You are on page 1of 37

Może dlatego coraz częściej pojawiają się najprzeróżniejsze wydawnictwa, książki,

poradniki "udoskonalacze", które jak "dieta cud" mają podać gotowy przepis, jak z
ciamajdy stać się człowiekiem czynu, z nieuka błyskotliwym intelektualistą, z pełnego
kompleksów nieudacznika -pełnym werwy, pewności siebie amantem, zaś własną
neurotyczną osobowość przekształcić w harmonijnie funkcjonujący, działający bez
zgrzytów i zacięć mechanizm.
Pragnienie bycia doskonałym jest czymś godnym pochwały i uznania, zwłaszcza
gdy doskonałość ta wyrażać się ma nie tylko w zgrabnej sylwetce ciała, ale przede
wszystkim w doskonałości psychicznej, moralnej i duchowej człowieka.
Pragnienie bycia zdrowym, unikanie cierpienia, eliminowanie zagrożenia, to naturalny
mechanizm obrony każdej żywej istoty.
Realizacja tych pragnień jest w rzeczywistości trudna, tak trudna jak trudny jest
proces uczenia się, przyswajania wiedzy, kształcenia dobrych nawyków, formowania
właściwych postaw, eliminowania błędów. Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, jak
trudno opanować wzburzenie, darować winę, wybaczyć urazy. Dla niektórych z nas
wydaje się to nie do osiągnięcia głównie dlatego, że nigdy nie poświęcaliśmy więcej
uwagi, energii a w związku z tym nie doświadczyliśmy satysfakcji z tego, że ustąpiliśmy
zamiast pokonać, wybaczyliśmy zamiast wziąć odwet.
Autor opracowania, który nosi wielce obiecujący tytuł "Klucz do siebie", jest jednym
z wielu, których zagadnienie pracy nad sobą fascynuje, l mimo, że problem ten ujmuje
psychofizjologicznie, nie brak tu elementów duchowych, oraz typowych zagadnień,
charakterystycznych dla medycyny behavioralnej, gdzie formy reagowania i zachowania
człowieka odnoszone są do zagadnień zdrowia i choroby.
"Klucz do siebie" nie spełni jednak swego zadania, jeżeli czytelnik potraktuje w sposób
mechanistyczny jego treść. W treści tej bowiem jest dużo nieścisłości, niedopowiedzeń, a
za to dużo "nacisków" sugestii o wartości, odrębności i wyjątkowej skuteczności
proponowanej metody.
Jak Szanowny Czytelnik sam się przekona, stosowanie metody dra Alijewa
wymaga od przeciętnego człowieka sporej wiedzy z zakresu psychologii i fizjologii
(zwłaszcza neurofizjologii mózgu), gdyż autor jest przedstawicielem szkoły, w której każde
zjawisko życia psychicznego odnoszone jest i wyjaśnione w oparciu o neurofizjologiczne
procesy zachodzące w mózgu człowieka. Nie ułatwia to lektury, choć niewątpliwie
przydaje jej "naukowego" charakteru.
Najbardziej wartościową jest ta część opracowania, w której autor stara się
sformułować swoją koncepcję w postaci konkretnych ćwiczeń. Ćwiczenia te mają nauczyć
przede wszystkim wewnętrznej swobody "automatycznego" zwolnienia psychofizycznych
procesów, oszczędzania energii i jej szybkiego odbudowywania (gromadzenia).
Nie jest to novum, gdy chodzi o cel, jaki ma zostać osiągnięty dzięki ćwiczeniom, gdyż
wcześniejsze opracowanie znanego amerykańskiego kardiologa H. Bensona "Relaxation
Response", czy u nas prof. S. Sieka "Relaks i autosugestia" traktują o tym w sposób
szczegółowy i jasny. Nie należy też do nowości baza, na której buduje swoją metodę
Alijew. Hipnoza, a raczej głęboka sugestia, do której odwołuje się autor "Klucza do
siebie", mają wystarczająco bogatą literaturę i zostały sprawdzone w procesach
terapeutycznych różnych schorzeń.
Pozytywnym natomiast w tym, co proponuje Alijew jest to, co nazywa on
"znalezieniem właściwego obrazu", który rozpoczyna autoregulację a w konsekwencji
doprowadza do harmonii procesów psychicznych i somatycznych. Wydaje się, że to jest
właśnie ów klucz, ale trudno będzie Tobie samemu, Drogi Czytelniku, znaleźć go i wziąć
do ręki bez pomocy psychologa, czy lekarza psychiatry.
Jeżeli jednak ta książeczka sprawi, że zapragniesz bardziej "być" niż "mieć", i że Twoje
"być" będzie stałym doskonaleniem życia, życia, w którym nie inni ale Ty sam
decydujesz o sobie i stanie swego zdrowia, trud piszącego te słowa zostanie nagrodzony.
Dr JAN TYLKA
Z zaciśniętą pięścią na... tygrysa

Nagły powiew wiatru i u człowieka momentalnie zmienia się napięcie naczyń


krwionośnych w mózgu, regulujące ciśnienie krwi. Oto przykład działania naturalnej,
automatycznej samoregulacji organizmu, czyli tak zwanej homeostazy. Bioautomaty
homeostatyczne służą do utrzymania normalnego funkcjonowania organizmu w różnych,
zmieniających się warunkach. Działają niezależnie od ludzkiej świadomości.
Ta książeczka traktuje o autoregulacji czyli o samoregulacji kierowanej, o metodzie
świadomie-wolicjonalnego sterowania procesami zachodzącymi tak w psychice jak i w
całym organizmie.
Czy jest to w ogóle możliwe?
Śledząc ewolucyjny rozwój człowieka zauważamy charakterystyczną prawidłowość:
coraz więcej funkcji organizmu podporządkowuje się kierowaniu świadomie-
wolicjonalnemu. Coraz bardziej rozszerzają się możliwości świadomości nie tylko jako
twórczego organizatora zewnętrznej działalności człowieka, ale również jako regulatora
procesów wewnętrznych.
W zamierzchłych czasach człowiek nie mógł dowolnie, kiedy zechciał, zgiąć palców
w pięść. Czynił to tylko wtedy, gdy np. napadał na niego tygrys. Wtedy palce zginały się
"same", automatycznie, na zasadzie reakcji obronno-odruchowej.
W miarę ewolucji człowiek zyskiwał zdolność zaciskania palców w dłoni w innych
sytuacjach niż bezpośrednie zagrożenie przez tygrysa aczkolwiek zapewnię pomagał mu
w tym początkowo przywoływany w wyobraźni wizerunek tego zwierzęcia. (Współczesny
człowiek nie potrafi rozszerzyć czy zwęzić źrenicy samym tylko wysiłkiem woli musi
pomóc sobie przywołując obraz ostrego światła lub ciemności. Tak więc na określonym
etapie rozwoju nie obejdzie się bez wsparcia ze strony wyobraźni!)
Tak więc wraz z rozwojem człowieka obraz bodźca przestaje być potrzebny. Wystarcza
sama siła woli.
Na określonym poziomie rozwoju pojawiła się u człowieka potrzeba wykorzystania
procesów wewnętrznych do osiągania konkretnych celów. Oto kilka przykładów: ćwicząc
pamięć można szybciej i skuteczniej opanować język obcy, podporządkowawszy
świadomej kontroli termoregulację organizmu przy przeziębieniu obejdzie się bez
aspiryny. Można nauczyć się pracować w upale nie odczuwając zmęczenia.
Nadal jednak większością funkcji naszego organizmu kieruje zasada odruchowo-
automatyczna. Człowiek nie jest na przykład w stanie świadomie regulować ciśnienia krwi
czy znieczulać konkretną część ciała. Rezerwowe możliwości człowieka, czyli cały,
skomplikowany a na razie nie poddający się świadomie wolicjonalnemu kierowaniu
zespół mechanizmów wewnętrznych pozostają więc ogromne! Stanowią one potencjalne
pole sterowania autoregulacji. Przyjęliśmy bowiem, że ewolucyjny rozwój człowieka
przebiega od bioautomatycznej adaptacji do kierowania świadomie-wolicjonalnego. Czyli
autoregulacji. Możemy więc założyć, że nauczenie człowieka autoregulacji służyć będzie
jego doskonaleniu, dostosowaniu do współczesnych warunków, w których żyjemy.
"W starych, dobrych czasach" pisze członek Akademii Nauk N.N. Mojsiejew "ojcowie i
dzieci żyli, z zasady, w bardzo podobnych warunkach, które w ciągu życia jednego
pokolenia ulegały minimalnym zmianom. Teraz jest inaczej. W krajach rozwiniętych dwa
kolejne pokolenia żyją w warunkach diametralnie odmiennych, co wynika z szybkiego
rozwoju nauki i techniki oraz wzrostu potęgi cywilizacji. Życie nie wróci już do spokojnego,
umiarkowanego rozwoju... A społeczeństwo musi dostosowywać się do nowych
warunków".
W jaki sposób?
Przede wszystkim poprzez doskonalenie funkcjonalnych możliwości człowieka,
przez podnoszenie jego cech obronno-przystosowawczych. Łatwiej to osiągnąć poprzez
intensywny trening samoświadomości, zmierzający do objęcia kierowaniem własnych,
wewnętrznych, do tej pory przebiegających automatycznie reakcji.
Pomoże nam w tym autoregulacja, która moim zdaniem stanie się w przyszłości
nieodłączną częścią ogólnej kultury człowieka.
W naszym burzliwym wieku ludzki bioautomat wyraźnie się psuje. Pojawiają się
objawy osłabienia adaptacji, co wyraża, się wzrostem nerwic, bodźców stresogennych i
chorób psychosomatycznych, między innymi zawałów serca. Wobec tych zagrożeń
życiową koniecznością staje się umiejętność ingerencji w działanie naszego naturalnego
automatu obronnego, przestawienie go od czasu do czasu na "ręczne" kierowanie,
udzielenie mu pomocy poprzez świadomie-wolicjonalną samoregulację. Czyli przez
kierowaną autoregulację.
Pod tą nazwą moja metoda została zatwierdzona przez Ministerstwo Zdrowia
ZSRR oraz zalecona do praktycznego zastosowana. Umożliwia ona obniżenie odpowiedzi
na stres i zmęczenia u człowieka pracującego, zwiększenie jego zdolności do pracy oraz
optymalizację procesów treningu i nauczania. Znajduje także zastosowanie w
psychoprofilaktyce oraz w leczeniu schorzeń psychosomatycznych i zaburzeń nerwowo-
psychicznych.
W dalszej części książeczki metodę tę będziemy nazywać metodą autoregulacji (bez
słowa "kierowana").
W początkowym etapie nazwałem moją metodę "kluczem". Ten termin był nawet
wygodny. Na przykład w znakomitej klinice mikrochirurgii ocznej S.N. Fiodorowa, chorych
przygotowanych do operacji pytano: "Czy pan ma "klucz"? Jeśli pacjent posiadał klucz
czyli opanowaną metodę autoregulacji śmiało zawieszano przygotowania
przedoperacyjne, gdyż chory sam przeprowadzał sobie znieczulenie oraz pozbywał się
lęku przed zabiegiem.
Przy pomocy proponowanej przeze mnie metody obniżano zmęczenie
pracowników, zatrudnionych przy wykonywaniu monotonnych czynności w zakładach
przemysłu elektronicznego. W 1983 roku w czasopiśmie "Przemysł Elektroniczny" artykuł
o autoregulacji ilustrowało zdjęcie robotnicy, która odrzuciwszy głowę, śpi(!!!) przy
mikroskopie na swoim stanowisku pracy. Dość niezwykły to widok! Ta kobieta po upływie
jednej dwóch minut (wg własnego programu) automatycznie przebudzi się i wypoczęta i
świeża z energią przystąpi do pracy. W tym zakładzie umiejętność autoregulacji
posiadło kilkaset osób.
W jednym z dużych zakładów przemysłowych w Armenii powstał Ośrodek Nauki
Autoregulacji, do którego przychodziły grupy pracowników. W celu wypoczynku, ale także
dla opanowania nawyku odreagowywania (rozładowania), który wykorzystywali potem w
stosownym momencie przy warsztacie pracy. Stan autoregulacji jako środek
psychoterapeutyczny jest bowiem znacznie pożyteczniejszy niż zwykły odpoczynek.
Stosujący go pracownicy odczuwali mniejsze zmęczenie, pozbywali się bólów głowy, a
wieczorami, w domu mogli swobodnie oglądać telewizję lub czytać bez towarzyszącego
zwykle napięcia i "piasku w oczach".
Zastosowanie autoregulacji możemy porównać z psychoterapeutycznym seansem u
lekarza. Tyle, że nie trzeba chodzić do kliniki; gdyż każdy jest psychoterapeutą dla siebie.
Naturalnie jeśli opanował sztukę odbudowywania sił organizmu przy pomocy własnej
woli!
Autoregulacja jest z natury rzeczy uniwersalna i może być wykorzystana jako
pożyteczny instrument w dowolnej dziedzinie życia i działałności człowieka. Ale
szczególnie przydatna okazuje się w przypadkach, gdy organizmowi stawiane są
zwiększone wymagania. Nie przypadkowo metodą autoregulacji interesują się ludzie
chorzy, pragnący szybszego wyleczenia oraz zdrowi ludzie, których praca związana jest z
dużym napięciem umysłowym lub wysiłkiem fizycznym,
Nauczać autoregulacji ma prawo wyłącznie lekarz-psychoterapeuta, który przeszedł
specjalne przygotowanie.
Wobec tego zapyta Czytelnik dla kogo jest ta książeczka?
Na pewno nie należy jej traktować jako samouczka autoregulacji
Tym niemniej masz ją Czytelniku przed sobą. Spróbuję więc wytłumaczyć sens jej
wydania, wychodzący poza ramy zastosowania użytkowego. Otóż wielu z nas w
rozmaitych sytuacjach doświadcza psychicznego dyskomfortu. Może to być związane z
brakiem wychowania, manier, a także z głębszymi przyczynami typu brak wewnętrznej
integracji, czy właściwościami psychiki. Każdy może przytoczyć niejedną sytuację, kiedy
nie wiedział, co powiedzieć, jak postąpić, albo nie wytrzymał, zdenerwował się i narobił
głupstw... Dla ludzi szczególnie wrażliwych, takie na pozór nic nie znaczące przypadki,
urastają do rangi dramatu, a bywa że nawet zamieniają się w tragedię. Przyczyna tkwi w
braku kultury psychicznej, co w dzisiejszych czasach stanowi wręcz nagminną ułomność.
Niektóre osoby uczestniczą (za niemałe pieniądze!) w seansach u psychologów. Pragną
tą drogą dowartościować się, nabrać wiary w siebie, nauczyć się nie tracić zbytniej ilości
duchowej energii na przeżywanie mało ważnych zdarzeń. Jesteśmy świadkami, jak
najrozmaitsze traktaty o jodze, czy chińskiej gimnastyce jak przewodniki i poradniki
lecznicze z niezmiennym powodzeniem wędrują z rąk do rąk. Bo obiecują znalezienie się
w stanie nirwany, godną pozazdroszczenia długowieczność, a nawet nieśmiertelność!
"Nawiedzeni" zrzeszają się w towarzystwa, by wspólnie uczyć się metod medytacji,
relaksacji itd. Z pasją średniowiecznych czarnoksiężników poszukują sensu życia,
doprowadzając je czasami do absurdu, gdyż lektury często odwodzą ich od samego życia.
Istnieje także niemało literatury dotyczącej treningu autogennego. Z tych źródeł można
zaczerpnąć wiadomości, mówiąc o innych rodzajach i metodach autoregulacji oraz
opanować pożyteczne ćwiczenia uzdrawiające.
Czym w takim razie różni się moja metoda autoregulacji od innych? Dlaczego stawia się
tak wysokie wymagania przy jej popularyzacji?
Rzecz w tym, że proponowana przeze mnie metoda opiera się na częściowym
wykorzystaniu elementów hipnotechniki, Zastosowanie hipnozy przy nauce autoregulacji
wymaga kontroli medycznej. Zapewnia jednocześnie niezwykle wysoką, w porównaniu z
innymi metodami, szybkość jej opanowania.
W książce znajdziecie kilka praktycznych sposobów zastosowania metody. Na przykład
jak pozbyć się nadmiernego napięcia lub zmęczenia, szybko odzyskać utracone siły.
Książka ta ma służyć tym, którzy zechcą zapoznać się z metodą autoregulacji i
posługiwać się nią jako instrumentem w celu pomyślnego osiągnięcia twórczych i
życiowych celów, dla zachowania zdrowia i długowieczności. Ma ona również służyć
specjalistom, którzy zajmują się , problemami autoregulacji. Trzeba pamiętać, że
autoregulacja chociaż bardzo prosta w opanowaniu w stosunku do innych metod i
systemów nie jest żadną czarodziejską pałeczką, ale metodą medyczną, wymagającą
konsekwentnej pracy i zaufania.

Od baletu do lotu w kosmos albo korzyści z autoregulacji


Jeśli czujesz się zmęczony intensywną pracą umysłową lub fizyczną, a na
wypoczynek czy sen nie masz warunków ani czasu przy pomocy autoregulacji szybko
odzyskasz siłę. Nawet nie odchodząc ze swego miejsca pracy.
Za pomocą autoregulacji organizm bez trudu przechodzi od jednego typu działalności do
innego,
Autoregulacja pomoże Ci pozbyć się emocji negatywnych.
Możesz wykorzystać tę metodę do szybszej realizacji znanych form sugestii
(stosowanych np. w autotreningu), takich jak: relaksująca ("odprężam się, oddycham,
czuję ciepło i przyjemną senność..."), dająca komfort ("czuję się doskonale, mam dużo
siły") tonizująca ("jestem pełen radości i energii, gotów do pracy..."), regulująca i inne.
Autoregulacja przyśpieszy przyswojenie nawyków profesjonalnych oraz pomoże
skutecznie i szybko opanować dowolny nowy typ działalności od baletu do treningu
organizmu przed lotem kosmicznym.
Pomoże Ci także w mniejszym stopniu ulegać chorobom, podtrzymywać dobrą
sprawność, a w koniecznym przypadku zmobilizować wszystkie siły do wykonania na
przykład rekordowego skoku, albo do pokonania sytuacji stresowych czy depresji.
Po opanowaniu nawyków autoregulacji pomożesz lekarzowi w trakcie kuracji, wykonując
zalecane przez niego ćwiczenia psychofizjologiczne i psychoterapeutyczne autosugestie.
Za pomocą autoregulacji zwiększysz siły obronne organizmu, co wzmocni efekt leczenia.
Przy postanowieniu, by rzucić palenie, albo pozbyć się innych, szkodliwych nałogów
autoregulacja doskonale wesprze siłę Twojej woli.
Stanowi ona bowiem rodzaj instrumentu, który pozwoli Ci rozwinąć w żądanym kierunku
Twoje wolicjonalne, twórcze, fizyczne i adaptacyjne (obronno-przystosowawcze)
możliwości.
Od najmłodszych lat marzysz o tym, by kierować sobą, być panem własnych słów i
postępków, samemu kształtować charakter. Autoregulacja pomoże Ci nastroić cały
organizm w kierunku osiągnięcia tych celów.

Jest taki szczególny stan...


... w którym oddycha się lekko i swobodnie. Wszystko wewnątrz jakby się uwalnia. Trudno
to wyrazić słowami, gdyż każdy może odczuwać ten stan inaczej. Jest to jednak zawsze
zadziwiająco przyjemna harmonia w organizmie, równowaga duszy i ciała. Głowa staje się
jakby "pusta", żadnych myśli, nie chce się na nic zwracać uwagi. Całe ciało wypoczywa,
gromadzi siły.
Objawy tego stanu czasami powstają same. Na przykład, gdy człowiek bardzo się
zmęczył i potem siedzi osowiały, bezmyślnie wpatrując się w jeden punkt. Mózg
uruchamia wtedy reakcje obronno-odtwarzające, przełączające ze straty sił do ich
gromadzenia.
Inny przykład: biegacz wyczerpawszy siły, czyni ostatni wysiłek przed metą i nagle
następuje u niego "drugi oddech": lżej oddycha, ciało staje się niezwykle lekkie, bieg
wydaje się przyjemny do tego stopnia, że teraz zawodnik już mógłby biec i biec. Bowiem u
niego pod naporem krytycznego obciążenia odruchowo, automatycznie włączył się
szczególny stan odbudowy, zadziałał mechanizm ekonomicznego wykorzystania energii.
Czasami ten stan harmonii włącza się we śnie, szczególnie u dzieci, które wtedy "latają".
Jest to zawsze stan komfortu wewnętrznego, kiedy prawdziwie, naturalnie i głęboko
oddychasz.
Nieważne, z jakich przyczyn i za pomocą jakich sposobów powstaje ten szczególny,
psychofizyczny stan. Zaistniawszy odbudowuje zniszczone lub naruszone funkcje
neuropsychiczne i fizjologiczne, leczy i odmładza organizm.
Do osiągnięcia tego zadziwiającego, życiodajnego stanu dążą jogowie i buddyści,
nazywając go nirwaną. Ma on jeszcze kilka innych określeń: medytacja Wielkie Nic, stan
okultystyczny, stan zen, stan mistyczny, autohipnoza, pogrążenie autogenne... My
nazywamy go stanem autoregulacji bez względu na różnorodność metod osiągania tego
stanu chodzi o to samo. Różne są jedynie sposoby jego wywoływania oraz
ukierunkowanie praktycznego zastosowania.
W naszej metodzie autoregulacji w porównaniu z innymi, znanymi metodami
osiągnięcie pożądanego stanu następuje niezwykle szybko, a jego zastosowanie może
być uniwersalne.
Oto przykład: jeśli w treningu autogennym autoregulacja jest wywoływana w warunkach
rozluźnienia nerwowo-mięśniowego, w nieruchomej, wygodnej pozycji to autoregulacja,
stosowana według mojej metody nastąpi nawet w pozycji stojącej na jednej nodze i na
dodatek w ruchu.
Osiągnąwszy już ten szczególny stan, człowiek może wykorzystać go do nauki nowego
tańca, pisania na rzekomej maszynie, utrwalenia nawyków prowadzenia samochodu lub
samolotu, skakania z wyimaginowanym spadochronem, wywoływania stanu nieważkości
przed lotem w kosmos czy wykonywania skomplikowanych ćwiczeń fizycznych.
Niekiedy w stanie autoregulacji powstają zdumiewające doznania. Pojawia się nie tylko
naturalny oddech, lecz i niezwykle przyjemne uczucie błogostanu, euforii duchowej. Chce
się śpiewać, latać! Jakby spadł kamień z piersi... Święto duszy! A potem świeża głowa,
jasna myśl. Poprzednie zmęczenie i przeżycia przechodzą jak ręką odjął. Tryskasz
energią, chęcią do pracy.
W tym stanie w mózgu (który, jak ustalili biochemicy, jest również gruczołem) wytwarzają
się ważne dla normalnej pracy organizmu hormony oraz tak zwane endomorfiny czyli
narkotyki wewnętrzne. Tworzą one podstawę emocji pozytywnych, terapeutycznie
oddziaływują na pracę narządów, a także uczestniczą w wewnętrznych mechanizmach
adaptacji i znieczulenia.
Człowiek potrzebuje od czasu do czasu doświadczyć tego naturalnego stanu wyzwolenia
duchowego. Często sięga wtedy po sztuczne sposoby uwolnienia, czyli po papierosy,
alkohol czy narkotyki. Nie wie, że używki hamują wytworzenie tych substancji w
organizmie, których obecność warunkuje ów błogostan. Przecież syndrom abstynencki
czyli głód narkotyczny,, straszne bóle "łamania", występujące u narkomanów to nic
innego jak wynik stłumienia produkcji wewnętrznych analgetyków!
Jeden z narkomanów po opanowaniu autoregulacji, zaczął ją stosować w celu wywołania
u siebie euforii bez użycia narkotyków. Wkrótce mógł wyzwolić się z nałogu. To samo
doświadczenie przeprowadzono z alkoholikami, którzy pod kierunkiem lekarza,
wywoływali za pomocą autoregulacji stan oszołomienia. A ściślej stan komfortu
psychicznego, wióry w siebie, wewnętrznego luzu, dobrego nastroju, towarzyszącego im
zazwyczaj w stanie upojenia alkoholowego. W ten sposób stymulowali produkcję
endomorfin, co pozwoliło uwolnić się od zgubnego nałogu. Doświadczenia te stały się
podstawą oryginalnej metodyki leczenia alkoholizmu metodą autoregulacji.
Uczucie wyzwolenia wewnętrznego doskonale wyraziła aktorka Ludmiła Kasatkina. Na
spotkaniu zorganizowanym w lutym 1988 roku doświadczywszy stanu autoregulacji
powiedziała:
Przez tyle lat dążyłam do tej swobody, l w końcu ją osiągnęłam!
A co to za swoboda? zapytał ją wtedy Michaił Ulianow.
Widzisz Misza, wszyscy na mnie patrzą, a ja stoję z wyciągniętymi rękoma, jak ptak, w
takiej swobodnej pozycji i jest mi wszystko jedno!
Umiejętność autoregulacji przydaje się bardzo ludziom teatru. Aktorom pomaga wcielić się
w rolę,
W naszych czasach człowiek szczególnie potrzebuje odzyskania wiary w siebie i we
własne siły. Codziennie słyszymy bowiem o zagrożeniach wojną atomową. Katastrofą
ekologiczną. Nieubłaganym pochodem AIDS. Wszystko to chcemy czy nie odkłada się w
naszej podświadomości, w komórkach pamięci i stamtąd prowadzi swoją niszczycielską
działalność. Tracąc wiarę w jutro, człowiek staje się niespokojny, nerwowy, pozbywa się
naturalnej zdolności mobilizacji sił w momencie zagrożenia.
Oto jeden z charakterystycznych przykładów. Kobieta, która całkiem niedawno
występowała w telewizji w grupie osób, kończących kurs nauki autoregulacji, po
katastrofie samochodowej znalazła się w szpitalu na oddziale urazowym. Lekarzy
uprzedzono, że chora jest zdolna obchodzić się bez leków znieczulających. Cała w gipsie
i bandażach, z cierpiącą miną, nie zgadzała się jednak w żaden sposób na wywołanie
stanu autoregulacji dla pozbycia się bólu: "Nie mogę, nie potrafię. Róbcie zastrzyki! W
końcu wyraziła zgodę, ale pod warunkiem, że lekarz, który uczył ją autoregulacji będzie
stal obok. Stanął. Pacjentka w mgnieniu oka wywołała u siebie właściwy stan, po kilku
chwilach ból minął a ona sama przeobraziła się, otworzyła oczy, chwyciła za lusterko i...
zaczęła poprawiać urodę!
Moja refleksja: oto do czego przyzwyczailiśmy się: obok nas bezwzględnie musi znaleźć
się jakiś kierownik czy naczelnik! Przestaliśmy bowiem wierzyć w siebie... Tę wiarę trzeba
wzmacniać wszelkimi sposobami. Pomoże nam w tym autoregulacja specyficzne
narzędzie kształtowania siebie.
Reasumując: w czym tkwi istota tego szczególnego stanu, który wywołuje autoregulacja?
Jest to moim zdaniem głęboki związek duszy z ciałem. To połączenie ducha z materią,
więź psychiki z fizjologią w sanskrycie nazywa się "joga" co znaczy związek, więź.
Punkt oparcia to więź wewnętrzna. Opanowawszy ją, można wywoływać u siebie
procesy odnowy wyprzedzając krytyczne momenty obciążenia i przemęczenia. Zechcesz,
by ręce stały się lżejsze są, szybujesz nimi; chcesz poprawić oddech już oddychasz
lekko i swobodnie; zapragnąłeś, by w czasie upału stało się nieco chłodniej oto odczucie
upału mija, postanowiłeś się uspokoić masz spokój.

Między snem a jawą


W tym specyficznym stanie wszystkie systemy mózgu są jakby odblokowane, gotowe do
nowego przełączenia się w zależności od komendy czyli wskazówki woli. Człowiek czuje
wtedy wewnętrzną, przyjemną pustkę, odosobnienie od świata i od siebie, równowagę
duchową i fizyczną.
Nie ma rzeczy ważnych i mniej ważnych. Chce się trwać i wypoczywać nie reagując na
nic.
Ta przyjemna równowaga jest stanem, w którym dusza i ciało wypoczywają, l w tym
czasie organizm wykazuje zwiększoną gotowość do realizacji każdego pragnienia,
reaguje na każdy wysiłek woli. Zażyczyłeś sobie np. odbyć przejażdżkę na rowerze lub
popływać w rzece nagle ręce i nogi włączają się w ruch, odpowiednio zmienia się rytm
oddychania i praca serca, czujesz nawet wiatr, wiejący prosto w twarz. Dookoła siebie
czujesz wodę. Nawet ptaki mogą ćwierkać na wyrosłych nie wiadomo skąd drzewach...
W tym specyficznie naturalnym stanie możesz wysiłkiem woli przełączać wewnętrzne
procesy organizmu. To naprawdę jest możliwe! Taki szczególny stan świadomości (a
dokładniej psychiki, a jeszcze ściślej stan psychofizjologiczny) jest znany od dawna pod
nazwą "hipnozy".
Jednakże my zajmujemy się autoregulacją czyli tym, w jaki sposób człowiek może
opanować ten stan samodzielnie. W celu realizacji własnych pragnień, a nie komend,
wydawanych przez hipnotyzera.
Chociaż podłoże mechanizmu hipnozy i autoregulacji jest identyczne! Udowodniłem ten
punkt widzenia praktycznie tym, że tysiące ludzi uczą się nowej metody autoregulacji za
pomocą sugestii hipnotycznych. Cała różnica między hipnozą a moją metodą polega na
tym, że do wywołania stanu hipnozy konieczny jest hipnozyter. Zaś przy autoregulacji
człowiek sam kontroluje i kieruje swoimi procesami hipnotycznymi. Za pomocą
autoregulacji człowiek jest w stanie robić ze sobą to wszystko, co wykonywałby kierowany
przez hipnotyzera tyle, że sam sobą kieruje.
Przypomnijmy raz jeszcze, jak to siedzimy w chwili zmęczenia, osowiali wpatrując się w
jeden punkt. Wtedy w głębi naszego mózgu zachodzi proces przemieszczenia energii z
miejsc bardziej napiętych do mniej napiętych. Mózg odpoczywa i regeneruje swoje siły. W
chwilach zmęczenia ta reakcja mózgu następuje samoczynnie, bez udziału naszej woli.
Autoregulacja umożliwia świadome włączanie tej obronno-regenerującej reakcji mózgu.
Dzięki opanowaniu tej metody stajemy się zdolni w odpowiednim czasie wyprzedzać
uczucie zmęczenia, chronić system nerwowy przed nadmiernym obciążeniem, czyli dbać
o zdrowie i należytą kondycję
Objawy szczególnego stanu neutralnego pojawiają się za każdym razem, gdy działalność
mózgu "przełącza się" z jednego systemu pracy na drugi. Na przykład, przed samym
zaśnięciem albo rankiem, w momencie przebudzenia znajdujemy się w takim stanie
pośrednim, kiedy już nie śpimy, ale jeszcze nie zupełnie przebudziliśmy się.
Ten stan pośredni między snem a przebudzeniem najbardziej sprzyja autosugestii. Ma on
wartość uzdrawiającą, psychoterapeuci zalecają nieraz pacjentom, by nauczyli się
odróżniać ów stan i potem wykorzystywać go w celu autosugestii. Autoregulacja
znakomicie ułatwi takie działanie.
Stan "między snem a jawą" jest doskonale znany w hipnologii. Charakteryzuje się nim
pierwsze, wstępne stadium hipnozy, kiedy pacjent odczuwa lekką senność, oszołomienie i
gotowość do podporządkowania się głosowi oraz działaniom hipnotyzera. To jeszcze nie
jest hipnoza ale już gotowość do stanu hipnotycznego: psychika i organizm pacjenta
zaczyna być całkowicie podporządkowany komendom z zewnątrz. , Z punktu widzenia
nauki stan neutralny można przedstawić następująco, wyobraźmy sobie, że zazwyczaj w
mózgu nieprzerwanie trwa konfrontacja konkurujących ze sobą sygnałów: widzę
przedmiot, dotykam go, słyszę dźwięk przy postukiwaniu i tak dalej. Sygnały te,
pochodzące z różnych analizatorów (wzroku, słuchu) albo rejestrują postrzegany
przedmiot, albo go odrzucają. Jeśli któryś z analizatorów nie potwierdzi sygnałów innego,
ale na przykład zaprzeczy mu (powiedzmy, że palec przechodzi przez szklankę jak przez
pustą przestrzeń), włączają się wtedy inne, dodatkowe układy analizatorów,
sprawdzające wzajemnie swoje dane. Mózg eksperymentuje. Tak wygląda uproszczony
model zwyczajnej pracy naszego mózgu.
W stanie neutralnym nie występuje analiza. Wszystko, co nas otacza, nabiera takiego
samego znaczenia. Psychika człowieka została podporządkowana gotowości
postrzegania rzeczywistości z określonego, zaprogramowanego punktu widzenia. Na
przykład człowiek w stanie hipnotycznym otrzymał od hipnotyzera komendę, że wszystko
co go otacza, jest koloru różowego. W jego organizmie nie występują żadne sygnały
przeciwstawiające się. Zasadę ich konkurencyjnej konfrontacji zamieniła zasada
podporządkowania otrzymanym wytycznym. Wszystkie analizatory przełączyły się na
jeden kierunek fazę, przestrojoną na jedną falę: mózg wybierze z ogromnej liczby
sygnałów tylko te, które potwierdzają i realizują przyjętą komendę: że cały świat jest
różowy. Inne sygnały ulegają zablokowaniu.
Wyobraźcie sobie teraz, że w chwili uogólnienia komendy z całego różnorodnego,
nieskończonego świata wewnętrznego człowieka intensywnie syntetyzuje się informacja,
skierowana tylko na jeden, zadany temat. Z blokadą wszystkiego, co temu przeszkadza.
Ten ukierunkowany stan, w którym zamiast wielu konkurujących ze sobą ognisk
pobudzenia w strukturze kory mózgowej formuje się jednokierunkowy mechanizm
organizacji działalności psychicznej nazywany fazą albo stanem fazowym. Tak, na
przykład, zakochany młodzieniec, cokolwiek robi, o czymkolwiek myśli wszystkie jego
myśli i tak skierowane są na obiekt uwielbienia!
Wywołanie niezbędnej fazy, w której ulegają mobilizacji wszystkie siły organizmu jest
możliwe jedynie poprzez stan neutralny.
Fainę G., która opanowała autoregulację, poproszono, by wywołała u siebie specyficzny
stan, w którym będzie wzlatującym ptakiem. Tylko przez jedną minutę! Faina siedziała na
krześle. Osiągnąwszy stan "wzleciała": ręce przesunęły się na boki lekko i płynnie. Twarz
stała się zachwycająco piękna (w ogóle w stanie autoregulacji spada napięcie nerwowe i
twarze kobiet odsłaniają zdumiewającą urodę!) Jej oddech stał się harmonijny, co dało
się zauważyć po zgodnym rytmie piersi, tułowia i rąk. Nagle kibić Fainy gwałtownie się
wygięła, ramiona zamachały, jedno w górę, drugie w dół, a potem ręce opadły.
Odetchnęła spokojniej, otworzyła oczy. Kilka sekund siedziała nieporuszona, po czym
doszła do siebie, uśmiechnęła się i powiedziała:
Jak wspaniale! Tak cudownie jeszcze nigdy nie było! Wzgórza pode mną, i stogi siana,
takie maleńkie. Nic nie musiałam wymyślać, obraz powstał sam...
Opowiadając doznania Faina trzyma ręce jakoś dziwnie, nieruchomo na kolanach, dłonie
wygięte w bok, jak u gryfa.
A to co? pytam wskazując na jej ręce.
Co to? drgnęła, zbladła, potrząsnęła rękami, roztarła dłonie. Tego sobie "nie zadałam",
one same się tak ułożyły!
Co się stało? Otóż ograniczenie czasu do jednej minuty, przeszkodziło w organizacji pracy
mózgu.
A oto inny przypadek. Po kursie autoregulacji przybiegła do nas jedna z kobiet, lekarka.
Była w panice:
Boję się, że mimo woli dam polecenie sercu, by się zatrzymało -a ono posłucha! Wczoraj
po zajęciach spróbowałam poeksperymentować w domu. Wyobraziłam sobie, że jestem
Szalapinem. Nagle plecy wyprostowały się, a głos zagrzmiał basem. Całą noc trzęsłam
się ze strachu, że wydam niebezpieczny rozkaz, by moje serce się zatrzymało i ono
posłucha!
Wyjaśniliśmy jej, że to niemożliwe. Z dwu powodów. Autoregulacja jest bowiem sprawą
woli, żeby wywołać autoregulację potrzeba wysiłku woli po pierwsze. Po drugie zaś
wszystkie negatywne idee, przeczące instynktowi samozachowawczemu, są
nieświadomie neutralizowane w procesie autoregulacji.
Jeśli w hipnozie można za pomocą cudzej woli, działającej z zewnątrz, narzucić wstrętne
lub bolesne odczucia, na przykład oparzenia przy pożarze to za pomocą autoregulacji
wywołać coś takiego przychodzi znacznie trudniej.
Wracajmy jednak do naszego stanu neutralnego. Tym razem spróbujmy go ująć z punktu
widzenia psychofizjologii. Wyobraźmy sobie korę mózgową. Zazwyczaj nieprzerwanie
trwa w niej konkurencja wielu ognisk pobudzenia dominant. Te pobudzenia nawzajem
neutralizują swój wpływ na przebieg wewnętrznych, fizjologicznych procesów organizmu.
Ponieważ proces myślowy nie jest skrępowany procesami fizjologicznymi możemy
podejmować twórcze decyzje. Procesy psychiczne są jakby autonomiczne, przebiegają
swobodnie, niezależnie od procesów fizjologicznych. Tak dzieje się normalnie.
Stan neutralny to całkiem inna sprawa.
Podczas niego kora mózgowa jest "zrelaksowana". Dlatego nawet najmniejszy wysiłek
woli pobudza aktywność mózgu, rozprzestrzeniającą się na wszystkie strefy. Wpływ tych
stref zależy od treści wskazówki psychologicznej: zasugerowałeś, że chcesz śpiewać jak
Szalapin włączają się struktury mózgu, związane ze śpiewem. Zasugerowałeś coś
innego -aktywizują się inne odcinki mózgu. To zjawisko nazywamy logiczną aktywnością
dominant albo kierowanym stanem fazowym.

Podleczysz się sam!


W końcu lat siedemdziesiątych po ukończeniu Dagestańskiego Instytutu Medycznego
pracowałem jako lekarz internista w miejskim szpitalu w Machaczkale. W tym czasie
zajmowałem się syntezowaniem procesów akupunktury i hipnozy. Wtedy właśnie odkryto
nowy, wcześniej nieznany nauce fenomen: reakcję punktów akupunktury można było
włączać bez bezpośredniego bodźca fizycznego! Zwykle czyniono to za pomocą igły,
prądu elektrycznego, masażu laserem czy innych narzędzi. Okazało się, że można
oddziaływać na punkty sugestią hipnotyczną, wyjątkowo skuteczną.
Zazwyczaj podczas wykonywania akupunktury, kryterium trafienia igły w punkt stanowi
zespól charakterystycznych odczuć pacjenta: łomotanie, rozpieranie, osowiałość,
ciężkość, ciepło, czy przebieganie prądu elektrycznego. Te odczucia nie powinny mieć
charakteru miejscowego (pod samym końcem igły można odczuwać po prostu ból) ale
odrzutowy, promieniujący, przypominający działanie prądu.
Odczucie prądu podczas zabiegów akupunktury powinno być bardzo wyraźne. Na
przykład przy leczeniu zapalenia rdzeniowych korzonków lędźwiowych kręgosłupa często
wykorzystuje się punkt w okolicy pośladka "Chuań-tjao". Przy dokładnym trafieniu w niego
"bije" na całym odcinku nerwu kulszowego, jak sznurem po nodze: od miejsca ukłucia aż
do pięty, a nawet od palców nogi. Wtedy zdarzają się cudowne efekty akupunktury.
Pamiętam, że w gabinecie, w którym przyjmowałem, było bardzo ciasno. Chorzy rozdzielili
się więc na dwie grupy żeńską i męską. W skład grupy żeńskiej wchodziły przede
wszystkim staruszki. Cały gabinet babć. Dziś wyleczysz im korzonki, jutro przyjdą z bólem
zęba. Będą ciągle przychodzić. Dla kontaktu z ludźmi, dla towarzystwa. Dla mnie kiedy
wejdę w trans znika pojęcie wieku. Komuś trzeba wkłuć igły, kogoś wprowadzić w krótką
hipnozę. Mówię do babulki:
Droga moja, tutaj cię odremontujemy i uczynimy jak nową. Odmłodzimy!
Babcie siedzą zadowolone niczym uczennice w szkole. Zaprzyjaźniły się ze sobą. Któraś
w czyjejś potrzebie chodzi do rady narodowej, inna załatwia nowej przyjaciółce sprawy
emerytalne. Mówi jedna z nich:
Wracam po seansie do domu. Sąsiadki, moje rówieśnice jak zwykle siedzą na ławkach.
A mnie tak lekko! Po prostu chce mi się obok nich przelecieć!
Kiedyś w podręczniku jogi przeczytałem wskazówkę, że aby pozbyć się, bólu głowy,
należy wywołać uczucie ciepła w odcinku poniżej kolan. Tak. przecież w tej strefie
znajduje się znany cudowny punkt Izu-sań-li! Ten punkt wykorzystuje się przy leczeniu
prawie stu chorób. Ogólnowzmacniające działanie tego punktu jest szeroko znane. Jak
głosi legenda -Chińczycy raz na pół roku, podczas nowiu, przypalają go profilaktycznie
piołunowym papierosem. Ten punkt jest rzeczywiście ważny przy bólach głowy. Jeżeli tak
byłoby celowe sugerować choremu w hipnozie wywołanie w tym punkcie odczucia prądu.
W ten sposób zaczęła powstawać metoda hipnotycznego oddziaływania na punkty
odruchogenne, przewidziane do wykorzystania jako aktywne, pośrednie ogniwo między
korą mózgową człowieka a wewnętrznymi narządami jego organizmu. Pracując
jednocześnie w dwóch dziedzinach, w terapii odruchowej i hipnozie, doszedłem więc do
ich syntezy jakościowej.
Publicysta W.A. Agronowski, zapoznawszy się z moją metodą, zwaną sygnalną terapią
odruchową, tak ją opisał:
"...Alijew przeprowadzając w klinice kolejny seans hipnozy leczniczej, postanowił
sprawdzić pewną ideę od dawna "chodzącą" mu po głowie. W tym celu odczekał, kiedy
chorzy pogrążyli się we śnie, dał każdemu z nich flamaster, wydając jednakowe
polecenie: Czujecie, jak od palców nóg do góry idzie energia, przypominająca słaby
prąd. Ta energia leczy waszą chorobę. Rysujcie flamastrem drogę którą ona przebiega!
Rysujcie!" zamarł w oczekiwaniu, ciekaw, co chorzy uczynią. A oni, po prostu zaczęli
rysować flamastrami linie na skórze. Kiedy Alijew obejrzał je dokładnie, nie mógł uwierzyć
swoim oczom: linie idealnie zgadzały się z punktami akupunktury! Przy czym u każdego
chorego "zahaczały" dokładnie o te punkty, które "odpowiadały" jego chorobie! Ten, kto
przypuśćmy miał wrzód żołądka, rysował według punktów, nakłuwanych właśnie przy tej
chorobie. Ten zaś, kto cierpiał na zapalenie korzonków, zaznaczał punkty, zwykle
pobudzane przy zapaleniu, A wszystko to zwróćcie uwagę przebiegało we śnie! Ludzie,
którzy wykonywali jego polecenie, nie mieli pojęcia o istnieniu atlasu akupunktury i nigdy
nie byli leczeni igłami...
Innymi słowy Alijew mógł posadzić przed sobą dziesięć, sto, albo tysiąc osób, uśpić tych,
którzy są podatni na hipnozę, potem "przepuścić" przez nich "prąd" i na tym uważać swoją
misję za skończoną, przynajmniej do momentu, kiedy przyjdzie pacjentów budzić. Ludzie
sami się zdiagnozują (i to bezbłędnie, bo kierunkowskazem jest chory narząd a on nigdy
się nie myli! (i sami się podleczą) przy tym z solidnością, o jakiej nie śniło się lekarzom!)
Słuchaj mojej komendy! wykrzykiwałby Chasaj Alijew stojąc przed mikrofonem na
jakimś stutysięcznym stadionie. Do seansu... gotuj się! Prąd...!
Już słyszę śmiech oficjeli z urzędowych gabinetów, gdy Alijew zgłaszał się do nich z tym
"numerem"..."
W przytoczonych przykładach działała autoregulacja. Naturalnie na razie włączana przez
hipnotyczną reakcję organizmu automatyczna, odruchowa.
Kierowana autoregulacja pojawiła się nieco później, kiedy lotnik-kasmonauta A.G.
Nikolajew zaproponował, bym pomyślał nad tym, co zrobić, by dla włączenia punktów nie
trzeba było hipnotyzować kosmonautów na odległość, przez systemy łączności. Jak
nauczyć kosmonautów samodzielnie włączać u siebie punkty leczniczo-wzmacniające?
W klinice, na kolejnym seansie psychoterapii prądem zaproponowałem jednemu z
pacjentów, by odtworzył z pamięci doświadczone przed chwilą odczucia. Kiedy pacjent
usiłował skoncentrować się na tym zadaniu, nieoczekiwanie dla samego siebie (dla mnie
też!) ponownie popadł w sen hipnotyczny, podczas którego realizowały się pożądane
reakcje. Pomyśałem, że opanowawszy autohipnozę, mógłby nastawić się on na
wywołanie nie tylko odczuwania prądu, ale także innych reakcji organizmu.
Moja decyzja była słuszna. Wystarczyło rozdzielić dwa stadia: przyjęcie komendy oraz jej
automatyczną, odruchową realizację przez organizm. Dzięki temu podziałowi przestała
bowiem istnieć sprzeczność, hamująca świadomie-wolicjonaIną autoregulację.
Wykorzystując właściwie autohipnozę, człowiek nie staje się po prostu "śpiącym robotem",
ale zachowuje swobodę twórczej realizacji zadanych poleceń. Zamiast poleceń
hipnotyzera może także wykorzystywać swoje własne wskazówki.
Pozostaje tylko nauczyć go kierowanej autohipnozy.
Z początku było tak: hipnotyzowałem pacjenta zwykłymi, klasycznymi metodami. W
hipnozie sugerowałem, że teraz sam może w odpowiednim momencie z łatwością
wprowadzić się w stan hipnotyczny. I posługując się nim zdolny jest realizować własne
cele. Należy wyobrazić je sobie w formie obrazu żądanych zmian w organizmie,
bezpośrednio przed włączeniem reżimu autoregulacji.
Dla ułatwienia włączenia samodzielnie wywoływanego stanu hipnotycznego, dodatkowo
sugerowałem pacjentowi, że autohipnoza nastąpi automatycznie. Wystarczy, że policzy w
myśli do pięciu patrząc w jeden punkt i przebudzi się w dokładnie ustalonym momencie.
Ta metoda opanowania świadomie-wolicjonalnej autohipnozy jest znacznie dostępniejsza
dla pacjenta, niż np. system treningu jogi, oparty na opracowaniu określonych,
nieruchomych pozycji i specjalnych sposobów oddychania oraz koncentracji uwagi co nie
każdy jest w stanie opanować.
Po około dwu-trzech powtórkach takiego kursu około 30 procent pacjentów utrwala sobie
nawyk autoregulacji do tego stopnia, że potrafią posługiwać się nim przez wiele lat. A
nawet samodzielnie go rozwijać.
Tak wygląda w skrócie podstawowa zasada uczenia się autoregulacji za pomocą
hipnozy. Mnóstwo niuansów i ważnych elementów tego procesu pozostaje w zakresie
profesjonalnej kompetencji lekarza-specjalisty.
Przypominam, że uczenie przy pomocy hipnozy nie jest niczym nowym. Tak na przykład,
hipnozę stosuje się już dawno przy intensywnym opanowaniu profesjonalnych nawyków.
Czytaliśmy, że w Paryżu utworzono laboratorium, w którym w ciągu pięciu czy sześciu
godzinnych seansów
można nauczyć się szybkiego pisania na maszynie, prowadzenia samochodu, a teraz
opracowuje się tam nawet kurs kierowania sportowym samolotem! Czyż to nie cudowne
przespałeś się pięć godzin w przyjemnym, uzdrawiającym stanie i lataj ile dusza
zapragnie!
Dzięki hipnozie szybkość uczenia wzrasta dlatego, że cała uwaga uczącego się jest
skupiona na działaniu instruktażowym, które łatwo rozprzestrzenia się na mechanizmy
mózgowe.
Zastosowanie klasycznej hipnozy w celu nauki autoregulacji miało miejsce jak już
pisałem na początku. Niestety nie jest szeroko dostępne.
W tym miejscu entuzjaści treningu autogennego wykrzykną:
No i dali się złapać we własne sieci, nowatorzy! Klucz Alijewa pasuje tylko wybranym,
podatnym na hipnozę osobnikom. A nasz autotrening służy wszystkim!
Zaraz! Zaraz! Przecież badanie osób szybko uczących się autotreningu wykazało, że
najefektywniej opanowują tę metodę ludzie, podatni także na hipnozę! Pozostali chociaż
pragną i starają się nie mogą osiągnąć tego stanu. Ponadto zastosowanie autotreningu
jest ograniczone i oderwane od prawdziwego, aktywnego życia człowieka. Wyobraźmy
bowiem sobie, że człowiek pracuje w zwykłym rytmie w fabryce. A tu proponują mu, żeby
się położył, rozluźnił i ogrzał prawą nogę. To jest po prostu niemożliwe, niewykonalne!
Zaś w możliwościach autoregulacji kryją się ogromne perspektywy rozwoju człowieka.
Przywołać właściwy obraz
Weźmy do ręki nitkę z wiszącą na jej końcu kulką. Zakryjmy oczy i wyobraźmy sobie, że
kulka zatacza koło albo kołysze się po prostej ruchem wahadłowym. Nastąpi prosta
reakcja psychomotoryczna, w której psychomotoryczną szeroko wykorzystuje się w celu
określenia stopnia palce mimo woli powtarzać będą obraz ruchu. Tę lub podobną reakcję
sugestii przy hipnozie. Jeśli reakcja zachodzi pacjent będzie podatny na hipnozę.
Jednakże wcześniej nie wiedziano, że jeśli pacjentowi pozwolić przez pewien czas
pozostawać w ćwiczeniu psychomotorycznym zagłębi się on w stan hipnotyczny. Albo
jeśli zaproponować mu zatrzymanie uwagi na jakimś obrazie i uczyni to z powodzeniem
znów może znaleźć się w stanie hipnozy. Ten odkryty przeze mnie fenomen legł u
podstaw opracowywanego systemu przyswajania autoregulacji. Rzecz cała polega na
tym, jak dla danego, konkretnego pacjenta znaleźć ten optymalny, odpowiadający jego
stanowi psychicznemu w danym momencie kluczowy obraz, który bez trudu utrwali i który
następnie stanie się hipnogenny.
Oto i cała nauka, w której najistotniejszą rolę spełnia lekarz, jego twórcze poszukiwania
oraz cechy odkrywczego a zarazem i przenikliwego psychologa!
Najprostszym obrazem dla większości ludzi, łatwo dającym się skontrolować zarówno
przez lekarza, jak i przez pacjenta jest w naszym systemie nauczania obraz
wyciągniętych przed sobą rąk, które łączą się i rozchodzą. Nie trzeba pacjentowi
zasłaniać oczu, niech patrzy i podziwia jak ręce same chodzą. Zdziwienie wywołuje
dodatkowa podpora emocjonalna lekki efekt psychologiczny, którego energia jest
niezbędna do włączenia całościowej reakcji mózgowej przejścia w stan hipnozy. Kiedy
pacjent już osiągnął ten stan. zaczynamy mu sugerować, że teraz, przy powtórzeniu,
może wywołać ten sam stan bez pomocy z zewnątrz. A jedynie przez włączenie
wyuczonej reakcji psychomotorycznej.
Do nauki autoregulacji należy przygotować się psychologicznie. Na przykład popatrzeć,
jak to robią inni, którzy już tę sztukę opanowali. czerpać natchnienie z ich sukcesów.
Przed ćwiczeniem pacjent powinien być odprężony, wewnętrznie spokojny i zachowywać
się tak, jakby to była zabawa, podczas której nie odpowiada się za błędy, a wszystkie
reakcje i wrażenia są szczere,
Oto system ćwiczeń, stosowanych zwykle przez lekarzy Ośrodka Autoregulacji podczas
nauki metody i podczas jej demonstrowania,
Ćwiczenie 1
Przy wykonywaniu tego i innych ćwiczeń, jak również całego cyklu nauki, można
zastosować zasadę sugestii pośredniej. Działa ona silniej niż bezpośrednie podawanie
instrukcji i wskazówek. W tym celu to, co lekarz chce powiedzieć uczącemu się,
przekazuje obecnym w taki sposób, jak gdyby komentował procesy. Jeśli pacjent jest
sam, lekarz zwraca się do niego tak, jakby na jego przykładzie ukazywał prawidłowy dla
wszystkich przebieg procesów.
Lekarz prosi, by ćwiczący wyciągnął ramiona i trzymał je przed sobą bez napięcia. Nie
powinny one zbiegać się. Oczy mogą być otwarte. W tej pozycji u wszystkich ręce mają
tendencję przesuwania się na boki. Zatrzymuje je jedynie stan napięcia. Uczący nie
powinien napinać mięśni i przeszkadzać rękom. Niech się rozejdą na boki. Im szerzej, tym
lepiej. Lekkie jak piórka.
Lekarz podpowiada, by nie poruszać umyślnie rękami, l nie należy sobie niczego
sugerować. Wystarczy nie przeszkadzać. Ręce pójdą same. To automat.
Pacjent niech patrzy na ręce i analizuje, co się z nimi dzieje. To wyzwala go z napięcia.
Jeśli lekarz potrafił wyjaśnić pacjentowi istotę ćwiczenia, a on przyjął konieczność
rozchodzenia się rąk jako reakcję prawidłową będzie pomagać sobie w znalezieniu stanu
neutralności, czyli takiego, który nie przeszkadza ruchom rąk.
A lekarzowi poprawił się nastrój i jego glos nabrał pewności. Przecież on też nie jest wolny
od emocji l Powstaje efekt wzmacniającego sprzężenia zwrotnego.
Ręce zaczynają rozchodzić się szybciejl
Lekarz próbuje dodać pacjentowi otuchy, chwali go za zdolność koncentracji na właściwej
reakcji. Mówi, że wkrótce opanuje autoregulację. Wzmacnia reakcję sugestiami:
"Wspaniale rozchodzą się ręce! Bardzo dobrze! Znakomicie!"
Jeśli są przy tym widzowie, słowa lekarza mogą być skierowane do nich oddziaływując jak
silna, pośrednia sugestia. Można powiedzieć: Spójrzcie, jak coraz szybciej rozchodzą mu
się ręce, stają się coraz lżejsze. Poprawia się samopoczucie. Z każdym ćwiczeniem
reakcja staje się głębsza!
Jeżeli w trakcie pierwszego ćwiczenia ręce jakiegoś wyjątkowo odpornego osobnika nie
rozeszły się proponuję rozłożyć je świadomie.
Kolejne ćwiczenie przeprowadza się bezpośrednio po pierwszym.
Ćwiczenie 2
Jeżeli ręce rozeszły się bardzo dobrze!
U niektórych pacjentów już podczas tej czynności psychomotorycznej powstaje głęboki
stan neutralny. Nawet ich oczy zaczynają się zamykać. Jeśli pozostają otwarte stają się
nieruchome. Nie należy zachęcać do zamykania oczu, gdyż nie zachodzi taka potrzeba.
Gdy pacjent usiłuje zrzucić narastające odrętwienie, proponuję, żeby tego nie robił.
Mówię: Niech stan się pogłębia. Im głębszy, tym pożyteczniejszy dla zdrowia i nauki.
Tym przyjemniejszy!
Pogłębienie stanu realizuje się drugim poleceniem. Słownie formułuje się obraz, że ręce
zaczynają się schodzić, przyciągać. Temu procesowi towarzyszą sugestie wzmacniające:
Ręce przesuwają się prędzej! Proponuje się patrzeć na zbliżające się do siebie ręce.
Widok automatycznie poruszających się rąk zajmuje uwagę pacjenta, stwarza efekt
emocjonalny, konieczny dla rozwoju stanu szczególnego.
Ćwiczenie 3
W trakcie wykonywania dwóch pierwszych ćwiczeń uwaga uczącego coraz bardziej się
skupia na zbliżających się do siebie rękach. Tworzy się sztuka uwagi. Ten punkt uwagi
należy wykorzystać do rozwoju tworzącego się stanu. Można wzmocnić wrażenie obrazu
w ten sposób, że dłoń lekarza znajduje się w przypuszczalnym środku zbliżenia rąk. Dalej
mówi: Ręce wraz z tułowiem idą za moja dłonią! I cofa się, jakby przyciągając swoją
ręką uwagę pacjenta, starając się niczym jej nie zakłócić.
Jeżeli lekarz znajduje się w odległości od pacjenta, wszystko to wyraża jedynie słowami.
Ręce i cały tułów pacjenta "pociągnęło" naprzód. Powstała silna emocjonalna podpora!
Tułów przesunął się! (l jak po tym można nie pogłębiać swego stanu!) Kiedy tułów
przesunął się do przodu skłaniając się za dłonią lekarza, reakcję nasila się
wzmacniającymi replikami: Wspaniale, teraz zawładnie pan swoim organizmem. Ma pan
doskonałe samopoczucie, znakomitą pamięć, uwagę i jasność umysłu, znakomicie pan
sypia! Ciągnie pana do przodu, nogi same się przesuwają! (Proszę zwrócić uwagę, że
lekarz stosuje ten zabieg w celu psychoterapeutycznym, szczególnie w tej części
ćwiczenia, przy której obserwuje się u pacjenta zwiększoną reakcję na sugestię). Nogi
pacjenta jakby chciały oderwać się od podłogi i przy dobrej reakcji wykonują kroki do
przodu.
Jeśli przy niedostatecznie pogłębionym stanie nie zachodzi oczekiwana reakcja można
przerwać ćwiczenie i przejść do kolejnego. Ale można również powtarzać to samo kilka
razy. dopóki nogi nie przesuną się, a wywołany stan się nie pogłębi za pośrednictwem
wykonanego ruchu.
Ćwiczenie 4
Kiedy już uczący przesunął się do przodu, lekarz sugeruje, że teraz tułów zacznie skłaniać
się w przeciwną stronę do tyłu. Przy czym lekarz może swoją dłoń zbliżyć do pacjenta,
jakby naciskając, popychając go na odległość w celu wzmocnienia obrazu. Jego dłoń,
oczywiście nie wydziela przy tym żadnego mistycznego czy magnetycznego
promieniowania. Gest jest silnym narzędziem oddziaływania na najgłębsze pokłady
psychiki ludzkiej. Tułów pacjenta zaczyna skłaniać się do tyłu. Lekarz podchodzi do niego
i asekuruje, by nie upadł.
Ćwiczenie 5
Kiedy tułów przesunął się do tyłu, lekarz musi wykazać całe swe psychologiczne i
pedagogiczne mistrzostwo. Informuje pacjenta, że jego ciało zgina się do tyłu a kręgosłup
jak elastyczna struna "wędruje" coraz niżej, ciągnąc do pozycji "mostka"! Ciało pacjenta
zaczyna się naprężać. Jeśli pod wpływem dodatkowych sugestii zgina się coraz bardziej
sukces!
W tym miejscu zaczyna się ukierunkowaną, intensywną naukę: Teraz możecie sami
wywołać głęboki stan specjalny, potrzebny do osiągnięcia autoregulacji. Siedząc, stojąc,
leżąc, w hałasie i ciszy, w każdych warunkach możecie natychmiast włączyć u siebie
pożądany stan i wykorzystać go do wypoczynku, nastrojenia się do pracy, poprawy
samopoczucia i w innych celach. Z każdym następnym ćwiczeniem stan się pogłębia i
sprzyja poprawie ogólnego samopoczucia. Przed wyjściem z niego zawsze czuje się
świeżość w całym ciele i jasność myśli!
Trwa psychoterapia: każda sekunda znajdowania się w stanie autoregulacji jest na wagę
złota!
A oto kilka innych wariantów form sugestii: W stanie autoregulacji poprawia się stan
całego organizmu. Wszystko, co przedtem nie było w porządku dochodzi do normy.
Takie jest prawo natury. Jakiegokolwiek zadania się podejmiecie wszystko prowadzi do
poprawy zdrowia!
Albo: Wyjście ze stanu autoregulacji powinno następować zawsze z odświeżoną głową!
Jak po zimnym prysznicu ! Ściślej mówiąc, najpierw sauna, a potem zimny, orzeźwiający
natrysk! Będzie w was więcej życia!
Dalej lekarz prosi, by pacjent po kilku sekundach sam wyszedł ze stanu. Aby przeciągnij
się i wykonał kilka ćwiczeń gimnastycznych, jak po głębokim, nocnym śnie.
Inne ćwiczenia
W zależności od sytuacji, gdy na przykład jakieś ćwiczenie się nie udało, można wykonać
inne. Nie ważne jakie, ważne by znaleźć właściwe. Należy wypróbować wiele
programów, by trafić wreszcie na ten właściwy. Przy czym po zastosowaniu kolejnego
programu należy odczekać chwilę na oczekiwany wynik. Czas reakcji może przebiegać
różnie od 1 do 5-3 sekund. Najczęściej bardziej aktywnie realizują się te
zaprogramowane reakcje, które natrafiają w organizmie na ukształtowane wcześniej
stereotypy.
Na przykład lekarz mówi do pacjenta: Proszę stanąć prosto, postarać się być zupełnie
pasywnym i jakby z boku obserwować, na jaki program ciało będzie reagować aktywnie i
automatycznie. Przy tym proszę nic sobie nie sugerować, po prostu tylko obserwować!
Gdy jakieś ćwiczenie się nie udało można spróbować wykonać inne.
Przy którymś poleceniu nogi czy ręce, ramiona lub głowa zaczynają nagle reagować...
Potem lekarz zaczyna dawać polecenia: Wasze ręce już nie są waszymi rękoma. To
ręce automobilisty, prowadzącego samochód. Przed nim ostry zakręt w prawo. Popatrzmy
co robią ręce. Proszę im nie przeszkadzać, a tylko je obserwować!
Lekarz prosi, by to ćwiczenie wykonywać powoli.
Przypuśćmy jednak, że ręce nie wykonały zadania, gdyż pacjent nigdy nie doświadczył
podobnego stanu, jako że nie umie prowadzić samochodu. Wobec tego przywołuje się
inny obraz. Na przykład siatkarza, przygotowującego się do zagrywki. Dobrze, jeśli
przedtem rękom i tułowiu pacjenta nadać odpowiednią pozycję. Wtedy efekt może być
lepszy.
Można także posłużyć się obrazem tenisisty. Albo pływaka, przepływającego wezbraną
rzekę. Rowerzysty, ciężarowca, boksera, szermierza, spadochroniarza i tak dalej.
Przy którymś poleceniu nogi czy ręce. ramiona lub głowa, a być może i oddech nagle
zaczyna reagować. Ręce na przykład, zaczynają pływać, palce poruszają się, jakby pisały
na jakiejś rzekomej maszynie.
Efekty mogą być najróżniejsze. Coś zaczęło się dziać! Z zasady reakcję wywołuje obraz
działania znany z życia codziennego.
Kiedy lekarz zauważy początek reakcji, zaczyna ją rozwijać mówiąc pacjentowi słowa
pełne zachęty, zapewniając, ze z każdą sekundą reakcja się wzmacnia. W ten sposób
sprzyja wywołaniu żądanego stanu. Następnie u pacjenta włącza się całościowa reakcja
mózgu następuje głęboki stan specjalny.
W końcu wykorzystując fantazję twórczą, zdolność obserwacji i wytrwałość lekarz
znajduje pierwszy klucz stanu, w którym następuje wypracowanie nawyku autoregulacji.
Przedstawiona zasada różni się nowym podejściem od znanej metody sugestii,
stosowanej przy hipnozie przede wszystkim tym, że zamiast wielokrotnego powtarzania
czy "wbijania" jakiejś formułki sugestii proponuje się pacjentowi kalejdoskop obrazów w
celu wywołania obrazu indukującego (wzbudzającego), który w odpowiedzi włączy
aktywną reakcję A tym samym wywoła pożądany stan.
Jeżeli podczas treningu udały się pacjentowi pierwsze ćwiczenia, można wywołać uczucie
lotu lub inne, dające poczucie komfortu i wewnętrznej swobody
Uczucie lotu. U pacjenta wzlatują ręce, zaczyna naturalnie oddychać. Czasami pojawia
się stan euforii.
A jeśli ręce nie reagują? Nie trzeba skupiać na tym uwagi ćwiczącego. Należy szukać
innej sugestii, która wywoła pożądaną reakcję. L
Możliwości stosowania metody autoregulacji są ogromne.
Jeśli należało znaleźć pierwszy klucz w celu wywołana początkowego stanu, by pacjent
nabył doświadczenia to drugi klucz jest mu potrzebny do samodzielnego wywołania tego
stanu. Obydwa klucze mogą być identyczne. Stereotyp działania (w rodzaju rozchodzenia
się i łączenia rąk), który wywołał stan pierwotny, może zostać wykorzystany do włączenia
reżimu autoregulacji. Wystarczy utrwalić kolejność czynności.
Osobisty klucz można zmodyfikować. Na przykład sprowadzić go do formy liczenia w
myśli do pięciu, przy spełnieniu warunku, że wzrok pacjenta jest skierowany w jeden
punkt. Albo liczenia do dziesięciu przy trzech skinieniach głowy... Wszystko jedno. W
celu włączenia reżimu autoregulacji można stworzyć dowolny rytuał, który przyswaja się w
początkowym stanie drogą sugestii. A potem już przez samodzielne powtarzanie ćwiczeń.
W końcu pacjent może go także zmienić sam, na własne życzenie. Wywołuje
autoregulacje kluczem już znanym i wydaje nowe polecenie, wyobrażając sobie sposób
działania oraz reakcję, jakiej od siebie oczekuje.
Możliwości autoregulacji rozwijają się w różnych kierunkach. Na przykład bywa, że
pacjent bez trudności wywołuje stan szczególny w pozycji stojącej (tak, jak się uczył), ale
w pozycji siedzącej już nie może tego uczynić. W takim przypadku będąc w stanie
autoregulacji powinien obrazowo przedstawić sobie wywoływanie żądanego stanu w
pozycji siedzącej.
A właściwie po co to wszystko? Po co człowiekowi ten szczególny stan neutralny?
zapyta Czytelnik.
W stanie neutralnym znika paraliżujący strach przed prawdopodobnym popełnieniem
błędu. Pomyślcie, dlaczego człowiek nie może przejść po równoważni nad przepaścią,
podczas gdy na ziemi zrobi to bez trudu? Dlatego, że zbyt wysoka odpowiedzialność
rozdziela uwagę między celem a sposobem jego osiągnięcia czyli krokiem, który w
rzeczywistości jest czynnością automatyczną. Automat blokuje się wskutek ingerencji
człowieka. Aby krok był lekki, bez napięcia uwagę należy skupić wyłącznie na celu.
Postawiwszy sobie cel należy jakby odsunąć się na bok, nie przeszkadzać automatom.
Wówczas organizm uruchomi te reakcje, które gwarantują rozwiązanie postawionego
zadania. W stanie neutralnym każda idea nabiera siły programu dla mózgu i
rozprzestrzenia się na cały organizm.
Ponieważ w tym stanie trudno tworzyć idee i w ogóle mieć życzenia, program należy
przemyśleć przed zastosowaniem klucza do stanu specjalnego.
Schemat jest prosty: świadomość wysyła zamówienie, stan neutralny odłącza wszystko co
przeszkadza włączając zarazem wszystko co sprzyja temu celowi ze świadomego i
nieświadomego doświadczenia człowieka.
Rozpatrzmy to na elementarnym przykładzie (już zresztą przytaczanym). Wyciągnijmy
obie ręce przed siebie, ale tak, by się wzajemnie dotykały, a przy tym były rozluźnione.
Spróbujmy przedstawić sobie ideę (obraz), że ręce rozchodzą się na boki. Nie trzeba
sobie niczego sugerować. Ręce same zaczną się rozchodzić, gdy tylko pojawi się
chociażby częściowy stan neutralny warunek materializacji energii wyobrażenia.
Poczekajcie chwilę, nie śpiesząc się, nie troszcząc o to, czy ćwiczenie wyjdzie czy też
nie, nie zwracając uwagi na hałas, bez napięcia. Próbujcie być neutralni, oderwani,
pasywni. Kiedy tylko wystąpi element "pustki lub odosobnienia, ręce zaczną się
rozchodzić według życzenia.
Widzicie czym moja metoda różni się od znanych metod autosugestii? Nie trzeba w
napięciu "wbijać" sobie do głowy, albo nieustannie powtarzać jakichś formułek, zaklęć.
Zamiast tego na luzie dajemy zadanie, które zostanie wykonane.
Mistrzowie jogi dają taką radę: jeśli praca nie idzie, oderwijcie się od niej, a
podświadomość podsunie potrzebną odpowiedź. Każdy może przytoczyć męczący proces
przypominania, znajdującego się na końcu języka nazwiska. Co wtedy zrobić? Przestać
myśleć na ten temat i oderwać się a potrzebne nazwisko samo się przypomni.
W stanie neutralnym włącza się wewnętrzna "apteka" organizmu. Wszystko co było nie w
porządku uszkodzone funkcjonalnie lub zniszczone dąży do odbudowy. Wystarczy kilka
minut dziennie takiej nietrudnej gimnastyki leczniczej a za miesiąc nagromadzi się w
Was tyle sił, jakbyście dopiero co wrócili z sanatorium.
Jeżeli podczas ćwiczenia ręce nie rozeszły się, znaczy, że utrzymuje się napięcie, czyli
stosunek do oczekiwanej czynności. Występuje refleksja, przeszkadzająca automatom w
wykonaniu aktu psychomotorycznego. Spróbujcie więc wykonać inne ćwiczenie. Na
przykład łączenie rąk. Jeśli ruch nastąpi, nie strząsajcie powstałego przy tym uczucia
odrętwienia, które sygnalizuje, że narasta stan neutralny. Jest więc wam potrzebne.
Potem mogą zacząć kleić się oczy. Nie przeszkadzajcie, niech się zamkną. Jeśli nie,
niech zostaną otwarte. Tu nie wolno robić niczego na siłę!
Czasami bywa tak; ręce poszły a potem nieoczekiwanie się zatrzymały. O co chodzi? Po
prostu wcześniej nie nakreśliliście programu, co powinno dalej nastąpić i znaleźliście się
w stanie nieokreślonym. Pamiętajcie, że w reżimie neutralnym nie jest możliwe
podejmowanie żadnych decyzji proces myślowy toczy się wyłącznie w normalnym stanie.
Teraz wykonajmy ćwiczenia posługując się własnym ciałem. Stańcie prosto, nogi w
rozkroku na szerokości ramion, ręce wzdłuż tułowia, swobodnie. Głowę odrzućcie nieco
do tyłu, bez napięcia. Jeśli chcecie, oczy niech pozostaną otwarte. A teraz wyobraźcie
sobie, że tułów ciągnie do przodu i postarajcie się zapaść w obojętność, w pustkę. Nie
spieszcie się! Każdy, w zależności od stanu wyjściowego ma swój własny próg
reagowania głębię, czas pogrążania się. Na ogół wynosi on od 1 do 3 min.
Teraz wyobraźcie sobie, że tułów ciągnie w tył. Potem w lewo, a potem w prawo. Dalej
wyobraźcie sobie, że jesteście bokserem, następnie, że znajdujecie się na rzece, potem
za kierownicą i tak dalej. Doświadczcie różnych sposobów. Nie śpieszcie się, nie bądźcie
napięci, po prostu stójcie i obserwujcie, jak organizm reaguje na ten czy inny program. Na
któryś może reagować poruszą się ręce lub ramiona, pociągnie nogę czy głowę.
Najważniejsze to znaleźć ten właściwy obraz, który rozpoczyna autoregulację. A przez nią
do harmonii! W człowieku drzemie szereg czynników świadomych albo nieświadomych,
które przeszkadzają w nauce wywoływania stanu neutralnego. Na przykład, gdy uczymy
pacjenta w pozycji stojącej, zapewniamy go, że nikt nie przewraca się podczas ćwiczenia
co od razu pozbawia go strachu, nieświadomie przeszkadzającego w nauce. Potem
powtarzamy, że w stanie autoregulacji mózg bardziej koncentruje się, tyle, że nie na
przypadkowym hałasie czy myślach, lecz na postawionym zadaniu. To również pozbawia
napięcia.
Czasami u skrajnie wyczerpanych nerwowo i fizycznie ludzi, po pierwszych ćwiczeniach
treningowych obserwuje się zjawisko senności. A przecież przed wyjściem ze stanu
"zamawiali" oni "natrysk orzeźwiający". To ich mózg kontynuuje gromadzenie sił nawet
po formalnym wyjściu ze stanu.

W tym właśnie tkwi siła autoregulacji orientującej się na indywidualne potrzeby


organizmu. W takim przypadku trzeba pozostać w stanie autoregulacji 10-15 minut by
"wyspać się" jak należy. Na drugich lub trzecich zajęciach senność już nie wystąpi.
Jeśli spróbowaliście wykonać proponowane ćwiczenie raz i drugi i nic z tego nie wyszło,
nie martwcie się! Jutro powtórzycie je jeszcze kilka razy. Być może z powodzeniem.
Przecież zaliczyliście tekst szkoleniowy!

Powtarzamy lekcję
Czym różni się metoda autoregulacji od zwykłego i znanego wszystkim wolicjonalnego
samoregulowania? Czy nie wystarczy wytyczyć dokładny cel i postępować zgodnie z nim?
Po pierwsze: autoregulacja wprowadza wewnętrzną harmonię i jakby nas wyzwala co
jest źródłem równowagi duchowej.
Po drugie: stosując moją metodę otrzymujemy do dyspozycji całościowa, pełniejszą
realizację regulowania wolicjonalnego, z podłączeniem wszystkich potencjalnych
możliwości psychiki oraz całego organizmu.
W programie należy dokładnie ustalić czas znajdowania się w reżimie autoregulacji. Jeśli
powiedziałem sobie w myśli lub przedstawiłem obrazowo: jedna minuta nie muszę już się
pilnować! Mój oraz każdego z nas zegar pracuje bowiem z precyzją budzika. Dokładnie
po 60-ciu sekundach oczy automatycznie się otworzą i powrócimy do normalności.
Skąd my to znamy? Przecież wszyscy mają tę naturalną zdolność, daną przez naturę.
Tylko należy nauczyć się posługiwać nią, opanować i rozszerzyć rejony jej zastosowania.
Stawszy się świadomie wolicjonalną, będzie znacznie silniejszą, uniwersalniejszą,
nadającą się do stosowania w najróżniejszych celach.
W ten oto sposób trening z pomocą autoregulacji sprzyja przyśpieszonemu rozwojowi
uniwersalnych związków między psychiką a organizmem.
Cóż to za związki?
Wiadomo, że jeśli trenujemy, na przykład, wytrzymałość na mróz poprzez hartowanie ta
adaptacyjna funkcja organizmu w końcu wystąpi. To samo nastąpi, jeśli będziemy
trenować budzenie rankiem, o określone] godzinie.
Lecz trening, realizujący różne zadania, może zajmować nam dużo czasu. Tym więcej, im
więcej zadań sobie stawiamy. W takim przypadku autoregulacja przyśpieszy realizację
najróżniejszych zaplanowanych celów.
Zaplanowaliście słodko zasnąć po napiętym dniu pracy i przebudzić się wypoczętym o
szóstej rano. Włączcie system autoregulacji i życzcie sobie dobrej nocy! Wyobraźcie
sobie, że o szóstej rano oczy same się otworzą. Gdy tylko o tym pomyślicie, organizm
zacznie pracować według zadanego programu. Jeśli w ten sposób potrenujecie przez
kilka dni, wytworzy się przyzwyczajenie do spokojnego zasypiania i budzenia się
wypoczętym w każdych warunkach. Włączenie programu będzie za każdym razem
szybsze, by w końcu przejść w nawyk: nie będziecie nawet musieli wywoływać stanu
autoregulacji wystarczy tylko chęć.
To samo będzie dziać się w innych przypadkach. Dwa, trzy razy wywołujecie żądaną
reakcję (na przykład, rozgrzanie się podczas mrozu czy pozbycie się bólu głowy) za
pomocą reżimu autoregulacji i zadziałały związki, zachodzące miedzy waszym
życzeniem a systemami wykonawczymi organizmu!
Jedne związki będą powstawały szybciej, inne wolniej. Nie powinno to zniechęcać, cała
rzecz polega na treningu.
Jeżeli jednak żądana reakcja nie następuje pamiętajcie o trzech zasadach autoregulacji.
Zasada pierwsza. Stan autoregulacji jest stanem równowagi między psychicznymi i
fizjologicznymi funkcjami organizmu, podczas niego odpoczywa dusza i ciało. Jeśli dany
stan nie włącza się od razu, NIE ŚPIESZCIE SIĘ, spróbujcie jeszcze i jeszcze raz.
Podczas kiedy próbujecie wywołać stan mózg z intensywnych wrażeń dnia przełącza się
w kierunku przez was pożądanym.
Po określonym treningu stan autoregulacji będzie włączać się od razu przy pierwszym
wysiłku woli. Być może zadanie, które chcecie realizować przy pomocy reżimu
autoregulacji, jest dla was nowe, niezwykle lub zbyt odpowiedzialne. Popatrzcie na to
zadanie z innej perspektywy. Nie tak, jak ogląda się szczyt przed wspinaczką, ale tak,
jakbyście grali w interesującą grę dziecięcą.
Zasada druga. W reżimie autoregulacji psychika i organizm znajdują się w położeniu,
przypominającym przełączanie szybkości w samochodzie na "neutralną", gdy jeszcze
działa energia poprzedniego momentu. A wy chcecie ją pokonać, przełączając w
określonym kierunku.
Dlatego pamiętajcie o inercji stanu wyjściowego swojego systemu nerwowego. Pokonuje
się ją głębią reżimu autoregulacji i ostrym, pobudzającym obrazem oczekiwanego
rezultatu. Na przykład, jeśli znaleźliście się w depresji, poprawa samopoczucia nastąpi
tylko wtedy, kiedy zastosowawszy wolę i wyobraźnię twórczą, sformułujecie żądany obraz
stanu aktywnego. Reżim autoregulacji nagrodzi wasze, wolicjonalne i twórcze wysiłki
materializując je.
Dla wewnętrznej natury organizmu trzeba formułować zadanie w języku duszy, to znaczy
w najnaturalniejszym języku zamierzeń wewnętrznych. Jeden wykorzystuje obrazy
wizualne, inny woli wskazówki myślowe. Prędko nauczycie się wyczuwać ten język, za
pomocą którego nasza świadomość porozumiewa się z nieświadomymi mechanizmami.
Opanowawszy je możesz stać się prawdziwym PANEM swego organizmu!
Określcie dokładnie swoje cele! Zanim wstąpicie w królestwo autoregulacji, MUSICIE
WIEDZIEĆ CZEGO CHCECIE!
W przypadku, gdy zaplanowane zadanie jest określone niedostatecznie, głębia reżimu
autoregulacji się obniża.
Zasada trzecia. Przy posługiwaniu się autoregulacją należy wiedzieć, że istnieją zarówno
zależne od nas jak i wegetatywne funkcje organizmu, Te pierwsze można zmusić do
działania jedynie wysiłkiem woli, zaś do włączenia wegetatywnych (typu ciśnienie,
termoregulacja, wydzielanie potu itp.) trzeba wywołać obraz bodźców, odpowiadających
tym funkcjom.
Tak na przykład obraz wypitej filiżanki kawy wywoła w reżimie autoregulacji u
niskociśnieniowca zwiększenie napięcia, a obraz zażytej tabletki może usunąć atak
choroby wieńcowej jeżeli oczywiście to lekarstwo przedtem pomagało.
W TEN SPOSÓB UAKTYWNIAJĄ SIĘ I PODPORZĄDKOWUJĄ ŻĄDANIOM WOLI INNE,
PRZEDTEM NIEZALEŻNE OD NIEJ FUNKCJE WCZEŚNIEJ PRZEŻYTE STANY,
WRAŻENIA. REAKCJE FIZJOLOGICZNE I NAWYKI.
Autoregulacja służy więc rozwojowi związków między wolą a nieświadomymi
mechanizmami organizmu.
Bez bólu
Mówiąc o fenomenach autoregulacji, w pierwszej kolejności mamy na myśli umiejętność
obniżania progu odczuwania bólu. Na przykład pozbywania się bólu głowy, zęba czy
serca. W stanie szczególnym można znieczulić praktycznie każdą część ciała.
Demonstrując efekty znieczulania w grupie uczących się autoregulacji, ochotnicy
wywołują u siebie stan szczególny i dają organizmowi, przykładowo, następujący
program: "Ręka (szczęka, ząb) stała się nieczuła na ból, odrętwiała". Przy tym wskazane
jest pogrążenie się w stanie neutralnym jak najgłębiej, by nie przeszkadzać organizmowi
w syntetyzowaniu żądanej reakcji zwrotnej. Nie należy przy tym mieszać się do procesu
jej realizacji, nie rozmyślać jak i dlaczego odpowiednia reakcja powinna zadziałać i jak w
ogóle zachodzi znieczulenie, l czy zajdzie? Jeśli tak ukierunkujemy świadomość
automatyczna reakcja zablokuje się, jako, że z jednej strony automaty otrzymają zadanie
typu ",,", zaś z drugiej typu "nie",
Można, jeśli się chce, wykorzystać sprzyjające efektowi obrazy wyobrażeń ze swojego
doświadczenia życiowego. Na przykład, jak to kiedyś znieczulano mi stłuczenie
chloroetylem, albo ząb za pomocą zastrzyku. Obrazy te odruchowo ożywiają w pamięci
organizmu ślady dawnych reakcji.
A oto kilka przykładów wykorzystana autoregulacji w celach leczniczych i profilaktycznych.
Nagromadziliśmy dostatecznie duże doświadczenie jeśli chodzi o zabiegi chirurgiczne
wykonywane z pomocą autoregulacji. Uczyliśmy pacjentów, by sami przygotowywali się
do operacji. W klinice mikrochirurgii ocznej u profesora S.N. Fiodorowa przeprowadzany
był następujący eksperyment. Chorzy przychodzili do kliniki o piątej wieczorem. Od 7.00
do 8,30 poddawali się psychoterapii grupowej, to jest w stanie hipnozy uczyli się
autoregulacji. W następnym dniu, o 10-tej rano byli operowani.
Przy uczeniu główną uwagę poświęcano temu, by chorzy w przededniu operacji mogli
poprawić swój nocny sen, a bezpośrednio przed zabiegiem samodzielnie zagłębić się w
stan głębokiej relaksacji i drzemki.
Bardzo ważne okazało się nie tylko znieczulenie, ale także pozbycie się strachu przed
zabiegiem. Od tego w niemałym stopniu zależy stan i zachowanie chorego podczas
operacji. Przekonaliśmy się, że człowiek postawiony na progu krytycznej sytuacji
emocjonalnej (tj. tuż przed operacją) szybciej się uczył,
Około 30-40% z ogólnej liczby chorych, których uczyliśmy autoregulacji, już po pierwszym
ćwiczeniu mogli rankiem samodzielnie zagłębić się w potrzebny stan i przebywać w nim
podczas operacji, a nawet po niej od trzydziestu minut do kilku godzin. Jest to bardzo
korzystne dla okresu rehabilitacji i przyśpiesza wyzdrowienie. Pozostali pacjenci albo nie
w pełni poddawali się nauce, albo nie do końca wierzyli w swoje możliwości.
Wszyscy chirurdzy, pracujący w tym dniu przy operacjach, a i sam profesor Fiodorow
zauważyli, że chorzy, którzy opanowali autoregulację, w porównaniu do innych byli
spokojniejsi w czasie zabiegu i mieli "miękkie" oczy. Rzecz jasna pacjentom, którzy sami
wywoływali u siebie stan relaksacji, nie podawano żadnych preparatów uspakajających
ani znieczulających.
W erewańskim szpitalu republikańskim przeprowadzono około stu chirurgicznych operacji
otolaryngologicznych z zastosowaniem autoregulacji. Niektórzy chorzy nauczyli się
kierować swoim stanem ,,, że nawet po wyjściu ze szpitala, z własnej inicjatywy,
wykorzystywali tę umiejętność w różnych dziedzinach. Udane pokonanie stresu podczas
zabiegu upewniło ich co do pożytku z umiejętności wywoływania stanu autoregulacji, a
operacja stała się czynnikiem wzmacniającym efekt nauczania. Jeden z pacjentów po
wyzdrowieniu stosował nawet autoregulację w czasie... gry w szachy!
Znana gimnastyczka Olga Korbut, doświadczywszy stanu autoregulacji opowiedziała mi,
że wykonując w tym stanie ćwiczenia gimnastyczne, może prześledzić system
przygotowania mięśniowego, co umożliwia doskonalenie mistrzostwa technicznego.
Kierownik katedry chorób otolaryngologicznych Dagestańskiego Instytutu Medycznego
doktor nauk medycznych, profesor M.S. Michałowski tak określa efekt stosowania
autoregulacji.
"Pracownicy Ośrodka Autoregulacji z powodzeniem nauczyli wywoływać ten stan u 127
chorych z różnymi chorobami otolaryngologicznymi, jak również chorych
przygotowujących się do operacji.
Wszyscy pacjenci, którzy przeszli kurs nauczania w programie obowiązkowym, nauczyli
się nie odczuwać bólu bez znieczulenia. Opanowanie nawyku kierowania stanem
psychoemocjonalnym pozwala chorym normalnie, głęboko spać w noc przed zabiegiem
chirurgicznym, bez zażywania leków. A następnie zaprogramować stan spokoju,
nieodczuwania strachu po przebudzeniu oraz podczas operacji".
Jeden z moich przyjaciół wywoływał stan specjalny gwoli pozbycia się siwizny, l
wyobraźcie sobie wyszło! Po miesiącu jego włosy pociemniały!
Sądzę, że zainteresuje Czytelnika rozmowa pisarza Wladimira Stolarowa z Ludmiłą P.,
która opanowała metodę wywoływania stanu autoregulacji. Kobieta ma 39 lat, jest
mężatką, wychowuje dwóch synów, pracuje w zakładzie przemysłowym jako robotnica.
Władimir Stolarow: Co Panią skłoniło do nauczenia się autoregulacji?
Ludmiła P.: Zainteresowanie metodą Na brak zdrowia raczej nie skarżyłam się. Tyle, że
pod koniec dnia pracy odczuwałam silne zmęczenie. Mimo to zmuszałam się do
wykonywania prac domowych. W.S.: Jak szybko opanowała Pani "klucz"?
L.P.: Jeśli dobrze pamiętam, w ciągu 3-5 seansów, trwających po pół godziny.
W.S.: Czy Pani może porównać stan poprzedni z obecnym?
L.P.: Po pierwsze byłam bardzo wybuchowa i obrażalska. Teraz, jur od 5 lat maż nie
usłyszał ode mnie ostrego słowa, l zupełnie zapomniałam, co to takiego obrażać się na
ludzi. Po drugie byłam ponad miarę wrażliwa. Synowie wychodzą bawić się, a ja miejsca
nie mogę sobie znaleźć. Różne głupie myśli pchają się do głowy. Teraz tego już nie ma.
Autoregulacją pomagałam sobie również w krytycznych momentach. Kiedyś upadłam,
poślizgnąwszy się na lodzie. Miałam torsje i silny ból głowy. W domu położyłam się,
wywołałam stan neutralny i wyobraziłam sobie, że z tyłu głowy podłączono mi elektrody,
by przepuścić przez nie prąd.
W.S.: A dlaczego z tyłu głowy? L.P.: Nie wiem, pewnie dlatego, że tam mnie bolało.
W.S.: l pomogło?
L.P.: Najpierw poczułam ciepło wędrujące od karku do nosa. Potem ból zaczął słabnąć. W
ciągu nocy wywołałam ten stan ze trzy razy.
W.S.: A co z oparzeniem?
L.P.: Wiedziałam, że przy oparzeniu ulega zniszczeniu struktura skóry. A dla jej odbudowy
potrzebny jest silny dopływ krwi. Wywołałam stan neutralny, wyobraziłam sobie cyrkulację
krwi w nogach. Wtedy częściej wywoływałam stan niż przy wstrząsie, dzięki temu nie
miałam bąbli. A po trzech dniach i zaczerwienienie przeszło. Teraz nie ma żadnych
śladów.
W.S.: A ból zęba może Pani zlikwidować?
L.P.: Co też Pan mówi! Oczywiście, że nie!
W.S.: Dlaczego?
L.P.: Bo w to nie wierze.
W.S.: Ale przecież nie próbowała Pani!
L.P.: Po co, jeśli nie wierzei W.S.: Czy zdaje sobie Pani sprawę, że brakiem wiary
ogranicza Pani
swoje możliwości? L.P.: Rozumiem, ale nic na to nie poradzę, że nie wierzę!
W.S.; Jeśli Pani opanowała klucz, czy może Pani przekazać to komuś? Ściślej, czy może
Pani nauczyć inną osobę posługiwać się nim?
L.P. Oczywiście. Nauczyłam męża. Inna sprawa, że jemu idzie gorzej. Alijewa trzeba
poprosić. Nauczyłam krewnych. Starszego syna ma 15 lat. Zrobiłam to bez pozwolenia
Alijewa. Bardzo chciałam im pomóc.
W.S.: Do czego zdolny jest syn?
L.P.: Wchodzi w stan neutralny i tańczy młodzieżowe tańce, break na przykład. A
normalnie, w zwykłym stanie, mówi, że się wstydzi i traci rytm.
W.S.: Czy nie zauważyła Pani u siebie jakichś nowych zdolności i możliwości po
opanowaniu klucza?
L.P.: Nie, co może zajść nowego u kobiety, która ma na głowie rodzinę? Nie, Chyba tylko
tyle, że nieraz pozbawiam bliskich bólu głowy.
W.S.: W jaki sposób?
L.P.: Wyobrażam sobie, że w koniuszkach palców czuję prąd, jak ukłucia igiełek. Kładę
prawą rękę na karku chorego, lewą zaś na czole i lekko przechylam jego głowę w tył.
Prawdą jest, że sama powinnam być w stanie. Wtedy lepiej czuję co należy robić.
W.S.: l rzeczywiście ból ustępował?
LP.: Jeszcze nie zdarzyło się, abym nie pomogła!
Oczywiście w sytuacjach takich, jak opisane pojawia się inna kwestia: czy człowiek,
który opanował klucz do kierowanego stanu, może użyć go do wyrządzenia krzywdy?
Rozmowy z byłymi pacjentami wskazują, że ludzie dobrze wyuczeni, z utrwalonym
nawykiem, mogą wywoływać u siebie najróżnorodniejsze reakcje. Do tej pory nie było
jednak przypadku, by człowiek postawił przed sobą zadanie realizacji zła. Jestem pewien,
że stan harmonii neutralizuje takie polecenia. Jakże mogłoby być inaczej? Harmonia to
szczęście, to znaczy zdrowie duchowe. A co za tym idzie, nie zawaham się użyć wielkich
słów, ogólna humanizacja.
A oto jeszcze jeden krótki zapis z dziennika Władimira Stolarowa:
"Przyjechali goście z Tbilisi. Dwie starsze damy: Anna Grigoriewna Owsiannikowa była
aktorka i Maria Aronowa Własowa, emerytowana lekarka. Anna Grigoriewna zapytała
autora metody kierowanej autoregulacji.
Czy Pan sam ma klucz do stanu neutralnego?
Nie mam uśmiechnął się doktor Alijew.
Jeśli nie mam dziesięciu rubli, a ktoś prosi o nie, czy mogę spełnić tę prośbę?
Oczywiście, że nie.
Niejeden człowiek życie poświęcił, by nauczyć się kierować sobą. Najtęższe umysły
ludzkości szukały drogi...
To znaczy, że nie szukały jej tam, gdzie trzeba.
Zgodzi się Pan rozmówczyni nie dawała za wygraną że nauczyć człowieka tego w
ciągu dziesięciu seansów to brzmi niepoważnie? Doktor Alijew zbliżył się do niej:
Proszę wstać.
Po kilku minutach Anna Grigoriewna zagłębiła się w fazę. Po pięciu minutach
samodzielnie powtórzyła ten stan, Oczy jej błyszczały.
Zrozumiała Pani? zapytał doktor.
Tak. Dziękuję skłoniła się Anna Grigoriewna..."
Wśród fenomenów autoregulacji można znaleźć masę ciekawych przykładów.
Mój przyjaciel (nie będę wymieniać nazwiska) zazwyczaj cierpiał podczas urodzin i innych
uroczystości, bo alkohol wywoływał u niego silną alergię. Wyzwól mnie z tego poprosił
kiedyś.
Zahipnotyzowałem go i zasugerowałem, że żadnej alergii już nie będzie mieć. Po paru
tygodniach spotykam przyjaciela, a on prosi bym go ponownie zahipnotyzował j "zmienił
płytę". Okazuje się, że picie tak go pociąga, iż stało się to nie do wytrzymania!
Nauczyłem go autoregulacji. Podczas pierwszej lekcji wywołał u siebie obraz wypitego
wina i naturalnie żadnej towarzyszącej temu alergii. Potem wyobraził sobie, że alkohol
wywołuje silną alergię wraz z mdłościami. Reakcja włączyła się. Teraz powiedziałem od
ciebie zależy, czy będziesz pić czy nie. Dysponujesz instrumentem za i przeciw.
Przyjaciel okazał się człowiekiem z charakterem. Więcej nie pił.
Jeden z moich uczniów, lekarz, opowiadał, że pewnego razu jego pacjentka na
propozycję wywołania u siebie stanu autoregulacji w celu otrzymania wrażenia
przyjemnego wypoczynku zareagowała w następujący sposób: źrenice rozszerzyły się,
oddech przyśpieszył, na policzkach pojawiły się rumieńce i (o Boże!) zaczęła
automatycznie podnosić rzekomą strzykawkę do żyły... Okazało się, że była kiedyś
narkomanką. Lekarz zasugerował jej w tym momencie, że od tej pory uczucie
przyjemności będzie niezależne od narkotyku.
Pod kontrolą lekarza kilkakrotnie powtórzyła wchodzenie w stan autoregulacji bez
czynności z rzekomym narkotykiem. Potem sama trenowała autoregulację i po kilku
miesiącach pokonała zależność od narkotyków.
Rozpoczęliśmy pracę na oddziale ginekologicznym w Republikańskim Szpitalu Klinicznym
miasta Machaczkały. Oto skrócona opinia o wynikach tej pracy, wydana przez kierownika
katedry położnictwa i ginekologii Dagestańskiego Instytutu Medycznego, doktora nauk
medycznych profesora M.A, Omarowa.
"Wszystkie poddane szkoleniu kobiety przejawiały dużą aktywność w opanowaniu
programu, dążyły do utrwalenia nawyków i samodzielnego ich wykorzystania. U
wszystkich kobiet chorych i ciężarnych stwierdzono wyraźny efekt terapeutyczny,
polegający na komforcie samopoczucia i poprawie snu.
Metoda autoregulacji ułatwia przygotowanie ciężarnych do rodzenia".
Dla pracowników Ośrodka Autoregulacji najciekawsza okazała się właśnie praca z
kobietami ciężarnymi. Chętnie i szybko opanowują one klucz i z zadowoleniem
wypoczywają w "nirwanie". Nie bez podstaw uważa się, że kobieta ciężarna powinna
znajdować się w stanie błogości duchowej. Że nie należy opowiadać przy niej żadnych
koszmarnych przypadków czy historii. Grupa uczonych amerykańskich z uniwersytetu w
Północnej Karolinie przeprowadziła badania, potwierdzające tę mądrość ludową. Okazało
się, że dziecko zanim przyjdzie na świat przyswaja pewne informacje o świecie
zewnętrznym. Kształtowanie się psychiki dziecka na poziomie embrionalnym zależy od
sposobu myślenia matki, jej stanu duchowego, przeżywanych emocji pozytywnych i
wrażeń.
Niech mnie nazwą utopistą, ale jestem pewien, że podstawową działalność człowieka
pracę można przekształcić w źródło jego zdrowia! Oczywiście jeśli będzie to ulubiona
praca, w której człowiek znajduje możliwość realizacji swoich zdolności twórczych.
Płynące z tego zadowolenie moralne będzie sprzyjać ogólnej harmonii pracownika.
Jednak i obecnie autoregulacja pozwolą pracownikowi skutecznie adaptować się do
warunków działalności, zaś technologowi doskonalić proces technologiczny ze
szczególnym zwróceniem uwagi na adaptacyjne zdolności pracowników. Wzajemne
wysiłki socjologów, psychologów i medyków, jak również innych specjalistów, zajmujących
się pracą za pomocą autoregulacji mogą zbliżyć proces pracy do pożytecznego
obciążenia treningowego.
Myślę, że stanowisko pracy może stać się swojego rodzaju boiskiem sportowym, a zakład
pracy fabryką zdrowia. Oczywiście przy spełnieniu warunku prawidłowej działalności
zakładowych służb ekologicznych.
Naukę autoregulacji w zakładach pracy zwykle zaczyna się od dyrektora lub jego
zastępcy. Uczy się ich, jak pozbywać się emocji negatywnych i nadmiernego napięcia
stresogennego. Jak utrzymywać dobre samopoczucie oraz opanować umiejętność
większego koncentrowania się na problemach, wymagających podejmowania szybkich
decyzji, A także szybszego i głębszego zasypiania po dniu pracy. Zgodzicie się, że
wszystko to w jakiś sposób pomoże wyeliminować atmosferę nerwowości, panującą w
większości zakładów, w których z zasady właśnie szef narzuca styl pracy.
Po opanowaniu autoregulacji przez dyrekcję zajmujemy się załogą.
Przeprowadzamy dyskusję o istocie autoregulacji, układamy grafik zajęć, przyjmując
zapisy do poszczególnych grup. Pierwsze dwa, trzy dni zajęć wypełnia psychoterapia
grupowa. Kursantom sugeruje się poprawę samopoczucia ogólnego, zmniejszenie
zmęczenia, podwyższenie stopnia zdolności do pracy, poprawę snu. Obiecuje się, że ich
samopoczucie będzie poprawiać się z każdym następnym zajęciem...
W procesie opanowania klucza sugeruje się, że stan autoregulacji jest stanem
leczniczym, w którym zaczyna działać nasza wewnętrzna "apteka". Organizm przełącza
się na fale głębokiego wypoczynku i odbudowy sił, uzdrawiającego nastroju, człowiek
odczuwa przyjemny komfort, przypływ sił witalnych, zaczyna swobodnie oddychać, Po
wyjściu ze stanu szczególnego zaleca się wykonanie kilku ćwiczeń fizycznych, podobnie
jak po przebudzeniu. Środkami sugestii pobudza się także do zajęć gimnastycznych i
odzwyczajania się od szkodliwych nałogów.
Kursanci przygotowujący się do samodzielnego włączenia autoregulacji muszą jak przy
ważnym zabiegu leczniczym znajdować się pod wpływem emocji pozytywnych. Poleca
się wykorzystanie klucza w celu wypoczynku, w zależności od potrzeb organizmu.
Częstotliwość stosowania autoregulacji ustala lekarz podczas indywidualnych konsultacji,
zalecając odtwarzać w reżimie autoregulacji te obrazy i stany, które zwykle polepszają
samopoczucie (spacer po lesie, sauna, prysznic...).
W wyniku zastosowania autoregulacji u znakomitej większości pracowników jednego z
zakładów przemysłu elektronicznego nastąpiło znaczne polepszenie ogólnego
samopoczucia, charakteryzujące się obniżeniem napięcia psychicznego i zmęczenia,
ustabilizowaniem poziomu ciśnienia oraz zmniejszeniem skarg na bóle głowy, depresje i

zaburzenia snu.
Odnotowano również wyraźną poprawę klimatu psychologicznego w grupach
uczestniczących we wspólnych zajęciach i dążących do osiągnięcia tego samego celu.
Do fenomenów autoregulacji można odnieść także znane zjawiska z dziedziny hipnozy.
Wszystko, co można zrobić pod hipnozą, da się także wykonać za pomocą autoregulacji,
bez pomocy hipnotyzera. Ta cała ogromna dziedzina znajduje się obecnie w stadium
badań.
Przy pomocy stanu specjalnego można także odtwarzać i rozwijać naturalne, niezwykłe
możliwości, obserwowane u ludzi. Przykładem niech będzie mój przyjaciel z Armenii,
Samuel Garibian, znany z fenomenalnej pamięci. Będąc w dobrej formie zapamiętuje od
razu dwa tysiące słów i może je cytować od początku do końca, ze środka, albo od
wskazanego miejsca. Tę zdolność można rozwinąć u każdego oczywiście w określonym
stopniu.
Włączanie odpowiednich odruchów charakteryzują doświadczenia przeprowadzane w
autoregulacji. Podobnie zresztą jak i w stanie hipnozy. Czasem mnie pytają, czy śpiew,
taniec i inne wykonywane wtedy czynności nie są tylko zwykłą imitacją? Przecież nie tak
znów trudno wyobrazić sobie siebie jako kogoś innego! Na tak postawione pytanie
odpowiadam: A czy aktor może zagrać znieczulenie podczas operacji chirurgicznej?
Ta zdolność do samodzielnego znieczulania w stanie autoregulacji jest jakby
dokumentem, potwierdzającym obiektywność fazowego stanu pracy mózgu.
Drugim potwierdzającym to dokumentem jest włączanie w stanie specjalnym odruchów,
których istnienia człowiek nawet się nie domyślał.
Przykład: neurologia zna test Babińskiego, kiedy to przeciąga się igłą po podeszwie stopy.
U dorosłych mimowolne łaskotanie wywołuje odruch zgięcia i zaciśnięcia palców, u dzieci
na odwrót, palce napinają się i rozchodzą na boki. Jeżeli dorosłemu zasugerować w
hipnozie, że jest w wieku niemowlęcym włączy się u niego odruch rozczapierzania
palców.
Chcę jeszcze raz podkreślić: im głębszy stan neutralny, tym człowiek nabywa większe
możliwości. Spotyka się pacjentów, którzy bardzo chcą wywołać głęboki stan, ale nawet
przy wydatnej pomocy lekarza to im nie wychodzi. Są i tacy, którzy już natychmiast, w
pierwszych minutach nauki mogą wywołać stan i zachować tę zdolność na długi okres.
Kiedy nauczysz się pływać nie stracisz tej umiejętności. Trzeba tylko trenować,
szlifować technikę. Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że mniej więcej
sześćdziesiąt procent ogólnej liczby ćwiczących opanowuje metodę w ciągu dziesięciu
godzinnych zajęć. Z pozostałymi trzeba dłużej popracować.
Nasuwa się pytanie, czy bywają ludzie, którzy w ogóle nie są zdolni do opanowania
autoregulacji? Czy każdy może nauczyć się kierowania swoimi procesami hipnotycznymi?
Przecież mówi się, że istnieją ludzie podatni i nie podatni na hipnozę... Sam jestem
lekarzem psychiatrą i oddałem ponad dwadzieścia lat pracy hipnozie klinicznej i
eksperymentalnej. I ja sam będąc autorem metody autoregulacji nie posiadam klucza!
Chociaż wielokrotnie próbowałem nie udało mi się siebie zahipnotyzować. Nie potrafili
tego dokonać także moi uczniowie. A więc?
Paradoksalność mojego przypadku tkwi nie w tym, że znalazłem się w klasycznej sytuacji
szewca, który chodzi bez butów. Po prostu dane mi raz w młodości krótkie doświadczenie
hipnozy natychmiast zostało poddane analizie twórczej, która nieprzerwanie, do tej pory
trwa i ze spontanicznej stała się zawodową.
Ot i cała tajemnica mojej odporności! Jestem więc pechowcem w podporządkowaniu się
hipnozie, aczkolwiek sądzę, że należę do ludzi podatnych na ten zabieg.
Ciekawy przypadek obserwowaliśmy na Marinie dziewczynie, która pasjonowała się
jogą. Przyjechała do nas z Moskwy, by wypróbować moją metodę.
Marina w żaden sposób nie mogła wejść w stan specjalny w określonym przez siebie
czasie. Daje dwie minuty realizuje w półtorej, daje jedną realizuje po upływie trzech. A
bardzo chciała opanować dokładny czas. Wyjaśniliśmy jej, że półminutowe odchylenia nie
mają znaczenia. Czas trwania stanu koryguje sam mózg w zależności od samopoczucia.
Bardziej zmęczony dąży do przedłużenia stanu.
Nie! mówi Chcę, by wszystko było dokładne! Następnego dnia przychodzi do
laboratorium i oznajmia:
Nareszcie posiadłam dar dokładnego określania czasu bez zegarka! Wczoraj
trenowałam przez cały wieczór i, jeśli chcecie, powiem która godzina.
Proszę, powiedz zebrali się wokół niej pracownicy laboratorium. , Piętnaście po
dziesiątej odpowiada Marina.
Wszyscy popatrzyli na zegarki zgadza się!
W ten sposób bawiliśmy się pół dnia. Marina określała godzinę zawsze dokładnie. Ktoś
zaproponował, by zdjęła zegarek.
Przecież nie mam zegarka zaśmiała się Marina myślicie, że przyszłam was
okłamywać?
Po kilku godzinach zbierając się do odejścia Marina zapytała:
Która godzina?
Wszyscy roześmieli się, a Marina puknęła się w głowę:
Zupełnie zapomniałam, że umiem określać czas bez zegarka. Podała dokładną godzinę!

Ostrożnie
Elena Polakowa, mistrzyni sportu ZSRR w tenisie, doktorantka laboratorium psychologii
opowiada:
Przyjechałam do Machaczkały z prośbą o naukę autoregulacji.
Chciałam wykorzystać ją dla sportowców, przygotowujących się do Igrzysk Olimpijskich w
Seulu. Podczas zajęć poczułam obejmujące mnie uczucie unoszenia się w powietrzu,
mimowolnie popłynęły mi łzy z oczu, oddech stał się głęboki, równy i silny.
Następne zajęcia były wyjątkowo ciekawe. Znalazłszy się w stanie neutralnym,
zapragnęłam przedstawić "taniec ognia" (skąd nagle wzięła się u mnie ta nazwa, oraz
samo wyobrażenie tańca?) Widowisko okazało się jak mi potem opowiadano nieco
niezwykłe, ale piękne.
Nie mogę powiedzieć, abym była człowiekiem, pełnym wiary w siebie. Nie lubię również
występować przed żadną publicznością. A jednak w Machaczkale przyszło mi nie tylko
demonstrować znane "sztuczki" w rodzaju znieczulania dłoni, "mostka", wykonanego
między dwoma krzesłami czy "odrętwienia" ale i komentować swoje wrażenia tak przy
niewielkich audytoriach, jak i w ogromnych, przepełnionych salach instytutów, fabryk,
szkół. Ani krztyny zdenerwowania tylko przyjemne uczucie spokoju i pewności, władania
czymś nadzwyczajnym i radość, że mogę ogarnąć tym wszystkich, którzy mnie widzą i
słyszą.
Od dawna interesuję się różnymi interpretacjami treningu autogennego, medytacją i
hipnozą. Żadna z tych metod nie wywołała u mnie tak silnych i ostrych reakcji jak metoda
autoregulacji. Wszędzie czuło się jakiś brak zakończenia myśli, idei i zamiast łatwości
trudność osiągnięcia oraz krótkotrwałość upragnionego efektu.
Wykorzystywałam metodę autoregulacji głównie dla siebie: żeby szybko odpocząć, mocno
zasypiać, kilkakrotnie likwidowałam ból zęba i głowy. Raz zastosowałam autoregulację do
kształtowania stanu psychicznego podczas zawodów tenisowych. Udało mi się
"wyciągnąć" zupełnie beznadziejny mecz, który już przegrywałam i zostałam
zwyciężczynią.
Kiedyś zdarzył się bardzo dziwny przypadek, który skłonił mnie do myślenia także o
niebezpieczeństwach, wynikających z lekkomyślnego stosowania metody autoregulacji.
Pewnego razu przed snem, jak zwykle, postanowiłam zastosować metodę w celu
szybszego zaśnięcia. Byłam jednak tak zmęczona, że nie chciało mi się wymyślać
programu do realizacji w stanie neutralnym. Zdecydowałam dać pełną swobodę
mimowolnym ruchom rąk i nóg, wyobraziłam sobie po prostu brak kontroli tych ruchów. Po
wyjściu ze stanu od razu położyłam się spać i zasnęłam. Rano umyłam się i weszłam do
pokoju po jakąś rzecz i nagle poczułam, że nie tylko nie mogę jej wziąć, ale nie jestem w
stanie Uczynić nawet kroku. Ogarnął mnie strach, nie mogłam utrzymać równowagi i tak
niezręcznie upadłam na podłogę, że dotkliwie się uderzyłam. Ból od razu doprowadził
mnie do przytomności, doczołgałam się jakoś do łóżka, położyłam się i zaczęłam
analizować zaistniałą sytuację. Dobrze, że był akurat dzień wolny od pracy, nie trzeba
było nigdzie się śpieszyć. Kiedy w końcu znalazłam przyczynę tak silnego
rozkoordynowania, spróbowałam pozbyć się go znowu poprzez stan neutralny, ale się nie
udało. Dopiero wieczorem złamałam opór nieposłusznych rąk i nóg. Cały poprzedzający
dzień spędziłam w mękach, aby dobrze postawić nogę, aby zrobić kilka kroków, z trudem,
drżącą ręką podnosiłam do ust filiżankę i kilkakrotnie prosiłam mamę, by zrobiła mi
masaż. Nie będę opisywać przerażenia rodziców, kiedy zobaczyli co się dzieje...
Po tym zdarzeniu za każdym razem dokładnie planowałam program ruchowy przed
zastosowaniem klucza do stanu kierowanego. Innymi programami nie posługiwałam się,
nie było takiej potrzeby. Ćwiczenie z odczuciem lotu stawało się coraz bardziej
powierzchowne, szczególnie po tym, jak zaczęłam wątpić w siebie. Teraz wykorzystuję
klucz do poprawy techniki uderzeń piłki w tenisie, a i to niezmiernie rzadko".
Na czym polega stan neutralny? To coś pośredniego między czujnym snem a jawą, takie
lekkie zamroczenie. Metoda autoregulacji sprzyja momentalnemu zagłębieniu się w ten
stan, podczas kiedy w treningu autogennym, psychomięśniowym, psychotonicznym i
innych rodzajach treningów i medytacji osiąga się go nie od razu, jest nietrwały, szybko
przechodzi w sen i wymaga systematycznych, długich zajęć.
Głębia autoregulacji bywa cechą indywidualną Nawet u tego samego człowieka różni się
w zależności od chwilowego nastroju i napięcia fizycznego, chociaż z czasem poddaje się
regulacji.
Autoregulacja odkrywa w nas także możliwości twórcze. W ostatnim czasie pojawiła się
niezwykła u mnie jasność myślenia i przekazywania myśli. Tylko w ten sposób mogę
wyjaśnić tempo, w jakim napisałam referat naukowy na VII Międzynarodowy Kongres
Psychologii Sportu, który odbył się w Singapurze w sierpniu 1989 roku. Byłam zmuszona
przedstawić swój referat dzień po tym, kiedy dowiedziałam się, że mam go napisać,
przetłumaczyć oraz wygłosić i to w języku angielskim! Wieczorem referat był już gotów,
a noc i ranek przeznaczyłam na tłumaczenie. Oczywiście, pomogła mi znajomość
przedmiotu oraz języka angielskiego. A autoregulacji zawdzięczam niezwykłą wprost
zdolność do pracy i koncentracji nad referatem.

"A trzecia pieśń pieśni pozostałe..."


Przypomnijmy, jak przeprowadza się seanse spirytystyczne. Medium poleca obecnym
położyć końce palców na brzegu talerzyka i przyzywa jakiegoś ducha, by odpowiadał na
pytania. W udanych przypadkach talerzyk zaczyna wirować. Najprawdopodobniej poddaje
się niewidocznym, psychomotorycznym popychaniom palców uczestników seansu.
Nieświadome impulsy od ludzi są przekazywane przez palce na talerzyk, zmuszając do
wirowania narysowaną na nim strzałką w kierunku wypisanych liter. Kiedy wyraz już jakby
się układał, talerzyk rzeczywiście zaczyna wirować coraz szybciej. Bo
podporządkowuje się zintegrowanym, nieświadomym impulsom całego zebranego
towarzystwa.
Na tej zasadzie pracują jak mi się wydaje różdżkarze, szukający za pomocą różdżki
wody pod ziemią. Różdżka w ich ręku, podporządkowując się niewidocznym sygnałom
psychomotorycznym i odbijając je pokazuje, gdzie się znajduje woda.
Organizm człowieka porównać można tu do kompasu w polu magnetycznym.
A czemużby nie? Przecież osoby z zaburzeniami wegetatywno-naczyniowymi odbierają
gwałtowne zmiany pogody jak barometr. Prawdopodobnie zespół przyrządów, którymi
posługują się bioenergoterapeuci, wykorzystuje analogiczne zjawisko. Na przykład
używając ramki z cienkich osi znajomy lekarz określa miejsce zaburzeń w organizmie
pacjenta. Gdy zbliża ramkę do chorego miejsca, ona zaczyna się obracać w jego rękach.
To samo można powiedzieć o obrączce, za pomocą której określa się ciśnienie krwi. Taką
obrączkę, wiszącą na nitce, trzyma się nad ręka chorego i obserwuje, o ile odchyla się
ona od oznaczonej w myśli podziałce na tej ręce. Na tym polega cały eksperyment.
Skąd się bierze wyczucie u medium? Najprawdopodobniej w każdym z nas, w zależności
od tego, na Ile jesteśmy rozluźnieni, mózg jest zdolny łowić niezauważalne sygnały
przekazywane przez pacjenta: charakter oddechu, różnicę wielkości źrenic, mikroreakcję
na nieoczekiwany dźwięk lub światło, stopień zahamowania podczas odpowiedzi na
pytania, gotowość do powstania i wykonania jakiegoś ruchu, poziom ogólnej pobudliwości
systemu nerwowego i tak dalej. Na podstawie nieświadomej analizy całego zespołu tego
typu sygnałów syntetyzuje się w nas jakaś ocena stanu pacjenta. Jednak, by tę
podprogową dla naszej świadomości analizę oceny zdrowia pacjenta uczynić
prawdopodobną, należy ją w jakiś sposób ukazać. Temu celowi służą pośrednicy między
naszym odczuciem intuicyjnym a analizą świadomą: różdżka, obrączka czy ramka.
Przypomina to trochę psychiatryczny test Rorscharcha, na którym są naniesione różne,
kolorowe plamy, a pacjent odbiera je w formie bliskich mu kształtów, na przykład łabędzia,
orła, psa, czy kobiety. W ten sposób odsłania swoje podświadome życzenia.
Jak wielkie jest nasze podświadome "JA"! Zawiera doświadczenie osobiste oraz te,
przekazane przez poprzednie pokolenia, doświadczenia naszych praszczurów oraz
doświadczenia zespołowe. Zapewne i starożytne wyrocznie, przepowiadając przyszłość,
popadały w szczególny stan i za pomocą znanych sobie sposobów "puszczały luzem"
swoje podświadome "JA". W starych księgach opisano na przykład, jak to
wygłaszającemu przepowiednię kapłanowi rozszerzają się źrenice i twarz nabiera wyrazu
wyobcowania, a po seansie wraca do normalnego wyglądu. Niczym z innego świata do
rzeczywistości. My powiedzielibyśmy, że wychodzi z reżimu autoregulacji, pozbywszy się
oszołomienia.
Jestem pewien, że niektórym bioenergoterapeutom niepotrzebne są ramki czy obrączki,
wystarczają własne ręce. Jeżeli diagnozujący znajduje się choćby częściowo w stanie
fazowym (który może włączać się u niego w wyniku treningu lub spontanicznie, za
pomocą własnych zabiegów) wtedy jego ręce poruszają się mniej lub bardziej dokładnie w
kierunku chorego narządu, kierowane przez opisany wyżej mechanizm podświadomej
oceny stanu chorego. Dodajmy do tego doświadczenie diagnostyczne oraz reakcje
pacjenta, które mimowolnie się odsłaniają podczas manipulowania rękami i widzimy, że
zaczyna omiatać mechanizm dynamicznej korekcji zachowania bioenergoterapeuty.
Włącza się coś w rodzaju biologicznego sprzężenia zwrotnego. Ale co należy podkreślić
realizuje się ono na poziomie psychicznym, nie zaś na poziomie jakiegoś mitycznego
biopola. Jak bowiem inaczej wyjaśnić fakt, że oddziaływanie rąk praktykuje się nawet na
odległość tysiąca kilometrów, przez telewizję? Jest to psychoterapia działaniem, z natury
rzeczy najstarsza metoda terapeutyczna. Poddani jej pacjenci faktycznie bywają uleczeni!
Jeśli oczywiście cierpieli na chorobę, która daje się wyleczyć za pomocą psychoterapii.
Oraz jeśli są podatni na sugestię. W trakcie takiej kuracji pacjenci mogą nieoczekiwanie
dla siebie odczuć zdenerwowanie albo rozluźnienie, coś niby ukłucia czy też ciepło oraz
uczucie chłodu, rozchodzącego się po całym ciele.
Pewnego razu wygłaszałem wykład w republikańskim szpitalu psychiatrycznym w Rydze,
podczas którego demonstrowałem lekarzom osiągnięcia współczesnej psychoterapii. Po
wykładzie kilku lekarzy nauczyło się wywoływać stan autoregulacji. A mnie do swojego
"laboratorium" zaprosił bioenergoterapeuta. Pokazał chorych, których z powodzeniem
leczył "biopolem".
Robił to tak: za pomocą galwanometru mierzył choremu różnicę potencjałów
elektrycznego oporu skóry lewej i prawej ręki. Odchylenie wskazówki sygnalizuje, że
chory jest psychicznie gotów do leczenia. Terapeuta ustawiał chorego przed sobą i
koncentrował się do tego stopnia, że na czoło występowały mu krople potu, przesuwał
ręce wzdłuż ciała chorego, czasami zatrzymując je w pewnych odcinkach, silnie wdychał i
wydychał powietrze, potrząsając przy tym rękami jakby pozbywał się przejętej przez
siebie choroby.
Bioenergoterapeuta zaprezentował mi pacjentkę, która bardzo mocno odczuwała
dobroczynny wpływ tych zabiegów. Wcześniej leczyła się w tej samej klinice za pomocą
medykamentów bez powodzenia! Teraz, zadowolona i wdzięczna, zamknąwszy oczy
oczekiwała magicznych prądów.
Kiedy zabieg dobiegł końca, poprosiłem, by opisała co odczuwała. Opowiedziała, że
miejscami czuła ukłucia, potem nagle ciepło, rozlewające się po całym ciele, a potem
gdy bioenergoterapeuta zaczął w napięciu przesuwać rękę po jej głowie poczuła, że
głowa uwolniła się od jakiegoś ciężaru i od razu przestała boleć. Teraz czuje się jak nowo
narodzona.
Tymczasem lekarze z zainteresowaniem obserwowali nas. Jak to oceni Alijew? Niedawno
twierdził, że "biopole" to psychoterapia, inaczej mówiąc sugestia. A podczas tego
zabiegu bioenergoterapeuta nie zastosował przecież żadnej sugestii, nie powiedział
nawet jednego słowa!
Poprosiłem kobietę, by stanęła plecami do mnie i zamknęła oczy, a w trakcie
wykonywanych przeze mnie czynności komentowała swoje odczucia. Wykonałem za jej
plecami kilka nic nie znaczących gestów (by wyobraziła sobie, że coś się dzieje) i
cichutko, by tego nie zauważyła, odszedłem na bok. Odwróciłem się nawet do niej
plecami, dla większe) pewności i zamarłem w milczeniu. Czuję prądy! oznajmiła
pacjentka jakaś fala przeszła, z dołu do góry po całym ciele. Oddech staje się ciężki, a
teraz się uwalnia. Głowa robi się coraz cięższa, czuję senność. Teraz senność przeszła,
a w głowie się rozjaśniło. Kiedy znowu zbliżyłem się i poprosiłem, by otworzyła oczy,
powiedziała, że czuje się bardzo dobrze!
Lekarze, obserwujący ten zabieg zrozumieli, że u pacjentki zadziałały nieświadomie
wytyczne reakcje. Ale bioenergoterapeuta tego nie zrozumiał. Żwawo podszedł do mnie i
jak koledze uścisnął dłoń:
Nie pomyliłem się powiedział ma pan bardzo silne biopole! Ale wracajmy do
autoregulacji. Zapamiętajcie:
Stan autoregulacji to sposób realizacji celów, które człowiek sam sobie wyznacza.
Uczący się powinien zwrócić uwagę na dwa momenty:
Pierwszy: jeżeli po jednym z czterech podanych przeze mnie ćwiczeń poczuliście
niedyspozycję, słabość musicie ustalić jej źródła. Zwróćcie się do lekarza. Bowiem
metoda autoregulacji jak rentgen ujawnia stan organizmu.
I drugi: później, kiedy nauczycie się kierować sobą za pomocą woli, nigdy nie
zapominajcie o przygotowaniu tak zwanego stanu wyjściowego, obejmującego:
1. Czysty, jasny, świeży umysł.
2. Rześkość, lekkość ciała.
3. "A trzecia pieśń pieśni pozostałe" jak mówi jeden z wierszy Rasuła Gamzatowa. Czyli
Wasze indywidualne, szczególne życzenia t przykazy dla organizmu.

Co wydarzyło się Mendelejewowi?


Największą trudność w naszej metodzie sprawia znalezienie obrazu. za pomocą którego
włącza się stan, niezbędny do opanowania autoregulacji.
Odkąd pamiętam, szukam tego obrazu.
Jak w kilku słowach wyjaśnić pacjentowi, co powinien czuć w stanie specjalnym?
W procesie pracy obraz ten stopniowo konkretyzuje się, staje się jaśniejszy,
dostępniejszy. Kiedy stanie się zupełnie jasny, wielu potrafi znaleźć klucz do
autoregulacji,
Poszukiwania tego obrazu odbywają się w najróżniejszych sytuacjach. W tym celu pytam
swoich pacjentów, którzy już doświadczyli stanu szczególnego co w nim jest najbardziej
charakterystyczne? Do czego jest podobny? Jak to można wyjaśnić w dwóch słowach?
Bowiem jak słusznie zauważył Kurt Vonnegut: "Nie jest uczonym, kto nie potrafi dziecku
wyjaśnić na palcach istoty swojej pracy".
Ludzie różnie opisują swój stan. Jeśli człowiek był nastawiony na to, że wywoła uczucie
senności, stan neutralny zabarwi się tym odcieniem. Jeżeli nastroił się na lekkość i
świeżość będzie właśnie taki.
U debiutantów podczas pierwszych samodzielnych ćwiczeń zagłębiania się w stan w
pozycji stojącej, nierzadko występuje kołysanie ciała. Grozi tu niebezpieczeństwo
nieświadomego upadku.
Czysty stan neutralny nie występuje. Nawet kiedy człowiek chce po prostu odpocząć w
tym stanie, mimowolnie nastraja swój mózg na realizację programu, który kojarzy się z
wyobrażeniami o odpoczynku.
Kiedyś powstała myśl następującego eksperymentu: jeśli uczącym się trudno z początku
samodzielnie opracowywać programy, stosowne do różnych celów niech spróbują w
ogóle nie tworzyć żadnych programów. Poobserwujmy, co zrobi sam organizm.
Mieliśmy pacjenta, któremu odkleiła się siatkówka. Po operacji prawie wrócił do normy.
Ale to "prawie" było jeszcze odczuwalne dla oka. Młody człowiek przyjechał z daleka z
nadzieją że pomoże mu autoregulacja. Kilka dni opracowywał w stanie szczególnym
rekomendowane zadania: samopoczucie ogólne się poprawia, będzie lepiej widzieć, w
okolicy oczu odczuwa przyjemne przypływy raz ciepła, raz chłodu (stymulujące
odżywianie narządu wzroku)... l faktycznie sprawdzian wykazał, że wzrok pacjenta
poprawił się, jak również samopoczucie ogólne oraz nastrój.
Wyznaczyliśmy więc mu inne zadanie: nie formułować żadnych poleceń! Spróbować być
obojętnym: niech się stanie, co ma się stać. Spróbował. Wszedł w stan niczego nie
oczekując. (Nie wyobrażam sobie, jak to jest w ogóle możliwe, ale kto tego doświadczył,
utrzymuje, że jest możliwe). Pacjent zapewniał nas później, że rzeczywiście niczego nie
oczekiwał, l nieoczekiwanie ujrzał oko.
Tak, oko! Duże, niebieskie oko... Bezpośrednio przed nim. W przestrzeni. Ze wszystkimi
szczegółami.
I w tym momencie według jego słów uwolnił się od czegoś (Od czego? Przecież sam
przedtem zapewniał, że czuje się po seansach doskonale!). Ale uwolnił się. Powiedział, że
poprawa, jaka nastąpiła po tym zabiegu, jest znacznie wyraźniejsza od poprzednich!
Zygmunt Freud prawdopodobnie powiedziałby o realizacji wypartych zadań. Zresztą nie
wiem...
Próbowaliśmy prowadzić doświadczenia z innymi pacjentami, efekty były, ale
niejednoznaczne. Tę dziedzinę należy jeszcze dokładnie zbadać. Mój znajomy poeta
powiedział, że po kilku dniach zajęć autoregulacji zauważył wyraźny przypływ natchnienia:
Widzę, że odpowiedzi czyli poetyckie obrazy, szybciej przychodzą mi do głowy, jeśli w
trakcie pisania odpoczywam kilka minut w reżimie autoregulacji!
Czyż nie coś podobnego wydarzyło się Mendelejewowi, który odkrył swoją tablicę "we
śnie"? Jego mózg, nieprzerwanie pracujący nad próblemem, wyzwolił się, syntetyzując
nagromadzone wrażenia i wyodrębnił to, co najważniejsze.
W stanie neutralnym następuje nie tylko odbudowa zniszczonych komórek mózgu i
uspokojenie pobudzonych Zachodzi również neutralizacja stereotypów, które
przeszkadzają twórczości, następuje ich uwolnienie.
Pytano mnie, czy człowiek, znajdujący się w stanie natchnienia twórczego, nie jest
przypadkiem w hipnozie?
A czemuż by nie? Przecież właśnie stan fazowy charakteryzuje się tym, że przy
niewielkim wysiłku można otrzymać duże efekty! Czyż stanu natchnienia twórczego nie
cechuje duża efektywność, znacznie wyższa od normalnego poziomu?
l czy w tym stanie, jak na skinienie czarodziejskiej różdżki, nie przypomina się nagle
wszystko co ma związek z przedmiotem, bez względu na to jak głęboko byłoby ukryte w
pamięci? l czyż w stanie twórczej ekstazy człowiek nie jest skoncentrowany wyłącznie na
tym, co stanowi przedmiot jego działalności, nie zwracając uwagi na otoczenie?
Nabrałem was! W stanie natchnienia twórczego hipnozy nie ma i być nie może!
Twórczość warunkuje myśl wyzwolona, nie obciążona żadnym połączeniem ze zmianami
fizjologicznymi w organizmie, W hipnozie, jak wiemy, polecenia są realizowane. Za
każdym razem, kiedy człowiek pomyśli o cieple, robi mu się ciepło, pomyśli o locie, jego
ciało próbuje wzlecieć. Ta materialna reakcja, towarzysząca myślom, sprowadza
szybkość i swobodę myśli do poziomu pracy systemów fizjologicznych i narządów
organizmu.
Nawet w metodyce uczenia szybkiego czytania próbuje się odłączyć proces czytania od
towarzyszącego mu mechanizmu wewnętrznego wypowiadania słów, mechanizmu,
którego praca hamuje psychiczną szybkość czytania. A więc dążenie do twórczości to
dążenie do wyzwolenia myśli od wszelkich mechanizmów materialnych. DIatego proces
twórczy nie może być hipnozą, ale rzeczywistym stanem rozwoju i harmonii,
ukierunkowanym na poszukiwania.
Wcześniej mówiliśmy ponadto, że w hipnozie człowiek nie może myśleć! Z tego też
względu oddzieliliśmy w autoregulacji stadium twórczego przyjęcia rozwiązania
(opracowanie zadania) od stadium jego odruchowo-automatycznego wykonania!
Mój przyjaciel, Sergiej Walentynowicz Pietuchow, doktor nauk, opowiedział mi
następującą historię. Pewnego razu, kiedy bolało go gardło, zastosował metodę
autoregulacji. Swojemu organizmowi wyznaczył zadanie: żeby przeszła angina! l nagie
wygięło go jak zawodowego gimnastyka, przykucnął, struny głosowe napięły się,
wyciągnął na zewnątrz język, oczy szeroko otworzyły się. Nieoczekiwanie znalazł się w
klasycznej "pozie lwa" z indyjskiej jogi pozycji, którą jogowie zalecają przy leczeniu
anginy
Skąd się to u niego wzięło? Przecież nie miał pojęcia o szczegółach.
Ale... Jogowie zapewniają, że prawa psychofizjologii są takie same dla wszystkich. Prawa
te były wyliczane przez jogów od tysiącleci. Być może, organizm ma jakąś swoją logikę? l
ona "wyrabia się" w reżimie autoregulacji? A może i tak, że o "pozie lwa" Pietuchow
kiedyś czytał. I teraz ta wiedza zaktywizowała się podświadomie w jego pamięci.
Sam Sergiej Walentynowicz uważa, że z autoregulacją związana jest przyszłość
ludzkości. Mieć takiego przyjaciela i współpracownika jest -nie kryję wspaniale!
Zwłaszcza, że koledzy psychoterapeuci nie rozpieszczają mnie uznaniem dla prac w tej
naszej wspólnej dziedzinie.
Kiedyś zwróciłem się do leningradzkiego profesora z propozycją współpracy, ponieważ
wydawało mi się, że nasze prace zmierzają w jednym kierunku. Profesor sugerował
choremu w hipnozie poprawę samopoczucia. Poznawszy jego doświadczenia
zaproponowałem: Czy nie zechciałby pan wykształcić u tego chorego nawyku, przy
pomocy którego mógłby samodzielnie kontynuować leczenie? W sytuacji gdy pan byłby
nieobecny, gdzieś w służbowej podróży?
Pomyślicie pewnie, że profesor wykrzyknął: Eureka!
No, cóż powiedział szanowny profesor I ten kierunek ma, prawdopodobnie, prawo
znaleźć się wśród innych... I podobnie, jak inny profesor, wygłosił mi ogólnorozwojowy
wykład o znaczeniu psychoterapii w procesie uzdrawiania ludzi...
Jestem przekonany, że autoregulacji można uczyć przede wszystkim ludzi, którzy
posiadają zdolność do samodzielnego znajdowania dziedzin jej zastosowania. Oni pełniej
realizują tak potencjalne możliwości własne, jak i metody autoregulacji.
Jak tabletka zdrowia
Grupa pacjentów czeka na kurs autoregulacji. Chorzy i zdrowi, w różnym wieku.
Powinienem im wyjaśnić, czym jest ta metoda. Nauczyć posługiwać się nią. Aby potem to,
czego się nauczyli, nie zawisło w powietrzu. Często tak bywa, że człowiek kończy kurs, a
potem brak mu motywacji i wszystko zmarnowane... Tak jest np. z zajęciami
gimnastycznymi, z jogą, z autotreningiem, z językami obcymi oraz wielu innymi
umiejętnościami.
Siedzi grupa. Debiutanci. Powinni być nie tylko leczeni, ale i opanować nawyki,
pożyteczne dla zdrowia.
Dagestański Ośrodek Autoregulacji jest zakładem nowego typu, w którym obok leczenia
uczymy i rozwijamy pacjentów. Człowiek powinien wychodzić od nas nie tylko
podkurowany, ale też wyedukowany, jak później utrzymywać dobrą kondycję. Nauczamy
więc ich metody autoregulacji.
Powtarzam: jest ona pożyteczna we wszystkich dziedzinach życia i działalności. Dlatego
nasz zakład jest ośrodkiem, centrum, a me na przykład oddziałem w klinice czy szpitalu.
Tam pracują lekarze, wykorzystujący do leczenia chorych autoregulację łącznie z innymi
metodami terapeutycznymi. Tutaj, w Ośrodku Autoregulacji specjaliści muszą być także
psychologami, pedagogami, socjologami, a nawet filozofami co zresztą mieści się w
moim przekonaniu w działalności lekarza, w systemie jego pracy...
Przychodzą do nas sportowcy, pragnący nauczyć się szybkiej odbudowy sił, pedagodzy
ze zdenerwowania tracący głos przed audytorium, pracownicy zatrudnieni przy
monotonnej pracy, przemęczeni, dyrektorzy przedsiębiorstw, którzy pragną nauczyć się
chociaż przez kika minut wyłączenia się od nacisku tysiąca problemów. Słowem
przychodzą ludzie najróżniejszych zawodów.
A jeżeli się nie uda? Przecież obiecywali!
Jakże nie obiecać, kiedy nie wymyślono skuteczniejszych recept dla zachęcenia
pacjenta? A bez optymizmu lekarza oraz pacjenta nie będzie potrzebnego kontaktu
emocjonalnego. A on musi zaistnieć!
Rezultatem nauki w ośrodku powinna być nie tylko wiedza teoretyczna, lecz i nawyki
praktyczne. Specyficzne, których nie można nabyć poprzez mechaniczne powtarzanie.
Można je opanować tylko w stanie specjalnym w stanie autoregulacji, co jest znacznie
bardziej skomplikowane.
Oto na przykład pacjent, który zgłosił się na leczenie, cierpi na zapalenie korzonków
rdzeniowych. Należy zacząć od uwolnienia go od bólu, bo w tym stanie nie będzie
uważnym uczniem. W Ośrodku Autoregulacji jest pracownik, który się tym zajmuje. Ściślej
mówiąc potrafi to każdy i jeden może zastąpić drugiego, ale podstawowa
odpowiedzialność spoczywa na specjaliście od terapii odruchowej l oczywiście, na
kierowniku ośrodka. Jak zresztą we wszystkich innych przypadkach...
Podczas nauki, jeśli zachodzi potrzeba, stosuje się akupunkturę w połączeniu z innymi
metodami leczenia. Na przykład masażem, pulsowaniem cieplnym, terapią manualną i
innymi. Wszystko to przygotowuje pacjenta do właściwego przeszkolenia.
Już od dawna wiadomo, że im lepiej czuje się człowiek, tym jest zdolniejszy do nauki.
Szczególnie, gdy udziela jej lekarz, który poprawił jego samopoczucie, czym zdobył pełne
zaufanie.
Sam lekarz podczas pracy również powinien mało! musi dobrze się czuć! W
przeciwnym przypadku nie wywoła u pacjenta obrazu zdrowia! Bez wyrazistego,
sugestywnego obrazu zdrowia pacjent zdrowieje trudniej. Nawet przy przeprowadzeniu
zabiegów fizjologicznych. Stare to prawdy, ale niestety w klinikach rzadko brane pod
uwagę. Zresztą jak może być inaczej, skoro samo pomieszczenie szpitalne, w swoim
obecnym statystycznym wariancie, już wywołuje obraz choroby?
Większość ludzi niestety nawet nie potrafi sobie wyobrazić, jak powinien wyglądać
zdrowy człowiek. Jakie powinien mieć oczy, chód, oddech, intonację... W przyszłości
mam nadzieję Ośrodek Autoregulacji będzie tak zbudowany, by już przy wejściu pacjent
zaczynał lżej oddychać! By przypominał mu ziemię obiecaną, gdzie można się oczyścić,
wyzdrowieć, pokrzepić duszę, porozumieć z ludźmi.
A nawet być może podjąć jakieś ważne decyzje. A już na pewno nauczyć się zdrowego
obrazu życia.
Ten nasz przyszłościowy ośrodek zdrowego życia powinien znajdować się na łonie
przyrody, której kontemplowanie już samo w sobie jest psychoterapią! Będzie sala
sportowa i oddziały przeznaczone na wstępne zabiegi leczniczo-ozdrawiające.
Jeżeli człowiek wspaniale się czuje i wykorzystując stan specjalny, utrwala to
samopoczucie w pamięci, potem będzie zdolny posługując się autoregulacją wywołać u
siebie dobrą formę.
W takim przypadku metoda działać będzie jak zakonserwowana w organizmie tabletka
zdrowia!
Za pomocą autoregulacji można wywoływać wszystko to, co kiedyś pomogło w uzyskaniu
dobrego samopoczucia czy nastroju. Można na przykład wspomnieć najpiękniejszy dzień,
kiedy byłeś w doskonałym nastroju. Kiedy wszystko się udawało. Kipiałeś wtedy energią.
Wszyscy patrzyli wyłącznie na ciebie!
W stanie specjalnym można pomarzyć o tym, jakimi chcielibyśmy widzieć siebie,
wyobrazić sobie upragniony nastrój, wyraz twarzy, chód! ! organizm zacznie nastrajać się
na falę naszego ideału. Święte prawo człowieka do marzeń w stanie autoregulacji
przekształca się w możliwość samotworzenia, a całe bogactwo wrażeń życiowych w
instrument uzdrawiający i przedłużający życie.
Grupa pacjentów czeka na kurs autoregulacji Chorzy i zdrowi, ludzie w różnym wieku.
Patrzą na mnie. Jestem lekarzem. Aby oni byli szczęśliwsi ja powinienem czuć się bardzo
dobrze!

Piszą do nas...
Po opublikowaniu w radzieckiej prasie artykułów o mojej metodzie, pozwalającej
człowiekowi kierować swoim, organizmem, a zwłaszcza po zademonstrowaniu tej metody
w telewizji napłynęły listy od osób, pragnących nabyć te niecodzienne przecież
umiejętności.
Niestety w artykułach prasowych nie wszystko podano dokładnie i naukowo. Jako lekarz
musiałem więc mieć się na baczności, gdyż czytelnicy odnieśli wrażenie, że autoregulacja
jest czarodziejską różdżką, panaceum na wszystkie nieszczęścia. Mimo dalszych
publikacji, które podkreślały, że ta metoda zalicza się do metod psychoterapeutycznych i
porównywały istotę jej działania z treningiem autogennym w listach zwracano się do nas
nawet z takimi problemami, których rozwiązanie w żaden sposób nie wchodziło w
"kompetencje" autoregulacji!
W listach zaniepokoiła mnie również bardzo często spotykana wiara autorów w to, że
autoregulację można opanować w ciągu pół godziny. Dla tej "pół godziny" dziesiątki ludzi
zrywały się z miejsca porzuciwszy wszystkie sprawy i wędrowały z różnych stron do
Machaczkały, nie uzgadniając nawet z nami terminu przyjazdu.
Skąd się wzięło owe "pół godziny"?
Właśnie stamtąd, z artykułów prasowych. W jednym z nich porównywano czas
opanowania zagłębiania się w stan za pomocą treningu autogennego oraz autoregulacji.
Istotnie, w autotreningu ten stan szczególny osiąga się po miesiącach ćwiczeń a metodą
autoregulacji w szeregu przypadków nawet w ciągu pół godziny! W tym "szeregu
przypadków" wielu czytelników od razu widzi siebie!
A nie da się tego dokonać w dwadzieścia minut? zainteresował się ktoś z sali podczas
kursu.
Nawet nauka jazdy na rowerze pochłania więcej czasu odpowiedziałem. Oczywiście, w
niektórych przypadkach to się zdarza, ale przecież cała rzecz nie sprowadza się do
rekordów! Istota rzeczy powtarzam polega na nauczeniu człowieka kierować
nadzwyczaj skomplikowaną maszyną własnego organizmu! A tu wskazana jest
ostrożność. To jest przecież organizm ludzki, to jest życie!
Dlatego niezależnie od ewentualnie możliwej "pół godziny" aby opanować
autoregulację, należy przejść pełen kurs zajęć, składający się z 8-10 zespołów zabiegów,
połączonych z przygotowaniem teoretycznym "zasady wchodzenia w stan".
A ponadto pamiętajcie, że:
NIE WYSTARCZY NAUCZYĆ SIĘ WYWOŁYWAĆ STAN SPECJALNY, TRZEBA UMIEĆ
WŁAŚCIWIE SIĘ NIM POSŁUGIWAĆ!
Dużą część listów napisali chorzy lub ich krewni. Przedstawiali przeróżne dolegliwości od
przytępienia słuchu u pięciomiesięcznego dziecka do ciężkich chorób nowotworowych.
Wszyscy prosili o pomoc. Niestety tych oczekiwań nie spełniamy.
Pisali także ludzie, cierpiący na różnego rodzaju nerwice. Skarżyli się na obniżoną
wydajność pracy, na zmęczenie. Oczywiście, im ewentualnie moglibyśmy pomóc.
Autoregulację chcą opanować młodzi ludzie, starając się rzucić palenie. Oraz narkomani i
rodzice narkomanów. Takim pacjentom sądzę również moglibyśmy pomóc.
Piszą do nas ludzie, często już nie najmłodsi ale chorobliwie nieśmiali. Z tego powodu
sądzą nie ułożyli sobie życia, albo rozpadła się ich rodzina. To też są nasi potencjalni
pacjenci.
Wśród piszących duży procent stanowią ludzie, przygotowujący się do poważnych zmian
w życiu. Chcieliby opanować autoregulację, by zwiększyć odporność nerwową przed
czekającymi ich obciążeniami, zmianą rytmu życia i działalności. Tu autoregulacja może
okazać się przydatna.
Interesuje się nią także wielu sportowców, pracujących nad poprawą wyników. Piszą
debiutanci, mistrzowie oraz trenerzy, poszukujący optymalnego podejścia do uczniów.
Tutaj według mnie bez autoregulacji wręcz nie osiągnie się wyższego poziomu.
Piszą do nas ludzie pragnący szybko nauczyć się języków obcych lub przyswoić inną
wiedzę. Autoregulacja może im pomóc.
Otrzymujemy także oferty współpracy z zakładami przemysłowymi. By zmniejszyć
zmęczenie i zachorowalność pracowników, wykonujących napiętą, stresującą, monotonną
pracę. Uważam, że w systemie intensywnego wytwarzania, który silnie obciąża
psychiczny aparat człowieka autoregulacja jest bezwzględnie potrzebna.
Przyjeżdżają do nas lekarze i psycholodzy, pragnący wzbogacić swój arsenał metod o
jeszcze jedną metodę profilaktyki i leczenia chorób. Marzyłoby się nam, by każdy lekarz
wiedział, czym jest autoregulacja, oraz aby lekarze-psychoterapeuci posługiwali się nią
profesjonalnie! Przecież każdy psychoterapeuta próbuje uczyć swoich chorych
autoregulacji w ten czy inny sposób. Dlaczego nie miałby stosować mojej metody?
Zapamiętałem cztery charakterystyczne listy:
"Ten klucz jest mi bardzo potrzebny!!!" pisze dziesięcioletnia dziewczynka (proszę
zwrócić uwagę na trzy wykrzykniki),
Drugi list napisał do redakcji "Komsomolskiej Prawdy" docent, wykładowca uczelni
medycznej. Żądał przerwania w prasie procesu "ogłupiania" studentów medycyny, którym
według jego słów kręci się w głowie od reklamowanych wszelkiego rodzaju
pseudonaukowych metod, obiecujących jakoby uwolnienie ludzkości od wszelakich
nieszczęść. ,,To klucz bez prawa przekazu!" kończy list (dwadzieścia stron
.maszynopisu!) docent.
Autor trzeciego listu był jakimś oryginałem. Po przeczytaniu w artykule o tzw. obręczy
cieplnej, pomagającej w opanowaniu stanu, ,,nagrzewa!" głowę przez 10-15 minut
dziennie. Czuł się doskonale, wygrywał w tenisa oraz w szachy, tworzył trzy razy tyle
wierszy co zazwyczaj. Bardzo mi dziękował za to wzbogacenie weny twórczej.
Tragikomizm tej sytuacji oraz jej niebezpieczeństwo polegało na tym, że w artykule nie
podawałem ani istoty, ani sposobu działania nowego wynalazku, zwanego "biegnącą falą
cieplną". Ani też żadnych wskazówek, w jaki sposób osiąga się ten stan!
I, na koniec, ostatni z niezwykłych listów. Ten wydał mi się straszny.
Małolat, który przeczytał w artykule o wyrabianiu nawyku autoregulacji drogą warunkowo-
odruchowego programowania, stwierdza, że już widział w kinie, w jaki sposób programuje
się ludzi.
Po takim zaprogramowaniu ludzie jedzą trawę, zamieniają się w roboty oraz w zwierzęta.
Nie podejmuję się komentować tego listu i analizować różnicy między treścią znanego
filmu "Martwy sezon" a metodą autoregulacji. Różnica jest zasadnicza.
Często uczestnicy kursu pytają, w jaki sposób nastroić się za pomocą autoregulacji na
przyśpieszone opanowanie języka obcego? Co należy wyobrazić sobie w stanie
specjalnym? Albo: co należy wyobrazić sobie w reżimie autoregulacji by przestał boleć
ząb?
Odpowiadam: nie należy sobie wyobrażać niczego szczególnego, jeśli to sprawia
trudność. Należy umieć wywołać głęboki stan neutralny, a potrzebna reakcja sama
powstanie jeśli tylko został wytyczony cel.
Większość naszych pacjentów niestety nie jest w stanie wywołać głębokiego
pogrążenia się w stan szczególny. Osiągnięcie mniejszej lub większej głębi wiąże się z
wyjściowym stanem organizmu oraz z samym zadaniem. Czasami, kiedy zadanie okazuje
się zbyt odpowiedzialne, potrzebna właściwa głębia pozostaje nieosiągalna. Przeszkadza
bowiem w tym zdenerwowanie, napięcie i inne czynniki emocjonalne.
(A na bolący ząb polecam wypraktykowany od pokoleń sposób wizytę u dentysty!
przyp. red.)-

Spokój i wola
Jeśli spytacie, do jakiej szkoły siebie zaliczam, odpowiem tak: w mojej wyobraźni istnieją
dwie szkoły. Pierwsza gdy człowiek, określiwszy swój cel pragnie jak najszybciej go
zrealizować, a pracując zwraca się ku specjalistycznej literaturze i fachowcom. Druga
gdy człowiek najpierw uczy się być pracownikiem naukowym, studiuje odpowiednią
literaturę zdobywając informacje, a potem będąc specjalistą, zwraca się ku
interesującemu go zagadnieniu, próbując je rozwiązać.
Siebie zaliczam do pierwszej szkoły. Do praktyków.
Co zaś tyczy się wykształcenia od dziecka połykałem książki. Brat gonił na podwórku za
piłką, a ja leżałem na tapczanie i czytałem, czytałem... Głównie fantastykę. Później książki
z dziedziny psychologii, medycyny i filozofii. Potem, gdzieś od trzeciego czy czwartego
roku studiów, w ogóle przestałem czytać literaturę specjalistyczną. Muszę przyznać, że z
jakiegoś powodu mnie drażniła. Chciałem sam myśleć. Dlatego zerwałem ze wszystkimi,
istniejącymi formalnie szkołami w zakresie psychofizjologii, psychoterapii i odruchoterapii.
Pozwoliło mi to nie ograniczać się istniejącymi systemami poglądów i kierunków.
Przekonałem się, że jest dobrze, gdy sam lekarz tryska życiem, jest wesoły, życzliwy i
pewny siebie. Wtedy i pacjent czeka, by lekarz pomógł mu stać się takim jak on. A więc
lekarzu, wylecz się sam!
Tak, oczywiście bez realizacji tej zmiany podejścia w medycynie autoregulacja zamienia
się w chałturę. Tu nie można oderwać teorii od praktyki!
Jeśli nauczymy człowieka autoregulacji, to znaczy rozwiniemy jego zdolność do realizacji
własnych decyzji, idei, marzeń konstruktywny rozwój zdolności twórczych stanie się
niezbędną częścią kultury ogólnoludzkiej, gwarantem pozytywnego rozwoju
społeczeństwa.
Takie dostrzegam perspektywy...
Częściowo znajdują już one jakąś formę realizacji dzięki współpracy z radziecko-
amerykańską fundacją "Inicjatywa Kulturalna". Celem oficjalnym tej fundacji jest
finansowe wspomaganie perspektywicznych projektów z dziedziny kultury. Fundacja
uważa, że najbardziej narażeni na przeciwności losu bywają ludzie, zajmujący się
twórczością. Myśl twórcza jest przecież tak ulotna, że ulega rozbiciu już przy samej próbie
jej zatrzymania i wyrażenia.
Za pomocą autoregulacji chciałbym opracować metodę, która pozwoli człowiekowi
wyrazić swoją myśl twórczą w trakcie jej rozwoju. Będzie to bardzo pożyteczne.
Fundacja popiera projekty twórcze, związane z perspektywą rozwoju człowieka w
społeczeństwie. Przy siedzibie fundacji wydzielono pomieszczenie, urządzone zgodnie z
wymogami nowoczesnej techniki, niezbędnej do przeprowadzania leczniczo-
uzdrawiających zabiegów przygotowawczych oraz procesu opanowania autoregulacji.
Grupa kursantów będzie składać się z twórczo aktywnych osób, w różnym wieku i
rozmaitych zawodów.
W ten sposób zamierzamy wykonać wielki skok jakościowy w dziele rozwoju metody
autoregulacji.
Dzisiaj człowiek egzystuje w krytycznych warunkach, bo w konflikcie z naturą. Przedtem
chroniła go przyroda. Toteż Fundacja Ekologiczna ZSRR przygotowuje razem z nami
program przygotowania lekarzy w dziedzinie nowego kierunku uzdrawiania
ekomedycyny, podstawą której będą przede wszystkim metody leczenia bez stosowania
medykamentów i oczywiście autoregulacja.
Tą metodą zaczynają się interesować przedstawiciele najróżnorodniejszych kierunków,
stowarzyszeń, związków, jak również grup twórczych, działających na rzecz rozwoju
człowieka.
Niedawno odbył się w Baden-Baden (RFN) drugi Międzynarodowy Kongres Badań
Systemowych, Informatyki i Cybernetyki, w którym uczestniczyłem 2 ramienia Fundacji
"Inicjatywa Kulturalna". Zamiast jednego zaplanowanego wykładu o autoregulacji,
wygłosiłem cztery. Metoda autoregulacji bardzo zainteresowała uczestników Kongresu.
Zatem raz jeszcze najdostępniejszym i najprostszym językiem wyraźmy istotę
autoregulacji.
Jak się stroi na przykład fortepian? Co jest do tego potrzebne? Cisza, aby słyszeć
dźwięki, l kamerton, który pomoże w nastrojeniu strun.
Przy autoregulacji rolę ciszy gra "neutralny" psychofizjologiczny stan, nawyk wytworzony i
rozwinięty za pomocą specjalnego szkolenia. A rolę kamertonu gra obraz cel. Wasza
wola. Stwórzcie ciszę... Weźcie kamerton...
I, jak powiedział poeta: ,,Na świecie nie ma szczęścia. Jest spokój i wola!..."
Spokój i Wola!

Post scriptum
Mówią warszawscy pacjenci dra Chasaja Alijewa, którzy uczestniczyli w prowadzonych
przez niego (w maju 1990 r.) w naszej redakcji kursach autoregulacji:
Od dawna interesuję się różnymi technikami relaksacji, uwalniania organizmu ze stresu.
Wszystkie znane mi dotąd metody mają się do tego, czego uczył nas dr Alijew tak, jak noc
do dnia!
Zmęczenie kleiło mi oczy zmuszając do kładzenia się spać zaraz po dzienniku
telewizyjnym. Dzięki opanowaniu metody autoregulacji dra Alijewa bez problemu czytam
teraz książki do północy, a rano wstaję rześka i wypoczęta. Przestałam już także wypijać
morze kawy, gdyż opanowałam skuteczniejszy sposób odprężania się, nabierania sił.
Bardzo wysoko oceniam fachowe kwalifikacje dra Alijewa. Widać, że ma duże
doświadczenie kliniczne w pracy z pacjentami. Potrafi bowiem dać uczestnikom kursu
gwarancję bezpieczeństwa. Rozmaite techniki psychologiczne, stosowane na ludziach
wywołują czasami tak silne reakcje, że aż niebezpieczne, laik sobie z tym nie poradzi.
Zakres wiedzy i kompetencje dra Alijewa wykraczają znacznie poza tradycyjne metody
leczenia. Jest on i psychiatrą, i psychologiem, i hipnotyzerem, stosuje sugestię, posługuje
się akupunkturą i kręglarstwem. Tak szeroki zakres technik umożliwia mu całościowe
podejście do pacjenta, potrafi uruchomić to, co w procesie leczenia jest najważniejsze:
autoregulację organizmu. Uczy człowieka, daje mu sposób radzenia sobie z własnymi
problemami. Zrywa tym samym z obowiązującą powszechnie w medycynie zasadą
bierności: pacjent nie bierze odpowiedzialności za leczenie, zrzucając ją całkowicie na
lekarza, na tabletkę, na zastrzyk... Sam chory pozostaje jedynie przedmiotem różnorakich
oddziaływań, którym się poddaje i... czeka na rezultat!
Dr Alijew nauczył nas techniki psychologicznej, dzięki której możemy rozwijać osobowość,
panować nad własnym organizmem oraz kształtować psychikę w pozytywnym kierunku.
Technika dra Alijewa działa bardzo głęboko, zmieniając właściwie całą fizjologię
człowieka Nie spotkałem w Polsce pracującego w ten sposób terapeuty, chociaż każdy
psycholog czy psychiatra posługuje się autoregulacją.
Czasami wyjaśnienia dra Alijewa brzmią zbyt fizjologiczno-materialistycznie,
sprowadzają wszelkie procesy, zachodzące w psychice, wyłącznie do neurofizjologii. Ale
do czego ma się odwołać? Gdyby operował pojęciem duszy zarzucono by mu brak
naukowości. Gdyby stosował tok rozumowania Chińczyków czy Hindusów po prostu by
go wyśmiano...
Opuszczamy kurs, prowadzony przez dra Alijewa, jakby w jakimś transie. Wydaje się, że
tryskamy energią, że jesteśmy jak nigdy rozluźnieni, zrelaksowani. Ta euforia, ten luz...
Podejrzewam, że jest to jedynie skutek sugestii, którą dr Alijew się posługuje. No, cóż
czas pokaże, czy działała na nas siła sugestii czy siła medycyny...
Metodę dra Alijewa uważam za rewelacyjną. Wyzwala ona ukrytą w nas energię, której
sami nigdy nie potrafilibyśmy obudzić ani wykorzystać. Drzemałaby więc w nas, a my
nawet nie wiedzielibyśmy o jej istnieniu, o możliwościach, jakie stwarza.
Regulacja dra Alijewa bardziej mi odpowiada niż trening autogenny czy DU
(doskonalenie umysłu).
Dr Alijew wytłumaczył nam, że choroba wypływa z naszej głowy za naszą wiedzą i wolą.
I ze tą samą drogą można ją cofnąć.
Od lat leczę nerwicę odwiedzając różnych lekarzy. Wczoraj, po raz pierwszy od... nie
pamiętam już, odkąd odniosłam, sukces: wprowadziłam się w stan neutralny i zasnęłam
bez zażywania nasennej tabletki.
Osiągnęłam nie znany mi dotąd luz, wyciszenie, odprężenie. To bardzo dużo!
Przyszłam na kurs z czystej ciekawości. Chciałam zobaczyć, co robi dr Alijew, ale
osobiście nie zamierzałam niczemu się poddawać. Zaprę się i już, moje ręce ani drgną!
Ręce okazały jednak posłuszeństwo poleceniom dra Alijewa i rozeszły się na boki ku
mojemu kompletnemu zaskoczeniu. Nauczyłam się autoregulacji i zamierzam ją
wykorzystać w osiągnięciu dwu konkretnych celów. Po pierwsze by codziennie
intensywnie gimnastykować się, rozruszać wszystkie mięśnie bez uczucia bólu. Tak, jak
to robiliśmy podczas zajęć. Taka gimnastyka, do której nie mogę się jakoś zmobilizować
oraz przed stosowaniem której powstrzymuje mnie strach przed obolałymi potem
mięśniami pozwoli mi utrzymać szczupłą, wysportowaną sylwetkę. Cel drugi: poważnie
ograniczyć liczbę wypalanych papierosów. Po lekkiej hipnozie, zastosowanej przez dra
Alijewa, długo nie ciągnęło mnie do palenia, a potem dobrze znane "Carmeny" nagle
zaczęły pozostawiać jakiś obcy, metaliczny smak na języku... A może nawet uda mi się
porzucić nałóg?
Po seansach czuję się błogo, przyjemnie, wracam do domu jak na skrzydłach!
Sukces! Już potrafię się niczym nie denerwować!
Na zajęcia, prowadzone przez dra Alijewa, przychodzi sporo znerwicowanych osób,
mających kłopoty z zaśnięciem, rozstrojonych nerwowo, łatwo popadających w depresję,
o obniżonych nastrojach i w ogóle nie umiejących uporać się z własnymi lękami, z
nieśmiałością, z rozmaitymi problemami. Cóż ofiaruje im medycyna? Przede wszystkim
tabletki. Nasenne, wyciszające, uspakajające, podnoszące nastrój. Dopiero dr Alijew
nauczył ich, jak obywać się bez pigułek, jak zastąpić chemię "specyfikami z własnej,
wewnętrznej apteki", czyli jak uruchomić siły, drzemiące w każdym z nas.
Szkoda, że propozycje dra Alijewa spotkały się z minimalnym zainteresowaniem polskich
lekarzy i psychologów. Obawiam się, że wielu spośród uczestników jego kursów zacznie
na własną rękę, w rozmaitych grupach, stosujących terapie naturalne posługiwać się
metodą autoregulacji. Pół biedy, gdy sami praktykują na sobie, w końcu po to chodzili na
kurs, by się czegoś nauczyć. Ale jeżeli przyjdzie im do głowy uczyć innych ludzi
autoregulacji według dra Alijewa? Uprzedzam, że może to robić jedynie człowiek
odpowiedzialny, wiedzący, co może się dziać z pacjentem i znający techniki radzenia
sobie z owymi groźnymi nieraz, innym razem szokującymi reakcjami.
Zapraszając dra Alijewa zrobiliście kawał dobrej roboty. Proszę, umożliwcie nam
częstszy kontakt z tym dobrym lekarzem i sympatycznym człowiekiem.

You might also like