You are on page 1of 92

Artur Schopenhauer

O Podstwie Moralności
Pytanie, postawione przez Towarzystwo Królew-
skie, wraz z poprzedzającym je wstępem brzmi, jak
następuje:
Zważywszy, że pierwotna idea moralności, czyli zasadnicze
pojęcie najwyższego prawa moralnego, występuje z właściwą
jej, choć bynajmniej nie logiczną koniecznością zarówno w tej
nauce, której celem jest wyjaśnić nasze pojęcie o tem, co jest
moralne, jak i w życiu, gdzie ujawnia się bądź w postaci sądu
sumienia nad naszemi własnemi postępkami, bądź w postaci
oceny postępków innych ludzi; zważywszy dalej, że niektóre
zasadnicze pojęcia, nie dające się od tej idei oddzielić i z niej
biorące początek, jak np. pojęcie obowiązku i odpowiedzialności,
występują z podobnąż koniecznością i w tym samym
zakresie; zważywszy wreszcie, że, wobec dróg i kierunków
współczesnego badania filozoficznego, poddanie przedmiotu
tego pod dyskusyę zdaje się rzeczą wielkiej wagi; - Towarzystwo
pragnie, aby wzięto pod dokładną rozwagę i opracowano
następujące pytanie:
„Czy początku i podstawy moralności należy szukać w idei
moralności danej bezpośrednio w świadomości i w innych
pojęciach zasadniczych, pochodzących z tej idei, czy też w jakiej
innej zasadzie poznawania?"
Rozdział I

Wstęp

§ 1. O zagadnieniu
Holenderskie Towarzystwo Królewskie w Haarlem ogłosiło w
1819 roku konkurs na następujące pytanie, które zostało roz-
wiązane przez J.C.F. Meistera: „Dlaczego filozofowie, różniąc się tak
dalece między sobą w kwestii zasad etyki, zgadzają się jednak we
wnioskach, gdy chodzi o to, aby z tych uznawanych przez nich zasad
wyprowadzić nasze obowiązki?" Pytanie to było prostą zabawką w
porównaniu z naszym obecnym zadaniem. W samej rzeczy:
1. W zagadnieniu, postawionym nam dziś przez Towarzystwo
Królewskie, idzie ni mniej ni więcej, tylko o obiektywnie rzeczywistą
podstawę etyki, a zatem i moralności. Zagadnienie to stawia nam
Akademia: - Akademia nie może żądać od nas pracy, mającej na
widoku cele praktyczne, to jest nawoływania do uczciwości i cnoty na
podstawie takich zasad, których pewne strony trzeba uwydatnić
rozmyślnie, zasłaniając jednocześnie strony słabe, podobnie jak to
ma miejsce w traktatach popularnych. Akademia nie zna względów
praktycznych, a uznając jedynie względy naukowe, wymaga wykładu
czysto filozoficznego, tj. niezależnego od wszelkich ustaw pozytyw-
nych, od wszelkiej nieuzasadnionej hipotezy, a więc i od wszelkiej
hipostazy metafizycznej czy mitologicznej; wymaga bezstronnego,
nieprzybranego w fałszywe ozdoby i jak gdyby nagiego wykładu
ostatecznej zasady prawego postępowania. Niezmiernej trudności
tego zagadnienia dowodzi choćby tylko ten jeden fakt, że nie tylko to, iż
filozofowie wszystkich krajów i czasów zęby sobie na nim stępili, lecz
co więcej, że temu to właśnie zagadnieniu zawdzięczają swe
10

istnienie wszyscy bogowie Wschodu i Zachodu. Jeśli więc tym razem


zagadnienie zostanie rozwiązane, to zaiste, złoto Towarzystwa
Królewskiego nie pójdzie na marne.
2. Lecz oto druga trudność, na którą naraża się ten, kto szuka
podstawy etyki: badanie jego może się łatwo wydać podważaniem
pewnej części gmachu, która - będąc zachwianą - spowoduje upadek
całości. Wzgląd praktyczny jest tu tak ściśle związany z kwestią
teoretyczną, że mimo najczystszych zamiarów badacz nie zawsze
będzie umiał ustrzec się od wkroczenia w zapale na obce terytorium. Z
drugiej zaś strony nie każdy zdoła odróżnić badanie czysto
teoretyczne, wolne od wszelkich względów, nie wyłączając względów
moralności praktycznej, badanie, którego jedynym celem jest prawda
sama w sobie - od wycieczek lekkomyślnego umysłu przeciw
najświętszym przekonaniom duszy.
Jeśli więc coś trzeba mieć na uwadze przy takiej pracy, to przede
wszystkim to, że jesteśmy tu w miejscu jak najbardziej oddalonym od
miejsc publicznych, gdzie ludzie pracują i poruszają się w kurzu i zgiełku; że
jesteśmy w schronieniu, gdzie panuje głębokie milczenie, w sanktuarium
Akademii, do którego nie dochodzi z zewnątrz żaden hałas, i gdzie żadne
bóstwo nie ma ołtarzy, prócz nagiej, majestatycznej prawdy. Z dwóch
tych przesłanek wyciągam wniosek, że naprzód mogę sobie pozwolić
na zupełną szczerość, nie mówiąc już o tym, że mam prawo wszystko
kwestionować; po wtóre, że jeżeli w takich nawet warunkach, zdołam
r z e c z y w i ś c i e czegoś dokonać, to już będzie można
powiedzieć, że dokonałem wiele.
Ale nastręczają mi się jeszcze inne trudności. Towarzystwo
Królewskie żąda, aby przedmiotem wykładu, zawartego w krótkiej
monografii, była tylko podstawa etyki, rozważana sama w sobie, a
zatem niezależnie od całokształtu jakiegokolwiek systematu filozo-
ficznego, czyli od właściwej metafizyki. Warunek ten nie tylko że
utrudnia zadanie, lecz także zmusza do pozostawienia go niedokoń-
czonym. Już Krystian Wolf powiedział: Tenebrae in philosophia
practica non dispelluntur, nisi luce metaphysica affulgente „Ciemności
filozofii praktycznej może rozproszyć tylko światło metafizyki"
(Filozofia praktyczna), a Kant: „Metafizyka musi poprzedzać filozofię
moralną, i w ogóle filozofia moralna nie może istnieć bez
metafizyki" (Podstawy metafizyki obyczajów; Przedmowa). Żadna
religia na świecie, przepisując ludziom pewną moralność, nie po-
zostawia jej bez oparcia; wszystkie opierają ją na jakiejś dogmatyce,
której głównym celem jest właśnie być podstawą dla moralności.
Podobnie i w filozofii, podstawa etyki, jakiegokolwiek byłaby
rodzaju, musi z kolei wspierać się na jakiejś metafizyce, tj. na
jakimś tłumaczeniu świata i bytu w ogóle; ostateczne bowiem
prawdziwe wyjaśnienie wewnętrznej istoty wszechrzeczy musi stać w
ścisłym związku z wyjaśnieniem etycznego znaczenia postępowania
ludzkiego. W każdym zaś razie, jeśli podstawą etyki nie ma być
jakieś twierdzenie czysto abstrakcyjne, oderwane od świata
rzeczywistego i bujające swobodnie gdzieś w .przestrzeni, to musi nią
być albo jakiś fakt świata przedmiotowego, albo też fakt z
dziedziny ludzkiej świadomości; fakt zaś taki może być tylko
zjawiskiem i - jak wszystkie zjawiska na świecie - wymagać będzie
dalszego wyjaśnienia, po które zwrócimy się do metafizyki. W ogóle,
filozofia tworzy całość tak spójną, że niepodobna wyczerpująco
wyłożyć jednego z jej działów, nie dołączywszy do niego wszystkich
innych. Stąd też'słusznie mówi w Fajdrosie Platon: Animae vero
naturom absąue totius natura sufftcienter cognosci posse
existimas?* „Czy sądzisz, że można poznać naturę duszy w sposób
zadowalający umysł, nie znając natury wszystkiego?". Metafizyka
Natury, metafizyka Obyczajów i metafizyka Piękna, potrzebują siebie
nawzajem, i dopiero przez ich połączenie objaśnić można istotę rzeczy
i bytu w ogóle. Stąd też ten, kto by chciał zbadać jedną z nich trzech
aż do jej ostatecznych podstaw, musiałby zarazem włączyć w swe
wyjaśnienie i dwie pozostałe. I podobnie, kto by o jakiejś j e d n e j
rzeczy tego świata posiadał wiedzę wyczerpującą i jasną we wszystkich
szczegółach, ten znałby przez to i całą resztę wszechświata.
Biorąc za punkt wyjścia pewną daną matafizykę, uznaną przez
nas za prawdziwą, doszlibyśmy drogą s y n t e t y c z n ą do od-
krycia podstawy etyki; w ten sposób podstawa byłaby budowana od
spodu, wskutek czego i sama etyka zyskałaby trwałe oparcie. Lecz
wobec tego, że zadanie każe nam koniecznie oddzielić etykę od

* W ten sposób zaznaczono miejsca w oryginale zapisane literami greckimi


wszelkiej metafizyki, nie pozostaje nam nic innego, jak postępować resztę swego pochodzenia zawdzięczając pobudkom, które w ostate-
drogą a n a l i z y , wychodzącej z danych czy to doświadczenia cznej analizie dadzą się zawsze sprowadzić do egoizmu działającej
zmysłowego, czy świadomości: Nie ulega wątpliwości, że można jednostki. Którakolwiek z tych alternatyw się sprawdzi, przechodzę
dotrzeć aż do ostatecznego źródła tych danych, tkwiącego w duszy ponad nimi nie bez troski, lecz z rezygnacją, od dawna bowiem
ludzkiej. Lecz samo owo źródło - jako fakt zasadniczy, jako uznałem słuszność tych słów Zimmermanna, „Zachowaj w sercu
zjawisko pierwotne - nie da się już sprowadzić do niczego innego; myśl tę aż do śmierci: nie ma na świecie nic równie rzadkiego, jak
skąd wynika, że całe objaśnienie pozostanie czysto dobry sędzia" (O samotności; część I, rozdz. 3, str. 93)
p s y c h o l o g i c z n y m . Co najwyżej będzie można na Widzę już w duchu moją teorię obok teorii moich współ-
marginesie zaznaczyć jego związek z jakąś ogólną zasadą zawodników: na jakże wąskiej podstawie muszą się - według niej
metafizyczną. Tymczasem, gdybyśmy mieli prawo zacząć od - mieścić wszystkie dobre uczynki prawdziwe i dobrowolne,
metafizyki i z niej dopiero, drogą syntezy, wyprowadzić etykę, to wszelka miłość bliźniego, wszelka szlachetność, gdziekolwiekby się
tym samym znaleźlibyśmy podstawę i dla samego owego objawiała; tymczasem tamte wystawiają fundamenty szerokie,
zasadniczego faktu, dla pierwotnego zjawiska etycznego. Ale to wytrzymałe na wszelkie ciężary; gdyby zaś ktoś ośmielił się podać je
wymagałoby wykładu całego systemu filozofii, co by przekraczało w wątpliwość, odwołują się do jego sumienia, równocześnie
granice postawionego tu pytania. Wobec tego jestem zmuszony mierząc z ukosa groźnym spojrzeniem jego własną moralność.
odpowiedzieć na nie w takich granicach, jakie zakreśliło jego Wobec nich moja teoria stoi cicha i uboga, podobna do stojącej
wyróżnienie. przed królem Learem Kordelii, której proste zapewnienia o po-
Wreszcie po trzecie, podstawa, na której zamierzam wznieść czuwania się do swych obowiązków nikną wobec gromkich zaklęć
etykę, będzie bardzo wąska, dzięki temu okaże się, iż w liczbie czynów jej sióstr, wymowniejszych od niej. - W takim stanie rzeczy nie
ludzkich, uważanych ogólnie za słuszne, godne uznania i pochwały, jest zbyteczne powtórzyć sobie dla otuchy zdanie mędrca: magna
drobna tylko cząstka wynika z pobudek czysto moralnych, cała zaś est vis veritatis, et praevalebit [Prawda jest potężną i zwycięstwo do
reszta przypada na motywy odmiennej natury. Bez wątpienia mniej to niej należy}. Wprawdzie u tych, którzy wiele przeżyli i pracowali,
zadowala i nie wygląda tak świetnie, jak np. imperatyw kategoryczny, zdanie to już nie tak silnie podnosi na duchu. Niemniej, powierzę
który jest zawsze na nasze usługi, gotów do wydawania rozkazów, się na ten raz prawdzie, gdyż cokolwiek się zdarzy, mój los będzie
co czynić należy, a czego unikać; że już nie wspomnę o innych zarazem jej losem.
konkretnych podstawach etyki. Ale powołam się w tym miejscu na
słowa Eklezjasty (4, 6): „lepsza garść spokoju, niż dwie garście trudu
i próżności". Prawdy autentycznej i wytrzymującej próbę [czasu], § 2. Rzut oka wstecz na całość
niezniszczalnej, jest we wszelkiej wiedzy zawsze mało, podobnie jak w
rudzie cetnar kamienia zawiera zaledwie parę uncji złota. Może Na użytek ludu, moralność opierana bywa na teologii i podawana
znajdą się tacy, co wraz ze mną przedłożą własność p e w n ą nad za objawioną wolę Boga. Filozofowie, przeciwnie, z małymi wyjąt-
własność z n a c z n ą - odrobinę pozostałego w tyglu złota nad kami, usiłują wykluczyć ten rodzaj uzasadniania etyki, w potrzebie
wielką masę, która rozmywa się w czasie płukania. Może przeciwnie, przedkładając nadeń nawet argumenty sofistyczne. Skąd pochodzi to
oskarżą mnie, iż odejmuję etyce fundament, zamiast go jej przeciwieństwo? Z pewnością bowiem trudno wyobrazić sobie po-
zapewnić, ponieważ dowodzę, że słuszne i chwalebne uczynki ludzkie stawę etyczną trwalszą nad tę, której dostarcza teologia: gdzie
często nie zawierają żadnego pierwiastka czysto moralnego, znaleźć zuchwalca, który by ośmielił się opierać woli Wszechmoc-
najczęściej zaś zawierają go tylko w drobnej cząstce, nego i Wszechwiedzącego? Nigdzie bez wątpienia, byle tylko wola ta
12 13
została objawiona w sposób zupełnie autentyczny, wyższy ponad że sama etyka upaść nie może, utrzymuje się w dalszym ciągu;
wszelką wątpliwość, w sposób, że się tak wyrażę, oficjalny. Cała znaczy więc, że na miejsce dawniejszych podstaw muszą się znaleźć
rzecz w tym, że warunek ten jest właśnie nie do spełnienia. Te- inne, bardzej zgodne z odnowionymi przez postęp pojęciami naszej
ologowie nawet raczej odwracają kwestię i na dowód boskiego epoki. Bez wątpienia właśnie w uznaniu tej potrzeby, z każdym
pochodzenia jakiegoś prawa usiłują wykazać jego zgodność z na- dniem stającej się pilniejszą, Towarzystwo Królewskie ogłosiło
szymi pojęciami moralnymi, otrzymanymi skądinąd, tj. z natury; niniejsze ważne pytanie.
tym więc sposobem odwołują się do niej jako do czegoś pewniejszego i Dobra moralność bywała głoszona często i po wszystkie czasy,
bardziej bezpośredniego. Do tego dołącza się jeszcze inna refleksja: ale jej uzasadnienie zawsze pozostawiało wiele do życzenia. W ogóle
czyn moralny, spowodowany groźbą kary lub obietnicą nagrody, próby takiego uzasadnienia zdradzają dążenie do znalezienia przed-
byłby moralny raczej pozornie aniżeli w rzeczywistości; w gruncie miotowej prawdy, z której logicznie dałoby się wyprowadzić
rzeczy zasadą jego byłby egoizm, a o jego spełnieniu decydowałaby w przepisy etyczne. Szukano tej prawdy bądź w naturze rzeczy, bądź
ostatniej instancji tylko większa lub mniejsza łatwość, z jaką dany w naturze ludzkiej, lecz bezowocnie. W rezultacie zawsze się
osobnik byłby skłonny wierzyć bez dostatecznych dowodów. okazywało, iż wola człowieka dąży tylko do jego własnego dobra,
Wreszcie dziś, gdy Kant zburzył podstawy t e o l o g i i do tego, czego suma zawiera się w pojęciu s z c z ę ś c i a ; dążenie
s p e k u l a t y w n e j , uważane do jego czasów za niewzruszone, a zaś to sprowadza ją na drogę zupełnie inną niż ta, którą
następnie, odwracając dotychczasowy porządek, usiłował oprzeć ją wskazywałaby jej moralność. Wobec tego starano się przedstawić
na etyce, której ona dotąd stanowiła fundament, i nadać jej w ten szczęście bądź jako r ó w n o z n a c z n e z cnotą, bądź też jako
sposób pewien byt, choćby tylko zupełnie idealny - dziś mniej niż skutek i działanie tej ostatniej; tak jedno jak drugie spotkało się z
kiedykolwiek można myśleć o ugruntowaniu etyki na teologii: nie niepowodzeniem, mimo że nie szczędzono przy tym sofizmatów.
wiadomo już bowiem, która z nich ma być podstawą dla pozostałej; Zwrócono się tedy z kolei do twierdzeń czysto obiektywnych,
koniec końców wytworzyłby się z tego circulus vitiosus. abstrakcyjnych, wykrytych bądź a posteriori, bądź a priori, a z
W ciągu ostatnich lat pięćdziesięciu, trzy rzeczy wpływały na których w razie potrzeby dałoby się wyprowadzić przepisy
nas: filozofia Kanta, nieporównane postępy nauk przyrodniczych, które prawego postępowania; ale tym znowu brakowało punktu oparcia w
sprawiły, że wszystkie poprzednie okresy życia ludzkości wobec naturze człowieka, brak ten zaś pozbawia je siły potrzebnej do
naszego wydają się okresami dzieciństwa; wreszcie za- wpływania na jego dążenia w kierunku sprzecznym z jego
znajomienie się z literaturą sanskrycką, z braminizmem i bud- samolubnymi skłonnościami. Stwierdzenie wyżej powiedzianego
dyzmem, tymi dwiema najstarszymi i najbardziej rozpowszech- za pomocą wyliczania i krytyki wszystkich dotychczasowych
nionymi, to znaczy najpierwszymi w czasie i przestrzeni religiami podstaw moralności wydaje mi się zbyteczne, po pierwsze dlatego,
ludzkości. Braminizm i buddyzm są nawet pierwotną narodową że podzielam zdanie św. Augustyna: non est pro magno habendum
religią naszej własnej rasy, która, jak wiadomo, pochodzi z Azji, a quid homines senserint, sed quae sit rei veritas [Należy baczyć nie
dziś w swej nowej ojczyźnie, otrzymuje swoje spóźnione, powtórne na opinię ludzką, lecz na prawdę samą w sobie]; po drugie zaś i
jej objawienie. Otóż, wskutek wszystkich tych przyczyn, przede wszystkim dlatego, że byłoby to to samo, co „zanosić sowy
podstawowe pojęcia filozoficzne uczonych europejskich uległy do Aten"*. Towarzystwo Królewskie zna dostatecznie dawniejsze
przekształceniu, do czego niejeden może niechętnie się przyznaje, próby w przedmiocie ugruntowania etyki i przez samo ogłoszenie
ale czemu nikt nie może zaprzeczyć. Przez to także i dawne konkursu daje do poznania, iż odczuwa ich niedostateczność. Mniej
podstawy e t y k i jak gdyby zmurszały. Przekonanie jednak, dobrze poinformowany czytelnik znajdzie niezupełne wprawdzie,
lecz co do najważniejszych
14 15
kwestii wystarczające streszczenie dawniejszych usiłowań w Prze- ostatnich lat sześćdziesięciu, i aby iść naprzód, trzeba nam najpierwją
glądzie najważniejszych zasad teorii obyczajów Garve'a, w Historii usunąć z drogi. Zbadanie etyki Kanta da mi sposobność do
filozofii moralnej Staudlina i w tym podobnych dziełach. - Bez rozważenia i wyjaśnienia większej części zasadniczych pojęć etycz-
wątpienia, zniechęcająco działa myśl, że los etyki, nauki tak nych, z tych zaś pierwiastków wyciągnę następnie moje rozwiązanie.
bezpośrednio dotyczącej naszego życia, jest równie nieszczęśliwy jak Nade wszystko zaś, ponieważ pojęcia przeciwne oświetlają się
los ciemnej niedociekłej metafizyki, i że od chwili zapo- nawzajem, przeto krytyka podstawy moralności według Kanta
czątkowania jej przez Sokratesa, po tylu nieustannych wysiłkach, . będzie najlepszym wstępem i przygotowaniem, powiedzmy nawet,
jest ona ciągle jeszcze zmuszona poszukiwać swej pierwszej zasady. Ale najprostszą drogą do mojej własnej teorii, która w najważniejszych
bo też w etyce, bardziej niż w jakiejkolwiek innej nauce, punktach jest diametralnie przeciwna teorii Kanta. Wobec tego nie
najistotniejsze są pierwsze twierdzenia; wnioski zaś są tak łatwe, że należy pomijać poniższej krytyki i przechodzić od razu do pozytywnej
wynikają same przez się. W n i o s k o w a ć wszyscy umieją, części mego wykładu, gdyż wzięta w oderwaniu, część ta może być nie
niewielu umie s ą d z i ć . I dlatego właśnie wszystkie grube pod- całkiem zrozumiała.
ręczniki i traktaty moralne są równie bezużyteczne, jak nudne. W ogóle, czas już, aby etykę raz nareszcie poddano poważnemu
Niemniej, doznaję ulgi na myśl, iż mogę uważać swoich czytelników za badaniu. Już pół wieku z górąjak spoczywa na wygodnej poduszce,
obznajmionych ze wszystkimi dawniejszymi podstawami etyki. Kto podłożonej jej przez Kanta, na „kategorycznym imperatywie prak-
bowiem obejmie wzrokiem działalność filozofów dawnych i tycznego rozumu". Prawda, że za naszych czasów ten imperatyw
nowych, ich różnorodne, a często tak dziwaczne argumenty, za przybrał nie tak pompatyczną, a za to gładszą i popularniejszą nazwę
pomocą których usiłowali uzasadnić ogólne wymagania mo- „prawa moralnego"; pod tym imieniem, złożywszy lekki pokłon
ralności, jak również ich oczywiste niepowodzenie - ten będzie w rozsądkowi i doświadczeniu, wślizguje się cichaczem do domu, gdy
stanie zmierzyć trudności zagadnienia i według nich ocenić moje zaś raz się tam usadowi, wtedy już bez końca rządzi i wydaje rozkazy,
dzieło. Kto zaś przekonał się, jak dalece mijają się z celem drogi, nikomu nie zdając rachunków. Że Kant zatrzymał się na kategorycznym
dotychczas używane, ten będzie skłonniejszy wstąpić wraz ze mną imperatywie, to było konieczne i słuszne, on sam bowiem był jego
na drogę zupełnie inną, drogę, której dotąd albo nie dostrzegano, wynalazcą i za jego pomocą wyrugował inne, grubsze błędy. Ale patrzeć,
albo też omijano pogardliwie. Być może dlatego, że była jak na tej poduszce, którą on położył, a którą od owego czasu
najnaturalniejszą.* W istocie moje rozwiązanie zagadnienia przypomni wydeptywano coraz szerzej, tarzają się osły - to już zbyt ciężko. Mam tu
niejednemu czytelnikowi jajko Kolumba. na myśli owych układaczy podręczników, którzy z właściwą
Uczynię wyjątek tylko dla o s t a t n i e j próby ugruntowania głupocie spokojną pewnością siebie sądzą, że uzasadnili etykę, gdy się
etyki, dla próby Kanta; zbadam ją krytycznie, i to szczegółowo, po odwołali do p r a w a m o r a l n e g o , rzekomo zamieszkującego
części dlatego, że wielka reforma Kanta dała etyce podstawę, mającą w naszym r o z u m i e ; i gdy już zdołali za pomocą wieloznacznych,
rzeczywistą wyższość nad poprzedzającymi, po części zaś, ponieważ w zawiłych frazesów uczynić niezrozumiałymi najprostsze i najbardziej
historii etyki była ona właściwie ostatnim ważnym wydarzeniem. jasne stosunki życiowe, rozumie się przy tym, że w ciągu całej tej pracy
Zasada, na której Kant oparł etykę, dziś jeszcze cieszy się ogólnym ani razu poważnie nie zadali sobie pytania, czy też istnieje naprawdę
uznaniem. Wykłada sieją powszechnie, choć z pewnymi modyfikac- takie „prawo moralne", taki wygodny kodeks etyczny, wyryty w
jami, które polegają zresztą tylko na pewnych zmianach w porządku naszym mózgu, łonie czy sercu. Toteż, wyznaję, ze szczególną
wykładu, lub na przybraniu jej w inne wyrażenia. Jest ona etyką przyjemnością przystąpię teraz do zabrania etyce tej szerokiej
' „Nie umiem powiedzieć jaki traf, albo raczej jakie przeznaczenie fatalne sprawia, że poduszki. Zamiarem moim, który z góry odsłaniam, jest wykazać, że
większą wiarę dajemy oszustwu, niż prostej i nagiej prawdzie". (Casti) praktyczny rozum i kategoryczny imperatyw Kanta są
i, 1.1.. !«.
16 17
nieuzasadnionymi, bezpodstawnymi, urojonymi hipotezami: do-
wieść, że etyka Kanta jest pozbawiona trwałej podstawy, i tym
sposobem przywrócić etykę do jej dawniejszego stanu kompletnej
niepewności.
Wówczas dopiero przystąpię do wyłożenia prawdziwej zasady Rozdziali!
moralnej, której źródło leży w samej naszej istocie, a skuteczność nie
podlega wątpliwości. Zasada ta nie daje nam podstawy tak szerokiej,
jak dawniejsza poduszka. Toteż ci, którym z nią wygodniej, nie Krytyka podstawy etyki podanej przez Kanta
prędzej opuszczą swoje stare posłanie, aż się wyraźnie przekonają o
głębokim zaklęśnięciu miejsca, na którym ono leżało.

§ 3. Rzut oka na przedmiot


Kant oddał etyce jedną wielką usługę, mianowicie oczyścił ją z
wszelkiego eudajmonizmu. Etyka starożytnych była doktryną
szczęścia; etyka nowożytnych, po większej części, teorią zbawienia.
Starożytni chcieli wykazać, że cnota utożsamia się ze szczęściem,
lecz bezskutecznie, były to bowiem jakby dwie figury nie po-
krywające się nawzajem, jakkolwiek byśmy je nakładali. Nowożytni
chcieli związać je ze sobą stosunkiem nie t o ż s a m o ś c i , lecz
p r z y c z y n o w o ś c i , tj. wykazać, że szczęście jest skutkiem
cnoty, w tym celu musieli jednak albo uciekać się do sofizmatów,
albo też brać za podstawę do swych wniosków jakiś inny świat,
aniżeli ten, który jest dostępny dla naszego poznania. Wśród
starożytnych jedynym wyjątkiem jest Platon, jego etyka nie jest
eudajmonistyczna - w zamian za to jest mistyczna. Nawet etyka
cyników i stoików jest tylko szczególnego rodzaju eudajmonizmem;
nie zbrakłoby mi na to dowodów i uzasadnień, ale wobec mego
obecnego zadania ograniczoność miejsca nie pozwala mi na ich
przytaczanie*. Tak więc, wyjąwszy Platona, zarówno dla sta-
rożytnych, jak i późniejszych, cnota była tylko środkiem pro-
wadzącym do pewnego celu. Właściwie nawet i Kant, ściśle biorąc,
raczej pozornie niż w rzeczywistości wygnał z etyki wzgląd na
szczęście. Zachował on pewien potajemny związek między cnotą a
szczęściem w swojej teorii najwyższego dobra; jest tam
* Szczegółowy wykład znajduje się w moim dziele „Welt als Wille und Yorstel-
lung", tom I § 16, oraz t.2, roz. 16.

19
pewien rozdział odległy i ciemny, gdzie te dwie rzeczy łączą się ze ieszczoną tam krytykę*. Krytyka praktycznego rozumu zawiera w
poin
sobą, chociaż publicznie cnota traktuje szczęście jako rzecz sobie głównych zarysach to samo, co i wspomniana Podstawa; tylko że w
obcą. Poza tym jednak zasada moralności u Kanta jest niezależna Podstawie przedmiot jest traktowany w formie zwięzłej i daleko
od doświadczenia i wyprowadzanej zeń nauki. Jest ona ściślejszej, podczas gdy w Krytyce jest rozwinięty szeroko i poprze-
transcendentalna, metafizyczna. Kant uznaje, że postępowanie rywany dygresjami, oraz gdzieniegdzie dla wywarcia głębszego
człowieka posiada pewne znaczenie, które sięga dalej niż wszelka wrażenia deklamacją na temat moralności. W/ chwili pisania tego
możliwość doświadczenia i wskutek tego stanowi właściwy dzieła Kant osiągnął już był wreszcie, choć zbyt późno, swoją
pomost prowadzący do tego świata, który on nazywa rozumowym, zasłużoną sławę; więc też pewien niezmordowanej uwagi czytelnika,
mundus noumenon, światem rzeczy samych w sobie. zaczął bardziej ulegać starczej wielomówności. Prócz tego, co jej jest
Zdobytą sławę etyka Kanta zawdzięcza - oprócz wspomnianych już wspólne z Podstawą, Krytyka praktycznego rozumu zawiera jeszcze: po
zalet - przede wszystkim czystości i szlachetności swych wniosków. pierwsze, wyższą ponad wszelkie pochwały i prawdopodobnie
Większość zadowoliła się tym i nie troszczyła się bardzo o ich wcześniej stworzoną teorię stosunku między wolnością a koniecznością,
uzasadnienie; bo też i w samej rzeczy jest to dzieło niezmiernie teorię, która jest w zupełnej zgodzie z tą, jaką znajdujemy w
skomplikowane, abstrakcyjne, o formie nadzwyczaj sztucznej, w którą Krytyce czystego rozumu; po wtóre teologię moralną, która -jak się o
Kant, aby jej nadać pozór trwałości, musiał włożyć cały swój zasób tym przekonamy - była właściwym celem tego dzieła. Wreszcie w
subtelności i daru kombinacyjnego. Na szczęście, traktował on Metafizycznych pierwiastkach teorii cnoty, napisanych w 1797 r., a
kwestię p o d s t a w y s w o j e j etyki oddzielnie od etyki samej w stanowiących pendant do jego opłakanej Teorii prawa, wpływ
specjalnym dziele pt. Podstawy metafizyki obyczajów. Dzieło to zatem starości występuje już w całej pełni. Dla wszystkich tych powodów, za
ma ten sam przedmiot, co i niniejsze zagadnienie. W samej rzeczy we podstawę do mej obszernej krytyki wezmę dzieło, które najpierw
wstępie czytamy tam: „Treścią niniejszej pracy jest jedynie poszukiwanie i wymieniłem, tj. Podstawę metafizyki obyczajów; do tego właśnie
stwierdzenie najwyższej zasady moralności, co stanowi zupełnie dzieła będą się odnosiły wszystkie cytaty nie opatrzone żadną
oddzielną kwestię i, ze względu na swój cel, daje się wyodrębnić jako wzmianką. Co do dwóch pozostałych prac, będę je uwzględniał tylko
całość od wszelkiego innego badania w przedmiocie obyczajów". W drugorzędnie i drugoplanowo. Dla dobrego zrozumienia tej krytyki,
książce tej znajdujemy wykład podstawy, tj. tego, co jest najistotniejsze w której celem jest podważyć etykę Kanta w jej najgłębszych pod-
jego etyce. Wykład najzwięźlejszy, najdokładniejszy i najbardziej walinach, byłoby bardzo pożądane, aby czytelnik raz jeszcze odczytał z
systematyczny, jaki nam Kant dał w tym przedmiocie. Prócz tego, uwagą Podstawę, do której się ona odnosi bezpośrednio, i uprzytomnił
książka ta posiada jeszcze tę ważną zaletę, iż jest najwcześniejszym z sobie jej treść. [...]
dzieł etycznych Kanta - jest ona tylko o cztery lata późniejsza od
Krytyki czystego rozumu, to znaczy, pochodzi z okresu, kiedy mimo
sześćdziesięciu jeden lat Kanta, ujemny wpływ starości na jego §4. O nakazującej formie etyki Kanta
umysł nie był jeszcze widoczny. Wpływ ten daje się już łatwo
zauważyć w Krytyce praktycznego rozumu, wydanej w r. 1788, tj. w rok Pierwszy błąd* Kanta spoczywa w jego sposobie pojmowania
po d r u g i m w y d a n i u Krytyki czystego rozumu, w którym samej etyki. Najdokładniejszym wyrazem tego pojmowania jest
Kant nieszczęśliwą przeróbką zepsuł swe nieśmiertelne dzieło. Fakt ten zdanie następujące: „W filozofii praktycznej chodzi nie o wyjaśnienie
był analizowany w przedmowie do nowej Rosenkranzowskiej edycji przyczyn tego, co się dzieje, lecz o prawa tego, co d z i a ć s i ę
tego dzieła. Po rozpatrzeniu się w przedmiocie mogę wyrazić tylko swoją
zupełną zgodę na * Ja sam jestem jej autorem, ale występuję incognito.

20 21
p o w i n n o , c h o ć b y n a w e t n i g d y s i ę n i e d z i a ł o " . Jest ści w ogóle, prawem natury. Przeciwnie zaś, niepodobna bez
to stanowczo petitio principii. Skąd wiemy, że istnieją jakieś prawa, dowodów przyjąć istnienia jakichś p r a w m o r a l n y c h , nie-
którym my p o w i n n i ś m y poddawać nasze postępowanie? Skąd zależnych od ludzkich postanowień, od urządzeń państwowych, od
wiemy, że p o w i n n o d z i a ć s i ę to, co s i ę n i g d y n i e d z i e j teorii religijnych. Przypuszczając więc z góry istnienie podobnych
e? Na jakiej zasadzie z góry przyjmujecie takie twierdzenie, a praw, Kant popełnia petitio principii. To przesądzanie faktów
następnie, wychodząc zeń, narzucacie nam, jako jedynie możliwą, okazuje się tym bardziej zuchwałe, że zaraz na str. VI przedmowy
jakąś etykę o formie prawodawczo-nakazującej? Co do mnie, w Kant dodaje, iż prawo moralne powinno posiadać charakter
przeciwieństwie do Kanta utrzymuję, że moralista, jak i filozof w „ b e z w z g l ę d n e j k o n i e c z n o ś ć i". Lecz cechą takiej ko-
ogóle, powinien zadowalać się wyjaśnianiem i komentowaniem nieczności jest to, że skutki jej są nieuniknione. Czy wobec tego może
danych doświadczenia, tj. tego, co rzeczywiście dzieje się lub istnieje, być mowa o bezwzględnej konieczności rzekomych praw moralnych?
dążąc do tego, aby mógł je zrozumieć. Jeżeli się tym zajmie, to już Jako przykład takiego prawa Kant podaje przykazanie: „Nie mów
będzie miał bardzo wiele do dokonania, znacznie więcej niż to, czego fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu" (Du sollt nicht
dokonano dotychczas w ciągu całych tysięcy lat. Zgodnie z lugeri). Tymczasem wiadomo - i sam Kant to przyznaje - że podobne
powyższym petitio principii Kant, już w przedmowie, która stanowi przykazania w znacznej części są bezskuteczne, a nawet, że ich
jedność z samym dziełem, p r z e d rozpoczęciem wszelkiego badania, bezskuteczność jest wprost zasadą, od której tylko zdarzają się
przyjmuje istnienie p r a w czysto moralnych, następnie zaś utrzymuje wyjątki. W etyce naukowej, aby móc twierdzić, że wola ludzka poza
to twierdzenie i czyni zeń podwalinę całego swego systemu. Co do nas, prawem motywacji podlega jeszcze jakimś innym prawom pier-
zbadamy przedtem samo pojęcie p r a w a . Wyraz ten w swym wotnym i niezależnym od wszelkich instytucji ludzkich, trzeba przede
znaczeniu właściwym, pierwotnym, oznacza tylko p r a w o cywilne, wszystkim wykazać i wyprowadzić istnienie tych praw; szczególnie,
lex, urządzenie ludzkie i zależne od ludzkiej woli. Prócz tego pojęcie jeśli się ma zamiar nie tylko nawoływać do uczciwości, lecz także
prawa ma jeszcze inne znaczenie, pochodne, przenośne, samemu ją praktykować. Do czasu zaś złożenia odnośnych dowodów
metaforyczne, mianowicie w zastosowaniu do natury. Prawami twierdzić będę, że wprowadzanie do etyki takich pojęć, jak:
natury nazywamy w przenośni stałe fakty i procesy przyrodnicze, p r a w o , p r z e p i s , p o w i n n o ś ć , wynika ze źródła, nie mają-
bądź stwierdzone a priori, bądź poznawane a posteriori. Spomiędzy cego nic wspólnego z filozofią, a mianowicie z Dekalogu Mojżesza. W
tych praw natury, drobna tylko cząstka może być wykryta a priori i samym wyżej przytoczonym przykładzie prawa moralnego - pier-
stanowi to, co Kant bystrym swym umysłem wydzielił i połączył pod wszym, jaki Kant podaje w tym przedmiocie, jest znak pewien,
nazwą m e t a f i z y k i n a t u r y . W o l a l u d z k a ma również naiwnie zdradzający to pochodzenie, a mianowicie, pisownia wyrazu
swoje p r a w o , ponieważ człowiek należy do natury. Jest to prawo „du sollst" (powinieneś). Jeśli jednak jakieś pojęcie nie może wykazać
dające się ściśle wykazać, prawo niezłomne, nie znające wyjątku, żadnego innego źródła, prócz tego, któreśmy wyżej przytoczyli, to nie
niewzruszone, które posiada, nie - jak kategoryczny imperatyw - ma prawa wciskać się tak bez ceremonii do etyki filozoficznej i nie
jakąś ąuasi-konieczność, ale konieczność rzeczywistą. Jest to może liczyć na przyjęcie, dopóki nie zostanie poparte dostatecznymi
p r a w o m o t y w a c j i (prawo determinizmu pobudek): jedna z dowodami. U Kanta jest ono pierwszym, i to poważnym petitio
form prawa przyczynowości, a mianowicie przyczynowość, która principii.
przeszła przez pośrednictwo samowiedzy. Jest to jedyne prawo, które da
liznąwszy tym sposobem we wstępie prawo moralne za rzeczywi-
się wykazać dla woli ludzkiej i któremu jest podległa ta wola,
stość daną i niezaprzeczalną, Kant idzie dalej i czyni to samo z
j a k o t a k a . Polega ono na tym, że wszelki postępek musi być
pokrewnym temu pojęciem obowiązku. Nie poddając go długiemu
wynikiem dostatecznej pobudki. Jest ono, jak i prawo przyczynowo-
badaniu, wprowadza je do etyki w charakterze pojęcia dla niej

22 23
istotnego. Ale ja jestem zmuszony ponowić tu swój protest. Pojęcie to, - k a t e g o r y c z n a . Znieśmy myślą te warunki, a pojęcie
wraz ze wszystkimi pokrewnymi mu pojęciami p r a w a , powinności utraci wszelkie znaczenie; dlatego też, p o w i n n o ś ć
p r z y k a z a n i a , p o w i n n o ś c i , wzięte w znaczeniu bez- b e z w z g l ę d n a j e s t to c o n t r a d i c t i o in a d i e c t o . Głos
względnym, jest zapożyczone z etyki teologicznej i w etyce filozoficznej nakazujący, czy pochodzi z wewnątrz, czy z zewnątrz, musi
pozostanie obce dopóty, dopóki nie znajdzie dostatecznego przemawiać tonem groźby lub obietnicy; inaczej nie możemy go sobie
usprawiedliwienia bądź w istocie natury ludzkiej, bądź w istocie wyobrazić; ale też wobec tego posłuszeństwo -zależnie od okoliczności -
świata przedmiotowego. Dopóki to nie nastąpi, nie mogę przyznać może być tylko dowodem rozsądku lub głupoty, zawsze jednak będzie
zarówno jemu, jak i pokrewnym mu pojęciom, innego pochodzenia, jak z interesowne, czyli pozbawione wartości moralnej. Niezrozumiały,
Dekalogu. W ogóle, w epoce chrześcijaństwa, etyka filozoficzna niedorzeczny charakter tego pojęcia powinności
bezwiednie zapożyczała swą formę od etyki teologicznej; ponieważ zaś ta b e z w z g l ę d n e j , które legło u samej podstawy systemu Kanta,
ostatnia jest z natury swej n a k a z u j ą c a , więc też i etyka filozoficzna objawia się następnie w samym systemie, mianowicie w Krytyce
przyjęła postać zbioru przepisów, teorii obowiązków, w prostocie ducha praktycznego rozumu; podobnie jak trucizna, potajemnie wprowa-
i nawet nie przypuszczając, że nie ma do tego dostatecznego prawa, a dzona do organizmu, nie może w nim pozostać, lecz gwałtownie
przeciwnie, w przekonaniu, że to właśnie jest jej formą istotną i wydostaje się na jaw. W samej rzeczy, owa p o w i n n o ś ć tak
przyrodzoną. Faktem jest niezaprzeczalnym i uznawanym przez zupełnie n i e u w a r u n k o w a n a kończy się jednak na tym, że
wszystkie ludy, czasy, religie i (z wyjątkiem materialistów właściwych) stawia jako swój postulat pewien warunek, a nawet kilka
przez wszystkich filozofów, stanowi to, że czyny ludzkie mają wartość warunków, jak: nagroda, nieśmiertelność istoty, która ma być
metafizyczną, tj. że ich doniosłość etyczna przechodzi sferę świata nagrodzona, wreszcie rozdawcę nagród. Jest to zresztą nieuniknione z
zjawiskowego a wkracza w sferę wieczności; z tego jednak nie wynika, chwilą, gdy za podstawowe pojęcia etyki bierze się obowiązek i
iżby ta wartość musiała być ujmowana w formę rozkazu i powinność; pojęcia te bowiem są z natury swej względne i całe swe
posłuszeństwa, prawa i obowiązku. Gdy się te pojęcia oddzieli od znaczenie czerpią tylko z groźby kary lub obietnicy nagrody. Tym
hipotez teologicznych, które je zrodziły, tracą one wszelkie znaczenie; sposobem okazuje się, że cnota pozornie tylko pracowała bez
wyobrażać zaś sobie, wraz z Kantem, że dla zastąpienia tych hipotez widoków zapłaty; tylko że nagroda, której autor domaga się dla niej
dość będzie wspomnieć o b e z w z g l ę d n e j powinności i apres coup, występuje przyzwoicie zawoalowana pod nazwą
b e z w a r u n k o w y m obowiązku, to karmić czytelnika słowami, a n a j w y ż s z e g o d o b r a , które polega na połączeniu cnoty ze
nawet po prostu częstować go c o n t r a d i c t o in a d i e c t o . szczęściem. Tak więc, w gruncie rzeczy cała ta etyka oparta jest na
P o w i n n o ś ć ma sens i znaczenie jedynie wtedy, gdy jej poszukiwaniu szczęścia, na interesie, czyli że po prostu jest ona tym
towarzyszy groźba kary lub obietnica nagrody. Toteż o Kancie mowy samym eudajmonizmem, który Kant uznając za heteronomiczny
jeszcze nie było, kiedy Locke już mówił: „Próżne jest przypuszczenie, że - tak uroczyście wyrzucił ze swego systemu przez główne wejście, a
można by wolnym postępkom człowieka narzucić jakieś prawidło, nie który teraz, pod nazwą najwyższego dobra, wsuwa się tam
dołączając doń żadnej sankcji w postaci kary lub nagrody, które nadałyby tylnymi drzwiami. Tak mści się na swym twórcy za swoją sprzeczność
kierunek jego woli; stąd też wszędzie, gdzie przypuszczamy prawo, wewnętrzną przypuszczenie bezwzględnej,
musimy zarazem przypuścić jakąś karę lub nagrodę, związaną z tym b e z w a r u n k o w e j p o w i n n o ś c i . Z drugiej jednak strony,
prawem". Wszelka zatem powinność jest niezbędnie uwarunkowana powinność u w a r u n k o w a n a nie może być podstawą etyki;
karą lub nagrodą, czyli - mówiąc językiem Kanta -jest ona z natury swej wszelki czyn bowiem, dokonany ze względu na jakąś nagrodę lub
h i p o t e t y c z n a , nie zaś - jak on twierdzi karę, jest oczywiście czynem samolubnym, czyli pozbawionym
wartości czysto moralnej. Z tego wszystkiego jasno wynika, że jeśli

25
24
istotnie pragniemy zgłębić doniosłość postępowania ludzkiego, bytu tej formy, która z nich jedynie czerpała swą wartość i znaczenie;
doniosłość wieczną, przekraczającą granice świata zjawiskowego, to były zatem od niej nieodłączne, co więcej, zawierały się w niej
musimy pojąć etykę w sposób bardziej wzniosły i bardziej implicite. Wobec tego nietrudno było Kantowi w końcu swego
niezależny. wykładu z kolei wyprowadzić z etyki teologię, ową słynną teologię
Tak więc wszelka p o w i n n o ś ć jest podporządkowana jakiemuś moralną. Trzeba mu tylko było wrócić do owych pojęć, które
warunkowi - i to samo stosuje się do o b o w i ą z k u. Pojęcia te poprzednio uznał był milcząco za pośrednictwem pojęcia
bowiem są blisko ze sobą spokrewnione i niemal równoznaczne. p o w i n n o ś c i , i które stanowiły ukrytą podstawę jego etyki,
Jedyna różnica polegałaby może na tym, że p o w i n n o ś ć w wydobyć je na jaw i postawić explicite, jako postulaty praktycznego
o g ó l e może wspierać się na samej tylko sile, podczas gdy rozumu. W ten sposób, ku wielkiemu zbudowaniu świata, powstała
o b o w i ą z e k każe przypuszczać zobowiązanie, tj. przyjęcie na teologia, oparta wyłącznie na moralności, a nawet z niej wyłącznie
siebie obowiązku; taki stosunek istnieje między panem a służącym, powstała. Przyczyna tego była bardzo prosta: [taka] oto, że sama ta
zwierzchnikiem a podwładnym, rządem a poddanymi. Ponieważ nikt moralność zasadza się na ukrytych hipotezach teologicznych. Nie
nie przyjmie na siebie obowiązku bez zapłaty, przeto wszelki chciałbym czynić satyrycznych porównań; ale wypadek ten przed-
obowiązek stwarza prawo. Niewolnik nie ma obowiązków, ponieważ nie stawia wiele podobieństwa z przedstawieniem zręcznego sztukmistrza,
posiada praw; niemniej ulega pewnej powinności, której zasadą jest który wprowadza nas w podziw, pokazując jakiś przedmiot tam, gdzie
siła. W następnej części wykażę, do czego się sprowadza w etyce go przedtem sam położył. Wyrażona w terminach oderwanych metoda
znaczenie wyrazu o b o w i ą z e k . Kanta przedstawia się następująco: bierze on za wynik to, co powinien
Nadawanie etyce formy n a k a z u j ą c e j , pojmowanie jej jako był postawić jako zasadę lub hipotezę (teologię), za przesłankę zaś
t e o r i i o b o w i ą z k ó w , wreszcie utożsamianie wartości moralnej to, co był powinien znaleźć na końcu swej dedukcji, jako jej wynik
czynów ludzkich z pełnieniem o b o w i ą z k ó w, zaś niegodziwo-ści z (przykazanie). Gdy w ten sposób cały gmach został postawiony do
ich gwałceniem, ma niezaprzeczalnie, wraz z pojęciem powinności, za góry nogami, nikt, nawet sam Kant nie poznał w nim tego, czym on
jedyne swe źródło etykę teologiczną, a zatem Dekalog. Takie był w samej rzeczy - tj. starej, dobrze znanej etyki teologicznej. W
pojmowanie etyki z natury swej opiera się na hipotezie zależności paragrafie szóstym i siódmym zbadamy, w jaki sposób Kant
człowieka od jakiejś obcej woli, która mu rozkazuje i zapowiada kary i wykonał tę zręczną sztukę.
nagrody; nie da się ono oderwać od tej podstawy. Lecz o ile taka Jeszcze przed Kantem filozofowie często podawali etykę w formie
hipoteza jest na swym miejscu w teologii, o tyle przenoszenie jej nakazującej, jako teorię obowiązków; tylko że w ten czas opierali
żywcem do etyki filozoficznej nie może być dozwolone. Wobec tego zaś samą etykę na woli jakiegoś Boga, którego istnienie było już gdzie
nie mamy prawa twierdzić z góry, że f o r m a n a k a z u j ą c a oraz indziej dowiedzione, i w ten sposób nie popełniali niekonsekwencji.
dyktowanie praw, przykazań i obowiązków jest istotną właściwością Kto jednak, jak Kant, chciał dać etyce podstawę niezależną od
etyki filozoficznej i rozumie się sama przez się. Zastępując warunek teologii i wznieść ją bez pomocy jakiejkolwiek hipotezy metafizycznej,
zewnętrzny, który jest koniecznym i przyrodzonym towarzyszem tych ten nie miał prawa nadawać jej formy nakazującej i opierać jej na
pojęć, wyrazem „bezwzględny" lub „kategoryczny" dopuszczamy owym: „powinieneś" i „to twój obowiązek", znikąd uprzednio nie
się prostego wybiegu, a wynikiem tego jest, jak już powiedziałem, wyprowadzonym.
c o n t r a d i c t i o in a d i e c t o .
Tak więc Kant po kryjomu, cichaczem zapożyczył
n a k a z u j ą c ą f o r m ę swej etyki od moralności teologicznej;
przesłanki tej ostatniej, tj. teologia, stanowiły właściwie całą rację

26 27
§ 5. O obowiązkach względem samego siebie, w wania; wówczas gdy każdemu doskonale wiadomo, że sam strach
wystarcza, aby ich zmusić do ucieczki przed niebezpieczeństwem, i że
szczególności nie trzeba ich wtedy popędzać w imię obowiązku.
To, co zwykle rozumiemy przez wyraz „obowiązki względem
Kant nie tylko w teorii, ale i w wykonaniu zachował bez zmiany samego siebie", jest to pełne przesądów i oparte na najpłytszych w
ową tak przez siebie umiłowaną, formę teorii obowiązków; podobnie świecie argumentach dowodzenie przeciwko s a m o b ó j s t w u . W
bowiem jak i jego poprzednicy, obok obowiązków względem bliźnich całej przyrodzie człowiek jedynie - i to go właśnie odróżnia od
stawia także i obowiązki względem samego siebie. Ponieważ stanowczo zwierzęcia - jest narażony na cierpienia nie tylko f i z y c z n e ,
odrzucam hipotezę tych ostatnich, przeto mimochodem wyjaśnię tu zamknięte całkowicie w teraźniejszości, lecz i na dotkliwsze bez
moje zapatrywanie w tym względzie. porównania cierpienia m o r a l n e , które z istoty swej obejmują
Obowiązki względem samego siebie muszą, podobnie jak wszystkie przeszłość i wkraczają do przyszłości. W zamian za to natura dała mu
inne, być obowiązkami albo s p r a w i e d l i w o ś c i , albo miłości. przywilej dowolnego skracania sobie życia, jeszcze zanim dosięgło
Obowiązki s p r a w i e d l i w o ś c i względem samego siebie przez nią postawionego kresu, i w ten właśnie sposób pozwoliła mu
istnieć nie mogą na mocy samej przez się oczywistej zasady „volenti żyć, nie jak zwierzęciu, dopóki m o ż e , lecz tylko, dopóki c h c e .
non fit injuria" [„względem chcącego nie ma niesprawiedliwości"]. W Czy posiadając ten przywilej, człowiek ma się go zrzekać dla
samej rzeczy: to, co czynię, jest zawszę tym, co chcę uczynić; zatem pewnych względów etycznych? Jest to kwestia bardzo trudna do
to, co mi się zdarza z mojej własnej przyczyny, staje się zawsze za moją rozstrzygnięcia, w każdym zaś razie nie da się ona rozwiązać za
zgodą, a więc nigdy nie jest niesprawiedliwością. Co się zaś tyczy pomocą tych płytkich argumentów, jakimi zwykle ludzie posługują się
o b o w i ą z k ó w m i ł o ś c i względem samych siebie, to etyka w tym celu. Nawet tych, którymi Kant nie pogardził i które przytacza,
spóźniła się z ich nakazaniem, rzecz bowiem została dokonana i nie mogę traktować inaczej, jak rzeczy bez znaczenia i nie
bez jej wstawiennictwa. Wykroczyć przeciw obowiązkowi zasługujących na odpowiedź. Śmiech bierze na myśl, że podobne
miłowania samego siebie jest rzeczą niemożebną. Na tej refleksje miałyby wytrącić sztylet z rąk Katona, Kleopatry,
niemożebności opiera się najwyższe przykazanie etyki Chrystusowej, Coccejusa Nerwy (Tac., Ann. VI, 26) lub Arrii żony Poetusa (Plin.
które głosi „kochaj bliźniego swego, jak siebie samego". Miłość, jaką Ep. III, 16). Jeśli w samej rzeczy istnieją argumenty prawdziwie
każdy ma dla siebie samego, jest tu uważana z góry za m a x i m u m moralne przeciwko samobójstwu, to należałoby ich szukać w takich
oraz za warunek wszelkiej innej miłości. Lecz przykazanie nie mówi głębiach, gdzie nie sięga sonda zwykłej moralności; objawiają się one
dalej: „miłuj siebie samego, jak bliźniego swego", gdyż każdy czuje, że jedynie takiej myśli, która staje na punkcie widzenia bez porównania
to zbyt małe wymaganie; byłby to chyba jedyny obowiązek, przy wyższym nawet niż ten, na którym znajdujemy się w niniejszym
którego spełnianiu opus supererogationis [praca nadobowiązkowa] szkicu.*
byłby na porządku dziennym. Sam Kant mówi to w swych Pierwiast- Poza tą kwestią, to co się zwykle podaje pod kwalifikację
kach metafizycznych teorii cnoty „To, czego każdy chce w sposób obowiązków względem samego siebie, są to z jednej strony prawidła
konieczny z własnego popędu, nie może być podciągnięte pod pojęcie roztropności, z drugiej - przepisy higieny; ani jedno, ani drugie nie
obowiązku". A jednak to pojęcie obowiązków, które jakoby mamy należy jednak do etyki właściwej. Wreszcie włącza się do nich jeszcze
względem samych siebie, jest dotąd jeszcze w poszanowaniu, a nawet zakaz uciech przeciwko naturze, tj. onanizmu, pederastii i bestialstwa.
cieszy się szczególniejszymi względami. I nie należy się temu dziwić. Co do onanizmu, to jest to przeważnie grzech dzieciństwa i walka z nim
Niemniej, zabawnie to wygląda, gdy ludzie zaczynają troszczyć się o wchodzi daleko bardziej w zakres higieny niż moralności; toteż
własną osobę i z całą powagą rozprawiają o obowiązku samozacho-
' Są to argumenty etyki ascetycznej, które zamieszczam w księdze 4-ej mego
głównego dzieła, „Welt als...". tom l, §69.
28 29
widzimy, że książki, mające na celu jego zwalczanie, są pisane przez z dwóch pierwiastków, z których jeden czysty, tj. znany a p r i o r i ,
lekarzy (jak Tissot i inni), nie zaś przez moralistów. Dietetyka i drugi zaś empiryczny. Ten drugi pierwiastek Kant odsuwa, jako
higiena wystarczają w zupełności, aby pogromić ten występek za nieodpowiedni do oparcia na nim etyki. Wydobycie zaś i wyodręb-
pomocą nieprzepartych argumentów, i gdyby jeszcze z kolei etyka nienie pierwszego jest przedmiotem Podstawy metafizyki obyczajów.
chciała wtrącić się do niego, to zastałaby pracę już dokonaną i to tak Metafizyka ta będzie zatem nauką czysto aprioryczną w tym samym
dobrze, że jej samej niewiele już zostałoby do zrobienia. Bestialstwo znaczeniu, co i jego Metafizyczne pierwiastki nauk przyrodniczych.
jest występkiem zupełnie anormalnym, bardzo rzadkim, a zatem Tym sposobem owo p r a w o m o r a l n e , które Kant uznał był bez
istotnie wyjątkowym, prócz tego zaś tak oburzającym i tak wstrętnym żadnych upoważniających do tego danych i bez żadnej dedukcji czy
ludzkiej naturze, iż dzięki tym właśnie cechom odstrasza od siebie dowodu, ma być jeszcze w dodatku prawem poznawalnym a p r i o
skuteczniej niż mogłyby to uczynić jakiekolwiek dowody rozumowe. r i i niezależnym od wszelkiego d o ś w i a d c z e n i a
Zresztą, ponieważ poniża naturę ludzką, przeto jest raczej w e w n ę t r z n e g o i z e w n ę t r z n e g o . Według słów Kanta
występkiem przeciwko rodzajowi jako takiemu i i n a b s t r a c t o, „ma się ono zasadzać jedynie na pojęciach c z y s t e g o r o z u m u ,
nie zaś przeciwko pojedynczemu osobnikowi ludzkiemu. Tym ma być s ą d e m s y n t e t y c z n y m a p r i o r i". (Krytyka prak-
sposobem, wśród trzech wymienionych występków przeciwko naturze, tycznego rozumu). Z tego wszakże wynika, że prawo to, tak jak
jedna tylko pederastia podlega kompetencji etyki i znajdzie właściwe wszystko, co jest znane a p r i o r i , musi być czysto f o r m a l n e ,
swoje miejsce przy rozstrząsaniu kwestii sprawiedliwości. Jest ona że zatem będzie się odnosiło tylko do f o r m y czynów, nie zaś do
wykroczeniem przeciwko tej ostatniej i nawet twierdzenie, ich t r e ś c i . Spróbujmy wyobrazić to sobie! Kant dodaje wyraźnie
ż e v o l e n t i n o n f i t i n j u r i a, nie może znaleźć tu (Przedmowa do Podstawy), że „prawa tego nie należy szukać ani w
zastosowania: niesprawiedliwość bowiem polega tu na tym, że naturze człowieka (fakcie podmiotowym), ani w zjawiskach świata
młodszy i mniej doświadczony z dwóch uczestników został uwiedziony i (fakcie przedmiotowym)", a dalej stwierdza, że przy formułowaniu
zepsuty fizycznie oraz moralnie. tego samego prawa „nic, bezwarunkowo nic, nie powinno być
zapożyczone z naszej wiedzy o człowieku, tj. z antropologii". Mówi
on jeszcze, że „nie powinno nam nawet przychodzić do głowy, żeby
§ 6. O podstawie etyki Kanta chcieć wyprowadzać rzeczywistość zasady moralnej ze specjalnej
organizacji natury ludzkiej. Podobnie „Cokolwiek dałoby się wy-
W paragrafie wykazaliśmy, że n a k a z u j ą c a forma etyki kryje prowadzić z jakiejś specjalnej wrodzonej skłonności rodzaju ludz-
p e t i t i o p r i n c i p i i ; otóż z tą formą wiąże się bezpośrednio kiego, z jakichś uczuć lub popędów, lub nawet jeśli to możliwe z
pewne ulubione wyobrażenie Kanta, wyobrażenie, które można jakiegoś szczególnego kierunku właściwego naturze ludzkiej -jeśliby
wprawdzie usprawiedliwić, lecz którego przyjąć niepodobna. Nieraz rezultat nie dotyczył zarazem w s z e l k i e j i s t o t y r o z u m n e j, to
widzimy, jak lekarz, któremu się raz udało osiągnąć dobre rezultaty za nie mógłby służyć za podstawę dla prawa moralnego". Jest to dowód
pomocą pewnego środka, następnie zapisuje go prawie we niezbity, że u Kanta owo rzekome prawo moralne nie jest
wszystkich chorobach, do takiego lekarza przyrównałbym Kanta. f a k t e m ś w i a d o m o ś c i , faktem, dającym się stwierdzać
Przez odróżnienie w ludzkim poznawaniu a p r i o r i od a empirycznie - za jaki usiłowali go przedstawić nasi współcześni
p o s t e r i o r i , dokonał on najpraktyczniejszego i najbardziej filozofujący mędrkowie. Odrzucając doświadczenie wewnętrzne, Kant
płodnego w rezultaty odkrycia, jakim może poszczycić się metafizyka. jeszcze bardziej stanowczo odrzuca doświadczenie zewnętrzne i
Cóż dziwnego, że następnie usiłował wszędzie zastosować tę pozbawia w ten sposób etykę wszelkiej podstawy empirycznej. Tak
metodę i to rozróżnienie. Wskutek tego i etyka ma składać się więc, proszę to dobrze zauważyć, nie opiera on swej

30 31
zasady moralnej ani na żadnym, dającym się wykazać f a k c i e i nie omijał żadnej sposobności powtórzenia go. Tymczasem ja,
ś w i a d o m o ś c i , jak np. jakaś właściwość wewnętrzna, ani na wbrew Kantowi, utrzymuję, że nie mamy prawa ustanawiać
żadnym przedmiotowym stosunku rzeczy w świecie zewnętrznym. Nie! r o d z a j u , który byłby nam znany tylko z jednego gatunku; do
To dawałoby podstawę empiryczną. Natomiast c z y s t e p o j ę c i a tego bowiem pojęcia rodzajowego moglibyśmy wnieść tylko takie
a p r i o r i , tj. pojęcia, nie zawierające jeszcze żadnej treści, zaczerpniętej z cechy, jakie byśmy wzięli z pojęcia tego j e d y n e g o gatunku, i tym
doświadczenia zewnętrznego czy wewnętrznego, puste łupiny bez jądra - sposobem wszystko, cokolwiek byśmy mówili o rodzaju,
oto istotne punkty oparcia dla etyki. Proszę rozważyć znaczenie tych słów: właściwie odnosiłoby się, tylko do tego j e d n e g o jego przed-
usunięto nam spod stóp zarówno ludzką świadomość, jak i cały świat stawiciela; tym bardzhj, że bezzasadnie wyłączając dla utworzenia
zewnętrzny, wraz z całym zawartym w nim doświadczeniem i faktami. Nie rodzaju niektóre właściwości owego gatunku, moglibyśmy przy-
mamy na czym stać. Czegóż wiec mamy się trzymać? Oto kilka pojęć, padkiem usunąć te właśnie cechy, które stanowią warunek istnienia
zupełnie oderwanych, jeszcze zupełnie pozbawionych treści i, podobnie wszystkich pozostałych, uosobionych w pojęciu rodzaju. Podobnie
jak my, unoszących się w przestrzeni. Z nich to, a nawet właściwie z jak i n t e l i g e n c j a w o g ó l e jest nam znana tylko jako wła-
nagiej formy ich wiązania się w sądy, ma wyjść p r a w o , ściwość ustrojów zwierzęcych, i dlatego nie mamy prawa wyobrażać jej
obowiązujące nas z tak zwaną koniecznością sobie jako istniejącą poza nimi i niezależnie od nich; podobnież i r o
b e z w z g l ę d n ą i mające dość mocy, aby okiełznać porywy żądz, z u m jest nam znany tylko jako właściwość ludzkiego gatunku, a stąd
burze namiętności i olbrzymią potęgę egoizmu. Zobaczymy. bezwarunkowo nie mamy prawa wyobrażać go sobie jako
Z tym z góry powziętym pojęciem, że podstawa etyki powinna istniejący poza tym ostatnim, ani też tworzyć rodzaju „istot ro-
być koniecznie a p r i o r y c z n a i wolna od wszelkiego pierwiastka zumnych", który byłby odrębny od jedynego swego gatunku,
empirycznego, łączy się jeszcze inne ulubione pojęcie Kanta, a „człowieka"; tym mniej zaś - ustanawiać in a b s t r a c t o praw
mianowicie: że poszukiwana zasada moralności ma być s ą d e m dla owych urojonych i s t o t r o z u m n y c h . Mówić o istotach
syntetycznym a priori o treści czysto f o r m a l n e j , a rozumnych poza ludźmi, jest to to samo, co mówić o r z e c z a c h
zatem pochodzić tylko z czystego rozumu, - ponieważ - jako taka, c i ę ż k i c h poza ciałami. Niepodobna obronić się podejrzeniu, że
powinna być obowiązująca nie dla ludzi jedynie, lecz w ogóle dla Kant miał tu na myśli aniołów, a przynajmniej, że liczył na ich
wszelkich możliwych istot rozumnych i pomoc w przekonywaniu czytelnika. W każdym bądź razie
„tylko dlatego", a więc nawiasowo i p e r a c c i d e n s także i dla zawiera się w tym milczące przypuszczenie istnienia duszy
ludzi. Dlatego właśnie Kant oparł ją nie na żadnym uczuciu, lecz rozumnej (anima rationalis), zupełnie odrębnej od duszy czującej
na c z y s t y m rozumie (który nie zna nic prócz siebie samego i (anima sensitivd) oraz duszy roślinnej (anima vegetativa), a która
zasady przeciwieństwa). Tym sposobem c z y s t y rozum jest tu trwałaby po śmierci, istniejąc już tylko jako dusza r o z u m n a .
wzięty nie w znaczeniu władzy poznania u c z ł o w i e k a , czym Lecz takiemu transcendentnemu uosabianiu sam Kant wyraźnie i
przecież jest w istocie, lecz przeistoczony bez żadnej zasady w jakąś dokładnie położył kres w swojej Krytyce czystego rozumu. Niemniej w
r z e c z m a j ą c ą b y t s a m o i s t n y ; był to zgubny przykład i etyce jego, szczególnie w Krytyce praktycznego rozumu, usta-
precedens, jak tego dowodzi nędzny stan filozofii naszego okresu. wicznie przebija się myśl, że właściwą i wiekuistą istotą człowieka
Kant jednak przywiązywał tak wielką wagę do tego ustanowienia jest r o z u m . Ponieważ o przedmiocie tym mówimy tutaj tylko
etyki nie tylko dla ludzi jako ludzi, lecz w ogóle dla ubocznie, przeto muszę poprzestać na gołosłownym twierdzeniu
w s z y s t k i c h i s t o t r o z u m n y c h , i tak dalece umiłował przeciwnym, a mianowicie, że rozum i w ogóle władza poznawania
ten pogląd, że jest w człowieku czymś drugorzędnym, częścią zjawiskowości naszej,
uwarunkowaną nawet wprost przez organizm. Właściwym zaś
32 33
rdzeniem człowieka, jedynym pierwiastkiem metafizycznym, a wskutek p i e r w i a s t e k m o r a l n y, jaki w nas istnieje, pozostaje w jak
tego niezniszczalnym, jest j e g o w o l a . najściślejszym związku z prawdziwą i s t o t ą r z e c z y s a m y c h
Kant zatem przeniósł do filozofii praktycznej metodę, którą w s o b i e , a nawet, że ją bezpośrednio wyraża. Podobnie i w Krytyce
tak szczęśliwie stosował w filozofii teoretycznej, zapragnął tutaj czystego rozumu wszędzie, gdzie owa tajemnicza r z e c z s a m a
także oddzielić czyste poznanie a p r i o r i od empirycznego a w s o b i e występuje wyraźniej, wszędzie tam można odgadnąć, że
p o s t e r i o r i ; jako rezultat zaś postawił twierdzenie, że podobnie nie jest ona niczym innym, jak tylko naszą i s t o t ą m o r a l n ą ,
jak poznajemy a p r i o r i prawa czasu, przestrzeni i przy-czynowości, tj. wolą. - Ale Kant mało dba o te rzeczy.
podobnież, albo przynajmniej w analogiczny sposób, posiadamy W paragrafie 4-ym wykazałem, że Kant, bez żadnych wyjaśnień,
przed wszelkim doświadczeniem prawidło moralne, które ujawnia się zapożyczył od etyki teologicznej f o r m ę n a k a z u j ą c ą etyki,
jako kategoryczny imperatyw, jako bezwzględna powinność. Lecz czyli pojęcia powinności, prawa i obowiązku - choć jednocześnie nie
jakaż ogromna r ó ż n i c a między jednym a drugim! Z jednej strony mógł zapożyczyć zasady, od której tam one brały całą swą siłę i
teoretyczne pojęcia a p r i o r i , wyrażające tylko formy, tj. funkcje znaczenie. Trzeba jednak było znaleźć dla nich jakiś punkt oparcia.
naszego umysłu; są to formy, za których pośrednictwem Wobec tej konieczności Kant posuwa się tak daleko, iż żąda, aby
ujmujemy i jedynie jesteśmy zdolni ujmować świat przedmiotowy, samo p o j ę c i e o b o w i ą z k u było zarazem z a s a d ą
a więc formy, w których ów świat m u s i nam się objawiać. Stąd s p e ł n i a n i a obowiązku, to jest tym vczynnikiem, który obowią-
są one dla świata zewnętrznego prawami bezwzględnymi, tak że zuje. Podług niego czyn pewien, tylko wtedy posiada rzetelną wartość
doświadczenie we wszystkich możliwych wypadkach m u s i się do moralną, gdy jest spełniony jedynie z poczucia o b o w i ą z k u i
nich ściśle stosować, z taką samą koniecznością, z jaką to, na co tylko dla miłości o b o w i ą z k u , bez udziału żadnej skłonności
patrzę przez szkło niebieskie, musi wyglądać niebiesko. Z drugiej naturalnej, która by popychała do jego spełnienia. Charakter
- owo mniemane prawo moralne a p r i o r i , któremu doświadczenie osobnika wtedy dopiero nabiera wartości, gdy ów osobnik jest
na każdym kroku kłam zadaje do tego stopnia, że według słów zdolnym czynić dobrze z obowiązku, bez żadnej skłonności serdecznej
samego Kanta wątpliwym jest, czy kiedykolwiek naprawdę się ku temu, pozostając chłodnym i obojętnym na cierpienia bliźnich, a
doń zastosowało. Jakże zupełnie niepodobne rzeczy podciągnięto tu nawet w ł a ś c i w i e n i e b ę d ą c d o b r o c z y n n y m z n a t u r y .
pod jedną nazwę „a p r i o r i"! Przy tym Kant przeoczył, że według Jest to twierdzenie, które po prostu oburza prawdziwy zmysł
jego własnej teorii, wyłożonej w filozofii teoretycznej, właśnie moralny, apoteoza nieczułości, sprzeczna zasadniczo z doktryną
wskutek swego a p r i o r y c z n e g o charakteru owe pojęcia, chrześcijańską, która stawia ponad wszystko miłość i bez niej
niezależne od doświadczenia, ograniczają się tylko do z j a w i s k , odmawia wszystkiemu wartości moralnej; jest to pozbawiony taktu
tj. do takiego wyobrażania świata, jakie się dokonuje w naszej pedantyzm moralny. Schiller wyśmiał tę teorię w dwóch trafnych
głowie, i że przez to samo nie mogą być w żaden sposób epigramatach pt. Skrupuły sumienia i Rozstrzygnięcie'. Bezpośrednim
stosowane do substancji rzeczy, tj. do tego, co istnieje w powodem do tych epigramatów były, zdaje się, niektóre ustępy z
rzeczywistości i poza obrębem naszego poznawania. Zgodnie z Krytyki praktycznego rozumu, które nie od rzeczy będzie tu
tym, i w filozofii praktycznej, jeśli owo mniemane prawo moralne przytoczyć. Tamże czytamy: „Usposobienie, jakie ma posiadać
powstaje a p r i o r i w naszej głowie, to powinno być ono tylko człowiek przy spełnianiu nakazu prawa moralnego, powinno być
formą z j a w i s k a i w niczym nie dotykać istoty rzeczy. Lecz
taki wniosek byłby najzupełniej sprzeczny zarówno z * „Skrupuły sumienia". - Z chęcią niosę pomoc przyjaciołom - lecz niestety! czynię to
zawsze z popędu serca, i dlatego dręczą mnie wyrzuty sumienia, że nie jestem
rzeczywistością, jak i z poglądem Kanta na tę sprawę; twierdzi on cnotliwy. „Rozstrzygnięcie". - Jedna jest tylko na to rada: trzeba, żebyś się nauczył
bowiem z naciskiem, że właśnie gardzić popędem serca i wykonywać ze wstrętem to, co ci nakazuje obowiązek.

34 35
tego rodzaju, aby spełnienie wypływało z o b o w i ą z k u , a nie obowiązku". W jakimże więc znaczeniu mamy przypisywać podobnym
z d o b r o w o l n e j s k ł o n n o ś c i lub z n i e n a k a ż ą n e g czynom charakter k o n i e c z n o ś c i ? Ponieważ każdego autora
o, samorodnego popędu". N a k a z u wiec trzeba do spełnienia dobrego należy komentować w sposób dlań najkorzystniejszy, zatem
czynu! Co za niewolnicza moralność! I tamże: „Uczucia litości i powiemy, że myślą Kanta było w tym razie, iż czyn zgodny z
serdecznego współczucia są nawet wprost niegodne ludziom dobrej woli, obowiązkiem jest konieczny p r z e d m i o t o w o , chociaż jest
gdyż mącą jedność ich wyrozumowanych zasad; dlatego też ludzie tacy przypadkowy p o d m i o t o w o . Ale łatwiej to powiedzieć niż
pragnęliby pozbyć się tych uczuć i poddać się r o z u m o w i , jako zrozumieć: gdzież jest bowiem p r z e d m i o t tej konieczności
jedynemu prawodawcy". Ja zaś twierdzę z całą pewnością, że jeśli co p r z e d m i o t o w e j , której skutków najczęściej, a może nawet
kieruje owym dobroczyńcą nielitościwym, obojętnym na ludzkie nigdy nie spotykamy w przedmiotowej rzeczywistości? Pomimo
cierpiernia, którego portret Kant nam podaje, to (w braku innych najlepszych chęci w komentowaniu Kanta, nie mogę powstrzymać się od
ubocznych celów) tylko niewolnicza bojaźń jakiegoś boga. Czy zaś jego powiedzenia, że wyrażenie „konieczność czynu" w definicji
fetysz nosi nazwę „kategorycznego imperatywu", czy Fitzliputzli*, to już w obowiązku jest niczym innym, jak tylko sztucznie ukrytym i bardzo
niczym nie zmienia istoty rzeczy. Cóż bowiem, prócz strachu, mogłoby naciąganym omówieniem wyrazu „powinieneś". Uwydatni się to
poruszyć podobnie twarde serce? jeszcze silniej, gdy zwrócimy uwagę, że w tej samej definicji Kant
Zgodnie z powyższymi poglądami, według tego, co czytamy u używa wyrazu „poszanowanie" tam, gdzie ma na myśli „po-
Kanta, wartość moralną nadaje czynowi nie i n t e n c j a, z jaką został słuszeństwo". Tak np. czytamy: „ P o s z a n o w a n i e oznacza
spełniony, lecz zasada, w imię której postąpiono. Ja zaś przeciwnie tylko podporządkowanie mojej woli pewnemu prawu, bezpośrednie
utrzymuję - i zdanie to poddaję pod rozwagę - że tylko intencja kierowanie się prawem oraz świadomość tego nazywa się
rozstrzyga o wartości moralnej danego czynu, wskutek czego jeden i ten sam p o s z a n o w a n i e m". W jakim języku? To, o czym tu mowa,
postępek zależnie od intencji osobnika działającego może być uważany nazywa się tylko posłuszeństwem. Jednakże wyraz „poszanowanie"
za godny pochwały lub potępienia. Dlatego też ile razy między ludźmi nie bez powodu został tak niewłaściwie postawiony na miejsce
powstaje spór co do znaczenia moralnego pewnego czynu, każdy stara się wyrazu „posłuszeństwo"; działało tu oczywiście nie co innego, jak
przede wszystkim zbadać intencję i sądzi go jedynie według tej ostatniej; tylko chęć ukrycia faktu, że zarówno forma nakazująca etyki, jak i
podobnie jak z drugiej strony, gdy ktoś widzi, że czyn jego niewłaściwie pojęcie obowiązku pochodzą od m o r a l n o ś c i t e o l o g i c z n e j .
jest tłumaczony, lub że pociągnął za sobą szkodliwe skutki, wówczas PoHobnie widzieliśmy już poprzednio, że wyrażenie „konieczność-
usprawiedliwia się, powołując się na pobudki swego działania. czynu", które tak niezręcznie i w tak naciągany sposób zastępuje
Otrzymujemy wreszcie definicję zasadniczego pojęcia etyki Kaniowskiej wyraz „powinieneś", zostało wybrane jedynie dlatego, iż wyraz
- pojęcia o b o w i ą z k u : jest to k o n i e c z n o ś ć pewnego czynu, „powinieneś" jest formułką Dekalogu. Definicja powyższa:
wypływająca z poszanowania prawa. Lecz jeśli coś jest „Obowiązek jest to konieczność pewnego czynu, wypływająca z
k o n i e c z n e , to urzeczywistnia się i jest nieuniknione. poszanowania prawa", w mowie prostej i nie ukrywającej swej treści
Tymczasem, nie tylko że nie widzimy, aby ludzie spełniali jakieś brzmieć będzie jak następuje: „ O b o w i ą z e k jest to czyn, który
czyny w imię czystego obowiązku, ale nawet jak sam Kant to p o w i n i e n być spełniony przez posłuszeństwo względem pewnego
przyznaje „nie możemy stwierdzić doświadczalnie a n i j e d n e g o prawa". Taka jest zakulisowa postać teorii.
pewnego p r z y k ł a d u , z którego byłoby widoczne, iż jakiś A teraz prawo samo, ów kamień węgielny etyki kaniowskiej? Jaka
czyn, zgodny z przepisami obowiązku, wynikł tylko z wyobrażenia jest j e g o tr eś ć? I g d z i e j e s t o n o z a p i s a n e ? Oto
najważniejsze pytanie. Zwracam przy tym uwagę, że mamy przed
' Właściwie Huitzilopochtli, bóstwo meksykańskie. sobą właściwie dwa pytania: jedno dotyczy z a s a d y , drugie

36 57
- p o d s t a w y e t y k i , zatem dwóch rzeczy zupełnie odmiennych, jest"* ciągle jest jeszcze poszukiwaniem, wniosek, którego przesłanki
chociaż najczęściej mieszano je ze sobą, nierzadko nawet umyślnie. uzasadniające poznać należy; jest to więc dopiero d a t u m, którego
Z a s a d a , czyli pierwsze t w i e r d z e n i e etyki, jest to najkrótsza i ąuaesitum stanowi zagadnienie wszelkiej etyki, jak również i pracy
najbardziej zwięzła formuła postępowania, które ona przepisuje, lub, niniejszej. Rozwiązanie tego zagadnienia da nam właściwą podstawę
jeśli nie posiada formy nakazującej - postępowania, któremu etyki, która na kształt kamienia filozoficznego jest przedmiotem
przypisuje istotną wartość moralną. Jest to więc ogólna formuła poszukiwań już od lat tysięcy. Że zaś formuła powyższa jest istotnie
cnoty, zawarta w j e d n y m zdaniu, czyli „czym jest"* cnoty. Zaś wyrazem owego datum, „czym jest"*, owej zasady, jest to widoczne
podstawa etyki jest to „dlaczego jest"* cnoty, u z a s a d n i e n i e choćby z tego, że w stosunku do każdej innej zasady moralnej
owego nakazu, zalecenia lub pochwały, wyprowadzone bądź z natury przedstawia nam się ona jako wniosek w stosunku do przesłanek,
człowieka, bądź ze stosunków świata zewnętrznego, bądź z jakich czyli jako to, czego osiągnięcie było właśnie celem poszukiwań. Tak że
innych danych. W etyce, tak samo jak i w każdej innej nauce, nusimy wszelką inną zasadę moralną należy uważać za omówienie, za
wyraźnie rozróżniać „czym jest"* od „dlaczego jest"*. Tymczasem niebezpośrednie, przenośne wyrażenie tego właśnie prostego twier-
większość moralistów rozmyślnie zaciera tę różnicę, prawdopodobnie dzenia. Taką jest np. nawet owa powszechnie znana zasada, uważana za
dlatego, że o ile łatwo jest wyłożyć „czym jest"*, o tyle znowu najprostszą: „Quod tibi fieri non vis, alteri ne feceris"*, jest ona
trudno jest wyjaśnić „dlaczego jest"*. Zapewne skłania ich także do niepełna, gdyż wyraża same tylko obowiązki sprawiedliwości bez
tego nadzieja, że potrafią bogactwem, nagromadzonym z j e d n e j obowiązków cnoty; brakowi temu wszakże można łatwo zaradzić,
strony, osłonić ubóstwo innych stron teorii i łącząc je w jednym powtarzając ją drugi raz z opuszczeniem wyrazów non in e- i wtedy
twierdzeniu stworzyć szczęśliwe stadło między nędzą* i bogactwem*. będzie ona wyrażała nie co innego, jak: „Neminem laede, imo omnes,
Uskutecznia się to najczęściej w ten sposób, że zamiast wypowiedzieć ąuantum potes, iuva" - tylko że doprowadza doń pośrednio, a przez to
owo wszystkim dobrze znane „czym jest"* w całej jego prostocie, nabiera pozoru, jak gdyby wraz z prawidłem podawała i jego
wprowadza sieje do jakiejś sztucznej formuły, z której następnie nie uzasadnienie, jego „dlaczego jest"*. W rzeczywistości nic podobnego nie
można otrzymać go inaczej, jak tylko w charakterze wniosku z zachodzi, gdyż z tego, że ja nie życzę sobie, aby mi się coś stało, nie
danych przesłanek; tym sposobem czytelnik ma wrażenie, jak gdyby wynika bynajmniej, iż bym nie miał czynić tego innym. To samo da się
dowiadywał się nie tylko rzeczy samej, lecz zarazem i przyczyny zastosować do wszystkich pewników moralnych, do wszystkich
rzeczy. Można się o tym łatwo przekonać na przykładzie wielu najwyższych zasad etyki, jakie dotychczas były podawane.
znanych zasad moralnych. Co do mnie, nie mam zamiaru uciekać się do Jeśli teraz wrócimy do naszego poprzedniego pytania, a mianowicie:
podobnych kuglarstw; będę postępował uczciwie, nie starając się jaka jest treść p r a w a , na którego spełnianiu, według Kanta, polega
podawać z a s a d y etyki za jej p o d s t a w ę, lecz przeciwnie, ściśle obowiązek? I na czym się ono opiera? - to ujrzymy, że i Kant także w
rozgraniczając jedną od drugiej; dlatego też od razu sprowadzę owo nader sztuczny sposób związał ściśle z a s a d ę etyki z jej
„czym jest"*, tj. z a s a d ę , p i e r w s z e t w i e r d z e n i e etyki, co p o d s t a w ą . Przypominam w tym miejscu rozważane już poprze-
do którego właściwie wszyscy moraliści zgadzają się na jedno, mimo że dnio twierdzenie Kanta, że zasada etyki powinna być czysto formalną,
je ubierają w rozmaite formy - do jego najprostszego, według że powinna być sądem syntetycznym a p r i o r i, a wskutek tego nie
mnie, i najczystszego wyrazu: Neminem laede, imo omnes, ąuantum może mieć żadnej treści materialnej, ani też opierać się na
potes, iuva [Nie krzywdź nikogo, wspieraj raczej każdego według czymkolwiek doświadczalnym, tj. na czymś przedmiotowym w świecie
możności swojej]. Oto jest, w gruncie rzeczy, twierdzenie, które zewnętrznym lub podmiotowym w świecie świadomości, jak np.
wszyscy moraliści starają się uzasadnić - wspólny wynik ich tak
różnorodnych dedukcji. Jest to owo „czym jest"*, którego „dlaczego * „Nie czyń innym, czego byś nie chciał, aby tobie czyniono". - Hugo Grotius
przypisuje ją cesarzowi Sewerusowi.

38 39
„zatem". Formalnie zaś występuje dopiero w Podstawie metafizyki
uczucie, skłonność, popęd. Kant czuł dobrze trudność tego zadania, obyczajów, którą tu specjalnie uwzględniamy, otrzymany na drodze
mówi on: „Położenie filozofii jest tu istotnie krytyczne, punkt na czysto apriorycznej, jako wniosek wyprowadzony z pojęć. Tymczasem w
którym się znajduje, powinien być pewny, a jednak ani w niebie, ani na 5-ym zeszycie wspomnianego już, a tak dla filozofii krytycznej
ziemi z niczym się nie łączy i na niczym się nie opiera". Z tym ważnego wydawnictwa Reinholda znajdujemy pod nagłówkiem
większym natężeniem czekamy rozwiązania zagadnienia, które sam Kant „Formuła concordiae krytycyzmu" twierdzenie treści następującej:
sobie postawił, chciwie czekając chwili, kiedy z niczego stanie się coś, tj. "Odróżniamy samowiedzę moralną, jako f a k t pierwotny, poza który
kiedy z pojęć apriorycznych, pozbawionych wszelkiej treści empirycznej i wiedza nasza nie sięga, od d o ś w i a d c z e n i a, z którym jest ona
konkretnej, wywiążą się prawa konkretnego ludzkiego postępowania, związana w świadomości ludzkiej; pod owym zaś wyrazem „samowie-
symbol tego zjawiska moglibyśmy odnaleźć w procesie chemicznym, gdy dza moralna" rozumiemy b e z p o ś r e d n i ą ś w i a d o m o ś ć
z trzech gazów niewidzialnych (azotu, wodoru i chloru), zatem w pozornie obowiązku, tj. k o n i e c z n o ś c i , aby za pobudkę i prawidło
próżnej przestrzeni, powstaje na naszych oczach salmiak, ciało stałe. - naszych swobodnych czynności przyjąć zgodność woli z prawem,
Lecz ja postaram się przedstawić ów proces, za pomocą którego Kant zgodność niezależną od naszej chęci lub niechęci". Naturalnie, wtedy
rozstrzyga to trudne zadanie, w sposób jaśniejszy, niż on sam chciał, czy mielibyśmy istotnie „poważną zasadę", i to taką, która „rzeczywiście
mógł tego dokonać. Jest to tym potrzebniejsze, że mało kto rozumie go coś zawiera" (Schiller). Lecz mówmy poważnie: na jakąż bezczelną
dokładnie w tym punkcie. Wszyscy niemal kantyści są mylnego petitio principii wyrosło tu prawo moralne Kanta! Gdyby prawdą
przekonania, że dla Kanta „kategoryczny imperatyw" przedstawia było to, co mówi Reinhold, to etyka miałaby podstawę nieporównanej
się jako fakt świadomości; ale w takim razie „imperatyw" byłby trwałości i nie trzeba by już było konkursów, zachęcających ludzi do jej
uzasadniony a n t r o p o l o g i c z n i e , przez d o ś w i a d c z e n i e , poszukiwania. Dziwnym by tylko było, że odkrycie tego faktu
choćby tylko wewnętrzne, a zatem oparty na podstawie empirycznej. Jest świadomości nastąpiło tak późno, mimo że przez całe tysiące lat
to wprost przeciwne poglądowi Kanta, który też nieraz zwalczał takie dokładano wszelkich starań, aby odnaleźć podstawę etyki. Niżej
pojmowanie rzeczy. Tak np. mówi on: „niepodobna dowieść za wykażę, w jaki sposób sam Kant przyczynił się do tej omyłki.
pomocą doświadczenia, czy podobny kategoryczny imperatyw istnieje Niemniej, dziwić by się należało, że wśród kantystów nikt nie
rzeczywiście"; a zaraz dalej: „możliwość istnienia kategorycznego podniósł głosu przeciwko tak zasadniczemu błędowi: ale też, czy
imperatywu musi być zbadana zupełnie apriorycznie, nie mamy bowiem ktokolwiek z tych, co pisali takie niezliczone dzieła o filozofii Kanta,
możności sprawdzenia jego istnienia doświadczalnie". Natomiast już zauważył przeróbkę, którą Kant w drugim wydaniu zeszpecił Krytykę
pierwszy jego uczeń, Reinhold, popełnia wspomniany błąd, gdy w swych czystego rozumu, czyniąc ją dziełem niespójnym i pełnym sprzeczności?
Przyczynkach do przeglądu filozof ii z początku XIX-go stulecia zeszyt 2-gi, Fakt ten został dopiero teraz wyprowadzony na jaw i jak się zdaje,
str. 21 mówi: „Kant uznaje prawo moralne za fakt bezpośrednio pewny, za zupełnie ściśle poddany analizie w przedmowie do drugiego tomu
pierwotny fakt świadomości moralnej". Lecz gdyby Kant istotnie chciał ogólnego wydania dzieł Kanta przez Rosenkranz'a. Zwróćmy uwagę,
udowodnić empirycznie istnienie kategorycznego imperatywu, to nie że nieustanne wykładanie w pismach i z katedry zostawia wielu
omieszkałby pokazać go właśnie w tej postaci. Tymczasem nigdzie nie uczonym zbyt mało czasu do nabycia gruntownej wiedzy.
znajdujemy nic podobnego. O ile mi wiadomo, imperatyw kategoryczny Przysłowie docendo disco [Ucząc innych, sam się uczę] nie jest
występuje po raz pierwszy w Krytyce czystego rozumu, gdzie pojawia się bezwarunkowo prawdziwe; przeciwnie, często można by je sparodio-
bez żadnego uprzedniego oznajmienia, zupełnie ex n u n c, wać, zastępując przez: semper docendo nihil disco [Ucząc ciągle
związany z poprzedzającym zdaniem za pomocą nie mającego w innych, sam się niczego nie uczę], zaś siostrzeniec Rameau Diderot'a
danym razie żadnej racji bytu spójnika nie bez słuszności mówi: „A czy sądzisz pan, że owi mistrze znają

40 41
nauki, które wykładają? Bajki, panie kochany, bajki! Gdyby znali te dokonuje, nosi nazwę p r a k t y c z n e g o r o z u m u . Zaś kate-
rzeczy w stopniu dostatecznym, aby je móc wykładać, to by ich nie goryczny imperatyw praktycznego rozumu jest prawem, które
wykładali. - I czemuż to? - Ponieważ całe życie przeszłoby im na otrzymujemy jako wynik podanego procesu myślowego; zatem
ich zgłębianiu". - Podobnie mówi Lichtenberg: „Nieraz już miałem rozum praktyczny nie jest bynajmniej tym, za co go brała większo ść
sposobność zauważyć, że wcale nie fachowcy najlepiej znają swój uczniów Kanta, a nawet już i Fichte, tj. jakąś specjalną władzą, nie
przedmiot". Lecz wracając do etyki Kanta, większość tych, co się nią dającą się już do niczego sprowadzić, jakąś q u a l i t a s o c c u 11 a,
interesują, dba głównie o wyniki; jeżeli wynik jest zgodny z ich rodzajem instynktu moralnego, podobnego do m o r a ł s e n s e
uczuciami moralnymi, natenczas przyjmują od razu, że i wnios- Hutcheson'a; ale, jak to zresztą sam Kant wyraża w Przedmowie, jest
kowanie było poprawne; jeśli zaś okaże się ono zbyt trudne do jednym i tym samym, co r o z u m t e o r e t y c z n y ; jest tymże
sprawdzenia, wtedy nie zagłębiając się w nie zbytecznie, pozostawią tę samym rozumem teoretycznym, o ile rozważamy ten ostatni przy
sprawę do rozstrzygnięcia „fachowcom". dokonywaniu powyższego procesu myśli. Fichte np. nazywa
Tak więc, metoda, za pomocą której Kant ustanawia swoje prawo kategoryczny imperatyw Kanta a b s o l u t n y m p o s t u l a t e m .
moralne, nie polega ani na empirycznym uznaniu go za fakt (Podstawa całokształtu teorii wiedzy, Tubinga, 1802, str. 240, Uwaga).
świadomości, ani na odwoływaniu się do poczucia moralnego, ani też na Jest to nowożytna uprzejma nazwa dla p e t i t i o p r i n c i p i i ,
przyjęciu owej p e t i t i o p r i n c i p i i , znanej dziś pod szumnym ponieważ Fichte stale brał kategoryczny imperatyw w tym
mianem „absolutnego postulatu". Zasadza się ona na rozumowaniu znaczeniu, przeto popełnił ten właśnie błąd, który wytknęliśmy
bardzo subtelnym, które Kant powtarza dwukrotnie, a które, gdy je poprzednio.
wyrazimy bardziej zrozumiale przedstawi się, jak następuje: Kant, w Opierając swą etykę na takiej podstawie, Kant przede wszystkim
swej pogardzie dla wszelkich pobudek empirycznych,, z góry usunął naraża się na zarzut, że prawo moralne nie mogłoby powstać w nas w
-jako empiryczne - wszystkie pierwiastki obiektywne i subiektywne, na taki sposób; trzeba bowiem by było, aby człowiek sam z siebie
których można by oprzeć jakieś prawo dotyczące woli ludzkiej. W powziął myśl wyszukania pewnego prawa dla podporządkowania
ten sposób, jako jedyny m a t e r i a ł prawa, pozostała mu tylko mu następnie swojej woli. Lecz to właśnie nie przyjdzie mu nigdy do
f o r m a prawa. Ta forma jest tylko tym, co się nazywa głowy samorodnie; co najmniej trzeba by było, aby jakiś inny bodziec
charakterem prawowitości. Istotą zaś prawowitości moralny, działający pozytywnie, realny, i dający się poznać jako taki,
jest to, że się stosuje do wszystkich, czyli pojawiający się bez wezwania, a nawet narzucający się człowiekowi,
p o w s z e c h n o ś ć . Ta ostatnia więc będzie materiałem prawa. był ku temu pierwszym powodem i impulsem. Ale to właśnie jest w
Zawartość prawa sprowadza się do samej p o w s z e c h n o ś c i zupełnej sprzeczności z poglądem Kanta, według którego s a m
prawa, skąd wynika formuła: „Postępuj tylko według takiej zasady, co tylko proces myślowy jest źródłem wszystkich pojęć moralnych,
do której mógłbyś zarazem pragnąć, aby była powszechnym p u n c t u m s a l i e n s moralności. O ile więc tamtemu warunkowi
prawem dla wszystkich". Oto więc jest właściwie owa dotychczas nie stanie się zadość - a nie stanie się, ponieważ e x h y p o t h e s i ,
błędnie przez wszystkich interpretowana m e t o d a , za pomocą prócz owego procesu myślowego nie istnieje żaden inny bodziec
której Kant ustanawia z a s a d ę m o r a l n ą , a zatem i sama moralny - o tyle jedynym prawidłem ludzkiego postępowania
p o d s t a w a jego etyki. - Składam hołd szczerego podziwu dla będzie egoizm, poddany prawu determinizmu wewnętrznego; co znaczy,
subtelności, jaką Kant wykazał w tym razie, lecz w badaniu swoim że każdorazowe, zupełnie empiryczne i egoistyczne pobudki będą w
będę i nadal trzymał się tylko kryterium prawdy. Zauważę tu tylko, każdym pojedynczym wypadku określały postępowanie człowieka,
zamawiając sobie w następstwie możność powrotu do tej kwestii, że niepodzielnie i bez przeszkód. W samej bowiem hipotezie nie
rozum, o ile dokonuje powyższego rozumowania i dlatego, że go widzimy żadnej racji, która mogłaby skłonić

43
go, że wśród tych wszystkich, którzy wysławiali i propagowali ową
myśl człowieka do zastanawiania się nad tym, czy istnieje prawo, które
p o d s t a w ę etyki kaniowskiej, mało kto rozumiał ją gruntownie.
by miało ograniczać jego wolę i któremu on miałby ją poddawać - a
Brak realności jednocześnie uniemożliwia oddziaływanie. Podstawa ta
tym mniej nie widzimy nic takiego, co by mu kazało poszukiwać tego
unosi się w przestrzeni jak pajęczyna, utkana z najsubtelniejszych,
prawa i rozmyślać nad nim; byłby to jednak pierwszy warunek do
najbardziej pozbawionych treści pojęć, sama zaś na niczym się nie
wprowadzenia go na krętą drogę wyżej przytoczonych refleksji.
opiera, a przeto też nie może nic ani udźwignąć, ani poruszyć. A
Wniosek nasz pozostanie słusznym bez względu na to, czy będziemy
tymczasem Kant włożył na nią ciężar nieskończonej wagi - hipotezę
brali ów p r o c e s m y ś l o w y w znaczeniu jasnej, wyraźnej
w o l n o ś c i w o l i . Mimo wielokrotnie wygłaszanego przekonania,
refleksji, czy też sprowadzimy go do poziomu jakiegoś niejasno
że w ludzkich postępkach dowolność wcale nie może mieć miejsca,
uświadomionego rozważania. Żadna bowiem zmiana w jego
że teoretycznie niepodobna nawet przypuścić jej możliwości (Krytyka
komentowaniu nie będzie mogła zniszczyć tej zasadniczej prawdy, że z
praktycznego rozumu), że gdybyśmy dokładnie znali charakter danego
niczego nie powstaje nic, oraz, że każdy skutek musi mieć swoją
człowieka oraz wszystkie działające nań pobudki, to moglibyśmy
przyczynę. Bodziec moralny, podobnie jak i każdy czynnik, który
wyrachować jego postępowanie równie ściśle i dokładnie, jak
wpływa na naszą wolę, musi bezwarunkowo być siłą, objawiającą się
wyliczamy zaćmienie księżyca. Kant tylko na wiarę owej unoszącej
samą z siebie, zatem działającą pozytywnie, czyli r e a l n ą ; a ponieważ
się w powietrzu podstawy moralności, przyjmuje, jakkolwiek tylko i d
dla człowieka rzeczywistym jest to, co jest przedmiotem doświadczenia,
e a l i t e r i jako postulat, w o l n o ś ć w o l i w owej słynnej
lub co by mogło przypuszczalnie stać się nim w pewnych
konkluzji: M o ż e s z , g d y ż p o w i n i e n e ś . Lecz co pomoże
okolicznościach, przeto i bodziec moralny musi być także
stawianie postulatów, jeśli dokładnie wiemy, że coś n i e j e s t i
przedmiotem doświadczenia, tj. zjawiać się bez wezwania, nie
b y ć n i e m o ż e ? Raczej należałoby odrzucić wtedy to twierdzenie,
czekając, aż go zaczniemy poszukiwać, i narzucać nam swoją akcję z
na którym opiera się postulat, odrzucić je, jako przypuszczenie
dostateczną siłą, aby jego zwycięstwo nad przeciwstawiającymi się mu
niemożliwe do przyjęcia, zgodnie z prawidłem, które głosi, że a non
czynnikami, nad olbrzymią potęgą samolub-stwa, byłoby choćby
posse ad non esse valet conseąuentia [z niemożności można
tylko możliwe. Moralność bowiem ma do czynienia tylko z
wnioskować o nieistnieniu] i tym sposobem, sprowadzając rzecz do
r z e c z y w i s t y m postępowaniem człowieka. Jakież znaczenie mogą
absurdu, obalić zarazem podstawę kategorycznego imperatywu.
mieć dla niej te domki z kart, stawiane apriorfi W trudach i znoju życia nikt
Kant sam prawdopodobnie w cichości ducha zdawał sobie
nawet nie zwróci na nie uwagi, a wobec prądów namiętności znaczą one
sprawę z niedostateczności takiej podstawy etyki, złożonej jedynie z
tyleż, co działanie szprycki wobec pożaru. Wyżej już wspomniałem, że
kilku pojęć oderwanych i pozbawionych treści. Już bowiem w
Kant za największą zaletę swego prawa poczytał to właśnie, że opierało się
Krytyce praktycznego rozumu, gdzie Kant, mając ustaloną sławę,
ono tylko na oderwanych, czystych pojęciach a priori, a zatem na
zaniedbuje się pod względem ścisłości i metody w rozumowaniu, jego
c z y s t y m r o z u m i e , przez co jakoby stawało się obowiązującym
podstawa etyki zmienia stopniowo charakter, zapomina niemal, że
nie tylko dla ludzi, lecz w ogóle dla wszystkich istot rozumnych. Wobec
jest tylko tkanką oderwanych kombinacji intelektualnych i zdradza
tego tym bardziej musimy żałować, że owe oderwane, czyste pojęcia a
ochotę do nabycia bardziej konkretnej treści. Tak np. czytamy:
priori, nie mające ani realnej treści, ani jakiejkolwiek empirycznej
„prawo moralne jest, że tak powiem, f a k t e m c z y s t e g o
podstawy, nie są w stanie wywierać wpływu choćby t y l k o na
r o z u m u". Co mamy rozumieć przez to dziwne wyrażenie? Wszę-
l u d z i - o innych istotach rozumnych nie mam w tym względzie nic do
dzie gdzie indziej u Kanta to, co jest faktem, przeciwstawia się temu, co
powiedzenia. Oto więc drugi błąd kaniowskiej podstawy moralności:
jest poznawalne za pomocą czystego rozumu. - Podobnież jest
brak treści realnej. Dotychczas nikt tego nie zauważył; prawdopodobnie
dlate-
45
44
mowa o „rozumie, b e z p o ś r e d n i o determinującym wolę" itd. musi nabrać przekonania, albo, że jest pozbawiony poczucia moral-
Należy zaś pamiętać, że w swej Podstawie Kant niejednokrotnie i nego,* albo że je zatracił przez operowanie fałszywymi pojęciami.
wyraźnie odrzuca wszelkie uzasadnianie antropologiczne etyki, Szkoła zaś Fichte-Schellingowska uzna go za człowieka o duszy tępej i
wszelkie sprowadzanie kategorycznego imperatywu do jakiegobądź nieokrzesanej, która czyni [go] niezdolnym do filozofii i cechuje
faktu świadomości, ponieważ byłoby to [wnioskowanie] bezbożny tłum i leniwe bydło ludzkie, czyli, jak Schelling wyraża się
e m p i r y c z n e . - Tymczasem naśladowcy Kanta, rozzuchwaleni łagodniej - „profanum vulgus i ignarum pecus". - Każdy czuje, co
wyrażeniami, których on użył tylko nawiasowo, zaszli bez porów- musi być warta nauka, którą adepci podtrzymują podobnie zuch-
nania dalej na tej drodze. Fichte (Systematyczny wykład teorii wałymi argumentami. A jednak owa iście dziecinna łatwowierność, z
obyczajów) wprost ostrzega przed „dalszym objaśnianiem świado- jaką kantyści przyjęli kategoryczny imperatyw, uważając go za
mości tego, że mamy obowiązki, oraz przed wyprowadzaniem jej z sprawę zupełnie dowiedzioną, nie da się wytłumaczyć inaczej, jak
jakichkolwiek różnych od niej zasad, gdyż to przynosiłoby ujmę przypuszczeniem, że podobne argumenty wzbudzały u nich szacunek.
godności i bezwzględnemu charakterowi prawa". Ładna wymówka! - W samej rzeczy, krytykowanie dzieła teoretycznego z łatwością mogło
A następnie mówi on, że „zasada moralności jest myślą, która się dać powód do posądzeń o przewrotność moralną; toteż każdy, choć w
opiera na intelektualnej intuicji czystej działalności intelektu i jest swej własnej świadomości nie bardzo odczuwał istnienie
bezpośrednim pojęciem czystego intelektu o samym sobie". - W jakie to kategorycznego imperatywu, wolał nie zdradzać się z tym faktem
kwiatki stylowe blagier przystraja swoją bezradność! - Kto chce się przed innymi, w przekonaniu, że może u tamtych był on silniej
przekonać, do jakiego stopnia doszło u kantystów zapomnienie, a rozwinięty i występował wyraźniej. Nikt bowiem chętnie nie wywraca
nawet nieznajomość metody, za pomocą której Kant uzasadnił i swego sumienia podszewką na wierzch.
wyprowadził swoje prawo moralne, niech przeczyta godny uwagi Tym sposobem w szkole kaniowskiej rozum praktyczny wraz ze
artykuł w Przyczynkach do przeglądu filozofii z początku XIX-go swym kategorycznym imperatywem przybiera w coraz to silniejszym
stulecia Reinhold'a, zeszyt 2-gi, 1801 r. Autor artykułu na str. 105 i stopniu postać faktu nadprzyrodzonego, zamienia się na coś w
106 twierdzi, że „samorząd moralny (który stanowi jedno z katego- rodzaju świątyni delfickiej, która się wznosi w duszy ludzkiej, a z
rycznym imperatywem) jest faktem świadomości i, jako bezpośrednio której mrocznego sanktuarium rozbrzmiewają wyrocznie ob-
poznawany przez świadomość, nie da się już sprowadzić do wieszczające wprawdzie nie to, co się stanie, ale to, co się stać
niczego innego". - Lecz w takim razie uzasadnienie kategorycznego p o w i n n o . Niestety, gdy tylko raz udało się przyjąć, albo raczej
imperatywu byłoby antropologiczne, opierałoby się na doświad- uzyskać podstępem i przemocą, ową b e z p o ś r e d n i o ś ć
czeniu, co staje w zupełnej sprzeczności z wyjaśnieniami, które Kant p r a k t y c z n e g o r o z u m u , pospieszono zaraz przenieść ją i na
powtarza wielokrotnie i z naciskiem. - Mimo to ibid. na str. 108 r o z u m teoretyczny, a to tym skwapliwiej, iż s a m Kant utrzymywał
czytamy, co następuje: „Zarówno w praktycznej filozofii krytycyzmu, często, że oba stanowią jeden i ten sam rozum (np. w Przedmowie).
jak i we wszelkiej filozofii transcendentalnej, oczyszczonej czyli Z chwilą bowiem, gdy w dziedzinie p r a k t y k i uznano istnienie
wyższej, samorząd wewnętrzny jest tym, co samo sobie służy za rozumu „ex tripode" ogłaszającego swe wyroki, natenczas krok jeden
podstawę, co nie może być oparte na żadnej innej dalszej podstawie i tylko wystarcza, aby przyznać ten sam przywilej r o z u m o w i
co żadnej innej nie potrzebuje; jest on faktem pierwotnym, który t e o r e t y c z n e m u , który jest rodzonym bratem tamtego, a nawet
sam przez się jest pewny i prawdziwy, prawdą pierwotną, prius właściwie jest z nim współsubstancjalny, i obdarzyć go władzą równie
wszystkiego*, zasadą absolutną". -Toteż kto przypuszcza, że źródło bezpośrednią. Korzyści, stąd wypływające,
tego samorządu znajduje się poza nim, kto nie w nim samym szuka
jego uzasadnienia i pragnie go znaleźć, o tym szkoła Kaniowska * „Rzecz prosta! - Gdy już nie mogą dać żadnej rozumnej odpowiedzi, wnet godzą w
sumienie przeciwnika". (Schiller)

46 47
Za jeden ze szczebli do owej g o d n o ś c i p r o r o k a , na którą
są równie wielkie, jak oczywiste. I oto widzimy, jak wszyscy rozum został wyniesiony, nie wahano się użyć nawet nędznej gry
pseudo-filozofowie i dyletanci, z denuncjantem ateistów słów; twierdzono mianowicie, że ponieważ wyraz Yermmft
J.H.Jacobim na czele, dążą ku furtce, która tak niespodziewanie (rozum) pochodzi od vernehmen (słyszeć a zarazem pojmować), to
otwarła się przed nimi, by przez nią ponieść na rynek swoją tandetę, stąd wynika, że rozum jest władzą pojmowania rzeczy tzw.
lub przynajmniej uratować co najdroższe rzeczy ze starego nadzmysłowych*, (państwo kukułcze w chmurach). Pomysł ten
dziedzictwa, któremu krytyka kaniowska zagroziła zburzeniem. - W znalazł niezmierne uznanie; przez 30 lat w Niemczech nie tylko że
życiu człowieka często j e d e n błąd młodości rujnuje całą przytaczano go bez wytchnienia i z niewypowiedzianą przy-
przyszłość; podobnież j e d n o mylne twierdzenie Kanta - uznanie jemnością, lecz nawet użyto za kamień węgielny gmachu doktryny
istnienia p r a k t y c z n e g o rozumu, zaopatrzonego w filozoficznej. Tymczasem jasnym jest jak słońce, że wprawdzie
nieograniczony kredyt transcendentalny i wyrokującego na kształt wyraz Yernunft rzeczywiście pochodzi od vernehmen, lecz powód
najwyższych trybunałów apelacyjnych „bez przytoczenia motywów" - tego jest całkiem prosty: r o z u m daje człowiekowi tę przewagę
pociągał za sobą ten skutek, że z trzeźwej, ścisłej filozofii krytycznej, nad zwierzętami, że pozwala mu nie tylko s ł y s z e ć , lecz i
wyprowadzono doktryny najbardziej z nią sprzeczne; w doktrynach r o z u m i e ć - wszakże nie to, co się dzieje w państwie kukułek
tych widzimy, jak Rozum najpierw tylko nieśmiało „przeczuwa" między chmurami, lecz to, co jeden obdarzony rozumem człowiek
„nadzmysłowość", następnie już ją wyraźniej „pojmuje", wreszczie mówi do drugiego; ta zdolność pojmowania nosi nazwę rozumu
ujmuje ją w żywej postaci za pomocą „intuicji (Vernunff). Wszystkie ludy po wszystkie czasy i we wszystkich
i n t e l e k t u a l n e j", ogłasza swoje wyroki a b s o l u t n e i ciska mowach brały pojęcie rozumu w tym właśnie znaczeniu, jako
je ex tripode jako objawienia; odtąd też staje się płaszczykiem, zdolność tworzenia idei ogólnych, oderwanych, przekraczających
pod którym każdy dyletant może wygodnie podsuwać ludziom swoje czystą intuicję, zwanych p o j ę c i a m i , a oznaczanych i ustalanych za
własne pomysły. Nowy ten przywilej został należycie wyzyskany. Tu pomocą wyrazów; zdolność ta stanowi jedyną wyższość człowieka nad
zatem leży źródło owej metody filozoficznej, która zjawiła się zwierzętami. W samej rzeczy: te oderwane idee, te p o j ę c i a ,
bezpośrednio po Kancie, a polegała na mistyfikacji, imponowaniu, obejmujące w i e l o ś ć pojedynczych rzeczy, warunkują
wprowadzaniu w błąd, rzucaniu piaskiem w oczy i samochwalstwie - mowę, a przez to i właściwe m y ś l e n i e , za pośrednictwem
metody, której panowanie historia filozofii zapisze kiedyś pod myślenia zaś dają człowiekowi świadomość nie tylko teraźniejszości, tę
nazwą „okresu nieuczciwości". Zanikła w nim bowiem bowiem posiadają i zwierzęta, lecz także i przeszłości i przyszłości jako
u c z c i w o ś ć , zanikł zwyczaj badania, prowadzonego wespół z takich; stąd zaś pochodzi wyraźne przypominanie, rozmyśl,
czytelnikiem, który cechuje wszystkich dawniejszych filozofów; pseudo- przewidywanie, stawianie celów, planowe współdziałanie wielu,
filozofom nowej epoki chodzi nie o to, żeby nauczyć czytelnika, społeczeństwo, przemysł, sztuki, nauki, religie i filozofie - słowem
lecz aby go obałamucić - świadczy o tym niemal każda stronica. wszystko, co w tak widoczny sposó odróżnia życie ludzkie od
Jako bohaterowie tego okresu świetnieją Fichte i Schelling, zwierzęcego. Dla zwierzęcia istnieją jedynie p o s t r z e g a l n e
następnie zaś - ich nawet niegodny i stojący pod każdym względem niżej wyobrażenia, a wskutek tego także i tylko postrzegalne motywy;
od tych bądź co bądź utalentowanych ludzi, ciężki, bezmózgi szarlatan stąd też zależność jego aktów woli od pobudzeń od razu rzuca się
Hegel. Wtórowali rozmaici profesorowie filozofii, którzy z całą powagą w oczy. Zależność ta nie mniejsza jest i u człowieka; i człowiek w
opowiadali swemu audytorium o Nieskończoności, Absolucie, oraz o granicach swego indywidualnego charakteru, jest z najściślejszą
wielu innych rzeczach, o których sami z całą pewnością nic wiedzieć koniecznością rządzony przez pobudki - wszakże te ostatnie są
nie mogli. to po większej części wyobrażenia niepostrzegalne,

48 49
właśnie dowodzi nam, że prawo przyczynowości jest nam znane a
i n t u i c y j n e , lecz o d e r w a n e , tj. pojęcia, myśli, które jednak
p r i o r i , nie zaś z doświadczenia; doświadczenie bowiem każe
stanowią rezultat dawniejszych postrzeżeń, czyli oddziaływania z
przypuszczać postrzeganie, postrzeganie zaś staje się możliwe
zewnątrz. Okoliczność ta daje mu pewną swobodę, zwłaszcza w
dopiero dzięki prawu przyczynowości. Cała wyższość umysłowa,
porównaniu ze zwierzętami. Człowiek bowiem - w prze-
cała mądrość, rozsądek, przenikliwość, bystrość polega na
ciwieństwie do zwierzęcia - jest kierowany nie przez swe obecne,
d o s k o n a ł y m ujmowaniu s t o s u n k ó w p r z y c z y n o w y c h ,
p o s t r z e g a l n e , odczuwane otoczenie, lecz przez myśli, wy-
gdyż to ujmowanie jest podstawą znajomości z w i ą z k u , zachodzącego
ciągnięte z dawniejszych doświadczeń lub nabyte dzięki wychowaniu.
między rzeczami, w najszerszym znaczeniu tego wyrazu. Dzięki
Stąd też pobudka, która determinuje niezbędne postępowanie czło-
większej bystrości i umiejętności w ujmowaniu tego związku, jeden
wieka, nie uwidacznia się postronnym świadkom równocześnie z
człowiek jest inteligentniejszy, przenikliwszy, chytrzejszy od drugiego.
czynem dokonanym; jest ona ukrytą w duszy tego, kto wykonuje dany
R o z u m n y m zaś po wszystkie czasy nazywano takiego człowieka,
czyn. Wszystko to, w porównaniu z postępowaniem zwierzęcia, nadaje
którego postępowaniem kierują nie bezpośrednio otrzymane wrażenia,
pewną cechę odrębną nie tylko czynom ludzkim i postępowaniu,
lecz m y ś l i, p o j ę c i a, i który wskutek tego postępuje rozważnie,
wziętym w całości, lecz i każdemu poszczególnemu poruszeniu
konsekwentnie i z namysłem. Wszystko to jednak nie ma nic wspólnego
człowieka; wygląda on tak, jak gdyby był poruszany przez cienkie,
ze sprawiedliwością ani miłością bliźniego. Przeciwnie nawet, ktoś może
niedostrzegalne nici; stąd też wszystkie jego działania noszą cechę
być bardzo rozumny, a więc postępować rozważnie, z namysłem,
czegoś uplanowanego, celowego, co mu nadaje pozór niezależności,
konsekwentnie, planowo, metodycznie, a jednocześnie trzymać się
odróżniający je całkowicie od zachowań zwierzęcia. Wszystkie zaś te
zasad jak najbardziej samolubnych, niesprawiedliwych, a nawet
różnice, tak wybitne, zależą wyłącznie i jedynie od zdolności
przewrotnych. Toteż nikomu p r z e d K a n t e m , nie przyszło na
tworzenia i d e i o d e r w a n y c h , p o j ę ć . Zdolność ta więc stanowi
myśl utożsamiać postępowanie sprawiedliwe, szlachetne, cnotliwe, z
istotę r o z u m u , władzy wyróżniającej człowieka, zwanej: (*), ratio,
postępowaniem r o z u m n y m ; rozróżniano je zawsze bardzo
la ragione, U discorso, raison, reason, discourse of reason. - Jeśli
ściśle i oddzielano jedno od drugiego. W jednym wypadku
teraz ktoś zada mi pytanie, czym różni się rozum od umysłu,
zwracamy uwagę na t o, w j a k i s p o s ó b c z y n y ł ą c z ą
intellectus, Yerstand, entendement, understan-ding, to odpowiem, że
się z motywami, w drugim zaś - jakim jest
ta ostatnia jest władzą poznawczą, właściwą także i zwierzętom, tylko
w y r ó ż n i a j ą c y c h a r a k t e r z a s a d o s o b n i k a . Dopiero
w rozmaitych stopniach, człowiekowi zaś w najwyższym, a
od czasów Kanta, gdy zaczęto wyprowadzać cnotę z czystego rozumu,
mianowicie jest bezpośrednim, poprzedzającym wszelkie
wyrazy: „cnotliwy" i „rozumny" stały się jednoznaczne, i to wbrew
doświadczenie poznaniem p r a w a p r z y - c z y n o w o ś c i , które
zwyczajowi, przyjętemu we wszystkich językach, zwyczajowi, który nie
to prawo właśnie stanowi formę i istotę poznawania, inteligencji. Jest
jest dziełem przypadku, lecz wytworem powszechnego
ona pierwszym warunkiem postrzegania świata zewnętrznego: zmysły
współdziałania inteligencji ludzkich, wyrażających pewną zgodność.
bowiem same przez się zdolne są tylko do przyjmowania w r a ż e ń ,
„Rozumny" i „występny" daje się doskonale połączyć ze sobą, a
które bynajmniej nie są p o s t r z e ż e n i a m i , lecz dopiero
nawet dopiero z ich połączenia rodzą się wielkie, daleko idące
materiałem na postrzeżenia:* „Umysł widzi, umysł słyszy, reszta jest
zbrodnie. I tak samo dobrze nierozsądek może iść w parze ze
ślepa i głucha". Postrzeżenie powstaje wtedy, gdy wrażenie zmysłowe
szlachetnością; np. jeśli dziś oddam potrzebującemu to, czego jutro
odnosimy bezpośrednio do jego przyczyny, wskutek tego aktu
będę daleko bardziej potrzebował, niż on; jeśli uniesiony współ-
intelektualnego przyczyna owa przedstawia się nam jako
czuciem podaruję człowiekowi, będącemu w kłopocie, sumę, na którą
przedmiot zewnętrzny we właściwej nam
czeka mój wierzyciel - i w wielu podobnych wypadkach.
p r z e s t r z e n n e j formie postrzegania. To
57
50
Lecz jak już wyżej powiedziano, to wyniesienie rozumu do go bez wątpienia za stojący n i ż e j wszelkiej krytyki. Tymczasem
godności źródła cnoty, na zasadzie twierdzenia, że jako r o z u m jednak takim właśnie pojęciem Rozumu, jako jakiejś bezpośredniej
p r a k t y c z n y wydaje on czysto a p r i o r i, na kształt wyroczni, potęgi, mistyfikują po dziś dzień w uniwersytetach Bogu ducha winną
bezwarunkowe nakazy - w połączeniu z zawartym w Krytyce młodzież.
czystego rozumu błędnym objaśnieniem r o z u m u teorety-
c z n e g o , jako władzy skierowanej ku jakiemuś A b s o l u t o w i ,
przyjmującemu postać trzech jakoby idei (a którego niemożliwość UWAGA
rozsądek jednocześnie uznaje a p r i o r i) - doprowadziło bredzących
filozofów z Jakobim na czele do wniosku, jakoby r o z u m Dla zbadania właściwej podstawy hipotezy praktycznego rozumu,
bezpośrednio p o z n a w a ł „ n a d p r z y r o d z o n e", oraz do musimy sięgnąć głębiej do jej rodowodu. Wtedy spostrzeżemy, że jej
niedorzecznego twierdzenia, że jest on władzą, przeznaczoną specjalnie źródłem jest teoria, którą Kant sam w sposób zasadniczy
do ujmowania rzeczy, leżących poza sferą doświadczenia, tj. do podważył, a która mimo to powraca, jako reminiscencja dawnego
Metafizyki, i że poznaje bezpośrednio i intuicyjnie ostateczne zasady sposobu myślenia, by potajemnie, bez wiedzy samego autora zjawić się
wszechrzeczy i wszelkiego istnienia - Nadzmysłowość, Absolut, jako podstawa hipotezy praktycznego rozumu z towarzyszącymi jej
Bóstwo itp. - Gdyby, zamiast wynosić Rozum do godności bóstwa, pojęciami nakazu i samorządu. Teoria ta - to psychologia
zechciano się nim tylko posługiwać, to wszystkim tym teoriom racjonalna, według której człowiek składa się z dwóch całkowicie
przeciwstawiono by natychmiast bardzo prostą uwagę: a mianowicie, że różnych substancji: z materialnego ciała i niematerialnej duszy.
gdyby człowiek, dzięki posiadaniu specjalnego narządu do roz- Platon pierwszy z filozofów postawił ten dogmat w sposób formalny i
wiązywania zagadki świata, którym to narządem ma być rozum, starał się go dowieść jako prawdę przedmiotową. Lecz dopiero
nosił w sobie wrodzoną metafizykę, potrzebującą tylko rozwinięcia, Kartezjusz doprowadził go do jego szczytu, nadając mu dokładniejszą
wówczas w przedmiocie metafizyki między ludźmi panowałaby taka formę i ścisłość naukową. Ale właśnie dzięki tej ścisłości i
sama zgodność, jaka panuje w przedmiocie prawd arytmetyki i dokładności wyszła na jaw błędność teorii, wykazywana następnie
geometrii; wówczas nie byłoby na ziemi tak wielkiej liczby kolejno przez Spinozę, Locke'a i Kanta. S p i n o z a (którego
zasadniczo różniących się między sobą religii, a jeszcze większej filozofia polega głównie na zbijaniu podwójnego dualizmu jego
- równie zasadniczo różniących się - systematów filozoficznych; mistrza) dwóm substancjom Kartezjusza wręcz i wyraźnie przeciw-
wówczas też każdy, kto by pod względem bądź religijnym, bądź stawił twierdzenie, które przyjął za główną swą zasadę, a mianowicie:
filozoficznym odstępowałby od poglądów ogółu, musiałby być Substantia cogitans et substantia extensa una eademąue est substantia,
uważany za niespełna rozumu. Z nie mniejszą koniecznością nasunę- quae iam sub illo attributo comprehenditur [Substancja myśląca i
łaby się także inna uwaga, równie prosta. Gdybyśmy odkryli jakiś substancja rozciągła są jedną i tą samą substancją, rozważaną w
gatunek małp, celowo wyrabiających narzędzia walki, budowania dwóch różnych atrybutach]. (Etyka, cz.II, twierdzenie 7-me).
lub jakiego bądź innego użytku, to niezwłocznie przyznalibyśmy im Następnie L o c k e, który, zwalczając pojęcie idei wrodzonych,
r o z u m ; tymczasem nie przyszło by nam do głowy odmawiać wyprowadzał całe poznanie ze zmysłów, naucza, iż nie jest niemoż-
r o z u m u dzikim ludom, żyjącym bez wszelkiej religii i metafizyki liwym, aby materia mogła myśleć. Wreszcie Kant dowiódł błędności
- wiemy zaś, że takie ludy istnieją. Kant krytyką swoją zamknął we Kartezjuszowego twierdzenia swą krytyką psychologii racjonalnej,
właściwych granicach Rozum, który d o w o d z i ł swych mniema- taką, jaka się znajduje w pierwszym wydaniu. Przeciwstawiają się
nych nadzmysłowych wiadomości, lecz gdyby znał ów Rozum temu kierunkowi L e i b n i t z i W ó l f, jako adwokaci strony
Jakobiego, bezpośrednio u j m u j ą c y „nadzmysłowe"; to uznałby oskarżonej; dzięki temu Leibnitz dostąpił niezasłużonego zaszczytu

52
przyrównania go do tak różnego odeń wielkiego Platona. Nie tu popędów.(...)Te dwa różne kierunki woli uważano często za dwa
jednak miejsce, [aby] bliżej wszystko to wyjaśniać. Otóż według owej różne pożądania, wskutek tego, że najczęściej przeciwstawiają się one
psychologii racjonalnej, dusza jest istotą przede wszystkim i z natury sobie; bywa często, że zamiar pewien, który umysł sam stworzył na
swej p o z n a j ą c ą , a dopiero wskutek tego obdarzoną wolą. W tych podstawie swoich własnych idei, jest w niezgodzie z tymi myślami,
dwóch zasadniczych swych czynnościach, dusza, zależnie od tego, czy które poddaje stan organizmu, i tym sposobem, ciało zmusza do
działa tylko dla siebie samej, oddzielnie od ciała, czy też w pragnienia jakiejś jednej rzeczy, podczas gdy rozum do pożądania
połączeniu z tym ostatnim, objawia wyższą albo niższą władzę innej". Z niewyraźnie uświadomionych reminiscencji tych właśnie
poznania i woli. Przy wyższej formie tych władz niematerialna dusza jest poglądów powstała nauka Kanta o a u t o n o m i i w ó l i; auto-
czynna tylko dla siebie i bez współudziału ciała. Stanowi wtedy ona nomia ta, jako głos czystego i praktycznego rozumu, jest nakazem
„intellectus purus" i ma do czynienia z pojęciami sobie tylko stanowiącym prawo dla wszystkich istot rozumnych jako takich;
właściwymi, a zatem nie zmysłowymi, lecz czysto duchowej natury i z pobudki, ją determinujące, są czysto f o r m a l n e j natury, w przeci-
takimiż samymi aktami woli; w tym wszystkim nie ma żadnego wieństwie do pobudek m a t e r i a l n y c h determinujących niższe
pierwiastka zmysłowego, pochodzącego z ciała.* Wtedy poznaje pożądania, którym przeciwdziała wyższa wola człowieka.
same czyste abstrakcje, idee ogólne, pojęcia wrodzone, aeternas Zresztą, doktryna ta, wyłożona systematycznie po raz pierwszy
veritates itp. I odpowiednio do tego wola jej znajduje się pod przez Kartezjusza, znajduje się już jednak u Arystotelesa, który
wpływem wyobrażeń czysto duchowych tegoż samego rodzaju. wykłada ją dość wyraźnie w dziele De anima. A nawet przedtem
Przeciwnie zaś, n i ż s z a władza poznania i woli jest dziełem duszy, jeszcze zaznacza ją Platon w Fedonie. - Dzięki usystematyzowaniu i
działającej w połączeniu z ciałem i jego narządami i ściśle z nim ustaleniu tej doktryny przez Kartezjusza, w sto lat później
związanej, co też odbija się ujemnie na jej czysto duchowej działalności. widzimy ją rozzuchwaloną, wyniesioną do szczytu, ale też wskutek
W zakres tej niższej władzy poznawania wchodziło wszelkie tego i wystawioną na światło dzienne, które rozprasza złudzenia.
poznawanie za pomocą p o s t r z e g a n i a , uważane wskutek tego za Tak np. znajdujemy ją w książce Muratoriego Delia forze delia
niejasne i niewyraźne; jasnym zaś miało być poznanie abstrakcyjne, fantasia, która streszcza bieżące pojęcia owego czasu. Książka ta
składające się z pojęć oderwanych. Wola determinowana przez traktuje o wyobraźni, która stwarza z danych zmysłowych
poznawanie, podporządkowane zmysłom, uważaną była za wolę całkowity obraz świata zewnętrznego i która ma być narządem
niższej natury i po większej części złych dążności, gdyż w po- czysto materialnym, cielesnym, mózgowym; niematerialnej zaś duszy
stanowieniach swoich kierowaną była przez pobudki zmysłowe, pozostaje tylko myślenie, rozważanie i wyprowadzanie wniosków.
podczas gdy tamta, wola szlachetnej natury, była kierowana przez - Lecz doprowadzona do takiej postaci rzecz staje się wątpliwa,
czysty rozum i była właściwa tylko niematerialnej duszy. Teorię tę co też musiano odczuć. Jeśli bowiem materia jest zdolna do
wyłożył najdokładniej zwolennik kartezjanizmu de la Forge w swym postrzegania i do tak złożonego ujmowania świata, to jest niepojęte,
Tractatus de mente Humana. W dziele tym, w rozdziale 23-im czytamy: „Ta czemu by nie miała być zdolną i do wyciągania abstrakcji ze
sama wola w jednym wypadku nazywa się pożądaniem zmysłowym, swych postrzeżeń, a przez to i do wszystkiego innego. Abstra-
gdy za pobudkę jej działań służą sądy wynikające z postrzegania howanie, jak wiadomo, jest niczym innym, jak tylko pojmowaniem
zmysłowego. W drugim zaś nazywa się pożądaniem racjonalnym - - odpowiednio do danego celu - cech niekoniecznych, a zatem
gdy umysł tworzy sądy ze swoich własnych idei i niezależnie od różnic indywidualnych i gatunkowych; np. jeśli pomijam to, co
myśli zmąconych zmysłami, które są przyczyną stanowi właściwość barana, wołu, jelenia, wielbłąda itp. i przez to
' „Intellectio pura est intellectio, qua circa nullas imagines corporeas versatur". dochodzę do pojęcia „zwierząt przeżuwających", przy czynności tej
Kartezjusz, „Medytacje". wyobrażenia tracą swoją cechę postrzegalności, a stają się

54 55
wyobrażeniami oderwanymi, pojęciami, które musimy ubrać w słowa, przed wszelką inną zasadą moralną posiada przynajmniej i u s
aby je ustalić w świadomości i móc posługiwać się nimi. Kant p r i m i o c c u p a n t i s . - Wskazówka, zawarta w pierwszym
jednak, tworząc swą teorię praktycznego rozumu wraz z jego prawidle Kanta, i rzekomo prowadząca do odszukania właściwej
imperatywem, znajdował się pod wpływem tej właśnie starej do- zasady moralności, opiera się mianowicie na milczącym przypusz-
ktryny. czeniu, że mogę chcieć tylko t e g o , na czym sam najlepiej bym
wychodził. Ustanawiając jakąś zasadę ogólnej doniosłości, muszę
niezbędnie rozważać siebie nie zawsze tylko jako stronę c z y n n ą ,
§7.0 pierwszej zasadzie etyki kaniowskiej lecz ewentualnie czasami także i b i e r n ą; z tego punktu widzenia
e g o i z m mój oświadcza się za sprawiedliwością i miłością bliź-
Zbadawszy w poprzednim paragrafie właściwą podstawę etyki niego: nie dlatego, że ma ochotę sam je p r a k t y k o w a ć , lecz
Kaniowskiej, przechodzę teraz do spoczywającej na tym fundamencie dlatego, że chciałby ich także i d o ś w i a d c z y ć , podobnie jak ów
i ściśle z nim złączonej, a nawet zrośniętej n a j w y ż s z e j skąpiec, który wysłuchawszy kazania na temat dobroczynności, woła
z a s a d y t e j e t y k i . Przypominamy sobie, że zasada ta brzmiała: „Jakże gruntownie wyłożone, jak pięknie powiedziane! miałbym
„postępuj według takiego prawidła, co do którego m ó g ł b y ś niemal ochotę sam zostać żebrakiem".
z a r a z e m c h c i e ć , żeby się stało powszechnym prawem dla Sam Kant nie może postąpić inaczej, jak tylko dołączyć ów klucz
wszystkich istot rozumnych". Przede wszystkim, dziwna to metoda, niezbędny do wskazówki, zawartej w jego pierwszej zasadzie moral-
radzić komuś, kto szuka prawidła dla swego własnego postępowania, ności; czyni to jednak nie zaraz po sformułowaniu prawidła, z obawy,
aby najpierw postarał się odnaleźć prawo, które powinno rządzić aby nas nie urazić, lecz dopiero później w przyzwoitej odległości i
postępowaniem wszelkich możliwych istot rozumnych; pomińmy to głębszym ukryciu wśród tekstu, tak aby nie było zbyt rażące, że
jednak i stwierdźmy tylko ten fakt, że najwidoczniej, owo pierwsze mimo wszelkich owych wzniosłych przygotowań a p r i o r i , właściwie
prawidło, postawione przez Kanta, nie jest jeszcze zasadą moralności, na krześle sędziowskim zasiada i wyroki wydaje Egoizm; gdy zaś
lecz tylko prowadzącym do niej heurystycznym prawidłem, tj. rozstrzygnie sprawę z punktu widzenia roli b i e r n e j , w jakiej
wskazówką, gdzie go należy szukać; nie jest to jeszcze gotowy ewentualnie może się znaleźć osobnik, natenczas ogłasza zarazem
pieniądz, lecz tylko przekaz, dający wszelką rękojmię otrzymania wyrok za prawomocny i dla strony c z y n n e j . I tak czytamy: „n i e
gotówki. Pytanie tylko, kto go właściwie zrealizuje. Mówiąc po m o g ę ż y c z y ć s o b i e , a b y kłamstwo stało się prawem
prostu, będzie to kasjer, którego się tu nikt nie spodziewał, a miano- powszechnym, gdyż wówczas nikt by mi nie uwierzył, albo też
wicie - E g o i z m. Zaraz to jasno udowodnię. odpłacano by mi tą s a m ą m o n e t ą " . „Powszechność prawa, według
Przypuśćmy więc, że owo prawidło, co do którego mógłbym którego każdy mógłby obiecywać, co mu się podoba, z góry samemu
c h c i e ć , żeby się nim wszyscy kierowali, jest istotną zasadą postanawiając nie dotrzymywać obietnicy, uniemożliwiałoby zarówno
moralności. To, czego mógłbym chcieć, jest właśnie osią danej mi dawanie obietnic, jak i sam nawet cel takiego postępowania; nikt
wskazówki. Ale czego ja właściwie mogę chcieć, a czego nie mogę? bowiem n i e c h c i a ł b y w i e r z y ć". W kwestii obojętności na
Oczywista, że dla określenia tego, czego m o g ę chcieć w danym ludzkie cierpienia czytamy u Kanta: „Wola, która to by sobie
względzie, trzeba mi jeszcze jednej dyrektywy; bez tego brak mi postanowiła, zaprzeczyłaby samej sobie, m o g ł o b y s i ę b o w i e m
klucza do wskazówki, wręczonej mi na kształt zapieczętowanego z d a r z y ć , że sama potrzebowałaby miłości i współczucia, a
rozkazu. Gdzież szukać tej nowej dyrektywy? - Nigdzie indziej, jak tymczasem dzięki takiemu prawu natury, któremu sama dałaby
tylko w moim egoizmie, owej najbliższej, zawsze w pogotowiu początek, pozbawiłaby się wszelkiej n a d z i e i o t r z y m a n i a
będącej, pierwotnej i żywej normie wszystkich aktów woli, która też p o m o c y, k t ó r e j s o b i e życzy".-Tak

56 57
samo w Krytyce praktycznego rozumu, „Gdyby każdy spoglądał jednak zniosę powyższy warunek i zaufawszy przewadze mej siły
obojętnie na nędzę bliźniego, a ty gdybyś s t a n o w i ł c z ą s t k ę duchowej czy fizycznej, przy wyborze powszechnej zasady będę
podobnego porządku rzeczy, czy należenie doń zgadzałoby się z rozważał siebie jako stronę wyłącznie c z y n n ą , a n i g d y
twoją wolą?" - „Jak lekomyślnie na samych siebie ustanawiamy b i e r n ą , to - przypuściwszy, że nie istnieje żadna inna podstawa
niesłuszne prawo!" - odpowiedzielibyśmy na to. Ustępy te wskazują moralna prócz Kaniowskiej - mogę bardzo łatwo zapragnąć, aby
dosyć wyraźnie, w jakim znaczeniu należy brać „możność chcenia" w niesprawiedliwość i obojętność względem innych stały się zasadą
Kaniowskiej zasadzie moralności. Lecz najwyraźniej występuje powszechną i chcieć rządzić światem „Według tego prostego planu, że
właściwe znaczenie tej zasady w Metafizycznych podstawach teorii niech bierze ten, kto ma siłę, a trzyma - ten kto może"
cnoty, §30: - „W samej rzeczy, każdy chce, aby mu p o m a g a n o ; (Wordsworth).
lecz gdyby kto jawnie głosił swe zasadę n i e p o m a g a n i a W poprzednim paragrafie wykazaliśmy, że pierwsza zasada etyki
i n n y m , wówczas każdy m i a ł b y p r a w o nawzajem odmówić mu Kaniowskiej jest pozbawiona realnej podstawy; teraz zaś widzimy, że
pomocy. W ten sposób samolubna zasada staje w sprzeczności z samą prócz tego, wbrew zapewnieniom Kanta, jest ona natury
sobą" - M i a ł b y p r a w o , czytamy czarno na białym, m i a ł b y h i p o t e t y c z n e j , że opiera się na czystym e g o i z m i e i że
p r a w o ! Jest to więc jak najwyraźniej wypowiedziana teza, że jedynie egoizm dać nam może klucz do zawartej w niej wskazówki.
obowiązek moralny opiera się jedynie i wyłącznie na Dalej, rozważana jako formuła, zasada ta jest niczym innym, jak
przypuszczalnej w z a j e m n o ś c i , a zatem jest tylko samolubnym i tylko omówieniem, przebraniem, przystrojeniem znanego prawidła:
otrzymuję treść swoją od egoizmu, który, pod warunkiem „quod tibi fieri non vis, alteri ne feceris", zwłaszcza, jeśli przez
wzajemności przezornie skłania się do kompromisów. Mogłoby to odrzucenie n o n i n e uwolnimy to prawidło od zarzutu, że
być odpowiednie przy ustanawianiu zasady państwowej, lecz nigdy zawiera przepis tylko prawa, a nie miłości. Jest to istotnie jedyna
tam, gdzie chodzi o zasadę etyki. Toteż gdy w Podstawach.... czytamy: zasada, co do której (rozumie się, ze względu na moją ewentualną
„Zasada: postępuj zawsze według takiego prawidła, abyś zarazem rolę b i e r n ą , tj. na mój egoizm) mógłbym pragnąć, aby wszyscy
mógł pragnąć jego powszechności jako prawa, - jest jedynym według niej postępowali. Lecz ze swej strony prawidło to, quod tibi
warunkiem, pod jakim wola nigdy nie staje w sprzeczności sama ze fieri etc., jest tylko omówieniem, lub, jeśli kto woli, przesłanką
sobą" - To istotne znaczenie wyrazu s p r z e c z n o ś ć jest postawionej przeze mnie zasady „Neminem laede, imo omnes,
następujące: gdyby wola uświęciła zasadę niesprawiedliwości i ąuantum potes, juva", którą ja uważani za najprostsze i najczystsze
obojętności, to następnie, stając się ewentualnie ze strony sformułowanie sposobu postępowania, jednomyślnie przepisywanego
c z y n n e j stroną b i e r n ą , musiałaby tę zasadę odwołać, a przez to przez wszystkie systemy moralne. Zasada ta jest i pozostanie
s t a n ą ć w s p r z e c z n o ś c i sama ze sobą. istotną, czystą treścią moralności. Ale na czym się ona opiera? Co
Z wyjaśnienia tego wynika zupełnie jasno, że owo zasadnicze nadaje siłę zawartemu w niej żądaniu? I oto odwieczne, trudne
prawidło Kanta nie jest bynajmniej nakazem k a t e g o r y c z n y m , zagadnienie na nowo zjawia się przed nami. Z drugiej bowiem strony
jak to Kant twierdzi, lecz h i p o t e t y c z n y m ; w samej rzeczy w egoizm krzyczy głośno: „Neminem juva, imo omnes, si forte
podstawie jego leży domyślny warunek, że prawo, które ma rządzić conducit, laede" - [„nie pomagaj nikomu, przeciwnie krzywdź
m o i m p o s t ę p o w a n i e m , podniesione do godności powsze- wszystkich, jeśli w tym znajdziesz swój interes"] - a złość daje do tego
chnego, staje się zarazem prawem dla postępowania i n n y c h wariant: „imo omnes, ąuantum potes, laede!" - [„krzywdź wszystkich
w z g l ę d e m m n i e , i że wobec tego ja, jako strona, która ile tylko możesz"]. - Temu egoizmowi, tej złości przeciwstawić
ewentualnie może stać się bierną, n i e m o g ę oczywiście p r a g n ą ć szermierza, który by im dorównał, a nawet przewyższył ich siłą - oto
panowania niesprawiedliwości i obojętności. Jeśli zadanie wszelkiej etyki. Hic Rhodus, hic salta!

58 59
Kant usiłuje usprawiedliwić swoją zasadę etyki jeszcze i w ten samobójstwa z chwilą, gdy ogrom cierpień przeważy wrodzony mu
sposób, że wyprowadza z niej dawno uznany i zupełnie uzasadniony potężny popęd samozachowawczy; dowodzi nam tego codzienne
podział obowiązków na obowiązki sprawiedliwości (zwane także doświadczenie. Wobec tego, dziwnie śmiałym wydaje się twierdzenie, że
doskonałymi, bezwzględnymi, ścisłymi) i na obowiązki cnoty czystej m y ś l jakaś mogłaby powstrzymać go od targnięcia się na własne
(zwane również niedoskonałymi, dalszymi, dającymi zasługę - lub życie tam, gdzie bezsilną się okazała nawet tak potężna, a tak silnie z
lepiej - obowiązkami miłości). Próba jednak wypada tak fatalnie, że naturą wszelkiego żyjącego stworzenia związana o b a w a
staje się silnym argumentem przeciwko postawionej zasadzie. Miano- ś m i e r c i ; a wyda nam się jeszcze dziwniejszym, gdy zwrócimy
wicie, obowiązki sprawiedliwości mają się opierać na takim prawidle, uwagę, że myśl owa jest tak trudna do znalezienia, iż moraliści dotąd
którego przeciwieństwo n i e mogłoby nawet być jeszcze nie są w stanie wskazać jej z całą stanowczością. Przynajmniej
p o m y ś l a n y m bez wewnętrznej sprzeczności jako ogólne prawo takie argumenty, jak te, które Kant przy tej sposobności przytacza,
natury; zaś obowiązki cnoty - na takim, którego przeciwieństwo jeszcze nikogo nawet na chwilę nie wstrzymały od samobójstwa. Tym
można sobie w y o b r a z i ć jako ogólne prawo natury, lecz w żaden sposobem podział obowiązków, wynikający z przyjętej przez Kanta
sposób n i e p o d o b n a go p r a g n ą ć . A teraz upraszam zasady etyki, wymaga, aby niezaprzeczalnie rzeczywiste i codziennie
czytelnika, aby wziął pod uwagę fakt, że zasada niesprawiedliwości i objawiające się prawo natury, przeistoczyło się w rzecz, która n i e
siły przed prawem, której istnienie w charakterze ogólnego prawa d a j e s i ę n a w e t p o m y ś l e ć bez sprzeczności. - Wyznaję, iż nie
natury według Kanta nawet p o m y ś l e ć się nie daje, w gruncie bez zadowolenia spoglądam stąd na tę podstawę etyki, którą sam
rzeczy jest prawem istotnie i faktycznie panującym w naturze, i to nie podaję w następnej części; podział na obowiązki sprawiedliwości i
tylko w świecie zwierzęcym, ale także i w ludzkim. U ludów obowiązki miłości (właściwiej: sprawiedliwości i miłości bliźniego)
cywilizowanych usiłowano zapobiec jego szkodliwym skutkom przez wypływa z niej bez żadnych przeszkód i całkiem naturalnie, dzięki
ustanowienie państwa, lecz gdy tylko się udaje, gdzie bądź i w jaki temu, że zasada klasyfikacji wynika z samej natury rzeczy i daje nam
bądź sposób, znieść lub obejść to ostatnie, prawo natury z całą siłą wyraźnie zakreśloną linię graniczną; tak że w rezultacie te dowody, na
występuje na jaw na nowo. W stosunkach międzynarodowych panuje które Kant powoływał się niesłusznie przy uzasadnianiu swojej etyki,
ono niepodzielnie; mowa sprawiedliwości, jakiej się w nich od czasu do służą do poparcia tezy, postawionej przeze mnie.
czasu używa, jest, jak wiadomo, tylko kancelaryjnym stylem
dyplomacji; rozstrzyga zaś stale surowa siła. Tymczasem fakty
prawdziwej tj. niewymuszonej sprawiedliwości zdarzają się wprawdzie
niekiedy, lecz tylko w charakterze wyjątków z ogólnego prawa natury. § 8. O formach pochodnych pierwszej zasady
Do tego w przykładach, które poprzedzają dotyczący rozdział, etyki Kaniowskiej
Kant przede wszystkim, jako obowiązek sprawiedliwości, przytacza tak
zwany obowiązek względem samego siebie, polegający na tym, że nie Kant, jak wiadomo, podał w innym jeszcze sformułowaniu
należy samowolnie odbierać sobie życia, gdy w nim złe przeważa nad pierwszą zasadę swej etyki, wypowiadając ją już nie pośrednio, w
dobrym. I ta oto zasada ma być jako ogólne prawo natury, formie wskazówki, jak jej należy szukać, ale wprost jako zasadę. W
niemożliwa nawet do p o m y ś l e n i a . Ja zaś mówię, że ponieważ tym celu już toruje sobie ku niej drogę przez dziwaczne, naciągane do
podobne wypadki z natury rzeczy są wyjęte s p o d interwencji niemożliwości, a nawet wprost wykrętne definicje pojęć c e l u i
państwa, więc w nich właśnie ta zasada przejawia się bez przeszkód, ś r o d k a , które przecież dadzą się określić w sposób daleko
jako faktycznie istniejące prawo natury. Jest bowiem z całą prostszy i słuszniejszy, a mianowicie: c e l jako motyw bezpośredni
pewnością ogólnym prawidłem, że człowiek ucieka się do pewnego aktu woli, ś r o d e k - jako motyw pośredni (simplex

60 61
sigillum veri [Prostota jest cechą prawdy]). Lecz Kant drogą swych niezislamizowaną (tj. niezjudaizowaną) Azją, uważam podobne
dziwacznych definicji dochodzi do zdania, że: „Człowiek, i w ogóle twierdzenie za wstrętne i oburzające. Jednocześnie raz jeszcze się
wszelka istota rozumna, i s t n i e j e j a k o c e l s a m w s o b i e". okazuje, jak dalece cała ta moralność filozoficzna, która jak to
Tutaj muszę zaznaczyć, że wyrażenie „istnieć jako cel sam w sobie" jest wyżej wyłożyłem, jest tylko zamaskowaną moralnością teologiczną,
nonsensem i zawiera contradictio in adiecto. Być celem znaczy to, być zależy od moralności biblijnej. Ponieważ moralność chrześcijańska (o
przedmiotem jakiegoś pragnienia. Tylko w tym stosunku pojęcie c e l u czym później) zwierząt nie uwzględnia, więc też etyka filozoficzna
posiada znaczenie, traci je zaś z chwilą, gdy ze stosunku tego wychodzi. ogłasza je natychmiast za będące poza prawem, za zwyczajne
Otóż, ten względny charakter celu wyklucza bezwarunkowo wszelkie „rzeczy", za proste środki służące do określonych celów, a więc do
„samo w sobie". „Cel sam w sobie" znaczy tyleż, co „przyjaciel sam w wiwisekcji, polowania par force, do walki byków, wyścigów, bicia
sobie", - „wróg sam w sobie", „wuj sam w sobie", „wschód lub też na śmierć koni zaprzężonych do wozu naładowanego kamieniami i nie
pomoc sama w sobie", „wysoko lub nisko samo w sobie" itp. W gruncie dającego się poruszyć z miejsca itp. Hańba takiej etyce parjów,
rzeczy jednak „cel sam w sobie" pochodzi z tego samego źródła, co i czandalów, mlekhów, etyce, która zapoznaje wieczną istotę, blaskiem
„bezwzględna powinność"; w podstawie tak jednego jak drugiego, jako ich pełnym niezgłębionego wyrazu jaśniejącą we wszystkim co żyje,
warunek, potajemnie, a nawet nieświadomie, leży jedna i ta sama myśl - istnieje, i błyszczącą we wszystkich oczach, które oglądają światło
myśl teologiczna.- Takież samo znaczenie ma i „bezwzględna wartość", dzienne. Lecz owa moralność uznaje tylko własny godny gatunek, a
którą ma posiadać ów rzekomy, lecz nie dający się pomyśleć „cel s a m cecha tego gatunku, r o z u m , jest dla niej wyłącznym warunkiem,
w s o b i e". „Wartość" tę muszę bezlitośnie napiętnować, jako pod jakim dana istota może się stać przedmiotem poszanowania
contradictio in adiecto. Wszelka wartość jest wielkością wynikającą z moralnego.
porównania, a nawet z konieczności wchodzi w stosunek podwójny. Po Po takiej drodze nierówności pełnej [wątpliwości], per f as et nefas,
pierwsze jest w z g l ę d n a , gdyż przedstawia wartość dla kogoś: po Kant dochodzi do drugiego sformułowania głównej zasady swej
drugie, jest p o r ó w n a w c z a , gdyż istnieje w porównaniu z czymś etyki: „Postępuj tak, abyś, zarówno w twej własnej osobie, jak i w
innym, co jest miarą oceny. Poza tymi dwoma stosunkami pojęcie osobie innych, traktował ludzkość zawsze jako cel, a nigdy tylko jako
wartości traci wszelkie znaczenie. Jest to rzecz zbyt jasna, aby trzeba środek". Jest to nic innego, jak tylko w wielce sztuczny i zawiły sposób
było dłużej jeszcze nad tym się zatrzymywać. - Podobnie jak te dwa
wyrażona zasada: „miej na względzie nie tylko siebie samego, lecz
określenia sprzeciwiają się logice, podobnie prawdziwą moralność
także i innych", która znów ze swej strony jest tylko innym
obraża zdanie, że istoty bezrozumne (a więc zwierzęta) są rzeczami, i
omówieniem prawa: „Quod tibi fieri non vis, alteri ne feceris"; nie
wskutek tego mogą być traktowane jako środki, które nie są zarazem c e
zapominajmy jednak, że to ostatnie zawiera dopiero przesłanki do
l a m i. W zgodzie z tym zdaniem w Metafizycznych podstawach teorii
wniosku, będącego ostatecznym i istotnym celem wszelkiej moralności i
cnoty, §16, Kant powiada wyraźnie: „Człowiek nie ma obowiązków
względem żadnych innych istot prócz ludzi", następnie zaś w §17-ym wszelkiego moralizowania, a mianowicie: „Neminem laede, imo
czytamy: „Okrutne obchodzenie się ze zwierzętami sprzeciwia się omnes, ąuantum potes, juva" - w tym zaś twierdzeniu, jak wszędzie
obowiązkowi, jaki człowiek ma względem samego siebie; przytępia ono w zresztą, prawda wydaje się tym piękniejsza, im bardziej jest naga. -
człowieku współczucie dla cierpienia, a przez to osłabia wrodzoną Cała racja bytu owej drugiej formuły moralności polega na tym, że
skłonność, oddającą w moralności wielkie usługi w stosunku do zawiera ona także rzekome obowiązki względem samego siebie, które
i n n y c h ł u d ź i". A zatem, litość nad zwierzętami ma mieć jedynie Kant umyślnie i niezręcznie do niej włączył. O tych obowiązkach
wagę ćwiczenia, przez które przygotowujemy się do wykonywania wyraziłem już wyżej swoje zdanie.
aktów współczucia, jakby na jakichś preperatach. Ja, wraz z całą Prócz tego można by nadmienić przeciwko owej formule jeszcze i
to, że przestępca skazany na śmierć słusznie i sprawiedliwie jest
62 63
traktowany tylko jako środek, a niejako cel; jest to w istocie jedyny pomyślawszy o n a s z y c h celach, mechanicznie i niezwłocznie,
środek dla zachowania prawu siły postrachu, która jest jego celem. A zanim jeszcze pytanie zdążyło się przedostać przed forum jego
teraz, jeśli ta druga fąrmuła Kanta w niczym się nie przyczynia do rzeczywistego sądu, da nam odpowiedź, podyktowaną bezpośrednio
oparcia etyki na pewnej podstawie i jeśli nie może być uważana za pełny, przez własną wolę i w ten sposób, często zupełnie bezwiednie, usiłuje
bezpośredni wyraz jej przepisów, za jej najwyższą zasadę, to niemniej pokierować nami odpowiednio do swych celów - i sądzi, że mówi z
posiada jedną ważną zasługę: zawiera mianowicie subtelny aperfu przekonania, podczas gdy w gruncie rzeczy przemawiają przezeń
psychologiczno-moralny, ujawniający nam jedną z najbardziej jego własne widoki; często ludzie dochodzą nawet do tego, że
charakterystycznych cech e g o i z m u ; cecha ta zasługuje na bliższe popełniają w takich razach kłamstwo, wcale sobie z tego sprawy nie
rozpatrzenie. Wszyscy posiadamy wielki zasób egoizmu, lecz staramy zdając. Tak dalece wpływ woli przeważa nad świadomością. Nawet
się go ukryć jako naszą p a r t i e h o n t e u s e i nawet specjalnie świadectwo naszego własnego umysłu nie daje miary, czy mówimy z
w tym celu wynaleźliśmy g r z e c z n o ś ć . Mimo to jednak, przekonania, czy też dla naszych celów; poznać to można dopiero,
egoizm przegląda przez wszystkie nałożone nań osłony, a rozważając nasz interes. Weźmy inny wypadek: ktoś w trwodze
najczęstszym i instynktownym jego objawem jest to, że w każdym, z śmiertelnej ucieka przed goniącym go nieprzyjacielem, spotyka
kim mamy do czynienia, widzimy przede wszystkim tylko ewentualny wędrownego kramarza i prosi o wskazanie jakiejś bocznej ścieżki; nie
ś r o d e k do osiągnięcia jednego z naszych licznych c e l ó w. Z byłoby w tym nic dziwnego, gdyby kramarz odrzekł mu na to: „czy
każdą nową znajomością, pierwszą naszą myślą jest pytanie, czy dany nie potrzebuje pan nic z mego towaru?" Zapewne, nie można
osobnik będzie mógł być nam w czymś użyteczny. Jeśli n i e m o ż e, powiedzieć, żeby się tak zawsze dziać miało; niejeden człowiek bierze
to z chwilą, gdyśmy się o tym przekonali, dla większości z nas on s a m żywy, bezpośredni udział w doli i niedoli bliźniego, czyli - w języku
staje się n i c z y m . Poszukiwanie w ludziach środka, narzędzia do Kanta - patrzy nań jako na cel, a nie jako na środek. Skłonność ta
urzeczywistnienia naszych zamiarów, jest tym naturalnym popędem, objawia się zresztą w różnych stopniach, i stąd pochodzą te wielkie
który daje się wyczytać w każdym niemal spojrzeniu; czy zaś samo różnice w charakterach ludzkich. Poznanie tego, co w ostatniej
narzędzie przy tej sposobności mniej lub więcej n i e u c i e r p i - to instancji rozstrzyga o owej różnicy, jest właśnie poznaniem praw-
jest to myśl. która zjawia się u nas znacznie później, a nawet często - dziwej podstawy etyki, którą zajmę się następnym rozdziale.
wcale. O takiż sam sposób myślenia posądzamy i innych; okazuje się Tak więc, w drugiej swej formule Kant podał nam bardzo
to w najrozmaitszych rzeczach. Tak np. prosząc kogoś o radę lub charakterystyczną cechę, po której można odróżnić egoizm od jego
wskazówkę, niezwłocznie tracimy ufność w jego zdanie, gdy przeciwieństwa; jest to najcenniejszy punkt jego teorii i tym chętniej
spostrzeżemy, że on sam jest choćby tylko trochę, choćby w dalszy zwracam nań uwagę, że w ogóle, niestety, niewiele będę mógł
sposób zainteresowany w tej samej sprawie. Wtedy bowiem zaraz zachować z jego podstawy etyki.
zaczynamy przypuszczać, że zechce użyć nas za ś r o d e k do Trzecią i ostatnią formą, w jakiej Kant podaje nam swą zasadę
własnego celu i że udzieli nam rady zgodnej nie ze swym moralną, jest a u t o n o m i a (samorząd) woli: „Wola każdej istoty
p o g l ą d e m , lecz ze s w o i m i w i d o k a m i , i to nawet wtedy, rozumnej stanowi prawo powszechne dla wszystkich istot rozum-
gdyby jego pogląd był zupełnie wyrobiony, a interes mało znaczący. nych". Oczywiście, wypływa to z pierwszej formuły. Z niniejszej
Wszyscy bowiem dobrze wiemy, że j e d e n c a l s z e ś c i e n n y jednak wynikałoby, że cechą charakterystyczną kategorycznego
p r a g n i e n i a waży więcej niż cal sześcienny sądu o rzeczach. Z imperatywu jest to, iż wola, którą determinuje obowiązek,
drugiej strony, wobec naszego pytania: „co mamy czynić" w y r z e k a s i ę w s z e l k i e g o i n t e r e s u . Według Kanta,
tamtemu przyjdzie przede wszystkim do głowy to, co powinniśmy wszystkie dawniejsze p i e r w s z e z a s a d y moralne dlatego oka-
uczynić, aby to było w zgodzie z jego celami; wtedy, nawet nie zują się źle wybrane, ponieważ „każda z nich, w formie przymusu

64 65
czy zachęty, kładła w podstawie czynów jakiś i n t e r e s , b ą d ź godności. Ta godność opiera się tylko na autonomii człowieka, a
w ł a s n y b ą d ź c u d z y " - (nawet i c u d z y , proszę to dobrze polega na tym, że człowiek sam ustanawia prawo, któremu jest
zauważyć). „Tymczasem wola, jako prawodawca powszechny, posłuszny, a zatem znajduje się względem niego w takim samym
przemawia w imię obowiązku i przypisuje czyny, n i e stosunku, w jakim obywatele państwa konstytucyjnego znajdują się
w y n i k a j ą c e z ż a d n e g o i n t e r e s u". A teraz proszę roz- względem swego prawodawstwa. Mogłoby to sobie zresztą zostać
ważyć, co to właściwie oznacza: ni mniej, ni więcej, tylko c h ę ć jako ozdoba Kaniowskiego systemu etyki. Lecz owo wyrażenie
b e z p o b u d k i , skutek bez przyczyny. Interes i pobudka są „godność człowieka", raz użyte przez Kanta, stało się następnie
pojęciami jednoznacznymi, czyż interes nie jest właśnie tym „quod szablonem dl i wszystkich bezmyślnych i bezradnych moralistów,
mea interest" na czym mi zależy? A czyż do tego właśnie nie którzy pod owym imponującym wyrażeniem „godność człowieka"
sprowadza się wszystko, cokolwiek pobudza, wprowadza w ruch starali się ukryć swój brak rzeczywistej lub przynajmniej cokolwiek
moją wolę? Czymże więc jest interes, jeśli nie działaniem pewnej mówiącej podstawy etyki. Rachowali oni nie bez słuszności, że
pobudki na moją wolę? Tam więc, gdzie pobudka działa na wolę, czytelnikowi miło będzie ujrzeć się przyodzianym w taką godność i że to
tam wola ma i n t e r e s ; lecz tam, gdzie żadna pobudka w ruch jej go zupełnie zadowoli.* Lecz zbadajmy bliżej to pojęcie, przymierzając
nie wprawia, tam wola nie może nic zdziałać, podobnie jak kamień je do rzeczywistości. - Kant określa godność jako „wartość
nie może poruszyć się z miejsca, jeśli go coś nie popchnie lub nie bezwzględną, nieporównaną". Określenie to do tego stopnia im-
pociągnie. Przed wykształconym czytelnikiem nie ma chyba ponuje swym wzniosłym dźwiękiem, że nie każdemu starczy odwagi
potrzeby dłużej się nad tym rozwodzić. Lecz stąd wypływa, że, zbliżyć się doń dla dokładniejszego zbadania. Wówczas jednak
ponieważ każdy czyn musi wynikać z jakiejś pobudki, przeto każdy z przekonałby się, że i ono jest tylko pustą hiperbolą, w której wnętrzu,
konieczności każe przypuszczać jakiś interes. Kant jednak ustanawia jak robak, gnieździ się contradictio in adiecto. Wszelka wartość jest
inny, zupełnie nowy rodzaj czynów - czynów dokonywanych bez oceną jakiejś rzeczy w porównaniu z jakąś inną, jest więc pojęciem
żadnego interesu, a zatem bez żadnej pobudki. I to mają być czyny, porównawczym a zatem względnym, i właśnie ta względność stanowi
natchnione sprawiedliwością i miłością bliźniego! Dla obalenia całej istotę pojęcia wartości. Już stoicy słusznie pouczali (według Diogene-sa
tej monstrualnej hipotezy, wystarczało sprowadzić pojęcia do ich Laertiosa, Lib. VII, c. 106), że: „Wartość danego przedmiotu jest to
właściwego znaczenia, zaciemnionego przez używanie wyrazu cena, którą ustanawia dlań człowiek kompetentny; tak np. gdy się
„interes". Niemniej Kant święci triumf swojej autonomii woli, wymienia pszenicę na owies z dodatkiem muła"*. To też wartość
stawiając nam przed oczy utopię moralną, którą nazywa „państwem nieporównana, bezwarunkowa, bezwzględna, jaką ma być godność
celów". Ludność tego państwa składa się z samych istot rozumnych in ludzka, jest - podobnie jak wiele rzeczy w filozofii - zdaniem
abstracto. Wszystkie razem i każda z osobna ustawicznie chcą, nie werbalnym z którego należy wyciągnąć jakąś myśl, tak samo nie
chcąc niczego tj. nie będąc kierowanymi przez żaden interes. Chcą dającą się pomyśleć, jak np. największa liczba lub najobszerniejsza
one tylko jednej rzeczy, a mianowicie, żeby wszystkie wole przestrzeń.
kierowały się jedną zasadą, zasadą autonomii. Difficlle esł, satiram „Lecz właśnie tam, gdzie nie ma pojęć, tam w porę zjawia się
non scribere [Trudno się powstrzymać od pisania satyr]. słowo."
Lecz poza tym małym, niewinnym państwem celów, które Tak też było i z „godnością człowieka". Słowo to zjawiło się w samą
możemy zostawić w spokoju dzięki jego kompletnej nieszkodliwości, porę, aby dostarczyć szerokiej podstawy etyce, utkanej ze wszystkich
pojęcie autonomii woli prowadzi Kanta jeszcze do czegoś innego,
czego skutki są o wiele poważniejsze, mianowicie do pojęcia ludzkiej * Pierwszym, który pojęcie „godności człowieka" wyraźnie i w sposób wyłączny
uczynił kamieniem węgielnym etyki i konsekwentnie je wprowadzał, był -jak się zdaje -
G.W.Block, autor Nowych podstaw filozofii obyczajów.
66
67
rodzajów obowiązku i ze wszelkich przypadków kazuistyki - podstawy, z tworzony surogat moralności teologicznej, który tak się ma do tej
której wyżyn mogłaby ona odtąd wygodnie prawić swe kazania. W ostatniej, jak noga drewniana do żywej.
końcu swego wykładu Kant mówi: „A teraz, w jaki sposób czysty W rezultacie dochodzimy do wniosku, że i etyce Kanta, podobnie
rozum bez żadnych pobudek, które mogłyby być zaczerpnięte jak wszystkim dawniejszym, brak pewnej niewzruszonej podstawy. Jak to
skądkolwiek indziej, może sam przez się stać p r a k t y c z n y ? tj. w wykazałem w podanej na samym początku krytyce nakazującej formy tej
jaki sposób sam tylko przymiot powszechności zasad tego rozumu - etyki, jest ona w gruncie rzeczy tylko etyką teologiczną, odwróconą i
jako praw bez żadnego przedmiotu woli zdolnego wzbudzić przebraną w formułki bardzo abstrakcyjne i pozornie odnalezione a
naprzód zainteresowanie - mógłby sam z siebie stać się pobudką i priori. Przebranie to było widać bardzo sztuczne i niełatwe do
stworzyć interes, który moglibyśmy nazwać czysto moralnym? rozpoznania, jeśli sam Kant uległ złudzeniu i naprawdę sądził, że
Innymi słowy, w jaki sposób czysty rozum może się stać praktycz- pojęcia p r a w a i p r z y k a z a n i a , które najoczywiściej mają
nym? - Cały rozum ludzki nie jest w stanie tego wyjaśnić i wszelki znaczenie tylko w moralności teologicznej, dadzą się stwierdzić
trud i praca w tym względzie są nadaremne". - Zdawałoby się wobec niezależnie od wszelkiej teologii i oprzeć na czystym poznaniu a
tego, że jeśli utrzymujemy, iż istnieje jakaś rzecz, której możliwość nie priori. Dowiodłem z dostateczną jasnością, iż, wbrew jego
daje się pojąć, to powinniśmy przynajmniej faktami dowieść jej przypuszczeniu, pojęcia te nie mają u niego żadnej realnej
istnienia. Lecz Kant wyraźnie zaznacza, że kategoryczny imperatyw podstawy i z niczym nie są związane. Zresztą pod koniec, w
nie jest faktem świadomości i że pojęcie jego nie opiera się na t e o r i i n a j w y ż s z e g o dobra, w p o s t u l a t a c h
doświadczeniu. Przeciwnie, często spotykamy się z przestrogą, że nie p r a k t y c z n e g o r o z u m u i nareszcie w t e o l o g i i
należy go szukać na drodze antropologiczno-doświadczalnej. W do- m o r a l n e j , zamaskowana m o r a l n o ś ć t e o l o g i c z n a
datku Kant niejednokrotnie zapewnia, że „Żadnym przykładem, a demaskuje się we własnych rękach Kanta.
zatem doświadczalnie w żaden sposób nie podobna dowieść, czy w Wszystko jednak nie wystarczało, aby oświecić tak jego samego,
ogóle istnieje podobny imperatyw". A zaraz dalej czytamy, że jak i publiczność co do istotnego stanu rzeczy. Przeciwnie - zarówno
„rzeczywistość kategorycznego imperatywu nie jest daną doświad- Kant, jak i czytelnicy cieszyli się, widząc, że etyka dostarcza punktu
czenia". Gdy wszystko to zestawimy, mimowoli rodzi się w nas oparcia wszystkim artykułom ich wiary (choćby tylko i d e a l i t e r
przypuszczenie, że Kant chce po prostu zmistyfikować czytelników. i do praktycznego użytku). Brali bowiem w dobrej wierze skutek za
Lecz jeśli dzisiejsza publiczność, zajmująca się w Niemczech filozofią, przyczynę, nie widząc, że wszystkie te mniemane wnioski leżały już
usprawiedliwiałaby podobne przypuszczenie, to za czasów Kanta, poprzednio w założeniu etyki jako jej przesłanki konieczne, choć
nieuctwo jej jeszcze się nie objawiało w tym stopniu co później. ukryte i tylko domyślne.
Zresztą, ze wszystkich tematów etyka najmniej nadaje się do żartów. Gdyby mi wolno było teraz dla rozweselenia czytelnika zakoń-
Musimy zatem pozostać przy przekonaniu, że jeśli coś nie da się pojąć czyć to badanie surowe i nużące żartobliwym, a nawet nieco lekkim
jako możliwe, ani udowodnić jako rzeczywiste, to nie mamy żadnego porównaniem - to przyrównałbym Kanta, uwikłanego w tę auto-
powodu wierzyć w istnienie tego czegoś. - A teraz, jeśli spróbujemy mistyfikację, do człowieka, który na balu maskowym przez cały
ująć to coś wyobraźnią i przedstawić sobie czytelnika z duszą wieczór ubiega się o względy zamaskowanej piękności w przekonaniu,
opanowaną - na kształt jakiegoś demona - przez bezwzględny że to jakaś nowa znajomość. Pod koniec piękność owa zdejmuje maskę
obowiązek, który przemawia tylko kategorycznymi nakazami i pragnie i daje się poznać jako - jego własna żona.
kierować wszystkimi postępkami tego człowieka wbrew jego
skłonnościom i życzeniom - to ujrzymy w tym nie istotny obraz
natury ludzkiej, nie nasze wewnętrzne procesy, lecz sztucznie wy-

68 69
teoria sumienia rzuci światło i na tamto nowo wprowadzone
§ 9. Teoria sumienia u Kanta przezeń pojęcie. Główny wykład tej teorii znajduje się w jego
Metafizycznych podstawach teorii cnoty §13. Przystępując do krytyki
Rzekomy rozum praktyczny wraz ze swym kategorycznym tej teorii, będę przypuszczał, że czytelnik ma p r z e d o c z y m a
imperatywem znajduje się w bliskim pokrewieństwie z s u m i e - te kilka stronic.
n i e m - z tą ważną różnicą, że kategoryczny imperatyw, jako Sposób, w jaki Kant przedstawia sumienie, czyni wrażenie
rozkazodawca, przemawia z konieczności p r z e d spełnieniem czynu, imponujące i przenika szacunkiem i trwogą; czytelnik nie śmie
podczas gdy głos sumienia daje się słyszeć właściwie p o czynie wystąpić z krytyką, tym bardziej, że zawsze może się obawiać, iż jego
spełnionym. Przed dokonaniem czynu sumienie może co najwyżej zarzuty teoretyczne będą utożsamione z praktycznym odstępstwem od
przemawiać w sposób p o ś r e d n i , za pomocą refleksji, która zasad moralnych, oraz że -jeśli zaprzeczy słuszności teorii Kanta, to
przywołuje na pamięć wspomnienia wydarzeń dawniejszych, gdzie może z łatwością ściągnąć na siebie podejrzenie, że sam jest
czyny podobne ściągnęły na siebie naganę sumienia. Tym się pozbawiony sumienia. Mnie to jednak nie powstrzyma; chodzi tu
nawet, według mnie, tłumaczy etymologia niemieckiego wyrazu bowiem o teorię, a nie o praktykę, o poddanie ścisłej krytyce
„sumienie" (Gewisseri), bowiem pewnymi (gewiss) mogą być tylko ostatecznych podstaw etyki, nie zaś o nauczanie moralności.
czyny dokonane. Każdy, nawet najlepszy człowiek miewa chwile, Przede wszystkim, Kant posługuje się ustawicznie wyrażeniami
kiedy pod wpływem jakiejś okoliczności zewnętrznej, jakiegoś pod- łacińskimi, prawnymi, które przecież, jak sądzę, w bardzo małym
niecenia lub wewnętrznego rozstroju, powstają w nim nieczyste, stopniu nadają się do wyrażania najtajniejszych poruszeń serca
niskie i złe myśli i pożądania; nie jest on jednak moralnie za nie ludzkiego. Nie mniej Kant zatrzymuje aż do końca i tę terminologię i
odpowiedzialny i nie mogą one obciążać jego sumienia. Wskazują prawniczy sposób wykładu, skąd zdaje się wynikać, jakoby tak
bowiem tylko, do czego jest zdolny nie tyle on, co c z ł o w i e k w jedna, jak drugi były istotnymi i właściwymi samej treści. Kant
o g ó l e. U niego tym myślom i pożądaniom przeciwstawiają się ukazuje nam w naszym wnętrzu cały trybunał z wytaczaniem sprawy,
inne pobudki, a choć nie występują niezwłocznie i równocześnie z sędzią, oskarżycielem, obrońcą i wyrokiem. Gdyby ów proces
tamtymi, to jednak nie pozwalają im w czyn się zamienić, tak że wewnętrzny w istocie odbywał się tak, jak go Kant przedstawia, to
ostatecznie złe pobudki stają się podobne do mniejszości dziwić by się należało, że może znaleźć się ktoś, nie mówię już tak zły,
przegłosowanej na zgromadzeniu, które rozstrzyga. Tylko c z y n y ale po prostu tak głupi, żeby się odważył postąpić wbrew sumieniu.
pozwalają człowiekowi poznać empirycznie zarówno siebie, jak i Takie specjalnego rodzaju nadprzyrodzone urządzenie w naszej
innych, i tylko o n e mogą obciążać s u m i e n i e . Czyny bowiem nie świadomości, taki zamaskowany święty trybunał w tajemniczych
podlegają już wątpliwościom, jakim mogą podlegać myśli; czyny, mrokach naszego wnętrza, powinien przenikać by każdego przeraże-
w przeciwieństwie do myśli, są p e w n y m i (gewiss), i nie dają się niem i bogobojną trwogą, a zakazy i groźby tej straszliwej, nad-
odmienić; są nie tylko pomyślane, lecz i wiadome (gewusst). Toż samo przyrodzonej mocy, która objawia się tak wyraźnie i tak blisko,
oznacza i łaciński wyraz conscientia, jest to owo powinny powstrzymać go od chwytania krótkotrwałych, przelotnych
Horacjańskie conscire sibi, pallescere culpa [Stać w obliczu swego korzyści. - Tymczasem w rzeczywistości dzieje się wprost przeciwnie:
sumienia, blednąc wobec swej zbrodni]*. Jest to świadomość tego, wpływ sumienia był powszechnie uważany za tak słaby, że wszystkie
cośmy uczynili. ludy uznały za konieczne wesprzeć go religią, a nawet wprost zastąpić
Po drugie: sumienie czerpie ustawicznie swoją treść z doświa- sumienie przez tę ostatnią. Zresztą, gdyby sumienie posiadało
dczenia, czego kategoryczny imperatyw, będąc czysto apriorycznym, istotnie podobne właściwości, to Towarzystwu Królewskiemu nie
czynić nie może. Niemniej, mamy prawo przypuszczać, że kantowska przyszłoby nigdy na myśl ogłaszać konkurs na niniejsze pytanie.

70 71
Bliższe zbadanie sposobu, w jaki Kant przedstawia sumienie, lub otrzeźwieje, rozlega się nad jego uchem straszny głos" etc. etc.
pozwala nam odnaleźć przyczynę tego imponującego wrażenia; Przedstawiwszy w ten sposób ową formę procedury sądowej, jako
oto Kant w opisie aktu sądu moralnego, jaki człowiek wykonuje istotną dla samej sprawy i wskutek tego zachowując ją aż do
nad samym sobą, przypisał temu aktowi, jako właściwą i istotną, końca, Kant posługuje się nią dla zbudowania następnego
taką formę, która wcale istotną dlań nie jest; forma ta może być subtelnego sofizmatu. „Wyobrażać sobie mówi on: sprawę w taki
zastosowana tak samo dobrze do tego aktu, jak i do każdego sposób, jakby sędzia oraz ten, którego sumienie oskarża, stanowili
innego rozmyślania nie mającego nic wspólnego z właściwymi jedną i tę samą osobę, byłoby to wyobrażać sobie trybunał w
względami moralności, rozmyślania nad tym, cośmy uczynili i jak sposób bardzo niedorzeczny, wówczas bowiem oskarżyciel mógłby
mogliśmy postąpić inaczej. Nie dosyć, że podobną formę stale być pewnym przegranej" - i objaśnia to bliżej za pomocą
oskarżenia, obrony i wyroku, może przybierać sumienie, o którym uwagi bardzo sztucznej i niejasnej. Stąd zaś wyprowadza wniosek, że
wiemy, że jest błędne, sumienie sztucznie wytworzone - jak np. aby się nie znaleźć w sprzeczności z samymi sobą, jesteśmy
kiedy Hindus wyrzuca sobie, że przyczynił się do zabicia krowy, zmuszeni wyobrazić sobie owego wewnętrznego sędziego (z
lub kiedy Żyd sobie przypomina, że w szabas wypalił w domu sądowego dramatu sumienia), jako k o g o ś o d r ę b n e g o od n a s
fajkę. Przybiera taką formę często nawet i takie badanie samego s a m y c h , jako znawcę naszego serca, jako wszechwiedzącego,
siebie, które nie ma żadnego etycznego punktu wyjścia, a nawet obdarzonego mocą rozkazywania wszystkim i, wziąwszy pod uwagę
jest raczej niemoralne niż moralne. Jeśli np. dobrodusznie a jego charakter władzy wykonawczej, jako wszechmocnego. W ten
nierozważnie poręczę za przyjaciela, a następnie uprzytomnię sposób po gładkiej drodze, prowadzi czytelnika od sumienia do
sobie, jak ciężką wziąłem na siebie odpowiedzialność i jak bojaźni bożej, jako do koniecznego następstwa, potajemnie ufając,
wielkie mogą wyniknąć stąd dla mnie kłopoty, przepowiadane że czytelnik pójdzie za nim tym chętniej, iż już samo wychowanie
przez starą mądrość życiową, wówczas w moim wnętrzu występuje przyswoiło mu te pojęcia, a nawet wprost uczyniło z nich jego
oskarżyciel, przeciw niemu staje obrońca, usiłujący usprawiedliwić drugą naturę. Gra więc była bardzo łatwa. Kant jednak lepiej by
owo nieszczęsne poręczenie naciskiem okoliczności, zobowiązań, uczynił, gdyby z niej zrezygnował", zastanowiwszy się nad tym, że
brakiem ryzyka, a nawet pochwałą własnej dobroci, w końcu zaś należało nie tylko głosić uczciwość, lecz ją także i w y k o n y w a ć . -
zjawia się sędzia i wydaje nieubłagany wyrok: „Głupstwo Odrzucam bezwarunkowo całe przytoczone wyżej twierdzenie i
popełniłeś!" a ciężar tych słów przytłacza mnie aż do ziemi. wszystkie wypływające zeń wnioski; nie dość na tym, ogłaszam je za
O większości pozostałych opisów Kanta da się powiedzieć to wykręt. N i e p r a w d ą j e s t , jakoby oskarżyciel zawsze musiał
sarno, co o jego ulubionej formie procedury sądowej. Tak np. to, przegrywać, gdy sędzia i oskarżony stanowią jedną osobę,
co Kant zaraz na początku paragrafu mówi o sumieniu i co uważa przynajmniej nie wtedy, gdy wytacza się sprawę przed trybunał
za jego specyficzną cechę, stosuje się tak samo dobrze do w e w n ę t r z n y ; czyż to np. oskarżyciel przegrał w poprzednim
skrupułów zupełnie innego rodzaju; może np. być dosłownie moim przykładzie o poręczeniu? Albo też czy trzeba było, dla
zastosowane do ukrytych refleksji kapitalisty, który wie, że jego uniknięcia sprzeczności, i w tym wypadku przyjąć twierdzenie
wydatki przewyższają procenty, że kapitał jest naruszony i że Kanta i wyobrazić sobie koniecznie, że to ktoś przedmiotowo
topnieje powoli: „myśl ta idzie za nim jak cień, wówczas gdy on rzeczywisty, odrębny od nas wydał ów piorunujący wyrok:
sądzi, że się już od niej uwolnił; rozrywki i przyjemności mogą „Głupstwo zrobiłeś". Byłżeby to Merkury we własnej osobie? albo
wprawdzie dać mu chwilowo sen lub zapomnienie, lecz to nie też wcielenie owej Mojry* o której mówi Homer? W ten sposób
przeszkadza, że gdy się z nich obudzi weszlibyśmy znów na drogę bojaźni bożej, tym razem już
pogańskiej.
72 73
Prawda, że Kant, podając ów krótki, lecz co do najważniejszych zobaczymy później. Tymczasem Kant, jak zręczny adwokat, starał
punktów wystarczający zarys swej teologii moralnej, strzeże się się ten fakt pierwotny upiększyć i nadać mu większe znaczenie, a
nadawać jej jakąkolwiek wartość przedmiotową i przedstawia ją jako to w tym celu, aby zyskać w nim szeroki fundament dla swojej
formę tylko subiektywnie konieczną; wszystko to jednak nie uwalnia etyki i teologii moralnej.
jego teorii od zarzutu dowolności, gdyż ta konieczność, choćby nawet
tylko subiektywna, opiera się u niego na przypuszczeniach, po-
zbawionych wszelkiej podstawy. § 10. Nauka Kanta o charakterze
Pewną jest więc rzeczą, że cała ta forma prawno-dramatyczna, w
której Kant wyobraża sumienie i którą tak ściśle zachowuje od numenalnym i empirycznym
początku do końca, jak gdyby ona stanowiła jedno z samą istotą Teoria wolności
rzeczy, że forma ta, powtarzamy, dla sumienia nie jest bynajmniej
ani istotna, ani charakterystyczna. Jest ona daleko ogólniejsza; W interesie prawdy musiałem zadawać etyce Kaniowskiej ciosy,
rozważanie wszelkiej sprawy praktycznej może z łatwością przybrać które nie ograniczają się, jak u moich poprzedników, do jej powierz-
taką formę; wynika zaś ona głównie z zachodzącego przy tej sposobności chni, lecz podważają ją w jej najgłębszych podstawach. Teraz, gdy się z
starcia sprzecznych pobudek, których względną ważność rozum nią już rozstaję, sprawiedliwość sama, jak sądzę, wymaga, bym
kolejno poddaje badaniu; przy tym jest rzeczą obojętną, czy te podniósł wielką i świetną zasługę Kanta w dziedzinie etyki. Zasługę tę
pobudki są natury moralnej, czy też egoistycznej, oraz czy mamy na stanowi nauka o współzależnym istnieniu wolności i konieczności;
względzie rozważanie rzeczy dopiero mającej się stać, czy Kant podaje ją po raz pierwszy w Krytyce czystego rozumu,
rozmyślanie o rzeczy już dokonanej. Jeśli jednak odrzucimy ową wyraźniejsze zaś jej sformułowanie znajduje się w Krytyce praktycz-
prawno-dramatyczna formę, którą Kant całkiem dowolnie nadał nego rozumu.
swojej teorii sumienia, wówczas ujrzymy, jak jednocześnie Hobbes pierwszy z kolei, następnie Spinoza, Hume, Kolbach w
rozwiewa się i otaczająca ją aureola i wywierane przez nią swoim Systeme de la naturę, wreszcie zaś Priestley, ten ostatni
imponujące wrażenie. Pozostaje zaś tylko znany fakt, że rozmyślając najgruntowniej i najobszerniej z nich wszystkich, wyraźnie wykazali
nad swymi postępkami, czujemy czasami niezadowolenie pewnego ścisłą i konieczną zależność aktów woli od działających pobudek, tak że
szczególnego rodzaju, niezadowolenie, które ma to do siebie, że dziś można ją zaliczyć do prawd dowiedzionych; teraz już chyba tylko
dotyczy nie skutku, lecz samego postępku, oraz, że nie wynika z umysły nieoświecone i nieokrzesane mogłyby twierdzić, że istnieje
pobudek egoistycznych, jak to się dzieje wtedy np., gdy żałujemy wolność woli w pojedynczych postępkach, „liberum arbit-rium
jakiegoś kroku nierozważnego; tu przeciwnie, żałujemy właśnie indifferentiae". Kant, przyjmując niezbite zresztą dowody swych
tego, że postąpiliśmy zbyt egoistycznie, że za bardzo mieliśmy na poprzedników, uznał całkowitą konieczność aktów woli za rzecz
względzie własne dobro, a za mało - dobro bliźniego, albo nawet, rozstrzygniętą i nie podlegającą żadnej wątpliwości; dowodzą tego te
że bez widoków własnej korzyści - postawiliśmy sobie za cel jego ustępy, gdzie mówi o wolności tylko z t e o r e t y c z n e g o punktu
krzywdę, zło dla miłości złego. Możemy być wtedy niezadowoleni z widzenia. Niemniej prawdą jest, że postępkom naszym towarzyszy
siebie, możemy smucić się, n i e z powodu cierpienia, którego sami stale z naszej strony poczucie samowładzy oraz tego, że m y s a m i
d o z n a l i ś m y , lecz z powodu tego, które s p r a w i l i ś m y jesteśmy ich jedynym, pierwotnym źródłem; dzięki temu poczuciu
i n n y m , tak się przedstawia nagi fakt i istnieniu takiego faktu nikt uznajemy je za własne dzieło; każdy z nieomylną pewnością uważa
nie zaprzeczy. W jaki sposób fakt ten wiąże się z jedyną się za istotnego sprawcę swoich czynów i czuje się za nie moralnie
prawdziwą podstawą moralności - to o d p o w i e d z i a l n y moralnie. Lecz

74 75
o d p o w i e d z i a l n o ś ć każe domniemywać możności postąpienia Tę to naukę Kanta o współistnieniu wolności i konieczności
inaczej, a zatem - bądź co bądź - wolności woli; w ten sposób uważam za najwyższe ze wszystkich dzieł myśli ludzkiej. Teoria ta
poczucie odpowiedzialności zawiera w sobie pośrednio poczucie wraz z estetyką transcendentalną są to dwa wielkie diamenty w
wolności woli. Klucz do rozwiązania tej sprzeczności, która koronie sławy Kanta, sławy, która nigdy nie przebrzmi. - Schelling
wynika z samej treści rzeczy, znalazł Kant w swym głęboko dał, jak wiadomo, w swej rozprawie o wolności przeróbkę nauki
pomyślanym rozróżnieniu między zjawiskiem a rzeczą samą w sobie, Kanta, daleko przystępniejszą dla wielu dzięki swemu żywemu
rozróżnieniu które stanowi rdzeń całej jego filozofii i jej naj- kolorytowi i jasności wykładu; uznałbym to za godne pochwały,
ważniejszą zasługę. gdyby jednocześnie Schelling był o tyle uczciwy, aby dodać, że
Osobnik, obdarzony wrodzonym, niezmiennym charakterem, we podaje w niej rezultaty myśli Kanta, nie zaś własnej, jak to dziś
wszystkich swych zewnętrznych przejawach jest ściśle uwarunkowany jeszcze mniema pewna część filozoficznej publiczności.
przez prawo przyczynowości, które tu, jako działające za Ta nauka Kanta, i w ogóle istota wolności stanie się dla nas
pośrednictwo umysłu, nosi nazwę m o t y w a c j i , - osobnik jest jeszcze łatwiejsza do ujęcia, gdy ją połączymy z pewną ogólną
tylko z j a w i s k i e m . R z e c z s a m a w. s o b i e, która jest prawdą, której najpełniejszym wyrazem jest, według mnie, często
przyczyną tego zjawiska, znajduje się poza czasem i przestrzenią i, wypowiadane przez scholastyków zdanie: „operari seąuitur esse", tj., że
jako taka, jest wolna od wszelkiej wielości i następstwa aktów, jest każda rzecz na świecie d z i a ł a zgodnie z tym, czym j e s t, zgodnie ze
jedna i niezmienna. Istotę tej rzeczy samej w sobie stanowi swą naturą; wszelkie przejawy tej rzeczy istnieją już in potentia,
c h a r a k t e r n u m e n a l n y , który jest równomiernie obecny we występują zaś „actu" pod wpływem przyczyn zewnętrznych; w nich to
wszystkich postępkach osobnika i wyciska na wszystkich swoje właśnie objawia się sama natura danej rzeczy. Ta natura danej
piętno, podobnie jak znak sygnetu odciska się na tysiącach rzeczy stanowi c h a r a k t e r e m p i r y c z n y ; ostateczna zaś
pieczęci. Charakter numenalny determinuje charakter wewnętrzna przyczyna tego charakteru, niedostępna dla doświad-
e m p i r y c z n y zjawiska, wyrażający się w czasie i następstwie czenia, jest c h a r a k t e r e m n u m e n a l n y m, czyli i s t o t ą
aktów; wskutek tego, zjawisko we wszystkich przejawach, jakie w s a m ą w s o b i e danej rzeczy. Człowiek nie stanowi pod tym
nim wywołują pobudki, musi wykazywać stałość właściwą prawu względem wyjątku z całej przyrody; i on również posiada nie-
natury; stąd też wszystkie czyny muszą się łączyć ze sobą w konieczny zmienny charakter, który wszakże jest zupełnie indywidualny i dla
szereg. W ten sposób wytłumaczono racjonalnie, a zatem i filozoficznie każdego inny. Ten niezmienny charakter jest e m p i r y c z n y dla
stwierdzono, ową niezmienność, ową nieugiętą odporność em- naszego pojmowania, ale właśnie dlatego jest tylko z j a w i s k i e m .
pirycznego charakteru każdego człowieka, dawno już spostrzeżoną To zaś, czym jest w samej swej istocie, nosi nazwę c h a r a k t e r u
przez wszystkie umysły wyższe (tylko bowiem umysły nieoświecone n u m e n a l n e g o . Pobudki determinują zewnętrzną stronę czyn-
mogły być zdania, że charakter ludzki daje się przekształcać za ności ludzkich, ale żadna z tych czynności nie może wypaść inaczej,
pomocą rozsądnych przedstawień i napomnień moralnych); usunęło to jak tylko zgodnie z niezmiennym indywidualnym charakterem
rozdźwięk między doświadczeniem a filozofią; filozofia może już człowieka: jakim kto jest, takimi muszą być jego czyny. Toteż dla
odtąd nie czuć się upokorzona wobec mądrości ludowej, która danego osobnika w każdym danym pojedynczym wypadku możliwe
dawno już wypowiedziała tę prawdę w hiszpańskim przysłowiu: „Lo jest bezwarunkowo tylko j e d n o postąpienie: „operari seąuitur
que entra con el capillo, sale con la mortaja" - („To co wchodzi z esse". Wolność jest właściwą nie charakterowi empirycznemu, lecz
dziecinnym czepeczkiem, wychodzi dopiero razem z całunem") albo: numenalnemu. Postępowanie danego człowieka jest koniecznie uwa-
„Lo que en la leche se mama, en la mortaja se derrama" („Co zostało runkowane z zewnątrz przez pobudki, z wewnątrz - przez charakter;
wyssane z mlekiem, to z powrotem wylewa się z całunu").

76 77
dlatego też wszystko, co człowiek czyni, dzieje się w sposób UWAGA
konieczny. Ale w istnieniu jego leży wolność. Mógł b yć , mógł
z o s t a ć innym, i w tym, czym j e s t , zawiera się jego wina lub Kto jest w stanie rozpoznać istotną treść pewnej myśli bez
zasługa. Wszystko bowiem, co czyni, wynika - jako prosty względu na jej najrozmaitsze przebrania, ten uzna wraz ze mną, że
wniosek - z tego czym jest. - Teoria Kanta wyprowadza nas z nauka Kanta o numenalnym i empirycznym charakterze była już
zasadniczego błędu, który przypisywał konieczność do esse, a na długo przedtem wypowiedziana przez Platona; tylko że Kant
wolność do operari, i doprowadza nas do poznania, że rzeczy podniósł ją do abstrakcyjnej ścisłości, podczas gdy Platon, który
mają się wprost odwrotnie. Stąd też, choć bezpośrednio i namacalnie nie doszedł do poznania idealności czasu, mógł ją przedstawić jedynie
odpowiedzialność moralna dotyczy tego, co człowiek c z y n i , to w formie czasowej, a zatem w postaci mitu i w związku z metam-
jednak, w gruncie rzeczy, odnosi się do tego, czym j e s t ; ponieważ, z psychozą. Tożsamość obu tych nauk uwydatnia się nam wyraziście
chwilą gdy jest takim a nie innym, postępowanie jego przy danych dzięki komentarzom i rozbiorowi mitu platońskiego przez Por-
pobudkach nie mogło wypaść inaczej, niż wypadło. Ale jakkolwiek firiusza; ten ostatni komentuje go z taką ścisłością i jasnością, że
ścisłą byłaby konieczność, z jaką przy danym charakterze pewne zgodność mitu z abstrakcyjną teorią Kanta występuje tu w sposób nie
pobudki wywołują dane czyny, to jednak nikomu, nie wyłączając dający się zaprzeczyć. Stobaeos w drugiej księdze swych eklog (roz. 8,
nawet tych, którzy o tej konieczności najmocniej są przekonani, §§ 37 - 40) zachował in extenso ów komentarz, wyjęty z nieist-
nie przyjdzie do głowy zdejmować winy z siebie, a składać ją na niejącego już dzieła; Porfiriusz rozbiera tam wzmiankowany mit,
pobudki; każdy bowiem czuje dokładnie, że z punktu widzenia samej podany przez Platona w drugiej połowie dziesiątej księgi Państwa,
sprawy i jej okoliczności, a zatem o b i e k t y w n i e , jakieś wyjątek ten jest w wysokim stopniu godny uwagi. Przytaczam tu na
postąpienie całkiem inne, a nawet wprost przeciwne, było zupełnie próbę krótki fragment (§ 39), aby interesującego się tym czytelnika
możliwe; co więcej, z pewnością miałoby miejsce rzeczywiście, zachęcić do wzięcia do ręki samego Stobaeosa. Pozna wtedy, że mit
g d y b y t y l k o on s a m b y ł in n y. Ponieważ zaś, jak tego dowodzi platoński może być uważany za alegorię owego głębokiego, wielkiego
jego postępek, jest on nie inny, lecz właśnie taki, więc czuje się za to pojęcia, które Kant podał w jego abstrakcyjnej czystości jako naukę o
odpowiedzialny; tego to właśnie miejsca, owego ludzkiego esse charakterze numenalnym i empirycznym; że zatem w najgłówniej-
dotyka żądło sumienia. Sumienie bowiem jest tylko znajomością szych jego zarysach, Platon doszedł do tego pojęcia już tysiące lat
samego siebie, znajomością, która powstaje z rozważania naszego temu, a nawet że historia jego sięga jeszcze dalej, ponieważ, zdaniem
postępowania i staje się z czasem coraz dokładniejsza. Dlatego też Porfiriusza, Platon przejął je od Egipcjan. Zaś kapłani egipscy,
sumienie oskarża właściwie istotę samą, chociaż czyni to z okazji według wszelkiego prawdopodobieństwa, zaczerpnęli pierwiastki
postępowania. Ponieważ zaś w o l n o ś ć dochodzi do naszej swej wiedzy z braminizmu, którego nauka o przechodzeniu dusz
świadomości tylko za pośrednictwem o d p o w i e d z i a l n o ś c i , zawiera już owo pojęcie. Wspomniany § 39 brzmi następująco.
więc też musi znajdować się tam, gdzie znajduje się „Oto w streszczeniu, jaką mi się wydaje, iż była myśl Platona:
odpowiedzialność, czyli esse. Operari jest podległe konieczności. dusze - zanim wcieliły się i weszły w różnorodne istnienia - miały
Lecz i samych siebie, podobnie jak i innych, poznajemy tylko wolność wyboru między takim lub innym istnieniem, i dokonywały
empirycznie i nie wiemy nic a priori o swym własnym tego wyboru, poddając się pewnemu rodzajowi życia w odpowiednim do
charakterze. Pierwotnie też mamy o nim bardzo wysokie wyo- tego organizmie (gdyż dusza może tak samo wybrać istnienie lwa, jak i
brażenie, gdyż zdanie ąuisąue praesumitur bonus, donec probetur człowieka). Lecz wolność ta, z chwilą gdy dusza weszła w jeden z
contratium [Każdy jest uważany za uczciwego aż do chwili prze- typów życia, staje się skrępowana. Zstąpiwszy do ciał i stawszy się
ciwnego dowodu] stosuje się i do naszego trybunału wewnętrznego.

78 79
z dusz niezależnych duszami żyjących, mają one ten rodzaj wolności, konieczność, która sprawia, że rodzaj ludzki ściśle stosuje swoje
jaki jest właściwy naturze istot, którymi się stały. Jedne z nich postępowanie do pewnych prawideł etycznych (str. 308-309).
posiadają wolność bogatą w idee i działającą w różnych kierunkach Sądząc z tego całego aparatu moralnego, można by przypuszczać, że
-jak u ludzi, inne zaś wolność mało aktywną i całkowicie skierowaną w posiada on wielką wagę, nigdzie jednak nie możemy się
jedną tylko stronę - jak u wszystkich prawie innych zwierząt. dowiedzieć, j a k ą mianowicie. Widzimy tylko, że podobnie jak
Wolność ta zależy od organizmu istoty żyjącej, działa ona sama przez pszczołom właściwy jest popęd do wspólnego budowania
się, lecz kieruje wedle pożądań, które powstają w samym organiz- komórek i plastrów, podobnie w ludziach, rzekomo, spoczywa
mię popęd do odgrywania wspólnymi siłami wielkiej, ściśle moralnej
wszechświatowej komedii - tak jak gdyby bylibyśmy tylko ma-
rionetkami i niczym więcej. Zachodzi tu jednak pewno ważna
§ 11. Etyka Fichtego jako zwierciadło różnica: oto pszczoły naprawdę budują swój plaster, tymczasem na
powiększające biedy etyki Kantowskiej scenie świata zamiast komedii moralnej rozgrywa się komedia
wysoce niemoralna. Widzimy tu, jak Fichte rozwijając dalej
Podobnie jak w anatomii i zoologii wiele cech wspólnych jawi się nakazującą formę etyki Kanta -jego prawo moralne i bezwzględną
uczniom mniej wyraźnie w preparatach i produktach naturalnych, powinność, przekształca je w system f a t a l i z m u m o r a l n e g o , i
niż na miedziorytach, które zawsze uwydatniają je z pewną przesadą, jak w formowaniu tego systemu dochodzi niekiedy aż do
podobnie, kogo krytyka podana w poprzednich paragrafach jeszcze śmieszności.*
niezupełnie przekonała o nicości kaniowskiej podstawy etyki, temu Jeśli etyka Kanta tchnie pewnym pedantyzmem moralnym, to u
mogę polecić System teorii obyczajów Fichtego, jako środek ułat- Fichtego pedanteria najśmieszniejszego gatunku dostarcza bogatego
wiający dojście do tego przekonania. materiału do satyry. Proszę przeczytać np. w jaki sposób
W dawnym niemieckim teatrze marionetek cesarzowi lub bohaterowi * Na poparcie wyżej powiedzianego, przytoczę tu tylko niektóre ustępy: - „Popęd
dodawano stale błazna, który wszystkie słowa i czyny bohatera moralny jest absolutny i stawia wymagania bezwzględne, których sam jest jedynym
powtarzał następnie na swój sposób i z przesadą; tak samo obok celem". - „W ten sposób, wskutek działania prawa moralnego, istota empiryczna,
istniejąca w czasie, staje się dokładnym odbiciem pierwotnego , ja". - „Cały człowiek
wielkiego Kanta stoi twórca „Wissenschaftslehre" (Teorii nauk), jest tylko narzędziem prawa moralnego." - „Jestem tylko narzędziem prawa
albo raczej „Wissenschaftsleere" (próżni naukowej). Człowiek ten moralnego, bynajmniej nie jego celem". - „Każdy jest celem jako środek do
postanowił za pomocą mistyfikacji filozoficznej wywołać wrażenie i urzeczywistniania rozumu, to realizowanie rozumu jest ostatecznym celem jego
istnienia; istnieje jedynie w tym celu, a gdyby urzeczywistnianie rozumu nie miało mieć
utrwalić dobrobyt swój i swoich bliskich; przeprowadził zaś swój miejsca, to i jego istnienie stałoby się zbyteczne". - „Jestem narzędziem prawa
plan - który ze względu na poziom umysłowy niemieckiej publiczności moralnego w świecie zmysłowym!" - „Prawo moralne nakazuje, abyśmy żywili nasze
ciało i starali się o utrzymanie jego zdrowia, rozumie się, że powinniśmy mieć przy tym na
był zupełnie stosowny i z tego powodu godny uznania - głównie w względzie nic innego, jak tylko to, abyśmy stali się d o b r y r n n a r z ę d z i e m do
ten sposób, że starał się we wszystkim K a n t a przeprowadzenia celów rozumu". „Ciało każdego człowieka\jest narzędziem do
p r z e l i c y t o w a ć , że występował jako jego żyjący superlatyw, przeprowadzania celów rozumu; dlatego też powinienem postawić sobie za cel jak
największą zdatność każdego narzędzia; powinienem starać się o to w imieniu
oraz, że przez rozszerzanie pewnych fragmentów Kantowskiej filozofii każdego". W ten to sposób wyprowadza Fichte miłość ludzkości! - „Mogę i powinienem
dał nam właściwie jej karykaturę; tego samego dokonał i w dziedzinie dbać o siebie tylko o tyle i tylko dlatego, że jestem narzędziem prawa moralnego", -
etyki. W jego Systemie teorii obyczajów imperatyw kategoryczny „Bronić prześladowanego nawet z narażeniem własnego życia jest powinnością
bezwarunkową, z chwilą, gdy życie jakiegoś człowieka znajduje się w niebezpieczeństwie,
wyrasta na imperatyw despotyczny. Bezwzględna powinność, rozum nie mamy prawa myśleć o bezpieczeństwie własnym". - „W dziedzinie prawa
nadający prawa, oraz przykazania przepisujące obowiązki, zamie- moralnego nie obowiązuje mnie w stosunku do mego bliźniego żaden inny wzgląd
niają się u Fichtego w jakieś f a t u m m o r a l n e , w niezbadaną prócz tego, że jest on narzędziem rozumu".

81
80
rozstrzyga on znany kazuistyczny przykład, gdzie z dwóch istnień czas jest zbyt drogi, aby go chcieli marnować na czytanie większych
ludzkich jedno tylko może być uratowane. Podobnie odnajdujemy u utworów tego człowieka, pisanych w stylu Kristiana Wolfa, nudnie i
niego wszystkie błędy Kanta, podniesione do najwyższej potęgi. Tak rozwlekle, a obliczonych nie na pouczenie czytelnika, lecz na
np. czytamy: „Iść za popędem sympatii, współczucia ludzkości, nie jest zamydlenie mu oczu. W tym to małym dziełku na stronie 32 czytamy:
wcale rzeczą moralną; uczynek spełniony tylko w imię tych uczuć „Postrzeganie świata zmysłowego zostało nam dane tylko na to, aby
jest przeciwny moralności"! „Usłużność nie powinna być na tym świecie ,ja" mogło postrzegać samo siebie, jako nosiciela
nierozważną dobrodusznością, za pobudkę służyć jej powinien a b s o l u t n e j p o w i n n o ś ć i". Na stronie następnej czytamy
wyraźnie postawiony cel urzeczywistniania w miarę możności przy- nawet, że ta „ p o w i n n o ś ć m u s i a ł a stać się dostępna dla
czynowości rozumowej". Lecz gdy Fichte następnie z całą powagą postrzegania", a na stronie 36, o konieczności uznawania
stawia liberum arbitrium indifferentiae, przytaczając na jego poparcie p o w i n n o ś c i . - Do tego zatem doprowadziła zaraz po Kancie,
szereg najwulgarniejszych dowodów - wtedy spomiędzy owych jako „exemplar vitiis imitabile", nakazująca forma etyki
objawów pedanterii wyziera już jego własne nieuctwo filozoficzne - Kaniowskiej z jej niedowiedzioną p o w i n n o ś c i ą , którą
jak tego zresztą należało się spodziewać po człowieku, któremu sobie obrała jako wygodny punkt oparcia.
nauczanie nie zostawiło czasu na naukę. Kto jeszcze nie jest Zresztą nic z tego, co tu powiedziałem, nie umniejsza zasługi
całkowicie przekonany, że pobudka, chociaż działa przez pośre- Fichtego, zasługą zaś jego było, że przez swe przesadne superlatywy,
dnictwo poznania, jest taką samą przyczyną jak i każda inna, że przez swe dziwactwa, przez niedorzeczność swej Podstawy cało-
jak każda przyczyna, zawiera w sobie konieczność skutku, i że kształtu teorii nauk występującej pod maską głębokich myśli, za-
wskutek tego wszystkie ludzkie postępki noszą charakter ścisłej ciemnił filozofię Kanta, owo późne arcydzieło myśli ludzkiej, a nawet
konieczności - ten jest jeszcze zupełnie nieprzygotowany do wyrugował ją spośród narodu, wśród którego powstała. W ten zaś
filozofii i nie posiada nawet elementarnego wykształcenia fi- sposób pokazał światu, jak wygląda kompetencja niemieckiej
lozoficznego. Przekonanie o istnieniu ścisłej konieczności ludzkich publiczności filozoficznej; wydało się bowiem w ten sposób, że ta
postępków jest linią graniczną, która oddziela umysły filozoficzne od publiczność jest dzieckiem, które pozwala wyłudzić sobie ko-
innych; Fichte doszedłszy do tej granicy, dowiódł wyraźnie, że sztowny klejnot w zamian za norymberską zabawkę. Chwała,
należy właśnie do tych innych. Wprawdzie dalej, idąc śladem Kanta, którą przez to osiągnął, żyje po dziś dzień na skutek ludzkiego
mówi rzeczy wprost sprzeczne z wyżej przytoczonymi ustępami, lecz uporu i dziś jeszcze Fichte bywa wymieniany obok Kanta, jako
fakt ten, podobnie jak wiele innych sprzeczności znajdujących się w jemu podobny (Hercules et simia! [Hercules i małpa!]), a nawet
jego pismach, dowodzi tylko, że nie brał on nigdy na serio swych często stawiany wyżej od niego.* To też jego przykład znalazł
poszukiwań prawdy i że nie miał żadnych stałych przekonań, bo też naśladowców w sztuce filozoficznego mistyfikowania publiczności
co prawda były one zupełnie zbyteczne do jego celów. Nie ma nic niemieckiej; ten sam duch ich ożywiał, i to samo powodzenie
śmieszniejszego nad wysławianie żelaznej konsekwencji tego uwieńczyło ich usiłowania. Znamy ich wszyscy i nie miejsce tu
człowieka, który tylko tonem pedanta rozwodził się nad rzeczami
zupełnie banalnymi. ' Na poparcie powyższych słów przytaczam wyjątek z najnowszej literatury
filozoficznej. Pan Feuerbach, heglista (c'est tout dire), w swojej książce pt. „P.Bayle.
Najlepszy wykład tego s y s t e m u f a t a l i z m u m o r a l n e g o Przyczynek do historii literatury", 1838, s. 80, zamieszcza następujące zdanie: „Lecz
Fichtego znajdujemy w ostatnim z jego dzieł, zatytułowanym Ogólny jeszcze bardziej wzniosie od idei Kanta są idee Fichtego, wypowiedziane przezeń w
zarys teorii nauk. Dziełko to ma tę dobrą stronę, że składa się tylko z jego teorii moralności i rozsiane w pozostałych dziełach. Nauka chrześcijańska nie
zawiera nic, co pod względem wzniosłości mogło by być postawione obok idei
46-ciu stron, a mimo to zawiera in „nucę" całą filozofię Fichtego; Fichtego".
dlatego też polecam je wszystkim tym, których

82 83
mówić o nich szczegółowo, chociaż profesorowie filozofii ciągle
jeszcze długo i szeroko wykładają ich teorie i dysputują nad nimi
z całą powagą, jak gdyby w samej rzeczy mieli do czynienia z
filozofami. Fichtemu zatem zawdzięczamy istnienie spornych akt,
które kiedyś zostaną oddane pod sąd potomności; potomność jest Rozdział III
bowiem trybunałem kasacyjnym dla sądów współczesnych, i
prawie po wszystkie czasy była dla autentycznych zasług tym,
czym dla świętych jest sąd ostateczny. Podstawa etyki

§ 12. Wymagania
A zatem i ta podstawa, którą Kant dał etyce, a która od lat
sześćdziesięciu uchodziła za jej niewzruszony fundament, zapada
na naszych oczach w głęboką, może nawet niemożliwą do
zapełnienia otchłań błędów filozoficznych; okazało się bowiem, że
jest ona jedynie hipotezą, która nie wytrzymuje krytyki, oraz
zamaskowaną moralnością teologiczną. - Dawniejsze próby oparcia
etyki na pewnych podstawach są jeszcze mniej zadowalające; jak już
powiedziałem, fakt ten z góry przyjmuję jako znany i ustalony. Są
to w większej części twierdzenia niedowiedzione, bezpodstawne i
zarazem - podobnie jak u samego Kanta, sztuczne subtelności,
wymagające najdrobiazgowszych rozróżniań i oparte na najbardziej
abstrakcyjnych pojęciach; są to powikłane kombinacje,
heurystyczne prawidła, twierdzenia, utrzymujące się w równowadze
na ostrzu igły, oraz maksymy, osadzone na szczudłach, z których
wysokości już się nie dostrzega rzeczywistego życia z jego
ściskiem i gwarem. Dlatego doskonale się nadają do
rozbrzmiewania w audytoriach i do ćwiczenia bystrości umysłowej;
ale nie one streszczają ów poryw do sprawiedliwości i dobroci,
który przecież istnieje w człowieku, nie one dostarczą przeciwwagi
silnym popędom do niesprawiedliwości i nieczułości i nie one
dadzą początek wyrzutom sumienia. Wyprowadzać wyrzuty su-
mienia z pogwałcenia podobnie subtelnych zasad, jest to tylko
ośmieszać te ostatnie. Poważnie rzecz biorąc, tego rodzaju sztuczne
kombinacje pojęć nie mogą w żaden sposób dawać impulsu
do czynów sprawiedliwości i miłości bliźniego. Źródło tego impulsu na próżno starają się odnaleźć jej podstawę. Pogląd ten nie jest
musi być raczej czymś takim, co nie wymaga wiele namysłu, a pozbawiony pozoru prawdy. Już Pyrronnicy wypowiadali go
jeszcze mniej abstrakcji kombinowania, czymś, co niezależnie od [twierdzili że] (Sext. Emp. adv. Math., XI, 140), „Nic nie jest złe
stopnia rozwoju umysłowego przemawiałoby do każdego lub dobre z natury, różnica ta jest ustanowiona przez opinię
człowieka, nie pomijając najdzikszych, czymś, co by wynikało ludzką"* [według Timona], a i w nowszych czasach myśliciele
tylko z rzeczywistego ujmowania i było nam narzucane bezpośrednio przyznawali się do niego. Dlatego też pogląd ten zasługuje na
przez samą rzeczywistość. - Dopóki etyka nie posiądzie takiej staranne rozpatrzenie, choć byłoby niezaprzeczalnie wygodniej
podstawy, próżne będą wszelkie dyskusje, prowadzone nad nią w usunąć go inkwizytorskim rzutem oka na sumienie tych, u których
audytoriach, rzeczywiste życie zada im kłam. Dlatego też udzielę myśl podobna powstać mogła.
moralistom paradoksalnej rady: aby, zanim zaczną budować etykę, Wielki i bardzo młodzieńczy błąd popełnia ten, kto sądzi, że
najpierw przyjrzeli się samemu życiu ludzkiemu. wszystkie sprawiedliwe i uprawnione postępki ludzkie są istotnie
moralne. Między sprawiedliwością, jaką zwykle ludzie się rządzą, a
rzeczywistą prawością serca zachodzi raczej zwykle stosunek
§13. Pogląd sceptyczny podobny do tego, jaki istnieje między objawami grzeczności, a
prawdziwą miłością bliźniego. Ta ostatnia w samej rzeczy
Gdy jednak rzucimy okiem wstecz na owe dwa tysiące lat przezwycięża egoizm, podczas gdy grzeczność czyni to tylko
daremnych usiłowań oparcia moralności na trwałej, pewnej pod- pozornie. Trzeba być bardzo prostodusznym lub niedoświadczonym,
stawie, to łatwo zjawić się może przypuszczenie, że może też aby brać za dobrą monetę i za objaw wrażliwego poczucia
właściwie nie ma żadnej moralności naturalnej, niezależnej od moralnego i sumienia całą ową uczciwość, którą ludzie wystawiają
ludzkiego ustawodawstwa, że może moralność jest faktem na na pokaz i którą chcą mieć wyższą ponad wszelkie wątpliwości,
wskroś sztucznym, środkiem wynalezionym jedynie w celu ła- całe owo wspaniałe oburzenie cnotliwych, gotowych przy naj-
twiejszego okiełznania samolubnej, złośliwej ludzkości, oraz, że mniejszym podejrzeniu zapłonąć świętobliwym gniewem. Cała ta
nie mając naturalnej podstawy i świadectwa wewnętrznego, upa- zwyczajna sprawiedliwość, którą ludzie rządzą się we wzajemnych
dłaby niezawodnie, gdyby nie podpora, jaką znajduje w pozytywnych stosunkach i która jest uważana za niewzruszoną zasadę, wypływa z
religiach. Prawo i policja nie wszędzie mogą wystarczyć; bywają dwóch konieczności zewnętrznej natury: po pierwsze z porządku
przestępstwa trudne do wykrycia; bywają i takie wykroczenia, prawnego, za pomocą którego władza państwowa broni praw
których karanie może być ryzykowne; w podobnych wypadkach jednostki, i po drugie stąd, że aby uzyskać powodzenie w świecie,
jesteśmy pozbawieni opieki społecznej. Zresztą prawo cywilne trzeba koniecznie zachować dobre imię i cześć obywatelską.
może nakazywać sprawiedliwość, ale nie może narzucać obowiązku Wskutek tej ostatniej konieczności każda jednostka znajduje się
miłości bliźniego i czynienia dobrze - choćby z tego powodu, że pod kontrolą opinii publicznej, która z nieubłaganą surowością sądzi
wówczas każdy chciałby być stroną bierną, a nikt stroną czynną. wszelkie wykroczenia w tym względzie i ściga za nie winnego aż do
Spostrzeżenia tego rodzaju dały początek hipotezie, że moralność śmierci. Opinia w tym wypadku kieruje się prawdziwą mądrością,
opiera się jedynie na religii i że obie mają za cel uzupełniać wychodzi bowiem z zasady, że „operari seąuitur esse", to znaczy
urządzenia państwowe i prawodawcze, tam, gdzie te urządzenia uznaje pogląd, że charakter jest niezmienny i że ktoś, co - r a z
okazują się niedostateczne. Według tej hipotezy nie ma moralności j e d e n postąpił w pewien sposób, przy podobnych
naturalnej czyli wypływającej z samej natury rzeczy lub natury okolicznościach bezwarunkowo postąpi tak samo po raz drugi. Te
człowieka; skąd jasno wynika, że filozofowie więc dwa względy czuwają nad uczciwością

86 87
publiczną, i mówiąc otwarcie, źle by nam było bez nich, szczególniej co przez prawo pozytywne. I dlatego, jeśli tylko mają sposób wydarcia
się tyczy własności, tego środkowego punktu życia ludzkiego, im tej własności bądź przez zastosowanie prawa, bądź przez jego
wokół którego krążą wszystkie zabiegi. Czysto etyczne pobudki do obejście, to nie zawahają się go użyć; zdaje im się bowiem, że
uczciwości, przyjmując, że takowe istnieją, mogłyby tylko w tamci tracą swój majątek taką samą drogą, jaką go poprzednio
sposób pośredni znaleźć zastosowanie w sprawach prywatnego zdobyli, a stąd też uważają swoje pretensje do niego za równie
posiadania. Bezpośrednio bowiem mogą one odnosić się jedynie do dobrze uzasadnione, jak i pretensje do dawnego posiadacza. Z ich
prawa n a t u r a l n e g o , do prawa zaś p o z y t y w n e g o punktu widzenia w społeczeństwie mieszczańskim prawo
odnoszą się pośrednio i tylko o tyle, o ile to prawo pozytywne mocniejszego ustąpiło miejsca prawu mądrzejszego. - Zdarza się
wspiera się na prawie naturalnym. Lecz prawo naturalne jest jednak czasem, że bogacz jest rzeczywiście człowiekiem nie-
przywiązane tylko do takiej własności, która została zdobyta złomnej prawości, przywiązanym całym sercem do prawa, od
własną pracą; wtedy bowiem zamach na własność staje się zamachem którego stosowania zawisło całe jego posiadanie wraz ze wszystkimi
na siłę, włożoną w nią przez posiadacza, a przez to pozbawieniem go związanymi z nim przywilejami; dlatego też zupełnie szczerze
tej siły. - Teorię zawładnięcia odrzucam bezwarunkowo, lecz nie przyznaje się do zasady „suum cuiąue" [każdemu co mu się
mogę tu wdawać się w jej obalanie.* Prawda, że wszelkie należy] i nie odstępuje od niej. Zdarza się w samej rzeczy podobnie
posiadanie, oparte na prawie pozytywnym, wypływa ostatecznie z o b i e k t y w n e przywiązanie do prawideł rzetelności i dotrzy-
naturalnego prawa własności, które jest jego źródłem pierwotnym, mywania słowa, oraz nabożne ich zachowywanie; lecz źródło tego
jakkolwiek oddzielonym odeń przez wiele ogniw pośrednich. Lecz poszanowania leży tylko w tym, że słowność i rzetelność są
jakże daleko w większości wypadków nasze prawo cywilne odbiega podstawą swobodnych stosunków między ludźmi, podstawą
od swojego pierwotnego źródła, od naturalnego prawa własności. porządku i pewności posiadania; dzięki temu mogą i nam samym
Po większej części byłoby rzeczą nie tylko trudną, ale nawet się przydać, i dlatego należy podtrzymywać je nawet wtedy, gdy
wprost niemożliwą wykazać związek między jednym a drugim: wymagają od nas pewnych ofiar, wszak kto posiada żyzne pola,
własność naszą dziedziczymy, otrzymujemy w posagu, wygrywamy ten nie waha się ponieść pewnych kosztów dla zebrania plonu. -
na loterii lub nawet dochodzimy do niej nie w ten sposób, to w W rzeczywistości jednak uczciwość, oparta na takich względach,
każdym razie nie zdobywamy jej właściwą pracą w pocie czoła, istnieje tylko między ludźmi zamożnymi lub przynajmniej takimi, którzy
lecz tylko dzięki mądrym myślom lub pomysłom, jak np. w handlu mają jakiś korzystny sposób zarobkowania; szczególnie zaś jest
spekulacyjnym; ba, czasem nawet dzięki głupim pomysłom, które [ona] właściwa kupcom, kupcy bowiem żywią wyraźne
D e u s E v e n t u s uwieńcza powodzeniem za pośrednictwem przekonanie, że rzetelność, zaufanie wzajemne są niezbędną podporą
przypadku. Tylko w niewielkiej ilości faktów jest ona owocem handlu; stąd też i honor kupiecki jest całkiem odrębnego gatunku. -
rzeczywistej pracy i trudu, a i to często tylko pracy umysłowej, Inaczej przedstawia się kwestia, gdy chodzi o biednego: biedny jest
jak np. u adwokata, lekarza, urzędnika, nauczyciela, czyli takiej, stroną poszkodowaną w tej sprawie; nierówność majątkowa skazuje
która w oczach człowieka niewykształconego uchodzi za lekką. go na pracę ciężką i niedostatek, podczas gdy inni żyją w zbytku i
Trzeba już znacznego stopnia wykształcenia, aby uznać prawo bezczynności; zgodzić się zaś na to, że nierówność własności
etyczne takiego posiadania i aby je szanować z pobudek czysto odpowiada tylko nierówności zasług i uczciwego zarobku - jest
moralnych. Dlatego też wielu ludzi patrzy na własność swoich dlań rzeczą trudną. Lecz jeśli tego n i e u z n a , to skąd w takim
bliźnich tylko jako na posiadanie, zabezpieczone razie ma się wziąć u niego czysto etyczna pobudka do
uczciwości? Pobudka, która byłaby w stanie powstrzymać go od
' Zobacz „Die Welt als ...", tom I, § 62, oraz tom II, rozdz. 47. wyciągania ręki po cudzy nadmiar?

88 89
Po większej części powstrzymuje go od tego prawo. Lecz co go bliźniego; te ostatnie wynikają często z próżności, często z wiary w
powstrzyma, jeżeli rzadki zbieg okoliczności pozwoli mu, bez przyszłą nagrodę, która za dobry czyn odpłaci dziesięciokroć - a
obawy o interwencję prawa, jednym, jedynym czynem zrzucić z kto wie, może nawet i stokrotnie - a mogą wynikać i z innych
siebie przytłaczający ciężar niedostatku, który widok cudzego egoistycznych pobudek. Ale prawdą jest również, że istnieją uczynki,
zbytku jeszcze dotkliwszym czyni, i stać się posiadaczem tych które wynikają z bezinteresownej miłości bliźniego i z dobrowolnej
dóbr, na które tyle razy spoglądał z zazdrością? Czy dogmaty sprawiedliwości. Powołując się nie na fakty świadomości, lecz jedynie na
religijne? Wiara rzadko bywa tak niewzruszona. Czy pobudki fakty doświadczenia, przytoczę, jako dowody takich czynów,
czysto moralnej natury? Być może, w niektórych wypadkach; ale pojedyncze, lecz nie podlegające wątpliwości wypadki, gdzie wy-
w większości wypadków będzie to tylko troskliwość o dobre imię i kluczone było nie tylko niebezpieczeństwo sądowego ścigania, lecz
cześć obywatelską, na których zachowaniu zależy nawet bardzo nawet obawa wykrycia lub choćby tylko podejrzenia, a gdzie mimo to
nieznaczącemu człowiekowi; będzie to oczywiste niebezpieczeństwo biedny oddawał bogatemu jego własność; takie np. wypadki, kiedy
wygnania z wielkiej loży masońskiej uczciwych ludzi, którzy znalazca zwracał rzecz zgubioną; kiedy ktoś oddawał właścicielowi
trzymają się prawa sprawiedliwości i według tego prawa na całej depozyt, złożony przez osobę trzecią, a już nieżyjącą; kiedy człowiek
ziemi podzielili między siebie własność i nią rozporządzają; będzie to ubogi wiernie przechowywał depozyt, zostawiony u niego w tajemnicy
obawa, że ten jeden jedyny nieuczciwy postępek uczyni go pariasem przez kogoś, kto był zmuszony do opuszczenia kraju, a następnie
mieszczańskiego społeczeństwa, osobistością której nikt nie wierzy, zwracał go w całości. Wypadki podobne zdarzają się, to nie ulega
z którą nikt nie chce mieć nic wspólnego, dla której wszelka droga wątpliwości; ale już samo zdziwienie, wzruszenie, szacunek, jakie
jest zamknięta; słowem, że dzięki temu postępkowi zostanie już na względem nich odczuwamy, dowodzą wyraźnie, że bądź co bądź
zawsze w oczach wszystkich „takim co ukradł", przysłowie bowiem należą one do rzeczy nieoczekiwanych, do rzadkich wyjątków. Są w
mówi: „Kto raz popełnił kradzież-,' ten już na całe życie zostanie samej rzeczy na świecie uczciwi ludzie - tak samo jak jest i
złodziejem." czterolistna koniczyna. Ale swoją drogą Hamlet nie dopuszcza się
Tak zatem wyglądają strażnicy uczciwości społecznej. Kto żył i przesady, gdy mówi: „Na tym świecie być uczciwym człowiekiem, jest to
miał oczy otwarte, ten przyzna, że im to zawdzięczamy większą część być jednym na dziesięć tysięcy". - Można by wprawdzie spotkać się z
faktów uczciwości w stosunkach ludzkich, że nawet nie brak ludzi, zarzutem, że wyżej przytoczone uczynki mogły wynikać z
którzy by usiłowali ujść ich czujności i uważali sprawiedliwość i dogmatów religijnych, czyli ze względów kary i nagrody w przyszłym
prawość tylko za szyld, za sztandar, pod którego osłoną z tym życiu, lecz odpowiedź na to znajdujemy w wypadkach, kiedy sprawcy
lepszym skutkiem mogą popełniać swoje krętactwa. Toteż nie trzeba takich czynów nie należeli do żadnego wyznania; fakt zaś
zaraz wpadać w święty zapał i oburzenie, gdy wobec tych faktów bezreligijności jest daleko częstszy, niż się ludzie przyznają do tego
moralista jakiś zada sobie pytanie, czy w ogóle cała prawość i publicznie.
sprawiedliwość ludzka w gruncie rzeczy nie jest tylko wynikiem Niektórzy upatrują w istnieniu s u m i e n i a argument prze-
umowy, i gdy trzymając się w dalszym ciągu tej zasady, stara się i całą ciwko poglądowi sceptycznemu. Lecz naturalne pochodzenie su-
pozostałą moralność sprowadzić do przyczyn dalszych, pośrednich, a mienia także podlega wątpliwości. W każdym bądź razie istnieje
w rezultacie egoistycznych -jak to w swoim czasie usiłowali uczynić także tzw. sumienie bękarcie, które często bywa brane za tamto.
Holbach, Helvetius, d'Alembert i inni. Jak już wyżej wykazałem, jest to Skrucha i niepokój, które niejeden odczuwa po spełnieniu czynu,
rzeczą zupełnie prawdziwą i słuszną pod względem większej części są często niczym innym, jak tylko obawą przed tym, co go może
uczciwych postępków. Nie ulega także wątpliwości, ze jest rzeczą za to spotkać. Często uchybienie jakimś zewnętrznym, dowolnym a
prawdziwą i w zastosowaniu do znacznej części uczynków miłości nawet bezsensownym regułom, staje się przyczyną

90 91
wewnętrznych udręczeń, zupełnie podobnych do wyrzutów su- Fakty tego rodzaju bynajmniej nie przemawiają za realnością
mienia. Tak np. niejeden Żyd bigot czyni sobie ciężkie wymówki za sumienia. Owszem, przyczyniają się jeszcze do postawienia pytania,
to, że palił fajkę w sobotę, choć w czwartej księdze Mojżeszowej czy też rzeczywiście istnieje sumienie wrodzone. W § 10-tym,
rozdz. 35, 3, napisano: „nie będziesz palił ognia w mieszkaniu mówiąc o moralności, podałem w skrócie i moje pojmowanie
twym w dzień szabasowy". Niejednego szlachcica lub oficera sumienia; dalej powrócę doń jeszcze.
dręczą potajemne wyrzuty, jeśli w jakimś wypadku nie zastosował się Wnioski ze wszystkich tych sceptycznych rozważań nie posiadają
ściśle do przepisów owego kodeksu głupców, zwanego kodeksem dość mocy, aby na ich zasadzie można było zaprzeczyć istnieniu
honoru. Tak zaś daleko posuwa się poszanowanie tego kodeksu, że prawdziwej moralności; w każdym jednak razie przyczyniają się do
niejeden człowiek tego stanu, postawiony w niemożności do- umiarkowania nadziei, pokładanych w moralnych skłonnościach
trzymania słowa honoru lub nawet tylko uczynienia zadość prze- człowieka, które są naturalnymi podstawami etyki. Wiele bowiem z
pisom w jakiejś kwestii spornej, woli się zastrzelić niż dźwigać na tego, co było przypisywane tym skłonnościom, ma swoje źródło, jak
sobie brzemię hańby. (Sam byłem świadkiem wydarzeń obu tych już wykazaliśmy, w pobudkach zupełnie innej kategorii; z drugiej zaś
rodzajów). Tymczasem ten sam człowiek z lekkim sercem złamie strony, zepsucie moralne jakie napełnia świat, dowodzi do-
słowo, do którego nie dodał pieczątki „honoru". - W ogóle, wszelka statecznie, że popęd do dobrego nie jest tak dalece silny - tym
niekonsekwencja lub nierozwaga, wszelkie postąpienie wbrew bardziej, że nie działa tam nawet, gdzie pobudki przeciwne nie są
zasadom, zamiarom, przekonaniom jakiegokolwiek rodzaju, a nawet zbyt potężne, chociaż w tym względzie ważne znaczenie posiadają
wszelka popełniona niedyskrecja, pomyłka, wszelka niezręczność indywidualne różnice charakterów. Poznać całą głębię zepsucia
zostawia nam żądło w sercu i staje się powodem tajemnego moralnego jest tym trudniej, że prawo, konieczność zachowania
zmartwienia. Niejeden zdziwiłby się bardzo, gdyby zobaczył, z honoru, ba, nawet grzeczność hamują i pokrywają jego objawy.
czego się składa jego sumienie, które jemu wydaje się zupełnie Dodajmy do tego, że wychowawcy usiłują wpoić swym wycho-
przyzwoitym: oto mniej więcej 1/5 obawy ludzkiej opinii, 1/5 wankom przekonanie, że na tym świecie panują cnota i prawość -
bojaźni bożej, 1/5 przesądów, wreszcie 1/5 przyzwyczajenia - tak, sadząc, że w ten sposób przyczyniają się do rozwinięcia w nich
że w gruncie rzeczy nie jest on wcale lepszy od owego Anglika, uczuć moralnych; tymczasem później, i to często kosztem przykrego
który mawiał po prostu: „nie stać mnie na to, żeby utrzymywać doświadczenia wychowankowie dowiadują się, że w samej rzeczy
sumienie". - Ludzie religijni - jakiej bądź wiary - pod wyrazem dzieje się zupełnie inaczej; a wówczas odkrycie, że nauczyciele z
s u m i e n i e rozumieją zbiór dogmatów i przepisów ich religii, ich lat młodzieńczych pierwsi ich oszukali, może wpłynąć na ich
jak również ocenę samych siebie co do ich wykonywania; w tym własną moralność daleko ujemniej, niż gdyby ci nauczyciele dali
też znaczeniu bywają używane wyrażenia: w y r z u t y im pierwszy przykład szczerości i prawości, mówiąc bez osłonek:
s u m i e n i a , c z y s t o ś ć s u m i e n i a . Teologowie, scholastycy i „Świat jest pogrążony w złym, ludzie nie są takimi, jakimi być
kazuiści wieków średnich brali je w tym samym znaczeniu. powinni, lecz nie dawajcie się pociągnąć złym przykładom i bądźcie
S u m i e n i e m danego osobnika było wszystko to, co wiedział o lepsi".
ustawach i przepisach Kościoła w połączeniu z postanowieniem ich Wszystko to, jak już wyżej powiedziano, utrudnia nam poznanie
wykonywania. Zgodnie z tym istniało sumienie wątpiące, sądzące, rzeczywistego stanu n i e m o r a l n o ś c i rodzaju ludzkiego. Państwo,
błądzące itp. Jak dalece nieokreślone było pojęcie sumienia, jak owo arcydzieło świadomego siebie, rozumnego, zsumowanego
rozmaitą treść mu przypisywano, jaką chwiej-ność okazywali pod egoizmu wszystkich, powierzyło obronę praw jednostki potędze,
tym względem różni pisarze, o tym możemy się przekonać z która nieskończenie przewyższa siłę tej ostatniej i tym samym zmusza ją
dzieła Staudlina pt. Historia teorii sumienia. do uszanowania praw innych jednostek. Wobec tej potęgi,

92 93
bezgraniczny egoizm prawie wszystkich, złość wielu, oraz okru- wielką przedstawiającego rozmaitość pod względem moralnym, i
cieństwo niektórych, nie mają możności się przejawiać - przymus wykazanie jego ostatecznej przyczyny. Stąd też według mnie do
wszystkich okiełznał. Bywają wszakże wypadki, kiedy władza pań- wykrycia podstawy etyki prowadzi tylko jedna droga, droga
stwowa nie ma dość siły, kiedy sprawa przekracza jej kompetencję, empiryczna, która polega na zbadaniu, czy w ogóle istnieją czyny,
lub po prostu, kiedy przestępcy udaje się ją oszukać; wówczas którym bylibyśmy zmuszeni przyznać istotną wartość moralną -
występują na jaw: nienasycona chciwość, nikczemna żądza pie- tj. czyny wypływające z dobrowolnej sprawiedliwości, z czystej
niędzy, głęboko ukryty fałsz, podstępna złość ludzka; ale złudzenie, miłości bliźniego i prawdziwej szlachetności. Stwierdziwszy istnienie
jakiemu ulegamy skutkiem zapobiegawczej działalności państwa, takich czynów, będziemy mogli uważać je za zjawisko dane, które
jest tak silne, iż na ten widok podnosimy protest w przekonaniu, że należy wyjaśnić, tj. sprowadzić do jego istotnych przyczyn, czyli
mamy do czynienia z jakąś niebywałą potwornością. Tymczasem, odnaleźć ową bądź co bądź odrębnej natury pobudkę, która skłania
gdyby nie przymus państwowy i nie konieczność zachowania czci ludzi do czynów tej kategorii, specyficznie różnej od wszystkich
obywatelskiej, wypadki tego rodzaju byłyby na porządku innych. Ta pobudka oraz wrażliwość na jej działanie będą
dziennym. Trzeba się wczytać w historie kryminalne i w opisy stanowiły ostateczną przyczynę moralności, znajomość zaś tej
sytuacji anarchii, aby poznać, czym jest właściwie człowiek pod przyczyny da nam podstawę etyki. Oto jest skromna droga, którą
względem moralnym. Te tysiące, które w naszych oczach spokojnie ja zakreślam etyce. Nie jest to konstrukcja a priori i nie zawiera
obcują ze sobą, są niczym innym, jak stadem wilków i tygrysów, żadnych absolutnych praw, obowiązujących wszystkie istoty rozumne
którym tylko nałożono kagańce. Lecz wyobraźmy sobie, że władza in abstracto. Toteż, komu wyda się ona nie dość dystyngowana,
państwowa naraz została zniesiona czyli, że wilkom i tygrysom katedralna i akademicka, ten niech wraca do kategorycznych
udało się pozbyć kagańców; wówczas każdy umysł przewidujący imperatywów, do sloganu ludzkiej godności, do czczej gadaniny,
wzdrygnie się na widok, jakiego należałoby oczekiwać - okaże zaś fantazjowania i baniek mydlanych, produkowanych przez szkoły
tym samym, jak niewielkie w gruncie rzeczy nadzieje pokłada w filozoficzne, do zasad, którym doświadczenie na każdym kroku
działaniu religii, sumienia, i w jakichkolwiek naturalnych pod- kłam zadaje, i o których, poza audytoriami, nikt nic nie słyszał i
stawach moralności. Ale też wówczas do walki z owymi spu- nie wie. Tymczasem ta podstawa, do jakiej dochodzimy drogą
szczonymi z łańcucha potęgami niemoralności stanęłyby popędy przeze mnie wskazaną, opiera się na doświadczeniu, i
prawdziwie moralne i okazały otwarcie swoje działanie; wtedy też doświadczenie potwierdza ją każdego dnia i o każdej godzinie.
najłatwiej byłoby je poznać; jednocześnie zaś wystąpiłaby w całej
pełni nieprawdopodobnie wielka moralna rozmaitość charakterów i
okazałaby się ona nie mniejsza od intelektualnej różnicy umysłów. § 14. Pobudki antymoralne
Może ktoś zechce odpowiedzieć mi tutaj, że etyka jest nauką,
która podaje jak ludzie p o w i n n i postępować, i że wobec tego nic ją Główną i zasadniczą pobudką, działającą w człowieku, jest
nie obchodzi, jak postępują rzeczywiście. Lecz ja zaprzeczam temu e g o i z m czyli dążenie do zachowania istnienia i dobrobytu.
twierdzeniu. W części krytycznej tego dzieła wykazałem z dostateczną Niemiecki wyraz Selbstsucht (samolubstwo) zawiera jeszcze błędne
ścisłością, że pojęcie p o w i n n o ś c i , nakazująca forma etyki, jest współpojęcie choroby. Wyraz zaś Eigennutz (interesowność) oznacza
na miejscu jedynie w moralności teologicznej, poza tym zaś traci egoizm, który dzięki kierownictwu rozumu staje się zdolny do
wszelką treść i znaczenie. Wbrew tamtemu twierdzeniu, ja za cel etyki p l a n o w e g o działania; dlatego możemy mówić o zwierzętach, że
uważam wytłumaczenie, wyjaśnienie postępowania ludzkiego, tak działają pod wpływem egoizmu, lecz nie możemy nazywać ich

94 95
interesownymi. Z tych względów zachowani dla tego szerszego p o ś r e d n i m i , ujmowanymi za pomocą wyobrażeń, jakie posiada w
pojęcia wyraz „egoizm". Ów e g o i z m jest w ścisły sposób swym umyśle. Bezpośredniość zachowuje tu swe prawa. Mianowicie
związany z rdzeniem i naturą zarówno zwierzęcia, jak i człowieka, a wskutek właściwego każdej świadomości subiektywizmu, jednostka
nawet jest z nią identyczny. Dlatego też, w ogóle wszystkie jest dla siebie całym światem; wszystko bowiem co przedmiotowe
postępki mają swe źródło w egoizmie, i w egoizmie należy istnieje tylko pośrednio, jako wyobrażenie subiektu - tak że wszystko
najpierw szukać wyjaśnienia każdego danego postępku; na zna- stale zależy od jego samowiedzy. Jedynym światem, jaki każdy zna
jomości działania egoizmu opiera się i wybór rozmaitych środków, za rzeczywiście, i o jakim wie, jest ten, który nosi w sobie jako
pomocą których ludzie dają się prowadzić do rozmaitych celów. wyobrażenie - a w skutek tego każdy uważa siebie za punkt
Egoizm jest z natury swej bezgraniczny, człowiek chce środkowy tego świata. Dlatego też właściwie każdy jest dla siebie
bezwarunkowo zachować swe istnienie, chce bezwarunkowo uchronić wszystkim; uważa siebie za posiadacza całej rzeczywistości i
je od cierpień, do których zalicza się także wszelki brak i wobec tego oczywiście nic nie może być dlań ważniejsze nad
niedostatek, chce doznać wszystkich przyjemności, które jest w niego samego. Tymczasem to ja, które w jego subiektywnym
stanie odczuwać, a nawet stara się, o ile możności, rozwinąć w wyglądzie dochodzi do takich olbrzymich rozmiarów, w
sobie nowe zdolności używania. Wszystko, co staje na prze- obiektywnym - kurczy się prawie do zera, a mianowicie do jakiejś
szkodzie dążeniom jego egoizmu, wywołuje w nim gniew, niechęć i jednej bilionowej cząsteczki żyjącej ludzkości. Przy tym każdy wie,
nienawiść, stara się zniszczyć tę przeszkodę, na którą patrzy jak z całą pewnością, że owo j a ważniejsze nad wszystko, ów
na swego wroga. Chciałby, jeśli można, wszystkiego użyć, posiąść mikrokosmos, w stosunku do którego cały makrokosmos jest tylko
wszystko, a ponieważ nie jest to możliwe - przynajmniej nad modyfikacją, akcydensem, owo ja, które jest jego światem - podlega
wszystkim panować. „Wszystko dla mnie, nic dla innych" jest śmierci; stąd też śmierć jest dlań równoznaczna z końcem świata.
jego ulubioną dewizą. Egoizm nie zna granic, przerasta świat. Oto są pierwiastki, z których na gruncie woli do życia wyrasta
Gdyby każdemu poszczególnemu człowiekowi dać do wyboru albo egoizm, stale leżący, jak przepaść szeroka, między człowiekiem a
unicestwienie świata, albo unicestwienie jego samego, zbytecznie człowiekiem. Jeśli się zdarzy, że ktoś przez nią przeskoczy, spiesząc
byłoby chyba długo zastanawiać się nad tym, co wybrałaby bliźniemu z pomocą, to wypadek taki jest uważany niemal za
zdecydowana większość ludzi. Każdy uważa siebie za środkowy cudowny i wywołuje podziw i pochwały. Wyżej, w § 8-mym, przy
punkt świata i odnosi do siebie wszystko, co się na nim dzieje; wyjaśnianiu zasady moralnej Kanta, miałem sposobność wykazać
największe zmiany, zachodzące np. w losie całych narodów, w jaki sposób egoizm występuje w życiu codziennym, i jak
rozważa przede wszystkim z punktu widzenia swojego interesu, i zawsze wychodzi niczym szydło z worka, mimo że się go osłania
choćby ten interes był nie wiem jak mały i nieznaczący, o nim grzecznością niby listkiem figowym. Grzeczność jest umówionym,
najpierw pomyśli. Nie ma większego kontrastu nad ten, który systematycznym wypieraniem się egoizmu i powszechnie wiadomą
zachodzi między wielkim i wyłącznym zainteresowaniem, z jakim obłudą; mimo to wszyscy ją pochwalają i jej wymagają; to
każdy spogląda na siebie samego, a tą obojętnością, z jaką zwykle bowiem co się pod nią ukrywa, jest tak szkaradne, że nie
patrzą nań inni; on zresztą odpłaca im tą samą monetą. Komiczny chcemy tego wiedzieć, choć wiemy doskonale, co się tam
jest nawet widok owych niezliczonych jednostek, z których każda, znajduje; zupełnie tak samo jak wymagamy, aby przedmioty
przynajmniej w praktyce, uważa siebie za jedyną istotę r e a l n ą , wstrętne były okrywane choćby zasłoną. Egoizm dąży
na wszystkie zaś inne patrzy jak na cienie. Wynika to stąd, że bezwzględnie do swoich celów wszędzie tam, gdzie mu nie staje na
każdy dla siebie jest daną b e z p o ś r e d n i ą , podczas gdy inni są przeszkodzie albo jakaś siła zewnętrzna, jak np. obawa przed jakąś
dlań tylko danymi ziemską

96 97
jeśli nie można inaczej. Gdzieniegdzie zdarza się jej wyptynąć na
lub nadziemską potęgą, albo też jakaś pobudka prawdziwie powierzchnię, jak np. w wypadkach tak częstej, a tak nic i nikogo
moralna; wobec tego i wobec nieskończonej liczby jednostek nie oszczędzającej obmowy; ale najsilniej wojna ta objawia się w
egoistycznych „bellum omnium contra omnes" byłoby na porządku wybuchach gniewu, które w większości rozmiarami swymi po
dziennym ku ogólnemu nieszczęściu. Toteż rozum tworzy wkrótce wielokroć przewyższają rozmiary powodów i nigdy nie mogłyby być
ustrój państwowy, który sam będąc wynikiem wzajemnej obawy tak silne, gdyby nie to, że jak proch w fuzji, długi czas były
przed wzajemną przemocą, zapobiega ujemnym skutkom po- ściskane, tłumione w postaci żywionej wewnętrznie i długo
wszechnego egoizmu przynajmniej o tyle, o ile można mu zapobiec na przeżuwanej nienawiści. - Nieżyczliwość w większości wypadków
drodze n e g a t y w n e j . Lecz tam, gdzie te dwie potęgi nie są powstaje z nieuniknionych i na każdym kroku występujących starć
w stanie czynnie mu przeciwdziałać, tam egoizm występuje różnych egoizmów. Prócz tego bywa czasem wywołana obiektywnie,
natychmiast w całej swej okazałości - a widok to wcale nie piękny. widokiem rozmaitych występków, błędów, słabości, głupstw, wad i
Chcąc zwięźle wyrazić siłę tej antymoralnej potęgi i jednym wszelkiego rodzaju niedoskonałości, które każdy z nas w
pociągnięciem pióra nakreślić całą wielkość egoizmu, długo szu- mniejszym lub większym stopniu posiada i popełnia, choćby tylko
kałem hiperboli dość emfatycznej, aby mogła sprostać zadaniu, i przypadkiem. Niechęć ta dochodzi czasem do takich rozmiarów, że
wreszcie znalazłem następującą: niejeden człowiek byłby w stanie niejednemu z nas, szczególnie w chwilach hipo-chondrii, świat
zabić bliźniego w tym celu, aby jego tłuszczem wysmarować może się wydawać z estetycznego punktu widzenia gabinetem
sobie buty. Lecz potem ogarnęła mnie niepewność, czy też to karykatur, z intelektualnego - domem obłąkanych, zaś z moralnego
rzeczywiście tylko hiperbola. - Egoizm zatem jest pierwszą i -jaskinią oszustów i zbrodniarzy. Jeśli usposobienie takie trwa czas
najważniejszą, choć nie jedyną potęgą, którą pobudka dłuższy, to przeradza się w mizantropię. - Wreszcie głównym
moralna ma do zwalczenia. Stąd już widzimy, że aby móc źródłem nieżyczliwości jest z a z d r o ś ć - albo raczej sama
przystąpić do walki z takim przeciwnikiem, pobudka ta musi być zazdrość jest już nieżyczliwością, wywołaną przez cudze
czymś bardziej realnym niż próżne mędrkowanie lub aprio- szczęście, majątek, wyższość lub przywileje. Nikt nie jest od niej
rystyczna bańka mydlana. - Na wojnie pierwszą rzeczą jest wolny, i już Herodot (111,80) wypowiedział zdanie, że „zazdrość
zasięgnięcie wiadomości o sile i pozycji nieprzyjaciela. W walce, o jest człowiekowi wrodzona"* - (invidia ab origine homini insita
jakiej mowa, e g o i z m , jako główna potęga strony nieprzy- est). Jednakże stopnie zazdrości bywają bardzo rozmaite. Naj-
jacielskiej, przeciwstawia się przede wszystkim cnocie jadowitsza i najbardziej nieubłagana jest zazdrość wtedy, gdy
s p r a w i e d l i w o ś c i , która według mnie jest pierwotną i rze- odnosi się do czyichś przymiotów osobistych; wówczas bowiem
czywiście kardynalną cnotą. zazdroszczący nie może mieć żadnej nadziei dorównania temu,
Dalej, cnocie m i ł o ś c i b l i ź n i e g o przeciwstawia się często komu zazdrości; jest wtedy zarazem najnikczemniejsza, gdyż opa-
n i e ż y c z l i w o ś ć lub n i e n a w i ś ć . Zbadajmy źródło i hie- nowany przez nią człowiek nienawidzi tego, co powinien czcić i
rarchię tych ostatnich. N i e ż y c z l i w o ś ć w niższych swoich kochać. Ale tak to już zwykle bywa: „Najbardziej, zdaje się,
stopniach jest rzeczą bardzo częstą, niemal zwyczajną, i łatwo zazdrościmy tym, którzy siłą własnych skrzydeł porzucają wspólną
przechodzi w wyższe. Goethe ma słuszność, gdy mówi, że na tym nam wszystkim klatkę" skarżył się już Petrarca. Obszerniejsze
świecie obojętność i niechęć są jak u siebie w domu (Powinowactwa z uwagi nad zazdrością znajdzie czytelnik w drugim tomie Parergów, §
wyboru, cz.I rozdz.3). Szczęściem dla nas, rozsądek i grzeczność 114. - Pod pewnym względem pokrewna zazdrości jest r a d o ś ć z
osłaniają je swoim płaszczem, nie pozwalając nam dostrzec jak dalece c u d z e g o n i e s z c z ę ś c i a . Odczuwać zazdrość jest to jeszcze
powszechna jest ta wzajemna nieżyczliwość i jak ustawicznie roz- rzecz szczerze ludzka - lecz radość z cudzego nieszczęścia jest
grywa się „bellum omnium contra omnes" - choćby w myślach,
99
98
już czymś szatańskim. Rys czystej, prawdziwej radości tego rodzaju jest
Skończyłem ów straszny przegląd potęg antymoralnych, po-
najbardziej niemylną oznaką zupełnie złego serca - i głębokiej dobny do tego, którego w „Pandemonium" Miltona dokonuje
nikczemności. Należy raz na zawsze unikać tego, kto go objawił: Hic książę ciemności. Plan mój wymagał, abym najpierw wziął pod
niger est, hunc tu, Romane caveto" [Ten, oto jest czarnym, tego rozwagę ciemne strony ludzkiej natury; wskutek tego droga moja
właśnie, Rzymianinie, strzeż się]. - Zazdrość i radość z cudzego odbiega od ścieżek, wydeptanych przez innych moralistów, a staje
nieszczęścia, wzięte same w sobie, są wadami teoretycznymi: w praktyce się podobną do drogi Dantego, prowadzącej najpierw do piekła.
objawiają się jako złośliwość i okrucieństwo. Egoizm może
Zadaniem naszym jest odnaleźć taką pobudkę, która byłaby w
prowadzić do zbrodni i do przestępstw wszelkiego rodzaju; lecz
krzywdy i cierpienia, jakie wyrządza innym, są dlań środkiem stanie skłonić człowieka do postępowania wbrew owym popędom
jedynie, nie zaś celem, a zatem towarzyszą mu tylko przypadkowo. samolubnym i złym, tkwiącym tak głęboko w naturze, lub - gdyby
Dla złości i okrucieństwa - przeciwnie: ból i cierpienie innych jest fakty postępowania wbrew tym popędom były nam dane w do-
dla nich celem, osiągnięcie zaś tego celu - rozkoszą. Dlatego też świadczeniu - odnaleźć taką pobudkę, która by je nam wytłumaczyła w
złość i okrucieństwo stanowią wyższy stopień zła moralnego. Zasadą sposób prosty a dostateczny; podany wyżej przegląd potęg
najwyższego egoizmu jest: „Neminem juva, imo omnes, si forte antymoralnych daje miarę trudności tego zadania. Jest ono tak
conducit (a zatem zawsze tylko warunkowo!) laede" [Nie pomagaj dalece trudne, że aby je rozstrzygnąć dla ludzkości w ogóle,
nikomu, przeciwnie, krzywdź wszystkich, jeśli w tym znajdziesz musiano wszędzie uciekać się do pomocy maszynerii nie z tego
swój interes]. Lecz złość wyznaje zasadę: „Omnes, qu-antum potes, świata. Powoływano się na bogów, którzy nakazywali postępowanie
laede" [Wszystkich, o ile możesz, krzywdź]. - Podobnie jak radość z pewnego rodzaju i sankcjonowali swój nakaz za pomocą kar i
cudzego nieszczęścia jest okrucieństwem w stanie teorii, podobnież nagród, udzielanych rzekomo na tym świecie, lub na innym, do
okrucieństwo jest tą radością w czyn zamienioną, i przy nadarzającej którego mieliśmy dostawać się po śmierci. Przypuśćmy, że wiara w
się sposobności pierwsza zawsze przechodzi w drugie. taką naukę zakorzeniła się powszechnie, co byłoby zupełnie
Wyprowadzenie z tych dwóch zasadniczych potęg złego po- możliwe, gdyby ją wpajano od najwcześniejszego dzieciństwa;
szczególnych występków, które z nich wypływają, wchodzi już w przypuśćmy dalej - co już jest daleko trudniejsze i znajduje daleko
zakres systematycznego wykładu etyki. Etyka systematyczna mniej potwierdzenia w doświadczeniu - że wywołała zamierzony
wyprowadziłaby z e g o i z m u obżarstwo i pijaństwo, rozpustę, skutek; wówczas osiągnięto by wprawdzie w ten sposób legalność
sobkostwo, skąpstwo, chciwość, niesprawiedliwość, brak serca, postępowania, nawet przechodzącą granice, do których sięga prawo i
dumę, pychę itp.; -z n i e ż y c z l i w o ś c i zaś niechęć, zazdrość, policja - lecz każdy czuje, że nie będzie to bynajmniej to, co
złośliwość, radość z cudzego nieszczęścia, szpiegującą ciekawość, właściwie rozumiemy pod moralnością uczuć i zamiarów. Czyny,
oszczerstwo, zuchwalstwo, swawolę, nienawiść, gniew, zdradę, złość, wywołane przez pobudki t e g o r o d z a j u miałyby przecież
mściwość, okrucieństwo itp. - Pierwszy z tych dwóch pierwiastków najoczywiściej źródło w egoizmie. Jakże mógłbym mówić o swej
jest bardziej zwierzęcy, drugi - raczej szatański. Przewaga jednego bezinteresowności, gdyby do jednych czynów mnie pociągała nagroda,
lub drugiego, albo też przewaga popędu moralnego, o którym dalej a od innych odstraszała kara? Kto silnie wierzy w nagrodę na
powiem, służyć może jako główna wytyczna w moralnej klasyfikacji tamtym świecie, ten patrzy na nią jak na weksel, zupełnie pewny,
charakterów. Nie ma człowieka, którego charakter nie zawierałby choć długoterminowy. Obietnica, którą szafują żebracy, że na
wszystkich trzech, choć w nieznacznej domieszce. tamtym świecie datek wróci się stokrotnie, mogłaby niejednego
skąpca skłonić do szczodrej jałmużny, udzieliłby jej chętnie w
100 przekonaniu, że

101
czyni korzystny wkład pieniężny, dzięki któremu na tamtym czytelnika. Sądzę jednak, że niewielu znalazłoby się takich, którzy by
świecie zmartwychwstanie znowu jako bogacz. - Być może, że wątpili, lub którzy by we własnym doświadczeniu nie zaczerpnęli
wielkie masy ludności poprzestają na pobudkach tego rodzaju; przekonania, że często ludzie spełniają jakiś czyn sprawiedliwy
toteż religie, które są metafizyką ludu, nasuwają mu właśnie takie tylko i jedynie dlatego, żeby się nie przyczynić do czyjejś krzywdy; a
pobudki. Trzeba tu jednak zauważyć, że bardzo często mylnie nawet, że są tacy, którym w r o d z o n a jest zasada oddawania
oceniamy pobudki zarówno naszego własnego, jak i cudzego każdemu, co mu się słusznie należy; ludzie tego rodzaju nikogo
postępowania; niejeden człowiek przypisuje z całą pewnością swoje umyślnie nie krzywdzą; nie szukają w sposób bezwzględny tylko
najszlachetniejsze postępki pobudkom powyższej kategorii, gdy własnej korzyści, lecz uwzględniają przy tym i prawa innych; gdy
tymczasem w rzeczywistości spełnia je z pobudek daleko wchodząc z kimś w jakąś umowę, czuwają nie tylko nad tym, aby
czystszych i donioślejszych, choć jednocześnie daleko trudniejszych ów ktoś s p e ł n i ł wszystko, do czego się zobowiązał, lecz także i
do wykazania - i często czyni coś pod wpływem bezpośredniej nad tym, aby o t r z y m a ł wszystko, co mu się należy, szczerze
miłości bliźniego, nie umiejąc sam sobie wytłumaczyć swego bowiem nie życzą sobie, aby ktoś, kto z nimi ma do czynienia,
postępowania inaczej, jak tylko rozkazem swego Boga. Tymczasem doznał z tego powodu jakiejś krzywdy. Są to ludzie istotnie
filozofia, tak w tym razie, jak i we wszystkich innych, szuka dla u c z c i w i , nieliczni a e q u i (sprawiedliwi) między niezmierzoną
swego problematu wyjaśnienia prawdziwego, ostatecznego, ciżbą i n i q u i (niesprawiedliwych). Jest ich niewielu, jednakże są.
opartego na danych natury ludzkiej, niezależnego od jakichkolwiek Podobnież sądzę i przyzna to każdy, że niejeden pomaga i daje, i
mitycznych komentarzy, religijnych dogmatów i transcedentalnych działa, i wyrzeka się, nie żywiąc w duszy żadnego innego
hipostaz, i chce znaleźć to wyjaśnienie w faktach doświadczenia zamiaru, jak tylko ten, żeby wspomóc kogoś, kto się znajduje w
zewnętrznego lub wewnętrznego. Nasze zadanie jest zadaniem potrzebie. Niechaj kto chce wierzy sobie, że Arnold von
filozoficznym; dlatego też pominiemy milczeniem wszelkie roz- Winkelried krył jakieś samolubne zamiary w chwili, kiedy z
wiązania, podawane przez religie; jeśli tu o nich wspomniałem, to okrzykiem: „Żegnajcie, mili związkowi, pamiętajcie o mojej żonie i
tylko w tym celu, aby wykazać wielką trudność naszego dziecku!" objął tyle dzid nieprzyjacielskich, ile ich mógł uchwycić;
zagadnienia. -ja nie czuję się zdolny do takiego zapatrywania. - W §13-tym miałem
już sposobność zwrócić uwagę czytelnika na wypadki dobrowolnej
sprawiedliwości, którym niepodobna zaprzeczyć, nie narażając się
$75. Kryterium wartości moralnej czynów na zarzut umyślnego szykanowania lub uporu. - Gdyby ktoś
jednak mimo to uporczywie przeczył istnieniu podobnych faktów, to
Teraz należałoby najpierw rozstrzygnąć empiryczne pytanie, czy chcąc być konsekwentnym, musiałby się zgodzić, że etyka jest nauką
rzeczywiście zdarzają się w doświadczeniu czyny dobrowolnej spra- bez realnego przedmiotu, podobną z tego względu do astrologii lub
wiedliwości oraz bezinteresownej miłości bliźniego, sięgającej niekiedy alchemii; wobec czego dalsza dyskusja nad jej podstawami
szczytów szlachetności i wspaniałomyślności. Niestety, zagadnienie byłaby tylko próżną stratą czasu. Toteż nie miałbym mu już nic do
to nie daje się rozwiązać w sposób czysto empiryczny. powiedzenia, i w dalszym ciągu zwracam się tylko do tych, którzy
Doświadczenie podaje nam zawsze tylko sam f a k t, co do pobudek, wierzą w rzeczywistość takich faktów.
możemy się ich jedynie domyślać; wobec tego zawsze może A zatem właściwą wartość moralną przyznajemy czynom tylko tej
pozostawać wątpliwość, czy na dany czyn dobry lub sprawiedliwy nie kategorii. Ich cechę istotną, charakterystyczną stanowi to, że z liczby
wpłynęła jakaś pobudka natury egoistycznej. Nie użyję tutaj niedo- ich motywów wykluczone są pobudki, właściwe wszystkim innym
zwolonego wykrętu i nie odwołam się w tej sprawie do sumienia

102 103
czynom ludzkim, a więc wszelkie pobudki s a m o l u b n e w naj- §16. Jedyna istotna pobudka moralna i
szerszym znaczeniu tego wyrazu. Stąd, wykrycie jakiejkolwiek
pobudki samolubnej, jeśli była wyłączną przy działaniu, znosi dowód jej istnienia
zupełnie wartość moralną postępku, jeśli zaś była uboczną - zmniejsza
ją. Z tego wynika, że s p r a w d z i a n e m w a r t o ś c i m o r a l n e j Po dotychczasowych niezbędnych przygotowaniach przechodzę
d a n e g o c z y n u jest nieobecność motywacji egoistycznej. Można teraz do wykazania pobudki moralnej, która jest źródłem wszystkich
by wprawdzie zauważyć, że czyny, wypływające z czystej postępków, które posiadają prawdziwą wartość moralną. Teraz
złośliwości lub okrucieństwa, są tak samo pozbawione cech okaże się, że ową pobudką jest c o ś, co dzięki swej niewątpliwej
samolubstwa, interesowności; rzecz jasna jednak, że w tym razie realności i swej powadze, odbiega bardzo daleko od wszelkich
nie możemy ich mieć na myśli, ponieważ są one właśnie mędrkowań, sofizmatów, z powietrza wziętych twierdzeń i apriorycz-
przeciwieństwem czynów, o których mowa. Komu zaś chodzi o nych baniek mydlanych, podawanych przez dotychczasowe systemy za
ścisłość definicji, ten niech wyraźnie wydzieli tamte czyny na źródło moralnego postępowania i za podstawę etyki. Zamiarem
zasadzie ich cechy istotnej, a mianowicie krzywdy cudzej, która moim jest nie [tyle] p o d a ć tę pobudkę moralną, jako rzecz którą
jest ich celem. - Do powyższej cechy czynów, które posiadają można stosownie do upodobania przyjąć lub odrzucić, lecz d o w i e ś
wartość moralną, dołącza się jeszcze inna cecha, zupełnie we- ć, że jest ona jedyną p r a w d z i w ą pobudką moralną.-Lecz
wnętrzna, a stąd i nie tak dostrzegalna, polegająca na tym, że dowodzenie to wymaga jednoczesnego objęcia myśli; dlatego też
czyny takie pozostawiają nam pewne zadowolenie z nas samych, najpierw podam pewne przesłanki, na których opiera się dowodzenie,
zwane zadowoleniem wewnętrznym; tak samo jak czyny niespra- a które, za wyjątkiem dwóch ostatnich, mogą być uważane za
wiedliwości i obojętności, a w jeszcze wyższym stopniu, złośliwości i a k s j o m a t y , dwie ostatnie powołują się na rozumowanie, przep-
okrucieństwa wywołują w tym, kto je popełnia, uczucia wprost rowadzone w poprzednich przesłankach.
przeciwne. Jeszcze inna cecha, zewnętrzna, podrzędna i przypa- 1. Żaden postępek nie może być wykonany bez dostatecznego
dkowa, polega na tym, że czyny pierwszej kategorii wywołują u powodu, zupełnie tak samo, jak kamień nie może się poruszyć, jeśli
świadków postronnych pochwałę i szacunek, drugiej zaś - naganę i nie został pchnięty lub pociągnięty z dostateczną siłą.
pogardę. 2. Podobnie nie może pozostać niespełniony czyn, do którego
Stwierdziwszy istnienie czynów, posiadających istotną wartość pchają powody dostateczne z uwagi na charakter osobnika działają-
moralną, i uznawszy je za dane faktyczne, będziemy je teraz cego, jeśli tylko inne powody, sprzeczne z tamtymi, a od nich
rozważali jako zjawisko wymagające objaśnienia; naszym zadaniem silniejsze, nie wpływają na jego zaniechanie.
będzie zbadać, c o skłania człowieka do czynów tego rodzaju; 3. Na wolę wpływa jedynie dobro lub zło, wzięte w ogóle i w
jeśli badanie to będzie uwieńczone powodzeniem, to odsłoni nam najszerszym znaczeniu tego wyrazu; i odwrotnie: „dobro"
istotną naturę pobudki moralnej, ponieważ zaś ta pobudka oznacza tylko to, co jest z g o d n e z w o l ą , „zło" - to, co jest z
stanowi podstawę etyki, przeto i zagadnienie nasze będzie roz- nią s p r z e c z n e. W ten sposób każdy motyw musi znajdować się
wiązane. w pewnym stosunku do zła lub dobra.
4. Z tego wynika, że ostatecznym celem każdego postępku jest
jakaś istota wrażliwa na dobro i zło, przyjemność i cierpienie.
5. Tą istotą może być albo sam osobnik działający, albo też jakiś
inny, będący stroną bierną w postępku, skierowanym ku jego
korzyści lub szkodzie.
104 105
6. Każdy postępek, którego ostateczną pobudką jest dobro lub niewidzialnej wprawdzie, lecz oczywiście wyższej - wtedy bowiem
zło samego działającego osobnika, jest e g o i s t y c z n y. działa nie co innego, jak tylko o b a w a przed złymi skutkami
7. Wszystko, co mówiliśmy tu o spełnianiu postępków, stosuje n i e p o s ł u s z e ń s t w a , choćbyśmy nawet wyobrażali sobie te
się tak samo do niespemiania takich postępków, przy których skutki w sposób zupełnie ogólny i nieokreślony; stosuje się to również i
zjawiają się także powody za i przeciw. do takich wypadków, kiedy przez spełnienie lub zaniechanie
8. Zgodnie z tym, co powiedziano w powyższych punktach, pewnego czynu chcemy potwierdzić przed samymi sobą wysokie
e g o i z m oraz w a r t o ś ć m o r a l n a jakiegoś czynu bez- mniemanie o sobie, o naszej wartości czy godności, mniemanie,
warunkowo wykluczają się nawzajem. Jeśli motywem danego czynu którego w przeciwnym razie musielibyśmy się zrzec, co obrażałoby
był jakiś cel egoistyczny, to czyn ten nie może posiadać wartości naszą dumę, a wreszcie i do takich, kiedy w myśl zasady Wolfa mamy na
moralnej; jeśli ma posiadać wartość moralną, to jego motywem nie widoku pracę nad swoim własnym udoskonaleniem. Słowem,
może być ani pośrednio ani bezpośrednio, ani z daleka, ani z bliska jakiekolwiek motywy przypisalibyśmy podobnemu postępkowi, za-
żaden cel egoistyczny. wsze w ostatecznym wyniku okaże się, że właściwą pobudką była
9. W §5-ym z liczby obowiązków wykluczyliśmy mniemane p r z y j e m n o ś ć lub p r z y k r o ś ć samego osobnika działa-
obowiązki względem siebie samego. Zgodnie z tym, dany czyn posiada jącego, czyli że postępek był e g o i s t y c z n y, a zatem
znaczenie moralne tylko o tyle, o ile dotyczy innych, tylko w tym razie p o z b a w i o n y w a r t o ś c i m o r a l n e j . Nie stosuje się zaś to
może posiadać wartość moralną lub być godnym potępienia, może być tylko do jednego wypadku; a mianowicie, kiedy ostatecznym
czynem sprawiedliwości i miłości bliźniego lub przeciwnie. motywem spełnienia lub zaniechania jakiegoś czynu jest po prostu i
*** wyłącznie d o b r o lub z ł o i n n e g o o s o b n i k a, będącego przy
danym działaniu tylko stroną bierną, czyli, kiedy strona czynna ma na
względzie jedynie przyjemność lub cierpienie t e g o i n n e g o i nie
Z tych przesłanek wynika wniosek następujący: d o b r o lub stawia sobie przy tym żadnych innych celów, jak tylko to, aby ów inny
z ł o , które (patrz przesłanka 3-cia) jest ostatecznym motywem nie doznał krzywdy, a nawet żeby doznał pomocy, poparcia lub ulgi.
spełnienia lub zaniechania jakiegoś czynu, może być dobrem lub złem T y l k o t e n j e d e n c e l może nadawać spełnieniu lub zaniechaniu
albo dla samego osobnika działającego, albo też dla jakiegoś innego, jakiegoś czynu cechę wartości moralnej; czyli że wartość moralna
który jest biernym uczestnikiem danego czynu. W p i e r w s z y m postępku zasadza się wyłącznie na tym, aby postępek był spełniony t
w y p a d k u czyn jest bezwarunkowo e g o i s t y c z n y , ponieważ y l k o dla dobra i pożytku i n n y c h . Jeżeli zaś n i e t o jest
wynika z pobudek samolubnych. Stosuje się to nie tylko do takich wyłącznym celem danego czynu, to wobec tego, że k a ż d y c z y n i
przypadków, gdy przedsiębierzemy pewne postępki z widokiem k a ż d e powstrzymanie się od czynu wypływa z pobudek
bezpośredniego zysku lub korzyści, lecz i do takich, gdy oczekujemy przyjemności lub cierpienia, celem tym może być tylko przyjemność
od nich owoców d l a s i e b i e w bardzo odległej przyszłości, na lub cierpienie s a m e g o o s o b n i k a d z i a ł a j ą c e g o ; wtedy
tym lub tamtym świecie; a także i do takich, kiedy mamy na względzie jednak postępek staje się egoistyczny, czyli p o z b a w i o n y
swój honor i reputację, szacunek lub sympatię widzów itp., albo też, wartości moralnej.
kiedy spełniamy coś dla podtrzymania i zachowania zasady, od Lecz do tego, abym coś uczynił t y l k o ze w z g l ę d u na
której powszechnego stosowania możemy ewentualnie oczekiwać k o g o ś i n n e g o , trzeba, aby z ł o l u b d o b r o t e g o k o g o ś
korzyści d l a s i e b i e , jak np. zasady sprawiedliwości, powszechnej stało się dla mnie p o b u d k ą b e z p o ś r e d n i ą , taką samą, jaką
wzajemnej pomocy itd., lub kiedy chcemy uczynić zadość jest dla mnie moje własne zło lub dobro. Ten warunek pozwala nam
jakiemuś absolutnemu przykazaniu, pochodzącemu rzekomo od siły nadać naszemu zagadnieniu sformułowanie węższe, a mianowicie:

106 107
jakim sposobem przyjemność lub cierpienie k o g o ś innego wartości moralnej. Z chwilą, gdy we mnie budzi się współczucie,
może wpływać na moją wolę tak samo bezpośrednio, jak moje dobro lub krzywda innej istoty staje się dla mnie czymś bezpośrednim i
własne zło lub dobro, a zatem stać się moim bezpośrednim motywem; bliskim, zupełnie w ten sam sposób, choć nie zawsze w tym
niekiedy nawet do tego stopnia bezpośrednim, że staję się zdolny samym stopniu, co i moje własne; a wówczas, różnica między
motywowi temu podporządkować moje własne zło lub dobro, owo mną a ową istotą przestaje być absolutna.
jedyne poza tym źródło pobudek mego postępowania. - Bez wątpienia, proces ten jest dziwny, a nawet tajemniczy.
Oczywiście, tylko w ten sposób, że ów ktoś inny stanie się Zaprawdę, jest on wielką tajemnicą etyki, jest zjawiskiem pierwiast-
ostatecznym c e l e m mojej woli zupełnie tak samo, jak kowym, linią graniczną, poza którą przejść może już tylko spekulacja,
zwykle ja sam jestem tym celem; że będę zupełnie bezpośrednio metafizyczna. Widzimy, jak w tym procesie znika owa przegroda, na
pragnął jego dobra, a nie chciał jego krzywdy, tak samo bez- którą wskazuje „światło przyrodzone" (tak teolodzy nazywają
pośrednio, jak tego pragnę lub nie chcę dla siebie samego. Ale to rozum), a która dzieli jadną istotę od drugiej; widzimy, jak „nie-ja"
stanie się możliwe tylko wtedy, jeśli j e g o krzywdę będę odczuwał tak, przeistacza się w pewnej mierze w „ja". Zresztą, pozostawmy teraz na
jak odczuwam własną, jeśli będę jej współczuł dlatego, że jest stronie metafizyczne wyjaśnienie tego zjawiska i zobaczmy najpierw, czy
krzywdą, a wskutek tego, jeśli będę pragnął jego dobra, tak jak rzeczywiście wszystkie fakty dobrowolnej sprawiedliwości i prawdziwej
pragnę własnego. To wszakże wymaga, abym się z nim w pewien miłości bliźniego mają za podstawę ów proces. Gdy wykażemy, że
sposób u t o ż s a m i ł , tj., aby przynajmniej do pewnego stopnia ostateczna podstawa moralności spoczywa w samej naturze ludzkiej,
zniesiona została istniejąca między mną a innymi r ó ż n i c a , zagadnienie nasze będzie tym samym rozwiązane; sama bowiem
na której właśnie zasadza się mój egoizm. Ponieważ jednak nie podstawa nie może już być zagadnieniem e t y c z n y m , lecz,
mogę w e j ś ć w s k ó r ę tego kogoś, przeto mogę utożsamić się z podobnie jak wszystkie rzeczy rozpatrywane same w sobie
nim za pośrednictwem poznania, czyli wyobrażenia, jakie o nim -metafizycznym. Metafizyczne zaś wyjaśnienie
posiadam w swym umyśle - utożsamić o tyle, aby czyny moje pierwiastkowego zjawiska etycznego leży już poza granicami pytania,
świadczyły o zniesieniu tej odrębności. Proces, który tu analizuję, nie postawionego przez Towarzystwo Królewskie, a mającego za
jest bynajmniej czymś urojonym, wziętym z wyobraźni; przeciwnie, przedmiot podstawę etyki. Wyjaśnienie to może być co najwyżej
jest on czymś zupełnie rzeczywistym, a nawet wcale nie tak dołączone w charakterze dodatku, danego i przyjętego stosownie do
rzadkim; jest to codzienne pospolite zjawisko w s p ó ł c z u c i a , uznania. - A teraz, zanim przystąpię do wyprowadzenia głównych
czyli zupełnie bezpośredniego, niezależnego od jakichkolwiek cnót z wyżej postawionej zasadniczej pobudki, dodam jeszcze dwie
względów ubocznych, u d z i a ł u najpierw w c i e r p i e n i a c h uwagi, które posiadają ważne znaczenie.
jakiejś innej istoty, a następnie w staraniach koło przyniesienia ulgi 1. Dla ułatwienia uprościłem powyższą dedukcję współczucia,
w tych cierpieniach lub wokół ich usunięcia; jest to równoznaczne ze jedynego źródła czynów posiadających wartość moralną, w ten
staraniem o d o b r o tej istoty; wszelkie bowiem zadowolenie, sposób, że umyślnie nie uwzględniłem pobudki z ł o ś c i , która,
wszelkie poczucie dobrobytu, wszelkie szczęście polega w będąc równie bezinteresowną jak i współczucie - stawia sobie za cel
gruncie rzeczy tylko na braku cierpień. To współczucie jest ostateczny c u d z e c i e r p i e n i e . Ale teraz możemy włączyć ją
jedyną rzeczywistą podstawą d o b r o w o l n e j na powrót i uzupełniając wyżej podane rozumowanie, streścić je w
sprawiedliwości i prawdziwej miłości sposób następujący:
b l i ź n i e g o . Wszelki czyn tylko o tyle posiada wartość Istnieją w ogóle tylko t r z y z a s a d n i c z e p o b u d k i ludzkich
moralną, o ile wynika ze współczucia; czyn zaś. który wynika z czynów, i wszelkie motywy mogą działać tylko dzięki temu, że
jakichkolwiek innych pobudek, nie posiada żadnej zaliczają się do którejś z tych trzech kategorii. Są to:

108 109
a. Egoizm, który pragnie własnego dobra (jest bezgraniczny). same przez się i bezpośrednio wzbudzają nasze współczucie. Człowiek
b. Złość, która pożąda cudzego cierpienia (dochodzi do ostat- szczęśliwy, zadowolony, j a k o t a k i , pozostawia nas obojętnymi,
nich granic okrucieństwa). dlatego, że jego stan jest negatywny, polega na nieobecności bólu,
c. Współczucie, które chce cudzego dobra (dochodzi do szczytów braku, potrzeby. Możemy wprawdzie cieszyć się ze szczęścia,
szlachetności i wspaniałomyślności). dobrobytu, zdrowia i przyjemności innych ludzi, lecz to uczucie
Każdy czyn ludzki da się sprowadzić do jednej z tych trzech radości jest objawem wtórnym i zjawia się tylko dzięki temu, że
pobudek, chociaż mogą działać i dwie złączone razem. Ponieważ poprzednio smucilibyśmy się z powodu ich cierpień i niedostatku;
doszliśmy do przekonania, że postępki, które posiadają wartość bierzemy także udział w czyimś szczęściu i zadowoleniu, dlatego, że ten
moralną, istnieją faktycznie, przeto musimy przyjąć, że wynikają one z ktoś jest naszym ojcem, dzieckiem, przyjacielem, krewnym, sługą,
jednej z tych zasadniczych pobudek. Lecz - zgodnie z przesłanką 8- poddanym itp. Ale w takim razie, owo współdziałanie nasze nie jest
mą, nie mogą one wypływać ani z p i e r w s z e j pobudki, ani tym wywołane widokiem szczęścia i zadowolenia j a k o t a k i c h , lecz
bardziej z d r u g i e j ; czyny powstałe ze z ł o ś c i są z punktu właśnie względami pokrewieństwa, przyjaźni etc., a więc nie jest tak
widzenia moralnego godne potępienia, zaś e g o i z m daje początek bezpośrednie jak to, które w nas wzbudza czyjś brak lub nieszczęście.
czynom po części obojętnym moralnie. A zatem muszą one wynikać z Jest to zresztą bardzo proste: wszakże i w n a s s a m y c h na
t r z e c i e j pobudki; dowody przytoczone niżej stwierdzą to a pobudzenie naszej działalności wpływają właściwie tylko cierpienia, do
posteriori. których zaliczać należy wszelki brak, potrzebę, pragnienie, a nawet
2. Bezpośrednie współczucie, jakie mamy dla innych, ogranicza nudę, stan zaś błogiego zadowolenia usposabia nas do
się do ich c i e r p i e ń i nie bywa w nas wywoływane, a przynajmniej bezczynności i do leniwego spokoju: dlaczego więc miałoby być
nie wprost, przez ich d o b r o b y t ; dobrobyt cudzy sam przez się inaczej w stosunku do innych, zwłaszcza, gdy zważymy, że nasze
nie wzrusza nas. To samo mówi i J.J. Rousseau w Emilu „W współczucie dla nich polega na utożsamieniu się z nimi? Nawet
naturze ludzkiej nie leży stawiać się w położeniu ludzi szczę- wprost przeciwnie: widok człowieka szczęśliwego i zadowolonego,
śliwszych od nas, lecz tylko takich, którzy są bardziej godni j a k o t a k i e g o może bardzo łatwo pobudzić nas do zazdrości,
pożałowania". której zarodki kryją się w każdym człowieku, a która wyżej znalazła
Przyczyna tego zjawiska leży w tym, że ból, cierpienie, do których swe miejsce wśród potęg antymoralnych.
zalicza się także wszelki brak, niedostatek, potrzeba, a nawet wszelkie Współczucie więc polega na tym, że cierpienia innych działają na
pragnienie, są czymś p o z y t y w n y m , czymś b e z p o ś r e d n i o nas bezpośrednio, że stają się bezpośrednią pobudką naszego po-
o d c z u w a n y m . Tymczasem natura zadowolenia, przyjemności, stępowania. Zgodnie z takim pojmowaniem rzeczy muszę tu jeszcze
szczęścia polega tylko na tym, że jakiś brak został zapełniony, jakiś zauważyć często powtarzany błąd Cassiny (Saggio analitico sulla
ból usunięty. Zatem zadowolenie, szczęście etc. działają composione, 1788, tłum. na niemiecki przez Pockels'a 1790), który
n e g a t y w n i e . Stąd też potrzeba, pragnienie stanowią warunek sądził, że źródłem współczucia jest chwilowe złudzenie wyobraźni
wszelkiej przyjemności. Już Platon uznał te zasady i wyłączył z nich polegające rzekomo na tym, iż stawiamy się sami na miejsce
tylko zapachy oraz rozkosze duchowe. (De Rep.,IX) Podobnie cierpiącego i że zdaje nam się, jak byśmy j e g o cierpienia odczuwali
twierdzi Yoltaire: „Tylko prawdziwe potrzeby dają początek praw- na w ł a s n e j o s o b i e . Tak wcale nie jest: przeciwnie, w każdej
dziwym przyjemnościom"; A zatem rzeczą pozytywną, występującą chwili jasno zdajemy sobie sprawę z tego faktu, że cierpi o n, a nie m
bezpośrednio jest ból; zadowolenie i przyjemności są tylko rzeczą y, i cierpienie, które nas zasmuca, czujemy właśnie w j e g o
negatywną, polegającą na usunięciu bólu. I to właśnie jest przyczyną, że osobie, a nie we w ł a s n e j . Cierpimy razem z nim, a więc w nim;
tylko cierpienie, brak, niebezpieczeństwo, bezsilność innych ludzi, odczuwamy jego ból, jako j e g o własny i nie mamy wcale złudzenia,

110 111
jakoby ten ból był naszym bólem; przeciwnie nawet, im szczęśliw-
szym jest nasz własny stan i im silniejsza sprzeczność zachodzi między
jego a naszym położeniem, tym dostępniejsi stajemy się dla uczucia
litości. Wyjaśnienie tego ważnego zjawiska nie jest łatwe i nie da się
osiągnąć tylko za pomocą psychologii, jak to przypuszczał Cassina.
Jedna tylko metafizyka może nam go dostarczyć. - W ostatnim
rozdziale postaram się dać owo wyjaśnienie metafizyczne.
Teraz zaś przechodzę do następnego punktu i wyprowadzę ze
wskazanego wyżej źródła czyny, posiadające prawdziwą wartość
moralną. Jako powszechną zasadę takich czynów, a zatem jako
najwyższą zasadę etyki, podałem już w poprzednim rozdziale zasadę:
N e m i n e m laede, i m o omn es, ą u a n t u m potes, i u v a.
Zasada ta zawiera dwa prawidła; podobnie odpowiadające jej postępki
dzielą się na dwie klasy.

§17. Cnota sprawiedliwości


Przy bliższym podaniu procesu współczucia, które, jak wy-
kazaliśmy, jest pierwotnym zjawiskiem etycznym, okazuje się, że
cudze cierpienie może się stawać bezpośrednią pobudką mego
postępowania w stopniu niższym lub wyższym, oraz, że te dwa
stopnie są wyraźnie rozgraniczone między sobą. Na pierwszym
stopniu współczucie, przeciwdziałając pobudkom egoizmu lub złości,
powstrzymuje mnie tylko od wyrządzenia krzywdy, czyli od
sprowadzenia takiego stanu rzeczy, który nie istniał poprzednio;
słowem, od tego, abym sam stał się przyczyną cudzych cierpień;
na stopniu wyższym, działając pozytywnie, pobudza mnie do
czynnej pomocy. Rozdział między tak zwanymi obowiązkami
sprawiedliwości, a obowiązkami cnoty, czyli właściwie między
sprawiedliwością a miłością bliźniego, który u Kanta jest tak
sztuczny, tutaj wynika w sposób zupełnie prosty i sam przez się,
potwierdzając tym samym słuszność tej zasady. Jest to naturalna,
ścisła, nie dająca się zapoznać granica między negatywnym a
pozytywnym, między nieszkodzeniem a pomocą. Dotychczasowe
nazwy obowiązków sprawiedliwości i obowiązków cnoty, które to
ostatnie nazywano jeszcze obowiązkami miłości,
czyli niedoskonałymi, zawierają przede wszystkim ten błąd, że często, jako synonimu litości, współczucia. A zatem pierwszy stopień
podporządkowują rodzaj gatunkowi: sprawiedliwość bowiem jest działania tej prawdziwej i przyrodzonej pobudki moralnej jest tylko
przecież także cnotą. Następnie, nazwy te opierają się na zbytnim n e g a t y w n y . Pierwotnie jesteśmy wszyscy skłonni do
rozszerzaniu pojęcia obowiązku, które ja niżej postaram się niesprawiedliwości i przemocy; n a s z e bowiem potrzeby, nasze
sprowadzić do jego właściwych granic. Na miejsce tych dwóch pożądania, nasz gniew i nasza nienawiść występują w świadomości
klas obowiązków stawiam dwie cnoty: cnotę sprawiedliwości i cnotę bezpośrednio i dzięki temu korzystają z i u r i s p r i m i
miłości bliźniego, które nazywam kardynalnymi, ponieważ w o c c u p a n t i s ; tymczasem cudze cierpienia, zrządzone przez naszą
praktyce wszystkie inne z nich wynikają, a teoretycznie dają się przemoc i niesprawiedliwość, dochodzą do naszej świadomości
wyprowadzić. Źródło obu tkwi w przyrodzonym współczuciu. Samo dopiero drogą w y o b r a ż e n i a , poprzez doświadczenie, a więc
zaś współczucie jest niezaprzeczalnym faktem ludzkiej świadomości, p o ś r e d n i o , dlatego też Seneka mówi: Adneminem ante bona mens
jest jej istotnie właściwym i nie opiera się na żadnych venit, quam mala [Nie ma człowieka, u którego dobre intencje
przypuszczeniach, pojęciach, religiach, dogmatach, podaniach, zjawiałyby się przed złymi]. Tak więc na pierwszym stopniu działanie
wychowaniu ani wykształceniu; jest pierwotne i bez-pośredne, współczucia sprowadza się do tego, że nie pozwala mi na zadawanie
tkwi w samej naturze ludzkiej i dlatego właśnie zdolne jest oprzeć innym cierpień, które mógłbym im zadać dzięki tkwiącym we mnie
się wszelkim próbom, przejawia się we wszystkich krajach i popędom antymoralnym, że woła na mnie: „stój!" i że staje między
epokach; do niego, jako do istniejącego koniecznie w każdym mną a innymi ludźmi na kształt tarczy, chroniącej ich przed krzywdą,
człowieku, ludzie odwołują się wszędzie z całym zaufaniem, i nigdzie którą mógłby wyrządzić im mój egoizm lub moja złość. W ten
nie należy ono do „bogów cudzych". Nazywamy „nieludzkim" tego, sposób z pierwszego stopnia współczucia wynika prawidło
kto wydaje się go pozbawionym, wyrazu zaś „ludzkość" używamy
112 113
„ n e m i n e m l a e d e", czyli zasada s p r a w i e d l i w o ś c i ; jest to stosowania tych uczuć, wypływają one ze zbiornika za pomocą
jedyne źródło tej cnoty, źródło czysto moralne, wolne od jakiej kanałów odprowadzających. W dziedzinie moralnej zachodzi to
bądź przymieszki; sprawiedliwość nie może wypływać z innego samo, co i w dziedzinie fizjologicznej, gdzie np. pęcherzyk żółciowy
źródła, gdyż inaczej musiałaby wspierać się na egoizmie. Jeśli dusza jest potrzebny jako rezerwuar dla produktów wątroby, i podobnie w
moja jest dostępna współczuciu w tym stopniu, to to współczucie wielu innych wypadkach. Bez stałych z a s a d stawalibyśmy się
nie pozwoli mi nigdy posługiwać się cudzym cierpieniem dla ofiarą popędów antymoralnych we wszystkich tych wypadkach, kiedy
osiągania mych własnych celów, bez względu na to, czy to pod działaniem wrażeń zewnętrznych, te popędy zamieniają się na
cierpienie byłoby skutkiem natychmiastowym czy późniejszym, afekty. Stałe trzymanie się zasad wbrew przeciwdziałającym im
bezpośrednim czy też pośrednim, które zjawia się jako dalsze pobudkom jest p a n o w a n i e m n a d s o b ą . Stąd to właśnie
ogniwo łańcucha następstw. Znaczy to, że nie będę czynił kobiety, które wskutek właściwej słabości rozumu, są daleko mniej
zamachów ani na własność, ani na osobę bliźniego, że nie będę zdolne od mężczyzn do pojmowania z a s a d , do trzymania się ich
mu zadawał cierpień, ani cielesnych ani moralnych; czyli, że nie i obierania ich za wytyczną dla swego postępowania, w ogóle stoją
tylko powstrzymam się od jakichkolwiek gwałtów fizycznych, ale też niżej od mężczyzn pod względem cnoty sprawiedliwości, czyli są
nie wyrządzę mu żadnej krzywdy moralnej ani przez obrazę, ani i mniej sumienne i mniej uczciwe, niesprawiedliwość i fałsz są
przez groźby, potwarz lub przykrości. To samo współczucie nie najpospolitszymi ich wadami, a kłamstwo - właściwym [ich]
pozwoli mi zaspokoić mych żądz kosztem szczęścia całego życia żywiołem. W zamian za to przewyższają mężczyzn pod względem
kobiety, ani uwodzić cudzej żony, ani przyczyniać się do cnoty m i ł o ś c i b l i ź n i e g o , a to dlatego, że pobudką do
moralnego i fizycznego zepsucia młodzieńców przez nakłanianie wykonania jakiegoś aktu tej cnoty bywa w większości coś
ich do pederastii. Przy tym nie trzeba wcale, żeby w każdym n a m a c a l n e g o , coś, co przemawia bezpośrednio do współ-
pojedynczym wypadku współczucie było rzeczywiście pobudzone; czucia, współczuciu zaś kobiety są stanowczo daleko bardziej
wtedy bowiem często zjawiałoby się za późno; kto raz doszedł do dostępne niż mężczyźni. Z tym wszakże zastrzeżeniem, że tylko
poznania krzywdy, którą każdy czyn niesprawiedliwy wyrządza rzeczy namacalne, teraźniejsze, bezpośrednio realne posiadają w ich
innym, krzywdy, którą w skrzywdzonym potęguje jeszcze poczucie oczach rzeczywiste istnienie; wszelkie zaś rzeczy dalekie, nieobecne,
doznanej niesprawiedliwości czyli cudzej przemocy, temu, jeśli ma przeszłe, przyszłe, słowem, wszystko co może być poznane tylko za
duszę szlachetną, poznanie to wystarczy raz na zawsze do pomocą pojęć, są już dla nich trudne do ujęcia. Tak więc jedno
wyprowadzenia zeń zasady n e m i n e m l a e d e; refleksja nasza kompensuje się drugim: sprawiedliwość jest cnotą bardziej męską,
przemienia tę zasadę w stałe postanowienie, aby szanować prawa miłość bliźniego - bardziej kobiecą. Myśl, że kobiety mogłyby
każdej jednostki, nie dopuszczać się do żadnego bezprawia, za- zasiadać na krześle sędziowskim, wzbudza śmiech, ale siostry
chować sumienie wolne od zarzutu, że się jest przyczyną cudzej miłosierdzia stoją częstokroć daleko wyżej od braci miłosiernych. -
krzywdy - a więc nie sprowadzać na innych przemocą lub podstępem Z w i e r z ę t a , jako całkowicie pozbawione władzy abstrahowania
tych cierpień i ciężarów życia, jakie nam przypadły w udziale, czyli poznawania za pomocą rozumu, są zupełnie niezdolne do
lecz nieść je samemu, aby innym ich nie przysparzać. Chociaż tworzenia jakich bądź postanowień, nie mówiąc już o zasadach; nie
bowiem z a s a d y i w ogóle poznanie abstrakcyjne nie są ani posiadają też władzy p a n o w a n i a n a d s o b ą i są zupełnie
źródłem, ani pierwszą podstawą moralności, to jednak dla życia nieodporne wobec wrażeń i afektów. Dlatego też właśnie nie mają
moralnego są bezwarunkowo niezbędne; odgrywają one w nim świadomej moralności, chociaż gatunki, a w wyższych rodzajach
rolę rezerwuaru do przechowania uczuć płynących ze źródła mo- nawet i osobniki, okazują wielkie różnice pod względem dobroci
ralności, które nie jest stale czynne; gdy nadchodzi chwila za- lub złości charakteru. Zgodnie z tym, co wyżej

114 115
powiedzieliśmy, w pojedynczych postępkach człowieka sprawie- liwość tego drugiego typu nazwałbym „sprawiedliwość ludowa"*, a
dliwego współczucie działa nie wprost, ale za pośrednictwem pierwszego „sprawiedliwość niebieska [niebiańska]*"; opuściła
zasad, i nie tylko tn actu, ile raczej in potentia. Podobnie jak w bowiem [ona], według Hezjoda, ziemię w okresie żelaznym, aby
statyce większa s z y b k o ś ć , którą otrzymujemy, przedłużając zamieszkać wśród bogów nieśmiertelnych. Dla tej rośliny tak rzad-
jeden z drążków u wagi, a dzięki której mniejsza masa równoważy kiej, tak egzotycznej na ziemi, grunt współczucia jest zupełnie
większą, w stanie spokoju działa tylko p o t e n t i a , a jednak dostateczny.
zupełnie tak samo, jak i a c t u. - Z tym wszystkim, współczucie N i e s p r a w i e d l i w o ś ć czyli b e z p r a w i e polega na
zawsze gotowe jest do wystąpienia czynnego; dlatego też, jeśli skrzywdzeniu jakiejś istoty. S.tąd pojęcie b e z p r a w i a jest pojęciem
kiedy, w pojedynczych wypadkach, zasada sprawiedliwości chwiać p o z y t y w n y m i poprzedza pojęcie p r a w a , które jest
się poczyna, żadne pobudki (egoistyczne odsuwamy na bok) nie n e g a t y w n e , służące do oznaczenia tylko takich postępków, które
wpływają tak silnie na wzmocnienie sprawiedliwych postanowień, można wykonywać, nie krzywdząc nikogo, tj. nie popełniając
jak właśnie te, które wypływają z samego współczucia. Jest to b e z p r a w i a . Stąd łatwo wywnioskować, że do tej ostatniej
prawdziwe nie tylko względem faktów gwałtu popełnionego na kategorii postępków należą także i takie, których celem jest jedynie
czyjeś osobie, lecz także i tam, gdzie chodzi o pogwałcenie zasady obrona przed krzywdą, jaką ktoś mi chce wyrządzić. Żaden wzgląd
słuszności. Tak np. jeśli ktoś ma ochotę zachować dla siebie jakiś współczucia dla bliźniego nie może na mnie wymóc, abym pozwolił
znaleziony przedmiot wartościowy, to - wykluczamy wszelkie mu się skrzywdzić, tj, zniósł z jego strony pogwałcenie mego prawa.
pobudki praktyczne i religijne, jakie przemawiałyby za zwrotem - Negatywność pojęcia p r a w a w przeciwstawieniu
nic nie skieruje go tak łatwo na drogę sprawiedliwości, jak d o p o z y t y w n o ś c i pojęcia b e z p r a w i a wynika także z
wyobrażenie troski, przykrości i lamentu osoby, która ów przedmiot objaśnienia, jakie ojciec filozoficznej nauki prawa, Hugo Grotius,
zgubiła. W poczuciu tej to prawdy często, wzywając publicznie podaje w przedmiocie tego pojęcia na wstępie swego dzieła „De
znalazcę do zwrotu zgubionych pieniędzy, ogłaszający dołącza jurę bellit et pacis": lus hic nihil alind, ąuam quod iustum est
zapewnienie, że poszkodowany jest człowiekiem ubogim, potrze- significat, idąue negante magis sensu, ąuam aiente, ut ius sit, ąuod
bującym itp. iniustum non est [Wyraz prawo znaczy tutaj po prostu - to co jest
Uwagi te wykażą, mam nadzieję z dostateczną jasnością, że sprawiedliwe - i ma raczej negatywne niż pozytywne znaczenie,
sprawiedliwość - jakkolwiek nieprawdopodobne mogłoby się to tak że prawem jest właściwie to co nie jest niesprawiedliwe].
wydawać na pierwszy rzut oka - jako rzeczywista, dobrowolna Nawet trywialna definicja „oddawać każdemu co do niego należy",
cnota, początek swój ma we współczuciu. Komu zaś zdawałoby się, że dowodzi, wbrew swym pozorom, negatywnego charakteru
współczucie stanowi grunt zbyt ubogi, aby na nim mogła wyrosnąć owa sprawiedliwości. Jeśli coś do kogo należy, to nie ma potrzeby oddawać
cnota wielka i w całym znaczeniu tego wyrazu kardynalna, mu tego; właściwy zatem sens definicji[brzmi]: „nikomu nie zabierać
główna, ten niech przypomni sobie z tego, co wyżej było powiedziane, tego, co do niego należy." - Negatywny charakter wymagań
jak rzadko spotykamy między ludźmi sprawiedliwość prawdziwą, sprawiedliwości sprawia, że można ją wprowadzić drogą przymusu:
dobrowolną, bezinteresowną, nieobłudną; zaprawdę, uczynki, nace- zasada n e m i n e m l a e d e może być stosowana przez wszystkich
chowane taką sprawiedliwością, należą do uderzających wyjątków, a jednocześnie. Instytucją, stwarzającą ten przymus, jest
ich stosunek do podrabianego naśladownictwa, do uczynków p a ń s t w o , którego jedynym celem jest obrona jednych jednostek
sprawiedliwości, tak głośno wysławianej, a wypływającej jedynie ze przed drugimi, oraz zabezpieczenie całości od napaści wrogów
względów praktycznych, jest, tak pod względem jakości jak i ilości, zewnętrznych. Niektórzy niemieccy pseudo-filozofowie naszej
mniej więcej takie samo, jak stosunek złota do miedzi. Sprawied- sprzedajnej epoki chcieliby zeń uczynić

116 117
jakąś instytucję wychowawczo-umoralniająco-budującą; chęci te dostarczonym nam przez czysty rozum, powstają zasadnicze pojęcia
kryją jezuicki zamiar zniesienia wolności osobistej i zatamowania bezprawia i prawa, które każdy ujmuje a priori; stosuje zaś [je] w
indywidualnego rozwoju jednostki w tym celu, aby ją zamienić na praktyce, skoro tylko doświadczenie da mu do tego powód.
kółeczko jakiejś chińskiej maszyny państwowej i religijnej. Taka Empirykowi, który temu by zaprzeczał, można dać za przykład
sama droga niegdyś doprowadziła do inkwizycji, palenia na stosie (wobec tego, że w jego oczach znaczenie mają tylko dane do-
i wojen religijnych; słowa Fryderyka Wielkiego, który rzekł: „W świadczenia) dzikich, którzy bardzo dobrze, a często bardzo do-
moim kraju każdy będzie miał prawo starać się o swe zbawienie w kładnie i subtelnie odróżniają prawo od bezprawia. Szczególnie
taki sposób, jaki sam uzna za odpowiedni", dowodziły, że nie chciał jest to widoczne przy zamianach handlowych i w ogóle przy
na nią wstąpić. Tymczasem dziś jeszcze widzimy, jak wszędzie wszelkich umowach, w jakie wchodzą z załogami okrętów eu-
(za wyjątkiem, zresztą raczej pozornym niż rzeczywistym, Stanów ropejskich, wreszcie podczas odwiedzin na tych okrętach. Są zu-
Ameryki Północnej) państwo bierze na siebie zadanie zaspokojenia chwali i pewni siebie tam, gdzie czują, że słuszność mają za sobą,
metafizycznych potrzeb swoich członków. Rządy, jak się zdaje, a bojaźliwi, gdy słuszność jest nie po ich stronie. W kwestiach
przyjęły za swą zasadę następujące zdanie Quintusa Curtiusa: spornych chętnie przystają na prawne rozstrzygnięcie nieporozu-
Nulla res efficacius multitudinem regit, quam superstitio: alioąuin mienia; natomiast niesprawiedliwość popycha ich do wojny. N a u k a
impotens, saeva, mutablis; ubi vana religiom capta est, melius p r a w a jest częścią etyki, wykazującą jakich czynów nie
vatibus, ąuam ducibus suis paret [Nic nie jest skuteczniejsze przy powinniśmy popełniać, jeśli nie chcemy dopuszczać się bezprawia.
kierowaniu pospólstwem, jak przesąd. Bez przesądów pospólstwo Etyka zatem zajmuje się w tym razie stroną c z y n n ą . Ten sam
staje się porywcze, okrutne i zmienne, uwiedzione zaś kłamstwami rozdział etyki wchodzi jednocześnie w przedmiot prawodawstwa,
jakiej bądź religii, staje się posłuszniejsze swoim kapłanom, niż nim [gdzie] odwracając kwestię, uwzględnia stronę b i e r n ą jakiegoś
było względem swoich wodzów]. działania i rozważa te same postępki, jako takie, których nikt nie
Pojęcia b e z p r a w i a i p r a w a , jako równoznaczne z poję- jest obowiązany znosić, ponieważ nikomu nie powinna dziać się
ciem gwałtu, które to ostatnie pojęcie zawiera w sobie jeszcze i obronę krzywda. Przeciwko tym postępkom państwo wznosi tamę w
przed gwałtem, są niezależne od jakiegokolwiek prawodawstwa postaci prawa pozytywnego. Celem działalności państwa jest, aby
pozytywnego i odeń wcześniejsze; jest to rzecz oczywista; stąd zaś nikt nie c i e r p i a ł bezprawia, celem moralnej nauki prawa - aby
wynika, że istnieje prawo czysto etyczne czyli przyrodzone i czysta, tj. nikt go nie popełniał.*
niezależna od jakichkolwiek ustaw pozytywnych nauka prawa. Pod względem j a k o ś c i o w y m bezprawie jest zawsze jed-
Zasady tej nauki mają wprawdzie podkład empiryczny, ponieważ nakowe we wszystkich niesprawiedliwych uczynkach; jest to miano-
powstają z pojęcia krzywdy, lecz wzięte same w sobie, opierają się na wicie zawsze czyjaś krzywda, skrzywdzenie kogoś na jego osobie
czystym rozumie, który a priori daje nam zasadę: c a u s a [ciele] lub honorze, pogwałcenie jego swobody lub prawa własności.
c a u s a e e s t c a u s a e f f e c t u s [przyczyna przyczyny jest Lecz z i l o ś c i o w e g o punktu widzenia niesprawiedliwe uczynki
przyczyną skutku], w danym wypadku zasada ta znaczy, że nie ja mogą się bardzo różnić między sobą. Moraliści nie dość ściśle zbadali
jestem przyczyną tego, co muszę czynić, aby obronić się przed owe różnice co do r o z m i a r ó w b e z p r a w i a , ale w życiu
krzywdą, którą ktoś mi wyrządza, ale sam sprawca krzywdy, oraz że praktycznym różnica ta jest wszędzie uznawana, a odpowiadają jej
mogę opierać się wszelkim z jego strony zamachom na moje prawa, rozmiary nagany, z jaką spotyka się dany uczynek. Podobnie i w
nie stając się sam względem niego winny niesprawiedliwości. Jest to kwestii stopnia słuszności, sprawiedliwości, wartości postępków.
jak gdyby prawo odbijania się fal, przeniesione do świata moralnego. Z ' Obszerniejsze wyjaśnienie doktryny prawa znajduje się w „Die Welt als ...",
połączenia empirycznego pojęcia gwałtu z powyższym prawidłem, tom I, § 62.

118 119
Dla lepszego wyjaśnienia wezmę parę przykładów: tak np., kto wchodzi [w zakres] pojęcia z d r a d y , która jest przedmiotem
kradnie bochenek chleba, aby uniknąć śmierci głodowej, ten popełnia wstrętu dla całego świata; to też, zgodnie z tym powszechnym
bezprawie - lecz jakże drobne jest ono w porównaniu z nie- zapatrywaniem, Dante umieszcza zdrajców w najniższych kręgach
sprawiedliwością bogacza, który, w jakikolwiek by to było sposób, piekła, tam gdzie przebywa sam Szatan (Piekło, XI).
pozbawia biednego jego własności. Bogacz, który wypłaca na- Ponieważ wspomnieliśmy o z o b o w i ą z a n i u , przeto należałoby
jemnikowi jego należność, postępuje rzetelnie - lecz jakże mało ustalić pojęcie o b o w i ą z k u , które tak często bywa wspominane
znaczy jego rzetelność w porównaniu z sumiennością biedaka, zarówno w życiu, jak i w etyce, lecz którego granice ulegają zwykle
który bogaczowi odnosi znalezioną sakiewkę złota. Stosunek wza- zbytniemu rozszerzaniu. Stwierdziliśmy, że bezprawie polega na
jemny tych tak znacznych różnic w rozmiarach sprawiedliwości wyrządzeniu komuś krzywdy bądź fizycznej, bądź moralnej oraz na
lub niesprawiedliwości nie jest absolutny i prosty, jak np. stosunek pogwałceniu jego praw swobody i własności. Stąd zdaje się
podziałów [na] linii mierniczej, lecz bezpośredni i względny, jak wynikać, że bezprawie musi koniecznie przybierać postać jakiegoś
stosunek podstawy do stycznej. Postawiłbym formułę następującą: pozytywnego zamachu, jakiegoś czynu. Bywają jednak uczynki,
wielkość niesprawiedliwości mego postępku równa się wielkości których samo tylko z a n i e d b a n i e jest już bezprawiem. Uczynki
krzywdy, jaką wyrządzam komuś innemu, podzielonej przez wielkość podobne noszą nazwę o b o w i ą z k ó w . Taka jest prawdziwie
korzyści, jaką sam przez to osiągam; - zaś wielkość spra- filozoficzna definicja pojęcia obowiązku, wszelka zaś odrębność
wiedliwości mego czynu jest równą wielkości korzyści, jaką przy- tego pojęcia, a nawet pojęcie samo [sam jegof sens], zatraci się
niosłoby mi skrzywdzenie kogoś, podzielonej przez szkodę, jaką ów [znika] z chwilą, gdy chcemy, jak w dotychczasowej etyce, nazywać
ktoś poniósłby w tym razie. - Ale prócz tego istnieje jeszcze obowiązkiem wszelki uczynek godny uznania, zapominając, że
n i e s p r a w i e d l i w o ś ć p o d w ó j n a , specyficznie różna od o b o w i ą z e k znaczy to samo, co p o w i n n o ś ć . Zatem
wszelkiej niesprawiedliwości prostej, bez względu na rozmiary tej o b o w i ą z e k , (•), le devoir, duty - j e s t to t a k i u c z y n e k ,
ostatniej; poznać ją można po tym, że oburzenie bezstronnych p r z e z którego samo zaniedbanie wyrządzamy
świadków, które jest zawsze proporcjonalne do rozmiarów k o mu ś krzywdę, czyli p o p e ł n i a m y bezprawie.
niesprawiedliwości, najwyższego swego stopnia dosięga tylko wobec Oczywiście stosuje się to tylko do takich wypadków, kiedy ktoś
niesprawiedliwości podwójnej i objawia się względem niej wstrętem, dobrowolnie podjął się spełnienia pewnego czynu, czyli właśnie
jak względem czegoś wołającego o pomstę do nieba, jakiejś z o b o w i ą z a ł się do niego. Stąd też wszelkie obowiązki wy-
niesłychanej zbrodni, jakiegoś świętokradztwa, wobec którego sami pływają z uprzedniego z o b o w i ą z a n i a . Zobowiązanie w prze-
bogowie zakrywają swe oblicza. Ta niesprawiedliwość podwójna ważnej większości wypadków, jest to wyraźna umowa, jak np.
zdarza się w takich wypadkach, kiedy ktoś wyraźnie zobowiązał między panującym a ludem, rządem a urzędnikami, panem a sługą,
się bronić, ochraniać kogoś innego, a zatem, kiedy już samo adwokatem a klientem, lekarzem a chorym, i w ogóle między
niedopełnienie zobowiązania byłoby połączone z krzywdą tego, na każdym, kto się podejmuje dostarczenia pewnych usług, a jego
czyją korzyść było zrobione, czyli stanowiłoby fakt bezprawia; - on mocodawcą w najobszerniejszym znaczeniu tego wyrazu. Dlatego też z
zaś nie tylko, że swego zobowiązania nie dopełnia, ale jeszcze każdego obowiązku wypływa jakieś prawo; nikt bowiem nie może się
krzywdzi tego, kogo miał bronić. Do takich należą wypadki, kiedy zobowiązać bez dostatecznego motywu, tj. w danym wypadku bez
najęty przewodnik zabija, zaufany stróż okrada, kiedy opiekun mającej wyniknąć stąd dla niego korzyści. Znam tylko j e d e n
pozbawia majątku swych pupilów, adwokat sprzeniewierza się, rodzaj zobowiązania, który ludzie przyjmują na siebie nie za
sędzia daje się przekupić, ktoś proszony o radę umyślnie źle radzi pośrednictwem umowy, lecz bezpośrednio, samym czynem, a to
pytającemu itp. Wszystko to razem wzięte dlatego, że w chwili przyjęcia zobowiązania istoty, do której się ono

120 121
odnosiło, nie było jeszcze na świecie: jest to zobowiązanie rodziców suwając umysłowi mej ofiary fałszywe motywy, dzięki którym uczyni
względem dzieci. Kto daje dziecku życie, ten bierze tym samym na ona to, czego w innym razie by nie uczyniła. Za środek służy tu
siebie obowiązek utrzymania go aż do czasu, kiedy dziecko będzie w k ł a m s t w o; to właśnie sprawia, że kłamstwo jest złem, ale też jest
stanie samo się utrzymywać; a jeśli ta chwila nie ma n i g d y złem tylko o tyle, o ile jest narzędziem podstępu, czyli przymusu za
nadejść, jak to np. bywa w razach kiedy dziecko jest niewidome, gdy pośrednictwem motywacji. W większości jest ono właśnie tym
jest kaleką, kretynem, to i obowiązek nie kończy się n i g d y. Samo narzędziem. Nikt nie kłamie bez dostatecznego motywu; motyw zaś
bowiem niedanie pomocy i opieki, czyli zaniedbanie pewnych ten, z rzadkimi wyjątkami, bywa niesprawiedliwy; motywem tym jest
uczynków, byłoby połączone z krzywdą dziecka, a nawet mogłoby prawie zawsze chęć narzucenia naszej woli tym, nad którymi nie
przyprawić je o utratę życia. Moralny obowiązek dzieci względem mamy żadnej władzy, czyli chęć wywarcia na nich przymusu za
rodziców nie jest tak bezpośredni ani tak bezwarunkowy. Wynika on pomocą motywacji. Nawet zwyczajne przechwałki zaliczają się do
stąd, że ponieważ każdy obowiązek stwarza pewne prawo, przeto i kłamstw tego samego typu, ponieważ ten, kto się przechwala przed
rodzice muszą posiadać jakieś prawo w stosunku swym do dzieci; innymi, czyni to w tym celu, aby pozyskać w ich oczach większe
prawo to daje początek obowiązkowi posłuszeństwa dzieci wobec znaczenie, niż to, na jakie zasługuje. Moc obowiązująca
rodziców, lecz obowiązek ten znika wraz z prawem, z którego o b i e t n i c y i u m o w y wypływa stąd, że w razie niedotrzymania tak
powstał. Miejsce jego zajmuje wówczas wdzięczność za to, co rodzice jedna, jak druga stają się najuroczystszym [jawnym] kłamstwem,
uczynili ponad $vój obowiązek. Mimo to jednak, chociaż nie- którego cel - chęć wywarcia moralnego przymusu - jest tym
wdzięczność jest występkiem szkaradnym, a nawet często wprost widoczniejszy, że motyw kłamstwa - usługa wymagana od drugiej
oburzającym, wdzięczności nie możemy zaliczyć do obowiązków; strony - jasno był wyrażony. Oszustwo jest dlatego godne pogardy,
brak bowiem wdzięczności nie staje się źródłem niczyjej krzywdy, a że rozbraja swoją ofiarę [czyni bezbronną], jeszcze zanim ją
zatem nie jest b e z p r a w i e m . W przeciwnym razie dobroczyńca napadnie. Szczytem oszustwa jest z d r a d a , która jest przed-
chyba by uważał swoje postępowanie za wynik milczącej umowy. - miotem głębokiego wstrętu, ponieważ należy do kategorii
Za zobowiązanie, wypływające bezpośrednio z uczynku, można n i e s p r a w i e d l i w o ś c i p o d w ó j n ej. Ale podobnie, jak nie
uznać by jeszcze i obowiązek odszkodowania, wynagrodzenia wy- staję się winnym bezprawia, gdy przemoc odpieram przemocą, i jak
rządzonej szkody. Lecz odszkodowanie, jako usiłowanie naprawy mam prawo używać siły w wypadku własnej obrony, podobnie, gdy
złych skutków niesprawiedliwego czynu, jest czymś tylko negatyw- brak mi siły, lub gdy jej nie chcę użyć, mam prawo odeprzeć przemoc i
nym, powstałym stąd, że właściwie sam czyn powinien był pozostać podstępem. W tych samych więc wypadkach, kiedy mam prawo
niespełniony. - Zauważmy jeszcze przy tej sposobności, że słuszność użyć siły, mam także prawo uciec się i do k ł a m s t w a ; tak np.
(aeąuitas) jest często wrogiem sprawiedliwości i wyrządza jej dużą podstępem wciągam w zasadzkę zbójców, lub innych ludzi, nieprawnie
szkodę; dlatego też nie należy dawać jej zbyt wiele miejsca. Niemiec używających przemocy. Dla tegoż powodu i obietnica, wymuszona
jest zwolennikiem słuszności, Anglik trzyma się zasady sprawiedliwości. przemocą, nie obowiązuje tego, kto ją dał. Ale w rzeczywistości
Prawo motywacji jest równie ścisłe, jak prawo fizycznej przy- prawo do kłamstwa idzie jeszcze dalej: zjawia się ono wobec
czynowości, czyli, jego cechą charakterystyczną jest nieodparta wszelkich pytań nieuprawnionych, a dotyczących moich osobistych
konieczność. Zgodnie z tym istnieją dwa sposoby, dwie drogi do spraw i interesów, czyli wobec wszelkich pytań niedyskretnych -
popełniania bezprawia: droga przemocy i droga podstępu. Używając zwłaszcza, że w tych razach nie tylko szczera odpowiedź, ale nawet
przemocy, mogę kogoś zabić, ograbić lub zmusić do posłuszeństwa; odmowa odpowiedzi może często wzbudzać podejrzenie i narażać na
zupełnie tego samego mogę dokonać i za pomocą podstępu, pod- przykrość lub niebezpieczeństwo. Kłamstwo jest w tym razie jedyną
obroną przed nieusprawiedliwioną ciekawością, której pobudki
722 125
rzadko kiedy bywają życzliwe. Jeśli bowiem mam prawo przeciwstawiać aby uniknąć możliwości ograbienia, odpowie na to badanie kłamst-
fizyczny opór fizycznej przemocy i w przewidywaniu czyichś złych wem. Młodzieniec, spotkany przypadkiem w domu człowieka, o
zamiarów przygotowywać się do obrony na ryzyko tego, kto by chciał którego córkę się stara, i zapytany o powód tej niespodziewanej
mnie skrzywdzić; to tak samo dobrze mam prawo używać wszelkich bytności, jeśli tylko nie jest w ciemię bity, bez namysłu da odpowiedź
sposobów, aby utrzymać w tajemnicy to, z czego inni mogliby wymijającą lub niezgodną z prawdą. I wiele jest jeszcze podobnych
skorzystać na moją szkodę; mam zaś wszelkie podstawy do przedsiębrania wypadków, w których człowiek rozsądny bez skrupułów dopuszcza
takich ostrożności, ponieważ i tu bardzo łatwo mogę przypuszczać się kłamstwa. Tylko takie zapatrywanie może usunąć ową jaskrawą
czyjąś złą wolę względem mnie. Dlatego to mówi Ariosto: „Chociaż sprzeczność, jaka dziś zachodzi między moralnością głośno wy-
udawanie jest najczęściej nagany godne i świadczy o złych zamiarach, to znawaną, a tą, którą codziennie praktykują nawet najuczciwsi i
jednak przynosiło oczywisty pożytek, chroniąc od szkody, hańby lub najlepsi. Lecz używanie kłamstwa musi być ściśle ograniczone do
śmierci. Wszak nie z samymi bowiem tylko przyjaciółmi rozmawiamy w wypadków koniecznej samoobrony; inaczej teoria nasza otworzyłaby
tym życiu śmiertelnym, pełnym zazdrości, i raczej chmurnym niż drogę do najwstrętniejszych nadużyć; kłamstwo bowiem samo przez
pogodnym". (Orlando szalony, IV) się jest narzędziem nader niebezpiecznym. Podobnie jednak, jak
Tak więc mogę, nie dopuszczając się bezprawia, przeciwstawić nawet w czasie pokoju prawo dozwala osobom prywatnym
podstęp przypuszczalnym zamiarom wyrządzenia mi krzywdy; nie posiadać broń i używać jej w razie koniecznej potrzeby, podobnie i
mam obowiązku zdawać rachunku ze swoich spraw osobistych etyka pozwala w takich wypadkach na użycie kłamstwa - ale też
każdemu, kto chce je przeniknąć, nie mając do tego żadnego prawa, ani tylko w takich wypadkach. Poza tym, tj. za wyłączeniem wypadków
też słowami: „o tym nie chcę mówić", dobrowolnie wskazywać mu, koniecznej samoobrony przeciwko podstępowi lub przemocy, każde
gdzie leży tajemnica, której odkrycie mogłoby być dla mnie kłamstwo jest bezprawiem; dlatego też sprawiedliwość wymaga od
niebezpieczne, dla niego korzystne, a w każdym razie dawałoby mu nas prawdomówności względem każdego. Ale przeciwko bezwzględ-
nade mną przewagę. Scire volunt secreta domus, atąue inde timeri nemu potępieniu kłamstwa, potępieniu, nie dopuszczającemu żad-
[Pragną poznać tajemnice domu, aby się ich obawiano]. Przeciwnie, nych wyjątków i wynikającemu jakoby z samej natury, przemawia
mam wtedy zupełne prawo zbyć go kłamstwem; tym gorzej dla niego, choćby tylko fakt, że są wypadki, kiedy kłamstwo staje się
jeśli to kłamstwo wprowadzi go w błąd, którego następstwa mogą o b o w i ą z k i e m , jak np. często w praktyce lekarskiej. Są także
być dlań szkodliwe. Kłamstwo w takim wypadku jest jedynym kłamstwa w s p a n i a ł o m y ś l n e , np. jak w „Don Carlosie"
środkiem na ciekawość natrętną a podejrzaną; jesteśmy wtedy w kłamstwo markiza Pozy, lub w „Jerozolimie wyzwolonej" i w ogóle
wypadku koniecznej samoobrony. Nie pytaj, to ci nie odpowiem we wszystkich wypadkach, kiedy ktoś bierze na siebie cudzą winę.
nieprawdy - powinno być zasadą postępowania w tym względzie. Wreszcie sam Jezus Chrystus kiedyś umyślnie powiedział nieprawdę
Anglicy, u których zarzut kłamstwa jest najcięższą obrazą i którzy też z (Jan, VII, 3-10).* Campanella w swoich „Poesie filosofische", mówi
tego powodu rzeczywiście kłamią mniej niż inne narodowości,
uważają wszelkie wypytywanie o cudze sprawy za rzecz nieprzy- ' „Rzekli tedy do Niego bracia Jego: odejdź stąd, a idź do Żydowskiej ziemi, aby i
zwoitą, określaną u nich nazwą „to ask ąuestions". - Człowiek uczniowie twoi widzieli dzieła twe, które czynisz. Albowiem żaden nic w skrytości nie
czyni, a sam chce być na jawie. Jeśli te rzeczy czynisz, oznajmij sam siebie światu. Bo i
rozumny, choćby jak najbardziej prawy, trzyma się zawsze tego bracia jego weń nie wierzyli. Rzekł im tedy Jezus: Czas mój jeszcze nie przyszedł: ale czas
prawidła. Jeśli np. wraca z jakiejś oddalonej miejscowości, skąd wasz zawżdy jest w pogotowiu. Nie może was mieć świat w nienawiści, ale mnie ma w
wiezie pieniądze, a po drodze przyłączy się do niego jakiś nieznajomy i nienawiści, że ja świadectwo daję o nim, iż sprawy jego są złe. Idźcie wy na ten dzień
święty, ja nie pójdę na ten dzień święty, bo czas mój jeszcze się nie wypełnił. To
zwyczajem podróżnych zacznie wypytywać, najpierw d o k ą d powiedziawszy został sam w Galilei. A gdy poszli bracia jego, tedy i on poszedł na
jedzie, potem s k ą d, a wreszcie w jakim c e l u tam jechał; wówczas, dzień święty, nie jawnie, ale jakoby potajemnie".

124 125
wprost: Pięknym jest kłamstwo, które stwarza wielkie dobro. Ale
powszechnie przyjęta teoria „kłamstwa przymusowego" jest tylko § 18. Cnota miłości
nędzną łatą na szacie ubogiej moralności. Niektóre podręczniki, śladem
Kanta, wyprowadzają bezprawność kłamstwa z tego faktu, że człowiek Tak więc sprawiedliwość jest najpierwszą i najbardziej zasadniczą
jest o b d a r z o n y m o w ą ; jest to rozumowanie tak płytkie i cnotę główną. Za taką też uważali ją i filozofowie czasów starożyt-
dziecinne, że dlatego tylko, aby stanąć z nim w sprzeczności, nych, którzy jednak nieodpowiednio dobrali do niej jeszcze trzy inne,
mielibyśmy ochotę rzucić się w objęcia choćby samego diabła i wyrzec uznane przez nich za współrzędne. Za to miłości bliźniego c a r i t a
wraz z Talleyrandem: Człowiek po to otrzymał mowę, aby móc ukrywać s, (•), nie uznawali jeszcze za cnotę. Nawet Platon, który pod
swoje myśli. Bezgraniczny, bezwzględny wstręt do kłamstwa, jaki Kant względem pojęć etycznych wzniósł się najwyżej z nich wszystkich,
okazuje przy każdej sposobności, wypływa albo z przesady, albo z dochodzi zaledwie do pojęcia dobrowolnej, bezinteresownej
przesądu. W jednym z rozdziałów swej Teorii cnoty Kant obsypuje sprawiedliwości. Niezależnie od tego, w praktyce, w faktach, miłość
kłamstwo wszelkimi możliwymi przezwiskami, ale nigdzie właściwie nie bliźniego istniała w każdej epoce. Ale dopiero chrystianizm uznał ją
wykazuje, dlaczego ono ma być tak dalece godne potępienia. A jednak teoretycznie i formalnie za cnotę, i to największą ze wszystkich, oraz
byłby to środek daleko skuteczniejszy. Łatwiej deklamować niż dowieść postawił wymaganie, aby ją stosowano nawet względem nieprzyja-
jakiegoś twierdzenia, a prawić morały łatwiej niźli samemu być ciół. Na tym polega wielka zasługa chrystianizmu dla Europy. W Azji
prawdomównym. Kant lepiej by uczynił, gdyby był zwrócił cały bowiem już na tysiące lat wcześniej, miłość bliźniego była przed-
wydatkowany przy tej sposobności zapał przeciwko r a d o ś c i z miotem nauczania, treścią przepisów, jak niemniej i praktyki; Veda,
c u d z e g o n i e s z c z ę ś c i a ; nie kłamstwo bowiem, ale właśnie ta Dharma-Sastra, Itihaza, Purana, tak samo jak i nauka Buddy,
radość jest występkiem szatańskim. Radość z cudzego nieszczęścia jest Sakya-Muni głoszą ją z niezmordowaną wytrwałością. - Ściśle rzeczy
wprost przeciwna współczuciu i jest niczym innym, jak tylko biorąc, i u starożytnych znajdujemy ślady zalecania ludziom cnoty
bezsilnym okrucieństwem. Ludzie, radujący się z cudzych cierpień, miłości bliźniego; tak np. u Cycerona,(De finib, V), a nawet już i
których sami nie mogli spowodować, składają w ten sposób dzięki Pitagorasa (według dzieła Jamblichusa „De vita Pythagorae").
[podziękowanie] przypadkowi, który ich w tym zastąpił. Według zasad Moim zadaniem jest dać teraz filozoficzną dedukcję tej cnoty z
czci rycerskiej zarzut kłamstwa jest tak ciężki, iż zmyć go można tylko postawionej [przedstawionej] zasady.
krwią oskarżyciela; lecz zasada ta nie wypływa bynajmniej z przekonania, Miłość bliźniego stanowi drugi stopień procesu w s p ó ł c z u c i a ,
że kłamstwo jest b e z p r a w i e m , w przeciwnym bowiem razie którego istnienia dowiedliśmy wyżej za pomocą faktów, choć źródło
oskarżenie o popełnione przemocą bezprawie, powinno by być uważane za jego pozostało nie zbadane. Na tym stopniu cudze cierpienie staje
równie ciężkie; - tymczasem, jak wiadomo, dzieje się zupełnie inaczej. się samo przez się, jako takie, bezpośrednią pobudką mego
Źródło tego poglądu na kłamstwo tkwi w tym, że według zasad czci postępowania. Stopień ten różni się od poprzedzającego
rycerskiej, prawu daje początek siła; wobec tego, kto ucieka się do p o z y t y w n y m c h a r a k t e r e m wynikających zeń uczynków:
kłamstwa, aby popełnić jakieś bezprawie, ten tym samym składa współczucie, podniesione do tej potęgi, nie tylko że powstrzymuje
świadectwo, że mu brak albo siły, albo też odwagi do jej użycia. Każde mnie od szkodzenia innym, ale jeszcze skłania mnie do udzielania im
kłamstwo jest dowodem tchórzostwa, bojaźni; zarzut zaś bojaźni czynnej pomocy. Im żywszy i głębszy jest ten udział w cierpieniach
wystarcza, aby według rycerskiego kodeksu, odsądzić kogoś od czci i bliźniego, im większa i bardziej nagląca jest potrzeba, w jakiej tenże
wiary. się znajduje, do tym większej ofiary na jego korzyść może mnie
pobudzić ów czysto etyczny motyw; ofiara zaś ta może polegać na
poświęceniu dla kogoś sił fizycznych lub umysłowych, majątku,
126 727
zdrowia, swobody, a nawet życia. To bezpośrednie współczucie, nie co innego niż ten czysto obiektywny cel udzielenia komuś pomocy,
oparte na żadnej argumentacji i obywające się bez niej, jest jedynym wyswobodzenia go z jarzma nędzy lub ucisku, usunięcia jego
źródłem miłości bliźniego, c a r i t a s, (•), czyli cnoty, której zasadą cierpień, lub przyniesienia w nich ulgi - i nic poza tym, i nic obok
jest: o m n e s , ą u a n t u m p o t e s , i u v a ; a z której [to zasady] z tego! Kto stawia sobie taki cel, ten - i tylko ten - składa dowody
kolei wypływa to wszystko, co etyka przepisuje pod nazwą prawdziwej miłości bliźniego, c a r i t a s, (•), której głoszenie stanowi
obowiązków cnoty, obowiązków miłości, cnót niedoskonałych. Ten wielką zasługę chrystianizmu. Przepisy, które ewangelia dołącza do
zupełnie bezpośredni, a nawet wprost instynktowny udział w cudzych swego przykazania miłości, jak np. sinistm tua manus haud
cierpieniach jest jedynym źródłem czynów, p o s i a d a j ą c y c h cognoscat, quae dextra facit* [Niechaj nie wie lewica, co czyni
w a r t o ś ć m o r a l n ą , tj. takich czynów, które są wolne od prawica.] i temu podobne, opierają się na poczuciu tego, co tu
jakichkolwiek pobudek samolubnych i które, -wskutek tego, w nas wyprowadziłem za pomocą rozumowania; a mianowicie, że jeśli czyn
samych wzbudzają stan zadowolenia wewnętrznego, znanego pod mój ma posiadać wartość moralną, to nie powinien wypływać z
nazwą czystego, zaspokajonego sumienia, a w widzach - szczególnego żadnych innych pobudek, jak tylko z tej, że ktoś cierpi. Ale księgi
rodzaju uznanie, szacunek i podziw. Jeśli zaś jakiś dobry postępek Vedy przemawiają z większym jeszcze namaszczeniem, gdy po
wypływa z jakiejkolwiek innej pobudki, to pobudka ta nie może być wielokroć zapewniają, że kto pożąda jakiejkolwiek zapłaty za czyny
tylko albo samolubna, albo złośliwa. Trzy są bowiem pierwiastkowe swoje, ten jest jeszcze na drodze ciemności i nie dojrzał do zbawienia.
pobudki czynów ludzkich, a mianowicie: egoizm, złość, współczucie; i Gdyby ktoś, dając jałmużnę, zapytał mnie, co mu z tego przyjdzie,
odpowiednio do tych pobudek, m o t y w y , które w ogóle mogą odpowiedziałbym mu według mego sumienia: „to, że obdarowany
kierować człowiekiem, dzielą się na trzy najogólniejsze; najwyższe biedak dozna ulgi w niedoli, ale poza tym bezwarunkowo nic. Jeśli ci nie
kategorie a) własne dobro, b) cudze zło, c) cudze dobro. Jeśli więc chodziło o przyniesienie tej ulgi i jeśli w ogóle nic ci na tym nie
motyw jakiegoś dobrego czynu nie należy do t r z e c i e j kategorii, to zależało, to datek twój właściwie nie był jałmużną, ale ceną, za którą
musi bezwarukowo należeć do p i e r w s z e j lub do d r u g i e j . Ten chciałeś coś kupić; w takim razie oszukałeś się. Lecz jeśli zależało ci na
ostatni wypadek rzeczywiście zdarza, się niekiedy, np. gdy czynię komuś tym, aby wspomóc tego, kogo gnębi niedostatek, to osiągnąłeś swój
dobrze w tym celu, aby tym dotknąć jakąś osobę trzecią, której nie cel; - osiągnąłeś to, że ów człowiek mniej cierpi, i możesz dokładnie
wyrządzam dobrodziejstwa lub aby dać jej dotkliwiej uczuć jej własne ocenić, w jakiej mierze opłacił ci się twój datek." - Jakże to jednak być
cierpienie; albo w tym celu, aby zawstydzić kogoś, kto nie wspomógł może, aby cierpienie, które nie jest m o i m i n i e m n i e dotyka,
osoby obdarowanej przeze mnie, albo wreszcie dlatego, aby działało na mnie równie bezpośrednio, stawało się równie bezpośrednią
upokorzyć samą tę osobę, której wyrządzam dobrodziejstwo. pobudką mego postępowania, jak i moje własne? Jak już wyżej
Częściej jednak motyw dobrego czynu należy do p i e r w s z e j powiedziałem, dzieje się to dzięki temu jedynie, że chociaż to
kategorii; wtedy, czyniąc dobrze, mam na widoku swoje w ł a s n e cierpienie jest mi dane tylko jako coś zewnętrznego, co dochodzi do
d o b r o , choćby bardzo odległe i pośrednio sprowadzone; tak np.
mej świadomości za pośrednictwem zewnętrznego postrzegania, to
kiedy kieruje mną wzgląd na nagrodę na tym lub tamtym świecie,
jednak ja w s p ó ł o d c z u w a m je razem z tym, kogo ono dotyka,
chęć pozyskania u ludzi szacunku lub reputacji szlachetnego serca,
o d c z u w a m je j a k o s w o j e , n i e w s o b i e j e d n a k , tylko
refleksja, że ten, komu ja dziś pomagam, kiedy indziej może mnie dać
w tym kimś innym; dzieje się wtedy to, co już Calderon wyraził, mówiąc:
jakąś pomoc, być mi pożytecznym, oddać usługę; wreszcie myśl, że
„Między widokiem cierpienia a cierpieniem samym żadnej nie ma
należy utrzymać zasadę szlachetności i wspaniałomyślności, ponieważ
kiedyś i mnie może się przydać stosowanie tej zasady przez innych różnicy".
- słowem, we wszystkich wypadkach, kiedy mam na widoku Ale to nasuwa przypuszczenie, że do pewnego stopnia utoż-
samiłem się z tym kimś cierpiącym, czyli, że granica między „ja"

128 129
i „nie-ja" została chwilowo zniesiona - i w samej rzeczy, wtedy czyli obowiązkach miłości, czyli obowiązkach niedoskonałych, czy jak
dopiero sprawa tego kogoś, jego niedostatek, nędza, jego cierpienia tam jeszcze inaczej. Podstawą, źródłem wszystkich tych obowiązków
mogą się stać bezpośrednio moimi; przestaję go widzieć takim, jakim jest ta podstawa, którą tu wyłożyłem, a która daje początek zasadzie:
mi go pokazuje empiryczne postrzeganie, przestaję patrzeć nań jako „omnes, ąuantum potes, iuva". Podobnie jak z pierwszej połowy mej
na istotę obcą, obojętną i całkiem odrębną ode mnie - i wtedy, zasady, czyli z „neminem laede" dają się wyprowadzić obowiązki
pomimo, że czuję nie jego nerwami, niemniej cierpię w n i m i razem z sprawiedliwości, podobnie z tej dają się wyprowadzić wszystkie
nim. Tylko w takim razie j e g o potrzeba, j e g o ból mogą pozostałe. Etyka, zaprawdę, jest najłatwiejszą ze wszystkich nauk; i
oddziałać na moje postępowanie, stać się pobudką do pewnych nawet nie może być inaczej wobec tego faktu, że każdy musi sam ją
czynów, poza tym tylko moje własne cierpienia mogą oddziaływać na sobie budować, sam z najwyższej, tkwiącej w jego sercu zasady
mnie w taki sposób. P r o c e s t e n , powtarzam, jest pełen tajemnic: wyprowadzać zasady dla swego postępowania w każdym
jest on bowiem czymś, z czego rozum nie może bezpośrednio zdać poszczególnym wypadku. Niewielu bowiem jest takich, co by mieli
sprawy, oraz czego przyczyny nie dają się wykryć za pomocą dość czasu i cierpliwości, aby wyuczyć się jakiejś etyki już gotowej.
doświadczenia. A jednak jest on zjawiskiem powszednim. Każdy z Sprawiedliwość i miłość bliźniego dają początek wszystkim innym
nas doświadczał go wewnętrznie, i nawet najbardziej samolubni i cnotom i dlatego nazywamy je cnotami głównymi. Przez wykazanie ich
najtwardsi ludzie nie pozostają mu całkiem obcy. Daje się ono wspólnego źródła położyliśmy kamień węgielny pod gmach etyki. -
obserwować codziennie u różnych osobników i w drobnych przeja- Sprawiedliwość wyczerpuje całą etyczną treść Starego Testamentu,
wach wszędzie tam, gdzie pojedyncza jednostka wspiera inną jednostkę miłość bliźniego jest treścią Nowego - ona to stanowi owo „prawo •
lub spieszy jej na pomoc bez namysłu, idąc za natychmiastowym nowe"* (Jan, 13, 34), w którym według Pawła* zawierają się
popędem, często z narażaniem własnego życia, i czynią to często dla wszystkie cnoty chrześcijańskie.
kogoś, kogo widzą po raz pierwszy, dlatego jedynie, że ów ktoś
znajduje się w wielkiej potrzebie lub w niebezpieczeństwie. Przybiera
zaś wielkie rozmiary w takich wypadkach, jak np. kiedy § 19. Potwierdzenie podstawy moralności
wspaniałomyślny naród angielski po długich i ciężkich debatach
ofiarował dwadzieścia milionów funtów sterlingów, aby wykupić na Prawda wypowiedziana przeze mnie, że współczucie, jako jedyna
wolność czarnych niewolników w koloniach angielskich. Kto by pobudka nieegoistyczna, jest zarazem jedyną pobudką moralną,
sądził, że ten piękny czyn w wielkim stylu nie wypłynął wprost z może się wydać paradoksalna. Dziwne to, nawet niepojęte, a jednak
pobudek współczucia, i chciał go przypisywać wpływom prawdziwe. Dlatego też postaram się najpierw przybliżyć ją nie tak
chrystianizmu, ten niech przypomni sobie, że w całym Nowym obcą przekonaniom czytelnika, wykazując w jaki sposób prawda ta
Testamencie nie ma ani jednego słowa przeciwko niewolnictwu, znajduje potwierdzenie w doświadczeniu i w wyrazie powszechnych
które jednak było wówczas zjawiskiem powszechnym, oraz że uczuć ludzkich.
jeszcze w 1860 roku w Ameryce Północnej, podczas rozpraw nad 1. W tym celu wezmę za przykład pierwszy lepszy dowolnie
zniesieniem niewolnictwa, jeden z uczestników Kongresu powołał się wymyślony wypadek, który przy niniejszym badaniu posłuży nam za
na to, że Abraham i Jakub także mieli niewolników. e x p e r i m e n t u m c r u c i s . Żeby jednak nie ułatwiać sobie
Wykład tego, jakimi w każdym poszczególnym wypadku będą zadania, wezmę nie jakiś czyn miłości bliźniego, ale przeciwnie, fakt
praktyczne wyniki owego tajemniczego procesu, należy do zadań pogwałcenia prawa i to pogwałcenia najsilniejszego, jakie w ogóle
samej etyki w jej rozdziałach i paragrafach o obowiązkach cnoty,
„Do Rzymian" XIII, 8-10.

130 131
zdarzyć się może. - Przypuśćmy, że mamy przed sobą dwóch Kajus mówi sobie, co chce. - Lecz Tytus, którego odpowiedź
młodzieńców, Kajusa i Tytusa; obaj są szalenie zakochani, każdy w rezerwuję dla siebie, jako wyrażającą mój własny pogląd, powie
innej, i każdemu stoi na drodze rywal, który dzięki okolicznościom nam: „Gdy już nadeszła chwila przygotowań do morderstwa,
zewnętrznym ma więcej od nich szans powodzenia. Każdy z nich wtedy musiałem z konieczności na chwilę oderwać myśl od mej
postanawia wyprawić swego rywala na tamten świat, obaj zaś są namiętności, a skierować ją na mego rywala. Wtedy też dopiero
zupełnie zabezpieczeni nie tylko przed wykryciem zbrodni, lecz uprzytomniłem sobie jasno, co właściwie ma się z nim stać. Ale też
nawet przed najlżejszym posądzeniem. Gdy jednak zbliża się równocześnie zdjęła mnie taka litość i współczucie dla niego, , tak
chwila spełnienia zbrodniczego czynu, tak jeden, jak drugi, po zacząłem go żałować, że już nie byłem w stanie przezwyciężyć się i
krótkiej walce wewnętrznej odstępuje od swego zamiaru. Teraz niech przystąpić do wykonania zamiaru. Nie mogłem tego uczynić!" - A
każdy z nich zda nam sprawę z powodów, które go skłoniły się do teraz pytam każdego uczciwego i nieuprzedzonego czytelnika:
cofnięcia się przed morderstwem. - Pozostawiam czytelnikowi wolny „Który z tych dwóch ludzi jest lepszy? - Któremu chętniej po-
wybór między motywami, jakie nam poda Kajus. Mogły go wierzyłby własne życie? - Czyje pobudki były czystsze? - A zatem:
powstrzymać względy religijne, jak np. wola boska, możliwość kary, gdzie leży podstawa moralności?
sąd przyszły itp. Albo też może on nam powiedzieć: „U- 2. Nic tak głęboko nie oburza naszego poczucia moralnego,
przytomniłem sobie, że zasada mego postąpienia [uczynku] w danym jak okrucieństwo. Każdą inną zbrodnię bylibyśmy zdolni prze-
wypadku nie mogłaby się stać powszechnym prawem, obowią- baczyć, tylko nie tę, która płynie z okrucieństwa. Przyczyna tego
zującym dla wszelkich istot rozumnych; rywal mój bowiem byłby faktu leży w tym, że okrucieństwo jest przeciwieństwem współczucia.
dla mnie w tym wypadku tylko środkiem, nie zaś jednocześnie i Niedawno np. dzienniki doniosły o matce, która zabiła swego
celem". Mógłby także powiedzieć wraz z Fichtem: „Każda istota pięcioletniego synka, zalewając mu gardło wrzącym olejem, a mło-
ludzka jest narzędziem do urzeczywistnienia prawa moralnego; dsze dziecko żywcem zakopała w ziemi; albo np. z Algieru do-
wobec tego, o ile nie jestem obojętny na samo urzeczywistnienie niesiono, że w przypadkowej kłótni i bójce między jakimś Hiszpanem a
prawa moralnego, nie mogę zabijać kogoś, kto się do tego urze- Algierczykiem, ten ostatni, jako silniejszy, wyrwał swemu prze-
czywistnienia przyczynia" (Teoria obyczajów). (Co prawda, od tego ciwnikowi całą dolną szczękę i zabrał jako trofeum, pozostawiając
skrupułu Kajus mógłby uwolnić się zwycięskim argumentem, że przy tamtego przy życiu. - Na wiadomość o podobnych faktach zdejmuje
pomocy swej ukochanej, stworzyłby wkrótce nowe narzędzie do nas przerażenie, a z piersi wyrywa się okrzyk: „Jak można dopuścić
realizowania prawa moralnego). - Mógłby także powiedzieć jak się czegoś podobnego!" - Co oznacza takie pytanie? Czy nie
Wollastone; „Rozważyłem, że ów postępek byłby wyrazem znaczy przypadkiem: jak można tak dalece nie bać się kary w życiu
błędnego sądu". - Albo jak Hutcheson: „Zmysł moralny, którego przyszłym? - Trudno to przypuścić. Albo: jak można postępować
działanie jest równie niezbadane, jak i działanie innych zmysłów, według zasady tak dalece nieodpowiedniej do przyjęcia za ogólne
skłonił mnie do zaniechania tego czynu". - Albo jak Adam Smith: prawo dla wszystkich istot rozumnych? - Z pewnością, nie. - Lub
„Przewidziałem, że czyn mój nie wzbudziłby w widzach sympatii też: jak można tak mało dbać o własne i cudze doskonalenie się? -
dla mnie". - Albo jak Krystian Wolf: „Zrozumiałem, że ten czyn Bynajmniej. - Pytanie to z pewnością nie znaczy nic innego, jak
stałby w sprzeczności z moim własnym doskonaleniem się, a tylko: jak można być tak niemiłosiernym! - Znaczy więc, że
zarazem nie przyczyniłby się do niczyjego innego udoskonalenia". - najwyższy stopień braku współczucia jest właśnie tym, co wyciska na
Lub wreszcie jak Spinoza: Homini nihil utiluis homine, ergo danym postępku piętno największej zbrodniczości i niegodziwości
kominem interimere nolui [Nic użyteczniejszego dla człowieka jak moralnej. A zatem współczucie jest istotną i właściwą pobudką
człowiek, ergo nie chciałbym zabić człowieka.] - Słowem, niech czynów moralnych.

132 133
3. W ogóle ta podstawa etyki, a zarazem ta pobudka moralnego
postępowania, którą tu podałem, jest jedyną zasadą, która, jak się to chetności i zaparcia się siebie, co i wśród ludów chrześcijańskich; ale
daje dowodnie wykazać, wywiera rzeczywisty i daleko sięgający jeszcze można by przechylić szalę porównania na niekorzyść chrys-
wpływ na sprawy ludzkie. Nikt zaś chyba nie powie tego samego o tianizmu, wskazując na długą listę nieludzkich okrucieństw, które
którejkolwiek z zasad moralnych, zalecanych nam przez filozofów; te towarzyszyły jego panowaniu: na niezliczone wojny religijne, na nie
ostatnie bowiem składają się z sądów oderwanych, w części nawet dające się usprawiedliwić żadnymi względami moralnymi wojny
wykrętnych, bez żadnej innej podstawy, jak tylko pewne sztuczne krzyżowe, na wypędzenie z rodzinnych siedlisk większej części
kombinacje pojęć, tak, że stosowanie ich do rzeczywistego po- pierwotnych mieszkańców Ameryki oraz zaludnienie tej części świata
stępowania nie byłoby nawet pozbawione stron komicznych. Tak np. niewolnikami murzyńskimi*, przywleczonymi z Afryki bezprawnie, bez
dobry uczynek, spełniony jedynie gwoli Kaniowskiej zasadzie moralnej, najmniejszego nawet pozoru prawa, odrywanymi od rodziny, od
byłby w gruncie rzeczy dziełem pedantyzmu filozoficznego; ojczyzny, od właściwej im części świata i skazywani na wieczyste
chociaż mogłoby się zdarzyć, że sprawca tego czynu uległby złudzeniu i ciężkie roboty; można by wskazać na niezmordowane prześladowania
przypisał działaniu kategorycznego imperatywu, oraz na niczym nie kacerzy i wołające o pomstę do nieba trybunały inkwizycyjne, na noc
opartego uczucia obowiązku postępek, wynikły być może z pobudek św. Bartłomieja, na wyrok śmierci wydany przez Albę na 1800
daleko szlachetniejszych. To, co tu mówimy o zasadach Holendrów itp. W ogóle, gdy porównamy doskonałą moralność,
f i l o z o f i c z n y c h , obrachowanych na czystą teorię, da się za- głoszoną przez religię chrześcijańską, a mniej więcej także i przez
stosować i do zasad r e l i g i j n y c h , które mają na widoku cele każdą inną - z postępowaniem jej wyznawców; gdy wyobrazimy
wyłącznie praktyczne; one także rzadko kiedy wykazują jakiś wpływ sobie, w co by się obróciło to postępowanie, gdyby ramię ziemskiej
stanowczy. Dowodzi nam tego najpierw fakt, że chociaż na świecie sprawiedliwości nie osłaniało nas przed przestępstwami, gdyby
jest bardzo wiele rozmaitych religii, to jednak stopień moralności działanie praw ustało choćby na dzień jeden - to zmuszeni jesteśmy
albo raczej niemoralności, jakie panują w rozmaitych miejscach, nie przyznać, że wpływ religii na moralność był i jest właściwie bardzo
wykazuje różnic, które odpowiadałyby różnicom wyznań, ale jest nieznaczny. Przyczyną tego jest co prawda słabość wiary. Teoretycznie, i
mniej więcej wszędzie jeden i ten sam. Tylko nie należy prostoty i o ile chodzi tylko o pobożne rozmyślania, każdemu zdaje się, że trwa
subtelności brać za jedno z niemoralnością i moralnością. Religia silnie przy swojej wierze. Lecz czyn jest twardym kamieniem
Greków miała tendencję moralną bardzo nieznaczną, sprowadzającą probierczym dla naszych przekonań; gdy nadchodzi chwila, że trzeba
się niemal jedynie do uświęcenia przysięgi; nie uczono u nich żadnego dowieść swej wiary ciężkim zaparciem się siebie, wielką ofiarą, wtedy
dogmatu i nie głoszono publicznie żadnej moralności; mimo to nie dopiero okazuje się, jak dalece wiara ta jest słaba. Gdy człowiek
widzimy bynajmniej, aby Grecy byli pod względem moralnym gorsi od zaczyna poważnie obmyślać jakieś przestępstwo, znaczy to, że już
ludzi, żyjących w wiekach chrześcijańskich. Etyka chrystianizmu przekroczył granicę prawdziwej, czystej moralności. Pierwszą rzeczą,
należy do typu daleko wyższego, niż etyka wszystkich innych religii, jaka go potem może powstrzymać, jest wzgląd na sprawiedliwość
jakie kiedykolwiek występowały w Europie; kto jednak chciałby na tej sądową i policję. Jeśli nadzieja uniknięcia kary skłoni go do przejścia
zasadzie sądzić, że moralność europejska podniosła się w tym ponad tym względem, to jeszcze myśl o honorze może wznieść drugą
samym stopniu i że wyróżnia się doskonałością między współczes- zaporę między nim a przestępstwem. Jeśli i tę przekroczy, to
nymi, tego w krótkim czasie można przekonać, że jest w błędzie. pozostaje bardzo mało szans, aby jakikolwiek dogmat religijny
Można by mu dowieść nie tylko tego, że wśród mahometan, zdołał powstrzymać go od czynu, od którego nie powstrzymały go
gwebrów, Hindusów i buddystów napotykamy przynajmniej tyleż * Według Biwtona „The African salvetrade" 1839, liczba ich wzrastała w tym
uczciwości, wierności, tolerancji, łagodności, dobroczynności, szła- czasie corocznie blisko o 150 tyś. nowych niewolników, przy których chwytaniu i
przewożeniu traciło życie jeszcze przeszło 200 tyś. innych.
134
735
owe względy tak silnie działające. Kogo bowiem nie przeraża angielskie kończyły się modlitwą za króla). Modlitwa ta brzmi: „Oby
niebezpieczeństwo bliskie i pewne, ten nie przestraszy się także myśli o wszystkie istoty żyjące wolne były od cierpień!"
niebezpieczeństwie dalekim, opartej zresztą tylko na wierze. Prócz 5. Istnieją także dalsze przesłanki, dowodzące nam, że prawdziwą
tego czynom wynikającym jedynie z przekonań religijnych, można podstawową pobudką moralną jest współczucie. Tak np. pozbawić
zarzucić brak bezinteresowności; w samej rzeczy, jako czyny speł- kogoś stu talarów przy pomocy wybiegów prawnych jest zawsze
niane ze względu na przyszłą karę lub nagrodę, nie mają one wartości jednakowo niesprawiedliwe, niezależnie od tego, czy poszkodowany
czysto moralnej. W jednym z listów słynnego księcia weimarskiego jest człowiekiem bogatym czy ubogim; a jednak w tym drugim
Karola Augusta znajdujemy ten pogląd jasno sformułowany w na- wypadku wyrzuty sumienia oraz nagana bezstronnych świadków,
stępujących wyrazach: „Baron Weyhers wyraził nawet zdanie, że będą daleko głośniejsze i gwałtowniejsze. Już i Arystoteles mówi:
człowiek, który postępuje dobrze tylko dzięki religii, nie zaś dzięki iniguius autem est, iniuriam homini infortunato, quam fortunata,
wrodzonym skłonnościom, musi być złym człowiekiem. In vino intulisse* [Gorszym jest skrzywdzić nędzarza, niż człowieka bogatego].
veritas" (Listy do J.H. Mercka, List 239) - A teraz proszę rozważyć - Przeciwnie zaś, gdyby chodziło o uszczerbek wyrządzony kasie
działanie wskazanej przeze mnie pobudki. Kto ośmieli się zakwes- państwowej, wyrzuty byłyby jeszcze lżejsze niż w pierwszym wypadku,
tionować, choćby na chwilę fakt, że pobudka ta działa i działała po gdyż kasa nie może być przedmiotem współczucia. Widzimy stąd, że nie
wszystkie czasy i wśród wszystkich ludów, we wszystkich okolicznoś- złamanie prawa, jako takie, staje się bezpośrednim powodem do
ciach życia, nawet w takich, kiedy ustaje działanie prawa, nawet własnej i cudzej nagany, lecz wyrządzone komuś przez to
wśród okropności rewolucji i wojny; że w rzeczach wielkich i drob- cierpienie. Wprawdzie i samo naruszenie prawa, jak np. przytoczone
nych co dzień i co godzina rozwija działalność stanowczą i praw- wyżej nadużycie w kasie państwowej, ściąga na siebie potępienie
dziwie cudowną, że staje na przeszkodzie niejednej krzywdzie, że ludzkie i własnego sumienia, ale to tylko dlatego, że łamie zasadę
często zupełnie niespodziewanie rodzi dobre czyny, nie oparte na szanowania w s z e l k i e g o prawa, uznawaną przez każdego
żadnej nadziei nagrody, oraz, że tam gdzie była ona czynna - i człowieka honoru - a zatem tylko pośrednio i w daleko niższym
wyłącznie ona - tam wszyscy my, przejęci wzruszeniem i szacunkiem, stopniu. Gdy jednak nadużycie zostało popełnione przez kogoś,
przyznajemy danemu postępkowi bezwarunkową i istotną wartość komu właśnie ta kasa państwowa była p o w i e r z o n a , wówczas
moralną. postać rzeczy ulega zmianie: wówczas występuje ustalone wyżej
4. Nieograniczone współczucie dla wszystkich istot żyjących jest pojęcie n i e s p r a w i e d l i w o ś c i p o d w ó j n e j ze wszystkimi
najtrwalszą i najpewniejszą rękojmią moralnego postępowania i obywa jego specyficznymi właściwościami. Powyższa analiza tłumaczy nam,
się bez kazuistyki. Kto jest przejęty tym współczuciem, ten dlaczego najcięższym wyrazem potępienia dla chciwych łotrów i
nikomu nie wyrządzi krzywdy, niczyich praw nie pogwałci, nikomu legalnych wyzyskiwaczy jest zarzut, że rabują mienie wdów i sierot:
nie sprawi cierpienia; przeciwnie, będzie dla każdego pobłażliwy, dlatego właśnie, że wdowy i sieroty, jako istoty zupełnie bezbronne,
każdemu przebaczy, każdemu w miarę sił pomoże, a wszystkie jego powinny budzić współczucie w jeszcze wyższym stopniu, niż inni
czyny będą nacechowane sprawiedliwością i miłością bliźniego. ludzie. Tak więc przewrotnymi czyni ludzi zupełny brak współczucia.
Spróbujmy zaś sformułować sąd w rodzaju następujących: „Czło- 6. Związek między miłością bliźniego a współczuciem jest
wiek ten jest cnotliwy, ale nie zna litości", albo też: „Jest to człowiek jeszcze bardziej oczywistszy, niż związek współczucia ze spra-
niesprawiedliwy i złośliwy, ale mimo to bardzo miłosierny", a sprze- wiedliwością. Człowiek, któremu pod każdym względem dobrze
czność ujawnia się bez zwłoki. - Różne są gusta, ale co do mnie, nie się dzieje, nie otrzyma nigdy od innych ludzi dowodów prawdziwej
znam piękniejszej modlitwy nad tę, która kończyła widowiska miłości bliźniego. Wprawdzie nieraz bliscy i przyjaciele dają mu
starożytnych Hindusów (podobnie jak dawniej wszystkie widowiska dowody życzliwości i przywiązania, ale objawy owego czystego,

136 757
bezinteresownego, przedmiotowego współczucia dla cudzego stanu i że już ją wyrządził, że widzi, jak jego ofiara zmaga się teraz ze
losu, jakie wynikają z miłości bliźniego, są zachowywane wyłącznie dla swym cierpieniem duchowym czy cielesnym, albo z niedostatkiem i
ludzi cierpiących. Człowiek szczęśliwy, jako taki, nie budzi nędzą, i aby powiedział sobie: „oto moje dzieło". Jeśli coś jest w
naszego współczucia i pozostaje obcy naszemu sercu: habeat sibi stanie przytłumić jego gniew, to właśnie ten widok. Współczucie
sua [Niech zachowa dla siebie swoje dobro]. Więcej nawet, jeśli bowiem jest prawdziwym antidotum dla gniewu, za pomocą zaś
los jego jest o wiele szczęśliwszy od losu innych ludzi, to łatwo wywołanego nieszczęścia budzimy jeszcze w czas - litość, która -
wzbudza zazdrość, która w razie jego upadku ze szczytu szczęścia, gdyśmy już pomszczeni - występuje o swoje prawa (Volf.,
łatwo może zmienić się w złośliwą radość. Ale najczęściej przemiana ta Semiramis). W ogóle, nigdy niechęć nasza ku komuś nie ustępuje
nie miewa miejsca i bieg rzeczy nie odbiega od Sofoklesowego: tak łatwo, jak wtedy, gdy spojrzymy nań jako na kogoś takiego, kto
oto śmieją się moi wrogowie* [rident inimici]. Z chwilą, gdy potrzebuje naszego współczucia. Widzimy także, że rodzice zwykle
szczęśliwy upada, w sercach jego otoczenia odbywa się wielki okazują najwięcej przywiązania dzieciom' chorowitym, dlatego
przewrót, bardzo pouczający dla rezultatów naszego badania. właśnie, że takie dzieci budzą największe współczucie.
Najpierw tedy okazuje się, jakiego rodzaju uczucia żywili dlań ci, 7. Pobudka moralna wskazana przeze mnie dowodzi swej
którzy w szczęściu mienili się jego przyjaciółmi: diffugiunt cadis prawdziwości tym jeszcze, że bierze w obronę i zwierzęta, o które
cum faece siccatis amid [Kiedy beczki osuszone aż do dna, inne europejskie systemy moralności tak niewypowiedzianie mało się
rozpraszają się przyjaciele]. Ale z drugiej strony, rzecz której troszczą. Pogląd, jakoby zwierzęta stały poza obrębem prawa,
bardziej się jeszcze obawiał niż samego nieszczęścia, i której myśl jakoby nasze postępowanie względem nich nie podlegało żadnemu
była mu nieznośna - uciecha tych, którzy mu jego szczęścia sądowi moralnemu, czyli, wyrażając się w języku owej moralności,
zazdrościli, szyderski śmiech złośliwej radości - rzecz ta w większości' jakobyśmy względem zwierząt nie mieli żadnych obowiązków,
wcale się nie objawia: zazdrość uspakaja się i zanika wraz z tym, co pogląd ten jest oburzającym dowodem barbarzyństwa Zachodu,
ją powodowało, a współczucie, które zajmuje jej miejsce, rodzi barbarzyństwa, którego źródło leży w [myśli] żydostwie. W filozofii
miłość bliźniego. Zdarzało się nieraz, że zazdrośnicy i nie- pogląd ten wypływa z przyjętej przez nią, wbrew wszelkiej
przyjaciele jakiegoś szczęśliwca z chwilą jego upadku przemieniali się oczywistości, zasady zupełnej odrębności między człowiekiem a
w spieszących z pociechą i pomocą przyjaciół. Kto z nas nie zwierzętami. Najjaskrawiej i najbardziej stanowczo wypowiedział
doświadczył na samym sobie czegoś podobnego, choćby w słabszym tę zasadę Kartezjusz, u którego jest ona koniecznym wynikiem jego
stopniu? Nieraz, gdy zaskoczy nas jakieś nieszczęście, widzimy ze filozoficznych błędów. Gdy kartezjańsko-leib-nitzowsko-wolfowska
zdziwieniem, jak ci, którzy dotychczas okazywali nam większy filozofia zbudowała z oderwanych pojęć gmach psychologii
chłód, a nawet niechęć, teraz zbliżają się do nas z nieudawanym racjonalnej i stworzyła pojęcie nieśmiertelnej a n i m a
współczuciem. Bo nieszczęście jest warunkiem współczucia, a r a t i o n a l i s , wtedy naturalne pretensje świata zwierzęcego
współczucie - źródłem miłości bliźniego. - Wiadomo także, że nic tak wystąpiły z całą oczywistością przeciwko temu wyłącznemu
łatwo nie uśmierza naszego gniewu, nawet wtedy, gdy jest to przywilejowi i patentowi na nieśmiertelność dla rodzaju ludzkiego,
gniew słuszny, jak słowa: „to nieszczęśliwy człowiek!" i natura, jak we wszystkich podobnych wypadkach, złożyła swój
wyrzeczone o tym, który jest jego przedmiotem. Albowiem, czym cichy protest. Filozofowie, którym ich intelektualne sumienie nie
jest woda dla ognia, tym jest współczucie dla gniewu. Dlatego też dawało spokoju, musieli wobec tego starać się oprzeć psychologię
każdemu, kto chciałby nie żałować swych postępków, a pała racjonalną na empirycznej [bazie] i oddzielić człowieka od
gniewem przeciwko komuś i chciałby mu wyrządzić jakąś wielką zwierzęcia taką olbrzymią otchłanią, taką niezmierzoną
krzywdę, radzę, aby wyobraził sobie,

138 139
odległością, aby wbrew wszelkiej oczywistości, móc przedstawić te właściwości języka angielskiego, że w nim nazwy wszystkich zwierząt są
dwa światy, jako zasadniczo różne. Już Boileau wyśmiewa się z rodzaju nijakiego i bywają zastępowane przez zaimek „it",
tych usiłowań: zupełnie tak samo, jak przedmioty nieożywione. Jest to szczególnie
oburzające, gdy dotyczy ssaków, jak psa, małpy, i jest niewątpliwie
Czy zwierzęta mają uniwersytety? sztuczką duchowieństwa, wymyśloną w tym celu, aby obniżyć
czy widzimy, aby kwitły na nich cztery fakultety? godność zwierząt do znaczenia rzeczy. Starożytni Egipcjanie, których
całe życie było poświęcone celom religijnym, kładli do tych
Doszło do tego, że zwierzęta miały nie odróżniać siebie od samych grobów, co i mumie ludzkie, i obok tych ostatnich -
świata zewnętrznego, nie posiadać świadomości samych siebie, mumie krokodyli, ibisów itp.; lecz w Europie poczytano by za
swojego ,ja"! Dla obalenia podobnie niedorzecznych twierdzeń zbrodnię i ohydę, gdyby wierny pies został pogrzebany obok
wystarczy wskazać na bezgraniczny egoizm właściwy wszystkim mogiły swego pana, na której doczekał się śmierci, dając tym
zwierzętom, nie wyłączając najmniejszych i najniżej stojących; jest dowód wierności i przywiązania, jakich na próżno szukalibyśmy
on dostateczną ilustracją faktu, do jakiego stopnia zwierzęta po- między ludźmi. - Nic równie stanowczo nie doprowadza do
siadają świadomość swego ,Ja" w przeciwstawieniu do świata, uznania tożsamości najistotniejszych cech ludzkich i zwierzęcych,
czyli do „nie-ja". Gdyby tak jakiś zwolennik Kartezjusza znalazł jak badanie anatomii i zoologii. Cóż więc mamy powiedzieć
się nagle w kłach tygrysa, przekonałby się w jednej chwili, jaką wobec tego, gdy dziś (1839) pewien zootom, udający pobożnego,
wyraźną granicę tygrys ustanawia między swoim „ja", a „nie-ja". U ośmiela się ustanawiać radykalną i zasadniczą różnicę między
ludu [W myśli ludowej] znajdujemy pojęcia, odpowiadające tym człowiekiem a zwierzęciem i posuwa się w tym tak daleko, iż
sofistycznym wywodom filozofii: niektóre języki, a między zaczepia i spotwarza uczciwych zoologów, którzy trzymają stronę
innymi i niemiecki, odznaczają się tym, że na oznaczenie takich prawdy i natury, dalecy od obłudy, pochlebstw i wysługiwania się
rzeczy, jak jedzenie, picie, ciężarność, rodzenie, umieranie oraz duchowieństwu.
trup posiadają dla zwierząt wyrazy zupełnie oddzielne - a to Trzeba być albo ślepym na wszystkie zmysły, albo też kompletnie
dlatego, aby nie być zmuszonym do używania tych samych wyrazów, zachloroformowanym [oszołomionym] przez f o e t o r i u d a i c u s,
które oznaczają odpowiednie akty u człowieka, i aby w ten sposób aby nie uznać, że to, co jest istotne i najważniejsze w człowieku i
pod maską różnorodności słów ukryć całkowitą tożsamość rzeczy. zwierzęciu, jest u nich jednym i tym samym, to zaś, co odróżnia
Języki starożytne nie znają tej dwulicowej mowy, i nie krępując się zwierzę od człowieka, leży nie w rzeczach pierwszorzędnych,
bynajmniej, nazywają tę samą rzecz tym samym słowem: dowodzi to, że zasadniczych, naczelnych, nie w istocie wewnętrznej, nie w
ów nędzny wybieg jest niewątpliwie dziełem europejskiego kleru, r d z e n i u tych dwóch zjawisk, który stanowi w o l a osobnika,
który w ciemnocie swej sądził, że niepodobna posunąć się za lecz jedynie w fakcie wtórnym, a mianowicie w intelekcie, w
daleko w bluźnierczym negowaniu wiecznej istoty, która żyje, we stopniu władzy poznania. Dzięki zdolności poznania
wszystkich zwierzętach; przez tę negację kler uzasadnił owo złe a b s t r a k c y j n e g o , zwanego r o z u m e m , władza ta jest u
obchodzenie się ze zwierzętami i praktykowane względem nich człowieka rozwinięta w stopniu daleko wyższym; rozwój ten
okrucieństwo, z którym spotykamy się w Europie, a na które jednak, jak się to daje udowodnić, zależy jedynie od większego
Azjata może spoglądać ze słusznym wstrętem. W języku rozwoju mózgu, a zatem od różnicy zachodzącej w jednej części
angielskim nie ma tego niegodnego wybiegu; bez wątpienia dlatego, że organizmu, i to różnicy ilościowej. Tymczasem rzeczy
Saksonowie w chwili zawojowania Anglii nie byli jeszcze chrze- jednorodnych u człowieka i zwierzęcia jest bez porównania więcej,
ścijanami. Za to fakt analogiczny z poprzednim znajdujemy w tej zarówno pod względem psychicznym, jak i somatycznym.

140 141
Takiemu zachodniemu, zjudaizowanemu czcicielowi rozumu, który odczuwa na wspomnienie krzywdy, wyrządzonej człowiekowi, i jakie
zwierzęta ma w pogardzie, należałoby przypomnieć, że podobnie jak on nazywamy wówczas głosem karzącego sumienia. Czytałem kiedyś,
był wykarmiony przez s w o j ą matkę, tak jego pies był wykarmiony pamiętam, o pewnym Angliku, który w Indiach, na polowaniu,
przez swoją. Wyżej wskazałem, że nawet Kant wpadł w błędy swoich zastrzelił małpę; spojrzenie, które konające zwierzę nań rzuciło,
współziomków i swej epoki. Moralność chrześcijańska zwierząt nie utkwiło mu tak głęboko w pamięci, że postanowił odtąd nigdy już
uwzględnia; jest to brak, do którego lepiej się przyznać, niż go utrwalić, a nie polować na małpy. Podobne zdarzenie opisuje William Harris;
który dziwi tym więcej, że co do pozostałych punktów moralność ta prawdziwy Nemrod, który dla samej tylko przyjemności
okazuj" jak największą zgodność z bramanizmem i buddyzmem, z tą polowania zapuścił się w latach 1836-37 głęboko we wnętrze
tylko różnicą, że posiada mniej siły w wyrażaniu swych zasad i nie Afryki. W swojej, wydanej w Bombaju w 1838 r. „Podróży",
doprowadza ich do ostatecznych konsekwencji. Nie ulega wątpliwości, że opowiada on, że pewnego razu, zastrzeliwszy po raz pierwszy
moralność chrześcijańska, podobnie jak i idea Boga, który się stał słonia (była to samica), wyprawił się nazajutrz rano po zabite
człowiekiem (Avatar) narodziła się w Indiach, a stamtąd przez Egipt zwierzę; wszystkie inne słonie pouciekały z okolicy, jedno tylko
przedostała do Judei; chrystianizm byłby więc tylko odblaskiem - młode zabitego słonia, które spędziło całą noc przy nieżywej
hinduskiego pra-światła, odbitym od ruin egipskich, odblaskiem, który na matce, podeszło do myśliwych, nie okazując bojaźni i z najwyższymi i
nieszczęście padł na grunt żydowski. Doskonałym symbolem tej luki w najwyraźniej szymi oznakami nieutulonego żalu obejmowało ich
moralności chrześcijańskiej, pomimo zresztą jej wielkiej zgodności z swoją małą trąbką, jak gdyby wzywając pomocy. Wtedy, pisze
hinduską, jest następujący przykład, zaczerpnięty z Pisma Świętego: oto Harris, zdjął mnie prawdziwy żal za mój czyn i doznałem takiego
Jan Chrzciciel, który jest zupełnie podobny do jakiegoś hinduskiego wrażenia, jak gdybym popełnił zabójstwo. W ogóle, wrażliwy
Saniassi, odziewa się w skóry zwierzęce; dla Hindusa byłoby to czymś naród angielski wyróżnia się spomiędzy wszystkich innych współ-
okropnym. Przecież nawet Towarzystwo Królewskie w Kalkucie czuciem dla zwierząt, które przejawia się przy każdej sposobności i
otrzymało swój egzemplarz ksiąg Vedy nie inaczej jak z zastrzeżeniem, że doszło do takiej potęgi, że na przekór cechującemu Anglików i
nie oprawi go europejskim zwyczajem w skórę; i istotnie, w bibliotece poniżającemu ich „chłodnemu przesądowi", zmusiło ich do wy-
Towarzystwa widzimy ów egzemplarz oprawny w jedwab. Podobna pełnienia za pomocą prawodawstwa luki, pozostawionej w moralności
charakterystyczna sprzeczność zachodzi między ewangelicznym poda- przez religię. Ta właśnie luka jest przyczyną faktu, że w Europie i
niem o połowie Piotra, a podaniem o wtajemniczonym w mądrość Ameryce trzeba zakładać towarzystwa opieki nad zwierzętami
egipską Pitagorasie: Zbawiciel swym cudownym błogosławieństwem - a te mogą działać jedynie przy pomocy sądów i policji. W Azji
sprawia, że sieci napełniają się rybami niemal aż do zatopienia łodzi; religie otaczają zwierzęta dostateczną opieką, dlatego też tam nikt
Pitagoras, przeciwnie, odkupuje od rybaków cały ich połów, póki nie myśli o zakładaniu podobnych stowarzyszeń. Jednakże już i w
jeszcze sieci leżą w wodzie, aby złowionym rybom przywrócić wolność Europie budzi się poczucie praw, z jakich powinny korzystać
(Apulejusz, „De magia"). - Współczucie dla zwierząt znajduje się w zwierzęta, i rozwija się w miarę tego, jak bledną i zanikają dziwaczne
nader ścisłym związku z dobrocią charakteru; można z całą pewnością idee, [które twierdzą], że świat zwierzęcy istnieje tylko dla pożytku i
utrzymywać, że kto jest okrutny dla zwierząt, ten nie może być dobrym przyjemności człowieka. To pojęcie bowiem jest przyczyną twardego i
człowiekiem. Fakty zresztą wskazują, że to współczucie pochodzi z tego bezwzględnego obchodzenia się ze zwierzętami w Europie, samo zaś
samego źródła, co i cnota praktykowana względem ludzi. Tak np. osoby ma swe źródło w Starym Testamencie, jak wykazałem to w
wrażliwe na myśl, że w przystępie gniewu, złego humoru albo po drugim tomie Parergów §117. Na pochwałę Anglików trzeba
pijanemu obiły bez powodu swego konia, psa lub małpę, odczuwają przyznać, że u nich pierwszych w świecie cywilizowanym prawo
taką samą skruchę, takie samo niezadowolenie z samych siebie, jakie się zupełnie poważnie wzięło zwierzęta w obronę przed okrutnym

142 143
traktowaniem. Odtąd złoczyńca, który męczy zwierzęta, ponosi w argumenty czerpane były głównie z nauki chrześcijańskiej, co w
Anglii zasłużoną karę, choćby nawet ofiary były jego własnością. Nie znacznym stopniu utrudniło zadanie. Nagroda została przyznana p.
dość tego: w Londynie istnieje dobrowolnie zorganizowane Macnamara. W Filadelfii istnieje A n i m a l s F r i e n d s
Towarzystwo opieki nad zwierzętami, Society for the prevention of S o c i e t y , mające podobne cele. T. Forster (Anglik) poświęcił
cruelty to animals, które drogą prywatnych usiłowań i ze prezesowi tego Towarzystwa swoje dzieło p.t. „Philozoia. Morał
znacznym nakładem pieniężnym stara się zapobiegać męczeniu reflections on the actual condition of animals and the means of
zwierząt. Delegaci tego stowarzyszenia wypatrują potajemnie wszelkie improving the sance" [Filozoia czyli uwagi moralne nad obecnym
wypadki dręczenia zwierząt, po czym występują ze skargą na bvtem zwierząt oraz środki jego poprawy] (Bruksela, 1839). Książka
dręczycieli istot obdarzonych czuciem, choć niemych, wszędzie jest oryginalna i dobrze napisana. Autor, jako Anglik, stara się
można spodziewać się ich obecności.* Na stromych mostach lon- naturalnie swoje nawoływania do ludzkiego obchodzenia się ze
dyńskich Towarzystwo utrzymuje zaprzęg konny i ofiaruje bezpłatne zwierzętami, oprzeć na Piśmie Świętym, ale nigdzie nie znajduje
korzystanie zeń wszystkim ciężko naładowanym wozom. Czy to poszukiwanego punktu oparcia; tak, że w końcu chwyta się, jako
nie piękny czyn? Czy nie zmusza nas do szacunku i uznania argumentu, tego faktu, że Jezus Chrystus narodził się w stajence, gdzie
zupełnie tak samo, jak dobrodziejstwo ludziom wyświadczone? były woły i osły, co ma symbolicznie oznaczać, że powinniśmy uważać
Philantropic Society ze swej strony wyznaczyło w 1837 roku 30 zwierzęta za braci naszych i odpowiednio z nimi postępować. -
funtów nagrody za najlepszą rozprawę moralną, wymierzoną Wszystko co przytoczyłem, dowodzi, że struna moralna, o której tu
przeciwko dręczeniu zwierząt, stawiając jednak warunek, aby mowa, zaczyna dźwięczeć i w świecie zachodnim. Zresztą,
współczucie dla zwierząt niekoniecznie musi nas prowadzić tak
* Jak poważnie prawo zapatruje się na podobne rzeczy, dowodzi nam następujący daleko, abyśmy jak brahmani powstrzymywali się od pokarmu
świeży przykład, który cytuję za „Birmingham Journal" z grudnia 1838 r. - Uwięzienie mięsnego; w naturze zdolność do cierpienia wzrasta równomiernie z
stowarzyszenia 84-ch szczwaczy psów. - Dowiedziawszy się, że wczoraj na ulicy Lisiej w
Birminghamie miało się odbyć szczucie psów, Towarzystwo Opieki nad zwierzętami rozwojem inteligencji; stąd wynika, że człowiek, szczególnie na
postanowiło mu zapobiec i w tym celu zapewniło sobie pomoc policji; silny oddział północy, bardziej by cierpiał z powodu braku pokarmów
tejże udał się na miejsce zabawy i zaaresztował wszystkich obecnych. Następnie,
powiązawszy ich parami za pomocą ręcznych kajdanów i połączywszy wszystkie pary mięsnych, niż zwierzę cierpi z powodu śmierci szybkiej i zawsze
drugą linją, przeprowadzoną przez środek, zaprowadzono ich na ratusz, gdzie właśnie nieprzewiadzianej; zresztą śmierć tę można by uczynić jeszcze
burmistrz wraz z radnemi odbywał posiedzenie. Dwaj organizatorowie zostali skazani na lżejszą, posługując się przy zabijaniu chloroformem lub innymi
karę pieniężną w wysokości jednego funt. szter. oraz 8,5 szylinga kosztów, a w razie
nieuniszczenia na dwa tygodnie ciężkich robót w więzieniu. Pozostałych uwolniono od podobnymi środkami. Na północy rodzaj ludzki nie mógłby nawet
odpowiedzialności - Eleganccy panowie, których nigdy nie brak na podobnie istnieć bez pokarmu zwierzęcego. Z tych samych powodów człowiek
szlachetnych zabawach, musieli mieć miny bardzo zażenowane podczas tej procesji. - może kazać zwierzęciu pracować dla siebie i dopiero wymaganie
Ale w „Timesie" z dnia 6-go kwietnia 1855 r. znajdujemy przykład kary jeszcze
surowszej i to zastosowanej przez samego „Times'a". „Times" donosi mianowicie o nadmiernych wysiłków staje się okrucieństwem.
sprawie sądowej, wytoczonej córce pewnego bardzo majętnego szkockiego barona, która 8. Usuńmy na stronę wszelkie, możliwe być może, metafizyczne
z niesłychanym okrucieństwem dręczyła swego konia polanem i nożem, za co została badanie ostatecznej przyczyny współczucia, które jest jedynym
skazana na karę 5-ciu funt. szter. Z tego co prawda bogata panna niewiele by sobie
robiła, i właściwie zły posiępek uszedłby jej bezkarnie, gdyby „Times" nie źródłem postępków nieegoistycznych i spójrzmy na nie z empirycz-
pospieszył ukarać jej w sposób należyty a dotkliwy. Wydrukowawszy mianowicie imię jej i nego punktu widzenia, jako na rzecz, ustanowioną przez samą
nazwisko tłustymi czcionkami, pisze dalej: Nie możemy powstrzymać się od uwagi, że naturę; wówczas ujrzymy jasno, że natura nie mogła stworzyć
parę miesięcy więzienia oraz chłosta, zaaplikowana pannie N.N privatim, ale przez
najsilniejszą kobietę w całym Hampshire, byłyby karą daleko dla niej odpowiedniejszą. skuteczniejszego środka do łagodzenia niezliczonych a najrozma-
Nędznica tego rodzaju utraciła prawo do wszelkich względów i przywilejów, jej płci itszych cierpień, na jakie jest wystawione nasze życie i jakich nikt
należnych. Nie możemy już uważać jej za kobietę.
z nas nie może całkowicie usunąć, ani też lepszej przeciwwagi
144
145
dla strasznego egoizmu, który przenika wszystkie istoty i często odgadywał prawdę i wzruszał serce. Dotychczas byłem bardzo
przechodzi w złośliwość - jak właśnie wkładając w serce ludzkie oszczędny w cytaty, ale z Rousseau'a pozwolę sobie przytoczyć parę
ową cudowną zdolność, dzięki której współodczuwamy z innymi ustępów na potwierdzenie mego poglądu.
ich cierpienia, a której głos, stosownie do okoliczności, głośno i W swym dziele „Discours sur 1'origine de 1'inegalite" [Rozprawa o
wyraźnie woła na tego: „Oszczędź!", na tamtego „Pomóż!" Od pochodzeniu nierówności] mówi on: „Jest jeszcze inna zasada,
wynikającej stąd wzajemnej pomocy można bezwarunkowo której Hobbes nie zauważył; zasada ta, dana człowiekowi dla
oczekiwać daleko więcej dla powszechnego dobra, niż od ogólnych i łagodzenia w pewnych okolicznościach dzikości jego egoizmu,
abstrakcyjnych przykazań o obowiązkach, jakie wynikają z in- miarkuje zapał z jakim każdy pożąda swego dobra, przez
telektualnych rozważań i z kombinowania pojęć; działanie tych w r o d z o n y w s t r ę t do w i d o k u c i e r p i e ń s w o i c h
ostatnich byłoby tym mniej skuteczne, że dla ludzi niewykszta- b l i ź n i c h . Sądzę, że nie wpadam w żadną sprzeczność, przy-
łconych i nierozwiniętych umysłowo sądy ogólne i prawdy oderwane znając człowiekowi tę j e d y n ą c n o t ę n a t u r a l n ą , której
są zupełnie niedostępne i tylko rzeczy konkretne mają dla nich istnienie byłby zmuszony uznać największy potwarca ludzkości.
znaczenie; cała zaś ludzkość za wyjątkiem bardzo maleńkiej Mówię tu o w s p ó ł c z u c i u [...]. Mandeville odczuł [rozumiał] to
cząstki, była zawsze umysłowo nierozwinięta i musi nią pozostać, dobrze, że ludzie, przy całej swojej moralności, byliby potworami,
ponieważ ogromna ilość pracy fizycznej, niezbędnej dla utrzymania gdyby natura nie obdarzyła ich w s p ó ł c z u c i e m , które
całości, nie pozwala na rozwój duchowy. Przeciwnie zaś - dla przychodzi rozumowi z pomocą, ale nie spostrzegł, że z t e g o
obudzenia współczucia, na które tu wskazuję jako na j e d y n e j e d y n e g o p r z y m i o t u w y n i k a j ą wszys t k i e c n o t y
ź r ó d ł o postępków n i e s a m o l u b n y c h , a zatem j a k o s p o ł e c z n e , których on chce ludziom odmówić. W samej rzeczy,
na p r a w d z i w ą p o d s t a w ę m o r a l n o ś c i , nie trzeba pojęć czym że jest wspaniałomyślność, miłosierdzie, ludzkość, jeśli nie
abstrakcyjnych; wystarcza tutaj intuicja, prosta i czysta znajomość w s p ó ł c z u c i e m w zastosowaniu do słabych, występnych lub do
pewnego faktu konkretnego, który przemawia do naszego rodzaju ludzkiego w ogóle? Życzliwość, a nawet przyjaźń sama,
współczucia bez rozbudowanego pośrednictwa myśli. dobrze rzeczy rozważywszy, nie są niczym innym, jak tylko
9. To ostatnie spostrzeżenie wskazuje pełną zgodność z na- współczuciem, ześrodkcwanym na jednym poszczególnym
stępującą okolicznością. Dając etyce za podstawę współczucie, przedmiocie; czym że jest bowiem pragnienie, żeby ktoś nie cierpiał, jak
znalazłem się bez poprzedników między [wśród] filozofami tworzącymi nie pragnieniem, aby był szczęśliwy? Współczucie będzie tym
szkoły; w zestawieniu z ich poglądami moja teoria może się nawet silniejsze, im ściślej o s o b n i k - w i d z u t o ż s a m i s i ę z
wydać paradoksalna, wobec tego, że wielu spomiędzy nich, jak np. o s o b n i k i e m c i e r p i ą c y m.[...] Jest więc rzeczą pewną, że
stoicy (Seneka., De ciem., II, 5) Spinoza (Eth., IV), Kant (Krytyka współczucie jest to uczucie naturalne, które miarkuje w każdym
praktycznego rozumu), po prostu odrzucają i potępiają samo współ- osobniku jego samolubstwo i w ten sposób przyczynia się do
czucie. W zamian za to moja podstawa etyki ma za sobą powagę wzajemnego zachowania całego gatunku. W stanie natury współ-
największego z moralistów nowoczesnych: największym z nich czucie zastępuje prawa, moralność i cnoty, a posiada jeszcze tę
bowiem jest niewątpliwie JJ.Rousseau, ów głęboki znawca serca przewagę, że nikt nie próbuje opierać się jego słodkiej mowie;
ludzkiego, który swą mądrość czerpał nie z ksiąg, lecz z życia, a swą współczucie nie pozwoli dzikiemu, będącemu w pełni sił, odbierać z
naukę przeznaczał nie dla katedry, lecz dla ludzkości; ów wróg trudem zdobytego posiłku słabemu dziecku lub niedołężnemu
przesądów, wychowanek natury, jedyny który otrzymał od niej dar starcowi, o ile może mieć nadzieję, że zdobędzie go dla siebie w inny
moralizowania, nie stając się nudnym, a to dlatego, że zawsze sposób; współczucie, w miejsce owej wzniosłej zasady sprawiedliwości
wyrozumowanej „czyń drugiemu, co chciałbyś, aby tobie
146 147
czyniono", wpaja ludziom zasadę inną, zasadę dobroci naturalnej, świętszym z uczuć ludzkich: Nie trzeba odbierać ani świątyni ołtarza
nie tak doskonałą, ale może daleko pożyteczniejszą od poprze- ani naturze ludzkiej współczucia*. - W „Sapientia Indorum", która
dzającej: „staraj się o własne dobro z możliwie najmniejszą jest greckim przekładem Pancza Tantra, czytamy: Gdyż, mówią,
krzywdą bliźniego". Słowem, w t y m to w ł a ś n i e u c z u c i u pierwszą między cnotami jest współczucie*. - Widzimy zatem, że
w r o d z o n y m , r ac ze j n i ż w s u b t e l n y c h argumentach, wszystkie czasy i wszystkie kraje wiedziały, gdzie należy szukać
należałoby upatrywać źródła wstrętu, j a k i k ażd y źródła moralności; nie wiedziała tylko Europa. Przyczyna zaś tego
c z ł o w i e k , nawet niezależnie od zasad, w jpkich był chowany, leży w f o e t o r i u d a i c u s , który tu wszystko przenika. Wobec
o d c z u w a d o c z y n i e n i a ź l e i n n y m [innym zła]". tego naturalnie Europejczycy muszą się uciekać do przykazań, do
Porównajmy z tym to, co Rousseau mówi w Emilu, gdzie między prawa obyczajowego do imperatywu, słowem, do jakiegoś nakazu, i
innymi, w Księdze IV czytamy: „W samej rzeczy, w jaki sposób nie chcą od niego odstąpić, i nie chcą dać się przekonać, że podstawą
może w nas powstać współczucie, jeśli nie dzięki temu, że tego wszystkiego jest egoizm. U niektórych tylko jednostek objawiła się
przenosimy się poza granice siebie samych i u t o ż s a m i a m y s i ę ta przeczuwana prawda, do tych należy Rousseau, którego już wyżej
z o s o b n i k i e m c i e r p i ą c y m ? -iż p o r z u c a m y, że tak cytowałem, a także i Lessing, który w jednym ze swych listów z 1756 r.
powiem, s w o j ą w ł a s n ą i s t o t ę , a b y p r z y b r a ć i s t o t ę pisze: „Człowiek najmiłosierniejszy jest zarazem najlepszy i
o s o b n i k a c i e r p i ą c e g o ? Cierpimy tylko o tyle, o ile mniemamy, najbardziej skłonny do wszelkich cnót społecznych, do wszelkich
że on cierpi. Należy postawić młodzieńcowi przed oczy takie rodzajów wspaniałomyślności".
przedmioty, na które mogłaby działać ekspansywna siła jego serca,
przedmioty, które rozszerzałyby jego serce, które przenosiłyby jego
uczucia na inne istoty, które sprawiałyby, że wszędzie § 20. O etycznej różnicy charakterów
odnajdywałby siebie poza granicami siebie
s a m e g o ; usuwać zaś starannie takie, które zacieśniałyby i skupiały Ostatnie pytanie, na które trzeba jeszcze odpowiedzieć dla
to serce wokół idei jego Ja". uzupełnienia wyłożonej podstawy etyki, jest następujące: Skąd
Ponieważ, jak już mówiłem - nie mogę na swe poparcie przyto- wynikają owe wielkie różnice, jakie spostrzegamy w moralnym
czyć żadnych powag [autorytetów] ze strony szkół filozoficznych, postępowaniu ludzi? Jeśli współczucie jest główną pobudką praw-
więc przytoczę jeszcze fakt następujący: Chińczycy uznają pięć cnót dziwej tj. bezinteresownej sprawiedliwości i miłości bliźniego, to skąd
kardynalnych, między którymi współczucie (Sin) zajmuje pierwsze pochodzi [wynika], że jedni ludzie dają mu się powodować, inni zaś
miejsce. Cztery pozostałe są to: sprawiedliwość, uprzejmość, mądrość nie dają? - Może etyka przez wykrycie pobudki moralnej mogłaby
i prawość. To samo znajdujemy u Hindusów: na tablicach skłonić i tych ostatnich do powodowania się współczuciem. Może
pamiątkowych, rytych na cześć zmarłych władców, współczucie dla mogłaby przemienić człowieka nieczułego w pełnego współczucia, a
zwierząt i ludzi zajmuje pierwsze miejsce między przypisywanymi im poprzez to w sprawiedliwego i miłującego bliźnich? Stanowczo nie:
cnotami. W Atenach współczucie miało swój ołtarz na forum: „W różnice charakterów są wrodzone i niezniszczalne. Złemu człowiekowi
Atenach na placu publicznym wznosi się ołtarz Współczucia; Ateń- złość jest równie wrodzona, jak żmii wydrążone zęby i pęcherzyk z
czycy, uważając, że pomiędzy wszystkimi bóstwami ono przynosi jadem, i podobnie jak żmija nie może się pozbyć swego jadu, tak zły
ludziom największą pomoc w tym tak pełnym zmian życiu, ustanowili człowiek nie może się pozbyć swej złości. Velle non discitur [Nie
kult jego, jedyni spomiędzy wszystkich Greków"*. O tym ołtarzu można nauczyć się chcieć], powiedział wychowawca Nerona. Platon w
wspomina również Lucjan w „Tymonie" §99. - Sentencja Focjona, „Menonie" poddaje ścisłemu badaniu kwestię, czy można kogoś
zachowana nam przez Stobaeosa, mówi o współczuciu, jako o naj- nauczyć cnoty, czy też nie i przytacza ustęp z Teognisa: sed

148 149
docendo nunąuam ex malo bonum kominem facies* (Nauczaniem i stałość pod naciskiem okoliczności. To samo dotyczy i cnoty
nigdy nie przemieni się złego człowieka na dobrego), i dochodzi miłości bliźniego, której brak u Arystotelesa, jak w ogóle i u wszy-
do następującego rezultatu: virtus utiaue nec doctrina, neąue natura stkich starożytnych. Montaigne przemawia w tym samym sensie,
nobis aderit; verum divina sorte, absąue mente, in eum, qui illam choć zachowuje przy tym swój ton sceptyczny: „Byłoby to prawdą,
sortitus iuerit influet9 [Cnota, bez wątpienia, nie jest ani wytworem że aby być zupełnie dobrym, trzeba nim być na mocy jakiejś
natury, ani wytworem wychowania, lecz jeżeli człowiek ma to właściwości tajemniczej, wrodzonej i powszechnej, niezależnie od praw,
szczęście, że ją posiada, dzieje się to nieświadomie za łaską bogów]. rozumu i przykładów?" Lichtenberg zaś mówi po prostu: „Cnota
Przy czym, o ile mnie się zdaje, różnica między naturą* a prze- wynikająca z zasady jest niewiele warta. Cnota jest to uczucie lub
znaczeniem* odpowiada mniej więcej różnicy między fizycznym a przyzwyczajenie". (Pisma różne, „Uwagi moralne). Ze swej strony
metafizycznym. Już ojciec etyki Sokrates, według słów Ary- pierwotna nauka chrześcijańska zgadza się z tym poglądem. W
stotelesa, twierdził: in nostra poteste non est, bonos aut malos samym bowiem Kazaniu na górze u św. Łukasza, czytamy: homo
esse* (Eth. magna, 1.9) [Nie jest w naszej mocy być cnotliwym bonus ex bono animi sui thesauro profert bonum, malusąue ex malo
lub występnym]. Sam Arystoteles wyraża podobne przekonanie: animi sui thesauro profert malum [Człowiek dobry z dobrego
singuli enim mores in omnibus hominibus ąuodammodo videntur skarbu serca swego wynosi dobre, a zły człowiek ze złego skarbu
inesse natura: namąue ad iustitiam, temperantiam fortitudinem, ce- serca swego wynosi złe]; a do słów tych w dwu poprzednich
terasąue virtutes apli atąue habiles sumus, cum primum nascimur* wierszach dodano jeszcze objaśnienie w formie przykładu o
[Charaktery zdają się być tym, co daje Natura, gdyż jeżeli jesteśmy owocu, który jest zawsze takim, jakim jest drzewo.
sprawiedliwi, rozsądni, etc., jesteśmy takimi z urodzenia] („Etyka Ale dopiero Kant wyświetlił należycie ten ważny problem
Nikomachejska", VI, 13). To samo przekonanie odnajdujemy, swoją nauką o c h a r a k t e r z e e m p i r y c z n y m i n o-
wyrażone w sposób bardzo stanowczy, we fragmentach, jeśli nie u m e n a l n y m ; według tej teorii, c h a r a k t e r e m p i r y c z n y,
autentycznych, to w każdym razie bardzo dawnych pitagorejczyka jako zjawisko, objawia się w czasie i w wielości postępków, jego
Architasa, które Stobaeos zachował we „Florilegiu", (I,§77). Te podstawę stanowi c h a r a k t e r n o u m e n a l n y , który jest istotą
fragmenty były także przedrukowane w „Opuscula Graecorum rzeczy samej w sobie tego zjawiska, a wskutek tego jest
sententiosa et moralia". Czytamy tam, w doryckim narzeczu: (•) niezależny od przestrzeni i czasu, wielości i zmiany. W ten sposób
Takie cnoty, które posługują się rozumowaniem i sprawdzaniem, jedynie daje się wyjaśnić owa dziwna, nieugięta niezmienność
mogą być nazwane naukami, lecz przez wyraz cnota rozumiemy charakterów, dobrze znana wszystkim ludziom doświadczonym;
usposobienie moralne, najlepsze, części nierozumującej duszy. Od rzeczywistość i doświadczenie po wszystkie czasy przeciwstawiały ją
tego Susposobienia zależy charakter, który posiadamy i dzięki pretensjom etyki, pragnącej moralnej poprawy ludzi i mówiącej o
któremu nazywają nas wspaniałomyślnymi, sprawiedliwymi i roz- postępach w cnocie - dowodząc tym samym, że cnota jest
sądnymi. Gdy rozejrzymy się w spisie cnót i występków, które wrodzona i nie daje się wpoić za pomocą kazań i namowy. Gdyby
Arystoteles zebrał w swej księdze De virtutibus et vitiis [O cnotach i charakter nie był, jako rzecz pierwiastkowa, niezmienny, gdyby nie
występkach], to nabierzemy przekonania, że nie można ich sobie było rzeczą niemożliwą poprawiać go, prostując błędy poznania,
wyobrazić inaczej, jak tylko jako przymioty wrodzone, - a nawet, gdyby przeciwnie, w myśl twierdzeń owej płytkiej etyki, poprawa
że tylko w tym razie są one rzeczywiste; gdyby zaś mogły być charakteru dzięki wpływom umoralniającym była możliwa, a zatem,
owocem rozwagi i gdyby można było przybierać je dowolnie, gdyby był możliwy także „stały postęp na drodze do dobrego", to
wtedy właściwie nosiłyby charakter obłudy i byłyby nieistotne; wówczas - chyba że wszystkie instytucje religijne
wtedy też oczywiście nie można by było liczyć na ich zachowanie

150 151
i wyniki moralizatorskie stale chybiałyby swego celu - starsza do uwierzenia rozmaitych stosunkach. Stosownie do tego, która z
połowa ludzkości musiałaby, przynajmniej przeciętnie, być znacznie nich przeważa, dany osobnik poddaje się działaniu tych a nie
lepsza od młodszej. Tymczasem jest to tak dalece niezgodne z prawdą, innych motywów, i postępki jego noszą ten, a nie inny charakter.
że całkiem przeciwnie, prędzej spodziewamy się czegoś dobrego od Człowiek o charakterze samolubnym będzie ulegał tylko motywom
młodych niż od starych, których doświadczenie uczyniło gorszymi. egoistycznym, wszelkie zaś inne motywy, bądź współczucia, bądź
Zdarza się wprawdzie, że na starość, jeden staje się lepszy, inny złości, będą musiały ustępować przed tamtymi; człowiek taki nie
gorszy, niż był za młodu; pochodzi to wszakże tylko stąd, że na poświęci swych interesów ani dla pomsty nad nieprzyjacielem,
starość, dzięki dojrzalszemu i wielokrotnie korygowanemu ani dla przyjścia w pomoc przyjacielowi. Inny, wrażliwy na motywy
poznaniu - charakter występuje jaśniej i wyraziściej, podczas gdy za złośliwości, często nie cofnie się przed własną szkodą, byle tylko
młodu nieświadomość, błędy i złudzenia to wysuwały naprzód móc zaszkodzić innemu. Są bowiem charaktery, znajdujące w przy-
błędne pobudki, to zakrywały prawdziwe. Wykazałem to już w po- prawianiu innych o cierpienia rozkosz, która jest w stanie przeważyć
przedniej rozprawie (O wolności woli). Znany jest także fakt, że ich własne cierpienie równie wielkie; „dum alteri noceat sui ne-
wśród przestępców, karanych za zbrodnie, młodych jest daleko gligens" [Aby tylko mógł zaszkodzić innym, zapomni o sobie].
więcej niż starych, Pochodzi to stąd, że tam, gdzie usposobienie do (Seneka, de ira, 1,1). Ludzie tacy z rozkoszą rzucają się w wir
podobnych czynów leży w charakterze, tam ono prędko znajduje walki, z której mogą wynieść obrażenia równie ciężkie, jak te,
sposobność do wystąpienia na jaw i prędko też osiąga swój cel: które zadadzą, ba, nawet z rozmysłem zabiją tego, kto im wyrządził
galery lub szubienicę; i odwrotnie, kogo okoliczności długiego krzywdę, a potem, aby ujść kary, sobie śmierć zadadzą; doświa-
żywota nie były w stanie pobudzić do zbrodni, ten i później dczenie zna wiele wypadków tego rodzaju. W przeciwieństwie do
niełatwo natrafi na powody skłaniające do jej popełnienia. Stąd tego, d o b r o ć s e r c a polega na głębokim, wszechogarniającym
też, według mnie, przyczyna szacunku, jakim zwykle starość bywa współczuciu dla wszystkiego, co jest obdarzone życiem, przede
otaczana, leży w tym, że starzec przetrwał próbę długiego żywota i wszystkim zaś dla ludzi. Wrażliwość bowiem na cierpienie wzrasta
zdołał już dowieść swej nieskazitelności; nieskazitelność bowiem jest równomiernie z rozwojem inteligencji; stąd niezliczone duchowe i
warunkiem szacunku. Zgodnie z tym poglądem, w rzeczywistości cielesne cierpienia człowieka domagają się daleko większego
ludzie nie dają się wprowadzić w błąd obietnicom moralistów, współczucia, niż cielesne tylko i nie tak dotkliwie odczuwane cierpienia
temu, kto raz okazał się złym, nigdy już nie wierzą, a na tego, kto zwierząt. Dobroć charakteru przede wszystkim powstrzyma
raz złożył dowód szlachetności, zawsze, jakiekolwiek zmiany by obdarzonego nią osobnika od wyrządzenia innemu jakiejkolwiek
zajść mogły, spoglądają z ufnością. O p e r a r i s e ą u i t u r e s s e; krzywdy, następnie będzie go skłaniała do niesienia pomocy wszędzie
jest płodnym zdaniem scholastyki. Każda rzecz na świecie działa tam, gdzie wzrok jego spotyka się z cudzym cierpieniem. I tu
według swej niezmiennej natury, która stanowi jej istotę - jej e s s widzimy to samo zjawisko, co w złości, tylko działające w prze-
e n t i a m, i tak samo człowiek. Jakim kto jest, odpowiednio do tego ciwnym kierunku: mianowicie ludzie rzadkiej dobroci bardziej
musi postępować, zaś liberum arbitrium biorą do serca cierpienie cudze niż swoje własne i dlatego ponoszą
i n d i f f e r e n t i a e jest wynalazkiem filozofii z okresu jej dla innych ofiary, wskutek których sami cierpią więcej, niż po-
dzieciństwa, wynalazkiem, który już dawno w proch się rozsypał, i przednio cierpieli ci, którym przyszli z pomocą. Tam zaś, gdzie
z którym noszą się już tylko niektóre stare baby w doktorskim można od razu przyjść w pomoc kilku lub wielu bliźnim, tam
birecie. ludzie tacy nie cofną się w danym razie i przed całkowitym
Trzy zasadnicze pobudki etyczne człowieka, egoizm, złość, poświęceniem; tak np. postąpił Arnold von Winkelried. O Paulinie,
współczucie, istnieją w każdym, ale u każdego w innych i nie biskupie miasta Noli, żyjącym w piątym wieku naszej ery podczas

752 153
napadu afrykańskich Wandalów na Włochy, J.y.Muller (Hist. powsze- suniętego w dobrych zamiarach przekonania, że pociągnie za sobą
chna, księga 10, rozdz. 10) opowiada fakt następujący: Kiedy już oddał nagrodę na tym lub tamtym świecie, podobnie i niejedno przestępstwo
na wykup jeńców wszystkie skarby kościoła, majątek własny i mienie jest tylko owocem błędnej znajomości ludzkich stosunków
swych przyjaciół, spotkał pewną wdowę, która była pogrążona w życiowych. Z tego właśnie stanowiska wychodzi amerykański system
rozpaczy, ponieważ zabierano jej jedynego syna, i zaofiarował się karny: ma on na celu nie poprawę s e r c a przestępcy, lecz oświecenie
pójść w niewolę zamiast niego. Każdy bowiem, kto miał wiek jego r o z u m u i wpojenie weń w ten sposób przekonania, że praca
odpowiedni, a nie padł od miecza, brany był do niewoli i uprowadzany i uczciwość pewniej, a nawet łatwiej prowadzą do dobrobytu, aniżeli
do Kartaginy. złodziejstwo.
Zgodnie z tym, że owe niezliczone różnice pomiędzy charak- Za pomocą odpowiednio dobranych motywów można wymusić na
terami są wrodzone i pierwotne, każdy będzie się poddawał działaniu i ludziach l e g a l n o ś ć [prawość] postępowania, ale nie można
przewadze takich motywów, na które przede wszystkim jest osiągnąć moralności; można zmienić czyjeś p o s t ę p o w a n i e ,
wrażliwy; podobnie do tego, jak jedne ciała reagują tylko na kwasy, ale nie można przekształcić właściwej w o l i , która sama tylko
inne tylko na alkalia i te reakcje charakterów są równie niezmienne, nadaje wartość moralną. Nie można zmienić celów, do których wola
jak reakcje ciał. Pobudki ludzkości, które tak silnie działają na dobry dąży, lecz tylko drogę, którą obiera. Pouczanie może zmienić wybór
charakter, nie mają żadnej mocy nad tym, który jest dostępny jedynie środków, ale nie ostateczne, ogólne cele: te ostatnie wola sobie stawia
dla pobudek samolubnych. Chcąc samoluba skłonić do uczynków, zgodnie ze swą pierwotną naturą. Można wykazać samolubowi, że
mających na celu dobro bliźniego, trzeba weń wmówić, że zmniej- przez wyrzeczenie się drobnych korzyści może osiągnąć większe
szenie cudzych cierpień może być z k o r z y ś c i ą d l a n i e g o złośliwemu - że zadając innym cierpienia, sobie gotuje jeszcze
s a m e g o (i w samej rzeczy, przeważna liczba teorii moralnych są dotkliwsze. Ale nikomu nie wyperswaduje się jego samolubstwa lub
to tylko próby perswazji w tym kierunku). W ten sposób jednak złości, zupełnie tak samo, jak niepodobna wyperswadować kotu jego
wola jego jest wprowadzona w błąd, lecz nie poprawiona. Dla pociągu do myszy. Nawet dobroć charakteru, dzięki pomnożeniu
istotnej poprawy należałoby przekształcić całą wrażliwość na liczby wiadomości, dzięki lepszej znajomości stosunków życiowych,
pobudki i sprawić, aby np. jednemu cudze cierpienia jako takie czyli za pośrednictwem oświecenia rozumu, może dojść do tego, że jej
przestały być obojętne, aby drugi przestał szukać własnej rozkoszy w natura będzie się przejawiała w sposób doskonalszy i lepiej od-
przyprawianiu innych o cierpienia, aby u trzeciego każde, nawet powiadający celowi; tak np. rozum oświecony wskazuje na dalsze
najmniejsze powiększenie jego dobrobytu przestało przeważać nad następstwa, jakie czyny nasze mogą mieć dla innych, dajmy na to, na
wszystkimi innymi pobudkami i paraliżować ich działanie. cierpienia jakie powstają dopiero z biegiem czasu i pośrednio z
Wszystko to jednak jest jeszcze bardziej niemożliwe, niż przemiana uczynków, których nie uważaliśmy za tak bardzo złe, albo też na złe
ołowiu w złoto. Aby to bowiem uskutecznić, trzeba by niejako skutki niejednego dobrodusznego czynu, jak np. osłanianie złoczyń-
odmienić serce człowieka, przetworzyć jego najbardziej wewnętrzne ców; przede wszystkim jednak poucza nas o pierwszeństwie, jakie
uczucia. Tymczasem jedyna rzecz, jaką można zrobić, jest to oświecić powszechnie należy się zasadzie „Neminem laede" przed zasadą
r o z u m człowieka, sprostować jego p o z n a n i e , doprowadzić „Omnes iuva". W tak zakreślonych granicach można istotnie mówić o
go do lepszego pojmowania rzeczy, które istnieją obiektywnie, wykształceniu moralnym i o doskonalącym wpływie etyki; ale poza nie
rzeczywistych stosunków życiowych. Osiągniemy zaś przez to tylko, że wpływ ten nie sięga, granice zaś te są łatwo dostrzegalne. Głowa daje
odtąd wola jego zacznie się przejawiać w sposób bardziej się oświecić, serce pozostaje niepoprawne. Zarówno pod względem
konsekwentny, wyraźny, stanowczy i prawdziwy. Podobnie bowiem jak moralnym, jak umysłowym i fizycznym, najistotniejsze, roz-
niejeden dobry czyn wynika z pobudek błędnych, np. z pod- strzygające są właściwości w r o d z o n e, tak tu, jak tam sztuka może

154 155
jedynie je wspomagać. Każdy jest tym, czym jest, „z bożej laski", i głosu współczucia, wzywającego nas do niekrzywdzenia innych;
u r e d i v i n o (*) albo też gdy pomijając obie te pobudki, poszliśmy za jego na-
woływaniem. Oba te rodzaje czynów pokazują nam stopień
„Koniec końców jesteś tylko tym - czym jesteś. r ó ż n i c y, jaką czynimy m i ę d z y s o b ą a i n n y m i . Od tej
Załóż perukę z milionem loków, stąpaj na obcasach wysokich różnicy zależy w ostatecznym wyniku stopień moralności, lub
pozostaniesz zawsze tylko tym - czym jesteś" („Faust"). niemoralności tj. sprawiedliwości i miłości bliźniego oraz ich
przeciwieństwa. Coraz to bogatszy zasób wspomnień, które
Ale od dawna już słyszę pytanie czytelnika: gdzież więc jest odnoszą się do czynów charakterystycznych w tym względzie,
wina i zasługa? - Po odpowiedź odsyłam go do paragrafu 10-go. uzupełnia wciąż obraz naszego charakteru i daje nam coraz to
Tam już zamieściłem to, co właściwie tutaj należałoby powiedzieć, prawdziwszą znajomość samych siebie. Stosownie zaś do tego,
ponieważ kwestia ta stoi w ścisłym związku z nauką Kanta o współ- czy w tych czynach przeważały egoizm, złość lub współczucie, tj.
istnieniu wolności i konieczności. Proszę zatem o ponowne prze- czy różnica, jaką czyniliśmy między sobą a innymi, była większa czy
czytanie tutaj tego, co tam było powiedziane. Zgodnie z tym, o ile mniejsza, ze znajomości tej wynika zadowolenie lub nieza-
zachodzą dane pobudki, o p e r a r i staje się koniecznym; stąd też dowolenie z nas samych, z tego, c z y m j e s t e ś m y . Tą samą
w o l n o ś ć , która objawia się w postaci o d p o w i e d z i a l n o ś c i , miarą mierzymy i innych ludzi, których charakter poznajemy w
może leżeć tylko w e s s e. Wprawdzie wyrzuty sumienia sposób równie empiryczny, jak i własny, tylko że daleko mniej
bezpośrednio i widzialnie dotyczą tego, co u c z y n i l i ś m y ; w dokładnie: to, co przy sądzeniu samych siebie objawiało się, jako
gruncie rzeczy jednak i właściwie odnoszą się do tego, czym zadowolenie lub też niezadowolenie, dochodzące niekiedy aż do
j e s t e ś m y ; czym zaś jesteśmy, o tym świadczą nasze czyny, które męczarni sumienia, występuje tu w formie pochwały, poklasku,
względem naszego charakteru są tym, czym symptomy względem uwielbienia albo też nagany, wstrętu lub pogardy. Że wyrzuty,
choroby. W e s s ę zatem, w tym czym j e s t e ś m y, musi także jakie im czynimy, p o z o r n i e tylko odnoszą się do czynów,
leżeć nasza wina i zasługa. To, co w innych jest przedmiotem naszego w ł a ś c i w i e zaś mają na względzie niezmienny charakter tych
szacunku i miłości, lub też nienawiści i pogardy, to nie są ich ludzi, że cnota i występek są powszechnie uważane za stałe,
właściwości zmienne i podlegające przekształceniom, lecz to, co w nieodłączne właściwości charakteru, o tym świadczą znane i często
nich jest trwałe, istniejące raz na zawsze. A gdy przypadkiem używane wyrażenia w rodzaju następujących: „Teraz widzę, kim
zmieniamy o nich zdanie, to nie mówimy, że oni się zmienili, ale jesteś!" - „Pomyliłem się co do ciebie!" - „Nie jestem taki jak ci
że my pomyliliśmy się co do nich. I podobnie, przedmiotem się wydaje", - „Nie jestem taki, żebym był zdolny ciebie podejść"
naszego zadowolenia lub niezadowolenia z samych siebie jest to, itp.; albo też takie, jak: „les ames bien nees"; tożsamo po
czym j e s t e ś m y i czym nieodwołalnie musimy pozostać; hiszpańsku: „bien nacido"; (•).
rozciąga się to nawet na nasze właściwości umysłowe, ba, nawet Rozum o tyle tylko wpływa na sumienie, że warunkuje ciągłość
na rysy naszej twarzy. Jakże wobec tego wina i zasługa nie pamięci i wyrazistość wspomnień. W naturze rzeczy leży, że sumienie
miałyby leżeć w tym, czym j e s t e ś m y ? - Coraz to dokładniejsza przemawia dopiero po f a k c i e ; dlatego też nazywamy je s ę d z i ą .
znajomość samych siebie, p r o t o k ó ł c z y n ó w , uzupełniający Jeśli przemawia u p r z e d n i o , to nie we właściwym znaczeniu,
się z dniem każdym, oto czym jest nasze s u m i e n i e . lecz tylko pośrednio za pomocą rozwagi, która na zasadzie
Bezpośrednim przedmiotem roztrzą-sań sumienia są nasze czyny, wspomnień, pozostawionych przez wypadki poprzednie, wnioskuje
przed innymi zaś te, w których albo kierując się samolubstwem lub o przyszłym niezadowoleniu z zamierzonego czynu. - Tak się
nawet złością, nie usłuchaliśmy przedstawia etyczny fakt świadomości; sama zaś istota tego

156 157
faktu jest zagadnieniem metafizycznym, które nie wchodzi bez- pytania, oczekuje poważnej na nie odpowiedzi. Po drugie zaś jestem
pośrednio do naszego zadania, lecz którego dotknę w rozdziale zdania, że nie ma błędów uprzywilejowanych, ani pożytecznych, ani
ostatnim. - Tak więc, sumienie jest to tylko znajomość własnego nawet nieszkodliwych, ale że każdy błąd przynosi daleko więcej
niezmiennego charakteru, osiągnięta za pomocą rejestrowania szkody niż korzyści. - Gdyby zaś chciano istniejące przesądy uczynić
czynów w pamięci; wrażliwość zaś na pobudki samolubstwa, miarą prawdy oraz granicą, której nie wolno przekroczyć, gdy się
złości i współczucia, od której zależy cała wartość moralna prawdę wykłada, wówczas byłoby uczciwiej od razu zlikwidować
człowieka, a która jest tak rozmaita u rozmaitych ludzi, nie jest wszystkie akademie i wydziały filozoficzne, gdyż to, co nie istnieje,
faktem możliwym do wyjaśnienia za pomocą innych faktów, ani nie powinno łudzić pozorami istnienia.
faktem możliwym do osiągnięcia za pomocą kształcenia, a zatem
powstającym w czasie i zmiennym, a nawet po prostu zależnym
od przypadku, lecz faktem wrodzonym, niezmiennym i nie
dającym się wyjaśnić; twierdzenie zaś to jest w ścisłej i zupełnej
zgodności z poprzednim. Odpowiednio do tego cały bieg życia
ludzkiego wraz z całą swą rozmaitością działań, byłby niczym
więcej, jak tylko zewnętrznym cyferblatem owej pierwotnej
maszynerii wewnętrznej, albo też zwierciadłem, objawiającym
umysłowi każdego człowieka naturę jego własnej woli, jego istotę
właściwą.
Kto zada sobie trochę pracy i starannie rozważy to, co po-
wiedziałem tu i we wspomnianym już paragrafie 10-tym, ten
będzie musiał uznać, że podstawa, jaką ja daję etyce, odznacza się
z jednej strony konsekwencją i spójnością, których brak wszystkim
innym, zaś z drugiej, zgodnością z danymi doświadczenia, na której
tamtym zbywa w stopniu jeszcze wyższym. Tylko prawda bowiem
może zawsze pozostawać w zgodzie z sobą i z naturą; wszystkie
zaś poglądy są zasadniczo błędne w wiecznej wewnętrznej rozterce z
samymi sobą i w zewnętrznej sprzeczności z doświadczeniem,
które na każdym kroku składa przeciw nim swój cichy protest.
Mimo to, zdaję sobie dokładnie sprawę, że prawdy tu wyłożone,
szczególnie te, które zjawiają się jako wynik końcowy, zasadniczo się
sprzeciwiają zakorzenionym głęboko przesądom i błędom; mianowicie
zaś owej w modzie dziś będącej etyce do użytku szkół począt-
kowych; nie doznaję jednak z tego powodu skruchy i żalu. Przede
wszystkim bowiem przemawiam tu nie do dzieci ani do ludu, lecz do
oświeconej akademii, której czysto teoretyczne pytanie dotyczyło
zasadniczych prawd etyki, i która, ze względu na doniosłość tego

158
RozdzialW dla naszych zmysłów i pojmowania, przedstawia się tak, a nie
inaczej, oraz w jaki sposób dany charakter zjawisk z istoty rzeczy
wynika. Potrzeba metafizycznej podstawy w etyce jest tym
Przyczynek do metafizycznego wytłumaczenia silniejsza, że, jak twierdzą jednogłośnie wszystkie systemy
podstawowego faktu moralności religijne i filozoficzne, etyczne znaczenie czynów ludzkich posiada
zarazem charakter metafizyczny, tj., że wpływ tych czynów sięga
poza dziedzinę zjawisk, a zatem poza sferę możliwości doświa-
dczenia, że stoi w jak najściślejszym związku z całym bytem
świata i przeznaczeniem ludzkości, gdyż jeśli szukamy ostatecznego
§ 21. Wyjaśnienie co do tego dodatku celu i sensu istnienia, widzimy że celem tym jest nie co innego,
jak tylko dobro moralne. Dowodem tego ostatniego twierdzenia
W poprzednich rozdziałach wykazałem fakt istnienia pobudki jest fakt niezaprzeczalny, że wraz ze zbliżaniem się śmierci bieg
moralnej i dowiodłem, że jedynie ona może być źródłem bez- myśli każdego człowieka niezależnie od tego, czy tenże uznawał
interesownej sprawiedliwości i prawdziwej miłości bliźniego, dwóch jakiekolwiek dogmaty religijne, przybiera kierunek m o r a l n y , i
cnót kardynalnych, z których wypływają wszystkie inne. Jest to że taki człowiek stara się koniecznie m o r a l n i e zamknąć
dostateczne [wystarczające], gdy chodzi o wykazanie podstaw swoje rachunki z życiem. Ważne są w tym względzie świadectwa
etyki; etyka bowiem musi koniecznie opierać się na czymś fa- starożytnych, ponieważ nie działały jeszcze wtedy wpływy chry-
ktycznym i istniejącym w sposób dający się udowodnić, bądź w stianizmu. U Stobaeosa (Floril, Tit.44. §20) znajdujemy fragment,
świecie zewnętrznym, bądź w świadomości, o ile tylko ktoś nie który przypisywano starożytnemu prawodawcy Zaleukosowi, lecz
zechce, jak to czyniło wielu z moich poprzedników, wyprowadzać który, według Bantleya i Heynego pochodzi od któregoś z pi-
przepisów etycznych z jakiegoś dowolnie obranego za punkt tagorejczyków. Ustęp ten brzmi jak następuje: Oportet ante oculos
wyjścia sądu abstrakcyjnego, lub też jak Kant - z nagiego pojęcia, sibi ponere punctum temporis illud, quo unicuiąue e vita excedendum
pojęcia p r a w a . Zadanie więc moje, o ile chodzi o zagadnienie, est: omnes enim moribundos poenitentia corripit, e memoria eorum,
postawione przez Towarzystwo Królewskie, jest spełnione; ąuae iniuste egerint, ae vehementer optant, omnia sibi iuste peracta
zagadnienie bowiem dotyczyło jedynie podstawy etyki i nie żądało fuisse.* [Należy wyobrazić sobie chwilę, która u każdego z nas
dalszego ugruntowania tej podstawy za pomocą metafizyki. Wiem poprzedza rozstanie z tym światem. Wszyscy umierający są ogarnięci
jednak dobrze, że duch ludzki nie może w tym znaleźć ostatecznego żalem, wspominając zło, które wyrządzili, chcieliby wówczas aby
zaspokojenia. Jak u kresu każdego badania i każdej realnej nauki, wszystkie ich czyny były sprawiedliwymi]. Podobnie - że wezmę
tak i tu staje on wobec jakiegoś zjawiska pierwotnego, które tu przykład historyczny - widzimy, jak Perykles na łożu śmierci
wprawdzie wyjaśnia wszystko, co pod nie się podciąga i co zeń nie chciał słyszeć o żadnym ze swych wielkich czynów, a
wynika, ale samo pozostaje niewyjaśnione i stoi przed nami jako wspominał to tylko, że nigdy żaden obywatel nie nosił żałoby z
zagadka. I tu zatem zjawia się pragnienie metafizyki, tj. jego winy (Plutarch in Pericl). Przypominam sobie także inne
ostatecznego wytłumaczenia zjawisk pierwotnych, jako takich, oraz zdarzenie, zupełnie innego rodzaju; znalazłem je w sprawozdaniu z
świata, jako całokształtu zjawisk. Dzięki temu pragnieniu powstaje zeznań składanych przed pewnym angielskim sądem przysięgłych.
pytanie, dlaczego rzeczywistość, istniejąca Fakt dotyczy na pół dzikiego piętnastoletniego Murzyna, który
zmarł na okręcie od ran, otrzymanych w jakiejś bójce; przed
śmiercią chłopiec ów kazał pośpiesznie zwołać wszystkich swych
160 161
towarzyszy i pytał każdego, czy go kiedy nie skrzywdził lub nie na metafizyce jest nieunikniona, jak to już wykazałem we Wstępie,
obraził, otrzymawszy zaś odpowiedź przeczącą, doznał wielkiej ulgi. wspierając się powagą Wolfa i Kanta.
Jest to zresztą fakt powszechny, że umierający starają się Jednak pomiędzy wszystkimi zagadnieniami, jakie duch ludzki
zawsze przed zgonem pogodzić ze wszystkimi. Innego rodzaju usiłuje rozstrzygnąć, problemat metafizyki jest do tego stopnia
świadectwo dla naszego twierdzenia znajdujemy w równie znanym najtrudniejszy, że wielu myślicieli uznało go za całkowicie
powszechnym fakcie, że ludzie chętnie pozwalają się wynagradzać za nierozwiązalny. Ja w danym razie mam do czynienia jeszcze z
zasługi intelektualne, choćby to były największe arcydzieła jedną trudnością dodatkową, którą powoduje tutaj forma
świata, natomiast za spełnienia czynu wysokiej wartości moralnej oderwanej monografii; mianowicie, nie mogę wziąć za punkt
stale odmawiają wszelkiej nagrody. Dotyczy to szczególnie po- wyjścia żadnego określonego systemu metafizycznego, który
święcenia, jak np. gdy ktoś uratuje życie jednemu lub wielu uznawałbym za swój; gdyż musiałbym albo go wyłożyć, co
ludziom z narażeniem własnego; zbawca prawie zawsze stanowczo zabrałoby zbyt wiele miejsca, albo też przyjąć go jako dany i
odmawia wynagrodzenia, gdyż czuje, że ucierpiałaby na tym pewny, co byłoby zbyt ryzykowne. Z tego zaś znów wynika, że i
metafizyczna wartość jego czynu. Poetyczny obraz takiego faktu tu tak samo jak w poprzednich rozdziałach, nie mogę się
daje nam Burger w końcu pieśni o dzielnym człowieku. Ale i w posługiwać metodą syntetyczną, lecz tylko analityczną, tj. że
rzeczywistości dzieje się najczęściej tak samo, i nieraz zdarzało mi się zamiast iść od przyczyn do skutków, muszę ze skutków
czytać w dziennikach angielskich o podobnych zdarzeniach. Fakty wnioskować o przyczynie. Jestem zatem zmuszony wyrzec się
tego rodzaju są powszechne i zdarzają się bez różnicy religii. wszelkich przypuszczeń i wychodzić z takiego tylko stanowiska,
Zresztą, wobec tej nie dającej się zaprzeczyć etycz-no- które byłoby wspólne dla wszystkich; ta twarda konieczność
metafizycznej tendencji życia, żadna religia na świecie przyjąć by się utrudniła mi już wykład podstawy etyki, i to do tego stopnia, że
nie mogła, gdyby nie tłumaczyła życia zgodnie z tą tendencją: teraz patrząc nań, doznaję wrażenia, jak gdybym dokonał jakiejś
punktem oparcia religi w duszach ludzkich jest jej strona etyczna. sztuki nadzwyczaj trudnej, na podobieństwo np. tej, gdy ktoś
Człowiek odczuwa pobudkę moralną, ale stąd nie wynika jeszcze, wykonuje w powietrzu to, co się zwykle czyni na stałej podstawie.
żeby ją rozumiał i zdawał sobie sprawę z racji jej istnienia, Z chwilą jednak, gdy chodzi o metafizyczne wytłumaczenie
religia daje jej za podstawę swój dogmat i spaja ją z nim tak ściśle, podstawy etyki, trudność operowania bez przesłanek staje się tak
że wydają się nierozdzielne. Kapłani usiłują nawet wpoić wielka, że widzę z niej tylko jedno wyjście: a mianowicie, dać tylko
przekonanie, że niewiara i niemoralność są jednym i tym samym. zarys ogólny, zaznaczyć raczej niż wdawać się w objaśnienia,
Stąd pochodzi, że człowiek wierzący utożsamia niewierzącego z wskazać drogę, która tu prowadzi do celu, nie idąc po niej aż do
niemoralnym; dowodem tego jest fakt, że wyrażenia takie jak: końca, i w ogóle powiedzieć tylko bardzo małą cząstkę tego, co
bezbożny, ateusz, niechrześcijanin, kacerz, są używane jako miałbym do powiedzenia w innych warunkach. Na
synonimy moralnego zepsucia. Religie mają zadanie w znacznym usprawiedliwienie takiego postępowania powołuję się, obok
stopniu ułatwione; biorąc bowiem w i a r ę za punkt wyjścia, mogą powodów wyżej wymienionych, jeszcze i na to, że właściwe zadanie
też domagać się wiary w swoje dogmaty, a nawet wymuszać ją rozwiązałem już w poprzednich paragrafach, a zatem to, co tutaj daję,
groźbami. Systemy filozoficzne napotykają w tym względzie na jest to tylko o p u s s u p e r e r o g a t i o n i s , dodatek dany
daleko większe trudności; toteż rozważając wszystkie systemy po dobrowolnie, i który też dowolnie można przyjąć lub odrzucić.
kolei, widzimy, że żaden z nich nie sprostał swemu zadaniu, ani w
uzasadnieniu etyki, ani też w związaniu jej z pewną metafizyką.
A jednak konieczność oparcia etyki

762 163
wdzięczności, ponieważ uważają tylko za wynik głupoty innych ludzi. celów, albo też stawali mu na przeszkodzie; dla człowieka, który w
Inaczej bowiem musiałby uznać w kimś innym własną istotę, do tego zaś ten sposób wytwarzał między sobą a innymi głęboką przepaść,
nie jest zdolny nawet wtedy, gdy z tamtej strony objawia mu się to w niezmierzoną różnicę, a zatem istniał wyłącznie we własnej osobie
postaci nieomylnych znaków. Dlatego właśnie niewdzięczność tak nas - dla takiego człowieka, w śmierci razem z jego istnieniem, ginie
oburza. Odosobnienie moralne, w którym zły człowiek z natury swej wszelka rzeczywistość i świat cały. Tymczasem ten, kto we wszystkich
przebywa i z którego nie może się wydostać, z łatwością wtrąca go w innych ludziach, a nawet we wszystkim co żyje, widział siebie samego,
rozpacz. - Człowiek zaś dobry z tym większą ufnością odwołuje się do swoją własną istotę, ten którego byt zlewał się z bytem wszystkich
pomocy innych, ponieważ w sobie samym poczuwa gotowość przyjścia im istot żyjących, ten przez śmierć traci zaledwie drobną cząstkę
z pomocą w razie potrzeby. A to dlatego, że, jak już wyżej własnego istnienia; żyje on w dalszym ciągu we wszystkich tych, w
powiedziano, dla pierwszego świat przedstawia się jako „nie-ja", dla których rozpoznawał siebie samego, których kochał; znika tylko
drugiego zaś -jako „to samo ja". - Człowiek wspaniałomyślny, który złudzenie, które oddzielało jego świadomość od świadomości innych
przebacza nieprzyjaciołom i za złe dobrem płaci, człowiek taki jest ludzi. Tą różnicą usposobień tłumaczy się, nie we wszystkich
wzniosły i zasługuje na największą pochwałę; poznał on bowiem swoją wprawdzie wypadkach, ale przeważnie, odmienność zachowania się w
własną istotę nawet tam, gdzie ta istota stanowczo się go wyparła. obliczu śmierci ludzi wielkiej dobroci i ludzi szczególnie nikczemnych.
Jeśli sięgniemy aż do dna rzeczy, to ujrzymy, że wszelki czyn Po wszystkie czasy biedna prawda musiała rumienić się za to, że
prawdziwej dobroci, wszelka pomoc prawdziwie i zupełnie bezin- wyglądała jak paradoks; a przecież nie ma w tym jej winy. Nie może
teresowna, która nie ma żadnej innej pobudki, jak tylko potrzebę przyjąć na siebie postaci panującego powszechnie błędu. Z
bliźniego, nosi właściwie charakter jakiegoś aktu tajemniczego, jest westchnieniem tedy wznosi wzrok ku swemu bóstwu opiekuńczemu,
mistycyzmem, ujawnionym w praktyce; jej źródłem bowiem i ostate- ku czasowi, który obiecuje jej sławę i zwycięstwo. Lecz rozmachy
czną zasadą jest ta sama prawda, która stanowi podstawę wszelkiego skrzydeł czasu są tak olbrzymie i powolne, że osobnik tymczasem
mistycyzmu, wszelkie inne objaśnienie byłoby niezgodne z prawdą. umiera, nie doczekawszy spełnienia obietnicy.
Oto np. ktoś daje potrzebującemu jałmużnę, nie mając przy tym na - Podobnie i ja: uświadamiam sobie doskonale całą paradoksalność,
względzie nic innego, jak tylko przyniesienie ulgi człowiekowi, jaką moje wyjaśnienie metafizyczne etycznego prazjawiska musi
którego trapi niedostatek; czyn taki byłby niemożliwy, gdyby dawca mieć w oczach wykształconego na sposób zachodni człowieka, i
nie był przekonany, że to jego własna istota objawia się jemu w owej przyzwyczajonego do opierania etyki na zasadach zupełnie od-
smutnej postaci nędzarza, gdyby w tym obcym zjawisku nie rozpoznał miennych; ale nie mogę zadawać gwałtu prawdzie. Wszystko, na co
samego siebie, swojej istoty wewnętrznej. Dlatego to w poprzednim mogę zdobyć się w tym względzie, to dowieść cytatem, że taka
rozdziale nazwałem współczucie wielką tajemnicą etyki. metafizyka etyki stanowiła już od lat tysięcy zasadniczy pogląd
Kto idzie na śmierć dla ojczyzny, ten uwolnił się od złudzenia mądrości hinduskiej; powołuję się tutaj na nią, jak Kopernik
ograniczającego byt do jego własnej osoby, ten rozszerzył swoje powoływał się na system astronomiczny pitagorejczyków, wyparty
istnienie na swych współziomków, w których dalej żyć będzie, a kiedyś przez Arystotelesa i-Ptolorneusza. W „Bhaghavad Gita",
nawet na potomnych, dla których pracował - dla takiego śmierć jest jak (tłumaczenie A.W.Schlegla) czytamy: Eundem in omnibus animatibus
mgnienie powiek, które nie przerywa widzenia. consistentem summum dominum, istis pereuntibus haud pereuntem
Dla człowieka zaś, który na wszystkich innych patrzył jako na qui cernit, is vere cernit. Eundem vero cernens ubiąue praesentem
„nie-ja", który własną tylko osobę uważał za istotnie realną, na dominum, non violat semet ipsum sua ipsius culpa: exinde pergit ad
wszystkich zaś innych spoglądał właściwie jak na widma, przyznając summum iter. „Ten, kto na dnie wszystkiego co żyje, widzi
im istnienie jedynie względne, o ile służyli mu za narzędzia do jego
173
772
§ 22. Podstawa metafizyczna ciwnie, o ile może, zachowuje się względem nich przychylnie;
jeśli nie krzywdzi innych, lecz raczej w miarę możności przychodzi
porzucamy stały grunt doświadczenia, po którym y im z pomocą i poparciem: wówczas ci inni będą go nazywali pod
docychczas i idziemy szukać ostatecznego zaspokojenia s? tym właśnie względem d o b r y m c z ł o w i e k i e m ; czyli, że
w dziedzinie, gdzie nie ma nawet możliwości do-- pojęcie „dobry" jest doń stosowane z tego samego punktu
szczęśliwi, jeśli uda nam się pochwycić choćby widzenia, co i w poprzednich przykładach: z punktu widzenia
drobną m^zzówkę, choćby przelotny błysk prawdy. Ale to z czego względnego, empirycznego i leżącego w podmiocie biernym. Roz-
r*? zrezygnujemy do końca, to dotychczasowa rzetelność ważmy jednak charakter takiego człowieka nie tylko w stosunku
pcstspcwszis; nie będziemy, za przykładem szkoły tzw. pokan- do innych, lecz sam w sobie. Z wcześniejszego wiemy, że cnoty
K^sti^. ii±x?wać się w marzeniach, opowiadać bajek, imponować sprawiedliwości i miłości bliźniego wypływają z bezpośredniego
ssys-EHE i szrać się mydlić czytelnikowi oczu, niewiele obiecujemy, odczuwania cierpień i radości innych, którego źródłem jest współ-
kcz to. o? damy, będą to twierdzenia, wypowiedziane szczerze czucie. Jeśli jednak zapragniemy wniknąć w istotę takiego cha-
IBEZZŻWE. rakteru, to odnajdziemy ją bez wątpienia w tym, że c z ł o w i e k
To. co dotychczas służyło nam jako podstawa tłumaczenia, aę podobny czyni mniejszą różnicę między sobą a
obecnie w problemat: chodzi nam mianowicie o istotę so i n n y m i , niż inni ludzie. R ó ż n i c a ta w oczach człowieka
EŁiciałnego, wrodzonego każdemu człowiekowi i nieznisz-czzkeso złego jest tak wielką, że cudze cierpienie sprawia mu bezpośrednią
^pófczucia, które uznaliśmy za jedyne źródło czynów rozkosz, której poszukuje bez względu na inne jakiekolwiek korzyści, a
iiESEiacizitiydi: takie zaś jedynie posiadają wartość moralną. Wielu nawet wbrew swym własnym interesom. Ta sama r ó ż n i c a w
3o20>?ć«e nowożytnych ma zwyczaj traktować pojęcia d o b r e g o : oczach egoisty jest jeszcze dość wielka, aby pozwolić mu w danym
złe r ;_ jiko pojęcia proste, tj. nie wymagające żadnego dalszego ani razie zapatrywać się na cudzą wielką krzywdę, jako na środek do
nawet dające się objaśnić. Większość też mówi ujemniczo i z osiągnięcia niewielkiej korzyści dla siebie. Zatem w oczach obu
namaszczeniem o jakiejś i d e i d o b r a , EĆCB. in ihrży za tych gatunków ludzi pomiędzy „ja", które ogranicza się do
fundament dla ich etyki, albo przynajmniej za cło osłonięcia jej własnej osoby, a „nie-ja" obejmującym całą resztę świata,
niedostatku.* Zwyczaj ten zmusza mnie do ii :^ wyjaśnienia, że zachodzi potężna różnica, która na kształt szerokiej przepaści
pojęcia te nie są ani proste, ani tym rćrćas ćir-e a priori. Wyrażają dzieli dwa te światy. P a r e a t m u n d u s , d u m e g o s a l v u s s i m
one po prostu pewien stosunek i są "?.TfTp±e:e z najbardziej [Niech ginie świat, bylebym ja się ocalił.] - oto ich zasada. Dla
codziennego doświadczenia. Wszystko, co jes w ZE>±ZK z dążeniami człowieka dobrego różnica ta nie jest tak wielka, w świetle zaś
jakiejkolwiek indywidualnej woli, nazywa ae f 5£sniku do tej ostatniej d czynów szlachetnych widzimy ją jako całkiem zniesioną; wtedy
o b r y m; w tym znaczeniu mówimy: ±£ce tózsnie. dobre drogi, bowiem cudze dobro bywa osiągane kosztem własnego, czyli, że
dobry znak; - przeciwieństwo tego jest z ł e n. JeśE jakiś człowiek człowiek szlachetny cudze „ja" stawia na równi z własnym. Tam
dzięki swemu charakterowi nie znajduje -rryg— vsn w stawianiu zaś, gdzie chodzi o uratowanie w i e l u ludzi, tam jednostka
przeszkód dążeniom innych ludzi, a prze- oddając za nich życie, składa im w całkowitej ofierze swoje własne
„ja".
w czystości swojej jest pojęciem pierwotnym, absolutną ideą, Teraz zachodzi pytanie, które z tych dwóch pojmowań stosunku
rs: nrt se w nieskończoności." (Bouterweck, „Aforyzmy praktyczne"). Jak między „ja" własnym a cudzym jest błędne i polega na złudzeniu: czy
17. rrrcssso. a nawet trywialnego pojęcia dobra, Bouterweck miałby ochotę c
jŁcesc-5 posłańca Jowisza, aby następnie, jak jakiego bożka umieścić je
to, które jest podstawą czynów dobrych i szlachetnych, czy też to, na
którym opiera się egoizm i złość?

165
mądrości teoretycznej; ta ostatnia bowiem zawsze pozostaje i wzruszenie, których doznajemy przy opowiadaniu o jakimś szlache-
niezupełna i dopiero powolną drogą wnioskowania dochodzi do tnym uczynku, w wyższym jeszcze stopniu - na jego widok, w
celu, który tamta osiąga od razu. Człowiek szlachetny, ja- najwyższym zaś - gdy go sami spełniamy, wynikają w gruncie
kiekolwiek byłyby jego braki pod względem intelektualnym, do- rzeczy stąd, że taki uczynek daje nam pewność, iż poza wielością i
wodzi swymi czynami najgłębszej wiedzy i najwyższej mądrości i zróżnicowaniem osobników przez principium
zawstydza człowieka genialnego i uczonego, który by swym i n d i y i d u a t i o n i s ukrywa się ich jedność rzeczywista, dostępna
postępowaniem zdradzał, że owa wielka prawda pozostała obcą nawet dla nas, ponieważ dopiero co przejawiła się w faktach.
jego sercu. Stosownie do tego, które z tych dwóch przekonań przeważa,
„Indywidualizacja jest rzeczywistą, p r i n c i p i u m i n d i - między istotami przejawia się przyjaźń* lub nienawiść* Em-
v i d u a t i o n i s wraz z zależną od niej rozmaitością osobników pedoklesa. Lecz ten, kto mógłbyby wysiłkiem nienawiści przeniknąć
jest porządkiem rzeczy samych w sobie. Każdy osobnik jest istotą swego najbardziej znienawidzonego przeciwnika i dotrzeć aż do jego
zasadniczo różną od wszystkich innych. W sobie jedynie rzeczywiście najgłębszego wnętrza, ten ku zdumieniu swemu odnalazłby w nim nie
istnieję, cała zaś reszta nie jest mną i jest mi obca". co innego, jak samego siebie. Wszystkie zjawiające się nam we śnie
Taki jest pogląd, za którego prawdziwością przemawia ciało i osoby są tylko różnymi formami, pod którymi ukrywamy się my
kość nasza, pogląd który stanowi podstawę wszelkiego egoizmu, a sami, to samo bywa i na jawie - chociaż nie tak łatwo nam to
którego realnym wyrazem jest wszelki czyn niemiłosierny, nie- rozpoznać. Ale „tat-twam asi".
sprawiedliwy lub złośliwy.
Przewaga jednego z tych dwu przekonań objawia się nie tylko
„Indywidualizacja jest jedynie zjawiskiem, powstającym za po- w poszczególnych uczynkach, ale i w całej świadomości i
średnictwem czasu i przestrzeni; czas zaś i przestrzeń są niczym usposobieniu; dlatego też usposobiebie i świadomość człowieka
innym, jak tylko formami wszelkich przedmiotów mego poznania, d o b r e g o zasadniczo różnią się od świadomości i usposobienia
uwarunkowanego moim uzdolnieniem mózgowym ; stąd też wielość i człowieka z ł e g o . Człowiek z ł y stale odczuwa wyraźną granicę
odrębność osobników są także tylko zjawiskiem, tj. istnieją jedynie w między sobą a wszystkim, co jest poza nim. Świat przedstawia mu
moim w y o b r a ż e n i u . Moja prawdziwa wewnętrzna istota się jako b e z w z g l ę d n e „n i e-j a", jego stosunek zaś do świata
znajduje się we wszystkich tworach żyjących i jest tam taka sama, jaka jest zasadniczo wrogi; stąd też i zasadniczym tonem jego nastroju
zjawia się mnie samemu w granicach mojej świadomości". - będzie niechęć, podejrzliwość, zazdrość, radość z cudzego
Zawarta w tych słowach prawda, posiadająca w sanskrycie swą stałą nieszczęścia. - Przeciwnie, człowiek d o b r y przebywa w świecie
formułę „tat-twam asi", to znaczy „to jesteś ty", objawia się nam w zewnętrznym, jednorodnym z jego własną istotą, inni ludzie
postaci w s p ó ł c z u c i a , które jest podstawą wszelkiej cnoty przedstawiają mu się nie jako „nie-ja", lecz jako „jeszcze jedno
prawdziwej, tj. bezinteresownej, i znajduje swój wyraz realny w każdym ja". Stąd też i jego stosunek do każdego jest zasadniczo życzliwy:
dobrym uczynku. Do przekonania o tej prawdzie, jako do czuje się on wewnętrznie spokrewniony ze wszystkimi istotami,
ostatecznej podstawy naszej prośby, odwołujemy się zawsze, ilekroć bierze bezpośredni udział w ich radościach i cierpieniach i ufa, że
zwracamy się do czyjejś wyrozumiałości, dobroci i miłosierdzia; one tak samo zachowują się względem niego. W tym leży źródło
wtedy bowiem uświadamiamy naszemu słuchaczowi stanowisko, jego głębokiego wewnętrznego spokoju, jego usposobienia ufnego,
skąd wszystkie istoty ukazują się, jako zlane w jedną. Przeciwnie zaś, pogodnego, zadowolonego, dzięki któremu każdy dobrze się czuje w
samolubstwo, zazdrość, nienawiść, prześladowanie, nieczułość, zemsta, jego pobliżu. - Zły człowiek, gdy znajdzie się w potrzebie, nie
radość z cudzego nieszczęścia, okrucieństwo - odwołują się do tamtego wierzy w cudzą pomoc, jeśli się do niej odwołuje, to bez ufności;
pierwszego przekonania i na nim się opierają. Radość otrzymawszy zaś przyjmuje bez prawdziwej
170 777
zawiera się w Upanishadach.* Odnajdujemy ją tam nieomal na każdej ten sam temat w różnych jego wariantach; skutkiem tego nauka ta
stronicy, powraca ona niezmordowanie w niezliczonych zwrotach, dostąpiła powszechnego uznania wśród niemieckich uczonych, a nawet
wyjaśniana za pomocą najrozmaitszych obrazów i porównań. To, że ta rozpowszechniła się wśród oświeconej publiczności.* Jedyny
sama wielka myśl jest podstawą filozofii Pitagorasa, to nie ulega wyjątek pod tym względem stanowią dziś filozofowie uniwersyteccy, na
żadnej wątpliwości nawet wobec niedostatecznych informacji, jakie których ciąży trudny obowiązek przeciwdziałania tzw. panteiz-
posiadamy o tej filozofii. To, że w nauce tej zawierała się prawie cała mowi; obowiązek ten wprawia ich w taki kłopot i zamieszanie, że w
filozofia szkoły Eleatów, jest to rzecz powszechnie wiadoma. W czasach swej trwodze serdecznej uciekają się na przemian, to do politowania
późniejszych natchnęła ona neo-platoników; ci ostatni uczyli, że propter godnych sofizmatów, to do pompatycznych frazesów, z których mają
omnium unitatem cunctas animas unam esse*. [Dzięki jedności nadzieję uszyć przyzwoity kostium maskaradowy dla swej
wszystkich rzeczy dusze wszystkie tworzą tylko jedną]. W IX-ym ukochanej i dozwolonej dziadowskiej filozofii. Słowem zdanie „jedno i
stuleciu niespodziewanie pojawia się ona w Europie za pośrednict- wszystko" było po wsze czasy celem szyderczych ataków ze strony
wem Erygenesa, który przejął się nią i usiłował ją przybrać w formy i głupców, dla mędrców zaś przedmiotem nieskończonych
wyrażenia religii chrześcijańskiej. Wśród mahometan odnajdujemy ją rozmyślań. Ścisły jednak dowód jego prawdziwości da się wy-
w postaci natchnionej mistyki Sufisów. Na zachodzie Giordano prowadzić, jak tego wyżej dokonałem jedynie z nauki Kanta, chociaż
Bruno musiał odpokutować haniebną i męczeńską śmiercią to, że nie sam Kant tego nie uczynił, [a] tylko metodą mądrych mówców, dał
mógł oprzeć się pragnieniu wypowiedzenia owej prawdy. A jednak i przesłanki, pozostawiając słuchaczom przyjemność wyprowadzenia
sami chrześcijańscy mistycy, jacy gdziekolwiek i kiedykolwiek wniosków.
istnieli, wbrew woli swej i zamiarom, stale zwracali się do niej. Imię Jeśli więc wielość i rozdzielność cechują jedynie z j a w i s k o i
Spinozy utożsamiło się z nią. Wreszcie za naszych czasów, gdy Kant jeśli wszystko, co żyje, jest przejawem jednej i tej samej istoty, to
dokonał zburzenia starego dogmatyzmu, a świat przerażony stanął wobec tego, takie pojmowanie, które znosi różnicę pomiędzy „ja" a
nad jego dymiącymi zgliszczami, świadomość tej prawdy zbudziła się „nie-ja", nie może być mylne; mylny będzie raczej pogląd
znowu dzięki filozofii eklektycznej Schellinga; ten ostatni dokonał przeciwny. Toteż Hindusi oznaczają ten ostatni nazwą M a j a , czyli
tylko połączenia nauk Plotyna, Spinozy, Kanta i Jakuba Boehme, z pozór, złudzenie. Co do pierwszego, to znaleźliśmy, że jest on zasadą
najnowszymi wynikami nauk przyrodniczych; pospiesznie zmieszał to współczucia, czyli że współczucie jest po prostu realnym wyrazem
wszystko w jedną całość i podał ku tymczasowemu zaspokojeniu tego pojmowania. Pojmowanie to stanowiłoby zatem podstawę etyki i
naglącego głodu swoich współczesnych, potem zaś odtwarzał tylko polegałoby na tym, że j e d e n osobnik bezpośrednio poznawałby w
d r u g i m samego siebie, własną prawdziwą istotę. W ten sposób
' Autentyczność Qupnekhatu poddana była w wątpliwość kilkoma marginalnymi mądrość praktyczna, która polega na zachowywaniu sprawiedliwości i
uwagami dodanymi przez mahometańskich przepisywaczy, które to uwagi następnie czynieniu dobra, stykałaby się w swych rezultatach z najgłębszą nauką
przedostały się do tekstu. Autentyczności tej jednak dowiódł znawca sanskrytu F.H.H.
Windischmann (syn) w swym dziele „Sancara. Sive de theologumenis Yedanticorum", najdalej posuniętej mądrości teoretycznej, filozof praktyczny zaś, tj.
1833, jak również Bochinger w książce p.t. „De la vie contemplative chez les Indous", człowiek sprawiedliwy, dobroczynny, wspaniałomyślny wyrażałby tylko
1831. - Porównując nowsze tłumaczenia pojedynczych Upanishad, dokonane przez czynem ten sam pogląd, który jest ostatecznym wynikiem najgłębszego
Rammohun Roya, Poleya, a nawet Colebrooke'a, jak również najnowsze przez Roera z
dosłownym przekładem łacińskim perskiego tłumaczenia męczennika tej nauki, rozważania i najtrudniejszych dociekań filozofa teoretycznego. Swoją
sułtana Darashakoh'a, dokonanym przez Anquetil'a, nawet nie znający sanskrytu drogą doskonałość moralna stoi wyżej od wszelkiej
czytelnik może się dokładnie przekonać, że Anąuetil opierał się na ścisłym i dosko-
nałym rozumieniu języka, podczas, gdy tamci w większości szli po omacku i pomagali * „Można u nas dość długo zamykać drzwi przed słusznością, lecz z chwilą, gdy raz
sobie odgadywaniem. - Bliższe szczegóły w tej kwestii znajdzie czytelnik w drugim się zręcznie do domu przedostanie, pozostaje w nim, i wkrótce staje się jego panią".
tomie „Parergów", roz. 16, § 184. (Yoltaire).

168 169
Pojmowanie będące podstawą egoizmu, e m p i r y c z n i e biorąc, są warunkami wielości, nazywam je p r i n c i p i u m i n d i v i-d u
daje się usprawiedliwić w zupełnie ścisły sposób. Doświadczenie a t i o n i s, nie troszcząc się o to, czy sens, nadawany przeze mnie temu
ukazuje nam różnicę między osobowością naszą własną i cudzą, wyrażeniu, jest ściśle ten sam, w jakim brali je scholastycy.
jako coś bezwzględnego. Odmienność przestrzeni odgradzająca Jeśli między odkryciami, jakie dała światu podziwu godna
mnie od kogoś innego, odgradza mnie także od jego cierpień i myśl Kanta, jest cokolwiek niewątpliwie prawdziwego, to tym
przyjemności. - Przeciwko temu można by przede wszystkim czymś jest właśnie e s t e t y k a t r a n s c e n d e n t a l n a , czyli nauka
zauważyć, że posiadana przez nas świadomość naszego własnego o idealności czasu i przestrzeni. Jest ona tak jasno uzasadniona, że
„ja" nie jest ani wyczerpująca, ani też jasna w swych ostatecznych niepodobna podnieść przeciwko niej ani jednego zarzutu, który
głębiach. Za pomocą postrzegania dokonywanego przez mózg na miałby choćby pozory słuszności. Stanowi ona istotny triumf
zasadzie danych zmysłowych, a więc pośrednio, poznajemy Kanta i należy do tej bardzo nielicznej grupy teorii
własne ciało, jako przedmiot w przestrzeni; za pomocą zmysłu metafizycznych, które można uważać za rzeczywiście dowiedzione
wewnętrznego poznajemy bieżący szereg naszych dążeń i aktów i za prawdziwe zdobycze w dziedzinie metafizyki. Według tej teorii
woli powstających pod wpływem bodźców zewnętrznych, oraz czas i przestrzeń są tylko formami naszego własnego
różnorodne, słabsze lub silniejsze poruszenia woli, do których postrzegania, są właściwe postrzeganiu, nie zaś rzeczom pozna-
dadzą się w rezultacie sprowadzić wszystkie uczucia wewnętrzne. wanym za jego pomocą, a zatem nie mogą w żadnym razie
Oto i wszystko: samo bowiem poznanie poznawaniu nie podlega. warunkować rzeczy samych w sobie; są one właściwe tylko
Sam zaś właściwy substrat całego tego zjawiska, nasza wewnętrzna o b j a w i a n i u się tych rzeczy takiemu, jakie jest możliwe w naszej,
i s t o t a s a m a w s o b i e , to, co chce i poznaje, nie jest dla nas związanej warunkami fizjologicznymi, świadomości świata zewnę-
dostępne; widzimy tylko stronę zewnętrzną, wnętrze zaś pozostaje trznego. Jeśli jednak rzeczy samej w sobie, tj. prawdziwej istocie
pogrążone w mroku. Dlatego też i nasza znajomość samych siebie nie świata obce są c z a s i p r z e s t r z e ń , to obca jest jej także i
jest ani całkowita, ani wyczerpująca; jest ona raczej bardzo w i e l o ś ć ; skąd wynika, że rzecz sama w sobie może być jedna
powierzchowna; większa ł najważniejsza część nas samych pozostaje we wszystkich niezliczonych zjawiskach świata zmysłowego, i że we
dla nas nieznana i zagadkowa, albo też, jak mówi Kant, „ja" wszystkich tych zjawiskach może się przejawiać jedna i tożsama
poznaje siebie tylko jako zjawisko, nie zaś jako to, czym może być istota. I odwrotnie: to co się przedstawia jako mnogie, a zatem w
samo w sobie. czasie i przestrzeni, nie może być rzeczą samą w sobie, lecz tylko
Dostępna naszemu poznaniu część jest wprawdzie inna u każdego z j a w i s k i e m . Zjawisko jednak, jako takie, istnieje tylko wobec
osobnika i wyróżnia jednych od drugich, ale stąd bynajmniej nie naszej świadomości, świadomości ograniczonej wieloma warunkami, a
wynika, aby ta różnorodność była właściwa i tamtej części pod- nawet bezpośrednio wprost zależnej od pewnej funkcji
stawowej i istotnej, która pozostaje zakryta i nieznana. Co do tej organicznej; nie istnieje zaś poza nią.
części pozostaje zatem przynajmniej możliwość, że jest we wszystkich Teoria, że wszelka wielość jest tylko pozorna, że wszystkie
jedna i tożsama. osobniki tego świata, cała nieskończona ilość tych osobników, które
Na czym wobec tego zasadza się wszelka wielość i liczebna istnieją obok siebie lub po sobie, byłaby tylko przejawem jednego i
rozmaitość istot? - Na przestrzeni i czasie; one jedynie czynią ją tego samego, jednej wszechobecnej i tożsamej rzeczywisty byt
możliwą; wielość nie daje się pomyśleć ani wyobrazić inaczej, jak w mającej istoty, teoria ta znana była już na długo przed Kantem, a
postaci wielu istniejących obok siebie lub po sobie przedmiotów. nawet rzec można, po wszystkie czasy. Jest to przede wszystkim
Ponieważ zaś przedmioty jednorodne są to o s o b n i k i , główna i podstawowa doktryna najstarszej księgi na świecie, świętych
i n d y w i d u a , przeto ze względu [na to,] że czas i przestrzeń Ved, których część dogmatyczna, albo raczej ezoteryczna doktryna

166 167
tego samego władcę, władcę który pozostaje nieśmiertelny gdy
wszystko umiera - ten widzi prawdę. Widząc wszechobecność
władcy nie skala się żadną winą, która by z niego pochodziła,
dzięki temu idzie drogą prowadzącą na wyżyny".
Na tych wskazówkach co do metafizyki moralności zmuszony
jestem poprzestać, choć jeden ważny krok pozostał w niej jeszcze do
zrobienia. Aby go jednak uczynić, należało i w samej e t y c e
postąpić o krok dalej; zaś nie mogłem uczynić, ponieważ w Europie za Spis treści
najwyższy cel etyki uważa się teorię sprawiedliwości i cnoty,
wszystko zaś, co wychodzi poza jej granice, jest jest albo nieznane,
albo też nieuznawane. Temu więc przymusowemu zaniechaniu
dalszego kroku należy przypisać, jeśli podane tu zarysy metafizyki Rozdział I
moralności nie pozwalają dojrzeć, choćby tylko z daleka szczytów Wstęp . .
metafizycznego gmachu ani właściwego związku między poszczegól-
nymi częściami d e l i a D i v i n a C o m m e d i a . Ale to nie leżało
w granicach ani mojego zadania, ani planu. Wszystko bowiem nie daje Rozdział II
się wypowiedzieć od jednego razu, a przy tym nie należy Krytyka podstawy etyki podanej przez Kanta 1
odpowiadać, na więcej niż na pytanie. 9
Kto pracuje nad rozszerzeniem granic ludzkiego poznania ten Rozdział III 8
zawsze się spotka z oporem czasu, działającym jak ciężar, który 5
Podstawa etyki . . . . . . . . . . . . . . . . .
trzeba ciągnąć, a który przygniata do ziemi, urągając wysiłkom. 16
Niech jednak pocieszy się pewnością, że jeśli przeciwko sobie ma 0
przesądy, to w zamian prawda jest po jego stronie; prawda zaś, gdy Rozdział IV
tylko współdziałać z nią zacznie czas jej sprzymierzeniec, może być Przyczynek do metafizycznego wytłumaczenia
zawsze pewna zwycięstwa. A więc jeśli nie dziś, to jutro. podstawowego faktu moralności . . . . . . .

You might also like