponownie przypomniao
mi o nie.
- Jak j znalaza?
Lisa zaintrygowana spojrzaa na niego. - Ja, um, sprawdzaam wszystkie pokoje.
- Oh. - wyglda na rozczarowanego. - Mylaem, e moe uya waszego poczenia.
Obie, ona i ja, zaczymy si na niego gapi.
- Skd o tym wiesz? - zadaam. Tylko kilku ludzi w szkole wiedziao. Adrian mwi
o tym tak swobodnie, jakby mwi o kolorze moich wosw.
- Hej, nie mog ujawni wszystkich moich sekretw, prawda? - zapyta tajemniczo. A poza tym, sposb, w jaki wy dwie zachowujecie si wobec siebie... ciko to wytumaczy.
To cakiem cool... wszystkie stare mity okazuj si prawdziwe.
Lisa ostronie go obserwowaa.
- Poczenie dziaa tylko w jedn stron. Rose moe wyczuwa co czuj i myl, ale ja
nie mog tego robi z ni.
- Ah. - Usiedlimy chwilowo w ciszy i napiam si wicej wody. Adrian znowu zacz
mwi. - Tak czy inaczej, w czym si specjalizujesz kuzynko?
Wygldaa na zakopotan. Obie wiedziaymy, e to wane aby trzyma jej duchowe
moce w tajemnicy przed innymi, ktrzy mogli chcie naduywa jej zdolno do leczenia, ale
zawsze przeszkadzaa jej historyjka o tym, e nie ma specjalizacji.
- Zgadywaam. - powiedziaam. Nie ma mowy ebym wsypaa Tasz i Christiana. Tak naprawd nie wiem a tyle. Po prostu historie, ktre syszaam.
- Oh. - jej twarz si zapada. - Jakie historie?
- Hm, wic... - Prbowaam wymyli co ani zbyt oglnikowego, ani zbyt
konkretnego. - Tak jak mwiam tamtym gociom... koncentracja jest wana. Poniewa jeli
walczysz ze strzygami, wszystkie rzeczy mog si rozproszy. Wic musisz to kontrolowa.
To bya waciwie podstawowa zasada stranikw, ale musiaa by nowa dla Mii. Jej
oczy rozszerzyy si w podnieceniu.
- Co jeszcze? Jakich zakl uywaj ludzie?
Potrzsnam gow.
- Nie wiem. Naprawd nawet nie wiem jak zaklcia dziaaj, i jak powiedziaam, to s
tylko... historie, ktre syszaam. Domylam si, e po prostu znajdujesz sposoby na uycie
swojego elementu jako broni. Jak... uytkownicy ognia maj niez przewag, bo ogie zabija
strzygi, wic dla nich to jest atwe. A uytkownicy powietrza mog dusi ludzi.
Waciwie dowiadczyam namiastki tego ostatniego przez Lis. To byo straszne.
Oczy Mii jeszcze bardziej si rozszerzyy.
- A co z uytkownikami wody? - zapytaa. - Jak woda moe zrani strzyg?
Zatrzymaam si.
- Ja, uh, nigdy nie syszaam adnych historii o uytkownikach wody. Przepraszam.
- Ale masz jakie pomysy? Sposoby eby kto jak ja mg nauczy si walczy?
Ah. Wic o to chodzio. To waciwie nie byo takie cakiem szalone.
Przypomniaam sobie, jaka pobudzona bya na spotkaniu, kiedy Tasza mwia o
atakowaniu Strzyg. Mia chciaa zemci si na Strzyg, za mier swojej matki. Nic dziwnego,
e ona i Mason byli w takich dobrych stosunkach.
- Mia, - powiedziaam delikatnie, apic drzwi eby j przepuci. Bylimy teraz
prawie w korytarzu wejciowym. - Wiem e musisz chcie... zrobi co. Ale myl, e lepiej
bdzie jak pozwolisz sobie na troch, um, smutku.
Zaczerwienia si i nagle widziaam normaln i zdenerwowan Mi.
- Nie traktuj mnie z gry. - powiedziaa.
- Hej, nie traktuj. Powanie. Po prostu mwi, e nie powinna robi niczego
pochopnie, kiedy cigle jeste zdenerwowana. Poza tym... - uciam zdanie.
Zwzia oczy.
- Co?
Pieprzy to. Musi wiedzie.
- C, nie mam pojcia, co moe zdziaa uytkownik wody przeciwko strzygom. To
jest prawdopodobnie najmniej uyteczny element przeciwko nim.
Gniew wypeni jej rysy.
- Jeste prawdziw suk, wiesz o tym?
- Po prostu mwi ci prawd.
- Dobrze, pozwl, e ja Ci powiem prawd. Jeste totaln idiotk, jeli chodzi o
facetw.
Mylaam o Dymitrze. Nie do koca nie miaa podstaw.
- Mason jest wietny, - kontynuowaa. - Jeden z najlepszych facetw, jakich znam - a
ty nawet tego nie zauwaasz! Zrobiby dla ciebie wszystko, a ty wychodzisz rzucajc si na
Adriana Iwaszkowa.
Jej sowa mnie zaskoczyy. Mia zakochaa si w Masonie? I kiedy zdecydowanie nie
rzucaam si na Adriana, mogam przyzna, e to mogo tak wyglda. I nawet jeli to nie
bya prawda, to i tak nie sprawioby to eby Mason nie czu si zraniony i zdradzony.
- Masz racj. - powiedziaam.
Rozdzia pitnasty
PRBOWAAM POMALOWA paznokcie u ng nastpnego ranka - nie byo atwo
z takim okropnym kacem - kiedy usyszaam pukanie do drzwi. Lissa wysza zanim si
obudziam, wic chwiejnym krokiem przemierzyam pokj, starajc si nie zetrze wieo
pomalowanego lakieru. Otwierajc drzwi, zobaczyam stojcego za nimi jednego z bojw
hotelowych z duym pudem, ktre trzyma w obu rkach. Przesun je nieznacznie, by mc
si zza niego wychyli i spojrze na mnie.
- Szukam Rose Hathaway.
- To ja.
Wziam od niego pudo. Byo wielkie, ale nie a tak cikie. Z szybkim dzikuj,
zamknam drzwi, zastanawiajc si czy powinnam da mu napiwek. No c.
Usiadam na pododze z pudekiem. Nie miao adnych oznacze i byo
zapiecztowane tam do pakowania. Znalazam dugopis i wbiam go w tam. Jak tylko
przeciam j w wystarczajcym stopniu, otworzyam pudeko i zajrzaam do rodka.
Byo zapenione perfumami.
Zawierao co najmniej trzydzieci maych flakonikw z perfumami. Niektre znaam,
niektre nie. Stay rzdem od szalenie drogich, przez kaliber gwiazd filmowych do tanich
rodzajw, jakie widywaam w drogeriach. Eternity. Angel. Vanilla Fields. Jade Blossom.
Michael Kors. Poison. Hypnotic Poison. Pure Poison. Happy. Light Blue. Jovan Musk. Pink
Sugar. Vera Wang. Jedne po drugich, wyjmowaam je z pudeka, czytajc opisy na
opakowaniach, a nastpnie otwieraam butelki aby powcha ich zawarto.
Przejrzaam ju prawie poow, gdy uderzya mnie rzeczywisto. To musiao by od
Adriana.
Nie miaam pojcia jak udao mu si dostarczy te wszystkie perfumy do hotelu w tak
krtkim czasie, ale najwidoczniej pienidze mog wszystko. Dotychczas, nie potrzebowaam
uwagi bogatego, rozpieszczonego moroja: najwyraniej nie odebra prawidowo moich
sygnaw. Z alem, zaczam odstawia perfumy z powrotem do puda - i wtedy zatrzymaam
si. Oczywicie, e je odel... ale nie byoby krzywd poznanie zawartoci reszty flakonikw,
zanim je zwrc.
Jeszcze raz, zaczam wypakowywa butelk po butelce. Niektre wchaam przy
korku, inne rozpylaam w powietrzu. Na szczliwy traf. Dolce & Gabbana. Shalimar. Daisy.
Zapachy, jedne po drugim, uderzay mnie: ra, fioek, sandaowiec, pomaracza, wanilia,
orchidea...
Do czasu gdy skoczyam, mj nos ju prawie nie pracowa. Wszystkie z nich byy
zaprojektowane dla ludzi. Mieli sabszy zmys powonienia ni wampiry i nawet dampiry,
wic wszystkie byy nadzwyczaj mocne. Miaam nowe uznanie dla skromnych sw Adriana,
e tylko odrobina perfum jest potrzebna. Jeli wszystkie te butelki przyprawiay mnie o
zawrt gowy, to mogam sobie tylko wyobrazi co poczuliby moroje. Nadmierne
przecienie zmysw nie pomogo na straszny bl gowy, z ktrym si obudziam.
Tym razem naprawd spakowaam perfumy, zatrzymujc si przy jednych, ktre
naprawd polubiam. Trzymajc pudeko w rce, zawahaam si. Wziam czerwon
buteleczk i powchaam j ponownie. To by ostro - sodki zapach pewnego rodzaju owocw
- ale nie tych kandyzowanych czy cukrowych. Drczyam swj umys przypominajc sobie
wo, ktr poczuam kiedy od jednej dziewczyny ze swojego dormitorium. Ona
powiedziaaby mi ich nazw. To byo jak winia... ale ostrzejsze. Porzeczka - to, to zawieray.
Bya rwnie w tych perfumach, zmieszana z niektrymi kwiatami: konwali i innymi,
ktrych nie potrafiam zidentyfikowa. Jakakolwiek to bya mieszanka, to przypada mi do
gustu. Sodka - ale nie zbyt sodka. Obejrzaam flakonik, szukajc nazwy. Amor Amor.
Pokiwaa gow.
- Kiedy twoja zmiana technicznie si skoczya?
Dymitr waciwie wyglda - przysigam - niemiao.
- Godzin temu.
- Nie moesz dalej tak robi. - mrukna. - Potrzebujesz przerwy.
- C... jeli rozwaysz, e zawsze jestem stranikiem Lissy...
- Pki co. - stwierdzia porozumiewawczo.
Czuam si bardziej chora, ni poprzedniej nocy.
- Na grze jest rozgrywany wielki turniej w bilard.
- Nie mog, - powiedzia, ale na jego twarzy cigle by umiech. - Nawet jeli, dugo
nie graem...
Co do? Dymitr gra w bilard?
Nagle przestao mie znaczenie to, e wanie dyskutowalimy na temat tego, eby
traktowa mnie jak doros. Jaka maa cz mnie wiedziaa, jakim pochlebstwem to byo ale reszta mnie chciaa, eby traktowa mnie jak Tash. Wesoo. Dokuczliwie. Zwyczajnie.
Byli tacy znani sobie, tak kompletnie odpreni.
- Chod w takim razie. - bagaa. - Tylko jedn rund! Moemy ich wszystkich
pokona.
- Nie mog. - powtrzy. Brzmiao to, jakby aowa. - Nie w przypadku gdy to
wszystko ma miejsce.
Uspokoia si troch.
- Nie. Przypuszczam, e nie. - Zerkajc na mnie, powiedziaa zoliwie. - Mam
nadziej, e zauwaasz jakiego hardkorowego (czyt. Zagorzaego - przyp. Ginger) idola masz
tutaj. Nigdy nie jest poza sub.
- C. - powiedziaam naladujc jej wczeniejszy lekki ton, - Pki co, przynajmniej.
Tasza wygldaa na zaintrygowan. Nie sdz eby jej przeszkadzao, e sobie z niej
artuj. Ciemne spojrzenie Dymitra powiedziao mi, e wiedzia dokadnie, co robiam. Od
razu zauwayam, e wanie zabiam jakikolwiek postp, ktry wczeniej zrobiam jako
dorosa.
- Tutaj skoczymy, Rose. Pamitaj, co powiedziaem.
- Tak, - powiedziaam odwracajc si. Nagle zapragnam i do swojego pokoju i
powegetowa przez chwil. Ten dzie ju mnie zmczy. - Zdecydowanie.
Nie uszam daleko, kiedy wpadam na Masona. Dobry Boe. Wszdzie mczyni.
- Jeste wcieka. - powiedzia jak tylko spojrza na moj twarz. Mia talent do
odkrywania moich humorw. - Co si stao?
- Pewne... problemy z wadz. To by dziwny ranek.
Westchnam, niezdolna do wybicia sobie Dymitra z gowy. Patrzc na Masona,
przypomniaam sobie jak przekonywaam poprzedniej nocy, e chciaabym z nim czego
powaniejszego. Byam walnita. Nie mogam myle o nikim innym. Decydujc, e
najlepszym wyjciem, eby usun jednego faceta, byo zwrcenie uwagi na innego,
chwyciam Masona za rk i wyprowadziam go.
- Chod. Nie umawialimy si eby i dzisiaj gdzie... um, prywatnie?
- Licz, e nie jeste ju pijana, - zaartowa. Ale jego oczy wyglday bardzo, bardzo
powanie. I zainteresowanie. - Przypuszczam, e ju wszystko przeszo.
- Hej, podtrzymuje moje roszczenia, nie wane jak. - Otworzyam swj umys,
szukaam Lissy.
Nie byo jej ju w naszym pokoju. Wysza do innych arystokratw, bez wtpienia
cigle nabierajc wprawy na wielki obiad Priscilli Vody.
- No chod, - powiedziaam Masonowi. - Pjdziemy do mojego pokoju.
Poza tym, kiedy Dymitrowi niewygodnie zdarzyo si odej do pokoju kogo innego,
tak naprawd nikt nie egzekwowa zasady dotyczcej mieszanych pci. To byo praktycznie
jakbym wrcia do swoich drzwi Akademii. Jak szlimy z Masonem na gr, opowiedziaam
mu co Dymitr mi powiedzia o strzygach w Spokane. Dymitr powiedzia mi, ebym
zatrzymaa to dla siebie, ale znowu byam wcieka na niego i nie widziaam niczego zego w
powiedzeniu Masonowi. Wiedziaam, e bdzie tym zainteresowany.
Miaam racj. Mason naprawd si tym emocjonowa.
- Co? - zawoa kiedy wchodzilimy do mojego pokoju. - Oni nic nie robi?
Wzruszyam ramionami i siadam na moim ku.
- Dymitr powiedzia
- Wiem, wiem... Syszaem ci. O byciu ostronym i wszystko. - Mason wciekle
kroczy naokoo mojego pokoju.- Ale jeli te strzygi bd ugania si za kolejnymi
morojami... kolejnymi rodzinami... cholera! Bd sobie plu w brod, e nie byli tacy ostroni
wczeniej.
- Zapomnij o tym, - powiedziaam. Czuam si jakby niepocieszona, e ja na ku nie
byam wystarczajca, e odcign go od szalonych planw walki. - Nie moemy nic zrobi.
Przesta chodzi.
- My moglibymy i.
- I gdzie? - zapytaam gupio.
- Do Spokane. W miecie mona zapa busy tam.
- Ja... czekaj. Chcesz ebymy pojechali do Spokane i zajli si strzygami?
- Pewnie. Eddi te by poszed... moemy i do tego centrum handlowego. Nie bd
zorganizowani czy co, wic moglibymy poczeka i wystrzela jednego po drugim...
Mogam tylko si gapi.
- Kiedy stae si taki gupi?
- Oh, rozumiem. Dziki za gos wiary.
- Tu nie chodzi o wiar, - kciam si, wstajc i zbliajc si do niego. - Kopiesz tyki
morojw. Widziaam to. Ale to... to nie jest wyjcie. Nie moemy zabra Eddiego i zaj si
strzygami. Potrzebujemy wicej ludzi. Wicej planowania. Wicej informacji.
Oparam rce o jego klatk piersiow. Pooy swoje na nich i si umiechn. Ogie
walki by cigle w jego oczach, ale mogam powiedzie, e jego umys otworzy si na blisze
sprawy. Takie jak ja.
- Nie to miaam na myli nazywajc ci gupim. - powiedziaam mu. - Przepraszam.
- Mwisz tak teraz dlatego, e chcesz umie ze mn postpowa.
- Oczywicie e tak. - zamiaam si, zadowolona widzc go zrelaksowanego.
Natura naszej konwersacji przypominaa mi troch jedn z tych, ktr mieli Lissa z
Christianem w kaplicy.
- C. - powiedzia, - Nie sdz, ebym zamierza by za surowy, eby to
wykorzysta.
- Dobrze. Bo jest wiele rzeczy, ktre chc zrobi.
Przesunam rce do gry i dookoa jego szyi. Jego skra pod moimi palcami bya
ciepa i przypomniaam sobie, jak bardzo podobao mi si caowanie si z nim poprzedniej
nocy.
Nagle, ni std ni zowd, powiedzia:
- Naprawd jeste jego uczennic.
- Kogo?
- Belikova. Po prostu mylaem nad tym, kiedy wspomniaa, e potrzebujemy wicej
informacji i materiaw. Zachowujesz si wanie jak on. Zrobia si powana odkd z nim
trzymasz.
- Nie, nie zrobiam.
Mason przycisn mnie bliej, ale teraz nagle nie czuam si ju tak romantycznie.
Chciaam migdali si i zapomnie o Dymitrze na chwil, a nie rozmawia o nim. Skd to si
wzio? Mason mia mnie rozprasza.
Nie zauway, e co byo nie tak.
- Po prostu si zmienia, to wszystko. To nie jest ze... po prostu inne.
Co w tym stwierdzeniu zdenerwowao mnie, ale zanim mogam odzyska
rwnowag, jego usta spotkay moje w pocaunku. Rozsdna dyskusja jakby znika. Troch
tego ciemnego nastroju zaczo we mnie wzrasta, ale po prostu znalazam ujcie w nateniu
fizycznym, kiedy z Masonem wpadlimy na siebie. Szarpnam go na d, na ko, dajc
sobie rad zrobi to, bez przerywania caowania. Byam nikim jeli nie wielozadaniowcem.
Wbiam paznokcie w jego plecy, kiedy jego rce przesuway si w gr z tyu mojej szyi i
rozwiza kucyk, ktry zrobiam kilka minut wczeniej. Prowadzc palce przez niezwizane
wosy, przesun usta niej i pocaowa mnie w szyj.
- Jeste... niesamowita. - powiedzia.
I mogam stwierdzi, e mia to na myli. Caa jego twarz bya rozpalona uczuciem do
mnie.
Wygiam si do gry w uk, pozwalajc jego ustom przycisn si mocniej do mojej
skry, podczas gdy jego rce przesuway si pod moj bluzk. Cigny si w gr wzdu
mojego brzucha, ledwo szkicujc krawd mojego biustonosza.
Zastanawiaam si nad tym, e dopiero co mielimy ktni minut temu, byam
zaskoczona widzc jak szybko rzeczy si nasilay. Szczerze powiedziawszy jednak... Nie
dbaam o to. W ten sposb yam wasnym yciem. Zawsze wszystko ze mn byo szybko i
intensywnie. Noc kiedy z Dymitrem padlimy ofiar amuletu szczcia Victora Daszkowa, te
opieraa si na cakiem wciekej namitnoci. Dymitr opanowa to jednak, wic czasem
bralimy na wstrzymanie... i byo to wspaniae na swj sposb. Ale przez wikszo czasu,
nie moglimy si powstrzyma. Mogam znowu to wszystko poczu. Sposb, w jaki jego rce
przejeday po moim ciele. Gbokie, silne pocaunki.
I wtedy zdaam sobie z czego spraw.
Caowaam Masona, ale w mylach byam z Dymitrem. I to nie byo tak, e sobie to
przypominaam. Waciwie, to wyobraaam sobie e byam z Dymitrem - wanie teraz wracaam w kko od nowa w mylach do tej nocy. Z zamknitymi oczami, atwo mi byo
udawa.
Ale kiedy je otworzyam i zobaczyam oczy Masona, wiedziaam, e on by ze mn.
Uwielbia mnie i chcia mnie na dugo. Dla mnie zrobi to... by z nim i udawa, e byam z
kim innym...
Nie byo waciwe.
Uwolniam si z jego zasigu.
- Nie... przesta.
Mason natychmiast przerwa, poniewa takim typem faceta by.
- Za duo? - zapyta. Pokiwaam gow. - W porzdku. Nie musimy tego robi.
Znowu sign do mnie, i odsunam si jeszcze dalej.
- Nie, ja po prostu.... nie wiem. Powiedzmy, e si rozmyliam, ok?
- Ja... - na chwil odjo mu mow. - Co si stao z tymi 'wieloma rzeczami do
zrobienia', ktre chciaa robi?
Tak... to wygldao cakiem le, ale co mogam powiedzie? Nie mog zbliy si
fizycznie do ciebie, poniewa kiedy to robi, po prostu myl o innym facecie, ktrego
waciwie pragn. Jeste po prostu zastpc.
Przeknam lin, czujc si gupio.
- Przepraszam, Mase. Po prostu nie mog.
Usiad i przeczesa rk swoje wosy.
Rozdzia szesnasty
LISSA ZNALAZA MNIE dopiero pniej. Spaam po tym jak Mason wyszed, zbyt
przygnbiona eby wyj z ka. Jej trzanicie drzwiami wyrwao mnie ze snu.
Byam zadowolona, e j widz. Musiaam wyali si z tej sprawy z Masonem, ale
zanim to zrobiam, sprawdziam jej uczucia. Byy rwnie mtne jak moje. Wic, jak zawsze,
postawiam j najpierw.
- Co si stao?
Usiada na swoim ku wpadajc w pierzyn. Bya wcieka i jednoczenie smutna.
- Christian.
- Powanie?
Nigdy nie widziaam eby ze sob walczyli. Czsto dokuczali sobie nawzajem, ale to
byo co w takim stylu, ktry rednio mg doprowadzi Liss do ez.
- Dowiedzia si... Byam z Adrianem rano.
- Oh, wow, - powiedziaam. - Tak. To moe sprawia problem.
Wstajc, podeszam do komody gdzie znalazam moj szczotk. Zaskoczona, stanam
przy lustrze z pozacan ram i zaczam rozczesywa kotuny powstae podczas mojej
drzemki.
Jkna.
- Ale do niczego nie doszo! Christian wiruje bez powodu. Nie mog uwierzy, e mi
nie ufa.
- Ufa ci. To wszystko jest po prostu dziwne i tyle. - Mylaam o Dymitrze i Taszy. Ludzie przez zazdro robi i mwi gupie rzeczy.
- Ale do niczego nie doszo. - powtrzya. - To znaczy, bya tam i - hej, w kocu si
nie dowiedziaam. Co Ty tam robia?
- Adrian wysa mi karton perfum.
- On - masz na myli, e to ogromne pudeko, ktre trzymaa?
Kiwnam gow.
- Ua.
- Tak. Przyszam mu to odda. - Powiedziaam. - Pytanie brzmi, co ty tam robia?
- Po prostu rozmawiaam. - Odpowiedziaa.
Zacza si rozjania, bliska powiedzenia mi czego, ale nagle si rozmylia. Czuam
myli, ktre zaprztay jej umys i wtedy zepchna je dalej.
- Mam ci duo do opowiedzenia, ale najpierw powiedz mi, co si z tob dzieje.
- Nic si ze mn nie dzieje.
- Wszystko jedno, Rose. Nie jestem poczona z tob psychicznie jak ty, ale wiem,
kiedy jeste wkurzona na co. Jeste jakby przybita od wit Boego Narodzenia. Co jest?
Teraz nie by odpowiedni czas na zagbianie si w to, co stao si podczas wit,
kiedy moja mama powiedziaa mi o Dymitrze i Taszy. Ale opowiedziaam Lissie histori o
Masonie - zmieniajc przyczyny, dlaczego przerwaam - i mwiam wprost jak zwykle.
- C... - powiedziaa kiedy skoczyam. - Miaa racj.
- Wiem. Ale tak jakby go sprowokowaam. Mog sobie wyobrazi, dlaczego by
zmartwiony.
- Prawdopodobnie moecie to jednak naprawi. Id pogada z nim. On szaleje za tob.
To byo wicej ni niedopowiedzenie. Rzeczy pomidzy mn a Masonem nie dao si
tak atwo naprawi.
- Nie wiem, - powiedziaam jej. - Nie wszyscy s tacy jak ty i Christian.
Jej twarz pociemniaa.
- Christian. Dalej nie mog uwierzy, e zachowuje si tak gupio w zwizku z tym.
stolikw z kilkoma arystokratami, ktrych imiona szybko zapomniaam. Oni byli zadowoleni
ignorujc mnie, a ja byam zadowolona bdc ignorowana.
Poza tym, to nie tak, e nie byo adnych innych osb do rozmowy. Ta sala bya w
caoci udekorowana na srebrno-niebiesko. Niebieskie jedwabne obrusy pokrywajce stoy,
byy tak lnice i gadkie, e byam przeraona jedzc na nich. wieczniki z miodowymi
wiecami wisiay wszdzie na cianach, a kominek udekorowany barwionym szkem,
trzeszcza dalej w rogu. Efekt by spektakularny, panorama koloru i wiata, dezorientoway
wzrok. W rogu szczupa morojka graa agodnie na wiolonczeli, z marzycielskim wyrazem
twarzy, kiedy skupiaa si na piosence. Brzdk krysztaowych kieliszkw do wina dopeniay
niskie, sodkie nuty smyczka.
Obiad by rwnie fascynujcy. Jedzenie byo wyszukane, ale rozpoznaam wszystko
na swoim talerzu (chiszczyzna oczywicie) i wszystko mi smakowao. Nie byo adnego foie
gras (pasztet strasburski). oso w sosie z grzybw shiitake (twardziak japoski). Saatka z
gruszkami i kozim serem. agodne, wypchane migdaami ciastka (Pastries/pastry - rodzaj
ciastek duskich) na deser. Jedyne, na co narzekaam to to, e porcje byy mae. Jedzenie
wydawao si by tu bardziej po to, eby po prostu dekorowa talerze, i przysigam, zjadam
wszystko w dziesiciu gryzach. Moroje mogli cigle potrzebowa jedzenia ze swoj krwi,
ale nie potrzebowali jej tak duo jak ludzie - albo, powiedzmy, dorastajce dampirkipotrzeboway.
Zdecydowaam, e samo jedzenie mogoby zmotywowa mnie do przejcia przez to
przedsiwzicie. Z wyjtkiem tego, e kiedy posiek si skoczy, Lissa powiedziaa mi, e
nie moemy wyj.
- Musimy wmiesza si w tum. - wyszeptaa.
Wmiesza si w tum?
Lissa rozemiaa si na mj dyskomfort.
- Ty jeste t towarzysk.
To bya prawda. W wikszoci sytuacji, ja byam t, ktra rzucaa si w tum i nie baa
si rozmawia z ludmi. Lissa zazwyczaj bya bardziej niemiaa. Tylko, z t grup, strony si
zamieniy. To by jej ywio, nie mj, i to zdumiao mnie widzc po prostu jak dobrze teraz
radzi sobie z wyszymi krgami arystokratw. Bya idealna, byszczca i grzeczna. Kady
arliwie z ni rozmawia, a ona zawsze wydawaa si wiedzie jak dobrze odpowiedzie. Nie
uywaa wpywu, waciwie, ale zdecydowanie dobrze funkcjonowaa w tym otoczeniu,
przycigajc do siebie innych. Myl, e to moe by niewiadomy efekt ducha. Nawet z
lekarstwami, jej magiczna i naturalna charyzma spisywaa si dobrze. Wczeniej, gdy
zainteresowanie towarzystwa skupiao si na niej, stresowaa si, teraz z atwoci sobie
radzia. Byam z niej dumna. Wikszo rozmw bya cakiem lekka: moda, arystokratyczne
mioci i ycie, itd. Nikt zdaje si nie chcia psu atmosfery okropn rozmow o strzygach.
Wic przyczepiam si do jej boku na reszt nocy. Prbowaam sobie wmwi, e to
tylko praktyka przed przyszoci, kiedy i tak bd chodzi za ni jak cichy cie. Prawda bya
taka, e po prostu czuam si zbyt niewygodnie w tej grupie i wiedziaam, e moja zwyka
zoliwa obrona bya tutaj bezuyteczna. Dodatkowo, byam bolenie wiadoma, e byam
jedynym dampirem, ktry by gociem na obiedzie. Tak, byy inne dampiry, wystpujce w
roli oficjalnych stranikw, stojcych na obrzeach sali.
Kiedy Lissa dziaaa w tumie, znioso nas do maej grupy morojw, ktrzy podnosili
gosy. Rozpoznaam jednego z nich. To by ten kole, ktry walczy, ktremu pomogam
przerwa, tylko e tym razem mia na sobie uderzajcy czarny smoking zamiast kpielwek.
Spojrza na nasze przybycie, wyranie sprawdzajc nas, ale widocznie mnie nie pamita.
Ignorujc nas, kontynuowa swoj ktni. Nic zaskakujcego, mwili na temat ochrony
morojw. To by ten, ktry by za tym, aby moroje ruszyli z ofensyw na strzygi.
- Hej - powiedziaam, zarzucajc wosy do tyu. - Miaam kade prawo eby zabra
jedno. Zaoferowae je. Twoim bdem jest to, e zakadasz, e to co znaczy, e wziam
jedno. To nic nie znaczy. Oprcz tego, e moe ty powiniene by bardziej ostrony z tym, na
co wyrzucasz wszystkie swoje pienidze.
- Ooh, Rose Hathaway jest tu dla zabawy, moi drodzy - przerwa i wzi kieliszek z
czym, co wygldao jak szampan, od przechodzcego obok kelnera. - Chcesz jeden?
- Nie pij.
- Racja. - Adrian i tak poda mi kieliszek, potem przegoni kelnera i napi si
szampana. Miaam przeczucie, e to nie by jego pierwszy tej nocy. - Wic. Wyglda na to, e
nasza Wazylisa pokazaa mojemu tacie gdzie jego miejsce.
- Twojemu... - zerknam do tyu na grupk, ktr wanie opuciam. Biaogowy
cigle tam sta, wciekle gestykulujc. - Ten facet to twj tata?
- Tak twierdzi moja matka.
- Zgadzasz si z nim? Co do tego, e walczcy moroje to samobjstwo?
Adrian wzruszy ramionami i wzi kolejny yk.
- Naprawd nie mam opinii na ten temat.
- To niemoliwe. Jak moesz nie czu nic do adnej ze stron?
- Nie wiem. Po prostu to nie jest co, nad czym si zastanawiam. Mam lepsze rzeczy
do roboty.
- Jak ledzenie mnie. - zasugerowaam. - I Liss.
Cigle chciaam wiedzie, czemu bya w jego pokoju.
Znowu si umiechn. - Mwiem ci, to ty chodzisz za mn.
- Tak, tak, wiem. Pi razy - przerwaam. - Pi razy?
Pokiwa gow.
- Nie, byy tylko cztery. - policzyam je woln rk. - Bya ta pierwsza noc, noc w
kurorcie, wtedy, kiedy przyszam do twojego pokoju i teraz dzisiejsza noc.
Jego umiech zrobi si tajemniczy.
- Skoro tak mwisz.
- Tak mwi... - Znowu moje sowa stopniowo zamieray. Rozmawiaam z Adrianem
jeszcze jeden raz. Co w tym stylu. - Chyba nie masz na myli...
- Czego? - W jego oczach zapali si wyraz zaciekawienia i podniecenia. To byo
bardziej pene nadziei ni aroganckie.
Zachysnam si, przywoujc sen.
- Nic. - Starajc si nie myle o tym, wziam yk szampana. Przez pokj uderzyy we
mnie uczucia Lissy, spokojne i zadowolone. Dobrze.
- Czemu si umiechasz? - zapyta Adrian.
- Bo Lissa dalej tam jest i radzi sobie w tym tumie.
- Nic dziwnego. Jest jedn z tego typu ludzi, ktrzy mog oczarowa kadego, kogo
chc, jeli si postaraj wystarczajco. Nawet ludzi, ktrzy j nienawidz.
Rzuciam mu krzywe spojrzenie.
- Tak samo si czuj, kiedy z tob rozmawiam.
- Ale ty mnie nie nienawidzisz. - powiedzia, koczc szampana. - Nie naprawd.
- Ale te ci nie lubi.
- Skoro tak mwisz. - Zrobi krok w moja stron, niezagraajcy, po prostu tworzy
midzy nami przestrze bardziej intymn. - Ale mog z tym y.
- Rose!
Ostry gos mojej mamy przeszy powietrze. Kilku ludzi w zasigu suchu spojrzao na
nas. Moja matka - cae pi stp ywej zoci - przedzieraa si do nas.
Rozdzia siedemnasty
- CO TY SOBIE WYOBRAASZ bdc tutaj? - domagaa si wyjanienia.
Jej gos by zbyt donony, jak na mj gust.
- Nic, ja...
- Wybacz nam, Lordzie Iwaszkow. - warkna.
I wtedy, tak jakbym miaa pi lat, zapaa mnie za rami i szarpniciem wycigna z
pokoju. Szampan wyla si z mojego kieliszka i ochlapa d mojej sukienki.
- A co niby ty sobie wyobraasz, e robisz? - wykrzyknam, gdy tylko znalazymy
si w przedpokoju. aonie spojrzaam w d na swoja sukienk. - To jest jedwab. Moga go
zniszczy.
Zabraa mi z rki kieliszek szampana i postawia go na pobliskim stoliku.
- Bardzo dobrze. Moe to cie oduczy ubierania si, jak tania dziwka.
- Wuala - powiedziaam w szoku - To co po macoszemu. Gdzie nagle zwrcili ci
twoje macierzystwo? - wskazaam na sukienk. - To nie jest wcale tanie. Uwaaa, e to
mio ze strony Taszy, e mi j podarowaa.
- Tak, bo nie spodziewaam si e zaoysz j na przyjcie morojw i zrobisz z siebie
widowisko.
- Nie robi z siebie widowiska. A poza tym ta sukienka wszystko zakrywa.
- Tak ciasna sukienka rwnie dobrze moe pokazywa wszystko. - zripostowaa.
Ona, oczywicie, bya ubrana w robocz czer: czarne proste lniane spodnie i pasujc
marynark. Sama miaa nieco kobiecego ciaa, ale ten strj cakowicie to zakry.
- Zwaszcza, gdy znajdujesz si w takim towarzystwie jak to. Twoje ciao... przyciga
wzrok. I flirtowanie z morojem naprawd ci nie pomaga.
- Nie flirtowaam z nim.
Jej oskarenie mnie rozgniewao, bo czuam, e ostatnio zachowywaam si naprawd
dobrze. Kiedy cigle flirtowaam - i robiam inna rzeczy - z chopakami morojami, ale potem
po kilku rozmowach i jednym enujcym incydentem z Dymitrem, uzmysowiam sobie jak
gupie to byo. Dampirki musiay by ostrone zadajc si z morojami, i ja rwnie si tego
trzymaam.
Co maostkowego przyszo mi do gowy.
- Poza tym. - powiedziaam drwico - Czy to nie to powinnam robi? Romansowa z
morojami i przedua swoj ras? Zrobia to samo.
Popatrzya na mnie gronie.
- Nie kiedy byam w twoim wieku.
- Bya tylko kilka lat starsza ni ja.
- Nie rb niczego gupiego, Rose. - powiedziaa - Jeste za moda na dziecko. Nie
masz dowiadczenia w tego typu sprawach - nawet nie ya jeszcze swoim wasnym yciem.
Nie bdziesz w stanie wykonywa pracy, ktr chcesz.
Jknam, upokorzona.
- Czy my naprawd musimy o tym dyskutowa? Jak przeszymy ode mnie rzekomo
flirtujcej nagle do mnie-wylgarni dzieci? Nie uprawiaam seksu ani z nim, ani z nikim
innym, a nawet jeli, to wiem co to antykoncepcja. Dlaczego mwisz do mnie jakbym bya
dzieckiem?
- Poniewa tak postpujesz.
To byo niezwykle podobne do tego, co powiedzia mi Dymitr.
Spiorunowaam j wzrokiem.
- Wic zamierzasz mnie teraz wysa do mojego pokoju?
- Nie, Rose. - nagle wydaa si zmczona. - Nie musisz i do swojego pokoju, ale w
adnym wypadku nie wrcisz na przyjcie. Mam nadziej, e nie przycigna zbyt duej
uwagi.
- Mwisz tak, jakbym dawaa tam pokaz taca erotycznego. - powiedziaam. - Byam
po prostu z Liss na obiedzie.
- Zdziwiaby si jakie rzeczy mog wywoa pogoski. - ostrzega. - Zwaszcza z
Adrianem Iwaszkowem.
Po tym, odwrcia si i skierowaa w stron holu. Obserwujc j, czuam jak gniew i
uraza pal mnie od rodka. Przesadzia z reakcj. Nie zrobiam niczego zego. Wiedziaam, e
ma t ca swoj dziwko-sprzedajac-krew paranoj, ale to byo ekstremalne, nawet jak na
ni. Najgorsze w tym wszystkim byo to, e wycigna mnie stamtd i kilka osb byo tego
wiadkami. Jak na kogo, kto rzekomo nie chce bym przycigaa uwag, to ona wanie to
spartaczya.
Kilku morojw, ktrzy stali niedaleko mnie i Adriana, wyszo z pokoju. Spojrzeli w
moim kierunku, i zaczli szepta midzy sob, gdy mnie mijali.
- Dziki, mamo. - mruknam do siebie.
Upokorzona, ruszyam w przeciwn stron, niespecjalnie wiedzc dokd id. Udaam
si w kierunku tylnej czci schroniska, z daleka od wszelkiej sfery aktywnoci. Doszam do
koca holu, gdzie znalazam drzwi za ktrymi byy schody. Drzwi nie byy zamknite, wic
weszam nimi na gr i stanam przed kolejnymi drzwiami. Na moj uciech, prowadziy na
may taras na dachu, ktry nie wydawa si by czsto uywany. Pokrywaa go warstwa
niegu, ale byo jeszcze wczenie i sonce jasno wiecio, sprawiajc e wszystko byszczao.
Zignorowaam warstewk niegu, lecego na duym, pudekopodobnym
przedmiocie, ktry wyglda jakby by czci systemu wentylacyjnego. Nie zwaajc na
moj sukienk, usiadam na nim. Objam si wok ramionami i patrzyam w dal, cieszc si
z widoku soca, ktre rzadko miaam okazje oglda.
Byam zaskoczona, gdy drzwi otworzyy si kilka minut pniej. Kiedy odwrciam
sie, byam jeszcze bardziej zaskoczona widzc Dymitra. Moje serce odrobin zatrzepotao, i
odwrciam si od niego, niepewna co o tym myle. Jego buty skrzypiay na niegu, gdy
podchodzi do miejsca, gdzie siedziaam. Chwil pniej, zdj swj dugi paszcz i okry nim
moje ramiona.
Usiad obok mnie.
- Musisz by zmarznita.
Byam, ale nie chciaam tego przyznawa.
- Soce zachodzi.
Przechyli do tyu swoj gow, patrzc na doskonae niebieskie niebo. Wiedziaam, e
tskni za socem tak samo, jak ja czasami tskniam.
- Faktycznie. Ale nadal jestemy w grach, w rodku zimy.
Nie odpowiedziaam. Siedzielimy tak chwil w przyjemniej ciszy. Od czasu do czasu,
lekki podmuch wiatru rozwiewa nieg dookoa. Dla morojw bya noc, i wikszo z nich
niedugo pooy si spa, wic szlaki narciarskie byy puste.
- Moje ycie jest katastrof. - powiedziaam w kocu.
- Nie jest katastrof. - odpowiedzia automatycznie.
- ledzie mnie na przyjciu?
- Tak.
- Nie wiedziaam, e tam jeste.
Jego ciemne ubranie wskazywao, e musia peni obowizki stranika na przyjciu.
- Wic zobaczye jak znamienita Janine wywouje zamieszanie wycigajc mnie z
sali.
- Nie byo zamieszania. Praktycznie nikt tego nie zauway. Ja widziaem, poniewa
ci obserwowaem.
Odmwiam sobie pozwolenia na ekscytowanie si tym faktem.
- Ona twierdzia inaczej. - powiedziaam mu. - Mogabym rwnie dobrze pracowa na
rogu (jako prostytutka - przyp. tum.), jeli o ni chodzi.
Zrelacjonowaam mu rozmow z przedpokoju.
- Ona po prostu si o ciebie martwi. - powiedzia Dymitr, gdy skoczyam.
- Przesadzia.
- Czasem matki bywaj nadopiekucze.
Wpatrywaam si w niego.
- Tak, ale to jest moja matka. I nie wydaje si taka nadopiekucza, naprawd. Myl,
e ona bardziej boi si tego, e j zawstydz czy co. I caa ta rzecz bycia-zbyt-mod-matk
jest gupia. Nie zamierzam zrobi niczego podobnego.
- Moe ona nie mwia o tobie. - odpar.
Znowu cisza. Otworzyam usta.
Nie masz dowiadczenia w tego typu sprawach - nawet nie ya jeszcze swoim
wasnym yciem. Nie bdziesz w stanie wykonywa pracy, ktr chcesz.
Moja mama miaa dwadziecia lat, gdy si urodziam. Dorastajc, zawsze wydawao
mi si, e to duo. Ale teraz... to byo tylko kilka lat wicej ode mnie. Wcale nieduo. Czy
ona uwaaa, e urodzia mnie za szybko? Wykonywaa tandetna prac, wychowujc mnie
prosto, tylko dlatego, e nie widziaa lepszego rozwizania? aowaa, tego, jak si midzy
nami uoyo? I czy byo... czy to mogo by moliwe, e miaa pewne osobiste
dowiadczenie, w tym, e ludzie rozsiewali pogoski o niej i moroju? Odziedziczyam wiele z
jej cech. Mam na myli to, e nawet dzisiaj zauwayam jak adn miaa figur. Miaa zbyt
pikn twarz, jak na - prawie czterdziestolatk. Prawdopodobnie bya naprawd, naprawd
atrakcyjna gdy bya modsza...
Westchnam. Nie chciaam o tym myle. Gdybym to zrobia, musiaabym na nowo
przeanalizowa nasze relacje - moe nawet uznaabym moj matk za realn osob - i tak
miaam ju za duo stresujcych mnie relacji. Lissa zawsze mnie martwia, nawet gdy dla
odmiany, wydawao sie, e wszystko jest okej. Mj tak-zwany romans z Masonem by w
rozsypce. I jeszcze, oczywicie, by Dymitr...
- Nie walczymy teraz. - wyrwao mi si.
Spojrza na mnie z ukosa. - Chcesz walczy?
- Nie. Nienawidz z tob walczy. Mam na myli walk werbaln, nie t na sali.
Mylaam, e wykryam cie umiechu. Zawsze p-umiech dla mnie. Rzadko peny.
- Ja rwnie nie lubi z tob walczy.
Siedzc obok niego, zachwyciam si pojawiajcymi si we mnie uczuciami ciepa i
szczcia. W przebywaniu z nim i czuciu si tak dobrze, byo co, co pobudzao mnie w taki
sposb, w jaki Mason nigdy nie potrafi. Uwiadomiam sobie, e nie mona zmusza si do
mioci. Albo tam jest, albo jej nie ma. Jeli jej tam nie ma, musisz po prostu to przyzna.
Jeli tam jest, musisz zrobi wszystko, eby chroni tego kogo kochasz.
Nastpne sowa, ktre popyny z moich usta, zadziwiy mnie, dlatego, e byy
cakowicie niesamolubne i dlatego, e w rzeczywistoci miaam je na myli.
- Powiniene j przyj.
Wzdrygn si.
- Co?
- Ofert Taszy. Powiniene j wzi. To naprawd wielka szansa.
Pamitaam mow mojej mamy o byciu gotowym na dziecko. Ja nie byam. Moe ona
te nie bya. Ale Tasza, tak. I wiedziaam, e Dymitr te by gotowy. Byli w bardzo dobrych
relacjach. On mg by jej stranikiem, mie z ni dzieci... to by dobry ukad dla obojga.
Rozdzia osiemnasty
BUTY NA WYSOKIM OBCASIE ZACZY mnie obciera, wic zdjam je po
wejciu do rodka, i spacerowaam dalej boso. Nie byam dotd w pokoju Masona, ale
zapamitaam jego numer, kiedy raz o nim wspomina, wic trafiam tam z atwoci.
Shane, wsplokator Masona, otworzy drzwi w kilka chwil po tym, jak zapukaam.
- Witaj, Rose.
Ustpi mi miejsca i weszam do rodka, rozgldajc si badawczo. W TV leciaa jaka
duga reklama - jedn z wad nocnego ycia by brak dobrych programw - puste puszki po
coli pokryway niemal kad pask powierzchni. Nigdzie nie byo ani ladu Masona.
- Gdzie on jest? - spytaam.
Shane stumi ziewnicie.
- Mylaem, e by z tob.
- Nie widziaam go cay dzie.
Ziewn ponownie i zmarszczy brwi.
- Spakowa do torby kilka rzeczy wczeniej. Pomylaem, e wybieracie si na jaki
romantyczny, szalony wypad. Piknik czy co. Hej, adna sukienka.
- Dziki. - burknam, czujc, e marszcz brwi.
Pakowanie torby? To nie miao adnego sensu. Nie miaby dokd pj. Poza tym, nie
miaby jak si std wydosta. Orodek by cile chroniony przez stranikw z Akademii.
Tylko mi i Lissie udao si im uciec za pomoc wpywu, i to wci byo moim wrzodem na
dupie. Jednake, dlaczego u licha Mason spakowa torb, jeli nie ucieka?
Zadaam Shaneowi jeszcze kilka pyta i zdecydowaam si pj ladem jedynej
moliwoci, ktra zdawaa mi si by szalona. Znalazam stranika odpowiedzialnego za
bezpieczestwo i plan stray. Da mi nazwiska stranikw, ktrzy penili sub wok granic
kurortu w czasie, kiedy ostatni raz widziano Masona. Znaam wikszo nazwisk, wielu byo
teraz po subie, co uatwio mi ich znalezienie.
Niestety, pierwsza dwjka nie zauwaya dzi Masona. Kiedy zapytali, dlaczego chc
to wiedzie, udzieliam im wymijajcych odpowiedzi i uciekam. Trzeci osob na mojej
licie by facet o imieniu Alan, ktry zazwyczaj pracowa w dolnej czci kampusu Akademii.
Wanie wrci z jazdy na nartach i kad z powrotem swj sprzt przy drzwiach. Rozpozna
mnie i umiechn si, gdy podeszam.
- Pewnie, widziaem go. - powiedzia, pochylajc si nad swoimi butami.
Zalaa mnie ulga. Do tego czasu nie zdawaam sobie sprawy, jak bardzo si
martwiam.
- Wiesz gdzie on jest?
- Nie. Wypuciem go z Eddim Castile... i, jak jej tam na imi, Rinaldi, przez pnocn
bram i nie widziaem ich potem.
Osupiaam. Alan kontynuowa odpinanie nart, jakbymy rozmawiali o warunkach na
stoku.
- Pozwolie Masonowi, Eddiemu... i Mii wyj?
- Ta.
- Um... Dlaczego?
Skoczy i spojrza na mnie ponownie, z wesoym i lekko zdezorientowanym
wyrazem twarzy.
- Poniewa mnie poprosili.
Zaczo mnie ogarnia lodowate uczucie. Dowiedziaam si, ktry stranik peni z
Alanem wart przy pnocnej bramie i szybko go znalazam. Da mi identyczn odpowied.
Wypuci Masona, Eddiego i Mi bez adnych pyta. W dodatku, podobnie jak Alan, nie
widzia w tym niczego zego. Sprawia wraenie wrcz oszoomionego. To by wyraz twarzy,
ktry ju wczeniej widziaam... wyraz, jaki przybierali ludzie, gdy Lissa uywaa wpywu.
W szczeglnoci, widziaam, e dziao si to wtedy, gdy Lissa nie chciaa by ludzie za
dobrze pamitali pewne rzeczy. Moga schowa w nich wspomnienia, jak rwnie wymaza
je lub czasowo zablokowa. Bya w tym tak dobra, e moga sprawi, by ludzie o tym
cakowicie zapominali. Wobec faktu, e stranicy cigle o tym pamitali, znaczyo to tyle, e
pracowa nad nimi kto, kto nie mia tak dobrych zdolnoci jak Lissa.
Kto, powiedzmy, taki jak Mia.
Nie byam miczakiem, ale przez moment poczuam, e chyba si przewrc. wiat
zawirowa, zamknam oczy i wziam gboki oddech. Gdy byam ju w stanie je otworzy,
nie zauwayam adnych zmian w otoczeniu. No dobra. aden kopot. Rozwi to.
Mason, Eddie i Mia opucili dzi orodek. To nie wszystko, posuyli si wpywem co byo zupenie zakazane. Nic nikomu nie powiedzieli. Uciekli przez pnocn bram.
Widziaam map orodka. Pnocna brama chronia wjazd, ktry prowadzi do jedynej w tej
okolicy asfaltowej drogi, szosy, ktra prowadzia do maego miasta lecego dwanacie mil
std. Miasto, o ktrym wspomina Mason, miao te autobusy.
Do Spokane.
Spokane - gdzie prawdopodobnie mieszkaa wdrowna grupa strzyg wraz z ludmi.
Spokane - gdzie Mason mg speni swoje durne marzenia o zabijaniu strzyg.
Spokane - o ktrym dowiedzia si wycznie przeze mnie.
Nie, nie, nie - mamrotaam pod nosem, prawie wbiegajc do pokoju.
Zdaram z siebie sukienk i przebraam si w cikie, zimowe ciuchy: buty, dinsy i
sweter. Chwytajc paszcz i rkawiczki, popieszyam z powrotem do drzwi, po czym
przystanam. Dziaaam bezmylnie. Co waciwie zamierzaam zrobi? Oczywicie,
musiaam o tym komu powiedzie... ale to wpdzioby trio w powane kopoty. I mogo by
rwnie sygnaem dla Dymitra, e chodziam i plotkowaam na temat tajnych informacji o
strzygach w Spokane, ktre powierzy mi w tajemnicy, na znak poszanowania mojej
dojrzaoci.
Sprawdziam czas. Zajmie to troch, zanim ktokolwiek z orodka zorientuje sie, e
zniknlimy. Oczywicie, jeli tylko mogabym si z niego wydosta.
Kilka minut pniej, zapukaam do drzwi Christiana. Otworzy, wygldajc pico i
cynicznie jak zwykle.
- Jeli przysza przeprosi za ni - powiedzia wyniole - To si nie krpuj i
- Oh, zamknij si. - warknam. - Tu nie chodzi o ciebie.
Popiesznie, przekazaam mu szczegy tego, co si dziao. Nawet Christian nie mia
na to dowcipnej docinki.
- Wic... Mason, Eddie i Mia poszli do Spokane polowa na strzygi?
- Tak.
- Cholera jasna. Dlaczego z nimi nie posza? To brzmi jak co, co mogaby zrobi.
Oparam si ochocie przylania mu.
- Poniewa nie jestem szalona! (czytaj: chora umysowo - przyp. Ginger.) Ale
zamierzam i tam po nich, zanim zrobi co jeszcze gupszego.
I wtedy Christian zaapa.
- Czego chcesz ode mnie?
- Musz wydosta si z orodka. Oni namwili Mi, by uya wpywu na stranikach.
Potrzebuj ciebie do zrobienia tego samego. Wiem, e wiczye.
- Tak - zgodzi si - Ale... c...
Eddiego eby przesta. Wszyscy bylimy szkoleni, eby natychmiast reagowa na tego typu
rozkazy. Eddie powstrzyma swj atak, spogldajc na mnie pytajco. Kiedy zobaczy Mi,
jego twarz zblada.
Nie chciaam niczego poza okadaniem piciami tych mczyzn - kimkolwiek byli ale nie mogam ryzykowa, e ten facet skrzywdzi Mi. On rwnie to wiedzia. Nie musia
nawet grozi. By czowiekiem, ale wiedzia o nas wystarczajco, eby wiedzie, e
bdziemy trzyma si z daleka, aby chroni morojw. Nowicjusze mieli powiedzenie, ktre
wpajano nam od wczesnych lat: Tylko oni si liczyli.
Wszyscy si zatrzymali si i patrzyli pomidzy mnie a jego. Widocznie zostalimy
tutaj uznani za przywdcw.
- Czego chcecie? - zapytaam ostro.
Kole przycisn pistolet bliej szyi Mii, a ona pisna. Przez t ca jej gadk o
walczeniu, bya mniejsza ode mnie i podobnie mniej silna. I bya zbyt przeraona eby si
porusza.
Mczyzna przechyli gow do otwartych drzwi vana
- Chc ebycie weszli do rodka. I nie prbujcie niczego. Sprbujecie, a ona zginie.
Spojrzaam na Mi, vana, reszt moich przyjaci, i wtedy wrciam do gocia.
Cholera.
Rozdzia dziewitnasty
NIENAWIDZIAM BY BEZSILNA. I nienawidziam przegrywa bez walki. To, co
miao miejsce na zewntrz uliczki nie byo prawdziw walk. Jeli by byo - gdybym bya
zmuszona biciem do posuszestwa... no, tak. Moe mogabym to zaakceptowa. Moe. Ale
ja nie byam bita. Miaam zaledwie zabrudzone rce. Zamiast tego, poszam spokojnie za
nimi.
Jak tylko posadzili nas na pododze vana, zwizali nasze rce z tyu czym w rodzaju
kajdanek - pasw plastiku przepasanych razem i wytrzymaych tak dobrze, jak nic innego
zrobionego z metalu.
Po tym, jechalimy w ciszy. Ludzie od czasu do czasu szeptali co do siebie, mwic
zbyt cicho, by ktre z nas mogo co usysze. Christian i Mia mogli zrozumie co z tych
sw, ale siedzieli w pozycji uniemoliwiajcej porozumienie si z kimkolwiek z nas. Mia
wygldaa na tak samo przeraon, jak na ulicy, podczas gdy strach Christiana szybko ustpi
miejsca swojej typowej aroganckiej irytacji, i nawet on nie omieli si drwi z dziaa
pobliskiej stray.
Byam pena podziwu dla samokontroli Christiana. Nie wtpiam, e ktry z
mczyzn mgby go uderzy, gdyby uwolni si z wizw, i ani ja ani reszta nowicjuszy, w
tej sytuacji, nie zdoalibymy ich powstrzyma. Instynkt chronienia morojw by we mnie tak
gboko zakorzeniony, e nie mogam go odsun nawet na chwil i zacz martwi si o
siebie. Christian i Mia byli moimi priorytetami. Musiaam wydosta ich z tego bagna.
Ale jak miaam to zrobi? Kim byli ci faceci? To bya tajemnica. Oni byli ludmi, ale
w tej chwili nie wierzyam, e grupa dampirw i morojw staa si przypadkowymi ofiarami
porwania. Zostalimy wybrani z wanej przyczyny.
Nasi porywacze nie podjli prb zawizania nam opasek na oczy by ukry przed nami
tras, czego nie obieraam za dobry znak. Myleli, e nie znamy miasta wystarczajco dobrze,
eby odtworzy nasze kroki? Albo zaoyli, e to nie ma znaczenia, poniewa nie moglimy
uciec z jakiegokolwiek miejsca, do ktrego nas zabierali? Wszystkim, co wyczu mj instynkt
byo to, e oddalalimy si od centrum, i kierowalimy si bardziej w poblie podmiejskich
stref. Spokane byo tak nudne, jak je sobie wyobraaam. W przeciwiestwie do
nieskazitelnego biaego niegu lecego na dachach, botniste, szare kaue cigny si
wzdu ulic i brudne plamy zdobiy trawniki. Ponad to, byo tam te duo mniej zielonych
drzew ni to zapamitaam ostatnim razem. W porwnaniu do obrazw z moich wspomnie,
postrzpione, bezlistne drzewa wydaway si szkieletami. To tylko spotgowao wraenie
nadcigajcego nieszczcia.
W moim odczuciu, po mniej ni godzinie jazdy, van porzuci cich, lep uliczk i
podjechalimy pod bardzo zwyczajny - mimo to ogromny - dom. Inne domy - identyczne, jak
to zwykle s podmiejskie domy stojce przy jednej drodze - byy blisko, co dawao mi
nadziej. Moe ssiedzi mogliby udzieli nam jakiej pomocy.
Wjechalimy do garau, i kiedy drzwi za nami zamkny si z powrotem, mczyni
wprowadzili nas do domu. Wyglda bardziej interesujco ni na zewntrz. Antyczne,
barokowe sofy i krzesa. Due, sonowodne akwarium. Miecze skrzyowane nad kominkiem.
Jeden z tych idiotycznych nowoczesnych obrazw, skadajcy si z kilku mani
przecignitych wzdu po ptnie.
Cz mojej niszczycielskiej natury chciaa przestudiowa kady detal miecza, ale
parter nie by naszym docelowym miejscem. Zamiast tego, zostalimy poprowadzeni wskimi
schodami w d, do piwnicy tak duej jak pitro powyej. Tylko, w przeciwiestwie do
otwartej przestrzeni na parterze, piwnica zostaa podzielona na szereg pokoi z zamknitymi
drzwiami. To byo jak szczurzy labirynt. Nasi porywacze bez wahania przeprowadzili nas
przez niego do izdebki z betonow podog i nieotynkowanymi ciankami dziaowymi.
Meble wewntrz pokoju skaday si z kilku wygldajcych niewygodnie krzese z
tyami z listew - tyy te wydaway si by doskonaym miejscem na ponowne skrpowanie
naszych rk. Ludzie posadzili nas w taki sposb, e Mia i Christian siedzieli po jednej stronie
pokoju, a reszta z nas, dampirw, siedziaa po drugiej. Jeden facet - prawdopodobnie
przywdca - przyglda si uwanie jak jeden z jego ludzi zwizywa rce Eddiego nowym
paskiem plastiku.
- Na nich musisz specjalnie uwaa. - ostrzeg, kiwajc gow w naszym kierunku. Oni mog prbowa walczy.
Jego wzrok powdrowa najpierw na twarz Eddiego, potem Masona a potem na mnie.
Facet i ja mierzylimy si wzrokiem przez kilka chwil. Skrzywiam si. Spojrza z powrotem
na swojego wsplnika.
- J obserwuj w szczeglnoci.
Gdy, ku jego satysfakcji, zostalimy skrpowani, wyda jeszcze innym kilka rozkazw
a nastpnie wyszed z pokoju, gono trzaskajc drzwiami. Jego kroki rozbrzmieway echem
w caym domu, gdy wchodzi na gr. Moment pniej, zapada cisza.
Siedzielimy i gapilimy si na siebie. Kilka minut pniej, Mia pisna i zacza
mwi.
- Co wy zamierzacie...
- Zamknij si. - rzuci jeden z mczyzn.
Zrobi jeden ostrzegawczy krok w jej stron. Zblada i skulia si, ale cigle wygldaa
tak, jakby chciaa powiedzie co jeszcze. Przycignam jej wzrok i potrzsnam gow.
Zachowaa milczenie z szeroko otwartymi oczami i z drc warg.
Nie byo nic gorszego ni czekanie i niewiedza, co si z tob stanie. Twoja wasna
wyobrania moe by okrutniejsza, ni jakikolwiek porywacz. Odkd nasi stranicy nie
chcieli z nami rozmawia lub powiedzie nam, na co czekamy, wyobraaam sobie szereg
najgorszych rodzajw scenariuszy. Pistolety byy oczywistym zagroeniem, i nawet zaczam
si zastanawia, jakby to byo dosta kulk. Prawdopodobnie bolaoby. I gdzie by strzelali?
Prosto w serce czy w gow? Szybka mier. Ale gdzie jeszcze? W brzuch? mier byaby
powolna i bolesna. Zadraam na myl o wylewajcej si ze mnie krwi. Mylenie o tym
wszystkim, przypomniao mi o domu Badicw - moe tak samo jak im, rozciliby nam garda.
Ci ludzie rwnie dobrze oprcz broni mogli posiada noe.
Oczywicie, zastanawiaam si dlaczego cigle jestemy ywi. Wyranie czego od
nas chcieli, ale czego? Nie wypytywali nas o adne informacje. I byli ludmi. Co ludzie
mogliby od nas chcie? Zazwyczaj balimy si w spotkania wrd ludzi szalonych typw
zabjcw albo tych, ktrzy chcieliby przeprowadza na nas eksperymenty. Ci nie wygldali
na aden z tych typw.
Wic czego chcieli? Dlaczego tu bylimy? W kko i w kko wyobraaam sobie
coraz to okropniejsze, przeraajce wydarzenia. Jedno spojrzenie na twarze moich przyjaci
pokazao, e nie byam jedyn, ktra przeywaa twrcze mczarnie. Zapach potu i strachu
wypenia pokj.
Straciam poczucie czasu i nagle zostaam wyrzucona ze swoich wyobrae, gdy
doszed mnie odgos krokw na schodach. Do sali wszed przywdca porywaczy. Reszta ludzi
wyprostowaa si, napicie wok nich narastao. O Boe. To jest to, uwiadomiam sobie. To
jest to, na co czekalimy.
- Tak, sir. - usyszaam sowa lidera. - S tutaj, tak jak sobie yczye.
W kocu, uwiadomiam sobie. Osoba stojca za naszym porwaniem. Uderzya mnie
panika. Musiaam uciec.
- Wypu nas std! - krzyknam, naprajc swoje wizy. - Wypu nas std, ty sku...
Przerwaam. Co wewntrz mnie zamaro. Moje gardo zascho. Moje serce chciao si
zatrzyma. Stranik wrci z mczyzn i kobiet, ktrych nie rozpoznaam. Jednake,
rozpoznaam, e byli...
strzygami.
Prawdziwymi, ywymi - c, mwic w przenoni - strzygami. Nagle to wszystko
zawitao razem. Nie tylko raporty ze Spokane byy prawdziwe. To czego si balimy - strzyg
pracujcych z ludmi - stao si prawdziwe. To wszystko zmieniao. wiato dzienne nie byo
ju wcale bezpieczne. Nikt z nas nie by ju bezpieczny. Co gorsza, uwiadomiam sobie, e
to musz by te szubrawe strzygi - te, ktre zaatakoway dwie rodziny morojw z pomoc
ludzi. Ponownie wrciy do mnie te straszne wspomnienia: krew i ciaa wszdzie.
wypenia moje gardo, i staraam si przenie swoje myli z przeszoci do teraniejszoci.
Nie eby to byo jako bardziej uspokajajce.
Moroje mieli blad skr, tak, ktra zarumieniaa si i atwo spalaa. Ale te
wampiry... Ich skra bya biaa, kredowa, w taki sposb, e wygldaa jak rezultat zrobienia
zego makijau. renice ich oczu byy otoczone czerwonym piercieniem, dowodzc jakimi
potworami byli.
Kobieta, faktycznie, przypominaa mi Natalie - moj biedn przyjacik, ktr ojciec
namwi do zamienienia si w strzyg. Zajo mi kilka chwil, eby zauway jakie byo
podobiestwo, poniewa nie wygldali jak co ywego. Kobieta bya niska - prawdopodobnie
bya czowiekiem zanim zamieniono ja w strzyg - i miaa brzowe wosy z brzydkimi,
rozjanionymi od soca pasemkami.
I wtedy mnie to uderzyo. Ta strzyga bya nowa, bardziej ni Natalie bya. To nie stao
si oczywiste, dopki nie porwnaam jej z tym mczyzn. Twarz kobiety-strzygi miaa w
sobie odrobin ycia. Ale jego... Jego bya twarz mierci.
Bya cakowicie pozbawiona jakiegokolwiek rodzaju ciepa czy uczucia. Jego
ekspresja bya zimna i wyrachowana, zaprawiona nikczemn radoci rozrywki. By wysoki,
tak wysoki jak Dymitr i mia szczup postur ciaa, ktra wskazywaa na to, e przed zmian
by morojem. Dugoci ramion czarne wosy okalay jego twarz i wyranie odcinay si na tle
jaskrawego szkaratu jego frakowej koszuli. Jego oczy byy tak ciemne i tak brzowe, e bez
czerwonego piercienia wok, prawie niemoliwym byoby powiedzenie gdzie koczy si
renica a gdzie zaczyna tczwka.
Jeden ze stranikw szturchn mnie mocno, mimo, e milczaam. Spojrza na strzygmczyzn.
- Chcesz ebym j zakneblowa?
I nagle zorientowaam si, e przypieraam plecami do swojego krzesa, niewiadomie
prbujc trzyma si od niego tak daleko, jak to byo tylko moliwe. On rwnie zda sobie z
tego spraw i wski, bezzbny umiech przebieg po jego wargach.
- Nie. - powiedzia. Jego gos by jedwabisty i niski. - Chciabym usysze, co ma do
powiedzenia. - unis brew na mnie. - Prosz. Kontynuuj.
Przeknam lin.
- Nie? Nic do dodania? C. Gdy co przyjdzie ci na myl, czuj si w obowizku
podzieli si tym z nami.
- Isaiah. - zawoaa kobieta. - Dlaczego ich tutaj trzymasz? Dlaczego po prostu nie
skontaktujesz si z innymi?
- Elena, Elena - zamrucza do niej Isaiah. - Zachowuj si. Nie zamierzam przepuci
okazji osobistej zabawy z dwoma morojami i... - podszed od tyu do mojego krzesa i
odgarn moje wosy, sprawiajc e zadraam. Chwil pniej spojrza rwnie na szyje
Eddiego i Masona. - ... trzema niezaprzysionymi dampirami.
- Powiniene - to jest, myl, e powinnimy wzi ich teraz. Zwaszcza morojw. najwyraniej bardzo si staraa nie jkn ponownie i go nie zdenerwowa. - Jeli... nie
zamierzasz rzuca ich innym na uroczyst kolacj, prawda? To byoby kompletne
marnotrawstwo. Musielibymy si podzieli, a wiesz, e pozostali nie bd wdziczni. Nigdy
nie s.
- Nie urzdzam uroczystej kolacji dla nich. - owiadczy wyniole.
Uroczysta kolacja?
- Ale te ich teraz nie zabij. Jeste moda, Eleno. Mylisz tylko o natychmiastowym
zaspokojeniu. Kiedy bdziesz miaa tyle lat co ja, nie bdziesz taka... niecierpliwa.
Przewrcia oczami, gdy nie patrzy.
Odwracajc si, omit spojrzeniem mnie, Masona i Eddiego.
- Wasza trjka, obawiam si e umrze. Nie mona tego unikn. Chciabym
powiedzie, e jest mi przykro, ale, c, wcale nie jest mi przykro. Taki jest porzdek wiata.
Masz wybr, w jaki sposb umrzesz, jednake i to zostanie narzucone przez twoje
zachowanie.
Jego oczy zatrzymay si na mnie. Naprawd nie rozumiaam, dlaczego wszyscy tutaj
wydawali si wyodrbnia mnie jako osob stwarzajc problemy. C, moe ni byam.
- Niektrzy z was bd umiera boleniej ni pozostali.
Nie musiaam widzie Masona i Eddiego eby wiedzie, e ich strach odzwierciedla
mj. Byam prawie pewna, e usyszaam nawet, jak Eddie zajcza.
Isaiah nagle odwrci si na picie, w wojskowym stylu, i stan twarz do Mii i
Christiana.
- Wy dwoje, szczliwie, macie wybr. Tylko jedno z was umrze. Drugie bdzie yo
w chwalebnej niemiertelnoci. Bd nawet na tyle uprzejmy, aby wzi go pod swoje
skrzyda do czasu, a bdzie nieco starszy. Taka jest moja dobro. (raczej charytatywno przyp. Ginger)
Nie mogam temu zaradzi. Dusiam si ze miechu.
Isaiah obrci si i wpatrywa we mnie. Zamilkam i czekaam, a rzuci mn przez
pokj tak jak zrobi to z Elen, ale nie zrobi nic wicej, tylko si gapi. To wystarczyo. Moje
serce gwatownie przyspieszyo, i poczuam zy wypeniajce moje oczy. Zawstydzi mnie
mj wasny strach. Chciaabym by taka, jak Dymitr. Moe nawet jak moja matka. Po kilku
dugich, mczcych chwilach, Isaiah odwrci si ponownie do morojw.
- Teraz. Tak jak mwiem, jedno z was zostanie przemienione i bdzie yo wiecznie.
Ale to nie ja go przemieni. Sam przemieni si z wyboru.
- Raczej wtpi. - powiedzia Christian.
W te dwa sowa woy tyle rozdranienia i oporu, ile si tylko dao, ale cigle dla
wszystkich w pokoju byo oczywiste, e by przeraony.
- Ah, jak ja uwielbiam ducha Ozery. - rozmyla Isaiah. Zerkn na Mi, jego
czerwone oczy byszczay. Cofna si w strachu. - Ale nie pozwl mu traktowa si z gry,
moja droga. Nie ma moliwoci podzielenia si krwi. I tak wanie to zostanie
rozstrzygnite. - skierowa si do nas, dampirw. Jego spojrzenie zamrozio mnie, i
wyobraziam sobie, e mogabym poczu fetor zgnilizny. - Jeli chcecie y, wszystko co
musicie zrobi, to zabi jedno z tej trjki. - ponownie odwrci si do morojw. - To tyle. Nie
takie nieprzyjemne, w sumie. Po prostu powiedzcie jednemu z tych gentlemanw tutaj, e
chcecie to zrobi. Uwolni was. Wtedy napijecie si z nich i przemienicie si w jednego z nas.
Kto zrobi to jako pierwszy, bdzie wolny. Drugi bdzie obiadem dla Eleny i mnie.
W pokoju zawisa cisza.
- Nie. - powiedzia Christian. - Nie ma szans ebym zabi jednego ze swoich
przyjaci. Nie obchodzi mnie, co zrobisz. Umr pierwszy.
Isaiah machn lekcewaco rk.
- atwo jest by odwanym, kiedy nie jest si godnym. Poyj kilka dni bez adnych
substancji odywczych... i tak, ta trjka zacznie wyglda bardzo dobrze. I s. Dampiry s
przepyszne. Niektrzy wol je od morojw, i podczas gdy nigdy podzielaem takich
przekona, mog z pewnoci doceni rnorodno.
Christian zmarszczy brwi.
- Nie wierzysz mi? - zapyta Isaiah. - W takim razie, pozwl e udowodni.
Wrci na moj stron pokoju. Zdaam sobie spraw, co zamierza zrobi, i bez
adnego przemylenia sprawy, odezwaam si.
- Uyj mnie. - wyrzuciam z siebie. - Napij si ze mnie.
Zadowolenie z siebie Isaiaha, zachwiao si na chwil, a jego brwi si podniosy.
- Zgaszasz si na ochotnika?
- Robiam to ju wczeniej. Pozwl morojowi poywi si ze mnie. Nie mam nic
przeciwko. Lubi to. Zostaw reszt w spokoju.
- Rose! - wykrzykn Mason.
Zignorowaam go, i patrzyam bagalnie na Isaiaha. Nie chciaam eby poywia si ze
mnie. Na myl o tym, czuam si chora. Ale dawaam krew wczeniej, i wolaam eby wzi
pkwarty (Pkwarta - jednostka objtoci lub pojemnoci rwna 0,568 l - przyp. Szazi) ode
mnie, zanim dotknie Eddiego lub Masona.
Nie mogam odczyta jego uczu, kiedy mnie ocenia. Przez p sekundy, mylaam e
moe si zgodzi, ale zamiast tego, pokrci gow.
- Nie. Nie ty. Jeszcze nie.
Poszed dalej i stan przed Eddim. Szarpnam wizy tak mocno, e wbiy si
bolenie w moj skr. Nie puciy.
- Nie! Zostaw go w spokoju!
- Cisza. - rzuci ostrym tonem Isaiah, nie patrzc na mnie.
Opar rk z jednej strony twarzy Eddiego. Eddi zadygota i sta si tak blady, e
mylaam, e zemdleje.
- Mog to uczyni atwym, albo mog uczyni eby bolao. Twoje milczenie wesprze
wybr.
Chciaam krzycze, chciaam wyzwa Isaiaha wszystkimi rodzajami przezwisk i
wykrzycze mu wszystkie rodzaje grb. Ale nie mogam. Moje oczy skakay po pokoju, tak
jak wczeniej, szukajc wyjcia. Ale nie byo adnego. Tylko puste, czyste biae ciany.
adnych okien. Jedyne, cenne drzwi, ktre zawsze byy strzeone. Byam bezradna,
dokadnie tak bezradna jak w momencie kiedy cignli nas do vana. Czuam si jakbym
pakaa, bardziej z frustracji ni strachu. Jak bd straniczk, skoro nie potrafi chroni
swoich przyjaci?
Ale siedziaam cicho, a satysfakcja przeszya twarz Isaiaha. Fluorescencyjne wiato
dawao jego skrze saby, szarawy odcie, podkrelajcy ciemne krgi pod jego oczami.
Chciaam go zaatakowa.
- Dobrze. - umiechn si do Eddiego i trzyma swoj twarz tak, aby mogli
utrzymywa bezporedni kontakt wzrokowy. - Nie bdziesz ze mn teraz walczy,
nieprawda?
Tak jak wspominaam, Lissa bya dobra w uywaniu wpywu. Ale ona nie mogaby
zrobi tego. W kilka sekund, Eddi zacz si umiecha.
- Nie. Nie bd z tob walczy.
- Dobrze. - powtrzy Isaiah. - I dasz mi swoj szyj dobrowolnie, prawda?
- Oczywicie. - odpowiedzia Eddi, odchylajc swoj gow do tyu.
Isaiah zniy usta, a ja odwrciam wzrok, prbujc skupi si na wywiechtanym
dywanie. Nie chciaam tego widzie. Syszaam jak Eddi wydawa agodne, zadowolone jki.
Karmienie samo w sobie byo stosunkowo ciche - adnego siorbania czy czego takiego.
- Tutaj.
Spojrzaam ponownie, kiedy usyszaam e Isaiah znowu zacz mwi. Krew kapaa z
jego ust, ale obliza je w poprzek, swoim jzykiem. Nie mogam zobaczy rany w szyi
Eddiego, ale podejrzewaam, e te bya zakrwawiona i straszna. Mia i Christian wpatrywali
si w niego z rozszerzonymi oczami, zarwno ze strachem jak i fascynacj. Eddi rozglda si
dookoa szczliwym, odurzonym mglistym wzrokiem, nawalony zarwno endorfinami jak i
wpywem.
Isaiah doprowadzi si do porzdku i umiechn do morojw, zlizujc ostatnie krople
krwi ze swoich ust.
- Widzicie? - powiedzia, kierujc si do drzwi. - To jest wanie takie proste.
Rozdzia dwudziesty
POTRZEBOWALIMY PLANU UCIECZKI i to szybko. Niestety, moje jedyne
pomysy wymagay uycia rzeczy, ktrych w rzeczywistoci nie miaam pod kontrol. Jak na
przykad eby nas zostawili samych, ebymy mogli si wymkn. Albo gdybymy mieli
gupich stranikw, ktrych moglibymy atwo ogupi i wylizgn si std. W
ostatecznoci, powinnimy by niedokadnie strzeeni, ebymy mogli si uwolni.
Jednak nic z tych rzeczy si nie stao. Po prawie dwudziestu czterech godzinach, nasza
sytuacja waciwie si nie zmienia. Cigle bylimy winiami, cigle przezornie zwizani.
Nasi porywacze pozostali czujni, prawie tak skuteczni jak dowolna grupa stranikw. Prawie.
Najblisza droga do wolnoci bya pilnie nadzorowana - i szczeglnie enujca przerwy na azienk. Mczyni nie dawali nam jedzenia czy wody. Byo to brutalne dla
mnie, ale poczenie czowieka z wampirem uczynio dampirw twardych. Mogam da sobie
rad z niewygodami, nawet jeli szybko osigaam punkt, w ktrym zabiabym za
cheeseburgera i jakie naprawd, ale to naprawd tuste frytki.
Dla Mii i Christiana... c, byo troch ciej. Moroje mogli chodzi tygodniami bez
jedzenia i wody, jeli cigle dostawali krew. Bez krwi, mogliby wytrzyma kilka dni, zanim
staliby si schorowani i sabi, tak dugo jak mieliby inn ywno. W ten sposb radziymy
sobie z Liss, kiedy yymy na wasn rk, odkd nie mogam karmi jej codziennie.
Jeli zabierze si jedzenie, krew i wod, to wytrzymao morojw spada na eb na
szyj. Ja byam godna, ale Mia i Christian byli wygodniali. Ich twarze ju wyglday
mizernie, a ich oczy byy prawie rozgorczkowane. Isaiah pogarsza spraw podczas swoich
kolejnych wizyt. Za kadym razem, schodzi na d i wczy si w swj irytujcy, szyderczy
sposb. Wtedy, zanim wychodzi, bra kolejne yki od Eddiego. Do trzeciej wizyty,
praktycznie mogam zauway jak Mia i Christian lini si. Pomidzy endorfinami i brakiem
jedzenia, byam prawie pewna, e Eddi nawet nie wiedzia gdzie bylimy.
Nie mogam spa naprawd w tych warunkach, ale podczas drugiego dnia, zaczam
przysypia od czasu do czasu. Gd i zmczenie te by na was tak dziaay. W pewnym
momencie, waciwie niam, co byo zaskoczeniem odkd mylaam, e nie mog zapa w
gbok drzemk w tych wariackich warunkach.
We nie - a doskonale dobrze wiem, e to by sen - staam na play. Zabrao mi chwil
rozpoznanie, ktra dokadnie to bya plaa. To bya ta wzdu wybrzea Oregonu piaszczysta i gorca, z Pacyfikiem rozcigajcym si w oddali. Byymy tu kiedy z Liss,
kiedy mieszkaymy w Portland. To by pikny dzie, ale nie moga znie przebywania na
zewntrz w takim socu. W rezultacie, nasza wizyta bya krtka, ale zawsze chciaam mc
zosta duej i rozkoszowa si tym wszystkim. Teraz miaam cae soce i ciepo, jakiego
chciaam.
- Little dampir. - powiedzia gos za mn. - Najwyszy czas.
Odwrciam si zaskoczona i zastaam Adriana Iwaszkowa przygldajcego si mi.
Mia na sobie spodnie khaki i luny podkoszulek i - w zadziwiajco zwyczajnym stylu jak na
niego - nie mia butw. Wiatr zmierzwi jego brzowe wosy, a rce mia wepchnite do
kieszeni, kiedy pozdrowi mnie tym swoim charakterystycznym umiechem.
- Cigle masz swoje zabezpieczenie. - doda.
Krzywic si, mylaam przez moment, e gapi si na moj klatk piersiow. Wtedy
zauwayam, e jego oczy skierowane byy na mj brzuch. Miaam na sobie jeansy i top od
bikini, a may wisiorek z niebieskim okiem znowu zwisa z mojego ppka. Chotki byy na
moim nadgarstku.
- A ty znowu jeste w socu. - powiedziaam. - Wic podejrzewam, e to twj sen.
- To nasz sen.
Kiedy Isaiah skoczy, zacz opuszcza pokj, ale zatrzyma si. Skierowa swoje
sowa do Mii i Christiana.
- Nie odwlekajcie tego. - ostrzeg. - Zapcie szans, eby si ocali. - kiwn gow w
moj stron. - Moecie mie nawet chtn ofiar.
Wyszed. Wzrok Christiana napotka mj przez pokj. Jego twarz w jaki sposb
wygldaa nawet mizerniej, ni kilka godzin wczeniej. Gd pali w jego spojrzeniu, i
wiedziaam, e miaam podobnie: dza zaspokojenia tego godu. Boe. Zostalimy tak
nabrani. Myl, e Christian zauway to w tym samym momencie. Jego usta wykrzywiy si
w gorzkim umiechu.
- Rose, nigdy nie wygldaa tak dobrze. - stwierdzi, zanim stranicy kazali mu si
zamkn.
Troch si zdrzemnam przez cay dzie, ale Adrian nie wrci w moich snach.
Zamiast tego, kiedy wisiaam na kracu wiadomoci, przyapaam si na zakradaniu si w
znajome tereny: gow Lissy. Po tych wszystkich dziwnych wydarzeniach z ostatnich dwch
dni, przebywajc w jej umyle, czuam si jakbym wrcia do domu.
Bya w jednej z sal bankietowych hotelu, tylko e bya pusta. Siedziaa na pododze z
daleka od tego, prbujc zosta niezauwaon. Wypenio j zdenerwowanie. Czekaa na coalbo raczej, na kogo. Kilka minut pniej, do rodka wlizgn si Adrian.
- Kuzynko. - powiedzia na powitanie. Usiad przy niej i wycign kolana, nie
przejmujc si o swoje drogie, eleganckie spodnie. - Przepraszam za spnienie.
- W porzdku. - powiedziaa.
- Nie widziaa, e tu byem, dopki mnie nie zobaczya, prawda?
Rozczarowana pokrcia gow. Czuam si bardziej zdezorientowana ni
kiedykolwiek.
- A siedzc ze mn... nie moesz naprawd niczego dostrzec?
- Nie.
Wzruszy ramionami.
- C. Mam nadziej, e to wkrtce przyjdzie.
- Jak to wyglda dla ciebie? - zapytaa, umierajc z ciekawoci.
- Wiesz co to s aury?
- S jak... obrcz wiata wok ludzi, prawda? Co z New Age?
- Co w tym stylu. Kady ma rodzaj duchowej energii, ktra promieniuje z niego. C,
prawie kady. - Jego zawahanie sprawio, e zaczam zastanawia si nad tym, e rzekomo
byam w ciemnoci. - Na podstawie koloru i wygldu, moesz wiele powiedzie o osobie....
c, jeli kto waciwie potrafi widzie aury, to tak jest.
- A ty potrafisz. - powiedziaa. - I moesz powiedzie, e uywam ducha z mojej aury?
- Twoja jest w zazwyczaj zota. Jak moja. Zmienia si z innymi kolorami, w
zalenoci od sytuacji, ale zoty zawsze zostaje.
- Ilu jeszcze znasz ludzi, takich jak my?
- Niewielu. Widuj ich po prostu od czasu do czasu. Oni tak jakby trzymaj si razem.
Jeste pierwsz, z ktr waciwie rozmawiaem. Nie wiedziaem nawet, e to jest nazywane
'duchem'. Chciabym, ebym wiedzia o tym, kiedy nie miaem specjalizacji. Po prostu byem
czym w rodzaju dziwaka.
Lissa podniosa rk i wpatrywaa si, yczc sobie, eby zobaczya wiecce wiato
naokoo. Nic. Westchna i opucia rk.
I wtedy na to wpadam.
Adrian te by uytkownikiem ducha. To dlatego by taki ciekaw Lissy, dlatego chcia
porozmawia z ni i pyta o poczenie i jej specjalizacj. To take wyjaniao wiele innych
rzeczy - jak jego charyzma. Wydawao si, e nie mogam uciec, kiedy byam blisko niego.
Uy wpywu tego dnia, kiedy byymy z Liss w jego pokoju - i w ten sposb zmusi
Dymitra, eby da mu spokj.
- Wic, w kocu ci wypucili ? - zapyta j Adrian.
- Tak. W kocu doszli do wniosku, e naprawd niczego nie wiem.
- Dobrze, - powiedzia. Zmarszczy brwi, i wtedy zdaam sobie spraw, e by trzewy
dla odmiany. - I jeste pewna, e nic nie wiesz?
- Wanie ci to powiedziaam. Nie mog sprawi, aby poczenie dziaao w ten
sposb.
- Hmmm. C. Musimy to zrobi.
Popatrzya gniewnie.
- Co, twoim zdaniem, ukrywam? Jelibym moga j znale, zrobiabym to!
- Wiem, ale eby zrobi to wszystko, musisz mie silne poczenie. Uyj go, eby
porozmawia z ni w jej snach. Prbowaem, ale nie mog wytrzyma wystarczajco dugo,
eby- Co powiedziae? - zawoaa Lissa. - Rozmawia z ni w jej snach?
Teraz on wyglda na zdezorientowanego.
- Oczywicie. Nie wiesz jak to zrobi?
- Nie! artujesz sobie? Jak to jest w ogle moliwe?
Moje sny...
Przypomniaam sobie, jak Lissa mwia o niewyjanionym zjawisku wrd morojw,
jak mog wykracza moce ducha poza uzdrawianie, rzeczy, o ktrych jeszcze nikt nawet nie
wiedzia. Wygldao na to, e Adrian by w moich snach nie przez przypadek. Zdoa dosta
si do mojej gowy, moe w podobny sposb jak ja widziaam umys Lissy. Zaniepokoiy
mnie te myli. Nawet Lissa ledwo to moga poj.
Wsadzi rk we wosy i przechyli gow do tyu, wpatrujc si w krysztaowy
yrandol nad nim, zastanawiajc si.
- Okej. Wic. Nie widzisz aur, nie rozmawiasz z ludmi w snach. Co ty robisz?
- Ja... Ja potrafi uzdrawia ludzi. Zwierzta. Roliny te. Mog przywrci do ycia
martwe rzeczy.
- Powanie? - wydawa si by pod wraeniem. - Okay. Masz za to uznanie. Co
jeszcze?
- Hm, mog uywa wpywu.
- Wszyscy moemy to robi.
- Nie, ja mog naprawd to robi. To nie jest trudne. Mog kaza ludziom zrobi
wszystko, czego chc - nawet ze rzeczy.
- Ja te to potrafi. - jego oczy rozjaniy si. - Zastanawiam si, co by si stao,
gdyby prbowaa uy tego na mnie...
Zawahaa si i w roztargnieniu skierowaa swoje palce na powierzchni czerwonego
dywanu.
- C... nie mog.
- Wanie powiedziaa, e moesz.
- Mog - po prostu nie teraz. Wziam t recept... na depresj i inne rzeczy... i to
odcio mnie od magii.
Wyrzuci rk do gry.
- Zatem jak mam nauczy ci chodzi w snach? Jak inaczej zamierzamy znale Rose?
- Zrozum. - powiedziaa ze zoci. - Nie chc bra lekarstw. Ale kiedy ich nie mam...
Robi naprawd szalone rzeczy. Niebezpieczne rzeczy. To wanie robi z tob duch.
- Ja nie bior niczego. Mam si dobrze. - powiedzia.
Zrozumiaam, e nie, nie mia. Lissa rwnie to zrozumiaa.
- Bye naprawd dziwny tego dnia, kiedy Dymitr by w twoim pokoju. - zauwaya. Zacze mwi chaotycznie i bez sensu.
- Oh, to? Tak... to si zdarza od czasu do czasu. Ale powanie, nie za czsto. Raz w
miesicu, jako tak. - brzmia szczerze.
Lissa wpatrywaa si w niego, nagle przewartociowujc wszystko. Co jeli Adrian
mg to robi? Co jeli mg uywa ducha bez tabletek i bez adnych szkodliwych efektw
ubocznych? To byoby wszystkim, na co miaa nadziej. Poza tym, nie bya nawet pewna, czy
piguki jeszcze dziaay...
Umiechn si, zgadujc, o czym mylaa.
- Co by powiedziaa, kuzynko? - zapyta. Nie musia uywa wpywu. Jego
propozycja bya bardzo kuszca sama w sobie. - Mog nauczy ci wszystkiego, co wiem,
jeli bdziesz w stanie doj do magii. To chwil zajmie, zanim piguki wydostan si z
twojego systemu, ale kiedy to zrobi...
Jeli Christian nie zaapa aluzji, nie byo nic wicej, co mogabym zrobi. Majc nadziej, e
wygldam na przestraszon, zamknam si.
Stranik wrci na swoje miejsce, i po chwili przesta mnie obserwowa. Ponownie
spojrzaam na Christiana i szarpnam nadgarstki. No dalej, no dalej, mylaam. Pocz to
razem, Christian.
Nagle jego brwi wystrzeliy i wpatrywa si we mnie w zdumieniu. C. Najwyraniej
na co wpad. Miaam tylko nadziej, e to byo to, co chciaam. Jego spojrzenie stao si
pytajce; jakby pyta czy naprawd jestem powana. Stanowczo kiwnam gow. Zmarszczy
brwi pograjc si w mylach na kilka chwil, a nastpnie wzi gboki, miarowy oddech.
- W porzdku. - powiedzia.
Wszyscy ponownie podskoczyli.
- Zamknij si. - powiedzia automatycznie jeden z naszych stranikw. Brzmia jakby
by wyczerpany.
- Nie. - powiedzia Christian - Jestem gotowy. Gotowy do picia..
Kady w pokoju zamar na czas kilku uderze serca, wcznie ze mn. To nie byo
dokadnie to, co miaam na myli. Przywdca stranikw wsta.
- Nie pogrywaj sobie z nami.
(screw around - oznacza rwnie uprawia z kim ostry seks xD, wic - wedug Szazi rwnie dobrze moe chodzi o to, e Christian chce przypadkiem uprawia seks ze
stranikami - przyp. Ginger; zwrot mona te przeoy jako - nie pieprz/nie chrza czy
bdc bardziej dosownym nie pierdol - przyp. La_Chupacabra)
- Nie zamierzam. - powiedzia Christian. Mia rozpalony, zdesperowany wygld
twarzy, i nie sdz, e by kompletnie sfaszowany.
- Jestem tym zmczony. Chc si std wydosta i nie chc umrze. Bd pi... i chc
j.
Skin gow na mnie. Mia pisna ze strachu. Mason nazwa Christiana w sposb, za
ktry w szkole zarobiby areszt.
To zdecydowanie nie byo to, co miaam na myli. Dwch pozostaych stranikw
przygldao si swojemu przywdcy pytajco.
- Powinnimy i po Isaiaha? - spyta jeden z nich.
- Nie sdz, eby tu by. - powiedzia lider. Studiowa Christiana przez kilka sekund a
nastpnie podj decyzj. - W kadym razie, nie chc go niepokoi jeli to jest art. Pucie
go i wtedy zobaczymy.
Jeden z mczyzn wydoby par ostrych szczypiec. Przesun si za Christiana i
pochyli. Usyszaam ostry dwik przebijanego plastiku, gdy wizy ustpoway. Chwytajc
rami Christiana, stranik szarpn go do pozycji pionowej i doprowadzi go do mnie.
- Christian! - krzykn Mason z furi wypeniajc jego gos. Pomimo swojego
skrpowania, walczy, koysajc nieco krzeso. - Postradae rozum? Nie pozwl im tego
zrobi!
- Wy, musicie umrze, ale ja nie. - odparowa Christian, odgarniajc czarne wosy z
oczu - Nie ma z tego innego wyjcia.
Naprawd nie wiedziaam co teraz si stanie, ale byam pewna, e powinnam pokaza
o wiele wicej emocji, gdybym wanie miaa umrze. Dwch stranikw stano po obu
stronach Christiana, patrzc przezornie, jak pochyla si w moim kierunku.
- Christian. - szepnam, zaskoczona jak atwo byo brzmie na wystraszon - Nie rb
tego.
Jego wargi wykrzywiy si w jeden z gorzkich umiechw, ktre tak dobrze
inscenizowa.
- Ty i ja nigdy si nie lubilimy, Rose. Jeli ju mam kogo zabi, rwnie dobrze
moesz to by ty. - jego sowa byy lodowate, skrupulatne. Wiarygodne. - Ponadto, mylaem,
e tego chcesz.
- Nie tego. Prosz, nie...
Jeden ze stranikw popchn Christiana.
- Skocz z tym, albo wracaj do swojego krzesa.
Z mrocznym umiechem na twarzy, Christian wzruszy ramionami.
- Przykro mi, Rose. W kadym razie i tak umrzesz. Moe warto zrobi to w susznej
sprawie?
Przysun swoj twarz do mojej szyi.
- To prawdopodobnie bdzie bolao. - doda.
W rzeczywistoci wtpiam w to... jeli naprawd zamierzaby to zrobi. Poniewa nie
zamierza... prawda? Poruszyam si niespokojnie. Z tego co mwi, jeli caa krew zostaaby
z ciebie wyssana, dostajesz rwnie tyle endorfin pompowanych w ciebie w trakcie tego
procesu, e przymiewaj wikszo blu. To byo jak zasypianie. Oczywicie, to byy tylko
spekulacje. Ludzie, ktrzy umarli z powodu ugryzie wampira nigdy tak naprawd nie wrcili
eby zrelacjonowa to dowiadczenie.
Christian trci nosem moj szyj, przesuwajc swoj twarz pod moje wosy tak, e
czciowo go zakryy. Jego wargi otary si o moja skr, kada tak mikka, jak j
pamitaam z czasu, kiedy on i Lissa caowali si. Chwil pniej, koniuszki jego kw
dotkny mojej skry.
I wtedy poczuam bl. Prawdziwy bl.
Ale nie pochodzi z ugryzienia. Jego zby tylko napieray na moj skr; nie
przerway jej. Jego jzyk by przystawiony do mojej szyi w chlupoczcym ruchu, ale nie byo
krwi do ssania. Jeli cokolwiek, to byo wicej ni jaki rodzaj dziwnego, nienormalnego
pocaunku.
Nie, bl pochodzi z moich nadgarstkw. Palcy bl. Christian uywa swojej magii
by doprowadzi ciepo do moich wizw, wanie tak jak tego chciaam. Zrozumia moj
wiadomo. Plastik stawa si coraz gortszy i gortszy, w miar jak ledwie kontynuowa
picie. Kto, kto patrzyyby z bliska nie byby w stanie powiedzie, e na wp udaje,
poniewa moje wosy przysaniay widok stranikom.
Wiedziaam, e plastik jest trudny do stopienia, ale dopiero teraz, gdy topi si
naprawd, naprawd rozumiaam, co to oznaczao. Temperatura wymagana do zrobienia
jakichkolwiek uszkodze, bya daleko poza wymagan norm. To byo jak zanurzenie rk w
lawie. Wizy z plastiku paliy moj skr, gorco i okropnie. Wierciam si, majc nadziej,
e przyniesie mi to ulg w blu. Nie przynioso. Jednake, zauwayam, e wizy nieco
ustpoway kiedy si ruszaam. Miky. Dobrze. To byo co. Po prostu musiaam wytrzyma
nieco duej. Rozpaczliwie prbowaam si skupi na ugryzieniu Christiana i zarazem
oderwa si od tego. Podziaao na jakie pi sekund. Nie dostawaam jednak w ten sposb
duo endorfin, z pewnoci nie do, by zwalczy ten narastajcy, straszliwy bl. Zajczaam,
prawdopodobnie czynic siebie bardziej przekonywujc.
- Nie mog w to uwierzy. - wymamrota jeden ze stranikw - On rzeczywicie to
robi.
Za nimi, mylaam e sysz pacz Mii. Wizy paliy coraz bardziej. Nigdy nie czuam
niczego tak bolesnego w caym swoim yciu, a przeszam wiele. Zemdlenie szybko stao si
bardzo realn moliwoci.
- Hej. - powiedzia nagle stranik. - Co tak mierdzi?
Tym zapachem by roztopiony plastik. Albo moe moje roztopione ciao. Szczerze
mwic, to nie miao znaczenia, bo kiedy nastpnym razem poruszyam swoimi
nadgarstkami, przedary si przez brejowate, rozpalone wizy.
pamici, syszaam siebie szydzc z mojej matki w klasie Stana: "Wydaje mi si, e twoi
ludzie zawiedli. Dlaczego nie sprawdzia tego miejsca i nie upewnia si w pierwszej
kolejnoci, e byo oczyszczone ze strzyg? Wydawa by si mogo, e zaoszczdzioby ci to
duo kopotw."
Karma jest prawdziw dziwk.
(Karma - w buddyzmie i hinduizmie: sumaryczny efekt dziaa czowieka w rnych
wcieleniach, majcy wpyw na jego dalsze losy - przyp. Szazi)
- Dzieci, dzieci. - zanuci Isaiah. - To nie tak dziaa ta gra. Zamalicie zasady.
Okrutny miech zagra na jego ustach. Uwaa nas za zabawnych, a nie za
jakiekolwiek prawdziwe zagroenie. Szczerze? Mia racj.
- Szybko i daleko, Mason, - powiedziaam cichym gosem, nie odwracajc wzroku od
strzyg.
- No, no... gdyby wzrok potrafi zabija... - Isaiah wygi brwi, jakby co mu przyszo
na myl. - Mylisz, e moesz wzi nas oboje na siebie? - zachichota.
Zacisnam zby.
Nie, nie sdziam, e mog wzi ich oboje na siebie. Waciwie, byam cakiem
pewna, e umr. Ale, byam rwnie cakiem pewna, e najpierw mog zapewni sobie
piekieln rozrywk.
Zaatakowaam Isaiaha, ale wycignam bro na Elen. Moesz skoczy na ludzkich
stranikw - ale nie na strzygi. Zauwayli jak nadchodz, praktycznie zanim w ogle si
poruszyam. Nie spodziewali si jednak, e bd miaa bro. I kiedy Isaiah blokowa moje
atakujce ciao, bez jakiegokolwiek wysiku, dalej mogam odstrzeli Elen, zanim zapa
mnie za ramiona i powstrzyma mnie. Wystrza pistoletu zadzwoni mi gono w uszach, a
ona zacza krzycze z blu i zaskoczenia. Celowaam w jej brzuch, ale spudowaam i
trafiam w jej udo. Nie eby to miao znaczenie. Gdybym spudowaa w jakiekolwiek inne
miejsce - i tak by to jej nie zabio, ale gdybym strzelia w brzuch bolaby duo bardziej.
Isaiah trzyma moje nadgarstki tak mocno, e mylaam, e poamie mi koci.
Wypuciam pistolet. Uderzy o podog, odbijajc si i przelizgn si do drzwi. Elena
wrzasna z furi i rzucia si na mnie z pazurami. Isaiah powiedzia jej, eby si
kontrolowaa i popchn mnie z dala od jej zasigu. Przez cay czas, broniam si rkami tak
bardzo jak to moliwe, ale nie tak wystarczajco eby uciec czy powstrzyma jej atak.
I wtedy: najsodszy z dwikw.
Otwierajce si drzwi wejciowe.
Mason wykorzysta to, e odwrciam ich uwag. Zostawi Eddiego z Mi i przybieg
do mnie i zacz mocowa si ze strzygami, prbujc zmusi je do przesunicia si pod drzwi.
Isaiah odwrci si z t swoj prdkoci wiata - i krzykn, jak wiato soneczne zalao go
caego. Ale pomimo tego, e cierpia, jego refleks by dalej szybki. Wyszarpa si z
owietlonej czci do salonu, cignc ze sob Elen i mnie - j za rami, a mnie za szyj.
- Wyprowad ich! - krzyknam.
- Isaiah. - zacza Elena, wyrywajc si z jego uchwytu.
Pchn mnie na podog i wykrci mnie (Ginger mwi e zrobi mynek ^^ - przyp.
Szazi), gapic si na swoje uciekajce ofiary. Z trudem zapaam powietrze, kiedy puci moje
gardo i przez gszcz swoich wosw, spojrzaam za siebie, na drzwi. W sam por, eby
zobaczy jak Mason przeciga Eddiego przez prg na zewntrz, do bezpiecznego wiata.
Mia i Christian ju wyszli. Prawie zakaam z ulgi.
Isaiah odwrci mnie do tyu z ca furi, jego oczy byy czarne i straszne, kiedy
zblia si do mnie w caej swojej okazaej wielkoci. Jego twarz, ktra zawsze bya
przeraajca, staa si czym wykraczajcym poza moje pojcie. ( Boe, co to w ogle za
zdanie? Chodzi o to, e wyglda tak strasznie, e to wykraczao poza wszelakie zrozumienie.
- przyp. Szazi).
Elena gapia si, tak zszokowana jak ja, gdy Isaiah zabija Masona. Oczywicie, Isaiah
nie by martwy, ale by tymczasowo poza rozgrywk. Jej twarz wyranie wskazywaa na to,
e nawet nie nio jej sie, e to moe by moliwe.
W tym momencie, mdrze byoby pobiec w kierunku drzwi i bezpiecznego wiata
sonecznego. Zamiast tego, pobiegam w przeciwn stron, w kierunku kominka. Zapaam
jeden z zabytkowych mieczy i odwrciam si w kierunku Eleny. Nie musiaam i daleko,
poniewa Elena szybko dosza do siebie i rzucia si na mnie.
Warczc z wciekoci, prbowaa mnie zapa. Nigdy nie trenowaam z mieczem,
ale zostaam wyszkolona do walki jakkolwiek prowizoryczn broni, ktr mogam znale.
Uyam miecza do zachowania dystansu midzy nami, moje ruchy byy niezdarne, ale na
razie skuteczne.
Biae ky bysny w jej ustach.
- Zamierzam sprawi, e
- Bd cierpiaa, aowaa i zapac za to e si w ogle urodziam? - zasugerowaam.
Przypomniaam sobie walk z wasn matk, gdy przez cay czas byam w defensywie.
To nie przeszoby tym razem. Musiaam atakowa. Dgajc do przodu, prbowaam
wymierzy jej cios. Bez szczcia. Przewidywaa kady mj ruch.
Nagle, za ni, Isaiah jkn w miar, jak zacz wstawa. Spojrzaa do tyu, a ja,
najmniejszym moliwym ruchem z rozmachu, przecignam miecz wzdu jej klatki
piersiowej. Przeciam materia jej bluzki i drasnam skr, ale nic wicej. Mimo to,
wzdrygna si i z panik spojrzaa w d. Myl, e wbite w serce Isaiaha szko cigle byo
nowoci dla jej umysu.
I to byo to, czego naprawd potrzebowaam.
Zebraam ca moj si, cofnam si i zamachnam. Ostrze miecza uderzyo w bok
jej szyi, mocno i gboko. Wydaa okropny, przeraajcy krzyk; krzyk, ktry przyprawi mnie
o dreszcze. Sprbowaa ruszy si w moim kierunku. Wycofaam si i uderzyam ponownie.
Chwycia si rkami za gardo i osuna na kolana. Uderzaam i uderzaam, za kadym razem,
coraz bardziej zagbiajc miecz w jej szyi. Odcinanie komu gowy byo trudniejsze ni
mylaam, e bdzie. Stary, tpy miecz prawdopodobnie mi w tym nie pomaga.
Ale w kocu, odzyskaam swoje zmysy na tyle by zorientowa si, e przestaa si
rusza. Jej gowa leaa tam, oderwana od ciaa; jej martwe oczy patrzy na mnie, jakby nie
moga uwierzy w to, co si stao. To dotyczyo nas obu.
Kto zacz krzycze, i przez surrealistyczn sekund mylaam, e to bya Elena.
Wtedy podniosam wzrok i spojrzaam przez pokj. Mia staa w drzwiach, z wytrzeszczonymi
oczami i skr zabarwiona na zielono, jakby miaa zaraz zwymiotowa. Daleko w gbi
mojego umysu, zdaam sobie spraw, e to ona spowodowaa eksplozj akwarium. Po tym
wszystkim, magia wody z pewnoci nie pozostawaa bezwartociowa.
Cigle nieco wstrznity, Isaiah prbowa wsta. Ale rzuciam si na niego, zanim
mg w peni zapanowa nad wasnym ciaem. Miecz zgrzyta, z kadym ciosem niosc krew
i bl. Czuam si teraz jak stary zawodowiec. Isaiah ponownie upad na podog. W moim
umyle, cigle widziaam, jak skrca Masonowi kark, i siekaam, i siekaam tak mocno jak
tylko mogam, jakby wystarczajco mocne uderzenia mogy jakim cudem wymaza pami.
- Rose, Rose!
Przez moje wypenione nienawici zncanie sie, ledwie poznaam gos Mii.
- Rose, on nie yje!
Powoli, drc, powstrzymaam nastpny cios i spojrzaam w d na jego ciao - jego
gowa nie bya ju jego czci. Miaa racj. By martwy. Bardzo, bardzo martwy.
Spojrzaam na reszt pokoju. Krew bya wszdzie, ale ten horror tak naprawd do
mnie nie dociera. Mj wiat zwolni, zwolni do dwch bardzo prostych zada. Zabicia
strzyg. Obrony Masona. Nie byam w stanie przetworzy nic wicej.
- Rose - wyszeptaa Mia. Jej sowa wypenia strach, bya roztrzsiona. Baa si o
mnie, nie o strzygi. - Rose, musimy i. Chod.
Odcignam od niej wzrok i spojrzaam w d, na szcztki Isaiaha. Po kilku chwilach,
dowlokam si do ciaa Masona, wci kurczowo trzymajc miecz.
- Nie. - wychrypiaam. - Nie mog go zostawi. Inne strzygi mog przyj...
Moje oczy pieky, jakby rozpaczliwie chciay paka. Nie byam tego jednak pewna.
Wci wrzaa we mnie dza mordu, przemoc i wcieko byy jedynymi emocjami ktre
byam zdolna teraz odczuwa.
- Rose, wrcimy po niego. Jeli inne strzygi maj tutaj przyj, to musimy si std
wydosta.
- Nie. - powtrzyam, nawet na ni nie patrzc. - Nie zostawi go. Nie chc zostawia
go samego.
Woln rk pogaskaam wosy Masona.
- Rose...
Szarpnam gow do gry
- Wyno si std! - krzyknam na ni. - Wyno si i zostaw nas samych.
Zrobia kilka krokw do przodu, a ja podniosam miecz. Zamara..
- Wyno si. - powtrzyam. - Id, znajd pozostaych.
Powoli, Mia cofna si w kierunku drzwi. Posaa mi ostatnie, rozpaczliwe spojrzenie,
zanim wysza. Zapada cisza i rozluniam swj ucisk na mieczu, ale go nie puciam. Moje
ciao ugio si do przodu i pooyam swoj gow na klatce piersiowej Masona. Staam si
obojtna na wszystko: na wiat wok mnie, na czas sam w sobie. Moe mijay sekundy.
Moe godziny. Nie wiedziaam. Nie wiedziaam nic, poza tym, e nie mog zostawi Masona
samego. Egzystowaam w innym stanie, w stanie ktry z trudem pozwala utrzyma terror i
rozpacz na dystans. Nie mogam uwierzy, e Mason nie y. Nie mogam uwierzy, e
wanie przywoaam mier. Tak dugo jak odmawiaam przyznania tego, mogam udawa,
e to si nie zdarzyo.
Podniosam gow, syszc brzmice w pobliy gosy i kroki. Ludzie 'wlewali' si
przez drzwi. Naprawd nie mogam rozpozna adnego z nich. Nie musiaam. Oni byli
zagroeniem, zagroeniem przed ktrym musiaam chroni Masona. Gdy kilku z nich
podeszo do mnie, zerwaam si na rwne nogi, unoszc miecz i trzymajc go obronnie nad
ciaem Masona.
- Cofnijcie si. - ostrzegam - Trzymajcie si od niego z daleka.
Kontynuowali podchodzenie.
- Cofnijcie sie! - krzyknam.
Zatrzymali si. Z wyjtkiem jednego.
- Rose. - dobieg mnie agodny gos. - Opu miecz.
Moje rce zadray. Przeknam lin.
- Trzymaj si od nas z daleka.
- Rose. - gos przemwi ponownie, gos, ktry moja dusza mogaby pozna wszdzie.
Niepewnie, w kocu staam si wiadoma otoczenia, pozwalajc by szczegy dotary do
mojej wiadomoci. Skupiam swj wzrok na twarzy stojcego przede mn mczyzny.
Brzowe oczy Dymitra, agodne i twarde, patrzyy na mnie z gry.
- W porzdku. - powiedzia. - Wszystko bdzie dobrze. Moesz opuci miecz.
Moje rce zatrzsy si bardziej gdy walczyam by utrzyma rkoje.
- Nie mog. - wypowiedziane przeze mnie sowa bolay. - Nie mog go zostawi
samego. Musz go chroni.
- Ochronia go. - powiedzia Dymitr.
Miecz wypad z moich rk, ldujc z gonym oskotem na drewnianej pododze.
Podyam za nim, upadajc na czworaka, chcc paka, ale cigle nie byam do tego zdolna.
Ramiona Dymitra owiny si wok mnie, pomagajc mi wsta. Wok nas zaroio
si od gosw, i jeden po drugim, zaczam rozpoznawa ludzi, ktrych znaam i ktrym
ufaam. Dymitr zacz mnie cign w kierunku drzwi, ale odmwiam ruszenia si w tym
momencie. Nie mogam. Moje rce kurczowo trzymay jego koszul, gniotc j. Cigle
trzymajc jedno rami wok mnie, odgarnia moje wosy z dala od mojej twarzy. Oparam o
niego swoj gow, pozwalajc mu w dalszym cigu delikatnie gadzi moje wosy i
mamrota co po rosyjsku. Nie rozumiaam tego, co do mnie mwi, ale jego agodny ton
uspokoi mnie.
Stranicy rozeszli si po caym domu, badajc go cal po calu. Kilku z nich zbliyo si
do nas i ulko przy ciaach, na ktre nie chciaam nawet patrze.
- Ona to zrobia? Z obojgiem?
- Ten miecz nie by ostrzony od lat!
Zabawny dwik ugrzz w moim gardle. Dymitr cisn moje ramie pocieszajco.
- Zabierz ja std, Belikov.
Powiedzia kobiecy gos za nim, brzmia znajomo. Dymitr ponownie cisn moje rami.
- Chod, Roza. Czas std wyj.
Tym razem poszam. Wyprowadzi mnie z domu, podtrzymujc mnie,
jakbym potrzebowaa pomocy z poradzeniem sobie, z kadym bolesnym krokiem. Mj umys
cigle odmawia zaakceptowania tego, co stao si naprawd. Nie mogem zrobi nic wicej,
ni po prostu poda w jednym z otaczajcych mnie kierunkw.
Ostatecznie, skoczyam w jednym z odrzutowcw Akademii. Silniki rykny wok
nas, gdy samolot wystartowa. Dymitr mrukn co o szybkim powrocie i zostawi mnie sam
na swoim miejscu. Patrzyam prosto przed siebie, studiujc kady detal siedzenia przede mn.
Kto usiad obok mnie i okry kocem moje ramiona. Dopiero wtedy zdaam sobie spraw, e
caa dr.
- Jestem zimna. - powiedziaam. - Jak mog by tak zimna?
- Jeste w szoku. - odpowiedziaa Mia.
Obrciam gow i spojrzaam na ni, studiujc jej blond loki i due, niebieskie oczy.
Co w widzeniu jej uwolnio moje wspomnienia. Wszystko wrcio z powrotem. cisnam
swoje zamknite oczy.
- O Boe. - wydyszaam. Otworzyam oczy i ponownie skupiam je na niej. Uratowaa mnie - uratowaa mnie gdy wysadzia akwarium. Nie powinna tego robi. Nie
powinna wraca.
Wzruszya ramionami.
- A ty nie powinna wraca po miecz.
Waciwa uwaga.
- Dzikuj. - powiedziaam - To, co zrobia... nigdy bym nawet o tym nie pomylaa.
To byo genialne.
- Nie wiedziaam o tym. - dumaa, umiechajc si ze smutkiem. - Woda nie jest
uyteczn broni, pamitasz?
Dusiam si ze miechu, chocia tak naprawd, nie uwaaam swoich starych sw za
tak zabawne. Ju nie.
- Woda jest wspaniaa broni - powiedziaam ostatecznie. - Kiedy wrcimy, bdziemy
musieli znale praktyczne sposoby na wykorzystanie jej.
Jej twarz rozjania si. Zapa bysn w jej oczach.
- Chciaabym. To wicej ni nic.
- Przykro mi... z powody twojej mamy.
Mia po prostu kiwna gow.
- Jeste szczciar, e cigle masz swoj. Nawet nie wiesz jak.
- Witamy w szeregach. - powiedziaa Alberta, jej zwietrzaa twarz wygadzia si, gdy
mnie ucisna.
Dymitr nie powiedzia nic, gdy przysza jego kolej, ale jak zawsze, jego oczy
powiedziay mi wszystko. Duma i czuo wypeniy jego twarz, a ja przeknam zy. Opar
delikatnie jedn rk na moim policzku, przytakn i odszed.
Mylaam, e zemdlej, kiedy Stan - instruktor, z ktrym walczyam od swojego
pierwszego dnia w Akademii - ucisn mnie i powiedzia:
- Teraz jeste jedn z nas. Zawsze wiedziaem, e bdziesz jedn z najlepszych.
Gdy podesza do mnie moja matka, nie mogam powstrzyma zy, ktra spyna po moim
policzku. Otara j, po czym przesuna palce na ty mojej szyi.
- Nigdy nie zapomnij. - powiedziaa mi.
Nikt nie powiedzia gratuluj i cieszyam si z tego. mier nie bya czym, czym
mona byo si ekscytowa.
Kiedy to si ju skoczyo, podano napoje i jedzenie. Podeszam do bufetu i woyam
na talerz zapiekank serow i kawaek sernik z owocami mango. Jadam waciwie bez
smakowania jedzenia i odpowiadaam na pytania innych, nie wiedzc nawet, co mwiam
przez wikszo czasu. To byo tak, jakbym bya Rose-robotem, wykonujcym ruchy, ktrych
si po mnie spodziewano. Z tyu mojej szyi, moja skra pieka od tatuay, a w mylach
widziaam obraz niebieskich oczu Masona i czerwonych Isaiaha.
Czuam si winna, e nie cieszyam si bardziej moim wielkim dniem, ale ulyo mi,
gdy grupa w kocu zacza si rozprasza. Moja matka podesza do mnie, tak jak inni,
egnajc si. Poza jej sowami podczas ceremonii, nie rozmawiaymy duo, od czasu mojego
zaamania w samolocie. Wci uwaaam, e to troch zabawne - jak rwnie troch
enujce. Nigdy o tym nie wspominaa, ale co odrobin przesuno si w naszych relacjach,
Nie byymy nigdy koo przyjani ale nie byymy ju te wrogami.
- Lord Szelsky niedugo wyjeda. - powiedziaa, gdy stanymy obok drzwi
wejciowych, niedaleko miejsca, gdzie krzyknam na ni pierwszego dnia. - Jad razem z
nim.
- Wiem. - powiedziaem.
Nie byo adnych pyta, czy musi wyjeda. To wanie tak byo. Moroje byli na
pierwszym miejscu. Stranicy podali za nimi Przez kilka chwil przygldaa mi si
brzowymi, zamylonymi oczami. Pierwszy raz od duszego czasu, miaam wraenie, e
jestemy rwne. Bez tego jej patrzenia na mnie z gry. Co byo do dziwne, bo byam o p
stopy wysza od niej.
- Dobrze sobie poradzia. - powiedziaa w kocu. - Zwaywszy na okolicznoci.
To by jedynie w poowie komplement, ale nie zasuyam na wicej. Teraz,
rozumiaam bdy i pomyki, ktre doprowadziy do wydarze w domu Isaiaha.
Niektre byy moja win; inne nie. Chciaabym mc zmieni to, co si stao, ale wiedziaam,
e ona ma racj. W bagnie, ktre sama stworzyam, ostatecznie, zrobiam to, co mogam.
- Zabijanie strzyg nie byo tak wspaniae, jak mylaam, e jest. - powiedziaem jej.
Posaa mi smutny umiech.
- Nie. Nigdy nie jest.
Pomylaam wtedy o wszystkich znakach na jej szyi, wszystkich zabjstwach.
Zadraam.
- O, hej. - marzc, aby zmieni temat, signam do kieszeni i wycignam may
niebieski wisiorek, ktry mi daa. - Ta rzecz, ktr mi daa. To jest n-nazar.
Zajknem si przy sowie. Wygldaa na zaskoczon.
-Tak. Skd wiesz?
Nie chciaam tumaczy jej moich snw z Adrianem.
- Kto mi powiedzia. To ochronny amulet, prawda?
Kady jest otoczony wiatem, oprcz ciebie. Ty masz cienie. Zabierasz je od Lissy.
Sowa Adriana uderzyy w mj umys. Z trudem, pomylaam o swoim zachowaniu
przez ostatnie kilka tygodni. Niektre wybuchy zoci. Moja buntowniczo - nietypowa
nawet jak na mnie. Mj wasny, czarny wir emocji, powstajcy w mojej klatce piersiowej...
Nie, zdecydowaam. Tu nie byo podobiestwa. Ciemne uczucia Lissy miay magiczne
podoe. Moje miay stresowe. Poza tym, teraz czuam si dobrze.
Widzc, jak mnie obserwuje, prbowaam przypomnie sobie, w ktrym momencie
przerwaymy rozmow.
- Moe ostatecznie znajdziesz na to sposb. Mam na myli to, e skoro Adrian mg
znale sposb na uywanie ducha i nie potrzebuje lekw...
Nagle zamiaa si.
- Nie wiesz, prawda?
- Czego nie wiem?
- Adrian sam si leczy.
- Tak? Ale powiedzia... - jknam. - Oczywicie, e tak. Papierosy. Picie. I Bg tylko
wie, co jeszcze.
Przytakna.
- Tak. Prawie zawsze ma co w swoim organizmie.
- Ale prawdopodobnie nie w nocy... i dlatego moe pcha si w moje sny.
- Kurcz, chciaabym umie to robi. - westchna.
- Moe ktrego dnia si nauczysz. Tylko nie zosta przy okazji alkoholiczk.
- Nie mam zamiaru. - zapewnia mnie. - Ale bd si uczy. aden z innych
uytkownikw ducha nie mg tego robi, Rose - c, poza w. Wadimirem. Bd si uczya
tak, jak on. Zamierzam nauczy si uywa ducha - i nie pozwol by to mnie ranio.
Umiechnam si i dotknam jej doni. Cakowicie jej wierzyam.
- Wiem.
Rozmawiaymy przez reszt wieczoru. Kiedy nadszed czas na moje codzienne
wiczenia z Dymitrem, rozdzieliymy si. W miar jak si oddalaam, mylaam nad tym, co
mnie zaniepokoio. Pomimo, e grupa atakujcych strzyg miaa o wielu wicej czonkw,
stranicy byli przewiadczeni, e Isaiah by ich liderem. To wcale nie znaczyo, e w
przyszoci nie bdzie innych zagroe, ale oni czuli, e minie niewiele czasu, zanim jego
ludzie przegrupuj si.
Ale nie mogam przesta myle o licie, ktr widziaam w tunelu w Spokane, tej, na
ktrej spisano arystokratw, ze wzgldu na ich pozycj. Isaiah wspomnia Dragomirw
imiennie. Wiedzia, e ich prawie nie byo, ale brzmia jakby interesowao go bycie tym,
ktry ich wykoczy. Oczywicie, by teraz martwy... a jeli tam byy inne strzygi z tym
samym pomysem?
Pokrciam gow. Nie mogam si tym przejmowa. Nie dzisiaj. Cigle musiaam
doj do siebie po tym wszystkim. Wkrtce, pomylaam. Wkrtce bd musiaa si tym
zaj.
Nawet nie wiedziaam czy nasze wiczenia byy wci aktualne, ale tak czy siak,
poszam do szatni. Po tym, jak przebraam si w strj do wicze, udaam si w d, do sali
gimnastycznej i znalazam Dymitra w magazynku, (magazynek? u mnie, na szkce karate
nazywa si to pokojem poza-wiczeniowym, gdzie chopcy wicz z dziewczynami wiecie
co xD A Szazi twierdzi, e w gimnazjum, zamykali si w magazynkach i pili vodke na
dyskotekach xD Do adnej z tych rzeczy nie namawiam - przyp. Ginger) czytajcego jedn z
tych swoich zachodnich powieci, ktre tak kocha. Podnis wzrok, gdy weszam. Rzadko
widywaam go w cigu tych ostatnich kilku dni, przez co wnioskowaam, e by zajty Tasz.
KONIEC.