Professional Documents
Culture Documents
poradniki "udoskonalacze", które jak "dieta cud" mają podać gotowy przepis, jak z
ciamajdy stać się człowiekiem czynu, z nieuka błyskotliwym intelektualistą, z pełnego
kompleksów nieudacznika -pełnym werwy, pewności siebie amantem, zaś własną
neurotyczną osobowość przekształcić w harmonijnie funkcjonujący, działający bez
zgrzytów i zacięć mechanizm.
Pragnienie bycia doskonałym jest czymś godnym pochwały i uznania, zwłaszcza
gdy doskonałość ta wyrażać się ma nie tylko w zgrabnej sylwetce ciała, ale przede
wszystkim w doskonałości psychicznej, moralnej i duchowej człowieka.
Pragnienie bycia zdrowym, unikanie cierpienia, eliminowanie zagrożenia, to naturalny
mechanizm obrony każdej żywej istoty.
Realizacja tych pragnień jest w rzeczywistości trudna, tak trudna jak trudny jest
proces uczenia się, przyswajania wiedzy, kształcenia dobrych nawyków, formowania
właściwych postaw, eliminowania błędów. Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, jak
trudno opanować wzburzenie, darować winę, wybaczyć urazy. Dla niektórych z nas
wydaje się to nie do osiągnięcia głównie dlatego, że nigdy nie poświęcaliśmy więcej
uwagi, energii a w związku z tym nie doświadczyliśmy satysfakcji z tego, że ustąpiliśmy
zamiast pokonać, wybaczyliśmy zamiast wziąć odwet.
Autor opracowania, który nosi wielce obiecujący tytuł "Klucz do siebie", jest jednym
z wielu, których zagadnienie pracy nad sobą fascynuje, l mimo, że problem ten ujmuje
psychofizjologicznie, nie brak tu elementów duchowych, oraz typowych zagadnień,
charakterystycznych dla medycyny behavioralnej, gdzie formy reagowania i zachowania
człowieka odnoszone są do zagadnień zdrowia i choroby.
"Klucz do siebie" nie spełni jednak swego zadania, jeżeli czytelnik potraktuje w sposób
mechanistyczny jego treść. W treści tej bowiem jest dużo nieścisłości, niedopowiedzeń, a
za to dużo "nacisków" sugestii o wartości, odrębności i wyjątkowej skuteczności
proponowanej metody.
Jak Szanowny Czytelnik sam się przekona, stosowanie metody dra Alijewa
wymaga od przeciętnego człowieka sporej wiedzy z zakresu psychologii i fizjologii
(zwłaszcza neurofizjologii mózgu), gdyż autor jest przedstawicielem szkoły, w której każde
zjawisko życia psychicznego odnoszone jest i wyjaśnione w oparciu o neurofizjologiczne
procesy zachodzące w mózgu człowieka. Nie ułatwia to lektury, choć niewątpliwie
przydaje jej "naukowego" charakteru.
Najbardziej wartościową jest ta część opracowania, w której autor stara się
sformułować swoją koncepcję w postaci konkretnych ćwiczeń. Ćwiczenia te mają nauczyć
przede wszystkim wewnętrznej swobody "automatycznego" zwolnienia psychofizycznych
procesów, oszczędzania energii i jej szybkiego odbudowywania (gromadzenia).
Nie jest to novum, gdy chodzi o cel, jaki ma zostać osiągnięty dzięki ćwiczeniom, gdyż
wcześniejsze opracowanie znanego amerykańskiego kardiologa H. Bensona "Relaxation
Response", czy u nas prof. S. Sieka "Relaks i autosugestia" traktują o tym w sposób
szczegółowy i jasny. Nie należy też do nowości baza, na której buduje swoją metodę
Alijew. Hipnoza, a raczej głęboka sugestia, do której odwołuje się autor "Klucza do
siebie", mają wystarczająco bogatą literaturę i zostały sprawdzone w procesach
terapeutycznych różnych schorzeń.
Pozytywnym natomiast w tym, co proponuje Alijew jest to, co nazywa on
"znalezieniem właściwego obrazu", który rozpoczyna autoregulację a w konsekwencji
doprowadza do harmonii procesów psychicznych i somatycznych. Wydaje się, że to jest
właśnie ów klucz, ale trudno będzie Tobie samemu, Drogi Czytelniku, znaleźć go i wziąć
do ręki bez pomocy psychologa, czy lekarza psychiatry.
Jeżeli jednak ta książeczka sprawi, że zapragniesz bardziej "być" niż "mieć", i że Twoje
"być" będzie stałym doskonaleniem życia, życia, w którym nie inni ale Ty sam
decydujesz o sobie i stanie swego zdrowia, trud piszącego te słowa zostanie nagrodzony.
Dr JAN TYLKA
Z zaciśniętą pięścią na... tygrysa
Powtarzamy lekcję
Czym różni się metoda autoregulacji od zwykłego i znanego wszystkim wolicjonalnego
samoregulowania? Czy nie wystarczy wytyczyć dokładny cel i postępować zgodnie z nim?
Po pierwsze: autoregulacja wprowadza wewnętrzną harmonię i jakby nas wyzwala co
jest źródłem równowagi duchowej.
Po drugie: stosując moją metodę otrzymujemy do dyspozycji całościowa, pełniejszą
realizację regulowania wolicjonalnego, z podłączeniem wszystkich potencjalnych
możliwości psychiki oraz całego organizmu.
W programie należy dokładnie ustalić czas znajdowania się w reżimie autoregulacji. Jeśli
powiedziałem sobie w myśli lub przedstawiłem obrazowo: jedna minuta nie muszę już się
pilnować! Mój oraz każdego z nas zegar pracuje bowiem z precyzją budzika. Dokładnie
po 60-ciu sekundach oczy automatycznie się otworzą i powrócimy do normalności.
Skąd my to znamy? Przecież wszyscy mają tę naturalną zdolność, daną przez naturę.
Tylko należy nauczyć się posługiwać nią, opanować i rozszerzyć rejony jej zastosowania.
Stawszy się świadomie wolicjonalną, będzie znacznie silniejszą, uniwersalniejszą,
nadającą się do stosowania w najróżniejszych celach.
W ten oto sposób trening z pomocą autoregulacji sprzyja przyśpieszonemu rozwojowi
uniwersalnych związków między psychiką a organizmem.
Cóż to za związki?
Wiadomo, że jeśli trenujemy, na przykład, wytrzymałość na mróz poprzez hartowanie ta
adaptacyjna funkcja organizmu w końcu wystąpi. To samo nastąpi, jeśli będziemy
trenować budzenie rankiem, o określone] godzinie.
Lecz trening, realizujący różne zadania, może zajmować nam dużo czasu. Tym więcej, im
więcej zadań sobie stawiamy. W takim przypadku autoregulacja przyśpieszy realizację
najróżniejszych zaplanowanych celów.
Zaplanowaliście słodko zasnąć po napiętym dniu pracy i przebudzić się wypoczętym o
szóstej rano. Włączcie system autoregulacji i życzcie sobie dobrej nocy! Wyobraźcie
sobie, że o szóstej rano oczy same się otworzą. Gdy tylko o tym pomyślicie, organizm
zacznie pracować według zadanego programu. Jeśli w ten sposób potrenujecie przez
kilka dni, wytworzy się przyzwyczajenie do spokojnego zasypiania i budzenia się
wypoczętym w każdych warunkach. Włączenie programu będzie za każdym razem
szybsze, by w końcu przejść w nawyk: nie będziecie nawet musieli wywoływać stanu
autoregulacji wystarczy tylko chęć.
To samo będzie dziać się w innych przypadkach. Dwa, trzy razy wywołujecie żądaną
reakcję (na przykład, rozgrzanie się podczas mrozu czy pozbycie się bólu głowy) za
pomocą reżimu autoregulacji i zadziałały związki, zachodzące miedzy waszym
życzeniem a systemami wykonawczymi organizmu!
Jedne związki będą powstawały szybciej, inne wolniej. Nie powinno to zniechęcać, cała
rzecz polega na treningu.
Jeżeli jednak żądana reakcja nie następuje pamiętajcie o trzech zasadach autoregulacji.
Zasada pierwsza. Stan autoregulacji jest stanem równowagi między psychicznymi i
fizjologicznymi funkcjami organizmu, podczas niego odpoczywa dusza i ciało. Jeśli dany
stan nie włącza się od razu, NIE ŚPIESZCIE SIĘ, spróbujcie jeszcze i jeszcze raz.
Podczas kiedy próbujecie wywołać stan mózg z intensywnych wrażeń dnia przełącza się
w kierunku przez was pożądanym.
Po określonym treningu stan autoregulacji będzie włączać się od razu przy pierwszym
wysiłku woli. Być może zadanie, które chcecie realizować przy pomocy reżimu
autoregulacji, jest dla was nowe, niezwykle lub zbyt odpowiedzialne. Popatrzcie na to
zadanie z innej perspektywy. Nie tak, jak ogląda się szczyt przed wspinaczką, ale tak,
jakbyście grali w interesującą grę dziecięcą.
Zasada druga. W reżimie autoregulacji psychika i organizm znajdują się w położeniu,
przypominającym przełączanie szybkości w samochodzie na "neutralną", gdy jeszcze
działa energia poprzedniego momentu. A wy chcecie ją pokonać, przełączając w
określonym kierunku.
Dlatego pamiętajcie o inercji stanu wyjściowego swojego systemu nerwowego. Pokonuje
się ją głębią reżimu autoregulacji i ostrym, pobudzającym obrazem oczekiwanego
rezultatu. Na przykład, jeśli znaleźliście się w depresji, poprawa samopoczucia nastąpi
tylko wtedy, kiedy zastosowawszy wolę i wyobraźnię twórczą, sformułujecie żądany obraz
stanu aktywnego. Reżim autoregulacji nagrodzi wasze, wolicjonalne i twórcze wysiłki
materializując je.
Dla wewnętrznej natury organizmu trzeba formułować zadanie w języku duszy, to znaczy
w najnaturalniejszym języku zamierzeń wewnętrznych. Jeden wykorzystuje obrazy
wizualne, inny woli wskazówki myślowe. Prędko nauczycie się wyczuwać ten język, za
pomocą którego nasza świadomość porozumiewa się z nieświadomymi mechanizmami.
Opanowawszy je możesz stać się prawdziwym PANEM swego organizmu!
Określcie dokładnie swoje cele! Zanim wstąpicie w królestwo autoregulacji, MUSICIE
WIEDZIEĆ CZEGO CHCECIE!
W przypadku, gdy zaplanowane zadanie jest określone niedostatecznie, głębia reżimu
autoregulacji się obniża.
Zasada trzecia. Przy posługiwaniu się autoregulacją należy wiedzieć, że istnieją zarówno
zależne od nas jak i wegetatywne funkcje organizmu, Te pierwsze można zmusić do
działania jedynie wysiłkiem woli, zaś do włączenia wegetatywnych (typu ciśnienie,
termoregulacja, wydzielanie potu itp.) trzeba wywołać obraz bodźców, odpowiadających
tym funkcjom.
Tak na przykład obraz wypitej filiżanki kawy wywoła w reżimie autoregulacji u
niskociśnieniowca zwiększenie napięcia, a obraz zażytej tabletki może usunąć atak
choroby wieńcowej jeżeli oczywiście to lekarstwo przedtem pomagało.
W TEN SPOSÓB UAKTYWNIAJĄ SIĘ I PODPORZĄDKOWUJĄ ŻĄDANIOM WOLI INNE,
PRZEDTEM NIEZALEŻNE OD NIEJ FUNKCJE WCZEŚNIEJ PRZEŻYTE STANY,
WRAŻENIA. REAKCJE FIZJOLOGICZNE I NAWYKI.
Autoregulacja służy więc rozwojowi związków między wolą a nieświadomymi
mechanizmami organizmu.
Bez bólu
Mówiąc o fenomenach autoregulacji, w pierwszej kolejności mamy na myśli umiejętność
obniżania progu odczuwania bólu. Na przykład pozbywania się bólu głowy, zęba czy
serca. W stanie szczególnym można znieczulić praktycznie każdą część ciała.
Demonstrując efekty znieczulania w grupie uczących się autoregulacji, ochotnicy
wywołują u siebie stan szczególny i dają organizmowi, przykładowo, następujący
program: "Ręka (szczęka, ząb) stała się nieczuła na ból, odrętwiała". Przy tym wskazane
jest pogrążenie się w stanie neutralnym jak najgłębiej, by nie przeszkadzać organizmowi
w syntetyzowaniu żądanej reakcji zwrotnej. Nie należy przy tym mieszać się do procesu
jej realizacji, nie rozmyślać jak i dlaczego odpowiednia reakcja powinna zadziałać i jak w
ogóle zachodzi znieczulenie, l czy zajdzie? Jeśli tak ukierunkujemy świadomość
automatyczna reakcja zablokuje się, jako, że z jednej strony automaty otrzymają zadanie
typu ",,", zaś z drugiej typu "nie",
Można, jeśli się chce, wykorzystać sprzyjające efektowi obrazy wyobrażeń ze swojego
doświadczenia życiowego. Na przykład, jak to kiedyś znieczulano mi stłuczenie
chloroetylem, albo ząb za pomocą zastrzyku. Obrazy te odruchowo ożywiają w pamięci
organizmu ślady dawnych reakcji.
A oto kilka przykładów wykorzystana autoregulacji w celach leczniczych i profilaktycznych.
Nagromadziliśmy dostatecznie duże doświadczenie jeśli chodzi o zabiegi chirurgiczne
wykonywane z pomocą autoregulacji. Uczyliśmy pacjentów, by sami przygotowywali się
do operacji. W klinice mikrochirurgii ocznej u profesora S.N. Fiodorowa przeprowadzany
był następujący eksperyment. Chorzy przychodzili do kliniki o piątej wieczorem. Od 7.00
do 8,30 poddawali się psychoterapii grupowej, to jest w stanie hipnozy uczyli się
autoregulacji. W następnym dniu, o 10-tej rano byli operowani.
Przy uczeniu główną uwagę poświęcano temu, by chorzy w przededniu operacji mogli
poprawić swój nocny sen, a bezpośrednio przed zabiegiem samodzielnie zagłębić się w
stan głębokiej relaksacji i drzemki.
Bardzo ważne okazało się nie tylko znieczulenie, ale także pozbycie się strachu przed
zabiegiem. Od tego w niemałym stopniu zależy stan i zachowanie chorego podczas
operacji. Przekonaliśmy się, że człowiek postawiony na progu krytycznej sytuacji
emocjonalnej (tj. tuż przed operacją) szybciej się uczył,
Około 30-40% z ogólnej liczby chorych, których uczyliśmy autoregulacji, już po pierwszym
ćwiczeniu mogli rankiem samodzielnie zagłębić się w potrzebny stan i przebywać w nim
podczas operacji, a nawet po niej od trzydziestu minut do kilku godzin. Jest to bardzo
korzystne dla okresu rehabilitacji i przyśpiesza wyzdrowienie. Pozostali pacjenci albo nie
w pełni poddawali się nauce, albo nie do końca wierzyli w swoje możliwości.
Wszyscy chirurdzy, pracujący w tym dniu przy operacjach, a i sam profesor Fiodorow
zauważyli, że chorzy, którzy opanowali autoregulację, w porównaniu do innych byli
spokojniejsi w czasie zabiegu i mieli "miękkie" oczy. Rzecz jasna pacjentom, którzy sami
wywoływali u siebie stan relaksacji, nie podawano żadnych preparatów uspakajających
ani znieczulających.
W erewańskim szpitalu republikańskim przeprowadzono około stu chirurgicznych operacji
otolaryngologicznych z zastosowaniem autoregulacji. Niektórzy chorzy nauczyli się
kierować swoim stanem ,,, że nawet po wyjściu ze szpitala, z własnej inicjatywy,
wykorzystywali tę umiejętność w różnych dziedzinach. Udane pokonanie stresu podczas
zabiegu upewniło ich co do pożytku z umiejętności wywoływania stanu autoregulacji, a
operacja stała się czynnikiem wzmacniającym efekt nauczania. Jeden z pacjentów po
wyzdrowieniu stosował nawet autoregulację w czasie... gry w szachy!
Znana gimnastyczka Olga Korbut, doświadczywszy stanu autoregulacji opowiedziała mi,
że wykonując w tym stanie ćwiczenia gimnastyczne, może prześledzić system
przygotowania mięśniowego, co umożliwia doskonalenie mistrzostwa technicznego.
Kierownik katedry chorób otolaryngologicznych Dagestańskiego Instytutu Medycznego
doktor nauk medycznych, profesor M.S. Michałowski tak określa efekt stosowania
autoregulacji.
"Pracownicy Ośrodka Autoregulacji z powodzeniem nauczyli wywoływać ten stan u 127
chorych z różnymi chorobami otolaryngologicznymi, jak również chorych
przygotowujących się do operacji.
Wszyscy pacjenci, którzy przeszli kurs nauczania w programie obowiązkowym, nauczyli
się nie odczuwać bólu bez znieczulenia. Opanowanie nawyku kierowania stanem
psychoemocjonalnym pozwala chorym normalnie, głęboko spać w noc przed zabiegiem
chirurgicznym, bez zażywania leków. A następnie zaprogramować stan spokoju,
nieodczuwania strachu po przebudzeniu oraz podczas operacji".
Jeden z moich przyjaciół wywoływał stan specjalny gwoli pozbycia się siwizny, l
wyobraźcie sobie wyszło! Po miesiącu jego włosy pociemniały!
Sądzę, że zainteresuje Czytelnika rozmowa pisarza Wladimira Stolarowa z Ludmiłą P.,
która opanowała metodę wywoływania stanu autoregulacji. Kobieta ma 39 lat, jest
mężatką, wychowuje dwóch synów, pracuje w zakładzie przemysłowym jako robotnica.
Władimir Stolarow: Co Panią skłoniło do nauczenia się autoregulacji?
Ludmiła P.: Zainteresowanie metodą Na brak zdrowia raczej nie skarżyłam się. Tyle, że
pod koniec dnia pracy odczuwałam silne zmęczenie. Mimo to zmuszałam się do
wykonywania prac domowych. W.S.: Jak szybko opanowała Pani "klucz"?
L.P.: Jeśli dobrze pamiętam, w ciągu 3-5 seansów, trwających po pół godziny.
W.S.: Czy Pani może porównać stan poprzedni z obecnym?
L.P.: Po pierwsze byłam bardzo wybuchowa i obrażalska. Teraz, jur od 5 lat maż nie
usłyszał ode mnie ostrego słowa, l zupełnie zapomniałam, co to takiego obrażać się na
ludzi. Po drugie byłam ponad miarę wrażliwa. Synowie wychodzą bawić się, a ja miejsca
nie mogę sobie znaleźć. Różne głupie myśli pchają się do głowy. Teraz tego już nie ma.
Autoregulacją pomagałam sobie również w krytycznych momentach. Kiedyś upadłam,
poślizgnąwszy się na lodzie. Miałam torsje i silny ból głowy. W domu położyłam się,
wywołałam stan neutralny i wyobraziłam sobie, że z tyłu głowy podłączono mi elektrody,
by przepuścić przez nie prąd.
W.S.: A dlaczego z tyłu głowy? L.P.: Nie wiem, pewnie dlatego, że tam mnie bolało.
W.S.: l pomogło?
L.P.: Najpierw poczułam ciepło wędrujące od karku do nosa. Potem ból zaczął słabnąć. W
ciągu nocy wywołałam ten stan ze trzy razy.
W.S.: A co z oparzeniem?
L.P.: Wiedziałam, że przy oparzeniu ulega zniszczeniu struktura skóry. A dla jej odbudowy
potrzebny jest silny dopływ krwi. Wywołałam stan neutralny, wyobraziłam sobie cyrkulację
krwi w nogach. Wtedy częściej wywoływałam stan niż przy wstrząsie, dzięki temu nie
miałam bąbli. A po trzech dniach i zaczerwienienie przeszło. Teraz nie ma żadnych
śladów.
W.S.: A ból zęba może Pani zlikwidować?
L.P.: Co też Pan mówi! Oczywiście, że nie!
W.S.: Dlaczego?
L.P.: Bo w to nie wierze.
W.S.: Ale przecież nie próbowała Pani!
L.P.: Po co, jeśli nie wierzei W.S.: Czy zdaje sobie Pani sprawę, że brakiem wiary
ogranicza Pani
swoje możliwości? L.P.: Rozumiem, ale nic na to nie poradzę, że nie wierzę!
W.S.; Jeśli Pani opanowała klucz, czy może Pani przekazać to komuś? Ściślej, czy może
Pani nauczyć inną osobę posługiwać się nim?
L.P. Oczywiście. Nauczyłam męża. Inna sprawa, że jemu idzie gorzej. Alijewa trzeba
poprosić. Nauczyłam krewnych. Starszego syna ma 15 lat. Zrobiłam to bez pozwolenia
Alijewa. Bardzo chciałam im pomóc.
W.S.: Do czego zdolny jest syn?
L.P.: Wchodzi w stan neutralny i tańczy młodzieżowe tańce, break na przykład. A
normalnie, w zwykłym stanie, mówi, że się wstydzi i traci rytm.
W.S.: Czy nie zauważyła Pani u siebie jakichś nowych zdolności i możliwości po
opanowaniu klucza?
L.P.: Nie, co może zajść nowego u kobiety, która ma na głowie rodzinę? Nie, Chyba tylko
tyle, że nieraz pozbawiam bliskich bólu głowy.
W.S.: W jaki sposób?
L.P.: Wyobrażam sobie, że w koniuszkach palców czuję prąd, jak ukłucia igiełek. Kładę
prawą rękę na karku chorego, lewą zaś na czole i lekko przechylam jego głowę w tył.
Prawdą jest, że sama powinnam być w stanie. Wtedy lepiej czuję co należy robić.
W.S.: l rzeczywiście ból ustępował?
LP.: Jeszcze nie zdarzyło się, abym nie pomogła!
Oczywiście w sytuacjach takich, jak opisane pojawia się inna kwestia: czy człowiek,
który opanował klucz do kierowanego stanu, może użyć go do wyrządzenia krzywdy?
Rozmowy z byłymi pacjentami wskazują, że ludzie dobrze wyuczeni, z utrwalonym
nawykiem, mogą wywoływać u siebie najróżnorodniejsze reakcje. Do tej pory nie było
jednak przypadku, by człowiek postawił przed sobą zadanie realizacji zła. Jestem pewien,
że stan harmonii neutralizuje takie polecenia. Jakże mogłoby być inaczej? Harmonia to
szczęście, to znaczy zdrowie duchowe. A co za tym idzie, nie zawaham się użyć wielkich
słów, ogólna humanizacja.
A oto jeszcze jeden krótki zapis z dziennika Władimira Stolarowa:
"Przyjechali goście z Tbilisi. Dwie starsze damy: Anna Grigoriewna Owsiannikowa była
aktorka i Maria Aronowa Własowa, emerytowana lekarka. Anna Grigoriewna zapytała
autora metody kierowanej autoregulacji.
Czy Pan sam ma klucz do stanu neutralnego?
Nie mam uśmiechnął się doktor Alijew.
Jeśli nie mam dziesięciu rubli, a ktoś prosi o nie, czy mogę spełnić tę prośbę?
Oczywiście, że nie.
Niejeden człowiek życie poświęcił, by nauczyć się kierować sobą. Najtęższe umysły
ludzkości szukały drogi...
To znaczy, że nie szukały jej tam, gdzie trzeba.
Zgodzi się Pan rozmówczyni nie dawała za wygraną że nauczyć człowieka tego w
ciągu dziesięciu seansów to brzmi niepoważnie? Doktor Alijew zbliżył się do niej:
Proszę wstać.
Po kilku minutach Anna Grigoriewna zagłębiła się w fazę. Po pięciu minutach
samodzielnie powtórzyła ten stan, Oczy jej błyszczały.
Zrozumiała Pani? zapytał doktor.
Tak. Dziękuję skłoniła się Anna Grigoriewna..."
Wśród fenomenów autoregulacji można znaleźć masę ciekawych przykładów.
Mój przyjaciel (nie będę wymieniać nazwiska) zazwyczaj cierpiał podczas urodzin i innych
uroczystości, bo alkohol wywoływał u niego silną alergię. Wyzwól mnie z tego poprosił
kiedyś.
Zahipnotyzowałem go i zasugerowałem, że żadnej alergii już nie będzie mieć. Po paru
tygodniach spotykam przyjaciela, a on prosi bym go ponownie zahipnotyzował j "zmienił
płytę". Okazuje się, że picie tak go pociąga, iż stało się to nie do wytrzymania!
Nauczyłem go autoregulacji. Podczas pierwszej lekcji wywołał u siebie obraz wypitego
wina i naturalnie żadnej towarzyszącej temu alergii. Potem wyobraził sobie, że alkohol
wywołuje silną alergię wraz z mdłościami. Reakcja włączyła się. Teraz powiedziałem od
ciebie zależy, czy będziesz pić czy nie. Dysponujesz instrumentem za i przeciw.
Przyjaciel okazał się człowiekiem z charakterem. Więcej nie pił.
Jeden z moich uczniów, lekarz, opowiadał, że pewnego razu jego pacjentka na
propozycję wywołania u siebie stanu autoregulacji w celu otrzymania wrażenia
przyjemnego wypoczynku zareagowała w następujący sposób: źrenice rozszerzyły się,
oddech przyśpieszył, na policzkach pojawiły się rumieńce i (o Boże!) zaczęła
automatycznie podnosić rzekomą strzykawkę do żyły... Okazało się, że była kiedyś
narkomanką. Lekarz zasugerował jej w tym momencie, że od tej pory uczucie
przyjemności będzie niezależne od narkotyku.
Pod kontrolą lekarza kilkakrotnie powtórzyła wchodzenie w stan autoregulacji bez
czynności z rzekomym narkotykiem. Potem sama trenowała autoregulację i po kilku
miesiącach pokonała zależność od narkotyków.
Rozpoczęliśmy pracę na oddziale ginekologicznym w Republikańskim Szpitalu Klinicznym
miasta Machaczkały. Oto skrócona opinia o wynikach tej pracy, wydana przez kierownika
katedry położnictwa i ginekologii Dagestańskiego Instytutu Medycznego, doktora nauk
medycznych profesora M.A, Omarowa.
"Wszystkie poddane szkoleniu kobiety przejawiały dużą aktywność w opanowaniu
programu, dążyły do utrwalenia nawyków i samodzielnego ich wykorzystania. U
wszystkich kobiet chorych i ciężarnych stwierdzono wyraźny efekt terapeutyczny,
polegający na komforcie samopoczucia i poprawie snu.
Metoda autoregulacji ułatwia przygotowanie ciężarnych do rodzenia".
Dla pracowników Ośrodka Autoregulacji najciekawsza okazała się właśnie praca z
kobietami ciężarnymi. Chętnie i szybko opanowują one klucz i z zadowoleniem
wypoczywają w "nirwanie". Nie bez podstaw uważa się, że kobieta ciężarna powinna
znajdować się w stanie błogości duchowej. Że nie należy opowiadać przy niej żadnych
koszmarnych przypadków czy historii. Grupa uczonych amerykańskich z uniwersytetu w
Północnej Karolinie przeprowadziła badania, potwierdzające tę mądrość ludową. Okazało
się, że dziecko zanim przyjdzie na świat przyswaja pewne informacje o świecie
zewnętrznym. Kształtowanie się psychiki dziecka na poziomie embrionalnym zależy od
sposobu myślenia matki, jej stanu duchowego, przeżywanych emocji pozytywnych i
wrażeń.
Niech mnie nazwą utopistą, ale jestem pewien, że podstawową działalność człowieka
pracę można przekształcić w źródło jego zdrowia! Oczywiście jeśli będzie to ulubiona
praca, w której człowiek znajduje możliwość realizacji swoich zdolności twórczych.
Płynące z tego zadowolenie moralne będzie sprzyjać ogólnej harmonii pracownika.
Jednak i obecnie autoregulacja pozwolą pracownikowi skutecznie adaptować się do
warunków działalności, zaś technologowi doskonalić proces technologiczny ze
szczególnym zwróceniem uwagi na adaptacyjne zdolności pracowników. Wzajemne
wysiłki socjologów, psychologów i medyków, jak również innych specjalistów, zajmujących
się pracą za pomocą autoregulacji mogą zbliżyć proces pracy do pożytecznego
obciążenia treningowego.
Myślę, że stanowisko pracy może stać się swojego rodzaju boiskiem sportowym, a zakład
pracy fabryką zdrowia. Oczywiście przy spełnieniu warunku prawidłowej działalności
zakładowych służb ekologicznych.
Naukę autoregulacji w zakładach pracy zwykle zaczyna się od dyrektora lub jego
zastępcy. Uczy się ich, jak pozbywać się emocji negatywnych i nadmiernego napięcia
stresogennego. Jak utrzymywać dobre samopoczucie oraz opanować umiejętność
większego koncentrowania się na problemach, wymagających podejmowania szybkich
decyzji, A także szybszego i głębszego zasypiania po dniu pracy. Zgodzicie się, że
wszystko to w jakiś sposób pomoże wyeliminować atmosferę nerwowości, panującą w
większości zakładów, w których z zasady właśnie szef narzuca styl pracy.
Po opanowaniu autoregulacji przez dyrekcję zajmujemy się załogą.
Przeprowadzamy dyskusję o istocie autoregulacji, układamy grafik zajęć, przyjmując
zapisy do poszczególnych grup. Pierwsze dwa, trzy dni zajęć wypełnia psychoterapia
grupowa. Kursantom sugeruje się poprawę samopoczucia ogólnego, zmniejszenie
zmęczenia, podwyższenie stopnia zdolności do pracy, poprawę snu. Obiecuje się, że ich
samopoczucie będzie poprawiać się z każdym następnym zajęciem...
W procesie opanowania klucza sugeruje się, że stan autoregulacji jest stanem
leczniczym, w którym zaczyna działać nasza wewnętrzna "apteka". Organizm przełącza
się na fale głębokiego wypoczynku i odbudowy sił, uzdrawiającego nastroju, człowiek
odczuwa przyjemny komfort, przypływ sił witalnych, zaczyna swobodnie oddychać, Po
wyjściu ze stanu szczególnego zaleca się wykonanie kilku ćwiczeń fizycznych, podobnie
jak po przebudzeniu. Środkami sugestii pobudza się także do zajęć gimnastycznych i
odzwyczajania się od szkodliwych nałogów.
Kursanci przygotowujący się do samodzielnego włączenia autoregulacji muszą jak przy
ważnym zabiegu leczniczym znajdować się pod wpływem emocji pozytywnych. Poleca
się wykorzystanie klucza w celu wypoczynku, w zależności od potrzeb organizmu.
Częstotliwość stosowania autoregulacji ustala lekarz podczas indywidualnych konsultacji,
zalecając odtwarzać w reżimie autoregulacji te obrazy i stany, które zwykle polepszają
samopoczucie (spacer po lesie, sauna, prysznic...).
W wyniku zastosowania autoregulacji u znakomitej większości pracowników jednego z
zakładów przemysłu elektronicznego nastąpiło znaczne polepszenie ogólnego
samopoczucia, charakteryzujące się obniżeniem napięcia psychicznego i zmęczenia,
ustabilizowaniem poziomu ciśnienia oraz zmniejszeniem skarg na bóle głowy, depresje i
zaburzenia snu.
Odnotowano również wyraźną poprawę klimatu psychologicznego w grupach
uczestniczących we wspólnych zajęciach i dążących do osiągnięcia tego samego celu.
Do fenomenów autoregulacji można odnieść także znane zjawiska z dziedziny hipnozy.
Wszystko, co można zrobić pod hipnozą, da się także wykonać za pomocą autoregulacji,
bez pomocy hipnotyzera. Ta cała ogromna dziedzina znajduje się obecnie w stadium
badań.
Przy pomocy stanu specjalnego można także odtwarzać i rozwijać naturalne, niezwykłe
możliwości, obserwowane u ludzi. Przykładem niech będzie mój przyjaciel z Armenii,
Samuel Garibian, znany z fenomenalnej pamięci. Będąc w dobrej formie zapamiętuje od
razu dwa tysiące słów i może je cytować od początku do końca, ze środka, albo od
wskazanego miejsca. Tę zdolność można rozwinąć u każdego oczywiście w określonym
stopniu.
Włączanie odpowiednich odruchów charakteryzują doświadczenia przeprowadzane w
autoregulacji. Podobnie zresztą jak i w stanie hipnozy. Czasem mnie pytają, czy śpiew,
taniec i inne wykonywane wtedy czynności nie są tylko zwykłą imitacją? Przecież nie tak
znów trudno wyobrazić sobie siebie jako kogoś innego! Na tak postawione pytanie
odpowiadam: A czy aktor może zagrać znieczulenie podczas operacji chirurgicznej?
Ta zdolność do samodzielnego znieczulania w stanie autoregulacji jest jakby
dokumentem, potwierdzającym obiektywność fazowego stanu pracy mózgu.
Drugim potwierdzającym to dokumentem jest włączanie w stanie specjalnym odruchów,
których istnienia człowiek nawet się nie domyślał.
Przykład: neurologia zna test Babińskiego, kiedy to przeciąga się igłą po podeszwie stopy.
U dorosłych mimowolne łaskotanie wywołuje odruch zgięcia i zaciśnięcia palców, u dzieci
na odwrót, palce napinają się i rozchodzą na boki. Jeżeli dorosłemu zasugerować w
hipnozie, że jest w wieku niemowlęcym włączy się u niego odruch rozczapierzania
palców.
Chcę jeszcze raz podkreślić: im głębszy stan neutralny, tym człowiek nabywa większe
możliwości. Spotyka się pacjentów, którzy bardzo chcą wywołać głęboki stan, ale nawet
przy wydatnej pomocy lekarza to im nie wychodzi. Są i tacy, którzy już natychmiast, w
pierwszych minutach nauki mogą wywołać stan i zachować tę zdolność na długi okres.
Kiedy nauczysz się pływać nie stracisz tej umiejętności. Trzeba tylko trenować,
szlifować technikę. Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że mniej więcej
sześćdziesiąt procent ogólnej liczby ćwiczących opanowuje metodę w ciągu dziesięciu
godzinnych zajęć. Z pozostałymi trzeba dłużej popracować.
Nasuwa się pytanie, czy bywają ludzie, którzy w ogóle nie są zdolni do opanowania
autoregulacji? Czy każdy może nauczyć się kierowania swoimi procesami hipnotycznymi?
Przecież mówi się, że istnieją ludzie podatni i nie podatni na hipnozę... Sam jestem
lekarzem psychiatrą i oddałem ponad dwadzieścia lat pracy hipnozie klinicznej i
eksperymentalnej. I ja sam będąc autorem metody autoregulacji nie posiadam klucza!
Chociaż wielokrotnie próbowałem nie udało mi się siebie zahipnotyzować. Nie potrafili
tego dokonać także moi uczniowie. A więc?
Paradoksalność mojego przypadku tkwi nie w tym, że znalazłem się w klasycznej sytuacji
szewca, który chodzi bez butów. Po prostu dane mi raz w młodości krótkie doświadczenie
hipnozy natychmiast zostało poddane analizie twórczej, która nieprzerwanie, do tej pory
trwa i ze spontanicznej stała się zawodową.
Ot i cała tajemnica mojej odporności! Jestem więc pechowcem w podporządkowaniu się
hipnozie, aczkolwiek sądzę, że należę do ludzi podatnych na ten zabieg.
Ciekawy przypadek obserwowaliśmy na Marinie dziewczynie, która pasjonowała się
jogą. Przyjechała do nas z Moskwy, by wypróbować moją metodę.
Marina w żaden sposób nie mogła wejść w stan specjalny w określonym przez siebie
czasie. Daje dwie minuty realizuje w półtorej, daje jedną realizuje po upływie trzech. A
bardzo chciała opanować dokładny czas. Wyjaśniliśmy jej, że półminutowe odchylenia nie
mają znaczenia. Czas trwania stanu koryguje sam mózg w zależności od samopoczucia.
Bardziej zmęczony dąży do przedłużenia stanu.
Nie! mówi Chcę, by wszystko było dokładne! Następnego dnia przychodzi do
laboratorium i oznajmia:
Nareszcie posiadłam dar dokładnego określania czasu bez zegarka! Wczoraj
trenowałam przez cały wieczór i, jeśli chcecie, powiem która godzina.
Proszę, powiedz zebrali się wokół niej pracownicy laboratorium. , Piętnaście po
dziesiątej odpowiada Marina.
Wszyscy popatrzyli na zegarki zgadza się!
W ten sposób bawiliśmy się pół dnia. Marina określała godzinę zawsze dokładnie. Ktoś
zaproponował, by zdjęła zegarek.
Przecież nie mam zegarka zaśmiała się Marina myślicie, że przyszłam was
okłamywać?
Po kilku godzinach zbierając się do odejścia Marina zapytała:
Która godzina?
Wszyscy roześmieli się, a Marina puknęła się w głowę:
Zupełnie zapomniałam, że umiem określać czas bez zegarka. Podała dokładną godzinę!
Ostrożnie
Elena Polakowa, mistrzyni sportu ZSRR w tenisie, doktorantka laboratorium psychologii
opowiada:
Przyjechałam do Machaczkały z prośbą o naukę autoregulacji.
Chciałam wykorzystać ją dla sportowców, przygotowujących się do Igrzysk Olimpijskich w
Seulu. Podczas zajęć poczułam obejmujące mnie uczucie unoszenia się w powietrzu,
mimowolnie popłynęły mi łzy z oczu, oddech stał się głęboki, równy i silny.
Następne zajęcia były wyjątkowo ciekawe. Znalazłszy się w stanie neutralnym,
zapragnęłam przedstawić "taniec ognia" (skąd nagle wzięła się u mnie ta nazwa, oraz
samo wyobrażenie tańca?) Widowisko okazało się jak mi potem opowiadano nieco
niezwykłe, ale piękne.
Nie mogę powiedzieć, abym była człowiekiem, pełnym wiary w siebie. Nie lubię również
występować przed żadną publicznością. A jednak w Machaczkale przyszło mi nie tylko
demonstrować znane "sztuczki" w rodzaju znieczulania dłoni, "mostka", wykonanego
między dwoma krzesłami czy "odrętwienia" ale i komentować swoje wrażenia tak przy
niewielkich audytoriach, jak i w ogromnych, przepełnionych salach instytutów, fabryk,
szkół. Ani krztyny zdenerwowania tylko przyjemne uczucie spokoju i pewności, władania
czymś nadzwyczajnym i radość, że mogę ogarnąć tym wszystkich, którzy mnie widzą i
słyszą.
Od dawna interesuję się różnymi interpretacjami treningu autogennego, medytacją i
hipnozą. Żadna z tych metod nie wywołała u mnie tak silnych i ostrych reakcji jak metoda
autoregulacji. Wszędzie czuło się jakiś brak zakończenia myśli, idei i zamiast łatwości
trudność osiągnięcia oraz krótkotrwałość upragnionego efektu.
Wykorzystywałam metodę autoregulacji głównie dla siebie: żeby szybko odpocząć, mocno
zasypiać, kilkakrotnie likwidowałam ból zęba i głowy. Raz zastosowałam autoregulację do
kształtowania stanu psychicznego podczas zawodów tenisowych. Udało mi się
"wyciągnąć" zupełnie beznadziejny mecz, który już przegrywałam i zostałam
zwyciężczynią.
Kiedyś zdarzył się bardzo dziwny przypadek, który skłonił mnie do myślenia także o
niebezpieczeństwach, wynikających z lekkomyślnego stosowania metody autoregulacji.
Pewnego razu przed snem, jak zwykle, postanowiłam zastosować metodę w celu
szybszego zaśnięcia. Byłam jednak tak zmęczona, że nie chciało mi się wymyślać
programu do realizacji w stanie neutralnym. Zdecydowałam dać pełną swobodę
mimowolnym ruchom rąk i nóg, wyobraziłam sobie po prostu brak kontroli tych ruchów. Po
wyjściu ze stanu od razu położyłam się spać i zasnęłam. Rano umyłam się i weszłam do
pokoju po jakąś rzecz i nagle poczułam, że nie tylko nie mogę jej wziąć, ale nie jestem w
stanie Uczynić nawet kroku. Ogarnął mnie strach, nie mogłam utrzymać równowagi i tak
niezręcznie upadłam na podłogę, że dotkliwie się uderzyłam. Ból od razu doprowadził
mnie do przytomności, doczołgałam się jakoś do łóżka, położyłam się i zaczęłam
analizować zaistniałą sytuację. Dobrze, że był akurat dzień wolny od pracy, nie trzeba
było nigdzie się śpieszyć. Kiedy w końcu znalazłam przyczynę tak silnego
rozkoordynowania, spróbowałam pozbyć się go znowu poprzez stan neutralny, ale się nie
udało. Dopiero wieczorem złamałam opór nieposłusznych rąk i nóg. Cały poprzedzający
dzień spędziłam w mękach, aby dobrze postawić nogę, aby zrobić kilka kroków, z trudem,
drżącą ręką podnosiłam do ust filiżankę i kilkakrotnie prosiłam mamę, by zrobiła mi
masaż. Nie będę opisywać przerażenia rodziców, kiedy zobaczyli co się dzieje...
Po tym zdarzeniu za każdym razem dokładnie planowałam program ruchowy przed
zastosowaniem klucza do stanu kierowanego. Innymi programami nie posługiwałam się,
nie było takiej potrzeby. Ćwiczenie z odczuciem lotu stawało się coraz bardziej
powierzchowne, szczególnie po tym, jak zaczęłam wątpić w siebie. Teraz wykorzystuję
klucz do poprawy techniki uderzeń piłki w tenisie, a i to niezmiernie rzadko".
Na czym polega stan neutralny? To coś pośredniego między czujnym snem a jawą, takie
lekkie zamroczenie. Metoda autoregulacji sprzyja momentalnemu zagłębieniu się w ten
stan, podczas kiedy w treningu autogennym, psychomięśniowym, psychotonicznym i
innych rodzajach treningów i medytacji osiąga się go nie od razu, jest nietrwały, szybko
przechodzi w sen i wymaga systematycznych, długich zajęć.
Głębia autoregulacji bywa cechą indywidualną Nawet u tego samego człowieka różni się
w zależności od chwilowego nastroju i napięcia fizycznego, chociaż z czasem poddaje się
regulacji.
Autoregulacja odkrywa w nas także możliwości twórcze. W ostatnim czasie pojawiła się
niezwykła u mnie jasność myślenia i przekazywania myśli. Tylko w ten sposób mogę
wyjaśnić tempo, w jakim napisałam referat naukowy na VII Międzynarodowy Kongres
Psychologii Sportu, który odbył się w Singapurze w sierpniu 1989 roku. Byłam zmuszona
przedstawić swój referat dzień po tym, kiedy dowiedziałam się, że mam go napisać,
przetłumaczyć oraz wygłosić i to w języku angielskim! Wieczorem referat był już gotów,
a noc i ranek przeznaczyłam na tłumaczenie. Oczywiście, pomogła mi znajomość
przedmiotu oraz języka angielskiego. A autoregulacji zawdzięczam niezwykłą wprost
zdolność do pracy i koncentracji nad referatem.
Piszą do nas...
Po opublikowaniu w radzieckiej prasie artykułów o mojej metodzie, pozwalającej
człowiekowi kierować swoim, organizmem, a zwłaszcza po zademonstrowaniu tej metody
w telewizji napłynęły listy od osób, pragnących nabyć te niecodzienne przecież
umiejętności.
Niestety w artykułach prasowych nie wszystko podano dokładnie i naukowo. Jako lekarz
musiałem więc mieć się na baczności, gdyż czytelnicy odnieśli wrażenie, że autoregulacja
jest czarodziejską różdżką, panaceum na wszystkie nieszczęścia. Mimo dalszych
publikacji, które podkreślały, że ta metoda zalicza się do metod psychoterapeutycznych i
porównywały istotę jej działania z treningiem autogennym w listach zwracano się do nas
nawet z takimi problemami, których rozwiązanie w żaden sposób nie wchodziło w
"kompetencje" autoregulacji!
W listach zaniepokoiła mnie również bardzo często spotykana wiara autorów w to, że
autoregulację można opanować w ciągu pół godziny. Dla tej "pół godziny" dziesiątki ludzi
zrywały się z miejsca porzuciwszy wszystkie sprawy i wędrowały z różnych stron do
Machaczkały, nie uzgadniając nawet z nami terminu przyjazdu.
Skąd się wzięło owe "pół godziny"?
Właśnie stamtąd, z artykułów prasowych. W jednym z nich porównywano czas
opanowania zagłębiania się w stan za pomocą treningu autogennego oraz autoregulacji.
Istotnie, w autotreningu ten stan szczególny osiąga się po miesiącach ćwiczeń a metodą
autoregulacji w szeregu przypadków nawet w ciągu pół godziny! W tym "szeregu
przypadków" wielu czytelników od razu widzi siebie!
A nie da się tego dokonać w dwadzieścia minut? zainteresował się ktoś z sali podczas
kursu.
Nawet nauka jazdy na rowerze pochłania więcej czasu odpowiedziałem. Oczywiście, w
niektórych przypadkach to się zdarza, ale przecież cała rzecz nie sprowadza się do
rekordów! Istota rzeczy powtarzam polega na nauczeniu człowieka kierować
nadzwyczaj skomplikowaną maszyną własnego organizmu! A tu wskazana jest
ostrożność. To jest przecież organizm ludzki, to jest życie!
Dlatego niezależnie od ewentualnie możliwej "pół godziny" aby opanować
autoregulację, należy przejść pełen kurs zajęć, składający się z 8-10 zespołów zabiegów,
połączonych z przygotowaniem teoretycznym "zasady wchodzenia w stan".
A ponadto pamiętajcie, że:
NIE WYSTARCZY NAUCZYĆ SIĘ WYWOŁYWAĆ STAN SPECJALNY, TRZEBA UMIEĆ
WŁAŚCIWIE SIĘ NIM POSŁUGIWAĆ!
Dużą część listów napisali chorzy lub ich krewni. Przedstawiali przeróżne dolegliwości od
przytępienia słuchu u pięciomiesięcznego dziecka do ciężkich chorób nowotworowych.
Wszyscy prosili o pomoc. Niestety tych oczekiwań nie spełniamy.
Pisali także ludzie, cierpiący na różnego rodzaju nerwice. Skarżyli się na obniżoną
wydajność pracy, na zmęczenie. Oczywiście, im ewentualnie moglibyśmy pomóc.
Autoregulację chcą opanować młodzi ludzie, starając się rzucić palenie. Oraz narkomani i
rodzice narkomanów. Takim pacjentom sądzę również moglibyśmy pomóc.
Piszą do nas ludzie, często już nie najmłodsi ale chorobliwie nieśmiali. Z tego powodu
sądzą nie ułożyli sobie życia, albo rozpadła się ich rodzina. To też są nasi potencjalni
pacjenci.
Wśród piszących duży procent stanowią ludzie, przygotowujący się do poważnych zmian
w życiu. Chcieliby opanować autoregulację, by zwiększyć odporność nerwową przed
czekającymi ich obciążeniami, zmianą rytmu życia i działalności. Tu autoregulacja może
okazać się przydatna.
Interesuje się nią także wielu sportowców, pracujących nad poprawą wyników. Piszą
debiutanci, mistrzowie oraz trenerzy, poszukujący optymalnego podejścia do uczniów.
Tutaj według mnie bez autoregulacji wręcz nie osiągnie się wyższego poziomu.
Piszą do nas ludzie pragnący szybko nauczyć się języków obcych lub przyswoić inną
wiedzę. Autoregulacja może im pomóc.
Otrzymujemy także oferty współpracy z zakładami przemysłowymi. By zmniejszyć
zmęczenie i zachorowalność pracowników, wykonujących napiętą, stresującą, monotonną
pracę. Uważam, że w systemie intensywnego wytwarzania, który silnie obciąża
psychiczny aparat człowieka autoregulacja jest bezwzględnie potrzebna.
Przyjeżdżają do nas lekarze i psycholodzy, pragnący wzbogacić swój arsenał metod o
jeszcze jedną metodę profilaktyki i leczenia chorób. Marzyłoby się nam, by każdy lekarz
wiedział, czym jest autoregulacja, oraz aby lekarze-psychoterapeuci posługiwali się nią
profesjonalnie! Przecież każdy psychoterapeuta próbuje uczyć swoich chorych
autoregulacji w ten czy inny sposób. Dlaczego nie miałby stosować mojej metody?
Zapamiętałem cztery charakterystyczne listy:
"Ten klucz jest mi bardzo potrzebny!!!" pisze dziesięcioletnia dziewczynka (proszę
zwrócić uwagę na trzy wykrzykniki),
Drugi list napisał do redakcji "Komsomolskiej Prawdy" docent, wykładowca uczelni
medycznej. Żądał przerwania w prasie procesu "ogłupiania" studentów medycyny, którym
według jego słów kręci się w głowie od reklamowanych wszelkiego rodzaju
pseudonaukowych metod, obiecujących jakoby uwolnienie ludzkości od wszelakich
nieszczęść. ,,To klucz bez prawa przekazu!" kończy list (dwadzieścia stron
.maszynopisu!) docent.
Autor trzeciego listu był jakimś oryginałem. Po przeczytaniu w artykule o tzw. obręczy
cieplnej, pomagającej w opanowaniu stanu, ,,nagrzewa!" głowę przez 10-15 minut
dziennie. Czuł się doskonale, wygrywał w tenisa oraz w szachy, tworzył trzy razy tyle
wierszy co zazwyczaj. Bardzo mi dziękował za to wzbogacenie weny twórczej.
Tragikomizm tej sytuacji oraz jej niebezpieczeństwo polegało na tym, że w artykule nie
podawałem ani istoty, ani sposobu działania nowego wynalazku, zwanego "biegnącą falą
cieplną". Ani też żadnych wskazówek, w jaki sposób osiąga się ten stan!
I, na koniec, ostatni z niezwykłych listów. Ten wydał mi się straszny.
Małolat, który przeczytał w artykule o wyrabianiu nawyku autoregulacji drogą warunkowo-
odruchowego programowania, stwierdza, że już widział w kinie, w jaki sposób programuje
się ludzi.
Po takim zaprogramowaniu ludzie jedzą trawę, zamieniają się w roboty oraz w zwierzęta.
Nie podejmuję się komentować tego listu i analizować różnicy między treścią znanego
filmu "Martwy sezon" a metodą autoregulacji. Różnica jest zasadnicza.
Często uczestnicy kursu pytają, w jaki sposób nastroić się za pomocą autoregulacji na
przyśpieszone opanowanie języka obcego? Co należy wyobrazić sobie w stanie
specjalnym? Albo: co należy wyobrazić sobie w reżimie autoregulacji by przestał boleć
ząb?
Odpowiadam: nie należy sobie wyobrażać niczego szczególnego, jeśli to sprawia
trudność. Należy umieć wywołać głęboki stan neutralny, a potrzebna reakcja sama
powstanie jeśli tylko został wytyczony cel.
Większość naszych pacjentów niestety nie jest w stanie wywołać głębokiego
pogrążenia się w stan szczególny. Osiągnięcie mniejszej lub większej głębi wiąże się z
wyjściowym stanem organizmu oraz z samym zadaniem. Czasami, kiedy zadanie okazuje
się zbyt odpowiedzialne, potrzebna właściwa głębia pozostaje nieosiągalna. Przeszkadza
bowiem w tym zdenerwowanie, napięcie i inne czynniki emocjonalne.
(A na bolący ząb polecam wypraktykowany od pokoleń sposób wizytę u dentysty!
przyp. red.)-
Spokój i wola
Jeśli spytacie, do jakiej szkoły siebie zaliczam, odpowiem tak: w mojej wyobraźni istnieją
dwie szkoły. Pierwsza gdy człowiek, określiwszy swój cel pragnie jak najszybciej go
zrealizować, a pracując zwraca się ku specjalistycznej literaturze i fachowcom. Druga
gdy człowiek najpierw uczy się być pracownikiem naukowym, studiuje odpowiednią
literaturę zdobywając informacje, a potem będąc specjalistą, zwraca się ku
interesującemu go zagadnieniu, próbując je rozwiązać.
Siebie zaliczam do pierwszej szkoły. Do praktyków.
Co zaś tyczy się wykształcenia od dziecka połykałem książki. Brat gonił na podwórku za
piłką, a ja leżałem na tapczanie i czytałem, czytałem... Głównie fantastykę. Później książki
z dziedziny psychologii, medycyny i filozofii. Potem, gdzieś od trzeciego czy czwartego
roku studiów, w ogóle przestałem czytać literaturę specjalistyczną. Muszę przyznać, że z
jakiegoś powodu mnie drażniła. Chciałem sam myśleć. Dlatego zerwałem ze wszystkimi,
istniejącymi formalnie szkołami w zakresie psychofizjologii, psychoterapii i odruchoterapii.
Pozwoliło mi to nie ograniczać się istniejącymi systemami poglądów i kierunków.
Przekonałem się, że jest dobrze, gdy sam lekarz tryska życiem, jest wesoły, życzliwy i
pewny siebie. Wtedy i pacjent czeka, by lekarz pomógł mu stać się takim jak on. A więc
lekarzu, wylecz się sam!
Tak, oczywiście bez realizacji tej zmiany podejścia w medycynie autoregulacja zamienia
się w chałturę. Tu nie można oderwać teorii od praktyki!
Jeśli nauczymy człowieka autoregulacji, to znaczy rozwiniemy jego zdolność do realizacji
własnych decyzji, idei, marzeń konstruktywny rozwój zdolności twórczych stanie się
niezbędną częścią kultury ogólnoludzkiej, gwarantem pozytywnego rozwoju
społeczeństwa.
Takie dostrzegam perspektywy...
Częściowo znajdują już one jakąś formę realizacji dzięki współpracy z radziecko-
amerykańską fundacją "Inicjatywa Kulturalna". Celem oficjalnym tej fundacji jest
finansowe wspomaganie perspektywicznych projektów z dziedziny kultury. Fundacja
uważa, że najbardziej narażeni na przeciwności losu bywają ludzie, zajmujący się
twórczością. Myśl twórcza jest przecież tak ulotna, że ulega rozbiciu już przy samej próbie
jej zatrzymania i wyrażenia.
Za pomocą autoregulacji chciałbym opracować metodę, która pozwoli człowiekowi
wyrazić swoją myśl twórczą w trakcie jej rozwoju. Będzie to bardzo pożyteczne.
Fundacja popiera projekty twórcze, związane z perspektywą rozwoju człowieka w
społeczeństwie. Przy siedzibie fundacji wydzielono pomieszczenie, urządzone zgodnie z
wymogami nowoczesnej techniki, niezbędnej do przeprowadzania leczniczo-
uzdrawiających zabiegów przygotowawczych oraz procesu opanowania autoregulacji.
Grupa kursantów będzie składać się z twórczo aktywnych osób, w różnym wieku i
rozmaitych zawodów.
W ten sposób zamierzamy wykonać wielki skok jakościowy w dziele rozwoju metody
autoregulacji.
Dzisiaj człowiek egzystuje w krytycznych warunkach, bo w konflikcie z naturą. Przedtem
chroniła go przyroda. Toteż Fundacja Ekologiczna ZSRR przygotowuje razem z nami
program przygotowania lekarzy w dziedzinie nowego kierunku uzdrawiania
ekomedycyny, podstawą której będą przede wszystkim metody leczenia bez stosowania
medykamentów i oczywiście autoregulacja.
Tą metodą zaczynają się interesować przedstawiciele najróżnorodniejszych kierunków,
stowarzyszeń, związków, jak również grup twórczych, działających na rzecz rozwoju
człowieka.
Niedawno odbył się w Baden-Baden (RFN) drugi Międzynarodowy Kongres Badań
Systemowych, Informatyki i Cybernetyki, w którym uczestniczyłem 2 ramienia Fundacji
"Inicjatywa Kulturalna". Zamiast jednego zaplanowanego wykładu o autoregulacji,
wygłosiłem cztery. Metoda autoregulacji bardzo zainteresowała uczestników Kongresu.
Zatem raz jeszcze najdostępniejszym i najprostszym językiem wyraźmy istotę
autoregulacji.
Jak się stroi na przykład fortepian? Co jest do tego potrzebne? Cisza, aby słyszeć
dźwięki, l kamerton, który pomoże w nastrojeniu strun.
Przy autoregulacji rolę ciszy gra "neutralny" psychofizjologiczny stan, nawyk wytworzony i
rozwinięty za pomocą specjalnego szkolenia. A rolę kamertonu gra obraz cel. Wasza
wola. Stwórzcie ciszę... Weźcie kamerton...
I, jak powiedział poeta: ,,Na świecie nie ma szczęścia. Jest spokój i wola!..."
Spokój i Wola!
Post scriptum
Mówią warszawscy pacjenci dra Chasaja Alijewa, którzy uczestniczyli w prowadzonych
przez niego (w maju 1990 r.) w naszej redakcji kursach autoregulacji:
Od dawna interesuję się różnymi technikami relaksacji, uwalniania organizmu ze stresu.
Wszystkie znane mi dotąd metody mają się do tego, czego uczył nas dr Alijew tak, jak noc
do dnia!
Zmęczenie kleiło mi oczy zmuszając do kładzenia się spać zaraz po dzienniku
telewizyjnym. Dzięki opanowaniu metody autoregulacji dra Alijewa bez problemu czytam
teraz książki do północy, a rano wstaję rześka i wypoczęta. Przestałam już także wypijać
morze kawy, gdyż opanowałam skuteczniejszy sposób odprężania się, nabierania sił.
Bardzo wysoko oceniam fachowe kwalifikacje dra Alijewa. Widać, że ma duże
doświadczenie kliniczne w pracy z pacjentami. Potrafi bowiem dać uczestnikom kursu
gwarancję bezpieczeństwa. Rozmaite techniki psychologiczne, stosowane na ludziach
wywołują czasami tak silne reakcje, że aż niebezpieczne, laik sobie z tym nie poradzi.
Zakres wiedzy i kompetencje dra Alijewa wykraczają znacznie poza tradycyjne metody
leczenia. Jest on i psychiatrą, i psychologiem, i hipnotyzerem, stosuje sugestię, posługuje
się akupunkturą i kręglarstwem. Tak szeroki zakres technik umożliwia mu całościowe
podejście do pacjenta, potrafi uruchomić to, co w procesie leczenia jest najważniejsze:
autoregulację organizmu. Uczy człowieka, daje mu sposób radzenia sobie z własnymi
problemami. Zrywa tym samym z obowiązującą powszechnie w medycynie zasadą
bierności: pacjent nie bierze odpowiedzialności za leczenie, zrzucając ją całkowicie na
lekarza, na tabletkę, na zastrzyk... Sam chory pozostaje jedynie przedmiotem różnorakich
oddziaływań, którym się poddaje i... czeka na rezultat!
Dr Alijew nauczył nas techniki psychologicznej, dzięki której możemy rozwijać osobowość,
panować nad własnym organizmem oraz kształtować psychikę w pozytywnym kierunku.
Technika dra Alijewa działa bardzo głęboko, zmieniając właściwie całą fizjologię
człowieka Nie spotkałem w Polsce pracującego w ten sposób terapeuty, chociaż każdy
psycholog czy psychiatra posługuje się autoregulacją.
Czasami wyjaśnienia dra Alijewa brzmią zbyt fizjologiczno-materialistycznie,
sprowadzają wszelkie procesy, zachodzące w psychice, wyłącznie do neurofizjologii. Ale
do czego ma się odwołać? Gdyby operował pojęciem duszy zarzucono by mu brak
naukowości. Gdyby stosował tok rozumowania Chińczyków czy Hindusów po prostu by
go wyśmiano...
Opuszczamy kurs, prowadzony przez dra Alijewa, jakby w jakimś transie. Wydaje się, że
tryskamy energią, że jesteśmy jak nigdy rozluźnieni, zrelaksowani. Ta euforia, ten luz...
Podejrzewam, że jest to jedynie skutek sugestii, którą dr Alijew się posługuje. No, cóż
czas pokaże, czy działała na nas siła sugestii czy siła medycyny...
Metodę dra Alijewa uważam za rewelacyjną. Wyzwala ona ukrytą w nas energię, której
sami nigdy nie potrafilibyśmy obudzić ani wykorzystać. Drzemałaby więc w nas, a my
nawet nie wiedzielibyśmy o jej istnieniu, o możliwościach, jakie stwarza.
Regulacja dra Alijewa bardziej mi odpowiada niż trening autogenny czy DU
(doskonalenie umysłu).
Dr Alijew wytłumaczył nam, że choroba wypływa z naszej głowy za naszą wiedzą i wolą.
I ze tą samą drogą można ją cofnąć.
Od lat leczę nerwicę odwiedzając różnych lekarzy. Wczoraj, po raz pierwszy od... nie
pamiętam już, odkąd odniosłam, sukces: wprowadziłam się w stan neutralny i zasnęłam
bez zażywania nasennej tabletki.
Osiągnęłam nie znany mi dotąd luz, wyciszenie, odprężenie. To bardzo dużo!
Przyszłam na kurs z czystej ciekawości. Chciałam zobaczyć, co robi dr Alijew, ale
osobiście nie zamierzałam niczemu się poddawać. Zaprę się i już, moje ręce ani drgną!
Ręce okazały jednak posłuszeństwo poleceniom dra Alijewa i rozeszły się na boki ku
mojemu kompletnemu zaskoczeniu. Nauczyłam się autoregulacji i zamierzam ją
wykorzystać w osiągnięciu dwu konkretnych celów. Po pierwsze by codziennie
intensywnie gimnastykować się, rozruszać wszystkie mięśnie bez uczucia bólu. Tak, jak
to robiliśmy podczas zajęć. Taka gimnastyka, do której nie mogę się jakoś zmobilizować
oraz przed stosowaniem której powstrzymuje mnie strach przed obolałymi potem
mięśniami pozwoli mi utrzymać szczupłą, wysportowaną sylwetkę. Cel drugi: poważnie
ograniczyć liczbę wypalanych papierosów. Po lekkiej hipnozie, zastosowanej przez dra
Alijewa, długo nie ciągnęło mnie do palenia, a potem dobrze znane "Carmeny" nagle
zaczęły pozostawiać jakiś obcy, metaliczny smak na języku... A może nawet uda mi się
porzucić nałóg?
Po seansach czuję się błogo, przyjemnie, wracam do domu jak na skrzydłach!
Sukces! Już potrafię się niczym nie denerwować!
Na zajęcia, prowadzone przez dra Alijewa, przychodzi sporo znerwicowanych osób,
mających kłopoty z zaśnięciem, rozstrojonych nerwowo, łatwo popadających w depresję,
o obniżonych nastrojach i w ogóle nie umiejących uporać się z własnymi lękami, z
nieśmiałością, z rozmaitymi problemami. Cóż ofiaruje im medycyna? Przede wszystkim
tabletki. Nasenne, wyciszające, uspakajające, podnoszące nastrój. Dopiero dr Alijew
nauczył ich, jak obywać się bez pigułek, jak zastąpić chemię "specyfikami z własnej,
wewnętrznej apteki", czyli jak uruchomić siły, drzemiące w każdym z nas.
Szkoda, że propozycje dra Alijewa spotkały się z minimalnym zainteresowaniem polskich
lekarzy i psychologów. Obawiam się, że wielu spośród uczestników jego kursów zacznie
na własną rękę, w rozmaitych grupach, stosujących terapie naturalne posługiwać się
metodą autoregulacji. Pół biedy, gdy sami praktykują na sobie, w końcu po to chodzili na
kurs, by się czegoś nauczyć. Ale jeżeli przyjdzie im do głowy uczyć innych ludzi
autoregulacji według dra Alijewa? Uprzedzam, że może to robić jedynie człowiek
odpowiedzialny, wiedzący, co może się dziać z pacjentem i znający techniki radzenia
sobie z owymi groźnymi nieraz, innym razem szokującymi reakcjami.
Zapraszając dra Alijewa zrobiliście kawał dobrej roboty. Proszę, umożliwcie nam
częstszy kontakt z tym dobrym lekarzem i sympatycznym człowiekiem.