Professional Documents
Culture Documents
2
Wok mnie wisiaa cika mleczna mga. Okrywaa podog, sufit
oraz ciany. Wszystko wydawao si nieruchome, wrcz nierealne.
Gdyby nie twardy grunt, ktry czuam pod stopami, mogabym
pomyle, e latam. Machnam rk, usiujc przepdzi mg, ale
niczego nie osignam. Staa si jedynie gstsza.
Znajdowaam si w miejscu poza czasem. Tutaj przeprowadzano
targi o dusze zmarych. Potrzebny by do tego anio, diabe oraz
oczywicie denat eskortowany przez mier.
- No bez jaj! - krzyknam. - Znowu?!
Nie wiem, kto mi to zrobi, ale si doigra. Nikt nie bdzie mnie
mordowa bez wanego powodu!
- Chyba tak - skrzekn za mn nieprzyjemny gos, przypominajcy
skrobanie widelca po talerzu.
Odwrciam si zrezygnowana do starej przyjaciki. Brzowy habit
unosi si w powietrzu obok mnie. mier nie miaa ciaa. Dziki
temu moga niepostrzeenie podkrada si do swoich ofiar, ekhm...
klientw.
- Szybko nastpio nasze ponowne spotkanie - zauwaya. mier
bya kobiet, chocia staraa si to ukry. Ostatnio znalazam jej
chopaka, maego putta pracujcego w Niebie. Mia ciep posadk w
Administracji, przyjaznej odmianie piekielnego Urzdu. Pomaga
zmarym znale si w zawiatach, organizowa miejsce
zamieszkania, prac oraz herbat.
- Co tam u Borysa? - zapytaam.
- Dobrze. Ma duo pracy, ale to mi nawet pasuje. Ja musz ogarn
wszystkie zgony na wiecie. Nie mog powica mu zbyt wiele
czasu.
Pracoholiczka.
Westchnam ciko. Nie chciaam znowu przez to wszystko
przechodzi.
Zastanawiaam si, kto mnie zabi. Mg to by Lucyfer albo
Gabriel. Obaj chcieli zwerbowa mnie do suby pomiertnej.
Zaleao im na tym a za bardzo. Podejrzewaam, e nie z powodu
moich kompetencji. Wadcy zawiatw po prostu chcieli zrobi sobie
na zo. Przede mn rysowaa si przyszo diablicy lub anielicy.
Nie sdziam tylko, e tak szybko nadejdzie.
Ten, ktry przyspieszy mj koniec, oberwie. Oj, oberwie, i to
3
Przekoziokowaam kilka razy w kompletnej pustce. Krzyknam, ale
ciemno pochona mj gos. Znikn. Czuam, e ja te znikam.
Szybuj w czerni, powoli stajc si jej czci. Czy tak wyglda
Tartar? Przez wieczno bd spada w d?! Nie chc! Boj si!
- Pomocy! ! ! - krzyknam.
Nagle zobaczyam wiato i trzasnam poladkami o ziemi. Sia, z
jak to zrobiam, zdusia mj krzyk. Cudem nie odgryzam sobie
jzyka. Moja proba zostaa wysuchana szybciej, ni si tego
spodziewaam.
- Uch - jknam z blu i uklkam, masujc poladki. Bd miaa
zamiast nich jeden wielki siniak. Pstryknam palcami, naprawiajc
zamany nie wiadomo kiedy obcas.
Gdzie ja jestem? Podniosam wzrok do gry.
Nade mn pochyla si stary, poronity mchem, brudny szkielet, na
ktrym wisia czarny habit. Na czaszce kto pooy zawadiacko
przekrzywiony, skrzany, bardzo zniszczony kapelusz z szerokim
rondem. Kociotrup lekko zalatywa zgni ryb. O...
- Witaj - szkielet szczkn uchw z gonym klekotem.
Wrzasnam przestraszona i szybko si odczogaam. Plecami
wyczuam chropowat cian.
Zdaam sobie spraw, e znajduj si w olbrzymiej jaskini, ktrej
sufit nikn w mroku gdzie wysoko nad moj gow. Wszdzie
zwieszay si grube, olizge stalaktyty. Niej narastay byszczce
stalagmity, upodabniajc dno pieczary do powierzchni obcej
planety. Szum, ktry wczeniej syszaam, wydawaa szeroka rzeka,
wolno pynca w ciemno. Niedaleko mnie koysaa si
zacumowana na pycinie dka. Jej dzib wyrzebiony by na ksztat
wygitej gowy wa morskiego.
Szkielet westchn zirytowany i wyprostowa si. Wrciam do niego
spojrzeniem rozbieganych ze strachu oczu. Zauwayam, e trzyma
w kocistych palcach dugi kij sucy do odpychania dki od dna
rzeki.
- Kim jeste? - wydusiam przez cinite gardo.
Tego ju byo za wiele. Najpierw spadaam w ciemno, a przecie
mam lk wysokoci, a teraz gada do mnie szkielet! To nie na moje
zszargane nerwy!
Znowu westchn. Grzechoczc komi, podszed do mnie.
4
Ciemna pieczara otaczajca Styks nie zmieniaa si podczas naszej
podry. Krajobraz wci by taki sam. ciana. Kolejna ciana. O! O!
A to jest! A to...! Jeszcze jedna ciana...
Po duszej penej narzeka Charona chwili nauczyam si sterowa
dk w taki sposb, ebymy nie wpadli do rzeki. Nie wiem, co by
si wwczas stao. Ja nie pywaam zbyt dobrze, a mj przewonik
te nie wyglda na wodoszczelnego.
Z tego, co pamitaam z mitologii, Styks mia magiczne waciwoci.
Matka Achillesa zanurzya chopca w wodach rzeki, trzymajc go za
pit, by nabra siy bogw i jako okaz siy mordowa wrogie nacje.
Wiedziaam, e to bujda. Kleopatra kiedy wspominaa, e Achilles
by nielubnym synem przystojnego Beletha i jakiej miertelniczki.
Jako nefilim, czyli panio, odznacza si duym wzrostem, si i
wyjtkowo maym mzgiem.
Wypisz wymaluj Beleth, ktry najwyraniej wpakowa mnie w te
kopoty...
Chocia wiedziaam, e mit nagina odrobin rzeczywisto,
poaowaam, e nie mam pod rk adnego bachorka. Ja bym go
zamoczya, trzymajc za may palec u stopy. Nie mona chyba
umrze od urazu palca. Za wosy lepiej nie trzyma. Samson ju si
na tym przejecha, jak Dalila go ostrzyga.
Chcc przerwa monotoni podry, postanowiam porozmawia z
Charonem. Kiedy siowaam si z kijem, siedzia sobie wygodnie
obok steru i niedbale opiera si okciem.
- mier nigdy nie mwia mi, e ma brata - zagadnam.
- Ja te si nie chwal, e jestemy rodzestwem - odpar.
- Dlaczego?
- Dziwna jest. - Bark zagrzechota dononie, gdy przewonik zmieni
pozycj. - W ogle nie urosa.
Faktycznie, przy dwumetrowym Charonie wzrost mierci mg nieco
razi.
- Poza tym widziaa ten jej topr? - prychn z niesmakiem. Dostaa od mamusi i tatusia porzdn kos, ale nie, znudzia jej si
po kilku tysicleciach, wic obnosi si z tym barachem. Za nic ma
tradycj. Powiedziabym jej do suchu, gdybym tylko j spotka. Ja
szanuj tradycj. Czy kiedykolwiek wymieniem dk na adniejsz?
Nie. Bo prezentw si nie wyrzuca.
5
Przez nabijane dugimi gwodziami drzwi wyszlimy na ulic.
Zerknam na idcego za moimi plecami onierza. Czuam si
nieswojo, majc go poza zasigiem wzroku. Spostrzeg to i kaza mi
i przed sob.
- Co, chcesz pogapi si na mj tyek? - zakpiam, ale nie
zareagowa.
Podejrzanie dobrze wyszkolony. Niczym demony nalece do
Szatana.
Rozejrzaam si dookoa, chcc przyjrze si dokadnie miejscu, do
ktrego trafiam. Tartar by... szary.
Wolnym krokiem bezimienny onierz prowadzi mnie szarymi
ulicami z szarymi chodnikami. Wszdzie stay szare kilkupitrowe
kamienice pozbawione ozdobnych gzymsw czy balkonw. W
adnym oknie nie byo kwiatw ani zwiewnych firanek.
Mino nas kilku przechodniw. Kady gdzie si spieszy. Wszyscy
byli ubrani na szaro.
Przeraliwie chudy mczyzna, ktry wydawa si mie na sobie
tylko szary paszcz, min nas z obkaczym miechem.
Po plecach przebieg mi dreszcz niepokoju. Beztrosko zapomniaam,
jacy ludzie przebywali w Tartarze. Trafiali do niego najgroniejsi
oprawcy i szalecy, jacy kiedykolwiek stpali po Ziemi. Pozbawieni
sumienia, dobroci i poczucia winy. Nic, co zrobili za swego ycia, nie
napawao ich odraz. Bezimienni mordercy, sawni ludobjcy.
Wszyscy byli w Tartarze, skazani na pozbawion zmysw wieczno
w swoim towarzystwie.
Moe dranienie onierza, jednego z nich, nie byo dobrym
pomysem.
Odwrciam si przez rami i zerknam w jego wyprane z emocji
blade oczy. Z jakiego powodu tu trafi. Na pewno nie by normalny.
Co ja tu robi?
Zatrzyma mnie przed jedynym w okolicy szarym domem, ktrego
gzymsy ozdobione byy rzebami. W rwnym rzdzie stay popiersia
najsawniejszych mordercw. Znaam tylko niektre twarze. I jako
jedyny budynek w okolicy mia numer przybity do elewacji obok
drzwi. Widniaa na nim dua semka.
- Dalej - przynagli mnie onierz.
Weszam po omiu schodkach na niewielkie podwyszenie. Przed
6
Kuba Rozpruwacz odstawi na blat filiank. W jego herbacie
pyway drzazgi. Nie nadawaa si ju do picia.
Oniemiay Neron otrzepa rude wosy z pozostaoci swojego biurka.
Raz po raz mruga szeroko wytrzeszczonymi oczami. Hitler kiwa
gow z uznaniem.
- Czy teraz powiecie mi, jak mog si std wydosta, eby wyjani
sprawy z kim kompetentnym i wrci na Ziemi, do swojego ycia?
-zapytaam, silc si na grzeczno.
- Wydaje mi si, e nie moesz wrci do ycia, nie yjesz
zauway Adolf.
- Ju raz nie yam - wyjaniam mu. - Poradz sobie.
- Aha... - odpar tylko.
Wadca Rzymu nie odzywa si, wrcz udawa, e go tu nie ma.
Jedynie Kuba Rozpruwacz stara si by na tyle opanowany, by
udzieli mi pomocy. Skierowaam swoje spojrzenie wanie na niego.
- To jak? - naciskaam.
- Wierz mi, bardzo chciabym ci pomc - owiadczy spokojnie. Daa nam tutaj imponujcy pokaz mocy. Dawno nie widzielimy
czego takiego. Nie chc zosta twoim wrogiem.
Pokiwaam gow. Mdrze wnioskowa.
Pomylaam o Belecie. Nie wiem, gdzie by i co robi, ale miaam
nadziej, e stara si mnie std wycign. Jeli prbuj z tej strony,
a on z tamtej, moe uda mi si uciec.
- Jak sama powiedziaa, ani anioy, ani diaby nie maj wstpu do
Tartaru - kontynuowa Kuba.
- To miejsce jest szczeglne, rzdzi si innymi prawami ni te, ktre
znasz. Kiedy my tu trafilimy, nikt nam nie powiedzia, jak to
wszystko dziaa, co powinnimy robi, jak rzdzi. My ustalilimy
zasady, ktre tutaj panuj.
Do rozmowy wczy si Hitler:
- Tu nie ma istot boskich o nadprzyrodzonych mocach. Sami
musielimy wszystko zbudowa goymi rkami. Stworzy ten wiat
od podstaw.
Zastanowiam si. yli bez przywilejw, ktre przysugiway
kademu obywatelowi Pieka lub Nieba. I tylko to, pomijajc
wzajemne towarzystwo, miao by ich wieczn kar? Ja
potraktowaabym ich gorzej...
Nie uwierzyam mu, ale si tym nie przejam. Wczeniej czy pniej
zapewne dowiem si, o co w tym wszystkim chodzi.
- Proponuj, ebymy zakoczyli na dzisiaj nasze spotkanie powiedzia mj rozmwca. - Z ca pewnoci jeste zmczona i
chciaaby przemyle wszystkie zdarzenia minionego dnia. Gdyby
miaa jakie pytania, wystarczy przyj do budynku rady. Zawsze
ktry z nas tu urzduje.
Kiwnam gow.
- Dzikuj - zdoaam wydusi.
Sign do szuflady i wyj may woreczek. Co w nim zabrzczao.
Poda mi go. Rozsunam tasiemki i zajrzaam do rodka. Wypeniy
go krzywe srebrne dyski wykute rcznie.
- Co to? - zapytaam.
- etony - wyjani. - Bdziesz moga zamieni je w sklepie
najedzenie. Kady otrzymuje tutaj wynagrodzenie za swoj prac.
Wyjam jeden eton. Mia kolawy rcznie zrobiony napis:
kartofle, sztuk 2". Na innym napisano: papier toaletowy, sztuk 1".
Inne zawiaty nie posiaday pienidzy, jako e szczcia one nie
daway.
Podziemie poszo o krok dalej. Miao swj odpowiednik PRLowskich kartek. Oddaam Hitlerowi sakiewk.
- Umiem sobie stworzy jedzenie i inne produkty - powiedziaam. Nie s mi potrzebne.
- Jak uwaasz - mrukn.
- Teraz nasz podwadny zaprowadzi ci do nowego domu. To bardzo
przyjemne mieszkanie w jednej z ostatnio wzniesionych kamienic.
Naley do naszych najlepszych. Wiem, e jeste przyzwyczajona do
wyszych standardw, ale nie mamy teraz niczego, co
odpowiadaoby twoim oczekiwaniom - zapewni Kuba Rozpruwacz.
Poegnali mnie. Nawet Neron nagle odzyska gos.
Za drzwiami czeka ten sam onierz, ktry przyprowadzi mnie
tutaj. Wysucha instrukcji, stukn obcasami i zasalutowa
przeoonym.
Po raz ostatni kiwnam gow Anglikowi i ruszyam za milczcym
przewodnikiem.
Na ulicy nieliczni przechodnie przygldali si zaciekawieni. Teraz
ju wiedziaam, e to nie z powodu eskorty. Wzbudzaam
zainteresowanie kolorowym strojem.
Wszystkie szare kilkupitrowe kamienice wyglday tak samo. Stay
7
Tymczasem na Ziemi...
Przygaszone wiata pulsoway w rytm monotonnej, hipnotyzujcej
muzyki. Ludzkie ciaa wiroway w bezadnym tacu, ktrego
gwnym celem byo dokadne i bezwstydne obmacanie partnera. W
sali unosi si zapach potu, perfum oraz podania.
Klub Kuszenie Ewy jak zwykle przycign klientw spragnionych
nietypowej muzyki oraz niepowtarzalnej atmosfery.
Beleth patrzy na parkiet przez lustro weneckie. Tak naprawd
nazywao si lustrem fenickim. miertelnicy od dawna popeniali ten
bd jzykowy. Diabe spojrza na nalepk na szybie: Lustro
weneckie najwyszej klasy". Ludzie byli tacy gupi.
Pocign spory yk z wysokiej szklanki wypenionej lodem i
alkoholem.
Znajdowa si w biurze waciciela klubu na pierwszym pitrze tego
przybytku rozpusty. Oprcz gabinetu zamykanego na klucz, kdk,
zasuw i zamek szyfrowy przy korytarzu miecio si siedem maych
pokoi do uytku bawicych si goci. Kady mia inn nazw: Pycha,
Chciwo, Nieczysto, Zazdro, Nieumiarkowanie, Gniew i
Lenistwo. W pokojach wyposaonych w wygodne kanapy mona
byo usi na chwil i zamkn za sob drzwi na ma srebrn
zasuwk z wygrawerowanym wem. Co bywalcy klubu robili
potem? To byo ich spraw.
Beleth doskonale wiedzia, co czynili ludzie zamknici w maych
pomieszczeniach z wygodnymi kanapami. Rozpusta, zastraszanie,
narkotyki. Sam chtnie by zaszala, gdyby nie konsekwencje, ktre
mogyby go spotka, jeli Szatan by si dowiedzia. Takie rzeczy
mona byo robi tylko w Piekle.
Diabe pokiwa gow. Interes Azazela wietnie si krci.
Oczywicie dochody nie byy dla niego wane. Liczya si tylko ilo
skuszonych dusz. A rejestr wyglda cakiem pokane. Powoli
kuszenie stawao si nudne. Nie stanowio wyzwania.
Anioy uznayby za niestosowno ingerowanie w ycie czowieka.
Diaby nie widziay w tym nic zego. miertelnicy zawsze mieli
wybr. Nie musieli wchodzi do klubu, pi alkoholu i zamyka si w
maych pokojach.
Fakt, e klub Kuszenie Ewy dziki odpowiednim mocom piekielnym
sta si najmodniejszym lokalem w Bangkoku, ktry goci w swoich
pokarao.
- Zamknij si.
Podstpny diabe nie posucha rady i zacz chichota.
- To... co teraz zrobisz? rzucisz si ze skay z rozpaczy?
- Najpierw oprni twj barek. Skay poszukam pniej...
8
Tej nocy nie zmruyam oka. Cay czas wydawao mi si, e kto
siedzi pod moimi drzwiami i nasuchuje. Specjalnie szeleciam
kocem i od czasu do czasu stawaam na nierwnej klepce, ktra
piszczaa pod moim ciarem. Jeeli kto czatowa za cian,
czekajc, a usn, to si nie doczeka.
Rano, niewyspana i za, wybiegam na ulic. Miaam na sobie
zwiewn, krwistoczerwon sukienk na ramiczkach. Nie
zamierzaam upodabnia si do szarych mieszkacw Tartaru. Nie
byam jedn z nich.
Z nienawici spojrzaam na kamienic, w ktrej spdziam noc.
Najchtniej zburzyabym j pstrykniciem palcw, nie patrzc, czy
mieszkacy zdyli umkn z budynku. Zamiast tego zmieniam
kolor fasad i dachu. Mieszkaam teraz w tczowym budynku, ktry
a ku w oczy jaskrawymi barwami. Miaam nadziej, e wyposz
one jego szalonych mieszkacw.
Ruszyam w d ulicy, kierujc si w stron Styksu. Zamierzaam
podj prb przekroczenia rzeki. Moe u jej rde rzeczywicie
bya magiczna brama prowadzca na Ziemi lub do jakichkolwiek
zawiatw? Nieliczni przechodnie przygldali mi si zazdronie.
Ktem oka zauwayam przygarbion staruszk, ktra sza za mn w
bezpiecznej odlegoci. Odwrciam si. Zasyczaa niczym wcieky
kot i skrya si w mroku pomidzy budynkami. Zdyam zauway,
e nie miaa jednego oka, a jej prawie ys gow krya granatowa
chustka.
Kobieta bya w Tartarze jedyn osob, poza rzdzcymi, ktra miaa
na sobie jaki kolor. Mimo to nie zaprztaam sobie ni myli. Teraz
liczya si tylko moja ucieczka. Miaam nadziej, e nie zgin mamie,
jak przestrzegaa tablica przed nabijanymi wiekami drzwiami do
pieczary, w ktrej pyn Styks.
Weszam do rodka. Wszystko wygldao tak jak wczoraj. Maa
przysta, cichy szum niewielkich fal. Przy brzegu koysaa si
zacumowana deczka. Zupenie jakby miaa zachca miakw do
wypynicia na wody Styksu. Rozejrzaam si, czy nigdzie w pobliu
nie wida Charona.
Ominam dk. Nie miaam zamiaru da si pore topielcom,
wic nie chciaam z niej korzysta.
Zamknam oczy i intensywnie pomylaam o skrzydach. Ju kiedy
Pogadzi wsik.
-Widz, e panience bardzo zaley na powrocie do innych zawiatw.
- Niesamowite. Jakim cudem si pan domyli? - zakpiam. W
odpowiedzi tylko si zamia.
- Panno Wiktorio, prosz si tak nie unosi. Ja tylko chc pomc.
Wiem, w jaki sposb moe pani wrci do swojego wiata...
9
Tymczasem na Ziemi...
- Czy ty do reszty zgupia?! - warkn Azazel, rzucajc butelk w
cian.
Biae szko razem z drogim koniakiem rozpryso si po liwkowej
tapecie wycieajcej gabinet podstpnego diaba w Kuszeniu Ewy.
Brzydkie zacieki wyglday na niemoliwe do usunicia.
Dramatyczny gest Azazela nie ruszy z miejsca Beletha, ktry lea w
swobodnej pozie na jednej z kanap. Przeciga si lekcewaco.
- A masz jaki inny pomys? - zapyta kpico. - Poza tym sam to
wczoraj zaproponowae Piotrowi.
- Na pewno nie zaproponowaem mu pjcia do Gabriela z prob o
pomoc - wycedzi.
- Powtrz pytanie. Masz inny pomys?
Azazelowi zabrako jzyka w gbie. Mia ju do dyskusji z
Belethem. Do niczego nie prowadziy.
- Musi by inne wyjcie. Sam co wymyl! Jeste inteligentny czy
nie?! -warkn rozwcieczony.
te oczy zwziy si. Przystojny diabe zerwa si na rwne nogi.
- Nic nie wymyliem, ale jeeli wiesz, jak mgbym j stamtd
wydosta, to mi zdrad. Ja nie znalazem.
- Nie mam zielonego pojcia, jak mgby wydosta Wiktori z
Tartaru -Azazel si naburmuszy.
Uwaa, e jego przyjaciel robi niewyobraalne gupstwo. Ryzykowa
swoj posad i dopiero co odzyskane skrzyda. Co prawda mg
dziki nim podrowa po Arkadii jedynie przez kolejne
siedemdziesit siedem lat, wycignicie Wiktorii z kopotw nie byo
jednak warte utraty tego przywileju.
W kadym razie nie byo tego warte w mniemaniu Azazela.
- Id do Gabriela - owiadczy Beleth. - Powiem mu, co zrobiem. Na
pewno wymyli, jak wycign Wiki.
- Nie! - Azazel trzasn pici w biurko. - Nikt nie wie o tym, co
zrobie. Nikt nie zauway, e Wiktoria Biankowska znikna z
diabelskich i anielskich ewidencji. To jeden z najznakomitszych
przekrtw i jedno z najlepszych oszustw tego milenium! Nie
pozwol ci tego zniszczy. Nie pozwol, eby zniszczy samego
siebie!
- Nie masz nic do gadania...
ogle prawo gosu? Chyba nawet Iskra Boa mu tego nie zapewniaa.
A w kadym razie nie zapewniaa mu niezbdnych sprzymierzecw.
- Nic nie zrobicie? - zapyta. - Nie moemy jej tam zostawi.
Szatan opar si mocno na oparciu i zapar rkami o biurko,
zupenie jakby chcia znale si jak najdalej od caej tej sprawy.
- Ja si do niczego nie bd miesza - oznajmi. - Diabom i anioom
nie wolno nawet zbliy si do Tartaru. Zamierzam zastosowa si
do tej zasady.
- Ale musi przecie by jaki sposb. Na pewno go znacie. Musicie
go zna. To wy wadacie zawiatami - zaoponowa Beleth.
Archanio i Lucyfer spojrzeli po sobie zakopotani.
- Nasza moc nie siga Tartaru. - Gabriel pokrci gow. - Nie
wiemy, jak on wyglda. Nie wiemy, kto sprawuje w nim wadz, o ile
ktokolwiek j tam sprawuje. Nie potrafimy ci nawet powiedzie, co
dzieje si z Wiktori. Musisz zrozumie, e to nie od nas zaley. Tak
jest skonstruowany wiat.
- Wanie. Tartar to nie nasze terytorium i nie nasza sprawa mrukn Szatan.
- Czyli nic nie zamierzacie zrobi? - Beleth si zdenerwowa. Zostawicie j na pastw losu? Przecie obu wam tak na niej podobno
zaley. Kady z was chcia j zatrudni jako najlepsz pracownic
pod socem. Nic nie zrobicie?
Nie mg w to uwierzy. Obaj umywali rce. Nie chcieli mie z tym
nic wsplnego. Niewyobraalne!
- Ale zrobimy. - Twarde spojrzenie Szatana wbio si w diaba.
Gabriel pokiwa gow i westchn zasmucony.
- Musimy ukara ci za niesubordynacj... - dokoczy.
10
Przede mn sta Hitler. Jego oczka mruyy si chytrze, a na twarzy
panoszy si nieszczery umiech.
Na pewno chcia czego w zamian. Nie wyzna mi przecie za darmo,
jak mog si std wydosta. W Tartarze nikt nikomu nie wywiadcza
bezinteresownych przysug.
- Sucham - powiedziaam ostronie.
- Och, nie moemy rozmawia w takim miejscu. - Rozejrza si
niespokojnie dookoa, chocia ywej czy nieywej duszy nie byo w
pobliu. -Zapraszam do mojego skromnego domu.
Teraz ja zmiadyam go spojrzeniem. Unis do gry obie rce w
obronnym gecie.
- Spokojnie. Wiem, e jeli tylko sprbuj ci skrzywdzi,
pstrykniciem palcw zamienisz mnie w obok pary.
- Albo w co gorszego - mruknam ponurym gosem. Nie straci
werwy. Wskaza mi drzwi.
- To jak? Idziemy?
Wyszlimy na ulic. Wygldaa identycznie jak rano. Mimo e
upyny godziny, owietlenie si nie zmienio. Wci panowa szary
dzie. Krysztay na sklepieniu jaskini nawet nie usioway imitowa
promieni soca.
Nieliczni przechodnie umykali z gwnej ulicy, ktr
przemierzalimy spacerowym krokiem.
- Chyba si boj fhrera - zauwayam.
- Mnie?
A moe rzeczywicie to na mnie zerkali z niepokojem?
Przemalowanie budynku chyba nie przynioso mi dobrej sawy w
szalonym spoeczestwie Tartaru.
Dom Hitlera okaza si kolejn ponur kamienic, tyle e Adolf by
jej jedynym mieszkacem.
Zaprosi mnie do surowo umeblowanego salonu, znajdujcego si na
pitrze. Poza nim w budynku byo raptem jeszcze tylko pi
pomieszcze. Skromny metra nie odbiera jednak byemu
kanclerzowi Niemiec animuszu.
Usiadam na zniszczonym fotelu. Plusz by wytarty, a gbka
wypeniacza ubita. Mebel sta tu od bardzo, bardzo dawna.
- Moe miaaby ochot na herbat albo kaw? - zaproponowa,
usiujc gra rol dobrego gospodarza. - Mam te alkohol, jeeli
pragnie wrci...
- Zgodz si, jeli w zamian za wyjawienie sekretu pomog panu raz.
Tylko jeden raz, i to tylko wtedy, gdy mnie pan o to poprosi. Nie
rzuc si panu na ratunek, jeli sam pan tego nie zada i nie powie
mi, e czego chce. Rozumie pan, Adolfie? Bdzie musia pan
dokadnie sprecyzowa, e chciaby, eby co si stao.
Hitler zagryz wargi, jednak po chwili umiechn si do mnie
nieszczerze.
- Zgadzam si - owiadczy. - Jednorazowa pomoc w zupenoci mi
wystarczy.
Wspaniale. Z ochroniarza byego fhrera awansowaam na zot
rybk... Nagle do gowy wpada mi pewna myl. Jeli Hitler powie
mi, w jaki sposb mog si std wydosta, to niby jakim cudem
miaabym tu potem zosta i mu pomaga?
Co tu nie pasowao.
- Sekret wyjawi mi pan teraz czy dopiero po udzieleniu pomocy? usilnie szukaam jakiego ukrytego haczyka.
- Oczywicie, e wyjawi go teraz - umiechn si nieszczerze. Jako przyjaciele powinnimy sobie ufa, czy nie?
Zamaram w oczekiwaniu.
- Moe pani podrowa po caym wszechwiecie za pomoc swojej
projekcji astralnej - wyjani krtko i zadowolony z siebie rozsiad
si wygodnie w fotelu.
-H?
- Jako duch. Wymyli to jeden z tybetaskich mnichw, ktry do
nas jakim cudem trafi. To tak zwane wychodzenie z ciaa.
Ciaa? Ciaa?! Czyjego co...?!
- Ale my nie mamy cia... - wycedziam.
- Mimo wszystko wychodzenie dziaa, nie powinnimy narzeka.
-Wzruszy ramionami i siorbn herbaty-wody.
Nie satysfakcjonowao mnie takie rozwizanie. Ja chciaam
wydosta si std na dobre, a nie tylko na chwil. Powiedziaam o
tym Hitlerowi.
- Niestety jest jeszcze jedna saba strona - odpowiedzia. - Jako
projekcje astralne nie posiadamy wczeniej wspomnianego ciaa. Nie
moemy wic porusza przedmiotami ani nie jestemy widzialni dla
nikogo. Nikt nas te nie syszy. Jestemy jednak mobilni, a to bardzo
wygodne.
- Czyli moemy tylko podglda? - prychnam.
11
Przekroczyam prg. To byo niesamowite. Weszam do gabinetu
Szatana. I to na dodatek drzwiami, ktrych nikt poza nim nie mg
uywa. Udao mi si co, czego jeszcze nikt nie dokona. Byo tylko
jedno ale".
Mojego wielkiego wejcia nikt nie zauway...
- Nie widz mnie - jknam.
- Oczywicie, przecie ci to tumaczyem - owiadczy dumnym
gosem byego przywdcy i tyrana Hitler. - Jeste tylko i wycznie
projekcj astraln. Widzie mog ci inne projekcje, ale nie
mieszkacy pozostaych zawiatw czy Ziemi.
Na pocztku nie zauwayam w moim towarzyszu adnej rnicy.
Dopiero po chwili uwiadomiam sobie, e by szary. Owszem,
mundur w tym kolorze cay czas znajdowa si na jego ciele. Teraz
jednak take jego twarz i niegdy czerwona chustka na szyi przybray
t barw.
Kolejn niepokojc rzecz byo to, e widziaam przez niego
meble...
Spojrzaam na swoje rce. Byy poszarzae i pprzezroczyste.
Adolf zdawa si nie by zdziwiony otoczeniem. Nie rozglda si
ciekawie, nie podziwia prywatnego muzeum Szatana, ktry mia w
swojej sporej kolekcji krzy Jezusa i proc Dawida.
Hitler omin wszystkie gabloty i zbliy si do ogromnego biurka, by
bezczelnie podsucha prowadzon tam rozmow.
- Ju tu pan by? - zapytaam go i podeszam do Beletha.
- eby to raz. - Wzruszy ramionami i natychmiast przesta zwraca
na mnie uwag, skupiony na dyskusji.
Bezczelny dra.
Spojrzaam na mojego diaba i mimowolnie si umiechnam.
Tskniam. Byo to upiorne uczucie, biorc pod uwag, e wysa
mnie do Tartaru. Nie mogam jednak si powstrzyma. Tyle si go
ostatnio naszukaam, eby mu powiedzie, e dla niego zerwaam z
Piotrem. Pytanie - czy by tego wart?
Wyglda na zmczonego. Bardzo zmczonego. Nie wiedziaam, e
idealne diaby mog mie podkrone oczy i potargane wosy.
Przecie one byy na to zbyt perfekcyjne. Istoty piekielne nie mogy
zepsu swojego imageu wiecznych przystojniakw o tajemniczym,
zmysowym, niebezpiecznym umiechu czajcym si w kciku ust.
12
Hitler patrzy na mnie z nienawici. Oddycha ciko przez nos.
Najwyraniej hamowa si z trudem, eby mnie nie uderzy.
Wstaam z godnoci z podogi i otrzepaam sukienk z kurzu
zalegajcego parkiet grub warstw.
Trucicielka dzieci nie bya zbyt dobr gospodyni.
Adolf powstrzyma si przed uyciem wobec mnie siy. Dobrze
wiedzia, e gdyby tylko zadraa mu rka, pozbawiabym go tej
czci ciaa. Bez adnych wyrzutw sumienia.
Najwyraniej ju z nich wyrosam.
- Co ty sobie wyobraasz, durna dziewczyno? - zapyta przez zby.
Chyba dosta szczkocisku ze zoci.
- A co pan sobie wyobraa? Myli pan, e moe mn rzuca o
podog? Nastpnym razem nie bd dla pana mia.
- Ty zuchwaa dziewucho. Powinna mie w sobie troch pokory!
- Pan take - odpowiedziaam bezczelnie. - Wci zapomina pan, e
nie jestem zwyk dziewczyn. Znajd sposb, eby si std
wydosta. Pan mi w tym nie przeszkodzi.
Hitler wbi wzrok w cian. Wydawao mi si, e liczy w mylach do
dziesiciu.
Udawaam hard bab, ale w rodku caa draam. Moje dawne ja
upominao si o odrobin pokory, ktrej domaga si Hitler.
Nie przywykam do bycia wredn i opryskliw. To bya dla mnie
nowo.
- Droga panno Wiktorio - tak stara si zachowa spokj, e z
wysiku a zatrzs mu si gos. - Bardzo pani przepraszam za moje
grubiaskie zachowanie, ale prosz zrozumie, ile dla nas,
Tartaryjczykw, znaczy moliwo powrotu na Ziemi lub podre
do innych zawiatw. To bdzie olbrzymia strata, gdy nam to
uniemoliwisz przez swoj gupot. - Rozoy szeroko ramiona. Prosz wyjrze przez okno. Wszdzie tylko szaro, ponury nastrj,
strach i szalestwo. Nie odbieraj nam jedynej rzeczy, ktra pozwala
nam zachowa normalno.
Poczuam si gupio. Mia racj. Byam samolubna i zapatrzona w
siebie. Nie czuam z Tartaryjczykami adnej wsplnoty, nie
obchodzi mnie ich los. Nic nie mogam na to poradzi. Nie chciaam
mie z nimi nic wsplnego.
Bdzie gorzej, jeli nigdy nie uda mi si std wydosta i bd
13
Ostry bl gowy przewiercajcy mi skronie powoli przywraca
wiadomo. W ustach mi zascho, wic nie zdoaam wydusi sowa
ani jkn. Odetchnam tylko gboko.
Przyznaj, e nieistniejce ciao w Tartarze jest czym bardzo
rzeczywistym. Poeranie ywcem przez topielce musiao nie nalee
do najprzyjemniejszych rzeczy, jakie mog spotka tutaj czowieka.
Zatuk tego cholernego Kub Rozpruwacza!
Otworzyam oczy. Leaam na czym w rodzaju wersalki albo sofy z
wykonan bardzo topornie, szorstk, niemniej czerwon tapicerk.
Usiadam w jednej chwili.
Czerwon! ! !
Rozejrzaam si szybko dookoa.
Poczuam pod powiekami zy zawodu. Nie byam na Ziemi lub w
zawiatach z Belethem. To by jaki zupenie nieznany mi pokj. Po
prostu kto w Tartarze posiada kolory. Nadal byam w punkcie
wyjcia.
Szlag by to trafi.
Sofa staa w kwadratowym pomieszczeniu obitym fioletowym
materiaem. Oparam si o zielon poduszk. Dobr kolorw
olepia. Pokj pomimo braku szaroci i tak by ponury. Przypomina
przykurzone mauzoleum. Zupenie jakby swoje najlepsze lata mia
ju dawno za sob.
- Widzimy, e ju si obudzia - gdzie zza moich plecw dobieg
stanowczy kobiecy gos.
Odwrciam si. Na podobnej kanapie siedziaa jaka szczupa
trzydziestolatka i Kuba Rozpruwacz.
W kcie pomieszczenia czaia si zgarbiona staruszka w granatowej
chustce. Obdarzyam j penym nienawici spojrzeniem. A rka mi
si wycigaa, eby posa w jej stron strumie mocy i trzepn ni
porzdnie o cian.
Stara czarownica!
- Niech zostawi nasz suc - powiedziaa kobieta, unoszc do
gry brod.
Pomasowaam gow. Bl powoli znika, jednak nie tak szybko,
jakbym sobie tego yczya. Spiam si. Byam gotowa do odparcia
ewentualnego ataku. Ju nikt mnie nie zaskoczy. A w kadym razie
nie dzisiaj i nie za pomoc eteru.
14
Par chwil pniej leciaam nad Tartarem, wolno mcc anielskimi
skrzydami. Tu pod sklepieniem musiay by jakie przyjazne pywy
ciepego powietrza, bo unosiam si prawie bez trudu.
Naruszony zbem czasu zamek ksinej Elbiety Batory sta na
kompletnym zadupiu, pomimo e Podziemia nie grzeszyy
rozlegoci. Znajdowa si na samym skraju jaskini, tu obok szarej
kamiennej ciany. Z dala byo ju wida jego mury i wie. Stworzya
go zapewne suca Anna, uywajc swoich mocy. W przeciwnym
razie budowa bez potrzebnych do niej dwigw, koparek i wielu
innych maszyn, ktrymi nie dysponowali mieszkacy Podziemi,
musiaaby zaj wiele dziesitkw lat.
Okazay budynek mgby spokojnie pomieci tum dworzan, by
jednak pusty. Mieszkaa w nim samotnie tylko ksina ze swoj
suc, czarownic.
Nic dziwnego, e w wolnych chwilach mordowaa ludzi...
Gdy caa trjka ruszya w moj stron, zrobiam to, co umiem robi
najlepiej. Na chybi trafi trzasnam moc przed siebie, rozwalajc
p ciany, a potem w oglnym zamieszaniu, gdy strop wali si na
gowy i wszdzie wzbija si py, ktry olepi take mnie, daam nura
przez okno. Nie byam pewna, czy zd stworzy sobie skrzyda,
zanim bolenie spotkam si z podoem. Nie wiedziaam nawet, na
ktrym pitrze byam przetrzymywana.
Na moje szczcie znajdowaam si niczym bajkowa ksiniczka na
szczycie najbardziej krzywej wiey, a sam zamek zosta postawiony
na niezbyt stromej skarpie, ktra cigna si kilkanacie metrw w
d. Niej pyn brudny potoczek, do ktrego zapewne
odprowadzane byy cieki z pozbawionego kanalizacji domostwa
ksinej i ktry pewnie te troch zamortyzowaby mj upadek.
Poza tym i tak ju byam martwa. Bardziej nie potrafiabym si
zabi. Tego dokona moga jedynie ksina i jej wanna.
Na szczcie nie musiaam si zmoczy w bagnistym cieku
imitujcym fos. Byam coraz lepsza w tworzeniu skrzyde. Jeli
jeszcze troch powicz, to moe bd umiaa to robi tak szybko,
jak anioy ukazuj swoje prawdziwe?
Zdoaam ju pokona lk wysokoci. Stao si to, gdy walczyam w
chmurach z anioem Moronim. Teraz podniebne przejadki nie
powodoway
ju
nerwowego
przyspieszonego
oddychania
zamykaam te oczu.
Beleth byby dumny.
Wanie. Beleth. Musiaam jak najszybciej znale jakie drzwi i
przeskoczy do Pieka. Tam powinnam by w miar bezpieczna i
schroni si przed krwawymi zakusami ksinej.
Miaam nadziej, e Szatan i Archanio Gabriel nie skazali mojego
przystojnego diaba na wizienie. Musia pomc mi si std
wydosta! Nie mogam tu tkwi ani chwili duej.
Leciaam w stron kamienicy, w ktrej miaam malutkie
mieszkanko. Po nieprzespanej nocy, ktr w nim spdziam, czuam
si wyczerpana.
Ju z daleka dostrzegam wysokie jzyki ognia, ktre lizay ciany
tczowego budynku. Pomienie nie byy pomaraczowo-te, tylko
niebiesko-szare. Nawet ogie nie mia w Tartarze normalnego
koloru.
Zawisam w powietrzu naprzeciwko szalejcego ywiou. Dach
zawali si, odsaniajc wntrze kamienicy. Nieliczni luzie usiowali
gasi resztki konstrukcja uywajc przeciekajcych wiader i brudnej
wody. Najblisze budynki stay w pewnej odlegoci, wic szanse na
przeniesienie pomieni byy znikome.
Najwyraniej pomalowanie cian nie spodobao si mieszkacom
Tartaru. Pewnie obraziam czyje uczucia albo poczucie estetyki.
Wzdrygnam si ze wstrtem, gdy przypomniaam sobie pen
obaw noc, ktr przeyam w swoim nowym mieszkaniu. Nie
miaam wyrzutw sumienia, e niewiadomie doprowadziam do
jego zniszczenia. Nie bd po nim paka.
Nie potrafiam wzbudzi w sobie nawet cienia alu za ludmi ktrzy
mogli by w rodku. Na pewno przeyli. Ogie nie niszczy duszy.
Mogli tylko troch pocierpie.
Tartar mia na mnie zy wpyw. Traciam sumienie. Jeszcze troch, a
stan si jego penoprawnym mieszkacem, kim, kto niczego nie
auje.
Azazel by si ucieszy.
Musiaam znale inne drzwi. Miaam nadziej, e sztuczka, ktr
pokaza mi Hitler, dziaaa wszdzie, a nie tylko u niego w domu.
Odleciaam kawaek od zamieszania. Skoro Tartaryjczycy spalili
kamienic, mogli take mie ochot spali mnie. W kocu byam
czarownic, a to si z nimi gwnie robi. Zwaszcza gdy po zayciu
sporzdzanego przez nie miosnego napoju delikwentowi wyskocz
na nosie brodawki.
Opadam na ziemi w cichej, pustej uliczce z dala od zamtu. Do
szarych budynkw prowadzi cig szarych drzwi. Szarpnam za
pierwsze z brzegu. Byy otwarte, prowadziy na mierdzc moczem
klatk schodow.
- Przepraszam...
Pisnam przeraona i gwatownie odwrciam si do tyu. Przed
sob miaam Nerona. Jego rude, skrcone w loczki wosy byy
spocone. Dysza ciko. Chyba za mn bieg.
- Przepraszam, ale chciabym porozmawia. - Bya sam. Nigdzie nie
czaiy si strae ani poplecznicy,
Co to ma by? Wszyscy wadcy po kolei maj do mnie jak spraw?
Czy im si wydaje, e mog zaatwia prywat na boku?
- O czym? - warknam.
Wypi dumnie pier i podszed bliej.
- Jak wiesz, niewiasto, jestem wadc Tartaru.
- Jednym z trzech, o ile mi wiadomo - mruknam.
Zmiesza si troch.
- Tak, jednym z trzech. Niemniej, chciabym zosta tym jedynym,
niewiasto. Proponuj ci ukad.
- Nie.
- Sucham?
- Nie, nie bd ci pomaga. Mam do waszych politycznych gierek.
Zostaw mnie! Id std.
Cofn si przestraszony.
- Ale... dlaczego?
- Bo nie. Jestem bab, mog by nielogiczna.
- Ale... ja i moi pretorianie...
- Id std! ! ! - ryknam
Podskoczy zlkniony i pogna uliczk na zamanie karku.
Nie pojmuj, jakim cudem zosta wadc Tartaru. Hitler i Kuba
Rozpruwacz potrzebowali chyba tylko ciemnego pionka, ktrym
mogliby bez trudu manipulowa. Dziwne, e inni sawni dyktatorzy
nie zdobyli jeszcze wadzy. Obali Nerona nie byoby takie trudne.
Hitler i Rozpruwacz. O ile ten pierwszy pasowa na bezwzgldnego
wadc Podziemi, o tyle wybr Kuby take wydawa mi si
kontrowersyjny. Tak wana funkcja wymagaa wikszych zasug i
sawy. Chocia moe do przydzielenia mu tego stanowiska
przyczynia si Elbieta i jej czarownica? Ale kto wsadzi na statek
Nerona? Czyby, tak jak mnie przed chwil straszy, staa za nim
liczna gwardia pretoriaska? Przypomnieli mi si stranicy ubrani w
napierniki z wytoczonym N". Prywatna armia wiernych sug,
gotowych do kadego okruciestwa dla cesarza, moga by mocnym
atutem przy wyborze wadcw Tartaru.
Przymknam oczy i skupiam si. Przed sob miaam mierdzce
moczem drzwi.
- Rezydencja diaba Beletha w Piekle - powiedziaam gono i
wyranie, a nastpnie pocignam za klamk.
Widmowe drzwi otworzyy si przede mn. Po drugiej stronie
zobaczyam salon, urzdzony ze smakiem, w stylu paacu tureckiego
sutana. Nigdy nie byam w tym pokoju. Raz nawiedziam Beletha w
jego sypialni, ktra obiecywaa rozkosze haremu. adnego innego
pomieszczenia w rezydencji nie widziaam.
Paac diaba znajdujcy si w Niebie by zupenie inaczej urzdzony.
Tam kamienne ciany i haftowane kobierce przywodziy na myl
redniowieczne warownie. Piekielna rezydencja bya natomiast
ywcem wyjta z opowieci Szeherezady. W takim otoczeniu Beleth
czu si zreszt najlepiej. Mg w nich wspomina swoje ulubione
ziemskie czasy.
Zamiaam si pod nosem. Oczywicie mj przystojny diabeek i tak
nie mg hasa po nich swobodnie. Zosta zdegradowany za romans
ze miertelniczk i skierowany do pracy w Przydziaach w
piekielnym Urzdzie. Dlatego mg wraca na Ziemi tylko jako
demon wzywany przez magw Goecji.
Mwic dokadniej, by trzynastym demonem Goecji. Jego
najwikszym dokonaniem byo doradzanie krlowi Salomonowi.
Szczyci si tym przy kadej nadarzajcej si okazji. A raczej w
kadym momencie, kiedy widziaam go w szarawarach przepasanych
szerokim pasem materiau.
Zamknam za sob drzwi, za ktrymi zostawiam Tartar, i
odetchnam z ulg. Tutaj byam bezpieczna. Nikt nie wiedzia, gdzie
jestem. Wariatka optana mani krwi nie moga mnie tu dosta.
- Beleth ! - zawoaam, zanim zdaam sobie spraw, e to
bezsensowne, bo i tak mnie nie usyszy.
Szybkim krokiem przemierzyam salony i przedsionki. Zatrzymaam
si duej w niewielkiej sali balowej. W kcie sta fortepian. Nie
sdziam, e mj diabe gra na instrumencie, e by a taki...
wraliwy?
Tak przy okazji, ten materac mia strasznie dugie spryny. Musia
by diabelnie wygodny.
Powoli odpychaam si od materii, a zdoaam si z niej wydoby.
Przypominao to wygrzebywanie si z obsypujcego si piasku.
Niele si zmachaam.
Na wszelki wypadek stanam obok ka i staraam si go nie
dotyka.
Spojrzaam na Beletha. Siedzia na pocieli po turecku i masowa
sobie brzuch z idealnie uksztatowanymi miniami, ktre a si
prosiy, eby przesun po nich palcami. Zauwayam na jego
brzuchu gsi skrk. Zaniepokojony rozglda si dookoa.
- To nie moe by prawda - wyszepta. - Ciebie ju nie ma. Wydaje
mi si to, prawda? Zabiem ci...
- Beleth. - Si powstrzymaam si, eby go nie dotkn i
niepotrzebnie go przestraszy.
- Zabiem ci - powtrzy. - Jedyne, co potrafi, to niszczy ci
ycie... A teraz ci je odebraem. - Obj gow i zacisn mocno
powieki. - Wiki... - cay czas mwi do siebie. - Przepraszam ci,
przepraszam. Zrobibym wszystko, eby ci oywi.
Nadal byam na niego za. Nadal chciaam, eby w jaki sposb
odpokutowa za zamordowanie mnie. Ale...
Cierpia. Naprawd cierpia. Nigdy nie widziaam, eby czego
aowa. To byo tak niespodziewane i szczere. Owszem, umia
uywa piknych sw, umia kama w ywe oczy. Teraz jednak nie
zdawa sobie sprawy z mojej obecnoci. A zatem musia by szczery.
Istniaa te druga, odrobin smutniejsza moliwo - by tak
zakaman istot, e sam siebie usiowa przekona o dojmujcym
poczuciu winy.
Zmarszczyam brwi. Wiedziaam, e Beleth mia wiele ludzkich cech.
Potrafi by zazdrosny, nienawidzi, czasem zachowywa si
spontanicznie (co istotom jego pokroju wbrew pozorom rzadko si
zdarzao), moliwe take, e kocha. Szczery al jednak naprawd
zaskakiwa. Gdy udao mu si cofn mnie w czasie i wiedzia e
cakiem go zapomn, byo mu przykro. Wci jednak wydawao mi
si wtedy, e mia w zanadrzu jaki sprytny plan, ktry niestety nieco
umniejsza jego szlachetno. Czyby diabe dziki mnie sta si
bardziej ludzki? Z drugiej strony ostatnio bez skrupuw
rozrabiaam w Tartarze. Czy to znaczyo, e staj si coraz bardziej
diabelska?
15
Razem z Belethem pochylilimy si nad Azazelem, ktry sam si
znokautowa. Czerwony, napuchnity lad na rodku czoa zblad, a
nastpnie znikn. Diabe dochodzi do siebie si nawet pozbawiony
przytomnoci.
Powoli, wci lec na pododze, rozchyli delikatnie powieki.
Olepiony zamruga par razy.
- Miaem przywidzenie - wymamrota i otworzy oczy.
Najpierw skupi spojrzenie na diable, potem przenis je na mnie.
Jkn.
- Ojcze nasz, ktry jest w Niebie, wi si imi Twoje... - zacz
szepta gorczkowo.
- Azazel, co ty, do diaba, robisz? - przerwa mu z niesmakiem
Beleth.
- Modl si - odpar zdecydowanie i prawie zapaka. - Nie
pamitam, ktr rk trzeba si wczeniej przeegna!
Przystojny diabe wyprostowa si.
- Dobra, przyznaj si, co pie i ile...
Azazel zerwa si na rwne nogi i schowa za jego plecami. Ponad
ramieniem przyjaciela spojrza mi prosto w oczy. - Widz j! Widz
j! Miae racj! Wrcia! - zawoa.
- Przesta! - Beleth odsun si od niego. - Co ty pieprzysz?!
- No przecie tam stoi. - Azazel straci nieco animusz i wskaza mnie
palcem. - Wiktoria.
Mj diabe spojrza we wskazanym kierunku. Ale mnie nie widzia.
Spojrzenie przesuno si gdzie obok.
- Tu nikt nie stoi...
- Nikt...? - Azazel powoli si uspokaja. Przetar spocone czoo i
odetchn kilka razy gboko, wmawiajc sobie, e halucynacje s
objawem przemczenia zwizanego z otwarciem nowej knajpy.
Nie wytrzymaam. Musiaam si zapyta.
- Azazel, jakim cudem ty mnie widzisz?
Diabe wrzasn przeraliwie i znowu skry si za plecami Beletha.
Cay si trzs. Jego ramiona dray w rytm pocigania nosem.
- Przemwia! Moe mwi! O Boe miociwy, co ja takiego
uczyniem? Czemu tak mnie karzesz? Ojcze nasz, ktry jest w
Niebie...
Przystojny diabe odepchn go od siebie. By zy.
16
- Ju wiem, dlaczego widz Wiktori! A wiecie, co jest
najzabawniejsze? To, e tylko ja mog j widzie i nikt inny!
Gdy zda sobie spraw ze znaczenia swoich sw, odrobin si
zmartwi.
- Ju wiem - powtrzy Azazel, ze znacznie mniejszym
entuzjazmem. Spojrzelimy na niego wyczekujco.
- Przecie to oczywiste - stwierdzi podstpny diabe. - Wiki jest
teraz mieszkank Tartaru i nie moe by widziana przez nikogo,
skoro jest przeklta.
- To ju wiemy - mrukn Beleth. - Wyjanij, dlaczego uwaasz, e
ciebie jako jedyn osob we wszechwiecie spotka ten zaszczyt.
- Kiedy chwaliem si przed ni moj sekt! Kazaem jej wtedy
wypowiedzie zaklcie, ebym zawsze mg j widzie, kiedy jest
niewidzialna!
- Zmarszczy brwi. - Cholera, nie wiedziaem, e to bdzie
obejmowao te mwienie... A tym bardziej nie sdziem, e bdzie
dziaa na tartaryjskiego ducha.
Przypomniaam sobie tamte chwile. To byo tak dawno. Wydaway
mi si ledwie snem, mar, ktra nigdy nie istniaa.
Poczuam si stara, kiedy pojam, ile rzeczy ju przeyam i ile razy
umaram.
- Bd musia dopracowa to zaklcie - gdera Azazel. - Nie
sdziem, e mog mie pniej przez nie kopoty...
- Jeszcze nie masz kopotw - mruknam. - To ja je mam.
- Fakt - przyzna z nieukrywan ulg.
Jeszcze raz nakreliam diabom sytuacj, w ktrej si znalazam.
Tym razem moja historia zostaa dokadnie zrelacjonowana.
Beleth spochmumia.
- Jak to si stao, e nie ukarali ci za zamordowanie mnie? zapytaam.
Przyznam szczerze, e z jednej strony bardzo mnie to cieszyo,
jednak z drugiej... Brak konsekwencji oznacza, e nikt si mn za
bardzo nie przejmowa. Troch to mnie ubodo.
Azazel powtrzy moje pytanie.
- W trakcie przesuchania Gabriel nabra wtpliwoci. Poczu, e nie
jestemy sami w gabinecie Szatana. Postanowili na razie wstrzyma
moj kar. Jest w zawieszeniu. Zastanawiaj si, co powinni ze mn
kartofle...
- A wszyscy myl, e tak jest u nas - zakpi Azazel. - Wszystko
przez niebiask propagand i stereotypy.
Beleth sign po koszul lec na szezlongu koo olbrzymiego
lustra. Zaoy j na siebie, zakrywajc przede mn swj boski
brzuch.
- Wiki, w Tartarze przebywa Achilles, mj potomek z nieprawego
oa -powiedzia przystojny diabe. - Jeeli bdziesz czegokolwiek
potrzebowaa, popro go o pomoc. To nefilim, panio, wic jest
odrobin szalony, ale to mj syn. Powiedz, e ja ci przysaem i e
ma ci chroni.
Nie byam pewna, czy posucha. Jako panio nie by odrobin
szalony -Beleth zbyt eufemistycznie si wyrazi. Nefilimy, jak kiedy
objania mi Kleopatra, kieroway si jedynie dz mordu. Nie
miaam pewnoci, czy to najlepszy pomys uda si do niego i
znienacka powiedzie mu o ojcu.
- A teraz pjdziemy porozmawia z Gabrielem - owiadczy mj
diabe. -Musi nam pomc wydosta ci stamtd. Na pewno istniej
jakie protokoy na ten temat. Musi istnie sposb, eby do nas
wrcia. Do mnie...
- O ile mi obiecasz, e nigdy wicej mnie nie zabijesz. - Zamiaam
si i poczuam ulg. Pomog mi i wszystko bdzie tak jak wczeniej.
Moja przygoda z Tartarem dobiegaa koca.
- Mwi, e nie ma sprawy, chyba e znowu j zamordujesz. - Azazel
ziewn znudzony i nagle przyjrza mi si dokadniej. - Wiki, troch
zblada -powiedzia. - Dobrze si czujesz?
Spojrzaam na swoje donie. Wyday mi si tak samo przezroczyste
jak wczeniej. Chocia... moe troch wyraniej widziaam przez
siebie mozaik na pododze?
- wietnie - odparam. - A czemu pytasz?
- Bo bledniesz, ale skoro mwisz, e wszystko jest dobrze...
- Blednie?! Jak to blednie?! - zawoa Beleth. - Co si z ni dzieje?!
- Romeo, wstrzymaj si - mrukn Azazel. - Troch zblada. Moe to
z wraenia na widok twoich niesamowitych muskuw. Rozbierz si,
to ci powiem, czy poczerwieniaa...
Podstpny diabe mia jednak racj. Moje donie robiy si coraz
bardziej przezroczyste. Niedobrze. Nie wiedziaam, co si dzieje.
Poczuam chd.
Wczeniej, bdc projekcj astraln, nie czuam ani ciepa, ani
17
Cofnam si o kilka krokw, bacznie obserwujc twarze
zbliajcych si mczyzn. Nie zawahaliby si przed niczym. Teraz
chcieli mnie zaatakowa..
Dlaczego zawsze przeladuj mnie kopoty? Czy ja naprawd nie
mog wie spokojnego, ustabilizowanego ycia, najchtniej
pozbawionego wiary w rzeczy nadprzyrodzone?
Chocia pewnie by byo nudne...
- Nie zdobdziesz mojej mocy! - rzuciam do Kuby Rozpruwacza,
robic zacit min, niczym bohaterka filmw akcji.
- Zawsze warto sprbowa.
Czuam si zagroona. Ju tylko kilka metrw dzielio mnie od
pierwszego oprycha. Zamiaam si. Ciekawe, czy boj si
czarownic?
- Boicie si Anny Darvulii? - zapytaam. - Wzbudza w was groz?
Mczyni milczeli, ale ich miny mwiy same za siebie. Miaam
dowd na to, e czarownice w Tartarze s w miar bezpieczne.
Zrozumiaam, dlaczego Anna uywaa kota i innych niezbdnych w
tym fachu rekwizytw. Dziki nim bya znacznie bardziej
wiarygodna.
Dla lepszego efektu uniosam rce nad gow.
- W takim razie powitajcie now czarownic. - Klasnam.
Pomidzy mn a zbirami potoczya si cienka linia, tnc brukow
kostk uoon z krzywych kamieni. Linia zamienia si w wysokie
na p metra pomienie, ktre skutecznie mnie od nich oddzieliy.
Zauwayam na ich twarzach strach przed czarami. Ucieszyam si
jak dziecko.
Kuba Rozpruwacz by wcieky. Nie zamierza podda si tak atwo.
- Gupcy! - zawoa. - Macie j zapa. Tego da ksina i wiedma
Anna. Dobrze wiecie, co was czeka, jeli tego nie uczynicie.
Chwilowe zmieszanie i strach, ktry wywoaam t tani sztuczk,
znikny. Zdaje si, e Elbieta bya znacznie lepsza w zastraszaniu
ludzi ode mnie. Trudno si dziwi. Ona szlifowaa t umiejtno
przez wieki. Ja wiczyam si w niej dopiero od dwch dni.
Opryszki, zasaniajc twarze, skoczyli w ogie. Szare, sterane
ubrania zaczy si na nich pali. Wikszo daa sobie z tym rad i
ugasia pomyki, bijc rkawami materia. Jednemu si to nie udao.
Ogie zacz pochania jego wosy i twarz. Mczyzna przeraliwie
- Czarownica!
Niestety nie wszystkie tak brzmiay. Najwyraniej w pogoni
uczestniczy take Kuba Rozpruwacz, bo dotaro do mnie
wywrzeszczane z piknym angielskim akcentem:
- apa wiedm!
Rozpaczliwie zaopotaam skrzydami. Wzniosy mnie na wysoko
pierwszego pitra. Kompletny brak wiatru nie pomaga. Zaczam
opada.
P biegnc, p lecc, uciekaam dalej przed siebie. Rzucaam moc
na prawo i lewo, przewracajc poobijane blaszane kontenery na
mieci oraz sterty drewnianych skrzy porzuconych bezadnie na
ulicach. Prbowaam wszystkiego, by zwolni pogo. Biegam ju
opotkami miasta. Budynki staway si coraz nisze i brzydsze.
Mieszkali tu najmniej powaani obywatele Tartaru, ktrych los
nikogo nie interesowa. Nikt im nie sprzyja, a wic i nie zapewnia
luksusw, o ktre byo trudno w Podziemiach. Miejsce kamienic
zajy chaty z uoonych byle jak kamieni lub lepianki. Mimo
wszystko pokryte strzech domki wyday mi si znacznie
sympatyczniejsze od domw w centrum. Nawet jeli nie miay szyb
w oknach.
Jeden ze zbirw schwyci mnie za skrzydo i szarpn. Zatoczyam
si z krzykiem do tyu.
Wyobraziam sobie, e skrzaste wyrola odpadaj. Ju nie
chciaam mie ich na plecach. Nie speniy swojego zadania. Nie
odstraszyy gonicych mnie mczyzn. Anna Darvulia musiaa
pokazywa im znacznie gorsze rzeczy.
- Obrzydlistwo! - dobieg mnie gos ktrego z nich, w ktrego rce
trafiy ociekajce luzem nietoperze skrzyda.
Opadaam z si. Duej ju nie mogam biec. Musiaam si gdzie
ukry.
Nagle zobaczyam cie kota skrcajcego w wskie uliczki. To on! To
znowu on!
Poszam za nim, znikajc mojej pogoni z oczu. Cie kota
poprowadzi mnie w zauek, ktry koczy si maym podwrkiem i
wolno stojc chat. Wydawao mi si, e szmata powieszona w
oknie poruszaa si, zupenie jakby wskoczy tam zwierzak.
Szarpnam drzwi i wskoczyam do rodka. Zatrzasnam je za sob.
- Kici, kici - zawoaam, rozgldajc si gorczkowo w poszukiwaniu
tajemniczego zwierzcia.
- ACHRRRAAAA! ! !
Nefilim unis do gry mot i wybieg na podwrze, cay czas
wciekle wrzeszczc. Przez drzwi zobaczyam, jak trzepn ktrego z
opryszkw w czerep. Kawaki mzgu odleciay cakiem daleko.
Chyba go porzdnie zabolao.
Pozostali uciekli, zapewniajc, e poszukaj mnie gdzie indziej i
bardzo przepraszaj za najcie.
Olbrzym warkn co w odpowiedzi. Podszed do krwawicego ciaa,
ktre powoli zaczo si regenerowa, i wytar mot o koszul
biedaka. Sta chwil, patrzc na powracajcego do zdrowia opryszka.
Poczeka, a tamten, zataczajc si, ucieknie, i zadowolony z siebie
skierowa si z powrotem w stron chaty.
Uwiadomiam sobie, e nie pytajc o pozwolenie, wlazam nie tyle
do domu nefilima, do szaleca.
Hm...
Mczyzna wszed do rodka i zamkn za sob drzwi. Podszed do
maej lampy naftowej, ktra staa na stole.
W ciemnociach jeszcze mnie nie zauway. Odoy mot na st i
potar mocno dwoma kamieniami, wzniecajc iskierk, ktra szybko
przeskoczya na knot. Po chwili zapono nike pomaraczowo-szare
wiateko, wydobywajc moj twarz z mroku.
Umiechnam si niemiao, patrzc na zdumione oblicze
olbrzyma. Mia czarne proste wosy opadajce na prostoktn twarz
z wyranie zaznaczon szczk. Zote oczy si zwziy.
- Cze - powiedziaam. - Nazywam si Wiki, a ty?
- Achilles - odpowiedzia machinalnie i naraz potrzsn gow,
jakby wanie zda sobie spraw, e co mu tu nie pasuje. Jego wzrok
momentalnie stwardnia, a renice zwziy si jak u kota.
Achilles zapa mot i wrzasn: -ACHRRRAAAAH!
18
Tymczasem w Niebie...
Zote soce Arkadii stao wysoko na nieboskonie, rzucajc krtkie
cienie na marmurowy chodnik. Beleth stuka niecierpliwie stop o
krawnik.
Przypali kolejnego papierosa. Srebrna papieronica, ktr nosi w
kieszeni, bya ju pusta. Dla diaba to nie problem. W kadej chwili
mg stworzy sobie nowe papierosy. On jednak lubi nosi przy
sobie may ich zapas. Uwaa, e uywanie srebrnego cacka jest
eleganckie i szykowne.
Beleth lubi si podoba jak kady diabe.
Mieszkacy Nieba rzucali mu zaskoczone spojrzenia. Na terenie
Arkadii nie wolno byo pali. By to czyn niemoralny i jak kady taki
surowo zakazany.
Wreszcie zobaczy Azazela. To na niego czeka od duszej chwili
pod anielsk Administracj. Rzuci niedopaek na ziemi, ignorujc
zgorszenie na twarzach kilku przechodniw.
Mia anielskie skrzyda. Mg panoszy si po Arkadii jak kady
pieprzony anioek. Poza tym podejrzewa, e w duchu mu
zazdroszcz.
- Gdzie by tyle czasu, do cholery?! - warkn do kompana, ktry
wcale nie mia przepraszajcej miny.
- egnaem si z Kleopatr. Jest odrobin nerwowa, odkd znowu
ze sob jestemy. Wiesz, e cay czas mnie kontroluje. Musiaem jej
niele nakama, gdzie i po co id - odpar.
Azazel jak zwykle cay ubrany by na czarno, przez co zupenie nie
pasowa do pastelowych mieszkacw Nieba. W przeciwiestwie do
Beletha w ogle nie chowa skrzyde. Chcia, eby podziwiano ich
pikn bkitn barw. Azazel szczyci si tym, e wrci do Arkadii.
- Przecie nie robisz niczego zakazanego. Nie prociej powiedzie
jej prawd? - zapyta zdumiony zotooki diabe.
- A po co? - jego kompan szczerze si zdziwi.
Beleth tylko pokrci gow. Cay Azazel, on nigdy si nie zmieni.
- Idziemy wreszcie? Miejmy to za sob - westchn. - Nie wiem, czy
dobrze robi, zgadzajc si z tob.
Azazel zdoa go przekona, e lepiej nie i do Szatana lub Gabriela
i nie mwi im o nowych zdolnociach Wiktorii. Wiadomo o Wiki
powracajcej jako projekcja astralna moga spowodowa u Lucka
atak apopleksji. Przez chwil Azazel waha si, czy nie zaskoczy go
t informacj. Jednak szanse na to, e Szatan wyzionie ducha po
usyszeniu takich wieci, byy znikome, wic zmieni zdanie.
- Dobrze wiesz, co by si stao, gdybymy im powiedzieli stwierdzi Azazel. - Wyrok w zawieszeniu mgby przesta wisie.
Zreszt nawet gdyby zdecydowali si ci pomc, w co wtpi, to na
pewno nie zdradziliby
szczegw. A w ten sposb bdziesz mg trzyma rk na pulsie.
Poza tym jak si nie uda, to zawsze moesz si do nich wybra w
odwiedziny.
- Ju dobrze, dobrze - przerwa mu Beleth. - Chodmy wreszcie, bo
mnie zagadasz na mier.
Szybkim krokiem skierowali si w stron schodw prowadzcych do
wejcia Administracji i weszli do przestronnego holu. Beleth min
mikkie kanapy i zaczepi pierwszego napotkanego putta:
- Gdzie Borys?
May czowieczek zamruga zaskoczony i odgarn zoty lok, ktry
opada mu na oko. Jedyne oko. Drugie zakrywaa czarna przepaska.
- Nasz pracownik Borys? - zdziwi si uprzejmie. - Zaraz sprawdz.
Gdyby jednak by niedostpny, zachcam do skorzystania z mojej
pomocy. Z radoci udziel panom wszelkich potrzebnych
informacji.
- Nie pieprz, chcemy Borysa - warkn diabe.
- Rozumiem. Ju po niego id. Czy zechcieliby panowie zasi na
kanapach i czego si napi? Zapewniam, e naszymi pracownikami
s najlepsi barici, jacy kiedykolwiek chodzili po Ziemi.
- Nie chcemy, konusie!
- Rozumiem. Prosz chwileczk poczeka.
- Beleth, ale ty si zrobie agresywny. - Azazel z niewinn min
udawa, e oglda swoje obsydianowe spinki do mankietw. - Nie
poznaj ci.
- Przesta mnie drani!
- Zastanw si nad t herbat. Dobrze by ci zrobia...
Diaby nie zdyy nawet porzdnie si pokci, gdy przed nimi,
tupic goymi pitami po posadzce, pojawi si Borys. Czarny zarost
rysowa si wyranie na jego podbrdku. Zza biaych majtek jak
zwykle wystawaa paczka papierosw. Zmieni si jednak tatua na
ramieniu. Przebite strza serce pozostao. Natomiast pod nim
pojawi si napis: mier". Azazel chwyci go za tuste rami.
wydarzy. Nie gadaj ze sob od kilku milionw lat. On dla niej nie
istnieje. Azazel na wszelki wypadek cofn si w poblie maej
bramki, przez ktr przeszli. Wydawao mu si, e jeden z golemw
jako podejrzanie zalni w socu. Zupenie jakby patrzy w jego
stron.
- Jak ja mam wydosta stamtd Wiki? - zapyta zaamany Beleth. Znikd pomocy...
- Nie wiem, przyjacielu. - Borys poklepa go po ramieniu. - Nie
wiesz, jak tam jest. Moe jej ju nie ma...
- Wiki wraca jako projekcja astralna, duch. Ona yje i usiuje si
wydosta. Wiem, e grozi jej tam niebezpieczestwo. Moe mier
mogaby otworzy dla niej przejcie, a ona by stamtd ucieka? zasugerowa nagle olniony.
Borys pokrci przeczco gow.
- To tak nie dziaa. mier te musi przej przez czarn dziur.
Mona tylko porusza si w t stron, co ona. Nikt sam nie moe
wyj.
Beleth nie mg w to uwierzy.
- Zupenie tego nie rozumiem. Czy ona naprawd nie moe si
powici i pj po Wiktori? Przecie nie musi pokazywa si
Charonowi. Od tego zaley wieczno Wiki!
- Ju ci mwiem, e Charon musiaby j tam wpuci, a tego nie
zrobi. Tym bardziej gdy si dowie, e mier zamierza uwolni jedn
z dusz, ktre przewiz przez Styks. Jest do czuy na tym punkcie.
- Moe skama.
- mier nigdy nie kamie. Ona nie umie kama. Jest szczera. To
dlatego niektrym udaje si j oszuka...
Przystojny diabe usiad zrozpaczony na schodach. Schowa twarz w
doniach. Nie zapaka. Wysannicy Piekie tak si nie zachowuj.
- Co ja mam zrobi?
Azazel wykorzysta ich nieuwag i przecisn si na czworakach z
powrotem na terytorium Nieba. Moliwe, e dokuczaa mu
rozwijajca si z kadym dniem paranoja, mimo to nie zamierza da
si posieka jednym z ognistych mieczy, ktrych golemy miay pod
dostatkiem.
Wola si ulotni.
- Jako diabe nie masz wstpu do Tartaru - westchn Borys. - Ja
te nie mog tam wej.
Beleth zamilk. Nie mia wyboru. Musia uda si do Gabriela z
19
- Czekaj! - wrzasnam przeraona, odskakujc a pod cian, byle
tylko znale si dalej od nefilima. - Nie rb mi krzywdy! Prosz!
Achilles zatrzyma si w poowie ruchu. Mot zawis kilka
centymetrw od mojej gowy. Pd powietrza owia mi policzki.
- Czemu? - zapyta.
- Bo ci o to prosz - sprbowaam.
- Hm... - chyba nie wiedzia, jak zareagowa na moj odpowied.
Zabra mot. Wbi we mnie spojrzenie przenikliwych zotych oczu.
- Kim jeste, e tak odwanie do mnie mwisz? - zapyta.
Wyprostowaam si dumnie. Poczuam si dziwnie, stajc
naprzeciwko syna mojego ukochanego.
- Wiktoria Biankowska. - Skoniam lekko gow. - Jestem by
diablic. Prawie udao mi si zosta anielic. Przysya mnie twj
ojciec, Beleth.
Achilles podrapa sie po czarnej czuprynie.
- Kamiesz? - zapyta.
- Nie.
Podnis ostrzegawczo mot i zapyta jeszcze raz.
- Kamiesz?
- Nie.
- ACHRRRAAAA?! - uda, e zaraz spadnie na mnie cios.
- Nie.
By przystojny, ale brakowao mu chopicego uroku Brada Pitta,
ktry gra rol Achillesa w kinowej ekranizacji Iliady. By natomiast
znacznie wyszy i bardziej uminiony od aktora. Prawdziwy siacz.
Nawet stary Conan grany przez Arnolda Schwarzeneggera si przy
nim chowa.
Pooy mot na stole.
- Nie kamiesz - stwierdzi.
Pstryknam palcami, zapala pomienie na opuszasz. Patrzy
zafascynowany na ogie.
- Nie kami - przytaknam. - Potrzebuj twojej pomocy.
Zgasiam pomyki, zamykajc do w pi.
- Ojciec ci przysa? - upewni si. - Nie widziaem go od... zastanawia si przez dusz chwil, a w kocu si podda - ... od
dawna - dokoczy, kiedy nie udao mu si odszuka w pamici
adnych konkretnych wydarze lub dat.
nieprzytomnie.
- Zrozumiae? - chciaam si upewni.
- Nie - przyzna szczerze.
- Musisz mi pomc pokona pewn z kobiet, ebym odzyskaa
moce.
- Teraz rozumiem - umiechn si.
Zote oczy zabysy. Woda w metalowym kocioku zacza wciekle
buzowa. Wsta i go rk zdj go z ognia. Odciski jednak do czego
si przydaway. Postawi garnek na stole przede mn. Nastpnie
zdj z pki dwa wyszczerbione gliniane kubki i dzbanek. Nala do
niego wody.
- Herbata - mrukn.
Cierpliwie czekaam, a naleje nieistniejcego w Tartarze napoju do
kubkw. Achilles najwyraniej uzna, e herbata ju nacigna, bo
przechyli dzbanek i nala nam przezroczystego wrztku.
- Dzikuj - umiechnam si.
Kiwn gow. Przechyli kubek i wla sobie gorcy napj do garda.
Natychmiast go wyplu. Prosto na mnie. Otar twarz z obrzydzeniem.
Zerwa si na rwne nogi, zapa dzbanek i rzuci nim o cian z
wciekym rykiem.
Na wszelki wypadek milczaam i nie ruszaam si z miejsca,
czekajc, a wyjani powd swojej nagej zoci. Nie chciaam, eby
mj ruch wzi za przejaw agresji.
Po chwili si uspokoi.
- To nie napar zioowy, lecz woda - odpar, widzc moje pytajce
spojrzenie.
- Ale w Tartarze nie ma herbaty. Tu pije si wod i udaje, e to
herbata.
Gboko si zamyli. Spojrza na potuczony dzbanek lecy pod
cian.
- Rzeczywicie...
Dobra. Opowieci, ktrych si nasuchaam, miay jednak w sobie
ziarnko prawdy. Achilles cierpia na pewne zaburzenia nastroju
przejawiajce si nagymi napadami agresji. Niemniej przez
wikszo czasu by agodny jak baranek.
- To pomoesz mi z Ann Darvuli? - zapytaam, chcc zmieni
temat.
- Tak - odpar i ochoczo chwyci mot. - Gdzie ona?
- W zamku ksinej Elbiety Batory. Po drugiej stronie miasta. To
20
Tymczasem w Niebie...
Soce stao znacznie niej na nieboskonie. Cienie wyduyy si. W
Arkadii powoli zapada ciepy rowy zmierzch. Jej mieszkacy
spokojnie wracali do domw na kolacj. Nigdzie si nie spieszc i
niczym si nie martwic.
Nikt jednak nie mgby dostrzec dwch czarnych sylwetek skrytych
w maym brzozowym lasku nieopodal anielskiego wizienia.
Znajdowao si ono na uboczu wspaniaej Arkadii, z dala od czsto
uczszczanych ulic i budynkw uytecznoci publicznej.
Licie brzzki zatrzsy si, gdy kto delikatnieje odgarn.
- Nie wiem, jakim cudem poronioni Moroni miaby to wiedzie
-wycedzi z zawici diabe Azazel. - Ja nie wiem o takich rzeczach.
- To chyba o czym wiadczy, nie? - dopiek mu Beleth.
Odpowiedziay mu stumione przeklestwa i szelest gazi.
- Strae zaraz bd miay krtk przerw - powiedzia przystojny
diabe. -Pobiegniemy wtedy na gr, otworzymy drzwi, znajdziemy
cel anioa, przepytamy go i uciekniemy t sam drog.
Azazel posa mu znuone spojrzenie.
-I naprawd zamierzasz zrobi to w siedem minut?
- My zamierzamy to zrobi. My - poprawi go spokojnie diabe.
Jego kompan nie by zadowolony z usyszanej odpowiedzi.
- Zgagi mona przez ciebie dosta... Poza tym wtpi, czy Moroni
co nam powie. Ja bym na jego miejscu nie powiedzia. W kocu to
przez nas bdzie siedzia przez nastpne siedem tysicy lat w celi o
powierzchni siedemnastu metrw kwadratowych. W takiej sytuacji
ciko o pozytywne nastawienie.
- Zobaczymy. - Beleth nawet go nie sucha.
Azazela dziwia przemiana, jakiej uleg jego przyjaciel. Przez
ostatnie dni robi wszystko, byle tylko stoczy si na dno z rozpaczy,
a teraz? Na jego twarzy znowu goci kpicy umieszek, a oczy lniy
zowieszczo. Gdzie znikn bohater tragiczny, ktrym zreszt Azazel
pogardza, ale jego miejsce zaj kto zbyt odwany i zbyt pewny
siebie.
- Nie zamierzasz ju paka w kcie? - zapyta prowokacyjnie. Niele ci to wychodzio, Zastanw si nad tym powanie.
- No c, Azazelu. Dziki twojej nieocenionej pomocy zdaem sobie
spraw z tego, e jestem diabem. A diaby nie maj uczu. W
21
Zapada cisza. Wydawao si, e wszelkie ycie, kady ruch zamary.
Czas jakby si zatrzyma.
Diaby w bezruchu wpatryway si w Moroniego. Nie potrafiy
uwierzy w to, co przed chwil usyszay. Przecie anio nie mg
namawia diaba do czego takiego.
Do utracenia... diabelstwa.
- Co? - warkn Azazel, zapominajc cakowicie o strachu przed
stra. -Mzg ci si zlasowa w tym wizieniu?! Ogupiae do reszty?
Suchasz sam siebie?!
- Az, Az. - Beleth schwyci go za rami. - Uspokj si. Najpierw go
wysuchajmy.
- Wysuchajmy?! On chce, eby sta si jakim pieprzonym
dinem! On to robi tylko po to, eby ci zaszkodzi.
Ifrit. To jedno sowo drao w uszach przystojnego diaba. Miaby
sta si ifritem? Czy by gotw na takie powicenie dla Wiktorii?
Dla kobiety, ktr omieli si pokocha? Nie by tego do koca
pewien.
- Nie ma innego sposobu? - zapyta anioa.
- A jak, bdc diabem, masz zamiar si tam dosta? To
niewykonalne. Diabom oraz anioom nie wolno przestpi granicy
pomidzy naszymi zawiatami a Tartarem. Czeka ci za to kara
gorsza od zostania ifritem.
- Nie wiem... A nie mgbym na chwil pozby si mocy, a potem
znowu by diabem? - Beleth za wszelk cen stara si znale
rozwizanie.
Moroni posa mu miadce spojrzenie.
- Mj diable, gdyby to byo moliwe, to wszyscy doskonale by
wiedzieli, jak jest w Tartarze. Brak dowodw na takie wycieczki
wiadczy o tym, e inaczej wej si tam nie da.
Towarzysz Beletha pomyla, e zaraz pknie ze zoci. Sprbowa
zapa anioa przez krat, ale tamten mu uciek. Chcia go udusi,
pobi, zniszczy, jak najdotkliwiej ukara za podsuwanie takich
gupich pomysw jego... no c, powiedzmy to gono...
najlepszemu przyjacielowi! A co najwaniejsze - jego jedynemu
przyjacielowi. W Piekle ciko byo znale kogo, komu mona by
zaufa.
Azazel by pewien, e z dnia na dzie coraz bardziej witoszkowaty
22
Achilles woy lekk zbroj, a do paska przytroczy pochw z
mieczem. Tarcza byszczaa w jego doni, w wietle przygaszonej
lampy. Mielimy ju i.
Wyjrzaam przez okno. Chciaam spojrze na nocne niebo, a raczej
jego imitacj. W Tartarze nie byo ksiyca. Jego blask imitoway
ciemne krysztay odrobin rozpraszajce mrok. Wszystko byo tutaj
tylko zudzeniem.
- Idziemy - szepn mczyzna i zdmuchn lamp.
Wyszam za nim na ciemn ulic. Panowaa niczym niezmcona
cisza, w ktrej sycha byo trzeszczenie skrzanych spodni mojego
osobistego herosa. Kiedy mu je tworzyam, nie wiedziaam, e nowa
skra wydaje dwiki. Nie pozwoli mi jednak na ich wyciszenie.
Chcia, eby wszyscy wiedzieli, e ma nowe ubranie.
- Daleko std do zamku? - szepnam.
- Blisko - odpar jak zwykle lakonicznie.
Nudzio mi si. Szlimy ju kilkanacie minut, a zamek majaczcy
na horyzoncie wci by niewielkim punktem. Tartar nie by jednak
a tak may, jak uwaaam.
- Opowiedz mi co o sobie - poprosiam. - Jeste bardzo sawny.
Prawie kady wie, e walczye pod Troj. W moich czasach ucz o
tym w szkoach. Czy wydarzenia opisane w Iliadzie Homera s
prawdziwe?
Pokrania z zadowolenia. Pochlebio mu, e wszyscy znaj jego
imi.
- Prawie. Moja matka to Tetyda. Pikna kobieta. Twierdzili, e bya
morsk bogini. Alici to tylko kobieta o niezwykej urodzie. Moim
ojcem by Beleth, ukrywajcy swe imi i wadajcy Ftyzj jako krl
Peleus. Wielki wadca.
Byam zaskoczona dugoci jego wypowiedzi. Wczeniej wydawa
si mogo, e nie sta go na co wicej ni kilkuwyrazowe toporne
zdanie.
- Zanurzono ci w Styksie? - zapytaam z ciekawoci.
- Nie - zamia si. - Si dostaem po ojcu. Wielkim bogu w ludzkiej
skrze. Potem najwikszy z bogw, wielki Zeus Gromowadny,
zakaza spkowania poddanych Olimpu ze miertelniczkami.
Dlatego od tak dawna nie widziaem ojca. Zosta ukarany za ycie
wrd miertelnych.
- Ty? To niemdre.
Nie skomentowaam jego sw. Posusznie ruszyam za nim i wicej
nie usiowaam rozwala cegie, ktre w jaki tajemniczy sposb pod
wpywem jego lekkiego dotknicia rozpaday si w py.
- Nie jestem pewien, gdzie przebywa czarownica - wyzna po
rozwaleniu kolejnej ciany.
Spojrzaam za siebie. Nasz drog znaczyo osiem rozbitych cian.
Ta cyfra musiaa co znaczy w Tartarze. Inaczej by mnie tak
gorczkowo nie przeladowaa.
- Czy cyfra osiem co znaczy? - zapytaam Achillesa.
-H?
Odpuciam.
Naprzeciwko nas znajdoway si schody prowadzce na jedn z wie.
Mogam si zaoy, e wanie takie miejsce, jak w bajkach z
wiedmami, wybraa Darvulia na kryjwk.
- Idziemy na gr! - zakomenderowaam.
Achilles wysun si przede mnie i powoli zacz wchodzi po
schodach. W razie niebezpieczestwa mia zamiar mnie ochroni i
pierwszy stawi mu czoo.
Szkoda, e dzisiaj nie ma ju takich bohaterw. Chocia to moe
dlatego, e w naszych czasach nie ma niebezpieczestw, z ktrymi
kiedy ludzie stykali si od dziecka.
Do pomieszczenia na szczycie prowadziy uchylone, byle jak zbite
drewniane drzwi. Spod nich wydobywa si czerwony i niebieski
dym, ciko osiadajcy na schodach i naszych stopach. Chyba
przypadkiem wybralimy dobr wie.
- Czarownica - szepn Achilles i napi muskuy wielkoci
dojrzaych melonw.
A si prosiy, eby je pomaca, co te z perwersyjn radoci
uczyniam. Pooyam do na jego imponujcym ramieniu i
zmusiam do opuszczenia broni. Boe, ale twarde minie! Cudo!
- Poczekaj - szepnam i zerknam przez szpar w drzwiach
pokoju. Musiaam si upewni, czy jest tam czarownica i, co
najwaniejsze, czy jest sama.
Powstrzymujc kichnicie od pachncego fasol dymu, zajrzaam do
pokoju. Nad solidnym saganem zawieszonym nad mao
praktycznym ogniskiem, rozpalonym na ziemniaczanych tach
rzuconych porodku kamiennej podogi, pochylaa si Anna
Darvulia. Niebieska chustka zsuna si jej z ysawego czoa.
23
Tymczasem w Piekle...
Beleth sta pod rezydencj Szatana i bawi si pomieniami
skaczcymi po jego smukych palcach. W drugiej doni trzyma
niezapalonego papierosa.
Renegat. Coraz bardziej podobao mu si to sowo.
- Kurwa, Beleth, ja zawsze wiedziaem, e w ktrym momencie co
ci pieprznie na gow, ale teraz to ju, cholera jasna, przegie pa.
- Azazel chodzi w kko.
- Mj drogi przyjacielu, a po co tak przeklinasz? Chyba nie takim
jzykiem zauroczye Kleopatr?
Podstpny diabe zatrzs si ze zoci. Jego czarne oczy zapony
dziko.
- Z niej te nieze ziko - warkn. - Poza tym jestem diabem.
Mog si wyraa, jak mam ochot.
- Przez najblisze siedemdziesit siedem lat jeste te anioem. Nie
zapominaj o tym.
- Dupa! Dupa! Dupa!
- Jak wolisz.
Beleth zapali papierosa i zacign si gboko dymem. Lubi jego
drapanie w gardle i smak nikotyny. Przypominao mu to o jego
niemiertelnoci, ktrej tak brakowao gupim miertelnikom.
Sprawiao, e czu si lepiej.
- Nie wiem, dlaczego tak si unosisz.
- Bo, do diaba, nawet nie przemylae tej decyzji! - Azazel zapa
si za wosy.
Zawsze by peen ekspresji. Aktor doskonay.
- Zapewniam ci, e przemylaem. - Beleth wypuci z ust kko
dymu, potem kwadrat, a nastpnie trjkt. Wydmuchiwanie
pentagramw uwaa za zbyteczne szpanerstwo, ktrym popisyway
si niektre diaby. - Bd renegatem.
- Raczej odmiecem - warkn jego kompan.
- Mniejsza o to. Wane, e coraz bardziej mi si to podoba. Bd
sam sobie panem, nikt nie bdzie mg mnie za nic sdzi, o nic
oskara ani kara. Bd wolny.
- Tak, Stwrca na pewno si ucieszy...
- Nagle przejmujesz si Jego zdaniem?
Azazel speszy si odrobin.
moliwoci.
- Naprawd? - chcia wiedzie Szatan.
Jednak Gabriel zignorowa jego pytanie, starajc si przemwi do
rozsdku krnbrnemu diabu:
- Belecie, popeniasz ogromny bd. Jeli raz zrezygnujesz z
przywilejw, ktre nada ci Bg, ju nigdy ich nie odzyskasz.
Bdziesz potpiony. Bdziesz sam! Na zawsze. Wieczno jest duga.
Wiesz przecie o tym.
- Naprawd byby anioem? - wtrci Lucek.
- Nie bd sam - odpar diabe. - Jako ifrit nale do wiata, a nie
do jednych zawiatw. Zdoam dosta si do Tartaru, ktrego
wejcia tak skrztnie przede mn strzeecie.
- Robisz to dla niej... - zrozumia Archanio. - Wracajc do kwestii
przywracania anielskoci... - Szatan znowu sprbowa.
- Belecie, popeniasz bd - Gabriel nie zmienia zdania. - Wiktoria
to kobieta. Owszem, posiada Iskr Bo, a take ma moce diabelskie,
jednak to tylko kobieta. Podanie tych istot jest zabronione.
- W takim razie ju jestem potpiony. Stao si - skwitowa diabe.
-Bardziej nie zdoam ju sobie zaszkodzi.
- Naprawd staby si anioem? - Szatan stukn Gabriela w rami.
- Lucek, nie teraz! - skarci go Archanio.
Lucyfer odsun si naburmuszony i opar ciko plecy o swj fotel
wadcy. Znowu nikt nie chcia mu nic powiedzie.
- Podjem decyzj. Chc zosta ifritem - owiadczy Beleth.
- Popeniasz wielki bd - powtrzy Gabriel.
- Nie moecie mi tego zakaza.
- Wiem...
Gabriel spojrza na Lucyfera. Szatan kiwn gow. W tej samej
chwili signli po podanie i pooyli na nim donie.
- Na pewno to przemylae? - Gabriel po raz kolejny chcia si
upewni.
- Tak. Przestacie wreszcie mnie przekonywa. Nie przyszedbym
tutaj, gdybym nie by pewien tego, co robi. Chc by ifritem. Teraz.
Nie jutro, nie kiedy, tylko wanie teraz. Chyba e moe zmienilicie
zdanie i zamierzacie mi pomc w wydostaniu Wiktorii z Tartaru.
- Wiesz, e tego uczyni nie moemy, wic jeszcze raz prosz ci o
chwil zastanowienia. Ten krok jest nieodwracalny.
Archanio posa Szatanowi karcce spojrzenie.
- Tak przy okazji, to ty powiniene przekonywa go do zmiany
zdania.
- Po co? wietnie sobie radzisz. Wprawiaj si, moe niedugo jacy
twoi pracownicy zaczn skada wymwienia.
Kartka pod ich domi zapona najpierw na czerwono, a nastpnie
na niebiesko. Nie mina chwila, gdy zostaa po niej tylko maa
kupka popiou.
Beleth poczu dojmujcy bl w klatce piersiowej, jakby wyrywali mu
serce. Osun si na podog, zwijajc z blu, jednak nie krzykn.
Wygi ciao w uk. Zdawao si, e zaraz pknie mu krgosup.
Mimo ogromu cierpienia nie wyda z siebie ani jednego dwiku,
kiedy jego ciao opuszczaa aska Boska. Nie byo jej wida. Po
prostu w jednej chwili bya, a w drugiej ju nie. Teraz na zawsze by
jej pozbawiony.
Diabe podnis si na okciu i zagapi na wasn do, ktr opiera
na perskim dywanie Szatana. Promieniaa wewntrznym wiatem,
tak jak caa jego skra.
- Co si ze mn dzieje? - zapyta.
- Stae si ifritem. Istot pozbawion boskiej myli. - Gabriel
podnis si z krzesa, eby lepiej mu si przyjrze. - Jeste ogniem
bez dymu.
Beleth usiad. Cay si zmieni. Skra promieniaa, a oczy byszczay
niczym drogocenne klejnoty. Przed nim istnia tylko jeden ifrit. Czy
wyglda tak jak on teraz?
- Piknie. - Szatan stukn pici o biurko. - Mam teraz wakat na
stanowisku, bo jeden z moich podwadnych postanowi zosta
dinem. Beleth rzeczywicie przypomina teraz bajkow posta
spowit tajemnic. By pikny niczym oywiony pomnik z kamieni
szlachetnych i zota. Wydawao si, e jego tczwki s pynne.
Wsta.
- Czy nadal posiadam wszystkie swoje moce? - zapyta.
- Tak. - Gabriel przyglda mu si zafascynowany. Nie widzia nigdy
ifrita. Poprzedni powsta tak dawno, e jego wygld zosta
zapomniany.
Tak samo jak jego imi.
- Rozumiem te, e skoro nie jestem obywatelem adnych
zawiatw, to mog przebywa wszdzie, gdzie tylko mam ochot? mody ifrit chcia si jeszcze upewni.
- Tak - mrukn gorzko Szatan. - Teraz jeste niczyj...
Beleth poprawi koszul usatysfakcjonowany odpowiedzi.
24
Razem z Achillesem szybko opucilimy zamek ksinej Elbiety.
Mj nefilim by bardzo zawiedziony, e nie idziemy jej zabi.
Najwyraniej narobiam mu niechccy smaku. Przez chwil miaam
na to ochot, jednak si nie odwayam. Jej suca bya szalona, a i
tak potrafia by niebezpieczna. To co dopiero moe mi zrobi
kompletnie zwariowana arystokratka? Poza tym w kocu ruszyo
mnie sumienie. Tak jednak jeszcze je miaam, chocia ostatnio
czsto robio sobie wakacje. Przecie nie mog chodzi po ulicy i
zabija ludzi, a raczej niszczy ich dusze. To... jest straszne.
Wiem, e zawsze gadam jak nawiedzona o szacunku do ludzkiego
ycia i kadego istnienia, ale... zbyt czsto mnie sam chcia kto
unicestwia, bym moga do tego lekko podchodzi. Nie wolno mi dla
wasnego szczcia robi zych rzeczy. Chocia przyznaj, e ycie
byoby prostsze, gdybym zabia Moroniego, zamiast lata za nim i
prbowa odebra manuskrypt henochiaski. No tak, ale gdybym
wtedy go zabia, to pewnie teraz ogldaabym kraty w anielskim
wizieniu, albo za zamordowanie anioa trafiabym do Tartaru.
Wyrwaam si z rozmyla i rozejrzaam dookoa. Szam jak w
amoku, pochonita wewntrznym dialogiem, ktry do niczego mnie
nie doprowadzi.
Jak zawsze.
- Musz znale jakie bezpieczne drzwi, za ktrych pomoc
przenios si do Pieka - powiedziaam, kiedy przemykalimy
opustoszaymi uliczkami Tartaru.
Dookoa nas byo mnstwo drzwi. Tylko czy bylimy ju
wystarczajco daleko od zamku?
- U mnie w chacie s drzwi - roztropnie zauway Achilles.
- Fakt. - Zamiaam si krtko. Byam tak roztrzsiona, e zupenie
na to nie wpadam.
Kiedy weszlimy do izby, odczuam wielk ulg. Ju byo po
wszystkim. Nefilim rozsiad si przy stole z butelk wstrtnej
tataryjskiej wdki. Podzikowaam mu za pomoc.
- Nie ma za co. Bya to dla mnie mia odmiana. Poczu zew bitwy.
Dyskutowaabym o tej bitwie, ale co ja tam wiem. To on jest
mitycznym wojownikiem, a nie ja.
- To id. - Stanam niepewnie naprzeciwko drzwi, majc nadziej,
e uda mi si std wydosta.
tego opisa ani poj. By Belethem, ale jednoczenie nim nie by.
Sta si kim jeszcze.
Jego skra odrobin promieniaa, zupenie jak moja, gdy nabraam
boskich mocy po przeczytaniu manuskryptu henochiaskiego.
Jednak jego blask by inny. Nie tak promienny i czysty. Byy w nim...
zakcenia. Jak na starym filmie ogldanym z kasety wideo, na
ktrym pojawiay si paski szarpanej tamy.
Wyczuwaam te co dziwnego. Nie wiedziaam, co si dzieje.
Potrafiam wykry aur. Wiedziaam, kto jest czowiekiem, a kto
diabem lub anioem. Beleth nie pasowa teraz do adnej z tych
charakterystyk.
Wstaam, podnoszc pup z podogi.
- Co ci si stao? - zapytaam. - Co mu si stao? Azazel, on jest jaki
inny. Czemu moe mnie dotkn?
- Wiki! Gdzie jeste! Dlaczego mog ci dotkn? Czemu ci nie
widz? -odezwa si w tej samej chwili, wycigajc przed siebie rk
niczym lepiec.
Dotknlimy si. Kiedy nasze palce si zetkny, zobaczyam, jak na
jego twarzy pojawia si delikatny umiech. Zote oczy, ktre zawsze
potrafiy mnie zahipnotyzowa, byszczay niczym pynny kruszec.
Byy nierzeczywiste.
Azazel wrci do nas spojrzeniem, odkadajc na kolana dokument,
ktry tak go interesowa.
- Podejrzewam, e na wasze pytania jest jedna odpowied. Beleth
jest ifritem, pewnie dlatego moe ci dotyka. Wtpi, eby projekcja
astralna moga co ze sob zrobi, wic przykro mi, Wiktorio, ale
choby nie wiem jak si staraa, to nie twoja zasuga. A dlaczego,
Belecie, tylko j dotykasz, lecz nie widzisz, nie mam zielonego
pojcia. Co ja jestem, do cholery, wyrocznia delficka?!
Wodziam domi po jego torsie, ramionach. Opuszkami palcw
musnam jego policzek. Przymkn oczy, zachwycony moim
dotykiem. Jego rce take nie prnoway. Bdziy po mojej talii,
plecach, karku pod wosami.
To byo takie przyjemne.
- Ifrit? Co to znaczy? - zapytaam, czujc na twarzy jego ciepy
oddech.
Azazel zamia si zowieszczo.
- Och, pozwl, e wyjani ci, co to takiego ifrit. Beleth, eby ci
ratowa, zrezygnowa ze stanowiska diaba, tym samym stajc si
25
Przeskoczyam przez widmowe drzwi do skromnej chatki Achillesa.
Nefilim siedzia przy stole i popija z obdrapanego kubka wod,
ktra zapewne bya, tak ubian w Podziemiach, herbat.
- Gdzie Beleth? - zapytaam, rozgldajc si dookoa.
W izbie nie byo wielu miejsc, w ktrych mgby ukry si przed
moim wzrokiem, ale mimo to zajrzaam nawet pod ko.
Achilles posa mi zdziwione spojrzenie.
- Wszak posza do niego.
- Ale wrci tu ze mn - warknam rozdraniona. - Gdzie on jest?
Zirytowana ponownie zajrzaam pod ko. Przecie sam by si nie
schowa. Gdzie, do diaba, si podzia?
- Tu nie ma mego ojca. Nie byo.
Zaklam w mylach. Z tego caego zadziwienia przemian zupenie
zapomniaam przekaza Belethowi wieci o synu. Obiecaam
Achillesowi, e wspomn o nim. Musz to zrobi czym prdzej, eby
si nie wydao. Nie chciaam, eby nefilim mia do mnie o to al.
A tak po gbszym namyle stwierdziam, e lepiej by byo, eby
Achilles nigdy nie mia do mnie o nic alu.
- Mia i tu za mn - przygryzam warg.
Co poszo nie tak?
Nie wpucili go? Kto go zaatakowa?
Struchlaam, zdajc sobie spraw, e powd jego nieobecnoci mg
by zupenie inny. Prostszy i lecy w jego naturze.
A moe Beleth mnie... okama?
- Moe jest w jaskini? - zasugerowa Achilles ze strapion min.
-Wszyscy tam trafiaj tu po przybyciu do Tartaru. Ty pbogini, a
take musiaa tam najpierw pj.
- Masz racj - przytaknam. - Biegn tam.
Nie byam pewna, czy nefilim rzeczywicie ma racj. Beletha nie
obejmoway ju adne zasady i reguy. Wydawa si przewiadczony
o tym, e przeniesie si w to samo miejsce co ja bez zbytniego
wysiku ze swojej strony.
- Uwaaj na ludzi Rozpruwacza! - zawoa za mn siacz, gdy
wybiegam z chaty.
Nie obchodzio mnie, czy si gdzie czaj. Musiaam zobaczy
Beletha. Chciaam go dotkn. Chciaam mie dowd, e mnie tu nie
zostawi. e naprawd co do mnie czuje.
jakikolwiek dotyk.
Podbiegam do niego i rzuciam mu si w ramiona. Obj mnie
mocno, wtulajc twarz w moje wosy. Nabraam gboko powietrza,
chcc poczu jego zapach. Orientalne kadzida, dym. Westchnam.
Tskniam za tym. Tak bardzo za tym tskniam. Zacisnam palce
na jego koszuli. Ju nie zamierzaam go puci. Nie chciaam zosta
sama. Czuam si bezpiecznie. Wiedziaam, e teraz nic mi nie
bdzie grozi. Mj byy diabe mnie ochroni.
Odsun mnie delikatnie, eby przyjrze si mojej twarzy. W
pmroku jaskini nie byo wida nieludzkich, pynnych oczu. By
moim dawnym Belethem.
- Wygldasz piknie - szepn. - Pikniej ni kiedykolwiek
wczeniej.
- Klimat mi chyba suy. Wiesz, duo wilgoci dobrze robi na wosy
-zakpiam.
Pogaska mnie po policzku.
- Wiki, nic si nie zmienia. Tskniem za tob - powiedzia z
uczuciem.
- Kocham ci.
Jego wyznanie wydawao mi si szczere, jednak zauwayam
podejrzany umiech czajcy si w jego uniesionych kcikach ust.
- Chyba zaczynam ci powoli wierzy - odparam, nie dajc mu si
tak atwo podej.
Zamia si radonie.
- Wiedziaem, e tanim kosztem nie wycign od ciebie podobnego
wyznania. Wcale nie mia mi tego za ze. Podobao mu si, e znowu
moemy gra w nasz ma gr podchodw i niedopowiedze,
chocia sam ju dawno przesta stosowa niedopowiedzenia. Byby
zawiedziony, gdybym od razu zdradzia si ze swoimi uczuciami. Tak
po prostu nie wypadao. Byoby wbrew zasadom i uniemoliwioby
mu polowanie.
Nachyli si i pocaowa mnie. Jego ciepe, mikkie wargi napary na
moje. Poczuam jego palce na moim podbrdku. Delikatnie rozchyli
moje usta. Pocaunek sta si gbszy, peen namitnoci.
- Boe, ale ty seksowna. - Szarpn za ramiczko sukienki, a
oderwao si od gorsetu.
- Nie blunij! - fuknam i odsunam jego rce. Zaskoczony
pozwoli mi si odepchn.
- O co chodzi?
26
Niedugo pniej dojechalimy na skraj Tartaru, gdzie mieszka
Achilles. Poczekaam, a Beleth otworzy mi drzwi. Gdy tylko je
zatrzasn za moimi plecami, diaboliczne auto rozpyno si na
wietrze.
Ruszylimy w stron rozwalajcej si ze staroci chatki. Szam
pierwsza. Celowo stawiaam krtkie kroki i kokietowaam ifrita
biodrami. Ostronie ustawiaam wysokie obcasy pomidzy
koleinami bota. Wyprostowaam plecy i uniosam wysoko gow.
Bd jak Angelina Jolie w Turycie - pikna i elegancka.
Dopiero po chwili zauwayam, e Beleth si zatrzyma. Odwrciam
si zaskoczona. Nie do, e za mn nie szed, to jeszcze nie patrzy
na moj pup.
A tak si staraam nie i niezgrabnie. Wszystko na marne!
- Co si stao? - zapytaam, nie mogc powstrzyma irytacji.
Ifrit wbija spojrzenie w przekrzywione drzwi chaty.
- Co ja mu powiem? Nie czuj si ojcem. Nigdy si nim nie czuem.
Nie jestem nim. Nie mam prawa do tego tytuu. Achilles... Przecie
nawet go nie znam. Nigdy nie widziaem. Co mam mu powiedzie?
Nie wiem, czy to jest dobry pomys...
Nie wiedziaam, co mu doradzi. Nie miaam dzieci, i zapewne,
bdc martw, mie ich nigdy nie bd. cisnam pokrzepiajco
jego do.
- O tym, czy jeste jego ojcem, zdecyduje on. Ty nie moesz roci
sobie do tego prawa. Przywitasz si z nim, potem pochwalisz, e
wspaniale przey swoje ycie. Powiesz, e jeste z niego dumny.
Stwierdzisz, e przypomina ci ciebie samego, kiedy bye modszy.
Przygryzam warg. Szczerze mwic, to w obecnym stanie Achilles
wyglda na starszego od niego.
- Dumny? - zapyta. - Wiesz, e to morderca.
Puciam jego do z niesmakiem. Moje sowa ju nie pocieszay,
przesiky gorycz:
- Wiem, ale wiem take, e to honorowy czowiek, wiadomy swoich
win. Rozejrzyj si, Beleth. To Tartar, ale staroytnych Grekw nie
ma tu zbyt wielu. Trafi tutaj, bo jest twoim synem. Nie dlatego, e
jest zy.
- Masz racj... to przeze mnie. Byem gupim diabem. Nie
powinienem by spkowa z kobiet.
27
Przystojny ifrit poprowadzi mnie do drzwi sypialni znajdujcej si
najdalej od piwnicy. Otworzy je i odsun si.
Stanam w progu. W rodku znajdowao si szerokie oe z
granatow pociel, maa toaletka i dobrze zaopatrzony barek.
Zamrugaam gwatownie, pozbywajc si upojenia alkoholowego, a
nastpnie przestpiam prg. Nie ze mn te numery. Drugi raz nie
dam mu si omota. Zamrugaam ponownie.
Rozbawiony Beleth zamkn za nami drzwi.
- Jak to jest, e w moim towarzystwie od razu trzewiejesz? zapyta, prowadzc mnie w stron ka.
Usiadam na pocieli, doceniajc gadki i mikki splot materiau.
Byy diabe wiedzia, co dobre. Nigdy nie zadowala si byle czym.
Hm... i pomyle, e jakim cudem ja mu wystarczaam.
Mg mie kad.
- Najwyraniej masz jakie niesamowite zdolnoci - odparam i
spiam si w sobie. - Poza tym nie chciaam by od ciebie gorsza. Ty
ju dawno pozbye si ziemniakw ze swojej krwi.
Nie zaprzeczy. Zaj miejsce tu obok mnie. Splt rce na kolanach
i stukn mnie ramieniem.
By przystojny a do blu. Miaam ochot caowa te namitne usta,
wsun donie w czarne wosy. Pozna tajemnice, ktre skrywaj
zote oczy majce czasem tak powany i smutny wyraz.
Czuam, e moje serce wyrywa si w jego stron, zupenie jakby ju
do mnie nie naleao. Miaam wraenie, e nale do ifrita, e jestem
jego czci. Fragmentem ukadanki, ktry wanie si odnalaz.
Dawna Wiktoria znikna. Zastpia j rozzuchwalona buzujc w
yach moc diablica.
Beleth przysun si jeszcze bliej i wzi mnie za rk. Poczuam
si jego palcw, delikatne mrowienie mocy. Byam przy nim
bezpieczna i spokojna. Chyba pierwszy raz, odkd si poznalimy.
Ciko byo mi uwierzy w to, e mona czu si tak zalenym od
kogo. Nie potrafiam sobie wyobrazi siebie bez niego. Pocztkowo
by moim przeciwiestwem, ale teraz upodobniam si do niego.
Powoli stawalimy si diabelsk jednoci.
Jednoczenie przeraao mnie to, co do niego czuam. Byam
potpiona. Potpiona za mio do pomienia Boga.
Umiechnam si pod nosem. Cae szczcie, e nie sysza moich
moje biodro.
- Wtedy te miaa na sobie pikn sukni. Co prawda, nie
karminow, jednak rwnie zachwycajc.
Palce namacay haftki i tasiemki krpujce moje plecy. Musny
miejsce pomidzy opatkami. Westchnam. Troch obawiaam si,
co si stanie, gdy rozepnie sukienk.
- Dzikuj, e po mnie przyszede - wyszeptaam.
- Nie masz za co mi dzikowa. Skrzywdziem ci, a teraz to
naprawiam. Pomimo bycia diabem, a teraz ifritem, mam jakie
resztki honoru.
- Dzikuj - powtrzyam.
- Ostatni etatowy naprawiacz bdw do usug. Poza tym
zapewniam take caodobowo swoje towarzystwo.
- A to bardzo mie.
- A dzikuj.
Jego rce sprawnie odpinay grne haftki, jednoczenie pieszczc
moje plecy. Usta Beletha znajdoway si tu przy moim czole.
Pocaowa mnie delikatnie, wrcz opiekuczo.
Czerwony gorset zrobi si luniejszy. Mogam swobodnie nabra
powietrza. Zacz oddycha gbiej.
- Jeste taka pikna - szepn. - I nie chodzi mi tylko o twj uroczy,
odrobin zaspany wygld.
- Tak? - westchnam.
***
Wiktoria zacza oddycha coraz gbiej. Jej usta rozchyliy si, a
powieki opady. Ifrit zorientowa si nagle, e nie odpowiadaa na
jego pytania i nie zareagowaa na ostatni sugesti, by wsplnie
sprawdzili, czy przecierado pasuje do kodry, i wsunli si w tym
celu pod przykrycie.
Odsun si lekko, eby przyjrze si jej spokojnej i ufnej twarzy.
Wierzya mu cakowicie. Ufaa mu.
Czy kto mu kiedykolwiek ufa? Nie pamita. Dawno nikogo
takiego nie byo w jego wiecznoci.
- Kochana Wiktorio - wyszepta i grzbietami palcw musn jej
policzki i rozchylone usta o smaku wina.
Jego rozemiane spojrzenie spowaniao. Byszczce, lekko falujce
od buzujcej w nim mocy zoto nabrao ciepa.
- Nikt mi nie ufa. Nikt. Nawet wtedy, gdy udawaem greckiego
boga spacerujcego pord miertelnych. Wszyscy podchodzili do
28
Byo mi ciepo i przyjemnie. Przez niedokadnie zasonite okna do
pokoju przedostaway si delikatne promyki soca. Prawdziwego
soca, a nie ponurych krysztaw Tartaru.
Iluzja stworzona przez Beletha bya idealna.
Przecignam si z rozkosz. Lecy obok mnie mczyzna grza
niczym piecyk elektryczny. Mogabym przytula si do niego cay
ranek.
Otworzyam szeroko oczy, napotykajc rozbawione spojrzenie
Beletha. P lea, a p siedzia obok mnie, oparty o poduchy
przykrywajce wezgowie ka. Kodra zsuna mu si do bioder. W
doni trzyma kieliszek czerwonego wina.
- Dzie dobry - przywita mnie.
- Co si stao? - zapytaam zbita z tropu, mglicie przypominajc
sobie wieczr i nasz rozmow.
- Usna.
- Usnam?
- Usna...
- Ale jak mogam usn? - nie potrafiam w to uwierzy. Miaam go
wreszcie dla siebie. Byam tylko ja, on i te cholerne haftki przy
gorsecie. No i oczywicie, co musiaam zrobi?
- Zamkna oczy, zacza wolniej oddycha, a nastpnie zasna
-odpowiedzia.
Ze zoci zrzuciam z siebie kodr. Dopiero teraz zauwayam
jasnobkitn koszulk nocn z mnstwem koronek i haftw, ktra
upodabniaa mnie do jakiej wiktoriaskiej panny w negliu.
Co jest?
- Rozebrae mnie?
- Nie da si ukry.
- Widziae mnie nago?!
- A chciaaby? - Pogadzi mnie po ramieniu.
Zanim odpowiedziaam, zamyliam si przez chwil. - Tylko wtedy,
kiedy ja mogabym widzie jednoczenie ciebie.
Tak, to wydawao mi si dobrym rozwizaniem. Dostaabym to, co
sama oferowaam. Nikt nie byby oszukany.
- Ale ty mnie ju widziae - jknam. - Czemu mnie nie obudzie?
Sama bym si przebraa! Nie jestem dzieckiem.
Wydawao mi si to czym strasznym. A raczej odrobin oblenym.
szefowi.
Ifrit nie rozglda si czujnie dookoa. Nawet nie przyszo mu do
gowy, e kto mgby chcie zrobi nam krzywd. Przecie ju std
wychodzimy. Jeszcze tylko kilkanacie minut piechot, kilkanacie
bardzo niebezpiecznych puapek oraz potworowi bd moga
wycign si na leaku w Los Diablos.
Niczego wicej do szczcia mi nie potrzeba. No chyba e spenienia
yczenia numer dwa.
- Odprowadz was, ojcze - zaoferowa si Achilles.
- Nie, synu, damy sobie rad. - Beleth machn lekcewaco doni.
-Bylimy ju w gorszych opaach.
Ja nie byabym tego taka pewna. Baam si, e zbiry Elbiety mog
znowu si pojawi. Nigdy nic nie wiadomo. Ksina z czarownic
umiay ich zmobilizowa do pomocy.
Ale przecie Elbieta w sumie powinna by mi wdziczna. Gdybym
nie pozbya si Anny, nigdy nie otrzymaaby mocy.
Wycignam si wysoko na palcach, eby ucaowa Achillesa na do
widzenia. Zapaam go za kurt i przycignam. Zaskoczony podda
si mojemu dotykowi.
- Do zobaczenia. - Umiechnam si do niego i pocaowaam go
trzy razy w policzki.
Olbrzym zarumieni si po koniuszki wosw.
- egnaj, bogini. Jeste najpikniejsz, jak ujrzaem.
Pokraniaam z zadowolenia.
- Szkoda, e nie chce z nami wrci - narzeka Beleth, kiedy szlimy
w stron centrum Tartaru.
Idc, oglda manuskrypt zdobyty od Moroniego. Zerkaam na tekst
jednym okiem. Trasa ucieczki bya opisana bardzo szczegowo.
Przypadkiem udao mi si wybra waciwe zakrty, kiedy sama
usiowaam si wydosta.
Po chwili znudzio mnie patrzenie Belethowi przez rami. Niech on
skupi si na trasie. Wymare miasto zdawao mi si znacznie
straszniejsze teraz ni wtedy, kiedy na kadym kroku widziaam
czajce si cienie.
- Syszae? Jestem najpikniejsz bogini, jak widzia usiowaam zagai rozmow.
- Poza tob nie widzia przecie adnej bogini - odpar zamylony.
Posaam mu miadce spojrzenie, ktrego oczywicie nie zauway
wpatrzony w instrukcje. W kocu zorientowa si, e umilkam.
29
Byo ciemno, twardo i mokro. Nie miaam siy si mszy. Tkwiam w
miejscu, liczc, e to wszystko przejdzie, e za chwil zniknie.
Ciemno mnie pochaniaa, w gowie wirowao. Nie wiedziaam, co
si dzieje.
Nie wiem, jak dugo byam w tym stanie. Nic nie pamitam. Byo mi
tak zimno.
Nagle poczuam, jak co kapno na moj twarz. Co mokrego i
nieludzko mierdzcego padlin. Zakrztusiam si. Sprbowaam
uchyli powieki, ale byy sklejone. Wyrwaam kilka rzs, by je
otworzy. Wiele mi to nie pomogo. Nadal otaczaa mnie ciemno.
Olbrzymia mokra kropla spada na mj policzek i rozlaa si po szyi.
Wzdrygnam si ze wstrtem. Sprbowaam wycign rk, ale od
piersi w d byam przywalona kamieniami. Nie mogam si ruszy.
- Pomocy! - krzyknam, duszc si zatykajcym mi usta pyem.
Wszystko bolao mnie tak mocno, jakbym kad ko miaa zaman.
Ze wzgldu na moje pooenie, byo to cakiem prawdopodobne.
Nikt jako nie rzuca mi si na ratunek. Musiaam wzi sprawy w
swoje rce.
Wyobraziam sobie, jak z ocalaych cian wyrastaj krysztay, swoim
blaskiem tworzce w Tartarze imitacj dnia. Sabe, przymruone
wiato rozproszyo mrok.
Tu nad sob zobaczyam olbrzymi mord. Z szeroko otwartego
pyska skapyway mi struki liny prosto na twarz.
- Cerber! - zawoaam z ulg.
Wielkie czarne koraliki w gowie ratlerka przyglday mi si tpym
wzrokiem. Chyba mnie nie poznawa. Psisko obnayo zby i zaczo
warcze.
O cholera!
- Cerber, to ja! - zawoaam szybko. - Daam ci przecie misko,
pyszne misko. Nie pamitasz mnie?
Zza gowy ratlerka wysun si dugi pysk wilczura. Pochyli si w
moj stron. Caa struchlaam. Wystarczy, e raz kapnie zbiskami,
a oderwie mi gow i zje j ze smakiem.
Wilgotny nochal, znacznie wikszy od ludzkiej twarzy, zatrzyma si
na wysokoci moich oczu. Poczuam mierdzcy mierci oddech.
Gowa wilczura podniosa si.
Czekaam na wyrok.
od przystani.
By ranny! Serce znowu zabio mi mocniej.
Musiaam szybko znale jakie drzwi i za nim pj. Nie miaam
czasu do stracenia! Moe mj ifrit umiera!
Pobiegam w stron drzwi, po drodze gubic pira i skrzyda. Biae
lotki upady w czarny piach.
Szarpnam za klamk kutych drzwi i wbiegam w plam soca.
Zaraz... Soca?
Zatrzymaam sie kompletnie zaskoczona. Nie poznawaam tego
miejsca. To nie mg by Tartar.
Na bkitnym niebie wiecio olepiajco soce. Byo troch
wiksze od zwykego ziemskiego. Dugie promienie lizay horyzont.
Wygldao na soce, ktre usiowa namalowa kto, kto dawno nie
widzia tego prawdziwego i jego wspomnienia ubarwiy orygina.
Dookoa mnie stay kolorowe kamienice. Pstrokate barwy mieszay
si ze sob. Niektre domy byy te w niebieskie paski, inne
fioletowe w pomaraczowe kropki. Pytki chodnikowe pod moimi
stopami doprowadzay do oczoplsu.
Co si dzieje?
Min mnie niski mczyzna ubrany w strj dworskiego bazna. Na
czole pomidzy oczami zwisa mu z kolorowej czapki dzwoneczek.
Nie zwrci na mnie uwagi. Pasowaam do tego miejsca, miaam na
sobie kolory. Tartar przesta by szary.
Wszystko olepiao, poraao intensywnoci. Nie mogam tego
zrozumie. Co tu si stao? Na pewno nadal byam w Tartarze bo
rozpoznawaam budynki. Daleko na horyzoncie growa zamek
Elbiety Batory. Wydawa mi si teraz znacznie wyszy. Pobielone
ciany janiay, a niebieskie dachy wie przebijay niebo.
Zamek z bajki. Zupenie jak zamek Neuschwanstein, czyli Nowy
abdzi Kamie zbudowany przez Ludwika Szalonego.
Drzwi. Szybko.
Doskoczyam do pierwszej kamienicy. Smrd zaszczanych klatek
schodowych znikn. Wydawao mi sie, e czuj lawend. Zakrcio
mi si w gowie od tego wszystkiego. Co tu si dzieje? Beleth, gdzie
jeste?
Oparam si ciko o drzwi. Dokd i? Dokd i? Kogo prosi o
pomoc?
- Miejsce pobytu Azazela - powiedziaam, opierajc czoo o drewno.
Nikt inny mi nie zosta. Podstpny diabe by jedyn osob, do
ktrej
mogam zwrci si w potrzebie. Zreszt tylko on mnie widzia.
Nacisnam klamk. Widmowe drzwi otworzyy si przede mn,
ukazujc wntrze zaciemnionej sypialni. Wparowaam bez
zastanowienia do rodka. Przy cianie stao olbrzymie oe przykryte
ciemnogranatow pociel z satyny. Beowe ciany do poowy byy
wyoone granatow boazeri. Krzesa w stylu Ludwika ktrego tam
zarzucono najrniejszymi czciami garderoby.
- Azazel? - zapytaam, robic krok do przodu.
- Jezus, Maria! - Pociel wybrzuszya si gwatownie, kiedy diabe
przestraszony podskoczy do gry, po czym usyszaam siarczysty
policzek i ostry kobiecy gos:
- Nie blunij.
Kleopatra. Pod powiekami poczuam zy. Tskniam za ni.
- Azazel, przepraszam, e przeszkadzam, ale pilnie potrzebuj
twojej pomocy.
Pociel nie poruszaa si. Ja take czekaam.
- Kleo... mam problem - usyszaam jego ciszony gos.
- Znowu? - zapytaa znudzona. - Przecie pie zika
z lubczykiem.
Parsknam miechem. Pociel poruszya si gwatownie. Azazel
zerwa j z gowy i posa mi nienawistne spojrzenie.
- To nie taki problem - powiedzia ze zoci. - Wiktoria tu jest.
- Och... - Kleo nie zmartwia si zbytnio. - A to nawet dobrze. Zaraz
mam targ o dusz.
Jak gdyby nigdy nic odrzucia kodr i wstaa. Nie wstydzia si
swojej nagoci. Przesza obok mnie. Po raz kolejny poczuam
delikatne ukucie zazdroci. Kleopatra bya perfekcyjna. Idealnie
wysklepione piersi, paski brzuch i jdrne poladki.
Gdybym ja miaa takie ciao, to take nosiabym egipskie, do
przewiewne ubrania.
- Kleo ! - z wyrzutem zawoa diabe.
- Co? Przecie nie bdziemy si teraz kocha. Masz gocia. Wiki,
jeste tu jeszcze, skarbie?
Podeszam do niej i przesunam widmow doni po jej ramieniu.
Na gadkiej oliwkowej skrze pojawia si gsia skrka.
- A jeste, rzeczywicie. - Zamiaa si zoliwie, patrzc na swojego
kochanka. - Czyli jednak mojemu kamczuchowi nie chodzio o
zika.
30
Azazel ubrany w obcise spodnie, niedajce wyobrani zbyt wiele do
popisu, i rozchestan na piersi koszul siedzia w salonie swojej
rezydencji. Stop obut w dugi but do konnej jazdy wystukiwa
niecierpliwy rytm o nog od stou.
Chocia mi si spieszyo, musiaam czeka, a raczy si przebra
(chyba p godziny zmienia przed lustrem stroje, tak dugo go nie
byo). Nie mg przey tego, e widziaam jego nagie poladki.
Cakiem zgrabne, nie powiem. Chocia czemu ja si dziwi?
Kleopatra, majc tylu chtnych diabw do wyboru, na pewno
dobrze zdecydowaa.
- Jeli kiedykolwiek powiesz komu, co usyszaa w mojej sypialni,
to przysigam na dusz, ktrej nie posiadam, e znajd ci i
wasnorcznie unicestwi, nie zwaajc na konsekwencje - wycedzi
wciekym tonem.
- Zrozumiaam za pierwszym razem, kiedy tumaczye mi, e
powyrywasz mi nogi z tyka, jeli pisn komu choby swko - take
byam zirytowana.
- Dokadnie. I nie ycz sobie, eby kiedykolwiek wymwia sowo
lubczyk, jasne? To sowo jest zakazane. Nie uywamy go od teraz.
- Tak, tak Moemy wreszcie przej do rzeczy? Azazel, bardzo mi si
spieszy, a ty mnie trzymasz tu ponad pgodziny ! To sprawa ycia
lub mierci. Nie mam tyle czasu! Powinnam bya zaatwi to z tob w
p minuty. Przesta si bawi w audiencj.
- Okej, to co si stao? - w kocu zmik do tego stopnia, e nawet
przesta wystukiwa monotonny rytm stop.
Szybko zrelacjonowaam mu nasz nieudan ucieczk przez jaskinie
i jej smutny koniec.
- Znikn. Nie wiem, gdzie jest. Nie wrci tutaj?
- Nie, tutaj nie wrci. Wiedziabym to. - Zmarszczy zmartwiony
brwi. -Dugo bya nieprzytomna?
- Nie jestem pewna. Biorc pod uwag zmiany w Tartarze, to chyba
cakiem dugo. A jak on nie yje? - przeraziam si nie na arty. Moe to by samozapon?
Azazel parskn rozbawiony. Pokrci przeczco gow.
- Ifrit jest z ognia. Nie moe spon na mier, bo sam jest ogniem.
W ogle to wydaje mi si, e nie ma zbyt wielu moliwoci, w
ktrych mgby przesta istnie. To jeden z urokw bycia tego typu
istot.
- To co si stao? - rozoyam rce. - Nie rozumiem tego. Czemu na
mnie nie poczeka? Gdzie poszed?
Azazel podrapa si po brodzie. Pstrykniciem palcw stworzy sobie
szklank soku pomaraczowego.
- Nie wiem. To dziwne. Chocia mnie bardziej intryguje krg
spalonego piasku. Przemieni si w co? Przenis? Tylko w co oraz
gdzie? Siedzielimy w milczeniu, kade pogrone we wasnych
niewesoych mylach.
- Zmartwia mnie - skwitowa diabe.
- Wyobra sobie, e ja te nie jestem teraz najszczliwsza warknam. -Co ja mam zrobi? Jak go znale?
Azazel rozplta warkocz wiszcy mu na plecach. Pierwszy raz
zobaczyam go z rozpuszczonymi wosami. Proste wosy idealnie
pasoway do jego lekko kanciastej twarzy.
- Szukaj go w Tartarze - doradzi. - Tu go nie ma. Przyszedby do
mnie. Jestem jego jedynym przyjacielem. W Niebie, jako ifrit, nie
ma czego szuka. Nawet by go nie wpucili na teren Arkadii. Istnieje
jeszcze szansa, e zaszy si na Ziemi.
-Alepo co?
- Wanie. Skierowanie si na Ziemi w jego przypadku nie miaoby
najmniejszego sensu. Nie po to wyrzek si wszystkiego, nawet Boga,
eby si tam teraz tua bez sensu. Na pewno jest gdzie w pobliu
ciebie. Musia zosta w Tartarze. Dobrze przeszukaa jaskini?
- Tak, dobrze. Nie byo szansy, eby tam zosta. Sprawdziam kady
kamie.
- Nie wiem, jak mgbym ci pomc.
Wydawao mi si, e w jego gosie sysz prawdziw trosk. Nie
podejrzewaam go o tak ciepe uczucia wobec Beletha. Mylaam, e
by dla niego tylko pionkiem.
- Poszukaj go jeszcze raz. Popro o pomoc Achillesa.
Kiwnam gow i wstaam. Nie chciaam traci czasu. Natychmiast
musiaam ruszy na poszukiwania. Moe Belethowi wanie dziaa
si krzywda?
- Wiki - zatrzyma mnie Azazel, gdy ju podeszam do drzwi. - Bd
ostrona. To podejrzane, e ifrit znikn. Musiao si w to wmiesza
co silniejszego od niego. Byle komu nie pozwoliby si powstrzyma
przed uratowaniem ci z Tartaru.
- Co silniejszego? Moe by co silniejszego od ifrita?
31
Zapad ju zmrok, a sztuczne niebo rozwietliy dziesitki
migoczcych wiateek imitujcych gwiazdy. W ktrym momencie
przestaam paka i usnam z gow na zniszczonym drewnianym
stole.
W snach widziaam Beletha. Jego twarz bya pena udrki. Od jego
kostki u prawej nogi cign si dugi zoty acuch. Koniec ciskaa
ksina Elbieta i miaa mi si prosto w twarz.
Mj ifrit co do mnie krzycza, lecz nie rozumiaam sw. Ubrany w
zielone szarawary, ktrych nogawki lizay szmaragdowe pomienie,
macha ramionami, starajc si mnie zatrzyma. Biegam, ale on
oddala si ode mnie.
Gwatownie poderwaam gow do gry. Koszmary przed moimi
oczami znikny. Byam sama w pustej izbie. Za oknem malowa si
rowy wit. Zdrtwiay kark strzeli gucho, kiedy si przecigaam.
Gdzie si podziewa ten Achilles?
W chwili, gdy to pomylaam, drzwi otworzyy si z trzaskiem.
Olepio mnie ostre wiato.
- Bogini - dobieg mnie gos olbrzyma. - Co tu robisz?
Niebezpieczestwo czyha na tw gow. - Szybko zatrzasn drzwi i
wyjrza przez szmat przykrywajc okno na podwrze. Sprawdza,
czy nikt go nie ledzi.
Dopiero gdy zniko przeraliwie jasne wiato, zauwayam, jak by
ubrany. Skrzane spodnie i zbroja gdzie znikny. Wyglda jak
grecki bg. Mia na sobie krtk tog spit na jednym ramieniu,
zoty pas z piorunem na klamrze, sanday z rzemykami wizanymi
pod kolanami i idiotyczny wieniec laurowy na czole.
- Co ci si stao? - zapytaam kompletnie zaskoczona.
- Co si stao, e ty tu? - odpowiedzia pytaniem na pytanie.
- Mielimy z Belethem wypadek w jaskini. Nie wiem, gdzie on teraz
jest.
- Zerwaam si ze swojego miejsca. - Musimy go szuka!
Nefilim zapa mnie za ramiona i posadzi z powrotem na krzele.
- Nic nie wiesz, biedna bogini? To lepiej zajmij swoje miejsce.
Zmienia si wadza w Tartarze. Dokona si wielki przewrt.
Miaam coraz gorsze przeczucia. Domylaam si, co zaraz usysz.
- Teraz wada ksina Elbieta Batory. Posiada wielk moc i jej
niestety nie ukrywa. Kady, kto si jej nie podda i nie uzna za sw
32
Stalimy w cieniu rozpadajcej si stodoy. Przed nami growao
wejcie do zamku Elbiety, ktry od czasu mojej ostatniej wizyty
znacznie si powikszy i wyadnia. Wadczyni cigle ulepszaa
swoje miejsce zamieszkania.
Musielimy dosta si tam niepostrzeenie. Z pozoru nie wydawao
si to trudne. Od jakiej godziny niestrudzenie kolejni mieszkacy
Tartaru przychodzili pod kute zote bramy, czekajc na wejcie.
Ksina nie pozwalaa im wej od razu. Musieli sta na dworze
wystarczajco dugo, by doceni pikno budowli.
Wyostrzyam wzrok za pomoc mocy piekielnych i wyjrzaam zza
krzakw. Wikszo Tartaryjczykw bya poprzebierana w
dziwaczne pseudobalowe stroje stworzone przez Elbiet, jednak
spora ich rzesza czekaa w swoich szarych codziennych ubraniach.
Miaam szans si przemkn.
Na wypadek gdyby w drzwiach staa ksina, zamierzaam zmieni
swoje rysy twarzy, stworzy sobie kilka brodawek, garb, moe
bielmo na oku.
Nie rozpozna mnie.
Chyba e poczuje promieniujc ode mnie moc, a niestety istniaa
taka moliwo.
Achilles pomimo moich zapewnie, e wszystko widz opad na
czworaka i podczoga si w krzewy w celu krtkiej obserwacji.
Widziaam tylko podeszwy jego sandaw wystajce spomidzy lici i
zeschnitych gazi.
- Gocie powoli si schodz. Ustawia si duga kolejka
poinformowa mnie.
Zagryzam warg. Oby Beleth na pewno tam by.
- Idziemy? - zapytaam.
- Za mn! - Bdc pozbawiony miecza, zamachn si patykiem
znalezionym na ziemi. - ACHRAA! ! !
Posusznie potruchtaam za nim. W biegu zamieniam zabrudzone
botem ubranie na poszarpan szar koszul i poatane spodnie tego
samego koloru. Najwaniejsze to jak najmniej wyrnia si z tumu.
Ustawilimy si w kolejce szalecw, mordercw i gwacicieli.
Daleko przed nami dostrzegam mczyzn ubranego podobnie jak
Achilles. Jego czarne jak smoa wosy opaday lokami na kark.
Wydatna szczka wysunita bya do przodu. Jaki drobny mczyzna
w nie zapuszcza.
Kto wie, jakie niespodzianki Elbieta przygotowaa dla goci, ktrzy
zboczyliby z wyznaczonej trasy?
Mimo wszystkich stara ksinej zamkowe wntrza nie
dorwnyway rozmachem posiadoci Szatana. Elegancja sza tutaj w
parze z kiczem. Alabastrowe posgi greckich bogw stay pod
krysztaowymi witraami. ciany prostoktnej sali balowej wyoone
byy lustrami. Chyba miao to optycznie powiksza pomieszczenie,
ktre nie naleao do najwikszych. Si wcieleni do suby
Tartaryjczycy przebrani w liberie mieszali si z widmowymi marami
wielkich wadcw, ktrych kiedy znaa Elbieta. Nieudane kopie,
ktre stworzya, byy paskie i sztuczne. Postacie te wyglday jak
pierwsze efekty specjalne w starych hollywoodzkich produkcjach.
Zupenie jakby byy naklejone na otaczajce nas to.
Przeszam przez projekcj. Achilles, nieco zmieszany, omin
jakiego ciemnoskrego krla. Znajdujcy si obok nas Tartaryjczycy
zaczli do siebie szepta, pokazujc mnie sobie palcami.
- Bogini. - Nefilim zapa mnie za okie. - Twa brawura i odwaga
rzucaj si w oczy. Pohamuj swe czyny. Prosz.
- Tak - odparam niechtnie.
Spokomiaam. Mia racj. Nie przybyam tutaj jako gwiazda
wieczoru. Musz zachowywa si jak przestraszeni szaleni poddani.
Powinnam czci now wadczyni, schyli przed ni gow i pi jej
zdrowie.
A nastpnie, rzecz jasna, buchn cholerze t durn lamp Aladyna.
Przechadzalimy si z Achillesem pord goci. Zgarnam kieliszek
szampana z tacy, ktr kurczowo ciska sucy. Pikny kieliszek
byszcza wewntrznym wiatem, a zoty napj musowa. Upiam yk
i zaraz wypluam go z powrotem do kieliszka. Elbieta chyba
zapomniaa, jak smakuje szampan, bo nie stworzya nawet kiepskiej
jego namiastki. Jej wyrb zalatywa ziemniakami i bimbrem.
- Nie pij - doradziam Achillesowi, gdy take sign w stron tacy.
-Niedobre, poza tym musimy by czujni.
Kamerdyner posa nam przestraszone spojrzenie, widzc, e
nefilim cofa rk.
- Musicie wzi - powiedzia szybko. - Wecie, wecie natychmiast.
Kady musi wypi toast za zdrowie krlowej. Inaczej spotka nas
straszna kara. Wecie kieliszek. Bagam. Wecie go dla mnie i dla
siebie. Inaczej krlowa oderwie nam gowy, nadzieje je na pal i kae
33
Muzyka graa w tle. Nieliczni Tartaryjczycy usiowali przy niej
niezdarnie taczy. Jednak wikszo tego nie potrafia. Stali pod
cianami i popijali sztucznego szampana bez umiaru, majc
nadziej, e bal niebawem si skoczy.
Krlowa nie prnowaa. Moglimy podziwia j w walcu z
Heraklesem, a potem z Tezeuszem i Odyseuszem. Pozostaych
herosw, ktrzy przewijali mi si przed oczami, przedstawiani przez
mojego towarzysza, nie znaam. Luno kojarzyam tylko ich imiona z
greckiej mitologii i dzie Homera. Nastpni na licie do taca byli
Achilles i Perseusz. Elbieta nie taczya ze zwykymi
Tartaryjczykami. Wybieraa herosw grujcych nad innymi
wzrostem, si i energi. Najwyraniej podniecali j uminieni,
niespecjalnie inteligentni faceci.
- Zauwayam, e Beleth nie odstpowa wadczyni. Cay czas
trzyma si w pobliu. W zasigu jej wzroku. Co on wymyli? W ten
sposb nigdy nie porozmawiamy!
- Achillesie, mam plan - szepnam do kompana.
- Na twe rozkazy, bogini. - Wychyli nie wiem ju ktry kieliszek
szampana, a wci trzyma si prosto i mwi bez zajknicia.
Trening czyni mistrza.
- Zaprosisz Elbiet do taca. Wtedy ja bd moga porozmawia z
Belethem.
Nefilim poblad.
- Bogini, musz?
- A co jest nie tak?
- Nie umiem taczy tych dziwnych tacw... No tak... w staroytnej
Grecji nie taczono walca.
- Daj spokj. Herakles da sobie jako rad. Tezeusz te nie
wybrzydza. Zobacz, jak wietnie mu idzie.
Heros na naszych oczach okrci krlow w do dziwnym piruecie,
podstawi jej nog i ratujc od niechybnego upadku, poderwa do
gry, prawie wyrywajc rami ze stawu. Czerwona jak burak Elbieta
nie bya chyba zachwycona tym manewrem. A w kadym razie
wywnioskowaam to po jej krzykach.
- Tobie na pewno pjdzie lepiej - pocieszyam Achillesa - To nic
strasznego. Troch potupiesz w miejscu i bdzie okej.
- Okej?
Ksina zamkna mnie we flakonie perfum. Jako jej din nie mog
oddali si od niej dalej ni osiemdziesit osiem metrw.
Jaka sia pocigna mojego ifrita w ty. Jego do wymkna si z
mojej. Zatrzyma si kilka metrw dalej.
- Wanie o tym mwiem - w jego gosie zabrzmiaa gorycz. Widocznie tutaj znajduje si magiczna granica osiemdziesiciu
omiu metrw. Elbieta zapewne si przesuna.
Podeszam do niego. Nasze twarze owietla blask dochodzcy z sali
balowej. Zdaram mask. Mg teraz zobaczy moj twarz tak samo
wyranie jak ja jego. Po policzkach pocieky mi zy.
- To co teraz? - zapytaam. - Co mam zrobi? Jak ci pomc?
- Wiki. - Przytuli mnie i scaowa sone zy. - Wybrniemy z tego.
Musz speni trzy yczenia krlowej. Jedno ju wykorzystaa.
Jeszcze tylko dwa.
- O co ju poprosia?
- Tu jest niestety pewien problem. Poprosia mnie o diabelsk
moc...
-Dae jej j?!
Nie mogam w to uwierzy. Jak mg popeni takie gupstwo?
Przecie bez mocy diabelskiej ksina posiadajca tylko niepen
Iskr byaby zwyk potk, ktr mona by bez problemu
zlikwidowa.
- Wiki, nie miaem wyboru. Jestem dinem. Musz speni jej trzy
yczenia, inaczej nie odzyskam wolnoci. Takie s zasady. My, diny,
musimy wykonywa rozkazy istot, ktre nas pojmay.
Zastanowiam si. Nie podobao mi si to. Bardzo mi si to nie
podobao. Teraz miaymy rwne szanse. W kadej chwili Elbieta
moga mnie zniszczy.
Ba, kto wie, czy z powodu swojego szalestwa, a zwaszcza
wymordowania wikszoci dziewic na Wgrzech, nie bya ode mnie
potniejsza? W kocu nie wiadomo, czy nie odsczya wtedy jakiej
Iskry przez przypadek.
- To co teraz? - powtrzyam.
- Albo cierpliwie poczekamy, a wykorzysta yczenia, a ja jej wtedy
uciekn, albo ukradniemy flakon.
- A co to ci da? Nadal bdziesz dinem zamknitym w butelce.
- Niemniej butelka nie bdzie ju w rkach Elbiety, wic bd mg
si od niej oddali na odpowiedni, czyli bezpieczn odlego.
To miao sens. Wydawao mi si jednak, e Beleth czego mi nie
mwi. Moe mia racj, e flakon bdzie bezpieczny. Tak, ale nie
zmieni to faktu, e on sam pozostanie sug Elbiety. Jeli zoza si
kiedy przypata i znajdzie buteleczk, to znowu bdzie moga mie
nad nim absolutn wadz.
- Nie ma innej moliwoci oswobodzenia ci ni wyczerpanie ycze
przez krlow? - zapytaam.
- Jeszcze tylko jej mier zapewnia mi wolno.
Z sali balowej dobiegaa do nas wolna muzyka. To Beleth j tworzy,
wic zadba, by ten walc by odpowiedniej dugoci. Ciekawe, jak
Achilles sobie radzi?
mier Elbiety. Brzmi piknie. Tylko jak tego dokona? Cholera jest
teraz cakiem potna. Owszem, ale gdybym tego dokonaa,
mielibymy zapewniony spokj. Z tego, co wiem, nikt wicej nie
czyha na nasze: a) moce, b) ycie, c) mio, d) artefakty, ktre
rzekomo s w naszym posiadaniu. Bylibymy wreszcie wolni.
Wolno za mier osoby tak przesiknitej zem jak Elbieta to
ogromna pokusa.
- Wiki, nawet nie myl o zabiciu krlowej - ostrzeg mnie ifrit.
- Skd wiesz, e myl ojej mierci? - zapytaam podejrzliwie.
- Zacza si umiecha...
Przyznam e takiej odpowiedzi si nie spodziewaam.
- Jeli sprbujesz to sama zginiesz, a ja do tego nie dopuszcz.
Rozumiesz? - cisn mnie mocno za rami. - Ona jest bardzo
potna i znacznie bardziej przebiega od cienie. Poczekajmy, a
wyczerpie yczenia.
Jasne, wietny pomys. Poczekajmy, a zapragnie zosta bogini. To
na pewno bdzie znacznie prostsze. Da sobie z ni potem rad.
- A w ogle, w jaki sposb dae jej diabelsk moc? - zapytaam
autentycznie zaciekawiona. - Przecie w tym celu musiaaby zje
jabko.
- Jestem ifritem. Dla dina nie ma rzeczy niemoliwych. Kiedy
zapragna mocy, ja jej j daem. Nie miaem wyboru. Gdybym bez
yczenia usiowa osign co takiego, to nigdy by mi si nie udao.
Dobre.
Gorzej, e Elbieta naprawd moe zosta prawdziw bogini, jeli
wpadnie na ten pomys. A jeszcze gorsze jest to, e wtedy zabicie jej
stanie si w zasadzie niemoliwe.
- W jaki sposb mona zabi boga? - zapytaam pod wpywem
impulsu.
34
Nieistniejcy chr zacz piewa przy akompaniamencie ponurej
muzyki organw. Skryam si w cieniu, obserwujc taczce pary.
Kot Behemot miaukn przy moich stopach. W tym momencie nie
by zainteresowany pomaganiem mi. Najbardziej intrygoway go
fioletowe wstki przy spdnicy.
Signam po jedn z nich i szarpniciem oderwaam razem z
kawakiem materiau. Kocur by wniebowzity. Chocia ju dawno
przesta by kociakiem, rzuci si z szalestwem w oczach na
posadzk, podrzucajc wstk, swoj now zabawk. Otrzyma
zapat za wskazwk. Przynajmniej tyle mogam zrobi, odkd
przestaam go karmi.
Suknia zacza falowa. Kurczya si, skracaa, a odsonia moje
kolana i zamienia si w bia tog. Wstki opady niczym
zwidnite kwiaty. Zoty sznur pojawi si znikd, otaczajc moj
tali. Pantofle na obcasie opuciy si. Wysuny si z nich
rzemienie, wic moje ydki a po kolana.
Czas na ostateczn zmian.
Wosy skrciy si, zamieniy na blond loki. Zaczam rosn, a
osignam dwa metry i trzydzieci centymetry. Tog wypenio silne
ciao. Biodra zwziy si, gdy jednoczenie uda nabray mini. Palce
wysuny mi si z sandaw.
Pstryknam palcami mojej nowej rki o doni wielkoci talerza ze
spracowanymi, penymi odciskw opuszkami. Pojawi si w niej
zoty wieniec z lici laurowych. Woyam go na czoo, tu nad
wypukymi ukami brwiowymi.
Drodzy pastwo, powitajcie herosa nad herosami. Jestem Perseusz.
Ostatni heros, z ktrym nie taczya Elbieta. Jeszcze tylko musz
znale orygina i na chwil go unieszkodliwi. Lepiej byo nie
tworzy cakiem nowego greckiego bohatera. Ich era dawno ju
przemina. Ksina mogaby si zorientowa, e co jest nie tak.
Ruszyam do przodu.
- Mrrauuu - zatrzyma mnie koci wyrzut.
Behemot przyglda mi si z potpieniem w zotych oczach.
Nastpnie obszed mnie swoim krokiem zbja. Kroczy z gracj
maego zabjcy. Gow trzyma nisko, patrzy na wszystko i
wszystkich spod przymruonych powiek oraz mocno stawia
przednie apki, w taki sposb, e jego barki faloway.
- Mw - nakazaa krlowa.
- Mj kompan, Achilles, chyba zanadto sobie podchmieli MoZe
czcigodny din mgby zabra go ze sob na powietrze? Obawiam
si, e pod wpywem zmcenia w gowie moe wyrzdzi szkody.
Bywa agresywny.
- Jak wy wszyscy - pouczya mnie ksina. - Dinie Syszae.
Zabierz std Achillesa. Ich wszystkich naleaoby sie niedugo
pozby. Mog nam sprawi kopoty.
Zaczerwieniam si ze zoci. Ja take byam herosem, a ona nie
wstydzia si mwi przy mnie takich rzeczy. Gdybym nie bya
podrbk, to mogabym w tej chwili solidnie si zdenerwowa.
Wytrzymao nefilimw nie bya zbyt dua i kady z nich mia
bardzo silnie zakorzenione poczucie wasnej wartoci.
Krlowa kiedy zginie przez swoj gupot. Mdry wadca, choby
nawet by tyranem, nie postpuje tak jak ona. - Moesz wsta rozkazaa mi.
Podniosam si. Serce walio mi w piersiach. Jak ja ukradn ten
przeklty flakon? Moe prociej byoby urwa jej gow na rodku
sali albo zmieni w robaki i rozgnie? Nie, przysigam, e nigdy
wicej nikomu tego nie zrobi. Nie zami tej przysigi. Dotrzymam
sowa danego samej sobie.
Muzyka zmienia si. Przyspieszya. Takty byy mniej wicej dwa
razy szybsze ni w walcu angielskim. Cholera, co ona wymylia?
- Jestem ciekawa, czy poradzisz sobie w walcu wiedeskim. - Jej
krwiste usta rozcignite byy w penym pogardy umiechu. - Jeli
mnie podepczesz, ka uci ci stopy
- Rozumiem, pani - przeknam lin.
Uywajc diabelskich mocy, szybko przefiltrowaam w gowie
informacje na temat tego taca. Pyk i ju umiaam go taczy. Stopy
byy bezpieczne.
Szlag. Moje rce bd znajdowa si daleko od flakonu. Praw do
powinnam trzyma na jej lewej opatce, a moja lewa rka bdzie
spleciona z jej doni. Bd musiaa co wymyli.
Stanlimy naprzeciwko siebie. Uniosam gow i odchyliam j
lekko w lewo. Objam drobne ciao Elbiety i uniosam nasze
splecione donie na wysoko jej gowy. Odliczyam w pamici takt i
poprowadziam j w walcu. Ruszylimy z pity.
Usyszaam pene zachwytu westchnienie ksinej.
- Jestemy zadowolone - powiedziaa po chwili niskim gosem. - Nie
uda.
- Widz, e i ciebie krlowa uszczliwia odpowiednim mundurem
-warkn. - Taka haba dla nas wszystkich! - Spod jego nakrycia
gowy wypyna struka potu. Byo mu chyba bardzo gorco. Chciabym mie na sobie moje normalne ubranie - westchn.
Umiechnam si. Nie lubiam zostawia nierozwizanych spraw.
- Chciaby? Czyli yczysz sobie tego? - upewniam si gbokim
gosem herosa.
- Tak, niczego wicej teraz nie pragn.
Rozejrzaam si, czy nikt nas nie widzi. Na szczcie zasania nas
do gruby filar, bezsensownie ustawiony tu obok ciany nonej.
Chocia moe oznaczao to, e wcale nie bya nona...
Pstryknam palcami. Kolorowy strj Hitlera zafalowa i zamieni
si w szary mundur. Na piersi wystrzeliy znikd ozdobne guziki.
Czapka bazna znikna, odsaniajc postpujc ysink.
- Co si dzieje? - krzykn zduszonym gosem. - Kim jeste?
Umiechnam si.
Mogam wrci do swojej postaci. Staam si nisza. Wosy
wyduyy si i zwiny w misterny kok stworzony przez Beletha.
Toga z ukryt kieszeni zamienia si w fioletow sukni i ma
kopertow torebk, w ktrej ukryty by flakon. Zdjam z twarzy
mask z pirem.
Hitler poblad.
- Oddaam ci przysug, ktr obiecaam. Jestemy teraz kwita
-powiedziaam i z powrotem zasoniam twarz.
- Nie! Nie! - zawy. - Miaa mi pomc obali krlow! Oszukaa
mnie!
- Powiedziae mi swoje yczenie, a ja je speniam. - Wzruszyam
ramionami. - Moge milcze.
- Nie wiedziaem, e to ty! Mylaem, e to zwyky heros.
- S mniej zwykli, ni ci si wydaje - mj gos stwardnia. - A jeli
prosisz o przysug diablic i jej ufasz, to licz si z przykrymi
konsekwencjami. Miej wiecznoci w Tartarze. - Odwrciam si od
niego i szybkim krokiem ruszyam korytarzem. Za plecami syszaam
powoli cichnce niemieckie przeklestwa.
35
Wybiegam z zamku Elbiety.
Tward, z bab mogam zgrywa przed Hitlerem. Teraz chciaam
jak najszybciej znale si obok Beletha i si do niego przytuli.
Miaam zdecydowanie za duo na gowie. Powoli zaczo mnie to
przerasta. Pragnam zamkn oczy, da si otoczy jego potnymi
ramionami i chocia przez chwil udawa, e nic zego si nie dzieje.
Kurczowo ciskaam torebk z flakonem perfum. Czy gdybym j
zbia, to co by mu si stao? A moe przeciwnie - zostaby
uwolniony? Wolaam jednak teraz tego nie sprawdza.
Szybko pokonaam wyoony brukiem dziedziniec. Niewygodne buty
na obcasie lizgay si na liskiej kostce. Nigdzie nie widziaam
mojego diaba ani Achillesa.
Zatrzymaam si, ciko oddychajc, przy zotej bramie. Gorset
ciskajcy ciasno moje ebra uniemoliwia wyczynowe biegi. W
gowie mi si krcio, przed oczami miaam mroczki.
Uczepiam si kurczowo sztachet i zerwaam mask. Wosy
rozsypay si na wietrze. Nie mogam oddycha. Gdzie jest Beleth?!
Musz usun gorset. Ju.
Niestety w chwili, gdy to pomylaam, zemdlaam...
Przed upadkiem na bruk ocali mnie Beleth. Zapa mnie w ramiona i
przytuli. Po pochyleniu gowy do dou od razu si ocknam.
Poczuam, jak ucisk w piersiach zela. Mj ifrit usun fiszbiny. W
jednej chwili sukienka przestaa dobrze lee...
- Nie wiesz, e nie biega si w gorsecie? - zapyta gbokim gosem,
ktry zawsze mnie elektryzowa.
- Chciaam sprawdzi, czy pokonam mj rekord. - Umiechnam
si sabo. - Tym razem przebiegam dwa metry wicej.
W odpowiedzi tylko pokrci rozbawiony gow.
- Torebka!!! - ryknam, w jednej chwili wracajc do penej
przytomnoci.
- Tu jest, bogini. - Achilles podnis j z ziemi i mi poda.
Moje zdrtwiae ze strachu rce nie mogy sobie poradzi z maym
suwakiem.
- Typowa kobieta - westchn ifrit. - Biega w gorsecie i zawsze musi
poprawi szmink na ustach w najmniej odpowiednim momencie.
Rozdaram zapicie i wyjam flakon. Uff, by cay. adne, rysy czy
zadrapania. Oczywicie, tworzc j, nie pomylaam, e znacznie
36
Przed nami byo pierwsze rozwidlenie. Obdrapana tablica
informowaa nas o szlaku. Moglimy wybra jeden z trzech
kierunkw: Europa, Hiszpania", Azja, Chiny" lub Afryka,
Etiopia". Tak jak poprzednio, wybralimy Etiopi.
- Czy znajdujemy si pod krajem, ktrego nazwa jest na tablicy?
-zapytaam Beletha, stajc obok niego na dziobie statku.
Achilles pilnowa rufy, gdzie wanie rozsiad si z butelk wina.
- Tak. Skomplikowany szlak wiedzie pod ca skorup ziemsk. Jego
koniec znajduje si w Turkmenistanie.
- W Turkmenistanie? - zdziwiam si. - Dlaczego akurat tam?
Byo to do zaskakujce. O tym kraju nie wiedziaam nic poza tym,
e istnieje. Gdzie. Chyba w Azji, ale nie byam tego do koca pewna.
- Zobaczysz. - Umiechn si tajemniczo.
Przytuliam si do niego. Obj mnie. Poczuam si bezpieczna. Poza
tym podr bya do tej pory wyjtkowo przyjemna. Nie byo zimno,
ciepy wiatr delikatnie rozwiewa moje wosy. Sycha byo cichy
plusk rzeki rozcinanej przez ostry dzib statku.
Ach, wiatr, szum fal i... przeraliwy jazgot?
- Co si dzieje? - Wychyliam si za burt.
W kadub uderzay wciekle topielce, ranic si o umocowane tam
kolce.
- Wpynlimy na ich terytorium - wyjani Beleth. Westchnam
ciko.
- A przez chwil czuam si jak na wakacjach nad... - Kolejny
miadony topielec zaguszy moje sowa.
- Widziaem po twojej bogiej minie. - Umiechn si szelmowsko.
- A czy w twojej wizji byem ja? Tu obok, na pustej tropikalnej
play? Na kocu, dokadnie na wprost zachodzcego soca?
- Przyznam, e moje marzenie nie byo tak szczegowe...
- Zapomniaa o kocu? - raczej stwierdzi, ni zapyta.
- Jeste niemoliwy. - Uderzyam go lekko w rami. Znowu
spojrzaam na kbice si fale pene miotajcych si bladych
koczyn. Wygldao na to, e topielcom ciko zrobi krzywd.
Niestraszny by im nawet rozpdzony metalowy statek nabijany
ostrzami. - Czy one...?
- Nic nam nie zrobi - nie da mi dokoczy. - Wyobra sobie, e to
delfiny.
37
Weszam na pokad. Achilles czeka na nas przy opuszczonym trapie.
Naprzeciwko statku stojcego na kotwicy, z gonym pluskiem i
syczc, spada olbrzymi wodospad. Potny strumie wody wypywa
prosto ze ciany. Nie miaam zielonego pojcia, skd braa si caa ta
woda.
- Na pewno jestemy ju na miejscu? - zapytaam. Znajdowalimy
si w pogronej w mroku pieczarze. Nie byo wida jej cian.
Wydawao mi si, e to lepy zauek.
- Tak. - Beleth poprowadzi mnie na ld. - Wyjcie znajduje si za
lini wody. Gdy go mijaam, skoni z galanteri gow.
- Bogini - Achilles chcia si jak najszybciej pochwali. - Zobacz, co
zdobyem!
Musiaam zachwyca si po kolei kad odrban gow, wyrwanym
rogiem, odcit ap, ukradzionym pirem lub wybitym zbem.
Zatrzyma je wszystkie. Na pamitk swoich mskich dokona.
- A tyle? - nie mogam w to uwierzy. Naprawd zdoaam
przespa a tyle potworw?
- Od wypynicia z portu - pospieszy z wyjanieniem ifrit minlimy nastpujce tablice: Etiopia, Sudan, Egipt, Izrael, Irak,
Iran, Afganistan, Chiny, Tajlandia, Indonezja, Australia, Ekwador,
Meksyk, Francja, Niemcy, Polska, Ukraina, Rosja, a na samym
kocu Turkmenistan.
- Imponujce - musiaam przyzna. - I wszdzie tam zabilicie
jakiego potwora.
- Tak. - Achilles nie posiada si ze szczcia. - To moja druga
najlepsza wyprawa wojenna zaraz po Troi.
Nie wtpi.
- I pokonae znacznie wicej potworw ni Herakles powiedziaam. Pokrania z zadowolenia.
- Tylko jak ja zabior upy? - zmartwi si.
- Zostaw to mnie - owiadczyam.
Za pomoc magii wrzuciam wszystko do maej skrzanej sakwy,
ktr bez problemu mg przywiza do paska spodni.
- Sprytne. - Pokiwa gow z uznaniem.
- Obawiam si, e czas ju i - popdzi nas Beleth.
- Dlaczego? Co si dzieje? - zaniepokoiam si. Miaam nadziej, e
ksina Elbieta nie wybraa si w pogo.
38
Odporni na gorce pomienie powoli wspinalimy si po zboczach
gbokiego dou. Ludzie susznie nazwali t kopalni wrotami do
Piekie.
Ifrit czu si, jakby wanie znalaz swoje miejsce. Spod jego stp
niemiao wychylay si zielone pomienie. Oczy ze zotych zamieniy
si na zielone. By teraz wyjtkowo nierzeczywisty.
Signam pamici do wielu ksig o bogach i bokach, ktre
przeczytaam jeszcze jako diablica. Nigdy nie wiadomo, o czyj dusz
przyjdzie si targowa. Trzeba mie do tego solidn wiedz.
Beleth i Azazel twierdzili, e poza moim byym diabem tylko jedna
istota zdecydowaa si na odrzucenie aski Boskiej i stanie si
dinem. Demonem ognia bez dymu. Nie wiem, czy mieli racj,
jednak historia pena bya wikszych i mniejszych bstw ognia. Czy
to zielone pomienie poprzedniego ifrita skoniy ludzi do stworzenia
tylu postaci? Sowiaski Rarg, perski Arta Wahiszta, trzech synw
japoskiego boga Ninigi, Salamandra, czyli ywioak ognia, aztecki
Huehueteotl, niektrzy Kaczyni wywodzcy si z mitologii Indian
pnocnoamerykaskich.
Czy chocia cz z nich objawiaa si w szmaragdowych
pomieniach samotnego ifrita?
Beleth wydosta si ju na powierzchni. Poda mi do i wycign
na zewntrz. Achilles sam sobie poradzi. Szybkim krokiem
oddalalimy si od dziury penej ognia.
Jadcy nieopodal wz zaprzony w zdychajc szkap zatrzyma
si. Wieniak cign z gowy wielk czapk z futra i wytrzeszczy na
nas oczy. Pomachaam mu, a ifrit wypowiedzia kilka uprzejmych
sw w jego rodzimej gwarze.
- Gdzie teraz podymy? - zapyta Achilles, sprawdzajc, czy nic mu
nie wypado z sakwy.
Dobre pytanie. Jestemy trzema potpionymi duszami, ktrych nikt
nigdzie nie chce widzie.
- Idziemy do Pieka - zdecydowa Beleth. - Szatan w kadym
momencie moe wezwa do siebie Gabriela. Nie wiem, czy to dziaa
w drug stron. Pewnie te. Jednak wydaje mi si, e mniej
zamieszania narobimy, kierujc si do Niszej Arkadii.
- Pieko? - chcia wiedzie nefilim.
- Taki podziemny wiat. Takie zawiaty, ale jedne z lepszych.
39
Po krtkiej wymianie zda, podczas ktrej Lucek dowiedzia si, e
aureola dziaa na zasadzie pola magnetycznego i e nie niesie to
ryzyka dla prawidowego funkcjonowania wielkiego umysu Szatana,
moglimy przej do naszej historii.
- Moe teraz wyjanicie nam, co si waciwie stao? - zaproponowa
Gabriel.
- Udao mi si co, czego wy nie chcielicie si podj - bezczelnie
odpar Beleth. - Wydostaem Wiktori z Tartaru.
- Ju ci mwilimy, e nie moemy narusza porzdku wszechwiata
-warkn Lucyfer. Naburmuszony ifrit nie odpowiedzia. Wiedzia
lepiej.
- Opowiedzcie nam po kolei, co si stao w Tartarze.
Zaczam moj do dug histori. Nie zamierzaam pomin
niczego. Chciaam, eby si dowiedzieli, jak wyglda Tartar, do
ktrego zsyaj najpodlejsze dusze. Moe zaowocuje to rozwag w
przyznawaniu biletw w tamt stron?
Szatana najbardziej zainteresowaa moliwo podry jako
projekcja astralna.
- Ale jak to w moim gabinecie? - zapyta z niedowierzaniem. - Hitler
w moim gabinecie? - Rozejrza si, zupenie jakby mg go zauway.
Tylko e nie mg. - Przecie odkd si tu bezkarnie wamalicie, ten
pokj jest chroniony wszystkimi moliwymi zaporami. Zamki s na
szyfry, ktre zmieniam sze razy dziennie!
- Projekcje astralne nie potrzebuj drzwi. A w kadym razie nie
takich materialnych - zapltaam si.
- To straszne! Oni wiedz o nas wszystko, a my o nich nic! - Lucek
zwrci twarz do Gabriela. - Trzeba co z tym zrobi.
- Obawiam si, e nie moemy. - Archanio take by zmartwiony. To naruszyoby porzdek rzeczy.
- Zaraz. Przecie ty jeste potpion dusz. - Lucek wskaza na mnie
palcem. - Powinna ich widzie.
- Przykro mi, ale najwyraniej z chwil opuszczenia Tartaru
utraciam t zdolno.
Kamaam. Kamaam Szatanowi w ywe oczy. Hitler sta tu obok i
zerka nad jego prawym ramieniem w papiery, ktre mia rozoone
na biurku. Usilnie staraam si nie zwraca na niego uwagi. Nie
chciaam, by byy fhrer wiedzia, e go widz. To jedynie
40
Zanim poszlimy do Kleopatry, uparam si, e chc odwiedzi mj
stary dom. Pragnam zobaczy si z Behemotem i podzikowa mu
za pomoc. Willa, a raczej maa rezydencja, w ktrej dawno temu
zakwaterowa mnie Beleth, w ogle si nie zmienia. Moe odrobin
si przykurzya, a krzewy w ogrodzie wymagay przycicia, jednak
wci zachwycaa mnie tak samo.
Ucieszona pobiegam kamienist ciek do drzwi wejciowych.
Nacisnam klamk. Byy zamknite. Szybko tchnam w nie moc.
Zapadka przeskoczya, a drzwi stany przede mn otworem.
Wntrze pachniao kurzem, ale byo takie, jakie zapamitaam.
Wci nosio lady chaotycznych poszukiwa Kleopatry, gdy przez
chwil wsppracowaa z anioem Moronim i przetrzsna mj dom
w poszukiwaniu rkopisu henochiaskiego.
Nie musiaam woa mojego kota. Czeka przy drzwiach, lic
przedni apk. Doskonale udawa, e wcale nie oczekiwa mojego
przyjcia. Zupenie przypadkiem przecie siedzia w przedsionku.
- Behemot! - zawoaam.
- Mrrauu - jak zwykle mia lekko schrypnity miauk. Zapaam go i
wziam na rce. Z maego kociaka, ktrego przygarnam, sta si
dorodnym, chocia chudym kocurem. Nie miaam pojcia, kiedy
zdy tak urosn.
- Ale ty wielki. - Przytuliam twarz do jego mikkiego
czekoladowego futerka.
Zastrzyg kremowo-rudym uchem, zniecierpliwiony. Nie lubi
przytulania, nad czym zawsze ubolewaam. Nigdy nie pozwala mi
przela na siebie tyle mioci, ile chciaam mu ofiarowa.
- Dzikuj ci, kocurku - szepnam. - Gdyby nie ty, nie zdoaabym
pokona Elbiety.
Gdy ja byam zajta pieszczeniem kota mruczcego gono jak stary
traktor, Beleth podziwia flakon, w ktrym zosta zamknity przez
ksin. Musielimy jeszcze zastanowi si, jak go stamtd
wycigniemy. W innym wypadku bdzie w nim uwiziony na zawsze.
- Idziesz ze mn? - zapytaam.
Behemot kiwn maym epkiem. Poprawiam go sobie na rkach i
podeszam do Beletha.
- Ju moemy i do Kleo.
Ifrit umiechn si do mnie, jakby nic si nie stao i jakby niczym
41
Wzi mnie za rk. Ostatni raz wpiam si w jego usta. Wci ukryci
w cieniu ruszylimy w stron wejcia do budynku, by znale jak
pust komnat. Gdzie bdziemy sami, a ja bd moga podda si
jego doniom i ustom.
Beleth pchn zote drzwi na cian. Gone echo zwielokrotnio
metaliczny dwik. Nigdzie nie byo suby ani goci. Nikt
zaalarmowany haasem do nas nie podbieg.
Wreszcie sami.
Zamkn drzwi za nami i zasun dugi rygiel.
Nie mogam oderwa oczu od jego rozchestanej szafirowej koszuli.
Zaciskaam donie w pici, by nie pocign go na podog tu i
teraz.
Rozszalay si we mnie emocje. Czuam si, jakbym leciaa na
zamanie karku. Przytuliam si do niego, tak jakby tylko on mg
powstrzyma mj upadek.
- Wanie was szukaam - twardy gos za naszymi plecami by jak
kube zimnej wody.
Odwrcilimy si sposzeni.
Wachlujc si maym wachlarzem z pir, Kleopatra przygldaa
nam si badawczo. Drug rk opara na biodrze w gecie
zniecierpliwienia.
- To chyba ten moment, w ktrym musz z wami, a zwaszcza z tob,
Wiktorio, porozmawia - oznajmia powanym gosem.
Czemu teraz? Czemu teraz, pytam? ! Za kadym razem, gdy
zaczynam si z nim caowa! Jak nie Charon, to ona albo usypiam!
No ludzie! Czy wisi nade mn jaka kltwa? Kiedy w kocu
bdziemy mieli wity spokj?
- To nie moe zaczeka? - zapyta Beleth, biorc mnie w ramiona.
By rwnie zirytowany jak ja. - Daj nam troch czasu, zajmij si
gomi. Porozmawiamy po przyjciu.
- Obawiam si, e to, a raczej on, nie bdzie mogo tak dugo czeka.
- Sucham? - zapytaam i uwolniam si z ucisku ifrita. - O czym ty
bredzisz, Kleo?
- Wywoalicie demona, to si nim teraz zajmijcie - skrzywia si. Tacy mdrzy, tacy silni, a tacy gupi. Do sypialni pjdziecie pniej.
Teraz s istotniejsze rzeczy do zrobienia. Obowizki s waniejsze od
uczu.
Pytanie, kto?
Kleopatra przekroczya bram i stana naprzeciwko niskiego
demona w hemie. Potworek mocniej cisn swoje widy i skurczy
si w sobie, oczekujc
ataku. May zbrojny oddzia jak jeden m cofn si o kilka krokw,
zostawiajc go na pastw rozwcieczonej krlowej.
Kleo nabraa gboko powietrza.
- Co ty sobie, kurduplu, wyobraasz?! Mylisz, e wolno ci tak
zakca spokj na terenie MOJEJ posiadoci i przeszkadza MOIM
gociom?! Moesz by pewien, e zo na ciebie skarg w
odpowiednim departamencie. Zgnijesz za biurkiem, ty niechlujny
pomiocie piekielny. Dopilnuj, eby sczez w piwnicy Urzdu, jeeli
jeszcze raz uyjesz megafonu i reflektorw w MOJEJ obecnoci,
zrozumiae? ! - Wyrwaa mu ze zdrtwiaej rki megafon i zamienia
w py.
Demon przekn gono lin i pokiwa gow.
- To dobrze, e si rozumiemy - warkna. Wyprostowaa si,
poprawia wosy i odwrcia si do nas z szerokim filmowym
umiechem.
- Moi drodzy, ycz wam powodzenia. Nie dopucie do zagady
wiata, a po wszystkim koniecznie wpadnijcie do mnie w odwiedziny
- powiedziaa, wycaowawszy nas w oba policzki.
Odwrcia si na picie i za pomoc mocy zatrzasna za sob
ozdobn bram. Demon odetchn z ulg.
- Szatan chce si z wami widzie - oznajmi, a widy wymierzy w
Piotra.
Ale z tob nie...
- On jest z nami - powiedziaam szybko.
- Nie mam go na licie zatrzymanych. - Sign do kieszeni spodni i
wyj kartk zapisan czerwonym atramentem, tak popularnym w
Piekle.
- Bez niego nie pjdziemy - zagroziam. - Chcesz mie na pieku z
Szatanem?
Wiedziaam, e go tym przekonam. Kady, kto mia kiedykolwiek
styczno z wadc Niszej Arkadii, daby si przekona tym
argumentem.
- Jak sobie chcecie. W takim razie zapraszam. Szatan czeka...
42
Biae korytarze Urzdu znowu dziaay na mnie kaustrofobicznie.
Wiedziaam, e gdy tylko poddam si strachowi, moc zawarta w
cianach sprawi, e nie tylko w mojej gowie zaczn si do mnie
zblia, ale take w rzeczywistoci.
Odetchnam kilka razy gboko, by do tego nie dopuci.
Doszlimy do pokoju 6666, czyli pomieszczenia, w ktrym
rezydowaa sekretarka Szatana. Wbrew pozorom umieszczenie
czterech szstek na drzwiach byo zabiegiem celowym.
Laikowi mogoby si wydawa, e znacznie odpowiedniejsze byoby
oznaczenie 666. Nic bardziej mylnego. Mieszkacy Pieka kochali
tak samo silnie czwrk, czyli cyfr demona, jak cyfr 6.
Numeru bardziej mrocznego od 6666 nie byo.
Belfegor nie siedzia za swoim maym biurkiem. Byo ju pno,
pewnie dawno poszed do domu. Kto wie? Moe te by na imprezie
u Kleopatry? Tak krtko tam bylimy, e moglimy nie spotka go w
gstym tumie.
Razem z kilkoma eskortujcymi nas sugami Szatana wcisnlimy
si do chromowanej kabiny windy. Demon wybra guzik z numerem
sze. Tyle razy pokonywaam t tras, e powoli jazda wind
przestawaa mnie przeraa.
Z cichym dzwonkiem drzwi otworzyy si po chwili, ukazujc nam
wntrze luksusowego gabinetu.
Przywitay nas grobowe miny Lucyfera i Gabriela.
- Odmaszerowa ! - Lucek spawi swoich podwadnych. Zostalimy
sami naprzeciwko szerokiego biurka. Gabriel opar si ciko o blat i
zapyta Piotra:
- Przepraszam ci, chopcze, ale co ty w zasadzie tutaj robisz?
- Postanowiem sprawdzi, czy z Wiktori jest wszystko dobrze,
oraz ostrzec j przed dziwnymi wydarzeniami na Ziemi. Jestem
take gotowy do pomocy w walce z nowym przeciwnikiem.
- No tak... - zmczony Gabriel zamkn oczy i umilk. Cisza stawaa
si nie do zniesienia. Luckowi dra misie na policzku, a Archanio
wyglda, jakby zapad w drzemk. Od stania na obcasach rozbolay
mnie nogi. Dawno nie zakadaam tak wysokich szpilek i zaczynaam
to niestety odczuwa.
Mogliby ju zacz na nas krzycze. Chtnie bym usiada.
- Proponuj - gos Szatana by tak niespodziewany, e a
Zupenie nic sobie z tego nie robi. Obj mnie ramieniem i patrzc
ifritowi prosto w oczy, zakpi:
- Czyby kto tu by bezsilny?
- Moe w tej chwili, Piotrze - prychn Beleth. - Jednak w oglnej
klasyfikacji dawno ze mn przegrae. Ju nie musz martwi si o
swoj nagrod.
- Uwaaj, bo to nie jest nagroda gwarantowana.
- Hej, ja tu stoj! - nie wytrzymaam. - Nie pozwalajcie sobie.
Wsunam szpilki na nogi, wyrwaam si z obj i obu ich
odepchnam.
Piotrek uderzy w czuy punkt. Zabolao mnie to, co powiedzia, bo
mia racj. Zdarzao mi si zmienia zdanie.
- Szatanie, Gabrielu - odezwaam si do wadcw. - Jeli pozwolicie,
ju pjdziemy.
- Ale oczywicie. - Archanio pokiwa gow.
- A ju mylaem, e stuk w czasie ktni butelk i dowiemy si, co
by si stao - westchn Lucyfer.
Szybkim krokiem minam mczyzn i wcisnam guzik windy
osobowej. Kabina otworzya si przede mn.
- Idziesz? - warknam do Piotrka.
- Za tob choby do Tartaru - zakpi.
Zobaczyam jeszcze skwaszon min Beletha i zaraz potem drzwi
windy si zamkny.
W milczeniu minlimy pusty sekretariat Szatana. Stanlimy w
biaym, a raczej sterylnym korytarzu Urzdu. Teraz, gdy byam
potpion dusz, poza bramami Tartaru nie by mi chyba potrzebny
klucz diaba.
- Poczekaj - poprosiam Piotrka.
Zamknam oczy i pomylaam o sekretariacie, ktrego drzwi
zamkny si ju za nami. Gdy uchyliam powieki, okazao si, e
stoj na biurku Belfegora z jednym obcasem w porcelanowej
filiance. Pka z trzaskiem pod moim ciarem. Na szczcie nie
byo w niej herbaty.
Zeskoczyam z mebla i sprawdziam, czy na adnych wanych
dokumentach nie zostawiam odcisku podeszwy. Kto mgby si
zdziwi, widzc na urzdowym druku odbicie cienkiego obcasa i
trjktnego noska moich szpilek. Pstrykniciem palcw skleiam
filiank.
Wyszam z powrotem na korytarz. Piotru by wyranie
zaniepokojony.
- Gdzie znikna? - zapyta z wyrzutem.
- Sprawdzaam swoje nowe moce. - Nie byam zadowolona z jego
towarzystwa.
Nie uwaam si za superbohaterk, ktra moe pokona wszelkie
zo, sdz jednak, e lepiej od Piotrka znam si na ludziach. Poza
tym nie podoba mi si jego wadczy ton gosu.
- Nie potrzebuj teraz klucza - dokoczyam.
- Utraty ycia to ci chyba nie zrekompensuje - prychn i sign do
kieszeni po swj klucz diaba.
Nerwy mi puciy. Znowu. Trac dyscyplin.
- O co ci chodzi? - warknam. - Co si z tob stao? Nigdy taki nie
bye. Zrobie si... wredny.
Brakowao mi sw na wyraenie tego, co czuam.
- To wycznie zasuga pewnych diabw odparowa.
- Kilka przygd w ich towarzystwie wystarczyo, eby pozbawi mnie
zudze.
Skrzywiam si.
- To pewnie te moja wina? - zapytaam zadziornie. Byam gotowa
si z nim pokci. Miaam al do Kleopatry, e go sprowadzia.
Rozumiem, e liczyo si dla niej tylko moje dobro, mimo to
wprowadzia jedynie niepotrzebny zamt.
Nie odpowiedzia od razu. Spoglda na mnie pustym wzrokiem.
- Zmartwi ci to, co ci powiem - owiadczy.
Nastawiam si na najgorsze.
- Wci mi na tobie zaley...
Przyznam, e ta odpowied mnie zaskoczya. Znowu? Znowu mu na
mnie zaley? Ile razy musz go zrani, by przesta o mnie zabiega?
- Gdy zobaczyem, jak umierasz... - Pokrci przeczco gow. Umara mi w ramionach. Wiem, e tego nie pamitasz. Stracia
przytomno. Ale ja trzymaem twoje martwe ciao, Wiki. Cigle,
kiedy zamykam oczy, widz, jak chodnik pokrywa si krwi. Co
takiego troch zmienia czowieka i jego podejcie do wielu spraw.
- Nie wiedziaam...
- Wiem. W kocu teraz liczy si tylko Beleth.
- Piotrek!
- Co? No co? Co jeszcze moesz mi powiedzie? Nic. Wszystko
midzy nami zostao ju powiedziane. Chcesz by z nim, bo mnie
masz w dupie.
Odchrzknam.
- Min? Jak min?
- Wiem, e nie lubisz Moniki, ale ona naprawd przy bliszym
poznaniu wiele zyskuje.
Zdaam sobie spraw z bezpodstawnoci moich roszcze wobec
Piotrka. Nie bylimy ju par. Sama podjam t decyzj. wiadom
decyzj po przemyleniu wszystkich za i przeciw.
Gwnym za" by pewien diabe. A zatem dlaczego byam teraz a
tak zazdrosna? Dlaczego miaam ochot spra t dziewuch na
kwane jabko, wyrwa jej blond kaki z gowy i zadepta ten pody
umieszek na umalowanych
row szmink ustach? Racja, to chyba z wrodzonej zoliwoci.
Ciesz si, e Piotrek znalaz sobie kogo, e w ogle przyj do
wiadomoci, e z nami koniec i nie porzuc diabw. Naprawd
byam z tego powodu zadowolona. Pogodzi si wreszcie.
Gdy kcilimy si o przyszo naszego zwizku jeszcze podczas
wsplnego pobytu w Los Diablos, nie byam pewna, czy
kiedykolwiek do tego dojdzie.
Tylko, e...
Piotru i Monika?
MONIKA???
43
Piotrek szarpn za klamk. Uchyli delikatnie drzwi, zagldajc
przez szpar. Winiowe drewno zaskrzypiao zamocowane luno na
starych zawiasach. -I co? - nie mogam wytrzyma napicia.
- Nic nie widz. - Otworzy je szerzej i przeszed przez prg.
Depczc mu po pitach, przeskoczyam na drug stron. Drzwi za
naszymi plecami same zaczy si zamyka. Po chwili na cianie
zosta po nich tylko lnicy zoto prostokt. Byszczc, znika na
naszych oczach.
Rozejrzaam si, nie tracc nawet na moment czujnoci.
Znajdowalimy si w olbrzymim pokoju penym awek i obitych
czerwonym pluszem krzese. ciany mieniy si od zota, pikne
barokowe malowida przykuway wzrok.
- Gdzie my jestemy? To wyglda jak sala obrad sejmu, tylko jest... nie mogam znale sw.
- adniejsze. - Zamia si. - Byem tu kiedy na wycieczce szkolnej.
-Zadar do gry gow i podziwia przez chwil ciany. - Jestemy w
dawnej Izbie Wyszej Parlamentu w Budapeszcie. Ksina dobrze
wybraa. To chyba jeden z wikszych i najbardziej okazaych
budynkw w stolicy.
Z ca pewnoci pasowa przepychem do jej upodoba. Zote ciany
musiay mile poechta jej prno.
Wyszlimy z sali obrad. Stanlimy na olbrzymiej klatce schodowej.
Czerwony dywan, ktrym wyoony by korytarz i schody, tumi
nasze kroki. Zdaam sobie spraw, e wci mam na sobie sukni z
trenem i dwunastocentymetrowe szpilki. Niezbyt praktyczny strj do
ewentualnej walki lub ucieczki. Z drugiej strony bd ubrana
porwnywalnie do Elbiety. Moe wtedy uzna mnie za rwn sobie?
Obcasy zapady si w lekko wytarte wosie dywanu.
- Dziwne, e nie rezyduje w Cachticach - mruknam.
Przepych wgierskiego Parlamentu zaskoczy mnie. Budynek
naszego sejmu wyglda przy nim aonie. W Warszawie nie zostao
nic z jej dawnej wietnoci. Nie ma zabytkowych kamienic poza
kilkoma na Nowym wiecie. Ocalaych pereek na Pradze Pnoc
nikt nie remontowa, cho byyby znacznie adniejsze od tych przy
rondzie de Gaullea. Wadzom nie zaleao na tym, by odtworzy
klimat dawnej Warszawy i wszystko zmierzao ku temu, by nasza
stolica zamienia si w nieskadne, pozbawione uroku blokowiska.
44
Niestety nie zdoaam usysze jego odpowiedzi. Chocia prawd
mwic, wcale nie chciaam jej sysze. Na sam myl, e ta krowa
dotykaa mojego... to znaczy kiedy mojego Piotrka... a zreszt to bez
znaczenia.
Nasz pasjonujc rozmow, ktrej sensu wci nie potrafiam
poj, przerwao otworzenie si podwjnych drzwi. Uderzyy z
gonym trzaskiem o ciany. Troch tynku osypao si na ziemi.
Stana w nich dumna Elbieta. Miaa na sobie kapic od zota
sukni z mnstwem kamieni szlachetnych przyszytych do falban
materiau. Zgrabn, abdzi szyj ozdobia koronkow kryz.
Spinajcy j z przodu olbrzymi krwawy rubin rywalizowa czerwieni
z kolorem jej ust.
- Kim jestecie i jak miecie przekracza progi naszego zamku?
-zagrzmiaa, kroczc wyniole po schodkach w nasz stron.
Wyprostowaam si, a Piotrek zerwa si z awy. - Jestemy posami
wadcw Pieka i Nieba - owiadczyam.
- Ty - wycedzia. - Diablica z Tartaru - silny akcent znieksztaca jej
sowa.
- Tak, to ja. Wiktoria Biankowska, bya diablica, niedosza anielica
-lubiam przedstawia si w ten sposb.
Bya ostrona. Nie doceniam jej. Szczerze mwic, sdziam, e
rzuci si na mnie, a ja bd moga si potem tumaczy Szatanowi, e
zabiam j w obronie wasnej.
Chocia z drugiej strony ostatnio co za czsto zaczam z atwoci
myle o zabijaniu.
Piotrek wzi mnie za rk. Byam zaskoczona.
- Wiem, o czym mylisz - powiedzia. - Nie rb tego. Nie jeste
jedn z nich. Jeste czowiekiem. Nie zapominaj o tym.
- Skd wiesz, o czym myl?! - syknam. Ksina bya coraz bliej.
- Bo dobrze ci znam. A mwic powaniej, to twoje oczy zrobiy si
biae, zupenie jakby wanie sigaa po siln moc.
Kurcz...
Elbieta stana naprzeciwko nas. Jej usta rozcigny si w
grymasie sztucznego umiechu, oczy za sondoway nasze twarze w
poszukiwaniu znakw wiadczcych o zych zamiarach.
- Przychodzimy z poselstwem. Przysyaj nas wadcy zawiatw
Archanio Gabriel i Szatan - powiedzia Piotrek. - Zechcesz nas, pani,
wysucha?
- Wadcy zawiatw - bya wyranie zainteresowana. - A czego oni
od nas chc?
Zza drzwi bezszelestnie wysuna si gowa Kuby Rozpruwacza.
Rozbiegane oczy szybko zlustroway sal. Gdy mnie zobaczy,
poblad odrobin.
Ach, sawa!
Ksina odwrcia si zaintrygowana, kogo zauwayam.
- Rozpruwacz! - wezwaa go do siebie.
Morderca pokaza nam si w penej krasie. Nie mia ju na sobie
kolorowego stroju bazna, lecz mundur z szeregiem zotych guzikw.
Chyba awansowa w paacowej hierarchii.
- Dowdca stray - wyjania wadczyni. - Do nas!
Pojawi si w sam por, bo przecie krlowa nigdy sama nie
przeprowadzaa rozmw. Potrzebowaa do tego mistrza ceremonii,
ktry zna etykiet.
Nagle powietrze za krlow zafalowao. Jak zaczarowana
wpatrywaam si w zoty tron, ktry pojawi si znikd za jej
plecami. Elbieta zasiada na nim z godnoci. Materia sukni uoy
si w zgrabne fale, zupenie jakby czuway nad tym niewidzialne
duszki.
- A zatem w jakiej sprawie przybywacie do Krlowej Ksistwa
Wgierskiego, Wielkiej Wadczyni Krlestwa Podziemnego i pani na
zamku w Cachticach Elbiety Batory? - zapyta Kuba.
- Ksistwo Wgierskie? - zdziwiam si.
- Istnieje od wczoraj - grzecznie wyjani Rozpruwacz.
- Przybylimy do krlowej z poselstwem - paeczk przej Piotrek.
-Przysyaj nas wadcy zawiatw Szatan i Archanio Gabriel.
- Czego sobie ycz od najwspanialszej wadczyni?
- Prosz, by powrcia do Tartaru i dalej sprawowaa tam rzdy,
jeli taka jest jej wola. Zaley im na spokoju Ziemi. Zmare dusze nie
mog wprowadza zamtu oraz uywa mocy na oczach
miertelnikw.
- Zapytaj ich dlaczego - rozkazaa krlowa.
- Dlaczego? - pytanie Kuby zawiso w powietrzu.
- Bo krlowa narusza porzdek rzeczy - Chopak wbi spojrzenie w
niewzruszon twarz wadczyni.
- Teraz my jestemy porzdkiem - odezwaa si.
- Teraz krlowa jest... - zacz usunie jej pomagier, ale
blach.
- Wiemy, do czego zmierzasz - owiadczya z satysfakcj.
- Tak? Do czego?
- Chcesz nas zmusi do ataku na poselstwo. W moich czasach
czekaby mnie za to odwet twych wadcw. Zapewne w tych jest tak
samo. Zreszt twoi wadcy s starsi ode mnie.
Cholera. Naprawd nie jest gupia. A mylaam, e uda mi si j
podpuci. Niekoniecznie chciaam, by j to oczernio. Miaam raczej
nadziej, e dziki temu bd moga uy mocy w obronie wasnej.
Dopki si na mnie nie rzuci, nie mog sama jej zaatakowa. Szatan
urwaby mi za to gow, a Gabriel? No c... moralizowaby tylko
niepotrzebnie.
- Powiedz swoim wadcom, e mamy dla nich inn propozycj.
Zgodzimy si na ugod i nie najedziemy ich krlestw z nasz armi,
jeli tylko oddadz nam naszego dina. Wiemy, e go ukrada.
Pamitamy ci z balu. Miaa fioletow sukni z kokardami.
Piotrek by coraz bardziej zdezorientowany. Bal? Jaki bal?
Fioletowa sukienka? Kokardy? Czy wszystkie baby naprawd zawsze
zwracaj uwag na takie pierdoy?
- Czemu mnie nie zaatakowaa? - byam zaskoczona.
- Nie stanowisz dla nas zagroenia - jej pretensjonalny ton mnie
wkurzy.
- Jak sama powiedziaa, jeste nikim.
O, jeszcze si zoza przekona, jakim potrafi by zagroeniem!
- Nie dostaniesz dina. Nie oddadz ci go. Tak samo jak nie
oddadz ci Ziemi, do ktrej rocisz sobie prawa - warknam.
- Zobaczymy, pole.
Krlowa wstaa. Jej suknia rozoya si na marmurowych pytach.
W socu zaiskrzya zota nitka. Tron znikn.
- Powiedzcie waszym wadcom, e nie zgadzamy si na ich aosne
dania. Din w zamian za zachowanie suwerennoci zawiatw. W
innym wypadku wszystko bdzie nasze.
- Nie zgodz si...
- W takim razie przegraj. Na dostarczenie nam naszej wasnoci
macie jeden dzie. Pniej spenimy nasze groby.
Odwrcia si do nas tyem i skierowaa do wyjcia. Patrzylimy
wzburzeni na jej sztywno wyprostowane plecy podtrzymywane
ciasno zawizanym gorsetem.
Zatrzymaa si przy drzwiach. Jej umiech nie wry niczego
dobrego.
- Co do ciebie, dziewucho. Wiemy, e miaa ukra nam dina i
zapamitamy to. Spotka ci za to kara w odpowiednim czasie. To
nasz din.
- Beleth nie jest twoj wasnoci! - krzyknam.
- Beleth - powtrzya, zupenie jakby smakowaa to sowo.
45
Tak jak podejrzewaam, Szatan i Gabriel nie ucieszyli si z
ultimatum, jakie postawia im Elbieta. Trudno si im dziwi. Tak
dobrze szo im przewodzenie zawiatom i Ziemi, a tu nagle pojawia
si jaka wcibska baba, ktra chce im zabra ulubion zabawk.
miertelnikw.
I to na dodatek tych jeszcze ywych.
Moe pogodziliby si z utrat paru dusz, w kocu zostay ju
zaksigowane i wpisane do rejestrw, niemniej o ywe musieli ze
sob walczy. A co bdzie, jeli religia umrze, gdy krlowa stanie si
wadc absolutnym caej planety i jej po prostu zakae? Nastpi
koniec odwiecznej walki dobra ze zem?
Nie podejrzewaam co prawda, e do tego dojdzie, jednak Szatan
jest dobry w snuciu czarnych scenariuszy, wic wpad przed chwil
na ten pomys.
- Co bdzie ze statystykami?! - piekli si. - Przecie tak nie moe
by. Do apokalipsy zostao jeszcze troch czasu. Mam moliwo
dogonienia ci w rankingu.
- Lucyferze, czy to naprawd jest teraz wane? - Archanio mia
zmczon min.
- Oczywicie, e tak. Nie wiem jak ty, ale ja tu mam plan wieloletni,
ktry zaraz szlag trafi.
-I tak by nie wygra.
- Jeszcze zobaczysz.
Zerknam na Beletha, ktry trzyma mnie za rk. Od jego
rozwietlonej skry promieniowao ciepo. Byo mi raniej, gdy by
obok.
- Co teraz? - zapyta Piotrek. - Oddamy jej dina?
- Skd - achn si Lucyfer. - Po prostu si jej pozbdziemy.
- Mog wysa golemy - zaproponowa Gabriel.
Zote golemy strzegy bram Niebios. Byy ywymi posgami, ktre
mnie osobicie przypominay mapy skrzyowane z jakimi
hinduskimi bstwami o wielu ramionach. Ich oczy z kamieni
szlachetnych byy puste. Nie wyraay niczego.
Golemy stworzy wity Piotr i tylko on mia nad nimi wadz.
Znane byy z tego, e gdy dostay rozkaz, uparcie dyy do jego
wykonania, nie baczc na nic i na nikogo. Z nimi nie mona byo
dyskutowa. Jak dla mnie nadaway si doskonale do zabicia
uspokoi.
Wepchnlimy si do maego pomieszczenia penego monitorw,
telewizorw, kabli i starych paneli penych kolorowych przyciskw.
- O chol...! - krzyknam, machajc gwatownie rkami.
O jeden z takich kabli wanie si potknam. Siedmiu maych
puttw zdoao mnie zapa, niemniej do dugi kabel prowadzcy
do jednego z dziesitek przeduaczy wyskoczy z gniazdka z
gonym pstryk".
Poowa ekranw zgasa.
Ups...
- NIEEE! ! ! - rykn Zafkiel i rzuci si do przeduacza.
- Przepraszam! - szybko zawoaam.
Gdy wtyczka znalaza si na swoim miejscu, obraz powrci na
monitory. Odetchnlimy z ulg. Zy anio zacz przeglda po kolei
wszystkie przekazy wideo, by sprawdzi, czy w czasie chwilowego
braku prdu nic zego si nie stao.
- Musicie mi tu robi taki zamt?! - warkn po kilku minutach
wciekego uderzania w klawiatur. - Czego chcecie?
Rzeczywicie byo nas cakiem duo jak na tak ma przestrze: ja,
Beleth, Piotrek, Gabriel, Szatan, wity Piotr i siedmiu puttw.
- Jak ju mwiem, zobaczy, jak radz sobie golemy. - Archanio
wci by spokojny i uprzejmy. - A gdzie podzia si twj pomocnik?
Pracujesz dzisiaj sam?
- Zwolniem go. Ariel nie nadawa si do tej pracy. W gowie mia
tylko granie na harfie. Moecie popatrze, ale tylko przez chwil i nie
wolno wam niczego dotyka. Ta Elbieta zaczyna mnie zoci.
Wprowadza mnstwo zamieszania. Uwierzycie, e ten wcibski
babsztyl ingeruje nawet w pogod?! Przecie pogoda to moja
dziaka!
- Rozumiem, Zafkielu. Obiecuj, e pomog znale ci pomocnika.
Czy moemy ju patrze? Ktre to ekrany?
- Sam go sobie znajd. Nie potrzebuj pomocy. Patrzcie na te trzy
ekrany - wskaza palcem.
- Wcz podgld na ten eski pomiot Szatana.
Lucek odchrzkn znaczco, lecz zapracowany anio nie zwrci na
niego najmniejszej uwagi.
- Jeszcze tylko chwila. - Jego palce skakay po klawiaturze. Przygotujcie si.
Stoczylimy si za jego plecami i wpatrzylimy w ciemne ekrany.
46
Niewidzialne
anielskie
kamery
pokazay
nam
wntrza
budapesztaskiego Parlamentu. Krlowa przechadzaa si po
licznych biurach i meblowaa.
Tak, ten gupi babsztyl w najlepsze bawi si w dekoratork wntrz.
Machniciem palcw wyrzucaa ponure biurowe meble, a na ich
miejsce wstawiaa staromodne stoy z powyginanymi nkami,
krzesa obite pluszem, kanapy. W oknach wieszaa cikie aksamitne
zasony, a na parkietach kada puszyste dywany.
- Zanim zobaczymy efekt naszych wysikw, chciabym zaznaczy,
e nie odpowiadam za szkody, ktre wyrzdz moje twory zaznaczy wity Piotr.
- Nie martw si. Wszystkim zajm si osobicie - obieca Archanio.
-Gdzie one s?
- Musz dolecie - witemu nie spodobao si, e Gabriel ju
krytykuje. -Ziemia nie jest tak blisko.
Anio nie skomentowa wolnego lotu cikich golemw. Byam
zaskoczona, e Szatan darowa sobie wszelkie komentarze. Sta w
kcie, jakby wcale go nie interesowao, co si dzieje na ekranach.
Wydawa si smutny.
Podgld pokazujcy niebo nad Parlamentem wyapa jaki ruch.
- Co to? - zapyta Piotrek.
- Rak? - zasugerowaam.
- Samolot? - Puci do mnie oko.
- Nie, to superman! - zawoalimy razem.
Zaczam si mia, ale szybko umilkam, napotykajc spojrzenie
Gabriela, ktre posa w nasz stron. Pojam wlot. Nie mia si,
tylko kaja za kopoty, ktre teraz mamy.
Tak samo zniesmaczony by Beleth. Nie rozumiaam tego. Przecie
co si stao, to si nie odstanie. Osobicie uwaam, e mojej winy jest
tam najmniej. W kocu nie umaram specjalnie. Dlaczego mam
teraz si doowa?
Punkt na niebie okaza si tylko ptakiem. Westchnam. Adrenalina,
ktra chwil temu jeszcze krya po moim organizmie, gdzie
znikna. Poczuam si znuona. Czemu nic nie robimy? Jeli
poczymy siy, to przecie na pewno pokonamy Elbiet. Cae to
bawienie si w poselstwo uwaaam za kompletn gupot.
- Nudy, nie? - szepn Piotrek.
- Troch tak - zniyam gos, eby czujne ucho Gabriela niczego nie
wychwycio. - Po co tu jeste? Wracaj na Ziemi. Tu nic nie
pomoesz.
- Tu jest zabawa. - Wzruszy ramionami.
Znaczco rozejrzaam si dookoa. Szatan wyglda, jakby przysn
oparty o cian, Gabriel, wity Piotr i Zafkiel zdawali si przyrasta
wzrokiem do ekranw, Beleth zamieni si w ywy posg, tak
pochony go wasne rozmylania, a jaki putto pociga raz po raz
ze srebrnej manierki, w ktrej, sdzc po dochodzcym od niego
lekkim zapaszku, na pewno nie byo wody wiconej.
Duo tej zabawy. Wrcz ogrom.
Wreszcie co zaczo si dzia. Przysunam si. Za plecami miaam
Beletha. Na ekranie pokazujcym Niebo pojawiy si zote plamy. To
golemy zbliay si do miejsca pobytu Elbiety.
Jak zahipnotyzowani obserwowalimy, ich powolne powikszanie
si. Leciao kilkanacie. wity Piotr wysa na t akcj chyba
wszystkich swoich pupilkw. Miaam nadziej, e pokonaj krlow.
Chocia z drugiej strony golemy przeraaj mnie. Nie miaabym nic
przeciwko, gdyby pozbya si kilku z nich na zawsze.
Do dzi mcz mnie w koszmarach. Czasami zdarza si, e tak
intensywnie przed nimi uciekam, e spadam w nocy z ka. To
cakiem... obciachowe. Zwaszcza kiedy... no na przykad nocuje si u
koleanki. U koleanki... tak.
Puste twarze golemw nie wyraay adnych emocji. Rubinowe oczy
byszczay w socu. Trzeba przyzna witemu - byy pikne na swj
zowieszczy sposb.
Pierwsze trzy posgi wleciay do budynku przez okno. Dodam, e
przez zamknite okno. Rozumu im nie przybyo, odkd ostatni raz
miaam z nimi kontakt.
- Wszystkim si pniej zajm - Gabriel uspokoi witego.
Elbieta zorientowaa si, e co jest nie tak. Dwik tuczonego
szka wywabi j z gabinetu. Zacza zbiega po schodach w stron
Izby Wyszej. Poznawaam te korytarze.
Co krzyczaa.
- Goniej ! - Archanio pacn Zafkiela w rami. - Nic nie sycha.
- Zapewne dlatego, e nie mamy fonii, bo jest tylko obraz. Na
wyposaeniu nie ma mikrofonw, s jedynie kamery - wycedzi
technik. - Nie zrobi goniej.
Gabriel zme w ustach przeklestwo. Odkd ju raz przegra z
Wariatka...
Niemy film pokaza nam, jak w stron golemw ruszy zastp
szklanych wojownikw. Tak jak sdziam, w jednej chwili zostaa z
nich garstka stuczonego szka. Ksina machna lekcewaco
doni i na ich miejsce powsta nowy oddzia niemych sug.
- Szklani onierze? - zafrasowa si wity Piotr.
- Przecie to bez sensu. S pikni, ale wielce niepraktyczni.
Krlowa jednak lubia chyba marnowa dobra, bo bez zastanowienia
tworzya kolejne legiony.
Kuba Rozpruwacz pochyli si do niej i zacz co krzycze jej prosto
w ucho. Nie mielimy dwiku, ale podejrzewam, e haas
tuczonego szka by oguszajcy. wieo awansowany na dowdc
stray Kuba pokazywa na swoje usta, a nastpnie na golemy.
- Cholera, skd on wie, e one tam maj kartk?! - wykrzyknam.
-Przecie z daleka jej nie wida!
- Najwyraniej ten Anglik zna si na golemach. - Beleth nie odrywa
zielonych oczu od monitora.
Krlowa wskazaa palcem na zoty posg. Zamieni si w sopel lodu,
zamierajc z wysoko uniesionym mieczem.
- To nic nie da - zawyrokowa wity.
Mia racj. Golem otrzepa si z lodu, zupenie jakby to byy
niewinne nieynki. Twarz Elbiety wykrzywi grymas zoci.
Powinna si oszczdza. Mog jej po tym zosta zmarszczki.
Klasna w donie. Kolejne oddziay szklanych wojownikw ruszyy
na anielskie potwory. Jednak ich atak by zupenie inny. Bardziej
przemylany.
Cz z rycerzy ksinej odwracaa uwag golemw, a pozostae
usioway wydosta kartk papieru z pyska zotej bestii.
Gdy pierwszy golem rozsypa si w brokatowy py, wity Piotr
zakl i zapa si za siw gow.
Gdy z drugim stao si to samo, Lucyfer przeegna si i zacz
szepta cicho jak dawno nieodmawian modlitw.
Gabriel wycign do niego do. Szatan posusznie poda mu
utracon wanie aureol.
- Wci zostao ich duo - pocieszy nas Archanio. - Jeszcze mamy
due szanse. Spokojnie. Wszystko bdzie dobrze.
Walka wci trwaa. Momentami wydawao si, e szala zwycistwa
przechyla si na nasz stron, jednak byo to chwilowe zudzenie.
Gdy przedostatni golem pad, Gabriel powiedzia:
47
Jeszcze kilkanacie minut temu narzekaam, e stoimy i
rozmawiamy o pierdoach. Jednak w tej chwili miaam ochot usi
gdzie w ciemnym kcie i udawa, e mnie nie ma.
Panowao niebywae zamieszanie. Jeden przekrzykiwa drugiego,
pewien, e ma znacznie lepszy pomys.
A Elbieta? Na razie nigdzie nie zostaa zauwaona. Na Ziemi jej nie
byo. Przecie nie moga po prostu znikn.
Beleth wykca si o to, e nigdzie nie pjdzie. Piotrek dla odmiany
chcia koniecznie gdzie pj i komu przywali. wity paka nad
swoimi golemami. Zafkiel pilnowa, eby nikt nie opar si o aden
przycisk, i usiowa nas wyrzuci. Szatan wpad w histeri i
obiecywa, e postawi w kocu to ogrodzenie dookoa Pieka. Gabriel
za usiowa kademu udowodni, e Niebo nie jest wcale bezsilne i
moe stawi czoo szalonej krlowej.
- Jestem przekonany, e mamy jak bro. Na pewno mamy bro.
W kocu gorejce miecze to bro, czy nie? Z ca pewnoci damy
sobie rad -gada bez sensu.
Bez sensu, bo wiem, co moga zrobi z nimi w kadej chwili Elbieta.
W Tartarze wieci szybko si rozchodz. Na pewno wie o tym, jak
zlikwidowaam" kiedy par nieprzyjaznych diabw. Moe w ten
sposb zlikwidowa wszystkie anioy i diaby.
Nagle kto gono zacz dobija si do drzwi Anielskiego Centrum
Dowodzenia. Jako e nie miaam co robi, otworzyam.
Musiaam opuci gow, eby napotka spojrzenie rozmwcy.
- Szukam Archanioa Gabriela, pse pani - wysapa may putto.
- Wejd - mruknam. W pokoju zapada cisza.
- Archaniele Gabrielu, melduj, e wanie dzwoniono z Pieka.
Podobno jest tam nieza rozrba. Jaka krlowa roci sobie prawa do
tronu Niszej Arkadii - wyrecytowa putto z wysoko uniesion brod,
ale ten zabieg nie doda mu brakujcych centymetrw.
- O nie! - wykrzykn Szatan i wybieg w popochu ze studia.
Spojrzelimy po sobie z Piotrkiem i Belethem. Chyba powinnimy
pj za nim.
- Sta! - powstrzyma nas Gabriel. - Nie moemy dopuci teraz do
najmniejszego bdu. Nie idziecie za Szatanem. Moe tam pj co
najwyej Piotr. Ty, Wiktorio, jeste zbyt cenna. Elbieta ci zna i
moe chcie si zemci za kradzie dina, a ty, Belecie, wiesz, czemu
48
Niebo byo pene gwiazd. W miecie nie byo tylu wida.
Rozkoszowaam si ich widokiem.
Leelimy na szerokim leaku, a raczej leance z biaym materacem.
Przykrylimy si kocem, eby nie byo nam zimno.
Pod gow miaam rami ukochanego. Niedaleko nas cicho szumiao
morze. Za lini drzew skrzecza jaki tropikalny ptak. Byam
szczliwa.
Zasnam z umiechem na ustach, wyczerpana pocaunkami i
dotkniciami. Dopiero teraz si obudziam i wpatrzyam w
migoczce gwiazdy i ogromny biay Ksiyc. Beleth wci ni. Moe
o nas?
Przesunam palcami po jego nagiej piersi. Moc przeskoczya ma
ciep iskierk pomidzy nami. Uwielbiaam to uczucie. Fajerwerki
w naszym przypadku naprawd istniay.
Przymknam oczy.
Wreszcie stao si to, do czego on tak dy i czego ja zawsze
chciaam. Tylko co bdzie teraz? Czy co si zmieni?
- Nie pisz - szepn i przecign si.
- Nie mog spa.
- Co si stao? - odgarn mi wosy z policzka.
- Co teraz bdzie z nami?
Przez chwil nie odpowiada. cisno mnie w doku.
- Nie wiem, czy owiadczyny w naszym wiecie maj sens, ale chc z
tob by na zawsze, chyba e w ktrym momencie zdecydujemy, e
chcemy od siebie odpocz - odpowiedzia po bolenie dugiej ciszy.
Nie spodziewaam si takiej odpowiedzi. Baam si, e nie spodoba
mi si to, co powie. Tak si jednak nie stao. Ba, sowa Beletha
przeszy moje najmielsze oczekiwania.
- Gdybymy byli miertelnikami, owiadczyby mi si? Zamiaam si, nie wiedzc, jak powinnam zareagowa na to
wyznanie.
- Serio?
- Nie wiem. Moliwe, e przy moim boskim wygldzie bybym
kompletnym ignorantem, jakich wrd miertelnikw nie brakuje.
Jednak jako ifrit, istota doskonaa, zapewniam, e nie bd
zachowywa si jak byle miertelnik.
Jego przemowa bya pikna, ale i tak nie uwierzyam mu do koca.
wyszed z pokoju.
- Ale doszlicie w kocu do jakiego porozumienia? - chcia
wiedzie Beleth. - Wrci do Tartaru?
- Obawiam si, e niestety nie. - Azazel pokrci gow. Wspomniaa mi, e chce odzyska dina i zabi Wiktori, a potem
wykpa si w jej krwi. A moe najpierw si wykpa, a potem zabi?
Nie pamitam. Belfegor wrci, niosc parujcy kubek swojemu
szefowi. Po pokoju rozszed si aromat gorcej czekolady.
Nie pad aden komentarz. Wszyscy poddani Lucyfera podnieli do
ust swoje szklanki lub kieliszki wypenione alkoholem i pocignli
zdrowy yk, starajc si nie patrze w stron biurka.
Lucek potrafi zrobi si nieprzyjemny nawet wtedy, gdy chocia
podejrzewa, e kto si z niego namiewa.
- Czyli co teraz bdzie? - zapytaam. - Co poza zabiciem mnie chce
zrobi? Doszlicie do czego? Dogadalicie si jako?
Nic z tego nie rozumiaam. Niechby kto wreszcie przeszed do
konkretw, a nie tylko straszyli si nawzajem pogrkami. Miaam
tego do.
- Doszlimy tylko do jednego. Owiadczya, e jutro w poudnie
najedzie na Pieko ze swoj armi, by przej tron, a pojutrze zrobi
to samo z Niebem. -Azazel wzruszy ramionami, jakby go to mao
obchodzio. I pewnie tak byo.
- Wojna? - Beleth by rzeczowy.
- Chyba wojna. - Azazel usiad na podokietniku swego fotela.
Szatan upi yk gorcej czekolady i przywoa do siebie diaby. Na
szerokim biurku leay mapy Pieka z zaznaczonymi miejscami,
ktre Elbieta mogaby zaatakowa. Lucyfer usiowa ustali z
ksitami drog ewakuacji mieszkacw.
My razem z Azazelem i Moronim nie bylimy zaproszeni do obrad.
Kleo jako bya wadczyni, ktra znaa si na wojaczce, staa po
prawicy wadcy. Najwyraniej liczy si z jej zdaniem. W kocu
podobnie jak ksina bya kobiet ogarnit mani posiadania.
Azazel stukn Beletha w bok i wyszepta:
- Ty, tak szczerze, to zastanawiaem si, czy nie wykrci jakiego
interesu na boku z t Elbiet. Ma baba eb na karku.
- Chyba postradae rozum - sykn ifrit. - Szatan ci zabije. A jak
nie on, to na pewno zrobi to Kleopatra.
- Kto by si spodziewa, e Kleosia okae si tak zazdronic. Czy
za jej czasw nie mona byo mie kilku on jednoczenie? - diabe
49
Byo przed sm. Siedziaam na ratanowym leaku przed moj
rezydencj. Widok miaam wspaniay. Cay ranek obserwowaam
pieniste fale rozbijajce si o skay na dole urwiska. Mogam zej na
wsk pla prywatnym zejciem z jakim miliardem kamiennych
schodkw, ale nie miaam ochoty.
Mroona kawa, ktr stworzyam pstrykniciem palcw, ogrzewaa
si na stoliku obok mnie.
Spojrzaam na okna mojej sypialni na pitrze. Beleth jeszcze spa. Ja
nie mogam zmruy oka. Niedugo atak Elbiety. Opatuliam si
pod szyj satynowym szlafrokiem. Szatan radzi nam opuci Pieko,
ale nie posuchalimy. Chcielimy obserwowa walk. Moliwe, e
bdziemy musieli wspomc oddziay Lucyfera. Poza tym Achilles
picy teraz na mojej kanapie chcia napi si z ojcem. Ciekawe, co
robi Piotrek? Myli o mnie? A moe raczej o Monice?
Westchnam. A ja co najlepszego robi? Nie powinnam si nad tym
zastanawia.
Nagle na horyzoncie jak na zwolnionym filmie pojawia si kula
ognia. Powikszaa si, a osigna swoj krytyczn wielko. Jej
powierzchnia wydawaa si pka. Nastpnie zapada si w sobie i
wyrzucia sup czarnego dymu prosto w czyste niebo Los Diablos.
Kubek z kaw upad na ziemi, gdy fala uderzeniowa zmiota mnie
razem z leakiem w krzaki. Wszystkie szyby w moim domu wyleciay
z framug. Deszcz odamkw posypa mi si na gow. Szybko
przykryam si niezdarnie rkami.
Ostre szko pocio mi rce. Ciepa krew kapaa na policzki.
Zerwaam si na rwne nogi, stajc goymi stopami na okruchach
okien. Nie mogam oderwa wzroku od horyzontu. Czarny grzyb
dymu unosi si nad centrum miasta. Tu nad rezydencj Szatana.
Ta cholera si pospieszya. Jeszcze nie ma dwunastej!
Wczy si oguszajcy dwik syren alarmowych. Wczoraj
wieczorem przeprowadzono prb ataku na Pieko. Zdecydowanie
wiksz cz mieszkacw ewakuowano na oddalone tereny Niszej
Arkadii, gdzie moe bd bezpieczni. Ci, ktrzy chcieli walczy,
wiedzieli, co maj robi, kiedy zabrzmi dwik syren.
Tylko czy biorc pod uwag rozrywkowy charakter ycia
mieszkacw Pieka, ktokolwiek bdzie na nogach o smej rano,
skoro wojna w cywilizowany sposb zostaa zaplanowana na
kiedy chcia mnie zabi, eby zdoby wadz nad caym wiatem i
sta si nowym bogiem? To stawia mnie w niewygodnej pozycji.
Mj wybuch powstrzymao pojawienie si konturu drzwi na cianie
obok nas. Byszczce linie zbiegy si na ksztat prostej metalowej
klamki, ktra od razu zacza si materializowa. Czyja do j
nacisna. Cikie, kute z grubego metalu drzwi z ponabijanymi
dugimi, ostrymi wiekami otworzyy si.
Tu obok nas stan Beal. Jego czerwony mundur by bez adnej
skazy. Gdy diabe przechodzi przez prg, otar si ramieniem o
framug ubrudzon tynkiem. Z niesmakiem zacz strzepywa z
siebie py.
- Co tu robicie? - zapyta nas, gdy doprowadzi swj strj do
porzdku.
- O ile si nie myl, ty miaa trzyma si na uboczu, a ciebie,
Moroni, od pewnego czasu szuka Belzebub przekonany, e
zdezerterowae.
- Chc pomc broni Szatana - zadeklarowaam si. - Nic mi si nie
stanie. Beletha nie ma ze mn.
- A ja j ratowaem przed maszynami ksinej. - Moroni
umiechn si. -Sdz, e Belzebub bdzie rad, i nie pozwoliem na
unicestwienie naszej bezcennej Wiktorii.
- Taaa... - Beal mia w gbokim powaaniu nasze sowa. Zebralimy si w sali balowej na parterze. Od tej strony zaatakuje
Elbieta. Chodcie.
Wsun ciki elazny klucz w cian i przekrci go sze razy.
Metalowe drzwi znowu pojawiy si przed nami.
Diabe mwi prawd. W sali balowej rzeczywicie byli wszyscy.
Nawet Azazel i Kleopatra. Wysokie okna wychodzce czciowo na
dziedziniec przed rezydencj miay wybite szyby. Szko usunito z
posadzki, zapewne by nikt sobie nie zrobi nim krzywdy.
Podejrzewam, e zaja si tym Kleo, ktra jako jedyna bya w
sandaach na koturnie.
Lucyfer nie ucieszy si na nasz widok. A raczej na mj.
- Co tu robisz? - Szybko do mnie podszed. Moroni usun si z
drogi i gdzie znikn.
- Chciaam pomc - wyjaniam. - Ksina zaatakowaa przed
czasem. Mylaam, e nikt nie jest przygotowany...
Na dziedzicu otworzyy si szerokie klapy. Spod nich, z biaych
korytarzy Urzdu zaczy wybiega cae plutony demonw. Ich
50
Zote ogrodzenie oddzielajce rozlege tereny rezydencji od
zrujnowanego Los Diablos znikno. Kilkadziesit demonw
stojcych w pierwszej linii rzucio si z dzikim wrzaskiem na
szklanych wojownikw.
Wyostrzyam wzrok. Diaby rzeczywicie byy wszdzie. Trzeba byo
jednak wiedzie, czego szuka.
Zauwayam Asmodeusza tylko dlatego, e korona na jego gowie
byszczaa w socu. W innym wypadku jego kamufla byby
doskonay. Upodobni si do jednego z wielu obtuczonych
gargulcw zasiadajcych na gzymsach paacu. Na wschodnim
skrzydle budynku, gdzie zaczai si diabe, kilka rzeb jeszcze si
ostao. Uywajc swoich mocy, niszczy szklanych onierzy. W
milczeniu obserwowalimy walk.
- Czemu nie poszlicie z nimi? - zapytaam Kleopatr.
- Jestemy stra przyboczn Szatana - odpara i ziewna szeroko.
- A w zasadzie Beal i Mefistofeles s stra przyboczn. Azazel
nigdzie nie poszed, bo Lucyfer mu nie ufa, a ja nie poszam, bo mu
nie ufam, jak walka przeniesie si tutaj. Z kolei Moroniego nikt nie
chcia przygarn. Belzebub nie ma czasu si nim zajmowa, wic
opieka nad nowym diabem przypada bezuytecznemu Azazelowi.
Bitwa przesuna si na rodek dziedzica. Co chwila powietrze
przecinay serie z karabinw maszynowych.
- Nie podoba mi si to. - Kleopatra pokrcia gow. - Przecie to
inteligentna kobieta. Wie, e szkem i kulami nic nie zdziaa. Co ona
wymylia?
- Moe nic nie wymylia - mruknam.
- Wiki - protekcjonalny ton krlowej Egiptu przywoa mnie do
porzdku.
- Ona ma takie moce jak ty i w przeciwiestwie do ciebie nie ma
skrupuw. Czy ty by po prostu nie pojawia si znienacka tu obok
Szatana i nie zamienia go w karalucha albo par wodn? Nic
prostszego, a i efekt natychmiastowy. Nie podoba mi si to.
- Moe powinnimy poprosi Niebo o pomoc? - zasugerowaam
cichym gosem, eby tylko Lucek mnie nie usysza.
- Chyba zostali poinformowani, ale jak widzisz, do pomocy nikogo
nie przysali.
Walka wydawaa si wyrwnana. Szklani onierze rozsypywali si
51
Dostalimy si przejciem stworzonym przez Kleopatr. Szatan mia
racj. Bramy Niebios zostay wywaone. Zote ogrodzenie powalono.
Rowa mga usiowaa nieudolnie przykry zniszczenia. Na stray
Arkadii nie sta ani jeden golem.
Kopuy Edenii pony. Sycha byo krzyki, strzay i kolejne
wybuchy wstrzsajce caym miastem. Prawdziwa apokalipsa. Oby
tylko nie ta ostatnia.
Nagle rowe oboki nad naszymi gowami rozstpiy si. Rozsun
je podmuch wiatru, ktry wytwarzay skrzyda Lewiatana. Potwr
opad na marmury obok nas. Jego rozbiegany wzrok nie mg si na
niczym skupi. Rzuca wciekle bem.
Szatan szybko oceni sytuacj. Jego zimne spojrzenie byo puste.
Zote rogi na gowie przecinay powietrze. Zazwyczaj agodne rysy
wyostrzyy si, upodabniajc go do drapienego ptaka.
- Ruszamy! - zawoa i wskaza widami na Edeni. - Na ratunek
Niebu!
Pazury smoka drapay o posadzk, wzniecajc iskry, gdy ze
zoonymi skrzydami zacz biec w stron zabudowa. Diaby,
krzyczc, ruszyy za nim. Gorejce miecze zapony w ich doniach.
Furia ogarna wszystkich. Na podobiestwo Lucyfera zmienia si
ich wygld. Przystojne twarze wyduay si, oczy ciskay gromy,
plecy garbiy si w biegu. Diaby ukazyway swe prawdziwe oblicza
istot piekielnych.
Poczuam w piersi rozlewajc si zo. Wcieko Szatana
wpyna take na mnie. Elbiecie naleaa si mier za to, co robia.
Za to, e krzywdzia niewinne dusze.
Zatrzymaam si gwatownie. Diaby, ktrym staam na drodze,
odpychay mnie gniewnie, potrcay. Byam przeszkod.
Beleth.
Co z Belethem? Naprawd zosta w Piekle? Uciekam tak bez sowa.
Adrenalina wszystko mi przymia. Zobaczyam wybuch i pobiegam
jak gupia. Mogam wrci i wszystko mu wyjani. Zostawiam go.
Nie by co prawda sam. Nocowa u mnie te Achilles. Mimo to
poczuam si winna. Zupenie jakbym go zdradzia.
Zostaam z tyu. Nawet Kleopatra i Azazel podyli za swoim
wadc.
Nikt chyba nie zauway, jeli na chwil wrc do domu? Tylko
sprawdz, czy Belethowi nic nie jest. Nie zaczn podejrzewa mnie o
dezercj.
Gdy upewniam si, e nikt mnie nie obserwuje, mogam znikn.
Rozpynam si w powietrzu.
Gdy pojawiam si przed moim domem w Los Diablos, w pierwszej
chwili pomylaam, e musiaam si pomyli. To nie mg by mj
dom. Mj dom... sta. Natomiast tutaj na rodku podwrka
znajdoway si czarne zgliszcza. Cz wci pona.
Jakim cudem chyba naprawd si pomyliam. Zdezorientowana
rozejrzaam si dookoa. wirowa cieka, leaki, drzewka owocowe,
prywatne zejcie na pla... Cholera jasna, to by mj dom. Moje
kwiatki! MOJ KOT! ! !
- Beleth! - zawoaam. - Achilles! ! ! Behemot!
Podbiegam do pogorzeliska. Tlce si resztki cuchny. Pomienie
lizay belk przede mn. Tylko e te pomienie... Wsunam w nie
palce. Syknam z blu i cofnam do. Pomienie byy prawdziwe,
ale ju wiedziaam, co byo z nimi nie tak. Nie tworzyy dymu.
Syszc aosne miauknicie u swoich ng, podskoczyam
przeraona. Behemot patrzy na mnie penym pogardy wzrokiem,
ktry do perfekcji opanoway jedynie koty.
Chciaam wzi go na rce, ale odskoczy. Miaukn ponownie,
zupenie jakby chcia mi powiedzie, e nie ma teraz czasu na
gupstwa, i ruszy ciek. Odwrci si, gdy zauway, e za nim nie
id.
- Co tu si stao, Behemocie? - zapytaam.
Mj kot posiadajcy diabelskie moce od czasu, gdy ugryz jabko z
drzewa wiadomoci dobrego i zego, mia wiele tajemniczych i
magicznych cech. Podejrzewam, e potrafi mwi. Czyme w kocu
jest zdolno mwienia w porwnaniu do chodzenia po suficie czy
strzelania iskrami z nosa, gdy mia na to ochot. Nigdy jednak nie
przemwi. Z przekory najprawdopodobniej.
Teraz jednak gorco liczyam na to, e mi odpowie.
- Miau.
No tak...
- Czasem mgby si odezwa - warknam. - Wiele by mi to
uatwio.
Prychn.
Mj wasny kot mia czelno ze mn dyskutowa. mija
wyhodowana na wasnej piersi!
obok.
Najpierw postanowiam sprawdzi, co dzieje si z moimi rodzicami.
Miaam nadziej, e walki nie dotary pod ich may domek.
Ulice byy zniszczone. Marmurowe pyty, ktrymi wyoone byy
szerokie chodniki, roztrzaskano. Nie wiem, czy uczynia to Elbieta,
czy przemarsz Lewiatana, jednak schludne aleje zawalone byy
okruchami kamieni.
Behemot trci grub ap okrgy szary kamie lecy na naszej
drodze. Potoczy si pod moje nogi. Rozochocony kot chcia za nim
skoczy i si nim pobawi, ale zastpiam mu drog.
- Czekaj, czekaj. To nie zabawka.
Dopiero teraz zauwayam, e na wyludnionej gwnej arterii miasta
byo peno takich kamieni. Podniosam go z ziemi. Mia misterne
rzebienia ukadajce si w krtkie linie. Obrciam go w doniach i
zamaram. Z drugiej strony patrzyy na mnie pene przeraenia oczy
dziecka, tu nad ukruszonym nosem. Usta rozwarte byy w niemym
krzyku. Misterne linie byy wosami.
Upuciam kamie na ziemi. To fragment zabitej duszy. Ona zabia
dziecko. Elbieta unicestwia dusz dziecka.
Skoro ta dusza miaa jeszcze twarz dziecka, oznaczao to, e
niedawno zgina na Ziemi. W Niebie i Piekle mona byo dorasta
zgodnie z ziemskim rytmem miertelnych. Gdy ycie skoczyo si za
wczenie, mona byo je kontynuowa tutaj. Z tego, co wiedziaam,
przedwczenie zmare dzieci nawet chodziy tu do szk i zdobyway
wyksztacenie. Wszystkim tym kierowa Archanio Micha. Patron
maych dzieci.
Elbieta bya potworem.
Starajc si nie patrze na poroztrzaskiwanych mieszkacw
Arkadii, ruszyam biegiem przed siebie. Niebawem dotarlimy z
Behemotem przed bkitny domek ze srebrnym dachem. Cz
ssiednich posesji zostaa zniszczona. Szare roztrzaskane dusze
leay na ziemi.
Odgosy walki byy coraz bliej. Pomaraczowa una wybuchw
rozcigaa si ponad anielsk Administracj i posiadociami
Archaniow. Edenia nie miaa cisego centrum tak jak Los Diablos,
ale ksina wybraa dobre miejsce do bitwy. Tylko tam by plac
odpowiedniej wielkoci.
Szarpnam nisk furtk prowadzc na podwrko moich rodzicw.
Przebiegam ciek uoon z otoczakw i zaomotaam do drzwi.
52
Behemot gdzie znikn, ogarnity kocim szaem polowania. Dawno
tak si nie bawi. Miaam tylko nadziej, e nie pomyli wroga z
przyjacielem.
Mogam przedosta si do budynku Administracji, uywajc mocy,
ale baam si to zrobi. Nie wiedziaam, co tam zastan. Istniaa
moliwo, e pojawi si naprzeciwko Elbiety, a ona bez drgnienia
powiek zamieni mnie w kamienn rzeb.
Ruszyam biegiem, omijajc walczcych. Sztuczna ksina strzelia w
moj stron moc. W ostatnim momencie stworzyam w doniach
przezroczyst tarcz, lekk jak plastik. Odbiam zaklcie w niebo.
Wielka elazna maszyna wygldajca jak skrzyowanie bka ze
sterowcem plua pomieniami. Linia poncego pynu przepyna
metr ode mnie, podpalajc ywopoty.
Jeden z diabw nie zdoa uskoczy. Jego skra i ubranie zajy si
ogniem. Zacz wrzeszcze i macha rkami. Jego gorejcy miecz
zatoczy uk i upad na ziemi. Zalaam go moc. Pomienie zgasy.
Mia poparzon skr, ale y. By nieprzytomny. Nie mogam teraz
si nim zaj. Jeli strac zbyt wiele si, nie dam rady stawi czoa
ksinej. Schwyciam jego miecz. By ciki i nieporczny, jak to
zwykle bywa z broni obosieczn. Objam jedn doni rkoje.
Drug ciskaam tarcz zamocowan do mojego przedramienia
paskami z materiau.
Dookoa mnie paday ciaa, strzelay pomienie, serie z karabinw
wybijay rwny rytm na marmurowych pytach.
Co uderzyo mnie w klatk piersiow. Upadam i tylko to uratowao
mnie przed atakiem jednego z potworw, ktry przeskoczy nade
mn i zosta trafiony reszt serii.
Zaczam kaszle. Kamizelka kuloodporna wytrzymaa si ataku, ale
zaparo mi dech w piersiach, a od uderzenia gow o chodnik
wirowao mi w oczach. Wszystkie dwiki byy zaguszone, zupenie
jakbym miaa na uszach poduszki.
Zobaczyam, jak olbrzymi Lewiatan pojawia si nagle naprzeciwko
mnie, rozdziawia pysk i wystrzeliwuje pomienie prosto w latajc
machin. Balon rozd si i pk. Odamki leciay we wszystkie
strony. Ostatkiem si zasoniam si tarcz.
Ziemia odepchna mnie od siebie, gdy maszyna uderzya w ni
ciko. Jaki budynek zacz si rozpada.
53
Piotr sta dumnie wyprostowany naprzeciwko zej krlowej. Nic w
jego mimice, postawie czy tonie gosu nie wskazywao na to, e si jej
obawia.
Zerknlimy po sobie z Belethem. Dziao si co dziwnego.
Nie poznawaam Piotrka. Jakim cudem a tak si zmieni? To
naprawd wina moja i diabw? Przecie by taki dobroduszny,
troch ciapowaty, uroczy i szczery. Szczero mu zostaa, co
odczuam podczas naszej rozmowy w budapeszteskim Parlamencie,
ale reszta? Gdzie si podziay ciapowato i dobroduszno? Zgodz
si jeszcze, e urok osobisty wiecznego chopca te nie zginie.
Niemniej spora cz jego zachowa ulega zmianie. Tylko czy
koniecznie na gorsze?
Co prawda, martwio mnie, e skra na nim zgrubiaa, ale te si z
tego cieszyam. Moe zniszczy sobie troch ycia, uganiajc si za
panienkami pokroju Moniki, ale na pewno nikt nie zdoa go
skrzywdzi. Piotr dors tak samo jak ja.
- Obiecuj - nieszczera odpowied ksinej zawisa w powietrzu.
Piotr wskaza na Beletha.
- On jest potniejszy od ciebie, pani.
- Co? - zapytalimy wszyscy naraz, czyli ja, Beleth i Elbieta. Kuba
Rozpruwacz roztropnie postanowi si nie wtrca.
- Co ty insynuujesz? - Ifrit zerwa si na rwne nogi i stan
pomidzy posem a krlow.
Mierzyli si przez chwil wzrokiem. Piotrek by niszy od Beletha.
Musia zadrze do gry gow, by mc spojrze mu prosto w oczy.
Dwch mczyzn mojego ycia po raz kolejny usiowao si
pozabija. Ja do tego przywykam, ale Elbiet to zaniepokoio.
- Spokj! - rozkazaa. - Dinie, odstp od posa. A ty wyjanij nam
swe sowa.
Beleth, zorzeczc pod nosem, odsun si pod cian. Stan
naprzeciwko mnie. W jego zotych oczach pojawiy si zielone
pomienie. Take nogawki jego szarawarw zacz podszczypywa
ogie. Nikt tego nie zauway. W kocu nie byo dymu, nic si nie
palio, wic nie byo zapachu spalenizny.
- Wasza Wysoko, krlowo zawiatw - Piotrek usiowa podliza
si, jak si tylko dao. - Zostao ci ostatnie yczenie. Bd rozwana i
go nie zmarnuj. Gdy tylko je wypowiesz, din ucieknie i moesz go
ju nie odzyska.
- Zdajemy sobie z tego spraw - mrukna.
Zorientowaam si, e nie korzystaa z Kuby jako porednika w
rozmowie. Chyba naprawd potraktowaa Piotrusia powanie.
- Kto potrafi da ci moc? Kto uczyni ci niezniszczaln na swe
podobiestwo? - chopak podpuszcza wadczyni.
Elbieta zbliya si do niego, zmysowo poruszajc biodrami.
Widziaam po minie, e jej si podoba. Ju wiem, dlaczego Kleopatra
jej nie lubi. Ta wygodniaa baba rzuca si na kadego faceta w
promieniu omiuset metrw. Rozumiem, e w Tartarze brakuje
przystojniakw, ale...
O cholera! Gdzie jest Achilles?!
Gabinet nie by duy. Zdyam ju przestudiowa wzrokiem kady
jego metr kwadratowy. Olbrzym nie mia szans, by si gdzie tu
przede mn skry. Porwaa go razem z Belethem, to byo pewne.
Tylko co mu, zdzira, zrobia?!
- Din uczyni nas potnymi. - Ksina oblizaa krwiste usta.
-I din zawsze pozostanie od ciebie silniejszy - skwitowa Piotr.
- Co radzisz? Zniszczy go?
- Bro Boe. - Zamia si.
Doszukujc si zmian w jego zachowaniu, uznaam, e zamia si
sztucznie. Belethowi natomiast, ktry nie skupia si na takich
detalach, ze zoci zacz dre misie na policzku.
- Powinna zada jego mocy.
- Co ty robisz? - ifrit nie wytrzyma. Rzuci si na chopaka. Chwyci
go za gardo i unis jakie p metra do gry. Piotrek zapa si go
kurczowo za przedramiona, ale nie mg si uwolni. Jego twarz
poczerwieniaa, wierzga bezsilnie nogami, zacz si dusi.
- NIE! - krzyknam.
- Rozpruwacz! - warkna ksina, odskakujc do tyu. Beleth
odwrci si do mnie. Jego oczy arzyy si intensywn zieleni.
- Jeszcze go bronisz? - zapyta z wciekoci.
No dobra, mog si nie odzywa...
Kuba dgn noem ifrita w okolice lewej nerki. Mj ukochany zgi
si w p i wypuci z ucisku miertelnika, ktry zaczyna powoli
sinie. Usunam wizy i doskoczyam do Beletha. Nikt si nawet nie
zorientowa, e sama si uwolniam. Rana na plecach ifrita znikna
w mgnieniu oka.
- Ju dobrze - mrukn.
uwierzy.
- Oczywicie, e tak. - Beleth pogaska mnie po gowie jak mae
dziecko.
- Musielimy odegra mae przedstawienie.
- O, czowieku... mylaem, e nie dam rady. - Piotrek kurczowo
zaciska rce na flakonie. Podnis go do gry. Patrzc pod wiato,
wydawao si, jakby by wypeniony szarawym gazem. Miaam
wraenie, e przez opary wida wykrzywion twarz Elbiety i jej
donie zagite w szpony.
- Nie zawsze bye konsekwentny - przytakn Beleth.
- A czemu nie spiskowalicie ze mn? - krzyknam. Ich miny
powiedziay mi wszystko.
Skandal. e niby ja nie umiem utrzyma tajemnicy, tak?
54
Pomimo oglnie panujcej radoci nastrj by podniosy. Po
pokonaniu Elbiety nadszed czas na przeliczenie strat. Okazao si,
e jest ich wicej, ni wszyscy podejrzewali. Zgino wiele dusz, ycie
wieczne straci anio Samael, Barachiel, Symiel i Jofiel. Szeregi
diabw take si przerzedziy. Zmar Murmur i Astaroth.
Na szczcie nic si nie stao moim przyjacioom. Kleopatra i Azazel
skpali si we krwi swych wrogw, a nie wasnej. Podobno krlowej
Egiptu wielce si to spodobao. Pierwszy raz miaa okazj stan w
pierwszym szeregu bitwy. Zwykle ogldaa potyczki z lektyki stojcej
w bezpiecznej odlegoci.
Po zamkniciu ksinej we flakonie do budynku Administracji wpad
Szatan i Gabriel. O ile Lucyfer wydawa mi si wspaniay w swoim
bojowym stroju z widami i rogami, o tyle na widok Archanioa
ugiy si pode mn nogi. Mia na sobie pen pytow zbroj. Hem
z opuszczon przybic trzyma pod pach. W doni dziery
olbrzymi poncy miecz, z ktrego jeszcze skapywaa krew.
Brakowao tylko aureoli nad jego gow. Wyglda tak, jak w moich
wyobraeniach wyglda Archanio. Nie mia na sobie zwykej szaty i
skarpetek. By prawdziwym wadc.
Lucyfer wepchn widy Belethowi i podszed szybkim krokiem do
buteleczki. Wzi j od Piotra.
- Cudowna - westchn i unis j tak jak my pod wiato.
Wirujcy gaz na chwil przybra ksztat twarzy Elbiety, by potem
si rozwia.
- Nie jestem pewien, czy ten artefakt powinien znale si w Piekle.
-Gabriel zaglda mu przez rami.
- Przecie go nie wykorzystam - achn si Lucyfer. - Postawi go
na pce w moim gabinecie. Bdzie doskonaym elementem mojej
kolekcji. Jednym z najcenniejszych.
- Tak jak moja aureola? - Gabriel nie pozwoli sobie na zo w
gosie, ale pogardy nie by w stanie ukry.
- A eby zgad, bracie. - Lucyfer napawa si zwycistwem.
Stalimy w milczeniu, czekajc na ich decyzj, co z nami dalej
bdzie. Piotr mg znowu wrci na Ziemi do swojego ycia. Ale co
bdzie ze mn i z Belethem? Czy znajdzie si dla nas gdzie miejsce?
- Dzisiaj o siedemnastej spotkamy si wszyscy w sali przesucha i
sdw w Niebie - owiadczy Gabriel. - Porozmawiamy tam na temat
55
Sala rozpraw wygldaa tak, jak j zapamitaam. Co prawda,
ostatni raz byam tu kilka tygodni temu, wic jakim cudem miaaby
si zmieni.
Wysokie sklepienie o ksztacie czaszy wspierao si na siedmiu
grubych marmurowych kolumnach. Fioletowe yki znaczyy rowy
kamie. Wysokie na kilka piter okna wpuszczay bardzo duo
wiata. Trybuny dla goci oraz nasze miejsca byy dobrze
owietlone. Tym razem nie wyrniono nas krzesami na rodku
oniemielajcej wielkoci sali. Siedzielimy w pierwszym rzdzie
awek naprzeciwko dwch tronw. Jednego czarnego, a drugiego
zotego.
Tym razem obaj wadcy zawiatw si spniali.
Mali pracownicy Niebios w swoich biaych pieluchomajtkach biegali
podekscytowani pomidzy przybyymi gomi i rozdawali herbat.
Wszdzie sycha byo ich rozemocjonowane gosy.
Wszystkie miejsca siedzce byy zajte przez anioy i diaby. Po raz
pierwszy jednak nie usiady one naprzeciwko siebie, a jako
towarzysze broni pomieszay si zjednoczone niedawnymi
przeyciami. Okazao si to zreszt nie najlepszym pomysem,
poniewa putta musiay kilkakrotnie rozdziela walczcych, ktrzy
pokcili si o jakie drobiazgi, na przykad o dawno niemodne
noszenie skarpetek do sandaw oraz o smrd siarki, ktrego nie da
si dopra z biaych szat.
Ja siedziaam pomidzy Piotrem i Belethem. Tak na wszelki
wypadek, eby nikt nie musia ich rozdziela. Putta pomimo swoich
maych rozmiarw robiy to do brutalnie, uywajc metalowych
paek.
Na uroczysto zosta take zaproszony Achilles. Znalaz si w kocu
zwizany w piwnicy Administracji. Elbieta zostawia go sobie na
pniej, eby w spokoju ukara za niesubordynacj. Na szczcie nie
zdya tego zrobi.
Zadaram gow do gry, by po raz pierwszy dokadnie przyjrze si
kolorowym freskom na suficie. Wyglday, jakby wyszy spod rki
Michaa Anioa. Pikne.
Moj uwag od malowide odwrciy drzwi. W tym samym
momencie pojawiy si czarne i zote wrota. Archanio i Szatan,
odwieeni po bitwie, ranym krokiem wkroczyli do sali. Lucyfer
sali rozpraw.
- To ja zostan najlepszym pracownikiem! - krzykn za nim
Szatan.
- Chciaby !
Lucyfer podszed powoli na rodek sali i zadar do gry gow. W
tym miejscu pojawi si promie. Teraz jednak nic si nie stao.
- Aeby wiedzia - mrukn i wyszed.
Epilog
W pogronym w mroku pokoju jedynym rdem wiata byy
olbrzymie ekrany telewizorw. Ciemno rozwietlay wci
zmieniajce si wykresy i tabele oraz jarzce si przyciski.
Dziesitki, setki, a moe nawet tysice przyciskw.
Naprzeciwko stanowiska pracy stay dwa fotele na kkach. Obok
jednego, na poplamionym blacie, mczyzna postawi parujcy
kubek. Aromat kawy rozszed si po caym pomieszczeniu.
W tym momencie zbrojone drzwi otworzyy si gwatownie i
uderzyy w cian.
- Co tu si dzieje?! - krzykn spanikowany anio. - Przecie wiesz,
e nie wolno ci przebywa tu beze mnie.
Szybko zbliy si do ekranw. Nie zwaajc na towarzysza,
sprawdza, czy ten niczego przypadkiem nie popsu. Na pierwszy
rzut oka wydawao si, e wszystko jest w jak najlepszym porzdku.
aden ze wskanikw nie osign krytycznego, czerwonego
poziomu, nie zaczo si adne odliczanie, monitory pokazujce
ycie na Ziemi w czasie rzeczywistym pracoway bez zarzutu, nie
emitujc przeraajcych obrazw.
- Hm - skomentowa Zafkiel i spojrza spod potarganej grzywki na
wsppracownika. Co mu si nie podobao, ale nie wiedzia co. Czu
w kociach, a nawet w duym palcu u stopy, ktry wystawa z
dziurawej biaej skarpetki, e nadchodz kopoty.
- Zrobiem ci kaw, mistrzu - gboki gos przeci cisz. - Tak,
jak lubisz.
- Tak, jak lubi? - prychn anio. - Wtpi.
- Jest siedem yeczek kawy, szczypta cynamonu, siedem yeczek
cukru, dua yka stoowa mietanki 37% oraz kilka kropel syropu
toffi.
- Hm - Zafkiel stara si nie okazywa zbytniego zaskoczenia. Nie
ufa wsppracownikowi, mimo to usiad na gwnym fotelu.
Wcign gboko aromat mocnej kawy. Zawsze tak pi. Musia. Na
subie trwajcej dwadziecia cztery godziny na dob rzadko zdarza
si dogodny moment na drzemk. Gdy ostatnim razem zamkn na
chwil oczy, jego byy pracownik od razu zosta obezwadniony przez
pozbawionych broni zamachowcw.
Od tamtej pory Zafkiel ba si zdrzemn. Przecie praca caego
Anielskiego Centrum Dowodzenia bya na jego gowie.