You are on page 1of 81

OSHO

TECHNIKI MEDYTACYJNE
PORADNIK PRAKTYCZNY

WPROWADZENIE
Niniejsza ksiazka jest zbiorem technik medytacyjnych, które Osho
przekazywal w ciagu wielu lat; sa tu tez fragmenty i cytaty z ksiazek
zawierajacych jego poranne wyklady i wieczorne darshany.
Niektóre z podanych tu technik (Vipassana, Nadabrahma,
wirowanie) od wieków znane sa medytujacym wielu tradycji. Inne
(medytacja dynamiczna, Kundalini, Gourishankar) odzwierciedlaja i
madrosc tych tradycji i odkrycia wspólczesnej psychologii; stanowia
niepowtarzalna recepte Osho sluzaca zaspokojeniu potrzeb czlowieka
wspólczesnego. Razem tworzy to rzadka okazje spozytkowania przez
nas wszystkich naszych wysilków w docieraniu do tu i teraz i
odnajdywaniu siebie.
Zdaniem Osho, tak jak i zdaniem wszystkich buddów na przestrzeni
wieków, stajemy sie naprawde medytujacymi dopiero wtedy, gdy te
wszystkie techniki staja sie bezuzyteczne i dopiero wtedy, gdy caly
wysilek dobiega kresu - wtedy widzimy, ze to odlegle tu i teraz jest po
prostu tutaj, teraz.
A do tej pory tancz! Smiej sie i spiewaj, biegaj, skacz i krzycz, siedz
i patrz nieruchomym wzrokiem, zyj, kochaj i módl sie przy tych
pieknych medytacjach, od switu do nocy. I nie pozwól, by codzienne
czynnosci byly wymówka, by w nie wchodzic i nie eksperymentowac.
Uklad ksiazki zgodny jest z porami zalecanymi przez Osho, ale to tylko
sugestia, nie sztywno ustalone ramy. Nieporównanie lepiej jest robic
medytacje dynamiczna wieczorem niz wcale jej nie robic. A jesli praca
ci na to pozwala, mozesz spiewac i tanczyc przez caly dzien!
Traktuj medytacje jako przygode, a ta ksiazka niech bedzie dla
ciebie w niej przewodnikiem.

SLOWO WSTEPNE
Osho opracowal zapewne wiecej technik sluzacych przebudzeniu
czlowieka na wlasna wewnetrzna nature niz jakikolwiek inny Mistrz.
Niniejsza ksiazka, zawierajaca techniki medytacyjne, jest znaczaca,
choc niewielka, czescia jego metod. Osho dysponuje niezwyklym
drygiem do przemieniania zwyczajnych, codziennych sytuacji - zycia,
pracy, relacji z ludzmi - w takie, w których mozemy stac sie bardziej
swiadomi.
Ale techniki moga doprowadzic nas tylko do pewnego miejsca. Bez
wzgledu na to, jakich metod uzywaja Mistrzowie, to zywa obecnosc
Mistrza, jego wglad, przenikliwosc jego postrzegania, sprawiaja, ze
dana metoda dziala. Mistrz widzi czy jakas metoda jest dla kogos
odpowiednia - czas, sytuacje. Gdy Mistrz nie zyje, albo gdy inni próbuja
imitowac metody Mistrza, staja sie one pustymi rytualami,
zabalsamowanymi zwlokami odrobine tylko przypominajacymi zycie.
I Mistrz nie tylko widzi czy jakas metoda jest odpowiednia, jest w
tym cos jeszcze. Kiedy spotykamy oswieconego Mistrza, nastepuje
pewna alchemia - rodzi sie w nas intuicyjne poznanie, ze - tak, ten
czlowiek przedstawia soba kulminacje naszych wlasnych najwyzszych
mozliwosci, ze mozemy byc tym, czym on jest. Mistrz dziala wiec jak
katalizator majacy przebudzic w nas ufnosc w nasz wlasny rozkwit. Ta
ufnosc wystarcza, bysmy wyruszyli na sciezke.
W istocie rzeczy nie ma jednej tylko sciezki, choc cel jest taki sam.
Kazdy z nas jest niepowtarzalny i dla kazdego z nas istnieje inna
metoda sluzaca wejsciu do wewnatrz.
Wielkim wkladem Osho jest to, ze mozemy dzialac z totalnym
rozumieniem zlozonosci czlowieka dwudziestego wieku. Dal nam on
perspektywe, z której mozemy wybierac sposród mnóstwa metod. Nie
ma u niego dogmatycznych ram, do których wszystko musi pasowac.
Wykorzystuje sie wszystko, co tylko dziala, co tylko powieksza nasza
swiadomosc - jakies pradawne cwiczenia jogiczne, najnowsze terapie z
Kalifornii, czy tez jego wlasne, niepowtarzalne metody.
Osho stwierdzil:
Cale to zycie jest wyzwaniem dla wzrastania. Jest to prawdziwa
religia a tez i prawdziwa psychologia - bo prawdziwa religia nie moze
byc niczym innym, jak prawdziwa psychologia. Nazywam te
psychologie „psychologia buddów”. Rzuci ci ona wielkie wyzwanie
stania sie czyms wiecej niz jestes. Da ci boskie niezadowolenie. Rozpali
cie pragnieniem wznoszenia coraz wyzej i wyzej - nie wyzej od innych,
ale wyzej od samego siebie.
NAJWIEKSZA RADOSC W ZYCIU
Co to jest medytacja?
Medytacja to stan nie-umyslu. Medytacja to stan czystej
swiadomosci bez zadnej zawartosci. Zazwyczaj swiadomosc jest
zapelniona smieciami, przypomina lustro okryte kurzem. Umysl to
ciagly ruch - poruszaja sie mysli, poruszaja sie pragnienia, poruszaja
sie wspomnienia, poruszaja sie ambicje - nieprzerwany ruch! Dzien po
dniu. Umysl funkcjonuje nawet gdy spisz - sni. Wciaz mysli, wciaz jest
w zmartwieniach i niepokojach. Przygotowuje sie do nastepnego dnia,
tocza sie podziemne przygotowania.
To nie jest stan medytacji. Medytacja jest cos dokladnie
odwrotnego. Gdy nie ma ruchu i myslenie ustalo, nie porusza sie zadna
mysl, nie wzbudza sie zadne pragnienie, gdy jestes calkowicie
wyciszony - to wyciszenie jest medytacja, i w tym wyciszeniu poznaje
sie prawde, nigdy inaczej. Medytacja to stan nie-umyslu.
A do medytacji nie dotrzesz przez umysl, gdyz umysl sam siebie
napedza. Do medytacji mozna dotrzec tylko odstawiajac umysl na bok,
bedac spokojnym, obojetnym, nieutozsamionym z umyslem; widzac
przechodzacy umysl, ale nie utozsamiajac sie z nim, nie myslac, ze „ja
nim jestem”.
Medytacja jest swiadomoscia „ja to nie umysl”. Gdy ta swiadomosc
wejdzie coraz glebiej, powoli, powoli, pojawia sie chwile - chwile
wyciszenia, chwile czystej przestrzeni, chwile przezroczystosci, chwile,
gdy nic sie w tobie nie wzbudza i wszystko jest nieruchome. W tych
chwilach ciszy poznasz kim jestes - i poznasz tajemnice tej egzystencji.
Przychodzi pewien dzien, dzien wielkiego blogoslawienstwa, gdy
medytacja staje sie dla ciebie stanem naturalnym.
Umysl to cos nienaturalnego - nigdy nie bedzie twoim stanem
naturalnym. Ale medytacja to stan naturalny - który zatracilismy. Jest
to raj utracony, ale raj, który mozna odzyskac. Spojrzyj w oczy dziecka
- spojrzyj, a zobaczysz ogromne wyciszenie, niewinnosc. Kazde dziecko
przychodzi w stanie medytacji, ale musi byc wprowadzone w zwyczaje
spoleczenstwa - musi byc nauczone myslenia, kalkulowania,
rozumowania, argumentowania; musi byc nauczone slów, jezyka,
koncepcji, i powoli, stopniowo, traci kontakt ze swoja niewinnoscia.
Staje sie skazone, zanieczyszczone spoleczenstwem. Staje sie wydajna
maszyna; juz nie jest czlowiekiem.
Jedynym, czego potrzeba, jest odzyskanie tej przestrzeni. Juz jej
zaznales, gdy wiec po raz pierwszy zaznasz medytacji, bedziesz
zaskoczony - pojawi sie w tobie wielkie odczucie jakbys juz to znal. I to
odczucie jest prawdziwe - juz to znasz. Zapomniales. Diament zagubil
sie w stercie smieci. Ale jesli zdolasz go odkryc, znajdziesz ten diament
ponownie - jest twój.
Tak naprawde nie mozna go utracic, mozna go tylko zapomniec.
Rodzimy sie jako ludzie medytujacy, ale potem uczymy sie nawyków
umyslu. Ale nasza prawdziwa natura pozostaje ukryta gdzies w glebi,
niczym podziemny strumien. Któregos dnia - wystarczy nieco kopania -
stwierdzisz, ze to zródlo wciaz bije, zródlo swiezych wód. A znalezienie
go jest najwieksza radoscia w zyciu.

Medytacja to nie koncentracja


Medytacja to nie koncentracja. W koncentracji jest jazn, która sie
koncentruje, i jest przedmiot koncentracji. Jest dualizm. W medytacji
nie ma nikogo wewnatrz i nie ma niczego na zewnatrz. To nie jest
koncentracja. Nie ma podzialu na wnetrze i zewnetrze. Wnetrze plynie
w zewnetrzu, zewnetrze plynie we wnetrzu. Przestaje istniec rozdzial,
granica, kres. Wnetrze jest na zewnatrz, zewnetrze jest wewnatrz; jest
to swiadomosc nie-dualistyczna.
Koncentracja jest swiadomoscia dualistyczna. Dlatego koncentracja
powoduje zmeczenie, dlatego gdy sie koncentrujesz, czujesz sie
wyczerpany. A nie mozesz koncentrowac sie przez 24 godziny, musisz
skorzystac z wakacji, odpoczac. Koncentracja nie moze stac sie twoja
natura. Medytacja nie meczy, medytacja nie wyczerpuje. Medytacja
moze stac sie czyms na cala dobe - dzien w dzien, rok w rok. Moze stac
sie wiecznoscia. Sama w sobie jest odprezeniem.

Pierwsza rzecza jest poznanie medytacji. Wszystko inne jest


wtórne. Nie moge ci powiedziec, ze powinienes medytowac, moge ci
tylko wyjasnic co to jest. Jesli mnie zrozumiesz jestes w medytacji - nie
ma w tym zadnego nakazu. Jesli mnie nie zrozumiesz nie bedziesz w
medytacji.

Koncentracja to dzialanie, dzialanie woli. Medytacja to stan bez


woli, stan nie-dzialania. To odprezenie. Po prostu zapadasz sie we
wlasne istnienie, a to istnienie jest tym samym co bycie Wszystkim. W
koncentracji umysl funkcjonuje na podstawie wniosku - cos robisz.
Koncentracja wynika z przeszlosci. W medytacji nie kryje sie zaden
wniosek. Nie robisz nic konkretnego, po prostu jestes. Nie ma w tym
przeszlosci, jest to nieskazone przeszloscia. Nie ma w tym przyszlosci,
jest to czyste od wszelkiej przyszlosci, I to Lao Tzu nazywa wei-wu-wei -
dzialaniem przez nie-dzialanie. Tak mówia mistrzowie zenu - siedze w
ciszy, nic nie robie, przychodzi wiosna i trawa sama rosnie. Pamietaj:
sama - niczego sie nie robi. Nie wyciagasz trawy - wiosna przychodzi i
trawa sama rosnie. Ten stan - gdy pozwalasz zyciu plynac wlasnym
nurtem, gdy nie chcesz kierowac, gdy w zaden sposób nie chcesz go
kontrolowac, gdy nie manipulujesz, gdy nie narzucasz zadnej
dyscypliny - ten stan czystej niezdyscyplinowanej spontanicznosci to
wlasnie medytacja.
Medytacja jest w terazniejszosci, czystej terazniejszosci. Medytacja
jest natychmiastowoscia. Nie mozesz medytowac, w medytacji mozesz
byc. Nie mozesz byc w koncentracji, mozesz sie koncentrowac.
Koncentracja to cos ludzkiego, medytacja to cos boskiego.

Wybieranie medytacji
Od samego poczatku znajdz cos, co do ciebie przemawia.
Medytacja nie powinna byc narzuconym wysilkiem. Jesli bedzie
narzucona, od samego poczatku skazana jest na niepowodzenie. Cos
narzuconego nie uczyni cie naturalnym. Nie potrzeba tworzyc
zbednego konfliktu. Trzeba to zrozumiec, gdyz umysl ma naturalna
sklonnosc do medytowania - jesli dasz mu cos, co do niego przemawia
jesli jestes ukierunkowany na cialo, sa sposoby dotarcia do Boga przez
cialo, poniewaz cialo równiez nalezy do Boga. Jesli czujesz, ze jestes
ukierunkowany na serce - modlitwa. Jesli czujesz, ze jestes
ukierunkowany na intelekt - medytacja.
Ale moje medytacje sa w pewnej mierze odmienne. Staralem sie
opracowac metody, które moga byc wykorzystywane przez wszystkie
trzy typy. Wiele sie w nich korzysta z ciala, wiele z serca i wiele z
inteligencji. Wszystkie trzy elementy sa ze soba polaczone i na róznych
ludzi w rózny sposób oddzialywuja.
Cialo, serce, umysl - wszystkie moje medytacje ida w tym samym
kierunku. Zaczynaja od ciala, ida przez serce, docieraja do umyslu, a
potem wykraczaja dalej.
Zawsze pamietaj - to, co lubisz, moze wejsc w ciebie gleboko; tylko
to moze wejsc w ciebie gleboko. Lubienie oznacza po prostu, ze to cos
ci odpowiada. Rytm tego jest z toba w harmonii; miedzy toba i ta
metoda jest jakas subtelna harmonia. Gdy polubisz jakas metode, nie
stawaj sie wobec niej skapy - wejdz w nia na tyle, na ile zdolasz.
Mozesz robic ja raz dziennie, lub - o ile to mozliwe - dwa razy dziennie.
Im wiecej bedziesz ja robil, tym bardziej ja polubisz. Porzucaj dana
metode dopiero gdy zniknie radosc - wtedy to, co miala ona zrobic,
zostalo zrobione. Szukaj innej metody. Zadna metoda nie moze
doprowadzic do samego konca. W tej podrózy wiele razy bedziesz
musial przesiadac sie z pociagu na pociag. Dana metoda doprowadzi
cie tylko do jednego stanu. Poza nim nie bedzie przydatna, juz sie
spelnila.
O dwóch rzeczach trzeba wiec pamietac - gdy polubisz jakas
metode, wejdz w nia tak gleboko, jak jest to mozliwe, ale nigdy nie
stawaj sie od niej uzalezniony, bo pewnego dnia bedziesz i ja musial
porzucic. Jesli za bardzo sie od niej uzaleznisz, stanie sie czyms w
rodzaju narkotyku - nie mozesz jej zostawic. Przestanie cie cieszyc - nic
ci nie daje, a stala sie nawykiem. Wtedy mozna w niej trwac, ale
krecisz sie w kólko; dalej nie moze cie ona poprowadzic.
Niech wiec radosc bedzie tym wyznacznikiem. Jesli jest radosc,
trwaj w niej, trwaj do ostatniej drobiny radosci. Trzeba wycisnac ja do
samego konca. Nie wolno zostawic ani odrobiny tego soku... ani jednej
kropli. A potem zdobadz sie na porzucenie jej. Wybierz jakas inna
metode, która znów daje ci radosc. Wiele razy trzeba bedzie
dokonywac takich zmian. Zalezy to od czlowieka, a bardzo rzadko
zdarza sie tak, zeby jedna metoda wystarczyla na cala podróz Nie
potrzeba robic wielu medytacji, gdyz mozesz robic cos, co wprowadzi
zamieszanie, co jest sprzeczne, i pojawi sie ból.
Wybierz dwie medytacje i trzymaj sie ich. A tak naprawde chce,
zebys wybral jedna - tak byloby najlepiej. Lepiej jest powtarzac wiele
razy to jedno, co ci odpowiada. Wtedy wejdzie to coraz glebiej.
Próbujesz tylu rzeczy - jednego dnia próbujesz jednego, drugiego dnia
czegos innego, i wymyslasz cos swojego - a wtedy mozesz wprowadzic
wiele zamieszania. W ksiedze tantry jest sto dwanascie medytacji.
Mozna zwariowac! Juz jestes zwariowany!
Medytacje to nie zabawa. Czasem moga byc niebezpieczne. Bawisz
sie z subtelnym, bardzo subtelnym mechanizmem umyslu. Czasem cos
drobnego, co robiles, a z czego nie zdawales sobie sprawy, moze stac
sie niebezpieczne. Dlatego nie próbuj niczego wymyslac i nie rób
swoich wlasnych pomieszanych medytacji. Wybierz dwie i po prostu
próbuj ich przez kilka tygodni.

Stwarzanie przestrzeni do medytacji


Jesli zdolasz stworzyc jakies specjalne miejsce - mala swiatynie czy
zakatek domu - gdzie mozesz medytowac codziennie, nie uzywaj tego
zakatka do zadnego innego celu, poniewaz kazdy cel ma wlasna
wibracje. Wykorzystuj ten zakatek tylko do medytacji i niczego innego.
Ten zakatek naladuje sie i bedzie co dnia czekal na ciebie. Ten zakatek
bedzie cie wspieral, to otoczenie stworzy pewna wibracje, szczególna
atmosfere, w której z wieksza latwoscia mozesz wchodzic coraz glebiej.
To dlatego tworzono swiatynie, koscioly i meczety - po to wlasnie, by
miec miejsce istniejace tylko dla modlitwy i medytacji.
Jezeli mozesz wybrac do medytacji stala pore, to takze bedzie
wielka pomoca, bo cialo, umysl, to mechanizm. Jesli jadasz co dzien o
tej samej porze, o tej wlasnie porze cialo zaczyna wolac jesc. Czasem
mozesz nawet robic mu numery. Jesli jadasz o pierwszej i na zegarze
jest akurat pierwsza, jestes glodny - nawet jesli zegar wskazuje
niewlasciwa godzine i jest dopiero jedenasta czy dwunasta. Patrzysz na
zegar wskazujacy pierwsza i nagle czujesz w srodku glód. Twoje cialo
to mechanizm.

Gdy mówie „medytuj”, wiem ze przez medytacje nikt nie dociera;


ale przez medytacje docierasz do miejsca, gdzie zadna medytacja nie
jest mozliwa.

Takze twój umysl jest mechanizmem. Medytuj codziennie w tym


samym miejscu, o tej samej porze, a stworzy to w ciele i umysle glód
medytacji. Codziennie o tej wlasnie porze twoje cialo i umysl beda
domagac sie, abys wszedl w medytacje. Bedzie to pomocne. Tworzy sie
w tobie przestrzen, która staje sie glodem, pragnieniem.
Na poczatku jest to bardzo dobre. Póki nie jestes tu, gdzie
medytacja stala sie naturalna i mozesz medytowac gdziekolwiek, w
dowolnym miejscu, o dowolnej porze - dotad wykorzystuj te
mechaniczne srodki ciala i umyslu jako pomoc.
Daje ci to pewien klimat - gasisz swiatlo, w pokoju palisz jakies
kadzidlo, zakladasz okreslony strój, jestes na pewnej wysokosci, masz
pewna miekkosc, masz dywan jednego rodzaju, przyjmujesz jakas
pozycje. Wszystko to pomaga, ale niczego nie jest powodem. Jesli ktos
inny zachowa sie tak samo, moze to byc przeszkoda. Kazdy powinien
znalezc swój wlasny rytual. Rytual ma ci tylko pomóc w rozluznieniu sie
i czekaniu. A kiedy jestes rozluzniony i czekasz, (o sie dzieje; tak, jak
sen - Bóg do ciebie przychodzi. Tak, jak milosc - Bóg do ciebie
przychodzi. Nie mozesz sprawic tego wola, nie mozesz tego wymusic.

Badz rozluzniony i naturalny


Mozna byc obsesyjnie opetanym przez medytacje, i obsesja jest
problemem - byles opetany pieniedzmi, teraz jestes opetany
medytacja. Pieniadze nie sa problemem, obsesyjne opetanie jest
problemem. Byles opetany przez handel, teraz jestes opetany przez
Boga. Nie handel jest problemem, ale obsesja. Trzeba byc luznym i
naturalnym, przez nic nie opetanym, ani przez umysl, ani przez
medytacje. Tylko wtedy - kiedy jestes bez zajecia, bez obsesji, gdy
plyniesz - zdarza sie to Najwyzsze.

SWIT
smiech, ruch, katharsis

Medytacja smiechu
Kazdego ranka, po przebudzeniu, zanim otworzysz oczy, przeciagnij
sie jak kot. Rozciagnij kazde wlókienko ciala. Po 3-4 minutach, nadal z
zamknietymi oczami, zacznij sie smiac. Przez piec minut po prostu sie
smiej. Poczatkowo bedziesz to robil, ale wkrótce odglosy twoich
usilowan wywolaja szczery smiech. Zatrac sie w tym smiechu. Moze
minie kilka dni zanim nastapi to naprawde, tak bardzo jestesmy
nieprzyzwyczajeni do tego zjawiska. Ale szybko stanie sie to
spontaniczne i zmieni caly twój dzien.
Tym którzy maja trudnosci z totalnym smiechem, lub czuja ze ich
smiech jest falszywy, Osho sugeruje prosta technike:
Rankiem, wczesnie, przed zjedzeniem czegokolwiek, wypij prawie
wiadro wody - cieplej, z rozpuszczona sola. Wypij ja, i zrób to szybko,
inaczej nie zdolasz duzo wypic. Potem pochyl sie i wyplucz gardlo tak,
by woda poplynela z powrotem. Bedzie to wymiotowanie woda - i
oczysci ci przelyk. Nie trzeba nic innego. W przelyku jest blok, taki, ze
gdy tylko chcesz sie smiac, on na to nie pozwala.
W jodze jest to niezbedna procedura, która trzeba przejsc.
Nazywana jest „oczyszczeniem koniecznym”. Oczyszcza silnie i daje
bardzo czysty przelyk - rozpuszczaja sie wszystkie bloki. Bedzie cie to
bawic i przez caly dzien bedziesz odczuwac te czystosc. Smiech i lzy, a
nawet mowa, wychodzic beda z bardzo glebokiego srodka.
Rób to przez dziesiec dni, a wkrótce bedziesz mial najlepszy smiech
w okolicy!

Medytacja zlotego swiatla


Jest to prosta metoda przemieniania energii i prowadzenia jej do
góry. Proces ten nalezy powtarzac przynajmniej dwa razy dziennie.
Najlepsza pora jest wczesny ranek, tuz przed wstaniem z lózka.
Kiedy tylko poczujesz, ze jestes czujny, przebudzony, rób to przez 20
minut. Rób to od razu, natychmiast, bo gdy wychodzisz ze snu, jestes
bardzo, bardzo delikatny, przyjmujacy. Gdy wychodzisz ze snu, jestes
bardzo swiezy i to dzialanie wejdzie bardzo gleboko. To wtedy, gdy
wychodzisz ze snu, jestes mniej w umysle niz kiedykolwiek - stad
pojawiaja sie przerwy, którymi ta metoda przeniknie do twojego
najglebszego rdzenia. A wczesnym rankiem, gdy sie budzisz, i gdy
budzi sie cala ziemia, na calym swiecie jest wielka fala energii
przebudzenia - skorzystaj z tej fali, nie przegap okazji.
Wszystkie dawne religie mówia o modleniu sie wczesnie rano, gdy
wzeszlo slonce, gdyz wschód slonca jest wzejsciem wszystkich energii
w egzystencji. W takiej chwili mozesz unosic sie na narastajacej fali
energii - bedzie to latwiejsze. Wieczorem bedzie to trudne, energie
beda opadac - wtedy bedziesz zmagal sie plynac pod prad. Rankiem
plyniesz z pradem.
Polóz sie tak, jak lezysz w lózku, na plecach. Oczy miej zamkniete.
Gdy wdychasz, wizualizuj wielkie swiatlo wchodzace do ciala przez
glowe, jakby to slonce wzeszlo gdzies w poblizu twojej glowy, jestes
pusty w srodku i to zlote swiatlo wlewa sie do glowy, i idzie, idzie,
gleboko, gleboko, i wychodzi przez palce stóp. Gdy wdychasz, rób to z
ta wizualizacja. To zlote swiatlo bedzie pomocne. Oczysci cale twoje
cialo i uczyni je absolutnie pelnym twórczych mozliwosci, jest to meska
energia.
A gdy wydychasz, wizualizuj cos innego - ciemnosc wchodzaca
przez palce stóp, wielka, ciemna rzeke wchodzaca palcami stóp,
podchodzaca do góry i wychodzaca przez glowe. Oddychaj wolno,
gleboko, abys mógl prowadzic wizualizacje, jest to zenska energia.
Uspokoi cie, uczyni cie przyjmujacym, wyciszy, da odpoczynek. Rób to
bardzo wolno - a zaraz po snie mozesz oddychac bardzo gleboko i
wolno, poniewaz cialo jest wypoczete, odprezone.

Umysl to ciern, a wszystkie techniki to ciernie sluzace wydobyciu


tego pierwszego ciernia.
Druga najlepsza pora jest czas gdy idziesz spac, wieczorem. Polóz
sie na lózku, odprez sie przez kilka minut. Gdy zaczniesz czuc, ze
wahasz sie miedzy snem i czuwaniem, wlasnie posrodku, znów zacznij
ten proces. Rób to przez 20 minut. Jesli zasniesz w trakcie, bedzie to
najlepsze, gdyz to dzialanie pozostanie w podswiadomosci i bedzie
stale wywierac wplyw.
Jesli bedziesz stosowac te prosta metode przez trzy miesiace,
bedziesz zaskoczony - nie ma potrzeby tlumienia, przemiana juz
zaczela sie dziac.

Czekanie na wschód slonca


Na 15 minut przed wschodem slonca, gdy niebo staje sie nieco
jasniejsze, po prostu czekaj i patrz tak, jak wyczekuje sie umilowanej -
z takim napieciem, w tak glebokim czekaniu, z taka nadzieja i
ekscytacja - a mimo to spokojny. A slonce niech wschodzi, obserwuj je.
Nie trzeba patrzec usilnie otwartymi oczyma, mozesz mrugac.
Odczuwaj jak równoczesnie wschodzi tez cos wewnatrz ciebie.
Gdy slonce pojawi sie na horyzoncie, zacznij odczuwac, ze jest
blisko twojego pepka. Podchodzi do niego, i tu, w pepku, wznosi sie,
wznosi sie, powoli. Wznosi sie slonce, i wznosi sie tez ten wewnetrzny
punkt swiatla. Dziesiec minut wystarczy. Potem zamknij oczy. Gdy
najpierw widzisz slonce z otwartymi oczyma, tworzy to negatyw, a wiec
gdy zamkniesz oczy, mozesz ujrzec slonce swiecace wewnatrz.
I zmieni cie to nadzwyczajnie.

Chwala wschodzacemu sloncu


Wstan o piatej rano, przed wschodem slonca, i przez pól godziny po
prostu spiewaj, mrucz, jecz, stekaj. Te dzwieki nie musza miec zadnego
sensu. Musza byc egzystencjalne, nic nie znaczace. Maja cie cieszyc, to
wszystko - to jest ich znaczenie. Kolysz sie. Niech stanie sie to
wychwalaniem wschodzacego slonca i zaprzestan tego dopiero gdy
slonce juz wzejdzie.
Utrzyma to w tobie rytm na caly dzien. Juz od rana bedziesz w
harmonii i stwierdzisz, ze dzien jest inny; jestes bardziej kochajacy
bardziej troskliwy, bardziej wspólczujacy, bardziej przyjacielski - mniej
gwaltowny, mniej w zlosci, mniej ambitny, mniej egoistyczny.

Pierwszym, co nalezy robic, jest smiech, gdyz wprowadza to


nastawienie na caly dzien. Jesli obudzisz sie ze smiechem, wkrótce
zaczniesz czuc jak absurdalne jest to zycie. Nic nie jest powazne -
nawet z twoich rozczarowan mozna sie smiac, nawet z twojego bólu
mozna sie smiac, nawet z ciebie mozna sie smiac.

Bieganie, jogging i plywanie


Zachowywanie czujnosci w ruchu jest latwe i naturalne. Gdy
siedzisz w wyciszeniu, zasniecie jest naturalne. Gdy lezysz na lózku,
bardzo trudno jest zachowac czujnosc, bo cala sytuacja sprzyja
zasnieciu. Ale w ruchu, rzecz jasna, nie mozesz zasnac, funkcjonujesz
uwazniej. Jedynym problemem jest to, ze ruch moze stac sie
mechaniczny.
Naucz sie stapiac w jedno cialo, umysl i dusze. Znajdz sposoby, w
których mozesz funkcjonowac jako pewna jednosc.
Biegajacym zdarza sie to wiele razy. Pewnie nie myslales, ze
bieganie moze byc medytacja, ale biegajacy czasami doznaja
ogromnego przezycia medytacji, i sa zaskoczeni, bo tego nie szukali -
kto by pomyslal, ze biegnacy czlowiek doswiadczy Boga? A tak sie
dzieje. A teraz bieganie coraz bardziej staje sie nowa forma medytacji.
Moze to nastapic podczas biegu. Jesli kiedys biegales, jesli radowalo
cie bieganie wczesnie rano, gdy powietrze jest swieze i mlode, i caly
swiat wraca ze snu, budzi sie - biegles, i cialo wspaniale funkcjonowalo,
swieze powietrze, nowy swiat, na nowo zrodzony z ciemnosci nocy,
wszystko wkolo spiewalo, czules sie zywy... przychodzi ta chwila gdy
biegnacy znika i zostaje tylko biegniecie. Cialo, umysl i dusza
zaczynaja dzialac razem - nagle wyzwolony jest wewnetrzny orgazm.

Medytacja to lek. To jedyny lek. Zapomnij wiec o swoich


problemach po prostu wejdz w medytacje.

Biegajacy czasem przypadkowo napotykaja doznanie czwartego,


turiya, ale przegapiaja je - mysla, ze ich radowanie sie ta chwila bylo
tylko skutkiem biegniecia - ze to cudowny dzien, zdrowe cialo i taki
piekny swiat, i ze byl to tylko jakis nastrój. Nie zauwazaja tego - ale
sadze, ze gdyby to zauwazali, biegajacy moze zblizyc sie do medytacji
tak bardzo jak nikt inny.
Jogging moze byc ogromna pomoca, plywanie moze byc ogromna
pomoca. Wszystko to trzeba przemienic w medytacje.
Porzuc te stare wyobrazenia o medytacji, ze medytacja jest tylko
siedzenie pod drzewem w jakiejs pozycji jogi. To tylko jeden ze
sposobów, i dla paru osób jest on moze odpowiedni, ale nie nadaje sie
dla wszystkich. Dla malego dziecka nie jest to medytacja, jest to
tortura. Ola mlodego czlowieka, który jest pelen zycia, wibrujacy, jest
to tlumienie, nie medytacja.
Rankiem zacznij bieg. Zacznij od polowy kilometra, potem jeden
kilometr, w koncu dojdz do przynajmniej pieciu kilometrów. Biegnac
uzywaj calego ciala. Nie biegnij tak, jakbys byl w kaftanie
bezpieczenstwa. Biegnij jak male dziecko, uzywajac calego ciala - dloni
i stóp - i biegnij. Oddychaj gleboko, brzuchem. Potem siadz pod
drzewem, odpocznij, poc sie, niech przyjdzie chlodny wietrzyk;
odczuwaj spokój. Bedzie to bardzo gleboka pomoca.
Czasem po prostu stan na ziemi, bez butów, i czuj chlód, miekkosc,
cieplo. Cokolwiek ziemia gotowa jest dac w tej chwili, odczuwaj to i
pozwól temu przez siebie przeplywac, i pozwól swej energii splywac do
ziemi. Badz polaczony z ziemia.
Gdy jestes polaczony z ziemia, jestes polaczony z zyciem. Gdy
jestes polaczony z ziemia, jestes polaczony z cialem. Gdy jestes
polaczony z ziemia, stajesz sie bardzo wrazliwy i scentrowany - i to
tego wlasnie potrzeba.

To jest cala sztuka medytacji - jak byc gleboko w dzialaniu, jak


wyrzec sie myslenia i jak przeksztalcic te energie, która porusza sie w
mysleniu, w swiadomosc.

Nigdy nie stan sie ekspertem od biegania - badz amatorem, aby


mozna bylo zachowac czujnosc. Jesli odczujesz, ze bieganie stalo sie
automatyczne, porzuc je - spróbuj plywania. Jesli to stanie sie
automatyczne, wtedy tanczenie. Pamietac nalezy o tym, ze ruch jest
jedynie sytuacja sluzaca stworzeniu swiadomosci. Dopóki stwarza
swiadomosc - dobrze. Gdy przestanie stwarzac swiadomosc, przestanie
byc przydatny, zmien go na inny ruch, w którym znów bedziesz musial
byc czujny. Nigdy nie pozwól, aby jakakolwiek aktywnosc stala sie
automatyczna.

„Opracowalem pewien sposób...”


Umysl jest bardzo powazny, a medytacja jest absolutnie
niepowazna. Gdy to mówie, mozesz byc zdezorientowany, bo ludzie
ciagle z wielka powaga mówia o medytacji. Ale medytacja to nic
powaznego. Przypomina zabawe - niepowazna. Szczera, ale
niepowazna. Nie jest czyms takim, jak praca, bardziej przypomina
zabawe. Zabawa nie jest aktywnoscia. Nawet gdy jest aktywna, nie jest
aktywnoscia. Zabawa to sama przyjemnosc. Taka aktywnosc do nikad
nie zmierza; nie ma zadnej motywacji. Jest to raczej sama czysta,
plynaca energia.
Ale jest to trudne, bo tak bardzo jestesmy zajeci aktywnosciami.
Zawsze bylismy tak aktywni, ze aktywnosc stala sie gleboko
zakorzeniona obsesja. Nawet we snie jestesmy aktywni. Jestesmy
aktywni nawet wtedy, kiedy myslimy o odprezeniu. Nawet z odprezenia
czynimy aktywnosc; aby sie odprezyc, czynimy wysilki. To absurdalne!
Ale tak sie dzieje na skutek mechanicznych nawyków umyslu.

Kiedys tak sie zdarzylo, ze dwa psy obserwowaly ludzi robiacych


medytacje dynamiczna. Jeden z nich mówi drugiemu: ‘kiedy to robie
mój pan daje mi pigulki na robaki’”

Co wiec robic? Tylko nie-aktywnosc doprowadza do wewnetrznego


centrum, ale umysl nie potrafi wyobrazic sobie nie-aktywnosci. Co wiec
robic?
Opracowalem pewien sposób. A polega on na tym, zeby byc
aktywnym do takiego stopnia, ze aktywnosc po prostu ustaje - badz
aktywny do szalenstwa, tak, ze umysl, który pragnie byc aktywnym,
zostaje wyrzucony z organizmu. Dopiero wtedy - po glebokim katharsis
- mozesz zapasc w nie-aktywnosc i miec przeblysk tego swiata, który
nie jest swiatem wysilku.
Gdy poznasz ten swiat, mozesz w niego wchodzic bez zadnego
wysilku. Gdy go poczujesz - jak byc po prostu tu i teraz, nic nie robiac -
mozesz w kazdej chwili w niego wchodzic; gdziekolwiek jestes, mozesz
w nim pozostawac. W koncu mozesz byc na zewnatrz aktywny, a
wewnatrz w glebokiej nie-aktywnosci.
Metody oparte na katharsis sa wynalazkiem wspólczesnosci. Za
czasów Buddy nie byly potrzebne, poniewaz ludzie nie byli tak
stlumieni. Ludzie byli naturalni, zyli prymitywnie - zyciem
niecywilizowanym, spontanicznym. Dlatego vipassana - vipassana
oznacza wglad - dawana byla przez Budde ludziom wprost. Ale teraz
nie mozesz od razu wejsc w vipassane. A nauczyciele, którzy nadal
nauczaja vipassany bezposrednio, nie naleza do tego stulecia - sa w
tyle o dwa tysiace lat. Owszem, czasem moga pomóc jednej czy dwóm
osobom na sto, ale to niewiele, ja wprowadzam metody oparte na
katharsis, by najpierw zostalo zneutralizowane to, co cywilizacja ci
uczynila - abys znów stal sie prymitywny. Z tej prymitywnosci, z tej
pierwotnej niewinnosci, wglad staje sie latwo dostepny.

MEDYTACJA DYNAMICZNA
praktykowana w osrodkach Osho codziennie rano
Gdy konczy sie sen, cala przyroda ozywia sie; noc minela, nie ma
juz ciemnosci, slonce wstaje i wszystko staje sie swiadome i czujne,
jest to medytacja, w której musisz byc ciagle czujny, swiadomy,
uwazny - cokolwiek robisz. Pozostawaj obserwatorem. Nie zgub sie.
Latwo jest zgubic sie. Oddychajac, mozesz zapomniec. Mozesz tak
bardzo stac sie jednym z oddychaniem, ze zapomnisz o obserwatorze.
A wtedy przegapiasz cel tej praktyki. Oddychaj najszybciej, najglebiej,
jak to mozliwe, wlóz w to cala swa energie, ale nadal pozostawaj
obserwatorem. Obserwuj to, co sie dzieje jakbys byl widzem, jakby to
wszystko dzialo sie komus innemu, jakby wszystko dzialo sie w ciele, a
swiadomosc jest po prostu scentrowana i obserwujaca. To bycie
obserwatorem musi byc zachowane we wszystkich trzech fazach. A
gdy wszystko sie zatrzyma i w czwartej fazie staniesz sie calkowicie
bierny, nieruchomy, ta uwaznosc siegnie szczytu.
Medytacja dynamiczna trwa godzine, sklada sie z pieciu czesci.
Mozna ja robic samemu, ale energia bedzie potezniejsza gdy
praktykuje sie ja w grupie. Jest ona doznaniem indywidualnym, dlatego
nie zwracaj uwagi na ludzi wokolo i caly czas miej oczy zamkniete, a
najlepiej zasloniete przepaska. Najlepiej robic ja z pustym zoladkiem i
w luznym wygodnym stroju.
Jesli miejsce nie pozwala na halasowanie, mozesz robic cicha
odmiane - zamiast wyrzucac dzwieki z siebie, niech hatharsis w drugiej
czesci zachodzi calkowicie w ruchach ciala. W trzeciej czesci dzwiek
„hu” moze byc wybijany w ciszy, wewnatrz, a piata czesc moze stac sie
tancem pelnym ekspresji.

Czesc pierwsza - 10 minut


Oddychaj chaotycznie nosem, koncentrujac sie stale na wydechu.
Wdechem cialo zajmie sie samo. Rób to najszybciej i najmocniej jak to
jest mozliwe - a potem jeszcze nieco mocniej, az doslownie staniesz sie
oddychaniem. Dla wspomozenia gromadzenia energii wykorzystuj
naturalne ruchy ciala. Poczuj jak energia gromadzi sie, ale nie puszczaj
jej w czasie tej pierwszej czesci.
Czesc druga - 10 minut
Wybuchnij! Pusc wszystko, co tylko potrzebuje byc wyrzuconym na
zewnatrz. Oszalej totalnie, wrzeszcz, krzycz, placz, skacz, trzes sie,
tancz, spiewaj, smiej sie, rzucaj sie na wszystkie strony. Niczego nie
powstrzymuj, cale cialo utrzymuj w ruchu. Czesto na poczatku pomaga
odrobina udawania. Nigdy nie pozwól, zeby umysl ingerowal w to, co
sie dzieje. Badz totalny.
Czesc trzecia - 10 minut
Z podniesionymi rekami podskakuj i mozliwie najglebiej wykrzykuj
mantre „HU! HU! HU!” Przy kazdym opadnieciu na ziemie, na
podeszwy stóp, niech dzwiek ten wbija sie gleboko w osrodek seksu.
Daj z siebie wszystko, wyczerpuj sie totalnie.
Czesc czwarta - 15 minut
Stop! Zatrzymaj sie w bezruchu, w takiej pozycji, w jakiej jestes. W
zaden sposób nie ukladaj ciala. Kaszlniecie, poruszenie - cokolwiek -
rozproszy przeplyw energii i caly wysilek pójdzie na marne. Badz
obserwatorem wszystkiego, co sie z toba dzieje.
Czesc piata - 15 minut
Swietuj i raduj sie razem z muzyka i tancem, wyrazaj wdziecznosc
wszystkiemu. Zachowaj to szczescie w sobie przez caly dzien.
Ktos powiedzial, ze medytacja, która tutaj robimy, zdaje sie byc
czystym szalenstwem. Tak jest. I jest tak z pewnego powodu. W tym
szalenstwie jest metoda, zostala ona dobrana swiadomie.
Pamietaj - z wlasnej woli nie mozesz oszalec. Szalenstwo toba
owladnie. Tylko wtedy mozesz oszalec. A jesli wchodzisz w szalenstwo
z wlasnej woli, jest to cos zupelnie innego. Kontrolujesz wszystko, a kto
potrafi kontrolowac nawet swoje szalenstwo, ten nigdy nie oszaleje.

Drwal, kamieniarz - nie potrzebuja robic medytacji opartej na


katharsis - robia ja przez caly dzien. Ale dla czlowieka wspólczesnego
wszystko sie zmienilo.

Osho mówi o niektórych reakcjach mogacych nastapic w ciele na


skutek glebokiego katharsis medytacji dynamicznej.
Jesli odczujesz ból, zwróc na niego uwage i nie rób nic. Uwaga to
potezny miecz - tnie wszystko. Po prostu zwróc uwage na ten ból.
Siedzisz chociazby cicho w ostatniej czesci medytacji, bez ruchu,
tyle doznan czujesz w ciele. Czujesz, ze martwieje ci noga, jakies
swedzenie w dloni, czujesz mrówki wedrujace po ciele. Wiele razy
spogladasz, ale mrówek nie ma. To mrowienie jest wewnatrz, nie na
zewnatrz. Co masz zrobic? Czujesz, ze martwieje ci noga? Obserwuj,
cala uwage skup na niej. Czujesz swedzenie? Nie drap sie. To nie
pomoze. Po prostu zwróc na to uwage. Nie otwieraj oczu. Zwróc uwage
do wewnatrz i tylko czekaj i obserwuj. Po paru sekundach swedzenie
zniknie. Cokolwiek sie dzieje - nawet jesli czujesz ból, ostry ból w
brzuchu czy glowie. Dzieje sie tak, gdyz w medytacji zmienia sie cale
cialo. Zmienia sie jego chemia. Dzieje sie cos nowego i cialo jest w
chaosie. Czasem podziala to na brzuch, gdyz w brzuchu stlumiles wiele
emocji, i wszystkie one zostaly pobudzone. Czasem przyjdzie ci ochota
wymiotowac, poczujesz sie niedobrze. Czasem odczujesz ostry ból w
glowie, gdyz medytacja zmienia wewnetrzna strukture mózgu. W
trakcie medytacji jestes w prawdziwym chaosie. Wkrótce wszystko sie
uspokoi. Ale na razie wszystko jest w nieladzie.
Co masz wiec robic? Po prostu zobacz ten ból w glowie, obserwuj
go. Badz obserwatorem. Po prostu zapomnij, ze to robisz - i stopniowo
wszystko ucichnie, i ucichnie tak pieknie i z takim wdziekiem, ze nie
uwierzysz jesli tego nie doznasz. Zniknie nie tylko ból glowy - bo
energia, która stwarzala ten ból, jesli jest obserwowana, znika - ta
sama energia staje sie przyjemnoscia. Energia jest ta sama.

Medytacja zaczyna sie katharsis a konczy swietowaniem.

Ból i przyjemnosc to dwa wymiary tej samej energii. Jesli zdolasz


pozostac w wyciszonym siedzeniu i zwracac bedziesz uwage na to, co
cie rozprasza, wszystkie rozproszenia znikna. A gdy znikna wszystkie
rozproszenia, nagle uswiadomisz sobie, ze zniklo cale cialo.
Osho przestrzega przed przeksztalceniem obserwowania bólu w
kolejny fanatyzm. Jesli nieprzyjemne symptomy fizyczne - bolesci i bóle
czy nudnosci - utrzymuja sie dluzej niz 3-4 dni codziennej medytacji,
nie ma potrzeby byc masochista - zwróc sie o porade do lekarza.
Odnosi sie to do wszystkich medytacji Osho. Baw sie!

MANDALA
Jest to inna potezna technika oparta na katharsis, która stwarza
krag energii prowadzacych do naturalnego scentrowania. Sklada sie
ona z czterech czesci po 15 minut kazda.
Czesc pierwsza - 15 minut
Z otwartymi oczami biegnij w miejscu, zaczynajac powoli i
stopniowo przyspieszajac coraz bardziej. Unos kolana najwyzej jak
zdolasz. Równe i glebokie oddychanie poruszy energie wewnatrz
ciebie. Zapomnij o umysle i zapomnij o ciele. Trwaj w tym biegu.
Czesc druga - 15 minut
Usiadz z zamknietymi oczami, otwartymi ustami i szczeka luzno
opuszczona. Lagodnie zacznij krazenia ciala od pasa, jak trzcina
poruszajaca sie na wietrze. Poczuj wiatr kolyszacy cie z boku na bok,
do przodu i do tylu, wkolo i wkolo. Doprowadzi to twoje przebudzone
energie do osrodka pepka.

Nie moge stworzyc dla ciebie nieba. To dlatego wszystkie moje


techniki medytacyjne najpierw stwarzaja pieklo.

Czesc trzecia - 15 minut


Polóz sie na plecach, otwórz oczy i z nieruchoma glowa zacznij
wirowac oczami w kierunku zgodnym z kierunkiem ruchu wskazówek
zegara. Poruszaj nimi po calym okregu, jakby sledzily minutowa
wskazówke wielkiego zegara, ale rób to najszybciej jak to mozliwe.
Wazne jest, by usta byly otwarte, a szczeka rozluzniona. Oddech ma
byc lagodny i równy. Doprowadzi to scentrowane energie do trzeciego
oka.
Czesc czwarta - 15 minut
Zamknij oczy i lez nieruchomo.

Potrzeba katharsis
Codziennie na 60 minut po prostu zapomnij o swiecie. Niech caly
swiat zniknie z ciebie i ty zniknij ze swiata. Zrób zwrot w tyl, zwrot o
180 stopni, i po prostu wejrzyj do wewnatrz. Na poczatku zobaczysz
tylko chmury. Nie przejmuj sie - twoje stlumienia stworzyly te chmury.
Natkniesz sie na zlosc, nienawisc, chciwosc i wszelkiego rodzaju czarne
dziury. Stlumiles je, sa wiec. A twoje tak zwane religie nauczyly cie
tlumienia, przypominaja wiec one rany. Ukrywales je.
Stad mój nacisk najpierw na katharsis. jesli nie przejdziesz
wielkiego katharsis, musial bedziesz przejsc wiele chmur. Bedzie to
meczace, a ty mozesz byc tak niecierpliwy, ze wrócisz do swiata, i
powiesz: „Nic tam nie ma. Nie ma lotosu i nie ma aromatu, sam smród,
smieci”.
Wiesz to. Co napotykasz, gdy zamykasz oczy i zaczynasz wchodzic
do wewnatrz? Nie trafiasz na te piekne krainy, o których mówia
buddowie. Napotykasz piekla, agonie, stlumione i czekajace na ciebie.
Zlosc, gromadzaca sie z wielu zywotów. Wszystko w balaganie, chce
sie wiec pozostawac poza tym. Wolisz isc do kina, do klubu, spotkac sie
z ludzmi i plotkowac. Wolisz pozostac czyms zajety az do zmeczenia i
zasniecia. Tak zyjesz, taki jest styl twojego zycia.
Gdy wiec zaczynasz patrzec do wewnatrz, naturalnie, jestes bardzo
zdumiony. Buddowie opowiadaja o wielkim dobrodziejstwie, wielkim
aromacie, o tym, ze napotkasz kwitnace kwiaty lotosu - i o aromacie,
który jest wieczny. A kolor tych kwiatów pozostaje taki sam, nie
zmienia sie. Mówia o tym raju, mówia o tym królestwie bozym, które
jest w tobie. A gdy ty wchodzisz do wewnatrz, napotykasz tylko pieklo.
Widzisz nie krainy buddów, ale obozy koncentracyjne Adolfa Hitlera.
Naturalnie, zaczynasz myslec, ze to wszystko bzdura, ze lepiej
pozostac na zewnatrz, i po co bawic sie tymi ranami? To tez boli. I z ran
zaczyna wyplywac ropa, i jest to brudne.
Ale katharsis pomaga. Jesli wejdziesz w katharsis, jesli przejdziesz
przez medytacje chaotyczne, wszystkie chmury wyrzucisz na zewnatrz,
wszystkie te ciemnosci wyrzucisz na zewnatrz, a wtedy swiadomosc
umyslu staje sie latwiejsza.
I wlasnie dlatego klade nacisk najpierw na medytacje chaotyczne, a
potem na medytacje wyciszenia, najpierw medytacje aktywne, potem
medytacje bierne. W biernosc mozna wejsc tylko wtedy, gdy wszystko
to, co przypominalo smieci, zostalo wyrzucone. Zlosc zostala
wyrzucona, chciwosc zostala wyrzucona... warstwa na warstwie,
wszystko tam jest. A gdy to wyrzucisz, z latwoscia mozesz wsliznac sie
do wnetrza. Nic nie stoi na przeszkodzie.
I nagle - jasne swiatlo krainy buddów. I nagle jestes w totalnie
innym swiecie - swiecie Prawa Lotosu, swiecie Dharmy, swiecie Tao.

Bicie poduszek
Kiedy czujesz w sobie zlosc, nie potrzeba zloscic sie na kogos; po
prostu badz w zlosci. Niech bedzie to medytacja. Zamknij pokój, siadz
w samotnosci i pozwól wyplynac takiej zlosci, jaka tylko zdola sie
pojawic, jesli masz ochote bic, bij poduszke.
Rób wszystko to, na co masz ochote; poduszka nie bedzie sie
sprzeciwiac. Jesli chcesz zabic poduszke, wez nóz i zabij ja! To pomaga,
nadzwyczajnie pomaga. Nie masz pojecia jak pomocna moze byc
poduszka. Po prostu bij ja, bij ja, rzucaj nia. Jesli jestes zly na kogos,
napisz jego imie na poduszce albo przyklej jego zdjecie.
Poczujesz sie smiesznie, glupio, ale to zlosc jest smieszna - nic z
tym nie zrobisz. Niech wiec tak bedzie, a ty ciesz sie tym jako
zjawiskiem energetycznym. Jest to zjawisko energetyczne. Jesli nikomu
nie wyrzadzasz krzywdy, nie ma w tym nic zlego. Gdy spróbujesz,
przekonasz sie, ze mysl o wyrzadzaniu komus krzywdy stopniowo
znika.
Uczyn z tego praktyke codzienna - co rano 20 minut. Potem
obserwuj caly dzien. Bedziesz spokojniejszy, gdyz energia, która stala
sie trucizna, zostaje wyrzucona z organizmu. Rób to co najmniej przez
dwa tygodnie, a po tygodniu zaskoczy cie, ze bez wzgledu na sytuacje,
w której jestes, zlosc sie nie pojawia. Po prostu spróbuj.

Ziajaj jak pies


Trudno jest pracowac ze zloscia wprost, bo moze ona byc gleboko
stlumiona. Pracuj wiec z nia posrednio. Bieganie pomoze w
odparowaniu sporej ilosci zlosci i sporej ilosci leku. Gdy przez dluzszy
czas biegniesz i oddychasz gleboko, umysl przestaje funkcjonowac i
cialo przejmuje prowadzenie.
I takie drobne cwiczenie bedzie bardzo pomocne. Kiedy ktos nie
schodzi ponizej zoladka, ponizej brzucha, gdy jest nieco
powierzchowny, niech chodzi i ziaja jak pies. Moze wysunac jezyk na
zewnatrz - zwiesic go, i krazyc jak pies i ziajac.
Caly przelyk zostanie otwarty. Gdy ktos ma tam jakis blok, ziajanie
moze byc bardzo wazne. Jesli bedzie ziajal przez pól godziny, jego zlosc
poplynie bardzo pieknie. Znajdzie sie w niej cale cialo.
Mozesz wiec spróbowac tego czasami w swoim pokoju. Mozesz
wziac lustro i szczekac i warczec na nie. W ciagu trzech tygodni
poczujesz, ze to wchodzi bardzo, bardzo gleboko. Kiedy zlosc zostanie
uwolniona, zniknie, poczujesz sie wolny.

RANEK
swietowanie, praca i zabawa
Muzyka i taniec
Muzyka jest medytacja - medytacja skrystalizowana w pewnym
wymiarze. Medytacja jest muzyka - muzyka roztapiajaca sie w
bezwymiarowosci. Nie sa to dwie rózne rzeczy.
Jesli kochasz muzyke, kochasz ja tylko dlatego, ze przy niej
odczuwasz roztaczajaca sie w jakis sposób medytacje. Pochlania cie
ona, upajasz sie nia. Cos nieznanego zaczyna zstepowac i obejmowac
cie... Bóg zaczyna szeptac. Twoje serce bije innym rytmem, zgodnym z
melodia wszechswiata. Nagle znajdujesz sie w glebokim orgazmie z
caloscia. Subtelny taniec wkracza do twego istnienia, a drzwi, które na
zawsze byly zamkniete, zaczynaja sie otwierac. Przenika cie nowy
powiew - zdmuchniety zostaje kurz stuleci. Czujesz sie tak, jakbys wzial
kapiel, duchowa kapiel; byles pod prysznicem - czysty, swiezy,
dziewiczy.
Muzyka jest medytacja; medytacja jest muzyka, jest to dwoje drzwi,
przez które mozna dojsc do tego samego.

Tance sufickie
Jesli czlowiek bedacy w zlosci wezmie udzial w tancu sufickim, jego
taniec bedzie zawieral zlosc. Mozesz obserwowac ludzi a zobaczysz, ze
ich tance sa rózne. Czyjs taniec jest rodzajem wscieklosci; zlosc
przenika jego taniec, jego gesty. W czyims tancu jest wdziek, plynie w
nim milosc, jest swego rodzaju elegancja. W tancu kogos innego jest
wspólczucie. W tancu kogos innego jest ekstaza. Taniec kogos jeszcze
jest jedynie przemeczony i posepny - wykonuje on tylko puste gesty,
nikogo w nich nie ma; jest to mechaniczne. Obserwuj. Skad ta róznica?
Stad, ze w tych ludziach sa rózne warstwy stlumienia
Gdy tanczysz, jezeli jest w tobie zlosc, to ona bedzie tanczyc. Gdzie
ma sie podziac? Im bardziej ty bedziesz tanczyl, tym bardziej ona
bedzie tanczyc. Jesli jestes pelen milosci, kiedy zaczynasz tanczyc,
twoja milosc zacznie wyplywac - bedzie tanczyc wokól ciebie, w calej
przestrzeni. Twój taniec bedzie tancem ciebie, bedzie zawieral to
wszystko, co sie w tobie zawiera. Jesli jestes stlumiony seksualnie, gdy
tanczysz, seks wyplynie na powierzchnie.
Musisz przejsc katharsis, nie mozesz isc wprost. Dopiero wtedy, gdy
znikna wszystkie trucizny i zniknie dym, bedziesz w stanie zyskac
wglad czy blogosc w metodach takich jak tance sufickie.

NATARAJ
Nataraj to taniec jako totalna medytacja. Sklada sie z trzech czesci
trwajacych lacznie 65 minut.
Czesc pierwsza - 40 minut
Z zamknietymi oczami tancz jak opetany. Niech twoja
nieswiadomosc zawladnie calkowicie. Nie kontroluj swoich ruchów, ani
nie badz swiadkiem tego, co sie dzieje. Badz jedynie totalnie w tancu.
Czesc druga - 20 minut
Z zamknietymi oczami natychmiast sie polóz. Badz w ciszy,
nieruchomy.
Czesc trzecia - 5 minut
Tancz celebrujac i ciesz sie tym.
Zapomnij o tanczacym, centrum ego; stan sie tancem. To jest
medytacja. Tancz tak gleboko, az zapomnisz zupelnie, ze to ty
tanczysz, i zaczniesz czuc, ze jestes tancem. Ten podzial musi zniknac
- wtedy staje sie to medytacja. Jezeli ten podzial pozostanie, bedzie to
cwiczenie - dobre, zdrowe, ale nie mozna o nim powiedziec, zeby to
bylo cos duchowego. Jest to tylko zwyczajny taniec. Taniec sam w
sobie jest dobry - jako taki jest dobry. Potem bedziesz czuc sie swiezo,
mlodo. Ale nie jest to jeszcze medytacja. Tanczacy musi zniknac, az
pozostanie tylko taniec.

Jesli nie wykorzystasz zwyczajnego zycia jako medytacji, twoja


medytacja musi stac sie czyms w rodzaju ucieczki.

Co wiec robic? Badz totalnie w tancu, bo ten podzial moze istniec


tylko wtedy, gdy nie jestes w nim totalnie. Jezeli staniesz z boku i
bedziesz patrzyl na wlasny taniec, podzial pozostanie - ty jestes
tanczacym, i to ty tanczysz. Wtedy tanczenie jest tylko czynem, czyms,
co robisz; nie jest to twoje istnienie. Zaangazuj sie wiec totalnie; roztop
sie w tancu. Nie stój z boku, nie badz obserwatorem. Wez udzial!
Niech taniec plynie wlasna droga - nie wymuszaj go. Raczej idz za
nim, pozwól mu zaistniec. Nie jest to dzialanie, ale zdarzenie, które
nastepuje. Pozostan w nastroju swietowania. Nie robisz nic takiego
powaznego; ot, bawisz sie, bawisz sie swoja energia zyciowa, bawisz
sie swoja bioenergia, pozwalajac jej na taki ruch, jakiego ona chce.
Tak, jak wiejacy wiatr i plynaca rzeka - i ty plyniesz i wiejesz. Poczuj to.
I baw sie. Zawsze pamietaj te slowa - baw sie. Przy mnie sa one
podstawa. W tym kraju, to, co stworzyl Bóg, nazywamy leela - zabawa
Boga. Bóg nie stworzyl tego swiata; jest to jego zabawa.

KIRTAN
Nie traktuj religii powaznie. Mozesz w niej spiewac i tanczyc, nie
potrzeba smutnych min. Zbyt dlugo juz zylismy ze smutnymi minami.
Jezeli spojrzysz na stara twarz Boga, zobaczysz, ze jest smutna. To jest
powodem znudzenia. Potrzebny jest nam teraz Bóg, który potrafi
tanczyc i smiac sie.
Kirtan jako technika medytacji sklada sie z trzech czesci.
Czesc pierwsza - 20 minut
Zamknij oczy - tancz, spiewaj i klaskaj. Badz w tym totalnie.
Czesc druga - 20 minut
Polóz sie, badz w ciszy i bezruchu.
Czesc trzecia - 20 minut
Znów tancz i spiewaj w totalnym oddaniu. Zatrac sie.

Zyj ta chwila
W miare jak wchodzisz glebiej w medytacje, czas znika. Kiedy
medytacja naprawde rozkwitnie, nie znajdziesz czasu. Dzieje sie to
równoczesnie - gdy znika umysl, znika czas. Dlatego przez cale stulecia
mistycy powiadali, ze czas i umysl to tylko dwie strony tej samej
monety. Umysl nie moze zyc bez czasu i czas nie moze zyc bez
umyslu. Czas daje umyslowi mozliwosc istnienia.
Dlatego wszyscy buddowie nalegaja: „Zyj ta chwila”. Zycie w tej
chwili to medytacja; samo bycie tu i teraz to medytacja. Ci, którzy sa tu
i teraz, w tej chwili, ze mna, sa w medytacji Oto jest medytacja -
kukulka wola z oddali i samolot przelatuje i gawrony i ptaki i wszystko
jest w ciszy i w umysle nie ma poruszenia. Nie myslisz o przeszlosci, i
nie myslisz o przyszlosci. Czas sie zatrzymal. Swiat sie zatrzymal.
Zatrzymanie swiata - to cala sztuka medytacji. A zyc ta chwila - to
zyc w wiecznosci. Posmakowanie tej chwili, bez zadnej mysli, bez
umyslu, to posmakowanie niesmiertelnosci.

TECHNIKI W ZYCIU CODZIENNYM


Stop!
Zacznij robic te bardzo prosta metode przynajmniej szesc razy
dziennie. Za kazdym razem zajmuje ona tylko pól minuty, razem sa to
wiec trzy minuty w ciagu dnia. To najkrótsza medytacja w swiecie! Ale
musisz robic ja nagle - to jest cale jej sedno.
Idac ulica - nagle przypomnij sobie. Zatrzymaj sie, zatrzymaj sie
calkowicie, bez zadnego ruchu. Przez pól minuty tylko badz obecny.
Bez wzgledu na sytuacje zatrzymaj sie calkowicie i tylko badz obecny
dla tego wszystkiego, co sie dzieje. Potem znów zacznij isc. Szesc razy
dziennie. Mozesz robic wiecej, ale nie mniej - to spowoduje silne
otwarcie. Trzeba to robic nagle.

Miliony ludzi przegapiaja medytacje, gdyz medytacja przybrala


niewlasciwa konotacje. Wyglada bardzo powaznie, wyglada posepnie,
ma w sobie cos z kosciola - wyglada, jakby byla tylko dla tych, którzy
sa martwi lub prawie martwi, którzy sa posepni, powazni, maja smutne
miny - którzy utracili swietowanie, ucieche, zabawe, celebrowanie.

Jesli nagle staniesz sie po prostu obecny zmieni sie cala energia.
Ustanie ciaglosc, która trwala w umysle, i jest to tak nagle, ze umysl
nie zdola tak szybko wytworzyc jakiejs nowej mysli. Potrzeba na to
czasu - umysl jest glupi.
Gdziekolwiek gdy tylko sobie przypomnisz, po prostu wstrzasnij
calym swoim istnieniem i zatrzymaj sie. Nie tylko ty staniesz sie
swiadomy. Wkrótce poczujesz, ze inni ludzie staja sie swiadomi twojej
energii - ze cos sie stalo; wkracza w ciebie cos z nieznanego.

Praca jako medytacja


Kiedy poczujesz, ze nie jestes w dobrym nastroju i nie czujesz sie
dobrze w pracy, przed rozpoczeciem pracy, przez piec minut, wykonuj
glebokie wydechy. Poczuj, ze z wydechem wyrzucasz na zewnatrz swój
ciemny nastrój - bedziesz zaskoczony, ze po pieciu minutach wrócisz
nagle do normy i zdolowanie zniknelo, ciemnosc przestala istniec.
Jesli zdolasz przemienic swoja prace w medytacje, bedzie to
najlepsze. Wtedy medytacja nigdy nie jest w konflikcie z twoim zyciem.
Cokolwiek robisz, badz medytujacy. Medytacja nie jest czyms
oddzielnym, jest czescia zycia. Jest jak oddychanie. Tak, jak oddychasz,
wdech i wydech - tak samo i medytuj.
I jest to tylko pewne przeniesienie nacisku, niewiele trzeba robic.
To, co robiles nieuwaznie, zacznij robic uwaznie. To, co robiles chcac
uzyskac jakis rezultat, chocby pieniadze... Jest to w porzadku, ale
mozesz zyskac z tego jeszcze cos wiecej. Pieniadze sa w porzadku i
jesli twoja praca daje ci pieniadze, dobrze - czlowiek potrzebuje
pieniedzy, ale nie sa one wszystkim. A jesli tuz obok mozesz zebrac o
wiele wiecej przyjemnosci, czemu masz je przegapiac? Sa za darmo.

Po tym mozna poznac medytacje - czlowiek naprawde medytujacy


jest pelen radosci; zycie jest dla niego uciecha, zycie jest leela -
zabawa. Cieszy sie nim ogromnie, nie jest powazny, jest odprezony.

Bedziesz wykonywal swoja prace bez wzgledu na to czy ja kochasz


czy nie, wiec wprowadzenie do niej milosci wywola wiele wiecej rzeczy,
które w innym przypadku przegapilbys.
Ktokolwiek zajmuje sie praca twórcza, moze ze swojego zycia
uczynic medytacje, w taki sposób, jak Osho opisuje tu w odpowiedzi na
pytanie zadane przez malarza.
Sztuka jest medytacja; kazda aktywnosc staje sie medytacja jesli w
niej zatracasz siebie, nie badz wiec tylko technikiem. Jesli bedziesz
tylko technikiem, malowanie nigdy nie stanie sie medytacja. Musisz
byc w nim do szalenstwa, do opetania, zupelnie zatracony, nie wiedzac
dokad zmierzasz, nie wiedzac co robisz, nie wiedzac kim jestes.
Ten stan niewiedzenia bedzie medytacja - niech nastapi. Obraz nie
powinien byc malowany, a powinno sie pozwolic mu sie zdarzyc - i nie
mam tu na mysli tego, ze ty tylko bedziesz leniwy, nie - wtedy nigdy
sie nie zdarzy. Musi to toba kierowac, musisz byc bardzo, bardzo
aktywny, a jednak nie robic tego. To jest cala umiejetnosc, to jest cale
sedno - musisz byc aktywny, a jednak nie byc tym, który to robi.
Podejdz do plótna. Przez kilka minut tylko medytuj, ot, siadz tam w
ciszy, przed plótnem. Ma to przypominac pismo automatyczne.
Bierzesz dlugopis do reki i siedzisz w ciszy i nagle stwierdzasz
drgniecie w dloni i to nie ty je spowodowales, wiesz, ze to nie ty je
spowodowales. Po prostu na nie czekales. To drgniecie przychodzi i
dlon zaczyna sie poruszac, cos zaczyna sie dziac.
Tak wlasnie powinienes zaczynac malowanie. Kilka minut medytacji,
po prostu bycia otwartym i przyjmujacym. Cokolwiek bedzie sie dzialo,
pozwolisz temu sie zdarzyc. Wprowadzisz cale swoje doswiadczenie w
przyzwolenie temu zdarzeniu sie.

Jaki jest pozytek z medytacji? Ile mozesz na niej zarobic? Jaki jest
pozytek z tanca?… Zaden. Taniec nie da ci jedzenia, nie da ci picia, nie
da ci schronienia. Zdaje sie byc bezuzyteczny. Wszystko co piekne i
prawdziwe jest bezuzyteczne.

Wez pedzel i zacznij. Na poczatku powoli, tak, bys nie wprowadzil w


to siebie. Poruszaj sie powoli. Niech obiekt malowania zacznie przez
ciebie plynac sam z siebie, a potem zatrac sie w nim. I nie mysl o
niczym innym. Sztuka musi byc dla sztuki, wtedy jest medytacja. Nie
wolno dopuscic, aby pojawila sie w niej jakas motywacja, i nie mówie,
ze masz nie sprzedawac swoich obrazów czy ich nie wystawiac - jest to
zupelnie w porzadku, ale jest to produkt uboczny. Nie jest to
motywacja. Czlowiek potrzebuje jedzenia, sprzedaje wiec obraz, ale to,
ze go sprzedaje, boli - niemal tak, jakbys sprzedawal swoje dziecko. Ale
czlowiek tego potrzebuje, wiec jest to w porzadku. Czujesz smutek, ale
nie bylo to motywacja - nie malowales po to, zeby sprzedawac. Zostal
sprzedany - to cos innego - ale nie jest to motywacja, bo gdyby tak
bylo pozostaniesz tylko technikiem.
Powinienes sie w tym zatracic. Nie musisz byc, powinienes
calkowicie zniknac w malowaniu, w tancu, w oddychaniu, w spiewaniu.
Cokolwiek robisz, powinienes zupelnie zniknac w nie-kontrolowaniu.

Medytacja dla podrózujacych samolotami


Nie mozna znalezc lepszej okazji do medytowania niz latanie na
duzych wysokosciach. Im wyzsza wysokosc, tym latwiejsza medytacja.
Dlatego przez cale stulecia medytujacy wedrowali w góry w
poszukiwaniu duzych wysokosci.
Kiedy grawitacja jest mniejsza i ziemia jest bardzo odlegla, oddala
sie wiele przyciagan ze strony ziemi, jestes z dala od tego zepsutego
spoleczenstwa zbudowanego przez czlowieka. Otaczaja cie chmury i
gwiazdy i ksiezyc i slonce i ogromna przestrzen... Rób wiec to: zacznij
odczuwac jednosc z tym ogromem, i rób to w trzech etapach.
Etap pierwszy - przez kilka minut mysl tylko o tym, ze stajesz sie
wiekszy... wypelniasz caly samolot. Potem etap drugi - zacznij
odczuwac, ze stajesz sie jeszcze wiekszy, wiekszy niz samolot,
wlasciwie to samolot jest w tobie, i etap trzeci - poczuj, ze rozszerzyles
sie na cale niebo. Teraz te chmury, które sie poruszaja, i ksiezyc i
gwiazdy - poruszaja sie w tobie; jestes olbrzymi, nieograniczony.
To uczucie stanie sie twoja medytacja, i poczujesz sie calkowicie
odprezony i bez napiecia.
oto jest sekret: Porzuc automatyzm
Jesli zdolamy odautomatyzowac nasze dzialania, cale zycie stanie
sie medytacja, wtedy jakikolwiek drobiazg, wziecie prysznicu, jedzenie
posilku, rozmowa z przyjacielem - staje sie medytacja. Medytacja jest
pewna cecha - mozna ja wprowadzic do wszystkiego. Nie jest to jakis
konkretny czyn. Ludzie mysla w ten sposób, mysla, ze medytacja jest
jakims konkretnym czynem, jesli siedzisz twarza ku wschodowi,
powtarzasz jakies mantry, palisz kadzidlo, robisz to czy tamto o
okreslonej porze, w okreslony sposób, okreslonym gestem. Medytacja
nie ma nic wspólnego z tym wszystkim. Wszystko to sa sposoby jej
zautomatyzowania, a medytacja jest przeciwna automatyzacji.
Jesli wiec zdolasz utrzymac czujnosc, kazde dzialanie jest
medytacja, kazdy ruch ogromnie ci pomoze.

Palenie papierosów - medytacja


Przyszedl do mnie kiedys pewien czlowiek. Byl nalogowym
palaczem od trzydziestu lat, byl chory, a lekarze powiedzieli mu:
„Nigdy nie wyzdrowiejesz jesli nie rzucisz palenia”. Ale on palil
nalogowo, nie mógl sie temu oprzec. Próbowal - nie bylo tak, zeby nie
próbowal - usilnie próbowal i w tym usilowaniu wiele wycierpial. Ale
udawalo mu sie tylko na dzien, dwa, potem ta potrzeba znów
przychodzila z taka moca, ze go po prostu pochlaniala, i znowu wpadal
w to samo rutynowe zachowanie.
Z powodu palenia utracil wszelka wiare w siebie - wiedzial, ze nie
potrafi zrobic czegos tak drobnego - ze nie potrafi rzucic palenia. W
swych wlasnych oczach stal sie bezwartosciowy, uwazal siebie za
najbardziej bezwartosciowego czlowieka w swiecie. Nie mial dla siebie
zadnego szacunku. Przyszedl do mnie.
Co moge zrobic? Jak mam przestac palic? - zapytal.
Nikt nie jest w stanie przestac palic. Musisz to zrozumiec. Palenie
nie jest teraz tylko kwestia twojej decyzji. Weszlo do swiata twoich
nawyków, zapuscilo korzenie. Trzydziesci lat to duzo czasu. Zapuscilo
korzenie w twoim ciele, w twojej chemii, rozprzestrzenilo sie na
wszystkie strony. Nie jest to tylko kwestia postanowienia dokonanego
przez twoja glowe - twoja glowa nic tu nie poradzi. Glowa jest bezsilna,
moze zaczynac rózne rzeczy, ale nie moze ich zaprzestac tak samo
latwo. Gdy cos zaczniesz i praktykujesz to przez tak dlugi okres czasu,
stajesz sie wielkim joginem - trzydziesci lat praktyki palenia! Stalo sie
to autonomiczne, musisz to odautomatyzowac - powiedzialem.
A on spytal: „Co rozumiesz przez odautomatyzowanie?”
A na tym wlasnie polega cala medytacja - odautomatyzowanie.
Zrób jedno - zapomnij o rzuceniu palenia, i tak nie ma takiej
potrzeby. Palisz trzydziesci lat i zyjesz, jasne, bylo to cierpieniem, ale i
do tego sie przyzwyczailes. A co za róznica czy umrzesz kilka godzin
wczesniej niz gdybys umarl nie palac? I co bedziesz robil? Co zrobiles?
Co to za róznica - czy umrzesz w poniedzialek, wtorek, czy niedziele, w
tym roku, czy w tamtym - co to ma za znaczenie? - wyjasnilem.
Tak, to prawda, nie ma to znaczenia - przyznal.
Zapomnij o tym, w ogóle nie rzucimy palenia - ja mu na to. - Raczej
spróbujemy je zrozumiec. Nastepnym razem uczyn wiec z tego
medytacje.
Z palenia papierosów medytacje? - zapytal.
Oczywiscie - odrzeklem. - Skoro ludzie zen moga z picia herbaty
uczynic medytacje i zrobic z tego ceremonie, czemu nie? Palenie
papierosów moze byc równie piekna medytacja.
Co ty mówisz? - spytal. Wygladal na poruszonego. Ozywil sie! -
Medytacje? jak to zrobic? No, powiedz mi, nie moge sie doczekac!
Dalem mu te medytacje.
Zrób jedno - powiedzialem. - Kiedy wyjmujesz paczke papierosów z
kieszeni, poruszaj sie powoli. Ciesz sie tym, nie ma pospiechu. Badz
swiadomy, uwazny, czujny - wyjmuj ja powoli, z pelnia uwaznosci.

Medytacja to zycie. Nie byc w medytacji to nie byc zywym.

Potem z pudelka wyjmij z pelnia uwaznosci jednego papierosa,


powoli - nie tak, jak dawniej, w pospiechu, nieswiadomie,
mechanicznie. Potem zacznij opukiwac tego papierosa - ale z pelnia
uwagi. Sluchaj dzwieku tak, jak ludzie zen czynia to, gdy samowar
zaczyna spiewac i herbata zaczyna sie gotowac... i ten aromat. Potem
powachaj papierosa i odczuj jego piekno...
Co ty mówisz? - przerwal mi. - Piekno?
Tak, jest on piekny. Tyton jest tak samo boski, jak wszystko inne.
Powachaj go - to zapach Boga.
Tez cos! - wygladal na nieco zaskoczonego. - Zartujesz?
Nie, nie zartuje.
Nawet kiedy zartuje, nie zartuje, jestem bardzo powazny.
Potem wlóz go do ust, z pelnia uwaznosci, zapal go z pelnia
uwaznosci. Ciesz sie kazda czynnoscia, i podziel to na jak najmniejsze
czynnosci, tak, abys stal sie coraz bardziej uwazny.
Potem zaciagnij sie pierwszy raz - Bogiem w postaci dymu. Hindusi
powiadaja Annam Brahm - „jedzenie jest Bogiem”. Czemu nie dym?
Wszystko jest Bogiem. Napelnij gleboko pluca, jest to pewnego rodzaju
pranayam. Daje ci tu nowa joge dla nowego wieku! Potem wypusc ten
dym, odprez sie, zaciagnij sie ponownie - i rób to bardzo powoli.
Jesli zdolasz to uczynic, bedziesz zaskoczony, wkrótce zobaczysz
cala glupote palenia. Nie dlatego, ze inni powiedzieli, ze jest to glupie,
nie dlatego, ze inni powiedzieli, ze jest to cos zlego. Ty to zobaczysz, i
to zobaczenie bedzie nie tylko intelektualne. Wyjdzie ono z calego
twojego istnienia, bedzie wizja twojej totalnosci. A potem, pewnego
dnia, jesli palenie odpadnie, odpadnie, jesli bedzie trwalo nadal, bedzie
trwalo. Nie potrzebujesz sie tym przejmowac.
Po trzech miesiacach przyszedl i powiada: „Ale ono odpadlo”.
Teraz - powiedzialem - spróbuj tego i na innych sprawach.

Jednym z okreslen medytacji, jakich uzywaja ludzie zen, jest wu-shi.


Oznacza ono ‘nic specjalnego’ , albo ‘nic wielkiego’.

To jest tajemnica, jedyna tajemnica - porzuc automatyzm. Idac, idz


powoli, uwaznie. Patrzac, patrz uwaznie, a zobaczysz, ze drzewa sa
zielensze niz kiedykolwiek dotad, a róze sa bardziej rózane niz
kiedykolwiek dotad. Sluchaj! Ktos mówi, plotkuje, sluchaj, sluchaj
uwaznie. Niech cale twe dzialanie w stanie czuwania bedzie
odautomatyzowane.

Zwyczajna herbata - smakuj ja


Zyj z chwili na chwile. Przez trzy tygodnie próbuj - cokolwiek robisz,
rób to tak totalnie jak jest to mozliwe, miluj to i ciesz sie tym. Moze
wyglada to glupio. Kiedy pijesz herbate zbytnie cieszenie sie nia jest
glupie - to przeciez tylko zwyczajna herbata.
Ale zwyczajna herbata moze stac sie niezwykle piekna - jest to
wspaniale doznanie, jesli cieszysz sie nia. Ciesz sie nia z glebokim
poszanowaniem. Uczyn ceremonial - robisz herbate... sluchasz czajnika
i jego dzwieku, potem nalewasz herbate... czujesz jej aromat,
próbujesz te herbate i czujesz sie szczesliwy.
Martwi ludzie nie potrafia pic herbaty, tylko bardzo zywi. W tej
chwili jestes zywy! W tej chwili pijesz herbate. Odczuwaj wdziecznosc! I
nie mysl o przyszlosci - nastepna chwila sama o siebie zadba. Nie mysl
o jutrze - przez trzy tygodnie zyj ta chwila.

Siedz w ciszy i czekaj


Czasem dzieje sie tak, ze medytacja jest blisko, ale ty jestes zajety
innymi rzeczami. Ten delikatny glos jest w tobie, a ty jestes pelen
halasu, zobowiazan, zajec, odpowiedzialnosci. A medytacja przychodzi
jak szept, nie przychodzi jak krzyk sloganu, przychodzi bardzo cicho.
Nie czyni halasu. Nawet kroków nie slychac. Jesli wiec jestes zajety,
czeka i odchodzi.

Nauka potrzebuje teraz wielkich medytujacych - inaczej Ziemia


skazana jest na zaglade.

Dolóz wiec staran, przynajmniej godzine co dnia, aby po prostu


siedziec w ciszy i czekac na medytacje. Nic nie rób, tylko siedz w ciszy
z zamknietymi oczami, w wielkim czekaniu, z czekajacym sercem, z
otwartym sercem. Po prostu czekaj - jesli cos nastapi, bedziesz gotowy,
by to przyjac. Jesli nic nie nastapi, nie czuj sie sfrustrowany. Nawet
samo siedzenie przez godzine, gdy nic sie nie dzieje, jest dobre,
odpreza. Uspokaja cie, wycisza, czyni cie bardziej scentrowanym i
ugruntowanym. Ale coraz bardziej bedzie sie zblizac - i powoli, powoli
powstanie pewne zrozumienie miedzy toba i tym medytacyjnym
stanem - o okreslonej godzinie, w okreslonym pokoju, o okreslonej
porze czekasz, bedzie przychodzic coraz bardziej i bardziej. Nie jest to
cos, co przychodzi z zewnatrz, przychodzi to z twego najglebszego
rdzenia. Ale kiedy wewnetrzna swiadomosc wie, ze zewnetrzna
swiadomosc na nia czeka, mozliwosc spotkania jest wieksza.
Usiadz po prostu pod drzewem. Wiatr wieje i liscie drzewa
szeleszcza. Wiatr cie dotyka, krazy wokolo, przechodzi. Ale nie pozwól
mu ot, tak cie mijac, pozwól, aby poruszal sie w tobie i przechodzil
przez ciebie. Zamknij wiec oczy i gdy wieje on w drzewie i slychac
szelest lisci, czuj, ze ty tez jestes jak drzewo, otwarty, a wiatr wieje
przez ciebie, nie obok ciebie, ale wlasnie przez ciebie.

Czasami mozesz po prostu zniknac


Siedzac pod drzewem, nie myslac o przeszlosci i przyszlosci, po
prostu bedac, gdzie jestes? Gdzie jest ja? Nie czujesz go, nie ma go.

Medytacja nie jest próznia w czasie czy przestrzeni, ale


natychmiastowym przebudzeniem.

Ego nie istnieje w terazniejszosci. Przeszlosci juz nie ma, przyszlosc


dopiero bedzie - nie ma ani jednego, ani drugiego. Przeszlosc zniknela,
przyszlosc jeszcze sie nie pojawila - jest tylko terazniejszosc. A w
terazniejszosci nie mozna znalezc czegokolwiek, co przypomina ego.
W niektórych klasztorach Tybetu nadal stosuje sie jedna z
najstarszych medytacji. Medytacja ta oparta jest na prawdzie, która ci
tu przekazuje. Ucza tam, ze czasem mozesz po prostu zniknac. Kiedy
siedzisz w ogrodzie zacznij po prostu odczuwac, ze znikasz. Zobacz jak
wyglada swiat gdy odszedles ze swiata, gdy juz cie nie ma, gdy stales
sie absolutnie przezroczysty. Na jedna sekunde spróbuj po prostu nie
byc.
We wlasnym domu badz jakby cie nie bylo. jest to naprawde piekna
medytacja. W ciagu 24 godzin mozesz jej próbowac wiele razy -
wystarczy chocby pól sekundy. Na pól sekundy po prostu zatrzymaj sie
- nie ma cie, a swiat trwa dalej. Kiedy coraz bardziej staniesz sie
uwazny tego, ze bez ciebie swiat swietnie trwa dalej, bedziesz mógl
nauczyc sie jeszcze jednej czesci swego istnienia, która byla pomijana
od dawna, przez cale zywoty, i to jest nastrój przyjmowania. Po prostu
pozwalasz, stajesz sie drzwiami. Wszystko dzieje sie bez ciebie.

Medytacja gilotyny
Jedna z najpiekniejszych medytacji tantrycznych - idac, mysl, ze nie
masz glowy, tylko cialo. Siedzac, mysl, ze nie masz glowy. Stale
pamietaj, ze nie masz glowy. Wyobrazaj sobie siebie bez glowy. Zrób
powiekszone zdjecie siebie bez glowy, patrz na nie. Opusc lustro w
lazience, tak, ze kiedy patrzysz, nie widzisz glowy - tylko cialo.
Kilka dni pamietania i poczujesz, ze ogarnia cie takie poczucie
braku ciezaru, tak ogromna cisza - gdyz to glowa jest problemem. Jesli
zdolasz wyobrazic sobie siebie bez glowy - a mozna to zrobic, nie ma z
tym klopotu - coraz bardziej bedziesz scentrowany na sercu.
W tej wlasnie chwili mozesz wyobrazic sobie siebie bez glowy.
Zrozumiesz natychmiast o czym mówie.

„To nie ja”


Umysl to smieci! Nie jest tak, ze ty masz smieci, a ktos inny nie. To
smieci, a jesli zaczniesz wyrzucac smieci na zewnatrz, mozesz to robic i
robic - nigdy nie doprowadzisz tego do takiej chwili, gdy to sie konczy.
Sa to smieci, które same siebie napedzaja, nie sa wiec martwe, sa
dynamiczne. Rosna i zyja wlasnym zyciem. Jesli wiec je podetniesz,
liscie znów sie pojawia.
Wyrzucenie tego na zewnatrz nie oznacza, ze staniesz sie pusty.
Uczyni cie to tylko swiadomym tego, ze ten umysl, o którym myslales,
ze jest toba, z którym dotad byles utozsamiony, nie jest toba.
Wyciagajac go na wierzch, staniesz sie swiadomy tego rozdzielenia,
przepasci, miedzy toba a nim. Smieci pozostaja, ale ty nie jestes z nimi
utozsamiony, to wszystko. Stajesz sie oddzielny, wiesz, ze jestes
oddzielny.
Masz wiec robic tylko jedno - nie próbuj walczyc ze smieciami, i nie
próbuj ich zmieniac. Tylko obserwuj i pamietaj tylko to jedno - „to nie
ja”. Niech to bedzie mantra - „to nie ja”. Pamietaj to i stan sie uwazny i
patrz co sie dzieje.
Natychmiast nastepuje zmiana. Smieci beda, ale nie sa juz czescia
ciebie. Pamietanie o tym staje sie ich wyrzeczeniem.

Spisuj swoje mysli


Któregos dnia zrób to - taki drobny eksperyment. Zamknij drzwi i
usiadz w pokoju i po prostu zacznij spisywac mysli - cokolwiek przyjdzie
ci do glowy. Nie zmieniaj ich, bo nie potrzebujesz pokazywac tego
kawalka papieru nikomu! Przez dziesiec minut tylko pisz, a potem
przyjrzyj sie temu. Takie jest twoje myslenie. Kiedy przyjrzysz sie temu,
pomyslisz, ze to dzielo jakiegos szalenca. Jesli pokazesz ten kawalek
papieru swojemu najblizszemu przyjacielowi, on tez popatrzy na ciebie
i pomysli: „Zwariowales?”

Wszystko, co umysl moze uczynic, nie jest medytacja - jest ona


czyms poza umyslem. Umysl jest w tym absolutnie bezradny, umysl
nie jest w stanie przeniknac medytacji. Tam, gdzie umysl sie konczy,
zaczyna sie medytacja.

Strojenie min
Wiele jest starych medytacji korzystajacych ze strojenia min.
Mozesz uczynic z tego medytacje - w Tybecie jest to jedna z
najstarszych tradycji.
Znajdz duze lustro. Stan nago, strój miny, rób cos zabawnego i
obserwuj, jesli bedziesz to robil i obserwowal przez 15-20 minut,
bedziesz zaskoczony. Zaczniesz odczuwac, ze jestes czyms oddzielnym
od tego. Gdybys nie byl oddzielny, jak móglbys robic to wszystko? A
cialo jest po prostu w twoim reku, jest tylko czyms w twoim reku.
Mozesz bawic sie nim to tak, to tak.
Wynajduj nowe sposoby przybierania zabawnych min, zabawnych
figur. Rób wszystko, co tylko mozesz, a przyniesie ci to wielkie
rozluznienie i zaczniesz patrzec na siebie nie jako na cialo, nie jako na
twarz, ale jako na swiadomosc. Bedzie to pomocne.

Po prostu patrz na niebo


Medytuj z niebem i kiedy tylko masz czas, po prostu polóz sie, patrz
na niebo. Niech bedzie to twoja kontemplacja, jezeli chcesz sie modlic,
módl sie do nieba, jezeli chcesz medytowac, medytuj z niebem,
czasem z otwartymi oczami, czasem z zamknietymi. Bo niebo jest tez
w tobie - takie wielkie, jak na zewnatrz, takie samo jest wewnatrz.
Stoimy na samej granicy nieba wewnetrznego i nieba zewnetrznego i
sa one dokladnie proporcjonalne. Tak, jak niebo zewnetrzne jest
nieskonczone, takie jest i niebo wewnetrzne.
Stoimy na samej granicy - w którakolwiek strone pójdziesz,
rozplyniesz sie. I sa to dwie drogi wiodace do rozplyniecia sie.

Nie mówie, ze medytacja rozwiaze problemy twego zycia. Mówie


tylko tyle, ze gdy jestes w stanie medytacji, problemy znikna - nie
beda rozwiazane. Nie potrzeba rozwiazywac problemów. Problem
powstaje przede wszystkim wskutek istnienia napietego umyslu.

Gdy rozplywasz sie w niebie zewnetrznym, jest to modlitwa; gdy


rozplywasz sie w niebie wewnetrznym, jest to medytacja, ale w koncu
sprowadza sie to do tego samego - rozplywasz sie. A te dwa nieba nie
sa dwoma niebami. Sa dwoma tylko ze wzgledu na ciebie - ty jestes
linia dzielaca. Gdy znikasz, znika ta dzielaca linia, wtedy to, co jest
wewnatrz, jest na zewnatrz, a to, co jest na zewnatrz, jest wewnatrz.

Aromat kwiatu
Jesli masz dobry wech, zbliz sie do jakiegos kwiatu, niech aromat
cie napelni. Potem stopniowo, bardzo powoli, odsuwaj sie od kwiatu,
ale caly czas zwracaj uwage na zapach, aromat. W miare oddalania sie
ten aromat bedzie stawal sie coraz subtelniejszy, a ty bedziesz
potrzebowal wiecej uwaznosci dla jego odczucia. Stan sie nosem.
Zapomnij o calym ciele, a cala energie sprowadz do nosa, tak, jakby
tylko nos istnial. Jesli zgubisz zapach, podejdz kilka kroków, pochwyc
zapach ponownie i odsuwaj sie, cofaj sie dalej.
Powoli bedziesz w stanie wyczuc zapach kwiatu z bardzo duzej
odleglosci. Nikt inny nie zdola poczuc tego kwiatu z tak daleka. Ciagle
poruszaj sie w bardzo subtelny sposób - czynisz ten przedmiot
subtelnym - i przyjdzie taka chwila, gdy nie bedziesz w stanie poczuc
zapachu. Teraz wachaj nieobecnosc miejsca, gdzie jeszcze przed
chwila byl pewien aromat, juz go nie ma.
jest to druga czesc jego istnienia - czesc nieobecna, czesc ciemna.
Jezeli zdolasz poczuc wechem nieobecnosc zapachu, jezeli zdolasz
odczuc, ze jest w tym pewna róznica, to o wszystkim zadecyduje.
Wtedy ten przedmiot staje sie bardzo subtelny. Teraz jest to zblizanie
sie do bezmyslowego stanu samadhi.

Nawiaz kontakt z ziemia


Czasem spróbuj takiego prostego eksperymentu - stan gdzies
rozebrany do naga - na plazy, nad rzeka - stan w sloncu rozebrany do
naga i zacznij podskakiwac, biegac, i odczuj jak twoja energia
przeplywa do ziemi przez stopy, przez nogi. Biegnij i odczuwaj jak
twoja energia splywa przez nogi do ziemi. Potem, po kilku minutach
biegu, stan po prostu w milczeniu, zakorzeniony w ziemi, i odczuj
polaczenie stóp z ziemia. Nagle poczujesz sie bardzo, bardzo
ukorzeniony, ugruntowany, stabilny. Poczujesz, ze ziemia nawiazuje
kontakt, poczujesz, ze twoje stopy nawiazuja kontakt. Powstaje dialog
miedzy ziemia i toba.

Po prostu rozluznij oddychanie


Kiedy tylko znajdziesz troche czasu, przez kilka minut po prostu
odprez uklad oddechowy, nic innego - nie ma potrzeby odprezania
calego ciala. Gdy siedzisz w pociagu, samolocie czy samochodzie, nikt
nie bedzie wiedzial, ze cos robisz. Po prostu odprez uklad oddechowy.
Niech funkcjonuje naturalnie. Potem zamknij oczy i obserwuj oddech,
który wchodzi, wychodzi, wchodzi.
Nie koncentruj sie. Gdy sie koncentrujesz, stwarzasz klopoty,
poniewaz wtedy wszystko staje sie zaklóceniem. Gdy spróbujesz
skoncentrowac sie gdy siedzisz w samochodzie, halas samochodu
stanie sie zaklóceniem, czlowiek siedzacy obok ciebie stanie sie
zaklóceniem.
Medytacja nie jest koncentracja, jest prosta uwaznoscia. Ot, tylko
odprez sie i obserwuj oddychanie. W tym obserwowaniu nic nie jest
odsuwane. Samochód szumi - swietnie, akceptuj to. Trwa ruch uliczny -
doskonale, jest to czesc zycia. Inny pasazer chrapie obok - akceptuj to.
Nic nie zostaje odrzucone. Tylko medytacja moze zneutralizowac twoje
uwarunkowania.

„Pokój temu czlowiekowi”.


Gdy ktos do ciebie przychodzi czy spotyka sie z toba, osiadz po
prostu w sobie, wycisz sie. Gdy ta osoba wchodzi, w glebi siebie odczuj
do niego pokój. Poczuj: „Pokój temu czlowiekowi”. Nie mów tego,
odczuj to. Nagle stwierdzisz w tym czlowieku zmiane, jakby do jego
istnienia wkroczylo cos nieznanego. Bedzie totalnie inny. Spróbuj!
Osho dal te technike pracy z napieciem tym, którzy uswiadomili
sobie trwale utrzymujacy sie wzorzec frustracji i zlosci w swoich
sprawach codziennych.
Codziennie przez pietnascie minut, o takiej porze, gdy dobrze sie
czujesz, zamknij pokój i stan sie pelny zlosci - ale jej z siebie nie
wyrzucaj. Wymuszaj to dalej... niemal oszalej od tej zlosci, ale jej nie
wyrzucaj na zewnatrz - nie wyrazaj jej, nawet poduszki nie uderzaj.
Stlum to jak tylko mozesz - rozumiesz o czym mówie? Jest to
dokladnym przeciwienstwem katharsis.
Gdy odczujesz, ze w zoladku narasta napiecie, jakby cos mialo
eksplodowac, wciagnij brzuch - uczyn go tak napietym, jak tylko
zdolasz, jesli czujesz, ze barki staja sie napiete, uczyn je jeszcze
bardziej napietymi. Niech cale cialo stanie sie jak najbardziej napiete -
niemal tak, jak wulkan, w srodku wrzace, ale bez uwolnienia. O tym
nalezy pamietac - bez uwolnienia, bez ekspresji. Nie krzycz, bo wtedy
brzuch zostanie rozluzniony. Niczego nie uderzaj, bo wtedy rozluznia
sie barki i stana sie odprezone.
Przez pietnascie minut stawaj sie coraz bardziej rozgoraczkowany,
jakbys mial temperature stu stopni. Przez pietnascie minut pracuj az
do samego szczytu. Ustaw budzik, a gdy rozlegnie sie dzwiek, spróbuj
to uczynic najmocniej, jak tylko potrafisz. A gdy dzwiek ustanie, usiadz
w ciszy, zamknij oczy i tylko obserwuj to, co sie dzieje. Odprez cialo.
To rozgrzanie ukladu wymusi stopienie twoich wzorców.
Kontempluj to, co przeciwne
Jest to piekna metoda. Bedzie bardzo przydatna. Na przyklad - co
masz zrobic, gdy czujesz sie bardzo niezadowolony? Kontempluj to, co
przeciwne.
Gdy czujesz sie niezadowolony, kontempluj zadowolenie. Czym jest
zadowolenie? Wprowadz równowage. Gdy twój umysl jest w zlosci,
wprowadz wspólczucie, pomysl o wspólczuciu - i natychmiast energia
ulegnie zmianie, gdyz oba te stany sa tym samym. Przeciwienstwo jest
ta sama energia. Gdy je wprowadzisz, zostaje przyswojone, jest zlosc -
kontempluj wspólczucie.
Zrób taka rzecz - przechowuj posazek Buddy, gdyz ten posazek jest
gestem wspólczucia. Zawsze gdy czujesz w sobie zlosc, wejdz do
pokoju, spojrzyj na Budde, usiadz tak, jak Budda, i odczuj wspólczucie.
Nagle stwierdzisz, ze nastepuje w tobie przemiana. Zlosc sie zmienia -
nie ma juz ekscytacji, pojawia sie wspólczucie, i nie jest to jakas inna
energia. Jest to ta sama energia - ta sama energia, co i zlosc - która
zmienia swa jakosc, wznosi sie. Spróbuj!

„Nie dwa”
To jedna z najstarszych mantr. Zawsze gdy czujesz sie podzielony,
zawsze gdy odczuwasz, ze powstaje jakis dualizm, powiedz sobie
wewnatrz - „nie dwa”. Ale powiedz to w pelni uwaznosci, nie powtarzaj
tego mechanicznie. Zawsze gdy czujesz jak pojawia sie milosc, powiedz
,,nie dwa”, inaczej czyhac bedzie nienawisc - te stany sa jednoscia.
Gdy czujesz powstajaca nienawisc, powiedz „nie dwa”. Zawsze gdy
czujesz kurczowe trzymanie sie zycia, powiedz „nie dwa”, zawsze gdy
czujesz lek przed smiercia, powiedz „nie dwa”. Istnieje tylko jednosc.
I to mówienie winno byc twoim zrozumieniem. Powinno byc pelne
inteligencji, wszechprzenikajacej jasnosci - a nagle odczujesz w sobie
odprezenie. W chwili wypowiadania „nie dwa” - jesli mówisz to ze
zrozumieniem, nie powtarzasz mechanicznie - nagle odczujesz
iluminacje.

Sluchaj „tak”
Przez jeden miesiac sluchaj „tak” idz sciezka, która mówi „tak”.
Przez jeden miesiac nie idz sciezka, która powiada „nie”. Udziel wiecej
wsparcia temu „tak” - z tego miejsca zacznie dziac sie twoja jednosc.
„Nie” nigdy nie pomaga w uzyskaniu jednosci. Zawsze to „tak” jest
pomoca, poniewaz „tak” jest akceptacja, „tak” jest ufnoscia, „tak” jest
modlitwa. Byc zdolnym do mówienia „tak” to byc religijnym.
Po drugie - nie nalezy tlumic „nie”. Jesli je stlumisz, bedzie sie ono
stawac coraz silniejsze i któregos dnia eksploduje i zniszczy twoje
„tak”. Dlatego nigdy nie tlum „nie”, po prostu je ignoruj.

Medytacja nie jest doznaniem, jest staniem sie swiadomym


swiadka. Patrz - tylko patrz i pozostan scentrowany w tym patrzeniu, a
wszystko jest totalne. Inaczej nic nie jest totalne. A potem wszystko
daje spelnienie, inaczej nic nie daje spelnienia. Medytuj z twarza
ukochanej. Jesli kochasz kwiaty, medytuj z róza, medytuj z ksiezycem
albo czymkolwiek, co lubisz. Jesli kochasz jedzenie, medytuj z
jedzeniem.

A jest wielka róznica miedzy tlumieniem a ignorowaniem. Wiesz, ze


cos jest i widzisz to. Mówisz: „Tak, wiem, ze tu jestes, ale ja bede
sluchal tak”. Nie tlumisz tego, nie walczysz z tym, nie mówisz: „Wynos
sie, znikaj, nie chce miec z toba nic wspólnego”. Nie mówisz niczego w
zlosci na to, nie chcesz tego odpychac, nie chcesz wrzucac tego do
piwnicy wlasnej nieswiadomosci w ciemnosciach umyslu. Nie, nic z tym
nie robisz, po prostu stwierdzasz, ze to jest. Ale ty sluchasz „tak”, bez
zalu, bez narzekania, bez zlosci. Po prostu sluchaj „tak”, nie przyjmujac
wobec tego zadnego nastawienia.
Ignorowanie „nie” jest najwieksza sztuka jego zabijania. Jezeli
bedziesz z nim walczyl, juz stales sie ofiara, bardzo subtelna ofiara - to
„nie” juz cie pokonalo. Gdy walczysz z „nie”, mówisz „nie” temu „nie”.
W taki sposób owladnelo ono toba wchodzac tylnymi drzwiami. Nie
mów „nie” nawet wobec „nie” - po prostu je ignoruj.
Przez jeden miesiac sluchaj „tak” i nie walcz z „nie”. Bedziesz
zaskoczony, ze stopniowo staje sie ono coraz slabsze i watlejsze, gdyz
jest wyglodzone - a pewnego dnia nagle stwierdzisz, ze juz go nie ma.
A gdy juz go nie bedzie, cala energia w nim zawarta zostaje uwolniona i
ta uwolniona energia uczyni twoje „tak” wielkim strumieniem.

Zaprzyjaznij sie z drzewem


Podejdz do drzewa, rozmawiaj z drzewem, dotykaj drzewa, obejmuj
drzewo, odczuwaj drzewo, po prostu usiadz pod drzewem, pozwól, by
drzewo poczulo, ze jestes dobrym czlowiekiem, i ze nie jest twoim
zamiarem zranienie go.
Powoli, stopniowo, powstanie przyjazn, i zaczniesz odczuwac, ze
kiedy przychodzisz, natychmiast zmienia sie jakosc tego drzewa.
Poczujesz to - gdy sie zblizasz, na korze drzewa odczujesz poruszajaca
sie ogromna energie. Gdy dotykasz drzewa, jest szczesliwe jak dziecko,
jak ukochana osoba. Gdy siedzisz pod drzewem, odczujesz wiele
rzeczy, i wkrótce bedziesz w stanie odczuc, ze gdy jestes smutny i
podchodzisz do drzewa, twój smutek po prostu znika w obecnosci
drzewa
Dopiero wtedy bedziesz w stanie zrozumiec, ze jestes wspólzalezny.
Mozesz uczynic to drzewo szczesliwym, a to drzewo moze ciebie
uczynic szczesliwym, a cale zycie jest wspólzaleznoscia. Ta
wspólzaleznosc nazywam Bogiem.

Medytacja nie jest srodkiem sluzacym wyzwoleniu twej inteligencji.


Im bardziej medytujesz, tym stajesz sie inteligentniejszy. Ale pamietaj
- mówiac o inteligencji nie mam na mysli intelektualnosci.
Intelektualnosc nalezy do glupoty.

„Jestes tutaj?”
Wypowiedz swe wlasne imie - rankiem, noca, w poludnie. Gdy
czujesz sie spiacy, wypowiedz swoje imie. I nie tylko je wypowiedz -
odpowiedz na nie i to glosno. Nie obawiaj sie innych ludzi. Dosc juz sie
obawiales innych ludzi, lekiem juz cie dostatecznie zamordowali. Nie
bój sie, nawet na targowisku musisz o tym pamietac. Wypowiedz swoje
imie - „Teertha, jestes tutaj?” I odpowiedz - „Jestem”.

Medytacja nie jest czyms, co robisz rankiem i masz to za soba -


medytacja to cos, co masz robic i przezywac w kazdej chwili swojego
zycia. Idac, spiac, siedzac, rozmawiajac, sluchajac - musi sie to stac
pewnego rodzaju klimatem. Czlowiek odprezony w nim pozostaje. Ten,
kto stale porzuca przeszlosc, pozostaje w medytacji. Nigdy nie dzialaj
kierujac sie wnioskami; te wnioski to twoje uwarunkowania, to twoje
uprzedzenia, twoje pragnienia, twoje leki i cala reszta. Krótko mówiac -
ty jestes!
Ty oznacza twoja przeszlosc. Ty oznacza wszystkie twoje przezycia
z przeszlosci. Nie pozwól temu, co martwe, panowac nad tym, co zywe,
nie pozwól, by przeszlosc wywierala wplyw na terazniejszosc, nie
pozwól, by smierc zawladnela twoim zyciem - na tym wlasnie polega
medytacja. Krótko mówiac, w medytacji ciebie nie ma. To, co martwe,
nie kieruje tym, co zyje.

POLUDNIE
siedzenie, patrzenie i sluchanie
W medytacji nie ma celu
Medytacja pojawia sie dopiero wtedy, gdy przenikasz do glebi
wszystkich motywacji i stwierdzasz, ze ich nie ma, gdy przeszedles
przez cala runde motywacji i zrozumiales ich falszywosc. Zobaczyles,
ze te motywacje prowadza do nikad, ze mozesz ciagle i ciagle krecic
sie w kólko - a ty pozostajesz taki sam. Motywacje trwaja i trwaja i
prowadza cie, kieruja toba, doprowadzaja cie niemal do szalenstwa,
stwarzajac nowe pragnienia - a nigdy nic nie zostaje osiagniete. Dlonie
pozostaja tak samo puste jak zawsze. Kiedy to zostanie zrozumiane,
kiedy wejrzysz w swoje zycie i stwierdzisz, ze wszystkie motywacje
odpadaja...
Zadna motywacja nigdy nie prowadzi do sukcesu, zadna motywacja
nigdy nikomu nie przyniosla zadnego blogoslawienstwa. Motywacje
jedynie obiecuja - to, co obiecane, nigdy nie zostaje spelnione, jedna
motywacja zawodzi i wkracza inna motywacja i znowu ci obiecuje... a
ty znowu ulegasz temu omamowi. Raz po raz jestes oszukiwany przez
motywacje, i wreszcie któregos dnia nagle uswiadamiasz sobie - nagle
widzisz to wszystko, i to widzenie jest poczatkiem medytacji. Nie ma w
tym zadnego nasienia, zadnej motywacji, jezeli medytujesz po to, by
cos osiagnac, tak naprawde koncentrujesz sie - nie medytujesz. Wtedy
nadal jestes w tym swiecie - twój umysl nadal jest zainteresowany
tanimi rzeczami, banalami. Wtedy jestes z tego swiata. Nawet jesli
medytujesz na osiagniecie Boga, jestes z tego swiata. Nawet jesli
medytujesz aby osiagnac nirwane, jestes z tego swiata - poniewaz w
medytacji nie ma celu.
Medytacja jest to wglad stwierdzajacy, ze wszystkie cele sa
falszywe. Medytacja jest to zrozumienie, ze wszelkie pragnienia
prowadza do nikad.

Siedzenie
Medytacja oznacza przeznaczenie paru minut na brak aktywnosci.
Na poczatku bedzie to bardzo trudne - na poczatku bedzie to
najtrudniejsza rzecz w swiecie, a na koncu - najlatwiejsza. Jest to tak
latwe - i dlatego jest takie trudne.
Gdy powiesz komus, zeby tylko usiadl i nic nie robil, zacznie sie
wiercic, zacznie czuc mrowienie w nodze, albo poczuje, ze cos dzieje
sie w ciele. Staje sie tak niespokojny, gdyz zawsze byl czyms zajety.
Przypomina samochód z wlaczonym zaplonem, z pracujacym silnikiem,
samochód, który jednak nigdzie nie jedzie - ale silnik huczy i staje sie
coraz bardziej goracy. Zapomniales jak sie wylacza zaplon. Tym
wlasnie jest medytacja - sztuka wylaczania zaplonu.

Oddech - najglebsza mantra


Oddech wchodzi - niech twe istnienie odzwierciedli to, ze oddech
wchodzi. Oddech wychodzi - niech twe istnienie odzwierciedli to, ze
oddech wychodzi, a ty odczuwasz jak splywa na ciebie ogromna cisza,
jesli zdolasz zobaczyc oddech wchodzacy i wychodzacy wchodzacy i
wychodzacy - oto najglebsza mantra, jaka kiedykolwiek wymyslono.
Oddychasz tu i teraz. Nie mozesz oddychac jutro i nie mozesz
oddychac wczoraj. Musisz oddychac w tej chwili, ale mozesz myslec o
jutrze i mozesz myslec o wczoraj. Dlatego cialo pozostaje w
terazniejszosci, a umysl stale skacze miedzy przeszloscia i przyszloscia
- jest rozdwojenie miedzy cialem i umyslem. Cialo wchodzi w
terazniejszosc, a umysl nigdy nie jest w terazniejszosci i nigdy sie one
nie spotykaja. Nigdy nie natykaja sie na siebie, i z powodu tego
rozdwojenia powstaje niepokój, napiecie i ból. Czlowiek jest napiety, a
to napiecie jest zmartwieniem. (Umysl musi zostac sprowadzony do
terazniejszosci, poniewaz nie ma innego czasu.
Osho mówi o vipassanie
Siedzac w milczeniu po prostu obserwuj swój oddech. Najlatwiejsze
do obserwacji jest wejscie powietrza do nosa. Gdy oddech wchodzi,
odczuj dotyk oddechu u wejscia do nosa - tam go obserwuj. Dotyk
bedzie latwiejszy w obserwowaniu, oddech bylby zbyt subtelny - na
poczatku obserwuj sam dotyk. Oddech wchodzi, a ty czujesz, ze
wchodzi - obserwuj go. A potem idz za nim, idz razem z nim.
Stwierdzisz, ze przychodzi chwila, gdy oddech sie zatrzymuje. Gdzies w
poblizu twego pepka oddech sie zatrzymuje - na jedna malenka chwile,
na jedna pal, zatrzymuje sie. Potem znowu wedruje na zewnatrz, a ty
idz za nim - znów odczuj ten dotyk, oddechu wychodzacego przez nos.
Idz za nim, razem z nim wyjdz na zewnatrz - znów dotrzesz do
pewnego punktu, gdy oddech zatrzymuje sie na jeden bardzo malenki
moment, i znów ten cykl sie zaczyna.

„Najpierw musisz tanczyc, aby w tancu pancerz opadl. Najpierw


musisz krzyczec w radosci i spiewac, aby twoje zycie stalo sie bardziej
ozywione. Najpierw musisz przejsc katharsis, aby wszystko to, co
stlumiles, zostalo wyrzucone i twoje cialo zostalo oczyszczone z toksyn
i trucizn, a twoja psychika takze zostala oczyszczona ze stlumionych
urazów i ran. Gdy to nastapi i bedziesz mógl smiac sie i staniesz sie
zdolny do milosci - wtedy vipassana”.

Wdech, przerwa, wydech, przerwa, wdech, przerwa. Ta przerwa jest


najbardziej tajemniczym zjawiskiem w tobie. Gdy oddech wchodzi i
ustaje i nie ma ruchu, to jest miejsce, w którym mozna spotkac Boga.
Albo gdy oddech wychodzi i zatrzymuje sie i nie ma ruchu.
Pamietaj - nie masz go zatrzymywac, on ustaje sam z siebie. Jesli go
zatrzymasz, wszystko przegapisz, bo wlaczy sie ten, kto to robi i bycie
swiadkiem zniknie. Nic z nim nie rób. Masz nie zmieniac oddechu, masz
nie wdychac, ani nie wydychac. To nie jest pranayam z jogi, gdzie
zaczynasz manipulowac oddechem - nie o to chodzi. W ogóle nie
dotykasz oddechu - przyzwalasz na jego naturalnosc, jego naturalny
przebieg. Gdy wychodzi, idziesz za nim, gdy wchodzi, idziesz za nim.
I wkrótce staniesz sie swiadom istnienia dwóch przerw. W tych
dwóch przerwach tkwia drzwi, i w tych dwóch przerwach zrozumiesz,
przekonasz sie, ze sam oddech nie jest zyciem - moze jest pokarmem
dla zycia, jak i inne pokarmy, ale nie jest zyciem jako takim. Poniewaz
wtedy, gdy oddychanie sie zatrzymuje, jestes, jestes doskonale - jestes
doskonale swiadomy, calkowicie swiadomy, i oddech sie zatrzymal,
oddychania juz nie ma, a ty jestes.
I gdy bedziesz trwal w tej obserwacji oddechu - Budda nazywa to
yipassana albo anapanasati yog - gdy bedziesz obserwowal,
obserwowal, obserwowal, powoli, powoli zaczniesz widziec, ze przerwa
sie powieksza i rosnie. W koncu jest tak, ze przez cale minuty ta
przerwa sie utrzymuje, jeden oddech wchodzi, i przerwa... i przez cale
minuty oddech nie wychodzi. Wszystko sie zatrzymalo. Swiat sie
zatrzymal, czas sie zatrzymal, myslenie sie zatrzymalo. Bo gdy oddech
sie zatrzymuje, myslenie nie jest mozliwe. A gdy oddech sie
zatrzymuje, na cale minuty, myslenie jest absolutnie niemozliwe -
poniewaz proces myslowy potrzebuje ciaglego doplywu tlenu, a proces
myslowy i oddychanie sa ze soba wzajemnie gleboko powiazane.
Gdy jestes w zlosci, twój oddech ma inny rytm; gdy jestes
pobudzony seksualnie, masz inny rytm oddechu; kiedy jestes
wyciszony, znów jest inny rytm oddechu. Gdy jestes szczesliwy, jest
inny rytm oddechu; gdy jestes smutny, znowu jest inny rytm oddechu.
Twoje oddychanie zmienia sie wraz ze zmianami nastrojów umyslu, i
odwrotnosc tego tez jest prawda - gdy zmienia sie oddech, zmieniaja
sie nastroje umyslu. A gdy oddech ustaje, umysl sie zatrzymuje.
W tym zatrzymaniu umyslu zatrzymuje sie caly swiat - gdyz to
umysl jest swiatem, i w tym zatrzymaniu po raz pierwszy poznajesz
czym jest oddech wewnatrz oddechu, zycie wewnatrz zycia. To
doznanie jest czyms wyzwalajacym. To doznanie sprawia, ze stajesz sie
swiadomy Boga - a Bóg nie jest jakas osoba, ale samym doznaniem
zycia.

Vipassana - medytacja wgladu


Usiadz w pozycji, która bedzie wygodna na 45-60 minut. Pomaga
siadania co dzien o tej samej porze i w tym samym miejscu, i nie musi
to byc miejsce ciche. Eksperymentuj, az znajdziesz sytuacje, w której
czujesz sie najlepiej. Mozesz siadac raz lub dwa razy dziennie, ale nie
siadaj przynajmniej na godzine po posilku i przed snem.
Wazne jest by siedziec z wyprostowanymi plecami i glowa. Oczy
powinny byc zamkniete, a cialo nieruchome, jak to mozliwe. Pomocna
moze byc lawka do medytacji lub krzeslo z prostym oparciem, czy tez
jakikolwiek ulozenie poduszek.
Nie ma zadnej specjalnej techniki oddychania - zwyczajnie,
naturalne oddychanie jest odpowiednie. Vippasana polega na
uwaznosci oddechu, dlatego nalezy obserwowac wznoszenie sie i
opadanie kazdego oddechu tam, gdzie doznania odczuwasz
najwyrazniej - w nosie lub okolicy zoladka lub splotu slonecznego.

Medytacja jest po prostu rozkoszowaniem sie wlasna obecnoscia.


Medytacja jest rozkosza wlasnego istnienia.

Vipassana nie jest koncentracja, a jej celem nie jest pozostawanie w


obserwacji oddychania przez godzine. Gdy pojawia sie mysli, uczucia
lub doznania, albo gdy zdasz sobie sprawe z jakiegos dzwieku,
zapachów i powiewów powietrza z zewnatrz, pozwól po prostu uwadze
powedrowac ku nim. Cokolwiek sie pojawi, moze byc obserwowane tak,
jak chmury plynace na niebie - ani sie tego kurczowo nie chwytasz, ani
tego nie odrzucasz. Zawsze gdy mozliwy jest wybór co masz
obserwowac, wracaj do uwaznosci oddychania.
Pamietaj - nic specjalnego nie ma sie tu dziac. Nie ma ani porazki
ani sukcesu - nie ma tez zadnego postepu wzgledem poprzednich sesji.
Nie ma nic co nalezaloby wymyslac lub analizowac, ale moga pojawic
sie wglady w rózne sprawy. Pytania i problemy mozna widziec po
prostu jako tajemnice, którymi nalezy sie cieszyc.
Osho mówi o przyplywie energii, jaki czesto odczuwaja ludzie
zaczynajacy vipassane.
W vipassanie czasem moze sie zdarzyc tak, ze poczujesz duze
uwrazliwienie zmyslów - gdyz jestes tak wyciszony, a energia nie jest
rozpraszana. Zwykle wiele energii jest rozpraszanej i jestes
wyczerpany. Gdy tylko siedzisz, nic nie robisz, stajesz sie cichym
zbiornikiem energii, i ten zbiornik staje sie coraz wiekszy i wiekszy i
wiekszy. Dochodzi niemal do takiego punktu, ze zaczyna sie
przelewac... a wtedy czujesz uwrazliwienie zmyslów. Odczuwasz nowa
wrazliwosc, zmyslowosc, nawet seksualnosc - jakby wszystkie zmysly
staly sie swieze, mlodsze, zywe, jakby opadl z ciebie kurz i jakbys wzial
kapiel, i oczyscil sie pod prysznicem. Tak sie zdarza.

Tylko medytacja moze pomóc ci totalnie, poniewaz nie robisz tego


pod katem kogos innego, robisz to przed wlasnym istnieniem. Mozesz
byc absolutnie wolny. Nie musisz sie obawiac co pomysla inni ludzie.

Dlatego ludzie - zwlaszcza buddyjscy mnisi, którzy od stuleci


praktykuja vipassane - jedza niewiele. Nie potrzebuja. Jedza raz - i to
bardzo umiarkowany posilek, bardzo maly, co najwyzej mozesz nazwac
go sniadaniem - raz dziennie. Nie spia wiele, poniewaz sa pelni energii,
i nie sa eskapistami - ciezko pracuja. Nie jest tak, ze nie pracuja. Rabia
drewno i pracuja w ogrodzie, w polu, na farmie - pracuja caly dzien. Ale
cos sie z nimi stalo, i teraz ta energia juz nie jest rozpraszana.
I pozycja siedzenia bardzo sprzyja zachowaniu energii. Pozycja
lotosu, w której siadaja buddysci, jest taka, ze wszystkie krance ciala
stykaja sie ze soba - stopa ze stopa, dlon z dlonia. Sa to punkty, z
których energia porusza sie na zewnatrz i wyplywa, bo aby energia
mogla wyplywac na zewnatrz, potrzeba ostrego zakonczenia. Dlatego
meski narzad seksualny ma ostre zakonczenie - gdyz musi
przekazywac wiele energii. Przypomina prawie zawór bezpieczenstwa.
Gdy jest zbyt wiele energii wewnatrz, i nic nie mozesz zrobic,
rozladowujesz ja w seksie.
W akcie seksualnym kobieta nigdy nie uwalnia energii. Stad kobieta
moze kochac sie z wieloma osobami w ciagu jednej nocy, a mezczyzna
nie. Kobieta moze nawet gromadzic energie, o ile wie jak to robic -
moze nawet otrzymywac energie.
Przez glowe energia nie jest uwalniana na zewnatrz. Natura
stworzyla glowe w ksztalcie kuli. Dlatego mózg nigdy nie traci energii,
zachowuje ja - bo jest najwazniejszy, stanowi centrum zarzadzania
calym cialem. Musi byc chroniony - dlatego chroni go kulista czaszka.
Energia nie moze wyplywac z przedmiotów kulistych. Stad planety -
ziemia i slonce i ksiezyc i gwiazdy - wszystkie sa kuliste. Gdyby bylo
inaczej, tracilyby energie i umieraly.
Gdy tak siadasz, przyjmujesz ksztalt kuli - dlon dotyka dloni. Gdy
jedna dlon uwalnia energie, przeplywa ona do drugiej dloni. Stopa
dotyka stopy... tak siedzac stajesz sie niemal kregiem. Energia krazy
wewnatrz ciebie. Nie wyplywa na zewnatrz. Gromadzisz ja - stopniowo
stajesz sie zbiornikiem. Stopniowo zaczniesz czuc w brzuchu
napelnienie. Mozesz byc pusty, moze nic nie jadles, ale odczuwasz
pewne na pelnienie, i wtedy pojawia sie naplyw wyostrzonej
zmyslowosci. Ale to dobry znak, bardzo, bardzo dobry znak. Ciesz sie
wiec z tego.

Jestes swoim wlasnym wytworem, jestes bariera. Medytacja jest


wtedy, gdy nie ma medytujacego!

Astronauta wewnetrznej przestrzeni


Wiele razy w glebokiej medytacji nagle zauwazysz, ze grawitacja
zniknela. Teraz nic cie nie sciaga do dolu, teraz od ciebie zalezy czy
chcesz sie wznosic czy nie. Teraz to zalezy od ciebie - jesli chcesz,
mozesz po prostu wzleciec do nieba. Cale niebo nalezy do ciebie. Ale
gdy otwierasz oczy, nagle jest cialo, jest ziemia, jest grawitacja. Gdy
miales zamkniete oczy, medytowales i zapomniales o ciele, wszedles w
inny wymiar - wymiar laski.
Ciesz sie tym, pozwól na to, bo gdy zaczniesz myslec, ze jest to cos
zwariowanego, powstrzymasz to i to powstrzymanie zaklóci medytacje.
Ciesz sie tym tak, jakbys latal we snie. Zamknij oczy. W medytacji
wedruj tam, gdzie tylko chcesz, wznos sie wyzej i wyzej do nieba, a
wkrótce wiele nowych rzeczy bedzie dla ciebie mozliwych, I nie obawiaj
sie. jest to najwieksza przygoda, wieksza niz podróz na ksiezyc - stanie
sie astronauta wewnetrznej przestrzeni jest najwieksza przygoda.
Osho podsuwa te piekna technike tym, którzy odczuwaja zaklócenia
fizycznej, niestabilnosci i unoszenia sie.
Usiadz w lózku na piec do dziesieciu minut i zamknawszy oczy
wizualizuj... odczuwaj, ze twoje cialo staje sie wieksze, wieksze,
wieksze, wieksze. Uczyn je tak wielkim, jak tylko zdolasz - tak wielkim,
ze niemal zaczyna dotykac scian pokoju.
Zacznij odczuwac, ze teraz nie mozesz poruszyc dlonmi - jest to
trudne... glowa dotykasz sufitu. Najpierw przez dwa, trzy dni odczuwaj
tylko tyle, potem zacznij wychodzic poza pokój. Wypelnij caly dom - i
poczuj, ze pokój jest wewnatrz ciebie. Potem wyjdz poza dom - napelnij
soba cala okolice, i odczuwaj cala te okolice w sobie. A potem wypelnij
soba cale niebo, i odczuwaj, ze slonce i ksiezyc i gwiazdy poruszaja sie
w tobie.
Rób to przez dziesiec, dwanascie dni. Stopniowo, powoli, napelnij
soba cale niebo. W dniu, w którym napelnisz soba cale niebo, zacznij
proces odwrotny. Znów przez dwa dni - stawaj sie maly. W procesie
odwrotnym usiadz i zacznij sobie wyobrazac, ze stajesz sie bardzo
malenki. Po prostu idz w przeciwnym kierunku. Twoje cialo nie jest
takie wielkie, jak sie wydaje - ma ledwie trzydziesci centymetrów
wzrostu. Przypominasz zabawke - i poczujesz to. jesli zdolasz wyobrazic
sobie ogrom, wyobrazisz sobie i malosc. Potem jeszcze mniejszy - tak
maly, ze sam siebie mozesz zmiescic w dloni. Potem jeszcze mniejszy...
potem jeszcze mniejszy, i w ciagu dwunastu dni doprowadz to do
takiego punktu, ze nie mozesz siebie odnalezc. Stales sie tak maly jak
atom - niemozliwe jest stwierdzenie gdzie jestes.
Uczyn siebie tak wielkim jak cala przestrzen kosmiczna, a potem
uczyn siebie tak malym jak niewidzialny atom - dwanascie dni jedno,
potem dwanascie dni drugie. Bedziesz czul sie tak swietnie, tak
szczesliwie, tak scentrowany, ze nie jestes w stanie tego sobie
wyobrazic.

„Jednosc”
Pierwszy etap - po prostu odprez sie siedzac na krzesle, usiadz tak,
aby calemu cialu bylo wygodnie. Drugi etap - zamknij oczy. Trzeci etap
- odprez oddychanie. Uczyn je jak najbardziej naturalnym. Z kazdym
wychodzacym oddechem mów „jednosc”. Gdy oddech wychodzi, mów
„jednosc” - przy wdechu nic nie mów. Zatem przy kazdym
wychodzacym oddechu po prostu mów „jednosc... jednosc... jednosc”, i
nie tylko to mów, ale i czuj, ze cala egzystencja jest jednoscia, jest
jedna caloscia. Nie powtarzaj tego, po prostu miej to poczucie - a
mówienie „jednosc” tu pomoze. Rób to co dzien przez dwadziescia
minut.

Medytacja tak naprawde wcale nie jest poszukiwaniem oswiecenia.


Oswiecenie przychodzi bez zadnego poszukiwania.

Dopilnuj, by nikt nie przeszkadzal ci wtedy, gdy to robisz. Mozesz


otworzyc oczy i spojrzec na zegar, ale nie nastawiaj budzika.
Cokolwiek, co by cie moglo wytracic, jest niewskazane, dlatego w
pokoju, w którym to robisz, nie powinno byc telefonu, i nikt nie
powinien do niego pukac. Przez tych dwadziescia minut masz byc
calkowicie odprezony. Jesli na zewnatrz jest zbyt wielki halas, wlóz do
uszu stopery.
Mówienie „jednosc” przy kazdym wydechu uczyni cie tak
wyciszonym i spokojnym i skupionym w sobie - nie jestes w stanie tego
sobie wyobrazic. Zrób to za dnia, nigdy wieczorem, poniewaz sen moze
zostac zaklócony - bedzie to takim odprezeniem, ze nie bedzie ci sie
chcialo spac. Poczujesz sie swiezy. Najlepsza pora jest ranek, takze i
popoludnie, ale nigdy wieczór.
Wewnetrzny usmiech
Zawsze gdy siedzisz i nie masz nic do robienia, po prostu odprez
dolna szczeke i otwórz nieco usta. Zacznij oddychac ustami, ale nie za
gleboko. Niech tylko cialo oddycha, aby byl to plytki oddech i stawal
sie coraz plytszy. A kiedy poczujesz, ze oddychanie stalo sie bardzo
plytkie i usta sa otwarte i szczeka jest rozluzniona, cale cialo bedzie
bardzo odprezone.
W tej chwili zacznij odczuwac usmiech - nie na twarzy, a w calym
swoim wewnetrznym istnieniu... i zdolasz to uczynic. Nie jest to
usmiech, który pojawia sie na ustach - jest to egzystencjalny usmiech,
który rozprzestrzenia sie w samym wnetrzu.
Spróbuj, a przekonasz sie czym on jest... bo nie mozna tego
objasnic. Nie potrzeba usmiechac sie ustami, twarza, bedzie to tak,
jakbys usmiechal sie z brzucha - brzuch sie usmiecha, i jest to usmiech,
nie smiech, jest wiec bardzo, bardzo lagodny, delikatny, wrazliwy -
przypomina maly kwiat rózy, który rozwija sie w brzuchu, a jego
aromat rozprzestrzenia sie w calym ciele.
Gdy poznasz ten usmiech, mozesz pozostac szczesliwy dwadziescia
cztery godziny na dobe. A zawsze gdy czujesz, ze brak ci tego
szczescia, tylko zamknij oczy i pochwyc ten usmiech, a ono sie pojawi.
A w ciagu dnia jest wiele okazji do chwytania go. On zawsze jest.

„Osho”
Z kazdym wychodzacym oddechem po prostu powiedz w sobie
„Osho” - niezbyt glosno, ledwie szeptem, ale wewnatrz, tak, abys to
slyszal. Gdy oddech wchodzi do wewnatrz, tylko czekaj. Gdy oddech
wychodzi, wypowiadaj to slowo, a gdy oddech wchodzi, pozwól, abym
ja wszedl. Nic nie rób - po prostu czekaj. Twoja praca trwa wiec tylko
wtedy, gdy oddech wychodzi.
Gdy oddech wychodzi, wyjdz do wszechswiata. Oddech wychodzacy
przypomina upuszczenie wiadra do studni. A gdy oddech wchodzi,
wiadro jest wyciagane ze studni. Rób to tylko przez 20 minut. Zatem
przez cztery, piec minut wchodz w to, a potem pozostan w tym przez
dwadziescia minut. Razem najwyzej dwadziescia piec minut.
Mozesz to robic o dowolnej porze. Mozesz to robic w ciagu dnia, w
nocy.

Zazen
W osrodkach grupy Zazen siadaja na jedna godzine, a
nowoprzybylym zaleca sie leczenie wydechów przez pierwszych 5-10
minut - dla spowodowania odprezenia „uwaznosci bez wybierania”.
Mozesz siedziec gdziekolwiek, ale to, na co patrzysz, nie powinno
byc zbytnio ekscytujace. Przykladowo, przedmioty te nie powinny sie
zbytnio poruszac. Staja sie wtedy rozproszeniem uwaznosci. Mozesz
obserwowac drzewa - nie jest to problemem, bo nie poruszaja sie one i
sceneria pozostaje stala. Mozesz obserwowac niebo, albo siedziec po
prostu w rogu pokoju i obserwowac sciane.
Druga rzecz - nie patrz na nic konkretnego - jedynie na pustke, gdyz
oczy istnieja po to, by patrzec na cos, ale ty masz nie patrzec na nic
konkretnego. Nie skupiaj sie i nie koncentruj sie na niczym - ot,
rozmyty obraz. To bardzo odpreza.
Trzecie - odprez oddychanie. Nie rób tego, niech ono samo sie
dzieje. Niech bedzie naturalne, a to odprezy cie jeszcze bardziej.
Czwarte - niech twoje cialo pozostanie mozliwie najbardziej
nieruchome. Najpierw znajdz wygodna pozycje - mozesz siedziec na
poduszce lub materacu, albo na czymkolwiek, co ci odpowiada, ale gdy
juz usiadziesz, zostan w bezruchu, bo gdy cialo sie nie porusza, umysl
automatycznie zapada w cisze. W poruszajacym sie ciele umysl stale
sie porusza, poniewaz cialo-umysl to nie sa dwa oddzielne systemy. Sa
jednoscia... jest to jedna energia.
Na poczatku bedzie sie to wydawalo nieco trudne, ale po paru
dniach bedziesz sie tym ogromnie cieszyl. Zobaczysz, stopniowo, jak
umysl, warstwa po warstwie, zaczyna odpadac. Przyjdzie taka chwila,
gdy jestes po prostu bez umyslu.
Bodhidharma przez 9 lat siedzial twarza do sciany, nic nie robil -
przez 9 lat tylko siedzial. Tradycja powiada, ze jego nogi obumarly. Dla
mnie jest to symbol. Oznacza po prostu, ze wszystkie ruchy wymarly,
poniewaz wymarla wszelka motywacja. Do nikad nie zmierzal. Nie bylo
pragnienia wedrowania, nie bylo celu, który nalezalo osiagnac - a on
osiagnal cel najwiekszy z mozliwych. Jest jedna z najrzadziej
spotykanych dusz, jakie stapaly po tej ziemi. A wszystko osiagnal tylko
siedzac przed sciana - nic nie robil, zadnej techniki, zadnej metody, nic.
To byla jedyna technika.
Gdy nie ma nic, co nalezaloby zobaczyc, stopniowo zanika twoje
zainteresowanie patrzeniem. Poprzez samo siedzenie przed monotonna
sciana wewnatrz ciebie powstaje analogiczna pustka i monotonnosc.
Równolegle do tamtej sciany powstaje inna sciana - sciana nie-mysli.

Odczuwaj przyjmowanie
Pozycja dloni zlozonych na ksztalt kielicha, na ksztalt pucharu, jest
bardzo znaczaca. Sprawia, ze stajesz sie przyjmujacy, pomaga ci byc
przyjmujacym. Jest to jedna ze starych, dawnych pozycji - wszyscy
buddowie jej próbowali. Zawsze, gdy jestes otwarty, albo gdy chcesz
byc otwarty, ta pozycja ci pomoze.
„Zazen jest glebokim byciem bez zajecia - nie jest nawet
medytacja, bo gdy medytujesz, usilujesz cos zrobic wspominajac Boga
czy nawet wspominajac siebie. Te wysilki powoduja powstawanie
zmarszczek na powierzchni wody”.
Usiadz w ciszy i czekaj. Badz naczyniem, krancem przyjmujacym.
Tak, jak czekasz przy telefonie - zadzwoniles, czekasz przy sluchawce.
Dokladnie w takim samym nastroju po prostu czekaj, a w ciagu dwóch,
trzech minut stwierdzisz, ze otacza cie totalnie inna energia, napelnia
twe wnetrze... splywa na ciebie jak deszcz padajacy na ziemie i
przenikajacy glebiej i glebiej, i ziemia nim nasiaka.
Pozycje sa bardzo istotne. Jesli ludzie nie uczynia z nich fetyszy, sa
bardzo istotne. Pomagaja w ustanowieniu pewnego przebiegu energii
ciala. Na przyklad z ta pozycja bardzo trudno jest wpasc w zlosc. Z
zacisnieta piescia i zebami bardzo latwo jest byc w zlosci. Gdy cale
cialo jest odprezone, bardzo trudno jest byc agresywnym, pelnym
przemocy, a bardzo latwo jest byc pelnym modlitwy.

Patrzenie
Medytacja to nic innego jak tylko sztuka otwierania oczu, sztuka
oczyszczania oczu, sztuka porzucania kurzu, który zebral sie na lustrze
twej swiadomosci. Jest to naturalne - kurz sie gromadzi. Czlowiek przez
tysiace zywotów wedruje i wedruje - kurz sie gromadzi. Wszyscy
jestesmy wedrowcami, wiele kurzu sie zebralo - tak wiele, ze lustro
calkiem znikne. Jest tylko kurz na kurzu, warstwa kurzu na warstwie, i
nie mozna dojrzec lustra. Ale to lustro nadal jest - nie mozna go stracic,
gdyz stanowi twoja nature. Gdyby mozna bylo je utracic, nie byloby
twoja natura. Nie jest to tak, ze masz jakies lustro - ty jestes tym
lustrem. Wedrujacy jest tym lustrem. Nie moze go stracic, moze o nim
tylko zapomniec - co najwyzej, zapomnienie.

Medytacja jest otwieraniem oczu, medytacja jest patrzeniem.

Ta egzystencjalna chwila jest dokladnie teraz. Spojrzyj po prostu, i


to jest medytacja - to spojrzenie jest medytacja. Samo widzenie faktu
istnienia jakiegos przedmiotu, jakiegos stanu, jest medytacja.
Medytacja nie ma motywacji, stad nie ma w niej zadnego centrum. A
poniewaz nie ma motywacji i nie ma centrum, nie ma w niej zadnej
jazni. W medytacji nie funkcjonujesz z jakiegos centrum - dzialasz z
nicosci. Odpowiedz wyplywajaca z nicosci jest tym, na czym polega
medytacja.
Umysl skoncentrowal dzialania z przeszlosci. Medytacja dziala w
terazniejszosci, z terazniejszosci. Jest to czysta odpowiedz na
terazniejszosc, nie jest to reakcja. Dziala nie w oparciu o jakies wnioski,
dziala widzac to, co egzystencjalne.

Patrzenie bez slów


W drobiazgach spróbuj nie wlaczac umyslu. Patrzysz na kwiat - po
prostu patrz. Nie mów „piekny” „brzydki”. Nic nie mów. Nie
wprowadzaj slów, nie werbalizuj. Tylko patrz. Umysl bedzie czul sie
nieswojo, niemilo. Umysl chcialby cos powiedziec. Ty po prostu
powiedz umyslowi: „Badz cicho, daj mi popatrzec, tylko bede patrzec”.
Na poczatku bedzie to trudne, ale zacznij od rzeczy, w które nie
jestes zbyt zaangazowany. Trudno jest patrzec na swa zone bez
wypowiadania jakichs slów. jestes zbyt zaangazowany, zbytnio
przywiazany emocjonalnie. W zlosci czy w milosci - ale zbytnio
zaangazowany.
Patrz na to, co jest neutralne - skale, kwiat, drzewo, wschodzace
slonce, ptaka w locie, chmure przesuwajaca sie po niebie. Patrz tylko
na te rzeczy, z którymi czujesz sie oddzielony, wobec których mozesz
pozostac obojetny. Zacznij od rzeczy neutralnych, a dopiero potem
przejdz do sytuacji pelnych emocji.

Kolor ciszy
Zawsze, gdy widzisz cos blekitnego - blekit nieba, blekit rzeki - po
prostu usiadz w milczeniu i patrz w ten blekit, a poczujesz bardzo
glebokie zharmonizowanie z nim. Zawsze, gdy medytujesz na kolorze
blekitnym, zstepuje na ciebie wielka cisza.
Blekit jest jednym z najbardziej duchowych kolorów, gdyz jest to
kolor ciszy, bezruchu, jest to kolor wyciszenia, odpoczynku,
odprezenia. Dlatego zawsze, gdy jestes naprawde odprezony,
poczujesz nagle w sobie blekitna swietlistosc. A jezeli zdolasz odczuc
blekitna swietlistosc, natychmiast poczujesz sie odprezony. Dziala to w
obie strony.

Wejrzyj we wlasny ból glowy


Gdy nastepnym razem bedziesz mial ból glowy, spróbuj tej drobnej
techniki medytacyjnej - ot, tak na próbe - potem mozesz przejsc do
wiekszych chorób i wiekszych objawów.
Gdy bedziesz mial ból glowy, spróbuj po prostu takiego malego
eksperymentu. Usiadz w ciszy i obserwuj go, ogladaj go - nie tak,
jakbys patrzyl na wroga, nie. Jesli bedziesz patrzyl na niego jak na
wroga, nie zdolasz patrzec wlasciwie. Bedziesz unikal - nikt nie patrzy
na wroga wprost, czlowiek wtedy unika, ma sklonnosc do unikania.
Patrz na niego jak na przyjaciela. To twój przyjaciel - sluzy ci. Mówi:
„Cos jest nie tak - przyjrzyj sie temu”. Po prostu usiadz w milczeniu i
przyjrzyj sie temu bólowi glowy, nie majac pomyslu na jego
zatrzymanie, nie majac pragnienia, aby on zniknal, bez konfliktu, bez
walki, bez antagonizmu. Po prostu go ogladaj, to, czym on jest.
Obserwuj, aby - jesli bedzie jakies wewnetrzne przeslanie - ten ból
glowy mógl ci je przekazac. Jest w nim jakas zakodowana wiadomosc.
A kiedy bedziesz patrzyl w ciszy, bedziesz zaskoczony. Kiedy patrzysz
w ciszy, dzieja sie trzy rzeczy. Pierwsza - im bardziej w niego patrzysz,
tym ostrzejszy sie staje, i wtedy bedziesz nieco zaskoczony: „Jak ma to
pomóc, skoro ból staje sie ostrzejszy?” Staje sie ostrzejszy, poniewaz
unikales go. Byl, ale ty go unikales, juz go tlumiles - nawet bez
aspiryny go tlumiles. Gdy w niego patrzysz, to tlumienie znika. Ból
glowy dojdzie do swej naturalnej ostrosci. Wtedy slyszysz go bez za
tyczek w uszach, bez waty w uszach.
Medytacja jest przygoda, najwieksza przygoda, jaka zdolny jest
podjac ludzki umysl. Medytacja to samo bycie, nie robienie niczego -
zadnego dzialania, zadnej mysli, zadnej emocji. Po prostu jestes i jest
to czysta rozkosza. Skad bierze sie ta rozkosz gdy niczego nie robisz?
Bierze sie znikad, albo zewszad. Nie ma przyczyny, poniewaz
egzystencja zbudowana jest z materialu zwanego radoscia.

Pierwsze - stanie sie on ostry, jesli staje sie ostry, mozesz byc
zadowolony, ze patrzysz wlasciwie. Jesli nie staje sie ostry, jeszcze nie
patrzysz - nadal unikasz. Patrz w niego - staje sie ostry. To pierwszy
sygnal, ze - owszem - znalazl sie on w twoim polu widzenia.
Drugie jest to, ze stanie sie on bardziej punktowy - nie bedzie
rozprzestrzeniony na duzym terenie. Najpierw myslales: „Boli mnie
cala glowa”. Teraz widzisz, ze to nie cala glowa, a tylko jeden maly
punkcik. To tez jest wskazaniem, ze patrzysz w niego glebiej. Uczucie
rozprzestrzenienia bólu jest gra - to jeden ze sposobów jego unikania,
jesli znajdzie sie on w jednym punkcie, bedzie ostrzejszy. Dlatego
stwarzasz iluzje, ze to cala glowa boli. Rozprzestrzen ból po calej
glowie, a nigdzie nie bedzie tak intensywny. Takie sa te gierki, w które
gramy.
Patrz w niego, a drugi etap bedzie taki, ze stanie sie on mniejszy i
mniejszy i mniejszy, i przychodzi taka chwila, gdy jest on samym
koniuszkiem igly - bardzo ostrym, ogromnie ostrym, bardzo bolesnym.
Nigdy nie doznales takiego bólu w swej glowie. Ale jest on znaczaco
zawezony do malej przestrzeni. Patrz w niego dalej.
I potem nastepuje to trzecie i najbardziej istotne. Kiedy bedziesz
patrzyl w ten punkt, gdy jest on bardzo ostry i pomniejszony i skupiony
w jednym miejscu, wielokrotnie stwierdzisz, ze znika. Kiedy twoje
patrzenie jest doskonale, on zniknie. A gdy zniknie, bedziesz mial
przeblysk tego, skad sie wzial - co jest jego przyczyna. Gdy skutek
znika, widzisz przyczyne. Wiele razy bedzie tak sie dzialo, i znów
bedzie. Twoje spojrzenie nie jest juz tak czujne, tak skoncentrowane,
tak uwazne - powróci. Zawsze wtedy, gdy spojrzenie naprawde jest, ból
znika, a gdy znika ból, za nim ukryta jest jego przyczyna, i bedziesz
zaskoczony - twój umysl jest gotowy ujawnic co jest ta przyczyna.
A tych przyczyn moga byc tysiace. Ten sam alarm jest wlaczany, bo
ten system alarmowy jest prosty. Nie ma w twoim ciele zbyt wielu
systemów alarmowych. Rózne przyczyny wlaczaja ten sam alarm. Moze
ostatnio byles w zlosci i tego nie wyraziles. Nagle, jak objawienie,
pojawi sie to przed toba. Zobaczysz cala zlosc, która nosisz, nosisz...
jak rope w ciele. Teraz jest tego juz zbyt wiele, i ta zlosc chce byc
uwolniona. Potrzebuje katharsis. Katharsis! - i natychmiast widzisz jak
zniknal ból glowy, i nie bylo trzeba aspiryny, nie byla potrzebna zadna
kuracja.

„Medytacja jest twoim pierwotnym prawem! Ona jest, czeka abys


odprezyl sie odrobine, aby mogla zaspiewac, stac sie tancem”.

Sluchanie
Pozostan bierny - nic nie rób, tylko sluchaj. A sluchanie nie jest
dzialaniem. Aby czegos sluchac nic nie musisz robic - twoje uszy sa
zawsze otwarte. Aby widziec musisz otworzyc oczy - przynajmniej tyle
trzeba uczynic. Aby sluchac nawet tyle nie trzeba robic - uszy zawsze
sa otwarte. Zawsze sluchasz. Po prostu nic nie rób i sluchaj.

Sluchanie z sympatia
Sluchanie jest glebokim wspóluczestnictwem ciala i duszy i dlatego
wykorzystywane jest jako jedna z najpotezniejszych metod medytacji -
poniewaz laczy dwie nieskonczonosci - materialna i duchowa.
I niech to bedzie twoja medytacja - pomoze ci to. Zawsze, gdy
siedzisz, sluchaj wszystkiego, co sie dzieje. Jest to targowisko, i tyle
halasu i ruchu, i pociag i samolot - sluchaj tego bez odrzucania w
umysle, ze to halas. Sluchaj tak, jakbys sluchal muzyki, z sympatia, i
nagle stwierdzisz, ze zmienia sie jakosc tego halasu. Nie jest on juz
rozproszeniem, nie jest juz zaklóceniem. Przeciwnie - stal sie bardzo
kojacy. Jesli bedziesz wlasciwie sluchal, nawet targowisko staje sie
melodia.
Zatem nie jest istotne czego sluchasz. Istotne jest ze sluchasz, a nie
tylko slyszysz.
Nawet gdy sluchasz czegos, o czym nigdy nie myslales, ze jest
warte sluchania, sluchaj tego z wielka radoscia, jakbys sluchal sonaty
Beethovena. I nagle stwierdzisz, ze dokonales przemiany jakosci tego
dzwieku. Staje sie on piekny, i w tym sluchaniu zniknie twoje ego.

Slup energii
Gdy stoisz w ciszy, natychmiast wstepuje w ciebie pewne
wyciszenie. Spróbuj tego w kacie swojego pokoju. Po prostu stan w
kacie, stan w milczeniu, nic nie rób. Nagle i energia wewnatrz ciebie
stanie. Siedzac odczuwasz wiele zaklócen w umysle, poniewaz
siedzenie jest pozycja mysliciela. Gdy stoisz, energia plynie jak slup i
jest równomiernie rozprowadzana po calym ciele. Stanie jest piekne.
Spróbuj tego - bo dla niektórych z was bedzie to bardzo, bardzo
piekne, jesli zdolasz stac przez godzine, bedzie to po prostu wspaniale.
Tylko stojac i nic nie robiac, nie poruszajac sie, stwierdzisz, ze cos sie w
tobie stabilizuje, staje sie wyciszone, nastepuje scentrowanie i
poczujesz sie jak slup energii. Cialo znika.

Odczuj cisze lona


Niech cisza stanie sie twoja medytacja. Zawsze, gdy masz czas, po
prostu zapadnij sie w ciszy - i dokladnie to mam na mysli - zapadnij sie,
tak, jakbys byl malym dzieckiem w lonie matki. Usiadz w ten sposób i
stopniowo zaczniesz odczuwac, ze chcesz polozyc glowe na podlodze.
Wtedy polóz glowe na podlodze. Przybierz pozycje dziecka zwinietego
w lonie matki, a natychmiast odczujesz nadchodzaca cisze, te sama
cisze, która byla w matczynym lonie. Gdy siedzisz w lózku, wejdz pod
koc i zwin sie w klebek i pozostan tak w calkowitym wyciszeniu, nic nie
robiac.
Czasami przyjda jakies mysli - niech przeleca - badz obojetny, w
ogóle sie nimi nie zajmuj, jesli przychodza, dobrze; jesli nie przychodza,
dobrze. Nie walcz, nie odpychaj ich. Gdy walczysz, stajesz sie
zaburzony, gdy je odpychasz, staja sie one natretne, jesli ich nie
chcesz, beda pojawiac sie bardzo uparcie. Po prostu nie zajmuj sie
nimi, niech beda, na skraju, tak, jak dzwiek ruchu ulicznego. A jest to
prawdziwy dzwiek ruchu ulicznego - mózgowego ruchu milionów
komórek usilujacych porozumiec sie ze soba, energii poruszajacej sie i
elektrycznosci przeskakujacej z jednej komórki do drugiej, jest to
brzeczenie wielkiej machiny, niech wiec bedzie.
Stan sie calkowicie obojetny na to, nie obchodzi cie to, nie jest to
twoim problemem - moze kogos innego, ale nie twoim. Co masz z tym
zrobic? Bedziesz zaskoczony - przyjda chwile, gdy ten halas zniknie,
zniknie zupelnie, a ty pozostaniesz w calkowitej samotnosci.

Nie badz masochista


Nigdy nie badz masochista. Nie torturuj siebie w imie czegokolwiek.
Ludzie bardzo torturuja siebie w imie religii, a to imie jest takie piekne,
ze mozesz stale sie torturowac.
Pamietaj wiec - ja ucze szczescia, nie tortury! Gdy czasem czujesz,
ze cos staje sie ciezkie, staje sie oporne, trzeba to zmienic. Wiele razy
bedziesz musial to zmieniac. Stopniowo dotrzesz do miejsca, gdzie
zadna zmiana nie bedzie potrzebna. Wtedy wszystko bedzie doskonale
pasowalo - nie tylko do twojego umyslu, do twojego ciala, ale i do
twojej duszy.

WIECZÓR
trzes sie, tancz i spiewaj
KUNDALINI
Medytacja praktykowana zwykle
Czesc pierwsza - 15 minut
Rozluznij sie, pozwól calemu cialu trzasc sie, odczuwaj energie
poruszajaca sie od stóp w góre. Rozluznij sie calkowicie i stan sie tym
drzeniem. Oczy moga byc otwarte lub zamkniete.
Czesc druga - 15 minut
Tancz... tak, jak poczujesz, i niech cale cialo porusza sie zgodnie ze
swoimi potrzebami.
Czesc trzecia - 15 minut
Zamknij oczy i badz nieruchomy, siedzac lub stojac... badz
swiadkiem wszystkiego tego, co dzieje sie wewnatrz i na zewnatrz.
Czesc czwarta - 15 minut
Z zamknietymi oczami polóz sie i lez nieruchomo.
Gdy robisz medytacje Kundalini, przyzwól drzeniu, nie twórz go. Stój
w ciszy, odczuj jak nadchodzi, a gdy cialo zacznie juz drzec, pomóz mu,
ale nie rób tego. Ciesz sie, odczuwaj w tym blogosc, pozwól na to,
przyjmij to, powitaj z radoscia, ale nie wymuszaj tego sila woli.
Jesli bedziesz wymuszal, stanie sie to cwiczeniem fizycznym,
cwiczeniem fizycznym dla ciala, i bedzie drzenie, ale tylko na
powierzchni, nie przeniknie ono do twoich glebi. Pozostaniesz zastygly,
jak kamien, jak skala - pozostaniesz manipulujacym, wykonawca, a
cialo bedzie cie tylko sluchalo. Cialo nie jest tu istotne - ty jestes tu
istotny.
Gdy mówie „drzyj”, mam na mysli to, ze powinno drzec twoje
zastygniecie, twoje skalopodobne istnienie - powinny drzec do samych
fundamentów, aby staly sie ciecza, plynne, stopily sie, zaczely plynac.
A gdy skalopodobne istnienie staje sie plynne, cialo zaczyna isc za nim
w slad. Wtedy nie ma ruchów drzen, tylko aktywnosc drzenia. Wtedy
nikt tego nie robi, to sie po prostu dzieje. Wtedy nie ma wykonawcy.
Medytacja Dynamiczna, Kundalini lub Nadabrahma tak naprawde
nie sa medytacjami. Po prostu harmonizujesz sie. Przypomina to...
moze widziales klasycznych muzyków hinduskich podczas gry. Przez
pól godziny, czasem nawet dluzej, tylko stroja instrumenty. Poruszaja
galkami, rozluzniaja i napinaja struny, a grajacy na bebenku ciagle
sprawdza swój bebenek - czy jego dzwiek jest doskonaly czy nie. Robia
to przez pól godziny. Nie jest to muzyka, tylko przygotowanie.
Kundalini tak naprawde nie jest medytacja, jest tylko
przygotowaniem. Przygotowujesz swój instrument. Gdy jest gotowy -
stoisz w ciszy, zaczyna sie medytacja. Wtedy jestes totalnie. Obudziles
sie skaczac, tanczac, oddychajac, krzyczac - wszystko to sa sposoby
uczynienia cie nieco czujniejszym niz zwykle. Gdy juz jestes czujny,
wtedy czekanie.
Czekanie jest medytacja. Czekanie z pelna uwaznoscia. A potem to
przychodzi, ogarnia cie, gra wokolo ciebie, tanczy wokolo ciebie,
omywa cie, oczyszcza cie, przemienia cie.

Kolysanie
Czesc pierwsza - 20 minut
Usiadz ze skrzyzowanymi nogami i zamknij oczy. Delikatnie zacznij
sie kolysac, najpierw w lewo, potem w prawo. Kolysanie nie musi objac
calego ciala, ale przechylaj sie najdalej, jak mozesz - dopóki jest to
jeszcze wygodne. Gdy dotrzesz do najdalej wychylonego punktu,
wypusc z siebie dzwiek „hu” - zrób to z sila, z silnym i gwaltownym
ruchem ciala. Zrób to na samym koncu kolysania, na obie strony.
Czesc druga - 20 minut
Siedz w ciszy, bez ruchu.
Czesc trzecia - 20 minut
Stan w rogu pokoju, absolutnie nieruchomy.

Medytacja to bycie ze soba, zas wspólczucie to oplakiwanie w


nadmiar takiego bycia.

Tancz
Gdy ruch staje sie ekstatyczny jest to taniec. Gdy ruch jest tak
totalny ze nie ma ego, jest to taniec.
A powinienes wiedziec, ze taniec pojawil sie w swiecie jako technika
medytacji. Na poczatku taniec nie mial byc tancem, mial sluzyc
osiagnieciu ekstazy, w której tanczacy zostaje zagubiony, tylko taniec
pozostaje - nie ma ego, nikt nie manipuluje, cialo plynie spontanicznie.
Nie ma potrzeby znajdywania jakiejkolwiek innej medytacji. Taniec
sam w sobie staje sie medytacja gdy tanczacy znika. Sednem jest - jak
zgubic siebie, jak to robisz, albo gdzie, nie jest istotne. Po prostu zgub
siebie. Przychodzi taka chwila, gdy ciebie nie ma, a wszystko trwa
dalej... jakbys zostal opetany.
Taniec jest jednym z najpiekniejszych zjawisk, jakie moga
przydarzyc sie czlowiekowi. Nie mysl wiec o medytacji jako o czyms
oddzielnym. Medytacja jest potrzebna jako cos oddzielnego ludziom,
którzy nie maja bardzo glebokiej twórczej energii, nie maja
ukierunkowania dla swej energii, dzieki któremu mogliby tak gleboko
sie zaangazowac, ze zagubiliby sie w tym.
Ale tanczacy, malarz, rzezbiarz, nie potrzebuja zadnej innej
medytacji, jedynym czego im potrzeba, jest uczynienie swego wymiaru
tak gleboko przenikliwym, ze przychodzi chwila transcendencji. A nic
innego nie moze sie równac z tancem...
Zatem codziennie co najmniej na godzine zapomnij o wszelkich
technikach. Dopilnuj, by tylko tanczyc dla Boga. Nie ma wiec potrzeby
pilnowania techniki - bo On nie jest egzaminatorem. Po prostu tancz
tak, jak male dziecko... jako modlitwa. Wtedy taniec bedzie mial dla
ciebie zupelnie inna jakosc. Po raz pierwszy poczujesz, ze wykonujesz
kroki, jakich nigdy dotad nie wykonywales, ze poruszasz sie w
wymiarach, których nigdy jeszcze nie znales. Wkraczasz na tereny
nieznane i niepoznane.
Stopniowo, w miare jak coraz bardziej bedziesz sie harmonizowal z
tym, co nieznane, wszystkie techniki znikna. A bez technik, gdy taniec
jest czysty i prosty, jest doskonaly.
Tancz tak, jakbys byl w glebokiej milosci ze wszechswiatem, jakbys
tanczyl ze swoja ukochana. Niech Bóg bedzie twoja ukochana.

Tanczcie razem
Mozesz zebrac grupe przyjaciól, którzy beda razem tanczyc. Bedzie
to lepsze, bardziej pomocne. Czlowiek jest tak slaby, ze samemu
trudno jest robic cokolwiek przez dluzszy czas. Dlatego potrzebne sa
szkoly. Dlatego jesli nie masz ochoty robic czegos jednego dnia, a sa tu
inni ludzie, ich energia cie poruszy. Innego dnia ktos inny nie ma na to
ochoty, ale ty jestes - i twoja energia przenika go.
Pozostawiony samemu sobie, czlowiek jest slaby i bez woli. Jednego
dnia robisz to, a innego czujesz, ze jestes zmeczony i masz inne rzeczy
do zrobienia. Medytacje daja efekty tylko wtedy, gdy wykonywane sa
systematycznie. Wtedy to w ciebie zapada.
Przypomina to kopanie dolu. Jednego dnia kopiesz w jednym
miejscu, drugiego w innym miejscu, i tak mozesz kopac przez cale
zycie, ale studnia nigdy nie bedzie gotowa. Musisz ciagle kopac w tym
samym miejscu.
Dopilnuj wiec, aby robic to codziennie o tej samej porze. A jesli jest
to mozliwe w tym samym miejscu - bardzo dobrze. Ta sama sala, ta
sama atmosfera, pal to samo kadzidlo... niech cialo stopniowo sie
nauczy i umysl stopniowo pochwyci to odczucie. Z chwila wejscia do
sali jestes gotowy do tanczenia. Pokój jest naladowany, pora jest
naladowana.

Tancz jak drzewo


Po prostu unies rece i poczuj, ze jestes drzewem na wiejacym
silnym wietrze. Tancz jak drzewo w deszczu i wietrze. Niech cala twoja
energia stanie sie energia tanczaca, kolysz sie i poruszaj razem z
wiatrem, po prostu czuj jak wiatr cie przenika. Zapomnij, ze masz
ludzkie cialo - jestes drzewem, utozsam sie z drzewem.
Jezeli jest to mozliwe, wyjdz na swieze powietrze, stan posród
drzew, stan sie drzewem i niech wiatr cie przenika. Odczucie
utozsamienia z drzewem jest ogromnie wzmacniajace, odzywcze.
Czlowiek bardzo latwo wchodzi wtedy w pierwotna swiadomosc.
Drzewa nadal istnieja - rozmawiaj z drzewami, obejmuj drzewa, a nagle
poczujesz, ze wszystko wrócilo. A jesli wyjscie na zewnatrz nie jest
mozliwe, stan po prostu na srodku pokoju, wyobraz sobie, ze jestes
drzewem i zacznij tanczyc.

Tancz dlonmi
Usiadz w ciszy i pozwól palcom poruszac sie tak, jak chca. Poczuj
ten ruch od wewnatrz. Nie staraj sie ogladac go z zewnatrz, oczy miej
wiec zamkniete. Niech energia splywa coraz bardziej do dloni.
Dlonie sa gleboko polaczone z mózgiem - prawa dlon z lewa strona
mózgu, lewa dlon z prawa strona mózgu, jesli pozwolisz palcom na
totalna swobode ekspresji, rozladowanych bedzie wiele, wiele napiec
nagromadzonych w mózgu, jest to najlatwiejszy sposób uwolnienia
mechanizmu mózgu, jego stlumien, jego niewykorzystywanej energii.
Twoje dlonie doskonale sobie z tym poradza.
Czasem stwierdzisz, ze lewa dlon dominuje, czasem, ze dominuje
prawa dlon. Nie wymuszaj zadnego szablonu ruchu - jakakolwiek
potrzebe ma energia, taka forme przybierze. Gdy lewa strona mózgu
chce uwolnic energie, przyjmie pewna forme. Gdy prawa strona mózgu
jest zbyt obciazona energia, pojawi sie inna gestykulacja.
Poprzez ruchy dloni mozesz wejsc gleboko w medytacje. Dlatego
usiadz w ciszy, baw sie, pozwól dloniom na ruch, a bedziesz
zaskoczony - to czary. Nie potrzeba skakac i biegac i robic tylu
medytacji chaotycznych. Same dlonie wystarcza.

Przebudzenie warstw subtelnych


Jesli przez dluzszy czas wykonujesz ruchy cialem i nigdy nie siedzisz
w spokoju, równiez cos przegapisz. Gdy energia zaczela sie poruszac,
trzeba wejsc w absolutne wyciszenie, w przeciwnym razie ruchy
pozostana powierzchowne. Ruch ciala jest czyms dobrym, ale jest
ruchem powierzchownym, a gdy cala energia pozostaje w ruchu
powierzchownym, nie dojdzie do ruchów subtelnych.

Rób moje medytacje ale nie sila woli. Nie wymuszaj ich, raczej
niech same nastapia. Plywaj w nich oddaj sie im, niech cie wchlona, ale
nie postanowieniem woli. Nie manipuluj, bo gdy manipulujesz, jestes
podzielony, rozdwajasz sie na manipulujacego i to, czym manipulujesz.
A gdy jestes w rozdwojeniu, natychmiast powstaja niebo i pieklo.
Wtedy jest ogromna odleglosc miedzy toba a prawda. Nie manipuluj.
Pozwól, by wszystko samo sie dzialo.

Trzeba dojsc do takiego punktu, gdy cialo jest zupelnie nieruchome,


jak posag, gdy wszystkie powierzchowne ruchy ustaly* ale energia jest
gotowa do ruchu - a nie ma dla niej ujscia poprzez cialo. Szuka ona
nowego ujscia wewnatrz, które nie nalezy do ciala. Zaczyna sie
poruszac w warstwach subtelnych.
Ale najpierw potrzebny jest ruch. Gdy energia sie nie porusza,
mozesz siedziec jak kamien i nic sie nie bedzie dzialo. Pierwsza rzecza
jest wspomozenie energii w tym ruchu, a druga jest zatrzymanie ciala
wtedy, gdy juz faktycznie sie ona porusza. Gdy energia tetni tak bardzo
i gotowa jest do ruchu, bedzie musiala wejsc w warstwy subtelne,
poniewaz powierzchniowych juz nie ma.
Dlatego najpierw niech bedzie to dynamiczne, a potem niech cialo
bedzie nieruchome, aby ta dynamika weszla glebiej, do samych
korzeni, do samego rdzenia twego istnienia, i Dokonaj syntezy -
dwadziescia minut ruchu ciala, a po dwudziestu minutach nagle stop.
Mozesz nastawic budzik, a kiedy sie on wlaczy, nagle stop. Cialo jest
pelne energii, ale teraz, gdy cialo zatrzymalo sie w bezruchu, energia
zaczyna znajdywac nowe szlaki. Taka jest ta metoda pracy wewnatrz.

WIROWANIE
Wirowanie sufich to jedna z najstarszych technik, jedna z
najpotezniejszych. Jest tak gleboka, ze nawet jedno jej doznanie uczyni
cie totalnie innym. Wiruj z otwartymi oczami, tak, jak wiruja male
dzieci, jakby twoje wewnetrzne istnienie stalo sie centrum, a cale cialo
stalo sie kolem - porusza sie - jak garncarskie kolo - porusza sie. Ty
jestes w centrum, ale cale cialo jest w ruchu.

Medytacja to totalna wrazliwosc zmyslów.

Zaleca sie nie jesc i nie pic na trzy godziny przed wirowaniem.
Najlepiej jest byc boso, w luznym ubraniu. Medytacja ta sklada sie z
dwóch czesci - wirowania i odpoczynku. Nie ma ustalonego czasu
wirowania - moze to trwac godzinami - ale wskazane jest, by trwalo
najmniej godzine, po to, abys mógl wejsc gleboko w odczucie wiru
energii.
Wirowanie wykonuje sie w jednym miejscu, w lewo - prawa reke
trzyma sie wysoko, spodem dloni zwrócona do góry, lewa jest
opuszczona, spodem dloni skierowana ku dolowi. Kto odczuwa jakas
niewygode w wirowaniu w lewo, moze wirowac w prawo. Niech cialo
bedzie lagodne, oczy pozostaja otwarte, ale nie sa skupione, tak, by
widzenie bylo rozmyte i plynne. Pozostan w ciszy.
Przez pierwszych 15 minut wiruj powoli. Potem, przez nastepnych
30 minut, stopniowo nabieraj predkosci, az wirowanie zawladnie toba i
staniesz sie wirem energii - peryferia beda sztormem ruchu, ale
swiadek w centrum jest w ciszy i bezruchu.
Gdy bedziesz wirowal tak, szybko, ze nie mozesz utrzymac pionowej
pozycji, cialo samo upadnie. Nie decyduj kiedy masz upasc, nie próbuj
tez przygotowywac tego upadku z góry - gdy cialo jest lagodne i
rozluznione, upadnie miekko, a ziemia wchlonie twa energie.
Gdy lezysz, zaczyna sie druga czesc medytacji. Natychmiast
przewróc sie na brzuch, by odkryty pepek znalazl sie w kontakcie z
ziemia. Jesli ktos odczuwa wielka niewygode w takim lezeniu, powinien
polozyc sie na plecach. Poczuj jak cialo stapia sie w jedno z ziemia, jak
male dziecko przycisniete do piersi matki. Zamknij oczy i pozostan
mierny i w ciszy przynajmniej przez 15 minut.

Medytacja nie ma nic wspólnego z powaga. Medytacja to uciecha.


Dlatego tak tu nalegam, by bylo wiecej tanczenia, wiecej spiewania.

Po medytacji badz tak cichy i w takiej nieaktywnosci, jak to jest tyko


mozliwe.
Podczas wirowania niektórzy odczuwaja sklonnosci do wymiotów,
ale to uczucie powinno zniknac w ciagu dwóch, trzech dni. Przerwij
praktyke tylko wtedy, gdy to odczucie utrzymuje sie nadal.

Spiewaj
Spiewanie jest czyms boskim, jest jedna z boskich aktywnosci.
Równac sie mu moze tylko tanczenie, bliskie jest ono tylko tanczeniu. A
czemu spiewanie i tanczenie sa boskimi aktywnosciami? Bo sa to takie
aktywnosci, w których mozesz calkowicie sie zatracic. Mozesz zanurzyc
sie w spiewaniu tak bardzo, ze zniknie spiewajacy, tylko spiew
pozostanie, albo zniknie tanczacy, tylko taniec pozostanie, i to jest
chwila metamorfozy, przemiany - gdy nie ma spiewajacego i jest tylko
spiew. Gdy twoja totalnosc stala sie spiewem lub tancem, to jest
modlitwa.
Jaka piosenke spiewasz nie jest istotne - nie musi to byc piesn
religijna, ale gdy spiewasz ja totalnie, staje sie ona czyms swietym, i na
odwrót - mozesz spiewac jakas religijna piesn, uswiecona wiekami, ale
jezeli nie jestes w niej totalnie, jest ona profanacja. Tresc piosenki nie
jest istotna, tym, co sie liczy, jest jakosc, która wnosisz do spiewania -
totalnosc, intensywnosc, ogien.
Nie powtarzaj niczyjej piesni, bo to nie jest twoje serce, i nie jest to
tak, jak ty mozesz wylac swoje serce u boskich stóp. Niech powstanie
twoja wlasna piesn. Zapomnij o rytmice i gramatyce. Bóg nie jest zbyt
dobrym gramatykiem i nie przejmuje sie tym, jakich slów uzywasz.
Bardziej interesuje go twoje serce.

Mantra
jesli masz dobry sluch muzyczny jesli masz uszy, które potrafia
zrozumiec muzyke - nie tylko zrozumiec, a i poczuc - wtedy pomoca
bedzie mantra, gdyz wtedy mozesz stac sie jednym z tymi
wewnetrznymi dzwiekami, wtedy mozesz wedrowac razem z tymi
dzwiekami ku coraz subtelniejszym warstwom. Wtedy przychodzi
chwila, gdy wszystkie dzwieki ustaja i pozostaje tylko dzwiek
wszechswiata, jest to aum.

„Aum”
Postaraj sie przez co najmniej dwadziescia minut rankiem i
dwadziescia minut wieczorem siedziec w ciszy, z oczami na wpól
otwartymi, i tylko patrzec ku dolowi. Oddychanie powinno byc wolne,
cialo nieruchome. Zacznij nucic „aum” wewnatrz siebie. Nie ma
potrzeby wydobywac go na zewnatrz - bedzie ono bardziej przenikac,
gdy usta masz zamkniete, nawet jezyk nie powinien sie poruszac. Nuc
„aum” szybko - aum aum aum aum. Szybko i glosno, ale wewnatrz
siebie. Odczuwaj tylko, ze wibruje ono w calym ciele, od stóp do glowy,
od glowy do stóp. Kazde „aum” zapada w twojej swiadomosci tak, jak
skala wpada do stawu, i pojawiaja sie zmarszczki na wodzie i biegna do
samych jej kresów. Zmarszczki rozbiegaja sie coraz dalej i dotykaja
calego ciala.
Gdy bedziesz to robil, pojawia sie takie chwile - a beda to
najpiekniejsze chwile - gdy nie bedziesz juz powtarzal i wszystko
ustanie. Nagle zdasz sobie sprawe z tego, ze nie nucisz i wszystko
ustalo. Ciesz sie tym. Jesli zaczna pojawiac sie jakies mysli, znów
zacznij nucic.
A gdy robisz to wieczorem, rób to przynajmniej na dwie godziny
przed snem, bo jezeli bedziesz to robil tuz przed polozeniem sie do
lózka, nie zdolasz zasnac - uczyni cie to tak swiezym, ze nie bedzie ci
sie chcialo spac. Bedziesz sie czul tak, jakby to byl poranek, a ty
swietnie wypoczales - a tego nie trzeba.
Znajdz swoje wlasne tempo. Po dwóch, trzech dniach bedziesz
wiedzial co ci odpowiada, jednym ludziom odpowiada bardzo szybkie
nucenie - aum aum auma - nieomal z nakladaniem sie dzwieków na
siebie. Innym bardziej odpowiada bardzo wolne tempo - wszystko to
zalezy od ciebie. A ty rób tak, jak bedzie ci to odpowiadalo.

Muzyka stwarza taka harmonie, ze nawet Bóg zaczyna potakiwac,


mówic ci „tak”. Muzyka… nagle niebo zaczyna cie dotykac - jestes
wchloniety przez to, co poza. A gdy to, co poza, jest blizej ciebie, gdy
slyszysz kroki tego, co poza, cos w tobie podejmuje wyzwanie, staje sie
ciche, spokojniejsze, lagodniejsze, chlodne, uspokojone.

Imie Jezusa
Jesli porusza cie imie Jezusa, siadz w ciszy i niech to imie cie
poruszy. Czasem powiedz w sobie „Jezus” i czekaj. To bedzie twoja
mantra. W taki sposób rodzi sie prawdziwa mantra. Nikt nie moze dac
ci mantry - ty sam musisz ja znalezc, to, co do ciebie przemawia, co cie
porusza, co wywiera wielki wplyw na twa dusze. Jesli Jezus” -
wspaniale. Czasami, gdy siedzisz w ciszy, tylko powtarzaj „Jezus” i
czekaj i niech to imie wejdzie gleboko, glebiej do zakamarków twojego
istnienia - niech wejdzie do samego rdzenia, i pozwól na to! Jesli
zaczniesz tanczyc - dobrze. Jesli zaczniesz plakac - dobrze. Jesli
zaczniesz smiac sie - dobrze. Cokolwiek z tego wyniknie, niech tak
bedzie. Niech tak bedzie, nie przeszkadzaj temu, nie manipuluj. Pójdz
za tym, a doznasz pierwszych przeblysków modlitwy i medytacji i
pierwszych przeblysków Boga. Pierwsze promyki zaczynaja wnikac do
ciemnej nocy twej duszy.
Odpowiedni jest kazdy dzwiek, który odczuwasz jako estetyczny i
piekny, kazdy dzwiek, który powoduje w sercu drzenie i radosc. Nawet
jesli nie ma go w zadnym jezyku, w ogóle nie jest to istotne - moze
znajdziesz same czyste dzwieki, które wchodza jeszcze glebiej do
wnetrza. Bo kiedy uzywasz jakiegos slowa, ma ono pewne znaczenia -
te znaczenia tworza ograniczenia. Gdy uzywasz czystego dzwieku, nie
ma w tym ograniczen, jest on nieskonczony.

Mruczenie
Mruczenie moze byc ogromna pomoca, a mozesz je robic o do
wolnej porze... Przynajmniej raz dziennie, a jesli mozesz - dwa razy,
bedzie to dobre. Jest to taka wielka wewnetrzna muzyka, ze wnosi ona
pokój do calego twojego istnienia - i sprzeczne jego czesci zaczynaja
sie harmonizowac i stopniowo w twoim ciele powstaje pewna subtelna
muzyka, która mozesz uslyszec. Po trzech, czterech miesiacach
bedziesz tylko siedzial w ciszy i bedziesz slyszal subtelna muzyke,
harmonie wewnatrz, pewien rodzaj mruczenia. Wszystko funkcjonuje
tak wspaniale, jak swietnie dzialajacy samochód, w którym slychac
pracujacy silnik.
Dobry kierowca wie gdy cos sie dzieje niewlasciwego. Pasazerowie
moga nie byc tak czujni, ale dobry kierowca natychmiast poznaje gdy
zmienia sie dzwiek pracy silnika. Wtedy ten dzwiek przestaje byc
harmonijny. Dochodzi jakis nowy odglos. Nikt inny nie zdaje sobie z
tego sprawy, ale kto kocha prowadzenie samochodu, natychmiast
pozna, ze dzieje sie cos niewlasciwego. Silnik nie pracuje tak, jak
powinien.
Czlowiek, który wlasciwie mruczy, stopniowo zacznie odczuwac gdy
dzieje sie cos niewlasciwego, jesli zjadles zbyt wiele, stwierdzisz, ze
zniknela wewnetrzna harmonia i po jakims czasie bedziesz musial
wybrac - albo zjesc za duzo, albo byc w wewnetrznej harmonii. A
wewnetrzna harmonia jest tak cenna, tak boska, jest taka blogoscia,
kto mialby wiec ochote jesc wiecej?
I bez zadnego usilnego odchudzania stwierdzisz, ze jesz posilki w
bardziej zrównowazony sposób. Wtedy mruczenie wchodzi jeszcze
glebiej, i zdolasz odróznic pokarmy, które zaklócaja twoje mruczenie.
Zjesz cos ciezkiego i pozostaje to tak dlugo w organizmie - i mruczenie
nie jest tak doskonale.
Gdy mruczenie samo zacznie powstawac, poznasz kiedy seks
narasta, a kiedy nie narasta, i zaskoczy cie jak wielka harmonia
powstaje miedzy dwoma osobami i jak stopniowo nabieraja one intuicji,
jak zaczynaja odczuwac kiedy druga osoba jest smutna - gdy maz i
zona oboje mrucza. Nie ma potrzeby mówic o tym - gdy maz jest
zmeczony, zona wie to instynktownie, poniewaz oboje funkcjonuja na
fali o tej samej dlugosci.

NADABRAHMA
Nadabrahma jest stara tybetanska technika, pierwotnie
praktykowana o wczesnych godzinach rannych. Mozna ja robic o
dowolnej porze dnia, samemu lub z innymi - miej pusty zoladek i przez
co najmniej 15 minut po niej pozostan bez zadnej aktywnosci.
Medytacja trwa godzine i sklada sie z trzech czesci.
Czesc pierwsza - 30 minut
Usiadz wygodnie, zamknij oczy i usta. Zacznij mruczec, na tyle
glosno, by slyszeli cie inni, i by stworzyc w ciele wibracje. Mozesz
wizualizowac pusta rure lub puste naczynie, wypelnione tylko
wibracjami tego mruczenia. Nadejdzie chwila, gdy mruczenie samo
bedzie sie dzialo, a ty bedziesz tego sluchac. Nie ma zadnego
specjalnego oddychania. Jesli masz na to ochote, mozesz zmieniac ton
glosu albo lagodnie i powoli poruszac cialem.
Czesc druga - 15 minut
Druga czesc sklada sie z dwóch etapów po siedem i pól minuty
kazdy. W pierwszym wykonujesz ruch dlonmi - wnetrzem zwróconymi
ku górze - po kole na zewnatrz. Ruch zaczyna sie od pepka, obie dlonie
wedruja do przodu, gdzie rozchodza sie na boki i kresla dwa kola, w
lewo i w prawo, symetryczne wzgledem siebie. Ruch ma byc tak wolny,
ze czasem bedzie sie zdawalo jakby go w ogóle nie bylo. Odczuj, ze
dajesz energie wszechswiatu. Po siedmiu i pól minucie obróc dlonie
wnetrzem do dolu i zacznij poruszac je w przeciwnym kierunku. Teraz
dlonie lacza sie u pepka i rozchodza sie z boku ciala. Odczuj, ze
wchlaniasz energie. Tak, jak w pierwszej czesci, nie powstrzymuj
zadnych lagodnych, powolnych ruchów pozostalych czesci ciala.
Czesc trzecia - 15 minut
Siedz w absolutnej ciszy i bezruchu.

Nadabrahma dla par


Osho dal piekna odmiane tej techniki dla par:
Partnerzy siedza twarzami do siebie, okryci przescieradlem,
trzymaja sie za rece, które sa skrzyzowane. Najlepiej robic to bez
zadnego ubrania. Niech pokój oswietlaja tylko cztery male swiece,
zapal kadzidlo o zapachu przeznaczonym tylko dla tej medytacji.
Zamknijcie oczy i 30 minut mruczcie razem. Gdy po jakims czasie
odczujecie zlaczenie energii, badzcie jednoscia i polaczcie sie.

Gdy muzyka otacza cie, zalewa cie, i medytacja zaczyna w tobie


wzrastac, jest to jedno z najpiekniejszych doznac zycia - gdy nastepuje
spotkanie medytacji i muzyki, gdy nastepuje spotkanie swiata i Boga,
gdy nastepuje spotkanie materii i swiadomosci. To jest unio mystica -
mistyczne zlaczenie.

Osho, a moskity?
Moskity to pradawni medytujacy, którym sie nie powiodlo. Dlatego
sa one przeciwne kazdemu, kto odnosi powodzenie w medytacji. Sa
bardzo zazdrosne. Dlatego zawsze, gdy chcesz medytowac, pojawiaja
sie, aby ci przeszkadzac, odciagac twoja uwage.
To nic nowego, zawsze tak bylo. Mówia o tym wszystkie dawne
swiete pisma! Zwlaszcza swiete pisma jainów, bo mnich jainów zyje
nago. Pomysl tylko - nagi mnich jainów, Indie i moskity! Mahavir musial
dawac szczególowe instrukcje o nastawieniu, jakie trzeba miec wobec
moskitów. Mówil uczniom, ze kiedy moskity atakuja, masz to
akceptowac. One sa najwiekszym rozproszeniem uwagi. Jezeli zdolasz
je przezwyciezyc, nic juz nie bedzie trudne, nie bedzie wiekszej
trudnosci. A jesli on tak mówi, tak jest! Zycie w Indiach nago jest
trudne.
Bylem kiedys w Sarnath, gdzie Budda poruszyl kolem dhammy,
gdzie Budda wyglosil pierwsze kazanie, najwazniejsze kazanie, które
dalo poczatek nowej tradycji. Przebywalem u mnichów buddyjskich.
Widzialem moskity, ale zadne nie dorównuja moskitom z Sarnath.
Moskity z Poony to po prostu nic! Cieszcie sie z tego! Macie szczescie,
ze nie jestem w Sarnath. Tamte moskity byly naprawde wielkie!
Nawet w czasie dnia siedzielismy pod moskitierami. W jednym
lózku, pod moskitiera, siadal jakis mnich buddyjski, w drugim lózku,
pod moskitiera, siedzialem ja - i rozmawialismy.
Juz nigdy tu nie przyjade - mówilem, gdyz on prosil, zebym wrócil i
zostal. - Nigdy, nigdy! To moja pierwsza i ostatnia wizyta.
To mi przypomina - on na to - ze przez cale wieki my, mnisi
buddyjscy, smialismy sie z tego i zartowalismy czemu Budda nigdy juz
nie wrócil do Sarnath. Przybyl tu tylko jeden raz - wyglosil pierwsze
kazanie i uciekl!
Budda wiele razy byl w róznych miejscach. Przynajmniej ze
trzydziesci razy byl w Shravasti, co najmniej czterdziesci razy byl w
Rajgir, i tak dalej, i tak dalej. Kazde miejsce, które odwiedzil, odwiedzal
raz po raz. Ale w Sarnath byl tylko jeden raz. Nigdy juz tam nie wrócil.
A to z powodu tych moskitów - rzekl mnich. - i ty tez mówisz, ze juz
tu nie przyjedziesz.
Przynajmniej w tym jednym jestem zgodny z Budda -
odpowiedzialem. - W innych sprawach nie moge isc jego sladami -
musze byc swiatlem dla samego siebie - ale w tym niech on bedzie
swiatlem!
Wiem, ze to trudne, bardzo trudne, ale musisz sie tego nauczyc. Nie
daj rozproszyc swej uwagi. Nie oznacza to, ze masz pozwolic, aby
moskity cie wykorzystywaly! Chron sie na wszelkie mozliwe sposoby -
ale bez zlosci, bez rozdraznienia. Chron sie, unikaj moskitów, odrzucaj
je, strzasaj je z siebie - ale bez rozdraznienia. One robia swoja robote, i
przynajmniej tyle trzeba zaakceptowac. One nie sa przeciwne tobie.
Ktos musi zjesc sniadanie, obiad, czy kolacje, badz wiec wyrozumialy.
Masz wszelkie prawo chronic sie, ale nie ma potrzeby wpadac w
rozdraznienie. Rozdraznienie przeszkodzi medytacji, nie moskitom.
Mozesz strzasnac z siebie moskita w bardzo medytacyjny sposób, z
wielka uwaznoscia, w pelni czujny, bez rozdraznienia. Spróbuj!
Prawdziwy problem nigdy nie bierze sie z zewnatrz, prawdziwy
problem zawsze wynika z wewnatrznego rozdraznienia. Na przyklad -
psy szczekaja na zewnatrz, a ty medytujesz. Natychmiast wpadasz w
zlosc - ,Je glupie psy!” Ale one w zadne sposób nie przeszkadzaja ci w
medytacji, po prostu ciesza sie zyciem! Moze zobaczyly policjanta,
listonosza albo sannyasina! Psy bardzo nie lubia mundurów, sa bardzo
przeciwne ujednoliceniu. Gdy tylko zobacza jakis mundur, zaczynaja
szczekac. Nie wierza w mundury, i maja prawo miec wlasne zdanie. Ale
one nie staraja sie przeszkadzac wlasnie tobie.
Moskity robia to, co maja do zrobienia. Musisz sie chronic, musisz
robic to, co ty masz do zrobienia - ale nie wpadaj w rozdraznienie.
Tylko rozdraznienie jest problemem. A kiedy nie bedzie mozna cie
rozdraznic, kiedy nie dasz sie rozproszyc calym tym zgielkiem, jaki
tworza moskity wokolo ciebie, poczujesz do nich nawet wdziecznosc -
daly ci tajemny klucz.
Jesli moskity nie rozprosza twojej uwagi, nic nie moze jej
rozproszyc. Dotarles do bardzo stabilnego stanu medytacji.

NOC
fantazja, modlitwa i milosc
Stan sie pustym bambusem
Medytacja to sposób na zgode z wlasnym osamotnieniem,
spotkanie wlasnego osamotnienia - zamiast od niego uciekac,
zanurzasz sie w nim gleboko i patrzysz jakie dokladnie jest. A wtedy
czeka cie niespodzianka. Jesli wejdziesz w swe osamotnienie, bedziesz
zaskoczony - w samym jego centrum wcale nie jest samotnie. Tam
spoczywa samotnosc, która jest zjawiskiem totalnie innym.
Osamotnienie tworzy peryferia, a centrum sklada sie z samotnosci.
Samotnictwo tworzy peryferia, zas centrum to bycie w samotnosci. A
gdy poznasz piekno samotnosci, bedziesz totalnie innym czlowiekiem -
nigdy nie poczujesz sie osamotniony. Nawet w górach czy na pustyni,
gdy jestes absolutnie sam, nie odczujesz osamotnienia - bo w swej
samotnosci poznasz Boga, który jest w tobie. W swej samotnosci jestes
tak gleboko zakorzeniony w Bogu, ze kogo obchodzi czy jest ktos na
zewnatrz czy nie? jestes w srodku tak pelny, tak bogaty w srodku...
Teraz nawet w tlumie jestes osamotniony. A ja powiadam - gdy
poznasz swa samotnosc, nawet w osamotnieniu nie bedziesz
osamotniony. Wtedy czlowiek zaczyna sie przelewac jak fontanna. Z tej
samotnosci emanuje aromat milosci, i z tej samotnosci wynika twórcze
dzialanie - bo z tej samotnosci Bóg zaczyna wyplywac. Stajesz sie
pustym bambusem... On zaczyna spiewac. Ale to zawsze jest jego
piesn.

Medytuj ze swiatlem
Im wiecej bedziesz medytowal ze swiatlem, tym bedziesz bardziej
zaskoczony, ze cos wewnatrz zaczyna sie otwierac - jakby pak sie
rozwijal i stawal sie kwiatem.

Medytacja to nic innego jak tylko powrót do domu, by nieco


odpoczac wewnatrz. Nie polega na nuceniu jakiejs mantry, nie jest
nawet modlitwa - jest po prostu powrotem do domu i odpoczynkiem.
Nie wedrowanie do nikad jest medytacja, samo bycie tu, gdzie jestes -
nie ma innego „gdzies” - samo bycie tu, gdzie jestes, samo
zajmowanie, tylko tej przestrzeni, w której jestes…

Medytacja ze swiatlem jest jedna z najstarszych medytacji. We


wszystkich wiekach, we wszystkich krajach, we wszystkich religiach,
podkreslano ja z pewnego powodu - bo gdy medytujesz ze swiatlem,
cos wewnatrz ciebie, co dotad bylo pakiem, zaczyna rozwijac platki.
Sama medytacja ze swiatlem stwarza przestrzen dla tego otwarcia.
Niech wiec bedzie to twoja medytacja. Gdy tylko masz czas,
zamknij oczy - wizualizuj swiatlo. Zawsze, gdy widzisz swiatlo,
harmonizuj sie z nim. Nie ignoruj go. Czcij je. Moze to byc wschód
slonca, moze to byc tylko swieczka w pokoju - badz pelen modlitwy
wzgledem niego, a wiele zyskasz.
Wielkie jest blogoslawienstwo, gdy czlowiek harmonizuje sie ze
swiatlem.

Tratak - technika nieruchomego patrzenia


Gdy przez dluzszy czas - przez pare miesiecy, godzine dziennie -
patrzysz na plomien, trzecie oko zaczyna doskonale funkcjonowac.
Slowo tratak pochodzi od rdzenia, który oznacza lzy - musisz wiec
patrzec na plomien tak dlugo, az lzy zaczna plynac ci z oczu. Patrz bez
przerwy, nie mrugaj, a trzecie oko zacznie wibrowac.
Technika nieruchomego patrzenia tak naprawde nie dotyczy tego,
na co patrzysz - dotyczy samego patrzenia. Bo patrzac nieruchomym
wzrokiem i nie mrugajac powiekami, stajesz sie skupiony, a natura
umyslu jest bycie w ciaglym ruchu. Kiedy patrzysz naprawde
nieruchomym wzrokiem, bez zadnego ruchu, umysl musi znalezc sie w
klopotach.
Natura umyslu jest przemieszczanie sie z przedmiotu na przedmiot,
ciagly ruch. Gdy patrzysz nieruchomo w ciemnosc albo swiatlo albo cos
innego, jesli patrzysz naprawde nieruchomo, ruch umyslu ustaje.
Gdyby umysl ciagle sie poruszal, nie byloby nieruchomego spojrzenia,
nie zauwazalbys przedmiotu, na który patrzysz. Gdy umysl powedruje
gdzies indziej, zapomnisz, nie zdolasz sobie przypomniec na co
patrzyles. Ten przedmiot fizycznie bedzie, ale nie bedzie go dla ciebie,
gdyz ciebie nie ma - wszedles w mysli.
Patrzenie bez ruchu - tratak - oznacza nie pozwalanie na ruch
wlasnej swiadomosci. A gdy nie pozwalasz umyslowi na ruch, na
poczatku walczy on, usilnie walczy, ale gdy bedziesz dalej praktykowal
nieruchome spojrzenie, stopniowo umysl przegrywa te walke. Na
chwile zatrzymuje sie. A gdy umysl zatrzymuje sie, nie ma umyslu, bo
umysl moze istniec tylko w ruchu, myslenie moze istniec tylko w ruchu.
Gdy nie ma ruchu, myslenie znika, nie mozesz myslec, gdyz myslenie
oznacza ruch - poruszanie sie od mysli do mysli. Jest to proces.
Gdy patrzysz nieruchomo na jeden przedmiot, w pelni swiadomy i
uwazny... bo mozna patrzec nieruchomo martwymi oczami, i wtedy
mozesz myslec - tylko oczy, martwe oczy nie patrza. Oczami martwego
czlowieka mozesz patrzec, ale twój umysl bedzie wedrowal. Nic to nie
pomoze. Patrzenie nieruchomym wzrokiem oznacza nie tylko oczy, ale i
totalnosc umyslu skupiona poprzez oczy.
Obojetne wiec jaki to przedmiot - zalezy - jesli chcesz swiatlo,
dobrze, jesli chcesz ciemnosc, dobrze. Obojetne jaki to przedmiot, tak
naprawde nie jest to istotne - chodzi o calkowite zatrzymanie umyslu w
tym nieruchomym spojrzeniu, skupienie go, tak, by ustaly wewnetrzne
ruchy, wiercenie sie, by ustalo wewnetrzne chwianie. Tylko patrzysz,
nic nie robisz. Takie glebokie patrzenie calkowicie cie zmieni. Stanie sie
medytacja.

Patrzenie w lustro
Zamknij drzwi pokoju i postaw przed soba duze lustro. Pokój musi
byc zaciemniony. A potem zapal swieczke przy lustrze, tak ustawiona,
zeby nie bylo jej w nim widac. W lustrze widac tylko twoja twarz, nie
plomien. Potem patrz nieruchomym wzrokiem we wlasne oczy w
lustrze. Nie mrugaj powiekami, jest to eksperyment na czterdziesci
minut, a po dwóch, trzech dniach bedziesz mógl patrzec bez mrugania.
Nawet jesli pojawia sie lzy, niech plyna, ale wytrwaj i nie mrugaj i
ciagle patrz nieruchomo we wlasne oczy. Nie zmieniaj spojrzenia. Stale
patrz nieruchomo w oczy, wlasne oczy, a po dwóch, trzech dniach
staniesz sie swiadomy bardzo dziwnego zjawiska. Twoja twarz zacznie
przybierac nowe ksztalty. Moze nawet cie to przestraszy. Twarz w
lustrze zacznie sie zmieniac. Czasem bedzie to calkiem inna twarz,
której nigdy dotad nie znales.
Ale tak naprawde wszystko to sa twoje twarze. Teraz umysl
podswiadomy zaczyna eksplodowac. Te twarze, maski, sa twoje.
Czasami moze sie nawet pojawic twarz, która pochodzi z któregos
poprzedniego zycia. Po tygodniu nieruchomego patrzenia, czterdziesci
minut dziennie, twoja twarz zacznie plynac, bedzie przypominac film.
Stale bedzie przychodzilo i odchodzilo wiele twarzy. Po trzech
tygodniach nie bedziesz pamietac, która twarz jest twoja. Nie bedziesz
pamietac swojej wlasnej twarzy, gdyz widziales tyle twarzy
przychodzacych i odchodzacych.
jezeli bedziesz to robic dluzej, pewnego dnia, po trzech tygodniach,
nastepuje to najdziwniejsze - nagle w lustrze nie ma twarzy. Lustro jest
puste, patrzysz w pustke. W ogóle nie ma tam twarzy. To jest ta chwila
- zamknij oczy i wyjdz na spotkanie temu, co nieswiadome.
Bedziesz nagi - calkowicie nagi, taki jaki jestes. Wszystkie uludy
odpadna.

Patrz nieruchomo na istnienie Buddy


Postaw w swoim pokoju statuetke Buddy i gdy tylko masz czas, po
prostu patrz na te statuetke.
Posag Buddy nie zostal stworzony tylko jako wizerunek, zostal
stworzony jako przedmiot sluzacy do medytacji. Nie przedstawia
prawdziwego Buddy - on tak nie wygladal. Jest to metafora. Nie
przedstawia fizycznych ksztaltów Buddy, ale jego wewnetrzny wdziek.
Nie mial on dokladnie takich samych ksztaltów fizycznych - takiej
samej twarzy, takiego samego nosa i oczu - w ogóle nie o to chodzi.
Nie jest to realistyczne - jest surrealistyczne. Mówi cos o realistycznosci
poza tak zwana rzeczywistoscia, jest wiec to yantra. Przez samo
patrzenie na niego mozna zapasc w medytacje. Dlatego powstaly
tysiace posagów buddyjskich - zaden czlowiek nie ma tylu posagów, co
Budda. Sa swiatynie, które - w jednej swiatyni - maja dziesiec tysiecy
posagów Buddy, po to wlasnie, aby stworzyc atmosfere bycia w
medytacji. Gdzie spojrzysz, widzisz Budde, wszedzie wokolo, ksztalty
Buddy, istnienie Buddy, ta cisza, ten wdziek, te przymkniete oczy, ta
nieruchoma poza, ta równowaga, ta symetria. Te posagi Buddy sa
muzyka w marmurze, kazaniami w kamieniach.

Shiva Netra
Ta medytacja trzeciego oka sklada sie z dwóch czesci powtarzanych
trzykrotnie - lacznie jest szesc czesci po 10 minut kazda.
Czesc pierwsza - 10 minut
Siedz idealnie nieruchomo, lagodnie skupiony wzrokiem patrz na
blekitne swiatlo.
Czesc druga - 10 minut
Zamknij oczy i powoli i lagodnie kolysz sie z boku na bok.

Wpusc do srodka gwiazde


Wchodz w coraz wieksza harmonie z gwiazdami. Zawsze gdy noca
sa gwiazdy, a noc jest przejrzysta, polóz sie na ziemi i patrz na
gwiazdy. Jesli poczujesz przyciaganie do którejs z gwiazd, skoncentruj
sie na niej. Koncentrujac sie na niej mysl o sobie jako o malym jeziorze
i o tym, ze gleboko w tobie odbija sie ta gwiazda. Patrz wiec na te
gwiazde na zewnatrz i ujrzyj ja odbita wewnatrz siebie. Stanie sie to
twoja medytacja i wyzwoli w tobie wielka radosc. Gdy zharmonizujesz
sie juz z nia, mozesz po prostu zamknac oczy i widziec te gwiazde,
swoja gwiazde - ale najpierw musisz ja odnalezc.
Na wschodzie jest takie podanie, ze kazdy czlowiek ma swoja
gwiazde. Nie jest tak, ze wszystkie gwiazdy sa dla wszystkich ludzi -
kazdy ma jakas jedna gwiazde. Piekne jest to podanie.
Wracajac do medytacji - mozesz znalezc jedna gwiazde, która
nalezy do ciebie, i do której ty nalezysz. Powstanie pewna bliskosc
miedzy toba i ta gwiazda, gdyz jestesmy zbudowani ze swiatla, jak
gwiazdy. Wibrujemy jako swiatlo, jak gwiazdy. Zawsze mozesz znalezc
jakas gwiazde, z która czujesz sie po prostu zharmonizowany, która ma
te sama dlugosc fali. To jest twoja gwiazda - medytuj z nia. Coraz
bardziej wpuszczaj ja do siebie. Patrz na nia, potem zamknij oczy i
zobacz ja wewnatrz. Otwórz oczy - patrz na nia. Zamknij oczy - zobacz
ja wewnatrz. Wkrótce stwierdzisz, ze jest ona w tobie. Wtedy zawsze,
gdy tylko zamkniesz oczy, znajdziesz ja tam.
A gdy zaczniesz czuc ja wewnatrz, poczuj ja tuz kolo pepka - piec
centymetrów ponizej pepka. Zlóz ja tam - skladaj ja tam i wkrótce
zaczniesz czuc powstajace wewnatrz wielkie swiatlo, jakby gwiazda
naprawde wybuchla, i nie tylko ty to poczujesz, inni ludzie tez zaczna
to czuc - ze twoje cialo zaczal otaczac pewien rodzaj swiatla, twoja
twarz nim sie stala. Tylko patrz przez kilka nocy, a zdolasz odnalezc
swoja gwiazde.

Medytacja lunatyka
Gdy nastepnym razem bedzie zblizac sie pelnia, zacznij robic to trzy
dni wczesniej. Wyjdz na otwarta przestrzen, spogladaj na ksiezyc i
zacznij sie kolysac. Czuj sie tak, jakbys wszystko oddal ksiezycowi -
stan sie opetany. Patrz na ksiezyc, odprez sie i powiedz mu, ze jestes, i
popros, zeby ksiezyc uczynil cokolwiek zechce. Potem, cokolwiek
bedzie sie dzialo, pozwól na to.
jezeli masz ochote kolysac sie, kolysz sie, a jezeli masz ochote
tanczyc lub spiewac, rób to. Ale wszystko ma dziac sie tak, jakbys byl
opetany - nie ty to robisz - to sie samo dzieje, jestes tylko
instrumentem, na którym grana jest melodia.
Rób to na trzy dni przed pelnia, a gdy ksiezyc bedzie stawal sie
coraz pelniejszy, zaczniesz odczuwac coraz wiecej energii. Bedziesz
czul sie coraz bardziej opetany. W czasie pelni bedziesz zupelnie
szalony. Ledwie po godzinie tanczenia i szalenstwa bedziesz czul sie
tak odprezony, jak nigdy dotad.

Zasnij jako wszechswiat


Siedzac w ciszy, medytuj, ze nie masz granic, ze granice
wszechswiata sa twymi granicami. Czuj, jak sie powiekszasz, wszystko
zawrzyj w tym odczuciu - w tobie slonce wschodzi, w tobie gwiazdy
wedruja, drzewa rosna i swiaty pojawiaja sie i znikaja - i czuj ogromna
blogosc w tym stanie poszerzonej swiadomosci, i stanie sie to twoja
medytacja. Zawsze wiec, gdy masz czas i nic nie robisz, po prostu
usiadz w ciszy i poczuj, ze jestes powiekszony. Porzuc granice.
Wyskocz poza granice. Na poczatku przez kilka dni wygladac to bedzie
szalenie, poniewaz za bardzo przyzwyczailismy sie do granic. W
rzeczywistosci granic nie ma. To ograniczenie jest ograniczeniem
umyslu. Poniewaz wierzymy, ze tak jest - tak jest.
Odczuwaj to oceaniczne poszerzenie tak czesto, jak to mozliwe, a
wkrótce zaczniesz sie z nim harmonizowac. Potem tylko lekki ruch i juz
jest. Co wieczór gdy kladziesz sie spac, zasypiaj z ta poszerzona
swiadomoscia. Zasypiaj tak, jakby gwiazdy poruszaly sie w tobie,
swiaty powstawaly i znikaly w tobie. Zasypiaj jako wszechswiat.
Rankiem, w pierwszej chwili, kiedy jestes swiadomy, ze sen juz
odszedl, znowu przypomnij sobie to poszerzenie i wyjdz z lózka jako
wszechswiat. A takze w ciagu dnia, tak czesto, jak to tylko mozliwe,
przypominaj to sobie.
Fantazja - wszystko jest nierealne
Czasem próbuj tego w kinie. To dobra medytacja. Po prostu spróbuj
pamietac, ze to, co sie dzieje, jest nierealne, ze jest to nierealne... stale
pamietaj, ze to jest nierealne i ze ekran jest pusty, i bedziesz
zaskoczony - na kilka sekund pamietasz, potem znowu zapominasz,
znów staje sie to rzeczywistoscia. Zawsze gdy zapominasz sie, sen
staje sie rzeczywistoscia. Zawsze gdy przypomnisz sobie siebie - ja
jestem rzeczywisty - potrzasnij soba, ekran staje sie nierzeczywisty i
wszystko, co sie dzieje, staje sie nierzeczywiste.

Medytacja w medytacji
Noca zgas swiatla, usiadz w lózku i zamknij oczy. Wyobraz sobie, ze
jestes w lesie... wielkie, zielone drzewa, dzikie. Wyobraz sobie, ze tam
stoisz, potem zaczynasz isc. Niech to dzieje sie samo, niczego nie
wymuszaj. Nie mów „chcialbym podejsc do drzewa” - nie, po prostu
pozwól sobie na ruch. Gdy bedziesz szedl lasem, po pieciu, siedmiu
minutach dojdziesz do jaskini.

Medytacja jest twoja wewnetrzna natura - jest toba. Jest twoim


istnieniem. Nie ma nic wspólnego z twoimi dzialaniami. Nie mozesz jej
miec, nie mozesz jej nie miec, nie mozesz jej posiadac, nie jest ona
rzecza - jest toba, jest twoim istnieniem.

Wszystko czuj w szczególach - ziemie pod nogami, dotknij dlonmi


kamiennych scian jaskini, odczuj fakture powierzchni, chlód. Przy
jaskini jest wodospad... Znajdz go. Maly wodospad... i dzwiek
spadajacej wody. Sluchaj go, i ciszy lasu, i ptaków. Pozwól sobie na
cale doznanie. Potem siadz w jaskini i zacznij medytowac. Jest to
medytacja w medytacji. Czy widziales chinskie pudelka? Pudelko w
pudelku w pudelku...

Badz zwierzeciem!
Wieczorem zacznij taka oto medytacje. Poczuj, ze w ogóle nie jestes
czlowiekiem. Wybierz dowolne zwierze, jakie tylko chcesz. Jesli chcesz
kota - dobrze, jesli chcesz psa - dobrze... albo tygrysa; samca, samice,
cokolwiek chcesz. Po prostu wybierz, ale potem juz nie zmieniaj. Stan
sie tym zwierzeciem. Chodz po pokoju na czworaka i stan sie tym
zwierzeciem.
Przez pietnascie minut baw sie ta fantazja jak tylko zdolasz, jesli
jestes psem, szczekaj, i rób to, co psy robia - i rób to naprawde! I nie
kontroluj, bo pies nie moze kontrolowac tego, co robi. Pies oznacza
absolutna wolnosc, cokolwiek wiec dzieje sie w tej chwili, rób to. W tej
chwili nie wlaczaj ludzkiego czynnika kontrolowania. Badz uparcie
psem. Przez pietnascie minut wedruj po pokoju... szczekaj, skacz.
To pomoze. Potrzebujesz nieco wiecej zwierzecej energii. Jestes
zbyt wyszukany, zbyt cywilizowany, i to cie okalecza. Zbyt wiele
cywilizacji jest czyms paralizujacym, jest to dobre w malej dawce, ale
gdy jest tego zbyt wiele, jest niebezpieczne. Trzeba zawsze móc stac
sie zwierzeciem. Twoje zwierze musi zostac uwolnione, jesli zdolasz
nauczyc sie byc nieco dziki, znikna wszystkie twoje problemy. Zacznij
od dzis - i baw sie tym.

Badz tak negatywny jak tylko zdolasz


Próbuj tej metody co wieczór przez 60 minut. Na 40 minut stan sie
tylko negatywny - tak negatywny, jak tylko zdolasz. Zamknij drzwi,
rozlóz poduszki w calym pokoju. Wylacz telefon i powiedz wszystkim,
aby ci nie przeszkadzano przez najblizsza godzine. Na drzwiach powies
kartke z napisem, ze przez godzine masz byc pozostawiony calkowicie
w totalnej samotnosci. Wszystko uczyn mozliwie najbardziej
przycmionym. Wlacz jakas przygnebiajaca muzyke, i poczuj, ze
umierasz. Usiadz i odczuwaj te negatywnosc. Jako mantre powtarzaj
slowo „nie”.
Wyobraz sobie sceny z przeszlosci - gdy byles bardzo przygnebiony
i zmartwialy, i chciales popelnic samobójstwo, i nie bylo checi zycia - i
przejaskraw to. Stwórz cala ta sytuacje wokolo siebie. Twój umysl
bedzie cie rozpraszal. Powie: „Co ty robisz? Noc jest taka piekna, i
ksiezyc jest w pelni!” Nie sluchaj umyslu. Powiedz mu, ze moze
wlaczyc sie pózniej, ale ten czas przeznaczasz calkowicie na
negatywnosc. Badz religijnie negatywny. Placz, lkaj, krzycz, wrzeszcz,
klnij, rób wszystko, na co masz ochote, ale jedno pamietaj - nie stan sie
szczesliwy, nie dopusc zadnego szczescia, jesli sie na tym zlapiesz,
natychmiast daj sobie klapsa! Przywróc siebie do negatywnosci i
zacznij bic poduszki, walczyc z nimi, skakac. Badz paskudny! I
stwierdzisz, ze bardzo, bardzo trudno jest byc negatywnym przez tych
czterdziesci minut. Jest to jedno z podstawowych praw umyslu -
cokolwiek robisz swiadomie, nie mozesz tego robic. Ale zrób to - a gdy
robisz to swiadomie, poczujesz pewne oddzielenie. Robisz to, ale
jednak jestes swiadkiem - nie zatracasz sie w tym. Powstaje pewien
dystans, i ten dystans jest ogromnie piekny. Ale ja nie mówie zebys
stwarzal ten dystans. Jest on produktem ubocznym - nie musisz sie o
niego martwic.
Po czterdziestu minutach nagle wyskocz z negatywnosci. Odrzuc
poduszki, wlacz swiatlo, pusc jakas piekna muzyke, i przez dwadziescia
minut tancz. Mów tylko „Tak! Tak! Tak!” - niech to bedzie twoja
mantra. A potem wez solidny prysznic. Wykorzeni to cala negatywnosc
i da ci nowy przeblysk mówienia „tak”. A dotarcie do mówienia „tak”
jest samym sednem religii. Wycwiczono nas mówic „nie” - i tak cale
spoleczenstwo stalo sie brzydkie.
Zatem oczysci cie to calkowicie. Masz energie, ale wszedzie wokól
tej energii masz negatywne skaly, i one nie pozwalaja jej wydostac sie
na zewnatrz. Gdy te skaly zostana usuniete, bedziesz wspaniale plynal.
To juz jest, gotowe do wyjscia, ale najpierw musisz wejsc gleboko w
negatywnosc. Bez glebokiego wejscia w „nie” nikt nie moze dotrzec do
szczytu „tak”. Musisz zaczac mówic „nie” potem „tak” samo z tego
wyniknie.

„Tak, tak, tak”


Uczyn mantre ze slowa „tak”. Co noc, zanim pójdziesz spac,
powtarzaj „tak, tak” i zharmonizuj sie z nim - kolysz sie w jego rytm,
niech ogarnie ono cale twoje istnienie, od stóp do glowy. Niech cie
przeniknie. Powtarzaj „tak, tak, tak”. Niech przez dziesiec minut
wieczorem bedzie to twoja modlitwa, a potem idz spac. A wczesnym
rankiem znów przynajmniej na trzy minuty siadz w lózku. Pierwsza
rzecza, która masz robic, jest powtarzanie „tak” i wejscie w to
odczucie. W ciagu dnia, gdy tylko zaczniesz odczuwac negatywnosc,
natychmiast zatrzymaj sie na swej drodze. Jesli mozesz wypowiedziec
na glos „tak, tak” - dobrze. Jesli nie, przynajmniej w sobie mozesz
mówic „tak, tak”.

Krótkie, ostre drgniecie


Wylacz swiatlo i stan w ciemnosci. Potem zacznij drzec, poczawszy
od glowy, sama glowa. Baw sie tym drzeniem i poczuj jak je odczuwasz
wewnatrz. Potem zacznij trzasc górna czescia ciala - glowa, rekami,
tulowiem - nie trzas dolna czescia.
Gdy to poczujesz i bawisz sie tym, zacznij potrzasac dolna czescia.
Gdy to poczujesz i bedzie cie to bawilo, potrzasaj calym cialem. A wiec
trzy czesci - w pierwszej glowa, sama glowa, w drugiej tulów, w trzeciej
cale cialo.
Zacznij od glowy, gdyz na poczatku tam poczujesz to znacznie
latwiej - bo swiadomosc jest bardzo blisko i bycie swiadkiem jest
latwiejsze - i baw sie tym.
Gdy drzysz juz calym cialem, znajdz taka poze ciala, która zdaje sie
miec najwiecej wdzieku, w której czujesz, ze jestes bardzo, bardzo
piekny. Po trzech minutach przyjmij te poze... moze to byc dowolna
poza - rece uniesione, cialo pochylone w przód albo na bok, albo
jakkolwiek - i stan w niej nieruchomo na cztery minuty.
Jest to medytacja na dziesiec minut - jedna minuta trzesienia glowa,
dwie minuty trzesienia tulowiem, trzy minuty trzesienia calym cialem i
cztery minuty samego bezruchu, tak, jakbys stal sie posagiem.
Wejdz w odczucia wszystkich czterech czesci. Gdy drzysz, czuj
pobudzenie energii... potem cale cialo staje sie wirem energii,
cyklonem. Odczuj to - jakbys znajdowal sie w samym cyklonie. A potem
nagle zatrzymaj sie w bezruchu i badz posagiem - wtedy poczujesz
centrum. Zatem do centrum docierasz poprzez cyklon.

Zdejmij pancerz
Gdy wieczorem kladziesz sie spac, zdejmij ubranie, a zdejmujac je
wyobraz sobie, ze zdejmujesz nie tylko ubranie, zdejmujesz tez swój
pancerz. Zrób to naprawde. Zdejmij go i odetchnij gleboko - a potem
zasnij bez pancerza, gdy nic nie masz na ciele i nic cie nie ogranicza.

„Oh”
Przed polozeniem sie do lózka wylacz swiatla, usiadz w lózku,
zamknij oczy i gleboko wydychaj powietrze ustami wydajac dzwiek
„oh”. Brzuch zostaje wciagniety powietrze wychodzi na zewnatrz, a ty
twórz dzwiek „oh”. Pamietaj - nie mówie „aum” mówie tylko „oh”.
Stanie sie on „aum” automatycznie, nie musisz z niego robic „aum”.
Wtedy bedzie to falszywe. Stwarzaj tylko dzwiek „oh”.
Bedziesz odprezal sie coraz bardziej, a twój sen bedzie mial inne
wlasciwosci - zupelnie inne. A twój sen trzeba zmienic. Dopiero wtedy
mozesz stac sie bardziej czujny i uwazny. Zaczniemy wiec od
zmieniania snu.
Gdy wydychasz tylko ustami, stwarzajac dzwiek „oh” i czujesz, ze
dalszy wydech nie jest mozliwy, gdy oddech juz wyszedl, zatrzymaj sie
na chwile. Nie wdychaj, nie wydychaj. Stop! W tym zatrzymaniu jestes
boskoscia. W tym zatrzymaniu nic nie robisz, nawet nie oddychasz. W
tym zatrzymaniu jestes w oceanie. Czas nie istnieje, bo czas porusza
sie wraz z oddechem. Wyglada to tak, jakby razem z toba zatrzymala
sie cala egzystencja. W tym zatrzymaniu mozesz stac sie czujny
najglebszych zródel swego istnienia i energii. Wiec na jedna chwile -
stop.
Potem wez wdech przez nos. Ale nie czyn zadnych wysilków by
dokonac tego wdechu. Pamietaj - dokladaj wszelkich staran z
wydechem, ale nie rób zadnych wysilków dla dokonania wdechu. Po
prostu pozwól cialu wdychac. Tylko rozluznij swoje napiecia, i niech
cialo samo dokona wdechu. Ty niczego nie robisz.
Zycie samo oddycha, samo wedruje wlasna droga, jest rzeka - ty
niepotrzebnie je popychasz. Zobaczysz, ze cialo dokonuje wdechu.
Twój wysilek nie jest potrzebny twoje ego nie jest potrzebne, ty nie
jestes potrzebny. Po prostu stan sie obserwatorem. Po prostu zobacz
jak cialo dokonuje wdechu. Odczujesz gleboka cisze.
Gdy cialo dokona pelnego wdechu, znów na chwile zatrzymaj sie.
Znów obserwuj. Te dwie chwile sa totalnie rózne. Gdy calkowicie
wydychales i zatrzymales sie, to zatrzymanie przypomina smierc. Gdy
totalnie wdychales i zatrzymales sie, to zatrzymanie jest kulminacja
zycia. Pamietaj - wdech jest odpowiednikiem zycia, wydech jest
odpowiednikiem smierci.
Odczuj to! Poczuj obie te chwile. To dlatego mówie, bys dwakroc sie
zatrzymal - raz gdy dokonales wydechu, a potem znów, po wdechu -
bys mógl odczuc i zycie i smierc. Gdy juz poznasz, ze „to” jest zycie, a
„to” jest smierc, wykroczyles ponad jedno i drugie.
Swiadek nie jest ani zyciem ani smiercia. Swiadek nigdy sie nie
rodzi i nigdy nie umiera. Tylko cialo umiera - mechanizm. Ty stajesz sie
tym trzecim.
Rób te medytacje przez 20 minut, a potem polóz sie i zasnij.

Medytacja zycia i smierci


Wieczorem, nim pójdziesz spac, zrób te pietnastominutowa
medytacje, jest to medytacja smierci. Polóz sie i odprez cialo. Poczuj
jak umierasz i ze nie mozesz poruszyc ciala, gdyz jestes martwy.
Stwórz poczucie, ze znikasz z ciala. Rób to przez dziesiec, pietnascie
minut, a w ciagu tygodnia zaczniesz to odczuwac. Tak medytujac,
zasnij. Nie przerywaj tego. Niech ta medytacja zamieni sie w sen, a gdy
sen cie ogarnie, wejdz w niego.
Rano, w chwili, gdy poczujesz, ze jestes juz przebudzony - nie
otwieraj oczu - rób medytacje zycia. Poczuj, ze stajesz sie coraz
bardziej zywy, ze zycie powraca i cale cialo pelne jest zywotnosci i
energii. Zacznij sie poruszac, z zamknietymi oczami kolysz sie w lózku.
Po prostu poczuj jak zycie plynie w tobie. Poczuj, ze to cialo ma w sobie
wielka, plynaca energie - dokladne przeciwienstwo medytacji smierci.
Zatem medytacja smierci wieczorem, przed zasnieciem, i medytacja
zycia tuz przed wstaniem z lózka.
Przy medytacji zycia mozesz gleboko oddychac. Poczuj sie pelny
energii... zycie wchodzi razem z oddechem. Poczuj sie pelny i bardzo
szczesliwy, zywy. Potem, po pietnastu minutach, wstan.

Butelka ze smoczkiem
Co wieczór, przed snem, wez butelke, butelke z mlekiem dla dzieci,
wlóz smoczek do ust. Zwin sie w klebek, jak male dziecko, i zacznij
ssac piers. Cos w glebi ciebie zostanie bardzo zaspokojone.

W obliczu wlasnych leków


Osho dal kilka technik, które moga pomóc nam w przyjrzeniu sie
lekowi bez wzgledu na to, w jakiej postaci wyplynie on na powierzchnie
- i zaakceptowaniu go.

Wejdz w swój lek


Co wieczór przez czterdziesci minut przezywaj swój lek. Po prostu
usiadz w pokoju, wylacz swiatlo, i zacznij sie bac. Mysl o wszelkich
mozliwych strasznych rzeczach, duchach i demonach, o czymkolwiek,
co mozesz sobie wyobrazic. Stwórz je, wyobraz sobie, ze wszystkie zle
moce tancza wokól ciebie i próbuja cie pochwycic. Naprawde stan sie
poruszony swoja wlasna wyobraznia i wejdz w ekstremum wyobrazni -
zabijaja cie, usiluja cie zgwalcic, dusza cie. I nie jedna czy dwie
postacie - mnóstwo, z kazdej strony cos ci robia. Wejdz w ten lek
najglebiej jak to mozliwe i cokolwiek sie dzieje, przejdz przez to.
I drugie - w ciagu dnia, albo o dowolnej innej porze, gdy tylko
pojawia sie lek, akceptuj go. Nie odrzucaj go. Nie mysl, ze jest to cos
zlego, co musisz pokonac - jest to cos naturalnego. Gdy go
zaakceptujesz i wyrazisz go wieczorem, wszystko zacznie sie zmieniac.

Wszystkie medytacje które tu robisz to nic innego, jak tylko


starania sluzace przerwaniu twego snu.

Wejdz w swoja pustke


Dopilnuj, by co wieczór przed polozeniem sie do snu, zamknac oczy
i na 20 minut wejsc we wlasna pustke. Zaakceptuj ja, niech trwa.
Powstaje lek - niech i on trwa. Drzyj z leku, ale nie odrzucaj tej
przestrzeni, która sie rodzi. W ciagu dwóch, trzech tygodni poczujesz
jej piekno, poczujesz jej blogoslawienstwo. Gdy juz dotkniesz tego
blogoslawienstwa, lek sam z siebie zniknie. Nie walcz z nim. W ciagu
trzech tygodni, pewnego dnia, stwierdzisz powstanie takiego
blogoslawienstwa, takiego naplywu energii, takiej radosnej cechy
swojego istnienia, jakby noc sie skonczyla i slonce pojawilo sie na
horyzoncie.

Wejdz z powrotem do lona matki


Zanim pójdziesz spac, usiadz w lózku, usiadz w wygodnej pozycji i
zamknij oczy. Czuj jak cialo sie odpreza... Jesli cialo zacznie pochylac
sie do przodu, pozwól na to - moze pochylac sie do przodu. Moze
bedzie chcialo przyjac pozycje dziecka w lonie matki, jesli masz taka
chec, po prostu przyjmij pozycje dziecka w lonie matki, stan sie malym
dzieckiem w lonie matki.
Potem sluchaj swego oddychania, niczego innego. Po prostu tego
sluchaj - oddech wchodzi, oddech wychodzi, oddech wchodzi, oddech
wychodzi. Nie mówie, ze masz tak mówic - tylko odczuwaj jak on
wchodzi, a gdy wychodzi, odczuwaj jak wychodzi.
Po prostu to odczuwaj, a w tym odczuciu doznasz powstawania
ogromnej ciszy i jasnosci.
Jest to praktyka na dziesiec do dwudziestu minut - minimum
dziesiec, maksimum dwadziescia - potem polóz sie spac.

Tylko medytacja moze zneutralizowac twoje uwarunkowania.

Wypuszczanie z siebie glosów


Gdy twoja energia zostanie uwolniona w medytacji, znajdzie sobie
wiele róznych sposobów ekspresji. Zalezy to od talentów jakimi
dysponujesz, jesli jestes malarzem i medytacja uwolni energie,
bedziesz wiecej malowal bedziesz malowal jak szalony, zapomnisz o
wszystkim, o calym swiecie. Cala twoja energia zostanie wprowadzona
w malowanie. Jesli jestes tancerka, medytacja uczyni cie tancerka o
bardzo wielkiej glebi. Zalezy to od mozliwosci, talentu, indywidualnosci,
osobowosci. Dlatego nikt nie wie co sie stanie. Czasem nastepuja nagle
zmiany. Ktos, kto byl bardzo cichy, kto nigdy nie byl gadatliwy, nagle
staje sie gadatliwy. Moze bylo to tlumione, moze nigdy nie pozwalano
mu mówic. Gdy energia narasta i wyplywa, moze on zaczac mówic.
Co wieczór, przed snem, na czterdziesci minut siadz twarza do
sciany i zacznij mówic - mów glosno. Baw sie tym... badz w tym. Gdy
stwierdzisz, ze przemawiaja dwa glosy, mów jednym i drugim. Wspieraj
jeden, potem odpowiedz drugim i zobacz jak tworzysz piekny dialog.
Nie próbuj tym manipulowac - bo nie mówisz do kogos innego. Jesli
ma to byc zwariowane, niech takie bedzie. Nie próbuj niczego wycinac
czy cenzurowac, poniewaz wtedy caly sens zostaje zatracony. Rób to
co najmniej dziesiec dni. Wlóz w to cala swa energie.

Gibberish
Jest to bardzo katarktyczna technika, wyzwalajaca ekspresyjne
ruchy ciala. Nalezy ja odróznic od lagodnej Devavani opisanej dalej.
W samotnosci albo w grupie zamknij oczy i zacznij wypowiadac
slowa nie majace zadnego znaczenia - paplanina. Na pietnascie minut
wejdz totalnie w paplanine. Pozwól sobie wyrazic wszystko, co w tobie
potrzebuje byc wyrazone. Wyrzuc wszystko na zewnatrz. Umysl mysli -
zawsze - slowami. Paplanina pomaga przelamac ten wzorzec ciaglej
werbalizacji. Nie tlumiac mysli, mozesz je wyrzucic - w paplaninie.
Niech twoje cialo takze zachowuje sie ekspresyjnie.
Potem przez 15 minut lez na brzuchu i czuj zlaczenie z matka-
Ziemia. Przy kazdym wydechu odczuwaj, ze laczysz sie z podlozem pod
soba.

Modlitwa
Nie ma nikogo, kto by wysluchiwal twoich modlitw. Twoja modlitwa
jest po prostu monologiem - modlisz sie do pustego nieba. Nikt nie
wynagrodzi cie za twoje modlitwy - pamietaj o tym. jezeli naprawde
poznasz czym jest modlitwa, sama w sobie modlitwa staje sie nagroda.
Nie ma nikogo, kto by cie wynagrodzil - tej nagrody nie ma w
przyszlosci, w jakims zyciu po smierci.
Ale modlenie sie samo w sobie jest tak pieknym zjawiskiem, ze
kogo obchodzi przyszlosc i kogo obchodzi jakas nagroda? To chciwosc -
ta mysl o nagrodzie. Modlitwa sama w sobie jest takim swietowaniem,
przynosi taka wielka radosc i ekstaze, ze czlowiek modli sie dla samej
modlitwy. Czlowiek nie modli sie powodowany lekiem i czlowiek nie
modli sie powodowany chciwoscia. Czlowiek modli sie, poniewaz to go
cieszy. Nawet nie przejmuje sie tym, czy Bóg istnieje, czy nie.
Gdy cieszysz sie tancem, nie pytasz czy Bóg istnieje, czy nie. Gdy
cieszysz sie tancem, po prostu tanczysz - nie obchodzi cie czy ktos
patrzy na ten taniec z nieba, czy nie. Nie obchodzi cie czy gwiazdy i
slonce i ksiezyc maja cie wynagrodzic za twój taniec, czy nie. Taniec
sam w sobie jest wynagrodzeniem. Jesli kochasz spiewanie, spiewaj -
nie chodzi o to, czy ktos slucha, czy nie.
Tak samo jest z modlitwa, jest ona tancem, jest piesnia - jest
muzyka, jest miloscia. Cieszysz sie nia i na tym koniec. Modlitwa jest
srodkiem i modlitwa jest celem. Cel i srodek nie sa czyms odrebnym -
dopiero wtedy poznajesz co to jest modlitwa.
Mówiac „modlitwa”, mam na mysli otwarcie na Boga. Nie chodzi o
to, ze musisz cos mówic, nie chodzi o to, ze musisz o cos prosic - samo
otwarcie, takie, ze jesli On chce cos ci dac, jestes gotowy. Glebokie
wyczekiwanie, ale bez pragnienia - tego ci wlasnie potrzeba. Usilne
wyczekiwanie - jakby w kazdej chwili cos mialo sie stac. Porusza cie
mozliwosc dotkniecia tego nieznanego, ale nie masz zadnego
pragnienia. Nie mówisz, ze cos powinno sie stac albo, ze nie powinno
sie stac. Gdy zaczynasz zadac, modlitwa zostaje zepsuta.
Gdy nie zadasz, gdy po prostu pozostajesz w ciszy, ale otwarty,
gotowy isc dokadkolwiek, gotowy nawet umrzec, gdy po prostu jestes
w stanie przyjmowania, biernym, z radoscia witajacym stanie - wtedy
dzieje sie modlitwa.
Modlitwa nie jest czyms, co mozna robic - nie ma nic wspólnego z
dzialaniem. Nie jest to jakies dzialanie czy jakas aktywnosc - jest to
pewien stan umyslu.
Jesli chcesz mówic, mów, ale pamietaj - twoje mówienie nie wplynie
na egzystencje. Wplynie na ciebie, i to moze bedzie dobre, ale
modlitwa nie zmieni umyslu Boga. Moze zmienic ciebie, ale jezeli cie
nie zmienia, jest tylko wybiegiem. Mozesz modlic sie calymi latami, ale
jesli to cie nie zmienia, porzuc to, wyrzuc to, sa to smieci - nie nos tego
dalej ze soba.
Modlitwa nie zmieni Boga. A ty zawsze myslisz, ze jesli sie
pomodlisz, Bóg zmieni zdanie. Ze bedzie ci bardziej sprzyjal, skloni sie
bardziej na twoja strone. Nie ma nikogo, kto by cie sluchal. To rozlegle
niebo nie potrafi sluchac. To rozlegle niebo moze byc z toba tylko
wtedy, gdy ty jestes z nim - nie ma innej mozliwosci modlitwy.
Mówie takze, zeby modlic sie, ale modlenie sie powinno byc jedynie
zjawiskiem energetycznym - nie zjawiskiem typu wierny-Bóg, ale
zjawiskiem energetycznym.

Medytacja modlitwy
Najlepiej jest praktykowac te modlitwe wieczorem, w zaciemnionym
pokoju, i natychmiast potem polozyc sie spac. Mozna tez robic to rano,
ale potem trzeba przeznaczyc pietnascie minut na wypoczynek. Ten
wypoczynek jest konieczny, w przeciwnym razie bedziesz sie czul jak
pijany, otepialy.
To zlaczenie z energia jest modlitwa. To cie zmienia. A gdy ty sie
zmieniasz, zmienia sie cala egzystencja.
Wznies obie rece ku niebu, wnetrzem dloni zwrócone do góry,
glowe trzymaj wyprostowana i po prostu odczuwaj plynaca w sobie
egzystencje. Gdy energia bedzie splywac wzdluz ramion, poczujesz
delikatne drzenie - badz jak lisc na wietrze, drzyj. Pozwól na to, pomóz
temu. Potem niech cale cialo - wibruje ta energia, i pozwól, by dzialo
sie wszystko to, co sie dzieje.
Odczujesz nastepnie plyniecie do ziemi. Ziemia i niebo, na górze i
na dole, yin i yang, element meski i zenski - unosisz sie, wtapiasz sie,
calkowicie sie porzucasz. Nie ma cie. Stajesz sie jednoscia... stapiasz
sie w jednosc. Po dwóch, trzech minutach, albo wtedy, gdy poczujesz
sie calkowicie napelniony, pochyl sie ku ziemi i pocaluj ja. Stan sie
srodkiem, poprzez który boska energia laczy sie z energia ziemska.
Te dwa etapy nalezy powtórzyc jeszcze szesc razy, aby kazda
czakra mogla zostac odblokowana. Mozna robic to wieksza ilosc razy,
ale jezeli zrobisz mniej, mozesz poczuc sie niespokojny i nie bedziesz
mógl zasnac.
W tym stanie modlitwy wejdz w sen. Po prostu zasnij, a ta energia
bedzie z toba. Bedziesz z nia plynal, zasypial. Bardzo to pomoze,
poniewaz ta energia otaczac cie bedzie przez cala noc i dalej bedzie
dzialala. Rankiem poczujesz sie swiezszy niz kiedykolwiek dotad. Nowe
elan, nowe zycie zacznie cie przenikac, i przez caly dzien bedziesz czul
sie pelen nowej energii - nowego tetnienia, nowej piesni w twym sercu,
i nowego tanca w twym kroku.

Latihan
Stan w rozluznionej pozycji i czekaj na Boga, na Calosc, aby zaczely
w tobie dzialac. Potem w nastroju glebokiej modlitwy rób to, co tylko
chcesz robic - Twoja wola” - i po prostu odprez sie.
Przypomina to sytuacje powstawania pisma automatycznego.
Ludzie tylko trzymaja pióro w dloni i czekaja. Nagle jakas energia
zawlada ich reka i dlon zaczyna sie poruszac. Sa zaskoczeni - ich
wlasna dlon porusza sie, a to nie oni nia poruszaja! Czekaj wlasnie w
taki sposób, a po trzech, czterech minutach nagle stwierdzisz, ze do
ciala dochodzi kilka drzen, i energia w ciebie wstepuje. Nie przestrasz
sie - bo to jest bardzo pelne leku. Ty tego nie robisz. W istocie rzeczy
jestes jedynie swiadkiem - to dzieje sie samo.

Tylko medytacja moze zabic umysl - nic innego.

Wejdz w to. Cialo zacznie przybierac wiele pozycji - poruszac sie,


tanczyc, kolysac sie, drzec, trzasc sie - wiele rzeczy bedzie sie dzialo.
Pozwalaj na to, nie tylko pozwalaj, ale i wspóldzialaj. Wtedy dojdziesz
dokladnie do tego, co nazywamy sahaj yoga.
Latihan nie jest niczym nowym. To slowo jest nowe. Subud nie jest
niczym nowym, jest to jedynie nowa odmiana sahaj yogi - jogi
spontanicznej. Wszystko pozostawiasz temu, co boskie, bo umysl jest
sprytny. Wkrótce zobaczysz róznice, gdyz ty bedziesz tylko
obserwatorem. Bedziesz zaskoczony, poniewaz twoja dlon bedzie sie
poruszala, a ty jej w ogóle nie bedziesz poruszal. Po kilku dniach
odprezania sie w tym, nawet gdy bedziesz chcial przestac, nagle nie
bedziesz w stanie tego dokonac - stwierdzisz, ze jestes opetany.
Dlatego trzeba na poczatku modlic sie mówiac: „Przez dwadziescia
minut zawladnij moim istnieniem i rób wszystko, co chcesz robic - badz
wola Twoja, przyjdz królestwo Twoje”. Niech bedzie takie nastawienie,
a ty po prostu odprez sie. Bóg zacznie w tobie tanczyc i bedzie
przybieral wiele róznych pozycji. Potrzeby ciala zostana zaspokojone,
ale nie tylko to - cos wyzszego niz cialo, wiekszego niz cialo, jakies
glebokie potrzeby swiadomosci, zostana zaspokojone.

Medytacja Gourishankar
Technika ta sklada sie z czterech czesci trwajacych po 15 minut
kazda. Pierwsze dwie czesci przygotowuja medytujacego do
spontanicznego latihanu czesci trzeciej. Osho stwierdzil, ze gdy w
pierwszej czesci oddycha sie prawidlowo, dwutlenek wegla powstaly
we krwi sprawi, ze poczujesz sie, jakbys wzlecial na wysokosc
Gourishankar (Mount Everest).
Czesc pierwsza - 15 minut
Usiadz z zamknietymi oczami. Nabierz powietrze gleboko nosem,
napelnij pluca. Wstrzymaj oddech na tak dlugo, jak tylko zdolasz,
potem lagodnie wykonaj wydech ustami i zatrzymaj pluca puste tak
dlugo, jak tylko zdolasz. Oddychaj tak przez cala pierwsza czesc.
Czesc druga - 15 minut
Powróc do normalnego oddychania i lagodnie patrz nieruchomym
wzrokiem na plomien swiecy lub migocace blekitne swiatlo. Cialo
pozostaje nieruchome.
Czesc trzecia - 15 minut
Wstan i z zamknietymi oczami pozwól cialu na rozluznienie i
otwarcie. Poczujesz, ze subtelne energie poruszaja cialem poza twa
zwykla kontrola. Pozwól, by latihan dzial sie sam. To nie (y wykonujesz
te ruchy - niech ruchy dzieja sie same z siebie, lagodnie i z wdziekiem.
Czesc czwarta - 15 minut
Polóz sie z zamknietymi oczami, wyciszony i nieruchomy.
Pierwsze trzy czesci powinny byc wykonywane przy
akompaniamencie równego, miarowego rytmu, najlepiej polaczonego z
kojaca muzyka w tle. Ten rytm powinien byc, o ile to mozliwe, siedem
razy czestszy od bicia serca. Jesli to mozliwe, nalezy tez podlaczyc
migajace w takim samym rytmie swiatlo.

Medytacja Devavani
Devavani - to Boski Glos przemawiajacy przez medytujacego, który
staje sie pustym naczyniem, kanalem. Medytacja ta jest latihanem
jezyka. Odpreza umysl swiadomy tak gleboko, ze gdy jest wykonywana
jako ostatnia czynnosc wieczorem, z pewnoscia zakonczy sie glebokim
snem. Obejmuje cztery czesci po 15 minut kazda. Caly czas miej oczy
zamkniete.
Czesc pierwsza - 15 minut
Usiadz w ciszy, najlepiej w tle lagodnej muzyki.

Noca - dokladnie odwrotnie jak o poranku - badz zupelnie


nieswiadomy; niczym sie nie przejmuj. Noc nadeszla, slonce zaszlo,
teraz wszystko wkracza w nieswiadomosc. Wejdz w nieswiadmosc.

Czesc druga - 15 minut


Zacznij tworzyc dzwieki nie majace zadnego sensu, na przyklad
„la... la... la” i rób to tak dlugo, az zaczna pojawiac sie takie dzwieki,
których nie znasz. Dzwieki te powinny przyjsc z tej nieznajomej czesci
mózgu, która byla uzywana gdy byles dzieckiem, zanim nauczyles sie
slów. Pozwól na lagodna, konwersacyjna intonacje - nie placz, ani nie
krzycz, nie smiej sie, ani nie wrzeszcz.
Czesc trzecia - 15 minut
Wstan i mów dalej, pozwalajac cialu na lagodne poruszanie sie w
harmonii z dzwiekami. Gdy cialo jest odprezone, subtelne energie
wywolaja latihan poza twoja kontrola.
Czesc czwarta - 15 minut
Polóz sie, badz wyciszony i nieruchomy.
Jedynym, co nalezy pamietac, jest to, ze te dzwieki czy slowa nie
moga nalezec do zadnego znanego ci jezyka, jesli znasz angielski,
niemiecki i wloski, nie powinny pochodzic z wloskiego, niemieckiego
czy angielskiego. Moze to byc kazdy inny jezyk, którego nie znasz -
tybetanski, chinski, japonski! A jesli znasz japonski, nie wolno go
uzywac - wtedy wloski jest doskonaly! Mów kazdym jezykiem, którego
nie znasz. Tylko pierwszego dnia przez kilka chwil bedziesz mial klopot,
bo jak masz mówic jezykiem, którego nie znasz? Mozna tak mówic, a
gdy to sie zacznie, przyjda slowa, slowa bez zadnego sensu, które maja
tylko odsunac swiadomosc i pozwolic nieswiadomosci na mówienie.
Gdy przemawia nieswiadomosc, nieswiadomosc nie zna zadnego
jezyka, jest to bardzo, bardzo stara metoda. Pochodzi ze Starego
Testamentu. W tamtych czasach nazywano ja glosolalia. Niektóre
koscioly w Ameryce nadal ja wykorzystuja. Nazywaja to „mówieniem
jezykami”. A jest to wspaniala metoda, jedna z najglebszych i
najbardziej przenikajacych do nieswiadomosci.
Nie czyn tego goraczkowym, niech bedzie to gleboka, gleboka
energia dajaca dobre samopoczucie, odzywienie, lekkosc. Ciesz sie,
kolysz sie, jesli chcesz tanczyc - tancz. Ale wszystko musi byc z wielkim
wdziekiem - o tym musisz pamietac. Nie moze stac sie katarktyczne.

Milosc
Medytacja to zapadniecie sie w serce, a gdy zapadasz sie w serce,
powstaje milosc. Milosc zawsze przychodzi po medytacji, i odwrotna
sytuacja tez jest prawdziwa, jesli zakochasz sie, przyjdzie medytacja.
Istnieja one razem. Sa jedna forma energii, nie dwiema. Medytuj, a
staniesz sie wielkim kochankiem, wokól ciebie plynac bedzie wielka
milosc, bedziesz tryskal nadmiarem milosci - albo zacznij od
zakochania sie, a znajdziesz te ceche swiadomosci, nazywana
medytacja, w której znikaja mysli, w której myslenie nie przycmiewa
juz twojego istnienia, w której nie ma juz tej mgly snu, która cie otacza.
Nadszedl ranek, jestes przebudzony, stales sie budda.

Iluzoryczna milosc zniknie...


Kiedy wyruszasz na wewnetrzna pielgrzymke, energie zwracaja sie
do wewnatrz - te same energie, które poruszaly sie na zewnatrz - i
nagle stwierdzasz, ze jestes samotny jak wyspa. Powstaje problem, bo
tak naprawde nie interesuje cie bycie z kimkolwiek w jakiejkolwiek
relacji. Bardziej interesuje cie bycie soba, a wszelkie relacje z ludzmi
wygladaja jak uzaleznienie, zwiazanie. Ale jest to faza przejsciowa - nie
czyn z niej trwalego nastawienia. Wczesniej czy pózniej, gdy znowu
bedziesz wewnetrznie ustabilizowany, bedziesz mial nadmiar energii i
znowu bedziesz chcial wejsc w jakas relacje z innym czlowiekiem.
Dlatego, gdy umysl po raz pierwszy staje sie medytujacy, milosc
przypomina niewole, i w pewnej mierze jest to prawda, bo umysl, który
nie jest medytujacy, nie moze byc prawdziwie w milosci. Ta milosc jest
falszywa, iluzoryczna - bardziej przypomina zadurzenie, mniej jest
miloscia. Ale dopóki nie nastapi ta rzeczywista milosc, nie masz nic, z
czym móglbys to porównac. Dlatego, gdy zaczyna sie medytacja,
milosc iluzoryczna stopniowo, stopniowo rozplywa sie, znikal. Nie
zniechecaj sie - to po pierwsze. A po drugie - nie czyn z tego jakiegos
trwalego nastawienia. Takie sa te dwie mozliwosci.

Sa dwie drogi odkrywania. Jedna jest medytacja - bez innego


czlowieka poszukujesz glebi. Druga jest milosc - razem z innym
czlowiekiem poszukujesz glebi.

Jesli sie zniechecisz, bo twoje zycie w milosci znika, a ty kurczowo


sie go trzymasz, stanie sie to przeszkoda w wewnetrznej podrózy.
Zaakceptuj to - ze teraz ta energia poszukuje nowej sciezki i przez pare
dni nie bedzie jej dla ruchu na zewnatrz, dla aktywnosci.
Jesli ktos jest czlowiekiem twórczym i medytuje, wszelka twórcza
aktywnosc zniknie na jakis czas. Jesli jestes malarzem, nagle
stwierdzisz, ze cie w tym nie ma. Mozesz dalej malowac, ale stopniowo
bedziesz tracil energie i entuzjazm, jesli jestes poeta, poezja ustanie.
Jesli jestes czlowiekiem, który byl zakochany, ta energia ot, zniknie.
Gdy spróbujesz zmusic sie do wejscia w relacje z innym czlowiekiem,
byc swoja dawna postacia, to zmuszanie bedzie czyms bardzo, bardzo
groznym. Wtedy robisz cos sprzecznego - z jednej strony próbujesz
wejsc do wewnatrz, a z drugiej próbujesz wyjsc na zewnatrz.
Przypomina to sytuacje, gdy jedziesz samochodem, naciskasz pedal
przyspieszania i równoczesnie naciskasz hamulec. Moze to
spowodowac katastrofe, bo robisz dwie sprzeczne ze soba rzeczy na
raz.
Medytacja jest przeciwna tylko falszywej milosci. Falszywa milosc
zniknie, a jest to podstawowy warunek zaistnienia milosci prawdziwej.
Falszywa milosc musi odejsc, falszywa milosc musi calkowicie cie
opuscic - dopiero wtedy milosc prawdziwa moze do ciebie dotrzec.
Po drugie - to tez jest wielkie zagrozenie - mozesz z tego uczynic
styl zycia. Wielu ludziom to sie zdarzylo. Sa oni w klasztorach - starzy
mnisi, ortodoksyjni, religijni ludzie, którzy z nie bycia w pelnej milosci
relacji z innym czlowiekiem uczynili styl zycia. Mysla, ze milosc jest
przeciwna medytacji, a medytacja jest przeciwna milosci - to nie jest
prawda. Medytacja jest przeciwna falszywej milosci, ale jest w totalnej
zgodzie z miloscia prawdziwa.

Dla ludzi, którzy nigdy nie kochali, medytacja jest bardzo, bardzo
trudna.

Gdy bedziesz ustabilizowany, gdy dalej do wnetrza nie mozesz


wejsc, gdy juz dotarles do rdzenia swojego istnienia, do samego dna,
wtedy jestes scentrowany. Nagle masz energie, ale teraz nie ma dokad
isc. Zewnetrzna podróz zakonczyla sie wtedy, gdy zaczales
medytowac, a teraz i wewnetrzna podróz jest skonczona. Jestes
ugruntowany, dotarles do domu pelny energii, niczym wielki zbiornik -
co teraz zrobisz?
Ta energia zacznie sie przelewac. Jest to ruch totalnie innego
rodzaju, jego jakosc jest inna, gdyz nie ma w nim motywacji. Przedtem
kierowales sie ku innym ludziom powodowany jakas motywacja - teraz
nie ma zadnej motywacji. Bedziesz kierowal sie ku innym ludziom
dlatego tylko, ze masz tyle tego, czym mozesz sie podzielic.
Przedtem zachowywales sie jak zebrak, teraz zachowujesz sie jak
król. Nie szukasz przyjazni u kogos - masz ja. Teraz tego szczescia jest
zbyt wiele. Chmura jest tak pelna, ze chce opasc deszczem. Kwiat jest
tak pelny, ze chce jako aromat unosic sie z wiatrem i wedrowac po
same krance swiata. Jest to dzielenie sie. Powstala relacja nowego
rodzaju. Nazywanie jej relacja nie jest wlasciwe, poniewaz nie jest to
juz relacja - jest to raczej stan istnienia. Nie kochasz - jestes miloscia.

Emanuj miloscia
Praktykuj milosc. Siedzac w samotnosci w swoim pokoju, badz pelen
milosci. Emanuj miloscia. Caly pokój napelnij energia swojej milosci.
Odczuwaj wibrowanie nowa czestotliwoscia, odczuwaj kolysanie, jakbys
znajdowal sie w oceanie milosci. Stwórz wokól siebie wibracje energii
milosci, i natychmiast zaczniesz odczuwac, ze cos sie dzieje - zmienia
sie cos w twojej aurze, zmienia sie cos wokól twojego ciala. Wokól
twojego ciala powstaje pewne cieplo... cieplo niczym gleboki orgazm.
Stajesz sie bardziej ozywiony. Znika cos jak sen. Powstaje cos w
rodzaju uwaznosci. Kolysz sie razem z tym oceanem. Tancz, spiewaj, i
niech caly pokój napelni sie miloscia.

Gdy zdarza sie medytacja, milosc musi nastapic. Jesli nie nastepuje
milosc, pokazuje to po prostu tyle, ze medytacja jeszcze sie nie
zdarzyla.

Na poczatku wydaje sie to bardzo dziwaczne. Gdy po raz pierwszy


zdolasz napelnic pokój energia milosci, swoja wlasna energia, która
odbijajac sie od scian opada na ciebie i czyni cie tak bardzo
szczesliwym, zaczynasz czuc: „Czy ja sam siebie hipnotyzuje? Czy
ulegam zludzeniom? Co sie dzieje?” - gdyz zawsze myslales, ze milosc
przychodzi od kogos innego. Matka jest potrzebna, zeby cie kochac,
ojciec, brat, maz, zona, dziecko - ale ktos inny.
Milosc, która jest uzalezniona od kogos innego, jest uboga miloscia.
Milosc, która powstaje w tobie, milosc, która tworzysz ze swojego
wlasnego istnienia, jest rzeczywista energia. Wtedy idz dokadkolwiek,
otoczony tym oceanem, a stwierdzisz, ze kazdy, kto zbliza sie do
ciebie, nagle znajduje sie w innej energii.
Ludzie patrzec beda na ciebie szerzej otwartymi oczami. Bedziesz
ich mijal, a oni stwierdza, ze minal ich wietrzyk jakiejs nieznanej
energii - poczuja sie swiezej. Chwyc kogos za dlon, a cale jego cialo
zacznie wibrowac. Zbliz sie tylko do kogos, a ten czlowiek zacznie czuc
sie bardzo szczesliwy w ogóle bez zadnego powodu. Mozesz to
obserwowac. Wtedy stajesz sie gotowy do dzielenia sie. Wtedy znajdz
kochanka, lub kochanke, wtedy znajdz dla siebie wlasciwego odbiorce.
Osho dal taka oto medytacje parom, które czuja, ze ugrzezly w
swoim zwiazku - osobom, których energie nalezy uwolnic i zlaczyc w
jednosc:
Usiadzcie wieczorem twarzami do siebie, i trzymajcie sie za rece,
skrzyzowawszy je. Przez dziesiec minut patrzcie sobie w oczy, a gdy
cialo zacznie sie poruszac i kolysac, pozwólcie na to. Mozecie mrugac
powiekami, ale dalej patrzcie sobie w oczy. Gdy cialo zacznie sie
kolysac - bedzie sie kolysalo - pozwólcie na to. Nie puszczajcie dloni,
cokolwiek bedzie sie dzialo. Tego nie nalezy zapomniec.
Po dziesieciu minutach oboje zamknijcie oczy i przez dalszych 10
minut pozwólcie na kolysanie. Potem wstancie i kolyszcie sie razem,
trzymajac sie za dlonie, przez dalszych dziesiec minut. Spowoduje to
bardzo glebokie zmieszanie waszych energii.
Potrzeba nieco wiecej zlaczenia... zlaczenia w jednosc.

Powierz sie milosci


W relacji opartej na milosci powinienes byc opetany - nie
powinienes próbowac kogos obejmowac w posiadanie. W relacji opartej
na milosci powinienes sie powierzyc, i nie powinienes sprawdzac kto
jest góra. Dlatego przestan myslec. A gdy tylko stwierdzisz, ze myslisz,
zlap sie na tym, i porzadnie potrzasnij swoja glowa - porzadnie
potrzasnij, tak, zeby wszystko przewrócilo sie do góry nogami. Niech to
bedzie staly nawyk, a po paru tygodniach stwierdzisz, ze to
potrzasniecie pomaga. Nagle staniesz sie bardziej uwazny.
W klasztorach zen mistrz chodzi z kijem i gdy tylko widzi jakiegos
ucznia, który drzemie, mysli, na twarzy ma przelatujace marzenia,
natychmiast mocno uderza go w glowe. Przenika to kregoslup niczym
wstrzas i - w ulamku sekundy - nagle powstaje uwaznosc.
ja nie moge chodzic za toba z kijem. Sam potrzasnij soba,
porzadnie, a jesli ludzie pomysla, ze jestes nieco szalony, nie przejmuj
sie. jest tylko jedno szalenstwo, a jest nim szalenstwo umyslu. Zbyt
wiele myslenia to jedyne szalenstwo. Wszystko inne jest piekne. Umysl
jest choroba.

Niech kochanie sie przyjdzie samo z siebie


Zanim wejdziecie w milosc, przez pietnascie minut tylko siedzcie w
ciszy, trzymajac sie skrzyzowanymi rekoma. Siedzcie w ciemnosci lub
przy bardzo przycmionym swietle i czujcie siebie. Zharmonizujcie sie ze
soba. Sposobem jest oddychanie razem. Ty robisz wydech, i ona robi
wydech; ty robisz wdech, i ona robi wdech. W ciagu dwóch, trzech
minut wejdziecie w to. Oddychajcie tak, jakbyscie byli jednym
organizmem - nie dwoma cialami, a jednym, i patrzcie sobie w oczy,
spojrzeniem nie agresywnym, a bardzo delikatnie. Swobodnie cieszcie
sie soba. Bawcie sie swoimi cialami.
Nie wchodzcie w kochanie póki taka chwila nie przyjdzie sama z
siebie. Nie kochacie sie, a nagle stwierdzacie, ze jestescie w trakcie
kochania sie. Czekajcie na to. jesli to nie przychodzi, nie ma potrzeby
wymuszania. To jest dobre. Polózcie sie spac - nie potrzeba kochac sie.
Czekajcie na te chwile przez jeden dzien, dwa, trzy. Któregos dnia ona
przyjdzie. A gdy ta chwila przyjdzie, milosc wejdzie bardzo gleboko i
nie stworzy takiego szalenstwa, jakie teraz stwarza. Bedzie to bardzo,
bardzo ciche, oceaniczne odczucie. Ale czekajcie na te chwile, nie
wymuszajcie jej.
Milosc jest czyms, co nalezy robic tak, jak medytacje, jest czyms, co
nalezy celebrowac, smakowac bardzo powoli, aby wniknela gleboko w
twe istnienie i stala sie takim obejmujacym doznaniem, ze przestajesz
istniec, i nie kochasz sie - jestes miloscia. Milosc staje sie wieksza
energia, która roztacza sie wokolo ciebie. Wykracza ponad was oboje...
oboje zatracacie sie w niej. Ale na to bedziecie musieli poczekac.
Czekajcie na te chwile, a wkrótce zlapiecie ten dryg. Niech energia
gromadzi sie i niech dzieje sie to samo z siebie. Stopniowo staniecie sie
swiadomi tego, kiedy ta chwila nadchodzi. Zaczniecie widziec jej
symptomy, wczesne symptomy, i nie bedzie zadnych trudnosci.
Milosc jest jak Bóg - nie mozna nia manipulowac. Zdarza sie wtedy,
gdy sie zdarza, jesli sie nie zdarza, nie ma sie czym przejmowac.
Nie próbuj sam siebie oszukiwac
Bycie swiadkiem jest zródlem podstawowym.
Ale w akcie seksualnym bycie swiadkiem jest trudne jezeli nie
bedziesz próbowal byc swiadkiem w innych dzialaniach swojego zycia.
Próbuj wiec przez caly dzien, inaczej bedziesz sam siebie ludzil. Jesli
nie mozesz byc swiadkiem idac droga, nie próbuj sam siebie oszukiwac
- nie mozesz stac sie swiadkiem podczas kochania sie. Bo idac tylko
droga - taki prosty proces, a ty nie potrafisz byc swiadkiem, stajesz sie
w tym nieswiadomy - jak mozesz stac sie swiadkiem podczas kochania
sie? Ten proces jest tak gleboki... zapadniesz w nieswiadomosc.

Ja nie moge najpierw otworzyc wrót do niebios, a ty nie mozesz stac


sie wyciszony. Najpierw badz totalnie szalony.

Idac droga zapadasz w nieswiadomosc. Spróbuj - nawet przez kilka


sekund nie bedziesz w stanie pamietac. Spróbuj - idac droga, spróbuj -
„bede pamietal, ide, ide, ide”. Po kilku sekundach zapominasz, cos
innego wpadlo ci do glowy. Poszedles w innym kierunku, zupelnie
zapomniales, i nagle przypominasz sobie - „zapomnialem”, jezeli wiec
taki drobny akt jak spacerowanie nie moze byc swiadomy, uczynienie z
kochania sie swiadomej medytacji bedzie trudne.
Spróbuj wiec z prostymi rzeczami, prostymi aktywnosciami. jedzac,
spróbuj tego. Idac, spróbuj tego. Mówiac, sluchajac, spróbuj tego.
Spróbuj czegokolwiek. Uczyn to ciaglym wewnetrznym wpajaniem -
niech cale cialo i umysl wiedza, ze czynisz starania, by byc uwaznym.
Dopiero wtedy któregos dnia nastapi to bycie swiadkiem w milosci. A
gdy to nastapi, ekstaza ci sie zdarzyla - zstapil na ciebie pierwszy
przeblysk tego, co boskie.

JEDYNA DROGA
Nie ma drogi na skróty
Jedno trzeba pamietac o medytacji - jest to dluga podróz i nie ma
drogi na skróty. Kazdy, kto mówi, ze jest jakis skrót, wprowadza cie w
blad.
Jest to dluga podróz, poniewaz ta zmiana jest bardzo gleboka i
osiaga sie ja po wielu zywotach - wielu zywotach rutynowych nawyków,
myslenia, pragnienia, i struktury umyslu, która poprzez medytacje
trzeba porzucic. W gruncie rzeczy jest to prawie niemozliwe - ale tak
sie dzieje.
Stanie sie czlowiekiem medytujacym jest najwieksza
odpowiedzialnoscia w swiecie. Nie jest to latwe. Nie moze to nastapic w
jednej chwili. Dlatego od poczatku nie zaczynaj oczekiwac za wiele, a
potem nie bedziesz sfrustrowany. Zawsze bedziesz szczesliwy, gdyz
wszystko bedzie wzrastalo bardzo powoli.
Medytacja to nie kwiat sezonowy, który pojawia sie w ciagu szesciu
tygodni. Jest bardzo, bardzo wielkim drzewem. Potrzebuje czasu na
zapuszczenie korzeni.
Gdy medytacja rozkwita, nie ma nikogo, kto by to zauwazyl, nie ma
nikogo, kto by to wskazal i wyróznil, nie ma nikogo, kto by powiedzial
„Tak, to nastapilo”. W chwili, gdy powiesz „Tak, to nastapilo” juz
zostalo to zgubione.
Gdy medytacja jest naprawde, cisza przenika wszystko - bez
zadnego dzwieku tetni blogosc, bez zadnych granic jest harmonia. Ale
nie ma nikogo, kto by to zauwazyl.

Wszystkie medytacje, które tu robimy, sa jedynie przygotowaniem


na te chwile. Nie sa to prawdziwe medytacje, a jedynie przygotowania
do tego, abys pewnego dnia mógl po prostu usiasc, nic nie robiac,
niczego nie pragnac.

Gdy twe wysilki opadna, nagle jest medytacja - jej dobrodziejstwo,


jej blogosc, jej chwala. Jest niczym obecnosc - swietlista - otacza ciebie
i otacza wszystko. Wypelnia cala ziemie i cale niebo. Tej medytacji nie
moze stworzyc ludzki wysilek, ludzki wysilek jest zbyt ograniczony. Ta
blogosc jest tak nieskonczona, nie mozesz nia manipulowac. Moze ona
nastapic tylko wtedy, gdy jestes w glebokim powierzeniu. Gdy ciebie
nie ma, dopiero wtedy moze nastapic. Gdy jestes nie-jaznia, nie-
pragnieniem, do nikad nie zmierzasz, gdy jestes po prostu tu i teraz,
nie robisz niczego szczególnego, po prostu jestes - dziej sie. A
przychodzi ona falami i te fale nabieraja ogromnej mocy. Przychodzi
jak sztorm i zabiera cie w totalnie nowa rzeczywistosc.

OSHO
Wiekszosc z nas spedza zycie w swiecie czasu, we wspomnieniach
przeszlosci i oczekiwaniach przyszlosci. Bardzo rzadko dotykamy
Bezczasowego, wymiaru terazniejszosci - w chwilach naglego piekna,
naglego zagrozenia, w spotkaniu z ukochana osoba, czy w zaskoczeniu
tym, co nieprzewidziane. Bardzo niewielu ludzi wychodzi poza swiat
czasu i umyslu, jego ambicje i konkurencyjnosc, i zaczyna zyc w
swiecie bezczasowego. A z nich jedynie nieliczni starali sie dzielic
swym doznaniem. Lao Tzu, Gautama Budda, Bodhidharma... a
niedawno Georgi Gurdzijew, Raman Maharishi, J. Krishnamurti...
Wspólczesni uwazaja ich za ekscentryków albo wariatów; po smierci
nazywa sie ich „filozofami”. A po jakims czasie staja sie legenda - nie
ludzmi z krwi i kosci, a czyms w rodzaju mitologicznych reprezentacji
naszego zbiorowego pragnienia wyrosniecia ponad malosc i blahostki,
ponad bezsens naszego codziennego zycia.
Osho jest jednym z tych, którzy odkryli drzwi do przezycia tego
zycia w bezczasowym wymiarze terazniejszosci - sam nazwal siebie
„prawdziwym egzystencjalista” - i poswiecil swe zycie na
prowokowanie innych do poszukiwania tych samych drzwi, do wyjscia
poza swiat przeszlosci i przyszlosci i odkrycia dla samych siebie swiata
wiecznosci.
Od wczesnego dziecinstwa Osho jasne bylo, ze nie bedzie on
postepowal zgodnie z konwencjami otaczajacego go swiata. Pierwszych
siedem lat spedzil z dziadkami ze strony matki, którzy dali mu taka
wolnosc bycia soba, jaka ciesza sie nieliczne dzieci. Byl samotnikiem,
wolal spedzac dlugie godziny siedzac w ciszy nad jeziorem albo
samemu eksplorujac otoczenie. Smierc dziadka - mówi - wywarla
gleboki wplyw na jego zycie, wyzwalajac w nim determinacje odkrycia
w zyciu tego, co niesmiertelne. Gdy wrócil do powiekszajacej sie
rodziny swych rodziców i poszedl do szkoly, byl juz mocno utwierdzony
w poczuciu jasnosci i sensu co do siebie - dalo mu to odwage stawiania
czola wszystkim usilowaniom ksztaltowania jego zycia przez starszych,
zgodnie z ich wlasnymi wyobrazeniami kim on powinien byc.
Nigdy nie unikal kontrowersji. Dla Osho prawda nie zna
kompromisów - albo przestaje byc prawda. A prawda nie jest jakims
wierzeniem, ale przezyciem. Osho nigdy nie zada od ludzi, by wierzyli
w to, co mówi, a raczej sami eksperymentowali i sprawdzili czy to, co
mówi, jest prawda czy nie. Równoczesnie Osho nie ustaje w
wynajdywaniu sposobów i srodków odkrywania czym naprawde sa
wierzenia - marnymi pocieszeniami majacymi zlagodzic nasze leki w
obliczu nieznanego, i barierami uniemozliwiajacymi spotkanie z
tajemnicza i niezbadana rzeczywistoscia.
Po oswieceniu, którego dostapil majac 21 lat, Osho zakonczyl studia
i przez kilka lat nauczal filozofii na uniwersytecie w Jabalpur. W tym
czasie podrózowal po calych Indiach, wyglaszal przemówienia, w
publicznych debatach kwestionowal ortodoksyjnych przywódców
religijnych, spotykal sie z ludzmi z wszystkich dziedzin zycia. Wiele
czytal - wszystko, co moglo poglebic jego rozumienie systemów wiary i
psychologie czlowieka wspólczesnego. Pod koniec lat 60-tych Osho
zaczal rozwijac swe niepowtarzalne techniki medytacji dynamicznej.
Wspólczesny czlowiek (twierdzi) jest tak pelny przestarzalych tradycji
przeszlosci i niepokojów zycia w dzisiejszym swiecie, ze musi przejsc
gleboki proces oczyszczania zanim bedzie mógl miec nadzieje na
odkrycie bezmyslowego, odprezonego stanu medytacji. Zaczal
prowadzic obozy medytacyjne w róznych miejscach Indii, wyglaszac
wyklady dla uczestników i osobiscie kierowac sesjami medytacji, które
opracowal.
Na poczatku lat 70-tych o Osho uslyszeli pierwsi ludzie z Zachodu,
którzy dolaczyli do wzrastajacego grona Hindusów inicjowanych przez
niego do neosannyasu. W 1974 roku wokól Osho powstala komuna
mieszczaca sie w Poonie (Indie). Wkrótce strumyk gosci z Zachodu stal
sie obfita powodzia. Wielu z tych, którzy przybyli, bylo terapeutami,
którzy stwierdzili, ze znalezli sie w obliczu ograniczen terapii
zachodnich i szukali takiego podejscia, które moglo dotrzec do
znacznie glebszych pokladów ludzkiej psychiki i dokonac ich
przemiany. Osho zachecil ich, aby wlaczyli swoje umiejetnosci w prace
komuny i scisle z nimi wspólpracowal w rozwijaniu ich terapii w
kontekscie medytacji.
Problemem terapii stworzonych na Zachodzie - mówi - jest to, ze
zawezaja sie do leczenia umyslu i jego psychologii, podczas gdy
Wschód dawno juz pojal, ze problemem jest sam umysl, czy raczej
nasze utozsamienie z nim. Terapie moga byc uzyteczne - chocby
katarktyczne fazy medytacji, które Osho opracowal - w zrzuceniu
brzemienia stlumionych emocji i leków, oraz w pomozeniu ludziom w
wyrazniejszym zobaczeniu siebie samych. Ale dopóki nie zaczniemy
oddzielac sie od mechanizmu umyslu i jego projekcji, pragnien i leków,
bedziemy wychodzic z deszczu naszych wlasnych wytworów, po to, by
wpadac pod inna rynne.
Dlatego terapia musi biec równolegle z procesem odtozsamienia i
bycia swiadkiem, który znany jest pod nazwa medytacji.
Pod koniec lat 70-tych komuna w Poonie stanowila najwiekszy
osrodek terapii i rozwoju w swiecie. Tysiace ludzi przybywaly, by brac
udzial w grupach terapeutycznych i medytacjach, siedziec przy Osho
podczas jego codziennych porannych wykladów i wnosic swój wklad w
zycie komuny, po czym wrócic do swego kraju i tam zakladac osrodki
medytacyjne.
W latach 1981-1985 eksperyment komuny kontynuowano w
Stanach Zjednoczonych na pustynnym obszarze Oregonu powierzchni
330 km\ Glównym celem zycia w komunie byla praca przy budowie
miasta Rajneeshpuram - „oazy na pustyni”. W zdumiewajaco krótkim
czasie komuna zbudowala kwatery dla 5.000 osób i zaczela cofac
wieloletni proces zniszczen nadmiernie spustoszonej ziemi,
przywracajac bieg strumieni, budujac jeziora, zbiorniki wody, rozwijajac
samowystarczalne rolnictwo i sadzac tysiace drzew.
Programy medytacji i terapii w Rajneeshpuram nadzorowal
Miedzynarodowy Uniwersytet Medytacji Rajneesha (RIMU). Nowoczesne
budynki i wyposazenie zorganizowane dla potrzeb uniwersytetu wraz
ze starannie chronionym srodowiskiem naturalnym umozliwily dotarcie
do takich glebi, i takie rozbudowanie programów, jakie wczesniej nie
byly mozliwe. Opracowano dluzej trwajace kursy i szkolenia, co
przyciagnelo wieksza grupe uczestników, posród których wielu juz bylo
ludzmi dobrze sytuowanymi w swiecie i chcialo poglebic swe
umiejetnosci zawodowe i rozumienie siebie.
Pod koniec 1985 roku opozycja lokalna i rzadowa wymierzona
przeciw Osho i komunie uniemozliwily dalsze kontynuowanie tego
eksperymentu. Komuna zostala rozwiazana, zas Osho wyruszyl w
podróz dookola swiata, podczas której udzielal wywiadów prasie,
prowadzil wyklady dla uczniów zebranych w Himalajach, Grecji i
Urugwaju, az wreszcie w polowie 1986 roku wrócil do Indii.
W styczniu 1987 roku Osho ponownie osiadl w Poonie, gdzie dwa
razy dziennie prowadzil wyklady. W ciagu kilku miesiecy komuna w
Poonie uruchomila pelny program dzialalnosci i rozrosla sie ponad swój
pierwotny zakres. Standard nowoczesnych, klimatyzowanych
pomieszczen zostal przyjety w Ameryce. Osho wyraznie stwierdzil, ze
nowa komuna w Poonie ma byc oaza XXI wieku, nawet w zacofanych
technologicznie Indiach. Coraz wiecej ludzi przybywalo ze Wschodu -
zwlaszcza z Japonii - a ich obecnosc wniosla odpowiednie wzbogacenie
programów sztuk uzdrawiania i walki. Rozkwitly tez sztuki wizualne i
ruchowe, równolegle z nowa „Szkola Tajemnego”. To zróznicowanie i
rozszerzenie programu znalazlo swe odbicie w nazwie wybranej przez
Osho jako ogólne okreslenie wszystkich programów - Multiwersytet.
Bardziej wzmógl sie nacisk kladziony na medytacje; w wykladach
Osho byl to temat stale powracajacy. On sam stworzyl kilka nowych
grup medytacyjnych - miedzy innymi No-Mind, Mistyczna Róza,
Narodzony na Nowo.
Od polowy 1987 roku Osho zaczal stopniowo wycofywac sie z
dzialalnosci publicznej. Jego delikatne zdrowie czesto nie pozwalalo mu
wyglaszac wykladów, a okresy jego nieobecnosci stawaly sie coraz
dluzsze. W polowie 1988 roku do wykladów Osho wlaczyl nowy
element: pod koniec kazdego wykladu prowadzil sluchaczy w
trzyczesciowej medytacji. W kwietniu 1989 roku wyglosil ostatni
wyklad, odpowiadajac na pytania i komentujac sutry Zen. W
nastepnych miesiacach, gdy tylko pozwalalo mu zdrowie, pojawial sie
wieczorem, by siedziec razem ze swymi uczniami i przyjaciólmi w
medytacji muzyki i ciszy, po czym wracal do swego pokoju, a
zgromadzeni ogladali którys z jego wykladów nagranych na tasmie
video.
19 stycznia 1990 roku Osho opuscil cialo. Ledwie kilka tygodni
wczesniej, zapytany co stanie sie z jego dzielem, gdy odejdzie, odrzekl:
Moja ufnosc wobec egzystencji jest absolutna.
Jesli w tym, co mówie, jest jakas prawda, przetrwa ona… Ludzie,
którzy nadal beda zainteresowani moja praca, po prostu beda niesli
pochodnie, ale nikomu niczego nie beda narzucac…
Pozostane zródlem inspiracji dla moich ludzi. I to wlasnie odczuje
wiekszosc sannyasinów. Chce, aby sami wzrastali - by rozwijali cechy
takie jak milosc, wokól której zadnego kosciola nie mozna stworzyc, jak
swiadomosc, która nie jest niczyim monopolem, jak swietowanie,
radowanie sie, i zachowanie swiezych, dziecinnych oczu…
Chce, aby moi ludzie poznawali siebie, nie byli takimi, jak ktos inny
tego chce. A droga do tego prowadzi przez wnetrze.
Okolo dziewiec miesiecy przed opuszczeniem ciala Osho
podyktowal napis, który mial byc wykuty w jego samadhi - krypcie
okrytej marmurem i lustrami, w której znalazly sie jego prochy. Brzmi
on:
OSHO
Nigdy sie nie urodzil - Nigdy nie umarl
Jedynie odwiedzil
te Planete Ziemie
w czasie 11 grudnia 1931 - 19 stycznia 1990

You might also like