Professional Documents
Culture Documents
CANAVAN
GOS BOGW
ERA PICIORGA TOM III
Tytu oryginau: Voice of the Gods. Age of the Five: Book Three
Autor ilustracji
Steve Stone
Wydanie I
ISBN: 978-83-928837-8-4
PODZIKOWANIA
Wielkie dziki dla:
Dwch Paulw i Fran Bryson, ktrzy przeczytali najpierwszy z pierwszych szkicw.
Take dla Jennifer Fallon, Russella Kirkpatricka, Glendy Larke, Fiony McLennan, Kaaren
Sutcliffe i Tessy Kum za cenne uwagi. Dla wszystkich czytelnikw, a zwaszcza moich
przyjaci z Voyager Online. I wreszcie dla Stephanie Smith i zespou Voyagera.
Spis treci:
PODZIKOWANIA........................................................................................................4
PROLOG......................................................................................................................... 9
CZ PIERWSZA......................................................................................................20
1................................................................................................................................. 21
2................................................................................................................................. 30
3................................................................................................................................. 38
4................................................................................................................................. 52
5................................................................................................................................. 61
6................................................................................................................................. 68
7................................................................................................................................. 81
8................................................................................................................................. 92
9............................................................................................................................... 102
10............................................................................................................................. 109
11............................................................................................................................. 117
12............................................................................................................................. 124
13............................................................................................................................. 138
14............................................................................................................................. 150
15............................................................................................................................. 157
CZ DRUGA..........................................................................................................164
16............................................................................................................................. 165
17............................................................................................................................. 175
18............................................................................................................................. 185
19............................................................................................................................. 192
20............................................................................................................................. 201
21............................................................................................................................. 216
22............................................................................................................................. 225
23............................................................................................................................. 233
24............................................................................................................................. 243
25............................................................................................................................. 253
26............................................................................................................................. 261
27............................................................................................................................. 269
28............................................................................................................................. 280
29............................................................................................................................. 289
30............................................................................................................................. 306
31............................................................................................................................. 317
32............................................................................................................................. 326
33............................................................................................................................. 333
34............................................................................................................................. 342
35............................................................................................................................. 350
36............................................................................................................................. 358
CZ TRZECIA.......................................................................................................364
37............................................................................................................................. 365
38............................................................................................................................. 374
39............................................................................................................................. 382
40............................................................................................................................. 389
41............................................................................................................................. 395
42............................................................................................................................. 406
43............................................................................................................................. 415
44............................................................................................................................. 423
45............................................................................................................................. 430
46............................................................................................................................. 440
47............................................................................................................................. 449
48............................................................................................................................. 460
49............................................................................................................................. 472
50............................................................................................................................. 480
51............................................................................................................................. 486
EPILOG....................................................................................................................... 498
SOWNICZEK........................................................................................................... 501
PROLOG
Mczyzna, ktry wtoczy si przez drzwi szpitala, by cay zalany krwi. Spywaa mu po
twarzy i ubraniu, sczya si spomidzy przycinitych do czoa palcw. Kiedy zobaczyli go
ludzie w sali przyj, wszyscy umilkli, ale po chwili gwar i zamieszanie powrciy. Przecie
kto si nim zajmie.
Wyglda na to, e ten kto to ja, pomylaa kapanka Ellareen, gdy spojrzaa na innych
pracujcych. Wszyscy kapani i uzdrowiciele byli zajci, cho tkacz Fareeh zacz szybciej
bandaowa rami pacjenta.
Kiedy nowo przybyy zobaczy, e Ellareen nadchodzi, wydawao si, e poczu ulg.
- Witaj w szpitalu - powiedziaa. - Jak si nazywasz?
- Mai Toolmaker.
- Co ci si stao?
- Napadli na mnie.
- Pozwl, e to obejrz.
Niechtnie pozwoli jej, by odsuna mu do z czoa. Z rozcicia sigajcego do koci
polao si wicej krwi. Znw przycisna mu do do rany.
- Trzeba to zszy.
Zerkn na najbliszego tkacza snw.
- Ty to zrobisz?
Stumia westchnienie i skina na niego.
- Tak. Chod ze mn.
Nie byo rzecz niesychan, by pacjent w szpitalu da cyrkliaskiego uzdrowiciela,
ale byo to nietypowe. Wikszo po przyjciu skonna bya przyj kad pomoc. Ci, ktrzy
nie lubili tkaczy lub im nie ufali, chodzili gdzie indziej.
Ledwie co drugi, najwyej co trzeci dzie, pomylaa Ella. Ale jestem niedbaa. Jake
nieszczliwi s moi rodzice. Jeli kiedy stan si do niej podobna, prosz, Yranno, niech
kto mnie zabije.
- Czy syszaa, kto ma zastpi Auray? - spytaa matka.
- Nie.
- Na pewno ju co wiadomo.
W jaki sposb potrafia sprawi, by nawet to proste stwierdzenie brzmiao jak zarzut?
- Jak ju wielokrotnie wskazywaa, jestem tylko nisko postawion kapank, niegodn
zauwaenia czy szacunku, czy nawet wiedzy o najgbszych sekretach cyrklian - odpara
oschle Ella, oczekujc skarcenia za ten sarkazm.
Lecz matka nie suchaa.
- To pewnie bdzie jeden z wysokich kapanw - powiedziaa gwnie do siebie. Potrzebujemy kogo silnego, a nie jakiej frywolnej modej dziewczyny, ktra dziwnie lubi
pogan. Bogowie mieli racj, e wykopali t mod Auray spord Biaych.
- Nie wykopali. Zrezygnowaa, eby pomc Siyee.
- Nie to syszaam. - Oczy matki byszczay radoci i dum z plotek, ktre zdya
pozna. - Syszaam, e odmwia wykonania polecenia bogw, wic odebrali jej ca moc.
Ella zgrzytna zbami.
- Wiesz, ja rozmawiam z Yrann przez cay czas i nic mi o tym nie wspominaa. A
poza tym dobry uzdrowiciel nie powica godzin pracy na plotki.
Matka zmruya oczy i uniosa lekko brod. Zanim jednak zdya si odezwa, Ella
usyszaa, e kto j woa. Obejrzaa si i poczua ucisk w odku, widzc, e kapani Naen i
Kleven id w jej stron ze zmarszczonymi czoami.
- Gdzie si podzia ten czowiek z rozcit gow, Ello? - zapyta Kleven.
- On... Rozzoci si, kiedy usysza, e jestemy tu uwizieni.
- Wic go upia?
Zostawia matk na awce, wstaa i podesza do Klevena, zniajc gos.
- Tak. By bardzo... rozzoszczony. Uyam waporu sennego, a kiedy nie zdradza
adnych niepodanych efektw, daam mu ma dawk usypiaki.
- Usypiaki? Ten czowiek zosta uderzony w gow! - zdumia si Kleven i ruszy
korytarzem.
Elli na moment zamaro serce, ale zaraz pobiega za nim.
- Kady, kto dozna urazu gowy i zdradza dziwne zachowanie, powinien by uwanie
obserwowany - mwi Kleven, wchodzc do pokoju. Zsun koc z gowy Mala Toolmakera i
odsoni knebel. - A to co takiego? - spyta.
cign cay koc i wykrzykn ze zdziwienia, gdy ujrza bandae krpujce stopy i
rce mczyzny.
- Zaatakowa mnie - wyjania.
Spojrza na ni ostro.
- Dobrze si czujesz?
- Tak. Nawet mnie nie dotkn.
- Powinna mi o tym powiedzie.
- Miaam taki zamiar, ale matka mnie zatrzymaa.
Kiwn gow i wrci do nieprzytomnego mczyzny. Dreszcz przeszed po jej
plecach, gdy zacz rozwizywa bandae.
- Czy to rozsdne? - spytaa z wahaniem.
- Naen bdzie go pilnowa. Ile mu daa usypiaki?
- Niewiele. Najwyej ma yeczk.
Powieki mczyzny poruszyy si w reakcji na dotknicie Klevena. Nie obudzi si
jeszcze, ale wkrtce miao to nastpi.
- Zostaw go - usyszaa wasny gos. - Nie moemy pozwoli, eby si obudzi.
Musimy ponownie go upi.
Kleven spojrza na ni zdziwiony.
- Dlaczego?
Westchna.
- To niesamowite, ale naprawd si zdarzyo. Zostaam przed nim ostrzeona i
polecono mi go unieruchomi... - Skrzywia si. - Wiem, e trudno ci bdzie uwierzy, ale to
bya Yranna.
Kleven unis brwi.
- Bogini?
- Tak. Odezwaa si do mnie w moich mylach. I nie, normalnie nie sysz gosw w
gowie.
Kapan przyglda si jej zamylony. Dostrzega powtpiewanie w jego oczach, lecz
nie moga oceni, czy waha si, czy jej uwierzy, czy raczej zaryzykowa dziaanie wbrew
boskim rozkazom.
- Skd mam wiedzie, e tego nie wymylia?
- Nie potrafi tego udowodni, jeli o to ci chodzi. Ale przypomnij sobie: nigdy nie
zachowaam si nierozsdnie i nie zdradzaam oznak szalestwa.
- Rzeczywicie - zgodzi si Kleven. - Ale to nie ma sensu, e Yranna przemwia
wanie do ciebie, a nie do kogo z pozostaych. Jeli ten mczyzna jest zagroeniem dla
szpitala, wszyscy powinnimy o tym wiedzie.
- Te mnie to zdziwio - przyznaa. - Moe niebezpieczestwo ju mino, ale
wolaabym nie ryzykowa. A ty?
Kleven przyjrza si z powtpiewaniem picemu mczynie.
- Czy mog w czym pomc?
Obejrzeli si. W drzwiach sta tkacz Fareeh. Ella jkna bezgonie. Kleven nie
rozwiza jeszcze wszystkich banday, a tkacz unis brwi, gdy je zauway.
- Kopotliwy pacjent?
Kleven zerkn na Ell.
- Nie tylko w zwykym sensie.
Tkacz snw popatrzy na picego, potem na nich i kiwn gow. Skierowa si do
wyjcia. Kleven westchn.
- Ella twierdzi, e Yranna polecia jej unieruchomi tego czowieka.
Odwrcia si ze zdumieniem.
- Ach - odpar krtko Fareeh.
Dlaczego Kleven mu to powiedzia? I nagle zrozumiaa. Gdyby tego nie zrobi, Fareeh
wiedziaby, e co przed nim ukrywaj, a to mogoby zmieni ich stosunki. Pokrcia gow.
Tak atwo mona zakci rwnowag zaufania i podejrzliwoci midzy naszymi ludami...
- Wierzysz jej? - spyta Kleven.
Tkacz znw wzruszy ramionami.
- Nie wierz w to, czego nie mog potwierdzi wasnymi zmysami, wic wiara nie ma
tu nic do rzeczy. Albo si myli, albo ma racj. Jedno i drugie budzi niepokj. Proponuj, eby
przenie pacjenta i kapank do sali przyj, gdzie wszyscy bdziemy mogli obserwowa i
reagowa, gdyby wynikny z tego jakie kopoty.
Starszy kapan skin gow.
- Dobra rada.
Ella patrzya niespokojnie, jak za pomoc magii Kleven unosi nieprzytomnego
czowieka i przenosi go do sali. Pacjenci i uzdrowiciele, znudzeni i szukajcy czegokolwiek,
co zajoby ich uwag, z ciekawoci obserwowali, jak obcy zostaje uoony na awie. Jednak
czas mija, a mczyzna tylko spa, wic szybko stracili zainteresowanie.
Obserwujc obcego, Ella zastanawiaa si, co takiego planowa. Czy chciae nas
zaatakowa? Miae zamiar wymkn si z pokoju, gdy bdziemy zajci, i wpuci swoich
ludzi tylnym wejciem? Za kadym razem kiedy si porusza, serce Elli bio szybciej.
Kiedy w kocu otworzy oczy, wstaa, przygotowana do obrony przed kadym
magicznym atakiem.
- Usid, kapanko Ello - powiedzia Kleven spokojnie, lecz stanowczo.
Posuchaa go. Obcy unis si na okciach i rozejrza sennie. Zauway Ell i drgn.
- Co si stao? - spyta. - Napada na mnie.
- Spokojnie, nic ci nie grozi - zapewni go agodnie Kleven. - Postaraj si wszystko
sobie przypomnie.
Wzrok mczyzny przebieg po sali.
- Wci tu jestem. Dla... Jestem winiem?
- Nie.
Zacz wstawa z wysikiem. Kleven podszed i go przytrzyma.
- Pu mnie.
- Wszystko w swoim czasie. Dostae niewielk dawk rodka nasennego. Zaczekaj, a
przestanie dziaa.
- Nasennego... Dlaczego mnie upilicie?
- Jedno z nas uwaao, e planujesz nas skrzywdzi. Czy to prawda?
Grymas, jaki przemkn po twarzy mczyzny, wzbudzi u Elli dreszcz. Poczucie
winy, uznaa. Co planowa.
- Nie. Przyszedem tylko...
Unis do i dotkn czoa. Skrzywi si, gdy palce trafiy na szwy. Odetchn
gboko, unis si i wsta. Koysa si przez chwil, a potem zrobi kilka krokw. Dziaanie
leku szybko mijao i nikt nie prbowa go zatrzyma, gdy z coraz wiksz pewnoci
przeszed do ciany i z powrotem.
- Czuj si dobrze. Czy mog ju i?
Kleven wzruszy ramionami i skin gow.
- Nie widz powodu, aby ci tu zatrzymywa... Tyle e na zewntrz czeka niechtny
tum. Jeli sprbujesz odej, w najlepszym razie zarobisz jeszcze jedn ran.
Mczyzna spojrza znaczco na Ell.
- Zaryzykuj.
Kapan wzruszy ramionami.
- Nie zatrzymamy ci. Moemy tylko ostrzega. Zaraz otworz drzwi.
Nikt si nie poruszy, kiedy mczyzna szed do wyjcia. Ella zmarszczya czoo.
Powinna si cieszy, e obcy odchodzi, e jego plan si nie powid. Co j jednak drczyo.
Dlaczego Yranna miaa mu pozwoli odej, jeli zagraa szpitalowi? Przecie powiedziaa...
I nagle zrozumiaa, o co chodzi.
- Stj - krzykna, podrywajc si z miejsca.
Mczyzna nie zwrci na ni uwagi.
- Ello - zacz Kleven.
Mczyzna wyciga ju rk do drzwi, gdy Ella cigna magi i wysaa barier, by
go zatrzyma. Nacisn na niewidoczn tarcz i odwrci si, patrzc gniewnie.
- Ello - warkn Kleven. - Pu go!
- Nie - odpowiedziaa spokojnie. - Yranna kazaa mi go unieruchomi. Nie
powiedziaa dlaczego. Moe miaam nie dopuci, aby nam zaszkodzi, a moe nie pozwoli
mu odej.
Mczyzna cofn si od drzwi i odwrci do niej. Twarz mia wykrzywion gniewem.
Poczua, jak Kleven chwyta j za rami.
- Ello, nie moemy...
Jego gos ucich i usyszaa, jak nabiera tchu. Od strony drzwi dobiego pukanie.
Kleven puci j.
- Opu barier, Ello - mrukn. - Przyby Rian z Biaych.
Spenia jego polecenie. Drzwi otworzyy si szeroko i przez prg przestpi
mczyzna w cyrkli bez zdobie.
Rudowosy Rian spojrza na obcego mdrymi oczami.
- Dugo musielimy ci ciga, Lemarnie Shipmakerze.
Obcy cofn si i poblad. Do szpitala wkroczya wysoka kapanka. Rian kiwn
gow, a ona skina na mczyzn. Min j sztywno i przeszed do drzwi, najwidoczniej
popychany niewidzialn si.
Rian odwrci si do obecnych.
- Napastnicy rozsdnie poszukali sobie innego miejsca pobytu. Moecie wychodzi
bezpiecznie. Moecie te zosta, by kontynuowa swoj prac i leczenie. Wedle woli.
Wok rozlego si kilka westchnie ulgi. Kleven wystpi naprzd i oburcz wykona
formalny znak krgu.
- Dzikujemy ci, Rianie z Biaych.
Rian skin gow, a potem spojrza na Ell.
CZ PIERWSZA
1
Cigy szum spadajcej wody odbija si echem midzy cianami. Gdy Emerahl sza w gb
tunelu, haas cich nieco, ale take przygasao wiato. cigna troch magii i stworzya
iskr, a potem posaa j naprzd, do koca tunelu i dalej.
Wszystko wygldao tak, jak zapamitaa: porodku jaskini prymitywne ka,
zbudowane ze zwizanych pni i twardych pasm kory splecionych w ciasn sie; kamienne
misy, ktre wyrzebi Mirar, gdy tkwi tutaj zeszego lata, uczc si sztuki ukrywania umysu
przed bogami; ustawione pod cian soje, pudeka i torby z konserwowan ywnoci i
lekami, zebrane w cigu miesicy, kiedy tu mieszkali.
Tylko jedna z kluczowych czci jaskini nie bya widzialna. Poruszajc si wolno do
przodu, poczua, jak stenie magii przesycajcej wiat dookoa zmniejsza si i niknie
zupenie. Umiechna si z satysfakcj. Podtrzymujc wiateko zebran w sobie moc,
przesza do rodka groty, gdzie znowu otoczya j magia. Znalaza si w pustce.
Odetchna i usiada na jednym z posa. Kiedy wrcia tu zeszej wiosny, zauwaya,
e pozbawiona magii przestrze zmniejszya si od poprzedniej wizyty, stulecie wczeniej.
Magia wiata sczya si wolno, aby wypeni pustk. To sugerowao, e dawniej, zanim j
odkrya, pustka bya jeszcze wiksza oraz e kiedy zniknie bez ladu.
Ale na razie wystarczy. Pokonaa dzikie, nieprzyjazne tereny Si, czciej wspinajc si
ni idc, aby dotrze do tego miejsca. Co drugi krok przeklinaa Mirara, swego
niemiertelnego przyjaciela, e namwi j, aby podja si nauki Aurai. A co drugi
przeklinaa Blinita - niemiertelnych jeszcze bardziej pradawnych ni ona i Mirar, ktrych
w kocu poznaa kilka miesicy temu - za to, e si z nim zgodzili.
:Musimy wiedzie, kim jest Auraya, wyjania jej Tamun podczas sennego poczenia
w noc po tym, gdy Mirar przedstawi jej swoj prob. Jeli bdzie niemiertelna, moe si
sta cennym sprzymierzecem.
:A jeli tego nie potrafi?
:Nadal bdzie potn czarodziejk, odpar Surim z nietypow dla siebie powag.
:Pamitaj, bogowie nie lubi niezalenych czarownikw tak samo jak nas,
niemiertelnych. Jeli jej nie pomoemy, zabijaj.
Auraya, jak twierdzi Mirar, posiada zdolno lotu. Emerahl poczua, e ciekawo
agodzi jej irytacj. Ciekawe, czy moe nauczy tego innych. Mirar nauczy mnie leczy, cho
nie a tak dobrze, jak sam potrafi. By moe nie zdoam lata jak ona... Chocia akurat latanie
nie jest umiejtnoci, ktr mona bezpiecznie opanowa w sabszym stopniu. Braki mog
okaza si zabjcze.
Parskna cicho. W takim razie warto sprbowa. Te musz odnie z tego jak
korzy. atwiej bdzie znie myl o uczeniu tej dziewczyny, jeli co mi wynagrodzi
odoenie poszukiwa Zwoju Bogw.
Blinita mwiy jej, e przechwyciy plotki o przedmiocie, ktry opisywa Wojn
Bogw z punktu widzenia dawno nieyjcej bogini. Emerahl postanowia go odszuka. Taka
kronika moe zawiera uyteczne dla niemiertelnych informacje - informacje, ktre pomog
uj boskiej uwagi albo przey, jeli to pierwsze si nie uda. A moe nawet da im rodki, by
walczy.
Wedug Blinit uczeni w Ithanii Poudniowej poszukiwali Zwoju od dziesicioleci.
Ostatnio dokonali pewnych postpw, ale wci brakowao im informacji, by pozna miejsce
jego ukrycia. Blinita zapewniy j, e ci uczeni nieszybko odnajd Zwj, ma wic do
czasu, by naucza Auray.
Przesza do rzdu sojw i dzbanw, ogldajc leki i ywno.
Najpierw musz zebra do jedzenia. Potem wymyli jaki sposb, aby cign tu
Auray i przekona, by zostaa na jaki czas, a wszystko to tak, by nie wzbudzi
podejrzliwoci bogw.
Statek wspina si nieustpliwie po zboczu fali, na moment znieruchomia na szczycie, a
potem run w d po drugiej stronie. Mirar ciska reling na wp przeraony, na wp
zachwycony. Piana ochlapywaa go bezustannie, ale nie wycofa si pod pokad. Wiatr i woda
byy przyjemn odmian po duchocie maej kabiny.
A staruszek nie potrzebuje mnie teraz, ebym mu przypomina, e umiera, tumaczy
sobie Mirar.
Leczy Rikkena w jednym z niewielkich portw na wybrzeu Awenu. Twardy i ylasty
stary kupiec zirytowa si, gdy Mirar oceni przyczyn sabncego zdrowia. To nie
wiadomo, e umiera, go niepokoia, lecz to, i moe zakoczy ycie poza ojczyzn.
A wic to jest gwne miasto Dekkaru, dom Rikkena. Mirar ruszy pod pokad. Stary
kupiec trzyma si przy yciu w rwnej mierze dziki swej determinacji, co za spraw
pomocy Mirara. Teraz, kiedy wrci do domu, cakiem moliwe, e ta determinacja osabnie i
starzec nie zdy zej na brzeg.
Mirar zatrzyma si zdumiony, kiedy zobaczy, e Rikken na chwiejnych nogach
wychodzi na pokad. Yuri, sucy i towarzysz, podtrzymywa go za rami. Mirar podszed
szybko i chwyci drugie.
Starzec skierowa wzrok ku miastu i westchn cicho.
- Sanktuarium Kave - powiedzia.
Mirar rozpozna sowo sanktuarium, ale mg tylko zgadywa sens nastpujcego po
nim mamrotania. Yuri zmarszczy czoo i milcza, gdy Rikken podszed do relingu. Marynarz
przynis skd stoek, a starzec osun si na niego i czeka.
Statek wpyn wolno do zatoki, rzuci kotwic, a potem, pord zamieszania,
delikatnie opuszczono Rikkena do szalupy. Mirar zabra z kabiny swoj torb i doczy do
starca.
Marynarze chwycili wiosa i maa dka zacza sun w stron miasta. Kiedy dotarli
do nabrzea, Mirar i Yuri pomogli Rikkenowi wysi. Mirar zauway, e pale, na ktrych
zbudowano domy, to cae pnie drzew, wygldajce jak stary bezlistny las.
Yuri poprosi, by dwaj marynarze wnieli Rikkena po schodach na platform. Dwaj
inni zabrali z dki spakowan lektyk. Kiedy ju stanli na jednej z platform miasta, Rikken
osun si do lektyki, ktr podnieli czterej marynarze. Mirar patrzy, jak ruszaj w stron
Sanktuarium, i w milczeniu przesa starcowi poegnanie.
Jakby syszc jego myli, kupiec odwrci si i zmarszczy czoo. Wychrypia co i
mczyni przystanli.
- Chod z nami - przetumaczy Yuri.
Mirar zawaha si, a potem kiwn gow. Pjd z nim a do Sanktuarium,
zdecydowa. Potem si poegnam i poszukam miejscowego Domu Tkaczy.
Maszerowa wic, podczas gdy lektyka z Rikkenem przemieszczaa si z jednej
platformy na drug, obserwowana przez mieszkacw Kave.
Z wolna pokonywali pltanin platform i mostw. Marynarze nie mogli przenosi
lektyki po mao stabilnych linowych mostkach, wic z koniecznoci podali krt drog.
Mina ponad godzina, zanim dotarli do Sanktuarium.
2
nieg wci lea na najwyszych szczytach Si, lecz gdzie indziej byo ju wida skutki
cieplejszej pogody. Las zmieni si w istn burz nowych pdw i kwiatw. W wskich
dolinach i na naturalnych tarasach wzdu zboczy rosy zielone i gste zboa.
Ostatnie dni byy najcieplejsze, jakie przeya tu Auraya. W przeszoci odwiedzaa Si
w chodniejszych miesicach roku. Kraina ta dowiadczaa zarwno cieplejszych, jak i
zimniejszych okresw ni te, do ktrych bya przyzwyczajona. Zimniejszych, gdy Si
pokryway gry, i cieplejszych, gdy leaa dalej na poudnie ni Hania i na tej samej
szerokoci co pustynna kraina Sennonu.
Lot dawa jej troch ulgi. Powietrze wysoko w grze zawsze byo chodne, ale dzisiaj
leciaa nisko, gdy towarzyszcy jej Siyee nie mogli zbyt dugo walczy z zimnym wiatrem.
Chd usztywnia ich minie i pochania duo siy.
Spojrzaa na leccego obok mczyzn. Cho ju dorosy, by o poow mniejszy od
niej. Pier mia szerok, nogi muskularne, koci ostatnich trzech palcw tworzyy ram
skrzyde podtrzymujc membran sigajc a do bokw tuowia. Tak dugo przebywaa ju
wrd Siyee, e musiaa wiadomie zwraca uwag na rnice midzy nimi a sob. Kiedy
jednak to robia, zdumiewao j, e zaproponowali jej - ziemiochodzcej - stay dom w swej
krainie.
To nie znaczy, e nic im nie daa w zamian. Magiczne Dary, ktre zachowaa mimo
rezygnacji z funkcji Biaej, bezustannie wykorzystywaa dla ich dobra. Najczciej byo to
latanie i uzdrawianie. W tej chwili wracaa wanie z misji uzdrowienia rannej dziewczyny w
innej wiosce Siyee. I gdyby nie te Dary, wiele setek ludzi zmaroby od zarazy.
Przed nimi wida ju byo blad plam odsonitej skay, ktra wyznaczaa Przestrze
- gwn wiosk Siyee. Auraya czua, e rado wypenia jej serce. Nad krawdzi odsonitej
skay rozrniaa ju domy Siyee - altany zbudowane z membran rozcignitych na gitkich
drewnianych ramach i umocowanych do pni masywnych drzew. Na najwyszej skalnej pce
zobaczya te dwie znajome sylwetki, spogldajce w jej stron: Mwca Sirri i jej syn Sreil.
Auraya zanurkowaa i wyldowaa kilka krokw od nich, podobnie jak jej towarzysze.
Sirri si umiechna.
- Ziemiochodzc?
- Tak. - Sirri umiechna si pospnie. - Spytaam, czy nie podejrzewa, e to
pentadrianka. Jest pewien, e nie. Mwi nawet, e ju wczeniej odwiedzia Si, eby unikn
zagroenia, kiedy wybucha wojna. Czy chciaaby sama z nim porozmawia?
- Tak.
Mwca spojrzaa na Sreila.
- Mgby go przyprowadzi? A tymczasem - zwrcia si do Siyee, ktrzy wraz z
Auray wyldowali w Przestrzeni - zapraszam wszystkich na poczstunek w mojej altanie.
Ruszyli pieszo w stron domu Sirri. Auraya zastanawiaa si, czy to moliwe, by ta
ziemiochodzca bya pentadriask czarownic w przebraniu. Cakiem prawdopodobne, e
wieci o jej rezygnacji dotary do Ithanii Poudniowej i jedna z pitki czarownikw przybya
w poszukiwaniu zemsty za mier ich przywdcy Kuara, ktrego Auraya zabia podczas
wojny.
Cho odesza od Biaych, zachowaa zdolno lotu i uzdrawiania. Nie miaa jednak
moliwoci, by sprawdzi, czy wci posiada Dary walki, ktre zesali jej bogowie dla obrony
Ithanii Pnocnej.
Nie mam pojcia, jak silne s teraz moje Dary, ale jak dotd wydaje si, e ich moc si
nie zmniejszya. Dowiem si dokadnie, jeli ta kobieta naprawd okae si pentadriask
zabjczyni.
Moga tylko zakada, e nie jest ju niemiertelna. Minie kilka lat, zanim oznaki
starzenia potwierdz, e utracia ten Dar. Czy byo warto? Rozejrzaa si po Przestrzeni i
pokiwaa gow. Umiejtno przemieszczania si szybko z wioski do wioski poczona z
Darem uzdrawiania, ktrego nauczy j Mirar, podczas zarazy sercoera pozwoliy ocali od
mierci wiele setek Siyee. Jednak nie wszystkich. Nie potrafia przebywa w dwch
miejscach naraz, a kiedy zaraza osigna szczyt, byo zbyt wielu chorych, by zdya do nich
dotrze.
Cho oficjalny powd opuszczenia grona Biaych - zaraza w Si - by ju przeszoci,
przekonaa si, e nie tskni za dawnym stanowiskiem. Bya zadowolona, wiedzc, e
przeyje reszt ycia, pomagajc Siyee. Juran pozwoli jej pozosta kapank, przesa nawet
kapaski piercie i cyrkle dostarczone przez jednego z dwch kapanw, ktrzy doczyli do
przebywajcej ju w Przestrzeni pary.
Juran by jedynym Biaym, ktry wci si z ni porozumiewa. Od pozostaych nie
usyszaa ani sowa. Bogowie te ju jej nie odwiedzali, cho niekiedy w magii wok siebie
wyczuwaa co, co sugerowao obecno Chai.
3
Auraya widziaa ju wodospady, gdy leciaa do wioski klanu Pnocnej Rzeki. Teraz, kiedy
opada ku nim mody przewodnik Siyee, zobaczya, e byo ich kilka, a kady spada do
niewielkiego jeziorka, skd pytka rzeka wypywaa do nastpnego progu.
Tyve skrci i wyldowa przy jednym z wodospadw, a Auraya opada obok.
Powietrze a syczao od szumu pyncej wody. Auraya rozejrzaa si. Miejsce byo pikne,
ale nie widziaa nawet ladu po ziemiochodzcej.
Tyve gestem wskaza jej kaskad.
- Ona mieszka w rodku, za wod. Moesz si tam dosta z boku.
- Dzikuj, Tyve. Lepiej wracaj ju do domu. Gdybym czego potrzebowaa, zajrz do
twojej wioski.
Kiwn gow, rozpdzi si lekko, wskoczy na gaz i rzuci si w powietrze. Patrzc,
jak odlatuje, Auraya przypomniaa sobie co o tym chopcu.
Chcia zosta tkaczem snw. Odczytaa to z jego myli, kiedy pomagaa Mirarowi
leczy chorych w wiosce. Mirar nie obiecywa, e bdzie go uczy, ale te nie odmwi.
Pewnie dozna zawodu, kiedy Mirar uciek z Si. Mimo wszystko tak byo lepiej.
Gdyby odwrci si od bogw, by zosta tkaczem snw, jego dusza zginaby wraz ze
mierci ciaa.
Koncepcja, e Siyee stan si tkaczami snw, troch j niepokoia. To ironia losu, e
kiedy ona zaoya szpital w Jarime, by zmniejszy liczb tkaczy snw, cigajc
potencjalnych uczniw do stanu kapaskiego, mody Siyee bardzo pragnie zosta tkaczem.
Niemal z ulg przyjmowaa fakt, e ju nie odpowiada za ten szpital. Juran donosi jej
o jego rozwoju. Dobrze wiedzie, e nadal dziaa, pomagajc mieszkacom miasta i
jednoczenie zwikszajc wiedz cyrklian o leczeniu. Ale nigdy nie czua si dobrze,
wiedzc, e chocia ratuje dusze, zachcajc potencjalnych tkaczy, by zostali kapanami,
jednak w ostatecznym rozrachunku prowadzi to do upadku tkaczy snw.
Teraz jej jedyn trosk byli Siyee. Przestaa myle o szpitalu i ruszya w stron
wodospadu.
Skalne urwisko pod oson wody tworzyo przewieszk i odkrya, e moe tamtdy
przelizn si do jaskini. Woda wpuszczaa do wiata, by ukaza pocztkow cz groty,
lecz w gbi czai si mrok. Signa po magi, stworzya wiateko, aby owietli tunel, i
ruszya nim do rodka. Przed ni pokazao si inne wiato i ukiem doprowadzio j do
wikszej jaskini. Przy jednej ze cian stay soje i dzbanki, a porodku dostrzega prymitywne
meble.
Na jednym z dwch prostych posa siedziaa odwrcona do Aurai plecami kobieta.
Nosia zwyczajn sukni, ale rozsypane na ramionach wosy miay barw gbokiej czerwieni.
Jej rce poruszay si przy jakiej czynnoci.
- Czy jeste Jade Dancer? - spytaa Auraya, uywajc mowy Siyee.
Kobieta musiaa si jako komunikowa z ludem niebios, skoro przesaa Aurai
wiadomo.
Uniosa gow znad tego, co robia, lecz nie odwrcia si.
- Tak. Wejd. Przygotowuj gorc mait. Mamy wiele do omwienia.
- Mamy? - Auraya ruszya naprzd.
Kobieta parskna.
- Owszem.
W tym miejscu byo co, co budzio niepokj. Auraya czua si odsonita, cho nie
dostrzegaa niczego gronego. Przystana wic, cigna nieco magii i osonia si barier.
Kobieta si odwrcia i przyjrzaa jej z zaciekawieniem.
- Skd ta ostrono? Nie chc ci zrobi nic zego.
Auraya patrzya na ni, szukajc jakich wskazwek w piknej twarzy. Zmarszczki
wok oczu i ust sugeroway, e kobieta jest ju w rednim wieku. Byy to lady wesooci, a
take blu czy rozgoryczenia.
- Wic czemu nie jestem o tym przekonana?
Jade zmruya oczy i spojrzaa w zadumie na Auray. Potem skina gow.
- Podejd jeszcze kilka krokw.
Auraya zawahaa si, a potem posuchaa. Jej bariera osaba nagle, wic znw signa
po magi, ale adna nie napyna.
I wtedy zrozumiaa to, co zmysy mwiy jej przez cay czas, i poczua przeraenie.
Wok niej nie byo adnej magii. Bya rwnie bezbronna jak zwyky, pozbawiony Darw
miertelnik. Cofna si i znw otoczya j magia.
- Sama nie wiem - odpara szczerze. - Wtpi, poniewa waciwie go nie znam... A
raczej znam tylko jego cz. A czy ty go kochasz?
- Tylko jak przyjaciela.
- Pomoga mu odzyska tosamo.
- Tak. - Jade spojrzaa na swj kubek i zmarszczya czoo. - Sprowadziam go tutaj po
bitwie. By w strasznym stanie. Niepewny, kim waciwie jest. W jednej chwili Leiardem, w
drugiej Mirarem. - Skrzywia si. - W kocu jako to sobie poukada. Pomylaam, e tu, w
Siyee, bdzie bezpieczny, ale ma talent do pakowania si w kopoty. Najpierw ty o mao co
go nie zabia. Potem ledwo wymin Bia w Sennonie, a teraz... - Pokrcia gow.
Auraya przygldaa si jej sceptycznie.
- Poniewa najwyraniej chcesz, abym ci o to spytaa, wic: gdzie jest teraz?
W oczach kobiety bysno rozbawienie.
- Naprawd chc? Ale nie mog ci powiedzie, bo bogowie wyczytaj to z twoich
myli, kiedy tylko wyjdziesz z pustki.
- Kiedy wyjd... - Rozejrzaa si zdziwiona po jaskini, cho nie spodziewaa si
dostrzegalnych znakw potwierdzajcych jej podejrzenia.
- Pustka otacza nas ze wszystkich stron. Bogowie s istotami magicznymi, wic nie
mog nas tu dosign.
Auraya rozwaya t informacj. Jeli Jade powie jej, gdzie jest Mirar... Ale jeli ona
wie, gdzie jest, to bogowie mog uzyska te informacje od niej, bo przecie te musi kiedy
wyj z pustki. Chyba e... Chyba e Jade potrafi ukrywa swoje myli, tak jak Mirar.
Auraya opanowaa ch wpatrywania si w kobiet z osupieniem. Jak bardzo jest
potna? Moe take naley do niemiertelnych?
- Gdy odejd, bd wiedzieli, e ty tu jeste - zauwaya.
- To take odczytaj z moich myli.
Jade rozoya rce.
- Owszem. Ale dlaczego ma ich to interesowa? Jestem zwyk star zielark, ktra ma
wtpliwych przyjaci.
- Jeli Mirar ba si ujawni twoje istnienie, to masz powody do obaw.
Jade uniosa brwi.
- Wic nie jeste gupia. To dobrze.
- A jak planujesz mnie tu zatrzyma?
- Skadajc ci ofert zbyt dobr, by j odrzucia.
- A jeeli jednak odrzuc j i odejd?
Ktokolwiek ich jednak wybiera, z pewnoci zakada, e kady jadcy lektyk Suga
ma Talenty, ktrych uyje, gdyby musia si broni lub gdyby niewolnicy rzucili lektyk.
A ona nie miaa nawet wystarczajcych Talentw, eby poruszy nieruchomym,
dusznym powietrzem i troch si ochodzi. Zwykle Sug stawa si kto z Talentami, jednak
ona bya wyjtkiem. Powoanie na Sug Bogw byo dla Reivan nagrod za uratowanie
pentadriaskiej armii przed zagubieniem w kopalniach Sennonu... Czy to naprawd byo
niecay rok temu?
Westchna i prbowaa nie patrze na pot ciekajcy po grzbietach niewolnikw.
Oznaki ich zmczenia jej take odbieray spokj. A te czarne szaty Sugi te nie pomagaj,
dodaa w mylach, wsuwajc palce za brzeg dekoltu.
Niewolnicy skrcili w Parad i zaczli si przebija przez tum w stron Sanktuarium.
Grupa budynkw tworzca gwn wityni pentadrian wygldaa jak olbrzymie schody.
Imenja nakazaa, aby Reivan wrcia jak najszybciej, a perspektywa wspinania si przez
wiksz cz Sanktuarium, by do niej dotrze, nie wydawaa si przyjemna.
Niewolnicy postawili lektyk na ziemi przy szerokich schodach do budynku. Reivan
zatrzymaa si na chwil, by skinieniem gowy podzikowa ich nadzorcy, po czym
rozpocza wdrwk w gr.
Szeroka fasada zwieczona ukiem witaa goci w najwikszym pentadriaskim
budynku w caej Ithanii. Przechodzc przez jedno z wej, znalaza si w wielkiej,
przewiewnej hali. Sudzy kryli wok, gotowi do powitania nowo przybyych. Za hal
znajdowa si dziedziniec, ktry obesza brzegiem, trzymajc si chodnego cienia.
Potem zaczy si szerokie korytarze prowadzce przez Dolne Sanktuarium. Wszdzie
byli Sudzy w czarnych szatach, niczym plamy tuszu na tle biaych cian. Korytarz rozdziela
si kilka razy, a doprowadzi j do rodkowego Sanktuarium. Kiedy spieszya do Grnego
Sanktuarium, Sudzy schodzili jej z drogi i uprzejmie kiwali gowami.
Ich szacunek wzbudzi w niej pewn satysfakcj. Zachowuj si tak, odkd wrciy z
Imenj po wynegocjowaniu traktatu z Elai. Nie byo adnych protestw, gdy Imenja
mianowaa j swoj Towarzyszk. Ale i tak nie moga si powstrzyma, by nie szuka
znakw, e koczy si akceptacja dla niej wrd Sug.
Korytarze Grnego Sanktuarium byy szerokie i ciche. ciany udekorowano obrazami,
a podogi pokrywaa mozaika. Drzwi prowadziy do prywatnych dziedzicw, gdzie fontanny
utrzymyway chd. Reivan dysponowaa teraz kilkoma pokojami ozdobionymi w tym
samym surowym, cho luksusowym stylu, tak cenionym przez Gosy.
Przypuszczam, e gdyby kto mia spdzi wieczno, suc bogom, to wolaby przy
tym wygodnie y, pomylaa. Moe nie jestem niemiertelna i nie potrzebuj dla siebie wielu
komnat, ale ceni je rwnie za to, e s uznaniem pracy, jak wykonaam, a nie tylko su
wygodzie.
:Daleko masz jeszcze? w umyle Reivan odezwa si znajomy gos.
By moe tylko si jej wydawao, ale mylowe wezwanie Imenji sprawiao wraenie
naglcego. Reivan zmarszczya czoo.
:Nie. Jeszcze tylko dwa korytarze, odpara.
Teraz oprcz niepokoju czua take zatroskanie. Pewne drobne incydenty i sugestie
spowodoway, e podejrzewaa, i jej pani i Nekaun, Pierwszy Gos, przestali si lubi.
Zauwaya, e Imenja czsto nie zgadza si z Nekaunem, a Pierwszy Gos czsto zmienia
decyzje Imenji. Czynili to, oczywicie, uywajc najbardziej uprzejmego jzyka.
Istniay te bardziej subtelne oznaki. Kiedy byli w jednym pomieszczeniu, Imenja
nigdy nie patrzya wprost na Nekauna. Czsto krzyowaa rce albo odchylaa si od niego.
On za to wprawdzie umiecha si do niej, ale oczy zawsze wyraay inne ni dobry humor
emocje. Czasami gniew, czasami wyzwanie.
Pewnie zwyczajnie le ich odczytuj, tumaczya sobie Reivan, ale nic nie moga
poradzi na to uczucie niepokoju.
Kada oznaka konfliktu midzy Gosami, choby niewielka, wystarczy, by czowiek
poczu si nieswojo. Nawet gdyby zapomnie o ogromnej magicznej mocy, jak potrafili
przywoa, chodzio te o dugoterminowy dobrobyt ich ludu. Gosy musiay jako y z sob
przez ca wieczno. Lepiej, eby yy zgodnie.
Na paszczynie osobistej sytuacja bya jeszcze bardziej kopotliwa. Lubia Imenj.
Drugi Gos traktowaa Reivan jak przyjacik, a nie tylko Towarzyszk. Lubia te Nekauna,
ale w zupenie inny sposb. On nie traktowa jej jak przyjaciki, cho zachowywa si
przyjanie. Kiedy tylko kierowa na ni swj naturalny, odruchowy urok, czua przypyw
nadziei i podniecenia.
Liczya na to, e kilka miesicy na morzu uleczy j z pocigu do Nekauna, ale nic z
tego. Jednak wyprawa dodaa jej pewnoci siebie i determinacji, aby nie robi z siebie idiotki.
Nie moga wykonywa swojej pracy i jednoczenie go unika. Postanowia wic ignorowa to
mrowienie w odku i nieposuszne myli, ktre w niej budzi, dopki nie przyzwyczai si do
jego obecnoci tak, e stanie si zwyczajna i nieciekawa.
- Wtpiem, by Biali byli dla mnie uprzejmi, gdybym ich wypytywa, wic poszukaem
innego rda informacji. Udajc genriaskiego kupca, spotkaem si z dawnym doradc
Aurai, Danjinem Spearem. On wierzy, e oficjalne wyjanienie jest prawdziwe. Jego zdaniem
Siyee ju przy pierwszym spotkaniu skradli serce Aurai. Ale jestem pewien, e ukrywa jaki
sekret dotyczcy swej dawnej pani. Co osobistego. Mwi, jakby co, co zrobia, bardzo go
rozczarowao.
- Romans? - spytaa Genza.
Heshema wzruszy ramionami.
- To moliwe.
- Wspomniae, e kr plotki o romansie z tkaczem snw - przypomnia Vervel.
- Tak. Ale nie dawaem im wiary, dopki nie wypytaem Siyee. Syszaem, e w
Jarime mieszka garstka skrzydlatych ludzi, niektrzy jako ambasadorowie, inni - by szkoli
si na kapanw. Maj zaskakujco nisk tolerancj dla napojw alkoholowych. Para
nowicjuszy, z ktrymi rozmawiaem, z radoci przekazaa mi wszystkie plotki z Si dotyczce
ostatnich miesicy, ktre Auraya spdzia tam jako Biaa. Wrcia do Si na wie o
wyldowaniu tam waszych Sug, ale zostaa duej ze wzgldu na wybuch zarazy. Kiedy
przybya do pierwszej wioski, ktr zaatakowaa choroba, odkrya, e jest tam ju tkacz snw.
Znaa go i ci, ktrzy ich obserwowali, twierdz, e chowali do siebie jak uraz. Dogadali si
jednak i zachowywali przyjanie, kiedy Auraya opuszczaa wiosk. To, co zdarzyo si
pniej, jest tajemnic, ktr Siyee bardzo chcieliby pozna. Tkacz snw opuci wiosk bez
wyjanie, a Auraya wrcia do Jarime i wystpia z grona Biaych. Siyee wierz, e oba te
wydarzenia s powizane, ale nie maj pojcia jak. Kiedy jednak zasugerowaem romans, byli
przekonani, e to nie jest prawdziwy powd.
- Dla mnie brzmi to jak romans - uznaa Genza.
- Brzmi jak typowe plotki, ktre zawsze powstaj w takich sytuacjach, wic nie
powinnimy zakada, e to prawda - ostrzega Imenja. - Czy tkacz snw powrci do Si po
tym, jak Auraya wystpia z Biaych?
- Tego nowicjusze Siyee nie wiedzieli - odpar Heshema. - Byli zaskoczeni
nienawici, jak niektrzy Hanijczycy czuj do tkaczy snw. Mogli zatem postanowi, aby
powrt tkacza zachowa w tajemnicy. Ta hanijska niech i lk przed tkaczami snw ostatnio
pogbiy si jeszcze. Ich paranoja wzrosa tak mocno, e tu przed moim wyjazdem zaczy
kry pogoski, e przywdca tkaczy, Mirar, nie zgin i wrci, by dalej szkodzi
Hanijczykom.
Shar parskn miechem.
4
Mirar zatrzyma si przed mostkiem i z umiechem spojrza na pitrowy dom na palach. Od
stu lat nie odwiedza Domu Tkaczy Snw... Jeli nie liczy tego w Somreyu, kiedy by
jeszcze Leiardem. Ju dawno znikny z pnocnoithaskich miast i miasteczek, wic
odkrycie, e wci istniej w Ithanii Poudniowej, byo przyjemn niespodziank.
Przeszed po mostku, zbliy si do drzwi i zapuka.
Z wntrza dobieg odgos krokw na drewnianej pododze, potem drzwi si otworzyy
i wyjrzaa kobieta w rednim wieku w stroju tkacza snw. Mirar si zawaha, pewien, e co
mu umkno, a uwiadomi sobie, e oczekiwa szczknicia odsuwanego rygla.
Tkacze snw w Ithanii Poudniowej nawet nie zamykali drzwi na zamek!
- Witaj. Jestem tkaczka snw Tintel. - Kobieta umiechna si i otworzya szerzej
drzwi.
To, co powiedziaa potem, byo dla niego niezrozumiae, ale wyczuwa sympati.
Gestem zaprosia go do rodka.
- Dzikuj ci. Jestem tkacz snw Wilar.
Wszed do niewielkiego pomieszczenia. Pod cianami stay rwno pary sandaw zdejmowanie obuwia pod dachem byo w tej okolicy powszechnym obyczajem. Z gbi
budynku dobiega gwar wielu gosw.
Sign do torby i wyj mieszek monet, ktry da mu Yuri, asystent Rikkena. Kiedy
Mirar odmwi przyjcia sowitej zapaty za swe usugi, Yuri poradzi mu, eby odda te
pienidze tkaczom snw.
- Dla Domu - powiedzia po awesku, wrczajc mieszek Tintel. Mia nadziej, e
zrozumie.
Kobieta wzia sakiewk i zajrzaa do rodka. Uniosa brwi i powiedziaa co w swoim
jzyku. Kiedy zmarszczy brwi i pokrci gow, przyjrzaa mu si uwanie i zobaczy w jej
oczach zrozumienie.
- Jeste cudzoziemcem? - spytaa po awesku.
- Tak. Z pnocy.
- Nieczsto miewamy goci stamtd.
To mnie nie dziwi, pomyla. Schyli si, by zdj buty, a kiedy skoczy, gospodyni
otworzya kolejne drzwi, odsaniajc znacznie wikszy pokj. Rzdami stay tam stoy, a
wiele krzese zajmowali tkacze.
- Zblia si pora posiku. Przycz si do nas.
Wszed za ni za prg. Tintel przemwia gono i tkacze odwrcili si, spogldajc na
ni i Mirara. Odgad, e go przedstawia, wic formalnie dotkn piersi, ust i czoa. Wszyscy
si umiechnli i kilku powiedziao co na powitanie, aden jednak nie powtrzy gestu.
Kiedy Tintel wskazaa mu krzeso, tkacze wrcili do przerwanych rozmw.
Atmosfera bya do swobodna i cho Mirar nie rozumia ani sowa, uspokajay go ich
miechy. Sucy wnieli posiek: paski, spieczony chleb ukadany na misach ostro
przyprawionego gulaszu oraz mleczny napj, ktry - ku uldze Mirara - agodzi pieczenie w
ustach. Jak zauway, wikszo tkaczy snw bya moda. W miar jak wypeniay si ich
odki, rozmowy nieco cichy i staway si bardziej powane. Tintel take usiada przy stole,
kiedy wniesiono jedzenie, a teraz spojrzaa na Mirara.
- Co wiesz o kopotach w Jarime, Wilarze? - spytaa po awesku.
Zmarszczy czoo.
- Wiem, e zbieray si tumy cyrklian, by protestowa przeciwko... szpitalowi. - Uy
hanijskiego sowa, gdy nie mg sobie przypomnie adnego aweskiego odpowiednika.
- Jest gorzej - skrzywia si Tintel. - Zdarzay si pobicia tkaczy. Zabjstwa. Spalono
dom tkaczy snw.
- W Jarime nie ma...
Mirar urwa, gdy poj, co ma na myli. Nie byo Domu Tkaczy Snw, ale byo kilka
bezpiecznych schronie, domw ludzi, ktrzy sympatyzowali z tkaczami i oferowali im
gocin.
Takich ludzi jak Milo i Tanara Baker. Poczu dreszcz, gdy przypomnia sobie t par,
u ktrej si zatrzyma. Tylko ssiedzi i przyjaciele wiedzieli, e ich dom by bezpiecznym
schronieniem dla tkaczy - dopki ja nie przybyem. Potem zostaem doradc Biaej i z
pewnoci wicej ludzi dowiedziao si o Bakerach. Mam nadziej, e to nie ich dom spon.
- O tym nie syszaem - zapewni. - Dzi w nocy pocz si z tkaczami snw na
pnocy i dowiem si jak najwicej od swoich przyjaci.
- Co ci sprowadza do Dekkaru? - zapyta jaki mody czowiek.
Mirar wzruszy ramionami.
- Lubi podre. Chciaem zobaczy poudnie.
- A nie uciec przed pogromami?
Pomocy przy myciu? Zdusi miech i obejrza si na ni. Staa oparta o framug,
krzyujc rce pod obfitym biustem. Lekki umieszek bdzi na jej wargach.
Musz porozmawia z Arleej, przypomnia sam sobie. Musz si dowiedzie, czy
Tanara i Milo Bakerowie s cali i zdrowi.
- Poradz sobie - zapewni.
Jej umiech znikn, ale nie do koca.
- Jutro porozmawiamy - stwierdzia, odstpujc od wejcia. W jaki sposb potrafia
sprawi, e sowa te zabrzmiay jak obietnica. - pij dobrze.
Kiedy drzwi si zamkny, nabra tchu i wolno wypuci powietrze. Jak mog si
interesowa kobiet, skoro... Nie. Jak mog stawia sobie takie gupie pytania! yj. Lubi
kobiety. Leiard odszed i nie moe mnie powstrzyma. Dlaczego mam odpycha t kobiet z
powodu Aurai?
Ale przecie to zrobi. Nie by a tak zmczony, a z Arleej mg si skontaktowa
pniej.
To gupie. Kocham Auray i potrafibym dla niej zrezygnowa z innych kobiet, ale nie
mog jej mie. Nie jestem nawet pewien, czy ona take mnie kocha. Zreszt ona te miaa
przynajmniej jednego kochanka oprcz mnie. Wic czemu ja nie mog?
Pokrci gow.
Z powodu tej ladacznicy, z ktr zobaczya mnie po bitwie. Wtedy wydawao mi si to
usprawiedliwione, ale wiem, e bardzo j zranio. Nie chc ryzykowa czego podobnego w
przyszoci. Przypumy, e udaoby nam si kiedy znowu by razem tak, by bogowie nie
zabili jednego z nas lub obojga. Wtedy odkrycie, e znowu wszystko popsuem, byoby
doprawdy ironiczne i irytujce.
Emerahl spodziewaa si, e Auraya bdzie trudn uczennic. Dawna Biaa miaa prawo by
przekonana o wasnej wyszoci, a take zbyt dumna, by przyjmowa polecenia, zwaszcza
od Dzikiej. Jednak Auraya bez dyskusji wykonywaa wszystkie instrukcje, a wszystkie
zadawane pytania byy sensowne i rozsdne.
Powinnam przyj to z ulg, ale tylko mnie to irytuje.
Odczuwaa pokus, by sprawdzi tolerancj Aurai, proszc j o zrobienie czego
miesznego i poniajcego. I to take martwio Emerahl. Nie podobaa jej si myl, e moe
by zdolna do takich tyraskich zachowa.
5
Kiedy wszed Danjin, Ella staa przy oknie. Opanowa drenie i stara si nie myle o tej
oszaamiajcej przepaci sigajcej a do ziemi, bardzo daleko w dole. Najnowsza Biaa
cofna si od okna i odwrcia do niego. Zobaczy co w wyrazie jej twarzy, jaki lk w
oczach... Umiechna si krzywo i nagle zrozumia, o co chodzi. Poczu lito.
Ona take nie lubia wysokoci. Moe nie bya tak przeraona jak on, ale jednak czua
si zdeprymowana.
- Dzikuj, e przyszede tak szybko - powiedziaa, wskazujc mu krzeso.
Usiad.
- Nie dzikuj. To naley do mojej pracy.
Znowu si umiechna.
- To nie powd, abym bya niewdziczna.
- W czym mog ci pomc?
Umiech Elli znikn.
- Biali i ja spotkalimy si dzisiaj przy Otarzu, a Juran powierzy mi pierwsze zadanie.
Nie bardzo wielkie, ale i nie atwe, wic potrzebuj twojej rady, jak si do niego zabra. Zmarszczya czoo. - Chce, abym powstrzymaa ataki na szpital i tkaczy snw.
Danjin wolno kiwn gow.
- To rozsdne, e powierzy to zadanie tobie. Pracowaa tam, spotykaa si z
tkaczami snw i z protestujcymi.
- Juran twierdzi, e odkd zostaam wybrana, liczba atakw na szpital znaczco spada.
Ale napady na tkaczy snw zdarzaj si czciej.
Danjin skin gow.
- Wybierajc uzdrowicielk ze szpitala, bogowie pokazali, e popieraj ten pomys.
- Wtpi, aby by to jedyny powd mojego wyboru i by zrezygnowali z moich usug,
gdy tylko zniknie zagroenie dla szpitala.
- Oczywicie, e nie. - Umiechn si. - Ale takie s wnioski, do jakich dochodzi
miertelnik w tego typu sprawach.
- Od czasu do czasu musz odwiedza teren w pobliu szpitala lub wysya kogo, by
si rozejrza i wybra ofiar. Gdyby tam bya, obserwujc sytuacj z ukrycia, mogaby ich
na tym przyapa.
Powoli pokiwaa gow.
- Tak, cho zajmie to sporo czasu. - Westchna. - auj, e zwykli kapani nie
potrafi czyta w mylach. Szybciej znajdowalibymy mordercw i spiskowcw, gdyby
wicej nas mogo ich szuka.
- Gdyby czytanie w mylach byo Darem, ktry mog posi kapani czy kapanki,
byoby te Darem, ktry moe przypa nie tylko cyrklianom. I kto mgby go uy w zych
celach.
Przyjrzaa mu si z szacunkiem.
- Tak. Masz racj. Jeszcze jaka rada?
Kiwn gow.
- W wizieniu w Jarime siedzi czowiek, ktry w zeszym miesicu zamordowa tkacza
snw. O ile pamitam, Dyara zajrzaa mu do umysu, aby potwierdzi jego win. Gdyby
take sprbowaa zbada jego myli, mogaby atwiej rozrni umys zabjcy od innych.
Otworzya szeroko oczy.
- Odczyta morderc? Ja... nie mylaam o tym.
- Wolaaby, ebym z tob poszed? - zaproponowa.
- A chciaby? To moe by nieprzyjemne.
Wzruszy ramionami.
- Towarzyszyem kiedy Aurai przy podobnej wizycie.
Ella uniosa brwi.
- W jakim celu Auraya odwiedzia wizienie?
- Tkacz snw by oskarony o manipulowanie cudzymi snami.
Gdy opowiada, Ella patrzya na niego zupenie znieruchomiaa. Zdziwiony jej
zainteresowaniem, rozway moliwo, e to historia tkacza snw wzbudzia takie
zaciekawienie, ale zaraz j odrzuci. Nie, uzna, to Auraya j intryguje.
- Przekonaa si, e jest niewinny - zakoczy.
Wyprostowaa si nagle, znowu opanowana.
- Czy moesz zorganizowa wizyt u tego zabjcy?
- Oczywicie - zapewni. - Mam si tym zaj od razu?
- Tak. - Wstaa i zatara rce.
Wsta rwnie i podszed za ni do drzwi.
Bya to nowa, ciekawa informacja. Mirar pewnie te wyczuwa emocje, ale nie jej kiedy bya Bia. Jednak teraz byby do tego zdolny. A ona ju nie potrafi czyta w mylach.
Sytuacja si odwrcia, pomylaa. Dobrze, e go tutaj nie ma.
- Jak ju mwiam - cigna Jade - wyobra sobie, e zakrywasz swj umys
welonem. Ty moesz wyglda, ale nikt nie moe zajrze do rodka.
Auraya sprbowaa. Raz po raz wyobraaa sobie woalk, wyobrazia sobie nawet
ciki worek na gowie, lecz cokolwiek robia, jej emocje wci pozostaway dla Jade
wyczuwalne.
Wkrtce ogarno j tak silne zniechcenie, e wykryby je chyba nawet zupenie
nieobdarzony miertelnik. Mijay godziny, a w kocu Jade westchna i odoya koszyk z
robtk.
- Na dzi wystarczy. Ju pno. Sprbuj si przespa.
Auraya staraa si powstrzyma umiech, syszc ten lekcewacy ton. Po chwili leaa
ju w ku i suchaa, jak w gbi jaskini Jade szuka czego wrd zapasw.
Przez chwil leaa niespokojnie. Tyve mwi, e kapani z Przestrzeni bezskutecznie
prbowali si z ni poczy przez kapaskie piercienie. Wyjania, e jej wasny nie dziaa
jak naley, cho nie zdradzia, e przyczyn jest pustka.
Mam nadziej, e nie prbowa si ze mn skontaktowa nikt z Biaych. Im szybciej
bd moga wyj z tej jaskini, tym lepiej.
A zatem... welon na umyle. W taki sposb jest czasem opisywany sen. Wic moe to
jest jak zasypianie?
Zamkna oczy i pozwolia mylom wdrowa bez celu. Rozlunia si i poczua, jak
odpywaj napicie i znuenie umysu. Jestem bardziej zmczona, ni mi si wydawao... Jak
dobrze pozwoli mylom odpocz.
:Aurayo.
Gos pocign j w stron wiadomoci. Poczua irytacj, a potem uwiadomia sobie,
e go zna.
:Mirar?
Przez chwil trwaa cisza.
:Jak sobie radzisz?
:czysz si ze mn przez sen... Jak to moliwe? Mj kapaski piercie nie dziaa w
pustce.
:Nie wiem, ale ten piercie chyba wymaga staej magii. A moe do dziaania
potrzebuje cza z bogami.
:Jade powiedziaa, e tak dobrze nauczye mnie uzdrawiania, e sama potrafi odkry
tajemnic niemiertelnoci, wyjania Mirarowi. By moe pewnego dnia pojawi si taka
moliwo bez naraania si bogom. Ale to nie ma teraz znaczenia. To, co nazywasz
niemiertelnoci, nie jest ni naprawd. Nadal mog zosta zabita. I bd, jeli znowu
sprzeciwi si bogom.
Mirar milcza przez dusz chwil, zanim odpowiedzia:
:Bogowie dugo mog chowa uraz, Aurayo. By moe nie uyj magii, aby ci zabi,
ale dopilnuj, by zrobi to za nich czas. I pamitaj: gdybym uzna, e niemiertelno to
jedyny powd, dla ktrego bogowie mog ci zabi, nigdy bym nie prbowa uczy ci
uzdrawiania.
Po czym znikn.
6
Podobno to starsi ludzie s ostroniejsi, myla Ranaan, podajc za tkaczem snw Fareehem
przez ciemne zauki, a modsi pdz ku niebezpieczestwu. Wic co u nas jest nie tak?
Dlaczego mj mistrz potrafi podejmowa ryzyko, gdy ja jestem miertelnie przeraony?
Dotarli do wylotu zauka i Fareeh si zatrzyma, by wyjrze za rg budynku na
wiksz ulic.
Poniewa jestem tchrzem, odpowiedzia sobie Ranaan, a Fareeh nie. Poza tym dla
niego to atwiejsze. Jest Obdarzony i jest duy. A ja jestem chudym podrostkiem i wiem, e
przez sze miesicy nie nauczyem si nawet takich Darw, jakie pozwoliyby mi si obroni
przed atakiem ostruch.
Potny mczyzna wyszed na ulic, a Ranaan odetchn gboko i zmusi si, by za
nim pody. Szli szybko, ale w miar moliwoci trzymali si cienia. W tej czci miasta
jedynymi palcymi si latarniami byy te, o ktre dbali mieszkacy domw. Ksiyc na
szczcie wieci jasno.
Ranaan spojrza na swego nauczyciela. Ta spokojna pewno siebie niosa ukojenie
pacjentom w szpitalu. Przedstawia sob to, co tak cenili u tkaczy snw: si, spokj,
dowiadczenie i cierpliwo. Wyrusza na te wyprawy, by mimo niebezpieczestwa
odwiedza chorych, poniewa by uczynnym czowiekiem.
auj, e si uparem, by z nim pj.
Ranaan skrzywi si. Ja nie jestem uczynny. Jestem tchrzem, ktry raczej pozwoli
komu umrze, ni zaryzykuje pobicie. Nie zasuguj na takiego mistrza.
Drzwi przed nimi otworzyy si i serce Ranaana zabio szybciej, gdy na ulic, miejc
si gono, wyszli trzej mczyni. Fareeh nawet nie zwolni kroku. Omin ich, a Ranaan
pody za nim.
Modemu tkaczowi snw dray nogi, kiedy wraz ze swym nauczycielem szed dalej
drog. Wyta such, by wyowi odgosy pocigu. Dociera do niego coraz cichszy odgos
krokw. Czy to dlatego, e mczyni starali si skrada?
Obejrza si. Wszyscy trzej szli w przeciwnym kierunku.
- To ju blisko - mrukn Fareeh.
A potem caa przestrze wygia si od magii. Ranaan usysza, jak Fareeh kae mu
trzyma si wewntrz jego osony. Skuli si przy nauczycielu, a ataki trway ze wszystkich
stron.
Oni wszyscy... Wszyscy s Obdarzeni. Jak to moliwe? Czy bogaci pac za magiczne
szkolenie tych swoich synw, ktrzy nie zostaj kapanami?
Fareeh mrukn co gniewnie. Sign za siebie i chwyci Ranaana za rami.
Przecign go do przodu i pochyli si nad nim.
- Powstrzymam ich - mrukn. - A ty uciekaj. Biegnij do szpitala. Sprowad pomoc.
Ranaan zatoczy si, gdy Fareeh odepchn go od siebie. Zobaczy, e napastnicy
odwracaj si, by go zaatakowa, i poczu, e ogarnia go groza. Nogi odzyskay siy i pobieg.
Nikt go nie zatrzymywa. Nikt nie wynurzy si z ciemnoci, by stan na jego drodze...
Na kocu ulicy skrci za rg i pogna ile si.
Kilka przecznic dalej zda sobie spraw, e nikt go nie ciga, i panika nieco opada.
Zatrzyma si, a jego umys znw zacz normalnie pracowa. Uwiadomi sobie dwie rzeczy:
Fareeh nie wysyaby go po pomoc, gdyby wierzy, e sam potrafi si uwolni. Tamci na
pewno maj przewag.
Oczywicie, e maj. Jest ich omiu!
Od szpitala wci dzielio go kilka ulic. Fareeh nie wytrzyma ataku omiu
czarownikw tak dugo, by Ranaan zdy wrci z pomoc.
Powinienem sam wrci i mu pomc, pomyla.
Nie bd gupi, odpowiedzia sobie. Co moesz zrobi? Wyrecytowa im skad
zioowego leku?
Paraliowao go niezdecydowanie. I nagle uwiadomi sobie, e z tyu docieraj do
niego gosy. miech. Radosny rechot. Rozpozna piskliwy gos grubasa i zadra.
Zauway, e stoi w blasku lampy, wic odwrci si szybko, szukajc jakiej
kryjwki. Najbliej bya pytka nisza wejcia. Rzuci si tam i przycisn plecami do drzwi,
drc cay.
Gosy brzmiay coraz goniej. Dotary do niego sowa takie jak atwe, aosny i
dobra robota. A potem jeden z mczyzn kaza im si zamkn.
Przycichli. Nastpia jaka gwatowna dyskusja, a potem kroki. Ranaan wstrzyma
oddech, gdy szli w stron jego kryjwki.
- Szybciej!
Kroki przyspieszyy. Dwaj mczyni minli Ranaana i zniknli przy kocu ulicy.
Kroki pozostaych ucichy z wolna, kiedy rozdzielili si i rozeszli w rnych kierunkach.
Umiechnli si do niego.
- Przygotuj ci jakie posanie - powiedziaa kobieta i znikna na schodach na
piterko.
Ranaan rozejrza si po wskim pokoju. Przy cianie grza piecyk, a wok niego
ustawiono awy, co sugerowao, e czasem zbierao si tu wicej osb. Odgad, e na grze
jest sypialnia lub dwie. Dom by niewielki, lecz czysty i zadbany.
- Jak dugo tu mieszkacie? - zapyta.
Amli nala sobie napoju do kubka.
- Ju prawie, rok. Mam stragan przy gwnym rynku. Handlujemy przyprawami i
naczyniami.
ciany zdobio kilka niezwykych ornamentw - wydaway si nie na miejscu.
Niektre dzbanki przy piecyku miay dziwne ksztaty. Ranaan obejrza kubek, z ktrego pi znak garncarza na dnie by wizerunkiem jednego z tych dziwnych dzbanw z wyrysowan na
boku gwiazd.
Gwiazda... Ranaan poczu dreszcz, gdy przysza mu na myl pewna moliwo. Rzuci
okiem na szyj Amliego i pod konierzem tuniki zauway srebrny acuch - gruby acuch z
cikim wisiorem.
- Mwie, e pochodzicie z poudnia, tak? - zapyta.
- Tak.
- Jestecie pentadrianami?
Amli nie odpowiedzia od razu. Przyglda si modziecowi z powag, a potem wzi
od niego kubek.
- Dlaczego tak uwaasz?
- Nie czujecie nienawici do tkaczy snw.
Amli zachichota.
- Wic nie moemy by cyrklianami? Musimy by pentadrianami?
- Fareeh mawia, e Sennoczyka mona odrni od poudniowca, bo cho
Sennoczycy toleruj inne religie, to wci wol udawa, e takie nie istniej.
- Nie wszyscy w Sennonie s tacy.
- A kto nie jest?
Amli umiechn si.
- Sennoscy tkacze snw i sennoscy pentadrianie. - Nala napoju do kubka Ranaana. Jedni i drudzy wiedz, co to znaczy by przeladowanym za swoj wiar.
- Ale nie jestecie przeladowani na wasnej ziemi.
- Mogabym cay dzie wymienia powody. Miaam tysic lat, by je poukada. Ale
jaki sens ma tumaczenie tego tobie? Nie uwierzysz mi, a nawet gdyby, to nadal bdziesz
kocha bogw. Mio jest lepa, czy to wobec kochanka, rodziny, czy wobec bogw.
- Wiem, e w Erze Wielu byo mnstwo powodw do nienawici. Wanie dlatego
Krg walczy z pozostaymi. Pewnie jeste zadowolona, e tak wielu zgino.
Jade wzruszya ramionami.
- Na og tak. Ale nie wszyscy bogowie byli li.
- A Krg?
- Najgorsi ze wszystkich.
- Przed czy po wojnie?
- Jedno i drugie.
- A co takiego zego zrobili po wojnie?
- Zabili Mirara.
- To wszystko?
- Nie. - Twarz Jade pociemniaa. - Zabijali innych niemiertelnych. Przeladowali
tkaczy snw.
- Czy wiedza o tym, e Mirar przey, zmniejsza twoj nienawi?
Kobieta zmruya oczy.
- Nie. Kazali go zabi. Nie udao si, ale to niczego nie zmienia. Wicej nawet, tym
trudniej myle o cierpieniach, jakie przey pniej.
Auraya kiwna gow.
- Dlaczego sdzisz, e kazali zabi jego i innych Dzikich? Patrzc na n, Jade
przesuna palcem po ostrzu.
- Mirar czynnie si sprzeciwia ich kontroli nad miertelnymi. Podobnie jak niektrzy
inni niemiertelni. Reszta z nas... Wiedzieli, e ich nienawidzimy. e pamitamy, jacy byli
przed wojn. Gdybymy zdradzili wiatu ich prawdziw natur, miertelni nie podyliby za
nimi tak chtnie.
- Co tak strasznego zrobili bogowie?
Jade patrzya na desk do krojenia, lecz jej wzrok ogniskowa si gdzie daleko.
- Niewolili ludzi i narody albo niszczyli je cakowicie w zemcie za jakie drobne
wystpki w dalekiej przeszoci. Swoje wyznawczynie zmieniali w ladacznice, skadali w
ofierze dzieci. Zmieniali miertelnych w potwory, eby sprawdzi, czy potrafi sprawi, by
latali, zionli ogniem albo roli do nienormalnych rozmiarw.
Auraya bya zaszokowana.
Mirar pewnie by si zgodzi, pomylaa, ale jest daleko std. Czy zgodzi si Jade?
Raczej nie. Woli ukrywa swoje myli. Tak naprawd trudno mie do niej pretensje. Ja te nie
chciaabym przecie, aby kto bez powodu oglda mj umys. Przede wszystkim wolaabym,
eby nie odkrya prawdy o mnie i Chai.
Opowie Jade o Chai gboko zaniepokoia Auray. Czy te noce, ktre z nim
spdzaa, jako na ni wpyny? Czy prbowa zwiza j z sob poprzez rozkosz? Moe
rozsdnie zrobia, koczc ten romans.
:No, no. To wymagao odwagi.
Auraya drgna i upucia n. Gos w umyle by saby, lecz znajomy.
Jak mog sysze myli Jade?
A kiedy napyna odpowied, Auraya poczua jednoczenie gniew i zakopotanie. Ona
przeglda umysy! Czy po to wanie wysza? eby zajrze do moich myli? Poczua, e co
odpycha j psychicznie, i zapragna, eby pojawia si jaka mga, swego rodzaju chmura,
ktra przynajmniej przesoniaby jej umys.
Auraya wstaa. Chciaa wybiec z jaskini, ale nie moga wyj z pustki. Zamiast tego
zacza kry wok posa.
- To bya projekcja.
Auraya odwrcia si gwatownie i gniewnie spojrzaa na wchodzc do jaskini Jade.
- Jak miesz...
- Zastanawiaam si na pocztku, czy zdoaa zajrze poza moj oson, ale potem
zrozumiaam, e to ja nadawaam sowa, tak jak robi to automatycznie w sennym transie. Nie
spodziewaam si, e usyszysz, gdy nikt nie potrafi sysze myli przegldajcego. Nikt
oprcz ciebie. Nawiasem mwic, udao ci si.
- Co mi si udao?
- Twj umys jest osonity. Czy potrafisz wyczu, co zrobia?
Auraya patrzya na Jade rozdarta midzy pragnieniem wyadowania gniewu a
wiadomoci, e w kocu bdzie moga wyrwa si z pustki i porzuci Jade. Odetchna
gboko, skupia si i z wolna zrozumiaa, e stworzya mg, ktrej pragna. Nie zason mg.
- Tak - powiedziaa.
- To dobrze. To bya taka niespodziewana premia. Szukaam tylko czego, czym
mogabym ci przekona, by bardziej si postaraa. Teraz musisz nauczy si utrzymywa t
oson przez cay czas, a przestaniesz nawet by jej wiadoma... Jak oddychania. Dostarcz
ci elementw odwracajcych uwag, eby sprawdzi twoj koncentracj.
7
W poprzednim tygodniu Tyve jeszcze dwa razy odwiedzi jaskini, najwyraniej po to, by
sprawdzi, czy Auraya i Jade potrzebuj ywnoci lub pomocy. Jade dzikowaa mu
uprzejmie i odsyaa z kilkoma lekami, ktre przygotowaa dla mieszkacw jego wioski.
My przygotowaymy, poprawia si Auraya, kruszc suszone licie pozostawione dla
niej przez Jade. Gdy Jade wychodzia na kilka godzin dziennie, by zgromadzi skadniki,
Auraya spdzaa sporo czasu na ich przygotowywaniu. Take teraz kobieta wysza na
poszukiwanie leczniczych substancji. Czasami Auraya zastanawiaa si, czy jest jaka realna
przyczyna rosncych zapasw w gbi jaskini, czy te Jade zwyczajnie nie lubi bezczynnoci.
Ciekawe, czy kiedy wraca do jaskini, waha si i prbuje odsun od siebie myl, e
zdradziam i wewntrz czeka ju kto z Biaych.
Auraya umiechna si, a potem spowaniaa. Wanie dlatego Jade przeglda jej
myli. Moe robia tak za kadym razem, kiedy miaa wej do groty, by si upewni, e
uczennica jej nie zdradzia.
Auraya wci martwia si o to, co Jade moe wyczyta z jej myli. Nie zdoaa
uzyska obietnicy, e zaprzestanie tego szpiegowania, postanowia wic jak najszybciej
uzyska siln, stabiln oson umysu. Ostatnio zauwaya, e atwiej jej t przeson
podtrzyma, a czasem nawet zapominaa, e istnieje. Ju niedugo bdzie moga wyj.
Przedtem jednak chciaa zada nauczycielce kilka pyta.
Zanim Jade wrcia, naczynie z roztartymi limi byo ju prawie pene. Starsza
kobieta bez sowa ustawia przy ku kuby i usiada. Z jednego wyja co, co wygldao
cakiem jak kamie, po czym zacza odupywa i zeskrobywa z niego do soja kawaki
biaej substancji.
- Co to takiego?
- Trucizna - odpara Jade. - W dowolnej dawce prcz absolutnie najmniejszej.
- Czsto uywasz trucizn?
- Zaskakujco rzadko. W ostatnim tysicleciu zaledwie trzy razy. To ten rodzaj
mierci, ktry rezerwujesz dla naprawd niemiych osb.
Kobieta mwia to tak lekko, e Auraya nie bya pewna, czy nie artuje. Zastanowia
si chwil, a potem uznaa, e woli nie wiedzie.
- Wic yjesz ju tysic lat? - spytaa.
- Co najmniej.
- Wic nie jeste tego pewna?
- Nie. Kiedy to liczyam, lecz po jakim czasie stao si bolenie oczywiste, e
uywane przez ludzi kalendarze s bdne. Potem narobili strasznego zamieszania, eby je
przeliczy. Duo podrowaam i straciam rachub, ale wtedy to ju nie byo dla mnie
wane.
- Jak to jest, y tak dugo?
Jade spojrzaa na Auray i wzruszya ramionami.
- Nie tak ekscytujce, jak mogoby ci si wydawa - odpara. - Przez wikszo czasu
w ogle si nad tym nie zastanawiasz. Zajmuj ci bezporednie potrzeby: co dzi zjesz, gdzie
bdziesz spaa. Wiedz, ktr zgromadzia przez te lata, przyjmujesz jak oczywisto. Kiedy
jej potrzebujesz, po prostu jest. Nieczsto wspominasz chwile, kiedy j zdobywaa. Od czasu
do czasu co kae ci si zatrzyma i zastanowi nad przeszoci, wtedy wanie jeste
najbardziej wiadoma swego wieku. Dostrzegasz zmiany, ktrych nikt inny nie widzi, nawet
historycy. Dostrzegasz te, e pewne rzeczy nigdy si nie zmieniaj. Ludzie zawsze bd si
zakochiwa i odkochiwa. Ambitni zawsze bd poda wadzy. Chciwi bd gromadzi
bogactwa, a miertelni bd umiera.
- Czy niemiertelni mog si zmienia w stopniu, w jakim miertelni nie potrafi?
Jade zastanowia si.
- I tak, i nie. Niemiertelno nie czyni nas mdrzejszymi. Dowiadczenie owszem.
Staramy si nie popenia tych samych bdw po raz drugi, lecz wspomnienia bledn, a
niektre zamazuj si szybciej ni inne. I nigdy nie brakuje nowych bdw do popenienia. Skrzywia si. - Czasem nawet chcemy popeni drugi raz ten sam bd. Na przykad mio.
Zakochujc si, miertelnicy zawsze ryzykuj cierpienie. Dla niemiertelnych cierpienie jest
pewne. Umiera albo mio, albo jej obiekt.
W gosie Jade pojawia si nuta goryczy i Auray ogarno wspczucie.
- Warto przeywa takie cierpienia?
Jade umiechna si smtnie.
- Tak, pod warunkiem e nie za czsto. Rodziam dzieci i patrzyam, jak umieraj. To
byo najbardziej bolesne, a jednak robiam to ponownie.
- Czyli niemiertelni mog mie dzieci.
Warto sprbowa. Pooya si, zamkna oczy i powoli wesza w senny trans. Kiedy
uznaa, e jest gotowa, signa mylami w stron Przestrzeni.
Jaki czas pniej trafia na umysy trjki Siyee wracajcych do wioski po udanym
polowaniu. Potem znalaza wiosk i zatrzymaa si, aby zajrze do umysu kobiety
przygotowujcej posiek. Jej gd sprawi, e Auraya zdaa sobie spraw z wasnego.
Odszukaa jeszcze kilku Siyee i poprzez oczy jakiego mczyzny z ulg rozpoznaa
Przestrze. Odszukanie Figla wrd masy umysw Siyee nie bdzie atwe. W kocu oczami
jakiego dziecka zobaczya wasn altan, co dao jej wskazwk, gdzie szuka veeza.
Signa do wntrza konstrukcji, skoncentrowaa si, gdy sdzia, e umys takiego
maego stworzonka bdzie mniejszy i sabszy. Wyczua go; by skupiony na jakim celu.
Zafascynowana patrzya, z jak atwoci - jakby po prostu bra oddech - ciga do siebie
magi. Wykorzysta j, aby przesun jaki mechanizm, a gdy mu si udao, poczua siln
satysfakcj zwierzcia. Zapa co, wycign z pojemnika, w ktrym byo zamknite, i zacz
je.
Myl, e veez wanie wama si do zapasw ywnoci, pomylaa rozbawiona.
Nigdy nie widziaam, jak uywa magii...
A potem co innego zwrcio jej uwag. Duo bliej. Przemwi gos, a ona
przewrcia si na bok, gdy o wiele silniejsze myli zalay jej zmysy i pdem cigny j do
miejsca gdzie na zewntrz jaskini.
:...polij jednego ze stranikw Siyee z poleceniem, by spotkaa si ze mn w wityni.
Jeli Chaia ma racj, nie omieli si okaza nieposuszestwa.
:A jeli si omieli?
:Bdziemy wiedzie, e Chaia si myli.
Pierwsz mwic bya Huan. Drugiego gosu Auraya nie rozpoznaa od razu. Gdy
jednak odezwa si ponownie, zrozumiaa, e to Saru.
:Nie powstrzyma nas przed jej zabiciem.
Auraya poczua, e krew zastyga jej w yach. Czyby mwili o niej?
:Ale bdzie prbowa, stwierdzia Huan.
:Tak. Jak mylisz, czemu tak bardzo chce zachowa j przy yciu?
:dza. To kolejna z jego drobnych miostek.
:Gdyby tak byo, nie wahaby si przed jej odrzuceniem. Tak robi z poprzednimi. Tym
razem jest inaczej.
:I to w najgorszy z moliwych sposobw. Ona nie jest jak liczn lalk, z ktr
dobrze si bawi, jak te wczeniejsze dziewczyny. Jest zbyt potna. Gos Huan spospnia. Na
pewno ma wobec niej jakie plany.
:Zbyt potna, by j zabi?
:Jeszcze nie. Nie, dopki nie jest wiadoma swojej mocy. Dlatego nie podoba mi si, e
znikna w pustce, eby leczy t kobiet. Jeli si nie myl, ta kobieta nie jest zwyk
uzdrowicielk. Auraya moe wanie uczy si wszystkiego, czego nie chcemy, by si
nauczya.
:Zachcia j, pozwalajc, eby nauczya si magicznego uzdrawiania.
:To miao przekona innych, e jest zbyt niebezpieczna.
:Mnie przekonao. Jak mylisz, co zdoa przekona Lor i Yrann?
Huan milczaa przez chwil.
:Potwierdzenie moich podejrze. Jeli wychodzc z tej pustki, bdzie wiedziaa to,
czego nie powinna, tylko Chaia bdzie si sprzeciwia jej mierci.
:W kocu zostanie przegosowany.
:Tak.
:A jeli wyjdzie i nic nie bdzie wiedziaa?
:Znajdziemy jaki inny sposb, aby ich przekona. Auraya w kocu znw si nam
sprzeciwi. To tylko kwestia czasu.
:A jej zabjcy?
:Sprawdmy...
Dwa umysy odleciay z niesamowit szybkoci, pozostawiajc oszoomion Auray.
Wrcia do penej wiadomoci i lec na posaniu, powtarzaa w umyle sowa bogw...
:Zachcia j, pozwalajc, eby nauczya si magicznego uzdrawiania... To miao
przekona innych, e jest zbyt niebezpieczna... Tylko Chaia bdzie si sprzeciwia jej mierci.
Huan chce mojej mierci, mylaa Auraya. Pragnie tego od chwili, gdy odmwiam
zabicia Mirara! Tak bardzo chce mnie zabi, e aby osign cel, manipuluje innymi bogami.
Poczua mdoci. To, e Chaia si jej sprzeciwia, nie ma znaczenia. Inni w kocu go
przegosuj.
Usiada prosto, patrzc na ciany jaskini.
Krcio si jej w gowie od tych wiadomoci. Szybko go przegosuj, bo kiedy wyjdzie
z pustki, bogowie bd wiedzie, e nauczya si ukrywa myli. Niewane, czy bdzie to
rzeczywicie robi, czy nie. Niewane, e nie miaa zamiaru osania przed nimi umysu.
Samo opanowanie takiej umiejtnoci czyni j przeklt.
Ale dlaczego? Poczua fal ciekawoci i goryczy. Poniewa jestem zbyt potna?
Ciekawe, jak bardzo potna?
Dostatecznie, by przestraszy bogw.
Poczua dreszcz, ale szybko min. Moe jestem zbyt potna, by ich zaniepokoi, ale
wtpi, czy a tak, by przetrwa, jeli postanowi, e musz zgin.
Jednak Mirar i Jade przeyli. Jeeli oni to potrafi, to i ja.
Wstaa i zacza kry wok pustki. Zastanawiaa si. Mam dwie moliwoci, uznaa
w kocu. Albo poddam si osdowi bogw i pozwol im si zabi, albo si sprzeciwi.
Wtpi, by Huan czy inni przyjli moj dusz, gdy umr, ale Chaia to zrobi. Czy jednak
przyjmie j, jeli bd walczy z pozostaymi i przegram? Z pewnoci nie porzuci jej, by si
rozwiaa i znikna. Jak wiele oporu bdzie skonny mi wybaczy?
Czy potrafi walczy z Huan i z innymi bogami, ale nie z Chai?
Nie chc rzuca wyzwania Chai, mylaa. W takim razie musz pozostawi decyzj w
jego rkach. Bd walczy z pozostaymi albo poddam si mierci, zgodnie z jego wol.
Ta decyzja przyniosa jej ulg, lecz nie cakiem uciszya strach. Czy naprawd potrafi
podda si wyrokowi, jeli Chaia uzna, e powinna? Nie, on tego nie zrobi.
A to doprowadzio j do innego pytania. Kim s ci zabjcy, o ktrych mwili Saru i
Huan?
Odpowied bya bolenie oczywista: Biali.
Jaki haas zakci jej myli. Uniosa gow i zobaczya wchodzc do jaskini Jade.
Kobieta trzymaa dwa ptaki girri.
- Dzisiaj bdziemy miay uczt - owiadczya.
Auraya umiechna si z przymusem. Nie bya ju godna. odek skrci si jej w
supe. Jade spojrzaa na ni zdziwiona.
- Wygldasz, jakby odebraa ze wieci.
Auraya odwrcia wzrok.
- Przegldanie umysw jest podobne do czytania w mylach. Czasami odkrywasz
rzeczy, ktrych by odkry nie chciaa.
- Aha. - Jade rzucia ptaki na kuchenny kamie midzy posaniami. - Uwierz mi,
wiedzie za duo to przeklestwo dobrze znane nam, niemiertelnym.
- Na przykad o tym, jaki jest sekret niemiertelnoci?
Jade uniosa wzrok i mruc oczy, spojrzaa na Auray.
- Nie, nigdy nie aowaam, e poznaam ten fragment wiedzy. - Uniosa brew. Zreszt ty te j posiadasz. Musisz powici tylko troch czasu, aby si nad tym zastanowi.
Jade miaa racj. Bogowie ju teraz uznali, e jej wiedza o magicznym uzdrawianiu
jest rwnie grona jak wiedza o niemiertelnoci. A Huan pozwolia na to, aby Auraya
poznaa tajniki magicznego leczenia, gdy chciaa przekona innych bogw, e naley j
zabi.
- Troch czasu, aby si zastanowi? Tyle to zajmie?
- Tak. - Jade si umiechna. - Rozwa wszystko, czego nauczy ci Mirar o
uzdrawianiu ciaa za pomoc magii. Musisz tylko zastosowa t wiedz w odniesieniu do
wasnego ciaa. Wprowad je w stan cigego odnawiania, a nie bdziesz si wicej starze i
nie umrzesz. Mirar mwi, e bardzo atwo nauczya si leczy, wic powinno ci to przyj
rwnie naturalnie. Ale nie myl o tym teraz - dodaa nagle praktycznym tonem. - Chc, eby
oskubaa i wypatroszya te pierzaste skarby. A ja zdobd troch warzyw.
Mimo aromatu oczyszczajcych zi w domu pachniao lekko zestarzaym potem i pleni.
Danjin ruszy po schodach w gr, starajc si nie oddycha zbyt gboko.
Ella wynaja kilka pokoi w budynku naprzeciwko szpitala. Nic nie dao si zrobi z
ich stanem. Musiaa mie w polu widzenia ludzi mijajcych szpital, a poniewa znajdowa si
on w biednej dzielnicy, wikszo domw bya zaniedbana. Elli zapach chyba nie
przeszkadza. Jednak nie tkna jedzenia, ktre przyniosa ona waciciela, a Danjin uzna to
za ostrzeenie, ktrego nie naley lekceway. Jeli kto, kto potrafi czyta w mylach,
rezygnuje z jedzenia, rozsdek nakazuje i za jego przykadem.
Ella zapewnia Danjina, e waciciel i jego ona nie bd plotkowa o swoich
gociach. Widzieli motoch zbierajcy si przed szpitalem i syszeli o morderstwach tkaczy
snw, wic woleli nie ciga na siebie uwagi.
Pilnowano, by w zauku za budynkiem nie krcili si bezdomni i wczdzy. Ella i
Danjin przybywali codziennie w zwykym plattenie, wchodzili tylnym wejciem i przez kilka
godzin kapanka siedziaa przy oknie, obserwujc ludzi na ulicy. Wczoraj w czyim umyle
wyczytaa plan zablokowania wejcia do szpitala i zdoaa temu zapobiec, nie dopuszczajc,
by wiadomoci dotary do jego pomocnikw.
Informacje o niedawnym zabjstwie tkacza snw i znikniciu jego ucznia rozgnieway
j i rozczaroway. Znaa i szanowaa tkacza, a ucznia pamitaa sabo. Danjin wiedzia, e
czuje si bezsilna. Mieli nadziej, e obserwujc ludzi wok szpitala, zdoa zapobiec takim
zbrodniom. Od dnia zabjstwa tkacza wyraz twarzy obserwujcej ulic Elli stal si bardziej
zacity.
- A co si stao?
Odwrcia wzrok.
- Nie wolno mi o tym mwi. Jeszcze.
Danjin odpowiedzia umiechem i kiwn gow.
- Ale jest wicej do opowiedzenia.
Pniej to sobie przemyli. Na razie mg tylko udziela jej rad na podstawie
informacji, ktre mu podaa.
- Wikszo ludzi nie jest pewna, czy ta plotka jest prawdziwa, czy nie - rzek, gono
mylc. - A ty musisz si martwi o tych, ktrzy w ni wierz i nienawidz tej myli tak
gwatownie, e atakuj tkaczy snw i szpital.
Kiwna gow.
- Ludzi drczy strach. Niektrzy nawet boj si prosi tkaczy snw o pomoc, aby ten,
ktrego spotkaj, nie okaza si Mirarem. Moe moglibymy zleci artystom namalowanie
jego portretu, aby wiedzieli, e tkacz snw, do ktrego zwracaj si o rad, jest zwykym
czowiekiem.
- Ludmi przychodzcymi do szpitala nie powinna si martwi - zauway. - Wtpi,
czy wichrzyciele w ogle bior pod uwag szukanie pomocy u tkaczy snw. Mwia, e
ludzie boj si, e tkacze si zmieni pod wpywem powrotu Mirara. Ten strach popycha ich
do zabjstw.
- Ale jak mog z tym walczy? - zmarszczya czoo. - Mog powiedzie, e z atwoci
powstrzymamy tkaczy snw, gdyby zwrcili si przeciwko nam, ale dlaczego ludzie mieliby
mi wierzy? Gdyby w ogle nam wierzyli, nie atakowaliby nikogo.
- Niekiedy warto przypomnie ludziom, e s bezpieczni. Dodanie odwagi od czasu do
czasu nigdy nie idzie na marne.
Zmarszczka na czole znikna i Ella zacza si zastanawia.
- Czy to nie bdzie wygldao tak, jakbymy si spodziewali, e tkacze snw bd
groni? Skoro oznajmimy, e jestemy na to przygotowani?
- Moliwe. Moe te nie byoby cakiem le, gdyby stali si podejrzliwi wobec tkaczy.
Mgbym ci te zaproponowa, aby sprbowaa przekona ludzi, e Mirar nie zdoa ani nie
sprbuje wpywa na tkaczy snw... Ale obawiam si, e byoby to niemdre. Spodziewam
si raczej, e Mirar znw obejmie wadz nad swoim ludem.
Ella skrzywia si.
- Nie poyje tak dugo.
Jej pewno podnosia na duchu, ale te budzia niepokj.
8
Na zewntrz jaskini korony drzew jarzyy si w ostatnich promieniach soca. Emerahl opara
si plecami o ska, dostatecznie daleko od wodospadu, by mie pewno, e wodna mgieka
nie przemoczy jej sukni. W tym samym miejscu odpoczywali kiedy z Mirarem i rozmawiali
o przyszoci. Bya wtedy pena optymizmu co od swych planw poszukiwania innych
niemiertelnych. Mirar walczy z sob, starajc si pogodzi z t czci swojej jani, ktra
bya Leiardem. T czci, ktra kochaa Auray.
Na szczcie wtedy jeszcze nie wiedzia, e Auraya nie odwzajemnia jego uczucia,
uznaa Emerahl. O wiele trudniej byoby mu wtedy zaakceptowa ten odprysk osobowoci,
ktry sam wytworzy. Czemu miaby si godzi na Leiarda, jeli oznaczaoby to cierpienia
zamanego serca?
Teraz sta si caoci. By silniejszy. Poradzi sobie z wieci o tym, e Chaia by
kochankiem Aurai. Przynajmniej miaa nadziej, e sobie poradzi. Istniao niewielkie ryzyko,
e jego osobowo znowu si rozpadnie.
Auraya zapewne o tym nie mylaa. A moe tak? Moe dlatego nie chciaa Mirarowi
nic mwi?
Emerahl westchna. Nie przesadzia, mwic Aurai, e na jej miejscu reagowaaby
podobnie. Byaby nieufna wobec wszelkich tlcych si jeszcze uczu wobec kogo, kto
okaza si nie tym, za kogo go uwaaa. Nawet perspektywa spotkania z tym czowiekiem
budziaby jej czujno. Co jeszcze okae si nieprawd?
Cho Leiard by czci Mirara, nigdy ju nie bdzie istnia jako czowiek, ktrego
znaa Auraya. Jak to powiedziaa? Nie potrafi odwrci si od tej czci mego ycia, ktr
powiciam dla sztucznie stworzonego fragmentu osoby, ukrytego gdzie wewntrz
mczyzny, ktrego nie znam.
Pod tymi usprawiedliwieniami kryy si jakie silniejsze emocje... Emerahl a sykna,
kiedy uwiadomia sobie, co to takiego.
Auraya auje Leiarda. Dla niej ten czowiek zgin. Czuje si te oszukana i
wykorzystana, gdy zakochaa si w iluzji.
Dlaczego wczeniej tego nie zauwayam?
Wszystko to doprowadzio do ogromnego chaosu, ktry nie suy ani Aurai, ani
Mirarowi. A nawet bez takich komplikacji szanse na wsplne szczcie tych dwojga
wydaway si raczej niewielkie. Auraya wci bya lojalna wobec bogw, a cho Emerahl ich
nie cenia, musiaa przyzna jej prawo do oddawania im czci, jeli miaa na to ochot. Za to
Mirar ich nienawidzi, w dodatku z wzajemnoci.
Im szybciej oboje uwolni si od tej uczuciowej udrki, tym lepiej. Mirar bdzie
cierpia bardziej, ale ju wiele razy radzi sobie z nieszczliw mioci. Auraya szybciej
otrznie si z alu po Leiardzie, jeli nie bdzie Mirara, by jej przypomina, co stracia.
Emerahl westchna.
Miaam nadziej, e Auraya czuje co do Mirara, gdy wtedy my, niemiertelni,
bylibymy troch bezpieczniejsi. Zachichotaa.
Budzenie w niej niechci do mnie na pewno nam nie pomoe. Powinnam okazywa
Aurai troch sympatii.
Usiada wygodniej. Przymkna oczy i pozwolia, by wiadomo zacza opada w
sen. Cienie ku penej utracie wiadomoci byo silne, ale zdoaa si oprze.
:Mirar! zawoaa.
Nie odpowiedzia. Tam, gdzie teraz przebywa, nasta wczesny wieczr, i pewnie nie
pooy si jeszcze do ka. Skierowaa wic wezwanie ku innym umysom.
:Tamun... Surim...
:Tak, Emerahl?
Czasami Blinita podczas czy odpowiaday jednym gosem. To byo dziwne, biorc
pod uwag, jak rniy si charakterem. W ten sposb zjednoczone sprawiay wraenie, e
stanowi osobowo bardziej zoon ni ludzka. Poczucie czego wikszego ni ludzkie.
Czego nieludzkiego.
W takich chwilach rozumiaa, dlaczego w swoim czasie cieszyy si takim
szacunkiem.
:Co u was sycha?
:Wszystko dobrze jak zawsze, odpowiedziaa Tamun. Surim znowu wzdycha do
dziewczyny z bagien, a ja staram si jako z tym pogodzi.
:Tamun chce, ebym zbiera jedzenie i materiay do jej tkania, ale nie pozwala mi na
odrobin zabawy w trakcie, poskary si Surim. To niesprawiedliwe i...
:Jak sobie radzi Auraya? przerwaa Tamun.
Emerahl poczua rozbawienie wobec tej gwatownej zmiany tematu.
:Tylko raz czy dwa opucia oson, odkd nauczya si j stawia.
:Mirar mwi, e szybko si uczy, przypomniaa Tamun. Moe dlatego, e jest jeszcze
moda. Nie byo czasu, by utrwali si nabyty sposb mylenia.
:Moliwe, zgodzi si Surim.
:Co si dzisiaj wydarzyo, oznajmia Emerahl. Podczas przegldania umysw
zobaczya co, co j zaniepokoio.
:Nie powiedziaa ci, co to takiego?
:Nie, ale chyba nie powinna przedua pobytu tutaj.
:Ale nie nauczya jej jeszcze niemiertelnoci.
:Zaproponuj jej to, ale jestem przekonana, e odmwi. A jeli jest taka sprytna, jak
mwi Mirar, sama do wszystkiego dojdzie.
:Masz racj, zgodzia si Tamun, ale przecie Mirar po to ci tam wysa. Moe by
rozczarowany.
:To bdzie musia z tym y. Nie zmusz jej do nauki, jeli sama tego nie chce.
:A jeli zechce, nauczysz j zmienia wiek?
:Mirar twierdzi, e to mj wrodzony Dar i nikt inny nie zdoa go opanowa.
:Mirar moe si myli co do wrodzonych Darw. Jest nim podobno magiczne
uzdrawianie, a przecie uczy tego innych.
:Ale nikt nie potrafi uywa tego Daru tak jak on. Ja nie zdoaabym przetrwa
zmiadona, a on tak.
:Tego nie wiesz. Ale jeli jeden niemiertelny potrafi uywa swego wrodzonego Daru
lepiej ni inni, to moe Auraya nauczy si zmienia swj wiek, cho nie tak dobrze jak ty.
Moe i ty zdoasz nauczy si lata, cho nie tak jak ona.
:Latanie nie jest Darem, ktry kto chciaby opanowa gorzej ni dobrze. Upadek
moe si okaza bolesny, a nawet miertelny. Nie zdoam raczej wrci do poszukiwania
Zwoju, jeli utkn w Si, leczc liczne zamania.
:To prawda. Jak mylisz, co zrobi Auraya, kiedy std odejdzie?
:Wrci do Przestrzeni. Bdzie robi to, co do tej pory, jakby nic si nie stao.
:Czy bdzie to moliwe, zaley od woli bogw, stwierdzi Surim, nagle powanym
tonem. Nie zdoaj jej atwo zabi, ale mog wykorzysta jej ufno, by zwabi j w puapk.
:Kiedy im si nie uda, mwia dalej Tamun, ju tylko nas bdzie moga prosi o
pomoc.
:Byaby potnym sprzymierzecem, dokoczy Surim.
:Mimo waszych zapewnie, e nie da si przewidzie przyszoci, wy dwoje mwicie
tak, jakbycie to potrafili, zauwaya Emerahl.
:Ja nie, zaznaczya Tamun. Ale kiedy Surim przemawia w sposb tak dramatyczny,
czuj, e powinnam go wesprze.
:Uwielbiasz to tak samo jak ja, zwrci si Surim do siostry. No, przyznaj si.
:Nieuzasadniona przesada ani teatralne gesty nie sprawiaj mi adnej przyjemnoci.
Ale to by byo...
:Jestecie pewni, e bogowie zwrc si przeciwko Aurai? przerwaa Emerahl. Nie
macie adnych wtpliwoci?
:Zawsze s jakie wtpliwoci, przyzna Surim. Przyszoci nie da si przewidzie,
mona j tylko odgadywa. Bogowie maj zwyczaj mordowania niemiertelnych, ale istnieje
szansa, e wstrzymaj rk wobec swojej wyznawczyni.
:Zwaszcza gdy ta wyznawczyni jest kochank Chai, przypomniaa Emerahl.
:By kochank, poprawia j Tamun.
:Myl, e Mirar powinien si w kocu dowiedzie, owiadczya Emerahl. Pora ju
chyba, by zrozumia, co myli o nim Auraya.
Blinita milczay przez chwil.
:Tak. Powiedz mu, zdecydowaa Tamun. Jest wrd dobrych ludzi. Pomog mu.
:A jedna jest bardzo chtna, by da mu ukojenie, jeli tylko poprosi, doda Surim.
Ukojenie? pomylaa z rozbawieniem Emerahl. Blinita regularnie przeglday
umysy wszystkich, ktrzy znaleli si w pobliu Mirara i Emerahl; pilnoway, czy kto nie
ma zych zamiarw. Emerahl nie przyszo do gowy, co jeszcze mog odkrywa. A zatem
Mirar w Domu Tkaczy Snw ma adoratork... W sam por, uznaa.
:Powiem mu dzisiaj, oznajmia.
:Delikatnie, poradzia Tamun.
:Oczywicie. Za kogo mnie masz?
:Za kogo, kto zna go ju od bardzo dawna. Pamitasz go z czasw, kiedy by
twardszy. Dzisiaj nie jest ju t sam osob. Pamitaj o tym.
:Na pewno.
:Dobrze. Spokojnej nocy. I szczliwej podry. Kiedy umysy Blinit powoli
znikny z zakresu jej percepcji, Emerahl skierowaa myli ku staremu przyjacielowi.
:Mirarze, zawoaa.
Odpowied nie nadesza. Kobieta rozbudzia si na tyle, by otworzy oko. Niebo
pociemniao, ale wci jarzyo si tam, gdzie zaszo soce. Jeszcze za wczenie.
Id spa, Mirarze, pomylaa. Nie wiesz, jakie to irytujce, jakie budzi napicie, kiedy
si czeka, eby przekaza ze wieci...
Jadalnia Domu Tkaczy Snw bya dzi wypeniona. Mirar pozwoli si zwerbowa do
pomocy w kuchni. Sucha tam niemilkncych pogawdek tkaczy, chon swobodn,
beztrosk atmosfer i koncentrowa si na zrozumieniu miejscowego jzyka.
Potrafi wykrywa emocje, wic atwiej mu byo rozumie tych ludzi, ale kiedy
przychodzio do nauki ich mowy, bya to take przeszkoda, nie tylko pomoc. Czasami
domyla si, o czym mwi, raczej na podstawie tego, co wyczuwa, ni sw, ktre
wypowiadali. Zmusza si, by zapamitywa te sowa i odgadywa ich znaczenie.
Pomocne byo te to, e poprzedniego wieczoru pojawi si tkacz snw z Ithanii
Pnocnej posiadajcy pewn wiedz o jzykach poudnia. Tkacz snw Moore przyby do
Dekkaru, by zbiera i kupowa leki.
- Genrianie ywi zwariowane przekonanie, e im bardziej egzotyczne czy dalekie jest
rdo leku, tym lepsze musi by jego dziaanie - wyjani Mirarowi. - Zapac nam za te
specyfiki mnstwo pienidzy, ktre potem dobrze wykorzystamy, dostarczajc cakowicie
skutecznych lekarstw mniej zamonym pacjentom. Jest wiele lekw wystpujcych tylko w
dekkarskiej dungli, cho za mojej poprzedniej wizyty byo ich wicej. Ci ludzie chyba
postanowili ca wykarczowa.
Wrd tkaczy panowa nastrj wyczekiwania. Mirar domyla si, e ma nastpi jaki
rytua czy wito. Po posiku pomg zbiera ze stow naczynia i sprzta. Kiedy skoczyli,
tkacze snw podyli za Tintel korytarzem na taras. Kobieta pokazaa mu to miejsce rankiem
po jego przybyciu. Przypominao drewniany dziedziniec, jednak uniesiony nieco nad
gruntem. Na rodku ustawiono w sporym krgu donice z rolinami i niskie cianki, a powstae
w ten sposb zakrzywione, trjktne altany tworzyy niewielkie ogrody i gwarantoway
pewn prywatno.
Zapach kwiatw wypenia parne powietrze; brzczenie i chrobotanie owadw nie
cichy ani na chwil, tak gone, e czu niemal wibracj powietrza. Mirar nie by
przyzwyczajony do upau; przez cay dzie mczya go senno, a noc nie mg zasn. Upa
mczy te miejscowych tkaczy, jednak nie tak silnie.
Utworzyli krg. Rozpoznajc pocztek ceremonii cza, Mirar poczu ukucie
niepokoju. Raz jeszcze rozway ewentualno, e jego umysowa zasona moe mu pozwoli
na poczenie bez zdradzania wasnych myli. Nie dowie si, pki nie sprbuje, ale jeli si
nie uda, moe niechccy ujawni swoj tosamo.
Tkacze snw wzili si za rce i skonili gowy. Mirar poczu, e ogarnia go tsknota i
frustracja. Nie liczc cza, w ktrym uczestniczy w Somreyu, ju bardzo dawno nie
dowiadczy takiego uczucia przynaleenia, jakie si wtedy budzio.
Co za ironia, pomyla, e ja, czowiek, ktry wymyli ten rytua i okreli sposb
ycia tkaczy, teraz waham si, czy si przyczy. Tak wiele mgbym si od nich nauczy,
tak duo dowiedzie o mieszkacach Ithanii Poudniowej... Warto zaryzykowa.
Poczu, jak zaciskaj si palce mczyzny trzymajcego go za praw rk, potem
zadraa do trzymajca lew. Ostronie, utrzymujc mocn barier wok umysu, szuka
myli ludzi obok siebie. Ju po chwili sysza gosy i zobaczy odpryski pamici.
Widzia wspomnienie tkacza snw, ktry bada chore dziecko. Niemowl miao
nierozwinite i zdeformowane organy. Zwyky tkacz nie mg go uleczy. Ojciec by
pentadriaskim Sug Bogw, co Mirar zauway ze zdumieniem. Tkacz przekaza mu ze
wieci. Pentadrianin przyj je i stwierdzi, e jeli tkacz snw nie moe uzdrowi dziecka, to
nikt nie zdoa...
...w tym roku podnieli podatki, pewnie eby zapaci za budow mostu. Suga Bogw
zbada ksigi Domu i by usatysfakcjonowany; chcia tylko skromnej apwki. Nadal by
wdziczny za rad, jakiej mu udzielono w sprawie kopotw maeskich. Nie zdawa sobie
sprawy, jak powszechne...
...woda obmywa brzegi platformy, na ktrej stoi Dom Tkaczy Snw. W zeszym roku
powd grozia zalaniem budynku. Ciekawe, jak bdzie w tym...
...tam, gdzie wznosiy si gigantyczne drzewa, teraz pozostay zwglone pnie otoczone
zboem. Wspomnienia dawnego lasu i obecnych pl nakadaj si na siebie. To szokujca
zmiana, ale przecie ludzie tu mieszkajcy musz je. Szkoda, e nie znalaz tej drobnej
roliny z rowymi kwiatami. Miejmy nadziej, e to nie jedyne miejsce...
...jest taka pikna... Wizja nagiego ciaa pospiesznie odepchnita...
...no to gdzie by poszed? Na pnoc zatoki? Raczej nie. Z powrotem na zachd?
Wtpliwe. A jeli na poudnie? A jeli jest gdzie tutaj? Moe nawet na tym dziedzicu...
...myl o tych historiach o powrocie Mirara. I nie jestem pewien, czy w nie wierzy.
Jeli rzeczywicie wrci, to czemu nikt z nas go nie widzia? Nie...
Mirar z trudem stumi miech. Nawet podczas cza tkacze snw nadal plotkowali o
jego powrocie...
Otrzewia natychmiast. Na pewno go szukaj. Musi by ostrony.
Ale czy rzeczywicie musi? Czy to tak le, e pozwoliby im odkry, kim jest?
Sucha i obserwowa, a cze trwao. Jak zawsze wspomnienia ktrej z osb zwracay
uwag pozostaych. Udzielano rad i sugestii. W pewnym momencie jeden z tkaczy snw
sign do wspomnie z niedawnego wita, a inni patrzyli zaciekawieni. Nikt chyba nie
reagowa na myli Mirara, a po chwili usysza stwierdzenie Tintel, e nie wczy si do
krgu.
To dziaa, pomyla z ulg.
A potem Tintel wezwaa do zakoczenia cza. Umysy si wycofyway, tkacze snw
usuwali swe wiadomoci, potwierdzajc przy tym wasn tosamo. Mirar otworzy oczy i
puci donie ssiadw. Tkacze wok robili to samo. Zauway, e kto mu si przyglda.
Dardel... Umiechna si i mrugna do niego, jak zwykle subtelna. Umiechn si w
odpowiedzi. Co szarpno jego myli. Poszuka tego, ale znikno.
Chyba kto prbuje si ze mn poczy przez sen.
Kilku tkaczy krcio si jeszcze po tarasie i rozmawiao w niewielkich grupkach. Inni
ju si egnali. Mirar wymkn si dyskretnie, dotar do swojego pokoju i zamkn drzwi. We
wzgldnej ciszy znowu poczu szarpnicie umysu.
Pooy si i pogry umys w sennym transie. Dryfowa w nim kilka minut i kiedy
ju zacz podejrzewa, e si pomyli, na granicy myli zabrzmia znajomy gos.
:Mirar?
:Emerahl!
:Nareszcie. Czemu tak dugo nie zasypiasz? W jej tonie dostrzeg cie ironii.
Mimowolnie pomyla o Dardel i poczu ukucie winy.
:Ceremonia cza, wyjani.
:Ceremonia cza? Mylaam, e postanowie ich unika.
:Pierwszy raz wziem udzia. Udao mi si sucha ich myli.
:Dowiedziae si czego przydatnego?
: Moliwe. Co u Aurai?
:Dobry przyjaciel zapytaby najpierw, co u mnie.
:Nie jestem dobrym przyjacielem. Co u ciebie?
:Lepiej. Chyba niedugo si std wynios.
:Nauczya j sekretu niemiertelnoci?
:Tak i nie. Powiedziaam jej, na czym polega, ale jej nie nauczyam. Nie mog jej
zmusi do nauki, jeli sama nie chce. A nie chce.
:Tego si obawiaem. Poczu irytujce rozczarowanie.
:Myl, e sama do niego dojdzie, jeli kiedy zmieni zdanie.
:Nie liczyabym na to. Powiniene wiedzie jeszcze o czym. Ona miaa innego
kochanka.
:Wiem. Wyczytaem to z jej umysu, kiedy uczyem j uzdrawiania.
:A wykrye, kto to by?
:Nie. Mirara zacz ogarnia duszcy lk. Juran? To by byo zrozumiae. Mgbym si
z tym pogodzi.
:Nie, to nie Juran.
Przerwaa. Milczenie si przeduao i Mirar poczu zniecierpliwienie. To jaka
teatralna sztuczka czy naprawd boi si powiedzie?
:To Chaia.
Ogarn go lodowaty chd. Wrcio wspomnienie bezradnych rodzicw i chudej,
wyniszczonej dziewczyny. Wci dao si dostrzec w jej twarzy lady dawnej urody, ale w
oczach miaa szalestwo. Leaa przywizana do ka, gdy uwolniona, bez przerwy tara
skr i drapaa si, najczciej w piersi i midzy nogami.
W tamtych czasach prawo nie zakazywao sennego uzdrawiania, wic poczy si z jej
umysem. Spodziewa si, e zobaczy co nieprzyjemnego. Ale to, co odkry, po
dziesiciokro wzmocnio jego nienawi do bogw.
Chaia...
Bg wybra t dziewczyn na swoj kochank i uywa magii, by wzbudzi w niej
niezwyk rozkosz. Co zyskiwa w zamian, tego Mirar nie potrafi zrozumie. Ale kiedy mu
si znudzia, porzuci j w takim stanie, podajc rozkoszy, jakiej ciao nie mogo
dostarczy w sposb naturalny.
Mg j uleczy, jedynie blokujc cz wspomnie. Od tego czasu jada niechtnie i
nigdy nie zdradzia najmniejszych zainteresowa seksualnych; ya w stanie nieustannego
znudzenia. Nie potrafia odczuwa adnej przyjemnoci.
aowa niemal, e nie pozwoli jej umrze.
:W przeszoci, zapewnia go Emerahl. Wydaje si, e nie cierpi na adne typowe
skutki.
Nie zauway adnej oznaki szalestwa, kiedy w Si uczy Auray uzdrawiania. Ale
przecie nie wszystkie ofiary Chai straciy rozum - tylko zdolno czerpania przyjemnoci z
ycia. I z seksu.
Nic dziwnego, e Auraya niczego nie czuje.
:Mirarze? Wszystko w porzdku?
9
To byo takie atwe...
Auraya krya wok pustki. Robia to przez ostatni godzin, powoli stawiajc kroki
przy granicy pozbawionego magii obszaru. Wprawdzie osanianie umysu stao si ju
nawykiem i rzadko w ogle o tym mylaa, ale nie chciaa wychodzi, pki Jade nie
potwierdzi, e to bezpieczne.
Takie atwe... A trudno uwierzy. I prawie wcale nie zuywa magii.
Kiedy Jade wysza rankiem, Auraya zaja si tym, co jej podpowiedziaa: zacza si
zastanawia nad procesem magicznego uzdrawiania i w jaki sposb moe go zastosowa
wobec siebie. Ciekawo kazaa jej skupi si na wasnym ciele i eksperymentowa ostronie.
A po kilku chwilach dotara do niej logika przekazu Jade.
Kolejny etap w rozumowaniu skoni j do wykonania nastpnego kroku i
zastosowania odkrytej wiedzy. Jeli w oczach bogw ma by przeklta za sam wiedz o tym,
jak posi niemiertelno, to rwnie dobrze moe j uzyska.
Co okazao si niespodziewanie atwe.
Decyzj pomoga jej podj wiadomo, e ten sam Dar da si wykorzysta, by
uleczy j z niemal dowolnego urazu. Ten Dar pozwoli Mirarowi przey pod gruzami
budynku. Jeli z wol Chai ma si oprze Huan, by moe bdzie zmuszona do podobnych
wyczynw.
Przeraaa j myl, e moe skoczy jak Mirar, cigany przez bogw. Zachowaa
jednak nadziej, e pozostanie wyznawczyni Chai.
On mi wybaczy, kiedy si dowie, e Huan pozwolia mi na nauk magicznego
uzdrawiania tylko po to, by przekona innych do zamordowania mnie.
- wiczymy, tak?
Obejrzaa si. Jade wkroczya do jaskini, niosc dwa wiadra. Auraya wzruszya
ramionami i podya za ni ciekawa, co tym razem znalaza jej towarzyszka. Jade ustawia
kuby przy kuchennym kamieniu.
- Ucieszy ci wiadomo, e moesz ju wyj z pustki - powiedziaa. - Od kilku dni
nie udao mi si wyczu twoich emocji ani przejrze myli.
- Na przykad jakie?
- Przyszo mi do gowy, e mona go wykorzysta do zmiany wygldu.
Jade przyjrzaa si jej z namysem.
- Chcesz zmieni swj wygld?
- Ja? - Auraya parskna miechem. - Jedna z rzeczy, ktrych si nauczyam, czytajc
myli, to to, e ludzie nigdy nie s zadowoleni ze swojego wygldu. Chciaabym poprawi
kilka drobiazgw. Mylaam nawet, czy nie sprbowa, ale nie miaam lustra i uznaam, e
lepiej ci zapytam, na wypadek gdybym miaa zrobi co nieodwracalnego.
- Rozsdnie.
- Potem pomylaam: czy bd si czua inaczej, jeli zaczn inaczej wyglda? A
gdyby tak, to czy staabym si inn osob? I kiedy ju zaczn, czy nie pojawi si pokusa
dalszych zmian? Czy mogabym nawet zmieni si w Siyee? - Pokrcia gow. - A pniej
przyszy mi do gowy jeszcze inne moliwoci. Czy kto moe zmieni swj fizyczny wiek
albo pe? Czy moe si uczyni mdrzejszym? No wic, czy takie zmiany s moliwe?
Jade umiechna si lekko.
- Moesz zmieni wygld, ale co do reszty... Nie wiem. Mdrze zrobia, e si
wstrzymaa. Wygld wpywa na osobowo czowieka, a Mirar jest dobrym przykadem, co
grozi temu, kto majstruje przy wasnej osobowoci.
Auraya pokiwaa gow.
- Czy mog ci czego nauczy za to, czego ty mnie nauczya?
Jade wydawaa si rozbawiona.
- Prosz tylko, eby nie zdradzia nas przed bogami.
- To rozsdne. Mwic nas, masz na myli siebie i Mirara?
Jade zawahaa si.
- Tak.
- Czyli nie interesuje ci nauka latania?
Kobieta przygldaa si Aurai z nieprzeniknionym wyrazem twarzy.
- A nauczyaby mnie tego?
- Tak. Chciaabym si przekona, czy kto jeszcze moe si tego nauczy.
Jade zerkna na Shrimmi.
- Sdz, e jeszcze jeden dzie mogabym tu zosta.
Podczas oficjalnych bankietw Gosw nigdy nie znikao ukryte napicie, cho ich go ambasador Sennonu, bratanek sennoskiego cesarza - chyba niczego nie zauway. Reivan
signa po nastpny kawaek kandyzowanego korzenia i przeuwaa wolno, suchajc
swobodnych pogawdek. Genza opowiadaa zabawn histori o krcych w miecie
plotkach, a jej Towarzyszka Vilvan od czasu do czasu wtrcaa pene kliwego dowcipu
uwagi.
Kiedy wszyscy wybuchnli miechem, Imenja tylko si umiechna. Jeli ambasador
spostrzeg, e ona i Nekaun nie zamienili nawet sowa, to tego nie okazywa. Imenja niekiedy
wczaa si do rozmw, ale Reivan dostatecznie dobrze znaa swoj pani, by wiedzie, i
chce jedynie pokaza, e sucha. Bya wzorem uprzejmego gocia, a przecie powinna si
zachowywa jak gospodyni. Albo matrona. A przynajmniej kto, kto ma gos w wanych
sprawach.
Nekaun zamia si po zakoczeniu opowieci i na dwik jego gosu Reivan poczua
dreszcz na karku. Rozsdnie nie pozwolia sobie na rozwaanie przyczyny. Chwycia puchar i
wypia reszt wody.
Ju pno, pomylaa. I nie zapowiada si, ebymy mieli szybko wsta od stou.
Czasami te bankiety sprawiaj wraenie, jakby miay trwa w nieskoczono.
Nekaun wsta nagle.
- Ju pno - rzek. - A nasz go przyby z daleka. Musi by zmczony, a wiem, e
my - spojrza na Imenj, a potem na pozostae Gosy - mamy jutro wiele pracy. Pora na
spoczynek.
Czy to ulga pojawia si na twarzy Imenji? zastanowia si Reivan. Odsuna krzeso i
wstaa, po czym zaczekaa na swoj kolej, by yczy ambasadorowi dobrej nocy. Kiedy
mody czowiek wyszed, podya za Imenj na korytarz.
- Czy dzisiaj bd ci jeszcze potrzebna? - zapytaa.
Imenja popatrzya na ni z umiechem, ale tym razem by to ciepy, szczery umiech.
- Nie. Jest jeszcze pewna sprawa, ktr musz si zaj, ale nie wymaga twojej
pomocy. Id do ka, Reivan. Wygldasz na zmczon.
Reivan nakrelia znak gwiazdy.
- Dobrej nocy.
- Dobranoc.
Reivan odesza do swoich pokoi. Gorce noce nie pozwalay jej spa spokojnie. I cho
bardzo chciaa si pooy, wtpia, e uda jej si zasn.
- Dlaczego zbyt?
- To... krpujce. Jestem Towarzyszk Imenji.
- Istotnie jeste. Ale to nie znaczy, e nie moemy zosta... przyjacimi.
- Nie znaczy. Ale nadal jest krpujce.
- Niech wic bdzie. Nie ma nic zego w tym, e bylibymy razem. Jako przyjaciele.
Albo nawet kto wicej.
Kto wicej... Nie moga wykrztusi sowa.
- Reivan?
- Tak? - gos brzmia sabo, jakby brakowao jej tchu.
- Czy wpucisz mnie, jeli stan u twoich drzwi?
Kilka razy gboko odetchna.
- Nie odprawi ci.
Odszed. Oddychaa z trudem, a serce bio jej jak szalone. Co ja wyczyniam? Wanie
go do siebie zaprosiam. W tym, co powiedzia, nie byo adnych subtelnoci. Nie jestem
gupia. Wiem, e zaley mu na wejciu nie tylko do moich pokoi.
Kroki ucichy. Wycofaa si do wntrza i znieruchomiaa. Zblia si do jej drzwi.
Teraz.
To by zy pomys. Co z Imenj? Nie bdzie z tego zadowolona. Wiem.
Rozejrzaa si i wybiega z sypialni. Od gwnych drzwi na korytarz dzielio j kilka
krokw. Wpatrywaa si w nie, czujc uderzenia serca.
Nie mog go wpuci, mylaa. Ja... Powiem mu, e zmieniam zdanie. Na pewno
zrozumie. Nie mog tego zrobi. Bdzie wiedzia, e kami.
Podskoczya, syszc pukanie, cho przecie na nie czekaa. Przekna lin i zmusia
si, by podej do drzwi. Chwycia klamk, nabraa tchu i otworzya.
Wpyn do pokoju jak obok ciepego powietrza. Jego zapach ogarn jej zmysy.
Zbliy si i ciepe donie ujy jej twarz. Patrzya na niego niezdolna uwierzy w ten wyraz
skierowanego ku niej podania.
- Ja... - zacza.
Zmarszczka zatroskania przecia jego czoo.
- Co si stao? - zapyta agodnym tonem.
- Ja... nigdy jeszcze tego nie robiam - wyszeptaa.
Umiechn si.
- A wic najwyszy czas - powiedzia. - I nie przychodzi mi do gowy lepszy
nauczyciel ni dawny gwny Suga wityni Hrun.
Te sowa odbijay si echem w jej gowie i nie moga si skupi, by dalej protestowa.
Zdoaa si tylko rozemia, kiedy wzi j na rce, niczym w tych gupich romantycznych
opowieciach, jakie niektre kobiety tak lubiy czyta, i zanis do sypialni.
Bd tego aowa, pomylaa, kiedy zrzuci z siebie ubranie, a ona z wahaniem
zsuna z ramion nocn koszul. A chwil pniej, gdy jego wargi i jzyk znalazy si na jej
sutkach, a palce suny w d brzucha, zacza zmienia zdanie.
Nie, wcale nie bd tego aowa. Ani troch.
10
Emerahl obserwowaa twarz Aurai, kiedy razem wyszy zza wodospadu na wiato soca.
Pospna mina byej Biaej znikna, gdy gboko i z przyjemnoci odetchna wieym
powietrzem. Zauwaya spojrzenie Emerahl i umiechna si.
- Dobrze znw by na zewntrz - owiadczya. Wspia si na gaz i przecigna si. Mam wraenie, e od miesicy ju nie lataam.
- Lubisz to?
Auraya umiechna si znowu.
- Tak. Lot jest taki... pozbawiony ogranicze. Czuj si wtedy swobodna. Wolna.
Zeskoczya. Emerahl si rozemiaa.
- To tak jak dla mnie eglowanie. Tylko ja i d, i adnych zmartwie prcz pogody.
- A tak. Pogoda. Lepiej unika lotw w czasie burzy. Chodzi nie tylko o zimno i
deszcz, ale moe ci trafi piorun albo moesz si zderzy z gr ukryt w chmurach.
- Zdaje si, e to rwnie niebezpieczne jak egluga w sztormie - zauwaya niechtnie
Emerahl.
Auraya zastanowia si i kiwna gow.
- No wic jak zaczniemy nasze lekcje latania?
- Nie mam pojcia. Tym razem to ty masz mnie nauczy.
- Rzeczywicie. - Auraya rozejrzaa si, po czym ruszya w stron paskiej, otwartej
polany w dole strumienia. - Ale nie mam pojcia, jak si do tego zabra. Inni Biali nie
opanowali tej sztuki, ale nie wiem, czy nie byli w stanie, czy to ja jestem z nauczycielk...
- Zaproponowaabym, eby postawi uczennic w takiej samej sytuacji, w jakiej ty
bya. Ale Mirar mwi mi, e odkrya latanie, spadajc z urwiska.
Auraya przyjrzaa jej si z powan min.
- Moemy tego sprbowa.
Emerahl obrzucia j niechtnym wzrokiem.
- Uznajmy, e to metoda ostatniej szansy.
Danjin wprowadzi tkaczy do pokoju. Ella staa przy stole, kilka krokw od tego, co
artobliwie nazywaa swoim szpiegowskim krzesem. Przez chwil widzia j tak, jak tych
dwoje: mod cyrkliask uzdrowicielk, ktr kiedy znali i z ktr pracowali, odmienion
przez bia szat bez ozdb, elegancko ufryzowane wosy i ask bogw w imponujc,
potn posta.
- Raeli, tkaczka snw, doradca Biaych - zacz prezentacj Danjin. - I tkacz snw
Kyn. To jest Ellareen z Biaych.
Ella umiechna si do obojga.
- Dzikuj, e przyszlicie. Przepraszam za te skromne warunki. Usidcie, jeli macie
ochot.
Kiedy oboje siedli na krzesach, Ella wrcia na swoje miejsce przy oknie. W pokoju
nie byo wicej mebli, wic Danjin sta.
Tkacze snw byli spokojni i rozlunieni. Po rezygnacji Aurai rzadko widywa Raeli,
choby przelotnie w Wiey. Mczyzna by w rednim wieku, mia szczup twarz i nosi
krtk brod. Troch przypomina Danjinowi Leiarda.
- W czym moemy ci pomc, Ellareen z Biaych? - zapytaa Raeli.
Ella umiechna si do niej.
- Miaam nadziej, e to ja mog pomc wam. Kilka tygodni temu powierzono mi
zadanie znalezienia sposobu, by przerwa akty przemocy wobec tkaczy snw i szpitala. - Jeli
nawet ta wiadomo ucieszya oboje goci, to - jak zauway Danjin - nie dali tego po sobie
pozna. - Zgodnie z sugesti mojego doradcy Danjina Speara, badaam powody, dla ktrych
ludzie mog le yczy wam albo szpitalowi. Dlatego wanie korzystam z tego pokoju zerkna przez okno - by obserwowa myli tych, ktrzy przechodz obok szpitala.
Tkacze unieli brwi.
- Odkrya co uytecznego? - spytaa Raeli.
- Odkryam. Nie musz wam przypomina, e niektrzy mieszkacy tego miasta ywi
irracjonaln niech do tkaczy snw. - Ella spowaniaa. - Tak byo ju od bardzo dawna i w
niczym to nie wyjania ostatnich napadw. Podejrzewaam, e kilka tygodni temu zdarzyo
si co, co zmienio podejcie ludzi. - Urwaa na chwil, spogldajc na swoich goci. Uwaam, e przyczyn bya wiadomo, e Mirar yje.
Raeli spojrzaa ostro.
- To plotka - rzucia. - Nic wicej.
Ella przytakna.
- Plotka, w ktr niektrzy uwierzyli dostatecznie, by zabija tkaczy.
11
Jeli Kikarn, asystent Reivan, by tego ranka zdziwiony jej zachowaniem, nie da tego po
sobie pozna. Na jej prob wymienia kolejne sprawy, ktrymi mogaby si zaj, a trafi na
tak, jaka wymagaa opuszczenia Sanktuarium na cay dzie. Byo niemal irytujce, jak
spokojnie przyj to wyamanie si z rutyny.
Moe po prostu rozumie, uznaa, e czowiek musi czasem wyrwa si z Sanktuarium,
by nie zwariowa.
Przez wiksz cz dnia udawao jej si koncentrowa wycznie na wykonywaniu
zada. Tylko od czasu do czasu apaa si na tym, e wraca mylami do minionej nocy, cho
teraz wydawaa si jej bardziej snem ni wspomnieniem. Te chwile zapomnienia byy
przyjemne, ale przyjemno szybko mina, gdy Reivan zacza si martwi, co pomyli
Imenja. Albo powie. Albo zrobi.
Na przykad mnie zwolni, pomylaa Reivan. Albo odele, bym bya pozbawion
Talentw Sug w jakim zapomnianym miasteczku i do koca ycia tumaczya zwoje. Nie,
tumaczenie zwojw byoby zbyt interesujce. Skoczy si raczej na nieprzyjemnych pracach
fizycznych albo nudnych administracyjnych.
Unikanie Imenji byo zachowaniem bezsensownym i dziecinnym. Tylko bardziej si
denerwowaa i wypeniaa czym godziny przed nieuniknion konfrontacj. Kiedy zakoczya
swoje sprawy i miasto zaczy ogarnia cienie, powloka si z powrotem do Sanktuarium.
Kiedy dotara wreszcie do schodw prowadzcych do jej kwatery, wszdzie panowaa
cisza. Zatrzymaa si i spojrzaa pod ukowym sklepieniem na wewntrzny dziedziniec.
Wszystko tam tono w bkicie mroku, z wyjtkiem miejsc, na ktre lampy rzucay
pomaraczowe kaue wiata.
Czy Nekaun znw mnie dzisiaj odwiedzi? zastanawiaa si. Serce bio jej szybko.
Mam nadziej, e tak, ale jestem zmczona...
Podesza do wejcia i opara si o cian. Byo tak spokojnie. Poczua, jak w jej ciele
rozluniaj si wzy napicia.
Moe Imenja nie bdzie za, moe to wszystko skoni j i Nekauna do pogodzenia. To
ja mog by t, ktra mimowolnie doprowadzi do zgody midzy Pierwszym a Drugim
Gosem.
Prychna cicho.
Mao prawdopodobne! Co ja mog wiedzie o agodzeniu rnic zda czy
doprowadzaniu do zgody? Ciko mi szo nawet przekonanie Mylicieli, aby cho dostrzegli
moje istnienie, a i tak wyrzucili mnie przy pierwszej okazji. Kiedy pierwszy raz tu przyszam,
reakcja Sug wyranie wiadczya, e nie uwaaj, by to byo moje miejsce. Wci nie mam
tu przyjaci, wic jaka jest szansa, e zdoam sklei pknicie midzy innymi ludmi?
- Masz jedn przyjacik - odezwa si tu za ni znajomy gos.
Obejrzaa si i umiechna przepraszajco, widzc Imen.
- Drugi Gosie, ja... ja... och, bardzo przepraszam za...
Imenja przytkna do jej warg dwa palce, a potem skina na ni i wysza na
dziedziniec. Odwrcia si, spogldajc na jedn z sadzawek. Woda zafalowaa, potem
uformowaa si struga i krople wody poleciay ukami na boki. Echo na dziedzicu
wzmocnio szum fontanny.
Imenja usiada na pobliskiej aweczce.
- Tutaj. To da nam troch prywatnoci. Jednake odradzam podnoszenie gosu.
Reivan kiwna gow. Imenja klepna doni w awk.
- Siadaj. Jak wiesz, musimy porozmawia. - Kiedy Reivan wykonaa polecenie, Imenja
umiechna si. - Za co przepraszasz?
- Za... za ukrywanie si przed tob.
- To byo gupie, ale widz, e ju to zrozumiaa. Nie musisz czu wyrzutw sumienia
z powodu tego, e wpucia Nekauna do ka. To nic wstydliwego.
- Wiem, ale...
- Ale?
- Ty i on...
Imenja zmarszczya nos.
- Rzeczywicie, ostatnio niezbyt si zgadzamy. - Wyprostowaa ramiona. - Ale to
sprawa midzy nami. Nie powinna ci powstrzymywa od szukania przyjemnoci tam, gdzie
moesz j znale. Nie trafia si to tak czsto, jak powinno.
- Tu pojawia si ale - rzucia Reivan. - Sysz to w twoim gosie.
Imenja rozemiaa si spokojnie i cicho.
- Tak, rzeczywicie. - Odetchna gboko, a rozbawienie znikno z jej twarzy. Moliwe, e Nekaun darzy ci uczuciem. Nie chciaabym rozwiewa twoich nadziei. Jest
take moliwe, e po prostu ci wykorzystuje.
- Przecie i tak nie moemy si pobra. Nie oczekuj tego.
Imenja pokrcia gow.
- Pomyl rozsdnie, Reivan. Nie unikaa mnie przecie przez cay dzie, bo wydawao
ci si, e potpi ci za t chwil radoci.
- Mylisz, e wykorzystuje mnie, aby ci zrani?
- Musz uwzgldni tak moliwo. Ty rwnie.
Reivan spojrzaa pod nogi. Gdyby Nekaun uzna, e Imenji nie spodoba si to, i sypia
z jej Towarzyszk, byby to dla niego sposb uderzenia w Drugi Gos. Jego zachowanie
byoby wtedy niskie i maostkowe, nakierowane jedynie na zirytowanie kogo, kto
teoretycznie powinien by jednym z jego najbliszych sprzymierzecw.
- Z pewnoci nie. Nic w ten sposb nie zyska.
Imenja westchna.
- Nic prcz tego, e mnie troch osabi.
Reivan spojrzaa na Drugi Gos i na twarzy kobiety zobaczya rezygnacj, ktrej nigdy
wczeniej nie dostrzega. Poczua ukucie niepokoju. Co si stao, e jej pani przestaa ufa
Nekaunowi? Jak kobieta tak potna moe si wydawa tak bezsilna?
Imenja wyprostowaa si i zwrcia do Reivan.
- Jeeli ma ze intencje, przekona si, e jestem twardsza, ni sdzi - rzeka. - To o
ciebie si martwi. Czy przetrwasz to, e bdziesz poniona i manipulowana? Czy zniesiesz
zamane serce? Jeli Nekaun ma ze zamiary, twoja sytuacja moe by trudna.
Reivan wpatrywaa si w kobiet.
- Sdzisz, e mgby by tak okrutny?
Imenja westchna.
- Czy sdz, e jest zdolny do niskiej i niemoralnej taktyki? Tak. Wiem, e to moliwe.
Czy sdz, e ywi do ciebie gbokie uczucia? - Umiechna si i wzruszya ramionami. Jeste atrakcyjn kobiet. Nie pikn, lecz bystr i inteligentn, masz poczucie humoru... To
wyrwnuje niedostatki urody. Wiele w tobie mona pokocha. Wic kto wie?
Reivan bezwiednie rozcigna wargi w umiechu i bezskutecznie usiowaa go ukry.
Jade zmarszczya czoo, a potem odwrcia gow. Wszystko byo wyciszone, jakby
stworzenia w lesie czekay na ciemno, zanim zbior si na odwag i zaczn wydawa
dwiki. Auraya suchaa innymi zmysami, zwracajc uwag na to, co zwykle ignorowaa,
chyba e podczas lotu: na magi wok siebie, na poczucie umiejscowienia w wiecie. Odkd
tu przybya, jej zmysy si wyostrzyy.
Jej uwag zwrci delikatny szept lub wibracja. Skupia si na nich i zrozumiaa, e to
umys... W ich stron lecia jaki Siyee.
To Tyve.
Zo im krtk wizyt, zanim bdzie za ciemno, myla.
- Rwnie dobrze moesz to zdj - powiedziaa Jade, najwyraniej niewiadoma
zbliajcego si chopca.
Lina! Tyve moe w ni wlecie. Auraya odstawia kubek i wyskoczya w gr.
cigajc magi, pchna iskr aru w umocowany na szczycie urwiska koniec. Wkna
buchny pomieniem, a lina opada na ziemi, czciowo tonc w strumyku.
- Mio wiedzie, jak bardzo si ze mn zgadzasz - rzucia drwico Jade.
- Tyve nadlatuje. Mgby jej nie zauway.
- Tyve? A skd wiesz?
- Widziaam jego... - Auraya urwaa, zaszokowana tym, co wanie miaa powiedzie.
Skoncentrowaa si na umyle Tyve i ku swemu zdziwieniu wyranie czytaa jego
myli. Spojrzaa na Jade.
- Znowu potrafi czyta w mylach.
Kobieta wpatrywaa si w Auray, a potem odwrcia si w stron nadlatujcego
Siyee.
- Wyczuwam niecierpliwo i popiech. Po co tu leci?
- Sprawdzi, co si z nami dzieje.
Auraya zmarszczya czoo. W mylach Tyve na znuenie i ch powrotu do domu
nakadao si poczucie niecierpliwoci i podejrzliwoci. To rozdwojenie myli wydawao si
dziwne.
:Wreszcie stamtd wysza. Teraz si dowiemy, co prbowaa tam robi i czy ta kobieta
z ukrytym umysem jest tym, kim podejrzewam...
Myl urwaa si niespodziewanie i nagle wszystkim, co wyczuwaa u Tyve, byo
zmczenie. Za to zbliao si do niej co innego.
Co pozbawionego formy pdzio ku niej z niezwyk prdkoci. Huan.
12
Kilka sekund zabrao Kalenowi uwiadomienie sobie, e jest przytomny, a kilka kolejnych
przypomina sobie, gdzie si znalaz i dlaczego.
Dom pentadrian. Ciepo. Nie jestem godny. Zrobi mnie Sug.
Przebudzenie nie czyo si ju z lkiem przed tym, co moe przynie dzie.
Wszystko si zmienio, kiedy sprbowa okra kieszenie napotkanego czowieka, a potem w
jaki sposb przy kilku drinkach toczy z niedosz ofiar dyskusj na temat religii.
Mczyzna zoy mu ofert zbyt dobr, aby j odrzuci: noclegi i wyywienie w zamian za
nauk o jego rodakach.
Peny brzuch i bezpieczny sen w cieple warte byy kilku nudnych wykadw, ale Kalen
odkry, e ekscytuje go przynaleno do grupy tajnych wyznawcw zakazanego
pentadriaskiego kultu. Zdziwi si, gdy odkry, e uczy si i jest przyjmowany jak rwny
przez ludzi z bardzo rnych warstw. Jak ten mody czowiek picy na ssiednim legowisku,
Ranaan, ktry kiedy by tkaczem snw.
I ktry teraz oddycha szybko, jakby si czego przestraszy.
- Koszmar? - zapyta Kalen.
Odpowiedzi byo potwierdzajce ciche mruknicie.
Kalen wiedzia, e po przebudzeniu z koszmaru rozmowa pomaga si uspokoi. Zblia
si wit, stwierdzi, wic pewnie i tak ju nie zasn; rwnie dobrze mog pogada.
- Ranaan?
Odgos wiadczy, e mody czowiek odwrci si na drugi bok, twarz do niego.
- Naprawd bye tkaczem snw?
- Tak.
- To dlaczego przyczye si do pentadrian?
Ranaan westchn.
- Kiedy zgin mj nauczyciel, Amli pomg mi uciec. Ocali mi ycie i zaoferowa
schronienie, do czasu gdy bd mg bezpiecznie wrci. - Przerwa. - Ale powrt nigdy nie
bdzie bezpieczny. Zabjcy Fareeha wiedz, e mog ich rozpozna. Mnie take zabij.
- I dlatego stae si pentadrianinem?
On naprawd znowu zasn! Kalen pokrci gow. Moe jest Obdarzony, ale nie ma
instynktu przetrwania.
Wygldajc przez okno, zauway jaki ruch w cieniu. Haasy zabrzmiay goniej.
- Co si dzieje? - Ranaan usiad, w peni ju rozbudzony.
- Nie wiem, ale nie zamierzam czeka, eby si przekona - odpar Kalen. - W zauku
na zewntrz s jacy ludzie. Sdzc po odgosach, s te na grze. Na pewno jest jakie inne
wyjcie. Amli ma chyba ukryte drzwi. - Ruszy do schodw.
Zabrzmia gony krzyk, stumiony przez deski podogi.
- To Amli - stwierdzi Ranaan.
Iskra wiata rozjania pokj. Pod ni widoczna bya do Ranaana.
- Zga to - sykn Kalen. - Oni...
Tu za drzwiami usyszeli kroki. Kalen zakl i rzuci si do okna, ale jakie rce
chwyciy go za nog i cigny z powrotem.
- Nie bd idiot - powiedzia Ranaan, wstajc. - Moesz si zabi, spadajc z tak
wysoka. A przynajmniej co poama.
- Warto zaryzykowa - odpar Kalen i spojrza ponad ramieniem kolegi.
Drzwi si otworzyy i wkroczyli dwaj cyrkliascy kapani. Jeden zapa za rami
Ranaana, a drugi Kalena. Chopak zgarbi si z rezygnacj.
Po co komu instynkt przetrwania, jeli zbyt pno si wcza, pomyla.
Kapani wyprowadzili ich z pokoju i schodami zeszli na d. W gwnej sali w ciasnej
grupce stao kilku nawrconych na pentadrianizm, otoczonych przez kapanw i kapanki.
Amli i jego ona stali przed jeszcze jedn kapank, ktra przygldaa im si gronie.
- Przebralicie swoich ludzi za kapanw i kazalicie im wynajmowa innych, by
ledzili tkaczy snw - oznajmia. Mwia z tak pewnoci, e jej sowa byy raczej
stwierdzeniem faktu ni oskareniem. - A potem kazae swoim ludziom mordowa tych
tkaczy. Starae si zepsu opini cyrklian, eby pentadrianie wydali si lepsi, podczas gdy
prawda jest odwrotna. - Pokrcia gow. - Powiedziano mi, e pentadrianie szanuj tkaczy
snw. Czy to kamstwo?
Ranaan wyda zduszony jk. Amli milcza, wpatrujc si w podog. Kapanka
przyjrzaa mu si, a potem pokrcia gow.
- Jeli uwaae to za tak obrzydliwe, czemu to robie? - Przerwaa. - Aha. Taka
lojalno jest godna podziwu. Ale ma swoj cen.
- Jestem gotw wzi na siebie konsekwencje - odpar Amli.
- eby cyrklianie wyszli na zych. Aby zachci ludzi, by przystawali do pentadrian. Rozejrzaa si po pokoju. Wikszo nawrconych pentadrian zostaa ju wyprowadzona, a
pozostali kapani spogldali na ni wyczekujco. - Dowiem si wicej, kiedy porozmawiam
ze wszystkimi. Obawiam si, e ty i twj przyjaciel take musicie i z nami. Ale dopilnuj,
eby was dobrze traktowano.
- Czy... czy zamkn nas za to? - zapyta Ranaan.
Umiechna si.
- Prawdopodobnie na jedn noc. Jutro bdziemy wiedzie, kto popenia zbrodnie, a
kto nie. Wtedy was wypucimy i bdziesz mg bezpiecznie wrci do swoich.
Ranaan przyj to z ulg. A kiedy Biaa odesza, a kapani wyprowadzili ich na
zewntrz, Kalen poklepa Ranaana po ramieniu.
- Nie martw si, przyjacielu. Nawet jeli jedzenie nie bdzie takie dobre, przynajmniej
na t noc dostaniemy ka.
Paskie bochenki z rozgniecionych korzeni, ktre Jade przygotowywaa co rano, byy
zaskakujco smaczne. Nauczya Auray, jak si je robi, i dzi rano kapanka sama
przygotowaa posiek, gdy Jade szykowaa si do odejcia. Chleb pieczony na rozgrzanym
kamieniu kuchennym by ju prawie gotowy, wic zaja si przygotowaniem gorcego
napoju.
Jade pakowaa si powoli i starannie; wyjmowaa i odkadaa soiczki i woreczki na
tylnej cianie jaskini, zanim zdecydowaa, co z sob zabra. Przygotowaa wiele maych
mieszkw i glinianych naczy, ktre za pomoc magii wypalia do twardoci. Potem
napenia je proszkami, suszonymi limi, grzybami, korzeniami, utwardzonymi lub lepkimi
ywicami i gstymi olejami.
Auraya uwiadomia sobie, e zna zastosowanie wikszoci z tych substancji. Podczas
przygotowywania lekw Jade tumaczya jej, co do czego suy, bez oporw oddajc
niewielk czstk tego, co - jak Auraya podejrzewaa - byo wielkim bogactwem
uzdrowicielskiej wiedzy.
Chleb zaczyna ju dymi, gdy spieka si skrka. Auraya zdja go i do dwch
kubkw nalaa gorcej wody.
- niadanie gotowe - oznajmia.
Jade wyprostowaa si i odetchna gboko.
- Ach, jak piknie pachnie maita o poranku.
Podesza do posa i wzia od Aurai kubek. Upia troch i westchna z satysfakcj.
- Wyl kogo, aby zanis ci posiek - powiedzia, domylajc si, e Tintel pjdzie
prosto do swego pokoju, by dalej pracowa.
- Dzikuj. - Skina gow. - Nie zapomnij o sobie.
- Na pewno nie - odpar z umiechem.
Kilku sucych i tkaczy byo jeszcze w kuchni. Jedna z kobiet szykowaa jedzenie dla
swej maej creczki, inna skarya si na chrapanie ma. Po kolacji zostaa zupa i troch
miejscowego gliniastego chleba. Poprosi narzekajc on, by zaniosa posiek Tintel, a sam
zabra swj talerz na drug stron sali.
Przy stole siedziao kilku modszych tkaczy. Gdy si pojawi, wszyscy unieli gowy, a
potem szybko spucili wzrok na talerze. Zapada niezrczna cisza i Mirar wyczu mieszanin
tumionego rozbawienia i domysw.
Postawi talerz na stole, usiad i zacz je.
Milczenie trwao nadal, ale teraz z odcieniem zakopotania. Jeden z tkaczy
odchrzkn, by przemwi, a pozostali odetchnli z ulg.
- Wybacz nam t cisz, Wilarze - rzek mody czowiek.
- Twoje przybycie uwiadomio nam, e plotkujemy.
Mirar umiechn si.
- Ludzie plotkuj. To ley w ich... - Szuka odpowiedniego sowa dla natury i ktry
z tkaczy mu podpowiedzia.
- A co straciem?
Z umiechem porozumieli si wzrokiem. To pytanie zmniejszyo zakopotanie, lecz nie
wyczuwane w sali napicie.
- Najnowsze plotki gosz, e jeste Mirarem - powiedzia po awesku najmodszy z
tkaczy.
Pozostali spojrzeli na niego z dezaprobat. Rozoy rce.
Powinien wiedzie. Jeli kto potraktuje to powanie, moe by kopot.
Mirar zamia si i pokrci gow.
- Ja Mirarem? Dlaczego? Bo jestem cudzoziemcem?
Pokiwali gowami.
- Mirar przyby na poudnie - doda inny. - Wic musi by gdzie tutaj.
- Nie wiemy tego na pewno - zauway jeden ze starszych tkaczy.
- Niczego nie wiemy na pewno.
Zaczli przekrzykiwa si nawzajem i Mirarowi trudno byo ich zrozumie. Nagle
jeden z tych, ktrzy zachowywali milczenie, zwrci si do niego wprost:
W Ithanii Poudniowej senne poczenia nie byy zakazane. Ale i tak musia zadba o
to, by nikt go nie wykry. Pentadrianie by go nie polubili, gdyby wiedzieli, e szpieguje ich
sny i manipuluje nimi.
Wsta, odnis do kuchni naczynia i poszed na gr do swojego pokoju. Zanim zdy
si rozebra, usysza znajome pukanie do drzwi. Umiechn si.
Dardel. Mgbym j zignorowa, pomyla, ale wtedy bdzie rozczarowana, a mnie a
tak si nie spieszy do grzebania w cudzych snach.
Gdy kilka godzin pniej odpyna wiadomo ciaru i ciepa Dardel, Mirar osun
si w sen. Poszuka wok i znalaz inne pice umysy. Sprawdzi ich tosamo, a potem
umieci w nich myl o swoim powrocie.
Reakcje byy rne, ale na og pozytywne. Niektrzy byli podejrzliwi wobec
kadego, kto mia moc, ale nikt nie wyobraa sobie, e podejmie dziaania, aby si go
pozby. Wikszo pozostaych nie przejmowaa si tym, co nastpi, o ile tylko nie wpynie
to le na ich ycie. Kilku nawet si ucieszyo. Cenili umiejtnoci tkaczy snw i uwaali, e
powrt Mirara jeszcze bardziej je udoskonali.
Mijay godziny, a on czu narastajc ekscytacj. Mgby to zrobi. Mgby przesta
si ukrywa i znw prowadzi swj lud. Ale jedna noc badania picych umysw nie
wystarczy. Musi to robi codziennie przez... tygodnie? Miesice?
A potem przypomnia sobie o Blinitach. Codziennie przegldali ludzkie umysy.
Mogli ju wiedzie, jak mieszkacy Ithanii Poudniowej zareaguj na wieci, e Mirar wybra
sobie siedzib w jednej z ich krain.
Wczeniej tylko kilka razy czy si z Blinitami. Nie spotka ich nigdy, wic
stosunki z nimi byy bardziej oficjalne ni z Emerahl. Kontaktowa si z nimi tylko wtedy,
kiedy mia do omwienia co wanego; podejrzewa, e traktuj go tak jak wadcw,
poszukiwaczy wiedzy czy uczonych, ktrzy dawno temu prosili ich o rad - z uprzejmym
zaciekawieniem.
Przekona si, e ich rady s rozsdne i przemylane, ale nie ufa im tak bardzo jak
Emerahl. To, e take byli niemiertelni, nie oznaczao, e zawsze pozostan
sprzymierzecami. Byo w nich co dziwnego, co go niepokoio. Wszystkie zronite
blinita, ktre w yciu widzia, byy identyczne. Ale oczywicie nie Surim i Tamun. Nie byli
nawet tej samej pci. Emerahl zlekcewaya ten fakt, sugerujc, e niemiertelno i zdolno
przegldania umysw s rwnie nietypowe. A jednak budzio to jego niepokj, gdy
Blinita mogy go okamywa.
:Tamun? Surim? zawoa.
:Mirar?
To bya Tamun. Jej reakcja bya niepokojco szybka, jakby przebywaa gdzie blisko.
:Co u was sycha? zapyta.
:To co zwykle. Tutaj niewiele si zmienia. Dzisiaj przegldam samotnie. Surim znw
wyruszy na owy.
Gos jej umysu zawsze budzi wraenie zoliwej zasuszonej staruszki, mimo
zapewnie Emerahl, e Tamun wyglda jak moda kobieta.
:Chciaem o co spyta.
:Zaczekaj. Sprawdz, czy zdoam zwrci uwag Surima.
:Jest na polowaniu?
:To ten typ polowania, ktrym i ty si przed chwil zajmowae. Zaraz potem zasypia...
O, ju jest.
:Znowu mnie podgldaa? oskarycielsko rzuci Surim.
:Bynajmniej. Mirar ma do nas pytanie.
:Mirar! zawoa Surim. Jak tam ycie w Dekkarze?
:Dobrze mi tu, zapewni Mirar. Lepiej ni si spodziewaem.
:Tak. Pod pewnymi wzgldami pentadrianie s bardziej tolerancyjni ni ci z pnocy,
zgodzia si Tamun.
:Kusi mnie, aby si ujawni, odzyska sw dawn pozycj wrd tkaczy snw. Jak
mylicie, jak zareagowaliby pentadrianie?
:Jeeli spodziewasz si parady, to si rozczarujesz, odpar Surim. Chocia wtpi, czy
Gosy zaczn ci ciga, planujc egzekucj. Pewnie jednak zechc si z tob spotka i
upewni, e nie stanowisz zagroenia.
:Dopki nie rzucisz wyzwania ich wadzy albo nie zaczniesz nawraca pentadrian,
zostawi ci w spokoju, dodaa Tamun. Ale nie jeste znany z zachowywania milczenia,
Mirarze, kiedy nie zgadasz si z wadcami. Potrafiby si wycofa i nie protestowa, gdyby ci
si nie spodobao, jak rzdz swoim ludem? Albo twoim ludem?
:Wanie spdziem sto lat, dokadnie tak si zachowujc. Nauczyem si ostronoci i
cierpliwoci.
:Nauczye si ucieka tam, gdzie kiedy walczye. To nie to samo, zauway Surim.
:Nie, przyzna Mirar. Teraz mierzybym w co midzy ucieczk a walk.
:Zawieraby kompromis i negocjowa? Surim by chyba rozbawiony.
:Gdybym musia.
:To ryzykowne dla ciebie i twoich ludzi. To zmiana, ktrej nie da si atwo cofn. Co
na tym zyskasz? Co zyskaj tkacze snw? spytaa Tamun.
:Dostan moj wiedz. Myl te, e mj powrt da im nadziej i odwag, zwaszcza
na pnocy.
:Mog zbyt wiele oczekiwa co do ciebie. Mog sdzi, e twj powrt pozwoli im
wszdzie zyska wiksze wpywy, ostrzega Tamun.
:Tkacze snw nie szukaj wadzy i z tego, co widziaem, to si nie zmienio.
:Zgadzamy si. Ale jest te inna sprawa, ktr powiniene rozway, powiedzia
Surim.
:Tak?
:Wprawdzie uwaamy, e pentadrianie nie bd protestowa przeciwko twojemu
osiedleniu, ale nadal nie naley im ufa. Syszae od swojego ludu o napadach w farime i
zaangaowaniu w to pentadrian?
:Nie. Co si stao?
:Niektre z atakw i morderstw tkaczy snw byy organizowane przez pentadrian.
Wiedzieli, e ta przemoc obciy cyrklian, i wykorzystywali zniechcenie ludzi, by zyska
nowych wyznawcw.
:To niepokojce.
:Owszem, ale motywem pentadrian nie bya nienawi wobec tkaczy snw, ale
bezlitosna logika. W Ithanii Poudniowej pentadrianie nie maj powodw, aby krzywdzi
tkaczy snw w celu nakonienia innych do przyjcia swojej wiary. Ale nie wyklucza to
moliwoci, e mog wykorzystywa twj lud na inne sposoby.
:Zawsze istnieje takie ryzyko.
:I jeszcze jedna sprawa, dodaa Tamun.
:Co takiego?
:Jeli zyskasz przyja pentadrian, moesz zrobi sobie wroga z Aurai.
Mirar zawaha si i zastanowi.
:Ju nim jest, odpar. Dopki czci bogw, musi uwaa mnie za swojego wroga. Ale
nawet gdyby nie bya to prawda, nie mog pozwoli, aby jej opinia wpywaa na moje decyzje
dotyczce tkaczy.
:Nie. Surim i ja nie zgadzamy si z tob. Auraya moe wcale nie podziela boskiej
nienawici do niemiertelnych, ale pentadrian rzeczywicie nie szanuje. Twoje zamieszkanie
tutaj moe sporo zmieni.
:Nic na to nie poradz. Ci ludzie nie zasuyli na jej pogard. Nie odepchn ich z
obawy, e urazibym Auray. Zawaha si. A co u niej sycha? Od wielu dni nie mam wieci
od Emerahl.
:Emerahl czekaa, a si z ni skontaktujesz.
:Martwi si, e j odepchn, poniewa ostatnio przekazaa mi ze wieci?
:Tak.
:Gupia kobieta. Przecie wie, e bym tego nie zrobi.
:Nie, ale nic nie moemy poradzi, e latami zachowujemy dawne lki i
przyzwyczajenia. Uprzejmie byoby...
:Auraya staa si niemiertelna, przerwa siostrze Surim.
Serce Mirara zabio szybciej.
:Emerahl uwaaa, e tego nie zrobi!
:Co j przekonao. Ujawnia te dwa nieoczekiwane Dary. Po pierwsze, odzyskaa
zdolno czytania w mylach.
:Ale... nie potrafi tego aden niemiertelny, prawda?
:Nie za naszego ycia, potwierdzia Tamun. Drugi Dar to umiejtno wyczuwania i
syszenia bogw. Najwyraniej widzi ich te, kiedy przeglda umysy.
:Emerahl poradzia jej, aby zachowaa to w tajemnicy przed bogami, doda Surim. Nie
wyobraam sobie, e byliby zachwyceni, wiedzc, e mona ich szpiegowa.
:Auraya powiedziaa, e bogowie wiedz, i potrafi wyczuwa ich blisko, mwia
dalej Tamun.
:To... Mirar zadra. To nie jest zwyky wrodzony Dar.
:Nie, zgodzia si Tamun. Wydaje si, e Auraya nie jest te zwyk niemierteln.
Moe to skutek tego, e najpierw bya Bia. Jako utrwaliy si w niej zesane przez bogw
moce.
:Tyle e nie daliby jej przecie mocy, eby moga wyczuwa ich i sysze. To co
nowego.
:To moe by nieplanowany efekt uboczny tego, e si z nimi czya, zasugerowa
Surim.
:Jakakolwiek jest przyczyna, lepiej niech zachowa to w tajemnicy. Za kilka dni
powrci do Przestrzeni. Wtedy zobaczymy, jak bogowie znios wie, e ich bya faworytka
nauczya si osania umys, i cokolwiek jeszcze pozwoli im odkry. Damy ci zna, co si
zdarzy.
13
- Aaja!
Niewielka puszysta kula przemkna przez altan. Auraya przykucna i wycigna
rce. Figiel wskoczy jej na ramiona i pyszczkiem z wsikami potar jej ucho.
Z bocznego pokoju, tego samego, z ktrego wyskoczy Figiel, wysza Tytee, kobieta
Siyee, ktra si nim zwykle zajmowaa.
- Witaj znowu, kapanko Aurayo - powiedziaa z umiechem.
Auraya wyczua u niej ulg. Figiel piszcza cicho, kiedy drapaa go po grzbiecie.
- Aaja wraca. Aaja wraca - mrucza raz po raz.
- Dzikuj ci, Tytee. Mona by pomyle, e nie byo mnie par miesicy powiedziaa zaskoczona. Nie widziaa u niego takich emocji, od czasu kiedy porwano go z jej
namiotu przed bitw z pentadrianami. - Czy co mu si stao?
- Nie. Wszystko byo dobrze a do nastpnego dnia po twoim odlocie - odpara Tytee.
- Nagle zacz si bardzo niepokoi. Powtarza cigle Aaja znika, a potem strasznie
posmutnia. Cakiem jakby umara, a on by po tobie rozpacza. Zabieraam go wszdzie z
sob. Baam si, e zacznie marnie, jak czasem starzy ludzie, kiedy umiera ich maonek.
Auraya podniosa Figla i spojrzaa uwanie.
- To ciekawe. - Osabia nieco oson wok umysu i natychmiast znajomy cichy
gosik przemwi w jej mylach.
:Aaja wraca!
Za radoci w tych sowach poczua smutek i zdziwienie.
Poczua wyrzuty sumienia. Figiel musia jako wytworzy poczenie z jej umysem,
wic kiedy wkroczya do pustki, to cze zostao zerwane. Jedyne wyjanienie, jakie przyszo
mu do gowy, to e umara.
- Biedny Figiel - powiedziaa i mocno go przytulia.
Rado nagle zmienia si w irytacj. Wyrwa si jej, wspi si do swego kosza i
zwin w kbek.
- Figi pi.
Tytee parskna miechem.
- O kopalnie. Klan Ognistej Gry twierdzi, e kiedy sztolnie min grzbiet, ktry
stanowi granic ich terytorium, wszystko naley do nich i mog to sprzeda.
- Ach. Nieatwo bdzie to rozwiza. Wspczuj.
- Dziki - odpara niechtnie Sirri i ruszya do wyjcia.
- Zajrzyj i opowiedz mi potem o tym, jeli znajdziesz czas.
- Tak zrobi.
Wymkna si za zason i znikna. Nareszcie sama, Auraya usiada na stoku.
Wszystko wrcio do normy, pomylaa. A potem pokrcia gow. Nie, tylko tak si
wydaje. Mj umys jest osonity, a ciao ju si nie starzeje. Z punktu widzenia bogw nic
nie jest takie, jak byo, czy te jak by powinno.
Od ostatniej wizyty Huan i Saru nie wyczua ju obecnoci bogw. Kiedy oboje
odlecieli na poszukiwanie innych, Auraya spodziewaa si, e przybd Yranna, Lore i Chaia,
choby po to, aby sprawdzi informacje Huan.
By moe Huan nie powiedziaa Chai, pomylaa. Tak wiele od niego zaley. Musz z
nim porozmawia. Musz wiedzie, czy akceptuje to, co zrobiam.
Przez chwil zastanawiaa si, czy go nie wezwa, ale w przeszoci nie zawsze
zwraca na to uwag. Postanowia wic odnale go za pomoc przegldania umysw.
Zamkna oczy, spowolnia oddech i zapada w senny trans. Najpierw odszukaa
pobliskie umysy Siyee, znalaza kobiety i mczyzn zajtych domowymi sprawami, a take
grup bawicych si dzieci. Signa dalej i wyczua obecno umysw w wiecie jako
punkty myli podobne do maych wiateek; szukaa wikszych i janiejszych obiektw.
Odkrya nieznajom kobiec obecno i odgada, e znalaza Yrann. Bya pewna, e
Huan rozpoznaaby natychmiast. Bogini z nikim nie rozmawiaa, a Auraya nie syszaa jej
myli. Potwierdzia wic, e tak naprawd nie potrafi zaglda do boskich umysw, co byo
dla niej pocieszajce. Ruszya dalej i odkrya msk obecno. To nie by Chaia, wic
kontynuowaa poszukiwania.
Robi to po to, aby znale Chai, a nie podsuchiwa, tumaczya sobie.
Wreszcie usyszaa brzczenie, jakby kto mwi na samej granicy syszalnoci.
Zbliya si i przeszy j dreszcz tryumfu, gdy rozpoznaa gos Chai.
:...na miejscu. Jak mylisz, co teraz zrobi?
:Zaley, czy syszeli, co wydarzyo si w Jarime. Byliby gupcami, gdyby jeszcze raz
sprbowali tego samego. Drugi gos nalea do Lore.
:Nie s a tak gupi.
:Nie, ale jeli dostan rozkazy, to jaki bd mieli wybr?
:Nie moesz, odpar. Staraj si tylko nie podsuwa Huan adnych pomysw, ktre
pomog jej przekona innych bogw do dziaa przeciwko tobie. Ja... Urwa nagle. Wracaj,
Aurayo. I nie prbuj ju rozmawia ze mn w taki sposb. Tak jak ty nas syszysz, kiedy
rozmawiamy, tak i my moemy sysze, kiedy ty rozmawiasz. Niewiele trzeba czasu, by twoje
nowe zdolnoci zostay zauwaone.
Oddali si nagle i wymkn z zasigu jej zmysw. Wrcia do wasnego ciaa,
otworzya oczy i rozejrzaa si po altanie. Poczua ukucie samotnoci.
Wic to jest cena uczenia si tego, czego bogowie nie chc, bym umiaa: zamiast sama
ponie kar, musz pilnowa, eby nikogo nie pokocha, z obawy e Huan zaatakuje go, by
uderzy we mnie.
Wstaa i zacza kry po altanie. To nieuczciwe, mylaa. A potem rozemiaa si z
gorycz. Gdyby kto mnie sysza... Zachowuj si jak dziecko.
Ale to faktycznie byo nieuczciwe. Gdyby Huan zamierzaa skrzywdzi niewinnych
ludzi, by zrani Auray, byaby wanie tak godna pogardy, jak twierdzi Mirar. A gdyby inni
bogowie si z ni zgadzali? Auraya odetchna gwatownie i z lkiem. Wtedy jestem
zgubiona.
Ithania jest zgubiona.
Cichy pisk przerwa ten cig myli. Zauwaya, e Figiel przyglda si jej ciemnymi,
szeroko otwartymi oczami, a wsiki mu dr. Wyczua w nim lk i niepokj. Podesza, by go
pogaska i szepn uspokajajce sowa, a jej frustracja i gniew opady.
To kamstwa, mylaa. Obawiam si, Figiel, e nie wszystko jest dobrze. Natomiast
jedno jest pewne: nikomu nie pozwol ci skrzywdzi.
Krzyki ptakw rozlegy si nad miastem i Suga Teroan zakl pod nosem. Znw si spni.
Wprawdzie to, e treserzy ptakw le ocenili czas wiczebnego lotu swych podopiecznych,
jest moliwe, ale mao prawdopodobne.
Mniej wicej tak jak to, e soce le ocenio czas swego wschodu, powiedzia sobie.
Oddany Suga Cherinor mia wicej zegarw sonecznych ni ktokolwiek w Awenie.
Mwiono, e czowiek zarzdzajcy miastem i ptakami szkoli nawet swego faworyta,
eby skrzecza o penych godzinach. e jego asystent prowadzi plan zaj Cherinora z
dokadnoci co do minuty. I e Cherinor nigdy nie pi.
Wtpi, czy docenia rozkosz dugiej kpieli i rozmowy, pomyla kwano Teroan. A
jeli nawet, zao si, e kada minuta jest zaplanowana, eby ani chwili nie marnowa.
cieka do ani bya stroma, wic zdysza si, zanim dotar do wejcia i przystan, by
uspokoi oddech. Widok std by pikny i a szkoda, e anie nie miay okien. Ale
przypuszcza, e nie mogli pozwoli, aby ciepe powietrze uchodzio na zewntrz.
Sprzed wejcia widzia niemal cae miasto. Domy w Klaffie miay ten sam kolor co
klify. Gwna droga wychodzia z miasta wijc si alej, a potem prosta i wsza znikaa w
oddali. Gdzie na jej kocu leaa Glymma i Sanktuarium.
Przeklina swj pech, kiedy go tu zesano. W porwnaniu z Awenem gwne miasta
Murru i Dekkaru byy niczym wioski, a w porwnaniu z nimi Klaff by jak osada z jedn
chat. Trupy aktorskie, ktre tak lubi oglda, nigdy tu nie docieray. Wino czy inne
smakoyki, za ktrymi tskni, musia specjalnie i wielkim kosztem sprowadza z Glymmy, a
ona cigle si skarya na haaliwe ptaki. Jedyn pociech byy anie, rwnie dobre, a
moe nawet lepsze ni w Sanktuarium w Glymmie.
Wzgrza wok miasteczka byy poprzecinane jaskiniami, a niektre z nich kryy w
sobie rda. Woda nie bya tak czysta jak w Sanktuarium, ale niektrzy twierdzili, e ta
brunatnoczerwona barwa pochodzi od minerau, ktry wzmacnia zdrowie. Minera filtrowano
z wody pitnej i sprzedawano w caej Ithanii Poudniowej jako odmadzajce boto do
smarowania ciaa.
Ptaki kryy nad gow, a ich wrzaski oguszay. Skrzywi si i odwrci do drzwi.
Czasami musia si zgodzi z on: nie by to przyjemny dwik.
Domowy powita Teroana, wykreli na piersi znak bogw i wprowadzi go dobrze
znanym korytarzem. Wikszo drzwi, ktre mijali, bya przesonita kotarami, ale kilka
pozostao odkrytych. Wewntrz zauway niemal nagich niewolnikw szorujcych ciany.
Ostry zapach trafi do jego nozdrzy i oczy zaczy mu zawi. Zastanowi si, jak znosz to
niewolnicy.
Domowy zatrzyma si u drzwi i gestem zaprosi Teroana do wntrza. Pokj, w
ktrym si znaleli, zosta niedawno oczyszczony. Teroan uzna, e szkoda, jako e przy
wzorach tworzonych przez zielon ple atwiej mu byo wyobraa sobie, e nasika wod w
jakim naturalnym jeziorku w rodku lasu.
Jednak ple cuchna, a tutaj cay pokj pachnia oceanem. Parskn miechem i
zbliy si do innego czowieka, zaywajcego ju kpieli.
- Znowu morskie sole, Dameen?
Mczyzna z umiechem unis gow.
- Przypominaj mi dom.
Teroan zrzuci z siebie warstwy szat i cisn na aw obok rwno poskadanych szat
Dameena. Brunatna mtna woda nie do koca ukrywaa jego waki tuszczu oraz brak ng
poniej kolan u jego przyjaciela. Pomimo kalectwa Dameen zdoa jako zachowa
muskularn sylwetk. Teroan podejrzewa, e rutynowo wykonywa wiczenia, nie potrafic
zapomnie o swoim wyszkoleniu wojownika.
Przez chwil siedzieli w milczeniu, zadowoleni z odpoczynku w swoim towarzystwie.
- Miaem wczoraj dziwny sen - odezwa si w kocu Dameen.
- Tak?
- nio mi si, e do Ithanii Poudniowej przyby przywdca tkaczy snw.
Teroan spojrza ze zdziwieniem na przyjaciela.
- A ja niem wczoraj o tym samym czowieku. Przypuszczam, e nasze umysy
wzburzyy pogoski o jego powrocie. A co si dziao w twoim nie?
- Pytaem siebie, co bym zrobi, gdybym by jednym z Gosw. - Urwa i zmarszczy
brwi. - A moe kto inny mnie pyta... Tego nie pamitam.
- Miaem taki sam sen. I co zdecydowae?
- e nic bym nie zrobi, jeli tylko nie sprawiby kopotw.
Teroan pokiwa gow.
- Ja te. Dobrze by byo, gdyby wrci. To on da tkaczom snw wiedz o
uzdrawianiu, wic moe nauczyby ich jeszcze czego. Mamy wobec nich dug wdzicznoci
za pomoc, ktrej nam udzielili po bitwie.
- O tak. - Dameen spojrza na kikuty ng i wzruszy ramionami. - Ale ja jestem
uprzedzony. Dzi rano znw zaczem si nad tym zastanawia. By moe Gosy inaczej by
na to spojrzay. Ujrzayby tylko potnego czarownika, ktry moe si zwrci przeciwko
nim.
- I mylisz, e co by zrobili?
- Kuar by go skoni, aby zosta sprzymierzecem. - Zmarszczy brwi. - Ale nie znam
Nekauna. Nie wiem, co on by zrobi.
Teroan si umiechn. Wojownik nie potrafi si powstrzyma. Powinien zostawi
przeszo za sob, ale cho ciao nie byo ju tak sprawne, umys pozosta ywy jak zawsze.
Co za strata, pomyla. Nie mg si pogodzi z nikim, kto zaj miejsce Kuara, wic
skoczy tutaj, a jego potencja jako doradcy poszed na marne.
Za co Teroan by egoistycznie wdziczny. Gdyby Dameen opuci Klaff, kto jeszcze
by tu pozosta wystarczajco interesujcy i inteligentny, z kim mgby porozmawia? Z
pewnoci nie hodowcy ptakw. Ani wasna ona.
- Nie dziwi ci, e mielimy ten sam sen tej samej nocy? - zapyta
Dameen zmruy bystre oczy.
- Podejrzewasz, e tkacze snw przy tym majstrowali?
Teroan wzruszy ramionami.
- Dwaj ludzie, ktrzy ni ten sam sen tej samej nocy, to tylko przypadek. Jeli
znajdziemy kogo trzeciego, to by moe jest w tym co wicej.
- Albo jeli Mirar faktycznie pojawi si w Ithanii Poudniowej.
Teroan kiwn gow.
- Tak, to te mogoby mnie przekona.
Rozarzone wgle to wszystko, co zostao w palenisku. Przed kominkiem leay rozrzucone
poduszki, na nich spaa kobieta, a obok sta pusty kubek i dzban. Zanim podszed bliej,
Danjin przystan, aby podziwia krgo jej bioder i pikne rysy twarzy. Ogarny go ciepe
uczucia. Mia szczcie, e Silava bya jego on.
Owszem, byy czasy, kiedy uwaa si za przekltego, ale miny dawno temu i lepiej
ich nie wspomina.
Poruszya si, pewnie rozbudzona stukaniem jego sandaw. Otworzya oczy,
zamrugaa i umiechna si.
- Danjin.
- Silavo, chyba na mnie nie czekaa?
- Tak i nie. witowaam. Gdyby si zjawi i przyczy, byoby mio.
- A co ty witowaa?
- My - poprawia go. - witujemy narodziny kolejnego wnuka, a waciwie wnuczki.
Spojrza na ni zaskoczony.
- Urodzia si za wczenie?
- Tak. - Silava zawahaa si. - Chc zosta z Tivel przez jaki czas.
Kiwn gow.
- Oczywicie. Pom przy dziecku. Kiedy wyjedasz?
Spojrzaa na niego spod przymknitych powiek.
- Nawet w przyblieniu nie przejawiasz odpowiedniej niechci czy rozczarowania
perspektyw mojej nieobecnoci, wic nie mam nalenej satysfakcji.
- Nie - zgodzi si ze miechem. - Cho sugerowano mi, e jest to wbrew wszelkim
prawom natury i bogw.
Zmruya oczy jeszcze mocniej.
Ale moe dlatego trudno byo mu rozluni si w jej towarzystwie. Auraya nie
zawioda jego zaufania, cho by ni rozczarowany, kiedy nawizaa ten romans z Leiardem.
Nigdy sobie nie wybaczy, e nie dostrzeg tego, co si dzieje. Nie mia nawet szansy, aby
odradzi jej to szalestwo. A teraz nie mg si powstrzyma przed uwan obserwacj Elli,
gotw zaproponowa jej rozsdny punkt widzenia, gdyby natrafia na podobny dylemat.
Dotarli do drzwi i wyszli na korytarz. Silava ziewna.
- A moe jednym z sekretw Elli jest Auraya.
Spojrza uwanie na on.
- Mylisz, e w rezygnacji Aurai kryje si co wicej?
- Moliwe. - Wzruszya ramionami. - Co nie znaczy, e teraz jest to dla kogokolwiek
wane. Nie ma jej, a Ella zaja jej miejsce. Wci mi nie powiedziae, dlaczego wybiera si
do Dunwayu.
- Pentadrianie co tam kombinuj.
- Ale ju nie morduj tkaczy snw, co?
Pokrci gow.
- Nie jestemy pewni, dlatego tam jedziemy.
Szokujce wieci o spisku pentadrian w Jarime szybko rozprzestrzeniy si po miecie.
Protesty przeciwko istnieniu szpitala i ataki na tkaczy snw urway si gwatownie.
Rwnoczenie do wityni przywleczono dziesitki ludzi - pobitych, wypdzonych z domu, a
nawet zamordowanych, czasami z powodu zwykego podejrzenia, e s pentadrianami. Ella
nie bya tym tak wstrznita, jak si spodziewa.
- Ludzie lubi mie co, przeciwko czemu kieruj swoj nienawi - powiedziaa
kiedy. - Pentadrianie zasuyli na to bardziej ni tkacze snw.
- Ale niektrzy z tych, ktrych zaatakowano, nie s pentadrianami - przypomnia jej.
- Tak, i tym wynagrodzilimy krzywdy, oczywicie po potwierdzeniu ich niewinnoci.
- Kiedy ten spisek zostanie ju zapomniany, ludzie znw zaczn si martwi tkaczami
snw - ostrzeg.
- Dlatego musimy im przypomina, kto jest ich prawdziwym wrogiem.
Silava cisna go za rami i przerwaa cig nieprzyjemnych myli.
- Chodzio mi o to, czemu jedzie tam Ella, a nie kto inny z Biaych. Jest nowa. wic
czemu powierzono jej takie zadanie?
Danjin wzruszy ramionami.
- Musieli uzna, e sobie poradzi. A im szybciej pozna inne kraje, tym lepiej.
- Jak dugo was nie bdzie?
14
Pod oczami Tintel pojawiy si cienie. Kobieta wydawaa si starsza, ni skazywayby jej lata.
Ze znueniem spogldaa na Mirara.
- O co chodzi, Wilarze?
Cofn si o krok.
- Jeste zmczona. Przyjd jutro.
- Nie, wejd.
Skina rk i odwrcia si, nie dajc mu szansy na wycofanie si.
- W takim razie bd si streszcza. Wszed do pokoju i zamkn za sob drzwi. Opada
na krzeso i wskazaa mu drugie.
- Nie przychodziby, gdyby nie chcia porozmawia o czym wanym. Chopcy
znw plotkowali?
Umiechn si.
- Nie wiem. Pewnie tak.
- Jeli ci to przeszkadza, ka im przesta.
- Co nie zrobi najmniejszej rnicy - odpar. - Szanuj ci bardzo i podziwiaj, tkaczko
snw Tintel, ale ucisza plotki to jak powstrzymywa przypyw. - Pokrci gow. - Nie,
jedyny niemiy skutek tych pogosek jest taki, e trudniej bdzie ci uwierzy w to, co mam do
powiedzenia.
Uniosa brwi.
- Doprawdy? Jakie zatem masz niewiarygodne wieci?
Przyjrza si jej, mylc o tym, co chce uczyni. Podejmowa powane ryzyko.
Zachowanie anonimowoci dawao liczne korzyci - przede wszystkim nie musiaby si
wysila, eby wszystkich zadowoli.
Ale gdzie to doprowadzi jego lud? Tutaj s silni, ale gdzie indziej nie. Moe si myli,
wierzc, e zdoa im pomc, ale kiedy patrzy na zniszczon, zmczon twarz Tintel,
ogarniao go wspczucie. Wiedzia, e musi sprbowa.
- Maj racj - stwierdzi. - Jestem Mirarem.
Skina gow, cofna rce i wstaa. Zwrcona twarz do drzwi nabraa powietrza i
wypucia je wolno.
- W takim razie zaczekaj tutaj. Zbior wszystkich w holu i zawoam ci, kiedy bd
gotowi.
- Dzikuj ci, Tintel.
Otworzya drzwi. Zatrzymaa si jeszcze w progu, obejrzaa na Mirara i z
niedowierzaniem pokrcia gow. A potem wysza bez sowa.
Mirar umiechn si do siebie. Kiedy ju opadn uczucia zdumienia i oddania,
wszystko znowu bdzie jak za dawnych czasw. Bdzie mg wdrowa po Ithanii
Poudniowej jak kiedy po pnocy, spotyka nowych tkaczy snw i dzieli si z nimi wiedz.
Moe tym razem wszystkiego nie zepsuje.
Reivan zdmuchna lampk, wycigna si na ku i zacza wspomina dzie, ktry
wanie min. Wieci o tym, e Wielki Wdz Dekkaru zmar nagle od gorczki, przemkna
przez Sanktuarium i wzburzya Sugi, ambasadorw i innych dygnitarzy, jakby byli limi na
wietrze. Tutejsi mieszkacy byli teraz zgaszeni i niepewni.
Ktry z mniej wanych Gosw mia wyruszy rankiem do dekkaskiej stolicy.
Poprowadzi tam rytuay pogrzebowe, a kiedy oficjalna aoba dobiegnie koca, zorganizuje
Prby, aby wyoni nowego Wielkiego Wodza. Prby byy star tradycj. Mg do nich
przystpi kady mczyzna i kada kobieta, ale poza kilkoma wyjtkami zawsze zwycia
kto z krlewskiego rodu. U kandydatw sprawdzano si i wytrzymao, inteligencj i
wiedz, zdolnoci organizacyjne i przywdcze oraz oddanie bogom. Reivan uwaaa, e
atwiejszy dostp kandydatw krlewskiej krwi do ksztacenia oraz przygotowanie Prb
pod ich ktem tumaczyy przewidywalno wynikw.
Do Sanktuarium napyna rzeka wanych osobistoci, a przynajmniej ludzi za takich
si uwaajcych. Pytali, czy oni sami albo ich listy z wyrazami wspczucia mog wyruszy
na poudnie wraz z Gosem. Wszystko to sprawio, e Imenja i jej Towarzyszka do pnej
nocy miay mnstwo zaj. Za pno ju, tumaczya sobie Reivan, na nocne wizyty
Pierwszego Gosu. Poza tym by pewnie jeszcze bardziej zapracowany ni Imenja.
Moe odwiedzi mnie jutro, pomylaa.
A moe zaspokoi ju swoj ciekawo i nie ma zamiaru wraca. Jeli to wszystko nic
dla niego nie znaczyo, nie pojawi si po raz drugi. Ale druga wizyta te nie oznacza, e
spotka si z ni po raz trzeci, czwarty i tak dalej. Nie oznacza, e j kocha.
Niech to... Znowu zacza o nim myle. W ten sposb chyba nigdy nie zanie.
- W takim razie widz tylko jedno rozwizanie. Bd musia umieci midzy nimi
szpiega. - Spojrza na Reivan. - Czy moesz wskaza kandydata?
Odwrcia gow.
- Waciwie nie znam tu zbyt wielu osb. To znaczy nie a tak dobrze, eby kogo
poleci.
- W takim razie jakiego typu czowiek byby twoim zdaniem odpowiedni?
Zawahaa si. Gdyby pomoga Nekaunowi szpiegowa ludzi, do ktrych kiedy
naleaa, czuaby si jak zdrajczyni. Ale potem wpada jej do gowy nowa myl.
Zmarszczya czoo.
- Dlaczego bogowie musz tam posya szpiega? Nie mog sami obserwowa
Mylicieli?
Zamia si cicho.
- Bogowie nie mog przebywa we wszystkich miejscach naraz, Reivan. Zreszt nie
chcieliby tego. Takie zadania lepiej zleca miertelnym.
- Aha.
Nie wykrci si zatem. Ale czy jest co winna Mylicielom? Nigdy jej nie
zaakceptowali. Nigdy do nich naprawd nie naleaa. Teraz obowizuje j lojalno jedynie
wobec bogw... i Nekauna.
- Twj szpieg musi by inteligentny - stwierdzia. - Nie powinien posiada Talentw
albo powinien posiada sabe, gdy Myliciele ich nie maj i zazdroszcz Utalentowanym.
Lepiej, eby by uparty.
- By? Czemu nie bya?
- Myliciele to w wikszoci mczyni. Kobiety s ignorowane.
- Dla szpiega lepiej, jeli bdzie ignorowany.
- Nie dopuszczaj ich take do wanych zada.
- Aha.
- Czemu nie spytasz swojego Towarzysza Turaana?
- Spytaem. - Umiechn si. - Ale dobrych rad nigdy dosy. I dziki temu miaem
pretekst do odwiedzin u ciebie.
Serce jej podskoczyo i zaczo bi jak szalone.
- Niepotrzebny ci pretekst, Nekaunie.
Umiechn si szerzej.
- Stary czy mody?
Zmarszczya brwi, ale zaraz zrozumiaa, e znw pyta o szpiega.
- Nie jestem pewna. Mody Myliciel mgby zdoby miejsce wrd szukajcych,
godzc si na wykonywanie nieciekawych prac. Starszy Myliciel musiaby im da co
cennego. Moe jakie wane umiejtnoci... Co, co przekona innych, by pozwolili mu si
przyczy.
- Jaka narodowo?
- To chyba bez znaczenia. Jeli ma im dostarczy wanych informacji, powinien
istnie rozsdny powd, dla ktrego sami do nich nie dotarli. S zazdroni o swoj wiedz i
podejrzliwi wobec szczliwych zbiegw okolicznoci. Niektrzy wszdzie wsz spiski.
- A gdyby ten szpieg pochodzi z pnocy? Czy nie wzbudzi to jeszcze wikszych
podejrze?
- Nie. Wikszo Mylicieli nie ywi wobec innych ras takich uraz jak zwykli ludzie.
Wiedza kryje si wszdzie, niezalenie od pochodzenia i rasy. Za to traktuj z wyszoci
tych mniej inteligentnych. Lubi powtarza Wiedza i mdro s wszdzie, ale wszdzie jest
te gupota.
Nekaun parskn miechem.
- Kady potrzebuje kogo, kim moe pogardza - stwierdzi.
...i kogo, kogo by kocha, dokoczya w mylach Reivan. Wsta. Ona rwnie,
powoli. Podszed bliej i wycign rk. Gdy jego do zsuna si do jej talii, kiedy
przycign j do siebie, poczua, e jej puls przyspiesza... I powrciy wszystkie uczucia,
jakie obudzia jego wizyta poprzedniego wieczoru.
- Czy mj plan, eby szpiegowa grup, do ktrej kiedy naleaa, nie budzi twojego
niepokoju?
Pokrcia gow.
- Nie.
Umiechn si i pocaowa j, a ona zapomniaa o Mylicielach.
15
Wracajc z kapaskiej altany, Auraya zauwaya siedzc wrd dzieci rozemian Sirri.
Kobieta spojrzaa na ni i skina gow.
Podchodzc, Auraya odskoczya na bok, gdy kilkoro dzieci nagle odbiego z piskiem.
Mae pociski latay we wszystkie strony. U stp Sirri sta duy kosz peen jagd. Wok warg
Mwcy zauwaya plamy z ciemnoczerwonego soku, podobnie jak na twarzach dzieci.
Sirri zauwaya szat Aurai i zasonia usta doni. Auraya zdaa sobie spraw, e jej
biaa cyrkla i tunika upstrzone s czerwonymi plamami. Sirri wstaa gwatownie.
- Wystarczy - rzucia stanowczo. Dzieci zatrzymay si i skupiy w ciasn grup,
spuszczajc gowy. - Nie marnujcie ich - polecia agodnie. - Niech kade wemie po garci i
zmykajcie std.
Dzieci posuchay i gdy tylko oddaliy si na dwadziecia krokw, rzuciy si biegiem.
Przywdczyni Siyee popatrzya na Auray i westchna.
- Tak mi przykro.
Auraya wzruszya ramionami i usiada obok kobiety.
- Mam zapasow.
- Ju nie. Ten sok nigdy nie zejdzie.
Auraya przyjrzaa si plamom i wzruszya ramionami.
- Jeli magia nie podziaa, bd musiaa zamwi nowe szaty. Zreszt jestem pewna,
e kapani maj kilka w zapasie. Jak poszo spotkanie z przywdcami klanw?
Sirri skrzywia si z niechci.
- Nie za dobrze. Kto by pomyla, e handel z ziemiochodzcymi wzbudzi u
niektrych zachanno?
Auraya milczaa. Trudne warunki, w jakich yli Siyee, zmuszay ich, by wzajemnie
sobie
pomaga
albo
zgin.
Ziemie
zwrcone
im
przez
Toreczykw
zostay
zagospodarowane w sposb dotd niedostpny dla Siyee z powodu braku ludzi i wiedzy.
Teraz nagle zaczli si kci o niespodziewane i nierwno rozdzielone bogactwo.
To nie ziemiochodzcy wzbudzili t zachanno.
- Zastanawiaam si, czy w tej sprawie nie powinnimy si poradzi bogw - mwia
dalej Sirri. - Zostawi t decyzj w ich rkach.
- Lepiej zaatwi to samemu - odpara Auraya.
Kobieta uniosa brwi.
- A dlaczego?
Auraya zmarszczya czoo. Uwiadomia sobie, e nie moe poda odpowiedzi, ktr
Sirri przyjmie. Czy staam si tak nieufna wobec bogw, e ostrzegam innych, aby ich
unikali? Zaczynam si zachowywa jak Dzika.
- Bogowie spodziewaj si, e zanim poprosicie ich o rad, zrobicie samodzielnie
wszystko, co moliwe - odpara, patrzc na kobiet. - Ale domylam si, e to ju zrobilicie.
Sirri si umiechna.
- Tak. Ale moe masz racj. Moe powinnimy si bardziej postara. Poczstuj si
jagodami. Teraz jest najlepsza na nie pora.
Obie zaczerpny z kosza i zaczy je. Auraya pomylaa o Jade. Smakowayby jej te
jagody. Pewnie wci wdruje do granicy Si.
Zdziwio j, e brakuje jej towarzystwa tej kobiety. Cho dominujca i czsto
naburmuszona, Jade znaa mnstwo anegdot i miaa rozleg wiedz. Auraya si umiechna.
Jade bya pewnie bardzo, bardzo stara, ale Aurai udao si zaskoczy j par razy.
- Zastanawiam si, czy jest jaki sposb, aby usun pustk - przypomniaa sobie
swoje sowa z ktrej nocy. - Moe gdyby cign magi z innego miejsca i uwolni tutaj,
daoby si j wypeni.
Jade spojrzaa na ni zdziwiona.
- Nie pomylaam o tym.
Sirri zjada swoje jagody i zacza opowiada o klanach kccych si o kopalnie.
Cho Auraya syszaa o tym poprzedniej nocy, pozwolia kobiecie na streszczenie
wszystkiego raz jeszcze. Wiedziaa, e Sirri musiaa da ujcie swojemu zniechceniu.
:Aurayo.
Podskoczya, syszc gos w swym umyle, a potem spojrzaa na kapaski piercie.
To poprzez niego wzywa j Juran.
No c, teraz nie musz si ju zastanawia, czy osona umysu przerywa takie cze.
:Juran? spytaa.
:Tak.
:Gdzie jeste?
:W Przestrzeni.
Auraya uwiadomia sobie, e serce bije jej szybko. Juran prosi Siyee, by podjli
wielkie ryzyko. Musz wtargn na ziemie przeciwnika. Jeli co si nie uda, nikt nie bdzie
w stanie im pomc.
- Wyrusz z nimi - powiedziaa.
Sirri zmarszczya czoo.
- Juran wyruszy... Ach! Oczywicie. Teraz mwisz we wasnym imieniu, Aurayo.
Dzikuj.
:Moesz lecie, jeli chcesz, rzek Juran. Ale bogowie zakazuj ci uywania twoich
Darw, by pomaga Siyee albo szkodzi wrogom. Ten atak musz wykona Siyee, a nie Biali
czy byli Biali.
Auraya a sykna z niedowierzania.
:Czy naprawd oczekujesz, e pozwol im gin, jeli kto ich zaatakuje? spytaa
bezgonie.
:Bogowie oczekuj, odpar Juran. Atak ma by zarwno aktem symbolicznym, jak i
prb zaszkodzenia przeciwnikowi. Jeeli nie potrafisz by w tej kwestii posuszna bogom, to
nie powinna towarzyszy Siyee.
:A czy mog ich leczy, jeli zostan ranni?
Juran milcza przez chwil.
:Sdz, e nie zaneguje to symboliki ataku.
Auraya zmarszczya czoo.
:Przypuszczam, e bardziej symboliczne byoby, gdyby wszyscy Siyee zginli.
Szlachetna ofiara i takie tam rzeczy.
:Oczywicie, e nie byoby lepiej. Uderzenie i ucieczka bd o wiele lepszym dowodem
naszych moliwoci.
- I co? - spytaa Sirri.
Uwiadomia sobie, e przestaa przekazywa sowa Jurana, odkd wyjawi, e nie
wolno jej uywa Darw. Skrzywia si przepraszajco.
- Wybacz. Bogowie postanowili, e mog uzdrawia Siyee, ale nic wicej. Nie wolno
mi walczy z pentadrianami.
- No tak - mrukna Sirri. - Lepsze to ni nic.
:Czy Siyee polec? zapyta Juran.
- Musz, jak zawsze, naradzi si z Mwcami klanw - odpara Sirri. - Chocia wtpi,
by odmwili czego, na co zgodzilimy si w traktacie. Kiedy ten atak ma nastpi?
:Za kilka miesicy. Najpierw musimy wam dostarczy mapy i instrukcje.
Czy Mirar zdawa sobie z tego spraw? Jego zawsze pocigay wypenione tumem
miasta. Powrcio wspomnienie rozmowy, ktr przeprowadzia z Auray.
- Mylaam, e go nie lubisz.
- Nigdy nie mwiam, e go nie lubi. - Umiechna si wtedy Auraya.
Emerahl westchna. Wiedziaa, e zawsze jest szansa, eby takie lubienie zmienio si
w mio. Wiele razy widziaa ju co takiego. Nie znaczy to, e i teraz moe si tak sta,
cho Emerahl ju zawsze bdzie si zastanawia, czy zniszczya szans Mirara, mwic mu o
romansie Aurai z Chai.
Teraz, kiedy poznaam Auray, nie przeszkadza mi ju myl, e mogliby by razem.
Co si stao, to si nie odstanie. Mirar by twardy. Lepiej eby szybko przecierpia bl
prawdy, ni przeywa dugotrway bl podtrzymywanych faszywych nadziei.
Zawrcia po swoich ladach w poszukiwaniu bezpieczniejszej trasy.
CZ DRUGA
16
Kiedy poprzedniego dnia horyzont przyj form falistego cienia, Auraya uznaa, e ona i
Siyee lec w stron niskich wzgrz. Teraz wydawao si jednak, e te gadkie, delikatne linie
na horyzoncie s o wiele wiksze. Przyzwyczajona do ostrych szczytw Si nie sdzia, e
widzi przed sob gry zachodniego Sennonu, dopki ich skala nie staa si wyranie
widoczna.
Wyczuwaa podniecenie Siyee. Nie mogli si doczeka chwili, gdy porzuc pustyni.
Ich nosiciel wody dwiga ciki adunek i Auraya rwnie miaa przywizane do plecw
dodatkowe bukaki. Figiel zwin si bezpiecznie w jej plecaku, a ona czua si, jakby miaa
na sobie ciki, nieforemny koc.
Pustynia sprawia im wicej kopotw, ni mogli sobie wyobrazi. Pocztkowo lecieli
na wprost, lecz burza piaskowa zdmuchna ich w stron wybrzea. Poniewa Siyee nie mogli
nosi zbyt wielkich adunkw, liczyli na to, e po drodze znajd wod. Kilka razy Figiel
pokaza im, gdzie maj kopa, raz znaleli te samotn studni, lecz to nie wystarczao.
Nie mieli odwagi ldowa przy osadach ziemiochodzcych. Cesarz Sennonu prowadzi
w swoim kraju polityk tolerancji wobec kadej religii, co znaczyo, e w wioskach na
pustyni mog mieszka pentadrianie. Zmierzajca na poudnie grupa wojownikw Siyee na
pewno zostaaby zauwaona, a wiadomo o nich przekazana pentadriaskim przywdcom.
Nawet gdyby na adnych nie natrafili, nadal istniaa moliwo, e zwyky Sennoczyk
dostrzee potencjalny zysk w zawiadomieniu o tym najbliszych pentadrian.
Wikszo osad znajdowaa si na wybrzeu, wic Siyee trzymali si w gbi ldu.
Liczyli na to, e od czasu do czasu znajd jak rzeczk, ale trafili tylko na strug mtnej,
niezdatnej do picia wody. By moe o innej porze roku byaby czystsza, ale w rodku lata
rzeka wyscha i zmienia si w botnisty potok. Auraya nigdy nie odwiedzaa Sennonu, wic
nie potrafia udzieli im adnej rady. Moga tylko codziennie rano lecie do najbliszego
rda wody i napenia bukaki.
Gry przed nimi wzbudziy nadziej Siyee, lecz Auraya nie bya optymistk.
Wojownicy kojarzyli gry z wod, ale to nie zawsze byo suszne. Szczyty byy zaokrglone
od erozji, a mimo to wyglday, jakby od wiekw nie spad tu deszcz. Rzadka bladota
rolinno wydawaa si wyschnita. Nigdzie nie widziaa ani ladu zieleni.
Bez rozkazu cay oddzia zacz opada w stron najbliszej z okrgych gr. U jej
podstawy widzieli krte koryto wyschnitej rzeki prowadzce do oceanu po ich prawej
stronie. Pomidzy korytem a szczytem erozja uksztatowaa zbocze w tarasy.
Nagle Auraya wyczua zdumienie jednego z Siyee. Odszukaa jego umys i odczytaa
myl, e te tarasy nie s naturalne. Przyjrzaa si uwanie i zrozumiaa, e ma racj. Suyy
take jako drogi, a drobne ksztaty mogy by ruinami budynkw. Byy rozrzucone po caym
zboczu gry, co sugerowao miasto. Miasto od dawna ju wymare.
Kilku Siyee take dostrzego ju t staroytn metropoli i wskazywao j innym. Ku
zdumieniu Aurai ten widok wzbudzi ich niezwyk ciekawo. Chcieli ldowa i zbada
teren. Widziaa, e Sreil si nad tym zastanawia.
Badanie ruin nie byo celem wyprawy, myla, ale skoro kiedy stao tu miasto, to
gdzie musi by woda. Moe tylko rzeka, ale tarasy wyglday tak, jakby kiedy suyy za
pola, wic jak je nawadniano? Moe wyej tryskao rdo... W kadym razie tutaj mieli tak
sam szans na znalezienie wody jak gdzie indziej...
Wyda rozkaz, by kierowa si w stron miasta, a nastroje Siyee natychmiast si
poprawiy. Pustynia poddawaa ich ciaa cikiej prbie, ale nie zajmowaa myli. Zabawy z
gwizdaniem, ktre podejmowali na pocztku wyprawy, zarzucili, kiedy w ustach zascho im z
pragnienia.
Auraya spogldaa na kapana Siyee, Teela. Nie nosi cyrkli, gdy utrudniaa lot, mia
natomiast przyczepiony przy krtani niewielki krek biaego materiau. Uwaaa, e zosta
wywicony zbyt wczenie. Brakowao mu dowiadczenia, a magi opanowa w stopniu
sabszym ni nowicjusze. A jednak to jemu, a nie Aurai bogowie powierzyli zadanie
codziennego skadania meldunkw Juranowi. Troch j to zirytowao. Przecie bya kiedy
Bia i obroczyni Siyee. Jednak on by Siyee, a ona ziemiochodzc, i pewnie to uznano za
waniejsze.
Ale to nieprawda, pomylaa. To tylko kolejny sposb zamanifestowania, e bogowie
mi nie ufaj.
Badajc magi wok siebie, z ulg stwierdzia, e nie towarzyszy im aden z bogw.
Wprawdzie Teel nie dosta adnych konkretnych rozkazw, jednak podejrzewaa, e zosta
tak wczenie kapanem tylko po to, by podczas tej misji mg mie j na oku.
Wczoraj Auraya syszaa, jak jeden z Siyee zastanawia si gono, dlaczego bogowie
nie dopilnowali, aby wojownicy mieli wie wod. Inny mrukn z irytacj, e bogowie
mogliby chocia kierowa ich do rde. Trzeci zauway, e pewnie by tu zginli, gdyby nie
towarzyszya im Auraya.
Usysza to Teel i cicho wyjani, e bogowie nie s ich sugami. Auraya umiechna
si tylko; osobicie podejrzewaa, e bogowie nie byli w stanie zrobi ani jednego, ani
drugiego. Nie byli wiadomi niczego w tym wiecie, co nie byo obserwowane przez
czowieka lub zwierz, wic jeli aden czowiek ani zwierz nie wiedzia o rdach wody w
pobliu, to i bogowie nie wiedzieli.
Jedyni ludzie, ktrzy mogli pokierowa Siyee, sennoscy przewodnicy, nie potrafili
lata. Nawet gdyby Biali zaufali ktremu dostatecznie, by posa go im na spotkanie, i tak
nie mgby dotrze na czas. Odlego bya zbyt wielka.
Jeden z Siyee wygwizda sygna lady i Auraya spojrzaa w stron, ktr wskazywa.
Linia poruszonego piasku prowadzia od miasta do rzeki, a potem wzdu suchego koryta w
kierunku morza. Albo odwrotnie. Moe miasto suyo za siedzib przypadkowym
wdrowcom?
By to jednak dobry znak. aden wdrowiec nie wspinaby si na te tarasy, gdyby nie
mia ku temu rozsdnego powodu, a woda bya cakiem prawdopodobnym powodem.
Podleciaa do Sreila.
- Mam sprawdzi, czy nadal tam s?
Gwizdn twierdzco. Auraya zanurkowaa przez suche powietrze, kierujc si w
stron ladw. Poczua, e Figiel budzi si z wolna.
lady wiy si wzdu rzeki przez dziwne skalne iglice, ktre okazay si zasypanymi
wieami, a potem kieroway si ku pocztkowi drogi. Tam trudniej byo ledzi trop, gdy
nawierzchni nie wszdzie pokrywa piasek. Auraya leciaa wic wolniej i rozgldaa si.
Jednak robia to tylko na pokaz. Nie wyczuwaa w miecie adnych umysw, ale
przecie nie moga powiedzie o tym Siyee, nie zdradzajc bogom, e rozwina Dar, ktry
wczeniej ofiarowali jej jako Biaej.
Wrcia do Siyee i wygwizdaa sygna, e jest bezpiecznie. Zanim wyldowali,
zatoczyli krg nad miastem - raczej z typowej dla nich ostronoci ni braku zaufania do jej
oceny. Ju na ziemi Sreil nakaza rozej si w parach, aby zbada okolic i poszuka wody.
Auraya zrzucia plecak i otworzya go. Figiel zamruga w jaskrawym wietle.
Chon by fortec, ktra jako najwiksza w Dunwayu penia take funkcj stolicy
administracyjnej. Aby si tu dosta, Danjin i Ella przypynli statkiem do ujcia Dey, skd
bark dotarli do miasta. W Chonie zostali powitani w typowy dla Dunwayczykw sposb, to
znaczy szybko i sprawnie; potem odprowadzono ich do kwatery, ktr Biali zajmowali
podczas wizyty jednego skrzyda w najbardziej wewntrznej czci fortecy.
Pokoje byy mae, o cianach z nagiego kamienia, umeblowanie proste i cikie, lecz
dywany na podogach i gobeliny na cianach okazay si kolorowe i piknie wykonane, cho
rysunki na nich nieco prymitywne. Wikszo przedstawiaa synne bitwy oraz dunwayskich
przywdcw i wojownikw, zawsze obserwowanych przez ich boga Lore.
I-Portak, wadca Dunwayu, nie by ani dziedzicznym krlem, ani wybranym
kanclerzem. Danjin nie spotka nikogo, kto by rozumia skomplikowane dunwayskie metody
wyboru rzdzcych. Wydawao si, e kady moe ogosi si wadc, jednak utrzymanie
tego stanowiska wymagao zgody najwikszych klanw. Kandydata mg wyzwa do walki
kady wojownik, ktry chciaby zaj jego miejsce, jednak nawet jeli wyzywajcy
zwyciy, lecz klany go nie aproboway, nie mg obj wadzy.
Mimo to kiedy zmar wadca, w procesie wyboru nastpcy nie zdarzyy si ani
pojedynki, ani ktnie. Syn I-Orma zaj miejsce ojca bez choby pomruku niechci ze strony
swego ludu - przynajmniej Danjin o niczym takim nie sysza. Dunwayczycy nie naleeli do
ludzi, ktrzy gono si skar. Kiedy prawdopodobn reakcj na bunt byo wyzwanie do
walki na mier i ycie, czowiek skonny by zachowa swoje opinie dla siebie, chyba e czu
si pewny zwycistwa.
- wiato ju przygasa - zauwaya Ella. Obejrza si i zobaczy, jak wzdycha i
niechtnie odkada swoje wrzeciono. - Min kolejny dzie i nadal adnych postpw. Jak
mylisz, ile czasu upynie, zanim pozwol mi wykona zadanie?
- Odejmij ich szacunek dla bogw i Biaych od gbi ich dumy, dodaj pragnienie,
ebymy wreszcie wyjechali, i uwzgldnij te resztki niechci za to, e ponad dziesi lat
temu Biali usiowali usun czarownika Scalara, a otrzymasz chwil, w ktrej niechtnie
zgodz si na wspprac.
Ella parskna ze smutkiem.
- Mwie mi, e s prostoduszni i praktyczni.
- W porwnaniu z innymi ludami Ithanii Pnocnej owszem, s. Musisz pozwoli, aby
klany same sprboway znale winnych. To sprawa honoru.
17
Reivan zbudzia si, gdy rowy blask witu barwi niebo za oknem. Poczua ulg i
rozczarowanie jednoczenie. Ulg, e nie zaspaa znowu, i rozczarowanie, e nie miaa ku
temu powodw.
Wstaa, podesza do misy z wod i umya si. Wilgo na skrze bya przyjemnie
chodna, lecz szybko wyparowaa. Wkrtce znw bdzie si pocia w upale kolejnego
letniego dnia, ale przynajmniej bdzie cuchna wieym potem, a nie starym. aowaa, e
tego samego nie moe powiedzie o kupcach i dworzanach, z ktrymi musiaa si spotyka.
Woya szat, opucia pokj i ruszya do gabinetu. Zatrzymaa si tylko na chwil,
aby poleci domowemu, by przynis jej niadanie. Sudzy kryli ju po korytarzach.
Kaniali si jej z szacunkiem, kiedy ich mijaa.
Nagle o mao co nie przewrcia si na obluzowanym sandale. Przystana, opara si o
cian i obejrzaa go. To pasek oderwa si od podeszwy.
- ...dlaczego j wybra. Nie jest pikna ani nawet adna - odezwa si czyj gos.
Uwiadomia sobie, e naley do jednej z dwch kobiet Sug, ktre przed chwil
mina. Zacza nasuchiwa.
- Podobno jest mdra. Mwi, e naleaa do Mylicieli. Moe opowiadaj sobie
zagadki, kiedy... no wiesz.
- Nie chc o tym myle.
Reivan umiechna si. A wic inni Sudzy wiedzieli ju o nocnych wizytach
Nekauna w jej pokojach. Czyby te dwie byy zazdrosne?
- Z tego, co syszaam, trudno utrzyma jego zainteresowanie. Szybko si nudzi.
- A zatem jest rozsdna, e trzyma to w sekrecie. Bdzie to wystarczajco
upokarzajce, kiedy j zostawi. Na jej miejscu nie chciaabym, by dowiedziao si o tym cae
Sanktuarium.
- Cae Sanktuarium ju wie.
Reivan poczua, e zamiera jej serce. Zdja sanda i zrobia kilka krokw. Nie miaa
ju ochoty podsuchiwa, ale chodzenie w jednym sandale byo niewygodne i niezgrabne.
Schylia si, aby zdj drugi.
- ...mie go raczej na pewien czas ni nie mie nigdy - powiedziaa jedna ze Sug.
- Ja rwnie.
Ta myl powinna j pocieszy, ale tak si nie stao. W odku czua ucisk. Odwiedza
mnie ju od miesicy, pomylaa. Jeeli to tylko rozrywka, to znudziby si po kilku nocach,
przecie w sypialni nie jestem bogini.
Dni, tygodnie, miesice, lata. Jakie to ma znaczenie? By niemiertelny, potny i
pikny. Wiedziaa, e nie moe liczy na to, i zatrzyma go przy sobie na zawsze. A jednak
nie wyobraaa sobie innego ycia ni obecne. Czasami trudno jej byo zrozumie, jak moga
egzystowa wczeniej.
Nigdy nie byam taka szczliwa. Ani taka niespokojna. Chyba jestem zakochana.
Sza dalej, niosc w rkach sanday. Gdy pojawi si kolejny domowy, przystana,
oddaa mu je i poprosia, by kto przynis jej now par. Wykona na piersi znak gwiazdy i
odszed pospiesznie.
Cho staraa si wrci mylami do czekajcej j pracy, sowa Sug wci tkwiy w jej
umyle. Szybko si nudzi.
Moe rzeczywicie zacza si nudzi Nekaunowi? Nie przyszed do niej ostatniej
nocy, a poprzedniego wieczoru jego wizyta bya bardzo krtka.
Zbyt krtka, pomylaa. Zdawao si, e jest roztargniony, jakby myla o czym
innym i tylko ciao byo obecne.
- Towarzyszko Reivan.
Zatrzymaa si i odwrcia, i ku swemu zdziwieniu ujrzaa zbliajc si Imenj.
- Drugi Gosie - powitaa j, wykonujc znak gwiazdy.
Imenja umiechna si.
- Chod ze mn. Chc ci o co zapyta.
Byy ju niedaleko gabinetu Reivan, jednak Imenja podesza do klatki schodowej i
zacza wspina si w gr. Reivan, cho bya boso, sza za ni. Dotary na jedn z wie
dolnych poziomw Sanktuarium. Przez otwr w suficie schody prowadziy do pomieszczenia
na szczycie, gdzie otwarte uki odsaniay widok na wszystkie strony. Imenja podesza do
balustrady od strony miasta.
- Tutaj nikt nie powinien nas podsucha - mrukna. Odwrcia si do Reivan. Nekaun wyjecha dzi wczenie rano.
- Wyjecha? - powtrzya Reivan. - Ale dokd?
- Nie mam pojcia - odpara Imenja. - Nikt nie wie. Miaam nadziej, e ty co wiesz.
Reivan pokrcia gow.
Kupiec przypraw Chem, znany take jako Suga Chemalya, na glinianej tabliczce podliczy
zyski i zaznaczy sum. Siedzc w fotelu, umiecha si z zadowoleniem. Interesy szy
dobrze. Dunwayczycy polubili ostre przyprawy z jego ojczyzny, jak powinni wszyscy
kochajcy bl wojownicy. Jego specjalnie przyprawiona wersja miejscowego napitku, fwa,
przyniosa mu zyski o wiele wysze, ni si spodziewa. Kadego dnia drzwi sklepu
nieustannie skrzypiay, kiedy sucy klanw przychodzili po nowy towar.
Troch trwao, zanim Dunwayczycy polubili przyprawy. Chemalya nie robi tajemnicy
z faktu, e pochodziy z Ithanii Poudniowej, a to czynio je towarem pentadriaskim i
kojarzyo si z wrogiem. Mwiono, e dunwayscy wojownicy kochaj swego boga Lore
bardziej ni wasnych ojcw. Nic w tym dziwnego, skoro to najwyraniej bg zadba o to, by
sprzyja im kady aspekt dunwayskiego ycia. Nie dotykali niczego, co pochodzio od
wrogw.
Przynajmniej
na
pocztku.
Potem
pokusa
egzotycznych,
kojarzonych
Teraz znowu by sob. Cakowicie. Kiedy dotarli do domu, przyspieszy, aby otworzy
drzwi przed Tintel. Lekkim umiechem zareagowaa na t demonstracj dobrych manier.
- Dzikuj. Sdzc po zapachu, wrcilimy na kolacj - stwierdzia.
W sali brzmiay gosy i unosi si zapach jedzenia. Gdy weszli, rozmowy przycichy,
ale kiedy ju usiad obok Tintel, wrciy do zwykego poziomu. Mimo to wyczuwa, e
tkacze snw tumi podniecenie i nerwowo. Jego uwag zwrcia jaka wyjtkowo silna
emocja poczonego lku i tsknoty. Odwrci gow i spojrza w bok, prosto w oczy Dardel.
Umiechn si, a ona szybko spucia wzrok na wasny talerz.
Gdy dowiedziaa si, kim jest, przestaa go odwiedza wieczorami. Bya zbyt poraona
odkryciem, e jej fantazje okazay si rzeczywistoci. Nawet z nim nie rozmawiaa.
Nie chcia jej mwi, e nadal jej oczekuje, na wypadek gdyby uznaa, e musi przyj
takie zaproszenie. Ten minus ujawnienia si niezwykle rozbawi Emerahl.
Drzwi domu otworzyy si znowu i wesza grupa modych tkaczy. Znowu wszyscy
umilkli, spogldajc z zaciekawieniem na nowo przybyych.
- Mam wieci - owiadczy jeden z nich. - Jutro zaczn si Prby na nowego Wodza.
Nastrj w sali zmieni si w peen wyczekiwania. Mirar sysza ju o rytuale wyboru
nowego przywdcy - spektaklu, ktry trafia si ludziom raz, najwyej dwa razy w yciu.
Mia wraenie, e wszyscy Dekkarczycy chc to zobaczy. Obecni spogldali pytajco na
Tintel.
Dobrze, pomyla Mirar. Wreszcie to od niej oczekuj decyzji.
- Nie mam zamiaru komukolwiek przeszkadza w uczestnictwie - odpara Tintel i
przewrcia oczami. - Ale byabym wdziczna, gdyby kilku z was zechciao tu zosta, na
wypadek gdyby potrzebne byy nasze usugi.
Pokiwali gowami i jeden czy dwch zgosio gotowo pozostania. Powrciy
rozmowy. Mirar sucha uwanie, zaintrygowany tym, e wybr wadcy jest traktowany jak
wielka zabawa.
- Te wemiesz udzia? - spytaa spokojnie Tintel.
Umiechn si.
- Tak, chyba e masz dla mnie na jutro jakie zadanie.
- Nie. Ale myl o twoim pierwszym publicznym wystpieniu. Zastanawiam si, jak
zareaguje na twoj obecno Gos, ktry uczestniczy w Prbach.
- Wtpi, by on czy ona w ogle mnie zauwayli - odpar ze miechem. - Nie mam
zamiaru stroi si specjalnie na t okazj ani da nalenego mi szacunku.
Kcik jej ust drgn lekko.
- Nie, raczej sobie tego nie wyobraam. Musz przyzna, e sucham tego z ulg. To,
e ogosie swoj obecno tutaj w chwili, gdy Dekkar by pozbawiony przywdcy, stao si
dla Gosw powodem do niepokoju.
Mirar otrzewia. Nie pomyla o tym. Zawsze tak jest. Czowiekowi wydaje si, e
dostrzeg wszystkie moliwe problemy zwizane z jego dziaaniem, a zwykle zapomina o
najbardziej oczywistym.
- Nie maj si czego obawia - odpar. - Z tego, co syszaem, zawodnicy musz
siedem razy obiec Kave dookoa. Jestem ju troch za stary...
Wszyscy przy stole zamilkli nagle i zwrcili gowy w kierunku gwnych drzwi. Mirar
take spojrza w tamt stron i na kocu sali zobaczy mczyzn w ozdobnym mundurze.
Mczyzna odchrzkn.
- Czy jest tu czarownik zwany Mirarem?
Gowy zwrciy si ku niemu. Wsta.
- To ja.
Mczyzna obszed st i skoni si przed nim ceremonialnie.
- Przynosz ci zaproszenie od Czwartego Gosu, Genzy, witej Sugi Piciu, aby w
jej towarzystwie oglda jutro Prby Wodzw. Jeli tylko nie masz innych planw.
Mirar poczu, jak kurczy mu si odek. Spotkanie z jednym z Gosw... Powinien si
tego spodziewa. U posaca nie wyczuwa adnych emocji oprcz zwykej nerwowoci i
zaciekawienia.
- Bd zaszczycony - odpar.
- Sucy przybdzie tu godzin po wschodzie soca, aby zaprowadzi ci na
ceremoni.
Posaniec skoni si znowu i wyszed z sali, pozostawiajc j pen ekscytacji i lku.
18
Korikana, przewodnik karawany nazywany przez wdrowcw Kori, by niskim mczyzn.
Jedn nog mia krtsz, wic chodzi, utykajc, jakby szarpanym krokiem. Lepiej czu si na
swoim aremie ni na ziemi. Bardzo o niego dba i traktowa jak wiernego towarzysza, a nie
zwierz robocze.
W cigu dnia Kori jedzi tam i z powrotem wzdu dugiej linii wozw i plattenw,
sprawdzajc, czy wszystko jest jak naley. Dwa dni temu podjecha do plattenu, w ktrym
wykupia miejsce Emerahl, i wskaza ciemn lini, ktra pokazaa si na horyzoncie.
- Hannaya! - oznajmi i ruszy dalej.
Teraz caa scena si powtrzya, ale tym razem wycignity palec zwrci jej uwag na
to, czym staa si ta ciemna linia - wysokim klifem. Czy te, cilej, fragmentem skalnej
ciany.
Wczoraj tylko kilka razy dostrzega j przelotnie, dzisiaj nie widziaa wiele wicej.
Rwnin, przez ktr jechali, porastay dziwaczne drzewa. Rniy si wielkoci,
wystpoway te w kilku zblionych odmianach. Najwiksza miaa jeden pie lub kilka,
wyrastajcych ze wsplnej podstawy, czasem prostych, czasem wowato powyginanych.
Kora bywaa gadka albo szorstka, jasna albo ciemna. Wszystkie wydaway si niezwyke,
gdy nie miay gazi. Kady pie koczy si pkiem duych, wknistych lici w rnych
kolorach. Drzewa rodziy dziwne owoce o sodkim, misistym miszu, bardzo popularne
wrd miejscowych. Niektre daway niezwykle smaczne jagody, jadalne w stanie wieym
albo jako suszone. Inna, niewielka odmiana dostarczaa pikantnych nasion. Emerahl
dostrzega leczniczy potencja tych jagd i nasion.
Inna powszechnie spotykana miejscowa rolina miaa kolce. Wystpowaa w
rozmaitych obych ksztatach, od malutkich, podobnych do kamieni - ktre szybko
zniechcay do chodzenia boso albo siadania na ziemi bez uprzedniego sprawdzenia - do
wielkich kul, dwa razy wyszych od czowieka, o kolcach dugich jak rka. Wikszo
odmian bya chyba jadalna. Kori pokaza to kiedy, rozcinajc mieczem kul wielkoci gowy
i czstujc ich wodnistym, zaskakujco sodkim sokiem.
Jeszcze nie pora, pomylaa. Ale chyba daruj sobie przegldanie umysw. Blinita
powiedz mi wszystko, co powinnam wiedzie.
:Surim. Tamun.
:Emerahl, odpowiedzieli.
:Dotaram. Jestem w Hannai. Czy Myliciele nadal tu s?
:Tak. Pracuj w bibliotece, w gbi paacu, odpar Surim. Wybierasz si tam?
:Nie. Jestem zmczona. Jeli mam ich przekona, by przyjli mnie do siebie, musz
mie wypoczty umys. Nie zorientuj si chyba, e ten pergamin jest faszywy.
Z pomoc Blinit znalaza stary pergamin i podrobia fragment zwoju. Tekst by na
nim wypisany dwukrotnie - w jzyku, ktry Myliciele starali si odszyfrowa, i drugi raz w
nieco modszym, ktry znali. Nie dawa im jednak penego klucza do nieznanego pisma.
Kiedy Myliciele si przekonaj, e potrafi odczytywa to starsze pismo, zechc, by
przetumaczya napisy na badanych artefaktach. Na pocztku nie wiedziaa, czemu
Blinitom na tym zaley.
:Widzimy tylko to, co jest w umysach, ktre przegldamy, wyjaniy jej. Jeli
Myliciele nie rozumiej inskrypcji, my take nie. Dopiero kiedy zaczn studiowa ksztaty
napisw, moemy je zidentyfikowa. Ale rzadko to robi, wic praca posuwa si powoli.
Bdzie o wiele szybciej, jeli ty wszystko dla nas przeczytasz.
:Czemu nie posa im podrobionego pergaminu z penym kluczem do jzyka i niech
sami to rozwi? Moemy odczyta z ich umysw miejsce ukrycia Zwoju, a wtedy ja tam
pojad i go zabior.
:Jeli bogowie obserwuj Mylicieli i dowiedz si, gdzie jest Zwj, mog wysa
kogo, eby go zniszczy.
Logiczne byo zaoenie, e ani pentadriascy, ani cyrkliascy bogowie nie pozwol
na odnalezienie Zwoju zawierajcego ich sekrety.
:Wykonaa nasze instrukcje, wic ten pergamin powinien wyglda na autentyczny,
powiedzia Surim. Nie ogldajc go osobicie, nie moemy oceni, na ile jest przekonujcy,
ale wierzymy, e zrobia to jak naley. Jednak bdzie lepiej, jeli postarasz si im go nie
zostawia.
:Mamy te inne wieci, wtrcia Tamun. Jednemu z Mylicieli zaproponowano za Zwj
wielk sum pienidzy. Inni Myliciele nie chc go sprzedawa, wic on wie, e musiaby ich
zdradzi. Nie jest pewien, czy tego chce.
:Ktry to z Mylicieli?
:Raynora. Spodoba ci si. Jest przystojny i podstpny.
:Ale nie jest wybranym przez nas narzdziem zemsty. W jaki sposb pentadrianie maj
si nauczy szacunku do zwykych cyrklian, jeli zwykli cyrklianie sami nie stan do bitwy?
:Rozumiem.
:Tak. Dajesz dobry przykad swemu ludowi, Teelu. Jeste lojalny i posuszny. Auraya
wyczua, e Teel pcznieje z dumy.
:Zrobi wszystko, co mi kaesz.
:Wiem, e tak, Teelu. Twoje serce jest szczere. Ze wszystkich kapanw Siyee ty jeste
najbardziej obiecujcy. Wiem, e mnie nie zawiedziesz.
Auraya przewrcia oczami. Mody czowiek ju teraz nadyma si poczuciem wasnej
wartoci, a Huan jeszcze bardziej wzmacniaa jego pewno siebie i dum. Mdlio j od tych
bezustannych pochlebstw i zapewnie o lojalnoci.
Czy to jedna z bogw, ktrych kochaam bez zastrzee? pytaa sam siebie. Straszne
byo odkrycie, e Huan mnie nienawidzi i chce mojej mierci, ale to, co si teraz dzieje, jest
obrzydliwe. Ona zmienia go w zalepionego fanatyka. Bdzie tak pewny, e bogini osoni
swojego maego ulubieca, e rzuci si do bitwy i da si zabi.
Westchna i przewrcia si na bok. Nie kocham ju tak samo wszystkich bogw.
Kiedy umr, lepiej eby to Chaia przyj moj dusz. Gdybym miaa wybr midzy
trafieniem do Huan a rozwianiem si w nicoci, wybraabym chyba to drugie.
Wiedziaa, e to straszliwe blunierstwo, ale po raz pierwszy nie wywoao to u niej
dreszczu trwogi.
19
Obok Elli leaa rwno zoona cyrkla. Na biaej sukni kapanka nosia podrn chust,
uywan przez miejscowe kobiety. Narzucia j na ramiona, wzorem tutejszych niewiast.
Chust mona byo take unie i okry gow przed deszczem albo otuli si ni w chodne
dni. Danjin jednak nie zauway, eby prbowaa jednego czy drugiego. Odkd wyjechali z
Chonu, dni byy ciepe.
W plattenie naprzeciw Elli siedzia Yem, najstarszy syn przywdcy klanu Dregger.
Mody czowiek by szczupy i muskularny, jak wikszo wojownikw, a take inteligentny i
politycznie przenikliwy. Danjin zauway te, e Yem przejawia nietypowe wspczucie
wobec sucych, i z tego powodu by do dziwnym wyborem na przewodnika.
Dunwayscy wojownicy oczekiwali od suby lojalnoci. adne prawo nie zakazywao
sucemu opuci domostwa i szuka zatrudnienia gdzie indziej, cho byoby to trudne.
Wikszo klanw miaa wasn sub, a niewielu wojownikw przyjoby kogo, kto ju
wykaza brak lojalnoci, opuszczajc sub.
To, czego dokonali pentadrianie, organizujc ucieczki, mogoby doprowadzi do
oglnego buntu sucych przeciwko wojownikom. Danjin spodziewa si wic, e na
przewodnika Elli I-Portak wybierze kogo mniej przyjaznego wobec sucych. Na przykad
takiego jak Gim, gospodarza ostatniego bankietu.
Oprcz nich w plattenie siedzia take Gillen Shieldarm, hanijski ambasador. Przez ten
dugi czas, ktry Danjin i Ella spdzili w Chonie, Gillen odwiedza ich przynajmniej raz
dziennie i zabawia opowieciami albo gr w kamienie. Teraz, w drodze, robi to samo,
wykorzystujc niewielk podrn plansz, ktr Silava zapakowaa dla Danjina. Czasami
zdawao si, e rozmowa w plattenie toczy si tylko midzy Danjinem i Gillenem i dotyczy
gry.
Mody czowiek wyj drewniany cylinder, odkrci go i wysun zwj cienkiej skry
pokrytej obrazkami i liniami. Powiedzia im, e to ludzka skra. Wojownik, ktry stworzy t
map, wdrowa latami po Dunwayu i tatuowa map na plecach swojego najbardziej
oddanego sugi. Odkd usysza t opowie, Danjin robi wszystko, co mg, by nie dotyka
zwoju.
Niewielkie rozmyte obrazki fortec byy rwnomiernie rozrzucone po caym kraju.
Drogi wydaway si nieprecyzyjnie proste, nie ukazyway adnego z tych zakrtw, ktre
obserwowali z plattenu. Linie wytatuowane wyblak czerwieni ukazyway granice
ziemskich wasnoci rnych klanw.
- Jest tutaj - stwierdzia Ella, wskazujc na kilka symboli oznaczajcych domy
robotnikw ziemskich. - Dosta polecenie, aby i wzdu tej drogi, a zobaczy duy gaz w
ksztacie arema, a potem skrci w lewo. Pniej ma szuka wielkiego drzewa i ruszy na
przeaj przez pola.
Danjin zrozumia jej zniechcenie. Tej drogi nie dao si wytyczy na mapie.
Mczyzna nie mia pojcia, gdzie si znajduje ani dokd zmierza. Nie mia te przewodnika,
ktry by wiedzia.
Pentadrianie s sprytni, uzna Danjin. Ale nie zdoaj si przed nami ukry. To tylko
kwestia czasu.
- W kocu zobaczy co, co bd umia rozpozna - uspokoi j Yem.
- Ale przez ten czas zostaniemy za bardzo z tyu - odpara Ella, wyranie
niezadowolona.
- Moemy pojecha do miejsca, ktre wanie opuci - zaproponowa Gillen. - A
potem poda zgodnie z tymi samymi instrukcjami.
Ich platten porusza si drog rwnoleg do szlaku sucego, po jego wschodniej
stronie, na wypadek gdyby pentadrianie czy ich pomocnicy zauwayli pogo lub zaczli j
podejrzewa.
- Nie - powiedziaa. - Lepiej zaczeka, ni ryzykowa, e nas odkryj.
Yem zwin map i wsun do futerau. Ella wpatrzya si w przestrze, a Gillen unis
brwi i spojrza na Danjina, ktry z umiechem wyj zestaw kamieni. By to piknie
wykoczony komplet podrny. Kady z pionkw mia u podstawy wystp, ktry wsuwa si
w otwory w planszy, lecz szufladka do przechowywania pionkw wypaczya si troch i
trudno j byo do koca otworzy.
- Moe zagramy?
Gillen pokiwa gow.
I wtedy przypomniaa sobie ostrzeenie Chai. Huan sprbuje zada jej bl, krzywdzc
tych, ktrych kocha. Wydawao si, e Huan jest take zdolna, by rani lud, ktry sama
stworzya.
Poczua czyj do na ramieniu.
- Jak moemy pomc?
Odwrcia si i zamrugaa zdziwiona, a potem skupia si na problemie. Natychmiast
zrozumiaa, e jeli Huan chce skrzywdzi Siyee, aby j zrani, to lepiej wysa ich jak
najdalej od tego miejsca.
- Wracajcie do naszego ostatniego obozowiska - polecia. - Wkrtce tam si z wami
spotkam. Dostarcz wam ywno i wod. Zostawcie troch na biwaku i w miejscach, gdzie
si zatrzymywalimy po drodze tutaj, na wypadek gdyby komu jeszcze udao si uciec.
- Mamy wrci do domu? - zapyta z powtpiewaniem Siyee.
- Tak. - Spojrzaa mu w oczy. - To bya zasadzka. Spodziewali si was. Zrobi, co
mog, aby uwolni pozostaych. A wy musicie zadba o to, by przetrwali podr do domu.
Siyee kiwnli gowami. Wiedzieli, e ma racj, lecz nie chcieli opuszcza towarzyszy.
- Ruszajcie - powiedziaa Auraya. - Sprbujcie wrci do domu. Mwca Sirri i rodziny
waszych towarzyszy powinny si dowiedzie, co tu si stao.
Pokiwali gowami na zgod. Patrzya, jak odlatuj, a potem znowu spojrzaa w stron
Klaffu. Zauwaya, e byo tu sporo publicznych studni oraz niewielki rynek przy granicy
miasta. Nawet jeli Nekaun czyta myli Siyee, kiedy mwia im o swoich planach, wtpia,
by dotar na rynek tak szybko, by j schwyta.
Zdja Figla z ramion i postawia na ziemi.
- Zosta - polecia.
Spuci gow, lecz posusznie przeszed do cienia i zwin si w kbek, by czeka.
Zadowolona, wzniosa si w powietrze i pomkna w stron miasta.
20
Obfity deszcz i gwatowny wiatr kilkakrotnie budziy Mirara noc. Jednak rankiem pogoda
si uspokoia. Kiedy wyjrza przez okno, chmury pokryway niebo, ale miejscami rozstpiy
si, ukazujc plamy bkitu. Mimo deszczu wci byo ciepo.
By wczesny ranek, lecz z kuchni dochodzi ju zapach piekcego si chleba, a Tintel
krztaa si po sali, krojc na czstki i zjadajc jaki owoc. Spojrzaa na niego i skina gow
na powitanie. Usiad, eby co zje, a wtedy znw zabrzmia stukot cikich kropel.
- Nie jest to dobry dzie na Prby - stwierdzia Tintel, siadajc przy jego stole. Bogowie mogliby to lepiej zorganizowa.
- Jak sdz, bogowie opieraj si na wasnym rozumieniu sowa prba.
Parskna.
- Tak, tak sdz. Czy chcesz, abym ci dzi towarzyszya?
Umiechn si i pokrci gow.
- Nie, ale dziki za propozycj.
Kiwna gow. Wyczuwa jej niepokj, cho trudno powiedzie, czy martwia si o
bezpieczestwo jego czy wszystkich tkaczy, a moe jedno i drugie. Jeli jego spotkanie z
Czwartym Gosem Genz si nie uda, czy wpynie to na dobre stosunki midzy tkaczami
snw w Ithanii Poudniowej a pentadrianami?
W takim razie musz dopilnowa, eby wszystko poszo dobrze, powiedzia sobie
Mirar.
Od gwnego wejcia dobiego stukanie. Tintel wstaa, by otworzy, i powrcia z
mczyzn i nastoletnim chopcem. Obaj nosili biao-niebieskie wstki przyszyte do ubra w
tych samych barwach, lecz aden z nich nie by tak pogodny jak ich kostiumy. Mczyzna
podtrzymywa chopca, ktry podskakiwa na jednej nodze, by nie obcia drugiej.
Tintel wezwaa z kuchni jednego z tkaczy snw, ktry wyszed, spojrza tylko na
barwn par i wyprowadzi ich. Tintel wrcia na miejsce.
- Bdziemy dzi oglda ca mas zamanych koci i zwichnitych ng - powiedziaa.
Mirar spojrza na ni zdziwiony.
- Nie mam ambicji, aby rzdzi jakimkolwiek krajem. Do tego zadania lepiej nadaj
si ludzie tacy jak ty.
- A kim ja jestem?
Przyjrza jej si, zaskoczony pytaniem.
- Wybrank bogw. Inteligentn. Pikn. Ludzie lubi przywdcw o takich cechach.
Opara si i spojrzaa na niego spod pprzymknitych powiek.
- Jeste czarujcy i nawet cakiem przystojny. Musz przyzna, e spodziewaam si
raczej starca.
Umiechn si.
- Jestem starym czowiekiem.
Rozemiaa si. Pochylia si do przodu i lekko dotkna jego kolana.
- Powiem ci co w sekrecie. Te nie jestem tak moda, na jak wygldam.
Znw poczu zdziwienie. Genza patrzya na niego znaczco, a umiech miaa figlarny.
Myl, e ze mn flirtuje, a gdyby nie bya...
Gosem? Nie sysza nic, co by sugerowao, e Gosy zachowuj celibat. Wiedzia, e
ich Sudzy nie, cho zawsze podejrzewa, e te plotki o rytualnych orgiach s przesadzone.
Czy zachowuje si wobec mnie przyjanie, czy proponuje co wicej?
Gdyby to drugie byo prawd, to co powinien zrobi? Bya kobiet atrakcyjn i co mu
mwio, e dowiadczon... ale co innego kazao mu si zawaha.
Moe to naturalna ostrono? Nie mia pojcia, co moe wynikn z wejcia w oe
kobiety o takiej wadzy. A potem przypomnia sobie, e pentadrianie w Jarime jeszcze kilka
miesicy temu organizowali zabjstwa tkaczy snw. Genza moga mie z tym co wsplnego
i sama ta myl wystarczya, aby zgasi jego zainteresowanie.
Wydawao si, e to wyczua. Opara si wygodniej.
- Jakie wic masz plany na przyszo, tkaczu Mirarze? - zapytaa.
Wzruszy ramionami.
- Wszdzie w Ithanii Poudniowej s moi ludzie. Chciabym przewdrowa cay
kontynent, uczc si jzykw i obyczajw, a przy tym naucza uzdrawiania, jak to robiem w
przeszoci.
Pokiwaa gow.
- W takim razie musisz odwiedzi Glymm. Przybd do Sanktuarium i przedstaw si
Gosom. - Umiechna si szerzej, opucia gow i spojrzaa na niego z ukosa. - Nawet jeli
nie zrobisz na nich wraenia, to na mnie ju zrobie... Widz potencja dla korzystnego
przymierza.
Przez kilka kolejnych godzin ludzie stali w kolejce do pawilonu, aby opowiedzie o
swych spotkaniach z kandydatami. Niektrzy wyranie chcieli tylko spojrze na Genz albo
opowiedzie o drobnych krzywdach, choby o oszustwie przy wydawaniu reszty.
Mirar zauway, e starszy mczyzna jest popularnym przywdc wrd ludzi z
dow, podczas gdy kobieta bya lubiana powyej. Niewielu miao do powiedzenia co zego
o ktrymkolwiek z nich.
Modsi mczyni mieli mniej zwolennikw, a wicej krytykw. Muskularny
modzieniec mia skonnoci do gupich zachowa i pijastwa. Najgortszym oskarycielem
bystrookiego by utykajcy podstarzay kupiec, ktry twierdzi, e wysano na niego zabjc,
by nie mg zdradzi nielegalnego handlu, w ktrym uczestniczy ten czowiek.
Zabrzmia dzwon oznaczajcy koniec Prby. Niektrzy z tych, ktrzy nie zdyli
przemwi, byli wyranie zagniewani, ale odesano wszystkich. Raz jeszcze Genza odezwaa
si do tumu.
- A teraz rozpocznie si Prba Popularnoci. Zostawcie swoje wstki w
przygotowanych koszach. Dzi wieczorem kosze zostan zwaone, punkty zdobyte przez
kadego z kandydatw podsumowane, i poznamy nowego Wielkiego Wodza.
Mirar przyglda si, jak obywatele Kave zaczli przechodzi przez most. Z wielkiego
kosza wybierali wstki, a potem umieszczali je w jednym z piciu, oznaczonych barwami
kandydatw. Przy kadym z koszy sta Suga i obserwowa pilnie.
Genza wrcia na miejsce, po czym skrzywia si przepraszajc:
- Obawiam si, e to najnudniejsza cz rytuau, ale przynajmniej moemy sobie
wzajemnie dotrzymywa towarzystwa.
- Prby okazay si ciekawsze, ni si spodziewaem - zapewni. - Jestem wdziczny
za zaproszenie.
Rozemiaa si cicho.
- To dobrze. A wic... Jedno z tej pitki zostanie dzi wieczorem Wielkim Wodzem
Dekkaru - stwierdzia. - Jak sdzisz, kto z nich zwyciy?
- Ten, ktrego ty i lud Dekkaru uznacie za najbardziej odpowiedniego - odpar.
- Dyplomatyczne. Czy pokusisz si o odgadnicie, kto to?
Wzruszy ramionami.
- Nie wiem o nich wystarczajco wiele.
Uniosa brwi.
- Naprawd si nimi nie interesowae, prawda?
- Nie.
Przyjemnie jest wiedzie, e nasi wrogowie tak samo jak my lubuj si w skandalach i
plotkach, pomylaa.
Imenja i dwa inne Gosy byli w Glymmie. Jak na ironi, Genza, kobieta kierujca
bojowymi ptakami, ktre Siyee prbowali zaatakowa, znajdowaa si teraz najdalej od
miasta, uczestniczc w ceremonii na dalekim poudniu kontynentu.
Auraya dowiedziaa si te wiele o pentadriaskiej religii. Informacje zebrane przez
szpiegw Biaych mwiy o imionach Gosw, bogw, a take kilku Oddanych Sug, jednak
aden cyrkliaski szpieg nie potrafiby dostarczy tylu szczegw na temat ich wierze i
hierarchii. Wszyscy Sudzy potrafili uywa magii, z wyjtkiem - co ciekawe - Towarzyszki
Reivan, ktra zyskaa to stanowisko w zamian za zasugi oddane podczas wojny.
Reivan bya wczeniej czonkiem grupy intelektualistw, znanych jako Myliciele. W
Jarime istniay towarzyskie krgi akademikw i entuzjastw wiedzy, ale nie byo niczego
przypominajcego t zorganizowan spoeczno kobiet i mczyzn oddanych nauce.
Wkrtce po wschodzie soca miasto zaczo si budzi. Z Figlem na kolanach Auraya
obserwowaa, jak pentadrianie wstaj do codziennych zaj. Jednak niektrzy byli zajci
mniej typowym zadaniem, organizujc i dogldajc transportu schwytanych Siyee do
Glymmy.
Auraya widziaa, jak w jednej czci miasta wynajmowano odkryte platteny, a w innej
Siyee dostawali wod i chleb. Obserwowaa Nekauna przez oczy Sug. Cay czas szukaa w
jego planach luk, ktre mogyby da Siyee szans ucieczki.
Jak dotd Siyee byli dobrze pilnowani niedaleko Nekauna, wewntrz budynku. Kiedy
znajd si na zewntrz, jedyn osob, ktra moe jej przeszkodzi w ich uwolnieniu, by
wanie Nekaun. Jednak musi sprbowa, zanim dotr do Glymmy. Bya pewna, e gdy
znajd si w miecie, ucieczka bdzie o wiele trudniejsza.
Kolumna plattenw czekaa ju przed budynkiem. Pierwszy Gos przeszed wzdu
nich, jakby dokonywa inspekcji. Staa, wyczuwajc, jak wrd Siyee narasta lk.
Wyprowadzano ich z sali, w ktrej byli wizieni, a pentadrianie eskortowali ich na zewntrz
budynku. Patrzya, jak jeden po drugim wchodz na platteny i s przykuwani do elaznych
piercieni na burtach wozw.
Gdyby tylko nie byo tu Nekauna, pomylaa.
Ale nawet gdyby, to jak mogaby uwolni Siyee, nie bronic si przed atakami Sug?
Zacisna zby. Gos Chai odbi si echem w jej pamici: Jeli ta twoja zasadzka doprowadzi
do tego, e ona si od nas odwrci....
21
Przed zniczem Sanktuarium z pochylon gow staa znajoma posta. Reivan zbliya si
wolno i zatrzymaa kilka krokw od niej, nie chcc przerywa Imenji zamylenia. Usyszaa,
jak Drugi Gos mruczy modlitw, a potem zobaczya, e si prostuje.
- Och, Reivan. - Imenja odwrcia si z umiechem. - Czym musimy si dzi zaj?
Reivan stana obok. Ogie falowa i strzela niczym cienki materia na wietrze. Jego
bezustanne poruszenia byy hipnotyczne, mwiono te, e bogowie mog odebra rozum
komu, kto zbyt dugo bdzie si w niego wpatrywa. Z wysikiem odwrcia wzrok.
- Karneya znw zwrci si do nas, by darowa synowi niewol. Prosia, ebym
meldowaa, gdy znowu sprbuje.
Imenja skrzywia si.
- al mi go. Trudno si pogodzi z tym, e wasne dziecko popenia straszn zbrodni.
- W kadym innym kraju skazano by go na mier.
- Owszem - zgodzia si. - I nie moemy speni jego proby, ale napisz do niego. Co
jeszcze?
- Tiemel Steerer chce zosta Sug, ale uwaa, e nie spodoba si to ojcu.
- Ma racj. To trudna sprawa.
- Ojciec nie jest w stanie mu przeszkodzi.
- Ale sprbuje. Nawet jeli to oznacza, e bdzie musia go porwa i wysa do Jarime.
- Tak bardzo nas nie lubi?
Imenja zamiaa si gono.
- Nie, wrcz przeciwnie. Ale Tiemel jest jego jedynym synem. Kto bdzie kierowa
flotyll, gdy ojciec si zestarzeje?
Reivan nie odpowiedziaa. Lepiej sprzeda cay interes, ni eby syn spdzi dugie
lata, zajmujc si tym, czego nie znosi, i marnujc magiczny Talent.
Imenja odwrcia si nagle i spojrzaa w dal. Zmarszczya czoo, a potem odprya si
i westchna.
- Te sprawy musz zaczeka - rzeka. - Powrci nasz niesforny znajomy.
- Nekaun? - Reivan poczua dreszcz nadziei.
Ostatni platten wiz tylko jednego pasaera, a jej serce podskoczyo, gdy zobaczya
szeroko umiechnitego Nekauna. Kiedy si zatrzymali, zeskoczy i bez wysiku wbieg po
schodach. Nie spojrza nawet na Reivan, skupiajc uwag na Gosach.
- Jak sobie radzilicie przez ostatnie par dni? - zapyta. - Mam nadziej, e wszystko
przebiegao gadko pod moj nieobecno.
- Dostatecznie gadko - odpar spokojnie Vervel. - Widz, e bye zapracowany.
- Owszem. - Nekaun spojrza na platteny. Sudzy zaczynali odwizywa winiw od
piercieni. Siyee byli skuci razem za kostki. - Bogowie poinformowali mnie, e wojownicy
Siyee przybywaj, aby zaatakowa Klaff, i e powinienem zmierzy si z nimi i z ich
czarownic.
- Czarownic? - powtrzy Shar.
Nekaun unis gow i wzrokiem przebieg po niebie.
- By Bia.
Imenja sykna zdumiona.
- Auraya?
Spojrza na ni z umiechem.
- Tak. Podaa tutaj za nami, wic nie wtpi, e jest gdzie blisko.
- Czy stanowi zagroenie? - spyta Vervel.
- Raczej nie. Siyee wierz, e bogowie zakazali jej walki z nami. - Nekaun umiechn
si, a potem spojrza na ludzi nieba. - Lepiej odprowadmy winiw do celi.
Odstpi o krok. Reivan poczua ukucie rozczarowania - nie spojrza na ni, nawet
przelotnie.
- W Sanktuarium nie ma cel - przypomniaa Imenja.
Nekaun odwrci si z umiechem.
- Ale s, tylko bardzo dawno nie byy uywane. Kiedy chcia ju odej, Imenja
prychna z niechci.
- Jaskinie - stwierdzia z wyranym niesmakiem. - Kim si stajemy?
- Oni s naszymi wrogami i prbowali nas zaatakowa - przypomnia Shar.
- Miejsce Siyee jest w kompleksie wiziennym - owiadczya. - Poza Sanktuarium.
- Nekaun musi by blisko, aby nie dopuci do ich uwolnienia przez Auray. - Shar
wzruszy ramionami. - Nie moemy przecie da, eby zamieszka w wizieniu.
Imenja zmarszczya brwi, a potem westchna. Reivan zawahaa si, gdy jej pani
odwrcia si gwatownie i odesza. Drugi Gos przystana, obejrzaa si i umiechna z
wyranym wysikiem.
Pojedyncza
pochodnia
na
stojaku
bya
jedynym
owietleniem
olbrzymiego
pomieszczenia, w ktrym si dzi znaleli. W tej powiacie szerokie kolumny, do ktrych ich
przykuto, wyglday jak drzewa w Przestrzeni. Na podwyszeniu z boku wznosio si
ogromne kamienne krzeso, rozsypujce si ze staroci. By moe jeden z pentadriaskich
bogw bywa tu od czasu do czasu. A po tej myli zaraz nadesza inna: e Siyee zostali tu
sprowadzeni jako ofiary.
Oderwa swe myli od tych mrocznych miejsc, ale w efekcie wrci pamici do
matki; jak bdzie rozpaczaa, kiedy usyszy o ich klsce... Mia nadziej, e Siyee, ktrzy
uciekli, dotr do domu. Jeli nie, to matka moe posa nastpnych, eby si dowiedzieli, co
zaszo. Byo jasne, e zostali zdradzeni, a zatem pewnie i nastpni wpadn w puapk.
- Sreil.
A podskoczy, syszc ten gos; obejrza si. Patrzy na niego Siyee przykuty z drugiej
strony kolumny.
- Tiseel?
- Zastanawiaem si - powiedzia wojownik - nad tym, kto nas zdradzi.
Sreil zauway, e inni Siyee suchaj i obserwuj.
- Ja te - zapewni.
- Nie wiem, ale mog spyta bibliotekarza. Jeli co jest, pokae ci, gdy go o to
poprosz.
Spojrzaa na niego.
- Jest a tak le?
- Co?
- e nie mog sama poprosi?
Skrzywi si.
- Nie, ale jak mwi Bar, jeste kobiet, i to cudzoziemk.
Westchna i przewrcia oczami.
- No c, i tak lepiej ni w domu. Jedynym sposobem na zobaczenie dawnych skarbw
jest odkupi je od jakiego bogatego arystokraty, i to tylko wtedy, gdy ma ochot sprzeda.
Odeszli od stou w stron starca, ktry katalogowa swoje zwoje.
- Wszystko to naley do pentadrian - powiedzia gosem sugerujcym, e niespecjalnie
si tym przejmuje.
- Ale przynajmniej tego nie zniszczyli, tak jak cyrklianie. Miaam szczcie, e
ocaliam to. - Poklepaa pudeko.
- Wic co tam jest?
- Och, kawaek starego zwoju.
- A dlaczego przysza z nim do nas?
Zawahaa si i spojrzaa na niego z uwag.
- Jest napisany w sorlu.
Patrzy na ni z niedowierzaniem. Ona za mwia dalej, jakby milczenie wzia za
niewiedz.
- To staroytny jzyk kapanw Murru. Wydawao mi si, e powiniene to wiedzie. Pokrcia gow, jakby zniechcona. - Miaam nadziej, e dla miejscowych bdzie to miao
wicej sensu. Mogliby zna te miejsca, o ktrych wspomina zwj, albo wiedzie, co oznacza
ofiara oddechu. - Wsuna pudeko do torby u pasa. - Czy moemy teraz spyta o inne
skarby? Myl, e tylko dziki nim ta podr bdzie warta powiconego jej czasu.
Napicie i podniecenie modego czowieka byo niemal namacalne. Jednak z godnym
podziwu opanowaniem zachowa milczenie. Tego si spodziewaa. Modsi Myliciele rzadko
robili cokolwiek, nie pytajc najpierw o zgod starszych kolegw.
- W takim razie musz zadba, aby Rikron pokaza ci wszystko.
22
W cigu kilku ostatnich dni Auraya sprawdzia granice niektrych swoich moliwoci.
Okazao si, e nie potrafi spa w powietrzu, wic zachowywaa przytomno, unoszc si
nad Glymm; jednak po paru bezsennych nocach trudno jej byo si skoncentrowa, wic na
yczenie Jurana wycofaa si na wzgrza, aby odpocz.
Jej gotowo okazywania bogom posuszestwa bya bezustannie poddawana prbom.
Syszaa myli Siyee. Wiedziaa, e przykuto ich gdzie poniej Sanktuarium. Wiedziaa, e
s wystraszeni i zrozpaczeni.
Jednak nie wyrzdzono im fizycznej krzywdy. Nikt w Sanktuarium - nikt, kogo myli
potrafia odczyta - nie wiedzia, jakie plany ma wobec winiw Nekaun. Niektrzy uwaali,
ze zada za nich okupu. Inni rozwaali moliwo - Auraya ucieszya si, e Siyee na to nie
wpadli - e ludzie nieba zostan przekazani grupie znanej jako Myliciele, ktra
prawdopodobnie bdzie ich bada i na nich eksperymentowa.
Powracajc na pozycj wysoko ponad Sanktuarium, Auraya zacza przeglda
umysy ludzi w dole. Pierwszy, na jaki trafia, nalea do Sugi, ktra miaa za zadanie
powiadomi Gosy, gdyby Auraya zbliya si do wityni. Kobieta dostrzega j i
telepatycznie powiadomia o tym Nekauna przez gwiezdny wisior.
Auraya zignorowaa j, by przej do umysw innych Sug i domowych, ktrzy
wykonywali najprostsze zadania. Dotary do niej fragmenty modlitw, przepisw, rachunkw i
pieni. Strzpy plotek, instrukcji i intryg mogy odwrci jej uwag. Ale pragnienie
odszukania Siyee byo przytaczajce.
Tam. Wci jeszcze tam s.
Niewygody dugiego przykucia zaczynay dziaa. Oprcz strachu wyczuwaa
ponienie i rezygnacj. I nagle odkrya, e trwoga Siyee pogbia si... Skupia si i
zrozumiaa, e jeden z nich jest wyprowadzany z sali. Poczua, e lk zaciska jej odek, i
nagle uwiadomia sobie, e opada w stron Sanktuarium. Podfruna w gr, patrzya i
czekaa, coraz bardziej przeraona.
Poprzez oczy Siyee zobaczya Nekauna. Powiedzia co, ale Siyee by zbyt
wystraszony, by zrozumie. Mwi co o odlocie.
- Dlaczego?
Nagle spowania.
- Twoi rodacy nie rozumiej moich. Uwaasz nas za okrutnych i zdeprawowanych.
Chciabym ci przekona, e to nieprawda. - Skrzywi si. - Nie chc krzywdzi Siyee ani nie
chc ich niewoli, cho jest to dopuszczalne przez nasze prawa. Mgbym prosi o pienidze
w zamian za ich wolno, ale nie s mi potrzebne. Bardziej zaley mi na pokoju. Nie jeste
ju Bia, ale wtpi, by ktry z Biaych przyby tutaj, niezalenie od tego, jak bardzo bymy
prosili. Jeste jednak ich sprzymierzecem. Moesz przekaza to, co tu zobaczysz. - Spojrza
na ni zachcajco. - Zostaniesz?
Auraya patrzya na niego podejrzliwie. To moga by puapka. Co prawda w umyle
Turaana nie znalaza wiedzy o tym, ale przecie mogli mu nie mwi.
Wic? Warto podj pewne ryzyko dla dobra Siyee.
- Jeden Siyee kadego dnia - powtrzya.
- Tak.
- Musz by wiadkiem, jak odlatuj.
- Oczywicie.
- I dacie im ywno i wod na podr do domu?
- Zorganizujemy to.
- I zapewnicie dobre warunki sanitarne tym, ktrzy zostaj?
- Moi ludzie szukaj ju rozwizania tego problemu.
- Czy przysigniesz to na swoich bogw?
Umiechn si.
- Przysigam na Sheyra, Hrun, Alora, Ranah i Sraala, e uwolni jednego winia
Siyee za kady dzie i noc, ktre tu spdzisz, i e w tym czasie nie doznasz adnej krzywdy.
Odwrcia gow, jakby si zastanawiaa.
:Juranie?
:Tak?
Opisaa mu warunki umowy.
:Sprbuje ci zwerbowa albo nawrci.
:Tego si spodziewam. Ale mu si nie uda.
:Tak. Wierz, e mu si nie uda. To niebezpieczna gra, Aurayo, lecz jeli chcesz w to
wej, masz nasz zgod. Powodzenia.
Auraya spojrzaa Nekaunowi w oczy i skina gow.
- Zostan.
Szaty tkaczy snw opady na podog, a oni przenieli si na ko. Pachniaa potem i
lenymi kwiatami. wiato ksiyca podkrelao lini jej ramion. Piersi. Biodra. Ciep skr
pod jego domi. Rce przesuwajce si po jego ciele. Przycigali si coraz bliej, kuszc
palcami, badajc wargami, a nie mogli zbliy si bardziej. Czu, jak jej pity wbijaj mu si
w plecy, a potem koysali si ju tam i z powrotem, a jedynymi dwikami byy ich oddechy i
ciche skrzypienie ka prowadzce do tych chwil, kiedy rozkosz pokonywaa myli.
Kiedy odzyskali zdolno mylenia, odsuna si od niego. Wycign do, by j
dotkn, ale chwycia go za rk. Zaskoczony przyjrza si jej uwanie i wyczu zamylenie.
- Co si zmienio - powiedziaa, spogldajc na niego z powag. - Mylaam, e teraz,
kiedy wiem, kim jeste, bdzie to bardziej podniecajce. Ale nie jest. Jest... - Zmarszczya
brwi i pokrcia gow. - Sama nie wiem.
Opar si o cian.
- Czasami fantazja jest bardziej podniecajca ni rzeczywisto - stwierdzi.
Przytakna, potem znw zmarszczya brwi i pokrcia gow.
- Nie o to chodzi. - Spojrzaa na niego z umiechem. - No, moe troch. Ale jest w
tobie co jeszcze, co zawsze mnie niepokoio. Przypominasz mi o... Czy masz...? - Raz
jeszcze przyjrzaa mu si w zadumie. - Mam takie uczucie, e co zaprzta twoj uwag,
nawet kiedy jeste najbardziej... hm... skupiony. - Przerwaa. - Normalnie uznaabym, e to
kobieta. Mam nadziej, e ci nie uraziam.
Jest spostrzegawcza, pomyla. On take rozpozna jej nastrj. Odrobina intymnych
rozmw adnie koczya kowe spotkania, cho kobiety lubiy to bardziej ni mczyni.
Ale ju dawno nauczy si docenia takie rzeczy. Rozmowy mog by frywolne, zabawne,
oburzajce albo pokazywa gbok inteligencj czy zrozumienie. Czasami po prostu chciay
pogada o swoich problemach. Czasami troch za duo. Co wymagao odrobiny cierpliwoci.
Dardel nie lubia si skary. Mgby zaprzeczy jej domysom, ale nie byo
powodw, byle tylko nie zdradzi tosamoci Aurai.
- To jest kobieta - powiedzia.
Spojrzaa zdziwiona.
- To dlaczego z ni nie jeste? Jest na pnocy? - Szeroko otworzya oczy. - Czy to
cyrkliascy bogowie nie pozwalaj wam si spotka?
Umiechn si.
- Nie. Na nieszczcie ona nie myli o mnie tak, jak ja myl o niej.
- Och. - Dardel przygarbia si nieco i umiechna wspczujco. - W takim razie jest
gupia.
Parskn.
- Wiele razy mwiem to kobietom w odwrotnej sytuacji, a teraz przekonaem si, e
to pomaga. Troch.
Dardel jednak chyba nie suchaa. Nagle uniosa gow i lekko uderzya go w rami.
- A wanie si kochalimy! Jak moesz to robi, kiedy tsknisz za inn?
Chwyci jej rk.
- Czy naprawd spodziewasz si, e zachowam celibat dla kobiety, ktra si mn nie
interesuje?
- Nie. Chyba nie.
- Przychodzi mi do gowy kilka sposobw, ktrymi mogaby wesprze moj decyzj
o niezachowaniu celibatu.
Uniosa brwi.
- Och, na pewno. - Przechylia gow na rami. - Przyjemnie jest wiedzie, e jeste w
dostatecznym stopniu czowiekiem, by zgupie z mioci.
- Naprawd? - Skrzywi si. - Ciesz si, e dla kogo jest to przyjemne.
- Au. - Umiechna si i poklepaa go po policzku. - W takim razie bd musiaa
dostarczy ci wyjtkowych przyjemnoci.
Pochylia si i przesuna palcami po jego piersi. Umiechn si, pochwyci jej do i
przycign bliej.
23
W przeciwiestwie do wityni, Sanktuarium byo kilkupoziomowym kompleksem
poczonych z sob budynkw. Auraya czua si tak, jakby wchodzia do labiryntu, lecz gdy
tylko ogarniao j poczucie zagubienia czy uwizienia, Nekaun wyprowadza j na otwarty
przynajmniej z jednej strony korytarz z widokiem na miasto lub na dziedziniec. Zrozumiaa,
e ta forma architektury pozwala, aby powiewy wieego powietrza docieray do wntrza,
dziki czemu ten suchy upa stawa si znony.
Jednak jej myli kryy gwnie wok sytuacji, w jakiej si teraz znalaza. Siyee byli
zakadnikami. Ale i tak mieli szczcie, poniewa przybyli tu, aby zaatakowa pentadriask
wasno - albo pentadriaskie jednostki, zalenie od tego, jak ci traktowali swoje ptaki - i w
odwecie mogli zosta zgadzeni.
Zamiast tego wykorzystano ich do szantau. Cena wydawaa si niewielka: Auraya
musi po prostu zosta tu i spotka si z poddanymi Nekauna. To wszystko.
Ale z pewnoci kryje si w tym co wicej. W najlepszym razie Nekaun sprbuje
uzyska ode mnie informacje o Biaych. W najgorszym razie bdzie trzyma mnie tutaj, a
jednoczenie szuka sposobu, aby mnie zabi.
Jak dotd Nekaun oprowadza j tylko po Sanktuarium. Zatrzymywa si tu i tam,
pokazywa jakie ciekawe zdobienia, tumaczy znaczenie i zastosowanie pewnych
elementw.
Gra rol uprzejmego gospodarza. Auraya czua, e chocia jej ciao wytrzymuje
tempo zdarze, umys nie nada, nie cakiem jeszcze rozumiejc wszystko, co zaszo w
ostatnich dniach, ani to, na co si zgodzia.
Nekaun powiedzia co dumnym tonem.
- A tutaj - przetumaczy Turaan - s twoje pokoje.
Sucy otworzy podwjne drzwi. Auraya rozejrzaa si nerwowo, wchodzc za
Nekaunem do wntrza. Pierwszy pokj, oszczdnie umeblowany, by rozmiarw domu.
Nekaun wskaza kolejne drzwi. Wchodzc przez nie, Auraya znalaza si w rozlegym pokoju
z wielkim oem porodku. ukowe przejcie z jednej strony prowadzio do pomieszczenia
cakowicie wyoonego ceramik, z wpuszczon w podog pust sadzawk porodku.
Nekaun przeprowadzi j przez bram do tunelu. Minli kilka wnk - w kadej staa
lampa. Potem dotarli do niewielkiego pomieszczenia. Due ukowe przejcie przegradzaa
elazna krata, a po obu jej stronach stali na stray Sudzy. Dalej znajdowaa si o wiele
wiksza sala z wieloma kolumnami, a na przeciwlegym jej kocu sta ogromnych rozmiarw
tron.
To stara witynia, pomylaa. A to jest tron boga. Prawdopodobnie martwego boga.
A potem jej uwag przycign jaki ruch u podstawy kolumny i poczua, e zamiera
jej serce.
Do kolumn przykuto Siyee. Siedzieli lub kucali na pododze, a ich myli wypenia lk
i przygnbienie. Obok kadego z nich ustawiono drewniane naczynia na ekskrementy i a
tutaj czua ich fetor.
- Mwie, e twoi ludzie zapewni im dobre warunki sanitarne - powiedziaa,
zwracajc si do Nekauna. - To, co widz, nie jest zdrowe.
Unis brwi.
- Przecie s winiami. Nie spodziewasz si chyba, e bd ich traktowa jak cennych
goci.
Przypomniaa sobie pokoje, ktre jej zaprezentowa.
- Nie - zgodzia si. - Ale spodziewam si, e bd dostatecznie zdrowi, aby powrci
do domu, kiedy odzyskaj wolno. W tych warunkach si pochoruj. Musisz im pozwoli na
wiczenia, poniewa minie skrzyde zbyt osabn, by mogli lata.
Popatrzy na Siyee i wolno kiwn gow.
- Rozumiem. Kiedy si upewni, e ta sala jest bezpieczna, ka ich odwiza od
kolumn. Wydzielimy specjalny sektor na fekalia.
Przemwi do Sug. Jeden wyj klucz spod szaty, podszed do kraty i otworzy.
Auraya wesza do rodka. Siyee unieli gowy, gdy si zbliya, a na ich twarzach i w
mylach pojawia si nadzieja. Odszukaa Sreila, podesza i przykucna przy nim.
- Czy kto jest ranny?
Mody czowiek pokrci gow.
- Dranicia, zwichnicia, ale nic wicej. Spojrzaa na pene nadziei twarze.
- Nie przyszam tutaj, aby was uwolni - powiedziaa. - A w kadym razie nie dzisiaj.
Ale zawaram umow z przywdc pentadrian Nekaunem. Uwolni jednego z was za kady
dzie mojego tutaj pobytu.
- Jest nas ponad trzydziestu - odpar jeden z Siyee. - To przecie cay miesic.
Wystarczy, e bdziemy tak przykuci przez tydzie, a aden z nas nie zdoa polecie.
- Nie bdcie mieszni - rzuci Kereon, zdumiewajc tym Barmoni. - Kto jej uwierzy?
Nikt. - Pochyli si, zwracajc si gwnie do Barmonii. - Jeli moe nam pomc, zapromy
j. Zgodzi si, bo jeli nie, to nie zobaczy innych artefaktw i nie odkryje, co wiemy. A kiedy
my si dowiemy, gdzie jest Zwj, jej rola dobiegnie koca. W oczach Barmonii bysno
zaciekawienie.
- Nie powie nam, co mwi koci, chyba e j z sob zabierzemy.
- Jeli jest sprytna. Ale nawet kiedy ju bdziemy mieli Zwj, nie musimy jej niczego
oddawa. A zwaszcza uznawa jej zasug - Kereon si umiechn. - Czy naprawd sdzisz,
e kto uwierzy, by miaa co wsplnego z poszukiwaniami... oprcz gotowania dla nas?
Barmonia opar si wygodnie i pokrci gow.
- Nie. No dobrze. Sprowadcie j.
Kereon zwrci si do Raya.
- Zacznie co podejrzewa, jeli zjawi si u niej ktokolwiek poza tob.
- Znajd j. - Ray kiwn gow. - Nie mog zagwarantowa, e j przekonam, by si
do nas przyczya, po tym, jak j wczoraj potraktowalicie. Ale sprbuj. - Zmruy oczy i
spojrza na Barmoni. - Ciebie czeka najtrudniejsze zadanie.
- Dogadywanie si z ni. - Yathyir pokiwa gow.
- Nie - odpar Ray. - Pamitanie o tym, co to s dobre maniery.
Wszyscy skrzywili si i przewrcili oczami, a Ray zastanowi si, jak moe przekona
Emme do wsppracy. Nie mia zudze, e inni cho sprbuj by uprzejmi. Jeli ta kobieta
ma z nimi spdzi jaki czas, potrzebuje przyjaciela, ktry bdzie dla niej miy.
A moe wicej ni przyjaciela, pomyla. Jestem pewien, e wczoraj ze mn flirtowaa,
cho pewnie tylko po to, aby uzyska pomoc. Nie jest ju moda, ale wci atrakcyjna mimo
swojego wieku. Poza tym mwi, e starsze kobiety mog by bardzo ksztacce...
Wieci pdziy niczym chodny wiatr, mkny przez korytarze i sale do wszystkich zaktkw
Sanktuarium. Odkd o tym usyszeli, Sudzy i domowi byli rozgorczkowani strachem i
podnieceniem.
- Auraya jest tutaj! - szeptali. - Nekaun sprowadzi do Sanktuarium by Bia! T,
ktra umie lata! T, ktra zabia Kuara!
- Nie sdziabym tak, gdyby nie Siyee atakujcy Klaff. Gdyby planowali wojn z
nami, wybicie ptakw byoby sensowne. - Imenja skrzyowaa rce. - Siyee uwaaj, e ich
atak by zemst.
- Za co?
- Za nieudan intryg. Nie moj.
Reivan umiechna si, syszc ostrone sowa Imenji. Najwyraniej ta intryga bya
kolejn spraw, o ktrej jej pani nie moga dyskutowa. Spojrzaa znowu na dziedziniec.
Auraya skina rk i nagle co wyskoczyo z jej sakwy na brzeg fontanny.
By to jaki zwierzak, may i zwinny. Napi si wody, a potem obieg fontann
dookoa, po czym na szybki gest Aurai niechtnie wrci do torby.
Reivan przypomniaa sobie co, co opowiada jej Suga w klasztorze, w ktrym
dorastaa. Wiele mona si o kim dowiedzie z tego, jak traktuje zwierzta i jak zwierzta
traktuj jego.
Auraya i Nekaun zniknli z pola widzenia. Reivan westchna. Jeli Nekaun zdoa
uwie Auray, czy zostanie ona w Glymmie? Jeli tak, wikszo pentadrian nie powita jej z
radoci. W kocu to ona zadaa cios, od ktrego zgin Kuar, i to ona wygraa wojn dla
cyrklian. Nie bdzie miaa przyjaci.
Imenja odwrcia si gwatownie od okna.
- Kiedy si z ni spotkam, chc, eby bya przy mnie i pomoga w tumaczeniu.
Reivan ruszya za swoj pani w stron foteli.
- Bd. Nie jestem pewna, czy ucieszy mnie to spotkanie, ale z pewnoci bdzie
interesujce.
Imenja wygia wargi w pumiechu.
- Tak, ale interesujce nie zawsze znaczy przyjemne.
24
Emerahl zbliaa si wolno do drzwi biblioteki, koncentrujc si na tym, co kryo si za nimi.
Wyczuwaa tylko kilka umysw, jedne mroczne od irytacji i sceptycyzmu, inne
zaciekawione. Jeden by odrobin bardziej znajomy ni pozostali i wyczekujcy. To Ray, jak
sdz.
Dopad j na targu, na pozr nie dostrzegajc zakopotania, e nakry j sprzedajc
leki, i raz jeszcze zaprosi na spotkanie z Mylicielami, gdy tylko znajdzie woln chwil.
Umwili si na popoudnie, wic wrcia do pokoju, aby odoy torb z lekami i zabra
faszywe zwoje.
Chwycia za gak, przekrcia i poczua, e odsuwa si rygiel. Drzwi ustpiy bez
oporu, wesza wic do biblioteki i zamkna je za sob.
Bibliotekarz spoglda na ni podejrzliwie znad tego samego stosu zwojw, ktry
katalogowa ostatnio. Nie zwracajc na niego uwagi, przesza na koniec pomieszczenia. Tych
samych piciu mczyzn siedziao w tych samych pozycjach.
Cakiem jakbym std nie wychodzia, pomylaa. Tylko tym razem nie prbuj mnie
ignorowa.
Ray wsta z umiechem.
- Witaj. Dziki, e wrcia. - Wskaza jej fotel. - Usid tutaj.
Usiada na wskazanym miejscu i przyjrzaa si ich twarzom.
- To jest Emmea Startracker, na wypadek gdybycie poprzednim razem nie dosyszeli
nazwiska - zaprezentowa j pozostaym. Po czym kolejno ich przedstawi, zaczynajc od
tego najpotniejszego. - To jest Barmonia Tithemaster, nasz przywdca, specjalista od
historii i jzykw staroytnych. To Mikmer Lawmaker, kolejny historyk. Kereon Cupman,
poszukiwacz i kolekcjoner staroytnoci, i Yathyir Gold, ktry ma bezbdn pami do
faktw. - Potem pooy do na piersi. - A ja jestem Raynora Vorn i spdziem zbyt wiele
czasu, studiujc martwych bogw i ich wyznawcw.
Staraa si wyglda, jakby zrobio to na niej wraenie.
- Wobec takich kwalifikacji byabym zdziwiona, gdyby aden z was nie mg mi
pomc z tym zwojem. - Uniosa pudeko.
Ray umiechn si, ale nie odpowiedzia. Kereon i Mikmer zniknli za drzwiami i
wrcili, niosc ostronie dug, wsk skrzyni. Umiecili j na stole, a Barmonia unis
wieko.
Emerahl nie musiaa udawa zaskoczenia. Wewntrz lea szkielet. Nie powinno jej to
dziwi. Blinita uprzedzay, e Myliciele przywizuj wielkie znaczenie do stosu starych
koci. Ale nie rozumiay, o co chodzio, poniewa Myliciele nie rozumieli.
Ale Blinita musiay wiedzie, dlaczego te koci s specjalne, pomylaa Emerahl. Po
prostu przemilczay ten fragment, ebym sama moga go odkry.
Koci byy pokryte glifami. Kiedy Ray poda jej jedn, zobaczya, e symbole zostay
wyryte na powierzchni, a potem pomalowane na czarno. Patrzya zdziwiona.
- Skd to macie?
- Wykopaem w starej wityni - rzuci swobodnie Kereon. - Ten czowiek musia by
bardzo wany.
Spojrzaa do skrzyni, przejrzaa reszt glifw i kiwna gow.
- By wany. To ostatni z ulubionych kapanw bogini Sorli.
Glify potwierdzay te istnienie Zwoju i miejsce jego ukrycia, ale... o tym ostatnim nie
zamierzaa im wspomina.
- Czytaj - rzuci cicho Barmonia.
- Glify na czaszce mwi: Jestem ulubionym kapanem bogini Sorli. Na prawej rce:
Mnie powierzya tajemnic bogw. Nie boga, uyto formy liczby mnogiej. Na lewej
widzimy: Szukajcie prawdy w witej komorze, gdzie bogowie s najbardziej.... Hmm,
najbardziej zblione sowo to zajci. - Parskna. - Zagadka. Uwielbiam zagadki. Nogi
mwi: Sorli wskae drog. Czowiek miertelny moe wej i posi tajemnic. Przerwaa.
Czowiek miertelny moe wej i posi tajemnic? Czy to znaczy, e niemiertelny
nie? Gdzie moe wej miertelny, a nie moe niemiertelny?
- Czy to ju wszystko? - spyta Barmonia.
- Nie, s jeszcze glify na ebrach. Czy le we waciwym porzdku?
Mczyni wymienili niespokojne spojrzenia. Wiedziaa, e aden nie by specjalist
od anatomii.
- Ale co mwi? Moe uda si je odpowiednio uoy. Przetumaczya im
wystarczajco duo, aby opisa miejsce okrelone na ebrach, ale ju nie wskazwki.
- Uoone w ten sposb - zamienia miejscami kilka eber - mwi serce powie
wicej. Zgaduj, e kolejne instrukcje s w tej witej komorze.
- W jaki sposb udao mu si stumi prawdziw osobowo tak, e ani on, ani
bogowie nie byli jej wiadomi. Kiedy j odzyska, bogowie go rozpoznali. Juran twierdzi, e
jego wspomnienie o Mirarze zupenie wyblako, a Leiard wyglda cakiem inaczej.
- Wtpi, by bogowie byli szczliwi z tego powodu.
- Nie. Wysali Auray, eby go zabia.
Danjin odetchn gwatownie i patrzy na ni z przeraeniem.
- Nie moga tego zrobi.
- Nie.
- Wic wyrzucili j z Biaych.
- Nie, sama zrezygnowaa, susznie uznajc, e niezdolno wykonania boskiego
polecenia to sabo, ktrej Biali zdradza nie powinni.
Skrzywi si.
- Nie spodziewali si chyba, e zabije kogo, kogo kochaa. Nikt inny nie mg tego
zrobi?
- To nie jest czowiek, ktrego kochaa. To Mirar. I by w Si. Nikt inny z Biaych nie
mg si tam dosta tak szybko jak ona.
- Aha. - Zao si, e wtedy przeklinaa swoj zdolno lotu, pomyla.
- Leiard by tylko tymczasow osobowoci, za ktr ukry si Mirar. Nie zabiaby
swego byego kochanka. Wiedziaa o tym.
Danjin westchn.
- Jestem pewien, e wiedziaa. Ale i tak nieatwo jest zabi kogo, kto wyglda jak
osoba, ktr kochaa.
- Nieatwo jest by Biaym.
Miaa racj, cho trudno mu byo pogodzi si z tym bezlitosnym wyrokiem. Z
pewnoci bya dla Aurai zbyt surowa. Ale jak moga jej wspczu, skoro sama nigdy nie
stana przed takim dylematem?
A w takim razie jak ja mog wspczu Aurai? Czy Ella ma racj? Jestem lepo
lojalny?
Westchn.
- A wic wrcia do Si... - Zmarszczy czoo, uwiadamiajc sobie, co to moe
oznacza. - Czy Mirar wci tam by?
- Nie. Uciek do Ithanii Poudniowej, gdzie pentadrianie powitali go z radoci.
Pentadrianie. A teraz bya tam i Auraya. Serce mu zamaro.
- Czy jest teraz kochank Mirara? - zapyta niepewnie.
- Raczej nie.
- A wic przyczenie si do pentadrian nie miao z nim nic wsplnego? - zapyta z
nadziej.
Ella odwrcia gow i zmarszczya brwi.
- Nie mam pojcia. Ale jest jeszcze co, o czym powiniene wiedzie. Kilka miesicy
temu Auraya spotkaa si z tajemnicz kobiet. Sdzimy, e bya to Dzika. Nauczya Auray
zakazanych Darw. Umiejtnoci osaniania umysu przed bogami i by moe take
tajemnicy niemiertelnoci.
- Auraya jest Dzik?
- By moe.
Pokrci gow.
- A wic to j czyni wrogiem bogw?
Ella zerkna na niego i znw odwrcia wzrok.
- Nie.
Nie tumaczya dokadnie i dziwnie byo widzie na jej twarzy niepewno. Moe nie
zna odpowiedzi na to pytanie...
Danjin rozway wszystko, czego si dowiedzia. Bogowie nie odepchnli Aurai. Ella
powiedziaa, e by moe Auraya jest Dzik. Ale akceptacja bogw moga oznacza, e
jednak nie jest.
A moe istnienie niemiertelnych czarownic nie przeszkadza bogom, dopki te
czarownice oddaj im cze. Ella znw mu si przygldaa.
- Wic kiedy ju otrzniesz si z zaskoczenia, zrozumiesz, e jeli pentadrianie mog
teraz wykorzysta moc Dzikiej, stan si o wiele silniejsi. Dodaj do tego wiedz o naszych
sabych i silnych stronach, ktr posiada Auraya, a potencjalny konflikt staje si grony.
- Owszem - zgodzi si Danjin.
- Za dobrze nas zna, ale ty znasz j lepiej ni ktokolwiek. Chc, aby rozway
wszystkie sposoby wykorzystania jej wiedzy przeciwko nam i jak my moemy uy naszej
wiedzy o niej przeciwko niej.
Kiwn gow.
- Dobrze. Bd mia jakie zajcie podczas podry.
Spojrzaa na niego dziwnie.
- Nie irytuje ci myl, e musisz spiskowa przeciwko Aurai?
Umiechn si.
25
Mikki materac oznacza ko, a ko oznaczao, e Auraya jest w swoim pokoju w
Wiey... ale to przecie niemoliwe.
Otworzya oczy i jkna, przypominajc sobie wszystko. klsk ataku Siyee na
pentadriaskie ptaki, umow z Nekaunem i to, e bya w Sanktuarium, siedzibie wroga.
Rozbudzia si i natychmiast wrcia myl do dnia, ktry miaa przed sob, i tego, co
wkrtce musiao si zdarzy.
Miny ju prawie noc i dzie. Jeli Nekaun dotrzyma sowa, to jeden Siyee odleci
wolny.
A jeli nie?
Wtedy ona odejdzie - jeli zdoa - i znajdzie inny sposb, aby uwolni winiw.
Wstajc z ka, usyszaa cichy, senny protest. Spojrzaa w d i zobaczya, e Figiel
mruga niepewnie. Przecign si, a zadra mu czubek ogona.
- Jeeeee - powiedzia, rwnoczenie ziewajc.
- Zobacz, co da si zrobi - odpara.
Wczoraj sucy przynieli jej ca gr ubra. Wybraa prost koszul do snu, potem
oczycia i wysuszya cyrkle, spodnie i tunik, w ktrych si tu zjawia. Teraz znowu woya
szaty kapanki i podesza do okna.
Miaa std przepikny widok na miasto, a take na dachy i dziedzice Sanktuarium.
Pokoje, ktre jej przydzielono, byy zapewne przeznaczone dla wanych goci. Ciekawe, kto
wczeniej z nich korzysta. Byy due, ale niezbyt bogato wyposaone i oszczdnie
umeblowane. Krlowie i im podobni pewnie zatrzymuj si w wikszych i bardziej
wyszukanych kwaterach.
Figiel skoczy na parapet, postawi uszy i zmarszczy nosek.
- Zosta tu - ostrzega.
Uszy mu opady w rozczarowaniu, ale pogodzi si z losem. Przycupn tylko,
owijajc apki ogonem.
Skoczya posiek i zabraa plecak z sypialni. Wewntrz byo niewiele, tylko pusty
bukak na wod, troch lekw, zapasowa tunika i para spodni.
Oprnia plecak, wytrzsna piasek i kurz i odoya na bok. Potem usiada i czekaa.
Wkrtce usyszaa pukanie do drzwi. Tym razem sta za nimi Nekaun z Turaanem za
plecami.
- Witaj, czarownico Aurayo.
- Kapanko.
- Kapanko Aurayo. Czas ju, bym dopeni swojej czci umowy - rzek z umiechem.
- Jedn chwil.
Signa po plecak i wezwaa Figla. Veez podbieg i wskoczy jej na ramiona.
Przyzwyczajony do takich sytuacji, zanurkowa do plecaka. Zarzucia baga na rami i stana
przed Nekaunem.
- Jestem gotowa.
Kiwn gow, a potem wyprowadzi j na korytarz.
- Jak nazywasz to stworzenie?
- To veez - wyjania. - Z Somreyu.
- Domowe zwierztko?
- Tak.
- Mwi?
- Veezy ucz si sw potrzebnych im do wyraania pragnie i trosk, takich jak
jedzenie, ciepo czy niebezpieczestwo. Ale nie czyni ich to interesujcymi rozmwcami.
Zamia si lekko.
- Te tak myl. Dobrze spaa?
- Nie.
- Przeszkadza ci upa.
- Czciowo.
- Wybraa na t wizyt najgortsz por roku - przypomnia jej.
Zdecydowaa si nie odpowiada. Poprowadzi j w gr po schodach.
- Czy smakowao ci jedzenie?
- Tak.
- Czy chciaaby prosi o co konkretnego?
Poczua, jak Figiel porusza si w plecaku. Byo mu tam nieprzyjemnie gorco i
duszno.
- O surowe miso dla Figla - odpara. - I aby cae jedzenie zabierano z pokoju, kiedy
wychodz. Nie chciaabym, aby zjad co nieodpowiedniego.
Miso bdzie mu smakowa, pomylaa. A jeeli si zatruje, bd wiedziaa, e atak
zosta skierowany przeciwko niemu, aby mnie zrani, a nie e przez pomyk zjad co
przeznaczonego dla mnie.
- Dopilnuj tego - obieca Nekaun. - Jestemy na miejscu.
Poprowadzi j w gr wskimi schodami, a do otworu w dachu. Wyszli na ostry
blask soca. Na wielu dachach Sanktuarium zauwaya krzesa i drzewka w donicach, co
sugerowao, e s traktowane jak dziedzice.
Przy innym otworze w dachu stali czterej Sudzy. Spojrzeli pytajco na Nekauna.
Rzuci jakie sowo i wszyscy pochylili si nad otworem.
Serce zabolao Auray, gdy w otworze pojawi si Siyee. Skrzywi si i zamruga
gwatownie, kiedy jego oczy przyzwyczajay si do wiata. Przeguby mia zwizane, co
musiao by nieprzyjemne, gdy powrz ciska te membran skrzyde. Porusza gow z
boku na bok, badajc otoczenie. Uspokoi si, gdy obok Nekauna zobaczy Auray.
Jestem pierwszy, pomyla radonie. A potem ogarno go poczucie winy. Pozostali...
Nie chc ich zostawia... ale musz. Jeli nie, mogoby to zagrozi umowie, ktr zawara
Auraya.
Suga rozci mu wizy, a inny poda bukak z wod i pakunek z jedzeniem. Siyee
obejrza je podejrzliwie, a potem wsun pod kamizelk.
Spojrza na ni z wdzicznoci. Kiwna mu gow.
Le, pomylaa do niego.
Sudzy odstpili, a Siyee odwrci si plecami i ruszy biegiem, po czym zeskoczy z
krawdzi dachu i poszybowa.
Auraya wolno wypucia wstrzymywany oddech. Skrzydlata sylwetka zatoczya uk,
oddalajc si od Sanktuarium, omina wzgrze i ruszya na poudnie. Obserwowaa Siyee, a
znikn jej z oczu.
Nekaun zwrci si do niej z umiechem.
- A teraz ty musisz dotrzyma swojej czci umowy, czarownico Aurayo. Mam ci
wiele do pokazania.
Kadego dnia deszcz i upa atakoway Kave w nastpujcych po sobie falach, wic powietrze
byo duszne od wilgoci. Pranie nie chciao schn, a suche rzeczy staway si wilgotne od
potu, gdy tylko czowiek je woy. Smrd odpadkw spod miasta unosi si i pokrywa
wszystko obrzydliw warstw. Caymi chmurami roiy si ksajce owady, co zmuszao
mieszkacw, aby zostali w domach, wic idc w stron rzeki, Mirar i Tintel nie widzieli zbyt
wielu ludzi. Kobieta otara czoo wilgotn tkanin i westchna.
- Uwielbiam t por roku - stwierdzia ironiczne.
- Jak dugo trwa?
- Do czterech tygodni. Kiedy cigna si przez sze. Kady, kogo na to sta,
opuszcza latem miasto. Nawet jeli potrafi wytrzyma upay, staraj si unikn letniej
gorczki.
Mirar przypomnia sobie rosnc liczb chorych zjawiajcych si w Domu Tkaczy
Snw. Inni tkacze wyjanili mu, e zdarzao si to co roku i ju wkrtce cay dom bdzie
zastawiony posaniami. Na szczcie gorczka rzadko bywaa miertelna.
Przed nimi domy koczyy si gwatownie kilkaset krokw od brzegu rzeki. Wskie
drewniane stopnie prowadziy na botnist ziemi w dole, gdzie prowizoryczna, uoona z
desek droga wioda a do wody.
Mirar i Tintel zatrzymali si. Widzieli ju przywizan do pali, otoczon przez Sugi
bark. Ubrani tylko w krtkie spodnie mczyni wnosili na pokad skrzynie i puda. Grzbiety
tragarzy byszczay od potu.
- Mam dla ciebie prezent na poegnanie - powiedziaa Tintel.
Mirar spojrza na ni uwanie.
- Nie musisz...
- Czekaj i patrz - powiedziaa surowo. - Przyda ci si.
Signa do wiszcej na ramieniu sakwy i wyja glinian butelk z wsk szyjk. Bya
zatkana bryk wosku, z ktrej wystawa sznurek. Chwycia go i wycigna woskowy korek.
- Wycignij rce.
Mirar posucha. Przechylia butelk i wylaa mu na donie odrobin tawego olejku.
Pachnia przyjemnie, zioowo i odwieajco.
- Nacieraj tym odkryt skr - poradzia mu Tintel, wylewajc nieco olejku na wasn
do. - Odpdza owady i chroni przed letni gorczk.
- Wic to owady roznosz chorob? - zapyta, wcierajc olejek w rce i twarz.
- Moliwe. - Tintel wzruszya ramionami. - A moe to tylko wygodny efekt uboczny
dziaania olejku. Pomaga te ochodzi si podczas gorczki.
26
Auraya spacerowaa korytarzami midzy misternymi mozaikami, wchodzia do pomieszcze
wyoonych dywanami o gbokich barwach i wdrowaa po dziedzicach chodzonych
eleganckimi fontannami wrd egzotycznych rolin. Podawano jej wyszukane posiki na
ceramice i szkle najwyszej jakoci, a jada zotymi sztucami. Suchaa piknej muzyki,
podziwiaa rzeby i obrazy, z ktrych najdziwniejszym bya uoona z malekich szklanych
pytek mapa caej Ithanii. Na tej mapie Elai przedstawieni byli jako zotowose panny z
rybimi ogonami, a Siyee z pierzastymi skrzydami wyrastajcymi z plecw.
Nekaun stara si, jak mg, zaimponowa jej.
Wprawdzie nie wiedziaa, jaki ma w tym cel, ale nie robi tajemnicy z tego, e usiuje
j do siebie przekona. Myl, e mgby uwierzy, i zdoa j skoni do porzucenia
cyrkliaskich bogw i sprzymierzenia si z pentadrianami, wydaa jej si tak mieszna, e z
pocztku j odrzucia. Wkrtce jednak uwiadomia sobie, e musia si zastanawia,
dlaczego porzucia Biaych. Moe przyczyn by jaki konflikt? Gdyby pragna zemsty,
powrotu do wadzy czy moe zwyczajnie odpowiadaa jej pentadriaska ideologia, mogaby
przej na drug stron.
Daby sobie spokj, gdyby uzna j za nieugit. A im szybciej si o tym przekona,
tym wczeniej zaprzestanie prb. W jaskiniach pod Sanktuarium tkwio dwudziestu siedmiu
Siyee, musiaa wic utrzymywa pozory jeszcze przez dwadziecia osiem dni.
Musz udawa tak, na jakiej zabiegi Nekauna robi wraenie, ale nie przesadnie
zainteresowan. Stawiajc opr, ale moliw do przekonania, tumaczya sobie. Musz od
czasu do czasu uda jak chwil saboci, by wci mia nadziej, e mnie przekona.
Nekaun prowadzi j wanie szerokim korytarzem, ktry najwyraniej czy Dolne
Sanktuarium z Grnym.
- Czy to prawda, e Biali yj w kwaterach tak prostych i niewielkich jak te, ktre
zajmuj zwykli kapani? - zapyta, a zawsze chodzcy z nimi Turaan przetumaczy te sowa.
- Proste, tak. Mae, nie - odpara.
- Nie. To bogowie decyduj, kiedy przybd, nie my. Nieczsto do nas przemawiaj i
rzadko udzielaj instrukcji. Cenimy t swobod kierowania wasnym yciem, a oni ufaj nam,
e robimy to dobrze.
- Jeli nigdy si nie pojawiaj, to niektrzy z was musz doj do wniosku, e nie
istniej.
Parskn miechem.
- Nie powiedziaem, e nigdy si nie pojawiaj. Ty nie wierzysz, e s prawdziwi, czy
tak?
- Wiem, e przynajmniej jeden z nich jest - odpara. - Widziaam go podczas wojny.
Zamruga zdziwiony.
- Widziaa jednego z naszych bogw?
- Sheyra, o ile mi wiadomo.
- Pojawi si tylko raz. - Zmruy oczy. - Bya tam?
- Tak. Kiedy wasze wojska wyszy z kopalni. Dlatego wiedzielimy, e musimy
wrci z przeczy i stan wam naprzeciw.
Pokrci gow.
- A co tam robia?
Rozpaczaam po Leiardzie, pomylaa z ironi. Nie mog mu tego powiedzie...
- Badaam okolice. Miaam ju odej, kiedy Chaia mnie zatrzyma. - Umiechna si.
- Czasami lepiej jest, kiedy bg ma ochot odwiedza i instruowa swoich wyznawcw.
Unis brwi i zamyli si.
- A ty wierzysz, e nasi bogowie s prawdziwi? - zapytaa.
Wzruszy ramionami.
- Nie widziaem ich, ale uwaam, e to prawdopodobne.
- Czy wasi bogowie przetrwali Wojn Bogw?
- Nie wiem - odpar szczerze. - Nigdy nie twierdzili, e nie.
Pokrcia gow.
- Albo wasi bogowie s nowi, albo moi bogowie nie s wiadomi, e wasi ich uniknli.
cign wargi i przyjrza si jej z uwag.
- Nigdy nie niepokoia ci wiadomo, e wasi bogowie opowiadaj o wymordowaniu
tylu innych? I e s z tego dumni?
- Nie. - Zmarszczya brwi. - Dawni bogowie byli okrutni i wykorzystywali
miertelnych.
- A wasi bogowie nie?
- Tak. Kapani stracili moce, bogowie nie doradzali ju i nie kierowali swoimi
wyznawcami. Niektrzy ludzie starali si wykorzysta sabo i niepewno wrogw. Ale to
nie trwao dugo. Picioro zjednoczyo si i zaprowadzio porzdek.
- Czyli bogowie pentadrian istnieli przed wojn?
- Tak sdz. Sheyr by bogiem dobrobytu, Hrun bogini mioci, Alor bogiem
wojownikw, Ranah bogini ognia, a Sraal bogiem bogactwa. W niektrych okolicach wci
jeszcze czczeni s w tych postaciach.
Emerahl zastanowia si nad list imion i tytuw. Bogowie cyrklian te kiedy mieli
wasne. Chaia by bogiem krlw, a Huan bogini podnoci.
Podno i mio. To nie a taka wielka rnica. Obie strony maj swojego boga
wojny. Myl, e to sprawy, o ktre wierni najczciej si modl. Dajcie mi kochanka,
chrocie mojego kochanka, dajcie mi dzieci, uczycie mnie bogatym, nie pozwlcie mi
umrze...
Co do reszty bogw, pentadrianie mieli chyba przewag, pomylaa Emerahl. Bg
bogactwa jest chyba bardziej uyteczny ni Saru, dawny bg hazardu, albo nawet bg krlw.
Ale poudniowemu kontynentowi przydaaby si bogini kobiet, jeeli niech dla jej
pci bya rwnie powszechna wrd zwykych ludzi, co wrd tych Mylicieli. Barmonia
wsta i ziewn gono.
- Ruszamy wczenie rano - ostrzeg - wic nie siedcie za dugo.
Kiedy odszed w stron namiotw, inni mczyni take si podnieli, jak dzieci
niechtnie okazujce posuszestwo. Emerahl zauwaya, e Ray umiecha si do niej.
- Czy uczynisz mi ten zaszczyt i pozwolisz, e odprowadz ci do namiotu? - zapyta.
Zamiaa si cicho.
- To ja bd zaszczycona - odpara z t sam artobliw uprzejmoci.
Kereon spojrza na nich i przewrci oczami, ale milcza. Yathyir gapi si, a
podejrzenia co do motyww Raya byy a nadto widoczne w jego byszczcych niechci
oczach i modzieczej zazdroci, ktr wyczuwaa.
U Raynory odczytaa wyczekiwanie. Nie bya zaskoczona. Mczyni s
oportunistami i czsto zakadaj, e jeli kobieta prowadzi ycie inne ni wiernej ony, czyni
to, by bez kopotw znajdowa kochankw.
Co nie znaczy, e Emerahl taka nie bya.
Namiot nie sta zbyt daleko, ale przejcie do niego wymagao przekroczenia kilku
napitych linek. Ray szed blisko niej, gotw pomc, gdyby si potkna; wyczua u niego
rozczarowanie, kiedy dotara do celu bez adnych przygd. Odwrcia si do niego.
27
Kiedy zdyszany i spocony Ton dotar na szczyt wzgrza, stan, by zaczerpn tchu. Jednak
gdy unis gow, zapomnia o zmczeniu. Patrzy z zachwytem, jak kraina przed nim faluje
agodnymi wzgrzami i opada wolno do miejsca, gdzie w blasku nisko zawieszonego soca
lnia ogromna rwnina, cignca si a na spotkanie nieba.
To morze, pomyla. Wic tak wyglda.
Woda migotaa niczym kosztowna tkanina lub wielki zoty arkusz. Nagle zrozumia, e
ten dziwny posmak w powietrzu to sl.
Musz by ju blisko schronienia, chyba e ley za morzem... Rozejrza si po
wzgrzach, a cae jego ciao drao z niecierpliwoci i zmczenia. Czu si tak, jakby
wdrowa od zawsze. Cae dawne ycie wydawao si snem. Zym snem.
Przy brzegu dostrzeg ksztaty wielu, bardzo wielu domw. Midzy nimi wia si
cienka ni - to rzeka. Widzia smugi dymu wznoszce si w przedwieczorne niebo. Czy to jest
to schronienie, o ktrym opowiada mu Chemalya?
By tylko jeden sposb, aby si przekona: ruszy dalej. Z tego miejsca mia ju z
grki.
Mijay godziny, a on wci myla o swojej onie Gli i dwch synach. Podobaoby si
im tutaj. Nigdy nie widzieli morza. Musi si nauczy eglowa i zabra ich na wycieczk.
Moe zostan rybakami albo farmerami. Praca bdzie cika, ale to lepsze ni niewola w
Chonie. Co nie znaczy, e Ton cierpia tak bardzo jak Gli w latach modoci. Oboje
nienawidzili Gima i jego klanu. Cae to gadanie o honorze i dumie... W yciu nie spotka
wojownika, ktry miaby w gowie cho jedn przyzwoit myl. Im szybciej uda si wyrwa
stamtd rodzin, tym lepiej.
Nastrj pogorszy mu si, gdy zapada noc. Odpocz chwil przy drodze, dopki nie
wyszed ksiyc, owietlajc nieco szlak, a potem ruszy dalej. Kiedy zaczyna si ju
zastanawia, czy droga nie omina wioski, zobaczy w oddali wiata. odek a mu si
skrci z podniecenia, przypominajc o godzie, ktry mczy go od paru dni.
Gdy jednak stan przy pierwszym domu, nagle uzna, e nie powinien zwraca na
siebie uwagi ani zakca spokoju mieszkacw wioski. Zwolni wic i w milczeniu szed
dalej. Pocztkowo domy byy rozrzucone do rzadko, a potem wyrastay gciej, a wreszcie
stay ciana w cian. Jaki mczyzna wyszed z budynku przed nim. Zbliy si do Tona,
zmarszczy czoo i przyjrza mu si nieprzyjanie. Po chwili jednak rozcign usta w
umiechu.
- Nowy, co? Na pewno na ciebie czekaj. Ta wielka obera par domw dalej, po
prawej.
Ton wymamrota jakie podzikowania i pospieszy przed siebie. Nie mg przegapi
obery - wiata i gosy wyleway si przez okna i drzwi. Wysoki, chudy mczyzna siedzcy
na awce na zewntrz umiechn si na widok Tona i wsta.
- Jestem Warwel. A ty jak si nazywasz? - zapyta.
- Ton.
- Aha. Witaj w Dramie. Wejd do rodka. Musisz by zmczony. I godny.
- Bardzo - przyzna.
Mczyzna opar do na ramieniu Tona i pokierowa go przez drzwi. Chwil trwao,
nim oczy przyzwyczaiy si do jasnego wiata lamp, ale usysza, e umilky rozmowy.
Rozejrza si i zobaczy, e sala jest pena mczyzn i kobiet.
Niektrzy spogldali na niego z przyjaznymi umiechami, inni z ciekawoci, a kilku z
wyranie ostronymi minami.
- To jest Ton - przedstawi go gono Warwel. - Przybysz z... - Spojrza na Tona.
- Z Chonu - odpar cicho Ton.
- Z Chonu - zahucza gono Warwel. - Ton z Chonu. Ma za sob dug drog.
W caej sali rozlegy si powitalne pomruki. Warwel skin na kobiet.
- Kit, moesz mu przynie co do jedzenia?
Ton poczu rado, syszc t uprzejm prob i widzc porzdne ubranie kobiety. Na
pewno jest suc, inaczej Warwel nie prosiby jej, aby cokolwiek przynosia; jednak nie
traktowa jej jak niewolnicy.
Moe to prawda, co mwi sprzedawca przypraw... Oczywicie, e prawda. Przecie
nie zostawibym rodziny i nie dotar tak daleko, gdybym mu nie wierzy.
A jednak to naprawd ulga wiedzie, e nie zosta oszukany.
Warwel poprowadzi Tona na aw przy wielkim stole, gdzie siedziao ju kilku ludzi.
Pili, ale aden nie wydawa si pijany.
- Chem opowiada mi o tobie - rzek Warwel.
Darzyli Nekauna duym szacunkiem, ale nie cakiem tego samego rodzaju co sympatia
okazywana innym Gosom. Pochwycia te myli, w ktrych by porwnywany do swego
poprzednika, i dowiedziaa si z nich, e chocia jest lubiany i szanowany, to Kuar by
uwielbiany.
Nekaun pragnie tego uwielbienia, odgada. Co zrobi, aby na nie zasuy? Zadraa.
Znowu napadnie na Ithani Pnocn? Jednak przedstawiajc j swemu ludowi i pokazujc jej
ich obyczaje, wykonywa niewielki krok w stron porozumienia midzy cyrklianami a
pentadrianami. Moe mia nadziej, e unikajc wojny, zyska sympati ludzi.
Przybyli do wielkiego holu, ktry stanowi wejcie do Sanktuarium. Toczyli si tutaj
Sudzy i zwykli ludzie, jak wtedy gdy Nekaun przyprowadzi j tu po raz pierwszy. Wszyscy
zatrzymywali si, aby popatrze, jak Pierwszy Gos prowadzi cyrkliank w stron ukowej
fasady budynku. Wyszed na zewntrz i zacz schodzi po szerokich stopniach.
Przy drodze w dole czekaa lektyka, a obok Suga i kilku muskularnych mczyzn z
nagimi torsami. Auraya przyjrzaa im si bliej i wychwycia wraenie znudzenia i niechci, a
take rezygnacji. Byli to pierwsi niewolnicy, jakich tu spotkaa. Nekaun wytumaczy jej
tradycj skazywania przestpcw na niewol. Bya to dla niej nowa koncepcja - bardziej
litociwa ni egzekucja, cho uyteczna wycznie dla Sug, poniewa system dziaa tylko
wtedy, gdy nadzorca niewolnikw by dostatecznie Obdarzony, by stumi bunt.
Nekaun pomg Aurai wsi, a sam usiad naprzeciw wraz ze swym Towarzyszem.
Suga rzuci jakie polecenie i niewolnicy pochylili si, aby unie lektyk. Byo to dziwne
wraenie: by niesion przez ludzi. Wprawdzie najgorsze, co mogli zrobi, to upuci t
lektyk, lecz nie moga stumi uczucia niepokoju.
Na polecenie Nekauna ruszyli wzdu szerokiej gwnej ulicy miasta. Gospodarz
zacz mwi, a Turaan tumaczy. Opowiada o domach, ktre usunito dawno temu, by
zrobi miejsce dla tej arterii, a take o innych zmianach, jakich dokonano sto lat temu. Auraya
prawie nie suchaa. Jej uwag pochaniay myli ludzi dookoa.
Kiedy dostrzegali lektyk, przystawali, aby popatrze. Z pocztku ich zaciekawienie
budzi Nekaun, jako e widok Pierwszego Gosu by niewtpliwie ekscytujcy. Pochwycia
przebyski planw, aby przechwala si tym spotkaniem przyjacioom i rodzinie.
Jednak to podniecenie byo krtkotrwae. Wszdzie wok zaciekawienie zmieniao si
w zaskoczenie i oburzenie, ktrych przyczyn bya Auraya. Pamitajcy j z wojny
informowali tych, ktrzy jeszcze jej nie widzieli. Ju wczeniej kryy pogoski, e przebywa
w Sanktuarium. Niewielu to pochwalao, a teraz wszyscy byli oburzeni, e pokazuje si tak
otwarcie rodzinom tych, ktrych zabia ona i jej sprzymierzecy.
Serce Aurai wci bio szybko, ale czua tylko smutek. Nienawidz mnie, mylaa.
Nienawidz mnie, a ja rozumiem dlaczego. Reprezentuj wroga. Nekaunowi trudno bdzie
ich przekona, aby kiedy sprzymierzyli si z Ithani Pnocn. Waciwie moe to by
niemoliwe.
Gdy tylko lektyka skrcia w kolejn ulic, Nekaun nakaza powrt do Sanktuarium.
Auraya spojrzaa na niego pytajco.
- Wrcimy i przesidziemy si do okrytego plattenu - powiedzia. - Nie dla twego
bezpieczestwa. Nic ci nie grozi - zapewni. - Ale tak bdzie wygodniej i uchroni nas to przed
przystankami. Przykro mi, e musiaa na to patrze.
- Naprawd? A moe chciae mi pokaza skutki moich rzekomych zbrodni?
- Nie, nie spodziewaem si tego - odpar. - Czasami zapominam, e wikszo ludzi
jest mniej skonna do wybaczania ni ja.
- Wic nie bye na wojnie?
- Byem. - Odwrci si i spojrza jej w oczy; wszelkie lady saboci znikny.
- A wic z pewnoci rozumiesz ich gniew - stwierdzia.
- Nie jest atwo wybaczy mier rodziny czy przyjaci, a oni nie maj wyboru:
musz wierzy, e inwazja na Ithani Pnocn bya usprawiedliwiona. Inaczej straciliby
wiar w swoich bogw i przywdcw. A zatem obwiniaj ludzi, ktrych napadli.
- Teraz i twj lud nie jest bez winy - przypomnia jej. - To zabawne sysze, jak nas
oskarasz, gdy sama towarzyszya tym, ktrzy na nas napadli.
- Atak Siyee na ptaki? - pokrcia gow. - To nie bya adna inwazja, a jedynie gupi
akt zemsty za dziaania waszych ludzi w Jarime. - Nakazany przez Huan, dodaa bezgonie.
- To ciekawe, e tak uwaasz - odpar.
- A czym jeszcze mogo to by? Wasza obrona musi by naprawd saba, skoro
trzydziestu Siyee mogoby zagrozi Ithanii Poudniowej.
- Trzydziestu trzech Siyee i jedna czarownica - sprostowa. - Ach, lecz twoi bogowie
zakazali ci uczestniczy w walce, prawda? To dziwne.
Wzruszya ramionami. Umiechn si.
- Podejrzewam, e bogowie mieli inne powody, aby ci tu wysa. Kopot polega na
tym, e nie potrafi ich odgadn. Chyba e jeste szpiegiem.
- Wic dlaczego oprowadzasz mnie po miecie?
- Bo wiem, e nie znajdziesz tu ani wielkich tajemnic, ani saboci. Nie planujemy
kolejnej inwazji na pnoc. Naprawd chc doprowadzi do pokoju midzy naszymi ludami.
Spojrzaa na Nekauna.
- Ale odkryam tu pewn sabo. Tak naprawd nie rozumiesz swojego ludu. Moe
odczytujesz ich myli, ale nie chcesz si pogodzi z tym, e zbyt wiele jest nienawici midzy
nami a wami, by atwo nasta pokj. Obie strony bd si gwatownie sprzeciwia paktom z
tymi, ktrzy zabili ich krewnych. Pragn rewanu i jeli do niego dojdzie, przeprowadz
nalen zemst. To moe trwa i trwa, rok po roku, stulecie po stuleciu. Dlaczego? Poniewa
bogowie nakazali twojemu ludowi napa na mj.
Wpatrywa si w ni spokojnie, a potem umiechn.
- A czy zastanawiaa si kiedy, dlaczego to zrobili? - zapyta. - Poniewa wasi nie
toleruj wyznawcw adnych innych bogw prcz Krgu. Czy ludzie tego wiata nie
zasuguj na wolno wyznania?
Lektyka dotara ju do stopni Sanktuarium. Auraya spojrzaa Nekaunowi w oczy.
- By moe tak. Lecz jeli wasi bogowie uznali, e inwazja na Ithani Pnocn uwolni
miertelnych od cyrkliaskiej nietolerancji, to popenili niezwyky i straszliwy bd. Osignli
tyle, e zgino mnstwo ludzi, i cyrklian, i pentadrian, a w przyszoci zginie ich jeszcze
wicej.
Lektyka si zatrzymaa. Nekaun nie wyda adnych polece, zastanawiajc si nad
sowami Aurai.
- Mam na to tylko dwie odpowiedzi. Po pierwsze, to nie byo polecenie bogw,
poniewa nam zostawiaj decyzj w takich sprawach. Po drugie, nigdy nie osigniemy
pokoju, jeli nie zaczniemy si stara i o niego walczy. Moe to wymaga czasu i wysiku. Umiechn si. - Ale w przeciwiestwie do ciebie mam do dyspozycji cay czas wiata.
Odkd poinformowaa, e sucy dotar do celu, i nakazaa im, by wsiedli do plattenu, Ella
skupia sw uwag na jakim odlegym miejscu. By jej nie rozprasza, mczyni rozmawiali
teraz ciszonymi gosami. Kiedy Gillen wygra w kamienie, jego przemieszna tumiona
rado i gesty uciechy sprawiy, e Danjin mniej bolenie odczu utrat monety.
Pomaga rwnie fakt, e rzadko przegrywa z Gillenem. Yem za to by zaskakujco
sprawnym graczem. Na szczcie gardzi zakadami i hazardem w takim samym stopniu, w
jakim Gillen si nimi zachwyca. Przegrana kosztowaa wic Danjina tylko nieco dumy.
Gillen odoy plansz i kamienie i usiad z przymknitymi oczami. Z wolna przechyli
gow na bok i otworzy usta. W wozie rozlego si lekkie chrapanie.
Yem jakby tego nie zauwaa. Siedzia z modziecz swobod i spod przymknitych
powiek wpatrywa si w pustk. Przechodzi w ten stan medytacji, kiedy tylko cicha
rozmowa, a Danjin nie byby zdziwiony, gdyby si dowiedzia, e tej sztuki uczono
wszystkich wojownikw. Kiedy tylko rozlega si goniejszy haas albo kto si odezwa,
Yem otwiera oczy i by natychmiast przytomny.
Przydaaby mi si taka umiejtno, pomyla Danjin.
Odwrci si, spojrza na Ell i ze zdziwieniem spostrzeg, e go obserwuje.
Umiechna si.
- Duo si dowiedziaa? - zapyta.
Kiwna gow i zerkna na Yema, ktry teraz przyglda si z zaciekawieniem.
- Opowiem wam - powiedziaa - ale potem musimy si przespa. Bdziemy
podrowa noc, aby zmniejszy ryzyko zaalarmowania wieniakw. Platten przejedajcy
noc moe wzbudzi ciekawo, ale gdybymy podrowali za dnia, na pewno by nas
dostrzeono.
- Aremy tego nie wytrzymaj - ostrzeg Yem.
- Wic kupimy nastpne.
Yem zmarszczy brwi, ale milcza. Danjin widzia, jak mody czowiek pomaga
sucym przy zwierztach, a nawet sysza, jak mruczy co do ucha jednego z aremw,
ktrego wystraszyo wycie w dalekim lesie. Niewielu dunwayskich wojownikw posiadao
reyny, ale ci, ktrzy mieli, niemal je czcili. Jednak Danjin nigdy nie widzia, eby wojownik
okazywa szacunek powolnym i pracowitym aremom.
Zerkn na wci chrapicego Gillena i czubkiem sandaa stukn go w stop. Musia
to powtrzy kilka razy, zanim mczyzna si zbudzi.
- Co? Ju si zatrzymujemy? - zapyta, mrugajc sennie.
- Nie. Ellareen powie nam, co odkrya - odpar Danjin.
Gillen przetar oczy.
- Aha.
- Zaczekamy chwil, a si cakiem obudzisz - zaproponowaa delikatnie Ella.
Ambasador klepn si po policzkach.
- Ju dobrze. Moesz mwi.
Ella wzruszya ramionami.
- Historia, ktr wyczytaam z umysw wieniakw, jest taka: prawie rok temu
pentadriaski statek rozbi si w pobliu wioski o nazwie Dram. Mieszkacy uratowali, kogo
mogli, i przyjli rozbitkw w domach. Ocaleni odpacali si, pracujc na polach albo w
gospodarstwie. Kiedy wyrazili ch pozostania, miejscowi pomogli im pobudowa domy i
znale prac, za zgod klanu, ktrego wasnoci jest ta ziemia. Nie wiedzieli jednak, e
statek zosta rozbity umylnie i e rozbitkowie nie pracowali ciko, jak twierdzili, na jaowej
ziemi swej ojczyzny. To byli pentadriascy kapani z rodzinami, wysani, aby zaprzyjani
si, a potem nawraca Dunwayczykw.
Zmarszczya czoo.
- Jak dotd udao im si nawrci poow wioski. Reszta godzi si ze zmian wyznania
wspmieszkacw, cho jest grupa, ktra z rnych drobnych powodw ywi niech do
przybyszw. - Zerkna na Yema. - Kiedy ju si osiedlili, pentadrianie zaczli organizowa
przerzuty niezadowolonych sucych do Dramu. Nie wiem, dlaczego miejscowy klan
pozwoli tym pentadrianom zosta, ale zamierzam si tego dowiedzie. Dziki dodatkowym
robotnikom wzrosy plony i wieniacy wierz, e w rezultacie przywdcy klanu nie bd
bada sprawy zbyt dokadnie.
Yem wzruszy ramionami.
- Nieczsto widujemy klan Correl w Chonie. Pac podatki, gosuj, ale poza tym
trzymaj si z dala.
- Zamierzam zoy im wizyt - powiedziaa.
- Jutro miniemy drog prowadzc do ich fortecy - odpar.
Ella si zastanowia.
- Dobrze. Potrzebujemy ich pomocy, by schwyta pentadrian.
- Odwiedzajc fortec, ryzykujesz, e ostrzeesz pentadrian o swym przybyciu uprzedzi Gillen. - A co bdzie, jeli maj tam szpiegw?
- Znajd ich i si z nimi policz - powiedziaa stanowczo.
Yem poruszy si na awie.
- A co zrobisz z pentadrianami?
Ella zmarszczya brwi.
- O tym zdecyduj Juran i I-Portak.
- I o losie wieniakw?
- Tak.
Yem jeszcze bardziej zmarszczy brwi, ale milcza. Gillen skrzywi si i westchn.
28
Sala, w ktrej odbyway si oficjalne przyjcia, odbijaa echem kroki Reivan i Imenji. Na
kocu dugiego stou znajdowao si pi nakry - tylko tyle osb miao je w tej ogromnej
hali. Wydawao si to mieszne, ale byo elementem planu Nekauna, by zaimponowa Aurai.
Gdy zbliay si do koca stou, z boku otworzyy si drzwi. Wesza kobieta i przez
chwil Reivan widziaa jedynie szat cyrkliaskiej kapanki. Ogarn j lk.
Za kobiet szed Nekaun w towarzystwie Turaana. Czer jego stroju kontrastowaa z
biel tuniki Aurai, podkrelajc wyranie zestawienie. Poczua, e lk opada, zastpiony
nerwowym podnieceniem.
W obecnoci Imenji i Nekauna Reivan czua si bezpieczna. Auraya nie byaby w
stanie magicznie pokona obu Gosw... cho trudno byo sobie wyobrazi, e bd ze sob
wsppracowa.
Ale bd, jeli okae si, e musz, pomylaa. Odetchna gboko, majc nadziej, e
jej twarz niczego nie zdradza. Oczywicie niewiele jej to pomoe, jeli Auraya potrafi czyta
w mylach. Zerkna na Imenj.
:A potrafi?
:Nie jestemy pewni.
- Kapanko Aurayo, to jest Drugi Gos, Imenja - przedstawi Nekaun, a Turaan
przetumaczy na hanijski. - Imenjo, to kapanka Auraya, niegdy z Biaych - dokoczy.
- Witaj w Glymmie i w Sanktuarium - powiedziaa Imenja po awesku. - O wiele
lepiej spoglda na ciebie ponad stoem ni ponad polem bitwy.
Twarz Aurai pozostaa nieruchoma, dopki Turaan nie przetumaczy, co sugerowao,
e jednak nie czyta w mylach.
Bya Biaa umiechna si lekko.
- Z pewnoci. Dla mnie take.
Imenja zwrcia gow w stron Reivan, tylko troch, jakby nie chciaa traci Aurai z
oczu.
- To moja Towarzyszka, Reivan.
Auraya spojrzaa jej w oczy.
- Nie - odpara wolno Reivan. - Jeli jest lojalna wobec swoich bogw, nie odwrci si
od nich, cokolwiek zaoferuje jej Nekaun.
- To zaley, na czym bardziej zaley jej bogom. Czy powic j w zamian za mier
Mirara? Ona nie jest ju Bia, wic moe jej strata nie jest dla nich taka wana.
- Jest potn czarownic. Nie bd chcieli z niej zrezygnowa, a ju zwaszcza na
nasz korzy.
Imenja kiwna gow.
- To prawda. Ale moe przecie udawa, e si do nas przycza, aby doprowadzi do
mierci Mirara.
- To by bya niebezpieczna gra. Czy zaryzykuje ujawnienie i wasn mier, aby tylko
zamordowa Mirara?
- To zaley, jak bardzo jej bogowie chc jego mierci.
- I czy chce tego Nekaun - dodaa Reivan. - Mirar jest potnym niemiertelnym
czarownikiem. Jeli si z nami sprzymierzy, nie bdzie miao znaczenia, czy Auraya zrobi to
samo, czy raczej zostanie sprzymierzecem cyrklian.
- Moim zdaniem taki ukad byby dla wszystkich o wiele lepszy - uznaa Imenja. Genza go lubi; uwaa, e i my polubimy.
- Jest jednak pewien istotny problem.
- Tak?
- Tkacze snw nie zabijaj. Nie bdzie tak uyteczny, aby zrwnoway potg Aurai.
- No tak. To prawda.
- Jeszcze lepiej byoby mie ich oboje po naszej stronie. - Reivan parskna. - Chocia
to do problematyczne, gdyby przez cay czas skakali sobie do garde.
Imenja zamiaa si pospnie.
- Owszem, cho mogoby by zabawnie.
Danjin unis klap plattenu i zobaczy przed sob bram imponujcej budowli. Forteca klanu
Correl otaczaa szczyt wzgrza z niemal wow gracj. Z tej strony wida byo tylko
wysokie mury, ktre wyrastay z ziemi niczym naturalne skay. Wyglday, jakby stay tu od
tysicleci, i mimo, a moe dziki dyskretnym naprawom tu i tam wydawao si, e bd tu
sta przez wieczno.
- Nie pytaem.
- Czy pentadrianie w tych parach nawracaj si na cyrklianizm, czy cyrklianie na
pentadrianizm?
Rozoy rce.
- Czy ich dzieci bd pentadrianami czy cyrklianami?
- Nie wiem. - Zmarszczy czoo. - Takie sprawy wol zostawia im samym.
- Byaby to bardzo szlachetna polityka, gdyby ci ludzie pochodzili z Sennonu albo
Hani. Ale ci w Dramie s naszymi wrogami. Wyznaj wiar w bogw, ktrzy zniszczyliby
nas, gdyby tylko mogli. Nie moemy im ufa, jak to ju tutaj wykazano. - Pochylia si i
spojrzaa na Greta. - I-Portak zgadza si ze mn. Pentadrianie i mieszkacy Dramu musz
zosta zabrani do Chonu i osdzeni.
Gret otworzy usta, zamkn je i poczerwienia na twarzy.
- Do Chonu? Czy to konieczne? Proces moe si odby tutaj.
Ella pokrcia gow.
- Nie da si ukry tak powanej sprawy, Gret. Ludzie si dowiedz.
- Czemu pentadrianie maj zyska satysfakcj z tego, e wiat dowie si o ich
sukcesach, choby i krtkotrwaych?
- Ludzie musz to zobaczy, by wiedzieli, e w przyszoci trzeba uwaa na takie
oszustwa. Musz widzie, e tym, ktrzy ukrywaj pentadrian, wymierzana jest szybka i
sprawiedliwa kara.
- Czy wszyscy wieniacy maj wyruszy na pnoc? Co ze starcami, kobietami i
dziemi? To daleka droga i okrutnie cika dla niewinnych.
Ella si skrzywia.
- Musz wyruszy wszyscy albo w przyszoci niewinni stan si celem. Pomoesz
mi?
Gret si zgarbi.
- Oczywicie.
Ella zacza omawia liczb ludzi, taktyk otoczenia i schwytania wieniakw, a
Danjin myla o starym wojowniku. Z pewnoci jego duma ucierpi, gdy inni si dowiedz,
e zosta oszukany przez nieprzyjaciela. Jego dochody take spadn. Wioska bez robotnikw
oznaczaa, e pola, zwierzta i odzie rybackie zostan bez opieki. Danjin zastanawia si, w
jakiej czci niech Greta wynika z przewidywanej ujmy na honorze i straty zyskw, a w
jakiej z myli o podry i karze czekajcej jego poddanych.
29
wit sun przez dungl. Mirar otar czoo i usiowa ignorowa ciekajcy po grzbiecie pot.
Ju wkrtce Genza wynurzy si ze swojej kajuty i znw pchnie bark w gr rzeki, a ruch
przyniesie dajc ulg bryz.
Mg sobie wyobrazi, jak nieprzyjemna bya podr przez Dekkar bez Gosu na
pokadzie. Kadej nocy, kiedy Genza przerywaa, by co zje i si wyspa, bryza zamieraa.
Na rzece niemal nie byo wiatru, a upa stawa si nie do wytrzymania.
Mirar przekona si, e w kabinie jest duszno, wic co noc wymyka si na pokad, by
spa z zaog. Dungla nigdy nie bya cicha. Brzczenie owadw i nawoywania ptakw
tworzyy bezustanne to dwikowe. Od czasu do czasu echem odbijay si te inne odgosy,
ktre przycigay wiksz uwag. Kiedy przy obiedzie wszystkie rozmowy przerwa niski
ryk tu przy brzegu. Kto z marynarzy powiedzia Mirarowi, e to zew legendarnego roro,
drapienika pokrytego czarnym futrem, z wielkimi szpiczastymi uszami. Opowiadano historie
o roro, ktre nocami podpyway do barek i poryway pasaerw lub zaog.
To tumaczyo, dlaczego przez ca noc zawsze pono kilka lamp i dlaczego
cumowali porodku rzeki, z dala od wiszcych gazi. Obwieszali te bark dzwonkami.
Marynarz, z ktrym rozmawia, by mczyzn w rednim wieku i nazywa si Kevain.
Co noc zaprasza Mirara, by w zamian za odrobin olejku Tintel spa obok niego na
zatoczonym pokadzie, pod jego siatk na owady. Kevain wyjmowa te niewielki bukak
mocnego napitku i wymieniali opowieci, dopki nie zdoali zasn.
Jaki dwik w pobliu zwrci uwag Mirara. Kevain stan na nogi, po czym
sprawnie zwin i schowa siatk. Umiechn si.
- Dzisiaj osigniemy D - powiedzia. D byo to miasteczko, do ktrego zmierzali. Boisz si wysokoci? - zapyta, wskazujc wyrastajce ponad nimi urwisko.
Mirar pokrci gow.
- Dobrze. Dobrze. - Mczyzna zacisn pi i pomacha ni; gest, ktry Mirar uzna
za aprobat dla swojej odwagi. - Tym, ktrzy si boj, jest ciko. Gdyby si le poczu, nie
patrz w d.
- Zapamitam to sobie - obieca Mirar. Kevain umiechn si szerzej.
- Potem pocignie was wiatr. Masz szczcie. O, Czwarty Gos ju si obudzia, wic
lepiej wezm si do pracy.
Pospieszy, by doczy do reszty zaogi, a Mirar powita Genz. Podano szybkie
niadanie i Czwarty Gos zaja swe zwyke stanowisko na dziobie.
Mirar znalaz miejsce, gdzie mg usi, nikomu nie przeszkadzajc. Patrzy, jak na
brzegach przesuwa si dungla i coraz wyej wznosi si urwisko. Mniej wicej po godzinie
zwolnili, a na brzegu pojawi si niewielki pomost. Genza zostawia bark pod opiek ludzi z
drgami, ktrzy zacumowali sprawnie i bezpiecznie.
Nastpi krtki okres wytonej pracy, kiedy domowi wyadowywali zapasy. Mirar
zabra z kajuty swoj sakw, skin na poegnanie Kevainowi, a potem czeka w pobliu
Genzy, a daa mu znak, by si do niej przyczy. Wyszli razem na pomost, a za nimi
podali Sudzy i domowi.
Na kocu pomostu zaczynaa si wska uliczka midzy drewnianymi domami
ustawionymi tu obok siebie. ciany pomalowano jaskrawymi, cho wyblakymi ju farbami.
Powierzchni ulicy pokrywa piasek, co wydawao si dziwne. Jak dotd Mirar nie zauway
w dungli ani ladu piasku. Nad kadymi drzwiami wisia szyld informujcy, czym zajmuj
si mieszkacy. Mirar nie dostrzeg zbyt wielkiego urozmaicenia. Miejscowi handlowali
ywnoci i winem, oferowali transport, noclegi i kobiety.
Te ostatnie stay w drzwiach, demonstrujc nieprzekonujce umiechy i jaskrawe,
skpe szaty. Wydaway si chore i nieszczliwe; na widok Genzy i Sug znikay we
wntrzach domw. Ogarno go wspczucie; postanowi wrci ktrego dnia i przekona je,
by pozwoliy sobie pomc. Genza ledwie je zauwaaa, zmierzajc szybko do koca uliczki.
Sta tam duy budynek, a za nim wyrastaa ju ciana urwiska. Genza przystana, aby
spojrze na wielk drewnian skrzyni, ktra zacza si wznosi z dachu. Mirar zauway
biegnce w gr grube liny. Unis gow - na tle ciemnej skay przesuwa si jaki obiekt:
druga skrzynia.
- Zapasy wdruj ju na gr - powiedziaa Genza. - My zapiemy ten, ktry teraz
zjeda.
Mirar zauway czekajc przed budynkiem niewielk grupk ludzi. Wyczu, e
irytacja zmienia si u nich w niechtny szacunek, gdy zobaczyli, z czyjej przyczyny opnia
si ich droga w gr.
Genza wprowadzia go do wntrza budynku, gdzie prawie ca sal zajmowao wielkie
elazne koo. Grube jak rami Mirara liny wybiegay od koa przez szczeliny w dachu.
- Obsuga musi pilnowa, eby ciary byy mniej wicej rwne - wyjania Genza.
Wycigna donie, po czym uniosa jedn, opuszczajc drug, a potem odwrotnie. - Ciar
opuszczanego adunku jest czsto mniejszy od tego jadcego w gr, poniewa Dekkar ma na
sprzeda wicej produktw ni zachodni Awen. Aby to zrwnoway, operatorzy aduj
worki z piaskiem.
Mirar pokiwa gow. To wyjaniao t piaszczyst uliczk w wiosce. Nie warto
przecie wysya piasku z powrotem na gr.
Kiedy sunca w d skrzynia z wolna wjechaa przez dach, Genza wprowadzia Mirara
po drewnianych stopniach na platform. Czeka ju tam mczyzna, ktry na widok Genzy z
szacunkiem wykreli na piersi znak gwiazdy.
Skrzynia zatrzymaa si na poziomie platformy. Grna cz jej ciany bya otwarta i
Mirar widzia wewntrz kilka osb. Wyczu u nich lk i ulg, u niektrych take podniecenie
lub nud. Rozpozna zapach korzenia, ktrego Dekkarczycy uywali ze wzgldu na jego
uspokajajce dziaanie - uo go kilku pasaerw.
Kiedy zobaczyli Genz, szeroko otworzyli oczy i wszyscy wykonali znak gwiazdy.
Operator odpi doln cz ciany skrzyni i otworzy j niczym drzwi. Ludzie wysiedli i
zeszli z platformy, a mczyzna wycign kilka workw piasku. Potem odstpi i spuci
wzrok, kiedy wchodzia Genza. Idcy za ni Mirar pochwyci jego szybkie, zaciekawione
spojrzenie.
Zadzwoni dzwonek, a skrzynia szarpna i ruszya w gr. Kiedy znalaza si nad
dachem, Mirar zobaczy wok morze drzew.
Przed nimi rozcigaa si dungla, rozcita tylko wijc si rzek. A wic to widzi
Auraya podczas lotu, pomyla nagle. Nieoczekiwanie poczu ukucie zazdroci. Emerahl nie
zdoaa nauczy si latania, ale to przecie nie znaczy, e i mnie by si nie udao. Ciekawe,
czy bd mia kiedy okazj, aby poprosi Auray o lekcje. I czy si zgodzi. Nauczyem j
uzdrawiania, co jest mi za to winna...
- Co mylisz o tej naszej niewielkiej konstrukcji? - zapytaa Genza.
Mirar zwrci si do niej:
- Imponujca. Czy wiele byo wypadkw?
- Kilka. - Wzruszya ramionami. - W wikszoci z powodu gupoty pasaerw. Liny
wymienia si co roku i bardzo starannie sprawdza, czy nie ma sabych miejsc. - Spojrzaa na
okolic i westchna lekko. - Ten widok nigdy mnie nie znudzi, chobym ogldaa go nie
wiem ile razy.
Pom mi tam wej - poprosi. Ray podnis go. Chopak przeszed na rodek otarza
i zatrzyma si, aby pomyle.
- W jednej rce trzyma puchar, a drug wskazuje na posadzk - powiedzia, przyjmujc
zapamitan poz.
- Wic wejcie do tajemnej wityni jest pod tym kamieniem? - spyta Ray, z
powtpiewaniem przygldajc si potnemu blokowi.
- Prawdopodobnie. - Barmonia przeszed za gaz i przetar podog butem. - S tu
jakie rysy. Myliciele zawsze uwaali, e powstay, kiedy ukadano ten blok, ale by moe
przesuwano go czciej.
- Jak? - zdziwi si Yathyir, zeskakujc, by obejrze zarysowania.
- Magicznie - odpar Barmonia. - Od kapanw zawsze wymagano posiadania
Talentw.
- A jak my go przesuniemy?
- Za pomoc naszych talentw. - Barmonia spojrza na wejcie. - Wanie dlatego
kazaem zabra tyle sprztu.
- Nie musiae - powiedziaa cicho kobieta.
Barmonia spojrza na ni. Bez wtpienia chciaa si pochwali posiadanym Talentem,
ale nie mia zamiaru jej na to pozwala.
- Gaz trzeba przesun delikatnie i ostronie, bo w przeciwnym razie...
- Daruj sobie ten wykad - przerwaa mu. - Najwyraniej nie wiesz nic o magii, jeli
sdzisz, e jest mniej delikatna ni dwignie i liny.
Poczu, e wzbiera w nim gniew na jej arogancj, ale zdusi przeklestwo, gdy
odwrcia si do niego plecami i spojrzaa na otarz.
- Nawet nie... - Zrobi krok naprzd i wycign rce, by chwyci j za ramiona, ale
donie zsuny si po niewidocznej barierze.
Inni ju si cofali, a ich twarze wyraay zaciekawienie i podniecenie.
- Najpierw go podnios - powiedziaa do Raya. - Zajrzyj pod spd i powiedz, co
widzisz.
Barmonia poczu, e zimny dreszcz przebiega mu po plecach - kamie otarza unis
si powoli. Co cisno mu odek - magia zawsze tak na niego dziaaa. Kobieta nie
powinna unosi wielkich kamiennych blokw. To nienaturalne.
Ray przyklkn, pochyli si i zajrza do szczeliny midzy blokiem a podog. Nie do
wiary, wsun tam nawet rce, wierzc, e kobieta nie opuci na niego ciaru.
- Pod spodem jest kwadratowy otwr. Moesz chyba przesun ten otarz w gb
pomieszczenia, niczego przy tym nie amic.
Kiwna gow i gaz zacz przesuwa si do tyu. Po chwili odsoni prowadzce w
ciemno schody. A potem bezszmerowo osun si na posadzk.
Ta suka wie, co robi, przyzna niechtnie Barmonia. A potem kolejna myl przysza
mu do gowy: jeli jest taka potna, to jak zdoamy si jej pozby?
Trzeba j jako oszuka, co nie powinno by trudne. Jest samotn kobiet w nieznanej
sobie krainie, gdzie ludzie mwi jzykiem, ktry, jak sama twierdzi, poznaa dopiero
niedawno. By moe trzeba bdzie raczej uciec i j zostawi, ni gdzie odesa. Cokolwiek
si stanie, nie mia zamiaru pozwala, by zasuga znalezienia tego grobowca przypada jakiej
obcej czarownicy.
Moe nawet uda si to jako wykorzysta. Jeli powiemy ludziom, e przesuwaa
kamienie jak magiczne zwierz robocze, to tak zostanie zapamitana.
Podszed bliej. Nagle pena szacunku, odsuna si i pozwolia mu sprowadzi innych
schodami w d. Przynajmniej zna swoje miejsce... Jest tylko magicznym zwierzciem
pocigowym. A on przywdc ekspedycji.
Na cianach wyrzebiono religijne sceny, lecz zbyt duo byo kurzu, by je oceni.
Pniej bdzie na to czas. Zrezygnowa z liczenia schodw, kiedy przekroczyli setk. Zejcie
zdawao si trwa wiecznie, wic kiedy nagle dotar do samego dou, by zaskoczony.
Zatrzyma si.
W ciemno prowadzi wski korytarz, nie szerszy ni jego ramiona. Ruszy nim
powoli. Z pocztku nie byo adnego gruzu, ale wkrtce na pododze pojawiy si odamki. W
pewnym momencie przekroczy przecinajc tunel szczelin, szerok jak jego do. Niedugo
potem zobaczy przed sob sabe wiato, a po kilku krokach dotar do koca korytarza.
- Sta! - zawoa, obawiajc si, e inni wpadn na niego i zepchn w przepa.
- Co to takiego? - zapyta Mikmer tu za ramieniem Barmonii.
- Szczelina - odpar Barmonia. - Gigantyczna rozpadlina. Na drug stron jest ze
dwiecie krokw.
- Czy korytarz cignie si po drugiej stronie?
- Nie wiem. Mao co wida.
- Przepu mnie do przodu, to zrobi wiato - zaproponowaa kobieta.
Barmonia mia ochot z czystej zoliwoci odmwi, ale nie widzia innej metody
poznania rozmiarw rozpadliny.
- Przechod wic.
Usysza za sob szuranie, kiedy mczyni odsuwali si, by zrobi jej miejsce. Iskra
pojawia si nagle, przepyna nad jego ramieniem i wolno uniosa si w pustk, owietlajc
przeciwleg cian. Nie byo tam adnego korytarza.
- Nie - oznajmi Barmonia. - Tunel koczy si tutaj.
Gdy wiato pojaniao, spojrza w d. Nie tak daleko zobaczy wypeniajcy
rozpadlin stos gazw. Kiedy unis gow, poczu, e krew w nim teje.
Masywna pyta oderwaa si od ciany i runa naprzd, a teraz spoczywaa nad nimi,
niepewnie oparta o przeciwleg powierzchni. Wstrzs o dostatecznej sile uwolni j pewnego
dnia, a wtedy runie w d na gruzowisko.
Nabra tchu i powoli wypuci powietrze. Spojrza w d i zbada dno rozpadliny.
Niektre odamki skay byy wiksze ni dom.
- To beznadziejne - mrukn. - Jeli cokolwiek tu byo, teraz znikno.
Odwrci si i przecisn obok kobiety. Pozostali patrzyli na niego, odczytujc z
twarzy rozczarowanie. Zacz przesuwa si w ty, by poprowadzi ich z powrotem.
- W skale s uchwyty.
Barmonia obejrza si i zobaczy, e Yathyir wychyla si poza krawd.
Wrci, wyjrza i stwierdzi, e chopak ma racj. W cianie poniej korytarza wyryto
szczeliny. Przyjrza si bliej i zauway ozdobne rzebienia na zewntrznej krawdzi
tunelu... a zatem to miaa by przepa.
Wychyli si bardziej i zobaczy, e te uchwyty prowadz na samo dno.
- Jeeli cokolwiek tu byo, zostao porzdnie zasypane - poprawi si.
- Ale mona to odkopa - stwierdzia kobieta.
- To zajmie nam miesice.
- Nie musi.
Barmonia popatrzy na ni gniewnie.
- A moe musi. - Wzruszya ramionami. - Twj wybr.
- Moe ja zobacz - zaproponowa Kereon.
Kobieta i Yathyir wycofali si w gb tunelu, pozwalajc, by Mikmer i Kereon zajrzeli
do szczeliny. Mikmer odwrci si potem i przepuci Raynor.
- Nie podoba mi si ten kawa skay nad nami - stwierdzi Mikmer. - Uwaam, e
cokolwiek zrobimy, powinnimy to zrobi szybko.
Kereon pokiwa gow.
- Zgadzam si zdecydowanie - rzek Raynora, wci spogldajc w gr.
:Chyba nie, odpara. Ale to, e oboje bdziemy tutaj w tym samym czasie, moe si
okaza kopotliwe. Gosy uwaaj, e jestemy miertelnymi wrogami.
:A nie jestemy?
:Nie mam zamiaru ci zabija.
:Nawet jeli rozka ci bogowie?
:Znaj granice mojego posuszestwa. Chocia ostrzegam, e jeli dasz mi powd,
mog jeszcze raz rozway t kwesti.
:Wic moe od razu zapewni, e nie mam zamiaru ci zabija ani godzi si na
propozycj, by Gosy zrobiy to za mnie, owiadczy.
:To prawdziwa ulga. A jak twoje talenty aktorskie?
:Potrafi ich przekona, e tob gardz. Chyba o to ci chodzi, prawda?
:Raczej nierozsdnie byoby udawa, e jestemy najlepszymi przyjacimi. Nekaun ju
raz mnie zaszantaowa i nie zawaha si przed ponown prb. Jeli zaproponuje jednemu
lub obojgu z nas zabicie tego drugiego, moemy rozwaa propozycj, zyskujc w ten sposb
na czasie. Jeli uzna, e groc jednemu z nas, moe manipulowa drugim, zrobi to bez
wahania.
:A udajc, e si nienawidzimy, zyskujemy czas dla Siyee.
:Tak. Auray ogarno ciepe uczucie wdzicznoci i sympatii. Dzikuj, e to dla
mnie robisz. Mam nadziej, e nie zagrozi to ani tobie, ani tkaczom snw na poudniu.
:Nie. Kiedy ju odejdziesz, mog przekonywa, e wizaa mnie przysiga tkaczy, by
nigdy nikogo nie krzywdzi. Nawet wroga.
:Ta przysiga zmniejsza twoj warto jako sprzymierzeca.
:Ale przekona ich, mam nadziej, e nie stanowi zagroenia. Jestem pewien, e jako
dojd do porozumienia z Gosami.
:Ciesz si, e rozwizalimy t spraw. Kiedy si tu zjawisz?
:Jutro albo pojutrze. Zaley od wiatru.
:Wiatru?
:Wyjani ci, gdy si spotkamy.
:Nie zapomnij zrobi to gniewnym i zoliwym tonem.
Wyczua jego rozbawienie.
:Wyjani ci w sennym czu, obieca. Powinnimy kontaktowa si co noc, eby si
upewni, co oboje mwimy czy robimy i co powiedziay albo zrobiy Gosy. Ciekawe, kto
dostanie lepsz ofert w zamian za przyczenie si do nich. Powinnimy liczy punkty.
:To nie jest gra, Mirarze.
:Nie. Ale moemy mie troch zabawy ich kosztem, dopki to nikomu nie szkodzi.
Idea bya kuszca, ale...
:Wol nie ryzykowa. Nie kiedy chodzi o ycie Siyee.
:Nie, masz racj. W takim razie lepiej si przepijmy. Jutro czeka mnie duga jazda.
yczya mu dobrej nocy, a potem osuna si w sen. Trudno jej byo nie dostrzec, e
teraz czuje si duo lepiej. Jakby zrzucia cikie brzemi. Z ogromn ulg przyja fakt, e
Mirar zgadza si z ni co do tego, jak powinni si zachowywa.
Nie bd tu ju samotna, pomylaa sennie. Bd miaa... sprzymierzeca. Nie, moe
po prostu przyjaciela.
30
Gdy na korytarzu rozleg si odgos krokw, rozmowy na balkonie przycichy. Przy wejciu
ukaza si Suga i wykona znak gwiazdy.
- Pierwszy Gos Nekaun prosi o wybaczenie. Nie uda mu si uczestniczy w tym
spotkaniu.
Gosy i Towarzysze porozumieli si wzrokiem.
- Dzikujemy, Ranrinie - odpara Imenja.
Mczyzna skoni gow, a potem odszed pospiesznie.
Reivan ogarno rozczarowanie. Nie widziaa Nekauna od tygodni, waciwie odkd
przybya Auraya. Domylaa si, e kiedy wieczorem rozstaje si z gociem, pozostaj mu
jeszcze normalne obowizki Pierwszego Gosu. Jest zbyt zajty, by j odwiedza. Z tym
mogaby si pogodzi... cho im duej to trwao, tym silniej odczuwaa zazdro.
Jednak... dzi wieczorem po prostu chciaa usysze jego gos, zobaczy go. I to, jak
umiecha si do niej, jak gdyby bya jego wyjtkow tajemnic...
Kiedy kroki Sugi oddaliy si i ucichy, trjka Gosw przestawia fotele, by usi
twarzami do siebie. Vervel skrzywi si, jakby wanie skosztowa czego niesmacznego.
- Kontynuujemy? - spyta.
Imenja zerkna na Shara.
- Nie widz powodu, eby nie.
Jasnowosy Gos kiwn gow.
- Ja te nie. Od czego zaczniemy?
- Od naszych krain, jak zawsze - postanowia Imenja.
Reivan suchaa, jak omawiaj sprawy Glymmy, a potem przechodz do lokalnych
problemw w Awenie, Dekkarze i w Murze.
- Pomys nowego Wielkiego Wodza ma pewien sens - stwierdzia Imenja.
Vervel unis brwi.
- Tak?
- W innych miastach obywatele niszego stanu mog przez prac osign wysze
pozycje w spoeczestwie. Na przykad z ebraka sta si domowym. Jednak fizyczne
ograniczenia narzucone biedakom yjcym pod Kave sprawiaj, e przejcie do wyszych
warstw jest praktycznie niemoliwe.
- A jak Wielki Wdz ma zamiar to rozwiza? - zapyta Shar.
- Chce stworzy poziom poredni, ktry mgby posuy za szczebel w drabinie.
Drabinie prowadzcej do samodoskonalenia.
- Dziwaczny pomys - uzna Vervel. - Wtpi, czy okae si praktyczny.
- Ale warto sprbowa. - Imenja uniosa ramiona. - Moe z pocztku na niewielkim
terenie.
Vervel potrzsn gow.
- By moe.
Oba Gosy spoglday na siebie. Po chwili Imenja si umiechna.
- Skontaktuj si z Genz i zapytaj, co ona o tym myli. Niedawno bya w Kave.
Vervel prychn niechtnie i odwrci gow.
- Po co marnowa jej czas?
Imenja zmarszczya czoo.
- Poniewa powinnimy chocia prbowa suy bogom - odpara stanowczo.
Zapada krpujca, lecz na szczcie krtka cisza. Reivan spojrzaa na swoj szklank
wody. W tej krtkiej wymianie zda Gosy prboway dostosowa si do zmian
wprowadzonych przez Nekauna. Wiedziaa, o co chcia spyta Vervel: po co marnowa czas
Genzy i pyta o opini, kiedy Nekaun moe podj ostateczn decyzj, nie zwaajc na inne
Gosy?
Nabraa tchu, ale powstrzymaa westchnienie. Takie traktowanie innych Gosw przez
Nekauna z pewnoci nie byo konieczne. Wiedziaa to, ale rwnoczenie jaka inna jej cz
wierzya, e musi mie jakie powody, nawet jeli ona sama ich nie dostrzega. Wybrali go
bogowie. By inteligentny i sprytny.
Jak to moliwe, e potrafia dostrzec jego wady, ale nie moga uwierzy w to, co
widzi? Albo nie odczuwa niepokoju?
- Genza twierdzi, e powinnimy poprze t ide. - Vervel wpatrywa si w pustk.
Imenja kiwna gow.
- A teraz pomwmy o tym, co dzieje si poza naszymi krainami. Czy Sennon wyrazi
jakkolwiek ch porzucenia Biaych i ponownego przyczenia si do nas?
Shar pokrci gow.
- Nie. Cesarz nie chce wysucha naszych posw i zwraca nasze dary.
Imenja skrzywia si.
- Nie sdz, eby co si zmienio. - Inne Gosy pokiway gowami. Westchna. - Nasi
ludzie w Jarime zostali straceni.
Ta wiadomo wstrzsna Reivan. Nie wiedziaa, co si nie udao w misji, ktr
Sudzy podjli w Jarime, ale ogarno j wspczucie dla tych, ktrzy zginli.
- Czy kto widzia ostatnio w Dunwayu now Bia? - spytaa Imenja.
- Nie, odkd znikna - odpar Vervel.
- Czy ostrzeono naszych ludzi?
Vervel odwrci gow.
- Nie. On uzna, e wpadn w panik i cign na siebie uwag.
Reivan domylia si, e on to Nekaun. Imenja na chwil zmruya oczy.
- Rozumiem. Idmy dalej. Otrzymaam dziwne wieci z Genrii i Torenu. Oba kraje
nagle zgromadziy swoje armie, kazay im obozowa w pobliu gwnych miast, a potem bez
adnych wyjanie znw je rozpuciy.
- Obaj wadcy nie mog si pogodzi, a ich kraje w przeszoci czsto prowadziy
wojny - przypomnia Shar.
- Ale od bitwy s najlepszymi przyjacimi. - Imenja pokrcia gow. - Nie byo
adnych meldunkw o konflikcie midzy nimi. Waciwie onierze obu armii spodziewali
si, e w jakim celu pocz si z tymi drugimi, cho nikt nie zna powodw.
- Moe chcieli rozstrzygn, ktre wojsko jest sprawniejsze - zgadywa Bavalla,
Towarzysz Shara.
Imenja umiechna si i rozoya rce.
- Kto wie? Czasami mam wraenie, e ze wszystkich ludw pnocy najtrudniej jest
zrozumie Toreczykw i Genrian.
Vervel odchrzkn.
- Mam wieci o wiele mniej przyjemne. Naszym ludziom polecono opuci Somrey.
Imenja zmarszczya czoo.
- Dlaczego?
- Decyzja Rady Starszych. Podobno Starsi tkaczy snw i cyrklian po raz pierwszy w
historii gosowali zgodnie.
- Ze wszystkich krain pnocy oprcz Sennonu to Somrey by najbardziej tolerancyjny
wobec innych religii czy kultw - przypomniaa Imenja. - Nasi ludzie studiowali ich prawa.
adnego nie da si wykorzysta do ich usunicia, skoro ju raz zostali przyjci.
- Rada ustanowia nowe prawo, aby osign swj cel - wyjani Vervel.
Imenja uniosa brwi.
- Aha. Nasi ludzie powinni zbada to prawo, eby sprawdzi, czy da si je jako
obej.
- Ju im zleciem to zadanie.
- To dobrze. A teraz Genza.
Trzy Gosy przez chwil wpatryway si w przestrze, potem umiechny si i
spojrzay na siebie.
- Wszystko w porzdku - powiedziaa Imenja, zwracajc si do Towarzyszy. - Czy s
jakie inne dziwne lub grone wieci z pnocy? Albo dobre wieci?
Wszyscy pokrcili gowami.
- Dobrze. Dwa kolejne tematy chciaam poruszy w obecnoci Nekauna, ale wol je
omwi teraz ni w ogle. Po pierwsze, obecno kapanki Aurai. Po drugie, zbliajca si
wizyta tkacza snw Mirara. Co do Aurai, Nekaun chyba zamierza j zwerbowa. Nie
powinnimy robi nic, co mogoby temu przeszkodzi.
- Jeste pewna, e to wanie planuje? - spyta Shar.
Imenja spojrzaa zdziwiona.
- A czy powiedzia lub sugerowa co innego?
Shar pokrci gow.
- Ale musimy rozwaa inne moliwoci. Moe po prostu odwleka wyjazd Aurai, by
nie moga pomaga Biaym. Albo eby bya tutaj, kiedy przybdzie Mirar.
- By moe Genria i Toren rozpuciy swoje wojska, poniewa pobyt Aurai tutaj
skomplikowa jaki wikszy plan - prbowa odgadn Vervel.
- Na przykad inwazj na Ithani Poudniow? - spytaa Imenja.
- O ile wiemy, adne inne pastwo pnocnego kontynentu nie przygotowywao si do
wojny.
- O ile wiemy - powtrzy Shar z umiechem. - Trudno powiedzie, poniewa
zdecydowali si zacz regularne wiczenia wojskowe i werbunek, ale jeszcze nie robi tego
na szerok skal.
- Jeli Nekaun nie chce dopuci, aby pomagaa Biaym, czemu jej zwyczajnie nie
zabije? - zastanawiaa si Imenja.
- Moe nie jest pewien, czy planuj inwazj - odpar powoli Vervel. - Bo jeli nie, a on
zabije Auray, ten czyn moe doprowadzi do wojny.
- Przecie nie pozwoli jej odej - stwierdzi Shar. - Zabije j, kiedy odleci ostatni
Siyee. - Spojrza na Imenj, pytajco unoszc brwi.
Drugi Gos milczaa. Reivan spojrzaa na jej twarz i zobaczya roztargniony wzrok.
- O co chodzi? - szepna.
Imenja spojrzaa na ni, a potem na pozostaych.
- Mam pewne podejrzenie. Trzymaam je dla siebie, poniewa po mierci Kuara nie
warto byo o tym wspomina. Trudno spiera si z tym, co oczywiste, a gdybym to zrobia,
niektrzy mogliby uzna, e chc zrzuci win na Kuara. A to byoby maostkowe. Przerwaa i signa do dalekich wspomnie. - Podczas bitwy z cyrklianami czerpalimy
magi do granic moliwoci naszych Talentw. W takich chwilach ryzyko jest due, a ja
nierozsdnie polegaam na Sugach, e bd mnie ochrania. Jaki Siyee trafi mnie jedn z
tych swoich zatrutych strzaek.
Pokiwali gowami. Reivan dokadnie pamitaa t chwil.
- Musiaam uy magii, aby si pozby trucizny - kontynuowaa. - A to kosztowao
mnie odrobin mocy. W tej wanie chwili Auraya zaatakowaa Kuara.
I zabia go, pomylaa Reivan. Na wspomnienie tej sceny co cisno j w piersi.
Widziaa jego ciao - uderzenie poamao mu wszystkie koci.
Imenja pokrcia gow.
- Moja moc zmniejszya si tylko odrobin, nie dosy, by tak osabi Kuara.
- Czyli... podejrzewasz, e Biaa bya silniejsza? - Vervel zmarszczy brwi.
- Tak sdz - przyznaa. - Ale co waniejsze, to wanie Auraya go powalia. Atak
innych nie straci na sile. A zatem to ona musiaa mie w rezerwie dodatkow moc.
Pozostali wymienili spojrzenia.
- Czy to znaczy, e jest potniejsza od Pierwszego Gosu? - zapyta Shar.
- To moliwe.
- Wic moe Nekaun nie potrafi zabi Aurai.
- Nie bez pomocy.
- Ale nie zdaje sobie z tego sprawy.
Imenja wzruszya ramionami.
- Usiowaam mu to powiedzie. Vervel westchn i przewrci oczami.
- A jak na t sytuacj wpywa Mirar?
Imenja umiechna si krzywo.
- Zaley, jak bardzo Auraya chce jego mierci. Wtpi, czy w zamian przyczy si do
nas, ale moe zgodzi si zosta duej, jeli uzyska gwarancj jego mierci.
Yathyir przerwa prac i spojrza na ni. Zmusia si, aby przestpi nad pkniciem,
cay czas pilnujc, czy nie zauway jakiej puapki, czy co nie wystrzeli ze cian, stropu albo
podogi. Myl o wiszcej nad gowami skalnej pycie staa si nagle bardziej niepokojca.
Spojrzaa na kamienn skrzyni - miaa ksztat trumny. Barmonia pochyli si i
zdmuchn kurz z powierzchni, odsaniajc glify.
- Co tu jest napisane, Emmeo? - zapyta Ray.
Podesza bliej i przesuna palcami po rzebieniach.
- Napis mwi: Nawet ci, ktrzy nie maj ciaa, mog umrze.
- Grobowiec dla bogini - odezwa si Kereon.
- Przynajmniej tym razem nie bdziemy zakca spokoju zwokom - odpar
swobodnie Barmonia.
Opar donie o krawd skrzyni i pchn. Nic si nie stao. Ray przyczy si do niego
i razem wolno, ze zgrzytem zsunli wieko.
Wszyscy westchnli gboko, z zachwytem i chciwoci.
wiato pochodni odbijao si od cennych metali i klejnotw. Ca skrzyni wypeniaa
pltanina acuchw, pucharw, bransolet i broni, ale uwag przyciga zoty przedmiot w
samym rodku.
Zwj ze zota, pomylaa Emerahl. Pergamin pewnie ju by si rozpad.
Lea rozoony i piknie wygity, czego nie daoby si zrobi z prawdziwym
pergaminem. Prty na obu kocach przypominay spltan mas misternych rzebie,
wzorw i rysunkw, a wszystko wysadzane byo klejnotami. Runy take byy dekorowane,
niektre wrcz znieksztacone ozdobnymi liniami.
- Jest pikny - westchn Kereon.
Nie, wcale nie jest, pomylaa Emerahl. Jest krzykliwy a do przesady.
- Co tam jest napisane, Emmeo? - zapyta Yathyir.
Starajc si nie zwraca uwagi na brzydot przedmiotu, Emerahl skupia si na tekcie
i niemal jkna gono.
- To rymy. Poezja. Fatalna poezja.
- Ale co tu jest napisane?
Emerahl przerwaa na chwil, aby przeczyta.
- To opowie. Mwi o tym, jak bogini rozpaczaa po mierci innych bogw i... Tak,
to ciekawe. Jest tu napisane, e pomagaa ich zabi i drczyo j sumienie. - Przeczytaa
jeszcze kawaek. - Przekazaa kapanowi wszystkie tajemnice bogw. Nakazaa mu zapisa je
w niezniszczalnej postaci, a potem... Och!
31
Danjin spoglda na okrycie plattenu i powoli docierao do niego, e ju nie pi. Dwaj
mczyni naprzeciw byli przytomni, ale zamyleni. Gillen wydawa si bardziej pobudzony
ni kiedykolwiek w tej podry - zaciera rce w podnieceniu i zniecierpliwieniu. Yem za to
by bardziej przygaszony ni zwykle. Odkd opucili fortec, wojownik przez cay czas mia
ponur min. Danjin podejrzewa, e wspczuje sucym, ktrzy uciekli spod okrutnej
wadzy klanw, i zoci si na pentadrian, e ich buntowali.
Danjin spojrza na Ell. Miaa zamknite oczy i oddychaa wolno.
Przecie musz wierzy w ni i mdro bogw. Gdyby nie musieli surowo kara za
kontakty z pentadrianami, pewnie wraz z miejscowymi wojownikami nie otaczalibymy teraz
wioski.
Platten zwolni. Ella podesza szybko do otwartej klapy.
- Jestemy na miejscu.
Danjin poczu ucisk w odku, ale milcza. Usysza trzaskanie drzwi i dalekie krzyki.
Platten zatrzyma si i otoczyy ich gniewne, przestraszone gosy.
Ella wygadzia cyrkle, a potem spojrzaa na Yema, Gillena i Danjina.
- Trzymajcie si blisko - rzucia, a potem odsuna klap i wysiada.
Danjin poszed za jej przykadem, potem Yem i Gillen. Mczyni i kobiety kbili si
wok plattenu. Kiedy zobaczyli Ell, otworzyli szeroko oczy i uspokoili si troch. Kilka
twarzy zdradzao lk i niepokj, inne tylko zaskoczenie i ciekawo.
Spogldajc wzdu ulicy, Danjin zobaczy wojownikw popdzajcych ludzi w stron
rosncego tumu. Mczyni, kobiety i dzieci wychodzili z domw, niektrzy jeszcze w
nocnych koszulach. Z innego kierunku nadesza spora grupa miejscowych. Sdzc po
kroplach potu na ich czoach, zabrano ich z domw i gospodarstw bardziej oddalonych od
centrum wioski.
- Udao si im to zbyt atwo. Widz tu wielu, ktrzy ulegli ich wpywom. Widz te
wielu, ktrych obietnic wolnoci skoniono do ucieczki ze suby swoim klanom. Tym
klanom, ktrych wojownicy walczyli za nich ledwie kilka lat temu. Walczyli z tymi, ktrzy
napadli na nasze ziemie, eby nas zniewoli. - Rozlegy si pomruki, lecz Ella tylko podniosa
gos. - Tym razem uyli agodniejszych metod, lecz ich zamiary bez wtpienia s takie same.
To jest, a raczej bya kolejna inwazja. Przyszli tu, aby odczy was od Krgu Bogw, aby
wykorzysta wasz szlachetno i wasze saboci.
Zamilka na chwil i przygldaa si kolejnym wieniakom.
- Szkoda, e dopucilicie, aby to zaszo tak daleko. Widz wrd was tych, ktrzy nie
pozwolili si przekona, ale milczeli ze strachu lub chciwoci. Widz nielicznych, ktrzy byli
bezsilni, ktrzy nie mogli protestowa ani dziaa, a zatem przemwi w ich obronie. Co do
reszty, to I-Portak zdecyduje, co z wami zrobi, tak z Dunwayczykami, jak i z pentadrianami.
Ella skina gow Gretowi.
- S twoi. Rb, co naley.
Przywdca klanu wyda rozkazy i wojownicy zaczli rozstawia ludzi wzdu drogi
prowadzcej z wioski. Danjin zauway, e stary wojownik wykonuje polecenia Elli z
demonstracyjn niechci. Za kadym razem, kiedy obok przechodzio zapakane dziecko,
spoglda na ni znaczco. Nie zwracaa na to uwagi. Jej twarz bya surowa i pena niechci.
- Dokd nas zabieracie? - zawoa kto.
- Do Chonu - odpar wojownik.
- Pozwlcie nam wrci po ubrania - bagaa wojownika ktra z kobiet. - Inaczej
zamarzniemy na mier.
- Moje leki - wychrypia starzec. - Nie dotr tam bez lekw.
- Co bdziemy jedli?
- Moja matka choruje. Nigdy nie dojdzie do Chonu.
Gret zwrci si do jednego ze swoich ludzi:
- Niech kto zabierze kobiet i starca do domu. Natychmiast podniosy si kolejne
gosy, proszce o t sam moliwo.
- Nie - rzucia Ella. - Ustpisz kilku, a reszta zada tego samego. Zatrzymaj
winiw, a polij do domw kilku wojownikw, eby zebrali koce, ubrania i ywno dla
wszystkich.
Gret unis brwi, a potem skin na swojego czowieka.
- Zrb tak.
A jednak nie czu tu zagroenia. Z oddali dobiegay gosy miasta, od Sug nie
wyczuwa adnych nieprzyjaznych emocji, a rozcignita struktura Sanktuarium z jego
dziedzicami i otwartymi korytarzami sprawiaa wraenie miejsca odpoczynku i spokoju.
Jednak by to take orodek politycznej i magicznej potgi, i dlatego nadal nie opuszcza
wzniesionej wok siebie magicznej bariery.
W kocu Genza wysza z korytarza na dugi i szeroki balkon, na ktrym w
trzcinowych fotelach siedziao kilkoro kobiet i mczyzn. Spojrzeli na niego, a w ich oczach
byszczaa ciekawo.
- To Mirar, przywdca tkaczy snw - przedstawia go Genza. Obejrzaa si. - Mirarze,
to jest Drugi Gos Imenja.
Kobieta, ktr mu wskazaa, bya wysoka i smuka; trudno byo odgadn jej wiek. To
ona osaba podczas bitwy, przypomnia sobie, co pozwolio Aurai zabi Kuara.
Umiechna si uprzejmie.
- Ciesz si, e wreszcie mog ci pozna. Genza opowiadaa o tobie wiele dobrego.
Mirar skoni gow.
- To wielka przyjemno pozna ciebie, Drugi Gosie.
- A to Trzeci Gos Vervel - mwia dalej Genza, wskazujc mczyzn o mocnej
budowie.
Pamitam go z wojny, ale nic o nim nie wiem. Musz to naprawi.
- I Pity Gos Shar.
Smuky, przystojny, jasnowosy mody czowiek umiechn si do niego, a Mirar w
odpowiedzi skin gow.
To ten, ktry hoduje vorny. Ten, o ktrym tkacze snw z poudnia mwi, e jest
zdolny do okruciestwa.
Potem Genza przedstawia pozostaych. To byli Towarzysze i penili funkcje
pomocnikw i doradcw. Blinita i Auraya ju mu o nich opowiadali.
- Przycz si do nas, tkaczu snw Mirarze. - Drugi Gos Imenja wskazaa mu pusty
fotel.
Mirar usiad i od jednego z Towarzyszy przyj puchar z wod.
- Tak si zoyo, e omawialimy wanie wojn - powiedziaa Imenja.
- Jak konkretn wojn? - zapyta.
Pokrcia gow.
- Wszystkie wojny. Wojny jako temat. Tkacze snw nie walcz w wojnach, prawda?
- Nie. Uznajemy, e osoba czy kraj musz si czasem broni, ale nasza przysiga, by
nigdy nikogo nie krzywdzi, nie pozwala nam bra udziau w walkach.
- Wic nie pochwalasz naszego ataku na Ithani Pnocn, ale uznaby, e sami
musimy si broni, gdyby to nas zaatakowano? - spytaa.
Kiwn gow.
- Jednak twj lud nie pomaga w obronie swojego kraju.
- Robimy to, jedynie leczc rannych.
- Leczycie rannych po obu stronach.
- Tak. Moi bracia przysigaj leczy wszystkich, ktrzy tego potrzebuj. I t przysig
traktuj z rwn powag jak lojalno wobec ojczyzny. Wiedz, e tkacze snw wszdzie
postpuj tak samo.
- Rozumiem.
- Z pewnoci prowadzi to do konfliktw midzy nimi a innymi mieszkacami ich
krajw? - zapytaa Towarzyszka. - Czy ludzie nie maj pretensji o to, e tkacze snw
pomagaj wrogom?
- Oczywicie. - Mirar si umiechn. - Tak samo czsto, jak bywaj wdziczni
tkaczowi wrogiego kraju za ocalenie rodaka.
- Biali i cyrklianie wyrzdzili wiele krzywd twojemu ludowi - rzek Vervel. - Czy nie
chcecie z nimi walczy?
- Nie. - Mirar pokrci gow.
- Nawet eby uwolni si od ucisku? Nawet o wolno wyboru wasnej drogi?
- Nawet gdybymy myleli, e to moliwe. Moemy zabi wszystkich Biaych, ale
bogowie szybko znajd ich nastpcw.
- Wic wierzysz, e cyrkliascy bogowie s prawdziwi? - spytaa Imenja.
Mirar umiechn si smtnie.
- Wiem o tym. I pewne godne zaufania rdo zapewnio mnie, e wasi take s.
Gosy spojrzay na siebie, szybko i znaczco.
- Gdybymy pokonali Biaych - rzek Vervel - gdyby wszyscy cyrklianie zostali
pentadrianami, to cyrkliascy bogowie nie znaleliby nikogo, kto chciaby zaj miejsce
Biaych.
- Ach, gdyby to byo prawd! - Mirar westchn. - Niestety, wszyscy cyrklianie
musieliby si wyrzec swoich bogw i nawrci na waszych.
32
Tkacz snw Mirar jest przystojny, pomylaa Reivan, patrzc, jak z Imenj zmierzaj w stron
znicza Sanktuarium. Ale jednak nie w moim typie. Wyglda na takiego z pnocy... I jest w
nim co jeszcze...
Przypomina jej Myliciela, w ktrym durzya si kiedy jako moda dziewczyna. Ten
Myliciel pojawi si na spotkaniu i wszystkich oczarowa. Kilka miesicy pniej znikn.
Przez nastpne lata wiele razy zjawia si i odjeda bez zapowiedzi. Przy kadych
odwiedzinach w Glymmie znajdowa sobie inn pikno, a potem j zostawia. Reivan z
pocztku bya zazdrosna, a potem wspczua tym biednym dziewczynom, ktrym tak wiele
obiecywa, a ktre zostaway ze zamanym sercem, a czasem z dodatkowym ciarem w
brzuchu.
Mirar mia w sobie jak pewno, ktra przycigaa ludzi, i wanie w tym
przypomina jej Myliciela. Mia ten sam niepokj w spojrzeniu, jakby cay czas planowa
swj nastpny cel. Myliciel jednak wyjeda, kiedy pojawiao si co, przed czym chcia
uciec; wyobraaa sobie, e Mirar po prostu dryfuje wok, obserwujc to, co go spotkao, a
potem dryfuje dalej.
Nie spieszy si, pomylaa nagle. Na tym polega rnica. A zreszt dlaczego miaby
si spieszy, skoro jest niemiertelny?
To wanie j fascynowao. Gosy byy niemiertelne, bo tak chcieli bogowie. Mirar
osign to bez adnej pomocy. Miaa ochot spyta, jak tego dokona, cho wtpia, czy
zrozumiaaby odpowied.
Sta z Imenj przed zniczem Sanktuarium. Teraz odwrcili si i ruszyli w stron
Reivan.
- ...kiedy zgas?
- Kilka razy. Nie ukrywalimy tego faktu. W takich sprawach ludzie s przesdni.
Gdybymy im nie mwili, e czasem si to zdarza, mogliby pomyle, e jeli zganie
pomie, nastpi koniec wiata albo co rwnie bzdurnego. Zreszt i tak prbuj przypisa
tym kilku przypadkom jakie znaczenie.
Mirar parskn miechem.
Auraya wygraa w tej wymianie zda, uznaa Reivan. Bya Biaa sugerowaa, e Mirar
staje si niemiym gociem, gdziekolwiek si zjawi. Moe miaa racj.
Potem Mirar rzuci zawoalowan drwin na temat Biaych, ktrzy posali Siyee z misj
skazan na porak, ale na Aurai nie zrobio to wraenia. Nastpnie zadrwi z niej, sugerujc,
e nic nie moe mu tutaj zrobi.
...Tylko my dwoje. Podj temat tam, gdzie przerwalimy.
Reivan powstrzymaa wzbierajcy w niej miech. Jej zdaniem t wymian Auraya te
wygraa. Praktycznie wprost powiedziaa, e jego bezpieczestwo zaley od nas i e zamierza
go zabi, jeli tylko Gosy dadz jej szans. Jednak myl, e to Mirar mia ostatnie sowo. Co
takiego powiedzia?
Jestem pewien, e moi nowi przyjaciele chcieliby si przyczy... Twj czas tutaj
jest ograniczony, a mj nie.
Zmarszczya brwi. Czyby Mirar odgad, e Gosy nie zamierzaj wypuci Aurai? A
moe po prostu przypomina, e Gosy maj wicej powodw, by ochrania jego ni j,
poniewa on by niemiertelny i na dusz met bardziej przydatny?
Jest wystarczajco inteligentny, aby odgadn plany Gosw, uznaa Reivan. Kady
mgby je odgadn, gdyby starannie przemyla sytuacj.
Ale czy odgada Auraya?
Figiel wskoczy na materac. Kilka minut spdzi, wdrujc po nim w poszukiwaniu najlepszej
pozycji do spania wedug jemu tylko znanych kryteriw. Gdy wreszcie trafi na odpowiedni
punkt, zwin si i sapn.
Wpatrzona w sufit Auraya mylaa o tym, co zameldowaa dzisiaj Juranowi. A raczej
czego nie zameldowaa.
:Jest tu Mirar. Trafilimy na siebie w jednym z tych przypadkowych skrzyowa
naszych cieek, cho najwyraniej nie byo ono przypadkowe.
:I co si stao?
:Nic. Zasugerowa, e Gosy bd go ochrania i e misja Siyee bya skazana na
porak.
:Obawiam si, e mia racj w obu wypadkach.
Nie powiedziaa Juranowi o swojej umowie z Mirarem, by zachowywa si tak, jakby
byli wrogami. Daaby mu wtedy wyranie do zrozumienia, e w rzeczywistoci nie uwaa
Mirara za wroga, a z tego Juran nie byby zadowolony. Nie chciaa podsuwa mu kolejnych
powodw, by jej nie ufa.
A teraz pozostao jej jeszcze ostatnie zadanie wieczoru. Odkd po raz pierwszy
poczya si we nie z Mirarem, codziennie porozumiewali si w ten sposb. Dzisiaj mieli
wiele do omwienia. Przymkna oczy, zsuwajc si do odpowiedniego stanu umysu.
:Aurayo.
Dopiero po chwili zrozumiaa, e musiaa od razu zasn.
:Mirar?
:Wreszcie! Jak pno kadziesz si spa? Rozbawia j jego niecierpliwo.
:Tak pno, jak mam ochot.
:Ach, wic to tak? Odkd Gosy traktuj ci jak gocia, zrobia si dumna i wyniosa?
:Tylko wtedy, kiedy trzeba. Dobrze nam dzi wyszo?
:To dopiero pocztek.
:Ha! Zuyam najlepsze zoliwe riposty!
:I tak miaem ostatnie sowo.
:Rzeczywicie, zgodzia si.
:Wic gdzie bya dzi wieczorem? Mylaem, e bdziemy kontynuowa t wymian
zda przy kolacji.
:Imenja ci nie powiedziaa? Pojechalimy tak daleko od miasta, e nie zdylimy z
powrotem.
:A wic to prawda?
:Tak. By moe spdzilimy wicej czasu ni to konieczne, ogldajc warsztaty
szklarzy.
:Gosy chyba si spodziewaj, e bd ci unika.
:A ja obawiam si, e skocz mi si zoliwoci, jeeli zbyt czsto bdziemy si
spotyka.
:Czyli masz ca kolekcj, tak?
:Gar. Wszystkie czekaj na odpowiedni moment.
:Kto by pomyla, e jeste tak utalentowan jdz?
:Dziki. Czy Gosy zoyy ci ju jak propozycj?
:Nie. Kiedy tu przybyem, wypytywali mnie o nasze prawo zakazujce przemocy. Moe
zniechciy ich moje odpowiedzi.
:Hm. Pamitaj, e jeli nawet nie zaproponuj, e zabij mnie dla ciebie, to wci
mog zaproponowa, e zabij ciebie dla mnie.
33
:Zrobia kopi tego Zwoju? spytaa Tamun, gdy tylko Emerahl poczya si we nie z
Blinitami.
:Prbuj, odpara. Barmonia pokazuje mi Zwj tylko dlatego, e potrafi
przetumaczy tekst. Nie pozwala spisywa tumaczenia. Nie pozwala nawet robi notatek.
Musz uczy si na pami, ile zdoam, i zapisywa w tajemnicy.
:W jakiej formie to notujesz? spytaa Tamun.
:Wypaliam tekst po wewntrznej stronie mojego bukaka. Nigdy go nie znajd.
:W jakim jzyku?
:Po hanijsku. Wic nie zrozumiej, co zapisaam, nawet gdyby znaleli.
:Musisz uywa oryginalnych glifw! Najmniejszy bd w tumaczeniu moe zmieni
znaczenie zdania!
:Ona nie popeni bdu w tumaczeniu, wtrci Surim.
:Dzikuj, rzeka Emerahl, zadowolona, e j broni.
:Moe nie zdawa sobie z tego sprawy, sprzeciwia si Tamun. Nie wolno nam
ryzykowa. W dawnej mowie kapanw sowa czsto miay wicej znacze.
Gdyby Emerahl nie spaa, pewnie by teraz westchna. Tamun le przyja wiadomo,
e Zwj jest bezuyteczny. Nie chciaa w to uwierzy. Twierdzia, e wiersz musi by
szyfrem.
:No dobrze. Sprbuj jako skopiowa te glify. Ale co potem? To tylko opowie. Nie
ma tam adnych wskazwek co do tych tajemnic bogw.
:Nie? W umyle Emerahl zadwiczao rozbawienie Tamun. To, co ju nam
przekazaa, zawiera przecie oczywiste wskazwki.
:Oczywiste?
:Tajemnice zachowane s w niezniszczalnej postaci. A co jest niezniszczalne?
:Nic.
:Zoto, stwierdzi Surim. Tak kiedy mwi mi kowal. Mona je roztopi i zmiesza z
innymi metalami, ale samo nigdy nie rdzewieje ani si nie rozpada.
Emerahl zacza kl bezgonie. Barmonia tak pilnowa Zwoju, upiera si, aby by
obecnym, kiedy tylko kto go bada, e uznaa, i bdzie bezpieczny.
Jestem gupia, pomylaa. A Blinita bd wcieke.
Krzyki ucichy, a potem z mroku wynurzyy si dwie postacie. Mikmer i Barmonia
kcili si.
- ...przeoczymy go w ciemnoci. Kiedy wzejdzie soce, moemy go wytropi tumaczy Mikmer.
- Zatrze lady, kiedy zrozumie, e go cigamy. Natychmiast ruszam za tym
wychowankiem ladacznicy, tym zdradzieckim...
Barmonia zamar, gdy zauway Emerahl, a potem zamkn usta. Staraa si nie
zdradza rozbawienia.
- Co si stao? - zapyta Yathyir cichym, przeraonym gosem.
Barmonia zmarszczy czoo.
- Ray zniszczy Zwj. Domowi twierdz, e wzi arema i odjecha.
- Kiedy?
- Niedawno.
Par minut temu, zrozumiaa Emerahl. Ray zdecydowa si na to, kiedy rozmawiaam
o Zwoju z Blinitami. Gdyby planowa to wczeniej, na pewno by wykryy.
- Zabra co jeszcze? - spyta Kereon.
- Skrzyni i du sakw - odpar Mikmer. Zmarszczy czoo, gdy Barmonia pogna do
namiotu. - Czemu pytasz?
Przywdca rykn gniewnie i wynurzy si z namiotu, czerwony z wciekoci.
- Zabra skarb.
Zimny dreszcz przebieg Emerahl po skrze. Jeli miaam racj i te tajemnice s
wyryte gdzie na diamencie nalecym do tego skarbu...
Nie zdziwio jej, e Ray ukrad klejnoty. Wiedzia, e bdzie potrzebowa pienidzy,
skoro usun go z grona Mylicieli, gdy tylko si dowiedz, e ich zdradzi. Ale dlaczego
zniszczy Zwj? To bez sensu, mia go przecie wykra.
Czyby jako domyli si, e tajemnica jest wrd klejnotw?
Zwj std nie zniknie. Jeli Myliciele potrafi go odtworzy, zrobi to, ale ona nie
musi czeka, a im si uda. Teraz wane jest, by odzyska skarb.
- Nie moemy czeka do rana - warkn Barmonia.
- Powinnimy si rozdzieli. Niech kady wemie kilku domowych i ruszymy w rne
strony - doradzi Kereon.
Auraya pyna samotna w sennym transie. Jeszcze dwch Siyee czekao pod Sanktuarium na
uwolnienie. Za niecae dwa dni ucieknie z Glymmy i od Nekauna.
W pokoju gdzie bliej odpoczywao ciao Mirara, a jego umys przeglda sny innych
ludzi. Ogarna j czuo i tskne rozbawienie. Pocztkowo, jako Leiard, by jej
nauczycielem, potem kochankiem. W Si znw sta si nauczycielem, a potem wrogiem. Teraz
by tak potrzebnym sprzymierzecem. Pomocnikiem. Przyjacielem.
Lubi go, pomylaa, i to nie dlatego, e przypomina mi Leiarda. Nie widz go, wic
oczy nie mwi mi, e rozmawiam z Leiardem. Czasami dostrzegam jaki cie Leiarda w
tym, co mwi przez senne cza, ale na og jest to kto cakiem inny.
Mirar. Wrg bogw. Auraya w mylach wzruszya ramionami. Wrogiem bogw jest
te Jade, ale nie przeszkodzio mi to polubi j, gdy ju si poznaymy. Czy mam obowizek
nienawidzi tego co oni, eby uznali mnie za lojaln?
Nie mog mnie zmusi, ebym kogo pokochaa. Czy to samo dotyczy nienawici?
To interesujce pytanie, ale nie miaa czasu, aby si nad nim zastanawia. Przegldaa
umysy, odkd Mirar pierwszy raz to zasugerowa. Po kawaku skadali razem informacje
potwierdzajce, e pentadriascy Sudzy dotarli do wszystkich krain Ithanii Pnocnej, aby
osiedli si tam i nawraca miejscowych. Biaym udao si wykry i powstrzyma wikszo
takich prb, w tym najbardziej udan, w Dunwayu.
Teraz wysaa swj umys, szukajc w pobliu innych, ale zatrzymaa si zaskoczona.
Niezbyt daleko jakie potne gosy budziy wibracje w magii wiata.
:...si dzieje, kiedy nie radzisz si innych.
:Radziam si.
:Mwilimy o wiczeniach i prbach, a nie o mobilizacji caych armii.
:Mobilizacja armii wymaga praktyki.
Ten bronicy si gos nalea do Huan, a ten oskarajcy to Saru.
:Ale take budzi oczekiwania i...
Znw trafiam na rozmow bogw, pomylaa Auraya. Chaia ostrzega, e mona mnie
wykry. Powinnam przesta sucha i...
:Czy naprawd sdzisz, e uwierzy w takie marne usprawiedliwienie?
To by starszy mski gos - bg Lore. Auraya zawahaa si, zdumiona, e take inni
bogowie sprzeciwiaj si Huan, nie tylko Chaia.
:Cyrklianie zastanawiaj si teraz, czy w ogle wiemy, co robimy.
:To ju nie moja wina, odpara Huan. Nie ja wydaam rozkaz, eby armie si rozeszy.
:Ty gupcze, zawoaa Huan gosem a ociekajcym zoci i pogard. Chciaby, aby
powrciy dawne czasy, kiedy bogowie toczyli si na wiecie i nikt z nas nie mg zrobi nic,
eby inni nie szpiegowali...
Szpiegowali... Przypomniaa sobie ostrzeenie Chai i niechtnie oddalia si od bogw,
ktrzy znowu zaczli si kci.
:...jej powie...
:A kiedy to ju nastpi, to ktre... zabi?
:Wcale nie...
Gosy ucichy i stay si niesyszalne. Auraya powrcia wiadomoci do wasnego
umysu i otworzya oczy.
Urywki boskich rozmw rozbrzmieway jej w pamici. Musiaa si zastanowi nad
tyloma sprawami...
Poukadaa sobie to, czego si dowiedziaa.
Bogowie chc wojny. Nie mog si tylko dogada co do czasu i tego, kto ma by w ni
zaangaowany.
Jak na istoty, ktrym nie przeszkadzao amanie wasnych praw, by zabi Mirara,
dziwnie si troszcz, by wojna bya uczciw walk midzy rwnymi siami.
Chaia nadal mnie broni. Zaproponowa nawet, e poprze wojn w zamian za moje
bezpieczestwo.
Mirar nie jest tu tak bezpieczny, jak mu si wydaje.
A jeli go uprzedzi, czy to znaczy, e sprzymierzy si z nieprzyjacielem bogw?
I czy j to obchodzi?
Lu nie czua si taka zmczona, odkd... odkd urodzia si Ti. I podobnie jak tamtej nocy,
mimo zmczenia nie moga zasn. Wtedy drczy j lk o Ti, ktra bya saba i chorowita.
Teraz obawiaa si o ca rodzin.
Odwrcia si i spojrzaa na ma. Dor patrzy gniewnie w nocne niebo. Policzek pod
okiem mia opuchnity i siny po uderzeniu wojownika zmczonego jego probami, by ich
wypuci.
Rwnie dobrze mgby namawia gwiazdy, eby zeszy z nieba, pomylaa.
Wojownicy i sucy s lepo posuszni swoim zasadom i tradycjom. Tak mwili
pentadrianie. Zmarszczya czoo. Mwili, e mog zmieni Dunway, ale nic si nie zmieni,
jeli nie zechc tego klany. A im si podoba tak, jak jest.
- To wszystko ich wina - powiedzia gos w pobliu.
- Ale wasi bogowie nie pomagaj wam teraz, prawda? - odpara gorzko kobieta. - Nam
te nie pomagaj. auj, e w ogle przybylicie!
Podniosy si inne gosy, wyraajce poparcie. Ger zakaszla goniej. Zabrzmiay
kolejne oskarenia. I nagle bardzo duo osb zaczo krzycze, a powietrze a wibrowao od
powstrzymywanego gniewu i strachu. Kto skoczy i Lu drgna, widzc, e kopie z caej siy,
cho nie widziaa ofiary. Zabrzmia krzyk blu, kilka protestw, a potem ludzie w caym
obozowisku podrywali si na nogi - jedni, by zaatakowa przybyszw, inni, aby uciec.
Lu wstaa, chwycia Ti i obejrzaa si na Dora, ale ten gdzie znikn. Szukaa go, a
serce bio jej szybko ze zgrozy.
- STA!
Bysno wiato tak jaskrawe, e Lu na moment stracia zdolno widzenia. Ti zacza
paka.
- ADNYCH BJEK!
Gos nalea do Biaej. Wzrok powraca powoli. Lu zamrugaa i mocniej przytulia Ti,
wci szukajc ma. Wojownicy chodzili po polu i rzucali rozkazy.
- Pentadrianie na lewo, cyrklianie na prawo - rzuci jeden z wojownikw.
Prbuj nas rozdzieli. Ale gdzie...?
Z tumu wynurzy si Dor; twarz mia ciemn od powstrzymywanego gniewu.
Podbiega do niego i zobaczya, e wzrok mu agodnieje. Kiedy j obj, odetchna z ulg. A
potem dostrzega krew na kostkach jego doni. Spojrzaa pytajco.
Umiechn si ponuro.
- Szczliwy traf - powiedzia. - Potem nie mogem ju dotrze tak blisko. Nikt nie
mg. Wikszo z nich to czarownicy.
- Czarownicy? - zdziwia si.
- Tak - westchn. - Myl, e Biaa ma racj. Zwykli ludzie mog mie kilka Darw,
ale nie takich. Oszukali nas, Lu.
Lu spojrzaa na Ti, na jej wykrzywion od paczu ma twarzyczk, a potem na
pentadrian, ktrzy rozkadali si teraz po drugiej stronie pola. I wtedy poczua co - po raz
pierwszy w yciu.
Nienawi.
34
Rozwizali mu rce, wcisnli bukak z wod i pakunek z jedzeniem. Sreil spojrza na Auray.
Niepokj o ni i o samotnego teraz w lochu kapana by tak silny, e niemal czua jego ciar.
Patrzya mu w oczy i widziaa, jak jego myli biegn do tych, ktrzy odlecieli wczeniej do
domu. Skin jej, a potem zeskoczy z budynku.
Patrzya, jak odlatuje, i czua ulg. Nadal musia jeszcze przetrwa dug drog do Si,
ale rosa szansa, e bdzie moga stan przed Mwc Sirri bez straszliwych wyrzutw
sumienia i drczcej rozpaczy. Nie wiedziaa, czy byoby to moliwe, gdyby syn Sirri nie
wrci do domu.
Zosta tylko jeden Siyee, pomylaa, wiadoma obecnoci mczyzny obok niej. Jeli
Nekaun ma jakie wrogie plany, musi dziaa szybko.
- Co mi dzisiaj pokaesz? - spytaa, zwracajc si do niego.
Wzruszy ramionami.
- Nic. Pokazaem ci ju wszystko w rozsdnej odlegoci od miasta. Dzisiaj...
Mylaem, e odpoczniemy troch i porozmawiamy.
Auraya umiechna si ironicznie. Rozmawiajc z nim, nie moga sobie pozwoli ani
na chwil rozlunienia. Poprowadzi j w d dugimi korytarzami do wntrza budynku.
Zdya ju pozna niektre czci Sanktuarium i rzadko tracia wyczucie kierunku. Nekaun
zabra j o kilka poziomw wyej ni bywali kiedykolwiek i poczua rosnc ciekawo.
Dotarli do koca korytarza, Nekaun otworzy podwjne drzwi i wprowadzi j do
duej, przewiewnej sali. Domowi ju czekali.
- To moje prywatne pokoje - wyjani.
Kilka sw po awesku sprawio, e domowi oddalili si pospiesznie. Nekaun
otworzy drewniane drzwi prowadzce na balkon.
- Wyjdmy na zewntrz - zaproponowa. - To przyjemne miejsce, gdzie mona usi i
porozmawia, zwaszcza w dzie, gdy chodna bryza pomaga znie letni upa. Zamwiem
napoje i jedzenie.
Auraya wysza za nim. Na balkonie stay piknie plecione trzcinowe fotele oraz st z
dzbanem z dmuchanego szka i dwa zdobione puchary. Nekaun napeni je wod i wrczy
jeden Aurai.
Usiada i napia si ostronie. Nekaun zaj miejsce naprzeciw.
Turaan usiad nieco dalej. W ostatnich dniach Towarzysz rzadko si odzywa.
Wczeniej Nekaun mwi we wasnym jzyku i pozwala Turaanowi tumaczy, lecz teraz
uywa hanijskiego. Jednak Towarzysz nadal ich nie opuszcza. Pierwszy Gos radzi si go
czasem co do rzadziej uywanych sw.
Auraya zawsze czekaa, a zacznie mwi po hanijsku, cho wiedziaa, e jej
umiejtno czytania w mylach zostaa ju wykryta. Dopki Gosy udaway, e ten fakt jest
tajemnic, ona czynia podobnie.
- Wic co mylisz o moim kraju teraz, kiedy lepiej go poznaa? - spyta Nekaun.
- Sanktuarium jest pikne - odpara.
Umiechn si.
- A miasto?
- Bogate, uporzdkowane. Chciaabym, eby Jarime zostao tak przewidujco
zaplanowane.
- Czowiek nie planuje, dopki nie jest mu to niezbdne. Hania nie jest tak sucha jak
Awen. A mj lud? Co teraz o nim sdzisz?
- To co zawsze - odpara. - Ludzie wszdzie s tacy sami. Kochaj i nienawidz.
Przestrzegaj dobrych i zych tradycji. Pracuj, jedz i pi, zakadaj rodziny i rozpaczaj po
zmarych.
Nekaun unis brwi.
- A jednak nie mylisz o nich w taki sam sposb jak o Siyee.
- Siyee nie czuj do mnie nienawici. Twoi ludzie tak.
- Hm. - Pokiwa gow. - Ale nie wiedziaa o tym, dopki tu nie przybya.
- Nie, ale domylaam si, e tak jest. Doznaabym rozczarowania, sdzc, e
przywitaj mnie z radoci. Twoi poddani maj wiele powodw, eby mnie nienawidzi.
Oczy mu bysny.
- Mogaby to naprawi, gdyby tu pozostaa - rzek cicho. - Masz okazj zyska ich
wzgldy.
- I nienawi moich rodakw? - spytaa.
- Nie wiem.
Zajrza do wntrza. Zauwaya, e wrcili domowi z pmiskami jedzenia. Wynieli je
na balkon i ustawili na niskim stoliku. Nekaun wzi gar orzechw i przeuwa je wolno,
czekajc, a domowi odejd.
- Czy mog ci ofiarowa cokolwiek, co ci przekona, by tu zostaa? - zapyta po ich
wyjciu.
Auraya zawahaa si nad odpowiedzi. Kiedy da mu do zrozumienia, e nic jej tu nie
zatrzyma, nie bdzie mia powodu, aby dotrzyma obietnicy i wypuci ostatniego Siyee.
adnego powodu oprcz obietnicy, ktr zoy.
- Moe chocia troch duej - powiedzia. - Kilka miesicy?
Pokrcia gow.
- Jeli uda ci si osign ten pokj, ktrego pragniesz, rozwa ponowne odwiedziny
w Glymmie.
Umiechn si.
- Jest co, co mgbym ci zaofiarowa, cho to drobiazg i trudno si spodziewa, e w
zamian zrobisz co wicej ni niewielkie opnienie odlotu.
Umys Turaana nagle wypenio oczekiwanie. Pojawio si imi. Auraya zdoaa
powstrzyma umiech.
- Tak?
- Mirar. - Nekaun machn rk. - Moemy zorganizowa jego mier. Moemy nawet
zorganizowa to tak, eby sama go zabia, jeli zechcesz.
Auraya pozwolia sobie na lekki miech.
- Wybacz, ale przez chwil musiaam si zastanowi, czy interesuje ci nawrcenie na
cyrklianizm.
- Dlaczego? - Wyranie si zdziwi.
- Bo to bardzo ucieszyoby moich bogw.
- Rozumiem. Ale twj pobyt tutaj z pewnoci nie.
Wzruszya ramionami.
- Dopki nie zasugeruj czego innego, tak wanie zakadam.
Kiwn gow.
- A zatem musz mie nadziej, e zasugeruj co innego. Znw wzi do rki kilka
orzechw i jad w milczeniu.
Auraya wykorzystaa okazj i ostronie skosztowaa suszonych owocw.
Wewntrz pokoju trzasny drzwi. Nekaun unis gow i zmarszczy czoo. Na balkon
wszed Suga wrcz promieniujcy niepokojem. Powiedzia co szybko. Auraya zamara,
odczytujc z jego umysu znaczenie sw.
Nekaun zwrci si do niej.
- Obawiam si, e zachorowa ostatni z Siyee. Nie sdz, aby by w stanie odlecie
jutro rano.
Poderwaa si.
- Zaprowadcie mnie do niego. Kiwn gow i wsta.
- Oczywicie. Natychmiast tam pjdziemy.
Ranek potwierdzi to, co noc tylko sugerowaa. Awen by praktycznie pustyni. Wschd
soca malowa ten wygadzony erozj pejza w przepikne odcienie. Ale gdy tylko soce
wznioso si wyej, wyssao wszystkie kolory. Powietrze byo suche i pene kurzu, rolinno
albo kulia si wok rzadkich rde wilgoci, albo - twarda i karowata - rozprzestrzeniaa si
cienk warstw po skalistym gruncie.
Jedyna droga z Sorliny prowadzia z miasta w gboki wwz, podajc wzdu
wskiej rzeczki, kiedy zaopatrujcej miasto w wod. Przez ca noc Emerahl utrzymywaa
rwne tempo arema. Rankiem wwz i rzeczka byy ju za ni, a droga wia si pomidzy
fantastycznie rzebionymi wiatrem formacjami skalnymi.
Przed sob wyczuwaa iskr tryumfu i zoliwej radoci. Czasami iskra oddalaa si, a
czasami Emerahl miaa wraenie, e si do niej zblia. Ray pogania arema i zatrzymywa si
na odpoczynek, gdy zwierz byo zmczone. Nie by a tak gupi, by zajedzi je na mier.
cigajcy atwo by go wtedy dopadli, a piesza wdrwka przez t such krain byaby trudna,
a moe i grozia mierci.
Wymykajc si z obozu Mylicieli, Emerahl zabraa swj bukak, ale zawiera tylko
tyle wody, ile w tym upale starczao na jeden dzie. Musiaa liczy na to, e po drodze trafi na
rdo wody. Jeli t drog podroway aremy, musiay gdzie by studnie. Jednak nie bya
pewna, czy wdrowcy nadal uywaj tego traktu. Nie spotkaa nikogo, kto by zda na
niziny, a samo miasto tylko z rzadka cigao ciekawskich podrnikw.
Lecz Ray nie wybraby tej drogi, gdyby nie by pewien, e zdoa dotrze do Glymmy,
tumaczya sobie. Jest zdradziecki i chciwy, ale przecie nie gupi.
Duga jazda noc znuya Raya i jego emocje nie rozbrzmieway tak gono w umyle
Emerahl. atwiej byo ledzi trop jego arema na pyle drogi. Bya zmczona, a walka ze snem
trudniejsza, gdy wyczuwaa te znuenie arema. Chciaa przekaza Blinitom, co si stao,
ale nie bya pewna, czy obudzi si po sennym poczeniu.
Ciekawe, czy mogabym drzema w czasie jazdy. Mogabym sprbowa. Kiedy uderz
o ziemi, bd wiedzie, e mi si nie udao... Nie, musz zachowa przytomno, gdyby
lady...
Zatrzymaa arema. Powierzchnia drogi przed ni bya cakiem gadka. adnych
ladw.
Obrcia si w siodle i spojrzaa za siebie. Nie tak daleko z tyu zauwaya schodzce z
drogi lady. Zawrcia arema i podjechaa do tego miejsca. Trop prowadzi do skalnego
gruzowiska.
Przeszukujc umysem okolic, odnalaza lekkie poczucie ulgi, tak sabe, e rdo
prawdopodobnie spao. Umiechna si.
Zejcie na ziemi okazao si bolesne. Zdusia jk, rozmasowaa nogi i siedzenie, a
potem przecigna si ostronie. Nalaa odrobin wody do misy, ktr woya midzy
kamienie i zostawia dla arema.
Zesza z drogi i wolno zbliya si do ska, starajc si nie robi zbyt wiele haasu na
zasypanym kamieniami podou. Przed sob widziaa gaz wielkoci duego domu. Obesza
go ostronie, a potem przystana od strony cienia i znw si umiechna.
Ray lea na kocu. Arem sta niedaleko ze zwieszon gow, z uzd przywizan do
przegubu Raya. Wci mia na sobie juki i siodo.
To pewnie na wypadek, gdyby musia odjecha w popiechu, pomylaa. Biedne
zwierz. Cay ten skarb jest pewnie ciki.
cigna magi, otoczya si najprostsz tarcz ochronn i podesza bliej. Arem
odsun si o kilka krokw i szarpn rk Raya. Emerahl umiechna si, gdy mczyzna
usiad skrzywiony i przetar oczy. Gdy kto jest tak zmczony, przebudzenie nie jest
przyjemne.
- Witaj, Ray - powiedziaa, zatrzymujc si kilka krokw od niego.
Patrzy na ni, mrugajc, po czym usiad ze skrzyowanymi nogami i westchn. Jego
lk by niemal dotykalny. Wyczuwaa take zawd. Wiedzia, e jest czarownic i e nic nie
moe zrobi, eby j powstrzyma.
- Emmea... Powinienem si domyli. Barmonii bardzo zaleao, eby si ciebie
pozby. Jeste tu, eby mnie zabi czy raczej zacign z powrotem?
- Ani jedno, ani drugie. To nie Bar mnie tu przysa. Kaza mi siedzie na miejscu, a za
tob wysa Mikmera i Kereona. Oczywicie dali si nabra na twoj sztuczk i podyli za
tamtym aremem.
Umiechn si z przymusem.
- Ale ty nie.
- Oczywicie, e nie. - Wzruszya ramionami. - Wiem, dokd zmierzasz, i od pocztku
wiedziaam wszystko o twojej misji.
- Jak? Sam nie wiedziaem, czy si zgodz. A do zeszej nocy.
Umiechna si tylko. Zmarszczy czoo.
- Dlaczego nie powiedziaa reszcie?
- Sdzisz, e by mi uwierzyli?
- Nie. - Ray pokrci gow. - Ale jeli znaa moj misj, dlaczego mnie nie
powstrzymaa przed zniszczeniem Zwoju? - Szeroko otworzy oczy. - Bo chciaa, eby
zosta zniszczony, jak Sudzy!
Parskna cicho.
- Nie, nie obchodzi mnie sam Zwj. Tak naprawd jest do paskudny. Nie wart zota,
z ktrego go wykonano. I nigdy nie wywiozabym go z kraju. Chciaam tylko tego, do czego
prowadzi. - Wskazaa gow juki.
Pody za jej spojrzeniem i szeroki umiech rozla si na jego twarzy.
- Aha.
- Tak. Egzotyczne, stare, stosunkowo adne. - Podesza do arema i pogadzia go po
nosie. - A teraz nie musz si ju z nikim dzieli.
- Ale...
- Ale co? Masz odebra nagrod?
Podesza do jukw i otworzya ten z wygldu najciszy. Wewntrz, w pltaninie
acuchw, tkwiy klejnoty oraz zote i srebrne przedmioty. Signa do wntrza i
przeszukiwaa je bez przekonania, szukajc czego niezwykego, cho nie bya pewna, co to
by mogo by. Co zawierajcego...
Diament! Klejnot by imponujco wielki i nietypowo oprawiony w srebro. Wyja go i
przyjrzaa si dokadnie. Caa oprawa pokryta bya glifami. Spojrzaa na klejnot i poczua, e
serce jej zamiera, gdy zobaczya wewntrz malekie znaczki.
To jest to! pomylaa. Wiedziaam!
35
Auraya opucia balkon wraz z Nekaunem i odszukaa umys kapana Siyee. Zajo jej to
dusz chwil. Ale kiedy wreszcie si udao, zrozumiaa dlaczego miaa z tym kopot: Teel
by ledwo wiadomy i bardzo cierpia.
Cho Nekaun maszerowa szybkim krokiem, aowaa, e nie moe i jeszcze
prdzej. Moe nawet biec. Jednoczenie wci pamitaa o tym, e Teel by jedynym Siyee,
do ktrego odczuwaa niech. Jego zadufanie, pycha i fanatyzm, podsycane jeszcze przez
Huan, dziaay jej na nerwy podczas caej podry. Nigdy jednak nie yczyaby modemu
czowiekowi takiego blu i cierpienia.
Dotarli do starszej czci Sanktuarium i przebiegli korytarzem prowadzcym do sali.
Dwaj Sudzy strzegcy bramy otworzyli j, gdy tylko zobaczyli Nekauna. Jeszcze dwch
czekao wewntrz - mczyzna i kobieta. Pochylali si nad Siyee lecym obok wielkiego
tronu. Z ich myli wyczytaa zdziwienie i niepokj. Nie wiedzieli, co mu dolega. Zobaczyli
Nekauna z Auray i odstpili. cigna magi, ustawia wok siebie barier i przykucna
obok Siyee.
- Co si stao? - spyta Nekaun.
Oboje Sudzy zaczli mwi jednoczenie, a potem kobieta umilka. Auraya pooya
do na piersi Siyee.
- Dzi rano wyglda jeszcze bardzo dobrze - zapewni Suga. - To dziwne. Jest...
Nekaun unis do, by go uciszy.
- Auraya sama zechce to oceni - powiedzia. - Spojrza na ni i kiwn gow. Moesz pracowa.
Zamkna oczy i uspokoia umys, jak uczy j Mirar. Nie byo to atwe, ale cierpienie
ciaa pod doni wolno wcigao j w gb.
- On umiera - stwierdzia.
- Moesz co z tym zrobi? - spyta Nekaun.
Zacza wpywa na procesy ciaa, wzmacnia serce, zachca puca do wydajniejszej
pracy. Gdziekolwiek spojrzaa, kolejne organy zawodziy, i w kocu dostrzega przyczyn:
co kryo w jego yach, a rdem by odek.
W plattenie niemal nikt si nie odzywa. Kilka godzin po wymarszu Gillen prbowa
zacz rozmow, lecz pozostali praktycznie go zignorowali. Uraony, pogry si w
ponurym i niechtnym milczeniu.
Danjin spojrza na Yema. W towarzystwie przywdcy klanu mody wojownik
zachowywa si ze spokojem i godnoci. Gret sprawia wraenie, jakby postanowi si dsa
z powodu haby, jaka na niego spada, gdy jedna z jego wiosek przyja pentadrian, a teraz
dowd na to przemierza cay Dunway. Ella bya zamylona, jak przez ca drog do wioski.
Nie zwracaa uwagi na otoczenie. Od czasu do czasu wyraz jej twarzy zmienia si lekko,
marszczya brwi, wzdychaa lub umiechaa si bez adnego wyranego powodu. Wiedzia,
e pilnuje pentadrian, na wypadek gdyby prbowali uciec lub zaatakowa wojownikw.
Wprawdzie wojownikom nie brakowao Darw, ale aden z nich nie by potnym
czarownikiem i w razie buntu winiw przyda im si pomoc.
Klapy plattenu byy podwinite. Danjin podziwiaby krajobraz, gdyby nie psu go
widok idcych z tyu wieniakw; budzi w nim wyrzuty sumienia. Teraz jeszcze bardziej
popsu mu si nastrj, gdy usysza ciche stukanie i zrozumia, e to deszcz. Ile czasu trzeba,
zanim przemoczeni zaczn chorowa?
- Do wioski przed nami dotarli wojownicy Scalarw - owiadczya nagle Ella. Spotkamy ich tam, zatrzymamy si, aby odpocz, i wemiemy zapasy ywnoci.
Wszyscy pokiwali gowami. Brwi Greta zbiegy si jeszcze bardziej. Patrzy gniewnie
na padajcy deszcz.
Minli dom, a po kilku chwilach nastpny. Platten z wolna zjeda w dolin,
podajc drog biegnc wzdu brzegu bystrego nurtu rzeki. I nagle znaleli si porodku
gstej zabudowy skupionej w zakolu rzeki. Miejscowi stali na drodze albo w drzwiach
domw i patrzyli.
Ella spojrzaa na Greta.
- Czy powitasz Scalarw w naszym imieniu?
Gret nieco si uspokoi. Daa mu szans na sprawienie wraenia, e dowodzi t grup.
Kiwn gow, podszed do otwartej klapy i zeskoczy na ziemi, cho platten wci by w
ruchu. Danjin usysza, jak wydaje rozkazy.
Po chwili pojazd zatrzyma si i wysiada Ella, a za ni ruszy Danjin, rozgldajc si
po okolicy. Pentadrianie zostali zagonieni w miejsce, ktre wygldao jak zagroda dla byda.
W pobliu sta Gret i kilku dunwayskich czarownikw. Uwizieni wieniacy zbili si w du
grup na szerokiej werandzie wiejskiego skadu. Podwadni Greta podeszli do Elli w
towarzystwie mczyzny o szerokich barach, z pasmami siwizny we wosach.
- Nie. Nie moemy liczy na jej pomoc. Bogowie zapewnili nas jednak, e nie bdzie
nam przeszkadza. Nie, nasz przewag nie jest pojedyncza osoba, lecz nard. Tym razem
mamy po naszej stronie Sennon.
- Dopki cesarz w ostatniej chwili nie zmieni zdania.
- Nie zrobi tego - zapewnia. - Nie tym razem. Mamy zamiar zanie wojn na ziemie
pentadrian, a on wie, e w takim razie bdziemy walczy na jego ziemiach, na Przesmyku.
Danjin spojrza na uwizionych wieniakw.
- A co z tymi ludmi? Skd I-Portak bdzie wiedzia, kto jest niewinny, jeli nie
potrafi odczyta ich myli?
Ella wzruszya ramionami.
- W przeszoci ich system sprawiedliwoci dziaa dostatecznie dobrze bez mojej
pomocy. Jestem pewna, e poradzi sobie i teraz.
- Naprawd w to wierzysz? - zapyta.
Spojrzaa na niego i westchna.
- Musz. Co jeszcze mog zrobi?
- Sporzdzi list - zasugerowa. - Zapisa, ktrzy wieniacy s winni jakich
przestpstw.
Zastanowia si, a potem kiwna gow.
- To mog zrobi.
- Ale pewnie nie dasz si przekona, aby zwolni z koniecznoci tego marszu dzieci i
chorych.
Ella pokrcia gow.
- Kto si nimi zajmie?
- Kto si znajdzie.
- Ale nawet jeli, czy chciaby by tym, ktry wydziera dziecko rodzicom?
Na to nie potrafi odpowiedzie. Chciabym jak najwicej czasu spdza ze swoim
dzieckiem, pomyla, zwaszcza gdybym sdzi, e niewiele mi go ju zostao.
Ella westchna i nagle wydaa si bardzo zmczona.
- Musz przyzna, e to prawdziwa ulga... W kocu mog si std wyrwa.
Danjina ogarno wspczucie.
- Nie jest atwym zadaniem patrze, jak inne kraje wymierzaj tak surowe kary.
Popatrzya na niego zdziwiona.
- Chodzio mi o to, e ruszamy na wojn. Bogowie cigle zmieniali zdanie. Kazali nam
si przygotowywa, potem zwolni nasze armie, pniej znw je zmobilizowa. Myl, e to
z powodu Aurai. Zniweczya boskie plany, kiedy postanowia zosta w Glymmie. Teraz
chyba odleciaa i moemy spokojnie wykona nasz ruch.
Danjin kiwn gow.
- Czyli wkrtce si do nas przyczy?
- Tego nie wiem. - Ella wzruszya ramionami i ruszya na spotkanie Greta, ktry
nadjeda zaprzonym w dwa aremy plattenem.
36
Kroki rozbrzmieway w gowie Teela jak walenie motem. Otworzy oczy. Zbliali si ludzie
w czarnych szatach. Okryli go. Poczu ich rce na sobie, pod sob, wok siebie. Bl
przeszy cae ciao. Zmiady myli.
Co chodnego dotkno jego warg. Ockn si znowu i przekn, gdy kto wla mu do
garda wod. Smakowaa kwano. Pamita wczeniej jaki gos. Znajomy gos.
- Zosta otruty.
Wyplu t wod, ale rce i czarne szaty przytaczay go. Okrutne palce przyciskay
szczk. Za woda polaa si znowu i tym razem si podda. Im szybciej umrze, tym szybciej
skoczy si bl. Pjdzie do Huan. By jej faworytem. Ona go przyjmie.
Przez dugi czas unosi si w ciemnoci. Bl zela. Nie mia ju si i byo mu bardzo
zimno, ale czu si lepiej. Otworzy oczy, spojrza na wysoki strop sali i przypomnia sobie
innych Siyee latajcych ostronie w tej ciasnej przestrzeni.
Wszyscy odeszli, pomyla. Jestem tu sam.
:Nie, Teelu, nie jeste.
Ten gos w umyle go zaskoczy. To nie bya Huan. Mia w sobie co mskiego.
Jestem Chaia.
Chaia!
:Tak. Spjrz w praw stron, Teelu.
Posucha. Ponad nim wznosi si ogromny tron. Pamita, jak go tam wlekli, gdy
opanowaa go choroba, a waciwie trucizna. Pamita, jak go potem podnieli i znw
zawlekli w dawne miejsce.
Jaki ruch przycign jego wzrok i przez moment nie mg uwierzy wasnym oczom.
Przed tronem staa kobieta... Zakuta w acuchy.
Auraya!
:Tak. Zostaa zdradzona. Teel jkn.
:Nigdy si std nie wydostan, prawda?
:Masz niewielk szans. Nie mog ci uwolni. Nie ma tu nikogo, kto suchaby moich
polece.
Reivan westchna, wchodzc do ka. Letni upa by bezlitosny. Nie pamitaa ju innych
pr roku, ale atwo moga sobie wyobrazi, e ta nie bdzie miaa koca.
Min ju ponad miesic od ostatniej wizyty Nekauna. Ostatnio zacza sobie
tumaczy, e wicej do niej nie przyjdzie. Dosta wszystko, czego chcia. Jego ciekawo
zostaa zaspokojona. Zatem przeszed do bardziej interesujcych wyzwa.
Takich jak Auraya.
Tyle e Nekaun nie stara si ju oczarowa Aurai. Imenja z wyran satysfakcj
poinformowaa Reivan, e Nekaun uwizi kapank.
Reivan wci nie do koca rozumiaa, jak to byo moliwe. Ani te dlaczego Nekaun
nie zabi Aurai. Gdy o to spytaa, Imenja po prostu zmienia temat.
Te wieci wywoay umiechy na twarzach wielu Sug; w gosach tych, ktrzy
plotkowali w aniach i na korytarzach, sycha byo ulg. Reivan zdziwia si wasn
radoci.
Powinnam si martwi, e tracimy przewag, nie zyskujc wsppracy Aurai, ale
potrafi myle tylko o tym, e teraz Nekaun nie bdzie spdza z ni caego czasu.
Pukanie do drzwi wyrwao j z zamylenia. Westchna. Wieci musiay ju sign
poza Sanktuarium i wielu ludzi, z ktrymi si kontaktowaa w imieniu Imenji, bdzie chciao
dosta jakie potwierdzenie.
Ruszya do drzwi, otworzya i zamara z niedowierzaniem.
- Dobry wieczr, Reivan.
Ja ni, pomylaa. Pewnie przynio mi si, e wstaam z ka. I za chwil si
obudz.
Ale si nie budzia. Za progiem faktycznie sta Nekaun. Nie wiedziaa, co zrobi lub
powiedzie.
Nekaun si umiechn.
- Nie wpucisz mnie?
Odsuna si bez sowa. Gdy j mija, poczua jego zapach i natychmiast ogarna j
tsknota. Nekaun odwrci si i spojrza na ni.
- Zbyt wiele czasu mino, odkd ostatnio rozmawialimy. Kiwna gow i zamkna
drzwi. Przesza do stou, nalaa wody do dwch szklanych pucharw i podaa mu jeden.
Tak jak kiedy.
Wypi, odstawi puchar, a potem podszed bliej i wyj jej z rki drugi. Tak jak
kiedy.
- Syszaa wieci? - spyta. - Auraya jest uwiziona i bezradna pod Sanktuarium.
:Jeszcze rozsdniej byoby j zabi, zauway ponuro Mirar. Jeli pentadrianie wiedz,
e wybuchnie wojna, raz jeszcze sprbuj zwerbowa mnie i moich tkaczy.
:I co zrobisz?
Mirar nie odpowiedzia. Czy pentadrianie ka mu wybiera midzy zamaniem praw
swego ludu a powiceniem Aurai?
Pewnie sprbuj.
:Uwolni Auray, obieca Blinitom.
:To bdzie wyjtkowo gupie, ostrzega Tamun. Zyskasz tylko wrogo pentadrian i
ucierpi wszyscy tkacze snw.
:Tylko wtedy, gdy bdzie wiadomo, e to ja.
Zerwa senne poczenie i znw zapatrzy si w sufit, a potem posa swj umys, aby
przejrze umysy osb w pobliu.
Rzeczywicie, wieci o uwizieniu Aurai rozeszy si po caym Sanktuarium. Poszuka
chwil i znalaz umysy dwch Sug wojownikw strzegcych wrt do podziemnej sali.
Poprzez ich oczy zobaczy samotn posta z rkami przykutymi do ogromnego tronu. Serce w
nim zamaro, jakby rwnie przeraone tym widokiem, co umys.
W pustce nie miaa dostpu do magii. Bya bardziej bezbronna ni najmarniej
obdarzona ebraczka. Nawet gorzej, gdy nie bya przyzwyczajona do fizycznych trudw i
ponienia.
Wycofa si, zanurzy gbiej w senny trans i poszuka jej umysu.
:Aurayo?
Nie odpowiadaa. Po kilku prbach powrci do umysw Sug. Przykuta posta
poruszya si i zrozumia, e nie pi.
Na jej miejscu te nie mgbym zasn, pomyla. Zniechcony, mg tylko
obserwowa j cudzymi oczami.
Uwolni j, obieca sobie. Znajd jaki sposb. A kiedy mi si uda, Gosy nawet nie
bd podejrzewa, e miaem z tym co wsplnego.
Dwie gowy atwiej ni jedna tworz chytre plany. Opuci stranikw, zapad w senny
trans i poszuka umysu starej przyjaciki.
CZ TRZECIA
37
Tyziss od tygodnia odpoczywa na skraju lasu Si, majc pod dostatkiem poywienia i wody
dostarczonej przez miejscowy klan. Mimo to aby wzlecie, wci musia walczy z gbokim,
nieustannym znueniem. Pragn odpoczynku, ale bardziej tskni za Przestrzeni i swoj
rodzin. Wprawdzie wieci, e uciek pentadrianom, musiay ju tam dotrze, ale wiedzia, e
nie przestan si martwi, dopki nie wrci do domu.
Sreil lecia w pewnej odlegoci przed nim. Odkd wyruszy z Sanktuarium,
przywdca nie wypoczywa w adnym miejscu duej ni jedn noc. Odmawia pozostawania
gdziekolwiek duej. Postanowi, e nie bdzie powodem opnienia powrotu wojownikw
do Przestrzeni.
Musi by zmczony, pomyla Tyziss. Tylko poowa uwolnionych Siyee dotara do
granic Si. Woda i ywno, w ktre zaopatrzyli ich pentadrianie, nie wystarczya na tak
tras. Jednak Siyee i tak nie mogli zabra wicej.
Tyziss postanowi wrci do domu inn drog, wzdu wybrzea Sennonu. Ldowa w
pobliu wiosek i prosi o ywno i wod. Uzna, e nie ma ju powodu, aby si obawia
sennoskich pentadrian i tego, e donios o obecnoci Siyee.
Podr przetrwali jedynie ci wojownicy, ktrzy doszli do tego samego wniosku.
Jednak bya to dusza trasa i Tyziss potrzebowa czterech tygodni, by dotrze do Si. Sreil
zjawi si tydzie po nim.
Kiedy pierwsi Siyee dotarli do granic Si, miejscowy klan wylecia na pustyni z wod
dla kolejnych uwolnionych. Lecz wikszo Siyee, ktrzy zginli, prawdopodobnie zmara z
pragnienia wkrtce po przekroczeniu granicy Sennonu. Kilka dni przed przylotem do Si
Tyziss poda za lini sabych odciskw stp w rozpaczliwej nadziei, e zostawi je jaki
ziemiochodzcy, ktry moe mu pomc. Zamiast tego znalaz lecego na piasku Siyee. Gdy
wyldowa, zobaczy, e tamten nie yje. Ponowny start kosztowa go tyle energii, e niemal
zemdla. A tylko nieco dalej zauway studni.
Biedny Tilyl. Nie wiedzia, jak by blisko.
wiato zasilanej magi iskry wypenio puste pomieszczenie. Emerahl schylia si, wchodzc
do wntrza przez niskie drzwi, i uspokoia si, e nic nie zostao naruszone. Jej mieszkaniem
bya teraz kopua upleciona z trzcin, umocowana do piaszczystego brzegu. Wszystko tutaj,
przy rzece, byo zbudowane z trzcin: od odzi i mebli po domy, a take te mae kopuy do
wynajcia.
ciany daway iluzj prywatnoci, cho w splocie pozostao do szczelin, eby kto
mg tu zajrze. Jak dotd jednak nie przyapaa nikogo na szpiegowaniu. Miejscowi uwaali
takie zachowanie za przestpstwo, jednak nikogo to nie powstrzyma, jeli zacznie
podejrzewa, e wiezie skarb wart fortun.
Otworzya trzcinowy kosz zawierajcy wieo kupion ugotowan na parze ryb i
trzcinowe pdy. Jedzc, spogldaa na kawaek maty, pod ktr zakopaa sakw ze skarbem.
Przynosi zreszt wicej kopotw ni poytku. Przez ostatnie dwa tygodnie nie
natkna si na miasteczko dostatecznie due czy bogate, by cokolwiek sprzeda. Nawet
najmniejsza byskotka z tego skarbu najwyraniej bya bardzo wiele warta i kady, komu
prbowaaby cokolwiek sprzeda, zaoyby, e j ukrada. I nawet gdyby si tym nie
przejmowa, mgby odgadn, e ma wicej, i prbowa j okra. Wprawdzie bya pewna,
e potrafi si obroni, ale nie chciaa zwraca na siebie uwagi.
Wedug Blinit kilka dni po tym, jak Emerahl uwolnia Raynor od skarbu,
przyapano go, gdy zakrada si do namiotu Barmonii. Przekona Barmoni, e Emerahl
oszukaa go i okrada. Barmonia wysa ostrzeenie do Mylicieli w Glymmie, nakazujc im
szuka kobiety podobnej do Emerahl posiadajcej skradzione cenne przedmioty.
W efekcie sprzeda biuterii w Glymmie staa si niebezpieczna. Blinita szukay w
miecie kogo, kto zechciaby kupi precjoza. Oczywicie moga niektre egzemplarze
rozdzieli i sprzedawa pojedyncze klejnoty, a osobno zote acuchy, ale nie podoba jej si
pomys handlu z jakim prymitywem, ktry nie pozna si na ich prawdziwej wartoci. To w
kocu byo co wicej ni zoto i drogie kamienie - pochodziy z innej ery, kiedy byo wicej
bogw ni teraz krajw w Ithanii.
Bezpieczniej bdzie sprzeda skarb na pnocnym kontynencie, ale to oznaczao, e
musi taszczy t cik sakw z sob. Kusio j, aby gdzie j ukry, ale nie znalaza jeszcze
miejsca, ktre uznaaby za dostatecznie bezpieczne. Tymczasem jednak koczyy si jej
pienidze. Jako uzdrowicielka nie moga tu liczy na due zyski; tkaczy snw mona byo
spotka rwnie czsto jak kowali czy kupcw. Par dni temu bya zmuszona sprzeda arema.
Pienidze, ktre za niego dostaa, powinny jej wystarczy a do Glymmy.
Jeli zdoa tam sprzeda kilka klejnotw, wykupi sobie miejsce na statku do Karienne.
Jeli nie, bdzie musiaa przej pieszo przez Przesmyk albo sprbowa odpracowa rejs
jedn z niewielkich odzi eglujcych do Diamyane, miasteczka na sennoskim kocu
Przesmyku. Tak czy owak, potem wyruszy do Czerwonych Jaski, do Blinit.
Blinita. Umiechna si. Zaniepokoio je, gdy dowiedziay si, e zaryzykowaa i
opucia Mylicieli, kierujc si tylko przeczuciem, e tajemnice bogw s ukryte w
skradzionym przez Raya skarbie. Teraz nie mogy si doczeka, eby ten diament zobaczy.
Moe uda im si zrobi z nim co wicej ni Emerahl.
Uznaa, e nie znajdzie ju misa na rybich ociach, i wytara donie. Wycigna
acuszek spod sukni i zbadaa wiszcy na nim diament. Przytrzymyway go dwa
skrzyowane srebrne paski, a na kadym widziaa glify. Pierwszy albo drugi w kadym
zestawie by odwrcony:
Jedno wiato/reim
Dwa wiata/ czulk nedej
Trzy wiata/ydwarp eiwd
Cztery wiata/ecinmejat yzrt
Przyjrzaa si dokadnie diamentowi. Srebrne pasma otaczay cztery najwiksze powierzchnie
kamienia. Kiedy uniosa klejnot do iskry, wiato rzucio cie na ciany. Jeeli by to jaki
jzyk, to tak stary lub tak zapomniany, e nigdy wczeniej si z nim nie spotkaa. Problem
polega na tym, e Blinita te nie.
Gdy wisior obraca si wolno na kocu acuszka, cienie glifw przesuway si,
niektre w lewo, inne w prawo. Te drugie byy rozmyte i rozpoznaa odwrcone wersje
ksztatw suncych w przeciwn stron. Ciemna linia cienia przesuna si po cianie, kiedy
przed iskr przemkn srebrny pasek. A za nim znowu linie i glify.
Nagle rozpoznaa jeden z nich. Peny glif z jzyka Sorli, przedstawiajcy wiato.
Odwrcia si i spojrzaa na wiato. Paszczyzna kamienia skierowana w stron iskry
zawieraa si midzy liniami oznaczajcymi jedno wiato/ mier i dwa wiata/jeden klucz.
Obracaa diament w palcach, cay czas trzymajc go t ciank do siebie. Jeli czytaa
tylko te glify, ktre byy odwrcone we waciw stron, pojawiajce si nad diamentem
sowa brzmiay:
Jedno wiato/jeden klucz
Emerahl umiechna si. Uywajc tej samej zasady, zdoaa odczyta reszt:
Dwa wiata/dwie prawdy
Trzy wiata/trzy tajemnice
Cztery wiata/mier
Chwycia acuszek i diament znw zawis w powietrzu. Przesuna iskr bliej i
patrzya, jak rosn linie i ksztaty na cianie. Odnalaza glif wiata i poczua dreszcz
podniecenia, gdy uwiadomia sobie, e to, co braa za kolejne obce symbole, to w
rzeczywistoci proste znaki liczb.
To podniecenie szybko zgaso. Nadal nie moga nic zrozumie. Obce glify na
przeciwnej stronie nakaday si i przesaniay te znajome. Przysunicie iskry tylko pogbio
ten efekt.
Gdybym moga pozby si symboli na odwrotnej stronie... Zamrugaa, a potem si
umiechna. Oczywicie, e mog. Musz przesun wiato poza nie.
Ale to oznaczao umieszczenie iskry we wntrzu diamentu. Nie bya pewna, czy w ten
sposb go nie uszkodzi.
Opucia naszyjnik na kolana i zastanowia si nad ryzykiem. Moe powinna
poczeka, a dotrze do Blinit, a przynajmniej zapyta, czy mona wsun wiato do
diamentu, nie niszczc go przy tym. Moe ju tego prboway.
Spojrzaa na mat, pod ktr zakopany by skarb.
A moe sama mog sprawdzi na jakim innym klejnocie.
Najpierw sprawdzia, czy w pobliu nie ma innych umysw, ale nie znalaza nikogo
bliej ni ssiednia trzcinowa kopua, oddalona o kilka krokw. Szybko i ostronie wydobya
skarb, pilnujc, by wilgotna ziemia nie zasypaa maty, co by sugerowao, e co jest tu
zakopane. Przeszukaa biuteri i inne wiecideka. Z satysfakcj znalaza diament
umieszczony w zotym piercieniu, wpltany w acuchy na samej grze.
Uwolnia go, usiada i przyjrzaa si. Kamie nie mia adnych oznacze. Przez
ostatnie kilka tygodni starannie przejrzaa ca zawarto skarbu. Nie znalaza niczego, co
zawieraoby jakie glify czy inne wyrniajce cechy.
Przysuna iskr blisko i uczynia j ma i tak zimn, jak tylko potrafia. Powoli
przysuna j do powierzchni diamentu. Nie napotkaa na aden opr, kiedy si woli pchna
iskr dalej i wsuna do wntrza.
Efekt okaza si cakiem adny. Fasety kamienia rzucay na ciany kolorowe wzory.
Przesuway si, wzmacniajc najlejszy ruch rk; niewane, jak bardzo usiowaa trzyma
nieruchomo donie, pomieszczenie i tak wygldao, jakby si trzso.
Wysuna wiato z klejnotu, odoya piercie i signa po naszyjnik. Odetchna
gboko, przytrzymaa go w miar moliwoci nieruchomo i wsuna wiato do rodka.
Na cianach zataczyy glify i linie; po chwili znieruchomiay. Rozejrzaa si i
ogarno j potworne rozczarowanie. Glify wci si na siebie nakaday, tworzc pltanin
niezrozumiaych symboli. Gdy jednak obejrzaa si za siebie, poczua dreszcz tryumfu i ulg.
Jeden fragment by wyrany. Linie i liczby otaczay glif, ktry rozpoznaa.
Jednak teraz zrozumienie tego, co widzi, utrudniaa zakrzywiona ciana kopuy.
Potrzebowaa paskiej ciany albo jakiej innej rwnej powierzchni.
Rozejrzaa si i zobaczya, e rzucony na torby szal miejscami wisi praktycznie pasko.
Wysuna wiato z diamentu, odoya naszyjnik i signa po koc. Zawiesia go u sufitu,
uywajc haczykw i linki na ryby.
Signa po diament i znowu bardzo ostronie wsuna w niego iskr. Odwrcia
naszyjnik paszczyzn jedno wiato/jeden klucz w stron koca, a potem spojrzaa na
ksztat, ktry si pojawi.
Omiokt wyrysowany rwnymi liniami... Porodku tkwi glif oznaczajcy wiato.
Omiokt przecinay linie punktw, a kada bya oznaczona liczb. Cay ten wykres falowa
od niewielkich drga jej doni.
Nie miaa pojcia, co to znaczy. Sowo wiato wewntrz omiokta z pewnoci
oznaczao iskr wewntrz diamentu. Ale co oznaczaj te liczby i promieniste linie?
Nigdy nie radzia sobie dobrze z liczbami i rwnaniami. To zadanie dla Blinit,
uznaa. Przygldaa si tak dugo, a wszystko dobrze zapamitaa, a potem wysuna iskr z
diamentu. Zawiesia sobie acuszek na szyi, odoya piercie na miejsce i znw zakopaa
skarb. Sprawdzia jeszcze, czy kopua jest dobrze chroniona magiczn barier, i pooya si
spa.
:Z pocztku uznaem za mao prawdopodobne, by uratowane dziecko Elai byo ksiniczk,
opowiada Mirar Aurai. Z pewnoci ksiniczka jest zbyt dobrze strzeona, aby wpa w rce
piratw. Ale kady, czyj umys przegldaem, wierzy, e to prawda.
:Podobnie kady, kogo ja spotkaam.
:A potem wczoraj Nekaun powiedzia mi o pakcie, ktry zawarli z Elai. Wydawao si,
e jest z tego bardzo dumny, chocia sam nie przyczyni si do jego podpisania. To dzieo
Drugiego Gosu Imenji i jej Towarzyszki.
:Nie wyobraam sobie, eby krl Elai podpisa traktat z ziemiochodzcymi za co
mniej istotnego ni powrt swojej crki. To prawdziwy wyczyn.
:I niespodzianka. Nie widz, jak korzy mgby przynie pentadrianom ten traktat.
Elai nie s ani potnym, ani licznym ludem. Mog ograniczy liczb piratw, ale nie bardzo
wspomoe to handel, skoro niewielu pentadriaskich kupcw ma ochot pywa do Torenu
czy Genrii.
:Ale jeli potrafi zatapia statki, mog by cennym sprzymierzecem podczas wojny.
Biali powinni si o tym dowiedzie. Auraya zastanowia si. Przelesz im ode mnie
wiadomo?
Mirar poczu ucisk w odku.
:Nie uwierz adnym moim sowom.
:Nie musz wiedzie, od kogo pochodzi przekaz. To musi by anonimowe ostrzeenie.
:Nie jestem pewien, czy to rozsdne. Co Biali zrobi z Elai? Kiedy si dowiedz, e lud
morza przyczy si do pentadrian, mog ich zaatakowa jeszcze przed bitw, eby nie mogli
wzi w niej udziau. Najlepiej nie ujawnia tej sprawy. Wtpi, czy Elai bd mieli wpyw na
wynik wojny. A jeeli Biali wygraj, przynajmniej zostaje szansa na pniejszy pokj.
:Biali ich nie zaatakuj, zapewnia Auraya. Ale musz wiedzie, e ich statki s w
niebezpieczestwie.
Mirar zacz aowa, e poruszy ten temat. Wydawao si niewaciwe, e nie
zgadza si z Auray, gdy ta od tygodni tkwia przykuta w podziemnym wizieniu, a
tymczasem on wci by szanowanym gociem. Nie znalaz jeszcze sposobu, by j uratowa,
ukrywajc swj w tym udzia, by nie zniszczy dobrych stosunkw midzy tkaczami snw a
pentadrianami. Nie mg jednak pozwoli, by wyrzuty sumienia i lito skoniy go do
zrobienia czego, z czym si nie zgadza.
:Czy udao ci si przejrze umysy tak odlege, jak cyrkliaska armia? spyta,
zmieniajc temat. Moe wiesz co o ich planach?
:Jeszcze nie. Ale obawiam si, e napotkam ten sam kopot co wtedy, kiedy
szpiegowaam pentadriaskie narady wojenne. Bd tam bogowie, wic musz trzyma si z
daleka, eby mnie nie wykryli.
Mirar poczu uczucie lku. Musia zakada, e jeli podczas przegldania umysw
kto potrafi wyczu bogw, jak Auraya, to bogowie potrafi wyczu jego. Niestety, sam nie
mia okazji, eby szpiegowa narady wojenne. Zawsze wtedy by zajty, oprowadzany po
Glymmie czy Sanktuarium przez Oddane Sugi.
:Wystarczy, e po radzie przejrzysz umysy Towarzyszy i sprawdzisz, co zapamitali,
poradzi jej. To samo zrb z doradcami Biaych.
:Owszem, zgodzia si. Cho myli Towarzyszki Reivan zawsze kr wok Nekauna.
:Jest nim zauroczona, zgodzi si Mirar. Chocia nie wydaje mi si, eby naprawd go
lubia. Wiem, e jej pani nie lubi go na pewno... Zauwaya, e plotkujemy jak stare baby?
:To bardzo uyteczne plotki, jeli tylko potrafimy jako wykorzysta sytuacj.
:To prawda. Kopot polega na tym, e nie mam pojcia jak.
:Wymylisz co. Albo ja wymyl. Nie mam tu nic innego do roboty.
Mirar poczu bl w sercu.
:Na pewno dajesz sobie rad?
:Tak. Nic mi nie jest. Potrafi wytrzyma odrobin fizycznej niewygody.
Nie przypomnia jej, e drczy j co wicej. Wprawdzie nic o tym nie mwia, lecz
wiedzia, e yje w bezustannym lku. W kadej chwili Nekaun moe postanowi, e czas j
zabi. Mirar nie by cakiem pewien, dlaczego przywdca pentadrian jeszcze tego nie zrobi.
Jaki dwik zwrci jego uwag i Mirar poczu, e wyrywa go z sennego transu.
:Musz i, Aurayo. Pocz si z tob wieczorem.
:Lepiej tak zrb, odpara. Albo ja...
Lecz reszty ju nie usysza. Gono rozbrzmiewao pukanie do drzwi. Wsta z ka,
rozejrza si i westchn.
Obawiaem si, e nie zdoam porozumie si z Gosami, e nie zechc mnie w swoich
krainach. Teraz, kiedy powitali mnie z otwartymi ramionami, nie umiem si z tego cieszy.
Gdyby nie byo tu Aurai, bybym zachwycony. Ale e jest ich winiem, odruchowo myl o
nich jak o wrogach.
Bya to dziwna i skomplikowana sytuacja, a cyrklianie przybywajcy, by wyda wojn
pentadrianom, z pewnoci nie czynili jej prostsz.
38
Zgrzyt otwieranych wrt przywoa Auray do rzeczywistoci. Serce jej zamaro, gdy
zrozumiaa, e kto wchodzi do sali, a potem poczua ucisk w odku, gdy zobaczya, e to
Nekaun.
Jak zawsze w jej umyle toczyy si pytania. Czyj uwolni? Czy j zabije? Czy bdzie
j przesuchiwa, torturowa, czy w zamian za wolno poprosi o jak straszn usug?
Nabraa tchu, wyprostowaa si i odepchna pytania i wtpliwoci, ktre pogray
umys w lku.
Zatrzyma si i patrzy na ni w milczeniu, z lekkim umieszkiem na wargach.
Nie, wyglda na to, e bdzie si zachowywa tak jak poprzednio, pomylaa,
odpowiadajc sobie na wczeniejsze pytania.
Niemal tsknia za samotnoci pierwszych dni, kiedy nikt jej nie odwiedza i nikt na
ni nie zwraca uwagi. Jedyn wskazwk, e kto pamita o jej obecnoci, byli Sudzy
strzegcy wrt.
Przykuta do tronu nie moga si pooy, by zasn. Zamiast tego osuwaa si do
pozycji na wp klczcej, na wp wiszcej. Ramiona drtwiay jej z wolna, a barki i kolana
zaczynay bole. Chd w sali te nie pomaga, ale byo to najmniejsze z jej zmartwie.
Po jednym dniu cykle biologiczne ciaa zaczy stwarza nieprzyjemne problemy.
Najpierw bya spragniona, potem zacz j drczy gd. Nieatwo byo je znie, ale
konsekwencje byy o wiele mniej poniajce ni konieczno wyprniania si. Nie moga
zdj szaty ani odsun si zbyt daleko. W kocu wyginaa ciao jak moga najdalej w jedn
stron, aby nie musiaa sta we wasnej urynie i ekskrementach.
Kto by pomyla, e zwyke procesy biologiczne, ktrym czowiek podlega
codziennie i waciwie o nich nie myla, mog wywoa takie trudnoci? Pocieszaa si, e
jeli nie dostanie jedzenia i picia, to wkrtce przestan j drczy takie problemy.
Gdy Nekaun powrci po trzech dniach, bya zbyt saba, aby usta prosto. Nic nie
powiedzia, tylko marszczy z niesmakiem nos, patrzc na ni i obrzydliwy stos obok. A
potem zacz si nad czym zastanawia, a oczy mu bysny. Odwrci si do Sug i
przemwi.
Bya dumna z tego, e coraz lepiej potrafia wyczuwa umysy. Za kadym razem, gdy
tego prbowaa, odczytywaa myli z wikszej odlegoci ni poprzedni: W ten sposb ju
dzie po swoim uwizieniu usyszaa plotki o wojnie. Zamanie przysigi przez Nekauna
nabrao wtedy sensu. Jeli cyrklianie przygotowywali inwazj, nie chcia ryzykowa, e nie
uda si jej oczarowa. Wiedzia, e jeeli j wypuci, Auraya prawdopodobnie wrci do
Biaych i bdzie walczy wraz z nimi.
Zrobiabym to? zapytaa sam siebie. By moe. To by mi si nie podobao, ale jeli
taki byby rozkaz bogw, walczyabym za nich.
Nie rozumiaa za to, dlaczego Nekaun jej nie zabi. Po co j wizi? Czy planowa
dobi innego targu, a ona miaa by zapat? Czy sdzi, e skoni Biaych do zaniechania
inwazji w zamian za jej wolno?
Umiechna si krzywo. Huan nigdy si na to nie zgodzi. Ale Chaia... by moe.
Mylaa o jego wiadomoci przesanej przez umierajcego kapana Siyee. aden z
domowych, ktrzy si ni zajmowali, nie wymwi nie tylko tego hasa, ale w ogle
adnego sowa. Wtpia, by wiadomo od Chai nadesza poprzez Nekauna. A nikt inny jej
nie odwiedza.
Natomiast bogowie owszem. Saru, Yranna i Lore przez krtki czas kryli wok niej.
Dowiedziaa si z ich rozmowy, e przybyli potwierdzi fakt jej uwizienia, ale nie zdradzili
nic wicej.
Czy Chaia mia jaki plan, by j uwolni? Czy by zbyt zajty przygotowaniami do
wojny? Niewiele mgby zrobi w krainie, gdzie nikt go nie czci i nikt nie wykonywa jego
polece.
Moe planuje, e zostan uwolniona po zwycistwie cyrklian. Ale Nekaun pewnie
dopilnuje, abym zgina, gdyby pentadrianie przegrali. Wyda stranikom rozkaz, eby mnie
zabili.
Uchylia jedn powiek i spojrzaa na Sugi przy wrotach. Chyba e kto ich
powstrzyma.
Mylaa o tej sugestii, ktr podsuchaa u bogw, e mog pozby si Mirara, chocia
cieszy si ochron Gosw. Jeli jest tu jaki skrytobjca, moe on mgby jej pomc.
Ale nie zrobi tego, chyba e na rozkaz Biaych. A ona nie zdoaa powiadomi Biaych
o swojej sytuacji. Nawet gdyby Nekaun nie odebra jej kapaskiego piercienia, nie mogaby
go uywa - pustka blokowaa jego dziaanie. Zamiast tego staraa si poprzez senne cza
skontaktowa z Juranem, jednak bez sukcesu. Prbowaa poczy si z Mairae, a nawet
Dyar, ale adna z nich nie odpowiadaa. Dzi rano Mirar podsun jej pewn myl.
wykoczone.
Reivan
zauwaya
wrd
cyrklian
maych
Siyee.
39
Dunwayska armia wygldaa imponujco.
Wojownicy maszerowali drog po dziesiciu w szeregu. Na czele kadego klanu szed
czowiek cakiem nagi, jeli nie liczy krtkiej skrzanej spdniczki; nis jaskrawo
pomalowan wczni. Czonkowie klanu kolejno zajmowali t pozycj i kady rozbiera si,
by odsoni klanowe tatuae. Zmieniali si nie dlatego, by unikn dugich godzin zej
pogody, gdyby si trafia, ale dlatego, e w przeciwnym wypadku wszyscy wojownicy
walczyliby o ten zaszczyt.
Kady z pozostaych wojownikw dwiga uzbrojenie wace okoo poowy ciaru
ciaa, albo i wicej. Nawet czarownicy, gdy posiadanie ponadprzecitnych Darw nie
zwalniao od wojskowego szkolenia. Dwukoowe bojowe platteny, zaprzone w hodowane i
szkolone do walki reyny, jechay za oddziaami, by wojownicy nie musieli cierpie
upokorzenia deptania po odchodach zwierzt - z wyjtkiem tych, ktre cigny platten ich
przywdcy. Jeszcze dalej toczyy si czterokoowe tarny z zapasami i sucymi klanw.
Danjin mia dobry widok na t kolumn walecznoci. Ich platten nie mia osony. Ella
oraz I-Portak siedzieli twarzami naprzd, a Danjin i dunwayscy doradcy jechali zwrceni do
Biaej i swego wadcy.
Nie musieli si oglda, by wiedzie, e wojsko poda za nimi - rytmiczne tupanie
stanowio niemilknce to rozmw. Kiedy Danjin spoglda poza Ell i I-Portaka, prawie go
hipnotyzowao to niemal idealnie rwne unoszenie si i opadanie gw i ramion.
Jeszcze bardziej fascynowao go rozbijanie obozu. Wszyscy znali swoje zadania i
pracowali, nie potrzebujc ustale ani rozkazw. Wszystko dziao si z wypraktykowan
sprawnoci, wiadczc o doskonaym szkoleniu. Jeli ktokolwiek z Dunwayczykw
odczuwa niepokj przed nadchodzcym starciem, nie dawa tego po sobie pozna.
Ciekawe, co si dzieje z nieudacznikami. Z chopcami, ktrzy wyrastaj sabi. Z
mczyznami, ktrzy cierpi od ran, chorb albo melancholii. Czy s ukrywani, czy usuwani
z klanu, by pracowa jako sucy?
Wspomina dzie, kiedy wojska wychodziy z Chonu. Kobiety stay na ulicy i rzucay
na drog cierpko pachnce zioa, by wojownicy po nich przeszli. Niektre wyglday na
przeraone, inne jakby odczuway ulg.
Mam nadziej, e moje listy dotr do domu... Stumi westchnienie. Szkoda, e nie
mogem zobaczy si z Silav i dziewczynkami. A nawet z moim ojcem, cho jestem pewien,
e mnie przeyje, nawet jeli nie zgin na tej wojnie.
ni o rodzinie kadej nocy, odkd dowiedzia si o losie wieniakw. Wystarczajco
cikie byo ogldanie egzekucji pentadrian, cho to reakcje wieniakw okazay si
najtrudniejsze do zapomnienia. Niektrzy wiwatowali, niektrzy pakali, ale wikszo kulia
si w milczeniu, blada ze strachu. Mieli powody, by si obawia - dunwayska sprawiedliwo
bya surowa. Pniej, w Chonie, ci najbardziej sprzyjajcy pentadrianom zostali straceni.
Tych, ktrzy tylko nie protestowali, zesano do pracy w kopalni. Jednak - co Danjin przyj z
ulg - I-Portak okaza si askawszy dla tych, ktrych Ella wymienia jako bezsilnych, by
zaprotestowa przeciwko obecnoci pentadrian. Oni, a take starcy i dzieci zostali odesani do
wioski. Danjin wyobraa sobie, e jest teraz smutnym miejscem, zamieszkanym przez tak
niewielu ludzi.
W snach o rodzinie toczy bezsensowne rozmowy z Silav i crkami. Czasami nie
wiedziay, e jest przy nich, choby nie wiadomo jak stara si zwrci na siebie uwag.
Wspominajc teraz te sny, odczuwa znajome poczenie obaw i rezygnacji. Jeli nie wrci...
Nie myl o tym, powtarza sobie. Mylc, moesz sprawi, e tak si stanie...
Jednak w ktrym momencie midzy wyjazdem z Chonu a chwil obecn myl, e nie
przeyje tej wojny, zagniedzia si w gowie i teraz nie mg si jej pozby. Gdzie si
podziaa ta pewno siebie, jak miaem w poprzedniej wojnie? Skrzywi si. To nie bya
pewno, tylko ignorancja.
A moe to Auraya dawaa mu nadziej? Widzie j w locie... Trudno byo sobie
wyobrazi, e cokolwiek zdoa j pokona.
Zadra. Zeszej nocy we nie powiedziaa mu, e Gosy uwiziy j pod Glymm. Nie
mia adnej wizji, jedynie gos, ale sen wydawa si tak rzeczywisty, e by pewien, i to
naprawd Auraya do niego przemwia. Nastpnego dnia opowiedzia o tym Elli i zapyta,
czy jej zdaniem Auraya moga si z nim kontaktowa. Ella uznaa, e to moliwe, ale nie
syszaa takich wieci ani od Biaych, ani od bogw.
Od tamtej nocy lea bezsennie i myla o Aurai. Martwi si, co moe si zdarzy,
jeli jest wiziona. Skoro Gosy s tak potne, by trzyma j w niewoli, to mog take j
zrani, a nawet zabi.
Umiechna si.
- Wojownicy bezustannie zaskakuj mnie sw wytrzymaoci, I-Portaku. Pozostaw
im nieco si na drog przez pustyni.
Lekko unis ramiona.
- Pozostawiam. Warunki pustynne nie s nam cakiem obce. Nie wspominaj o tym
cesarzowi Sennonu, ale od wiekw wysyamy na pustyni niewielkie grupki wojownikw, by
ich szkoli.
Zamiaa si cicho.
- Jestem pewna, e sennoski wadca zdaje sobie z tego spraw.
I-Portak przyglda si jej z ledwie skrywanym niepokojem.
- Chcesz powiedzie, e te wszystkie tajemnice, ktre utrzymywalimy od lat, s na
nic?
- wiczenie jest jedyn drog do doskonaoci - odpara, cytujc dunwaysk mdro.
Zamia si i odwrci gow.
- A doskonao istnieje tylko w dziedzinie bogw. - Wzruszy ramionami. - Dopki
cesarz udaje niewiedz, my bdziemy udawa, e nasze wyprawy na jego teren pozostaj
niewykryte.
Daleko, przy samej granicy miasta leay tereny szkolenia Sug-wojownikw. Auraya
przegldaa tam umysy, wykrywajc wiczenia zarwno fizyczne, jak i magiczne. Kiedy
znalaza to, czego szukaa, umiechna si. Dwaj Oddani Sudzy przy posiku omawiali
wielko oraz silne i sabe punkty pentadriaskiej armii.
Donony brzk metalu przerwa ich rozmow. Przez moment zastanawiaa si,
dlaczego ani mczyzna, ani kobieta nie reaguj. A potem lk cisn jej serce, gdy
zrozumiaa, e syszy ten dwik wasnymi uszami.
Powrcia wiadomoci do najbliszego otoczenia. Otworzya oczy, nabraa tchu i
wolno wypucia powietrze. Zbliaa si do niej ta sama co zwykle czwrka domowych, a za
nimi szed wolno Nekaun.
Wraz z nimi napyn zapach kwiatw. Serce zabio jej szybciej, cho nie bya pewna,
dlaczego powinno j to niepokoi. Spogldajc na domowych, zauwaya, e wszyscy nios
wiadra. Przez ramiona mieli przerzucone jakie sakwy. Najwyraniej mieli nie tylko umy j i
nakarmi.
Opara si pokusie, by popatrze na Nekauna.
Przegryz mu gardo...
- Nekaunie.
Gos brzmia nieziemsko. Odbija si szeptaniem echa w caej sali, niczym wiatr.
Nekaun odwrci si byskawicznie. Spogldajc ponad jego ramieniem, Auraya zobaczya
istot ze wiata. I znowu zascho jej w ustach.
Widziaa ju tego boga...
- Sheyr! - wykrztusi Nekaun.
- Podejd tu.
Nekaun zbieg z platformy i rzuci si na posadzk u stp janiejcej istoty.
- Nie rb krzywdy Aurai - rzek bg. - Zemsta nadejdzie, ale nie w ten sposb. To, co
zamierzasz, moe nam zaszkodzi.
- Ale... - Sowo byo ledwie syszalne.
Istota wyprostowaa si.
- Omielasz si sprzeciwia?
- Nie, Sheyrze!
Nekaun pokrci gow tak, e cae ciao zatrzso si od ruchu.
- Podejmujesz zbdne ryzyko dla chwilowej satysfakcji. - Bg unis gow i spojrza
na Auray. - Bd zadowolony, e jest tutaj samotna i bez przyjaci, majc do towarzystwa
tylko swj cie. - Znw popatrzy na Nekauna.
- Zrozumiae?
- Tak.
- Wic odejd.
Nekaun powsta niezgrabnie i wybieg. Janiejcy bg znowu spojrza na Auray.
A potem mrugn do niej i znikn.
Na jego miejscu sta Suga. Zamruga niepewnie i rozejrza si po sali, a potem si
cofn. Zajrzaa do jego umysu i zrozumiaa, e odda bogu swoj wol. Gdyby nie to, Sheyr
nie mgby jej widzie ani przemawia rzeczywistym gosem.
Uratowa mnie...
Pokrcia gow. Jak moe odczuwa wdziczno wobec jednego z pentadriaskich
bogw, skoro to oni rozkazali Nekaunowi zama obietnic i uwizi j tutaj?
...majc do towarzystwa tylko swj cie...
I wtedy dotaro do niej znaczenie jego sw. Cie!
Zacza mia si cicho, nie dbajc o nut histerii w gosie.
To by Chaia! A Nekaun da si oszuka!
40
Przy pierwszej okazji Reivan wysuna si z ka. Nogi jej dray i przez chwil nie
wiedziaa, co robi. Zobaczya na pododze swoj szat i uznaa, e lepiej bdzie si czua
ubrana. Lecz te rzeczy byy podarte. Podesza wic do szafki i wycigna nowy komplet.
- Co nie tak?
Obejrzaa si na Nekauna. Rozcignity nago na ku by bolenie pikny. Brakowao
jej tchu, ale zmusia si, aby stan prosto. I sprzeciwi mu si.
- To byo nieprzyjemne - powiedziaa.
Unis brwi.
- Nie podobao ci si?
- Nie.
- Zwykle ci si podoba. Czy nie jestem tu ju mile widziany?
- Nie, jeli ma to tak wyglda. Ty... prawie mnie udusie.
- Niektre kobiety to lubi. Twierdz, e strach bardziej je podnieca.
Odwrcia si i narzucia szat.
- Nie mnie.
- Nie gniewaj si. Skd moglimy wiedzie, dopki nie sprbowalimy?
Czua, e jej gniew sabnie.
- Powiniene mnie najpierw zapyta.
- Ale wtedy by tego oczekiwaa. Niespodzianka jest czci rozkoszy.
- Nie bya. I reszta te nie bya przyjemna. Jakby... - Skrzywia si. Czua, e ma
posiniaczone wntrze.
- Jakbym co?
Zmarszczya czoo. Co syszaa w jego gosie. Niemal zarozumiao. Jakby mu si
podobao, e widzi j tak zakopotan.
Odwrcia si do niego i spojrzaa mu w oczy.
- To byo, jakby bi mnie swoim... Z pewnoci przy twoim dowiadczeniu w sztuce
miosnej wiesz, e dla kobiety nie jest to przyjemne.
Rozemia si.
Gdyby nie bezustannie drczca go myl, e Auraya cierpi w wizieniu pod Sanktuarium,
Mirar uwaaby ten dzie za bardzo udany i przyjemny.
Spotka si z ponad setk tkaczy snw z Glymmy, by omwi ich rol jako
uzdrowicieli w nadchodzcej bitwie. Tkacze wdrowali do miasta z caego kontynentu i
Arleej prosia, by zadba o noclegi dla nich, wyywienie i moliwoci podry. Wprawdzie
wikszo pracy wykonywali przywdcy Domu Tkaczy Snw, jednak wszyscy potrzebowali
kogo, kto decyduje w wypadku nieporozumie i negocjuje z Gosami i Sugami.
Tkacze snw poczyli si w jednym ogromnym czu umysw i wiele si od nich
dowiedzia. Pozwoli swej tarczy odchyli si tylko na tyle, by potwierdzi swoj tosamo.
Chcia im przekaza opowie o swojej mierci i przetrwaniu, jednak zbyt wielk rol w tej
historii odgrywaa Auraya. Nie chcia ryzykowa, e Gosy odczytaj potem umysy tkaczy i
odkryj, e nie jest takim jej wrogiem, jakim si im wydawa.
U tkaczy odkry podejrzenia, e nie jest prawdziwym Mirarem. e to Gosy znalazy
tkacza skonnego udawa Mirara, by wpyn na Ithani Pnocn. Arleej zapewniaa ich, e
to nieprawda, ale niektrzy wci byli zdumieni odkryciem przez cze, e spotkali swego
legendarnego i niemiertelnego zaoyciela.
Zjad posiek z przywdc Domu Tkaczy Snw w Glymmie, wrci pno do
Sanktuarium i natychmiast otrzyma zaproszenie na spotkanie z Drugim Gosem Imenj.
Suga zaprowadzi go na balkon z widokiem na dziedziniec, gdzie w blasku kilku latarni
migotaa fontanna. Siedzca w trzcinowym fotelu Imenja wstaa, by go powita.
- Tkaczu snw Mirarze - powiedziaa. - Jak przebiego spotkanie z twoim ludem?
- Bardzo dobrze - zapewni. - Wci nie mog si przyzwyczai do widoku tkaczy
yjcych tutaj bez lku przed przeladowaniami. Cieszy mnie, e mog egzystowa w
harmonii z dominujc religi.
Umiechna si.
- Jak za dawnych czasw?
Pokrci gow.
- Tak i nie. W przeszoci byo tylu bogw, e tylko nieliczni dominowali, jak wasi.
Pojedynczy bg mg wada maym krajem, takim jak Dunway, ale nigdy caym
kontynentem. I nigdy nie jednoczy si z innymi.
- Chciaabym posucha o tych czasach. Jak nazywaj je cyrklianie?
- Era Wielu.
- Tak, a teraz yjemy w Erze Piciorga. Czy moe w Erze Dziesiciorga?
Mirar wzruszy ramionami.
- Wiem. To wybr, ktrego ci nie zazdroszcz. - Wstaa i umiechna si. - Ale jeli
si do nas przyczysz, istnieje spora szansa, e zwyciymy, a to pewnie bdzie dla tkaczy
snw lepszym rozwizaniem ni alternatywa.
Kiwn gow.
- Jest w tym pewna logika.
- Rozwa to, co ci proponuj - powiedziaa. - Ale jest ju pno i nawet Gosy musz
si od czasu do czasu przespa.
- Niemiertelni rwnie - przyzna, wstajc. - Dobrej nocy, Imenjo.
- Dobranoc.
Pojawi si Suga, ktry wczeniej by jego przewodnikiem, i odprowadzi go do
kwatery. Mirar przez chwil wyglda przez okno, mylc o sowach Imenji.
Kompromis. Taki, jaki nie obejmuje mojego ludu, tylko mnie. Mam magicznie
ochrania pentadrian. To uwolni Gosy i bd mogy wicej mocy woy w walk. A e
Auraya jest uwiziona pod Sanktuarium, pentadrianie tym razem z pewnoci zwyci.
Co pomyl o nim inni tkacze? Czy strac do niego szacunek za to, e stan po czyjej
stronie? To moliwe, cho tkacze z poudnia poczuliby si zdradzeni, wiedzc, e mg nie
dopuci, aby cyrklianie podbili poudniowy kontynent i skazali ich na tradycyjne
uprzedzenia.
Westchn i pooy si do ka. Gdy tylko osign senny trans, odszuka umys
Aurai, jednak jej reakcja bya urywana i niechtna. Postanowi wic, e pozwoli jej spa.
Wezwa kogo innego.
:Emerahl.
:Mirarze, odpowiedziaa natychmiast. Wanie rozmawiaam z Blinitami. Jak tam
ycie w Glymmie?
:Dla mnie dobre. Dla Aurai bez zmian.
:Biedna kobieta. Znalaze jaki sposb, by j uwolni?
:Nie. Jest zbyt dobrze strzeona. Zreszt ja rwnie. Mam nadziej, e to si zmieni,
gdy wojna odwrci ich uwag. Kiedy tylko zdradzam jakie zainteresowanie jej osob,
Nekaun zaczyna pyta, czy chc by obecny, gdy bdzie j zabija. Gdy pytam, czemu z tym
zwleka, odpowiada tylko a bogowie zdecyduj. Imenja zoya mi dzi propozycj.
Opowiedzia o sugestii Drugiego Gosu. Jak sdzisz, co powinienem zrobi?
:Nie mieszaj si. Ale poniewa ju jeste wmieszany, to nie opowiadaj si po adnej
stronie. Tyle e Gosy pewnie ci na to nie pozwol. W takim razie rb to, co ona proponuje,
ale nie od razu. Jeli zgodzisz si teraz, zaczn prosi o wicej. Czekaj do ostatniej chwili.
Jeli moesz, sprbuj wczy do tej umowy los Aurai, nawet jeeli oznacza to tylko
odsunicie jej egzekucji.
Jak zawsze bya rdem dobrych rad.
:To wyglda na dobry plan. Jak tam przebiega wyprawa po Zwj Bogw?
:Jeszcze nie wymylilimy, co oznaczaj te symbole. Nie miaam zbyt wiele czasu, eby
nad tym popracowa. Blinita chc, abym wyjechaa z Ithanii Poudniowej, na wypadek
gdyby Myliciele mnie tropili. Bd przejeda przez Glymm. Zawahaa si. Czy moemy
bezpiecznie si spotka? Chciaabym, eby obejrza ten diament.
:Te chciabym go zobaczy, ale to chyba zbyt ryzykowne. Co prawda mog swobodnie
wychodzi i wraca do Sanktuarium, lecz nie wiem, gdzie moglibymy si zobaczy. Jestem
te pewien, e kto mnie ledzi, gdy tylko wychodz.
:Blinitom pewnie by si to nie spodobao. Nie tylko ryzykowalibymy, e znajd nas
Gosy, a potem odbior i zniszcz diament, ale te nie chcemy, by pentadrianie rwnie mnie
zaczli szantaowa i zmusza, abym si do nich przyczya.
:Nie, zgodzi si Mirar. Bogowie cyrklian byliby chyba zachwyceni. Wedug Aurai
czsto si krc wok Sanktuarium.
:Bogowie pentadrian ich nie przepdzaj?
:Nie mwia, by wyczuwaa kogo jeszcze.
:To dziwne. Moe obawiaj si bogw cyrklian.
:A moe maj tak rn natur, e Auraya nie potrafi ich wykry? zgadywa Mirar.
:A moe wiedz, e potrafi podsuchiwa bogw, wic jej unikaj. Pewnie nigdy si nie
dowiemy.
:Nie, chyba e postanowi nam powiedzie.
:Jako nie wyobraam sobie tego w najbliszej przyszoci. Jakie inne wieci?
:Nie.
:No to powodzenia. Dam ci zna, kiedy znajd si w Ithanii Pnocnej.
:Powodzenia.
Umys Emerahl ulotni si z zasigu jego zmysw. Walczc z irytujcym
zmczeniem, przystpi do ostatniego zadania tej nocy: wysa umys, by przeglda myli
otaczajcych go ludzi.
41
Miny trzy dni, a Nekaun nie wrci. Domowi nadal rutynowo polewali Auray zimn wod
i karmili rozgotowanym ziarnem. Trzsa si caa po takim myciu i waciwie aowaa, e nie
zostawiaj jej brudnej. I tak ju cierpiaa od nieustannego chodu, ale lodowata woda niemal
odbieraa jej wszelkie siy.
Tsknia za normalnym jedzeniem, czasami nawet o nim nia. Kiedy przegldaa
umysy jedzcych ludzi, wrcz bolenie podaa jedzenia. Chciaaby si pooy. Bolay j
ramiona. Zdarzao si, e dostawaa skurczw w nogach, cho staraa si naciga minie.
Przez wikszo czasu bya tak zmczona, e kulia si, oparta o kamie.
Badanie umysw na wiecie odrywao jej wiadomo od zimna, chodu i blu.
Poprzez innych ludzi widziaa, jak wstaje i zachodzi soce, czua szczcie, mio i
zadowolenie. Zacza unika umysw tych, ktrzy cierpieli bl lub byli nieszczliwi. Myli
ludzi przygotowujcych si do wojny nie wydaway si ju na tyle wane, by traci na nie
czas.
Jaka to rnica, czy dowiem si, co planuj? Nie mog ich powstrzyma. Nie mog
nawet dosign Biaych i przekaza im, czego si dowiedziaam. Danjin mi nie ufa, a
Chaia...
Chaia j ocali... Lecz w gbi umysu rodziy si pytania. Jeli Chaia moe udawa
innego boga, to czy inni te to potrafi? Czy pentadriascy bogowie mogliby udawa
cyrkliaskich? Pewnie dlatego poda jej haso: cie...
Wspomnienie wizyty Chai zbyt mocno kojarzyo si z tym, co chcia jej zrobi
Nekaun, wic kierowaa myli gdzie indziej.
Nie zawsze si to udawao. Czasami co popychao j ku pamici o tych duszcych
czarnych szatach i wcibskich, natrtnych doniach. Przenika j dreszcz, a serce
przyspieszao.
Nienawidzia tego, e tamto zdarzenie tak na ni wpyno. To tylko zmczenie
sprawia, e czuj si taka saba, powtarzaa sobie. Gdybym bya silniejsza, mniej bym to
odczua. Skrzywia si. Gdyby Chaia mu nie przerwa, byabym teraz w jeszcze gorszym
stanie.
- Aurayo.
Przez chwil sdzia, e ten gos jest wspomnieniem, ale potem powtrzy jej imi,
wic otworzya oczy i znowu ujrzaa janiejc posta. Pentadriaski bg Sheyr umiechn
si do niej.
- Wyjd z cienia, Aurayo - powiedzia.
- Chaia - szepna.
- Tak.
Pamitajc o sudze, ktrego odsoni, znikajc poprzednim razem, przyjrzaa mu si
uwaniej.
- Kim jest...?
- Kolejny lojalny miertelnik - odpar. - Nie bdzie pamita tej rozmowy.
Zrezygnowa dla mnie ze swej woli.
- Dla Sheyra.
Wzruszy ramionami.
- Niektrych miertelnikw atwo jest oszuka.
Spojrzaa na par stranikw. Wpatrywali si, peni podziwu i lku. Na pewno musieli
otworzy wrota, by wpuci do sali czowieka opanowanego przez boga.
- Ale co z bogami pentadrian? - zapytaa.
Chaia umiechn si szerzej.
- Zadbaem o to, by ich uwaga bya skierowana gdzie indziej.
- Musz wiedzie, e oszukae Nekauna. Czy odwoaj twj rozkaz? Czy Nekaun
wrci, by skoczy to, co zacz?
Bg pokrci gow.
- Gdyby to zrobili, ujawniliby, e kto moe si pod nich podszywa.
Odetchna z ulg, a potem zmarszczya brwi.
- Czy jeste tu, aby mnie uwolni?
- Nie mog. Jeli ten miertelnik wkroczy w pustk, strac nad nim panowanie.
- Ale moesz mu rozkaza, aby mnie uwolni.
Znowu pokrci gow.
- Nie mog si miesza i nie mog wyjani, dlaczego nie mog si miesza. Wykrzywi wargi w ironicznym umiechu. - Wiesz ju, e my, bogowie, mamy umowy,
ktrych musimy dotrzyma.
Nagle bysno zrozumienie.
- Huan chce, ebym tu zostaa.
- Nie cakiem.
Auraya spojrzaa spod zmruonych powiek.
- Ach, rozumiem. Chce mojej mierci, a to jest kompromis?
- W tej chwili pozostawienie ciebie tutaj wanie nim jest.
- Czyli wszyscy chcecie usun mnie z drogi.
- Tak.
- Dziwi si, e nie chcecie mojej pomocy w tej wojnie.
Zmarszczy czoo.
- Jak si dowiedziaa o wojnie?
Ogarn j chd. On wci nie wie, e potrafi odczytywa myli.
- Chyba Nekaun mi mwi. Nie chciae, ebym wiedziaa? - spytaa.
- Przyszedem ci o tym powiedzie. - Odwrci gow w zamyleniu, a potem podszed
krok bliej i umiechn si. - Wci ci kocham, Aurayo. Zrobi, co mog, eby ci std
wydosta. A potem... w zamian za to chc, by mi obiecaa, e bdziesz trzyma si z dala od
konfliktw tego wiata, nawet tych dotyczcych Siyee. Trzymaj si z daleka, inaczej Huan
znajdzie pretekst i sposb, by ci zabi. Ja... - Przesun wzrok w lew stron i zmarszczy
czoo. - Musz ju i.
Zanim znikn, Auraya wyczua obecno innego boga. Posta Sheyra take znikna,
a na jego miejscu sta mody Suga, niemal chopiec. Rozejrza si po sali, dostrzeg Auray,
natychmiast spuci wzrok i zaczerwieni si gwatownie.
Czyj gos zawoa do niego od wrt. Modzik odwrci si i widzc stranikw,
pobieg w ich stron. Jeden ze Sug poklepa go po ramieniu. Chopak sta tam chwil i z
podnieceniem opowiada o swym przeyciu, a potem odszed.
Auraya westchna i opara si o podstaw tronu. Chaia moe mnie kocha, ale nie a
tak, by sprzeciwi si Huan i mnie uwolni. Ile ostatnich wydarze zostao ukartowanych
przez bogw? Czy to oni nakazali mnie uwizi, by usun z drogi?
Przypomniaa sobie reakcj Nekauna na rozkaz Chai/ Sheyra. Powiedzia Ale....
Ale co? Rozkazano mu, aby j zgwaci? Bg mu rozkaza?
Zadraa. Nie miaa jak si tego dowiedzie i znw poczua si niepewnie. Przymkna
oczy i wysaa umys w poszukiwaniu jakiej rozrywki.
Stojc na rufie odzi, Emerahl patrzya, jak Glymma zmienia si w oddali w lini wiate.
Poczua ulg i rozczarowanie. Ostatnie dni okazay si pene mczcych opnie. Kiedy
wykupia ju rejs trzcinow odzi do miasta, gdy udao si jej sprzeda bransolet
kolekcjonerowi, ktrego poleciy jej Blinita, odkrya, e nabrzea Glymmy s pene Sug
pilnie sprawdzajcych, kto przybywa do miasta i je opuszcza. Potrzebowaa kilku apwek i
kilku zawoalowanych grb, by znale kapitana, ktry zgodzi si zabra j przez Zatok
Ognia do Diamyane.
Teraz, gdy ju opuszczaa miasto, czua rozczarowanie, e nie miaa okazji, aby je
zbada. Przygldaa si migoczcym wiatom i drczyy j lekkie wyrzuty sumienia. Gdzie
pod rozlegym Sanktuarium tkwia uwiziona w pustce Auraya.
Gdybym moga j uwolni, Mirar nie musiaby ryzykowa ycia, prbujc tego
dokona. Pokrcia gow. Lecz jeli on nie potrafi tego zrobi, wtpi, czy mnie by si udao.
W cigu tych tygodni nauki zacza szanowa Auray. Nawet j troch polubia. Miaa
nadziej, e pentadrianie nie traktuj jej le. A potem prychna na t myl. Oczywicie, e
traktuj. Bya ich wrogiem. Zabia ich poprzedniego przywdc. Postaraj si, aby cierpiaa
na wszystkie sposoby, jakimi mona sprawi bl kobiecie. To w kocu wojna.
Pokrcia gow, westchna i odwrcia si. To nie zgasi mojej nadziei, e Auraya nie
straci tego ducha i optymizmu, ktry widziaam u niej wczeniej. Ani nie ukoi alu, e nie
mog jej pomc tak, by nie naraa si na ryzyko, e znajd si na jej miejscu albo zgin.
Dwie lampy na odzi rzucay na pokad cienie masztw. Ona take rzucaa dwa cienie,
ktre nakaday si, tworzc komicznie chud sylwetk. Umiechna si do niej, a potem do
siebie, e w ogle to dostrzega. Przez ostatnie dni przygldaa si tylko ksztatom, ktre
rzuca na ciany diament, i bya a zbyt mocno wiadoma cieni. Przynajmniej diament
potrzebowa tylko jednego rda wiata, by zacz co znaczy...
Nagle wstrzymaa oddech. Czy rzeczywicie?
Co by si stao, gdyby uya dwch, trzech albo kilku? I gdyby nagle glify na bokach
klejnotu zyskay nowe znaczenie. A wykres...
Jedno wiato/jeden klucz...
Diagram mona byo zobaczy przy jednym rdle wiata i stanowi klucz do
pozostaych.
Dwa wiata/dwie prawdy...
To takie proste! Dwa wiata sprawi, e cienie nao si na siebie w taki sposb, by
powstay inne ksztaty. Moe nawet glify.
Rozejrzaa
si. Statek
by
zwyk
jednostk
handlow
szeroki
kadub
Obrcia wisior tak, e naprzeciw szala znalaza si druga faseta, dwa wiata/dwie
prawdy; wsuna drug iskr. Przesuwaa je wok siebie wewntrz diamentu. Kiedy si
oddalay, zobaczya, e cienie na szalu przechodz wzajemnie przez siebie - i nagle dostrzega
rozpoznawalne glify. Zatrzymaa ruch iskier i przesuna je odrobin bliej.
Gotowe! To jest to!
Na szalu pokazay si normalne glify sorli. Emerahl krzykna tryumfalnie, cho
szeptem, i zacza czyta.
Kiedy Surim pierwszy raz trafi na bagna, uzna, e to brzydkie i cuchnce miejsce. Po paru
tysicach lat ycia w luksusie botniste, zawsze wilgotne i dzikie otoczenie byo dla niego
najgorszym koszmarem.
Gdy jednak przyzwyczai si do ycia tutaj, nauczy si docenia pikno bagien. Tyle
tu ycia, myla, sterujc odzi przez wod. Liczne odmiany rolin, zwierzt i owadw, a
wszystko to w jednym, wyjtkowym miejscu.
Tutejsi to doceniali, w pewnych granicach. Dopasowali swoje ycie do bagna,
podobnie jak przystosowali bagno do swego ycia. Przybysze z zewntrz tego nie rozumieli,
nie prbowali zrozumie. cinali drzewa, pogbiali i poszerzali rzeki, usiowali osuszy
zalane tereny.
Bagno byo pikne za dnia, ale niesamowite noc. Bez iskry owietlajcej drog Surim
zgubiby si w cakowitej ciemnoci. Pochyli gow pod pajczyn rozcignit w poprzek
rzeczki, potem odwrci si i zasalutowa czekajcemu w rodku ogromnemu pajkowi.
- Uwaaj, gdzie splatasz swoje sieci, bo staniesz si moj kolacj - uprzedzi go.
Odwrci si i spojrza na skaln cian przed sob. Sterujc odzi wzdu niej,
nasuchiwa odgosw bagna. Kade wierkanie, brzczenie czy zawoanie przywoywao w
umyle obraz stworzenia, ktre ten dwik wydao. Brzczc, przelecia mu koo ucha
tczowy latacz. Na daleki zew podnieconego bagiennego botniaka gdzie w pobliu
odpowiedzia inny.
Sterowa odzi wzdu zakola rzeki i pokierowa j do ciemnych otworw u podna
skay. Gdy wpyn do wntrza, wydawao si, e cienie cofaj si przed jego wiatem.
- Uciekajcie, cienie! - szepn. - Uciekajcie jak najszybciej!
d wpyna do groty. Inne wiato i jaka posta pocigny go na przeciwn stron
- to Tamun czekaa ze skrzyowanymi ramionami.
- Spnie si.
:Trzy wiata daj nam trzy tajemnice, odpowiedziaa Emerahl. Oto one: aden bg
nie moe przebywa w dwch miejscach rwnoczenie. aden bg nie moe istnie tam, gdzie
nie ma magii. aden bg nie zabiera i nie zachowuje dusz zmarych.
Tym razem cisza trwaa jeszcze duej. Surima rwnie zaskoczyy wypywajce z
tego wnioski.
Bogowie nie zbieraj dusz! Kamstwo, ktre utrzymywali przez tysice lat, byo tak
gigantyczne, e Surimowi zakrcio si w gowie. Potrzebuj miertelnych, by wpywa na
wiat, pomyla. A wic chc, by miertelni wierzyli, e potrzebuj bogw.
:Pocieszy to twoich tkaczy snw, Mirarze, zauwaya Emerahl.
:Pocieszy? Nie jestem pewien. Wiedzieli, e zostajc tkaczami snw, rezygnuj z
wszelkich szans, by ich dusza trwaa po mierci. Ale jak si poczuj, wiedzc, e to adna
ofiara?
:Myl, e wikszo twego ludu i tak nie wierzy w dusz, stwierdzia Tamun.
:A co z pozostaymi dwiema tajemnicami? spyta Mewa.
:Wiedzielimy, e bogowie nie mog istnie w pustkach, i podejrzewalimy, e nie
mog znajdowa si w dwch miejscach rwnoczenie, stwierdzi Surim. Emerahl, co byo na
ostatniej stronie kamienia?
:Mylaam, e ju nigdy nie spytacie, odpara z dum. Czwarta strona, jeeli
pamitacie, to mier. Posuchajcie tego: Wszyscy bogowie s rwnie potni. aden nie
moe wpywa na innych z wyjtkiem ich pozycji. Potem jest przerwa i dalej: Szeciu,
otaczajc jednego, unieruchamia go. Szeciu otaczajcych jednego i zabierajcych magi
daje uwizienie lub mier.
:Szeciu otaczajcych jednego? powtrzy Surim.
:Jeden w grze, jeden w dole i po jednym ze wszystkich czterech stron, wyjani Mirar.
Ofiara wewntrz. Jeli ta szstka cignie ca magi, bg wewntrz nie moe istnie.
:Pustki! wykrzykn Mewa. Zao si, e tak wanie powstay.
:Oczywicie, potwierdzia Emerahl. Ciekawe, jak bd si czua, gdy nastpnym razem
w ktr wejd, wiedzc, e zgin tam bg.
:Zaley od boga, mrukn Mirar. Gdybym wiedzia, gdzie zgino kilku konkretnych
bogw, kusioby mnie, aby wyruszy tam i jako to uczci.
Co si nie zgadzao. Surim kilka razy powtrzy sobie w mylach tajemnice, zanim
dostrzeg problem. Jeeli szeciu bogw musi otoczy innego, aby go zabi...
:Jest tylko picioro bogw, zauway. Gdzie jest ten szsty?
42
Odrtwienie ramion zmienio si w ostry bl, a w rkach ju dawno stracia czucie. Auraya
otworzya oczy i z wysikiem wyprostowaa nogi. W kolanach jej strzykao, a minie ud
zaczy dre.
Niedobrze, pomylaa. Robi si coraz sabsza. Musz wiczy.
Napinaa minie, przenoszc ciar ciaa z nogi na nog. Czucie rk powrcio i miaa
wraenie, e tysice igie przebija jej skr. Co bym daa za krzeso..
I nagle bl wzrs dziesiciokrotnie, gdy co dotkno jej ramienia. Sykna i
spojrzaa, a potem znowu sykna ze zdumienia, gdy zobaczya par okrgych oczek.
- Figiel!
Veez siedzia na siedzisku tronu i wychyla si, by na ni popatrze. Teraz zeskoczy, a
ona skrzywia si, gdy wyldowa na jej obolaych barkach.
- Co ty tu robisz? - szepna. - Mwiam ci, eby zosta z t mi suc.
- Aaja - odpar, askoczc wsikami jej ucho. - Zy czowiek. Goni.
Promieniowa z niego lk i podniecenie. Skupia si na jego mylach i dostrzega
rozbyski wspomnie. Mczyzna, ktrego zna. Ten, ktry czsto z ni bywa. Krzyki.
Odskakiwanie przed magi. Ucieczka.
- Nekaun - sykna Auraya.
Przesaa veezowi wspczucie i dum z niego. Sprytny Figiel.
Trci j w ucho.
- Drapa.
- Nie mog - odpowiedziaa, demonstrujc trzymajce j acuchy. - Auraya
uwiziona.
- Puci Aaja - odpar stanowczo.
Przebieg po jej rce i obwcha kajdany. Poczua dreszcz nadziei i spojrzaa na
stranikw. Wydawali si pochonici rozmow. Wsiki Figla zadray, pooy uszy po
sobie. Wyczua w nim zdziwienie i nagle zrozumiaa.
- Nie ma magii - wyjania. - Tutaj nie ma magii. Uywasz magii, eby otwiera
zamki.
:Inni Dzicy?
:Tak. Emerahl i kilkoro innych, ktrym udao si unikn mierci z rk Biaych.
:Emerahl?
:Ta kobieta, ktra nauczya ci, jak ukrywa umys.
:Ach, Jade.
:Tak. Jade. Emerahl. Wiedma. Przerwa na moment. Martwi si o ciebie i pomagali
mi szuka sposobu, aby ci uwolni.
:Pomagali? Chocia jestem Bia?
:Nie jeste ju Bia, Aurayo.
:No tak, to prawda. Ale jednak... Jestem sprzymierzecem bogw i w ogle...
:Na pewno dobrze si czujesz?
:Tak. Jestem zmczona. I co tam kazali ci przekaza?
:Mog ci powtrzy tylko to, co do czego pozostali si zgodzili, by ci zaufa,
owiadczy.
Staraa si skoncentrowa.
:Czyli jest tego wicej, ale a tak mi nie ufaj?
:Tak.
:A ty si z tym zgadzasz?
:Powiedzmy, e wiem, jakimi sekretami mona ci obciy, a jakimi nie.
Zastanowia si nad jego sowami i stwierdzia, e za to go lubi.
Chce mi co przekaza, ale nie chciaby stawia mnie w trudnej sytuacji.
:A wic jakie s te tajemnice, ktre mona mi powierzy?
:Wi si z pewn opowieci. Nie mog wymieni wszystkich w to zaangaowanych,
ale skoro spotkaa ju Emerahl, mog bezpiecznie opisa jej rol w caej sprawie.
W skrcie opowiedzia jej o pogoskach o istnieniu Zwoju, e zawiera sekrety bogw i
e Emerahl go znalaza.
:To jest ta sprawa, ktr odoya, by mnie uczy?
:Tak. Ten Zwj spisa ostatni kapan Sorli... Opowiedzia jej histori Zwoju. Pod
koniec wojny zostao szecioro bogw, mwi. Sorli zabia si po tym, jak nakazaa utrwali
sekrety bogw tak, by mona je byo odnale.
:I znalelicie te sekrety?
:Emerahl znalaza je i odszyfrowaa. I inni zgodzili si, eby przekaza ci tyle: wszyscy
bogowie urodzili si miertelnymi, zostali niemiertelni jak my, po czym przeksztacili si w
bogw.
Teren wydawa si coraz bardziej suchy. Danjin uwiadomi sobie, e min ju dzie,
odkd widzia drzewo wysze od czowieka. Kpy trawy byy coraz mniejsze i rzadsze, a
gleba tak sucha i pylista, e wydawaa si piaskiem. Spogldajc na Ell i I-Portaka, Danjin
zauway nosiwodw, wdrujcych tam i z powrotem wzdu kolumn wojownikw i
napeniajcych chtnym puchary wod z duych bukakw. Przez najblisze tygodnie takie
usugi bd miay wielkie powodzenie.
I-Portak wyprostowa si na awce. Zerkajc na Ell, Danjin dostrzeg jej skupiony
wyraz twarzy. Oboje patrzyli nad jego gow. Poczu, e platten si pochyla, i zrozumia, i
minli grzbiet i teraz rusz w d.
- Zaczyna si pustynia - mrukn I-Portak.
Danjin obejrza si, podobnie jak inni doradcy. Przed nim lea paski, jasny teren, a
jego powierzchni zakcay tylko zmarszczki wydm. Od stp grskiego grzbietu droga
cigna si dalej, a do horyzontu, prosta jak dunwayska wcznia. Na horyzoncie skrcay
si ku niebu oboczki piasku. To moe by burza piaskowa. Danjin sysza o pustynnych
burzach tak gwatownych, e niesiony piasek zdziera wdrowcom skr lub zasypywa ich
ywcem.
- To armia - usysza gos Elli. - Mieli dobre tempo.
Danjina ogarno podniecenie, ale te i ulga. adna burza. Tylko cyrklianie.
- Powinnimy ich dogoni jeszcze dzi wieczorem - odpar I-Portak. - Albo wczeniej,
jeli sobie yczysz.
Danjin odwrci si i z ulg zauway, e Ella krci gow.
- Dzi wieczorem cakiem wystarczy. Nie obciajmy si nadmiernie, dopki nie ma
takiej koniecznoci.
Ramiona Elli wzniosy si i opady, zdradzajc westchnienie. Danjin ukry umiech.
Podr okazaa si nudna. Wprawdzie ju podczas wyprawy do pentadriaskiej wioski
Ella wiele czasu powicaa na obserwacj umysu zbiegego sucego, lecz wynurzaa si
dostatecznie czsto, by podj rozmow lub patrze, jak Danjin z Gillenem graj w kamienie.
Nawet Yem by ciekawszym towarzyszem ni I-Portak i jego doradcy.
Ella spojrzaa na niego i dostrzeg niewielkie skrzywienie jej warg. Pochylia si.
- Danjinie, czy zapakowae ten swj podrny zestaw do gry?
Kiwn gow.
- Wic zagrajmy, eby jako zaj czas.
43
Diamyane byo wci takim samym suchym i brzydkim miasteczkiem, jakie Emerahl
zapamitaa z poprzedniej wizyty, w drodze do Czerwonych Jaski. Jednak odkd dotary tu
wieci o zbliajcej si armii cyrklian, szerzya si panika. Poprzedniego dnia pentadrianie
przejli wszystkie statki w okolicy, aby nie dopuci do wykorzystania ich przez wroga. Teraz
ludzie uciekali z miasta wszelkimi moliwymi sposobami, gwnie pieszo, dwigajc swj
dobytek.
Na ich miejsce przybywali tkacze snw. Emerahl miaa wraenie, e tkaczem jest co
trzecia lub czwarta mijana osoba. Nic dziwnego, e nazywa si ich zwiastunami wojny,
pomylaa. Mwi, e kiedy nadchodzi bitwa, z ca pewnoci przybd tkacze snw i ptaki
cierwojady. Ci pierwsi leczyli rannych, te drugie zajmoway si trupami.
Zawsze staraa si trzyma z daleka od bitewnych pl, a do ostatniego starcia midzy
pentadrianami a cyrklianami. Pola bitew to niebezpieczne miejsca. Jednak teraz dziwnie nie
miaa ochoty std odchodzi. Ciekawo kusia j, aby zosta i oglda zmagania.
Nie, uznaa. To co wicej. To jaka drczca mnie myl, e moe trafi si okazja,
abymy my, niemiertelni, wykorzystali wiedz z diamentu. Niewane, jak mao jest to
prawdopodobne. Jeli nie bdzie nas tutaj, aby to wykorzysta, dugo przyjdzie nam czeka
na kolejn szans.
Tam, gdzie cierali si cyrklianie z pentadrianami, gdzie walczyli Gosy i Biali, z
pewnoci pojawi si te bogowie. Caa dziesitka. W jednym miejscu. A to nie zdarza si
czsto. Waciwie zdarza si pewnie tylko podczas wojny.
Potrzebujemy szeciu niemiertelnych, a zatem wszystko zaley od Aurai. Czy wierz
w to, e gdyby bya wolna, pomogaby nam ich zabi?
Pokrcia gow. Nie, ale jeli Mirar wierzy, e istnieje szansa, moe powinnimy tu
by, na wypadek gdyby mia racj.
Rozejrzaa si po swoim pokoju. Meble byy stare, a wygody nieliczne, lecz okno
wychodzio na gwn drog do miasta. Mieszkacy wynosili si w popiechu, zostawiajc za
sob wiksz cz dobytku. Poczua tylko lekkie wyrzuty sumienia, przejmujc ten dobytek
dla siebie, poniewa co noc musiaa przepdza rabusiw. Kramy pozamykano, wic nie
miaa wikszego wyboru i jada to, co znalaza w maym sklepiku z ywnoci. Pewnie
mogabym kupi zapasy od tkaczy snw, ale bd potrzebowali wszystkiego, co maj, a to, co
znalazam tutaj, zepsuje si, jeli kto tego nie zuyje.
Przez okno zobaczya kolejn przechodzc par tkaczy snw. Mylami wrcia do
kwestii tego, jak zabi bogw.
Szeciu atakujcych, mylaa. Jeden z gry, jeden w dole i po jednym z kadego boku.
Ale jak mamy to zrobi?
W przeciwiestwie do bogw niemiertelni poddaj si grawitacji. Mog zaj pozycje
ze wszystkich bokw, cho w tym celu bogowie musieliby si znale blisko gruntu. Miejsca
powyej i poniej wci byy problemem.
Oprcz Aurai, poprawia sam siebie. Ona umie lata. To miejsce u gry oczywicie
naley do niej. Jeli zgodzi si je zaj... Ale co z tym na dole?
Bogowie, jako istoty niematerialne, mog si przemieszcza przez ciaa stae.
Niemiertelni oczywicie nie. Ten, kto zajmie miejsce na dole, musi liczy na jak jaskini
albo tunel w odpowiednim miejscu.
Ale gdzie bdzie to odpowiednie miejsce? Przed bitw Biali i Gosy zapewne stan
naprzeciw siebie, by wymieni zwyke groby i przechwaki. Umiechna si, gdy
zrozumiaa, gdzie zapewne dojdzie do tego spotkania: na Przesmyku.
Wrcia pamici do swojej ostatniej wizyty w Diamyane i pomylaa o tunelu, przez
ktry pyna wraz z rodzin wdrujc na pnoc, by wysucha Mdrca z Karienne.
Tunelem wadali zodzieje, ale to mona naprawi.
Zodzieje zreszt mogli uciec wraz z miejscowymi. Cho bardziej prawdopodobne jest
to, e rabuj teraz domy, co jest niezwykle dochodowym zajciem. Umiechna si szerzej,
gdy przypomniaa sobie, jak uciekali przed jej magi, kiedy roztopia bram, ktr blokowali
drog przez tunel.
Jedyny problem polega na tym, e tunel przecina Przesmyk w poprzek, a nie bieg
wzdu - i znajdowa si bliej wybrzea Diamyane. To by znaczyo, e ona i reszta
niemiertelnych musz liczy na spotkanie niedaleko wylotu tunelu, na co szansa jest
niewielka. Bardziej prawdopodobny byby rodek.
:Tak, warto potwierdzi, czy to dziaa. Jedno z nas musi prbowa wytworzy pustk.
Najlepiej jedno z Blinit, bo takie uycie magii cignie uwag, a tego ani ty, ani ja nie
potrzebujemy.
:Tak. No to pogadaj z nimi. A ja porozmawiam z Arleej. I sprbuj poszuka sposobu,
eby uwolni Auray przed bitw.
Zaniepokoia si troch.
:Bd ostrony.
:Zawsze jestem ostrony. Po tylu latach zaczynam cieszy si yciem.
Kiedy ju rozwiaa si obecno Mirara, Emerahl zwrcia myli ku Blinitom.
:Surim. Tamun.
Jak zwykle odpowiedzieli natychmiast.
:Witaj, Emerahl.
:Mam kilka pomysw i propozycji.
:Tak?
:Ile czasu potrzebujecie, ebycie wy i Mewa dotarli do Diamyane?
:Ale posuchaj, odpara surowym tonem Tamun. Przecie zgodzia si z nami. Sama
te nie wierzysz, aby Auraya kiedykolwiek zwrcia si przeciwko bogom.
:Nie wierzyam. Ale jeli istnieje taka szansa, to powinnicie tu by. Suchajcie, sporo
si nad tym zastanawiaam...
Odkd oblano j zimn wod, Auraya cay czas dygotaa. Marzya o kocu albo odrobinie
magii, ktr mogaby rozgrza powietrze dookoa siebie. Figiel owin si wok jej szyi.
Cuchno mu z pyszczka tak paskudnie, e nie chciaa sobie wyobraa, co zapa i zjad.
Bya wdziczna za t odrobin ciepa, jak jej dawa, ale by za may, eby poprawio to jej
sytuacj. Bolay j ebra i ramiona...
Myl o czym innym, nakazaa sobie.
To byo trudne. Bya zmczona, a jej umys codziennie pracowa jakby nieco wolniej.
Ale za to miaa mnstwo czasu. Rozmylania nad tajemnicami, ktre przekaza jej Mirar,
dostarczay jej zajcia. Jak bg moe popeni samobjstwo? Zmarszczya brwi, pewna, e
odpowied jest istotna. Moe by wskazwk do tego, jak bogowie zabijali si nawzajem.
Pustka powstaje tam, gdzie zgin bg.
To kolejna wskazwka. Pustka to miejsce, gdzie nie ma magii, a bogowie s istotami
magicznymi i dlatego nie mog wchodzi w pustk. A co by si stao, gdyby sprbowali?
Czyby umarli? Jeli tak, to moe w ten sposb bogini zabia sam siebie.
Czy inni bogowie mog zmusi ktrego do wejcia w pustk? By moe, ale Mirar
powiedzia, e pustka powstaje tam, gdzie zgin bg. Moe wic jest stwarzana wiadomie?
By moe wanie po to, by zabi.
Wic jak mona stworzy pustk? Jak bogowie powoduj brak magii? No c, to do
oczywiste. Trzeba odcign ca magi z jednego miejsca.
Zamrugaa. Czy to a takie proste? Czy jaki bg odciga ca magi z miejsca, gdzie
sta inny, aby go zabi? A co powstrzymao tego drugiego, by nie postpi podobnie?
Dlaczego po prostu si nie odsun?
Pokrcia gow. Te pytania powodoway zamt. Pozwolia, by jej myli pyway
bezcelowo, zbyt zmczona, aby przeglda umysy. Nie miaa do energii, aby si
skoncentrowa; zmysy si przytpiy.
Jaki czas pniej usyszaa kroki, ale nie chciao jej si nawet otworzy oczu, by
sprawdzi, kto nadchodzi. Dopiero kiedy Figiel zsun si z jej szyi, dopuszczajc tam
chodne powietrze, ockna si nieco.
- Aurayo.
Na krawdzi podestu staa lnica posta. Sheyr.
- Chaia? - wychrypiaa zaskoczona.
- Tak. Przybyem zaproponowa ci ucieczk, Aurayo.
- Inni bogowie w kocu si zgodzili, tak? - Mwienie wywoywao potrzeb kaszlu.
Opanowaa j. - Jak przekonae Huan?
Umiechn si.
- Nie przekonaem. Nie wiedz i nie zaaprobuj tego, co wanie chc ci
zaproponowa.
Wyprostowaa si i poczua fal nadziei. Czyby sprzeciwi si dla niej pozostaym? A
potem ogarn j napad kaszlu. Kiedy min, czua si osabiona, a jej puca pony.
- Wic co to za propozycja? - szepna.
- Nie mog ci uwolni - odpar. - Pozostali na to nie zezwol. Ale nic nie mwili o
nauczaniu. Mog nauczy ci czego, co pozwoli ci samej si uwolni.
Spojrzaa na niego. Umiecha si.
- Mw. Sucham.
- Od pewnego czasu jest dla mnie jasne, e swoimi Darami przewyszasz wszystkich
czarownikw. Jeste niemiertelna, ale jeste potniejsza od innych. Umiesz czyta w
mylach. Wyczuwasz obecno bogw. Syszysz, jak z sob rozmawiamy. Potrzebujesz tylko
niewielkich instrukcji z mojej strony, by si do nas przyczy.
- Przyczy... do was?
- Tak. Aby sama zostaa bogiem.
artuje sobie ze mnie, pomylaa. Ale waciwie po co? Byby to marny art. A moe
to jednak przyby Sheyr, aby mnie podrczy?
Gdzie z gbi umysu napyno wspomnienie sw Mirara: Wszyscy bogowie
urodzili si miertelni, zostali niemiertelnymi jak my, po czym przeksztacili si w bogw.
Przez jej ciao przebieg dreszcz podniecenia tak intensywny, e a bolesny. Mog sta
si bogini!
Jednak w pamici nadal rozbrzmiewa gos Mirara: Bogowie wci odczuwaj
ludzkie emocje, a jednak potrzebuj miertelnikw, eby wpywa na wiat.
No c, jaka cena by musi, jednak to lepsze ni bycie martwym.
Bogowie nie zabieraj ludzkich dusz.
Zmarszczya czoo i pokrcia gow. Jej umys zawirowa od tego ruchu. Odetchna
gboko, by si opanowa, ale w efekcie znw zacza kaszle. Kiedy odzyskaa oddech,
spojrzaa na boga.
- A dlaczego?
Umiechn si.
- Nie chc ci straci, Aurayo. Jeste chora. Twoje ciao umrze, jeli nie zyskasz
szansy, aby je uleczy. Gdyby bya bogiem, nigdy wicej by nie chorowaa. I moglibymy
by razem na zawsze.
- Ale jeli umr, to i tak bdziemy. Bdziesz mia moj dusz.
Jego umiech znikn.
- To nie to samo, Aurayo. Umarli nie mog dotyka ywych. A ja chc, eby wadaa
wiatem u mego boku.
- Z Huan?
- Nie, jeli sobie tego nie yczysz.
- Jeli zostaniemy wrogami, nie bdzie to dobre dla miertelnikw.
- Czy pozwolisz jej, aby ci zastraszya i zniechcia do penej realizacji twojego
potencjau?
Odwrcia gow.
- Nie.
Wycign rk.
- Czy przyczysz si do mnie, Aurayo?
Zawisa na acuchach. Nie wiem, czy chc zosta bogiem, oddzieli si od fizycznego
wiata. Poznawa go i innych ludzi tylko poprzez ich umysy... a inni niemiertelni bd dla
mnie niewidoczni. Czy Mirar uzna mnie za wroga?
Jedna przez drug toczyy si konsekwencje decyzji - zbyt wiele, by jej wyczerpany
umys zdoa to zanalizowa.
- Sama nie wiem - powiedziaa. - Jestem zbyt zmczona, by o tym myle. Musz si
zastanowi.
Chaia kiwn gow.
- Dobrze. Powiem ci, co musisz zrobi. Jeste chora i boj si, e kiedy wrc, bdzie
ju za pno.
Auraya kiwna gow. Zamkna oczy i ca swoj energi skupia na suchaniu Chai,
ktry wyjania, co powinna zrobi, by zosta bogiem.
44
Mirar wytyczy tras do podziemnej groty na podstawie myli i wspomnie Sug i domowych,
ktrzy pilnowali i dogldali Aurai. Na trasie znajdoway si trzy bramy, a kada strzeona
przez par potnych magicznie Sug.
Gdy zblia si do pierwszej z nich, pilnujcy jej dwaj Sudzy spogldali na niego
czujnie. Mirar umiechn si do nich.
- Wic tutaj trzymacie synn Auray? - powiedzia swobodnie.
Obaj mczyni porozumieli si wzrokiem, po czym jeden kiwn gow.
- Czy mog tam wej? - spyta Mirar.
- Tylko w towarzystwie Gosu - odpar drugi.
Mirar zajrza za bram i wzruszy ramionami.
- Wic moe innym razem. - Odwrci si i ruszy korytarzem z powrotem.
Nie spodziewa si niczego innego. Gosy pewnie miay jaki powd, aby trzyma j
przy yciu, wic nie chciay, aby j zabi. Jeszcze.
Gosy dowiedz si o jego wizycie u bramy. To take przewidzia. Chcia, by
wiedzieli, e myli o Aurai i e ona musi by elementem kadej umowy, jak z nimi zawrze.
Skrci za rg, zatrzyma si i zamruga zdziwiony. W jego stron swobodnym
krokiem szed Nekaun.
Wieci w Sanktuarium szybko si rozchodz. Musia ukry ludzi w korytarzach
prowadzcych do tego podziemnego wizienia.
- Pierwszy Gos Nekaun - rzek. - Co za szczliwy przypadek. Wanie si
zastanawiaem, kogo mog prosi, aby mnie zaprowadzi do Aurai.
Nekaun unis brwi.
- Chciaby z ni porozmawia?
Mirar skrzywi si.
- Nie. Chc tylko j zobaczy. Nasze rozmowy byy zabawne, kiedy bya wolna, ale
myl, e teraz nawet nie warto krzyowa z ni mylowych mieczy.
Nekaun wymin go, po czym si obejrza.
- No to chodmy. Podziwiajmy ten widok.
Dwaj stranicy nie wydawali si zaskoczeni, kiedy Mirar wrci z Nekaunem. Brama
czekaa ju otwarta. Za ni Mirar widzia kamienne ciany bez tynku. Kurz pokrywa
wszystkie powierzchnie.
- Mam wraenie, e od bardzo dawna nikt nie korzysta z tych pomieszcze.
Nekaun umiechn si.
- Nie. To dawna kaplica.
- Kaplica?
- To wzgrze przez tysice lat byo witym miejscem. Sanktuarium zbudowano na
ruinach staroytnego orodka religijnego, wityni Ieddy.
- Iedda? Jeden z martwych bogw? - zdziwi si Mirar. - Mylaem, e bogowie
wybraliby raczej nowe miejsce. Takie, jakie nie kojarzy si tymi dawnymi.
- Dlaczego? Zo dawnych bogw umaro wraz z nimi.
Mirar spojrza na sklepienie i kiwn gow.
- Przypuszczam, e budowa nad star kaplic to jakby wymazanie dawnych
zwyczajw. Jeliby trwaa, nawet w ruinach, duej yyby wspomnienia.
- Cigle trwa - zapewni go Nekaun. - Chodmy dalej.
Minli kolejn bram. Korytarz opada niej, a potem skrca gwatownie. Przed
trzeci bram stao dwoje Sug. Za ni otwieraa si wielka sala. Uwag Mirara od razu
przyku olbrzymi, gigantyczny wrcz tron.
Potem dopiero zobaczy przykut do tronu posta. Naga, brudna i bardziej
wychudzona, ni j zapamita, Auraya kulia si u podstawy tronu. Widzia, e czoo ma
lnice od potu, i sysza cichy odgos cikiego oddechu.
Nie wydawaa si przytomna.
- Co j tu zatrzymuje? - Zmusi si, aby zapyta.
- Jest w pustce. Wiesz, co to jest pustka.
Mirar kiwn gow.
- Spotkaem je ju wczeniej.
Nie potrafi oderwa wzroku od Aurai, cho wiedzia, e Nekaun uwanie go
obserwuje.
- aujesz jej - rzek przywdca pentadrian.
Mirar westchn i pokiwa gow.
- auj kadego, kogo bogowie, Krg, wykorzystali i kim manipulowali. Wci si
zastanawiam, kim mogaby si sta, gdyby nie wychowali jej kapani i nie nauczyli
nienawici. Mam taki niewygodny zwyczaj, e lituj si nad wrogiem.
- Gdyby potrzebowa rady tkacza snw, z pewnoci kto z moich ludzi zgodzi si
pomc.
- Dzikuj. Bd o tym pamita, gdyby moi Sudzy uznali, e przekracza to ich
moliwoci.
Byo co w propozycji Chai, co nie miao sensu, lecz Auraya nie znalaza do si, aby to
dokadnie przemyle.
I tyle mi przyszo z tego czasu do namysu. Zreszt po co w ogle si mcz? Moe mi
si nie podoba, e strac fizyczne ciao i bd dostrzega wiat tylko poprzez oczy
miertelnych, ale to i tak lepiej ni umrze.
Zwaszcza jeli Mirar mia racj i bogowie kamali o przyjmowaniu ludzkich dusz. Ale
Chaia zaprzeczy, prawda? Wspomnia co o tym, e dusze umarych nie s w stanie
kontaktowa si ze wiatem ywych. Bg moe, wic to chyba lepszy wybr...
Zastanawiaa si nad tym przez chwil, ale potem umys odpyn. I nagle zbudzi j
dotyk zimna. To woda. Znw zacza si trz. Domowy zbliy si i przysun jej do ust
mis wywaru. Przekna troch, ale potem zacza kaszle i ju nie moga przesta...
Co uderzyo j w twarz. Zrozumiaa, e stracia przytomno. Ockna si z
wysikiem. Musz je. Otworzy oczy...
Zobaczya przed sob nieznan twarz. Mczyzna. Marszczy czoo. Byli te inni. Co
tu robi... A potem zobaczya Nekauna stojcego na krawdzi podstawy i nagle staa si
bardziej czujna ni przez ostatnie dni.
Z umysw Sug wok niej odczytaa, e kazano j wyleczy. Czytaa te ich ocen
swego stanu: puca zajte infekcj, ciao odwodnione i osabione brakiem odpowiedniego
poywienia. Widziaa te ich niech; woleliby raczej pozwoli jej umrze.
Maci, jakie wcierali jej w piersi i ramiona, pachniay bolenie znajomo. Przynajmniej
uywali waciwych. Przynieli te du koszul. Jeden ze Sug podszed do Nekauna, ktry
rzuci mu na do niewielki przedmiot. Suga powrci i stan przy lewej rce Aurai. Serce
zamaro jej na moment, gdy poczua, e rozlunia si acuch. Nekaun da temu czowiekowi
klucz. Patrzya na ten klucz i nie widziaa nic wicej. To ten niewielki przedmiot nie pozwala
jej si ruszy. Prosta rzecz, kady mg go uy. Nie korzysta z adnej magii...
Potem rka opada jej w d, bl rozerwa rami i zapomniaa o wszystkim innym.
Sudzy rozmasowali jej rk i bark, a bl usta. Potem wcignli koszul przez gow
i przecignli rami przez rkaw. Zakuli znowu t rk, uwolnili drug i wsunli w rkaw.
Materia by szorstki, nie ogrzewa ani doni, ani stp, lecz wci moga si wyprnia, nie
brudzc nowego ubrania.
Suga odda klucz Nekaunowi, a potem pomg innym napoi j wod i nakarmi
ciemnym chlebem. Kiedy skoczyli, opara si znowu o tron, zmczona, lecz po raz pierwszy
od tygodni wolna od godu i pragnienia. Przez na wp przymknite oczy obserwowaa, jak
Nekaun i Sudzy odchodz.
Wypucie mnie z tej pustki, mylaa do nich. Wszystko, czego mi trzeba, aby
wyzdrowie, to magia. Przymkna oczy. Albo ebym staa si bogiem.
Zmarszczya czoo. Jak mog zosta bogiem, gdy jestem w pustce? Bogowie to istoty
z magii. W pustce nie mog istnie. Gdy tylko stan si bogiem, przestan istnie.
Pokrcia gow. Chaia zamierza j uwolni. Ale przecie nie to powiedzia.
Powiedzia, e moe to zrobi sama, kiedy go tu nie bdzie.
Nagle przeszy j lodowaty dreszcz zimniejszy ni woda, ktr j wczeniej polewano.
Chyba e to jaka sztuczka.
Czy Chaia prbuje si mnie pozby?
Przecie mnie kocha.
Nie ma adnego sposobu, by staa si bogiem i przetrwaa. Ciche popiskiwanie
zwrcio jej uwag na siedzenie tronu. Figiel spoglda na bram.
- Zy on - powiedzia cicho.
- Tak - zgodzia si. - Poszed sobie.
W umyle z wolna pojawiay si moliwe wyjanienia. Jeli naprawd mogaby zosta
bogiem, moe stara si do tego nie dopuci, zachcajc j do przemiany w jedynym miejscu,
w ktrym ta przemiana j zabije. Wola nie ryzykowa, e nastpi to gdziekolwiek indziej.
Jeli chcia jej mierci, to w takim razie musiao si zdarzy co, co zmienio jego
stosunek do niej. Huan twierdzia, e Auraya jest niebezpieczna. Czy nastpio co, co
przekonao o tym Chai?
Nagle przypomniaa sobie opowie Mirara, e inni Dzicy zdobyli wane tajemnice.
Te, ktrych nie chcieli jej powierzy. Mylaa o jego pytaniu: Czy jest bg, ktrego
chciaaby zabi?. Uznaa, e to art, ale jeli nie? Jeli Dzicy naprawd mog zabi boga?
W takim razie to Mirar jest grob, a nie ja. Chaia powinien wiedzie, e ja nigdy... Z
drugiej strony, zrobiabym to, gdybym miaa wybr midzy moj mierci a mierci Huan.
Skrzywia si. Najwyraniej on nie odczuwa tego tak samo. Albo nie mg uwierzy,
e nie sprbuje zabi pozostaych bogw. Nie potrafi ju zajrze do jej umysu, a ona staa
si, jak to okreli, potniejsza ni niemiertelni.
Nie ufa jej. Prbowa j zabi. Przez jaki czas patrzya w przestrze; czua si
przeraajco opuszczona i zdradzona. Bya zbyt zmczona, by si gniewa, zbyt zmczona,
by szuka usprawiedliwie. Jedyne, na co jej pozostao energii, to pogodzenie si z losem.
Odetchna gboko i pozwolia, by odpyn od niej ostatni strzp lojalnoci wobec bogw.
:Danjinie.
Gos by senny i smutny. Z wolna uwiadamia sobie, e ju nie pi, ale te nie jest w
peni rozbudzony.
:Daaaaanjiiiiin.
Zna ten gos. Kiedy wreszcie go rozpozna, poczu lekkie zaskoczenie.
:Auraya?
:Tak, to ja. Co z tob?
:pi.
:Niezupenie. Znw czymy si przez sen.
:Naprawd? To go zaniepokoio, a myli si wyostrzyy. Gdzie jeste?
:Wci uwiziona. Czuj si lepiej. Chorowaam. O mao co nie umaram, ale
najwyraniej nie leao to w planach Nekauna. Kaza przynie mi jakie ubranie i lepsze
jedzenie.
Ubranie? Danjin poczu ukucie przeraenia i troski, gdy zrozumia, co to oznacza.
:Na pewno si nie spodziewae, e tak szybko wyruszysz na kolejn wojn,
powiedziaa.
Ostrzegawczy dreszcz przebieg mu po karku. Skd wiedziaa o wojnie? Czy Gosy jej
powiedziay? Oczywicie, e tak.
:Nie, odpar ostronie.
:Przygldaam si armii, oznajmia. Patrzyam, jak wszyscy maszerujecie przez
pustyni. Patrzyam, jak pentadrianie przygotowuj si na spotkanie z wami. Szkoda, e nic
nie mog ci powiedzie.
:Powiedzie...?
:Zdradzi jakiego sekretu pentadrian. Czego wanego, co pomoe wam wygra t
bitw. Ale szpiedzy i doradcy Biaych wiedz ju wszystko.
:Skd...?
:Przegldanie umysw, Danjinie. Nie mam tu nic innego do roboty. Mog rozmawia
z Figlem, ale sam wiesz, jakim jest wspaniaym rozmwc. Szkoda, e nie mog czciej
czy si z tob. Wszyscy wiemy, e Gosy zabij mnie, zanim wyrusz na spotkanie Biaych.
Przyjemnie byoby w ostatnich dniach pogada z kim, kto nie da, aby go drapa za uchem,
i nie zasypuje mnie resztkami tego, co ostatnio udao mu si zapa i zje.
Danjin mia wraenie, e si krztusi. Jak moga tak swobodnie mwi o swojej
mierci? Moe dlatego, e wszystko to wymyla?
Nie, jest co jeszcze. Wyraa si z lekcewaeniem, ale tak naprawd jest zrozpaczona.
Ogarna go fala alu i wspczucia. Jest samotna. Wie, e nie wyjdzie z tego ywa. W jaki
sposb ta niezwyka kobieta, jak znaem, moe tak skoczy? Przypuszczam, e jedyn
alternatyw jest mier w jakiej spektakularnej magicznej walce.
45
:Danjinie?
:Jestem tu.
:Na wypadek gdyby myla, e to sen, co ci powiem. Wkrtce do obozu wkroczy
posaniec od cesarza Sennonu.
A potem wraenie jej obecnoci znikno. Danjin otworzy oczy, usiad i rozejrza si.
Chwyci koc, by okry si przed nocnym chodem pustyni, wsta i wyszed z namiotu.
Myl o tym, e Auraya obserwuje ich wszystkich, bya jednoczenie niepokojca i
pocieszajca. Musia wiedzie, czy to prawda, a najlepszym sposobem, by si przekona, byo
pj do namiotu Biaych i sprawdzi, czy rzeczywicie przybdzie posaniec cesarza.
W wietle ksiyca namioty cyrklian wyglday jak armia ogromnych duchw z
dawnych mitw. Rozcigay si we wszystkie strony, rozwietlone przez lampy od wntrza i
ogniska od zewntrz. Armia nie bya wiksza od tej, ktra kilka lat wczeniej pokonaa
pentadrian, waciwie nawet mniejsza, ale z miejsca, gdzie sta, wydawao si, e nie wida
jej koca.
Pas pustyni, na ktrym wojsko rozbio obz, by stosunkowo paski. Poniewa nie
musieli si przejmowa adnymi rzekami czy wzgrzami, namioty, wozy i platteny ustawiono
w krg, wielkie koo, gdzie Biali i przywdcy zgromadzili si w osi, a odstpy midzy
poszczeglnymi armiami tworzyy szprychy. Danjin nie wiedzia, czy takie rozstawienie
obozu daje jak taktyczn przewag. Moe tylko tak, e wielu ludziom dodaje odwagi
zastosowanie symbolu bogw w takiej skali.
Dotar do namiotu rady wojennej i poleci stranikowi, aby przekaza prob o
zezwolenie na wejcie.
Czy potrzebujemy czego, co nam doda odwagi? zapyta sam siebie. Ostatnio
wygralimy. Jednak to, e mamy bogw po swojej stronie, nie daje przecie pewnoci
zwycistwa. Najlepszym dowodem na to s pentadrianie. A pentadrianie znaj nas teraz
lepiej. Nie popeni tych samych bdw.
- A oto mj zawsze peen zwtpienia Danjin - odezwa si z wntrza znajomy gos.
Klapa namiotu uchylia si i Ella skina na niego, aby wszed. Wewntrz zobaczy, e
Juran i Dyara stoj przy rozoonej mapie, ktr pamita z poprzedniej wojny. Mairae i Rian
byli nieobecni.
Przywdca cyrklian skin Danjinowi gow. Doradca wykona znak krgu.
- A wic, Danjinie, dlaczego nie moesz przesta si martwi? - spytaa Ella.
- Kto musi - odpar. - Uznaj mnie za swojego osobistego zamartwiajcego.
Uniosa brwi i zerkna na Jurana, ktry odpowiedzia jej lekkim umieszkiem.
- Powiedziaem co niewaciwego? - spyta Danjin.
Ella rozemiaa si.
- Nie. Po prostu jeszcze przed chwil Juran mwi co bardzo podobnego. Twierdzi, e
jeste moim sumieniem i zdrowym rozsdkiem.
Juran parskn.
- Nie wierzysz lepo, e wydarzenia potocz si tak, jak tego sobie ycz bogowie powiedzia. - Ella nie potrafi sobie wyobrazi niczego prcz wygranej.
- Po co mieliby nas wysya na poudnie, jeli nie potrafi zagwarantowa
zwycistwa? - spytaa.
- Zawsze istnieje ryzyko poraki - odpar Juran. - Nawet jeli niewielkie.
- Po co bierzemy z sob armi, skoro moc bogw, zsyana poprzez Biaych, miaaby
cakowicie wystarczy? - zapyta Danjin.
Ella pokrcia gow.
- Wszyscy wiemy, e armia potrzebna jest tylko po to, aby kontrolowa krainy, ktre
si zdobywa. Prawdziwa walka jest magiczna. Magia to domena bogw, a zatem zwycistwo
jest pewne.
- Chyba e bogowie pentadrian s silniejsi - zauway Juran.
- Gdyby tak byo, Krg nie posaby nas na wojn.
Juran zamia si i machn rk.
- Do tego. Danjin przyby tu, aby omwi inne sprawy.
Danjin poczu, e serce w nim zamiera, gdy przywdca cyrklian spojrza na niego z
powag.
- Widz, e znowu rozmawiae z Auray.
Danjin przytakn, a potem przekaza to, co zapamita. Kiedy skoczy, Biali w
milczeniu wymienili spojrzenia, porozumiewajc si w ten swj niezwyky sposb.
- A zatem yje, chorowaa, a teraz czuje si lepiej - podsumowaa Dyara. - Naprawd
moe nas widzie?
Nie byo odpowiedzi. Wezwa j jeszcze kilka razy, a potem spojrza na Biaych i
wzruszy ramionami.
- Moe on ju nie dziaa?
- Zdejmij ten piercie, Danjinie - polecia Ella.
Juran wycign rk. Danjin poda mu piercie. Trjka Biaych marszczya brwi.
- To nie ten, prawda? - spyta ostronie.
Juran przyjrza mu si z namysem.
- By moe piercie nie pozwala nam rozmawia z Auray, ale nie straci swojej
drugiej waciwoci. Kiedy go nosisz, nie potrafi czyta w twoich mylach. Ella oczywicie
moe, bo masz te jej piercie cza, wic musiaem ci obserwowa poprzez jej umys.
- Wic to ten sam piercie?
- Tak, stanowczo ten sam. Wiedzielimy o tej jego wadzie, ale nie mielimy ju czasu,
aby przygotowa nastpny, poniewa Auraya musiaa lecie do Si.
Juran w zadumie przyglda si piercieniowi, a potem spojrza na Ell.
- Moe nam si to przyda. Dopki Danjin nosi ten piercie, jego umys jest ukryty
przed wszystkimi prcz nas.
- I Aurai - przypomniaa.
Zacisn wargi.
- Chciabym wiedzie, czy moemy jej ufa. - Zacisn palce na piercieniu, a potem
opuci rk.
Kto odchyli klap namiotu. Wszed stranik i wykona znak krgu.
- Posaniec od cesarza Sennonu prosi o audiencj u Biaych.
Juran spojrza na Danjina, lecz jego umiech by wymuszony.
- Dzikuj, e nas o tym uprzedzie, Danjinie. Teraz lepiej si przepij.
Kiedy szed ju do wyjcia z namiotu, Ella delikatnie dotkna jego ramienia.
- Przynajmniej yje - powiedziaa cicho.
Westchn.
- Tak. Ale jak dugo?
- To ju jest w rkach bogw.
Kiwn gow, wyszed w pustynn noc i skierowa si do wasnego namiotu.
Mewa czu, jak wzbiera za nim potga fali. Gdy dotara do niego, rozcign si i pomkn na
niej do przodu. Skalna ciana Stogu zbliaa si szybko. W ostatniej chwili skrci,
odruchowo wygi ciao, by zmniejszy si uderzenia, a palcami chwyci znajome szczeliny i
wystpy. A kiedy fala si cofna, rozpocz wspinaczk.
Robi to ju tyle razy, e nie musia si zastanawia, gdzie jest kolejny chwyt. Dotar
do jaskini, wsun si do wntrza i wsta.
Rozejrza si, spojrza na wznoszce si i opadajce wok Stogu ciemne fale. Nie
zauway ani ladu wraku. Nawet w jasny i pogodny dzie nie potrafiby spojrze tak daleko.
Uspokoi jednak umys i sign na zewntrz.
Cisza.
Mewa pokrci gow i westchn. Na pewno wszyscy utonli. Ironia losu polegaa na
tym, e sam zamierza zatopi piracki statek, jednak w odpowiednim czasie, kiedy zdy ju
pozna zaog, oddzieli ofiary zego losu od ofiar wasnej zej natury.
Nie zdy. Gdyby nie spa, moe wyczuby zbliajcych si Elai i mgby ostrzec
zaog albo pomc tym, ktrych warto byo ratowa. Lecz potrzebowa snu, jak kady zwyky
miertelnik.
Nie marnowa te si, by zoci si na Elai. Po tym wszystkim, co wycierpieli od
piratw, ich ataki byy usprawiedliwione. Martwi si, e ta nowa pewno siebie i ch
zabijania w kocu opanuje ich cakowicie. Ale nie zamierza tym sterowa. Chocia i on, i
Elai znani byli ze swego zwizku z morzem, to jednak nic wicej ich nie czyo. Przez
tysiclecia by legendarn postaci z ludowych poda ziemiochodzcych, ktrych Elai
nienawidzili. Elai za to byli mod ras stworzon przez bogini, ktra nienawidzia
niemiertelnych.
Huan, pomyla niechtnie. Zmarszczy brwi, wspominajc te dziwne znieksztacone
istoty, martwe lub ledwie ywe, na ktre trafi kiedy, bardzo dawno temu. Widywa je przez
prawie stulecie i rozwizanie tej zagadki odkry dopiero wtedy, kiedy na wiecie zjawili si
pierwsi przodkowie Elai. Te kalekie istoty byy efektem nieudanych eksperymentw
czarownikw realizujcych wielkie ambicje Huan, by stworzy lud zdolny do ycia w morzu.
Ona i jej wyznawcy nie cierpieli tak, jak te zwierzta i ludzie.
Ale ludzie przynajmniej sami wybierali swj los, cho pewnie si nie spodziewali, e
wrzuci ich do morza lub zostawi na pewn mier, gdy prby si nie powiod.
Mewa zastanowi si. Widzia zalety takiego rozwizania. Znajd si w miejscu, gdzie
bd walczyli Biali i Gosy. Bogowie na pewno si tam pojawi. Moe uda si zabi kilku
rwnoczenie.
Rozumia jednak, e niewielka jest szansa, aby wszystko uoyo si pomylnie. Jeli
jednak istnieje...
:Tak, odpar. Jeeli ukryj si w wodzie, raczej mnie nie zauwa.
Tamun zakla.
:Przykro mi, siostro, stwierdzi Surim, ale tym razem Emerahl wygraa. Lepiej
zacznijmy si pakowa.
:Przede mn te duga wdrwka, doda Mewa.
:Zdysz na czas?
:Tak, jeli wyrusz jeszcze dzisiaj.
:A wic szczliwej drogi. Odezwiemy si do ciebie jutro wieczorem, zakoczy Surim.
Mewa otworzy oczy i spojrza na strop jaskini. Wsta i podszed do otworu
wyjciowego. Zamkn oczy i wysa myli w wiat, wypatrujc znajomych wzorcw.
Szukanie nie trwao dugo. Powolny, mski, spokojny umys wznis si, wyczuwajc
jego znajom obecno. Mewa zada pytanie; umys odpowiedzia twierdzco.
Zadowolony czeka.
Jaki czas pniej w tym samym umyle wyczu oczekiwanie celu. Wyjrza na d i
zobaczy ogromn gow roala, wielkiego jak rybacki kuter. Roal wynurzy si z wody,
obrci i opad znowu. W wietle gwiazd bysno oko.
:Dzikuj ci, powiedzia do niego Mewa. Popyniemy razem na poudnie, gdzie woda
jest ciepa i pena ryb.
:Tak, odpowiedzia roal. Jedzenie.
Mewa rozoy rce, skoczy ze Stogu i zanurkowa w morzu.
Za kadym razem gdy Gosy zbieray si pod nieobecno Nekauna, Reivan czua si
niepewnie. Jednak w jego obecnoci te ju nie bya swobodna.
Gosy nie spiskoway przeciwko niemu, jednak kiedy go nie byo, czciej wygaszay
wasne opinie. Nie pomagao to, e czsto dyskutowali o sposobach agodzenia skutkw jego
pomyek, a czasem wrcz narzekali na jego metody.
Dzisiaj rozmowa dotyczya gocia Sanktuarium, tkacza snw Mirara. Cho Reivan
widziaa go ju kilka razy, wci trudno jej byo uwierzy, e ma ponad tysic lat. Nie
chodzio o to, e wyglda najwyej na trzydziestk - Imenja te bya duo starsza, ni si
wydawaa, jednak jej postawa sugerowaa rozwag i mdro starszej kobiety. Mirarowi
brakowao tej aury mocy, ktrej si u niego spodziewaa. Wydawa si zbyt skromny, aby by
wielkim legendarnym czarownikiem i zaoycielem kultu tak starego jak tkacze snw.
Gosy martwiy si o powaniejsze kwestie.
- Wic Mirar moe czyta w mylach czy nie? - spyta Shar.
- Nie moe - stwierdzia Genza.
- Ale twoja prba si powioda. Zareagowa.
- Wyczu zagroenie dla siebie, ale nie jego natur - wyjania Genza. - Gdyby
wiedzia, jakie to zagroenie, nigdy nie wszedby do tej niszy. To sugeruje, e potrafi
odgadn nastrj wok siebie, ale nie czyta myli.
- Gdybym to ja obserwowa ludzi od tysica lat, te bym wyczuwa ich nastroje owiadczy Vervel. - Czy to magiczna umiejtno, czy po prostu zdolno obserwacji?
- Skrytobjca nie by widoczny - przypomniaa mu Genza. - To nie jest obserwacja. To
Talent.
- Jest jeszcze jeden test, ktry chciaabym przeprowadzi - powiedziaa Imenja. Inni
spojrzeli na ni pytajco. - Test, ktry z pewnoci ujawni jego umiejtnoci.
- Jaki test?
- Pozwlmy naszym Towarzyszom, aby poznali prawdziw natur relacji midzy
Mirarem a Auray.
Pozostae trzy Gosy wymieniy spojrzenia.
- Jeli umie czyta w mylach, dowie si, e wiemy - zauway Vervel.
- Tak. Wyczyta te, e to tylko wzmacnia jego pozycj, gdy mamy co, co moemy
mu zaproponowa w zamian za pomoc w bitwie. Wiedzc, e jestemy skonni zoy tak
ofert, chtniej zgodzi si na wspprac.
- Ale moemy straci t przewag, jeli Auraya umrze - dodaa Genza.
- Najprawdopodobniej - zgodzia si Imenja.
Gosy spoglday po sobie dugo, a potem Imenja kiwna gow. Zacza mwi, a jej
wzrok przenosi si od jednego Towarzysza do nastpnego.
- Bogowie zdradzili nam, e Mirar i Auraya byli kiedy kochankami. Istnieje spora
szansa, e wolaby j raczej uwolni, ni zabi.
Kochankami? Reivan wyprostowaa si zaskoczona. Niemoliwe!
- Przecie ona oddaje cze bogom, ktrzy chc jego mierci! - zaprotestowa Karkel,
Towarzysz Vervela.
Reivan przypomniaa sobie co jeszcze.
- Mirar mwi, e Auraya prbowaa go zabi. Czy to kamstwo?
- Prawdopodobnie - odpar Shar.
- Czy to znaczy, e jest szpiegiem Biaych? - spytaa Vilvan, Towarzyszka Genzy.
- Tego bogowie nie powiedzieli. - Imenja rozoya rce. - Ostrzegli tylko, e sprbuje
j uwolni.
- Proszc, aby mg jej osobicie przekaza wie o porace Biaych, prbuje uzyska
gwarancj, e Auraya poyje troch duej - stwierdzia Genza.
- A sugerujc, e mu j oddamy, gwarantujemy sobie jego pomoc podczas bitwy doda Shar.
Genza zmarszczya czoo.
- Ale chyba tak naprawd nie oddamy mu Aurai, prawda?
Imenja westchna.
- Jeli chcemy zachowa dobre stosunki z Mirarem, musimy to rozway. Nie podoba
mi si ten pomys, lecz jeli Biali odejd, Auraya nie bdzie dla nas zagroeniem. Nekaun si
nie zgadza. Chce zachowa j yw, tylko dopki Mirar jest uyteczny.
Vervel parskn miechem.
- Troch mi al Mirara. Wyglda na dobrego czowieka.
- Jeli Mirar jest dobrym czowiekiem, to nie zechce swymi dziaaniami sprowadza
zagroenia na swj lud - doda ponuro Shar.
Vervel skrzywi si.
- Jeeli nadal kocha Auray, cho trudno w to uwierzy, stawiamy go przed trudnym
wyborem. Bdzie musia wybra midzy swoj kochank a swoim ludem. Teraz al mi go
jeszcze bardziej.
Shar parskn z lekcewaeniem.
- Nie al mi nikogo, kto ma taki marny gust co do kobiet - mrukn.
Imenja wykrzywia wargi w umiechu, lecz zaraz spowaniaa.
- Nie sdz, abymy musieli zmusza Mirara do takiego wyboru. Tkacze snw to lud
bardzo uyteczny, a jednoczenie niestanowicy dla nas zagroenia. Nie powinnimy
ryzykowa, e zerwiemy t przyja z powodu osobistych niechci do Aurai czy te dla
zemsty. Nie bylibymy wtedy lepsi od cyrklian.
- Zgadzam si - rzek Vervel. - Moe dlatego bogowie chc zachowa j przy yciu.
- Na razie. Jeli Auraya okae si kopotliwa, moemy pozby si jej pniej. W kocu
jest tylko miertelna - uzna Shar.
- Ale co z Nekaunem? - spytaa Genza. - Wszyscy wiemy, jak bardzo chce j zabi.
Imenja milczaa przez chwil, potem uniosa gow i spojrzaa na nich po kolei.
- Jeeli zgadzamy si w tej kwestii, musimy go przekona, by ustpi.
Zapada cisza. Serce Reivan bio szybko. Imenja sugerowaa, aby zjednoczyli si
przeciw Nekaunowi. A do tej chwili nigdy nie chcieli wprost przeciwstawia si Pierwszemu
Gosowi.
- Ja bym przynajmniej sprbowa - odezwa si Vervel.
- I ja - dodaa Genza.
Shar wzruszy ramionami.
- Nie sprzeciwi si bogom, ale gdyby sprbowa, macie moje poparcie.
Znw zapada cisza. Imenja skonia gow.
- Dzikuj wam. - Odetchna gboko i wstaa. - Teraz Reivan i ja sprawdzimy, czy
Mirar potrafi czyta w mylach. Jeli nie, to chyba nadal bd w stanie dopilnowa, by Mirar
nie prbowa uwolni Aurai i nie popsu naszych planw.
- Jak tego dokonasz? - spytaa Genza.
Imenja umiechna si.
- Dam mu do zrozumienia, e jeli pomoe nam wygra t wojn, oddamy mu Auray,
eby z ni zrobi, co zechce.
Shar zamia si.
- Pomyli, e sami uatwiamy mu zadanie. Chyba e potrafi czyta w mylach.
- Mam nadziej, e wkrtce si o tym przekonamy - podsumowaa Genza.
46
Auraya zbudzia si, przypomniaa sobie, gdzie jest, i jkna. Kopot z odzyskanymi
czciowo siami polega na tym, e mylaa i odczuwaa wszystko z wiksz intensywnoci.
Powrcia do przegldania umysw, ale miaa wraenie, e poza Sanktuarium ludzi zaprzta
tylko jeden temat: wojna.
Wojna, wojna, wojna, mylaa. Trudno si dziwi, e tak si na niej skupili, ale bardzo
bym chciaa, eby pomyleli czasem o czym innym... albo eby ju si skoczya. To
oczekiwanie jest nie do zniesienia.
A przy tym kada chwila przybliaa jej mier. Czy tak jej zaleao, eby umrze?
Bdzie mi o wiele wygodniej ni teraz, pomylaa z gorycz. I moe wtedy Figiel mnie
zostawi i znajdzie drog do jakiej bezpiecznej kryjwki. Poczua niepokj. Nie pojawi si
od ostatniej wizyty Nekauna, kiedy Sudzy pierwszy raz podali jej leki.
Signa umysem wok siebie, przymkna oczy i wezwaa go po imieniu.
:Figiel?
Znajome myli dotkny jej umysu, przesyajc nieokrelone uspokojenie, wic
odetchna z ulg. Gdziekolwiek si znajdowa, nie by wystraszony ani ranny.
:Figiel co robi?
:Poluje.
Umiechna si. Zyska spor wpraw w owach i przyciga do hali ptaki i mae
zwierztka. Czasem jej ktre proponowa, ale nawet gdyby zmusia si do zjedzenia, bez
uycia rk byoby to praktycznie niemoliwe. Pewnie te mniejsze zdoaaby przekn w
caoci, ale na sam myl o tym wywraca si jej odek.
Zadowolona, e veez jest cay i zdrowy, zamkna oczy i posaa swj umys w wiat.
Najpierw zbadaa myli ludzi w Sanktuarium, szukajc ladw Mirara. Zauwaya now fal
plotek rozprzestrzeniajc si wrd domowych, ktrzy nie spali o tak wczesnej porze. Mirar
zgodzi si wesprze Gosy w bitwie. Ma swoj si wzmocni ich obron, ale e tkacze snw
odrzucaj przemoc, Mirar nie przyczy si do adnych atakw na nieprzyjaci.
Sprytnie z twojej strony, Mirarze.
:Auraya?
:Przypomn im, e chocia nie mog wydawa tkaczom rozkazw, nie mog te ich
powstrzyma przed naladowaniem mnie. Trudno mi zakazywa czego, co sam robi. A
przewaga nadal naley do Gosw, gdy tkacze snw tutaj s silniejsi ni ci bronicy
cyrklian.
:Jeste za sprytny, powiedziaa.
:Jestem? Powiedz to Eme... Czekaj, kto puka do moich drzwi. Musz i.
:Powodzenia.
:Tobie rwnie.
I znikn. Auraya wpatrywaa si w podog; czua bl w sercu.
Mam nadziej, e on wie, co robi. Jeli zginie... Przekna lin. Myl, e naprawd
bym go aowaa. I nie tylko dlatego, e wraz z nim umrze wszystko, co pozostao z Leiarda.
Ani dlatego, e ja prawdopodobnie te zgin. Chyba po prostu bdzie mi al, e Mirar z
Dzikich ju nie istnieje.
Szeroka Parada przed Sanktuarium dobrze si nadawaa na prezentacj wojsk. Tysice ludzi
wypeniay ca przestrze. Po jednej stronie w rwnych, zdyscyplinowanych szeregach stali
Sudzy w czarnych szatach, po drugiej w sprawnych formacjach onierze w czarnych
mundurach, z byszczcymi pancerzami. Udekorowane lektyki dla Gosw i ich Towarzyszy
oraz doradcw czekay przy schodach. Na dalekim kocu armii czekay wielkie czterokoowe
tamy z zapasami.
By to imponujcy widok. Gdyby Mirar nie widzia caych armii rozbijanych przez
garstki czarownikw, uznaby, e zwycistwo pentadrian jest pewne.
Ale gdyby nie podburzana przez bogw garstka czarownikw, czy ci ludzie w ogle
by si tu znaleli? Na takie pytanie nie mona byo odpowiedzie. Nigdy nie istnia wiat
wolny od bogw, kt wic mgby zgadn, jak bez nich zachowaliby si miertelnicy?
Widywa ju wojny wybuchajce z tak bahych powodw, jak zemsta za jak obraz albo
zwyka chciwo. miertelnicy nie potrzebowali boskich rozkazw, by zabija si nawzajem.
Bez trudu znajdowali powody, eby przystpi do tego samodzielnie.
Pierwszy Gos Nekaun wystpi, by przemwi do tumu. Mirar przesta go sucha po
kilku zdaniach. Sysza ju takie rzeczy.
- O czym mylisz? - zapyta cicho kto stojcy za jego ramieniem.
Obejrza si i zobaczy Drugi Gos.
- O daremnoci wojny - odpar.
- Nie masz nic przeciw temu, Pierwszy Gosie, e tkacz snw pojedzie ze mn? spytaa. - Wiesz, e dugie podre s dla mnie nuce.
Nekaun przyjrza si jej, unoszc brwi.
- Trudno to uzna za dug podr - odpar. Z uprzejmym umiechem zwrci si do
Mirara. - Tkaczu snw Mirarze, czy zaszczycisz mnie swoim towarzystwem, kiedy
wyruszymy?
- To ja bd zaszczycony - zapewni Mirar.
Genza wzruszya ramionami.
- Moe pniej, kiedy znudzi go ju rozmowa o przemocy i strategii.
Zajli miejsca w lektykach, po czym kad z nich chwycio kilku muskularnych,
odwitnie ubranych niewolnikw. onierze dobrze widzieli swych dowdcw.
I mnie, myla ponuro Mirar. Zeszej nocy zbada sny tkaczy. Ich reakcje na ukad z
Gosami byy bardzo rne. Niektrzy go krytykowali, inni nie. Wszyscy prcz kilku
wierzyli, e zosta zmuszony do zawarcia takiej umowy, prawdopodobnie przez okolicznoci,
a by moe bardziej bezporedni grob.
- Nie powiniene czu si... zobowizany wobec Genzy - odezwa si Nekaun, kiedy
lektyka ruszya.
- Nie bd - umiechn si Mirar.
Zaraz po powrocie do Sanktuarium Genza przestaa z nim flirtowa. Nekaun
najwyraniej o tym nie wiedzia.
- Czuem, e powinienem ci ostrzec. Potrafi by uparta. Im bardziej si jej opierasz,
tym bardziej interesujcy si wydajesz.
- Znam ten typ - zapewni oschle Mirar.
Nekaun rozemia si.
- Tego jestem pewien. Domylasz si te zapewne, e da ci spokj, kiedy tylko
zaspokoi ciekawo. Chce tylko sprawdzi, czy twoja reputacja jest zasuona... jak zapewne
wiele kobiet.
- Nie jestem niewolnikiem swojej reputacji - odpar Mirar.
- Nie, nie jeste. - W oczach Nekauna bysno zadowolenie. - Jeste czowiekiem,
ktry wie, kiedy naley by elastycznym, a kiedy niezomnym.
Mirar powstrzyma si od niechtnego grymasu, syszc t aluzj do swojego
porozumienia z Gosami. Umiechn si ironicznie.
- Mylaem, e to tylko kobiety rozpowszechniaj o mnie takie plotki.
A kiedy lektyka ruszya naprzd pomidzy rzdami Sug i onierzy, na caej Paradzie
da si sysze miech Nekauna.
Tamun z umiechem spogldaa na dzib odzi. Jej brat sta tam wyprostowany, a wiatr
szarpa jego wosami. d pdzia, popychana magi kierowan jego wol. Odkosy wody
wznosiy si po obu stronach dziobu, a kadub dygota za kadym razem, kiedy zderza si z
fal.
Dostrzegaa jego potne minie, wyrobione przez dugie godziny wiosowania i
popychania odzi drgiem po mokradach. Odkd tu zamieszkali, sta si bardziej mski. Jej
zastpcza siostra zmienia si w cakiem przystojnego brata. Czemu wczeniej tego nie
zauwaya?
By moe spdzaa z nim tyle czasu, e nigdy nie przyjrzaa mu si z dystansu. Zreszt
zmiany nie byy wycznie fizyczne. No i Surim zmienia si powoli, by da jej czas na
przyzwyczajenie. Nabra te skonnoci do przygd.
Wczeniej byo to niemoliwe, mylaa. Byli poczeni nie tylko psychicznie, ale i
fizycznie. Przesuna palcami po blinie na boku. Jak zawsze wspomnienie rozdzielenia
nioso bl i smutek, ale te ulg. Bardziej dla niego, ni dla mnie, przyznaa w duchu.
Jestemy blinitami, ale przecie rnimy si pod wieloma wzgldami. Ja siedz w naszej
jaskini i mam al do niego, bo zostawia mnie sam; boj si, e jeli ktokolwiek mnie
zobaczy, bogowie mnie odnajd. On bada mokrada i nawizuje kontakty z mieszkacami,
pewien, e ta zmiana nie pozwoli bogom go rozpozna.
A teraz i ona znalaza si daleko od Czerwonych Jaski, daleko od mokrade; pdzia
przez wod do tego wanie miejsca, gdzie zobacz j tysice miertelnikw i zapewne kilku
niemiertelnych, gdzie z ca pewnoci zgromadz si bogowie. To przecie szalestwo - ale
te co nieodparcie logicznego. Jeli maj kiedykolwiek zabi bogw, musz si znale w
pobliu.
To, e okazja nadarzy si w cigu najbliszych kilku dni, byo rzecz wtpliw. Kiedy
o tym mylaa, krcio jej si w gowie. Zamkna oczy i signa w przestrze wok siebie,
szukajc innych umysw.
Znalaza kilku rybakw pno wracajcych z morza. Potem natrafia na zaog statku
handlowego zmierzajcego na poudnie z zapasami dla Diamyane. Na pokadzie byo kilku
sennoskich wojownikw i cyrkliaski kapan, a w pobliu egloway dunwayskie okrty.
Marynarze spodziewali si, e pentadrianie sprbuj odci zaopatrzenie dla cyrkliaskiej
armii.
:Co takiego moe spowodowa osunicie. Na szczcie dopiero za kilka lat i nie
wtedy, kiedy ja bd w rodku.
:W takim razie musisz by ostrony, Mewo. Znajdziemy ci, gdyby co si stao.
Wykopiemy ci, jeli zajdzie konieczno.
:Wobec tego chyba wezm u Mirara lekcje z tematu: jak przetrwa, bdc zasypanym
ywcem, pomyla drwic: A teraz lepiej pjd. Roal zapomina, e mnie nosi, jeli od czasu do
czasu nie zwrc mu na to uwagi. Nie dotr na miejsce wieczorem, jeli nagle zacznie
nurkowa.
I kiedy jego umys ju odpywa, Tamun kilka razy gboko odetchna. To, co robili,
byo pod wieloma wzgldami bardzo niebezpieczne. Moe nawet nie zadziaa. Ale bdzie
prbowaa, raz za razem, jeli nie ma innego sposobu, by uwolni si od bogw.
Czasem warto podj ryzyko.
47
Soce niedawno schowao si za horyzont; opadao w jednostajnym tempie, jakby cierpliwie
wykonywao swe zwyczajowe czynnoci, wiedzc, e jutrzejsza bitwa nastpi we waciwym
czasie. Lnienie zalao niebo na zachodzie, miejscami w niezwykych kolorach. Reivan sza w
tamt stron i zastanawiaa si, czy moe ktry z Mylicieli wie, dlaczego o tej porze niebo
nabiera takich dziwacznych barw jak ziele i fiolet.
Dotara do Imenji i zatrzymaa si. Drugi Gos spogldaa na Przesmyk skpany w
niesamowitym blasku wieczornego nieba. Wybiega w pmrok, ku ledwie widocznemu
cieniowi.
Sennon. Ithania Pnocna.
- Jeszcze nie dotarli - poinformowaa Imenja.
- Czy wkroczymy tam i zajmiemy Diamyane? - Reivan spytaa o to, gdy w trakcie
kilku narad omawiano tak moliwo.
- Nie. Przewag daje nam czekanie tutaj. Cyrklianie mog przechodzi tylko wskim
frontem, wic atwo powinnimy ich likwidowa.
- A jeli na czele wojsk nadejd Biali?
- Wtedy Gosy stan do walki z nimi.
- Przez co onierze stan si zbdni - zauwaya Reivan.
Imenja rzucia jej krzywy umieszek.
- Owszem. Co nie jest zym rozwizaniem. Wojna nie traktuje agodnie
nieutalentowanych miertelnikw.
Reivan zadraa. Ona wanie bya nieutalentowanym miertelnikiem.
Imenja pooya jej do na ramieniu.
- Nie martw si. Bdziesz chroniona.
- Wiem. - Reivan kiwna gow i westchna. - Ale te bd bezuyteczna.
Blask nieba przygas i twarz Imenji znalaza si w cieniu. Reivan nie widziaa jej
wyrazu.
- Nie dla mnie. - Drugi Gos cisna jej rami i obejrzaa si. - Namiot ju stoi zauwaya. - Powinnymy wrci do pozostaych.
Razem ruszyy w stron obozu. To, co byo suchym, piaszczystym pasem ziemi,
pokryway teraz czarne, szpiczaste ksztaty, a midzy nimi niczym pomaraczowe gwiazdy
migotay ogniska. Kiedy Reivan pierwszy raz zobaczya rozbijane namioty, przygldaa si
im z przeraeniem. Picioboczna konstrukcja bya zbdn komplikacj, trudn do
zrozumienia dla niektrych domowych, a czarne pokrycie chwytao ciepo soca.
Zastanawiaa si czasem, czy pentadrianie nie traktuj symboliki zbyt powanie.
Kiedy wzejdzie soce, onierze nie bd tkwi w przegrzanych namiotach. Bd
przelewa krew - albo obserwowa czarownikw miotajcych zabjcz magi i mie
nadziej, e nie znajd si w niewaciwym miejscu, kiedy czar chybi. Mylaa o sowach
Imenji. Bitwa jedynie midzy Gosami a Biaymi byaby zbyt pikna, by zdarzya si
naprawd. Ale Sudzy i kapani te przecie si wcz. Bd dodatkowo wspomaga magi
swoje strony. Kiedy ju Gosy pokonaj Biaych albo - niech bogowie chroni - Biali
pokonaj Gosy, nie bdzie sensu, by Sudzy i kapani nadal prowadzili walk. Ale przecie
mog, choby przez lojalno dla swoich bogw.
I co potem, pytaa sam siebie Reivan. Kiedy ju jedna ze stron przegra, co si stanie z
wojskami?
Wtpia, by Gosy pozwoliy cyrklianom wrci do domu, jak Biali pozwolili
pentadrianom po ostatniej wojnie. Wiedziaa te, e po tej bitwie ani Gosy, ani Biali nie
pozwol y swoim odpowiednikom.
Imenja zwolnia i westchna. Reivan zobaczya, e zbliaj si do duego namiotu,
nie zwyczajnie piciobocznego, ale majcego ksztat gwiazdy. Wejciem bya szczelina
midzy dwoma jej ramionami. Wchodzc za Imenj, Reivan znalaza si w piciobocznej
komorze. W kadej ze cian bya klapa - zapewne przejcie do prywatnych pomieszcze
Gosw.
Podog pokrywa ogromny dywan, na ktrym ustawiono kilka wyplatanych z trzciny
foteli. Na niskich stolikach stay naczynia z orzechami i suszonymi owocami oraz dzbanki z
wod. Suga wykreli na piersi znak gwiazdy, spuci wzrok i wskaza Imenji klap w cianie
namiotu.
Imenja odsuna j, podajc tkanin Reivan, a sama wesza do rodka. Na pododze
lea dywan, a przy wielkim ou stay kufry.
- Gdzie bd spaa? - spytaa Reivan.
- Namiot dla ciebie powinien sta w pobliu.
Reivan kiwna gow.
- Czy kwatera ci odpowiada?
Lepiej ebymy rozstali si w zgodzie, myla. Nie jestem pewien, czy zdoam
cign d na gbsz wod...
Spojrza na ciemn sylwetk, odetchn i pobrn w jej stron. To, e zosta zdradzony
i czeka na niego Suga, byo najgorsz moliwoci, cho nie jedynym rdem obaw. Nawet
jeli na play sta waciwy czowiek, to cho Danjin ju kiedy z nim pracowa, mia jednak
wiele powodw, by obawia si go i ywi uraz.
- Witaj w Ithanii Poudniowej, Danjinie Spearze - rzuci oschle Mirar.
Dreszcz przebieg Danjinowi po plecach. Gos by a nadto znajomy, ale takiego tonu
nigdy jeszcze nie sysza. Leiard zawsze zachowywa si z godnoci i powcigliwie. Kiedy
cokolwiek mwi, to cicho i spokojnie.
Te sowa, cho take ciche, a huczay pewnoci siebie. Chocia nie arogancj,
uwiadomi sobie. Byy w nich mdro i dowiadczenie - to zabrzmia gos Mirara
niemiertelnego.
A moe sysz tylko to, czego si spodziewaem, pomyla niechtnie.
- Dzikuj ci, Mirarze - odpar. - Cho musz si zastanowi, czy masz zgod, eby
wita mnie w imieniu pentadrian.
- Czego nie wiedz, to ich nie rozzoci - odpar Mirar.
Czyby zabrzmia w tym cie pogardy? zastanowi si Danjin.
- Ale im szybciej powrc, tym mniejsze ryzyko, e moja ucieczka zostanie
zauwaona i zaczn si nad ni zastanawia - doda po krtkiej chwili Mirar. - Co chciae mi
przekaza?
Danjin wyprostowa ramiona.
- Biali przysali mnie, bym zoy ci ofert. Jestem z nimi poczony, wic gdyby mia
jakie pytania...
- Chc, ebym nie miesza si do bitwy - przerwa mu Mirar. - Na to nie mog
przysta.
Danjin przekn lin.
- Nawet w zamian za wolno twojego ludu?
Mirar zamilk na chwil, nim zapyta:
- Oni skadaj mi propozycj czy gro?
- To nie groba - zapewni pospiesznie Danjin. - Jeli powstrzymasz si od pomocy
pentadrianom, obiecuj, e pozwol twojemu ludowi na praktykowanie wszystkich Darw, w
tym czy umysu.
- Ale jeli porzuc pentadrian, ucierpi mj lud tutaj. Ktra ze stron ma wiksze szanse
na zwycistwo, jeli przyjm propozycj Biaych?
- Nie da si tego przewidzie.
- A ktra, jeli zostan przy pentadrianach?
- Wasza. - Danjin westchn.
:Spytaj, czy Auraya wybaczy mu mier przyjaci i rodakw.
Gos Elli by jak szept w umyle Danjina. Opanowa odruch, by dotkn piercienia.
- Co pomyli o tobie Auraya, jeli pomoesz sprowadzi mier na jej przyjaci i
rodzin, na jej lud?... - zapyta agodnie.
- Och, bdzie po prostu zachwycona - odpar Mirar gosem ociekajcym sarkazmem. Jednak zyska przynajmniej niewielk szans na to, e nie bdzie wtedy martwa. Jeli
zwyci Biali, ona umrze.
- Dlatego to robisz? - Danjin zauway, e mwi szeptem.
Dlaczego szepcz? Czybym uwaa, e Biali nie mog mnie sysze?
Mirar nie odpowiada. Milczenie mogo sugerowa, e nie chce si do czego
przyzna. Czyby nadal czu co do Aurai? Danjin rozway jego odpowiedzi... Niczego
waciwie nie zdradzi. Moe nie chce si przyzna, e motywy jego dziaa nie s a takie
szlachetne? e powoduje nim zemsta?
- Czy Biali cokolwiek mog ci zaproponowa? - spyta Danjin.
Ze zdziwieniem usysza westchnienie.
- Nie - odpar Mirar. - Ale bd pewny, e nadal mam zamiar nie stosowa adnej
przemocy. Szkoda, e cyrklianie nie s tacy konsekwentni. Ledwie kilka lat temu byli
oburzeni, e pentadrianie najechali na inny kraj. Teraz sami szykuj najazd. Przeka Biaym,
e jeli moja pomoc szkodzi cyrklianom, moe powinni zrezygnowa z inwazji. Tak byoby
lepiej dla wszystkich.
Danjina ogarn gniew. Jakim prawem ten pogaski czarownik mie sobie wyobraa,
e potrafi zmieni przebieg wojny, jakby by bogiem? Ale potem przysza mu do gowy
pewna myl i uspokoia wzburzenie.
- Czyli gdyby Biali zgodzili si zrezygnowa z inwazji, ty take wycofaby obietnic
pomocy pentadrianom?
Mirar zawaha si.
- Rozwaybym to. - Obejrza si nagle. - Nadchodzi patrol. Powiniene std odej.
Lk przeszy serce Danjina.
- Daleko?
48
Gdy Auraya znowu zdaa sobie spraw z wasnego obolaego ciaa, niemal jkna gono.
Przynajmniej kiedy pi, zapominam o blu, frustracji, nudzie i niepokoju... Co si
dzieje?
Co musno jej ucho. Otworzya oczy i odwrcia gow; pole widzenia wypeniy
okrge oczka i szpiczasty nosek. Wski rowy jzyczek poliza j po nosie.
- Aaja... - powiedzia cicho Figiel.
- Wrcie... - Prawie zaszlochaa z ulgi.
- Figi poluje. Figi znalaz.
Przeoy co z apki do pyszczka i zbieg po jej rce.
Zmienia pozycj i a zesztywniaa z blu, ktry przeszy j od ramienia. Oddychajc
wolno, czekaa, a powrci krenie krwi.
- Au! To boli!
Nie zwraca na ni uwagi. Pochylia si i prbowaa zobaczy, co robi.
I wtedy fala obkaczej, oszaamiajcej nadziei odebraa jej oddech.
Figiel trzyma w pyszczku klucz. I prbowa wsun go do zamka obrczy na jej
przegubie. Auraya wpatrywaa si oszoomiona, ale kiedy zobaczya, e veez usiuje wcisn
do dziurki niewaciwy koniec, odzyskaa zdolno mylenia. Zerkna na stranikw - obaj
stali ze spuszczonymi gowami, oparci o cian za bram. Signa ku nim umysem i
odkrya, e obaj s uraeni, gdy zostawiono ich tutaj.
Jestem najpotniejszym Oddanym Sug w Glymmie, a stoj tu jako dozorca
wizienny, myla jeden z nich. Musiaem zrobi co zego. Co zrobiem zego?
Auraya dotkna umysu Figla i przesaa mu pomys odwrcenia klucza.
Znieruchomia na chwil, po czym przekrci go, uywajc apek i pyszczka.
Zdawao si, e ca wieczno zajo mu wsunicie klucza do dziurki. I wyczua, e
nie jest pewien, co robi dalej; przypomniaa sobie jednak, jak zwykle otwiera zamki za
pomoc magii. Zwykle wewntrz byo co, co si obracao. Prbowa przekrci klucz, ale
jego apki nie byy przystosowane do takiego dziaania. Auraya jeszcze raz spojrzaa na
stranikw i wstrzymaa oddech, widzc, e jeden z nich na ni patrzy.
- Aurayo.
Serce jej zamaro, kiedy rozpoznaa ten gos. Obejrzaa si i zascho jej w gardle.
Janiejca posta staa tu obok, a jej oczy pony gniewem i nienawici.
Huan...
Auraya pospiesznie wzmocnia barier ochronn.
- Przykro mi, e udaremniam ci prb ucieczki - rzeka bogini.
- Nie, nie udaremnia - usyszaa Auraya wasny gos. Lk zmieni si w dziwne
poczenie zuchwaoci i rezygnacji. - Szukaa jakiego pretekstu, eby mnie zabi. Teraz go
masz.
- Nie chc ci zabija - zapewnia Huan. - Ale zrobi to, jeli zajdzie potrzeba. Zbliya si o krok do Aurai. - Zawr z tob ukad.
- Ukad?
- Tak. Prosz tylko o drobiazg: eby otworzya przede mn umys. W zamian
pozwol ci zachowa ycie.
Auraya spogldaa na janiejc posta. Pod rysami bogini ledwie rozrniaa
pprzytomn twarz Sugi, ktry odda jej sw wol - tego wanie Oddanego Sugi, ktry by
uraony obowizkiem pilnowania Aurai. Najpotniejszego Oddanego Sugi w Glymmie.
Bogini wzmocni jego siy, ale jak bardzo? Chyba nie a tak jak u Gosw.
Ale rwnoczenie zastanawiaa si nad propozycj Huan. Czym moe jej zaszkodzi
odsonicie umysu? Huan dowie si, e Auraya jest teraz niemiertelna, ale pewnie i tak to
podejrzewaa. Dowie si, czego nauczya j Jade-Emerahl; bdzie wiedziaa, e istniej inni
niemiertelni i e wiedz, jak zabi boga.
Ja te wiem, jak zabi boga. A ona i tak mnie zabije, kiedy tylko to zobaczy.
Dowie si te, e Auraya jest dostatecznie silna, by sama sta si bogini, chocia jeli
Chaia to wiedzia, Huan prawdopodobnie rwnie podejrzewaa.
A jeli tak, pomylaa Auraya, to jestem silniejsza od tego Oddanego Sugi...
Ta myl wywoaa umiech.
- Nie wydaje mi si, eby moga mnie tu zatrzyma. Oczy Huan bysny.
- Mylisz si. Ale jeli potrzebujesz dowodu...
Lnica posta otworzya do. Biae wiato rozbyso i uderzyo w barier. Auraya
zatoczya si do tyu, cigajc wicej magii do obrony. Potem cisna jej cz z powrotem w
bogini.
I nagle obie zwary si w miertelnym starciu mocy i szybkoci. Auraya czua, jak
rzednie magia wok niej, gdy czerpay z niej obie. Czua, jak wibruje midzy nimi powietrze.
Odchylaa fale aru, byskawice i potne uderzenia.
Huan przesuna si bliej, blokujc jej ucieczk i spychajc w bok hali. Auraya nie
moga jej omin. Magia, po ktr moga sign, koczya si z wolna; musiaa si cofa, by
dotrze do nowej. Huan patrzya na to z umiechem.
Przegraam. To tylko kwestia czasu.
Ale walczya dalej. Nie poddawaa si. Dla osony wykorzystywaa kolumny w hali, a
magia wyrywaa z nich kamienie, a paday jedna po drugiej. Auraya zacza si obawia, e
runie strop. Poczua, e sabnie. Huan znw uderzya w barier i ta w kocu ustpia.
Moc pochwycia Auray, pocigna naprzd i postawia kilka krokw od janiejcej
postaci.
- Wanie... - rzucia drwico Huan. - Teraz otworzysz przede mn umys.
Auray ogarna uparta przekora. Zabije mnie, cokolwiek zrobi.
- Nie - powiedziaa.
Huan zmruya oczy.
- Tobie si chyba wydaje, e masz jaki wybr. Przekonam ci, e jest inaczej.
Magia popyna od bogini i oplota Auray. Wpyna do wntrza jej ciaa. Bl by
straszny; pulsowa wzdu koczyn i rozdziera wntrznoci. Oczy paliy; widziaa tylko biel.
Czua ju tylko cierpienie.
I nagle mino. Powrcio widzenie. Auraya zdaa sobie spraw, e ley na pododze,
cho nie pamitaa upadku. Miaa wraenie, e caa jest posiniaczona. Z trudem apaa oddech
i podejrzewaa, e przestaa oddycha podczas ataku Huan. Jej umys zacz pobiera z
otoczenia resztki magii, by rozpocz leczenie.
A wic to bd tortury, pomylaa. Poczua, e sabnie jej determinacja. A potem
pomylaa o Mirarze i Jade. Nie moga ich zdradzi. I skd znalaza w sobie do siy woli,
by zachowa milczenie.
- Widzisz? - odezwaa si Huan. - Nie trzeba duych iloci magii. Jeli zechc, mog
to robi latami. Mog te robi rzeczy o wiele, wiele gorsze. Mog sprawi, e umrzesz z
blu. Powoli. Bardzo powoli.
I znowu Auraya zastanowia si, co takiego jest w jej umyle, co bogini koniecznie
chce zobaczy. Przysza jej na myl tosamo Jade. Tajemnice, ktre przekaza jej Mirar.
wiadomo, e Dzicy co planuj. Dowiedzieli si, jak mona zabi boga. Czy chcieli tego
sprbowa?
Mog pokaza to Huan i umrze bardzo szybko. Mj opr sprowadzi jedynie wicej
blu.
Ale jeli si poddam, Dzicy strac wszelkie szanse pozbycia si bogw.
A bogowie zasuguj na mier.
Mylaa o historiach, ktre opowiadaa jej Jade, o kamstwach bogw, o manipulacjach
Huan i skazanej na klsk misji Siyee. I nagle wezbra w niej gniew.
Potrafi to znie. Nie bdzie atwo... I lepiej, eby Dzikim si udao.
Patrzya na Huan.
Nie chc umiera, wiedzc, e zmarnowaam szans, by kto zabi t suk.
Widzc jej spojrzenie, Huan wyprostowaa si i znowu popyna od niej magia. Przez
dugi czas Auraya bya wiadoma jedynie przemieszczajcej si po ciele agonii, odkrycia, e
cierpienie moe by paleniem, nieznonym zimnem, miadcym blem i mnstwem
straszliwych dozna.
Kiedy tortura ustaa, Auraya leaa twarz w d. Krwawia z nosa. Czoo pulsowao
blem, jakby kto rytmicznie w nie kopa. Sprbowaa si ruszy, potem sprbowaa mocniej,
wreszcie ciao spenio danie i przewrcia si na plecy. Tysice bolcych punktw dao o
sobie zna i przez dug chwil z trudem apaa oddech.
Huan patrzya na ni z gry, z odlegoci kilku krokw.
- Umierasz - powiedziaa bogini.
Bogowie, chciaabym zetrze jej z twarzy ten zarozumiay umieszek... Albo wydrapa
jej oczy! Ale... Huan moe mnie widzie tylko przez oczy miertelnika, pomylaa nagle
Auraya. Jeli odcign j od tego Sugi, przynajmniej nie zobaczy, jak umieram. Wicej! Jeli
odcign j od tego Sugi, w ogle nie bdzie moga mnie zrani!
- To fatalnie - odpowiedziaa przez zacinite zby. - Nawet kiedy Chaia wemie moj
dusz, i tak ci nie powiem, co wiem.
Huan zamiaa si drwico.
- Chai tu nie ma. A ja nie chc twojej duszy. Zwyczajnie przestaniesz istnie.
Auraya take si rozemiaa.
- Gdyby bogowie musieli by w miejscu, w ktrym umiera dana osoba, aby przyj jej
dusz, nie mogliby odebra wszystkich. Musieliby znale si w tak wielu miejscach
rwnoczenie... - Przerwaa, by zapa oddech. - Ale przecie wcale nie zabieracie dusz,
prawda? To wszystko kamstwo!
Huan uniosa rozjarzone brwi.
- Tak? A skd jeste taka pewna?
To byo rozdarcie wiata, rzecz straszna. Auraya krzykna ze zgrozy. Inny gos
doczy do niej i poczua donie chwytajce jej rami. Bl przywrci wiadomo wiata,
gdy Oddany Suga oderwa jej do od swojej kostki.
Ostrzee pozostaych, jeli Huan ju tego nie zrobia, pomylaa Auraya i poczua
ukucie paniki. Wystrzelia strumie magii; nadal w pustce, Suga nie mia szansy, by si
osoni. Usyszaa trzask amanych koci, gdy trafio go uderzenie; odlecia w ty i run w
drgawkach na podog.
Powicia mu krtki moment wspczucia, ale pilne wezwanie ciaa wymagao
powicenia caej uwagi. Wykorzystujc zebran magi, uzdrowia tyle ran, ile zdoaa, zanim
wyczogaa si z pustki i signa po wicej. Koci zrastay si powoli, zaklsy opuchlizny,
zblady sice. Podniosa si na nogi. Na caej skrze poczua jakby ukucia szpilek - to
protestoway nerwy wystawione na prb torturami Huan.
Ruszya do bramy, otoczona teraz silniejsz magi. Niewielka jej struka wyamaa
zamek.
Auraya obejrzaa si. Przyszo jej do gowy, e atwo mogaby zniszczy t hal.
Jednak zaraz sobie przypomniaa, e przebywa tu kto, kto nie powinien dozna adnej
krzywdy.
- Figiel! - zawoaa cicho - Figiel!
May kudaty zwierzak zeskoczy z tronu i podbieg do niej. Wskoczy na
pokrwawiony worek, ktry suy jej za ubranie, i wbieg na rami. Auraya podrapaa go za
uszami, po czym wysza z hali na korytarz.
I stana twarz w twarz z grupk Sug. Utworzyli lini w poprzek tunelu. A po chwili
wyczua, e przycza si do nich Huan.
Niech przekln j bogowie, pomylaa. I zaraz, kiedy dotara do niej ironia tej sugestii,
zakrztusia si obkaczym miechem.
Moe mnie atakowa tylko wtedy, kiedy opanuje Sug. Jednak ci Sudzy nie s tak
potni jak ten ostatni. Ci najsilniejsi ruszyli na bitw.
Sudzy zaatakowali i Auraya z ulg przekonaa si, e miaa racj. Jednak gdyby
sprbowaa utorowa sobie drog do wyjcia, zbiegnie si ich tu wicej.
Ale czy musz?
A j wierzbiao, by zburzy te podziemia. Wiedziaa, e ponad hal ley gruba
warstwa skay, a wyej budynki Dolnego Sanktuarium. Cofna si w stron, o ktrej
wiedziaa, e nie jest pozbawiona magii. Potem wrcia do hali; Sudzy szli za ni. Tu za
bram odwrcia si do nich plecami, cigna magi i wystrzelia j w sufit.
:Aha! Widz j! Wanie rabuje jakiego kupca, stwierdzia kwano Tamun. Bierze
ywno. Jaki materia. No tak, obiecuje mu, e wrci i zapaci, kiedy tylko zdoa. Nie wierzy
jej oczywicie, a ja...
:To pikny materia, doda Surim. Kto by pomyla, e ma taki dobry gust? Pewnie
miaa ju dosy tych bezsensownych biaych szat...
:Nie miaa wyboru, przypomniaa mu Tamun. Nie moe si zjawi w brudnej...
:GDZIE ONA JEST? krzykn Mirar.
Blinita umilky na moment.
:Niedaleko gr.
:Szybko jej poszo, przyzna Mewa. Jest o kilka dni drogi od Glymmy.
:Jeli zechce, potrafi si przemieszcza bardzo szybko, zapewni z dum Mirar.
:To dobrze, bo jeli zamierza wrci i nam pomc, bdzie musiaa, stwierdzi Surim.
:Dlaczego poleciaa w stron gr? zdziwia si Emerahl. To w przeciwnym kierunku
ni bitwa.
:Pewnie chce by jak najdalej od Gosw i bogw, zgadywa Mirar.
:Ale jednak nie przyczya si do Biaych, zauwaya Tamun. Powiedziae jej, e
bdziesz broni Gosw. Wie, e Biali s skazani. Porzucia ich czy tylko zwleka?
:Nie wiem. Ale z ca pewnoci nie ma pojcia o jednej z moliwoci, poniewa nie
pozwolilicie mi jej powiedzie o naszych planach.
:Musimy jej powiedzie! uzna Surim.
:Nie, to zbyt ryzykowne, zaprotestowaa Tamun. Jeli zdradzi nas bogom...
:Przybylimy tu w nadziei, e nadarzy si okazja. Jeli nie bdzie wiedziaa, nigdy nie
zyskamy szansy.
:Ale jak moemy jej powiedzie? spyta Mirar. Nie pi
:I raczej nie zanie, dopki nie oddali si od pola bitwy. Czekajcie... Mam pomys.
Wraenie jego obecnoci znikno.
:Nie moemy jej powiedzie, upieraa si Tamun. Za due...
:Przykro mi, siostro, przerwa jej Surim. Jeste przegosowana. Mam racj? Emerahl?
:To rzeczywicie ryzyko, przyznaa Emerahl. Ale nie sdz, eby powiedziaa bogom.
Zwaszcza kiedy si dowie, e bez niej nic nie zrobimy. W przeszoci bardzo si staraa, eby
nam nie zaszkodzi.
:Jeste pewna?
:Nigdy niczego nie jestem cakiem pewna.
:Mewa? spytaa Tamun.
49
Nie mogc stumi ziewnicia, Danjin osoni usta doni. Mimo polecenia Elli nie spa
dobrze. Pechowo, kiedy zabrzmia rg, by zbudzi armi, poczu tak ulg, e noc dobiega
ju koca, e a zasn. Zanim znw si obudzi i dotar do namiotu Elli, zdya wyj.
Sucy poinformowa Danjina, gdzie moe j znale. I ta wie strzsna z niego resztki
snu.
Przyczya si do Biaych na Przesmyku.
Wyszed z namiotu i pobieg na pocztek Przesmyku. Z ulg przekona si, e Biali
jeszcze nie wyruszyli. Ella umiechna si na jego widok, po czym przywoaa do siebie.
- Nie chciaam ci budzi - wyjania. - Po wczorajszej nocy potrzebowae
odpoczynku.
- Hmf... - wyburcza. - Znam prawd. Prbowaa si wymkn beze mnie.
Zamiaa si.
- No tak! Za sprytny jeste dla mnie. - Spowaniaa. - Na pewno chcesz i z nami?
Zabieramy tylko niewielk grupk wiadkw. S wrd nich potnie Obdarzeni kapani,
kapanki i tkacze snw, ale nie zdoaj ci osoni, jeli Gosy uderz pen moc.
Danjin poczu ukucie lku. Otrzsn si szybko.
- Wojna zawsze niesie ryzyko, a moecie mnie potrzebowa.
Nie tumaczy dlaczego... Istniaa niewielka szansa, e jeli Auraya przyczya si do
nieprzyjaciela, jego obecno moe zmieni jej decyzj. Bardzo maa szansa, ale warta tego,
by si na ni przygotowa.
- Moemy - przyznaa Ella. Spojrzaa poza niego. - A oto nasi tkacze snw. Wtpi,
czy mieli tak istotne powody jak ty, eby spa do pna.
Do grupy zbliao si kilkoro kobiet i mczyzn w kamizelkach tkaczy snw. Danjin
rozpozna wrd nich Starsz tkaczy Arleej oraz doradc Raeli. Obie odczyy si od grupy i
zbliyy do Jurana. Kiedy zakoczyy krtk wymian zda, Ella umiechna si do Danjina.
- Pora na spotkanie naszych przeciwnikw - powiedziaa. - Bd ostrony, Danjinie.
- Bd - obieca.
I pewnie dlatego jego zdrada bardziej j zabolaa. Gdyby chwycia jego przynt,
zginaby, nie wiedzc nawet, e zwrci si przeciw niej.
A inni bogowie? Nic jej przecie nie zrobili...
Ale te jej nie pomogli. Widziaa, jak dla kaprysu przenosz swe wsparcie od Chai do
Huan.
Bogowie pentadrian? Nic o nich nie wiedziaa. Ale wysali swych wyznawcw, by
zaatakowali Ithani Pnocn. Rozkazali Nekaunowi, by zama dan obietnic i uwizi j
pod Sanktuarium.
I wtedy co przyszo jej do gowy.
Oni take musz zgin. Jeli umr bogowie cyrklian, Ithania Pnocna bdzie
bezbronna. Pentadrianie znowu dokonaj inwazji. Poleje si krew...
Jeeli zgin dzisiaj wszyscy bogowie, nie bdzie ju powodw, by toczy bitw.
Auraya ocali wiele, bardzo wiele istnie.
Oczywicie nie bogw. Ale to wydawao si sprawiedliwe. Przez tyle lat kazali nam
wierzy, e potrafi zapewni ycie po mierci, a w rzeczywistoci kamali, by
zagwarantowa sobie nasze posuszestwo. Pora, by spotka ich taki sam los...
Jaki jednak bdzie wiat bez bogw? Czy bez ich przewodnictwa ludzie pogr si w
chaosie i barbarzystwie? Bez kapanw, ktrzy opiekowaliby si i kierowali Obdarzonymi,
czy czarownicy nie bd naduywa swej mocy?
Ale ta wojna - czy nie jest barbarzystwem? Czy bogowie nie naduywaj swej
wadzy?
Biali w dole zwolnili. Ju tylko sto krokw dzielio ich od Gosw.
Po chwili obie grupy zatrzymay si kilkanacie krokw od siebie.
Gdzie s bogowie? Poczua ukucie lku, kiedy zdaa sobie spraw z tego, e ich nie
wyczuwa... Wytya zmysy.
I nagle wykrya co - Krg. Przelatywali midzy Biaymi a Gosami tak prdko, e
niczego by nie zauwaya, gdyby specjalnie ich nie szukaa. Zdziwiona takim zachowaniem,
zniya si, podleciaa bliej i skoncentrowaa. Wprawdzie nie moga odczyta myli Biaych
ani Gosw, ale nadal syszaa gosy bogw.
Docieray do niej urywki rozmowy:
:...na to si nie godzilimy.
Rozpoznaa gos Huan.
:Ale tak, sprzeciwi si Chaia. Wiedzielimy, e pojawi si elementy poza nasz
kontrol.
:Ale drobiazgi. Pogoda, choroby... Ale nie ci przeklci i wcibscy niemiertelni! Sam
ich zachcie...
:Nigdy adnego z nich nie zachcaem.
:Nie pozbye si go! Powiedziae Aurai, e nie zabieramy dusz!
:Wcale nie.
:Przestacie si kci. To by Lore. Najlepsza cz gry wanie ma si rozpocz.
Gry? Auraya pokrcia gow. Jakiej gry? I dlaczego s w umysach obu stron? A w
jaki sposb bogowie mog wnikn w umysy Gosw? Przecie bogowie pentadrian by do
tego nie dopucili! I gdzie s bogowie pentadrian?
Dopiero wtedy zrozumiaa. Odpowied bya tak oczywista, e poczua si jak gupia,
gdy nie dostrzega jej wczeniej.
Bogowie cyrklian s bogami pentadrian.
To odkrycie wzbudzio w niej wcieko. Wszyscy dali si oszuka: Biali, Gosy,
miertelnicy... Wszyscy. Chaia nie udawa Sheyra, kiedy pojawi si w hali. On jest Sheyrem.
Bogowie wci si kcili. Oszoomiona odkryciem prawdy Auraya zmusia si, by
wrci do ich rozmowy.
:...nieciekawa, rzucia Huan. To nie jest rwna walka.
:Dzicy stanow element przypadkowy, tumaczy Lore. To wanie jest ekscytujce.
:Ja popieram Huan, wtrcia Yranna. Od samego pocztku zgodzilimy si
przestrzega pewnych regu. Jeli jedna strona wygra dziki Dzikim, walka nie bdzie
uczciwa.
Pewna myl zacza dojrzewa w gowie Aurai. Odrzucia j. Wydawaa si nazbyt
przeraajca.
:Teraz nic ju nie poradzimy, stwierdzi Chaia. Cieszmy si bitw.
Aurai zamaro serce.
Cieszmy si bitw...
Gdyby Chaia nie prbowa jej zabi, nigdy by nie uwierzya, e moe powiedzie co
takiego. Ale powiedzia, a ona to usyszaa. Nie zdawa sobie sprawy z tego, e jest blisko, e
sucha rozmw bogw. Ich dyskusja trwaa nadal. Raz po raz syszaa w niej sowo gra. I za
kadym powtrzeniem jej opr wobec prawdy kruszy si nieco bardziej. Spojrzaa z gry na
Gosy i Biaych. Mczyzn i kobiety w bieli. Mczyzn i kobiety w czerni. Pionki w grze. A
plansz by cay wiat.
Jestemy dla nich tylko pionkami w grze. Pomkna w d, mierzc w punkt powyej
Gosw i Biaych, i bogw krcych wok jak padlinoerne ptaki.
Kiedy Auraya spyna z nieba spowita w trzepoczc bkitn tkanin, Mirarowi zamaro
serce. Przez chwil opanoway go wtpliwoci. Przyczy si do Biaych, pomyla. Zdradzi
niemiertelnych.
Stan przeciwko sobie w bitwie. Ale - inaczej ni on - Auraya gotowa bya zabija.
Znieruchomiaa w powietrzu nad nimi. Biali i Gosy wpatrywali si w ni nieruchomo.
Poczu lekkie szturchnicie. Obejrza si i spojrza w oczy Drugiego Gosu Imenji.
Miaa powan min.
- To chyba oznacza, e nasza umowa jest niewana - mrukna. - Id, jeli chcesz.
Dopilnuj, eby ci nie zatrzyma.
Rozejrza si. Wszystkie Gosy i Biali zdawali si sparaliowani widokiem Aurai.
Dostrzeg jaki ruch za plecami Biaych - to Emerahl wysuwaa si naprzd, a za ni
zaskoczona Arleej. Z boku zauway Tamun wygldajc zza krawdzi drogi. Zerkn w
przeciwn stron i zdy zobaczy chowajcego si Surima.
Wszyscy s ju na miejscach... Oprcz mnie.
Odsun si od Gosw. Nekaun rzuci mu gniewne spojrzenie, ale natychmiast midzy
nimi stana Imenja. Mirar odszed pospiesznie i odwrci si. Popatrzy na Auray.
Spojrzaa mu w oczy i kiwna gow.
- Teraz! - krzykna.
I Mirar zacz ciga magi szybciej ni kiedykolwiek w yciu.
Reivan sykna, gdy lnica kula wiata otoczya Biaych i Gosy. Bya olepiajco jasna;
patrzenie na ni sprawiao bl.
- Co si dzieje? - zawoa kto.
Rozpoznaa gboki gos krla Elai.
- Walcz z sob nawzajem! - wykrzykn Suga. - Atakujmy!
- Jak? Nie widzimy ich!
- A oni nas nie widz - usyszaa Reivan wasny gos. - Moemy tylko osoni si i
czeka.
Ku jej zaskoczeniu mczyni i kobiety wok uspokoili si. Z bijcym mocno sercem
zamkna oczy i wyszeptaa modlitw, proszc bogw, by Imenja bya caa i zdrowa.
Emerahl bya zdumiona, ile magii potrafi cign do siebie i utrzyma. Istniaa jednak
granica, a gdy j osigna, przeksztacaa nadwyki w wiato. Inni robili to samo, otaczajc
Gosy i Biaych wielk, olepiajc sfer. A nagle magia skoczya si i wiato zgaso.
50
Byszczca posta Chai przenosia wzrok od Aurai do Jurana. Porusza wargami, ale nic nie
syszaa.
Oczywicie, pomylaa. Nie sysz go, poniewa midzy nim a mn jest pustka. Potrafi
przemawia tylko do umysw, a do mojego nie by w stanie, odkd nauczyam si go
osania. Albo musi posi kogo innego, albo... opuszcz oson wok myli.
Juran kiwn gow i unis wzrok.
- Chaia prosi, aby zesza na d i porozmawiaa z nami - powiedzia, marszczc czoo.
- Chce wiedzie, dlaczego zrobia to, co zrobia.
Auraya zastanowia si, czujc na sobie wzrok Biaych i Gosw. Zobaczya Nekauna i
zadraa. Miaa ochot uciec od niego jak najdalej.
Ale Biali powinni usysze prawd, nawet jeli w ni nie uwierz.
Czy oni, Gosy albo bogowie potrafi mi zagrozi? Mog mnie zaatakowa, ale tylko
wykorzystujc magi z wntrza pustki. Bogowie nie pozwol, by j zuywano. Korzystaj z
niej, by sta si widzialni. Kiedy si skoczy, przestan istnie.
Odetchna gboko, cigna magi zasilajc tarcz, aby jej nie zawioda, gdy
bdzie przelatywa przez pustk, a potem opada na ziemi.
Chaia odwrci si i spojrza na ni. Nadal nie moga go sysze, dopki nie opuci
osony wok umysu. Nie miaa jednak do ukrycia nic, czego by ju nie wiedzieli. Spojrzaa
na Biaych i Gosy i ze zdumieniem odkrya, e potrafi czyta ich myli. Oznaczao to, e nie
dysponuj ju Darami, ktre otrzymali od bogw. A wic nie potrafili czyta w cudzych
umysach.
Mimo to opuszczenie osony wymagao pewnego wysiku woli. Gdy tylko to zrobia,
przemwi Chaia:
:Po raz kolejny nie docenilimy ci, Aurayo. Ty i twoi niemiertelni przyjaciele
schwytalicie nas w puapk. Przynajmniej wytumacz dlaczego.
- Dlaczego? - powtrzya. - Wiesz dlaczego. - Ogarn j gniew. - Mylae pewnie, e
zakoczysz moje cierpienia, gdy mi tumaczye, e mogabym uciec z Sanktuarium, stajc
si bogiem.
:Nigdy nie sugerowaem, eby zostaa bogiem. Nie chciabym widzie ci przykutej do
takiej postaci. To byoby dla ciebie jak wizienie.
- Wic dlaczego mi tumaczye...
Nagle ogarno j zwtpienie. Czy naprawd mi to zaproponowa? Byam wtedy
bardzo chora. Ale chyba to nie sen...
- Powiedziae, e chyba lepiej, bym staa si bogiem, ni umara. e przyjcie mojej
duszy to jednak nie to samo. - Zamiaa si gorzko. - No, ale chyba miae racj, skoro Huan
przyznaa, e nie zabieracie dusz.
Chaia spojrza na Huan. Pozostali bogowie take odwrcili si do bogini. Ta stana
dumnie wyprostowana i patrzya na nich zuchwale.
:Powiedziaa jej, jak zosta bogiem? rzucia oskarycielsko Yranna. Zamaskowaa
si?
Chaia obejrza si na Auray.
:Czy uyem naszego hasa? Czy uyem sowa cie? zapyta.
Zmarszczya czoo. Wspomnienia byy do mgliste.
- Nie pamitam - przyznaa. - Byam umierajca. Nie potrafiam jasno myle.
Huan zamiaa si.
:Tak. Nietrudno byo ci oszuka.
Auraya uniosa gow i zadraa, widzc zadowolon min bogini.
:A wic przyznajesz si? spyta Chaia.
Bogini, milczc, rzucia mu gniewne spojrzenie.
:A kto jeszcze mgby to by? rzuci z gorycz Lore. Nikt z nas nie ama regu tak
czsto jak Huan.
:Reguy! Reguy stosuj si do gry, a nie do zagroenia naszego bytu! wykrzykna
Huan. Gdybycie suchali moich ostrzee co do niej, wskazaa na Auray, nic takiego by si
nie stao.
Chaia umiechn si ponuro.
:Wszyscy nabralimy zwyczaju, eby nie zwraca na ciebie uwagi, kiedy zaczynasz
plu tymi gupimi paranoicznymi bzdurami. Niemiertelni mog zosta bogami! A wtedy
zabij nas wszystkich! Auraya jest niebezpieczna!
:Huan najwyraniej miaa racj, zauway Lore.
Wszyscy umilkli. Juran wyda zduszone chrzknicie.
- Nie rozumiem. Ale co si stao?
:Dzicy zrobili z nami to, co my z innymi bogami cae wieki temu, wyjani Lore.
Usunli magi wok nas i uwizili w tej niewielkiej oazie w rodku. Nie moemy si std
wydosta.
:Przynajmniej dopki magia nie napynie z powrotem, dodaa Yranna. Co zajmie
jakie tysic lat.
Juran zwrci si do Aurai.
- Pomoga im to zrobi?
Zmusia si, by patrze mu w oczy.
- Tak.
- Dlaczego?
- Bo nas okamywali. Oni nie zabieraj dusz. Graj nami, tak jak...
Pogardliwy miech zaguszy jej sowa. Wszyscy popatrzyli na Nekauna.
- Uwizia wasnych bogw? - Pokrci gow. - Co mog ci podarowa za tak
przysug? Zoto? Ziemi? Miejsce u mego boku?
Auraya poczua dreszcz. Bdzie miaa przynajmniej t satysfakcj, e przekae mu ze
wieci.
- Bogowie cyrklian i pentadrian to ci sami - owiadczya. - Odgrywali podwjne role. Zerkna na Chai, a potem kolejno na kadego z Biaych i Gosw. - Wiecie, dla nich to co
w rodzaju gry. A wy bylicie pionkami. Polegli w tej wojnie i poprzedniej to jedynie punkty
zdobyte przez jedn ze stron. Punkty, nie prawdziwi ludzie, ktrzy maj rodziny i przyjaci.
Nie...
- Nie s tymi samymi bogami - warkn Nekaun, a twarz pociemniaa mu z gniewu. Moi nie wygldaj tak samo. Nawet nie brzmi tak samo.
:Auraya mwi prawd, zapewni go Chaia.
Jego posta zmienia si i nagle sta si Sheyrem. Gosy wpatryway si w niego
zszokowane.
- To oszustwo! - wykrzykn Nekaun.
Auraya stana przed nim.
- Wkrtce si przekonasz, e to prawda. Bez bogw, ktrzy wspomagaj wasze
magiczne Dary, wszyscy osabniecie. Ju teraz nie potraficie czyta umysw. I z pewnoci
nie jestecie niemiertelni.
We wzroku Nekauna pojawia si niepewno. Auraya odwrcia si i ten sam wyraz
zobaczya na twarzach Biaych.
- Ja... przykro mi - usyszaa wasny gos. - Ale poniewa bogowie bez przerwy
rozgrywali was i Gosy przeciwko sobie, i tak nie przeylibycie zbyt dugo. Oczywicie
jeeli bdziecie cign t wojn, nadal jest moliwo, e nie przeyjecie. - Skrzywia si. To wasz wybr. Nie bd wam ani przeszkadza, ani pomaga.
Juran patrzy to na Auray, to na Chai.
- To prawda?
:Tak.
Nieartykuowany krzyk wciekoci wydar si z garda jednej z Biaych. Wszyscy
spojrzeli na Ellareen, ktra z poblad w furii twarz wpatrywaa si w Auray.
- Ty - warkna. - Ty zdrajco! Nie zasugujesz na to, by y!
Wykonaa gwatowny gest i struga biaego wiata uderzya i rozprysna si na
barierze Aurai.
:NIE! Przesta! krzyknli chrem bogowie.
Yranna przesuna si i stana przed Ell.
:Aby przey, potrzebujemy magii, ktra zuywasz do ataku, Ellareen. Czy chcesz nas
zabi, aby nas pomci?
Oszoomiona Ellareen patrzya na bogini, a potem pokrcia gow. Odstpia na krok
i spojrzaa na Auray oczami zwonymi z nienawici.
A potem kolejny atak uderzy o barier Aurai, a zaraz po nim rozleg si obkaczy
miech. Krzyki i protesty wyrway si ludziom i bogom. Nekaun zamia si znowu i
adunkiem mocy uderzy w Jurana.
- Wy gupcy - zawoa. - Wanie mi powiedzielicie, jak zabi waszych bogw!
Chaia zmieni posta na Sheyra.
:STJ! nakaza.
Nekaun tylko si zamia.
- Drugi raz nie dam si tak oszuka. To pewnie ty nie pozwolie mi zabawi si z
Auray. No wic ja teraz...
I nagle zatoczy si do tyu, szeroko otwierajc oczy ze zdumienia. Chd, ktry zacz
obejmowa Auray, gdy suchaa jego sw, zanika wolno, gdy zobaczya, e pozostae
Gosy magicznie odcigaj Nekauna. Opiera si, jak widziaa, ale z niewielkim skutkiem. A
potem nagle szarpn si, jakby kto uderzy go w twarz, i nieprzytomny upad na ziemi.
Jak jeden Gosy stany przed bogami, umiechajc si z satysfakcj. Na chwil
zapada cisza, a potem Juran zwrci si do Chai:
- Jaki los czeka miertelnych bez waszego przewodnictwa? Jak mamy si uchroni
przed zanurzeniem w chaosie bezprawia?
Auraya poczua wspczucie.
- Dopki mamy tak dobrych przywdcw jak ty, Juranie, miertelnicy sobie poradz.
:Ma racj, umiechn si Chaia.
- A kiedy umr? - spyta Juran z napiciem w gosie.
:Wtedy twoje miejsce zajmie nastpca, ktrego starannie wybierzesz.
:Ktrego my wybierzemy, poprawia go Huan. A potem spojrzaa gniewnie na Biaych
i Gosy. Wasi bogowie nie umarli. yjemy przecie! Zbudujecie tutaj wityni. Bdziecie
przychodzi, by radzi si nas w sprawach rzdw nad waszymi krainami.
Chaia pokrci gow.
:Problem z wojn polega na tym, e przeywaj najsilniejsi, najbardziej bezlitoni i
majcy najmniej skrupuw. Nie s przyjemnym towarzystwem.
Huan parskna pogardliwie.
:Ty te przeye, przypomniaa mu. A potem zwrcia si do Biaych i Gosw: Musi
si zacz nowa era wsppracy. Zbudujecie tu wityni i wyznaczycie kapanw, ktrzy
bd nam suy. Zostawicie na stray swoich najpotniejszych czarownikw, gdy my...
Auraya przestaa sucha, bo zwrci si do niej Chaia.
:Jest gupia, powiedzia, jeli nie wrci tu jeden z twoich przyjaci, eby z nami
skoczy, i tak kiedy zginiemy. Niewiele trzeba magii, aby podtrzyma nasze istnienie.
Moemy nawet przey do dugo, by std uciec, ale nie bdziemy ju zdrowi na umyle.
Wikszo bogw, ktrych odizolowalimy wewntrz pustki, oszalaa, Aurayo.
Potrzebujemy miertelnych, aby zapewniali nam kontakt z fizycznym wiatem.
Poczua wyrzuty sumienia.
- Przykro mi, e ci nie zaufaam. Powinnam wiedzie, e to nie ty. Ale nie tra nadziei.
miertelni tu przyjd, zbuduj t wityni, ktrej da Huan. Nie dopuszcz, abycie
oszaleli.
Kiwn gow.
:Owszem, zrobi to. A ty?
Zawahaa si. A potem skina gow.
- Tak. Dla ciebie. Chaia umiechn si.
:Dobrze to wiedzie. Gdyby nie Huan, kazabym ci to obieca. Ale oboje wiemy, e
Huan wci bdzie usiowaa ci zabi, nawet z wntrza tej pustki. Co do mnie, bycie bogiem
bez fizycznego ciaa zaczo mnie nuy ju tysic lat temu. Wol raczej w ogle nie istnie,
ni spdzi kolejny tysic uwiziony w jej towarzystwie.
Serce Aurai zamaro. Narastao w niej przeraajce podejrzenie.
- Nie mw tak, jakby umiera, Chai. Znajd sposb, eby wypeni t pustk. Musi
by jaka metoda.
Chaia wycign do i dotkn jej policzka. Ten dotyk by dziwny i znajomy.
:Zrb tak, Aurayo. To bdzie dobry uczynek. I nigdy nie korzystaj z wiedzy, ktr daa
ci Huan. Bycie bogiem nie jest tak wspaniaym dowiadczeniem, jak staramy si wmawia
miertelnikom. Swego czasu dokonywaem strasznych rzeczy. Ale nie auj, e ci chroniem
i wspieraem. egnaj, Aurayo.
Odstpi od niej. Niespokojna, skoncentrowaa si na otaczajcej ich magii, oczekujc,
e zaniknie. Ale pozostawao jeszcze do, aby podtrzyma Chai i pozostaych.
I nagle poczua, e wszystko spywa w stron Chai.
W kocu zrozumiaa, co robi.
- Chaia! Nie!
Olepio j jaskrawe wiato. Cho nic nie widziaa, wci wyczuwaa bogw. I czua,
jak znikaj jeden po drugim, Huan w p zdania. Chaia odszed ostatni, ale usyszaa jeszcze
jego poegnalne sowa:
:Pamitaj o mnie.
51
Reivan czua podziw, a potem lk, kiedy lnice postacie pojawiy si pomidzy Biaymi,
Gosami i Auray. Nie miaa wtpliwoci, e to bogowie, ale ktrzy bogowie?
Mirar przeszed na brzeg drogi, jakby zamierza rzuci si do morza, ale potem
znieruchomia i nasuchiwa. Reivan nie syszaa rozmowy. Zaciekawiona przesuna si do
przodu, ale zanim podesza dostatecznie blisko, Auraya zacza krzycze i nastpi drugi
rozbysk wiata.
Olepi j i dopiero po chwili odzyskaa zdolno widzenia. Gosy i Biali patrzyli na
Auray. Bogowie zniknli.
- Nie ma ich! - krzykna Auraya. - Chaia zabi ich i siebie!
Chocia Reivan nie syszaa dokadnie, co si dzieje, byo jasne, e Biali i Gosy
zaprzeczaj temu, co powiedziaa. Wyraz twarzy Aurai by straszny. Zacisna usta w
grymasie grozy i alu. Potem zasonia twarz domi, potrzsna gow i odwrcia si.
Kiedy zacza odchodzi, przywdca cyrklian ruszy za ni. Reivan a podskoczya,
gdy odezwa si Mirar:
- Zostawcie j - powiedzia, podchodzc.
Patrzyli, jak wymija ich, staje obok Aurai i obejmuje j ramieniem. Opara si o niego.
Wzruszajca scena, pomylaa Reivan i umiechna si ironicznie. Bogowie mieli
racj co do nich. Kto by pomyla?
Mirar pocign Auray na brzeg drogi. Wygldajc przez krawd, Reivan zobaczya
kobiet kierujc w ich stron niewielk dk. Auraya zawahaa si, a potem pozwolia, by
Mirar pomg jej zej na d, do odzi.
- I co teraz? - zapyta jeden z Biaych.
- Wracamy do domu - odpar ich przywdca.
Gdy si odwracali, zabrzmia miech. Dreszcz przebieg Reivan po plecach, kiedy
zrozumiaa, e to Nekaun odzyska przytomno i wsta.
- Pojedynczy gwat karany jest niewol na dziesi lat. Drugi gwat to cae ycie w
niewoli. Trzeci...
- ...karany jest mierci - dokoczy Nekaun. Skrzyowa rce na piersi. - Nie macie
adnej...
ar sign twarzy Reivan. Usyszaa, jak Imenja krzyczy z wciekoci, a powietrze
wypenio si wiatem i dwikiem. Potem wszystko ucicho. Rozejrzaa si wok. Kilkoro
Sug leao na ziemi. Niektrzy jczeli, inni si nie poruszali. Imenja, Vervel, Genza i Shar
stali nad zwglonym ciaem, ktre wci jeszcze drgao.
Nekaun, pomylaa. Nie wyjdzie z tego. Ta myl nieoczekiwanie przyniosa jej
ogromn ulg, ale kiedy patrzya na spalone ciao, poczua, e boli j policzek. Bardzo.
Imenja spojrzaa na ni ze wspczuciem.
- Przykro mi, Reivan - powiedziaa i podesza szybko. - Nie osoniam ci na czas.
Spodziewaam si, e zaatakuje Gosy, a nie Sugi.
Reivan pokrcia gow.
- To nic. - Zerkna na ciao Nekauna. Przestao ju drga. - Sdz, e posuy za
dobry przykad.
Imenja zamiaa si krtko.
- Och, myl, e tak. Trzeba zaprezentowa kilka przykadw w drodze do wadzy nad
wiatem. Trudno wymyli lepszy ni nasz byy Pierwszy Gos.
Reivan przyjrzaa si dokadnie swojej pani i nie moga zdecydowa, czy mwi
powanie, czy nie.
- O co chodzi?
- Ty... wygldasz, jakby si nie przeja mierci bogw.
- Och, bardzo si przejam - zapewnia szczerze Imenja. - I rozzociam. Jestem
coraz bardziej za. Ale jeszcze nie wymyliam, co z tym zrobi.
- Wytropi Auray i j zabi?
- Kiedy nie jestem za na Auray.
Reivan uniosa brwi w wyrazie zaskoczenia. W efekcie nacigna skr na policzku i
skrzywia si z blu. Imenja zmarszczya brwi.
- Wyjani ci to pniej. A na razie musimy znale tkacza snw. - Zerkna na lece
Sugi, a potem na tych, ktrzy stali. - Sprowadcie pomoc - zwrcia si do nich. - Nie
polegajcie na dziaaniu wisiorw.
Dwjka Sug kiwna gowami i odesza pospiesznie. Krl Ais odchrzkn.
- Jeli nie jestem ci potrzebny, Drugi Gosie, wrc do mojego ludu.
Przytakna.
- Tak. Dzikuj za twoj pomoc, krlu Aisie. Jestemy ci za ni wdziczni.
Umiechn si lekko.
- Zgaduj, e nie bdzie ju potrzebna.
- Nie. Ale bdziemy zaszczyceni, mogc w przyszoci nadal pracowa z twoimi
ludmi.
Skoni si lekko.
- Jak i my bdziemy zaszczyceni, mogc pracowa z wami i waszym ludem. Do
zobaczenia. I powodzenia.
Wszyscy patrzyli, jak schodzi z drogi. Zsun si na brzeg i po chwili usyszeli
delikatne plunicie. Imenja z umiechem zwrcia si do Reivan.
- Mamy jeszcze wiele do zrobienia i mam nadziej, e mi w tym pomoesz.
- Oczywicie, e tak - zapewnia Reivan. - Cokolwiek si stanie, wci jestem twoj
Towarzyszk.
Z szerokim umiechem Imenja wzia j pod rk i obie ruszyy wzdu Przesmyku w
stron domu i nowej, nieoczekiwanej przyszoci.
Biali powoli i w milczeniu wracali do Diamyane, a na ich twarzach malowa si bl i
zaskoczenie. aden z doradcw nie zbliy si do nich, wic i Danjin nie prbowa.
Nie rozumia, co si stao, wic pytania toczyy si w umyle. Co zrobia Auraya? Czy
Mirar i ta kobieta z tkaczy snw, ktra wybiega naprzd mimo protestw Arleej, byli czci
tego planu? Dlaczego Auraya bya taka zdenerwowana, kiedy odchodzia?
Przypomnia sobie, jak Mirar j pociesza, a potem sprowadzi z Przesmyku do odzi.
Poczu, e budzi si w nim gniew. Wci co byo midzy nimi. To oczywiste.
A wreszcie Biali dotarli do koca Przesmyku. Wysocy kapani czekali niecierpliwie,
gotowi na pocztek bitwy. Biali przystanli i porozumieli si wzrokiem. Juran spojrza na
doradcw i tkaczy snw, ktrzy towarzyszyli im przy spotkaniu z wrogiem, a potem unis
rk, wskazujc, e pozostali Biali powinni zaczeka.
Kiedy Danjin i inni dotarli na miejsce, Juran zmierzy wzrokiem wszystkich obecnych.
- Bogowie nie yj - owiadczy. - Odeszli zarwno bogowie Krgu, jak i Picioro.
Bitwy nie bdzie. Pakujmy si i szykujmy do powrotu.
Przez chwil trwao zdumione milczenie, a potem rozlegy si pytania. Biali nie
zwrcili na to uwagi. Wymienili kilka sw midzy sob, a potem si rozeszli, kady w innym
kierunku. Widzc, e Ella zmierza w stron nabrzea, Danjin pobieg za ni.
- Ellareen! - zawoa.
Przystana i obejrzaa si. Znieruchomia zaskoczony, gdy zobaczy spywajce po jej
policzkach zy.
- Witaj, Danjinie - powiedziaa, wycierajc twarz.
- Co si stao? - spyta.
- Dokadnie to, co powiedzia Juran. Bogowie nie yj.
- Ale jak?
- Auraya... - Gos Ellareen by peen emocji. Spogldaa na Przesmyk. - I inni Dzicy.
Schwytali ich w puapk. A potem zabili.
Zaszokowany Danjin nie mg znale odpowiednich sw. Auraya rzeczywicie nas
zdradzia... Ale nie przyczya si do pentadrian, jak si tego obawialimy. Przyczya si do
Dzikich.
Ella ruszya wzdu wybrzea w stron grupy Dunwayczykw pracujcych przy
okrcie, ktry wycignli z wody. Nie obejrzaa si, by sprawdzi, czy za ni idzie. Danjin
zauway, e stojce przy nabrzeu okrty s przechylone na burty, a woda zalewa ich
pokady. Kawaek dalej zamiast dunwayskiej floty widzia tylko las masztw.
Wszystkie jednostki zatony.
Elai byli jedynymi, ktrzy podczas tej wojny mogli wywiczy swoje bitewne
umiejtnoci, pomyla. Dunwayczycy bd rozczarowani, gdy si dowiedz, e bitwy jednak
nie bdzie.
Wojna zostaa odwoana. Powinien poczu ulg, ale zamiast tego odczuwa pustk.
Ella przystana i zdoa j dogoni.
- Elai - mrukna, spogldajc na wod. - Musimy co z nimi zrobi.
Potem ruszya dalej. Danjin spojrza w stron, w ktr patrzya, i daleko na wodzie
dojrza niewielki ksztat - ma dk, a na niej trzy postacie. Co bysno jaskrawym
bkitem.
Auraya, pomyla. I Dzicy. Bogowie mieli racj. Rzeczywicie s niebezpieczni. Jeeli
mogli zabi bogw, to co jeszcze potrafi?
Zadra, gdy nagle ogarn go chd. Wsun donie pod kamizelk i w jednej z
wewntrznych kieszonek wyczu co twardego. Wyj to.
Na doni lea gadki biay piercie. Poczu, e chd przenika go a do koci - to by
piercie cza z Auray. Wczorajszej nocy Ella nie poprosia go o zwrot i Danjin czeka na
okazj, aby go odda.
EPILOG
Czowiek, ktry z wahaniem przeszed przez drzwi, by szczupy i wtej budowy. Nosi
prost szat, lecz materia nie by marnej jakoci, a sanday mia nowe. Mimo nerwowoci
kroczy ze swobod kogo, kto jest pewien swego miejsca w wiecie. Wosy mia siwe, skr
pokryt zmarszczkami, ale wzrok bystry i miay.
Oparty o poduszki cesarz Sennonu oceni przybysza - odruchowo, ale z wpraw
uzyskan w cigu dugiego ycia. Dostrzeg inteligencj i pewno siebie, ale z ulg zauway
te brak w zachowaniu pewnej twardoci, ktr czsto widywa u osb ambitnych, chciwych
lub okrutnych.
Ale ten czowiek jest fanatykiem, uzna. Potrafi takich pozna ze stu krokw.
Mczyzna jednym rzutem oka przyjrza si ou, cesarzowi i jego towarzyszowi, po
czym osun si na kolana i dotkn czoem podogi.
Nie nazbyt dumny, zauway cesarz. Ci przez bogw przeklci kapani i Sudzy nie
lubi mi si kania. Ten jest sprytny.
- Powsta.
Przybysz wykona polecenie, ale nie podnosi wzroku.
- Wic to ty jeste Mdrcem z Karienne - stwierdzi cesarz. - Czy masz te jakie imi
poza tym tytuem?
Mdrzec kiwn gow.
- Nazywam si Eralayo Scribe. Albo Ero.
- Gosisz kazania ju od pewnego czasu. Gdybym nie by tak... - cesarz wskaza oe
- ...niedysponowany, przyszedbym ci posucha.
- Jestem zaszczycony, syszc te sowa.
- Dlatego wanie ci tutaj sprowadziem. Opowiedz mi o tym Stwrcy, o ktrym
mwisz.
Mdrzec spojrza zaskoczony. Zerkn na towarzysza cesarza, a potem w oczy wadcy.
Wzruszy ramionami i znowu si przygarbi, zbierajc si na odwag.
Po chwili si wyprostowa.
SOWNICZEK
POJAZDY
platten - wz dwukoowy
tarn - wz czterokoowy
wietrzna d - d wykorzystujca si wiatru do podry przez pustyni
wietrzny eglarz - operator wietrznej odzi
ROLINY
dembar - drzewo o soku czuym na magi
drimma - owoc z Ithanii Poudniowej
dymodrew - kora o waciwociach stymulujcych
felfea - drzewo z Si
florrim - rodek usypiajcy
formtan - rodek uspokajajcy
fronden - roliny podobne do paproci
garpa - drzewo; nasiona dziaaj stymulujco
heybrin - lek rzekomo chronicy przed chorobami przenoszonymi drog pciow
hroomya - koral, rdo niebieskiego barwnika
kwee - jadalny owoc wodorostu
mallin - zioo przyspieszajce krenie krwi
mytten - drzewo, z ktrego drewno pali si bardzo wolno
orgassi - zboe uprawiane w Sennonie
rebi - owoc znany w Si
sennorol - rolina wykorzystujca telepatyczny nakaz, by chwyta ofiary
shendla - rolina z poszycia lenego
shrimmi - sodkowodne skorupiaki
sonodrzew - rolina dajca bardzo odporne drewno
velziel - lek na hemoroidy
wemmin - misisty kwiat
takker - duy w
tiwi - owady yjce w ulach
veez - miy zwierzak pokojowy, potraficy mwi i posugiwa si telepati
vorn - zwierz podobnie do wilka
yern - zwierz podobne do jelenia, z ograniczon telepati
yeryer - jadowity stwr morski
ODZIE
cyrkla - kolisty strj noszony przez cyrkliaskich kapanw i kapanki
octavestim - szata kapanw Gareilema
taul - okrycie wierzchnie, zarzucane na ramiona i wizane pod szyj
JEDZENIE
coopa - dunwayskie danie
ognilla - przyprawa z Torenu
orzechowiec - pasta zrobiona z orzechw, pochodzca z Si
podpomyk - ciki chleb
NAPOJE
ahm - napj z Somreyu, zwykle podgrzany i przyprawiony
drai - napj Elai
fwa - napj dunwayski
jamya - ceremonialny napj pentadrian
kahr - napj sennoski
maita - stymulujcy napj bezalkoholowy
teepi - napj Siyee
teho - napj sennoski
tintra - napj z Hani
tipli - napj toreski
CHOROBY
gnilec - ropienie ran
pucnik - choroba prowadzca do zgnilizny puc
sercoer - choroba atakujca - co ciekawe - puca
BUDYNKI