You are on page 1of 14

DANIEL GUÉRIN

NURT ANARCHISTYCZNY
REWOLUCJI HISZPAŃSKIEJ

113
Zielona Góra 2005
NURT ANARCHISTYCZNY REWOLUCJI HISZPAŃSKIEJ
MIRAŻ ZWIĄZKU RAD
Świadomość niemal zawsze pozostaje w tyle za realnym ukształtowaniem sytuacji historycznej.
Anarchiści rosyjscy - i pozostali bezstronni świadkowie rosyjskiego dramatu - już w roku 1920
pojęli lekcję, która stała się powszechnie znana i uznana dopiero znacznie później. Pierwsza
rewolucja proletariacka, zwycięska na szóstej części globu, długo roztaczała blask, którym ruch
robotniczy pozostawał zahipnotyzowany. W całej niemal Europie - we Włoszech i Niemczech,
na Węgrzech i w Austrii - zakładano rady na wzór rosyjski. Stworzenie demokracji rad należało
do głównych haseł programowych niemieckiego Związku Spartakusa, któremu przewodzili Róża
Luksemburg i Karl Liebknecht. W roku 1919, prezydent Republiki Bawarskiej, Kurt Eisner,
został zamordowany w Monachium. Proklamowano wówczas Bawarską Republikę Rad, której
przywódca, anarchizujący literat Gustav Landauer, sam wkrótce padł ofiarą zamachu
dokonanego przez kontrrewolucjonistów. Jego przyjaciel i towarzysz walki, poeta Erich
Mühsam, ułożył "Marsyliankę Rad" (Rate-Marsellaise), wzywającą robotników już nie do
formowania batalionów, lecz - rad typu rosyjskiego i węgierskiego, które miały położyć kres
wieloletnim dziejom niewoli. Wiosną roku 1920 niemiecka frakcja opozycyjna, opowiadająca się
za "Komunizmem Rad" (Rate-Kommunismus), wystąpiła jednakże z partii komunistycznej,
tworząc własne odrębne ugrupowanie: Niemiecką Komunistyczną Partię Robotniczą (KAPD).
Idea władzy rad zainspirowała podobną grupę w Holandii - na jej czele stanęli Hermann Gorter
i Anton Pannekoek. Ten pierwszy, podczas ostrej polemiki z Leninem, nie zawahał się
sprzeciwić nieomylnemu przywódcy Rewolucji Październikowej. W czysto anarchistycznym
stylu: "Ciągle czekamy na prawdziwych przywódców, którzy nie będą próbowali władać masami
ani ich nie zdradzą. Dopóki ich nie ma, wszystko trzeba budować od dołu - masy mogą zostać
podporządkowane tylko własnej, przez nie same sprawowanej dyktaturze. Jeśli przewodnik
wskazuje mi drogę w przepaść, wolę obywać się bez niego". Pannekoek stwierdził, że rady
stanowią formę samorządu społecznego, który powinien zastąpić systemy władzy starego
świata - podobnie jak Gramsci, nie dostrzegał on zasadniczej różnicy między nimi a
bolszewicką dyktaturą proletariatu. W szeregu krajów, zwłaszcza w Bawarii, Niemczech i w
Holandii, anarchiści wnieśli poważny wkład do teoretycznego i praktycznego rozwoju
społeczeństwa rad. Anarchosyndykaliści hiszpańscy podzielali fascynację Rewolucją
Październikową. Na kongresie w Madrycie (10-20 grudnia 1919 r.), CNT przyjęła oświadczenie,
głoszące, iż "epos ludu rosyjskiego wstrząsnął światowym proletariatem". Przez aklamację -
"bez wahania, tak jak piękność oddaje się ukochanemu" - kongres przegłosował również
przyłączenie się do Międzynarodówki Komunistycznej, doceniając jej rewolucyjne
zdecydowanie; równocześnie wyrażono jednak nadzieję, że o kształcie międzynarodowego
ruchu robotniczego zadecyduje ostatecznie przyszły powszechny zjazd delegatów. Odezwało
się, mimo wszystko, parę odosobnionych głosów sprzeciwu: według nich, rewolucja rosyjska
miała charakter polityczny i wskutek tego nie zdołała urzeczywistnić anarchistycznych ideałów.
Kongres nie zwrócił na nie uwagi i postanowił wysłać delegację na II Zjazd Trzeciej
Międzynarodówki, rozpoczynający się w Moskwie 15 lipca 1920 r. Wyjazd ten okazał się
milowym krokiem do zerwania rosyjskiego romansu. Przedstawiciela hiszpańskich
anarchosyndykalistów wciągnięto na zjeździe do prac komisji zajmującej się rewolucyjnymi
związkami zawodowymi; obruszył się on jednak na projekt rezolucji mówiącej o "zdobywaniu
władzy politycznej" i "dyktaturze proletariatu", i rekomendował raczej "organiczną więź"
między organizacjami pracowniczymi a partiami komunistycznymi. Spór o słowa nie mógł
ukryć istniejącego realnie ścisłego podporządkowania związków wobec partii. Na następnych
zjazdach Międzynarodówki Komunistycznej, struktury związkowe poszczególnych krajów mieli
reprezentować delegaci mianowani przez władze partyjne - w efekcie projektowana
Międzynarodówka Czerwonych Związków Zawodowych znalazła się pod jawną kontrolą
Międzynarodówki Komunistycznej oraz jej sekcji krajowych. Angel Pestana, przedstawiciel
Hiszpanii, broniąc anarchistycznej wizji rewolucji społecznej zawołał: "Rewolucja nie jest i nie
może być dziełem partii. Partia może co najwyżej przeprowadzić zamach stanu - ale to jeszcze
nie rewolucja". Pestana podsumował: "Tłumaczycie nam, że nie ma rewolucji bez partii
komunistycznej ani wyzwolenia bez zdobycia władzy - te dogmatyczne twierdzenia są
kompletnie bezpodstawne. Wobec wątpliwości, które podniósł delegat CNT, do dyskutowanej
rezolucji wprowadzono na pokaz trochę poprawek - w punktach dotyczących "dyktatury
proletariatu". Jednakże rosyjski przywódca związkowy, Łozowski, opublikował w końcu jej tekst
bez zmian sugerowanych przez Pestanę, a za to z jego podpisem. Trocki przez blisko godzinę
atakował delegata hiszpańskiego z mównicy zjazdowej, lecz przewodniczący zamknął dyskusję,
gdy Pestana poprosił o głos, aby mu odpowiedzieć. Pestana wyjechał z Rosji 6 września 1920
r., głęboko rozczarowany tym wszystkim, co zdążył tam zaobserwować. Wspominając
spotkanie z nim, do którego wkrótce doszło w Berlinie, Rudolf Rocker pisał, że wyglądał on jak
"rozbitek". Mimo wszystko, Pestana nie zdobył się na powiedzenie prawdy swym hiszpańskim
towarzyszom - sądził bowiem, że odbierać im niebywałe nadzieje, wzbudzone przez Rewolucję
Październikową, byłoby "morderstwem". Gdy w końcu przekroczył granicę hiszpańską, został
natychmiast wtrącony do więzienia, co oszczędziło mu bolesnego obowiązku wystąpienia w roli
pierwszego świadka. Latem roku 1921, inni delegaci CNT wzięli udział w obradach kongresu
założycielskiego Międzynarodówki Czerwonych Związków Zawodowych. Oprócz młodych
adeptów rosyjskiego bolszewizmu, takich jak Joaquin Maurin i Andres Nin, znajdował się wśród
nich również francuski anarchista, Gaston Leval, wyróżniający się trzeźwym spojrzeniem. Nie
chcąc milczeć, wolał on wystawić się na ryzyko oskarżeń o "wspomaganie kontrrewolucji" i
"podejrzane gierki z burżuazją". Jego zdaniem, za wszelką cenę trzeba było powiedzieć
masom, iż w Rosji zawodzi nie rewolucja, lecz państwo, które "paraliżuje i zabija żywy
organizm rewolucyjny". Napisał o tym w lipcu 1921 na łamach Le Libertaire.

Leval doszedł do wniosku, że wszelka "uczciwa i lojalna współpraca" z bolszewikami stała się
niemożliwa i - po powrocie do Hiszpanii - doradzał CNT wycofanie się z Trzeciej
Międzynarodówki oraz manipulowanego przez nią ruchu związkowego. Otrzymawszy taką
zachętę, Pestana zdecydował się opublikować swój pierwszy raport i wkrótce potem rozbudował
go w następnym wystąpieniu, gdzie ujawnił już w pełni swe poglądy na temat bolszewizmu:
"Zasady partii komunistycznej stanowią dokładne przeciwieństwo tego, w co wierzono i co
głoszono po wybuchu rewolucji. Podobnie, wzajemnie wykluczają się metody i ostateczne cele
partii oraz rewolucji... Gdy tylko partia zdobyła absolutną władzę, zadekretowała, że wszyscy,
którzy nie myślą jak komuniści (wedle jej własnej definicji), w ogóle nie mają prawa do
myślenia... W ten sposób odmówiła rosyjskiemu proletariatowi tych wszystkich świętych praw,
które nadała mu rewolucja". Idąc dalej, Pestana zakwestionował prawomocność
Międzynarodówki Komunistycznej, twierdząc, że jest ona prostym przedłużeniem partii
rosyjskiej i dlatego nie może reprezentować rewolucji wobec proletariatu światowego.
Wysłuchawszy tego sprawozdania, kongres krajowy CNT, w czerwcu roku 1922 obradujący w
Saragossie, podjął decyzję o wystąpieniu z jednolitego frontu związkowego: Międzynarodówki
Czerwonych Związków Zawodowych. Postanowiono również wysłać delegatów na
międzynarodową konferencję anarchosyndykalistyczną, zaplanowaną na grudzień w Berlinie -
doprowadziła ona do powołania "Międzynarodowego Zrzeszenia Robotników". Jego
międzynarodowy zakres był fikcją o tyle, że - prócz silnej frakcji hiszpańskiej - prawie nie miała
ona sympatyków w pozostałych krajach. Poczynając od tego rozłamu, Moskwa żywiła
uporczywą nienawiść wobec anarchizmu hiszpańskiego. Joaquin Maurin i Andres Nin zostali
zdezawuowani przez CNT, którą opuścili, żeby wstąpić do Hiszpańskiej Partii Komunistycznej.
W maju 1924, Maurin opublikował pamflet, w którym wypowiedział wojnę swym byłym
towarzyszom: "Pełne pozbycie się anarchizmu jest trudnym zadaniem w kraju, gdzie ruch
robotniczy nosi na sobie piętno rozpowszechnianej od półwiecza propagandy anarchistycznej.
Ale musimy się z tym rozprawić". Tę groźbę wprowadzono niedługo w życie.

TRADYCJE HISZPAŃSKIEGO ANARCHIZMU


Anarchiści hiszpańscy bardzo wcześnie przemyśleli zatem nauki z rewolucji rosyjskiej - i to
zainspirowało w pewnej mierze ich wizję dokonania u siebie rewolucji o odwrotnych skutkach.
Degeneracja autorytarnego komunizmu zdecydowanie ożywiła ich poszukiwania siły sprawczej,
jego konkurencyjnej, anarchistycznej odmiany. Doświadczywszy bolesnego rozczarowania
mirażem Związku Rad, postrzegali anarchizm jako - mówiąc słowami Diego Abad de Santillana
- "ostatnią nadzieję odnowy w tym ponurym czasie". Idea rewolucji anarchistycznej znajdowała
mocne oparcie tak w świadomości mas ludowych, jak w przemyśleniach teoretyków. Według
Josepa Peiratsa, anarchosyndykalizm był - ze względu na psychologię ludu, jego temperament
i nawyki - możliwie najbardziej hiszpański ze wszystkiego". Stanowił on podwójny efekt
złożonego rozwoju, odpowiadając tyleż zacofanej kondycji kraju słabo rozwiniętego, gdzie
warunki życia zwłaszcza na wsi pozostawały archaiczne, co narastaniu nowoczesnego
proletariatu w regionach selektywnej industrializacji. Cechą szczególną hiszpańskiego
anarchizmu była osobliwa synteza przeszłości i przyszłości. Nigdy jednak nie udało mu się w
pełni zjednoczyć obydwu tych czynników. W roku 1918, CNT liczyła ponad milion członków.
Jeśli idzie o ośrodki uprzemysłowienia, dysponowała poważną siłą w Katalonii i nieco mniejszą
w Madrycie czy Walencji. Zapuściła głębokie korzenie także w środowiskach wiejskich: wśród
biednych chłopów, którzy - wraz z patriotyzmem lokalnym i duchem współpracy - przechowali
tradycje wspólnoty. W roku 1898, literat Joaquin Costa opisał te przeżytki pierwotnego
kolektywizmu agrarnego. W wielu wsiach utrzymywała się wspólna własność ziemska, z której
wydzielano działki dla bezrolnych. Albo też korzystano z niej razem z sąsiadami: np. celem
wypasu bydła. Tam, gdzie na wielką skalę występowały wielkie majątki - na południu -
robotnicy rolni opowiadali się raczej za uspołecznieniem ziemi niż za jej podziałem. Szereg
dziesięcioleci propagandy anarchistycznej na wsi, posługującej się treściwymi, popularnie
zredagowanymi broszurkami, zapewniło ideom kolektywistycznym jeszcze mocniejsze
podwaliny.

CNT cieszyła się szczególnie rozległymi wpływami wśród chłopów z południa (Andaluzja),
wschodu (okręg Walencji) oraz północnego wschodu (Aragonia, okolice Saragossy).
Podwójność zaplecza społecznego - zarówno przemysłowego, jak wiejskiego - zwracała
ewolucję hiszpańskiego anarchosyndykalizmu w nieco odmiennych kierunkach: z tradycyjnym
komunalizmem rywalizowały nowocześniejsze kierunki syndykalistyczne. Ten pierwszy
odznaczał się lokalnym, wiejskim kolorytem, który można nazwać południowym, gdyż jego
bazę tworzyła Andaluzja. Syndykalizm, z drugiej strony, był znacznie bardziej miejski i
uniwersalny - a ponadto bardziej północny, ponieważ jego centrum leżało w Katalonii.
Teoretycy anarchistyczni byli podobnie podzieleni. Wielu z nich ulegało fascynacji Kropotkinem
i jego erudycyjną, lecz pełną uproszczeń idealizacją średniowiecznych komun, które w
Hiszpanii utożsamiano z tamtejszą tradycją pierwotnych chłopskich wspólnot. Ich ulubionym
hasłem stała się "wolna komuna". Podczas chłopskich powstań, które wybuchły zaraz po
ogłoszeniu Republiki w roku 1931, na rozmaite sposoby eksperymentowano praktycznie z
anarchistycznym komunizmem. Sporo grup drobnych gospodarzy postanawiało za powszechną
zgodą pracować wspólnie, dzielić zyski na równie części i pobierać dobra konsumpcyjne "ze
wspólnej puli". Usuwano lokalną administrację, wierząc naiwnie, iż dzięki temu można w ogóle
się uwolnić od otaczającego własną wieś świata podatków i służby wojskowej. Założycielem
kolektywistycznego, syndykalistycznego i posiadającego ponadnarodowe horyzonty ruchu
robotniczego w Hiszpanii był Bakunin. Ci spośród anarchistów, którzy wyróżniali się większym
realizmem i ponadto interesowali się bardziej teraźniejszością niż złotym wiekiem, zwykle szli
za nim oraz jego uczniem, Ricardo Mellą. Troszczyli się oni o gospodarcze ujednolicenie kraju,
żywiąc przekonanie, iż nadejście monizmu poprzedzi długi okres przejściowy, podczas którego
najlepiej będzie wynagradzać pracę stosownie do jej czasu i wydajności niż kierować się zasadą
"każdemu według potrzeb". Ich programem na przyszłość była, pod względem ekonomicznym,
kombinacja lokalnych zrzeszeń związkowych ze skonfederowanymi strukturami wielkiego
przemysłu. Syndicatos unicos (lokalne związki zawodowe) długo dominowały w CNT.
Organizacje te, działające blisko robotników i wolne od egoizmu korporacyjnego, stały się dla
proletariatu tak materialnym, jak duchowym domem. Odbyta w nich edukacja zaszczepiała
szeregowym aktywistom przywiązanie do idei związkowych i komunistycznych.

Debata teoretyczna, w której syndykaliści starli się z anarchistami na Międzynarodowym


Kongresie z roku 1907 podzieliła hiszpańskich anarchosyndykalistów. Walka w imię doraźnych
roszczeń robotniczych wyłoniła w CNT tendencję reformistyczną, a tej przeciwstawiła się z kolei
FAI, założona w roku 1927, broniąc pierwotnej czystości doktryny. W roku 1931 powstał
"Manifest Trzydziestu", dający wyraz poglądom kierunku syndykalistycznego: potępiał on
"dyktaturę" mniejszości w ruchu związkowym, głosząc jego pełną suwerenność i stwierdzając,
iż powinien on być samowystarczalny. Z CNT wystąpiły niektóre organizacje związkowe, a
dążenia reformistyczne występowały w tej centrali nawet po tym, jak ów rozłam został
przezwyciężony w przeddzień rewolucji.

TEORIA
Anarchiści hiszpańscy ciągle tłumaczyli i wydawali tak główne, jak pomniejsze rozprawy
teoretyczne anarchizmu międzynarodowego. Dzięki temu ocalili oni od niepamięci, a zapewne i
od lirycznego zniszczenia, tradycję socjalizmu zarazem rewolucyjnego jak i wolnościowego.
Augustyn Souchy, niemiecki pisarz anarchosyndykalistczny, który oddał się w służbę
hiszpańskiej sekcji tego ruchu, odnotował, że "problematyka rewolucji społecznej była
nieustannie dyskutowana na zebraniach związkowych, w referatach, pismach ulotnych i
książkach". Ustanowienie republiki w roku 1931 wywołało eksplozję pism "przyszłościowych":
Peirats wymienia kilkadziesiąt tytułów, zaznaczając że było ich o wiele więcej; podkreśla on
również, iż "obsesyjna fascynacja rewolucyjnymi projektami" wywołała rozpowszechnienie się
wydawnictw, które zwróciły ludzi na szlak rewolucji. Rozprawka Jamesa Guillaume'a, Ide'es sur
L'organisation Sociale, dotarła do anarchistów hiszpańskich za pośrednictwem książki Pierre'a
Besnarda, Les Syndicates Ouvriers et la Revoluttion Sociale, wydanej w Paryżu w roku 1930.
Gaston Leval wyemigrował do Argentyny i w roku 1931 opublikował tam Społeczną
rekonstrukcję Hiszpanii, która z kolei zainspirowała ważne dzieło Diega Abad de Santillana. W
roku 1932, lekarz wiejski Isaac Puente wydał dość naiwny i idealistyczny zarys
anarchistycznego komunizmu - jego idee znalazły oddźwięk na odbywającym się w Saragossie
kongresie CNT z maja 1936. Sam Puente został duchowym przewodnikiem powstańczego
komitetu, zawiązanego w Aragonii w roku 1933. Przyjęty w Saragossie program z roku 1936
dość precyzyjnie określał kształt wiejskiej demokracji bezpośredniej. Powszechne
zgromadzenie mieszkańców miało wybierać radę, do której wchodziliby ponadto
przedstawiciele rozmaitych komisji technicznych. Mieszkańcy spotykaliby się na zgromadzeniu
również wówczas, gdy wymagałyby tego bieżące interesy wspólnoty - bądź na ich własne
życzenie, bądź na wezwanie rady. Odpowiedzialność decyzyjna winna uwolnić się od
zbiurokratyzowania. Jej powiernicy (z wyjątkiem paru ekspertów od techniki i statystyki
spełnialiby swoje obowiązki, pozostając równocześnie wytwórcami, wciąż należąc do ogółu - po
zakończeniu dnia pracy odbywaliby oni swe narady, omawiając szczegółowe kwestie,
niewymagające absorbowania nimi zgromadzenia. Pracujący członkowie wspólnoty mieli
otrzymać kartę producenta, na której rejestrowano by - szacowaną w jednostkach umownych,
ilość pracy wykonanej przez nich w danym dniu, która podlegałaby wymianie na dobra
konsumpcyjne. Niepracujący - dysponowaliby kartą konsumenta. Szanując autonomię komun,
zamierzano unikać ogólnych unormowań. Gdyby im to odpowiadało, poszczególne komuny
miałyby prawo wprowadzić odrębny system wymiany wewnętrznej - pod jedynym warunkiem
ograniczającym, że nie zaszkodziłoby to interesom innych. Autonomiczność nie znosiła jednak
obowiązku solidaryzowania się z federacjami komun swojego okręgu i prowincji. Kongres w
Saragossie poświęcił dużo uwagi kształceniu umysłu. Wszyscy, przez całe życie, powinni
korzystać ze swobodnego dostępu do wiedzy, z możliwości uprawiania sztuki i pracy badawczej
- o ile tylko ta ich aktywność nie będzie się kłóciła z uczestnictwem w wytwarzaniu
materialnych zasobów wspólnoty. Zniknąć miał podział społeczeństwa na pracowników
fizycznych oraz intelektualistów - wszyscy pełniliby równocześnie obydwie te role. Nawyk
przenoszenia się od refleksji do pracy i na odwrót, gwarantowałby równowagę pomiędzy
przeciwstawnymi wymiarami ludzkiej osobowości. Kończąc swą dzienną pracę wytwórcy, każdy
zostawałby absolutnym władcą swojego czasu wolnego. CNT spodziewała się, że ludzie zaczną
o wiele silniej okazywać swe pragnienia duchowe, gdy tylko wyzwolone społeczeństwo zaspokoi
ich potrzeby materialne. Hiszpańscy anarchosyndykaliści troszczyli się o autonomię - tak przez
nich nazwanych - "grup powinowactwa z wyboru". Wśród ich sympatyków nie brakło
wyznawców naturyzmu i wegetarianizmu, które cieszyły się popularnością zwłaszcza wśród
biednych chłopów z południa. Doceniano wkład tych stylów życia do gruntownego
przekształcenia natury ludzkiej, przygotowującego nadejście społeczeństwa pełnej wolności.
Delegaci na kongres w Saragossie nie zapomnieli o zrzeszeniach naturystów,
"nieprzystosowanych" - w ich ocenie - do "wymagań industrializacji". Ponieważ nie były one w
stanie zapewnić sobie samodzielnego bytu, kongres liczył na to, że ich delegaci na federacyjne
zgromadzenie lokalnych komun, zdołają wynegocjować porozumienie na specjalnych prawach
ze swymi rolniczymi i przemysłowymi partnerami. Czy mamy się z tego podśmiewać? Na progu
kolosalnej i grożącej przelewem krwi transformacji ustrojowej, CNT nie bało się myśleć
awansem o wychodzeniu naprzeciw nieskończenie zróżnicowanym oczekiwaniom jednostek
ludzkich. W kwestii zbrodni i kary, kongres poszedł za Bakuninem, uznając, że
niesprawiedliwość społeczna jest głównym źródłem zbrodni - jeśli się ją usunie, zbrodnie
zaczną należeć do rzadkości. Według głębokiego przekonania delegatów, człowieka nie wolno
nazywać złym z natury. Słabości jednostek - tyleż jako podmiotów praktyki moralnej, co
wytwórców - trzeba poddawać ocenie zgromadzeń ludowych, które dla każdego poszczególnego
przypadku winny szukać sprawiedliwych względem niego rozstrzygnięć. Anarchistyczny
komunizm nie przewidywał stosowania innych metod nadzorowania i karania prócz opieki
zdrowotnej i reedukacji. Jeśli wskutek takich czy innych patologicznych uwarunkowań -
jednostka zakłóciłaby harmonię panującą z natury między równymi, wypadałoby poddać ją
terapii, która - z jednej strony - uwolniłaby ją od wewnętrznego niezrównoważenia,
wzmacniając - z drugiej - jej wrażliwość etyczną i społeczną. Gdyby czyjeś namiętności
erotyczne przełamały granicę narzuconą przez imperatyw szacunku dla innego człowieka,
niezbędne byłoby - zalecał kongres w Saragossie - zalecenie takiej kłopotliwej jednostce
"zmiany klimatu", równie skutecznej - zakładano - na kłopoty ze zdrowiem, jak na zawód
miłosny. Federacji związkowej wydawało się nieprawdopodobne, żeby do takich konfliktowych
przypadków dochodziło w warunkach wolności seksualnej. Gdy kongres z Saragossy
przegłosowywał swój program w maju 1936, mało komu przychodziło do głowy, że czas jego
wprowadzania w życie nadejdzie za dwa miesiące. Uspołecznienie ziemi i fabryk, które
nastąpiło w konsekwencji rewolucyjnego zwycięstwa z 19 lipca, niewiele miało wspólnego z
jego idylliczną wizją. Podczas gdy słowo "komuna" występowało w niemal każdym gazetowym
wierszu, ukute na dole określenie uspołecznionych jednostek produkcyjnych mówiło o
collectividades. Nie szło tu wyłącznie o zmianę terminologii: twórcy hiszpańskiego samorządu
odkryli inspirację gdzie indziej, aniżeli w anarchistycznym komunizmie. Na dwa miesiące przed
kongresem w Saragossie, Diego Abad de Santillana wydał książkę El Organismo Economico de
la Revolucion. Jego zarys ekonomicznej formacji przyszłego społeczeństwa odbiegał dość
znacząco od ideałów kongresu. W przeciwieństwie do wielu swoich współczesnych, Santillana
nie należał do ortodoksyjnie wiernych uczniów dziewiętnastowiecznego anarchizmu. Niepokoiło
go, że piśmiennictwo anarchistyczne ostatniego ćwierćwiecza przechodziło mimo konkretnych
zagadnień rozwoju nowoczesnej produkcji i - i dlatego nie udało mu się stworzyć oryginalnej
wizji przyszłości. Anarchizm zdobył się, z drugiej strony, na - obfitą we wszystkich językach -
nadprodukcję utopijnych dzieł, w których obracano na wszystkie strony abstrakcyjne pojęcie
wolności. Santillana zestawił tę ciężkostrawną bibliotekę ze znacznie bliższymi konkretu
sprawozdaniami, sporządzanymi na zamówienie lokalnych i powszechnych kongresów
Pierwszej Międzynarodówki, które w jego mniemaniu, mówiły nieporównanie więcej o
rzeczywistości. Zawarte w nich analizy kwestii ekonomicznych, jakościowo przewyższały
wszelkie późniejsze ujęcia. Santillana nie grzeszył zacofaniem, lecz przeciwnie - nadążał za
swoim czasem. Był on świadomy tego, że "nowoczesny przemysł stwarza wskutek swego
niebywałego wzrostu - kolosalny blok problemów, których nie dawało się wcześniej
przewidzieć". Nie ma sensu nawracać ani do rzymskiego rydwanu, ani do pierwotnych form
wytwórczości rzemieślniczej. Ekonomiczne robinsonady, drogie parafialnemu stylowi myślenia,
"małe ojczyzny" (patria chica), o których śnią Hiszpanie tęskniący po wsiach za złotym
wiekiem, zakrojone na lilipucią skalę średniowieczne "wolne wspólnoty", które opiewał
Kropotkin - wszystkie te bajki trzeba odesłać do lamusa. Są one bowiem reliktami
anachronicznych utopii wspólnotowych. Z ekonomicznego punktu widzenia, "wolne wspólnoty"
są skazane na zagładę: "Naszym ideałem jest wspólnota zrzeszona, skonfederowana i
zintegrowana z ekonomiczną totalnością danego kraju, jak również innych krajów w stanie
rewolucyjnego wrzenia". Zastąpić właściciela pojedynczego przez "wielogłowego" - to jeszcze
nie kolektywizm, ani nie samorządność. Ziemia, fabryki, kopalnie czy środki transportu są
przedmiotem społecznej pracy i dlatego muszą zostać oddane na usługi całego społeczeństwa.
Współczesna ekonomia nie zamyka się w wymiarze lokalnym bądź nawet krajowym - obejmuje
cały świat. Wyznacznikiem nowoczesności jest zjednoczenie wszystkich cząstkowych sił
produkcji i wymiany. "Gospodarka uspołeczniona, świadomie kierowana i planowana, stanowi
kategoryczny imperatyw, odpowiadając przy tym stanowi nowoczesnej wytwórczości".
Santillana pragnął powierzyć funkcję gospodarczego koordynowania i planowania - radzie
federacyjnej. Nie byłaby ona organem władczym, ograniczając się wyłącznie do regulowania
swobodnej współpracy i wyznaczając jej ekonomiczne i administracyjne warunki. Jej zalecenia
wychodziłyby od dołu: od rad fabrycznych zrzeszonych w szersze struktury związkowe, które
odpowiadałyby poszczególnym gałęziom przemysłu. W radzie federacyjnej zbiegałyby się
zatem dwie więzi prawomocnego wpływu na postępowanie grup i jednostek: współzależność
lokalna i zawodowa. Organizacyjna baza dostarczałaby jej danych statystycznych, dzięki
którym zdawałaby ona sobie sprawę z płynnie zmieniającego się w czasie stanu gospodarki.
Dzięki temu mogłaby ona uporać się z najbardziej rażącymi niedostatkami, jak również -
wyznaczyć dziedziny produkcji, gdzie wzrost wydajności i wobec tego napływ nowych
technologii, są najpilniej pożądane. "Policjant przestanie być potrzebny tam, gdzie najwyższą
władzę obejmą liczby oraz konkretne informacje statystyczne". W takim systemie społecznym,
odgórny prymus utraciłby wszelką użyteczność, stając się bezproduktywnym i wręcz
niemożliwym. Rada federacyjna zajmuje się upowszechnianiem nowo powstałych norm,
zabiega o narastanie wzajemnych zależności między regionami i wreszcie pielęgnuje poczucie
narodowej solidarności. Jej domeną jest również inspirowanie badań nad nowymi
technologiami, ułatwiającymi pracę w przemyśle i rolnictwie oraz zwiększającymi ich
produktywność. Nadzoruje ona dystrybucję siły roboczej: z jednego regionu do drugiego, i z
jednej gałęzi produkcji do innej. Nie ma wątpliwości, że Santillana sporo przejął z doświadczeń
rewolucji rosyjskiej. Wpoiła mu ona, z jednej strony, wrażliwość na groźbę odradzania się
aparatu państwowej biurokracji, a z drugiej - pouczyła go, że zwycięska rewolucja nie może
uniknąć przejściowych etapów formacji ekonomicznej, w których utrzymuje się jeszcze
panowanie - określonego tak przez Marksa - "burżuazyjnego prawa wartości". Nie ma wówczas
mowy, powiedzmy, o natychmiastowym zniesieniu bankowości ani systemu monetarnego.
Trzeba je przekształcić i dzięki temu wykorzystać jako doraźnie użyteczne narzędzia wymiany,
wprawiające w ruch życie społeczne i torujące drogę ku jego przyszłym formom. Santillanowi
przeznaczone było odegrać poważną rolę w rewolucji hiszpańskiej: został on, kolejno,
członkiem Komitetu Centralnego Milicji Antyfaszystowskiej (pod koniec lipca 1936), członkiem
Katalońskiej Rady Gospodarki oraz ministrem do spraw ekonomicznych w rządzie rewolucyjnej
Katalonii (w połowie grudnia tegoż roku).

APOLITYCZNA REWOLUCJA
Rewolucja hiszpańska została zatem dość dobrze przygotowana - tak w przemyśleniach
teoretyków anarchizmu, jak w świadomości zwykłych ludzi. Trudno się dziwić wobec tego, że
hiszpańska prawica uznała sukces wyborczy, odniesiony przez Front Ludowy w lutym 1936, za
właściwy początek rewolucji. W rzeczy samej, masy wyłamały się wkrótce z wąskich ram
zwycięstwa przy urnie wyborczej. Zignorowały one reguły gry parlamentarnej, nie czekając ze
spontanicznym uwolnieniem więźniów choćby na sformowanie rządu. Chłopi przestali opłacać
czynsz ziemiańskim właścicielom, robotnicy rolni zajmowali nieuprawiane grunty i
przystępowali do ich zagospodarowania, mieszkańcy wsi i małych miasteczek - pozbywając się
urzędujących dotychczas rad komunalnych - tworzyli własną administrację. Kolejarze ogłosili
strajk, żądając nacjonalizacji linii kolejowych, a robotnicy budowlani z Madrytu domagali się
samorządu, pierwszego kroku w stronę uspołecznienia ich pracy. Dowódcy sił zbrojnych, pod
przewodem generała Franco, na pierwsze przejawy rewolucji odpowiedzieli puczem. Swymi
działaniami jednakże tylko przyspieszyli rewolucję tam, gdzie ona była już w toku. W Madrycie,
Barcelonie, zwłaszcza w Walencji i w ogóle wszędzie, z wyjątkiem Sewilli, masy przystąpiły do
ofensywy, oblegając koszary, stawiając barykady na ulicach i zajmując strategiczne pozycje.
Robotnicy odpowiedzieli powszechnie na apel związków zawodowych: atakowali ośrodki
zwolenników Franco, nie dbając o swe życie - z gołymi rękami i odsłoniętymi piersiami. Udało
im się zdobyć broń na wrogu i zwerbować do swych szeregów żołnierzy zawodowych. Dzięki
wybuchowi ludowego gniewu, pucz został powstrzymany już w ciągu pierwszej doby, a
rewolucja rozpoczęła się całkiem spontanicznie. Naturalnie, w poszczególnych miastach i
regionach postępowała ona nierównomiernie, nabierając największego impetu w Katalonii i
szczególnie w jej stolicy, Barcelonie. Kiedy miejscowe władze otrząsnęły się z zaskoczenia,
okazało się, że już ich nie ma. Struktury państwa, policji, armii i administracji utraciły rację
bytu. Przepędzono z ulic i rozwiązano Gwardię Narodową - porządku pilnowali zwycięscy
robotnicy. Do najbardziej palących problemów należała organizacja dostaw żywności; specjalne
komórki rozdzielały racje żywnościowe z barykad, przekształconych na tę okoliczność w
jadłodajnie. Powołano również restauracje komunalne. Zadania lokalnej administracji zostały
przejęte przez komisje osiedlowe; inne komisje, wojenne, czuwały nad wyprawianiem na front
oddziałów milicji robotniczej. Centrala związków zawodowych zamieniła się w ratusz. Nie
chodziło już tylko o "obronę republiki" przed faszyzmem - to była autentyczna rewolucja. W
przeciwieństwie do Rosji, organów władzy rewolucyjnej nie musiano rozpoczynać od zera:
ogłaszanie wyborów do rad robotniczych stało się zbędne, skoro działały już wszechobecne
organizacje anarchosyndykalistyczne ze swymi wyspecjalizowanymi komisjami. W Katalonii,
CNT i jej najbardziej świadoma frakcja mniejszościowa, FAI, dysponowały znacznie większą
siłą, niż oficjalne struktury polityczne, którym ostało się jedynie widmo władzy. Zwłaszcza w
Barcelonie nic nie mogło powstrzymać robotników od objęcia władzy, którą już sprawowali de
facto. Mimo wszystko, nie zdecydowali się oni na ten formalny akt. Od wielu dziesięcioleci,
anarchizm hiszpański ostrzegał masy przed oszustwem immanentnym świata polityki,
uwydatniając w zamian prymat czynnika ekonomicznego. Starano się odwrócić emancypacyjne
dążenia ludu od mieszczańskiej rewolucji demokratycznej, kierując je ku akcji bezpośredniej na
rzecz rewolucji społecznej. U progu rewolucji, anarchiści argumentowali mniej więcej w tym
duchu: niech politycy robią, co im się podoba, natomiast my, siła "apolityczna", przejmiemy
kontrolę nad gospodarką. W biuletynie informacyjnym CNT-FAI z 3 września 1936 r. ukazał się
artykuł, zatytułowany "Nędza władzy politycznej"; sugerowano tam, że dokonujące się
żywiołowo wywłaszczenie posiadaczy doprowadzi ipso facto do "likwidacji państwa
mieszczańskiego, które po prostu umrze wskutek uduszenia".
ANARCHIŚCI W RZĄDZIE
Niedocenianie władzy politycznej musiało się skończyć, gdy anarchiści weszli w jej skład.
Wkrótce po rewolucji z 19 lipca, w Barcelonie doszło do nawiązania kontaktów między
działaczem anarchistycznym, Garcią Oliverem, a szefem rządu katalońskiego, mieszczańskim
liberałem Companysem, który zgłosił gotowość ustąpienia. Zalecono mu, mimo to, by pełnił
dalej swoje obowiązki. CNT i FAI nie chciały ustanawiać anarchistycznej "dyktatury", deklarując
za to chęć współpracy z innymi ugrupowaniami lewicowymi. W połowie września, CNT wezwała
premiera sądu republikańskiego, Largo Cabaltero, do utworzenia piętnastoosobowej "komisji
obrony", w której planowała zadowolić się pięcioma miejscami. Nie różniło się to niczym, poza
nazwą, od zamiaru współtworzenia rządu. Anarchiści objęli w końcu teki w dwóch rządach:
najpierw w Katalonii, a potem w Madrycie. Włoski anarchista, Camillo Berneri, który przebywał
wówczas w Barcelonie, wystosował 14 kwietnia roku 1937 list otwarty do swej towarzyszki
ideowej, ministra Federici Montseny, wyrzucając jej, iż anarchiści w rządzie służą wyłącznie za
zakładników i fasadowe postacie dekoracyjne tym politykom, którzy "flirtują z wrogiem
klasowym. Prawdą jest, że państwo, z którym anarchiści dobrowolnie się zintegrowali,
pozostawało burżuazyjne; lojalność jego prominentnych funkcjonariuszy i niższego aparatu
urzędniczego wobec republiki, była ograniczona i niepewna. Co skłoniło ich do tak radykalnej
zmiany postawy? Rewolucja hiszpańska była pośrednim efektem proletariackiego kontrataku
przeciw kontrrewolucyjnemu zamachowi stanu. Od samego początku polegała ona na
samoobronie typu wojskowego: falangom generała Franco należało przeciwstawić
antyfaszystowską milicję. Anarchiści sądzili, że - w obliczu śmiertelnego zagrożenia - nie ma
innego wyjścia, jak tylko połączyć siły ze wszystkimi organizacjami związkowymi i nawet
partiami politycznymi, gotowymi do walki z frankistowską rebelią. Gdy państwa faszystowskie
udzieliły Franco poważniejszego poparcia, zbrojna konfrontacja z faszyzmem przekształciła się
w wojnę regularną typu tradycyjnego. Aby brać w niej udział, anarchiści musieli poświęcać
coraz więcej ze swych zasad - tak w wymiarze politycznym, jak wojskowym. Aby rewolucja
zwyciężyła, trzeba najpierw rozstrzygnąć wojnę na swoją korzyść. Berneri argumentował na
próżno przeciwko przyznawaniu jej bezwzględnego priorytetu, głosząc, że do pokonania Franco
może doprowadzić jedynie wojna rewolucyjna. Hamowanie rewolucji demontowało, w rzeczy
samej, najskuteczniejszą broń, na którą mogła liczyć republika; osłabiało bowiem
zaangażowanie mas. Jego jeszcze poważniejszą konsekwencją stało się to, że republikańska
Hiszpania aby przetrwać potrzebowała radzieckiej pomocy wojskowej. Otrzymała ją pod dwoma
warunkami: 1. partia komunistyczna ma wynieść z tego możliwie najwięcej korzyści, zaś
anarchiści - jak najmniej, oraz 2. rewolucji społecznej w Hiszpanii trzeba było - zgodnie z
życzeniem Stalina - zapobiec za wszelką cenę. Stalin nie chciał tej rewolucji nie tylko dlatego,
że miałaby ona charakter anarchistyczny. Blokował ją również z tego powodu, że dokonana
przez nią nacjonalizacja zagranicznego kapitału zaszkodziłaby inwestorom z Wielkiej Brytanii,
którą upatrzył sobie na przyszłego partnera ZSSR w "demokratycznej wielkiej koalicji"
przeciwko Hitlerowi. Komuniści hiszpańscy patrzyli tak na rewolucję: ich zdaniem, legalny rząd
bronił się po prostu przed wojskową ruchawką. W maju 1937, na ulicach Barcelony wybuchły
krwawe walki, w których rezultacie robotnicy zostali rozbrojeni przez siły porządku pod
stalinowską komendą. W imię zjednoczonego frontu walki z faszyzmem, anarchiści nie zezwolili
robotnikom na uderzenie odwetowe. Pożałowania godnym uporem, z jakim ulegali oni iluzji
Frontu Ludowego, nie możemy się tu szerzej zajmować.

SAMORZĄD W ROLNICTWIE
W dziedzinie gospodarki, która była dla nich najistotniejsza, anarchiści wykazali się jednak
znacznie większą konsekwencją, skuteczniej unikając tam kompromisów. Samorządy rolnicze i
przemysłowe powstawały w dużej mierze wskutek spontanicznego porywu mas. W miarę jak
państwo stawało się coraz potężniejsze, a wojna nabierała charakteru totalnego, zaostrzała się
sprzeczność pomiędzy mieszczańską republiką, prowadzącą wojnę, a eksperymentami w duchu
komunistycznego - czy raczej anarchistycznego - kolektywizmu. W końcu to samorząd -
złożony w ofierze "antyfaszyzmowi" - musiał ustąpić. Według Peiratsa, systematyczne badania
nad dorobkiem hiszpańskiej samorządności pozostają zadaniem na przyszłość; uporać się z
nim będzie tym trudniej, że konkretne modele samorządów wyglądały odmiennie w różnych
miejscach i okresach. Sprawa ta wymaga tym więcej uwagi, im mniej o niej wiemy. Nawet w
szeregach republikańskich była ona ignorowana i wręcz niedoceniana. Przesłoniła ją wojna
domowa, która w ludzkiej pamięci do dziś kładzie się na niej głębokim cieniem. O
samorządach, dla przykładu, nie wspomina się nawet w filmie "Umrzeć w Madrycie" - a jednak,
mimo upartego przemilczania, stanowią one najbardziej twórczą część dziedzictwa anarchizmu
hiszpańskiego. Rewolucja z 19 lipca 1936 była, powtórzmy, bezzwłocznym aktem ludowej
samoobrony przed frankistowskim pronunciamento. Przemysłowcy i ziemianie natychmiast
porzucili swą własność, szukając schronienia za granicą. Robotnicy i chłopi przejmowali tę
opuszczoną własność, robotnicy rolni zdecydowali uprawiać ziemię na własną rękę. Całkiem
spontanicznie zjednoczyli się w "kolektywy". W Katalonii, 5 września został zwołany przez CNT
regionalny kongres chłopów i wyraził zgodę na kolektywizację gruntów pod zarządem i kontrolą
związku zawodowego. Duże majątki i własności faszystów miały być uspołecznione, a drobni
właściciele ziemscy mieli mieć wolność wyboru pomiędzy własnością prywatną i kolektywną.
Prawnie usankcjonowanie nastąpiło później: 7 października 1936 roku republikański rząd
centralny skonfiskował bez odszkodowania własność "osób skompromitowanych w
faszystowskiej rebelii". Miara ta była niekompletna z prawnego punktu widzenia, gdyż
sankcjonowała ona jedynie niewielką część przeprowadzonych już konfiskat; chłopi
przeprowadzili wywłaszczenie nie biorąc pod uwagę różnic pomiędzy tymi, którzy wzięli udział
w puczu wojskowym, a tymi, którzy udziału w nim nie brali. W krajach niedorozwiniętych
gospodarczo, gdzie brak jest niezbędnych do rozwoju rolnictwa na wielką skalę środków
technicznych, biedny chłop jest bardziej zainteresowany własnością prywatną, której jeszcze
nie mógł doświadczyć, niż rolnictwem skolektywizowanym. Jednak w Hiszpanii wolna edukacja
i tradycja kolektywizacji skompensowały niedorozwój techniczny, sprzeciwiły się
indywidualistycznym tendencjom chłopów i zwróciły ich bezpośrednio w kierunku socjalizmu.
Taką decyzję podjęli biedniejsi chłopi, ci w nieco lepszej sytuacji, jak na przykład w Katalonii,
pozostali przy indywidualizmie. Większość (90%) pracowników ziemskich już na wstępie
podjęła decyzję o dołączeniu do kolektywów. Decyzja ta stworzyła bliski sojusz pomiędzy
chłopami i robotnikami miejskimi, którzy stanowili podporę dla uspołecznienia środków
produkcji ze względu na naturę swojej pracy. Wydaje się, że świadomość socjalna na wsi była
nawet wyższa niż w mieście. Kolektywy rolnicze zorganizowały sobie podwójny zarząd,
ekonomiczny i terytorialny. Obie te funkcje były od siebie odrębne, ale w większości
przypadków to związki zawodowe wybierały je i kontrolowały. Zgromadzenie ogólne
pracujących chłopów w każdej wsi wybierało i zarządzało komitetem, który był odpowiedzialny
za administrację ekonomiczną. Z wyjątkiem sekretarza, wszyscy pozostali członkowie nadal
pracowali na roli. Praca była obowiązkowa dla wszystkich zdrowych mężczyzn pomiędzy
osiemnastym i sześćdziesiątym rokiem życia. Chłopi podzieleni byli w minimum
dziesięcioosobowe grupy, z których każda kierowana była przez delegata i miała konkretny
obszar do uprawy lub inną pracę odpowiednią do wieku swoich członków. Komitet zarządzający
przyjmował delegatów grup codziennie wieczorem. Co zaś się tyczy miejscowej administracji,
to komuna często zwoływała mieszkańców w zgromadzenie ogólne w celu przedstawienia
raportów o podjętych działaniach. Wszystko z wyjątkiem odzieży, mebli, oszczędności, małych
domowych zwierząt, przydomowych ogródków i drobiu hodowanego na użytek rodziny, było
włączane do wspólnej puli. Rzemieślnicy, fryzjerzy, szewcy itp. zrzeszani byli w kolektywy;
owce należące do społeczności dzielone były w stada liczące kilkaset sztuk i wypasane na
górskich pastwiskach przez pasterzy. Jeśli chodzi o dystrybucję produktów, to próbowano
różnorodnych systemów. Niektóre oparte były na kolektywizmie, inne na mniej lub bardziej
totalnym komunizmie, pozostałe zaś na kombinacji dwóch wyżej wymienionych. Najczęściej
zapłata zależała od potrzeb rodziny. Głowa każdej rodziny otrzymywała dniówkę w specjalnie
oznaczonych pesetach, które mogły być wymienione jedynie na towary konsumenckie w
sklepach komunalnych, lokowanych często w kościele lub jego budynkach. Każdą kwotę nie
przeznaczoną na konsumpcję umieszczano w pesetach na rachunku kredytowym, gdzie
procentowała na korzyść jednostki. Można było pobrać ograniczoną ilość pieniędzy z tego
rachunku. Czynsz, prąd, opieka medyczna, leki, opieka nad starszymi itd. były bezpłatne.
Również nauka była bezpłatna, a szkoły często mieściły się w byłych klasztorach. Do szkoły
chodziły obowiązkowo dzieci poniżej czternastego roku życia, które nie mogły pracować
fizycznie. Członkostwo w kolektywie było nieobowiązkowe. Drobni farmerzy nie byli poddawani
żadnym naciskom. Gdy rolnik postanowił pozostać poza społecznością, nie mógł korzystać z jej
usług, gdyż przeznaczone one były tylko dla jej potrzeb. Jednakże mogli oni, jeśli tylko chcieli,
uczestniczyć we wspólnej pracy i sprzedawać swoje towary w komunalnych sklepach. Mogli
także uczestniczyć w zgromadzeniach ogólnych i korzystać z niektórych usług świadczonych dla
członków kolektywu. Nie wolno im było jedynie przejąć więcej ziemi, niż byli w stanie uprawiać
i podlegali jednej restrykcji: ich obecność lub własność nie powinna zakłócać socjalistycznego
porządku. W niektórych miejscach skolektywizowane obszary były przekształcane w większe
jednostki poprzez swobodne wymiany gruntów z poszczególnymi chłopami. W większości wsi
liczba indywidualistów, zarówno chłopów, jak i handlowców, z biegiem czasu malała. Czuli się
oni wyizolowani i woleli dołączać do kolektywów. Jednostki, które stosowały kolektywistyczne
zasady dotyczące dniówek były bardziej stabilne niż te, które próbowały zaprowadzić całkowity
komunizm zbyt szybko, bez brania pod uwagę egoizmu, nadal głęboko zakorzenionego w
naturze ludzkiej, szczególnie wśród kobiet. W niektórych wioskach, gdzie pieniądze zostały
zniesione, a społeczność korzystała ze wspólnych zasobów, produkując i konsumując w
wąskich granicach kolektywów, dały się odczuć wady tej paraliżującej samowystarczalności i
indywidualizm szybko wysunął się na czoło, powodując rozbicie społeczności przez wycofanie
się wielu dawnych drobnych farmerów, którzy dołączyli do kolektywu, ale nie przejawiali
prawdziwie komunistycznego sposobu myślenia. Komuny były jednoczone w federacje
kantonalne, ponad którymi znajdowały się federacje regionalne. W teorii wszystkie ziemie
należące do federacji kantonalnej były traktowane jako pojedyncza jednostka bez
wewnętrznych granic. Solidarność pomiędzy wioskami wymuszono do granic, a fundusze
wyrównawcze umożliwiły opiekę dla najbiedniejszych kolektywów. Narzędzia, surowce i
dodatkowi pracownicy udostępniani byli kolektywom znajdującym się w potrzebie. Wielkość
socjalizacji wsi była różna w różnych prowincjach. Jak już wspomniano, Katalonia stanowiła
obszar małych i średnich gospodarstw rolnych, a rolnictwo miało silne indywidualistyczne
tradycje, tak więc na tym terenie powstało zaledwie kilka pionierskich kolektywów. W Aragonii
natomiast ponad trzy czwarte ziemi zostało skolektywizowane. Twórczą inicjatywę
pracowników rolnych w tym regionie stymulowała jednostka wyzwoleńczej milicji, Kolumna
Durrutiego, przemierzająca region w drodze na front północny, do walki z wojskami Franco,
oraz utworzenie władzy rewolucyjnej, jedynej w swoim rodzaju w republikańskiej Hiszpanii.
Powstało około 450 kolektywów, liczących w przybliżeniu pół miliona członków. W regionie
Lewant (pięć prowincji, ze stolicą w Walencji), najbogatszym w Hiszpanii, założonych zostało
około 900 kolektywów, pokrywając 43% powierzchni geograficznej, 50% produkcji cytrusów i
70% handlu cytrusami. W Kastylii stworzono około 300 kolektywów, ze 100 tysiącami
członków. Socjalizacji poddana została również Estramadura i część Andaluzji, jednak kilka
wczesnych prób zostało szybko stłumionych w prowincji Asturia. Należy pamiętać, że oddolny
socjalizm nie był jedynie dziełem anarcho-syndykalistów, jak się często przypuszcza. Według
Gastona Levala, samo zarządzanie wspomagali "nieświadomi wolnościowcy". W Estramadurze i
Andaluzji chłopi będący socjaldemokratami, katolikami, a w Asturii nawet komunistami,
przejęli inicjatywę w kolektywizacji. Jednakże na terenach południowych, będących poza
kontrolą anarchistów, gdzie samorządy zajęły duże obszary w sposób nakazowy, robotnicy
niestety nie odczuli tego jako rewolucyjnej transformacji: ich płace i warunki nie uległy
zmianie, brak było samodzielnego zarządzania. Rolnicza samorządność odniosła bezdyskusyjny
sukces za wyjątkiem miejsc, w których sabotowali ją jej oponenci, lub gdzie została przerwana
przez wojnę. Przekroczenie poziomu produkcji sprzed rewolucji nie stanowiło wielkiego
problemu, gdyż wielka prywatna własność ziemska w Hiszpanii znajdowała się w żałosnym
stanie. Około 10 tysięcy właścicieli ziemskich posiadało połowę terytoriów Półwyspu
Iberyjskiego. Woleli oni dzierżawić wielką część swych leżących odłogiem ziem, niż pozwolić
rozwinąć się warstwie niezależnych farmerów, lub dać swoim robotnikom przyzwoite
wynagrodzenie. Przyczyna była prosta, realizacja którejś z tych możliwości mogłaby podważyć
średniowieczną władzę feudalną latyfundystów. Tak więc ich istnienie spowolniło naturalny
rozwój zamożności hiszpańskiej wsi. Po rewolucji, ziemie zostały połączone w sensowne
jednostki, uprawiane na wielką skalę zgodnie z ogólnym planem i wytycznymi agronomów.
Studia prowadzone przez techników rolnych powiększyły plony o ok. 30-50% względem
uprzednich. Obszary uprawiane powiększyły się, ludzka, zwierzęca i mechaniczna energia była
wykorzystywana w bardziej racjonalny sposób, ulepszono też metody pracy. Zboża były
dzielone, rozwinięto nawadnianie, zapoczątkowano zalesianie, a wreszcie rozpoczęto
prowadzenie szkółek leśnych. Budowano tuczarnie i wiejskie szkoły techniczne, zakładano
farmy pokazowe, rozwijano selektywny chów bydła i zaczął działać przemysł wspomagający
rolnictwo. Rolnictwo skolektywizowane pokazało swoją wyższość z jednej strony nad
ogromnymi obszarami będącymi w posiadaniu nieobecnych właścicieli, którzy pozostawiali
ziemie odłogiem, a z drugiej strony nad małymi farmami uprawianymi prymitywnymi
technikami, ze słabym ziarnem i bez nawożenia. Pierwsza próba planowania rolnictwa
przeprowadzona została na podstawie statystyk dotyczących kolektywnej produkcji i
konsumpcji, zebranych przez odpowiednie komitety kantonalne i następnie regionalne, które
kontrolowały ilość i jakość produkcji na danym obszarze. Handel poza regionem był kierowany
przez komitet regionalny, który zbierał towary na sprzedaż i w zamian za nie kupował towary
niezbędne dla całego regionu. Wiejski anarcho-syndykalizm pokazał swoją organizacyjną
zdolność i możliwość koordynacji przede wszystkim w regionie Lewantu. Eksport cytrusów
wymagał metodycznych i nowoczesnych technik handlowych, były one fantastycznie
zastosowane w praktyce, na przekór kilku sporom z bogatymi producentami. Rozwój kulturalny
szedł ręka w rękę z dobrobytem materialnym: podjęta została kampania kształcenia dorosłych;
regionalne federacje wdrożyły program wykładów, filmów i występów teatralnych we
wszystkich wioskach. Sukcesy te dokonały się nie tylko dzięki sile organizacji związków
zawodowych, lecz także w pewnym stopniu, dzięki inteligencji i inicjatywie ludności. Chociaż
większość chłopów była analfabetami, wykazali oni pewien poziom świadomości socjalistycznej,
zmysłu praktycznego, ducha solidarności i poświęcenia, które podziwiane były przez
zagranicznych obserwatorów. Farmer Brockway, wtedy członek Brytyjskiej Niezależnej Partii
Robotniczej, obecnie Lord Brockway, odwiedził kolektyw w Segorbe i tak to relacjonował:
"Duch chłopów, ich entuzjazm, sposób, w jaki przyczyniają się do wspólnego wysiłku i duma,
którą okazują, są godne podziwu".

SAMORZĄDNOŚĆ W PRZEMYŚLE
Samorządność została również sprawdzona w przemyśle, w szczególności w Katalonii,
najbardziej uprzemysłowionym regionie Hiszpanii. Robotnicy, których pracodawcy znienacka
opuścili fabryki podjęli się ich prowadzenia. Przez ponad cztery miesiące fabryki w Barcelonie,
nad którymi powiewały czerwono-czarne flagi CNT, kierowane były przez rewolucyjne komitety
robotnicze bez pomocy lub wpływów państwa, czasami nawet bez pomocy doświadczonego
kierownictwa. Szczęściem proletariatu było to, że otrzymał pomoc techniczną. W Rosji w latach
1917-1918 i we Włoszech w roku 1920, podczas podobnych eksperymentów z okupacją fabryk,
inżynierowie odmówili swojej pomocy. W Hiszpanii wielu z nich od samego początku blisko
współpracowało z robotnikami. W październiku 1936 w Barcelonie odbyła się konferencja
związków zawodowych, reprezentująca 600 tysięcy robotników. Celem jej był rozwój
uspołecznienia przemysłu. Inicjatywa robotników została zinstytucjonalizowana dekretem
rządu Katalonii z 24 października 1936 roku. Zatwierdził on wprawdzie fakty dokonane, lecz
pojawił się element kontroli rządowej nad samorządami. Zostały utworzone dwa sektory, jeden
socjalistyczny, drugi prywatny. Wszystkie fabryki liczące ponad stu robotników miały być
uspołecznione (a te pomiędzy pięćdziesiąt a sto mogły być, na wniosek trzech czwartych
robotników), tak jak te, których właściciele albo zostali obwołani wywrotowcami przez sąd
ludowy, albo zatrzymali produkcję i te, których znaczenie usprawiedliwiało ich przejęcie z
sektora prywatnego (w rzeczywistości wiele przedsiębiorstw uspołecznionych z powodu
gigantycznego zadłużenia). Fabryka zarządzana przez samorząd prowadzona była przez
komitet kierowniczy, liczący od pięciu do piętnastu członków, reprezentujących różne gałęzie
handlu i usług. Byli oni nominowani przez robotników na zgromadzeniu ogólnym i sprawowali
kierownictwo przez dwa lata, a połowę wymieniano co roku. Komitet wskazywał kierownika, na
którego delegował całość lub część swojej władzy. W bardzo wielkich fabrykach wybór
kierownika wymagał aprobaty organizacji nadzorującej. Co więcej, dla każdego komitetu
zarządzającego był wyznaczany kontroler rządowy. W efekcie nie był to do końca samorząd,
ale rodzaj wspólnego kierownictwa w bliskim związku z rządem Katalonii. Komitet zarządzający
mógł być zwoływany ponownie albo przez ogólne zebranie robotników, albo przez radę
generalną konkretnej gałęzi przemysłu (składającą się z czterech przedstawicieli komitetów
zarządzających, ośmiu ze związków zawodowych i czterech techników wyznaczonych przez
organizację nadzorującą). Ta rada generalna planowała prace i wyznaczała podział zysków, a
jej decyzje były obowiązujące. W tych przedsiębiorstwach, które pozostały w rękach
prywatnych, wybierane komitety robotnicze miały kontrolować proces produkcji i warunki pracy
"w ścisłej współpracy z pracodawcą". System płac pozostał nienaruszony w fabrykach
uspołecznionych. Każdy robotnik miał płaconą stałą pensję. Zyski nie były dzielone na poziomie
fabryki i zarobki niewiele urosły po uspołecznieniu. W rzeczywistości pozostały nawet niższe niż
w sektorze, który pozostał w rękach prywatnych. Dekret z 24 października 1936 roku był
zarówno kompromisem pomiędzy dążeniami do samorządności i tendencją do sprawowania
kurateli przez rząd lewicowy, jak i kompromisem pomiędzy kapitalizmem i socjalizmem.
Zarządzony został przez anarchistycznego ministra i zatwierdzony przez CNT, ponieważ liderzy
tej organizacji byli w rządzie. Jak mogli się oni sprzeciwiać interwencji rządu w samorządność,
skoro sami pociągali za sznurki władzy? Na przekór znacznej władzy, która dana była radom
generalnym różnych gałęzi przemysłu, w praktyce okazało się, że samorządy robotników
wykazywały pewien rodzaj małomiasteczkowego egoizmu, rodzaj "burżuazyjnego
kooperatywizmu", jak nazywał to Peirats. Każda jednostka produkcji brała pod uwagę tylko
siebie i swoje interesy. Były bogate i biedne kolektywy. Niektóre mogły płacić relatywnie
wysokie pensje, podczas gdy inne nie mogły nawet utrzymać pensji na poziomie sprzed
rewolucji. Niektóre miały mnóstwo surowców, inne bardzo mało. Ten brak równowagi został
stosunkowo szybko uleczony dzięki powstaniu centralnego funduszu wyrównawczego, który
umożliwił sprawiedliwy rozdział zasobów. W grudniu 1936 roku, w Walencji, podczas
zgromadzenia związków zawodowych, zadecydowano o planowej koordynacji różnych sektorów
produkcji, aby zapobiec szkodliwej konkurencji i rozproszeniu wysiłków. W tym miejscu związki
zawodowe podjęły systematyczną reorganizację stosunków pracy, zamykając setki drobnych
przedsiębiorstw i koncentrując produkcję w tych, które posiadały lepsze wyposażenie. Na
przykład w Katalonii liczba odlewni została zredukowana z 70 do 24, garbami z 71 do 40, hut
szkła z około 100 do około 30. Jednakże scentralizowanie przemysłu pod kontrolą związków
zawodowych nie mogło być rozwijane tak gwałtownie i konsekwentnie, jak życzyli sobie tego
anarchosyndykalistyczni planiści. Dlaczego? Powodem była polityka stalinistów i reformistów,
którzy uznawali niezbędność sektora prywatnego w gospodarce republiki, i w związku z tym
oponowali przeciwko wywłaszczaniu własności klasy średniej. W innych centrach
przemysłowych Hiszpanii kataloński dekret o uspołecznieniu nie był w mocy i kolektywizacje
nie były tak częste, jak w Katalonii, jednakże prywatne przedsiębiorstwa były często, jak w
rejonie Asturii, zapisywane robotniczym komitetom. Przemysłowi - samorząd ogólnie przyniósł
podobny sukces, jak samorząd rolniczy. Obserwatorzy już w pierwszej chwili byli pełni
podziwu, szczególnie dla wspaniałej pracy miejskich służb publicznych pod kierownictwem
samorządów. Niektóre fabryki, jeśli nie wszystkie, kierowane były w znakomity sposób.
Uspołeczniony przemysł przyczynił się znacznie do walki z faszyzmem. Niewiele fabryk broni
wybudowanych w Hiszpanii przed rokiem 1936 znajdowało się na terenie Katalonii:
pracodawcy, bali się po prostu tamtejszego proletariatu. W regionie Barcelony, niezbędne stało
się zatem przekształcenie fabryk w wielkim pośpiechu tak, by mogły służyć obronie republiki.
Robotnicy i technicy konkurowali pomiędzy sobą w manifestowaniu entuzjazmu i inicjatywy, i
wkrótce sprzęt wojenny pochodzący głównie z Katalonii popłynął na front. Nie mniejszy wysiłek
kładziono na wytwarzanie produktów chemicznych niezbędnych dla celów wojennych.
Uspołeczniony przemysł równie szybko parł do przodu w dziedzinie potrzeb cywilnych. Po raz
pierwszy w Hiszpanii podjęto przystosowanie włókien tkackich i przetwarzano konopie, ostnicę,
słomę ryżową i celulozę.

TORPEDOWANIE SAMORZĄDNOŚCI
W tym czasie kredyty i handel zagraniczny pozostawały w rękach sektora prywatnego,
ponieważ życzył sobie tego faszyzujący rząd republiki. Prawdą jest, że państwo kontrolowało
banki, ale jednocześnie dbało ono o to, by nie przeszły one pod kierownictwo samorządów.
Wielu kolektywom brakowało kapitału i musiały one funkcjonować na dostępnych funduszach
przejętych w czasie rewolucji, w lipcu 1936 roku. Musiały one funkcjonować dzięki okazyjnemu
nabywaniu dóbr, na przykład w formie konfiskat biżuterii i precjozów należących do kościołów,
zakonów lub popleczników Franco. CNT zaproponował utworzenie "banku konfederacyjnego" w
celu finansowania samorządności. Jednakże utopią były próby konkurowania z prywatnym
kapitałem, który nie został uspołeczniony. Jedynym rozwiązaniem mogło być oddanie kapitału
finansowego w ręce zorganizowanego proletariatu, ale CNT został uwięziony w strukturach
Frontu Ludowego i nie śmiał pójść tak daleko. Ogromną przeszkodę stanowiła wzrastająca
otwarta wrogość do samorządności manifestowana przez klasę polityczną republikańskiej
Hiszpanii. Anarchistom zarzucano łamanie "zjednoczonego frontu" pomiędzy klasą robotniczą i
małą burżuazją, oraz tym samym "uprawianie gierek" w stylu faszystowskiego wroga. (Doszło
nawet do odmowy dostarczenia broni wojskom frontu aragońskiego, co spowodowało
konieczność walki gołymi rękami przeciwko faszystowskiej broni maszynowej a następnie do
wytykania tymże wojskom "braku aktywności"). Vicente Urribe, stalinowski minister rolnictwa,
jest twórcą dekretu z 7 października 1936 roku, który legalizował część wiejskich kolektywów.
Był on przesiąknięty duchem antykolektywistycznym i uważano, że demoralizuje chłopów
żyjących w zsocjalizowanych grupach. Zatwierdzanie kolektywizacji poddano wielu
skomplikowanym prawnym regulacjom. Kolektywy były zobowiązane dotrzymywać bardzo
restrykcyjnych limitów czasowych, a te, które nie zostały zalegalizowane w odpowiednim czasie
umieszczano automatycznie poza prawem i ich ziemie mogły być zwrócone byłym właścicielom.
Urribe zniechęcał chłopów do wstępowania do kolektywów i podżegał niezadowolenie względem
nich. W grudniu 1936 roku wygłosił mowę skierowaną do indywidualistycznie nastawionych
drobnych właścicieli, deklarując, że karabiny Partii Komunistycznej i rządu są do ich
dyspozycji. Dał im także importowane nawozy, których odmówił kolektywom. Razem ze swoim
stalinowskim towarzyszem, Juanem Comorera, będąc odpowiedzialnym za ekonomię Katalonii,
zebrał małej i średniej skali właścicieli ziemskich w reakcyjny związek, do którego stopniowo
dołączali handlowcy i nawet niektórzy właściciele dużych majątków ukrytych pod płaszczykiem
drobnych właścicieli. Odebrali oni organizowanie dostaw żywności dla Barcelony związkom
robotniczym i przekazali je prywatnemu handlowi. Ostatecznie, gdy w Barcelonie w maju 1937
roku załamała się rewolucja, koalicyjny rząd poszedł aż tak daleko, że zlikwidował rolniczą
samorządność przy pomocy wojska. Regionalna Rada Obrony Aragonii, pod pretekstem, że
pozostała "poza nurtem centralizacji", została rozwiązana dekretem z 10 sierpnia 1937 roku.
Jej twórca, Joaquin Ascaso, oskarżony został o poważne nadużycia finansowe, co w
rzeczywistości było próbą zdobycia funduszy dla kolektywów. Wkrótce potem, Zmotoryzowana
Dywizja komendanta stalinisty, wspomagana przez czołgi, ruszyła przeciwko kolektywom.
Aragonia została zaatakowana jak wrogi kraj, odpowiedzialni za uspołecznione
przedsiębiorstwa - aresztowani, ich nieruchomości - zajęte, a następnie zamknięte. Komitety
zarządzające zostały rozwiązane, sklepy komunalne opustoszały, meble zniszczono, a tłumy
rozpędzono. Prasa komunistyczna zdemaskowała "zbrodnie przymusowej kolektywizacji".
Zniszczono 30% kolektywów w Aragonii. Jednakże nawet tą brutalnością stalinizm nie odniósł
pełnego zwycięstwa w przymusowym przekształcaniu aragońskich chłopów w prywatnych
właścicieli. Chłopi zmuszani byli pistoletami do podpisywania aktów prawnych dotyczących
własności, ale gdy tylko dywizja odeszła, natychmiast kolektywy odbudowano. Jak napisał G.
Munis, hiszpański trockista: "Był to jeden z najbardziej inspirujących epizodów hiszpańskiej
rewolucji. Chłopi ponownie pokazali swoje socjalistyczne poglądy na przekór terrorowi
rządowemu i ekonomicznemu bojkotowi, którego byli przedmiotem". Istniał jeszcze inny, mniej
heroiczny powód odbudowy aragońskich kolektywów: Partia Komunistyczna zdała sobie
sprawę, że naruszyła siły życiowe wiejskiej ekonomii, demobilizując pracowników naraziła na
niebezpieczeństwo plony, zdemoralizowała walczących na froncie aragońskim i niebezpiecznie
umocniła klasę średnią właścicieli ziemskich. Partia próbowała zatem naprawić szkody, które
wyrządziła i odtworzyć część kolektywów. Jednakże nowe kolektywy nigdy nie uzyskały takiego
rozmiaru i jakości ziemi, jak ich poprzednicy, ani siły ludzkiej, gdyż wielu walczących o nie
zostało uwięzionych lub uciekło przed prześladowaniami do anarchistycznych dywizji na
froncie. Republikanie przeprowadzali tego samego rodzaju wojskowe ataki przeciwko
samorządności rolniczej w regionie Lewant, w Kastylii i prowincjach Huesca i Teruel. Jednak
przetrwała ona w wielu rejonach, które nie wpadły jeszcze w ręce wojsk Franco, szczególnie w
Lewancie. Niejasna, delikatnie mówiąc, postawa sądu Walencji w stosunku do wiejskiego
socjalizmu przyczyniła się do pokonania hiszpańskiej republiki: biedni chłopi nie zawsze byli
jasno poinformowani, że w ich interesie leży walka o republikę. Na przekór swoim sukcesom
przemysłowa samorządność sabotowana była przez administracyjną biurokrację i
autorytarnych socjalistów. Radio i prasa przypuściły kampanię oczerniania i kalumnii,
kwestionując uczciwość rad zarządzających fabrykami. Republikański rząd centralny odmówił
udzielenia jakiegokolwiek kredytu samorządowi Katalonii nawet wtedy, gdy anarchistyczny
minister ekonomii Katalonii, Fabregas, zaoferował miliard peset z bankowych depozytów jako
zabezpieczenie. W czerwcu 1937 roku stalinista Comorera przejął zarządzanie ekonomią i
pozbawił samorządowe fabryki surowców, a następnie obdarzył nimi sektor prywatny. Nie
dopuścił również do dostarczenia socjalistycznym przedsiębiorstwom zapasów, które zamówiła
dla nich administracja Katalonii. Rząd centralny trzymał za gardło kolektywy; nacjonalizacja
transportu umożliwiła dostawy dla jednych i odcięcie dostaw dla innych. Co więcej, importował
on mundury armii republikańskiej, zamiast korzystać z kolektywów tekstylnych Katalonii. 22
sierpnia 1937 roku przegłosował dekret zawieszający zastosowanie dekretu o socjalizacji z
października 1936 roku w stosunku do przemysłu metalowego i wydobywczego. Odbyło się to
pod pretekstem konieczności obrony narodowej; dekret kataloński nazwany został
"niezgodnym z duchem Konstytucji". Przywódcy i kierownicy, którzy zostali odsunięci od
władzy przez samorządy lub raczej ci, którzy nie chcieli przyjąć stanowisk w
przedsiębiorstwach samorządowych, wrócili przepełnieni żądzą zemsty. Koniec nastąpił wraz z
dekretem z 11 sierpnia 1938 roku, militaryzującym wszystkie gałęzie wojennego przemysłu
pod kontrolą Ministerstwa Zasobów Wojennych. Fabryki dotknięte zostały napompowaną i
chorą biurokracją w postaci inspektorów i dyrektorów zawdzięczających swoje stanowiska
politycznym afiliacjom, w szczególności członkostwu w stalinowskiej Partii Komunistycznej.
Robotnicy demoralizowani byli faktem pozbawiania ich kontroli nad przedsiębiorstwami, które
sami podnieśli z gruzów podczas pierwszych krytycznych miesięcy wojny, na czym w
konsekwencji ucierpiała produkcja. W innych gałęziach przemysłu katalońskie samorządy
przetrwały aż do upadku hiszpańskiej republiki. Jednak produkcja została spowolniona przez
skalę wielu miejsc zbytu i braku surowców, na które rząd obciął kredyty. Nowonarodzone
hiszpańskie kolektywy wciśnięto w rysy klasycznych metod militarnych, w imię których
republika sama sobie związała skrzydła i poszła na kompromis z reakcją. Jednakże lekcja,
jakiej doświadczyły na sobie kolektywy jest niezwykłe stymulująca. W roku 1938 Emma
Goldman wychwalała je w ten sposób: "Kolektywizacja ziemi i przemysłu jaśnieje wielkim
blaskiem jako największe osiągnięcie jakiegokolwiek okresu rewolucyjnego. Nawet jeśli Franco
miałby wygrać, a hiszpańscy anarchiści zostaliby wytępieni, idea, którą zapoczątkowali,
przeżyje". 21 lipca 1937 roku w Barcelonie, przemowę wygłosiła Federica Montseny; jasno
przedstawiła następującą alternatywę: "Z jednej strony poplecznicy władzy i państwa
totalitarnego, z kierowaną przez nie ekonomią, będącego formą organizacji socjalnej
militaryzującej wszystkich ludzi i przekształcającej państwo w jednego wielkiego pracodawcę,
jednego wielkiego przedsiębiorcę; z drugiej strony kierowanie działalnością kopalni, pól, fabryk
i warsztatów przez klasę robotniczą zorganizowaną w federacje związków zawodowych". To
właśnie był dylemat hiszpańskiej rewolucji, lecz w niedalekiej przyszłości stać się może
dylematem socjalizmu na całym świecie.
tłumaczyli: Justyna Nowodworska i Jacek Zychowicz

RED RAT
http://red-rat.w.interia.pl
http://www.red-rat.republika.pl

You might also like