You are on page 1of 224

SKANOWAŁ DLA DOBRA LUDZKOŚCI:

„JEZUS”

JEŚLI KORZYSTASZ Z E-BOOKÓW ZESKANUJ


KSIĄŻKĘ
KTÓRĄ WG. CIEBIE WARTO SIĘ PODZIELIĆ.

STRONA DOMOWA AUTORA

http://popko.pl/
...Na
drodze ku wyzwoleniu można odrzucić wszystko, czego się nie pojmuje. Nie
trzeba się w nic bawić ani do niczego przymuszać. Nie trzeba nikogo słuchać
ani też naśladować. Wszystko, co służy poznaniu świata i siebie, skryte jest w
sercu każdego człowieka. Wystarczy tylko sięgnąć po ów dar, by cieszyć się
szczęściem po kres żywota...
Wyzwolenie...
Zbigniew Jan Popko
Wyzwolenie
(zapiski medium) Prawdziwa droga do urzeczywistnienia
Wydawnictwo „Oliyia"
Wydawnictwo „01ivia" Rusinowice Ul. Piaskowa 1 Tel./fax.: (034) 357-06-74
604 110-732 509 580-042
Projekt okładki: Jessica Popko Korekta: Klaudia Peszek
ISBN 83-921743-1-3
Wydanie I
Druk i Oprawa: Top-Pol
42-674 Zbrosławice, ul. Słowackiego 1
SPIS TREŚCI
1. Ostrzeżenie - najpierw pomyśl dwa razy.......9
2. Czakry.........................................................24
3. Otwieranie czakramów................................51
4. Koncentracja............................................ 115
5. Medytacja..................................................165
6. Wyzwolenie...............................................186
Książkę dedykuję tym wszystkim, których zwodzono, których mamiono,
którym wskazywano niewłaściwe drogi...
10
„ Ludzie biegną podziwiać wysokie góry, skłębiony przestwór mórz,
potężne prądy rzek, obszar oceanu i ruchy gwiazd - a opuszczają samych
siebie ".
Św. Augustyn
1. Ostrzeżenie - najpierw pomyśl dwa razy
Po brutalnym zajęciu Tybetu przez Chińczyków w latach pięćdziesiątych i
sześćdziesiątych do Indii i Nepalu uciekło przed prześladowaniami około stu
tysięcy Tybetańczyków. Wśród nich wielu wybitnych uczonych, joginów,
łamów. Kultura i religia Kraju Śniegów powoli zapuszczały korzenie w nowej
ziemi Zachodu. Masowo zakładano klasztory, szkoły i ośrodki medytacji.
Tradycja Tybetu otworzyła się na świat. Zapanowała moda na buddyzm w
pigułce. Praktykowano wszystko, co było tantryczne, sekretne, rytualne,
takie oświeceniowe. Pominięto przy tym obowiązek wnikliwego studiowania
nawet tak podstawowych tekstów źródłowych, jak dżataki czy sutry, nie
mówiąc już o bagatelizowaniu cennych wskazówek mistrzów. Zachodni
entuzjaści buddyzmu nie mieli na to czasu ani ochoty. Liczyło się samo
postanowienie dążenia do oświecenia. A i sam termin oświecenie stał się
synonimem niewiadomego. Liczyła się moda, taki owczy pęd ku nowemu.
Oprócz aszramów wielkich mistrzów jak grzyby po deszczu mnożyły się
szkoły powołujące się w swoim statucie na związki z buddyzmem, a w
rzeczywistości propagujące sekciarską odrębność, gdzie o randze
nauczyciela decydowały dyplomy, nie zaś autentyczna wie-
10
„ Ludzie biegną podziwiać wysokie góry, skłębiony przestwór mórz,
potężne prądy rzek, obszar oceanu i ruchy gwiazd - a opuszczają samych
siebie ".
Św. Augustyn
1. Ostrzeżenie - najpierw pomyśl dwa razy
Po brutalnym zajęciu Tybetu przez Chińczyków w łatach pięćdziesiątych i
sześćdziesiątych do Indii i Nepalu uciekło przed prześladowaniami około stu
tysięcy Tybetańczyków. Wśród nich wielu wybitnych uczonych, joginów,
łamów. Kultura i religia Kraju Śniegów powoli zapuszczały korzenie w nowej
ziemi Zachodu. Masowo zakładano klasztory, szkoły i ośrodki medytacji.
Tradycja Tybetu otworzyła się na świat. Zapanowała moda na buddyzm w
pigułce. Praktykowano wszystko, co było tantryczne, sekretne, rytualne,
takie oświeceniowe. Pominięto przy tym obowiązek wnikliwego studiowania
nawet tak podstawowych tekstów źródłowych, jak dżataki czy sutry, nie
mówiąc już o bagatelizowaniu cennych wskazówek mistrzów. Zachodni
entuzjaści buddyzmu nie mieli na to czasu ani ochoty. Liczyło się samo
postanowienie dążenia do oświecenia. A i sam termin oświecenie stał się
synonimem niewiadomego. Liczyła się moda, taki owczy pęd ku nowemu.
Oprócz aszramów wielkich mistrzów jak grzyby po deszczu mnożyły się
szkoły powołujące się w swoim statucie na związki z buddyzmem, a w
rzeczywistości propagujące sekciarską odrębność, gdzie o randze
nauczyciela decydowały dyplomy, nie zaś autentyczna wie-
10
dza. Samozwańczy przywódcy zaczęli głosić poglądy często sprzeczne z
zasadami buddyzmu. Stawiali się na równi z inkarnowanymi lamami i jak
tylko mogli, zabiegali o wpływy wielkich tego świata i skutecznie pomnażali
majątek swoich szkół. Rozpropagowano hasło, że do zerwania zakazanego
owocu poznania nie trzeba żmudnego terminowania u znanych mistrzów,
nudnego poznawania tradycji i szeregu wyrzeczeń, a wystarczy mały
dywanik w zacisznym kącie i szczere chęci. Co tak na dobrą sprawę nie jest
do końca pozbawione sensu, jeśli ów dywanik leży nie w jakimś
rozreklamowanym i suto opłacanym ośrodku, ale w domowym zaciszu, które
jak nic w świecie sprzyja postrzeganiu własnych duchowych mocy.
Wydawnictwa ezoteryczne przeżywały boom. Prasa pękała od natłoku
artykułów o treści mocno podejrzanej, w których ogłaszały się dziesiątki szkół
rozwoju duchowego. Ich adresy na stałe wpisały się w koloryt prasy
codziennej. Każdy, kto chciał, mógł do woli eksperymentować. Starożytna
tradycja rozlicznych odmian jogi i medytacji ugięła się pod zachłannością
konsumpcyjnego społeczeństwa. Dopasowała się do norm kulturowych
najbardziej uprzemysłowionych państw świata i masowy ruch New Age
eksplodował radosnym krzykiem bezkrytycznego zaufania.
Nastawione na szybki zysk ezoteryczne wydawnictwa, nowo powstałe
centra duchowego wsparcia, wszelkiej maści terapeuci i odro- dziciele oraz
media nie zauważały drugiej strony medalu, kiedy to po początkowej
ekstazie i oczarowaniu metodami cudownych terapii dochodziło u
eksperymentujących do zrywania związków z otoczeniem, a nawet do
licznych samobójstw. Dopiero po czasie zdano sobie sprawę z tego, że nie
istnieje droga na skróty, że nie osiągnie się niczego bez podporządkowania
ciała i umysłu jednemu celowi, że chcąc zjeść owoc, trzeba go najpierw
zerwać. Kłopot w tym, że nie bardzo było wiadomo, jak ów owoc wygląda i
jak go zerwać. Liczba szkół szła w tysiące, a treści książek wzajemnie się
znosiły, tylko świadomość istnienia owocu zdawała się faktem
niepodważalnym.
I dzisiaj na drodze poszukiwań równie łatwo wpaść w tę samą pułapkę, co
trzydzieści lat temu w Ameryce. Wygodniej jest bowiem naiwnie wierzyć w
deszcz upajających wzniosłych idei, niż cierpliwie pracować nad sobą.
Tymczasem cudownego, wewnętrznego spokoju nie
10
osiągniemy po piętnastominutowym seansie. To jest wykluczone. Nadto
na szukających czeka strach, depresja, rozpacz i bardzo aktywne siły
ujemne. Droga poznania jest pełna wyrzeczeń, długa, kamienista i nie-
bezpieczna. Tu nawet prosta koncentracja może zakończyć się uszkodzeniem
ciała.
Bardzo dużo mówi się ostatnio o czakramach i Kundalini. Niemal w każdej
takiej relacji autor z entuzjazmem wysmaża niezawodny przepis na
rozbudzenie tej siły, mającej zagwarantować pełne oświecenie. Przemilcza
jednak, jacy ludzie i po ilu latach duchowej ascezy dostąpili łaski oświecenia,
oraz jakich technik używali w tym celu. Wielu wręcz nie rozumie, że
obudzenie Kundalini bez ćwiczeń oczyszczających potrafi w krótkim czasie
zniszczyć cały układ nerwowy i sprowadzić ciężkie choroby umysłowe. A
przecież pozostaje jeszcze do omówienia wątek moralnej odpowiedzialności
za krzywdzenie drugiego człowieka - za umyślne wprowadzanie go w błąd.
Równie szkodliwym jest pogląd, że uprawianie wadżrajany doprowadza do
oświecenia w ciągu kilku lat. Zapomina się przy tym, że wa- dżrajana jest
praktyką totalną całkowicie podporządkowującą sobie ciało, mowę i umysł
adepta, wymagającą od niego niezwykłej determinacji. Jest to ceł tylko dla
zdecydowanych, zaawansowanych duchowo buddystów. Buddystów
prowadzonych przez mistrza.
„Jest to - ostrzega M. Kalmus - droga dla nielicznych i naprawdę
zaawansowanych buddystów. By na nią wkroczyć, potrzeba wielu lat
wstępnych ćwiczeń, studiów i rozmyślań oraz właściwej postawy życiowej.
Wielu zachodnich entuzjastów buddyzmu nie ma na to ani czasu, ani chęci. Z
drugiej strony z niekłamanym podziwem, a nawet czcią otaczają
oświeconych mistrzów i wielkich joginów tybetańskich. Dziwnie tylko, że nie
zwracają uwagi na te fragmenty biografii mistrzów, które opisują długie lata
poświęcone studiom, lata totalnej praktyki, np. w odosobnieniu, w niezwykle
trudnych warunkach - a przecież wszystko to oczyszczało umysł i hartowało
ducha, stanowiąc konieczne etapy na drodze do oświecenia ".
Strzał w dziesiątkę. Jeżeli dodamy do tego obrazu zagrożenia związane z
niewłaściwym stosowaniem technik, wizja sukcesu zaciemnia się jeszcze
bardziej. Sprawa jest poważna i jest o co się bić, bo na szali sukcesu stoi
ludzkie dobro, a nierzadko i życie. Takie i im podobne nie-
10
bezpieczeństwa, czyhające na mało odpowiedzialnych adeptów, sąjed- nąz
przyczyn osłaniania jogi woalem tajemnicy. Całe tysiąclecia była ona
praktykowana i przekazywana uczniom w cichych ustroniach i zamkniętych
aszramach jako wiedza tajemna. Ponieważ joga prowadzi do zjednoczenia
świadomości indywidualnej ze świadomością kosmiczną zamykając w sobie
całość spraw ludzkiego żywota, wzbudzone siły duchowe przeobrażają całą
psychikę ucznia. Nowo powstałą harmonię i równowagę wewnętrzną
utrzymuje się poprzez podniesienie poziomu wibracji we wszystkich
komórkach ciała. Jakakolwiek destabilizacja, chociażby poprzez uczestnictwo
w wątpliwej moralnie sprawie, grozi poważnymi konsekwencjami na wielu
poziomach egzystencji. Tu dopiero staje się jasne, jak ważna jest
ochraniająca rola mistrza, który uczy jedynie techniki potrzebnej do
osiągnięcia bezpośredniego poznania, że nie ma tu miejsca na wątpliwości
czy roztrząsanie zasadności doktryny (ktoś albo doświadczył i wie, albo nie
doświadczył i nie wie), że uczeń sam musi stawić czoła rozlicznym
niebezpieczeństwom i sam wypracować własną indywidualną technikę
treningową skuteczną w stu procentach jedynie w jego przypadku.
Wiele nieścisłości, przebarwień, a wręcz nieporozumień narosło wokół
samej technicznej strony pracy nad przemianą. Gorąco propagowane
sposoby przenikania do świadomości, choć bardzo popularne, przynoszą
więcej szkody niż pożytku. Ich fragmentaryczne, eklektyczne i niespójne
opisy jedynie ocierająsię o wiedzę, na jaką się powołują. Stanowią ledwie
echo tego, co ktoś gdzieś usłyszał u prawdziwego źródła. Dziesiątki
sposobów prowadzenia oddechu, różne wizje sił Jing i Jang, nieporozumienia
wokół wizualizacji kolorów czy czakr - cały ten ułomny kościec tworzy
niezdrowy melanż tradycji chińskiej, indyjskiej, tybetańskiej i
bliskowschodniej pomieszanych z praktykami południowoamerykańskimi.
Byle szata wyglądała atrakcyjnie i dawała się przeszczepić na określony
grunt kulturowy. Istny kogeł-mogel. Byle łatwiej i szybciej...
Tylko po wierzchu całość zdaje się wyglądać prawdziwie. Jasnowidzenie,
wizjonerstwo i rozumienie głosu wewnętrznego nęci każdego samotnego
wędrowca. Nie mówi się mu jednak o tym, że od poziomu Trzeciego Oka
człowiek bardzo, ale to bardzo potrzebuje mistrza. Żeby było ciekawiej -
samo mechaniczne dojście do Trzeciego Oka jest nie
10
możliwe dla człowieka, któremu nie było to pisane. Rozwój wszystkich
niższych ciał duchowych postępuje nie tylko zgodnie z arkanami starożytnej
wiedzy, jest nie tylko wspomagany niezwykłą wręcz duchową intuicją ale
został starannie zaplanowany jeszcze przed narodzeniem człowieka. I tego
obejść się nie da.
Ale jak tu nie mieć złudnych nadziei, skoro na każdym kroku słyszymy, że
Trzecie Oko to szósta czakra, że wystarczy wprowadzić do niej Kundalini,
wpaść w rytm alfa i czekać, a sprawa załatwi się sama. Co niektórych muszę
zmartwić, ale Trzecie Oko nie jest szóstą czakrą. Owszem, w momencie
doskonałej koncentracji, uzyskanej przez wyłączenie ciała i umysłu,
wytrenowana świadomość nie ma trudności z odnalezieniem tego centrum,
mieszczącego się około pięć centymetrów w głąb czaszki na wysokości nieco
powyżej brwi, będącego przejściem między ciałem fizycznym i astralnym
człowieka. Nadto dotarcie tutaj prowadzi jeszcze przez Chardal Kanw al,
ośrodek leżący pomiędzy Trzecim Okiem a szóstą czakrą współpracujący z
sześcioma czakrami i pięcioma fizycznymi zmysłami ciała. Dlatego między
bajki należy włożyć wydumaną przez T.L. Rampę (w rzeczywistości C.H.
Hoskina) w „Trzecim oku" operację, w wyniku której delikwent zyskał
zdolność jasnowidzenia. Jest to jedynie naiwne nawiązanie do trzeciego oka
odkrytego przez F. Leydiga u pewnego gatunku jaszczurki.
Koncentracja na szóstej czakrze, a następnie przenoszenie uwagi wyżej i
w głąb zbiera rozproszoną w ciele świadomość, która uwolniona w
ChardalKanwal - samoistnie odnajduje Trzecie Oko i przechodzi do ciała
astralnego, wywołując prawdziwy stan śmierci. Dlatego autentycznych
medytacji, jak i tych podszywających się pod nie, od których pękają
ezoteryczne podręczniki, powinien poniechać każdy uczeń, którego nie
ochrania osoba mistrza. W przeciwnym razie igranie z ogniem może
zakończyć się przejściem na drugą stronę życia lub psychicznym kalectwem.
Arkana wiedzy tajemnej zwracają uwagę na rzekomo niepodważalną
prawdę, że koncentrowanie się na niższych czakrach opóźnia rozwój
duchowy, że ściąganie uwagi w dół, do zmysłów i związanych z niższymi
czakrami organów ciała, jest procesem odwrotnym do mistycznie
pojmowanej koncentracji, co ma poniekąd wywoływać bałagan emocjonalny i
rozpraszać, a nie konsolidować świadomość w ciele. I jak
10
pogodzić te książkowe i kursowe zalecenia z prawdziwą wiedzą? Dlaczego
autorzy mieszająnazewnictwo, tworzą ciekawe hybrydy semantyczne, plątają
filozofie i pojęcia? Przecież błędna interpretacja przekazów prowadzi do złego
i w konsekwencji szkodzi obu stronom.
Owszem, dotarcie do granicy Trzeciego Oka zmienia światopogląd,
poszerza horyzonty, wyrabia współczucie, zrozumienie i tolerancję.
Znalezienie się tutaj nie jest jednak dane każdemu. Nam pozostaje raczej
skromniejszy wybór. Nie tyle nieustanna praca nad sobą co odnajdywanie
sensu życia, właściwe rozumienie indywidualnej egzystencji i troska o ciało
fizyczne. Niby rzecz prosta, a jednak... a jednak i ona najeżona licznymi
niebezpieczeństwami.
Ponieważ operowanie energiami subtelnymi wiąże się z silną ingerencją w
ciało fizyczne, w podświadomość i świadomy umysł, trzeba zdawać sobie
sprawę z ryzyka, jakie wynika z takich eksperymentów. Są to jednak jedyne
dopuszczalne eksperymenty, jakie wspierają osobniczy rozwój. Kształtują one
optymistycznie przyszłość, utrzymują ciało w idealnym zdrowiu i formują
właściwie stosunki interpersonalne. Wysiłkiem, samozaparciem i
samodyscypliną na nowo odkrywamy pojęcie przyjemności i radości,
analizujemy spontanicznie i świadomie każdą z naszych zdolności, gdzie
uczucie stawania się doskonalszym tworzy nową wartość. Ale i te najprostsze
ćwiczenia, jak sesje oddechowe i afirmacje, potrafiąbyć dla nas równie
zgubne, jak dla zaawansowanego guru niepohamowane pragnienie
osiągnięcia Brahmana.
Wielu z nas przyzwyczaiło się do pozycji lotosu, do otwierania czakr poprzez
wizualizację, ich oczyszczania potęgą kolorowej prany oraz do przesyłania
Kundalini w coraz to wyższe rejony. Jednak zapytani o czakry, o ich
energetyczną i tzw. świadomościową strukturę, z pamięci recytujemy
wyuczone formułki i pewni swego dalej wierzymy w uświęconą prawdę
odkrywcy, pomijając zdroworozsądkowe myślenie. Prawdę odkrywcy cechuje
jednak widzenie nowej rzeczywistości oczami starego świata. By nie wdawać
się w zbędne dywagacje, przyjrzyjmy się krótko czakrze serca, do której
schodzi przez szczyt głowy kryształowo- czysta boska energia. Dopiero stąd
płynie ona do pozostałych czakr, a nie odwrotnie, jak się powszechnie uważa.
Czakra sercowa jest ośrodkiem wyższych, oczyszczonych uczuć. Powszechnie
panuje opinia, iż jej kolorem jest zieleń, dlatego zasila się ją wyobrażeniem
zieleni i spra
10
wę uważa za zamkniętą. Więcej czasu poświęca się już gromadzeniu
Kundalini w ośrodku podstawowym.
Tymczasem poznanie tajemnicy serca jest pierwszym wtajemniczeniem
Białego Braterstwa. To właśnie serce jest centrum Chrystusowej świado-
mości. Docierający doń kryształowy sznur spływa czakrą korony aż z czte-
rech wyższych ciał. Jego aktywność widać w pulsacji ciemiążkau niemowlaka.
To on rozpala troisty, półtoramilimetrowy płomień w fizycznym sercu. Kiedy
ciemiążko zarasta w drugim roku życia dziecka, zanika dziewiczy kontakt z
Bogiem i grubość kryształowego sznura drastycznie maleje.
„ Ten właśnie płomień - tłumaczy mistrz Kuthumi - jest dla człowieka
katalizatorem umieszczonym w jego wnętrzu, iskrownikiem, który może
pobudzić go do takiego zestrojenia z Obecnością, że wspaniałe wpływy
naszego Braterstwa będą mogły przeświecać przez jego aurę, a on będzie
mógł stać się przyczółkiem nieba na ziemi".
Przenikający wszystkie ciała troisty płomień siłą Oj ca, Syna i Ducha
Świętego jaśnieje w sercu każdego człowieka, dając mu prawo do życia.
„Nałegam - pisał Saint Germain - by wszyscy ludzie strzegli tego punktu
kontaktu, który mają z Życiem świadomie o nim myśląc. Nie musisz rozumieć
zasady jego działania na podstawie skomplikowanego opisu czy postulatów
naukowych. Niech ci wystarczy wiedza, że Bóg jest tam i że masz w sobie
punkt kontaktu z Bogiem, iskrę ognia w sercu Stwórcy, zwaną troistym
płomieniem Życia. Płonie tam jako trójje- dyna esencja Miłości, Mądrości i
Mocy. Każdy hołd złożony temu płomieniowi wewnątrz serca powiększy moc i
iluminację Miłości w twej istocie. Każde zwrócenie uwagi na niego przyniesie
ci nowe poczucie wymiaru, jeśli nie postrzeganego zewnętrznie, to
przejawiającego się podświadomie pośród trzody twych wewnętrznych myśli.
Nie lekceważ zatem serca jako ołtarza Boga. Nie lekceważ go jako słońca
twej przejawionej istoty. Przyciągnij od Boga moc Miłości i powiększ ją
wewnątrz twego serca. Potem obficie wyślij ją w świat jako przedmurze tego,
co przezwycięży ciemność planety, mówiąc: Jam Jest Światłością Serca
płonącą w ciemnościach stworzenia i przemieniającą wszystko w złoty
skarbiec Umysłu Chrystusa. Jam Jest tym, który wysyła miłość na zewnątrz w
świat, by zmazać wszelkie błędy i obalić wszelkie bariery. Jam Jest mocą
Nieskończonej Miłości, potęgującą się aż do zwycięstwa, na wieki wieków ".
10
Nauka wedyjska wyjaśnia, że w sercu jest usadowiona żywa istota, która
nie reaguje bezpośrednio z fizycznymi strukturami ciała, tylko oddziałuje na
nie poprzez wpływy ciał subtelnych. Według „Wed" ta mała iskra duchowa
stanowi podstawę ciała materialnego, a działanie jej rozprzestrzenia się
poprzez własną energię, odczuwaną jako świadomość. Nadto świadomość ta
nie podlega wpływowi czasu.
Wyobraźmy sobie gwiazdę zbudowaną na planie trójkąta równobocznego,
emitującą ze swego środka trzy promienie: żółty, czerwony i niebieski,
wychodzące - po rozbiciu pierwotnie białego światła serca - na zewnątrz
poprzez jej wierzchołki. Zanurzoną w kuli gwiazdę o kształcie
dwunastopłatkowego lotosu zasila białe światło zstępujące z wyższych
wymiarów od wewnątrz, jak i biały strumień płynący od zewnątrz, gdzieś z
punktu mieszczącego się na plecach na wysokości mostka. Stąd bierze się
częste dzielenie czakry serca na przednią i tylną gdzie przednia stanowi
esencję duchowej wrażliwości, tylna zaś, połączona z czakrą podstawy
kręgosłupa, pełni rolę akumulatora. Układ ten symbolizuje dwie drogi
duchowego rozwoju: z wnętrzem i przez wnętrze oraz drogę zewnętrznych
przeobrażeń: wnętrzem przez zewnętrze.
Na kuli ośrodka serca znajdują się cztery płatki lotosu: przedni - biały,
dolny - żółty, prawy - niebieski i lewy - czerwony. Taka przestrzenna
konfiguracja z czterema płatkami powtarza się trzykrotnie, wpisując je w
siebie z nieznacznym przesunięciem. Drugi rząd płatków posiada białe
światło z przodu, żółte z dołu, czerwone z prawej strony a niebieskie z lewej.
Trzeci pąk ułożony jest identycznie jak pierwszy. Takie przestrzenne ułożenie
komnaty serca oznacza trzy poziomy rozwoju świadomości duchowej, trzy
poziomy wibracji i trzy stopnie inicjacji pierwszego wtajemniczenia.
Pierwszy pąk płatków lotosu oznacza plan fizycznej i eterycznej realności,
drugi świadomość ciała astralnego, trzeci oznacza poziom ciała mentalnego.
Właściwie przebiegający rozwój duchowy wymaga przepracowania
wszystkich poziomów, najlepiej według przedstawionej kolejności. W
pierwszym kręgu wizualizujemy ośrodek serca w kolorze żółtym lub
złotawym, w drugim kręgu w barwie czerwonej, trzeci krąg nasycamy
energią niebieską. Po pracy z tymi aspektami energii następuje kontakt z
energią białą która - proszę zauważyć - jakby nie podlegała własnej pracy, a
była formułą nawiązywania kontaktu z mi
10
strzem, który od tej pory bierze na siebie odpowiedzialność za efekty
naszego dalszego rozwoju.
Cała praca z sercem zaczyna się i kończy przekształcaniem świetlistej
energii przepływającej falą Kundalini przez trzynaście ośrodków świadomości
umieszczonych wzdłuż centralnej osi ciała. Zrywając zasłonę osobowości,
odkrywa przed nami istnienie niższego Ja, potem świadomości, by na końcu
odsłonić potęgę Wyższego Ja, dodatkowo, jakby w rozpędzie pobudzając
szóstączakrę i Trzecie Oko. W tym samopoznaniu sprawnie posługuje się
anatomią kolorów, ich duchowymi odpowiednikami. W pierwszym
wtajemniczeniu kolor czerwony oznacza na planie fizycznym uczuciowy
aspekt duszy, a na planie eterycznym duchową intuicję przejmującą kontrolę
nad niższym Ja. Kolor niebieski wypełnia duszę wpływami ciał zewnętrznych,
przynosząc cierpliwość i harmonię, otwiera także Trzecie oko. Kolor żółty
intuicyjnie przeprogramowuje umysł na postrzeganie wartości duchowych,
takich jak altruizm, miłość i odpowiedzialność. Tak spreparowany ośrodek
serca czeka na łaskę, na rozbudzenie duchowej świadomości.
Tak pokrótce wygląda najbardziej uproszczony model serca, nadto model
pomniejszony o sekwencję rozłożenia wtórnych płatków lotosu, wyrżniętych
ze świateł barw zasadniczych. Płatki te, pomarańczowe w pierwszym pąku, w
drugim są zielone, a w trzecim fioletowe. Po połączeniu wszystkich aspektów
odsłania się krąg żółto-pomarańczo- wy, czerwono-zielony i niebiesko-
fioletowy. Płatki wtórne otwierają się w odwrotnej kolejności niż płatki
pierwotne, a praca z nimi zwie się drogą prawoskrętną żeńską w
przeciwieństwie do łewoskrętnej z barwami pierwotnymi. Kiedy serce
przenika męski i żeński pierwiastek, człowiek staje się pełny, przygotowany
czystością serca na przyjęcie światła łaski.
Pierwszy stopień wtajemniczenia to otwarcie pomarańczowych płatków
inteligencji i abstrakcyjnego myślenia, zielonych - mądrości płynącej ze
zrozumienia, zaś otwarcie fioletowych płatków mocy to zapowiedź wolności i
potęgi. Drugi etap rozpoczyna zieleń, a kończy pomarańcz. Trzeci jako
pierwsze przysposabia źródło wolności i mocy, by poprzez aspekt inteligencji
zatonąć w zieleni mądrości.
Praca z płatkami czerwonymi i zielonymi rozwija intuicję, pogłębia
zrozumienie, boską wiedzę i miłosierdzie, roztacza duchowy spokój.
10
Płatki niebieskie i fioletowe realizują w tożsamości z Duchem zamiar
Najwyższego. Rozkwit płatków żółto-pomarańczowych rozpoczyna proces
duchowego oczyszczenia i zmianę mentalności, wyrabia nawyk kontaktu z
duchowymi siłami. Kryształowa energia serca, reprezentowana przez sześć
płatków, wspomaganych mocą czwartego promienia - to naturalne światło
Ducha, to nasze osobowe Jam Jest.
Jednak i takie odrysowanie kolorowej mapy świadomości serca stanowi
zaledwie ramę dla obrazu dużo bardziej skomplikowanej rzeczywistości. A jak
przebudować ciało fizyczne i dostosować je do wyższych wibracji, ile wysiłku i
umiejętności to pochłania, wiedzą jedynie wtajemniczeni.
Jak wynika z tego prostego przykładu, rozwijanie czakry serca przez
wizualizowanie modnej zieleni nie jest raczej wskazane. Co dopiero mówić o
całej reszcie. Ostrzeżeniem jawi się historia Sandhu Singha, uważanego
przez Hindusów za świętego, który - popełniwszy błąd w pracy z energiami -
spłonął żywcem w pozycji lotosu.
Nadto nieumiejętne energetyzowanie czakry serca zadzierzga ją często z
niższymi centrami, tworząc pomost na stałe zakotwiczony w negatywnych
emocjach, co przeczy samej idei duchowej inicjacji ośrodka serca. Zresztą
podobne ryzyko wiąże się z wizualizacją każdej czakry. Praca nad pierwszą
czakrą mającą rozniecać nadludzkie siły, częściej kończy się
niekontrolowanymi wybuchami agresji i złości oraz chronicznym napięciem
układu nerwowego, spalanego nadwyżką energii. Stymulacja energetyczna
czakry drugiej prędzej rozbudzi nieposkromione żądze cielesne, niż
zaktywizuje nudne życie. Wypaczenie trzeciej sprowadza się do generowania
negatywnych cech osobowości. Przedwczesne obudzenie piątej zabija miłość
i współczucie. Błąd przy szóstej pogrąży śmiałka w bezlitosnym egoizmie, a
niewłaściwe podejście do sahasrary pozbawi inteligencji i zdolności
racjonalnego myślenia, może też zatopić umysł w wodach szaleństwa.
„ Bez właściwego bowiem przygotowania za pomocą wypróbowanych przez
tysiąclecia metod nie można spodziewać się osiągnięcia żadnych
pozytywnych efektów - przyznaje P. Listkiewicz. - Zapewne niewielu
zainteresowanych posiada np. pełną informację na temat ćwiczeń joginów,
wykorzystujących siły wynikające z koncentracji na tych centrach. Zanim
przystąpili oni do praktyk medytacyjnych poprzez sku
10
pianie uwagi na najniższej czakrze, musieli przejść przez cały, bardzo
skomplikowany proces oczyszczania ciała, psychiki i umysłu, bez którego
osiągnięcie pozytywnych efektów było i jest niemożliwe ".
Na kim polegać, skoro rozliczne szkoły opierają swoje nauki na
odmiennych prawidłach? Zaczynające się u podstaw różnice powinny
skłaniać do refleksji, zwłaszcza że ezoteryka nie jest nauką dla laików i że tak
na dobrą sprawę wciąż nie wiadomo, kto ma rację. Nawet taki fundament,
jak barwy czakramów, budowany jest z różnorodnych dostępnych materiałów
źródłowych. Wiele szkół jogi przyjmuje następującą kolejność kolorów, licząc
od ośrodka podstawowego: czerwony, pomarańczowy, żółty, zielony,
błękitny, indygo i fiolet. Ale już krija joga wprowadza pewne zmiany: żółty,
srebrny, czerwony, niebieski i fioletowy. Dwie pozostałe barwy, czyli poziomy
wibracji, sąraczej dyskusyjne. Z kolei członkowie Białego Braterstwa,
będącego duchowym centrum dowodzenia, istniejącym na planie astralnym,
jednoznacznie opowiadają się za bielą fioletem, purpurozłotem, różem,
niebieskozielenią i żółcią.
Idźmy dalej. Joga tybetańska, wspominając o nadi, wymienia na szczycie
głowy sześć białych nadi, które zarządzają układem sensory cz- nym, pięć
czerwonych nadi ulokowanych w czakrze gardłowej, odpowiadających za
mowę, osiem niebieskich nadi w sercu, związanych z tworzeniem pojęć i
postrzeganiem przedmiotów, sześć żółtych nadi w czakrze pępka,
formujących egzystencję, i trzy zielone nadi w sekretnym miejscu,
transformujące substancje czyste (i czynne) i wydalające substancje
szkodliwe.
„ Wszystkie znane nam koloiy i wiele jeszcze takich, których na Ziemi nie
ma - wyjawia Ch.W. Leadbeater - istnieją na wyższych planach natury, z tym
że na każdym wyższym planie są one coraz bardziej subtelne i błyszczące.
Można by powiedzieć, że z każdym następnym planem zmienia się gama
odcieni kolorów ".
,, Proszę przypuścić - A.P. Sinnett cytuje fragment listu mistrza Kout-
Houmiego - iż chcą wam opisać zabarwione pasy przestrzeni, znajdujące się
za tym, co wy nazywacie widmem słonecznym, niewidzialne dla ogółu ludzi z
wyjątkiem niektórych spośród nas; gdybym chciał wam wyjaśnić, w jaki
sposób możemy znaleźć w przestrzeni barwy zwane
10
subiektywnymi lub też przypadkowymi, a dalej - dopełnienie każdego koloru
wytworzone przez ciało dichromatyczne (sam wyraz wydaje się wam
absurdem), czyżbyście pojęli, jakie wrażenie optyczne one dają, a nawet, czy
zrozumielibyście, co mówiłem? Ponieważ nie możecie widzieć tych pasów ani
mieć o nich należytego pojęcia, a nauka wasza nie ma dla nich nazwy,
gdybym wam powiedział: ,, Starajcie się, nie wstając z miejsca, znaleźć i
pokazać przed swoimi oczami widmo słoneczne, rozłożone na czternaście
kolorów tęczy (w tym siedem dopełniających), gdyż tylko za pomocą tego
tajemniczego światła możecie mnie ujrzeć na odległość, takjak ja was widzę "
- co byście na to odpowiedzieli? Prawdopodobnie odrzeklibyście, że nie było
nigdy więcej kolorów tęczy niż siedem; obecnie zaś uznaje się tylko trzy
zasadnicze, których nigdy nie można było rozłożyć na więcej barw niż
siedem, a zatem moja propozycja jest bezsensowna i sprzeciwia się nauce. A
może dodalibyście jeszcze, iż poszukiwanie tych dopełnień nie dowodzi by-
najmniej praw fizyki i że lepiej byłoby, abym się udał do Tybetu na
poszukiwanie mych bajecznych par dichromatycznych i słonecznych. Dotąd
bowiem wasza nauka nie umiała ująć zjawiska tak zwykłego, jak kolory tych
ciał dichromatycznych. A jednak prawdąjest, iż barwy te istnieją ".
Komu dać wiarę? A może każdy ma rację, jeśli bezwzględnie przestrzegać
wypracowanych przezeń żelaznych, przypisanych konkretnej technice
prawideł? Może całe to zamieszanie wygląda zupełnie inaczej? Jedno jest
pewne, należy bezwzględnie wystrzegać się rzeczy niezrozumiałych i w
swoich dążeniach korzystać z podpowiedzi intuicji. Żadnego zamieszania i
zbędnych dywagacji. Prostota i pewność. Możemy się tylko domyślać, iż
powodem wielu pozornie niedopuszczalnych różnic jest nieuczciwość
autorów sprzedających ezoteryczne nowinki na wyposzczonym rynku
informacji. A ponieważ zamieszania nie pomniejsza rozległa tradycja szkół,
należy wystrzegać się rzeczy niepojętych. Mamy wątpliwości - poczekajmy,
może rozwiązanie przyjdzie samo w podszepcie Naszego Opiekuna, lub
zbawiennego głosu nadświadomości.
Każdy, kto z uporem znawcy twierdzi, iż w krótkim czasie - stosując
amatorskie ćwiczenia oddechowe i wizualizację - pokieruje energią życia od
dołu do góiy wokół sześciu ośrodków stosu pacierzowego, kiedy to
10
trzydziestosekundowy obieg odpowiada pełnemu rokowi duchowego rozwoju
- ten jest w błędzie. Sama wiedza o transcendentnym postrzeganiu boskiego
światła, dźwięku i wibracji nie wystarczy do osiągnięcia oświecenia. Dla wielu
jest to jedynie wstydliwa ucieczka przed odpowiedzialnością za dzień
dzisiejszy, który potrafi nas przerosnąć. To próba zrzucenia
odpowiedzialności za własną nieporadność i lenistwo. To zamykanie się w
kręgu zgubnej tajemnicy, która ma odwrócić uwagę od rzeczy istotnych.
Niestety, przestając zwracać uwagę na rangę i wiarygodność owej tajemnicy,
pogrążamy się w matni życiowej nieudolności, stając się łatwym łupem
własnej słabości i przedmiotem bezwzględnych zabiegów hochsztaplerów
wszelkiego autoramentu, dla których stanowimy kolejne odhaczenie w
wyśrubowanym planie budżetowym.
Szkoda również, że nie podaje się do publicznej wiadomości, iż medytacja
jest jedynie techniką przymuszającą nas do pracy nad sobą, do zapanowania
nad popędami, które spalają się w ogniu karmy. I czy doznamy oświecenia
tu, na Ziemi, czy po śmierci, nie zwolni ono nas z obowiązku doskonalenia
się. Jak dalece sama medytacja jest zwykłą techniką mówią losy wielu tych,
którzy pokonali barierę schematycznego myślenia. I nie byli to wcale wielcy
myśliciele czy święci. Na przykład bezdomny leń Tsaluka za namowąjogina
wyobraził sobie, że wszystko, co istnieje na świecie, jest przyciągane przez
jego duszę, potem pomyślał o oceanie i odnalazł siebie w nim jako pływającą
kaczkę. Dzięki tej dopasowanej do jego psychiki medytacji osiągnął nirwanę.
Tilopa aż dwanaście lat na próżno spędził w jaskini. Znudzony brakiem
efektów kontemplacji, zszedł do ludzi i stał się alfonsem. Kiedy jego
dziewczynki pracowały na ulicy, on dodatkowo dorabiał deptaniem ziaren
sezamu. I właśnie wtedy niespodziewanie osiągnął oświecenie. Kodalipa,
dobrze zbudowany wieśniak, czując niechęć do możnych tego świata, a także
z potrzeby zapewnienia sobie bezpieczeństwa, postanowił wybudować sobie
okazały dom. Napotkany wtedy guru zapewnił go, iż tylko pozbycie się złych
myśli zapewni mu spokój. Kodalipa tak bardzo przejął się słowami guru, iż
pracując nad tą ciążącą mu niedoskonałością osiągnął w końcu nirwanę.
Jak podaje starożytna przypowieść, pewien złodziej spotkał raz mistrza
tantry, lecz jako niegodny, nie odważył się prosić go o radę, zapewne ze
strachu, że chcąc się nawrócić, będzie musiał porzucić swoje
10
dotychczasowe zajęcie, będące jedynym jego źródłem utrzymania. Tym-
czasem mistrz, sam od siebie, nakazał mu osobliwą formę praktyki. Polecił
mu ukraść cały wszechświat, wprowadzić do brzucha i rozpuścić. Złodziej
medytował z takim oddaniem, że zrealizował zadanie w trzy tygodnie,
osiągając poznanie. Potem głosił, że wszystko jest projekcją umysłu, a rzeczy
zewnętrzne odzwierciedlają tylko wewnętrzne pragnienia. Kiedy to sobie
uświadomił, wszelkie tęsknoty zniknęły.
Kolejna klasyczna opowieść dotyczy pewnego króla, który chciał
medytować, ale za nic nie chciał porzucać królestwa i klejnotów. Doradzono
mu, by medytował właśnie nad tymi klejnotami, dodając, że jego umysł także
przypomina klejnot i że jest tak samo niezniszczalny. Nurzając się w obrazie
klejnotów król osiągnął oświecenie, zrozumiał, że wszystko na tym świecie
ma taką samą naturę, świetlistą jak klejnot.
Studiując takie i podobne przypadki z całym przekonaniem można rzec, iż
każde oświecenie ma indywidualny charakter i często polega na
zaprzeczeniu temu, co w umyśle najaktywniejsze, na dotarciu do tego, co
stanowi wewnętrzny świat. Tyle odnośnie samej pracy z umysłem. Samo
mówienie o dążeniu do doskonałości nie zwolni nas z obowiązku spalania
szkodliwych pragnień, które w niekontrolowanym pędzie tworzą tak silne
wzorce zachowań, iż dopiero wielokrotne narodziny pozwalają nam nad nimi
zapanować, przerywając łańcuch zależnego od nich trwania. Nirwana
pomaga to nam zrozumieć, lecz nie uwalnia od pracy nad sobą i od
obowiązku naprawienia krzywd, co wielu widzi jako niemodne, a nawet
bezzasadne.
Jak specyficzne to rozumowanie, wyraźnie widać na przykładzie Dharmy
Buddy, gdzie mamy do czynienia z praktyką Hinajany, czyli Małego Pojazdu, i
Mahajany, czyli Wielkiego Pojazdu, gdzie oba dążą do nirwany. Lecz o ile
celem Małego Pojazdu jest wyzwolenie samego siebie, o tyle wielki Pojazd
zakłada wyzwolenie z cierpienia wszystkich istot. To ostatnie oznacza
rozwijanie umysłu pod kątem miłości, współczucia, radości i bezstronności,
co wyraża się w życiu hołdowaniem sześciu zbawiennym cnotom:
szczodrobliwości, moralności, cierpliwości, męstwu, medytacji i mądrości.
Kiedy człowiek pokona te stopnie własnej ułomności, osiągnie całkowite
oświecenie i przejdzie na wyższy poziom istnienia. I żadne sekty w tej robocie
go nie wyręczą. Droga łatwizny jest oszukiwaniem samego siebie.
10
Proszę, zachowajmy szczególną ostrożność wszędzie tam, gdzie pada
choć słowo o duchowym rozwoju, zwłaszcza że tysiącletnie tradycje
uznanych szkół także nie są do końca dopracowane. Nie wolno ogólnych
trendów jednoznacznie przypisywać każdemu człowiekowi, zwłaszcza że z
każdym nowym pokoleniem zmienia się poziom wibracji ludzkiego ciała, co
oznacza, iż pożytkowane przez naszych antenatów techniki mogą ponieść
sromotną klęskę w zetknięciu ze współczesnością. Im większy dystans
czasowy, tym większe ryzyko niepowodzenia. Przypinanie zaś łatek
wykreowanym współcześnie metodom rozwoju duchowego również nie
ograniczy zakresu ich działania, a nas nie pozbawi wątpliwości - tylko
przyszłość pokaże, które wytrzymają próbę czasu, które są rzeczywiście coś
warte. Zadbajmy więc o to, byśmy znaleźli się w tej przyszłości w pełni sił i
zdrowia.
10
„Poznaj siebie samego, a poznasz wszechświat i bogów".
Napis na świątyni w Delfach
2. Czakry
Czary sąnie tylko aspektami świadomości człowieka, sątakże ośrodkami
energetycznymi łączącymi ciało eteryczne z fizycznym. Wiele teorii głosi, iż
czakry to centra spajające w jedną całość pierwsze cztery ciała człowieka,
przy czym Troisty ogień podtrzymujący Ducha w sercu płynie aż wprost z
ciała przyczynowego.
Energia docierająca do czakr rozprowadzana jest po ciele 72 tysiącami
kanałów-nadi (lub 360 tysiącami - jak postulują współczesne teorie). Obwody
te utrzymująw zdrowiu wszystkie komórki ciała, zapewniając mu tym samym
sprawne funkcjonowanie. Dlatego podstawowe ćwiczenia jogi polegają na
odblokowywaniu nadi, aby energia mogła swobodnie przepływać przez
wszystkie ciała.
Według przekazu Białego Braterstwa czakry są ośrodkami światła
zakotwiczonymi w ciele eterycznym, zawiadującymi spływem energii do ciała
fizycznego, eterycznego, astralnego i mentalnego. Ciało człowieka zawiera
siedem czakr głównych, odpowiadających siedmiu głównym promieniom
tajemnym, i pięć czakr mniejszych, odpowiadających promieniom
drugorzędnym. A w sumie zawiera ono 144 ośrodki światła.
W chińskiej medycynie panuje przekonanie, iż ciało wyposażone jest w
dwanaście kanałów głównych i osiem naczyń, którymi krąży energia (Chi).
Gdy energia w ośmiu zbiornikach jest pełna i silna, również Chi jest silna i
można ją kierować do sześciu rzek (kanałów) w rękach i sześciu w nogach.
10
System tantryczny rozumie czakrę (w sanskrycie pojęcie czakra oznacza
koło) jako ośrodek przenoszący i przekształcający energię między dwoma
sąsiednimi wymiarami człowieka, jak również jako ośrodek ułatwiający
przekształcanie energii między ciałem i umysłem. Czakra pracuje więc na
planie fizycznym, energetycznym i duchowym. Układ siedmiu czakr
podstawowych jest hierarchiczny, co znaczy, że przejście do ośrodka
wyższego możliwe jest po pełnym urzeczywistnieniu funkcji ośrodka
niższego.
„Pod tym względem i na tej ścieżce własnego rozwoju - przyznaje Aadhar
M. Włoczysiak - nie ma dróg na skróty. Każdy człowiek musi przebyć pełną
drogę. Czas potrzebny na przebycie tej drogi jest natomiast zależny od
zdeterminowania i zaangażowania konkretnego człowieka. Także stopień
przeżywania i doświadczania poszczególnych ośrodków, głębokość
zachodzących przemian i rozległość ich oddziaływania na życie zależą od
cech indywidualnych człowieka.
Możliwe jest pominięcie w rozwoju któregoś z ośrodków, nawet kilku z
nich. W efekcie takiego postępowania powstaje człowiek niepełny,
fragmentaryczny, o wydatnie rozbudzonych funkcjach jednego ośrodka
(zazwyczaj tak jest), z widocznie zubożonym postrzeganiem światła na
innych płaszczyznach. Człowiek taki może być łatwo zauważałny, może być
nawet pewnego rodzaju wzorcem dla innych, ale jego przeżywanie nie
pozwoli mu na doznawanie pełni światła.
Możliwe jest także dysponowanie dostępem do -wszystkich ośrodków
równocześnie, ale tylko powierzchownie. Tak żyje ogromna większość ludzi.
Nie mając poczucia ukierunkowania i celu, przemieszczają się z jednego
miejsca do innego, szukają to tu, to tam, próbują tworzyć własne systemy
przekonań, których nawet nie sprawdzają, nie mówiąc już o wykorzystaniu.
Efektem jest odczucie płytkości życia, które nie daje satysfakcji".
Tak przedstawiona mapa świadomości-czakr pokrywa się z pojmowaniem
duchowej drogi rozwoju człowieka w ezoteryce i okultyzmie. W tym
kontekście ściśle ustala zakresy funkcjonowania czakr. Dostrzega możliwość
łączenia ośrodków bez nadmiernej aktywności któregoś z nich, jak i
eksponowanie funkcji charakterystycznej tylko dla jednego. W ujęciu
energetycznym mówi o zwiększonym poziomie wibracji jednego z nich bądź o
jego niedoenergetyzowaniu.
10
Słowem - każdy z poziomów fizycznej, emocjonalnej, psychicznej i
duchowej równowagi naszego ciała znajduje odzwierciedlenie w pracy
czakramów.
Czakram jest przestrzenną figurą, wyglądającą jak wylewające się z siebie
koło. Ma właściwy sobie stopień wibracji określony kolorem. Zdrowe otwarte
czakramy obracają się w kierunku zgodnym z ruchem wskazówek zegara.
Zaburzenia powodują nadmierny wzrost rotacji bądź jej spadek, zatrzymanie,
a nawet zasysający energię z innych ośrodków bieg w przeciwną stronę.
Mówimy wtedy, że zanieczyszczony czakram gromadzi cząstki brudu. Energia
przestaje wtedy krążyć prawidłowo i zaburza pracę sąsiedniego rejonu. Także
przeenergetyzowany, powiększony, wytrącony z równowagi czakram,
wysyłając nadmiar energii, zaburza pracę najbliższego ośrodka. Tylko
odpowiednio przebudzone i zasilone czakramy wprowadzają ciało w
emocjonalną i duchową harmonię.
Rozmiary czakr różnią się u poszczególnych ludzi w zależności od stopnia
ich rozwoju. U ludzi opóźnionych w rozwoju umysłowym nie przekraczają one
średnicy 5 cm, u prawie przeciętnych osiągają wartość 6 cm, u zwyczajnych
ludzi to 7,5 - 10 cm, inteligencja - 10-15 cm, jednostki wybitne -15 cm,
prawdziwi jogini - 45 cm i więcej, nadludzie - powyżej 2 metrów. Tak
przynajmniej wynika z popularnych zapisków ezoterycznych, z czym się nie
zgadzam, mówię oczywiście o dwóch ostatnich wartościach.
Zresztą dane są matematyczne, a szacunkowe ujęcie człowieka -
względne. Człowiek uchodzący za ideał świętości, podobnie jak praktykujący
od pięćdziesięciu lat jogin mogą mieć czakry nie większe niż koło o średnicy
10 cm, co dowodzi ich ubogiego życia duchowego, nie mającego nic
wspólnego z uznaniem i szacunkiem, jakim się cieszą. Każda troskliwa matka
i dobra żona, będąc prawdziwą opatrznością strzegącą dobra rodzinnego, w
tym duchowym wyścigu łatwo ich wyprzedzi.
Każdy czakram odzwierciedla pewne charakterystyczne cechy. Na przykład
człowiek intensywnie uprawiający sport, mający zdrowe, ustabilizowane życie
seksualne, wykazujący pewne zamiłowanie do nauki, ale pozbawiony
inklinacji duchowych - jest z pewnością zakotwiczony na bazie niższych
czakramów. Z dużą dozą prawdopodobieństwa moż
10
na założyć, iż stoi on na początku ewolucyjnej drogi, choć biegnie ona
zgodnie z boskim planem stworzenia.
Kto inny, obdarzony przez naturę pewnymi zdolnościami paranormalnymi,
jeśli jest nadwrażliwy, więc i chwiejny emocjonalnie - bazuje
najprawdopodobniej na wyższych, nadmiernie podkręconych czakra- mach,
co powoduje nałożenie blokady na ośrodki emocjonalne, pozostające w
stanie dysharmonii. Osoba medialna dostrzeże tam ciemne, zabrudzone
barwy. Po zrównoważeniu ośrodków blokady znikają, umożliwiając swobodny
ruch energii, co przy pewnym podkręceniu psychiki może doprowadzić
takiego człowieka do wyzwolenia spod dominacji ego. Wraca spokój,
ześrodkowany w kreatywnej, silnej czerwieni, i pomarańczowo-żółta pewność
siebie ośrodka drugiego i trzeciego.
Ponieważ barwa jest wibracją, a ciało rozwija się na pożywce wibracji,
należy przyznać rację joginom uznającym kolory za energetyczny pokarm
ciała. Kolor wywiera silny wpływ nie tylko na umysł i emocje, potrafi on także
przebudować fizyczną, materialną strukturę organizmu, niwecząc ataki
choroby i usuwając zastane stany zapalne.
Powinniśmy również pamiętać o tym, że myśli także są wibracjami. Tak
więc wszystko to, co sobie wyobrazimy, wywołuje również poruszenie w
naszych ciałach. Za pomocą umysłu możemy nie tylko dotykać składników
naszego ciała, ale także im szkodzić. Grona myśli sąjak niewidzialna dłoń,
sięgająca tam, gdzie skieruje ją umysł. Do osiągnięcia zdrowia potrzebna jest
wyobraźnia, gdzie o jej skuteczności decyduje właściwy wgląd w
rzeczywistość.
Czakra podstawowa, muladhara, mieści się w kroczu, między odbytem a
genitaliami u mężczyzny i w pobliżu szyjki macicy u kobiety (tzw. punkt G).
Mula oznacza korzeń, adhara - podporę. Jej energią jest energia Ziemi,
wychwytywana przez małe czakry stóp. Kiedy działa normalnie, człowiek ma
świadomość aktywnego uczestnictwa w życiu planety. Jest siedliskiem
Kundalini, w niej też zbiega się Ida z Pin- galą. Jest to energia uziemienia,
mająca charakter dodatni. Od niej zaczynają się problemy energetyczne
budowli ludzkiego organizmu. Otwarta, zmienia charakter naszych wibracji,
doprowadzając do zespolenia ich z wibracjami kosmosu. Wielu uważa, że -
mając na uwadze zbieg
10
Kundalini z trzema głównymi kanałami energetycznymi - stanowi ona
centrum systemu krążenia energii subtelnych, co jest rozumowaniem z
grubsza poprawnym.
Dominujący kolor w tym czakramie stanowi odbicie naszego aktualnego
stanu energetycznego. Kolor jasnoczerwony jest najodpowiedniejszy i
symbolizuje pełną kreatywność. Zmętniały czerwony jest oznaką
niezdrowego seksu i nastawienia na branie. Obecność brązu w ośrodku
czerwieni wskazuje na potrzebę odświeżenia energii seksualnych, które
zubożone i wycofane - hamujążycie erotyczne, stawiając pierwsze trwałe
blokady emocjonalne. W przypadku braku partnera seksualnego ma-
sturbacja, wbrew nowoczesnym poglądom psychologii, nie rozwiązuje
problemu z powodu braku wymiany energetycznej. Z kolei wyobrażeniowe,
myślowe podłączanie się pod obiekt pożądania uszkadza jego biopole.
Szkodliwe jest również skierowanie energii do wewnątrz - gdy koncentrujemy
się na sobie, cenna energia jest bezproduktywnie tracona. Dążenie do
zrównoważenia energii przejawia się zwłaszcza na poziomie nieświadomości,
stąd częste niewytłumaczalne ataki agresji. Próby siłowego przywrócenia
równowagi piętrzą tylko kłopoty. Ale i uprawianie seksu z licznymi
partnerami kończy się po czasie porażką: pozbawione głębokiego różu
energie (kolor miłości duchowej) stają się niepełne.
Główną troską ludzi zorientowanych na pierwszym czakramie jest
zaspokojenie potrzeby bezpieczeństwa, co najmniej utrzymanie istniejącego
stanu rzeczy. Przetrwanie stanowi główny cel życia. Pod tym kątem
analizowane są wszelkie reakcje. Zawężone postrzeganie rzeczywistości
funkcjonuje na zasadzie bodziec - reakcja. Typowe przeniesienie do świata
ludzkiego zwierzęcych nawyków. W dramatycznych sytuacjach emocje
całkowicie przejmują kontrolę nad umysłem. Na tym poziomie rozumienia
nawet cień wątpliwości i odmienności przyjmowany jest jako przejaw
zagrożenia dla własnego istnienia, co wyzwala działania autodestrukcyjne.
Niemożność zapewnienia sobie bezpieczeństwa i status quo wzbudzają
reakcje lękowe typu walka - ucieczka. Tolerancja, akceptacja, poszanowanie
innego stylu życia, hierarchii wartości czy upodobań - to tylko pusto brzmiące
terminy. Wszystko jest albo czarne, albo białe, nie ma tonacji pośrednich. Ko-
rzeni się fanatyzm i kołtuństwo. Pojęcie wolności w ogóle nie istnie
10
je. Charakterystyczne jest powielanie sprawdzonych wzorów dla samej
idei rozpędzonego koła. Bez zrozumienia. Bez kreacji. Totalne osamotnienie.
Lęk przed emocjonalnym zaangażowaniem się w ludzką odmienność do tego
stopnia spłyca psychikę, iż nawet kontakt z dziećmi tkwi w mroku twórczego
zastoju i emocjonalnej nieporadności, obracając się wokół systemu
nakazowo-zakazowego. Żadnej elastyczności i ustępstw. Bezkrytyczne
przyjmowanie wszystkiego na wiarę ułatwia życie i oszczędza wydatkowaną
w procesie myślenia energię, traconą z kolei na pokrycie deficytu
spowodowanego ustawicznym napięciem i pracą.
Jedną z metod wyjścia poza zaklęty krąg ciemnej czerwieni jest zro-
zumienie potrzeby uduchowienia i spełnienia się, inną - oswojenie z lękiem i
zaakceptowanie jego obecności w życiu codziennym, co w przypadku braku
kreatywności jest częstokroć niemożliwe do osiągnięcia bez czyjejś pomocy.
Skuteczniejszym wyjściem wydaje się rozwijanie altraistycznej miłości, której
róż przysposabia dolny czakram do przyjmowania energii kosmicznej, jaka
zmienia z czasem ogólny charakter wibracji, przepompowując nadmiar
energii do wyżej położonych ośrodków. Przypisane niższemu czakramowi
uczucia ewoluują, przeobrażając osobowość w korzystnym aspekcie.
Na poziomie eterycznym czakra podstawowa ma cztery płatki i zawiera
czerwoną oraz pomarańczową pranę. Znajduje się w niej również
niedostrzegalna ilość prany żółtej. Kontroluje i zasila tkanki całego ciała oraz
steruje procesem wzrostu komórek. Ma też swój udział w prawidłowym
funkcjonowaniu serca i narządów płciowych. Dlatego między innymi
zwalczanie chorób serca powinno się zaczynać od ener- getyzowania czakry
podstawowej, która w patologicznych przypadkach może być całkowicie
pozbawiona czerwieni.
Czakra ta normalnie wibruje u osób dynamicznych. U leniwych,
zmęczonych, nierealistycznie patrzących na świat ma ona niską wibrację. W
skrajnych przypadkach dochodzi do zerwania kontaktu z rzeczywistością. W
skrócie: czerwień jest oznaką witalności, ożywia i wspomaga krążenie i
stymuluje procesy rozmnażania, w wymiarze duchowym aktywizuje dążenia
twórcze. Zwalcza choroby krwi i przeziębienia. Jest antydesperantem i
wrogiem ospałości. Jej zwiększona rotacja wzmaga dolegliwości nerwowe.
10
Svadhisthana, czakra genitalna, związana z jądrami lub jajnikami, ma do
czynienia z popędem seksualnym. Sva oznacza to, co jest własne, co należy
do siebie, a dhisthana - jego obecne miejsce. Przyporządkowana jest
żywiołowi wody, z którego pochodzi całe biologiczne życie i który odpowiada
w astrologii obszarowi uczuć. Uważana jest za faktyczną siedzibę Shakti -
żeńskiego aspektu Boga. Jest centrum pierwotnych, nieoczyszczonych
emocji, energii seksualnej i sił twórczych. Przez tę czakrę człowiek
doświadcza głębokich uczuć związanych z ich fizycznymi objawami. Ujmuje
świat w kategoriach przyjemności. Sva- dhisthana jest także wezwaniem do
czynu, kształtuje ją bowiem twórcza energia seksualna, najpotężniejsza
energia, jaką znamy, ogromny rezerwuar, z którego można czerpać do woli.
Jednak kulturowe ograniczenia i środowiskowe normy związane z seksem
upośłedzająten ośrodek, przez co rzadko się obserwuje właściwe
gospodarowanie tą energią. Otwarta i czysta czyni z człowieka istotę pełną
samorealizującą się, pojmującą sens bycia mężczyzną czy kobietą. Tworzy ją
czerwona energia seksualna i uważana za ważniejszą od niej pomarańczowa
energia trawienna (przyswajanie pokarmów utrzymuje organizm przy życiu).
Obszar ten jest bardzo podatny na wpływ gromadzonych latami życiowych
doświadczeń. Nasączony obcymi kolorami, często traci zwartość, reagując
niewłaściwie na lęki i stresy, co sprowadza choroby wrzodowe i powikłania
gastryczne. Jak mówi stare porzekadło, nawet żołądek ma swój rozum. Jest to
z pewnością słuszne spostrzeżenie i już starożytni poświęcali ośrodkowi
trawiennemu wiele uwagi, identyfikując go z receptorem parapsychicznym
związanym z intuicją.
Niewłaściwe funkcjonowanie czakry genitalnej uszkadza po czasie ośrodek
splotu słonecznego. Wprowadzanie doń pasma pomarańczu, będącego
synonimem umysłowej nadaktywności, blokuje nadmiar czerwieni. Osłabia to
co prawda pobudzenie seksualne, ale z czasem spowalnia wibracje wyższego
ośrodka. Powoduje to zaburzenia żołądkowe. Nadto pozbawione wyższych
racji życie płciowe staje się aktem czysto kopulacyjnym, narastającym i
przejmującym inicjatywę w obu niższych ośrodkach, w konsekwencji czego
spowolniona czakra podstawowa potrafi zasysać energie z wyższego
ośrodka, do reszty osłabiając żołądek, zmuszony do wytwarzania coraz
większej ilości prany pomarańczowej. Koło się zamyka.
10
Podczas gdy dobrze zestawiona mieszanka czerwieni i żółci wznosi umysł
na wyższy poziom świadomości, a jasny pomarańcz z bielą pośrodku przynosi
ukojenie w zaburzeniach psychicznych, uwalniając stłumione napięcia, to
nadmiar żółci wypacza odruch współczucia, którego nie staje wówczas nawet
dla najbliższych. Z tego powodu wiele osób odczuwa chroniczny lęk przed
zawarciem małżeństwa. Mając na myśli własną niedojrzałość emocjonalną,
próbują oszczędzić bólu innym. Jeśli już zdecydują się na ten krok, to
wychowanie dzieci ustąpi z reguły miejsca tysiącom ważniejszych spraw.
Dopływ zieleni do ośrodka pomarańczowego uruchamia mechanizm
empatii. Takie osoby reagują nie tylko na zmiany emocjonalne innych osób,
ale nierzadko odbierająecha emocji zapisanych w materii. Ale nie ma nic za
darmo. Stan podwyższonej wrażliwości dysharmoni- zuje pracę ośrodka
trawiennego, dlatego tacy ludzie powinni szczególnie dbać o dietę. Nie
sprzyja temu obecność błękitu, który czyni zjedzenia mało istotny,
pozbawiony fantazji obowiązek. Korzystniejszy układ stanowi obecność
indygo, ale to aż tak bardzo nie polepsza sprawy. Dopiero fiolet zestraja
energie kosmiczne, domagając się traktowania pożywienia z należnym mu
szacunkiem.
Brąz w drugiej czakrze to oznaka choroby, metaliczny pomarańcz -
przeciążenia ośrodka, wtedy przemęczony obszar brzucha staje się łatwym
łupem dla bakterii. Organizm próbuje zapobiegawczo doenerge- tyzować
dwie pierwsze czakry, kierując zainteresowania w stronę sztuki kulinarnej
bądź sztucznie zaspokoić głód cukrem, co w konsekwencji kończy się tyciem.
Ludzie ześrodkowani na czakrze drugiej są niewolnikami pragnienia
przeżywania silnych emocji. Przepracowanie czakry pierwszej, zapewniającej
stabilność, wywołuje u nich nudę, frustrację i marazm. Dla ukojenia ego, w
nagrodę za owocną pracę, bez reszty angażują się w sfery przyjemnych
przeżyć. A ponieważ rozwój świadomości nie stoi jeszcze na wysokim
poziomie, zabijają czas ciągłym powtarzaniem przyjemności. Raz puszczona
karuzela kręci się bez końca. Świat wydaje się płytki i bezsensowny. Narasta
potrzeba ciągłego podkreślania własnej indywidualności i tłumienia
kompleksów.
Pogłębianie relacji międzyludzkich, rozumne wędrówki w głąb siebie,
stawianie na jakość, a nie ilość - to pierwsze symptomy wychodzę-
10
nia poza obszar silnych wrażeń i przyjemności. To pierwsza próba po-
stawienia się egocentryzmowi, to także bardziej pokojowe nastawienie do
świata.
Czakra płciowa ma sześć płatków i zawiera czerwoną i pomarańczową
pranę. Kontroluje i energetyzuje narządy płciowe, pęcherz moczowy i
macicę, okolice gardła i głowy, a po części i nogi. Niewłaściwe
funkcjonowanie tej czakry może przejawić się w postaci chorób układu
moczowego, impotencji, bezpłodności lub innych zaburzeń układu
rozrodczego. Przekształcana tutaj energia seksualna jest niezbędna do
prawidłowego funkcjonowania czakry gardłowej oraz czakr znajdujących się
w obrębie głowy, z czego nie zdaje sobie sprawy wiele osób. Jest to ważna
informacja zwłaszcza dla osób obdarzonych darem jasnosłyszenia. Osłabienie
dwóch pierwszych czakr kończy się w podeszłym wieku uwiądem starczym i
upośledzeniem komórek mózgowych,
0 czym powinni pamiętać wszyscy usiłujący niewłaściwie ograniczać popędy.
To, co dobre jest dla mistrza jogi, w ogóle nie sprawdza się w życiu zwykłego
śmiertelnika.
Czakra meng-mein, położona po tylnej stronie pępka, nie jest brana pod
uwagę jako centrum rozwoju świadomości, dlatego wielkie tradycje zwykle o
niej nie wspominają. Ponieważ jest powiązana z nerkami, gruczołami
nadnerczowymi i ciśnieniem krwi, wiedza o niej pozostaje domeną
wschodniej medycyny.
Ma osiem płatków, zawiera pomarańczową pranę, trochę czerwonej,
jeszcze mniej żółtej i niebieskiej. Przesyła energię pranicznąz czakry
podstawowej w górę kręgosłupa. Osiąga rozmiary połowy wielkości
pozostałych czakr. Przeenergetyzowana, zwiększa ciśnienie krwi,
1odwrotnie: niedoenergetyzowana - powoduje jego spadek. Współpracuje
ściśle z małą czakrą śledzionową, odpowiedzialną za wchłanianie prany z
powietrza, i chociażby z tego powodu jest bardzo ważna w transmisji energii
subtelnych.
Czakra pępkowa przednia położona jest w okolicy pępka i równie jak jej
lustrzane odbicie składa się z ośmiu płatków. Zawiera pranę żółtą, zieloną,
niebieską, czerwoną i fioletową oraz nieco pomarańczowej. Wytwarza tzw.
sztuczną Chi, która poprawia krążenie prany w me- ridanach oraz usprawnia
czynność wchłaniania prany przez ciało ete
10
ryczne. Kontroluje i energetyzuje jelito cienkie, jelito grube i wyrostek
robaczkowy. Wpływa na ogólny poziom sił witalnych.
Czakra śledzionowa przednia położona jest pośrodku długości najniższego
lewego żebra, zaś tylna (czakra śledzionowa) - jak sama nazwa wskazuje -
pracuje po stronie przeciwnej. Obie wspierają się w działaniu i obie mają po
sześć płatków Wchłaniają białą pranę powietrzną rozbijają ją na pranę
czerwoną, pomarańczową żółtą zieloną niebieską i fioletową a w dalszej
kolejności doprowadzają rozbite składniki do głównych centrów. Rozmiary
czakry śledzionowej utrzymują się w granicach 1/2 - 2/3 wielkości
pozostałych czakr. Kontroluje ona i energetyzuje śledzionę, wpływa
bezpośrednio na poziom energii pranicznej w ciele, na jakość krwi i stymuluje
układ obronny. W swoim działaniu współpracuje wydatnie z czakrą pępkową.
Kiedy jedna z nich jest naładowana, silna jest i druga. Stąd zastrzeżenie, by
pacjenci z nadciśnieniem omijali ten rejon w czasie koncentracji.
Czakra splotu słonecznego, manipura, co w sanskrycie znaczy miasto
klejnotów, to kolejne po czakrze pępkowej siedlisko świadomości. Związana
jest ona z ogólną żywotnością energią i władzą Pozwala kontrolować emocje
zarówno w obszarze niższym, jak i wyższym, mówimy oczywiście o sercu.
Połączenie z sobą umysłu, emocji i pożywienia owocuje wglądem, zwłaszcza
gdy żółć przekształca się w złoty promień mądrości. Od tej chwili obie półkule
mózgowe zaczynają kooperować, ułatwiając osiągnięcie sukcesu, znaczenia i
zwycięstwa. Zakotwiczenie uczucia miłości w ośrodku serca i splotu
słonecznego utrwala związek wzajemnym zaufaniem i zaangażowaniem,
podczas gdy miłość pochodząca z serca, choć ideowo wzniosła, nie jest na
tyle silna, by wytrzymać próbę czasu.
Gdy czakra jest otwarta i normalnie funkcjonuje, człowiek zachowuje
spokój i opanowanie nawet w kryzysowych sytuacjach. Ale już nadmiar żółci
przyćmiewa serce i dowodzi osobowości ekscentrycznej, skoncentrowanej
wyłącznie na sobie, dążącej bezwzględnie do celu. Średni, wyważony poziom
wibracji to z kolei zapowiedź bezstronnych sądów, umiejętności przyswajania
i magazynowania informacji. Dlatego żółty nie przez przypadek został
mianowany kolorem nauki. Niedo-
10
stateczne poświęcanie mu uwagi może załamać ten ośrodek i w efekcie
doprowadzić do zaburzeń umysłowych. Odrobina żółci, barwy metodycznej
analizy, przydaje się w każdym ośrodku, gdyż każda dziedzina działalności
człowieka wymaga przynajmniej odrobiny wiedzy.
Czerwień w ośrodku żółtym oznacza często nadmierne uleganie fantazjom
erotycznym, co upośledza czynności intelektualne i w efekcie takich
przedłużających się praktyk uszkadza mózg. Czerwień to widmo
powtarzających się porażek w pracy nad sobą i symbol niemożności
zapanowania nad własnymi emocjami. Obecność pomarańczu zwiastuje
niestrudzony umysł, dobre przygotowanie do intelektualnych rozgrywek.
Delikatny rozmaz zieleni to forpoczta dobroci, serdeczności i umiejętności
kształtowania wartościowych układów partnerskich i koleżeńskich. Dodatek
błękitu wycisza fale napięć umysłowych, osadzając umysł w chłodzie bardziej
logicznego myślenia. Przy dodatku indygo ośrodek umysłu staje się
całkowicie zawieszony i niezaangażo- wany, obserwujący. Tacy ludzie często
nieświadomie sięgają do kont banku zdolności paranormalnych. Fioletowa
poświata rozkwita artyzmem, umiłowaniem piękna i twórczością czystej
wody, która wsparta dobrym przygotowaniem warsztatowym może zdziałać
cuda. Pojawienie się brązu oznacza zawsze jakieś odcięcie się od świata, tak
charakterystyczne dla mnisich habitów, to instrumentalne podejście do
wiedzy i twórczy egoizm. Czerń to zwiastun depresji.
Czysta, niezmącona żółć okrutnej obojętności topi jednostkę w skrajnym
egocentryzmie, niemożliwym czyniąc utworzenie jakiegokolwiek związku
opartego na uczuciu, zaś przybrudzona żółć zejścia na złą drogę umacnia
tylko chęć wykorzystywania zdolności do niecnych celów.
Ośrodek splotu słonecznego dookreślony potrzebą dominowania jest
przyporządkowany żywiołowi ognia. Ogień tchnie światłem, ciepłem, energią
i aktywnością oczyszcza na poziomie duchowym. Doprowadza człowieka do
spełnienia się we wszystkich dziedzinach życia, roztapia popędy i negatywne
emocje niższych czakr, wypala drogę twórczego działania i manifestuje w
obszarze materialnym bogactwo duchowe wyższych ośrodków.
Niestety, ludzie skoncentrowani na manipurze dążą wyłącznie do
zwiększania własnego prestiżu w świecie. Otwarcie i bez ogródek podnoszą
kwestię dobrobytu, pozycji i cenzusu. Duma, arogancja, opry-
10
skliwość i manipulowanie innymi to dla nich chleb powszedni. Napotkane
przeszkody wywołująu nich agresję pod różnymi postaciami: złości, niechęci,
obmowy, krytykanctwa. Strach stanąć takiemu wykształconemu i
pozbawionemu prospołecznych odruchów człowiekowi na drodze. Potrafi
zniszczyć dla samej przyjemności udowodnienia swoich racji. Tu wykuto
podstawy struktur politycznych, religijnych i gospodarczych, dając
przedsiębiorczym żółtym osobom prawdziwe pole do popisu w walce o
awanse. Potrzeba dominacji przenika każdą sferę egzystencji - zatruwa życie
rodzinne, osobiste i zawodowe. Staje się celem samym w sobie. Odnoszone
sukcesy są często okupione krzywdą drugiego człowieka. Całość stosunków
interpersonalnych bazuje na układzie pan - poddany. Tolerowanie
odmiennych poglądów, systemów, form istnienia itd. w ogóle nie wchodzi w
rachubę.
Podmiotowe traktowanie ludzi, służących zaspokajaniu własnych potrzeb,
kończy się w chwili uruchomienia energii serca. Powoli i nieśmiało ukazuje
się tolerancja, potrzeba współpracy z innymi, rozmyślanie o
współpracownikach nie tylko w kategoriach wyzysku, ale i poszanowania i
pomocy. Tworzą się pierwsze związki partnerskie oparte na uczuciu miłości, a
świat zaczyna być postrzegany w kategoriach interaktywnej całości.
Manipura leży w dołku między żebrami i złożona jest jak gdyby z dwu
części, przy czym ta druga umiejscowiona jest symetrycznie z tyłu pierwszej.
Ma dziesięć płatków i zawiera pranę czerwoną żółtą zieloną niebieską i
niewielkie ilości prany pomarańczowej i fioletowej. Zawiaduje przeponą
wątrobą trzustką i żołądkiem. Ma swój udział w kontrolowaniu jelita grubego i
cienkiego, serca, płuc i wątroby. Jej sprawne funkcjonowanie dość łatwo
zakłócają wszelkiego rodzaju zaburzenia emocjonalne, choć energia tej
czakry jest najbardziej spójna.
Anahata, niepokonana, czwarta czakra główna, wiruje na wysokości
ósmego kręgu piersiowego kręgosłupa po stronie grzbietowej. Przynależy
miłości i oddaniu. W niej ego zatraca swą moc. Budzi się poczucie jedności ze
światem. Przyporządkowana jest żywiołowi powietrza i zmysłowi dotyku.
Kreuje zdolność wczuwania się, współod- czuwania, zestrojenia i
współbrzmienia. Pozwala dostrzec piękno natury i harmonię w sztuce.
Przemienia obrazy, słowa i dźwięki w uczucia.
10
Jest to dość dobrze strzeżony ośrodek. Jogowie przyznają, iż scen-
trowanie na nim świadomości bytu jest trudne i trzeba najpierw przejść
obszar bólu, zanurzyć się w czasie, kiedy bezskutecznie poszukiwaliśmy
miłości. Poszukujący prawdy nareszcie pokonuje zewnętrzny dziedziniec i
wkracza do Chrystusowej Świątyni Serca. W jasnej szmaragdowej poświacie
splata się z sobą światło i miłość, a uskrzydlona intu- icj a przenika pola
innych ludzi. Ową radosną zieleń otwarcia ceniła sobie szczególnie św.
Hildegarda, dla której była ona symbolem metamorfozy: ducha i energii
wspomagających ludzkie przedsięwzięcia, co wyraża się obecnością Boga w
ludzkich poczynaniach.
Czyste serce to siedlisko duszy, dlatego duchowość nie przez przypadek
zespolono z elementem powietrza. Oczyszczona w świetle splotu
słonecznego energia słoneczna (intelektualna) nawiązuje łączność z
duchowym atrybutem świata, tak z energiami pierwotnymi, jak i z wyższymi
siłami duchowymi. Czyste serce obala fałszywy mit o bezpieczeństwie.
Uzyskawszy zgodę na wgląd w istotę związków z innymi ludźmi, człowiek
dostępuje łaski kontaktu z wyższą świadomością. Od tej pory uczucie miłości
nabiera nowego znaczenia.
Pisma święte różnych tradycji podają iż utrzymywany w czasie medytacji
w sercu umysł niszczy wypełniające go ego, co prowadzi do osiągnięcia stanu
najwyższej mądrości. Reszta technik to tylko puste kazania. O wielkości
człowieka stanowi tożsamość z sercem, nie z ciałem. Niszcząc stopniowo
ego, człowiek otwiera się na odczuwanie Jaźni, która jest prawdziwym
człowiekiem - Duchem. Umysł stanowi tu ledwie wiązkę przewidywań. Tylko
tutaj można unicestwić ego, spalić umysł w troistym płomieniu ciała
przyczynowego i osiągnąć stan wyzwolenia.
Niedobór zieleni występuje u ludzi lękających się bólu. Każdy człowiek
cierpi lub cierpiał na tę przypadłość. Każdy doświadczył kiedyś opuszczenia,
odrzucenia przez kogoś, kogo darzył szczerym uczuciem. Potrzeba
wyjątkowej ostrożności w postępowaniu z takimi i im podobnymi skazami
odciśniętymi w sercu.
Oddziaływanie trzech niższych czakr uwidacznia się poprzez tworzenie
pragnień i przyzwyczajeń, przez przesadne odczuwanie przyjemności i bólu,
smutku i radości, sympatii i awersji, miłości zmysłowej i nienawiści, etc.
Zazdrość i zaborczość oznacza obecność ciemnej zieleni.
10
Serce dotknięte głębokim cierpieniem na pewno oddycha brązem i czernią W
pewnym stopniu można temu zaradzić poprzez intensywny kontakt z
przyrodą tym niewyczerpywalnym źródłem uzdrowicielskich mocy Natura
sama będzie wygładzać skazy, napełniając serce właściwym kolorem. Na
przykład połączone siły błękitu i żółci poślą do umysłu i ciała uzdrawiające
wibracje.
Nadmierna ilość czerwieni może oznaczać namiętną pełną pożądania
miłość, bądź też miłość zranioną. Wtedy czerwień wygląda jak brocząca z
rany krew. Pomarańcz w sercu to nieczęste zjawisko i jeśli już wystąpi, to
przede wszystkim u ludzi intensywnie uprawiających sport,
przyzwyczajonych do przepychania w górę energii zalegających dolne partie.
Forsowne treningi mogąjednak tak dalece wyczerpać zapasy ośrodka
pomarańczowego, iż nastąpi samoczynne zasysanie energii z mula- dhary, co
w przypadku sukcesywnie powtarzającego się zjawiska, wywołującego
również orgastyczne doznania, może zakończyć się zawałem. Obecność żółci
znamionuje osoby usiłujące podporządkować intelektowi uczucia, czy to z
obawy przed ponownym zranieniem, nieszczęśliwą miłością lub przyjaźnią
czy to z obawy przed eksplozjąniepożąda- nych emocji, z którymi dana osoba
zaciekle walczy. Żółć cechuje tchórza, zaś serce skute zimnym błękitnym
lodem unika gorących związków. Odrobina indygo pozwala na ucieleśnienie
związków z naturą mocą uzdrawiających energii. Spływa nią spokój
wiekuistej otchłani Ducha.
Ludzi skoncentrowanych na sercu zajmuje harmonijne współdziałanie i
akceptacja. Nawet jeśli dająsię zauważyć oznaki intelektualnego
cenzurowania, to nie niesie ono zagrożenia. Właśnie od tego poziomu
rozpoczyna się wychodzenie z zaklętego kręgu życia i śmierci. Od tej chwili
rzadziej występują choroby i narkotyzowanie się przed lękiem. Neurotyczne
zachowania sterujące wcześniejszym życiem odchodzą w niepamięć. Pojawia
się wgląd we własne wnętrze, a także wyrozumiałość dla własnej
niedoskonałości. Bierny, ale i spokojny udział w cyklu karmy. Tu zanika
potrzeba ingerencji w cudze życie, wikłania się w zależności i kompleksy.
Wyrzyna się młoda świadomość duchowa, hołdująca niepisanemu prawu
bycia potrzebnym. Służba dla innych, dawanie - oto cechy wynoszące
wibracje na wyższe poziomy
Z ezoterycznego punktu widzenia ta dwunastopłatkowa czakra jest
ukształtowana podwójnie. Przednia czakra sercowa zawiera mnóstwo
10
złotej i jasnoczerwonej prany. Kontroluje i wspomaga grasicę i serce. Tylną
wypełnia prana złota, czerwona, pomarańczowa i żółta. Jest dodatkowo
odpowiedzialna za pracę płuc. Przez nią powinno się odbywać każde
doenergetyzowanie serca; tylko w ten sposób prana swobodnie dopływa do
serca, płuc i pozostałych części ciała.
Piąta czakra nosi nazwę visuddha, co w wolnym przekładzie oznacza
czysty. Rozciąga się od podstawy karku w okolicy trzeciego kręgu szyjnego,
tuż poniżej rdzenia przedłużonego, do okolicy jabłka Adama. Służy jako
centrum oczyszczania: zapobiega krążeniu toksyn w organizmie. Jej związki
ze słuchem pozwalają rozbudzić dar jasnosłysze- nia. W niej po raz pierwszy
objawia się ciało mentalne, światy wewnętrzne przyoblekają szatę
rzeczywistości. Postępuje dalsza integracja osobowości, a zarazem wzrasta
siła ciała duchowego i otwiera się wyższy ośrodek tworzenia. Stąd
przypisanie eterowi.
Wykształca się umiejętność manipulowania pierwotnymi siłami przyrody,
dlatego obszar gardła silnie reaguje na nasze samopoczucie i ekspresje. U
osób pracujących nad przebudzeniem duchowym spadek energii doprowadza
często do stanów zapalnych gardła, a czasami wywołuje choroby oczu, uszu
czy chroniczny stan napięcia w karku i tyle głowy. Ogólnie czakra gardłowa
to centrum ludzkiej zdolności wyrazu, komunikacji i inspiracji. To pomost
między myśleniem i uczuciami, między impulsami a reakcjami na nie.
Poprzez nią wyrażamy wszystko, co w nas istnieje.
Czerwień w błękitnym ośrodku gardła dostarcza pokarmu wielkim
oratorom, pomarańcz ma w tym przypadku mniej do zaoferowania, lecz i on
na tyle uaktywnia ów obszar, iż potrafi sprostać wymogom nietuzinkowego
elokwenty. Pasmo jasnej żółci zabarwia proces rozumowania siłą chłodnej
kalkulacji, co czasami nadaje wypowiedzi ton analityczno- naukowy, pozornie
pozbawiony błyskotliwości. Szczypta zieleni pozwala dostrzec potrzeby
innych, lecz jej nadmiar czyni podatnym na wykorzystanie. Domieszka
indygo może oznaczać obecność daru uzdrawiania głosem. Brąz, oznaka
schorzeń, stanowi atrybut osób nieśmiałych. Biel, ochładzając błękit, chroni
organizm przed infekcjami. Dość skutecznie likwiduje stresy i niepokoje oraz
związaną z nimi bezsenność i nerwowość. Pozwala zwalczyć gorączkę i
podrażnienia skóry.
Szesnastopłatkowa czakra gardłowa zawiera głównie pranę niebieską i
tylko niewielką ilość prany zielonej i fioletowej. Duże ilości zielonej
10
prany wytwarza się podczas spożywania pokarmu. Visuddha wpływa na
gardło, krtań, tchawicę, przytarczyce, układ limfatyczny i czakrę płciową. Jej
niewydolność jest przyczyną bólu gardła, utraty głosu, astmy i powstania
wola. Może spowodować bezpłodność.
Czakra adźna, dowództwo, oko mądrości ulokowane między brwiami,
składa się z dwóch części, z których każda ma 48 płatków. Jedna połowa
jestjasnożółta, druga jasno fioletowa; kiedy indziej charakteryzuje je
pastelowa zieleń i jasny fiolet. Barwy ulegają zmianom w zależności od stanu
psychicznego osoby. Odpowiadającym jej elementem wszechświata jest
manas.
Utożsamiana jest z szyszynką której uaktywnienie prowadzi do
Małżeństwa Tantrycznego. To ośrodek intuicji i inspiracji funkcjonujący na
planie niematerialnym. Ponieważ ma bezpośrednie połączenie z najniższą i
najwyższą czakrą zwie się okiem świadomości, które scala umysł z Duchem.
Człowiek widzi wtedy rzeczy i zjawiska takimi, jakimi są naprawdę. Otwartej,
nic nie jest w stanie zwieść. Czasami określa się ją mianem zbiorowej
świadomości. Stan silnego rozbudzenia pojmowania obiektywnej
rzeczywistości umożliwia jednoczesne skupienie energii świadomości, duszy i
umysłu. Ową rzeczywistość obiektywną przenika świat zdolności
paranormalnych, od intuicji począwszy, a na jasnowidzeniu skończywszy.
Między świadomością a nieświadomością zanika przepaść. Integracja staje
się całkowita i człowiek wychodzi poza ziemskie cele. Odzyskuje pamięć
siebie na każdym etapie życia, poczynając od narodzin, i aktywnie spala
karmę.
Nadmiar kolorów bywa oznaką silnych powiązań z przeszłymi wcieleniami
i nadmiernym angażowaniem się w związki z ludźmi. Czasami może to być
wytłumaczone rozdwojeniem czy zwielokrotnieniem jaźni.
Równowagę energetyczną utrzymuje w czakrze naturalny odcień indy go lub
czysta biel. Każde obciążenie ośrodka niższymi wibracjami upośledza jego
czynność. Czerwień to zdominowanie psychiki agresywnością i nadmierną
wrażliwością. Warto zauważyć, że u osób chorych psychicznie i narkomanów
czerwień występuje prawie w każdym ośrodku energetycznym. Ciemny róż
przemienia miłość w twórcze uduchowienie i umiłowanie ludzkości.
Pomarańczowy rzadko pojawia się w ośrodku brwiowym. Występuje u ludzi, u
których dążenie do wyzwo
10
lenia duchowego nie przychodzi łatwo. Powinni oni bardziej skupić się na
wspieraniu bliźnich, niż na samotnej kontemplacji.
Żółty wzbogaca zdolności paranormalne trzeźwym osądem i we
wszystkim pozwala zachować chłodny dystans. Podsyca też potrzebę
zrozumienia zjawisk na planie fizycznym. Nie wystarczy orientować się w
skutkach działania prany, trzeba też wiedzieć, jak tworzą się siły eteryczne
na wzór każdej komórki. Analityczna wiedza i odrobina trzeźwego osądu
przydaje się zwłaszcza podczas napływu zieleni, przymuszającej ludzi do
brania na swoje barki ciężarów przekraczających ich siły Domieszka błękitu
to uzdrawiająca moc głosu, zaś dodatek fioletu na pewno pozwoli odnaleźć
się człowiekowi w tańcu, muzyce i malarstwie.
Na mapie świadomości piątą czakrę najtrafniej określa słowo obfitość.
Nareszcie rozumiemy, że świat daje nam wszystko, czego potrzebujemy.
Nawet nieszczęścia prędzej czy później okazują się mieć swoją drugą stronę,
przynosząc swoiste korzyści duchowe i materialne. Przestaje być ważne
komu, liczy się rozwój całej społeczności i duchowy awans. Świat jawi się
miejscem przyjaznym, emanuje spokojem i komfortem. Jeśli już oceniamy i
krytykujemy, to bardziej siebie niż innych. W przeciwnym razie - czujemy to
całym swoim jestestwem - staczamy się w niższe rejony istnienia, wpadając
w pułapkę samowystarczalności, gdzie zaspokajanie indywidualnych potrzeb
przekształca się w nadrzędną dewizę życiową.
Spontanicznie eksplodują ognie radości istnienia, wypala się ból i wszelkie
zahamowania. Życie toczy się samo z siebie, unosząc nas falą
wytłumaczalnego przypadku na bezkresne morze prostoty i efektywności.
Świat postrzegany jest jako logiczny ciąg zdarzeń, a relacje międzyludzkie są
tłem pozbawionym osobistych preferencji. Poczynania stempluje pieczęć
logiki i harmonii.
Medyczna strona zagadnienia to energetyzowanie i wywieranie wpływu na
przysadkę mózgową. Adźna nosi też miano czakry władającej, gdyż steruje
pracą czakr głównych i układem wydzielania wewnętrznego. Ma pośredni,
choć istotny wpływ na różne ważne narządy. Nieprawidłowe funkcjonowanie
ośrodka zakłóca pracę gruczołów wydzielania wewnętrznego i oczu. W
ciężkich przypadkach dochodzi do powstania chorób nowotworowych.
10
Adźna, trochę niefortunnie zwana Trzecim Okiem, wywiera przez
szyszynkę dość szczególny nacisk na znajdującą się pośrodku czoła 144-
płatkową czakrę czołową. Zawiera ona pranę jasno fioletową niebieską
czerwoną pomarańczową żółtą i zieloną. Jej niewłaściwe funkcjonowanie
uszkadza układ nerwowy. Tu mieści się niższa świadomość Buddy, czyli
niższa świadomość kosmiczna.
Z umiejscowieniem siódmej czakry, biorąc pod uwagę hierarchię centrów
świadomości, wynikają pewne trudności. Niektóre tradycje uznająw tym
obszarze istnienie dwóch ośrodków świadomości: saha- srary i bindu,
podczas gdy inne wspominają tylko o jednym. Jeśli założyć, że słowo
„sahasrara" odnosi się rzeczywiście do hermetycznego słownictwa
akceptowanego przez prawie wszystkie tradycje, i uznać, że ośrodek bindu
leży powyżej pierwszego, co sprawia, iż bywa sukcesywnie pomijany w
ustalaniu ośrodków duchowych, to jednak i takie rozumowanie jest
niespójne. Wiele bowiem technik, które nie uznają bindu, związanego z
podwzgórzem, identyfikuje sahasrarę z jego położeniem. Tradycje
przyjmujące za naturalny stan istnienie dwóch czakr na szczycie głowy są
zgodne co do tego, że bindu nie wisi nad człowiekiem, lecz wibruje w okolicy
czubka i tyłu głowy, tam gdzie znajduje się zawirowanie włosów, a więc
miejsce, przez które dusza uchodzi z ciała po jego śmierci. Niższa czakra
zalega zaś w okolicach ciemienia. Ale wszystkie tradycje sązgodne co do
jednego: ów najważniejszy ośrodek, najczęściej zwany sahasrara, włada
gruczołem przysadki i jest siedzibą Sziwy. W nim też zbiega się energia
żeńska z męską kosmiczna z ziemską Szakti z Sziwą Pingala z Idą.
I takie rozumowanie wydaje się prawdziwe. Jeszcze słuszniejszym
twierdzenie, iż bindu nie jest typową czakrą ośrodkiem świadomości, ale
sznurem srebrnej energii, czyli antakharany, który łączy czakry z energią
kosmiczną. Grubość duchowego sznura jest niewielka, a gama barw operuje
tak subtelnymi odcieniami, iż tylko najlepsi jasnowidzowie mogąje dostrzec.
Wspomniana grubość sznura u przeciętnego człowieka oscyluje w granicach
średnicy ludzkiego włosa, a długość nie przekracza 3 centymetrów. Według
jogicznych standardów oznacza to, że taki człowiek znajduje się dopiero w
duchowym żłobku. W uzasadnionych przypadkach średnica sznura boskiej
energii może wynosić kilka centymetrów,
10
co wydaje się niezbędne przy prowadzeniu masowych uzdrowień. W pismach
Towarzystwa Teozoficznego natrafiłem na informację, która opisuje dwa typy
ludzi. U pierwszych szósta i siódma czakra spotykają się w przysadce,
będącąpraktycznie jedynym bezpośrednim łącznikiem między fizyczną a
astralną sferą bytu. U drugich - szósta czakra jest połączona z przysadką
podczas gdy siódma nieco się odchyla, tak iż jej wir spotyka się z szyszynką.
Ożywiona szyszynka bezpośrednio łączy się z niższym umysłem, pomijając
dłuższą drogę przez sferę astralną.
Jeśli taki tok rozumowania uznamy za słuszny, to 960-płatkową czakrę
sahasrara należy uznać za najwyższe centrum świadomości. Nazywana jest
Lotosem Tysiąca Płatków i słusznie należy się jej pisownia dużą literą. Jej
odpowiednikiem materialnym są czekające w mózgu na przebudzenie
neurony. Właściwy oddech i podnoszenie Kundalini dostarcza do mózgu tlen i
pranę, otwierając jego komórki, dzięki czemu przez wzrost mocy
intelektualnej i intuicyjnej wiedzy świadomość duchowa może się właściwiej
wyrazić na planie fizycznym.
Z eterycznego punktu widzenia sahasrara jest bramą którą dusza wkracza
do ciała i przez którą je opuszcza. To piec, w którym spala się dwoistość
człowieka. Ogień stapiający w jedność pole energetyczne jednostki z polem
powszechnym. Odnalezione w szóstej czakrze jestem osiąga stan duchowej
identyfikacji z wszechświatem. W ujęciu siedmiu żywiołów, które są
odpowiednikami siedmiu sfer wszechświata, siedmiu powłok Brahmana,
odpowiada jej prana.
„ Osiągnąwszy ten stan - pisze Keith Sherwood - człowiek wychodzi poza
granice czasu sekwencyjnego i znajduje się na zawsze w środku
niezmieniającego się, wiecznego „teraz". Wychodzi poza stan, w którym w
każdej chwili nieświadomie wybiera jaźń; osiąga stan, w którym jaźń nie
istnieje, gdzie jaźń staje się całym wszechświatem, który jest w niej zawarty.
Będąc wszechświatem, człowiek przestaje rozumieć swój wszechświat, gdyż
rozumienie oznacza zaprzestanie istnienia".
Komunia z Bogiem i ludźmi to świadomość Buddy. Jeżeli przysłowiowy
umysł przyrównamy do ślepca, to świadomość Buddy jest odpowiednikiem
człowieka widzącego na wskroś, pojmującego rzeczywistość metodą
bezpośredniego wglądu, bez uciekania się do naukowych sztuczek: empirii i
dedukcji. Trudności życiowe, wzloty i upadki postrzegane są jako cień
przesuwających się w dali kadrów. Harmonii
10
i spokoju nic nie jest w stanie zakłócić. Świadomość gry karmicznej przestaje
przerażać, teatr życia toczy swojąopowieść z nami w roli głównej przy
całkowitej aprobacie z naszej strony.
To koniec gry ze świadomością, gdyż nie istnieje pojęcie świadomości
świadomości. Zanikają uniwersalia, zanikają oceny systemów wartości.
Wszystko służy ewolucji. Nie ma dobrego i złego, gdyż jedno wynika z
drugiego. To, co zniszczone, daje sobą podkład nowemu. Carrelowskie
podsumowanie: „człowiek istota nieznana"- traci swój sens.
Jezus powiedział: „Jeśli tedy oko twoje jest pojedyncze, całe ciało twoje
będzie pełne światła ".
Jeśli patrzymy duchowym okiem, to spostrzegamy, że całe stworzenie
uczynione jest z jednej substancji - Jego światła.
Dystans w widzeniu siebie i świata często doprowadza do usunięcia się na
bok z głównego nurtu życia. W innych przypadkach odwrotnie - duchowe
przewodnictwo ułatwia kontakt z rzeczywistością. Wygasa potrzeba
magazynowania energii dla utrzymania własnego statusu i obrony tak z
trudem zdobytego terytorium. Nie ma bowiem dokąd iść i po co. Pozostaje
pojmowanie siebie do momentu, gdy zostanie z nas to, czym jesteśmy.
Czakra ciemieniowa nadzoruje i energetyzuje mózg i szyszynkę.
Nieprawidłowe jej funkcjonowanie powoduje schorzenia tychże narządów.
Zawiera pranę jasnofioletową niebieską żółtą zieloną pomarańczową i
czerwoną. Tędy olśniewająca fioletowa energia praniczna wchodzi do ciała.
Fiolet jest najbardziej pożądaną wibracją. Jego wystąpienie w jakimkolwiek
ośrodku żelazną regułą boskiej mocy automatycznie ten ośrodek uduchowią.
Fiolet reprezentuje szczytowe możliwości uzdrawiania - łącząc energię
czerwieni z wpływem leczniczym duchowego błękitu, gwarantuje całkowitą
regenerację. Szczególnie mocno pobudza system nerwowy, uaktywnia i
ochrania mózg, uwalnia od nerwic, a także chroni przed uszkodzeniem
układu nerwowego i oka. Jest przydatny przy zwalczaniu wszelkich postaci
reumatyzmu i neuralgii.
Fiolet w czerwonym ośrodku rozrodczym ruguje wulgarność i zwierzęce
pożądanie, wynosząc seks do rangi sztuki, kultywując w nim piękno i
subtelność. Fiolet w drugim ośrodku występuje u osób dbających o es
10
tetykę posiłków i błogosławiących pokarm. Przez dobre zestrojenie z
energią kosmiczną ludzie ci jedzą znacznie mniej od pozostałych. Fiolet w
ośrodku splotu słonecznego uplastycznia artyzmem każdą formę myślenia.
Fiolet w zielonym przesyca związki międzyludzkie pierwiastkiem duchowym,
a w błękitnym ośrodku gardła umożliwia subtelne, zgoła artystyczne
wykorzystanie głosu. W ośrodku indygo czyni atrybuty uzdrowicielskie
bardziej kreatywnymi, wyrażającymi się poprzez ekspresję (na przykład w
terapii poprzez bazowanie na wibracjach zawartych w tańcu, muzyce czy
malarstwie).
Oczywiście istnieje także szereg innych kolorów, tzw. kolorów eterycznych
(przyległych wyższym światom), nie postrzeganych przez ludzkie oko,
których wpływ na ludzki organizm jest równie istotny. Są one jednak
manifestacją świadomości wykraczającej poza poziom ciała fizycznego i
wyobrażeniowe posługiwanie się nimi jest niemożliwe, co czyni z koncentracji
posługującej się wibracją barw bardzo niepewny mechanizm. Dlatego
zasilanie czakramó w jedynie znanymi nam barwami wcale nie zapowiada
niczego dobrego, a w wielu przypadkach, tych dotyczących subtelnej materii
psychiki, może wręcz spowodować groźne powikłania. Jedyną bezpieczną
metodą jest korzystanie z usług osób będących w bezpośrednim kontakcie z
istotami stamtąd, które nie tyle same, co z poruczenia sił wyższych potrafią
wszelkim wibracjom utorować drogę do naszego, czy raczej do naszych ciał.
Trzeba zdawać sobie sprawę z jeszcze jednego niebezpieczeństwa:
otwieranie czakr, także najprostszą metodą wizualizacyjną harmonizuje ciało
nie tylko z wyższymi wibracjami, ale czyni je także bezbronnym wobec
wrogich sił egzystujących po drugiej stronie życia. Sił, które - proszę
pamiętać - otaczają nas stale. I to nie tylko dlatego, że nasz poziom
wibracyjny leży na styku z najniższym poziomem astralnym, wypełnionym
wszelkiego rodzaju niedoskonałymi istotami, ale przede wszystkim dlatego,
że człowiek sam, zupełnie nieświadomie, wielokrotnie prowokuje te siły do
szkodliwego działania. Ba! Ustawicznie wyposaża je w moc i prawo moralne
do ataków na nas samych! Miałem do czynienia z wieloma tragicznymi
przypadkami, gdzie nawet niewinne ćwiczenia jogi kończyły się
uszkodzeniem mózgu.
Przerabianie czakr to sprawa poważna i dana tylko wybranym. Jedynie
hatha joga, rozpoczynająca pracę od czakry podstawowej, choć
10
najprostsza, wydaje się najbardziej godną polecenia. Pozwala bowiem
wniknąć w klimat zagadnienia i dobrze rozpoznać charakter zmian jeszcze
przed wprowadzeniem w ciele i psychice nieodwracalnych zmian.
Manipulowanie określonymi wibracjami wymaga nie tylko mistycznej intuicji,
ale również wielkiego doświadczenia. Nadto to, co dobre jest dla jednego,
drugiemu może wręcz zaszkodzić. Nieco odmienne funkcje pełni,
przykładowo, dany kolor w czakramie, inne w aurze, jeszcze inne w leczeniu,
a często zupełnie odmienną rolę odgrywa w tworzeniu wzorca osobowego,
czy to na planie eterycznym, czy astralnym. Może być i tak, że określona
barwa, pożyteczna dziś, kiedy indziej okaże się szkodliwa. Mało tego, to
samo oddziaływanie mogą w różnych okresach wykazywać zupełnie różne
wibracje. Nawet te pozornie anta- gonistyczne. Tylko prawdziwy jasnowidz
potrafi w sprzyjających mu okolicznościach zaordynować metodę
harmonizującą człowieka na wszystkich trzech poziomach: ciała, umysłu i
ducha, kiedy to następuje pełna konsolidacja ciał, od eterycznego
począwszy, a na przyczynowym skończywszy.
„Każdy człowiek jest bowiem inny - przyznaje znana terapeutka E.
Marciniak - i odmienne są również przyczyny jego dolegliwości. Dlatego też
ta sama choroba, zdiagnozowana medycznie jako np. cukrzyca, u jednego
pacjenta będzie wymagała, dla zharmonizowania energii, zastosowania takiej
fali, u drugiego innej. W każdym przypadku dobieram właściwą folię (z
naniesioną barwą) na podstawie specjalnych diagramów metodą
radiestezyjną".
Do ciekawych wniosków doszli psychologowie, starający się wyjaśnić
zasady rządzące światłem i kolorem. Otóż opracowane przez nich studium
dziejów wykazało, iż nie tylko człowiek, ale każda epoka wykazuje
zapotrzebowanie na określony kolor. W latach pierwszej wojny światowej
wzrosła sympatia do czerwieni. To znaczy taki a nie inny kolor stanowił
wypadkową kolorów osobistych. Każdy naród, każdy region, każde miasto a
nawet każde siedlisko posiada charakterystyczną barwę, poziom wibracji
kształtujący indywidualną aurę ludzką (więc modyfikujący jego przestrzeń
życiową).
Tysiące badań psychiatrycznych i diagnoz emocjonalnych pacjentów
przyczyniło się do rozwoju terapii barw, które w latach sześćdziesiątych
skutecznie wykorzystywano w leczeniu. Z biegiem lat introspek-
10
tywne zainteresowanie zaletami kolorów rozwinęło się w powszechnie dziś
znaną Kolorową Analizę Własnego Wizerunku (SICA), w głównych założeniach
opartą na doświadczeniach doktora Maxa Luschera. Wybór barwnych kart
tworzy indywidualny autoportret danej osoby i otoczenia. Uzmysławia
cybernetyczne relacje i ciągłość zmian, jakim podlega człowiek. Dostrzega, iż
wraz z rozwojem jednostki przeobrażeniu ulega także odpowiadające tym
zmianom tło barw. O ile kolor podstawowy nie poddaje się tak łatwo działaniu
czasu, o tyle kolory wspomagające przeskakują jak w kalejdoskopie.
W starannie przeprowadzonym badaniu typuje się, prócz trudno
zmieniającej się barwy dominującej, kolory uzupełniające, stanowiące źródło
inspiracji, dostarczające duchowego wsparcia i wprowadzające w dobre
samopoczucie, kolory równowagi, dające poczucie pewności i
bezpieczeństwa, kolory poszerzające wizerunek oraz kolory motywacji.
Kolory te powinny być wpasowane w całe otoczenie, powinny znaleźć
odzwierciedlenie w noszonej odzieży, w barwie ścian mieszkania, a nawet
tapicerki samochodu. Ich stały wpływ na biopole wykazuje zadziwiającą
skuteczność. W każdym razie kolory są czymś osobistym, są aspektem
naszej istoty i odpowiadają na coś wewnątrz nas samych. Pozwalają na
świadome kreowanie zewnętrznego wizerunku.
„ Tak więc kolor komunikuje się za pomocą sygnałów pozajęzyko- wych -
stwierdza D.L. Mella. - Kiedy go nosimy, pokazujemy innym nasze potrzeby.
Na przykład ludzie, którzy często ubierają się na czerwono, mogą dążyć do
nawiązania romansu lub do odzyskania wytrzymałości fizycznej. Czy trzeba
wiedzieć, co dany kolor oznacza, zanim się go na siebie włoży? Wielu ludzi
nosi przecież rzeczy w jednej gamie barw, nie wiedząc wcale, co te barwy
oznaczają. Jeśli chcesz odpowiedzi na to pytanie, porównaj tylko język
kolorów do języka gestów. Jeżeli ktoś krzyżuje ramiona w czasie dyskusji, to
w sposób całkowicie nieświadomy daje znać rozmówcy o swojej niechęci do
przedstawionych przezeń tez. Tak samo jest z barwami. Jeżeli odczuwasz
szczególne zapotrzebowanie na jakiś kolor, to wiedz, że i w tym pragnieniu
zawarta jest informacja dla ciebie ".
Znany jest przypadek pewnej pani, którą wewnętrzny pesymizm pozbawił
dochodowej pracy i chęci do życia. Chcąc zaradzić nieszczęściu, w ostatnim
porywie nadziei udała się po poradę do psychologa.
10
Test kart SICA całkowicie zmienił jej wizerunek. Poważne ciemne stroje trafiły
do lamusa, a w mieszkaniu i garderobie pojawiły się: żółć (ko-
munikatywność), pomarańcz (zorganizowanie) i złoty (realizacja ambitnych
zamierzeń). Nowo stworzony obraz odmienił zagubioną osobę tak skutecznie,
iż wkrótce zaoferowano jej stanowisko sprzedawcy, z którego szybko
awansowała na sekretarkę dyrektora dużej agencji. Zaakcentowane
zdolności i pobudzona wiara we własne siły znalazły w końcu
odzwierciedlenie w sukcesach zawodowych, szczególnie w tak mile
widzianych gratyfikacjach pieniężnych. Karty SICA przyniosły szczęście.
Zaproponowane przez SICA kolory zdały egzamin w praktyce, okazały się
rewelacyjne w tym konkretnym przypadku, co bynajmniej nie przesądza o ich
uniwersalności. W innym przypadku mogłyby nie być aż tak skuteczne.
Chociaż podobieństwo kolorów objawienia w Apokalipsie do kolorów
czakramów nie jest przypadkowe, to jednak podczas wizualizowania prany
należy zachować ze wszech miar polecaną ostrożność. Zasilając
przeładowany czakram podstawowy czerwienią nawet bardzo jasną łatwo
rozbudzić impulsywny, gwałtowny charakter i skłonności egocentryczne.
Operowanie uduchowionym różem może zagęścić roztwór do konsystencji
szkarłatu rozdmuchanego ego, co w przypadku dzieci opóźni ich rozwój
fizyczny. Żółty ma także negatywne oblicze: hamuje rozwój i przyczynia się
do wielu zaburzeń umysłowych. Poleganie na kolorze pomarańczowym, który
sprawdził się w przypadku pozbawionej pracy kobiety, może przynieść skutki
wręcz przeciwne do oczekiwanych: stłumić ambicję, rozbudzić lenistwo i
upodatnić nerki na schorzenia. Nawet boski fiolet, emanacja czystej miłości,
który przy zbliżaniu się do zakresu barwy niebieskiej ustala wartość uczuć
religijnych, posiada biegun ujemny zakotwiczony w kręgu miłości własnej i
egoizmie.
Przepompowywanie Kundalini w górę przepycha często nadmiar energii
gęstszej do wyżej położonego ośrodka, upośledzając tym samym jego
czynności. Na przykład intelektualna żółć w ośrodku zieleni czasami
całkowicie wytłumia chęć niesienia pomocy i wyrabia nawyki typowe dla...
oszusta. Osłabienie ośrodka niebieskiego przesuwa próg dojrzałości i
utrudnia wykorzystanie nawet wrodzonych talentów.
Także ogólne wprowadzanie energii do ciała, bez zbędnego koncentrowania
się na wybranych czakramach, można przyrównać do igra
10
nia z ogniem. Jednoczesne przesyłanie czerwieni i fioletu, dwu potężnych
uzdrawiających wibracji, jest niszczące w skutkach - energetyzo- wane
komórki stają się gorące, pęcznieją i rozrywają się. Mieszanka prany
fioletowej z pomarańczową doprowadza dosłownie do eksplozji komórek.
Fioletowa z żółtą wywołuje z kolei ich chaotyczny podział. Boska fioletowa
prana, wielokrotnie silniejsza od zwykłej fioletowej energii pranicznej, choć
potrafi błyskawicznie zregenerować uszkodzone narządy i nerwy, to na
większość ludzi działa destrukcyjnie. A mówimy o pranie mającej - jako
jedyna - własną świadomość. Wokół złotego koloru, przypisanego słusznie
jednostkom zawzięcie podążającym ścieżką duchowego rozwoju, na której
końcu zostają przemienieni w złoto - również narosło wiele niedomówień.
Złota prana, wchodząc do ciała fizycznego, ulega przemianie na jasną
czeiwień i manipulowanie nią wymaga już wielkich umiejętności.
Najbezpieczniej używać do udrażniania kanałów energetycznych prany
białej, ale skuteczność tak przeprowadzanych zabiegów rozciąga się w
czasie. Czakrę ciemieniową czołową adźnę, potyliczną szczękowe, gardłową
sercową splotu słonecznego, śledzionową i pępkową z dobrym skutkiem
oczyszcza wykonywane na przemian wymiatanie złogów zapomocąbiaławej
prany jasnozielonej i zwykłej białawej prany jasnofioletowej lub też użycie
samej białawej prany jasnozielonej. Bioenergoterapeuci posługujący się w
leczeniu kolorami pouczają by wizualizując konkretną barwę, mieć zawsze na
uwadze mieszankę tej barwy z bielą. Przy czym jasna biel powinna stanowić
aż 70% zestawu, a tylko 30% pożądana barwa, i to w jak najjaśniejszej
postaci.
Tych ograniczeń i wątpliwości jest tyle, iż wszelkie metody operowania
kolorami wydają się naprawdę ryzykowne.
„ Każdy kolor posiada swój własny wzorzec wibracji i swoją własną
specyficzną energię - wyjaśniał Cayce - którą wam ukazuje, przynosząc tobie
i twoim bliskim cud uzdrawiania metafizycznego. Kolory są jak płatki śniegu -
każdy jest inny. Niektóre przynoszą ci wzrost energii, podczas gdy inne
ofiarują dar spokoju. Używając swego pobudzonego umysłu, możesz otoczyć
się energiami w kolorze, który oferuje ci najszybszą drogę do doskonałego
zdrowia. Wspomagany przez twoje Wyższe Ja możesz także wybrać ubranie
w kolorach, które przyniosą ci największy pożytek w sferze uzdrawiania
metafizycznego ".
10
„Zasadnicza technika metafizyczna jest sposobem takiego kierowania
ciałem, aby stało się bardziej podatne na uzdrawianie - przyznaje Dan
Campbell. - Relaksacja, wizualizacja i afirmacja używają mocy umysłu do
aktywowania wibracji ciała, by były zgodne z wibracjami konkretnego koloru.
Kiedy już umysł włączy się w holistyczną świadomość koloru, ciało zaczyna
reagować zgodnie z nią. Więc czy widzą go oczy, czy też umysł tylko go
wizualizuje, postrzegany kolor powoduje fizyczne dostrojenie wibracji dla
uzyskania efektu uzdrawiającego ".
Zgoda, z małym sprostowaniem. Otóż ludzkie oko postrzega ledwie 40
procent barw, podczas gdy ciało na poziomie eterycznego spektrum dwa i
pół raza więcej. Jak wyobrazić sobie światło ultrafioletowe leczące krzywicę i
łuszczycę czy boski fiolet, tak odmienny od normalnego? Jest to po prostu
niemożliwe. Dodając do tego brak gruntownej wiedzy, możemy zaryzykować
stwierdzenie, że lepiej zrezygnować z wykorzystywania kolorów w grze o
wzrastanie ducha, niż później tego ciężko żałować. Owszem, wibracje niższe,
przynależne ciału fizycznemu, są w większości znane i stąd często
wykorzystywane w leczeniu z pozytywnym skutkiem, jednak obszar duchowy
wraz z wibracjami wyższymi to zupełnie inna parafia i lepiej go od tej strony
nie ruszać. Prawdziwych fachowców w tej dziedzinie też nie ma. Nawet
wielkie tradycje są sprzeczne w przekazach. Na naszej niewiedzy majątek
zbi- jająjedynie nieuczciwi interpretatorzy aury, którzy często nie potrafią
profesjonalnie ujrzeć pola eterycznego, nie mówiąc już o ciałach wyższych,
które to razem złożone mówią dopiero coś o człowieku. Żeby prawidłowo
interpretować ludzką aurę, trzeba umieć odczytywać zapiski karmiczne i
mieć pewien wgląd w całą istotę człowieka. Także stosowanie aparatów do
zdjęć aury mówi jedynie o chwilowym stanie ciała eterycznego, i nic więcej.
„ Skala kolorów, które możemy widzieć i używać, jest bardzo małą częścią
całości. Wydaje się więc, że wszelkie kolorowe wibracje, których możemy
używać, są ograniczone do tej skali. Nie wydaje się logiczne, żeby
ograniczona skala fizycznych wibracji kolorowych mogła być porównana do
wibracji kosmicznych sił czy emanacji aurycznych. Gdyby tak było, siły
kosmiczne widziałoby się w widmie.
10
Nie mamy pojęcia o charakterze czy skali wibracji sił leczniczych. Próba
odtworzenia ich za pomocą światła elektrycznego, świecącego przez
kolorowe szkło, czy innąprzezroczystą substancję, wydaje się nie mieć
praktycznego zastosowania. Gdybyśmy znali charakter jakiejkolwiek siły
leczniczej, moglibyśmy eksperymentować, ale póki nie mamy tej
podstawowej wiedzy, radzi się na razie zarzucić próby duchowego leczenia
kolorami światła ".
Harry Edwards i 01ive Burton
Dam konia z rzędem temu, kto wie, jak naprawdę ma wyglądać
manipulowanie wibracją (barwami). Dorzucę wóz temu, kto w tej praktyce -
mimo wiedzy - nie pobłądzi...
10
3. Otwieranie czakramów
Nim przejdziemy do tantry, zatrzymajmy się przez chwilę przy za-
mieszaniu, jakie w zachodniej kulturze robi wzorzec powstały z prze-
mieszania wielu tradycji zajmujących się rozwojem duchowym które czyni
wiele szkody w rękach niedoświadczonych poszukiwaczy prawdy. Ba, wielu
znanych terapeutów tworzy na jego kanwie coraz to bardziej kontrowersyjne
i nowatorskie techniki ingerujące w świat psychiczny i duchowy człowieka.
Nierzadko ze szkodą dla samych zainteresowanych.
Takąniespójność można spostrzec w kwestii prawidłowego prowadzenia
oddechu czy otwierania centrów energetycznych, gdzie po otwarciu czakr
zgodnie z zaleceniami tantry, kończy się doświadczenie wzmożoną
koncentracją na taoistycznym punkcie hara, będącym przecież niczym
innym, jak tylko jedną z już przerobionych czakr, co w konsekwencji prowadzi
do ścisłego zintegrowania stanów psychicznych z tym ośrodkiem. Mało tego,
liczne grono autorów książek ezoterycznych uparcie ten błąd powtarza.
Wypada więc tę rzecz sprostować.
Przyjmuje się, iż we wszechświecie istnieją dwa pierwiastki: siła, która
musi być kontrolowana, i inteligencja kontrolująca tę siłę. W najprostszej
formie sprowadza się to do bioenergii i umysłu. W chińskiej filozofii
medycyny mówimy o sile, jako o Chi. Najczęściej określa się ją mianem
energii witalnej, energii wewnętrznej, strumieniem energii, wypływem
energii, uwalnianiem energii, a także duchem czy wolą. W zachodnim
poznaniu: sumą bliżej nie określonych procesów towarzyszących życiu.
Człowiek uzupełnia jej zasoby stale, czerpiąc ją z takich źródeł, jak powietrze
czy pokarm, to jest w procesie oddychania i trawienia. Chi jest także
wchłaniana wprost z kosmosu całą powierzchnią ciała. Tworzy ją jako całość
Chi męskie, związane z siłami kosmicznymi, i Chi żeńskie,
10
czerpane z Ziemi i pożywienia. Tak uformowane Chi uważane jest za
podstawowy czynnik życiowy. Obecności dużej ilości Chi lub jej wyczerpaniu
przypisywano większą lub mniejszą żywotność człowieka.
Do tej pory sprawa wydaje się klarowna, spory zaczynają się dopiero w
momencie ustalania zasad krążenia Chi w organizmie. Według taoistycznych
koncepcji mistycznych krążenie Chi nierozerwalnie związane jest z centrum
hara, usytuowanym dwa palce poniżej pępka. Centrum hara nie jest
ograniczone ciałem. Energiami w nim zawartymi można kontrolować bliższe i
dalsze otoczenie. Stąd Chi rozprowadzana po ciele specjalnymi kanałami,
meridanami, dociera do każdego fizycznego organu. Umiejętne posługiwanie
się tą mocą stanowiło i stanowi do dziś główną siłę mistrzów walk
wschodnich. Z kolei mistycy dążyli do utrzymania takiej równowagi Chi w
ciele, by osiągnąć stan fizycznej nieśmiertelności.
Jak łatwo zauważyć, zaproponowany model jest równie prosty jak
koncepcje jogi, a w generowaniu energii na planie fizyczno-astralnym tak
samo skuteczny. I bardzo zbliżony do wierzeń hawajskich. Błąd w sztuce
polega na dodaniu do czakr tantrycznych ośrodka taoistycznego
zawieszonego gdzieś na wysokości nieco powyżej czakry genitalnej, albo
kiedy indziej całkowite odrzucenie czakry genitalnej. I to jest nie do przyjęcia,
bo tantra spaja świadomość ideą współzależnych poziomów, podczas gdy
hara pełni funkcję znacznie uboższą więc nie sposób w niej usadawiać całej
świadomości człowieka. Tego wykonać się nie da. Stąd nieudane próby
pogodzenia, czy raczej pożenienia obu konceptów, chociaż oddzielne
traktowanie obu systemów jest rzeczą normalną zwłaszcza że dolny rejon
brzucha jest rzeczywiście siedzibą wielkich energii, które mocą wyobraźni
można umiejętnie generować i kierować potem także w obszary
pozacielesne.
Chińska koncepcja pracy z ciałem w kategoriach zdrowia fizycznego
sprawdza się równie dobrze jak tantryczne prowadzenie ośrodków
świadomości i wytyczne Huny w tej materii, co niejako dowodzi, iż moc
wyobraźni może być w pewnych okolicznościach ważniejsza od wiedzy o
rzeczywistym położeniu międzywymiarowych centrów energetycznych. Z
tego wynika, iż to umysł - przy współudziale ducha - jest jedynym sprawcą
sukcesu, a otwieranie czakr metodami jogi - jedną z manifestacji jego
działania. Znajomość tego faktu pomaga w poszu-
10
kiwaniu własnej drogi i jest jednym z warunków koniecznych do roz- ruszenia
Kundalini.
Poza tym oba systemy filozoficzne uznają podział energii na męską i
żeńską oba wspominają o silnej energii pourodzeniowej, jednorodnej, która
śpi u podnóża kręgosłupa, i oba podejmują z nią pracę. Nawet różnorodność
terminów nie wprawia w zakłopotanie i pozwala skupić się na tym, co
wspólne. Ta znamienna prawidłowość wskazuje, iż w rozwoju ciała i umysłu
nie ma jednego autoiytatywnego rozwiązania i że stosowanie wielu technik
pasywnych i aktywnych wraz z całym przynależnym im repertuarem ćwiczeń
kontemplacyjnych i fizycznych może przynieść pożądany skutek.
Operowanie w obszarze energii subtelnych wymaga zachowania
ustalonych reguł; poruszanie się po obszarze niematerialnym jest nie-
wykonalne bez wyciszenia organizmu, bez zmiany rytmu fal mózgowych i
chemizmu kiwi. Trzeba tylko doskonale znać cel naszych wysiłków: albo
dążymy do poprawy stanu zdrowia, albo do poszerzenia świadomości. W tym
drugim przypadku nie wolno polegać na nie sprawdzonych, łączonych
eklektycznie metodach.
O jednej rzeczy warto przy tym pamiętać. Wszelkie formy pracy z ciałem
duchowym pochłaniają ogromną ilość energii psychicznej. Bez silnego ciała,
bez dużej dawki rozprowadzonej w nim prany nie sposób osiągnąć sukcesu.
Energii wymaga każda, choćby najkrótsza koncentracja i - w co wielu nie
wierzy - tak pozornie energooszczędna medytacja. Do takich spostrzeżeń
prędzej czy później każdy musi dojść, o ile oczywiście dotrwa do końca i
wcześniej nie ulegnie atakom choroby.
Ponieważ pierwsze trudności pojawiają się przy stosowaniu technik
oddechowych, należy je dobrze poznać z racji ścisłego powiązania oddechu z
gromadzoną w ciele energią. W nim biorą swój początek wszystkie techniki
relaksacyjne; oddech jest jak brama prowadząca do wieczności. Wiąże się z
działaniem Jing i Jang i każde jego spłycenie jest katastrofalne w skutkach.
Od dawna znane jest i wykorzystywane fizjologiczne zjawisko tzw. cykli
nosowych, polegające na tym, że oddech jedną dziurką jest zawsze silniejszy
od przepływu powietrza drugą przy czym zmiana dominującej dziurki
następuje regularnie co półtorej godziny. Dopiero na początku lat
osiemdziesiątych ustalono naukowo, iż intensywniejszy
10
przepływ powietrza lewą dziurką uaktywnia prawą półkulę mózgową
(odpowiedzialną za intuicję, emocje, pamięć form i barw oraz wrażliwość na
piękno) i związany jest z Idą Jing, żeńską energią Ziemi, która włada dolną
połową ciała, plecami i lewą stroną korpusu. Oddychanie prawą dziurką nosa
wzmacnia zaś aktywność lewej półkuli mózgowej. Zasila, pobudza
abstrakcyjne Ciało Idealne i wytwarza ładunek dodatni, nazywany męskim,
kosmicznym, Jang, Pingalą. Jest to energia Słońca. Włada górnąpołową ciała,
przodem i prawą stroną. Lewa część mózgu związana jest z aktywacją
werbalną intelektualną z nastawieniem racjonalnym i pełną analizą.
Przeciwstawienie pierwiastka męskiego żeńskiemu tworzy układ: Ojciec
Kosmiczny - Matka Kosmiczna, zewnętrze - wnętrze, wysyłanie - odbieranie,
aktywność - bierność, ogrzewanie - oziębianie, sympatyczny układ nerwowy -
parasympatyczny układ nerwowy, kwasowość - zasadowość, wyładowanie
energii - zachowanie energii, logika - emocje, seks fizyczny - seks uczuciowy,
konkretność - rozwlekłość, górnolotność - praktyczność.
Cykle nosowe wyznaczane są fazami księżyca i wschodami słońca.
Ustalono, że cykl męski zaczyna się o wschodzie słońca pierwszego dnia po
pełni księżyca, zaś cykl żeński o wschodzie słońca pierwszego dnia po nowiu.
Praktycznie, skondensowanie konkretnej energii w ciele polega na
oddychaniu przez zaciśnięcie palcem dziurki bądź na leżeniu bokiem tak, aby
akcentowana, udrażniana dziurka leżała wyżej. Jest to proste i nie wymaga
komentarza. Dopiero obeznaj amianie się z różnorodnością technik
oddechowych nastręcza pewne trudności. Jedne ze szkół ujmują oddychanie
Jing jako mocniejsze i dłuższe wdychanie powietrza, inne odwrotnie - jego siłę
upatrują w wydechu. Jedne techniki nakazują wciąganie ziemskiej energii
żeńskiej przez stopy (aż do serca) podczas wdechu, inne tak samo, tyle że
wizualizacja zasysa energię podczas wydechu, co zdaje się potwierdzać tezę
o przewodniej roli myśli.
W szacowaniu technik warto zachować zdrowy rozsądek i polegać tylko na
technikach równoważących w ciele obie energie. Według „Su Wen" Jing i Jang
oznaczają prawo nieba i ziemi: władcę wszystkiego, co istnieje, i matkę
przemian, praprzyczynę narodzin i śmierci. Co oznacza, iż każda choroba i
psychiczna dysfunkcja, tak jak i zdrowie, zależy od równowagi tych sił w
organizmie.
10
Skoro energia żeńska-ziemska-Jing-Ida włada prawą częścią mózgu, lewą i
dolną częścią ciała oraz plecami, to - tak rozumując - powinno się ją w czasie
wydechu podciągać okiem wyobraźni do wysokości pępka, z czasem serca,
by po miesiącach praktyki dojść aż do czubka głowy. Zaś w czasie wdechu
wprowadzać przez środek głowy energię męską-kosmiczną-Jang-Pingalę,
spuszczaną potem spokojnie na poziom brzucha bądź splotu słonecznego i
wyprowadzaną czakrami stóp i rąk. W większości przypadków takie
rozwiązanie doskonale zdaje egzamin. Oczyszcza ono ciało ze złogów,
równoważy energie i dobrze przygotowuje do kumulowania energii
niezbędnej do podtrzymania koncentracji. Nadto pozwala ono odciąć się od
mniej elastycznych technik tam, gdzie mogą one wbrew pozorom zawieść.
Otóż - z czym nie spotkałem się w żadnym z ezoterycznych pism, a czego
dowiedziałem się przebywając na planie astralnym - ludzie dzielą się na
jednostki zorientowane na czerpanie energii bezpośrednio z Ziemi, z
kosmosu, bądź z pola powszechnego, gdzie jest zakotwiczona ich Kundalini
(to ostatnie jest cechą wyróżniającą prawdziwych mistrzów). I chociażby
dlatego, jak i z innych powodów, warto w pracy z własnym ciałem zdać się na
intuicję, na podszept naszego Opiekuna z zaświatów, który doskonale zdaje
sobie sprawę z naszych potrzeb i predyspozycji.
Praktyka.
Jako zwolennik eksperymentów statycznych, przyzwyczajony do
wygodnego leżenia na plecach, proponuję wykonywanie głębokich
oddechów, podczas których biała energia kosmiczna opada wraz z wdechem,
zaś czerwona wznosi się od stóp aż po szczyt głowy przy wydechu, co do
złudzenia przypomina sekwencję pracy tłoka parowego. Baczną uwagę
należy zwracać na przerwy między wdechem a wydechem, by były długie,
ale nie męczące. Właśnie w czasie takich przerw Chi odkłada się w
komórkach. Proces ten następuje gwałtowniej, gdy wyobrażamy sobie, że
spadająca do stóp energia Jang i podchodząca do czubka głowy energia Jing
nie opuszczają ciała. Należy oddychać z częstotliwością pozwalającą na
wykonywanie najwyżej czterech oddechów na minutę. Spada wówczas rytm
fal mózgowych.
Nawet w czasie nieświadomego oddychania człowiek pozostaje uzależniony
od energii zewnętrznych: opadająca z niebios Jang płynie
10
wzdłuż kręgosłupa, po czym zawraca brzuchem i wydostaje się na zewnątrz.
Jing w pierwotnym założeniu dąży w przeciwną stronę: pnie się w górę
kręgosłupa, po czym zawraca dookoła głowy i ustami wydostaje się na
zewnątrz. Przechylając język do tyłu tak, by dotykał podniebienia, zamykamy
ten obieg, czyniąc oddech wewnętrznym, embrionalnym.
Technika oddychania embrionalnego jest trudna. Chodzi w niej o roz-
puszczenie oddechu, o ustalenie pewnego rodzaju wewnętrznej cyrkulacji
zasad witalnych, tak by wprowadzić ciało w stan doskonałej izolacji, by
oddychać w cyklu zamkniętym, a oddech zewnętrzny powtarzać raz na tysiąc
normalnych oddechów.
Nieco inną technikę ograniczania zapotrzebowania na tlen odnajdujemy w
islamskiej doktrynie hezychastów:
„Dlaczego trzeba wstrzymywać oddech w czasie modlitwy ? Wskutek
powstrzymania oddechu serce poczuje się skrępowane i ściśnięte - tłumaczył
Hagioryta - a zatem doświadczy bólu nie otrzymując powietrza; wtedy duch
dzięki tej metodzie łatwiej skoncentruje się i zwróci do serca ".
Podobną technikę stosują niektórzy jogowie - najpierw dotleniają każdą
komórkę ciała długim intensywnym, niemal wyczerpującym siły
oddychaniem, łącząc wdech z wydechem w jedną całość, a następnie
całkowicie przerywają oddech, spalając tlen w obiegu zamkniętym, dzięki
czemu bez trudu podtrzymują funkcje organizmu w beztlenowym środowisku
w czasie do siedmiu dni.
W stanie tzw. statycznej medytacji, zwanej też autoregulacją emocjonalną
szybko dochodzi do odprężenia aż do poziomu organów wewnętrznych, co
przy okazji udrażnia nadi, i Chi płynie już silnym strumieniem, usuwając
wszelkie przeszkody w kanałach. Łatwo wtedy dochodzi do harmonijnego
współbrzmienia z mocami umysłu. Ten, wyciszony, może już bez ograniczeń
korzystać z pokładów zgromadzonej energii. Kiedy Chi rozpływa się po ciele,
wystarczy to odczuć i zrozumieć. Regulacja zależy od siły wyobraźni.
Najtrudniejszą rzeczą jest wytworzenie Chi, wypełnienie nią ośmiu naczyń i
dotarcie do szpiku kostnego celem jego przemycia. Utrzymanie krążenia Chi
w szpiku czyni go czystym i zdrowym. Czysta i zdrowa krew regeneruje cały
organizm, opóźniając proces starzenia. Energetyzowanie mózgu to już
wchodzę-
10
nie w stan Buddy, wyjście ponad normalne ludzkie cierpienie, to ucieczka z
ciągłego koła inkarnacji.
Ciało i umysł są wzajemnie z sobąpowiązane. Zrelaksowane i zrów-
noważone ciało pomaga uspokoić się i skoncentrować umysłowi. Tylko w
czasie odprężenia wszystkie mięśnie sąrozluźnione, a kanały energetyczne
otwarte. Skoncentrowany umysł posługuje się oddechem do wyciągania Chi z
powietrza i napełniania nią całego ciała. Dopiero potem następuje
kierunkowe uderzenie. I jeszcze jedno: Chi zachowuje się jak woda - nie
można jej pchać, ale można ją ciągnąć. Wtedy ruszy spokojnie i bez
zastojów. Ruszy tam, gdzie rozkaże jej oko wyobraźni. Jeśli wyobraźnię
zogniskujemy na Chi, ona się zatrzyma. Dobrze jest nauczyć się wyczuwać
przepływ energii oraz określać jej płynność i siłę. Gdy umysł jest silny, silna
jest i Chi. Aby przepływ Chi był naturalny i swobodny, umysł musi być
zrelaksowany i skupiony. Tylko w odprężonym ciele otwierają się kanały Chi.
Teraz wystarczy tylko zharmonizować ruch Chi z techniką oddechu.
Gromadzenie energii odbywa się w dwojaki sposób, albo przez
magazynowanie jej w kończynach, a następnie przesyłanie do ośmiu
zbiorników w ciele, albo odwrotnie - najpierw poprzez skoncentrowanie jej w
ciele, a potem wprowadzenie do kończyn. Nie wchodząc w spory z różnymi
szkołami, trzeba rozumieć potrzebę energetyzowania całego ciała. Zwłaszcza
w trzy miejsca należy Chi bezwarunkowo wprowadzić. Sąto: czoło, splot
słoneczny i podbrzusze. Czoło jest intuicyjną siedzibą umysłu, kiedy tu
skumulujemy Chi, umysł pokieruje jej krążeniem w obrębie ciała. Z kolei splot
słoneczny jest siedzibą Chi pouro- dzeniowej, czerpanej wprost z powietrza i
pokarmu, a przekazywanej przez nerki (joga mówi o śledzionie). Gdy energia
w splocie słonecznym jest pobudzona i pełna, ciało jest naenergetyzowane.
Przeduro- dzeniowa Chi, synonim Kundalini, mieści się w podbrzuszu. Jest to
chyba najistotniejsze spostrzeżenie, jakie wynika z zainteresowania
ezoteryką taoistyczną. W czasie wypełniania energią wzmiankowanych
ośrodków, zwanych Polem Eliksiru, Chi ulega pobudzeniu i stopniowo rozlewa
się, opanowując ciało.
To rozlewanie się może mieć trojaki charakter: Ścieżki Ognia, Ścieżki
Wiatru i Ścieżki Wody.
10
Ścieżka Ognia, najprostsza z trzech technik, jest jednocześnie naj-
niebezpieczniejsza. Często odwołująsię do niej osoby uprawiające sztuki
walki. Najpierw gromadzi się energię w czole (Shang Dan Tien), potem w
splocie słonecznym (Jong Dan Tien) i podbrzuszu (Shiah Dan Tien).
Prawidłowo to splot słoneczny jest najważniejszym, najsilniejszym centrum
pourodzeniowej Chi i to od niego często zaczyna się jej gromadzenie. Jednak,
o czym się nie mówi, nie jest to w pełni możliwe bez wstępnego
naenergetyzowania mózgu. Dlatego najlepszym rozwiązaniem jest
rozpoczynanie treningu od całkowitego rozluźnienia ciała i wstępnej sesji z
oddechem oczyszczającym, który uczula mózg na czekające go zadanie. Taki
delikatny stan naenergetyzowania mózgu jest wystarczający do pracy z
umysłem i do efektywnego koncentrowania się na splocie słonecznym.
W Ścieżce Ognia energia rozpoczyna swój bieg w Naczyniu Poczęcia,
umiejscowionym w podbrzuszu, zatacza następnie dołem koło, przodem do
kości ogonowej, wspina się przez Naczynie Zarządzające wzdłuż kręgosłupa i
przez szczyt głowy schodzi brzuszną stroną tułowia z powrotem do Naczynia
Poczęcia. Naczynie Zarządzające to główny rezerwuar Chi wprowadzanej do
kończyn. Niebezpieczeństwo kryje się nie tylko w zachwianiu równowagi
między Jang i Jin, ale także w nadmiarze zrównoważonej energii. Jeżeli
organy otrzymajązbyt dużą dawkę energii, ulegają przegrzaniu i degeneracji.
W przypadku gdy ćwiczący nie ma wprawy w ustalaniu poziomu
rozprowadzanej Chi w narządach wewnętrznych, powinien poszukać innej
metody. Jeśli jednak udało mu się opanować to tzw. Małe Krążenie (Shao Jou
Tian), może z powodzeniem przesyłać Chi do koniuszków palców celem
otworzenia kanałów w kończynach, a nawet doprowadzać energię do skóry i
szpiku kostnego. Mówimy wtedy o Dużym Krążeniu (Da Jou Tian).
Ścieżka Wiatru prowadzi energię w odwrotnym kierunku, niż ma to
miejsce w przypadku Ścieżki Ognia. Zapewnia to zredukowanie nadmiaru Chi
wpływającej do organów wewnętrznych oraz spowalnia samo krążenie
energii w naczyniach opanowanych przez chorobę, które są wówczas
pozytywne. Dlatego często wykorzystuje się przedurodzeniową Chi do
ochładzania Chi pourodzeniowej.
Ścieżka Wody jest tą formą pracy z energiami, która jest najbardziej
spowinowacona z założeniami jogi. Jest ona prawdopodobnie najwyż-
10
szym osiągnięciem w systemie nauk taoistycznych. Jest bardzo podobna do
Ścieżki Wiatru. Różnica polega na wprowadzeniu energii bezpośrednio do
kanału centralnego, który jest zbiornikiem Chi mającym swą siedzibę w
szpiku kostnym kręgosłupa. Energia potrzebna do przemywania szpiku jest
wytwarzana przede wszystkim z przekształconego w Chi nasienia. Chi,
wprowadzona wnętrzem kręgosłupa do mózgu, zapewnia wystarczające
zasilenie Ducha (Shen), by mógł on wyrównać poziom energii w
poszczególnych organach, co znacznie opóźnia proces starzenia się. Metody
przemywania szpiku kostnego stowarzyszenia taoistyczne i buddyjskie
utrzymywały w tajemnicy z powodu niebezpieczeństw, jakie niesie ich
stosowanie. Co prawda Ścieżka Wody skutecznie usuwa nadmiar ognia
wytwarzany przez większość ludzi, jednakże posługiwanie się niąjest
najtrudniejsze.
Z całego zainteresowania chińską tradycją wysuwają się dwa bardzo
istotne wnioski. Po pierwsze, by podnieść poziom przedurodzenio- wej Chi,
należy do niej doprowadzić Chi pourodzeniową. Po drugie, istotnym jest w
czasie oddechu właściwe manipulowanie siłami Jang i Jin. Jak ważne to
stwierdzenie przekonamy się wkrótce, lecz nim do tego dojdzie i nim
skupimy się na Kundalini, zwróćmy jeszcze raz uwagę na krążenie energii w
czakramach, tym razem w ujęciu teozoficz- nym, opracowanym przez
Bławatskąi Leadbeatera na potrzeby Towarzystwa Teozoficznego, co
zresztąpotwierdzająbadania naukowe i spostrzeżenia współczesnych j
asnowidzów.
Czakry jako ośrodki energetyczne mają swoje odpowiedniki zarówno w sferze
eterycznej, jak i astralnej, i chociaż cztero wymiarowy wir ośrodka astralnego
rozciąga się w innym kierunku, to jednak zawsze ma część wspólnąz
ośrodkiem eterycznym. Istnieje, z grubsza rzecz ujmując, siedem odmian
prany postrzeganych jako barwy, i jedna z nich zawsze dominuje w czakrze.
Gdy prana dostarczona przez świat astralny wytryska z centrum ośrodka
eterycznego, promieniuje ona prostopadle do swojej pierwotnej rotacji, to
znaczy w płaszczyźnie powierzchni ciała eterycznego po liniach prostych.
Liczba kierunków zgodna jest z liczbą szprych w poszczególnych czakrach.
Filozofia buddyjska postrzega szpiychy jako płatki lotosu. Przepływająca
prana indukuje, wzbudza w czakrze siłę wtórną która wiruje dookoła czakry,
nad i pod szprychami. Każda z sił wtórnych krążąca dookoła czakry ma
właściwą so
10
bie długość fali. Jest emitowana falami, z których każda stanowi wielo-
krotność długości fali wewnątrz niej. Przepływ tej siły nie powoduje rozwoju
czakry jako ośrodka świadomości i nie ma generalnie nic wspólnego z
Kundalini.
Korelacja kolorów i częstotliwości wygląda następująco:
Niebieski
Zielony
Żółty
Pomarańczowy Czerwony Fioletowy Biały
250-275 Hz oraz 1200 Hz 250-475 Hz 500-700 Hz 950-1050 Hz 1000-1200 Hz
1000-2000 Hz oraz 300-400 i 600-800 Hz 1100-2000 Hz
Przedziały częstotliwości postępująw odmiennej kolejności niż sekwencja
kolorów tęczy interpretowana przez centra analityczne oka i mózgu.
Przypomina to raczej układ barw, jaki można ujrzeć w wyższych sferach ciała
mentalnego i przyczynowego.
Pomiary wykonane przez Valerię Hunt wykazały, iż płynące z cza- kramów
siły mająnaturę cząsteczkowąi stosująsię do praw ruchu falowego; zachowują
się rzeczywiście jak prądy wodne czy powietrzne.
Przyjrzyjmy się teraz sposobowi, w jaki centra energetyczne przechwytują
pranę.
Swadhisthana (ośrodek śledziony) kuleczki siły życiowej rozbija na siedem
atomów, z których każdy jest naładowany jedną z siedmiu odmian prany.
Atomy te wychwytują siły wtórne krążące wokół czakry.
Siedem odmian prany ma następujące barwy:
• fioletową
• niebieską
• zieloną
• żółtą
• pomarańczową
• ciemnoczerwoną i
• różowoczerwoną.
10
Każda z sześciu szprych czakry śledzionowej wyłapuje jeden rodzaj
atomów i przesyła go do właściwej czakry. Tu różowoczerwona prana wpada
w sam środek piasty czakramu, skąd trafia do całego systemu nerwowego. W
miarę wnikania w układ nerwowy prana stopniowo blednie, wytraca się, a jej
resztki wydalane są przez pory skóry, wokół której tworzy powłokę ochronną.
U człowieka zdrowego, mającego zdrową śledzionę i nadmiar siły życiowej,
również aura jest zwarta i silna, nadto zawiera ona prócz zużytych cząstek
cząstki zdrowe, wychwytywane z kolei przez aurę organizmów chorych.
Zdrowa aura skutecznie chroni przed zarazkami chorobowymi, a nawet
osłabia działanie szkodliwych myślokształtów.
Wysyłany z ośrodka śledziony strumień fioletowo-niebieskiej barwy zasila
ośrodek gardła, strumień zieleni - ośrodek pępka i jamy brzusznej, żółć
dociera do serca, a prana pomarańczowo-czerwona i ciemno- purpurowa
aktywizuje ośrodek u podstawy kręgosłupa.
Silny ośrodek śledziony jest ściśle powiązany ze sferą astralną i pozwala
na zachowanie w pamięci wędrówek astralnych odbytych w czasie snu.
Ośrodek ten na planie astralnym zaopatruje w siłę życiową zależne odeń
ciało astralne.
Na planie eterycznym energia zostaje rozbita na siedem rodzaj ów prany,
z których prana różowa zasila układ nerwowy, a niebieska z fioletową łączą
się w j eden potężny duchowo strumień. Powstałe w ten sposób pięć
głównych strumieni podąża do kolejnych ośrodków. Trzeba pamiętać, iż
każdy ośrodek zasilany jest od wewnątrz siłą pierwotną podchodzącą z
obszaru astralnego, jak i praną wytwarzaną przez śledzionę na planie
eterycznym, czyli fizycznym w aspekcie energii subtelnych.
Muladhara, ośrodek u podstawy kręgosłupa, wypromieniowuje siłę
pierwotną czterema wirami (szprychami), gdzie pomarańczowo-czer- woną
barwę tworzy ciemnoczerwony i pomarańczowy strumień siły życiowej,
dostarczanej przez śledzionę, zmieszany z ciemnopurpurowym prądem
astralnej siły życiowej. Powoduje to jakby obniżenie siły życiowej o jeden
poziom wibracji. Pomarańczowoczerwony promień zasila organy płciowe i
wytwarzającą ciepło krew. I tu uwaga: człowiek intensywnie pracujący nad
rozwojem duchowym może odwrócić bieg promienia pobudzającego organy
płciowe i wykorzystać jego moc w zupełnie innym celu. Opierając się
popędom niższej natury, skierowuje tę
10
potęgę w górę, w stronę kręgosłupa i wiedzie ją wprost do mózgu. Tu
barwa pomarańczowa ulega przemianie w czysto żółtą co wzmacnia
zdolności intelektualne, ciemnoczerwona przeistacza się w szkarłat bez-
interesownej miłości, a ciemnopurpurowa przybiera blady odcień fioletowego
uduchowienia.
Tak więc zmiana biegu promienia pomarańczowoczerwonego przez
sprowadzenie go wprost do podstawy kręgosłupa uderza niejako w Kun-
dalini, wypychając ją na zewnątrz, skąd kanałem kręgosłupa pnie się ona aż
do mózgu. Jest to jednak możliwe dopiero po opanowaniu żądz niższego
rodzaju, w przeciwnym razie Kundalini rozdmuchuje prymitywne zachowania
do niewyobrażalnych rozmiarów, wtrącając człowieka w krainę bolesnego
zezwierzęcenia, gdzie nie jest on w stanie w ogóle zapanować nad niższym
Ja. W szponach takiej nieukierunko- wanej siły człowiek staje się bezwolnym
narzędziem, żywą marionetką.
Nadto siła ta wpływa do ośrodka pępkowego, uaktywniając w nim kolejną
sferę instynktów. Ale do tego jeszcze powrócimy
Drugi czakram, manipura, otrzymuje siłę pierwotną wypromienio-
wywanąaż dziesięcioma wirami. Dominującą barwą jest mieszanina
różnorakich odcieni czerwieni ze sporą domieszką zieleni. Z czakry śledziony
dociera tu zielony promień, choć jego największe odwody są usadowione w
splocie słonecznym. Ośrodek astralny czakry pępkowej odpowiada za
wrażliwość i czucie.
W żadnych dostępnych materiałach nie spotkałem się ze szczegółowym
omówieniem ośrodka splotu słonecznego, co zdaje się wskazywać na
trudności, na jakie natrafiono przy próbie jego opisu. Zasadniczo powiązano
go ze śledzioną tzn. polecono podczas wizualizacji traktować obie czakry jako
jeden obszar gromadzący energię.
Ośrodek serca, ananhata, ma dwanaście wirów promieniowania i
świetlistożółtąbarwę przypominającą żarzące się złoto. Otrzymuje on z czakry
śledziony złoty promień, który przenika do krwi, rozpuszczając się tą drogą w
całym ciele. Dociera także do mózgu i na końcu wędrówki do
dwunastopłatkowej części najwyższej czakry, co obdarza mózg zdolnością
filozoficznego i metafizycznego myślenia. Funkcja ośrodka serca sprowadza
się do rozumienia drgań astralnych.
Wisuddha, ośrodek gardła, ma szesnaście głównych wirów. Wygląda jak
srebrzysty blask księżyca rozjaśniający nocą ciemną powierzch-
10
nię jeziora. Rozszczepia on błękitno-fioletowy promień idący ze śledziony na
jasnobłękitny, posyłany do ożywienia gardła, i ciemnobłękit- ny o fioletowym
dodatku, przeznaczony do zasilenia mózgu. W rzeczywistości tablica kolorów
jest dużo bardziej złożona, zwłaszcza że ciemnobłękitny łączy się z żółtym
nadciągającym od strony serca. W najprostszym ujęciu fioletowy wspomaga
zewnętrzną warstwę najwyższej czakry, zaś niebieski z domieszką żółci
energią psychiczną wzmacnia proces myślenia. U ludzi uduchowionych myśli
są zasilane promieniem fioletowym. Przebudzenie tego ośrodka na
płaszczyźnie astralnej wyposaża człowieka w zdolność słyszenia dźwięków
świata astralnego. Mówimy wtedy o jasnosłyszeniu.
Adźna, ośrodek międzybrwiowy, ma 96 wirów podzielonych na dwie równe
części. W pierwszej dominuje róż z dużą domieszką żółtego, w drugiej
przeważa pewien rodzaj barwy purpurowoniebieskiej. Omawianie tego
ośrodka w powiązaniu z innymi centrami mocy jest w teo- zofii nie lada
problemem. Nawet u Leadbeatera zagadnienie to jest ledwie wzmiankowane.
Przyrównuje on jedynie niebiesko fioletowy kolor jednej połowy tego ośrodka
do barw ożywiających go przez szczególne typy siły życiowej, która przenika
go w drodze z ośrodka gardłowego do mózgu.
Tymczasem starożytne koncepcje mocy każą się domyślać, iż adźna nie
przynależy bezpośrednio do stopniowanej drabiny ośrodków mocy i
świadomości, ale jest zupełnie wyjątkowym centrum, leżącym poza główną
strefą czakry czołowej, które ożywia się dopiero po naenerge- tyzowaniu
podwzgórza, kiedy szyszynka i przysadka zostają uaktywnione. Wówczas to
zaczyna funkcjonować Trzecie Oko i bez trudu pojawia się umiejętność
jasnowidzenia. Aby to nastąpiło, należy w podwzgórzu rozniecić złoty ogień,
w czym Kundalini okazuje się niezastąpiona. Takich też wskazówek udzielają
obeznane z tematem istoty z wyższych planów astralnych. Niedopuszczanie
myśli o samodzielności Trzeciego Oka było prawdopodobnie przyczyną
błędnego zawiązania tego centrum z wpływami pozostałych ośrodków.
Trzeba schylić czoło przed uczciwością skonfundowanych teozo- fów,
którzy nie chcąc nikogo wprowadzać w błąd, woleli ten temat po prostu
przemilczeć. Stąd brak omówienia związków tego ośrodka ze śledzioną.
Jedno pozostaje pewne - Trzecie Oko (choć będące przeja
10
wem obecności Ducha) zasila pierwotna siła pochodząca ze strefy astral-
nej, a uaktywnia Kundalini, jedyna siła istniejąca wraz z troistym płomieniem
serca we wszystkich ciałach człowieka. Dlatego prowadzenie Kundalini przez
czakrę czołową (mylnie zwaną Trzecim Okiem) celem rozbudzenia
paranormalnych zdolności jest zwyczajnym błędem.
Sahasrara, otwarte wrota, składająca się z 960 zawirowań, ma w swoim
środku wspomniany wcześniej dodatkowy krąg o dwunastu zawirowaniach.
Ten najwspanialszy czakram wiruje z niepojętą szybkością i jaśnieje nie
dającymi się opisać barwami. W głównej części zniewala bielą oplatającą
złote, wspomagane przez serce centrum, a prąd dochodzący wprost z
ośrodka gardłowego tworzy tu fioletowy otok zewnętrzny.
Czakry astralne odpowiadające szóstemu i siódmemu ośrodkowi
eterycznemu zbiegają się czasami na planie fizycznym w przysadce
mózgowej, ale bywają też rozdzielone: szósty czakram zostaje przypisany do
przysadki, a siódmy współpracuje z szyszynką. Dlatego wiele technik kładzie
szczególny nacisk na pobudzanie szyszynki i tworzenie pomostu
psychicznego między tymi organami. Może to doprowadzić do przebudzenia
ośrodka eterycznego, co procentuje wyjściem poza ciało bez tracenia
świadomości tego faktu.
Z tej krótkiej prezentacji nasuwają się konkretne wnioski. Centrum mocy,
w którym gromadzimy energię w czasie koncentracji, nie ma bezpośredniej
łączności z niektórymi czakrami, a kontakt z nimi nawiązuje drogą pośrednią
przez inne centra, co oznacza, iż docierająca do tychże czakr energia
pierwotna zostaje przez pośrednie ośrodki wstępnie przerobiona, co ma
często niekorzystny wydźwięk. Po drugie można utworzyć aż dwa kanały
łączące ośrodek mocy z najwyższą czakrą. Pierwszy dociera do czakry
siódmej przez ośrodek serca, drugi, również rozpoczynając podróż od czakry
podstawowej, wykorzystuje do transportu stację ośrodka gardłowego.
Potwierdza to wcześniejszy wniosek, że czakra międzybrwiowa nie jest
Trzecim Okiem i że płynący z serca żółty promień zasila mózg właśnie na
wysokości Trzeciego Oka. Wówczas należy pierwszy kanał poprowadzić przez
podwzgórze.
I rzeczywiście, pierwszy cykl otwierania czakr w krija jodze potwierdza tę
koncepcję. Tu kolejność otwierania czakr jest następująca: ośrodek mocy,
serce i Trzecie Oko. Chodzi tu nie o pozostającą na uboczu czakrę
międzybrwiową ale o istotny rej on podwzgórza, szyszynki i rdze-
10
nia przedłużonego, który przekształca Kundalini. Przy czym przestrzega się
przed pochopnym nadmiernym energetyzowaniem czakry podstawowej w
celu uniesienia Kundalini. Wręcz przeciwnie - roztropnie się tego wystrzega,
tłumacząc to niebezpieczeństwem rozbudzenia pierwotnych żądz.
Usadowioną na planie pierwszej czakry Kundalini zaleca się podnosić
hydraulicznie do wysokości centrum mocy, skąd łatwiej ją kontrolować i
odkąd nawet jej rozpuszczanie się w polu czakramów nie jest już tak
niebezpieczne, czego i tak wiele szkół nie popiera.
Nadmierne angażowanie Kundalini w dwóch pierwszych ośrodkach topi
jąw bezmiarze prymitywnej potęgi, której nawet ona nie jest w stanie się
oprzeć. Miast płynąć ku górze - zatrzymuje się, by z czasem cofnąć się i
spłynąć w dół do ośrodka zwierzęcych pragnień, gdzie prymitywny seks i
agresja to tylko część zła, jakie staje się udziałem ćwiczącego.
Inna metoda zaleca najpierw otwieranie czakry splotu słonecznego, gardła
i Trzeciego Oka, a dopiero potem czakry podstawowej, gdzie - bez
energetyzowania - zmusza się Kundalini do ruchu w górę. Jak widzimy,
otwieranie ośrodka podstawowego odbywa się dopiero po uaktywnieniu
ośrodków wyższej świadomości. Kiedy Kundalini dotrze do rejonu
podwzgórza, następuje otwarcie wrót, o ile oczywiście dany człowiek jest na
to karmicznie przygotowany.
Ciekawych informacji udzielił na ten temat w czasie jednego ze spi-
rytystycznych seansów byt duchowy występujący pod imieniem Karol. Poparł
otwieranie w pierwszej kolejności czakr duchowych, lecz co istotne - całemu
procesowi nadał on charakter indywidualny, zależny od cech osobniczych.
Wiele zależy od tego, w którym ośrodku zakorzeniony jest umysł
poszukującego. Jeśli jest on ześrodkowany w obszarze pierwszej, drugiej czy
trzeciej czakry, takiej osobie nie wolno pobudzać Kundalini. Jeśli umysł
wibruje w przestrzeni piątej i szóstej czakry, należy najpierw zrewidować
poglądy co do własnej doskonałości i pracując nad sobą sprowadzić jeszcze
umysł do serca, jego duchowego domu. Karol podał przykłady ludzi
posiadających umysł unoszący się w świadomości trzeciej czakry, którzy
intelektualizując zagadnienie, na siłę, bez przygotowania otwierali serce, by
w ten brutalny sposób przepchnąć świadomość na wyższe piętro, co okazało
się rozwiązaniem ryzykownym, które przyniosło negatywne skutki karmiczne.
10
Karol poparł oczyszczanie ośrodków duchowych w celu stopniowego
przygotowywania ośrodków niższych na przepływ Kundalini, ale zarazem
ostrzegł przed robieniem tego na siłę. Wielokrotnie akcentował znaczenie
serca, które powinno w potędze miłości być oparte na dojrzałej wiedzy, na
czystym i zdyscyplinowanym intelekcie ośrodka słonecznego. Bowiem miłość
powinna mieć uzasadnione źródło i moralnie sprawiedliwy prąd (kierunek).
„ Miłość ma być bezwarunkowa, ale nie ślepa. Miłość jest dawaniem, ale nie
rozrzutnością".
Gurdjieff mawiał: „ Wszystko, co gromadziłem, straciłem, a wszystko, co
dawałem, moim jest. Wszystko, co dawałem, nadal jest ze mną, a wszystko,
co gromadziłem, zaginęło, zostało stracone ".
Serce jest najsilniejsze, kiedy w poprzednich żywotach człowiek
przepracował trzy niższe poziomy świadomości. Podobne przesłanie niesie
zawarta w tradycji esseńskiej przypowieść o Jezusie, który jako dziecko
odmówił uczenia się alfabetu liter. Nie pozwolił omawiać nauczycielom
znaczenia beta (dwa, dwoistości) bez wcześniejszego wyjaśnienia sensu alfa
(jedności) tak, by go zaspokoić. Kiedy nie byli w stanie wyjaśnić, iż na alfie
opiera się cała arytmetyka, wszechświat, koncepcja Boga i rzeczywistość -
Jezus odmówił pójścia do szkoły.
Niewątpliwie należy zachować szczególną ostrożność przy integrowaniu
seksualności z duchowością. Generalnie joga za centrum energii seksualnych
w ciele subtelnym uznaje drugą czakrę, co stoi w opozycji do założeń
niektórych szkół teozoficznych. Jak poważny jest udział seksu (kreatywności)
w rozwoju świadomości świadczą nauki oneiro- nautów, z których
przytłaczająca większość przechodzi przez etap doświadczeń erotycznych.
Mało tego, za winowajcę rozbudzania niskich instynktów wielu uznaje umysł
świadomy, a nie podświadomy.
Temat ten wywołuje wiele kontrowersji, dlatego narosło wokół niego wiele
sprzecznych opinii. Kiedy jedni dla odcięcia ognia w obszarze instynktów i
emocji wprowadzają tam zimne kolory, inni wręcz przeciwnie - stosują
techniki wzmacniające napięcie w gruczołach płciowych, co wytwarza
ogromne ciśnienie i temperaturę. A wszystko w trosce o jak
najefektywniejsze wykorzystanie Kundalini. Najprawdopodobniej wszyscy
mają rację, przede wszystkim dlatego, iż wokół każdej z metod narósł cały
repertuar specyficznych, charakterystycznych tylko dla tej konkretnej
metody ćwiczeń wspomagających.
67
To, co dociera do świata zachodniego, jest z reguły dziwnym, nie-
konsekwentnym w przekazie melanżem. Nadto to, co dobre dla statycznego
mieszkańca wschodu, może w ogóle nie sprawdzić się w przypadku członka
społeczeństwa dynamicznego. Poza tym wiele uznanych technik tylko
pozornie odnosi sukcesy, podczas gdy prostsze metody pozwalają czasem
zajść o wiele dalej. Tak czy owak nie ma i nie będzie idealnej recepty dla
konkretnego człowieka. Każdy przypadek jest niepowtarzalny. Podczas gdy u
jednego już w poprzednim żywocie właściwie rozwinęły się ośrodki niższe, u
innego mogła się jeszcze w ogóle nie wytworzyć taka potrzeba. Dlatego w
obu przypadkach należałoby posłużyć się odmiennymi sposobami sterowania
energiami subtelnymi.
Takie samo zamieszanie jak w jodze spotykamy w tradycji taoistycznej
oraz w wielu misteriach greckich, w gnostycyzmie i europejskich systemach
magicznych. Wystarczy tu wspomnieć o misteriach i świętach dionizyjskich,
które kończyły się seksualnym szaleństwem, lub o świętach płodności w
kulturach dawnych Słowian.
Niewątpliwie, afirmując znaczenie ciała, tantra zintegrowała praktykę
duchowąz rozwojem ośrodka seksualnego. Mircea Eliade, wybitny znawca
tego zagadnienia, uważa tantrę za najwłaściwszą drogę dla ludzi tkwiących w
wieku ciemności, czyli Kalijudze, w którym percepcja umysłu nie dorównuje
możliwościom starożytnych joginów.
Buddyjska literatura dostarczyła wiele perełek wspierających tę myśl.
Jeden z tekstów tantry, Kałaczakratantra, opowiada o tym, jak król Suczandra
prosił Buddę o jogę zdolną uratować ludzi w Kalijudze. I co objawił mu
Budda? - że kosmos znajduje się w ciele człowieka, a seks jest w nim siłą
sprawczą. I nauczył go opanowywać rytmy czasowe przez zdyscyplinowanie
oddechu z tą potężną energią.
Tę ideę, z troską godną przekazom Babadżiego, kultywuje owocnie tantra
krija joga, dzieląca świat na cztery epoki: Satya, Treta, Dva- para i Kali. W
pradawnej erze prawdy, Satya Yoga, kiedy nie pojawił się jeszcze ani Rama,
Kriszna, Chaitanya, Mahaprabha, Ramakriszna czy Jezus, Mojżesz i Mahomet,
kiedy dopiero prorokowano Biblię i Bha- gawadgitę, Torę i Koran - ludzie
praktykowali jedynie krija jogę Gedy- ną prawdziwą szkołę). W przekazie tym
z pewnością jest sporo racji, jest także wskazówka, by każdy z poszukujących
wybierał najodpowiedniejszą dla siebie technikę.
68
W moim przypadku polegała ona na rozpoczęciu koncentracji od
energetyzowania czakramu gardłowego wstępną sesją oddechową. Dopiero
potem, po potwierdzeniu niepodzielności, wzmacniałem oddechami czakram
mocy, przez który zasilałem pozostałe ośrodki, o ile pracowały normalnie, a
na końcu pobudzałem mózg kolejnymi długimi oddechami. Po umieszczeniu
oddechu w czakramie podstawowym podciągałem Kundalini do wysokości
kręgów krzyżowych, skąd już bez oporów pięła się ona aż do podwzgórza,
zatrzymując się na dłużej w splocie słonecznym, sercu, gardle i Trzecim Oku.
Jeśli wszystko szło zgodnie z planem, doznawałem uczucia rozbicia,
wibrowania w rytm ogłuszającego dźwięku, który zakłócał wszystkie
docierające do mnie odgłosy z zewnątrz, a w środku głowy, gdzieś między
uszami powoli zaczynała się wytwarzać strefa autentycznej ciszy, którą
zamykało pojawienie się ciągu wyraźnych i kolorowych jak film obrazów i
scen.
Znajdując się w tym stanie, łatwo sprawdzić oddziaływanie na siebie
wszelkich dźwięków czy mantr. Każda niewłaściwa w danym czasie i miejscu
wibracja, choćby uniwersalne Om, natychmiast niszczy harmonię. Zaś każdy
właściwie indukowany dźwięk pogłębia poczucie zewnętrznej izolacji, a
wewnętrznej harmonii z całością.
Była to jednak tylko moja osobista metoda. Ale o jednym warto pamiętać.
Otóż w procesie koncentracji, jak i w czasie rozniecania ognia Kundalini - to
właśnie oddech stanowi klucz do sukcesu. O ile w medytacji istotną rolę
odgrywa bezdech, to misterium śmierci, i o ile jest on pożądany pod koniec
koncentracji, umożliwiając przejście w inne wymiary, o tyle ani koncentracja,
ani ruch Kundalini nie obejdzie się bez potężnego ładunku energii życia, jaką
potrafi dostarczyć jedynie wstępna sesja oddechowa. Energia ukryta w
oddechujest tak wielka, iż samo jego bezustanne obserwowanie już w ciągu
kilku dni może do tego stopnia odrodzić ciało materialne, iż nie będzie ono
potrzebowało snu. Na tym właśnie opiera się sekret buddyjskiej Anapansati -
ustawiczne obserwowanie oddechu, jego wchodzenia i wychodzenia, co
wywołuje z czasem stan oddzielenia się od oddechu, bycia poza nim i poza
ciałem.
Energia to dynamizm, który jest ukryty w tlenie. Dopiero kiedy drgnie
Kundalini, można wyłączyć oddech i zacząć podróż do wnętrza. Wówczas
pojawia się stan równowagi. Kiedy oddech samoistnie zamiera, kiedy
przestajemy zwracać nań uwagę, kiedy Kundalini rządzi się już
69
sama, a my, pozbawieni myśli, trwamy zawieszeni w egzystencji - wtedy
pojawia się świadomość, wtedy stojąc na granicy życia i śmierci, na granicy
życia i egzystencji - odnajdujemy Jaźń, Jaźń, która nie ma życia, tylko
istnienie.
Doznanie egzystencji jest pierwszym aktem oświecenia. Jest także
najniebezpieczniejszym krokiem człowieka w wyprawie po samego siebie.
Kiedy pojawia się cisza istnienia, pojawia się także niewysłowiona błogość i
życie przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie. Człowiek po prostu o nim
zapomina. I nie mogąc wyrwać się z tego stanu - ginie, uśmierca ciało. Wielu,
wielu ludzi opuściło ten świat w pierwszym akcie przebłysku świadomości-
istnienia. A ci, którzy wrócili, zawdzięczają to bliskim, którzy nierzadko całymi
dniami przywracali ich ciała temu światu. Etap medytacji jest łatwy, ale
prawda oświecenia należy do umarłych. By powrócić, trzeba mieć opiekuna.
Sam wysiłek nie wystarczy.
Najważniejszą zaletą mojej metody było uniknięcie bólu, jaki ogarniał
mnie na kilku płaszczyznach świadomości-egzystencji. O jaki ból chodzi,
wiedzą wszyscy, którzy często latami ciężkiej pracy nad sobą i tonami leków
próbowali usunąć skutki korzystania z usług nawiedzonych guru. W moim
przypadku okazała się to bezpieczna i pożyteczna metoda. Sądzę jednak, że
o skuteczności jakiejkolwiek z metod stanowią indywidualne predyspozycje,
wewnętrzne zapotrzebowanie, a nawet rodzaj zdobytej informacji, często
przecież niesprawdzalnej. Mimo to każdy z praktykujących powinien
wiedzieć, czy się stacza, pogrążając w mroku rozpadu, czy ewoluuje zgodnie
z podpowiedzią Wyższego Ja. Bez komentarza pozostawiam przypadki
pozostawania pod władzą wszelkiego rodzaju pseudonaukowych sekt, które
pod płaszczykiem kursów rozwoju duchowego potrafią uzależnić od siebie
każdego człowieka, przeprogramowując jego świadomość zgodnie z
własnymi celami, a co najmniej potrafią wyciągnąć z niego pieniądze. A z
takimi organizacjami miałem sposobność zetknąć się także i w naszym kraju.
Pamiętajmy, by angażując się w otwieranie czakramów i ruch Kundalini - nie
zapominać, iż grzebanie w ciałach subtelnych jest bardziej niebezpieczne niż
ingerencja w ciało materialne. Ludzkość znajduje się dopiero na etapie
doskonalenia ciała mentalnego, odwzorowanego w czwartym czakramie, a to
znaczy, iż za każdym razem, kiedy się odra
70
dzamy, musimy na nowo przerabiać trzy niższe ośrodki, które tak na dobrą
sprawę wciąż nie są doskonałe. Dopiero od czwartego ciała, a więc po
śmierci ciała materialnego, o ile osiągnięty poziom wibracji nie wymusza
powtórnych narodzin, można bez ryzyka kontynuować grę w Sa- madhi.
Gdyby uzyskanie oświecenia było sprawą prostą to z racji jego ogromnych
dobrodziejstw uczono by tego już w szkole podstawowej.
Kundalini, pnąc się w górę, aktywizuje każdy ośrodek. W czakrze
podstawowej, wykładni ciała fizycznego, roznieca pragnienia seksualne.
Chcąc tego uniknąć, wielu po prostu walczy z narastającym pożądaniem.
Niestety, zwalczanie popędu płciowego blokuje postęp. Nie tylko nie
następuje przebudzenie, ale zaczynają się poważne kłopoty natury
psychicznej, a życie zaczyna się toczyć wokół spraw seksualnych. Dopiero
całkowite zrozumienie roli seksu w życiu i zaakceptowanie go z całą gamą
pochodnych uczuć, przynosi wyzwolenie. Kundalini może teraz spokojnie
pracować.
Druga czakra, w której według kolejności zatrzymuje się Kundalini, to oko
ciała emocjonalnego, którego naturalnym potencjałem jest lęk, nienawiść,
złość czy miłość. Zatrzymanie się na tym etapie powoduje zahamowanie
rozwoju emocji przeciwnych do już wspomnianych. Ani tłumienie ich, ani
ukrywanie nie doprowadzi do przemiany, tylko zrozumienie ich funkcji w
odniesieniu do gatunkowej ewolucji, kiedy to strach i agresja ratowały życie,
a nienawiść potrafiła lepiej inspirować niż miłość. A wszystkie razem
zapewniały przetrwanie tak pojedynczemu osobnikowi, jak i grupie.
Uszanowanie emocji, przeżycie ich doprowadza w końcu do punktu, poza
którym są niepotrzebne. Zrozumienie tej prawidłowości kończy wszystkie
problemy z drugim ciałem. W rzeczywistości drugie ciało, troszkę
niefortunnie zwane tu eterycznym, jest dolną warstwą ciała astralnego.
Ciało trzecie wyraża się czakrą splotu słonecznego, to ciało astralne
(właściwie to ciało astralne i gęstsza część ciała mentalnego). To piętro
emocji, wylęgarnia myśli, które starają się zapanować nad emocjami. Jednak
tłumienie emocji i związanych z nimi myśli prowadzi do zguby. Przeżycie ich i
zrozumienie odradza wiarę w sens życia. Zgubne i fałszywe wizje i idee sąz
wolna coraz lepiej rozpoznawalne. A gdy świadomość uważności wprowadza
Kundalini do serca, bramy poznania stają otworem. Taki człowiek zachowuje
pełną świadomość istnienia bez
71
względu na to, czy jest pogrążony we śnie, czy też boryka się z życiem na
jawie. Od tej chwili Kundalini obdarza go mocą a w piątym ciele łaską. Wtedy
wątpliwości znikają na zawsze i człowiek staje się przebudzonym.
Tylko trzy pierwsze czakry są odpowiednikami minionej drogi, drogi
kształtowania się człowieka. Tej drogi nie sposób pokonać na skróty -
opuszczoną lekcję trzeba przerobić. A nawet ten, kto tędy przeszedł, musi
uważać, bo dzisiaj jest nieco inne niż jutro.
Niewątpliwie technicznym atrybutem rozwoju świadomości jest joga.
Rozpoczyna jąhatha joga, zajmująca się stanem zdrowia, której wymogi
dietetyczne niejednego potrafią wprawić w zakłopotanie, a kończy krijajoga,
prawdziwy system mistyki ascetycznej, traktujący ciało i jego sprawy
marginalnie, jako maszynerię, jako chwilowe opakowanie dla nieśmiertelnej
duszy.
Chociaż joga nie jest nauką, gdyż nie posiada własnej metodologii, jest
niewątpliwie empirią przyobleczoną w system holistyczny. Obejmuje ona
wszystkie zagadnienia związane z psychicznym rozwojem człowieka, dba
zarówno o ciało, jak i o jego duszę. Niewątpliwym osiągnięciem jogi jest
kontrolowanie autonomicznego systemu nerwowego poprzez układ
podwzgórzowo-limbiczny, który steruje równowagą pomiędzy sympatycznym
a parasympatycznym systemem nerwowym. W ten sposób łatwo uzyskuje
się kontrolę nad umysłem, podległym autonomicznemu systemowi
nerwowemu.
Z pewnościąjoga jest zbawieniem w zaburzeniach stresowych. Stres
psychiczny to główna przyczyna zakrzepów w naczyniach wieńcowych,
nadciśnienia, wrzodów przewodu pokarmowego i innych psychosoma-
tycznych dolegliwości. Potrafi nawet o sto procent zwiększyć ilość krwi
wyrzucanej z serca i rozprogramować funkcje autonomiczne i wydzielania
dokrewnego. Impulsy stresowe przechodzące przez mostpodwzgó- rzowo-
przysadkowy aktywizują sympatyczny układ nerwowy, co wpływa na funkcje
wszystkich podstawowych narządów ciała. Bez zapanowania nad takim
energetycznym rozchwianiem niemożliwe jest pełne korzystanie
dobrodziejstw koncentracji. Joga jest w tych okolicznościach uzasadnionym
środkiem zaradczym. Jest poza tym dobrym sposobem na życie - opóźnia
proces starzenia się, sprzyja rozwojowi świadomości, ale wymaga też
spełnienia określonych warunków.
72
Zasadniczo jogę tworzy osiem działów:
Jama - moralna samokontrola (nie kraść, nie zadawać gwałtu, przestrzegać
prawdy, przestrzegać wstrzemięźliwości lub celibatu, nie być zachłannym
etc.)
Nijama - osobiste zasady etyczne (czystość, zadowolenie, panowanie nad
sobą, zastanawianie się nad sobą, poświęcenie) Assana - fizyczne pozycje do
kontrolowania ciała i umysłu Pranajama - świadoma kontrola oddechu
Pratiahara - powstrzymanie funkcji zmysłów Dharana - skoncentrowana myśl
w ustalonym kierunku Dhjana - medytacja (skupianie myśli na ustalonym
punkcie) SAMADHI - utożsamienie się z Atmanem.
Można rozróżnić jogę zewnętrzną wykazującą podejście psycho-
somatyczne, oparte na pozycjach, ćwiczeniach oddechowych i koncentracji,
oraz jogę wewnętrzną zorientowaną na medytacji i kontemplacji.
Przedstawiciel tej ostatniej, Patańdżali, kreujący głównie radża-jogę, sprawę
assan i pranajam traktował marginalnie, rezygnując z rozwoju ciała na
korzyść aspektu duchowego. Odmienne stanowisko prezentują hinduskie
księgi święte (Purany, Ramajana, Mahabharata), zachęcające wręcz do
pełnego wykorzystania zalet jogi zewnętrznej w przedłużaniu młodości i
sięganiu po długowieczność.
Czemu o tym piszę? Czemu dywaguję? Aby podkreślić, że joga, nie ma co
tu ukrywać, wymaga od adepta czasu i poświęcenia. I nie ma tu znaczenia,
czy zajmujemy się tylko ciałem, czy przerabiamy już temat ewolucji ducha.
Podczas gdy rozwój świadomości poprzez praktyki z czakrami i Kundalini
wydaje się logicznym i zwartym systemem, którego niczym równie
przekonującym zastąpić się nie da, o tyle jogę zewnętrzną możemy z dobrym
skutkiem zastąpić tajemną wiedzą Kahu- nów. Huna wydaje się nie tylko
zdecydowanie prostsza, stawia bowiem łatwe dla człowieka Zachodu warunki
do spełnienia, ale - co bardzo istotne - działa szybko i niezawodnie. Jest na
tyle ważna, że poświęcimy jej trochę miejsca w dalszej części tego rozdziału.
To również najważniejsza przyczyna, dla której pominąłem bardziej
szczegółowe omawianie jogi. Nie można jednak nie doceniać zasług jogi w
tworzeniu technik oddechowych i pobudzających Kundalini.
73
Wracając do prany...
Badania przeprowadzone przez G.H. Eggetsbergera w Instytucie
Naukowo-Badawczym Biocybernetyki i Feedbecku w Wiedniu wykazały, iż
podczas orgazmu w mózgu człowieka gromadzą się nowe ładunki
elektryczne, spowodowane wzrostem aktywności mięśni PCE (Pu-
bococcygeus-Muskel), które swoją wędrówkę do mózgu rozpoczynają od
kości ogonowej (guzicznej). Odkrytą energię zespół Eggetsbergera nazwał
energią życia. Charakterystyczne było to, że testowane osoby odczuwały tę
energię wyraźniej, gdy mogły ją śledzić na ekranie monitora (głęboki ukłon w
stronę tantry i wizualizacji).
Dalsze eksperymenty wykazały, iż podnosząca się wężowa Kundalini
spotyka się w szóstym czakramie z podobną energią idącą od góry z cza-
kramu siódmego, co stanowi niewątpliwie ważkie odkrycie dla cywilizo-
wanego świata. W toku dalszych prac wyszło na jaw, iż podnoszenie Kun-
dalini siłą woli, przy rytmicznym skurczaniu i rozkurczaniu zwieracza odbytu,
zawsze wychodzi. Nadto u kierowców trenujących w czasie jazdy tylko
mięśnie PCE stwierdzono wzrost koncentracji o 30% i znaczną redukcję
zmęczenia i stresu. Przekonano się także, że Kundalini uaktywnia najpierw
prawąpółkulę mózgu, a dopiero potem lewą. Przy dłuższych treningach
zaobserwowano powiększenie mózgu, bardziej równomierne uaktywnienie
się obu półkul mózgowych i wzrost synchronizacji między nimi. Wysunięto
więc wniosek o naturalnym dążeniu organizmu do tego, aby obie półkule
pracowały jednocześnie i z jednakową intensywnością.
W trakcie eksperymentów zauważono w grupach kontrolnych zde-
cydowany wzrost uzdolnień paranormalnych, co tłumaczono uaktywnieniem
się biernych obszarów mózgu, będącym odpowiedzią na bezpośredni kontakt
z wysokim potencjałem energii.
Tradycyjny opis przebudzenia przedstawia rozwijającego się i wy-
strzeliwującego w Suszumnę węża (centralny kanał kręgosłupa), który
wznosząc się, otwiera kolejno wszystkie czakry. Brahmachavi Swami
Vyasdev tak to opisuje:
„Praktykujący sadhanę widzą suszumnę w formie świetlistego pręta lub
filaru, złotego węża lub czasami jako promieniującego czarnego węża o
długości 10 cali, z krwawoczerwonymi, żarzącymi się jak węgiel oczami, o
języku wibrującym i świecącym jak błyskawica, który wznosi się w
kręgosłupie ".
74
Liczba trzech i pół zwoju oznacza: trzy elementy mantry OM, odnoszące
się do przeszłości, teraźniejszości i przyszłości, trzy guny - ta- mas, radżas i
sattwę, trzy stany świadomości - jawę, sen i głęboki sen, trzy typy
doświadczeń - subiektywne, zmysłowe i brak doświadczenia. Oznacza to
całkowite doświadczenie wszechświata i wyzbycie się wszelkich ograniczeń.
Pozostałe pół zwoju odnosi się do stanu zawieszenia, gdzie świadomość traci
starą tożsamość.
Kundalini, jak już wspomnieliśmy, ma swoje źródło w ciele przyczynowym,
gdzie nie istnieje pojęcie czasu i przestrzeni, dlatego medytując, można
usłyszeć boski dźwięk ciała przyczynowego, ujrzeć boskie światło ciała
mentalnego i poczuć wibracje ciała astralnego. Percepcja Boga obejmuje cały
organizm. W „Upaniszadach" napisano, że człowiek urodził się po to, aby
urzeczywistnić w sobie Boga.
Kundalini śpi na skrzyżowaniu Idy, Pingali i Suszumny. Wspinając się w
górę kręgosłupa, przenika sześć czakr, ożywiając je wraz z siłami psy-
chicznymi, kreowanymi przez te ośrodki. Aby Kundalini popłynęła Su- szumną
Ida i Pingala muszą być zrównoważone. Zasilony energią płyn rdzeniowy
wspina się środkowym kanałem kręgosłupa do trzeciej komory, zwanej Jamą
Bramina. Narastające w rdzeniu przedłużonym ciśnienie podnosi się do
podwzgórza, gdzie wystrzeliwuje energię pobudzającą szyszynkę. Między
podnieconą i naprężoną szyszynką (męską energią - Sziwą) a przysadką
(żeńską energią - Szakti) tworzy się łuk elektromagnetyczny, który rozświetla
jamę. Między oboma biegunami, Sziwąi Szakti, tryska światło jednoczące
dwie półkule mózgowe. Wytworzony w szyszynce hormon, duchowa sperma,
zapładnia przysadkę. Dokonuje się boski ślub. Po połączeniu świadomości z
energią otwiera się wejście w Świadomość Kosmiczną. Z duchowego związku
rodzi się dwupłciowe ego, skończona istota duchowa będąca własnym
przewodnikiem.
Aby zmusić do aktywności Kundalini, trzeba naładować płyn rdzeniowy
dodatnią i ujemną energią co umożliwia równoczesne oddychanie Idą i
Pingala, lewym i prawym nozdrzem. Kiedy zimna księżycowa Kundalini
dociera do głowy, następuje w Jamie Bramina (Trzecim Oku) zmiana
biegunów. Wzmocniona, ogrzana do stanu kipiącej energii słonecznej
Kundalini zbiega w dół do podstawy kręgosłupa. Można też Kundalini
odprowadzić w przestrzeń kosmiczną Drzwiami Brahmy, bądź też spróbować
poruszyć kolejne czakramy, do dwunastego włącznie.
75
Przy prowadzeniu Kundalini stosuje się technikę wizualizacji, oddech i
koncentrację. Całość poprzedza się oddechem oczyszczającym, usuwającym
z organizmu wszelkie złogi, i następnie oddechem zasilającym.
Jak wykazują badania naukowe, tylko 3% ogólnej ilości produktów
przemiany materii usuwa się przez defektację, 7% odprowadza mocz, 20%
wydala skóra, a oddech usuwa aż 70%. Dlatego powinien być one jak
najgłębszy, oczywiście w granicach swobody, angażujący górną środkową i
dolną część płuc.
„Przy nie dość głębokim oddychaniu - pisze Rama-Czaraka - działa
aktywnie tylko niewielka część komórek płucnych i w ten sposób znaczna
część obwodu płuc jest nieużytkowana. Zwierzęta oddychaj ązawsze pra-
widłowo i podobnież oddychał człowiek pierwotny. Lecz nienormalny tryb
życia, jaki prowadzi człowiek cywilizowany, odebrał nam nawyk oddychania
głębokiego i prawidłowego i ludzkość wiele przez to cierpi".
Już zwykły, ale rytmiczny oddech przekształca środowisko krwi z za-
sadowego w kwaśne, w efekcie czego następuje zwolnienie rytmu serca,
obniżenie ciśnienia tętniczego oraz poprawa funkcjonowania całego układu
krwionośnego W ślinie wzrasta zawartość immunoglobuli- ny, a psychiczne
toksyny są wydalane na zewnątrz. Słowem - następuje gwałtowna odnowa
ciała na poziomie komórkowym i przywrócona zostaje naturalna harmonia
organizmu.
,,Istniejąpewne wzorce rytmiczne w całym przejawionym, świecie -
wyznaje Sri Sri Ravi Shankar (Guruji). - Ciało też rządzi się szczególnym
rytmem, życie ma szczególny rytm. Twój oddech także płynie w pewnym
rytmie, twoje emocje i myśli pojawiają się cyklicznie. I wszystkie te rytmy, na
różnych poziomach istnienia, biorąpoczątek z Bytu. W czasie Sudarshan Kriyi
wchodzimy M; rytm tego Bytu i obserwujemy, jak zaczyna on ogarniać
wszystkie inne poziomy naszego istnienia: oddychanie, umysł, ciało... W
krótkim czasie zachodzi ogromne oczyszczenie na poziomie każdej komórki,
która wypełnia się życiodajną energią i pozbywa toksyn i ujemnych emocji
nagromadzonych od niepamiętnych czasów, także doznajemy całkowitej
odnowy psychicznej i fizycznej. Pojawia się radość wytryskająca z głębi nas
samych i ogromny spokój nas ogarnia, spokój, którego nic nie jest w stanie
naruszyć ".
76
Słowa te należy traktować z nadzwyczajną uwagą nie dlatego, że
wypowiada je jeden z dwunastu żyjących avatarów, ale dlatego, że ob-
jawiona przezeń unikatowa technika oddechowa jest doświadczeniem,
podczas którego za pomocą oddechu i energii życia dochodzi do spotkania z
Wyższą Jaźnią.
Choć Guruji nie czyni cudów na zawołanie i tylko nieliczni byli świadkami
uciszania burz czy cielesnego rozmnożenia się mistrza, to właśnie on
doprowadził tysiące ludzi do zrozumienia ich własnej istoty. Narzędziem tej
przemiany jest oddech zwany Sudarshan Kriya, gdzie pierwszy człon nazwy
oznacza lepsze widzenie (tego, kim się jest), a drugi - działanie
oczyszczające. Tymczasem za tą tajemniczo brzmiącą nazwą kryje się po
prostu naturalny, rytmiczny oddech prowadzony pod okiem mistrza, oddech
poprzedzony serią ćwiczeń energetyczno-zasi- lająco-oczyszczających (po
prostu oddech świadomy). W jego trakcie harmonizuje się wewnętrzny
mikrokosmos ciała i wszystkie poziomy świadomości zaczynają drgać
wspólnie z odwiecznym rytmem wszechświata. Całkowita odnowa obejmuje
także głębokie pokłady psychiki.
„ Wdech to pierwsze, co zrobiłeś, pojawiwszy się na tej Ziemi - kontynuuje
gum - wydech to ostatnie, co zrobisz na tej Ziemi.
Między tym pierwszym wdechem a ostatnim wydechem jest więc zawarte
całe Twoje życie. Jest ono, tak jak życie każdej żywej istoty, wyznaczane i
ilustrowane rytmem wdechów i oddechów. Odwieczny rytm rozszerzania się i
kurczenia, pobierania i wydalania, wdychania i wydychania. ..
Rytm bytu mikrokosmosu Twojego ciała i rytm bytu makrokosmosu na
zewnątrz Ciebie. I właśnie Ty, właśnie w tej chwili, kiedy uświadamiasz sobie
moc i znaczenie Twojego własnego oddechu - otrzymujesz tym samym do
rąk cudowne narzędzie przemiany. Budzisz nieograniczone możliwości
sprawcze własnego organizmu ".
Oddech to sztuka życia, to powrót do wewnętrznej równowagi po
wszelkich trudnościach życiowych To przeczenie tezie o wyobcowaniu.
Oddech to uważność, to bycie świadomym na każdym poziomie.
Równoważenie Idy i Pingali polega na równoważeniu wdechu z wydechem,
na zachowaniu właściwych proporcji i rytmu. Nie wolno opierać się na
sutrach, gdzie zaleca się równać wdech z wydechem, a zatrzymanie czynić
dwukrotnie dłuższym, czy polegać na wskazówkach
77
jogi królewskiej, gdzie zatrzymanie oddechu jest cztery razy tak długie jak
wdech, a dwa razy tak jak wydech. Tak ukierunkowana kontrola ścieżki
oddechu spełnia inne zadania. Warto się zastanowić nad tym, co miał na
myśli Patańdżali, autor traktatu „Jogasutry", nakazujący zawieszenie
oddechu na jak najdłużej, najpierw na 16,5 sekundy, potem na 35 sekund,
wreszcie na 50 sekund, 3 minuty, 5 minut itd.
Osobiście spotkałem się z innymi tragicznymi w skutkach praktykami
polegającymi na swobodnym wdychaniu powietrza nosem i szybkim
wydychaniu ustami, gdzie dochodziło do zrywania pęcherzyków płucnych i
wiązania cząsteczek powietrza w skórze. Z pewnością re- birthing nie kończy
się tak bolesnymi skutkami, jakie są efektem wystąpienia syndromu
Valsalvy, jednakże i on jest z gruntu sprzeczny z wieloma zasadami
zdrowego rozsądku i w jego praktykowaniu należy zachować umiar.
W celu osiągnięcia wyższych stanów świadomości tylko oddychanie co
najwyżej cztery razy na minutę pobudza przysadkę i szyszynkę i obniża
częstotliwość fal mózgowych do 7-14 drgań na sekundę. Przy czym oddech
powinien być całkowicie naturalny, swobodny i w miarę możliwości
rytmiczny, dosłownie - dopasowany do wewnętrznej potrzeby. Warto o tym
pamiętać, zwłaszcza że częstotliwość fal mózgowych jest ściśle związana z
rezonansem Szumanna, najważniejszym naturalnym (wyznaczanym przez
obwód planety) polem elektromagnetycznym oddziaływującym na organizm
człowieka. Dlatego nie przypadkiem wznawiane przez przyrodę 1 -2-3 razy
na sekundę drgania o częstotliwości 8-14-20 Hz są identyczne z falami
elektroencefalograficz- nymi ludzkiego mózgu, co wykazuje analiza
spektralna.
Kolejną rzeczą godną odnotowania jest charakterystyka obwodu
słoneczno-księżycowego. Otóż energia słoneczna porusza się w Pinga- li,
kanaliku leżącym po prawej stronie kręgosłupa, z góry na dół. Ale także
spływa w dół po tylnej stronie kręgosłupa zgodnie z ruchem płynu mózgowo-
rdzeniowego. W Idzie, delikatnym kanaliku znajdującym się z lewej strony
kręgosłupa, energia księżycowa wznosi się tak samo jak z przodu ciała, i
również zgodnie z kierunkiem krążenia płynu mó- zgowo-rdzeniowego. To
istotna informacja, przydatna zwłaszcza przy wizualizowaniu ruchu energii.
Do jej regulowania przydaje się także język, organiczny przełącznik, który
przyciśnięty do podniebienia i prze
78
chylony w głąb gardła w naturalny sposób zamyka obwód, ograniczając
straty energii do minimum.
Medytacja Hong-Sau, która zasady te umiejętnie wykorzystuje, nie tylko
oczyszcza ciało i uspokaja umysł, ale doprowadza także do otwarcia
Trzeciego Oka i przyucza ciało eteryczne do zwiększonej produkcji prany.
Hong-Sau polega na skoordynowaniu oddechu z mantrą na postrzeganiu tak
zachodzących zmian, kiedy to podczas wdechu przenosi się dźwięk Hong z
wysokości Trzeciego Oka kręgosłupem do krocza, a podczas wydechu
intonuje w myślach Sau, podciągając jednocześnie energię kręgosłupem do
obszaru Trzeciego Oka. Tam zwiększa on swoją wibrację, pobudzając
przysadkę.
Podobne zjawisko zachodzi podczas medytacji zwanej Checzari Mudra:
wyciskana przez mięsień zwieracza energia wzbiera coraz silniej, a nie
mogąc swobodnie ujść szczytem głowy (gdzie język tworzy układ zamknięty),
eksploduje ostatecznie w Trzecim Oku. Checzari Mudra wywiera
wystarczający nacisk na tył gardła, by skutecznie zmobilizować rdzeń
przedłużony. Cofając język w normalne położenie, można wyczuć ogarniającą
kark zniewalającą falę odprężenia. W tradycji taoistycznej omawiane
połączenie językowe stanowi zwieńczenie mikrokosmicznej orbity
energetycznej.
Jogowie praktykujący medytację Hong-Sau doprowadzająz czasem do
zaistnienia stanu bez oddychania, uznawanego za stan wolny od umierania.
Nie tyle jest to równoznaczne ze wstrzymaniem oddechu, co z zastąpieniem
oddychania zewnętrznego oddychaniem wewnętrznym, gdzie zawieszamy
oddech, czerpiąc tlen nie z powietrza, ale z tlenu zawartego w mięśniach. A
gdy ustaje oddech, łatwiej osiągnąć Sa- madhi - stan bez myśli.
Ćwiczenia te pobudzają układ nerwowy i oczyszczajągo z psychicznych
brudów, które blokująkanały praniczne. Lęki i kompleksy zostają wtedy
usunięte z umysłu (źródła chorób fizycznych i psychicznych) i zapomniane.
Usunięte, to znaczy wydobyte z podświadomości i przetworzone, chociażby w
procesie akceptacji. Kiedy błysk światła roziskrza Suszumnę, kończy się
proces oczyszczania. Białe światło wykracza poza sztywne granice umysłu,
wracając do duchowych pieleszy.
Technika Hong-Sau należy do najbezpieczniejszych technik oddechowych i
można jąpolecić każdemu. Choć prosta, wielkością efektów potrafi
79
dorównać najbardziej agresywnym technikom oddechowym, jakie wymyślił
człowiek. Przy tym nie roznieca żądz i prymitywnych instynktów.
Uważa się, iż medytacja przynosi najlepsze efekty między wdechem a
wydechem, kiedy ustaje przepływ sił astralnych. Jogowie zalecają w czasie
Hong-Sau oddychać naturalnie i bez wysiłku, tak by długość wdechu i
wydechu wraz z przerwami między nimi była spontaniczna, wynikająca z
chwilowej potrzeby. Jeśli po wydechu poczujemy chęć zawieszenia oddechu,
należy to uhonorować i cieszyć się takim stanem aż do wystąpienia potrzeby
ponownego zaczerpnięcia powietrza. Taka swoboda wytwarza skłonność do
utożsamiania się z ciałem i oddechem.
Hong-Sau daje odpoczynek sercu i uwalnia ogromną ilość energii, która
skierowana zostaje do regenerowania komórek organizmu. Właśnie dlatego
metoda ta uważana jest za największy dar hinduskiej wiedzy duchowej dla
świata.
Ze względu na ścisły związek wibracyjny rytmów dnia z porami roku
zaleca się przeprowadzanie Hong-Sau w pewnych ustalonych porach: miedzy
5 a 6 rano wiosną między 11 a 12 w południe latem, 17 a 18 wieczorem
jesienią i 22 a 23 lub 23 a 24 w okresie zimy.
Po oddechu oczyszczającym należy zastosować oddech zasilający, który
gromadzi energię w okolicy splotu słonecznego. Technik jest tu bardzo dużo i
nie trzeba się nad nimi rozwodzić. Zasadą jest nagromadzenie w ciele
znacznego zasobu sił życiowych i nadanie im wysokiej wibracji. Potem
następuje otwarcie czakr i wypychanie Kundalini.
W czasie energetyzowania warto posłużyć się Mantra-jogą, która - choć
nie doprowadza do oświecenia - idealnie nadaje się do równomiernego
rozprowadzania prany w ciele i do równoważenia czakramów. Należy jednak
ostrzec przed nuceniem niewłaściwych przydźwięków, co stwarza ich
mentalne substytuty. Jeśli już, kierowani wewnętrzną potrzebą decydujemy
się na ten krok, powinniśmy zapoznać się z dorobkiem szkół buddyjskich, a
nie korzystać z olśnień dorabiających się na New Age muzyków. Dźwięk to
broń naruszająca głębsze poziomy ludzkiego istnienia, niż to sobie można w
ogóle wyobrazić. Jeśli ktoś nie wierzy, to powiem tylko, iż sądźwięki, trwające
nie dłużej niż 30 sekund, które potrafią stworzyć istotę prawie tak doskonałą
jak człowiek. Możemy więc sobie tylko wyobrazić, jak wieloprzestrzenną
strukturę ma ta wiązka energii i jak ryzykowana jest zabawa z nią.
80
Podobnie jak dźwięk, tak samo zapach, barwa i kształt są ośrodkami
aktywnych mikro wibracji rezonansowych, które w zależności od własnych
częstotliwości „wywierać mogą - przyznaje T. Piaskowski - bardzo znaczący
wpływ nafunkcjonowanie różnych narządów wewnętrznych i ich komórek
oraz na procesy psychiczne ".
Dlatego Robert Johnson, dziennikarz czasopisma „L" Actuel" zaczął leczyć
stany depresyjne i migrenę słuchając „Sonaty Kreutzerowskiej" Bethowena w
wykonaniu Yehudi Menuhina i „Pieśni Ziemi" Gustave'a Mahlera w
interpretacji Kathlen Ferii er. Muzyko terapeuci odsłuchują na zajęciach z
osobami mającymi niskie poczucie wartości „Romans F-dur na skrzypce i
orkiestrę" Ludwiga van Bethovena czy antydepre- syjny „Pacific 231" Artura
Honeggera. Przy okazji warto zapamiętać, że „Marsz torreadora" z opery
„Carmen" George'a Bizeta pomaga zwiększyć muskulaturę, „toccata i fuga d-
moll" J.S. Bacha wzmacnia skupienie i koncentrację, a „Der Schall" Mauricia
Kagela stabilizuje pracę układu krwionośnego.
Soniczna metoda Dana Carlsona powoduje aż dwukrotnie większy wzrost
pszenicy, 150% wzrost uprawy ziemniaków, 85% - kukurydzy, 102% wzrost
witaminy C w pomarańczach i 13% wzrost mleczności krów przy
jednoczesnym zmniejszeniu ilości podawanej im karmy o 25%, itd...
Choć słyszalne dla przeciętnego człowieka dźwięki mieszczą się w
granicach 16 do 16 000 Hz, to świat dźwięków posiada zakres znacznie
szerszy i sięga od 1 Hz do 200 milionów Hz. Przy czym niesłyszalne drgania
podlegają takim samym prawom fizycznym jak dźwięki słyszalne i są równie,
jeśli nie bardziej niebezpieczne. Przykładem jest skonstruowany przez
profesora Gavreaux generator poddźwięków, który już przy mocy 110 W
wprawiał w drgania ściany laboratorium. A przecież te same poddźwięki
interferująz materią ludzkiego ciała, wywołując niczym nieuzasadniony ból
czy stany psychicznego dyskomfortu. Mogą one także uśmiercić człowieka, i
to z dużej odległości.
Ale te same dźwięki, o innej naturalnie częstotliwości, mogą doprowadzić
do głębokich przeżyć wewnętrznych, do osiągnięcia odmiennych stanów
świadomości. Do takich dźwięków zalicza się alikwoty, których mechanizm
oddziaływania na człowieka nie do końca został poznany. Owe harmoniczne
tony, których częstotliwość drgań jest wie-
81
lokrotnością liczby drgań najniższego składnika dźwięku, który słyszymy,
wydobywane przez odpowiednie instrumenty dęte i strunowe, potrafią nie
tylko wyleczyć z dolegliwości na tle nerwowym, ale także wprowadzić w stan
bliski mistycznemu olśnieniu, o czym doskonale wiedzą zwolennicy
alikwotycznych chorałów gregoriańskich czy man- trowania.
Dlaczego aż tak istotne jest znaczenie dźwięków w koncentracji? Ano
dlatego, że mamy tu do czynienia z oddziaływaniem energii na energię, z
oddziaływaniem wibracji na pole powszechnej świadomości. Manipulując
słowem możemy świadomie wprowadzać trwałe zmiany w otoczeniu.
Jak bardzo prawdziwe to stwierdzenie, udowodnił Aleksander Markus,
który opracował metodę zapisywania stanu każdej komórki ciała w postaci
dźwiękowej. Ta najbardziej rewolucyjna terapia naszych czasów polega na
wprowadzeniu do ciała lub do konkretnego organu substancji leczniczych w
postaci dźwięków. I właśnie fala dźwiękowa jest tu nośnikiem informacji,
zapisanym cyfrowo.
AWDP (analizator wewnętrznych danych polowych), będący detektorem
energii subtelnych, tworzy dane polowe ludzkiego ciała, które zawierają
informacje o wszelkich zakłóceniach, nawet tych, które się jeszcze nie
ujawniły. Potem program preparuje odpowiedni dźwięk, będący cyfrowym
zapisem najskuteczniejszego w danym przypadku leku. Lek, zapisany na
przykład na płycie CD albo przesłany Internetem odsłuchujemy potem przez
głośniki. Leczenie jest tak skuteczne, iż regeneruje ono nawet rzekomo
nieodwracalnie zniszczony system odpornościowy. Oszczędza się przy tym
czas i pieniądze. A stworzone w tym celu tablice leków są tylko zapisem
binarnym na martwym plastykowym krążku.
Jest jednak i druga strona medalu. Elektroniczne ingerowanie w biopole
człowieka zapewnia również możliwość ingerencji w ludzki umysł.
Opracowany na początku lat dziewięćdziesiątych system cichej prezentacji
podświadomościowej umożliwił analizę ludzkich stanów emocjonalnych, ich
zreplikowanie a następnie przesłanie. Klonowanie to obejmuje
charakterystyki nawet najsłabszych fal mózgowych. Taki działający na
podświadomość sygnał, przemycony jako komponent innych dźwięków,
wtopiony na przykład w linię muzyczną jakiegoś utworu,
82
bez żadnych problemów wywołuje u odbiorcy pożądane stany emocjonalne,
takie jak strach, niepewność, rozpacz czy beznadziejność, jak to miało
miejsce podczas wojny w Zatoce Perskiej. I choć takie rozbrajanie
przeciwnika bez konieczności zabijania go ma z pewnościąpodłoże
humanitarne, to jest jednak pierwszym poważnym krokiem do masowej
kontroli umysłów.
Nas interesuje jednak co innego - sama umiejętność manipulowania
biopolem, skutki tej ingerencji. Skoro z taką łatwością mogą to czynić
urządzenia techniczne, tym bardziej może to czynić ludzki umysł. I to jest
najważniejsze odkrycie. Zasadny powód całej listy wtrętów w tym rozdziale
to uświadomienie sobie, jak niesłychanie prosto za pomocą energii wywołać
zmiany w psychice. I choć wielu naukowców przestrzega przed sztucznym
uruchamianiem wewnętrznych kodów mózgu (nazywa się to bezpośrednią
stymulacją kodu zawartego w płatach skroniowych lub limbicznych poprzez
przyłożenie pól elektromagnetycznych), które inicjują określone wrażenia
zmysłowe, co jest kolejnym etapem rozwoju broni masowej zagłady (kolejny
etap po wynalezieniu broni jądrowej), to nie wolno nam zapominać, że
podobne techniki są od tysiącleci wykorzystywane także w celu uzyskania
oświecenia, z tym że rolę generatora sterującego temperaturą mózgu
stanowi tam świadoma jaźń.
Bardzo ważne dla uzmysłowienia sobie prawdy o potędze koncentracji są
tu również osiągnięcia Masaru Emoto, który potrafi magazynować w wodzie
informacje, na przykład zdjęcia czy uczucia i różne stany świadomości.
Poddaną działaniu informacji wodę schładza do temperatury 5 stopni
Celsjusza, po czym z powiększeniem 200-500-krotnym fotografuje jej
kryształy. Wychodzi przy tym, że woda znajdująca się w jednym miejscu
przekazuje zawarte w sobie informacje wodzie znajdującej się w innym
miejscu, że obraz kryształów bombardowanych słowami uważanymi za złe,
negatywne diametralnie różni się od obrazu kryształów wody poddanej
działaniu słów pozytywnych. To kolejny dowód na poprawność twierdzenia, iż
słowa i myśli sąpotęgąmogącąwprowadzać istotne zmiany w polu
powszechnej informacji. I proszę nie zapominać, iż woda jest tu szczególnym
nośnikiem informacji, jest wręcz wyjątkowo podatna na wibracje. Zresztą co
się dziwić, skoro wodór jest podstawowym pierwiastkiem we wszechświecie.
Także przenikające go promie-
83
niowanie (fale radiowe o długości 1.35 cm) wytwarza woda znajdująca się w
gigantycznych obłokach wypełniających cały kosmos!
Naukowe wytłumaczenie tego zjawiska także jest proste: po pochłonięciu
przez parę wodną podczerwonej części widma gwiazd cząsteczki wodoru
osiągają stan wzbudzenia i następuje nieodwracalny wzrost energii ruchu
obrotowego. Gdy cząsteczki wody wracajądo stanu wyjściowego,
wypromieniowują energię na fali 1.35 cm. I ta energia jest stale
wypromieniowywana. To właśnie ona jest główną składową energetycznego
odżywiania się ludzkiego organizmu, organizmu składającego się prawie
wyłącznie z wody. Dlatego w Księdze Rodzaju czytamy, że Wszechświat jest
bezmiarem wód. Jakże słuszną wydaje się decyzja Boga: „Niechajpowstanie
sklepienie w środku wód i niechaj ono oddzieli na zawsze jedne wody od
drugich ". Ta zaakcentowana różnica potencjałów energetycznych jest ową
przysłowiową granicą dzielącą człowieka materialnego od jego pozostałych
ciał subtelnych. I właśnie w czasie koncentracji można te granice
przekraczać.
Tak na marginesie przypomniała mi się książka Swami'ego Ramy „Żyjąc
wśród himalajskich mistrzów", w której autor krok po kroku przedstawia
technikę porzucania życia przez medytację na splocie słonecznym, co
doprowadza do samospalenia. Jak czytamy, technikę tę przekazał Jama, król
śmierci, swojemu ukochanemu uczniowi Naczi- kecie, co opisano w
„Upaniszadzie Katha". Dygresja ta jest zarazem ostrzeżeniem przed
pochopnym zabawianiem się technikami, których do końca nie rozumiemy.
Jest także kolejnym potwierdzeniem istnienia systemu naczyń połączonych w
całym uniwersum. I nie ważne jest, czy komunikacja między poszczególnymi
elementami przebiega z prędkością 5m/sek, jak to ma miejsce w świecie
roślin, czy jest wręcz natychmiastowa, co obserwujemy podczas
eksperymentów z teleportacją i jasnowidzeniem. Ważne, by przyjąć tezę o
harmonicznym wibracyjnym współbrzmieniu. Wtedy wielu zgodzi się ze
stwierdzeniem, że skoro rośliny są wytworem ewolucji kosmologicznej,
odżywiającym się energią czerpaną z odległych gwiazd, to i w przypadku
człowieka takie energetyczne odżywianie również jest możliwe. I okazuje się
to prawdą, gdyż organizm nasz zawiera w materiale genetycznym konkretny
zapis, który w ekstremalnych warunkach otwiera kody uruchamiające
produkcję substancji uznawanych za egzogenne!
84
Posiłkując się tą wiedzą, nie musimy dzisiaj, jak Św. Teresa Naumann,
modlić się do Św. Teresy z Lisieux, by żyć, nie jedząc. W założonej przez
Australijkę Jasmuheen „Movement of Awakened Positive Society" uczą, jak
odżywiać się tylko za pomocą oddechu pranicznego, jak w miłości i radości
rozwijać się i realizować swoje wizje, a poprzez nie wpływać pozytywnie na
wizje innych ludzi. A jest co robić, skoro po Korei, Wietnamie i Afganistanie
przybyła nam Kambodża, Ruanda, Iran, Palestyna, Algeria, Jugosławia i Irak.
Wkroczenie na drogę breatharianizmu oznacza daleko idące zrozumienie
siebie i powiązań z innymi zależnymi od nas istotami, choćby naszymi
planetarnymi braćmi: zwierzętami.
Proszę także pamiętać, że w przypadku pranicznego odżywiania organizm
samoistnie przeskakuje na wyższy poziom wibracji. Wiele domniemanych
uzdolnień, jak empatia i jasnowidzenie, staje się wtedy dostępnych, a intuicja
w manifestacji ducha czymś naturalnym. Nadto kobiety-breatharianki nawet
w ciąży nie muszą rezygnować z raz obranego postanowienia, a ich pokarm
będzie należał do najwartościowszych.
Sądzę, że zaakceptowanie jedności z materią wibracyjną istotą świata,
może u niejednego przełamać wewnętrzne opory i pomóc uwierzyć mu w to,
że słowo wzięło się od Boga i że może ono wespół z myślą zmienić wszystko.
Chwilę uwagi poświęćmy teraz mantrom.
Zasadniczo mantry są dźwiękami mocy doprowadzającymi wibracje eteru
do jedności z wibracją kosmosu. Należy je stale uważnie powtarzać. W
starożytnych „Wedach" słowo to oznaczało modlitwę. Ciągłe powtarzanie
dźwięków zagłusza inne bodźce, kierując uwagę umysłu do wewnątrz.
Technika powtarzania mantry nazywa się Dżapa-joga. Należy do najstarszych
i najbezpieczniejszych dróg rozwoju. Mantry mają charakter uniwersalny i
mogą być wykonywane przez każdego, o ile jest on w stanie dobrać w danej
chwili odpowiedni dla siebie dźwięk.
Powiem inaczej: wszystkie przedstawione przeze mnie informacje do-
tyczące mantr i systemów posługiwania się dźwiękiem podczas tzw. praktyk
duchowych należy traktować jako ciekawostkę, jako bogactwo ludzkiego
doświadczenia, z którego nie musimy korzystać, ale z którym warto się
zapoznać. Można je wypróbowywać, interpretować, porównywać, ale
85
nie musimy w to wchodzić głębiej, jeśli nie czujemy się z tym dobrze. Wia-
domo bowiem, iż każdemu człowiekowi, każdemu medytującemu może być
przypisana tylko jedna, właściwa do poziomu jego wibracji mantra, która na
dodatek nigdy nie może być ujawniona. Mantrę taką przekazuje uczniowi
mistrz we właściwym czasie. Problem w tym, że ludzi zdolnych do rozumienia
tak zawiłych związków wibracyjnych jest tylko garstka. Nie oznacza to
jednak, że ogólne naświetlenie tego zagadnienia jest zwykłą stratą czasu.
Wierzę bowiem, że zapoznanie się z ogólną charakterystyką zjawiska
znanego jako dźwięki mocy pomoże nam uchronić się przed zgubnymi
skutkami zabawiania się z własnymi ciałami subtelnnymi. Pomoże nie tylko
zorientować się w temacie, ale i uczuli na niebezpieczeństwa związane ze
stosowaniem różnych form energii, do których zaliczają się również dźwięki.
Nie należy także przeceniać ani nie doceniać siły oddziaływania mantr na
ludzki organizm, więc j eśli już zdecyduj emy się na korzystanie z jakiejś
dźwiękowej matrycy, to wystarczy pamiętać, że dowolność w ich wyborze,
jak i ustawiczna zmienność jest tu cechą nader wskazaną.
Jedynym wyjątkiem jest mantra „OM", będąca słowem uniwersalnym,
przyspieszającym każdy etap rozwoju świadomości. Podnosi ona wibrację
wszystkich ciał i doskonale nadaje się do aranżowania kontaktu z Wyższym
Ja. Jednym z niezbędnych warunków stosowania mantry OM jest jej poprawna
wymowa, przez co osiąga się określoną wibrację.
Istnieje około 200 sposobów nucenia mantry OM, przy czym każdy z nich
osiąga inny efekt. Ogólnie nucenie rozpoczyna się podczas brzusznego
wydechu: krótko wyrzucamy „oo...", a kończy je niesione resztką tchu
nosowe „mm...". Istotne jest jej uważne powtarzanie, anie siła dźwięku, jego
długość, czy zachowanie niezmiennych proporcji między „o" a „m". Nucąc,
wsłuchujemy się w dźwięki. Po jakimś czasie słyszalny zaśpiew przechodzi na
poziom wewnętrznego powtarzania mantry OM. Niektórzy jogini propagują
tylko mantrowanie w otchłani umysłu, postrzegając ten proces w aspekcie
jedynie głęboko duchowym, inni opowiadają się za nuceniem na wydechu,
zaś przy wdechu za powtarzaniem mentalnym, bez uruchamiania strun
głosowych.
„Łudziłem się kiedyś, że nucąc OM-OM, pogrążyłem się w niej. Odkryłem
wówczas, że dopiero wtedy, gdy przestałem śpiewać, usłyszałem ,, OM"
naprawdę. Dopiero to była medytacja ".
Sunyata Saraswati
86
Jedną z ciekawszych inkantacji sylaby OM (AUM) jest Pranara, nucenie na
trzy i pół taktu. „A" odnosi się to do stanu czuwania, fizycznego ciała i
powstawania, „U" podnosi byt do stanu subtelnego śnienia i trwania, „M"
wprowadza w stan głębokiego snu i zanikania, a ostatnie pobrzmiewające
półtaktowe „M" wibruje zgodnie z naszym prawdziwym Ja. Jeśli wszystko idzie
zgodnie z planem, wytwarza się krąg milczącej energii, w której rozpuszczają
się dźwięki i postępujązmiany w Jaźni. Osiągnięcie prawdziwego
doświadczenia OM uznaje się za najwyższą formę medytacji, podczas gdy
korzystanie z innych mantr tylko za towarzyszące tej praktyce dopełnienie, z
którego można zrezygnować, jeżeli umysł jest wystarczająco silny i dojrzały.
Pisma podają że medytacja na Jaźń jest najlepsza, gdyż Jaźń istoty
medytującej jest również Jaźnią wszystkich Bogów.
Yogananda, wielki mistrz duchowy, poleca śpiewać mantrę OM jak AUM co
najmniej 30 minut rano i wieczorem. Im dłuższe medytowanie, tym szybszy
postęp duchowy. Zalecał on skupiać uwagę umysłu i wzrok na oku
duchowym, napełnianie serca miłością i radością i stopniowe poszerzanie
świadomości, ogarniającej coraz większe przestrzenie, od podwórka i miasta
poczynając, a na penetracji kosmosu kończąc, tam gdzie czeka na
podróżnika sfera światła pozbawiona wszelkich ograniczeń. Podczas takiego
obcowania z Panem Stworzenia możemy odnaleźć Jego cząstkę - nas samych
w naszym sercu. Yogananda przestrzega przy tym przed podsycaniem
zgubnej myśli o równaniu się z Bogiem. Bóg jest jeden, nie może ich być
dwóch. My Bogiem nie jesteśmy. To Bóg stał się nami. Dusza jest falą na
oceanie Ducha, fala Duszy jest jednym z oceanem, lecz fala nie jest
Oceanem.
Kolejną polecaną przez duchowych przewodników mantrą jest zbitka sylab
„OM-AH-HUM", mających swój chwalebny odpowiednik w mantrze
chrześcijańskiej: MARANATHA - Przyjdź Panie Jezu. Zresztą w religii
chrześcijańskiej Duch Święty jest mistrzem medytacji, który nas przekracza,
a zarazem znajduje się w nas.
Mantrę OM-AH-HUM wymawiamy bez „h". Wdychając powietrze,
przedłużamy sylabę OM, wydychając powietrze z płuc - recytujemy sylabę
„Ah". Niektórzy jogini namawiajądo rozciągania wydechu względem wdechu.
Po wydechu, kiedy następuje stan zawieszenia, pauza, intonujemy „Hum".
Często „Hum" wymawia się dwojako, jako „Um", z naciskiem na „Uu...", albo
typowo po tybetańsku: „Hung".
87
W duchowości Zachodu najlepiej przyjęły się mantry krótkie, bardziej
dopasowane do racjonalnej, szybkiej kultury społeczeństwa aktywnie
tworzącego czas rzeczywisty, niż przydługie związki frazeologiczne, mające
niczym hasło wywoławcze nawiązywać do przemyśleń stwarzających je
awatarów.
Jednak mimo oporów natury racjonalnej, mimo trudnej do przełknięcia
otoczki obcego mistycyzmu niektóre z nich na stałe zagościły i u nas. Wśród
nich na szczególne wyróżnienie zasługuje mantra wibrująca
błogosławieństwem mowy buddów, której każdą sylabę przesyca duchowa
moc, będąca esencją istotą dźwięku, ucieleśnieniem prawdy w postaci
dźwięku, która zwiastuje pokój, uzdrowienie, przeobrażenie i ochronę. Mowa,
oczywiście, o mantrze Padmasambhawy, o mantrze wszystkich buddów,
mistrzów i urzeczywistnionych: OM AH HUM WADŻRA GURU PADMA SIDDHI
HUM, co Tybetańczycy wymawiają: Om Ah Hung Benza Guru Pema Siddhi
Hung. (Prywatnie powiem, że kilka razy odwoływałem się do potęgi tej
mantry, gdy zmieniałem przyszłość. W kwestiach kształtowania nowych
związków uczuciowych pozwalała ona łamać nawet punkty węzłowe, które z
racji kar- micznych obciążeń i przeznaczenia wydają się nienaruszalne).
Padmasambhawa, który przyniósł do Tybetu nauki Buddy, uznawany jest
powszechnie za spadkobiercę najwyższej mądrości, za Drogocennego
Mistrza, i choćby z tego względu można w omawianej mantrze doszukiwać
się wartości ponadczasowych.
„Było wielu niewiarygodnych, niezrównanych mistrzów ze świętego kraju
Indii i Tybetu, Krainy Śniegów - pisał Dilgo Khjentse Rinpo- cze, mistrz równie
sławny jak rzeczony przywódca duchowy - niemniej dla istot tego trudnego
wieku największe współczucie ma Padmasambhawa, niosący
błogosławieństwo i ucieleśniający mądrość i współczucie wszystkich buddów.
Jedną z jego właściwości jest moc udzielania natychmiastowego
błogosławieństwa każdemu, kto się do niego modli, i moc natychmiastowego
obdarzania nas wszystkim, o co się modlimy ".
W trakcie intonowania świętej mantry wielu joginów doświadcza obecności
wspierających ich mistrzów. Niektórzy doświadczają czegoś w rodzaju
zjednoczenia własnych umysłów z mądrością wielkich przodków.
Odczuwająmoc, która z osoby mistrza tryska tysiącami olśniewających
promieni światła. Chcąc uczynić praktykę bogatszą i bardziej
88
inspirującą, wyobrażają sobie przepływ kryształowobiałego światła między
czołem mistrza a ich własną czakrą czołową.
Błogosławione mocą buddów światło oczyszcza negatywną karmę,
udrażnia subtelne kanały i przygotowuje do urzeczywistnienia współczującej
natury Wszechumysłu. A kiedy prąd rubinowoczerwonego światła połączy
czakrę gardłową mistrza z ich własną zostaje oczyszczone całe ciało i
psychika, co umożliwia poznanie promiennej natury Rigpy, umysłu
manifestującego się we wszystkim.
Następnie drgające serce mistrza wstrzeliwuje w serce medytującego
energię koloru lapis lazuli, skąd rozlewa się ona po całym ciele. Niebieskie
światło, symbolizujące błogosławieństwo umysłu buddów, oczyszcza ne-
gatywną karmę nagromadzoną poprzez negatywną aktywność umysłu,
oczyszcza twórczą esencję i energię układu psychofizycznego oraz udziela
pozwolenia na wykonywanie zaawansowanych praktyk jogicznych, a także
doprowadza do kontaktu z pierwotną czystością esencji Rigpy.
Z kolei mantra „Om Nama Sziwaja" wzywa energię słoneczną. „Om Sziwa
Um" apeluje do świadomości Sziwy, prosząc o pojednanie z Szakti.
Tradycyjne „Om" to odpowiednik kosmicznego nasienia, „Um" to dźwięk
mocy, a „Om Mane Padnie Um" to Perła w kwiecie Lotosu, oświecenie stające
się rzeczywistością. Jak twierdzi Lama Anagarika Govinda, działanie tej
mantry nie sprowadza się tylko do oddziaływań typowo fizycznych, ale
warunkuje zwłaszcza psychiczne nastawienie i dojrzałość duchową.
Podobnego zdania był Cayce, twierdząc, iż jednym z najważniejszych
celów mantrowania jest poszukiwanie jaźni, gdyż tylko wtedy „ otrzymamy
postrzeganie, wiedzę i rozum ". Cayce przyznawał, że monotonne wydawanie
takich dźwięków jak 000... aaa... ummm... ooo... uruchamia moc Kundalini i
zwiększa poziom sił życiowych.
„Om Mati Muje Saledu" to mantra o uniwersalnym przeznaczeniu. Jeśli
tylko wpadnie w ucho, bardzo pomaga. „Om Wadźra Sattwa" - doprowadza
do wewnętrznej przemiany tego, co nucący uważa w sobie za wadliwe. „Dźai
Maha Majaki Dźai" - mantra oczyszczająca pole i umysł adepta,
przygotowująca go na przyjęcie mocy. „Bhole Baba Ki Dźai" - mantra ta
oznacza oddanie się pod opiekę Stwórcy. „Om Namo Bhaga- wate" -
recytowanie tej współczesnej mantry umożliwia dotarcie do własnego
wnętrza, nawiązanie kontaktu z tym, co w człowieku jest wieczne.
89
Wibracja mantry stwarza wewnętrzną harmonię, która pomaga dostroić
się do Twórczej Siły wszystkim pozbawionym tej harmonii składnikom
otoczenia, także ciału medytującego, co można przyrównać jedynie do
uświęconego działania ogni Yajnya, których Agnihorta jest najskromniejszym
odpowiednikiem. Rezonansu)ący dźwięk przenika cząstki atomowe i komórki
naszych ciał, odbijając w nich rytm całego wszechświata.
John G. Fuller tak opisuje spotkanie z medytującymi mnichami w jednym z
buddyjskich klasztorów: „ Kilkudziesięciu mnichów ubranych w długie szaty
siedziało na ziemi ze skrzyżowanymi nogami, pochylonymi głowami i
wyprostowanymi kręgosłupami. Nie przeszkadzała im moja obecność.
Mruczeli swe mantry, a echo ich głosów wprawiało w wibrację pomieszczenia
klasztoru. Kiedy usiadłem razem z nimi i zacząłem nagrywać dźwięki, które
wydawali, poczułem się jak sparaliżowany, odniosłem wrażenie, że unoszę
się ponad ziemią, a monotonny śpiew zanika ".
Choć mantry nuci się na wiele sposobów, to jednak Wielka Tajemnica
Mocy stoi nieubłaganie na stanowisku, że podczas śpiewania mantry, także w
celu uaktywnienia konkretnego czakramu, należy to czynić bezdźwięcznie
podczas wdechu, głośno zaś przy wydechu. Milcząca mantra podnosi
wibracje ciała eterycznego, głośna zaś zmusza do ruchu Kundalini.
Jednostajny zaśpiew przy wdechu i wydechu osłabia jej moc. I proszę
pamiętać o sile, jaką wytwarza gotująca się energia w obiegu zamkniętym,
kontrolowanym przez zawór języka.
Niewprawnych, nie umiejących właściwie wyczuć temperatury narządów
wewnętrznych, należy ostrzec przed nadmiarem ognia, który może zniszczyć,
wręcz spalić tkanki.
Także współcześni wychowani w duchu tradycji zachodniej specjaliści od
czakroterapii Shalila Sharamon i Bodo J. Bagiński polecająnu- cić dźwięki na
wydechu. Polecają śpiewać trzykrotnie u dla pierwszej czakry, zamknięte o
dla drugiej, zwykłe o dla trzeciej, a dla czwartej, e dla piątej, i dla szóstej i m
dla ostatniej czakry.
Prócz uniwersalnych dźwięków system buddyjski stworzył swoisty katalog
mantr ijantr (wizualnych symboli) odpowiadających każdej czakrze z osobna,
dzięki czemu zamierzone uderzenie w określone centrum świadomości
przynosi lepsze efekty. Jednak zaskakująca różnorodność opracowanych w
tym celu dźwięków i symboli sprawia po
90
czątkującym niemało kłopotów, zwłaszcza kiedy korzysta się także z bo-
gatych osiągnięć świata zachodniego. Można zaryzykować stwierdzenie, iż
taka dowolność, bazująca zwłaszcza na starożytnych schematach, nie
dopasowanych do poziomu wibracji współczesnego człowieka, oraz na wielce
swobodnych pomysłach dzisiejszych naturopsycho- terapeutów - przynosi
więcej szkody niż pożytku.
Dla przykładu spójrzmy na symbolikę Krija-jogi, w której spotykamy
następujące zestawienie (licząc od dołu w górę): Lam i kwadrat, Vam i
półksiężyc, Ram i trójkąt, Yam i gwiazdkę, Ham i owal, Aum i Sri Jantra (punkt
między brwiami), a przyznamy po głębszym zastanowieniu, iż zawarty w niej
standard, idealny dla naszych przodków, ześrodkowanych na drugim i
trzecim czakramie, powoli odchodzi w niepamięć. Ba! W wielu przypadkach
może nawet znacznie spowolnić postęp. Mało tego, jesteśmy świadkami
wyłaniania się nowej rasy ludzi, ludzi obdarzonych nowym rodzajem umysłu,
dla których wszelkie doświadczenia z tego typu praktykami mogą wręcz
zakończyć się obniżeniem ich własnego poziomu wibracji.
Także metody wizualizacji są lekko przestarzałe, choć jeszcze nie
sprzeczne z obowiązującym kanonem. Czasami zaleca się wizualne
odtwarzanie dźwięku w czakrze, kiedy indziej dźwięk płynie na fali oddechu,
a kształt utrzymuje się w jakiejś ustalonej z góry odległości, na przykład
około jednego metra przed medytującym na wysokości na przykład oczu. Raz
z zamkniętymi oczami, to znów z otwartymi, bądź wykorzystując połączenie
obu wariantów. Wydaje się jednak, iż w tej różnorodności można wychwycić
jeden zasadniczy motyw - koncentrację, skupienie umysłu na jednej rzeczy,
co nazywa się popularnie wykorzystaniem przedmiotu. I jest to rzeczywiście
potężna koncentracja, choć pusta, atakująca jedynie rzeczywistość
wewnętrzną to jest ona jednak dla wielu warunkiem koniecznym do wejścia
w medytację.
Zresztą w dochodzeniu do tego stanu wcale nie sąpotrzebne techniki
bazujące na mantrze i jantrze. W niektórych wytłumaczalnych przypadkach
mogą być one wręcz tego hamulcem. A przecież mówimy zaledwie o
początku drogi poznania. Krok dalej czekają na poszukujących pułapki innego
rodzaju. Tu, prócz automatycznego sprzężenia powtarzanej w myśli mantry z
rytmem oddechu, prowadzonym swobodnie, bez zwracania nań uwagi,
pojawiają się zalewające nas wyobrażenia,
91
myśli i uczucia, których nie wolno nam odrzucać ani pod żadnym pozorem
się im przeciwstawiać. Należy im się przypatrywać, ale ich nie analizować. To
ustala granicę między myślami a umysłem i zapoczątkowuje proces
wychodzenia poza fizyczną świadomość.
„ Niezależnie od tego, jakie myśli i uczucia się pojawiają, pozwólcie im
wyłonić się i zniknąć jak falom w oceanie. Niezależnie od tego,
0 czym zdarzyło się wam pomyśleć, pozwólcie myśli pojawić się i rozproszyć,
swobodnie, bez żadnego napięcia. Nie chwytajcie jej, nie podsycajcie ani nie
folgujcie, nie lgnijcie do niej ani nie próbujcie utrwalić. Nie podążajcie za
myślami ani ich nie wyglądajcie: bądźcie jak ocean przyglądający się
własnym falom, jak niebo obserwujące płynące po nim obłoki".
Sogjal Rinpocze
Dzięki temu, niejako przy okazji, bez kategoryzowania, bez egoistycznej
chęci ich tłumienia, bez chorobliwie wstydliwego usuwania ich ze
świadomości, nauczymy się akceptować samych siebie. Postrze- żemy w
końcu siebie takimi, jakich stworzył nas Pan. To rozładuje stare urazy i
stresy, pozwoli właściwie zrozumieć rangę ludzkiego cierpienia
1ludzką niedoskonałość. Przecież, gdybyśmy byli tacy wspaniali, jakich
udajemy z wielką wprawą, nasza dusza nie potrzebowałaby powracać na
Ziemię, ten okres nauki byłby już dawno za nami. Skoro więc wspólnie z
innymi zaliczamy kolejne stopnie w szkole życia, to znaczy, że nikt z nas nie
jest jeszcze doskonały i że nie powinniśmy się wstydzić własnego oblicza.
Takie oblicze miało, ma i będą mieć jeszcze miliardy ludzkich istnień. A czy
one się do tego przyznają to zupełnie inna historia. Wstyd i międzyludzkie
rozgrywki to przecież tylko jedna z form manifestowania się umysłu, ani zła,
ani dobra. To cząstka nas samych, taka malutka, która pomogła nam
zaistnieć ewolucyjnie, a zarazem którą przyjdzie nam z czasem odrzucić jak
bezużyteczną wylinkę.
Energie (zawory energetyczne).
Równie wiele wątpliwości nagromadziło się wokół kumulowania i
wykorzystania bioenergii. Kiedy jedni mówią o jej gromadzeniu w ciele w
jednym zbiorniku, inni z przekonaniem rozprawiają o trzech. Gdy taoizm
wykorzystuje aż osiem rezerwuarów, Huna stanowczo rozpa
92
truje ludzki organizm w kategoriach energetycznej jednorodności, do którego
energia wlewa się niczym woda do basenu. Niewątpliwie wiele zależy tu od
wewnętrznego nastawienia, od zadziałania mechanizmu ślepej wiary, gdzie
sama wiara wydaje się jedyną siłą usuwającą z drogi przeszkody.
Do takich przeszkód zaliczają się zawory energetyczne, które blokują
swobodny przepływ Kundalini. To chyba ostatnia rzecz, jaka po opanowaniu
oddechu oczyszczającego i zasilającego może jeszcze zniweczyć wysiłek
zmierzający do osiągnięcia Samadhi. I chociaż i ta praktyka wydaje się
zbędną w Hunie (co warte jest podkreślenia, bo przecież osiągnięcia Huny są
porównywalne z sukcesami wielkich sióstr), to jednak przydaje się w czasie
budzenia ognistego węża Kundalini.
Otóż w organizmie człowieka funkcjonują trzy naturalne zawory
regulujące krążenie energii: podbródek (Dżalandhara Bandha), przepona
(Uddiyana Bandha) i krocze (Moola Bandha). Bez ich udrożnienia Kundalini
nie popłynie. A ponieważ niewielu miało sposobność uczynienia tego
intuicyjnie, zasadnym wydaje się stosowanie specjalnych ćwiczeń
zwiększających przepustowość newralgicznych punktów. Należy także
nadmienić, że w okresie podnoszenia wibracji ciała powinno się to robić także
przed stosowaniem całej gamy oddechów oczyszczających i zasilających.
Same ćwiczenia wykonujemy w jednej serii, jedno po drugim, zaczynając od
góry, od zaworu podbródkowego.
Zawór podbródkowy. Ćwiczenie rozpoczynamy od wprowadzenia ciała w
stan pełnego relaksu. Pozycja jest obojętna, o ile kręgosłup jest
unieruchomiony i wyprostowany. W trakcie tego pierwszego wysiłku zostają
uwolnione energie, zwłaszcza Jang, które mają tendencję do zalegania w
górnym rejonie klatki piersiowej, ramionach i karku, oraz zostają
zlikwidowane złogi w czwartej i piątej czakrze. Zostaje zapoczątkowany
proces łączenia się i uwalniania energii męskiej i żeńskiej, które ulegają siłom
grawitacji ośrodków.
Nadmiar czy niedomiar którejkolwiek z tych energii jest stanem pa-
tologicznym, obserwowanym na planie fizycznym jako zespół negatywnych
cech. Na przykład przewaga energii męskiej czyni osobę niewrażliwą na
cierpienie innych i zbyt pewną siebie, a jej niedobór doprowadza do bierności
i depresji. Poza tym energia ta zasila tarczycę, a więc niejako pośrednio
wpływa na wiele życiowych funkcji organizmu.
93
Ćwiczenie rozpoczynamy od ześrodkowania uwagi na czakrze gardłowej.
Robimy głęboki wdech, wstrzymujemy powietrze i przyciskając podbródek do
klatki piersiowej, napinamy mięśnie szyi i podciągamy barki mocno do góry
w taki sposób, jakbyśmy zamierzali schować w nich szyję. Głowę trzymamy
prosto i nie poruszamy nią. Teraz kierujemy uwagę na odcinek kręgosłupa
poniżej szyi. Po jakimś czasie doznamy wrażenia pulsowania w tym obszarze,
które rozciągnie się na kark i szyję. Będzie ono narastało i rozchodziło się we
wszystkich kierunkach. Czasami ma ono postać wyraźnie odczuwalnej fali
ciepła, czasami mrowienia. Obserwujemy ten stan kilka sekund, po czym
rozluźniamy wszystkie mięśnie i po zwolnieniu zaworu podbródkowego wy-
dychamy (!) powietrze.
Kiedy wrażenie wibracji na trwale rozluźni kark i ramiona, co oznacza, że
puściły bloki, przechodzimy do kolejnego etapu ćwiczeń. Z reguły czas
poświęcony jednemu zaworowi nie wynosi więcej niż 2-3 minuty. Zależy to
zresztą od wewnętrznego impulsu.
W odblokowywaniu zaworu przeponowego konkumjąz sobą dwa
rozwiązania. Jedno zaleca wykonywanie tego ćwiczenia równocześnie z
udrażnianiem zaworu podbródkowego, drugie nakazuje je potraktować
oddzielnie. Raz wykonuje się je na wdechu, kiedy indziej na wydechu (krija-
joga). I znowu o rodzaju zastosowanej techniki decyduje wewnętrzne
przekonanie. Godne polecenia wydają się oba sposoby, choć mnie osobiście
bardziej przypadła do gustu metoda oparta na wdechu, stosowana notabene
z powodzeniem przez Sherwooda.
Na głębokim wdechu wciągamy mięśnie podbrzusza do środka i w górę, i
do tyłu w kierunku kręgosłupa. Z tak wciągniętym brzuchem wytrzymujemy
kilka sekund, po czym rozluźniamy mięśnie i wypuszczamy powietrze.
Zasadniczo, prócz spraw wyjątkowych, oddech zawsze prowadzimy przez
nos. Podciągnięta przepona uciska organy wewnętrzne, masując wątrobę,
trzustkę, śledzionę, żołądek i dwunastnicę, co poprawia ich wydolność i
zwalcza wiele przykrych dolegliwości, takich jak zaparcia, cukrzycę,
zarobaczenie itd. Ćwiczenie to możemy jednak wykonywać tylko przy pustym
żołądku, Szczególną ostrożność powinny zachować kobiety w ciąży i
wrzodowcy.
Oznaką skuteczności tego ćwiczenia jest pojawiające się na wysokości splotu
słonecznego mrowienie, któremu po czasie zaczyna towa
94
rzyszyć narastająca fala ciepła, rozprzestrzeniająca się aż do wysokości
serca. Postrzeganie ruchu energii w splocie słonecznym pobudza sferę
emocjonalną, która wyzwala empatię i współczucie oraz sprzyja utrzy-
mywaniu trwałych związków i przyjacielskiemu nawiązywaniu kontaktów z
innymi.
Po wydechu robimy krótkąpauzę i rozluźniając ciało, wsłuchujemy się w
pracę serca, co na planie eterycznym harmonizuje pracę całego czakramu. I
znowu: wdech, zatrzymanie powietrza i kontrolowany skurcz mięsni. Po kilku
takich próbach dobrze jest troszkę odpocząć...
Zawór kroczowy. Najbardziej całościowe ćwiczenie. Jeśli lubimy pozycję
siedzącą, dobrze jest naciskać kroczem lub łechtaczką na pięty, dłonie
trzymając na udach. Ogniskujemy uwagę na czakrze podstawowej i
wypuszczając powietrze, zaciskamy zwieracz odbytu, wciągając go tak,
jakbyśmy zamierzali zatrzymać ruch jelit, po czym podciągamy narządy
płciowe w celu wywołania skurczu wzdłuż układu moczowego i w dolnej
części tułowia oraz wsysamy dolną część brzucha na wysokości pępka aż do
samych lędźwi. Po takim wysiłku można zauważyć ruch energii w dolnej i
górnej części brzucha - to puszczają bloki.
W miarę nabierania wprawy opisane tu ćwiczenia wykonujemy jednym
ciągiem, na wydechu odblokowując zawór kroczowy i przeponowy, na
wdechu gardłowy. Wybór i kombinacje, wbrew różnorakim założeniom,
zależą od indywidualnych predyspozycji i chwilowych upodobań. Jednak z
silniejszym pobudzeniem Kundalini (nie zawsze wskazanym) mamy do
czynienia zwłaszcza wtedy, gdy rozpoczynamy wykonywanie bandha od
dołu. Czas trwania ćwiczeń wynosi z reguły kilka minut, choć i tutaj zostawia
się ćwiczącemu daleko idącą swobodę. Ważne, by niczego nie robić na siłę.
Manipulowanie systemem energetycznym grozi bowiem uszkodzeniem ciał
subtelnych.
Inna wersja tego ćwiczenia wygląda następująco: po głębokim wdechu
przyciskamy brodę do piersi i podnosimy barki w przód i do góry, chcąc w
nich schować szyję, zaciskamy jednocześnie mięśnie odbytu, prąc w dół i w
przód, aż do wywołania w pochwie drgań czy odczucia ściągania w jądrach.
Trwamy w tym stanie możliwie jak najdłużej, po czym rozluźniamy wszystko,
wciągając na siłę jeszcze nieco powietrza, i dopiero wówczas robimy wydech,
śledząc ruch energii od czakry podstawowej do mózgu.
95
W całej technice zaworu potrójnego tak na dobrą sprawę chodzi tylko o
jedno, by zaciśnięcie zwieracza odbytu wymusiło ruch prany, by przecisnęło
ją wzwyż poprzez zawór przeponowy i podbródkowy, nie pozwalając
wydostać się jej poza ciało.
Siadamy w wygodnej pozycji i wykonujemy Gyana mudra, gdzie kciuki i
palce wskazujące wzajemnie się dotykają. Lewa pięta uciska odbyt, a w
przypadku kobiet - łechtaczkę. Podeszwa prawej stopy dotyka lewego kolana.
Robimy wdech, licząc do siedmiu, wydech nieco dłuższy - licząc do
dziewięciu. Wstrzymujemy oddech, wciągamy mięśnie podbrzusza,
podciągamy przeponę do góry i w tył, podbródek przyciskamy do klatki
piersiowej i zwieramy odbyt. Liczymy do szesnastu i rozluźniamy się. Potem
mamy chwilę wytchnienia na trzy swobodne oddechy, po których ponownie
podejmujemy wysiłek przepompowywania Kundalini. I tak cały cykl
powtarzamy siedem razy.
Joga dużo i precyzyjnie mówi o roli ciśnienia hydraulicznego w ruchu
Kundalini. Stworzyła cały dział poświęcony generowaniu tej energii. Ze
względu na poważny charakter tych ćwiczeń pozwoliłem sobie na
zaprezentowanie dwóch takich wariantów.
Aswini mudra jest skuteczne w pompowaniu energii w górę mani- pury.
Siadamy na piętach lub na czymkolwiek wywierającym stały nacisk na czakrę
muladhara (między genitaliami a odbytem u mężczyzny, a odbytem i
łechtaczkąu kobiety). Napełniamy płuca do jednej trzeciej objętości i
zaciskamy i rozluźniamy na przemian odbyt dwadzieścia razy w ciągu około
dziesięciu sekund. Dopełniamy płuca do dwóch trzecich objętości i
ponawiamy zwieranie odbytu. Znowu wciągamy powietrze, tym razem
wypełniając nim pozostałą objętość płuc i kolejne dziesięć sekund
poświęcamy na skurcze i rozkurczę. Wstrzymujemy oddech, przyciskamy
brodę do piersi, chowając szyję, i staramy się odczuć, jak narasta w nas
temperatura i ciśnienie hydrauliczne. Resztką sił wprowadzamy do płuc
choćby drobinę dodatkowego powietrza i... już na spokojnie robimy wydech.
Przy rozluźnionym ciele śledzimy wewnętrznym okiem podnoszącą się w
górę kręgosłupa energię.
Pozornie wydaje się, iż wydech przy zaciśniętym zwieraczu wypycha w górę
większąporcję energii niż wydech przy rozluźnionym zwieraczu, więc powinno
się korzystać właśnie z tego sposobu. Nie jest to jednak takie oczywiste, bo w
pierwszym przypadku szybciej wzrasta
96
temperatura organów wewnętrznych, a to jest zawsze lyzykowne. Natomiast
zaciskanie odbytu przy jednoczesnym wciąganiu powietrza nosem i
wyobrażeniowym kierowaniu energii aż do Trzeciego Oka przebiega
łagodniej, zwłaszcza gdy przy wydechu i rozluźnianiu odbytu nucimy w
myślach mantrę ,, ee-aa-oo " (co jednak czasem nadmiernie rozprasza
energię po całym ciele). Mamy tu więc do czynienia z aktywnym ruchem
energii w dół i wyobrażeniowym do góry. Jeśli tym samym sposobem przy
zamkniętym zwieraczu prowadzimy podczas wdechu energię do Trzeciego
Oka, a przy wydechu nucimy mantrę „OM", to szybko ożywimy umysł. Jednak
te dwa ostatnie sposoby są bardziej wskazane przy pracy z praną, przy
równoważeniu czakr i ener- getyzowaniu mózgu. Przy wzbudzaniu
aktywności Kundalini należy raczej podciągać energię i spinać zwieracz przy
wydechu. Jednak i tutaj lepiej zdać się na podpowiedź własnej
podświadomości, niż bezkrytycznie polegać na cudzych formułkach.
Przeprowadziliśmy w stanie relaksu oddech oczyszczający, oddech
zasilający, bandha (o ile to było konieczne), nadszedł teraz czas na otwarcie i
równoważenie czakr. Proszę pamiętać, że tego typu praktyka nie jest
synonimem rozwoju duchowego, ani go nie wspomaga w takim zakresie,
jakby to niektórzy chcieli widzieć. Medytacja z wykorzystaniem Kundalini jest
sztuką dla sztuki i tylko kilka tysięcy ludzi na stulecie planuje jej
praktykowanie. Pozostali błądzą. Całkowite wyciszenie, harmonia
czakramów, stabilna myśl kształtująca rzeczywistość ponadwymiarową i
próba zrozumienia wiecznego status quo - zgoda. Ale ryzykowne zatracanie
się w wizjach będących udziałem wielkich mistyków kłóci się ze zdrowym
rozsądkiem. Zaś wszelkie próby mechanicznego naśladownictwa to więcej
niż utrata osobowości
Jednak ostrożne pobudzanie Kundalini może przynieść ciału pewien
pożytek. Może także odsłonić ukryte talenty, o ile były pisane nam w tym
życiu, a do tej pory tylko trud i codzienna walka o byt nie pozwoliły na ich
ujawnienie. Lecz są to związki Kundalini z koncentracją, nie medytacją. Takie
też jej ujęcie przekazała światu B. Marciniak, interpretator- ka ducha, niosąca
przesłanie Plejadian:
„ Wciągnij kilka głębokich oddechów, świadomie podążając za nimi do
wnętrza i na zewnątrz swojego ciała. Wciągając oddech wyobraź sobie, jak
twoje płuca wypełniają się powietrzem przesyconym tlenem,
97
wirującym niczym molekuły światła. Wyobraź sobie, że twoje płuca
wchłaniają te cząsteczki i wysyłają do twojego układu krążenia falę światła,
napełniając energią całe ciało. Oczyma wyobraźni ujrzyj siebie u podstawy
własnego kręgosłupa. Wyobraź sobie tę okolicę oraz cały swój układ kostny
wypełniony światłem. Patrząc na zewnątrz zobacz siebie jako istotę
mikroskopijnych rozmiarów.
Teraz wyobraź sobie wejście do mrocznej i tajemniczej jaskini u podstawy
własnego kręgosłupa. Idź odważnie naprzód, coraz dalej i dalej w głąb jaskini.
Wiesz, że zamieszkuje w niej ogromny wąż. Poczuj, jak stawiasz kolejne
kroki. Wjaskini panuje całkowita ciemność. Czujesz mrowienie, jeżą się włoski
na twoim ciele. Twoja jaskinia wciąga cię do swego wnętrza.
Wyobraź sobie ogromnego węża. Wydaje z siebie przeciągły syk, a jego
oczy wyglądają w mroku jak zielone okruchy żaru. Wyobraź sobie, że wąż
rozwiera paszczę. Niczym jaśniejąca blaskiem postać wchodzisz w paszczę
gada. Zagłębiając się w paszczę węża, który jest kolejną jaskinią w twoim
wnętrzu, poczuj, czym jest wejście do samego rdzenia własnej twórczej
energii.
Teraz przejdź do brzucha węża. Wąż jest Boginią Matką. Przejdź przez jej
jelita do okolicy rozrodczej i sarn stań się jajem, przypominającym kulę
światła. Z tej mrocznej jaskini, siłą swojego zamiaru i woli, wypchnij na
zewnątrz węża, mającego legowisko mocy w twojej pierwszej czakrze.
Poczuj, jak zaczyna się zwijać i uwalniać swoją moc. Poczuj, jak lśnią i
prześlizgują się jego łuski, jak wąż zwija się w spiralę, a potem rozwija i
podnosi się od podstawy twojego kręgosłupa.
Poczuj teraz, jak wąż się wspina. Poczuj narastanie jego energii. Poczuj,
jak twoja kundalini powstaje, przesuwa się ku górze w twoim ciele i
wydostaje się z głowy. Poczuj, jak owa energia wznosi cię do góry, łącząc cię
z siecią istnienia. Spróbuj przywołać tę energię i wyobraź sobie, jak płynie w
górę twojego kręgosłupa - wąż twojej kundalini, pasja życia, która jest twoją
wersją życiowej siły istnienia - siła, dzięki której możesz czuć więź i tworzyć.
Żądaj należnego ci dziedzictwa i czuj uniesienie ".
Czas trwania medytacji trudno zamknąć w ustalonych ramach. Jedni
szkoleniowcy proponują poświęcić na każdą z czakr z osobna dzie
98
sięć minut dziennie przez dziesięć dni, inni, zwolennicy szybkiego działania
czy też drogi na skróty - dzień na każdy ośrodek. Prawda jest taka, że nie
sposób ustalić tu uniwersalnych zasad. Ostatecznie każdy człowiek, bacznie
obserwując reakcje własnego organizmu, sam musi podjąć decyzję, co jest
dla niego lepsze. Tylko on sam potrafi właściwie ocenić skutki ingerowania w
ośrodki świadomości.
Ogólnie przyjęło się mówić o medytacji czakry (wyjątkowo nieszczęśliwe
sformułowanie) jako o mentalnym integrowaniu się z energią i świadomością
danego ośrodka w trakcie głębokiego relaksu, kiedy to wchodzi się w
interakcję z tymi przejawami umysłu, które są funkcjami danej czakry.
Na przykład podczas obecności w czakrze serca staramy się odczuć
transcendentalną miłość, która promieniuje poprzez szmaragdowozielone
światło, dzięki czemu doświadczamy współczucia i bezwarunkowej miłości.
Natomiast przy wchodzeniu w pomarańczowe rozbłyski czakry svadhisthana
zwracamy uwagę na twórcze pobudzenie tych sił umysłu, które wspomagają
kreatywną energię witalną. Ale nikt nigdy nie dostrzeże takich właśnie
ruchów umysłu i emocji bez wmówienia sobie, że tak właśnie powinno być.
Jest to po prostu niemożliwe. Mało tego, najczęściej odczuwamy zupełnie co
innego. Tu musimy zdać się na sugestie wielkich mistyków. Nam pozostaje
jedynie uznanie siły tradycji i subtelny wgląd w niuanse własnej duchowości.
Z kolei fizyczna strona eksperymentu, ta tycząca się manipulowania
energiami, jest raczej znana i w swoich treściach nawet naukowo
uzasadniona.
Skoro już zdobędzie się minimum wiedzy o czakrach, można przystąpić do
ćwiczeń. Można wyobrażać sobie czakrę jako kulę energii, można samemu
być tą kulą można wibrować w niej indywidualną mantrą lub jantrą. Łącząc
wizualne postrzeganie z wibracją dźwięku, zwiększamy dynamikę układu
nerwowego i otwieramy się na inny (mało dostrzegany) aspekt swojej istoty.
Można robić wszystko, byle odwoływać się do cechy wyróżniającej tę czakrę i
w miarę ekspresyjnie to powtarzać.
Medytację rozpoczynamy od wejścia w stan głębokiego relaksu, w czasie
którego prowadzimy płynny, nieprzerwany oddech wprost do centrum
ćwiczonej czakry. Zasilona kulą otokiem, błyskami, chmurą energii subtelnej
czakra zaczyna pobrzmiewać tonem właściwym jej
99
wibracji. Słowem - reaguje, kiedy ją umiejętnie dotknąć. Tam odnajdujemy
przypisane temu miejscu kolory i stany, które promieniując, wydostając się z
tego ośrodka, czynią go jednocześnie pełnym, całkowitym, a więc tożsamym
z nami i kosmiczną świadomością poziomu, na jakim on wibruje. Po
kilkuminutowym pobycie w czakrze stopniowo wycofujemy się, pozwalając
oddechowi wrócić do normy, i odpoczywamy jeszcze jakiś czas, starając się
odczuć kojący, twórczy wpływ tego ośrodka na nas.
Dla lepszej orientacji przećwiczmy medytację jednej z czakr, czakry
adźna, dzięki czemu wchodzimy w bezpośredni kontakt z siłami, które
harmonizują wszystkie składowe człowieka. Załóżmy, że jesteśmy głęboko
zrelaksowani, że oddech niknie jeden za drugim w nieprzerwanym kole życia.
Nie spieszymy się. Kiedy samo fizyczne oddychanie przestanie skupiać naszą
uwagę, przenosimy jego ideę między brwi, gdzie każdy nurkujący tu haust
powietrza wzmacnia ten ośrodek. Wzrasta ciepło i siła. Ruchomy wir w
kolorze indygo zaczyna promieniować w pełnej krasie. Całkowicie pochłania
naszą świadomość. Nastaje czas absolutnej jedności, ponadczasowego
pojednania z tym radosnym otokiem i ekspansji jego mocy w otoczenie. Im
głębiej wciąga nas ten wir, tym bardziej nierozerwalny staje się związek
świadomości z nieświadomością prawdy naturalnej z prawdą utajoną. Jego
harmonia spaja obie półkule mózgowe. Gdzieś w środku głowy eksplodują
sztuczne ognie i brama poznania staje otworem. Wdech i wydech, bliżej i
bliżej. Bliżej prawdy i bliżej siebie. Z każdym ruchem płuc nasza świadomość
rozprzestrzenia się coraz bardziej. Wdech i wydech... Uwalniamy wir i zwią-
zane z nim obrazy... Powoli wracamy do siebie...
Jak łatwo zauważyć, tak zwana medytacja czakry jest w rzeczywistości
dobrze przeprowadzoną koncentracją. Po odrzuceniu zawiłości
semantycznych zostaje cel i technika. Technika zaś pozostaje tu niewątpliwie
kwestią sporną bo nie wolno zapominać, że wszystkie formy pracy z
energiami subtelnymi, a do tych należy zaliczyć otwieranie czakr, mogą
okazać się przykre, a nawet niebezpieczne w skutkach. Nie tylko dlatego, że
ćwiczenie duchowe uwypukla każdą wydobytą z czakry cechę, a więc także i
tę złą ale także z powodu otwarcia się na oddziaływanie niewidzialnych sił z
drugiej strony, tak dobrych jak i złych. A ponieważ egzystujemy na granicy
eteru i niższego astralu, najszybszy do
100
stęp mają do nas istoty mniej doskonałe, dla których bezbronny energe-
tycznie człowiek stanowi nie lada pokusę. A wiele z nich, proszę mi wierzyć, z
uporem będzie grzebać w tej gorszej stronie naszej natury. Aby temu
zapobiec, należy bardzo uważnie śledzić przebieg naszego przeobrażania się.
Każdy wzrost nerwowości, pobudliwości, niezborności w myśleniu, rozwoju
złych cech i reakcji musi spotkać się z naszym bezwzględnym
przeciwdziałaniem.
Negatywne objawy musimy bezwzględnie zwalczać. Wielkąpomocą w tych
wysiłkach będzie wsparcie ze strony naszej podświadomości. I choć potrafi
ona sprawić wiele zamieszania, to w porozumieniu z naszym opiekunem
zawsze wyprowadzi nas na właściwą drogę.
Dobrym testerem skuteczności otwierania czakr jest obserwowanie świata
naszych uczuć i pragnień. Zło poruszy z pewnością nienawiść i agresję,
akcentując to w myślach i w naszym działaniu. Również dobro w podobny
sposób ukaże całą swoją krasę, zmuszając nas do coraz większej pracy na
rzecz własnego odrodzenia. Będziemy przeżywali prawdziwą huśtawkę
nastrojów i gwałtowne zmiany osobowości, a przy sile Kundalini - dziwne
stany duchowego rozkojarzenia, wizje i fizyczne dolegliwości. To krzyk
stłumionych emocji, dawnych urazów i różnych nieczystości, które zalegały
pokłady naszego umysłu, nie dopuszczając do siebie oczyszczającego ognia
kosmicznych energii.
Wracając do tematu. Załóżmy, że mamy już za sobą oddech oczysz-
czający i zasilający, że odblokowaliśmy zawory tamujące ruch Kundalini i że
otworzyliśmy czakry, czekając na dostawy energii, jaka powinna przetoczyć
się otwartymi ośrodkami i kanałami. Ale otwarcie tych ośrodków nie może
być przypadkowe. Obowiązują tu pewne zasady, które powinniśmy
przestrzegać.
Zacznijmy od mózgu, który jest fizycznym przejawieniem się umysłu i w
którym wszystko ma swój początek. To, co jest zrodzone bez jego udziału,
tworzy konflikty emocjonalne. By tego uniknąć, otwieranie czakr należy
rozpocząć od czakry mózgowej. W ten sposób najłatwiej usunąć
zanieczyszczenia psychiczne. Również tutaj ma swój odpowiednik każdy
kręgosłupowy ośrodek. Dopiero uaktywniony mózg (rozbudzony i dobrze
nakarmiony) jest w stanie przesłać energię w dół kręgosłupa, skąd
rozpoczyna ona swoją wędrówkę, otwierając kolejne czakry. Takie ich
otwieranie oznacza postrzeganie siebie bez fałszywych zniekształceń.
101
Jak przyznaliśmy, mózg jako organ fizyczny jest tylko materialnym
przedłużeniem organu nadrzędnego, jakim jest umysł. Mówiąc potocznie
mózg, mamy na myśli umysł. To pobudzany umysł, składowa ciała
astralnego, umożliwia nam dotyk ciał subtelnych.
Już w 1975 roku Penfield odkrył, że umysł pracuje, nawet gdy mózg
znajduje się w stanie głębokiej narkozy. Umysł pozostawał aktywny nawet
wówczas, gdy fale mózgowe zanikały. Potem wielu naukowców poszło tym
tropem i zgodnie stwierdzono, iż człowiek odznacza się pełnią świadomości
nawet w stanie... śpiączki! My odwrotnie, dążymy do zredukowania
pobudzenia kory mózgowej przy zachowaniu pełnej świadomości umysłu.
Medycyna zna liczne przypadki ludzi, którzy żyli w nienagannym zdrowiu,
zachowując przy tym pełnię władz umysłowych, choć nie posiadali mózgu,
lub stracili jego znaczną część w wyniku tragicznego wypadku. Na przykład
dr J.W. Bruella i G. W. Albee przedstawili w Amerykańskim Towarzystwie
Psychologicznym sprawozdanie z leczenia pacjenta, który - pozbawiony
operacyjnie prawej połowy mózgu - żył dalej normalnie z nienaruszonymi
zdolnościami intelektualnymi.
„Bodziec, wrażenie trwa czasem ułamek sekundy - konkluduje M.
Kuczyński. - Zapamiętujemy na długo upiorną twarz w świetle błyskawicy,
której obraz padał na siatkówkę oczu przez 1/10 sekundy. Z doświadczenia
wiadomo, że zapamiętujemy kształt, który mignął na ekranie przez 1/20
część sekundy. Co zapamiętuje, skoro odpowiedni obwód neuronowy jeszcze
nie istnieje? Co się dzieje z obrazem w tym czasie, gdy synapsy dopiero się
tworzą? Mechaniczny model pamięci bezwzględnie wymaga bezpośredniego
podziałania bodźca na kliszę pamięciową. Kłopot w tym, że już wiemy, iż
takiej „ kliszy " nie ma ".
To umysł zawiaduje tworzeniem obwodów neuronowych, to on wzbudza
mikrowibracje w nowych układach przestrzennych. Dlatego zanik synaps w
mniej aktywnych częściach mózgu wcale nie oznacza utraty pamięci, gdyż
nic nie przepadło, wszystko jest, tyle że znajduje się w umyśle
podświadomym, w polu elektromagnetycznym człowieka. Potwierdzają to
zresztą najnowsze osiągnięcia fizyki kwantowej, której badacz prof. Amit
Goswami przyznaje bez żenady, że kwanty są jedynym znanym nam
łącznikiem z przestrzeniami transcendentalnego bytu oraz że wszystko,
dosłownie wszystko ma swój początek właśnie
102
w świadomości, której wola odzwierciedla się z kolei na poziomie ma-
terialnym. Również John Eccles, laureat nagrody Nobla, potwierdza to
przypuszczenie, uważając, że mózg jest jedynie maszyną komputerem
wykonującym polecenia umysłu, niczym więcej. A skoro tak, to można mu te
polecenia wydawać także za pomocą maszyny.
O dziwo, już w 1978 roku prof. James Rae z Algonąuin College w Ottawie
odkrył ciekawe zjawisko psychokinetyczne, polegające na zarejestrowaniu
myślowego polecenia na taśmie magnetofonowej, a następnie na
odtworzeniu nagrania w innym otoczeniu. Utrwalone impulsy myślowe
działały na martwe otoczenie i ludzi z taką samą siłą jak gdyby pochodziły z
umysłu żywego medium.
Dr Montaąue Ullman i dr Stanley Krippner udowodnili, że człowiek jest w
stanie regularnie i wielokrotnie przekazywać obrazy i związane z nimi emocje
także śpiącej osobie, co oznacza istnienie astralnego pomostu między
ludzkimi umysłami; a jeszcze prościej rzecz ujmując: każdy z nas posiada
nieuświadamianą zdolność manipulowania polem morfogenetycznym.
W 1975 roku, przeprowadzając badania w laboratorium Wydziału
Medycyny i Stomatologii Uniwersytetu w Rochester, Dawid Falten odkrył pod
mikroskopem miejsca, w których neurony spotykały się z komórkami
systemu odpornościowego, a więc miejsca, w których pojawia się impuls
elektromagnetyczny kierujący zachowaniem naszego ciała. Jeśli więc udałoby
się skonstruować przyrząd wytwarzający pole elektromagnetyczne o
odpowiedniej częstotliwości drgań, można byłoby skutecznie wzmacniać
organizm bez udziału umysłu czy układu odpornościowego. Wystarczyłoby
tylko usunąć z ludzkiego pola elektromagnetycznego tzw. drgania
nieharmoniczne. To znaczy wpływać na zmiany chorobowe poprzez
normalizację drgań im towarzyszących za pomocą prostego urządzenia
elektrotechnicznego, będącego w stanie wygaszać lub wzmacniać sygnały
elektromagnetyczne w dowolnym przedziale częstotliwości. Taką ideę,
przyświecającą pracy niemieckiego uczonego Franza Morella, wykorzystali w
praktyce angielscy uczeni, tworząc pierwsze na świecie urządzenie o nazwie
BICOM.
Zgadza się to z bioelektroniczną teorią profesora Sedlaka, z doświad-
czeniami Jacobo Grinberg-Zylberbauma i Juliety Ramos, którzy odkryli, że
mózgi patrzących na siebie ludzi zaczynają po dłuższym czasie
103
pracować na tych samych częstotliwościach, oraz zgadza ze współczesną
koncepcją pól morfogenetycznych, mówiącą o elektronicznej pamięci
Uniwersum, której autor, ceniony w świecie nauki angielski biochemik R.
Sheldrake, twierdzi, że „Podobną funkcję łącznika, jaką spełnia pomiędzy
połami materii a umysłowymi, psychicznymi i mor- ficznymi aspektami
ludzkich istot, pole elektromagnetyczne odgrywać może również w
strukturze duszy świata. Jeśli istnieje dusza świata przenikająca cały kosmos,
cieleśnie może się wyrażać przede wszystkim przez pole grawitacyjne, zaś na
szczeblu myślowym przez swego rodzaju łącza z polem
elektromagnetycznym. Byłyby one znakomitym nośnikiem wszechwiedzy
duszy świata oraz boskiej wszechwiedzy za pośrednictwem duszy świata. Na
pole elektromagnetyczne oddziaływuje wszystko, co się dzieje. Jego
holograficzna rzeczywistość w każdej chwili dokładnie oddaje to, co właśnie
ma miejsce. Powszechne pole elektromagnetyczne to łącze duszy świata z
płaszczyznami rzeczywistości".
Byłoby to poszukiwane przez Davida Bohma ukryte źródło porządku,
którego doświadczany przez nas świat byłby ledwie jego skąpym i
tymczasowym przejawem. Jest to także kolejna próba pogodzenia
współczesnej nauki z duchowością Wschodu, klucz do istoty świadomości,
narzędzie poznania, które próbuje uchwycić Fritzof Carpa.
Dostarczając do mózgu (czytaj: aktywizując umysł) więcej tlenu,
pracujemy nad stopniami świadomości jako zjawiskami niekoniecznie
fizycznymi. Tylko roboczo mówiąc o czakrach, mówimy o mózgu, od którego
wszystko się zaczyna.
Podczas otwierania czakr nie ma znaczenia rodzaj zastosowanej pozycji,
chociaż - no właśnie - zauważono, że pozycja lotosu lub półlo- tosu sprzyja
pompowaniu krwi w górę. Wystarczy upewnić się, że mamy wyprostowany
kręgosłup. Oczy powinny być zamknięte, a ciało pogrążone w relaksie. Kiedy
tylko zwrócimy uwagę na którąkolwiek z czakr, to zaczyna ona niemal
natychmiast szybciej wibrować, co wywołuje uczucie mrowienia. Z czasem
bogactwo odczuć wzrasta i zaczynamy się dobrze orientować, kiedy energia
wpływa bądź wypływa z czakry, kiedy czakra jest niedoenergetyzowana i
kiedy posiada nadmiar prany.
Już mentalne skierowanie uwagi na czakrę pobudza ją i otwiera. Intonowanie
mantry OM równoważy w niej energie Jing i Jang. Niektóre techniki zakładają
podnoszenie wibracji mantry OM o jedną okta
104
wę dla każdego kolejnego ośrodka. Dobrze jest wypróbować tony o różnej
wysokości, aby znaleźć ten, który najlepiej rezonuje z danym centrum. Przy
czym niższe tony rezonująnajskuteczniej w dolnych ośrodkach, wyższe zaś
lepiej spisują się w centrach położonych wyżej. Już sama zmiana sylaby
mm... na brzmiące nng... podnosi dźwięk o jedną oktawę. Innym sposobem
nasilenia wibracji dźwięku jest korzystanie z muzycznej gamy, licząc według
kolejności: sol, la, si, do, re, mi, fa.
Po wstępnym naenergetyzowaniu mózgu schodzimy do manipury,
ośrodka słonecznego, zbiornika życiodajnej energii, skąd owa energia
wartkim strumieniem rozpływa się kanałami po ciele, by wytworzyć ogromną
siłę i temperaturę psychiczną u podstawy kręgosłupa celem obudzenia
Kundalini. To właśnie zakumulowana w splocie słonecznym siła życiowa,
kierowana potęgą umysłu, uruchamia cały proces. Część tej energii zasila
serce, centrum człowieczeństwa, dzięki czemu uzyskujemy bezpośrednie
dojście do ciała pranicznego, które drga z częstotliwością dużo większą niż
ciało pospolite. Przybieramy wtedy nową bardziej rozwiniętąpostać.
Następny krok to dotarcie do adźny, ośrodka umysłowego. Chcąc
oszczędzić sobie trudności z umiejscawianiem Trzeciego Oka, wyobrażamy
go sobie jako kulę energii wypełniającą całą głowę. Poruszony umysł
intuicyjnie przeniesie energię w sfery promieniowań kosmicznych.
Nareszcie możemy, manipulując zwieraczem odbytu, oddechem i wy-
obraźnią zwiększyć ciśnienie w kosmicznym palenisku i doprowadzić Kun-
dalini kręgosłupem do podwzgórza. Kiedy Kundalini obejmuje szyszynkę, co
znamionuje iskrzące się światło wewnątrz mózgu, wszystkie ośrodki duchowe
zaczynająwibrować, tworząc wokół naszego ciała złotawe pole.
Taka kolejność otwierania czakr była skrzętnie skrywana przed uczniami.
Mistrzowie starali się ukryć prawdę przed zbyt wojowniczo nastawioną
ludzkością dla której nowe źródło energii mogło stanowić kolejny bodziec do
wzniecania wojen i agresji.
Także metoda antropozoficzna budzi czakry od najwyższej do najniższej. I
chociaż nie jest to najkorzystniejsze rozwiązanie, to trzeba przyznać, iż sama
idea jest z grubsza poprawna, czego nie można powiedzieć o interpretacji
steinerowskiej. Nie na miejscu jest także sztywne przyporządkowanie
kolejnych etapów otwierania czakr układowi planetarnemu, jak to ma miejsce
u Gichtela.
105
Początkującym wiele trudności sprawia prowadzenie energii w Idzie i
Pingali, jak to ma miejsce chociażby w medytacji Hong-Sau. Kłopotu
pozbywamy się, oddychając całym kręgosłupem, który niczym rozgrzana
rura stapia w sobie trzy główne nadi: Idę, Pingalę i Suszumnę. Nadto
wspinająca się kanałem centralnym Kundalini jest energią żeńską co niekiedy
psuje pewne założenia. Tu bardziej liczy się idea niż jej wykonanie.
Na przykład w medytacji Tumo Idę i Pingalę wyobrażą się jako dwa boczne
kanały, zaczynające się w lewej i prawej dziurce nosa, wznoszące się do góry
aż po wierzchołek głowy, gdzie zawracają w dół, biegnąc po obu stronach
kanału centralnego, by cztery palce poniżej pępka skręcić i połączyć się z
kanałem centralnym. I choć na pierwszy rzut oka mamy tu rzeczywiście
wizerunek kobry, to do końca nie wiadomo, czy wdychane powietrze schodzi
jednym kanałem, jak być powinno, czy dwoma. A jak się wznosi: Suszumnąi
Idą czy tylko kręgosłupem? A jeśli Suszumną to co z Idą? Odpowiedź
znajdujemy w wa- dżrajanie, która zakłada, iż energia psychiczna może
funkcjonować tylko w kanale centralnym, podczas gdy wprowadzająca w
iluzję energia płynie wszystkimi pozostałymi. I tak medytacja Tumo prowadzi
wdech w dół oboma bocznymi kanałami, a wydech kręgosłupem.
Poza tym medytacja Tumo, miast budzić węża u podstawy kręgosłupa,
robi coś zupełnie nieoczekiwanego - unosi ciepło promieniujące z żarzącego
się węgielka zamkniętego w kręgosłupie od wysokości pępka, a więc w
płaszczyźnie drugiej czakry. I także odnosi sukcesy, co pozwala domyślać się,
iż największe znaczenie ma tutaj siła wyobraźni. Iluzja przez duże „I". I
rzeczywiście, praca z Kundalini z pominięciem obszaru pierwszej czakry
także przynosi pozytywne rezultaty. Pytanie tylko, czy są one porównywalne
z efektami osiąganymi przez pobudzanie wszystkich ośrodków?
Warto wspomnieć o oświeceniu, celu praktyk zaawansowanego jo- gina,
które zachodzi w mózgu w rejonie szóstego i siódmego czakra- mu, a więc na
najwyższym piętrze świadomości. Przecież niektóre szkoły jogi
rozpoczynająpracę ze świadomością od wyższych ośrodków, z góry
zakładając, że profity wynikłe z rozwoju czakr wyższych zdecydowanie
pokryją straty ponoszone w wysiłku traconym na opanowanie pierwotnych
instynktów. I choć przychodzi w końcu potrzeba przerobienia rejonu
popędów, to odbywa się to już pod opieką nadświadomości.
106
To z pozoru słuszne podejście dzieli niejako techniki medytacyjne na dwie
grupy, na te, które wykorzystują energię Kundalini, i na te, które z obawy
przed jej niszczącą potęgą po prostu z niej rezygnują Ale i to nie tłumaczy
wszystkiego.
Wracając do roli kręgosłupa w procesie oddychania i gromadzenia sił
psychicznych, możemy założyć, iż to on właśnie pełni tu najważniejszą rolę i
od niego zależy w dużej mierze powodzenie całego eksperymentu.
Ostatecznie to w nim ukryte są siły zdolne zregenerować nasz organizm, a
nawet odbudować utracone tkanki. To właśnie w nim jest ukryta tajemnica
przemywania szpiku kostnego, a więc tajemnica wiecznego zdrowia i
długowieczności. To dlatego modny dzisiaj Szer- stiennikow tyle czasu
poświęcił mu i mózgowi w „Wewnętrznym świetle". A przecież jego teoria o
kierowaniu do kręgosłupa dwóch strumieni oddechu, które spotykają się
gdzieś w połowie drogi, może wydawać się objawem dyletantyzmu.
Tymczasem poruszył on zasadniczą kwestię nadrzędności Kundalini i sił
psychicznych skupionych w kość- cu (zwłaszcza w kręgosłupie) w procesie
odzyskiwania fizycznej i świadomościowej samo integracji.
Mała dygresja. Gdyby przyszło nam dotrzeć do skarbów ukrytych w
zatopionej grocie, którą od milionoleci zasila podziemna rzeka, to naprawdę
bezcelowym jest kruszenie skał dynamitem, gigantyczne odwierty i
zakładanie w tym celu kopalni. Najistotniejsze jest uświadomienie sobie
powiązania wodnego żywiołu z grotą i skarbem oraz wykorzystanie go w ten
czy inny sposób. Tą grotą jest mózg, rzeką kręgosłup, a skarbem my sami. I
tylko duchowi sportowcy, jak czasami nazywam mistyków, mogą się między
sobą spierać o rodzaj wodnego transportu. Nas interesuje skarb i nic więcej.
O ile klasyczne otwieranie ośrodków świadomości w dużej mierze zależy
od intuicji praktykującego, o tyle przy pracy z Kundalini należy zachować
maksymalną ostrożność i kierować się pewnymi ogólnymi zasadami,
przyjętymi za istotne we wszystkich kulturach.
Wiemy, jak ważne jest zestrojenie pracy mózgu z obszarem splotu
słonecznego, jak zasadne jest dostarczenie energii umysłowi, aby miał siłę
zarządzać mocą i zgromadzenie energii w centrum brzucha, aby wibrujący
umysł miał czym zawiadywać. Tę osobliwą zależność uwydatniają kryteria
naturalnego ruchu energii słonecznej i księżycowej oraz
107
sam podział czakramów na ośrodki wyższej i niższej świadomości. Logiczne
kryteria każą energii słonecznej spadać z góry, pobudzając po drodze wyższe
ośrodki świadomości, od sahasrary do anahaty, zaś sile Ziemi piąć się od
dołu. Kontrowersję budzi ustalenie właściwego miejsca spotkania się tych
dwu energii. Wiemy, iż zwyczajowy cykl dwubiegunowej prany kończy się i
zaczyna u podstawy kręgosłupa, ale świadomościowy ruch tej energii
wskazuje na daleko posuniętą dowolność.
Chcąc uniknąć błędu w ustalaniu punktu zbiegu obu potęg, wiele technik
omija ten problem poprzez energetyzowanie ciała jeszcze przed
rozpoczęciem ćwiczeń z czakrami i Kundalini. Gromadzą one najpierw
energię albo w kończynach, by potem swobodnie wprowadzić złote światło
do splotu słonecznego, albo odwrotnie - ciepłą zasilaną oddechem wibrację
splotu słonecznego rozprowadzają po pozostałych organach. Takie
postępowanie usuwa wątpliwości, czy dyskusyjną przypisaną ludzkości
granicą jest splot słoneczny czy serce. To kończy spory, bowiem ośrodek
mocy i tak zostaje otwarty.
Wiele pizekazów z czasów jeszcze wcześniejszych niż starożytność więk-
szą uwagę poświęca otwieraniu serca, niż energetyzowaniu splotu słonecz-
nego. Dlatego następne pokolenia mistyków wypracowały sposób wyłączania
energii z serca bez powodowania śmierci. Oczywiście opanowanie siły
życiowej nie polega na zaniechaniu oddychania łączącego duszę z ciałem,
ale na jego tłumieniu poprzez wstrzymanie procesu rozpadu komórek w or-
ganizmie. Okazuje się bowiem, iż samo uspokojenie pracy serca może wyłą-
czyć siłę życiową z pięciu zmysłów, czego doświadczamy podczas snu. Siła
życiowa rządzi bowiem oddechem, pracą serca, wrażeniami uczuciowymi i
refleksami ruchowymi. Dlatego praktyki oddechowe, opanowując siłę ży-
ciową przejmująwładzę nad wszystkimi funkcjami ciała.
Godną polecenia jest tutaj wzmiankowana metoda Hong-Sau, która
wycisza serce i uwalnia płuca od krwi żylnej. A im mniejsza ilość krwi żyl- nej,
tym mniej sza potrzeba oddychania. Powstrzymanie rozpadu komórek i
utrzymanie wskutek tego stanu bezoddechowego opanowuje siłę życiową w
sercu. A zapiski starożytnej wiedzy wskazują iż zasilający serce fioletowy
płomyk ma to samo źródło pochodzenia i naturę co Kundalini, to znaczy, że
jest on bezpośrednio połączony z ciałem przyczynowym.
Pomocne w utrzymaniu siły życiowej w sercu jest oparcie naszych myśli i
czynów na zdrowych zasadach moralnych (mówimy wówczas
108
0 człowieku czystego serca) oraz na czystym pożywieniu, pozbawionym
niższych wibracji i toksyn. Dla jogina, który uspokoił serce, oddychanie staje
się niepotrzebne. Brak oddechu przy jednoczesnym pozostawaniu wśród
żywych to brak śmierci.
Całkowite Hong-Sau, wsparte naenergetyzowanym ośrodkiem splotu
słonecznego, pozwala skupić uwagę na obszarze gardła, skąd można część
energii przesłać w dół, do czakry podstawowej. Wówczas wąż obraca głowę i
powoli wspina się w górę, przechodząc przez otwarte centra świadomości.
Wielokrotnie można spotkać się z opinią iż przechodząc przez otwarte
czakramy, Kundalini nie zatrzymuje się w nich, gdy nie ma tam pracy do
wykonania, tylko biegnie wprost do podwzgórza, gdzie całą swoją potęgę
wyładowuje w stawianie mostu między szyszynką a przysadką którym
spokojnie już dociera do szczytu głowy i uchodzi na zewnątrz, torując
przejście Brahmanowi, który - według myśli hinduskiej opartej na
„ Jogasutrach " Riszi Patańdżaliego - jest jedyną realną rzeczywistością. Ma
on być podstawą ludzkiego bytu, ludzkiej myśli i ludzkiego błogostanu, gdzie
cała różnorodność świata jest tylko złudnym pozorem, Mają. Jak mówi
Kriszna: ,,Ja w nich nie jestem, ale oni są we mnie ".
Doskonałość jest dookoła nas i w nas samych. Ta boska cząstka prawdzi-
wej istoty człowieka nazywa się Duch-Atman. To on jest rzeczywistym bytem.
Cała reszta (my, dusze indywidualne, i osobowy Bóg) jest tylko złudnym
zjawiskiem w wibracji Ducha-Atmana. Powiedzenie Ramakriszny: ,,Jest on
jednym i tym samym Zbawicielem, który zanurzywszy się w oceanie życia,
wypływa w jednym miejscu i znany jestjako Kriszna, a zanurzywszy się po-
wtórnie, wypływa w innym miejscu i znany jest jako Chrystus" - dowodzi
równoważności wszystkich religii i wszystkich ludzi. Zgodnie z tą myślą
uczniowie Ramakriszny głosili na całym świecie, iż każdy powinien iść za
swoją własną religią byleby była ona jedną z dróg wewnętrznego spokoju
1 rozwoju, a nie czymś w rodzaju bawolego zaślepienia.
A czym jest sam Brahman?
„Absolutny Brahman jest milczeniem absolutnym i nie da się zgoła opisać
ludzkimi słowami. Poznanie zaś Absolutnego Brahmana może być osiągnięte
w stanie Samadhi (ekstazy); w tym stanie świadomości można pojąć
Brahmana. Wówczas to prąd myślowy zostaje przerwany całkowicie i zupełne
milczenie króluje w duszy".
109
Jednym z kluczy otwierających wrota do Samadhi jest chrześcijańska
„Księga Objawienia", gdzie znajdujemy wszystkie niezbędne informacje o
kolejności otwierania czakramów. Według Cayce'a Księga Objawienia stanowi
symboliczny opis przemian, jakie zachodzą w ciele medytującego, w
systemie wewnątrzwydzielniczym, gdzie system endokrynologiczny i
krążenia rządzą się własnymi prawami. Co prawda gruczoły są połączone
przez system nerwowy i system krążenia, ale jak dotąd wiedza ta opiera się
tylko na spekulacjach. Co prawda mówi się już o psychoneuroimmunologii,
gdzie emocje i postawy wpływają bezpośrednio na system odpornościowy
człowieka, ale wiedza ta ciągle jest w powijakach. Cayce przyrównał system
wewnątrzwydziełniczy do transduktora przetwarzającego energię z jednej
postaci w drugą czyli wzorce energii duchowej i umysłowej we wzorce
funkcjonujące w ciele człowieka na poziomie fizycznym. Cayce zapewniał
całym swoim niekwestionowanym autorytetem, iż gruczoły endoktrynalne są
punktami fizycznymi, przez które dusza wyraża się w ciele i przemawia do
świadomości, co na planie materii przejawia się w postaci intuicji i snów.
Cayce rozpoznał to w opisie przeżyć medytującego Św. Jana, który
koncentrując się na ideale Świadomości Chrystusowej, aktywizował przy
okazji swój własny system endokrynologiczny, co z kolei pobudzało Kundalini.
Cayce zauważył, iż tradycja chrześcijańska także wspomina o ośrodkach
duchowych, choć nie czyni tego wprost. Symbolika Objawienia przedstawia
te ośrodki jako siedem kościołów, siedem głów smoka itd.
Sposób uaktywniania tych ośrodków zakodowany jest według Cayce^ w
„Modlitwie Pańskiej", której słów nauczał sam Jezus. Modlitwa rozpoczyna się
od otwarcia górnych ośrodków świadomości, co już samo w sobie stanowi dla
wielu sensację. Słowa „ Ojcze nasz" aktywizują czakram korony i płynąc w
dół, uruchamiają następne, aż do wysokości serca, skąd przeskakują
bezpośrednio do ośrodka podstawowego, by stamtąd ponownie piąć się w
górę. Modlitwa Pańska podkreśla istniejącą zależność między szyszynką a
nadnerczami, traktowanymi jako zbiornik energii i stację nadawczą od mocy
której zależy jakość przesyłania i wzmacniania sygnałów między gruczołami.
Właściwa kolejność słów otwiera świadomość modlącego się na przyjęcie
prawdy o Rzeczywistości, na odnalezienie w sobie Chrystusa.
110
Cayce, podobnie jak tradycja buddyjska, przypomina o obowiązku
uczynienia z ciała świątyni, której mury należy wzmacniać postem, zdrowym
odżywianiem się, dbałościąo kondycję fizycznąi poprawą moralności.
Cierpliwie oczyszczane ciało i umysł niezawodnie dostroją się z czasem do
boskich wibracji. Cayce pragnął, by medytujący za każdym razem zwracał się
ku własnemu wnętrzu, by zawsze dążył do wyrażania Boskiej Świadomości w
życiu codziennym.
„ Poddając Świadomości Chrystusowej moje ciało, cel, pragnienie, doznają
oczyszczenia i mogę stać się przekazem, dzięki któremu On może mną
kierować, dzięki któremu wiem, co On, Chrystus, pragnie, bym uczynił w
kwestii jednostki, mając na względzie jej sytuację i położenie, Igdy będziecie
na Niego czekać, otrzymacie odpowiedź''.
Edgar Cayce
Modlitwa Pańska:
Czakr Gruczoł Kolor
a dokrewny
1. Ojcze Nasz, któryś 7 przysadka fiolet
jest w niebie
2. Święć się Itnię Twoje 6 szyszynka indygo
3. Przyjdź Królestwo 5 tarczyca niebieski
Twoje, Bądź Wola Twoja
4. Jako w Niebie tak i na 4 grasica zielony
Ziemi
5. Chleba naszego 1 gonady czerwony
powszedniego daj nam
dzisiaj
6. 1 odpuść nam nasze 2 Leydiga pomarańc
winy, jako i my zowy
odpuszczamy naszym
winowajcom
7. I nie wódź nas na 3 nadnercza żółty
pokuszenie
8. Ale nas zbaw ode 4 grasica zielony
złego
9. Bo Twoje jest 5 tarczyca niebieski
królestwo
10. I potęga 6 szyszynka indygo
11. 1 chwała na wieki, 7 przysadka fiolet
amen.
Cayce przestrzega przed posługiwaniem się kolorami w czasie od-
prawiania modlitwy. Każde takie wyobrażenie proponuje zastąpić kolorem
białym, a w końcu i ten rozproszyć, skupiając uwagę na świadomości danego
ośrodka. Zaleca spokojne, uważne, ciche powtarzanie
111
strof, przy jednoczesnym wizualizowaniu ich współbrzmienia z danym
centrum. Modlitwę powinien zakończyć krótki, dwuminutowy odpoczynek i
odmówienie Psalmu dwudziestego trzeciego.
„ Duch jest życiem, umysł budowniczym, a ciało fizyczne rezultatem.
Ojcze Nasz zdaje się być potwierdzeniem tej prostej prawdy".
Cayce
Ćwiczenia na kolory endoktrynowe można - według Cayce'a - prze-
prowadzać przed rozpoczęciem modlitwy. Cayce polecał koncentrowanie
myśli na danym ośrodku (również w powiązaniu z obrazem podległego mu
gruczołu) jako wyobrażanie sobie intensywnego promieniowania o określonej
barwie przez około 30 sekund. Kiedy wyobrażona barwa zanika, rozpływając
się całkowicie, należy przyjrzeć się myślom docierającym do umysłu. Kiedy
przepływ informacji ustanie lub ustabilizuje się na określonym poziomie, tę
samą procedurę stosujemy przy następnych ośrodkach. Ćwiczenie to
pozwala odkryć tajemnicę gruczołów, wyrażającą się poznaniem
dominujących w nich cech osobowych, a więc umożliwia osiągnięcie większej
kontroli nad myślami i emocjami, a więc i nad działaniem.
W „Wewnętrznej drodze", opartej na naukach Jezusa, spotykamy w
tekście trzecim jakże podobne przesłanie:
,, Kanały energetyczne, którymi płynie w nas życiodajna siła, możemy
sobie wyobrazić jako duchowe drzewo życia, którego korzeń znajduje się w
naszej głowie, a pień przebiega od góry do dołu wzdłuż kręgosłupa. Ten pień
obejmuje siedem ośrodków świadomości, które są stacjami rozdzielczymi dla
wpływającej w nas duchowej siły. Z tych siedmiu ośrodków czysta energia
życia płynie przez delikatne duchowe rozgałęzienia do wszystkich narządów
naszego fizycznego ciała, do każdej pojedynczej komórki.
Siedziba duszy, jej sedno, znajduje się w pobliżu przysadki mózgowej.
Poprzez sedno duszy siła duchowa wpływa w duszę, a z niej poprzez
duchowe drzewo życia - w materialne ciało.
Z korzeniem naszego drzewa życia ściśle związane jest najwyższe cen-
trum świadomości, centrum Miłosierdzia, siódme centrum. Stamtąd siła du-
chowa płynie do szóstego ośrodka świadomości, do centrum boskiej miłości,
znajdującego się u nasady nosa pomiędzy brwiami, a stąd do piątego cen-
trum, do ośrodka boskiej Cierpliwości, położonego w okolicy karku.
112
Czwarte centrum świadomości, centrum boskiej Powagi, leży w pobliżu
serca, pomiędzy łopatkami. Nazywa się ono również centrum Chrystusowym,
ponieważ w nim działa światło zbawcze. Tu, w czwarte centrum, Chrystus,
nasz Zbawiciel, siła częściowa z Prasiły, wniknął jako siła, która wspiera
naszą duszę i prowadzi jąz powrotem do domu Ojca. Z tego względu czwarte
centrum świadomości w nas, jak również szóste centrum, ośrodek boskiej
Miłości, mają szczególne znaczenie, obydwa ośrodki bowiem są stacjami
rozdzielczymi o wzmożonej aktywności w obiegu duchowych sił w nas.
W okolicy lędźwiowej znajduje się trzecie centrum świadomości, centrum
boskiej Mądrości. Z niego, poprzez drugie centrum świadomości, centrum
boskiej Woli, znajdujące się w obrębie kości krzyżowej, życiodajne strumienie
energii płyną dalej, do pierwszego ośrodka świadomości, leżącego w okolicy
kości ogonowej, do centrum boskiego Porządku, i zbierają się w miednicy, w
zbiorniku boskiej siły eterycznej, siły Ducha.
Z tego zbiornika siła duchowa płynie znowu do góry, przez pień naszego
duchowego drzewa życia, aż do centrum duszy, do jej sedna. W ten sposób
zamyka się obieg duchowych sił: od Ojca, od Prasiły, życie pochodzi - do
Ojca, do Prasiły, znowu powraca.
Ażeby dusza i ciało stały się bardziej przepuszczalne dla siły promie-
niowania Praświata, Boga, abyśmy mogli uduchowić się, a nasze ciało
osiągnąć rześkość i zdrowie, potrzebny jest wzmożony przepływ wysoko
wibrującej boskiej energii. Wtedy nasza dusza i nasze ciało osiągną wyższy
poziom wibracji, która zbliży naszą świadomość do naszego boskiego
prapoczątku. Warunkiem tego ożywienia i udoskonalenia wewnętrznego
życia jest ukierunkowanie się na Boga, na naszego Ojca, które dokonuje się
jedynie przez urzeczywistnianie boskich praw".
Na zakończenie, niejako z obowiązku, pragnę przypomnieć, że praca z
czakrami jest pracą z ciałem i umysłem. Nie wolno nam zapominać tak o
wszelkich sposobach dbania o ciało, jak i o szerokiej gamie czynników
psychoterapeutycznych wzmacniających umysł, czyli nasze dobre
samopoczucie. Z jednej strony mamy kontrolowany wysiłek fizyczny: taniec,
spacer czy bardziej aktywne uprawianie sportu, z drugiej zaś psychoanalizę
w jej rozlicznych odmianach, modlitwę czy zabawę w du-
113
chowość. W tym wszystkim chodzi o całościowe ujęcie naszego życia, jako
siły podążającej ku prawdziwemu człowieczeństwu.
Po drugie, otwierając czakry, powinniśmy akceptować wszelkie
pojawiające się w nas zmiany i ustawicznie zgłębiać je. Jeśli wylęga się
gniew, odkryć jego przyczynę, jeśli wynurzyły się wspomnienia wywołujące
poczucie winy i wstydu, spróbować je zrozumieć i jeśli potrafimy - przerobić.
Pamiętajmy, że poznajemy nie jakiś obcy twór, ale nas samych, nas
wielowymiarowych. Jeśli z kolei pojawi się cielesny ból, podziękujmy ciału, iż
bólem tym daje nam wiedzę o sobie.
I najważniejsze: chociaż omawiane tu czakry w odniesieniu do poziomu
rozwoju duchowego są rozpatrywane jak ośrodki przenikające przez
wszystkie nasze ciała, to pamiętajmy jednak, że każde nasze ciało posiada
także właściwe jego poziomowi odpowiedniki w ciele materialnym i na
pozostałych płaszczyznach. Znając je, można łatwiej wpływać na ruch i
organizowanie się krążących w ciele energii. Jednak podanie tych faktów
znacznie przekracza ramy niniejszej pracy i nie jest konieczne. Może też
wprowadzić niepotrzebne zamieszanie.
Dla przykładu: ciało intuicyjne na poziomie fizycznym wyraża się w
czakrze wątroby, która dostarcza energii do zadań, jakie realizujemy zgodnie
z naszym przekonaniem. Zablokowana, powoduje rozdźwięk między naszą
wiarą a czynami. Na poziomie emocjonalnym ciało intuicyjne wyraża się aż w
czterech miejscach usytuowanych na środku zewnętrznych linii ramion i nóg.
Funkcją ich jest regulowanie ruchu energii przepływającej miedzy nami a
innymi ludźmi. Otwarte, właściwie oceniają uczucia i nastroje innych.
Zablokowane, odcinają nas od innych i zamykają w świecie niekończących
się wątpliwości. Na poziomie mentalnym ciało intuicyjne wyraża się w
czakrze wierności, usytuowanej w dolnej krawędzi mostka, powyżej wyrostka
mieczykowate- go. Odpowiada ona za stopień naszej uczciwości, za
wywiązywanie się z przyjętych wcześniej zobowiązań. Zamknięta, odcina nas
od emocjonalnych związków z wcześniej danym słowem czy już
realizowanym zadaniem. Zbyt otwarta, przywiązuje nas nadmiernie do
otoczenia i idei. Na poziomie intuicyjnym ciało intuicyjne reprezentuje
główna czakra serca, zwana czakrą miłości do bliźniego. Wielu uważa ją za
miejsce pobytu świadomości Chrystusowej. W kabale zwie się jąpieczęciąSa-
lomona, która wygląda jak dwa trójkąty ułożone na kształt pieczęci
114
Dawida. Ona to łączy nas z innymi, i odwrotnie. Na poziomie atmicz- nym
ciału intuicyjnemu odpowiadają dwie czakry położone po obu stronach nosa
poniżej kącików oczu. Te czakry mocy, łączące energie ziemi i nieba
pozwalają nam praktycznie rozwiązywać wiele życiowych problemów. Są
symbolem złączenia się w jedno podświadomości z nadświadomością
niższego Ja z Wyższym Ja, naszej boskiej intuicji z naszą egzystencją tu i
teraz. Na poziomie monadycznym odbicie ciała intuicyjnego znajdziemy w
źrenicy oczu. Przez nie można wejrzeć w duszę drugiego człowieka.
Odnajdując w nich duchowe powinowactwo, można natychmiast stracić
głowę w przyjaźni lub z miłości. Zbyt otwarte czakry pchają nas do
emocjonalnych doświadczeń często w niewłaściwych ku temu miejscach.
Zablokowane, zamykająnas także przed wglądem w samych siebie. Na
poziomie boskim ciało intuicyjne reprezentuje czakra z tyłu głowy,
umiejscowiona tuż u podstawy czaszki. Ona otwiera nas na doświadczenie
Boga. Zablokowana, czyni z człowieka istotę niewrażliwą na odczuwanie
duchowych aspektów życia.
Dużo tego, a przecież tylko wspomniałem o ciele intuicyjnym, i to
wyrywkowo. Poza tym niewielu ezoteryków, z którymi zetknął mnie los,
przykładało znaczenie do znajomości tych faktów. Panuje bowiem
przekonanie, iż jest to rozmienianie się na drobne. Wielu idzie jeszcze dalej,
uznając tzw. medytację czakr podstawowych zasadną tylko w przypadku ich
energetycznego równoważenia, a bagatelizując oddziaływania duchowe. I nie
sposób odmówić im racji, oczywiście tylko po części. Tracenie bowiem
cennego czasu na niekończące się zabawy w świecie subtelnych energii
może zgubić nadrzędny cel tych zabaw, którym jest doskonalenie się w
rozumowaniu i postępowaniu. Co nie oznacza bynajmniej lekceważenia
poznania niewidzialnych aspektów naszej istoty, jej wielowymiarowości,
zwłaszcza jeśli taka potrzeba zaistnieje.
W tym stwierdzeniu chodzi jednak o najważniejsze, o uzmysłowienie
sobie, jak ogromnej wiedzy trzeba, by bez ryzyka niepowodzenia majstrować
przy ośrodkach świadomości. Nadto pytanie: czy istnieją prostsze i mniej
inwazyjne metody poszerzania własnej świadomości? - zawsze spotka z
przytaknięciem.
Dam konia z rzędem temu, kto wie, jak naprawdę powinno wyglądać
otwieranie ośrodków świadomości. Dorzucę wóz temu, kto w tej praktyce
mimo wiedzy nie pobłądzi...
115
4. Koncentracja
Koncentracja to silnie kreatywne spojrzenie na siebie poprzez pryzmat
materialnej i duchowej rzeczywistości. To umiejętność manipulowania
energią na poziomie materii i ducha. Wypracowane w tym celu techniki
sąbardzo proste, bardzo szybkie i bardzo skuteczne. A techniki Huny
zdecydowanie prostsze, zdecydowanie szybsze i zdecydowanie
skuteczniejsze od możliwości jogi, której prawdziwym obszarem
zainteresowania jest rozwój duchowy, a nie kształtowanie materii według
własnego uznania. Mówiąc rozwój duchowy, mam raczej na myśli usilne
dążenie do osiągnięcia stanu oświecenia.
Medytacja daje wgląd, pozwala wiele zrozumieć, chociażby poprzez sam
fakt zapoznania się z jej założeniami, ale nie potrafi wyręczyć koncentracji w
kształtowaniu naszej fizycznej rzeczywistości. Tui teraz jest tylko nasza
obecność, nasz ból i nasza miłość. Medytacja to ledwie jedna z wielu form
zdobywania wiedzy, bez której można się obyć. Koncentracja to coś więcej
niż tu i teraz: choć nie sięga kresu poznania, dopasowuje ramy świata do
naszych wyobrażeń. Modyfikuje materię i światy tajemne. Jest potężna i
niebezpieczna, a jej niewłaściwe zastosowanie wprowadza często
nieodwracalne zmiany. To ona zmienia aktywnie treść życia, to ona potrafi
wydobyć z nieszczęścia i to ona wreszcie może sprowadzić kataklizm.
Oczywiście aspekt duchowy jest wspólny obu tradycjom. W Hunie bazuje
on na poziomie egzystencjalnej zborności wewnętrznej, takiego rozumienia
aktywnej istoty człowieka, która - zawracając go ze złej drogi - umożliwia mu
dokonywanie twórczych zmian w otoczeniu. Nie ma tu miejsca ani czasu,
przynajmniej na początku, na bezwzględne podporządkowywanie życia
wyższym ideałom, które stanowią główny nurt dociekań systemów jogi.
Dążenie człowieka do stawania się lepszym jest dla Huny tak naturalne, iż
nie poświęca ona temu zagadnieniu zbyt wiele miejsca. Człowiek jest z
natury dobry, a jeśli czyni zło, to
116
powinien to zrozumieć i naprawić. Prędzej czy później stanie się mądry i
potężny. Krótko i rzeczowo. I jakże zgodnie z prawem moralnym w za-
światach. Ale o tym później.
Trzeba uczciwie przyznać, iż wszystkie współczesne interpretacje
prastarego dziedzictwa Huny są mniej lub bardziej kolorowymi odwołaniami
do zaginionej tradycji, której kolebką była Atlantyda i kontynent Mu. Przeto
mało istotną jest kwestia przypomnienia, czy współcześnie spopularyzował ją
Silva, bądź jego uczniowie, jak Simonton czy Stone, czy ratowała się nią
Monahan, czy wykorzystywał w pracy Schultz, Jacobson i Jogananda, czy
wreszcie propagował Svedenborg i pani Cali. Bardziej znaczący jest fakt
docenienia przez nich walorów zapomnianej tradycji. Zawdzięczamy im, iż
ponownie zerwany przez Longa kwiat prastarej wiedzy wciąż oszałamia
czarodziejskim aromatem, wyrywając z niewoli stresu i objęć choroby wciąż
nowe tysiące osób na świecie. Huna, cicha eminencja, rezygnując z
pretendowania do miana nauki XX wieku, służy dzielnie nam wszystkim,
wnosząc trwały wkład w dorobek ezoterycznej wiedzy i wielkiej psychologii.
Także wszystkim jej krzewicielom wypada złożyć głęboki ukłon szacunku i
podziękowania. Znaczenie ich wysiłku doceniłem przed wielu laty, kiedy to
po raz pierwszy sięgnąłem po „The miracle of metaphysi- cal healing"
autorstwa E.M. Monaham. Użyte przez autorkę określenia odsłoniły przede
mną piękny świat terapeutycznych formuł, tak przekonujących i głęboko
wpadających w pamięć, iż wprost zniewalających swoją prostotą. Tak
osobliwe łączenie słów mogło powstać jedynie w trakcie mistycznego
olśnienia, procesu kształtującego twórcze umysły artystów, którzy jako
nieliczni z udzkiego grona są zdolni przekraczać granice czasu i przestrzeni.
Zrodzona wówczas myśl czy idea potrafi pokonać ignorancję i natchnionym
słowem przemówić do każdego. Trudno się więc dziwić, iż kolejne pokolenia
wciąż powielają wyryty w pamięci schemat trafnie zestawionych słów.
Stworzyłem w swoim życiu wiele koncentracji dopasowanych do
wymogów chwili, ale wielokrotnie były one przesycone ziarnami podobnych
lub identycznych zwrotów, które barwnym obrazem podanej przez innych
sugestii na dobre zadomowiły się w moim umyśle. Podejmowane czasami na
przekór sobie wysiłki zastępowania tamtych słów własnymi pozbawiały całe
przedsięwzięcie jakiejś iskry i kończyły się
117
niejednokrotnie fiaskiem. Kiedy indziej odwrotnie - słowa innych raziły
szorstkością, niedopasowaniem czy wręcz intelektualnym chłodem. Wtedy
modyfikowałem je po swojemu.
Po czasie wykształcił się u mnie pewien rytuał, gdzie słowa i związki
zdaniowe przestawały odgrywać pierwszoplanową rolę, a zaczynały
dominować specyficzne uczucia i stworzona konwencja mentalna. Radiesteci
wiedzą, o czym mówię. Gdyby nie zakodowane w umyśle skale, każdorazowe
przystępowanie do odczytów musiałoby się rozpoczynać od ponownego a
żmudnego opracowywania takiego schematu badania, aby mógł on być bez
oporów przyjęty przez podświadomość. Lecz kiedy taką skalę odczytywało
się dziesiątki czy setki razy, jedno przelotne spojrzenie, jedna powiązana z
nią myśl wystarcza, by odczyt postępował samorzutnie. W ten sposób
wykształca się niewiarygodnie skuteczna umiejętność korzystania z
osobistych formuł.
Są słowa, które przyszły nie wiadomo skąd, są myśli podrzucane przez
nawiedzone umysły, które w naszej duszy potrafią odmalowywać piękne
obrazy Są jak aktywatory, jak nadzieja, która wzrasta i którą należy
pokochać, są jak muzyka, której ulegamy i którą przejmujemy na własność
jako dziedzictwo ludzkości.
Koncentracja jest jak torpeda mknąca do celu po torach umysłu, gdzie siłę
jej rażenia określa moc słowa i jasność myśli. Należy tylko zachować umiar w
dobieraniu elementów składowych. Jeśli będzie nadmiernie rozbudowana,
może niepotrzebnie zająć cały dzień, a mimo to nie przyniesie oczekiwanych
rezultatów. Jednak jej składowe można łączyć wedle własnego upodobania i
potrzeb, o ile tylko będziemy pamiętać o kilku podstawowych zasadach.
Po pierwsze koncentracja operuje energią więc tę energię należy
uprzednio zgromadzić. Po drugie proces gromadzenia prany, uzależniony od
pracy umysłu, zachodzi efektywnie jedynie w stanie głębokiego relaksu. Po
trzecie należy stale oczyszczać ciało z fizycznych i duchowych toksyn. Po
czwarte żadna z trzech pierwszych zasad nie może być pominięta.
Sugestia jest niezwyciężona. Sugestia zrobi wszystko. Sugestia jest naszą
ukrytą siłą wewnętrzną. To ona kształtuje wytwory ludzkiego umysłu -
uczucia, myśli i pragnienia. To ona pozwala zapanować nad zwierzęcymi
popędami. Każdy z nas wielokrotnie w życiu doświadczał
118
bolesnej porażki w konfrontacji z potęgą instynktów, namiętności, nałogów i
chęci i przez to każdy zdaje sobie doskonale sprawę z tego, że nawet dobrze
zaplanowana praca nad sobą niekoniecznie musi zakończyć się sukcesem.
Łatwo wielkim nazwać każdego podporządkowującego własne ułomności woli
i rozumowi, jeszcze większym tego, kto potrafi przekształcać takie ułomności
z korzyścią dla siebie, ale jakim mianem określić ludzi wciąż bez powodzenia
toczących ów odwieczny bój o siebie? Jak pomóc im osiągnąć przewagę nad
zwierzęcymi pozostałościami? Odpowiedzi na te i podobne pytania
dostarczają nam właśnie systemy wierzeń wykorzystujące koncentrację do
uzdrawiania duszy i ciała..
Słaby duch, słabe ciało, małe szansę na poprawę.
Silny duch, silne ciało, duże szansę na poprawę.
Ale bez motywacji, bez pozytywnej autosugestii rozum i dusza nie podążą
ku upragnionym zmianom. Dlaczego? Dlatego że pozytywne myślenie jest -
prócz techniki koncentrowania się - jedynym i ostatecznym warunkiem
powodzenia. Każda, choćby krótka chwila zwątpienia potrafi zniszczyć efekt
całej mozolnej pracy. Pesymizm i brak woli jest tutaj naszym głównym
wrogiem. Zwalczając wiarę w niepowodzenie, sięgamy po swoje, po to, co
przygotowano dla nas w zaświatach.
„Kto myśli o swoim cierpieniu, ten trzyma je mocno " - ostrzegał B.
Gróning.
Taką samą zasadę wyznają mieszkający we wschodnim Pakistanie
Hunzowie. Pozytywny stosunek do życia rozwinęli w sposób wręcz niezwykły.
Do każdego zadania podchodzą spokojnie, bez martwienia się
0 rezultat pracy, natomiast w jego realizację wkładają cały entuzjazm
1wszystkie swoje siły. A przecież każdy członek tej społeczności od chwili
przyjścia na świat przechodzi ciężką szkołę życia i nie jest nigdy
rozpieszczany. Wiodą za to życie pełne miłości, aprobaty dla świata, życie
bez udręk i rozczarowań. Być może dzięki temu zachowują psychiczną i
fizyczną aktywność aż do śmierci.
Renee Taylor, propagatorka idei przyjaźni z życiem, która wiele lat
spędziła z pracującymi przeszło-stulatkami, zauważyła, że bezczynność jest
większym wrogiem człowieka niż praca, a zamartwianie się o takie rzeczy jak
dziurawe wiadro czy krzyczące dziecko - wręcz brakiem szacunku dla życia.
Podszeptem złego. Stałe utrzymywanie pozytyw-
119
nego nastawienia stanowi przeciwwagę dla ciemnej strony podświadomości,
która lepiej pamięta złe rzeczy, złe słowa, złe zachowania i złe myśli, niż
cokolwiek dobrego.
Przeprowadzone przez Felicję Pratto z Uniwersytetu Stanford oraz przez
01ivera Johna z Berkeley badania nad podświadomością wykazały
biologiczną skłonność podświadomości do kodowania złych wzorców.
Okazuje się bowiem, że sam człowiek myślą i słowem najczęściej sięga
właśnie do zasobów pamięci związanych z negatywnymi emocjami czy
wydarzeniami. Także repertuar słów i pojęć odnoszący się do zła jest
znacznie obszerniejszy niż ten, który odnosi się do rzeczy dobrych.
Potwierdza to znana w psychologii reguła wiecznego, niewyma- zywalnego
pamiętania o wyrządzonych nam krzywdach i całkowitego zapominania o
rzeczach dobrych, uczynionych przez innych. I racja. Chcąc zmienić ten
niewłaściwy stan, należy bardziej pozytywnie określić nasz stosunek do
świata.
Dość dobrze udaje się to podczas analizy sofronicznej, która wybiegając
poza obszar psychoanalizy, posługując się wibracją dźwiękową i wizualizacją
przeprogramowuje nasze pojmowanie świata już na poziomie
podświadomości. Sofrologia, zwana potocznie córką hipnozy (bazuje na
hipnozie płytkiej), jest psychoanalizą i zarazem czymś więcej . Huna wybiega
dalej, ale sofrologia również dobrze sobie radzi z prze- projektowywaniem
podświadomości, robi to, z czym w Hunie musimy uporać się sami.
Nie wolno nam się załamywać, mówić i myśleć źle o sobie i o przyszłości.
W przeciwnym razie podatna na takie nastawienie podświadomość uwierzy w
chorą wizję i tę wcieli w życie, używając wszelkich sposobów, byśmy w życiu
codziennym dopasowali nasze zachowanie i działanie do tworzonego przez
nią wzorca.
Wielu z nas stosuje koncentrację, wielu potrafi nawet umiejętnie
zaprogramować sukces, lecz zdecydowana większość z nas po powrocie z
krainy marzeń ulega niewierze w takie realizacje, niszcząc w ten sposób
własne cudowne zamierzenia.
Życie to czara pełna wody doświadczeń, czara masywna, ozdobiona
wzorami poprzednich wcieleń, czara posiadaj ąca jedną jedyną skazę -
maleńką dziurkę na dnie, którą wybił pesymizm. Dlatego kolorowe wody
życia wyciekają z niej, pozostawiając na ściankach boskiego na-
120
czynią brudny osad niepowodzeń. Dopiero silna wiara w człowieczą
wielkość uszczelnia naczynie, nadając życiu nowy sens.
Inne zagrożenie niesie wizja szczelnego naczynia i zmąconej wody, gdzie
przekonanie o skuteczności czynu nie ma nic wspólnego z jego wartością
moralną. Po latach takiej egzystencji brudna woda zżera rdzą egoizmu ściany
czary, czyniąc z doczesnego bytu wybryk natury, zaprzepaszczoną lekcję w
szkole życia. Tak jak poprzednio optymizm skutecznie łatał dziury, tak teraz
przemożne postanowienie poprawy potrafi przemienić cuchnącą alchemię
zepsucia w tęczowy płyn duchowego zmartwychwstania.
Suma sumarum - człowiek powinien starać się wedle własnych możliwości
i zgodnie z własnym sumieniem tak kształtować rzeczywistość, by przyniosła
ona wiele pozytywnych doświadczeń i jemu, i bliźnim. Bowiem koncentracja
wsparta moralnością i optymizmem jest metodą totalną i bezwarunkową
metodą uderzającą w zunifikowane pole czystej inteligencji, które „ nie jest
bezwładne jak materia - wyjaśnia John Hagelin, największy specjalista od
fizyki kwantowej zunifikowanego pola - lecz wyraża wartości łączone
zazwyczaj ze świadomością". Takie zunifikowane pole, zwane przez innych
polem morfoge- netycznym, jest sprawcą wszystkich fenomenów, jakie może
wywołać skupiony umysł. Fenomenów dotyczących tak indywidualnej
świadomości, jak i świadomości zbiorowej.
Doktor Konstantin Korotkow z Uniwersytetu Technicznego w Sankt
Petersburgu wieloletnimi badaniami swoimi i osiągnięciami poprzedników
potwierdził zdolność człowieka do wymiany energii i informacji z otaczającym
go środowiskiem, przyznając, iż szkielet informacyjny człowieka bytuje
niezależnie od jego cielesnej powłoki. Badania zaszły tak daleko, iż prace
zespołu Korotkowa zostały zastopowane przez byty egzystujące po drugiej
stronie życia.
Maharishi Mahesh Yogi już przed z górą trzydziestu laty przepowiedział, że
aktywne uczestnictwo niewielkiej grupy ludzi w programie Medytacji
Transcendentalnej (będącej w rzeczywistości masową koncentracją) może
już przynieść korzystne zmiany o globalnym charakterze. Ściślej rzecz
ujmując: pozytywny efekt tak zaplanowanego działania wystąpi, jeśli ilość
uczestników grupy wyliczymy jako pierwiastek kwadratowy i po takim
wyliczeniu osiągnie ona wartość jednego pro-
121
centa liczby danej społeczności, którą mają objąć zamierzone zmiany, z
zastrzeżeniem, że stosuje się Medytację TranscendentalnąShidhi (specjalnie
przygotowaną przez Maharishiego odmianę MT), lub jeden procent przy
wykorzystywaniu typowej MT. I tak obliczenia te dla populacji 10 milionów
osobników wskazują na potrzebę zaangażowania 300 medytujących, dla
społeczności o 250 milionach członków - 1600 medytujących, a dla 5
miliardów - 7 tysięcy praktykujących dwa razy dziennie w tym samym
miejscu... 430 badań przeprowadzonych wciągu dwudziestu lat na 160
uniwersytetach w 27 krajach całkowicie potwierdziło tę niewiaiygodną wręcz
tezę.
Pierwsze oficjalne wyliczenia skuteczności TM przeprowadzono w 1974
roku w miastach amerykańskich, gdzie zauważono spadek przestępczości (w
Waszyngtonie przekroczył 20%) oraz wzrost pozytywnego nastawienia do
codziennego życia. Dziewięć lat później odbyło się z kolei w Maharishi
International University w USA pierwsze globalne zgromadzenie na rzecz
pokoju na świecie, które przeszło do historii pod nazwą „Zgromadzenia do
Spróbowania Utopii". A wszystkie zakończyły się całkowitym sukcesem:
redukcją konfliktów międzynarodowych i terroryzmu oraz korzystniejszymi
tendencjami w gospodarce światowej (tworzącymi się podczas trwania sesji).
Powodzenie przedsięwzięcia znalazło swój wyraz w powstaniu specjalnych
grup medytacyjnych na całym świecie, które regularnie wprowadzają trwałe
zmiany w zbiorowej świadomości, tworząc harmoniczną zgodną z prawem
naturalnym podstawę, przede wszystkim dla pracy rządów i przywódców
państwowych. W tym kontekście harmonia oznacza postęp, który kształtuje
zbiorową myśl i zbiorowe zachowanie.
Kolejne znane mi a przeprowadzane badania nad wpływem myśli na
materię przeprowadzono 23 stycznia 1997 r. Między 17.30 a 17.35 duża
liczba osób z całego świata wzięła udział w ogólnoświatowej medytacji. Trzy
generatory losowe w Holandii, trzy w Niemczech, jeden w Wielkiej Brytanii i
siedem w Stanach Zjednoczonych potwierdziły, że człowiek może tworzyć
spójnię myślową a więc energetyczną siłę, potrafiącą oddziaływać na
materialną strukturę świata. Do identycznych wniosków doszli naukowcy
Wydziału Badań Świadomości na Uniwersytecie Nevada w Las Yegas.
122
Podobne eksperymenty przeprowadzano i u nas. Powtarzane medytacje
czytelników „Nieznanego Świata" niejednokrotnie kołysały rzeczywistością,
co odnotowała aparatura badawcza na całym świecie. Z efektami tych
zmagań w postaci pełnej analizy statycznej pracy generatora przypadku
można było zapoznawać się w Internecie. I o ile mniej interesuje nas
synchronizacja kanałów Wheelera, nawiązująca do komunikacji
międzyludzkiej na poziomie DNA, bo i tak podejrzewamy, że świadomość i
grawitacja to jedno i to samo, o tyle bardziej interesuje nas sama
skuteczność MT, jej wpływ na życie codzienne, na stres oraz na wywoływanie
wyższych stanów świadomości i rozwój zdolności paranormalnych, słowem:
manipulowanie na poziomie pola morfoge- netycznego (koherencja ludzkiej
świadomości z fizjologią człowieka).
Ów stan hipometabolicznego czuwania obejmuje takie efekty fizjo-
logiczne, jak spadek zużycia tlenu, osłabienie tętna, minimalne utlenianie
krwi, zanikanie kwasu mlekowego i kortyzonu we kiwi, wzrost odporności
skóry, lepsze ukrwienie kory mózgowej i wystąpienie stanu alfa. Można to
zjawisko podsumować jako zmiany fizjologiczne obejmujące zwiększenie
równowagi autonomicznej, spadek reakcji stresowych oraz wzrost aktywności
fizycznej całego ciała. Z kolei wzrost percepcji obejmuje lepszą koncentrację,
kreatywność, zwiększenie poziomu inteligencji oraz zdolności adaptacyjnych,
takich jak redukowanie niepokoju, nerwowości i depresyjności, oraz wzrost
samooceny. Ogólnie - głębokie zmiany fizjologiczne idąw parze ze
stabilizacjąemo- cjonalną. Zaś osiąganie wyższych stanów świadomości
nieodmiennie oznacza wkraczanie w obszary świadomości kosmicznej.
I tylko wtedy, w doświadczeniu bycia poza granicami myśli, mamy do
czynienia z prawdziwą medytacją z poznaniem świadomości trans-
cendentalnej (TC), co potwierdzają testy Torrance'a. Rozwijanie zdolności
paranormalnych oznacza stosowanie specjalnych technik przy jednoczesnym
zachowaniu stanów czystej świadomości.
TM-Sidhi opracowano na podstawie Jogasutr Pantandżaliego. Taka
koordynacja umysłu z ciałem wykształca mechanizmy integrujące obszary
sensomotoryczne (pozostające jakby na uboczu pracy systemu nerwowego) z
intencją wyrażoną obrazem w polu wszechwiedzy. Stąd krok do wyrażenia w
sobie wewnętrznej pełni i widzenia rzeczy ukrytych, do rozwinięcia
umiejętności bazujących na uaktywnieniu sił we-
123
wnętrznych. Kiedy to się stanie, kiedy umysł wyłoni się całkowicie jako organ
niezależny, podobne techniki przestaną być potrzebne i spełnione zostanie
wszystko, czego tylko zapragniemy Oznacza to, iż nauczymy się
manipulować powszechnym polem energii, co wydaje się uzasadnione
naukowo, jeśli tylko założymy, że mózg jest komputerem kwantowym i że
jako taki może przesyłać ludzką myśl.
Najnowsze badania fizyki kwantowej potwierdzają te założenia. Skoro
przestrzeń może zawierać mniej niż nic, to znaczy, że istniejąteż energie
ujemne oraz tunele czasoprzestrzenne. Zasada nieoznaczoności Heisenberga
oraz efekt Casimira, udowodnione naukowo (choćby w Los Alamos National
Laboratoiy, w University of California w Ri- verside oraz w King's College w
University of London), potwierdzają istnienie ezoterycznych zwierciadeł, czyli
miejsc będących bramami prowadzącymi do innych światów. Okazuje się, że
świat materii i świat odczuć i wyobraźni podlegajątej samej zasadzie, że
istnieją zanurzone w morzu powszechnej energii, że mogąporuszać się
szybciej niż światło oraz że możliwe są podróże w czasie. Eksperymenty
naukowców pod kierownictwem Ljuna J. Wanga z NEC Research Institute w
Prin- centon w New Jersey, dotyczące wytworzenia impulsów elektromagne-
tycznych biegnących z szybkościami ponadświetlnymi tylko wzmocniły tezy
ezoteryczne, wykazując, iż jasnowidzenie i telepatia są wibracjami mogącymi
poruszać się z nieograniczonymi prędkościami.
Skoro więc właściwie prowadzona myśl jest w stanie ingerować w bieg
wydarzeń na całym globie, to tym bardziej można je stosować w warunkach
domowych, ku własnemu i najbliższych pożytkowi?
Pentagon od lat stosuje specjalny system zabezpieczania kolejnych
prezydentów przed destrukcyjnymi oddziaływaniami wrogich telepatów.
Wystarczy przypomnieć sobie chociażby pokazy telepatycznej hipnozy
Kaszpirowskiego, by zdać sobie sprawę z niebezpieczeństwa, jakie może
stanowić niewłaściwe wykorzystanie ludzkiej myśli.
Zespół naukowców pod kierunkiem E. Naumowa i G. Siergiejewa już w
latach siedemdziesiątych ustalił, jak zmienia się rytm fal mózgowych pod
wpływem obcych myśli. Transmisja negatywnych emocji wywoływała
początkowo nieznaczny wzrost aktywności mózgu, by następnie spowolnić
jego pracę zbyt mocną synchronizacją fal theta (6- 7 Hz) i delta (1,5 Hz). Złe
samopoczucie, zmęczenie i stany lękowe
124
ustępowały w trzy minuty po otrzymaniu ładunku optymizmu. Naukowcy z
Newark College of Engineering potwierdzili osiągnięcia kolegów, wykazując
na dodatek, iż siła oddziaływania myśli wydaje się nie maleć wraz ze
wzrostem odległości. Oznacza to, iż dla telepatii duże odległości nie są
przeszkodą, co potwierdziły eksperymenty z przekazywaniem myślowych
obrazów między ludźmi znajdującymi się w tak różnych środowiskach, jak
ziemia-woda i Ziemia-Księżyc. Nie są nią również bariery językowe, co na I
Międzynarodowej Konferencji Psychotronicznej w Pradze udowodnił znany
telepata i jasnowidz T. Daszew.
Jak wielką wagę mają tego typu eksperymenty dla bezpieczeństwa
narodowego, świadczy chociażby zaangażowanie w tego typu prace w byłym
Związku Radzieckim aż 40 dużych uniwersytetów i ponad 300 znanych
naukowców, co wyjawił w swoich książkach niemiecki specjalista zjawisk
paranormalnych Ernst Meckelburg. Jak wielki krok wykonała nauka w rozwoju
psychotroniki widać na przykładzie prof. A.L. Czyżewskiego, który już w 1936
roku, udowadniając ścisły związek aktywności słonecznej z częstotliwością
występowania chorób i wzrostem liczby zgonów - wyszydzony, trafił do
gułagu.
Z kolei o amerykańskich badaniach w dziedzinie postrzegania po-
zazmysłowego było, jest i będzie głośno. Najważniejszym ośrodkiem
badawczym jest kalifornijski Stanford Research Institute International w
Menlo Park, w któiym Ingo Swann i Pean Price opisywali z niewiarygodną
dokładnością obiekty militarne odległe od nich o tysiące kilometrów. Takie
szpiegowanie na odległość wzmacnia się umiejętnościami
psychokinetycznymi, czyli oddziaływaniem na materię, co wyraża się na
przykład umiejętnością kasowania przeciwnikowi danych zawartych na
nośnikach magnetycznych. Ekspert wojskowy John B. Alexan- der wyraził
zadowolenie z niezliczonych taktycznych i strategicznych obszarów
zastosowania broni psychotronicznej. Podobny entuzjazm przewijał się w
wypowiedzi Thomasa E. Beardena, znanego stratega wojskowego.
Wszyscy są zgodni co do tego, iż manipulowanie polem elektroma-
gnetycznym powoduje zmiany w samej materii. Także działanie ludzkiego
mózgu wystawionego na działanie takiego pola ulega poważnym zmianom.
Człowiek traci wtedy pamięć, doznaje halucynacji, a nawet przenosi się w
czwarty wymiar. Badania wykazały, iż najwrażliwsze na
125
zmiany pola magnetycznego i elektrycznego są płaty skroniowe kory
mózgowej. Podrażnianie ich pozwala uaktywniać się zmysłom w innych
wymiarach.
Dr Michael Persinger z Uniwersytetu Ontario dowiódł niezbicie, iż
pobudzanie płata skroniowego i ciemieniowego prawej półkuli mózgu
wywołuje u badanych wizje podobne do doznań typowych dla stanu śmierci
klinicznej.
Wydaje się, iż pole elektromagnetyczne uruchamia połączenia między
komórkami nerwowymi obu płatów ciemieniowych, które z natury
sąodgrodzone bruzdąSylwiusza. Właśnie dlatego Majowie tak formowali
dzieciom głowy, nakładając na czoło, potylicę i skronie niemowlęcia deseczki,
aby stożkowy kształt czaszki przesunął substancję mózgową ku górze,
ścieśniając bruzdę pomiędzy płatami. Tak poszerzona sieć neuronów
umożliwiała bezpośrednie wejście w pole powszechnej informacji. Stąd brała
się u Majów znajomość astronomii, ruchów planet matematyki,
ziołolecznictwa i rolnictwa.
Także odkryte już w 1839 roku przez H.W. Doev'a dudnienia różnicowe
okazują się efektem ewolucyjnego przystosowania, uzależnionego od
rozmiarów czaszki. W 1873 roku Oesterd wykazał, że długość fali dźwiękowej
poniżej 1000 Hz jest dłuższa niż średnica ludzkiej czaszki. Dlatego sygnały
zaginają się wokół czaszki poprzez dyfrakcję. A ponieważ człowiek posiada
uszy umieszczone w pewnej odległości od siebie, mózg odbiera te informacje
tak, jakby te nie współgrały z sobą A ponieważ mózg posiada wrodzoną
umiejętność określenia różnicy tego współgrania, to zwyczajnie wpada w
częstotliwości tej różnicy.
A więc synchronizacja półkulowa jest naszym oknem na świat, a pole
magnetyczne środkiem do jego wstawienia. Mało tego, ludzki organizm sam
potrafi uczynić z mózgu antenę nadawczo-odbiorczą.
Fritz A. Popp wykazał w 1992 roku, iż ludzkie DNA emituje fotony, a więc
światło, czyli fale elektromagnetyczne, i to w paśmie widzialnym. Słabe, lecz
o laserowej koherencji. Ale i od strony biochemicznej ludzki mózg
wyposażony jest w substancje działające kto wie czy nie lepiej od znanych
ludzkości substancji halucynogennych. Otóż ludzki mózg sam wydziela
niewielkie ilości dimethyltryptaminy i serotoniny, hormonów identycznych i
podobnych w składzie do psylocybiny, składnika kaktusów peyote. Znaczy to,
że każdy z nas od chwili narodzin
126
wyposażony jest w zdolność jasnowidzenia, tyle że nie każdy z nas potrafi
ją uruchomić. Ale są i tacy, co potrafią z takich zdolności korzystać w
niecodzienny sposób. Chińczyk Tang Yu potrafi czytać uszami, a jego dwie
rodaczki Xion Jie i Li Hong Wu odczytują kartki włożone pod pachy i kolana.
Chyba na miejscu jest przypomnienie o synestezji, zdolności, jaką posiada
jedna na 25 tysięcy osób, w wyniku której człowiek odbiera rzeczywistość
dużo pełniej: potrafi smakować kształty, smaki widzieć, a kolory słyszeć.
Ciekawe, że osoby obdarzone synestezją stwierdzają u siebie dodatkowo
inne zdolności parapsychiczne, takie jak jasnowidzenie, psychokinezę czy
umiejętność uzdrawiania.
Profesor Puthoff po dwuletnich badaniach jedenastu najsłynniejszych
chińskich ekstrasensów odkrył, że w znajdujących się w płatach skroniowych
tak zwanych komórkach CA3 zachodzą wyładowania elektryczne tworzące
nie notowane w normalnych mózgach pole elektromagnetyczne. Problem w
tym, że tylko niektóre z osób majątak niecodzienną budowę mózgu. Owe
komórki ulegają przeobrażeniu najczęściej pod wpływem silnego bodźca, na
przykład gwałtownego stresu wywołanego nieprzyjemnym zdarzeniem.
Oznacza to jednak, iż ich budowę można w jakiś sposób ukształtować.
Zresztą według doniesień Instytutu Badawczego Stanforda, aż jeden procent
ludzkiej populacji posiada mniejsze łub większe zdolności paranormalne,
kiedy to ludzki mózg reaguje nie tylko na zewnętrzne pole, lecz także
odwrotnie - sam wytwarza pole modyfikujące tzw. powszechne pole
morfogene- tyczne, a przy tworzeniu zbiorowej świadomości doprowadza do
powstania rezonansu morficznego, siły zdolnej niszczyć i budować świat.
Kiedy przez sześć miesięcy w brazylijskim stanie Roraima nie spadła ani
kropla deszczu i szalejące pożary zdążyły zniszczyć aż 15 procent
powierzchni całego regionu (obszar porównywalny z powierzchnią Belgii),
Indianie ze szczepu Yanomami wraz z przedstawicielami plemion Caiapo i
Xavante 30 marca 1998 r. zorganizowali wielki rytuał deszczu, w efekcie
którego rozszalała się czterogodzinna ulewa, która ugasiła prawie cały pożar.
Podobnie magicznych zaklęć powszechnie używają Aborygeni.
Uważająbowiem, że marzący człowiek jest w stanie rozkazywać przyrodzie.
Potwierdzają to ekstrasensi amerykańscy, którzy zdążyli już opanować
umiejętność przywoływania chmur desz-
127
czowych. Wyćwiczeni, są w stanie zmiennej świadomości modelować
różnorodne pola elektromagnetyczne.
Do historii przeszły już badania sztucznie wzmacniające telekinezę. Przy
pomocy generatorów wytwarzających silne pole magnetyczne uodporniono
ogromne obszary Kanady na działanie mszyc. Tę samą metodę wykorzystuje
się w Związku Radzieckim do modyfikowania świadomości. W ten sam
sposób wywołano kilka trzęsień i powodzi w Azji Większej i tą samą metodą
doprowadzi się zapewne do przebie- gunowania Ziemi.
Na większości obszarów kuli ziemskiej prowadzi się doświadczenia z
falami elektromagnetycznymi o ultraniskich częstotliwościach, wyko-
rzystywanych w tzw. broniach wirtualnych, a także w urządzeniach wpływaj
ących na pogodę oraz... ludzki mózg. Długotrwałe oddziaływanie takich fal na
ludzki organizm zaburza całkowicie ludzkie biopole, powodując powstanie
wielu nieuleczalnych schorzeń. Mówimy wówczas o cielesnej reakcji na
zmianę warunków środowiska. Jest to bardzo ważne spostrzeżenie - mamy tu
do czynienia z nałożeniem się elektrosmogu na naturalne zmiany pola
elektromagnetycznego Ziemi, które się zmniejsza, podczas gdy rezonans
ziemski (frekwencja Schumanna) rośnie.
Syndrom chronicznego zmęczenia (CFIDS), który obejmuje już większość
mieszkańców ziemi, jest przyczyną powstania takich chorób, jak nowotwory,
ataki serca, bezsenność, bóle głowy, zaburzenia w pracy wszystkich układów
wewnętrznych oraz powstanie typowo psychicznych przypadłości, takich jak
depresje, zaburzenia pamięci czy nawet fizyczne uszkodzenia mózgu. Co
najbardziej szokujące, medycyna konwencjonalna nie jest w stanie
przeciwdziałać tego typu zjawiskom. Za to paramedycyna przedstawia
szereg rozwiązań mogących znacznie ograniczyć negatywne skutki
oddziaływania mikrofal na ludzki organizm. Terapia dotyczy wzmacniania
aury metodami sugestywnymi i żywieniowymi, uświadamiania sobie
zwartości biopola, działań bioenergetycznych, pracy nad sobą w aspekcie
duchowym jak i energetycznym, dotyczącym zwłaszcza pracy z czakramami.
Nieżyjący już Wilhelm Reich skonstruował całą serię urządzeń opie-
rających swoją zasadę działania na zjawiskach dotąd niewytłumaczalnych,
zwanych przez niego urządzeniami orgonalnymi, czyli wykorzystującymi
orgon, uniwersalną energię świata. Te szokująco proste ma
128
szyny, składające się przykładowo z siatki na muchy i kilku warstw róż-
nych substancji (np. wełna szklana, mineralna i stalowa), potrafią nie tylko
błyskawicznie naładować organizm człowieka bioenergią (orgo- nem), ale
potrafią też na zawołanie wywoływać zmiany klimatyczne.
Bazujący na tych dokonaniach berliński Instytut Wilhelma Reicha odnosi
znaczące sukcesy w zwalczaniu chorób uznawanych dotąd za bardzo ciężkie
lub nieuleczalne. Już najprostsze emitery orgonu leczą chore organy,
uzdrawiają żywność i aktywizują wodę. Komory orgo- nalne, do których
wchodzi cały człowiek, mają większą skuteczność niż działanie osławionej
piramidy Cheopsa. Większe urządzenia, potrafiące wywoływać zmiany
klimatyczne i ingerujące w pole elektromagnetyczne Ziemi, otoczone są
skuteczną tajemnicą.
Jak mi wiadomo, tylko jeden człowiek na świecie uzyskał dotąd naukowy
tytuł doktora z teorii Reicha. Ale to też mówi samo za siebie. Sąjednak ludzie,
którzy sami skonstruowali prawdziwe działa orgono- we i przy ich pomocy
manipulują pogodą. Na przykład w Erytrei już od 1994 roku pogodę planuje
się odgórnie. James Cotable, kolejny badacz orgonu, który na swoim statku
SS Maui zainstalował działo orgonowe, wywołuje zmiany pogody na całym
świecie. I choć zasada budowy i działania takiego działa jest dziecinnie
prosta, to jednak wytwarzane w czasie jego pracy pole elektromagnetyczne
jest bardzo niebezpieczne.
Jeśli chodzi o stosowanie urządzeń orgonalnych w instytutach ba-
dawczych, to okryte są one ścisłą tajemnicą. Wiadomo tylko, że w 2007 roku
ma być udostępnione archiwum Reicha, które zgodnie z ostatnią wolą
zmarłego wynalazcy znajduje się w pilnie strzeżonych sejfach Uniwersytetu
Harvardzkiego w USA. Miejmy nadzieję, że kiedy dobiorą się do nich uczciwi
naukowcy, świat ruszy znacząco naprzód, przynajmniej w dziedzinie
medycyny. Bo przecież nie kto inny, tylko Wilhelm Reich stwierdził naukowo,
że energia tryskająca w czasie orgazmu jest tą samą, która tworzy u
Shełdrake«a pole morfogene- tyczne, a u Nikoli Tesli falę skalarną, to znaczy
coś będącego jednocześnie materią, informacją i czasem. Potrafi ona nie
tylko przesyłać komunikaty, ale i tworzyć nowe światy.
Równie wielkie nadzieje wiąże ludzkość z wynalazkami Tesli dotyczącymi
stworzenia całkowicie nowego systemu energetycznego, który jako jedyny
może nas uchronić przed zagładą ekologiczną.
129
Idea zapewnienia światu niekończących się dostaw energii elektrycznej,
która naszym przodkom wydawała się nie do pomyślenia, dla naszych
wnuków będzie stanowić jedyne rozwiązanie. Przełomowa idea Tesli głosi, że
odpowiednio skonstruowane nadajniki mocy, zasilane energią elektrowni
wodnych, mogą obrócić skorupę ziemską w jedno gigantyczne gniazdko
elektryczne. Wystarczy wetknąć przewód w ziemię i podłączyć go do
transformatora, a użytkownik otrzyma dostęp do nieograniczonej ilości
energii i przekazywanej za jej pośrednictwem informacji. Jeden nadajnik
może według obliczeń genialnego wynalazcy bez problemu wytwarzać moc
na poziomie 100 mld watów! Ogłoszenie światu tak fantastycznych wizji
ośmieszyło Teslę w świecie naukowym. Dopiero opracowanie przez Rosjan
systemu obrony przeciwlotniczej opartej na elektromagnetyzmie przyniosło
mu sławę. Niestety, po jego śmierci wszystkie znaczące wynalazki dziwnym
zbiegiem okoliczności zaginęły, a laboratorium spłonęło. Przepadły także
plany zapowiedzianej przez Teslę najgroźniejszej broni, jaką dotąd opracował
ludzki geniusz zbrodni, broni mogącej wyrwać Ziemię z jej orbity.
Tesla nie był osamotniony w swoich wysiłkach. Miał kilku antenatów i tym
bardziej naśladowców. Dość wspomnieć o oscylatorach (rezonansowych
obręczach) G. Lakhovsky«ego (prostych i niebywale skutecznych spiralach
utworzonych z miedzianego drutu), o aparatach leczniczych prof. Korschelta
(będącymi zwykłymi spiralami miedzianymi umieszczonymi na drewnianych
walcach), o tarczy obronnej braci Se- vraux, o maszynie G. Hieronimusa
(skrzynce, do której wkłada się zdjęcie przedstawiające zagrożony obiekt: na
przykład chorego człowieka czy opanowany przez szkodniki sad owocowy,
które są potem uzdrawiane), o akumulatorze G. Kinga (który jest dosłownie
ładowany modlitwą typu kahuańskiego, a jego moc sprawcza kierowana na
dowolny punkt na ziemi uzależniona jest od modlitwogodzin) czy o
radionicznych urządzeniach R. Pavlity: biogeneratorach i kamerze
telepatycznej. Nazwisk jest wiele i można by je mnożyć, tak jak i przykłady
zastosowań tych urządzeń do zwalczania terroryzmu i rzekomo
współczesnych zagrożeń militarnych. Podkreślenia godna jest jedynie
niesłychana skuteczność owej zadziwiającej aparatury radionicznej, i jej
prosta budowa, tak prosta, że z jej konstrukcją radzi sobie każdy
majsterkowicz na szkolnych lekcjach z zajęć praktycznych.
130
„Niestety - z żalem stwierdza Leszek Matela - pomimo wielkiej po-
pularności radioniki w krajach anglosaskich, w Polsce pozostaje ona nawet z
nazwy nie znana, a szkoda. Z pewnością warto wypróbować niezwykłe
urządzenia również na naszym rodzimym gruncie ".
Rzeczywiście szkoda. Wiele aparatów pomaga bowiem synchronizować
pracę obu półkul mózgowych, a nawet tworzyć warunki do powstania tzw.
okienka delta, co umożliwia przeprogramowanie sterowników
energetycznych organizmu. Niektóre z dziwnych konstrukcji powodują wzrost
pola elektromagnetycznego do wartości 10000 miłi- woltów, podczas gdy siła
przeciętnego człowieka mieści się w granicach 0,01 miliwolta. Różnica
zdumiewająca.
Skoro takie rzeczy potrafią maszyny, potrafi i ludzki mózg. Mówię o tym
nie przez przypadek, bowiem po pewnej dawce emocji wywołanej
wzmiankami o urządzeniach modyfikujących pole morfogenetycz- ne
nadszedł wreszcie czas na ponowne zajęcie się potęgą ludzkiego umysłu,
który w grze zwanej koncentracją potrafi naprawdę dużo.
Zacznijmy eksperyment.
Koncentrację rozpoczyna przyjęcie jak najwygodniejszej pozycji. Najlepiej
takiej, która na co najmniej kilkanaście minut zagwarantuje nam
bezruchowość. Najczęściej są to pozycje podobne do typowo medytacyjnych,
gdzie kręgosłup pozostaje w linii prostej, ale zawsze są to pozycje wygodne
dla ciała. Proszę zauważyć, że skomplikowane i niepraktyczne dla nas
pozycje jogi są czymś naturalnym tylko dla przedstawiciela kultury
wschodniej. Przeto wiele szkół stworzyło na użytek Zachodu wiele znacznie
łatwiejszych, ale równie skutecznych pozycji. A i joga ma w swoim
repertuarze tzw. swobodne ułożenie ciała, o czym głośno się nie mówi, chcąc
utrzymać jogę w otoczce atrakcyjnej mistyki.
Ogólnie dzielimy asany (pozycje) na swobodne oraz medytacyjne, gdzie
specyficzne ułożenie ciała ma pewien wpływ na wzmożone odczuwanie
zachodzących w ciele reakcji. W tej ostatniej grupie na szczególną uwagę
zasługują cztery asany: padmasana, siddhasana, swastika- sana i sukhasana.
Padmasana - pozycja lotosu. Prawa stopa leży na lewym udzie, a lewa
stopa na prawym (w tej kolejności). Kręgosłup wyprostowany, a dłonie
ułożone jedna na drugiej pomiędzy piętami lub na kolanach.
131
f Siddhasana - nogi wyciągnięte przed siebie. Lewą zginamy w kolanie, a
piętę umieszczamy pod kroczem, między odbytem a moszną. Następnie
zginamy prawą nogę, kładąc piętę na kości łonowej. Ręce trzymamy
podobnie.
fSwastikasana - zgiętą prawą nogę unosimy tak, by podeszwa stopy
dotykała uda. Następnie zginamy lewą nogę, kładąc stopę na prawym udzie
tak, by niemal dotykała pachwiny. Palce lewej nogi umieszczamy pomiędzy
prawą łydką a mięśniami uda. Ręce przyjmują układ identyczny jak w
padmasanie.
ISukhasana - dowolny sposób siedzenia ze skrzyżowanymi nogami. Tu z
bardziej znanych jest pozycja birmańska z równolegle zgiętymi nogami:
piszczele spoczywająna macie. Dla utrzymania tzw. trójkątnej postawy pod
pośladki podkładamy poduszkę. Siedzenie na łydkach jest charakterystyczną
cechą układu japońskiego. Odległości między kolanami sąrówne jednej
pięści.
i Yogananda zalecał ludziom zachodu spoczywanie na krześle o prostym
oparciu i bez podłokietników. Stopy są ustawione płasko na ziemi, kręgosłup
prosty, nie dotykający oparcia, brzuch wciągnięty, pierś lekko wypięta do
przodu, wewnętrzne brzegi łopatek zbliżone do siebie, podbródek równolegle
ustawiony do podłoża, ręce odwrócone dłonią do góry i złożone na udach w
miejscu połączenia ich z brzuchem.
Wspólną cechą wszystkich tych i im podobnych pozycji jest utrzymanie
prostego kręgosłupa, gdzie głowa i barki są zawieszone jak gdyby na nitce.
Oczy naturalnie otwarte, a wzrok skierowany na określony punkt w podłodze.
Ręce złączone, przy czym lewa dłoń najczęściej przykrywa prawą tak, że
główne stawy palców środkowych dotykają jeden drugiego. Kciuki
pozostająsklejone swoimi końcami. Tak spłaszczony układ dłoni trzymamy na
brzuchu w odległości trzech palców poniżej pępka. Ciało ani zbyt napięte, ani
zbyt rozluźnione. W pierwszym przypadku ciągły kurcz boleśnie szarpie
mięśnie i ścięgna, w drugim - krzywy kręgosłup uciska wewnętrzne organy.
łŚposób leżenia na plecach jest równie przyjęty co i skuteczny. A dla nas
bardzo wygodny. Niezawodny w koncentracji i przydatny w medytacji.
Szybko powoduje spadek napięcia naczyń krwionośnych, zmianę natężenia
pola magnetycznego poszczególnych narządów, np. serca i mózgu, zmianę
chemizmu krwi i właściwości elektromagnetycznych
132
płynu mózgowo-rdzeniowego, zanik bioprądów w mięśniach etc. Słowem,
przy całkowitym rozluźnieniu ciała, wywołuje wszystkie charakterystyczne
dla głębokiego relaksu zmiany w dynamicznej równowadze biopola, co
odpowiada współczesnej koncepcji relaksu, ujmowanej jako proces
dynamiczny, w czasie którego pobudzony umysł wraz z całym aparatem
wyobrażeniowym i rozszerzoną sferą świadomości przejmuje kontrolę nad
bioenergią, praną.
Potocznie obwiązują dwa wzorce relaksacji, znane pod roboczą
nazwąmtod Jacobsona i Schultza. O ile pasywna metoda Szultza nadaje się
znakomicie do wyciszenia organizmu i szybkiego wchodzenia w medytację, o
tyle relaks Jacobsona (wywodzący się od Joganandy i żarliwie propagowany
przez Szerstiennikowa) pasuje bardziej do pracy z fizycznym ciałem. W
zmniejszaniu chronicznego napięcia poszczególnych obszarów organizmu
doskonale zdają egzamin oba sposoby.
Każda emocja mobilizuje organizm, wzmagając i kumulując napięcie w
poszczególnych obszarach ciała, co wyraża się najczęściej bezsennością
nadpobudliwością i stanami określanymi jako kompulsywne myślenie o
własnych problemach. Poirytowanie, niecierpliwość, krótki przerywany sen,
kłopoty z zaśnięciem, płytki oddech, tiki nerwowe, zaburzenia rytmu pracy
serca i dziesiątki innych przypadłości są symptomami ciągłego pośpiechu,
zmęczenia i zagubienia. Człowiek jest tak dziwnie skonstruowany, że aparat
fizjologiczny i psychiczny na każde dostrzeżone niebezpieczeństwo reaguje
automatycznie, mobilizując cały organizm.
Z badań współczesnych fizjologów wynika, że już samo myślenie
0 jakimś działaniu, zwykłe wyobrażanie go sobie, powoduje napięcie w
określonych grupach mięśni, co wyraża się wzrostem natężenia prądu we
włóknach nerwowych sterujących tymi mięśniami. Mięsień napięty to mięsień
obciążony większym potencjałem elektrycznym. Mięsień rozluźniony
sygnalizuje zaś brak lub tylko niewielki potencjał elektryczny, a co za tym
idzie - stan wewnętrznego spokoju, wolności, ucieczki od bodźców
stresogennych.
Wzorowana na Joganandzie technika Jacobsona uczy, jak przez zmianę
napięcia mięśni i stanu ogólnej mobilizacji organizmu przeciwdziałać
przeżyciom i reakcjom stresowym, jak regenerować organizm
1 jak przekraczać granicę fizycznej wytrzymałości. Stąd wielkie zainte-
133
resowanie tą metodą wśród trenerów sportu wyczynowego. Poza tym
człowiek odprężony, to człowiek wyciszony, wypoczęty, budujący z łatwością
swój pozytywny wizerunek.
Nauka odczuwania wrażeń powodowanych napięciem mięśni to podstawa
treningu Jacobsona. Poprzez naprzemienne napinanie i rozluźnianie
określonych grup mięśni dochodzi do obniżenia napięcia spoczynkowego
mięśni. Długotrwała praktyka przekształca się z czasem w nawyk i zapewnia
automatyczne, bez udziału świadomości uruchamianie wyuczonych reakcji
motorycznych, gdzie w chwilach względnego spokoju organizm sam potrafi w
znacznym stopniu likwidować napięcie.
To dobroczynne działanie daje się odczuć zwłaszcza przy rozluźnieniu
grupy mięśni trzewnych i wewnątrzklatkowych, a więc tych mięśni, które
funkcjonują poza naszą świadomą kontrolą a które są rejestratorem takich
reakcji emocjonalnych, jak pobudliwość, złość, lęk czy poirytowanie.
Zmniejszenie napięcia w tym obszarze tonuje pobudzenie nerwowe, a co
przy tym istotne - i pobudzenie emocjonalne, będące wyrazem tej
fizjologicznej reakcji organizmu.
Metoda Schultza wydaje się bardziej przyjazna dla koncentracji kon-
templacyjnej, jednakże w przypadkach nadmiernej pobudliwości i zwięk-
szonego napięcia spoczynkowego mięśni dobrze jest na samym wstępie
spalić złogi i oczyścić organizm intensywnymi skurczami mięśni i głębokim
oddychaniem.
Trening autogenny Schultza polega na wyzwoleniu reakcji odprężenia
przez zwolnienie rytmu pracy organizmu i zamknięcie dopływu bodźców
docierających z zewnątrz, na uczeniu się skupiania uwagi na reakcjach ciała i
życia psychicznego, na wykształceniu umiejętności sterowania reakcjami
własnego organizmu oraz przestawiania rytmu pracy organizmu i życia
psychicznego; i polega wreszcie na nabywaniu umiejętności modyfikowania i
formowania własnej osobowości zgodnie z postawionymi celami. Mamy więc
tu do czynienia z koncentracją psychosomatyczną w klinicznej niemalże
postaci.
Każda koncentracja składa się z modułów, które można zestawiać z sobą
wedle upodobań, potrzeb czy limitu czasowego. Niektóre z nich można
ominąć, inne stanowią tło wspólne wszystkim kombinacjom. Przynależy do
nich składowa wejścia w stan alfa, składowa oddechu, składowa gromadzenia
prany i wizualizacja.
134
Samo ćwiczenie winno się odbywać (raczej) w ciemnym i wyciszonym
pomieszczeniu, niezbyt przegrzanym i zapewniającym tzw. komfort
odosobnienia. Dużym ułatwieniem jest korzystanie z nagranego na
podkładzie muzycznym prowadzenia słownego, co skuteczniej i szybciej
zawiesza umysł.
Ciało układamy w wygodnej pozycji siedzącej, półleżącej lub leżącej. Istotą
nie jest wymyślanie skomplikowanych figur, ale utrzymanie wyprostowanego
kręgosłupa i zagwarantowanie sobie braku konieczności wykonywania
jakichkolwiek ruchów spowodowanych niewygodą. Oczy najlepiej zamykamy,
kończyny nieco rozsuwamy na boki.
Nauka koncentrowania się na reakcjach ciała polega na sterowaniu pracą
organizmu przez skupianie uwagi na wrażeniach płynących z mięśni (przez
rozluźnianie i odczuwanie ciężkości poszczególnych kończyn i całego tułowia)
oraz z narządów wewnętrznych (poprzez wsłuchiwanie się w pracę serca,
płuc oraz aktywność splotu słonecznego). Wywoływanie wrażenia ciężkości i
ciepła lub chłodu jest istotnym etapem poznawania energetyki własnego
organizmu, warunkuje bowiem wystąpienie określonych reakcji
emocjonalnych i postaw wobec samego siebie. Podparte silną sugestią-
przestraj aj ą one cały aparat psychiczny.
Zainicjowane w dowolnym czasie wrażenie odczuwania ciężaru ciała
rozprzestrzenia się w miarę trwania doświadczenia. Postrzeganie owej
ciężkości to oznaka postępującego rozluźnienia mięśni, zaś odczuwanie
ciepła to dowód na to, że naczynia krwionośne rozszerzyły się i serce pracuje
wolniej. Przy tego typu zjawiskach często mamy do czynienia z
autentycznym i znacznym wzrostem temperatury w wizualizowanej części
ciała. Wrażenie ciepła i niezwykłej świeżości w okolicy splotu słonecznego
oznacza, iż do gromadzenia prany zagoniono też ciała subtelne (zwłaszcza
eteryczne). Zaś uspokojenie i spowolniony oddech, co odbieramy jako
zmianę pulsu i zaprzestanie oddychania po wydechu, oznacza, że serce
zwolniło swój bieg. Kłujące igiełki zimna na czole, odczuwane jako delikatne
muśnięcie fali chłodniejszego powietrza, potwierdzają nie tylko stan
odprężenia mięśni głowy i karku, ale mówią przede wszystkim o nawiązaniu
kontaktu z wyższą świadomością kierującąw rejon głowy zimny strumień
fioletowej energii.
Najtrudniej osiągnąć stan całkowitego zwiotczenia mięśni okolicy szyi i
obręczy barkowej, będących składowiskiem reakcji lękowych.
135
A dobrze wiemy, że przeciwstawianie się niekorzystnym reakcjom emo-
cjonalnym nie zawsze kończy się pomyślnie. Tymczasem trening auto- genny
skutecznie regeneruje psychikę na poziomie fizjologicznym, tłumiąc niejako
reakcje emocjonalne w zarodku. W ten sposób otwieramy również bramy do
podświadomości, do niższego Ja, z którym każdy kontakt wypala jakieś tam
emocjonalne złogi.
Stanu całkowitego rozluźnienia nie sposób osiągnąć bez prawidłowego
oddychania. Wdech powinien trwać mniej więcej tyle co wydech, zaś przerwy
między nimi tyle, by można było czuć się komfortowo.
Oddychanie co najwyżej cztery razy na minutę, przy jednoczesnym
podniesieniu oczu w górę o dwadzieścia stopni ponad patrzenie na wprost,
synchronizuje pracę obu półkul mózgowych i wywołuje stan alfa. Ten
mierzony elektroencefalografem cykl fal mózgowych, wahających się w
granicach 7-14 cykli na sekundę, ten stan snu na jawie otwiera świadomość
wewnętrzną na poziomie subiektywnym, co sprzyja rozwojowi takich
zdolności, jak intuicja, prekognicja, telepatia, etc.
Teksańscy naukowcy odkryli, iż w stanie alfa umysł odzyskuje kontrolę
nad wieloma funkcjami uważanymi dotąd za nieświadome. Nawet jeśli umysł
odrzuci potrzebę ingerencji w nadwerężone stresem narządy wewnętrzne, to
wówczas one same powracają do normy (mamy wtedy do czynienia ze zna-
nym u mistyków procesem regeneracji poszarpanych ciał subtelnych). Nor-
malizuje się poziom ciśnienia krwi, stabilizuje puls i zanika napięcie
elektryczne w układzie nerwowym. Także umysł przechodzi swoistą
metamorfozę: pracuje na wyższych obrotach i w rozwiązywaniu problemów
osiąga poziom Jaźni, tzn. ulega wpływowi ciała mentalnego i duchowego.
(Stan alfa jest stanem integrującym świadomość człowieka z oddechem
Ducha Ziemi).
Badania nad poszerzaniem świadomości prowadzone w założonym przez
E. Mitchela Instytucie Nauk Intelektualnych tak zostały podsumowane w
specjalnym raporcie, przyjętym z pełnąaprobatąprzez kręgi lekarskie:
1. Każdy człowiek ma wrodzone możliwości kontrolowania własnych
procesów fizjologicznych w znacznie większym stopniu, niż do tej pory
przypuszczano.
2.W procesie zdrowienia zaangażowane są zawsze umysł i ciało człowieka,
jak również to, co wielu ludzi nazywa „siłą ducha".
136
3.Negatywne emocje mogą powodować negatywne skutki psychofi-
zjologiczne.
4.Pozytywne emocje mogą powodować pozytywne skutki psychofi-
zjologiczne.
5.Umysł stosuj e wiele dróg komunikowania się z cielesnymi procesami
wewnętrznymi. Niektóre z nich są w stanie przeważyć szalę na rzecz
uzdrawiania.
Są to fakty sprawdzone naukowo.
Ostatnią do omówienia kwestią jest wizualizacja. Obraz to myśl uzbrojona
w energię, którą umysł świadomie powołuje do życia. To właśnie grona myśli
sąnajszybszym sposobem komunikowania się z Wyższym Ja. Wyższe Ja nie
rozumie nawet najważniejszych dla człowieka słów, dlatego żadna
pozbawiona obrazu modlitwa nie zostanie wysłuchana. Każde pragnienie
musi być przedstawione przez wyobraźnię jako czytelna wizja. Dopiero ona
stanowi pomost dla potężnych sił duchowych schodzących w dół. Także
praca z ciałem fizycznym wymaga umiejętności plastycznego odrysowywania
spodziewanych efektów. Udowodnił to dr D. Ornish z Akademii Medycznej w
Harvardzie oraz Carl i Stephanie Simontonowie z Pacific Palisades w
Kalifornii.
Stosowana przez Simontonów tzw. medytacja dynamiczna wykazała
niewątpliwą skuteczność pozytywnego myślenia w regeneracji systemu
immunologicznego. Siły obronne mają bowiem naturę psychofizyczną i
zależą nie tylko od biologicznych właściwości organizmu, ale w dużym
stopniu także od potencjału psychicznego. Prace prowadzone w ośrodku
Simontonów wykazały, że powstanie i rozwój nawet chorób nowotworowych
ma podłoże emocjonalne (psychiczne) związane z przykrymi
doświadczeniami zaistniałymi we wcześniejszych etapach życia człowieka,
także w okresie dzieciństwa. Na przykład pojawienie się objawów raka
poprzedza bezpośrednio jakaś strata, żałoba czy inna tragedia życiowa.
Wyszli więc z logicznego założenia, iż odwróciwszy proces, można pozytywne
emocje, relaks i wizualizację zaprząc do walki z fizycznymi objawami
zaburzeń homeostazy. Sama metoda od strony technicznej okazała się
niebywale prosta, a rezultaty zadziwiające. Oto zalecane postępowanie w
przypadku walki z nowotworem:
137
1. Zastąpić wyobrażenie sylwetki raka-skorupiaka ze szczypcami i pancerzem
pozytywnymi wizjami:
a) wyobrazić sobie komórki nowotworowe jako kruche, niestałe i łatwe do
zniszczenia,
b) wyobrazić sobie skuteczne działanie leczenia, które niszczy komórki
nowotworowe, rozpuszczając je i wydalając z organizmu,
c) wyobrazić sobie w swoim organizmie olbrzymią ilość krwinek białych, które
docierają wraz z krwią do tkanki nowotworowej, niszcząc ją, trawiąc
posiadanymi enzymami,
d) wyobrazić sobie w miejsce zniszczonej i usuniętej tkanki nowotworowej
tkankę prawidłową odporną na wszelkie toksyczne i mechaniczne
działanie uszkadzające.
2. Wyobrazić sobie siebie w doskonałym zdrowiu, jako osobę pełną energii,
woli życia, uśmiechniętą i szczęśliwą.
3. Stworzyć we własnej wyobraźni wizję siebie jako osoby stanowczej,
zdecydowanej, dążącej uparcie do celu i osiągającej wszystko, czego
zapragnie.
Równie skutecznie stan psychiczny człowieka modeluje umiejętne
operowanie obrazami katatymicznymi. Profesor H. Leuner, kierownik
Wydziału Psychoterapii i Psychosomatyki Uniwersytetu w Getyndze, już w
1954 roku opracował specjalny program psychoterapii, wykorzystujący w
leczeniu wszelkich lżejszych dysfunkcji psychicznych przypominanie sobie i
następnie przeżywanie obrazów naładowanych emocjami, obrazów będących
odtworzeniem w wyobraźni takich elementów przyrody, jak łąki, lasy, góry,
domy, morza, rzeki itd. Wprowadzonemu w stan głębokiego relaksu
pacjentowi terapeuta sugeruje ciąg podobnych wizji, zaś pacjent ma
obowiązek opisywania kojarzących się z nimi scen. Na przykład jeśli pacjent
widzi żółwia daremnie usiłującego dotrzeć do wody, z którym podświadomie
się identyfikuje, sugeruje mu się delikatnie, bez wywierania nacisku, aby
zmienił całą wizję, nie pozwalając zwierzęciu dłużej się męczyć. Kiedy żółw
dociera do wody, u pacjenta puszczają bloki psychiczne i następuje powrót
do zdrowia.
Często proces oczyszczania ciała emocjonalnego przebiega dosyć
gwałtownie i odreagowanie wyraża się płaczem, poceniem się czy innymi
nieprzyjemnymi reakcjami psychofizycznymi. Metoda zdaje eg
138
zamin w przypadku chorób psychosomatycznych, których podłoże stanowią
wszelkiego rodzaju konflikty wewnętrzne.
„ Wizualizując naturą - przyznaje naturoterapeutka Nora Nix - czerpiemy z
niej wartości mentalne sprzyjające ozdrowieniu. Na przykład: leczenie łanem
kwitnącego lnu może nas napełnić spokojem, a krzew dzikiej róży -
poproszony przez nas o pomoc - może ofiarować siły mentalne, które
poprzez swoją biochemię pomogą organizmowi uporać się z niedomaganiami
serca. Ważną funkcją wizualizacji jest wywołanie mentalnego relaksu. Kolejny
krok, jaki może uczynić nasz umysł, to materializowanie energii. Wizualizacja
chirurgiczna to metoda zupełnie nowa w naszej medycynie
niekonwencjonalnej. Polega ona na wykorzystaniu siły umysłu do emanacji
poprzez organizm określonego rodzaju upostaciowionej energii, dzięki której
możliwe jest połączenie zabiegów mentalnych na ciele i duszy".
Równie sławnymi healerami wykorzystującymi koncentrację w procesie
uzdrawiania są Harry Edwards i 01ive Burton, którzy metodę swą nazwali po
prostu leczeniem wiarą. Należy podkreślić, iż ogromna skuteczność tej i
podobnych im technik zyskała przychylność całego świata medycznego i
została oficjalnie przyjęta przez izby lekarskie wielu państw.
Edwards mówi o leczeniu wiarą jako o leczeniu duchowym, którym sterują
przewodnicy zza światów, gdzie człowiek jest tylko odbiornikiem i
przekaźnikiem sił uzdrawiających chorego. Podobnego zdania jest Choa Kok
Sui, healer stosujący tzw. praniczne uzdrawianie, który gorąco poleca
metodę kryształowego sznura, w czasie której uzdra- wiacz nie emituje
własnej energii, tylko całkowicie zdaje się na działanie boskiej mocy:
,, W tej metodzie uzdrawianie następuje przy udziale boskiej energii. Ta
energia pochodzi od Boga - źródła wszelkiego życia. Przepływa następnie
przez wyższe istoty: archaniołów, potężnych proroków lub awata- rów,
świętych mistrzów, ludzi świętych, wielkich nauczycieli duchowych i inne
istoty, by wreszcie dotrzeć do duszy terapeuty, stamtąd do jego ciała
eterycznego oraz do ciała eterycznego i fizycznego pacjenta. Energia
lecznicza może też być przesłana z duszy uzdrowiciela bezpośrednio do
duszy pacjenta, a stamtąd przechodzi do jego ciała eterycznego i fizycznego.
Uzdrawianie przy udziale boskiej mocyjest praktykowane w róż-
139
nych religiach: chrześcijaństwie, buddyzmie, islamie, taoizmie, judaizmie,
hinduizmie i in. Żadna religia nie ma monopolu na boską energię. Jest to
wyższa forma uzdrawiania pranicznego ".
Choa Kok Sui uznaje zwłaszcza leczniczą postać boskiego fioletu i
olśniewającej bieli, choć z boskiego przewodnictwa korzysta jedynie w
przymusowych sytuacjach lub podczas leczenia masowego. „Posługiwanie
się boską energią do leczenia lekkich dolegliwości przypomina używanie
diamentów zamiast węgla jako materiału opałowego ".
W trakcie uzdrawiania wiarą leczenie rozpoczyna się z poziomu ciał
duchowych, które narzucają ciału fizycznemu właściwy stan. Potwierdzają to
badania współczesnej fizyki, mówiącej, iż cząstki elementarne, z których
zbudowana jest materia, są jednocześnie ładunkami energii, którą człowiek
może w pewnym stopniu kierować. Musimy jednak zdawać sobie sprawę z
tego, iż uzdrawiacz nie jest wszechpotężny i nie posiada władzy nad życiem.
Jego ograniczone możliwości wystarczają jednak do zapoczątkowania
procesu, jaki kontynuują potem moce duchowe. To moce duchowe korygują
częstotliwość drgań ciał człowieka, harmonizując je z rytmem przyrody,
zgodnie zresztą z założeniami filozofii hermetycznej, przyznającej, iż nic nie
znajduje się w stanie spoczynku - wszystko jest w mchu, wszystko drga.
Wiara i precyzyjna wyobraźnia to najważniejszy element w rozwijaniu
zdolności pozazmysłowych, wśród których jasnowidzenie uważane jest za
najcenniejszy dar. Według W.E. Butlera przyszły jasnowidz odczuwa
początkowo emocjonalną otoczkę wokół ukierunkowujących go
zainteresowań. W miarę rozwoju uzdolnień psychiczno-emocjonal- na
atmosfera staje się coraz bardziej wyczuwalna i wyobrażeniowo określona,
by ostatecznie stworzyć niemal nowy wzór postrzegania rzeczywistości, który
przyjmuje formę receptywnego oglądu świata, gdzie zdolności
parapsychiczne sątylko techniką operującą na głębszych pokładach umysłu.
Również znana chyba wszystkim Evelin M. Monahan w opracowanej przez
siebie metodzie, nazwanej psychotronicznym leczeniem, postawiła
całkowicie na wizualizację i programowo pozytywne myślenie. Dzięki temu
zwalczyła u siebie ślepotę, padaczkę i paraliż; nadto stworzyła jeden z
najpiękniejszych tekstów poświęconych wprowadzaniu w leczniczą
koncentrację. To o niej myślimy, gdy czytamy, że człowiek
140
jest wspaniałą istotą, która przychodzi na świat z bogactwem nieogra-
niczonych sił utajonych, dzięki którym jest w stanie usuwać ze swojego życia
choroby, kalectwo, zmieniać przykre sytuacje życiowe itd., gdyż z natury
rzeczy należy mu się szczęście, radość i doskonałe zdrowie.
„Na nieszczęście człowiek jest nieświadomy swego wspaniałego
wyposażenia w potęgę iście boską. Cierpi, choruje, męczy się, narzeka, szuka
rozpaczliwie ratunku i ani się domyśla, że on sam posiada moc uzdrawiania.
Jestjak król, który zapomniał, że jest królem, że ma płaszcz królewski na
ramionach i złotą koronę na głowie, który uznał się za żebraka, więc siedzi w
pyle drogi i żebrze u przechodniów o wsparcie ".
Świadomość własnej mocy, własnych nieograniczonych możliwości
nazwała E.M. Monahan naszym Wyższym Ja, zaś moc realizowania życzeń,
zaspokajania potrzeb, zmieniania niekorzystnych okoliczności życiowych -
nadświadomością. Nie są to nazbyt szczęśliwe porównania, jednak - po
odrzuceniu ezoterycznej terminologii, która i tak charakteryzuje się
kłopotliwą swobodą - w tej koncepcji zdają egzamin.
Równie osobliwe jest identyfikowanie umysłu świadomego z rolą
przypisanąpodświadomości. Umysł świadomy rejestruje według autorki
psychotronicznego leczenia wszystkie nasze spostrzeżenia, odczucia i
wydarzenia, on zarządza pamięcią on wyciąga wnioski i planuje etc. I
wreszcie on ulega chorobom, cierpieniom, odczuwa radość, szczęście, strach,
rozpacz. Umysł świadomy jest ograniczony w swoich możliwościach, on też
jest ślepy na istnienie naszego Wyższego Ja.
I choć trudno zgodzić się z takimi założeniami, bo przecież pod-
świadomość pozostaje w bezpośrednim kontakcie z Wyższym Ja, to trzeba
przyznać, że i w tym przypadku znowu zwycięża pozytywne nastawienie.
Istotne j est dotarcie z prośbą do sił wyższych. Reszta wyskakuje sama, o
ile... no właśnie, o ile nie prosi się, lecz wysuwa ostro sprecyzowane żądanie,
o ile twardo upomina się o swoje.
I słusznie, bowiem z psychologicznego punktu widzenia każda prośba to
nic innego, tylko jedno z obliczy zwątpienia. Każda, dosłownie każda prośba o
wsparcie z góry ma wkalkulowany wariant porażki. „Żądanie" jest więc
poważnym odkryciem psychoterapii. Dlatego autorka świadomie rezygnuje
ze stosowania takich słów jak proszę czy błagam, wprowadzając na ich
miejsce żądanie, rozkazywanie i świadome pragnienie. Wychodzi ona ze
słusznego założenia, że „ sięgamy po
141
swoje, że odbieramy dobra zaprogramowane dla nas od początku świata,
utracone przez niewiedzę, ograniczoność i typową ludzką słabość. W ufnym,
żądaniu tych wszystkich dobrodziejstw jestjakieś odcięcie się od
dotychczasowego mylnego, tragicznego w skutkach stanowiska ludzkości, a
powrót na właściwe miejsce, wyznaczone nam od wieków ".
Negatywne myślenie to nie tylko pesymizm, zwątpienie, rozpacz, to także
wrogie uczucia szkodzące naszym bliźnim. Negatywne myślenie jest chorobą
samą w sobie, od której należy się odwracać. Nie wolno pozwolić, by
negatywne myśli zagnieździły się w umyśle " - ostrzega E.M. Monahan,
dodając, że zerwanie z negatywnym myśleniem zawsze kończy się
sukcesem.
Wyciszony, wyzbyty pesymizmu umysł odzyskuje kontakt z drzemiącą w
nas potęgą, wystarczy tylko poprawnie sformułować żądanie i głośno
oznajmić nasz zamiar skorygowania rzeczywistości. Jak mawiał Św.
Augustyn: „ Cud nie dzieje się w sprzeczności z naturą, lecz w sprzeczności z
tym, co nam o naturze wiadomo ".
Typowa koncentracja to maksymalnie uproszczony sposób psycho-
fizycznego zharmonizowania organizmu z siłami przyrody. Odrzucając
zbędne akcesoria (techniki) Wschodu i Zachodu, dość wspomnieć
0 skomplikowanej metodzie Duplex-sfera Michaiła Pierepielcyna, wprowadza
nas ona od razu w kontakt z siłami odpowiedzialnymi za naszą egzystencję.
Nie mówiąc już o integracji wszystkich ciał człowieka
1 o poruszeniu mocy ciała duchowego. Nie trudno zgodzić się ze stwier-
dzeniem, iż współczesny człowiek zatracił w toku ewolucji naturalny
mechanizm odczuwania tej ukrytej w sobie potęgi.
Czas trwania koncentracji wynosi z reguły 20-30 minut i mało kto
decyduje się na przekraczanie tej granicy. Co gorsze, u wielu osób pojawia
się kłopotliwe zjawisko podświadomego kontrolowania czasu. Kiedy sesja
ulega przedłużeniu, wzrasta napięcie spoczynkowe mięśni i dochodzi do
zaburzeń w rejonie splotu słonecznego, co objawia się między innymi
nierytmicznością oddechu. Symptomy te nie występują, kiedy relaksujący się
dysponuje sporym zapasem czasu i świadomie się nie spieszy. Także
nagrane na magnetofonie słowa prowadzące koncentrację w znacznym
stopniu eliminują te niekorzystne zjawiska. Wówczas ćwiczący czuje się
bezpiecznie i odczuwa silny związek z rzeczywistością.
142
Tę potrzebę stałej łączności ze światem materialnym podkreślają osoby
nękane obawą zejścia w nieświadomość. Choć czystej koncentracji (w ujęciu
psychoterapii) daleko do zrywania łączności z rzeczywistością wielu
ćwiczących zupełnie niepotrzebnie obawia się spłynięcia w niekontrolowane
obszaiy świadomości, takie które mogłyby ich odciąć od znanej im
czasoprzestrzeni.
Równie istotne jest zapanowanie nad fizjologią organizmu, musimy
wiedzieć, że:
• odczuwanie ciężaru ciała prowadzi do stopniowego bezwładu i
zwiotczenia mięśni szkieletowych,
• odczuwanie ciepła powoduje stopniowe zwiotczenie mięśni gładkich i
rozszerzenie się naczyń krwionośnych,
• opanowanie czynności płuc przez regulację tempa oddychania i po-
wtarzanie mantry to przejście na wyższy poziom wibracji i pierwsza próba
pokonania napotkanych tam bloków,
• zniesienie napięcia w narządach jamy brzusznej powoduje gwałtowne
zasysanie energii kosmicznej,
• opanowanie regulacji naczyniowo-ruchowej w obrębie głowy to uczucie
chłodu na czole,
• rozpoznanie tętna to znak, że nasz system mięśniowy i krwionośny jest
w pełni rozluźniony.
Ponieważ niżej przedstawiony schemat koncentracji odzwierciedla
wszystkie wcześniej zasygnalizowane elementy, łatwo zrozumieć, iż jest
nienaturalnie rozciągnięty i choćby z tego powodu ma charakter bardziej
teoretyczny niż praktyczny. Kwestia doboru, czyli wykorzystania określonych
modułów zależy od indywidualnych potrzeb ćwiczącego. Wszystkie
przedstawione niżej składowe są w pełni wartościowe i łatwo dają się
skomponować w harmonijną całość. Ich opis daje przedsmak twórczych
możliwości, jakie każda wrażliwa osoba z powodzeniem może wykorzystać w
praktyce. Powstały one nie tylko drogą ezoterycznej kompilacji, nie tylko
zostały wytworzone w kuźni praktycznych działań autora, częstokroć
modyfikowanych podpowiedziami z zaświatów, ale wylęgły się ze wszystkich
pokładów ludzkiej myśli, jakie tworzą prawdy uniwersalne.
Oczywiście nie należy sztywno odnosić się do ustalonego przeze mnie
porządku, gdyż nie nosi on piętna bezwzględnej wykonalności, ale po
143
swojemu go interpretować. Co bynajmniej nie oznacza, iż zachęcam do
bagatelizowania ogólnych założeń. Pragnę także zauważyć, że wiele po-
ruszonych tu kwestii ma charakter powtórzeniowy, bazujący na treściach
omówionych wcześniej, a więc niejako już i przyswojonych.
Zaczynamy...
• Ułóż się najwygodniej jak potrafisz, zamknij oczy i rozluźnij całe ciało,
oddychaj głęboko, ale swobodnie, nie kontrolując rytmu oddechu... oddech
staje się coraz dłuższy i głębszy...
• weź głęboki wdech przez nos i zatrzymaj powietrze w płucach...
wszystkie toksyny twego ciała i brudne ziarna emocji przyklejają się teraz do
wciągniętych cząsteczek powietrza...
• powoli wydychaj powietrze przez usta, do oporu wciągnij przeponę i
skurcz płuca... cały szlam uchodzi w przestrzeń, ciało staje się czyste i
chętne na przyjęcie mocy...
• wykonaj jeszcze dwa długie, bardzo długie oddechy oczyszczające...
oddech to boski sznur energii łączący wszystkie jednostki ludzkie, wiążący je
w jedno życie... oddech to nigdy nie zanikające promieniowanie... oddech
nasączony śnieżną i złotą bielą staje się oddechem ciszy... w tej ciszy rodzi
się nieznana siła...
• oddychaj teraz normalnie i zwracaj uwagę na pojawiające się przyjemne
wrażenie ociężałości... powietrze wchodzi i wychodzi przez nos... jesteś coraz
bardziej rozluźniony i spokojny... troski dnia codziennego odpływają, za
zasłoną prawdziwego życia stają się kruche i mało istotne, tak naprawdę
przestają się liczyć... spokojny oddech samoistnie się wydłuża, a z każdym
wdechem w twoje ciało wnika spokój całego wszechświata...
,,...0 to mi właśnie chodzi, kiedy mówię, że przeciętnemu człowiekowi
brakuje energii, by zajmować się magią - informuje Carlos Casta- neda
słowami swojego bohatera Don Juana. - Jeśli będzie używał tylko własnej
energii, nie dostrzeże światów dostępnych czarownikom. Aby je dojrzeć,
czarownicy posługują się pękiem pól energetycznych zazwyczaj nie
używanych. Jest zrozumiałe, że gdyby zwykły człowiek chciał widzieć te
światy i rozumieć doznania czarowników, musiałby się posługiwać tym
samym pękiem co oni. Nie jest to możliwe, bo zwykły człowiek zużywa swoją
energię bardzo szybko.
144
(,..)Nie potrzebujemy osoby uczącej się magii, ponieważ tak naprawdę nie
mamy się czego uczyć. Nauczyciel jest po to, by przekonać nas, że
niezmierzoną władzę mamy w zasięgu ręki. Cóż za paradoks! Każdemu
wojownikowi podążającemu drogą do wiedzy wydaje się nieraz, że uczy się
magii. Prawdziwy sens jego drogi polega na przyzwoleniu - po pewnym
czasie wojownik przekonuje się, że w jego wnętrzu drzemie moc, którą
można wykorzystać ".
• ciało staje się coraz bardziej ciężkie... zauważ, że kiedy tylko
wyobrażasz sobie wzrastającą ociężałość, pojawia się przyjemne uczucie
spokoju i wewnętrznego rozluźnienia...
• leżysz spokojnie, wyprostowany, a twoje nogi stają się coraz bardziej
ciężkie... nie tylko nogi stają się coraz bardziej ciężkie, ale także ciężkie stają
się ramiona, plecy i głowa... całe ciało staje się ciężkie i odprężone...
• wyobraź sobie, że twój przyjaciel podchodzi do ciebie i chce unieść twoje
lewe ramię, ale ramię to jest zbyt ciężkie i przyjaciel nie może go
udźwignąć...
• wszystkie mięśnie są odprężone... twoje ciało jest coraz bardziej
rozluźnione i ciężkie, ale twój umysł jest niezwykle ożywiony i wyostrzony...
• twój duch jest lekki, może się poruszać i kołysać... jesteś okiem
świadomości, która tylko na czas ziemskiego życia przyjęła cielesną
powłokę...
• twoje ciało nadal spoczywa na podłodze, lecz twój duch wcale jej nie
dotyka... unosi się nad podłogą, wznosi pod sufit, przepływa przezeń i mknie
poprzez dach w otwartą przestrzeń kosmosu... trafia do bajkowej krainy
wiecznych myślicieli i odnajduje własną kanapę, na której zwykł odpoczywać
w czasie radosnych snów i astralnych wędrówek...
• leżysz miękko na tej własnej kanapie, a wokół rozpościera się wspaniałe
białe światło... światło to jest bardzo silne i czyste, wszystko staje się
jaśniejsze i promienniejsze... w twoim splocie słonecznym wibruje kula
złotego światła... z każdym wdechem zwiększa ona swoją objętość, a jej
świetliste serce tańczącymi promieniami wymiata z twojego ciała resztki
zanieczyszczeń... fale energii świa-
145
tła napełniają twojego ducha siłą, lekkością i spokojem, roztapiają wszystkie
negatywne emocje i myśli...
• złota osoba nie ma żadnych potrzeb, wypełniona niewzruszonym
spokojem i mądrością rozdaje miłość wszystkim, nie oczekując niczego w
zamian...
•ogarnia cię zupełny spokój wewnętrzny... spokój ogarnia umysł, spokój
ogarnia ciało, spokój ogarnia ducha... poznając tajemnicę spokoju, poznajesz
najważniejszą tajemnicę wszechświata... w poznaniu tej mądrości ustaje
prawo wędrówki dusz, ponieważ prawda ta zawarta jest w tobie...
• ciało i umysł odświeżone głębokimi oddechami wyrażają stan wolny od
napięć, stan godny kontaktu z wyższymi siłami...
• zauważ, że gdy tak spokojnie spoczywasz na swojej kanapie, gdzieś
tam w świecie żyjących, niczym w innym wymiarze, spoczywa twoje
materialne ciało, uwikłane w rozliczne konflikty... przyjrzyj im się z oddali, z
dystansem, gdyż są to konflikty tamtego ciała i tamtych emocji, spój rz j ak
wiele spraw i sporów j est mało istotnych i bzdurnych... przyglądaj im się
przez chwilę, nie zapominając o swojej świetlistej kanapie, którą utkałeś
onegdaj z fal duchowego spokoju...
Okazuje się, że sugestie oddzielenia się od ciała fizycznego wywołują silne
wrażenie dystansowania się od codziennych problemów. Wzrasta trzeźwy
osąd i co najważniejsze - w miarę praktyki wykształca się nawyk oglądania
rzeczywistości niejako z boku, co zapewnia nam wystarczająco dużo czasu na
refleksję.
Jedna z osób stosująca tę wizualizację osiągnęła zdumiewająco szybkie
efekty, wyobrażając sobie, iż zostawione w dole, w świecie materialnym ciało
jest szczurze, równie jak i cała jej rodzina, a całąplanetę zamieszkują właśnie
tylko szczury. Spowodowało to tak silne odcięcie się od negatywnych emocji,
tak ironiczne potraktowanie spraw pozornie nierozwiązywalnych, iż osoba ta
w ciągu zaledwie dwóch tygodni pozbyła się neurastenii.
Jak już zostało powiedziane, ciało emocjonalne jest tym ciałem, które w
toku ewolucji pozostało w tyle. Niemniej to ono włada ciałem fizycznym,
zapisując w nim biochemicznie i elektromagnetycznie każde przeżyte
doświadczenie.
146
W pewnym stopniu możemy przy pomocy wyuczonych sposobów tłumić
ekspresję takich zapisów poprzez na przykład opanowanie frustracji czy
gniewu, ale ich nie usuniemy. Kiedyś znowu powrócą. Skomasowane, mogą
uderzyć jeszcze mocniej. Dlatego 90% chorób ma swoje źródło właśnie w
ciele eterycznym i astralnym, tej swoistej przechowalni emocji. Jak
powiedział Platon: „ największym błędem w leczeniu chorób jest to, że jedni
leczą ciało, a inni duszę, choć ciało i dusza stanowią niepodzielną całość ".
Miał słuszność w stu procentach.
Można błędów uniknąć, przeciwdziałając grupowaniu się emocji,
wpuszczając je pojedynczo do świadomości i odsłuchując. Wtedy łatwiej
zrozumieć przesłanie niższego Ja i przekonać go umiejętnym dialogiem do
naszych zamiarów. Ostatecznie już sam proces otwierania, uwalniania ciała
emocjonalnego podnosi częstotliwość jego drgań, wyzwalając w pozostałych
ciałach zmianę nastrojów, poglądów, uczuć i sposobów reagowania. Ten
dialog należy przeprowadzać w atmosferze wzajemnego zaufania, gdzie
przychylność ciała emocjonalnego pozyskujemy umiejętnością wysłuchiwania
jego zażaleń.
Tymczasem metoda oglądu, przypatrywania się emocjom z dystansu, jak
to ma miejsce w metodzie „szczura", jest szybsza i bardziej skuteczna. Z
ostrożnym zachwytem mógłbym powiedzieć: wskazana. I ma tę zaletę, że nie
wymaga intełektualizowania.
• wykonaj jeszcze raz trzy pełne, długie oddechy, za każdym razem
świadomie pogłębiając relaks...
• zauważ, jak wciągana oddechem energia wpływa do twojego mózgu,
zwiększając jego wibracje... myśli gdzieś ulatują, a cała twoja uwaga skupia
się na odczuwaniu tętna i wibracji w obrębie głowy... głowa coraz bardziej
powiększa się, rośnie, puchnie jak balon, aż w końcu zatraca swoje sztywne
granice i wchodzi w bezpośredni kontakt z energiami kosmosu...
W treningach relaksacyjnych często popełnia się błąd polegający na
zapominaniu o wstępnym naenergetyzowaniu mózgu i o uspokojeniu go
poprzez poniechanie zbędnych myśli. Zapomina się, że myśli pochłaniają
ogromne ilości energii, która jest teraz potrzebna do innych celów.
147
• spokój wewnętrzny ogarnia każdą cząstkę twojego istnienia...
•powoli powracasz do ciała, zauważ jak bardzo jest odprężone i podatne
na sugestię...
•oddychanie przestaje zajmować twoją uwagę, istnieje już poza tobą,
wolno i nieustępliwie zasilając ciało czystą energią...
• jest ci wygodnie, bardzo wygodnie... odczuwasz niezmącony spokój,
głęboka cisza zalega wszędzie...
• zauważ, jak rozluźniają się mięśnie lewej stopy... lewa stopa staje się
cieplejsza, bardziej rozluźniona i elastyczna... zauważ, jak powiększa się, jak
rośnie... rozluźnienie przechodzi na łydkę... mięśnie łydki wiotczeją na
dobre... ciepło wypełnia łydkę... lewa łydka zaczyna puchnąć, to powiększa
się jej eteryczna powłoka, powłoka zwolniona od ucisku ciała materialnego...
stopa z łydką stają się jeszcze bardziej rozluźnione i większe... z wolna
zagłębiają się w podłoże, wnikają w nie ciężko na poziomie energetycznym...
teraz ciężar wlewa się w lewe udo... cała lewa noga staje się ciężka i duża,
znacznie większa od nogi prawej... krew w niej swobodnie cyrku- luje,
stapiając wszystko w jedną całość...
• staraj się gdzieś wyczuć puls... nieważne, w którym miejscu: w palcu, w
łydce czy w udzie - tylko go znajdź...
• teraz skup uwagę na prawej nodze...
• zauważ, że kiedy tylko o niej pomyślałeś, twoja prawa noga stała się
automatycznie większa - to odpręża się ciało eteryczne, sobowtór fizycznej
nogi... za chwilę i ty staniesz się wielkim owalem energii i odczujesz, kim tak
naprawdę jesteś...
• prawa stopa staje się coraz cięższa... ciepło wlewa się w nią... palce
rosną, pięta rośnie... zaczyna pęcznieć łydka... łydka staje się cięższa,
bardziej rozluźniona, wtapia się w podłoże... twoja prawa noga powoli
dorównuje wielkością nodze lewej... postaraj się odszukać miejsce, gdzie
przepływ krwi jest najwyraźniejszy...
•teraz obie nogi są równie ciężkie i wielkie, są wielkie jak balony...
•teraz zwróć uwagę na twoją lewą dłoń... palce lewej ręki stają się ciężkie
i ciepłe... rosną, a obrzmiewanie to ogarnia całą dłoń i dociera aż do łokcia...
tak, całe przedramię jest ciężkie niczym ołów, krew wyraźnie w nim pulsuje...
stopniowo cała ręka staje się ciężka, coraz bardziej rozluźniona... mięśnie
wiotczeją, zanikają... lewa
148
ręka jest znacznie większa od ręki prawej... odnajdź gdzieś puls i
rozprzestrzeń go...
•teraz zajmiemy się ręką prawą... zobacz, jak ręka prawa staje się tak
samo wielka jak ręka lewa... palce się rozluźniają... dłoń się rozluźnia,
wszystko staje się cięższe i większe... przedramię ogarnia znużenie, a
pozbawione ruchu mięśnie nikną... ręka staje się ogromna niczym balon i
ciężka niczym ołów... postaraj się wyobrazić sobie ocean rozlanej w niej
energii...
•zauważ, jak tajemnicza ociężałość obejmuje biodra, jak podchodzi do
pępka, do klatki piersiowej, do szyi...
•twój brzuch staje się gorący, a kula energii w splocie słonecznym jeszcze
bardziej promienna...
• cały tułów wespół z nogami i rękami stapia się w jedno drgające ciało...
•wypuść całkowicie powietrze i przez chwilę zostaw płuca całkowicie
opróżnione... słuchaj, jak w tej ciszy spokojnie i głośno bije twoje serce... jest
silne niczym młot kowalski i potężne niczym reaktor... serce, zasilane energią
kosmiczną, to jedyna skromność twojego człowieczeństwa w wiekuistym
spojrzeniu ducha...
• możesz już swobodnie oddychać, lecz ilekroć zapragniesz posłuchać w
sercu głosu własnego ducha, wystarczy tylko w czasie rozluźnienia wyrzucić
powietrze z płuc i wstrzymać oddech, wówczas skryta w sercu Świątynia
Chrystusowa z radością przyjmie cię w swoje mury...
• ujrzyj, jak krew leczniczo obmywa żołądek, wątrobę, dwunastnicę, jelita,
nerki, pęcherz moczowy, nadnercza, trzustkę, śledzionę i pozostałe narządy,
jak w odprężeniu stapiają się one z całym organizmem w jedną pulsującą
całość...
Ta krótka wzmianka o narządach wewnętrznych, choć jednozda- niowa,
wyraźnie zwiększa odprężenie w strefie brzusznej i pod- regulowuje
czakramy. Słowo o sercu czyni ćwiczącego obojętnym wobec burz
emocjonalnych, które nim wstrząsały. Cierpienia zostają zapomniane, a ich
miejsce zajmuje potrzeba zrozumienia i miłości. Kiedy żyjemy niesprzecznie z
prawami natury, rytm serca zgodny jest z pulsa- cjąkosmiczną, bowiem
jedyny związek substancji organicznej naszego
149
ciała z boskim rytmem przejawia się właśnie w biciu serca. Poza tym między
żołądkiem, sercem a umysłem istnieje nierozerwalny związek: są to stacje
przekaźnikowe naszej duchowej mocy.
• stan odprężenia pogłębia się, ogarniając barki, plecy i szyję...
• odprężenie jest tak intensywne, że już zaczynasz wyczuwać przepływ
krwi, jesteś głęboko odprężony... odczuwasz wewnętrzny spokój... moc
nieznanego przepełnia całe twoje ciało...
•twoja głowa zaczyna się odprężać... wiotczeją mięśnie szczytu czaszki,
czoło twardnieje, wygładza się, powieki i mięśnie oczu zamierają w bezruchu,
opadające policzki nieruchomieją, nos sztywnieje, usta stają się grubsze...
broda opada... jeśli masz kłopoty ze śliną, możesz brodę unieść nieco w
górę... uszy się rozdymają, przylegają ciaśniej do czaszki... głowa ciąży
niczym kamień, a zastygła w bezruchu twarz wygląda niczym gipsowy
odlew...
• postaraj się teraz wyczuć chłód na czole, taki słabiutki powiew
zimniejszego powietrza...
•jesteś teraz idealnie odprężony...
•pulsująca krew z głuchym łoskotem rozlewa się po całym twoim
ogromnym ciele...
• zauważ, jak przy każdym wdechu w twoje odprężone ciało wpływa
niczym do zbiornika niekończąca się fala energii, jak wypełnia stopy, jak
burzy się i wznosi ku górze, jak podchodzi do łydek, do kolan, jak wlewa się w
uda i nimi pnie aż do bioder, wzbiera, kipi, wytryska po pępek, opanowuje
cały brzuch i dół klatki piersiowej, zalewa płuca, przedostaje się do barków i
nimi spada kaskadą w ramiona, wypełnia dłonie, przedramionami dociera do
łokci, burzy się w ramionach, kipi, rozsadzając barki, wpływa do szyi i do
głowy, jest jej coraz więcej i więcej, zalewa oczy i mózg, w końcu dociera do
szczytu głowy...
•jesteś teraz przepełniony ożywczą energią, jest jej dużo, bardzo dużo,
możesz dysponować nią do woli, raz wypełnionego rezerwuaru nie sposób
wyczerpać, gdyż jego zasoby będą stale odnawiane...
Gromadzenie prany jest jednym z najistotniejszych elementów całego
doświadczenia. Bez tego nie sposób odbudować uszkodzonych ko
150
mórek ani nawiązać kontaktu z Najwyższym Ja. W trakcie swojej praktyki
miałem możliwość zetknięcia się z różnorodnymi sposobami wyobrażania
sobie gromadzenia energii. Prezentowany sposób, choć najprostszy, jest
bardzo skuteczny. Często ćwiczący świadomie czerpią energię z Ziemi i z
kosmosu. Dopływ potencjału ziemskiego wizuali- zująjako strumień
jaskrawoczerwonego gejzeru wytryskującego wprost z jądra planety, który
uderza łagodnie w okolicę krzyża, rozprzestrzeniając się stąd na całe ciało.
Energia kosmiczna to strumień białego światła wnikający przez czubek
głowy.
Dobrze jest też wzmocnić proces gromadzenia energii przez wyobrażenie
sobie wchodzącego do ciała przez czubek głowy światła fioletowego, które
następnie filtruje ten cielesno-energetyczny kokon, dostarczając w błyskach
wyładowań te rodzaje energii, na które jest właśnie zapotrzebowanie. Jeden
taki półgodzinny seans potrafi spowodować wzrost bioenergii nawet o 12
procent.
•przyjrzyj się teraz swoim wewnętrznym okiem całemu systemowi
krwionośnemu... wyobraź sobie wszystkie naczynia krwionośne: tętnice, żyły
i naczynia włoskowate... uświadom sobie przepływ krwi przez ciało i
powtarzaj w myśli: chcę, aby cały mój system krwionośny pozostawał w
harmonii z sobą samym i z pozostałymi systemami mego ciała, chcę, aby
usunął wszystkie zanieczyszczenia z mego organizmu i wniósł nową energię
do wszystkich jego komórek...
•wyobraź sobie teraz własny system oddechowy... pozwól, aby uformował
się wyraźny obraz płuc: niech się rozszerzają i kurczą, niech zaopatrują w
tlen twój organizm... powtarzaj w myśli: rozkazuję, aby mój układ oddechowy
doskonale pracował i pozostawał w harmonii z sobą samym i wszystkimi
pozostałymi systemami mego ciała...
« przedstaw sobie teraz system trawienny... stwórz żywy obraz żołądka,
jelit cienkich i grubych oraz pozostałych jego elementów... powtarzaj sobie w
myśli słowa: pragnę, aby cały mój system trawienny wyciągał maksimum
korzyści z pożywienia oraz by pozostawał w całkowitej harmonii z sobą
samym i całym moim organizmem...
151
•wytwórz w swym umyśle obraz swego serca i powtarzaj: rozkazuję, by
serce moje pracowało wydajnie i bez zakłóceń, by trwało wiecznie w boskim
konsonansie z sobą samym i resztą mojego organizmu...
• ujrzyj w umyśle obraz właściwego szkieletu, wszystkie kości i stawy...
żądaj, aby wszystkie schorzenia szkieletu natychmiast zostały usunięte, a
chore komórki odłączone, zastąpione zdrowymi i wydalone z organizmu jako
obciążenie burzące harmonię ciała...
• teraz ujrzyj swoim wewnętrznym okiem własny system nerwowy, taką
grzybnię, delikatną pajęczynkę spowijającą każdą cząstkę ciała... powtarzaj:
chcę, aby cały mój system nerwowy został natychmiast zregenerowany, aby
funkcjonował spokojnie, stonowanie, ale stanowczo i rzetelnie, aby jego
równowagi nie zdołały zakłócić żadne wybuchy emocji...
•stwórz teraz obraz siebie samego - portret człowieka w doskonałym
zdrowiu, cieszącego się nadto doskonałą kondycją psychiczną... powtarzaj:
zarządzam, aby wszystkie systemy mego ciała egzystowały w doskonałej
zgodności z samymi sobą, aby moje ciało cieszyło się idealnym zdrowiem, a
wszystkie choroby i psychiczne niedyspozycje zostały usunięte jako
dysharmonia...
Kolejnym punktem tego poświęconemu zdrowiu modułowi jest przejście
do likwidowania chorób i odtwarzania uszkodzonych tkanek. Przy czym
wizualny sposób prowadzenia samouzdrawiania jest zupełnie dowolny i za-
leży wyłącznie od plastyczności umysłu. Jedni wysyłajądo walki z chorobami i
uszkodzeniami tkanek energię czerpaną wprost ze złotej kuli jarzącej się w
splocie słonecznym, inni korzystająz usług nietypowych pomocników, jak
chociażby księżycowych ludzików starannie rozkruszających zwapniałe ar-
terie układu krwionośnego, jeszcze inni instrumentalnie wyobrażają sobie
natychmiastowy powrót do zdrowia. Ważne, by cały proces samoleczenia
zakończyć silnym przekonaniem o odniesionym sukcesie. Każde zwątpienie,
każda brudna plama pozostawiona na tkankach ropieje w eterycznym wy-
miarze, przenosząc potem to uszkodzenie w fizyczne obszary. Kiedy dręczy
nas niepewność, cenna prana potrafi wylać się na dobre.
Jedna z pań, którą spotkałem na praktyce w „Grupie Mateusza", pozbyła
się w ciągu trzech miesięcy raka piersi, wyobrażając sobie, jak biała energia
Anioła Stróża rozpuszcza chorą tkankę.
152
Mój bliski znajomy, nauczyciel matematyki, pozbył się wrzodów żołądka,
rzucając do walki z nimi całą armię minirobotów, które w zrujnowanej grocie
żołądka ustawiły rusztowanie, po którym biegały, od- pukując od
zmurszałych ścian wrzodowe narośla, a puste po nich miejsca zastępując
nowym tynkiem.
Takie wyobrażeniowe manipulowanie ciałem zdaje doskonale egzamin
zwłaszcza podczas modelowania masy mięśniowej i tłuszczowej. I tutaj
przyrost masy mięśniowej, jak i spadek ilości tłuszczu, wydaje się być
niezależny tak od j akości i ilości treningów, j ak i od przestrzegania sztyw-
nych reżimów żywieniowych. Szczególne pole do popisu mają tu osoby z
nadwagą, u których nadmiar tkanki tłuszczowej samoistnie ulega spaleniu, i
to bez zmiany sposobu odżywiania się, chociaż - no właśnie - prędzej czy
później daje się u takich ludzi zauważyć zmianę w sposobie żywienia i
utrzymania kultury fizycznej. Wielu z nich odkrywa w sobie nieuświadamiane
dotąd zainteresowanie sportem i niechęć do ulubionych dotąd potraw. Mało
tego, niektórzy z pełnym zrozumieniem ograniczają pułap sytości, który z
czasem przekształca się w biologiczną normę.
Jedna z moich przyjaciółek, szanowana kobieta interesu, zadbana,
samotna pani przed czterdziestką, która nadmiar wagi rekompensowała
kosztowną garderobą, po siedmiomiesięcznej kuracji zeszczuplała przeszło
trzydzieści kilogramów, choć prócz brydża sportu jak nie uprawiała, tak i
nadal nie uprawia. Zachęcona pierwszym sukcesem, wykorzystała metodę
do zmiany warunków życiowych i jest dzisiaj szczęśliwą mężatką i matką
uroczej Agnieszki. Co to znaczy w tym wieku, wie z pewnością każda kobieta.
• jesteś niezwykle odprężony i spokojny... ciało zaczyna nadzwyczajnie
drgać i pulsować... energetyczne ciała rozszerzają się jeszcze bardziej...
• oddech jest oddzielony od ciała i nie absorbuje twojej uwagi... twoje
energetyczne ciało samo pobiera energię, którą mu przekazują wszystkie siły
przyrody... przesyła ją niebo, przesyła ziemia, przesyłają kwiaty, pola i łąki,
uliczne kamienie i mury twego domu, przesyła ją także przyroda z innych
światów...
•ciało i umysł, ożywione napływem energii, wyrażają stan wolny od
napięć, stan godny kontaktu z wyższymi siłami...
153
• gdy odliczę od dziesięciu, twój stan odprężenia sięgnie kresu snu i
głębokiej hipnozy, ale twój świadomy umysł będzie nadzwyczaj trzeźwy i
rozbudzony...
•10 - obie półkule mózgowe jeszcze bardziej synchronizują swoją pracę...
• 9, 8, 7 - jesteś idealnie odprężony, a twoje wyostrzone zmysły zaczynają
sięgać do innych wymiarów... nareszcie odczuwasz obecność sił
duchowych...
•6,5,4 - tajemne siły duchowe są już przy tobie i radośnie ci się
przyglądają... są jedną wielką miłością, taką samą, jaką był każdy z nas przed
przyjściem na ten świat...
• 3, 2,1 - pamiętaj, że dla nich małe rzeczy są tak samo istotne jak wielkie,
pytanie tylko, co ważne jest dla ciebie... porozmawiaj z nimi, to twoi
przyjaciele, i powiedz im, czego potrzebujesz...
• nie zapomnij, że wstanie, w jakim się obecnie znajdujesz, pozostajesz
pod stałą opieką twojego Anioła Stróża, on wszystko widzi i słyszy... kocha on
ciebie tak bardzo, że nie jesteś w stanie tego sobie nawet wyobrazić... jego
także możesz prosić, o co tylko chcesz, on jest właśnie po to, by wspierać cię
w tym życiu...
•był on z tobą wtedy, gdy zaczynałeś wędrówkę po świecie, dzisiaj
towarzyszy każdemu twojemu spojrzeniu i będzie także wówczas, gdy
nadejdzie czas twojego upragnionego powrotu...
•pamiętaj, że jest on potężną istotą, która na to spotkanie może
przyprowadzić każdą osobę stamtąd, jeśli tylko tego zapragniesz i jeśli ta
osoba może znaleźć dla ciebie czas... zaczynaj...
Ten dział koncentracji wprowadziłem po nieoczekiwanym spotkaniu ze
zmarłym ojcem. Przedstawiona formuła skutkowała zawsze, ilekroć miałem
kłopoty z jasnosłyszeniem (w pewnym okresie było ono dla mnie jedyną
furtką w zaświaty). Z czasem zaczęli przychodzić inni, aż nastał
niezapomniany dzień spotkania z Aniołem Stróżem. W tamtej pamiętnej
chwili stałem się kimś zupełnie innym, a radość ze spotkania wywołała potoki
łez. Wtedy wiele się we mnie zmieniło.
Dziś każdego gorąco zachęcam do podjęcia próby spotkania z Opiekunem,
a muszę przyznać, iż na prawie trzysta osób, które przychyliły się do mojej
sugestii, wiele przeżyło spotkanie z kimś w rodzaju Anioła
154
Stróża, a jeszcze więcej weszło w pole świadomości innych istot duchowych,
także swoich bliskich zmarłych.
Komunikowanie się z siłami duchowymi sprawdza się także jako
alternatywny sposób uzdrawiania. Jeden z panów, przypadkowo zain-
teresowany relaksacją, widział wyraźnie, jak prośbę uleczenia wnuka
przekazał jego Anioł Stróż Aniołowi opiekującemu się dzieckiem. Było to
jedyne tak wyraźne potwierdzenie założeń Huny, z jakim spotkałem się w
czasie mojej blisko dwudziestoletniej ezoterycznej praktyki (pole aumakua,
starszy rodzicielski duch, pozostaje w bezpośrednim kontakcie z innymi
Opiekunami). O podobnych przeżyciach, choć nie tak jasno przedstawionych,
donosząbioterapeuci wykorzystujący w leczeniu sznur boskiej energii, którym
kierują inne potężne istoty, dzięki czemu proces uzdrawiania odbywa się już
bez udziału człowieka.
W metodzie doświadczeń hipnotycznych częściej dochodzi do spotkania
ze zmarłymi, kiedy redukuje się drgania fal mózgowych do poziomu teta, co
niejako zawiesza umysł w szerszym spektrum duchowej świadomości. W
takich przypadkach doskonale sprawdza się regresyj- na hipnoza dr
Wambach:
,, Proszę, wyobraź sobie, że jesteś okiem świadomości, która tylko na czas
doczesnego życia zagościła w śmiertelnej skorupie ciała. Spoczywasz dalej
na podłodze, ale, zauważ, prawie jej nie dotykasz. Unosisz się nad nią niczym
na chmurce, a wokół rozpościera się wspaniałe białe światło. Światło to jest
bardzo czyste i silne, wszystko staje się jaśniejsze i promienniejsze. W twoim
splocie słonecznym znajduje się szczelnie zamknięta róża. Promienie energii
światła rozkładają łagodnie płatki róży i poprzez różę wnikają w twój splot
słoneczny. Powstaje w twoim ciele nowe centrum energii życia. Fale energii
światła zmiotą całe negatywne działanie twoich przykrych przeżyć ze
wszystkich minionych lat życia. Fale energii świetlnej wprowadzą do twojego
ducha i ciała lekkość, spokój i wesołość.
Twoja świadomość nie zrozumie tego, co teraz powiem. Mówię to do
twojej podświadomości. Chcę, byś zredukował swoje elektryczne fale mózgu
do pięciu drgań na sekundę. W tym stanie, przy słabych falach, osiągniesz
głębsze warstwy astralnej świadomości i odczujesz obecność swoich duchów
opiekuńczych. Gdy policzę do pięciu, zmniejszy się aktywność twoich fal
mózgowych do pięciu drgań na sekundę. Raz, głę-
155
biej i głębiej. Dwa, jesteś coraz bardziej odprężony, gdybyś zechciał,
uniósłbyś się do góry, przenibtąłbyś sufit i dach i w szaleńczym pędzie
opłynąłbyś całą kulę ziemską dookoła. Trzy, cztery, pięć... "
• twoje odprężone i spokojne ciało pozostaje wciąż w letargu...
• skup teraz uwagę na splocie słonecznym... wypełnij złocistą energią
pulsującą w nim kulę światła...
•zauważ, że w kuli tej znajduje się piękna istota... to twoje niższe Ja, to
twoja pamięć, to źródło twoich emocji i pragnień... pokochaj ją... widzisz, jak
z szacunku dla ciebie wyciąga w twoim kierunku swoje dłonie, jak się cieszy,
że ją odnalazłeś, że ją widzisz i szanujesz... nadaj jej imię, które po wieki
wieków będzie ci przypominać o tym wydarzeniu... w tej chwili pokonałeś
swoje słabości... teraz już wiesz, że to, co stworzył Bóg, jest doskonałe... to
tylko ty błędnie upatrywałeś w niektórych swoich cechach rzekomych
słabości...
• akceptując swoją istotę światła, akceptujesz siebie samego...
•obejmij ją i serdecznie porozmawiaj, pozyskaj dla swojej sprawy, by
dzielnie wspierała cię w twoich wysiłkach...
• a teraz poleć jej skontaktować się z Wyższym Ja, by przekazała mu obraz
zmian, jakie zamierzasz wprowadzić we własnym życiu, niech będą to zmiany
korzystne dla ciebie i innych...
• bądź świadom tego, iż to ty sam jesteś jedynym i nieskończonym
źródłem wszelkiego bogactwa, że wszystko, czego potrzebujesz, jest zawarte
w twojej boskiej naturze... Wyższe Ja przeniesie cię jedynie do twojej własnej
komnaty snów...
Ten ponowny powrót do ciała emocjonalnego nie jest przypadkowy. Poza
tym jest mile widziany przez zwolenników Huny, których nie przekonuje jakoś
idea Anioła Stróża.
„ Ważne jest także i to - stwierdza Chris Griscom - że kiedy na płasz-
czyźnie ciała emocjonalnego doświadczamy duchowej, kreatywnej energii,
czyli chwilowo przeżywamy stan wypełnionego boskościązachwytu - ma to
pozytywny wpływ, wykrywalny później we wszystkich sferach życia. Jeśli
doznamy takiego doświadczenia, nasze ciało emocjonalne zechce je
powtarzać, gdy tylko będzie to możliwe. Zaczynamy stwier
156
dzać, że wszystko: piękno, talent artystyczny, przepojony miłością sto-
sunek do ludzi, wiedza naukowa, pokonywanie trudności itd. - potrafimy
zrealizować, jeśli tylko poddamy się działaniu strumienia kreatywnej energii.
A jeśli już kiedyś raz w ten sposób właśnie się ukierunkujemy, ów nurt kreacji
automatycznie się wzmocni i poniesie nas dalej".
W czasie gromadzenia prany, w czasie manipulowania energiami zachodzi
pewne niebezpieczne zjawisko, które wymaga omówienia. Otóż nie wszyscy
zdają sobie sprawę z tego, iż każda koncentracja powoduje zmiany w oceanie
energetycznym, który nas otacza, albo raczej, którego jesteśmy składową.
Ocean ten tworzy promieniowanie Ziemi i kosmosu, pola wszystkich istot
żywych, tych widzialnych i niewidzialnych, energie myślokształtów i emocji
etc. Cały ten wir energii aż wre. Każdy nacisk na jego strukturę (mówimy o
modyfikowaniu jej pierwotnego stanu) powoduje przeciwdziałanie, którego
celem jest powrót do stanu równowagi.
Nadto otaczają nas stale wrogie, nieżyczliwe nam istoty i myśli innych
ludzi, które całą swoją naturą zawsze będąprzeciwdziałać naszym zbożnym
wysiłkom. Wrogie siły wykorzystają każdą broń przeciwko nam, od niewiary,
ignorancji i zwątpienia począwszy, a na fizycznym ataku skończywszy (byle
tylko się nam nie udało). Pamiętajmy trwać w uporze, w pozytywnym
nastawieniu. Nie dajmy się nabrać podszeptom pochodzącym rzekomo z
naszego wnętrza. Nasz umysł działa w wielu wymiarach, a w każdym z nich
narażony jest na mało znane nam formy agresji. Warto kierować się tutaj
jedną zasadą: jeśli zauważymy u siebie wzrost zniecierpliwienia i brak chęci
do kontynuowania terapii, jest to niewątpliwy znak działania nieprzyjaznej
nam mocy i dowód na to, że podążamy właściwą drogą.
• leżysz wygodnie i w ogóle nie odczuwasz ciała... twoje ciało znikło, a ty
przeszedłeś w wymiar duchowy...
• wyobraź sobie, jak wokół ciebie grupują się zawiązki białej materii, jak
krążą coraz szybciej, jak zderzają się z sobą, tworząc białą księgę, na której
stronach przemykają obrazy z twojej przyszłości... spróbuj mocą ducha
przyjrzeć się im teraz, spróbuj je właściwie odczytać... spróbuj rozwikłać
kolejną zagadkę własnej egzystencji...
157
Pomysł z odczytywaniem przyszłości nie narodził się sam. Wpadłem nań
po przeczytaniu „Wzorców wizji profetycznych" Alana Vaughana, który
odwołując się do wewnętrznej „odbitki" losu, udowadniał, jak ludzie o dużej
receptywności mogą wydobyć z pokładów psychiki pewien wewnętrzny
rysunek, zawierający między innymi informacje o przyszłych losach danej
osoby. Autor radzi, by w stanie odprężenia z czcią prosić naszq źródło o
wprowadzenie do naszej świadomości wszelkich aktualnie formujących się
wydarzeń, co zagwarantuje ich wystąpienie w przyszłości. Następnie poleca
zaprogramować swojąpodświadomość w taki sposób, by można było później
przypomnieć sobie zaobserwowane wydarzenia. Należy sobie zasugerować,
że można je łatwo zapamiętać i przypomnieć po wyjściu ze stanu transu.
Vaughan zachęca do prowadzenia szczegółowego spisu wizji i przeczuć i
ustalania tym sposobem czasu ich spełniania się oraz do odnotowywania
osobliwych stanów towarzyszących powstawaniu proroczych sekwencji.
Trudno mi ustosunkować się do propozycji Vaughana, gdyż obrazy z
przyszłości nawiedzają mnie często w czasie modlitwy, a próby wywołania
podobnych wizji u innych (bez stosowania hipnozy) kończyły się zasadniczo
niepowodzeniem, niemniej sprawa nie jest przesądzona i wydaje się możliwe,
że pełne zaangażowanie mogłoby przynieść pożądany efekt, zwłaszcza u
osób przygotowanych do tego karmicznie.
,,Rozwój zdolności mediumicznych może mieć znakomity wpływ na ciało i
psychikę dzięki osiąganym kontaktom ze Światem Duchowym. Szczere
pragnienie, by dawać z siebie tylko to, co najwyższe i najlepsze, a także chęć
służenia ludziom - oto pobudki, jakimi powinna się kierować osoba
rozwijająca mediumiczne talenty. Należy także starać się wniknąć w Filozofię
i Prawa Mediumiczne, by nauczyć się stosować je praktyce " - medium Artur
Ford.
•już czas pożegnać przyjaciół i wrócić do normalnego życia...
•wyobraź sobie słońce, tę ogromną kulę życiodajnej mocy, która w tej
chwili wysyła w twoim kierunku strumień ożywczego światła... kiedy strumień
przejdzie przez sklepienie twojej czaszki i rozproszy się po całym ciele,
energia twojego ciała odtworzy się w całości...
•raz - promień energii wchodzi w twoją głowę... dwa - promień energii
wchodzi w mięśnie twojej szczęki i karku... trzy - energia
158
wpływa w twoje ramiona... cztery - energia przechodzi przez twoje
ramiona do łokci, do przegubów, do palców dłoni... pięć - energia płynie z
twoich barków przez tułów do pasa... sześć - energia przechodzi do twoich
bioder... siedem - energia płynie przez uda do kolan... osiem - energia
przesuwa się wzdłuż nóg do kostek, do stóp, do palców... dziewięć - twoje
ciało jest ożywione wibrującą energią i jesteś przygotowany do wstania...
aktywność fal mózgowych powraca do normy i zaczynasz odczuwać
wspaniałą świeżość i radość... dziesięć - stałeś się znowu cudownym
dzieckiem natury...
• jesteś zbudzony, możesz otworzyć oczy i wstać...
Zaprezentowaną powyżej sugestię zwiększania witalności z powodzeniem
stosowała dr Kiibler-Ross przy wychodzeniu z głębokiego transu. Tylko
sugerowana złota kula energii promieniująca z odległego miejsca kosmosu
nie nasyca tak ciała kosmiczną energią jak wyobrażenie sobie Słońca, w
którego spektrum promieniowania znajdują się wszystkie składniki
stanowiące, a więc i regenerujące nasze biopole. Standardowe odliczanie od
jednego w górę delikatnie aktywizuje organizm do wyjścia z relaksacyjnej
zapaści.
Mam nadzieję, że przedstawiony schemat koncentracji pozwoli Państwu
nie tylko na wstępną analizę samego zjawiska, jakim jest psychoterapia i
operowanie na energiach subtelnych, ale pozwoli także zrozumieć relacje
zachodzące pomiędzy poszczególnymi składnikami koncentracji.
Dla lepszego unaocznienia prostoty tej techniki odtworzę teraz przebieg
koncentracji, jaką przeprowadziło ze mnąpod dyktando istoty z planu
astralnego medium obdarzone darem jasnosłyszenia. Choć prostota i
powielenie wypowiadanych słów mogą wydać się zastanawiające, bo
wolelibyśmy raczej spodziewać się jakiś rewelacji, to jednak - operując na
moim osobistym doświadczeniu i wypracowanych latami nawykach - słowa
owe totalnie wygasiły tlące się we mnie wątki wewnętrznego lęku, oporu i
wątpliwości. Odniosły prawdziwy sukces. Potwierdziły również, iż wszystkie
wcześniej prowadzone przeze mnie poszukiwania szły właściwym tropem, że
ogromne znaczenie dla skuteczności koncentracji mają tzw. słowa klucze,
które automatycznie otwierają pokłady podświadomości.
159
Jak istotne znaczenie ma ścisły związek słowa z podświadomością,
tłumaczy historia pewnego pana, którego leczono przy pomocy hipnozy
werbalnej. Pacjent ten wchodził w stan głębokiego odprężenia za każdym
razem, kiedy lekarz doliczał do dwudziestu. Tylko jeden raz prowadzący
odstąpił od tradycyjnej wyliczanki i widząc u pacjenta objawy głębokiego
rozluźnienia, po wymówieniu cyfry piętnaście przeszedł od razu do
dziewiętnastki. Pacjent doznał totalnego szoku i nigdy więcej nie potrafił
wejść w stan alfa za pomocą wyliczanki. Nie przez przypadek wypada więc
szanować stare, oklepane formułki, bo wiara w ich moc jest niemalże wiarą w
moc samego siebie.
Także zwyczajność, nawet pewna trywialność wypowiadanych przez
medium słów, tak daleka od wyszukanego słownictwa mistrzów, okazała się
w moim przypadku w pełni uzasadniona. Karol, duch kierujący głosem
medium, koncertowo grał na moich uczuciach i doskonale wiedział, jak się
czułem w tamten sobotni wieczór.
. ..Połóż się teraz wygodnie, tak wygodnie, jak tylko to jest możliwe. Chcę,
abyś się potem więcej nie poruszał. Zamknij oczy i odczuwaj to za
przyjemne. Kiedy będę mówił, twoje ciało z wolna ogarnie niemoc i łagodne
rozluźnienie. Twój oddech stanie się spokojny, myśli mniej rozbiegane.
Nieznacznie wzrośnie ciepłota ciała i rozprężona krew głuchym echem
wypełni ciszę twojego wnętrza... Wszystko, co teraz słyszysz, pogłębia twój
trans... I niby mówię to ja, a jednaj nie ja... Kieruje mną twój Anioł Stróż,
twoje i moje Wyższe Ja... Zawiązuje się coś, czego obaj tak długo
pragnęliśmy, coś, co jest piękne, co jest nie tylko sukcesem, ale jest także
wielkim duchowym osiągnięciem... Staniesz na nogi, będziesz silny, a potem,
a potem pomożesz innym... Ktoś by powiedział, pomagając innym, pomagasz
sobie, ale to jest coś więcej, to jest dojrzałość, to jest miłość, to jest rozkwit,
to jest mądrość... Wiesz, co mam na myśli (wiedziałem)...
Leż wygodnie (trochę się wierciłem), tak wygodnie, jak to jest tylko
możliwe...
Oddychaj spokojnie, równo. Pozwól, aby twój organizm wykonywał to za
ciebie... I uspokój się, rozluźnij, przestań myśleć o mnie... Stań się taki
rozmamlany, taki rozmarzony. Czuj nadchodzącą burzę, chłód chmur, które
zaczynają krążyć nad tobą... Twarze, które odeszły, przemykają w ich
kształtach... wszystko powoli zawiązuje się wokół ciebie.
160
Energia napływa i coraz bardziej się krystalizuje. Dzięki niej przyjdą do ciebie
bliscy i ci, którzy będąprzez ciebie przepowiadać. Musisz do tego dążyć.
Dlatego twoje ciało musi przeistoczyć się w marmurowy blok. Będzie on
stanowić podstawę rozwoju twojej duszy. Wszyscy stąd przychodzący będą
wnikali w piękne kolory twojej aury, będą się czuli przy tobie doświadczeni,
wtedy i ty odczujesz piękno istnienia... Oddychaj głęboko i myśl o tym, o
czym chcesz... O wszystkim tym, co jest związane z twoim życiem i
rozwojem... Oddychaj spokojnie, przeciągle... Powtórz sobie parę razy mantrę
OM i myśl o swoim Sai Babie... Myśl o innych wielkich, którzy pracują na
całym świecie... Pamiętaj, że i ty możesz stać się kiedyś jednym z nich... A
może nim jesteś, tylko nie potrafisz się obudzić?... Trzeba się ograniczać,
odgradzać... Musisz przejść metamorfozę, musisz otworzyć oczy... (Dłuższa
przerwa).
A teraz, panie Zbigniewie, wykonaj trzy odstające oddechy (mam
wypracowany własny sposób prowadzenia oddechu, trochę odbiegający od
przyjętych zasad, i muszę przyznać, że użyte słowo trafnie je zdefiniowało).
Zaczynaj... (Dłuższa przerwa. Karol obserwował dokładnie moje reakcje i
długość przerw w wypowiedzi doskonale dopasowywał do zachowania ciała).
Z każdym oddechem przybywa coraz więcej energii... Ta energia
gromadzi się w tobie, ta energia gromadzi się w polu... Dzieje się coś, czego
jeszcze nie widzisz, a co zaczynasz stopniowo odczuwać...
Wyobraź sobie żyjącą daleko w kosmosie wielką gwiazdę, to twój
Planetarny Anioł Stróż. Wysyła ona piękne światło, które wnika do twojej
głowy, a stamtąd do splotu słonecznego, gdzie budzi złocistą różę
błogosławionego istnienia (reminiscencje do żywych w moim umyśle technik
dr Kiibler-Ross). Róża rozchyla swoje płatki i głosem Twojego Planetarnego
Anioła Stróża otacza cię pięknym złocistym kokonem, przez który może
wniknąć tylko wyższa wibracja, przez który skontaktujesz się z przyjaciółmi, a
który nie dopuści do ciebie żadnych obcych sił. (Osobiście jestem
przeciwnikiem tego typu praktyk. Wewnętrzne przekonanie sugeruje mi, iż
energetyczna zapora może być także tamą broniącą dostępu pożytecznym i
poszukiwanym energiom. Lecz słowa Karola miały ukryty sens. Skoro sama
jego obecność stanowiła wystarczająco skuteczną ochronę przed
niekorzystnymi wpływami, posiadającymi niskie wibracje, i skoro znał moje w
tej sprawie stanowisko, to
161
z pewnością sugerował rozpatrzenie moich przekonań w innym kontekście). I
choć czakry będą otwarte, spokojnie, bez obaw będziesz mógł kontaktować
się z bliskimi...
Leżysz wygodnie... Stajesz się coraz cięższy, wydaje ci się, że coraz
bardziej zagłębiasz się w podłoże. Pamiętasz, jak robiłeś to w Mrowisku?
(Akademik). Spokój ogarnia całe ciało... Twoja prawa noga staje się coraz
bardziej ciężka (ponieważ przestrzegam raczej uzasadnionego stereotypu,
uzależniającego postępujące odprężenie od specyficznej pracy układu
krążenia, Karol ze stoickim spokojem zdruzgotał tę moją ostentacyjną
pewność siebie i przyzwyczajenie do rozpoczynania relaksu od nogi lewej; i
było to dobre posunięcie)... krew żywiej w niej cyrkuluje.. Mięśnie prawej nogi
są coraz bardziej ciężkie i rozluźnione... Ciało przenika fala gorąca i już w
łydce odczuwasz miarowy rytm płynącej krwi... Mrowienie to ruch eterycznej
części, zaczynasz czuć po prostu siebie... Odkrywasz się na nowo... Ciekawe,
kiedy odkryjesz się całkowicie? Musimy do tego usilnie dążyć...
Idziemy dalej: lewa noga... Zauważ, że kiedy tylko wspomniałem o niej,
natychmiast urosła do rozmiarów nogi prawej... Naczynia krwionośne się
rozluźniają, energia się rozprasza... doskonale...
Ręka prawa... Twoja prawa ręka staje się coraz bardziej rozluźniona,
ciepła i ciężka... zauważ, jak drętwieją ci palce, jak mrowienie ogarnia
nadgarstek, jak pochłania przedramię, jak rozdyma łokieć i spływa po bark...
Nareszcie mamy tętno... Dobrze - twoje ciało zaczyna się zatracać. Kiedyś
odejdzie i staniesz się duchowo niepokałany...
Lewa ręka jest już rozpalona i wrażliwa na ruch eteru... Cała jest wibrująca
i słoneczna...
Spójrz, co się dzieje z brzuchem: powstały tam zawirowania - to energia
podstaw próbuje przedostać się w górę. Przepuść ją... Udało się... Energia
wznosi się do klatki piersiowej i nad sercem przelewa w barki i ramiona...
Głowa zaczyna ciążyć, jest jak balon podwieszony do szyi, z którego zeszła
świadomość... Włosy stają ci dęba... (W czasie wzmianki o balonie
podwieszonym do szyi przemknęła mi w wyobraźni makabryczna scena, w
której Frankenstein traci głowę, a z postacią tą czułem się dziwnie tożsamy.
Wzbudzone w tej sposób emocje, choć podbarwione zabawą samym
przywołaniem grozy śmierci, do której niezręcznie pod
162
piąłem schodzenie w głęboki trans, wywołały u mnie krótkotrwały stan
zawieszenia, dezorientacji, w czasie którego nie potrafiłem określić, co jest
prawdą a co grą odmiennie postrzegającego rzeczywistość umysłu. Swoiste
poczucie humoru Karola, chcącego scentrować mojąuwa- gę wyłącznie na
głosie medium, dodało mojej dezorientacji troszkę pikanterii i rzeczywiście
wyprostowało czuprynę). Twarz tężeje w bezruchu. Jest jak kamienny
odcisk... Sztywnieje nos... Sztywnieją policzki... Czoło się wygładza... Gdzieś
w potylicy i w karku pojawia się ociężałość. .. Wszystko puszcza i jednoczy
się z resztą ciała... Nicość jest w tobie i ty jesteś nicością... (Najwyższy stan
istnienia, który pozornie - w grze słów - zwykło się uważać za kres istnienia
świadomości w ziemskim wymiarze pojęć. Przyrównanie mnie do nicości już
do końca pozbawiło mnie oporu przed potrzebą utrzymywania ciała przy
życiu).
Wykonaj jeszcze raz trzy głębokie oddechy. Nie muszą być tak głębokie
jak na początku, są one tylko symbolem pojednania...
Zauważ, jak ciepła energia przemywa twoje ciało, jak stapia je w jedno
dźwięczne brzmienie... Chociaż spoczywasz w złocistym kokonie, energia ta
gromadzi się też w tobie... Jest jak woda, która z każdym wdechem zwiększa
swoje ciśnienie... Jej moc jest utajona. A wiesz od kogo pochodzi? Od twojego
Anioła Stróża (po tej sugestii moje ciało eksplodowało rojem wielobarwnych
ogni, których ruchem kierowało właśnie opiekuńcze spojrzenie Anioła;
niezmącona, zniewalająca poznaniem nieznanej mi części mojej własnej
natury radość niemal rozerwała mi serce i jasnym łukiem elektrycznego
wyładowania poraziła umysł). Przenika ciebie cała Jego obecność... Stoi na
wysokości twoich stóp i pochyla się nad tobą. Składa twoje pole, mówi, że
wracasz do niego, że stało się to, w co przestałeś wierzyć... Dzisiaj zapisze
cię do grona wyzwolonych... Twoje ciało zespala duchowy ogień. Milknie bunt
i stajesz się jednością. Zaistniałeś w tym doświadczeniu. Powstanąw tobie
nowe obowiązki... Stało się coś, czego chyba nie oczekiwałeś - zostało
ożywione twoje serce i otworzyło się sumienie. Możesz teraz określać własną
istność. To dar, którego nie możesz zmarnować, przywilej otrzymywany u
kresu drogi. W ciągu najbliższych kilku lat przebudzi się twoja duchowa
świadomość i zjednoczysz się z naszym światem. W jedności tej odnajdziesz
pragnienie bycia bardziej sobą niż iluzją... Co się stopi - trwa, co się stopiło -
także jest... Koło istnienia nie
163
ma początku ani końca. Każda radość i cierpienie to tylko narządzie stawania
się prawdziwym. Jednak ,,tu i teraz" podnoszą materię do stanu wyświęcenia.
Potrafiąc zrozumieć oba stany, można ustalić granicę między tym, co stanowi
ciebie, a co ciebie stanowiło. Co jest egzystencją, a co istnieniem. I choć
całość tworzy ciebie, to powstaje nowa jakość, jakość przebudzonego...
Twoja ziemska materia się rozsypała...
Z każdym pulsem jednasz się na wieki z energią czakramów... Czujesz, jak
Anioł rozpościera dłonie na (twoim) brzuchu i głowie? Czujesz, jak drenuje
czakry i jak je wzbogaca? (Anioł się uśmiechał, bawił mną i mrugał okiem. Nie
dostrzegłem nic charakterystycznego dla ceremonii i uzdrawiania).
To, co uważałeś w sobie za niegodne, wcale nie jest takie złe. To tylko
człowiek nadał niewłaściwe brzmienie wielu obrazom tego samego, które
nazywa się życiem. Wiele wyniesionych prawd moralnych jest mniej godnych
polecenia. Ale to wszystko jest treścią twojego świata i nie powinieneś ich
rozpatrywaniu poświęcać całej swojej uwagi. One zostały rozpatrzone jeszcze
przed stworzeniem ciebie. Masz obowiązek odnaleźć siebie, a nie iluzję praw.
Bo ty jesteś prawem najważniejszym...
Wiele czasu poświeciłeś na poznanie historii czakr. Nadałeś im miano
centrów świadomości, podejrzewając, iż to one tworzą nową wartość, a
zapomniałeś o prostym stwierdzeniu, że to nowa wartość tworzy nową
rzeczywistość. A nie odwrotnie. Usuwając bloki, nie staniesz się lepszy, lecz
stając się lepszym, usuniesz wszystkie bloki. Chęć otwarcia czakr to ledwie
pragnienie. Choć istotne dla żywych, dla nas mniej przydatne...
Serce pachnie lasem, smakiem wód jeziornych, szepce nawoływaniem
duchów przyrody, z którymi tak nieładnie zadarłeś. Zaskarb sobie ich
nieprzemijający szacunek... Twoje gardło jest błękitem, przestrzenią, skąd
dopływają nasze głosy, nie zgub tej czystości... Powstrzymaj się (chciałem
uruchomić jedną z sekwencji postrzegania zmysłowego), nie jesteś na to
jeszcze przygotoM>any... Potrzebuję pomocy... (tę prośbę Karol skierował
pod adresem Anioła; wydało mi się, że w otoczeniu zaszły jakieś
nieoczekiwane zmiany). Złociste światło spokoju pada na twoje serce (nie:
splot słoneczny, lecz serce, ta różnica zdaje się świadczyć o tłumieniu
karmicznych wspomnień - przynajmniej tak to wtedy odebrałem)... Co to za
obecność? (Pytanie i do mnie i do Anioła). Oko
164
nas pochłania... (głos medium stał się spokojniejszy). To twoja skaza, która
dopiero się objawi... (Wiedziałem, że przyjdzie czas zadośćuczynienia
krzywdom, których byłem sprawcą w średniowieczu; choć pokuta była mi
oszczędzona w poprzednich wcieleniach, prawo przyczyny i skutku miało
wkrótce o sobie przypomnieć). Nie wiem, jak ci pomóc, twoja droga ma inne
wymiary... Daje znak, byś powiedział... (Anioł odchodził i czekał na słowa,
których jeszcze nie potrafiłem z siebie wydobyć, ale jego miłość dała mi
pewność, że kiedyś je wypowiem.).
(Po dłuższej chwili, kiedy zatarło się echo wydarzeń z dalekiej przeszłości,
przyszli moi znajomi z zaświatów).
...Jest ojciec, matka, ale sąteż inni. Oni oczekują, sązwiązani z pewnym
wariantem twojej przyszłości i mają nadzieję, że wasze plany niebawem się
ziszczą... (Tu nastąpiła cała feeria moich osobistych obrazów i wizji
potwierdzających związki i plany z przybyłymi). Przyrzeczenie poprawy to nie
wszystko... (Karol, czytaj ąc we mnie, j ak w otwartej księdze, doskonale
wiedział, co było moją słabością). Jeśli się postarasz, Jessica (córka)pójdzie w
twoje ślady... Odchodzą (widziałem to), ale są zadowoleni z twoich postępów.
Muszą wracać...
Skup się, twoje rozbiegane myśli ukazują ci teraz niewłaściwą drogę. .. Ja
również odchodzę. Postaraj się sam odzyskać nadchodzący czas, zaczynaj...
(Karol miał na myśli moje specyficzne wychodzenie z transu, którego zresztą
nikomu nie polecam, a które trafnie określało pojęcie „nadchodzący czas").
Po odejściu Karola jeszcze dłuższą chwilę nie mogłem się podnieść. Ciało
trwało nieruchomo, pozostawało całkowicie poza moją kontrolą żyło jakby
własnym życiem. Jakiś czas potem, wysunięty nieco poza obręb ciała
fizycznego, obserwowałem potoki bieli wygładzające tę część świadomości,
która wiązała mnie z troskami i przeszłością. Całe moje ego stopniało,
odrzucając balast czasu, i ujrzałem sceny, jakie miały stać się moim udziałem
w przyszłości. Wyraźnie widziałem skazę, którą wyniosłem z poprzednich
wcieleń, a która mogła przekreślić część moich przyszłych dokonań...
165
„Medytacja to kierowane motywacją poszukiwanie prawdy ".
Karol
5. Medytacja
Wielu ludzi obawia się medytacji, uważając ją za praktykę mogącą
zaszkodzić ciału. Tymczasem medytacja jest niczym innym, tylko jedną z
form pracy z umysłem. Jest próbą zrozumienia siebie przez odwołanie się do
skarbnicy wiedzy, jaką jest odnaleziona Jaźń.
„Kiedy jaźń umysłu staje się rozluźniona w ciszy - czytamy w przekazie
Cayce'a - umysł (...) staje się świadomy obecności duchowej jaźni, która jest
cząstką jaźni wewnętrznej i jest ukryta. Wówczas ku tej wewnętrznej
świadomości płynie energia (...) A zatem jeźełijaźń umysłu (...) jest w
harmonii z Wolą Boga (...) wtedy przychodzi świadomość Jego ducha ".
Odnalezienie prawdziwej świątyni w sobie jest jednym z największych
odkryć, jakich może dokonać człowiek. To właśnie w Świątyni Serca
promienieje Chrystus każdego człowieka. Według nauk Yoga- nandy w
enklawie serca możemy poprzez pobożność, naukę i miłość otworzyć
prawdziwy wzrok, rzeczywistą intuicję, które odsłoniąprzed nami duchową
naturę stworzenia.
„Powinieneś odejść od praktyki opartej na rozumieniu intelektualnym -
naucza Kaisen Krystaszek - odrzucić słowa i to, co za nimi idzie, nauczyć się
kroku wstecz, który odwróci światło do wewnątrz, aby oświetlało
twojąprawdziwą naturę. Ciało i umysłodpadnąsamez siebie i ukaże się Twoja
prawdziwa twarz ".
166
Ramakriszna, święty indyjski, powiedział jednemu ze swoich uczniów:
„ Gdybyś poświęcił praktyce duchowej dziesiątą część czasu, jaki
przeznaczasz na uganianie się za kobietami i robienie pieniędzy, w ciągu
kilku lat osiągnąłbyś oświecenie ".
To prawda, że medytacja przeżywa obecnie prawdziwy renesans. Głośno o
niej w prasie i w telewizji, szepcą o niej kochankowie i pary ze stażem. Nosi
piętno sekretu i duchowej dojrzałości. Każdy chce jej posmakować, chce
poszerzyć świadomość, zrozumieć człowieka i prawa nim rządzące, słowem -
odkryć tajemnicę świata. Sięgnąć po to, co nieosiągalne. Jednak tylko
nieliczni wiedzą, jak taki stan można osiągnąć.
„Medytacja to stan nie-umysłu" - mówi Osho. I tak i nie. Medytacja to z
pewnością nie koncentracja. To stan czystej świadomości. To stan
świadomości osiągany nie przez odrzucenie umysłu, lecz przez przeniknięcie
jego punktowości, ukierunkowania, to roztopienie się w bezmiarze
nadświadomości. Nadświadomość to synonim Jaźni. Medytacja to poznanie
prawd ukrytych w Jaźni. Poznanie samej Jaźni jest dla zwykłego śmiertelnika
niemożliwe. Dokonało tego niewielu, w tym Jezus, Budda i Sai Baba, i
niewielu o tym głosiło.
Medytacja to poszukiwanie prawdy wewnątrz umysłu, które nie wymaga
specjalnych obrzędów. „Istota medytacji, istota modlitwy nie leży w
ceremoniale, skomplikowanej pozycji ciała czy też w przyjmowaniu jakiś
określonych postaw umysłu " - wyjawił Cayce. Nie musisz unikać
wszystkiego, co dotyczy Jaźni, ani też tego, co robisz dla zaspokojenia swych
materialnych potrzeb. Pozwól raczej, aby wszystko stało się efektem pracy
umysłu, nie zaś jego celem. W ten sposób osiągniesz radość, iż jesteś dobry,
iż kochasz i że serce masz otwarte.
Mistrz medytacji J. Krishnamurtii wyjawia, iż „ Medytacja jest właściwie
bardzo prosta. To my ją komplikujemy. Krępujemy ją siecią naszych pojęć -
czym ona jest, a czym nie jest - pojęć nieprawdziwych. Właściwie dlatego, że
jest ona tak bardzo prosta, wymyka się nam, umysł bowiem jest ogromnie
przywiązany do myślenia - zagmatwany i znużony. A gdy kieruje sercem,
wtedy powstają problemy. Medytacja przychodzi łatwo i naturalnie, gdy
chodzisz po piasku na plaży, wyglądasz oknem, albo patrzysz na te śliczne
wzgórza wypalone słońcem ubiegłego lata ".
167
„ Medytacja jest całkowitym wyciszeniem całego wewnętrznego ja -
tłumaczy A. Kirkwood. - W ten sposób dusza staje wobec bezruchu umysłu i
ciała. Osiągnięcie stanu medytacyjnego wymaga wielu ćwiczeń. Zabiera
czas, wymaga hartu ducha, ponieważ umysł jest bardzo przebiegły i po
prostu zaleje cię myślami, obrazami i wizjami. Nie tylko będziesz miał wizje,
ale również usłyszysz dźwięki i doznasz wielu nowych odczuć. Zapewniam
cię, że nie doprowadzi to do opanowania twego umysłu przez jakiegoś ducha,
gdyż nie ma żadnej zasady ani mocy potężniejszej od Boga. W akcie
medytacji zapraszasz Jego Wielkiego Ducha, aby stał się Jednym z całym
twoim życiem. Nie znaczy to, że Bóg nie ma dostępu do twojego życia, ale że
po prostu pozostawia wszystkim wolną wolę. Wolna wola obejmuje również
wolność w komunikowaniu się z Nim ".
Właśnie dzięki temu wewnętrznemu skupieniu, i to zupełnie przy-
padkowemu, w roku 1600 Jakob Boeheme podczas oglądania zwykłego
kubka cynowego przeżył oświecenie. I choć akt ten trwał zaledwie
kilkanaście minut, zmienił on całkowicie życie tego znanego później
ezoteryka.
,,Bo to w sobie samym ukształtowane nie jest ani wielkie ani małe -
próbował Boeheme tłumaczyć współczesnym przeżyte doznanie - i nigdzie
nie ma początku ani końca, jak tylko tam, gdzie boska żądza wprowadza się
w istotę swej kontemplacji jak kreacji; ale w sobie samym to kształtowanie
jest nieskończone a formułowanie nie do opisania. Podobnie jak
wymodelowanie umysłu człowieka znajduje się niewymiernie w pewnej
nieustającej formie, gdzie niezliczone obfitości seansów mogą modelować i
ujmować się w tym jednym umyśle, które w ziemskiej kreaturze mają
przecież po większej części stan pierwotny z fantazji gwieździstego umysłu, a
nie z sił wewnętrznego podłoża boskiej mądrości".
Wszystkim wypowiedziom można przytaknąć i wszystkim postawić te same
zarzuty. Podejść do medytacji jest bowiem tyle, ilu medytujących. Jednak
zawsze musimy uporać się z tajemniczą niezdyscyplinowaną naturą umysłu.
Bez poznania umysłu nie poznamy „zasad" medytacji. Wszystkie formy
medytacji wewnętrznej i zewnętrznej kierują uwagę ku środkowi, na umysł.
To on odcina zewnętrze od wnętrza i skupia uwagę na punkcie, poza którym
znajduje się obszar doświad
168
czeń pozarozumowych, gdzie nie istnieje logiczne myślenie. Medytacja to
rozpuszczenie trzyistności umysłu: Ego, Boga, Świata. Wtedy zanika
dwoistość wnętrze-zewnętrze, która odnosi się do ciała i która nie posiada
żadnego znaczenia w Absolucie. Kształt lotosu serca wyobraża prawdę
kosmosu zamkniętą w obiektywnym świecie wewnętrznym, odrzucającym
subiektywny świat zewnętrzny. Kiedy zanika ego, pojawia się
nadświadomość. Istnienie dwoistości przedmiotu i podmiotu poznania jest z
gruntu fałszywe. Występujące w myśli zachodniej dwa aspekty
doświadczenia, gdzie mamy pustkę i formę, prawdę relatywną i prawdę
absolutną, okazująsię nie istnieć. Innymi słowy, medytacja to zanik wrażenia
oddzielenia podmiotu od przedmiotu doświadczenia. Tak samo buddyzm
poszukuje rozwiązania problemu cierpienia poprzez zniesienie poczucia
oddzielenia. Ten punkt widzenia wypacza naturalnie duchowy i
psychologiczny charakter zachodniej indywidualności.
„Przeobrażeniom ulega aspekt przedmiotowości. Pojęcie rzeczy i
rzeczywistości zaczyna być inaczej odbierane, a ich związek z tzw.
Rzeczywistością potoczną - zachwiany. Liczyć zaczynają się związki między
rzeczami, a indywidualne ich atrybuty tracą znaczenie.
Doszedłem do wniosku, że człowiek żyje zawsze w dwóch sferach
doświadczenia: w sferze, w której przedmiot i podmiot są doświadczane jako
osobne i wtórnie powiązane między sobą byty, oraz w sferze, gdzie
doświadcza jedności ze światem(...) Ponieważ obserwujemy doświadczenia te
u łudzi normalnych, musimy stwierdzić, że oni i świat, w którym się
pojawiają, należy do ludzkiej natury.
Kurt Goldstein
Dwoistość, doktrynę oddzielenia, sfundamentalizowała teologia i kla-
syczna psychologia, która na bazie myśli Newtona i Kartezjusza przyjęła
separację jako naturalne ludzkie uwarunkowanie. Kościół Chrześcijański,
bazując na tradycji Arystotelesa, Sokratesa i Platona, z wielkim znawstwem i
wyrachowaniem przeciął człowieka, tworząc zewnętrzny i wewnętrzny jego
obraz, na czym zbudował swojąpotęgę.
U Platona spotykamy człowieka jako istotę szamoczącą się między tym,
co w naturze złe, a tym, co szlachetne. Między boskim powinowactwem a
zwierzęcymi instynktami. Platon utknął na próbie zrozumienia dwoistej
natury człowieka, Arystoteles podniósł go do rangi ustawicznej
169
walki dobra ze złem. W te koleiny pchali wózek średniowiecznego mate-
rializmu kolejni myśliciele. Nowy racjonalizm Kartezjusza i Newtona pozbawił
Boga dominującej roli, poddał przyrodę myśleniu analitycznemu, dzieląc
świat na rozumne fragmenty, ale było to zastąpienie błędnego obrazu
dwoistości innym fałszywym wizerunkiem, gdzie wyzbyta ducha ludzka istota
została postawiona przeciwko samej sobie.
Freud i jego współcześni przyjęli ten wzór, tłamsząc jednorodność
człowieka segmentowaniem go na id, ego i superego. Nietschego „Bóg
umarł" i antyreligijny zaśpiew Marksa z leninowskim komunizmem odcięły
rozum od świadomości boskiej, czyniąc z człowieka samotną skończoną
maszynę. Ta zimna logika dzielnie współgrała z ideologią chrześcijańską i
założeniami klasycznej psychologii, radośnie i we własnym interesie niszcząc
naszą duchowość.
Tak kulturowo uwarunkowanemu rozumowi nie łatwo jest przeskoczyć w
ideę jedności i posiąść ją chociażby na poziomie akceptacji. Nie jesteśmy, jak
głosili Faryzeusze, istotami oddzielonymi od urodzenia, nie jesteśmy
obarczeni grzechem pierworodnym, jak chce to widzieć judaizm i świat
chrześcijański. Jesteśmy zintegrowanym z polem powszechnej świadomości
jego psy chiczno-duchowym elementem. Akt stworzenia zagwarantował nam
dostęp do jego obfitości. Koncentracja i medytacja są ledwie narzędziami
ułatwiającymi to zadanie.
„ Każdy człowiek istnieje w tym polu i korzysta z niego jak Jezus i wszyscy
oświeceni mistrzowie. Jedyna różnica polega na tym, że mistrz doświadcza
swego związku z powszechnym polem zarówno świadomie, jak i
nieświadomie. Uwolnił się on od iluzji, że rzeczywiste jest tylko to, co istnieje
w świecie fizycznym. Rozumie, kim jest w stosunku do pola powszechnej
energii i przenikającej je świadomości, gdyż bezpośrednio doświadcza
zarówno tego pola, jak i Wszystkiego - powszechnej świadomości, która je
wspiera. Świadome doświadczenie powszechnego pola jest możliwe dzięki
przeciwstawieniu się tendencji do utożsamiania się ze swym świadomym
umysłem i fizycznymi zmysłami, aż do osiągnięcia odłączenia się od nich.
Scalając wszystkie fragmenty siebie, przekształcamy JESTEM będące syntezą
jaźni, a przez JESTEM właściwie postrzegamy nasz związek ze Wszystkim i
zawartymi w nim formami".
Keith Sherwood
170
Proste.
Jednak i świat naszej kultury ma ważne do spełnienia zadanie. Jest nim
transpersonalna przemiana jednostki, która w modelu Wilbera stanowi
najwyższą formę rozwoju, formę wykraczającą poza osobnicze odczucie
siebie, gdzie rozwój duchowy idzie w parze z dojrzałością psychologiczną.
Może się bowiem zdarzyć, iż jednostka o głębokim duchowym wglądzie
będzie niedojrzała psychologicznie. I odwrotnie: bywa, że wyrafinowana i
społecznie rozwinięta osoba za nic ma wartości królestwa duchowego. Na
pocieszenie pozostaje fakt, iż są ludzie celujący w obu domenach.
Przykładem tych rozbieżności sąprzybyli ze Wschodu kapłani, którzy nie
mogąc się przystosować do nowego, bogatego w akty psychologiczne świata
- nie potrafią się odnaleźć w nowej ideologii. Nie zdoławszy opanować wielu
obszarów związanych z przetwarzaniem energii na niższych poziomach
(seks, władza, pieniądze), gubią się, zatracają i co najgorsze - tworzą nowe,
kaleczące psychikę uczniów wzorce. Eksponują chorą wizję świata, wizję w
której człowiek, będący istotą społeczną odrzuca normy obowiązujące w jego
kulturze (środowisku). Taki człowiek bez dobrze wykształconego aparatu
psychicznego, opartego na zdrowych reakcjach psychologicznych, nawet
rozumiejąc ideę Boga, nie odnajdzie siebie jako jego części. To przynosi z
czasem ból, frustrację, pchnie w otchłań szaleństwa i bezskutecznie
podejmowanych prób wyrwania się z matni. W ogóle pozbawi go cech ideału.
Zwyczajnie: zepchnie w wymiar nieprzystosowania i niezrozumienia tak
samego siebie, jak i prawideł rządzących tym światem.
A my powinniśmy robić po prostu to, co powinniśmy - brzmi główna
zasada buddyzmu.
„ Celem studiowania buddyzmu nie jest poznanie buddyzmu, ale poznanie
siebie. Jest rzeczą niemożliwą poznać siebie bez pomocy jakichś nauk. Jeśli
chcecie wiedzieć, czym jest woda, potrzebujecie nauki, a naukowiec
potrzebuje laboratorium. W laboratorium są różne sposoby studiowania tego,
czym jest woda. Dzięki temu możliwe jest zarówno poznanie, z jakich
elementów składa się woda, jakie przybiera formy, jak i poznanie jej natury.
Ale nie da się w ten sposób poznać wody samej w sobie. Podobnie jest z
nami".
Shunryu Suzuki
171
„Myślenie czysto logiczne nie może dostarczyć nam wiedzy o świecie
empirycznym. Wszelka wiedza o rzeczywistości ma swój początek w
rzeczywistości i na niej się kończy. Reguły proponowane przez logikę są
całkowicie puste ".
Albert Einstein
I słusznie, że cywilizacja zachodu dodała do obrazu człowieka psychologię
wschodu, to mocno określiło jego jednostkową i społeczną świadomość.
„Poznawanie buddyzmu jest poznawaniem siebie. Poznawanie siebie jest
zapominaniem o sobie ".
Zendzi Dogen
Jaka jest natura umysłu, jego stany i umiejscowienie? Z pewnością jest
tym, czym my nie jesteśmy, obiektywizuje się jako przedmioty przez nas
poznawane. To właśnie on znajduje się w kontakcie ze wszystkimi zmysłami.
Zmysły tworzą hermetyczny świat zewnętrzny, umysł hermetyczny świat
wewnętrzny. Tyle powie każdy ezoteryk, ale nawet on nie wprowadzi nas w
prawdziwą naturę umysłu. Dokonać tego może tylko ten, kto ją w pełni
urzeczywistnił. Istnieje tyle sposobów jej urzeczywistnienia, ilu mamy
mistrzów, a każdy opis prób prowadzących do oświecenia brzmi zupełnie
inaczej.
Nauki buddyjskie odsłaniają dwa aspekty umysłu. Pierwszy z nich to umysł
zwykły, określany przez Tybetańczyków mianem sem. To świadomość
rozróżniająca, która chwyta bądź odrzuca zewnętrzne, to co wchodzi w
relacje z innym, z każdą rzeczą postrzeganą jako inną od obserwującego. To
myślący organ funkcjonujący z rozpędu, fałszywie, w zewnętrznym punkcie
odniesienia. To on uznaje i zatwierdza, doświadcza i zapamiętuje, miotając
się bezradnie w zewnętrznym morzu wpływów, nawyków i uwarunkowań.
Drugi aspekt to prawdziwa natura umysłu - nie tknięta przez śmierć,
absolutna, najgłębsza istota ukryta wewnątrz sem, przesłonięta chaosem
myśli i emocji. Intuicja czasami ociera się (ledwie) o potęgę zrozumienia
daną prawdziwemu umysłowi, jakim jest wewnętrzne.
172
Sogjal Rinpocze przestrzega przed porównywaniem natury umysłu z
naturą innych umysłów. „ W istocie jest ona naturą wszystkiego. Za-
pamiętajcie więc, że poznając czy też urzeczywistniając naturę umysłu,
poznaje się naturę wszystkich rzeczy i zjawisk". Dlatego Budda, osiągnąwszy
oświecenie, pragnął ukazać nam naturę umysłu. Rozumiał jednak, że nie
może podzielić się swoją mądrością że nie nadszedł jeszcze dla ludzkości
odpowiedni czas, a objawioną prawdę sami ludzie zamkną w więzieniu
sceptycyzmu.
Nauki wspominają o czterech błędach popełnianych w poznawaniu
umysłu. Po pierwsze umysł jest tak blisko nas, iż trudno go zobaczyć. Po
drugie jest zbyt głęboki, by go pojąć. Jeśli choć raz upuścimy sondę na jego
dno, otworzy się sam. Po trzecie natura umysłu jest zbyt prosta, by
jąuchwycić od razu. W istocie wystarczy zanurzenie się w nim i spokojne
oczekiwanie (bez czekania). Po czwarte umysł jest zbyt doskonały, by go
zinterpretować sposobami wymyślonymi przez inteligencję. Jego bezmiar
przekracza naszą wyobraźnię. Poza tym wielu nie wierzy w oświecenie, które
jest prawdziwą naturą umysłu. A przecież natchnienie i orgazm sąjego
skromnymi przebłyskami.
"Mimo że to, co zwykłe nazywa się umysłem, cieszy się powszechnym
szacunkiem i jest szeroko dyskutowane, Jest nie rozumiane, rozumiane
niewłaściwie bądź jednostronnie. Ponieważ nie rozumie się go poprawnie
takim, jakim jest, pojawiają się niezliczone idee, hipotezy i filozofie. Ponieważ
nie rozumieją go zwykłe istoty, Nie rozpoznają własnej natury.
Wędrują więc między sześcioma odrodzeniami w trzech światach,
doświadczając wyłącznie cierpienia. Jakże smutne konsekwencje ma zatem
niezrozumienie własnego umysłu ".
Padmasambhawa
Tę opinię podzielają wszystkie nauki buddyjskie, upatrujące w spojrzeniu
na naturę umysłu uwolnienie się od strachu przed śmiercią i potrzebę
urzeczywistnienia prawdy o życiu. Spoglądanie na umysł od wewnątrz, a
więc poprzez pozostawanie w jego bliskości, odcina wszyst-
173
ko to, co zewnętrznym postrzeganiem przytłumia jego blask. Wielu błądzi w
gąszczu wrażeń zmysłowych, sądząc, iż ocierają się o umysł. Tak jak
spoglądający na rozżarzoną żarówkę upatruje w niej idei rozpalonego słońca,
nic nie wiedząc o teorii elektryczności.
Medytowanie wielu przeraża, pobudzając niezdrowo wyobraźnię wizją
bezdennej pustki. Sądzą że dojście do Jaźni prowadzi przez bez-
wymiarowość, przez niemal lodowatą próżnię. Nic bardziej błędnego. To Jaźń
jest dla umysłu próżnią. Tam koniec jest początkiem, a początek końcem
wszystkiego, tam myśl tradycyjnego umysłu teraźniejszego rozbiega się,
istniejąc w czasie, którego nie ma.
„ (.. ,)dwa sposoby myślenia, droga czasu i historii oraz droga wieczności i
bezczasowości, stanowią część ludzkiego wysiłku, zmierzającego do
zrozumienia świata, w którym żyje. Żaden z nich nie daje się pojąć przez
drugi ani doń zredukować. Stanowią one, jak to mawiamy w fizyce,
komplementarne punkty widzenia, każdy z nich jest dopełnieniem drugiego,
żaden nie daje pełnego obrazu ".
J. Oppenheimer
Chlubiąc się cywilizacyjnym dorobkiem, dumni z cenzora politycz- no-
gospodarczo-religijnego, na piedestale rozważań o człowieku stawiamy
święte prawo dwoistości ludzkiej natury, gdzie niemal maniakalnie wy-
szczególniono to, co jest dobre, i to, co jest złe. Nic bardziej pokrętnego. Zło i
dobro są tylko różnymi formami opisującymi zamknięcie jednostki w
strukturach społecznych. Tak na dobrą sprawę to nikt nie potrafi powiedzieć,
co będzie dobrem i złem za lat tysiąc. Dobro i zło są jedynie łańcuchem
zmian moralnych zachodzących aktywnie w świecie zewnętrznej
rzeczywistości. Dlatego Bóg nigdy nie potępia ani nie gloryfikuje ja-
kiejkolwiek postawy. Dlatego nie przerwie żadnej wojny, jakie toczy człowiek
od zarania dziejów. Z takiego wolnego wyboru, przez destrukcję tworząc
nową wartość, mamy prawo korzystać my wszyscy.
„ To umysł nadaje rzeczom ich jakości, ich podstawy i ich istnienie ".
Dhammapada
Czy to oznacza, iż prawa rządzące zewnętrzem są ułudą że można bezkarnie
kraść, zabijać, niszczyć, by w ten barbarzyński sposób tworzyć nową
wartość? Bynajmniej. Nawet zewnętrze kieruje się prawami, które przenika
174
duch wyższej świadomości, dzięki czemu możemy tworzyć coraz doskonal-
sze, bliższe słowu duchowemu prawa. Dlatego Jezus, Budda czy Babadżi żyli
wśród nas na tym poziomie (jedli, spali i głosili). Ich przyj ście miało wymiar
ponadczasowy - wskazywało najwłaściwszy kierunek ludzkiego rozwoju i
znaczenie istności, którą jesteśmy pospołu i z osobna, a której, o ironio, nie
potrafimy obj ąć całkowitąpercepcją. Drżymy niczym powietrze w balonie,
które nie dostrzega ogromu wolnego nieba, gdzie piekło i czyściec są jedynie
naturalnymi i jakże wstydliwymi powłokami ignorancji.
„Myślenie czysto logiczne nie może dostarczyć nam wiedzy o świecie
empirycznym. Wszelka wiedza o rzeczywistości ma swój początek w
rzeczywistości i na niej się też kończy. Reguły proponowane przez logikę są
całkowicie puste ".
A. Einstein
Ezoteryczna koncepcja poszukiwań daje impuls do poszukiwania
pierwotnej substancji świata, która jest z nami jednością. Ten impuls czyni
nasz poziom wrażliwy na przekazy Jaźni. Owszem, stanowimy część oceanu
świata, ale nadal nie jesteśmy nim w pełni, nie jesteśmy, gdyż nie posiadamy
jego rozmachu w tworzeniu zjawisk. Pewne uniwersalne zasady oceanu
tycząsię również naszej egzystencji (istności), jego fali, ale musimy przyznać,
iż wiedza ta - w ogólnej interpretacji oceanu - nadal formułowana jest
zgodnie z prawami obowiązującymi dla fal. Mówienie zgodnie z prawami
oceanu na poziomie fali jest niemożliwe, gdyż jednym z praw oceanu jest
brak wszelkich praw. Jakakolwiek próba kategoryzowania myślenia nawet
według kryteriów ezoterycznych musi zakończyć się połowicznym sukcesem.
„ Owe dwa sposoby myślenia (...) stanowią część ludzkiego wysiłku,
zmierzającego do zrozumienia świata, w którym żyje. Żaden z nich nie daje
się pojąć przez drugi ani doń zredukować. Stanowią one, jak to mawiamy w
fizyce, komplementarne punkty widzenia, każdy z nich jest dopełnieniem
drugiego, żaden nie daje pełnego obrazu ".
J. Oppenheimer
„Zaiste wszelkie zjawiska są naszym wytworem, tkwią w naszym umyśle
jak odbicie zwierciadła ".
Padma Sambhava
175
Niewątpliwie umysł jest częścią wszechogarniającej Jaźni, której
poszukujemy, ale częścią ograniczoną do czterowymiarowego doświad-
czenia. Ponieważ tworzy z Jaźnią jedno, w rozwiązywaniu doświadczeń może
korzystać i z uniwersalnego punktu widzenia. To, iż doświadczenie i punkt
widzenia są jedne, wie tylko Jaźń.
Mówiąc o jedności nie mamy na myśli tego, iż wszystko, co widzimy w
materialnym świecie, jest iluzją (Mają w hinduizmie). Oznacza to, że duch,
rozumiany jako źródło, jako korzeń kosmiczny wszystkiego co żyje i nie żyje,
jako nieskończony duch Stwórcy - jest we wszystkim. Manifestuje się także
wewnątrz ludzkiej istoty.
Kabała mówi wyraźnie: chociaż wszystko istnieje we Wszechjed- nym,
niemniej prawdziwe jest to, że Wszechjedne jest we wszystkim, kto
rzeczywiście rozumie tę prawdę, ten posiadł wielką wiedzę. Pierwiastek
duchowy tworzy wszechświat i nie wyczerpuje się w swoim przejawieniu.
Świat nie jest Bogiem, jak naucza panteizm. Niemniej Bóg przenika świat,
jest jego Domeną a zarazem przerasta go nieskończenie. Wszechjedne
stanowi z kosmosem Jedność. Wszechjedne znajduje się we wszystkim, ale to
„wszystko", będąc jednością nie jest Wszechjedne (choć jest we
Wszechjednym).
Z więzienia umysłu nikt nie jest w stanie wyrwać się w sposób całkowity,
ale samo dążenia do osiągnięcia tego stanu jest już częścią wyzwolenia i
podstawą wewnętrznego dialogu. Kiedy dążenie się już rozpocznie, stanie się
celem samym dla siebie. Mówiąc słowami Bhagvad Gity - „Niechaj celem
czynu będzie czyn sam w sobie, a nie zdarzenie".
Medytacja daje możliwość oświecenia umysłu, lecz nie gwarantuje
uzyskania potęgi jedności, tak jak fala nigdy nie posiądzie siły oceanu. Już
sam akt poszukiwania oświecenia zmienia umysł, unicestwiając takie
negatywne cechy, jak zazdrość, chciwość, mściwość, okrucieństwo, żądzę,
strach, lęk etc. - wszystko to, co tłumi w człowieku wyższe racje. Duchowa
prawda nie jest ani zawiła, ani naiwnie prosta.
Jedna z największych tradycji buddyjskich określa naturę umysłu jako
mądrość zwyczajności. Wystarczy z wyczuwalnym dystansem podejść do
intelektu i odrzucić logiczny umysł, który jest ziarnem iluzji.
„ Oświecenie jest realne i każdy z nas, dosłownie każdy, we właściwych
okolicznościach, dzięki właściwemu treningowi, może urzeczywistnić naturę
umysłu i poznać tę nieśmiertelną i odwiecznie czystą część
176
siebie. Oto obietnica wszystkich mistycznych tradycji świata, spełniona i
nadal spełniana w tysiącach ludzkich istnień ".
Sogjal Rinpocze
Yasuntani Rosi zapytany przez ucznia o przeszkody blokujące jego rozwój,
odparł, iż wrogiem jest dyskursywne myślenie, które po jednej stronie stawia
człowieka, a po drugiej to wszystko co nim nie jest. Także Plotinus, mistyk
rzymski, nie postrzegał w widzeniu różnic i dwoistości.
Zadaniem medytującego umysłu jest odrzucenie pojęcia dualizmu.
Wyjście poza czas i przestrzeń. Odszukanie domu. Pogrążenie się w wiedzy,
która jeśli nawet zostanie zrozumiana - i tak przejdzie przez sito oddzielające
umysł od Jaźni. Umysł musi walczyć o to, co zostanie po przecedzeniu.
„Zniszczone bariery mówią o dwoistym procesie (...) osaczania poprzez
oddzielenie zlokalizowanej jaźni. Wszystko to jest jednym procesem. Jeśliby
to odwrócić i nazwać ucieczką zunifikowanej delokali- zacji duszy, to
wówczas przybliży się myśl jasno świadczącą o istnieniu całości..."
Willett
„Duszaposiada coś, iskręponadzmysłowej wiedzy, której nigdy nie można
ugasić. Jest jednakjeszcze inna wiedza o naszych duszach, która kierowana
jest na zewnątrz ku przedmiotom; jest to mianowicie wiedza naszych
zmysłów i rozumienia. Ukrywa ona nam tę nową wiedzę przed nami. Owa
intuicyjna, wyższa wiedza jest poza czasem i poza przestrzenią, poza tu i
teraz ".
Mistrz Eckhart
Medytację można przedstawić na wiele sposobów. Budda znał ich 84
tysiące. Za równie zaskakujące i przemawiające do wyobraźni zaliczyłbym
techniki prezentowane przez Osho. Można mówić o nich tysiące razy i zawsze
będą inaczej postrzegane, bo za każdym razem interpretuje je umysł
znajdujący się w innym stanie. Dlatego zawsze są świeże i przystępne.
Medytacja to smakowanie bytu ponad wszelkimi ograniczeniami.
Sprowadzony do domu umysł, cichy i rozluźniony,
177
umyka chaosowi dnia, wprowadzając nas w świat wolności i niepojętego
spokoju, w świat snów dziecięcych, gdzie wszystko jest znowu razem i gdzie
wszystko jest możliwe.
Po przejęciu władzy nad zmysłami umysł uzyskuje dostęp do ogromnych
pokładów energii, niszczonych bezpowrotnie w czynnościach per-
cepcyjnych. Ujarzmione i skierowane do wnętrza, torują drogę nowemu,
które już nie wyczerpuje.
Celem medytacji jest przebudzenie, dostrzeżenie traconej na rzecz życia
głębi własnej natury, powrót do niej. I słusznie. Jednak najważniejszym
etapem całego tego duchowego eksperymentu jest - zaznajomienie się z
techniczną stroną zagadnienia.
„Pierwszą rzeeząjest poznanie medytacji. Wszystko inne jest wtórne. Nie
mogę ci powiedzieć, że powinieneś medytować, mogę ci tylko wyjaśnić, co to
jest. Jeśli mnie zrozumiesz, jesteś w medytacji - nie ma w tym żadnego
nakazu. Jeśli mnie nie zrozumiesz, nie będziesz w medytacji ".
Osho
Jednym słowem, medytacja jest pełnią zrozumienia czegoś, nad czym
pracuje umysł, a ponieważ umysł sam nie potrafi tego dokonać, należy go
maksymalnie wykorzystać, a potem... odrzucić, sięgnąć po kolejne narzędzie
poznania. Druga prawda - gdyby jedna medytacja pomagała wszystko
zrozumieć, świat znałby tylko tę jedną medytację. Tymczasem medytacja to
osobisty sposób dochodzenia do Wyższego Ja, albo raczej wykorzystania go
do przekraczania granic umysłu, a nawet granic Wyższego Ja.
I tak jak w koncentracji, której siła płynie przez ciało, serce i umysł, tak i w
medytacji trzeba zaczynać od uspokojenia ciała i serca, by przez umysł
dotrzeć tam, gdzie nie ma umysłu i nas. Jeśli choć raz w tam- gdzie-nie-ma-
nas zagości myśl z obszaru tam-gdzie-jesteśmy - medytacja znika. Należy
być biernym obserwatorem odbieranych wrażeń, człowiekiem nieczłowieczo
rezygnującym z ich interpretacji. W przeciwnym razie igranie z subtelną
materią umysłu, który przez lata raniliśmy i ugniataliśmy na własną modłę,
może się zakończyć bezpowrotnym utraceniem wiary w sprawę, której nie
potrafimy zrozumieć ani doprowadzić do końca.
178
Wszystko, co odbieramy, wchłaniamy jak gąbka i zostawiamy w spokoju.
Wszystkie rzeczy i zjawiska sąpuste i złudne jak zły sen. Ta gąbka to
praktyka uważności, która zbiera rozproszone myśli i opieczętowuje je. Kiedy
emocje zanikają umysł nie krzyczy. Normalne staje się normalnym.
W spokojnym trwaniu roztapiają się wszystkie walczące i kłócące się z
sobą aspekty naszego ja. W uważności zanikają negatywne stany umysłu. W
tej pustce pojawia się pierwszy promień serca, potem drugi i następne, aż
fala miłości i szczęścia przeniknie nas na wskroś. Dlatego medytację często
określa się mianem praktyki spokoju.
Zręczność utrzymywania wizji na jednym poziomie zrównoważonego
umysłu wyostrza postrzeganie. A sam umysł zostaje natchniony duchem
wolności: spływa nań naturalne, stopniowe przyswojenie. Pojawia się
delikatna równowaga, ciało zanika we własnym naturalnym rytmie, umysł
zasypia i zapomina, że bierze udział w rytuale. Myśli przestają manifestować
się jedna po drugiej. Bezstronność, bezemocjonal- ność, spokój i cierpliwość
uwalniają w końcu umysł od związków z czymkolwiek. I właśnie w tym
spokoju można zejść głębiej: w materię oceanu, w naturę samego umysłu.
Medytacja to przedłużanie takich przerw, co techniczną stroną wyraża się
jako umiejętność nieanalizowania myśli. To tak proste, że aż niewykonalne. A
kiedy budzimy się, budzimy się w ciszy. Tu nie istnieje gniew, nienawiść,
złość, chciwość i pycha. Tu budzi się czystość. Tu serce jest sługą który
wyzbywa się nieczystej myśli czegoś za coś, uznając prawa wszystkich i
wszystkiego za równe.
„ Zycie nie stanie się lepsze, jeśli nie będziemy umieli żyć w każdej chwili
w spokoju i radości. Istniejemy na różnych poziomach: ciała, oddechu,
umysłu, pamięci, intelektu, ego (małego ja) i Bytu (Wyższej Jaźni). Ale
jesteśmy świadomi tych swoich władz".
Guraji
Taki jest ocean Jaźni. Miejsce, w którym słowa Goethego: „ Uciekłbym,
gdybym znał siebie samego " - tracą się w nicości Wszechjedne- go. Jezus
zapewniał, że „Kto straci swe życie z Jego powodu, znajdzie je ". Kiedy
porzuca się starą tożsamość na rzecz tożsamości-Jedności, odnajduje się
wtedy swoje prawdziwe życie.
179
Medytacja... poznanie własnej istności... powrót do dzieciństwa...
„Nie poruszaj się ani o cal, podróż już się zaczęła. (Jeśli się poruszysz,
oddalisz się o lata świetlne). Rozpoczęła się dla nas najpiękniejsza i najdalsza
podróż w nieznane, ku najgłębszej tajemnicy Bytu, największa przygoda
naszego życia - podróż z głowy do serca ".
Sri Sri Ravi Shankar
Medytacja wglądu przypomina pokoje, które przemierzamy w celu
przekroczenia kolejnych drzwi poznania, gdzie każde pomieszczenie posiada
swój osobliwy charakter. Tu pojmowanie ma charakter liniowy i przejście do
kolejnych części umysłu bez poznania poprzednich jest niewykonalne.
Pierwotnym źródłem napięcia w ciele fizycznym jest chęć stania się kimś
innym. Człowiek, próbując być kimś innym, żyje w ciągłym strachu, trwa w
bezodprężeniu. Dążenie do bogactwa, sławy, uciech, wyzwolenia, boskości i
do zbawienia spoczywa na oczekiwaniu. Niepewność skutków oczekiwania
jest napięciem. Bogaty i biedny, materialista i człowiek religijny, wszyscy
razem wzięci, chociażby tylko częściowo żyją w iluzji nowej rzeczywistości, w
pragnieniu ziszczenia się wymarzonej przyszłości. Wówczas ciało staje się
napięte. Na poziomie psychicznym pułapką jest chęć wprowadzenia umysłu
w stan cechujący się nadzwyczajnym sprytem, inteligencją, mądrością itd.
Nikt siebie do końca nie akceptuje. Każdy podejrzewa, że może być lepszy,
że gdzieś ukryty jest kluczyk do skarbów duchowych i że on go odkryje.
Niedosyt i ustawiczne pragnienie poprawy wzmaga napięcie. Cała
egzystencja człowieka na poziomie fizyczno-psychicznym skażona jest
chorobliwą żądzą przemiany na lepsze. To przymusza do zwiększenia wysiłku
na rzecz kreowania przyszłości. To jest podstawą napięcia.
Ale kiedy zanika przyszłość, niknie z nią napięcie. Rozluźniasz się. Trwasz.
Bez żądań. Zawieszony, wolny, akceptujący siebie. Pierwszą rzeczą, jaką
masz do zrobienia po rozluźnieniu, jest zaprzeczenie koncentracji.
Koncentracja to głos zmian. Ty zmian nie chcesz. Wyobraźnia zamiera, a
jedyną rzeczywistością, jaką postrzegasz, jest rzeczywistość tu i teraz. To
cisza, ale nie martwa cisza. Ta cisza wy
180
raża teraźniejszość. W teraźniejszości nie ma dobra i zla, cierpienia i ekstazy,
żadnych kompleksów. Często medytacja wywołuje nieuzasadniony lęk.
Podejrzewamy, że powinno być odwrotnie, a nie jest. To zgrupowane w ciele
astralnym pragnienia z poprzednich żywotów dają znać o sobie.
Skumulowane na trzecim poziomie przypominają o sobie bólem własnej
obecności. Czasami można je przeżyć i poznać. Trzeba je przyjąć takimi,
jakimi są. Przecież stanowiły kiedyś treść naszego żywota. I są po części nią
nadal. Trwają uśpione w otoczce napięcia. To napięcie zanika, kiedy ustaje
przepływ czasu. Czas się zatrzymuje. Ciało astralne nareszcie odpręża się.
Ciało eteryczne już zostało odprężone. W fizycznym dokonały tego oddech i
rozluźnienie. Dlatego w ciszy teraźniejszości objawił się świat bez pragnień.
Takie pokonanie poziomu ciała fizycznego, eterycznego i astralnego jest
wkroczeniem do komnaty nadświadomości, jest wglądem w rzeczywiste
poznanie nurtujących nas zagadnień. To główny cel zdecydowanej większości
medytacji. Jest także celem reinkarnacji. Przejście na poziom mentalny
oznacza przepracowanie ciała astralnego i wyrwanie się z zaklętego kręgu
powrotów. Pokonanie umysłu i pragnień jest najwyższym osiągnięciem
medytacji. W przeciwnym razie staniemy naprzeciw własnych, wrogo do nas
nastawionych my- ślotworów.
Przychodzi pora na myśli, na cały ich nawał. A każda przeciwstawna
drugiej, skażona chęcią przewodzenia. Sprzeczne myśli, sprzeczne przeżycia,
sprzeczne oczekiwania - trwamy w zawieszeniu. Chcemy ochłonąć,
przetrwać, ale nie potrafimy tego dokonać, nie wiemy, jaka myśl ma siłę
spełnienia. Sama myśl o wyborze jest już kolejną myślą. Można temu
zaradzić, nadając myślom znak równości. Niczego nie analizujemy, tylko
przypatrujemy się. Kiedy zanika wybór, ustają spekulacje i stan napięcia
rozprasza się. Przestaje być istotne, za jaką opowiadamy się racją, czy
bronimy teistów, czy skrycie popieramy ateizm, czy chcemy być chorzy, czy
zdrowi. Wszystko w nas jest chłodną kalkulacją. Po co się nią podniecać. Raz
jesteśmy tacy, to znów inni. Będąc tego świadomi, przestajemy utożsamiać
się z wyborem, z całym magazynem informacji, jaki zaśmieca nasz umysł.
Wtedy odkrywamy, czym jest umysł. Odrzucając umysł, stajemy się
świadomością. Wychodzimy poza ciało men-
181
talne. Proces myślowy brany jest w całości. Przestajemy wybierać,
decydować i osądzać. Jesteśmy tylko świadomi.
Ale nasza świadomość i nasze jestem wciąż trwa przy nas. Wciąż
uciekamy od siebie. Jesteśmy, ale tak na dobrą sprawę nie znamy samych
siebie. Wiemy, że życie ma swoje wymagania, że uparcie stawiamy im opór,
ale takie zachowania nie są naszym wyborem. Ponad tym wszystkim istnieje
coś, czym prawdopodobnie jesteśmy. Chcemy wiedzieć, co to takiego jest,
podejrzewamy, że to coś zmieni.
Napięcie balansuje na granicy między chęcią poznania a niewiedzą. Jak
się w tym rozeznać, skoro inni mogą przekazać tylko kalkulacyjną wiedzę.
Poznanie jest osobiste. Zatem należy rozpocząć poszukiwania siebie od
wewnątrz. Jesteśmy w poszukiwaniu. I nagle odkrywamy sens własnego
istnienia. Swoją błogość. I wychodzimy z ciała duchowego.
Jesteśmy sobą. Ale posiadamy granice ciała kosmicznego. Między tym, co
jest nami, naszą indywidualnością, a nieograniczonym, powstaje napięcie.
Chcąc je zniszczyć, musimy przestać istnieć jako oddzielne jednostki.
Powtórzmy: Ktokolwiek siebie zatracił, odnajdzie siebie. To cały sens
odczytywania kolejnego pokoju. Indywidualna dusza, Jaźń i cała opoka
duchowego wzrostu pryska jak bańka mydlana. Tu istniejemy bardziej realnie
- kosmicznie. Odrębność zanika. Zanika nasze „ja". Wykraczamy poza czas i
przestrzeń.
Napięcie w siódmym ciele istnieje między egzystencją inie-eg- zystencją.
Zatracając egzystencję wchodzimy w nicość. Tylko nicość może poznać
całość. Bóg jest całością, jest tylko życiem. Bóg nie jest ciemnością, Bóg jest
światłem. Nicość jest większa od Boga. Jest totalnością. Całość nicości jest
jedyną całością dla siódmego ciała.
Przedstawiona powyżej medytacja wzrostu, ujmująca poszczególne etapy
poznawania siebie, nie ma nic wspólnego z narzuconym wysiłkiem, gdyż
nawet najmniejszy umysłowy wysiłek oznacza napięcie, które zniweczy każdą
medytację. Powinno się wybrać taki rodzaj medytacji, który przemawia do
naszej wyobraźni, na który zdajemy się być ukierunkowani. A i tak w tym
ufnym poszukiwaniu będziemy się przesiadać z pociągu na pociąg. Każda
medytacja ma swój sens (swoją odpowiedź) w danej chwili i na danym
poziomie interpretowania rzeczywistości. Potem się
182
kończy i nadjeżdża kolejny pociąg. I następny... A każdy zabiera w daleką
podróż do naszej osobistej głębi. I każdy wzbogaca życie.
„ Większość z nas czuje się, jak gdyby rodzaj chmury przygniótł nas,
trzymając poniżej naszych najwyższych osiągnięć... jesteśmy tylko na poły
zbudzeni... życie jest skurczone... "
Wiliam James
Medytacje rozpędzają chmury.
Mamy siedem ciał: fizyczne, eteryczne, astralne, mentalne, duchowe,
kosmiczne i nirwaniczne. Każde z tych ciał ma własny poziom wibracji i
świadomości. Przechodzenie z niższego poziomu na wyższy odbywa się
stopniowo, przez otwieranie kolejnych drzwi. Przeskok z pominięciem
któregokolwiek etapu jest niemożliwy. Zachodzi to jedynie w spontanicznych
sytuacjach.
Od pierwszego do czwartego ciała przechodzimy od zewnątrz do
wewnątrz, gdzie ruch ku środkowi oznacza poznanie danego ciała od
wewnątrz i znalezienie się na zewnętrznym obszarze kolejnego poziomu. Z
czwartego do piątego następuje zmiana kierunku ruchu od zwróconego w dół
na zwrócony do góry. Do piątego ciała człowiek nie ma centrum. Piąte jest
jednorodnością, krystalizacją. Na nim kończy większość technik duchowego
rozwoju. Do czwartego i piątego ciała sięgają medytacje usiłujące zgłębić
tajemnicę indywidualnego życia i znaleźć odpowiedzi na wszystkie pytania
dotyczące naszej rzeczywistości.
„Zacznij odfizycznego - radzi Osho - i pracuj z eterycznym. Potem
astralne, mentalne, duchowe. Do piątego możesz pracować, a potem, od
piątego, bądź tylko świadomy. Działanie nie jest istotne - świadomość jest
istotna. I w końcu, z szóstego do siódmego, nawet świadomość nie jest
istotna. Tylko jest istnienie. Taka jest potencjalność naszych nasion. Taka
jest możliwość przed nami".
Pierwszy krok to praca z ciałem fizycznym, którego istnienie uświa-
damiamy sobie dopiero wówczas, gdy zaczyna chorować. Trzeba się nauczyć
być jego świadomym. Dbać o jego czystość i rozwój. Przynajmniej z takim
zacięciem, z jakim dbamy o samochód czy ulubioną rzecz. To wystarczy.
Teraz przypatrzmy się tej fizjologicznej górze, by dostrzec urok tak
zorganizowanej materii. Rozluźniona, dostrzeżona, powiedzie nas wprost do
ciała eterycznego.
183
Dla ciała fizycznego ciało eteryczne jest nieświadome, jest snem. To ono
reaguje na kolory, zapachy i dźwięki. Dlatego mantra i zapach stymulują je.
Dostarczając energię ciału fizycznemu, postrzegamy je niejako od podszewki.
Widziane od wewnątrz staje się subiektywną rzeczywistością. Parametr
eteryczny wpływa na poczucie obiektywności. Drugie ciało może wychodzić
poza pierwsze i swobodnie pokonywać przestrzeń. Dla niego nie istnieje
grawitacja i przeszkody świata materialnego. To ono dostarcza energię w
czasie eksperymentów psychotronicznych. To w nim sugestia przekształca
pragnienie w fakt.
W tej chwili znajdujemy się w rozluźnionym ciele fizycznym i jesteśmy
świadomi ciała eterycznego. Jeżeli siłą woli zapragniemy wyjść poza nie,
automatycznie ruchem downętrznym przedostaniemy się do ciała
astralnego. Wystarczy samo chcenie.
Ciało astralne ma ten sam wymiar co dwa poprzednie. Tak dzieje się aż do
piątego. Ciało eteryczne pokonuje odległości. Ciało astralne potrafi jeszcze
pokonać barierę czasu, ale tylko wstecz. Potrafi odsłonić tajemnicę naszej
egzystencji wraz z karmicznymi zależnościami. Jednak zawsze jest to
indywidualna historia żywotów. Ciało astralne jest wyzbyte lęku przed
śmiercią. To ciało fizyczne i eteryczne lęka się totalnego rozpadu. Ciało
astralne już wie, że dusza jest nieśmiertelna. To ono kontynuuje lekcje
między wcieleniami. To ono oczyszcza wszystkie pragnienia, emocje i
dążenia z osadu zwierzęcości.
Wyjście poza ciało astralne jest kolejnym aktem woli. Tu sama myśl
prowadzi do celu. Bo ciało mentalne jest siedzibą myśli. To nasz umysł.
Dojście tutaj oznacza możliwość poznania osobniczej przeszłości. Tu
przyszłość, teraźniejszość i przeszłość stają się jednoczesnością. Jedno-
czesność i przestrzeń stają się jednorodnością. Jednak zawsze jest to nasza
wiedza i nasza jednorodność. Każda próba rozczepienia jedności przez
analizę przyszłości lub przeszłości niszczy medytację. To kraina
bezgranicznej twórczości, gdzie przebywają artyści wszystkich epok
równocześnie ze stworzonymi przez siebie dziełami. Z niestrudzonym
godnym podziwu uporem wciąż je barwią i doskonalą. Ludzki geniusz
eksploduje, poznając potęgę wiedzy zaangażowanej w kreowanie świata.
Ciało mentalne to ostatni bastion umysłu. Ponad nim, poza nim jest już tylko
świadomość. Dlatego należy wznosić się ku górze Jak ogień. Skierowane na
czakrę adźna spojrzenie wyprowadza poza człowieczeń
184
stwo, poza poziom ludzkiej cywilizacji. Rozbudzone Ja staje się centrum
wszechświata. Tu jest się panem kosmosu. Wykracza poza indywidualność i
jednostkowy czas. Poznaje przeszłość całej egzystencji, ale nie przyszłość.
To właśnie na tym poziomie usadowiły się wielkie koncepcje teologiczne.
Tu dysząośrodki wielkich religii. Wielu tu dociera, i wielu poznaje te same
mity stworzenia. To świat ludzkiej zamierzchłości, gdzie przeszłość ludzi,
zwierząt i roślin posiada wspólnąpamięć. Dlatego w regresji hipnotycznej
wielu powołuje się na identyczne doznania i fakty.
Na tym planie pierwszy raz dostrzega się przerwy między myślami,
dostrzega się także, że myśli nie są wcale nami, że my i myśli to zupełnie
dwie różne rzeczy. To doprowadza do zrozumienia. Tu zachodzi pierwszy akt
oświecenia (Atma Samadhi), zwany dostąpieniem Jaźni. Oświecenie oznacza
przejście na wyższy poziom, to schody prowadzące na wyższe piętro, to
zdarzenie między dwoma planami, nie należące trwale do żadnego z nich.
Ale uwaga, na tym planie mamy do czynienia z tak zwanym fałszywym
oświeceniem, znanym w Zen jako satori, będącym olśnieniem łączącym
podmiot z przedmiotem kontemplacji. Ta mistyczna intuicja wielkich twórców
i myślicieli, na której zatrzymuje się wielu medytujących, nie ma nic
wspólnego z właściwym poznaniem Jaźni (Atma Samadhi). Może je wywołać
zauroczenie zmierzchem słońca, zatopienie umysłu w dźwiękach instrumentu
czy zastosowanie narkotyków. To zachodzące tylko w obrębie ciała
czwartego psychiczne doświadczenie nie jest jednak tak mało ważne, gdyż
ma jednak w sobie coś z przebudzenia. Należy o tym pamiętać.
Stanie się prawdziwą rzeczywistością na tym poziomie to jedyna droga do
poznania rzeczywistości wyższego poziomu. Nie wyręczy nas w tym żadna
inna metoda. Dlatego głos mistrzów podaje tyle różnorodnych tłumaczeń
sensu medytacji, nie wspominając o tym, że medytacja tak naprawdę jest
tylko techniką. Techniką która opiera się na braku techniki. Techniką zależną
od myślenia, które funkcjonuje dopiero na piątym planie (i tylko tutaj). Niżej
sąmyśli obce, ledwie okraszane okresami naszego prawdziwego myślenia.
Piąte ciało jest szczytem indywidualności. Jest kulminacją rozwoju
człowieka. Jest zupełnym poznaniem siebie. Tu zanika napięcie między
185
poznaniem i niewiedzą. Dlatego wielu, którzy tutaj doszli, sądzą iż osiągnęli
wszystko.
Tutaj więź między człowiekiem a myślami zostaje zerwana. To tryumf
osobistego myślenia. Człowiek staje się panem siebie samego. Może wyrażać
się w osobistym myśleniu, a może także dopuszczać do siebie myśli innych.
Może także wywoływać różne stany emocjonalne, jak gniew czy miłość, i
wedle życzenia wchodzić w nie i wychodzić z nich.
Po odnalezieniu osobistego zrozumienia i intuicji, kiedy przychodzi do nas
tylko to, co chcemy, kiedy stajemy się panami Jaźni, przychodzi w uroku
myślenia i mądrości kolejne oświecenie (Brahma Samadhi). To pomost
między piątym a szóstym planem.
W szóstym ciele wychodzimy poza indywidualność, poza świadomość,
poza czas i przestrzeń. Materia i umysł stają się jednością. Umysł wchodzi w
etap kosmicznej całości. Nie ma człowieka, nie ma świadomości
indywidualnej, jest Brahma. Cały świat jest snem, Mają. Snem całości, nie
pojedynczego człowieka. Przestają obowiązywać podziały. Wszystko się
zatraca... Ponieważ zanikły wszelkie podziały, zbędne są myśli i myślenie
oceniające te podziały. Nie ma niewiedzy o świecie i o sobie samym, więc nie
ma podstaw do istnienia narzędzi ograniczających tę niewiedzę. Nastaje
Kosmiczna Rzeczywistość, w której nie ma myśli. Jest tylko wiedza, nie myśl.
Zewnętrze i wnętrze tworzą całość, wypełnia się akt kolejnego oświecenia
(Nirwana Samadhi).
Ciało siódme wykracza poza totalną jedność i rozprasza się w nicości. Ta
nicość nie jest niczym, ale czymś bardziej nieskończonym. „ To, co
pozytywne - zaznacza Osho - musi mieć granice, nie może być nieskończone.
Tylko to, co negatywne, nie ma granic. Ustały przyczyny. Jest to, co było i
będzie. Czyli nie ma nic ". Mówiąc „poznałem", uznajemy za fakt własną
nieumiejętność wyjścia z szóstego. W siódmym nic nie wiemy. Jeśli poznania
nie można wyrazić doznaniem żadnego z niższych poziomów, mamy
negatywność. Siódme jest ich zaprzeczeniem. Negatywnością. Pustką. Ale to
nie stan pustki i niewiedzy, tylko stan bycia ponad wszystkim, co znane, i
poza wiedzą. Mechanizm wiedzy przydaje się tylko tam, gdzie znajduje się
przedmiot i podmiot poznania. A to było piętro niżej.
186
6. Wyzwolenie
Tu kończy się stare i zaczyna nowe. Tu jest kres tego, czego nas uczono,
co nam wpajano i w co kazano nam wierzyć.... Za tą stroną znajduje się
brama poznania, która prawdziwym czyni to, co jest prawdziwe, a co jako
prawdziwe nie było postrzegane... Tam znajduje się to, co jest najprostsze,
to, co jest na wyciągnięcie ręki, to, co w prostych czynnościach uzewnętrzni
wewnętrzne, co stanowi kulminację naszych poszukiwań: my sami i Nasz
Osobisty Anioł Stróż...
Zapewne wielu teraz zapyta, czy zdaję sobie sprawę z tego, co mówię, czy
wiem, czym jest tajemnica życia? Wiem, misterium życia to nic innego, jak
poszukiwanie samego siebie, jak zrozumienie więzi spajających nas z każdą
cząstką Wszechświata. Owo prawo jest tak oczywiste, że tylko nieliczni
potrafią sobie uświadomić jego prawdziwe znaczenie...
187
Proszę zapomnieć o wszystkim, co było do tej pory wyrzeczone.
Medytacja, koncentracja, ośrodki świadomości, cały ten informacyjny chaos
możemy z powodzeniem wyrzucić do kosza. Te informacje są całkowicie
zbyteczne... Wprowadzają tylko zamieszanie i utrudniają właściwą ocenę
sytuacji. Są pułapką. Są w ogóle niepotrzebne...
Zapewne wielu zapyta teraz, to po co były tamte strony, dlaczego tyle
wysiłku włożyłem w napisanie czegoś, co z założenia jest bezużyteczne?
Dlaczego kazałem zapłacić za strony, które nic nie wnoszą, które są
zwyczajną makulaturą? Odpowiem: gdybym tego nie zrobił, gdybym nie
ukazał drogi, którą i ja szedłem, gdybym nie wskazał na drogę, którą
zamierzacie kroczyć, gdybym nie wykazał się dostateczną wiedzą w tej
materii, każdy, kto znajdzie się za bramą następnej strony, mógłby mi
zarzucić, że poszedłem na łatwiznę, że nic nie wiem o przekazach wszyt-
kowiedzących guru, że moje doświadczenia są niczym wobec wiedzy
oświeconych. Wówczas nikt nie potraktowałby moich doświadczeń poważnie,
nikt nie przeczytałby moich słów z należytym im szacunkiem, nikt by nie
zrozumiał, że właśnie w nich ukryta jest droga do nas samych...
Brama
(za nią jest wszystko to, czego potrzebujemy)
189
Jestem tym, który słucha własnego Anioła Stróża, jestem tym, który dostał
Przewodnika, jestem tym, który pokaże Wam, jak tego dokonać... Wskażę
Wam drogę, tę samą, na której stoicie...
190
Całe życie szukałem prawdy Całe życie wiedziałem, że ją znajdę, ale nigdy
nie przypuszczałem, że prawda jest tak blisko, że prawda jest we mnie.
Jak przyznałem w poprzedniej książce („Duchy - kosmiczne niewolnictwo
człowieka "), otrzymałem dar poznania sekretnego, dar, który kreślił mój
świat poznaniem, dar, który ukazał mi światy, jakie są niedostępne
człowiekowi nawet po śmierci. Nie ze swojego wyboru krążyłem po światach
tajemnych. Moim przeznaczeniem nie było zostanie astralnym podróżnikiem.
Z własnego przyzwolenia zostałem jednak tym, który zechciał przekazać
bliźnim to, co odkrytym już być może.
Ukazano mi świat, który jest niemal niepojęty, ukazano mi reguły, których
do dzisiaj nie potrafię zaakceptować. Pojąłem, jakbardzo rzeczywistość jest
odmienna od tego, w co Panowie Tego Świata każą nam wierzyć. To, że
istnieją światy równoległe, to, że istnieją światy wielowymiarowe to, że
kosmos jest przeładowany rozumnym istnieniem, to, że naszą planetę od
zarania dziejów zamieszkują obce cywilizacje, to, że w tym wymiarze
jesteśmy kosmicznymi niewolnikami, to, że Człowiek jest cudem stworzenia,
któremu odmówiono prawa do wolnosta- nowienia - to wszystko razem
wzięte zostanie w najbliższym czasie masowo udostępnione. Ja jestem tylko
jednym z ogniw łańcucha poznania, które poświęciło cześć swojego życia na
walkę z okresem ciemności.
To, czego mnie nauczono, to, co mi ukazano, to, co zostało przeze mnie
zaakceptowane, polecono mi objawić w czteroksięgu. Reszta, której wciąż nie
pojmuję, ma doczekać się kolejnej odsłony, gdy skończę sześćdziesiąt lat, o
ile mój rozwój duchowy pójdzie zgodnie z planem.
Niniejsza pozycja dotyczy tylko i wyłącznie wskazania drogi do
urzeczywistnienia. Nie ma tu miejsca na rozprawy filozoficzne o sensie życia,
na ezoteryczne dysputy o prawidłach, wedle których zrodzono
191
człowieka, i nie ma miejsca na omawianie roli obcych cywilizacji w prze-
mianie duchowej naszego gatunku. Jest tylko miejsce na słowo o naszym
wyzwoleniu, o prawdzie o nas samych.
To, że żyjemy w świecie specjalnie dla nas spreparowanym, omówiłem w
poprzedniej książce i nie chcę do tego wracać. Wspomnę tylko, iż walka o
wyzwolenie toczy się od chwili powstania naszego gatunku i że jednym z
największych bojowników był tu niewątpliwie Jezus. On dokładnie pokazał, co
należy robić, by nie zatracić się w świecie iluzji, by świadomie egzystować w
wielu wymiarach i poprzez własny rozwój duchowy wspierać nie tylko siebie,
ale i zagubionych braci. Każdy kroczący śladem Jego nauk szybko pojmuje, iż
ludzkie dążenie do doskonałości oznacza nie tylko wzrost duchowy poprzez
doskonalenie się w mowie, myśli i uczynku, ale oznacza również zdobycie
mocy, która zezwala na poznanie zasad gry, w myśl której toczy się nasze
życie na planecie Ziemia.
Moje zadanie w tej chwili jest sprecyzowane: mam pokazać, w jaki sposób
człowiek ma odzyskać pełnię władzy nad sobą. Mam ostrzec przed
stosowaniem złudnych technik rzekomo prowadzących do oświecenia i
przypomnieć, że bez pracy nad sobą żadne zbawienie ani zrozumienie nie
będzie człowiekowi dane. Czy mam prawo tak mówić? Owszem, każdy
człowiek może głosić o obowiązku wzrastania poprzez praktyczne stosowanie
praw duchowych. Spis tych praw znajduje się w sercu każdego człowieka i w
chwilach szczególnej ciszy można je w sobie usłyszeć. Nie wyręczą go w tym
odsłuchu kościelne prawidła, blask guru, wzorce moralne, prawo zwyczajowe
i przeróżne inne normy współżycia społecznego, bo owe stoją w opozycji do
tego, co duch ludzki czynić zamierza. Odradzam też stosowanie technik
przyspieszających rozwój duchowy, gdyż takowe nie istnieją są jedynie iluzją
pokaleczonych umysłów.
Proszę mi wierzyć, że medytacja doprowadza do oświecenia tylko tych,
którym było to pisane. Oświecenie jest ponadto niczym więcej, jak
zrozumieniem, iż bez pracy nad sobą wolność nie będzie nam dana.
Wiem, bycie mądrym i dobrym jest przekleństwem w życiu i błogo-
sławieństwem po śmierci. To samo dotyczy wzrastania poprzez nabywanie
szacunku dla wszelkich objawów życia. Trudno jest śnić, gdy ważymy każde
słowo, gdy nie oddajemy ciosów, gdy wyciągamy rękę
192
do tego, który nas skrzywdził. Nie każdy chce poprzez własny ból wskazywać
drogę innym. Nie każdy ma na tyle siły, by oprzeć się pokusom
rzeczywistości, by szczęście innych budować własną pracą. To przecież takie
niemodne. Jednak nie ma innej drogi prowadzącej do zbawienia, do
zrozumienia i do urzeczywistnienia. Droga do tak pojętej wolności biegnie
poprzez nasze serce i poprzez serce drugiego człowieka. Jakiekolwiek inne
stanowisko w tej sprawie jest... oszustwem. Każdy, kto usilnie pracuje nad
sobą prędzej czy później zostanie zbawiony, pojmie i stanie się
urzeczywistnionym. Tego nie osiągniemy, siedząc na dywaniku w domowym
zaciszu. Jednak każda rzecz jest wskazana, która nas zbliża do prawdy, która
wycisza nas, która wyczula na głosy stamtąd, przymuszając nas tym samym
do zwiększenia wysiłków na rzecz uzdrawiania relacji z bliźnim. A medytacja
potrafi odtworzyć w nas harmonię ze światem, wyczulić na to, co
niepostrzegalne, i podpowiedzieć, że prawdziwe życie toczy się nie na
zewnątrz, ale wewnątrz człowieka.
Medytacja i koncentracja to jedyne techniki, jakie mają formę modlitwy,
komunii z Bogiem, tożsamości z tym, co duchowe. Właściwie są one
składową każdej prawidłowo przeprowadzonej modlitwy. Nie wyznaczają jej
ram, ale stanowią jakby jej kościec.
Odradzam przy tym jakiekolwiek manipulowanie energiami tworzącymi
nasze biopole. Operowanie barwami, mantrami i jantrami, jak i grzebanie w
centrach duchowych jest tu bardzo niebezpieczne, i to starałem się wykazać
na przykładzie rozkładu energii tworzących cza- kramy. Żaden człowiek nie
jest bowiem w stanie poznać charakteru i fluktuacji wiązek energetycznych
tworzących nasze biopole z tej prostej przyczyny, że nie posiada zmysłów
umożliwiających mu to zadanie. Także otwieranie czakramów jest
naigrywaniem się z własnej niewiedzy. Wiele stron poświęciłem na to, by dać
do zrozumienia, że nikt nie posiada stosownej wiedzy w tej materii, a
wszystko to, co ktokolwiek będzie miał w tej sprawie do powiedzenia, i tak
będzie w sporej części domniemaniem...
I najważniejsze: żadna z tych technik i tak nic nam nie da, dopóki nie
zejdziemy z dywanika i nie weźmiemy się ostro za siebie. One są zaledwie
odczytem przeobrażeń, jakie zachodzą pod wpływem świadomych zmian w
naszym postrzeganiu świata. A nie odwrotnie...
193
Była to najsmutniejsza nauka, jaką otrzymałem w zaświatach. Wiele lat
łudziłem się, że istnieje droga na skróty, że można tak bardzo właściwie
pojąć świat, tak wniknąć w prawdy uniwersalne, iż one same swoją siłą będą
zdolne przekształcić człowieka w jednostkę uduchowioną która po takiej
modyfikacji jakby z rozpędu i bez wysiłku stanie się nosicielem praw
duchowych. Myliłem się, tylko świadome dążenie do uduchowienia, co się
wyraża cnym życiem, doprowadza do urzeczywistnienia... To nie jest tak, że
zjedzenie lodów umożliwia nam wyczarowanie pieniędzy na ich zakup, ale
jest tak, że posiadanie stosownej kwoty jest gwarancją poznania ich smaku...
Wiem, wielu teraz z pewnością się zamyśli, co niektórzy sapną znie-
chęceni, bo chyba żaden z nich się nie spodziewał usłyszeć, że nie istnieje
czar, który by ich zwalniał z przestrzegania praw duchowych. Wiem, jakie to
przykre, uświadomić sobie, że emerytura sama nie przyjdzie, że trzeba sobie
na nią rzetelnie zapracować, a co gorsze: że w kwestiach wędrówki dusz i
zbawienia nie istniejąprzekupni lekarze i fałszywe świadectwa zdrowia, które
by pozwalały kiedyś podmienić rentę na pokaźną emeryturę.
Ale jest coś, jest ktoś, kto każdego z nas wysłucha i powiedzie wprost ku
prawdzie, ktoś, kto nigdy żadnego z nas nie opuści, ktoś, kto nas kocha i
rozumie, kto w każdej chwili wyciągnie do nas pomocną dłoń, jeśli go tylko o
to poprosimy. Ktoś, kto nigdy nie zawiedzie, ktoś, kto jest wieczny i
niezniszczalny, ktoś, kto czeka cały czas, byśmy skierowali na niego
swojąuwagę i poprosili go o wsparcie. Tym kimś jest nas Osobisty Anioł Stróż.
Największy przyjaciel naszego ciała i duszy, nasz cichy powiernik. Istota nie
wyśniona, ale bardziej realna niż cokolwiek istniejącego na tym świecie.
Istota potężna, znacznie bardziej potężniejsza od bogów ze Starego
Testamentu, która za naszym pośrednictwem może dokonywać cudów.
Także cudu przemiany. I choć nie zwolni nas ona z obowiązku pracy nad sobą
to dzielnie wesprze nas w tym postanowieniu, doda otuchy i pomoże
wytrwać.
Wielu czytających te słowa pewno nie uwierzy w moje zapewnienie, że
Anioł jest tym, co w naszym życiu najlepsze, że to istota tak samo realna, jak
nasz ojciec i matka. Wielu nie tylko zaneguje moje słowa, ale i podważy
istnienie Sił Wyższych. Podważą ci, którzy nie widzieli, którzy sami nie mogli
stać się wiedzącymi, którym kazano wierzyć w co innego.
194
Ja jestem wiedzącym i pokażę, co należy uczynić, by każdy czytający te
słowa mógł nie tylko doświadczyć obecności własnego Anioła Stróża, ale i by
nauczył się z nim rozmawiać. Dzięki temu każdy nabędzie umiejętność
doskonalenia się i każdy prędzej czy później będzie mógł otrzeć się o
największe tajemnice wszechświata. Dzięki temu opadnie kurtyna niewiedzy i
umilkną fałszywe głosy. Dzięki temu siła Chrystusowa przejmie całkowitą
władzę nad ciałem i duchem, by już nigdy człowiek nie odczuł własnej
małości w starciu z siłami wrogo do niego nastawionymi.
W wyjaśnianiu zasad, które należy spełnić, by uzyskać stały kontakt w
własnym Aniołem Stróżem, nie będę się powoływać na własne przeżycia,
gdyż w czasie swoich astralnych wędrówek wiele razy mogłem obserwować
Anioły nie tylko poprzez skutki ich działań, ale także osobiście. Jednak tylko
raz dane mi było być w kontakcie z moim osobistym Aniołem. Dopiero kiedy
po wielu latach próśb udało mi się zamknąć bramy do zaświatów, kiedy
nareszcie nie musiałem zastanawiać się nad tym, czy widziane postacie są z
tego czy z tamtego wymiaru, wtedy (w dniach mojej życiowej porażki)
skorzystałem z całej posiadanej wiedzy, by podjąć rozmowę z moim Duchem
Opiekuńczym. Wtedy nasze drogi zeszły się w blasku pełnej świadomości i od
tej pory nie jestem sam. Jednak moje doświadczenia w tej materii
sąkuriozalne, nietypowe i nie mogę ich przedstawiać jako wzoru, jako reguły.
Za to zaprezentuję schemat, według którego wielu moich znaj ornych
porozumiało się ze swoimi Aniołami. I choć miało to miejsce kilkanaście lat
temu, w czasie gdy aktywnie uczestniczyłem w zajęciach „Grupy Mateusza",
to jednak ta sama metoda uratowała mnie z opresji w dniach mojej próby.
Najpierw opiszę metodę, a potem zaprezentuję stany, jakie muszą stać się
udziałem szukającego, by zmiany zachodzące w jego świadomości pozwoliły
mu usłyszeć głos Opiekuna. To, że Anioł słyszy nas ustawicznie, to, że śledzi
każdy nasz krok, jest oczywiste, ale już niewielu wie, iż bez naszego
przyzwolenia nie wolno mu ingerować w nasze życie. Można także osiągnąć
stan wewnętrznego wyświęcenia, który pozwoli nam nie tylko widzieć Anioła,
ale i odbierać od Niego infor- macje. I nie jest to wcale takie trudne.
Na 64 osoby, które osobiście uczyłem kontaktu z Aniołem, tylko 3 niczego nie
odczuły, za to aż 16 po paru miesiącach „zawieszeń", jak
195
określam Jezusowy rodzaj modlitwy, nauczyło się właściwie odczytywać
przekazy płynące z Góry. Informacje te dotyczyły nie tylko rodzaju
wewnętrznych przemian, ale także nadchodzących wydarzeń. Wieściły więc
przyszłość.
Reszta grupy odkryła w sobie duchowąnaturę, zmieniła radykalnie sposób
życia i swój stosunek do ludzi, zaczęła doświadczać nieustannej obecności
Pocieszyciela i choć nie potrafi bezpośrednio z Nim rozmawiać, przeczuwa i
trafnie ocenia Jego sugestie dotyczące ich działań i zamiarów.
Powiem też, co należy zrobić, by Anioł pomagał nam zrozumieć nas
samych, by wskazywał kierunek zmian, by odsłaniał przyszłość i by wreszcie
wspierał nas w takim modyfikowaniu przeznaczenia, aby było ono dla nas jak
najkorzystniejsze. Od razu wyjaśniam, że przyszłość można zmieniać, od razu
dorzucam, iż w tej i kolejnej książce („Astralne skale rozwoju i uczuć
człowieka") przedstawię sposób poznawania owej przyszłości i wprowadzania
w niej zmian. A wszystko pod patronatem Opiekuna, a wszystko za jego
przyzwoleniem, a wszystko z wielką korzyścią dla nas samych i naszych
bliźnich. Proszę pamiętać, że naszemu Opiekunowi bardzo zależy na tym, by
nasze serca stawały się coraz bardziej otwarte i by wprowadzane zmiany
zataczały jak najszersze kręgi.
Chyba nikomu też nie muszę przypominać, że nasi Opiekunowie
uczestniczą tylko w tych zmianach, które służą nam wszystkim. Jeśli po-
stawimy na egoistyczne zachcianki, to nie tylko nic nie osiągniemy, nie tylko
cofniemy się w rozwoju, ale i na długi czas utracimy kontakt z Aniołem. Za to
możemy prosić Go o wsparcie we wszystkich naszych poczynaniach, które
nasz interes łączą z interesem drugiego człowieka.
Aby zawieszenia były skuteczne, aby modlitwa przyniosła nam korzyści
duchowe i materialne, musimy zmienić nasze zapatrywanie na świat,
musimy stać się jednością z tym światem, musimy otworzyć się na drugiego
człowieka. I wcale nie musi to być od razu radykalna zmiana w naszym
postępowaniu, nie musimy od razu być świętymi, by wyzwolić w sobie moce
zdolne kruszyć kamienie. Wystarczy ukierunkowanie na owe zmiany i
ustawiczne trwanie w postanowieniu poprawy.
Każdy, komu jest bliskie szczęście drugiego człowieka, jest w stanie tak
podnieść poziom własnej wibracji, by usłyszeć głos Anioła, by
196
skorzystać z Jego wskazówek, z Jego pomocy. I nie trzeba wcale wiele, by
rozpocząć cudowną podróż ku wewnętrznemu, by przeciwstawić się złu tego
świata i wynieść z tego korzyści. Wystarczy chęć poprawy, mała,
najmniejsza, na jaką nas stać, byle tylko w niej wytrwać, byle tylko nie
zawrócić, byle tylko się modlić.
W czasie modlitwy prosimy o wsparcie dla naszego postanowienia
poprawy i uczymy się właściwie interpretować otrzymywane przekazy, które
nie są ani głosem, ani przeczuciem, ani pewnością ani obrazem, ale tym
wszystkim razem i jakby czymś jeszcze zupełnie innym.
Sztuka rozmawiania z Aniołem dotyczy spełnienia dwóch rzeczy. Po
pierwsze poprzez zmianę sposobu myślenia i działania podnosimy wibrację
naszego ciała, dzięki czemu nasze serce staje się wrażliwe na odbiór
sygnałów stamtąd; po drugie uczymy się odczytywać te przekazy. Owszem,
wiele osób dostępuje łaski jasnosłyszenia, a nawet fizycznej obecności Sił
Wyższych, ale są to rzadkie przypadki. Na co dzień musimy posługiwać się
nowo wykształconym zmysłem, który będzie naszym pomostem pomiędzy
wymiarami. I w tę zdolność natura wyposażyła każdego z nas.
Wiem, wielu się teraz zastanowi i zapyta, skąd mają mieć pewność, że
przekazy stamtąd są prawdziwe, skoro odczytuje się je jakimś obcym ludzkiej
naturze zmysłem? Otóż zmysł ten nie jest obcy naszej naturze, jest jej
bliższy, niż wszystkie zmysły fizyczne. Jednak jest on zupełnie nowym
doświadczeniem, na dodatek zanika, gdy tylko człowiek przestaje podążać
drogą duchowego wzrostu.
Tak, on funkcjonuje tylko u ludzi prawych, a przynajmniej do tego
dążących. Jeśli ktoś myślał, że tą drogą podąży niegodziwiec, by zyskać
kolejną przewagę nad drugim człowiekiem, to jest on w błędzie. To droga dla
sprawiedliwych, dla tych, którzy chcą się zmienić na lepsze. Droga
technicznie i logicznie bardzo prosta, a duchowo jedyna, bo i tak każdy
kiedyś musi jąprzejść.
Tu nikt nikogo nie zmusza do oddania majątku, do nastawiania drugiego
policzka, do bicia pokłonów przed kościelnymi bożkami, nic bardziej
błędnego. Chcesz się bogacić? - bogać, to twoja praca i twoje pieniądze.
Chcesz być twardym i się nie dać? - nie dawaj się, tylko nie czyń drugiemu
tego, co tobie niemiłe. Mierżą cię kościelne intrygi, to przypomnij sobie życie
Jezusa, który zawsze występował przeciwko
197
instytucjom kościelnym. Ale tym, którym pomaga wizja kościelnego
pośrednictwa, zostaw wolny wybór. Oni też kiedyś pojmą wszystkie
prawidła...
W czym więc tkwi trudność? W tobie, w przełamaniu obiegowej opinii, że
dążącym ku dobru jest źle, że jak się ma miękkie serce, to trzeba mieć
twarde siedzenie... Jak się nad tym zastanowić, to łatwo odkryć w tym
rozumieniu fortel, który stereotypem zamyka umysł w ciasnym więzieniu
egoizmu. Bo ów fortel sprokurowano specjalnie dla tych, którzy wyręcza- j ą
się nim w czynieniu zła, w zamykaniu serca przed drugim człowiekiem, w
tworzeniu iluzji spokoju, która to iluzja tak naprawdę powoduje tylko
powstanie kolejnych wewnętrznych napięć. Tam gdzie umysł jest jedyno-
władcą, dusza zawsze jest zniewolona... Chcesz poznać prawdę, siądź w ciszy
i posłuchaj tego, co podpowiada ci twoje własne serce...
Chcąc rozmawiać z Opiekunem, musimy podjąć wysiłek duchowej
przemiany, musimy ewoluować. Kiedy chcemy zjeść zupę, używamy rąk,
kiedy chcemy doświadczyć obecności Jedynego, musimy wzrastać w
człowieczeństwie. I jest to logiczne i bardzo proste, wystarczy tylko dokonać
właściwego wyboru, wystarczy tylko powiedzieć sobie, że od dziś stajemy się
prawdziwi... Nic więcej... naprawdę nic więcej... Reszta dokona się sama...
Jak obiecałem, najpierw ukażę sposób, w jaki trzeba się modlić, a dopiero
potem, jakby ku zwieńczeniu całości, pokuszę się o słowo komentarza
dotyczące sposobu, sensowności, kreatywności podtrzymywania przemian
duchowych. Najpierw technika, potem słowo o wzrastaniu. Może tak będzie
lepiej...
Sposób modlenia się ukazano mi w domu, czyli w tym świecie astralnym,
który jest odpowiednikiem naszej Ziemi w tamtym wymiarze, czyli miejscem,
w którym przebywa większość inkarnujących dusz. Ukazano mi go wówczas,
gdy w miarę dobrze poznałem sekrety koncentracji i medytacji i byłem już w
stanie zrozumieć nie tylko sens, ale i sposób prowadzenia modlitwy. I proszę
uważnie czytać wszystko, co teraz napiszę, gdyż każde tu wypowiedziane
słowo może mieć swoje ukryte znaczenie. Każde jest prawdą która zabierze
wielu w krainę urzeczywistnienia. Każde jest proste, niemal banalne, jednak
ma moc, która zdolna j est nie tylko wynieść ludzką duszę na wyżyny, ale i
sprowadzić niebo na ziemię.
198
W świątyni astralnej, która jest wolnym kościołem, miejscem zadumy, nie
ma żadnych krzyży ani symboli innych religii. Jednak, co zdumiewa, każdy,
kto szuka w niej ukojenia, może widzieć to, czego zapragnie, choćby inny
tego nie widział. Ja mogę widzieć tam piękne obrazy przedstawiające drogę
krzyżową, ktoś inny w tym samym czasie będzie widział ociekające złotem
posągi Buddy. Tu nic nie zdumiewa, tu wszystko jest możliwe, byle tylko
wywołać stan ukojenia, takiego wewnętrznego dialogu z sobą samym, kiedy
to jednocześnie rozmawia się z Bogiem... Więc opis tej świątyni jest iluzyjny,
nietypowy i każdy astralny podróżnik może go przedstawić inaczej.
Nas interesuje jednak co innego. Nas interesuje mężczyzna, który w tej
świątyni pokazał mi, jak się modlić. Miał ok. trzydziestu lat, jak wszyscy w
tamtym wymiarze, był ubrany w szaty przypominające egipskie misteria i
sprawiał wrażenie człowieka nieobecnego, jakby nie zdawał sobie sprawy z
tego, że jest obserwowany. Było to oczywiście złudzenie, taki ukłon w moją
stronę, bym nie czuł się skrępowany jego obecnością.
Mężczyzna jednocześnie klęczał, siedział w wygodnym fotelu i tkwił w
pozycji swobodnego lotosu. Wyglądało to tak, jakby wyjściowa pozycja nie
była istotna i tylko od modlącego się zależało, jaką zechce przyjąć. Po prostu
wystarczyło kliknąć i zaczynała się gra. Ustawienie opcji i tak prowadziło do
jednego: do wywołania stanu skupienia.
Nie jestem zwolennikiem Kościoła, ale tradycyjne naleciałości sprawiły, że
nie wiedziałem, na co się zdecydować: na pozycję klęczącą czy na wygodne
ułożenie ciała w fotelu. Reżyser przedstawienia automatycznie dopasował
widowisko do moich potrzeb i pozycja lotosu wypadła. Podejrzewam, że kto
inny na moim miejscu obserwowałby jeszcze inne sceny, ale skoro dla mnie
były one obojętne, to się w ogóle nie pojawiły.
Mamy więc pozycję wyjściową w czasie której przychodzi odprężenie,
wyciszenie organizmu. Ten na klęczkach żegna się i stara się zapanować na
chaosem myśli, ten w fotelu postępuje podobnie, tyle że nie korzysta z
religijnego rytuału. Obaj skupiają uwagę na wnętrzu. Mamy więc stan
całkowitego rozluźnienia organizmu, typowe wejście w koncentrację, kiedy to
spada napięcie spoczynkowe mięsni, normuje się oddech, a umysł coraz
mniej uwagi poświęca otoczeniu, ogranicza-
199
jąc się do obserwowania myśli. Wystarczy przeczytać rozdział poświęcony
koncentracji, by wiedzieć, o co chodzi.
Kiedy organizm się uspokoił, kiedy bodźce docierające z zewnątrz
przestały angażować całąuwagę, obaj, i chrześcijanin i ten modlący się w
fotelu, składają ręce do modlitwy. To mnie zastanowiło. Obaj tym samym
rytuałem nawiązują kontakt z wyższymi siłami duchowymi, choć obaj
pochodzą z różnych tradycji kulturowych. Złożone w szpic dłonie niczym
ostrze miecza rozdzierają wyzwoloną w trakcie modlitwy energią
wielowymiarową przestrzeń. Owe wycelowane wprost w niebo dłonie,
tworzące z przedramionami linię prostą a zarazem trójkąt, którego podstawę
wyznaczał pas brzucha (z przyciśniętymi doń łokciami), w niewidzialny
sposób łączyły się z niebem. Ich ułożenie spełniało to samo zadanie, co
skupienie sposobiącego się do seansu medium - zwyczajnie inicjowało
połączenie. O rozkładzie energii wyzwolonej tym układem ciała, zależnej od
specyficznego stanu umysłu, osiągalnego właśnie dzięki modlitwie, nie będę
się rozpisywać, dość dodać, że każdy człowiek skupiony na modlitwie jest
widoczny po drugiej stronie niczym latarnia.
Chrześcijanin wzmacniał ten związek pacierzem, medytujący wolnym
słowem, w którym składał hołd Siłom Wyższym, jakie się nim opiekowały.
Intensywna próba wniknięcia w zaświaty rozdzierała zasłonę.
Trwało to kilka minut, nie dłużej... Potem następował kolejny etap
modlitwy: chrześcijanin pochylał się do przodu, opierając łokcie na wyrosłej
nie wiadomo skąd pufie, a medytujący na powrót zagłębiał się w fotelu. Obaj
zaś popadali w zadumę nad czasem przeszłym. Spokojnie zastanawiali się
nad swoimi ostatnimi dokonaniami: nad czynami i myślami, jakie
kształtowały ich rzeczywistość od czasu ostatniej modlitwy. Przyglądali się
minionym dniom pod kątem zgodności czynów i myśli z własnym sumieniem.
Nie muszę chyba dodawać, że ustawiczne dążenie do doskonałości jest tu
rzeczą niesłychanie ważną bo to ono właśnie nadaje ton naszym relacjom z
Siłami Wyższymi. Ono nas uwzniośla, ono podwyższa naszą wibrację, ono
czyni nas godnymi do rozmów z nadświadomością i Opiekunem.
Rozpamiętując czas przeszły, potrafimy dokonać właściwej oceny naszego
postępowania, potrafimy zrozumieć, co mogliśmy
200
wykonać lepiej i co powinniśmy zrobić następnym razem, gdy znajdziemy się
w podobnej sytuacji.
Nie muszą to być drastyczne zmiany w naszym zachowaniu, wystarczy
nawet samo prawidłowe odczytanie naszej błędnej postawy; chodzi raczej o
to, byśmy nie robili niczego na siłę, bo to nie jest gra
0 nasze przetrwanie, ale o nasz wzrost. Tu pośpiech jest niewskazany. Raczej
zaduma, raczej trafny osąd, raczej wolny kroczek, byle stale iść do przodu,
byle nie zawracać.
W dziele poprawy zawsze nas wesprze Opiekun, pomoże wytrwać, da siłę,
byśmy tylko nie zapominali o modlitwie. Nasze wzrastanie to proces
powolny, który nie zachodzi w ciągu jednego tygodnia, lecz przebiega całe
życie. Ale kiedy Anioł spostrzeże, że jesteśmy wierni swojemu postanowieniu,
że wierzymy w Niego, to nawet najmniejsze postępy potraktuje On z
szacunkiem i głośno się w nas odezwie.
Było rozluźnienie ciała fizycznego i uspokojenie umysłu, było rozdarcie
zasłony między wymiarami i rozmowa z własnym wnętrzem, przyszła teraz
kolej na kształtowanie przyszłości pod kątem zaplanowanych zmian. Obaj
modlący się nie zmieniają pozycji. Sąbardzo rozluźnieni. Głęboko oddychają
gromadząc w ciele energię, którą następnie wykorzystują do myślowego
formowania obrazu kształtującej się podług ich własnych zamysłów
przyszłości. Typowa przejęta z ezoterycznej literatury koncentracja..
Po stworzeniu nowego obrazu przyszłości obaj modlący się przyj-
mująpostawę klęczącąwyprostowanąi wyciągająręce do góry tak, by
powstało coś w rodzaju trójkąta, którego szpic spoczywający w cza- krze
serca ma jednocześnie dno skierowane w niebiosa. Ręce są więc rozpostarte,
uniesione w górę, lekko zgięte w łokciach, a głowa przechylona nieco w tył,
aby wzrok mógł być swobodnie skierowany w górę. Oczy nie muszą być
otwarte, byle swoim położeniem symbolizowały kierunek działania sił
duchowych.
To, co wtedy ujrzałem, przerosło moje najśmielsze oczekiwania: z góry
uderzył w modlących się snop kryształowego, iskrzącego się bielą
1delikatnym srebrem światła. Szerokość owego strumienia odpowiadała
rozpiętości rąk, więc modlący się zostali cali skąpani w boskim świetle.
Światło to regenerowało wszystkie komórki organizmu, które były już
przygotowane na przyjęcie wyższych wibracji. Wewnętrzne
201
przyrzeczenie poprawy otwierało kanał dla spływu sił uzdrawiających,
którymi kierował Anioł. Wyłaniał się On w całej swojej cudowności i kierował
do klęczących postaci pocieszenie. Były to wskazówki związane z
przyszłością były to też pouczenia dotyczące pożądanych zmian w
zachowaniu, ale całość i tak sprowadzała się do jednego: Anioł niczym wielki
ojciec pokazywał, jak powinno wyglądać ich życie. Na ile oni sami byli gotowi
zaakceptować jego wskazówki, zależało tylko od ich woli - Anioł zostawiał im
wolny wybór, byle tylko trwał i w Bogu.
Podsumujmy więc składowe modlitwy: uspokojenie ciała i umysłu, żal za
grzechy i zrozumienie sensu poprawy, kształtowanie przyszłości i zmiana
energetyki naszego organizmu (np. podczas samoleczenia) oraz - reakcja
zaświatów. Bardzo podobne do koncentracji, zawierające wiele elementów
typowych dla medytacji, ale poprzez dwa techniczne chwyty znacznie od
nich mocniejsze.
Pierwszy chwyt to rozdzieranie zasłony między światami, drugi to kanał
energetyczny, jaki otwiera się poprzez uniesienie rąk do góiy i ich rozłożenie
na kształt trójkąta. Tu chyba tkwi wyjaśnienie przyczyn, dla których dawni
malarze często przedstawiali patriarchów właśnie z tak uniesionymi rękoma,
kiedy owi odbierali przesłanie wprost z niebios. Sens obrazu zawierał się w
prośbie o uzyskanie boskiego wstawiennictwa... Ale to wszystko działa tylko
wówczas, gdy dążący do kontaktu z Opiekunem człowiek świadomie kroczy
po ścieżce duchowego wzrostu. Tylko taki posiada ciało zdolne odebrać
sygnały z innych przestrzeni, tylko taki rozwija zmysły przynależne ciału
astralnemu. Tylko takiemu Góra udostępni wiedzę, która pomoże mu
zrozumieć świat, a jednocześnie go nie zmanieruje, nie zamknie w
egoistycznym zadufaniu.
Dobrze, tyle teorii, albo raczej praktyki ukazanej w zaświatach. Nie będę
już epatował opisami przeżyć, jakich doświadczali moi znajomi, którzy w
Grupie Mateusza uczyli się modlić. Całkowita zmiana sposobu życia,
uzdrowienia, poznawanie przyszłości i stałe odczucie obecności Opiekuna to
najważniejsze ze zjawisk, jakie zaczęły kształtować ich świat. Sądzę, że
bardzo istotnym novum w tej całej sprawie jest nabycie umiejętności
poznawania przyszłości, ale do tego jeszcze wrócę, i o tym będzie
wspomniana kolejna książka o skalach astralnych.
Teraz szczegółowo opiszę swój własny sposób modlitwy, który niektórym
czytającym te słowa pomoże pozbyć się wątpliwości przy two-
202
rżeniu najlepszej dla nich formuły, jeśli takowe się pojawiły. Ale powtórzę po
raz setny: droga prawdy jest drogą do urzeczywistnienia, droga
urzeczywistnienia jest drogą do nas samych i wymaga z naszej strony
pewnego wysiłku, wysiłku stania się człowiekiem.
Kiedy na początku lat dziewięćdziesiątych ostatecznie rozpadła się Grupa
Mateusza, kiedy nareszcie zamknęły mi się bramy w zaświaty i mogłem żyć
jak każdy normalny człowiek, kiedy przestałem udawać kogoś innego, niż w
rzeczywistości byłem, wtedy mimo wszystko czegoś mi zabrakło. Zyskałem
spokój, tracąc co innego. Wcale nie żałuję niepostrzegania tamtego świata,
bo z czasem stało się to dla mnie niesamowitą udręką jedyna rzecz, której mi
zabrakło, a na którą wcześniej nie zwracałem uwagi, to było poznawanie
przyszłości. Wcześniej, j ak poj awiały się problemy w moim życiu, zawsze
odbywałem ich rozliczne warianty po tamtej stronie, a dopiero potem
wybierałem najbardziej mi pasujące rozwiązanie. Z tego powodu moim
znajomi nazywali mnie „mieszalnikiem". I nie ma co tu ukrywać, mieli rację.
Grzebanie w przyszłości bardziej mnie zajmowało, niż tworzenie wzorów w
rzeczywistości. Bawiło mnie tworzenie świata na z góry przyjętych
założeniach. Kiedy więc straciłem dostęp do bezpośredniego źródła
informacji, poczułem się jak ryba bez wody, jak ktoś, komu odcięto rękę.
Właśnie dlatego wiele uwagi zacząłem poświęcać skalom astralnym, przy
pomocy których odczytywałem związki łączące ludzi oraz moją własną
przyszłość. Jednak początkowo była to sztuka dla sztuki i jakoś nie
odczuwałem potrzeby codziennego modlenia się. Uważałem, że żyję zgodnie
z Bożym Słowem, że rozwijam się w duchu i że nic mnie nie może złamać.
Życie podważyło moją pewność siebie, podcięło mi nogi i zmusiło do
zweryfikowania poglądów o mojej domniemanej samosile. Boleśnie
doświadczyło. Zrozumiałem, że z powodu pychy zacząłem gubić drogę do
samego siebie, że zatraciłem w dumie własną godność, że zachłystując się
własną wyjątkowością albo raczej wspomnieniem owej wyjątkowości,
odszedłem od prawdy.
Nie byłem jednak na tyle nieopierzony, by nie dostrzec tych negatywnych
zmian w sobie. Nie było aż tak źle. Bez wstydu ukorzyłem się i sam zacząłem
robić to, czego wcześniej uczyłem innych: zacząłem się modlić. Wróciłem do
domu (do źródła)... Jak ów powrót wyglądał, nie będę opisywał, bo nie to jest
tutaj istotne. Ważnym jest zapoznanie czy-
203
telnika ze sposobem mojej modlitwy i odczuciami, jakie się pojawiają w jej
trakcie, bo to z pewnościąprzybliży mu zagadnienie, uwiarygodni i uczyni
bardziej praktycznym, innymi słowy sprawi, że wszystko stanie się klarowne i
bezproblemowe.
Mnie modlitwa uratowała, otworzyła mi oczy na prawdy wewnętrzne,
które wcześniej zaledwie pojmowałem. A byłem przecież tym, który
namacalnie ocierał się o prawdę stworzenia, który przebywał na planach
astralnych i widywał istoty, o których nie wzmiankują żadne księgi. A jednak
byłem na tyle zaślepiony, że nie potrafiłem tej wiedzy przerobić w sobie, nie
potrafiłem jej odczuć wewnętrznie. Byłem zwyczajnym obserwatorem, który
nie łączył tego, co postrzega, z własną duchowością któremu wydawało się,
że jest ponad wszystkie te bolączki i utrapienia. Cios, jaki zadało mi życie,
pozbawił mnie złudzeń co własnej nieomylności. Spokorniałem i bez wstydu
rozpocząłem pracę nad sobą...
Początkowo było mi trudno. Z jednej strony musiałem zwalczyć w sobie
wiele uprzedzeń, a nawet nienawiść, bo ktoś przecież zrujnował moje życie, a
ból w takich przypadkach potrafi przyćmić zdrowy rozsądek, z drugiej zaś
strony doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że kto jak kto, ale ja nie
uczynię bliźniemu żadnej krzywdy. Pragnienie oddania ciosu walczyło u mnie
z wiedzą o prawie duchowym. Powstało ogromne napięcie wewnętrzne, które
niszczyło mnie od środka, nad którym nie potrafiłem zapanować.
Ponieważ nie musiałem chodzić do pracy, a więc miałem sporo czasu na
zastanawianie się nad sobą samym i przedsięwzięcie stosownych kroków,
zrobiłem rozpiskę, plan, według którego zamierzałem odzyskać kontrolę nad
swoim własnym życiem. Według przedstawionego wcześniej schematu
modliłem się początkowo sześć razy dziennie, prosząc o wsparcie, o
wytrwanie w samej chęci poprawy. Przerwy między modlitwami wypełniałem
rugowaniem z umysłu negatywnych myśli o tych osobach, które mnie
skrzywdziły. Prosiłem Boga o pomoc, błagałem, by pozwolił mi wypalić
nienawiść, by nauczył mnie wybaczać, by dał zrozumienie, by obdarował
mnie spokojem.
I stało się - doświadczyłem niemalże tego samego, co moi znajomi przed
laty, którzy zanosząc się łzami, klęczeli i wznosząc modły do Boga, prosili Go
o łaskę, prosili o pomoc.
204
Proszę zauważyć, że mechanizm wewnętrznej przemiany opiera się nie
tyle na modlitwie, która jest początkowo aktywatorem, co na gruntownej
zmianie własnego wizerunku. Uczymy się wybaczać, przestajemy się
dopatrywać win tylko w drugiej stronie i prosimy Siły Wyższe
0 takie kształtowanie rzeczywistości, by nasi prześladowcy zrozumieli swoje
czyny i stali się lepsi. I nie ważne, że my ponieśliśmy już stratę, ważne, by
oni swój błąd zrozumieli, by się poprawili i by więcej nic złego z ich strony ani
nas, ani kogokolwiek innego nie spotkało. Prosimy Boga o harmonię... O
wybaczenie i własną poprawę...
Na modlitwę przeznaczyłem fotel stojący w bibliotece. Jest stary
1 wygodny, a całe miejsce po kilku tygodniach medytacji zmieniło swój
charakter: znikły wizje poszukiwawcze, wyciszyły się twórcze uniesienia,
zapanował spokój i życie przeniknęło wszystkie te pozornie martwe sprzęty.
Całe pomieszczenie podniosło poziom swojej wibracji, stało się
platformąposiadającąbezpośrednie połączenie z zaświatami. To się
wyczuwało, gdy tylko przekraczałem próg biblioteki. W takiej wypracowanej
atmosferze wystarczyła sama myśl o modlitwie, samo pragnienie wyciszenia,
a automatycznie popadałem w stan kontemplacji. Bardzo mi to ułatwiało
wchodzenie w stany wewnętrznego odprężenia. Działo się to jakby poza moją
świadomością i było bardzo efektywne.
Rozpostarty wygodnie w fotelu, z rękoma ułożonymi na pufiastych
podłokietnikach, zapadam w coś w rodzaju drzemki, takiego osobliwego
zawieszenia, gdzie umysł egzystuje na równych prawach ze wszystkimi
funkcjami organizmu. Tu nowa myśl na chwilę zajmuje postrzeganie, to znów
ruch jelit bardziej zaprzątnie uwagę, słowem moje ciało i umysł zaczynają żyć
jakby oddzielnie i jakby obok mnie, jakby były ledwie skromną cząstką mojej
całości.
W tym stanie łatwiej mi się wyizolować. A gdy zamknę oczy, odnoszę
wrażenie przeniesienia się na moją osobistą wyspę marzeń, gdzie leżąc na
rozpalonym piasku, pozwalam przyrodzie przejmować mnie całego.
Rozluźnienie postępuje, ciało przestaje stanowić moją prywatną własność,
myśli wykruszają się jedna po drugiej, a uwaga skupia na oddechu, który
wchodząc przy wdechu przez czubek głowy, sprowadza wolno powietrze aż
do podstawy kręgosłupa, by przy wydechu pokierować powietrzem w
odwrotnym kierunku. Kiedy zaczynam wąt-
205
pić w swoją cielesność, kiedy zapadam się w otchłanie bezkresu i bez-
czasowości, robię rzecz przeciwną temu, co nakazują zasady wchodzenia w
trans: miast postąpić krok naprzód i zamknąć się w obszarach wielkich
energii, ja zwyczajnie mobilizuję się, odzyskuję świadomość i klękając,
składam ręce do modlitwy i rozpoczynam indywidualny rytuał magii. Zawsze
odmawiam trzy pacierze, do Matki Boskiej, do Anioła Stróża i do Jezusa,
przywołując Ich niejako ku sobie, obwieszczając wszem i wobec, że kolejny
raz podejmuję wysiłek wzrastania w Duchu Bożym.
Jestem przeciwnikiem instytucji kościelnych, które podzieliły człowieka na
część duchową i fizyczną, czerpiąc z tego niebagatelne korzyści, ale Jezus,
Anioł Stróż i Maria są Siłami Uniwersalnymi przynależnymi człowiekowi, a nie
jakiemukolwiek Kościołowi. Kiedy kieruję do Nich słowa pozdrowienia, kieruję
je do Sił Stojących Za Tymi Hasłami. I te Siły zjawiają się natychmiast po
złożeniu rąk do modlitwy. Potem towarzyszą mi do samego końca, a często i
dłużej, bo zawsze chętnie wspieram się ich sugestiami dotyczącymi zmian w
moim życiu. Do czego jeszcze wrócę...
Po trzech standardowych pacierzach, którym jestem wciąż wiemy, a które
żelazną regułą rytuału wyrywają mnie z posad materializmu, krzesani jeszcze
wiele swoich własnych słów pozdrowienia, które z bogobojną czcią niewiele
mają wspólnego, gdyż Siły Duchowe reprezentujące Jezusa, Opiekuna i Marię
są mi bardzo bliskie. Czasem Oni powiedzą coś żartobliwego, czasem ja,
kiedy indziej padnie krótkie ostrzeżenie, a wszystko w przyjacielskim słowie.
Co zaskakujące, mój stan odprężenia mimo aktywności ciała i umysłu nie
zmniejsza się, jakby niewidzialna siła czuwała, bym wciąż pozostawał
zawieszony na granicy dwóch światów. Dlatego kiedy wracam na fotel,
wydaje mi się, że wcale się z niego nie podnosiłem. Teraz z kolei następuje
faza rozliczania się z własnych uczynków, próby takiego ujęcia
rzeczywistości, by moje działania przynosiły korzyści wszystkim, nie tylko
mnie. A każdemu mojemu przemyśleniu przyglądają się moi Pocieszyciele
stamtąd.
Po ekspiacji, po refleksji chwilę doładowuję się energią zawartą w oddechu,
po czym obrazowo, gronami myśli przedstawiam moim Opiekunom, jak
chciałbym, by wyglądała moja przyszłość. Kiedy wizje
206
się zamkną, kiedy mam pewność, że wszystko zrobiłem, jak należy, znów
opadam na kolana, rozkładam ręce nad sobą i rozchylając je na boki,
przyjmuję to, co już działa bez mojej woli: wymiary się otwierają i fizycznie
odczuwalny strumień boskiego światła spływa na mnie z góry, jednocząc
mnie na wszystkich poziomach. Jest to odczucie tak wyraźne, tak namacalne,
że niemal fizyczne. W tej jednej krótkiej chwili coś się we mnie zmienia, coś
mnie uskrzydla, coś przeobraża w istotę w pełni świadomą siebie i związków
ze światem, w kogoś nadzwyczajnego, w - Człowieka...
I pojawia się wtedy postać mojego Opiekuna, który wyjawia, czy jest
zadowolony z moich postępków, czy też doradza pewne zmiany. Są to krótkie
spotkania, po których On znika, a jego miejsce zajmują moi znajomi z
zaświatów, jeśli takie jest życzenie którejś ze stron. Czasami są to moi zmarli
rodzice lub krewni, czasami poznane wiele lat temu byty, z którymi
zaprzyjaźniłem się podczas astralnych wędrówek, czasami nie ma nikogo.
Kiedy i oni odchodzą dzieje się najważniejsze, coś, co mnie zawsze
intryguje, coś, na co zwyczajowo czekam: pojawiająsię świetliste postacie, ni
to Anioły, ni to Stare Duchy, ni to dusze, które zakończyły czas powrotów i
czekająjuż tylko na przejście w wyższe plany istnienia. Wiem tylko tyle, że są
to istoty pełne światła i miłości, które mnie wspierają. Zawsze są to jednak te
same osoby. Jest ich kilkanaście. Ukazują mi się na wysokości sufitu i muszę
zadzierać głowę, by ich lepiej widzieć.
Oczywiście zadzieranie głowy tu nic nie daje, bo byliby tak samo widoczni,
nawet gdybym miał zamknięte oczy i głowę zwróconąw przeciwną stronę.
Działa tu raczej typowy dla żyjących nawyk kierowania wzroku tam, gdzie
chcemy coś zobaczyć. Tymczasem ani Aniołów, ani zmarłych, ani owych
Przybyszy nie postrzega się typowo fizycznym wzrokiem, lecz zmysłem
przynależnym tylko duszy, zmysłem wykształconym z powłok ciała
astralnego, zmysłem, który musimy w sobie krok po kroczku wykształcić,
albo raczej: z którym musimy się od nowa zapoznać, bo działa on zupełnie
inaczej, niż cokolwiek nam znanego. To jest i domniemanie, i
grubomaterialne postrzeganie, i pewność, i subtelne odczuwanie czyjejś
obecności, a wszystko przy wsłuchiwaniu się w podpowiedzi naszego
materialnego ciała, które podszeptem podświa-
207
domości informuje nas, że to, czego się domyślamy, zachodzi naprawdę. Im
częściej się modlimy, tym większą mamy pewność, że to, czego
doświadczamy, jest realne, że naprawdę zachodzi.
Jest też inny, materialny sposób przekonania się, czy nie ulegamy iluzji,
czy nasze zmysły nas nie zwodzą. Są to skale astralne, albo raczej: skale
radiestezyjne, na których możemy odczytać, czy zachodzące w naszym
domniemaniu zjawiska rzeczywiście mająmiejsce. Zwyczajne wahadło,
zwyczajna podziałka, ale ujęta w odpowiednie konwencje, i już wiadomo, jak
sprawy się mają. Ale o tych odczytach, jak i o wielu innych, do których skale
pokazano mi w astralnej bibliotece, a które umożliwiają poznanie nie tylko
związków łączących różnych ludzi, ale również odczytywanie zdarzeń z
przyszłości, opowiem następnym razem.
Tam też, na co mi zezwolono, ukażę po raz pierwszy rytuał ognia, który
pozwała oczyścić się, wejść w przemienienie i wyreżyserować przyszłość,
jeśli swoimi modyfikacjami nikomu ona nie zaszkodzi. I dotyczy to także
zmian w polu świadomości innych ludzi. Wszystko, co sprzyja innemu
człowiekowi, może być bowiem przez nas zaplanowane i mu narzucone,
wszystko, na co zgodzą się zaświaty. Ale proszę pamiętać o jednym: zmiany
te może wprowadzić osoba predestynowana do tego, osoba pozostająca pod
auspicjami Sił Wyższych, ktoś, kto usilnie nad sobąpracuje, ktoś, kto się
modli... Tylko on ma prawo wesprzeć się rytuałem ognia, innego owa energia
zniszczy na wszystkich poziomach...
Wiem, rytuał ognia pasuje akurat do podnoszonych w tej chwili treści, do
tego rozdziału, do tej książki, ale wiem również, iż bez uwiarygodnienia
własnych odczuć na skalach astralnych uwierzenie w jego sprawczą moc jest
bardzo trudne nie tylko dla laika w sprawach duchowych, ale także dla
poszukiwacza prawd uniwersalnych. A i wielu obeznanych z tematyką
ezoteryków gotowych jest zaprzeczyć istnieniu sposobów umożliwiających
wpływanie na życie drugiego człowieka za zgodą Sił Wyższych. Tymczasem
to właśnie te Siły Wyższe wesprą w wysiłku każdego, kto czyni zmiany
pożądane dla wielu, bowiem tylko One wiedzą jak wygląda sceneria
przyszłości...
Jednak i my musimy być pewni, że wprowadzane zmiany idą po linii
przeznaczenia lub jego zgodnej z wolą zaświatów modyfikacji, a te
208
go nie sposób odczytać bez skal astralnych lub bez niemal fizycznego
kontaktu z naszymi Opiekunami. Jednak owa subtelność w odczuwaniu Ich
obecności jest tak odmienna od tego wszystkiego, do czego przyzwyczaiły
nas fizyczne zmysły, iż uzyskanie potwierdzenia co do wzajemnej interakcji
jest tu niemal sprawą kluczową, sprawą wiary i zaufania, sprawą-wiedzy.
Jak powiedziałem, gdy ukazują mi się świetliste postacie, jest to dla mnie
sygnał, że przyszłość odsłania przede mną swoje tajemnice. Najczęściej jest
tak, że naszą uwagę zaprząta jakiś jeden problem, od którego zależne są
pomniejsze sprawy. Jeśli wszystko idzie zgodnie z moim życzeniem, postacie
informująmnie o tym swoim zachowaniem: są radosne, uśmiechnięte, a
nawet fizycznie poklepują mnie po ramieniu. Gdy sprawy nie biegnąpo mojej
myśli, postacie sązamyślone, jak gdyby zastanawiały się, czy uda mi się
zrealizować moje plany. Gdy wszystko się wali, są zmartwione i pokazują mi,
bym pytał się szczegółowo na skalach.
Bywają też takie dni, kiedy Oni w ogóle nie przychodzą ale zdarzają się
też takie chwile, gdy ukazują mi się o dowolnej porze dnia i polecająjak
najszybciej udać się do biblioteki, bym na skalach precyzyjnie odczytał
kierowane do mnie przesłanie.
Technika odczytywania skal jest poważną sprawą i przekracza ramy
niniejszej pozycji, jednak w tej chwili najważniejszym jest uświadomienie
sobie, iż każdy z nas może wejść w kontakt z Siłami Wyższymi, jeśli tylko
tego zapragnie. Cała zaś trudność sprowadza się do tego, by być naprawdę
przekonanym, że owa łączność nie jest wymysłem.
Wygląda to tak, jakby w czasie testu psychotronicznego ktoś polecił nam
zbadać, czy w pokoju obok przebywa jakaś inna osoba, a jeśli tak, to czy jest
sama, czy też w towarzystwie. Nawet gdyby wewnętrzny głos podpowiadał
nam, że tak, i owszem: sątam dwie osoby, to i tak trzeba by było wielu
miesięcy treningu, byśmy utwierdzili się w prawidłowej interpretacji owych
podświadomych sygnałów, byśmy za każdym razem wiedzieli, że tam
rzeczywiście ktoś jest. A kto nas ma tego nauczyć, skoro prowadzących jest
niewielu, a oszustów całe mrowie? Komu zaufać? Kto nie wpuści nas w
maliny?
To proste: ufamy tylko sobie. Na tej drodze nie potrzeba nam żadnych
nauczycieli. Nasz własny Chrystus, nasza własna siła duchowa
209
poprowadzi nas ku poznaniu krok po kroku. Ona nauczy nas właściwie
rozpoznawać przekazy płynące od naszych astralnych przyjaciół. Nauczy nas
za pomocą skal astralnych i wydarzeń-nauk, jakie od tej pory będą nam
wskazywać kierunek naszego rozwoju i naszych układów z rzeczywistością.
W tej książce omawiam modlitwę, w następnej przedstawię skale astralne,
w poprzedniej opowiedziałem o naszym kosmicznym niewolnictwie, a
wszystko po ty, byśmy mogli się wspierać w dziele wzrastania w sobie bez
konieczności układania się z siłami wrogimi człowiekowi.
Pamiętajmy: jesteśmy wielcy w swoim duchowym wymiarze, tylko energie
nam przeciwne tak skonstruowały świat, byśmy tkwili w nim nieświadomi
własnej mocy, by łatwo było nami kierować, byśmy nie potrafili o własnych
siłach wyrwać się z amoku niewolniczego zaślepienia. Ale kiedy odczujemy
bliskość Opiekuna, kiedy zaczniemy z nim rozmawiać, wtedy spłynie na nas
wiedza, która uczyni nas potężniejszymi od wszystkiego tego, co nam rzuca
kłody pod nogi. Mało tego: staniemy się na tyle silni i wiarygodni, że
zechcemy wesprzeć w wysiłkach wszystkich zmierzających ku wyzwoleniu. I
to jest cel naszego tu pobytu: doskonalenie się w człowieczeństwie...
Modlitwa, choć bardzo prosta, choć nawiązująca do prawideł wspólnych
koncentracji i medytacji, jest tu siłą napędową naszych zmian, zmian, które
zaczną modelować naszą psychikę pod kątem wzrastania w duchu. Ten
powolny proces będzie postępował samoistnie, a o jego charakterze
ustawicznie będzie nas informować nasz Opiekun.
Jak powiedziałem kilka stron wcześniej, ukazujące mi się Świetliste
Postacie swoim zachowaniem przekazują mi informacje dotyczące moich
wewnętrznych przemian, rozterek i dni przyszłych. Wszystko systemem kina
niemego, gdzie gest, mimika określająrodzaj informacji i jej gradację. Kiedy
na przykład zajmuje mnie troska o dziecko, które jest chore, Oni mogą
pozdrowić mnie z radosnymi minami albo w minorowym nastroju nakazać
kolejną wizytę u lekarza. Kiedy jedna z sieci hurtowych zwlekała z
podpisaniem umowy, Oni uśmiechając się, wskazali na osobę, przez którą
cała sprawa utknęła w miejscu.
Ale czasem ukazanie prawdy wcale nie rozwiązuje problemu. Dotyczy to
zwłaszcza wszelkiego rodzaju domniemań. Pytając się o sto
210
sunek kogoś do mnie, widzę tylko, czy ów ma charakter pozytywny, obojętny
czy negatywny. Chcąc się zagłębić w związki uczuciowe, muszę korzystać ze
skal. Zresztą Oni sami wskazują mi palcem biurko, na którym leżą wahadła i
sami nimi poruszają. Jest to zupełnie inna historia niż z odczytem za
pośrednictwem podświadomości, którą radiesteci wykorzystują w swojej
pracy, bo tu często nie występują żadne mimowolne skurcze mięsni, a
wahadło kręci się jednak jak szalone, precyzyjnie wskazując to, o czym mam
się dowiedzieć.
I właśnie wahadłu zadajemy na początku naszej przygody z Aniołami
pytanie, czy nasze widzenia są autentyczne, czy widziane duchowymi
oczyma postacie istnieją naprawdę, ile ichjest, jak wyglądają etc.
Konfrontujemy wrażenia ze wskazaniami wahadła i w ten sposób poznajemy
działanie naszych astralnych zmysłów. Nabieramy pewności i biegłości we
własnych poczynaniach...
Kwestii Przewodnika, którego nieliczni dostają gdy ich losy zostają
sprzęgnięte z linią Prowadzących, a który działa niezależnie i w porozumieniu
z Opiekunem, nie będę omawiał, bo ledwie jedna osoba na milion staje się
adeptem, a gdy to się staje, owa osoba doskonale o tym wie, zna też relacje,
jakie wiążą ją z Przewodnikiem na kilku poziomach. Raczej chciałbym jeszcze
poruszyć osobliwy temat poznawania życia poprzez właściwe owemu życiu
doświadczenia. Bo trzeba wiedzieć, że rola Opiekuna nie sprowadza się tylko
do biernej obserwacji naszych poczynań, ale staje się On aktywnym
animatorem naszych zmian, jednak takim, który zawsze daje nam prawo
wyboru. On zgodnie z naszą wolą wskazuje, co wypada uczynić, ale podjęcie
decyzji pozostawia tylko nam.
Jak działa, jak nas informuje o potrzebie uzdrowienia związków ze
światem, przedstawię na przykładach zaczerpniętych z życia Andrzeja,
którego niefortunne losy, jak i zmaganie z siłami zła opisałem w „Duchach -
kosmicznym niewolnictwie człowieka".
Kiedy Andrzej pogodził się już z utratą rodziny, kiedy oddał swoją wolę
Bogu po dramatycznym spotkaniu z inteligencją potężniejszą od Anioła,
wtedy stanął przed nowym: przed swoją przyszłością, której nie znał.
Opiekun podpowiedział mu podczas modlitwy, że spotkanie z Bogiem (tym,
co Boga tu reprezentowało) było nie tylko darem łaski, ale było także
ukłonem w stronę żarliwego dążenia Andrzeja do stania
211
się prawdziwym człowiekiem. Potwierdził, że Andrzej nareszcie będzie mógł
rozwijać się poprzez twórczość i że w niej odnajdzie swoją drogę do innych.
Ale Andrzej, wciąż zawieszony w bezsile, wciąż odczuwający skutki depresji,
miast ostro wziąć się do pracy, podświadomie zastosował szereg uników,
które miały usprawiedliwić w jego oczach jego własną niemoc w
odzyskiwaniu kontroli nad swoim własnym życiem. Miast pisać, miast
tworzyć artystyczne światy dla innych, zamknął się w świecie własnych
obsesji i z wolna popadał w twórczy marazm. Aż głos Opiekuna poparł w
trakcie modlitwy jego chęć wyjazdu do pracy za granicę. Zaprzyjaźniona z
nim wróżka z Lublińca i pani jasnowidz z Tychów potwierdziły wyjazd.
Nie namyślając się długo, Andrzej spakował manatki, wsiadł w auto i dwa
dni później pukał do drzwi brata w Losheim w Saarlandzie. Uściskał go w
piątek wieczorem, a już w poniedziałek pracował jako tynkarz. Grudzień,
zimno, małe stawki, ale to go nie zrażało. Uroił sobie, że zarobi sam na
pierwszą edycję, że nie będzie liczyć na obietnicę byłej małżonki, która jakoś
zwlekała ze spłatą części należności, jakie przypadły mu po podziale
majątku. Miast pisać, uczyć się i doskonalić warsztat, on uciekał przed
przeznaczeniem. Bał się odpowiedzialności. Bał się nowego... Bał się
zaczynania życia od nowa, zwłaszcza jako pisarz... Nie znał tego, o czym
marzył, za czym tęsknił wiele, wiele lat...
Pierwszy dzień przepracował bezproblemowo. Drugi był znacznie gorszy,
bo zapomniał zabrać leki na chore kolano. Przeciwbólowy meloksam i
sirdalud zostały w domu. Trzeciego dnia już nie potrafił ukryć bólu: kuśtykał
na lewąnogę i z wielkim wysiłkiem wspinał się po rusztowaniach. Ale nie
dawał za wygraną. Szefowi powiedział, że spadł z drabinki i stłukł sobie
biodro. Z bratem uzgodnił, że pójdą do lekarza i na niego wezmą receptę, by
zaoszczędzić na ubezpieczeniu. Piątego dnia pracy, w piątek, noga
zesztywniała tak bardzo, że poruszanie się po rusztowaniu stanowiło nie lada
problem. Andrzeja dopadły czarne myśli, Andrzej zwątpił w siłę swojego
organizmu, rozumiał, że jest poważnie chory.
Właśnie tynkował ścianę, gdy odczuł obecność swojego Pocieszyciela.
Obolały, uśmiechnął się w kierunku Anioła. Od razu zrobiło mu się cieplej w
to grudniowe zimne popołudnie. Lecz ani on, ani chyba
212
nikt inny na świecie nie spodziewał się usłyszeć: „I co ty tu jeszcze,
głupku, robisz? ". Takie obrazoburcze słowa nie mogły przecież paść z usta
Anioła! Tylko zło mogło pokusić się o tak perfidną prowokację! Ale to jednak
na pewno przemawiał Anioł! Jego Osobisty Anioł Stróż!
W głowie Andrzeja zaroiło się od domysłów, tysiące myśli pojawiało się i
znikało, tworząc w umyśle prawdziwą degrengoladę. Owo „głupku" zrobiło
jednak swoje: uderzyło w najpotężniejsze narzędzie poznania, jakim
posługiwał się ten zagubiony w swoich działaniach człowiek, uderzyło w jego
- umysł! Przenicowało go, zmiażdżyło, usunęło poza nawias logiki! I stało się:
druga połowa umysłu ukazała swoje istnienie w świetle prawdziwego
pojmowania. W przebłysku duchowej inteligencji Andrzej pojął niewłaściwość
własnego zachowania, absurdalność własnych poczynań, odnalazł w głębi
serca zagubioną potrzebę kreacji świata podług własnych przemyśleń. W
tamtej sekundzie rozliczania się ze swojąprzeszłościąi swoim zagubieniem
nagle stał się artystą. Urodził się powtórnie.
Sam nie wiedział, kiedy zszedł na dół, tak bardzo był pochłonięty myślami.
Sam nie wiedział, jak tego dokonał, gdyż ból nogi powinien go wyrywać z
tego letargu przy pokonywaniu każdego szczebla drabinek. Lecz noga nie
tylko że przestała boleć, ale stała się tak samo sprawna, jak noga zdrowa. W
ogóle o niej zapomniał. Jej niedowład był rozpaczliwym głosem
podświadomości, chcącej wymusić na Andrzeju stosowne zachowanie. Kiedy
to, co miał Andrzej zrozumieć, dotarło w końcu do niego, rola chorej nogi się
skończyła i mogła ona znów być zdrowa.
Na drugi dzień rano, w sobotę, Andrzej wracał już do kraju. Nic nie zarobił,
a na podróży wiele stracił. Zyskał jednak najważniejsze: cel w życiu. Kilka
miesięcy później wydał własnym sumptem swo ją pierwszą książkę...
Kolejny przykład z tego samego podwórka...
Kiedy Andrzej po stracie rodziny został sam w domu, opuszczony, żyjący
wspomnieniami, cieniami minionych dni, szybko popadł w rozpacz i w
odrętwienie. Piękny dom bardziej przypominał mu trumnę, niż miejsce, które
powinno tętnić życiem. Każda ściana, każdy kąt przywoływał w jego pamięci
echa dni spędzonych wspólnie z rodziną Starał się uciec od tego stanu
ustawicznych retrospelccji, ale w żaden sposób nie potrafił się ich pozbyć.
Wydawało mu się nawet, że został po-
213
grzebany żywcem, że ktoś go tu zamurował, że przez omyłkę zostawił w tym
domu na wieczność, na wieczne potępienie. Sam już nie wiedział, czy umarł,
czy tli się w nim jeszcze życie... A może tkwił w stanie pośrednim pomiędzy
życiem i śmiercią?...
Całą złość za własną nieudolność, za niepokoje, za cierpienie usadowił w
przeszłości i siłą rzeczy w domu, w jego murach i zastygłych w ścianach
wspomnieniach. Znienawidził dzieło własnych rąk. Nienawidził je, myjąc
posadzki i czyszcząc okna, nienawidził, siedząc na balkonie i kładąc się spać.
Pomstował, klął, a potem się wstydził własnej słabości. Był zagubiony, ale nie
potrafił zmienić tego stanu rzeczy... Dusił się... Konał każdego wieczoru, by
znów poderwać się do pracy następnego ranka...
Niedługo potem nastał jego czas poszukiwania Boga, czas przebaczania i
tworzenia nowych wartości, czas pojednania ze światem. Zaczął się żarliwie
modlić i w końcu usłyszał głos Opiekuna. Lecz przeobrażenia, jakie w nim
wkrótce zaszły, tylko wyciszyły niechęć, jaką po staremu żywił do domostwa,
jaką przelewał w ceglane mury, by zapomnieć o własnym udręczeniu. To
małe zło snuło się gdzieś w zakamarkach jego duszy, ale nie odchodziło.
Aż pewnego ranka Andrzej poczuł nieodpartą chęć odwiedzenia
mieszkającej pod Wałbrzychem ciotki, jego jedynej żyjącej krewnej, którą
starał się odwiedzać co parę miesięcy. Gnany nieuświadamianą potrzebą
spakował manatki, odpalił silnik i czteiy godziny później witał w progu
zdumioną jego widokiem krewną. Po serdecznym przywitaniu ciotka Jadzia
natychmiast przystąpiła do przyrządzania posiłku, a Andrzej jak nigdy dotąd
skupił całą uwagę na schludnie utrzymanym mieszkaniu. Wszystko było
zadbane, czyste, mające swoje stałe miejsce. Atmosfera spokoju i harmonii
wyzierała z każdego kąta. To mieszkanie posiadało swój osobliwy charakter,
ono żyło, ono było oazą spokoju i nadziei...
I nagle Andrzej ujrzał oczyma wyobraźni swój własny dom. Jego zwaliste
dachy, drewniane schody, brązowe okna i schowane pod balkonem wejście.
Poczuł gwałtowne ukłucie w sercu i usłyszał podpo- wiedź własnej duszy: On
umrze, jeśli go nie pokochasz... Z rozwartych wrót czasu wyłoniły się
dramatyczne sceny, w których powoli, ale nieubłaganie niszczały wszelkie
magiczne zakamarki, w jakie zwykł za
214
glądać: drewniane antresole w dziecinnych pokojach, stylizowane na ludowo
poddasze, zawieszona w przestrzeniach kuchnia czy schowane za grubymi
deskami pawlacze. Wszystko to murszało, staczało się w pleśni, odchodziło w
niepamięć. Wszystko to krzyczało w rozpaczy: Ratuj! Kochaj! Dbaj!
Tęsknota za utraconym rajem, pragnienie spokoju, potrzeba wtulenia się
w puchowe pierzyny i głęboka cisza, które wypełniły jakąś dziwną pustkę w
sercu Andrzeja, to wszystko razem sprawiło, że kamienne mury i ceglane
dachówki ożyły, nabrały barw i wypełniły się gwarem przyszłych dni,
wzbudzając w zagubionym człowieku najszlachetniejsze uczucia. Coś, co
Andrzej odrzucał, co tłumił w sobie, eksplodowało teraz feerią kolorów
miłości...
Ciocia nie zrozumiała jego tłumaczeń, nie potrafiła pogodzić się z faktem,
że wyjeżdża, że znów zostawia ją samą ale widząc błysk radości w jego
oczach, udała, że pojmuje, że wierzy, iż jakiś tam martwy kawałek materii
może być przesiąknięty duchem i nawoływać jak czuła kochanka.
Po dwudziestominutowych odwiedzinach Andrzej wracał w domowe
pielesze pełen nadziei na lepsze jutro, pełen pomysłów twórczych i pełen
zapału do pracy, której efekty miały w niedalekiej przyszłości zapewnić byt
nowym członkom jego rodziny...
Proszę mi wierzyć, że od chwili powierzenia się Opiekunowi, każdy z nas
otrzymuje od Niego wiele cennych wskazówek dotyczących naszego
postępowania i naszych związków z czasoprzestrzenią którą tworzą rzeczy
żywe i pozornie martwe. Bo tak naprawdę w otaczającym nas świecie nic nie
jest pozbawione duchowej iskry, wszystko tętni życiem, wszystko jest z
sobąpowiązane i wszystko wywiera na siebie nacisk. Kiedy to zrozumiemy,
świat przestanie być taki sam jak dawniej. Potem pozostanie już tylko jedno:
pozwolić, by Duch Boży mógł po tym świecie swobodnie się rozprzestrzeniać,
by prawda o nas samych nie została zakopana w dole ignorancji, złości, bólu i
nienawiści.
I takie jest obecnie moje pojmowanie świata, takie słowa wychodzą z ust
człowieka, który otarł się o misterium śmierci, któremu odsłonięto nieco
więcej, niż zwyczajowo jest ustalone. Proszę o to, by każdy zechciał odkryć w
sobie Chrystusa, by nawiązał kontakt z własnym Opiekunem, by uwierzył we
własną duchowość i by wreszcie w tym
215
samym kierunku pomógł podążać innym. Bo to jest prawdziwa droga do
wyzwolenia, do urzeczywistnienia się, do poznania siebie samego.
Proszę przestać zawierzać wszelkim nawiedzonym tego świata, stosować
techniki mające uczynić nas oświeconymi, bo takich ludzi ani technik nie ma i
nigdy nie było. One były dopełnieniem, wyrazem już zachodzących w
człowieku zmian. Nic, co przynależy duchowi, bez udziału tego ducha
poznane ani przerobione być nie może. Bez usilnej pracy nad sobą bez
wzrastania w miłości nikt z nas nie osiągnie zbawienia. Droga do poznania
jest bowiem drogą wewnętrzną. Rozszerzenie duchowej świadomości bez
zjednoczenia z Chrystusem jest niemożliwe. Bez rozpoznania i oczyszczenia
tego, co nas niegodne, urzeczywistnienie nas samych pozostanie poza
naszym zasięgiem. Bez konsekwentnego skierowania swojego życia na
mistrza, który jest w nas, nikt nie rozbudzi się w Boskiej Świadomości w
takim stopniu, w jakim rozwija się zwyczajna świadomość. Dusza i umysł
muszą dojrzewać jednocześnie, gdyż choć zawiadują różnymi cząstkami
człowieka - są jednością.
Uświadomienie uwewnętrznienia kieruje człowieka w stronę Boga,
pozwala mu rozpoznać wszystkie słabości, niezgodne z prawem skłonności i
wszelkie fałszywe wyobrażenia o tym świecie i panujących w nim
stosunkach. Po skąpaniu ludzkiego jaw potędze Chrystusa przeistaczamy się
w miłość i prawdę, stajemy się jednocześnie odbiornikiem i nadajnikiem
wirów energetycznych pochodzących z wszystkich serc. Stajemy się sobą
tym czymś, czym naprawdę jesteśmy, a w co nie pozwolono nam wierzyć.
Panowie Tego Świata ukryli przed nami prawdę o wewnętrzności, co
zamknęło duszę ludzką w śmiertelności ciała, gdy tymczasem jest ona
nieśmiertelna i obdarzona prawem do oczyszczania się i uszlachetniania.
Zrobiono wszystko, by zapobiec uwolnieniu się ludzkiej duszy, by zamknąć ją
poprzez Niegodne Prawo w kole wiecznych powrotów. Tymczasem każdy z
nas od chwili narodzin stoi na drodze powrotu, stoi u wrót boskiego
prapoczątku i w każdej chwili swojego życia ma wpływ na wydarzenia, w
których uczestniczy.
Jednak zabrano nam tę podstawową wiedzę duchową oduczono nas
kontaktu z Opiekunem i innymi Siłami Wyższymi, wpojono absurdalną wiedzę
o nieuchronności przeznaczenia i wmówiono, że jeste
216
śmy bezbronnym narzędziem w rękach Panów Tego i Tamtego Świata. Nic
bardziej mylnego. Mamy nie tylko wpływ na nasze życie, ale zgodnie z
założeniami prawa duchowego posiadamy moc kształtowania działań i
przyszłości naszych bliźnich. Możemy też wystąpić przeciwko temu, co godzi
w człowieczeństwo, i nie tylko że nie pozostaniemy w tej walce osamotnieni,
ale i na pewno zwyciężymy.
Dziś, kiedy koło czasu obraca się coraz szybciej, kiedy przyroda z wolna
umiera, kiedy technika podporządkowuje sobie człowieka, kiedy Nowe Prawo
ogranicza naszą samorealizację, zamykając w chorej wizji rywalizacji i
bzdurnych dążeń, gdzie miejsce miłości zajmuje ukierunkowanie się na
ziemski byt, to właśnie teraz nastał najwyższy czas, by stłumić te
wynaturzone ograniczenia i zafałszowania i by prawo spełnienia
zatryumfowało poprzez utożsamienie się z duchem, a nie z materią. Bo
człowiek przynależy duchowi, a nie prawu materialnemu, bo człowiek wraca
do ducha, a nie obraca się w proch, by przestać istnieć. W zewnętrznym
świecie człowiek nigdy nie znajdzie tego, co go stanowi, co mu przynależy, co
go wzmacnia, do czego się tęskni. Miłość to bogactwo, które wypełnia nas od
wewnątrz, które jest radością i prawdą zawartą w naszych sercach, które
szczęściem obdarza cały ludzki ród, jednocząc go w harmonii.
Intelekt, samolubne ego, które nam domontowano, i nakaz przestrzegania
Nowego Prawa to rzeczy, które odciągają nas od prawdy, które zamykają nas
w mroku tej planety, które odrywają nas od świetlistych mocy Prasiły, jaka
jest naszą prawdziwą ojczyzną Czas najwyższy ku temu, by nasze
zamroczone duchowe powłoki oswobodzić z Nowego Prawa poprzez
odrzucenie niezgodnych z naszym sumieniem uczuć, myśli i czynów, by
zacząć się wyrażać poprzez miłość, a nie poprzez wrogie nam uczucia. Tylko
w ten sposób oczyścimy myślenie, nadamy nowy sens naszym działaniom i
poprzez urzeczywistnienie w Boskim prawie wspólności uwolnimy w końcu
naszą duszę od obciążeń, na jakie nałożyli nas Władcy Tego Świata. Wraz z
ofiarną miłością wraz z wkroczeniem na drogę braterstwa z bliźnim pojmiemy
w końcu, kim jesteśmy, czym jest nasz nieprzemijający byt i jaka naprawdę
jest moc, która nas wypełnia.
Modlitwa jest tu darem łaski, a zarazem prawem, które odkrywa nasze
duchowe jestestwo w szkole życia. W zasadzie jest początkiem
217
nowego, jest pomocą w pojmowaniu Prawa Absolutnego, pomaga wytrwać w
czasie oczyszczania i wesprzeć, gdy wrogie człowiekowi siły starają się
zawrócić go z drogi do urzeczywistnienia. Jest drogowskazem i kołem
ratunkowym na naszej wewnętrznej drodze. Jest namacalnym łącznikiem z
Wszechobejmuj ącym. Ona pozwala poznać wolę Naszego Ojca, stłumić
ludzką samowolę i przejść na wyższy poziom świadomości. Ona pozwala nam
zaistnieć...
Ten, kto kieruje się na miłość, kto świadomie i mocno podąża ku prawdzie,
kto ufnie zwraca się do Opiekuna, ten zawsze odnajdzie się w Chrystusie i
zatopi w wiecznym polu duchowych energii. Spełniając Prawo Życia, każdego
dnia będzie wspierany przez Zasadę Wszelkiego Bytu.
W drodze ku urzeczywistnieniu musimy pamiętać o jednym, o nie-
ustannym boju z narzuconymi nam wzorcami, mechanizmami sterującymi
naszym zachowaniem, które wkomponowane w strukturę intelektu,
narzucają naszym myślom i słowom określone uczucia. Nie wolno nam
zapominać, że intelekt jest składową ciała, nie duszy, że dąży on do zupełnie
innych celów, że służy jedynie naszemu chceniu i jak najwygodniejszemu
ułożeniu naszych relacji w materialnym bycie, że jest najczęściej fałszywym
doradcą. To on podtrzymuje naszą samowolę i broni przed usłyszeniem
cichego głosu sumienia. On zabija naszą duchowość. Jest kusicielem, twórcą
takiej osobowości, jaka odpowiada życzeniom Panów Tego Świata. On nas
wmanewrowuje, wtłacza w chore struktury społeczne i każe wierzyć, że są to
struktury właściwe i jedyne. Do tego stopnia zawiaduje naszymi procesami
myślowymi, iż sam staje się fabryką wrogich naszemu duchowi myśli i
wynikłych z nich uczuć i czynów. Wraz z ego wprowadza w nas zewnętrzne.
Jeśli chcemy, by modlitwa przyniosła odnowienie z głębi wnętrza, musimy
nauczyć się kontrolować własne myśli, słowa i czyny. Wtedy nasza duchowa
świadomość rozpromieni się na zewnątrz i zostanie wyrażone tylko to, co w
nas najszlachetniejsze: boska świadomość w nas, czyli my sami...
„ Wielu ludzi szuka właściwego lekarstwa na swoje dolegliwości i cierpienia.
Mimo że człowiek jest dzieckiem Bożym i nosi w sobie wszystkie siły miłości,
pokoju i zdrowia, nie wie jednak, jak mógłby
218
uaktywnić wzniosłe siły i zastosować je z pożytkiem dla siebie. Aby duchowa
siła, siła zdrowia, radości, szczęścia i harmonii mogła zadziałać w duszy i
ciele, człowiek musi zwalczyć najpierw swoje negatywne myśli, sprzeczne z
Prawem, odczucia i czyny. Pozytywne, potwierdzające życie myśli, myśli siły,
zdrowia, radości i szczęścia są najlepszym lekarstwem dla waszej duszy i
całego organizmu.
Niskie myśli, myśli pełne nienawiści, złości, zazdrości, zawiści i im
podobne zatruwają wasze komórki i wasze narządy. One zatruwają też wasz
humor i obciążają waszą duszę. Wystrzegajcie się więc sprzecznych z
Prawem myśli, gdyż są one zagrożeniem dla waszego zdrowia i przeszkodą
na drodze do świadomości Wszechojca.
Każda sprzeczna z Prawem, bezcelowa i ponura myśl zmniejsza przepływ
pozytywnych sił w was. Natomiast każda szlachetna, a więc dobra, czysta i
ofiarna myśl poszerza strumień siły. On przynosi pokój i radość, ofiarną
miłość i zdrowie. Myśli są siłami. W każdej komórce waszego ciała jest Moja
siła. Potwierdzajcie siły życia, Moje uzdrawiające i życiodajne siły w waszej
duszy i w waszym, ciele, przezwyciężając myśli o przeszłości i przyszłości i
przeciwstawiając bezcelowym, pomnym, wypełnionym zazdrością i zawiścią
myślom i słowom siłę ofiarnej miłości. Wtedy wasze wnętrze stopniowo się
prześwietli, a rytm waszego ciała będzie harmonijny i zrównoważony.
Komórki waszego ciała będą wtedy przepromieniowane Moim światłem, a
organizm będzie zdrowy.
W tym uwewnętrznieniu dotykacie czwartej siły świadomości, w której
płonie światło Chrystusowe, światło Zbawiciela. To światło Chrystusa
Zbawiciela jestjednocześnie Wewnętrznym Lekarzem i Uzdrowicielem "...
Słowa Jezusa, objawione przez brata Emanuela, cherubina boskiej
Mądrości, przekazane i wyjaśnione przez prorokinię Boga Gabrielę z
Wurzburga
Nie dopuśćmy do tego, by myśli żyły w nas swoim życiem, by wywierały
na nas nacisk, by nami kierowały, ponieważ nie zawsze są one
zharmonizowane z naszym wnętrzem, ponieważ nie wszystko, co mówimy i o
czym myślimy, odpowiada naszej prawdziwej istocie. Prośmy
219
Opiekuna, by pomógł nam wyzwolić się z chęci posiadania i bycia kimś, kim
naprawdę być nie chcemy Uświadommy sobie, że my już jesteśmy, i to
prawdziwi w każdym calu, że nie musimy być wpasowywani w ramy
tworzone przez różnego rodzaju systemy, czy to polityczne, czy to
gospodarcze, czy to religijne, czy to jakiekolwiek inne, chociażby śro-
dowiskowe, bo one kształtują nasz wizerunek podług Obcych Praw. Prośmy o
wyzwolenie spod władzy intelektu i ego i o ufność wobec naszego własnego
jestestwa, wobec naszego serca, naszego wnętrza, naszego Chrystusa.
Nasz Osobisty Opiekun nie opuści nikogo, kto zacznie przestrzegać praw
wnętrza, jeśli tylko ten będzie się modlić i wypełniać życie właściwymi
myślami, odczuciami i czynami. Takiemu zostaną otworzone wrota do raju,
ukazana wiedza i zesłana pomoc w chwilach próby...
I taka jest droga, na której stoicie... Droga życzliwości, dobroci i
braterskiej miłości... Droga do urzeczywistnienia... Wasze i nasze
wyzwolenie...
220

Autor, medium eksplorujące światy niedostępne człowiekowi nawet po


śmierci, zawarł w tej pozycji wstrząsający obraz ludzkiej ewolucji, ewolucji
wyreżyserowanej przez siły wrogie naszemu gatunkowi. A co najbardziej
zdumiewające, w walce o nasze wyzwolenie i duchowy wzrost zaangażowane
są nie tylko ośrodki z planów astralnych, którym przewodzą najwięksi
przywódcy duchowi, jacy pojawiali się na Ziemi od zarania naszych dziejów,
ale także obce cywilizacje i wielu samotnych bojowników, którzy rozumiejąc
istniejący stan rzeczy, z determinacją walczą o nasze wybawienie.
Wszystko podparte faktami naukowymi, wszystko w trybie teorii
spiskowej, wszystko zaklęte w słowie, które ma moc ukazywania prawdy. A
prawda jest koszmarna, a w prawdzie tej jesteśmy niszczeni, ograbiani z
własnej duchowości i energetycznie wykorzystywani nie tylko przez naszych
biologicznych stwórców, ale także przez istoty stojące na szczycie
ewolucyjnej drabiny, które zarówno nas, jak i Panów Tego i Tamtego Świata
bezwzględnie ograbiają z energii...
Autor odsłania mechanizmy sprawowania nad nami bezpośredniej kontroli
oraz ukazuje sposoby, które pozwalają wyłamać się
221
spod Lewego Prawa. Unosi też woal tajemnicy, jaki skrywa całą prawdę o
reinkarnacji, o naszym doskonaleniu się w zaświatach, których zaledwie
pewien obszar jest przynależny sferom, w jakich wzrastają ludzkie dusze.
Ale - co istotne - w tej walce o wyzwolenie nie jesteśmy sami, mało tego:
wiele obcych cywilizacji przygląda się temu, w jaki sposób wychodzimy z
niewoli, by w ten sam sposób zapalić światło wolności na własnych
planetach...
Oto fragment tej wstrząsającej pozycji:
...Gra toczy się w wielu wymiarach i na różnych poziomach świadomości.
Są zaangażowane w nią siły stojące niemal u kresu doskonałości. Dla
człowieka już samo uczestnictwo w tej grze oznacza awans. Na szczęście siły
opiekujące się ludzką rasą mają cele zbieżne z naszymi. Oczy całego
wszechświata są teraz zwrócone na Ziemię. W ostatnim czasie dokonał się
przełom w rozumieniu zasad gry i nawet nasi przeciwnicy odstępują od
swoich idei i przez człowieka usiłują wzmocnić własną świadomość...
...Prawda jest taka, że nasz rozwój na planecie Ziemia podlega
potrójnemu systemowi kontroli. Pierwszy stanowi nieformalny rząd
(Dyrygenci), który z marionetkowymi rządami państw niewiele ma
wspólnego. W tym kontekście rzekomy nad- światowy rząd masonów to
czysta kpina. Prawdziwi rządzący dysponują mocami i techniką
wyprzedzającą to, z czym spotykamy się na co dzień o całą erę technolo-
giczną albo i dwie. Posiadajątu, wśród nas, swoje agendy, skąd sprawują
nieograniczoną władzę. Są ludźmi w pełnym tego słowa znaczeniu, lecz są
również przedstawicielami różnych ras ewolucyjnych. Najstarsi z nich liczą30
tysięcy lat. Sąbezkar- ni, okrutni jak starożytni bogowie, jednak na swój
cyniczny sposób identyfikują się z nami. Nigdy nie kontaktują się z ludźmi w
sposób bezpośredni, do tego celu wykorzystują ludzkich posłańców, którym
podtrzymują biologiczne życie do 300-400 lat.
Kolejnym ogniwem w tej zagadce są traktowani na równi z nimi obcy. Aż
trzy cywilizacje mają tu swój dom. Z czego jedna z nich zamieszkiwała ziemię
jeszcze w czasach przedludzkich. Wszystkie one miały swój udział w
biologicznym stwarzaniu drugiej i trzeciej rasy ludzkiej. Są apolityczni i
neutralni wobec biegu wydarzeń, jakie prowokujemy. Zainteresowani po
części długofalowym ekspeiymentem naszej ewolucji, doskonalszym od ich
wzorca, więcej uwagi poświęcają mistykom i artystom niż naukowcom i
politykom. Czasami prowadzą wśród nas normalne ży
222
cie i piastują wysokie urzędy, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych. Jedna z
ras obcych do złudzenia przypomina nasz gatunek. Część mieszkańców USA
nosi ich genetyczne dziedzictwo. Dość często wchodzą w konflikt z
Dyrygentami. Robert II był świadkiem, jak obcy likwidowali umieszczoną na
Saharze aparaturę, która wespół z dziesiątkami podobnych urządzeń
emitowała fale zmieniające częstotliwość drgań ludzkiego biopola (po to, by
nasze drgania nie wchodziły w rezonans z drganiami Ziemi). Jednak i jedni, i
drudzy dalecy są od otwartego konfliktu między sobą...
Książkę można zamawiać bezpośrednio w wydawnictwie: (034) 357 06 74
(można również otrzymać dedykację)
...otrzymałem dar poznania sekretnego, dar, który kreślił mój świat
poznaniem, dar, który ukazał ni światy, jakie są niedostępne człowiekowi
nawet po śmierci. Nie ze swojego wyboru krążyłem po światach tajemnych
Moim przeznaczeniem nie było zostanie astralnymMqpgW»|ZwłasQe(|0
przyzwolenia zostałem jednak tym, który zecfcdaT^^^^^^^^^^^
odkrytym już być może.
Ukazano mi świat, który jest niemal niepojęty, ukazano mi reguły, do
dzisiaj nie potrafię zaakceptować. Pojąłem, jak bardzo rzeczywistość jest
odmienna od tego, w co Paeowie lego Świata każą nam wierzyć. To, że
istnieją światy równoległe, to, że istnieją światy wielowymiarowe, to, że
kosmos jest przeładowany lowiiy istnieniem, to, że naszą planetę od zarania
dziejów zamieszkają obce cywilizacje, to, że w tym wymiarze jesteśmy
kosmicznymihttp://popko.pl/

You might also like