You are on page 1of 111

AKT PI E RWSZY

SCENAI
Zamek Windsor.
Wchodzą KRÓL RYSZARD, JAN Z GANDA WY, inni Dostojni,
KRÓL RYSZARD
Janie z Gandawy, sędziwy Lancastrze.
Czy zgodnie ze swym słowem i przysięga.
Przywiodłeś lulaj Henryka Herforda,
Syna twojego mężnego, by złożył
Dowody owych gwałtownych oskarżeń
Których brak czasu nie dal nam wysłuchać
Aż do tej pory skierowanych przeciw
Księciu Norfolku, Tomaszowi Mowbray?
JAN Z GANDAWY
Tak, mój władco.
RYSZARD
Powiedz mi także, czy dawna nienawiść
Leży u źródeł tego oskarżenia.
Czy też. chciał godnie, jak dobry poddany,
Ujawnić zdradę, która, w nim dostrzega?
JAN z GANDAWY
Z tego, co z rozmów mogłem wywnioskować,
Wynika jasno, że przyczyna, skargi
Nie jest zapiekła i dawna nienawiść.
Lecz zagrożenie waszej wysokości.
RYSZARD
Więc ich wezwijcie przed nasze oblicze;
Niech patrząc groźnie, twarzą, w twarz tu staną..
Nieskrępowanej mowy wysłuchamy
Oskarżyciela i oskarżonego.
Gniewni są obaj i nieustępliwi.
Głusi jak morze wściekłe, zapalczywi.
Wchodzą BOLINGBROKE i MOWBRAY.
BOLINGBROKE
Lat i dni wielu szczęśliwych niech zazna
łaskawy władca mój umiłowany!
MOWBRAY
Niechaj dzień każdy mnoży twoje szczęście
I niechaj Niebo, zazdroszczące ziemi.
Blask nieśmiertelny ześle twej koronie!
RYSZARD
Dzięki wam obu. choć jeden mi schlebia
Fałszywie, jak to jawnie okazuje
Ta sprawa, która was tutaj przywiodła,
Gdyż oskarżacie się wzajem o zdradę
Stanu. Kuzynie I lei ford, co masz przeciw
Księciu Norfolku, Tomaszowi Mowbray?
BOI.INGBROKH
Po pierwsze Niebo niech świadczy mym słowom.
Jako poddany, miłujący szczerze,
Dbały o władcy mego bezpieczeństwo
I od nieprawej wolny nienawiści.
Przyszedłem rzucić mu to oskarżenie.
Stojąc przed króla mojego obliczem.
Do ciebie zwracam się. Tomaszu Mowbray;
Wysłuchaj [Minie mego powitania,
Gdyż. za me słowa odpowie mc ciało
Tutaj na ziemi, a ma dusza w niebie.
Jesteś nicponiem i zdrajca.; zbyt dobrym.
Aby nim zostać, zbyt złym, by żyć nadal,
Gdyż im piękniejsze niebo kryształowe,
Tym brzydsze na nim są. chmury gradowe;
A większej mocy chcąc przydać mym słowom.
W twarz tego „Zdrajcę" rzucani ci na nowo
I jeśli władca mój wyrazi zgodę.
Prawdy słów moich tym mieczem dowiodę.
MOWBRAY
Niechaj chłód moich słów nie będzie wzięty
Za brak zapału. To nie babska wojna.
Którą rozstrzygnie jazgot dwu języków;
Tak się nic może dziać pomiędzy nami;
Musi zakrzepnąć tu krew, zbyt gorąca.
Nie mogę jednak chełpić się tak wielką
Powściągliwością, która by kazała
Milczeć potulnie i nie odrzec słowa.
Lecz nie pozwala mi cześć dla monarchy
Popuścić wodzów i przydać ostrogi
Swobodnym słowom, które by pognały
(wałem, chcąc oddać mu to, co powiedział,
I dwakroć „Zdrajcę" wraziły mu w gardziel.
Gdyby królewskiej krwi nie miał on w żyłach
I nie był krewnym mojego monarchy,
Pragnąłbym wyzwać go, plując na niego
I zwąc oszczerczym tchórzem i łajdakiem.
Chcąc to potwierdzić, daję mu przewagę
I mogę pieszo pójść tam, gdzie go spotkam,
Choćby to były mroźne Alp wierzchołki
Lub inne miejsca bezludne, gilzie dotąd
Żaden z. Anglików nie postawił stopy.
Niech to potwierdzi mą wierność godziwie
Gdyż, na mą wiarę, kłamie on fałszywie.
BOLINGBROKE
Blady i drżący tchórzu, oto rzucam
Mą rękawicę i zrzekam się przy tym
Mej krwi i mego pokrewieństwa z królem,
Gdyż. rządzi tobą lęk, a nie szacunek.
Jeśli ci trwoga, która płynie z. winy.
Pozostawiła jeszcze tyle siły.
Że dźwigniesz zastaw mojego honoru,
Schyl się i podnieś go z. ziemi. Ten zastaw
1 każdy zwyczaj rycerskich obrzędów
Niechaj usłużą tu jako świadectwo
Moich oskarżeń, a także wszystkiego.
Co najgorszego mógłbyś jeszcze uknuć.
MOWBRAY
Oto podnoszę ją, klnąc się na miecz ten.
Który łagodnie opadł na me ramię,
Gdy pasowany byłem na rycerza.
Że ci odpowiem, jak tego wymaga
Piękny obyczaj rycerskiego sądu.
Gdy na koń wsiądę, niech nie zejdę żywy.
Jeśli rozpocznę bój niesprawiedliwy!

II
RYSZARD
0 co nasz kuzyn oskarża Mowbray?
Straszna to musi być sprawa, co wzbudzi
W nas choćby myśli cień przeciwko niemu.
BOLINGBROKE
Za to, co powiem, życiem odpowiadam:
Mowbray wziął osiem tysięcy sztuk złota
Jako zadatek dla wojsk twoich, panie;
1 wziął je sobie na wszeteczne cele
.lak łotr nikczemny i fałszywy zdrajca.
Prócz tego, stwierdzam i potwierdzę w boju,
Tu lub gdziekolwiek, aż po krańce świata,
Na których kiedyś spoczął wzrok Anglika,
Że wszystkie zdrady i spiski uknute
W naszej krainie od lat osiemnastu
W głowie Mowbraya miały swoje źródło.
Chcę dodać jeszcze a rzecz udowodnię
Dobrym uczynkiem, biorąc mu złe życie
Że księcia Gloucester zgładził on podstępnie;
Zwiódł przeciwników jego łatwowiernych
I będąc zdrajcą tchórzliwym, wypuścił
Niewinną duszę pośród krwi strumieni,
A krew ta, jak krew Abla ofiarnika,
Wola z milczących głębokości ziemi.
Abym wymierzył sprawiedliwą karę.
Na ród mój, co się wsławił znamienicie,
Ta dłoń to spełni lub utracę życic.
RYSZARD
Jak sokół wzbiło się tu jego męstwo!
Tomaszu Norfolk, cóż na to odpowiesz?
MOWBRAY
O, niechaj król mój odwróci oblicze
1 skaże uszy na krótką głuchotę,
Bym lej zakale jego krwi monarszej
Mógł rzec, jak bardzo Bóg i dobrzy ludzie
Tak nikczemnego kłamcy nienawidzą.
RYSZARD
Oczy i uszy moje są bezstronne,
Mowbrayu. Choćby był on moim bratem -
Co tam, dziedzicem mojego królestwa,
Nie tylko synem brata mego ojca -
Na berła mego cześć składam przysięgę.
Że taka bliskość do świętej krwi naszej
Nie dałaby mu żadnych przywilejów
Ani nie mogłaby zmienić w stronniczą
Mej nieugiętej i uczciwej duszy.
Poddanym naszym jest jak ty, Mowbrayu.
Każę ci mówić szczerze i bez trwogi.
MOWBRAY
Więc, Bolingbroke'u, kłamstwo twoje płynie
Z dna twego serca przez fałszywą gardziel.
Trzy czwarte sumy otrzymanej w Calais
Wiernie rozdałem żołnierzom królewskim;
Resztę sam wziąłem, otrzymawszy zgodę;
Była to bowiem część dużego długu,
Który zaciągnął u mnie mój monarcha,
Gdy mnie do Francji wysłał po królową.
Więc przełknij kłamstwo. Teraz śmierć Gloucestera
Nie ja zabiłem go, jednak niesławę
Zyskałem, bowiem zaniedbałem sprawę.
Choć poprzysiągłem wypełnić powinność.
Jeśli o tobie mowa, mój szlachetny
Książę Lancastru, ojcze mego wroga,
Raz zasadziłem się na twoje życie
I czyn ten gnębi moją smutną duszę,
Lecz nim ostatni raz wziąłem sakrament,
Wyspowiadałem się z tego, a później
Jawnie zwróciłem się o wybaczenie
Do łaskawości waszej. Mam nadzieję,
Że uzyskałem je. To moja wina
Jedyna - reszta oskarżenia płynie
Z wielkiej podłości tego nikczemnika,
Zwyrodniałego zdrajcy, odszczepieńca;
Prawdy mej będę bronił z całym męstwem
I w zamian rzucam moją rękawicę
Pod stopy tego zuchwałego zdrajcy,
By krwią serdeczną z jego piersi dowieść
Prawości mojej i rycerskiej wiary.
Z serca całego wznoszę tu błaganie,
Byś dzień rozprawy chciał wyznaczyć, panie.
RYSZARD
Szaleni ludzie, dajcie rządzić sobą.
Gniew ten uleczmy bez krwi upuszczania
Nic lekarz ze mnie, jednak was uleczę;
Gniew zbyt głęboki tnie głębiej niż. miecze.
Przebacz, zapomnij, zgoda wróci zdrowie,
Nie jest to miesiąc, mówią doktorowie.
Dla krwi upustu. Nadeszła godzina;
Mój dobry stryju, udobruchaj syna,
Ja księcia Norfolk uciszę niezwłocznie.
Czas to zakończyć, zanim się rozpocznie.
JAN Z GANDAWY
Starość nakłania do dobrego czynu:
Rzuć rękawicę księcia Norfolk, synu.
RYSZARD
I ty, Norfolku, rękawicę jego.
JAN Z GANDAWY
Czy mam dwa razy prosić syna mego?
RYSZARD
Norfolku, rzuć to. Nie pomogą żadne
Prośby.
MOWBRAY
Sam, władco, do twych stóp upadnę.
Rządź moim życiem, lecz nie dobrą sławą;
Życie me twoim jest, gdyż tak chce prawo,
Lecz dobre imię chcę zachować sobie;
Niech po mej śmierci żyje na mym grobie;
Nie oddam ci go, hańba go nie splami.
Stoję pod grozą zdrady i infamii,
A duszę moją zbolałą przebito
Na wskroś oszczerstwa włócznią jadowitą.
Tylko oszczercy krew może ją zbawić.
RYSZARD
Trzeba szaleństwu twardy opór stawić.
Daj rękawicę. Lew złamie lamparta.
MOWBRAY
Skóra plamista zostanie niestarta.
Weź z rękawicą, panie, hańbę moją.
Jakie bogactwa bardziej ludzi stroją
Niż czyste imię? - Jeśli ono zginie,
Zostaje kukła ulepiona w glinie
Albo posążek z. wapna, pozłocony.
Mężny duch, w piersi uczciwej złożony.
To klejnot w skrzyniach dziesięciu zamknięty.
Honor mój z życiem musi być odjęty,
Gdyż z pnia jednego wzrastają oboje.
Biorąc mi honor, weźmiesz życie moje.
Zezwól więc, władco, próby tej dokonać;
Dla czci mej żyję, dla niej pragnę skonać.
RYSZARD
Daj rękawicę, mój kuzynie dzielny.
BOLING BROKI:
Bóg nie da, by mnie splamił grzech śmiertelny!
Czy stracę męstwo tu, pod ojca okiem,
I pomiatając mym rodem wysokim
Przed nędznym chłystkiem niby żebrak stanę?
Nim język zada czci mej podłą ranę,
Kornic o rozejm prosząc między nami,
Wyrwę len język własnymi zębami,
Aby instrument poddania wzgardzony.
Wraz z krwią wypluty, trafił w owe strony.
Gdzie mieszka hańba, wprost w lico Mowbraya.
RYSZARD
Przyszliśmy na świat nie po to, by prosić,
Lecz rozkazywać. Skoro nie możemy
W przyjaciół zmienić was, bądźcie gotowi.
Pod karą gardła, stawić się w Covcntry,
Gdy dzień świętego Lamberta nadejdzie.
Tam miecz i włócznia sędziami się staną,
Którzy osądzą nienawiść wezbraną.
A że pogodzić was nasz głos nie może,
Muszą zwycięzcę wskazać sądy boże.
Marszałku, niechaj pod heroldów władzą
Ową domową wojnę poprowadzą.
Wychodzą.

SCENA II
Dom Jana z Gandawy.
Wchodzą JAN Z GANDAWY i KSIĘŻNA GLOUCESTER.
JAN Z GANDAWY
Niestety, byłem jednej krwi z Gloucesterem
I to mnie bardziej podjudza przeciwko
Jego mordercom niż twe głośne skargi.
Lecz skoro kara spoczywa w tych rękach,
Które spełniły czyn. choć ukarane
Nic- mona przez nas być, złożymy naszą
Skargę Niebiosom, a gdy ujrzą one,
Ze już dojrzała na ziemi godzina,
Spuszczą na głowy złych deszcz zemsty wrzącej.
KSIĘŻNA GLOUCESTER
Tak jest łagodna ostroga braterstwa?
Nie wzbudzi miłość płomienia w krwi starczej?
Siedmiu Edwarda synów jesteś jednym -
Było jak siedem flakonów krwi jego
Świętej, lub siedem konarów prześlicznych
Wyrastających wspólnie z pnia jednego.
Z tych siedmiu wyschła część z woli Natury,
Inne konary ścięło Przeznaczenie;
Lecz Tomasz, pan mój, życic me, mój Gloucester,
Naczynie pełne świętej krwi Edwarda,
Kwitnący konar z pnia tego monarchy,
Oto strzaskany jest, wyciekł płyn cenny
I zwiędły wszystkie jego świeże liście.
Krwawym toporem mordu został ścięty.
Ach, Janie, twoja krew to była! Łoże,
Łono, istota, forma - takie same,
Jakie stworzyły ciebie, uczyniły
Jego człowiekiem; żyjesz i oddychasz,
A przecież wraz z. nim zostałeś zabity.
Skoro przyjmujesz zgon biednego brata,
Który był ojca twego wizerunkiem,
Wyrażasz zgodę na śmierć ojca twego.
To nie cierpliwość, Janie, ale rozpacz.
Znosząc tak krwawą zbrodnię na twym bracie,
Wskazujesz prostą ścieżkę przeciw sobie,
Ucząc morderców, jak mają cię zgładzić.
Co cierpliwością jest u prostych ludzi,
Zmienia się w blady lęk w piersiach szlachetnych.
Cóż mogę dodać? Chcąc zachować życic,
Najlepiej zrobisz, mszcząc mego Gloucestera.
JAN Z. GANDAWY
To Mo/a krzywda; gdyż namiestnik Boga,
W Jego imieniu namaszczony, zabił
Brata mojego. Więc jeśli zawinił,
Niechaj Niebiosa wywrą na nim zemstę;
Ja nie podniosę nigdy gniewnej ręki
Przeciwko temu, który Bogu służy.
KS1I ZNA GLOUCESTER
A wiec, nieszczęsna, komu się użalę?
JAN Z GANDAWY
Bogu, obrońcy wdów i ich oparciu.
KSIĘŻNA GLOUCESTER
Cóż, dobrze. Żegnaj mi, mój stary Janie.
Jedziesz do Coventry, by ujrzeć walkę
Złego Mowbraya z kuzynem Herfordem.
O, niechaj krzywda mojego małżonka
Siądzie na kopii Herforda, by mogła
Wbić się w pierś tego mordercy Mowbraya!
Lub jeśli w pierwszej gonitwie nie padnie,
Niech tak zaciążą Mowbrayowi grzechy,
Że spienionego konia grzbiet przełamią.
By jeździec runął z siodła głową w szranki
Jak łotr tchórzliwy na łasce Herforda!
Żegnaj mi, stary mój Janie z Gandawy.
Małżonka twego umarłego Inni;!
Musi z boleścią swoją zejść ze świata.
JAN Z GANDAWY
Żegnaj; do Coventry już się sposobię.
Tego ci życzę, czego życzę sobie!
KSIĘŻNA GLOUCESTER
Zaczekaj, słowo boleść odskakuje
Od miejsca tego, na które upadla,
Lecz nie dlatego, że jest w środku pusta,
A dzięki swemu ciężarowi. Jednak
Odejdę, zanim rozpocznę od nowa,
Gdyż smutek dalej żyje, choć się schowa.
Poleć mnie bratu, Edmundowi z Yorku.
I to już wszystko. Nie! Wstrzymaj się chwilę.
Zaczekaj jeszcze, choć to tylko tyle.
Przypomnę sobie. Poproś go - lecz o co?
Niechaj do Plashy, do mnie, przybyć raczy.
Lecz cóż tam dobry stary York zobaczy?
Puste komnaty, wokół nagie ściany.
Izby bezludne i pleśń na kamieniach.
A powitają go me zawodzenia.
Poleć mnie, proszę. Po cóż tam przybędzie?
My szukać smutku, który mieszka wszędzie?
Sama, samotna pójdę, opuszczona.
Łza w moim oku żegna cię, nim skona.
Wychodzą.

IN
SCENA III
Szranki w Coyeitlry.
Wchodzą LORD MARSZALEK i KSIĄŻĘ AUMERLE.
MARSZAŁEK
Mój książę Aumerle, czy I Herford już w zbroi?
AUMERLE
Tak, w pełnej zbroi i pragnie już wjechać.
MARSZAŁEK
A książę Norfolk, waleczny i dziarski,
Czeka jedynie na głos trąby wroga.
AUMERLE
Współzawodnicy są przygotowani,
Czekają tylko nadejścia monarchy.
Glos trąb. Pojawiają się KRÓL i Dostojnicy; gdy zasiedli, wchodzi pozwany NOR-
FOLK w pełnej zbroi.
RYSZARD
Marszalku, oto masz współzawodnika.
Dowiedz się, czemu przybywa tu zbrojnie,
Spytaj o imię i zgodnie z obrzędem
Rycerskim odbierz od niego przysięgę,
Że przybył tutaj bronić słusznej sprawy.
MARSZAŁEK
Mów, w imię Boga i króla, kim jesteś,
Dlaczego w zbroi rycerskiej przybywasz
I przeciw komu? Dla jakiej przyczyny?
Mów prawdę zgodnie z rycerską przysięgą
I niech cię Niebo i twe męstwo chronią!
MOWBRAY
Jestem Tomaszem Mowbray, księciem Norfolk,
Przybywam zgodnie z rycerską przysięgą
(Niech Bóg uchowa, by rycerz ją złamał!),
Pragnąc obronić mą szczerość i wierność
Dla Boga mego, króla i potomnych,
Przeciwko księciu I Herford, gdyż. mnie wyzwał,
A łaska Boża i to moje ramię
Niechaj mnie chronią i pozwolą dowieść,
Że zdradził Boga, króla i mnie z nimi -
Niechaj mi Niebo sprzyja w słusznym boju!
Glos trąb. Wchodzi wyzywający BOLINGBROKE w pełnej zbroi.
RYSZARD
Marszalku, oto rycerz w pełnej zbroi.
Dowiedz się, kim jest i czemu przybywa
Okryty stalą, jak gdyby w czas wojny?
Wybadaj zgodnie z naszymi prawami,
Czy przybył tutaj bronić słusznej sprawy.
MARSZAŁEK
Jak brzmi twe imię i skąd tu przybywasz,
By stanąć w szrankach przed królem Ryszardem?
Kogo i o co pragniesz tu oskarżyć?
Niech Bóg cię strzeże; mów jak rycerz prawy!
BOLINGBROKE
Henrykiem z I Herford, Lancaster i Derby
Zwą mnie, a staję tu orężnie w zbroi,
By łaska Boża i mych członków męstwo
Dowiodły w szrankach tych, że Tomasz Mowbray
Książę Norfolku, jest nikczemnym zdrajcą
Godzącym w Pana Boga na niebiosach,
W króla Ryszarda i moją osobę
Niechaj mi Niebo sprzyja w słusznym boju!
MARSZAŁEK
Pod karą gardła niechaj się nie waży
Żaden z obecnych tu znaleźć w tych szrankach,
Oprócz marszałka i tych urzędników,
Którzy czuwają nad przebiegiem walki.
BOLINGBROKE
Lordzie marszałku, zechciej mi zezwolić,
Bym ucałował dłoń mego monarchy
I mógł go uczcić ugiętym kolanem.
Gdyż Mowbray i ja jesteśmy jak ludzie
Idący w długą, mozolną pielgrzymkę;
Niech więc nam wolno będzie uroczyście
Wszystkich przyjaciół serdecznie pożegnać.
MARSZAŁEK
Ten, który wyzwał, składa swą powinność,
Chcąc ucałować dłoń waszej miłości.
RYSZARD
Zejdziemy z tronu, by wziąć go w ramiona.
Kuzynie Herford, niechaj słuszność twoją
Los ci odmierzy w tym królewskim boju!
Żegnaj, krwi moja; opłakać musimy
Cię, jeśli zginiesz — jednak nie pomścimy.
BOLINGBROKE
Gdyby mnie Mowbray zakrwawił swą kopią,
Niech Izy szlachetne moich zwłok nie skropią!
Jak sokół ptaszka porywa spokojnie,
Tak na Mowbraya ja uderzę zbrojnie.
Pragnę pożegnać cię, najdroższy panic,
I lobie, Aumerle, ślę me pożegnanie.
Cóż, nie osłabłem, choć śmierć czuwa wkoło;
Młody i rześki, oddycham wesoło.
Na ucztach w Anglii taki zwyczaj mamy,
Że co najsłodsze, na końcu podamy.
I mnie podobnie niech u kresu spotka
Rzecz najsmaczniejsza i najbardziej słodka.
0 ty, krwi mojej doczesny autorze,
Duch twych lat młodych we mnie się odrodził,
Moc dwakroć większą dając, abym sięgnął
W górę, gdzie czeka nad głową zwycięstwo!
Zahartuj zbroję mą twoją modlitwą
1 zaostrz kopię mą błogosławieństwem,
Niech wniknie w pancerz woskowy Mowbraya,
By imię Jana z Gandawy zalśniło
Ponownym blaskiem dzięki czynom syna.
JAN Z GANDAWY
W twej słusznej sprawie niech cię Bóg wspomaga.
Uderzaj szybko, niby błyskawica,
I moc zdwojoną twych uderzeń podwój,
Niechaj jak piorun rażą twoje ciosy,
Gdy na hełm wroga zajadłego runą!
Żyj! Bądź waleczny, rozpłomień krew młodą!
BOLINGBROKE
Niech święty Jerzy i niewinność wiodą!
MOWBRAY
Cokolwiek Bóg lub los ze mną uczyni,
Żyć będzie albo umrze pełen wiary.
Dla tronu króla Ryszarda uczciwy
1 sprawiedliwy szlachcic. Nigdy jeniec
Z sercem weselszym nie zrzucał swych więzów,
Witając złotą i pełną swobodę.
Niż moja dusza, która dziś świętuje
Biesiadę boju z moim przeciwnikiem.
Panie potężny, moi współparowie,
Niech nie opuszcza was szczęście i zdrowie;
Idę w bój wesół, niby na zabawę.
W spokojnej piersi bije serce prawe.
RYSZARD
Żegnaj, mój panie, dostrzegam z radością
W oku twym męstwo zmieszane z prawością.
Nakaż tę próbę, marszałku. Zaczynaj.
MARSZAŁEK
Henryku z 1 Herford, Lancaster i Derby,
Weź kopię; niechaj Róg sprzyja słuszności!
BOLINGBROKE
Mocny jak wieża, wołam z wiarą: Amen!
MARSZAŁEK
Niech ujmie kopię Tomasz, książę Norfolk.
1. HEROLD
Ów Henryk z Herford, Lancaster i Derby
Stoi w imieniu Boga, króla, własnym
Pod grozą tego, że będzie uznany
Kłamcą fałszywym i złym odszczepieńcem,
I pragnie dowieść tu, że Tomasz Mowbray,
Książę Norfolku, jest nikczemnym zdrajcą
Przeciwko Bogu, królowi i niemu,
A więc wyzywa go na bój orężny.
2. HEROLD
Stoi tu Tomasz Mowbray, książę Norfolk,
Pod grozą tego, że będzie uznany
Kłamcą fałszywym i złym odszczepieńcem;
Pragnie w obronie swej stanąć i dowieść,
Że Henryk z Herford, Lancaster i Derby
Kłamie przed Bogiem, królem i nim samym.
Mężnie i z woli swej nieprzymuszonej
Czeka jedynie znaku, by bój zacząć.
MARSZAŁEK
Niech zabrzmi trąba; naprzód, przeciwnicy!
Glos trąby.
Stać! Król buławę swą rzucił na ziemię.
RYSZARD
Niechaj odłożą swe hełmy i kopie
I tu na krzesłach powtórnie zasiądą.
Zbliżcie się ku nam i niech trąby grają,
Póki swej woli im nie ogłosimy.
Długa fanfara.

22
Zbliżcie się;
Wraz z radą naszą oto obwieszczamy:
By nie zbrukała naszego królestwa
Krew droga, którą ono wykarmiło;
A też, że oczy nasze nienawidzą
Strasznych obrazów ran zadanych w kłótni
Mieczem sąsiada; a także dlatego,
Że, jak sądzimy, orłoskrzydła pycha,
Mknące ku niebu myśli pełne dumy
1 zawiść, która chce zniszczyć rywala
Pchnęły was, aby pokój nasz zakłócić.
Który w kolebce tej naszej krainy
Słodko oddychał we śnie jak dzieciątko,
A przebudzony głuchym grzmotem bębnów
1 trąb ochrypłym, straszliwym beczeniem.
A także szczękiem gniewnego żelaza.
Mógłby z kryjówki naszej cichej pierzchnąć,
Każąc nam brodzić w krwi naszych najbliższy
Więc na wygnanie idźcie z naszych włości.
Kuzynie Herford, ty, pod karą gardła,
Naszej krainy pięknej znów nie ujrzysz,
Aż dziesięć plonów lato z. pól nie zdejmie;
Lecz masz wędrować po ścieżkach wygnania.
BOLINGBROKE
Bądź wola twoja. W tym tylko pociecha,
Że słońce, które ku wam się uśmiecha,
I mnie oświeci, a promieni mocą
Dotrze i do mnie. Wygnanie ozłocą.
RYSZARD
Tobie, Norfolku, cięższy los przypadnie,
Który z niechęcią muszę ci obwieścić.
Powolny upływ mijających godzin
Nic będzie skracał ciężkich chwil wygnania.
Zwracam ku tobie słowa bez nadziei:
„Nie ma powrotu". Jeśli wrócisz, zginiesz.
MOWBRAY
Ciężki to wyrok, mój wszechmocny królu,
I niespodziany z. ust waszej miłości.
Nagrody większej niż ta ciężka krzywda
Oczekiwałem z twych rąk, drogi władco.
Ja, odrzucony daleko w przestworze,
Od dziś zapomnieć mam rodzinną mowę,
A język będzie zawadą jedynie.
Nienastrojoną violą albo harfą.
Lub instrumentem skrytym w futerale,
Który otworzyć można i dać w ręce
Komuś, kto tonów harmonijnych nie zna.
Zamknąłeś język mój w ustach jak w lochu
Odciętym bramą warg moich i zębów,
A tępa, naga, ślepa nieświadomość
Będzie dozorcą mojego więzienia.
Jestem zbyt stary, by uczyć się mówić,
I lat zbyt wiele mam, by zostać uczniem.
Twój wyrok, który język mój oniemia,
Śmierć niesie z braku rodzinnego tchnienia.
RYSZARD
Nie żałuj siebie; skarżyć się nie godzi,
Gdy po wyroku twa skarga przychodzi.
MOWBRAY
A więc pożegnam ojczyznę świetlistą:
Pójdę zanurzyć się w noc wiekuistą.
RYSZARD
Zawróć i zabierz, przysięgę na drogę.
Dłonie wygnane złóż na miecz królewski
I poprzysięgnij na twą wierność Bogu
Wygnanie zwolni cię z wierności dla nas
W słowach tych, które zechcemy przekazać:
Że nigdy (klniesz się na prawdę i Boga)
Przyjaźń nie złączy was na tym wygnaniu
I żaden ujrzeć nie zechce drugiego,
Pisać do niego ani też. uśmierzyć
Owej posępnej nawałnicy, która
I u się zrodziła z waszej nienawiści;
A także nigdy w podstępnych zamiarach
Nie zechce spotkać go dla knucia spisków
I wrogich działań przeciw nam i państwu,
Poddanym naszym lub naszej krainie.
BOLINGBROKE
Przysięgam.
MOWBRAY
I ja przysięgam dochować tego.
BOLINGBROKE
Norlolku, dotąd mój nieprzyjacielu:
Gdyby zezwolił król, jedna z dusz. naszych
Już by uniosła się. płynąc przestworzem.
Wygnana z ciała kruchego grobowca,
Jak nasze ciała zostały wygnane -
Wyznaj swe zdrady, nim ujdziesz z królestwa;
Daleko idziesz, więc po cóż masz dźwigać
Duszę brzemieniem winy obarczoną?
MOWBRAY
Nie, BOLINGBROKE'u ; jeśli byłem zdrajcą,
Niech wymazane będzie moje imię
Z księgi żyjących i niech mnie wygnają
Z Niebios, jak z tego miejsca mnie wygnano.
Lecz kim ty jesteś. Bóg, ty i ja - wiemy,
A król zbyt prędko dowie się ze smutkiem.
Żegnaj, mój władco. Choć zamknięto drogę
Do Anglii, każdą inną ruszyć mogę.
Wychodzi.
RYSZARD
Stryju, dostrzegam w oczu twych zwierciadłach
Serce cierpiące. Widok twego smutku
Urywa czworo lat z. wygnania jego.
do Bolingbroke 'u
Gdy zim przeminie sześć twego wygnania,
Wróć, serdecznego czekaj powitania.
BOLINGBROKE
Jak wiele czasu w jednym słowie! Cztery
Powolne zimy, cztery wiosny prędkie,
Wszystkie znalazły kres w tym jednym słowie:
Tak bywa, kiedy przemówią królowie.
JAN Z GANDAWY
Władcy mojemu pragnę złożyć dzięki.
Że przez wzgląd na mnie skrócił o lat cztery
Syna mojego wygnanie. A przecież
Niewielkie plony przyniesie to żniwo,
Bo nim wygnania jego sześć lat minie,
Blask mej oliwnej lampki wycieńczonej
Zgaśnie i zniknie w nocy nieskończonej.
Świeczka stopnieje, gdy przyjdzie godzina,
A śmierć jest ślepa: nie da ujrzeć syna.
RYSZARD
Stryju, lat wielu wolnych możesz dożyć.
JAN Z GANDAWY
Ty, królu, chwilki nie możesz dołożyć.
Cierpieniem mrocznym możesz me dni skrócić
I zabrać noce; ale nic dorzucić
Choćby poranka. Możesz twarzy biednej
Dołożyć zmarszczek; ale ani jednej
Z nich nie powstrzymasz. O głowę mnie skrócisz,
Gdy zechcesz, królu, lecz tchnienia nie wrócisz.
RYSZARD
Syn twój wygnany został po naradzie,
A własny język twój poparł ten wyrok,
Więc czemu ganisz sprawiedliwość naszą?
JAN Z GANDAWY
Czasem słodycze trawione się kwaszą.
Wezwałeś tutaj mnie jako sędziego,
Nie, bym jak ojciec bronił syna mego.
O, gdyby obcy ktoś podobnie zbłądził,
Łagodniej byłbym jego winę sądził.
Że stronniczości tu uniknąć chciałem,
Wyrokiem życie sobie odebrałem.
Sądziłem, biedny, że ktoś rzeknie słowo.
Mówiąc, że syna sądzę zbyt surowo.
Skąd mogłem wiedzieć, że król mój zezwoli.
By mnie mój język pokarał wbrew woli?
RYSZARD
Żegnaj, kuzynie. - Stryju, iść nie wzbraniaj.
Niechaj odejdzie na sześć lat wygnania.
Głos trąby. Wychodzi Król Ryszard z orszakiem.
AUMERLE
Żegnaj, kuzynie. Co język rzec wzbrania,
Donieś mi listem z miejsca zamieszkania.
MARSZAŁEK
Lordzie, nie żegnam cię. U boku twego
Pojadę, póki nie zobaczę brzegu.
JAN Z GANDAWY
O, czemu skąpisz słów swym przyjaciołom
I nic pozdrawiasz ich na pożegnanie?
BOLINGBROKE
Zbyt mało słów mam, aby was pożegnać.
Wiem, że mój język winien być rozrzutny,
By wypowiedzieć wielką boleść serca.
JAN Z GANDAWY
Boleść tak krótka, jak krótkie rozstanie.
BOLINGBROKE
Nie. Po rozstaniu boleść pozostanie.
JAN Z GANDAWY
Czymże jest sześć zim? Już wkrótce przemiń
BOLINGBROKE
W weselu. W smutku chwila jest godziną.
JAN Z GANDAWY
Wędrówką nazwij to dla przyjemności.
BOLINGBROKE
Serce me westchnie, jeśli tak to nazwę,
Gdyż. do pielgrzymki lej jestem zmuszony.
JAN Z GANDAWY
Smętny krąg, który stopy twe zatoczą.
Miej za oprawę, w której spocznie klejnot
Najdroższy twego powrotu do domu.
BOLINGBROKE
Chyba nie, bowiem każdy krok znużony
Przypomni tylko, jaki kawał świata
Od ukochanych klejnotów mnie dzieli.
A czy nie muszę długo terminować
Na obcych drogach po to, aby w końcu,
Kiedy odzyskam wolność, móc się chełpić,
Że byłem smutków moich czeladnikiem?
JAN Z GANDAWY
Każde z miejsc, które blask słońca odwiedza.
Jest dla mądrego pogodną przystanią.
Naucz konieczność twą tak rozumować -
Bowiem konieczność jest największą cnotą
Pomyśl, że to nie król kazał cię wygnać,
Ale ty króla. Smutek bardziej ciąży,
Gdy widzi, że się ktoś pod nim ugina.
Idź, mów dokoła, nie że król cię wygnał.
Lecz ojciec wysłał dla zdobycia sławy;
Albo wyobraź sobie, że zaraza
Wisi w powietrzu u nas, więc uciekłeś
Dla znalezienia lepszego klimatu.
Lub pomyśl o tym, co drogie twej duszy,
I uwierz, że jest lam, dokąd podążasz,
A nie w krainie, którą opuściłeś.
Zmień wyobraźnią ptaki w muzykantów
I trawę przemień w królewską posadzkę,
Kwiaty - w nadobne damy, twe stąpania
W kroki taneczne, pięknie odmierzone.
Gdyż ból gryzący słabiej tego kąsa.
Który drwi z bólu i wesoło pląsa.
BOLINGBROKE
Czy człowiek może utrzymać żar w dłoni,
Wmawiając sobie, że to lód z. Kaukazu?
Lub zaspokoić ostrą mękę głodu,
Gdy wyobrazi sobie obraz uczty?
Lub nago w grudniu będzie igrał w śniegu,
Gdyż wskrzesił w myślach swych upalne lato?
O, nie! Kto dobro zaczyna wspominać,
Dodaje tylko cierpienie do złego.
Ząb smutku bowiem tam gryzie najgorzej,
Gdzie ukąsiwszy, wrzodu nie otworzy.
JAN Z GANDAWY
Pójdź, pójdź, mój synu; trzeba się nam rozstać.
Mając twą młodość, nie chciałbym pozostać.
BOLINGBROKE
Więc żegnaj, Anglio, żegnaj, ziemio słodka,
Matko, piastunko, nadal mnie niosąca!
Choć mnie wygnanie pogna w obce strony,
Pójdę tam dumnie, bom w Anglii zrodzony!
Wychodzą.

S CK IN A 1 V
Jednymi drzwiami wchodzą KRÓL. RACOT i GREENE; drugimi KSIĄŻĘ AUMERLE.
RYSZARD
Tak. Dostrzegliśmy to, kuzynie Aumerle.
Jak długo cieszył się twym towarzystwem
Wyniosły Herford w drodze na wygnanie?
AUMERLE
fen, kogo zwać chcesz wyniosłym Herfordem,
Rozstał się ze mną przy głównym gościńcu.
RYSZARD
Ile wylano łez na pożegnanie'.'
AUMERLE
Cóż, szczerze mówiąc, nie przelałem żadnej;
Północno-wschodni wiatr ciął ostro w twarze
I może trafem łzą jedną ozdobił
Nasze rozstanie, nie zanadto szczerze.
RYSZARD
A co rzekł kuzyn nasz w chwili rozstania?
AUMERLE
„Żegnaj" -
A że me serce nie mogło się zgodzić
Na to, by język zbezcześcił to słowo,
Więc nauczyło mnie zaraz obłudy
Dającej udać skurcz, takiego żalu,
Że wydawało się, jak gdyby wszystkie
Słowa me legły w grobowcu cierpienia.
O, gdyby słowo „Żegnaj" miało siłę
Rozdęcia godzin i mogło dołożyć
Lat jego nazbyt krótkiemu wygnaniu,
Wówczas otrzymałby księgę pożegnań;
Lecz że nie mogło, nie miał go ode mnie.
RYSZARD
Jest to nasz kuzyn, kuzynie; lecz wątpię,
Czy gdy przeminie czas jego wygnania.
Nasz kuzyn wróci, by ujrzeć przyjaciół.
I my, i Bushy
Mogliśmy ujrzeć, jak lud sobie jednał.
Zdawał się aż. na dno ich serc nurkować
Z zażyłą, jakże uprzejmą pokorą;
Jak uniżoność trwonił na prostaczków,
Niosąc kramarzom swój kramarski uśmiech
Wraz z cierpliwością, z jaką swój los znosi
Jakby chciał serca ich wziąć na wygnanie.
Przed przekupkami ostryg zdzierał czapkę;
Para woźniców rozwożących piwo
Życzy mu, by go Pan Bóg wspierał w drodze,
Za co przed nimi chytrze zgiął kolano
Z „Dzięki, rodacy, mili przyjaciele!" -
Jak gdyby Anglię naszą miał odzyskać
1 był następną nadzieją poddanych.
GREENE
Cóż, zniknął teraz, a z nim i te myśli.
Bunt się rozszerza w Irlandii, mój władco.
Więc przygotować trzeba się niezwłocznie,
Gdyż dalsza zwłoka pomnoży ich siły
Z korzyścią dla nich, a twą, panie, stratą.
RYSZARD
My sami udział weźmiemy w tej wojnie;
A że nasz skarbiec nieco nadszarpnęły
Zbyt wielka hojność i dwór nazbyt liczny,
Trzeba zastawić dochody koronne,
A uzyskane sumy przeznaczymy
Na owe sprawy niecierpiące zwłoki.
Jeśli zbyt mało tego będzie, damy
Zastępcom naszym, pozostałym w kraju,
Karty in blanco, aby po stwierdzeniu,
Którzy z poddanych moich są bogaci,
Wielką daninę w złocie z nich ściągnęli
1 nam przesiali na nasze potrzeby.
My do Irlandii ruszymy niezwłocznie.
Wchodzi BUSHY.
Jakie nowiny, Bushy?
MUSI1Y
Zasłabł poważnie stary Jan z Gandawy;
Nagle go wzięło i wysłał pospiesznie
Prośbę, byś raczył go odwiedzić, panie.
RYSZARD
Gdzie leży?
BUSHY
W pałacu Idy.
RYSZARD
Boże, spraw, aby medyk znalazł sposób.
Jak go bez zwłoki wyprawić do grobu!
Zawartość kufrów jego może okryć
Grzbiety żołnierzy na wojnie irlandzkiej.
Pójdźcie, panowie; trzeba go odwiedzić.
Daj Boże, by nasz pośpiech był zbyt wolny
WSZYSCY
Amen.
Wychodzą.
AKT DRUGI

SCENA 1
Pałac Ely.
Chory JAN Z GANDAWY w otoczeniu KSIĘCIA YORKU etc.
JAN Z (GANDAWY
Czy król przybędzie, bym ostatnim tchnieniem
Szczerze wsparł jego niestateczną młodość?
KSIĄŻĘ YORKU
Nie dręcz się; nie męcz także swego tchnienia;
Darmo byś rady słał do jego ucha.
JAN Z GANDAWY
O, mówią jednak, że głos konający
Wiąże słuch niby harmonijne dźwięki.
Nieliczne słowa zyskują znaczenie,
Gdyż prawdę mówi prawdziwe cierpienie.
Słowo ostatnie, które z ust wybiega,
Bardziej słyszane jest niż mowy grzmiące;
Najostrzej koniec życia się dostrzega;
Najlepiej widać słońce zachodzące;
Muzyka cichnąc głośniej się odzywa;
Słodycz ostatnia najsłodsza nam bywa;
Mocniej w pamięci zapisze się ona
Niż każda inna, dawno przeminiona.
Król Ryszard nigdy rad moich nie słuchał,
Może ostatnia mu wpadnie do ucha?
KSIĄŻĘ YORKU
Nie, gdyż zatkały je przymilne tony
Pochwalne, które i mędrcom smakują;
Rozkoszne pieśni, które dźwiękiem trują
Otwarte uszy wsłuchanej młodości,
I opowieści o włoskich zwyczajach,
Które nasz naród niezręcznie małpuje,
A chcąc im sprostać, nędznie naśladuje.
Czy świat wymyślił kiedyś jakieś głupstwo -
Mniejsza, czy nędzne, byle było nowe -
Aby mu brzęcząc nie wleciało w uszy?
A więc zbyt późno byłoby tam radzić,
Gdzie wola musi z rozumem się wadzić.
Nie wskazuj drogi, gdy ktoś błądzić pragnie;
Szkoda tchu na to, skoro ci tchu braknie.
JAN Z GANDAWY
Proroczą falę natchnienia odczuwam,
Więc przepowiadam mym ostatnim tchnieniem:
Płomień swawoli jego musi opaść.
Gwałtowny ogień szybko sam się zniszczy,
Deszczyk trwa długo, wielka burza krótko.
Zmęczy się prędko, kto prędko cwałuje.
Chciwa żarłoczność dławi się swą strawą,
Ulotna płochość, niby sęp żarłoczny,
Gdy pożre, co ma, zjada sama siebie.
Ten tron królewski, ta monarsza wyspa,
Kraj majestatu i siedziba Marsa,
Ten drugi Eden, będący pół-Rajem,
Ta twierdza, którą stworzyła Natura
Przeciw zarazom i ramieniu wojny,
Ten szczep szczęśliwy ludzi, ten świat mały,
Ten drogi kamień oprawiony w srebrne
Morze, służące mu za mur obronny
I fosę, którą dom jest otoczony
Przeciw zawiści krain mniej szczęśliwych;
Ten skrawek świata pobłogosławiony,
Ta ziemia i to królestwo, ta Anglia,
Ta karmicielka, to łono rodzące
Wielkich monarchów, będących postrachem
Dzięki dziedzictwu; stawnych urodzeniem,
A za swe czyny w służbie Chrystusowej
I za rycerską prawość czczonych wokół
Aż po daleki krnąbrny kraj żydowski,
W którym grób znalazł świata Odkupiciel,
Błogosławionej Marii Syn tę drogą
Krainę drogich dusz; tę drogą, drogą
Krainę, drogą i tak sławną w świecie.
Pod zastaw dano dziś mówię, konając
Jakby najlichszy z. folwarków w dzierżawę.
Anglia, zwycięskim morzem okolona,
Której skaliste brzegi odpierają
Wściekle natarcia wodnego Neptuna,
Dziś okolona jest hańbą, splamiona
Inkaustem podłych dłużnych pergaminów.
Ta Anglia, która podbijała innych,
Dziś sarna siebie haniebnie podbiła.
Gdyby zniknęła ze mną ta niesława,
O, jak bym cieszył się nadejściem śmierci!
Wchodzą KRÓL, KRÓLOWA, AUMERLE, BUSHY, GREENE,
BAGOT. ROSS i WIL-LOUGHBY.
KSIĄŻĘ YORKU
Król wszedł. Łagodnie mów z jego młodością;
Źrebak szaleje, gdy dać mu ostrogę.
KRÓLOWA
Jak się ma stryj nasz, szlachetny Lancaster?
RYSZARD
Cóż tam? Jak ma się stryj nasz, Jan z Gandawy?
JAN Z GANDAWY
Głodnawy zgodne jest bardziej z mym stanem!
Głodnawy - słusznie; głodnawy, bo stary.
Cierpienie ścisły post we mnie odbywa,
A kto ma pościć, jeśli nic głodnawy?
Nad śpiącą Anglią czuwałem czas długi;
Bezsenność chuda jest i głód jest chudy.
A postem moim jest radość żywiąca
Każdego ojca: - widok jego dzieci.
Każąc mi pościć, czynisz mnie tak głodnym;
Głodnym mogiły - głodnym jak mogiła;
W jej pustym łonie znajdziesz tylko kości.
RYSZARD
Czy chorzy mogą igrać swym imieniem?
I A N Z GANDAWY
Nie; smutek bawi się, kiedy drwi z siebie.
Z mego imienia drwię, chcąc schlebiać tobie,
Gdyż chcesz me imię zamknąć ze mną w grobie.
RYSZARD
Czy konający mają schlebiać żywym?
JAN Z GANDAWY
Nic; żywy schlebia tu konającemu.
RYSZARD
Konasz, lecz schlebiasz mi; tak to przyjmuję.
JAN Z GANDAWY
Ach, nie; ty konasz, chociaż ja choruję.
RYSZARD
Ja, zdrów, oddycham i widzę cię chorym.
JAN Z GANDAWY
Lecz wie mój Stwórca, że cię widzę chorym,
A jestem chory, gdyż cię widzę chorym.
Łożem śmiertelnym twym jest kraj twój cały,
Na którym leżysz chory na złą sławę,
A że jest z ciebie pacjent nierozważny,
Pozwalasz leczyć namaszczone ciało
Lekarzom, którzy pierwsi cię zranili.
Tysiąc pochlebców mieści twa korona
W kręgu nie większym niźli twoja głowa,
A jednak, skryci w tak małym obwodzie,
Rujnują obszar równy twej krainie.
O, gdyby dziad twój mógł proroczym okiem
Ujrzeć, jak synów jego wnuk zabija,
Syn jego syna nie dałby ci sięgnąć
Po twą niesławę; strąciłby cię z tronu,
Nim tron posiadłeś, a diabeł cię posiadł,
Abyś mógł teraz sam strącić się z tronu.
Gdybyś, bratanku, został władcą świata,
Byłoby hańbą kraj len wydzierżawić;
A skoro kraj ten jest twym całym światem,
Więcej niż hańbą jest tak go pohańbić.
Zarządcą Anglii jesteś, nie jej królem;
Prawo twe stało się praw niewolnikiem,
A ty
RYSZARD
Szalony, bezrozumny głupcze,
Który ufając w przywilej swej febry,
Zimną przyganą śmiesz wywołać bladość
Na naszych licach i każesz wściekłości
Przegnać królewską krew z jej zwykłych siedź
Na mój majestat, gdybyś nie był bratem
Syna wielkiego Edwarda, ten język,
Którym tak gładko obracasz w swej głowie,
Odjąłby głowę z tych niesfornych ramion.

36
JAN Z GANDAWY
O, nie oszczędzaj mnie, synu Edwarda,
Brata mojego, dlatego że jestem
Synem Edwarda, ojca twego ojca.
Tę krew wypiłeś już, niby pelikan,
I przehulałeś ją po pijanemu.
Niech mój brat Gloucester, ta poczciwa dusza.
Która jest w niebie pośród dusz szczęśliwych,
Będzie przykładem i najlepszym świadkiem,
Żeś krwi Edwarda nie przelał przypadkiem.
Sprzymierz się z moją chorobą i niechaj
Twa niechęć, niby starość jak sierp zgięta,
Kwiat nazbyt długo więdnący wnet zetnie.
Żyj w hańbie, niech cię ta hańba przeżyje,
A męka słowa me w twą pamięć wryje!
W łożu me ciało złóżcie, później w grobie.
Pójdę do łoża, nim się w grób położę;
Kogo kochają i czczą, ten żyć może.
Wychodzi.
RYSZARD
Niech skona, kogo złość i wiek zmóc może;
Oboje pchną cię na śmiertelne łoże.
KSIĄŻĘ YORKU
Wasza królewska mość, błagam, byś zechciał
Złożyć te słowa na wiek i chorobę.
Kocha cię, wierz mi, zawsze cię miłował
Jak Herford, gdyby się tutaj znajdował.
RYSZARD
Słusznie. Jednako mnie obaj kochają,
Jak ja ich. Tak się owe sprawy mają.
Wchodzi NORTHUMBERLAND.
NORTHUMBERLAND
Mój władco, stary Jan ci się poleca.
RYSZARD
Co rzekł?
NORTHUMBERLAND
Nic. Wszystko, co miał rzec, powiedział.
Język jak lutnia zgasi, strun pozbawiona;
Stary Lancaster stracił głos i skonał.
YORK
Po nim York niechaj wszystko tak utraci!
Śmierć wszystko bierze, lecz spokojem płaci.
RYSZARD
Opada owoc najbardziej dojrzały;
Nasze pielgrzymki będą nadal trwały.
Dość o tym. Przejdźmy do wojny irlandzkiej:
Trzeba przepędzić tych kudłatych gburów,
Żmije żyjące tam, gdzie żadna żmija,
Prócz nich, zamieszkać nie ma przywileju.
A że te sprawy są wielce kosztowne,
Więc pomożemy sobie, biorąc wszystkie
Naczynia, złoto, dochody, przedmioty,
Które posiadał stryj nasz, Jan z Gandawy.
YORK
Jak długo będę to znosił? Jak długo
Cierpieć mam krzywdy i być wiernym sługą?
Ni śmierć Gloucestera, Herforda wygnanie,
Ni Jan z Gandawy tak sponiewierany,
Ni krzywdy, które znosić musi Anglia,
Ni zakaz, który spotkał Bolingbroke'a
Biednego, kiedy chciał zawrzeć małżeństwo,
Ni poniżenia, których sam doznałem,
Sprawić nie mogły, bym się skrzywił kwaśno
Lub zmusił króla mego, by brwi zmarszczył.
Jestem ostatnim z. synów szlachetnego
Edwarda; a twój ojciec, książę Walii,
Był z nich najstarszy. I nigdy na wojnie
Żaden lew z taką nie walczył wściekłością,
A pokój nie znał tak łagodnych jagniąt.
Jak ów młodziutki i szlachetny książę.
Masz jego rysy; tak właśnie wyglądał,
Gdy przeżył tyle dni, ile ty dotąd.
Lecz gdy się chmurzył, to przeciw Francuzom,
A nie przeciwko swoim przyjaciołom.
Szlachetna ręka jego zdobywała
To, co wydawał, a nie wydawała
Tego, co ojciec zwycięski zdobywał.
Na rękach jego nie było krwi krewnych.
Lecz. krew zajadłych wrogów jego rodu.
Ryszardzie! Boleść ogłuszyła Yorka,
Inaczej nigdy by nie porównywał
RYSZARD
Co ci się stało, stryju?
YORK
O mój władco,
Wybacz mi, jeśli chcesz, a jeśli nie chcesz,
Nie chcę wybaczeń i niech już lak będzie.
Czy pragniesz przejąć i pochwycić dobra,
Które wygnany Herford odziedziczy!
Na mocy prawa i aktów koronnych?
Czy Jan nie umarł? Czy Herford nie żyje?
Czy wierny nie był Jan, a Herford prawy?
Czy nie zasłużył Jan, by mieć dziedzica?
Czy na dziedzictwo ów syn nie zasłużył?
Gdy Herfordowi wydrzesz jego prawa,
Wydrzyj czasowi prawa i zwyczaje
I niechaj jutro nigdy nie nastąpi.
Przestań być sobą. Jesteś bowiem królem
Jedynie dzięki kolei dziedzictwa
W obliczu Boga daj Bóg, by niesłusznie! -
Jeśli wyzujesz Herforda z praw jego
1 unieważnisz tytuły własności,
I nie pozwolisz mu, by mógł dochodzić
Praw do dziedzictwa przez pełnomocników,
Nie dając zgody, aby hołd ci złożył -
Ściągniesz na głowę swą tysiąc zagrożeń
I serc tysięcy przychylność utracisz,
A mą łagodną cierpliwość uzbroisz.
W myśli dalekie od czci i wierności.
RYSZARD
Co chcesz, myśl sobie; bierzemy z ochotą
Jego zastawy, dobra, ziemie, złoto.
YORK
Nic będę przy tym. Miłościwy panie.
Zegnaj. Nikt nie wie, co z tego powstanie.
Lecz o złych czynach to powiedzieć można,
Ze marny skutek przynosi rzecz zdrożna.
Wychodzi.
RYSZARD
Bushy, idź prosto do hrabiego Wiltshire,
Proś, niech przybędzie do pałacu Ely;
Chcę z nim omówić tę sprawę. A jutro
Czas już najwyższy ruszyć do Irlandii.
Pod nieobecność naszą mianujemy
Gubernatorem Anglii księcia Yorku,
Stryja naszego; gdyż jest sprawiedliwy
I szczerze kocha nas. Pójdźmy, królowo;
Jutro się trzeba rozstać. Bądź. wesoła.
Bo już niewiele zostało nam czasu.
Wychodzą Król, Królowo, Aumerle, Bushy, Greene i Kog
NORTHUMBERLAND
No cóż, mój lordzie, zmarł książę Lancaster.
ROSS
I żyje, gdyż syn jego został księciem.
WILLOUGHBY
Ma tylko tytuł, bez żadnych dochodów.
NORT1IUMBLR LAND
Jednym i drugim mógłby się ozdobić,
Gdyby do głosu doszła sprawiedliwość.
ROSS
Serce mi wzbiera, jednak prędzej pęknie
Milcząc, niż język hardy da mu ulgę.
NORTHUMBERLAND
Powiedz, co myślisz, i niechaj zamilknie
Na wieki człowiek, który słowa twoje
Powtórzy, pragnąc ci wyrządzić krzywdę.
WILLOUGHBY
Czy ma to związek jakiś z. księciem Herford?
Jeśli tak, śmiało objaw to, człowieku.
Pragnie me ucho dobrze słyszeć o nim.
ROSS
Nie mam możności wyświadczyć mu dobra,
Chyba że dobrem nazwiecie współczucie
Dla wyzutego z całej ojcowizny.
NORTHUMBERLAND
Klnę się przed Bogiem, jest to rzecz haniebna,
Że takie krzywdy spadają na niego
Księcia królewskiej krwi! - i wielu innych
Panów szlachetnych w tym ginącym kraju.
Król nie jest sobą; wiodą go nikczemni
Pochlebcy; wszystko, co oni doniosą.
Spowodowane zwykłą nienawiścią
I w nas godzące, jest zaraz użyte
Przez króla, który najsurowiej karze
Nas, nasze życie, dzieci i dziedziców.
ROSS
I ud podatkami ciężkimi obłupił
I serca gminu utracił na wieki.
Szlachtę pokara! w imię dawnych waśni
I serca szlachty utracił na wieki.

I*
WILLOUGHBY
Co dnia obmyśla nowe wymuszenia:
Karty in blanco, bez wpisanych nazwisk,
Daniny karne i Bóg wie, co jeszcze -
Lecz co, na Boga, dzieje się z. tym wszystkim?
NORTHUMBERLAND
Nie dał na wojny, bowiem nic wojował,
Lecz nędznie zrzekł się dwuznacznym układem
Tego, co mieczem zdobyli ojcowie.
Więcej przetrwonił on w czasie pokoju,
Niż przodków jego kosztowały wojny.
ROSS
Hrabiemu Wiltshire oddał kraj w dzierżawę.
WILLOUGHBY
Król, niby bankrut, ogłosił upadłość.
NORTHUMBERLAND
Wstyd i zniszczenie już zawisły nad nim.
ROSS
Pomimo owych rujnujących danin
Nic znajdzie środków na wojnę irlandzką,
Jeśli nie złupi wygnanego księcia.
NORTHUMBLRLAND
Swego krewnego, jakże szlachetnego -
Cóż za wyrodny król! Ale my sami.
Lordowie, słysząc burzę nad głowami,
Nie chcemy walczyć z ową nawałnicą;
Patrząc, jak wicher rozszarpuje żagle,
Lin nie chwytamy, giniemy bezdusznie.
ROSS
Widzimy przecież: mknie niebezpieczeństwo
I nieuchronnie nadchodzi rozbicie,
Gdyż przyczyn jego nie pragniemy zwalczyć.
NORTHUMBERLAND
Nie; na dnie pustych oczodołów śmierci
Dostrzegam życie; lecz. nie mam śmiałości
Rzec, jak jest bliską wieść pokrzepiająca.
WILLOUGHBY
Odkryj nam myśli swe, tak jak my tobie.
ROSS
Northumberlandzie, mów do nas otwarcie.
My trzej jesteśmy tobą; gdy przemówisz,
Słowa twe będą jedynie myślami.
Mów śmiało.
NORTHUMBERLAND
A więc rzecz się tak przedstawia:
Wieść otrzymałem z Le Port Blanc w Bretanii,
Że Henryk, książę Herford, a z nim Rainold,
Lord Cobham (ów .syn Ryszarda, hrabiego
Arundel), który zdołał zmylić czujność
Księcia Exeter; a także brat jego,
Ów były arcybiskup Canterbury;
Sir Tomasz Erpingham i sir John Ramston,
Sir John Norbery, sir Robert Watcrton
I Francis Quoint -
Książę Bretanii powierzył im osiem
Okrętów, także trzy tysiące wojska,
I już zmierzają tu jak najpospieszniej,
Do naszych brzegów północnych chcąc dobić.
Być może już by tam dotarli, ale
Pragną się wstrzymać, póki nie wyruszy
Król do Irlandii. Jeśli więc pragniemy
To niewolnicze jarzmo zrzucić z grzbietów,
Dodać piór nowych osłabionym skrzydłom
Krainy naszej, wykupić z zastawu
Zbrukaną naszą koronę, a z berła
Zetrzeć kurz, aby złoto znów zabłysło,
Majestatowi wracając majestat,
Pognajmy razem wprost do Ravenspurgha;
Lecz jeśli z trwogi omdlały wam dusze,
Zostańcie, milczcie, a ja sam wyruszę.
ROSS
Konia dać! Konia! Tchórzom wmawiaj trwogę.
WILLOUGHBY
Gdy koń nie padnie, pierwszy tam być mogę.
Wychodzą.

I*
SCENA II
Zamek Windsor.
Wchodzą KRÓLOWA. BUSHY i BACOT.
BUSHY
Pani, majestat twój jest nazbyt smutny.
Przyrzekłaś w chwili pożegnania z, królem
Odrzucić smutek dręczący twe życie
I pogodniejsze mieć usposobienie.
KRÓLOWA
Tak rzekłam, pragnąc dogodzić królowi
Pragnąc dogodzić sobie, nie podołam.
A przecież nie znam najmniejszej przyczyny,
Dla której smutek miałby gościć we mnie,
Prócz pożegnania tak słodkiego gościa,
Jakim jest Ryszard mój słodki. A jednak
Sądzę, że w łonie Fortuny dojrzewa
Nienarodzony jeszcze smutek, który
Zbliża się ku mnie. Drży więc moja dusza,
Choć bez przyczyny, a jednak boleje
Bardziej niż w chwili rozstania z mym panem.
BUSHY
Każda substancja smutku ma dwadzieścia
Odcieni, które zdają się tym smutkiem,
Ale nim nie są. Bowiem oko smutku,
Zmącone łzami oślepiającymi,
Rozdziela jedną rzecz na wiele rzeczy.
Jak owe zręcznie zdziałane obrazki,
Które widziane z przodu ukazują
Chaos jedynie; pokazują jednak
Obraz, gdy na nie popatrzeć z ukosa.
Tak twój majestat słodki, który spojrzał
Z ukosa na twe z królem twym rozstanie,
Zobaczył nadmiar przyczyn do zmartwienia,
Które, gdy spojrzeć na nie odpowiednio,
Odbiciem rzeczy są nieistniejących;
Trzykroć nadobna królowo opłakuj
Rozstanie z królem. Reszta nic nie znaczy,
Gdyż więcej oko twoje nie zobaczy;
A jeśli ujrzy, to smutek fałszywy,
Który złudzenia każe opłakiwać.
KRÓLOWA
Może to prawda; lecz coś w głębi duszy
Mówi mi, że jest inaczej. Jakkolwiek

44
Jest, muszą smutna być, tak bardzo smutna,
Że to bezmyślne o niczym myślenie
Ciąży nicością i wprawia w omdlenie.
BUSHY
Pani łaskawa, to złudzenie tylko.
KRÓLOWA
Nie tylko; bowiem złudzenie pochodzi
Od przodka, którym jest dawne cierpienie;
A moje inne jest, gdyż nie pochodzi
Od czegokolwiek. A więc coś być musi,
Co rzeczywiste jest dla tej nicości,
Która mi cierpieć każe - a ja cierpię,
Nie wiedząc, zanim poznałam przyczynę -
Lecz nie wiem, jaka to boleść nieznana;
Nie mogę nazwać jej, jest nienazwana.
Wchodzi GREENE.
GREENE
Niechaj Bóg strzeże waszą mość królewską!
Mili panowie, pozdrawiam was pięknie.
Król nie odpłynął jeszcze, mam nadzieję?
KRÓLOWA
Czemu nadzieję masz? Więcej nadziei
W tym, że odpłynął, bowiem jego plany
Proszą o pośpiech, i w tym jest nadzieja.
Czemu nadzieję masz, że nie odpłynął?
GREENE
Aby on. który jest naszą nadzieją,
Mógł armię swoją wycofać i wpędzić
W rozpacz nadzieję swoich nieprzyjaciół,
Którzy stanęli mocno na tej ziemi.
Wygnany Bolingbroke sam się obwołał
I wzniósłszy oręż, zawitał bezpiecznie
Do Ravenspurgha.
KRÓLOWA
Niechaj Bóg uchowa!
GREENE
Pani, to nazbyt prawdziwe; co gorsza,
Lord Northumberland ze swym młodym synem
Henrykiem Percy, a także lordowie
Ross, Beaumond i Willoughby uciekli,
Wiodąc do niego potężnych przyjaciół.
BUSHY
Czemu spiskowców wraz z Northumberlandem
Nie ogłoszono bez. zwłoki zdrajcami?
GREENE
Tak uczyniłem; na to hrabia Worcester
Złamał swą laskę i zrzekł się urzędu
Marszałka. Wszyscy jego domownicy
Wraz z nim uciekli wprost do Bolingbroke'a.
KRÓLOWA
Stałeś się, Greenie, położną mych cierpień,
A ich ponurym dziedzicem Bolingbroke.
Oto zrodziła dusza ma potwora,
A ja, dysząca ciężko młoda matka,
Smutek ze smutkiem, z żalem żal złączyłam.
BUSHY
Nie wpadaj w rozpacz, pani.
KRÓLOWA
Kto mi wzbroni?
Będę rozpaczać i zostanę wrogiem
Mylnej nadziei - jest ona pochlebcą
I darmozjadem, odpędza śmierć od nas,
Która łagodnie umiałaby przeciąć
Więzy łączące z życiem; gdy fałszywa
Nadzieja chce je przedłużać nadmiernie.
Wchodzi YORK.
GREENE
Nadchodzi książę Yorku.
KRÓLOWA
Szyję sędziwą otoczył żelazem,
A w oczach widać wielkie zatroskanie.
Stryju, na Boga, choć słowo pociechy!
YORK
Mówiąc tak, musiałbym swym myślom skłamać.
Pociecha w niebie mieszka, my na ziemi,
Gdzie żyją tylko troski, ból i krzywdy.
Mąż twój po zyski odległe wyruszył,
Gdy inni straty chcą mu zadać w domu.
Zostałem tutaj, by kraj ten podpierać,
Choć sam się chwieję osłabiony wiekiem.
Teraz mu przesyt zgotował chorobę
I wypróbuje przyjaciół — pochlebców.
Wchodzi Sługa.
SŁUGA
Twój syn odjechał, nim przybyłem, panic.
YORK
Czyżby? Niech wszystko biegnie tam, gdzie zechce!
Możni uciekli, lud pozostał chłodny
I za Herfordem pójdzie, jak się lękam.
Ruszaj do Plashy, do mej siostry Gloucester;
Proś, by mi zaraz dała tysiąc funtów.
Idź, weź mój pierścień.
SŁUGA
Panie, nie rzekłem ci przez zapomnienie -
Lecz. dziś, przechodząc, wszedłem tam -
A to, co powiem, smutek twój wywoła.
YORK
Cóż to takiego, nicponiu?
SŁUGA
Godzinę przed mym przyjściem księżna zmarła.
YORK
Zmiłuj się, Boże, cóż za potop smutków
Rwie i zalewa ten nasz. kraj nieszczęsny!
Nie wiem, co czynić. Bóg mi świadkiem, chciałbym
(Byleby zdradą mą nie był zmuszony),
Aby mi głowę zdjął jak memu bratu.
Czy nie wysłano wieści do Irlandii?
Jak zdobędziemy pieniądze na wojnę?
Pójdź, siostro wybacz, chciałem rzec: kuzynko.
Do domu, chłopcze. Zdobądź jakieś wozy
I wywieź cały oręż, jaki znajdziesz.
Wychodzi Sługo.
Panowie, idźcie; trzeba zebrać ludzi.
Jeśli wiem, co i jak czynić w tych sprawach,
Zepchniętych na mnie bez ładu i składu,
Nie wierzcie odtąd mi. - Obaj są mymi
Krewnymi: jeden jest moim monarchą,
Przysięga moja i powinność każą
Bronić go; drugi jest także mym krewnym,
Którego król ten skrzywdził; me sumienie
I pokrewieństwo każą ową krzywdę
Naprawić. Jednak muszę coś uczynić.
Pójdź, bratanico. Chcę się zająć tobą.
Panowie, idźcie zebrać swoich ludzi.
Niebawem w Berkeley połączę się z wami.
Do Plashy także muszę iść.
Czas nie pozwala mi. Nic się nie składa.
Wszystko naokół rwie się i upada.
Wychodzą York i Królowa.
BUSHY
Wiatr sprzyjający niesie do Irlandii
Wieści, lecz żadna stamtąd nie powraca.
A niemożliwe jest dla nas zebranie
Sił równych siłom wroga.
GREENE
A nasza bliskość i miłość dla króla
Budzi nienawiść niechętnych królowi.
BAGOT
Tak chwiejny bywa lud. Skryli swą miłość
W sakiewkach; kto te sakiewki opróżni,
Budzi w ich sercach śmiertelną nienawiść.
BUSHY
Dlatego wszyscy potępiają króla.
BAGOT
Nas także, skoro sąd do nich należy,
Gdyż zawsze blisko staliśmy przy królu.
GREENE
Cóż, jadę schronić się do zamku Bristol,
Gdzie już przebywa lord Wiltshire.
BUSHY
Ja także
Ruszę tam z tobą, gdyż niewiele usług
Wyświadczy nam lud pełen nienawiści.
Chcą nas te kundle rozerwać na strzępy.
Czy ruszysz z nami?
BAGOT
Nie; do Irlandii wyruszam, do króla.
Żegnajcie. Jeśli serce prawdę wróży,
Już nic spotkamy się po tej podróży.
BUSHY
Chyba że York odeprze Bolingbroke'a
GREENE
O biedny książę! Ma wypić ocean
I zliczyć piaski, które kryją ziemię.
Ciężkie na siebie biedak przyjął brzemię,
Bo na każdego, który przy nim stanie,
Tysiąc ucieknie. Nadeszło rozstanie,
Więc dziś na wieki pożegnam was szczerze.
BUSHY
Może spotkamy się jeszcze.
BAGOT
Nie wierzę.
Wychodzą.

SCENA III
Hrabstwo Glouccstcrshirc.
Wchodzą BOLINGBROKE i NORTHUMBERLAND.
BOLINGBROKE
Jak jest daleko stąd do Berkeley, panie?
NORTHUMBERLAND
Wierz mi, szlachetny panie,
Że jestem obcy tutaj, w Gloucestershire.
Wysokie, dzikie góry i te kręte,
Pełne wybojów drogi wydłużają
Nam każdą milę i niosą znużenie;
Lecz piękne stówa twoje są jak cukier
1 osładzają mi tę ciężką drogę,
Czyniąc ją wielce przyjemną. Rozmyślam
Nad tym, jak żmudną i ciężką się wyda
Droga z Ravenspurgh do Cotshall Rossowi
I Willoughby'emu, którzy pozbawieni
Zostali twego towarzystwa, panie,
Gdy mnie odjęło ono trud podróży.
Lecz ich mozoły osładza nadzieja
Na radość, którą ja teraz odczuwam;
A mieć nadzieję radości to niemal
Ta sama radość, jak ta już zyskana.
To właśnie lordów znużonych wspomoże
1 skróci drogę im, jak i mnie skrócił
Szlachetny widok twój trudy mej drogi.
BOLINGBROKE
Dużo mniej warte jest me towarzystwo
Niż twoje miłe słowa. Kto się zbliża?
Wchodzi HENRYK PERC 'Y.

50
NORTHUMBERLAND
To syn mój, młody Henryk Percy; przybył
Z jakiegoś miejsca, gdzie jest brat mój Worccster.
Jakże się miewa stryj twój, Henryku?
PERCY
Sądziłem, panie, że ty mi to powiesz.
NORTHUMBERLAND
Jak to, więc nie jest z królową?
PERCY
Nie, miły panic, bowiem dwór porzucił,
Przełamał laskę swojego urzędu
I domowników królewskich rozpuścił.
NORTHUMBERLAND
Co kierowało nim? Kiedy ostatnio
Z nim rozmawiałem, nie był tak stanowczy.
PERCY
Jest, gdyż cię zdrajcą obwołano, panie.
Udał się, panie mój, do Ravenspurgha,
By złożyć służby swe księciu Herfordu.
Mnie kazał, abym przejechał przez. Berkeley
I sprawdził, ile wojsk ma książę Yorku;
Później mam także wyruszyć do Berkeley.
NORTHUMBERLAND
Czyżbyś zapomniał już księcia Herfordu?
PERCY
Nie, miły panie, nie mogłem zapomnieć.
Bowiem nie mogłem go pamiętać. Nigdy
Go nie widziałem dotąd.
NORTHUMBERLAND
A więc teraz
Spojrzyj na niego. To właśnie jest książę.
PERCY
Łaskawy panic, przyjmij służbę moją,
Choć taka młoda jest i nieobyta.
Niechaj dojrzeje kiedyś i zasłuży
Na wyższe miano.
BOLINGBROKE
Dzięki, miły Percy;
Wierz mi, że nic mnie tak nie uszczęśliwia,
Jak dusza moja, wierna przyjaciołom;
Gdy los mój wraz z twą przyjaźnią dojrzeje,
Ona ci przyjaźń twoją wynagrodzi.
Serce me zawrzeć pragnie to przymierze,
A ręka moja je przypieczętuje.
NORTHUMBERLAND
Jak stąd daleko do Berkeley?
I jak się dobry stary York tam sprawia
Wraz ze zbrojnymi swymi?
PERCY
Za tą kępą
Drzew stoi zamek, a jego załoga
Liczy trzy setki ludzi, jak słyszałem;
Są tam panowie York, Berkeley i Seymour;
Nikt więcej z ludzi szlachetnie zrodzonych.
Wchodzą ROSS i WILLOUGHBY.
NORTHUMBERLAND
Oto lordowie Ross i Willoughby.
Własne ostrogi tak ich pokrwawiły,
A pośpiech okrył rumieńcem.
BOLINGBROKE
Witajcie,
Moi panowie, widzę, że to przyjaźń
Wasza tak ściga wygnanego zdrajcę.
Całym mym skarbem jest, jak dotąd, wdzięczność
Nieodczuwalna; jeśli się wzbogaci,
Trud wasz i przyjaźń musi wynagrodzić.
ROSS
Twoja obecność wzbogaca nas, panic.
WILLOUGHBY
Przekracza znacznie nasz trud, by tu dotrzeć.
BOLINGBROKE
Nadal niech dzięki będą skarbcem biednych,
Który, nim moja dziecięca fortuna
Dojdzie do wieku dojrzałego, musi
Zastąpić moją szczodrobliwość. Któż to?
Wchodzi BERKELEY.
NORTHUMBERLAND
Jak sądzę, jest to chyba biskup Berkeley.
BERKELEY
Mój lordzie Herford, przybywam z posłaniem.
BOLINGBROKE
Mój lordzie, muszę ci rzec - dla Lancastra.
Przybyłem imię to uzyskać w Anglii
I muszę znaleźć je na twym języku,
Zanim odpowiem na to, co mi powiesz.
BERKELEY
Nie pojmuj słów mych opacznie, mój lordzie.
Nie chcę wykreślać żadnego z tytułów
Należnych twojej czci. Do ciebie, lordzie,
Przychodzę (a zwać możesz się, jak zechcesz)
Od księcia Yorku, regenta tej ziemi
Najłaskawszego, aby się dowiedzieć,
Co cię popchnęło do wykorzystania
Nieobecności królewskiej, by płoszyć
Pokój nasz zbrojnym samowolnym najściem.
Wchodzi YORK.
BOLINGBROKE
Nic musisz słów mych zanosić. Nadchodzi
Jego łaskawość. Mój szlachetny stryju!
Przyklęka.
YORK
Serce pokorne ukaż, nie kolano,
Które omamić chce zwodniczym fałszem.
BOLINGBROKE
Stryju łaskawy -
YORK
Tak, tak, nie stryjuj mnie tu żadnym stryjem
I mnie łaskawie tu nie ułaskawiaj.
Nic jestem stryjem dla żadnego zdrajcy,
A „łaska" w ustach lak niegodnych łaski
Zmienia się w słowo bluźniercze. Dlaczego
Twoje wygnane stopy mają śmiałość
Zetknąć się z pyłem tej angielskiej ziemi?
A są i inne „dlaczego". Dlaczego
Nie brak śmiałości im do przemierzenia
Tylu mil po jej tak spokojnym łonie.
By grozę wojny nieść pobladłym wioskom
Wstrętnym widokiem obnażonych mieczy'.'
Czyżbyś tu przybył, wiedząc, że odjechał
Król namaszczony? Przecież, głupi chłopcze.
Król tu pozostał; w mojej wiernej piersi
Jego potęga spoczywa. I gdybym
Nadal mógł rządzić ognistą młodością
Jak wówczas, kiedy wraz z walecznym Janem
I twoim ojcem szedłem na ratunek
Czarnego Księcia, Marsa pośród ludzi,
Gdy ugrzązł pośród tysięcy Francuzów,
O, jakże prędko me ramię, będące
Dziś więźniem mojej starczej bezsilności,
Umiałoby cię poskromić, przynosząc
Należną karę twoim przewinieniom!
BOLINGBROKE
Stryju łaskawy, pozwól mi je poznać.
Co je stworzyło? W czym się objawiły?
YORK
W najgorszy sposób były objawione:
Otwartym buntem i ohydną zdradą.
Jesteś wygnany, a oto przybywasz,
Nim wyznaczony czas wygnania minął,
1 wznosisz oręż przeciwko królowi.
BOLINGBROKE
Byłem wygnany, ale jako Herford;
Przybyłem po to, by zostać Lancastrem.
I błagam, stryju szlachetny, bądź łaskaw
Spojrzeć na krzywdy me bezstronnym okiem.
Jesteś mym ojcem, gdyż mi się wydaje,
Że spoglądając na ciebie, dostrzegam
Starego Jana z Gandawy żywego.
(), czy pozwolisz, ojcze, bym się tułał
Niby skazany włóczęga, a wszystkie
Mc przywileje i prawa zostały
Silą wyrwane z mych rąk i rozdane
Rozrzutnym chłystkom? Po cóż się zrodziłem?
Jeśli mój kuzyn król jest królem Anglii,
Trzeba mnie uznać za księcia Lancaster.
Twój syn, Aumerle, a mój szlachetny kuzyn,
Gdyby po śmierci twej był tak zdeptany,
Znalazłby w Janie, stryju swoim, ojca,
Który by ruszył te krzywdy z legowisk
I zagnał w miejsce, gdzie by mógł je złowić.
Roszczeń wzbroniono nu tu do dziedzictwa
Mimo uprawnień, które mam na piśmie.
Zajęto dobra ojca i sprzedano,
Aby przetrwonić je jak wszystko inne.
I cóż uczynić mam? Jestem poddanym,
Pragnę powołać się na moje prawa.
A że wzbroniono mi zastępców prawnych,
Więc osobiście chcę złożyć roszczenie
Do swobodnego wejścia w me dziedzictwo.
NORTHUMBERLAND
Nad miarę zaznał krzywd szlachetny książę.
ROSS
Wasza łaskawość może je wyrównać.
WILLOUGHBY
Nędzników dobra jego wywyższyły.
YORK
Lordowie Anglii, zezwólcie, że powiem:
Krzywdy bratanka mego odczuwałem
I mozoliłem się, jak je naprawić.
Jednak przybywać podobnym sposobem,
Z nagim orężem, będąc własnym krajczym,
Pragnąc przemocą wyciąć sobie drogę
I czynić dobro przy pomocy złego -
Tak być nie może. A wy wszyscy tutaj,
Którzy do czynów tych go podjudzacie,
Wojnę wzniecacie jako buntownicy!
NORTHUMBERLAND
Szlachetny książę przysiągł, że przybywa
Tylko po swoje. A słuszność tych żądań
Kazała przysiąc nam z największą mocą,
Ze wspomożemy go; i niech radości
Nie zna ten, który tę przysięgę złamie!
YORK
Cóż, cóż, dostrzegam już skutek tych zmagań.
Nie zapobiegnę mu. Moc mam niewielką.
Pozostawiono tu wszystko w nieładzie.
Ale na tego, który dał mi życie,
Gdybym mógł, wziąłbym was wszystkich w niewolę
I kazał skłonić się w błagalnej prośbie
O miłosierdzie monarsze. Cóż, skoro
Nie mogę tego uczynić, oświadczam,
Ze neutralny odtąd pozostaną.
A więc żegnajcie; chyba że zechcecie
Spędzić na zamku noc i tam wypocząć.
BOLINGBROKE
Stryju, uprzejmość twą chętnie przyjmiemy,
Lecz zechciej przedtem okazać nam łaską
I ruszyć z nami aż do zamku Bristol,
W którym trzymają się Bushy i Bagot
Wraz z całą zgrają swoich popleczników.
Przysiągłem, że to robactwo wyplenię
I przegnam z ziemi naszego królestwa.
YORK
Może podążę tam, nie bez wahania,
Gdyż przed łamaniem praw umysł się wzbrania
Witam - nie wrogo, lecz i nie serdecznie;
Bezradny, nie chcę troszczyć się zbytecznie.
Wychodzą.

SCENA IV
Obóz w Walii.
Wchodzą HRABIA SALISBURY i Wódz walijski.
WÓDZ
Mój lordzie Salisbury, już od dni dziesięciu
Czekamy, z trudem utrzymując ludzi,
A żadne wieści nie przyszły od króla.
Więc rozpuszczamy nasze wojska. Żegnaj.
SALISBURY
Jeszcze dzień jeden, wierny Walijczyku.
Król złożył w tobie całą swoją ufność.
WÓDZ
Mówią, że król zmarł. Nie pozostaniemy.
Drzewa wawrzynu wszystkie zwiędły u nas,
A meteory płoszą stałe gwiazdy
W niebiosach; księżyc bladolicy patrzy
Krwawo na ziemię; wychudli wieszczbiarze
Straszną przemianę szeptem nam zwiastują;
Bogacze smutni chodzą, a złoczyńcy
Tańczą i skaczą - pierwsi zatrwożeni
Tym, że utracić mogą swoją radość,
Drudzy, że wojna im radość przyniesie.
Te znaki głoszą śmierć lub klęskę królów.
Żegnaj; rodacy moi uszli skrycie,
Pewni, że Ryszard, król ich, stracił życie.
Wychodzi.
SALISBURY
Ryszardzie, okiem duszy zatroskanej
Widzę twej chwały spadającą gwiazdę,
Gdy z wyżyn niebios na ziemię opada.
Łzawo się kłoni na zachód twe słońce,
Wróżąc ból, burze, smutki nadchodzące.
Do wrogów uszli twoi przyjaciele,
Los ci przyniesie radości niewiele.
Wychodzi.
AKT TRZECI

SCENA I
Bristol. Przed zamkiem.
Wchodzą BOLINGBROKE, YORK, NORTHUMBERLAND z BUSHYM i GREE-
NE 'EM, wziętymi do niewoli.
BOLINGBROKE
Przywiedźcie tych ludzi.
Bushy i Greenie, nie chcę dręczyć waszych
Dusz - które wkrótce rozłączą się z ciałem -
Wypominaniem wam podłego życia;
Nie byłoby to miłosierne. Jednak,
Chcąc zmyć krew waszą z rąk, podam przy świadkach
Niektóre z przyczyn waszej rychłej śmierci.
Zwiedliście władcę, dziedzica królestwa,
Pana krwi wielkiej, szczęśliwego rodu,
Aby go zwichnąć i unieszczęśliwić.
To wy, rzec można, waszym wyuzdaniem
Wnieśliście rozłam w małżeństwo królewskie,
Odwodząc króla od prawego łoża
I piękne lica pani plamiąc łzami
Wyciśniętymi przez waszą nikczemność.
Ja - będąc księciem z racji urodzenia,
Bliski królowi mą krwią i miłością,
Póki nie nabrał do mnie uprzedzenia
Z waszej przyczyny - musiałem kark ugiąć
Przez was i słać me angielskie westchnienia
Ku obcym chmurom, jedząc chleb wygnania,
Pełen goryczy, kiedy wy tymczasem
Zjedliście całą moją ojcowiznę,
Niszcząc me parki, wycinając lasy,
Zrywając herby moje znad mych okien
I wydzierając me godła rodowe,
Aby ślad żaden po mnie nie pozostał
Prócz krwi mej żywej i ludzkiej pamięci,
Mogącej moje szlachectwo potwierdzić.
To, także wiele, wiele więcej jeszcze
Skazuje was na śmierć. - Więc dopilnujcie,
By ich zabrano na miejsce stracenia.
Niechaj oddani będą w ręce śmierci.
BUSHY
Milszy mi będzie cios przez śmierć zadany
Niż Anglii Bolingbroke. Żegnam, lordowie.
GREENE
Tym się pocieszam, że Niebo zabierze
Stąd nasze dusze, a niesprawiedliwych
Będzie dręczyło torturami piekła.
BOLINGBROKE
Lordzie Northumberland, dojrzyj ich końca.
Wychodzą Northumberland i Więźniowie.
Stryju, królowa mieszka w twoim domu?
Na miłość boską, niechaj mają dla niej
Największe względy. Powiedz, że pozdrawiam
Ją najserdeczniej. Proszę cię, dopilnuj,
By przekazano jej me pozdrowienia.
YORK
Wysłałem do niej szlachcica z listami,
W których zapewniasz o wielkiej przyjaźni,
Jaką masz dla niej.
BOLINGBROKE
Dzięki, miły stryju.
A teraz naprzód, lordowie, pójdziemy
Na bój z Glendorem i jego bandami.
Po tej niewielkiej pracy odpoczniemy.
Wychodzą.
SCENA II
Nadbrzeże Walii.
Glos bębnów, fanfara.
Wchodzą z rozwiniętymi sztandarami KRÓL RYSZARD AUMERLE, BISKUP C 'AR-
LISLE i Żołnierze.
RYSZARD
Czy widać zamek Barkloughly przed nami?
AUMERLE
Tak, panie. Jakże służy ci powietrze
Po tej huśtawce na wzburzonym morzu?
RYSZARD
Wielce jest miłe. I płaczą z radości,
Mogąc ponownie stanąć w mym królestwie.
Ziemio najmilsza, pozdrawiam cię dłonią,
Choć ranią ciebie dziś kopyta buntu.
Jak matka, która po długim rozstaniu
Miesza ze łzami śmiech przy powitaniu,
Tak łkając, śmiejąc się, witam cię, moja
Ziemio, i pieszczę cię królewską dłonią.
Wrogów twojego władcy nie chciej żywić,
Najmilsza ziemio, ani swą słodyczą
Nie zaspokajaj dziś ich żarłoczności,
Lecz rzuć pająki twe, ssące truciznę,
1 twe powolne ropuchy na drogę,
Którą iść będą, by sprawiły krzywdę,
Raniąc ich nogi, gdy będą cię deptać
Zdradziecką stopą. Kłoń żrące pokrzywy
Ku moim wrogom; a gdy zechcą zerwać
Kwiat z twego łona, niechaj go pilnuje
Zwinięta żmija, której rozwidlony
Język dotknięciem śmiertelnym porazi
Twego monarchy nieprzyjaciół. - Proszę,
Nie drwijcie z tego, lordowie, że zwracam
Zaklęcia moje tam, gdzie ich nie pojmą;
W lej ziemi drzemie uczucie; te głazy
Zmienią się w zbrojnych rycerzy, nim zadrży
Przed nędznym buntem prawy król tej ziemi.
BISKUP CARLISLE
Panie, nie lękaj się; gdyż moc ta sama,
K lora ci dała tron, ma dosyć mocy,
Tyś tron zachował, na przekór wszystkiemu.
Nie- zaniedbywać, lecz używać trzeba
'.uników zesłanych przez Niebo; inaczej
Jest wola nasza sprzeczna z wolą Nieba.
Niebo nam daje, a my odrzucamy
Środki mogące pomóc i naprawić.
AUMERLE
('hec rzec on, panic, że nazbyt zwlekamy,
(idy Bolingbroke, przez nasze zadufanie,
Rośnie w potęgę i sil mu przybywa.
RYSZARD
Przygnębiający kuzynie! Czy nie wiesz,
Że kiedy bystre oko Niebios znika
Za naszym globem, lśniąc nad światem w dole,
Chyłkiem wychodzą zbóje i złodzieje,
Zuchwale szerząc mord i gwałt dokoła;
Lecz gdy wynurzy się spod kuli ziemskiej
1 dumne sosny rozjaśni na wschodzie,
Miotając blaskiem w każdą nędzną norę,
Zbrodnie i zdrady, i grzechy plugawe.
Którym opończę nocy zdarto z grzbietów.
Drżą obnażone, straciwszy osłonę?
Więc gdy ów złodziej, ów zdrajca Bolingbroke,
Który swawolił dotąd pośród nocy,
Podczas wędrówki mej wśród Antypodów,
Ujrzy wznoszący się mój tron na wschodzie,
Rumieniec zdrady okryje mu lica
I znieść nie mogąc dnia jasności, zadrży
Strwożony grzechów swych własnych widokiem.
Wzburzone wody wszystkich mórz nie mogą
Zmyć namaszczenia z króla pomazańca;
1 nie obali tchnienie wszystkich ludzi
Tego, którego Bóg wybrał zastępcą.
Więc na każdego człowieka, którego
Bolingbroke najął, by uniósł stal wściekłą
Przeciwko naszej złocistej koronie,
Bóg ma na żołdzie niebiańskim cudnego
Anioła, aby wsparł Jego Ryszarda.
Gdy w imię Niebios anioły w bój ruszą,
Broniąc słuszności, ludzie w proch paść muszą.
Wchodzi SALISBURY.
Witaj; czy siły twoje są już blisko?
SALISBURY
Tak blisko i tak daleko jak moje
Bezsilne ramię. Smutek zmusza język,

62
By mówiąc, rozpacz wyrażał jedynie.
Lękam się, panic mój najszlachetniejszy,
Że dzień spóźnienia przesłonił chmurami
Wszystkie szczęśliwe twoje dni na świecie.
O, wezwij wczoraj, aby powróciło;
Każ, by się cofnął czas, a znajdziesz zaraz
Walecznych ludzi dwanaście tysięcy!
Dziś, dziś, ten jeden smutny dzień spóźnienia
Twą radość, państwo, bliskich i los zmienia;
Gdy Walijczykom o twej śmierci rzekli,
Do Bolingbroke'a w rozsypce uciekli.
AUMERLE
Otuchy, panic. Czemu tak pobladłeś?
RYSZARD
Przed chwilą jeszcze twarz mą rumieniła
Ludzi dwudziestu tysięcy krew dzielna;
Uciekli. Skoro krew ta nie wróciła,
Jakże ma zniknąć ta bladość śmiertelna?
W ucieczce każdy dziś ratunku szuka,
Gdy nadchodzący czas mą dumę bruka.
AUMERLE
Otuchy, władco. Pamiętaj, kim jesteś!
RYSZARD
Tak, zapomniałem. Czyż nie jestem królem?
Zbudź się, tchórzliwy majestacie! Nic śpij.
Imię królewskie, czy to nie dorówna
Imion dwudziestu tysiącom? Do broni,
Do broni, imię me! Nędzny poddany
Podnosi oręż na twą wielką chwałę.
Nie spoglądajcie w ziemię, ulubieńcy
Króla. Czy znikła już nasza wysokość?
Wysokie nasze myśli są, gdyż wiemy,
Że ma York, stryj nasz, dość potęgi, aby
Móc nam usłużyć. Lecz któż to nadchodzi?
Wchodzi SCROOPE.
SCROOPE
Niech zazna władca mój szczęścia i zdrowia
Więcej, niż smętny mój język wypowie.
RYSZARD
Uszy otwarte, serce mam gotowe.
W najgorszym razie o doczesnych stratach
Doniesiesz. Czyżbym utraci! królestwo?
Cóż, było troską mą. Cóż to za strata,
Jeżeli człowiek pozbędzie się troski?
("hec nam Bolingbroke dorównać wielkością?
Większy nie będzie, (idy chce służyć Bogu,
My także chcemy, więc to nas połączy.
Bunt wśród poddanych? Nie ma na to rady.
Zdradzają Boga, kiedy nas zdradzają.
Mów o zniszczeniu, smutku i ruinie -
Śmierć jest najgorsza, każdy jednak ginie.
SCROOPE
Cieszy mnie, wasza wysokość, że jesteś
Tak uzbrojony przeciw strasznym wieściom.
Jak dzień niosący nagłą nawałnicę.
Każącą rzekom srebrzystym wstać z brzegów,
Jak gdyby świat miał być zalany łzami,
lak się uniosła wściekłość Bolingbroke'a
I cały kraj twój strwożony okryła
Twardą, błyszczącą stalą i sercami
Twardszymi niźli stal. A białobrodzi
Zbroją swe łyse i wychudłe czaszki,
By na majestat twój wyruszyć; chłopcy
Pragną przemienić swe dziewczęce głosy
I mówić grubiej, wrażając swe stawy
Niemęskie w zbroje twarde i oporne
Przeciw koronie twej. Nawet żebracy
Uczą się przeciw twej władzy napinać
Łuki z podwójnie morderczego cisu.
Nawet niewiasty rzucają kądziele
I halabardą zardzewiałą godzą
W tron twój. Bunt wznieśli i starzy, i młodzi.
Jest gorzej, niż to umiem wypowiedzieć.
RYSZARD
Dobrze, zbyt dobrze mówisz o najgorszym,
(idzie hrabia Wiltshire? Gdzie się podział Bagot?
1 co się mogło stać z Bushym i Greene'em,
Że pozwolili niebezpiecznym wrogom
Spokojnie włości nasze tak przemierzać?
Jeśli zwyciężę, zapłacą mi głową;
Pewnie zawarli pokój z Bolingbrokiem.
SCROOPE
Pokój zawarli z nim. Panie, to prawda.
RYSZARD
O łotry, żmije przeklęte bez laski!
Psy, które każdy z ludzi obłaskawi!
Węże ogrzane krwią mojego serca,
Odpłacające ukąszeniem w serce!
To trzej Judasze, a każdy po trzykroć
Gorszy niż Judasz. Więc pokój zawarli!
Niech piekło wojnę wyda ich złym duszom!
SCROOPE
Jak widzę, miłość, utraciwszy słodycz,
Zmienia się w straszną, śmiertelną nienawiść.
Zdejmij z nich klątwę. Głowami, nic dłońmi,
Zawarli pokój. Ci, których przeklinasz.
Pod ciosy śmierci nadstawili szyje;
Padli i ziemia ich w swej głębi kryje.
AUMERLE
Czy Bushy, Greene i hrabia Wiltshire padli?
SCROOPE
Tak; wszyscy głowy stracili w Bristolu.
AUMERLE
(idzie jest mój książę ojciec ze swym wojskiem?
RYSZARD
Nie ma znaczenia. Niech nikt nie pociesza.
Mówmy o grobach, robakach, napisach
Nagrobnych; a kurz niech będzie papierem,
By deszcz lecący z naszych oczu spisał
Na łonie ziemi smutek nasz. Pomówmy
0 testamentach i ich wykonawcach.
Lecz nie - bo cóż my zapisać możemy
Prócz naszych zmarłych ciał, należnych ziemi?
Nasze krainy, nasze życie, wszystko
Ma już Bolingbroke. A więc już niczego,
Prócz śmierci, naszym nazwać nie możemy,
1 tego wzgórka usypanej ziemi,
Który okryciem jest i strażą kości.
Na miłość boską, usiądźmy na ziemi
1 powtarzajmy smętne opowieści
O śmierci królów. O tym, jak niektórych
Strącono z tronów, inni w boju padli,
A innych duchy ofiar zadręczyły,
Innych otruły żony; lub ich we śnie
Zabito. Wszystkich ich zamordowano -
Gdyż wewnątrz kręgu, którym otoczyła
Korona skronie śmiertelnego władcy,
Śmierć dwór swój trzyma. Zasiada tam błazen,
Który drwi z króla i jego przepychu.
Daje mu złapać tchu, odgrywać rolę.
Królować, budzić lęk, zabijać okiem;
1 tak przepełnia próżnością i pychą,
Jak gdyby ciało jego, twierdza życia,
Stworzone było z niezłomnego spiżu.
A kiedy śmierć ma już dość tej zabawy,
Przybywa w końcu i maleńką szpilką
Przebija mury twierdzy. Żegnaj, królu!
Nakrycie głowy i przestańcie szydzić.
Czcząc krew i ciało z tak wielką powagą;
Odrzućcie zaraz szacunek, tradycję.
Formy i służby swe ceremonialne;
Ciągle mnie macie za kogo innego.
Jak wy chleb jadam, odczuwam pragnienie.
Cierpię, przyjaźni pragnę. Jeśli temu
Podlegam, czemu chcecie zwać mnie królem?
1SISKUP CARLISLE
Panie mój, mądrzy ludzie nie siadają.
Aby zawodzić nad swoim nieszczęściem,
Lecz chcą przyczynę tych zawodzeń zwalczyć,
I to niezwłocznie. A lękać się wroga.
Wiedząc, że trwoga odbierze ci sity.
To go umacniać swą własną słabością
I własnym głupstwem siebie tylko zwalczać.
Trwożyć się, zginąć cóż Bóg da gorszego?
Kio ginie, walcząc, śmiercią śmierć zwycięża.
Umierać w trwodze to niegodne męża.
AUMERLE
Trzeba wypytać, gdzie są ojca siły.
Niechby się członki w ciało przemieniły.
RYSZARD
Słusznie mnie łajesz. Bolingbroke'u, ruszę
1 na dzień sądu wyzwać ciebie muszę!
()w napad trwogi jak gorączka minął.
Łatwo zawładnąć znów swoją dziedziną.
Mów, Scroopie, gdzie nasz stryj i siły jego?
Mów słodko, mimo wejrzenia kwaśnego.
SCROOPE
Po barwie niebios ludzie rozpoznają,
Jaki dzień wstaje i co przynieść może.
Skoro me oczy ciężkie się wydają,
Język mój cięższą przyniesie opowieść.
Bawię się w kata, dręcząc cal po calu,
By odwlec to, co mam rzec najgorszego.
Połączy! się twój stryj York z Bolingbrokiem,
Wszystkie północne zamki się poddały,
A cała szlachta z południa stanęła
Po jego stronie.
RYSZARD
Dosyć powiedziałeś.
do Aumerle 'a
Niech cię, kuzynie, licho porwie za to,
Że pragniesz spędzić mnie z tej słodkiej drogi,
Która prowadzi prosto ku rozpaczy!
Cóż teraz powiesz? Jaką mam pociechę?
O, na Niebiosa, tego, który jeszcze
Będzie mi wmawiał swe nowe pociechy,
Czeka nienawiść moja wiekuista.
Ruszmy do zamku Flint, tam król niech skona;
Król, sługa żalu, gdy żal go pokona.
Mam moc rozpuścić ich; każdy niech orze,
Jeśli gdzieś rolę żyzną znaleźć może
I ma nadzieję, że z niej zbierze plony.
Ja tej nadziei jestem pozbawiony.
Niech nikt odmiany już nie szuka we mnie
1 nie próbuje radzić nadaremnie.
AUMERLE
Słowo, mój władco -
RYSZARD
Pochlebca mnie raną
Podwójną skrzywdzi, językiem zadaną.
Rozpuśćcie ludzi, niech każdy uchodzi
Z nocy Ryszarda, gdzie Bolingbroke wschodzi.
Wychodzą.
GREENA
Stoją Przed zamkiem Flint.
Wchodzą przy dźwięku bębnów i z rozwiniętymi chorągwiami BOLINGBROKE,
Wychodzą. NORTHUMBERLAND i orszak.
BOLINGBROKE
A więc powiada wieść, że Walijczycy
Już się rozbiegli, a Salisbury ruszył,
By spotkać króla, który wylądował
Z garstką przyjaciół gdzieś na naszych brzegach.
NORTHUMBERLAND
Jest to wieść piękna i dobra, mój panie.
Ryszard swą głowę ukrył gdzieś w pobliżu.
YORK
Godniej byłoby, panie Northumberland,
Powiedzieć o nim „król Ryszard". Niestety,
Zły to dzień, kiedy władca namaszczony
Musi kryjówki szukać dla swej głowy.
NORTHUMBERLAND
Wasza łaskawość mylnie mnie pojąłeś,
Gdyż, opuściłem jego tytuł, aby
Skrócić me słowa.
YO R K
Ale były czasy,
Że za skrót taki on też by cię skrócił,
A że mówiłeś tak o jego głowie,
Byłbyś o całą głowę krótszy później.
BOLINGBROKE
Nie bierz mu za złe wszystkiego, mój stryju.
YORK
Nie bierz, bratanku, zbyt wiele. Niebiosa
Biorą to za złe. Są tam, nad twą głową.
BOLINGBROKE
Wiem o tym, stryju, i nie postępuję
Wbrew woli Niebios. Lecz któż to nadchodzi?
Wchodzi PERCY.
Witaj, Henryku. Nie podda się zamek?
PRCY
Zamek królewską wystawi! załogę
Przeciwko tobie, panie.
BOLINGBROKE
Królewską!
Przecież tam nie ma króla?
PERCY
Jest, mój panie.
Jest tam król; bowiem król Ryszard przebywa
W obrębie wapnem złączonych kamieni.
Są z nim panowie Aumerle i Salisbury;
Także sir Stephen Scroope oraz duchowny
Wysoki stanem; nie wiem, kto to taki.
NORTHUMBERLAND
Z pewnością będzie to biskup Carlisle.
BOLINGBROKE
Szlachetny panic,
Podejdź pod grube żebra starej twierdzy
I w zrujnowane jej uszy niech zadmie
Trąba spiżowa z prośbą o rozmowę.
Tak powiedz:
Henryk Bolingbroke
Pada na klęczki i całuje dłonie
Króla Ryszarda, hołd wierny składając
Sercem najszczerszym osobie monarszej.
Przybyłem tutaj, by mu do stóp złożyć
Moją potęgę i oręż, o ile
Wygnanie moje zostanie cofnięte
I wszystkie dobra będą mi zwrócone.
Jeśli nie, muszę użyć mej potęgi
1 skropię letni pył krwi potokami,
Które popłyną z ran martwych Anglików -
Lecz jak daleką jest od Bolingbroke'a
Myśl, by zatopić ulewą purpury
Łono zielonej i świeżej krainy
Dobrego króla Ryszarda, okaże
Moja serdeczna, pełna czci powinność.
Idź i tak powiedz; my wszyscy tymczasem
Ruszymy z wojskiem po tym traw kobiercu.
Idźmy bez głosu groźnych bębnów; niechaj
Dobrze dostrzegą z wyszczerbionych murów,
Jak doskonałe mamy uzbrojenie.
Wierzę, że będzie to moje spotkanie
Z królem Ryszardem równie pełne grozy
Jak wówczas, kiedy dwa sprzeczne żywioły,
Ogień i woda, grzmotem rozszarpują,

70
Wpadłszy na siebie, chmurne lica niebios.
Niech będzie ogniem on, a ja uległą
Wodą. Niech wściekłość do niego należy,
A moje krople niech zraszają ziemię -
Ziemię, nie jego. Więc ruszajmy naprzód
I spójrzmy, jaką minę ma król Ryszard.
Głos trąbki Parlamentariusza i odpowiedź z miasta; później fanfara. Na mitrach
ukazują się: RYSZARD. CARLISLE. AUMERLE, SCROOPE i SALISBURY.
Patrz, patrz, król Ryszard sam się tam pojawił
Jak słońce gniewne, oblane rumieńcem,
Gdy z bramy wschodu płomiennej dostrzega
Chmury zawistne, chcące przyćmić jego
Chwałę i zbrukać mu drogę na zachód.
YORK
A przecież wygląd ma królewski. Spójrzcie,
Oko jak oko orła blask rozsiewa,
Majestatyczny i władczy. Ach, biada.
Gdy w obraz piękny tak godzi zagłada!
RYSZARD
do Northumberlanda
Pełni zdumienia, czekamy już długo
Na to, byś kornie ugiął swe kolano,
Wierząc, że królem twym prawym jesteśmy.
Skoro jesteśmy, jak śmiały twe członki
Zapomnieć o czci dla naszej osoby?
Jeśli twym królem nie jesteśmy, ukaż
Nam rękę bożą, która nam odjęła
Nasze władanie. Wiemy bowiem dobrze,
Że żadna ręka ludzka z krwi i kości
Nie może ująć świętej rękojeści
Naszego berła, jeśli go nie skradnie
Lub nie przywłaszczy sobie świętokradczo.
A choć sądzicie, że biorąc z was przykład,
Wszyscy swe dusze porzucili, kiedy
Mnie porzucili, i jesteśmy sami,
Pozostawieni przez wszystkich przyjaciół,
Wiedzcie, że Pan mój, mój Bóg wszechmogący,
Zbiera w obłokach, idąc nam na odsiecz,
Wojska zarazy i uderzą one
Na dzieci wasze jeszcze niezrodzone
I niepoczęte, bowiem lenne dłonie
Przeciw mej głowie unieśliście, godząc
W chwałę korony mojej drogocennej.
Sądzę, że stoi tam Bolingbroke; przekaż.
Że każdy jego krok w mojej krainie
Jest groźną zdradą. Przybył tu otworzyć
Krwawy testament purpurowej wojny.
Lecz nim koroną ozdobi swe czoło,
Dziesięć tysięcy skrwawionych czół ludzkich
Zbruka oblicze ukwiecone Anglii;
Dziewiczo białe lico jej pokryje
Szkarłatnym gniewem i zrosi murawę
Jej łąk zielonych wierną krwią angielską.
NORTHUMBERLAND
Królu Niebiosów, wzbroń, by król i pan nasz
Był zagrożony niewiernym orężem
W swym wiernym kraju! Twój szlachetny kuzyn,
Henryk Bolingbroke, całuje z pokorą
'Twą rękę; klnąc się na ów grób czcigodny,
Który waszego dziada kości kryje -
1 na królewską krew, która was łączy.
Jak źródło wspólne łączy dwa potoki -
I na złożone w grobie dzielne ramię
Jana z Gandawy - I na własną godność
I cześć - I wszystko, na co mógłby przysiąc -
Że przybył tutaj jedynie dlatego,
Aby odzyskać swe dobra dziedziczne
1 na kolanach wy błagać cofnięcie
Jego wygnania; co jeśli mu władza
Monarsza raczy obiecać, poleci,
By lśniący oręż poszedł na rdzy pastwę,
I stajniom odda konie w stal zakute,
A serce swoje waszej wysokości
Na wierną służbę. Gotów to poprzysiąc
Na swą uczciwość i swą krew książęcą;
I ja mu wierzę, jak jestem szlachcicem.
RYSZARD
Northumberlandzie, król mu odpowiada:
Wita kuzyna szlachetnego tutaj
I bez sprzeciwu zgadza się na wszystkie
Jego żądania; ty, jak najuprzejmiej,
Przekaż mu nasze miłe pozdrowienia.
do Aumerle 'a
Widzisz, kuzynie, jak się poniżamy,
Stojąc tak nędznie i mówiąc tak pięknie.
Czy nie przywołać znów Northumberlanda,
By przesłać zdrajcy wyzwanie i zginąć?
AUMERLE
Nie, panie. Więcej słowo zdziałać może,
Czas da przyjaciół, a ich miecz pomoże.
RYSZARD
O Boże, Boże! Że ten sam mój język,
Który człowieka tego, tak pysznego.
Skazał na straszne wygnanie, dziś musi
Zdjąć z niego karę, chcąc go ułagodzić!
O, gdybym wielki był jak me cierpienie
Lub umiał mniejszy być niźli me imię!
O, gdybym umiał zapomnieć, czym byłem,
Lub nie pamiętać o tym, czym być muszę!
Wzdymasz się, dumne serce? Bij spokojnie,
Gdy wróg spokojnie bije mnie i ciebie.
AUMERLE
Northumbcrland wraca od Bolingbroke'a.
RYSZARD
Co ma uczynić król? Czy ma się poddać?
Król to uczyni. Musi zrzec się tronu?
Król się z tym zgodzi. Czy musi utracie
Tytuł królewski? Bóg dał go, niech weźmie.
Oddam klejnoty za ziarnka różańca,
Wspaniały pałac oddam za pustelnię,
Me piękne stroje za wór pokutniczy.
Rżnięte puchary za drewnianą miskę,
Mc berło oddam za laskę pielgrzymią,
Poddanych moich za święte figury,
A me królestwo wielkie za grób mały -
Mały, maleńki grób w nieznanym miejscu;
Lub niechaj mnie na królewskim gościńcu
Pogrzebią tam, gdzie cały lud przechodzi,
By mych poddanych stopy nieustannie
Deptały głowę swojego monarchy,
Tak jak dziś serce me depczą za życia.
Więc kiedy umrę, czemu nie mą głowę?
Więc płaczesz, Aumerle, mój dobry kuzynie
0 miękkim sercu! Te nasze łzy gorzkie
Zmienią pogodę, a nasze westchnienia
Położą zboża letnie i sprowadzą
Na zbuntowany kraj nieurodzaje.
A może ból nasz zmienimy w igraszkę
1 zabawimy się w łez przelewanie?
Możemy w jedno miejsce je przelewać,
Póki dwóch grobów lak nie wydrążymy -
Dwaj krewni tutaj złożeni zostali,
Którzy oczyma grób swój wykopali!
Dobre byłoby takie zło? Od rzeczy
Mówię, a ciebie, jak widzę, to śmieszy,
Northumberlandzie, mój książę potężny.
A król Bolingbroke, władca, cóż powiada?
Czy Ryszardowi nadal żyć wypada,
Póki nic przyjdzie umrzeć Ryszardowi?
Ty szurniesz nóżką, Bolingbroke „tak" powie.
NORTHUMBERLAND
Czeka cię, panie, tam w dole na dworze.
Pragnie rozmowy. Czy zejść teraz raczysz?
RYSZARD
Schodzę, tak, schodzę w dół jak Faeton lśniący,
Którego ciągną szkapy narowiste.
W dole, na dworze? Tak, dwór z królem pada,
Gdy rozkaz zdrajcy owym królem włada!
W dole, na dworze? Zejść? Zejdź, królu, z dworem.
Skowronka głuszy sowi wrzask wieczorem.
Znikają na górze.
BOLINGBROKE
Co rzekł majestat?
NORTHUMBERLAND
Smutek i ból serca
Każą przemawiać mu w sposób szalony.
A jednak przyszedł.
Na dole pojawia się KRÓL RYSZARD z orszakiem.
BOLINGBROKE
Odstąpcie wszyscy
I złóżcie hołd jego królewskiej mości,
Panu mojemu łaskawemu.
Klęka.
RYSZARD
Piękny kuzynie, poniżasz książęce
Kolano swoje, całując nim ziemię,
Dumną, że składa na nim pocałunek.
Wolałbym sercem uczuć twoją miłość,
Niż widzieć grzeczność twą niechętnym okiem.
Wstań, wstań, kuzynie; choć tak pochylony,
Przecież swym sercem sięgasz już korony.
BOLINGBROKE
Panic mój, tylko po swoje przychodzą.
RYSZARD
Twoje jest twoim, a z nim ja i wszystko.
BOLINGBROKE
Stanie się moje, panie mój potężny,
Gdy szczerą służbą miłość twą zdobędę.
RYSZARD
No cóż, zdobyłeś. Zdobywają wszyscy,
Którzy moc mają i sposób, by zdobyć. -
Stryju, daj rękę; - łzy miłość zdradzają,
Jednak lekarstwa na smutki nie dają.
Kuzynie, lat mi brak, bym był twym ojcem,
Choć masz ich dosyć, by być mym dziedzicem.
Dam ci, co zechcesz, i dam ci to szczerze;
Gdyż oddać trzeba to, co moc odbierze.
Czy do Londynu, kuzynie, stąd ruszę?
BOLINGBROKE
Tak, miły panie.
RYSZARD
Cóż, zgodzić się muszę.
Fanfara.
Wychodzą.

SCENA IV
Ogród Księcia Yorku.
Wchodzi KRÓLOWA w towarzystwie dwóch Dam.
KRÓLOWA
Jaką rozrywkę stworzy nam ten ogród
Dla odpędzenia myśli pełnych troski?
DAMA
Pani, zagramy w kule.
KRÓLOWA
Każe to myśleć o wybojach świata
I o tym, że mój los stoczył się z toru.
DAMA
Zatańczmy, pani.

76
KRÓLOWA
Noga wesołej miary nie utrzyma,
Gdy serce bije tak nierówno z bólu.
Więc żadnych tańców, dziewczę - co innego.
DAMA
Będziemy snuły opowieści, pani.
KRÓLOWA
Smętne? Radosne?
DAMA
Smętne i radosne.
KRÓLOWA
Żadnych, dziewczę.
Radosne, kiedy tak mi brak radości,
Każą tym bardziej pamiętać o smutku.
A smutne, kiedy tak wiele go mamy,
Dodadzą boleść do braku radości.
Po cóż powtarzać to, czego mam nadmiar,
Albo wyrzekać na to, czego nie mam?
DAMA
Zaśpiewam, pani.
KRÓLOWA
To dobrze, że możesz, Lecz łkając, bardziej byś mnie ucieszyła.
DAMA
Mogłabym, pani, byle ci dopomóc.
KRÓLOWA
Gdyby mi pomógł płacz, mogłabym śpiewać, Nie pożyczając
żadnej łzy od ciebie.
Wchodzą Ogrodnik i dwaj Pomocnicy. Lecz czekaj, idą tutaj
ogrodnicy; Więc w cień drzew wejdźmy. Mogę rzucić w zakład
Nieszczęście moje przeciw paru szpilkom, Że będą mówić o
sprawach państwowych, Gdyż wszyscy czynią tak, gdy idą
zmiany. Ból bywa innym bólem poprzedzany.
OGRODNIK
Idź, podwiąż młode i ciężkie brzoskwinie, Które jak dzieci
krnąbrne każą ojcu Giąć się pod jarzmem ich nieposłuszeństwa.
Idź i podeprzyj ugięte gałęzie.
A ty idź i jak kat pościnaj głowy
Zbyt wybujałym i niesfornym pędom,
Nazbyt wyniosłym, jak sądzę, w tym kraju.
Równość panować ma pod naszym rządem.
To powierzywszy wam, pójdę wyplenić
Zuchwale chwasty, które bez korzyści
Ssą żyzną glebę, okradając kwiaty.
POMOCNIK
Czemu na skrawku otoczonym płotem
Mamy stosować prawo, kształt i wymiar
Na wzór naszego potężnego państwa,
Skoro nasz ogród, otoczony morzem.
Pełen jest chwastów, zagłuszonych kwiatów,
Drzew nieprzyciętych, zrujnowanych krzewów,
Klombów zdeptanych, a dobre rośliny
Obsiadł gąsienic rój?
OGRODNIK
Zamilcz, człowieku! -
Ten, który nieład taki wspierał wiosną,
Dziś musi znosić upadek swych liści,
A chwasty, które się rozprzestrzeniły
W cieniu korony jego rozłożystej,
Zdając się wspierać go, choć go zżerały,
Zostały teraz wyrwane z korzeniem
Przez Bolingbroke'a - a mam tu na myśli
Hrabiego Wiltshire, Bushy'ego i Greene'a.
POMOCNIK
Co, czy nie żyją?
OGRODNIK
Nie żyją. Bolingbroke
Marnotrawnego króla też pochwycił.
Szkoda, że nie chciał sadzić i przycinać
Na ziemi swojej, jak my w tym ogrodzie!
My w porze roku stosownej ranimy
Korę drzew naszych, która jest ich skórą,
By wybujałe nazbyt krwi jej soki
Nadmiarem bogactw nie niosły im zguby.
Gdyby tak umiał on przycinać w porę
Ludzi zbyt wielkich, rosnących zbyt szybko,
Mogliby dożyć chwili dojrzałości,
A on kosztować mógłby ich owoców.
My odcinamy zbyteczne gałęzie.
By mogły inne żyć, owocujące.
Gdyby tak czynił, kwitłaby korona,
Dzięki gnuśności dzisiaj utracona.
POMOCNIK
Co, czyżbyś sądził, że króla obalą?
OGRODNIK
Już upadł nisko, a lękać się trzeba,
Że obalony będzie. Zeszłej nocy
Nadeszły listy do jednego z bliskich
Przyjaciół księcia Yorku; pełne mrocznych
Wieści.
KRÓLOWA
O, jak śmiertelnie gniecie mnie milczenie!
Ty wizerunku starego Adama,
Tu postawiony, byś dbał o ten ogród -
Jak śmie twój szorstki i nieokrzesany
Język roznosić tak niemiłe wieści?
Jaki wąż, jaka Ewa cię skusiła,
Byś głosił nową klątwę i upadek?
Czemu powiadasz, że upadł król Ryszard?
Śmiesz mu upadek wróżyć, ty, niewiele
Lepszy niż ziemia ta? Mów, gdzie, jak, kiedy
Doszła cię wieść tak straszna? Mów, nędzniku.
OGRODNIK
Wybacz mi, pani. Niewiele uciechy
Mam z owej wieści. Jednak prawdę rzekłem.
Król Ryszard dostał się w moc Bolingbroke'a
I los ich obu rzucono na szale.
Pan twój na szali swej stoi samotny,
A lżejszym czynią go jego próżnostki.
Lecz z Bolingbrokiem wielkim dzielą szalę
Wszyscy parowie Anglii. Z tym dodatkiem
Przeważa wielce on króla Ryszarda.
Spiesz do Londynu, a tam ci powiedzą,
Że mówię o tym, o czym wszyscy wiedzą.
KRÓLOWA
O, lekkostopa i rącza niedolo,
Czy twe poselstwo nie do mnie należy,
Że się ostatnia o nim dowiaduję?
Zapewne myślisz, że gdy mnie obsłużysz
Ostatnią, dłużej ból w piersi zachowam.
Cóż, do Londynu, panie, wyruszamy.
Króla Londynu tam w bólu spotkamy.
Czy na świat przyszłam, by cierpienie moje
Powiódł Bolingbroke, wieńcząc swe podboje
Za to, że wieść mi przyniosłeś żałosną,
Da Bóg, że krzewy twe nigdy nie wzrosną.
Wychodzą Królowa i Damy.
OGRODNIK
Biedna królowo, gdybyś w szczęściu żyła,
Niechby się na mnie twa klątwa spełniła.
Tu łza jej padła, więc niech się tu ściele
Kwiat ruty, cierpkie, pokutnicze ziele.
Zostanie ruty współczującej grządka
Jako łez gorzkich, królewskich, pamiątka.
Wychodzą.
AKT CZWARTY

SCENA 1
Pałac Westminsterski.
Do Parlamentu wchodzą BOLINGBROKE, AUMERLE, NORTHUMBERLAND,
PERCY, FITZWATER. SURREY. BISKUP CARLISLE, OPATWESTMINSTERU, Pan,
Herold, Urzędnicy i BAGOT.
BOLINGBROKE
Wezwać Bagota.
Bagocie, wyjaw swobodnie swe myśli -
Co wiesz o śmierci prawego Gloucestera?
Kto z królem rzecz tę uknuł i wykonał
Krwawą powinność, niosąc kres przedwczesny?
BAGOT
Niechaj lord Aumerle stanie tu przede mną.
BOLINGBROKE
Wystąp, kuzynie; stań przed tym człowiekiem.
BAGOT
Lordzie Aumerle, wiem, że twój hardy język
Wzgardzi zaparciem się tego, co wyrzekł.
W tym strasznym czasie, gdy uknuto spisek,
By Gloucesterowi życie wziąć, słyszałem,
Jak rzekłeś: „Czyżby me ramię nie było
Dość długie na to, aby z angielskiego
Cichego dworu sięgnąć aż do Calais
Po głowę mego stryja?". Pośród wielu
Słów, które wówczas padły, usłyszałem
Twoje, gdy rzekłeś, że wolałbyś zrzec się
Nawet i stu tysięcy koron raczej,
Niż Bolingbroke'a znowu ujrzeć w Anglii -
Dodając, jakim to błogosławieństwem
Dla tej krainy stałaby się zguba
Twego kuzyna.
AUMERLE
Książęta, lordowie,
Cóż odpowiedzieć mam nikczemnikowi?
Czy mam pohańbić gwiazdy mych narodzin
I go ukarać, stając w równym boju?
Muszę uczynić to, lub cześć swą zbrukać
Oskarżeniami jego warg potwarczych.
To rękawica moja, pieczęć śmierci,
Która naznaczy cię, gdy będziesz w piekle.
Twierdzę, że kłamiesz, a krwią z twego serca
Potwierdzę fałsz twych słów; choć zbyt nikczemny
Jesteś, by zbrukać ostrze mego miecza.
BOLINGBROKE
Bagocie, wstrzymaj się. Nie podnoś tego.
AUMERLE
Oby ten, który wzburzył mnie, był tutaj
Najlepszy z wszystkich, wyjąwszy jednego.
1'ITZWATER
Jeśli swe męstwo wspierasz na równości,
Mą rękawicę, Aumerle, złącz ze swoją.
Na piękne słońce, które mi pozwala
Ujrzeć, gdzie stoisz, słyszałem twe słowa
Wypowiedziane z wielką chełpliwością,
Że dzięki tobie padł szlachetny Gloucester.
Choćbyś dwadzieścia razy przeczył, kłamiesz.
A wbiję ci twój fałsz na powrót w miejsce,
Gdzie powstał: w serce - ostrzem mego miecza.
AUMERLE
Nie śmiałbyś dożyć tego dnia, ty tchórzu.
FITZWATER
Oby to było dzisiaj, na mą duszę!
AUMERLE
Pójdziesz do piekła za to, Fitzwaterze.
PERCY
Skłamałeś, Aumerle, a jego wyzwanie
Tak czci jest pełne, jak tyś pełen fałszu.
By dowieść tego i cię zdławić, rzucam
Mą rękawicę. Jeśli śmiesz, to podnieś.
AUMERLE
Gdy nie podniosę, niech mi ręce zgniją
I nigdy więcej już nie wzniosą stali
Mściwej nad lśniącym hełmem mego wroga!
INNY PAN
Krzywoprzysiężny Aumerle'u, powierzam
Ziemi podobne zadanie i godzę
W ciebie tak wielką ilością łgarstw twoich.
Jaką pomieści twe zdradzieckie ucho
Od wschodu słońca aż po wschód następny.
Oto rękojmia mej czci. Możesz w boju
Ją wypróbować, jeśli się odważysz.
AUMERLE
Kto jeszcze? Wszystkim stanę, na Niebiosa!
Tysiąc dusz w piersi mej chce odpowiedzieć
Choćby dwudziestu tysiącom wam równych.
SURREY
Lordzie Fitzwater, pamiętam dokładnie
Chwilę i treść twej rozmowy z Aumerle'em.
FITZWATER
To święta prawda. Byłeś tam obecny
I prawdę moich słów możesz zaświadczyć.
SURREY
Fałsz, na Niebiosa, w których prawda żyje!
FITZWATER
Łżesz, Surrey!
SURREY
Chłopcze, wszelkiej czci wyzbyty,
To kłamstwo padło tak, jak ty padniesz
Od mego miecza, który będzie dźwigał
Zemstę i odwet, póki ty sam, kłamco,
Nie spoczniesz w grobie obok twego kłamstwa,
Cichy jak czaszka twego ojca w ziemi.
By tego dowieść, rzucam czci rękojmię;
Spróbuj jej sprostać, jeśli się odważysz.
FITZWATER
Po cóż szybkiego konia bodziesz, głupcze?
Jeśli odwagi mam dość, by oddychać,
Jeść, pić, żyć, mam jej także dość, by spotkać
Surreya, choćby pośrodku pustyni,
I w twarz mu plunąć, mówiąc, że jest kłamcą,
Kłamcą i jeszcze raz kłamcą. A oto
Rękojmia mojej dobrej wiary, która
Zwiąże cię z moją najsurowszą karą.
Jak pragnę w świecie tym nowym rozkwitnąć,
Słusznie wyzwałem podłego Aumerle'a.
Nadto słyszałem, jak wygnany Norfolk
Rzekł, że ty, Aumerle, wysłałeś dwóch ludzi,
By szlachetnego księcia ścięli w Calais.
AUMERLE
Niechaj mi jakiś prawy chrześcijanin
Użyczy swojej rękawicy, abym
Kłamstwo zarzucił Norfolkowi - oto
Rzucam ją. Jeśli może być wezwany
Z wygnania, niechaj czci swojej dowiedzie.
BOLINGBROKE
Te wszystkie spory będą w zawieszeniu,
Póki Norfolka nie wezwie się tutaj -
Będzie wezwany, a choć jest mym wrogiem,
Zwrócone będą mu dobra i włości.
Gdy wróci, na sąd wezwiemy Aumerle'a.
BISKUP CARLISLE
Ten dzień czcigodny nigdy nic nastąpi.
Wśród chrześcijańskich, wsławionych zastępów
Wielekroć ruszał w bój wygnany Norfolk
I za Jezusa Chrystusa wojował,
Wznosząc rozwianą chorągiew krzyżową
Przeciw poganom, Turkom, Saraecnom;
Wreszcie strudzony wojennym mozołem
Do Włoch odjechał, gdzie oddał swe ciało
Mogile w owej uroczej krainie,
A duszę czystą Chrystusowi, który
Był jego wodzem w owych długich wojnach.
BOLINGBROKE
Jak to, biskupie, więc Norfolk nie żyje?
BISKUP CARLISLE
Równie to pewne jak to, że ja żyję.
BOLINGBROKE
Niech jego słodka dusza znajdzie słodki
Spokój na dobrym łonie Abrahama!
Moi panowie związani wyzwaniem,
Zostaną spory wasze pod rękojmią,,
Póki dnia sądu wam nie wyznaczymy.
Wchodzi YORK.
YORK
Potężny książę Lancastru, przybywam
Od obranego z piór Ryszarda, który
Chce sercem szczerym oddać ci dziedzictwo
I ofiaruje swe berło wysokie
Na wieczną własność twej monarszej dłoni.
Wstąp na tron jego, z którego on zstąpił,
I niech nam długo żyje Henryk Czwarty!
BOLINGBROKE
Na tron królewski wstąpię w imię Boże.
BISKUP CARLISLE
Niechże Bóg wzbroni!
Najlichszy jestem przed obliczem króla,
Lecz mnie najbardziej wypada rzec prawdę.
Niechaj Bóg sprawi, by któryś z tych prawych
Ludzi obecnych tu dość miał prawości,
By stać się sędzią prawego Ryszarda!
Wówczas prawdziwa prawość go nauczy,
Jak ma uniknąć takiej nieprawości!
Jakże poddany może sądzić króla?
A kto tu nie jest poddanym Ryszarda?
Złodziei nawet nikt nie sądzi, póki
Ich nie wysłucha, choćby jawnie winnych.
Czy wizerunek majestatu Boga,
Podwładny Jego, zarządca, namiestnik,
Koronowany, namaszczony, który
Rządził lat wiele, ma być osądzony
Podległym, niskim tchnieniem swych poddanych,
Podczas gdy on sam jest tu nieobecny?
O, nie daj, Boże, by dusze kształcone
W tym chrześcijańskim kraju mogły spełnić
Czyn tak nikczemny, mroczny i ohydny!
Tak do poddanych mówię ja, poddany,
Gdyż Bóg mi każe wstawić się za królem.
Lord Herford, choć go nazywacie królem,
Jest nędznym zdrajcą wobec swego króla;
A jeśli chcecie go ukoronować,
Pozwólcie, abym wygłosił proroctwo -
Użyźni ziemię naszą krew angielska,
Ten akt nikczemny przyszłość przyjmie z jękiem;
Pokój zamieszka u niewiernych Turków,
A w tej siedzibie pokoju gwałtowne
Wojny wybuchną i będzie nastawać
Krew na krew swoją, na bliskiego bliski.
Bunt, zamieszanie, groza, przerażenie
Będą mieszkały tu, a kraj ten nazwą
Polem Golgoty, miejscem trupich czaszek -
O, jeśli pchniecie ród ten przeciw sobie,
Powstanie rozdział najbardziej żałosny,
Jaki widziała ta przeklęta ziemia.
Więc przeciwstawcie się, zapobiegnijcie,
Niechaj nie dojdzie do tego; inaczej
Dzieci i dzieci tych dzieci was przeklną.
NORTHUMBERLAND
Pięknie mówiłeś, a więc za twe trudy
Pojmany będziesz tu za zdradę główną.
Lordzie Westminster, powierzam go tobie;
Miej go pod strażą swą aż do dnia sądu.
Czy chcecie przyjąć prośbę Gmin, lordowie?
BOLINGBROKE
Ryszarda tutaj przywiedźcie i niechaj
Zrzeknie się tronu przed oczyma wszystkich;
Nie chcę podejrzeń.
YORK
Pójdę go sprowadzić.
Wychodzi.
BOLINGBROKE
A wy, lordowie, tu przez nas pojmani,
Dajcie rękojmię, że na sąd staniecie.
Niezbyt nam wiele wasza miłość dala.
do Carlisle 'a
Nie czekaliśmy twej pomocnej dłoni.
Powraca YORK z KRÓLEM RYSZARDEM i Dworzanami niosącymi berło, koronę
etc.
KRÓL RYSZARD
Czemu kazano mi stanąć przed królem,
Nim otrząsnąłem się z myśli monarszych,
Z których pomocą sprawowałem rządy?
Nie umiem jeszcze wślizgiwać się w łaski,
Pochlebiać, kłaniać się, zginać kolana;
Dajcie boleści czas, aby została
Nauczycielem poddania. Pamiętam
Miłość tych ludzi: czyż nie byli mymi?
Czyż nie wołali, widząc mnie: „Niech żyje!"?
Tak Judasz czynił z Chrystusem, lecz tamten
Miał wśród dwunastu wszystkich innych wiernych.
Ja wśród dwunastu tysięcy, żadnego.
Boże, strzeż króla! - Nikt nie powie: „Amen"?
Czyż sam mam księdzem być i ministrantem?
Dobrze więc: amen. I Boże, strzeż króla,
Choć nim nie jestem. Ale jednak: amen,
Jeśli Niebiosa sądzą, że nim jestem.
Dla jakich posług mnie tu sprowadzono?
YORK
Byś z dobrej woli to tylko uczynił,
Co ci doradza strudzony majestat.
Przekaż twój urząd i koronę w ręce
Henryka Bolingbroke.
KRÓL RYSZARD
Dajcie koronę.
Podejdź, kuzynie. Weź koronę. Podejdź:
Tu, kuzynie,
Z tej strony moja dłoń, a z drugiej twoja.
Jest ta korona złota jako studnia,
Która dwa wiadra kolejno napełnia:
Puste obraca się w górze na wietrze,
Pełne tkwi w głębi, lecz jest niewidzialne.
Ja jestem wiadrem pełnym łez, tym, które
Pije swą boleść, gdy ty dążysz w górę.
BOLINGBROKE
A ja wierzyłem, że sam zrzec się pragniesz.
KRÓL RYSZARD
Tak, zrzec korony, lecz boleść zostanie.
Możesz mą chwałę i godność zrabować,
Lecz nad troskami sam będę królować.
BOLINGBROKE
Z koroną twoją wezmę część trosk twoich.
KRÓL RYSZARD
Twe troski, rosnąc, nie umniejszą moich.
Z trosk mych utraty troska ma się bierze.
Z troski zdobytej twoja troska wzbierze.
Troskę zachowam, choć ci ją oddaję,
Tracę koronę, troska pozostaje.
BOLINGBROKE
Czy jesteś gotów oddać twą koronę?
KRÓL RYSZARD
Tak, tak, nie, nie, tak, gdyż nikim się staję;
Więc nie, bo przecież tobie ją oddaję.
Przypatrz się teraz, jak sam siebie niszczę:
Składam to wielkie brzemię z mojej głowy
I nieporęczne berło z rąk wypuszczam,
A z serca godność królewską usuwam.
Własnymi łzami zmywam namaszczenie,
Własnymi dłońmi oddaję koronę,
Własnym językiem świętą godność brukam,
Własnym mym tchnieniem śluby me obalam.
Zrzekam się całej glorii majestatu,
Mych posiadłości, włości, danin wszelkich,
Cofam me akty, edykty, statuty;
Krzywoprzysięzcom mym niech Bóg wybaczy
Złożonych tobie przysiąg niech strzec raczy!
Mnie, co nic nie mam, niech troskom nie odda
Tobie, co wszystko masz, radości doda!
Żyj jak najdłużej na Ryszarda tronie,
Jego zaś niechaj grób szybko pochłonie!
Boże, strzeż króla Henryka - powiada
Ryszard, nie król już. - Żyj nam długie lata!
Cóż dodać jeszcze?
NORTHUMBERLAND
Nic, prócz odczytania
padając papier
Tych tu oskarżeń o straszliwe zbrodnie
Przeciwko państwu i szczęściu krainy,
Których bądź sam się dopuściłeś, bądź też
Twoi stronnicy - by po ich wyznaniu
Ludzie orzekli w duchu, że najsłuszniej
Zostałeś tronu pozbawiony.
KRÓL RYSZARD
Mam to uczynić? Czyż muszę rozwikłać
Moje splątane szaleństwa? O miły
Northumberlandzie, gdyby ci spisano
Twoje występki, czy mógłbyś bez wstydu
W tak pięknym gronie sam je odczytywać?
Gdybyś chciał tego, umiałbyś tam znaleźć
Jeden straszliwy paragraf - strącenie
Króla, któremu złamałeś przysięgę -
Jest czyn ów czarny przeklęty w Niebiosach,
Jak i wy wszyscy, którzy tu stoicie,
Patrząc, gdy wikłam się w moim upadku.
Niektórzy pewnie umywają ręce
Jako ów Piłat, okazując litość,
Lecz od was krzyż mój gorzki mam, Piłaci,
I grzechu tego nie zmyjecie wodą.
NORTHUMBERLAND
Panie mój, spiesz się, odczytaj zeznanie.
KRÓL RYSZARD
Nie widzę. Oczy moje są łez pełne,
Lecz woda słona tak ich nie oślepia,
Bym nie mógł dostrzec tu orszaku zdrajców.
Lecz nie, gdy zwracam oko me ku sobie,
Widzę, że zdrajcą jestem jako inni,
Gdyż dałem w sercu moim przyzwolenie,
By obnażono święte ciało króla,
Chwałę zbrukano, władzę zniewolono,
Dumny majestat zmieniono w pachołka,
Króla w prostego chłopa.
NORTHUMBERLAND
Więc, mój panie -
KRÓL RYSZARD
Nie jestem panem twym, pyszny oszczerco,
Niczyim panem nie jestem; imienia
Nie mam, tytułu też nie mam żadnego.
Nawet to imię, dane nad chrzcielnicą,
Też mi wydarto. O dniu uciążliwy,
Tyle przeżyłem zim, a nie wiem nawet,
Jak nazwać siebie! O, gdybym był królem
Na pośmiewisko w śniegu ulepionym,
Mógłbym, stanąwszy w słońcu Bolingbroke'
Stopnieć i zmienić się w kropelki wody!
O królu dobry, wielki królu, chociaż
Wielce niedobry! Jeśli słowo moje
Nadal ma wagę w Anglii, niech nakaże,
Aby tu zaraz zwierciadło przynieśli,
Które mi powie, jakie mam oblicze,
Odkąd majestat swój cały straciło.
BOLINGBROKE
Niech pójdzie który i wniesie zwierciadło.
Wychodzi Dworzanin.
NORTHUMBERLAND
Odczytaj pismo, nim wniosą zwierciadło.

90
KRÓL RYSZARD
Szatanie, dręczysz, nim do piekła wszedłem!
BOLINGBROKE
Lordzie Northumberland, przestań przynaglać.
NORTHUMBERLAND
Izby Gmin pewnie to nie zadowoli.
KRÓL RYSZARD
Zadowoleni będą: dość odczytam,
Gdy ujrzę księgę, w której grzechy moje
Są wypisane: własne me oblicze.
Wchodzi Dworzanin, niosąc zwierciadło.
Daj mi zwierciadło, z niego czytać będę.
Nie pogłębiły się zmarszczki? Czyż smutek,
Co gradem ciosów spadł na me oblicze,
Ran nie uczynił głębszych?! O, pochlebne
Zwierciadło, zwodzisz mnie jak ci dworacy
W dniach mej potęgi! Czy jest to oblicze,
Które każdego dnia pod swoim dachem
Dziesięć tysięcy własnych ludzi miało?
Czyż to oblicze jest, które, jak słońce,
Patrzącym oczy kazało przymrużać?
Czy to oblicze, które tak szalało
I które wreszcie zaćmił ów Bolingbroke?
Jak krucha chwała lśni na tym obliczu:
Krucha, jak kruche jest samo oblicze.
Rozbija zwierciadło na ziemi.
Oto strzaskane jest na sto odłamków -
Miej z tej igraszki morał, niemy królu -
Jak szybko smutek zniszczył me oblicze.
BOLINGBROKE
Cień twego smutku zniszczył cień oblicza.
KRÓL RYSZARD
Raz jeszcze powtórz to. Cień mego smutku?
Ha! Spójrzmy: prawda, smutek leży w głębi,
A ów zewnętrzny wygląd, tak żałosny,
Jest tylko cieniem niewidzialnych smutków
Rosnących w głębiach udręczonej duszy;
Tam tkwi ich jądro; dziękuję ci, królu,
Za wielką szczodrość twą: nie tylko dajesz
Płaczu przyczynę, lecz uczysz sposobu,
Jak opłakiwać przyczynę. Chcę błagać
O jedną łaskę, a później odejdę
I już cię trapić nie będę. Czy mogę
Mieć ją?
BOLINGBROKE
Chciej nazwać ją, piękny kuzynie.
KRÓL RYSZARD
1'iękuy kuzynie! Nad króla mnie wznosisz:
< idy byłem królem, poddanymi mymi
II vi i pochlebcy moi; dziś poddany,

Mam króla, który jest moim pochlebcą.


Hędąc tak wielkim, nie będę chciał żebrać.
BOLINGBROKE
A jednak poproś.
KRÓL RYSZARD
Lecz czy ją otrzymam?
BOLINGBROKE
Otrzymasz.
I RYSZARD
A więc zezwól mi, bym odszedł.
BOLINGBROKE
Dokąd?
KRÓL RYSZARD
Gdzie zechcesz, bylebym zniknął ci z oczu.
BOLINGBROKE
Niech go z was kilku zawiedzie do Tower.
I IM i| RYSZARD
Zawiedźcie wszyscy. Och, pięknie się składa:
Zawiedli króla, rosną, król upada.
Herford Król Ryszard, niektórzy Lordowie i straż.
BOLINGBROKE
Dzień koronacji na najbliższą środę
Wyznaczam. Bądźcie gotowi, panowie.
<t wszyscy prócz Biskupa Carlisle. Opala Westminsteru i Aumerle 'a.
OPAT WESTMINSTERU
Wielce to było smutne widowisko.
BISKUP CARLISLE
Nienarodzonym jeszcze dzień ten smutny
Sprawi cierpienie niby cierń okrutny.
AUMERLE
Święci mężowie, czy rady nie mamy,
By kraj oczyścić z tej straszliwej plamy?
OPAT WESTMINSTERU
Panie mój,
Nim szczerze powiem, co myślę w tej sprawie,
Musicie przysiąc mi na Sakramenty,
Że ukryjecie wszystko, co zamierzam,
I wykonacie wszystko, co obmyślę.
Dostrzegam wielkie niezadowolenie
Na licach waszych, łzy w oczach, a w sercach
Cierpienie. Pójdźcie do mnie na wieczerzę.
Mój zamysł radość przyniesie, jak wierzę.
Wychodzą.
AKT PIĄTY

SCENA I
Londyn. Ulica wiodąca do Tower.
Wchodzą KRÓLOWA i jej Damy.
KRÓLOWA
Tędy nadejdzie król. Ta droga wiedzie
Do wieży, którą wzniósł w złowrogim celu
Sam Juliusz Cezar, a dumny Bolingbroke
W jej pierś kamienną wtrącił pana mego.
Tu odpoczniemy, jeśli zbuntowana
Ziemia ma jeszcze miejsce, gdzie małżonka
Prawego króla mogłaby wypocząć.
Wchodzi RYSZARD pod stratą.
Lecz cicho! Patrzcie - lub raczej nie patrzcie,
Jak więdnie róża moja - spojrzyj jednak,
By cię współczucie przemieniło w rosę
1 łzą miłości prawej odświeżyło.
Ach, wizerunku zrujnowanej Troi!
O czci obrazie, o grobie Ryszarda
Króla, co królem Ryszardem nie jesteś!
O najpiękniejszy zajeździe, dlaczego
Ohydna boleść zamieszkuje w tobie,
A tryumf gościem jest dzisiaj w piwiarni?
RYSZARD
Nie wchodź w przymierze z bólem, piękna pani,
Bo zbyt gwałtownie przyspieszysz mój koniec.
Naucz się, dobra duszo, że nasz dawny
Stan był szczęśliwym snem. Po przebudzeniu
Widać, że prawdą jest to, co tu mamy.
Przysięgłym bratem twardej Konieczności
Jestem i będę aż do samej śmierci.
Pospiesz do Francji, zamknij się w klasztorze;
Świętość na innym świecie da koronę
Za te doczesne, marnie utracone.
KRÓLOWA
Co, czy mój Ryszard został odmieniony
I stracił siły ciała i umysłu?
Czyżby Bolingbroke strącił z tronu także
Twój umysł? Czyżby zamieszkał w twym sercu?
Lew umierając wysuwa pazury
I wściekły, że go zwyciężono, rani
Ziemię, nie mogąc co innego schwycić;
A ty, czy karę chcesz przyjąć jak uczniak,
Całując rózgę, i u stóp wściekłości
Łasić się podle z nikczemną pokorą?
Ty, który jesteś lwem i królem zwierząt?
RYSZARD
Tak, królem zwierząt - gdyby nie zwierzęta,
Byłbym szczęśliwym królem ludzi nadal.
Do Francji gotuj się, była królowo.
Zmarłem, jak sądzę, więc jak z łoża śmierci
Przyjmij ostatnie moje pożegnanie.
Gdy podczas długich zimowych wieczorów,
Siedząc przy ogniu pośród dobrych ludzi,
Zapragniesz, by ci snuli opowieści
O smutnych, dawno przeminionych czasach,
Spróbuj - nim zechcesz w nagrodę za trudy
Rzec im dobranoc - powtórzyć żałosną
Opowieść o mnie, a później odeślij
Owych łkających słuchaczy do łóżek.
Będą współczuły nieczułe bierwiona
Smętnej wymowie twojego języka
1 litościwe łzy ich zgaszą ogień,
A one same skryją się w żałobie,
Jedne w popiele, inne w czerni węgli,
Po swym strąconym, prawowitym królu.
Wchodzi NORTHUMBERLAND.
NORTHUMBERLAND
Panie mój, zmienił Bolingbroke swój zamysł.
Masz się do Pomfret udać, nie do Tower.
Ty, pani, także bez najmniejszej zwłoki
Musisz się udać pospiesznie do Francji.
RYSZARD
Northumberlandzie, drabino, po której
Bolingbroke szybko na tron mój się wspina;
Niewiele godzin doda czas do swojej
Starości, kiedy ten grzech pęczniejący
Pęknie i spłynie ohydną zgnilizną.
Choćby podzielił królestwo i dał ci
Połowę, uznasz, że jest to zbyt mało,
Skoro pomogłeś mu zdobyć je całe.
On uzna, że ty, który znasz sposoby
Wznoszenia królów nieprawych, wiesz także,
Jak - skoro wielką ci stworzył podnietę -
Zepchnąć go głową w dół z owego tronu,
Który przywłaszczył. Przyjaźń marnych ludzi
Zmienia się w trwogę, a trwoga w nienawiść,
Która z kolei jednemu lub obu
Musi najsłuszniej nieść niebezpieczeństwo
Lub śmierć, na którą pięknie zasłużyli.
NORTHUMBERLAND
Niechaj ma wina spadnie na mą głowę,
I na tym koniec. Więc się pożegnajcie.
Musicie rozstać się, i to niezwłocznie.
RYSZARD
Podwójny rozwód! Źli ludzie, gwałcicie
Podwójne węzły - mej korony ze mną,
A teraz między mną a moją żoną.
Niech pocałunkiem rozwiążę przysięgę,
Która nas łączy. Lecz tak być nie może,
Gdyż pocałunek ją przypieczętował.
Northumberlandzie, rozłącz nas: ja pójdę
Na północ, tam gdzie przejmujące zimno
Wisi nad krajem i niesie chorobę;
A żona moja ruszy na południe,
Skąd tu przybyła, wiedziona w przepychu
[jak majowy słodki dzień przybrana;
Dziś jak w Zaduszki będzie odesłana.
KRÓLOWA
Więc trzeba odejść? Rozłączy nas siła?
RYSZARD
Serce od serca, dłoń od dłoni, miła.
KRÓLOWA
Wezmę go. Razem będziemy wygnani.
NORTHUMBERLAND
Zabrania tego racja stanu, pani.
KRÓLOWA
Pójdę z nim, gdzie mu każe przeznaczenie.
RYSZARD
By płakać razem i dzielić cierpienie.
We Francji za mną ty, ja tu za tobą;
Lepiej jest tęsknić za drogą osobą,
Która daleko jest, niźli z nią razem
Tęsknić za szczęścia minionym obrazem.
Idź, westchnieniami drogę mierz; ja - jękiem.
KRÓLOWA
Więc dłuższa droga sprawi dłuższą mękę.
RYSZARD
Co krok dwa jęki wydam na mej drodze,
Zbyt krótkiej; lecz ją wydłuży ból srodze.
Pójdź, po cóż smutkom się tak zalecamy,
Skoro poślubić je na wieki mamy?
Niech pocałunek oniemi oboje;
Oddani ci moje, wezmę serce twoje.
KRÓLOWA
Oddaj mi moje; niedobra bym była.
Gdybym twe serce bólem mym zabiła.
Całują się.
Odejdź, gdyż serce moje odebrałam,
Które cierpieniem już na śmierć skazałam.
RYSZARD
Ta zwłoka boleść w igraszkę przemienia.
Zegnaj; niech resztę powiedzą cierpienia.
Wychodzą.

SCENA II
Pałac Księcia Yorku.
Wchodzą KSIĄŻĘ i KSIĘŻNA YORKU.
KSIĘŻNA
Panie, przyrzekłeś, że skończysz opowieść,
Którą przerwały ci łzy - o wjeździe obu
Naszych bratanków do Londynu.
YORK
Gdzież to przerwałem?
KSIĘŻNA
W tym żałosnym miejscu,
Gdy wprowadzone w błąd, nieokrzesane
Dłonie poczęły rzucać kurz i śmiecie
Na głowę króla Ryszarda.
YORK
A wówczas,
Jak rzekłem, wielki ów książę Bolingbroke
Dosiadł dzikiego, ognistego konia,
Który, jak mogło się wydawać, wiedział,
Że niesie jeźdźca w drodze ku zwycięstwu,
I niósł go równym, uroczystym stępem,
A wszystkie gardła dokoła wrzeszczały:
„Niechaj Bóg strzeże Bolingbroke'a!". Można
Było pomyśleć, że okna wołają,
Tak wiele oczu starych i młodzieńczych
Wpijało w niego swe chciwe spojrzenia.
Było to, jakby wszystkie mury domów
Wołały naraz swymi ozdobami:
„Witaj, Bolingbroke! Niech cię Jezus strzeże!".
A on, jadący z obnażoną głową,
Zwracał się w jedną stronę, to znów w drugą,
Skłaniając głowę aż ku dumnej szyi
Rumaka; mówił: „Dzięki wam, rodacy"
I jadąc wśród nich, ciągle to powtarzał.
KSIĘŻNA
Ach, a gdzie jechał wówczas biedny Ryszard?
YORK
Tak jak w teatrze, gdy zejdzie ze sceny
Aktor będący ulubieńcem wszystkich,
Wzrok widzów zwraca się bez ciekawości
Ku następnemu, który się ukazał,
Gdyż z góry nudzi ich jego paplanie -
Tak właśnie, chociaż z jeszcze większą wzgardą,
Zwracał się ludzi wzrok ku Ryszardowi.
Nikt nie zawołał: „Niechaj go Bóg strzeże!",
Żaden wesoły język go nie witał,
Lecz kurz sypano na tę świętą głowę;
A on go strącał z taką łagodnością.
Tak uśmiech walczył mu na licach z łzami,
Widomie łącząc smutek i cierpliwość,
Że gdyby Pan Bóg dla ważnej przyczyny
Nie okrył twardą stalą serc tych ludzi.
Stopnieć musiałyby, a barbarzyńców
Także musiałoby przejąć współczucie.
Lecz Niebo sprawy te waży w swej dłoni.
Bolingbroke dzisiaj stał się naszym panem.
Jestem przysięgą związanym poddanym.
Wchodzi AUMERLE.
KSIĘŻNA
Idzie Aumerle, mój syn.
YORK
Był on Aumerle'em,
Lecz nie jest; gdyż był związany z Ryszardem
I odtąd masz go zwać Rut landem, pani.
Sam w parlamencie musiałem poręczyć,
Że będzie wierny nowemu królowi.
KSIĘŻNA
Witaj, mój synu. Kim są te fiołki
Zdobiące zieleń świeżo wzrosłej wiosny?
AUMERLE
Cóż, nie wiem, pani; a i nie dbam o to.
Bóg widzi, żadnym z nich zostać nie pragnę.
YORK
Sprawuj się dobrze. Czasem tak się dzieje,
Że wiosną zetną kwiat, zanim dojrzeje.
Cóż tam w Oxfordzie? Czy wciąż jeszcze trwaj
Turnieje, igry i uroczystości?
AUMERLE
Nadal, o ile wiem, panie mój.
YORK
Wiem, że będziesz tam.
AUMERLE
Chciałbym, o ile Bóg nie zapobiegnie.
YORK
Cóż to za pieczęć zwisa na twej piersi?
Czemu pobladłeś? Pokaż mi to pismo.
AUMERLE
Panie, to drobiazg.
YORK
Więc nie ma znaczenia,
Czy ktoś to ujrzy. Pragną to przeczytać.
Pokaż.
AUMERLE
Upraszam cię, wasza łaskawość,
Zechciej wybaczyć mi, lecz choć to drobiazg,
Nie chcę ujawnić go dla pewnych przyczyn.
YORK
A ja dla pewnych przyczyn chcę go ujrzeć.
Lękam się, lękam -
KSIĘŻNA
Czego się masz lękać?
To nic. Zapewne jakiś dług zaciągnął,
Chcąc strój zakupić na tę uroczystość.
YORK
Zaciągnął? Jaki mógł on dług zaciągnąć
Wobec samego siebie? Głupia jesteś,
Żono. To pismo chcę zobaczyć, chłopcze.
AUMERLE
O wybaczenie błagam, lecz nie mogę.
YORK
Chcę tego. Pokaż to pismo, powiadam.
Wyrywa pismo ukryte na piersiach Aumerle'a; czyta.
Zdrada! Nikczemna zdrada! Łotrze! Zdrajco!
KSIĘŻNA
Co się stało, panie?
YORK
Hej, czy jest tam kto?! Osiodłać mi konia!
Na miłość boską! A cóż to za zdrada!
KSIĘŻNA
Lecz cóż to jest, panie?
YORK
Podać mi buty! I osiodłać konia!
Na moje życie, na mą cześć i wierność,
Odkryję łotra!
KSIĘŻNA
Ale co się stało?
YORK
Milcz, głupia kobieto!
KSIĘŻNA
Nic będę milczeć. Ach, cóż to jest, Aumerle?
AUMERLE
Matko, uspokój się. - To rzecz niewielka;
Muszę ją spłacić mym życiem.
KSIĘŻNA
Twym życiem!
YORK
Przynieść mi buty! Pojadę do króla.
Wchodzi Sługa, niosąc huty.
KSIĘŻNA
Uderz go, Aumerle! Skamieniałeś, chłopcze?
Precz, łotrze! Nigdy mi nie wchodź na oczy!
YORK
Daj buty, mówię!
KSIĘŻNA
Co chcesz uczynić, Yorku?
Czy nie chcesz ukryć własnego występku?
Czy mamy więcej synów? Lub będziemy
Mieli ich jeszcze? Czy czas nic pochłonął
Lat mej płodności? Czy pragniesz oderwać
Syna mojego od mojej starości
I obrabować mnie z imienia matki?
Czy to nie syn twój? Nie twe podobieństwo?
YORK
Głupia, szalona kobieto,
Czy pragniesz skryć to czarne sprzysiężenie?
Tuzin ich przysiągł tu na Sakramenty
I własną dłonią się zobowiązali
W Oxfordzie króla zamordować.
KSIĘŻNA
Ale
Jego nie będzie tam. Tu go skryjemy;
Więc czemu miałby mieć z tym coś wspólnego?
YORK
Precz, ty szalona kobieto! A choćby
Dwadzieścia razy był on moim synem,
Wydam go.
KSIĘŻNA
Gdybyś musiał jak ja jęczeć,
Rodząc go, więcej miałbyś dlań litości.

102
Lecz już pojmuję. Pewnie podejrzewasz,
Że byłam łożu twojemu niewierna,
A on twym synem nie jest, lecz bękartem.
Nie myśl tak, słodki Yorku, słodki mężu.
Tak przypomina on ciebie, jak może
Człowiek drugiego przypominać. Nie jest
Podobny do mnie i mych krewnych, ale
Kocham go!
YORK
Usuń się, krnąbrna kobieto!
Wychodzi.
KSIĘŻNA
Pędź za nim, Aumerle! Dosiądź, jego konia,
Gnaj cwałem! Masz go wyprzedzić przed królem.
O przebaczenie proś, nim cię oskarży.
Przybędę wkrótce - bo choć jestem stara,
Nie będę wolniej niźli York jechała.
Nie wstanę z klęczek, dopóki Bolingbroke
Nie ułaskawi cię. Jedź już, czym prędzej.
Wychodzą.

SCENA III
Zamek Windsor.
Wchodzą BOLINGBROKE. PERCY i inni Lordowie.
BOLINGBROKE
Czy wie kto, gdzie jest mój syn marnotrawny?
Kwartał już minął, odkąd go widziałem.
Jest on jak plaga, co wisi nad nami.
Na Boga, chcę go odnaleźć, panowie;
Musicie szukać w londyńskich gospodach,
Gdyż tam, jak mówią, codziennie przebywa
Pośród swawolnych i dzikich kompanów.
Takich, wieść niesie, którzy po zaułkach
Strażników biją, rabują przechodniów,
Gdy ów próżniaczy, zniewieściały młokos
Za honor sobie ma to, aby wspierać
Bandę tak niecną.
PERCY
Przed dwoma dniami napotkałem księcia
I o turnieju w Oxford mu wspomniałem.
BOLINGBROKE
Cóż rzekł ten galant?
PERCY
Odparł, że udać się chce do burdelu,
By dziewce zwykłej zabrać rękawiczkę,
Która, przypiąwszy jako swoje godło,
Z konia najżwawszych przeciwników strąci.
BOLINGBROKE
Równie rozwiązły jest on, jak zuchwały!
Lecz mimo wszystko dostrzegam w nim jakąś
Iskrę nadziei, którą wiek dojrzalszy
Może szczęśliwie ujawnić. A to kto?
Wchodzi AUMERLE.
AUMERLE
Gdzie król?
BOLINGBROKE
Co pragnie wyrazić nasz kuzyn
Dzikim wyglądem swoim i spojrzeniem?
AUMERLE
Niechaj zachowa Bóg waszą łaskawość!
Błagam majestat twój, panie, byś raczył
Wysłuchać teraz mnie na osobności.
BOLINGBROKE
Usuńcie cie się stąd i nas pozostawcie.
Wychodzą Percy i Lordowie.
Powiedz, kuzynie, co się wydarzyło?
AUMERLE
Niechaj kolana moje wrosną w ziemię,
A język zrośnie się z mym podniebieniem,
Zim im powstanę stąd albo przemówię
Przed uzyskaniem twego przebaczenia.
IH i| II K i B ROK E
Czy zamierzony był czyn, czy spełniony?
Jeśli to pierwsze, niechby był ohydny;
Wybaczę, by twą miłość później zdobyć.
AUMERLE
A więc mi zezwól, bym drzwi na klucz zamknął,
Niech nie przeszkodzi nikt, póki nie skończę.

BOLINGBROKE
Uczyń, jak zechcesz.
Księże Yorku puka do drzwi i wola:
YORK
Strzeż się, mój władco ! Uważaj na siebie!
Zdrajca znajduje się przed twym obliczem!
BOLINGBROKE
Unieszkodliwię cię.
Obnaża miecz.
AUMERLE
Wstrzymaj dłoń mściwą;
Nie masz przyczyny do obaw.
YORK
Drzwi otwórz,
Mój łatwowierny, nieroztropny królu!
Czy mam z miłości przemawiać jak zdrajca?
Otwórz lub drzwi wyłamię.
Bolingbroke otwiera drzwi. Wchodzi YORK.
BOLINGBROKE
Przemów, stryju,
I zaczerpnąwszy tchu, powiedz, jak blisko
Niebezpieczeństwo czyha, byśmy mogli
Z orężem w dłoni mu się przeciwstawić.
YORK
Przejrzyj to pismo, a poznasz tę zdradę,
O której pośpiech nie dał mi powiedzieć.
AUMERLE
Czytając, pomyśl o twej obietnicy.
Żałuję, wykreśl stamtąd moje imię;
Me serce nie jest sprzymierzone z ręką.
YORK
Lecz było, łotrze, nim to podpisałeś.
Wyrwałem list ten z piersi zdrajcy, królu.
Lęk, a nie miłość, począł jego skruchę.
Nie lituj nad nim się, by twoja litość
Nie ukąsiła cię w serce jak żmija.
BOLINGBROKE
O podły, wielki i zuchwały spisku!
O wierny ojcze zdradzieckiego syna!
Jasne, przeczyste i srebrzyste źródło,
Z którego strumyk błotnisty wypłynął,
Brudząc sam siebie! Lecz twój dobry przypływ
Przemieni w dobro to zło. A obfitość
Twojej dobroci potrafi wymazać
Śmiertelne piętno winy z twego syna.

106
YORK
Czy cnota moja ma zostać rąjfurem
Dla jego zbrodni? Czy też hańba jego
Przetrwoni moją cześć, jak marnotrawni
Synowie trwonią ojców swoich złoto?
Śmierć jego hańby jest życiem czci mojej,
Śmierć jego hańby cześć moją ożywi
Lub jego hańba zabije cześć moją.
Ty mnie zabijesz, gdy go ułaskawisz.
Zdrada żyć będzie, cześć życia pozbawisz!
KSIĘŻNA
na zewnątrz
Na miłość boską, wpuść mnie, mój monarcho!
BOLINGBROKE
Czyj głos tę prośbę wznosi, lak piskliwy?
KSIĘŻNA
na zewnątrz
To ja, twa ciotka, królu miłościwy.
Otwórz drzwi, przemów, zlituj się nade mną.
Żebrzę; niech prośba nie będzie daremną.
BOLINGBROKE
Więc już na scenie tragedii nie mamy.
„Króla z żebraczką" teraz odgrywamy.
Wpuść matkę swoją, mój kuzynie hardy;
Chce, bym darował ci grzech godny wzgardy.
YORK
Jeśli wybaczysz wskutek czyjejś prośby,
Litość twa może zrodzić nowe groźby.
Wytnij, co zgniłe, a choroba minie;
Gdy pozostawisz, całe ciało zginie.
Wchodzi KSIĘŻNA.
KSIĘŻNA
O królu, odrzuć słowa pełne złości;
Kto swych nie kocha, ten nie zna litości.
YORK
Co chcesz uczynić, niewiasto szalona?
Zdrajcę raz jeszcze pragniesz wydać z łona?
KSIĘŻNA
Spokój, mój słodki Yorku. Władco miły -
BOLINGBROKE
Wstań, ciotko.
KSIĘŻNA
Będę, gdy pozwolą siły,
Przez całą wieczność tkwiła na kolanach
I niech mi będzie radość odebrana,
Póki ty sam jej mi zwrócić nie raczysz
I Rutlandowi memu nie wybaczysz.
AUMERLE
I ja na klęczki obok matki padam.
YORK
A ja na klęczkach obojgu kłam zadam.
Jeśli wybaczysz, szczęścia ci nie życzę.
KSIĘŻNA
Czy mówi szczerze? Widzisz to oblicze?
Oczy ma suche, mówi jakby z drwiną,
Usta słów pełne - nasze z serca płyną.
Prośbą ospałą nikogo nie wzruszy,
A my błagamy ciebie z całej duszy.
Zmęczony, rzuci postawę żałosną,
A nam kolana niechaj w ziemię wrosną.
Jest w prośbach jego obłuda fałszywa,
Gdy w naszych szczerość i prawość spoczywa.
Więc szczerość modłów niechaj to potwierdzi,
Co jest nagrodą modłów - miłosierdzie.
BOLINGBROKE
Wstań, dobra ciotko.
KSIĘŻNA
Nie, nie mów: „Wstań, ciotko'
Powiedz: „Przebaczam", a później: „Wstań, ciotko'
Gdybym piastunką twoją ongi była.
Najpierw „Przebaczam" bym cię nauczyła.
Nigdy dotychczas tęsknoty nie znałam
Za jakimś słowem; a dziś ją poznałam:
Powiedz: „Przebaczam", proszę króla mego;
Niech miłosierdzie nauczy cię tego.
To krótkie słowo, lecz w słodyczy swojej
Najbardziej wargom monarchów przystoi.
YORK
Jak Francuz powiedz: „Pardonnez moi", władco.
KSIĘŻNA
Pardon ma litość zabić, świętokradco?
Ach, cierpki mężu! Twarde serce twoje
Chce uczyć słowa, by staczały boje?
Powiedz: „Przebaczam", jak mówią w ojczyźnie;
Któż się w wykrętnej wyzna francuszczyźnie?
Wspomóż językiem twoje oko żywe,
Wsłuchaj się w serce swoje litościwe,
Byś się o skutkach próśb naszych dowiedział
I miłosierne „Przebaczam" powiedział.
BOLINGBROKE
Wstań, dobra ciotko.
KSIĘŻNA
Nie proszę o wstanie;
Proszę o jedno, o twe zmiłowanie.
BOLINGBROKE
Przebaczam. Niech i mnie tak Bóg przebaczy.
KSIĘŻNA
O, ileż prośba na klęczkach tłumaczy!
Lecz słaba jestem, mdleję z przerażenia -
Powtórz „Przebaczam"; nie dwa przebaczenia
To będą, ale jedno podwojone.
BOLINGBROKE
Z serca całego. Wszystko przebaczone.
KSIĘŻNA
Bogiem na ziemi jesteś!
BOLINGBROKE
Lecz za naszym
Czcigodnym szwagrem, opatem i całą
Tą połączoną sprzysiężeniem zgrają
Zguba niezwłoczna pomknie jak pies gończy.
Mój dobry stryju, zechciej mi dopomóc
I pchnij oddziały wojska do Oxfordu
Lub tam, gdzie owi zdrajcy przebywają.
Klnę się: na świecie nie mogą pozostać,
Jeśli się tylko dowiem, gdzie ich dostać.
Żegnaj, mój stryju; żegnaj wraz z kuzynem,
Modły swej matki niech potwierdzi czynem.
KSIĘŻNA
Niech cię odmieni Bóg; bądź znów mym synem.
Wychodzą.
SCENA IV
Zamek Windsor.
Wchodzą EXTON i Słudzy.
EXTON
Czy usłyszałeś to, co król powiedział?
„Czy wśród przyjaciół mych nie ma żadnego,
Który wyzwoli mnie z tej żywej trwogi?"
Czy nie tak?
SŁUGA
Takie były jego słowa.
EXTON
„Wśród mych przyjaciół?" Wyrzekł to po dwakroć
Po dwakroć, z wielkim naciskiem. Czy nie tak?
SŁUGA
Tak było.
EXTON
Mówił to, patrząc uporczywie na mnie,
Jakby powiedzieć chciał: „Obyś ty właśnie
Był tym człowiekiem, który serce moje
Wyzwoli z tego zagrożenia". Myślał
O królu w Pomfret. Pójdź, czeka nas droga;
Ta przyjaźń króla uwolni od wroga.
Wychodzą.

SCENA V
Wiezienie w zaniku Pomfret.
Wchodzi RYSZARD, samotnie.
RYSZARD
Zastanawiałem się, jak by porównać
Świat z tym więzieniem, w którym tutaj żyję;
Ponieważ świat jest gęsto zaludniony,
A tutaj nie ma, prócz mnie, innych stworzeń,
Trudno mi idzie. Wykuję to jednak.
Dowiodę, że mój mózg jest żoną duszy;
Dusza jest ojcem; a oboje razem
Spłodzili myśli płodnych pokolenie,
Które spłodziły z kolei nastroje
Na podobieństwo ludzi tego świata,
Gdyż żadna z myśli tych nie jest szczęśliwa.
Tc lepsze myśli, o rzeczach niebiańskich,
Mają domieszkę zwątpienia i judzą
Słowa przeciwko słowom,
Jak to: „Przybądźcie, maluczcy", a zaraz:
„Jest to tak trudne jako dla wielbłąda,
Który przejść pragnie przez ucho igielne".
Myśli ambitne tworzą płoche cuda:
Jakby te cienkie i kruche paznokcie
Umiały przebić kamienne wiązania
Twardego świata, więzienia mojego.
A że nie mogą, giną, nim dojrzeją.
Myśli weselsze pochlebiają sobie,
Że nie pierwszymi i nie ostatnimi
Niewolnikami losu są — jak tępi
Żebracy, którzy osadzeni w dybach
Słodzą swą hańbę myślą, że już wielu
Utkwiło w dybach i wielu to czeka.
Myśl taka pewną ulgę im przynosi
I składa klęski ich na grzbiety innych,
Którzy dźwigali to samo cierpienie.
Tak więc sam wielu ludzi tu odgrywam,
A żaden nie jest szczęśliwy. Czasami
Jestem monarchą, później liczne zdrady
Każą mi pragnąć, bym został żebrakiem,
Więc się nim staję. Później straszna nędza
Mówi, że lepiej było mi być królem;
Więc znów króluję, lecz po chwili myślę
O tym, jak Bolingbroke wziął mi królestwo,
Więc znowu jestem niczym. Lecz czymkolwiek
Jestem, ni ja, ni żaden inny człowiek,
Który człowiekiem jest tylko, nie będzie
Szczęśliwy, póki nicość nie da ulgi.
Słychać muzykę.
Cóż to, muzyka? Wy tam, nie fałszujcie! -
Jak kwaśną staje się muzyka słodka,
Gdy fałsz w niej słychać i miara zaginie!
Tak jest z muzyką ludzkiego istnienia.
A ja mam ucho wrażliwe i mogę
Uchwycić błędy w rytmie i fałsz w strunach.
Jednak w harmonii nuty mej z mym czasem
Ucho me fałszu dosłyszeć nie mogło.
Czas przetrwoniłem, teraz czas mnie trwoni,
Gdy mierzy siebie mną niby zegarem.
Minuty myśli szemrzą westchnieniami
I oczom upływ czasu ujawniają,
A tam mój palec tkwi niby wskazówka
Na tarczy źrenic i łzy z nich ociera.
Tak, panie; dźwiękiem, który ci powiada,
Która godzina, jest twój jęk żałosny,
Kiedy uderza jak dzwon w serce twoje -
Tak więc westchnienia, łzy twoje i jęki
Wskazują upływ minut, godzin, czasu.
Lecz mój czas pędzi rozstawnymi końmi,
Gnany radością dumną Bolingbroke'a,
Gdy ja tu stoję, wygadując głupstwa
Niby figurka na jego zegarze.
To granie mnie o szał przyprawia. Niechaj
Nie brzmi już więcej. Bo chociaż wspomogło
Wielu szaleńców, wracając im zmysły,
Mnie, rozsądnego, przemieni w szaleńca.
Lecz błogosławię to serce uczynne,
Które mi śle ją. Jest to znak miłości.
A miłość, którą ktoś ma dla Ryszarda,
To rzadki klejnot w nienawistnym świecie.
Wchodzi Stajenny.
STAJENNY
Bądź pozdrowiony, pozłocisty królu!
RYSZARD
Dzięki, mój złoty lordzie. Cóż, najtańszy
Z nas jest o cztery pensy nazbyt drogi
W tym smutnym miejscu, gdzie nikt nie przychodzi,
Tylko ten smutny pies, który przynosi
Jedzenie, by me nieszczęście nie zmarło.
STAJENNY
Byłem ubogim twym stajennym, królu,
Gdy byłeś królem; dziś w drodze do Yorku
Z trudem udało mi się ujrzeć lico
Mego dawnego pana i monarchy.
O, jak cierpiało me serce, gdym ujrzał
W dniu koronacji na ulicach miasta
Berberyjskiego twojego deresza,
Którego w dniu tym Bolingbroke dosiadał -
Konia, na którym tyś jeździł tak często,
Konia, którego siodłałem troskliwie!
RYSZARD
Berberyjskiego deresza dosiadał?
Powiedz mi, proszę, miły przyjacielu,
Jak szedł on pod nim?
STAJENNY
Tak dumnie, jakby ziemię miał w pogardzie.
RYSZARD
Dumny, że niesie tego Bolingbroke'a!
Ta szkapa jadła chleb z królewskiej ręki,
Dumna, że ręka tają klepać chciała.
Czy się nie połknął ten koń? Czy nie upadł,
Bo przecież pychę spotyka upadek;
Więc mógł kark skręcić temu człowiekowi,
Który przywłaszczył sobie jego siodło.
Wybacz mi, koniu! Czemu cię przeklinam,
Skoro stworzony jesteś, aby słuchać,
1 narodziłeś się, by nieść człowieka?
Nie narodziłem się koniem, a przecież
Me brzemię dźwigam, jak gdybym by! osiem,
Kłuty ostrogą jeźdźca Bolingbroke'a.
Wchodzi Dozorca, niosąc posiłek dla Ryszarda.
DOZORCA
Odejdź, człowieku. Nie kręć się tu więcej.
RYSZARD
Jeśli mnie kochasz, odejdziesz co prędzej.
STAJENNY
Milczę, lecz serce woła najgoręcej.
Wychodzi.
DOZORCA
Panie mój, czy swój posiłek zjeść zechcesz?
RYSZARD
Czemu jak zwykle spróbować go nie chcesz?
DOZORCA
Nie śmiem, panie mój. Sir Piercc Exton, który niedawno przybył
od króla, nakazał, abym tego nie czynił.
RYSZARD
Niech diabli wezmą Henryka Lancastra
I ciebie! Dość mam gnuśnej cierpliwości.
Uderza Dozorcę.
DOZORCA
Na pomoc, na pomoc, na pomoc!
Wpadają Mordercy.

1 14
RYSZARD
Cóż to? Śmierć wpada tak nieokrzesanie?
Łotrze, masz w ręce narzędzie swej śmierci!
Chwyta miecz Mordercy i zabija go.
Idź, aby zająć swoje miejsce w piekle!
Zabija drugiego Mordercę.
Exton przebija go.
Ta ręka, która mi ów cios zadała,
Będzie płonęła w wiekuistym ogniu.
Extonie, ręka twa króla zabiła
I ziemię króla krwią króla splamiła.
Płyń w górę, duszo; siądź na wysokości;
A w dole złożą ciało twe i kości.
Umiera.
EXTON
Ta krew królewska, waleczność i chwała
Spłynęły; moja ręka je przelała.
Oby się dobrym ten czyn mój okazał,
Gdyż diabeł, który mi go spełnić kazał,
Mówi mi teraz, że ta zbrodnia wściekła
Jest zapisana już w kronikach piekła.
Martwego króla żywemu oddamy,
A tych zabierzcie, tu ich pochowamy.
Wychodzą.

SCENA VI
Zamek Windsor.
Dźwięk trąb.
Wchodzą BOLINGBROKE, YORK, Lordowie i Dworzanie
BOLINGBROKE
Ostatnie wieści mówią, drogi stryju,
Że buntownicy spalili doszczętnie
Miasto Chicester w hrabstwie Gloucestershire
Lecz czy pojmano ich, czy padli, nie wiem,
Wchodzi NORTHUMBERLAND.
Witaj mi, lordzie, jakie masz nowiny?
NORTHUMBERLAND
Radości życzę ci, o namaszczony.
Oto nowiny: z rozkazu mojego
Głowy Spencera, Blunta, Salisbury'ego
I Kenta wkrótce znajdą się w Londynie.
List mam tu, który powie o tym czynie.
BOLINGBROKE
Za trud twój, Percy, na znak mej wdzięczności
Godność twą nowe ozdobią godności.
Wchodzi FITZWATER.
FITZWATER
Panie, z Oxfordu do Londynu jadą
(siłowy Broccasa i Bcnncta Scely,
Dwu sprzysiężonych, niebezpiecznych zdrajców
Którzy pragnęli cię zabić w Oxfordzie.
BOLINGBROKE
Za trud szlachetny, drogi Fitzwaterze,
1 za zasługi twe odpłacę szczerze.
Wchodzi PERCY z BISKUPEM CARLISLE.
PERCY
Główny spiskowiec, opat Westminsteru,
Zgnębiony smutkiem gorzkim i sumieniem,
Już oddal ciało swe na pastwę grobu,
Lecz oczekuje tu Carlisle żywy,
By pychę skruszył wyrok sprawiedliwy.
BOLINGBROKE
Carlisle, oto jaki los twój będzie:
W ukryciu cichym celi swej osiędziesz
I jeśli jesteś żyć w pokoju zdolny,
Ciesz się żywotem i umieraj wolny.
Choć zawsze byłeś mym nieprzyjacielem,
Lśniło honoru iskier w tobie wiele.
Wchodzi EXTON, za nim wnoszą trumnę.
LX TON
Królu potężny, chcę ci ofiarować
W trumnie tej trwogę twoją pogrzebaną.
Bez ducha leży w niej najpotężniejszy
Wróg twój. Ryszarda z Bordeaux ci przynoszę.
BOLINGBROKE
Byś dzięki przyjął, Extonie, nie proszę;
Hańbę rzuciłeś niecną dłonią twoją
Na kraj ten sławny i na głowę moją.
EXTON
Wargi mi twoje ów czyn poleciły.
BOLINGBROKE
Choć jad konieczny jest, lecz nie jest miły.
I ty nie jesteś. Choć pragnąłem tego,
Gardzę zabójcą, kocham zabitego.
Niech ci sumienie trudy twe obciążą,
Lecz słowo króla i łaska nie dążą
W ślad za Kainem pośród nocy mroku.
Nigdy już memu nie ukaż się oku.
Lordowie, klnę się, dusza ma boleje,
Że kwitnę wówczas, gdy mnie krew podleje.
Pójdźcie, wraz ze mną płaczcie i bolejcie,
Bez zwłoki czarną żałobę przywdziejcie.
Z pielgrzymką pójdę aż do Ziemi Świętej,
By krew tę obmyć z mej ręki przeklętej.
Żałujcie ze mną, wasz orszak bolesny
Niechaj opłacze ów zgon tak przedwczesny.
Wychodzą.

KONIEC

You might also like