Professional Documents
Culture Documents
Drugi typ zamiany charakteryzuje zajęcie się już nie językiem au-
tora, ale stylem powieści, jednakże ów styl zostaje zawężony do
ram któregoś z podporządkowanych (chociaż [89/90] względnie
samodzielnych) jedności występujących w powieści.
2
W Rosji formaliści badali styl prozy artystycznej głównie w tych dwu ostatnich
płaszczyznach, czyli analizowali elementy narracji ustnej (skazu) jako najbardziej
charakterystyczne dla prozy artystycznej (Ejchenbaum) albo elementy fabularno-
informacyjne (Szkłowski).
Można wreszcie wyodrębnić czysto dramatyczne elementy powie-
ści, sprowadzając narrację do roli zwykłych didaskaliów przy dialo-
gach postaci powieściowych. Jednakże system języków w dramacie
jest zorganizowany w sposób zasadniczo odmienny, toteż języki te
brzmią zupełnie inaczej niż w powieści. Nie ma tutaj języka ogar-
niającego inne języki, dialogowo ku nim zwróconego, nie ma wyż-
szego ogarniającego wszystko dialogu pozafabularnego (niedrama-
tycznego).
stu, zna tylko jako neutralne słowo języka, słowo niczyje, języko-
wą ewentualność. Słowo bezpośrednie, tak jak je pojmuje trady-
cyjna stylistyka, napotyka w swoim nastawieniu na przedmiot je-
dynie opór samego przedmiotu (jego niewyczerpalność w słowie,
to, że jest nie do wypowiedzenia), nie napotyka natomiast na swo-
jej drodze ku przedmiotowi istotnego i różnorodnego przeciwdzia-
łania cudzego słowa. Nic mu nie przeszkadza, nic go nie kwestio-
nuje.
9
Liryka Horacego, Villon, Heine, Laforgue, Annienski i inni, jakkolwiek różne by-
wały te zjawiska.
Jednakże rozwinąć się, osiągnąć złożoność, głębię i jednocześnie
artystyczną doskonałość może on jedynie w warunkach stworzo-
nych przez gatunek powieściowy.
wiem nikt nie miał pojęcia, na czym polega praca pana Merdle’a
(pomijając sprawę robienia pieniędzy), przy wszystkich uroczys-
tych okazjach określano ją tymi właśnie słowy, które należało
przyjmować na wiarę i bez zastrzeżeń, a które stanowiły najnow-
szy [134/135] uprzejmy eufemizm wyrażający przypowieść o wiel-
błądzie i uchu igielnym" (ks. 1, rozdz. XXXIII).
wszystkich wiernych, by p o w i t a l i z r a d o ś c i ą t ę c h w a -
lebną nominację jako oznakę łaskawego a sub-
telnego hołdu złożonego przez łaskawego a
subtelnego lorda Decimusa na ołtarzu potęg fi-
nansowych, które w wielkim mocarstwie han-
dlowym zawsze... i tak dalej, i tak dalej wśród
o g ł u s z a j ą c y c h f a n f a r i t r ą b . Mając więc poparcie w tej
oznace hołdu sfer rządowych cudowny bank i wszystkie inne cu-
downe przedsięwzięcia rozwijały się i kwitły, a gapie zbierali się
przy Harley Street, Cavendish [135/136] Square, tylko po to, żeby
oglądać dom, w którym mieszkało złote dziwo" (ks. 2, rozdz. XII).
.I
I taka jest cała powieść Dickensa. W istocie cały jej tekst chciałoby
się upstrzyć cudzysłowami, wyodrębniając wysepki rozproszonej
bezpośredniej i czystej mowy autorskiej, ze wszystkich stron oto-
czone falami mowy różnojęzycznej. Zrobić tego jednak nie sposób,
ponieważ, jak stwierdziliśmy, często jedno słowo czy zwrot jest
jednocześnie składnikiem mowy cudzej i mowy autorskiej.
nej z nich. Autor nie ma, jak się zdaje, własnego języka, ma nato-
miast swój styl, swoją organiczną, jednolitą zasadę gry z językami
i pośredniego przekazywania swoich prawdziwych intencji znacze-
niowych i ekspresywnych. Gra językowa i zupełny często brak bez-
pośredniego, do końca własnego, słowa nie zmniejszają, rzecz ja-
sna, ogólnej głębokiej intencjonalności, to znaczy ideologicznej
sensowności całego utworu.
9) "Dziwny był stan jego duszy. W ciągu dwóch dni tyle nowych
wrażeń, tyle nowych twarzy... Po raz pierwszy w życiu zaprzyjaźnił
się z dziewczyną, którą – według wszelkiego prawdopodobieństwa
– pokochał; był u kolebki ruchu, któremu – według wszelkiego
prawdopodobieństwa – gotów poświęcić wszystkie swoje siły... I
cóż? Czy odczuwa radość? Gdzie tam! Czy się waha? Tchórzy? Nie-
pokoi? Ani trochę. Może przynajmniej czuje w sobie owo napięcie
całego jestestwa, ów poryw, pęd naprzód, ku pierwszym szeregom
bojowców – uczucia, których doznaje sięw przeddzień walki? I to
nie. A czy w gruncie rzeczy on, Nieżdanow, wierzy w samą «spra-
wę»? Czy rzeczywiście wierzy w swoją miłość? – O, przeklęty pięk-
noduchu! Sceptykul – szeptały bezgłośnie jego wargi. – Dlaczego
nie chce mu się nawet mówić, skąd to znużenie, kiedy nie krzyczy,
1935 Michaił BACHTIN: Słowo w powieści s. 89 / 157
187
188
1935 Michaił BACHTIN: Słowo w powieści s. 128 / 157
Slowo'w powieści
189
obejmując nim przy tym nie jeden, ale kilka języków, tym bardziej
przedmiotowy staje się język przedstawiający, język-reflektor,
przekształcając się w końcu w jeden z obrazów języków powieści.
Klasycznymi przykładami są tutaj Don Kichot, angielska powieść
humorystyczna (Fie1ding, Smollett, Sterne) i niemiecka romanty-
cza powieść humorystyczna (Hippel, Jean Paul). W tych przypad-
kach zobiektywizowany jest zazwyczaj sam proces pisania powieści
i obraz powieściopisarza (częściowo już w Don Kichacie, potem u
Sterne'a, Hippla, Jean Paula).
Wszelka powieść jest jako całość, jeśli na nią spojrzeć z punktu wi-
dzenia realizującego się w niej języka i językowej świadomogci,
hybrydą. Jest, powtórzmy raz jeszcze, zamierzoną i świadomą, ar-
tystycznie zorganizowaną hybrydą, nie zaś niejasnym mechanicz-
nym zmieszaniem języków (ściślej – elementów języków). Celem
zamierzonej powieściowej hybrydyzacji jest artystyczny obraz ję-
zyka.