Professional Documents
Culture Documents
Jeśli nie wierzyłeś w ufo ale tylko dlatego, że nikt Cię nie
przekonał, bo nie miał wystarczających argumentów – to moja książka
stoi właśnie na krawędzi prawdy – to TY ją może przekroczysz – a w
którą stronę, to już zależy od Ciebie.
Jeśli wierzyłeś w ufo, to otrzymasz precyzyjne wskazówki i fakty
na temat pochodzenia, celów oraz powodów ukrywania się ufoli w
okolicach naszej planety. Zapomnij o wszystkim o czym wiedziałeś na
temat ufo: NIE jesteś inteligentniejszy od UFOnauty, ufole NIE są wysoko
rozwinięci duchowo – a wręcz przeciwnie, są moralnymi degeneratami,
którzy dążą do unicestwienia ludzi, jeśli dalsza eksploatacja okaże się
niemożliwa. Możesz również wykluczyć śmiało teorię, że ufo to
tak...gdzieś w Afryce, Ameryce a może na biegunie – ale u mnie w
ogródku? Niemożliwe... Oj bardzo możliwe i przekonasz się, że prawda
jest bardzo brutalna.
Jeśli nie wierzyłeś w ufo, bo jesteś zagorzałym fanatykiem nauki,
ślepo wierzącym wszystkiemu co nauka stwierdza i odrzucającym
wszystko, co nauka odrzuci, jeśli już z góry założyłeś, że ufo nie ma, nie
było i nie będzie, że to wymysł ludzi chorych psychicznie albo
nadających się do leczenia psychiatrycznego – to wierz mi, że choćby
magnokraft/ufo wylądował na Twoim nosie, zgwałcił ci żonę, siostrę,
Ciebie samego (czynią przecież tak każdej nocy...) to nie ma siły, która
by Cię przekonała, że tak właśnie jest. Dlatego też moja książka będzie
dla Ciebie zapewno powodem wyrażenia ironii, sarkazmu oraz własnej
niechęci do poznawania innych aspektów nauki. Ja tu nic nie poradzę, to
Twój wybór.
Życzę Wam, aby bez względu na to, czy zgadzacie się z treścią
niniejszej książki, czy też zupełnie jesteście jej przeciwstawni, żeby
zawsze przyświecał Wam jeden cel: prawda.
Dominik
Na krawędzi prawdy 7 © Dominik Myrcik
***
Dochodziła godzina 16 po południu. Ciepły klimat całej planety oraz
kąt, pod jakim świeciły obydwa słońca, zdawały się idealnie sprzyjać
małemu spacerowi i podziwianiu natury. A szczególnie, iż nieboskłon z
głębokobłękitnym niebieskim w zenicie i lekko zielonkawo-seledynowym
kolorem przy horyzoncie uprzyjemniały ewentualną wycieczkę od
codziennego życia. I rzeczywiście, od strony miasta zaczęły się zbliżać
dwie małe postacie, jakby początkowo zlane ze sobą, jednak po
Na krawędzi prawdy 9 © Dominik Myrcik
- Naaathaan – powtórzyła.
Kiedy ponowny brak odzewu zdziwił kobietę, poczęła się wspinać wyżej,
na sam szczyt wzgórza, aż do dużego drzewa, które było bardzo gęste i
rzucało dużo cienia. Nagle zobaczyła ową przygniecioną trawę i zrobiła
minę, jakby wiedziała, kto jest autorem tych psikusów. Podeszła do
skraju wysokiej trawy, stanęła lekko w rozkroku, uginając lewą nogę w
kolanie, lekko przytupywała zniecierpliwiona, jednocześnie podpierając
się pod boki rękoma. Nagle trawa się rozchyliła i ukazała się
zmierzwiona blond czupryna małego chłopca, który z zakłopotaniem
przez chwilę spoglądał na kobietę.
- Wiem kochanie, ale to nie jest zabawka, przecież jak już będziesz
dorosły, za jakieś 150 lat, już się usamodzielnisz, nabędziesz swój,
dobrze? – spoglądając mu w oczy pyta się kobieta.
- Mhm – przytakując chłopiec znowu się uśmiecha i w rozbrajającym
uśmiechu ukazuje miejsca, gdzie powinny znajdować się zęby.
Nathan i jego piękna mama mijają kilka domostw, gdzie mijają taki
dziwny, bo troszkę mniejszy od pozostałych, z którego wyłania się tak na
oko około 50-letni mężczyzna, który z uśmiechem nagabuje znajomą
parę:
- Witaj sąsiadko, Nathan ma minkę, jakby coś nabroił, oj oj, chyba się nie
mylę, co Nathan?? – podchodząc do chłopca mężczyzna gładzi jego
jasne włosy.
- No śliczny dzisiaj dzień sąsiedzie, miło znów widzieć, dzień tak piękny,
akuratny na gwizdnięcie ojcu starej generacji napędu i wygniataniu
kręgów, prawda, Nathan – ze łzami śmiechu w oczach, kobieta delikatnie
karci Nathana przed sąsiadem, licząc, iż chłopiec będzie się wstydził
tego czynu i już go nie powtórzy.
- A wcale, że nie, bo wczoraj było więcej chmur i chłodniej i też
gwizdnąłem – odparowuje rezolutnie chłopiec i zręcznie uciekając przed
klapsem w cztery litery mamy, szybko przemieszcza się do ich domu,
oddalonego od domu sąsiada jeszcze o dwa domy.
- Och, ty... – nie pozostaje dłużna mama i pędzi za synem aż do drzwi.
Gdy Nathan wbiega do domu, jego oczom ukazują się dla niego
znajome pomieszczenia, tuż za wejściem do domu, jest wąski korytarz,
krótki, zakończony wejściem do kilku pomieszczeń (pokoi). Zaraz na
lewo jest kuchnia. Wróćmy jednak do korytarza, jego ściany są matowe,
nie widać lamp, ani żadnych urządzeń, ale ze ścian emanuje dziwne
światło, nie widać jego źródła, nie rzuca cienia za biegnącym Nathanem,
wszystko jest bardzo wyraźnie widzialne i jeszcze jedna ciekawa cecha,
światło jest przyjemne dla oka, bardzo przyjemne. Jedyne światło o
takich cechach, znane mnie osobiście, to telekinetyczne1 światło.
1
Telekineza – oraz idea wiecznych lampek telekinetycznych została rozpracowana około roku 1996 przez prof.
prof. Jana Pająka. Jej zasady, konstrukcje urządzeń napotkacie Państwo w licznych pracach prof. Pająka przede
wszystkim jednak w „Piramidzie Myśli”.
Na krawędzi prawdy 14 © Dominik Myrcik
***
Na krawędzi prawdy 15 © Dominik Myrcik
W tym samym czasie w dosyć dużej sali, przy owalnym stole siedzi
kilkudziesięciu ludzi, poważnych i milczących. Stół przysunięty jest do
jedynego okna w tym pomieszczeniu. Okno, zajmuje całą ścianę, jest
jakby jednolitą szybą. Nim opiszę, co widać za oknem, scharakteryzuję
ludzi, siedzących przy stole oraz samo pomieszczenie. Jest ono
podłużne i tylko jedno wejście do niego. W pomieszczeniu znajduje się
kilka roślinek, niektóre podwieszane pod sufitem stwarzają bardzo
przyjemną atmosferę, z resztą pokój oświetla to samo telekinetyczne
światło, co w domu Uriela, Armady i Nathana. Nigdzie nie widać lamp,
tylko ze ścian emituje białawe światło. Pokój ten jest jakby
klimatyzowany, ponieważ temperatura w nim jest przyjemna dla ciała a
jednak nie widać nigdzie wentylatorów ani klimatyzatorów. Wydaje się,
że ściany nie tylko emitują światło, ale także posiadają funkcję
regulatorów temperatury. A jednak w pokoju oprócz ludzi znajduje się
kilka urządzeń, których nie omieszkam scharakteryzować. Pierwszym
elementem rzucającym się w oczy jest owalny stół. Jest on nie tyko
owalny w blacie, ale i również jego kanty, co sprawia wrażenie jakby
został ulany z jednej formy. Podczas spoglądania na niego wydaje się, iż
jest z drewna, jednak dotknięcie go cofa to przekonanie, ponieważ czuje
się, iż temperatura stołu jest troszeczkę wyższa niż otoczenia
(powietrza), ponadto podczas dotyku czuje się jego jakby niezwykłą
twardość a zarazem lekkość, trudno to opisać, ale takie jest wrażenie.
Jednak najbardziej niezwykłą cechę widać dopiero po zaglądnięciu pod
stół, otóż osoba go badająca...nie odnotuje nóg podtrzymujących blat!
Tak – ten stół po prostu sztywno wisi w powietrzu i nie widać żadnych
linek ani urządzeń, które by wspomagały jego zawieszenie. To samo
fotele, na których siedzą goście – nie tylko wiszą w powietrzu, ale
również wydają się być ulane z jednolitej masy. Ich konstrukcja dla
dyletanta wydaje się być przesądzona z góry, gdyż na pierwszy rzut oka
są bardzo niewygodne i zapewne twarde. Ale taki laik szybko się zdziwi,
gdy zasiądzie na takim fotelu, ponieważ jest on bardziej miękki i
wygodniejszy, niż niejeden „biurowy” fotel naszych szefów firm i miejsc
pracy.
powolutku ludzi się nie dziwił. Świat za oknem wcale nie był taki, jak to
przedstawiają ziemskie filmy sci-fi, które niby pretendują, że są
odzwierciedleniem jakiejś przyszłości, w której będą poruszały się
dziwnie wyglądające statki. Wcale nie migały żadne kolorowe światełka
na domach, jak to ma miejsce w wielu holywoodzkich filmach, typu
„Sędzia Dredd”, czy „Powrót do przyszłości cz. 2”. Jakież rozczarowanie
byłoby twórców filmów, że wyższość technologiczna wcale nie jest taka,
jaką sobie oni wykreowali w filmach za miliony dolarów. Tutaj wszystko
jest po prostu i n n e.
***
Uriel dotyka czegoś na pasie, krzyżuje nogi i bardzo płynnie unosi się w
powietrze, odlatując w kierunku Miasta...
Znowu jesteśmy przed tym samym budynkiem, gdzie znajduje się
sala Rady, lecz tym razem przed jego wejściem, przy schodach
prowadzących do niego. Z tyłu nadlatuje Uriel, który rozkładając ręce i
nogi w pozycji „pajacyka” łagodnie ląduje na nich, od razu, nie tracąc
czasu przeskakując co dwa stopnie szybko się wspina. Kiedy dochodzi
do wejścia, otwiera się ono samo i samo zamyka za nim. Uriel bardzo
szybko dochodzi do urządzenia podobnego do windy, kiedy jednak
wchodzi do niego, jakaś niewidzialna siła podnosi Uriela w górę z dosyć
duża prędkością i widać, jak Uriel robi się coraz mniejszy i mniejszy.
Uriel dochodzi do kolejnych drzwi, które ponownie same się przed nim
otwierają i znajdujemy się ponownie w sali narad.
- Witam szanownych państwa, przepraszam za spóźnienie, lecz
musiałem po pracy cokolwiek zjeść – tłumacząc się Uriel dochodzi do
przeznaczonego dla niego miejsca przy stole.
- Ah, Uriel, kochany Uriel – mówiąc to, podnosi się siwy, starszy pan,
podając prawą rękę do uścisku, lewą obejmując nowoprzybyłego i lekko
poklepując go po ramieniu.
- Witaj wuju – z uśmiechem odwzajemnia gest Uriel i siada przy stole.
- Stała się jednak rzecz straszna – w ciągu tych 9 lat, Sat-Than, bardzo
urósł w siłę. Wg naszych badań, uzyskał specjalistów w
technologicznych dziedzinach, którzy zbudowali mu urządzenia, które
odsysają energię, która jest jak wszyscy wiecie niezbędna do życia
wszystkim istotom. Mało tego, wiemy, iż na próbnych planetach zasiewa
życie i bada, czy jego klony wytrzymują tamtejsze warunki. Mamy wynik:
Satt-Than wykorzystał klonowanie do swych brutalnych celów. Jego
umysł w całości opanowała jakaś ideologia, nie wiemy na czym
dokładnie się ona opiera, jedynie to, iż jest ona dokładnie przeciwstawna
do tego, do czego przywykliśmy, czyli miłości, braku konfliktów oraz
pojednaniu z Bogiem i naturą. O tym nikt nie wie, ale czas byście się
dowiedzieli: ten człowiek kiedyś, kilkaset lat temu był członkiem Rady,
gdy Wasi rodzice byli jej członkami oraz moi przodkowie.
- Ależ Astrusie, czyli Sat-Than miałby teraz ponad tysiąc lat a wszak
wiadomo iż tylko kilku ludzi z Terra żyło około tysiąca lat. – odzywa się
ktoś z Rady.
- Tak, wiem i to mnie martwi. Wynikało by z tego iż Sat-Than w jakiś
sposób odsysa energię życiową z tępych jemu sługusów, którzy
dobrowolnie mu niewolniczą – komentuje Astrus.
- Wuju, powiedz, czy wiesz, dlaczego on został wykluczony z Rady? –
korzystając z chwili ciszy, pyta z ciekawością w głosie Uriel.
- Sat-Than już wtedy przedstawił Radzie swoje pomysły, które od razu
zostały odrzucone, a Sat-Than poddany został uważnej obserwacji, spod
której się wymknął i założył swój azyl, gdzie skupił i przekonał swoją
nieczysta ideologią coraz więcej ludzi, kusząc ich zwodniczo, oferując
coś za nic. Z dziada pradziada wszyscy nasi przodkowie ciężko
pracowali umysłowo a jeszcze wcześniej fizycznie, byśmy posiedli, to co
mamy – jeden człowiek może nam ukrócić dziesiątki, setki tysięcy lat
badań, szczęścia, musimy temu zapobiec, Panowie i Panie, koledzy i
Na krawędzi prawdy 20 © Dominik Myrcik
***
Zem
gdyż, jak się okazało, ich planeta Zem wraz z gwiazdą Syriusz D,
stopniowo wsysana jest przez czarną dziurę. Zarówno Zem jak i Syriusz
D zniknęła całkowicie około 10 000 lat temu...
***
4
Komora zimna – urządzenie, po raz pierwszy zaobserwowane przez Pana Andrzeja Domałę, na planecie Nea,
w którym przebywał on, w celu odsysania z niego energii życiowej. Urządzenie opisane bliżej w monografii
3b_p.
Na krawędzi prawdy 24 © Dominik Myrcik
był umieszczony tuż przy wejściu, wylot litery „u” czy też, jak kto woli,
stołu, wybiegał na ścianę, na której umieszczony był olbrzymi ekran,
właściwie to ekran był jakby wkomponowany w tę ścianę. Kiedy wreszcie
Pasożyci spoczęli na krzesłach, bez jakiegokolwiek powitania, czy
dygnięcia chociaż w geście przywitania, no nie wiem, takiego jak to się
chyba powinno robić na spotkaniach, naradach czy czymś podobnym,
humanoid zaczął swój wywód:
- Moim zadaniem było zbadanie i odnalezienie planety, która by się
nadawała do eksploatacji i zaludnienia na nie stosowaną przez nas
dotychczasową skalę – to mówiąc wstał z krzesła i zaczął się
przechadzać po sali i dziwnie marszcząc brwi, dodał:
- Moja misja się udała, choć nie do końca. Miałem mało czasu, gdyż
buntowniczy ludzie nie dają nam spokoju. Planeta owa, nazwana przeze
mnie „jednogwiazdową niebieską planetą”, czy jak kto woli „jednolitą
ziemią”, gdyż posiada jeden olbrzymi ląd, nie rozdzielony na pomniejsze,
posiada tylko jedno słońce.
- Przecież teraz to my znajdujemy się w takiej konstelacji i wiemy
wszyscy jak jest ciężko – odzywa się pomruk niezadowolenia po
zebranych.
- Wszyscy wiemy iż planeta powinna posiadać co najmniej 2 gwiazdy
słoneczne, zarówno tak było na Whisteen, Terra i wszystkich innych –
dodaje inny pasożyt.
Ów humanoid o haczykowatej brodzie, podnosi brew, jakby w
geście zwycięstwa, lekko i ironicznie się uśmiecha. Wstaje od stołu,
podchodzi powoli do ekranu, na którym ukazują zdjęcia powierzchni
planety.
- Dlatego właśnie teraz wam opowiem, co odkryli moi genialni badacze i
do jakich wniosków doszliśmy, po latach badań – z tryumfem na twarzy
chełpił się humanoid.
W pomieszczeniu się ściemniło, światło przygasło pozostawając w
półmroku, ekran się rozjaśnił. Widać było tylko tego humanoida i ów
ekran.
- Ta planeta, o której wspomniałem, której wspomnienie wywołało
pomruk niezadowolenie wśród was, drodzy bracia – z docinkiem i jakby
wyrzutem perorował cień humanoida, - leży tuż za Czerwoną Planetą, na
której już przecież bywaliśmy.
Wiemy, że okrążają ją 3 księżyce. Poprzednia generacja naukowców
popełniła błąd w obliczeniach, ponieważ moi naukowcy są niezachwianie
pewni, że gdybyśmy usunęli ten największy księżyc, uzyskalibyśmy
niemal idealne warunki do zasiedlenia jej – a tym samym osiągnęlibyśmy
to, o co walczył nasz genialny przodek, Sat-Than – nieograniczoną
eksploatację stworzonej przez siebie rasy, a dzięki inżynierii genetycznej
Na krawędzi prawdy 26 © Dominik Myrcik
***
***
***
***
Na krawędzi prawdy 31 © Dominik Myrcik
8
Wir magnetyczny – jeden z podstawowych trybów działania magnokraftu I generacji. Polega na osłonięciu się
świecącą chmurą zjonizowanego powietrza. Chmura ta jest zabójcza, ponieważ nosi cechy piły plazmowej, która
jest zdolna do wypalania tuneli w skałach oraz do chronienia statku oraz załogi przed atakiem z zewnątrz.
Jarzenie pochodzi ze zjonizowanych cząsteczek powietrza (podobne zjawiska zachodzą w jonosferze ziemskiej).
Chmura taka skutecznie zniekształca obserwowany magnokraft (ufo) i ludzi nie obznajomionych z Teorią
Magnokraftu skutecznie wprowadza w błąd.
9
Komora Oscylacyjna – bardzo potężny magnes, który wytwarza siłę nośną, zdolną do uniesienia masy
magnokraftu. Jest ona pędnikiem, czyli urządzeniem napędzającym cały wehikuł. Wielkością zbliżona do
popularnej kostki Rubika. W zależności od typu magnokraftu, wehikuł może posiadać zamontowane od kilku do
kilkudziesięciu komór oscylacyjnych. Pędnik główny jest właściwie „sercem magnokraftu”.
Na krawędzi prawdy 33 © Dominik Myrcik
Rok później...
- Jako bogowie, nie możemy się plamić krwią tych małpoludów, gdyż
bogowie nie mieszają się zwykle pomiędzy ludzi. Stwierdza jeden z nich.
- Jednakże bardzo nam Was żal i waszego przyszłego losu, dlatego też
my damy Wam broń, dzięki której będziecie mogli pozabijać waszych
wrogów. Czy zgadzacie się z Nami? – pyta się.
***
10
Stampedo – właściwie to określenie oznacza w meksyku oraz dawnej południowej części ameryki północnej
popłoch bydła, koni, bawołu, wywołany albo sztucznie przez naganiaczy, albo też poprzez popłoch dziko
żyjących jeszcze wówczas na wolności bizonów i stad koni.
Na krawędzi prawdy 38 © Dominik Myrcik
***
Domyślam się, iż dla Was to, co opisałem powyżej jest tylko chyba
jakimś przerażającym snem, który nigdy się nie zdarzył, tymczasem
odnaleziono kilkanaście odciśniętych stóp w popiołach wulkanicznych
prawdopodobnie człowieka neandertalskiego. Niestety, wszystkie ślady i
fakty wskazują iż nagłe wyginięcie zarówno zwierząt „jaskiniowych” i
człowieka neandertalskiego wyraźnie wskazują iż został on po prostu
systematycznie wystrzelany przez wehikuły kierowane ręką pachołków
pasożytów.
Trzeba również zaznaczyć (bo pewnie i takie pytanie ciśnie się Wam na
usta), jak w gęstej dżungli, tak dokładnie powybijano rozpraszające się
ciągle i przemieszczające ludy Neandertalczyka. Otóż, za pomocą fal
telepatycznych, które już wówczas były odczytywane za pomocą
urządzeń skonstruowanych przez pasożytów. Poza tym, istnieją
przesłanki, że nie wszystkie istoty zostały powybijane przez ciemiężców
rodzaju ludzkiego. Jak wspomniałem wcześniej, neandertalczycy, jak i
ludzie już podobni do Nas, zaczęli się parzyć, mieć potomstwo, co było
nie w smak okupującym nas do dzisiaj kosmitom. Tak się składa, że
Na krawędzi prawdy 39 © Dominik Myrcik
Tak jak Ojciec Święty w imieniu Kościoła przeprosił kilka lat temu za
inkwizycję, tak kiedyś świat naukowców będzie musiał przeprosić ludzi
za to, że świadomie, niszcząc genialne umysły, zaprzeczali istnieniu
innych cywilizacji we wszechświecie, narażając ludzi na zagładę z rąk
kosmitów, który już nie raz niszczyli ludzkość, co wykażę w pozostałej
części niniejszej książki. Nasi mało bystrzy naukowcy nie tylko, że są
bierni wobec nawoływań ludzi, do zbadania zjawiska ufo (już zostało to
zbadane, czego ninniejsza książka jest dowodem) i potwierdzenia tych
badań, co aktywnie niszczą innych naukowców, stosując o wiele
perfidniejsze metody usuwania ich kolegów ze świata nauki. Teraz,
owszem, nie stosuje się wieszania i palenia na stosie, jednak metody są
nie mniej wyszukane niż Inkwizycji.
Na krawędzi prawdy 43 © Dominik Myrcik
Jak bardzo kroi się serce człowieka, który widząc to, co naprawdę
dzieje się na Ziemi, nie może nic poradzić, nie może tego za bardzo
zmienić, dopóki nie zmieni się mentalności ludzi, a to jest długi proces,
bardzo powolny i ryzykowny. Moim marzeniem jest, by trafić do
czytelnika tym, co naprawdę się dzieje na ziemi, a co jest w sposób
bardzo przebiegły i iście diabelski zakrywane przed ludźmi. Zaledwie
garstka ludzi tak naprawdę przejmuje się losami rodzaju ludzkiego. Mam
zaszczyt włożyć małą cegiełkę w budowanie Ruchu Oporu, który
postanowił na przekór wielu przeciwności losu podnosić zainteresowanie
i wiedzę w tym temacie.
***
***
Większość z Was zaraz krzyknie oburzona: jak to, przecież w
szkole nas nie uczą ani o Terra, ani o megalitycznych cywilizacjach a o
emigracji na Ziemię rasy ludzkiej z odmiennego systemu gwiezdnego
nikt słówkiem nie pisnął.
Zapewne chcecie jakichś dowodów na poparcie powyższych (i
poniższych teorii). Gdybym chciał je przytoczyć w całości, musiałbym
napisać, a właściwe przepisać, kilka tysięcy stron tekstu, a nie o to
przecież chodzi. Dowody, a raczej sposoby w jaki je będę przedstawiał,
również muszę skomentować, gdyż niektórzy z Was mogą się poczuć
niedosyceni informacjami, które podam Wam na tacy. Ninniejsza
książeczka, jest...streszczeniem około 30 letniej pracy prof. Jana Pająka.
Nie spodziewajcie się więc, że będę z iście matematyczną dokładnością
kopiował jego dane, gdyż ta publikacja jest wstępem, który ma Was
zachęcić do zapoznania się i przeanalizowania badań prof. Pająka.
Oczywiście, jak tylko będzie w mojej mocy i jak tylko Bóg mnie oświeci,
będę się starał przedstawić owe dowody w sposób, który nie ujmie ich
wartości i jakości dowodowej, aby książeczka ta, stała się dla Was
źródłem inspiracji, ciekawości i drążenia do prawdy.
Na krawędzi prawdy 53 © Dominik Myrcik
12
Opis raju – szczegółowy opis zbieżności raju z wehikułem typu K7 jest zaprezentowany w monografii 1/3
Na krawędzi prawdy 54 © Dominik Myrcik
***
Czas zajrzeć w ukryte karty historii Ziemi, o których nikt Wam nie
powiedział na studiach, w szkołach, bo (biedni nauczyciele i wykładowcy)
sami o nich nie wiedzą. Zajrzyjmy więc do małej wioski zamieszkiwanej
przez Maorysów – TAPANUI.
***
14
Super-ptaki Moa – do dzisiaj naukowcy zachodzą w głowię, jak to się stało że nagle wyginęły te nieloty
wielkości żyrafy. Prawdopodobnie żerowały głównie nocą – choć ta kwestia nie jest do końca rozstrzygnięta. Ich
świeże ślady są znajdowane nawet dzisiaj. Dlaczego? – dowiecie się z wyjaśnień i interpretacji krateru Tapanui.
Na krawędzi prawdy 69 © Dominik Myrcik
***
Rys. Spalony pień drzewa „totara”, jakie nie tylko pamięta czasy Jezusa, ale zostało
spalone wybuchem nad Tapanui.
Jeden z
licznych
kamieni
ceramicznych,
które
dowodowo
wskazują na
istnienie
ogromnych
temperatur,
które
wytłoczyły obłe
kształty na
krawędziach.
Rys. Makiety Super-Ptaka Moa, którego niektóre okazy były wielkości żyrafy.
Dodatkowo eksplozję potwierdza fakt, iż w tym rejonie Wyspy
Południowej nie rosną żadne drzewa, na przekór niemal idealnym
warunkom klimatycznym i glebowym – za to pokryte były (wg relacji
białych osadników) i są powypalanymi pniami drzew „totara”. Mało tego,
botanicy, geolodzy nowozelandzcy świetnie znają fakt, iż drzewa na
Wyspie Południowej w jakimś nadzwyczajnym pożarze spaliły się i
wyginęły. Ponieważ jednak nie potrafili wyraźnie i dowodowo wskazać
teorii wypalenia owych drzew, w oficjalnej literaturze unikają
potwierdzenia, że takie pożary miały miejsce.
tego, co zostało wypchnięte. Dzieje się to z prawie taką samą siłą, z jaką
zostało wypchnięte. Stopione już i zestalone ze sobą małe globulinki
utworzonego trinititu pędzą z ogromną siłą, pod wpływem ciśnienia i
żaru, z powrotem ku centrum eksplozji ich pęd w powietrzu formuje z
nich formy małych łezek, czy też kropelek wody – i taki też kształt ma
trinitite. Powietrze, żar zostaje znowu wessane z powrotem. Oczywiście
to czyta się długo – ale cały proces trwa może kilkanaście, może
kilkadziesiąt sekund! Trinitite został odnaleziony w dużych ilościach w
mniejszych i większych odległościach od Tapanui.
Kamienie ceramiczne również zalegają okolice krateru, lecz są
większe, nieregularne (nie łezki-kropelki) tylko jakieś niekształtne bryły,
które wewnątrz posiadają jeszcze materię organiczną i nieorganiczną:
luźne ziarenka piasku, gleby, fragmenty roślin, trawy. Im bardziej
oddalone od krateru, tym bardziej mają opływowe kształty, a im bardziej
do krateru, tym ostrzejsze i surowsze ich kanty. Dzieje się tak dlatego, że
te leżące dalej, po prostu dłużej leciały w nagrzanym i sprężonym
powietrzu, które stopiło ich kanciastość. Natomiast te w najbliższej
okolicy krateru od razu spadły na ziemię stąd ciśnienie powietrza nie
wytworzyło aerodynamicznych kształtów.
Rys. Stopiony odłamek wehikułu ufo znaleziony niedaleko krateru Tapanui. Odłamek
ten zawiera ziarna namagnesowanego żelaza oraz ziarenka czystego aluminium, a
jak wiemy czyste aluminium nie występuje w naturze (tym bardziej Maorysi nie
wiedzieli jak wytapiać metale). Obok niego 50-centowa moneta Nowej Zelandii.
Na krawędzi prawdy 77 © Dominik Myrcik
Holloway nie tylko zwrócił uwagę na klimat Nowej Zelandii, ale również
na Grenlandię, gdzie wyprawy Eirika Czerwonego (Eirik Red) przyniosły
tam kolonizację na pokrytą lasami i łąkami ówczesną Grenlandię (sama
nazwa Green – zielony, land – kraj, wskazuje, że kwitnęła życiem przed
nagłym oziębieniem). W bardzo wielu publikacjach o wikingach,
większość klimatologów zgadza się, że pokrycie Grenlandii nastąpiło
gwałtownie około 1200 roku – a później nastał tam bardzo mroźny
klimat, który skuł niemal całą Grenlandię śniegiem i lodem. Naukowcy
badając lód pod kątem izotopu deuteru (tj. wodoru, który składa się na
tzw. „ciężką wodę”) mogą precyzyjnie datować i nawet obliczyć, z jaką
prędkością nastąpiło ochłodzenie. Wg wyników ich badań, pomiędzy
1000 a 1380 rokiem klimat na Grenlandii zaczął bardzo gwałtownie
zmieniać. Zmiany, jak na klimatologię, są ogromne, bowiem w
najintensywniejszej fazie oziębiania, średnia roczna temperatura malała
o 0,5 – 1,0oC – co jest bardzo zastanawiającym wynikiem.
Również obydwie Ameryki zostały mocno dotknięte przez eksplozję
Tapanui. Aztekowie przenieśli się w jej wyniku do obecnego Meksyku,
gdyż długotrwałe susze pozbawiły ich upraw i pastwisk. Także, wg
najnowszych badań, Inkowie wcale nie zostali unicestwieni przez
konkwistadorów Hiszpańskich Francisa Pizarra, ale przez zmiany
klimatyczne zapoczątkowane około 1200 roku.
Antarktyda. Jakiś czas temu, znaleziono mapy tureckiego admirała
Piri Reisa; owe mapy miały pochodzić jeszcze ze słynnej biblioteki
Aleksandryjskiej, spalonej przez fanatyków. Mapy owe ujawniają kształt
Antarktydy, jaki nie posiada na sobie czapy lodowej. Antarktyda wg tych
map składała się z kilku oddzielnych wysp, nie połączonych lodowcem.
To wskazuje, iż przed eksplozją Tapanui Antarktyda znajdowała się w
strefie o wiele cieplejszego klimatu niż dzisiaj.
północ. Poślizg dokonał się skorupą ziemi względem jej ciekłego jądra i
nie spowodował żadnych zmian orbitalnych planety.
„Dobra dobra, dosyć już tych bredni, weź się do roboty” - „powiedziała”
moja druga połowa, przypominając mi, że czas ponownie poważnie
zakasać rękawy, bo od ninniejszego rozdziału zależy prawidłowa wiedza
na temat magnetyzmu, Magnokraftu, Komory Oscylacyjnej. Oczywiście
będę go opisywał tak, jak ja to wszystko rozumiem i jak chcę przekazać
Czytelnikowi. Może uda mi się przedstawić ten dosyć trudny temat w
sposób humanistyczny, czyli zrozumiały dla wszystkich (przecież umysł
ścisły tak czy siak zrozumie).
***
Magnokraft
a) b)
Uwaga!
Ba! Mało tego, uczeni już teraz za pomocą bardzo silnego pola
magnetycznego podnieśli żabę. A przecież temu polu daleko było do siły
komory oscylacyjnej. Tak więc załoga magnokraftu będzie mogła
podnosić drzewa, plastik itd. wszystkie przedmioty nieferromagnetyczne
(czyli nie podatne na magnetyzm) dlatego, że bardzo silne pola
magnetyczne są wstanie wywołać w przedmiotach bez zawartości żelaza
magnetyzm wtórny!!!
Czy Szanowny Czytelnik zastanowił się, co ja wyżej opisałem? Ano, nic
innego jak początek zagłady ludzkości! TAK.
Nasi „genialni” i chełpliwi naukowcy, nie są w stanie nas obronić,
gdyby doszło do konfliktu zbrojnego pomiędzy nami a pomiędzy
okupującymi nas UFOnautami (a do takowego musi kiedyś dojść, gdyż
już dłużej nie będą mogli nas utrzymywać w ciemnocie, a ludzkość stoi
na progu obudzenia się z omamu), ci nasi „geniusze militarni” mogą
sobie w dupę15 wsadzić ich atomy, rakiety Tomahawk, snajperów, działa.
Jeśli dojdzie do konfliktu zbrojnego, a nie będziemy posiadać
magnokraftu, lub chociaż komory oscylacyjnej – wiem co się stanie. A
wy??? Dalej wierzcie w bajeczki o technicznym zaawansowaniu
ludzkości, karmieni papką, że niby amerykańskie rakiety mogą przebić
beton, skały a dopiero po przebiciu kilku pięter wybuchnąć – i co z tego?
To jest tylko użyteczne, by mordować ludzi. A przy magnokrafcie, taki
śmigłowiec Apache, czy Havoc, które uważane są za bardzo
zaawansowane, będą wyglądały jak pistoleciki na wodę przy
15
Dupa – wyraz oznaczający pośladki człowieka uważany za pogardliwy lub wulgarny. Przez autora użyty po
raz pierwszy w tej książce - umyślnie. Ciekawe, czy ostatni...
Na krawędzi prawdy 93 © Dominik Myrcik
Rys. W najwyższym punkcie znajduje się główna komora oscylacyjna (M), czyli
pędnik główny, który jest zamknięty w kolistej obudowie, umożliwiając swobodny
obrót komorze. Nieco niżej (1) widoczna jest przestrzeń dla załogi, która w tej klasie
wehikułu (K3 będzie mogła tylko liczyć maksymalnie 3 członków załogi. Jako (U)
rozumiemy tutaj pędniki boczne, których ilość w K3 wynosi 8. Cyferką (2) oznaczono
teleskopowe nogi, które przez załogę będą mogły być na życzenie wsuwane i
wysuwane – aczkolwiek magnokraft może swobodnie zawisać nad ziemią nie
dotykając jej, więc użycie owych „nóg” raczej będzie rzadko wykorzystywane.
Platforma nośna.
***
No uff uff... pozwolę Wam teraz nieco odetchnąć, boście się strasznie
spocili przy magnokrafcie – a to dopiero wstęp. Zdaję sobie sprawę, że
nie łatwo Wam jest się pozbierać po tym co przeczytaliście – przecież
teoria, ze ufo to już zbudowane magnokrafty, powinna właśnie teraz
krystalizować i klarować się w Waszych umysłach. Nikt nigdy Wam nie
mówił o magnokrafcie, pędnikach itd. W dalszych rozdziałach opiszę
ślady, jakie pozostawia magnokraft podczas lądowania. Omówię tak
bardzo palący i wprowadzający w błąd temat Czytelnika – kręgów
zbożowych, które tworzone przez UFOnautów świetnie wprowadzają
konfuzję (rozgardiasz) w teoriach na ten temat. Co „poważniejsi”
Na krawędzi prawdy 112 © Dominik Myrcik
***
Lądowiska magnokraftów
Od dawna obserwacje każdego z Nas, już przyzwyczaiły do tego, że
każdy ziemski pojazd zostawia ślady. Czy są to koła samochodu
odciśnięte w gruncie, czy też zmierzwiona trawa po odlocie helikoptera.
Wszystko pozostawia ślady – zgadzacie się ze mną? Taaak – grzecznie
odpowiedziały przedszkolaki najzwyczajniej na świecie wracając do
zabawy klockami. Oczywiście to taki żart autora.
Magnokraft został przewidziany do zbudowania przez ludzkość i dla
ludzkości. Jako wehikuł napędzany potężnym polem magnetycznym
również zostawia ślady. Przedstawię najważniejsze z nich po to, że może
kiedyś ktoś z Was widział lub będzie widział takie ślady a wcale nie
będzie wiedział, że należały do magnokraftu. By podnieść wiedzę
czytelnika wystarczy tak niewiele, prawda?
Wyjaśnić naprzód trzeba, że magnokraft odwrotnie do dzisiejszych
maszyn, kiedy ląduje i zawisa nieruchomo (lekko falując) nad ziemią,
ciągle jego pędniki wytwarzają siłę nośną. Co oznacza, że one ciągle
magnesują i wypalają podłoże, jak dzisiejsze kuchenki mikrofalowe.
Pole magnetyczne magnokraftu pozostającego przez dłuższy czas
(od około 10 minut wzwyż) wypala materię organiczną na glebie i pod jej
powierzchnią. Czyli wszystkie owady, roślinki zostaną ugotowane i
Na krawędzi prawdy 116 © Dominik Myrcik
Nowozelandzka łąka
„przyozdobiona”
dziesiątkami
lądowisk ufo.
Sfotografowane z
samolotu lądowiska
największych typów
ufo – K9 i K10. Z
ziemi z oczywistych
względów są one
niewidoczne.
Dopiero wysokość
odsłania nam
ciekawostki jak te
poniżej. Ciekawe, ilu
pilotów widuje je
codziennie,
bezmyślnie
przelatując nad
nimi.
dlaczego nie chcą by ludzie zbliżali się do ich statków podczas pokazów
(UFOnauci tylko Billy'emu pozwalają na podejście do magnokraftu innym
ludziom jest to zabronione) z udziałem publiczności. Obecnie w lutym
2002 nie mam informacji, czy owe pokazy trwają nadal, czy też tylko w
latach 70-80. Odbiegłem troszkę od tematu śladów pozostawianych
przez magnokraft (ufo) na miejscu lądowiska. Trzeba bowiem
wspomnieć o oporności elektrycznej gleby. Gdyby porost grzybów był
naturalny, tj. nie spowodowany lądowaniem magnokraftu oporność
elektryczna porośniętej grzybnią gleby byłaby niższa od tej samej gleby,
tyle że nie porośniętej grzybnią np. oddalonej od grzybni o kilka metrów.
Inaczej jest, kiedy pierścień powstał w wyniku lądowania magnokraftu,
wtedy oporność jest wyższa od otaczającej gleby.
Magnokraft także kiedy parkuje (ląduje) swymi obwodami
magnetycznymi ubija bardzo mocno glebę, stąd jest niemal (lub w ogóle)
niepenetrowalny przez wodę, powietrze, mikroogranizmy. Kiedy
magnokraft zawisając kilkanaście lub kilkadziesiąt cm nad ziemią,
raptownie szarpnie, czyli zastartuje do góry, jego pędniki niemal idealnie
wykroją ziemię i zabiorą ją ze sobą, co będzie wyglądało jak dziwna
czapa lub czop podwieszony do spodniej części magnokraftu,
upuszczając ją gdzieś później, w przypadkowym miejscu. Tak samo
kiedy magnokraft zawiśnie nad lustrem wody, kiedy raptownie szarpnie
do góry, taki bąbel wodny zostanie przytwierdzony do jego spodu i może
nawet zostać wyniesiony w przestrzeń kosmiczną o ile oczywiście
wcześniej nie zostanie gdzieś upuszczony. Sam Czytelnik teraz widzi, że
ktoś nieobznajomiony z zaprezentowanymi tutaj teoriami, widząc
magnokraft z doczepionym bąblem wodnym, czapą ziemi, trawy itd.
może spekulować i wyciągać setki pohopnych wniosków. Jednak trzeba
tutaj dodać, że lądowiska magnokraftów a szczególnie ich
rozpoznawanie wcale nie jest łatwe, jeśli chodzi o wielkość średnicy koła
bądź elipsy. Średnica wypalenia bowiem będzie tylko tak wielka jak
średnica wehikułu, kiedy on jest bardzo blisko ziemi lub dotyka
powierzchni ziemi spodem. Jednak kiedy jest wysoko nad ziemią,
średnica wypalenia jest zawsze dużo mniejsza, gdyż osie magnetyczne
poszczególnych pędników zakrzywiają się do środka stąd np. średnica
magnokraftu K3 jaka wynosi 4,39 metra, kiedy zbliży się on do
powierzchni ziemi, zostawi ślad o prawie dokładnie takiej samej
wielkości, czyli ponad 4 metry. Natomiast kiedy się wzniesie, jednak
obwody magnetyczne ciągle będą wnikać pod powierzchnię ziemi,
średnica wypalenia będzie mniejsza, stąd może to zmylić potencjalnego
badacza takiego lądowiska. Prof. Pająk cały rozdział poświęcił
prawidłowiemu badaniu i mierzeniu takich lądowisk wraz ze średnicami
itd. Jednak Wam na razie nie jest potrzebna tak obszerna wiedza, stąd
wspominam tylko o takiej cesze, aby się "nie bachnąć" (mówiąc
Na krawędzi prawdy 120 © Dominik Myrcik
***
Teraz w końcu autor zaciera ręce, bo nieco szerzej opiszę kręgi zbożowe
(uparcie będę Wam powtarzał, że to nie są żadne piktogramy), czyli
lądowiska UFO w trybie wiru magnetycznego. Zaprezentuję absurdalne i
drwiące teorie, które "ani kupy ani... się nie trzymią". Nawet jestem w
stanie się założyć z każdym z Czytelników, że zjem żywą dżdżownicę
(glizdę), jak ktoś wykona mi ręcznie krąg zbożowy o takich atrybutach,
jakich sobie zażyczę i przedstawię. Albo jeszcze lepiej: włożę rękę w
gniazdo os (autor ma pewnego rodzaju fobię przed szerszeniami, osami
itp. polegającą na chwilowym zimnie które przebiega moje ciało, gdy
Na krawędzi prawdy 122 © Dominik Myrcik
***
Kręgi zbożowe, czyli lądowiska UFO (magnokraftów) w zbożu,
błędnie interpretowane obecnie przez ludzkość.
Kręgi zbożowe NIE mogą być tworzone rzekomo przez wirujące leje
powietrza a to aż z kilku powodów:
Po pierwsze, taki lej, musi się gdzieś zacząć - co oznacza, że krąg
zbożowy musiałby przyjmować nieregularny kształt. Taki wir powietrzny
wytworzony naturalnie, przemieszczając się, musiałby wygniatać pasy
zboża o takiej samej prawie średnicy. Druga sprawa tkwi w tym, że
załóżmy, że wir powietrza zaczyna się kilkaset metrów od łanu zboża -
wiatr przecież się musi jakoś tam przemieścić, stąd wkraczając na pole
byłoby widać na początku pola zbożowego zaczątek kręgu. Ciekawe, jak
wytłumaczą to wyznawcy naturalnych teorii powstawania kręgów.
Przecież wiadomym jest, że kręgi są w środku zboża - i nigdzie nie
widać, by coś sobie torowało drogę do końcowego wynikowego kręgu.
Poza tym - kręgi w zbożu, nawet te najprostrze do stworzenia, czyli
okręgi, mają szereg unikalnych atrybutów, nie mogących powstać
naturalnie. Jednym z nich jest znane wszystkim mam nadzieję
badaczom lustro, czyli kłosy zboża tak dokładnie są i tak mocno do
siebie przyciśnięte, że patrząc na nie pod odpowiednim kątem...odbija
ono chmury, niebo! Tak, to nie fikcja. Czytelnik zapewne zna złudzenie
optyczne polegające na tym, jak nagrzany asfalt w pewnych miejscach
obserwowany pod odpowiednim kątem wydaje się kałużą lub źródełkiem
wody. Dokładnie tak samo się wydaje oglądając kręgi zbożowe.
Oczywiście na samym początku ich istnienia, bowiem w niedługim czasie
zostaną zdeptane przez turystów, dziennikarzy, badaczy itd.
Kolejnym niepodważalnym atrybutem jest, że wielu badaczy zauważyło
blokadę pracy kamer, telefonów komórkowych (handi), różnych innych
urządzeń elektronicznych, jak aparaty cyfrowe itd. Ciekawa "zbieżność"
że dokładnie takie same atrybuty zostały przewidziane dla lądowiska
magnokraftu (szczególnie II generacji). Kiedy ludzie wchodzili w obręb
kręgu ich telefony się rozładowywały, kamery zakłócane były polem
magnetycznym i telekinetycznym ich kompasy odchylały się o
zauważalny obrót, a czasami przy silnym namagnesowaniu wariowały.
Źdźbła kręgu zbożowego przebiegają dokładnie tak, jak linie sił pola
zawisającego nad nim magnokraftu, czyli mogą leżeć prawoskrętnie,
lewoskrętnie, wg życzeń załogi. Ich kłosy leżą równolegle do siebie
(czasami się przeplatając) w grubiej większości są niepołamane. Czy
Czytelnik zdaje sobie sprawę, iż NIE mogą one powstawać przez ludzi
wygniatających je ręcznie, bowiem samo dojście na określony fragment
zboża zostawiło by ślady ludzkie. Na większościach zdjęć widać tylko
krąg i ślady ewentualnie traktora, który kilka tygodni lub dni wcześniej
opylał lub nawadniał zboże. Nie jest możliwe, by jakikolwiek pojedynczy
człowiek lub grupka ludzi nie pozostawiła po sobie wyraźnych śladów
butów, połamanych źdźebeł czy czegoś innego. Poza tym: już były
przeprowadzane próby wygniatania takich kręgów - miałem nawet gdzieś
Na krawędzi prawdy 127 © Dominik Myrcik
dojdź do kręgu. Nie wchodź na niego, jak to czynią ślepcy, tylko uklęknij i
mozolnie poszukuj węgla warstwowego.
Węgiel warstwowy, tworzy się w tedy, kiedy magnokraft (ufo) w trybie
bijącym i soczewki magn. przelatuje nad łąkami, polami itd. przytwierdzi
do siebie drobinki, źdźbła traw, kurzu, pyłu, nasionka roślinek.
Przytwierdza się to wszystko do podstawy magnokraftu, szczególnie do
pędnika głównego oraz jego wklęśnięcia. W kilku chwilach zostaje to
spopielone, spieczone na cieniutką warstewkę czarnego węgla. Taki
proces powtarza się kilkunastokrotnie, stąd warstwa tego węgla może
(lecz nie musi) mieć grubość kilku do kilkunastu centymetrów, popękana,
przytwierdzona do pędnika głównego wygląda jak wężowa skóra (teraz
już domyślać się można nad starożytnymi opowieściami o "smokach",
gdzie magnokraft pokryty takim popękanym węglem, świecąc pomiędzy
pęknięciami pędnikiem głównym siał strach wśród ówczesnych ludzi,
który ze względu na podobieństwo do węża nazywali go smokiem). Teraz
wyobraź sobie, że magnokraft osiada w zbożu i dotyka go podstawą,
węgiel przypadkowo odskakuje pozostając na miejscu kręgu. Cechy
takiego węgla są unikalne z tego względu iż sama jego nazwa
"warstwowy" wskazuje, że składa się on z kilku bądź kilkunastu warstw,
które kolejno po sobie zamieniały się w skorupę, która przyciągana
polem magnetycznym nie chciała się oderwać od wklęsłości. Stąd kształt
takiego fragmentu węgla będzie przyjmował czaszowaty (kulisto-
wypukły) kształt spodniego wklęśnięcia magnokraftu (w którym
przypominam jest umieszczony pędnik główny). Kiedy weźmiemy go do
ręki, będzie lekki (dużo lżejszy niż bryła zwykłego kopalnianego węgla) i
będzie się składał z warstw, tak jak nasza dzisiejsza cebula, będziemy
mogli je łatwo rozdzielić, stąd kiedy coś takiego znajdziecie, obchodźcie
się z tym ostrożnie, ale nie do przesady. Węgiel ten głównie będzie
zalegał w centrum okręgu, choć niekoniecznie, dlatego uważnie badajcie
taki krąg, czy aby przypadkiem załoga wehikułu nie utraciła takiego
fragmentu węgla.
Niestety, żądni sensacji, sławy i pieniędzy domorośli badacze kręgów,
owszem, narobią dużo zamieszania, rozdmuchają miejsce utworzenia
kręgu, zapominając o najważniejszym - dokładnym przebadaniu. Badają
go jakimiś niestworzonymi urządzeniami (choć oczywiście taki
magnetometr przydałby się w celu stwierdzenia siły pola magnetycznego
i jego odchyłów), które mają dziwne nazwy. Jak to w życiu bywa
"najwięcej hałasu czynią puste garnki". Kiedy we niedaleko bodajże wsi
Kielanówka, czy tez Lęborka, zostały utworzone kręgi w Polsce,
słuchając wypowiedzi ludzi, którzy widzieli magnokrafty (ufo) kilka godzin
przed odnalezieniem kręgu, nie wiedziałem czy płakać, czy się śmiać z
wypowiedzi jakiegoś dziadka, który wyrażał obawy, że to co stworzyło
kręgi to jakaś sowiecka (dawniej rosyjska) technologia lub rakiety. Ja
Na krawędzi prawdy 129 © Dominik Myrcik
Oczywiście magnokraft tworzy krąg w ciągu mniej niż pół sekundy, jest to
bardzo gwałtowne, posiadam w swych zbiorach film, gdzie grupa
magnokraftów tworzy krąg zbożowy - szczękę zbierałem przez kilka
minut z podłogi, tak mnie to zaskoczyło.
Oczywiście ten zakład jest przeze mnie z góry wygrany, gdyż nie
istnieje jak na razie żaden inny sposób, aby uzyskać krąg zbożowy o
tych parametrach które podałem, nie posiadając magnokraftu, stąd
każda próba jest skazana na fiasko. To tylko taki zamykacz dla pyskaczy,
którzy są nadal zwolennikami, że kręgi są tworzone przez dowcipnych
ludzi.
Mam nadzieję, że przedstawiłem przekonywujące dowody na
tworzenie kręgów przez magnokrafty, a ich atrybuty są tak
Na krawędzi prawdy 130 © Dominik Myrcik
Proszę spojrzeć, jak magnokrafty/ufo formują kręgi zbożowe: nadlatując nad pole ze
zbożem, ustawiają się w odpowiednio komputerowo sterowaną konfigurację.
Na krawędzi prawdy 131 © Dominik Myrcik
Na lewym zdjęciu ułamek sekundy wcześniej zaczyna być tworzony krąg zbożowy,
natomiast na prawym zdjęciu w mniej niż 4 sekundy (dokładnie to 3,6 s) zostaje
utworzony krąg. Policzona liczba klatek w ciągu której zostały stworzone okręgi to
około 90 klatek, dzielone na 25 (PAL) daje 3,6 sekundy.
podajac zla nazwe danego urzadzenia oraz najlepiej jak w nazwie jest
zawarta zla zasada jego dzialania (czyli odwrotna od tej prawdziwej). Np.
pamietaja co poniektórzy motorower "komar", którego silnik pozwala
poruszac sie bez uzycia miesni, za to poruszajacego sie na zasadzie
spalania paliwa, wytwarzania przy tym iskry zaplonowej, posiadania
gaznika itp? Motorower ten, w pierwotnej wersji posiadal "pedaly" które w
przypadku zepsucia silnika pozwalaly na jako-takie dobrniecie w
okreslone miejsce, fakt, z trudem bo z trudem, ale zawsze. Pedaly owe
mialy takze za zadanie uruchamiac silnik poprzez obrót "magnetem" w
silniku i wytworzenie pradu w cewkach, który dostarczany byl
przewodem zakonczonym "fajka" która bezposrednio dotykala do świecy,
która powodowala miedzy jej elektrodami przeskok iskry i faktycznie
wybuch benzyny, który powodowal popchniecie tloku i wprawieniu calego
motorka w ruch itd.
Natomiast ktoś, nie znający zasady dzialania owego motoroweru
"komar" móglby latwo zostac wprowadzony w błąd, przy czym ten blad
zostalby zasiany tylko poprzez błędne nazewnictwo a juz nie mówie o
innych metodach. Taka bledna nazwa mogla by brzmiec: "dwupedalowy
resorowy pojazd dwukolowy". To tylko przyklad, nazw mozecie sobie
wymyslac wiele. Otóz co mówi ta nazwa postronnemu widzowi??? Po
pierwsze: ze pojazd posiada dwa pedaly (jak rower), posiada resory,
które amortyzuja wstrzasy oraz, ze posiada dwa kola (jak rower). Ale w
nazwie nie byloby nic wspomniane o motorze (silniku), którego cechy,
czyli moc, sposób dzialania mozliwosci byly by zakryte przed
czlowiekiem nie obznajomionym z silnikiem benzynowym o zaplonie
iskrowym. Czyli taki czlowiek meczylby sie z pedalowaniem tego
"motorka" wcale nie wiedzac o jego mozliwosciach, wysnuwajac
najrózniejsze teorie, dlaczego to on jest taki ciezki itd.
Takiej wlasnie metody uzywaja UFOnauci, do rozsiewania nieprawdy na
swój temat, róznych blednych historyjek, które nie pozwalaja sie przebic
prawdzie na ich temat. Na nieszczescie sa w tym cholernie dobrzy, co
pozwala im sie ukrywac oraz ich prawdziwym celom juz niemal 40.000
lat!!!
Przykłady błędnej terminologi, notabene podtrzymywanej przez
niektórych pseudo-badaczy ufo, to właśnie nazwa ufoludki, dla
okupujących nas UFOnautów, nazwa "piktogramy" dla lądowisk
wykonanych przez magnokrafty w zbożu, czyli kręgów zbożowych.
Ciągłe wmawianie pod wpływem hipnozy, że kosmici są przyjaźni dla
ludzkości, że jest ich niewielu, że są dobrzy itd. Tymczasem niemal
wszytko jest na odwrót: są to bardzo brutalne bestie, są agresorami, tyle
że wyżej zaawansowani technicznie, wmawiają nam, że są dużo wyżej
moralnie rozwinięci, lecz prawda jest odwrotna, są upadłymi istotami ich
filozofia jest chora i zgniła, nie wierzą w Boga, stąd zasiewają na ziemi
Na krawędzi prawdy 134 © Dominik Myrcik
***
Hurra :). W końcu przebrnęliśmy przez kolejny etap naszej podróży. Jeśli
jeszcze Was nie boli głowa od natłoku danych to się cieszę, jeśli boli,
odpocznijcie troszkę. W poprzednich rozdziałach udowodniłem Wam, że
kręgi zbożowe są tworem urządzeń magnokrafto-podobnych, a nie
człowieka. Teraz już także wiecie, dlaczego ludzie nie potrafią poprawnie
odebrać obserwowanego ufo i że jeśli nawet ten sam obiekt będzie
obserwowało 100 ludzi, może on zostać odebrany przez każdego nieco
inaczej, lub zupełnie inaczej. Sceptycy ufo oczywiście nie wiedzą o
magnokrafcie i propagują bzdury typu, że ufo to psikus umysłu lub
teoryjka dla ludzi "zdrowo" rąbniętych umysłowo. Oczywiście teraz już
Czytelnik na takie plucie "sceptyka", mam nadzieję będzie w stanie
odpowiedzieć "hola, hola, mości panie, zwolnij tempa w pluciu i syczeniu,
bo ja co nieco wiem". I w tedy będziesz mógł się pochwalić, że z UFO, to
wcale nie jest prosta sprawa i że istnieje wiele mitów i zakłamania w tym
temacie, podtrzymywanych przez żądnych sensacji i pieniędzy badaczy i
Na krawędzi prawdy 138 © Dominik Myrcik
***
Mianowicie takie, które ciągną i podbudowują całość mej książki, czyli
rozlicznych teorii, udowadniających przebywanie innych cywilizacji w
pobliżu Ziemi i na Ziemi.
straszliwe, dlatego też UFOnauci nie chcąc umyślnie łamać tych praw –
wysługują się tępakami – na przykład mną, czy Tobą. Tyle, że Ty, czy ja,
masz szansę dowiedzieć się teraz, czym są prawa moralne, dlaczego
należy ich przestrzegać itd.
Tak więc całą brudną robotę wykonywać będzie owa głupsza i uległa
cywilizacja, by zaspokoić zachcianki swych panów i zarządców. Dlatego
też niektóre cywilizacje wybrały życie inteligentnego pasożyta,
obchodzenia praw moralnych naokoło (a nie ich wypełniania). Filozofię
taką nazywamy pasożytnictwem dlatego, że jeden na drugim pasożytuje.
Ciekawe, czy pomyślałeś, jak super inteligentni są kosmici, jako że nie
dość, że gwałcą nasze matki, siostry, żony, doją z nas to, co
najcenniejsze i na dodatek ludzie nie wierzą w ich istnienie a jeśli już
wierzą, to są przekonani że „oni są dobrzy”. Cóż za perfidia,
wyrafinowanie a zarazem moralny upadek! Więc skończcie pieprzyć od
rzeczy jacy to kosmici są dobrzy, że przybyli by ratować ziemię i
skończcie z dziecinadą, że oni nie istnieją, sami siebie oszukujecie, bo
tak Wam wygodniej, śmierdzące lenie... nie chce się zasiąść do
analizowania, bo po co, nie? Trzeba by włożyć nieco wysiłku, energii i
zaprząc mózg do pracy – ale wygodniejsze jest zasiąść do grania w gry
na komputerze albo jakiś film w Tv. Oczywiście istnieją powody, by
UFOnauci nie pokazywali się ludziom. Powody tego są proste i jasne
chyba dla większości, lecz może delikatnie je wypunktuję, by
zobrazować je chociaż pobieżnie. Ponieważ ludzie różnią się od zwierząt
tym, że posiadają swoje plany, cele strategie, myśli, uczucia (zwierzęta
posiadają jedynie małą cząstkę uczuć człowieka, np. ból, strach, głód
itd.) nie mogą być jak zwierzęta trzymane w klatce, gdyż karma (czyli po
prostu kara za występek) była by tak znaczna, że cywilizacja je zadająca
po dłuższym okresie czasu (gdyby w końcu karma zaczęła się im
zwracać) zaczęli by sami odczuwać potężne kary nałożone przez Boga.
To dlatego też UFOnauci przez miliony lat tak dopracowywali swe
metody, by karma ich omijała, bądź też nauczyli się zrzucać karmę na
ludzi. Zresztą już niejednemu uprowadzonemu, który później raportował
badaczom ufo, pokazali nawet urządzenia do przenoszenia karmy jak i
do wywoływania raka, a później cofnięcia go.
Wniosek, jaki nasuwa się po dogłębnym zapoznaniu się z
materiałem faktologicznym i dowodowym, zaprezentowanym w
monografiach prof. Pająka, zebranym przeze mnie osobiście (polegający
na własnych doświadczeniach, obserwacjach, przeszukiwaniach
internetu, prasy itd.) wniosek nasuwa się jeden: Planeta Ziemia jest od
kilkudziesięciu tysięcy lat okupowana, ludzie eksploatowani przez całą
konfederację różnorakich cywilizacji, które przyjęły filozofię
pasożytnictwa, nieustannie pretendując, że są naszymi pomocnikami i
przyjaciółmi, faktycznie pozostając naszymi gnębicielami i oprawcami,
Na krawędzi prawdy 155 © Dominik Myrcik
Fot. W większości wypadków blizna nie jest tak okazała jak na tym
zdjęciu, czasami jednak jak widać ufonauci niedokładnie zaleczają bliznę
lub wiercą kilka razy w tym samym miejscu.
Hah! Ano badania UFO wcale nie są jedyną dziedziną, dzięki której
ludzie zaczęliby rozumieć nieco więcej. Pośrednie dziedziny, takie jak:
telepatia, telekineza, zjawiska paranormalne, duchowe, magia są
również ośmieszane, spychane w ślepe uliczki, wyszydzane a osoby,
które starają się wnieść własny wkład i wiedzę w owe dziedziny są
bezpardonowo tępione.
Ciekawym urządzeniem jest również implant indoktrynujący, który
jest wszczepiany również wielu ludziom, jednak nie wiadomo jak na
razie, czy jest to również około 33 % ludzi tak jak w przypadku implantu
telepatycznego w nodze, czy mniej lub więcej. Mieści się on w lewej
stronie głowy (obojętnie czy u kobiety czy u mężczyzny) i jest wielkości
pół ziarenka maku, nawet mniejszych. Niestety, znowu niemal doskonałe
metody UFOnautów narobiły zamieszania. Otóż troszkę pogrzebałem w
internecie na ten temat i co się okazało? Że istnieją zdjęcia nawet
rzekomych implantów. Znowu to powiem: O naiwności ludzka! Toż ci
UFOle specjalnie odstawiają teatrzyki przed ludźmi, aby zmylić i
skierować temat implantów na ślepą uliczkę, stąd też od czasu do czasu
UFOnauci organizują spektakle teatralne (trzeba przyznać, że
przygotowanie iście perfekcyjnie), gdzie np. jakiś człowiek twierdzi, że
ma implant w głowie i co się okazuje? Rzeczywiście na zdjęciach
rentgenowskich widać jakieś płytki – ale są one siermiężnymi
podróbkami, specjalnie wstawianymi przez UFOnautów, a nierzadko jest
Na krawędzi prawdy 164 © Dominik Myrcik
Czy teraz jest dla Was zrozumiałe, że UFOnauci, nie mogą sobie
przybywać na Ziemię ot tak, dla wakacji, a całe te steki bzdur i
ironicznych fotek w internecie, przedstawiających zielonych ludzików z
walizkami, jakoby turystów, są tylko świetną parodią brutalności
UFOnautów.
***
***
Na krawędzi prawdy 172 © Dominik Myrcik
Spójrzcie na ten
krąg wykonany
zapewne przez
wehikuł typu K3. W
środku rosną
kwiaty i
jasnozielony okrąg
trawy – na
zewnątrz jednak
zamienia się on w
ciemnozielony pas
o szerokości około
30 –50 cm.
Na krawędzi prawdy 185 © Dominik Myrcik
Zdjęcie tego
samego kręgu
co poprzednio
(zbliżenie)
W kręgu tym,
w jego pasie
dookoła rosło
102 grzyby,
Grzyby których wielka
ilość
występowała
tylko i
wyłącznie w
tym
Zdjęcie tego
samego
lądowiska. Ów
czarny cień
rzucany jest
przez dach
domu.
Zauważ, że
wyraźnie
widać, jak
żółte i białe
kwiaty NIE
występują w
pasie ciemnej
zieleni (za to
występują w
nim 102
grzyby).
Na krawędzi prawdy 186 © Dominik Myrcik
Thesta-Distatica
Jeśli zabrać się do opisywania telekinezy, natychmiast nasuwa się
pytanie, czy i ludzie są w stanie zbudować jakieś maszyny, niekoniecznie
magnokrafty, zdolne wykonać telekinetyczną pracę. Nie skłamię, jeśli
powiem, że takie maszyny istnieją, widziało je mnóstwo ludzi, sam prof.
Pająk w 1991 roku wizytował Szwajcarię a ściślej grupę religijną
Methernita. Otóż...ta grupa twierdzi, iż urządzenie nazwane thesta
distatica, dostali...z zewnątrz. Otóż urządzenie to, składa się przede
wszystkim z 2 dysków o średnicy około 54 cm. Posiada dwie duże cewki
– oraz jeszcze kilka pomniejszych elementów. Urządzenie to
wytwarza...darmową energię – podłączone żarówki (sztuk 4) świecą
pełnym światłem – pochodzenia energii a ściślej prądu, nie znają sami
posiadacze tego urządzenia. Urządzenie to, przez kilka lat można było
fotografować, mierzyć, zaglądać pod stół, czy aby urządzenie nie jest „na
lewo” podłączone do prądu. Ilość chętnych była tak duża, że
postanowiono wprowadzić opłaty za możliwość oglądania tego
urządzenia. Nie odstraszyło to jednak ludzi, co spowodowało, że grupa
Methernita zaprzestała pokazów urządzenia.
Nie muszę dodawać, jak strategiczne urządzenie jest to dla okupujących
nas ufoli. Gdyby bowiem udało się rozpowszechnić tę cudowną fabrykę
energii ludziom otwarły by się oczy. Jest to jedyne na ziemi urządzenie,
teoretycznie opisane przez prof. Pająka, korzystające z pracy
telekinetycznej, które działa i ma się dobrze. Obecnie urządzenie to
zostało zablokowane przez ufoli. Mianowicie – wszystkie zapiski
dotyczące budowy urządzenia, jego napięć, cały schemat elektryczny –
w „przypadkowy” sposób zaginął. Nawet szefowie Methernity, na pytania
Jana Pająka nie potrafili odpowiedzieć logicznie – jedyne co wiadomo im
było, to to, że urządzenie zostało im przekazane w tajemniczy sposób,
na ciężkie czasy, które są przed nami. Wg Methernity, za niedługi czas,
ma nastąpić wojna na ziemi (albo też jakiś innego rodzaju kataklizm), a
Thesta-Distatica pozwoli odbudować, dzięki darmowej energii na powrót
ludzkość. Ciekawa historyjka, prawda?
***
Zamachy na życie
jakie wyznaje stare pokolenie ludzi, gdzie księdza całowało się w rękę,
ksiądz był wyrocznią, w ogóle nie zwracało się uwagi na jego wybryki – a
tych było u wielu księży niemało. Jednak sam wiem, że popadanie z
jednej skrajności w drugą jest złe – nie można bowiem widzieć tylko
złego w czymkolwiek, lub tylko dobrego. Muzułmanie bowiem widzą tylko
dobro w swojej religii, szkoda, że posługują się złem i terroryzmem dla
ukazania ludziom przynależności swej religii. Jakie to szczęście, że
pomimo wad kościoła, chrześcijanie nie używają przemocy (albo aż
takiej przemocy) nie są tak wrogo nastawieni do świata (chociaż
przypadek Irlandii temu przeczy).
Jeszcze 10-15 lat temu słuchając kazań w kościele były one naiwne,
prościutkie – takie jak wytłumaczenia dla niektórych rzeczy w biblii.
Kościół się zmienia – teraz nikt nie mówi o szatanie który smaży w kotle
(małe dzieci jeszcze są tym karmione) jednak na kazaniach już duża
większość księży (nowego pokolenia) została przeszkolona na
uniwersytetach inaczej, bardziej, powiedziałbym mądrze – wraz ze
zmianą ustroju na quasi-kapitalistyczny w Polsce, ludzie zaczęli zadawać
bardziej skomplikowane pytania, bardziej mądre, złożone, ludzi nie
satysfakcjonuje już prosta odpowiedź, tylko odpowiedź...powiedziałbym
bardziej naukowa!
Paradoksalnie wszyscy narzekają na polskie Radio Maryja – ja się
jednak cieszę, widząc moją 90-letnią ciotkę, która żyje jeszcze myślami
w latach 20-30-40 naszego stulecia, cieszę się, że nie ma telewizora
tylko Radio Maryja – jakim bowiem byłoby dla niej szokiem, gdyby
dowiedziała się, tak jak ja wczoraj (18.10.2002r) że od początku roku w
USA odsunięto około 300 księży od posługi kapłańskiej za pedofilę!
Przecież staruszka by tego nie wytrzymała. Ona jeszcze głęboko siedzi
w „starej” filozofii postrzegania kościoła i świata, gdzie „urzędnik” to był
ktoś! Gdzie dużo rzeczy było na pokaz. Gdyby teraz w wieku 90 lat
dowiedziała się o aferach kościoła i księży, świat wytworzony w jej
umyśle mógłby się gwałtownie załamać. A nawet jeśli te informacje są
przekazywane w ww. radiu, to są one łagodzone.
Właściwie to nie wiem sam czemu to ode mnie wypłynęło, przecież
miałem pisać o zamachach na życie – najpierw napiszę o zamachu,
który najprawdopodobniej miał pozbawić mnie życia. Oczywiście stu
procentowej pewności nie mam, jednak, jak się będę starał
przedstawić... troszkę za dużo zbiegów okoliczności w moim przypadku,
by je zignorować ot tak, sobie.
***
16
Bungalow – to potoczna nazwa domku jednorodzinnego, letniskowego. Używana zarówno w Hiszpanii, dla
zcharakteryzowania domków o określonych cechach, jak i w innych częściach Europy. W Polsce nazwa ta
również została przyjęta i stosuje się ją literacko. – przyp. Autor.
Na krawędzi prawdy 192 © Dominik Myrcik
***
***
- Jego choroba idzie w bardzo zaplanowanym kierunku – poinformował z
dumą brzydki i odpychający humanoid tego bardzo podobnego, wręcz
powiedziałbym bliźniaczego do Davida Copperfielda, może był nieco
mniej owłosiony i ciut grubszy.
- Jak tak dalej pójdzie, to zniknie za mniej niż pół roku i problemu nie
będzie – odpowiedział tamten.
- A te durne pały nigdy nie zorientują się, że to MY wykończyliśmy
większość ich wielkich ludzi, którzy Nam zagrażali, heheh – dodał z
satysfakcją ten brzydki.
- Nie tak szybko, pamiętaj ile razy nam się to nie udało...karma...no i
wiesz...ten, który niby istnieje...zresztą ja tam nie wiem... – wycofał się z
wykończenia zdania ten, który był podobny do słynnego ufonauty,
podającego się za magika.
- Jest tak: udało mi się osobiście dać mu popalić, tyle ile na razie
wycierpiał, to moja zasługa, oczywiście dbałem o czystość Naszej karmy
Na krawędzi prawdy 194 © Dominik Myrcik
***
Pamiętam jak dziś: był rok 1998, mistrzostwa świata w piłce nożnej,
był to jeden z pierwszych meczy, bo grali Japończycy, już nie pamiętam z
kim. Ja, z zaciśniętymi zębami z bólu oglądałem ten mecz.
Nagle...zacząłem się dusić. Zaczęło mi zalewać płuca, nie mogłem
zrobić wdechu i wydechu, podniosłem się tylko i silnym stuknięciem i
łkaniem poprosiłem sąsiada by wezwał doktora. Ten pospieszył jak umiał
szybko, sytuacja trwała już dobre pół minuty. Spojrzałem za okno – na
drzewa, liście, słońce, łzy i oczy wypływały mi na wierzch z wysiłku –
naprwadę czułem śmierć, chciałem ostatni raz spojrzeć za okno, ale
ciało i umysł chciało żyć!!! Wg relacji innych chorych, byłem zielony,
czerwony i blady na zmianę – bardzo niewielki wdech udało mi się
wykonać, kiedy przyszedł sąsiad i powiedział – doktor B. przyjdzie
później, bo ogląda mecz! Słowa te jeszcze bardziej mnie ugodziły i sam
nie wiem, czy bardziej wówczas łzy mi leciały z bólu i bezsilności, czy też
z powodu, że ja wręcz można powiedzieć, zdychałem jak pies pod
płotem, a doktor B., leżał sobie na kanapie i oglądał mecz!!! Do dzisiaj
Na krawędzi prawdy 198 © Dominik Myrcik
moją zwisającą rękę – właśnie tę, którą tak mozolnie ćwiczyłem, właśnie
tę, której podniesienie o 1 cm wyżej powodowało niesamowity ból – on ją
wziął i poderwał obiema rękami ponad moją głowę, bardzo
gwałtownie...wyprostowując do góry...
...moja druga ręka wówczas szukała czegoś by uderzyć tego doktora, by
przestał... moje usta nie wydały żadnego dźwięku...wiem jedynie z opisu
sąsiada z łóżka, że byłem zielony i strasznie ponoć wyglądałem.
Dowlokłem się do łóżka i usiadłem na nim. Dopiero teraz dotarł do
mojej świadomości ból, jaki sprawił mi dr R. Ryk, jaki wydobył się z
mojego gardła na owym łóżku, był nie do opisania. To, co się z mojego
gardła wydobyło, tego nie da się opisać tak zwyczajnie. Nawet moje
zakrywanie poduszką i podduszanie się, bym przestał nic nie dawało. Do
sali zleciała się cała „śmietanka” szpitala – moje wycie było bowiem
słyszalne (moja sala była na 4 piętrze) na 2 i 1 piętrze, stamtąd
przybiegli doktorzy, pielęgniarki – a może w sumie 4-6 osób, zobaczyć co
się dzieje. Ów dr R. który natychmiast po tym co usłyszał przybiegł do
mojego pokoju – doskonale wiedział co zrobił, bowiem nie zastanawiając
się wydał polecenie podania mi Tramalu – środka uśmierzającego ból.
Zaaplikował mi około 8-10 krotnie większą dawkę, niż normalnie. Dobrze
wiedział, że jestem na Tramal uczulony, bowiem najdalej w 10 minut po
wzięciu jakiejkolwiek dawki tego środka, wymiotowałem. Więc nie
podawano mi go w ogóle. No i oczywiście po takiej dawce, rzeczywiście,
w około 15 minut zacząłem wymiotować.
Sama moja rana zaczęła się rozrywać – aczkolwiek tak
nieszczęśliwie, że nie potrafię stwierdzić, czy ona pękała od ropy się
zbierającej, czy też od tego, co mi uczynił dr R. Jaka szkoda, że on to
zrobił, bo dowiedziałbym się, czy byłem szyty po raz drugi z powodu
ropienia czy rozerwania (musiałem mieć ranę oczyszczoną i ponownie
zaszytą). Jest jeszcze jedno wyjaśnienie: ropa, która wyciekała z rany w
połączeniu z szarpnięciem mojej ręki i z rozerwaniem lub naderwaniem
ścięgien złożyła się na powtórne szycie, które wykonał jedyny w tym
szpitalu „ludzki” doktor – Pan Kaczor. Zdecydowałem się podać Jego
nazwisko, bo wiele dobrego dla mnie uczynił. Zaczął od pokazania
ćwiczeń na „drabinkach”, gdzie powolutku moja ręka dzięki Niemu
wracała do władności – a więc można było, Panie dr R.? Kilkanaście dni
później dr Kaczor wyczyścił i zszył ponownie moją ranę. Kiedy widziałem
jak dr Kaczor wyciągał pacjentowi „dren” – czyli wężyk średnicy około 1-
1,5 cm, którego zadaniem było odprowadzać ropę, zanieczyszczenia –
robił to delikatnie, niemal z wdziękiem, powoli wyciągał dren od kolegi,
wyciągał tak, jak dren układał się w ciele. Natomiast dr R., kiedy po 3
bodajże dniach od operacji podszedł do mnie – wyszarpał silnie go z tyłu
pleców – strasznie chamsko. Być może w Polsce tak wyciąga się
kilkudziesięciocentymetrowe dreny z ciała. Ale w Polsce istnieją również
Na krawędzi prawdy 201 © Dominik Myrcik
ludzie, jak dr Kaczor, który pokazał, że Polak potrafi, umie, chce i jest
powołany być doktorem – do dziś żałuję, że to nie On mnie prowadził
podczas operacji – być może wiele bólu zostało by zaoszczędzone.
że moja choroba, podczas której nic nie wiedziałem o ufo, nie znałem
prof. Pająka, była wynikiem działania ufoli.
Wypunktuję więc argumenty na nienaturalny moim zdaniem przebieg
choroby – za dużo „przypadków” jak na jednego człowieka.
Dziwne głosy w Hiszpanii, które mnie przestraszyły, gdyż nie były snem;
Niemoc lekarzy, którzy przez bardzo długi okres nie mogli mi powiedzieć,
bądź nie chcieli, co mi dolega;
Nie wiem, czy kilkadziesiąt zdjęć roentgenowskim aplikuje się pacjentom
z chorymi płucami – ale ponad 40 w ciągu roku, to chyba „lekka”
przesada;
Prawie-śmierć na sali, kiedy zacząłem się dusić i nikt przez długi okres
czasu nie przyszedł z pomocą – dr B. nie przyszedł, gdyż ważniejszy był
mecz...;
Nienaturalnie duży wyciek krwi (2,1 litra) – gdzie przeciętnie było to 600-
800 ml – oraz niesatysfakcjonująca odpowiedź na moje dociekania na
temat tajemniczego „pęknięcia naczynia” w płucach – jak podejrzewam,
aorty płucnej, czyli głównej żyły dostarczającej krew do płuc;
Ponowne szycie rany (kolejne ryzyko) wywołane bądź naderwaniem rany
przez dr R., bądź też przez wyciekającą ropę – bądź przez oba czynniki
Cudowne i nagłe ozdrowienie pacjentki, która w poniedziałek miała raka
wielkości pięści człowieka, w czwartek została wypisana bez śladu raka;
przebiegu mojej choroby po to, by się nad sobą użalać, albo żeby ktoś
się nade mną użalał.
Ludzie, których zadaniem jest wyśmiewanie się ze wszystkiego, co
tylko im przyjdzie na myśl albo co usłyszą i tak mnie wyśmieją. Ludzie,
którzy nawykli są do myślenia, choć tylko trochę – zastanowią się i być
może się zgodzą, być może nie – ale nie wyśmieją – są na to zbyt
inteligentni.
Jeszcze taka mała dygresja do choroby – po wyjścu ze szpitala, ból,
chociaż ciut mniejszy trwał jeszcze przez 3 miesiące non-stop.
Okazałem się chodzącym barometrem i potrafiłem zmianę pogody (z
deszczu na słońce i odwrotnie) odczuć na sobie z dokładnością do...15-
30 minut! Mogłem nawet się zakładać, że będzie zmiana pogody. Ale to
taki już tylko akcent raczej śmieszny.
***
Na krawędzi prawdy 204 © Dominik Myrcik
Może ja coś przeoczyłem, ale nigdzie nie widziałem w pracy prof. Pająka
nazwy „psychometryczne” – a tym bardziej nie wiem na czym te badania
mogły się opierać. Cóż, jak to łatwo tak na odległość podpiąć komuś, kto
ma utrudniony kontakt z innym krajem, jakąś teoryjkę, byle tylko książka
była badziej wiarygodna – wszak podparcie się legendą polskiej ufologii,
jakim niewątpliwie jest prof. Pająk (nie on jedyny, ale jeden z nich),
dodaje książce smaczku.
Ale poniższa sprawa zbulwersowała mnie dosyć konkretnie: otóż,
zacytuję teraz znowu autora oraz dopisek red. R. Leśniakiewicza.
[Widać autor listu po raz pierwszy czytał w ogóle jakiś referat od prof.
Pająka, albo zapomniał, lub celowo nie wspomniał, iż prof. Pająk na
początku działalności oficjalnie promował magnokraft. Spotkał się jednak
ze ścianą odmowy, szczególnie ze strony naukowców amerykańskich i
nowozelandzkich – bowiem europejscy mieli zastrzeżenia co do poziomu
techniki, która obecnie nie pozwala zbudować takiego statku, jednak
stwierdzili, iż będzie on możliwy, być może za kilkadziesiąt lat.
Otóż ta ściana oporu, niewiedzy oraz tajemniczej dla profesora zmowy
milczenia i różnych wypadków, które opisuje w monografiach. Po tym,
jak zaczął być szykanowany, z dala od domu, bez wsparcia nikogo,
zaczął tracić kolejne stanowiska pracy poprzez to, iż jego magnokraft
oraz teoria Tapanui nie podobała się jego chlebodawcom, musiał przejć
do semi-konspiracji i konspiracji – i podał tego konkretne dowody i
powody. Natomiast autor listu jest wręcz zbulwersowany „jak to taki
naukowiec ucieka w mysią dziurę?” Nikt z nas nie był na miejscu prof.
Pająka, nie mamy więc prawa oceniać go za przejście „do podziemia”.]
- każdy człowiek jest rabowany przez UFO, gdyż ufonauci hodują ludzi
praktycznie wszystkich. Pobierają od nich narządy, albo... w grę wchodzi
seks
[znowu ci „ufiaści”...]
wylewa się, jakby ścianek nie było – jak bowiem wytłumaczyć, że pokój
zalany, rybki nie żyją – a akwarium całe?]
[Oh, gdyby autor zadał sobie trud, który ja sobie zadaję, siedząc już od
kilku godzin przy komputerze: Po pierwsze co to za skrót RTG???
RoenTGen? Chyba miał autor na myśli AGD! No, teraz mi to podpada,
kto to pisał – bo chyba nie dziennikarz?? Rozumiem, pomylić AGD, ADG,
ale RTG, to zupełnie inna konstrukcja liter... Zmienne pole magnetyczne
zdaje się skutecznie kolidować z pulsami pola magnetycznego
magnokraftu, stąd, nie chcąc się narazić na awarię ufole są zmuszeni
odlecieć. A że urządzenia podane przez autora listu to akurat trzepaczka
do jajek, suszarka i odkurzacz – no przecież nie miotacz ognia! Do
urządzeń obronnych, wymienianych przez prof. Pająka, dosyć aktywnych
również należą...miotacz ognia i gaśnica śniegowa, która jest w stanie
wytworzyć temperaturę –80 oC. Ufonauta, lub wehikuł, migając
telekinetycznie, tzn. kilkadziesiąt tysięcy razy na sekundę zmieniając się
w postać fizyczną i „niematerialną”, pobiera również ciepło z otoczenia.
Jeśli potraktujemy go ekstremalnym ciepłem, upieczemy go i jego organy
wewnętrzne. Jeśli potraktujemy go ekstremalnym zimnem, zamrozimy go
i upadnie pod nasze nogi. Bardziej zaawansowaną bronią kiedyś będzie
pistolet na ciekły azot. Broń będzie super-niebezpieczna dla ufoli,
bowiem, jeśli będziemy podejrzewać że w naszym pobliżu jest ufonauta,
strzelając chociażby na ślepo w kilku kierunkach kulą o temperaturze
prawie –190 oC zamrozi ufola, tym samym go zabijając]
Koniec cytatu.
Nie będę już komentował dalej, bo jestem zmęczony. Autor listu się nie
popisał: brak profesjonalizmu, cytaty wyjęte z kontekstu, sarkazm, ironia,
uczuciowe (tj. nielogiczne) natawienie do osoby prof. Pająka, to
Na krawędzi prawdy 221 © Dominik Myrcik
niewielką skalę).
8. Opadnięcie na ulice Nowego Jorku masy nieodparowanych
papierów i dokumentów. Piła plazmowa formowana przez wirujące pole
magnetyczne UFO ma to do siebie, że jest ona w stanie odparować
jedynie te obiekty, jakie opierają się jej podmuchowi, a więc jakie omywane
są i jonizowane przez silne pole magnetyczne wehikułu UFO, w ruchu
wirowym tego pola. Natomiast lekkie i elektrycznie nieprzewodzące
obiekty, takie jak kartki papieru, które zostają porywane tym wirem pola i
wirują wraz z polem magnetycznym UFO, nie indukując w sobie żadnych
jonów ani niszczącej energii cieplnej. Stąd, w przypadku niszczenia przez
wir plazmowy niewidzialnego UFO budynków WTC, zapełniające je
papiery i dokumenty zostały zawirowane wirem plazmowym wehikułu
UFO, jednak nie zniszczone. Faktycznie więc doszło w nich do
paradoksalnej sytuacji, kiedy to nawet najbardziej trwałe fragmenty
konstrukcji owego budynku zostaną odparowane i zamienione w skroplone
pyły, jednak jednocześnie kartki papieru zawarte w owych budynkach
zostaną jedynie zawirowane przez pole magnetyczne UFO, rozdmuchane
na wszystkie strony świata i opadłe na ulice bez widocznych na sobie
śladów zniszczeń. Faktycznie też, po odparowaniu obu biurowców przez
niewidzialny wehikuł UFO, na ulice Nowego Jorku opadły setki ton
dokumentów i kartek papieru, jakie nie zostały zniszczone ani odparowane
przez wir plazmowy owego UFO.
9. Obecność ogromnej liczby pozostałości w postaci
aerodynamicznych jakby "kamieni". Jeśli budynek zwyczajnie się
zawala, jego fragmenty takie jak beton, kafelki, cegły, gips, itp., zostają
skruszone w procesie upadku oraz zalegają potem zwałami w formie
"kruszonki". Charakterystyczną cechą tej "kruszonki" jest obecność wielu
ostrych krawędzi, szpiczaste występy, oraz kanciaste, wieloboczne zarysy.
Tymczasem jeśli ktoś odwiedzi któryś z tuneli wypalonych w skale przez
UFO (np. ilustrowaną tutaj "Deer Cave"), wówczas jego uwagę przykuje
ogromna liczba pozaokrąglanych, aerodynamicznych kamieni
zalegających dno tego tunelu UFO. Cechą charakterystyczną tych kamieni
jest, że posiadają one wyłącznie pozaokrąglane, wypukłe krawędzie, a
także że brak w nich jakichkolwiek ostrych występów, rogów, krawędzi, ani
zdecydowanych wklęsłości czy przelotowych otworów. Są one
pozostałościami rodzimej skały, jakie się odrywały w momencie
odparowywania tunelu, zaś lecąc w dół obtapiane zostawały przez wir
plazmowy UFO właśnie w takie aerodynamiczne, wypukłe kamienie. Kiedy
w telewizji pokazywano proces usuwania pozostałości po WTC, jeden
szczegół jaki wówczas mnie nieustannie uderzał, to że pozostałości te
uformowane były właśnie w ogromną liczbę aerodynamicznych jakby
"kamieni" o pozaokrąglanych krawędziach i bez żadnych ostrych obrzeży -
tj. dokładnie takich jakie zalegają dna podziemnych tuneli odparowanych
Na krawędzi prawdy 239 © Dominik Myrcik
przez UFO, jednak jakie nie mają prawa być znajdowane w ruinach
zawalonych budynków. Obecność ogromnej liczby takich
aerodynamicznych jakby "kamieni", jest jeszcze jednym dowodem na
odparowanie obu budynków WTC przez wir plazmowy wehikułu UFO.
10. Zanik kolorów. W swoich wieloletnich badaniach miejsc
lądowania UFO w Nowej Zelandii, zdołałem odnotować unikalną zdolność
wiru magnetycznego do eliminowania kolorów. Wszelkie obiekty jakie w
swoim naturalnym stanie wykazują żywą kolorystykę, po ich omieceniu
wirującym polem magnetycznym UFO tracą te kolory i przyjmują kolor jaki
przypomina rdzę lub popiół. Owa unikalna zdolność wiru magnetycznego
do neutralizowania kolorów może więc stanowić jedną z cech
odróżniających, jaka pozwala na odróżnienie "naturalnego" zawalenia się
budynku, od odparowania tego budynki wirem magnetycznym UFO. Otóż
w budynku jaki zawalił się w sposób "naturalny" wszystkie jego kolorowe
powierzchnie i obiekty utrzymają swój oryginalny kolor, nawet jeśli zostaną
fizycznie połamane lub zniszczone. Tymczasem w budynku odparowanym
przez wir magnetyczny UFO, zanikną wszelkie żywe kolory, zaś wszystko
co ostanie się zniszczeniu, jednak co omyte zostało wirem magnetycznym
UFO, przyjmie ów charakterystyczny wygląd rdzy lub popiołu. Jeśli ktoś
ogląda kolorowe filmy miejsca zniszczenia WTC, wówczas się okazuje, że
wszystko w owych miejcach przyjmuje ów charakterystyczny dla wiru
magnetycznego brak kolorów. W obszarze zniszczenia nie daje się
znaleźć nawet jednego maleńkiego obiektu, który utrzymałby jakiś swój
naturalny żywy kolor.
11. Brak ciał ofiar. Podczas zawalania się budynków, w ruinach
zawsze znajdują się ciała ofiar zawalenia. Tymczasem ciała niemal
wszystkich ofiar obecnych w obu drapaczach chmur, po prostu zostały
odparowane, nie pozostawiając po sobie śladów. Jedyne co zdołało opaść
na ziemię, to lekkie fragmenty ciał, takie jak palce, uszy, czy kawałki skóry,
które odcinane zostawały przez wir plazmowy od reszty ciał - zaś po
odcięciu zawirowane wraz z plazmą, a stąd które ostawały się zniszczeniu.
W tuż po odparowaniu budynków WTC, liczba ofiar tej tragedii
oceniana była na około od 6000 do 7000 ludzi. Jednak sporządzona
później dokładna lista osób, których zaginionięcie w tej tragedii oficjalnie
zgłoszone zostało władzom amerykańskim, zawierała 2823 osoby. (Tj.
taka właśnie liczba 2823 osób podana została oficjalnie w piątek, dnia 31
Maja 2002 roku, w dzienniku TVNZ na kanale 1, o godzinie 6 pm.) Z tej
potwierdzonej liczby 2823 osób zaginionych w WTC, ciał około 1700 osób
nigdy nie udało się odnaleźć. To oznacza, że po odparowaniu WTC przez
UFO, całkowitemu zniszczeniu i zamienieniu w opary, oparły się szczątki
tylko mniej niż 10% zawartych w tych budynkach ludzi.
Dodatkowym dowodem na zniszczenie budynków WTC piłą
plazmową UFO, jest też niemal całkowity brak osób, które ocalały. Jak
Na krawędzi prawdy 240 © Dominik Myrcik
http://www2.justnet.ne.jp/%7Ekiti/Ufo/wtc/wtc.htm
Kiedy oglądałem tam owe wideo dnia 12 października 2001 roku, na
jednym z nich kontury sfilmowanego wehikułu UFO były tak wyraźne, że
dało się nawet z nich zmierzyć stosunek D/H=K dla owego wehikułu. Jak
się okazuje stosunek ten wynosił K=D/H=6. To zaś oznacza, że budynki
WTC zaatakowane zostały właśnie przez UFO typu K6.
13. Wymowne okoliczności rozbicia się w Pittsburgh czwartego z
uprowadzonych samolotów (UA lot nr 93). Jak na to fakty zdają się
wskazywać, rozbicie się tego samolotu o ziemię spowodowane było nie
wypadkiem czy błędem pilotażu, a celową eksplozją na jego skrzydle.
Wiadomo, że terroryści nie mają dostępu do skrzydła. Stąd jakakolwiek
eksplozja w tym miejscu musiała zostać spowodowana jakąś interwencją
zewnętrzną. Z kolei okoliczności owej eksplozji na skrzydle samolotu
sugerują, że stanowiła ona reakcję na szansę zdemaskowania udziału
UFO w tym akcie terroryzmu. Wszakże pasażerowie tego czwartego
samolotu uderzyli na porywaczy, najprawdopodobniej przejmując
ponownie kontrolę nad samolotem. To zaś groziło, że jeśli samolot
wyląduje z żywymi porywaczami, udział UFO w owych atakach wyjdzie na
światło dzienne. Aby więc uniemożliwić ujęcie porywaczy żywcem,
zapewne niewidzialny wehikuł UFO jaki po kryjomu towarzyszył temu
samolotowi, celowo spowodował ową eksplozję na skrzydle i katastrofę,
tak aby nikt nie przeżył i nie zaczął mówić. W ten sposób, bez względu na
to kim byli owi porywacze i jakie pakty czy obietnice łączyły ich z UFO, nikt
teraz nie będzie już w stanie poznać prawdy.
14. Niemożność odczytania zapisów głosowych z "czarnych
skrzynek". Na bezpośredni udział UFOnautów (szatańskich pasożytów) w
omawianej tutaj tragedii świadczy też fakt, że swoimi trudnymi do wykrycia
metodami (przez ludzi uważanymi za ciągi "zbiegów okoliczności"),
efektywnie, choć w każdym przypadku odmienną metodą, uniemożliwili oni
odtworzenie rozmów mających miejsce w kokpitach uprowadzanych
samolotów. Żadnego z zapisów głosowych w tzw. "czarnych skrzynkach"
jakie zainstalowane były w owych samolotach nie dalo się bowiem
odczytać. Uniemożliwienia tego UFOnauci dokonali częściowo poprzez
spowodowanie zniszczenia "czarnych skrzynek" z niektórych samolotów,
częściowo zaś poprzez zniszczenie zapisów głosowych w tych skrzynkach
jakie mimo wszystko udało się odnaleźć. Wszakże w tych rozmowach
terroryści mogli wzmiankować coś o udziale UFO w całej sprawie.
15. Zaskoczenie rzekomego sprawcy zniszczeń. W dniu 11 grudnia
2001 roku, niemal wszystkie agencje telewizyjne na świecie pokazywały
taśmę wideo, jaką uwolniły amerykańskie służby specjalne, a jaka utrwaliła
wypowiedź Osama Bin Laden (tj. rzekomego organizatora i sprawcy
zamachów na WTC). Taśma ta nagrana była podczas któregoś z posiłków,
jaki Osama miał ze swoimi zwolennikami. Dzięki jednak znajomości
Na krawędzi prawdy 242 © Dominik Myrcik
podrzucenie owej taśy przez UFO, czyni z niej już drugi materiał
dowodowy (po listach instrukcyjnych omawianych w punkcie C poniżej),
jaki najwidoczniej został sfabrykowany przez UFOli i podrzucony ludziom,
aby uczynić z Osama Bin Laden ochotniczego kozła ofiarnego,
przyjmującego na siebie odpowiedzialność za atak i zniszczenia jakich
faktycznie dokonali UFOle.
Przechodząc teraz do powodów dla jakich taśma ta dowodzi, że atak
na WTC zrealizowany został przez UFOli, a nie przez ludzi Osama, to na
owej taśmie można ich znaleźć aż kilka. Zgodnie z zawartą na taśmie
wypowiedzią owego Osama, on sam dokładnie nawet nie wiedział, że, i
kiedy, atak na WTC zostaje przerowadzony - chociaż świat
przyporządkowuje mu rzekomą odpowiedzialność za ów atak, oraz na
przekór, że atak ów został wykonany rzekomo rękami ludzi jakim on
przewodzi. Jego niewiedza o fakcie i dacie ataku, wyłania się dosyć
jednoznacznie ze sposobu, na jaki dla "zachowania twarzy", tłumaczy on
brak informacji i brak wiedzy, wśród swoich własnych ludzi. (Widać jego
właśni współpracownicy kwestionowali, jak to się stało, że atak został
dokonany, zaś ani on sam, ani nikt z jego otoczenia, nic o ataku tym nie
wiedział.) Na taśmie twierdzi on, że ów brak informacji o tym co się dzieje,
wynika z konspiracyjnej zasady na jakiej jego ludzie działają. Tymczasem
w świetle mojej znajomości metod UFO, jeśli będąc przywódcą rzekomych
zamachowców, on sam nie wiedział, ani że atak ów będzie dokonany, ani
kiedy on nastąpi, to oznacza, że zorganizowaniem tego ataku faktycznie
zajęli się nie jego ludzie, a UFOle. Ponadto z taśmy wynika też, że Osama
Bin Laden był także wysoce zaskoczony efektami ataku. Na przekór, że
sam kiedyś prowadził firmę budowlaną i że znał się na budownictwie, nie
mógł zrozumieć jak to się stało, że całe budynki WTC się zawaliły. (Z jego
wypowiedzi na taśmie wynikało, że mógłby sobie wyobrazić zawalenie się
trzech czy czterech pięter, w jakie uderzyły samoloty, jednak był ogromnie
zaskoczony, że zawaliły się całe budynki.) Czyż zaś nie śmiechu warte jest
twierdzenie, że atak został zaplanowany przez kogoś, kto jest wyraźnie
zaskoczony jego efektami?
Powyższe chciałbym uzupełnić wyjaśnieniem, że w dokładnie taki
sam sposób jak obecnie UFOle wrabiają Osama Bin Laden w
odpowiedzialność za atak, jakiego dokonali sami UFOle, w przeszłości
UFOle ci wrabiali (zaś w przyszłości będą wrabiali) innych ludzi za
wszelkie świństwa jakie tylko UFOle popełniają na ludzkości. Dobrze więc
się stało, że dokładnie poznajemy metody, jakimi UFOle maskują teraz
swoje odparowanie WTC, tak abyśmy w przyszłości łatwiej mogli już
rozszyfrować metody, za pośrednictwem jakich UFOle popełnią swoje
następne zbrodnie na ludzkości.
Powyższe dowody empiryczne prowadzą do bardzo szokujących
wniosków. Mianowicie udowadniają one, że UFOnauci zaciekle i
Na krawędzi prawdy 244 © Dominik Myrcik
Tajemniczy tunel
ufo, który formalnie
nie mógłby powstać
w wyniku
naturalnego
zawalenia WTC.
Obydwie wieże
zostały jednak
pozbawione
większości gruzu (w
wyniku stopienia),
więc dziury nie
miało co przysypać.
Normalnie powinna
powstać góra – tutaj
Na krawędzi prawdy 250 © Dominik Myrcik
MAGIA = UCZUCIA
Autor: Bast
Autor: Bast
potem. Pytała ciągle, czy czuję ciepło promieniujące z jej rąk. Ni z grzyba
nie czułem. Potem czułem – ale było to wytworzone ciepło, ponieważ
pani oszustka Zofia gładziła moją koszulkę dotykając jej rękoma i
poprzez tarcie wywoływała ciepło! A prawdziwy bioenergoterapeuta unosi
ręce nad pacjentem i czuć realne ciepło oraz mrowienie.
Pani Zofia ciągle wymyślała, po co taki młody chłopak by tu przyjechał –
więc pomyślała, że mam chore...serce. Nawet nie wiecie jak się
przeraziłem, bo zaczęła mi wymyślać wszelakie choroby jakie były
dostępne chyba jej wiedzy. Nerki, tragicznie z nerkami, o boże kręgosłup
do wymiany, serce – o tak, już umierasz, wątroba (no chyba nie z
przepicia alkoholem;) ale...pani Zofia N. nie trafiła w płuca – ani razu nie
wymieniła płuc. „Skanowała” moje ciało, rzekomo w poszukiwaniu
choroby ale jakoś jej nie znalazła. Wyjechałem rozczarowany, bo
zrobiłem ponad 200 km w jedną stronę by przekonać się o oszustce.
Około 1- 1,5 roku później ukazał się program o oszukanych ludziach pani
Zofii N., którzy o ile pamiętam skierowali sprawę do sądu.
Tego typu przeżycia wyrobiły we mnie brak ślepej wiary we wszystko
co nadprzyrodzone – jednak pozostawiły poprawne mam nadzieję
spojrzenie na wróżby, bo...trafiłem z kolei na pewną wróżkę, która co do
joty (!) przepowiedziała mi moją przyszłość. Będąc miesiąc później w
Warszawie, nagabnęła mnie cyganka. Sam się dziwię, ponieważ jestem
bardzo ostrożny jeśli chodzi o cyganów, gdyż potrafią okraść człowieka
ze wszystkiego.
Moja ciocia od kilku miesięcy suszyła mi głowę, że chce jechać do
wróżki. W końcu pojechaliśmy, ciocia namówiła mnie, żebym też tam
poszedł. No i stało się. O wróżbie zapomniałem (aczkolwiek wrażenie, iż
wróżbitka mówi prawdę było potężne). Miesiąc później szukałem
kwiaciarni w Warszawie, gdzie zaczepiła mnie owa cyganka. Nie
zatrzymałbym się chwili dłużej, gdyby nie to, że...owa cyganka zaczęła
mi przepowiadać dokładnie to samo co owa wróżbitka odległa od niej o
250 km! Jej zdania były tak samo precyzyjne, że zszokowany słuchałem
owej cyganki. Jedynie, czym wróżby się nieznacznie różniły to budową
zdań użytą prze obydwie kobiety. Jednakże w 99 % wszystko było to
samo. To żaden przypadek! Zresztą, kto chce, ten uwierzy, komu
natomiast od małego napchano głowę zdaniem „to niemożliwe” – tak czy
siak nie uwierzy. Kropka.
Wróżby.
***
Początek końca
Na krawędzi prawdy 263 © Dominik Myrcik
przecież oni ciągle nam wmawiają, że nasz zmarły tak faktycznie to mógł
pójść do nieba, piekła (skąd wg kościoła nie ma ratunku) albo do
czyśćca, skąd modlitwy, a szczególnie msze (słono płatne – do dzisiaj!)
mają rzekomo odkupić winy – ale w kolejną rocznicę naszego zmarłego
zabawa zaczyna się od nowa – znowu msza, kolejne pieniądze, kolejne
zasianie wątpliwości – no i stały dopływ kasy do instytucji kościoła. Taki
samofinansujące się perpetuum mobile – aż do naszej śmierci, karmią
nas, że nasi zmarli oczekują naszej modlitwy – a za mszę „co łaska”.
726 r. - W Rzymie zaczęto czcić obrazy – komentarz zbyteczny.
1015 r. - Wprowadzono przymusowy celibat dla duchownych, aby
rozwiązać problem przejmowania spadków przez ich rodziny. Przedtem
duchowni mieli żony i dzieci – komentarz zbyteczny.
1095 r. - Papież Urban II wezwał rycerzy Europy do zjednoczenia i
marszu na Jerozolimę. Zainicjował w ten sposób pierwsza wyprawę
krzyżową.
1204 r. - Zaczęła działać Święta Inkwizycja. Słudzy kościoła zamęczyli
lub spalili żywcem setki tysięcy ludzi. Piece służące do palenia ludzi,
takie jakie były budowane w XX wieku przez nazistowskich Niemców, po
raz pierwszy stosowane były przez chrześcijańską inkwizycję.
1377 r. - Robert z Genewy wynajął bandę najemników, którzy po
zdobyciu Bolonii ruszyli na Cessnę. Przez trzy dni i noce, począwszy od
3 lutego 1377 roku, przy zamkniętych bramach miasta, żołnierze
dokonali rzezi jego mieszkańców. W 1378 roku, Robert z Genewy został
papieżem i przyjął imię Klemensa VII.
1450-1750r - Okres polowania na czarownice. Straszliwymi torturami
zamęczono setki tysięcy kobiet posądzanych o czary.
1484 r. - Papież Innocenty VIII oficjalnie nakazał palenie na stosach
kotów domowych razem z czarownicami. Zwyczaj ten był praktykowany
przez trwający setki lat okres polowań na czarownice.
1492 r. - Kolumb odkrył Amerykę. Inkwizycja szybko postępuje śladami
odkrywców. Tubylców, którzy nie chcieli nawrócić się na wiarę
chrześcijańską, palono na stosach.
1563 r. - Ustalono, że tradycja Kościoła jest ważniejszym źródłem
objawienia od Słowa Bożego.
1870 r. - Wprowadzono dogmat o nieomylności papieża.
Kto chce nabrać uznania dla “daru przekonywania”, jakim Kościół sam
siebie obdarzył, niech przeczyta w podręcznym słowniku inkwizytora,
autorstwa Mikołaja Eymerica (Wielkiego Inkwizytora królestwa Aragonii -
XIV wiek), jego bogobojne metody, którymi rzymski Kościół i "antychryst”
zapanowali nad światem. Oto, co m. in. zalecał ludobójca katolicki,
Mikołaj Eymeric w odniesieniu do heretyków. Kto chce nabrać szacunku
dla papieskiego Kościoła, niech czyta i się boi:
§ 58. Wykluczona niech będzie litość dla dzieci, obecnych przy torturach
ojca. Albowiem dzieci prawem boskim i ludzkim odpowiadają za grzechy
rodziców (!?).
§ 123. Żadnych doniesień chociażby i bezpodstawnych nie wolno
inkwizytorowi wykreślać z księgi... Prawda może wyjść na jaw później...
§ 313. Dla stosowania tortury wystarczy zwykła chwiejność w zeznaniach
oskarżonego.
§ 319. Przy uwolnieniu oskarżonego od odpowiedzialności, należy
wystrzegać się uznania go za niewinnego... Dość jest powołać się na
brak dostatecznych dowodów winy.
§ 331. Odstępcy od Kościoła, którym ta zbrodnia została wykazaną,
mimo wszystkich obietnic i przyrzeczeń na przyszłość, będą wydani
świeckiej sprawiedliwości dla wydania i wykonania wyroku. Inkwizycja
ogłasza, że w oznaczonym miejscu i czasie, zbrodniarz będzie oddany w
ręce władzy świeckiej i obwieszcza ludowi, aby mógł być na uroczystości
obecnym, wysłuchał kazania inkwizytora i uzyskał przez to zwykłe
odpusty (40 dni dla widzów i słuchaczy, trzy lata dla tych, którzy
przyjmowali udział w tropieniu, sądzeniu i skazaniu heretyka i również
trzy lata odpustu dla tych, którzy wskażą nowych kacerzy).
§ 332. Winny, nad którym już zapadł wyrok, przeprowadzonym będzie na
miejsce męki. Towarzyszy mu tłum pobożnych, którzy się za niego modlą
i nie opuszczają go, dopóki nie odda duszy Panu Bogu.
§ 335. Gdyby kacerz, już przywiązany do ofiarnego słupa na stosie,
wyraźnie ujawniał żal i skruchę, to w drodze wyjątkowej łaski może być
do Kościoła przyłączony, tym niemniej spalony.
§ 369 Eymeric żąda, aby postępowanie odbywało się bez gadulstwa
adwokatów, z ograniczeniem liczby świadków, itd.
***
***
***
Na krawędzi prawdy 272 © Dominik Myrcik
***
dlatego nosi ona imię "anty Chrystus" - znaczy "osobisty wróg Jezusa,
który przeciwstawi się oraz spróbuje zniszczyć cały ten dorobek moralny
jaki Jezus Chrystus dołożył dla dobra naszej cywilizacji". Tłumacząc to
na obecny język, przybędzie on na Ziemię aby zniszczyć wiarę w Boga,
istniejące religie, aby uformować całkowicie ateistyczne
społeczeństwo, itp. Zgodnie z przepowiedniami, owa sztańska istota
przybędzie na Ziemię w początkach obecnego milenium. To zasś
oznacza, że owo przybycie powinno nastąpić w przeciągu kilku
najbliższych lat. Z owym przybyciem, lub z samą tą istotą, w jakiś sposób
potrójna cyfra "6" bedzie zwiazana. (Np. Antychryst może przybyć na
Ziemię w dniu 6 czerwca 2006 roku) [lub np. o godzinie 6 minut 66. Jednak z
tego co wiemy o ufonautach, będą się tej liczby wystrzegać jak ognia!
Doskonale wiedzą, że ta liczba może ich zdradzić, dlatego też dołożą wszelkich
starań by jej uniknąć. Jest wysoce prawdopodobne, że dopiero jakiś „przypadek”
lub ich poktnięcie ujawni Nam tę liczbę. Jest i inna możliwość, że dopiero długo
po przybyciu Antychrysta lub ewentualnie po jego odejściu ktoś wpadnie na tę
liczbę – np. ktoś się dowie, że liczba wehikułów zaangażowanych w tę operację
była 666, albo też 666 ufonautów to byli słudzy Antychrysta – możliwości jest
ogromna rzeka]. Po przybyciu na Ziemię, stworzy on na Ziemi ogromne
imperium polityczne. Zgodnie z przepowiedniami, owo imperium będzie
rozciągało się na niemal połowę naszej planety. Wypowiadane są
najróżniejsze opinie na temat listy krajów, które włączone będą w jego
imperium. Najczęściej jednak wyspekulowany wykaz takich krajów
obejmuje: Izrael, cała poprzednia Zachodnia Europa (jako
przeciwieństwo poprzedniej komunistycznej Europy, z której tylko
niektóre kraje mają być włączone), Polska, Czechy, Słowacja, Węgry,
Turcja, Kanada, USA, Panama, Rep. Południowej Afryki, Liberia,
Uganda, Etiopia, Australia, Nowa Zelandia, Fiji, Filipiny, Hong Kong.
Antychryst przechwyci aboslutną władzę politycznę nad owym
ogromnym imperium. To oznacza, że będzie on traktowany przez
każdego jako absolutny władca i polityczny przywódca całego owego
imperium. Będzie on czynił liczne "cuda" oraz widoczne "uzdrowienia".
Z uwagi na owe spektakularne "cuda" i "uzdrowienia", będzie on
twierdził, że jest bogiem, zaś wielu ludzi będzie go czciło jak boga.
Jednak będzie on rządzil z żelazną ręką. Dla przykładu, wszyscy
obywatele jego imperium będą chirurgicznie zaopatrzeni w osobisty
mikroprocesor identyfikacyjny (tzw. "znak bestii"), jaki stanie się
absolutnie konieczny dla zrealizowania praktycznie dowolnej
działalności. Nawet zakup zwykłego chleba nie będzie możliwy bez
owego mikroprocesora. Jednakże, na przekór ogromnej władzy,
Antychryst NIE uczyni niczego dobrego. Faktycznie to spowoduje on
wiele zła, zniszczenia i cierpień na Ziemi i dla swoich ludzi. Ludzie pod
jego rządami NIE będa wcale szcześliwi ani bezpieczni. Zapoczątkuje on
Na krawędzi prawdy 283 © Dominik Myrcik
jego przybycia. Pechowo dla nas istnieje sposób na jaki jest on w stanie
oszukać wielu ludzi. Sposób ten polega na udawaniu, że jest się
odwrotnością siebie samego (tj. odwrotnością Antychrysta).
Skoro Antychryst nie ma innego wyboru niż podszywać się pod Drugiego
Jezusa, owa unikalna rola jaka musi on przyjąć będzie wymuszała na
nim, aby przybył na Ziemię w dosyć szczególny (spektakularny) sposób.
Kontynuujmy więc niniejsze spekulacje "co jeśli ..." i wyjaśnijmy jak
Antychryst musi przybyć na Ziemię aby osiągnąć sukces swojej
szatańskiej misji. Poprzez poznanie sposobu na jaki musi on przybyć,
przygotujemy się lepiej na rozpoznanie go kiedy naprawdę się pojawi.
Z kolei będąc w stanie go rozpoznać, mamy znacznie niższą szansę
padnięcia ofiarami jego sztańskiego oszustwa. Tak więc oto są główne
znaki, lub cechy, jego przybycia, poprzez zaistnienie których w
rzeczywistym życiu będziemy go w stanie rozpoznać:
wypatrywali, czyli czynnie zadziałali, by Jego poszukać. Niestety diabeł jest tak
przewrotny, że wszyscy obecnie tv-maniacy oraz dzieci internetu oczekują, że
Jezus pewnikiem zadomowi się w jakimś programie „reality show” i będziemy
na Niego wysyłać smsy. A On, jak małpa do kamery będzie kwiczał „jam jest
Jezus, siedź przed telewizorem, zeżryj nafaszerowaną najgorszymi z możliwych
chemikaliami kanapkę z WcRonald a jeśli nie chce ci się wysłać smsa, daj
„handi” komuś innemu, aby za ciebie to wykonał. Ludzie idą jeszcze dalej: to
Jezus ma do Nich przyjść – a oni, „biedni, zestresowani, umęczeni, baranki
pokoju” będą słuchać Jego, a robić swoje. Internetowi maniacy pewnie
oczekują, że Jezus wpisze się na jakimś internetowym forum, a jego literki będą
przenikały złotem przez ekran i to będzie dla nich znak. A szefowie
wykańczających uczciwych handlarzy hipermarketów to pewnie będą zabiegać
o nawiedzenie Jezusa właśnie u nich do promocji najnowszej zabawki
„Electronically Jezus” (koniecznie Made in China, części tajwańskie) gdzie
podobny do robota mały jezusek będzie przez wymytą z moralności gawiedź
ponownie kopany, wysyłany na śmietnik, pozbawiany baterii, małpowany oraz
odrzucany w kąt.
Wyraża to PRL-owski dowcip: „Stoi chłop na budowie i się niesamowicie
trzęsie. Podchodzi do niego szef i pyta. ‘Czemu się trzęsiesz?’. A bo mi
strasznie zimno – odpowiada robotnik. ‘No to chwyć się jakiejś roboty to
się ogrzejesz – repetuje majster’. A...znowu tak zimno to nie ma... –
odparowuje bezczelny pracownik”
To samo jest z oczekiwaniami ludzi. Oni by chcieli, o tak, a jakże! Ale
kiwnąć palcem to już nie...za dużo by to kosztowało cennej energii.
To tylko moje osobiste przemyślenia, ale przecież doskonale wiemy, że
Bóg posyłając syna Jezusa, doskonale wiedział jaki los go czeka – Jezus
też o tym wiedział i się z nim pogodził – chociaż miał co najmniej jeden
raz chęć zaprzestania już tych mąk. W Ogrójcu bowiem poprosił swego
Ojca aby odsunął od Niego ten kielich goryczy, jeśli to możliwe.
Powszechnie uważa się również, że na Krzyżu umierając wypowiedział
słowa wg ewangelii św. Marka „Eloi, Eloi, lama sabachthani”, co wg
dzisiejszych tłumaczów ma oznaczać „Boże mój, Boże mój, czemuś
mnie opuścił”. Jednak są jeszcze inni badacze, z którymi się absolutnie
zgadzam, gdyż ich rozumowanie na dzień dzisiejszy trafia do mnie.
Zacytuję może fragment V ewangelii, której posłowie odnosi się do
owych słów:
„Obecnie przejdziemy do tzw. "ostatnich słów", jakie wypowiedzieć
miał Jezus na krzyżu, na chwilę przed swą śmiercią. Wszystkie
Ewangelie zgodnie podają, iż słowa te były: "ELI, ELI LAMA
SABACHTANI" i miały oznaczać :"Boże, Boże czemuś Mnie opuścił"...
A tymczasem - jest to absolutny absurd, aby Jezus jako wtajemniczony
Mistrz mógł w godzinę śmierci nawet - zapomnieć o tym, iż "Bóg jest
Wszystkim we wszystkim". Jezus dobrze wiedział, iż to nie Bóg
Na krawędzi prawdy 290 © Dominik Myrcik
"To nie był ani język hebrajski - ciągnął rishi - ani żaden inny język,
którym mówiono w Azji Mniejszej za czasów Jezusa. Jest to czysty język
OJCZYZNY, tj. MU, źle wymówiony i źle akcentowany w Nowym
Testamencie. Powinno to być napisane i wymówione tak:
"HELE, HELE LAMAT ZABAC TĄNI", co oznacza: "Mdleję, mdleję -
ciemność pokrywa moją twarz"...
Te słowa są logiczne, sytuacyjnie i psychologicznie uzasadnione i jako
zgodne z prawdą - mogły być przez Jezusa wypowiedziane. Stary rishi
dodał jeszcze: "Nie jestem odosobniony w tym tłumaczeniu. Zmarły już
Don Antonio Batres Jaurequi, znany uczony Maya z Guatemali, w swej
książce noszącej tytuł: "Historia Ameryki Centralnej" pisze: "Ostatnie
słowa Jezusa na krzyżu - wypowiedziane zostały w języku Majów,
najstarszym ze znanych języków". Pisze on dalej, iż powinny one
brzmieć:
HELE, HELE, LAMAH SABAC TANI", co ma oznaczać: "Teraz mdleję -
ciemność pokrywa moją twarz"...
W konkluzji można tedy przyjąć, iż wersja 3. i 4. są w rzeczywistości
identyczne, skutkiem czego obie mogą zostać uznane za właściwe, a
więc najbardziej prawdopodobne wyjaśnienie ostatnich słów Jezusa.”
Przypisy – D. Myrcik – powróćmy jednak do opisu Antychrysta pióra Jana
Pająka]
Drugi Jezus swoimi działaniami nigdy nie będzie łamał niczyjej wolnej
woli. Tymczasem Antychryst NIE będzie respektował ludzkiej wolnej woli.
Dlatego będzie on zmuszał ludzi, łamal ich opór, domagał się ślepej
uległości, nakazywał, itp. [przy czym moim zdaniem nie musi to być wcale
oficjalne deklarowanie słowne ‘musisz do mnie przystąpić bo inaczej...’ ale
poprzez zamazanie ludziom i zamącenie w ich głowach wiedzy i prawdy oraz
celowego skołowania ludzi, będzie dosyć cwanie i ukrycie realizował owo ślepe
posłuszeństwo poprzez np. nacisk psychologiczny typu: ‘no, nie musicie być ze
mną ale dobrze byłoby gdyby tak się stało, bo odniósł byś korzyści materialne’
albo wręcz zastosowanie gróźb ‘jeśli nie będziesz wykonywał tego co każę, to
tamci Cię zabiją’. Znając bowiem katolików w Polsce i na Ziemi jestem święcie
przekonany, że to oni będą największymi powiernikami i sługusami Antychrysta
– chociaż kiedy się zorientują, że służą NIE prawdziwemu Bogu, tylko jego
przeciwnikowi Szatanowi, będzie już za późno, będzie „mądry Polak po
szkodzie”. Będą chcieli dobrze, a wyjdzie jak zawsze – czyli głupota,
służalczość, wasalstwo, lizustostwo i płaszczenie się przed innymi. Polacy
bowiem zawszem w tym górowali – komu tu schlebić, przypodobać, byle
mądrymi słówkami i pochlebstwami. Pomimo, iż Polacy to ogólnie dobry naród,
pomimo posiadania wyjątkowych umysłów: Kopernik, Curie-Skłodowska, Jan
Paweł II (Karol Wojtyła), Łągiewka, Jan Pająk, są niesamowitymi głupcami, z
których śmieje się cały świat – a najbardziej przoduje w tym Ameryka, w której
Polacy są...bezgranicznie zakochani – ludzie, co za paradoks... Polakami bardzo
często rządził ktoś inny: a to Krzyżacy (Niemcy), a to Austriacy, Rosjanie,
znowu Niemcy (prusini) a w końcu Żydzi przed wojną – i po wojnie, i w PRL-u
– i obecnie, kiedy afera komuchów goni kolejną (2004 rok) i przez calusieńki
2003.
6. Ich postawa wobec utajniania. Dobro nigdy nie stara się nic
ukrywać. Dlatego pradziwy Drugi Jezus będzie postępował otwarcie i nie
będzie niczego ukrywał. Z kolei Antychryst będzie eskalował utajnianie
na Ziemi. Będzie on zarówno pomagał jak i nakłaniał do ukrywania, do
podejmowania potajemnych decyzji, nadawania potajemnych
przywilejów, do tajnych stowarzyszeń, sekretnej wiedzy, itp. Faktycznie
Na krawędzi prawdy 294 © Dominik Myrcik
(inne wyrażenie stwierdza, „że jak ktoś chce uderzyć psa, kij zawsze się
znajdzie”). Dlatego różnymi metodami, dogmatami, błędnymi
sformułowaniami doprowadzili chrześcijan do stanu, kiedy nie jesteśmy
niemal w stanie myśleć, ponieważ naszą wiedzę, logikę zabija tak ciągle
wyolbrzymiana i napędzana jak reklama marketingowa „wiara”.
U schyłku 20 wieku, Ufonauci zdołali już spowodować zabójstwo
logiki u znacznego procenta mężczyzn – telepatycznie stymulując
społeczeństwo do zamiany ról – wprowadzając fanatyczne feministki,
które z gołymi cyckami paradują w Ameryce twierdząc, że czują się
dyskryminowane i uciskane (och, normalnie jesteście „biedne”
faktycznie) i że skoro mężczyźni mogą chodzić do pasa nadzy one też. A
nawet znane są przypadki, kiedy to kobiety wręczały mężczyznom
celowo kwiaty, które przez tysiąclecia to mężczyźni wręczali kobietom, że
one też potrafią i nie będą marionetkami w rękach „facetów”.
Nie dość, że wmanipulowali zamianę ról, to jeszcze zniewieścili
mężczyzn do tego stopnia, że na przemian dopada mnie całkiem
spontaniczny napad śmiechu, kiedy widzę mężczyzn wychodzących z
salonu kosmetycznego lub solarium, do wręcz przerażających, kiedy
kupują oni...górę kosmetyków, bynajmniej nie dla swojej dziewczyny, czy
żony. Ależ owszem, ja wiem! Większość gazet, magazynów, radio i tv
zachęcają mężczyzn do zniewieściałego trybu życia. Twierdzą, że to nic
takiego, że trzeba o siebie dbać, że odrobina papki na buzi to dobre dla
cery. Że teraz kobieta wręcz wymaga, by jej chłopak był wypucowany,
wypielęgnowany i był wręcz zniewieściały. Żeby mnie jednak dobrze
zrozumieć, nie mam nic przeciwko używaniom kosmetyków przez
mężczyzn czy też prowadzenia zdrowego trybu życia. Jednak masowa
skala oraz najczęściej niepotrzebność stosowania ww specyfików oraz
trybu życia jest porażająca. I nawet najbardziej wyglądający na
delikatnego i zniewieściałego mężczyzna potrafi mieć w sobie więcej
„męskości” niż wyślizgany i nażelowany laluś z miejskiej dyskoteczki,
zazwyczaj obwieszony kolczykami, łańcuchami (im grubszy, tym lepszy).
Chodzi mi jednak nie tyle o wygląd – gdyż nie powinno się sądzić po
pozorach – jestem od tego daleki, jednak chodzi mi o zamienianie cech
męskich na dotychczas przypisywane kobietom. Niemal w każdym kraju
ten fenomen odnotowują socjolodzy, psychologowie. Najczęściej
tłumaczą go, że kobiety miały już dosyć grania ról „kur domowych” i
wzięły sprawy we własne ręce. Jednak jakoś tak to mi nie pasuje, łącząc
bowiem fakt, że kolejne pokolenia mężczyzn mają około 2 % mniej
spermy niż poprzednia generacja, można dojść do wniosku, że ufole
chcą zamienić naszą cywilizację na wyłącznie żeńską, tak jak to ma
miejsce wśród innych cywilizacji, które już wpadły w ich sidła. A
wiadomo, że to mężczyźni są mniej podatni na psychologiczne i
telepatyczne manipulacje, wiadomo, że to w przeważającej większości
Na krawędzi prawdy 297 © Dominik Myrcik
Siła tej metody bierze się stąd, że działa ona na zasadzie dowodu
faktologicznego, a nie np. spekulacji teoretycznych – stąd też opiera się
na dowodach empirycznych.
filmu, opisu diabła, który nie byłby jakoś czerwony, żarzączy się ogniem,
a wokół niego chmura dymu i sadzy. Związek ufonautów z ogniem,
płomieniami, iskrami jest jasny z powodu niemal każdego raportu i
niemal każde zdjęcie. Wiemy przecież, że magnokraft (ufo) otacza się
chmurą wirującej i świecącej się plazmy, że potrafi ona wytopić w skale
tunele, że pędniki (komory oscylacyjne) świecą i jarzą się iskrami, które
szczególnie widać w nocy. Ponadto, UFOnauci potrafią wzbudzać pożar
na życzenie i to taki, którego ogień...nie parzy! Opis tego dostarcza
traktat [3b], gdzie dom Pana Andrzeja Domały zapalił się takim właśnie
ogniem, że przybyli na miejsce strażacy się wystraszyli i zaniechali
gaszenia ognia (i trudno im się dziwić, skoro takiego ognia jeszcze nie
widzieli).
Jednak nie tylko tyle jest atrybutów – jest ich wiele więcej. Za prof.
Pająkiem powtarzam: kuszenie ludzi przez diabłów (hipnotyzowanie
przez ufoli), podszeptywanie grzesznych myśli przez diabłów
Na krawędzi prawdy 304 © Dominik Myrcik
Totalizm nie jest pierwszą filozofią znaną na Ziemi, która starała się
rzeczowo i merytorycznie przebadać działania diabłów/ufonautów wobec
ludzkości. Przez wieki wieków, religie starały się bronić przed szatanem,
niestety, niefortunnie ciągle dostając od niego baty i razy. Przyznać też
trzeba, że przeciwnik nie byle jaki. Dlatego też religie popełniły tragiczne
w skutkach pomyłki. Przeanalizujmy razem błędy religii.
Oto one:
Kolejną, nowo opisaną przeze mnie (D. Myrcik) wpadką religii jest:
Oryginalny rysunek
Powiększone ufo/magnokraft
nadzorujące ukrzyżowanie
Jezusa
[1]. Jezus żył wśród ubogich i dla ubogich. Jezus nie mógłby używać
nienormalnego języka, trudnego do okiełznania, gdyż ludzie ci nie
garnęliby się do niego (a przecież nauczał tłumy). Jezus brał za uczniów
NIE bogaczy, oczytanych przecież, wykształconych na owe czasy
wysoko – tylko rybaków, brudnych, śmierdzących i wg postrzegania
niektórych ludzi – głupich. Ale jednak mieli coś, czego brak było
wyrafinowanym, ociekającym krwiom celnikom, lichwiarzom, „uczonym w
Na krawędzi prawdy 315 © Dominik Myrcik
***
Mikołaj jednak bał się ludzi, żeby go nie wyśmiali i nie poinformował ich o
poleceniach „Maryi”. Kiedy Piękna Pani przyszła do niego znowu –
zganiła go, że nie informuje ludzi o nakazie i powiedziała, że już nie
może utrzymac sprawiedliwej ręki Syna i że go błaga o odwołanie kary.
Dalej owa istota ciągnie: „Mikołaju, usilnie staraj się, aby ten obraz był
uczczony i zabezpieczony przed zniewagami niedowiarków. Niech cały
naród jak najszybciej czyni pokutę, a sam Bóg poprowadzi go drogą
krzyża i chwały.
Na krawędzi prawdy 324 © Dominik Myrcik
„I nagle, jak gdyby nowe słońce zapaliło się nad całym lasem. Pasterz
odwrócił się i ujrzał jakby iskrzącą się promieniami światła kulę, która z
błękitnego nieba spływała nad lasem i zatrzymała się między drzewami
na pagórku. Światłość zaczęła się zbliżać ku niemu i zatrzymała się tuż
przy drodze.”
Obraz przedstawiający
objawienie Tomaszowi
Kłossowskiemu Matki
Bożej pod Lipskiem w
1813 roku.
Gdyby to miał być wysłannik Maryi, tak jak wierzy się w to obecnie i
wówczas – nie ukrywał by się ów „anioł” ani nie podpatrywał dzieci – a
tym bardziej nie straszyłby ich tym dziwnym zachowaniem.
Daję głowę, że szataństy pasożyci pokazując chmurkę, półpostać
swojego człowieka (aktora, który miał odegrać rolę anioła) musieli
najpierw bardzo dokładnie zbadać miejsce, które wybrali na „objawienia”,
jak zareagują dzieci na ich pojawienie. Ufole zapewne też dostrajali
swoje urządzenia, dokładnie tak, jak to ma miejsce w przypadku
ziemskiego np. koncertu, kiedy próbuje się mikrofony, sprzęt, światła aby
wszystko grało. Dlatego też ufole zapewne sprawdzili, jak działa osłona
dymna z chmurki (dziś jest już absolutnie pewnikiem, że magnokrafty/ufo
mogą wytwarzać dookoła siebie parę/chmurę, która skutecznie
uniemożliwia zobaczenie oryginalne statku).
Uchwycona przez kogoś osłona z mgły wytwarzanej przez ufo. Takie same osłony
wytwarzają ufole przy tworzeniu hoaksów (fałszywych cudów)
Ponownie uchwycony efekt chmury - tym razem poprzec cały proces jej tworzenia.
Zrobione przez szeregowego Stone'a w Forcie Belvoir, w sumie 7 świadków
zdarzenia w roku 1957
Na krawędzi prawdy 332 © Dominik Myrcik
Pewnego dnia, podczas zabawy w ogrodzie Łucji, Anioł zganił je: „Co
robicie? Módlcie się! Módlcie się wiele! Najświętsze Serce Jezusa i Marii
mają względem was zamiary pełne miłosierdzia”.
No – nie wiem, czy tak można nazwać (miłosierdziem) działania
rzekomego Jezusa i Maryi wobec dzieci, które wycieńczone chorobami
zmarły w katuszach, do dziś tylko Łucja (najbardziej pokorna wobec
zaleceń „Maryi”) żyje [niestety zmarła w 2005 roku].
Podczas tego samego objawienia „anioł” już im mówi, że mają się jak
najwięcej modlić i dodaje „przyjmujcie i znoście cierpliwie cierpienia,
które Bóg dopuszcza”.
Poza tym – jaki cel miałaby Prawdziwa Maryja, żeby podczas tylu
dziesiątek objawień ukazywać się za każdym razem inaczej? Dlaczego
jednym pokazuje się jako 15-17 latka innym jako dorosła kobieta, za
każdym niemal razem inaczej ubrana, inne cechy twarzy itd. Po co
powstawało by tyle jej wizerunków – zamiast tego jednego,
prawdziwego?
„To ja również wszystko słyszałam dokładnie – tylko Franek nic nie wie” –
dodała od siebie mała Hiacynta.
„Jakie jest Twoje imię, Pani? Powiedz je nam. Uczyń również cud, by
wszyscy poznali, że prawdziwymi są Twoje zjawiania, i by uwierzyli”.
Na to Pani odparła:
Istota podająca się za Maryję, faktycznie nie postępuje jak Maryja. Jakiż
bowiem cel miałaby Maryja w ukrywaniu swego imienia i w zrobieniu
cudu w dniu ukazania się? Ale my wiemy, że strachliwi ufonauci, żądzeni
reżymem jeszcze straszniejszym niż najstraszniejsze reżymy znane nam
na Ziemi (hitleryzm, stalinizm), muszą nieodzownie wszystko robić pod
dyktando szefów. Dlatego też „Maryja” podała odległą datę, aby dać
szefom czas na wykombinowanie czegoś, co zamknie usta ludziom.
Na krawędzi prawdy 336 © Dominik Myrcik
Rys. Gdyby
prawdziwa
ukazała się
ludziom,
wątpliwym jest,
że jej ubogie,
cnotliwe oraz
pełne wyrzeczeń
życie na Ziemi,
jako cierpiąca
Matka Boska
odzwierciedlało
by się w szatach
przeplatanych
złotem, perłowym
różańcu oraz
ozdobnych
klamrach.
Zauważ, że
artysta, który
tworzył tę figurę,
zamiast
przepołowić jej
podbródek
stworzył tylko
wklęśnięcie.
Na krawędzi prawdy 340 © Dominik Myrcik
sympatię niosąc bukiet kwiatów, ten ufol, podszywający się pod Jezusa
na chwilę się jej ukazał i nic nie mówiąc zniknął. Faustyna to odebrała,
jako brak posłuszeństwa, bo przecież jak to sobie tłumaczyła, musi być
ślepo oddana Jezusowi i okazywanie zwykłej, ludzkiej sympatii nie
wchodziło w kanony UFOnautów!!! Faustyna podeptała te kwiaty ze
złością – zobaczmy tylko jak przewrotni są ufole: Doskonale znając
prawo bumerangu, ufol nie mógł jej powiedzieć aby zdeptała te kwiaty,
więc tylko się jej ukazał – a to, że ona sama sobie dopisała cały dalszy
scenariusz, przerzuca się tylko na nią, nie na niego.
Cały czas, Faustyna jest tak naprawdę zamęczana – i co gorsza,
wierzy, że to jest dobre, że to Jezus ma jej coś do przekazania.
Oczywiście zgodnie z kanonem ufoli – Jezus nakazuje jej malowanie
swojego wizerunku i pokazywanie go jak największej rzeszy wiernych –
aby ci, ładowali go swymi modlitwami. Faustyna umiera w wieku około
33 lat. Dobijana, zamęczana – co udowadniają jej „Dzienniczki”.
Najbardziej przerażające jest FAKT, że za każdym razem, ufole
wybierają na swą ofiarę osobę bogobojną, uczciwą, nie za bardzo
wykształconą, ślepo oddaną ufolom.
Jednak i tutaj ufole trochę spaprali: kiedy kilkakrotnie Jezus przybył
do Faustyny, ukazał się jej jako niżej przedstawiona postać:
wtedy rozpoznacie, kto tak naprawdę jest dobry, a kto zły – totalizm
podaje bardzo precyzyjne, wysoce moralne i wysokiej jakości dowodowo
wytyczne, dzięki którym można sobie bardzo szybko odpowiedzieć, kogo
ze swojej przestrzeni życiowej trzeba się pozbyć, a kogo należy
zostawić. Jaki polityk musi odejść, a jaki musi zostać. Dzisiaj takich
wytycznych nie macie.
Jak to powiedział któryś dyktator PRL-owskiej Polski: „W ubiegłym
roku staliśmy na skraju przepaści. W tym roku zrobiliśmy krok naprzód”.
Cytat ten mówi nam o tym, że nie można ślepo podążać za
czymkolwiek – ciągle zaś trzeba myśleć. Bo nawet jeśli robimy krok do
przodu, to trzeba sprawdzić, czy nie ma pod nami przepaści – czasami
trzeba się wycofać, by pójść w dobrym kierunku.
Arthur C. Clarke
Lao Tse
„Tao Te Ching”