You are on page 1of 152

Akademia Wampirw

Cz II
W szponach mrozu

Tumaczenie nieoficjalne by chomiki:


* Szazi
* Avanne
* Ginger_90
* Tasia2902
* Pannalawenda
* DevilishSmile
Korekta, poprawki chomik:
* La_Chupacabra

Prolog
Rzeczy martwe nie zawsze takie pozostaj . Wierzcie mi. Wiem to.
Na ziemi trwa wycig wampirw, dosownie martwy wycig.
Mwi na nich strzygi i jeli nie masz jeszcze o nich koszmarw to uwierz powiniene
je mie. S szybcy, silni i zabijaj bez zawahania i litoci. S rwnie niemiertelni. Jeli kto
chce ich zniszczy to gwno mu z tego wychodzi.
Mona to zrobi tylko na trzy sposoby: ci im gowy, wbi srebrny pal w serce lub
podpali.
aden sposb nie jest atwy, ale lepsze to ni nic.
Oczywicie s te dobre wampiry chodzce po tej ziemi. Nazywaj je morojami. S
ywi i posiadaj niesamowit moc wadania magi czterech ywiow: ognia, ziemi, wody i
powietrza ( No dobra wikszo morojw moe to robi - ale o tym pniej).
To byaby potna bro, jednak moroje mocno wierz, e ich magia ma suy
pokojowi.
To jedna z ich najwaniejszych zasad. Moroje s te silni i szczupli, oraz s w stanie
przetrzyma nie dua dawk promieni sonecznych. Maj jednak te nadludzkie cechy, ktre
dotycz si wzroku, suchu i zapachu.
Oba rodzaje potrzebuj krwi. To wanie robi wampiry, domylam si. Moroje nie
zabijaj ludzi tylko trzymaj ich obok siebie. Wrd tych ludzi s tylko ci ktrzy chc
oddawa mae iloci krwi dla nich. Ofiary te s dobrowolne gdy ukszenie wampira ma w
sobie endorfiny. W wikszych dawkach ludzie uzaleniaj si od tego. Wampirzy puni.
Lepsze jest jednak to co robi moroje ni strzygi. One zabijaj i jeszcze na dodatek to
sprawia im przyjemno.
Jeeli moroj zabije jakiego czowieka w trakcie posilania si to automatycznie staj
si strzyg. Strzygi mog te by stworzone si. Jeli strzyga napije si krwi ofiary, a potem
sama ofiaruje jej swoj krew... mamy now strzyg. To moe spotka kadego. Czowieka,
moroja czy dampira.
Dampir.
Wanie tym jestem. Dampirem - p czowiekiem, p morojem. Lubi myle, e
dostalimy najlepsze cechy obu ras. Jestem silna i wytrzymaa jak czowiek. Mog wychodzi
na soce kiedy tylko chc. Ale jak moroje mam dobre zmysy i jestem szybka. Skutek jest
taki e dampir robi za ochraniarza. Jestemy nawet nazywani strami.
Przeyam szkolenia, ktre pozwalay nam chroni morojw przed strzygami. Mam
cay komplet specjalnych kursw i praktyk, ktre bior w Akademii witego Wadimira,
prywatnej szkole dla morojw i dampirw. Wiem jak uywa wszystkich rodzajw broni i
mogabym nawet adnie wysadzi jaki ld. Przebiam w tym naprawd wielu kolesi z mojego
i nie tylko z mojego kursu.
Dampir dziedziczy wszystkie rodzaje, wielkich cech, jest jedna rzecz, ktrej nie
dostalimy. Dampiry nie mog miej dzieci z innym dampirami. Nie pytaj mnie dlaczego. Nie
jestem genetykiem albo czymkolwiek. W gr wchodzi tylko moroje i dampiry. Wiem, wiem to jest zwariowane.
Mylisz sobie bd miaa dziecko z wampirem. Moe bdzie w trzech czwartych
wampirem?. Nie koleanko. P moroj i p czowiek.
Wikszo dampirw powstaje z pary: ojciec moroj i matka dampir. Kobiety morojw
mog mie tylko dzieci z morojami mczyznami. To znaczy, e duo morojw ma mae
romanse z dampirkami. Kiedy takie zachodz w ci zostaj wtedy same, bo pikna bajka si
koczy. Dlatego tak mao jest stranikw. Matki wolayby raczej eby to ich dzieci
strzeono.

Skutkiem tego jest, e jedynie garstka chopakw, no moe czasami jaka dziewczyna, zostaj
stranikami. Wybieraj ich inni stranicy, ktrzy traktuj swoj prac bardzo powanie.
Dampir jest potrzebny Morozowi, eby pilnowa jego dziecka. Mamy ich chroni. Bya to
wrcz rzecz honorowa gdy, nie okamujmy si, strzygi s ze. Ale jest moroj, ktrego chc
ochroni bardziej ni kogokolwiek w wiecie: moja najlepsza przyjacika, Lissa. Jest
Ksiniczk morojw. Moroje maj dwanacie krlewskich rodzin i ona jest czonkiem jednej
z nich - Dragomir.
Ale jest jeszcze co, co sprawia, e ona jest wyjtkowa i e czy nas nie tylko
przyja. Pamitacie jak mwiam e moroje wadaj jednym z czterech ywiow? Lissa
wada jeszcze innym: mianowicie duchem.
Powiedziaam wczeniej, e martwe rzeczy zawsze nie pozostaj cakowicie martwe.
Dobrze, jestem jednym z ich. Nie bj si - nie jestem jak strzygi. Ale umaram raz. (Nie
polecam tego.) To zdarzyo si kiedy samochd, w ktrym jechaam, zboczy z drogi.
Wypadek zabi mnie, rodzicw Lissy i jej brata. Lissa uya ducha, eby mnie sprowadzi z
powrotem.
Z tego jej daru wyniko wiele niebezpiecznych wypadkw. W yciu mam jeszcze
jeden problem - Dymitr. Zakochaam si w zym palancie. C taka prawda.
Tak w ogle nazywam si Rosemarie Hathaway mam 17 lat i chodz do szkoy
redniej. Ale hej, kto powiedzia, e ona jest atwa?

Rozdzia pierwszy
NIE SDZIAM, E MJ DZIE moe by jeszcze gorszy, dopki moja najlepsza
przyjacika nie powiedziaa mi, e moe wariuje. Znowu.
- Ja Co powiedziaa?
Staam w holu jej dormitorium, pochylajc si nad jednym z moich butw i go
sznurujc. Podniosam gow w gr, zerkajc na ni przez gszcz ciemnych wosw
zasaniajcych p mojej twarzy. Zasnam po szkole i musiaam pomin uycie szczotki do
wosw, aby dotrze tu punktualnie. Platynowo blond wosy Lissy byy gadkie i doskonae,
ukadajc si na jej ramionach jak welon lubny, gdy patrzya na mnie z rozbawieniem.
- Powiedziaam, e myl, e moje piguki mog ju nie dziaa.
Wyprostowaam si i strzsnam wosy ze swojej twarzy. - Co to znaczy? - spytaam.
Wok nas, moroje pieszyy si w drodze na spotkanie z przyjacimi lub na kolacj.
- Czy zacza - ciszyam gos. - Czy zacza znw uywa swoich mocy?
Potrzsna gow, a ja zobaczyam w jej oczach may przebysk alu. - Nie Czuj
si blisza magii, ale wci nie mog jej uy. Gwnie co ostatnio dostrzegam, to inne
rzeczy, wiesz Jestem teraz coraz bardziej przygnbiona. Nic jeszcze bliskiego do tego, co
kiedy. - dodaa szybko, widzc moj twarz. Przed tym jak ucieka si do piguek, nastrj
Lissy by tak kiepski, e si cia. - To po prostu niewiele wicej, ni byo.
- Co to s te inne rzeczy, ktre dostrzegasz? Lk? Urojenia mylowe?
Lissa zamiaa si, nie biorc tego tak powanie, jak ja. - Mwisz tak jakby czytaa
podrczniki psychiatryczne.
Rzeczywicie je czytaam. - Po prostu martwi si o ciebie. Jeli uwaasz, e piguki
ju nie dziaaj, trzeba to komu powiedzie.
- Nie, nie. - rzeka prdko. - Czuj si dobrze, naprawd. One dalej dziaaj po
prostu nie tak mocno. Nie sdz, e musimy ju panikowa. Zwaszcza ty - przynajmniej nie
dzisiaj.
Jej zmiana tematu si udaa. Godzin temu dowiedziaam si, e spotkam si dzisiaj z
moim kwalifikatorem. To bdzie egzamin - czy raczej wywiad - przez ktry bd musieli
przej wszyscy pocztkujcy opiekunowie w Akademii witego Wadimira. Dzisiaj bd
pod uwag opiekuna gdzie z poza miasteczka, ktry bdzie zarzdza test dla mnie. Dziki za
informacj, chopaki.
- Nie martw si o mnie. - powtrzya, umiechajc si, Lissa. - Dam ci zna, jeli
bdzie jeszcze gorzej.
- Dobrze. - powiedziaam niechtnie.
Wystarczyo mi, e jest bezpieczna, cho, otworzyam moje zmysy i pozwoliam
sobie naprawd j poczu za porednictwem naszej psychicznej wizi. Mwia prawd. Tego
ranka bya spokojna i szczliwa, niczym si nie martwia. Ale, daleko w jej umyle, czuam
ciemny wze uczucia niepokoju. To nie zuywao jej, ani nic, ale tak samo czua si kiedy,
gdy dostawaa napadw gniewu i przygnbienia. To tylko si sczyo, ale mnie si to nie
podobao. Nie chciaam go tam w ogle. Prbowaam pchn w jej gb lepsze uczucie dla jej
emocji i nagle miaam dziwne doznanie dotknicia. Obrzydliwego rodzaju uczucie chwycio
mnie, a ja wyszarpnam si z jej gowy. May dreszcz przebieg przez moje ciao.
- Dobrze si czujesz? - spytaa Lissa, marszczc brwi. - Wygldasz jak by miaa
zwymiotowa.
- Po prostu denerwuje si tym testem - skamaam. Z wahaniem, ponownie
wcignam si przez wi. Ciemnoci cakowicie znikny. Bez ladu. Moe mimo wszystko
nie ma nic zego w jej pigukach. - Wszystko w porzdku.
Wskazaa na zegar. - Nie bdzie jeli wkrtce si nie ruszysz.
- Cholera - zaklam. Miaa racj. Szybko j przytuliam. - Do zobaczenia pniej!

- Powodzenia! - zawoaa.
Pobiegam przez cay kampus i znalazam swojego mentora, Dymitra Belikova,
czekajcego obok Hondy. Jak nudno. Przypuszczaam, e nie mog si spodziewa, nas
podrujcych po drogach grskich Montany, Porsche, ale byoby mio mie co
bombowego.
- Wiem, wiem - powiedziaam, widzc jego twarz. - Przepraszam za spnienie.
Przypomniaam sobie wtedy, e zblia si jeden z najwaniejszych testw w moim
yciu, i nagle, zapomniaam o Lissie i jej prawdopodobnie nie dziaajcych pigukach.
Chciaam j chroni, ale to nie znaczy wiele dopki nie skocz liceum i faktycznie stan si
jej opiekunem.
Dymitr sta tam, wygldajc wspaniale jak zawsze. Masywny, murowany budynek
rzuca dugie cienie nad nami, niepokojce jak wielkie zwierz w mrocznym wietle witu.
Wok nas, nieg dopiero zacz pada. Patrzyam na jasne, krystaliczne patki agodnie
dryfujce w d. Kilka wyldowao i szybko stopniao w jego ciemnych wosach.
- Kto jeszcze bdzie? - spytaam.
Wzruszy ramionami.
- Tylko ty i ja.
Mj nastrj szybko poskoczy z wesoego do ekscytujcego. Ja i Dymitr. Sami. W
aucie. To moe by bardzo warte testu niespodzianki.
- Jak daleko to jest? -milczc, bagaam o to, eby droga bya naprawd duga. Taka,
ktra bdzie trwaa tygodnie. I wizaaby si z noclegiem w luksusowym hotelu. Moe bymy
utknli w zaspie, i tylko ciepo naszych cia trzymaoby nas przy yciu.
- Pi godzin.
- Oh.
Nieco mniej ni si spodziewaam. Mimo to, pi godzin byo lepsze ni nic. Nie
wyklucza to utknicia w zaspie.
Mgliste, zanieone drogi byyby trudne do przebycia dla ludzi, ale dla naszych oczu
dampirw nie byo problemu. Patrzyam przed siebie, starajc si nie myle jak woda po
goleniu Dymitra wypenia samochd i jaki ma wyrany, ostry zapach w ktrym chciaam si
utopi. Zamiast tego, staraam si znowu skoncentrowa na kwalifikatorze.
Wysi opiekunowie odwiedzili nowicjuszy podczas pierwszego roku i spotkali si z
nimi indywidualnie w celu omwienia studenckich zobowiza wobec opiekunw. Nie wiem
dokadnie o co pytali, ale plotki pyn od roku. Starsi opiekunowie oceniali charakter i
powicenie, a niektrzy nowicjusze zostali uznani za niezdolnych do podania dalej ciek
opiekuna.
- Oni zazwyczaj nie przyjedaj do Akademii? - spytaam Dymitra. - Mam na myli,
jestem na wycieczce, ale po co jedziemy do nich?
- Waciwie, jedziesz do niego, nie do nich. - Lekki rosyjski akcent spleciony ze
sowami Dymitra, wskazywa tylko gdzie dorasta. W przeciwnym razie, byabym cakowicie
pewna, e mwi po angielsku lepiej ni ja. - Poniewa jest to szczeglny przypadek i on robi
nam przysug.
- Kto to jest?
- Artur Shoenberg.
Przeniosam wzrok z drogi na Dymitra.
- Co? - pisnam.
Artur Shoenberg by legend. By jednym z najwikszych yjcych zabjcw strzyg w
historii opiekunw i niegdy szefem Rady Stranikw - grupy ludzi, ktra przypisuje
opiekunw morojom i podejmuje decyzje za nas wszystkich. Ostatecznie poszed na
emerytur i wrci do ochrony jednej z krlewskich rodzin, Badicw. Nawet na emeryturze,
wiedziaam, e nadal jest miercionony. Jego wyczyny, byy czci mojego nauczania.

- Czy nie Czy nie byo dostpnego nikogo innego? - zapytaam cichym gosem.
Widziaam, e Dymitr ukrywa umiech. - Poradzisz sobie. Poza tym, jeli Art ciebie
akceptuje, to w twoich aktach musz by wietne rekomendacje.
Art. Dymitr by na ty z jednym z najbardziej ostrych opiekunw w okolicy.
Oczywicie, Dymitr sam by do wymagajcy, wic si nie dziwi.
W samochodzie zapada cisza. Zagryzam warg, nagle zastanawiajc si czy bd w
stanie sprosta standardom Artura Shoenberga. Moje oceny byy dobre, ale takie rzeczy jak
uciekanie i wprowadzenie do walki w szkole moe rzuci mi cie na powane mylenie o
mojej przyszej karierze.
- Poradzisz sobie - powtrzy Dymitr. - Dobro w twoich aktach przewysza zo.
To byo tak jakby on czasami umia mi czyta w mylach. Umiechnam si nieco i
odwayam zerkn na niego. To by bd. Dugie, szczupe ciao, rzucajce si w oczy nawet
siedzc. Ciemne bezdenne oczy. Brzowe wosy sigajce ramion zwizane z tyu na szyi.
Wosy jak jedwab. Wiedziaam to, poniewa moje palce przebiegay po nich, kiedy Wiktor
Daszkow opta nas urokiem podania. Z wielk powcigliwoci, zmusiam si do
oddychania i odwrcenia wzroku.
- Dziki, trenerze. - droczyam si z nim, tulc si z powrotem w fotelu.
- Jestem, eby pomc. - odpar. Jego gos by lekki i zrelaksowany - rzadko taki by.
By zwykle mocny, gotowy na wszelkie ataki. Prawdopodobnie liczy na to, e jest
bezpieczny wewntrz Hondy - albo przynajmniej tak samo bezpieczny jak moe by koo
mnie. Nie byam jedyna, ktra miaa kopoty pomijajc romantyczne napicie midzy nami.
- Wiesz, co mi naprawd pomoe? - spytaam, nie patrzc mu w oczy.
- Hmm?
- Jeli wyczysz t bzdurn muzyk, i wczysz co co wyszo po upadku muru
berliskiego.
Dymitr si zamia.
- Twoj najgorsz lekcj jest historia, ale jako, wiesz wszystko o Europie
Wschodniej.
- Hej, musz mie materia do swoich artw, towarzyszu.
Wci umiechnity, zmieni stacj radiow. Na stacj krajow.
- Hej! To nie jest to co miaam na myli - zawoaam.
Mog powiedzie, e znw by na skraju wybuchnicia miechem. - Wybieraj. To lub
tamto.
Westchnam. - Wr do badziewia z 1980.
Zmieni stacj, a ja zaoyam rce na piersi, poniewa Europejski band piewa o tym
jak magnetowid zabi gwiazd radiow. Ja pragnam zabi kogo z tego radia.
Nagle, pi godzin nie wydawao si tak krtkie, jak mylaam.

Artur i rodzina, ktr on ochrania, mieszka w maym miasteczku wzdu I-90


niedaleko od Billings. Oglna opinia moroi zostaa podzielona na miejsca zamieszkania.
Niektrzy argumentowali, e due miasta s najlepsze, poniewa wampiry gubiy si w
tumach; nocne rozrywki nie budziy tak wielkiej uwagi. Inne moroje, jak ta rodzina,
najwyraniej zdecydoway si na mniej zaludnione miasta, wierzc, e jeli mniej ludzi ci
obserwuje, to mniej prawdopodobne, aby ci zauwayli.
Dom by wybudowany w stylu wdrowca, cae pierwsze pitro byo szare, a due
drewniane klapy szczelnie blokoway dostanie si promieni sonecznych do rodka.
Wygldao to drogo i nowo.
Zeskoczyam z siedzenia, moje buty zatopiy si w pynnym niegu i zaskrzypiay na
wirze. Dzie by cichy i spokojny, z wyjtkiem sporadycznych podmuchw wiatru. Dymitr i

ja poszlimy po domu, po skalistym chodniku, przecinajcym podwrze. Widziaam go


przesuwajcego si w subowy sposb, ale jego oglna postawa bya tak wesoa jak moja.
Oboje bylimy zadowoleni z przyjemnej jazdy samochodem.
Moja noga polizgna si na oblodzonym chodniku i Dymitr natychmiast mnie
chwyci. Miaam dziwny moment dejavu, migotliwy powrt do pierwszej nocy, w ktrej si
spotkalimy, kiedy to on rwnie uratowa mnie przed podobnym upadkiem. Mroca
temperatury czy nie, ale poczuam jego ciep do na moim ramieniu, nawet przez grub
warstw kurtki.
- Jeste caa?
- Tak - powiedziaam, patrzc oskarycielsko na oblodzony chodnik. - Czy ci ludzie
nie syszeli o soli?
Mwiam to artobliwie, ale Dymitr si zatrzyma. Ja take to zrobiam. Jego twarz
staa si napita i czujna. Odwrci gow, jego oczy baday otaczajce nas szerokie i czyste
rwniny. Chciaam mu zada pytania, ale co w jego postawie kazao mi milcze. Bada
budowl pen minut, patrzy na pokryty lodem chodnik, a nastpnie spojrza z powrotem na
podjazd, pokryty warstw niegu, ktra miaa lady tylko naszych stp.
Ostronie zbliy si do drzwi, a ja za nim. Zatrzyma si ponownie, tym razem
badajc drzwi. Nie byy otwarte, ale nie byy te cakiem zamknite. Wyglday jakby zostay
zamykane w popiechu. Dymitr lekko przebieg palcami tam gdzie drzwi stykay si z
framug, jego oddech tworzy mae chmurki w powietrzu. Gdy dotkn klamki, skoczya
troch, jakby zostaa zamana.
Wreszcie powiedzia cicho: - Rose, id poczeka w samochodzie.
- Ale dlacz
- Id.
Jedno sowo - ale pene mocy. Wracajc, szam przez zanieony trawnik, nie
ryzykujc przejciem przez chodnik. Dymitr sta tam, nie ruszajc si dopki nie wsiadam do
auta, zamykajc drzwi tak cicho, jak to byo moliwe. Potem, cichymi ruchami, zaledwie
pchn drzwi i znikn w rodku.
Niesychanie ciekawa, policzyam do dziesiciu, a nastpnie wyszam z auta.
Wiedziaam, e lepiej nie i za nim, ale musiaam wiedzie co si dzieje w tym domu.
Zaniedbany chodnik i podjazd wskazywa na to, e nie byo nikogo w domu od kilku dni,
cho moe to rwnie oznacza, e Badicowie po prostu nigdy nie wychodz z domu. Byo to
moliwe, podejrzewaam, e stali si ofiarami zwykego wamania przez ludzi. Byo rwnie
moliwe to, e bali si czego innego - powiedzmy, e strzyg. Wiedziaam, e taka moliwo
bya, patrzc na ponur twarz Dymitra, ale wydawao mi si to mao prawdopodobne, z
Arturem Shoenbergem na subie.
Stojc na podjedzie, spojrzaam w niebo. wiato byo ponure i cienkie, ale byo.
Poudnie. Soce byo dzi najwyszym punktem. Strzygi nie mogy przebywa na wietle
sonecznym. Nie musiaam ich si obawia, tylko gniewu Dymitra.
Krciam si po prawej stronie domu, chodzc w znacznie gbszym niegu ni
wczeniej. Nic innego dziwnego nie powalio mnie w tym domu. Sople zwisay z okapu, a
ciemne szyby nie wykazyway adnych tajemnic. Moja noga nagle o co uderzya i
spojrzaam w d. Tam by prawie zakopany srebrny koek. By wbity w ziemi.
Wycignam go i wytaram o nieg, marszczc brwi. Co tutaj robi n? Srebrne koki byy
cenne. Byy najbardziej miercionon broni stranikw, ktra zapewniaa zabicie strzygi
jednym uderzeniem w serce. Nie nauczyam si jeszcze z niego korzysta, ale trzymajc go w
rku, nagle czuam si bezpieczniej, kiedy kontynuowaam badanie.
Wlazam po schodach, uwaajc na ld, wiedzc, e id aby mie kopoty, gdy Dymitr
dowie si, co robi. Pomimo zimna, pot la si po mojej szyi.
wiato dzienne, wiato dzienne, przypomniaam sobie. Nic si nie martw.

Doszam do drzwi i zbadaam ciemne szko. Nie mogam powiedzie, co je zbio.


Wystarczyo to jednak, aby do wewntrz dosta si nieg i teraz okrywa jasnoniebieski
dywan. Pocignam za klamk, ale drzwi byy zamknite. Otwr w szkle by na tyle duy, e
wsadziam tam ostronie rk i odblokowaam drzwi, a nastpnie je otworzyam. Te sykny
lekko, cichym dwikiem, ktry jednak wydawa si zbyt gony w tej niesamowitej ciszy.
Weszam do rodka, stojc w plamie wiata sonecznego, wdzierajcego si od
wewntrz, przez otwarte drzwi. Moje oczy dostosoway si do soca w pmroku. Wiatr
wniesiony przez otwarte patio, wirowa zasonami wok mnie. Byam w salonie. Mia
wszystkie zwyke przedmioty jakich mona by si spodziewa. Kanapy. TV. Fotel na
biegunach.
I ciao.
To bya kobieta. Leaa na plecach przed telewizorem, jej ciemne wosy byy rozsiane
wok niej. Szeroko otwarte oczy patrzyy obojtnie w gr, blada twarz bya zbyt blada
nawet jak na moroja. Przez chwil mylaam, e dugie wosy, obejmuj te jej szyj, dopki
nie zorientowaam si, e to zascha krew. Miaa rozszarpane gardo.
Ta straszna scena bya tak surrealistyczna, e nie mogam zda sobie sprawy z tego, co
widziaam w pierwszej kolejnoci. Z jej postawy, mona by pomyle, e kobieta po prostu
spaa. Wtedy popatrzyam na inne ciaa: czowieka lecego na boku tylko par stp dalej,
ciemna krew zabarwia dywan wok niego. Inne ciao byo koo kanapy: mae, wymiarw
dziecka. W drugim kocu pokoju, byo inne. I jeszcze jedno. Wszdzie byy zwoki, krew i
ciaa.
Rozmiar mierci wok mnie nagle zosta zarejestrowany, a moje serce zaczo wali.
Nie, nie. To nie mogo by moliwe. By dzie. Ze rzeczy nie mogy sta si w wietle
dziennym. Krzyk narasta w moim gardle, ale raptem zatrzyma si na rkawiczce kogo, kto
podszed mnie od tyu i zasoni mi usta. Zaczam si szamota, ale zaraz poczuam wod po
goleniu Dymitra.
- Dlaczego - zapyta. - ty nigdy nie suchasz? Byaby ju martwa, gdyby one nadal tu
byy.
Nie mogam odpowiedzie, zarwno przez jego rk jak i mj wstrzs. Widziaam ju
kogo umierajcego, ale nigdy nie widziaam mierci takiej wielkoci. Po niespena minucie,
Dymitr zabra rk, ale trzyma si blisko za mn. Nie chciaam na to patrze, ale moje oczy
same przycigay si do sceny przede mn. Wszdzie ciaa. Ciaa i krew.
W kocu odwrciam si do niego: - To dzie - szepnam. - Ze rzeczy nie dziej si
za dnia. - syszaam desperacje w swoim gosie, dziewczyski argument, e kto powie, e to
wszystko zy sen.
- Co zego moe si zdarzy w kadej chwili - powiedzia mi. - A to si nie stao w
cigu dnia. Prawdopodobnie stao si to par dni temu.
Odwayam si zerkn do tyu na ciaa i poczuam ucisk w odku. Dwa dni. Mj
wzrok pad na ciao czowieka lece w pobliu wejcia z korytarza do pokoju. By wysoki i
dobrze zbudowany tak jak moroj. Dymitr zauway gdzie patrz.
- Artur Shoenberg - powiedzia.
Patrzyam na zakrwawione gardo Artura.
- On nie yje. - powiedziaam, jakby to nie byo zupenie oczywiste. - Jak on moe by
martwy? Jak strzyga moga zabi Artura Shoenberga? To nie wydaje si by moliwe. Nie
mona zabi legendy.
Dymitr nie odpowiedzia. Natomiast przesun do w d i zamkn j na koku, ktry
trzymaam. Skrzywiam si.
- Gdzie to znalaza? - spyta. Poluzowaam ucisk i pozwoliam mu zabra koek.
- Na zewntrz. W ziemi.
Podnis koek, badajc jego powierzchni, kiedy wieci si w socu.

- Strzygi nie mog dotkn koka. - powiedziaam mu. - I nie zrobi tego moroj lub
dampir.
- Moe czowiek.
Spojrzaam mu w oczy.
- Ludzie nie pomagaj strzygom - urwaam.
Twarz Dymitra bya surowa, ale w jego ciemnych oczach bysna maa iskra
wspczucia, gdy na mnie patrzy.
- To wszystko zmienia, prawda? - spytaam.
- Tak - powiedzia. - To wszystko zmienia.

Rozdzia drugi
DYMITR WYKONA JEDEN TELEFON i zjawi si prawdziwy zesp SWAT.
Mino kilka godzin, ale kada minuta oczekiwania bya jak rok. Ostatecznie nie
mogam wytrzyma i wrciam do samochodu. Dymitr bada dom dalej, a potem przyszed
posiedzie ze mn. adne z nas nie powiedziao sowa, gdy czekalimy. Pokaz slajdw
makabrycznych widokw z domu, przewija si w moim umyle. Czuam si przestraszona i
sama i chciaam eby on mnie pocieszy w jaki sposb.
Natychmiast skarciam siebie za to, e tego chc. Przypomniaam sobie po raz
tysiczny, e by moim instruktorem i nie mg mnie przytula, bez wzgldu na sytuacj.
Poza tym chc by silna. Nie musz chodzi do jakiego faceta za kadym razem, gdy sprawy
s trudne.
Gdy pierwsza grupa stranikw si pokazaa, Dymitr otworzy drzwi samochodu i
spojrza na mnie. - Powinna zobaczy jak to si stao.
Nie chciaam ju wicej widzie tego domu, naprawd, ale i tak za nim poszam. Ci
stranicy byli mi obcy, ale Dymitr ich zna. On zawsze wydawa si zna kadego. Grupa
bya zdziwiona widzc nowicjusza, ale aden z nich nie zaprotestowa na moj obecno.
Szam za nimi, gdy badali dom. Nikt z nich niczego nie dotyka, ale klkali przy
ciaach, plamach krwi i rozbitym oknie. Najwyraniej strzyga wesza do domu przez wicej
ni tylko frontowe drzwi i tylne patio.
Stranicy mwili szorstkimi gosami, przejawiajc brak obrzydzenia i strachu, jaki
czuam ja. Byli jak maszyny. Jeden z nich, jedyna kobieta w grupie, przysiada obok Artura
Shoenberga. Zaintrygowaa mnie, poniewa kobiety straniczki s rzadkie. Syszaam, e
Dymitr nazywa j Tamar i wygldaa na dwadziecia pi lat. Jej czarne wosy ledwo
dotykay ramion, co byo czste dla kobiet straniczek.
Smutek migota w jej szarych oczach, gdy wpatrywaa si w twarz martwego
stranika.
- Och, Artur - westchna. Podobnie jak Dymitr, ze stu myli udao jej si odda par
sow. - Nigdy nie mylaam, e zobacz ten dzie. By moim mentorem. - Z jeszcze jednym
westchnieniem, Tamara wstaa.
Jej twarz znowu staa si powana, tak jakby facet, ktry j trenowa nie lea teraz
przed ni. Nie mogam w to uwierzy. On by jej mentorem. Jak moga zachowywa taki
rodzaj kontroli? Przez poow serca, wyobraziam sobie, e to Dymitr ley martwy na
pododze. Nie. aden sposb nie mgby mnie utrzyma w miejscu. Wpadabym w sza.
Krzyczaabym i kopaa rzeczy. Uderzyabym kadego, kto chciaby mi powiedzie, e
wszystko bdzie w porzdku.
Na szczcie, nie wierz, e kto moe rzeczywicie zabi Dymitra. Widziaam jak
zabi strzyg bez kropli potu. By niepokonany.
Oczywicie, Artur Shoenberg te by.
- Jak oni mogli to zrobi? - wyrzuciam z siebie. Sze par oczu spojrzao na mnie.
Spodziewaam si reprymendy w spojrzeniu Dymitra za mj wybuch, ale pojawia si tylko
ciekawo. - Jak oni mogli go zabi?
Tamara nieznacznie wzruszya ramionami z nadal opanowan twarz.
- Tak samo zabijaj wszystkich. On jest miertelny, podobnie jak reszta z nas.
- Tak, ale on wiesz, Artur Shoenberg.
- Powiedz nam, Rose - powiedzia Dymitr. - Widziaa dom. Powiedz nam, jak to
zrobili.
Gdy wszyscy mnie obserwowali, nagle uwiadomiam sobie, e mogam zosta
poddana testowi po tym wszystkim dzisiaj. Mylaam o tym, co bd obserwowa i sucha.
Przeknam, prbujc zrozumie, jak niemoliwe moe by moliwe.

- Byy cztery punkty wejcia, co oznacza, co najmniej cztery strzygi. Byo siedmiu
morojw - Rodzina, ktra tu mieszkaa zajmowaa si kilkoma innymi osobami, co czyni
jeszcze wiksz masakr. Trzy ofiary byy dziemi. - i trzech stranikw. Zbyt wiele
zabitych. Cztery strzygi nie poradziyby sobie z tyloma. Sze prawdopodobnie, jeli wziliby
stranikw z zaskoczenia. Rodzina byaby zbyt spanikowana, aby si obroni.
- A jak zapali stranikw z zaskoczenia? - podpowiada Dymitr.
Wahaam si. Stranicy, co do zasady, nie zostaj zapani z zaskoczenia. - Poniewa
przewody zostay zerwane. W domu bez przewodw, z ktrego prawdopodobnie stranik
wyszed w nocy na podwrze. Ale one nie zrobiy tego tutaj.
Czekaam na nastpne pytanie dotyczce oczywicie tego jak przewody zostay
zerwane. Ale Dymitr o to nie zapyta. Nie byo potrzeby. Wszyscy wiedzielimy. Wszyscy
widzielimy koek. Znowu dreszcz przebieg przez mj krgosup. Ludzie wsppracowali ze
strzygami - du grup strzyg.
Dymitr tylko kiwn gow na znak aprobaty, a grupa kontynuowaa badania. Kiedy
dotarlimy do azienki, odwrciam wzrok. Ju wczeniej widziaam ten pokj z Dymitrem i
nie chciaam powtrzy tego przeycia. By tutaj martwy mczyzna, a jego zascha krew
staa si wyranym kontrastem w stosunku do pytek. Ponadto, poniewa pokj ten by
bardziej wewntrz, nie byo tu tak zimno jak na pobliu otwartego patio. Brak ochrony. Ciao
jeszcze nie mierdziao, ale nie pachniao te dobrze.
Ale gdy zaczam si odwraca, ujrzaam co ciemnoczerwonego - naprawd to
bardziej brzowego - na lustrze. Nie widziaam tego wczeniej, poniewa reszta sceny
zatrzymaa ca moj uwag. Co byo napisane na lustrze krwi.
Biedni, sabi Badicowie. Tak niewiele zostawili. Jednej z rodzin krlewskich ju nie
ma. Innych poszukuj.
Tamara parskna z niesmakiem i odwrcia si od lustra, badajc inne szczegy
azienki. Gdy wyszlimy, te sowa powtarzay si w mojej gowie. Jednej z rodzin
krlewskich ju prawie nie ma. Innych poszukuj.
Badicowie byli jedn z mniejszych rodzin krlewskich, to prawda. Ale to brzmiao tak
jakby ci, ktrzy tu zginli, byli ostatnimi z nich. Prawdopodobnie pozostao dwiecie
Badicw. To nie byo tak wiele, jak rodzina, powiedzmy, Iwaszkoww. Ta szczeglna
rodzina krlewska bya ogromna i rozpowszechniona. Byo jednak duo wicej Badicw ni
innych rodzin krlewskich.
Jak Dragomirowie.
Pozostaa tylko Lissa.
Jeli strzygi chciay wygasi linie krlewskie, nie miay lepszej okazji, ni i po ni.
Krew moroi upenomocnia strzygi, tak zrozumiaam z ich pragnienia. To ironiczne, e strzygi
chc rozerwa spoeczestwo moroi, poniewa wiele z nich byo kiedy jej czci.
Lustro i ostrzeenie wykoczyo mnie do koca naszego pobytu w domu, i mj strach
i szok przeksztaci si w gniew. Jak mogli to zrobi? Jak mona sta si tak z i pokrcon
kreatur, kiedy byo si kiedy takim jak ja i Lissa?
Mylaam o Lissie - mylaam o strzygach chccych wymaza take jej rodzin - i
podburzya si we mnie ciemna zo. Intensywno tego uczucia prawie mn trzsa. To byo
co czarnego i napuchnitego. Chmura burzowa bya gotowa wybuchn. I nagle chciaam
porozrywa wszystkie strzygi, ktre wpadyby mi w rce.

Kiedy w kocu weszam do samochodu, aby z Dymitrem jecha z powrotem do


Akademii, trzasnam drzwiami tak mocno, e to cud, e nie wypady.
Spojrza na mnie ze zdziwieniem.
- Co si stao?

- artujesz sobie? - zawoaam z niedowierzaniem. - Jak moesz o to pyta? Bye


tam. Widziae to.
- Widziaem. - zgodzi si. - Ale nie zabieram tego do samochodu.
Zapiam swj pas bezpieczestwa i spojrzaam na niego gronie.
- Nienawidz ich. Nienawidz ich wszystkich! Chciaabym tam by. Chciaabym
rozerwa ich garda!
Prawie krzyczaam. Dymitr popatrzy na mnie ze spokojn twarz, ale by wyranie
zdziwiony moim wybuchem.
- Ty naprawd mylisz, e to prawda? - spyta mnie. - Mylisz, e zrobiaby to lepiej
ni Art Shoenberg, po zobaczeniu tego, co strzygi tam zrobiy? Po zobaczeniu tego, co
Natalie zrobia tobie?
Zawahaam si. Miaam mae kopoty z kuzynk Lissy, Natalie, kiedy staa si
strzyg. Nawet jak na now strzyg - sab i nieskoordynowan - dosownie rzucaa mn po
caym pokoju.
Zamknam oczy i wziam gboki oddech. Nagle poczuam si gupio. Widziaam
to, co strzyga moga zrobi. Uciekaabym i moja prba ratowania wiata spowodowaaby
tylko szybk mier. Byam rozwijajcym si twardym stranikiem, ale musiaam si wiele
nauczy - i jedna siedemnastoletnia dziewczyna nie moga stan przeciwko szeciu
strzygom.
Otworzyam oczy. - Przepraszam - powiedziaam, przejmujc kontrol nad sob.
Wcieko, ktra we mnie wybucha, rozproszya si. Nie wiedziaam, gdzie posza. Miaam
krtki temperament i czsto dziaaam impulsywnie, ale to byo intensywne i paskudne nawet
dla mnie. Dziwne.
- W porzdku - powiedzia Dymitr. Wycign i pooy swoj rk na mojej na kilka
chwil. Potem zabra j i zapali samochd. - To by dugi dzie. Dla nas wszystkich.

Kiedy wrcilimy do Akademii w. Wadimira koo pnocy, wszyscy wiedzieli o


masakrze. Wampirzy dzie w szkole wanie si skoczy, a ja nie spaam przez wicej ni
dwadziecia cztery godziny. Patrzyam zamglonym wzrokiem i byam saba, a Dymitr kaza
mi natychmiast wrci do swojego pokoju w dormitorium i si przespa. On, oczywicie,
patrzy czujnie i by gotowy na wszystko. Czasami naprawd nie byam pewna czy on w
ogle sypia. Zacz si naradza z innymi stranikami o ataku, a ja obiecaam mu, e id
prosto do ka. Zamiast tego zawrciam do biblioteki, kiedy by poza zasigiem wzroku.
Musiaam zobaczy Liss i wi powiedziaa mi, gdzie ona jest.
nieg cakowicie pokrywa traw, ale chodnik zosta cakowicie oczyszczony ze
niegu i lodu. Przypomina mi ubogi i zaniedbany dom Badicw.
Budynek wietlicy by duy i mia gotycki wygld, by bardziej dopasowany do
redniowiecznego filmu ni do szkoy. Wewntrz, atmosfera tajemnicy i staroytnej historii
nadal przenikaa budynek: opracowane kamienne mury i stare obrazy kciy si z
komputerami i wiatem fluorescencyjnym. Nowoczesne technologie miay tutaj oparcie, ale
nie dominoway.
Potknicie o elektroniczn bramk biblioteki, od razu zaprowadzio mnie tam gdzie
przechowywano ksiki geograficzne i podrnicze. Rzeczywicie, znalazam tam Liss,
siedzc na pododze i opart o rega.
- Hej - powiedziaa, patrzc z nad otwartej ksiki opartej na jednym kolanie.
Odsuna z twarzy kilka pasm bladych wosw. Jej chopak, Christian, lea na pododze koo
niej, gow opiera na jej drugim kolanie. Przywita mnie skiniciem gowy. Biorc pod
uwag, e czasami przeciwstawno rozgorzaa midzy nami, on czsto daje mi niedwiedzi

ucisk. Pomimo jej niewielkiego umiechu, czuam w niej napicie i strach; to piewao przez
wi.
- Syszaa - powiedziaam, siadajc ze skrzyowanymi nogami.
Jej umiech opad, a uczucia lku i niepokoju wzmogy si. Podobao mi si, e nasze
psychiczne zwizanie pozwalao mi j lepiej chroni, ale tak naprawd nie potrzebuj, aby
moje niespokojne uczucia byy wzmacniane.
- To okropne - powiedziaa z dreniem. Christian przesun si i splta swoje palce z
jej. cisn jej rk. Ona odwzajemnia gest. Ci dwoje byli w sobie tak zakochani i tak sodko
przesodzeni. Te uczucia zostay stonowane dopiero teraz, jednak bez wtpienia dziki nowej
masakrze. - Oni mwi oni mwi, e byo sze albo siedem strzyg. I e ludzie pomogli
im przerwa obwody.
Oparam ty gowy o szafk. Wiadomoci wdruj naprawd szybko. Nagle poczuam
zawroty gowy. - To prawda.
- Naprawd? - zapyta Christian. - Mylaem, e to tylko kilka z hiper paranoi.
- Nie - zrozumiaam, e nikt nie wiedzia gdzie dzisiaj byam. - Ja Ja byam tam.
Oczy Lissy rozszerzyy si, jej wstrzs przepyn do mnie. Nawet Christian - afisz
dziecka przemdrzaego - spojrza ponuro. Gdyby to wszystko nie byo straszne, wziabym
satysfakcj z tego, e zapaam go poza oson.
- artujesz - powiedzia, niepewnym gosem.
- Mylaam, e jeste ze swoim kwalifikatorem - sowa Lissy si cigny.
- Te tak sdziam - powiedziaam. - To byo po prostu ze miejsce i zy czas. Stranik,
ktry mia mi da test, mieszka tam. Dymitr i ja weszlimy tam i
Nie mogam dokoczy. Obrazy krwi i mierci wypeniajce dom Badicw znowu
przemkny przez mj umys. Zatroskanie przepyno zarwno przez twarz Lissy jak i wi.
- Rose, wszystko w porzdku? - spytaa cicho.
Lissa bya moj najlepsz przyjacik, ale nie chciaam by wiedziaa, jak byam
przestraszona i zdenerwowana ca t spraw. Chciaam by zacita.
- Niele - powiedziaam, zaciskajc zby.
- Jak to byo? - zapyta Christian. Ciekawo wypeniaa jego gos, ale bya take wina
- jakby wiedzia, e niesusznie chce wiedzie o tych okropnych rzeczach. Tym niemniej, nie
mg si powstrzyma od pytania. Brak kontroli impulsw byo jedyn rzecz, ktr mielimy
wspln.
- To byo - potrzsnam gow. - Nie chc o tym rozmawia.
Christian zacz protestowa i wtedy Lissa poprowadzia rk przez jego lnice,
czarne wosy. Delikatne upomnienie uciszyo go. Chwila niezrcznoci wisiaa midzy nami
wszystkimi. Czytajc myli Lissy, czuam jej rozpaczliwe szukanie nowego tematu.
- Mwi, e to zepsuje wszystkie witeczne wizyty - powiedziaa mi po kilku
chwilach. - Ciotka Christiana go odwiedzi, ale wikszo ludzi nie bdzie chciao
podrowa, a swoje dzieci zostawi tam gdzie jest bezpiecznie. S przeraeni t grup
strzyg, ktra jest w ruchu.
Nie mylaam o konsekwencjach takich atakw jak ten. Bylimy tylko tydzie od
Boego Narodzenia. Zwykle istnieje ogromna fala podry moroi w wiat o tej porze roku.
Studenci jad do domu, aby odwiedzi swoich rodzicw; rodzice przyjedaj do kampusu i
odwiedzaj swoje dzieci.
- To zatrzyma wiele rozdzielonych rodzin - szepnam.
- I zepsuje wiele krlewskich spotka - powiedzia Christian. Jego krtka powaga
znikna; jego zoliwa mina wrcia. - Wiesz, jacy oni s o tej porze roku - zawsze ze sob
konkuruj, zarzucaj najwiksze obowizki. Nie bd wiedzie, co ze sob zrobi.
Mogam w to uwierzy. Moje ycie byo jak walka, ale moroje na pewno miay swj
udzia w walkach wewntrznych - szczeglnie ze szlachty i rodzin krlewskich. Oni

prowadzili swoje wasne walki sowne i sojusze polityczne, a szczerze mwic, ja wolaam
bardziej bezporednie metody bicia i kopania. Lissa i Christian w szczeglnoci musieli
przej kilka niespokojnych fal. Oboje byli z rodzin krlewskich, co oznaczao, e dostali
duo uwag, zarwno wewntrz jak i na zewntrz Akademii.
Co byo gorsze dla nich ni dla wikszoci arystokratycznych morojws. Rodzina
Christiana ya w cieniu rzuconym przez jego rodzicw. Oni celowo stali si strzygami,
wymieniajc magi i moralno na niemiertelno i utrzymanie si na zabijaniu innych. Jego
rodzice byli ju martwi, ale to nie powstrzymao ludzi od braku zaufania do niego. Wydawao
im si, e on pjdzie do strzyg w kadej chwili i zabierze ze sob kadego. Jego irytujce i
czarne poczucie humoru, bynajmniej mu nie pomagao.
Skupienie uwagi na Lissie przyszo z tego, e zostaa ostatnia w swojej rodzinie.
aden inny moroj nie mia do krwi Dragomirw, aby zarobi na t nazw. Jej przyszy m
prawdopodobnie jest do wystarczajcy w swoim drzewie genealogicznym, aby jej dzieci
byy Dragomirami, ale teraz jest tylko ona jedna w swoim rodzaju.
Mylc o tym przypomniao mi si nagle ostrzeenie wypisane na lustrze. Przejy
mnie nudnoci. To miesza si ciemny gniew i rozpacz, ale wepchnam go na bok z artem.
- Ci faceci powinni prbowa rozwiza swoje problemy jak my. Walka na pici tu i
wdzie moe zrobi arystokratom dobrze.
Zarwno Lissa i Christian zaczli si z tego mia. Spojrza na ni z chytrym
umiechem, ukazujc ky, gdy to robi. - Co o tym mylisz? Zao si, e wygrabym z tob,
jeli wybralibymy jeden na jednego.
- Chciaby - droczya si z nim. Jej niespokojne uczucia si zmniejszyy.
- Rzeczywicie - powiedzia, trzymajc j wzrokiem.
Bya tak intensywnie zmysowa nuta w jego gosie, e jej serce zaomotao. Strzaa
zazdroci przesza przeze mnie. Ona i ja byymy najlepszymi przyjacikami cae ycie.
Mogam przeczyta jej umys. Ale fakt pozostaje; Christian by teraz ogromn czci jej
wiata i gra rol, ktrej ja nigdy mie nie mogam - tak jak on nigdy nie bdzie czci
poczenia, ktre istniao midzy mn a ni. Oboje to akceptowalimy, ale nie podoba nam
si fakt, e musimy dzieli si jej uwag, a chwilami wydawao mi si, e rozejm, ktry
zawarlimy ze wzgldu na ni, jest cienki jak papier.
Lissa przesuna rk po jego policzku. - Zachowuj si.
- Zachowuj si - powiedzia jej, wci ochrypym gosem. - Czasem. Ale czasem
mnie nie chcesz
Jczc, wstaam. - Boe. Zostawiam was teraz samych.
Lissa zamrugaa i odcigna wzrok od Christiana, nagle zakopotana.
- Przepraszam - szepna. Delikatny rowy kolor rozprzestrzeni si na jej
policzkach. Poniewa bya blada jak wszystkie moroje, dawao jej to adniejszy wygld. Nie,
eby potrzebowaa w tym duo pomocy. - Nie musisz i
- Nie, w porzdku. Jestem wyczerpana - zapewniam j. - Zapi ci jutro.
Zaczam si odwraca, ale zawoaa mnie Lissa. - Rose? Czy Czy na pewno dobrze
si czujesz? Po tym wszystkim, co si stao?
Spojrzaam w jej jadeitowo-zielone oczy. Jej obawy byy tak silne i gbokie, e
poczuam bl w klatce piersiowej. Mog by bliej niej ni ktokolwiek inny na wiecie, ale
nie chc j martwi mn. Moj prac byo utrzymanie j w bezpieczestwie. Ona nie powinna
by niespokojna o mnie - szczeglnie, jeli strzyga nagle zdecydowaa si zaatakowa rodziny
krlewskie.
Bysnam jej obuzerskim umiechem. - Czuj si dobrze. Nic si nie martw, e twj
facet rozerwie na sobie ubranie przed tym jak dostan okazj do wyjcia.
- Zatem lepiej ju id - powiedzia sucho Christian.
Uderzya go z okcia, a ja przewrciam oczami. - Dobranoc - powiedziaam im.

Gdy tylko si od nich oddaliam, mj umiech znikn. Wrciam do dormitorium z


cikim sercem, majc nadziej, e dzisiejszej nocy nie bd ni o Badicach.

Rozdzia trzeci
HOL MOJEDO DORMITORIUM by peny, kiedy zbiegam na d na mj przed
szkolny trening. Nie zdziwio mnie zamieszanie. Dobry sen na dugo odpdzi obrazy z
poprzedniej nocy, ale wiedziaam, e ani ja ani moi koledzy atwo o nich nie zapomnimy.
A jednak, gdy przypatrywaam si twarzom grupy nowicjuszy, zauwayam co
dziwnego. Oczywicie wok panowa jeszcze strach i napicie, ale byo te co nowego:
podekscytowanie. Kilka pierwszorocznych nowicjuszy prawie piszczao z radoci mwic
przyciszonym szeptem. Najblisza grupa facetw w moim wieku gestykulowaa dziko i
entuzjastycznie z umiechami na twarzy.
Czego mi tu brakowao - chyba tego, e wszystko, co si wczoraj stao byo snem.
Ca si samokontroli nie podeszam do kogo i nie spytaam, co si dzieje. Jeli tu zostan,
spni si na trening. Chocia zabijaa mnie ciekawo. Czyby znaleziono i zabito tamtych
ludzi i strzygi? To byaby z pewnoci dobra wiadomo, ale co mi mwio, e to nie byo
to. Naciskajc na klamk drzwi wejciowych, ubolewaam nad tym, e bd musiaa czeka
a do niadania, aby si czego dowiedzie.
- Hathaway, nie uciekaj - zawoa piewny gos.
Spojrzaam za siebie i umiechnam si szeroko. Mason Ashford, jeszcze jeden
nowicjusz i mj dobry przyjaciel, bieg truchtem wyrwnujc swj krok z moim.
Skierowaam si do sali gimnastycznej.
- Tskniem wczoraj za twoj umiechnit twarz. Gdzie bya?
Widocznie moja obecno w domu Badicw, nie bya jeszcze znana. To nie byo tajne
czy co, ale nie chciaam omawia krwawych szczegw. - Miaam trening z Dymitrem.
- Boe - mrukn Mason. - Ten facet cay czas z tob pracuje. Czy on nie jest
wiadomy tego, e pozbawia nas twojego uroku i pikna?
- Umiechnitej twarzy? Uroku i pikna? Zbytnio nie przesadzasz? - zamiaam si.
- Hej, ja tylko mwi tak jak jest. Naprawd, masz szczcie, e jest kto tak uprzejmy
i byskotliwy jak ja, kto powica ci tak wiele uwagi.
Cigle si umiechaam. Mason by ogromnym flirciarzem i w szczeglnoci lubi
flirtowa ze mn. Czciowo tylko dlatego, e byam w tym dobra i take z nim flirtowaam.
Ale wiedziaam, e jego uczucia do mnie byy bardziej ni tylko przyjazne, a ja wci nie
zdecydowaam si, co czuj w tej sprawie. On i ja mielimy to samo gupkowate poczucie
humoru i czsto zwracalimy na siebie uwag w klasie i wrd przyjaci. Mia wspaniae
niebieskie oczy i nieuporzdkowane rude wosy, ktre wydaway si nigdy nie lee
porzdnie. To byo sodkie.
Ale randkowanie z kim nowym miao by swego rodzaju trudne, kiedy cigle
mylaam o czasie, kiedy byam pnaga z Dymitrem w ku.
- Uprzejmy i byskotliwy, co? - potrzsnam gow. - Nie sdz, e powicasz tyle
uwagi mnie, co swojemu ego.
- Czyby? - spyta. - C, moesz przekona si na najlepszych stokach.
Zatrzymaam si. - Na czym?
- Na stokach. - Pochyli gow. - Wiesz, wyjazd narciarski.
- Jaki wyjazd narciarski? - Najwyraniej naprawd mi tu czego brakuje.
- Gdzie bya dzi rano? - zapyta, patrzc na mnie jakbym bya szalon kobiet.
- W ku! Wstaam, dopiero, jakie pi minut temu. Teraz zacznij od pocztku i
powiedz mi, o czym mwisz. - Drgnam z braku ruchu. - I chodmy dalej. - Zrobilimy to.
- Wic, wiesz jak kady boi si tego e ich dzieci wracaj do domu na Boe
Narodzenie? C, s ogromne kluby narciarskie w Idaho, ktre s wycznie uywane przez
rodziny krlewskie i bogatych moroi. Ludzie, ktrzy s ich wacicielami, otwieraj je dla

studentw Akademii i ich rodzin - i obecnie dla innych moroi, ktrzy chc jecha. Bdzie tam
mnstwo stranikw, wic to miejsce bdzie cakowicie bezpiecznie.
- Nie mwisz serio - powiedziaam. Dotarlimy do sali gimnastycznej i weszlimy do
rodka.
Mason przytakn skwapliwie. - To prawda. To miejsce ma by niesamowite. - Posa
mi umiech, ktry zawsze odwzajemniam. - Bdziemy y jak czonkowie rodzin
krlewskich, Rose. Przynajmniej przez tydzie. Startujemy dzie po Boym Narodzeniu.
Staam tam, podekscytowana i oszoomiona. To by naprawd wspaniay pomys na
bezpieczne zjednoczenie rodzin. I co za miejsce! Krlewski klub narciarski. Spodziewaam
si spdzi wikszo swoich wit tkwic tu i ogldajc telewizj z Liss i Christianem.
Teraz bd y w piciogwiazdkowym zakwaterowaniu. Homar na obiady. Masae. adni
instruktorzy narciarscy
Entuzjazm Masona by zaraliwy. Czuam jak tryska we mnie, a potem nagle si
zatrzyma.
Obserwujc moj twarz, zauway zmian od razu. - Co si stao? To jest super.
- Jest - przyznaam. - I wiem, dlaczego wszyscy s podekscytowani, ale jedziemy do
tego fantastycznego miejsca, poniewa, c, poniewa ludzie nie yj. To znaczy, to nie
wydaje si dziwne?
Wesoy wyraz twarzy Masona otrzewia nieco. - Tak, ale my yjemy, Rose. Nie
moemy przesta y, poniewa inni nie yj. I musimy si upewni, e wicej osb nie
umiera. Dlatego to miejsce jest takim wspaniaym pomysem. Jest bezpieczne. - Jego oczy
stay si niepogodne. - Boe, nie mog si doczeka a si std wydostaniemy. Po
wysuchaniu tego, co si stao, chc tylko rozerwa kilka strzyg. Chciabym to zrobi teraz,
wiesz? Bez powodu. Mog one korzysta z dodatkowej pomocy, a my wiemy prawie
wszystko, co wiedzie musimy.
Gwatowno w jego gosie przypomniaa mi mj wczorajszy wybuch, cho nie by
taki jak mj. Jego zapa do dziaania by porywczy i naiwny, mj narodzi si z czego
dziwnego, ciemnego i irracjonalnego, czego, czego wci w peni nie rozumiaam.
Gdy nie odpowiedziaam, Mason posa mi zakopotane spojrzenie. - A ty nie chcesz?
- Nie wiem, Mase. - Spojrzaam na podog, unikajc jego oczu, kiedy
przypatrywaam si nosowi buta. - To znaczy, nie chc eby strzygi atakoway ludzi. Chc je
zatrzyma w teorii ale c, nie jestemy nawet troch gotowi. Widziaam, co one mog
zrobi. Popiech nie jest dobry. - Potrzsnam gow i spojrzaam do gry. Boe drogi. To
brzmiao logicznie i ostronie. To brzmiao jak Dymitr. - To nie jest wane, poniewa to si
nie stanie. Przypuszczam, e powinnimy by po prostu podekscytowani wyjazdem, co?
Nastroje Masona do szybko si zmieniay, i sta si jeszcze raz beztroski. - Taa. A ty
lepiej postaraj si sobie przypomnie, jak si jedzi na nartach, poniewa wyzw ci tam na
przybicie mojego ego. To si nie stanie.
Znowu si umiechnam. - Chopczyku, na pewno bdzie mi smutno, kiedy
doprowadz ci do paczu. Ju mam poczucie winy.
Otworzy usta, zapewne eby przekaza kilka przemdrzaych uwag, a nastpnie
ujrza co - a raczej kogo - za mn. Obejrzaam si i zobaczyam wysok posta Dymitra,
ktry zblia si do drugiej strony sali gimnastycznej.
Mason ukoni si przede mn szarmancko. - Twj pan i mistrz. Zapi ci pniej,
Hathaway. Rozpocznij planowanie swoich strategii narciarskich. - Otworzy drzwi i znikn w
mronej ciemnoci. Odwrciam si i doczyam do Dymitra.
Podobnie jak inni nowicjusze dampiry, spdziam p mojego szkolnego dnia na takiej
czy innej formie treningu stranika, czy na realnej fizycznej walce bd nauce o strzygach i
jak si przed nimi broni. Nowicjusze czasami trenuj take po szkole. Ja byam jednak w
wyjtkowej sytuacji.

Nadal trwaam przy swojej decyzji ucieczki z witego Wadimira. Wiktor Daszkow
by zbyt duym zagroeniem dla Lissy. Ale nasz przeduony urlop przyszed z
konsekwencjami. Bdc z dala od dwch lat, nie wiedziaam duo o zajciach stranika, wic
szkoa uznaa, e musz to nadrobi, przychodzc na dodatkowe treningi przed i po szkole.
Z Dymitrem.
Niewiele wiedziao, e daje mi lekcje unikajc pokusy. Ale odsun moj atrakcyjno
na bok, uczyam si szybko i przy jego pomocy prawie dogoniam starszych.
Poniewa nie mia na sobie paszcza, wiedziaam, e dzi bdziemy wiczy,
wewntrz, co byo dobrymi wieciami. Tam byo lodowato. Ale szczcie, ktre czuam, byo
niczym w porwnaniu z tym, co poczuam, gdy zobaczyam, co dokadne umieci w jednej z
sal treningowych.
Byy tam manekiny treningowe rozmieszczone wzdu ciany, manekiny, ktre
wyglday niezwykle realistycznie. Nie torby wypchane som. Byli mczyni i kobiety,
ubrani w zwyke ubrania, z gumowat skr i rnymi kolorami wosw i oczu. Ich wyraz
twarzy waha si od szczcia, strachu do zoci. Pracowaam z tymi manekinami ju
wczeniej na innych treningach, wykorzystujc je do wiczenia kopni i ciosw. Ale nigdy
nie wiczyam z nimi trzymajc to, co Dymitr: srebrnego koka.
- Sodko. - odetchnam.
By identyczny do tego, ktry znalazam w domu Badicw. Mia, prawie jak rkoje,
uchwyt w dole. Zakoczenie podobne do sztyletu. Zamiast paskiego ostrza, koek mia grube,
zaokrglone ciao, ktre zmniejszao si do punktu, tak jakby lodowego szpicu. Cay by
nieco krtszy ni moje przedrami.
Dymitr opar si niedbale o cian. Jedn rk rzuci koek w powietrze. Ten zrobi
kilka razy kko i potem opad w d. Zapa go za rkoje.
- Prosz powiedz mi, e mog si dzisiaj dowiedzie jak to zrobi. - powiedziaam.
Rozbawienie bysno w ciemnej gbi jego oczu. Myl, e czasami z trudem
utrzymywa przy mnie powag.
- Bdziesz szczliwa, jeli dzi pozwol ci go trzyma. - powiedzia.
Znowu rzuci koek w powietrze. Moje oczy podyy za nim tsknie. Chciaam
podkreli, e miaam ju okazj trzyma jeden, ale wiedziaam, e zgodnie z logik mnie nie
zrozumiecie.
Rzuciam plecak na podog, zrzuciam paszcz i skrzyowaam rce wyczekujco.
Miaam na sobie lune spodnie wizane w pasie i bluzk z kapturem. Moje ciemne wosy
wcignam z powrotem brutalnie do kucyka. Byam gotowa na wszystko.
- Chcesz mi powiedzie, jak one dziaaj i dlaczego warto by zawsze ostronym w
ich pobliu - oznajmiam.
Dymitr przesta rzuca kokiem i spojrza na mnie zdumiony.
- Daj spokj. - zamiaam si. - Nie sdzie, e nie wiem jak teraz pracujesz? Robimy
to prawie trzy miesice. Zawsze mwisz mi o bezpieczestwie i odpowiedzialnoci przed tym
jak zrobi cokolwiek zabawnego.
- Widz. - powiedzia. - C, chyba we wszystkiego si ju zorientowaa. Wszelkimi
sposobami, id dalej z lekcj. Ja bd tu tylko czeka, a bdziesz mnie znowu potrzebowa.
Schowa koek do skrzanego pokrowca wiszcego u jego pasa, a nastpnie opar si
wygodnie o cian z rkami w kieszeniach. Czekaam, mylc, e artuje, ale gdy nie
powiedzia nic wicej, uwiadomiam sobie znaczenie jego sw. Wzruszajc ramionami,
zaczam mwi to co wiedziaam.
- Srebro zawsze ma potny wpyw na kade magiczne stworzenie - moe pomc lub
skrzywdzi, jeli masz w nim wystarczajc moc. Te koki s naprawd mocne, poniewa
maj moc czterech rnych moroi i korzystaj z kadego z tych elementw podczas kucia. zmarszczyam brwi nagle co rozwaajc. - No, moe poza duchem. Tak, wic te rzeczy s

doadowywane i tylko t broni mona skrzywdzi strzyg - ale aby je zabi, trzeba trafi w
serce.
- Czy one zrani ciebie?
Potrzsnam gow. - Nie. To znaczy, no tak, jeli wbijesz mi go w serce to tak, ale
nie bdzie mnie to bolao tak jak moroja. Drasn tym jednego z nich lub uderzy jest
naprawd trudno - ale nie tak trudno jak uderzy strzyg. I nie zrani one czowieka.
Zatrzymaam si na chwil i przez roztargnienie spojrzaam w okno za Dymitrem.
Mrz pokrywa szko roziskrzonymi, krystalicznymi wzorami, ale ledwo je widziaam.
Wspomnienia ludzi i kokw przywiozy mnie z powrotem do domu Badicw. Krew i mier
przemkna przez moje myli.
Widzc, e Dymitr mnie obserwuje, otrzsnam si ze wspomnie i kontynuowaam
lekcj. Dymitr od czasu do czasu kiwa gow lub zadawa pytania. Wci oczekiwaam a
powie mi, e jestem gotowa i mog zacz cicie manekinw. Zamiast tego, czeka niemal do
ostatniej minuty naszej sesji zanim poprowadzi mnie do jednego z nich - czowieka o blond
wosach z kozi brdk. Dymitr wyj koek z pochwy, ale nie poda mi go.
- Gdzie go wbijesz? - zapyta.
- W serce - odpowiedziaam rozdraniona. - Mwiam ci to ju ze sto razy. Czy mog
to teraz mie?
Pozwoli sobie na umiech. - Gdzie jest serce?
Posaam mu spojrzenie czy-jeste-powany. On tylko wzruszy ramionami.
Z ponad dramatycznym naciskiem wskazaam lew stron klatki piersiowej manekina.
Dymitr potrzsn gow.
- To nie jest miejsce gdzie jest serce - powiedzia mi.
- Jasne, e jest. Ludzie kad swoje rce na sercach, gdy mwi lubuj Wierno
czy piewaj hymn narodowy.
Nadal patrzy na mnie wyczekujco.
Odwrciam si do manekina i przyjrzaam mu si. W tylnej czci mojego mzgu,
przypomniaam sobie lekcj BFZ i gdzie trzymalimy wtedy rce. Dotknam rodka klatki
piersiowej manekina.
- Czy jest tutaj?
Podnis brwi. Normalnie pomylaabym sobie, e to fajne. Dzisiaj byo to irytujce.
- Nie wiem. - powiedzia. - Jest tutaj?
- To ja si pytam ciebie!
- Nie powinna mnie pyta. Nie miaa fizjologii?
- Miaam. Na pierwszym roku. Byam na wakacjach, pamitasz? - wskazaam na
lnicy koek. - Mog go teraz dotkn?
Rzuci nim ponownie, pozwalajc by byszcza w wietle, a nastpnie znikn w
pokrowcu. - Chc eby mi powiedziaa gdzie jest serce, gdy spotkamy si nastpnym razem.
Dokadnie, gdzie. I chc wiedzie to samo, co dzisiaj
Posaam mu swoje najgroniejsze piorunujce spojrzenie, ktre - sdzc po jego
wyrazie twarzy - nie byo zbyt ostre. Dziewi na dziesi razy, mylaam, e Dymitr jest
najseksowniejsz rzecz chodzc po ziemi. Ale teraz
Poszam do klasy w zym nastroju. Nie lubiam wyglda przed Dymitrem na
niekompetentn i ja naprawd, naprawd chciaam uy jednego z kokw. Wic w klasie
wyyam si na kadym, kogo mogam uderzy pici lub kopn. Pod koniec lekcji nikt nie
chcia si ze mn boksowa. Przypadkowo uderzyam Meredith - jedn z niewielu dziewczt
w mojej klasie - tak mocno, e czuam jak pulsuje mi gole. Miaa mie brzydkiego siniaka i
patrzya na mnie jakbym zrobia to celowo. Przepraszaam na prno.
Potem znalaz mnie Mason. - O, czowieku - powiedzia, przygldajc si mojej
twarzy. - Kto ci wkurzy?

Natychmiast rozpoczam swoj opowie o srebrnym koku i nieszczliwym sercu.


Ku mojemu poirytowaniu, zacz si mia. - Jak to nie wiesz gdzie jest serce? W
szczeglnoci biorc pod uwag ile ich zamaa?
Daam mu te samo okrutne spojrzenie, co Dymitrowi. Tym razem zadziaao. Twarz
Masona zblada.
- Belikov jest chorym, zym czowiekiem, ktry powinien zosta wrzucony do dou
wciekych mij za wielkie przestpstwo, ktre popeni dzi rano przeciwko tobie.
- Dzikuj. - powiedziaam sztywno. Potem pomylaam. - mije mog by wcieke?
- Nie widziaem, ale czemu nie. Wszystko moe. Tak myl. - Przytrzyma mi otwarte
drzwi korytarza. - Kanadyjskie gsi mog by gorsze od mij.
Posaam mu ukone spojrzenie. - Kanadyjskie gsi s bardziej mordercze od mij?
- Czy kiedykolwiek prbowaa nakarmi te mae dranie? - spyta, prbujc by
powanym. - S obdne. Rzucisz si mijom, umrzesz szybko. Ale gsi? To bdzie si
cign kilka dni. Wicej cierpienia.
- Wow. Nie wiem czy powinnam by zachwycona czy przeraona tym, e wiesz tyle
na ten temat - zauwayam.
- Po prostu prbuj znale kreatywne sposoby, aby pomci twj honor, to wszystko.
- Nigdy nie wydawae mi si twrczym typem, Mase.
Stalimy niedaleko naszej sali lekcyjnej. Twarz Masona bya nadal jasna i dowcipna,
ale w jego gosie mona byo zauway sugestywno, gdy znowu mwi.
- Rose, kiedy jestem koo ciebie, myl, e robi wszelkiego rodzaju rzeczy twrcze.
Jeszcze chichoczc ze mij, zatrzymaam si nagle i spojrzaam na niego ze
zdziwieniem. Zawsze mylaam, e Mason jest sodki, ale teraz, patrzc w jego oczy, nagle po
raz pierwszy przyszo mi do gowy, e on faktycznie jest seksowny.
- Ach, spjrz na to. - zamia si, widzc jak zapa mnie bez osony. - Rose odebrao
mow. Ashford 1, Hathaway 0.
- Hej, nie chc doprowadza ci do paczu przed wyjazdem. Nie bdzie adnej
zabawy, jeli zami ci, zanim jeszcze pojedzimy na nartach.
Zamia si i weszlimy do pomieszczenia. To bya klasa o teorii stranika, ktra
odbywaa si w rzeczywistej klasie zamiast na polu treningowym. Mio byo odpocz od
tych wszystkich fizycznych wysikw. Dzisiaj na przedzie stao trzech stranikw, ktrzy nie
naleeli do szkolnego puku. Zorientowaam si, e to witeczni gocie. Rodzice i ich
stranicy zaczli ju przyjeda do Akademii by towarzyszy swoim dzieciom w orodku
narciarskim.
Jednym z goci by wysoki facet, ktry wyglda jakby mia sto lat, ale mg jeszcze
skopa wiele tykw. Inny facet by w wieku Dymitra. Mia gboko opalon skr i by
zbudowany na tyle dobrze, e kilka dziewczyn w klasie wygldao na gotowe do omdlenia.
Ostatnim stranikiem bya kobieta. Kasztanowe wosy miaa przycite i krcone, a jej
brzowe oczy zway si teraz w namyle. Jak mwiam, duo kobiet dampirw decyduje si
na dzieci, zamiast i drog stranika. Poniewa ja te jestem jedn z niewielu kobiet w tym
zawodzie, zawsze byam podekscytowana spotykajc inne - jak Tamar.
Tyle, e to nie bya Tamara. To by kto, kogo znaam od lat, kto, do kogo nie czuam
ani dumy ani podekscytowania. Zamiast tego, czuam al. al, gniew i oburzenie.
Kobieta stojca przed klas bya moj matk.

Rozdzia czwarty
NIE MOGAM W TO UWIERZY. JANINE Hathaway. Moja matka. Moja szalenie
znana i oszaamiajco nieobecna matka. Nie bya Arturem Shoenbergiem, ale miaa do
gwiazdek reputacji w wiecie stranikw. Nie widziaam jej od lat, poniewa zawsze bya
wczana w te swoje szalone misje. A jednak bya tu w Akademii - tu przede mn - i
nawet nie pofatygowaa si da mi zna, e przyjeda. Tyle o matczynej mioci.
Tak czy inaczej, co ona tu do cholery robia? Odpowied przysza szybko. Wszyscy
moroje, ktre przybyli do akademii przyholoway swoich stranikw. Moja matka chronia
szlachetny klan Szelskich i kilka czonkw tej rodziny pokazao si na wita. Oczywicie
bya tutaj z nimi.
Zsunam si na moje krzeso i poczuam jak co si we mnie kurczy. Wiedziaam, e
widziaa jak weszam, ale jej uwaga bya skupiona na czym innym. Miaa na sobie dinsy i
beowy T-shirt, okryty najnudniejsz kurtk dinsow, jak kiedykolwiek widziaam. Przy
zaledwie piciu stopach wzrostu, bya karem przy innych stranikach, ale jej sposb bycia i
reputacja robi z niej o wiele wysz.
Nasz nauczyciel, Stan, przedstawi goci i wyjani, e podziel si z nami
dowiadczeniami z prawdziwego ycia.
Chodzi z przodu sali, czc ze sob krzaczaste brwi, gdy mwi. - Wiem, e to
niezwyke - tumaczy. - Przyjezdni stranicy zwykle nie maj czasu, eby zatrzyma si na
naszych zajciach. Jednak nasi trzej gocie, znaleli czas, aby porozmawia dzisiaj z wami w
wietle tego, co si stao niedawno - Przerwa na chwil, i nikt nie musia nam mwi, co
mia na myli. Atak na Badicw. Chrzkn i znowu sprbowa. - W wietle tego, co si stao,
by moe lepiej nauczy si czego od tych, ktrzy pracuj obecnie w tej dziedzinie.
Klasa bya napita z podniecenia. Suchanie opowieci - szczeglnie tych z du
iloci krwi i akcji - byo cholernie bardziej interesujce ni analiza teorii z podrcznika.
Najwyraniej niektrzy inni opiekunowie z akademii myli tak samo. Czsto zatrzymywali
si na naszych zajciach, ale dzisiaj liczba obecnych bya wiksza ni zazwyczaj. Dymitr sta
pord nich z tyu.
Staruszek podszed pierwszy. Rozpocz swoj histori. Opisywa, e pilnowa
najmodszego syna rodziny wdrujcego w miejscu publicznym, gdy przyczaia si na niego
strzyga.
- Soce ju zachodzio - powiedzia nam powanym gosem. Zrobi rkami jaki ruch
w d, najprawdopodobniej w celu pokazania, jak wyglda zachd soca. - Bya nas tylko
dwjka, musielimy podj decyzj, co zrobi.
Pochyliam si do przodu, okcie opierajc na swoim biurku. Stranicy czsto
pracowali w parach. Jeden - bliszy stranik - zazwyczaj trzyma si blisko tego, kogo strzeg,
podczas gdy inny - odlegy stranik - rozpoznawa teren. Odlegy stranik nadal najczciej
przebywa w kontakcie wzrokowym, wic poznaam dylemat. Mylc o tym, postanowiam,
e gdybym znalaza si w takiej sytuacji, kazaabym bliszemu stranikowi zabra rodzin w
bezpieczne miejsce, podczas gdy odlegy szukaby chopca.
- Zaprowadzilimy z moim partnerem rodzin do restauracji, a pniej przeszukaem
teren - kontynuowa starszy stranik. Zrobi szeroki ruch rkami, a ja czuam si zadowolona
z siebie, e bezbdnie to zapowiedziaam. Historia zakoczya si szczliwie, znaleli
chopca i nie spotkali strzygi.
Drugi facet mwi o tym, jak rzuci si na strzyg polujc na jakiego moroja.
- Technicznie nie byem nawet na subie - powiedzia. By naprawd sodki, a
dziewczyna siedzca obok mnie patrzya na niego z uwielbieniem w oczach. - Byem
odwiedzi przyjaciela i rodzin, ktr strzeg. Gdy opuszczaem mieszkanie, zobaczyem
strzyg czajc si w cieniu. Nie spodziewaa si tam stranika. Okryem blok, podszedem

do niej od tyu i - Mczyzna zrobi znacznie dramatyczniejszy gest rk ni staruszek.


Posun si nawet do naladowania wbicia koka w serce strzygi.
Pniej bya kolej mojej matki. Moja twarz spochmurniaa ju zanim co powiedziaa,
ale nachmurzya si jeszcze bardziej, gdy zacza histori. Przysigam, e gdybym nie
wierzya w to, e nie ma ona wyobrani - jej nijaki wybr ubrania udowadnia, e naprawd
nie miaa wyobrani - pomylaabym, e kamie. To byo wicej ni historia. To bya epicka
opowie rodzaju takich, z ktrych robi si filmy i wygrywa si Oscara.
Mwia o tym, jak odpowiadaa za pana Szelskiego i jego on na balu urzdzonym
przez inn sawn rodzin krlewsk. Kilka strzyg byo na czatach. Moja mama odkrya
jedn, natychmiast j zakokowaa i ostrzega innych obecnych stranikw. Z ich pomoc,
wytropia inne czajce si wok strzygi i wikszo zabia sama.
- Nie byo to atwe - powiedziaa. Kogo innego takie owiadczenie brzmiaoby jak
chwalenie si. Nie jej. Energiczno w jej gosie, skuteczny sposb stwierdzenia faktw nie
pozostawiay miejsca na wahanie. Zostaa wychowana w Glasgow i niektre z jej sw nadal
miao szkock intonacj. - Na miejscu byo trzech innych. Wwczas rozwaano wyjtkowo
du liczb do wsppracy. Niekoniecznie jest to teraz rzeczywiste, biorc pod uwag
masakr Badicw. - Kilka osb wzdrygno si przez sposb, w jaki mwia o ataku. Po raz
kolejny mogam zobaczy ciaa. - Musielimy umierci pozostae strzygi tak szybko i cicho,
jak to tylko moliwe, tak, aby nie zaalarmowa innych. Teraz, jeli masz element
zaskoczenia, najlepiej wzi strzyg od tyu, zama kark, a nastpnie zakokowa. Zamanie
karku oczywicie ich nie zabije, ale zaskakuje je i pozwala wam na zakokowanie ich zanim
zrobi one jaki haas. Waciwie najtrudniejsze jest skradanie si na nie, poniewa maj
czuy such. Poniewa jestem mniejsza i lejsza ni wikszo stranikw, mog przenosi si
do cicho. Wic skoczyo si na dwch z trzech zabitych przeze mnie.
Znw uya swojego rzeczywistego tonu, gdy opisywaa swoje podstpne
umiejtnoci. To byo bardziej irytujce ni gdyby otwarcie mwia jak jest fantastyczna.
Twarze moich kolegw wieciy z podekscytowania; najwyraniej byli bardziej
zainteresowani amaniem karkw strzygom ni analiz umiejtnoci mojej matki.
Kontynuowaa histori. Kiedy ona i inni stranicy zabili pozostae strzygi, odkryli, e
z przyjcia zostay zabrane dwa moroje. Takie czyny nie byy nadzwyczajne dla strzyg.
Czasami chciay chowa moroje na pniejsz przeksk. Bez wzgldu na to, dwa moroje
znikny z balu, a ich stranik by ranny.
- Oczywicie nie moglimy zostawi tych moroi w szponach strzyg - powiedziaa. ledzilimy je do ich kryjwki i znalelimy kilka z nich yjcych razem. Jestem pewna, e
wiecie jak to rzadko si zdarza.
Tak byo. Zy i egoistyczny charakter strzyg czyni z nich takie, co zwracaj si do
siebie tak lekko jak do swoich ofiar. Organizowanie atakw - kiedy miay pilny i krwawy cel
na uwadze - byo najlepszym co mogy robi. Ale wsplne ycie? Nie. To byo prawie
niemoliwe do wyobraenia.
- Udao nam si uratowa dwa moroje i odkrylimy innych winiw - powiedziaa
moja matka. - Nie moglimy ocalonych wysa samych z powrotem, wic stranicy, ktrzy
byli ze mn, eskortowali je i zostawili mnie z innymi.
Tak oczywicie pomylaam. Moja matka odwanie posza sama. Po drodze zostaa
zapana, ale udao jej si uciec i uratowa winiw. W ten sposb dokonaa potrjnego
sukcesu, zabijajc strzygi we wszystkich trzech sposobach; zakokowaniu, ciciu gowy i
zostawieniu ich w ogniu.
- I wanie zabiam strzyg, gdy zaatakoway mnie dwie kolejne - mwia. - Nie
miaam czasu, aby wycign koek, kiedy skoczyy na mnie. Na szczcie w pobliu by
kominek, wic wepchnam do niego jedn strzyg. Ostatnia gonia mnie do starej szopy na
zewntrz. Tam bya siekiera, ktrej uyam do odcicia jej gowy. Potem wzia kanister z

benzyn i wrciam do domu. Ta, ktr wyrzuciam do kominka nie bya cakiem spalona, ale
kiedy oblaam j benzyn, spalia si do szybko.
W klasie by strach, gdy mwia. Otwarte usta. Oczy szeroko otwarte. Nie sycha
byo adnego dwiku. Rozgldajc si wokoo, czuam jakby czas zamarz dla kadego - z
wyjtkiem mnie. Pojawia si tylko jedna osoba niewzruszona jej niesamowit opowieci, a
widzc strach na wszystkich twarzach ogarna mnie wcieko. Kiedy skoczya,
wystrzelio kilkanacie rk, gdy klasa zasypywaa j pytaniami o jej technik, czy bya
przestraszona, itp.
Po okoo dziesitym pytaniu, nie mogam ju tego wytrzyma. Podniosam rk.
Zajo jej chwil zauwaenie i zawoanie mnie. Wydawaa si lekko zdziwiona spotkaniem
mnie w tej klasie. Uwaaam si za szczliw, e nawet mnie poznaa.
- Wic, Straniku Hathaway - zaczam. - Dlaczego twoi ludzie nie pilnowali tego
miejsca?
Zmarszczya brwi. Myl, e miaa si na bacznoci, gdy mnie wywoywaa. - Co
masz na myli?
Wzruszyam ramionami i z powrotem zgarbiam si nad swoim biurkiem, prbujc
przybra swobodny i towarzyski wygld. - Nie wiem. Wydaje mi si, e twoi ludzie zawiedli.
Dlaczego nie sprawdzia tego miejsca i nie upewnia si w pierwszej kolejnoci, e byo
oczyszczone ze strzyg? Wydawa by si mogo, e zaoszczdzioby ci to duo kopotw.
Wszystkie oczy w pomieszczeniu zwrciy si na mnie. Moja matka chwilowo nie
wiedziaa, co powiedzie. - Gdybymy nie mieli tych wszystkich kopotw, po wiecie
chodzioby siedem strzyg i inne moroje w niewoli byyby teraz martwe lub zmienione.
- Tak, tak, wiem jak twoi ludzie uratowali dzie i wszystko, ale wracajc do tutejszych
zasad. To znaczy, to teoria klasowa, prawda? - spojrzaam na Stana, ktry patrzy na mnie
bardzo burzliwym wzrokiem. On i ja mielimy dug i nieprzyjemn histori konfliktw w
klasie i podejrzewaam, e teraz bylimy na jej skraju. - Po prostu chc si dowiedzie, co
poszo na pocztku nie tak.
Powiedziaam to do niej - moja matka miaa cholernie duo wicej samokontroli ode
mnie. Gdyby nasze role byy odwrcone, podeszabym teraz do siebie i trzepna. Jednak jej
twarz pozostawaa spokojna i tylko mae zacinicie jej ust dawao mi znak, e ma mnie po
dziurki w nosie.
- To nie jest takie proste - odpara. - To miejsce miao niezwykle skomplikowany plan.
Sprawdzilimy teren od razu, ale nic nie znalelimy. Uwaa si, e strzyga przysza, gdy
uroczysto si ju zacza - lub byy przejcia i schowki, ktrych nie bylimy wiadomi.
Klasa robia ochy i achy nad ide ukrytych przej, ale ja nie byam pod wraeniem.
- Wic mwisz, e twoi ludzie albo nie wykryli jej podczas swojego pierwszego
zwiadu lub przeamaa ona twoje zabezpieczenia ustawione podczas przyjcia. Wydaje si,
e kto zawid w obydwch sposobach.
Ucisk jej ust wzmocni si, a gos sta si lodowaty. - Zrobilimy wszystko najlepiej
jak moglimy w tej nietypowej sytuacji. Rozumiem, e kto na twoim poziomie moe nie by
w stanie zrozumie zawioci tego, co opisuj, ale kiedy rzeczywicie by si uczya i wysza
poza teori, zobaczyaby jak jest inaczej, kiedy tam jeste i ycie jest w twoich rkach.
- Nie ma wtpliwoci - zgodziam si. - Kim jestem, eby pyta o twoje metody? Mam
na myli, e dostajesz znaki molnija za cokolwiek, prawda?
- Panno Hathaway. - gboki gos Stana hucza w pomieszczeniu. - Prosz zabra
swoje rzeczy, wyj na zewntrz i zaczeka na pozosta cz klasy.
Popatrzyam na niego zdezorientowana. - Mwi pan powanie? Od kiedy jest co
zego w zadawaniu pyta?
- Twoja postawa jest za. - Wskaza drzwi. - Id.

Milczenie byo wiksze i cisze ni wtedy, gdy matka opowiedziaa swoj histori.
Najlepsze byo to, e nie kuliam si pod spojrzeniami stranikw i nowicjuszy. To nie by
pierwszy raz, kiedy zostaam wyrzucona z klasy Stana. To nie by nawet pierwszy raz, kiedy
zostaam wyrzucona z klasy Stana, gdy Dymitr patrzy. Zawiesiam plecak na ramieniu,
przeszam niedu odlego do drzwi - odlego, ktra wydawaa si mil - i nie nawizaam
kontaktu wzrokowego z matk, kiedy koo niej przechodziam.
Pi minut przed dzwonkiem, wymkna si z klasy i podesza do miejsca gdzie
siedziaam na korytarzu. Patrzc na mnie pooya rce na biodrach w ten denerwujcy
sposb, jakby wydawao jej si, e jest wysza ni bya. To byo niesprawiedliwe, e kto o
poow stopy niszy ode mnie, mg sprawi, e czuam si tak maa.
- C. Widz, e twoje maniery nie ulegy poprawie przez te lata.
Wstaam i poczuam ogarniajc mnie wcieko. - Mnie te mio ci widzie. Jestem
zaskoczona, e nawet mnie poznaa. W rzeczywistoci nie mylaam, e mnie jeszcze
pamitasz widzc jak si przejmowaa tym eby da mi zna, e jeste w Akademii.
Przesuna rce z bioder, krzyujc je na klatce piersiowej i staa si - jeli to moliwe
- jeszcze bardziej niewzruszona. - Nie mog zaniedbywa swoich obowizkw, eby przyj
ci rozpieszcza.
- Rozpieszcza? - spytaam. Ta kobieta nigdy w swoim yciu mnie nie rozpieszczaa.
Nie mogam uwierzy, e ona nawet zna to sowo.
- Nie spodziewam si, e to zrozumiesz. Z tego, co syszaam, ty naprawd nie wiesz,
co to obowizek.
- Dokadnie wiem, co to jest. - odparam. Mj gos by celowo wyniosy. - Lepiej ni
wikszo ludzi.
Jej oczy rozszerzyy si w swego rodzaju kpicym zaskoczeniu. Uywaam tego
spojrzenia na wielu osobach i nie cieszyam si z tego, e byo skierowane do mnie. Naprawd? Gdzie bya przez ostatnie dwa lata?
- A gdzie ty bya przez ostatnie pi? - zadaam. - Chcesz wiedzie gdzie ja byam,
jeli nikt ci jeszcze nie powiedzia?
- Nie odwracaj si do mnie plecami. Byam daleko, bo musz. Ty jeste daleko i
moesz chodzi na zakupy i pno wstawa.
Bl i wstyd przeksztaci si w czyst wcieko. Najwyraniej nigdy nie naprawi
skutkw ucieczki z Liss.
- Nie masz pojcia, dlaczego odeszam. - powiedziaam, a mj gos wzrs. - I nie
masz prawa wysuwa zaoe o moim yciu, kiedy nic nie wiesz na ten temat.
- Czytaam raporty o tym, co si stao. Miaa powody do obaw, ale dziaaa
nieprawidowo. - jej sowa byy formalne i rzeczowe. Moga uczy na jednych z naszych
zaj. - Powinna i do innych po pomoc.
- Nie byo nikogo, do kogo mogabym pj - nie, kiedy nie miaam twardych
dowodw. Poza tym uczyli nas, e mamy myle samodzielnie.
- Tak - odpara. - Nacisk na uczenie si. Co przegapia przez te dwa lata. Jeste
prawie w stanie robi mi wykad na temat protokou stranika.
Skoczyy mi si wszystkie argumenty; w mojej naturze byo to nieuniknione. Tak,
wic byam przyzwyczajona do obrony siebie i obelg rzucanych na mnie. Mam tward skr.
Ale jako przy niej - w bardzo krtkim czasie, gdy byam przy niej - zawsze czuam si
jakbym miaa trzy lata. Jej postawa upokarzaa mnie, dotykaa moich opuszczonych
treningw - ju kujcy temat - i sprawiaa, e czuam si tylko jeszcze gorzej. Skrzyowaam
ramiona w sposb sprawiedliwego naladowania jej pozycji i zobaczyam jak patrzy,
zadowolona z siebie.
- Tak? Dobrze, e tak nie myl moi nauczyciele. Nawet, gdy byam nieobecna przez
cay ten czas, nadal doganiam wszystkich w mojej klasie.

Nie odpowiedziaa od razu. Wreszcie, stanowczym gosem powiedziaa. - Gdyby nie


odesza to by ich przewyszaa.
Obrcia si w wojskowym stylu i odesza korytarzem. Minut pniej zadzwoni
dzwonek i z klasy Stana wysypaa si reszta nowicjuszy.
Nawet Mason nie mg mnie po tym pocieszy. Spdziam reszt dnia wcieka i
zirytowana, oczywicie, dlatego e wszyscy szeptali o mnie i mojej matce. Pominam obiad i
poszam do biblioteki, by poczyta ksik o fizjologii i anatomii.
Gdy nadszed czas na mj po szkolny trening z Dymitrem, praktycznie podbiegam do
manekina treningowego. Zwinit pici uderzyam w jego klatk piersiow, bardzo lekko w
lewo, ale przede wszystkim w rodek.
- Tutaj. - powiedziaam. - Serce jest tutaj w drodze do mostka i eber. Czy mog teraz
wzi koek?
Krzyujc ramiona, spojrzaam na niego triumfalnie, czekajc a zasypie mnie
pochwaami za moj now przebiego. Zamiast tego, skin gow w potwierdzeniu, tak
jakbym powinna ju to wiedzie. I tak, powinnam.
- A jak dostaniesz si przez mostek i ebra? - zapyta.
Westchnam. Wiedziaam, e bd odpowiada na jedno pytanie, ale mylaam, e na
inne. Typowe.
Spdzilimy wiksz cz wicze wanie nad tym i pokaza mi te kilka technik,
ktre przynosz najszybsz mier. Kady jego ruch by zarwno peen wdziku jak i
miertelny. Robi je tak, e wyglday na atwe, ale ja wiedziaam lepiej.
Kiedy nagle wycign rk i poda mi koek, z pocztku go nie zrozumiaam.
- Dajesz mi go?
Jego oczy bysny. - Nie mog uwierzy, e si powstrzymujesz. Wyobraaem sobie,
e go zabierzesz i uciekniesz.
- Czy nie zawsze uczye mnie pohamowywania si? - zapytaam.
- Nie we wszystkim.
- Ale w pewnych rzeczach.
Syszaam podwjne znaczenia w swoim gosie i zastanawiaam si skd one
pochodzio. Zaakceptowaam ju jaki czas temu to, e byo zbyt wiele powodw, eby nie
myle o nim romantycznie. Dobrze byoby wiedzie, e on wci mnie pragnie i za mn
szaleje. Obserwujc go teraz, zdaam sobie spraw, e moe ju nigdy wicej nie bd go
pocigaa. To bya przygnbiajca myl.
- Oczywicie. - powiedzia pokazujc, e nie bdziemy omawia niczego innego ni
sprawy lekcyjne. - To tak jak wszystko inne. Rwnowaga. Wiesz, z jakimi rzeczami i do
przodu - i wiesz, jakie zostawi w spokoju. - Pooy nacisk na ostatnie stwierdzenie.
Nasze oczy spotkay si na chwil i poczuam prd elektryczny przechodzcy przeze
mnie. On wiedzia, o czym mwiam. I jak zawsze zignorowa to i by nadal moim
nauczycielem - czyli robi dokadnie to, co powinien robi. Z westchnieniem odsunam moje
uczucia do niego z mojej gowy i staraam si zapamita, e bd miaa kontakt z broni,
ktrej pragnam od dziecistwa. Wspomnienie domu Badicw znowu do mnie wrcio. Byy
tam strzygi. Musz si skoncentrowa.
Niepewnie, niemal z szacunkiem wycignam rk i zwinam palce wok rkojeci.
Metal by chodny i drani moj skr. Co byo wyryte wzdu rkojeci dla lepszej
przyczepnoci, ale gdy moje palce dotkny reszty, znalazam powierzchni gadk jak szko.
Podniosam go z jego rki i przycignam do siebie, dugi czas go badajc i przyzwyczajajc
si do jego masy. Niespokojna cz mnie chciaa odwrci si i przebi wszystkie manekiny,
lecz spojrzaam na Dymitra i zapytaam. - Co powinnam zrobi?
W jego typowy sposb, powiedzia najpierw, w jaki sposb mam trzyma koek, gdy
si poruszam i atakuj. Pniej, pozwoli mi w kocu zaatakowa jednego z manekinw i w

ktrym momencie rzeczywicie odkryam, e to nie byo atwe. Ewolucja uczynia


inteligentne rzeczy w obronie serca, mostka i eber. Ale przez to wszystko, Dymitr nigdy nie
zaamaby si w starannoci i cierpliwoci prowadzenia mnie po kadym etapie i
korygowaniu najdrobniejszych szczegw.
- Przesu je przez ebro. - wyjani, patrzc na moje prby dostosowania punktu w
luce koci kokiem. - To bdzie atwiejsze, poniewa jeste nisza od wikszoci swoich
napastnikw. Dodatkowo, moesz przesuwa go po dolnej krawdzi ebra.
Po zakoczeniu wiczenia, wzi koek z powrotem i skin gow z aprobat.
- Dobrze. Bardzo dobrze.
Spojrzaam na niego zaskoczona. Na og nie dawa mi zbyt wielu pochwa.
- Naprawd?
- Robia to tak, jakby robia to od lat.
Czuam jak umiech zadowolenia wpeza na moj twarz, gdy zaczlimy opuszcza
sal wicze. Zbliajc si do drzwi zauwayam manekina z krconymi rudymi wosami.
Nagle wszystkie wydarzenia z klasy Stana powrciy do mojej gowy. Spochmurniaam.
- Czy dasz mi koek nastpnym razem?
Podnis paszcz i woy go pod niego. By on dugi i brzowy. Wyglda bardzo
podobnie do achmana kowboja, cho on nigdy by do tego nie dopuci. Mia sekretn
fascynacj do Starego Zachodu. Naprawd tego nie rozumiaam, ale to byo przed tym jak
poznaam jego dziwne preferencje muzyczne.
- Nie sdz, e to zdrowe - powiedzia.
- Byoby lepiej, gdybym realnie zrobia to je.j - narzekajc, zawiesiam plecak na
jednym ramieniu. Wyszlimy z sali gimnastycznej.
- Przemoc nie jest odpowiedzi na twoje problemy - powiedzia mdrze.
- Ona jest jedynym problemem. A mylaam, e sednem mojej edukacji byo to, e
przemoc jest odpowiedzi.
- Tylko dla tych, ktrzy atakuj ci pierwsi. Twoja matka ci nie atakuje. Wy dwie po
prostu jestecie do siebie zbyt podobne, to wszystko.
Przestaam i. - Nie mam nic podobnego do niej! To znaczy w pewien sposb
mamy te same oczy. Ale jestem duo wysza. A moje wosy s zupenie inne. - Wskazaam
na swj kucyk, na wszelki wypadek gdyby nie by wiadomy, i moje grube brzowo-czarne
wosy nie wygldaj jak kasztanowe loki mojej matki.
Troch miechu byo w jego sowach, ale w jego oczach byo te co cikiego. - Nie
mwi o twoim wygldzie i dobrze o tym wiesz.
Odwrciam wzrok od tego wiedzcego spojrzenia. Mj pocig do Dymitra rozpocz
si niemal natychmiast, gdy si spotkalimy - i to nie tylko, dlatego, e by tak gorcy.
Czuam si tak, jakby on zrozumia cz mnie, ktrej ja nie mogam zrozumie, a czasem
jestem cakiem pewna, e zrozumiaam jak cz jego, ktrej on nie rozumie.
Jedynym problemem byo to, e mia irytujc tendencj do zauwaania rzeczy o
mnie, ktrych ja nie chc zrozumie.
- Mylisz, e jestem zazdrosna?
- A jeste? - spyta. Nienawidziam tego, kiedy odpowiada na moje pytania pytaniami.
- Jeli tak, to, o co dokadnie jeste zazdrosna?
Spojrzaam z powrotem na Dymitra. - Nie wiem. Moe jestem zazdrosna o jej
reputacj. Moe jestem zazdrosna o to, e powicia wicej czasu reputacji ni mnie. Nie
wiem.
- Nie sdzisz, e to, co zrobia jest wielkie?
- Tak. Nie. Nie wiem. To po prostu brzmiao jak nie wiem jakby si chwalia.
Tak jakby zrobia to dla chway. - Skrzywiam si. - Dla znakw. - Znaki molnija byy

przyznawane stranikom, gdy zabijali strzyg. Kady z nich wyglda jak mae x wykonane
byskawicami. Zaczyna si na plecach do szyi i pokazywa jak dowiadczony by stranik.
- Mylisz, e skierowanie w d strzygi warte jest kilka znakw? Mylaem, e
nauczya si czego z domu Badicw.
Poczuam si gupio. - To nie o to
- Chod.
Zatrzymaam si. - Co?
Zmierzalimy ju ku mojemu dormitorium, ale teraz skin gow w przeciwn stron
uczelni. - Chc ci co pokaza.
- Co to jest?
- To nie wszystkie znaki s odznakami honoru.

Rozdzia pity
NIE MIAAM POJCIA o czym Dymitr waciwie mwi, ale podyam za nim
posusznie.
Ku memu zaskoczeniu, prowadzi mnie poza granice kampusu, w kierunku otaczajcych go
lasw. Akademia posiadaa wiele terenw i nie wszystkie byy przeznaczone do aktywnego
uytku w celach edukacyjnych. Znajdowalimy si w odlegej czci Montany i czasem
mogo si wydawa, jakby szkoa po prostu trzymaa w tajemnicy to odludzie.
Szlimy przez chwil w milczeniu, nasze stopy skrzypiay przez gruby, nienaruszony
dotd nieg. Kilka ptakw przeleciao nad nami, wypiewujc swoje pozdrowienia dla
wschodzcego soca, ale w wikszoci widziaam jedynie chude, ociae od niegu,
wiecznie zielone drzewa. Musiaam si namczy, by nady za duszym krokiem Dymitra,
zwaszcza gdy nieg nieco mnie spowolni. Wkrtce zauwayam w oddali duy, ciemny
ksztat. Jakiego budynek.
- Co to jest? - spytaam. Nim zdy odpowiedzie, zdaam sobie spraw, e by to
zrobiony z bali, may domek. Blisze badanie wykazao, e bale wyglday na
zniszczone i gdzieniegdzie sprchniae. Dach z lekka obwisa.
- Dawny punkt obserwacyjny. - powiedzia - Stranicy przebywali kiedy na obrzeach
kampusu i pilnowali go przed Strzygami.
- Czemu ju tego nie robi?
- Nie mamy wystarczajcej liczby Stranikw, by ich tam przydzieli. Poza tym,
Moroje otoczyy kampus ochronn magi i wikszo uznaa, e takie dziaanie jest w
rzeczywistoci niepotrzebne. - pod warunkiem, e ludzie nie przebij tej ochrony,
pomylaam.
Przez kilka krtkich chwil ywiam nadziej, e Dymitr zabiera mnie na jak
romantyczn wycieczk. Wtedy jednak usyszaam gosy po drugiej stronie budynku.
Znajomy gwar uczu dobieg do mojego umysu. Lissa tu bya.
Dymitr i ja okrylimy rg budynku, zastajc zaskakujcy widok. Przed nami lea may,
zamarznity staw, po ktrym lizgali si Lissa i Christian. Bya z nimi kobieta, ktrej nie
znaam. Staa odwrcona do mnie plecami i jedyne co mogam zobaczy, to faliste, czarne jak
smoa wosy, zataczajce wok niej uk, gdy jechaa na ywach i z gracj si zatrzymaa.
Lissa umiechna si szeroko na mj widok.
- Rose!
Christian spojrza na mnie i miaam wyrane odczucie, e uwaa, i przeszkodziam im w
ich romantycznej chwili.
Lissa ruszya niezgrabnymi krokami do brzegu stawu. Nie bya zbyt biega w jedzie na
ywach. Mogam tylko gapi si ze zmieszaniem - i zazdroci.
- Dziki za zaproszenie na imprez.
- Mylaam, e bdziesz zajta. - powiedziaa Lissa - Poza tym to jest sekret. Nie
powinnimy tu by. - Mogam im to powiedzie.
Christian podjecha do niej i po chwili obca kobieta zrobia to samo.
- Przyprowadzasz rozwalaczy imprez, Dimka? - spytaa.
Zastanawiaam si do kogo skierowaa te sowa, dopki nie usyszaam miechu Dymitra. Nie
robi tego zbyt czsto, wic moje zdziwienie wzroso.
- To niemoliwe utrzyma Rose z dala od miejsc, w ktrych nie powinna by. Zawsze
je w kocu znajdzie.
Kobieta wyszczerzya si w umiechu i odwrcia, przerzucajc dugie wosy na jedno
rami, co nagle pozwolio mi ujrze jej twarz w caoci. Zuyam kad drobin mojej ledwie
utrzymywanej samokontroli, by nie zareagowa. Jej twarz w ksztacie serca miaa due oczy,
dokadnie tego samego odcienia jak u Christiana, bladego, zimnego bkitu. Usta, ktre si do

mnie umiechay byy delikatne, liczne i lnice odcieniem ru, ktry podkrela reszt jej
rysw.
Ale przez jej lewy policzek, szpecc to co w innym wypadku byoby cakiem gadk,
blad skr, przebiegay wypuke, fioletowawe blizny. Ich ksztat i uoenie wyglday tak,
jakby kto ugryz i wyszarpn jej kawaek policzka. Co, zrozumiaam po chwili, dokadnie
si stao.
Przeknam lin. Niespodziewanie wiedziaam kim jest. Ciocia Christiana. Gdy jego
rodzice zamienili si w Strzygi, wrcili po niego, chcc go ukry i zamieni w Strzyg, gdy
ju doronie. Nie znaam szczegw, ale wiedziaam, e jego ciocia obronia ich oboje. Jak
wczeniej wspomniaam, Strzygi byy miercionone. Odwrcia ich uwag wystarczajco do
czasu, gdy pojawili si Stranicy, ale nie odesza bez szkody.
Wycigna do mnie ubran w rkawiczk do.
- Tasza Ozera - powiedziaa - Duo o tobie syszaam, Rose.
Przesaam Christianowi grone spojrzenie, a Tasza si rozemiaa.
- Nie martw si - dodaa - To byy same dobre rzeczy.
- Nie, nie byy. - odparowa.
Potrzsna gow z rozdranieniem.
- Szczerze, nie mam pojcia skd u niego takie okropne maniery. Nie odziedziczy ich
po mnie. - To byo oczywiste, pomylaam.
- Co wy waciwie tu robicie? - zapytaam.
- Chciaam spdzi troch czasu z t dwjk - zmarszczya lekko brwi i czoo. - Ale
naprawd nie lubi wasa si przy samej szkole. Oni nie zawsze s serdeczni...
Nie od razu zaapaam o co chodzi. Wadze szkolne zwykle dokadaj osobistych stara,
kiedy czonkowie rodw krlewskich przyjedali z wizyt. Wtedy zrozumiaam.
- Przez... Przez to co si stao...
Biorc pod uwag sposb w jaki wszyscy traktowali Christiana nie powinnam by zdziwiona,
e jego ciocia stawaa w obliczu takiej samej dyskryminacji.
Tasza wzruszya ramionami.
- Tak to ju jest. - Potara doni o do i odetchna, jej oddech zamieni si w mron
chmurk. - Ale nie stjmy tak tutaj, kiedy moemy rozpali w rodku ogie.
Rzuciam ostatnie, tskne spojrzenie w kierunku zamarznitego stawu i ruszyam za reszt
do rodka. Domek by cakiem goy, pokryty warstwami kurzu i brudu. Skada si tylko z
jednego pomieszczenia. W rogu stao ciasne ko bez adnej pocieli i kilka pek, gdzie
prawdopodobnie kiedy przechowywano jedzenie. Poza tym, by tu te kominek i po chwili
mielimy ju ogie, ktry ogrzewa t ma przestrze. Picioro z nas usiado, przysuwajc
si bliej ognia a Tasza przyniosa torb cukrowych pianek, ktre upieklimy.
W czasie, gdy zajadalimy te lepkie dobrodziejstwa, Lisa i Christian rozmawiali ze sob w ten
prosty i swobodny sposb co zawsze. Ku memu zaskoczeniu, Tasza i Dymitr rwnie
rozmawiali w ten poufay i lekki sposb. Najwyraniej znali si od bardzo dawna. Waciwie
nigdy przedtem nie widziaam go tak oywionego. Nawet, gdy by dla mnie czuy, co wok
niego pozostawao powanego. Z Tasz artowa i si mia.
Im duej jej suchaam, tym bardziej j lubiam. W kocu, niezdolna do duszego milczenia,
spytaam.
- Wic wybierasz si na wycieczk narciarsk?
Kiwna gow. Tumic ziewnicie, przecigna si niczym kot.
- Nie jedziam na nartach od wiekw. Brak czasu. Oszczdzaam wszystkie dni urlopu
na ten wyjazd.
- Urlopu? - obdarzyam j zaciekawionym spojrzeniem - Masz... prac?
- Niestety, tak. - powiedziaa Tasza, chocia nie wydawaa si by tym rzeczywicie
zmartwiona. - Ucz sztuk walki.

Gapiam si na ni w zdumieniu. Nie mogabym by bardziej zdumiona nawet, gdyby


powiedziaa, e jest astronaut albo telefonicznym medium.
Wielu czonkw rodzin krlewskich po prostu nie pracowao, a jeli tak, byy to zwykle
pewnego rodzaju inwestycje i inne dochodowe biznesy, ktre przynosiy ich rodzinom
fortun. W dodatku ci, ktrzy pracowali, bez wtpienia nie zajmowali si sztukami
wojennymi ani innymi pracami fizycznymi. Moroje mieli mnstwo atrybutw: wyjtkowe
zmysy - wch, wzrok i such - i moc wadania magi. Fizycznie jednak byli wysocy i
szczupli, czsto drobnie zbudowani. W dodatku szybko sabli na socu. Teraz te rzeczy nie
byy przeszkod w zostaniu wojownikiem, ale na pewno stanowiy dla Morojw wiksze
wyzwanie. Pomys powsta pord nich z czasem, gdy ich najlepszym atakiem staa si dobra
obrona i wikszo odrzucia myl o fizycznej walce. Ukrywali si w dobrze chronionych
miejscach takich jak Akademia, zawsze polegajc na silniejszych, twardszych Dampirach,
ktre ich chroniy.
- O czym mylisz Rose? - zapyta Christian, wielce rozbawiony moim zaskoczeniem. Mylisz, e by sobie z ni poradzia?
- Ciko powiedzie. - stwierdziam.
Tasza wykrzywia si do mnie w umiechu.
- Jeste skromna. Widziaam co potraficie, moi drodzy. A to tylko takie moje hobby.
Dymitr zachichota.
- Teraz ty jeste skromna. Mogaby uczy poow tutejszych klas.
- To niezbyt prawdopodobne. - odpara - Byabym bardzo zawstydzona dostajc omot
od grupy nastolatkw.
- Nie sdz, by to mogo si wydarzy. - powiedzia - Zdaje si, e pamitam jak
narobia powanych szkd Nailowi Szelskiemu.
Tasza przewrcia oczami.
- Wylanie mu drinka na twarz nie byo waciwie szkod - o ile nie bra pod uwag tej
wyrzdzonej jego garniturowi. No i wszyscy wiemy jak wane s dla niego ubrania.
Oboje miali si z tego prywatnego artu, ktrego reszta do koca nie rozumiaa, ale
suchaam ich tylko w poowie. Wci byam zaintrygowana jej rol w sprawie ze Strzygami.
Samokontrola, ktr prbowaam utrzyma w kocu pka.
- Zacza si uczy walki przed czy po tym co stao si z twoj twarz?
- Rose! - sykna Lissa.
Ale Tasza nie wydawaa si zmartwiona, tak samo i Christian, ktry zwykle czu si
nieswojo, gdy wspominano o ataku z jego rodzicami. Ogarna mnie spokojnym, zamylonym
spojrzeniem. Przypominao mi ono te, ktre czasem posya mi Dymitr, gdy go pozytywnie
zaskoczyam.
- Po tym. - odpowiedziaa. Nie opucia wzroku ani nie wygldaa na zawstydzon,
chocia wyczuam w niej smutek. - Jak wiele wiesz?
Zerknam na Christiana.
- Podstawy.
Kiwna gow.
- Wiedziaam... Wiedziaam czym Lucas i Moira si stali, ale to cigle mnie nie
przygotowao. Umysowo, fizycznie czy emocjonalnie. Myl, e gdybym miaa
przej przez to ponownie, dalej nie byabym gotowa. Ale po tamtej nocy, spojrzaam
na siebie - w przenoni - i zrozumiaam jak bezbronna byam. Spdziam cae ycie
liczc na Stranikw, e si mn zajm i mnie ochroni. I to nie znaczy, e nie byli do
tego zdolni. Jak powiedziaam, prawdopodobnie mogaby mnie pokona w walce.
Ale oni - Lucas i Moira - wycili naszych dwch stranikw nim zorientowalimy si
w sytuacji. Powstrzymaam ich przed zabraniem Christiana - ale tylko ledwie. Gdyby
reszta si nie zjawia, byabym martwa, on take. - przerwaa, zmarszczya brwi i

kontynuowaa dalej - Zdecydowaam, e nie chc umrze w ten sposb, nie bez
podjcia prawdziwej walki i zrobienia wszystkiego co moliwe, by ochroni siebie i
tych, ktrych kocham. Wic nauczyam si wszelkiego rodzaju metod walki. I po
jakim czasie, nie bardzo, uh, pasowaam do mietanki towarzyskiej bdcej tutaj.
Przeniosam si zatem do Minneapolis i utrzymywaam si z uczenia innych.
Nie miaam wtpliwoci, e byy inne Moroje yjce w Minneapolis - chocia tylko Bg
jeden wie dlaczego - ale potrafiam czyta midzy wierszami. Przeprowadzia si tam i
zintegrowaa z ludmi, trzymajc si z dala od innych wampirw, tak jak Lissa i ja przez dwa
lata. Zaczam rozwaa, czy nie byo czego wicej midzy tymi wierszami. Powiedziaa, e
nauczya si wszystkich moliwych sposobw walki oczywiste, e to wicej ni same
sztuki walki.
Idc dalej za swoimi przekonaniami dotyczcymi walki, Moroje nie uwaali, e magia
powinna by uywana jako bro. Dawno temu bya tak wykorzystywana i niektrzy do dzi
posuguj si ni w sekrecie. Wiedziaam, e Christian by jednym z nich. Niespodziewanie
wpadam na pomys gdzie mg si tego nauczy.
Zapada cisza. Ciko jest wspomina historie takie jak ta. Zdaam sobie jednak spraw,
e Tasza bya jedn z rodzaju osb, ktre potrafiy odciy nastrj. Sprawia, e polubiam j
jeszcze bardziej. Reszt czasu spdzia na opowiadaniu nam miesznych historii. Nie
zadzieraa nosa jak wikszo czonkw rodziny krlewskiej i nie szczdzia im ostrych sw.
Dymitr zna wielu z tych, o ktrych mwia - szczerze, jak kto tak nietowarzyski zdawa si
zna kadego w towarzystwie Morojw i Stranikw? - i mg czasami doda jaki may
szczeg. Powodowali, e zanosilimy si od miechu, a Tasza w kocu spojrzaa na
zegarek.
- Gdzie jest w pobliu najlepsze miejsce, gdzie dziewczyna moe i na zakupy? spytaa.
Lisa i ja wymieniymy spojrzenia.
- Missoula. - powiedziaymy jednoczenie.
Tasza westchna.
- To par godzin std, ale jeli wyjad wczenie, to powinnam mie troch czasu, zanim
zamkn sklepy. Jestem beznadziejnie spniona ze witecznymi zakupami.
Jknam.
- Zabiabym, eby i na zakupy.
- Ja te - przyznaa Lissa.
- Moe moglibymy wymkn si z tob... - daam Dymitrowi pene nadziei spojrzenie.
- Nie. - powiedzia szybko. Westchnam z alem.
Tasza znw ziewna.
- Bd musiaa dorwa jak kaw, eby nie zasn za kierownic.
- Czy twj Stranik nie moe poprowadzi za ciebie?
Potrzsna gow.
- Nie mam adnego.
- Nie masz adnego... - zmarszczyam brwi, analizujc jej sowa. - Nie masz adnych
stranikw?
- Nie.
Wystrzeliam.
- Ale to niemoliwe! Jeste czonkiem rodziny krlewskiej. Powinna mie
przynajmniej jednego. Albo dwch.
Stranicy byli przydzielani przez Morojw w tajemniczy, drobno-zarzdzany sposb
przez Rad Stranikw. By to troch niesprawiedliwy system. Ci spoza rodziny krlewskiej
otrzymywali Stranikw poprzez losowanie. Krlewscy zawsze otrzymywali Stranikw. Ci

wysoko postawieni czsto mieli wicej ni jednego, ale nawet nisko postawieni nie mogliby
zosta bez adnego.
- Ozerowie nie byli waciwie pierwsz rodzin w kolejce, gdy zaczto przydziela
Stranikw. - powiedzia Christian z gorycz. - Nawet kiedy... moi rodzice umarli...
maj ich pewien deficyt.
Rozgorzaam od gniewu.
- Ale to nie sprawiedliwe. Nie mog was kara za to, co zrobili wasi rodzice.
- To nie kara, Rose - Tasza nie zdawaa si by nawet troch tak rozjuszona, jak
powinna moim zdaniem. - To po prostu... zmiana priorytetw.
- Zostawiaj ci bezbronn. Nie moesz by tak zwyczajnie pozostawiona sama sobie!
- Nie jestem bezbronna, Rose. Mwiam ci to. I jeli tak bardzo chciaabym stranika,
mogabym zrobi z siebie utrapienie, ale to jest kosztuje zbyt wiele wysiku. Na razie
jest mi w porzdku.
Dymitr spojrza na ni.
- Chcesz, ebym z tob pojecha?
- I ebym trzymaa ci na nogach ca noc? - Tasza potrzsna gow - Nie zrobiabym
ci tego, Dimka.
- On nie ma nic przeciwko - powiedziaam szybko, podekscytowana tym rozwizaniem.
Dymitr wydawa si by rozbawiony tym, e za niego odpowiadam, ale nie zanegowa
moich sw.
- Naprawd nie mam.
Zawahaa si.
- No dobrze. Ale prawdopodobnie niedugo bdziemy musieli wyruszy.
Nasza nielegalna impreza ulega rozproszeniu. Moroje ruszyy w jednym kierunku; ja i
Dymitr w drugim. Tasza i on planowali spotka si za p godziny.
- Wic co o niej mylisz? - zapyta, kiedy zostalimy sami.
- Lubi j. Jest super. - Pomylaam o niej przez chwil. - Zaapaam o co chodzio z
tymi znakami.
- Oh?
Kiwnam gow, patrzc pod nogi, gdy szlimy wzdu cieki. Nawet po
odnieeniu i posypaniu sol, pokryta bya atami lodu.
- Nie zrobia tego wszystkiego, co zrobia dla sawy. Zrobia to, bo musiaa. Dokadnie
jak... dokadnie jak moja mama. - przyznaam to z blem, ale taka bya prawda. Janine
Hathaway moe i bya najgorsz matk na wiecie, ale bya wspaniaym opiekunem. Znaki nie s wane. Molnija czy blizny.
- Szybko si uczysz. - powiedzia z aprobat.
Napuszyam si pod jego pochwa.
- Czemu ona nazywaa ci Dimka?
Zamia si agodnie. Usyszaam tego wieczoru sporo jego miechu i zdecydowaam,
e chc sysze go jeszcze wicej.
- To zdrobnienie od Dymitra.
- To nie ma sensu. Nie brzmi nawet podobnie do Dymitra. Powiniene by nazywany,
nie wiem, Dimi czy jako tak.
- W jzyku rosyjskim dziaa to inaczej. - powiedzia.
- Rosyjski jest dziwny. - w rosyjskim zdrobnienie od Vasilisa brzmiao Vaysa, co nie
miao dla mnie sensu.
- Wic jest angielski.
Rzuciam mu chytre spojrzenie.
- Jakby nauczy mnie przeklina po rosyjsku, mogabym nieco lepiej sobie to wszystko
uwiadomi.

Ju i tak za duo przeklinasz.


Ja chc tylko wyrazi swoje wntrze.
Oh, Roza... - westchn, a mnie przeszed przyjemny dreszcz. Roza to moje imi w
jzyku rosyjskim. Rzadko go uywa. - Wyraasz siebie bardziej ni ktokolwiek inny,
kogo znam.
Umiechnam i szam dalej kawaek w milczeniu. Moje serce lekko podskoczyo,
byam tak szczliwa bdc w jego pobliu. Byo co ciepego i waciwego w naszej dwjce
razem spdzajcej czas.
Nawet, gdy bujaam w obokach, mj umys wraca do czego innego, o czym
wczeniej mylaam.
- Wiesz... Jest co zabawnego w bliznach Taszy.
- Co takiego? - spyta.
- Blizny... blizny szpec jej twarz. - zaczam wolno. Miaam problem z ubraniem myli
w sowa - To znaczy, to oczywiste, e bya kiedy naprawd adna. Ale nawet z tymi
bliznami... Nie wiem. Jest adna na inny sposb. To tak... Tak jakby one stay si
czci jej. Dopeniaj j. - brzmiaam gupio, ale to bya prawda.
Dymitr nic nie powiedzia, ale obdarzy mnie skonym spojrzeniem. Odwzajemniam
je i nasze oczy si spotkay; zobaczyam krtki przebysk dawnego ciepa. By przelotny i
znikn zbyt szybko, ale go widziaam. Na jego miejsce wesza duma i aprobata, ktre
cieszyy mnie prawie tak samo.
Kiedy si odezwa, byo to echo jego wczeniejszych sw.
- Szybko si uczysz, Roza.
-

Rozdzia szsty
CZUAM SI CAKIEM DOBRZE, gdy szam na swj przedszkolny trening
nastpnego dnia. Tajne spotkanie poprzedniej nocy byo fajn zabaw i czuam si
odpowiedzialna za walk z systemem i zachcenie Dymitra do wyjcia z Tasz. Jeszcze
lepiej; prawie zapomniaam, e wczoraj mogam dotkn srebrnego koka i po raz pierwszy
go wyprbowaam. Wrcz nie mogam si doczeka dalszych wicze.
Gdy przebraam si w mj zwyky strj treningowy, praktycznie wskoczyam na sal
wicze. Ale kiedy wsadziam gow do sali wiczeniowej z poprzedniego dnia, zastaam j
ciemn i cich. Wczyam wiato i rozgldaam si dookoa, w razie gdyby Dymitr
przeprowadza jakie dziwnie ukryte manewry. Nie. Pusto. Zero supkw.
- Cholera .- mruknam. - Nie ma go.
Krzyknam i co obok mnie wystrzelio w powietrze. Obrciam si i spojrzaam
prosto w zmruone, brzowe oczy mojej matki.
- Co ty tutaj robisz?
Tak szybko jak te sowa wyszy z moich ust, zarejestrowaam jej strj. Rozcigliwy
spandeks, koszulka z krtkim rkawem. Lune sznurowane spodnie treningowe, podobne do
tych, ktre miaam na sobie.
- Cholera. - powiedziaam ponownie.
- Uwaaj na sowa. - odgryza si. - Moesz zachowywa si jakby nie miaa manier,
ale przynajmniej staraj si nie odzywa w ten sposb.
- Gdzie jest Dymitr?
- Stranik Belikov jest w ku. Wrci par godzin temu i potrzebuje snu.
Miaam na ustach inne przeklestwo ale wstrzymaam je. Oczywicie, e Dymitr spa.
Pojecha z Tasz do Missoula w cigu dnia w celu towarzyszenia jej podczas godzin ludzkich
zakupw. Technicznie rzecz biorc by tam ca noc i prawdopodobnie dopiero niedawno
wrci. Ugh. Nie byabym taka chtna przy namawianiu go do pomocy Taszy, gdybym znaa
tego fina.
- Wic - powiedziaam szybko. - Zgaduj, e to oznacza odwoanie dzisiejszych
zaj...
- Bd cicho i za je.
Podaa mi jakie rkawice. Byy podobne do rkawic bokserskich, ale nie byy tak
grube i nieporczne. Miay ten sam cel: chroni twoje rce i zabezpieczy przed uderzeniem
w opuszki palcw.
- Pracowalimy nad srebrnymi kokami. - powiedziaam pospnie, zakadajc
rkawice.
- Dzisiaj bdziemy robi to. Chod.
yczc sobie, ebym zostaa dzisiaj potrcona przez autobus w drodze z dormitorium
do sali wicze, poczapaam za ni w stron centrum z siowni. Jej krcone wosy byy
spite tak, e odsaniay ty jej szyi. Skra bya pokryta tatuaami.
Na szczycie bya linia serpentyny: znak obietnicy, przyznawany kiedy stranicy
stawali si absolwentami akademii jak Akademia witego Wadimira i zgodzili si suy
morojom. Poniej byy znaki molnija przyznawane za kadym razem gdy stranik zabi
strzyg. Byy one w ksztacie pioruna, skd wziy swoj nazw. Nie mogam dokadnie
oceni ich liczby, ale mogam powiedzie, e to wspaniae, e moja matka ma jakie tatuae
na lewej stronie szyi. Zadaa wiele mierci.
Kiedy dotara w miejsce ktre chciaa, odwrcia si do mnie i przyja postaw do
ataku. W poowie spodziewajc si jej skoku tu i teraz, szybko odzwierciedliam to.
- Co robimy? - spytaam.

- Bazowa obrona i ofensywne odpieranie ataku. Uyj czerwonej linii.


- To wszystko? - spytaam.
Skoczya w moim kierunku. Odskoczyam-zaledwie- i potknam si o wasne nogi.
Popiesznie wyprostowaam si.
- Dobrze - powiedziaa prawie sarkastycznym gosem - Jak mi si wydaje, tak chtnie
przypomniaa mi, e nie widziaam ci przez piec lat. Nie mam zielonego pojcia, co moesz
zrobi.
Zaatakowaa mnie znowu i znowu, e uciekajc przed jej ciosem ledwie utrzymaam
si na linii. To szybko stao si wzorem. Nigdy nie daa mi szansy przejcia do ofensywy.
Albo moe nie miaam umiejtnoci aby zaatakowa.
Spdziam cay mj czas bronic si - co najmniej fizycznie. Niechtnie musiaam
przyzna, e bya dobra. Naprawd dobra. Ale na pewno jej tego nie powiem.
- Wic co? - spytaam - To jest twj sposb na odrobienie zaniedba matki?
- To jest mj sposb na pozbycie si koci z twojego ramienia. Miaa tylko postaw
zanim przyjechaam. Chcesz walczy?
Jej pierwszy strza na zewntrz zetkn si z moim ramieniem.
- Wtedy bdziemy walczy. Punkt.
- Punkt. - przyznaam, wracajc na swoj stron - Nie chc walczy. Wanie prbuj z
tob rozmawia.
- Pyskowanie do mnie w klasie nie jest tym, co bym nazwaa rozmow. Punkt.
Stknam przy trafieniu. Kiedy pierwszy raz zaczam trenowa z Dymitrem,
skaryam si, e to nie fair walczy z kim duo wyszym od siebie. On podkrela, e bd
walczya ze strzygami duo wyszymi ode mnie i stare powiedzenie jest prawd: rozmiar nie
ma znaczenia. Czasami rozwanie dawao mi to faszywa nadziej, ale sdzc z dzisiejszego
spektaklu mojej matki, zaczynaam mu wierzy.
Nigdy nie walczyam z kim faktycznie mniejszym ni ja. Jako jedna z niewielu
dziewczyn w klasach nowicjuszy zaakceptowaam, e zawsze bd nisza i szczuplejsza ni
moi przeciwnicy. Ale moja matka bya nisza i najwyraniej nie miaa nic tylko minie
spakowane w jej drobne ciao.
- Mam unikalny styl komunikacji. To wszystko. - powiedziaam.
- Masz nieistotne, nastoletnie zudzenie tego, e masz jaki powd by skrzywdzona
przez ostatnie siedemnacie lat. - Jej stopa uderzya w moje udo.
- Punkt. Podczas gdy w rzeczywistoci nie jeste traktowana inaczej, ni kady inny
dampir. Waciwie, lepiej. Mogam odesa si d moich kuzynek. Chcesz by dziwk
sprzedajc krew? Czy to jest to, czego by chciaa?
Wzdrygam si zawsze, gdy kto uywa tego terminu - "dziwka sprzedajca krew". Ten
zwrot jest czsto uywany, by nazwa matki-dampirki, ktre postanowiy wychowa swoje
dzieci zamiast sta si opiekunami. Kobiety te czsto miay krtkoterminowe przygody z
morojami-mczyznami i czsto wizay z nimi nadzieje - mimo, e nie byo nic wicej co
mogyby zrobi, poniewa mczyni ci zawsze polubiali morojki. Termin "dziwka
sprzedajca krew" pochodzi std, e dampirki pozwalaj morojom pi swoj krew podczas
sexu.
W naszym wiecie tylko ludzie s dawcami krwi. Dampirzyca, ktra to robi jest
brudna i perwersyjna - zwaszcza podczas seksu. Podejrzewaam tylko kilka dampirek o
faktyczne robienie tego, ale niesprawiedliwie, ten termin jest odnoszony do wszystkich
dampirek yjcych w komunach. Sama dawaam krew Lisie, kiedy uciekymy i to byo
konieczne, cho pitno tego pozostao.
- Nie. Oczywicie, e nie chc by dziwk sprzedajc krew. - mj oddech stawa si
ciszy - I one nie s wszystkie takie. Jest tylko kilka, ktre rzeczywicie s.

- Same tworz swoja renom. - warkna. Uchyliam si przed jej atakiem. - Powinny
spenia swj obowizek jako stranika, a nie obija si i wpltywa w romanse z morojami.
- One wychowuj swoje dzieci. - burknam. Chciaam powiedzie cos jeszcze, ale nie
mogam zmarnowa tlenu. To co, o czym nic nie wiesz. Poza tym, nie jeste taka sama jak
one? Nie widz obrczki na twoim palcu. Czy mj ojciec nie by tylko zabawk dla ciebie?
Jej twarz staa, co mwio e jest gotowa uderzy swoja crk.
- To - powiedziaa twardo - jest co, o czym ty nic nie wiesz. Punkt.
Skrzywiam si pod ciosem ale byam zadowolona, widzc, e zaatakowaa nerwowo.
Nie miaam pojcia kim by mj ojciec. Odrobin informacji, ktre posiadaam, to, e by
Turkiem. Miaam figur mojej matki i jej adn twarz - chocia mogam powiedzie e moja
bya adniejsza ni z jej teraz - ale reszta bya jego. Jasno opalona cera z ciemnymi wosami i
oczami.
- Jak to si stao? - spytaam - Czy bya na jakim przydziale w Turcji? Spotkaa go
na lokalnym bazarze? Czy by nawet taszy ni teraz? Czy wiedziaa o Darwinie i wybraa
faceta ktry by najlepszy do przekazania genw wojownika? To znaczy, wiem, e masz mnie
poniewa to by twj obowizek, wic przypuszczam, e musiaa mie pewno, e moesz
da nowemu stranikowi najlepsze geny, jakie tylko moesz.
- Rosemarie - ostrzega przez zacinite zby. - Raz w yciu zamknij si.
- Dlaczego? Czy szkodz twojej cennej reputacji? To jest tak jak powiedziaa: nie ma
adnych rnic miedzy tob a innymi dampirami. Ty po prostu wkrcia go i...
Nie bez powodu mwi: "duma idzie przed upadkiem". Byam tak pochonita moj
wasn zarozumiaoci (czyt. pewnoci siebie), e przestaam zwraca uwag na moje
stopy. Byam zbyt blisko czerwonej linii. Wyjcie poza, byo kolejnym punktem dla niej,
wiec staraam si pozosta wewntrz i uchyla si w tym samym czasie. Nieszczliwie, tylko
jedno mogo zadziaa.
Jej kolejny atak na mnie, szybki i twardy - prawdopodobnie najwaniejszy, nieco
ponad wyznaczone zasady tego wiczenia, uderzy mnie w twarz z si maej ciarwki i
poleciaam do tyu, uderzajc w tward podog sali gimnastycznej, najpierw plecami a potem
gow. I byam poza lini. Cholera.
Bl trzasn z tyu mojej gowy. Moje widzenie stao si niewyrane. Nie dalej ni w
kilka sekund moja matka pochylaa si nade mn.
- Rose? Rose? Wszystko w porzdku? Jej gos brzmia gorczkowo i ochryple. wiat
odpywa.
W pewnym momencie po tym, przyszli inni ludzie i jako dostaam si do
akademickiego szpitala. Tam, kto wieci mi po oczach i zacz zadawa wyjtkowo gupie
pytania.
- Jak si nazywasz?
- Co? - spytaam, mruc oczy pod wpywem wiata.
- Twoje imi. - rozpoznaam dr Olendzk przygldajc mi si badawczo.
- Znasz moje imi.
- Chc eby ty mi je powiedziaa.
- Rose. Rose Hathaway.
- Znasz dat swoich urodzin?
- Oczywicie, e tak. Dlaczego pytasz mnie o tak gupie rzeczy? Zgubia moj
dokumentacj?
Dr Olendzka westchna zirytowana i odesza zabierajc irytujce wiato ze sob.
- Myl, e nic jej nie jest. - usyszaam jak do kogo mwi - Chc zatrzyma j tutaj
na dzie, by upewni si, e nie ma wstrzsu. Bez wtpienia nie chc jej w pobliu jej klasy
stranikw.

Spdziam dzie ruszajc si i pic, poniewa dr Olendzka budzia mnie bym robia
jej testy. Ponad to daa mi worek lodu i kazaa trzyma przy twarzy. Kiedy wszystkie klasy
skoczyy zajcia, uznaa, e mog wyj.
- Przysigam, Rose, powinna mie czste karty pacjenta - na jej twarzy by may
umiech - krtkometraowe z chronicznymi problemami jak alergia czy astma. Nie sdz,
ebym widziaa jakiego innego ucznia tutaj czciej ni ciebie, w tak krtkim okresie.
- Dzikuj. - odparam - Wic nie mam wstrzsu mzgu?
Pokrcia gow.
- Nie. Bdziesz miaa pewne ble. Dam ci co na nie, przed wyjciem.
Jej umiech zblad i wygldaa na spit.
- Jeli mam by szczera Rose, myl, e najwiksze obraenia masz na twarzy.
Zeszam z ka.
- Co ma pani na myli mwic, e najwiksze obraenia s na mojej twarzy?
Wskazaa gestem lustro nad umywalk po drugiej stronie sali. Podbiegam tam i
spojrzaam w moje odbicie.
- Co za suka! ("Son of a bitch!" - dos. 'skurwysyn' przyp. Ginger, te zostawiam takie
tumaczenie La_Chupacabra)
Purpurowe, czerwone plamy pokryway grn cz lewej strony mojej twarzy,
szczeglnie w pobliu oka. Zdesperowana, odwrciam si do dr Olendzkiej.
- To szybko zniknie, prawda? Jeli bd trzymaa przy tym ld?
Ponownie pokrcia gow.
- Ld moe pomc... ale obawiam si, e bdziesz miaa okropnie podbite oko.
Prawdopodobnie bdzie gorzej, zwaszcza jutro ale to powinno wyjani si w przecigu
tygodnia. Powinna wrci do normy, wkrtce.
Wyszam z kliniki w oszoomieniu, ktre nie miao nic wsplnego z moimi urazami
gowy. Wyjani si w cigu tygodnia albo co? Jak dr Olendzka moga o tym mwi tak
agodnie? Czy ona nie zdawaa sobie sprawy z tego co si stao? Bd wygldaa jak mutant
przez wita i wikszo wycieczki na narty.
Miaam podbite oko. Pieprzone podbite oko.
I moja matka mi to zrobia.

Rozdzia sidmy
WCIEKLE SFORSOWAAM podwjne drzwi prowadzce do dormitorium
morojw. nieg wtargn za mn i kilkoro ludzi stojcych w holu rzucio okiem na moje
wejcie. Nic dziwnego, e kilkoro z nich przyjrzao mi si. Zmusiam si by nie reagowa.
Bdzie dobrze. Nie potrzebuj wariowa. Nowicjusze cigle ulegali kontuzjom, cho w
rzeczywistoci, rzadziej nie dochodzio do kontuzji. Wprawdzie byo to bardziej zauwaalna
szkoda ni wikszo innych, ale mog z tym y dopki tego nie wylecz, prawda? I to
wcale nie byo tak, e kady chciaby wiedzie jak to si stao.
- Cze Rose, czy to prawda e twoja wasna matka ci uderzya?
Zamaram. Wszdzie poznaabym ten wysoki, szyderczy ton gosu. Odwrciam si
powoli i spojrzaam wprost w modre oczy Mii Rinaldi. Jej krcone blond wosy okalay
twarz, ktra wygldaaby sodko, gdyby nie byo na niej zoliwego umieszku.
Rok modsza od nas, Mia podja z Liss wojn (i ze mn w domyle) by zobaczy kto
komu szybciej zniszczy ycie - powinnam doda, e sama zacza t wojn. Obejmowaa ona
"kradzie" ex-chopaka Lissy - ostatecznie jednak, Lissa zdecydowaa, e go nie chce - i
rozniosa tym samym rnego rodzaju pogoski. Prawd jest, e nienawi Mii nie bya
zupenie nieuzasadniona.
Starszy brat Lissy, Andre - ktry zgin w tym samym wypadku, w ktrym technicznie
rzecz biorc ja te "zginam" - bardzo le traktowa Mi, kiedy bya nowicjuszem. Jeli nie
byaby teraz tak suk, mogabym jej okaza wspczucie. To byo ze z jego strony i czasami
rozumiaam jej zo, cho to co zrobia Lissie byo niesprawiedliwe.
Lissa i ja ostatecznie wygraymy t wojn, ale Mia 'niewytumaczalnie' powrcia.
Nie obracaa si w tym samym towarzystwie co wczeniej, ale jako zdobya niewielk grup
znajomych. Zoliwi czy nie, silni przywdcy zawsze gromadz wok siebie wyznawcw.
Uznaam, e przez dziewidziesit procent czasu, najlepsz odpowiedzi byo ignorowanie
jej. Ale wanie przeszymy na drug stron i by czas na pozostae dziesi procent;
poniewa niemoliwym jest ignorowanie ogoszenia wiatu, e twoja matka wanie uderzya
ci pici - nawet jeli to bya prawda.
Przestaam i i odwrciam si. Mia staa obok automatu z napojami, wiedzc, e
omielia mnie. Nie zawracaam sobie gowy pytaniem skd wiedziaa, e matka podbia mi
oko. Tutaj takie rzeczy rzadko byy utrzymywane w tajemnicy. Gdy w peni zobaczya moj
twarz, jej oczy rozszerzyy si w niepohamowanej radoci.
- Wow. Dyskusja o twarzy ktr tylko matka mogaby kocha.
Ha. Sodko. Gdyby ten art pochodzi od kogokolwiek innego, oklaskiwaabym go.
- Dobrze, e jeste znawczyni w zakresie urazw twarzy - powiedziaam - Jak twj
nos?
Lodowaty umiech Mii drgn nieznacznie, ale nie znikn. Zamaam jej nos we wszystkich
miejscach jaki miesic wczeniej - podczas szkolnych tacw - i po leczeniu pozostaa maa
krzywizna. Prawdopodobnie chirurgia plastyczna mogaby to poprawi, ale z moja wiedz o
stanie finansowym rodziny Mii, wiedziaam, e to nie byoby moliwe w najbliszym czasie.
- Jest lepiej - odpara sztywno - Na szczcie by tylko rozbity przez psychopatyczn
dziwk i waciwie, to nikt nie odnosi tego do mnie. (dosy lune tum.)
Obdarzyam j moim najlepszym psychopatycznym umiechem.
- Jaka szkoda. Czonek wasnej rodziny uderzy ci przez przypadek. Psychopatyczne
dziwki maj skonnoci do sigania po wicej.
Groenie jej przemoc fizyczn zwykle byo cakiem dobr taktyk, ale zbyt wielu
ludzi byo dookoa nas. I Mia wiedziaa o tym. Nie ebym bya ponad atakowaniem kogo w

tym rodzaju scenerii - cholera, robiam to wiele razy - ale ostatnio staraam si lepiej
kontrolowa moje impulsy.
- Jak dla mnie, nie wyglda to tylko na wypadek. - powiedziaa - Nie macie jaki zasad
obejmujcych uderzenia pici? To wyglda jakby wyszo daleko poza dopuszczaln
granic.
Otworzyam usta by j zbeszta, ale nic z tego nie wyszo. Miaa punkt. Mj uraz by
daleko poza dopuszczalnym zakresem; w tym rodzaju sztuk walki nie powiniene uderza
ponad szyj. To byo ponad nieprzekraczaln lini.
Mia dostrzega moje wahanie i to byo jak poranek witeczny, ktry specjalnie dla
niej przyby tydzie wczeniej. Do tego momentu nie mylaam e kiedykolwiek nadejdzie
czas w naszej wrogiej relacji, gdy odbierze mi mow.
- Panie - przerwa nam srogi, kobiecy gos. Morojka siedzca przy frontowym biurku
przechylia si przez nie i obdarzya nas ostrym spojrzeniem - To jest lobby, nie poczekalnia.
Albo idcie na gr albo wyjdcie.
Na moment pomys ponownego zamania Mii nosa zabrzmia, jak najlepszy pomys na
wiecie - do diaba z aresztem albo zawieszeniem. Po gbokim wdechu postanowiam, e
wycofanie si teraz jest moim najlepszym wyjciem.
Wkroczyam dumnie na schody prowadzce do dormitorium dziewczt. Ponad moim
ramieniem usyszaam jak Mia zawoaa:
- Nie martw si Rose, to minie. Poza tym, to nie twoj twarz faceci s
zainteresowani!
Trzydzieci sekund pniej, waliam pici w drzwi Lissy tak mocno, e cudem byo,
i nie przebiam drewna na wylot. Powoli otworzya drzwi i rozejrzaa si wok.
- Czy to tylko ty? Mylaam, e to armia... O mj Boe!
Jej brwi wystrzeliy, kiedy spostrzega lew stron mojej twarzy. - Co si stao?
- Jeszcze nie syszaa? Prawdopodobnie jeste jedyn osoba w szkole, ktra nic nie
wie. - jknam - Wpu mnie.
Rozkadajc si na ku, poinformowaam j o wydarzeniu dnia. Bya zupenie
przeraona.
- Syszaam, e moesz by ranna, ale mylaam, e w twoim przypadku to jest
normalne .- powiedziaa.
Czujc si aonie, podniosam wzrok na gipsowy sufit.
- Najgorsz rzecz jest to, e Mia miaa racj. To nie by wypadek.
- Dlaczego twierdzisz, e twoja mama zrobia to specjalnie?
Kiedy nie odpowiedziaam, Lissa przemwia sceptycznym gosem
- Daj spokj, nie chciaa tego zrobi. Nie ma mowy.
- Dlaczego? Poniewa jest perfekcyjn Janine Hathaway, mistrzyni utrzymywania
wasnego temperamentu? Rzecz w tym, e jest idealn Janine Hathaway, mistrzyni walki i
kontrolowania wasnych odruchw. Tak czy inaczej, potkna si.
- No wic - powiedziaa Lissa - Myl, e jej potknicie i spudowanie ciosu jest
bardziej prawdopodobne ni to, e zrobia to celowo. Musiaaby naprawd straci panowanie
nad sob.
- Rozmawiaa ze mn. To wystarczyoby kademu eby straci nad sob kontrol.
Oskaryam j o sypianie z moim tat, poniewa by najrozsdniejszym ewolucyjnym
wyborem.
- Rose - jkna Lissa. - Pomina to w swoim podsumowaniu. Dlaczego jej to
powiedziaa?
- Bo to prawdopodobnie jest prawd.
- Ale musiaa wiedzie, e to j zdenerwuje. Dlaczego nie moga przesta jej
prowokowa? Dlaczego nie moesz po prostu si z ni pogodzi?

Siedziaam w pionowej pozycji.


- Zawrze z ni pokj? Ona podbia mi oko, prawdopodobnie celowo! Jak mog
pogodzi si z kim takim?
Lissa pokrcia tylko gow i podesza do lustra, by sprawdzi makija. Poczuam, jak
przez nasz wie pyn uczucia frustracji i rozdranienia. Gdzie w gbi kryo si rwnie
tskne oczekiwanie.
Zrewidowaam j dokadnie. Miaa na sobie jedwabist, lawendowa koszul i czarn
spdnic do kolan. Jej dugie wosy byy doskonale gadkie przez spdzenie godziny na
suszeniu i prostowaniu.
- adnie wygldasz. O co chodzi?
Jej irytacja wobec mnie nieco przygasa.
- Spotykam si niedugo z Christianem.
Przez kilka minut spdzonych z Liss, czuam si jak za starych dobrych czasw.
Tylko my, spdzajce wsplnie czas na plotkowaniu.
Na wzmiank o Christianie, jak rwnie uwiadomienie sobie, e niedugo zostawi
mnie i pjdzie do niego, wzbudziy ponure uczucia w mojej klatce piersiowej... Uczucia te,
jak niechtnie musiaam przyzna byy zazdroci. Oczywicie, nie wyjawiam tego.
- Wow. Co on robi, e na to zasuguje? Ratuje sieroty z poncego budynku? Skoro
tak, to powinna si upewni, e najpierw nie podoy ognia pod budynek
ywioem Christiana by ogie - co by pasowao, odkd by tym niszczcym. (w
domyle niszczy wi Lissy i Rose - przyp. Ginger.) miejc si, odwrcia si od lustra i
zauwaya, jak agodnie dotykam swojej obrzknitej twarzy palcami. Jej umiech sta si na
powrt miy.
- To nie wyglda tak le.
- W ogle. Wiesz, e poznaj, gdy kamiesz. Dr Olendzka powiedziaa e jutro bdzie
jeszcze gorzej.
Pooyam si z powrotem na ku.
- Prawdopodobnie nie ma do korektora na wiecie by to zakry, prawda? Tasza i ja
powinnymy zainwestowa w jakie upiorne maski w stylu opery.
Westchna i usiada obok mnie
- Szkoda, e nie mog tego po prostu wyleczy.
Umiechnam si.
- To byoby mie.
Silne pragnienie i urok osobisty wywoywany przez ducha by wielki, ale tak
naprawd uzdrawianie byo jej najlepsz umiejtnoci. Zakres rzeczy, ktre moga osign
wprawia w osupienie. Lissa rwnie mylaa o tym, co duch mg zrobi.
- Chciaabym, eby by jaki inny sposb by kontrolowa ducha... Sposb, ktry
pozwoliby mi uywa magii...
- Tak - odparam.
Rozumiaam jej gorce pragnienie robienia dobrych rzeczy i pomagania ludziom. To
promieniowao z niej. Cholera, chciaabym mie szybko wyleczone to oko a nie w cigu
kilkunastu dni.
- Ja rwnie bym chciaa.
Westchna ponownie.
- To co wicej ni tylko yczenie by leczy i robi inne rzeczy z duchem. Ja
chciaabym, c, uywa czarw. To cigle jest we mnie; jest tylko zblokowane przez
tabletki. To pali mnie od rodka. Chce mnie, a ja chc tego. Ale pomidzy nami jest ciana.
Nie moesz sobie nawet tego wyobrazi.
- Waciwie, to mog.

To bya prawda. Wraz z moliwoci odbierania jej uczu, mogam czasami


"wlizgn si w ni". To byo trudne do wytumaczenia i coraz trudniejsze do zniesienia.
Gdy to si zdarzao, mogam dosownie widzie jej oczami i czu to co ona czua. Przez ten
czas, byam ni. Wiele razy. Byam w jej gowie gdy tsknia za czarami i czuam t palc
potrzeb o ktrej mwia. W nocy czsto budzia si, pragnc mocy, ktrej nie moga
dosign.
- O, tak - powiedziaa z alem - Zapominam o tym czasami.
Zalao j uczucie goryczy. To nie byo skierowane do mnie, ale do jej nie mogcego
wygra charakteru. Gniew wrza w niej. Nie lubia czu si bardziej bezradna ni ja. Jej
gniew i frustracja byy intensywniejsze ni co ciemnego i ohydnego; czego, czego nie
lubiam.
- Hej - powiedziaam dotykajc jej ramienia. - Wszystko w porzdku?
Zamkna swoje oczy na chwil, po czym je otworzya.
- Nienawidz tego.
Intensywno jej uczu przypomniaa mi o naszej rozmowie, ktr odbyymy zanim
znalazam si w domu Badicw.
- Wci masz uczucie, e tabletki przestaj dziaa?
- Nie wiem. Moe troch.
- To pogarsza si?
Potrzasna gow.
- Nie. Wci nie mog uywa czarw. Czuj si temu blisza... ale cigle
zblokowana.
- Ale ty cigle... twoje nastroje
- Tak... s gorsze. Ale nie martw si - powiedziaa patrzc mi w twarz - Nie myl o
tym eby si rani.
- Dobrze.
Byam zadowolona syszc to, ale cigle si o ni martwiam. Nawet, jeli nie moga
dotkn magii, nie podobaa mi si moliwo, e jej stan psychiczny mg si pogorszy.
Miaam desperack nadziej, e ta sytuacja sama si ustabilizuje.
- Jestem tutaj - powiedziaam delikatnie, utrzymujc jej spojrzenie - Jeli zdarzy si
cokolwiek dziwnego... powiesz mi, dobrze?
Opuciy j ponure uczucia. Kiedy je miaa, czuam przez nasz wi dziwne
poruszenie. Nie umiaam wytumaczy co to waciwie byo, ale zadraam pod wpywem tej
siy. Lissa niczego nie zauwaya. Jej nastrj ponownie si poprawi i nawet posaa mi
umiech.
- Dzikuj - odpara - Powiem.
Umiechnam si, szczliwa, e jej wewntrzny spokj powraca do normy.
Zamilkymy i w jednym krtkim momencie chciaam otworzy przed ni serce. Ostatnio
miaam tyle na gowie: moja matk, Dymitra i masakr Badicw. Trzymaam te uczucia w
zamkniciu a one mnie rozdzieray.
Teraz, czujc si z Liss tak dobrze, jak nie czuam si od duszego czasu,
postanowiam, e tak dla odmiany mog pozwoli jej pozna swoje uczucia. Zanim
otworzyam usta, poczuam jak jej myli ulegy nagej zmianie. Stay si oywione i
nerwowe. Chciaa mi co powiedzie; co o czym ju wczeniej intensywnie mylaa.
To tyle, jeli chodzi o dawaniu upustu mojemu sercu. Jeli chciaa mi cos oznajmi nie
mogam obarcza jej swoimi problemami, wic odepchnam je na bok i czekaam na to co
powie.
- Znalazam co dziwnego w swoich badaniach z pani Caramack...
- Tak? - zaciekawiam si.

Moroje zwykle rozwijali swoje umiejtnoci w panowaniu nad ywioami podczas


okresu dorastania. Po tym czasie, byli przydzielani do klas specjalizujcych si w danym
ywiole. Ale jako jedyny 'uytkownik' ducha, Lissa nie moga zosta przypisana do adnej z
klas. Wikszo ludzi uwaaa, e Lissa po prostu nie ma adnej specjalizacji, ale ona i pani
Caramack - nauczycielka magii w w. Wadimirze - spotykay si, aby dowiedzie si
wszystkiego, co tylko mogy o ywiole Lissy.
Baday zarwno obecne jak i stare zapiski, sprawdzajc poszlaki, ktre mogyby
prowadzi do innych posiadaczy ducha. Wiedziay troch o niektrych przejawach jego
istnienia: brak specjalizacji, umysowa niestabilno itp.
- Nie znalazam adnego potwierdzenia o innych osobach uywajcych tego ywiou,
cho znalazam... raporty o, hm, niewyjanionych zjawiskach.
Mrugnam za zdziwienia.
- Jakiego rodzaju? - spytaam rozwaajc co mona uzna za "niewyjanione
zjawiska" dla wampirw. Kiedy mieszkaymy wrd ludzi, mogymy by uwaane za takie
zjawisko.
- S niespjne raporty... takie jak ten w ktrym czytaam o facecie, ktry sprawia, e
inni mogli zobaczy rzeczy, ktrych w rzeczywistoci nie byo. Mg im wmwi, e widz
potwory, innych ludzi albo cokolwiek innego.
- To moga by presja.
- Naprawd silna presja. Ja nie potrafi tego zrobi a jestem silniejsza - albo byam ni ktokolwiek inny kogo znamy. I ta sia pochodzi z uywania ducha...
- Wic sdzisz, e ten iluzjonista te moe posiada ywio ducha. - podsumowaam.
Skina gow.
- Dlaczego nie skontaktujesz si z nim i tego nie dowiesz?
- Poniewa nie ma adnych spisanych danych! To jest tajemnic. I tam s inni, jeszcze
dziwniejsi. Jak kto, kto psychicznie moe wyczerpa innych tak, e mog zemdle. I byo
tam co jeszcze o kim, kto mg zatrzyma rzeczy w powietrzu, gdyby zostay w niego
rzucone.
Podniecajce byoby wykorzystanie tej umiejtnoci.
- Mg wada ywioem powietrza - zauwayam.
- Moe - odpara.
Mogam poczu jak zawirowao w niej radosne podniecenie i ciekawo. Desperacko
chciaa wierzy, e gdzie tam s tacy jak ona. Umiechnam si.
- Kto wie? Moroje maj Roswell - Stref 51 i tego typu rzeczy. To zastanawiajce, e
nie musiaam nigdzie studiowa eby poj sens wizi.
Spekulacyjny nastrj Lissy zamieni si w przekomarzanie.
- Chciaabym mc czasem zajrze do twojego umysu. Chciaabym wiedzie, co
czujesz do Masona.
- Jest moim przyjacielem - powiedziaam stanowczo, zaskoczona nag zmiana
tematu. -To wszystko.
- Kiedy flirtowaa - i robia inne rzeczy - z kadym facetem trzymaa si za rk.
- Hej! - odpowiedziaam uraona. - Nie byam taka za.
- Ok... moe nie. Ale nie wydajesz si ju zainteresowana chopakami.
Byam zainteresowana chopakami - waciwie to jednym.
- Mason jest bardzo miy kontynuowaa. - I szaleje za tob.
- Tak, jest. - zgodziam si.
Mylaam o Masonie odkd zauwayam, e poza klas Stana jest bardzo sexy.
Dodatkowo, Mason by bardzo zabawny i wietnie si dogadywalimy. Nie by takim zym
kandydatem, jak inni chopcy.
- Jestecie do siebie bardzo podobni. Oboje robicie rzeczy, ktrych nie powinnicie.

Zamiaam si. To rwnie byo prawd. Przypomniaam sobie zapa Masona eby pozby si
wszystkich strzyg na wiecie. Mogam nie by na to gotowa - pomimo mojego wybuchu w
samochodzie - ale dzieliam jego lekkomylno.
Pomylaam, e to moe by czas aby da mu szans. Przekomarzanie si z nim byo
fajne i upyno duo czasu odkd cakowaam si z kimkolwiek. Dymitr zada bl mojemu
sercu...ale w sumie to nie byo tak e nic innego si tam nie dziao. Lisa oceniaa mnie
wzrokiem, jakby wiedziaa o czym mylaam - poza Dymitrem.
- Syszaam jak Meredith powiedziaa, e jeste idiotk skoro z nim nie chodzisz.
Powiedziaa te, e to dlatego, e uwaasz si za lepsz od niego.
- Co? To nie prawda.
- Hej, to nie ja to powiedziaam. W kadym razie Meredith ma nadziej, e go
zdobdzie.
- Mason i Meredith? - zakpiam - To katastrofa w trakcie tworzenia. Oni nie maj ze
sob nic wsplnego.
To byo maostkowe, ale prawie zapomniaam e Mason zawsze mnie docenia. Naga
myl, e kto mgby go mie, rozdrania mnie.
- Jeste zaborcza - powiedziaa Lissa, ponownie zgadujc moje myli.
Nic dziwnego, e bya wcieka gdy czytaam jej myli.
- Tylko troch.
Zamiaa si.
- Rose, nawet jeli nie z Masonem, to powinna zacz znowu si umawia. Jest wielu
chopakw, ktrzy daliby si zabi za spotkanie z tob - chopakw, ktrzy s naprawd
sympatyczni.
Nigdy nie podejmowaam dobrych wyborw jeli chodzi o facetw. Kolejny raz
ogarno mnie pragnienie aby ujawni wszystkie moje troski. Nie zdecydowaam si
powiedzie jej o Dymitrze przez dugi czas, mimo, e ten sekret pali mnie od rodka.
Przesiadywanie z ni przypomniao mi, e jest moj najlepsza przyjacik. Mogam
jej powiedzie wszystko i nie by przez ni osdzona. Ale, tak jak wczeniej straciam szans
powiedzenia jej co byo w moim umyle. Rzucia okiem na budzik i nagle zerwaa si z ka.
- Jestem spniona! Miaam si spotka z Christianem!
Wypenia j rado, podkrelajc nieco nerwowe oczekiwanie. Mio. Co mgby
zrobi? Powstrzymaam zazdro, ktra zaczynaa bra nade mn gr. Kolejny raz, Christian
zabiera j ode mnie. Nie miaam zamiaru ali si na to dzi wieczorem. Razem z Liss
opuciymy dormitorium. Lisa praktycznie pobiega sprintem, obiecujc wczeniej, e
porozmawiamy jutro.
Poszam z powrotem do swojego dormitorium. Kiedy znalazam si w swoim pokoju,
minam lustro i jknam gdy zobaczyam swoj twarz. Ciemny siniak otacza moje oko.
Podczas rozmowy z Liss prawie zapomniaam o incydencie z moj matk. Stanam i
przyjrzaam si sobie bliej, zaczynajc od twarzy. Moe to byo egoistyczne, ale wiedziaam,
e wygldam dobrze.
Nosiam C-cup i miaam najbardziej podane ciao w szkole, gdzie wikszo
dziewczyn miao smuke figury modelek. I jak wczeniej zauwayam, moja twarz bya
rwnie adna. W typowy dzie byam dziewita - dziesita w bardzo dobry. Ale dzisiaj? Tak.
Byam praktycznie na negatywnej liczbie. Zamierzaam wyglda bajecznie podczas wyjazdu
na narty.
- Moja mama mnie pobia. - poinformowaam swoje odbicie.
Spojrzao wspczujco.
Z westchnieniem zdecydowaam, e mog szykowa si do spania. Nie byo nic
wicej co chciaabym zrobi dzi wieczorem i moe dodatkowy sen przypieszyby leczenie.
Zeszam na d do azienki umy twarz i wyszczotkowa wosy. Kiedy wrciam do pokoju,

wlizgnam si w moj ulubiona flanelow piam , co sprawio, e poczuam si troch


lepiej.
Pakowaam plecak na nastpny dzie, gdy nagy przepyw emocji przebieg przez
moj wie z Liss. To zapao mnie niewiadomie i nie dao mi adnej szansy na walk.
To byo jak zostanie przewrconym przez huraganowy wiatr i nagle, ju nie patrzc na
plecak, byam wewntrz Lissy, widzc jej wiat na wasne oczy.
I to kiedy rzeczy staway si krpujce.
Poniewa Lissa bya z Christianem.
I robio si... gorco.

Rozdzia smy
CHRISTIAN CAOWA J i, wow, co to by za pocaunek. Nie wygupia si. To
by pocaunek, na ktrego z pewnoci nie wolno pozwala dzieciom patrze. Cholera, tego
rodzaju pocaunku nikt nie powinien oglda - albo dowiadcza przez psychiczne cze.
Jak ju wczeniej zauwayam, silne emocje Lissy mogy przyczynia si do tego
zjawiska - kiedy zostawaam wpychana do jej gowy. Ale zawsze, zawsze dziao si tak za
porednictwem negatywnych emocji. Martwia si, zocia albo zaamywaa i to mogo mnie
dosign. Ale tym razem? Nie bya zmartwiona.
Bya zadowolona. Bardzo, bardzo zadowolona.
O cholera. Koniecznie musiaam si std wydosta.
Byli na poddaszu szkolnej kaplicy albo, jak lubiam to nazywa, w ich gniazdku
mioci. To miejsce stanowio kiedy dla nich regularny schron, gdy ktre czuo si
aspoecznie i chciao uciec. Ostatecznie postanowili by aspoeczni we dwoje, a ta jedna rzecz
prowadzia do nastpnej. Od kiedy zaczli si otwarcie spotyka, nie miaam pojcia, e
jeszcze tu przychodzili. Moe wrcili tu ze wzgldu na stare czasy.
I faktycznie, witowanie zdawao si prze naprzd. Mae, aromatyczne wiece
rozstawione wok tego zakurzonego, starego miejsca, wypeniay powietrze zapachem lilii.
Byam lekko podenerwowana rozstawieniem tych wszystkich wiec w ograniczonej
przestrzeni, penej atwopalnych pude i ksiek, ale Christian prawdopodobnie
wywnioskowa, e bdzie w stanie kontrolowa wszystkie ewentualne podpalenia.
W kocu przerwali ten szalenie dugi pocaunek i odsunli si, by mc na siebie
patrze. Leeli na pododze bokiem, a pod nimi rozcigao si kilka kocw.
Twarz Christiana bya agodna i czua kiedy obserwowa Liss, a jego bladoniebieskie
oczy promieniay jakim wewntrznym uczuciem. Wygldao to inaczej od sposobu, w jaki
Mason patrzy na mnie. Byo w nim pewne uwielbienie, ale Masona przypominao raczej to,
gdy wchodzisz do kocioa, padasz z szacunkiem i bojani przed czym, co czcisz, ale nie do
koca pojmujesz. Christian wyranie wielbi Liss na swj sposb, ale by w jego spojrzeniu
porozumiewawczy bysk, poczucie, e oboje dzielili si penym i tak mocnym zrozumieniem,
e nie potrzebowali sw, aby to wyrazi.
- Czy nie mylisz, e trafimy za to do pieka? - spytaa Lissa.
Wycigajc do dotkn jej twarzy, przesuwajc palce wzdu jej policzka i szyi, niej,
ku grze jedwabnej koszulki. Oddychaa ciej pod wpywem jego dotyku, ktry mg by
tak delikatny i drobny, a mimo wszystko wywoywa w niej tak siln namitno.
- Za to? - bawi si brzegiem jej koszulki, pozwalajc swoim palcom tylko troch
wsun si do rodka.
- Nie - rozemiaa si. - Za to - wskazaa rk wok poddasza. - To jest koci. Nie
powinnimy robi tego rodzaju, um, rzeczy tutaj.
- Nieprawda. - zaprzeczy. Delikatnie, popchn j na plecy i pochyli si nad ni. Koci jest na dole. To jest tylko magazyn. Bg nie miaby nic przeciwko.
- Nie wierzysz w Boga. - upomniaa go. Jej rce powdroway wzdu jego klatki
piersiowej. Ruchy miaa tak lekkie i niepieszne jak jego, jednak wyranie wyzwalay
w nim rwnie mocn reakcj.
Westchn szczliwie kiedy wlizgna rce pod jego koszulk, wdrujc w gr brzucha.
- Zaspokajam twoje zachcianki.
- Nie powiniene nic teraz mwi. - zarzucia mu.
Chwycia palcami brzeg jego koszuli i uniosa j do gry. Przesun si, eby moga zdj
j do koca i potem znw pochyli si nad ni, tym razem pnagi.

Masz racj - zgodzi si. Ostronie odpi jeden guzik jej bluzki. Tylko jeden.
Nastpnie znw si nad ni pochyli i obdarzy j jednym z tych mocnych, gbokich
pocaunkw. Kiedy si zatrzyma, kontynuowa jak gdyby nic si nie wydarzyo. Powiedz mi co potrzebujesz usysze, a to powiem. - Rozpi kolejny guzik.
- Nie ma niczego co potrzebuj usysze. - zamiaa si. I nastpny guzik. - Moesz mi
powiedzie co tylko chcesz - byoby jednak mio, gdyby to bya prawda.
- Prawda, huh? Nikt nie chce sysze prawdy. Prawda nigdy nie jest seksowna. Ale ty...
- ostatni guzik odzyska wolno i Christian odrzuci jej koszul na bok. - Jeste zbyt
piekielnie sexy, eby by prawdziw.
Jego sowa utrzymyway swj zwyky lekko sarkastyczny ton, ale oczy przekazyway
cakowicie co innego. Dowiadczaam tej sceny z perspektywy Lissy, ale mogam sobie
wyobrazi co widzia. Jej gadk, bia skr. Smuk tali i biodra. Koronkowy, biay
biustonosz. Mogam wyczu, e uwieraa j ta koronka, ale zignorowaa to. Obie emocje,
czuo i pragnienie, odzwierciedliy si w rysach jego twarzy. Z wntrza Lissy mogam
wyczu jej przypieszajce serce i oddech. Uczucia podobne do tych Christiana przymiy
reszt jej spjnych myli. Przesuwajc si niej, pooy si na niej, przyciskajc ich ciaa do
siebie. Jego usta znowu poszukay jej, a kiedy ich wargi i jzyki si spotkay, wiedziaam, e
musz si std wydosta.
Poniewa mnie olnio. Zrozumiaam dlaczego Lissa tak si stroia i gniazdko mioci
zostao udekorowane jak wystawa Yankee Candles. To byo to. Ten moment. Po miesicu
spotka, mieli zamiar uprawia seks. Wiedziaam, e Lissa ju to robia z poprzednim
chopakiem. Nie znaam przeszoci Christiana, ale szczerze wtpiam, by wiele dziewczyn
pado ofiar jego irytujcego uroku.
Ale w uczuciach Lissy nic z tego si nie liczyo. Nie w tym momencie. W tym momencie byli
tylko oni i to co do siebie wzajemnie czuli. I w yciu wypenionym zmartwieniami bardziej,
ni to powinno by u kogokolwiek w jej wieku, Lissa bya cakowicie pewna tego, co teraz
robia. Tego wanie chciaa. Na to z nim czekaa bardzo dugo.
I ja nie miaam adnego prawa, by temu wiadkowa.
Z kogo ja artowaam? Nie chciaam temu wiadkowa. Nie czerpaam adnej
przyjemnoci z ogldania ludzi, ktrzy to robili. I byam pewna jak cholera, e nie chc
dowiadcza seksu z Christianem. To byoby jak wirtualna utrata dziewictwa.
Ale Jezu Chryste, Lissa nie pomagaa mi w wydostaniu si z jej gowy. Nie miaa
pragnienia by odczy si od swoich uczu i emocji, wic im bardziej rosy, tym mocniej
mnie trzymay. Prbujc si wobec niej zdystansowa, skupiam ca energi na powrocie do
siebie, koncentrujc si tak mocno, jak to byo moliwe.
Zniko wicej ciuchw...
No dalej, dalej, powiedziaam sobie ostro.
Pojawi si kondom... ajajaj.
Jeste sob, Rose. Wracaj do swojej gowy.
Ich czonki sploty si, ciaa poruszay w jednym rytmie...
Sukin... Wydaram si z niej i wrciam do siebie. Z powrotem znalazam si w swoim pokoju,
ale straciam zainteresowanie dalszym pakowaniem plecaka. Mj cay wiat uleg
skrzywieniu. Czuam si obca i naruszona. Prawie nie pewna, czy byam Rose, czy Liss. I
czuam znw ten uraz wobec Christiana. Z pewnoci nie chciaam uprawia seksu wraz z
Liss, ale by w moim wntrzu ten sam skurcz, to frustrujce uczucie, e ju nie byam dla
niej w centrum wiata.
Zostawiajc mj plecak nietknity, ruszyam prosto do ka, owijajc si ramionami ,
zwijajc w kulk i prbujc zdusi bl w klatce piersiowej.
-

Zasnam cakiem szybko i w rezultacie wczeniej si obudziam. Zazwyczaj potrzeba


byo siy, by wyrwa mnie z ka na trening z Dymitrem, ale dzisiaj pokazaam si na sali o
tyle wczenie, e go przecignam. Kiedy czekaam, ujrzaam Masona idcego na skrty do
jednego z budynkw mieszczcych klasy.
- oo! - zawoaam. - Od kiedy tak wczenie wstajesz?
- Od kiedy musz poprawi test z matmy. - powiedzia, podchodzc bliej. Obdarzy
mnie tym swoim figlarnym umiechem. - Chocia myl, e moe warto bdzie si
urwa, jeli miabym si z tob gdzie wybra.
Zamiaam si, przypominajc sobie rozmow z Liss. Tak, z pewnoci byy gorsze
rzeczy, jakie mogam zrobi, od flirtowania i zaczcia czego z Masonem.
- Nie. Mgby wpa w kopoty, potem nie miaabym prawdziwego wyzwania na stoku
narciarskim.
Przewrci oczami, wci si umiechajc.
- To dla mnie nie ma adnego prawdziwego wyzwania, pamitasz?
- Jeste gotowy si zaoy? Czy nadal zbytnio si boisz?
- Uwaaj - ostrzeg - albo oddam twj witeczny prezent.
- Masz dla mnie prezent? - nie spodziewaam si tego.
- Ta. Ale jeli dalej bdziesz pyskowa, to mog zechcie odda go komu innemu.
- Na przykad Meredith? - zakpiam.
- Ona nie jest nawet w twojej lidze i ty o tym wiesz.
- Nawet z podbitym okiem? - spytaam, krzywic si.
- Nawet z dwoma.
Spojrzenie jakim mnie obdarzy zaraz potem nie byo zoliwe ani specjalnie sugestywne.
Byo po prostu mie. Mie, przyjazne i pene zainteresowania. Jakby mu naprawd zaleao.
Po ostatnim stresie jaki przechodziam, stwierdziam, e lubi, gdy kto si o mnie troszczy. I
razem z zaniedbaniem, jakiego doznawaam ze strony Lissy, zdaam sobie spraw, e w
pewien sposb lubiam mie kogo, kto skupiaby na mnie tak wiele uwagi.
- Co robisz w wita? - zapytaam.
Wzruszy ramionami.
- Nic. Moja mama prawie by przyjechaa, ale musiaa to odwoa w ostatniej chwili...
wiesz, z wszystkim co si dziao.
Mama Masona nie bya stranikiem. Jako Dampir wybraa ycie w domowym zaciszu i
wychowywanie dzieci. Wiedziaam, e w rezultacie widywa si z ni cakiem sporo. Ale o
ironio, pomylaam, moja mama waciwie bya tutaj, ale praktycznie rzecz biorc, rwnie
dobrze mogaby by gdzie indziej.
- Docz do mnie. - powiedziaam impulsywnie. - Przyjdzie te Lissa, Christian i jego
ciocia. Bdzie fajnie.
- Naprawd?
- Bardzo fajnie.
- Nie o to waciwie pytaem.
Wyszczerzyam zby.
- Wiem. Po prostu przyjd, dobra?
Omit mnie jednym z eleganckich ukonw, ktre tak lubi.
- Oczywicie.
Mason odszed dokadnie w momencie, gdy Dymitr zjawi si na nasz trening.
Rozmawianie z Masonem wprawio mnie w podekscytowany i wesoy nastrj; rozmawiajc z
nim kompletnie nie mylaam o swojej twarzy. Ale przy Dymitrze momentalnie poczuam si
skrpowana. Nie chciaam by przy nim ani troch dalsza od perfekcji i kiedy weszlimy do
rodka, zeszam nieco na bok, obracajc twarz, by nie mg widzie jej w caoci. To

zmartwienie popsuo mi humor i kiedy ju ostatecznie pad, ponownie przytoczyy mnie


wszystkie przygnbiajce sprawy.
Wrcilimy do sali treningowej z manekinami i Dymitr zapowiedzia z gry, e chce, bym
przewiczya manewr sprzed dwch dni. Szczliwa, e nie zamierza inicjowa walki,
wyznaczyam sobie z poncym zapaem misj, by pokaza manekinom szczegowo co by
si stao, gdyby zadary z Rose Hathaway. Wiedziaam, e mj sza walki podsycany by
czym innym, ni tylko pragnieniem uzyskania dobrych efektw. Moje uczucia wymkny si
spod kontroli tego ranka, byy odsonite i intensywne po walce z matk oraz asycie przy
Lissie i Christianie zeszej nocy. Dymitr siedzia wyprostowany i obserwowa mnie, od czasu
do czasu krytykujc moj technik albo sugerujc now taktyk.
- Wosy ci przeszkadzaj. - powiedzia w pewnym momencie. - Nie tylko ograniczasz
swj zasig wzroku, ale i naraasz si na ryzyko, e wrg ci za nie chwyci.
- Jeli bd rzeczywicie walczy, to je zepn. - burknam, wpychajc koek
zgrabniutko midzy manekinowe ebra. Nie wiedziaam z czego zrobiono te
sztuczne koci, ale byy kurewsko trudne do obejcia. Pomylaam znw o swojej
mamie i dodaam do dgnicia troch ekstra siy. - Po prostu nosz je dzisiaj
rozpuszczone, to wszystko.
- Rose - powiedzia ostrzegawczo. Ignorujc go, pchnam raz jeszcze. Gdy przemwi
nastpnym razem, jego gos by duo ostrzejszy. - Rose. Stop.
Cofnam si od manekina, zaskoczona wasn zadyszk. Nie zdawaam sobie sprawy, e
pracowaam tak ciko. Moje plecy uderzyy o cian. Nie majc drogi ucieczki, spogldaam
jak najdalej od niego, wbijajc wzrok w podog.
- Spjrz na mnie - rozkaza.
- Dymitr...
- Spjrz na mnie.
Bez wzgldu na nasz niedalek przeszo, wci by moim instruktorem. Nie mogam
odmwi wykonania rozkazu. Powoli, niechtnie obrciam si w jego stron, nadal
pochylajc gow nieco w d, by moje wosy opaday, przykrywajc obie strony twarzy.
Wstajc z krzesa, podszed do mnie i stan naprzeciwko.
Unikaam kontaktu wzrokowego, ale ujrzaam jego wycignit, by odgarn moje wosy,
rk. Nagle zastyga. Jak i mj oddech. Nasze krtko-yjce wzajemne przyciganie
wypenione byo pytaniami i zastrzeeniami, ale jedno wiedziaam na pewno: Dymitr kocha
moje wosy. Moe wci je kocha. Musz przyzna, e byy wietne. Dugie, jedwabiste i
ciemne.
Zwyk znajdywa wymwki, by tylko je dotkn i doradza mi, bym ich nie cinaa jak to
robiy kobiety straniczki.
Jego do zatrzymaa si tam i wiat stan w miejscu, kiedy czekaam na jego kolejny
ruch. Po czasie, ktry wydawa mi si wiecznoci, pozwoli doni stopniowo opa do
swojego boku. Obmyo mnie palce rozczarowanie, ale w tym samym czasie czego si
dowiedziaam. Waha si. Ba si mnie dotkn, co moe - tylko moe - oznaczao, e wci
tego chcia. Musia si powstrzymywa.
Powoli odchyliam gow tak, e nawizalimy kontakt wzrokowy. Wikszo wosw
zelizna si z mojej twarzy - ale nie wszystkie. Jego rka drgna ponownie i znw miaam
nadziej, e wysunie j naprzd. Tkwia jednak w miejscu. Moja ekscytacja ulega
przytumieniu.
- Czy to boli? - zapyta. Obmy mnie zapach znajomej wody po goleniu, zmieszany z
jego sodycz. Boe, bagaam by mnie dotkn.
- Nie. - skamaam.
- Nie wyglda tak le. - pocieszy mnie. - Wyleczy si.

Nienawidz jej. - powiedziaam, zaskoczona iloci jadu jak wsczyam w te trzy


sowa. Nawet kiedy niespodziewanie poniosy mnie uczucia i pragnam Dymitra,
wci nie mogam porzuci urazy jak ywiam do swojej matki.
- Nie, nie jest tak. - zaprzeczy delikatnie.
- Jest tak.
- Nie masz czasu na nienawi wobec kogokolwiek. - doradzi, jeszcze miym gosem. Nie w naszej profesji. Powinna si z ni pogodzi.
Lissa powiedziaa dokadnie to samo. Poczuam gniew. Ciemno w moim wntrzu
zacza si rozprzestrzenia.
- Pogodzi si z ni? Po tym jak z premedytacj podbia mi oko? Dlaczego jestem
jedyn osob, ktra widzi jakie to jest szalone?
- Ona absolutnie nie zrobia tego z premedytacj. - powiedzia twardym gosem. - Nie
wane jak mocno jej nie cierpisz, musisz w to uwierzy. Nie zrobiaby tego, a poza
tym, widziaem j pniej tego dnia. Martwia si o ciebie.
- Prawdopodobnie bardziej si martwia, e kto wniesie przeciwko niej skarg za
zncanie si nad dziemi. - burknam.
- Czy nie sdzisz, e mamy w tym roku akurat czas, w ktrym powinno si wybacza?
Westchnam gono.
- To nie dodatek witeczny. To moje ycie. W prawdziwym wiecie cuda i dobro po
prostu si nie zdarzaj.
Wci patrzy na mnie spokojnie.
- W swoim prawdziwym wiecie moesz czyni wasne cuda.
Moja frustracja uderzya do granic wytrzymaoci i daam sobie spokj z
utrzymywaniem samokontroli. Byam tak zmczona tym rozwanym gadaniem, podczas,
gdy praktycznie wszystko w moim yciu szo le. Gdzie w rodku wiedziaam, e Dymitr
chcia pomc, ale zwyczajnie nie miaam ochoty na sowa w dobrych intencjach.
Chciaam ukoi swoje problemy. Nie chciaam myle o tym, co mogoby zrobi ze mnie
lepszego czowieka. Marzyam tylko, eby mnie przytrzyma i powiedzia, e nie mam si
martwi.
- Ok, czy moesz chocia ten jeden raz przesta? - zadaam, opierajc rce na
biodrach.
- Przesta co?
- Sprzedawa t ca uduchowion Zen gwnian gadk. Nie mwisz do mnie jak do
prawdziwej osoby. Naprawd brzmisz jak Christmas special. - wiedziaam, e
niesprawiedliwe byo wyadowywanie na nim swojego gniewu, ale ju prawie
krzyczaam. - Przysigam, czasami to brzmi tak, jakby sam chcia posucha wasnej
gadki. I wiem, e nie zawsze taki jeste. Bye perfekcyjnie normalny w rozmowie z
Tasz. Ale ze mn? Wszystko robisz mechanicznie. Nie dbasz o mnie. Po prostu
utkne w swej gupiej roli mentora.
Wpatrywa si we mnie niezwykle zaskoczony.
- Ja o ciebie nie dbam?
- Nie. - Byam maostkowa - bardzo, bardzo maostkowa. I znaam prawd - e dba o
mnie i by kim wicej, ni tylko mentorem. Nie mogam ju sobie pomc. Brnam w
to dalej i dalej. Dgnam jego klatk piersiow palcem. - Jestem dla ciebie kolejn
uczennic. Tylko dlatego cigniesz i cigniesz te swoje gupie lekcje ycia... Jego rka, zamiast sign wosw, niespodziewanie pochwycia moj, dotychczas
dgajc go w klatk. Przyszpili j do ciany i byam cakowicie zaskoczona widzc
pomienie emocji w jego oczach. Nie bya to dokadnie zo... tylko innego rodzaju
frustracja.
- Nie mw mi co czuj. - warkn.
-

Zobaczyam wtedy, e poowa z tego co mwiam, okazaa si prawd. Prawie zawsze


by spokojny, w peni kontroli - nawet kiedy walczy. Ale powiedzia mi take, jak kiedy
raz straci kontrol i pobi swojego ojca Moroja. Waciwie ten jeden raz, by taki jak ja zawsze na granicy bezmylnego dziaania i robienia rzeczy, ktrych nie powinien.
- Tak jest, czy nie? - spytaam.
- Co?
- Zawsze walczysz o kontrol. Jeste taki jak ja.
- Nie. - odpowiedzia, wci oczywicie nad sob pracujc. - Nauczyem si swojej
kontroli.
Co pokrzepio mnie w tej nowej wiadomoci.
- Nie - poinformowaam go. - Nie nauczye. Nadrabiasz min i wikszo czasu
utrzymujesz kontrol. Ale czasami nie potrafisz. I czasami... - pochyliam si do przodu,
zniajc gos. - Czasami tego nie chcesz.
- Rose...
Mogam poczu jego ciki oddech i wiedziaam, e jego serce bije tak szybko jak
moje. Nie rusza si z miejsca. Wiedziaam, e to byo ze - znaam wszystkie logiczne
powody, dla ktrych powinnimy zosta osobno. Ale wanie wtedy to mnie nie obchodzio.
Nie chciaam si kontrolowa. Nie chciaam by dobra.
Zanim zda sobie spraw co si dziao, pocaowaam go. Nasze usta spotkay si i gdy
poczuam, e oddaje ten pocaunek, wiedziaam, e miaam racj. Przycisn si do mnie
bliej, wic mnie midzy sob a cian. W dalszym cigu trzyma moj do, drug
wlizgujc za gow i osuwajc j wzdu moich wosw. Pocaunek przepeniony by tak
wielk moc; nis zo, pasj, oswobodzenie...
On by tym, kto to przerwa. Odskoczy ode mnie i zrobi kilka krokw w ty,
wygldajc na roztrzsionego.
- Nigdy wicej tego nie rb. - powiedzia twardo.
- W takim razie nie oddawaj pocaunkw. - odparowaam.
Gapi si na mnie, co trwao chyba wieczno.
- Nie prawi lekcji Zen, eby posucha wasnego gadania. Nie daj ich poniewa jeste
kolejn uczennic. Robi to, by nauczy ci kontroli.
- wietnie ci ta robota idzie. - powiedziaam zawzicie.
Zamkn oczy na p sekundy, wypuci powietrze i wymamrota co po rosyjsku. Bez
adnego spojrzenia w moim kierunku obrci si i opuci sal.

Rozdzia dziewity
NIE WIDZIAAM DYMITRA przez jaki czas po tym. Tego samego dnia, wysa mi
wiadomo, e jego zdaniem powinnimy odwoa nasze dwie najblisze sesje ze wzgldu na
zbliajcy si wyjazdu z kampusu. Zajcia i tak si wanie koczyy. Jak powiedzia:
zrobienie przerwy w praktyce wydaje si rozsdn rzecz.
To bya kiepska wymwka i wiedziaam, e to nie jest prawdziwy powd odwoania
naszych sesji. Jeli chcia mnie unika, wolaabym, aby odwoa si do tego, e musi wraz z
innymi stranikami chroni morojw albo wiczy tajne ruchy 'ninja'.
Pomimo jego historii, wiedziaam, e unika mnie ze wzgldu na pocaunek. Ten
przeklty pocaunek. Nie aowaam go, niezupenie. Tylko jeden Bg wiedzia jak dugo
czekaam eby go pocaowa. Ale zrobiam to ze zych powodw. Zrobiam to, poniewa
byam zmartwiona i zirytowana, i po prostu chciaam udowodni, e mog to zrobi. Byam
zmczona robieniem rozsdnych rzeczy, mdrych rzeczy. Ostatnio staraam si bardziej
kontrolowa, ale wydaje mi si, e si wanie polizgnam.
Nie zapomniaam ostrzeeniu, ktre d mi kiedy - e nie tylko ze wzgldu na wiek
nie moemy by razem. To mogo przeszkadza w naszej pracy. Naciskajc go na
pocaunek... C, dolaam oliwy do ognia i to by problem, ktry ostatecznie mg skrzywdzi
Liss. Nie powinnam bya tego robi. Wczoraj nie byam zdolna do powstrzymania si.
Dzisiaj, gdy widziaam janiej nie mogam uwierzy, e to zrobiam.
Mason spotka si ze mn w witeczny poranek i razem poszlimy doczy do
reszty. To dostarczyo mi dobrego powodu, aby wypchn Dymitra z mojej gowy. Lubiam
Masona - bardzo. I to nie byo tak, e chciaabym uciec i wzi z nim lub. Jak mwia Lissa,
randkowanie z innymi byoby dla mnie zdrowe.
Tasza bya gospodyni naszego wczesnego witecznego obiadu poczonego ze
niadaniem w eleganckim salonie w gocinnych kwaterach Akademii. Duo grup aktywistw
i partii pojawio si w szkole, ale szybko zauwayam, e obecno Taszy zawsze stwarzaa
poruszenie. Ludzie przygldali si jej potajemnie albo wychodzili z zaoenia, e najlepszym
sposobem jest unikanie jej. Czasami moga ich sprowokowa. Czasami moga si na nich po
prostu przyczai. Ale dzisiaj trzymaa si z daleka od innych rodzin krlewskich i zwyczajnie
cieszya si ma, prywatn grup osb ktra od niej nie stronia.
Dymitr zosta zaproszony do tego 'zgromadzenia' i gdy go zobaczyam, moja
determinacja by wyrzuci go ze swojej gowy, odrobin upada. Wystroi si na t okazj. No
dobra "wystrojenie si" mogo by przesad, ale pierwszy raz zdaam sobie spraw, e by
tego naprawd bliski.
Zwykle wyglda nieco roboczo... jakby mg w kadej chwili rzuci si do walki.
Dzi jego ciemne wosy byy zwizane z tyu szyi, co sprawiao, e wyglda schludnie. Mia
na sobie swoje zwyke dinsy i skrzane buty, ale zamiast bawenianego t-shirta czy ciepej
koszuli zaoy drobno wydziergany czarny sweter. To by waciwie zwyky sweter, nic
drogiego czy zaprojektowanego, ale dodawa mu nutki poysku, ktrego zazwyczaj nie
widziaam. I dobry Boe, to naprawd mu pasowao.
Dymitr nie obrazi mnie czy co, ale z pewnoci nie mia zamiaru ze mn rozmawia.
Rozmawia z Tasz; z fascynacj patrzyam jak ich konwersacja przebiega w tak prosty
sposb. Dowiedziaam si, e jego dobry przyjaciel by dalekim kuzynem Taszy; to by
powd dla ktrego si znali.
- Picioro? - spyta Dymitr ze zdziwieniem. Dyskutowali o dzieciach przyjaciela. - Nie
syszaem o tym.
Tasza skina gow.

- To szalone. Naprawd nie sdz eby jego ona miaa wicej ni odstp szeciu
miesicy pomidzy urodzeniem dzieci. Ona rwnie jest niska - wic staje si szersza i
szersza.
- Kiedy pierwszy raz go spotkaem, przysiga e nigdy nie bdzie mie dzieci.
Jej oczy powikszyy si z podniecenia.
- Wiem! Nie mog w to uwierzy. Powiniene go widzie teraz. Roztkliwia si wok nich
tak, e nie mog go zrozumie przez wikszo czasu. Przysigam, e rozmawia bardziej po
dziecicemu ni po angielsku.
Dymitr umiechn si w swj rzadki sposb.
- C... wanie to dzieci robi z ludmi.
- Nie mogabym sobie wyobrazi, gdyby ciebie to spotkao. - miaa si - Zawsze
jeste taki opanowany. Oczywicie... przypuszczam, e mwiby po dziecicemu w jzyku
rosyjskim i nikt by si o tym nie dowiedzia.
Obydwoje zamiali si z tego a ja odwrciam si, wdziczna za obecno Masona z ktrym
mogam porozmawia. By dobrym oderwaniem si od ignorujcego mnie Dymitra i
pogronych w swoim wasnym wiecie rozmw, Lissy i Christiana.
Sex wydawa si pogbia ich mio i zastanawiaam si czy uda mi si z ni spdzi
cho troch czasu podczas wyjazdu na narty. W kocu zdoaa si od niego oderwa eby da
mi gwiazdkowy prezent. Otworzyam pudeko i zajrzaam do rodka. Zobaczyam korale w
kolorze bordowym i poczuam ulatujcy zapach r.
- Co...
Gdy podniosam koraliki, ciki zoty krucyfiks zakoysa si na ich kocu. Daa mi
chotki. To byo podobne do raca, tylko mniejsze. Rozmiaru bransoletki.
- Prbujesz mnie nawrci? - zapytaam ironicznie.
Lissa nie bya chrzecijaskim fanatykiem czy czym takim, ale wierzya w Boga i
regularnie chodzia do kocioa. Tak jak wikszo morojskich rodzin, ktre pochodziy z
Rosji i wschodniej Europy, bya ortodoksyjn chrzecijank.
A ja? Ja byam prawdopodobnie ortodoksyjnie niewierzca. Wnioskowaam, e Bg
prawdopodobnie istnieje, ale nie miaam czasu ani energii aby to zbada. Lissa respektowaa
to i nigdy nie prbowaa mnie nawraca, dlatego te jej prezent wyda mi si dziwny.
- Odwr go. - powiedziaa, wyranie rozbawiona na widok mojej zszokowanej miny.
Zrobiam to. Na odwrocie krzya widnia wyryty na zoto, otoczony wiankiem kwiatw smok.
Herb Dragomirw. Spojrzaam na ni zdziwiona.
- To rodzinna pamitka. - powiedziaa - Jeden z dobrych przyjaci mojego taty
zachowa pudeka z jego rzeczami. To byo w jednym z nich. Naleao do zasuonej
straniczki mojej babci.
- Liss... - powiedziaam. Chotki nabray nowego znaczenia. - Ja nie mog... nie moesz
mi dawa czego takiego.
- Waciwie to nie mog tego zatrzyma. Jest przeznaczone dla stranika. Mojego
stranika.
Przyoyam koraliki do nadgarstka. Krzy wyglda odjazdowo na mojej skrze.
- Wiesz - droczyam si - Jest moliwo, e zostan wykopana ze szkoy zanim
zostan twoja straniczk.
Umiechna si.
- C, wtedy moesz to zwrci.
Wszyscy wybuchnli miechem. Tasza zacza co mwi, ale przerwaa gdy
spojrzaa w kierunku drzwi.
- Janine!
Staa tam moja matka, wygldajc sztywno i beznamitnie jak zawsze.
- Przepraszam za spnienie - powiedziaa - Byam na subie.

Praca. Jak zawsze. Nawet w wita. Czuam jak mj odek si przewraca, a do


policzkw dociera fala ciepa na wspomnienie szczegw naszej walki. Nie skontaktowaa
si ze mn od tamtej pory, nawet gdy byam w szpitalu. adnych przeprosin. Nic. Zacisnam
zby.
Usiada z nami i szybko wczya si do rozmowy. Krtki czas zajo mi odkrycie, e
ona moe rozmawia tylko na jeden temat: swojej pracy. Zastanawiaam si czy ma jakie
hobby.
Atak na Badicw zajmowa umys kadego z nas i to powiodo j do rozmowy o podobnym
ataku w ktrym uczestniczya. Ku mojej zgrozie, Mason chon kade jej sowo.
- Tak wic, cicie gowy nie jest takie atwe jak si wydaje - powiedziaa swoim
bardzo rzeczowym tonem.
Nigdy nie mylaam, e to atwe ale jej ton sugerowa, e wszyscy uwaaj to za
drobnostk.
- Trzeba przebi si przez rdze krgowy i cigna.
Przez wi poczuam jak Lissa staje si niespokojna. Nie bya osoba lubic rozmawia o
makabrycznych rzeczach. Oczy Masona zabysny.
- Jaka jest najlepsza bro eby to zrobi?
Moja matka dobrze to przemylaa.
- Siekiera. Moesz lepiej wyway cios.
Zrobia pynny ruch by to zilustrowa.
- Super - powiedzia - mam nadziej, e pozwol mi nosi siekier.
To by komiczny i groteskowy pomys - odkd siekiery byy porcznymi broniami
noszonymi dookoa? Przez p sekundy, myl e Mason mgby i ulic z siekier ponad
swoim ramieniem poprawia mi na troch nastrj. Ten moment szybko min. Szczerze
mwic, nie mogam uwierzy, e prowadzimy te rozmow podczas wit. Jej obecno
wszystko zepsua.
Na szczcie zgromadzenie rozproszyo si. Christian i Lissa wyszli zaj si swoimi
sprawami, Dymitr i Tasza najwyraniej mieli duo do nadrobienia. Mason i ja bylimy w
poowie drogi do dormitorium dampirw, gdy doczya do nas moja matka. adne z nas si
nie odezwao.
Ciemne niebo byo usiane gwiazdami, ostrymi i jasnymi. Ich blask pasowa do lodu i
niegu wok nas. Nosiam swoja kurk w kolorze koci soniowej ze sztucznym, futrzanym
przybraniem. Bardzo dobrze utrzymywaa ciepo mojego ciaa, nawet jeli nie miaam nic
przeciwko chodnym powiewom wiatru muskajcym moje policzki. Przez cay czas odkd
szlimy czekaam a moja matka skrci w kierunku strefy stranikw, ale ona wesza z nami
prosto do dormitorium.
- Chciaabym z tob porozmawia - powiedziaa w kocu.
Mj alarm si wczy. Co powinnam teraz zrobi?
To byo wszystko co powiedziaa, ale Mason natychmiast wychwyci aluzj. Nie by
ani gupi ani niewiadomy towarzyskich sygnaw, ale w tym momencie chciaam eby by.
Znalazam w tym nieco ironii: chcia walczy z kad strzyg na wiecie, a ba si mojej
matki. Spojrza na mnie przepraszajco, wzruszy ramionami i powiedzia:
- musz si dosta do... ym... pewnego miejsca. Zobaczymy si pniej.
Z alem patrzyam jak odchodzi. Miaam ochot pobiec za nim. Prawdopodobnie moja
matka zaatakowaaby mnie i podbia kolejne oko, gdybym prbowaa ucieczki. Lepiej byo
robi rzeczy po jej myli i mie to za sob.
Czujc si niekomfortowo, patrzyam wszdzie tylko nie na ni i czekaam a zacznie
mwi. Ktem oka zauwayam, e kilka osb si nam przyglda. Przypomniaam sobie, e
prawdopodobnie kady na wiecie wiedzia, e to ona podbia mi oko i nagle postanowiam e
nie chc mie wiadkw dla jakiegokolwiek wykadu ktry zamierzaa mi da.

- Chcesz... ym... i do mojego pokoju? - spytaam.


Wygldaa na zaskoczon, prawie niepewn.
- Oczywicie.
Zaprowadziam ja na gr, trzymajc si w bezpiecznej odlegoci, kiedy szymy.
Niezrczne napicie midzy nami wzrastao. Nie powiedziaa nic gdy doszymy do mojego
pokoju, ale dostrzegam jak dokadnie ocenia kady jego kt, jakby mogy si tam czai
strzygi.
Niepewna co powinnam zrobi, usiaam na ku i czekaam, podczas gdy ona przechadzaa
si tam i z powrotem. Przejechaa palcami przez stos ksiek o zachowaniach zwierzt i
ewolucji.
- S potrzebne do sprawozda?
- Nie. Interesuj si nimi. To wszystko.
Uniosa brwi. Nie wiedziaa tego. Ale skd moga? Nie wiedziaa nic o mnie.
Kontynuowaa swoje oszacowywanie, zatrzymujc si na niewielkiej rzeczy, ktra
najwyraniej j zaskoczya - zdjciu moim i Lissy przebranych za wrki w Halloween.
Niespodzianka. To byo jakby moja matka spotykaa mnie po raz pierwszy. Nagle odwrcia
si i wycigna do mnie rk.
- Prosz.
Zaskoczona pochyliam si do przodu i wsunam swoja rk pod jej. Co maego i
zimnego spado na moj do. To by okrgy naszyjnik z wisiorkiem, may - niewiele
wikszy ni dziesiciocentwka w rednicy. Srebrna podstawa trzymaa paski dysk z
kolorowymi szklanymi koami. Marszczc brwi, przesunam kciukiem po jego powierzchni.
To dziwne, ale koa wyglday prawie jak oczy. Jedno wewntrzne byo mae, zupenie jak
renica. Byo tak ciemnoniebieskie, e wygldao na czarne. Otacza je wikszy,
bladoniebieski krg , ktry z kolei otoczony by przez koo bieli. Bardzo cienki piercie
ciemnoniebieskiego koloru zamyka go od zewntrz.
- Dzikuje. - powiedziaam. Nie spodziewaam si niczego od niej. Prezent by dziwny
- po co do cholery daa mi oko? - ale to by prezent.
- Ja... Nie mam nic dla ciebie.
Skina gow. Jej twarz znowu bya pusta i obojtna.
- Nie szkodzi. Niczego nie potrzebuj.
Odwrcia si i ponownie zacza chodzi po pokoju. Nie miaa na to duo miejsca,
ale jej krtki wzrost sprawia, e stawiaa mniejsze kroki. Za kadym razem, gdy mijaa okno
ponad moim kiem, wiato odbijao si w jej kasztanowych wosach rozwietlajc je.
Obserwowaam j z zaciekawieniem i zdaam sobie spraw, e bya tak samo zdenerwowana
jak ja. Zatrzymaa si w swoim tempie i spojrzaa z powrotem na mnie.
- Jak twoje oko?
- Coraz lepiej.
- Dobrze.
Otworzya usta, a ja miaam wraenie, e bya o krok od przeprosin. Ale nie. Kiedy
ponownie zacza chodzi, postanowiam, e nie mog znie tej bezczynnoci. Zaczam
odkada swoje prezenty.
Dzisiaj rano zdobyam cakiem niezy pow rzeczy. Jedn z nich bya sukienka z
jedwabiu od Taszy; czerwona i haftowana w kwiaty. Moja mama przygldaa si jak wieszam
j w malekiej wnkowej szafie.
- To bardzo mie ze strony Taszy.
- Tak - zgodziam si. - Nie wiedziaam, e zamierza mi co podarowa. Lubi j.
- Ja te.

Odwrciam si od szafy ze zdziwieniem i spojrzaam na mam. Jej zdziwienie


odzwierciedlao moje. Gdybym nie znaa si lepiej, powiedziaabym, e wanie si w czym
zgodziymy. Moe sta si cud Boego Narodzenia.
- Stranik Belikov bdzie odpowiedni parti dla niej.
- Ja... - mrugnam - Dymitr?
- Stranik Belikov - poprawia mnie surowo, nie akceptujc mojego zwracania si do
stranika po imieniu.
- Jak... Jakiego rodzaju parti? - spytaam.
Uniosa brew.
- Nie syszaa? Poprosia go aby zosta jej stranikiem - odkd nie ma adnego.
Czuam si, jakbym znowu zostaa uderzona pici.
- Ale on... jest przydzielony tu. Do Lissy.
- Przydzia zawsze moe zosta zmieniony. I niezalenie od reputacji Ozerw... ona
cigle jest z rodziny krlewskiej. Jeli zechce, moe osign swj cel.
Wpatrywaam si ponuro w przestrze.
- Tak wic zgaduj, e s przyjacimi i wszystkim.
- Wicej ni to - albo mogliby by.
Bam! Uderzona jeszcze raz.
- Co?
- Hmm?? Oh. Ona... interesuje si nim. - Ton mojej matki wskazywa na to, e nie
interesoway j romantyczne sprawy.
- Tasza chce mie wampirze dzieci, wic to moliwe, e mog zrobi... hm... ustawienie jeli
on byby jej stranikiem.
O. Mj. Boe.
Czas zamar.
Moje serce przestao bi.
Zdaam sobie spraw, e moja mama czekaa na odpowied. Opara si na moim
biurku i obserwowaa mnie. Moe bya w stanie dopa Strzygi ale bya zupenie
niewiadoma moich uczu.
- Czy... Czy on zamierza to zrobi? Zosta jej stranikiem? - spytaam z trudem.
Wzruszya ramionami.
- Nie sdz eby ju si na to zgodzi, ale oczywicie to zrobi. To jest wietna okazja.
- Oczywicie - powtrzyam.
Dlaczego Dymitr miaby straci szans zosta stranikiem swojej przyjaciki i mie z
ni dziecko?
Myl, e moja mama powiedziaa co jeszcze, ale tego nie syszaam. Nie syszaam niczego.
Kontynuowaam mylenie o Dymitrze opuszczajcym Akademi, opuszczajcym mnie.
Pomylaam o tym, e Dymitr i Tasza tak dobrze ze sob koegzystuj. A nastpnie po tych
wspomnieniach moja wyobrania zacza komponowa przysze scenariusze. Tasza i Dymitr
razem. Dotykajcy si. Caujcy. Nadzy. Inne rzeczy...
Zamknam oczy na p sekundy po czym je otworzyam.
- Jestem naprawd zmczona.
Zatrzymaa si w rodku zdania. Nie miaam pojcia co mwia przed tym jak jej
przerwaam.
- Jestem naprawd zmczona - powtrzyam. Syszaam obojtno w swoim gosie.
Pustka. Zero emocji. - Dzikuj za oko... hm... rzecz... ale jeli nie masz nic...
Patrzya na mnie ze zdziwieniem i widocznym na twarzy zakopotaniem. Wtedy, tak
po prostu, jej zwyka ciana chodnego profesjonalizmu wrcia na swoje miejsce. Do tego
momentu nie zdawaam sobie sprawy jak bardzo j opucia. Ale zrobia to. Tylko na krtki
czas staa si w stosunku do mnie wraliwa. Teraz ta wraliwo znikna.

- Jasne. - powiedziaa sztywno - Nie chc ci przeszkadza.


Chciaam jej powiedzie, e tak nie byo. Chciaam jej powiedzie, e nie wykopuj
jej z jakiegokolwiek osobistego powodu. I chciaam jej powiedzie e pragnam aby bya
rodzajem kochajcej, wyrozumiaej matki o ktrej zawsze tylko syszaam; takiej ktrej
moesz si zwierzy. By moe nawet z ni mogabym omwi moje problemy miosne.
Boe. Chciaabym mc powiedzie o tym komukolwiek. W szczeglnoci teraz. Ale byam
zbyt wcignita w swj osobisty dramat eby powiedzie sowo. Czuam si jakby kto
rozerwa moje serce i porzuci po drugiej stronie pokoju. To by palcy, przejmujcy bl w
klatce piersiowej i nie miaam pojcia jak mogabym si go kiedykolwiek pozby.
To byo do przyjcia, e nie mog mie Dymitra. Ale uwiadomi sobie, e kto inny
mg, to zupenie co innego. Nie powiedziaam do niej nic wicej, poniewa moja zdolno
mowy nie istniaa. Furia bysna w jej oczach; jej usta przybray mocno niezadowolony
wyraz, ktry czsto nosia. Bez sowa odwrcia si i wysza trzaskajc drzwiami. To
trzaniecie drzwiami byo czym, co w rzeczywistoci sama miaam ochot zrobi. Chyba
naprawd dzieliymy jakie geny.
Ale zapomniaam o niej niemal natychmiast. Kontynuowaam siedzenie i mylenie. Mylenie
i wyobraanie. Spdziam reszt dnia robic niewiele wicej. Opuciam obiad. Uroniam
kilka ez. Ale przede wszystkim po prostu siedziaam na ku mylc i pograjc si coraz
bardziej i bardziej w depresji.
Odkryam rwnie, e jedyn rzecz gorsz od wyobraania sobie Dymitra i Taszy jest
pamitanie kiedy Dymitr i ja bylimy razem.
Ju nigdy mnie nie dotknie tak jak wtedy, nigdy nie pocauje...
To byy najgorsze wita wszechczasw.

Rozdzia dziesity
WYJAZD NA NARTY NIE MGBY nadej w lepszym momencie. Niemoliwym
byo usunicie z gowy sprawy Taszy i Dymitra, ale w ostatecznoci pakowanie i
przygotowywanie si do wyjazdu upewniao mnie, e nie powicaam jej stu procent uwagi.
Tylko jakie dziewidziesit pi.
Rozpraszay mnie take inne sprawy. Akademia mogaby - susznie - by
nadopiekucza, gdy spada na nas ta caa sprawa, ale czasem oznaczao to cakiem fajne
rzeczy. Przykad: Akademia miaa dostp do kilku prywatnych odrzutowcw. To za
oznaczao brak zagroenia atakami strzyg na lotnisku oraz podr w dobrym stylu. Kady
odrzutowiec by mniejszy od publicznego samolotu, ale siedzenia, bardzo wygodne, posiaday
mnstwo miejsca na nogi. Wycigay si tak, e praktycznie mona by w nich lee i spa. W
razie duszej podry ogldalimy telewizj na maych, osadzonych w siedzeniach
konsolach. Czasami wywietlay wirtualne posiki. To uatrakcyjniao nam lot, ktry jednake
mg by zbyt krtki na jakiekolwiek filmy i prawdziwe jedzenie. (nie miaam pojcia
zielonego jak to inaczej przetumaczy - pannalawenda)
Wylecielimy pn por dwudziestego szstego. Kiedy wsiadam na pokad, rozejrzaam
si w poszukiwaniu Lissy, gdy chciaam z ni pogada. Nie rozmawiaymy tak naprawd od
witecznego posiku. Nie zaskoczya mnie siedzc z Christianem, wygldali jakby nie
yczyli sobie dodatkowego towarzystwa. Nie mogam dosysze ich rozmowy, ale otuli j
ramieniem i mia tak rozluniony, rozmarzony wyraz twarzy, jaki wywoywaa u niego tylko
Lissa. Pozostawaam w penym przekonaniu, e nigdy nie zajby si ochron Lissy tak
dobrze jak ja, ale wyranie dawa jej szczcie. Przykleiam do twarzy umiech i kiwnam do
nich, przemierzajc korytarz w kierunku miejsca, gdzie czeka na mnie Mason. Idc,
przeszam rwnie koo siedzcych razem Dymitra i Taszy. Dosadnie ich zignorowaam.
- Hej - powiedziaam, wlizgujc si na miejsce obok Masona.
Umiechn si do mnie.
- Hej. Gotowa na narciarskie wyzwanie?
- Jak nigdy.
- Nie martw si, dam ci fory.
Prychnam drwico i ponownie oparam gow na siedzeniu.
- Tak bardzo si udzisz.
- Trzewo mylcy faceci s nudni.
Ku memu zaskoczeniu jego do zelizna si na moj, przykrywajc j cakowicie. Jego
skra bya ciepa, a ja poczuam mrowienie w miejscach, gdzie mnie dotkn. Zaskoczyo
mnie to. Byam przekonana, e Dymitr jest jedynym, na ktrego reagowaam.
Nadszed czas by ruszy dalej, pomylaam. Tak jak Dymitr. Powinnam zrobi to ju dawno
temu.
Zapaam go niespodziewanie, splatajc nasze palce razem.
- Te tak myl. Bdzie wietna zabawa.
bya.
Staraam si wci pamita, e znalelimy si tu ze wzgldu na tragedi, e gdzie w
wiecie byy Strzygi i ludzie, ktrzy mog ponownie zaatakowa. Nikt wicej nie wydawa
si o tym myle i przyznaj, przechodziam cikie chwile.
Orodek by wietny. Zbudowany na wzr chaty z okrglakw, ale adna pionierska chata
nie pomieciaby setek ludzi ani miaaby tak luksusowych kwater. Okna byy wysokie i
piknie ukowate, przyciemnione dla wygody Morojw. Krysztaowe latarnie - elektryczne,
ale przypominajce pochodnie - wiszce wok wszystkich wej, daway caemu budynkowi
iskrzcy, niemal ozdobny wygld.

Gry - co noc moje ulepszone oczy ledwie mogy zobaczy - otaczay nas i zakadaam
si, e za dnia widok zapiera dech w piersiach. Jedna strona prowadzia do stokw,
uzupeniona o strome wzgrza, windy i liny holownicze. Po drugiej stronie znajdowao si
lodowisko, co bardzo mnie ucieszyo po straconej okazji przy chatce. Blisko niego
znajdoway si mae pagrki przeznaczone do lizgania.
I to by jedynie teren wok orodka.
Wewntrz caa aranacja zostaa stworzona, by zaspokoi potrzeby Morojw. Pod rk
stali karmiciele, zdolni suy przez ca dob. Stoki dziaay nocn por. Strae i
opiekunowie okrali cae miejsce. Wszystko, czego ywy wampir mg zapragn.
Gwny korytarz mia katedralny sufit i olbrzymi wiszcy yrandol. Podoga skadaa si
ze skomplikowanie uoonych marmurowych pytek. Recepcja bya otwarta przez cay czas,
gotowa na spenianie kadych naszych zachcianek. Reszta orodka, korytarze i hole, miay
czerwono czarno zot kolorystyk. Gboki odcie czerwieni dominowa nad reszt barw i
zastanawiaam si, czy to podobiestwo do krwi byo przypadkowe. Lustra i dziea sztuki
upikszay ciany, tu i tam stay zdobione ornamentami stoy. Dwigay bladozielone wazony
z nakrapianymi fioletem orchideami, ktre wypeniay powietrze ostrym zapachem.
Pokj, ktry dzieliam z Liss by wikszy od wszystkich w dormitorium razem wzitych
i mia te same bogate kolory jak w pozostaej czci orodka. Dywan by tak mikki i gboki,
e wchodzc szybko zrzuciam buty i przeszam po nim bosymi stopami, rozkoszujc si
sposobem, w jakim moje stopy wsikay w t mikko. Miaymy wrcz krlewskie oa,
nakryte pierzynami i tak iloci poduszek, e przysigam, czowiek mgby si w nich
zgubi i nigdy nie zosta znalezionym. Francuskie drzwi otwieray si na przestrzenny
balkon, na ktrym, biorc pod uwag, e to najwysze pitro, mogoby by wietnie, gdyby
nie to, e na dworze panowa totalny mrz. Podejrzewaam, e dwuosobowa gorca wanna na
dalekim kocu miaa wynagrodzi to zimno.
Tonc w takim luksusie signam punktu przecienia, gdzie caa reszta wyposaenia
zdawaa si wirowa mi przed oczami. Gboko czarna, marmurowa wanna. Telewizor
plazmowy. Tabliczka czekolady i inne przekski. Kiedy wreszcie zdecydowalimy si i na
narty, musiaam praktycznie si odcign si od tego pokoju. Mogabym tam spdzi
prawdopodobnie reszt wakacji, lec i bdc cakowicie kontenta.
Wyszlimy wreszcie na zewntrz i po raz pierwszy udao mi si wypchn z gowy
Dymitra oraz moj mam; zaczam si dobrze bawi. Z pewnoci pomg olbrzymi rozmiar
orodka; istniaa maa szansa, e na nich wpadn.
Po raz pierwszy od tygodni byam w stanie skupi si na Masonie i zdaam sobie spraw
jaki by fajny. Spotykaam si te czciej ni zwykle z Liss, co dodatkowo poprawio mj
nastrj. Razem z Liss, Christianem, Masonem i mn spdzalimy czas na takich jakby
podwjnych randkach. Wszyscy czworo spdzilimy niemal cay pierwszy dzie jedc na
nartach, z tym, e dwjka Morojw miaa problem z nadeniem. Zwracajc uwag na to, co
z Masonem przeszlimy na zajciach, nie balimy si miaych zjazdw. Nasza
konkurencyjna natura sprawia, e bylimy dni wejcia sobie w drog i przecignicia
siebie nawzajem.
- Macie skonnoci samobjcze. - skomentowa Christian w pewnym momencie.
Byo ciemno na zewntrz i wysoka lampa podwietlaa jego zdezorientowan twarz. We
dwoje z Liss czekali na dole stoku, obserwujc nasze - moje z Masonem- zjazdy.
Przemieszczalimy si z szalecz prdkoci. Cz mnie, ktra usiowaa uczy si kontroli
i mdroci od Dymitra wiedziaa, e to niebezpieczne, ale reszta mnie lubia t brawur.
Ciemna smuga buntowniczoci jeszcze mnie nie opucia.
Mason wyszczerzy zby, gdy zatrzymujc si w lizgu wzbilimy w powietrze sporo
niegu.

Nie. To bya tylko rozgrzewka. Mam na myli, e Rose bya w stanie za mn nady,
atwizna.
Lissa potrzsna gow.
- Nie przesadzacie lekko?
Spojrzelimy na siebie z Masonem.
- Nie.
Znw potrzsna gow.
- No c, my idziemy do rodka. Sprbujcie si nie pozabija.
Odesza z Christianem rami w rami. Odprowadziam ich wzrokiem i odwrciam si do
Masona.
- Jestem gotowa na duo wicej. A ty?
- Absolutnie.
Wrcilimy wycigiem na szczyt wzgrza. Kiedy ju mielimy zjeda, Mason wtrci.
- Ok., co powiesz na to? Potr tamtych dwch magnatw*, potem przeskocz krawd,
zawr obrotowo unikajc tamtych drzew i wylduj tam.
Podaam za jego palcem, kiedy wskaza postrzpion ciek na dole najwikszego zbocza.
- To jedno jest naprawd szalone, Mason.
- Ah - powiedzia triumfalnie - Wreszcie spkaa. - Warknam.
- Nie spkaa. - po kolejnym zbadaniu jego szaleczej trasy, zgodziam si. - Ok.,
zrbmy to.
Zrobi gest w moj stron.
- Ty pierwsza.
Wziam gboki oddech i podskoczyam. Moje narty suny gadko po niegu i
przeszywajcy wiatr uderza w moj twarz. Porzdnie i precyzyjnie wykonaam pierwszy
skok, ale widzc przed sob dalsz cz trasy, zrozumiaam nagle jak to byo niebezpieczne.
Musiaam podj decyzj w okamgnieniu. Jeeli tego nie zrobi, gadka Masona nigdy nie
dobiegnie koca - poza tym naprawd chciaam mu co udowodni. Jeeli sobie poradz,
bd moga czu si cakiem bezpiecznie w kwestii swojej fantastycznoci. Jeli jednak
sprbowaabym i nawalia... mogam skrci kark.
Gdzie w mojej gowie, gos, ktry podejrzanie przypomina ten Dymitra, zacz mwi
mi na temat mdrych wyborw i uczenia si, kiedy naley zachowa umiar.
Zdecydowaam si go zignorowa.
Trasa okazaa si tak cika, jak si tego obawiaam, ale przejedaam j doskonale,
jeden szaleczy ruch, za drugim. nieg fruwa wok mnie kiedy wykonaam ten ostry,
niebezpieczny zakrt. Kiedy bezpiecznie dotaram na d, spojrzaam w gr i zobaczyam
dziko machajcego Masona. Nie mogam zrozumie o co mu chodzi i co mwi, ale
wyobraaam sobie jego wiwaty. Odmachaam mu i czekaam, a pjdzie w moje lady.
Ale nie poszed. I to dlatego, e w poowie drogi nie wytrzyma jednego skoku. Narty
rozjechay si, wykrcajc jego nogi. Upad w d.
Dotaram do niego prawie rwnoczenie z pracownikami orodka. Ku uldze wszystkich,
Mason nie zama karku ani niczego innego. Jego kostka zdawaa si by paskudnie skrcona,
co i tak uniemoliwiao mu narciarstwo podczas reszty pobytu.
Jedna z instruktorek monitorujcych stok podbiega naprzeciw, z twarz pen furii.
- Co wy dzieciaki sobie mylaycie? - wykrzyczaa. Obrcia si do mnie. - Nie
mogam uwierzy wasnym oczom, kiedy zrobia te idiotyczne popiswki! - Jej pene
furii spojrzenie opado na Masonie - A wtedy ty musiae i miao i j naladowa!
Chciaam kci si, e to wszystko by jego pomys, ale wina nie miaa w tej sprawie
najmniejszego znaczenia. Byam po prostu szczliwa, e nic mu si nie stao. Ale kiedy
weszlimy wszyscy do rodka, zaczo mnie gnbi poczucie winy. Zachowaam si
-

nieodpowiedzialnie. Co by byo, gdyby staa mu si powana krzywda? Zataczyy mi przed


oczami okropne wizje. Mason ze zaman nog... zamanym karkiem...
Co ja sobie mylaam? Nikt mnie nie zmusi do tego zjazdu. Mason to zaproponowa... ale
nie sprzeciwiam si. Niebiosa wiedz, e prawdopodobnie powinnam. Mogabym znie
jakie kpiny, ale Mason wystarczajco za mn szala, e jaka babska sztuczka szybko
ukrciaby to szalestwo. Wpadam w sida ekscytacji i ryzyka - podobnie, kiedy caowaam
Dymitra - nie mylc wiele o konsekwencjach, bo w sekrecie, w gbi duszy, to impulsywne
pragnienie bycia dzik, szalon wci si czaio.
Mason te to mia i byo to wymierzone we mnie.
Mentalny gos Dymitra upomnia mnie raz jeszcze.
Kiedy Mason bezpiecznie dotar do orodka, dosta ld na kostk, wyniosam nasz sprzt
z powrotem na zewntrz, stawiajc go naprzeciwko magazynw. Kiedy wracaam do rodka,
przeszam przez inne drzwi wejciowe ni zwykle. Byo ono za wielkim, otwartym gankiem z
ozdobnymi drewnianymi porczami. Ganek by wybudowany w kierunku gr i mia
zapierajcy dech w piersiach widok na szczyty i wzniesienia wok - jeli lubisz
wystarczajco dugo sta na kompletnym mrozie, by to podziwia - czego wielu raczej nie
robio.
Wspiam si po kilku stopniach na ganek, otrzepujc jednoczenie z butw nieg. W
powietrzu wisia ciki zapach, ostry i sodki zarazem. Co w nim wydawao mi si znajome,
ale nim zdyam to zidentyfikowa, doszed mnie z cienia czyj gos.
- Hej, little damphir.
Zaskoczona, zdaam sobie spraw, e rzeczywicie by kto jeszcze na ganku. Facet Moroj - opiera si o cian niedaleko drzwi. Unis papierosa do ust, zacign si nim dugo
i rzuci go na podog. Przydepn niedopaek i wysa mi cwaniackie spojrzenie. To by ten
zapach, zrozumiaam nagle. Luksusowe papierosy.
Zatrzymaam si ostronie i skrzyowaam rce na ramionach. By nieco niszy od
Dymitra, ale nie by tak wychudzony jak to Moroje zwykli wyglda. Dugi, ciemnoszary
paszcz - prawdopodobnie zrobiony z niewiarygodnie drogiej kaszmirowo- wenianej
mieszanki - przylega do jego ciaa wyjtkowo dobrze; skrzane, eleganckie buty, ktre nosi,
wskazyway na jeszcze wikszy wydatek. Mia brzowe wosy, wygldajce jakby celowo
stylizowano je na nieco rozczochrane, a jego oczy byy niebieskie albo zielone. - wiato byo
zbyt sabe, eby si upewni. Stwierdziam, e mia adn twarz i oceniam, e jest kilka lat
starszy ode mnie. Wyglda, jakby dopiero co wyszed z uroczystej kolacji.
- Tak? - spytaam.
Jego oczy przelizny si po moim ciele. Przyzwyczaiam si do uwagi, jak zwracali na
mnie chopcy Moroje. To nie byo po prostu zazwyczaj takie bezporednie. I zwykle nie
byam zawinita w zimowe ciuchy, noszc szlachetn liw pod okiem.
Potrzsn ramionami.
- Po prostu mwiem hej, to tyle.
Czekaam na wicej, ale jedyne co zrobi, to wcisn donie w kieszenie paszcza.
Rwnie wzruszajc ramionami, zrobiam par krokw w przd.
- Dobrze pachniesz, wiesz o tym? - spyta niespodziewanie.
Znw si zatrzymaam i spojrzaam na niego zmieszana, co tylko lekko powikszyo jego
chytry umiech.
- Ja... um, co?
- Dobrze pachniesz - powtrzy.
- artujesz sobie? Przez cay dzie si pociam. Jestem obrzydliwa. - chciaam odej,
ale byo co fascynujcego w tym facecie. Nie uwaaam go jako takiego za
atrakcyjnego; byam niespodziewanie zainteresowana rozmow z nim.

Pot to nic takiego. - powiedzia, opierajc gow o cian i spojrza zamylony w gr.
- Pot towarzyszy niektrym najwspanialszym chwilom w yciu. Tak, jeli jest go za
duo, jest stary i nieprzyjemny, robi si cakiem obrzydliwie. Ale na piknej kobiecie?
Upajajco. Jeli mogaby czu jak wampir, wiedziaaby o czym mwi. Wikszo
ludzi to psuje i tonie w perfumach. Perfumy mog by dobre... zwaszcza, gdy id w
parze z naturaln chemi ciaa. Ale ty potrzebujesz tylko nutki. Zmieszaj 20 procent
tego i 80 procent wasnego potu...mmm. - Przechyli gow na bok i spojrza na mnie zabjczo sexy.
Nagle przypomniaam sobie Dymitra i jego wod po goleniu. Tak. Tamto byo zabjczo
sexy, ale nie miaam zamiaru mwi temu gociowi o tym.
- No c, dziki za lekcj higieny. - powiedziaam. - ale nie posiadam adnych perfum
oraz wybieram si wanie pod prysznic, by zmy z siebie te potne mechanizmy.
Wybacz.
Wycign paczk papierosw, oferujc mi poczstunek. Poruszy si tylko o krok bliej,
ale to wystarczyo, bym wyczua u niego co wicej. Alkohol. Potrzsnam gow na jego
propozycj, a on wyj jednego dla siebie.
- Zy nag. - powiedziaam, obserwujc jak go podpala.
- Jeden z wielu. - odpowiedzia, wolno si zacigajc. - Jeste tu z Akademi w.
Wadimira?
- Jop.
- Wic bdziesz stranikiem, gdy doroniesz?
- Oczywicie.
Wypuci z puc dym i patrzyam jak szybuje w ciemn noc. Nadzwyczajne zmysy
wampira, czy nie, cudem byo, e mg wyczu co poza zapachem tych papierosw.
- Jak dugo potrwa, nim bdziesz dorosa? - spyta - mgbym potrzebowa stranika.
- Kocz szko na wiosn. Ale ju daam komu sowo. Wybacz.
W jego oczach zabyso zaskoczenie.
- Tak? Komu?
- Wazylisie Dragomir.
- Ah - wyszczerzy si w ogromnym umiechu. - Wiedziaem, e bya kopotliwa tak
szybko, jak ci tylko zobaczyem. Jeste crk Janine Hathaway.
- Jestem Rose Hathaway. - poprawiam go, nie chcc by definiowana przy uyciu
mojej matki.
- Mio ci pozna, Rose Hathaway. - wycign do mnie odzian w rkawiczk do,
ktr ucisnam z lekkim wahaniem. - Adrian Iwaszkow.
- I ty mylisz, e ja jestem kopotliwa? - wymamrotaam. Iwaszkowie byli rodzin
krlewsk, jedn z najbogatszych i najpotniejszych. Stanowili typ ludzi, ktrzy byli
przekonani, e zdobd wszystko co zechc i tym samym mog wchodzi innym w
drog. Nie zdziwia mnie wic jego arogancja.
Zamia si. Jego miech by przyjemny, gboki i prawie melodyjny. Przywid mi na
myl kapicy z yki ciepy karmel.
- Wygodne, co? Nasza reputacja nas wyprzedza.
Potrzsnam gow.
- Nic o mnie nie wiesz. I znam jedynie t twojej rodziny. O tobie nie wiem nic.
- A chcesz? - spyta kpico.
- Wybacz. Nie interesuj mnie starsi faceci.
- Mam dwadziecia jeden lat. Nie tak wiele wicej od ciebie.
- Mam chopaka. - to byo mae kamstewko. Mason nie by waciwie moim
chopakiem, ale mylaam, e Adrian da mi spokj jeli pomyli, e jestem zajta.
-

mieszne, e nie wspomniaa o tym od razu. - wyduma Adrian. - To nie on podbi ci


to oko, czy nie?
Poczuam, e si czerwieni, pomimo panujcego zimna. udziam si, e moe nie
zauway tego oka, co byo zwyczajnie gupie. Z jego wampirzym wzrokiem, prawdopodobnie
dostrzeg to w momencie, gdy weszam na ganek.
- To byaby ostatnia rzecz, jak by w yciu zrobi. Nabawiam si tego podczas...
treningu. Mam na myli, trenuj, by zosta stranikiem. Nasze zajcia s zawsze
brutalne.
- To cakiem seksowne. - Upuci drugiego papierosa na ziemi i zgasi go stop.
- Walenie mnie w oko?
- No c, nie. Oczywicie, e nie. Mam na myli, e pomys walki z tob jest seksowny.
Jestem wielkim fanem sportw kontaktowych.
- Wierz, e jeste. - powiedziaam sucho. By arogancki i nachalny, ale jeszcze nie
mogam zmusi siebie do odejcia.
Odwrciam si na dwik krokw. Mia przesza przez ciek i wkroczya po schodach
na gr. Kiedy nas ujrzaa, gwatownie przystana.
- Hej, Mia.
Przerzucaa wzrok midzy nasz dwjk.
- Kolejny facet? - spytaa. Po tonie jej gosu, mona byo wywnioskowa, e byam w
posiadaniu wasnego mskiego haremu.
Adrian obdarzy mnie pytajcym, rozbawionym spojrzeniem. Zacisnam zby i
zdecydowaam nie uczci tego odpowiedzi. Wolaam nietypow grzeczno.
- Mia, to jest Adrian Iwaszkow.
Adrian uy tego samego czaru, jakim posuy si wobec mnie. Potrzsna rk. Zawsze mio pozna przyjacik Rose, zwaszcza tak liczn. - powiedzia to tak, jakbymy
znali si od dziecistwa.
- Nie jestemy przyjacikami - wyprostowaam. Tak wiele dla uprzejmoci.
- Rose spotyka si tylko z facetami i psychopatami - powiedziaa Mia. Jej gos nosi
typow pogard, ktr do mnie ywia, ale co w jej spojrzeniu mwio mi, e Adrian
zapa jej zainteresowanie.
- C - stwierdzi pogodnie - Poniewa jestem jednoczenie psychopat i facetem, to by
wyjaniao dlaczego jestemy takimi dobrymi kumplami.
- Ty i ja te si nie przyjanimy. - powiedziaam mu.
Zamia si.
- Zawsze grasz trudn do zdobycia?
- Ona nie jest trudna do zdobycia. - wtrcia Mia, wyranie zmartwiona skupieniem
uwagi Adriana na mnie. - Wystarczy, e spytasz o to poowy kolesi w naszej szkole.
- O tak - odciam si - i moesz spyta pozosta poow o Mi. Jeli moesz zrobi jej
przysug, ona zrobi wiele przysug tobie.
Kiedy wypowiedziaa mi i Lissie wojn, zdoaa zwerbowa kilku chopakw, by
rozpowiadali w szkole, e zrobiam z nimi kilka cakiem niezych wistw. O ironio,
przekonaa ich do tego sypiajc z nimi osobicie.
Cie wstydu przemkn przez jej twarz, ale trzymaa si jeszcze.
- C - powiedziaa - przynajmniej nie robiam ich za darmo.
Adrian wyda z siebie jakie kocie dwiki.
- Skoczya? - spytaam - Nadesza twoja pora spania i doroli chcieliby porozmawia.
- Mody wygld Mii stanowi jej czuy punkt, ten, ktry czsto uwielbiaam
wykorzystywa.
- Oczywicie. - powiedziaa ostro. Jej policzki zarowiy si, wzmagajc jej wizerunek
porcelanowej lalki. - I tak mam lepsze rzeczy do roboty. - odwrcia si przodem do
-

drzwi i zatrzymaa si opierajc o nie do. Spojrzaa na Adriana. - Matka podbia jej
to oko, wiesz?
Wesza do rodka. Ozdobne drzwi zatrzasny si za ni.
Adrian i ja stalimy w milczeniu. W kocu wyj kolejnego papierosa i go podpali.
- Twoja mama?
- Zamknij si.
- Jeste typem czowieka, ktry albo ma przyjaci od serca, albo miertelnych wrogw,
nieprawda? Nikogo pomidzy. Ty i Wazylisa jestecie jak siostry, huh?
- Tak myl.
- Co u niej?
- Huh? Co masz na myli?
Wstrzsn ramionami i jeli nie wiedziaabym, e tak naley robi, powiedziaabym, e
przesadza z t swobod.
- Nie wiem. To znaczy, wiem, e uciekycie... i bya ta sprawa z jej rodzin i Wiktorem
Daszkowem...
Zesztywniaam na wzmiank o Wiktorze.
- Wic?
- Nie wiem. Pomylaem tylko, e moe by jej ciko to wszystko znie.
Badaam go ostronie, zastanawiajc si do czego dy. By may wyciek na temat
zdrowia psychicznego Lissy, ale zosta dobrze zatamowany. Wikszo ludzi zapomniaa lub
uznaa plotki za kamstwo.
- Musz ju i. - zdecydowaam, e uniki bd teraz najlepsz taktyk.
- Jeste pewna? -w jego gosie brzmia tylko lekki zawd. W wikszoci wydawa si
by tak samo zarozumiay i rozbawiony jak wczeniej. Co w jego osobie nadal mnie
intrygowao, ale cokolwiek to byo, nie wystarczyo, by zwalczy moje uczucia albo
ryzykowa rozmow o Lissie. - Mylaem, e to pora na rozmow dorosych. Jest
wiele dorosych spraw, ktre chciabym z tob omwi.
- Jest pno, padam ze zmczenia i twoje papierosy przyprawiy mnie o bl gowy. warknam.
- Przypuszczam, e to znone - zacign si papierosem i wypuci dym. - Niektre
kobiety myl, e dziki temu wygldam sexy.
- Myl, e palisz je i w ten sposb zyskujesz czas na wymylanie kolejnych
dowcipnych tekstw.
Zakrztusi si dymem, gdzie pomidzy miechem, a oddechem.
- Rose Hathaway, nie mog si doczeka kolejnego spotkania. Jeli jeste tak czarujca,
gdy jeste wkurzona i zmczona oraz tak wspaniaa kiedy masz podbite oko i ciuchy
narciarskie, musisz by niszczca w szczytowej formie.
- Jeli przez niszczycielsko rozumiesz strach o swoje ycie, to tak. Masz racj. Otworzyam szarpniciem drzwi. - Dobranoc, Adrian.
- Wkrtce si zobaczymy.
- Mao prawdopodobne. Mwiam ci ju, nie jestem zainteresowana starszymi facetami.
Wkroczyam do rodka. Kiedy drzwi si zamkny, ledwie dosyszaam jego zawoanie.
- Oczywicie, e nie jeste.

Rozdzia jedenasty
LISSA WSTAA I WYSZA zanim zdyam si ruszy z ka, co oznaczao, e
gdy szykowaam si nastpnego dnia, miaam azienk tylko dla siebie. Kochaam t azienk.
Bya ogromna. Moje wielkie ko mogoby si w niej zmieci. Bardzo gorcy prysznic z
trzema rnymi dyszami pobudzi mnie, cho od wczoraj bolay mnie minie.
Stojc przed dugim lustrem i rozczesujc wosy, z niezadowoleniem zauwayam, e
siniak cigle by na swoim miejscu. By znacznie bledszy, jednake stawa si tawy. Jaki
korektor i puder cakowicie go ukryy.
Skierowaam si na d w poszukiwaniu jedzenia. Pokj stoowy by w trakcie
koczenia wydawania niada, ale jedna z kelnerek daa mi na odchodne kilka bueczek z
mki pszennej, nadziewanych brzoskwiniowym marcepanem.
Przeuwajc jedn podczas spaceru, rozluniam i rozszerzyam swoje zmysy, aby
poczu gdzie jest Lissa. Po kilku chwilach wyczuam j na drugiej stronie kampusu, z dala od
studenckich kwater. Poszam tym szlakiem do czasu, gdy znalazam si przy pokoju na
trzecim pitrze. Zapukaam.
Drzwi otworzy Christian.
- Przybya pica krlewna. Witamy - wprowadzi mnie do rodka.
Lissa siedziaa po turecku na ku. Umiechna si na mj widok. Pokj by
urzdzony z przepychem zupenie jak mj, ale wikszo mebli zostaa zepchnita na bok by
stworzy woln przestrze, w ktrej staa Tasza.
- Dzie dobry - przywitaa si.
- Cze - powiedziaam. To by byo na tyle, co do unikania jej.
Lissa poklepaa miejsce obok siebie.
- Musisz to zobaczy.
- Co si dzieje? - Usiadam na ku i skoczyam je ostatnia bueczk.
- Co zego. - odpara psotnie. - Spodoba ci si.
Christian wyszed na rodek pustej przestrzeni i stan naprzeciwko Taszy. Przyjrzeli si
sobie, zapominajc o mnie i Lissie. Najwyraniej moje wejcie co przerwao.
- Dlaczego nie mog po prostu utrzyma pochaniajcego zaklcia? - spyta Christian.
- Poniewa zuywa zbyt duo energii - odpowiedziaa.
Nawet w dinsach kucyku - i z blizn - udao jej si wyglda absurdalnie sodko.
- Dodatkowo moesz zabi swojego przeciwnika.
Christian zakpi:
- Dlaczego miabym nie chcie zabi strzygi?
- Nie zawsze bdziesz walczy z jedn. Albo moesz potrzebowa od niej informacji.
Niezalenie od tego, powiniene by przygotowany na obie sytuacje.
Zdaam sobie spraw, e wicz magi ofensywn. Na widok Taszy radosne podniecenie i
zainteresowanie zastpia pospno. Lissa nie artowaa mwic, e robi "ze rzeczy".
Zawsze podejrzewaam, e praktykuj magi ofensywna, ale... a. Mylenie o tym a
widzenie tego na wasne oczy byo dwiema rnymi sprawami. Uywanie czarw jako broni
byo zakazane. Karalne. Uczniowi eksperymentujcy z magi ofensywn mogo to zosta
wybaczone i szybko wyegzekwowane w postaci kary, ale dorosy aktywnie uczcy
nieletniego... tak. Tasza moga si znale w niezych tarapatach.
Przez p sekundy rozwaaam pomys wydania jej, ale natychmiast z tego
zrezygnowaam. Mog jej nienawidzi za to, e zabiera Dymitra, ale jaka cz mnie
wierzya w to, co ona i Christian robi. Dodatkowo, to byo po prostu wietne.
- Zaklcie rozpraszajce jest rwnie uyteczne - cigna.

Jej niebieskie oczy stay si intensywnie skupione, jak zawsze gdy moroje skupiali si
na uywaniu magii. Jej nadgarstek mign do przodu i smuga ognia buchna przed twarz
Christiana. Nie dosignea go, ale po tym jak si wzdrygn, podejrzewaam, e by
wystarczajco blisko by poczu jego ciepo.
- Sprbuj - zaproponowaa.
Christian waha si przez chwil, po czym zrobi ten sam ruch rk co Tasza. Promie
ognia wystrzeli, ale Christian nie mia nad nim tak dobrej kontroli jak ona. Nie osign
swojego celu.
Promie przesun si w stron Taszy, ale zanim dotkn jej twarzy rozdzieli si
dookoa niej, jakby uderzy w niewidoczn tarcz. Odchylia kurs rozszczepionych pomieni
swoj magi.
- Niele - poza faktem, e moge spali mi twarz.
Nawet ja nie chciaam eby tak si stao. Ale jej wosy... ah, tak. Zobaczylibymy
jakby piknie by wygldaa bez tej kruczoczarnej grzywy. Ona i Christian wiczyli jeszcze
chwil. Z biegiem czasu stawa si coraz lepszy, ale oczywicie nie mg posuwa si w
nauce dalej, nie posiadajc umiejtnoci Taszy.
Moje zainteresowanie roso i roso, poniewa wcigali si w to coraz bardziej, i
zastanawiaam si nad wszystkimi moliwociami jakie moe dawa ten rodzaj magii.
Zakoczyli lekcj, gdy Tasza oznajmia, e musi i. Christian westchn, wyranie
sfrustrowany, e nie by w stanie opanowa zaklcia w godzin. Jego ambitna natura bya
prawie tak silna, jak moja.
- Nadal uwaam, e byoby atwiej po prostu spali ich cakowicie - przekonywa.
Tasza umiechna si i zaczesaa wosy w koski ogon. Tak. Z pewnoci mogaby
poradzi sobie bez tych piknych wosw, w szczeglnoci odkd wiedziaam jak bardzo
Dymitr lubi dugie wosy.
- atwiej, bo nie wymaga to tak duego skupienia. To niechlujstwo. Twoja magia
bdzie silniejsza na dusz met, jeli si tego nauczysz. I, jak ju mwiam, to ma wiele
zastosowa.
Nie chciaam si z ni zgodzi, ale nic nie mogam na to poradzi.
- To mogoby by naprawd przydatne, gdyby walczy ze stranikiem. powiedziaam podekscytowana. - Zwaszcza jeli cakowite spalenie strzygi wymaga tak duo
energii. Dziki temu mona wykorzysta szybki przepyw siy, by odwrci uwag strzyg. I
to moe je rozproszy, bo nienawidz ognia. Wtedy stranik mgby je zakokowa. Tym
sposobem mona by zdj ca mas strzyg.
Tasza umiechna si do mnie. Niektrzy moroje - jak Lissa i Adrian - umiechali si
bez pokazywania swoich zbw. Tasza zawsze pokazywaa swoje, wliczajc w to ky.
- Dokadnie. Oboje powinnicie ktrego dnia zapolowa na strzygi. - przekomarzaa
si.
- Nie sdz. - odpowiedziaam.
Sowa same w sobie nie byy ze, ale ton ktrego uyam by je wypowiedzie, z
pewnoci by. Chodny. Nieprzyjazny. Tasza popatrzya na mnie momentalnie zaskoczona
moj nag zmian nastawienia, ale zignorowaa j.
Przez wi poczuam szok Lissy. Jednake Tasza nie wydawaa si tym martwi.
Poplotkowaa z nami nieco duej i oznajmia Christianowi, e zobacz si na kolacji. Lissa
posaa mi ostre spojrzenie, gdy ona, Christian i ja schodzilimy w d spiralnymi schodami
prowadzcymi do holu.
- Co to byo? - spytaa.
- Co, co to byo? - zapytaam niewinnie.

- Rose. - powiedziaa znaczco. Trudno byo odgrywa niewinn, gdy twoja


przyjacika wiedziaa, e moesz czyta w jej mylach. Wiedziaam dokadnie o czym
mwia. - Zachowaa si wobec Taszy jak jdza.
- Nie byam taka bardzo jdzowata.
- Bya niegrzeczna! - wykrzykna, schodzc z drogi grupce morojskich dzieci, ktre
przedzieray si przez hol. Byy poczone w pary; a za nimi szed wygldajcy na
zmczonego morojski instruktor.
Pooyam rce na swoich biodrach.
- Suchaj, jestem w zym humorze, dobra? Nie spaam za dobrze. Poza tym, nie jestem
taka jak ty. Nie musz by grzeczna przez cay czas.
Jak ostatnio czsto si zdarzao, nie mogam uwierzy w to, co wanie powiedziaam.
Lissa wpatrywaa si we mnie, bardziej zdziwiona ni zraniona. Christian spojrza spode ba,
bdc na skraju odburknicia mi, gdy na moje szczcie zjawi si Mason. Nie potrzebowa
usztywnienia czy czego, cho lekko utyka podczas chodzenia.
- Hej tam, dugi-skoczku! - zawoaam wycigajc ku niemu rk.
Christian odsun swj gniew na mnie na pniej i odwrci si do Masona.
- To prawda, e twoje samobjcze ruchy w kocu cie dogoniy?
Oczy Masona byy skupione na mnie.
- Czy to prawda, e spdzasz czasz Adrianem Iwaszkowem?
- Ja... co?
- Syszaem, e wczoraj si upilicie.
- Naprawd? - spytaa zaskoczona Lissa.
Popatrzyam na nich dwoje.
- Nie, oczywicie, e nie! Ledwo go znam.
- Ale go znasz. - naciska Mason.
- Zaledwie.
- On ma z reputacj. - ostrzega Lissa.
- Tak. - przytakn Christian. - Mia bardzo wiele dziewczyn.
Nie mogam w to uwierzy.
- Moglibycie nieco zwolni? Rozmawiaam z nim zaledwie pi minut! I to tylko
dlatego, e zastpi mi drog. Gdzie dostalicie takie informacje? - natychmiast,
odpowiedziaam na swoje pytanie. - Mia.
Mason kiwn gow i askawo wyglda na zakopotanego.
- Od kiedy z ni rozmawiasz? - spytaam.
- Po prostu wpadem na ni, to wszystko - odpar.
- I uwierzye jej? Wiesz, e ona kamie przez cay czas.
- Tak, ale zazwyczaj w kadym kamstwie jej prawda. A ty z nim rozmawiaa.
- Tak. Rozmawiaam. To wszystko.
Naprawd prbowaam powanie traktowa myl o spotykaniu si z Masonem, wic nie
doceniam tego, e mi nie wierzy. Rzeczywicie, wczeniej w roku szkolnym bardzo mi
pomg odkrywajc kamstwa Mii, wic byam nieco zaskoczona, jego nag paranoj. Moe
gdy jego uczucia do mnie wzrosy, sta si bardziej zazdrosny.
Niespodziewanie, Christian by tym, ktry pospieszy mi z pomoc i zmieni temat.
- Przypuszczam, e dzi nie bdziesz jedzi na nartach, co? - wskaza na kostk
Masona, natychmiastowo wywoujc jego oburzenie.
- Co, mylisz, e to mnie spowolni? - spyta Mason.
Jego gniew zmniejszy si, zastpiony przez palc potrzeb udowodnienia swoich
moliwoci - ktr on i ja dzielilimy. Lissa i Christian spojrzeli na niego, jakby by szalony,
ale wiedziaam, e nic co bymy nie powiedzieli, mogoby go zatrzyma.
- Chcecie z nami i? - spytaam Liss i Christiana.

Lissa pokrcia gow.


- Nie moemy. Musimy i na obiad organizowany przez Cont.
Christian jkn.
- Waciwie, to ty musisz i.
Trcia go okciem.
- Ty te. W zaproszeniu wyranie napisano, e mam zabra ze sob gocia. Ponadto,
to jest waciwie tylko rozgrzewka przed wiksz imprez.
- Ktr? - spyta Mason.
- Wielki obiadem Priscilli Voda - westchn Christian.
Widzc go tak rozgoryczonego, miaam ochot si umiechn.
- Najlepszej przyjaciki krlowej. Wszyscy snobistyczni arystokraci tam bd, i bd
musia zaoy garnitur.
Mason posa mi umiech. Jego wczeniejszy antagonizm znikn.
- Narty brzmi coraz lepiej, co? Mniejsze wymagania co do stroju.
Zostawilimy morojw i wyszlimy na dwr. Mason nie mg rywalizowa ze mn w ten sam
sposb co wczoraj; jego ruchy byy wolne i niezgrabne. Cigle, by dobry kiedy wszystko
rozwayam. Uraz nie by tak zy jak si obawialimy, ale rozwanie stara si szusowa po
najprostszej trasie.
Ksiyc w peni wisia w ciemnociach, jarzc si w srebrzystej bieli. wiata
elektryczne przytaczao wikszo z jego owietlenia na ziemi, ale tu i tam, w cieniu, ksiyc
rzuca swj blask.
Chciaam, eby to wystarczyo, aby uwidoczni okoliczny acuch grski, ale jego
szczyty cigle pozostaway pod osona ciemnoci. Zapomniaam popatrze na nie gdy byo
janiej.
Bieg by dla mnie niezwykle atwy, ale zostaam z tyu z Masonem i tylko od czasu do
czasu dokuczaam mu, stwierdzeniem, e jego narciarskie tempo mnie usypia. Nudnie czy
nie, mio byo by na zewntrz. Aktywno fizyczna pobudzaa moj krew wystarczajco, by
pomimo mronego powietrza czu si ciepo.
Punktowe wiata owietlay nieg, zamieniajc je w ogromne morze bieli z
poyskujcymi krysztakami patkw. Jeli udaoby mi si odwrci i zablokowa wiata z
mojego pola widzenia, mogabym spojrze w gr i zobaczy, jak gwiazdy rozlewaj si na
niebie. Byy sztywne i krystaliczne na czystym, zimowym niebie.
Bylimy poza domem przez wiksz cz dnia, ale tym razem, szybko zakoczyam
nasz spacer udajc, e jestem zmczona, by Mason mg odpocz. Mg sobie radzi z
atwym podbiegiem ze skrcon kostk, ale mogabym powiedzie, e zaczynao mu to
szkodzi.
Razem udalimy si z powrotem do schroniska, idc bardzo blisko siebie i miejc si
z czego, co widzielimy wczeniej.
Nagle, w zasigu pola widzenia zobaczyam smug bieli i nieka rozbia si o twarz
Masona. Natychmiast przeszam do obrony, szarpic go do tyu i rozgldajc si dookoa.
Dochodzce z obszaru kurortu okrzyki i wrzaski dowodziy, e bylimy blisko okolicznych
hangarw, ktre osaniay sosny.
- Zbyt wolno, Ashford. - zawoa kto. - Nie pac za bycie zakochanym.
Wicej miechw.
Eddie Castile, najlepszy przyjaciel Masona i kilku innych nowicjuszy ze szkoy
wychylio si zza kpy drzew. Za nimi usyszaam jeszcze wicej okrzykw.
- Nadal chcemy ci wzi do naszej druyny, oczywicie jeli chcesz. - powiedzia
Edie. - Nawet jeli robisz uniki jak dziewczyna.
- Druyna? - spytaam podekscytowana.

W Akademii rzucanie si niekami byo surowo zabronione. Pracownicy szkoy w


niewytumaczalny sposb bali sie, e rzucalibymy si niekami wypenionymi szklanymi
odamkami albo yletkami. Nie miaam pojcia skd mogo im przyj to gowy, e
mielibymy posiada takie rzeczy i uywa ich w tym celu.
Nie eby bitwa na nieki bya tak buntownicza, ale po tym caym ostatnim stresie,
rzucanie w ludzi niekami, zabrzmiao w tej chwili, jak najlepszy pomys na wiecie. Mason
i ja popdzilimy za innymi. Perspektywa zakazanych walk daa mu now energi i bya
powodem, dla ktrego zapomnia o blu w kostce.
Nastawialimy si na walk ze miertelnym zapaem. Bitwa szybko staa si
przygwodaniem tak wielu osb, jak to moliwe, przy jednoczesnym odpieraniu atakw ze
strony pozostaych.
Byam tak nadzwyczajnie dobra w obu tych rzeczach, e wkrtce posunam si dalej i
strzelaam gupie odzywki do swoich ofiar. Po jakim czasie, kto zauway co robimy i
krzykn na nas.
Cigle si miejc, bdc pokryci niegiem; postanowilimy wraca do swojego
schroniska. Nasz nastrj by tak dobry, e wiedziaam, i sprawa z Adrianem zostaa dawno
zapomniana. Rzeczywicie, Mason spojrza na mnie na chwil zanim weszlimy do rodka.
- Przepraszam... ym... za to e wczeniej naskoczyem na ciebie i Adriana.
Ucisnam jego rk. - W porzdku. Wiem, e Mia czasem potrafi opowiada
przekonywujce historie.
- Tak... ale nawet jeli bya z nim... nie ebym mia jakie prawo...
Wpatrywaam si w niego, zaskoczona, e jego zwyke nieco aroganckie oblicze
zastpia niemiao.
- A nie masz? - spytaam.
Umiech powrci na jego usta.
- Mam?
Odwzajemniajc umiech, zrobiam krok do przodu i go pocaowaam. Jego wargi
byy niesamowicie ciepe w porwnaniu do chodnego powietrza. To nie by tak wstrzsajcy
pocaunek, jaki miaam z Dymitrem przed wyjazdem, ale by sodki i miy - przyjazny rodzaj
pocaunku, ktry moe mgby przerodzi si w co wicej. Przynajmniej ja tak to widziaam.
Sdzc po minie Masona, jego wiat wanie si zatrzs.
- Wow - powiedzia, otwierajc szeroko oczy. Ksiyc sprawia, e wyglday na
srebrzysto niebieskie.
- Widzisz? - powiedziaam - Nie ma si o co martwi. Ani Adrianem, ani nikim
innym.
Pocaowalimy si znowu - tym razem nieco duej - zanim w kocu powleklimy si
do swoich pokoi. Mason by wyranie w lepszym nastroju, tak bardzo jak tylko mg by.
rzuciam si na ko z umiechem na twarzy.
Pod wzgldem technicznym nie byam pewna czy bylimy teraz par, ale z pewnoci
bylimy tego bliscy. Ale kiedy zasnam, niam o Adrianie Iwaszkow.
Znowu stalimy na werandzie, tyle e teraz byo lato. Powietrze byo kojce i ciepe,
soce wisiao na jasnym niebie, rozwietlajc wszystko zotym wiatem. Nie byam tak
dugo na socu, od czasu kiedy mieszkaam wrd ludzi.
Wszystko dookoa; gry i doliny byy zielone i ywe, nawet ptaki pieway. Adrian
sta oparty o porcz werandy i je obserwowa. Z opnieniem zareagowaam, gdy mnie
zobaczy.
- Oh. Nie spodziewaam si ciebie tutaj.
Umiechn si. - Miaem racj. Jeste pikna kiedy jeste czysta.
Instynktownie, dotknam skry wok mojego oka.
- Znikn - powiedzia.

Nawet bez moliwoci zobaczenia tego, jakim cudem mu uwierzyam.


- Nie palisz.
- Zy nawyk. - powiedzia i skin gow na mnie. - Boisz si sie? Nosisz duo
ochronnych ubra.
Zmarszczyam brwi i spojrzaam w d. Nie zauwayam swoich ciuchw. Miaam na
sobie par koloryzowanych dinsw, ktre kiedy widziaam, ale nie mogam sobie na nie
pozwoli. Moja baweniana koszulka bya tak krtka, e pokazywaa mj brzuch i kolczyk w
ppku.
Zawsze chciaam mie tam kolczyk, ale nigdy nie mogam sobie na to pozwoli.
Naszyjnik, ktry teraz nosiam by srebrny, a na jego kocu wisiao to dziwne niebieskie oko,
ktre podarowaa mi mama. Chotki od Lissy byy owinite wok mojego nadgarstka.
Spojrzaam w gr na Adriana, dostrzegajc jak sonce przelizguje si przez jego
brzowe wosy. Tutaj, w dziennym wietle, mogam zobaczy, e jego oczy s rzeczywicie
zielone - gboko szmaragdowe w przeciwiestwie do jasno nefrytowych oczu Lissy. Co
zastanawiajcego nagle przyszo mi do gowy.
- Nie przeszkadza ci soce?
Wzruszy ramionami.
- Nah. To mj sen.
- Nie, to mj sen.
- Jeste pewien?
Jego umiech powrci. Poczuam si zdezorientowana.
- Ja... nie wiem.
Zachichota, ale moment pniej jego umiech zblad. Po raz pierwszy od czasu gdy
go poznaam, wyglda powanie.
- Dlaczego masz tak duo ciemnoci wok siebie?
Zmarszczyam brwi.
- Co?
- Jeste otoczona ciemnoci.
Jego oczy studioway mnie dokadnie, ale nie w sposb sprawd-mnie.
- Nigdy nie widziaem nikogo takiego jak ty. Wszdzie s cienie. Nigdy bym tego nie
przypuszcza. Nawet kiedy tu stoisz, ciemno cigle ronie.
Spuciam wzrok na swoje rce ale nie zobaczyam niczego niezwykego. Spojrzaam
z powrotem w gr.
- Jestem naznaczona pocaunkiem cienia...
- Co to znaczy?
- Raz umaram. - nigdy o tym z nikim nie rozmawiaam, pomijajc Liss i Victora
Daszkow, ale to by sen. I to nie miao znaczenia. - I wrciam.
Zastanowienie rozwietlio jego twarz.
- Ah, interesujce...
Obudziam si.
Kto mn potrzsa. To bya Lissa.
Jej uczucia tak mocno mnie uderzyy przez nasz wie, i przez chwil prbowaam
odrzuci jej umys i wrci do wasnego. Mentalna ciana nie zacza nas izolowa.
Wycofaam si we wasny umys, starajc si przej przez pynce od niej przeraenie i
obaw.
- Co si stao?
- Strzygi znowu zaatakoway.

Rozdzia dwunasty

ZOSTAAM BYSKAWICZNIE WYCIGNITA z ka. Cae schronisko a


huczao od wiadomoci. Ludzie byli skupieni w maych grupach rozsianych po holu.
Czonkowie rodzin usiowali odnale siebie nawzajem. Niektre rozmowy prowadzone byy
przeraonym szeptem; niektre byy gone i atwe do podsuchania.
Zatrzymaam kilka osb, prbujc si czego dowiedzie. Kady mia inn wersj
tego, co si wydarzyo - niektrzy nawet si nie zatrzymali by porozmawia. Spieszyli si,
albo szukali bliskich osb i przygotowywali si do opuszczenia kurortu, przekonani e mog
znale bezpieczniejsze miejsce.
Zirytowana z powodu rnicych si wersji wydarze, wreszcie - niechtnie - zdaam
sobie spraw, e musz odszuka jedno z dwch rde, ktre mogoby udzieli mi
sprawdzonych informacji. Moja matka lub Dymitr. To byo jak rzucanie monet. Nie byam
teraz naprawd zachwycona adn z jej stron. Zastanowiam si chwil i wreszcie
zdecydowaam si na matk, wiedzc, e nie przebywaa wanie z Tasz Ozer.
Drzwi do jej pokoju byy uchylone, i gdy otworzyam je razem z Liss, zobaczyam,
e zostao tu zaoone co w rodzaju tymczasowej centrali. Mnstwo stranikw krcio si
wok, wchodzio i wychodzio, omawiajc strategi. Kilkoro obdarzyo nas dziwnymi
spojrzeniami, ale nikt nas nie zatrzyma ani nie wypytywa.
Razem z Liss usadowiam si na maej kanapie, by posucha rozmowy, ktr
prowadzia moja matka. Staa z grup stranikw, wrd ktrych by Dymitr. To tyle z
unikania go. Jego brzowe oczy spojrzay na mnie przelotnie, a ja odwrciam wzrok. Nie
chciaam dzieli si z nim teraz moimi wzburzonymi uczuciami.
Lissa i ja wkrtce rozpoznaymy szczegy. Omiu morojw zostao zabitych wraz z
piciorgiem swoich stranikw. Trzech morojw zagino, albo byo martwych albo zostali
zamienieni w strzygi. Atak naprawd nie zdarzy si w pobliu; wydarzyo si to gdzie w
pnocnej Kalifornii..
Jednake, tragedia taka jak ta nie moga w niczym pomc, ale rozlega si szerokim
echem w wiecie morojw, i dla niektrych, wydarzenia rozgrywajce si dwa stany dalej
byy zdecydowanie zbyt blisko.
Ludzie byli przeraeni i niebawem zorientowaam si, co w szczeglnoci uczynio ten
atak tak znakomitym.
- Musiao by ich wicej ni ostatnim razem. - powiedziaa moja matka.
- Wicej?! - krzykn jeden ze stranikw. - Ta ostatnia grupa bya niebywaa. Cigle
nie mog uwierzy, e dziewi strzyg potrafio wspdziaa - oczekujesz ode mnie, e
uwierz i potrafi si jeszcze bardziej zorganizowa?
- Tak. - burkna moja matka.
- S jakie dowody wsppracy z ludmi? - spyta kto inny.
Wtedy moja matka zawahaa si:
- Tak. Wicej rozbitych oddziaw. I sposb, w jaki to wszystko byo prowadzone...
To jest identyczne z atakiem na Badicw.
Jej gos by twardy, ale byo w nim rwnie pewnego rodzaju znuenie. Zdaam sobie
spraw, e nie byo to fizyczne wyczerpanie, tylko psychiczne. Stres i krzywda byy widoczne
w tej rozmowie.
Zawsze mylaam o swojej mamie jak o nieczuej maszynie do zabijania, ale to byo
wyranie dla niej trudne. To bya trudna, nieprzyjemna sprawa do dyskusji - ale jednoczenie,
stawiaa temu czoo bez wahania. To by jej obowizek.

W moim gardle utworzya si brya, ktr szybko poknam. Ludzie. Identyczne jak
w ataku na Badicw. Od tamtej masakry, obszernie przeanalizowalimy osobliwo takiej
wieloosobowej grupy strzyg tworzcych zesp i rekrutujcej ludzi. Niejasno rozmawialimy
wtedy o tym, w rodzaju: - Jeli co takiego zdarzy si ponownie...
Ale nikt nie mwi na serio o tej grupie - zabjcw Badicw - e zrobi to jeszcze raz.
Pierwszy raz mg by szczliwym przypadkiem - moe grupa strzyg spotkaa si i pod
wpywem impulsu zdecydowaa si na atak.
To byo straszne, ale wtedy nie dopuszczalimy tego do siebie. Jednak teraz... teraz to
wyglda jakby ta grupa strzyg nie bya przypadkowym zdarzeniem. Zjednoczyli si ze
strategicznym zamiarem wykorzystania ludzi i zaatakowali ponownie.
Teraz mielimy to, co mogo by schematem: strzygi wyszukujce due grupy ofiar.
Seria zabjstw. Nie moemy ufa duej obronnej magii oddziaw. Nie moemy ufa nawet
socu. Ludzie mog porusza si za dnia, udajc si na zwiady i sabotujc. Soneczne wiato
nie byo ju bezpieczne. Pamitam co powiedziaam Dymitremu w domu Badicw: To
wszystko zmienia, prawda? Moja matka przerzucaa jakie papiery w schowku.
- Nie maj jeszcze szczegw ekspertyz, ale ta sama liczba strzyg nie moga tego
zrobi. aden z Drozdoww ani nikt z ich zaogi nie uciek. Z picioma stranikami, siedem
strzyg byoby zajtych - co najmniej chwilowo - do czasu ucieczki.. Szukamy dziewiciu lub
dziesiciu, moe.
- Janine ma racj - rzek Dymitr - Jeli przyjrze si miejscu... jest zbyt wielkie.
Siedem strzyg nie mogo go oblec.
Drozdowie byli jedn z dwunastu rodzin krlewskich. Byli liczni i zamoni, w
przeciwiestwie do wymierajcego klanu Lissy. Mieli mnstwo czonkw rodziny dookoa,
ale rzecz jasna, taki atak by cigle straszny. Ponadto, co o nich wyleciao mi z gowy. To
byo co, co powinnam pamita... co co powinnam wiedzie o Drozdowach.
Podczas gdy cz mojego umysu zastanawiaa si nad tym, zafascynowana
obserwowaam swoj matk. Suchaam jak opowiada swoj wersje historii. Widziaam i
czuam jej ch walki. Ale tak naprawd, prawdziwie; nigdy nie widziaam jej walczcej w
krytycznej sytuacji w prawdziwym yciu.
Pokazywaa mi kady kawaek niesamowitej kontroli jak miaa, gdy bya blisko
mnie; ale dopiero teraz zrozumiaam, jak bardzo byo to niezbdne. Sytuacja taka jak ta
wywoywaa panik.
Rwnie wrd stranikw, mogam wyczu tych, ktrym ta historia dodaa odwagi i
chcieli zrobi co radykalnego. Moja matka bya gosem rozsdku; przypomnieniem, e
musz si skupi i w peni oceni sytuacj. Jej opanowanie uspokajao kadego; jej silne
usposobienie inspirowao ich. Zdaam sobie spraw, e tak wanie zachowywa si lider.
Dymitr by tak samo opanowany jak ona, ale wstrzymywa si ze swoja ocen biegu
wydarze. Przypomniaam sobie, e jako stranik, mia mniejszy sta ni pozostali. Coraz
wicej rozmawiano o tym, jak Drozdowie przygotowywali spnione przyjecie witeczne w
sali bankietowej, gdy zostali zaatakowani.
- Najpierw Badica, teraz Drozdowie - wymamrota jeden ze stranikw. - Oni cigaj
arystokratw.
- Oni cigaj morojw - stwierdzi kategorycznie Dymitr - Arystokraci czy niearystokraci - to nie ma znaczenia.
Arystokraci. Nie- arystokraci. Nagle dostrzegam dlaczego Drozdowie byli tak wani.
Moje spontaniczne instynkty chciay bym wstaa i natychmiast zadaa pytanie, ale ja
wiedziaam lepiej. To bya prawdziwa sprawa. Nie byo czasu na irracjonalne zachowania.
Chciaam by tak silna jak moja matka i Dymitr, wiec zaczekaam, a dyskusje
zostan zakoczone. Kiedy grupa zaczynaa si rozchodzi, skoczyam z kanapy na rwne
nogi i utorowaam sobie drog do wasnej matki.

- Rose - powiedziaa zaskoczona. Tak jak w klasie Stana nie zauwaya mojej
obecnoci w pokoju. - Co tutaj robisz?
To byo tak gupie pytanie, e nawet nie prbowaam na nie odpowiedzie. Co ona
mylaa, e tutaj robiam? To bya jedna z wikszych tragedii jaka przydarzya si morojom.
Wskazaam na jej podkadk do pisania.
- Kto jeszcze zgin?
Rozdranienie zmarszczyo jej czoo.
- Drozdowie.
- Ale kto jeszcze?
- Rose, nie mamy czasu...
- Mieli sub, prawda? Dymitr mwi, e byy ofiary wrd nie - arystokratw. Kim
oni byli?
Ponownie zobaczyam na jej twarzy znuenie. Bardzo przejmowaa si tymi
zabjstwami.
- Nie znam wszystkich nazwisk.
Przerzucajc kilka stron, przekrcia podkadk w moja stron
- Tutaj.
Przejrzaam list. Moje serce zamaro.
- Okej - powiedziaam. - Dziki.
Lissa i ja zostawilimy ich, by mogli wrci do swoich spraw. Chciaabym mc pomc, ale
stranicy funkcjonowali sprawnie i skutecznie; nie potrzebowali nowicjuszy pltajcych im
si pod nogami.
- Co to bya za lista? - spytaa Lissa, gdy wracaymy z powrotem do gwnej czci
schroniska.
- Pracownikw Drozdoww. - odpowiedziaam. - Mama Mii pracowaa dla nich...
Lissa nabraa powietrza.
- I?
Westchnam.
- Jej imi byo na licie.
- O Boe. - Lissa zatrzymaa si. Wpatrywaa si daleko w przestrze, przymykajc
oczy ze zami.
- O Boe. - powtrzya
Stanam naprzeciwko niej i pooyam rce na jej ramionach. Bya roztrzsiona.
- W porzdku - powiedziaam. Jej strach przenikn do mnie w postaci fali; to by
drtwiejcy strach. Szok.
- Wszystko bdzie dobrze.
- Syszaa ich - odpara - Tam jest banda zorganizowanych strzyg, ktre nas atakuj!
Ilu ich jest? Przyjd tutaj?
- Nie - powiedziaam stanowczo, cho nie miaam na to adnego potwierdzenia. Jestemy tutaj bezpieczni.
- Biedna Mia...
Nie byo nic co mogabym teraz powiedzie. Uwaaam Mi za absolutn suk, ale
nikomu bym tego nie yczya, nawet mojemu najgorszemu wrogowi - ktrym, formalnie
rzecz biorc, bya. Natychmiast poprawiam t myl. Mia nie bya moim najwikszym
wrogiem.
Nie mogam si zmusi do opuszczenia Lissy do koca dnia. Wiedziaam, e nie ma tu
strzyg czajcych si w schronisku, ale moje obronne instynkty okazay si silniejsze.
Stranicy chronili swoich podopiecznych. Jak zwykle, ja te si o ni baam; bya niespokojna
i zdenerwowana, wiec staraam si rozproszy te uczucia.

Pozostali stranicy rwnie dodawali otuchy morojom. Nie chodzili z nimi rami w
rami, ale wzmacniali zabezpieczenia i pozostawali w staym kontakcie z opiekunami
bdcymi przy miejscu ataku.
Cay dzie napyway informacje o makabrycznych szczegach ataku, jak rwnie
spekulacje, gdzie aktualnie przebywa grupa strzyg. Oczywicie, cz z nich bya
wypuszczana przez nowicjuszy.
Podczas gdy stranicy robili to, co mogli robi najlepiej, Moroje rwnie robili to co niestety - robili najlepiej: rozmawiali. Wrd tak wielu arystokratw i innych wanych
morojw w schronisku, zorganizowano spotkanie w celu omwienia tego, co wydarzyo si
ostatniej nocy i co mona by zrobi w przyszoci.
Nic oficjalnego nie mogo by tu rozstrzygnite; moroje mieli krlow i zarzdzajc
rad, rozstrzygajc tego typu sprawy. Kady jednak wiedzia, e zebrane tu opinie mogy
popyn w gr, do zarzdu. Nasze przysze bezpieczestwo mogo zalee od tego, co
zostanie powiedziane na spotkaniu.
Zorganizowano je w ogromnej sali bankietowej wewntrz schroniska - w tej z podium
i mnstwem siedzcych miejsc. Pomimo subowej atmosfery, wida byo, e ten pokj by
przeznaczony do innych rzeczy, ni spotkania na temat masakry i obrony. Dywan mia
aksamitn faktur i by bogato zdobiony kwiatami w odcieniach srebra i czerni. Krzesa
zostay zrobione z czarnego wypastowanego drewna i miay wysokie oparcia. Najwyraniej
byy przeznaczone na ekstrawaganckie przyjcia.
Na cianach wisiay obrazy dawno zmarych arystokratw - morojw. Krtko
zerknam na jeden, przedstawiajcy krlow, ktrej imienia nie znaam. Nosia staromodn
sukni - ze zbyt cikimi, jak na mj gust koronkami - i miaa jasne blond wosy jak Lissa.
Jakie facet, ktrego nie znaam, a ktry by odpowiedzialny za uciszenie tumu, stan
na podium. Wikszo czonkw rodzin krlewskich zebraa si z przodu pokoju. Wszyscy
pozostali, wliczajc w to studentw, siedzieli gdzie tylko mogli.
Christian i Mason odnaleli mnie i Liss i wszyscy ruszylimy zaj miejsca z tyu
sali, kiedy Lissa nagle pokrcia gow.
- Usidmy z przodu.
Caa nasza trjka zacza si na ni gapi. Byam zbyt zaskoczona, eby zagbia si
w jej myli.
- Spjrz. - Wskazaa.- Arystokraci siedz tam, z rodzinami.
To bya prawda. Czonkowie tych samych klanw zgromadzili si niedaleko od siebie:
Badicowie, Iwaszkowie, Zelkosi, itd. Tasza rwnie tam siedziaa, ale bya sama. Christian
by jedynym z Ozerw, oprcz niej.
- Musz by z przodu.- powiedziaa Lissa.
- Nikt nie spodziewa si, e tu bdziesz.- odpowiedziaam jej.
- Musz reprezentowa Dragomirw.
Christian zacz szydzi. - To wszystko to skupisko arystokratycznego gwna.
Jej twarz przybraa zdeterminowany wyraz.
- Musz by z przodu.
Otworzyam si na odczucia Lissy i spodobao mi si to, co znalazam. Wikszo dnia
spdzia w spokoju i obawie, tak jak wtedy, kiedy dowiedziaa si o mamie Mii. Ten strach
by cigle wewntrz jej, ale opanowaa go dziki solidnemu zaufaniu i determinacji. Uznaa,
e jest jedn z panujcych morojw i jak bardzo pomys wczcych si strzyg przeraa j,
tak chciaa by tego czci.
- Powinna to zrobi. - powiedziaam cicho. Mnie rwnie podoba si pomys
przeciwstawienia si Christianowi.
Lissa napotkaa mj wzrok i umiechna si. Wiedziaa co miaam na myli. Chwil
pniej, odwrcia si do Christiana.

- Powiniene doczy do swojej ciotki.


Christian otworzy usta, eby zaprotestowa. Gdyby nie okropiestwo sytuacji, widok
Lissy pomiatajcej Christianem byby zabawny. Zawsze by uparty i trudny; nikomu nie
udawao si go do niczego zmusi.
Przygldajc si jego twarzy, zauwayam to samo zrozumienie, ktre byo u Lissy w
podejciu do niego. Jemu rwnie podoba si widok Lissy, ktra bya silna. Wykrzywi usta
w grymasie.
- Ok.- zapa j za rk i obydwoje odeszli do przodu.
Mason i ja usiedlimy. Tu przed rozpoczciem, po mojej drugiej stronie usiad Dymitr, mia
wosy spite z tyu, a jego skrzany paszcz rozoy si, kiedy opad na krzeso. Spojrzaam
na niego zaskoczona, ale nie odezwaam si.
Na tym zebraniu byo kilku stranikw; wikszo zbyt zajta pilnowaniem porzdku.
I tak to wygldao. Wanie tam byam, uwiziona midzy moimi obydwoma mczyznami.
Spotkanie rozpoczo si chwil pniej. Kady pali si do mwienia, jak jego zdaniem
powinno si ocali morojw, ale tak naprawd dwie teorie zyskay najwiksz uwag.
- Odpowied jest wok nas - mwi pewien arystokrata, raz dopuszczony do gosu.
Sta przy swoim krzele i rozglda si dookoa pomieszczenia. - Tutaj. W takich miejscach
jak to. I akademia w. Wadimira. Wysyamy swoje dzieci do bezpiecznych miejsc, miejsc
gdzie znajduj bezpieczestwo w liczbie i w atwy sposb mog by ochraniane. Zobaczcie
jak wielu nas tu jest, zarwno dzieci jak i dorosych. Czemu nie yjemy tak przez cay czas?
- Wielu z nas ju to robi. - kto krzykn z tyu.
Mczyzna machn rk.
- Kilka rodzin tu i tam. Albo w miecie z du populacj morojw. Ale ci moroje s
cigle zdecentralizowani. Wikszo nie skada swoich rodkw - ich stranicy, ich magia.
Jeli moglibymy naladowa ten model...- rozoy rce. - ... nigdy wicej nie musielibymy
si obawia strzyg.
- A moroje nigdy wicej nie mieliby do czynienia z reszt wiata. - wymamrotaam. C, dopki ludzie nie odkryliby sekretnych miast wampirw pojawiajcych si w dziczy.
Wtedy mielibymy wiele do czynienia.
Inna teoria na temat tego, jak chroni morojw zawieraa kilka logicznych kwestii, ale
miaa jeden wielki minus - zwaszcza dla mnie.
- Problemem jest po prostu to, e nie mamy wystarczajco wielu stranikw.zwolennikiem tego pomysu bya jaka kobieta z klanu Szleskich. - I tak, odpowied jest
prosta: uzyska wicej. Drozdowie mieli piciu stranikw, a to nie byo wystarczajco.
Zaledwie szeciu do ochrony ponad tuzina morojw! To niedopuszczalne. Nic dziwnego, e
tego rodzaju rzeczy si zdarzaj.
- Skd proponujesz uzyska wicej stranikw?- zapyta mczyzna bdcy
zwolennikiem zjednoczenia si morojw. - S tak jakby ograniczonym rodkiem.
Wskazaa na miejsce, gdzie siedziaam z innymi nowicjuszami.
- Mamy ju wielu. Ogldaam ich trenujcych. S zabjczy. Czekamy a skocz
osiemnacie lat? Gdybymy przyspieszyli program treningowy i bardziej skupili na
trenowaniu walki a nie ksikach, moglibymy uzyskiwa stranikw, kiedy skocz
szesnacie lat.
Dymitr wyda cichy gardowy dwik, nie wydawa si szczliwy. Pochyli si,
opierajc okcie o kolana i podpierajc podbrdek na rkach, zwajc brwi w zamyleniu.
- Nie tylko to, mamy wielu potencjalnych stranikw, ktrzy si marnuj. Gdzie s te
wszystkie kobiety dampiry? Nasze rasy przeplataj si ze sob. Moroje wykonuj swoj cz
pomagajc dampirom przetrwa. Dlaczego te kobiety nie wykonuj swojej czci? Dlaczego
ich tu nie ma?

Odpowiedzia jej dugi, prowokujcy miech. Oczy wszystkich zwrciy si na Tasz


Ozer. Podczas gdy wiele innych rodzin arystokratycznych wystroio si, ona ubraa si
prosto i zwyczajnie. Zaoya swoje zwyke jeansy, biay top, ktry odkrywa kawaek
brzucha, i niebieski koronkowy sweter z dzianiny, ktry siga jej kolan. Spogldajc na
prowadzcego debat, zapytaa,
- Mog?
Pokiwa gow. Kobieta z rodu Szleskich usiada; Tasza wstaa. W przeciwiestwie do
innych przemawiajcych, podesza zdecydowanie do mwnicy, wic wszyscy doskonale j
widzieli. Jej czarne lnice wosy byy zwizane w kucyka, w pewnym sensie zupenie
ukazujc jej obawy. Podejrzewaam, e to byo specjalnie. Jej twarz bya blada i wyzywajca.
Pikna.
- Nie ma tutaj tych kobiet, Moniko, poniewa s zbyt zajte wychowywaniem swoich
dzieci - wiesz, tych, ktre chcesz zacz wysya do walki jak tylko naucz si chodzi. I
prosz, nie obraaj nas tym caym zachowywaniem si jakby moroje robiy wielk przysug
dampirom pomagajc im w reprodukcji. Moe w twojej rodzinie jest inaczej, ale dla reszty z
nas, seks jest zabaw. Moroje, ktrzy robi to z dampirami, nie powicaj si tak bardzo.
Teraz Dymitr si wyprostowa, a w jego wyrazie nie byo ju zoci. Prawdopodobnie
by pobudzony tym, e jego nowa dziewczyna wspomniaa o seksie.
Przeszya mnie irytacja, miaam nadziej, e jeli miaam morderczy wyraz twarzy, to
ludzie odbior, e to na strzygi, a nie na kobiet aktualnie przemawiajc do nas.
Za Dymitrem, nagle zauwayam Mi siedzc samotnie, w dalszym rzdzie. Nie
zauwayam, e tu bya. Zapada si w siedzenie. Miaa zaczerwienione oczy, a jej twarz bya
bledsza ni zwykle. Zabawny bl cisn mi klatk, jeden z tych, ktrych nigdy nie
spodziewaam si, e bd wywoane przez ni.
- A powodem, dla ktrego czekamy na tych stranikw, ktrzy skocz osiemnacie
lat jest to, e pozwalamy im nacieszy si pozorami ycia, zanim zmusimy ich do spdzenia
reszty ycia w cigym zagroeniu. Potrzebuj tych dodatkowych lat, eby rozwin si
zarwno psychicznie, jak i fizycznie. Wycigajcie ich zanim bd gotowi, traktujcie jakby
byli czci linii obrony - a stworzycie sobie pasz dla strzyg.
Kilku ludzi sapno na ten dobr sw Taszy, ale udao jej si zwrci na siebie
uwag.
- Wci tworzycie wicej paszy, jeli sprbujecie zmusi inne kobiety dampiry, eby
zostay stranikami. Nie moecie zmusza ich do takiego ycia, jeli tego nie chc. Cay twj
plan polegajcy na uzyskaniu wicej stranikw zakada rzucenie dzieci i niechtne wejcie
na drog krzywdy, tylko po to, ebycie mogli - ledwie - zosta jeden krok przed wrogiem.
Powiedziaabym, e to najgupszy plan, jaki kiedykolwiek syszaam, gdyby nie to, e
wczeniej suchaam jego.
Wskazaa na tego, ktry przemawia jako pierwszy i ktry chcia uoy morojw.
Zakopotanie zachmurzyo jego rysy.
- Zatem owie nas, Nataszo,- powiedzia. - Powiedz nam, co twoim zdaniem
powinnimy zrobi, skoro widocznie masz tak wielkie dowiadczenie ze strzygami.
Cienki umieszek poruszy usta Taszy, ale ona nie daa si znieway.
- Co ja sdz?- podesza bliej koca podium, wpatrujc si w nas, kiedy odpowiadaa
na jego pytanie. - Uwaam, e powinnimy przesta wymyla plany, ktre zawieraj nas
opierajcych si na kim albo czym, co by nas chronio. Mylicie, e jest za mao
stranikw? To nie jest problemem. Problemem jest to, e jest za duo Strzygi. I pozwalamy
im si rozmnaa i staj si coraz silniejsi, poniewa nic nie robimy z nimi oprcz jaki
gupich ktni jak ta. Uciekamy i chowamy si za dampirami i pozwalamy uciec Strzygom
nietknitymi. To nasza wina. To przez nas ci Drozdowie zginli. Chcecie armii? C, no to

jestemy. Dampiry nie s jedynymi, ktrzy mog nauczy si walczy. Pytanie nie brzmi,
Moniko, gdzie s kobiety dampiry w tej walce. Pytanie brzmi: Gdzie my jestemy?"
Do tej pory Tasza krzyczaa, a jej policzki zarowiy si z wysiku. Oczy jej
byszczay arem jej uczu, a w poczeniu z reszt jej piknych rysw - nawet z blizn tworzya uderzajc posta.
Wikszo ludzi nie mogo oderwa od niej oczu. Lissa przygldaa si Taszy z
uwielbieniem, zainspirowana jej sowami. Mason wyglda jak zahipnotyzowany. Dymitr
wyglda na zafascynowanego. A dalej za nim...
Dalej za nim bya Mia. Mia ju nie kulia si w swoim krzele. Siedziaa prosto, prosto
jak kij, a jej oczy byy rozszerzone tak bardzo, jak tylko si dao. Wpatrywaa si w Tasz
jakby tylko ona miaa wszystkie odpowiedzi na ycie.
Monica Szelsky wygldaa na mniej pen podziwu, skrzyowaa swoje spojrzenie na
Taszy.
- Z pewnoci nie sugerujesz morojom walki przy boku stranikw kiedy przybd
strzygi?
Tasza stopniowo mierzya j wzrokiem.
- Nie. Sugeruj morojom i stranikom, aby poszli walczy ze strzygami zanim tamci
przybd.
Wsta okoo dwudziestoletni facet, ktry wyglda jak reprezentant Ralpha Laurena.
Mogabym si zaoy o kade pienidze, e by arystokrat. Nikt inny nie mgby sobie
pozwoli na tak idealne blond pasemka. Odwiza z talii drogi sweter i przewiesi go przez
swoje krzeso.
- Oh - powiedzia kpicym gosem, przemawiajc poza kolejnoci. - Wic,
zamierzasz po prostu da nam paki i koki i wysa nas do walki?
Tasza wzruszya ramionami.
- Jeli tak to uj, Andrew, to pewnie. - przebiegy umiech przeszed przez jej usta. Ale s inne bronie, ktrych rwnie moemy nauczy si uywa. Takie, ktrych stranicy
uy nie mog
Wyraz jego twarzy ukazywa jak bardzo szalony wydawa mu si ten pomys. Przewrci
oczami.
- Oh, naprawd? Jak co?
Jej umieszek zamieni si w stuprocentowy szeroki umiech.
- Jak to.
Machna rk i sweter, ktry pooy na swoim krzele, stan w pomieniach. Wyda
zaskoczony okrzyk i rzuci go na podog, gaszc stopami.
To bya chwila, wsplny wdech przeszed przez sal. I wtedy... wybuch chaos.

Rozdzia trzynasty
LUDZIE WSTAWALI I KRZYCZELI, chcc by kady sysza ich opini. W
wikszoci mieli takie same zdania: Tasza bya w bdzie. Mwili jej, e jest szalona. Mwili,
e wysyanie moroi i dampirw do walki ze strzygami przyspieszy wymarcie obu gatunkw.
Mieli nawet odwag sugerowa, e to by od pocztku jej plan - e w jaki sposb, w tym
wszystkim, wsppracowaa ze strzygami.
Dymitr wsta, z wyranym wstrtem widocznym na jego twarzy, gdy przyglda si
powstajcemu zamieszaniu.
- Rwnie dobrze moemy wyj. Nic dobrego si teraz nie wydarzy.
Mason i ja podnielimy si, ale on pokrci gow, kiedy zaczam i za Dymitrem.
- Id. - powiedzia Mason. - Chc co sprawdzi.
Rzuciam okiem na stojcych i dyskutujcych ludzi. Wzruszyam ramionami.
- Powodzenia.
Nie mogam uwierzy, e mino tylko kilka dni, odkd ostatni raz rozmawiaam z
Dymitrem. Idc z nim do holu, czuam jakby miny lata. Bycie z Masonem przez ostatnie
kilka dni byo fantastyczne, ale widzc znowu Dymitra, wszystkie moje uczucia do niego
ponownie odyy.
Nagle, Mason wyda mi si dzieckiem. Moje cierpienie wywoane sytuacj z Tasz,
rwnie powrcio i gupie sowa wypyny z moich ust, zanim zdyam je zatrzyma.
- Nie powiniene tam by i broni Taszy? - spytaam, - Zanim tum j dorwie? Bdzie
miaa powane kopoty za uywanie czarw w tym celu.
Unis brew.
- Tasza umie sama o siebie zadba.
- Tak, tak, poniewa jest zym karatekiem skopujcym ludziom dupy magi.
Rozumiem to. Zastanawiaam si tylko bo skoro zamierzasz by jej stranikiem i w ogle...
- Gdzie to syszaa?
- Mam swoje rda.
Jako, mwienie, e syszaam to od swojej matki zabrzmiao mniej fajnie.
- Zdecydowae si, prawda? Mam na myli, e to brzmi jak dobry ukad, odkd
zamierza da ci dodatkowe wiadczenia socjalne...
Spojrza na mnie opanowanym wzrokiem.
- To, co si dzieje miedzy ni a mn, nie jest twoja spraw. - odpar lakonicznie.
Sowa midzy ni a mn zakuy. To zabrzmiao, jakby Tasza dopia swego. I jak
czsto si zdarzao, kiedy zostaam zraniona, mj temperament przej nade mn kontrol.
- C, jestem pewna, e bdziecie szczliwi. Ona jest waciwie w twoim typie wiem, jak lubisz kobiety, ktre nie s w twoim wieku. Ile jest od ciebie starsza, sze lat?
Siedem? Ja jestem o siedem lat modsza.
- Tak. - powiedzia po kilku chwilach milczenia. - Jeste. I w kadej sekundzie tej
konwersacji, udowadniasz, jak moda jeste naprawd.
up. Moja szczka prawie uderzya w podog. Nawet cios od mojej matki nie zabola
mnie tak, jak to. Przez jedno uderzenie serca, mylaam, e zobaczyam w jego oczach al,
jakby i on wanie sobie uwiadomi, jak bardzo szorstkie byy jego sowa. Ale ten moment
min i jego wyraz twarzy ponownie sta si opanowany.
- Little dampir - zawoa gos, znajdujcy si gdzie w pobliu.
Powoli, wci oszoomiona, zwrciam si w stron Adriana Iwaszkowa. Umiechn si do
mnie i krtko, kiwn gow z uznaniem Dymitrowi. Podejrzewaam, e moja twarz jest w tej
chwili jaskrawoczerwona. Jak duo Adrian sysza? Unis rce w niedbaym gecie.

- Nie chc przeszkadza, czy co. Chc tylko z tob porozmawia, kiedy bdziesz
miaa czas.
Chciaam mu powiedzie, e nie mam czasu na jakiekolwiek jego gierki, ktre wanie
prowadzi, ale sowa Dymitra cigle bolay. Patrzy na Adriana w bardzo dezaprobujcy
sposb. Podejrzewaam, e on, tak jak inni, sysza o zej reputacji Adriana. Dobrze,
pomylaam.
Nagle chciaam by poczu si zazdrosny. Chciaam zrani go tak bardzo, jak on zrani
mnie ostatnio. Poykajc swj bl, odnalazam swj zajadliwy umiech, jedyny, ktrego
uywaam tylko od czasu do czasu, by wywoa lepszy efekt. Podeszam do Adriana i
pooyam mu rk na ramieniu.
- Mam teraz czas. - skinam gow Dymitrowi i idc bardzo blisko Adriana,
poprowadziam go jak najdalej std.
- Do zobaczenia pniej, straniku Belikov.
Ciemne oczy Dymitra, poday za nami lodowato. Odwrciam si, i szam nie
ogldajc si za siebie.
- Nie stronisz od starszych facetw, h? - spyta Adrian, gdy zostalimy sami.
- Wyobraasz sobie pewne rzeczy. - odparam. - Wyranie moje olniewajce pikno
zmcio twoja mentalno.
Zamia si tym swoim subtelnym miechem.
- To jest cakowicie moliwe.
Zaczam si cofa, ale otoczy mnie swoim ramieniem.
- Nie, nie, chcesz ze mn gra po przyjacielsku - to teraz musisz doprowadzi to do
koca.
Wytrzeszczyam na niego oczy i pozwoliam jego ramieniu pozosta na swoim
miejscu. Mogam poczu od niego zapach alkoholu tak dobrze, jak wieczny zapach
godzikw. Zastanawiaam si czy by teraz pijany. Miaam wraenie, e prawdopodobnie
bya niewielka rnica pomidzy jego poz pijaka, a osoby trzewo mylcej.
- Czego chcesz? - spytaam.
Studiowa mnie przez chwil.
- Chc eby zabraa Wasylis i posza ze mn. Zamierzamy si dobrze bawi.
Prawdopodobnie, bdziesz chciaa woy kostium kpielowy. - wydawa si zawiedziony
przyznaniem si do tego. - Chyba, e przyjdziesz nago.
- Co? Grupa morojw i dampirw wanie zostaa zabita, a ty chcesz i popywa i
mie dobra zabaw?
- To nie jest tylko pywanie. - odpar cierpliwie. - Ponadto, te zabjstwa s powodem,
dla ktrego powinna to zrobi.
Zanim zdyam si temu sprzeciwi, zobaczyam swoich przyjaci za rogiem: Liss,
Masona i Christiana. Eddie Castile by w grupie, ktra nie powinna mnie zaskoczy, ale Mia
te tam bya - co mnie na pewno zaskoczyo. Byli zatopieni w rozmowie do czasu, a mnie
zobaczyli.
- Tutaj jeste. - powiedziaa Lissa, z zastanawiajcym spojrzeniem na twarzy.
Przypomniaam sobie, e cigle byam otoczona ramieniem Adriana. Strzsnam je.
- Hej chopaki. - powiedziaam. Chwila skrpowania wisiaa wok nas, i byam
cakiem pewna, e syszaam cichy chichot Adriana.
- Adrian zaprosi nas do siebie na basen.
Patrzyli na mnie zaskoczeni, i prawie mogam zobaczy, jak rne spekulacje kr im
po gowach. Twarz Masona nieco ciemniaa, ale tak jak reszta, nic nie powiedzia.
Powstrzymaam jk. Adrian bardzo dobrze przyj zapraszanie innych na swj
sekretny antrakt. Z jego niefrasobliw postaw, naprawd nie oczekiwaam niczego wicej.

Jak tylko mielimy ju kostiumy kpielowe, poszlimy zgodnie z jego wskazwkami


do wejcia, znajdujcego si w jednym z dalszych skrzyde schroniska. Mieciy si tam
schody prowadzce w d - w d i w d. Prawie dostaam zawrotu gowy, kiedy krcilimy
si w kko i w kko. wiata elektryczne byy zawieszone na cianach, ale w miar jak
szlimy dalej, malowane ciany zamieniay si w ciosane kamienie.
Kiedy doszlimy do swojego celu, odkrylimy, e Adrian mia racj - to nie by tylko
basen. Bylimy w rejonie specjalnego SPA kurortu, przeznaczonego tylko do uytku
najbardziej elitarnej grupy morojw.
W tym przypadku, byo to miejsce zarezerwowane dla grupy arystokratw, ktrzy jak
przypuszczaam, byli przyjacimi Adriana. Byo ich tam okoo trzydziestu, wszyscy w jego
wieku lub starsi, ktrzy wygldali na znuonych oznakami bogactwa i elitarnoci.
Uzdrowisko skadao si z serii gorcych, mineralnych basenw kpielowych. Moe
bylimy w jaskini albo co, ale skad budowniczych dawno pozby si jakiejkolwiek
rustykalnoci z otoczenia. Czarne kamienne mury i sufit byy wypolerowane i tak pikne, jak
nic innego w kurorcie. To byo jak bycie w jaskini - bardzo adna robota projektantw.
Pki rcznikw cigny si wzdu cian, a stoliki byy pene egzotycznego jedzenia.
anie pasoway do reszty ciosanych elementw wntrza; kamiennych linii basenw
zawierajcych gorc wod, ogrzewan z jakiego podziemnego rda. Para wypeniaa
pokj i saby, metaliczny zapach unosi si w powietrzu. Dobiegy nas dwiki balowiczw,
miejcych si i ochlapujcych na wzajem.
- Dlaczego Mia jest z tob? - spytaam agodnie Liss.
Krcilimy si wok, szukajc basenu, ktry nie by zajty.
- Rozmawiaa z Masonem, gdy zbieralimy si do wyjcia. - odpara. Utrzymaa swj
cichy ton gosu. - Wydawao mi si, e nie moemy... nie wiem... j zostawi...
Nawet si z tym zgodziam. Oczywiste oznaki alu, byy widoczne na jej twarzy, ale
Mia wydawaa si przez chwil rozproszona przez cokolwiek, co mwi do niej Mason.
- Mylaam, e nie znasz Adriana - dodaa Lissa. Dezaprobata bya zawieszona w jej
gosie - i w wizi.
W kocu znalelimy ogromny basen, troch na uboczu. Jaki chopak i dziewczyna
byli po przeciwnej stronie, ale tu byo wystarczajco duo miejsca dla reszty z nas. atwo
byo ich ignorowa. Woyam stop do wody i natychmiast j cofnam.
- Nie znam. - powiedziaam jej.
Ostronie, wsunam stop do wody i powoli zrobiam to samo z reszta mojego ciaa. Gdy
zanurzyam si do poowy, skrzywiam si. Miaam na sobie rdzawo-brzowe bikini, i wrzca
woda zaskoczya mj brzuch.
- Musisz go zna przynajmniej troch. Zaprosi ci na imprez.
- Tak, ale widzisz go z nami teraz?
ledzia moje spojrzenie. Adrian sta w daleko oddalonej stronie pokoju z grup dziewczyn w
bikini, znacznie szczuplejszych ode mnie. Jedn z nich bya Betsy Johnson ubrana w strj,
ktry ju kiedy widziaam i sama pragnam mie taki sam. Westchnam i odwrciam
wzrok. Reszta z nas wskoczya do wody. Byo tak gorca, e czuam si, jakbym siedziaa w
kotle penym zupy. Poniewa Lissa wygldaa na przekonan o mojej niewinnoci wobec
Adriana, wrciam do prowadzonej wanie dyskusji.
- O czym rozmawiacie? - przerwaam. To byo atwiejsze ni suchanie i zastanawianie
si nad tematem rozmowy.
- O spotkaniu. - odpar podekscytowany Mason. Pozornie, przebola widzenie mnie i
Adriana razem. Christian usiad na malekiej pce w basenie. Lissa skulia si obok niego.
Kadc (prawem wasnoci) swoje rami wok Lissy, przechyli si do tyu i opar plecami o
krawd basenu.

- Twj chopak chce poprowadzi armi przeciwko strzygom - powiedzia do mnie.


Mogabym powiedzie, e mwi to, by mnie sprowokowa. Spojrzaam na Masona pytajco.
Nie warto byo podejmowa wysiku, eby zakwestionowa sowo chopak.
- Hej, to twoja ciotka to zasugerowaa. - przypomnia mu Mason.
- Ona tylko powiedziaa, e powinnimy znale strzygi zanim one znajda nas. odparowa Christian. - To nie ona pchaa nowicjuszy do walki, tylko Monika Szelsky.
Podesza do nas kelnerka z tac rowych drinkw. Wyglday elegancko w
wysokich, krysztaowych kieliszkach z cukrzonymi brzegami. Miaam nieodparte wraenie,
e napoje byy alkoholowe, ale wtpiam, by kto, kto je na t imprez przygotowa, mia
zosta wylegitymowany.
Nie miaam pojcia co to byy za drinki. Wikszo z moich dowiadcze z alkoholem
koczya si na tanim piwie. Wziam jednego i odwrciam si do Masona.
- Mylisz, e to dobry pomys? - spytaam go.
Ostronie sczyam napj. Tak jak stranik na szkoleniu, czuam naley zawsze mie si na
bacznoci, ale dzisiejszej nocy znowu miaam ochot by buntownikiem.
Drink mia smak podobny do ponczu. Soku grejpfrutowego. Co sodkiego, jak
truskawki. Nadal byam wicie przekonana, e zawiera alkohol, ale wydawao mi sie, e nie
jest go na tyle duo by spdzi mi sen z powiek.
Wkrtce pojawia si inna kelnerka z tac pen ywnoci. Przyjrzaam si temu, co
zawieraa i prawie niczego nie rozpoznaam. Byo tam co, co wygldao jak grzyby
nafaszerowane serem, i rwnie co jeszcze przypominajce paszteciki z misem albo
kiebaskami. Jak przystao na dobrego misoerc, signam po jednego, majc nadziej, e
nie jest to nic niedobrego.
- To foie gras. - powiedzia Christian. (foie gras - pasztet z gsiej wtrbki z truflami
marynowany w koniaku - przyp. Ginger)
Na jego twarzy zagoci umiech, ktry mi si nie spodoba. Przyjrzaam si mu ostronie.
- Co to?
- Nie wiesz? - jego ton by pewny siebie, i po raz pierwszy w swoim yciu, zabrzmia
jak prawdziwy arystokrata, przekonujcy o swojej elitarnej wiedzy nas, podwadnych.
Wzruszy ramionami.
- Zaryzykuj i si dowiedz.
Lissa westchna ze zoci.
- To gsia wtrbka.
Szarpnam swoj rk do tyu. Kelnerka odesza Christian si zamia, a ja spiorunowaam
go wzrokiem. Przez ten czas, Mason cay czas zastanawia si nad moim pytaniem, czy
przystpienie nowicjuszy do walk przed ukoczeniem szkoy to dobry pomys.
- Co jeszcze robimy? - spyta z oburzeniem. - Co ty robisz? Cigle biegasz z
Belikovem kadego ranka. Co ci to daje?
Co mi to daje? Sprawia, e moje serce wykonuje szalony bieg i mam nieprzyzwoite
myli.
- Nie jestemy gotowi. - powiedziaam zamiast tego.
- Mamy dodatkowo sze miesicy wicej.- wtrci Eddie.
Mason skin potakujco gow.
- Tak. Jak duo wicej moemy si w tym czasie nauczy?
- Duo - powiedziaam mylc o tym, jak duo nauczyam si przez swj sezon
treningowy z Dymitrem. Dokoczyam swj drink.
- Ponadto, gdzie to si zatrzyma? Powiedzmy, e skoczymy szkolenie sze miesicy
wczeniej i nas odel. Co potem? Zdecyduj si pj dalej i obci nasz ostatni rok nauki?
Nasz juniorski rok?
Mason wzruszy ramionami.

- Nie boj si walki. Mogem zaatwi kad strzyg, gdy byem w drugiej klasie.
(szkoy redniej - przyp. Ginger.)
- Jasne. - odparam sucho. - Tak jak zaatwie swoje narciarstwo na tamtym stoku.
Twarz Masona, do tej pory zarumieniona z gorca, staa si jeszcze czerwiesza.
Natychmiast poaowaam swoich sw, zwaszcza kiedy Christian zacz si mia.
- Nigdy nie mylaem, e doyj dnia, w ktrym si z tob zgodz, Rose. Ale niestety,
wanie nadszed.
Kelnerka z koktajlami ponownie podesza do nas, i oboje, Christian i ja wzilimy
nowe drinki.
- Moroje musz zacz pomaga nam broni samych siebie.
- Przy pomocy magii? - zapytaa nagle Mia.
To by pierwszy raz gdy si odezwaa, odkd znalelimy si w tym miejscu. Odpowiedziaa
jej cisza. Myl, e Mason i Eddie nie odpowiedzieli jej, bo nie mieli bladego pojcia na
temat walczenia czarami. Lissa, Christian i ja mielimy - i bardzo staralimy si wyglda,
jakbymy nie wiedzieli.
By jaki zabawny rodzaj nadziei w oczach Mi, jednak, ja tylko mogam sobie
wyobraa przez co musiaa dzisiaj przej. Obudzia si, by sobie uwiadomi, e jej matka
nie yje a potem bya wystawiona godziny i godziny politycznego przekomarzania si i bitwy
na strategie. Fakt, e siedziaa tutaj wygldajc na czciowo opanowan by cudem.
Przypuszczaam, e ludzie, ktrzy naprawd lubili swoje matki, w takiej sytuacji
ledwie mogliby by zdolni do funkcjonowania. Nikt z nas nie wyglda jakby zamierza
udzieli jej odpowiedzi, wic ostatecznie ja to zrobiam.
- Przypuszczam. Ale... nie wiem o tym za wiele.
Skoczyam reszt swojego drinka i odwrciam od niej oczy, w nadziei, e kto inny
podejmie si rozmowy. Nikt tego nie zrobi. Mia wygldaa na rozczarowan, ale nie
powiedziaa nic wicej, kiedy Mason wrci do debaty na temat strzyg.
Wziam trzeciego drinka zanurzyam si w wodzie tak gboko, jak tylko mogam, by
cigle trzyma w rku kieliszek. Ten drink by inny. Wyglda na czekoladowy i mia bit
mietan na szczycie. Sprbowaam odrobin i zdecydowanie poczuam odrobin alkoholu.
Sdziam, e czekolada prawdopodobnie go rozpuci.
Kiedy byam gotowa na czwarty drink, kelnerki nie byo w zasigu mojego wzroku.
Nagle Mason wyda mi si naprawd, naprawd sodki. Chciaabym, by by teraz nieco
romantyczny wobec mnie, ale on cigle nadawa o strzygach i logice prowadzenia na nie
atakw w cigu dnia.
Mia i Eddie z zapaem przytakiwali mu gowami, i miaam dziwne uczucie, e gdyby
zdecydowa si zapolowa na strzygi wanie teraz, oni by z nim poszli. Christian waciwie
doczy do tej rozmowy, ale wystpowa bardziej w roli adwokata diaba. Typowe.
Myla, e co w rodzaju ataku prewencyjnego wymaga udziau zarwno stranikw
jak i morojw - tak jak powiedziaa Tasza. Mason, Mia i Eddie uwaali, e jeeli moroje do
tego nie doroli, to stranicy powinni wzi sprawy w swoje rce.
Przyznaj; ich entuzjazm by nawet zaraliwy. Bardzo podoba mi si pomys
zdobycia przewagi nad strzygami. Ale w atakach na Badicw i Drozdoww, wszyscy
stranicy zostali zabici. Wprawdzie strzygi zorganizoway si w dua grup i miay pomoc z
zewntrz, ale wszystko to mwio mi, e teraz to nasza strona musi naprawd uwaa.
Odkadajc na bok powab Masona, nie chciaam duej sucha o jego bojowych
umiejtnociach. Chciaam kolejnego drinka. Wstaam i wspiam si na krawd basenu. Ku
mojemu wielkiemu zdumieniu, wiat zacz si krci. Zdarzao mi si to ju wczeniej, gdy
wychodziam z wanny lub jacuzzi zbyt szybko; ale kiedy rzeczy nie wyglday tak jak
powinny, zdaam sobie spraw, e drinki byy mocniejsze ni przypuszczaam.

Pomylaam, e czwarty drink nie jest dobrym pomysem, ale nie chciaam wraca,
eby inni zobaczyli e si upiam. Skierowaam si stron pokoju, w ktrym znikna
kelnerka. Miaam nadziej, e moe s tam jakie ukryte zapasy deserw z musu
czekoladowego, a nie z gsiej wtrbki.
Podczas gdy szam, zwracaam szczeglna uwag na lisk podog, uwaajc, by nie
wpa do jednego z basenw kpielowych i nie rozbi sobie gowy, bo to z pewnoci mogo
mnie kosztowa colness point (nie wiem jak to przeoy - przyp. Ginger). Powiciam tak
duo uwagi swoim stopom, prbujc si nie zachwia, e wpadam na kogo. W moim
mniemaniu, to bya jego wina; uderzy o mnie plecami.
- Hej, uwaaj. - powiedziaam odzyskujc rwnowag.
Ale on nie zwraca na mnie uwagi. Jego oczy byy zwrcone na innego faceta; faceta z
krwawicym nosem.
Weszam prosto w sam rodek walki.

Rozdzia czternasty

DWCH FACETW, KTRYCH NIGDY WCZESNIEJ nie spotkaam, kcio si


ze sob. Wygldali na dwadziecia lat; nie zauwayli mnie. Ten, ktry na mnie wpad,
popchn drugiego tak mocno, e ten si zatoczy.
- Boisz si! - krzycza kole obok mnie. Mia na sobie zielone kpielwki, a jego
czarne wosy byy wygadzone do tyu przez wod.
- Wszyscy si boicie. Chcecie po prostu zaszy si w swoich rezydencjach i pozwoli
stranikom odwali ca brudn robot. Co zamierzacie zrobi, kiedy oni wszyscy zgin? Kto
wtedy was bdzie ochrania?
Ten drugi wytar krew ze swojej twarzy wierzchem doni. Nagle go rozpoznaam przez jego blond pasemka. By z rodziny krlewskiej, tym ktry dar si na Tasz jakoby
chciaa przewodzi morojom w bitwie. Nazywaa go Andrew. Prbowa odda uderzenie, ale
mu si nie udao; mia kompletnie z technik.
- To jest najbezpieczniejsze wyjcie. Suchajcie tej mioniczki Strzyg a wszyscy
bdziemy martwi. Ona prbuje wybi ca nasz ras!
- Ona prbuje nas ocali!
- Ona prbuje przekona nas do uywania czarnej magii!
Mioniczk strzyg - musiaa by Tasza. Kole nie-arystokrata by pierwsz osob spoza
mojego otoczenia, ktra j popieraa.
Zastanawiaam si jak wiele osb podzielao jego zdanie. Znowu popchn Andrew, a
mj instynkt - albo poncz - kaza mi wczy si do akcji.
Wyskoczyam przed siebie i wcisnam si pomidzy nich. Cigle byam
zdezorientowana i troch niepewna. Jeli nie staliby tak blisko, prawdopodobnie
przewrciabym si. Obydwaj zawahali si, wyranie zaskoczeni.
- Zjedaj std. - warkn Andrew.
Bdc mczyznami i morojami, mieli wicej wzrostu i byli cisi ode mnie, ale ja byam
prawdopodobnie rwnie silniejsza od kadego z nich.
Majc nadziej, e mog da sobie rad z wikszoci, chwyciam kadego za rami,
pocigajc ich do siebie, a potem popchnam ich tak mocno, jak mogam. Zachwiali si, nie
spodziewajc si mojej siy. Ja te troch si zachwiaam.
Nie-arystokrata rzuci mi piorunujce spojrzenie i zrobi krok w moj stron Liczyam
na to, e by starowiecki i nie uderzy dziewczyny.
- Co ty wyrabiasz? - zawoa. Zgromadzio si paru ludzi i ogldali pobudzeni.
Oddaam jego spojrzenie.
- Prbuj powstrzyma was przed byciem jeszcze wikszymi idiotami ni ju
jestecie! Chcecie pomc? Przestacie walczy ze sob! Odrywajc sobie nawzajem gowy
nie uratujecie morojw, jeli nie sprbujecie ograniczy tej gupoty z pul genw. Skierowaam si do Andrew.
- Tasza Ozera nie prbuje nikogo wybi. Stara si nakoni was, ebycie przestali by
ofiarami. - Odwrciam si do drugiego.
- A co do ciebie, masz jeszcze dalek drog do przejcia jeli mylisz, e to jest sposb
na zrozumienie siebie. Magia - zwaszcza ofensywna magia - wymaga duo samokontroli, a
jak na razie nie zaimponowae mi swoj. Ja mam jej wicej ni ty, a jeli by mnie waciwie
pozna, wiedziaby, jakie to chore.
Dwch goci gapio si na mnie w zaskoczeniu. Byam widocznie bardziej efektywna
ni paralizator. C, przynajmniej przez kilka sekund. Bo kiedy min im szok wywoany
moimi sowami, zaczli kontynuowa.

Zostaam zapana w rodku ognia i wypchnita, prawie przewracajc si w trakcie.


Nagle, zza mnie, Mason stan w mojej obronie. Uderzy pici pierwszego, ktrego mg nie-arystokrat.
Polecia do tyu, z pluskiem wpadajc do jednego z basenw. Wydaam okrzyk,
przypominajc sobie moje wczeniejsze obawy zwizane z pkniciem czaszki, ale chwil
pniej ogarn si i wytar wod z oczu.
Chwyciam rami Masona, prbujc go powstrzyma, ale zignorowa mnie i ruszy na
Andrew. Mocno go popchn na kilku morojw - przyjaci Andrew, jak podejrzewaam ktrzy wydawali si prbowa przerwa walk.
Go w basenie wyszed z niego, z wyrazem szau wypisanym na twarzy i zacz
kierowa si na Andrew. Tym razem, oboje, ja i Mason, zablokowalimy mu drog. Rzuci
nam wszystkim wcieke spojrzenie.
- Nie rb tego. - ostrzegam go.
Zacisn pici, wygldajc jakby chcia prbowa wyzwa nas wszystkich do walki. Ale
bylimy straszni, a nie wyglda na takiego, co mia otoczk przyjaci jak Andrew - ktry
obscenicznie wrzeszcza i ostatecznie zosta wyprowadzony. Mamroczc par pogrek, niearystokrata wycofa si. Jak tylko wyszed, odwrciam si do Masona.
- Stracie rozum?
- Huh? - zapyta.
- Wskakiwa w rodek tego!
- Ty te wskoczya. - powiedzia.
Miaam zacz si kci, kiedy zauwayam, e mia racj.
- To co innego. - burknam.
Pochyli si w moim kierunku.
- Jeste pijana?
- Nie. Oczywicie e nie. Po prostu prbuj trzyma ci z daleka od robienia czego
gupiego. Tylko dlatego, e masz urojenia, e moesz pokona strzygi, nie znaczy e musisz
znca si nad wszystkimi innymi.
- Urojenia? - zapyta ostro.
Zaczam czu co jakby mdoci. Zawrcio mi si w gowie, ale szam dalej w stron
bocznego pokoju, majc nadziej, e si nie potkn.
Ale kiedy doszam, zobaczyam, e to nie by pokj z drinkami czy deserami. C,
przynajmniej nie tak jak sdziam. To by pokj z karmicielami. Paru ludzi leao na
pokrytych atasem szezlongach z morojami obok siebie. Jaminowe kadzideko palio si w
powietrzu.
Zaskoczona, przygldaam si z niesamowit fascynacj, jak blond morojski facet
przechyli si i wgryz w szyj bardzo adnego rudzielca. Wtedy zauwayam, e wszyscy ci
karmiciele wygldali wyjtkowo przystojnie. Jak aktorzy i modele. Tylko najlepsi dla
arystokratw.
Pi dugo i intensywnie, a dziewczyna zamkna oczy i rozchylia usta, z wyrazem
czystej rozkoszy na twarzy kiedy endorfiny moroja zalay jej krwiobieg. Zadraam,
przypominajc sobie jak sama dowiadczaam tego samego rodzaju euforii. W moim
zamroczonym przez alkohol umyle, wszystko nagle wydao si zadziwiajco erotyczne.
Waciwie, czuam si prawie jak intruz - jakbym ogldaa ludzi uprawiajcych seks.
Kiedy moroj skoczy i zliza ostatni kropl krwi, musn ustami jej policzek w delikatnym
pocaunku.
- Chcesz na ochotnika?
Delikatne koniuszki palcw musny moj szyj i odskoczyam. Odwrciam si i
zobaczyam zielone oczy Adriana i porozumiewawczy umieszek.
- Nie rb tego. - powiedziaam mu, odrzucajc jego rk.

- W takim razie, co tutaj robisz? - zapyta.


Wskazaam wok siebie.
- Zgubiam si.
Spojrza na mnie.
- Jeste pijana?
- Nie. Oczywicie e nie... ale..." Nudnoci troch mi przeszy, ale cigle nie czuam
si dobrze. - Myl, e powinnam usi.
Zapa mnie za rami.
- C, nie rb tego tutaj. Kto mgby wpa na kiepski pomys. Chodmy w jakie
spokojniejsze miejsce. - Poprowadzi mnie do innego pokoju, rozejrzaam si z
zainteresowaniem.
To byo miejsce do masay. Kilku morojw leao na stoach, wycofali si na masa
stp wykonany przez hotelow obsug. Olejek, ktrego uywali pachnia jak rozmaryn i
lawenda. W innej sytuacji, masa brzmiaby wietnie, ale leenie na brzuchu w chwili obecnej
wydawao mi si nienajlepszym pomysem.
Usiadam na dywanie na pododze, przechylajc si do ciany. Adrian nagle wyszed i
wrci ze szklank wody. Poda mi j i usiad.
- Wypij to. Pomoe.
- Mwiam ci, nie jestem pijana, - wymamrotaam. Ale wod i tak wypiam do dna.
- Uh-huh. - Umiechn si do mnie. - Odwalia niez robot z t walk. Kim by ten
chopak, ktry ci pomg?
- Mj chopak, - powiedziaam. - Co w tym stylu.
- Mia miaa racj. Masz wielu facetw w swoim yciu.
- To nie tak.
- Okay. - Dalej si umiecha. - Gdzie jest Wasilisa? Mylaem, e bdzie z tob.
- Jest ze swoim chopakiem. - badaam go.
- Co to za ton? Zazdro? Chcesz go dla siebie?
- Boe, nie. Po prostu go nie lubi.
- le j traktuje? - zapyta.
- Nie. - przyznaam. - On j ubstwia. Jest po prostu tak jakby palantem.
Adriana wyranie to bawio.
- Ah, jeste zazdrosna. Spdza z nim wicej czasu ni z tob?
Zignorowaam to.
- Czemu wypytujesz o ni? Jeste ni zainteresowany?
Zamia si.
- Spokojnie, nie jestem ni zainteresowany w ten sam sposb, co tob.
- Ale jeste zainteresowany.
- Po prostu chc z ni porozmawia.
Wyszed, eby przynie mi wicej wody.
- Lepiej si czujesz? - zapyta, podajc mi szklank. Bya krysztaowa i zawile
rzebiona. Wydawaa si zbyt ozdobna na zwyk wod.
- Yeah... Nie sdziam, e te drinki byy a takie mocne.
- Na tym polega ich pikno. - zachichota. - A bdc przy piknie... masz wietny
kolor.
Przesunam si. Mogam nie pokazywa tak duo goego ciaa jak te inne
dziewczyny, ale pokazywaam wicej ni bym chciaa przy Adrianie. Na pewno? Byo w nim
co dziwnego. Jego aroganckie zachowanie irytowao mnie... ale lubiam by w jego
towarzystwie. Moe dupek w rodku mnie rozpozna bratni dusz.
Gdzie z tyu mojego pijanego umysu, wczyo si wiateko. Ale nie mogam doj
do sedna, o co chodzio. Napiam si wicej wody.

- Nie palie papierosa od jaki dziesiciu minut. - zauwayam, chcc zmieni temat.
Skrzywi si.
- Nie mona tu pali.
- Jestem pewna, e nadrobie to sobie w ponczu.
Znowu si umiechn.
- C, niektrzy potrafi pi alkohol. Nie zamierzasz chorowa, prawda?
Dalej czuam si podpita, ale nudnoci ustay.
- Nie.
- Dobrze.
Przypomniaam sobie o tym, e niam o nim. To by po prostu sen, ale to mnie drczyo,
zwaszcza rozmowa o tym, e jestem otoczon ciemnoci. Chciaam go o to zapyta... mimo
e wiedziaam, e to gupie. To by mj sen, nie jego.
- Adrian...
Zwrci swoje zielone oczy na mnie.
- Tak, kochanie?
Nie mogam zmusi si do zapytania.
- Niewane.
Zacz ripost, ale wtedy odwrci gow w stron drzwi.
- Ah, oto i ona.
- Kto
Lisa wesza do pokoju, ledzc wszystko wok. Kiedy nas dostrzega, zauwayam
zalewajc j ulg. Nie mogam jednak tego czu. rodki odurzajce, jak alkohol,
paralioway poczenie. To by kolejny powd, dla ktrego nie powinnam tak gupio
ryzykowa tej nocy.
- Tu jeste. - powiedziaa, klkajc przy mnie. Zerkajc na Adriana, kiwna mu
gow. - Hej.
- Hej, kuzynko. - odpowiedzia uywajc okrelenia, ktre czasem stosuj wobec
siebie rodziny arystokratyczne.
- Wszystko ok? - zapytaa mnie Lisa. - Kiedy zobaczyam jak bardzo jeste pijana,
mylaam e moesz si gdzie przewrci i utopi.
- Nie jestem- przestaam prbowa zaprzecza. - Nic mi nie jest.
Zwyky wyraz twarzy Adriana zmieni si gdy analizowa Lis. To ponownie przypomniao
mi o nie.
- Jak j znalaza?
Lisa zaintrygowana spojrzaa na niego. - Ja, um, sprawdzaam wszystkie pokoje.
- Oh. - wyglda na rozczarowanego. - Mylaem, e moe uya waszego poczenia.
Obie, ona i ja, zaczymy si na niego gapi.
- Skd o tym wiesz? - zadaam. Tylko kilku ludzi w szkole wiedziao. Adrian mwi
o tym tak swobodnie, jakby mwi o kolorze moich wosw.
- Hej, nie mog ujawni wszystkich moich sekretw, prawda? - zapyta tajemniczo. A poza tym, sposb, w jaki wy dwie zachowujecie si wobec siebie... ciko to wytumaczy.
To cakiem cool... wszystkie stare mity okazuj si prawdziwe.
Lisa ostronie go obserwowaa.
- Poczenie dziaa tylko w jedn stron. Rose moe wyczuwa co czuj i myl, ale ja
nie mog tego robi z ni.
- Ah. - Usiedlimy chwilowo w ciszy i napiam si wicej wody. Adrian znowu zacz
mwi. - Tak czy inaczej, w czym si specjalizujesz kuzynko?
Wygldaa na zakopotan. Obie wiedziaymy, e to wane aby trzyma jej duchowe
moce w tajemnicy przed innymi, ktrzy mogli chcie naduywa jej zdolno do leczenia, ale
zawsze przeszkadzaa jej historyjka o tym, e nie ma specjalizacji.

- Nie mam. - powiedziaa.


- Mylisz e bdziesz mie? e jeste opniona?
- Nie.
- Pewnie jeste jednak lepsza w innych elementach, prawda? Po prostu nie jeste
wystarczajco silna eby naprawd opanowa jak? - Troszczy si o ni poklepujc j po
ramieniu przesadnie demonstrujc pocieszanie.
- Tak, skd
W chwili gdy jego palce dotkny jej, zamara. To byo jakby piorun w ni uderzy. Jej twarz
przybraa dziwny wyraz. Nawet pijana, czuam zalewajc j rado, ktra przechodzia przez
poczenie. Wpatrywaa si w Adriana w zdumieniu. Jego oczy rwnie wpatryway si w jej.
Nie rozumiaam, dlaczego patrzyli na siebie w ten sposb i niepokoio mnie to.
- Hej - powiedziaam. - Przesta. Mwiam ci, e ona ma chopaka.
- Wiem - powiedzia cigle jej si przygldajc. May umiech pojawi si na jego
ustach. - Musimy kiedy pogada, kuzynko.
- Tak, - zgodzia si.
- Hej. - byam zdezorientowana bardziej, ni kiedykolwiek przedtem. - Ty masz
chopaka. I oto on.
Wrcia do rzeczywistoci. Caa nasza trjka odwrcia si w stron drzwi. Christian i
inni tam stali. Nagle przypomniaa mi si sytuacja, kiedy znaleli mnie z Adrianem, ktry
obejmowa mnie ramieniem. Teraz nie wygldao to lepiej. Lisa i ja siedziaymy bardzo
blisko po jego obu stronach.
Wyskoczya w gr, wygldajc na troch winn. Christian obserwowa j z
zainteresowaniem.
- Szykujemy si do wyjcia, - powiedzia.
- Dobrze, - odpowiedziaa mu. Spojrzaa na d na mnie. - Gotowa?
Pokiwaam gow i zaczam wspina si na nogi. Adrian zapa mnie za rk, jakbym
potrzebowaa pomocy w tym. Umiechn si do Lisy.
- Mio si z tob rozmawiao. - Do mnie wymrucza bardzo cicho - Nie przejmuj si.
Mwiem ci, e nie jestem ni zainteresowany w ten sposb. Nie wyglda tak dobrze w stroju
kpielowym. Prawdopodobnie nie tak dobrze jak kto inny.
Odcignam od niego moje rk.
- C, tego nigdy si nie dowiesz.
- Nic nie szkodzi, - powiedzia. - Mam niez wyobrani.
Doczyam do reszty, skierowalimy si przez gwn cz hotelu. Mason rzuci mi dziwne
spojrzenie, takie, jakie Christian rzuci wczeniej Lissie i trzyma si z daleka ode mnie, idc
z przodu z Eddim. Ku mojemu zaskoczeniu i zakopotaniu, znalazam si obok Mii.
Wygldaa ponuro.
- Ja... Naprawd mi przykro w zwizku z tym, co si stao, - powiedziaam w kocu.
- Nie musisz si zachowywa jakby ci to obchodzio, Rose.
- Nie, nie. Naprawd. To straszne... Tak mi przykro. - Nie patrzya na mnie. - Czy... to
znaczy, masz zamiar zobaczy si wkrtce ze swoim tat?
- Jak tylko odbdzie si memoria - powiedziaa sztywno.
- Oh.
Nie wiedziaam co jeszcze powiedzie, wic poddaam si i zamiast tego zwrciam
swoj uwag na schody, po ktrych wchodzilimy na gwne pitro hotelu. Nieoczekiwanie,
Mia bya t, ktra kontynuowaa moj rozmow.
- Przygldaam si jak przerywaa t walk... - powiedziaa powoli. - Wspomniaa o
ofensywnej magii. Jakby co o tym wiedziaa.
Oh. wietnie. Zamierzaa mnie szantaowa... tak? W tym momencie, wydawaa si
jednak by prawie uprzejma.

- Zgadywaam. - powiedziaam. Nie ma mowy ebym wsypaa Tasz i Christiana. Tak naprawd nie wiem a tyle. Po prostu historie, ktre syszaam.
- Oh. - jej twarz si zapada. - Jakie historie?
- Hm, wic... - Prbowaam wymyli co ani zbyt oglnikowego, ani zbyt
konkretnego. - Tak jak mwiam tamtym gociom... koncentracja jest wana. Poniewa jeli
walczysz ze strzygami, wszystkie rzeczy mog si rozproszy. Wic musisz to kontrolowa.
To bya waciwie podstawowa zasada stranikw, ale musiaa by nowa dla Mii. Jej
oczy rozszerzyy si w podnieceniu.
- Co jeszcze? Jakich zakl uywaj ludzie?
Potrzsnam gow.
- Nie wiem. Naprawd nawet nie wiem jak zaklcia dziaaj, i jak powiedziaam, to s
tylko... historie, ktre syszaam. Domylam si, e po prostu znajdujesz sposoby na uycie
swojego elementu jako broni. Jak... uytkownicy ognia maj niez przewag, bo ogie zabija
strzygi, wic dla nich to jest atwe. A uytkownicy powietrza mog dusi ludzi.
Waciwie dowiadczyam namiastki tego ostatniego przez Lis. To byo straszne.
Oczy Mii jeszcze bardziej si rozszerzyy.
- A co z uytkownikami wody? - zapytaa. - Jak woda moe zrani strzyg?
Zatrzymaam si.
- Ja, uh, nigdy nie syszaam adnych historii o uytkownikach wody. Przepraszam.
- Ale masz jakie pomysy? Sposoby eby kto jak ja mg nauczy si walczy?
Ah. Wic o to chodzio. To waciwie nie byo takie cakiem szalone.
Przypomniaam sobie, jaka pobudzona bya na spotkaniu, kiedy Tasza mwia o
atakowaniu Strzyg. Mia chciaa zemci si na Strzyg, za mier swojej matki. Nic dziwnego,
e ona i Mason byli w takich dobrych stosunkach.
- Mia, - powiedziaam delikatnie, apic drzwi eby j przepuci. Bylimy teraz
prawie w korytarzu wejciowym. - Wiem e musisz chcie... zrobi co. Ale myl, e lepiej
bdzie jak pozwolisz sobie na troch, um, smutku.
Zaczerwienia si i nagle widziaam normaln i zdenerwowan Mi.
- Nie traktuj mnie z gry. - powiedziaa.
- Hej, nie traktuj. Powanie. Po prostu mwi, e nie powinna robi niczego
pochopnie, kiedy cigle jeste zdenerwowana. Poza tym... - uciam zdanie.
Zwzia oczy.
- Co?
Pieprzy to. Musi wiedzie.
- C, nie mam pojcia, co moe zdziaa uytkownik wody przeciwko strzygom. To
jest prawdopodobnie najmniej uyteczny element przeciwko nim.
Gniew wypeni jej rysy.
- Jeste prawdziw suk, wiesz o tym?
- Po prostu mwi ci prawd.
- Dobrze, pozwl, e ja Ci powiem prawd. Jeste totaln idiotk, jeli chodzi o
facetw.
Mylaam o Dymitrze. Nie do koca nie miaa podstaw.
- Mason jest wietny, - kontynuowaa. - Jeden z najlepszych facetw, jakich znam - a
ty nawet tego nie zauwaasz! Zrobiby dla ciebie wszystko, a ty wychodzisz rzucajc si na
Adriana Iwaszkowa.
Jej sowa mnie zaskoczyy. Mia zakochaa si w Masonie? I kiedy zdecydowanie nie
rzucaam si na Adriana, mogam przyzna, e to mogo tak wyglda. I nawet jeli to nie
bya prawda, to i tak nie sprawioby to eby Mason nie czu si zraniony i zdradzony.
- Masz racj. - powiedziaam.

Mia gapia si na mnie tak zaskoczona, e zgodziam si z ni, e nie powiedziaa ju


nic wicej przez ca drog. Doszlimy do czci korytarza, gdzie rozchodzilimy si do
rnych skrzyde dla chopcw i dziewczt. Chwyciam za rami Masona, kiedy inni odeszli.
- Poczekaj. - powiedziaam mu. Musiaam go uspokoi o Adriana, ale maa cz mnie
zastanawiaa si, czy robiam to dlatego, e waciwie chciaam Masona, czy dlatego, e po
prostu podobaa mi si wizja jego chccego mnie i samolubnie nie chciaam tego straci.
Zatrzyma si i spojrza na mnie. Jego twarz bya nieufna.
- Chciaam ci powiedzie, e przepraszam. Nie powinnam krzycze na ciebie po walce
- wiem, e prbowae po prostu pomc. A z Adrianem... nic si nie stao. Naprawd.
- Nie wygldao na to. - powiedzia Mason. Ale zo na jego twarzy saba.
- Wiem, ale uwierz mi, to wszystko przez niego. W jaki gupi sposb zadurzy si we
mnie.
Mj ton musia by przekonywujcy, bo Mason umiechn si.
- C. Trudno eby nie.
- Nie jestem nim zainteresowana - kontynuowaam. - Ani nikim innym.
To byo mae kamstwo, ale nie sdz eby miao wtedy jakie znaczenie. Miaam zamiar
skoczy wkrtce z Dymitrem, a Mia miaa racj co do Masona. By wspaniay i sodki i
adny. Byabym idiotk nie rozwijajc tego... prawda?
Moja rka cigle bya na jego ramieniu, kiedy pocignam go do siebie. Nie
potrzebowa wicej sygnaw. Pochyli si i pocaowa mnie, a w midzyczasie zostaam
przycinita do ciany - podobnie jak z Dymitrem w sali treningowej. Oczywicie, to byo nic
w porwnaniu do tego, co czuam z Dymitrem, ale nadal byo to przyjemne na swj sposb.
Objam rkami Masona i przycisnam go bliej.
- Moglibymy i... gdzie. - powiedziaam.
Odepchn mnie i zacz si mia.
- Nie kiedy jeste pijana.
- Nie jestem... ju... a tak pijana, - powiedziaam, prbujc przycisn go z
powrotem.
Dajc mi may pocaunek w usta, zrobi krok do tyu.
- Wystarczajco pijana. Popatrz, to nie takie atwe, wierz mi. Ale jeli dalej bdziesz
mnie chciaa, jutro - kiedy bdziesz trzewa - wtedy pogadamy.
Pochyli si i ponownie mnie pocaowa. Prbowaam obj go, ale znowu si
oderwa.
- Spokojnie, dziewczyno. - drani si i cofajc do swojego korytarza.
Rzuciam mu piorunujce spojrzenie, ale on tylko rozemia si i odwrci. Jak odchodzi,
moje spojrzenie sabo i skierowaam si do swojego pokoju, z maym umiechem na twarzy.

Rozdzia pitnasty
PRBOWAAM POMALOWA paznokcie u ng nastpnego ranka - nie byo atwo
z takim okropnym kacem - kiedy usyszaam pukanie do drzwi. Lissa wysza zanim si
obudziam, wic chwiejnym krokiem przemierzyam pokj, starajc si nie zetrze wieo
pomalowanego lakieru. Otwierajc drzwi, zobaczyam stojcego za nimi jednego z bojw
hotelowych z duym pudem, ktre trzyma w obu rkach. Przesun je nieznacznie, by mc
si zza niego wychyli i spojrze na mnie.
- Szukam Rose Hathaway.
- To ja.
Wziam od niego pudo. Byo wielkie, ale nie a tak cikie. Z szybkim dzikuj,
zamknam drzwi, zastanawiajc si czy powinnam da mu napiwek. No c.
Usiadam na pododze z pudekiem. Nie miao adnych oznacze i byo
zapiecztowane tam do pakowania. Znalazam dugopis i wbiam go w tam. Jak tylko
przeciam j w wystarczajcym stopniu, otworzyam pudeko i zajrzaam do rodka.
Byo zapenione perfumami.
Zawierao co najmniej trzydzieci maych flakonikw z perfumami. Niektre znaam,
niektre nie. Stay rzdem od szalenie drogich, przez kaliber gwiazd filmowych do tanich
rodzajw, jakie widywaam w drogeriach. Eternity. Angel. Vanilla Fields. Jade Blossom.
Michael Kors. Poison. Hypnotic Poison. Pure Poison. Happy. Light Blue. Jovan Musk. Pink
Sugar. Vera Wang. Jedne po drugich, wyjmowaam je z pudeka, czytajc opisy na
opakowaniach, a nastpnie otwieraam butelki aby powcha ich zawarto.
Przejrzaam ju prawie poow, gdy uderzya mnie rzeczywisto. To musiao by od
Adriana.
Nie miaam pojcia jak udao mu si dostarczy te wszystkie perfumy do hotelu w tak
krtkim czasie, ale najwidoczniej pienidze mog wszystko. Dotychczas, nie potrzebowaam
uwagi bogatego, rozpieszczonego moroja: najwyraniej nie odebra prawidowo moich
sygnaw. Z alem, zaczam odstawia perfumy z powrotem do puda - i wtedy zatrzymaam
si. Oczywicie, e je odel... ale nie byoby krzywd poznanie zawartoci reszty flakonikw,
zanim je zwrc.
Jeszcze raz, zaczam wypakowywa butelk po butelce. Niektre wchaam przy
korku, inne rozpylaam w powietrzu. Na szczliwy traf. Dolce & Gabbana. Shalimar. Daisy.
Zapachy, jedne po drugim, uderzay mnie: ra, fioek, sandaowiec, pomaracza, wanilia,
orchidea...
Do czasu gdy skoczyam, mj nos ju prawie nie pracowa. Wszystkie z nich byy
zaprojektowane dla ludzi. Mieli sabszy zmys powonienia ni wampiry i nawet dampiry,
wic wszystkie byy nadzwyczaj mocne. Miaam nowe uznanie dla skromnych sw Adriana,
e tylko odrobina perfum jest potrzebna. Jeli wszystkie te butelki przyprawiay mnie o
zawrt gowy, to mogam sobie tylko wyobrazi co poczuliby moroje. Nadmierne
przecienie zmysw nie pomogo na straszny bl gowy, z ktrym si obudziam.
Tym razem naprawd spakowaam perfumy, zatrzymujc si przy jednych, ktre
naprawd polubiam. Trzymajc pudeko w rce, zawahaam si. Wziam czerwon
buteleczk i powchaam j ponownie. To by ostro - sodki zapach pewnego rodzaju owocw
- ale nie tych kandyzowanych czy cukrowych. Drczyam swj umys przypominajc sobie
wo, ktr poczuam kiedy od jednej dziewczyny ze swojego dormitorium. Ona
powiedziaaby mi ich nazw. To byo jak winia... ale ostrzejsze. Porzeczka - to, to zawieray.
Bya rwnie w tych perfumach, zmieszana z niektrymi kwiatami: konwali i innymi,
ktrych nie potrafiam zidentyfikowa. Jakakolwiek to bya mieszanka, to przypada mi do
gustu. Sodka - ale nie zbyt sodka. Obejrzaam flakonik, szukajc nazwy. Amor Amor.

Pasuje, wymamrotaam, zwaywszy, jak wiele miosnych problemw miaam


ostatnio.
W kadym razie, zatrzymaam perfumy i przepakowaam reszt.
Podniosam pudo i zaniosam je do recepcji, gdzie dostaam tamy klejce, ktrych
uyam do ponownego zapiecztowania puda. Dostaam take wskazwki, jak doj do
pokoju Adriana. Iwaszkowie mieli praktycznie swoje wasne skrzydo. To nie byo zbyt
daleko od pokoju Taszy.
Czujc si jak dostarczycielka, zeszam do holu i zatrzymaam si przed drzwiami jego
pokoju. Zanim zdyam zapuka, drzwi si otworzyy i przede mn stan Adrian. Wyglda
na tak samo zaskoczonego jak ja.
- Little dampir. - powiedzia serdecznie. - Nie spodziewaem si ciebie tutaj zobaczy.
- Zwracam to.
Podaam mu pudo przed nos zanim zaprotestowa. Zapa je niezdarnie i zachwia si
nieco zaskoczony. Jak tylko dobrze je chwyci, cofn si o kilka krokw i postawi je na
ziemi.
- adne z nich ci si nie spodobay? - spyta - Chcesz ebym przysa ci wicej?
- Nie wysyaj mi wicej adnych prezentw.
- To nie jest prezent. To jest usuga publiczna. Ktra kobieta nie posiada wasnych
perfum?
- Nie rb tego wicej - powiedziaam stanowczo.
Nagle zza niego dobieg czyj gos.
- Rose? Czy to ty?
Spojrzaam poza nim. Lissa.
- Co tutaj robisz?
Pomidzy moim blem gowy, a tym, co przypuszczalnie byo pewnym antraktem z
Christianem, najlepszym co mogam zrobi dzisiaj rano, byo zablokowanie naszej wizi.
Otworzyam si na ni ponownie, pozwalajc jej wstrzsowi wlecie we mnie. Nie
spodziewaa si zobaczy mnie tutaj.
- Co tutaj robisz? - spytaa
- Panie, panie - powiedzia przekornie. - Nie musicie si o mnie bi.
Spiorunowaam go wzrokiem.
- Nie zamierzamy. Chc tylko wiedzie, co si tutaj dzieje.
Uderzy mnie znajommy zapach wody po goleniu, a potem usyszaam za sob czyj
gos.
- Ja rwnie.
Podskoczyam. Odwrciam si do tyu i zobaczyam Dymitra stojcego w holu. Nie
miaam zielonego pojcia co on robi w skrzydle Iwaszkoww.
By w drodze do pokoju Taszy, zasugerowa mj wewntrzny gos.
Dymitr bez wtpienia zawsze spodziewa si, e popadam w rnego rodzaju kopoty,
ale myl, e widzenie tam Lissy, zaskoczyo go jako stranika. Przeszed obok mnie i wszed
do pokoju, patrzc pomidzy nasza trojk.
- Uczniowie i uczennice nie powinni przebywa wzajemnie w swoich pokojach.
Wiedziaam, e zwracanie uwagi na to, e technicznie rzecz biorc Adrian nie by
uczniem, nie wycignie nas z tarapatw. Nie powinnymy przebywa w adnym mskim
pokoju.
- Jak ty to robisz? - spytaam Adriana z frustracj.
- Jak co robi?
- Pokazujesz nas w zym wietle!
Zamia si.

- To wy jestecie tymi, ktre tutaj przyszy.


- Nie powiniene by ich wpuszcza. - skarci go Dymitr. - Jestem pewny, e znasz
zasady obowizujce w Akademii w. Wadimira.
Adrian wzruszy ramionami.
- Tak, ale nie musz przestrzega adnych gupich szkolnych przepisw.
- Moe nie - odpar chodno Dymitr - Ale uwaam, e powiniene je mimo wszystko
respektowa.
Adrian przewrci oczami.
- Jestem nieco zaskoczony widzc ciebie goszcego mi reprymend na temat
niepenoletnich dziewczt.
Zobaczyam, jak w oczach Dymitra zapon gniew i na moment, pomylaam, e
zaraz zobacz jak traci nad sob kontrol, z powodu ktrej zawsze mu docinaam. Ale
pozosta opanowany, i tylko jego zacinite pieci wiadczyy o tym, jak bardzo by
rozzoszczony.
- Ponadto - cign Adrian - Nic nikczemnego si tutaj nie dziao. Po prostu
spdzalimy razem czas.
- Jeli chcesz spdza czas razem z modymi dziewcztami, rb to w jednym z
publicznych miejsc.
Nie spodobao mi si nazwanie nas przez Dymitra 'modymi dziewcztami'. Tutaj
przesadzi. I podejrzewaam, e cz jego 'podejrzanej' reakcji braa si stad, e ja tutaj
byam.
Adrian tylko si rozemia, tym dziwnym rodzajem miechu, ktry przyprawia mnie o
dreszcze.
- Dziewczta? Dziewczta? Pewnie. Mode i stare w tym samym czasie. Ledwie co
zobaczyy w yciu, i mimo to, zobaczyy ju zbyt wiele. Jedna naznaczona yciem, i jedna
naznaczona mierci... ale czy one s jedynymi o ktre si martwisz? Martw si o siebie,
dampirze. Martw si o siebie, i martw si o mnie. My jestemy jedynymi, ktrzy s modzi.
Reszta z nas po prostu si na niego gapia. Nie sdz eby ktokolwiek spodziewa si,
e Adrian nagle podejmie niespodziewan wycieczk do Krejziville.
Adrian uspokoi si i wyglda zupenie normalnie. Odwrci si i podszed do okna,
mimochodem rzucajc na nas okiem gdy wyciga swoje papierosy.
- Moje panie, prawdopodobnie powinnicie ju i. On ma racj. Jestem z zaraz.
(czyt.autorytetem przy. Ginger).
Wymieniam spojrzenie z Liss. Szybko, obie wyszymy i ruszyymy za Dymitrem
w d korytarza, w kierunku holu.
- To byo... dziwne. - powiedziaam kilka minut pniej.
Stwierdziam oczywisty fakt, ale c; kto musia to powiedzie.
- Bardzo - odpar Dymitr. By bardziej zaskoczony ni zy.
Gdy dotarlimy do holu, zaczam i za Liss do naszego pokoju, ale Dymitr
zagadn mnie.
- Rose - powiedzia. - Mog z tob porozmawia?
Poczuam napyw wspczujcych uczu od Lissy. Obrciam si w kierunku Dymitra
i przeszam do bocznej strony pomieszczenia, z dala od przybywajcych goci. Grupa
morojw, z diamentami i futrami mina nas szybko, z widocznym na twarzach
zaniepokojeniem. Boje hotelowi pieszyli za nimi z bagaami. Ludzie cigle wyjedali
szukajc bezpiecznych miejsc. Paranoja wywoana strzygami bya daleka od zakoczenia .
Gos Dymitra z powrotem przyku moja uwag.
- To Adrian Iwaszkow. - wymwi jego imi w taki sam sposb, jak wymawiali je
inni.
- Tak, wiem.

- To jest drugi raz, gdy ci z nim widz.


- Tak - powiedziaam gadko - Spotykamy si czasami.
Dymitr wygi brew w uk, po czym potrzsn gow w kierunku, z ktrego
przyszlimy.
- Czsto przesiadujesz w jego pokoju?
Kilka ripost wpado do mojej gowy, i wtedy jedna zota przeja pierwszestwo.
- To, co si dzieje miedzy nim a mn, nie jest twoja spraw.
Uyam tonu bardzo podobnego do tego, ktrego on uy na mnie, gdy wygasza
podobny komentarz na temat swj i Taszy.
- W rzeczywistoci, tak jak dugo jeste w Akademii, to co robisz jest moja spraw.
- Nie moje ycie osobiste. Nie masz nic do powiedzenia w tej sprawie.
- Nie jeste jeszcze dorosa.
- Jestem bardzo blisko tego. Poza tym, to nie jest tak, e magicznie stan si dorosa w
dniu swoich osiemnastych urodzin.
- Oczywicie.- odpar.
Zarumieniam si.
- Nie to miaam na myli. Chciaam...
- Wiem, co miaa na myli. I szczegy techniczne nie maj teraz znaczenia. Ty jeste
uczennic Akademii. Ja jestem twoim instruktorem. Moj prac jest pomaganie ci i
zapewnienie bezpieczestwa. Przebywanie w sypialni kogo takiego jak on... c, nie jest
bezpieczne.
- Potrafi sobie radzi z Adrianem Iwaszkowem - mruknam.- Jest dziwny - bardzo
dziwny, najwyraniej - ale nieszkodliwy.
Potajemnie zastanawiaam si, czy problemem Dymitra moe by to, e jest
zazdrosny. Nie odcign Lissy na stron, by na ni nakrzycze. Ta myl uczynia mnie na
chwile szczliw, ale potem przypomniaam sobie moj ciekawo, dlaczego on tam by.
- Rozmawiajc o yciu osobistym... Przypuszczam, e wanie bye z wizyt u Taszy,
co?
Wiedziaam, e to byo maostkowe i oczekiwaam odpowiedzi w rodzaju "to nie twj
interes". Zamiast tego odpowiedzia:
- Waciwie, to byem u twojej matki.
- Z ni te masz zamiar si spikn?
Oczywicie wiedziaam, e nie, ale dowcipna uwaga bya zbyt dobra, eby j
przepuci. On rwnie wydawa si to wiedzie, ale posa mi jedynie zmczone spojrzenie.
- Nie, szukalimy nowych danych o strzygach z ataku na Drozdoww.
Mj sarkazm i gniew odpyn. Drozdowie. Badica. Nagle, wszystko co stao si
dzisiaj rano wydao si niezwykle banalne. Jak mogam sta tutaj, kcc si z Dymitrem o
romanse, ktre mogy lub nie mogy si wydarzy, podczas gdy on i reszta stranikw starali
si nas chroni?
- Czego si dowiedzielicie? - spytaam cicho.
- Udao si nam wpa na trop niektrych strzyg - odpowiedzia. - Albo co najmniej
ludzi, ktrzy z nimi wsppracowali. S wiadkowie, ktrzy mieszkali niedaleko i widzieli
niektre z samochodw uywanych przez t grup. Wszystkie tablice rejestracyjne
pochodziy z rnych stanw - grupa wydaje si rozdziela, co prawdopodobnie bdzie
stanowio dla nas problem. Ale jeden ze wiadkw zapamita jeden z numerw. By
zarejestrowany na adres w Spokane.
- Spokane? - zapytaam z niedowierzaniem. - Spokane, w stanie Waszyngton? Kto
bierze Spokane na miejsce swojej kryjwki?
Byam tam kiedy, raz. To miejsce byo tak nudne, jak wszystkie inne pnocnozachodnie zalesione miasta.

- Strzygi, najwidoczniej. - powiedzia z kamienn twarz. - Adres by faszywy, ale


inne dowody wskazyway na to, e tam naprawd byy. Mieci si tam co w rodzaju centrum
handlowego, pod ktrym znajduj si podziemne tunele. W ich okolicy widziano strzygi.
- Wic ... - zmarszczyam brwi - Zamierzasz je ciga? Inni te id? Mam na myli to,
co Tasza mwia od dawna... Jeli wiemy, gdzie oni s....
Pokrci gow.
- Stranicy nie mog nic zrobi bez pozwolenia kogo z gry. A to si na pewno nie
zdarzy w najbliszym czasie.
Westchnam.
- Bo moroje za duo gadaj.
- S przezorni. - odpowiedzia.
Poczuam, e zdenerwowaam si jeszcze raz.
- Daj spokj. Nawet ty nie chcesz by ostrony w tej sprawie. Teraz rzeczywicie
wiesz, gdzie ukrywaj si strzygi. Strzygi, ktre masakroway dzieci. Nie chcesz ich dorwa,
kiedy one si tego nie spodziewaj?
Brzmiaam zupenie jak Mason.
- To nie takie proste. - powiedzia - Odpowiadamy przed Rad Stranikw i Rzdem
Morojw. Nie moemy tak po prostu tam wpa i dziaa pod wpywem impulsu. A poza tym,
nie wiemy jeszcze wszystkiego. Nigdy nie powinna wchodzi w jakkolwiek sytuacj bez
znajomoci wszystkich detali.
- Znowu lekcja Zen - westchnam.
Przebiegam doni po wosach, zakadajc je za uszy.
- W kadym razie, dlaczego mi to mwisz? To s sprawy stranikw. Nie s
przeznaczone dla uszu nowicjuszy.
Rozway swoje sowa, i jego wyraz twarzy zagodnia. Zawsze wyglda
niesamowicie, ale takiego lubiam go najbardziej.
- Powiedziaem kilka rzeczy... ktrego dnia i dzi ... ktrych nie powinienem. Rzeczy,
ktre obraziy twj wiek. Masz siedemnacie lat... Ale jeste zdolna do uporania si i
zrozumienia tych samych rzeczy, z ktrymi zmagaj si o wiele starsi ludzie od ciebie.
Moja klatka piersiowa uniosa si i odfruna.
- Powanie?
Przytakn.
- Jeste wci naprawd moda w wielu rzeczach - i zachowujesz si modo - ale
jedynym sposobem aby naprawd to zmieni, jest traktowanie ci jak osoby dorosej. Musz
robi to czciej. Wiem, e rozumiesz jak wane s te informacje i zachowasz je dla siebie.
Nie pokochaam stwierdzenia, e zachowuje si jak maolata, ale spodoba mi si jego
pomys traktowania mnie z nim na rwni.
- Dimka - doszed do nas gos.
Tasza Ozera podchodzia do nas. Umiechna si kiedy mnie zobaczya.
- Witaj, Rose.
Mj humor odpyn.
- Hej. - powiedziaam bez wyrazu.
Wsuna rk pod rami Dymitra, przelizgujc palcami po skrze jego paszcza.
Wpatrywaam si wciekle w te palce. Jak miay go dotyka?
- Masz ten wzrok. - powiedziaa mu.
- Jaki wzrok? - zapyta.
Surowy wygld, ktry przybra na mnie, znikn. Pojawi si may, porozumiewawczy
umiech na jego ustach. Prawie wesoy.
- Ten wzrok, ktry mwi, e zamierzasz by na subie cay dzie.
- Powanie? Mam taki wzrok? - w jego gosie by zoliwy i kpicy ton.

Pokiwaa gow.
- Kiedy twoja zmiana technicznie si skoczya?
Dymitr waciwie wyglda - przysigam - niemiao.
- Godzin temu.
- Nie moesz dalej tak robi. - mrukna. - Potrzebujesz przerwy.
- C... jeli rozwaysz, e zawsze jestem stranikiem Lissy...
- Pki co. - stwierdzia porozumiewawczo.
Czuam si bardziej chora, ni poprzedniej nocy.
- Na grze jest rozgrywany wielki turniej w bilard.
- Nie mog, - powiedzia, ale na jego twarzy cigle by umiech. - Nawet jeli, dugo
nie graem...
Co do? Dymitr gra w bilard?
Nagle przestao mie znaczenie to, e wanie dyskutowalimy na temat tego, eby
traktowa mnie jak doros. Jaka maa cz mnie wiedziaa, jakim pochlebstwem to byo ale reszta mnie chciaa, eby traktowa mnie jak Tash. Wesoo. Dokuczliwie. Zwyczajnie.
Byli tacy znani sobie, tak kompletnie odpreni.
- Chod w takim razie. - bagaa. - Tylko jedn rund! Moemy ich wszystkich
pokona.
- Nie mog. - powtrzy. Brzmiao to, jakby aowa. - Nie w przypadku gdy to
wszystko ma miejsce.
Uspokoia si troch.
- Nie. Przypuszczam, e nie. - Zerkajc na mnie, powiedziaa zoliwie. - Mam
nadziej, e zauwaasz jakiego hardkorowego (czyt. Zagorzaego - przyp. Ginger) idola masz
tutaj. Nigdy nie jest poza sub.
- C. - powiedziaam naladujc jej wczeniejszy lekki ton, - Pki co, przynajmniej.
Tasza wygldaa na zaintrygowan. Nie sdz eby jej przeszkadzao, e sobie z niej
artuj. Ciemne spojrzenie Dymitra powiedziao mi, e wiedzia dokadnie, co robiam. Od
razu zauwayam, e wanie zabiam jakikolwiek postp, ktry wczeniej zrobiam jako
dorosa.
- Tutaj skoczymy, Rose. Pamitaj, co powiedziaem.
- Tak, - powiedziaam odwracajc si. Nagle zapragnam i do swojego pokoju i
powegetowa przez chwil. Ten dzie ju mnie zmczy. - Zdecydowanie.
Nie uszam daleko, kiedy wpadam na Masona. Dobry Boe. Wszdzie mczyni.
- Jeste wcieka. - powiedzia jak tylko spojrza na moj twarz. Mia talent do
odkrywania moich humorw. - Co si stao?
- Pewne... problemy z wadz. To by dziwny ranek.
Westchnam, niezdolna do wybicia sobie Dymitra z gowy. Patrzc na Masona,
przypomniaam sobie jak przekonywaam poprzedniej nocy, e chciaabym z nim czego
powaniejszego. Byam walnita. Nie mogam myle o nikim innym. Decydujc, e
najlepszym wyjciem, eby usun jednego faceta, byo zwrcenie uwagi na innego,
chwyciam Masona za rk i wyprowadziam go.
- Chod. Nie umawialimy si eby i dzisiaj gdzie... um, prywatnie?
- Licz, e nie jeste ju pijana, - zaartowa. Ale jego oczy wyglday bardzo, bardzo
powanie. I zainteresowanie. - Przypuszczam, e ju wszystko przeszo.
- Hej, podtrzymuje moje roszczenia, nie wane jak. - Otworzyam swj umys,
szukaam Lissy.
Nie byo jej ju w naszym pokoju. Wysza do innych arystokratw, bez wtpienia
cigle nabierajc wprawy na wielki obiad Priscilli Vody.
- No chod, - powiedziaam Masonowi. - Pjdziemy do mojego pokoju.

Poza tym, kiedy Dymitrowi niewygodnie zdarzyo si odej do pokoju kogo innego,
tak naprawd nikt nie egzekwowa zasady dotyczcej mieszanych pci. To byo praktycznie
jakbym wrcia do swoich drzwi Akademii. Jak szlimy z Masonem na gr, opowiedziaam
mu co Dymitr mi powiedzia o strzygach w Spokane. Dymitr powiedzia mi, ebym
zatrzymaa to dla siebie, ale znowu byam wcieka na niego i nie widziaam niczego zego w
powiedzeniu Masonowi. Wiedziaam, e bdzie tym zainteresowany.
Miaam racj. Mason naprawd si tym emocjonowa.
- Co? - zawoa kiedy wchodzilimy do mojego pokoju. - Oni nic nie robi?
Wzruszyam ramionami i siadam na moim ku.
- Dymitr powiedzia
- Wiem, wiem... Syszaem ci. O byciu ostronym i wszystko. - Mason wciekle
kroczy naokoo mojego pokoju.- Ale jeli te strzygi bd ugania si za kolejnymi
morojami... kolejnymi rodzinami... cholera! Bd sobie plu w brod, e nie byli tacy ostroni
wczeniej.
- Zapomnij o tym, - powiedziaam. Czuam si jakby niepocieszona, e ja na ku nie
byam wystarczajca, e odcign go od szalonych planw walki. - Nie moemy nic zrobi.
Przesta chodzi.
- My moglibymy i.
- I gdzie? - zapytaam gupio.
- Do Spokane. W miecie mona zapa busy tam.
- Ja... czekaj. Chcesz ebymy pojechali do Spokane i zajli si strzygami?
- Pewnie. Eddi te by poszed... moemy i do tego centrum handlowego. Nie bd
zorganizowani czy co, wic moglibymy poczeka i wystrzela jednego po drugim...
Mogam tylko si gapi.
- Kiedy stae si taki gupi?
- Oh, rozumiem. Dziki za gos wiary.
- Tu nie chodzi o wiar, - kciam si, wstajc i zbliajc si do niego. - Kopiesz tyki
morojw. Widziaam to. Ale to... to nie jest wyjcie. Nie moemy zabra Eddiego i zaj si
strzygami. Potrzebujemy wicej ludzi. Wicej planowania. Wicej informacji.
Oparam rce o jego klatk piersiow. Pooy swoje na nich i si umiechn. Ogie
walki by cigle w jego oczach, ale mogam powiedzie, e jego umys otworzy si na blisze
sprawy. Takie jak ja.
- Nie to miaam na myli nazywajc ci gupim. - powiedziaam mu. - Przepraszam.
- Mwisz tak teraz dlatego, e chcesz umie ze mn postpowa.
- Oczywicie e tak. - zamiaam si, zadowolona widzc go zrelaksowanego.
Natura naszej konwersacji przypominaa mi troch jedn z tych, ktr mieli Lissa z
Christianem w kaplicy.
- C. - powiedzia, - Nie sdz, ebym zamierza by za surowy, eby to
wykorzysta.
- Dobrze. Bo jest wiele rzeczy, ktre chc zrobi.
Przesunam rce do gry i dookoa jego szyi. Jego skra pod moimi palcami bya
ciepa i przypomniaam sobie, jak bardzo podobao mi si caowanie si z nim poprzedniej
nocy.
Nagle, ni std ni zowd, powiedzia:
- Naprawd jeste jego uczennic.
- Kogo?
- Belikova. Po prostu mylaem nad tym, kiedy wspomniaa, e potrzebujemy wicej
informacji i materiaw. Zachowujesz si wanie jak on. Zrobia si powana odkd z nim
trzymasz.
- Nie, nie zrobiam.

Mason przycisn mnie bliej, ale teraz nagle nie czuam si ju tak romantycznie.
Chciaam migdali si i zapomnie o Dymitrze na chwil, a nie rozmawia o nim. Skd to si
wzio? Mason mia mnie rozprasza.
Nie zauway, e co byo nie tak.
- Po prostu si zmienia, to wszystko. To nie jest ze... po prostu inne.
Co w tym stwierdzeniu zdenerwowao mnie, ale zanim mogam odzyska
rwnowag, jego usta spotkay moje w pocaunku. Rozsdna dyskusja jakby znika. Troch
tego ciemnego nastroju zaczo we mnie wzrasta, ale po prostu znalazam ujcie w nateniu
fizycznym, kiedy z Masonem wpadlimy na siebie. Szarpnam go na d, na ko, dajc
sobie rad zrobi to, bez przerywania caowania. Byam nikim jeli nie wielozadaniowcem.
Wbiam paznokcie w jego plecy, kiedy jego rce przesuway si w gr z tyu mojej szyi i
rozwiza kucyk, ktry zrobiam kilka minut wczeniej. Prowadzc palce przez niezwizane
wosy, przesun usta niej i pocaowa mnie w szyj.
- Jeste... niesamowita. - powiedzia.
I mogam stwierdzi, e mia to na myli. Caa jego twarz bya rozpalona uczuciem do
mnie.
Wygiam si do gry w uk, pozwalajc jego ustom przycisn si mocniej do mojej
skry, podczas gdy jego rce przesuway si pod moj bluzk. Cigny si w gr wzdu
mojego brzucha, ledwo szkicujc krawd mojego biustonosza.
Zastanawiaam si nad tym, e dopiero co mielimy ktni minut temu, byam
zaskoczona widzc jak szybko rzeczy si nasilay. Szczerze powiedziawszy jednak... Nie
dbaam o to. W ten sposb yam wasnym yciem. Zawsze wszystko ze mn byo szybko i
intensywnie. Noc kiedy z Dymitrem padlimy ofiar amuletu szczcia Victora Daszkowa, te
opieraa si na cakiem wciekej namitnoci. Dymitr opanowa to jednak, wic czasem
bralimy na wstrzymanie... i byo to wspaniae na swj sposb. Ale przez wikszo czasu,
nie moglimy si powstrzyma. Mogam znowu to wszystko poczu. Sposb, w jaki jego rce
przejeday po moim ciele. Gbokie, silne pocaunki.
I wtedy zdaam sobie z czego spraw.
Caowaam Masona, ale w mylach byam z Dymitrem. I to nie byo tak, e sobie to
przypominaam. Waciwie, to wyobraaam sobie e byam z Dymitrem - wanie teraz wracaam w kko od nowa w mylach do tej nocy. Z zamknitymi oczami, atwo mi byo
udawa.
Ale kiedy je otworzyam i zobaczyam oczy Masona, wiedziaam, e on by ze mn.
Uwielbia mnie i chcia mnie na dugo. Dla mnie zrobi to... by z nim i udawa, e byam z
kim innym...
Nie byo waciwe.
Uwolniam si z jego zasigu.
- Nie... przesta.
Mason natychmiast przerwa, poniewa takim typem faceta by.
- Za duo? - zapyta. Pokiwaam gow. - W porzdku. Nie musimy tego robi.
Znowu sign do mnie, i odsunam si jeszcze dalej.
- Nie, ja po prostu.... nie wiem. Powiedzmy, e si rozmyliam, ok?
- Ja... - na chwil odjo mu mow. - Co si stao z tymi 'wieloma rzeczami do
zrobienia', ktre chciaa robi?
Tak... to wygldao cakiem le, ale co mogam powiedzie? Nie mog zbliy si
fizycznie do ciebie, poniewa kiedy to robi, po prostu myl o innym facecie, ktrego
waciwie pragn. Jeste po prostu zastpc.
Przeknam lin, czujc si gupio.
- Przepraszam, Mase. Po prostu nie mog.
Usiad i przeczesa rk swoje wosy.

- Okej. Wszystko w porzdku.


Mogam usysze twardo w jego gosie.
- Jeste wcieky.
Spojrza nade mn, z burzliwymi emocjami na jego twarzy.
- Jestem po prostu zdezorientowany. Nie mog odczyta twoich sygnaw. W jednym
momencie jeste gorca, a w nastpnej zimna. Powiedz mi, czego chcesz ode mnie, powiedz
mi, czego nie. Jeli wybierzesz co, bdzie dobrze, ale jeli bdziesz dalej sprawia, e bd
myla o jednym, a wtedy koczysz, wyskakujc z kompletnie innym kierunkiem. Nie tylko
teraz - cay czas.
To bya prawda. Cofaam si i szam do przodu z nim. Czasami flirtowaam, innym
razem kompletnie go ignorowaam.
- Czy jest co, co chcesz ebym dla ciebie zrobi? - zapyta, kiedy nic nie mwiam. Co co sprawi... nie wiem. Sprawi e bdziesz si czua ze mn lepiej?
- Nie wiem, - powiedziaam sabo.
Westchn.
- Wic czego w ogle chcesz?
Dymitra, pomylaam. Zamiast tego, powtrzyam;
- Nie wiem.
Wsta z jkiem i skierowa si w stron drzwi.
- Rose, jak na kogo kto twierdzi, e chce zebra tak duo informacji jak to moliwe,
musisz si naprawd wiele o sobie nauczy.
Drzwi trzasny za nim. Wzdrygnam si na ten haas, kiedy wpatrywaam si w
miejsce, w ktrym dopiero co sta Mason. Zdaam sobie spraw z tego, e mia racj.
Miaam jeszcze wiele do nauczenia.

Rozdzia szesnasty
LISSA ZNALAZA MNIE dopiero pniej. Spaam po tym jak Mason wyszed, zbyt
przygnbiona eby wyj z ka. Jej trzanicie drzwiami wyrwao mnie ze snu.
Byam zadowolona, e j widz. Musiaam wyali si z tej sprawy z Masonem, ale
zanim to zrobiam, sprawdziam jej uczucia. Byy rwnie mtne jak moje. Wic, jak zawsze,
postawiam j najpierw.
- Co si stao?
Usiada na swoim ku wpadajc w pierzyn. Bya wcieka i jednoczenie smutna.
- Christian.
- Powanie?
Nigdy nie widziaam eby ze sob walczyli. Czsto dokuczali sobie nawzajem, ale to
byo co w takim stylu, ktry rednio mg doprowadzi Liss do ez.
- Dowiedzia si... Byam z Adrianem rano.
- Oh, wow, - powiedziaam. - Tak. To moe sprawia problem.
Wstajc, podeszam do komody gdzie znalazam moj szczotk. Zaskoczona, stanam
przy lustrze z pozacan ram i zaczam rozczesywa kotuny powstae podczas mojej
drzemki.
Jkna.
- Ale do niczego nie doszo! Christian wiruje bez powodu. Nie mog uwierzy, e mi
nie ufa.
- Ufa ci. To wszystko jest po prostu dziwne i tyle. - Mylaam o Dymitrze i Taszy. Ludzie przez zazdro robi i mwi gupie rzeczy.
- Ale do niczego nie doszo. - powtrzya. - To znaczy, bya tam i - hej, w kocu si
nie dowiedziaam. Co Ty tam robia?
- Adrian wysa mi karton perfum.
- On - masz na myli, e to ogromne pudeko, ktre trzymaa?
Kiwnam gow.
- Ua.
- Tak. Przyszam mu to odda. - Powiedziaam. - Pytanie brzmi, co ty tam robia?
- Po prostu rozmawiaam. - Odpowiedziaa.
Zacza si rozjania, bliska powiedzenia mi czego, ale nagle si rozmylia. Czuam
myli, ktre zaprztay jej umys i wtedy zepchna je dalej.
- Mam ci duo do opowiedzenia, ale najpierw powiedz mi, co si z tob dzieje.
- Nic si ze mn nie dzieje.
- Wszystko jedno, Rose. Nie jestem poczona z tob psychicznie jak ty, ale wiem,
kiedy jeste wkurzona na co. Jeste jakby przybita od wit Boego Narodzenia. Co jest?
Teraz nie by odpowiedni czas na zagbianie si w to, co stao si podczas wit,
kiedy moja mama powiedziaa mi o Dymitrze i Taszy. Ale opowiedziaam Lissie histori o
Masonie - zmieniajc przyczyny, dlaczego przerwaam - i mwiam wprost jak zwykle.
- C... - powiedziaa kiedy skoczyam. - Miaa racj.
- Wiem. Ale tak jakby go sprowokowaam. Mog sobie wyobrazi, dlaczego by
zmartwiony.
- Prawdopodobnie moecie to jednak naprawi. Id pogada z nim. On szaleje za tob.
To byo wicej ni niedopowiedzenie. Rzeczy pomidzy mn a Masonem nie dao si
tak atwo naprawi.
- Nie wiem, - powiedziaam jej. - Nie wszyscy s tacy jak ty i Christian.
Jej twarz pociemniaa.
- Christian. Dalej nie mog uwierzy, e zachowuje si tak gupio w zwizku z tym.

Nie to miaam na myli, ale zaczam si mia.


- Liss, pocaujecie si i pogodzicie w dzie. Prawdopodobnie wicej ni pocaujecie.
Wymkno mi si, zanim zdyam si powstrzyma. Jej oczy si rozszerzyy.
- Ty wiesz. - Pokrcia gow w rozdranieniu. - Oczywicie, e wiesz.
- Przepraszam, - powiedziaam. Nie miaam zamiaru pozwoli jej dowiedzie si o
tym, e wiem o sprawie z seksem, przynajmniej dopki sama by mi powiedziaa.
Wpatrywaa si we mnie.
- Jak duo wiesz?
- Uh, nie duo, - skamaam. Skoczyam czesa swoje wosy, ale zaczam bawi si
uchwytem szczotki eby unikn jej oczu.
- Musz nauczy si trzyma ci z dala od mojego umysu. - wymamrotaa.
- To jedyna droga, ktr mog 'rozmawia' z tob ostatnio. - Kolejne potknicie.
- Co to miao znaczy? - Zadaa.
- Nic... Ja... - Rzucia mi ostre spojrzenie. - Ja... Ja nie wiem. Po prostu czuj
jakbymy ju za wiele ze sob nie rozmawiay.
- Potrzeba dwojga eby to naprawi. - powiedziaa z powrotem yczliwym gosem.
- Masz racj, - odpowiedziaam, nie wspominajc o tym, e we dwie moemy to
naprawi tylko jeli jedna nie bdzie zawsze ze swoim chopakiem. To prawda, te byam
winna na swj sposb zablokowania stosunkw-ale chciaam z ni porozmawia ostatnio
wiele razy. Po prostu czas nigdy nie wydawa si by odpowiedni-nawet teraz.
- Wiesz, nigdy nie sdziam, e bdziesz pierwsza. Albo raczej nigdy nie sdziam, e
bd na ostatnim roku i cigle bd dziewic.
- Tak, - powiedziaa sucho. - Ja te.
- Hej! Co to miao znaczy?
Umiechna si szeroko, kiedy zapaam jej wzrok. Potem jej umiech znikn.
- Ugh. Musz i na bankiet Priscilli. Christian mia i ze mn, ale wyszed na
idiot... - jej oczy skupiy si z nadziej na mnie.
- Co? Nie. Prosz, Liss. Wiesz jak nienawidz tych arystokratycznych formalnoci.
- Oh, no chod, - bagaa. - Christian odpad. Nie moesz rzuci mnie wilkom. I nie
mwia wanie, e powinnymy wicej rozmawia? - Jknam. - Poza tym, kiedy bdziesz
moim stranikiem, bdziesz musiaa robi co takiego cay czas.
- Wiem, - powiedziaam ponuro. - Mylaam, e moe mogabym cieszy si swoimi
ostatnimi szecioma miesicami wolnoci.
Ale w kocu przekonaa mnie ebym z ni posza, jak z reszt obie wiedziaymy, e
si stanie.
Nie miaymy duo czasu, musiaam wzi szybki prysznic, wysuszy si i zrobi
makija. Dla kaprysu zaoyam sukienk od Taszy, i podczas gdy cigle chciaam eby
okropnie cierpiaa za to e pocigaa Dymitra, byam teraz wdziczna za ten prezent.
Wygadziam jedwabny materia, zadowolona widzc e ten odcie czerwieni wyglda na
mnie tak zabjczo, jak sobie to wyobraaam. To bya duga, w azjatyckim stylu sukienka z
wyhaftowanymi na jedwabiu kwiatami. Wysoka stjka i dugi brzeg zakryway wikszo
ciaa. Moje czarne oczy do tej pory praktycznie nie istniay.
Lissa, jak zawsze, wygldaa niesamowicie. Zaoya gboko liliow sukienk Johnny
Raski, znanej morojskiej projektantki. Bya bez rkaww i zrobiona z satyny. Cienkie
wygldajce jak ametyst krysztay rozoone w paski byszczay na jej twarzy. Wosy spia
w koka w luny i artystyczny sposb.
Kiedy doszymy do sali bankietowej, przycignymy kilka spojrze. Nie sadz,
eby arystokraci spodziewali si, e ksiniczka Dragomirw przyprowadzi ze sob swoj
dampirz przyjacik na ten peen uprzedze, tylko-z-zaproszeniem obiad. Ale hej, na
zaproszeniu Lissy byo 'z osob towarzyszc'. Zajymy swoje miejsca przy jednym ze

stolikw z kilkoma arystokratami, ktrych imiona szybko zapomniaam. Oni byli zadowoleni
ignorujc mnie, a ja byam zadowolona bdc ignorowana.
Poza tym, to nie tak, e nie byo adnych innych osb do rozmowy. Ta sala bya w
caoci udekorowana na srebrno-niebiesko. Niebieskie jedwabne obrusy pokrywajce stoy,
byy tak lnice i gadkie, e byam przeraona jedzc na nich. wieczniki z miodowymi
wiecami wisiay wszdzie na cianach, a kominek udekorowany barwionym szkem,
trzeszcza dalej w rogu. Efekt by spektakularny, panorama koloru i wiata, dezorientoway
wzrok. W rogu szczupa morojka graa agodnie na wiolonczeli, z marzycielskim wyrazem
twarzy, kiedy skupiaa si na piosence. Brzdk krysztaowych kieliszkw do wina dopeniay
niskie, sodkie nuty smyczka.
Obiad by rwnie fascynujcy. Jedzenie byo wyszukane, ale rozpoznaam wszystko
na swoim talerzu (chiszczyzna oczywicie) i wszystko mi smakowao. Nie byo adnego foie
gras (pasztet strasburski). oso w sosie z grzybw shiitake (twardziak japoski). Saatka z
gruszkami i kozim serem. agodne, wypchane migdaami ciastka (Pastries/pastry - rodzaj
ciastek duskich) na deser. Jedyne, na co narzekaam to to, e porcje byy mae. Jedzenie
wydawao si by tu bardziej po to, eby po prostu dekorowa talerze, i przysigam, zjadam
wszystko w dziesiciu gryzach. Moroje mogli cigle potrzebowa jedzenia ze swoj krwi,
ale nie potrzebowali jej tak duo jak ludzie - albo, powiedzmy, dorastajce dampirkipotrzeboway.
Zdecydowaam, e samo jedzenie mogoby zmotywowa mnie do przejcia przez to
przedsiwzicie. Z wyjtkiem tego, e kiedy posiek si skoczy, Lissa powiedziaa mi, e
nie moemy wyj.
- Musimy wmiesza si w tum. - wyszeptaa.
Wmiesza si w tum?
Lissa rozemiaa si na mj dyskomfort.
- Ty jeste t towarzysk.
To bya prawda. W wikszoci sytuacji, ja byam t, ktra rzucaa si w tum i nie baa
si rozmawia z ludmi. Lissa zazwyczaj bya bardziej niemiaa. Tylko, z t grup, strony si
zamieniy. To by jej ywio, nie mj, i to zdumiao mnie widzc po prostu jak dobrze teraz
radzi sobie z wyszymi krgami arystokratw. Bya idealna, byszczca i grzeczna. Kady
arliwie z ni rozmawia, a ona zawsze wydawaa si wiedzie jak dobrze odpowiedzie. Nie
uywaa wpywu, waciwie, ale zdecydowanie dobrze funkcjonowaa w tym otoczeniu,
przycigajc do siebie innych. Myl, e to moe by niewiadomy efekt ducha. Nawet z
lekarstwami, jej magiczna i naturalna charyzma spisywaa si dobrze. Wczeniej, gdy
zainteresowanie towarzystwa skupiao si na niej, stresowaa si, teraz z atwoci sobie
radzia. Byam z niej dumna. Wikszo rozmw bya cakiem lekka: moda, arystokratyczne
mioci i ycie, itd. Nikt zdaje si nie chcia psu atmosfery okropn rozmow o strzygach.
Wic przyczepiam si do jej boku na reszt nocy. Prbowaam sobie wmwi, e to
tylko praktyka przed przyszoci, kiedy i tak bd chodzi za ni jak cichy cie. Prawda bya
taka, e po prostu czuam si zbyt niewygodnie w tej grupie i wiedziaam, e moja zwyka
zoliwa obrona bya tutaj bezuyteczna. Dodatkowo, byam bolenie wiadoma, e byam
jedynym dampirem, ktry by gociem na obiedzie. Tak, byy inne dampiry, wystpujce w
roli oficjalnych stranikw, stojcych na obrzeach sali.
Kiedy Lissa dziaaa w tumie, znioso nas do maej grupy morojw, ktrzy podnosili
gosy. Rozpoznaam jednego z nich. To by ten kole, ktry walczy, ktremu pomogam
przerwa, tylko e tym razem mia na sobie uderzajcy czarny smoking zamiast kpielwek.
Spojrza na nasze przybycie, wyranie sprawdzajc nas, ale widocznie mnie nie pamita.
Ignorujc nas, kontynuowa swoj ktni. Nic zaskakujcego, mwili na temat ochrony
morojw. To by ten, ktry by za tym, aby moroje ruszyli z ofensyw na strzygi.

- Ktrej czci wyrazu 'samobjstwo' nie rozumiesz? - pyta jeden z mczyzn


stojcych niedaleko. Mia biae wosy i bujne wsy. Te mia na sobie smoking, ale ten
modszy wyglda w nim lepiej. - Moroje trenujcy jako onierze bd kocem naszej rasy.
- To nie jest samobjstwo. - wyjania modszy. - To jest waciwa rzecz do
wykonania. Musimy zacz uwaa na siebie samych. Uczenie si walczy i uywa naszej
magii jest nasz najwiksz zalet, inn ni stranicy.
- Tak, ale ze stranikami nie potrzebujemy wicej zalet. - powiedzia biaowosy. Suchae nie-arystokratw. Nie maj adnych stranikw, dlatego oczywicie s przeraeni.
Ale nie ma powodu eby nas pogra i ryzykowa nasze ycia.
- Nie robi tego. - powiedziaa nagle Lissa. Jej gos by agodny, ale wszyscy w tej
grupce zatrzymali si i spojrzeli na ni. - Kiedy mwisz o morojach uczcych si walczy,
robisz to tak, e brzmi to jakby to bya sprawa wszystko-albo-nic. Tak nie jest. Jeli nie
chcesz walczy, to nie powiniene. Cakowicie to rozumiem. - Mczyzna wyglda na nieco
udobruchanego. - Ale wanie dlatego, e moesz polega na straniku. Wielu morojw nie
moe. I jeli chc uczy si samoobrony, to nie ma powodu, dla ktrego nie powinni tego
robi na wasn rk.
Modszy umiechn si szeroko w triumfie do swojego przeciwnika.
- Teraz rozumiesz?
- To nie takie atwe. - kontynuowa biaowosy. - Gdyby to tylko zaleao od was,
szalonych ludzi, ktrzy chc si zabi, wtedy dobrze. Idcie to zrobi. Ale gdzie zamierzacie
nauczy si tych wszystkich tak zwanych umiejtnoci walki?
- Sami znajdziemy magi. Stranicy naucz nas prawdziwej walki fizycznej.
- Teraz rozumiesz? Wiedziaem, dokd to zmierza. Nawet jeli reszta z nas nie bierze
udziau w waszej misji samobjczej, dalej chcecie pozbawi nas naszych stranikw, eby
trenowali wasz niby armi.
Modszy zmarszczy brwi na sowo 'niby', a ja zastanawiaam si czy wicej pici
moe lata (pewnie jaki idiom, ale nie mam pojcia jaki).
- Nam to zawdziczacie.
- Nie, nie zawdziczaj. - powiedziaa Lissa.
Zaintrygowane spojrzenia zwrciy si w jej stron. Tym razem, to biaogowy
obserwowa j triumfujc. Modszy zaczerwieni si ze zoci.
- Stranicy s najlepszymi rodkami do walki, jakie mamy.
- S, - zgodzia si. - ale to nie daje ci prawa do zabierania ich z dala od swoich
obowizkw. - Biaogowy praktycznie rozpali si.
- Zatem jak mielibymy si uczy? - zada inny go.
- Tak samo jak stranicy. - poinformowaa go Lissa. - Jeli chcecie nauczy si
walczy, idcie do akademii. Stwrzcie klasy i zacznijcie od pocztku, tak samo jak robi to
nowicjusze. W ten sposb, nie bdziecie zabiera stranikw z daleka od czynnej ochrony. To
bezpieczne rodowisko, a stranicy tam i tak specjalizuj si w nauczaniu uczniw. Troskliwie przerwaa. - Moglibycie nawet zacz tworzy cz obronn w standardowym
programie dla morojw ju dla obecnych uczniw.
Zaskoczeni, wszyscy gapili si na ni, ze mn wcznie. To byo takie eleganckie
rozwizanie i wszyscy inni wok nas to dostrzegli. Nie speniao stu procent wymaga, ale
byo gdzie porodku w drodze z innymi sposobami, ktre nie mogo zaszkodzi drugiej
stronie. Czysty geniusz. Inni moroje badali j z uwielbieniem i fascynacj.
Nagle wszyscy zaczli mwi o jednym, podekscytowani pomysem. Przycigali
Liss, i wkrtce zacza si arliwa konwersacja kontynuujca plan. Powlekam si na skraj i
stwierdziam, e jest po prostu dobrze. Wtedy wycofaam si cakowicie i odszukaam rogu
niedaleko od drzwi.

Po drodze minam kelnerk z tac z przystawkami. Dalej godna, przypatrzyam si


im podejrzanie, ale nie zauwayam niczego wygldajcego jak foie gras (pasztet strasburski)
z innego dnia. Wskazaam na co, co wygldao jak jaki rodzaj duszonego, krwistego misa.
- Czy to gsia wtrbka? - zapytaam.
Pokrcia gow.
- Sweetbread. (potrawa z trzustki jagnicej lub cielcej- przyp. tum.)
Nie brzmiao le. Signam po to.
- To jest Trzustka. - usyszaam za sob. Szarpnam si do tyu.
- Co? - pisnam. Kelnerka wzia mj szok za odmow i posza dalej.
Adrian Iwaszkow wszed w moje pole widzenia, wygldajc na ogromnie
zadowolonego z siebie.
- Zadzierasz ze mn? - Zapytaam. - 'Sweetbread' to trzustka?
Nie wiem czemu mnie to a tak szokowao. Moroje ywili si krwi. Czemu nie
organy wewntrzne? Dalej powstrzymywaam dreszcze.
Adrian wzruszy ramionami.
- To naprawd dobre.
Pokrciam gow zniesmaczona.
- O rany. Bogaci ludzie s do dupy.
Dalej by rozbawiony.
- Co tu robisz, Little dampir? Chodzisz za mn?
- Oczywicie e nie. - szydziam. By ubrany perfekcyjnie, jak zawsze. - Zwaszcza nie
po tych wszystkich kopotach, jakich nam przysporzye.
Bysn jednym ze swoich prowokacyjnych umiechw, i pomimo tego jak bardzo
mnie irytowa, znowu czuam to przytaczajce pragnienie bycia blisko niego.
Co si ze mn dziao?
- Nie wiem, - drani si.
Wyglda teraz na idealnie witego, nie pokazujc ani ladu dziwnego zachowania,
ktrego byam wiadkiem w jego pokoju. I tak, wyglda duo lepiej w smokingu ni ten
facet, ktrego widziaam tutaj do tej pory.
- Biorc pod uwag jak czsto si spotykamy? To znaczy, to ju jaki pity raz? To
zaczyna wyglda podejrzanie. Nie przejmuj si jednak. Nie powiem twojemu chopakowi.
adnemu z nich.
Otworzyam usta eby zaprotestowa, ale wtedy przypomniaam sobie e widzia mnie
wczeniej z Dymitrem. Odrzuciam rumieniec.
- Mam tylko jednego chopaka. Co w tym stylu. Moe ju nie. Tak czy inaczej, nie
ma o czym mwi. Nawet ci nie lubi.
- Nie? - zapyta Adrian, cigle si umiechajc. Pochyli si do mnie, jakby mia jaki
sekret do podzielenia si. - Wic dlaczego uywasz moich perfum?
Tym razem, zarumieniam si. Zrobiam krok do tyu.
- Nie uywam.
Zamia si.
- Oczywicie e uywasz. Policzyem pudeka jak wysza. Poza tym, mog je wyczu
na tobie. adne. Ostre... ale cigle sodkie - dokadnie takie - jak jestem pewien - jaka jeste w
rodku. I miaa prawo, wiesz. Wanie wystarczajco eby doprowadzi do krawdzi... ale
nie wystarczajco eby pochon twj wasny zapach.
Sposb, w jaki powiedzia 'zapach', sprawi e brzmiao jak brzydkie sowo.
Moroje z arystokracji mogli sprawi, e czuam si, niekomfortowo, ale startujce do
mnie dupki nie. Z zasady radziam sobie z takimi. Zrzuciam swoj niemiao i
przypomniaam, kim byam.

- Hej - powiedziaam, zarzucajc wosy do tyu. - Miaam kade prawo eby zabra
jedno. Zaoferowae je. Twoim bdem jest to, e zakadasz, e to co znaczy, e wziam
jedno. To nic nie znaczy. Oprcz tego, e moe ty powiniene by bardziej ostrony z tym, na
co wyrzucasz wszystkie swoje pienidze.
- Ooh, Rose Hathaway jest tu dla zabawy, moi drodzy - przerwa i wzi kieliszek z
czym, co wygldao jak szampan, od przechodzcego obok kelnera. - Chcesz jeden?
- Nie pij.
- Racja. - Adrian i tak poda mi kieliszek, potem przegoni kelnera i napi si
szampana. Miaam przeczucie, e to nie by jego pierwszy tej nocy. - Wic. Wyglda na to, e
nasza Wazylisa pokazaa mojemu tacie gdzie jego miejsce.
- Twojemu... - zerknam do tyu na grupk, ktr wanie opuciam. Biaogowy
cigle tam sta, wciekle gestykulujc. - Ten facet to twj tata?
- Tak twierdzi moja matka.
- Zgadzasz si z nim? Co do tego, e walczcy moroje to samobjstwo?
Adrian wzruszy ramionami i wzi kolejny yk.
- Naprawd nie mam opinii na ten temat.
- To niemoliwe. Jak moesz nie czu nic do adnej ze stron?
- Nie wiem. Po prostu to nie jest co, nad czym si zastanawiam. Mam lepsze rzeczy
do roboty.
- Jak ledzenie mnie. - zasugerowaam. - I Liss.
Cigle chciaam wiedzie, czemu bya w jego pokoju.
Znowu si umiechn. - Mwiem ci, to ty chodzisz za mn.
- Tak, tak, wiem. Pi razy - przerwaam. - Pi razy?
Pokiwa gow.
- Nie, byy tylko cztery. - policzyam je woln rk. - Bya ta pierwsza noc, noc w
kurorcie, wtedy, kiedy przyszam do twojego pokoju i teraz dzisiejsza noc.
Jego umiech zrobi si tajemniczy.
- Skoro tak mwisz.
- Tak mwi... - Znowu moje sowa stopniowo zamieray. Rozmawiaam z Adrianem
jeszcze jeden raz. Co w tym stylu. - Chyba nie masz na myli...
- Czego? - W jego oczach zapali si wyraz zaciekawienia i podniecenia. To byo
bardziej pene nadziei ni aroganckie.
Zachysnam si, przywoujc sen.
- Nic. - Starajc si nie myle o tym, wziam yk szampana. Przez pokj uderzyy we
mnie uczucia Lissy, spokojne i zadowolone. Dobrze.
- Czemu si umiechasz? - zapyta Adrian.
- Bo Lissa dalej tam jest i radzi sobie w tym tumie.
- Nic dziwnego. Jest jedn z tego typu ludzi, ktrzy mog oczarowa kadego, kogo
chc, jeli si postaraj wystarczajco. Nawet ludzi, ktrzy j nienawidz.
Rzuciam mu krzywe spojrzenie.
- Tak samo si czuj, kiedy z tob rozmawiam.
- Ale ty mnie nie nienawidzisz. - powiedzia, koczc szampana. - Nie naprawd.
- Ale te ci nie lubi.
- Skoro tak mwisz. - Zrobi krok w moja stron, niezagraajcy, po prostu tworzy
midzy nami przestrze bardziej intymn. - Ale mog z tym y.
- Rose!
Ostry gos mojej mamy przeszy powietrze. Kilku ludzi w zasigu suchu spojrzao na
nas. Moja matka - cae pi stp ywej zoci - przedzieraa si do nas.

Rozdzia siedemnasty
- CO TY SOBIE WYOBRAASZ bdc tutaj? - domagaa si wyjanienia.
Jej gos by zbyt donony, jak na mj gust.
- Nic, ja...
- Wybacz nam, Lordzie Iwaszkow. - warkna.
I wtedy, tak jakbym miaa pi lat, zapaa mnie za rami i szarpniciem wycigna z
pokoju. Szampan wyla si z mojego kieliszka i ochlapa d mojej sukienki.
- A co niby ty sobie wyobraasz, e robisz? - wykrzyknam, gdy tylko znalazymy
si w przedpokoju. aonie spojrzaam w d na swoja sukienk. - To jest jedwab. Moga go
zniszczy.
Zabraa mi z rki kieliszek szampana i postawia go na pobliskim stoliku.
- Bardzo dobrze. Moe to cie oduczy ubierania si, jak tania dziwka.
- Wuala - powiedziaam w szoku - To co po macoszemu. Gdzie nagle zwrcili ci
twoje macierzystwo? - wskazaam na sukienk. - To nie jest wcale tanie. Uwaaa, e to
mio ze strony Taszy, e mi j podarowaa.
- Tak, bo nie spodziewaam si e zaoysz j na przyjcie morojw i zrobisz z siebie
widowisko.
- Nie robi z siebie widowiska. A poza tym ta sukienka wszystko zakrywa.
- Tak ciasna sukienka rwnie dobrze moe pokazywa wszystko. - zripostowaa.
Ona, oczywicie, bya ubrana w robocz czer: czarne proste lniane spodnie i pasujc
marynark. Sama miaa nieco kobiecego ciaa, ale ten strj cakowicie to zakry.
- Zwaszcza, gdy znajdujesz si w takim towarzystwie jak to. Twoje ciao... przyciga
wzrok. I flirtowanie z morojem naprawd ci nie pomaga.
- Nie flirtowaam z nim.
Jej oskarenie mnie rozgniewao, bo czuam, e ostatnio zachowywaam si naprawd
dobrze. Kiedy cigle flirtowaam - i robiam inna rzeczy - z chopakami morojami, ale potem
po kilku rozmowach i jednym enujcym incydentem z Dymitrem, uzmysowiam sobie jak
gupie to byo. Dampirki musiay by ostrone zadajc si z morojami, i ja rwnie si tego
trzymaam.
Co maostkowego przyszo mi do gowy.
- Poza tym. - powiedziaam drwico - Czy to nie to powinnam robi? Romansowa z
morojami i przedua swoj ras? Zrobia to samo.
Popatrzya na mnie gronie.
- Nie kiedy byam w twoim wieku.
- Bya tylko kilka lat starsza ni ja.
- Nie rb niczego gupiego, Rose. - powiedziaa - Jeste za moda na dziecko. Nie
masz dowiadczenia w tego typu sprawach - nawet nie ya jeszcze swoim wasnym yciem.
Nie bdziesz w stanie wykonywa pracy, ktr chcesz.
Jknam, upokorzona.
- Czy my naprawd musimy o tym dyskutowa? Jak przeszymy ode mnie rzekomo
flirtujcej nagle do mnie-wylgarni dzieci? Nie uprawiaam seksu ani z nim, ani z nikim
innym, a nawet jeli, to wiem co to antykoncepcja. Dlaczego mwisz do mnie jakbym bya
dzieckiem?
- Poniewa tak postpujesz.
To byo niezwykle podobne do tego, co powiedzia mi Dymitr.
Spiorunowaam j wzrokiem.
- Wic zamierzasz mnie teraz wysa do mojego pokoju?

- Nie, Rose. - nagle wydaa si zmczona. - Nie musisz i do swojego pokoju, ale w
adnym wypadku nie wrcisz na przyjcie. Mam nadziej, e nie przycigna zbyt duej
uwagi.
- Mwisz tak, jakbym dawaa tam pokaz taca erotycznego. - powiedziaam. - Byam
po prostu z Liss na obiedzie.
- Zdziwiaby si jakie rzeczy mog wywoa pogoski. - ostrzega. - Zwaszcza z
Adrianem Iwaszkowem.
Po tym, odwrcia si i skierowaa w stron holu. Obserwujc j, czuam jak gniew i
uraza pal mnie od rodka. Przesadzia z reakcj. Nie zrobiam niczego zego. Wiedziaam, e
ma t ca swoj dziwko-sprzedajac-krew paranoj, ale to byo ekstremalne, nawet jak na
ni. Najgorsze w tym wszystkim byo to, e wycigna mnie stamtd i kilka osb byo tego
wiadkami. Jak na kogo, kto rzekomo nie chce bym przycigaa uwag, to ona wanie to
spartaczya.
Kilku morojw, ktrzy stali niedaleko mnie i Adriana, wyszo z pokoju. Spojrzeli w
moim kierunku, i zaczli szepta midzy sob, gdy mnie mijali.
- Dziki, mamo. - mruknam do siebie.
Upokorzona, ruszyam w przeciwn stron, niespecjalnie wiedzc dokd id. Udaam
si w kierunku tylnej czci schroniska, z daleka od wszelkiej sfery aktywnoci. Doszam do
koca holu, gdzie znalazam drzwi za ktrymi byy schody. Drzwi nie byy zamknite, wic
weszam nimi na gr i stanam przed kolejnymi drzwiami. Na moj uciech, prowadziy na
may taras na dachu, ktry nie wydawa si by czsto uywany. Pokrywaa go warstwa
niegu, ale byo jeszcze wczenie i sonce jasno wiecio, sprawiajc e wszystko byszczao.
Zignorowaam warstewk niegu, lecego na duym, pudekopodobnym
przedmiocie, ktry wyglda jakby by czci systemu wentylacyjnego. Nie zwaajc na
moj sukienk, usiadam na nim. Objam si wok ramionami i patrzyam w dal, cieszc si
z widoku soca, ktre rzadko miaam okazje oglda.
Byam zaskoczona, gdy drzwi otworzyy si kilka minut pniej. Kiedy odwrciam
sie, byam jeszcze bardziej zaskoczona widzc Dymitra. Moje serce odrobin zatrzepotao, i
odwrciam si od niego, niepewna co o tym myle. Jego buty skrzypiay na niegu, gdy
podchodzi do miejsca, gdzie siedziaam. Chwil pniej, zdj swj dugi paszcz i okry nim
moje ramiona.
Usiad obok mnie.
- Musisz by zmarznita.
Byam, ale nie chciaam tego przyznawa.
- Soce zachodzi.
Przechyli do tyu swoj gow, patrzc na doskonae niebieskie niebo. Wiedziaam, e
tskni za socem tak samo, jak ja czasami tskniam.
- Faktycznie. Ale nadal jestemy w grach, w rodku zimy.
Nie odpowiedziaam. Siedzielimy tak chwil w przyjemniej ciszy. Od czasu do czasu,
lekki podmuch wiatru rozwiewa nieg dookoa. Dla morojw bya noc, i wikszo z nich
niedugo pooy si spa, wic szlaki narciarskie byy puste.
- Moje ycie jest katastrof. - powiedziaam w kocu.
- Nie jest katastrof. - odpowiedzia automatycznie.
- ledzie mnie na przyjciu?
- Tak.
- Nie wiedziaam, e tam jeste.
Jego ciemne ubranie wskazywao, e musia peni obowizki stranika na przyjciu.
- Wic zobaczye jak znamienita Janine wywouje zamieszanie wycigajc mnie z
sali.

- Nie byo zamieszania. Praktycznie nikt tego nie zauway. Ja widziaem, poniewa
ci obserwowaem.
Odmwiam sobie pozwolenia na ekscytowanie si tym faktem.
- Ona twierdzia inaczej. - powiedziaam mu. - Mogabym rwnie dobrze pracowa na
rogu (jako prostytutka - przyp. tum.), jeli o ni chodzi.
Zrelacjonowaam mu rozmow z przedpokoju.
- Ona po prostu si o ciebie martwi. - powiedzia Dymitr, gdy skoczyam.
- Przesadzia.
- Czasem matki bywaj nadopiekucze.
Wpatrywaam si w niego.
- Tak, ale to jest moja matka. I nie wydaje si taka nadopiekucza, naprawd. Myl,
e ona bardziej boi si tego, e j zawstydz czy co. I caa ta rzecz bycia-zbyt-mod-matk
jest gupia. Nie zamierzam zrobi niczego podobnego.
- Moe ona nie mwia o tobie. - odpar.
Znowu cisza. Otworzyam usta.
Nie masz dowiadczenia w tego typu sprawach - nawet nie ya jeszcze swoim
wasnym yciem. Nie bdziesz w stanie wykonywa pracy, ktr chcesz.
Moja mama miaa dwadziecia lat, gdy si urodziam. Dorastajc, zawsze wydawao
mi si, e to duo. Ale teraz... to byo tylko kilka lat wicej ode mnie. Wcale nieduo. Czy
ona uwaaa, e urodzia mnie za szybko? Wykonywaa tandetna prac, wychowujc mnie
prosto, tylko dlatego, e nie widziaa lepszego rozwizania? aowaa, tego, jak si midzy
nami uoyo? I czy byo... czy to mogo by moliwe, e miaa pewne osobiste
dowiadczenie, w tym, e ludzie rozsiewali pogoski o niej i moroju? Odziedziczyam wiele z
jej cech. Mam na myli to, e nawet dzisiaj zauwayam jak adn miaa figur. Miaa zbyt
pikn twarz, jak na - prawie czterdziestolatk. Prawdopodobnie bya naprawd, naprawd
atrakcyjna gdy bya modsza...
Westchnam. Nie chciaam o tym myle. Gdybym to zrobia, musiaabym na nowo
przeanalizowa nasze relacje - moe nawet uznaabym moj matk za realn osob - i tak
miaam ju za duo stresujcych mnie relacji. Lissa zawsze mnie martwia, nawet gdy dla
odmiany, wydawao sie, e wszystko jest okej. Mj tak-zwany romans z Masonem by w
rozsypce. I jeszcze, oczywicie, by Dymitr...
- Nie walczymy teraz. - wyrwao mi si.
Spojrza na mnie z ukosa. - Chcesz walczy?
- Nie. Nienawidz z tob walczy. Mam na myli walk werbaln, nie t na sali.
Mylaam, e wykryam cie umiechu. Zawsze p-umiech dla mnie. Rzadko peny.
- Ja rwnie nie lubi z tob walczy.
Siedzc obok niego, zachwyciam si pojawiajcymi si we mnie uczuciami ciepa i
szczcia. W przebywaniu z nim i czuciu si tak dobrze, byo co, co pobudzao mnie w taki
sposb, w jaki Mason nigdy nie potrafi. Uwiadomiam sobie, e nie mona zmusza si do
mioci. Albo tam jest, albo jej nie ma. Jeli jej tam nie ma, musisz po prostu to przyzna.
Jeli tam jest, musisz zrobi wszystko, eby chroni tego kogo kochasz.
Nastpne sowa, ktre popyny z moich usta, zadziwiy mnie, dlatego, e byy
cakowicie niesamolubne i dlatego, e w rzeczywistoci miaam je na myli.
- Powiniene j przyj.
Wzdrygn si.
- Co?
- Ofert Taszy. Powiniene j wzi. To naprawd wielka szansa.
Pamitaam mow mojej mamy o byciu gotowym na dziecko. Ja nie byam. Moe ona
te nie bya. Ale Tasza, tak. I wiedziaam, e Dymitr te by gotowy. Byli w bardzo dobrych
relacjach. On mg by jej stranikiem, mie z ni dzieci... to by dobry ukad dla obojga.

- Nigdy nie spodziewaem si usysze od ciebie czego takiego. - odpowiedzia


napitym gosem - Zwaszcza po...
- Po tym jak suk byam? Yeah.
Mocniej owinam si paszczem przed zimnem. Pachnia tak jak on. By upajajcy, i w
poowie miaam wraenie, jakbym bya objta jego ramionami. Adrian mg wiedzie co o
mocnym zapachu.
- Wic, tak jak powiedziaam, nie chc ju duej walczy. Nie chc ebymy
nienawidzili si nawzajem. I... c... - ze zmczeniem przymknam oczy, po czym je
otworzyam. - Nie wane, co czuj wobec nas... Chc eby by szczliwy.
Znowu cisza. Odnotowaam uczucie blu w klatce piersiowej.
Dymitr wycign rk i obj mnie ramieniem. Przycign mnie do siebie, a ja
oparam gow o jego klatk piersiow.
- Roza. - to byo wszystko, co powiedzia.
To by pierwszy raz, gdy wiadomie mnie dotkn, od czasu nocy zakltego podania.
Sala wicze to byo zupenie co innego... bardziej zwierzcego. Tu, nie chodzio nawet o
seks. Tu chodzio po prostu o bycie blisko z kim, o kogo si troszczye, o uczucia jaki ten
rodzaj zwizku wlewa w ciebie.
Dymitr moe uciec z Tasz, ale i tak bd go kocha. Prawdopodobnie zawsze bd
go kocha.
Troszczyam si o Masona. Ale prawdopodobnie nigdy go nie pokocham.
Zerknam na Dymitra, pragnc pozosta w jego ramionach na zawsze. Czuam si
wobec niego fair. I - nie wane jak bardzo bolaa mnie myl o nim i Taszy - robienie tego, co
byo dla niego dobre, byo suszne. Teraz, wiedziaam, by czas ebym przestaa by tchrzem
i zrobia kolejn suszn rzecz. Mason powiedzia, e powinnam si czego o sobie nauczy.
Wanie to zrobiam.
Niechtnie, oderwaam si i oddaam Dymitrowi jego paszcz. Wstaam. Przyjrza mi
si dziwnie, wyczuwajc mj niepokj.
- Gdzie idziesz? - zapyta.
- Zama komu serce. - odparam.
Podziwiaam Dymitra przez jedno uderzenie serca wicej - ciemne, bystre oczy i
jedwabiste wosy. I wtedy skierowaam si do rodka. Musiaam przeprosi Masona... i
powiedzie mu, e midzy nami nigdy nic nie bdzie.

Rozdzia osiemnasty
BUTY NA WYSOKIM OBCASIE ZACZY mnie obciera, wic zdjam je po
wejciu do rodka, i spacerowaam dalej boso. Nie byam dotd w pokoju Masona, ale
zapamitaam jego numer, kiedy raz o nim wspomina, wic trafiam tam z atwoci.
Shane, wsplokator Masona, otworzy drzwi w kilka chwil po tym, jak zapukaam.
- Witaj, Rose.
Ustpi mi miejsca i weszam do rodka, rozgldajc si badawczo. W TV leciaa jaka
duga reklama - jedn z wad nocnego ycia by brak dobrych programw - puste puszki po
coli pokryway niemal kad pask powierzchni. Nigdzie nie byo ani ladu Masona.
- Gdzie on jest? - spytaam.
Shane stumi ziewnicie.
- Mylaem, e by z tob.
- Nie widziaam go cay dzie.
Ziewn ponownie i zmarszczy brwi.
- Spakowa do torby kilka rzeczy wczeniej. Pomylaem, e wybieracie si na jaki
romantyczny, szalony wypad. Piknik czy co. Hej, adna sukienka.
- Dziki. - burknam, czujc, e marszcz brwi.
Pakowanie torby? To nie miao adnego sensu. Nie miaby dokd pj. Poza tym, nie
miaby jak si std wydosta. Orodek by cile chroniony przez stranikw z Akademii.
Tylko mi i Lissie udao si im uciec za pomoc wpywu, i to wci byo moim wrzodem na
dupie. Jednake, dlaczego u licha Mason spakowa torb, jeli nie ucieka?
Zadaam Shaneowi jeszcze kilka pyta i zdecydowaam si pj ladem jedynej
moliwoci, ktra zdawaa mi si by szalona. Znalazam stranika odpowiedzialnego za
bezpieczestwo i plan stray. Da mi nazwiska stranikw, ktrzy penili sub wok granic
kurortu w czasie, kiedy ostatni raz widziano Masona. Znaam wikszo nazwisk, wielu byo
teraz po subie, co uatwio mi ich znalezienie.
Niestety, pierwsza dwjka nie zauwaya dzi Masona. Kiedy zapytali, dlaczego chc
to wiedzie, udzieliam im wymijajcych odpowiedzi i uciekam. Trzeci osob na mojej
licie by facet o imieniu Alan, ktry zazwyczaj pracowa w dolnej czci kampusu Akademii.
Wanie wrci z jazdy na nartach i kad z powrotem swj sprzt przy drzwiach. Rozpozna
mnie i umiechn si, gdy podeszam.
- Pewnie, widziaem go. - powiedzia, pochylajc si nad swoimi butami.
Zalaa mnie ulga. Do tego czasu nie zdawaam sobie sprawy, jak bardzo si
martwiam.
- Wiesz gdzie on jest?
- Nie. Wypuciem go z Eddim Castile... i, jak jej tam na imi, Rinaldi, przez pnocn
bram i nie widziaem ich potem.
Osupiaam. Alan kontynuowa odpinanie nart, jakbymy rozmawiali o warunkach na
stoku.
- Pozwolie Masonowi, Eddiemu... i Mii wyj?
- Ta.
- Um... Dlaczego?
Skoczy i spojrza na mnie ponownie, z wesoym i lekko zdezorientowanym
wyrazem twarzy.
- Poniewa mnie poprosili.
Zaczo mnie ogarnia lodowate uczucie. Dowiedziaam si, ktry stranik peni z
Alanem wart przy pnocnej bramie i szybko go znalazam. Da mi identyczn odpowied.
Wypuci Masona, Eddiego i Mi bez adnych pyta. W dodatku, podobnie jak Alan, nie

widzia w tym niczego zego. Sprawia wraenie wrcz oszoomionego. To by wyraz twarzy,
ktry ju wczeniej widziaam... wyraz, jaki przybierali ludzie, gdy Lissa uywaa wpywu.
W szczeglnoci, widziaam, e dziao si to wtedy, gdy Lissa nie chciaa by ludzie za
dobrze pamitali pewne rzeczy. Moga schowa w nich wspomnienia, jak rwnie wymaza
je lub czasowo zablokowa. Bya w tym tak dobra, e moga sprawi, by ludzie o tym
cakowicie zapominali. Wobec faktu, e stranicy cigle o tym pamitali, znaczyo to tyle, e
pracowa nad nimi kto, kto nie mia tak dobrych zdolnoci jak Lissa.
Kto, powiedzmy, taki jak Mia.
Nie byam miczakiem, ale przez moment poczuam, e chyba si przewrc. wiat
zawirowa, zamknam oczy i wziam gboki oddech. Gdy byam ju w stanie je otworzy,
nie zauwayam adnych zmian w otoczeniu. No dobra. aden kopot. Rozwi to.
Mason, Eddie i Mia opucili dzi orodek. To nie wszystko, posuyli si wpywem co byo zupenie zakazane. Nic nikomu nie powiedzieli. Uciekli przez pnocn bram.
Widziaam map orodka. Pnocna brama chronia wjazd, ktry prowadzi do jedynej w tej
okolicy asfaltowej drogi, szosy, ktra prowadzia do maego miasta lecego dwanacie mil
std. Miasto, o ktrym wspomina Mason, miao te autobusy.
Do Spokane.
Spokane - gdzie prawdopodobnie mieszkaa wdrowna grupa strzyg wraz z ludmi.
Spokane - gdzie Mason mg speni swoje durne marzenia o zabijaniu strzyg.
Spokane - o ktrym dowiedzia si wycznie przeze mnie.
Nie, nie, nie - mamrotaam pod nosem, prawie wbiegajc do pokoju.
Zdaram z siebie sukienk i przebraam si w cikie, zimowe ciuchy: buty, dinsy i
sweter. Chwytajc paszcz i rkawiczki, popieszyam z powrotem do drzwi, po czym
przystanam. Dziaaam bezmylnie. Co waciwie zamierzaam zrobi? Oczywicie,
musiaam o tym komu powiedzie... ale to wpdzioby trio w powane kopoty. I mogo by
rwnie sygnaem dla Dymitra, e chodziam i plotkowaam na temat tajnych informacji o
strzygach w Spokane, ktre powierzy mi w tajemnicy, na znak poszanowania mojej
dojrzaoci.
Sprawdziam czas. Zajmie to troch, zanim ktokolwiek z orodka zorientuje sie, e
zniknlimy. Oczywicie, jeli tylko mogabym si z niego wydosta.
Kilka minut pniej, zapukaam do drzwi Christiana. Otworzy, wygldajc pico i
cynicznie jak zwykle.
- Jeli przysza przeprosi za ni - powiedzia wyniole - To si nie krpuj i
- Oh, zamknij si. - warknam. - Tu nie chodzi o ciebie.
Popiesznie, przekazaam mu szczegy tego, co si dziao. Nawet Christian nie mia
na to dowcipnej docinki.
- Wic... Mason, Eddie i Mia poszli do Spokane polowa na strzygi?
- Tak.
- Cholera jasna. Dlaczego z nimi nie posza? To brzmi jak co, co mogaby zrobi.
Oparam si ochocie przylania mu.
- Poniewa nie jestem szalona! (czytaj: chora umysowo - przyp. Ginger.) Ale
zamierzam i tam po nich, zanim zrobi co jeszcze gupszego.
I wtedy Christian zaapa.
- Czego chcesz ode mnie?
- Musz wydosta si z orodka. Oni namwili Mi, by uya wpywu na stranikach.
Potrzebuj ciebie do zrobienia tego samego. Wiem, e wiczye.
- Tak - zgodzi si - Ale... c...

Po raz pierwszy odkd go znam, wyglda na zakopotanego.


- Nie jestem w tym bardzo dobry. Uywanie wpywu wobec dampirw jest prawie
niemoliwe. Lissa jest w tym sto razy lepsza ni ja, czy jakikolwiek inny moroj.
- Wiem. Ale nie chc jej wpakowa w kopoty.
Prychn.
- Ale nie masz nic przeciwko pakowaniu w nie mnie?
Wzruszyam ramionami.
- Nieszczeglnie.
- Jeste dzieem systemu wiesz? (skutkiem ubocznym wpajania dampirom ochrony swoich
podopiecznych - przyp. Szazi)

- Tak, waciwie, to jestem.


W ten sposb, pi minut pniej, podjlimy samotn wdrwk w kierunku
pnocnej bramy. Soce wschodzio, wic prawie wszyscy byli w rodku. To mogo dziaa
na nasz korzy, bo miaam nadziej, e uatwi nasz ucieczk.
Gupi, gupi, kontynuowaam mylenie. To nie miao szansy na powodzenie. Dlaczego
Mason to zrobi? Wiedziaam, e mia t swoj ca szalon postaw czonka stray
obywatelskiej... i na pewno wydawa si zdenerwowany tym, e stranicy niczego nie zrobili
w zwizku z niedawnym atakiem. Poza tym. Czy to naprawd wytrcio go z rwnowagi?
Musia wiedzie, jakie to byo niebezpieczne. Czy byo moliwe... czy byo moliwe, e
zdenerwowaam go tak bardzo prb poradzenia sobie z t tragedi, e od tego zwariowa ?
(wedug Szazi: Rose zdenerwowaa Masona katastrofalnym romansem - przyp. Ginger)
Wystarczajco, by to zrobi i namwi do tego Mi i Eddiego? Nie eby t dwjk trudno
byo przekona. Eddie wszdzie poszedby za Masonem, a Mia bya prawie tak sam
entuzjastk wybicia wszystkich strzyg na wiecie, co Mason.
Jednak z tych wszystkich pyta, ktre sobie zadaam, jedno byo zdecydowanie jasne.
To ja powiedziaam Masonowi o strzygach w Spokane. Przyznaj si bez bicia, to bya moja
wina, i gdyby nie ja, nic takiego by si nie wydarzyo.
- Lissa zawsze utrzymuje kontakt wzrokowy. - pouczyam Christiana, gdy zblialimy
si do wyjcia. - I mwi naprawd spokojnym gosem. Nie wiem co jeszcze. Mam na myli
to, e ona mocno si koncentruje, wic ty te tego sprbuj. Skup si na narzuceniu im wasnej
woli.
- Wiem. - warkn. - Widziaem jak to robi.
- wietnie. - odburknam. - Staram si tylko pomc.
Mruc oczy, zobaczyam tylko jednego stranika stojcego przy bramie. Szczliwy
traf. Byli w trakcie zmiany. Ze socem na niebie, znikao ryzyko zagroenia za strony strzyg.
Stranicy nadal penili swoje obowizki, ale teraz mogli nieco odpocz.
Facet na subie nie wyglda na specjalnie zaniepokojonego.
- Co tutaj robicie, dzieciaki?
Christian przekn lin. Mogam zobaczy oznaki napicia na jego twarzy.
- Wypucisz nas za bram. - powiedzia.
Nutka zdenerwowania wprawia jego gos w drenie, ale poza tym, zbliy si do
uspokajajcego tonu Lissy. Niestety, nie wywoa podanego efektu. Jak Christian wczeniej
wspomnia, uywanie wpywu na straniku byo prawie niemoliwe. Mia miaa szczcie.
Stranik umiechn si do nas.
- Co? - spyta wyranie rozbawiony.
Christian sprbowa jeszcze raz.
- Wypucisz nas.
Umiech faceta nieco osab, i zobaczyam jak mrugn ze zdziwienia. Jego oczy nie
przygasy tak jak u ofiar Lissy, ale Christian zrobi wystarczajco duo, by zafascynowa go
na krtk chwil. Niestety, mogam powiedzie, e to nie byo wystarczajce, by przekona

stranika do wypuszczenia nas z orodka. Na szczcie, zostaam wytrenowana, aby mc


zniewoli ludzi bez uywania magii.
Obok jego stanowiska sta ogromny Maglite, dugoci dwch stp i z pewnoci
wacy siedem funtw. Chwyciam Maglite i wymierzyam ni cios w ty gowy stranika.
Stkn i zgi si upadajc na ziemi. Ledwo zobaczy, jak do niego podeszam, i pomimo
straszliwego czynu, ktrego wanie si dopuciam, nawet yczyam sobie, eby jeden z
moich instruktorw by tutaj i podziwia moje jake niezwyke przedstawienie.
- Jezu Chryste! - krzykn Christian. - Wanie napada stranika.
- Tak.
To tyle, jeli chodzi o sprowadzenie tria bez wpadnicia w wiksze kopoty.
- Po prostu nie wiedziaam jak bardzo jeste beznadziejny w uywaniu wpywu.
Wygrzebi si z tego pniej. Dziki za pomoc. Powiniene wraca zanim przyjdzie nastpna
zmiana.
Pokrci gow i skrzywi si.
- Nie, wchodz w to razem z tob.
- Nie. - kciam si. - Potrzebowaam ci tylko do opuszczenia kurortu. Nie musisz
wpada przez to w kopoty.
- Ja ju mam kopoty! - wskaza na stranika.- Widzia moj twarz. Jestem w to
zamieszany tak czy owak, wic rwnie dobrze mog pomc ci ratowa sytuacj. Przesta by
suk dla odmiany.
Odeszlimy popiesznie i rzuciam jedno, ostatnie, pene skruchy spojrzenie na
stranika. Byam prawie pewna, e nie uderzyam go na tyle mocno by spowodowa powane
obraenia, a ze wieccym socem, nie zamarzby czy co.
Po okoo piciu minutach spacerowania w d autostrady, wiedziaam, e mamy
problem. Pomimo przykrycia i zaoenia okularw przeciwsonecznych, sonce dawao si we
znaki Christianowi. Spowalnia nas, i z pewnoci nie zajoby dugo czasu znalezienie
stranika, ktrego powaliam i ciganie nas z powrotem.
Samochd - nie jeden z tych, z Akademii - pojawi si za nami i wtedy podjam
decyzj. Nie pochwalaam jedenia autostopem, wcale. Nawet kto taki jak ja wiedzia, jakie
to byo niebezpieczne. Ale musielimy szybko dosta si do miasta, i modliam si bymy nie
trafili na jakiego odraajcego, natrtnego faceta, ktry prbowaby z nami partaczy.
Na szczcie, gdy samochd zjecha na pobocze, to bya tylko para w rednim wieku,
wygldajca na nic wicej, tylko bardzo zaniepokojon.
- W porzdku dzieciaki?
Wskazaam kciukiem za siebie.
- Nasz samochd zjecha z drogi. Moecie nas podwie do miasta, ebym moga
zadzwoni do mojego taty?
Podziaao. Pitnacie minut pniej wysadzili nas na stacji benzynowej. Miaam
naprawd kopot z pozbyciem si ich, bo tak bardzo chcieli nam pomc. Ostatecznie,
przekonalimy ich, e nic nam nie bdzie i przeszlimy kilka blokw do dworca
autobusowego. Tak jak podejrzewaam, to miasto nie byo doborowym miejscem do podry.
Trzy linie obsugiway miasto: dwie prowadziy do innych orodkw narciarskich i jedna,
ktra prowadzia do Lowston w Idaho.
Z Lowston mona byo dosta si do innych miejsc.
Troch liczyam na to, e wpadniemy na Masona i reszt zanim przyjedzie ich
autobus. Wtedy moglibymy zacign ich z powrotem do kurortu bez jakichkolwiek
kopotw. Niestety, nie byo po nich ladu. Wesoa kobieta siedzca w kasie doskonale
wiedziaa, o kim mwimy. Potwierdzia, e caa trjka kupia bilety do Spokane, ktre byo
po drodze do Lowston.
- Cholera. - powiedziaam.

Kobieta uniosa brwi na moje przeklestwo. Zwrciam si do Christiana.


- Masz pienidze na autobus?
Christian i ja nie rozmawialimy za wiele podczas podry, z wyjtkiem tego, e
nazwaam go idiot za gupie zachowanie w sprawie Lissy i Adriana. Do czasu, gdy
dotarlimy do Lowston, w kocu wymusiam na nim poczucie winy, co byo maym cudem.
Christian przespa reszt drogi do Spokane, ale ja nie mogam. Po prostu w kko mylaam o
tym, e to bya moja wina.
Byo pne popoudnie, gdy dotarlimy do Spokane. Zaczepilimy kilku ludzi i w
kocu znalelimy kogo, kto wiedzia gdzie znajduje si centrum handlowe, o ktrym
wspomina Dymitr. To bya duga droga z dworca autobusowego, ale moliwa do przejcia.
Moje nogi byy sztywne po piciu godzinach jazdy autobusem i chciaam ruchu. Soce byo
jeszcze na niebie, ale sabo i byo mniej szkodliwe dla wampirw, wic Christian nie mia nic
przeciwko spacerowi.
I jak to czsto si zdarzao, gdy byam w spokojnym nastroju, poczuam szarpnicie i
zostaam wcignita do gowy Lissy. Nie opieraam si wchodzeniu w ni, poniewa
chciaam wiedzie, co si dziao w kurorcie.
- Wiem, e chcesz ich chroni, ale musimy wiedzie gdzie oni s.
Lissa siedziaa na ku w naszym pokoju, podczas gdy Dymitr i moja matka
wpatrywali si w ni. To Dymitr by tym, ktry to powiedzia. Widzenie go jej oczami byo
interesujce. Darzya go duym szacunkiem, bardzo rnicym si od intensywnej kolejki
grskiej (roller coaster - przyp. Ginger), ktrej zawsze dowiadczaam.
- Mwiam ci. - powiedziaa. - Nie wiem. Nie wiem co si stao.
Frustracja i troska o nas wybuchy w niej. Zasmucio mnie widzenie jej
zaniepokojonej, ale jednoczenie cieszyam si, e wi dziaaa w jedna stron. Nie moga
zrelacjonowa tego, o czym nie wiedziaa.
- Nie mog uwierzy, e nie powiedzieli ci gdzie id. - powiedziaa moja matka. Jej
sowa brzmiay powierzchownie, ale widziaam oznaki zmartwienia na jej twarzy.
- Zwaszcza z wasz... wizi.
- Ona dziaa tylko w jedn stron. - odpara smutnie Lissa. - Wiesz o tym.
Dymitr uklk, by zrwna si z Liss i spojrze jej w oczy. Musia cakiem mocno si
wysili, by komukolwiek spojrze w oczy.
- Jeste pewna, e nie ma niczego? Niczego, o czym mogaby nam powiedzie? Nie
ma ich nigdzie w miecie. Mczyzna na stacji autobusowej nie widzia ich.... jednak
jestemy prawie pewni, e musieli tam pj. Potrzebujemy czego, czegokolwiek by pj
dalej. (w znaczeniu - posun si w poszukiwaniach)
Mczyzna na stacji? To byy kolejny szczliwy traf. Kobieta, ktra sprzedaa nam
bilety najwidoczniej musiaa pj do domu. Jej zmiana nie znaa nas.
Lissa zacisna zby i spiorunowaa go wzrokiem.
- Nie sdzisz, e gdybym co wiedziaa to powiedziaabym ci? Uwaasz, e ja si o
nich nie martwi? Nie mam zielonego pojcia gdzie oni s. adnego. I dlaczego oni uciekli...
to nie ma adnego sensu. Zwaszcza, e ze wszystkich ludzi, zabrali ze sob Mi.
Uczucie krzywdy przemkno przez wi, bl pozostawienia jej z dala od
czegokolwiek, co robilimy, nie wane jak zego.
Dymitr westchn i odchyli si na pitach. Sdzc po jego minie, oczywicie jej
wierzy. To byo rwnie oczywiste, e si martwi - martwi w bardziej ni profesjonalny
sposb. I widzenie tej troski - troski o mnie - do koca wyaro moje serce.
- Rose? - gos Christiana przywid mnie do siebie - Myl, e jestemy na miejscu.
Plac skada si z otwartego, szerokiego obszaru przed centrum handlowym.
Kawiarnia zostaa wpasowana w rg gwnego budynku, jej stoliki wystaway wok caego
placu. Tumy wchodziy i wychodziy z kompleksu, zabiegani rwnie o tej porze dnia.

- Wic, jak ich znajdziemy? - spyta Christian.


Wzruszyam ramionami.
- Moe jeli bdziemy dziaa jak strzygi, bd prbowali nas zakokowa.
May, niechtny umieszek zagra mu na twarzy. Nie chcia tego przyzna, ale uwaa,
e mj art by zabawny.
Weszlimy do rodka. Jak kade centrum handlowe, byo pene pozawieszanych
acuchw, i samolubna cz mnie zastanawiaa si, czy jeli znajdziemy nasze trio
wczenie, to moglibymy znale czas na zakupy.
Razem z Christianem dwa razy przeszlimy cay metra centrum, ale nie znalelimy
adnych oznak obecnoci naszych przyjaci, czy te niczego przypominajcego tunele.
- Moe jestemy w zym miejscu. - powiedziaam w kocu.
- Albo moe oni walcz. - zasugerowa Christian. - Mogli pj w jakie inne... czekaj.
Wskaza na co, a ja podyam za jego gestem. Trzech zdrajcw siedziao przy
stoliku w rodku czci restauracyjnej, wygldajc na przybitych. Wygldali tak ndznie, e
prawie si nad nimi zlitowaam.
- W tej chwili, zabibym za aparat fotograficzny. - powiedzia Christian umiechajc
si z wyszoci.
- To nie jest zabawne. - powiedziaam mu, zbliajc si w stron grupy.
Wewntrz odetchnam z ulg. Najwyraniej nie znaleli adnej strzygi, byli cigle
ywi, i moe moglibymy ich zabra z powrotem zanim wpadniemy w jeszcze gorsze
tarapaty.
Nie zauwayli mnie do czasu, gdy byam prawie tu obok nich. Gowa Eddiego
drgna w gr.
- Rose? Co ty tutaj robisz?
- Postradae rozum? - krzyknam. Kilku ludzi siedzcych obok nas posao nam
zaskoczone spojrzenia. - Wiesz w jak wielkich jeste tarapatach? W jak wielkie tarapaty
wpdzie nas?
- Jak do diaba nas znalaza? - spyta cicho Mason, rozgldajc si wok z
niepokojem.
- Waciwie nie do koca jestecie przestpczymi mzgami. - powiedziaam im. Twj informator na dworcu autobusowym wyda ci. Po tym, zorientowaam si, e chcesz
i na swoje bezsensowne poszukiwanie strzyg.
Spojrzenie, ktre posa mi Mason mwio, e nie by zupenie szczliwy z mojego
widoku. Jednake, to Mia zabraa gos.
- To nie jest bezsensowne.
- Naprawd? - domagaam si. - Zabilicie jakie strzygi? Czy w ogle jakiekolwiek
znalelicie?
- Nie. - przyzna Eddie.
- Dobrze. - powiedziaam. - Macie szczcie.
- Dlaczego jeste taka przeciwna zabijaniu strzyg? - spytaa zapalczywie Mia. - Czy to
nie jest powd, dla ktrego trenujesz?
- Trenuj dla rozsdnych misji, nie dziecicych popisw, jak to.
- To nie s popisy. - zakaa. - Oni zabili moj matk. A stranicy nic nie robi. Nawet
ich informacje s ze. W tunelach nie ma adnych strzyg. Prawdopodobnie nie ma adnych w
caym miecie.
Christian by pod wraeniem.
- Znalelicie tunele?
- Tak. - powiedzia Eddie. - Ale jak powiedziaa Mia, byy bezuyteczne.
- Powinnimy je zobaczy, zanim wrcimy. - powiedzia do mnie Christian. - To moe
by cakiem cool, i jeli informacje byy ze, to nie ma adnego niebezpieczestwa.

- Nie. - warknam. - Wracamy do domu. Natychmiast.


Mason wyglda na zmczonego.
- Zamierzamy ponownie przeszuka miasto. Nawet ty nie moesz nas zmusi do
powrotu, Rose.
- Nie, ale szkolni stranicy mog, gdy zadzwoni i powiem im, e jestecie tutaj.
Nazwanie tego szantaowaniem albo donosicielstwem: efekt by taki sam. Troje z nich
patrzyo na mnie, jakbym wanie, jednoczenie zlinczowaa ich wszystkich.
- Naprawd mogaby to zrobi? - spyta Mason. - Mogaby nas wyda w ten sposb?
Przetaram swoje oczy, rozpaczliwie zastanawiajc si, dlaczego staraam si by tutaj
gosem rozsdku. Gdzie bya ta dziewczyna, ktra ucieka ze szkoy? Mason mia racj.
Zmieniam si.
- Tu nie chodzi o wydawanie kogokolwiek. Tu chodzi o utrzymanie was przy yciu.
- Mylisz, e jestemy bezbronni? - spytaa Mia. - Mylisz, e zostalibymy
natychmiast zabici?
- Tak - powiedziaam. - Chyba, e znalaza jaki sposb by uywa wody jako broni?
Zaczerwienia si i nie powiedziaa nic wicej.
- Przynielimy srebrne koki - powiedzia Eddie.
Fantastycznie. Musieli je ukra. Spojrzaam bagalnie na Masona.
- Mason, prosz. Odwoaj to. Wracajmy.
Patrzy na mnie przed duszy czas. W kocu westchn.
- Okej.
Eddie i Mia wygldali na osupiaych, ale to Mason peni rol przywdcy wrd nich,
i bez niego nie mieli inicjatywy. Wydawao sie, e Mia przyja to najgorzej i poczuam si
wobec niej le. Ledwie, gdy miaa jakikolwiek prawdziwy czas, by opakiwa swoja matk;
ona po prostu wskoczya na pokad zemsty, jako drogi radzenia sobie z blem. Bdzie
musiaa si z tym upora, kiedy wrcimy.
Christian by cigle podekscytowany pomysem zobaczenia podziemnych tuneli.
Biorc pod uwag, e cay swj czas spdza na strychu, nie powinnam by tym a tak
zaskoczona.
- Widziaem rozkad jazdy. - powiedzia do mnie. - Mamy troch czasu przed
nastpnym autobusem.
- Nie moemy ot tak wchodzi do jakiego legowiska strzyg. - sprzeczaam si,
podchodzc do wyjcia z centrum handlowego.
- Tam nie ma adnych strzyg. - powiedzia Mason. - Powanie, tam s te wszystkie
rzeczy dozorcw. adnego ladu czegokolwiek dziwnego. Naprawd, myl, e stranicy
maj ze informacje.
- Rose - powiedzia Christian. - Znajdmy w tym wszystkim nieco zabawy.
Wszyscy patrzyli na mnie. Czuam si jak matka, ktra nie kupiaby swoim dzieciom
sodyczy w sklepie z cukierkami.
- Dobra, w porzdku. Aczkolwiek, tylko zerkniecie.
Reszta doprowadzia Christiana i mnie do przeciwnego koca centrum handlowego,
przez drzwi oznaczone jako TYLKO DLA PERSONELU. Ominlimy kilku dozorcw, a
potem wlizgnlimy si przez nastpne drzwi, ktre doprowadziy nas do schodw, ktre
prowadziy na d. Miaam krtko moment dja vu, przywoujc kroki na d na imprezie u
Adriana w spa (Ginger mwi, e brak weny twrczej xD - przyp. Szazi). Tylko, e te schody
byy bardziej brudne i mierdziay cakiem paskudnie.
Doszlimy na sam d. To nie by tak do koca tunel, raczej wski korytarz, oblepiony
brudnym cementem. Brzydkie wiata fluorescencyjne byy sporadycznie osadzone wzdu
cian. Przejcie rozchodzio si w nasze lewo i prawo. Puda ze zwykymi rodkami
czyszczcymi i elektrycznymi byy rozoone dookoa.

- Widzicie? - powiedzia Mason. - Nuda.


Rozejrzaam si w kad stron.
- Co jest tam na dole?
- Nic. - westchna Mia. - Pokaemy ci.
Poszlimy na d w prawo i znalelimy wicej tego samego. Zaczynaam zgadza si
ze stwierdzeniem, e to nuda, kiedy minlimy jakie czarne napisy na jednej ze cian.
Zatrzymaam si i spojrzaam na nie. To bya lista liter.
D
B
C
O
T
D
V
L
D
Z
S
I
Niektre miay linie i byy oznaczone obok znakami x, ale w wiksza cz
wiadomoci bya bekotliwa. Mia dostrzega, e zaczam si temu bliej przyglda.
- To jest prawdopodobnie sprawka dozorcw. - powiedziaa. - Albo moe jaki gang
to zrobi.
- Prawdopodobnie. - powiedziaam, dalej to studiujc.
Reszta przesuna si niespokojnie, nie rozumiejc mojej fascynacji wobec bezadnej
mieszaniny liter. Ja rwnie nie rozumiaam jej, ale co w mojej gowie cigno mnie, ebym
zostaa.
Wtedy zrozumiaam.
B dla Badicw, Z dla Zeklosw, I dla Iwaszkoww ...
Gapiam si. Bya tam pierwsza litera nazwiska kadej rodziny arystokratycznej. Byy
trzy nazwiska na D, ale biorc pod uwag podstawie kolejno, dao si waciwie odczyta
list jako ranking wanoci. Zaczam od najmniejszych rodzin - Dragomir, Badica, Conta - i
przeszam do gry przez cay ogromny klan Iwaszkoww. Nie rozumiaam kresek i linii przy
literach, ale szybko zauwayam, ktre nazwiska miay przy sobie x: Badica i Drozdow.
Zrobiam krok do tyu od ciany.
- Musimy si std wydosta. - powiedziaam. Przerazi mnie troch mj wasny gos. W tej chwili.
Reszta spojrzaa na mnie zaskoczona.
- Dlaczego? - zapyta Eddi. - Co si dzieje?
- Powiem wam pniej. Po prostu musimy std wyj.
Mason skierowa si w stron, w ktr zmierzalimy.
- To wyprowadzi nas kilka przecznic dalej. Jest bliej do przystanku.
Spojrzaam w d w nieznan ciemno.
- Nie. - powiedziaam - Pjdziemy z powrotem drog, ktr przyszlimy.
Wszyscy spojrzeli na mnie, jakbym bya szalona, kiedy prbowalimy odtworzy
swoje kroki, ale nikt nie zakwestionowa mojej decyzji. Kiedy wynurzylimy si z przodu
centrum handlowego, odetchnam z ulg widzc, e soce dalej byo na zewntrz, chocia
stopniowo zamierao za horyzontem i rzucao pomaraczowe i czerwone wiato na budynki.

Pozostaoci wiata powinny cigle nam wystarcza, abymy wrcili na przystanek


autobusowy, zanim naprawd znajdziemy si w niebezpieczestwie bycia zauwaonym przez
strzygi.
A teraz wiedziaam, e strzygi byy napraw w Spokane. Informacja Dymitra bya
prawidowa. Nie wiedziaam co ta lista znaczya, ale z ca pewnoci bya zwizana z
atakami. Musiaam to natychmiast zgosi innym stranikom, i z ca pewnoci nie mogam
tego powiedzie reszcie, zanim nie znalelimy si bezpiecznie w kurorcie. Mason pewnie
wrciby do tuneli, jeli wiedziaby co odkryam.
Wikszo naszej drogi na przystanek przeszlimy w milczeniu. Myl, e mj humor
przestraszy innych. Nawet Christianowi wydaway si wyczerpa szydercze komentarze. W
rodku, moje emocje zawiroway, oscylujc midzy zoci i poczuciem winy, jako e
peniam kluczow rol w tym wszystkim.
Przede mn, Eddi zatrzyma si, i prawie na niego wpadam. Rozejrza si.
- Gdzie jestemy?
Otrzsajc si z myli, rwnie przyjrzaam si okolicy. Nie pamitaam tych
budynkw.
- Cholera. - zawoaam. - Zgubilimy si? Czy nikt nie trzyma si drogi, ktr
przyszlimy?
To pytanie byo nie fair, skoro najwidoczniej ja te nie zwracaam na to uwagi, ale mj
temperament nigdy nie naciska mnie bez przyczyny. Mason studiowa mnie przez chwil, a
potem wskaza.
- Tdy.
Odwrcilimy si i poszlimy w d wskiej uliczki, pomidzy dwoma budynkami.
Nie sdziam, e szlimy dobr drog, ale tak naprawd nie miaam lepszego pomysu. Nie
chciaam te sta w miejscu, dyskutujc.
Nie uszlimy daleko, kiedy usyszaam dwik silnika i pisk opon. Mia sza rodkiem
ulicy, gdy mj instynkt ochronny kopn mnie i rzuciam si, eby j chroni, zanim nawet
dostrzegam, co nadchodzio. Chwytajc j, szarpnam j z ulicy i wpada na jedn ze cian
budynku. Chopcy zrobili to samo.
Duy, szary van z przyciemnianymi szybami wypad zza rogu i kierowa si w nasz
stron. Przycisnlimy si pasko do ciany, czekajc a przejedzie.
Tylko e nie przejecha.
Piszczc, zatrzyma si dokadnie przed nami, i drzwi si rozsuny. Trzech duych
goci wypado ze rodka, i ponownie, moje instynkty zaczy dziaa. Nie miaam pojcia,
kim byli albo czego chcieli, ale z pewnoci nie byli przyjanie nastawieni. To byo wszystko,
co musiaam wiedzie.
Jeden z nich przesun si w kierunku Christiana, wycelowaam w niego i uderzyam
go pici. Kole ledwie si zachwia, ale myl, e by wyranie zaskoczony, e w ogle to
poczu. Prawdopodobnie nie spodziewa si, e kto tak may jak ja, moe by tak grony.
Ignorujc Christiana, ruszy w moj stron. Ktem oka, widziaam Masona i Eddiego
walczcych z inn dwjk. Mason wanie wyciga swj kradziony, srebrny koek. Mia i
Christian stali tam, zmroeni.
Nasi napastnicy polegali na duej iloci. Nie mieli takiego przygotowania jak my w
technikach ofensywy (ataku - przyp. Szazi) i defensywy (obrony - przyp. Szazi.). Niestety,
mielimy te t wad, e bylimy zapdzeni w rg naprzeciwko ciany. Nie mielimy gdzie
uciec. Ale najwaniejsze byo to, e mielimy co do stracenia.
Jak Mi.
Kole, ktry walczy z Masonem, wydawa si zdawa sobie z tego spraw. Odsun
si od Masona i zamiast jego, chwyci j. Ledwo widziaam bysk jego pistoletu, zanim
przystawi jego luf do jej szyi. Odsuwajc si od swojego przeciwnika, krzyknam do

Eddiego eby przesta. Wszyscy bylimy szkoleni, eby natychmiast reagowa na tego typu
rozkazy. Eddie powstrzyma swj atak, spogldajc na mnie pytajco. Kiedy zobaczy Mi,
jego twarz zblada.
Nie chciaam niczego poza okadaniem piciami tych mczyzn - kimkolwiek byli ale nie mogam ryzykowa, e ten facet skrzywdzi Mi. On rwnie to wiedzia. Nie musia
nawet grozi. By czowiekiem, ale wiedzia o nas wystarczajco, eby wiedzie, e
bdziemy trzyma si z daleka, aby chroni morojw. Nowicjusze mieli powiedzenie, ktre
wpajano nam od wczesnych lat: Tylko oni si liczyli.
Wszyscy si zatrzymali si i patrzyli pomidzy mnie a jego. Widocznie zostalimy
tutaj uznani za przywdcw.
- Czego chcecie? - zapytaam ostro.
Kole przycisn pistolet bliej szyi Mii, a ona pisna. Przez t ca jej gadk o
walczeniu, bya mniejsza ode mnie i podobnie mniej silna. I bya zbyt przeraona eby si
porusza.
Mczyzna przechyli gow do otwartych drzwi vana
- Chc ebycie weszli do rodka. I nie prbujcie niczego. Sprbujecie, a ona zginie.
Spojrzaam na Mi, vana, reszt moich przyjaci, i wtedy wrciam do gocia.
Cholera.

Rozdzia dziewitnasty
NIENAWIDZIAM BY BEZSILNA. I nienawidziam przegrywa bez walki. To, co
miao miejsce na zewntrz uliczki nie byo prawdziw walk. Jeli by byo - gdybym bya
zmuszona biciem do posuszestwa... no, tak. Moe mogabym to zaakceptowa. Moe. Ale
ja nie byam bita. Miaam zaledwie zabrudzone rce. Zamiast tego, poszam spokojnie za
nimi.
Jak tylko posadzili nas na pododze vana, zwizali nasze rce z tyu czym w rodzaju
kajdanek - pasw plastiku przepasanych razem i wytrzymaych tak dobrze, jak nic innego
zrobionego z metalu.
Po tym, jechalimy w ciszy. Ludzie od czasu do czasu szeptali co do siebie, mwic
zbyt cicho, by ktre z nas mogo co usysze. Christian i Mia mogli zrozumie co z tych
sw, ale siedzieli w pozycji uniemoliwiajcej porozumienie si z kimkolwiek z nas. Mia
wygldaa na tak samo przeraon, jak na ulicy, podczas gdy strach Christiana szybko ustpi
miejsca swojej typowej aroganckiej irytacji, i nawet on nie omieli si drwi z dziaa
pobliskiej stray.
Byam pena podziwu dla samokontroli Christiana. Nie wtpiam, e ktry z
mczyzn mgby go uderzy, gdyby uwolni si z wizw, i ani ja ani reszta nowicjuszy, w
tej sytuacji, nie zdoalibymy ich powstrzyma. Instynkt chronienia morojw by we mnie tak
gboko zakorzeniony, e nie mogam go odsun nawet na chwil i zacz martwi si o
siebie. Christian i Mia byli moimi priorytetami. Musiaam wydosta ich z tego bagna.
Ale jak miaam to zrobi? Kim byli ci faceci? To bya tajemnica. Oni byli ludmi, ale
w tej chwili nie wierzyam, e grupa dampirw i morojw staa si przypadkowymi ofiarami
porwania. Zostalimy wybrani z wanej przyczyny.
Nasi porywacze nie podjli prb zawizania nam opasek na oczy by ukry przed nami
tras, czego nie obieraam za dobry znak. Myleli, e nie znamy miasta wystarczajco dobrze,
eby odtworzy nasze kroki? Albo zaoyli, e to nie ma znaczenia, poniewa nie moglimy
uciec z jakiegokolwiek miejsca, do ktrego nas zabierali? Wszystkim, co wyczu mj instynkt
byo to, e oddalalimy si od centrum, i kierowalimy si bardziej w poblie podmiejskich
stref. Spokane byo tak nudne, jak je sobie wyobraaam. W przeciwiestwie do
nieskazitelnego biaego niegu lecego na dachach, botniste, szare kaue cigny si
wzdu ulic i brudne plamy zdobiy trawniki. Ponad to, byo tam te duo mniej zielonych
drzew ni to zapamitaam ostatnim razem. W porwnaniu do obrazw z moich wspomnie,
postrzpione, bezlistne drzewa wydaway si szkieletami. To tylko spotgowao wraenie
nadcigajcego nieszczcia.
W moim odczuciu, po mniej ni godzinie jazdy, van porzuci cich, lep uliczk i
podjechalimy pod bardzo zwyczajny - mimo to ogromny - dom. Inne domy - identyczne, jak
to zwykle s podmiejskie domy stojce przy jednej drodze - byy blisko, co dawao mi
nadziej. Moe ssiedzi mogliby udzieli nam jakiej pomocy.
Wjechalimy do garau, i kiedy drzwi za nami zamkny si z powrotem, mczyni
wprowadzili nas do domu. Wyglda bardziej interesujco ni na zewntrz. Antyczne,
barokowe sofy i krzesa. Due, sonowodne akwarium. Miecze skrzyowane nad kominkiem.
Jeden z tych idiotycznych nowoczesnych obrazw, skadajcy si z kilku mani
przecignitych wzdu po ptnie.
Cz mojej niszczycielskiej natury chciaa przestudiowa kady detal miecza, ale
parter nie by naszym docelowym miejscem. Zamiast tego, zostalimy poprowadzeni wskimi
schodami w d, do piwnicy tak duej jak pitro powyej. Tylko, w przeciwiestwie do
otwartej przestrzeni na parterze, piwnica zostaa podzielona na szereg pokoi z zamknitymi

drzwiami. To byo jak szczurzy labirynt. Nasi porywacze bez wahania przeprowadzili nas
przez niego do izdebki z betonow podog i nieotynkowanymi ciankami dziaowymi.
Meble wewntrz pokoju skaday si z kilku wygldajcych niewygodnie krzese z
tyami z listew - tyy te wydaway si by doskonaym miejscem na ponowne skrpowanie
naszych rk. Ludzie posadzili nas w taki sposb, e Mia i Christian siedzieli po jednej stronie
pokoju, a reszta z nas, dampirw, siedziaa po drugiej. Jeden facet - prawdopodobnie
przywdca - przyglda si uwanie jak jeden z jego ludzi zwizywa rce Eddiego nowym
paskiem plastiku.
- Na nich musisz specjalnie uwaa. - ostrzeg, kiwajc gow w naszym kierunku. Oni mog prbowa walczy.
Jego wzrok powdrowa najpierw na twarz Eddiego, potem Masona a potem na mnie.
Facet i ja mierzylimy si wzrokiem przez kilka chwil. Skrzywiam si. Spojrza z powrotem
na swojego wsplnika.
- J obserwuj w szczeglnoci.
Gdy, ku jego satysfakcji, zostalimy skrpowani, wyda jeszcze innym kilka rozkazw
a nastpnie wyszed z pokoju, gono trzaskajc drzwiami. Jego kroki rozbrzmieway echem
w caym domu, gdy wchodzi na gr. Moment pniej, zapada cisza.
Siedzielimy i gapilimy si na siebie. Kilka minut pniej, Mia pisna i zacza
mwi.
- Co wy zamierzacie...
- Zamknij si. - rzuci jeden z mczyzn.
Zrobi jeden ostrzegawczy krok w jej stron. Zblada i skulia si, ale cigle wygldaa
tak, jakby chciaa powiedzie co jeszcze. Przycignam jej wzrok i potrzsnam gow.
Zachowaa milczenie z szeroko otwartymi oczami i z drc warg.
Nie byo nic gorszego ni czekanie i niewiedza, co si z tob stanie. Twoja wasna
wyobrania moe by okrutniejsza, ni jakikolwiek porywacz. Odkd nasi stranicy nie
chcieli z nami rozmawia lub powiedzie nam, na co czekamy, wyobraaam sobie szereg
najgorszych rodzajw scenariuszy. Pistolety byy oczywistym zagroeniem, i nawet zaczam
si zastanawia, jakby to byo dosta kulk. Prawdopodobnie bolaoby. I gdzie by strzelali?
Prosto w serce czy w gow? Szybka mier. Ale gdzie jeszcze? W brzuch? mier byaby
powolna i bolesna. Zadraam na myl o wylewajcej si ze mnie krwi. Mylenie o tym
wszystkim, przypomniao mi o domu Badicw - moe tak samo jak im, rozciliby nam garda.
Ci ludzie rwnie dobrze oprcz broni mogli posiada noe.
Oczywicie, zastanawiaam si dlaczego cigle jestemy ywi. Wyranie czego od
nas chcieli, ale czego? Nie wypytywali nas o adne informacje. I byli ludmi. Co ludzie
mogliby od nas chcie? Zazwyczaj balimy si w spotkania wrd ludzi szalonych typw
zabjcw albo tych, ktrzy chcieliby przeprowadza na nas eksperymenty. Ci nie wygldali
na aden z tych typw.
Wic czego chcieli? Dlaczego tu bylimy? W kko i w kko wyobraaam sobie
coraz to okropniejsze, przeraajce wydarzenia. Jedno spojrzenie na twarze moich przyjaci
pokazao, e nie byam jedyn, ktra przeywaa twrcze mczarnie. Zapach potu i strachu
wypenia pokj.
Straciam poczucie czasu i nagle zostaam wyrzucona ze swoich wyobrae, gdy
doszed mnie odgos krokw na schodach. Do sali wszed przywdca porywaczy. Reszta ludzi
wyprostowaa si, napicie wok nich narastao. O Boe. To jest to, uwiadomiam sobie. To
jest to, na co czekalimy.
- Tak, sir. - usyszaam sowa lidera. - S tutaj, tak jak sobie yczye.
W kocu, uwiadomiam sobie. Osoba stojca za naszym porwaniem. Uderzya mnie
panika. Musiaam uciec.
- Wypu nas std! - krzyknam, naprajc swoje wizy. - Wypu nas std, ty sku...

Przerwaam. Co wewntrz mnie zamaro. Moje gardo zascho. Moje serce chciao si
zatrzyma. Stranik wrci z mczyzn i kobiet, ktrych nie rozpoznaam. Jednake,
rozpoznaam, e byli...
strzygami.
Prawdziwymi, ywymi - c, mwic w przenoni - strzygami. Nagle to wszystko
zawitao razem. Nie tylko raporty ze Spokane byy prawdziwe. To czego si balimy - strzyg
pracujcych z ludmi - stao si prawdziwe. To wszystko zmieniao. wiato dzienne nie byo
ju wcale bezpieczne. Nikt z nas nie by ju bezpieczny. Co gorsza, uwiadomiam sobie, e
to musz by te szubrawe strzygi - te, ktre zaatakoway dwie rodziny morojw z pomoc
ludzi. Ponownie wrciy do mnie te straszne wspomnienia: krew i ciaa wszdzie.
wypenia moje gardo, i staraam si przenie swoje myli z przeszoci do teraniejszoci.
Nie eby to byo jako bardziej uspokajajce.
Moroje mieli blad skr, tak, ktra zarumieniaa si i atwo spalaa. Ale te
wampiry... Ich skra bya biaa, kredowa, w taki sposb, e wygldaa jak rezultat zrobienia
zego makijau. renice ich oczu byy otoczone czerwonym piercieniem, dowodzc jakimi
potworami byli.
Kobieta, faktycznie, przypominaa mi Natalie - moj biedn przyjacik, ktr ojciec
namwi do zamienienia si w strzyg. Zajo mi kilka chwil, eby zauway jakie byo
podobiestwo, poniewa nie wygldali jak co ywego. Kobieta bya niska - prawdopodobnie
bya czowiekiem zanim zamieniono ja w strzyg - i miaa brzowe wosy z brzydkimi,
rozjanionymi od soca pasemkami.
I wtedy mnie to uderzyo. Ta strzyga bya nowa, bardziej ni Natalie bya. To nie stao
si oczywiste, dopki nie porwnaam jej z tym mczyzn. Twarz kobiety-strzygi miaa w
sobie odrobin ycia. Ale jego... Jego bya twarz mierci.
Bya cakowicie pozbawiona jakiegokolwiek rodzaju ciepa czy uczucia. Jego
ekspresja bya zimna i wyrachowana, zaprawiona nikczemn radoci rozrywki. By wysoki,
tak wysoki jak Dymitr i mia szczup postur ciaa, ktra wskazywaa na to, e przed zmian
by morojem. Dugoci ramion czarne wosy okalay jego twarz i wyranie odcinay si na tle
jaskrawego szkaratu jego frakowej koszuli. Jego oczy byy tak ciemne i tak brzowe, e bez
czerwonego piercienia wok, prawie niemoliwym byoby powiedzenie gdzie koczy si
renica a gdzie zaczyna tczwka.
Jeden ze stranikw szturchn mnie mocno, mimo, e milczaam. Spojrza na strzygmczyzn.
- Chcesz ebym j zakneblowa?
I nagle zorientowaam si, e przypieraam plecami do swojego krzesa, niewiadomie
prbujc trzyma si od niego tak daleko, jak to byo tylko moliwe. On rwnie zda sobie z
tego spraw i wski, bezzbny umiech przebieg po jego wargach.
- Nie. - powiedzia. Jego gos by jedwabisty i niski. - Chciabym usysze, co ma do
powiedzenia. - unis brew na mnie. - Prosz. Kontynuuj.
Przeknam lin.
- Nie? Nic do dodania? C. Gdy co przyjdzie ci na myl, czuj si w obowizku
podzieli si tym z nami.
- Isaiah. - zawoaa kobieta. - Dlaczego ich tutaj trzymasz? Dlaczego po prostu nie
skontaktujesz si z innymi?
- Elena, Elena - zamrucza do niej Isaiah. - Zachowuj si. Nie zamierzam przepuci
okazji osobistej zabawy z dwoma morojami i... - podszed od tyu do mojego krzesa i
odgarn moje wosy, sprawiajc e zadraam. Chwil pniej spojrza rwnie na szyje
Eddiego i Masona. - ... trzema niezaprzysionymi dampirami.

Wymwi te sowa z prawie szczliwym westchnieniem i wtedy zdaam sobie


spraw, e szuka tatuay stranikw.
Podchodzc do Mii i Christiana, Isaiah opar rk na swoim biodrze, w miar jak ich
studiowa. Mia moga tylko spotka jego spojrzenie na chwil przed tym, jak odwrcia
wzrok. Strach Christiana by wyrany, ale zdoa odda badawcze spojrzenie strzygi. To
napenio mnie dum.
- Spjrz na te oczy, Eleno.
Elena podesza i stana przy Isaiahu, gdy ten mwi.
- Te bladoniebieskie. Jak ld. Jak atrament. Prawie nikt nie ma takich poza rodzinami
arystokratw. Badicw. Ozerw. Okazjonalnie Zeklosw.
- Ozera. - powiedzia Christian, bardzo starajc si zabrzmie nieustraszenie.
Isaiah przechyli swoj gow.
- Doprawdy? Na pewno nie.. - nachyli si bliej nad Christianem. - Ale wiek si
zgadza... i te wosy... - umiechn si. - Syn Lucasa i Moiry?
Christian nic nie powiedzia, ale potwierdzenie na jego twarzy byo oczywiste.
- Znaem twoich rodzicw. wietni ludzie. Niebywali. Ich mier bya hab... ale,
c... przypuszczam, e sami byli sobie winni. Mwiem im, e nie powinni po ciebie wraca.
To byoby marnotrawstwo zmienia ci tak modo. Twierdzili, e zamierzaj po prostu
trzyma ci przy sobie i przebudzi, gdy bdziesz starszy. Ostrzegem ich, e to bdzie
katastrofa, ale, c...
Delikatnie wzruszy ramionami. "Przebudzenie" byo terminem ktrego uyway
midzy sob strzygi, gdy kogo zamieniay. To brzmiao jak religijne dowiadczenie.
- Nie chcieli sucha, i nieszczcie spotkao ich w inny sposb.
Nienawi, gboka i ciemna, zagotowaa si w oczach Christiana. Isaiah umiechn
si ponownie.
- To bardzo wzruszajce, e znalaze drog do mnie po takim czasie. By moe, po
tym wszystkim, bd mg zrealizowa ich marzenie.
- Isaiah. - powiedziaa kobieta-Elena-znowu. Kade sowo z jej ust brzmiao jak jk Powiadom pozostaych...
- Przesta wydawa mi rozkazy!
Isaiah zapa j za rami i odepchn - tyle tylko, e pchniecie rzucio ni przez pokj i
prawie przez cian. Ona ledwie wycigna rk w odpowiednim momencie, by zatrzyma
zderzenie. Strzygi miay lepszy refleks ni dampiry i nawet moroje: jej brak gracji oznacza
cakowite zaskoczenie. I naprawd, on ledwie ja dotkn. Pchniecie byo lekkie - jednak
sforsowaoby may samochd.
To bardziej wymusio moje przekonanie, e oboje byli zupenie innej klasy. Jego sia
powalaa jej si rozmiarem. Bya jak mucha, ktr mg pacn daleko. Sia strzyg rosa z
wiekiem - jak rwnie przez konsumpcj krwi morojw, i w mniejszym stopniu, krwi
dampirw. Uwiadomiam sobie, e ten facet nie by po prostu stary. On by wiekowy. I przez
lata wypi mnstwo krwi. Przeraenie napenio posta Eleny, i nawet mogam zrozumie jej
strach. Strzygi zwracay si przeciwko sobie przez cay czas. On mg oderwa jej gow,
jeli by zechcia.
Skulia si, odwracajc wzrok.
- Ja... przepraszam, Isaiah.
Isaiah wygadzi koszul - nie eby bya pognieciona. Jego gos nabra chodnego,
przyjemnego charakteru, ktrego wczeniej uywa.
- Oczywicie masz swoje opinie, Eleno, i przyjbym je z otwartymi ramionami
gdyby wyraaa je w cywilizowany sposb. Jak mylisz, co powinnimy zrobi z tymi
szczenitami?

- Powiniene - to jest, myl, e powinnimy wzi ich teraz. Zwaszcza morojw. najwyraniej bardzo si staraa nie jkn ponownie i go nie zdenerwowa. - Jeli... nie
zamierzasz rzuca ich innym na uroczyst kolacj, prawda? To byoby kompletne
marnotrawstwo. Musielibymy si podzieli, a wiesz, e pozostali nie bd wdziczni. Nigdy
nie s.
- Nie urzdzam uroczystej kolacji dla nich. - owiadczy wyniole.
Uroczysta kolacja?
- Ale te ich teraz nie zabij. Jeste moda, Eleno. Mylisz tylko o natychmiastowym
zaspokojeniu. Kiedy bdziesz miaa tyle lat co ja, nie bdziesz taka... niecierpliwa.
Przewrcia oczami, gdy nie patrzy.
Odwracajc si, omit spojrzeniem mnie, Masona i Eddiego.
- Wasza trjka, obawiam si e umrze. Nie mona tego unikn. Chciabym
powiedzie, e jest mi przykro, ale, c, wcale nie jest mi przykro. Taki jest porzdek wiata.
Masz wybr, w jaki sposb umrzesz, jednake i to zostanie narzucone przez twoje
zachowanie.
Jego oczy zatrzymay si na mnie. Naprawd nie rozumiaam, dlaczego wszyscy tutaj
wydawali si wyodrbnia mnie jako osob stwarzajc problemy. C, moe ni byam.
- Niektrzy z was bd umiera boleniej ni pozostali.
Nie musiaam widzie Masona i Eddiego eby wiedzie, e ich strach odzwierciedla
mj. Byam prawie pewna, e usyszaam nawet, jak Eddie zajcza.
Isaiah nagle odwrci si na picie, w wojskowym stylu, i stan twarz do Mii i
Christiana.
- Wy dwoje, szczliwie, macie wybr. Tylko jedno z was umrze. Drugie bdzie yo
w chwalebnej niemiertelnoci. Bd nawet na tyle uprzejmy, aby wzi go pod swoje
skrzyda do czasu, a bdzie nieco starszy. Taka jest moja dobro. (raczej charytatywno przyp. Ginger)
Nie mogam temu zaradzi. Dusiam si ze miechu.
Isaiah obrci si i wpatrywa we mnie. Zamilkam i czekaam, a rzuci mn przez
pokj tak jak zrobi to z Elen, ale nie zrobi nic wicej, tylko si gapi. To wystarczyo. Moje
serce gwatownie przyspieszyo, i poczuam zy wypeniajce moje oczy. Zawstydzi mnie
mj wasny strach. Chciaabym by taka, jak Dymitr. Moe nawet jak moja matka. Po kilku
dugich, mczcych chwilach, Isaiah odwrci si ponownie do morojw.
- Teraz. Tak jak mwiem, jedno z was zostanie przemienione i bdzie yo wiecznie.
Ale to nie ja go przemieni. Sam przemieni si z wyboru.
- Raczej wtpi. - powiedzia Christian.
W te dwa sowa woy tyle rozdranienia i oporu, ile si tylko dao, ale cigle dla
wszystkich w pokoju byo oczywiste, e by przeraony.
- Ah, jak ja uwielbiam ducha Ozery. - rozmyla Isaiah. Zerkn na Mi, jego
czerwone oczy byszczay. Cofna si w strachu. - Ale nie pozwl mu traktowa si z gry,
moja droga. Nie ma moliwoci podzielenia si krwi. I tak wanie to zostanie
rozstrzygnite. - skierowa si do nas, dampirw. Jego spojrzenie zamrozio mnie, i
wyobraziam sobie, e mogabym poczu fetor zgnilizny. - Jeli chcecie y, wszystko co
musicie zrobi, to zabi jedno z tej trjki. - ponownie odwrci si do morojw. - To tyle. Nie
takie nieprzyjemne, w sumie. Po prostu powiedzcie jednemu z tych gentlemanw tutaj, e
chcecie to zrobi. Uwolni was. Wtedy napijecie si z nich i przemienicie si w jednego z nas.
Kto zrobi to jako pierwszy, bdzie wolny. Drugi bdzie obiadem dla Eleny i mnie.
W pokoju zawisa cisza.
- Nie. - powiedzia Christian. - Nie ma szans ebym zabi jednego ze swoich
przyjaci. Nie obchodzi mnie, co zrobisz. Umr pierwszy.
Isaiah machn lekcewaco rk.

- atwo jest by odwanym, kiedy nie jest si godnym. Poyj kilka dni bez adnych
substancji odywczych... i tak, ta trjka zacznie wyglda bardzo dobrze. I s. Dampiry s
przepyszne. Niektrzy wol je od morojw, i podczas gdy nigdy podzielaem takich
przekona, mog z pewnoci doceni rnorodno.
Christian zmarszczy brwi.
- Nie wierzysz mi? - zapyta Isaiah. - W takim razie, pozwl e udowodni.
Wrci na moj stron pokoju. Zdaam sobie spraw, co zamierza zrobi, i bez
adnego przemylenia sprawy, odezwaam si.
- Uyj mnie. - wyrzuciam z siebie. - Napij si ze mnie.
Zadowolenie z siebie Isaiaha, zachwiao si na chwil, a jego brwi si podniosy.
- Zgaszasz si na ochotnika?
- Robiam to ju wczeniej. Pozwl morojowi poywi si ze mnie. Nie mam nic
przeciwko. Lubi to. Zostaw reszt w spokoju.
- Rose! - wykrzykn Mason.
Zignorowaam go, i patrzyam bagalnie na Isaiaha. Nie chciaam eby poywia si ze
mnie. Na myl o tym, czuam si chora. Ale dawaam krew wczeniej, i wolaam eby wzi
pkwarty (Pkwarta - jednostka objtoci lub pojemnoci rwna 0,568 l - przyp. Szazi) ode
mnie, zanim dotknie Eddiego lub Masona.
Nie mogam odczyta jego uczu, kiedy mnie ocenia. Przez p sekundy, mylaam e
moe si zgodzi, ale zamiast tego, pokrci gow.
- Nie. Nie ty. Jeszcze nie.
Poszed dalej i stan przed Eddim. Szarpnam wizy tak mocno, e wbiy si
bolenie w moj skr. Nie puciy.
- Nie! Zostaw go w spokoju!
- Cisza. - rzuci ostrym tonem Isaiah, nie patrzc na mnie.
Opar rk z jednej strony twarzy Eddiego. Eddi zadygota i sta si tak blady, e
mylaam, e zemdleje.
- Mog to uczyni atwym, albo mog uczyni eby bolao. Twoje milczenie wesprze
wybr.
Chciaam krzycze, chciaam wyzwa Isaiaha wszystkimi rodzajami przezwisk i
wykrzycze mu wszystkie rodzaje grb. Ale nie mogam. Moje oczy skakay po pokoju, tak
jak wczeniej, szukajc wyjcia. Ale nie byo adnego. Tylko puste, czyste biae ciany.
adnych okien. Jedyne, cenne drzwi, ktre zawsze byy strzeone. Byam bezradna,
dokadnie tak bezradna jak w momencie kiedy cignli nas do vana. Czuam si jakbym
pakaa, bardziej z frustracji ni strachu. Jak bd straniczk, skoro nie potrafi chroni
swoich przyjaci?
Ale siedziaam cicho, a satysfakcja przeszya twarz Isaiaha. Fluorescencyjne wiato
dawao jego skrze saby, szarawy odcie, podkrelajcy ciemne krgi pod jego oczami.
Chciaam go zaatakowa.
- Dobrze. - umiechn si do Eddiego i trzyma swoj twarz tak, aby mogli
utrzymywa bezporedni kontakt wzrokowy. - Nie bdziesz ze mn teraz walczy,
nieprawda?
Tak jak wspominaam, Lissa bya dobra w uywaniu wpywu. Ale ona nie mogaby
zrobi tego. W kilka sekund, Eddi zacz si umiecha.
- Nie. Nie bd z tob walczy.
- Dobrze. - powtrzy Isaiah. - I dasz mi swoj szyj dobrowolnie, prawda?
- Oczywicie. - odpowiedzia Eddi, odchylajc swoj gow do tyu.
Isaiah zniy usta, a ja odwrciam wzrok, prbujc skupi si na wywiechtanym
dywanie. Nie chciaam tego widzie. Syszaam jak Eddi wydawa agodne, zadowolone jki.
Karmienie samo w sobie byo stosunkowo ciche - adnego siorbania czy czego takiego.

- Tutaj.
Spojrzaam ponownie, kiedy usyszaam e Isaiah znowu zacz mwi. Krew kapaa z
jego ust, ale obliza je w poprzek, swoim jzykiem. Nie mogam zobaczy rany w szyi
Eddiego, ale podejrzewaam, e te bya zakrwawiona i straszna. Mia i Christian wpatrywali
si w niego z rozszerzonymi oczami, zarwno ze strachem jak i fascynacj. Eddi rozglda si
dookoa szczliwym, odurzonym mglistym wzrokiem, nawalony zarwno endorfinami jak i
wpywem.
Isaiah doprowadzi si do porzdku i umiechn do morojw, zlizujc ostatnie krople
krwi ze swoich ust.
- Widzicie? - powiedzia, kierujc si do drzwi. - To jest wanie takie proste.

Rozdzia dwudziesty
POTRZEBOWALIMY PLANU UCIECZKI i to szybko. Niestety, moje jedyne
pomysy wymagay uycia rzeczy, ktrych w rzeczywistoci nie miaam pod kontrol. Jak na
przykad eby nas zostawili samych, ebymy mogli si wymkn. Albo gdybymy mieli
gupich stranikw, ktrych moglibymy atwo ogupi i wylizgn si std. W
ostatecznoci, powinnimy by niedokadnie strzeeni, ebymy mogli si uwolni.
Jednak nic z tych rzeczy si nie stao. Po prawie dwudziestu czterech godzinach, nasza
sytuacja waciwie si nie zmienia. Cigle bylimy winiami, cigle przezornie zwizani.
Nasi porywacze pozostali czujni, prawie tak skuteczni jak dowolna grupa stranikw. Prawie.
Najblisza droga do wolnoci bya pilnie nadzorowana - i szczeglnie enujca przerwy na azienk. Mczyni nie dawali nam jedzenia czy wody. Byo to brutalne dla
mnie, ale poczenie czowieka z wampirem uczynio dampirw twardych. Mogam da sobie
rad z niewygodami, nawet jeli szybko osigaam punkt, w ktrym zabiabym za
cheeseburgera i jakie naprawd, ale to naprawd tuste frytki.
Dla Mii i Christiana... c, byo troch ciej. Moroje mogli chodzi tygodniami bez
jedzenia i wody, jeli cigle dostawali krew. Bez krwi, mogliby wytrzyma kilka dni, zanim
staliby si schorowani i sabi, tak dugo jak mieliby inn ywno. W ten sposb radziymy
sobie z Liss, kiedy yymy na wasn rk, odkd nie mogam karmi jej codziennie.
Jeli zabierze si jedzenie, krew i wod, to wytrzymao morojw spada na eb na
szyj. Ja byam godna, ale Mia i Christian byli wygodniali. Ich twarze ju wyglday
mizernie, a ich oczy byy prawie rozgorczkowane. Isaiah pogarsza spraw podczas swoich
kolejnych wizyt. Za kadym razem, schodzi na d i wczy si w swj irytujcy, szyderczy
sposb. Wtedy, zanim wychodzi, bra kolejne yki od Eddiego. Do trzeciej wizyty,
praktycznie mogam zauway jak Mia i Christian lini si. Pomidzy endorfinami i brakiem
jedzenia, byam prawie pewna, e Eddi nawet nie wiedzia gdzie bylimy.
Nie mogam spa naprawd w tych warunkach, ale podczas drugiego dnia, zaczam
przysypia od czasu do czasu. Gd i zmczenie te by na was tak dziaay. W pewnym
momencie, waciwie niam, co byo zaskoczeniem odkd mylaam, e nie mog zapa w
gbok drzemk w tych wariackich warunkach.
We nie - a doskonale dobrze wiem, e to by sen - staam na play. Zabrao mi chwil
rozpoznanie, ktra dokadnie to bya plaa. To bya ta wzdu wybrzea Oregonu piaszczysta i gorca, z Pacyfikiem rozcigajcym si w oddali. Byymy tu kiedy z Liss,
kiedy mieszkaymy w Portland. To by pikny dzie, ale nie moga znie przebywania na
zewntrz w takim socu. W rezultacie, nasza wizyta bya krtka, ale zawsze chciaam mc
zosta duej i rozkoszowa si tym wszystkim. Teraz miaam cae soce i ciepo, jakiego
chciaam.
- Little dampir. - powiedzia gos za mn. - Najwyszy czas.
Odwrciam si zaskoczona i zastaam Adriana Iwaszkowa przygldajcego si mi.
Mia na sobie spodnie khaki i luny podkoszulek i - w zadziwiajco zwyczajnym stylu jak na
niego - nie mia butw. Wiatr zmierzwi jego brzowe wosy, a rce mia wepchnite do
kieszeni, kiedy pozdrowi mnie tym swoim charakterystycznym umiechem.
- Cigle masz swoje zabezpieczenie. - doda.
Krzywic si, mylaam przez moment, e gapi si na moj klatk piersiow. Wtedy
zauwayam, e jego oczy skierowane byy na mj brzuch. Miaam na sobie jeansy i top od
bikini, a may wisiorek z niebieskim okiem znowu zwisa z mojego ppka. Chotki byy na
moim nadgarstku.
- A ty znowu jeste w socu. - powiedziaam. - Wic podejrzewam, e to twj sen.
- To nasz sen.

Poruszaam stopami w piasku.


- Jak dwoje ludzi moe dzieli sen?
- Ludzie cay czas dziel si snami, Rose.
Podniosam wzrok na niego marszczc brwi. - Musz wiedzie, co masz na myli. O
tym, e otacza mnie ciemno. Co to znaczy?
- Szczerze powiedziawszy, nie wiem. Kadego oprcz ciebie otacza wiato. Ty masz
cienie. Zabierasz je od Lissy.
Moje zmieszanie wzroso.
- Nie rozumiem.
- Nie mog teraz si w to zagbia. - powiedzia mi. - Nie po to tu jestem.
- Jeste tu z jakiego powodu? - zapytaam, oczami bdzc po niebiesko-szarej
wodzie. Bya hipnotyzujca. - Nie jeste po prostu... tutaj, eby by tutaj?
Zrobi krok do przodu i zapa moj do, zmuszajc mnie, ebym na niego spojrzaa.
Caa wesoo znika. By miertelnie powany.
- Gdzie jeste?
- Tutaj. - powiedziaam zdziwiona. - Dokadnie tak jak ty.
Adrian pokrci gow.
- Nie, nie to miaem na myli. W prawdziwym wiecie. Gdzie jeste?
Prawdziwy wiat? Wokoo nas, plaa nagle zamazaa si, jak film, ktry wyszed
nieostry. Chwil pniej, wszystko samo si naprawio. Wysiliam swj mzg. Prawdziwy
wiat. Obrazy napyny do mnie. Krzesa. Stranicy. Wizy.
- W piwnicy... - powiedziaam powoli. Trwoga nagle zniszczya pikno tej chwili,
kiedy wszystko do mnie wrcio. - O Boe, Adrian. Musisz pomc Mii i Christianowi. Nie
mog
Adrian cisn mocniej moj rk.
- Gdzie?
wiat znowu zamigota, i tym razem nie wyostrzy si ju ponownie. Przekl
- Gdzie jeste, Rose?
wiat zacz si rozpada. Adrian zacz si rozpada.
- W piwnicy. W domu. W
Znikn. Obudziam si. Odgos otwieranych drzwi pokoju przywrci mnie do
rzeczywistoci.
Isaiah i Elena weszli do holu. Musiaam tumi pogard, kiedy j zobaczyam. On by
arogancki i pody, i wszechstronnie zy. Ale by taki, bo by przywdc. Mia si i moc eby
pawi si swoim okruciestwem-nawet, jeli mi si to nie podobao. Ale Elena? Bya
lokajem. Grozia nam i robia szydercze komentarze, ale wikszo jej moliwoci do
robienia tego brao si z tego, e bya jego pomocnic. Bya totaln lizusk.
- Witajcie dzieci. - powiedzia. - Jak si dzisiaj mamy?
Odpowiedziay mu ponure, gniewne spojrzenia. Przechadza si do Mii i Christiana, ze
skrzyowanymi rkami z tyu.
- Jakie zmiany w podejciu na lepsze, od czasu mojej ostatniej wizyty?
Rozmawialicie okropnie dugo, co niepokoio Elen. Widzicie, jest bardzo godna, ale-jak
podejrzewam-nie tak godna, jak wasza dwjka.
Christian zwzi oczy.
- Pierdol si. - powiedzia przez zacinite zby.
Elena warkna i wypada do przodu.
- Nie miej
Isaiah machn na ni, eby przestaa.
- Zostaw go w spokoju. To po prostu znaczy, e musimy zaczeka troch duej, i
naprawd, to czekanie jest zabawne.

Elena sztyletowaa wzrokiem Christiana.


- Szczerze - kontynuowa Isaiah, obserwujc Christiana. - Nie mog si zdecydowa,
czego bardziej chc: zabi ci, czy eby do nas doczy. Obie opcje s na swj sposb
zabawne.
- Nie mczy ci suchanie swojego gadania? - zapyta Christian.
Isaiah rozway to.
- Nie. Nie do koca. To rwnie mnie nie mczy.
Odwrci si i podszed do Eddiego. Biedny Eddi ledwo jeszcze mg usiedzie prosto
na swoim krzele po tych wszystkich karmieniach, przez ktre przeszed. Gorzej, Isaiah nie
potrzebowa nawet uywa wpywu. Twarz Eddiego rozjania si gupim szerokim
umiechem, podniecony na nastpne ugryzienie. By tak uzaleniony, jak karmiciel.
Zalaa mnie zo i zniesmaczenie.
- Cholera! - wydaram si. - Zostaw go w spokoju!
Isaiah zerkn do tyu na mnie.
- Cicho bd, dziewczyno. Nie uznaj ci za rwnie zabawn jak pana Ozer.
- Naprawd? - warknam. - Jeli wkurwiam ci tak bardzo, to uyj mnie eby
udowodni swoj gupi opini. Ugry mnie zamiast niego. Poka mi moje miejsce i to jakim
skurwysynem jeste.
- Nie! - zawoa Mason. - Uyj mnie.
Isaiah przewrci oczami.
- Dobry Boe. Jaka szlachetna zgraja. Wszyscy jestecie Spartakusami, prawda?
Odszed od Eddiego i wsun palec pod brod Masona, przechylajc mu gow do
gry.
- Ale ty - powiedzia Isaiah. - Nie masz tego naprawd na myli. Oferujesz si tylko z
jej powodu. - wypuci Masona i podszed przede mnie, wpatrujc si w d tymi czarnymi,
czarnymi oczami. - A ty... Na pocztku ci naprawd nie wierzyem. Ale teraz? - uklkn tak,
e by na mojej wysokoci. Odrzuciam pomys unikania jego oczu, nawet jeli wiedziaam,
e kado to na mnie niebezpieczestwo, e uyje wpywu. - Myl, e naprawd masz to na
myli. I to jednak nie jest szlachetno. Ty chcesz tego. Naprawd bya ugryziona wczeniej.
Jego gos by magiczny. Hipnotyzujcy. Nie uywa waciwie wpywu, ale
zdecydowanie mia otaczajc go nienaturaln charyzm. Jak Lissa i Adrian. Wyczekiwaam
kadego jego sowa.
- Sdz, e wiele razy. - doda.
Pochyli si nade mn, czuam na szyi ciepo jego oddechu. Gdzie za nim, mogam
sysze Masona, ktry co krzycza, ale cae moje skupienie byo teraz na tym, jak blisko
mojej skry byy zby Isaiaha. W cigu kilku ostatnich miesicy, byam ugryziona tylko raz a to byo wtedy, kiedy Lissa bya w zagroeniu. Przed tym, gryza mnie przynajmniej dwa
razy w tygodniu przez dwa lata, i dopiero ostatnio zdaam sobie spraw, jak bardzo byam od
tego uzaleniona. Nie byo niczego - niczego - na wiecie takiego, jak ugryzienie moroja, jak
powd rozkoszy wysyana do ciebie. Oczywicie, we wszystkich zestawieniach, ugryzienia
strzyg byy nawet mocniejsze...
Zachysnam si, nagle wiadoma swojego cikiego oddechu i walcego serca.
Isaiah wyda niski chichot.
- Tak. Jeste dziwk sprzedajc krew w toku rozwoju. Niefortunnie dla ciebie poniewa nie zamierzam da ci tego, czego chcesz.
Wycofa si dalej, a ja zapadam si w swoje krzeso. Bez dalszego opniania, wrci
do Eddiego i pi. Nie mogam na to patrze, ale tym razem z zazdroci, nie zniesmaczenia.
Tsknota zapalia si wewntrz mnie. Podaam tego ugryzienia, podaam tego kadym
nerwem mojego ciaa.

Kiedy Isaiah skoczy, zacz opuszcza pokj, ale zatrzyma si. Skierowa swoje
sowa do Mii i Christiana.
- Nie odwlekajcie tego. - ostrzeg. - Zapcie szans, eby si ocali. - kiwn gow w
moj stron. - Moecie mie nawet chtn ofiar.
Wyszed. Wzrok Christiana napotka mj przez pokj. Jego twarz w jaki sposb
wygldaa nawet mizerniej, ni kilka godzin wczeniej. Gd pali w jego spojrzeniu, i
wiedziaam, e miaam podobnie: dza zaspokojenia tego godu. Boe. Zostalimy tak
nabrani. Myl, e Christian zauway to w tym samym momencie. Jego usta wykrzywiy si
w gorzkim umiechu.
- Rose, nigdy nie wygldaa tak dobrze. - stwierdzi, zanim stranicy kazali mu si
zamkn.

Troch si zdrzemnam przez cay dzie, ale Adrian nie wrci w moich snach.
Zamiast tego, kiedy wisiaam na kracu wiadomoci, przyapaam si na zakradaniu si w
znajome tereny: gow Lissy. Po tych wszystkich dziwnych wydarzeniach z ostatnich dwch
dni, przebywajc w jej umyle, czuam si jakbym wrcia do domu.
Bya w jednej z sal bankietowych hotelu, tylko e bya pusta. Siedziaa na pododze z
daleka od tego, prbujc zosta niezauwaon. Wypenio j zdenerwowanie. Czekaa na coalbo raczej, na kogo. Kilka minut pniej, do rodka wlizgn si Adrian.
- Kuzynko. - powiedzia na powitanie. Usiad przy niej i wycign kolana, nie
przejmujc si o swoje drogie, eleganckie spodnie. - Przepraszam za spnienie.
- W porzdku. - powiedziaa.
- Nie widziaa, e tu byem, dopki mnie nie zobaczya, prawda?
Rozczarowana pokrcia gow. Czuam si bardziej zdezorientowana ni
kiedykolwiek.
- A siedzc ze mn... nie moesz naprawd niczego dostrzec?
- Nie.
Wzruszy ramionami.
- C. Mam nadziej, e to wkrtce przyjdzie.
- Jak to wyglda dla ciebie? - zapytaa, umierajc z ciekawoci.
- Wiesz co to s aury?
- S jak... obrcz wiata wok ludzi, prawda? Co z New Age?
- Co w tym stylu. Kady ma rodzaj duchowej energii, ktra promieniuje z niego. C,
prawie kady. - Jego zawahanie sprawio, e zaczam zastanawia si nad tym, e rzekomo
byam w ciemnoci. - Na podstawie koloru i wygldu, moesz wiele powiedzie o osobie....
c, jeli kto waciwie potrafi widzie aury, to tak jest.
- A ty potrafisz. - powiedziaa. - I moesz powiedzie, e uywam ducha z mojej aury?
- Twoja jest w zazwyczaj zota. Jak moja. Zmienia si z innymi kolorami, w
zalenoci od sytuacji, ale zoty zawsze zostaje.
- Ilu jeszcze znasz ludzi, takich jak my?
- Niewielu. Widuj ich po prostu od czasu do czasu. Oni tak jakby trzymaj si razem.
Jeste pierwsz, z ktr waciwie rozmawiaem. Nie wiedziaem nawet, e to jest nazywane
'duchem'. Chciabym, ebym wiedzia o tym, kiedy nie miaem specjalizacji. Po prostu byem
czym w rodzaju dziwaka.
Lissa podniosa rk i wpatrywaa si, yczc sobie, eby zobaczya wiecce wiato
naokoo. Nic. Westchna i opucia rk.
I wtedy na to wpadam.
Adrian te by uytkownikiem ducha. To dlatego by taki ciekaw Lissy, dlatego chcia
porozmawia z ni i pyta o poczenie i jej specjalizacj. To take wyjaniao wiele innych

rzeczy - jak jego charyzma. Wydawao si, e nie mogam uciec, kiedy byam blisko niego.
Uy wpywu tego dnia, kiedy byymy z Liss w jego pokoju - i w ten sposb zmusi
Dymitra, eby da mu spokj.
- Wic, w kocu ci wypucili ? - zapyta j Adrian.
- Tak. W kocu doszli do wniosku, e naprawd niczego nie wiem.
- Dobrze, - powiedzia. Zmarszczy brwi, i wtedy zdaam sobie spraw, e by trzewy
dla odmiany. - I jeste pewna, e nic nie wiesz?
- Wanie ci to powiedziaam. Nie mog sprawi, aby poczenie dziaao w ten
sposb.
- Hmmm. C. Musimy to zrobi.
Popatrzya gniewnie.
- Co, twoim zdaniem, ukrywam? Jelibym moga j znale, zrobiabym to!
- Wiem, ale eby zrobi to wszystko, musisz mie silne poczenie. Uyj go, eby
porozmawia z ni w jej snach. Prbowaem, ale nie mog wytrzyma wystarczajco dugo,
eby- Co powiedziae? - zawoaa Lissa. - Rozmawia z ni w jej snach?
Teraz on wyglda na zdezorientowanego.
- Oczywicie. Nie wiesz jak to zrobi?
- Nie! artujesz sobie? Jak to jest w ogle moliwe?
Moje sny...
Przypomniaam sobie, jak Lissa mwia o niewyjanionym zjawisku wrd morojw,
jak mog wykracza moce ducha poza uzdrawianie, rzeczy, o ktrych jeszcze nikt nawet nie
wiedzia. Wygldao na to, e Adrian by w moich snach nie przez przypadek. Zdoa dosta
si do mojej gowy, moe w podobny sposb jak ja widziaam umys Lissy. Zaniepokoiy
mnie te myli. Nawet Lissa ledwo to moga poj.
Wsadzi rk we wosy i przechyli gow do tyu, wpatrujc si w krysztaowy
yrandol nad nim, zastanawiajc si.
- Okej. Wic. Nie widzisz aur, nie rozmawiasz z ludmi w snach. Co ty robisz?
- Ja... Ja potrafi uzdrawia ludzi. Zwierzta. Roliny te. Mog przywrci do ycia
martwe rzeczy.
- Powanie? - wydawa si by pod wraeniem. - Okay. Masz za to uznanie. Co
jeszcze?
- Hm, mog uywa wpywu.
- Wszyscy moemy to robi.
- Nie, ja mog naprawd to robi. To nie jest trudne. Mog kaza ludziom zrobi
wszystko, czego chc - nawet ze rzeczy.
- Ja te to potrafi. - jego oczy rozjaniy si. - Zastanawiam si, co by si stao,
gdyby prbowaa uy tego na mnie...
Zawahaa si i w roztargnieniu skierowaa swoje palce na powierzchni czerwonego
dywanu.
- C... nie mog.
- Wanie powiedziaa, e moesz.
- Mog - po prostu nie teraz. Wziam t recept... na depresj i inne rzeczy... i to
odcio mnie od magii.
Wyrzuci rk do gry.
- Zatem jak mam nauczy ci chodzi w snach? Jak inaczej zamierzamy znale Rose?
- Zrozum. - powiedziaa ze zoci. - Nie chc bra lekarstw. Ale kiedy ich nie mam...
Robi naprawd szalone rzeczy. Niebezpieczne rzeczy. To wanie robi z tob duch.
- Ja nie bior niczego. Mam si dobrze. - powiedzia.
Zrozumiaam, e nie, nie mia. Lissa rwnie to zrozumiaa.

- Bye naprawd dziwny tego dnia, kiedy Dymitr by w twoim pokoju. - zauwaya. Zacze mwi chaotycznie i bez sensu.
- Oh, to? Tak... to si zdarza od czasu do czasu. Ale powanie, nie za czsto. Raz w
miesicu, jako tak. - brzmia szczerze.
Lissa wpatrywaa si w niego, nagle przewartociowujc wszystko. Co jeli Adrian
mg to robi? Co jeli mg uywa ducha bez tabletek i bez adnych szkodliwych efektw
ubocznych? To byoby wszystkim, na co miaa nadziej. Poza tym, nie bya nawet pewna, czy
piguki jeszcze dziaay...
Umiechn si, zgadujc, o czym mylaa.
- Co by powiedziaa, kuzynko? - zapyta. Nie musia uywa wpywu. Jego
propozycja bya bardzo kuszca sama w sobie. - Mog nauczy ci wszystkiego, co wiem,
jeli bdziesz w stanie doj do magii. To chwil zajmie, zanim piguki wydostan si z
twojego systemu, ale kiedy to zrobi...

Rozdzia dwudziesty pierwszy


TO NIE BYO TO, CZEGO w tej chwili potrzebowaam. Mogabym poradzi sobie z
czymkolwiek co Adrian robi: podwala si do niej, namawia j do palenia tych swoich
miesznych papierosw, cokolwiek. Ale nie to. Rzucenie tabletek przez Liss byo dokadnie
tym, czego chciaam unikn.
Niechtnie, wycofaam si z jej gowy i wrciam do swojej wasnej ponurej sytuacji.
Miaam ochot zobaczy co dalej rozwinie si w przypadku Adrian i Lissy, ale obserwowanie
ich nie byo dobre. Okej. Naprawd potrzebowaam teraz planu. Musiaam dziaa. Musiaam
nas std wydosta. Ale, rozgldajc si wokoo siebie, nie znalazam si bliej ucieczki ni
byam wczeniej i spdziam nastpne kilka godzin rozmylajc i spekulujc.
Pilnowao nas dzisiaj trzech stranikw. Wygldali na nieco znudzonych, ale nie
wystarczajco, eby si rozproszy. Obok, Eddie wydawa si nieprzytomny, a Mason
wpatrywa si tpo w podog. Po przeciwnej stronie pokoju, Christian praktycznie utkwi
wzrok w niczym, a Mia spaa. Bolenie wiadoma tego, jak bardzo miaam wysuszone gardo,
prawie rozemiaam si, przypominajc sobie, jak powiedziaam jej, e magia wody jest
bezuyteczna. Nie mona ni za wiele zrobi w walce, ale oddaabym jej wszystko za
przywoanie odrobiny
Magii.
Dlaczego o tym wczeniej nie pomylaam? Nie bylimy bezsilni. Niezupenie.
Powoli w moim umyle powsta plan - plan, ktry by prawdopodobnie szalony, ale
by najlepszym jaki mielimy. Moje serce omotao w oczekiwaniu i natychmiast
doprowadziam si do porzdku, zanim stranicy zobaczyli moje nage olnienie. Christian
przyglda mi si z przeciwnej strony pokoju. Zobaczy mj krtki bysk podniecenia i
uwiadomi sobie, e co wymyliam. Obserwowa mnie z zaciekawieniem, gotowy do
dziaania tak jak ja.
Dobrze. Jak moglibymy to zacz? Potrzebowaam jego pomocy, ale praktycznie nie
miaam sposobu by przekaza mu to, co miaam na myli. Tak naprawd, to nie byam nawet
pewna, czy w ogle by mi pomg - by bardzo saby.
Podtrzymaam jego wzrok, dajc mu do zrozumienia, e zaraz co si stanie. Na jego
twarzy wida byo zmieszanie, ale i rwnie determinacj. Po upewnieniu sie, e aden ze
stranikw nie patrzy wprost na mnie, przesunam si nieznacznie, szarpic swoje
nadgarstki. Spojrzaam za siebie na tyle, na ile mogam, i ponownie napotkaam spojrzenie
Christiana. Zmarszczy brwi, a ja powtrzyam gest.
- Hej. - powiedziaam gono.
Mia i Mason drgnli zaskoczeni.
- Zamierzacie, chopaki, kontynuowa godzenie nas? Nie moemy przynajmniej
dosta wody czy czego?
- Zamknij si. - powiedzia jeden ze stranikw.
To bya zupenie typowa odpowied, ilekro ktokolwiek z nas si odezwa.
- Daj spokj. - uyam swojego najbardziej zjadliwego gosu. - Nawet yku
czegokolwiek? Moje gardo ponie. Praktycznie stoi w ogniu.
Podczas gdy wypowiedziaam te kilka ostatnich sw, moje spojrzenie powdrowao
do Christiana, a potem powrcio do stranika, ktry mnie ucisza.
Zgodnie z przewidywaniami, podnis si ze swojego miejsca i podszed do mnie
chwiejnym krokiem
- Nie ka mi si powtarza - warkn.
Nie wiedziaam, czy naprawd zrobiby cokolwiek agresywnego, ale nie byam
zainteresowana zachcaniem go do tego wanie teraz. Poza tym, chciaam osign swj cel.

Jeli Christian nie zaapa aluzji, nie byo nic wicej, co mogabym zrobi. Majc nadziej, e
wygldam na przestraszon, zamknam si.
Stranik wrci na swoje miejsce, i po chwili przesta mnie obserwowa. Ponownie
spojrzaam na Christiana i szarpnam nadgarstki. No dalej, no dalej, mylaam. Pocz to
razem, Christian.
Nagle jego brwi wystrzeliy i wpatrywa si we mnie w zdumieniu. C. Najwyraniej
na co wpad. Miaam tylko nadziej, e to byo to, co chciaam. Jego spojrzenie stao si
pytajce; jakby pyta czy naprawd jestem powana. Stanowczo kiwnam gow. Zmarszczy
brwi pograjc si w mylach na kilka chwil, a nastpnie wzi gboki, miarowy oddech.
- W porzdku. - powiedzia.
Wszyscy ponownie podskoczyli.
- Zamknij si. - powiedzia automatycznie jeden z naszych stranikw. Brzmia jakby
by wyczerpany.
- Nie. - powiedzia Christian - Jestem gotowy. Gotowy do picia..
Kady w pokoju zamar na czas kilku uderze serca, wcznie ze mn. To nie byo
dokadnie to, co miaam na myli. Przywdca stranikw wsta.
- Nie pogrywaj sobie z nami.
(screw around - oznacza rwnie uprawia z kim ostry seks xD, wic - wedug Szazi rwnie dobrze moe chodzi o to, e Christian chce przypadkiem uprawia seks ze
stranikami - przyp. Ginger; zwrot mona te przeoy jako - nie pieprz/nie chrza czy
bdc bardziej dosownym nie pierdol - przyp. La_Chupacabra)
- Nie zamierzam. - powiedzia Christian. Mia rozpalony, zdesperowany wygld
twarzy, i nie sdz, e by kompletnie sfaszowany.
- Jestem tym zmczony. Chc si std wydosta i nie chc umrze. Bd pi... i chc
j.
Skin gow na mnie. Mia pisna ze strachu. Mason nazwa Christiana w sposb, za
ktry w szkole zarobiby areszt.
To zdecydowanie nie byo to, co miaam na myli. Dwch pozostaych stranikw
przygldao si swojemu przywdcy pytajco.
- Powinnimy i po Isaiaha? - spyta jeden z nich.
- Nie sdz, eby tu by. - powiedzia lider. Studiowa Christiana przez kilka sekund a
nastpnie podj decyzj. - W kadym razie, nie chc go niepokoi jeli to jest art. Pucie
go i wtedy zobaczymy.
Jeden z mczyzn wydoby par ostrych szczypiec. Przesun si za Christiana i
pochyli. Usyszaam ostry dwik przebijanego plastiku, gdy wizy ustpoway. Chwytajc
rami Christiana, stranik szarpn go do pozycji pionowej i doprowadzi go do mnie.
- Christian! - krzykn Mason z furi wypeniajc jego gos. Pomimo swojego
skrpowania, walczy, koysajc nieco krzeso. - Postradae rozum? Nie pozwl im tego
zrobi!
- Wy, musicie umrze, ale ja nie. - odparowa Christian, odgarniajc czarne wosy z
oczu - Nie ma z tego innego wyjcia.
Naprawd nie wiedziaam co teraz si stanie, ale byam pewna, e powinnam pokaza
o wiele wicej emocji, gdybym wanie miaa umrze. Dwch stranikw stano po obu
stronach Christiana, patrzc przezornie, jak pochyla si w moim kierunku.
- Christian. - szepnam, zaskoczona jak atwo byo brzmie na wystraszon - Nie rb
tego.
Jego wargi wykrzywiy si w jeden z gorzkich umiechw, ktre tak dobrze
inscenizowa.

- Ty i ja nigdy si nie lubilimy, Rose. Jeli ju mam kogo zabi, rwnie dobrze
moesz to by ty. - jego sowa byy lodowate, skrupulatne. Wiarygodne. - Ponadto, mylaem,
e tego chcesz.
- Nie tego. Prosz, nie...
Jeden ze stranikw popchn Christiana.
- Skocz z tym, albo wracaj do swojego krzesa.
Z mrocznym umiechem na twarzy, Christian wzruszy ramionami.
- Przykro mi, Rose. W kadym razie i tak umrzesz. Moe warto zrobi to w susznej
sprawie?
Przysun swoj twarz do mojej szyi.
- To prawdopodobnie bdzie bolao. - doda.
W rzeczywistoci wtpiam w to... jeli naprawd zamierzaby to zrobi. Poniewa nie
zamierza... prawda? Poruszyam si niespokojnie. Z tego co mwi, jeli caa krew zostaaby
z ciebie wyssana, dostajesz rwnie tyle endorfin pompowanych w ciebie w trakcie tego
procesu, e przymiewaj wikszo blu. To byo jak zasypianie. Oczywicie, to byy tylko
spekulacje. Ludzie, ktrzy umarli z powodu ugryzie wampira nigdy tak naprawd nie wrcili
eby zrelacjonowa to dowiadczenie.
Christian trci nosem moj szyj, przesuwajc swoj twarz pod moje wosy tak, e
czciowo go zakryy. Jego wargi otary si o moja skr, kada tak mikka, jak j
pamitaam z czasu, kiedy on i Lissa caowali si. Chwil pniej, koniuszki jego kw
dotkny mojej skry.
I wtedy poczuam bl. Prawdziwy bl.
Ale nie pochodzi z ugryzienia. Jego zby tylko napieray na moj skr; nie
przerway jej. Jego jzyk by przystawiony do mojej szyi w chlupoczcym ruchu, ale nie byo
krwi do ssania. Jeli cokolwiek, to byo wicej ni jaki rodzaj dziwnego, nienormalnego
pocaunku.
Nie, bl pochodzi z moich nadgarstkw. Palcy bl. Christian uywa swojej magii
by doprowadzi ciepo do moich wizw, wanie tak jak tego chciaam. Zrozumia moj
wiadomo. Plastik stawa si coraz gortszy i gortszy, w miar jak ledwie kontynuowa
picie. Kto, kto patrzyyby z bliska nie byby w stanie powiedzie, e na wp udaje,
poniewa moje wosy przysaniay widok stranikom.
Wiedziaam, e plastik jest trudny do stopienia, ale dopiero teraz, gdy topi si
naprawd, naprawd rozumiaam, co to oznaczao. Temperatura wymagana do zrobienia
jakichkolwiek uszkodze, bya daleko poza wymagan norm. To byo jak zanurzenie rk w
lawie. Wizy z plastiku paliy moj skr, gorco i okropnie. Wierciam si, majc nadziej,
e przyniesie mi to ulg w blu. Nie przynioso. Jednake, zauwayam, e wizy nieco
ustpoway kiedy si ruszaam. Miky. Dobrze. To byo co. Po prostu musiaam wytrzyma
nieco duej. Rozpaczliwie prbowaam si skupi na ugryzieniu Christiana i zarazem
oderwa si od tego. Podziaao na jakie pi sekund. Nie dostawaam jednak w ten sposb
duo endorfin, z pewnoci nie do, by zwalczy ten narastajcy, straszliwy bl. Zajczaam,
prawdopodobnie czynic siebie bardziej przekonywujc.
- Nie mog w to uwierzy. - wymamrota jeden ze stranikw - On rzeczywicie to
robi.
Za nimi, mylaam e sysz pacz Mii. Wizy paliy coraz bardziej. Nigdy nie czuam
niczego tak bolesnego w caym swoim yciu, a przeszam wiele. Zemdlenie szybko stao si
bardzo realn moliwoci.
- Hej. - powiedzia nagle stranik. - Co tak mierdzi?
Tym zapachem by roztopiony plastik. Albo moe moje roztopione ciao. Szczerze
mwic, to nie miao znaczenia, bo kiedy nastpnym razem poruszyam swoimi
nadgarstkami, przedary si przez brejowate, rozpalone wizy.

Miaam dziesi sekund zaskoczenia i wykorzystaam je. Zerwaam si ze swojego


krzesa, popychajc przy tym Christiana do tyu. Mia stranikw po obu swoich stronach, a
jeden z nich cigle trzyma szczypce. Jednym ruchem, zapaam za nie i wyrwaam po czym
dgnam je w policzek tamtego faceta. Wyda co w rodzaju bulgotajcego krzyku, ale nie
czekaam by zobaczy co si stao. Moje okno zaskoczenia zostao zamknite, i nie mogam
ju traci czasu. Tak szybko, jak puciam szczypce, uderzyam pici drugiego faceta. Z
reguy moje kopniaki byy silniejsze ni ciosy pici, ale cigle uderzaam do mocno by go
zaskoczy i wprawi w osupienie.
Do tego czasu, lider stranikw wszed do akcji. Tak jak si obawiaam, cigle mia
bro i zaatakowa ni.
- Nie ruszaj si! - krzykn, mierzc do mnie.
Zamaram. Stranik, ktrego uderzyam otrzsn si i zapa mnie za rami. Obok,
facet w ktrego wbiam szczypce, jcza na pododze. Cigle trzymajc mnie na muszce, lider
zacz co mwi i wtedy krzykn, przestraszony. Bro arzya si sabym pomaraczem i
wypada z jego rk. Gdy j trzyma, jego skra staa si czerwona i zaogniona. Zdaam sobie
spraw, e to Christian podgrza metal. Tak. Zdecydowanie powinnimy byli uy magii na
samym pocztku. Jeli z tego wyjdziemy, zamierzaam stan w obronie pogldw Taszy.
Anty-magiczne nastawienie morojw wzgldem walki, byo tak wpojone w nasze mzgi, e
nawet nie pomylelimy, eby sprbowa tego wczeniej. To byo gupie.
Obrciam si do faceta, ktry mnie trzyma. Nie sdz, by spodziewa sie, e
dziewczyna mojego rozmiaru podejmie tyle prb walki i dodatkowo, cigle by w pewnym
sensie oguszony tym, co stao si tamtemu facetowi i broni. Miaam wystarczajco duo
miejsca, by kopn go prosto w brzuch, kopniakiem, ktry zasugiwaby na szstk na mojej
lekcji walki. Chrzkn przy uderzeniu, ktrego sia popchna go na cian. Byskawicznie
znalazam si na nim. apic gar jego wosw, trzasnam jego gow o podog
wystarczajco mocno by go znokautowa, ale nie zabi.
Natychmiast zerwaam si z miejsca, zaskoczona, e lider jeszcze mnie nie dopad. To
nie powinno zabra mu duo czasu by otrzsn si z szoku spowodowanym rozgrzaniem
broni. Ale kiedy odwrciam si, pokj by cichy. Lider lea niewiadomy na ziemi - z nowo
uwolnionym, wiszcym nad nim, Masonem. Obok, Christian trzyma w jednej rce szczypce,
a w drugiej bro. Musiaa by cigle gorca, ale najwyraniej jego moc musiaa go na to
uodporni. Mierzy do mczyzny, ktrego dgnam. Facet nie by nieprzytomny, zaledwie
krwawi, ale, tak jak ja, zamar pod luf.
- Cholera jasna. - mruknam, ogarniajc scen. Wprawiajc w osupienie Christiana,
wycignam rk. - Daj mi to, zanim zrobisz komu krzywd.
Oczekiwaam zgryliwego komentarza, ale on po prostu odda mi bro trzscymi si
rkami. Schowaam j za pasek. Studiujc go uwaniej, dostrzegam, jak bardzo by blady.
Wyglda jakby mg w kadej chwili run na podog. Zrobi cakiem dobre czary, jak na
kogo, kto godowa przez dwa dni.
- Mase, we kajdanki. - powiedziaam.
Nie odwracajc si do reszty z nas, Mason zrobi par krokw w ty, w kierunku
puda, gdzie nasi porywacze trzymali zapas plastikowych pasw, ktrymi nas zwizali.
Wycign trzy takie pasy, a nastpnie co jeszcze. Zwrci si do mnie z pytajcym
spojrzeniem i zapa rolk tamy izolacyjnej.
- Idealnie. - powiedziaam.
Przywizalimy naszych porywaczy do krzese. Jeden pozosta przytomny, ale
walnlimy go tak, e on te straci przytomno i wtedy zakleilimy im usta tam klejc.
(duct tape - Tama tekstylna jednostronnie klejca o podwyszonej wytrzymaoci i szerokim
wachlarzu zastosowa. Charakteryzuje si du odpornoci na warunki atmosferyczne,

starzenie, wilgo i temperatur. Doskonale przylega do klejonych powierzchni. - przyp. Szazi


ze strony producenta ^^) Nie chciaam eby narobili haasu, gdyby odzyskali przytomno.
Kiedy uwolnilimy Mi i Eddiego, caa nasza pitka zebraa si razem i zaczlimy
planowa nasze nastpne posunicie. Christian i Eddie ledwo mogli usta, ale Christian
przynajmniej by wiadomy otoczenia. Twarz Mii bya zalana zami, ale podejrzewaam, e
jest w stanie wykonywa rozkazy. I w ten oto sposb, ja i Mason zostalimy
najsprawniejszymi w grupie.
- Wedug zegarka tego gocia, jest rano. - powiedzia. - Wszystko co musimy zrobi,
to wydosta si na zewntrz, a wtedy nie bd mogli nas dotkn. Przynajmniej dopki nie
przybdzie tu wicej ludzi.
- Mwili, e Isaiah wyszed. - powiedziaa Mia sabym gosem. - Powinnimy mc si
stad wydosta, prawda?
- Ci mczyni nie wychodzili std przez kilka godzin. - powiedziaam. - Mogli si
myli. Nie moemy zrobi niczego gupiego.
Ostronie, Mason otworzy drzwi prowadzce do naszego pokoju i rozejrza si po
pustym korytarzu.
- Mylicie, e jest tutaj jakie wyjcie na zewntrz?
- Dziki temu nasze ycie staoby si prostsze. - wymamrotaam. Spojrzaam do tyu
na reszt. - Zostacie tutaj. Idziemy sprawdzi reszt piwnicy.
- Co jeli kto przyjdzie? - zawoaa Mia.
- Nie zrobi tego. - zapewniam j.
Waciwie byam cakiem pewna, e nie byo nikogo innego w piwnicy; przybiegliby
biorc pod uwag cay ten haas. I gdyby kto prbowa zej schodami na d,
usyszelibymy go najpierw.
Mason i ja, robic zwiad wok piwnicy, poruszalimy si ostronie, pilnujc
nawzajem swoich plecw i sprawdzajc kady zakamarek. Kady kawaek tego szczurzego
labiryntu, ktry pamitaam z pocztku naszego porwania. Pokrcone korytarze i mnstwo
pokoi. Jedne po drugich, po kolei otwieralimy wszystkie drzwi. Wszystkie pokoje byy
puste, okazyjnie zawierajc jakie krzeso, lub dwa, na czarn godzin. Wzdrygnam si na
myl o tym, e wszystkie z nich byy prawdopodobnie uywane jako wizienia, dokadnie
takie jak nasze.
- Nawet jednego, cholernego okna w caym tym miejscu. - mruknam kiedy
skoczylimy nasz obchd. - Musimy i na gr.
Skierowalimy si do wyjcia z naszego pokoju, ale zanim tam doszlimy, Mason
zapa mnie za rk. - Rose...
Zatrzymaam si i podniosam na niego wzrok.
- Tak?
Jego niebieskie oczy - bardziej powane ni kiedykolwiek widziaam - patrzy aonie
w d.
- Naprawd spieprzyem spraw.
Mylaam o wszystkich wydarzeniach, ktre do tego doprowadziy.
- My spieprzylimy spraw, Mason.
Westchn.
- Mam nadziej... mam nadziej, e kiedy to wszystko si skoczy, bdziemy mogli
usi i porozmawia, i wszystko sobie wyjani. Nie powinienem by wcieka si na ciebie.
Chciaam mu powiedzie, e tak si nie stanie, e kiedy znikn, byam waciwie na
drodze do powiedzenia mu, e sprawy pomidzy nami nie potocz si lepiej. Ale to nie
wydawa si by odpowiedni czas, ani miejsce eby zrywa, wic skamaam.
cisnam jego do.
- Te mam tak nadziej.

Umiechn si i wrcilimy do reszty.


- W porzdku. - powiedziaam im. - Zrobimy tak.
Szybko naradzilimy si co do planu i zaczlimy skrada si po schodach. Ja
prowadziam, za mn podaa Mia, ktra prbowaa wesprze ocigajcego si Christiana.
Mason podnis czciowo napanego Eddiego.
- Powinienem by pierwszy. - mrukn Mason, kiedy stanlimy na szczycie schodw.
- Nie powiniene. - odburknam, opierajc swoja do na klamce.
- Tak, ale jeli co si stanie
- Mason. - przerwaam.
Spojrzaam na niego ostro i nagle, miaam przed sob krtkie przebysk widoku mojej
matki w dniu, w ktrym rozptaa si sprawa ataku na Drozdoww. Spokojna i kontrolujca
si, nawet w obliczu czego tak okropnego. Oni potrzebowali przywdcy, dokadnie tak, jak
ta grupa potrzebowaa go teraz, i staram si tak bardzo, jak mogam, naladowa j.
- Jeli co si stanie, wydostaniesz ich std. Uciekajcie szybko i jak najdalej std. Nie
wracajcie bez gromady stranikw.
- Bdziesz pierwsz, ktr zaatakuj! Co powinienem zrobi? - sykn. - Zostawi ci?
- Tak. Zapomnij o mnie, jeli moesz ich wydosta.
- Rose, nie zamierzam
- Mason. - Ponownie widziaam swoj matk, walczc z tak si i moc eby
przewodzi innym. - Moesz to zrobi czy nie?
Wpatrywalimy si w siebie przez kilka cikich chwil, podczas gdy reszta
wstrzymaa oddechy.
- Mog to zrobi. - powiedzia sztywno.
Kiwnam gow i obrciam si dookoa.
Drzwi do piwnicy zaskrzypiay kiedy je otworzyam, i wykrzywiam si na ten
dwik. Ledwo miaam oddycha, staam idealnie nieruchomo na szczycie schodw,
czekajc i nasuchujc. Dom i jego ekscentryczne urzdzenie wygldao tak samo jak wtedy,
kiedy zostalimy wprowadzeni. Ciemne zasony zakryway cae okna, ale na kracach,
mogam dostrzec dostajce si jasne wiato. Soce nigdy nie smakowao tak sodko jak w
tym momencie. Dostanie si do niego, oznaczao wolno.
Nie byo adnych dwikw, adnego ruchu. Rozgldajc si, prbowaam sobie
przypomnie gdzie byy drzwi wejciowe. Byy z drugiej strony domu - naprawd niedaleko,
biorc pod uwag, e w tym momencie to bya wielka przepa.
- Chod ze mn na zwiady. - szepnam do Masona, majc nadziej, e dziki temu
poczuje si lepiej z byciem w tyle.
Pozwoli Eddiemu oprze si o Mi, na chwil, i poszed ze mn przodem, eby zrobi
szybki obchd gwnego (w sensie najbliszego - przyp. tum.) otoczenia. Nic. Od tego
miejsca do drzwi wejciowych pole byo czyste. Wypuciam powietrze z ulg. Mason
ponownie wzi Eddiego, i ruszylimy do przodu, wszyscy bylimy spici i nerwowi. Boe.
Zamierzalimy to zrobi, zdaam sobie spraw. Naprawd zamierzalimy to zrobi. Nie
mogam uwierzy, jakie mielimy szczcie. Bylimy tak blisko od katastrofy - i ju prawie
si udao. To by jeden z tych momentw, ktry zaczynasz docenia swoje ycie i chcesz
zmieni sprawy. Drugiej szansy, obiecujesz sobie, e nie pozwolisz zmarnowa.
Uwiadamiasz sobie, e
Usyszaam, jak si poruszaj prawie w tym samym czasie, kiedy ich zobaczyam;
krok przed nami. To byo jak magiczna sztuczka Isaiaha i Eleny, bez adnego ostrzeenia.
Tylko e, wiedziaam, e tym razem, nie byo w tym adnej magii. Strzygi po prostu
poruszay si tak szybko. Musieli by w jednym z reszty gwnych pokoi na parterze, ktre
zakadalimy e byy puste - nie chcielimy traci dodatkowego czasu na sprawdzenie ich.
Besztaam si w rodku za nie sprawdzenie kadego cala caego parteru. Gdzie, z tyu mojej

pamici, syszaam siebie szydzc z mojej matki w klasie Stana: "Wydaje mi si, e twoi
ludzie zawiedli. Dlaczego nie sprawdzia tego miejsca i nie upewnia si w pierwszej
kolejnoci, e byo oczyszczone ze strzyg? Wydawa by si mogo, e zaoszczdzioby ci to
duo kopotw."
Karma jest prawdziw dziwk.
(Karma - w buddyzmie i hinduizmie: sumaryczny efekt dziaa czowieka w rnych
wcieleniach, majcy wpyw na jego dalsze losy - przyp. Szazi)
- Dzieci, dzieci. - zanuci Isaiah. - To nie tak dziaa ta gra. Zamalicie zasady.
Okrutny miech zagra na jego ustach. Uwaa nas za zabawnych, a nie za
jakiekolwiek prawdziwe zagroenie. Szczerze? Mia racj.
- Szybko i daleko, Mason, - powiedziaam cichym gosem, nie odwracajc wzroku od
strzyg.
- No, no... gdyby wzrok potrafi zabija... - Isaiah wygi brwi, jakby co mu przyszo
na myl. - Mylisz, e moesz wzi nas oboje na siebie? - zachichota.
Zacisnam zby.
Nie, nie sdziam, e mog wzi ich oboje na siebie. Waciwie, byam cakiem
pewna, e umr. Ale, byam rwnie cakiem pewna, e najpierw mog zapewni sobie
piekieln rozrywk.
Zaatakowaam Isaiaha, ale wycignam bro na Elen. Moesz skoczy na ludzkich
stranikw - ale nie na strzygi. Zauwayli jak nadchodz, praktycznie zanim w ogle si
poruszyam. Nie spodziewali si jednak, e bd miaa bro. I kiedy Isaiah blokowa moje
atakujce ciao, bez jakiegokolwiek wysiku, dalej mogam odstrzeli Elen, zanim zapa
mnie za ramiona i powstrzyma mnie. Wystrza pistoletu zadzwoni mi gono w uszach, a
ona zacza krzycze z blu i zaskoczenia. Celowaam w jej brzuch, ale spudowaam i
trafiam w jej udo. Nie eby to miao znaczenie. Gdybym spudowaa w jakiekolwiek inne
miejsce - i tak by to jej nie zabio, ale gdybym strzelia w brzuch bolaby duo bardziej.
Isaiah trzyma moje nadgarstki tak mocno, e mylaam, e poamie mi koci.
Wypuciam pistolet. Uderzy o podog, odbijajc si i przelizgn si do drzwi. Elena
wrzasna z furi i rzucia si na mnie z pazurami. Isaiah powiedzia jej, eby si
kontrolowaa i popchn mnie z dala od jej zasigu. Przez cay czas, broniam si rkami tak
bardzo jak to moliwe, ale nie tak wystarczajco eby uciec czy powstrzyma jej atak.
I wtedy: najsodszy z dwikw.
Otwierajce si drzwi wejciowe.
Mason wykorzysta to, e odwrciam ich uwag. Zostawi Eddiego z Mi i przybieg
do mnie i zacz mocowa si ze strzygami, prbujc zmusi je do przesunicia si pod drzwi.
Isaiah odwrci si z t swoj prdkoci wiata - i krzykn, jak wiato soneczne zalao go
caego. Ale pomimo tego, e cierpia, jego refleks by dalej szybki. Wyszarpa si z
owietlonej czci do salonu, cignc ze sob Elen i mnie - j za rami, a mnie za szyj.
- Wyprowad ich! - krzyknam.
- Isaiah. - zacza Elena, wyrywajc si z jego uchwytu.
Pchn mnie na podog i wykrci mnie (Ginger mwi e zrobi mynek ^^ - przyp.
Szazi), gapic si na swoje uciekajce ofiary. Z trudem zapaam powietrze, kiedy puci moje
gardo i przez gszcz swoich wosw, spojrzaam za siebie, na drzwi. W sam por, eby
zobaczy jak Mason przeciga Eddiego przez prg na zewntrz, do bezpiecznego wiata.
Mia i Christian ju wyszli. Prawie zakaam z ulgi.
Isaiah odwrci mnie do tyu z ca furi, jego oczy byy czarne i straszne, kiedy
zblia si do mnie w caej swojej okazaej wielkoci. Jego twarz, ktra zawsze bya
przeraajca, staa si czym wykraczajcym poza moje pojcie. ( Boe, co to w ogle za
zdanie? Chodzi o to, e wyglda tak strasznie, e to wykraczao poza wszelakie zrozumienie.
- przyp. Szazi).

'Potworny' nie by nawet namiastk tego.


Szarpn mnie do gry za wosy. Krzyczaam z blu, a kiedy zniy swoj gow tak,
e nasze twarze prawie si ze sob stykay.
- Chcesz by ugryziona, dziewczyno? - domaga si. - Chcesz zosta dziwk
sprzedajc krew? C, moemy to zaatwi. W kadym tego sowa znaczeniu. I to nie bdzie
przyjemne. I to nie bdzie odrtwiajce. To bdzie bolesne - jak dobrze wiesz, wpyw dziaa
w obie strony. Upewni si, e bdziesz przekonana, e poczujesz najgorszy bl w caym
swoim yciu. I upewni si rwnie, e bdziesz umiera bardzo, bardzo dugo. Bdziesz
krzyczaa. Bdziesz pakaa. Bdziesz mnie bagaa, ebym z tym skoczy i pozwoli ci
umrze...
- Isaiah. - zakaa z rozdranieniem Elena. - Po prostu zabij j teraz. Gdyby zrobi to
wczeniej, tak jak ci mwiam, nic z tego by si nie stao.
Cigle trzyma mnie w ucisku, ale jego oczy powdroway w jej kierunku.
- Nie przerywaj mi.
- Stajesz si melodramatyczny. - kontynuowaa. Tak, ona naprawd bya mazgajowata.
Nigdy nie mylaam, e strzygi s do tego zdolne. To byo niemal komiczne. - I rozrzutny.
- Nie odszczekuj mi si. - powiedzia.
- Jestem godna. Mwi tylko, e powiniene...
- Pu j, albo cie zabij.
Odwrcilimy si wszyscy syszc nowy gos, ponury i wcieky. Mason sta w
drzwiach, otoczony wiatem, trzymajc upuszczon bron. Isaiah studiowa go przez kilka
chwil.
- Oczywicie. - powiedzia w kocu. Brzmia znudzenie. - Sprbuj tego.
Mason nie waha si. Wystrzeli i strzela dopki oprni caego magazynku w klatce
piersiowej Iasiaha. Kada kula sprawiaa, e strzyga wzdryga si troch, ale poza tym, cigle
sta i trzyma si mnie. (Kinia, trzeba byo poyczy mu bazuk. Nie byoby co zbiera xD przyp. Ginger) Zdaam sobie spraw, z tego, co znaczy by star i potn strzyg. Kula w
udzie zraniaby modego wampira jak Elena. Ale Isaiaha? Dostanie wiele strzaw w klatk
piersiow byo po prostu niedogodnoci.
Mason rwnie to sobie uwiadomi, i jego postawa stwardniaa, jak rzuca bro na
podog.
- Wyno si std! - krzyknam.
Cigle sta w socu, cigle by bezpieczny.
Ale on mnie nie sucha. Podbieg do nas, wychodzc z chronicego go wiata.
Podwoiam swoje zmagania, majc nadziej, e odwrc uwag Isaiaha od Masona. Nie
podziaao. Isaiah popchn mnie do Eleny, zanim Mason by nawet w poowie drogi do nas.
Byskawicznie, Isaiah zablokowa i chwyci Masona dokadnie tak, jak wczeniej chwyci
mnie.
Tylko, w przeciwiestwie do mnie, Isaiah nie przytrzyma ramienia Masona. Nie
pocign Masona za wosy i nie wygasza dugich, chaotycznych pogrek dotyczcych
mierci w mczarniach. Isaiah po prostu przesta atakowa, chwyci gow Masona w obie
rce i wykona szybki skrt. To by przeraajcy trzask. Oczy Masona rozszerzyy si. Potem
stay si puste.
Ze zirytowanym westchnieniem, Isaiah rozluni swj ucisk i rzuci wiotkim ciaem
Masona w kierunku gdzie trzymaa mnie Elena. Wyldowao przed nami. Zalaa mnie fala
nudnoci i zawrotw gowy, podczas gdy moja wiadomo odpyna.
- Masz. - powiedzia Isaiah do Eleny. - Jak widzisz, wystarczy poczeka. I zostaw
troch dla mnie.

Rozdzia dwudziesty drugi


PRZERAENIE I SZOK ZERAY MNIE tak bardzo, e mylaam, e moja
dusza mogaby umrze, e wiat mgby si skoczy wanie tu i teraz - poniewa na pewno,
na pewno nie mgby pj dalej po czym takim. Nikt nie mgby pj dalej. Chciaam
wywrzeszcze mj bl do wszechwiata. Chciaam paka do czasu gdy si roztopi.
Chciaam upa obok Masona i umrze razem z nim.
Elena uwolnia mnie, najwyraniej uwaajc, e jestem w pozycji nie stwarzajcej
zagroenia, odkd znajduj si pomidzy ni a Isaiahem. Obrcia si w kierunku ciaa
Masona. A ja przestaam czu. Po prostu dziaaam.
- Nie. Dotykaj. Go.
Nie rozpoznaam wasnego gosu. Przewrcia oczami.
- Niewiarygodne, jeste naprawd denerwujca. Zaczynam rozumie punkt widzenia
Isaiaha - musisz cierpie zanim umrzesz.
Odwracajc sie, klkna i odwrcia ciao Masona na plecy.
- Nie dotykaj go! - wrzasnam.
Pchnam j, z marnym skutkiem. Odepchna mnie z powrotem, prawie
przewracajc. To byo wszystko, co mogam zrobi, eby usta na nogach i pozosta w
pozycji pionowej.
Isaiah patrzy na nas z rozbawionym zainteresowaniem, a potem przenis wzrok na
podog. Chotki od Lissy wypady z kieszeni mojej kurtki. Podnis je. Strzygi mogy dotyka
witych obiektw - historie o nich, bojcych si witych krzyy, byy nieprawdziwe. Nie
mogy tylko przekracza witej ziemi. Odrzuci krzyyk tak, by zwisa i przejecha palcami
po wyrytym smoku.
- Ach, Dragomirowie. - powiedzia w zadumie. - Prawie o nich zapomniaem. atwo o
to. Ilu ich zostao, jedno? Dwoje? Ledwie warci pamitania.
Straszne czerwone oczy skupiy si na mnie.
- Znasz ktrego z nich? Bd musia zobaczy si z nimi ktrego dnia. To nie
powinno by bardzo trudne do...
Nagle, usyszaam wybuch. Z dala od nas akwarium eksplodowao, gdy woda
wystrzelia z niego, roztrzaskujc szko. Ledwie odnotowaam, e jego kawaki poleciay w
moj stron. Woda zczya si w powietrzu tworzc asymetryczn kul. Zacza si
przemieszcza. Wprost na Isaiaha. Gapic si na to, czuam jak moja szczeka opada.
On rwnie to obserwowa, bardziej zdziwiony ni przeraony. Przynajmniej do
czasu, gdy owina si wok jego twarzy i zacza go dusi.
Podobnie jak kule, uduszenie nie mogo go zabi. Ale mogo sprawi, e poczuby
piekielne dolegliwoci.
Jego rce rozpaczliwie prboway odcign wod. Nie byo warto. Jego palce po
prostu przelizgay si przez ni. Elena zapomniaa o Masonie i zerwaa si na nogi.
- Co to jest? - wrzasna. Potrzsaa nim, bezskutecznie prbujc go uwolni. - Co si
dzieje?
Ponownie, nie czuam. Dziaaam. Moja rka zacisna si wok duego kawaka
szka z rozbitego akwarium. By poszarpany i ostry, wbija si w moja rk.
Szybko rzuciam si do przodu, zagbiajc szko w klatce piersiowej Isaiaha,
wycelowanie w serce byo w praktyce tak trudne, jak na wiczeniach. Isaiah wyda stumiony
przez wod okrzyk i upad na podog. Jego oczy przetoczyy si do tyu, gdy z blu straci
przytomno.

Elena gapia si, tak zszokowana jak ja, gdy Isaiah zabija Masona. Oczywicie, Isaiah
nie by martwy, ale by tymczasowo poza rozgrywk. Jej twarz wyranie wskazywaa na to,
e nawet nie nio jej sie, e to moe by moliwe.
W tym momencie, mdrze byoby pobiec w kierunku drzwi i bezpiecznego wiata
sonecznego. Zamiast tego, pobiegam w przeciwn stron, w kierunku kominka. Zapaam
jeden z zabytkowych mieczy i odwrciam si w kierunku Eleny. Nie musiaam i daleko,
poniewa Elena szybko dosza do siebie i rzucia si na mnie.
Warczc z wciekoci, prbowaa mnie zapa. Nigdy nie trenowaam z mieczem,
ale zostaam wyszkolona do walki jakkolwiek prowizoryczn broni, ktr mogam znale.
Uyam miecza do zachowania dystansu midzy nami, moje ruchy byy niezdarne, ale na
razie skuteczne.
Biae ky bysny w jej ustach.
- Zamierzam sprawi, e
- Bd cierpiaa, aowaa i zapac za to e si w ogle urodziam? - zasugerowaam.
Przypomniaam sobie walk z wasn matk, gdy przez cay czas byam w defensywie.
To nie przeszoby tym razem. Musiaam atakowa. Dgajc do przodu, prbowaam
wymierzy jej cios. Bez szczcia. Przewidywaa kady mj ruch.
Nagle, za ni, Isaiah jkn w miar, jak zacz wstawa. Spojrzaa do tyu, a ja,
najmniejszym moliwym ruchem z rozmachu, przecignam miecz wzdu jej klatki
piersiowej. Przeciam materia jej bluzki i drasnam skr, ale nic wicej. Mimo to,
wzdrygna si i z panik spojrzaa w d. Myl, e wbite w serce Isaiaha szko cigle byo
nowoci dla jej umysu.
I to byo to, czego naprawd potrzebowaam.
Zebraam ca moj si, cofnam si i zamachnam. Ostrze miecza uderzyo w bok
jej szyi, mocno i gboko. Wydaa okropny, przeraajcy krzyk; krzyk, ktry przyprawi mnie
o dreszcze. Sprbowaa ruszy si w moim kierunku. Wycofaam si i uderzyam ponownie.
Chwycia si rkami za gardo i osuna na kolana. Uderzaam i uderzaam, za kadym razem,
coraz bardziej zagbiajc miecz w jej szyi. Odcinanie komu gowy byo trudniejsze ni
mylaam, e bdzie. Stary, tpy miecz prawdopodobnie mi w tym nie pomaga.
Ale w kocu, odzyskaam swoje zmysy na tyle by zorientowa si, e przestaa si
rusza. Jej gowa leaa tam, oderwana od ciaa; jej martwe oczy patrzy na mnie, jakby nie
moga uwierzy w to, co si stao. To dotyczyo nas obu.
Kto zacz krzycze, i przez surrealistyczn sekund mylaam, e to bya Elena.
Wtedy podniosam wzrok i spojrzaam przez pokj. Mia staa w drzwiach, z wytrzeszczonymi
oczami i skr zabarwiona na zielono, jakby miaa zaraz zwymiotowa. Daleko w gbi
mojego umysu, zdaam sobie spraw, e to ona spowodowaa eksplozj akwarium. Po tym
wszystkim, magia wody z pewnoci nie pozostawaa bezwartociowa.
Cigle nieco wstrznity, Isaiah prbowa wsta. Ale rzuciam si na niego, zanim
mg w peni zapanowa nad wasnym ciaem. Miecz zgrzyta, z kadym ciosem niosc krew
i bl. Czuam si teraz jak stary zawodowiec. Isaiah ponownie upad na podog. W moim
umyle, cigle widziaam, jak skrca Masonowi kark, i siekaam, i siekaam tak mocno jak
tylko mogam, jakby wystarczajco mocne uderzenia mogy jakim cudem wymaza pami.
- Rose, Rose!
Przez moje wypenione nienawici zncanie sie, ledwie poznaam gos Mii.
- Rose, on nie yje!
Powoli, drc, powstrzymaam nastpny cios i spojrzaam w d na jego ciao - jego
gowa nie bya ju jego czci. Miaa racj. By martwy. Bardzo, bardzo martwy.
Spojrzaam na reszt pokoju. Krew bya wszdzie, ale ten horror tak naprawd do
mnie nie dociera. Mj wiat zwolni, zwolni do dwch bardzo prostych zada. Zabicia
strzyg. Obrony Masona. Nie byam w stanie przetworzy nic wicej.

- Rose - wyszeptaa Mia. Jej sowa wypenia strach, bya roztrzsiona. Baa si o
mnie, nie o strzygi. - Rose, musimy i. Chod.
Odcignam od niej wzrok i spojrzaam w d, na szcztki Isaiaha. Po kilku chwilach,
dowlokam si do ciaa Masona, wci kurczowo trzymajc miecz.
- Nie. - wychrypiaam. - Nie mog go zostawi. Inne strzygi mog przyj...
Moje oczy pieky, jakby rozpaczliwie chciay paka. Nie byam tego jednak pewna.
Wci wrzaa we mnie dza mordu, przemoc i wcieko byy jedynymi emocjami ktre
byam zdolna teraz odczuwa.
- Rose, wrcimy po niego. Jeli inne strzygi maj tutaj przyj, to musimy si std
wydosta.
- Nie. - powtrzyam, nawet na ni nie patrzc. - Nie zostawi go. Nie chc zostawia
go samego.
Woln rk pogaskaam wosy Masona.
- Rose...
Szarpnam gow do gry
- Wyno si std! - krzyknam na ni. - Wyno si i zostaw nas samych.
Zrobia kilka krokw do przodu, a ja podniosam miecz. Zamara..
- Wyno si. - powtrzyam. - Id, znajd pozostaych.
Powoli, Mia cofna si w kierunku drzwi. Posaa mi ostatnie, rozpaczliwe spojrzenie,
zanim wysza. Zapada cisza i rozluniam swj ucisk na mieczu, ale go nie puciam. Moje
ciao ugio si do przodu i pooyam swoj gow na klatce piersiowej Masona. Staam si
obojtna na wszystko: na wiat wok mnie, na czas sam w sobie. Moe mijay sekundy.
Moe godziny. Nie wiedziaam. Nie wiedziaam nic, poza tym, e nie mog zostawi Masona
samego. Egzystowaam w innym stanie, w stanie ktry z trudem pozwala utrzyma terror i
rozpacz na dystans. Nie mogam uwierzy, e Mason nie y. Nie mogam uwierzy, e
wanie przywoaam mier. Tak dugo jak odmawiaam przyznania tego, mogam udawa,
e to si nie zdarzyo.
Podniosam gow, syszc brzmice w pobliy gosy i kroki. Ludzie 'wlewali' si
przez drzwi. Naprawd nie mogam rozpozna adnego z nich. Nie musiaam. Oni byli
zagroeniem, zagroeniem przed ktrym musiaam chroni Masona. Gdy kilku z nich
podeszo do mnie, zerwaam si na rwne nogi, unoszc miecz i trzymajc go obronnie nad
ciaem Masona.
- Cofnijcie si. - ostrzegam - Trzymajcie si od niego z daleka.
Kontynuowali podchodzenie.
- Cofnijcie sie! - krzyknam.
Zatrzymali si. Z wyjtkiem jednego.
- Rose. - dobieg mnie agodny gos. - Opu miecz.
Moje rce zadray. Przeknam lin.
- Trzymaj si od nas z daleka.
- Rose. - gos przemwi ponownie, gos, ktry moja dusza mogaby pozna wszdzie.
Niepewnie, w kocu staam si wiadoma otoczenia, pozwalajc by szczegy dotary do
mojej wiadomoci. Skupiam swj wzrok na twarzy stojcego przede mn mczyzny.
Brzowe oczy Dymitra, agodne i twarde, patrzyy na mnie z gry.
- W porzdku. - powiedzia. - Wszystko bdzie dobrze. Moesz opuci miecz.
Moje rce zatrzsy si bardziej gdy walczyam by utrzyma rkoje.
- Nie mog. - wypowiedziane przeze mnie sowa bolay. - Nie mog go zostawi
samego. Musz go chroni.
- Ochronia go. - powiedzia Dymitr.
Miecz wypad z moich rk, ldujc z gonym oskotem na drewnianej pododze.
Podyam za nim, upadajc na czworaka, chcc paka, ale cigle nie byam do tego zdolna.

Ramiona Dymitra owiny si wok mnie, pomagajc mi wsta. Wok nas zaroio
si od gosw, i jeden po drugim, zaczam rozpoznawa ludzi, ktrych znaam i ktrym
ufaam. Dymitr zacz mnie cign w kierunku drzwi, ale odmwiam ruszenia si w tym
momencie. Nie mogam. Moje rce kurczowo trzymay jego koszul, gniotc j. Cigle
trzymajc jedno rami wok mnie, odgarnia moje wosy z dala od mojej twarzy. Oparam o
niego swoj gow, pozwalajc mu w dalszym cigu delikatnie gadzi moje wosy i
mamrota co po rosyjsku. Nie rozumiaam tego, co do mnie mwi, ale jego agodny ton
uspokoi mnie.
Stranicy rozeszli si po caym domu, badajc go cal po calu. Kilku z nich zbliyo si
do nas i ulko przy ciaach, na ktre nie chciaam nawet patrze.
- Ona to zrobia? Z obojgiem?
- Ten miecz nie by ostrzony od lat!
Zabawny dwik ugrzz w moim gardle. Dymitr cisn moje ramie pocieszajco.
- Zabierz ja std, Belikov.
Powiedzia kobiecy gos za nim, brzmia znajomo. Dymitr ponownie cisn moje rami.
- Chod, Roza. Czas std wyj.
Tym razem poszam. Wyprowadzi mnie z domu, podtrzymujc mnie,
jakbym potrzebowaa pomocy z poradzeniem sobie, z kadym bolesnym krokiem. Mj umys
cigle odmawia zaakceptowania tego, co stao si naprawd. Nie mogem zrobi nic wicej,
ni po prostu poda w jednym z otaczajcych mnie kierunkw.
Ostatecznie, skoczyam w jednym z odrzutowcw Akademii. Silniki rykny wok
nas, gdy samolot wystartowa. Dymitr mrukn co o szybkim powrocie i zostawi mnie sam
na swoim miejscu. Patrzyam prosto przed siebie, studiujc kady detal siedzenia przede mn.
Kto usiad obok mnie i okry kocem moje ramiona. Dopiero wtedy zdaam sobie spraw, e
caa dr.
- Jestem zimna. - powiedziaam. - Jak mog by tak zimna?
- Jeste w szoku. - odpowiedziaa Mia.
Obrciam gow i spojrzaam na ni, studiujc jej blond loki i due, niebieskie oczy.
Co w widzeniu jej uwolnio moje wspomnienia. Wszystko wrcio z powrotem. cisnam
swoje zamknite oczy.
- O Boe. - wydyszaam. Otworzyam oczy i ponownie skupiam je na niej. Uratowaa mnie - uratowaa mnie gdy wysadzia akwarium. Nie powinna tego robi. Nie
powinna wraca.
Wzruszya ramionami.
- A ty nie powinna wraca po miecz.
Waciwa uwaga.
- Dzikuj. - powiedziaam - To, co zrobia... nigdy bym nawet o tym nie pomylaa.
To byo genialne.
- Nie wiedziaam o tym. - dumaa, umiechajc si ze smutkiem. - Woda nie jest
uyteczn broni, pamitasz?
Dusiam si ze miechu, chocia tak naprawd, nie uwaaam swoich starych sw za
tak zabawne. Ju nie.
- Woda jest wspaniaa broni - powiedziaam ostatecznie. - Kiedy wrcimy, bdziemy
musieli znale praktyczne sposoby na wykorzystanie jej.
Jej twarz rozjania si. Zapa bysn w jej oczach.
- Chciaabym. To wicej ni nic.
- Przykro mi... z powody twojej mamy.
Mia po prostu kiwna gow.
- Jeste szczciar, e cigle masz swoj. Nawet nie wiesz jak.

Odwrciam si i ponownie zaczam wpatrywa si w siedzenie przede mn.


Nastpne sowa, ktre wyszy z moich ust, zaskoczyy mnie:
- Chciaabym eby tu bya.
- Jest. - powiedziaa zaskoczona Mia. - Bya z grup, ktra przeprowadzia nalot na
dom. Nie widziaa jej?
Potrzasnam gow.
Zamilkymy. Mia wstaa i wysza. Minut pniej, kto jeszcze usiad obok mnie. Nie
musiaam jej widzie, eby wiedzie kim bya. Po prostu wiedziaam.
- Rose. - powiedziaa moja matka. Po raz pierwszy w moim yciu, syszaam
niepewno w jej gosie. Moe strach. - Mia powiedziaa, e chcesz mnie widzie.
Nie odpowiedziaam. Nie patrzyam na ni.
- Czego... czego potrzebujesz?
Nie wiedziaam czego potrzebuj. Nie wiedziaam co robi. Szczypanie w moich
oczach stao si nie do zniesienia i zanim si zorientowaam, zaczam paka. Duy, bolesny
szloch ogarn moje ciao. zy, ktre tak dugo powstrzymywaam, spyway mi po twarzy.
Strach i al, ktre wyparam ze swojego czucia, ostatecznie wybuchy, palc mnie od rodka.
Ledwie mogam oddycha. Moja matka obja mnie ramieniem i ukryam swoj twarz w jej
klatce piersiowej, szlochajc coraz mocniej.
- Wiem. - powiedziaa agodnie, obejmujc mnie mocniej. - Rozumiem.

Ok. Wiemy. Miao nie by podzikowa. Ale bd. Musz by.


Zanim ruszycie z czytaniem ostatniego rozdziau, chciaybymy wam podzikowa - drodzy
czytelnicy, za cierpliwo i wsparcie, jakiego my - totalne amatorki w tumaczeniu,
dowiadczaymy z waszej strony.
Dzikujemy, e nie zwtpilicie w nas. Ani w Akademi.
Pragniemy rwnie podzikowa wszystkim konsultantom, ktrzy pomagali nam rozgry
gramatyk i wdawali si z nami w niekoczce si wywody o durnowatoci jzyka polskiego.
Dzikujemy.
Dzikujemy i wam niedobrze-dziewczyny-z-chomiczkowgo-czatu, za kopniaki motywujce
nas do dalszego tumaczenia.
Oby Adrian zawsze by z wami!
Osobicie, pragn podzikowa moim wspaniaym wsppracownicom:
Avie, Szazi, Pannielawendzie i DevilishSmile oraz Tasi - za powicenie swojego cennego
czasu tumaczeniom i wysuchiwanie moich durnych komentarzy pod adresem wspaniaego
Dymitra.
Bardzo wam dzikuj.
Ginger

Ostatni rozdzia dedykujemy wszystkim tym, ktrzy wytrwali z nami do koca.

Rozdzia dwudziesty trzeci


OCIEPLIO SI W dniu mojej ceremonii molnija. W rzeczywistoci, byo tak ciepo,
e duo niegu w miasteczku akademickim zaczo topnie, spywajc po kamiennych
cianach budynku akademii, wskimi, srebrnymi strugami. Do koca zimy byo jeszcze
daleko, wic wiedziaam, e wszystko znw zamarznie w cigu nastpnych kilku dni. Ale
teraz, cay wiat sprawia wraenie, jakby paka.
Wyszam z incydentu w Spokane z niewielkimi siniakami i skaleczeniami. Oparzenia
po wizach byy moj najgorsz ran. Ale cigle trudno mi byo upora si, z tym, e
spowodowaam mier; e j widziaam. Nie chciaam niczego wicej, ni tylko zwin si w
kbek i nie rozmawia z nikim, moe poza Liss. Ale czwartego dnia po powrocie do
Akademii, moja mama znalaza mnie i powiedziaa mi, e przyszed czas, ebym otrzymaa
swoje znaki.
Zajo mi kilka chwil, zanim zaapaam, o co jej chodzio. Potem dotaro do mnie, e
cinajc gowy dwm strzygom, zarobiam dwa znaki molnija. Moje pierwsze. wiadomo
tego oguszya mnie. Cae moje ycie, zwaywszy na moj przyszo, jako straniczki, byo
oczekiwaniem na znaki. Uwaaam je za spraw honoru. Ale teraz? Znaki molnija, byy
czym, o czym chciaabym zapomnie.
Ceremonia miaa miejsce w budynku stranikw, w duym pokoju uywanym do
spotka i bankietw. W ogle nie przypomina wspaniaej jadalni w kurorcie. By wydajny i
praktyczny, tak jak stranicy. Prosty i ciasno utkany dywan, w niebieskoszarym odcieniu.
Nagie, biae ciany trzymay oprawione czarno-biae zdjcia w. Vladimira przed lat. Nie byo
tam adnych innych dekoracji ani Fonfarw; ju w tym momencie powaga i sia tego
momentu byy widoczne.
Byli tu wszyscy stranicy z kampusu - ale nikt z nowicjuszy. Toczyli si w gwnym
pokoju, stajc w grupkach, ale nie rozmawiajc. Kiedy ceremonia si rozpocza, bez sowa
stanli w uporzdkowany sposb i patrzyli na mnie.
Usiadem na stoku w kcie pokoju, pochylajc si do przodu, z wosami
zasaniajcymi przd mojej twarzy. Za mn, stranik nazywajcy si Lionel przyoy ig do
tatuowania do tyu mojej szyi. Znaam go, odkd tylko zaczam uczszcza do Akademii, ale
nigdy nie zdawaam sobie sprawy, e jest wykwalifikowany w tatuowaniu znakw molnija.
Zanim zacz, odby szeptan rozmow z moj matk i Albert.
- Ona nie ma znaku obietnicy. - zauway. - Nie ukoczya szkolenia.
- Zdarza si. - powiedziaa Alberta. - Zabia. Zrb molnija, a znak obietnicy dostanie
pniej.
Wobec przechodzcego przez moje ciao blu; nie spodziewaam si, e tatuae bd
bolay tak bardzo, jak bolay. Ale przygryzam warg i siedziaam cicho, kiedy Lionel
tatuowa znaki. Proces ten wydawa si cign bez koca. Gdy skoczy, wyj kilka luster, i
manewrujc nimi, pokaza mi ty mojej szyi. Dwa malutkie, czarne tatuae, byy tam, tu
obok siebie, odcinajc si na mojej zaczerwienionej, wraliwej skrze. Molnija oznaczao w
rosyjskim "byskawic", co mia symbolizowa ich poszarpany ksztat. Dwa znaki. Jeden dla
Isaiaha, jeden dla Eleny.
Gdy tylko je zobaczyam, zabandaowa je i da mi wskazwki jak o nie dba, dopki
si nie zagoj. Wikszo z nich przegapiam, ale pomylaam, e mog o nie zapyta pniej.
Wci byam tym wszystkim wstrznita.
Po tym, wszyscy zebrani stranicy podchodzili do mnie, jeden po drugim. Kady z
nich, da mi jak oznak sympatii - ucisk, pocaunek w policzek - i mie sowa.

- Witamy w szeregach. - powiedziaa Alberta, jej zwietrzaa twarz wygadzia si, gdy
mnie ucisna.
Dymitr nie powiedzia nic, gdy przysza jego kolej, ale jak zawsze, jego oczy
powiedziay mi wszystko. Duma i czuo wypeniy jego twarz, a ja przeknam zy. Opar
delikatnie jedn rk na moim policzku, przytakn i odszed.
Mylaam, e zemdlej, kiedy Stan - instruktor, z ktrym walczyam od swojego
pierwszego dnia w Akademii - ucisn mnie i powiedzia:
- Teraz jeste jedn z nas. Zawsze wiedziaem, e bdziesz jedn z najlepszych.
Gdy podesza do mnie moja matka, nie mogam powstrzyma zy, ktra spyna po moim
policzku. Otara j, po czym przesuna palce na ty mojej szyi.
- Nigdy nie zapomnij. - powiedziaa mi.
Nikt nie powiedzia gratuluj i cieszyam si z tego. mier nie bya czym, czym
mona byo si ekscytowa.
Kiedy to si ju skoczyo, podano napoje i jedzenie. Podeszam do bufetu i woyam
na talerz zapiekank serow i kawaek sernik z owocami mango. Jadam waciwie bez
smakowania jedzenia i odpowiadaam na pytania innych, nie wiedzc nawet, co mwiam
przez wikszo czasu. To byo tak, jakbym bya Rose-robotem, wykonujcym ruchy, ktrych
si po mnie spodziewano. Z tyu mojej szyi, moja skra pieka od tatuay, a w mylach
widziaam obraz niebieskich oczu Masona i czerwonych Isaiaha.
Czuam si winna, e nie cieszyam si bardziej moim wielkim dniem, ale ulyo mi,
gdy grupa w kocu zacza si rozprasza. Moja matka podesza do mnie, tak jak inni,
egnajc si. Poza jej sowami podczas ceremonii, nie rozmawiaymy duo, od czasu mojego
zaamania w samolocie. Wci uwaaam, e to troch zabawne - jak rwnie troch
enujce. Nigdy o tym nie wspominaa, ale co odrobin przesuno si w naszych relacjach,
Nie byymy nigdy koo przyjani ale nie byymy ju te wrogami.
- Lord Szelsky niedugo wyjeda. - powiedziaa, gdy stanymy obok drzwi
wejciowych, niedaleko miejsca, gdzie krzyknam na ni pierwszego dnia. - Jad razem z
nim.
- Wiem. - powiedziaem.
Nie byo adnych pyta, czy musi wyjeda. To wanie tak byo. Moroje byli na
pierwszym miejscu. Stranicy podali za nimi Przez kilka chwil przygldaa mi si
brzowymi, zamylonymi oczami. Pierwszy raz od duszego czasu, miaam wraenie, e
jestemy rwne. Bez tego jej patrzenia na mnie z gry. Co byo do dziwne, bo byam o p
stopy wysza od niej.
- Dobrze sobie poradzia. - powiedziaa w kocu. - Zwaywszy na okolicznoci.
To by jedynie w poowie komplement, ale nie zasuyam na wicej. Teraz,
rozumiaam bdy i pomyki, ktre doprowadziy do wydarze w domu Isaiaha.
Niektre byy moja win; inne nie. Chciaabym mc zmieni to, co si stao, ale wiedziaam,
e ona ma racj. W bagnie, ktre sama stworzyam, ostatecznie, zrobiam to, co mogam.
- Zabijanie strzyg nie byo tak wspaniae, jak mylaam, e jest. - powiedziaem jej.
Posaa mi smutny umiech.
- Nie. Nigdy nie jest.
Pomylaam wtedy o wszystkich znakach na jej szyi, wszystkich zabjstwach.
Zadraam.
- O, hej. - marzc, aby zmieni temat, signam do kieszeni i wycignam may
niebieski wisiorek, ktry mi daa. - Ta rzecz, ktr mi daa. To jest n-nazar.
Zajknem si przy sowie. Wygldaa na zaskoczon.
-Tak. Skd wiesz?
Nie chciaam tumaczy jej moich snw z Adrianem.
- Kto mi powiedzia. To ochronny amulet, prawda?

Zamylenie przemkno przez jej twarz , po czym wypucia powietrze i kiwna


gow.
- Tak. To pochodzi ze starego przesdu na Bliskim Wschodzie Niektrzy ludzie
wierz, e Nazar ma przeciwdziaa zemu urokowi, chroni tego, ktry go nosi przed
kltwami i tymi, ktrzy chc go zrani. - przejechaam palcami po kawaku szka.
- Bliski Wschd miejsce w rodzaju, hm, Turcji?
Wargi mojej matki zmarszczyy si.
- Miejsce dokadnie takie jak Turcja. - zawahaa si. - To by prezent. Prezent,
ktry otrzymaam dawno temu - jej spojrzenie skryo si wewntrz, zatracio we
wspomnieniu. - Otrzymywaam duo uwagi, od mczyzny, gdy byam w twoim wieku.
Uwagi, ktra na pocztku wygldaa na pochlebn, ale nie bya ni do koca Czasami
ciko powiedzie, kto jest tob naprawd zainteresowany, a kto chce ci wykorzysta. Ale
kiedy poczujesz, e to prawdziwe c, bdziesz wiedzie.
Wtedy zrozumiaam, dlaczego bya tak nadopiekucza, jeli chodzio o moj reputacj
- on zagrozi jej wasnej reputacji, gdy bya modsza. Moe wicej ni to, zostao uszkodzone.
Wiedziaam rwnie, dlaczego daa mi nazar. Mj ojciec najpierw da to jej.
Pomylaam, e ona nie chce ju o tym wicej rozmawia, wic nie pytaam. Wystarczya mi
wiedza, e w ich stosunkach moe, tylko moe, w ich stosunkach nie chodzio tylko o biznes i
geny.
Poegnaymy si, i wrciem do swojej klasy. Kady wiedzia gdzie byam tego
ranka, moi koledzy-nowicjusze chcieli zobaczy moje znaki molnija. Nie obwiniam ich.
Gdyby nasze role si odwrciy, te bym ich nkaa.
- No Dalej, Rose. - baga Shane Reyes, i przytrzyma mj kucyk.
Spacerowalimy po naszym porannym treningu. Zanotowaam w pamici, aby umy jutro
moje wosy. Kilka innych osb poszo za nami i zaczo powtarza jego proby.
-Tak. Poka nam, co dostaa za swoj szermierk!
Ich oczy promieniay entuzjazmem i podnieceniem. Byam bohaterem, ich koleanka z klasy
zdoaa wytropi przywdcw wdrownej grupy strzyg, ktra sterroryzowaa nas podczas
naszego wyjazdu. Ale zauwayam kogo stojcego z tyu z grupy, kogo, kto nie wyglda
ani na chtnego, ani na podnieconego. Eddie. Spotykajc moje spojrzenie, posa mi may,
smutny umiech. Zrozumia.
- Wybaczcie chopaki.- powiedziaam, odwracajc si do nich. - One musz zosta
zabandaowane. Zalecenia lekarza.
Spotkao si to z narzekaniami, ktre szybko zamieniy si w pytania, jak w
rzeczywistoci zabiam strzygi. cicie gowy byo jednym z najciszych i najrzadszych
sposobw zabicia wampira; nie byo atwo unie miecz pod odpowiednim ktem.
Wic, najlepiej jak umiaam opowiedziaam moim przyjacioom co si zdarzyo, starajc si
trzyma faktw i nie wychwala zabjstwa.
Szkolny dzie nie zakoczy si, cho nadszed ju czas. Razem z Liss wracaymy
do mojego dormitorium. Nie miaymy okazji porozmawia od czasu wydarze w Spokane.
Przeszam przez liczne przesuchania, a potem by jeszcze pogrzeb Masona. Lissa wypeniaa
swoje obowizki wobec wyjedajcych z kampusu arystokratw, wic nie miaa wiele
wicej wolnego czasu ode mnie.
Bycie blisko niej sprawiao, e czuam si lepiej. Nawet jeli mogam w kadej chwili
znale si w jej gowie, to nie byo to samo co, co fizyczne przebywanie z osob, ktra si o
ciebie troszczy.
Kiedy doszymy do drzwi mojego pokoju, dostrzegam bukiet frezji postawiony obok
nich, na pododze. Wzdychajc, podniosam kwiaty, nawet nie patrzc na doczon kartk.
- Od kogo to? - spytaa Lissa otwierajc drzwi.
- Od Adriana - odpowiedziaam.

Weszymy do rodka, i wskazaam na swoje biurko, gdzie stao kilka innych


bukietw. Postawiam frezje obok nich.
- Bd szczliwa, kiedy opuci kampus. Nie sadz, ebym moga znie wicej tego.
Odwrcia si do mnie zdziwiona.
- Oh, hm, ty nie wiesz.
Przez wi dostaam ostrzeenie, ktre powiedziao mi, e nie spodoba mi si to, co za
chwil mi powie.
- Czego nie wiem?
- C, on nie wyjeda. Zamierza tutaj zosta na jaki czas.
- Musi wyjecha. - sprzeczaam si.
O ile wiedziaam, jedynym powodem, dla ktrego wrci by pogrzeb Masona, cho
cigle nie byam pewna, dlaczego to zrobi, poniewa ledwie go zna. Moe Adrian zrobi to
na pokaz. Albo moe kontynuowa ledzenie mnie i Lissy.
- On studiuje. Albo jest w jakiej innej szkole. Nie wiem, ale z pewnoci co robi.
- Wzi sobie semestr wolnego.
Gapiam si na ni. miejc si z mojego szoku, pokiwaa gow.
- Zamierza tutaj zosta i pracowa ze mn... i pann Carmack. Przez cay ten czas, nie
wiedzia nawet czym jest duch. Wiedzia tylko, e nie ma specjalizacji, tylko te dziwne
umiejtnoci. Zatrzyma je w tajemnicy, zwaszcza, gdy od czasu do czasu, spotyka innego
uytkownika ducha. Ale oni nie wiedzieli wicej, ni on sam.
- Powinnam bya domyli si wczeniej. - zadumaam si. - Byo co takiego w
przebywaniu blisko niego... Zawsze chciaam z nim rozmawia, wiesz? On po prostu mia
t... charyzm. Tak jak ty. Zgaduj, e to wszystko jest powizane z duchem, wpywem czy
czymkolwiek. To sprawia, e go lubi... mimo tego, e go nie lubi.
- Nie? - przekomarzaa si.
- Nie. - odpowiedziaam stanowczo. - I nie lubi tej caej rzeczy ze snem.
Jej jadeitowe oczy rozszerzyy si szeroko ze zdumienia.
- To jest wietne. - powiedziaa. - Zawsze moga powiedzie, co dziao si ze mn,
ale ja nigdy nie byam zdolna komunikowa si z tob w inny sposb. Ciesz si, e
wydostalicie si gdy zrobia to... ale chciaabym tak jak Adrian, umie chodzi w snach, i
mc pomc ci znale
- A ja nie. - powiedziaam. - Ciesz si, e Adrian nie namwi ci do rzucenia
tabletek.
Dowiedziaam si o tym dopiero kilka dni po pobycie w Spokane. Lissa wyranie
odrzucia pocztkow propozycj Adriana, mwic, e rzucenie tabletek mogo jej pozwoli
nauczy si wicej o duchu. Jednak pniej, przyznaa mi sie, e gdybymy z Christianem
duej pozostali zaginieni, przeamaaby si i posuchaa Adriana.
- Jak si czujesz ostatnio? - zapytaam przypominajc sobie o jej obawach zwizanych
z lekami. - Cigle masz wraenie, e piguki nie dziaaj?
- Mmmm... c, trudno to wyjani. Wci czuj si blisko magii, jakby ju nie
blokoway mnie tak bardzo. Ale nie czuj adnych innych psychicznych efektw ubocznych...
adnego rozstrojenia czy czegokolwiek.
- Wow, to wietnie.
Pikny umiech rozjani jej twarz.
- Wiem. To pozwala mi myle, e jest nadzieja, e ktrego dnia naucz si korzysta
ze swojej magii.
Widzenie jej tak szczliwej przywrcio umiech na moje usta. Nie podobao mi sie,
e ponure uczucia zaczy do niej wraca i byam szczliwa, e w kocu zniky. Nie
rozumiaam jak i dlaczego, ale tak dugo jak czua si dobrze...

Kady jest otoczony wiatem, oprcz ciebie. Ty masz cienie. Zabierasz je od Lissy.
Sowa Adriana uderzyy w mj umys. Z trudem, pomylaam o swoim zachowaniu
przez ostatnie kilka tygodni. Niektre wybuchy zoci. Moja buntowniczo - nietypowa
nawet jak na mnie. Mj wasny, czarny wir emocji, powstajcy w mojej klatce piersiowej...
Nie, zdecydowaam. Tu nie byo podobiestwa. Ciemne uczucia Lissy miay magiczne
podoe. Moje miay stresowe. Poza tym, teraz czuam si dobrze.
Widzc, jak mnie obserwuje, prbowaam przypomnie sobie, w ktrym momencie
przerwaymy rozmow.
- Moe ostatecznie znajdziesz na to sposb. Mam na myli to, e skoro Adrian mg
znale sposb na uywanie ducha i nie potrzebuje lekw...
Nagle zamiaa si.
- Nie wiesz, prawda?
- Czego nie wiem?
- Adrian sam si leczy.
- Tak? Ale powiedzia... - jknam. - Oczywicie, e tak. Papierosy. Picie. I Bg tylko
wie, co jeszcze.
Przytakna.
- Tak. Prawie zawsze ma co w swoim organizmie.
- Ale prawdopodobnie nie w nocy... i dlatego moe pcha si w moje sny.
- Kurcz, chciaabym umie to robi. - westchna.
- Moe ktrego dnia si nauczysz. Tylko nie zosta przy okazji alkoholiczk.
- Nie mam zamiaru. - zapewnia mnie. - Ale bd si uczy. aden z innych
uytkownikw ducha nie mg tego robi, Rose - c, poza w. Wadimirem. Bd si uczya
tak, jak on. Zamierzam nauczy si uywa ducha - i nie pozwol by to mnie ranio.
Umiechnam si i dotknam jej doni. Cakowicie jej wierzyam.
- Wiem.
Rozmawiaymy przez reszt wieczoru. Kiedy nadszed czas na moje codzienne
wiczenia z Dymitrem, rozdzieliymy si. W miar jak si oddalaam, mylaam nad tym, co
mnie zaniepokoio. Pomimo, e grupa atakujcych strzyg miaa o wielu wicej czonkw,
stranicy byli przewiadczeni, e Isaiah by ich liderem. To wcale nie znaczyo, e w
przyszoci nie bdzie innych zagroe, ale oni czuli, e minie niewiele czasu, zanim jego
ludzie przegrupuj si.
Ale nie mogam przesta myle o licie, ktr widziaam w tunelu w Spokane, tej, na
ktrej spisano arystokratw, ze wzgldu na ich pozycj. Isaiah wspomnia Dragomirw
imiennie. Wiedzia, e ich prawie nie byo, ale brzmia jakby interesowao go bycie tym,
ktry ich wykoczy. Oczywicie, by teraz martwy... a jeli tam byy inne strzygi z tym
samym pomysem?
Pokrciam gow. Nie mogam si tym przejmowa. Nie dzisiaj. Cigle musiaam
doj do siebie po tym wszystkim. Wkrtce, pomylaam. Wkrtce bd musiaa si tym
zaj.
Nawet nie wiedziaam czy nasze wiczenia byy wci aktualne, ale tak czy siak,
poszam do szatni. Po tym, jak przebraam si w strj do wicze, udaam si w d, do sali
gimnastycznej i znalazam Dymitra w magazynku, (magazynek? u mnie, na szkce karate
nazywa si to pokojem poza-wiczeniowym, gdzie chopcy wicz z dziewczynami wiecie
co xD A Szazi twierdzi, e w gimnazjum, zamykali si w magazynkach i pili vodke na
dyskotekach xD Do adnej z tych rzeczy nie namawiam - przyp. Ginger) czytajcego jedn z
tych swoich zachodnich powieci, ktre tak kocha. Podnis wzrok, gdy weszam. Rzadko
widywaam go w cigu tych ostatnich kilku dni, przez co wnioskowaam, e by zajty Tasz.

- Spodziewaem sie, e moesz przyj. - powiedzia, wsuwajc zakadk pomidzy


strony.
- To czas wicze.
Pokrci gow.
- Nie. adnych wicze dzisiaj. Wci musisz odzyskiwa siy.
- Mam czysty rachunek zdrowotny. Jestem gotowa zacz.
Wsadziam w moje sowa tak duo brawury Rose Hathaway, jak tylko mogam.
Dymitr nie da si na to nabra. Gestem wskaza na krzeso obok siebie.
- Usid, Rose.
Zawahaam si tylko na moment, zanim speniam jego prob. Przesun swoje
krzeso bliej mojego tak, e praktycznie siedzielimy naprzeciwko siebie. Moje serce zabio
nierwno, gdy spojrzaam prosto w te cudne, ciemne oczy.
- Nikt nie dochodzi do siebie po swoim pierwszym zabiciu.. zabiciach... tak atwo.
Nawet jeli to byy strzygi... cho, technicznie rzecz biorc to cigle jest odbieranie ycia.
Trudno to okreli. I po tym wszystkim co przesza... - westchn, po czym pochyli si do
przodu i uj moj do w swoj.
Jego palce byy dokadnie takie, jak je zapamitaam, dugie i silne, stwardniae przez
lata szkolenia.
- Kiedy zobaczyem twoj twarz... kiedy znalelimy ci w tym domu... nawet sobie
nie wyobraasz, jak si wtedy czuem.
Przeknam lin.
- Jak... jak si czue?
- Zaamany ... zrozpaczony. ya, ale sposb w jaki patrzya... Nie sdziem, e
kiedykolwiek dojdziesz do siebie. I zmartwio mnie to, e spotkao to ciebie tak modo. ucisn moj do - Dojdziesz do siebie - teraz to wiem, i cieszy mnie to. Ale nie jeste tu.
Jeszcze nie. Utrata kogo, o kogo si troszczysz, nigdy nie jest prosta.
Spuciam wzrok i zaczam studiowa podog.
- To moja wina. - powiedziaam cichym gosem.
- Hmm?
- Mason. Jego mier.
Nie musiaam widzie jego twarzy, eby wiedzie wypeniajce j wspczucie.
- Oh, Roza, nie. Podja kilka zych decyzji... powinna powiadomi starszych, gdy
zorientowaa sie, e znikn... ale nie moesz si obwinia. Nie zabia go.
zy wypeniy moje oczy, gdy ponownie spojrzaam w gr.
- Rwnie dobrze mogam to zrobi. Cay powd dla ktrego tam poszed - by moj
win. Pokcilimy si... i powiedziaam mu o Spokane, chocia prosie mnie ebym...
Jedna za wypyna z rogu mojego oka. Naprawd, musiaam si nauczy
zatrzymywa to. Tak jak moja matka, Dymitr delikatnie star z z mojego policzka.
- Nie moesz si o to obwinia. - powiedzia mi. - Moesz aowa swoich decyzji i
chcie mc zrobi wszystko inaczej, ale ostatecznie, Mason rwnie podj swoje decyzje. To
byo to, co postanowi zrobi. To bya jego decyzja, niewane jak odegraa w tym rol.
Gdy Mason wrci po mnie, zdaam sobie spraw, e pozwoli uczuciom, do mnie,
przej nad sob kontrol. Dymitr zawsze si tego obawia; e jeli on i ja bdziemy mieli
jakiekolwiek rodzaj zwizku, to wpdzioby to nas - i jakiekolwiek moroja, ktrego
chronilibymy - w niebezpieczestwo.
- Chciaabym by zdolna... Nie wiem, zrobi cokolwiek...
Powstrzymujc kolejne zy, zabraam swoje rce z ucisku Dymitra i wstaam, zanim
zdyabym powiedzie co gupiego.
- Powinnam i. - powiedziaam twardo. - Daj mi zna kiedy bdziesz chcia wznowi
wiczenia. I dziki za... rozmow.

Zaczam si odwraca, gdy nagle usyszaam jak powiedzia:


- Nie.
Spojrzaam do tyu.
- Co?
Podtrzyma moje spojrzenie, i co ciepego, piknego i cudownego wystrzelio midzy
nami.
- Nie. - powtrzy - Powiedziaem jej nie. Taszy.
- Ja... - zamknam usta zanim moja szczka uderzya w ziemi. - Ale... dlaczego? To
bya jedyna-szansa-w-yciu. Moge mie dziecko. A ona bya... ona bya, wiesz,
zainteresowana
Cie umiechu przemkn przez jego twarz.
- Tak, bya. Jest. I to dlatego musiaem jej odmwi. Nie mgbym tego
odwzajemni... da jej to, czego chciaa. Nie gdy... - zrobi kilka krokw w moim kierunku. Nie gdy moje serce jest gdzie indziej.
Prawie rozpakaam si ponownie.
- Ale wydawae si by ni tak zainteresowany. I wci podkrelae, jak modo si
zachowuj.
- Zachowujesz si modo. - powiedzia. - Bo jeste moda. Ale rozumiesz pewne
rzeczy, Roza. Rzeczy, o ktrych ludzie starsi od ciebie, nawet nie zdaj sobie sprawy. Tego
dnia...
Od razu wiedziaam do ktrego dnia nawiza. Tego, gdy przycisn mnie do ciany.
- Miaa racj co do tego, e walcz by zachowa nad sob kontrol. Nikt nigdy nie
zdawa sobie z tego sprawy - i to mnie przestraszyo. Ty mnie przestraszya.
- Dlaczego? Nie chcesz eby ktokolwiek wiedzia?
Wzruszy ramionami.
- Czy oni wiedz o tym, czy nie, to nie ma znaczenia. Wane jest to, e kto - e ty znasz mnie tak dobrze. Kiedy kto moe zajrze do twojej duszy, jest trudno. To zmusza ci
do otworzenia si. Bycia wraliwym. Duo atwiej jest by z kim, kto jest dla ciebie
zwykym przyjacielem.
- Jak Tasza.
- Tasza Ozera jest niezwyk kobiet. Jest pikna i dzielna. Ale ona nie...
- Ona nie moga ci mie. - dokoczyam.
Skin gow.
- Wiem to. Ale cigle chciaem pogbia nasz relacj. Wiedziaem, e atwiej
byoby, gdyby moga zabra mnie od ciebie. Mylaam, e mogaby sprawi, bym o tobie
zapomnia.
Mylaam tak samo o Masonie.
- Ale nie moga.
- Tak. I... to jest problem.
- Poniewa to byoby ze, gdybymy byli razem.
- Tak.
- Bo midzy nami jest zbyt dua rnica wieku.
- Tak.
- Ale najwaniejsze jest to, e kiedy zostaniemy stranikami Lissy i musimy skupi
si na niej - nie na sobie nawzajem.
- Tak.
Mylaam o tym przez chwil, a potem spojrzaa mu prosto w oczy.
- C. - powiedziaam w kocu. - Nie jestemy jeszcze stranikami Lissy.

Przygotowaam si na nastpn odpowied. Wiedziaam, e bdzie kolejn yciow


lekcj Zen. Co o sile wewntrznej i wytrwaoci, o wyborach ktrych dokonalimy dzisiaj i
ktre mogy si sta kolejnym szablonem dla przyszoci albo jakim innym nonsensem.
Zamiast tego, pocaowa mnie.
Czas zatrzyma si gdy pochyli si i uj moj twarz w swoje donie. Zbliy swoje
usta do moich. Na pocztku, to by ledwie pocaunek, ale wkrtce nasili si; sta si
gwatowny i gboki. Kiedy w kocu odsun si, pocaowa moje czoo. Pozostawi tam
swoje usta na kilka sekund, podczas gdy jego ramiona obejmoway mnie mocniej.
Chciaabym, eby ten pocaunek trwa wiecznie. Rozluniajc ucisk, przebieg palcami przez
moje wosy i w d, po policzku. Cofn si w kierunku drzwi.
- Zobaczymy si pniej, Roza.
- Na nastpnych wiczeniach? - spytaam. - Wznowimy je, prawda? Mam na myli to,
e jest jeszcze wiele rzeczy, ktrych musisz mnie nauczy.
STOJC W DRZWIACH, SPOJRZA NA MNIE I UMIECHN SI.
- TAK, MNSTWO RZECZY.

KONIEC.

You might also like