Professional Documents
Culture Documents
TECHNIKI MEDYTACYJNE
PORADNIK PRAKTYCZNY
WPROWADZENIE
Niniejsza ksiazka jest zbiorem technik medytacyjnych, które Osho
przekazywal w ciagu wielu lat; sa tu tez fragmenty i cytaty z ksiazek
zawierajacych jego poranne wyklady i wieczorne darshany.
Niektóre z podanych tu technik (Vipassana, Nadabrahma,
wirowanie) od wieków znane sa medytujacym wielu tradycji. Inne
(medytacja dynamiczna, Kundalini, Gourishankar) odzwierciedlaja i
madrosc tych tradycji i odkrycia wspólczesnej psychologii; stanowia
niepowtarzalna recepte Osho sluzaca zaspokojeniu potrzeb czlowieka
wspólczesnego. Razem tworzy to rzadka okazje spozytkowania przez
nas wszystkich naszych wysilków w docieraniu do tu i teraz i
odnajdywaniu siebie.
Zdaniem Osho, tak jak i zdaniem wszystkich buddów na przestrzeni
wieków, stajemy sie naprawde medytujacymi dopiero wtedy, gdy te
wszystkie techniki staja sie bezuzyteczne i dopiero wtedy, gdy caly
wysilek dobiega kresu - wtedy widzimy, ze to odlegle tu i teraz jest po
prostu tutaj, teraz.
A do tej pory tancz! Smiej sie i spiewaj, biegaj, skacz i krzycz, siedz
i patrz nieruchomym wzrokiem, zyj, kochaj i módl sie przy tych
pieknych medytacjach, od switu do nocy. I nie pozwól, by codzienne
czynnosci byly wymówka, by w nie wchodzic i nie eksperymentowac.
Uklad ksiazki zgodny jest z porami zalecanymi przez Osho, ale to tylko
sugestia, nie sztywno ustalone ramy. Nieporównanie lepiej jest robic
medytacje dynamiczna wieczorem niz wcale jej nie robic. A jesli praca
ci na to pozwala, mozesz spiewac i tanczyc przez caly dzien!
Traktuj medytacje jako przygode, a ta ksiazka niech bedzie dla
ciebie w niej przewodnikiem.
SLOWO WSTEPNE
Osho opracowal zapewne wiecej technik sluzacych przebudzeniu
czlowieka na wlasna wewnetrzna nature niz jakikolwiek inny Mistrz.
Niniejsza ksiazka, zawierajaca techniki medytacyjne, jest znaczaca,
choc niewielka, czescia jego metod. Osho dysponuje niezwyklym
drygiem do przemieniania zwyczajnych, codziennych sytuacji - zycia,
pracy, relacji z ludzmi - w takie, w których mozemy stac sie bardziej
swiadomi.
Ale techniki moga doprowadzic nas tylko do pewnego miejsca. Bez
wzgledu na to, jakich metod uzywaja Mistrzowie, to zywa obecnosc
Mistrza, jego wglad, przenikliwosc jego postrzegania, sprawiaja, ze
dana metoda dziala. Mistrz widzi czy jakas metoda jest dla kogos
odpowiednia - czas, sytuacje. Gdy Mistrz nie zyje, albo gdy inni próbuja
imitowac metody Mistrza, staja sie one pustymi rytualami,
zabalsamowanymi zwlokami odrobine tylko przypominajacymi zycie.
I Mistrz nie tylko widzi czy jakas metoda jest odpowiednia, jest w
tym cos jeszcze. Kiedy spotykamy oswieconego Mistrza, nastepuje
pewna alchemia - rodzi sie w nas intuicyjne poznanie, ze - tak, ten
czlowiek przedstawia soba kulminacje naszych wlasnych najwyzszych
mozliwosci, ze mozemy byc tym, czym on jest. Mistrz dziala wiec jak
katalizator majacy przebudzic w nas ufnosc w nasz wlasny rozkwit. Ta
ufnosc wystarcza, bysmy wyruszyli na sciezke.
W istocie rzeczy nie ma jednej tylko sciezki, choc cel jest taki sam.
Kazdy z nas jest niepowtarzalny i dla kazdego z nas istnieje inna
metoda sluzaca wejsciu do wewnatrz.
Wielkim wkladem Osho jest to, ze mozemy dzialac z totalnym
rozumieniem zlozonosci czlowieka dwudziestego wieku. Dal nam on
perspektywe, z której mozemy wybierac sposród mnóstwa metod. Nie
ma u niego dogmatycznych ram, do których wszystko musi pasowac.
Wykorzystuje sie wszystko, co tylko dziala, co tylko powieksza nasza
swiadomosc - jakies pradawne cwiczenia jogiczne, najnowsze terapie z
Kalifornii, czy tez jego wlasne, niepowtarzalne metody.
Osho stwierdzil:
Cale to zycie jest wyzwaniem dla wzrastania. Jest to prawdziwa
religia a tez i prawdziwa psychologia - bo prawdziwa religia nie moze
byc niczym innym, jak prawdziwa psychologia. Nazywam te
psychologie „psychologia buddów”. Rzuci ci ona wielkie wyzwanie
stania sie czyms wiecej niz jestes. Da ci boskie niezadowolenie. Rozpali
cie pragnieniem wznoszenia coraz wyzej i wyzej - nie wyzej od innych,
ale wyzej od samego siebie.
NAJWIEKSZA RADOSC W ZYCIU
Co to jest medytacja?
Medytacja to stan nie-umyslu. Medytacja to stan czystej
swiadomosci bez zadnej zawartosci. Zazwyczaj swiadomosc jest
zapelniona smieciami, przypomina lustro okryte kurzem. Umysl to
ciagly ruch - poruszaja sie mysli, poruszaja sie pragnienia, poruszaja
sie wspomnienia, poruszaja sie ambicje - nieprzerwany ruch! Dzien po
dniu. Umysl funkcjonuje nawet gdy spisz - sni. Wciaz mysli, wciaz jest
w zmartwieniach i niepokojach. Przygotowuje sie do nastepnego dnia,
tocza sie podziemne przygotowania.
To nie jest stan medytacji. Medytacja jest cos dokladnie
odwrotnego. Gdy nie ma ruchu i myslenie ustalo, nie porusza sie zadna
mysl, nie wzbudza sie zadne pragnienie, gdy jestes calkowicie
wyciszony - to wyciszenie jest medytacja, i w tym wyciszeniu poznaje
sie prawde, nigdy inaczej. Medytacja to stan nie-umyslu.
A do medytacji nie dotrzesz przez umysl, gdyz umysl sam siebie
napedza. Do medytacji mozna dotrzec tylko odstawiajac umysl na bok,
bedac spokojnym, obojetnym, nieutozsamionym z umyslem; widzac
przechodzacy umysl, ale nie utozsamiajac sie z nim, nie myslac, ze „ja
nim jestem”.
Medytacja jest swiadomoscia „ja to nie umysl”. Gdy ta swiadomosc
wejdzie coraz glebiej, powoli, powoli, pojawia sie chwile - chwile
wyciszenia, chwile czystej przestrzeni, chwile przezroczystosci, chwile,
gdy nic sie w tobie nie wzbudza i wszystko jest nieruchome. W tych
chwilach ciszy poznasz kim jestes - i poznasz tajemnice tej egzystencji.
Przychodzi pewien dzien, dzien wielkiego blogoslawienstwa, gdy
medytacja staje sie dla ciebie stanem naturalnym.
Umysl to cos nienaturalnego - nigdy nie bedzie twoim stanem
naturalnym. Ale medytacja to stan naturalny - który zatracilismy. Jest
to raj utracony, ale raj, który mozna odzyskac. Spojrzyj w oczy dziecka
- spojrzyj, a zobaczysz ogromne wyciszenie, niewinnosc. Kazde dziecko
przychodzi w stanie medytacji, ale musi byc wprowadzone w zwyczaje
spoleczenstwa - musi byc nauczone myslenia, kalkulowania,
rozumowania, argumentowania; musi byc nauczone slów, jezyka,
koncepcji, i powoli, stopniowo, traci kontakt ze swoja niewinnoscia.
Staje sie skazone, zanieczyszczone spoleczenstwem. Staje sie wydajna
maszyna; juz nie jest czlowiekiem.
Jedynym, czego potrzeba, jest odzyskanie tej przestrzeni. Juz jej
zaznales, gdy wiec po raz pierwszy zaznasz medytacji, bedziesz
zaskoczony - pojawi sie w tobie wielkie odczucie jakbys juz to znal. I to
odczucie jest prawdziwe - juz to znasz. Zapomniales. Diament zagubil
sie w stercie smieci. Ale jesli zdolasz go odkryc, znajdziesz ten diament
ponownie - jest twój.
Tak naprawde nie mozna go utracic, mozna go tylko zapomniec.
Rodzimy sie jako ludzie medytujacy, ale potem uczymy sie nawyków
umyslu. Ale nasza prawdziwa natura pozostaje ukryta gdzies w glebi,
niczym podziemny strumien. Któregos dnia - wystarczy nieco kopania -
stwierdzisz, ze to zródlo wciaz bije, zródlo swiezych wód. A znalezienie
go jest najwieksza radoscia w zyciu.
Wybieranie medytacji
Od samego poczatku znajdz cos, co do ciebie przemawia.
Medytacja nie powinna byc narzuconym wysilkiem. Jesli bedzie
narzucona, od samego poczatku skazana jest na niepowodzenie. Cos
narzuconego nie uczyni cie naturalnym. Nie potrzeba tworzyc
zbednego konfliktu. Trzeba to zrozumiec, gdyz umysl ma naturalna
sklonnosc do medytowania - jesli dasz mu cos, co do niego przemawia
jesli jestes ukierunkowany na cialo, sa sposoby dotarcia do Boga przez
cialo, poniewaz cialo równiez nalezy do Boga. Jesli czujesz, ze jestes
ukierunkowany na serce - modlitwa. Jesli czujesz, ze jestes
ukierunkowany na intelekt - medytacja.
Ale moje medytacje sa w pewnej mierze odmienne. Staralem sie
opracowac metody, które moga byc wykorzystywane przez wszystkie
trzy typy. Wiele sie w nich korzysta z ciala, wiele z serca i wiele z
inteligencji. Wszystkie trzy elementy sa ze soba polaczone i na róznych
ludzi w rózny sposób oddzialywuja.
Cialo, serce, umysl - wszystkie moje medytacje ida w tym samym
kierunku. Zaczynaja od ciala, ida przez serce, docieraja do umyslu, a
potem wykraczaja dalej.
Zawsze pamietaj - to, co lubisz, moze wejsc w ciebie gleboko; tylko
to moze wejsc w ciebie gleboko. Lubienie oznacza po prostu, ze to cos
ci odpowiada. Rytm tego jest z toba w harmonii; miedzy toba i ta
metoda jest jakas subtelna harmonia. Gdy polubisz jakas metode, nie
stawaj sie wobec niej skapy - wejdz w nia na tyle, na ile zdolasz.
Mozesz robic ja raz dziennie, lub - o ile to mozliwe - dwa razy dziennie.
Im wiecej bedziesz ja robil, tym bardziej ja polubisz. Porzucaj dana
metode dopiero gdy zniknie radosc - wtedy to, co miala ona zrobic,
zostalo zrobione. Szukaj innej metody. Zadna metoda nie moze
doprowadzic do samego konca. W tej podrózy wiele razy bedziesz
musial przesiadac sie z pociagu na pociag. Dana metoda doprowadzi
cie tylko do jednego stanu. Poza nim nie bedzie przydatna, juz sie
spelnila.
O dwóch rzeczach trzeba wiec pamietac - gdy polubisz jakas
metode, wejdz w nia tak gleboko, jak jest to mozliwe, ale nigdy nie
stawaj sie od niej uzalezniony, bo pewnego dnia bedziesz i ja musial
porzucic. Jesli za bardzo sie od niej uzaleznisz, stanie sie czyms w
rodzaju narkotyku - nie mozesz jej zostawic. Przestanie cie cieszyc - nic
ci nie daje, a stala sie nawykiem. Wtedy mozna w niej trwac, ale
krecisz sie w kólko; dalej nie moze cie ona poprowadzic.
Niech wiec radosc bedzie tym wyznacznikiem. Jesli jest radosc,
trwaj w niej, trwaj do ostatniej drobiny radosci. Trzeba wycisnac ja do
samego konca. Nie wolno zostawic ani odrobiny tego soku... ani jednej
kropli. A potem zdobadz sie na porzucenie jej. Wybierz jakas inna
metode, która znów daje ci radosc. Wiele razy trzeba bedzie
dokonywac takich zmian. Zalezy to od czlowieka, a bardzo rzadko
zdarza sie tak, zeby jedna metoda wystarczyla na cala podróz Nie
potrzeba robic wielu medytacji, gdyz mozesz robic cos, co wprowadzi
zamieszanie, co jest sprzeczne, i pojawi sie ból.
Wybierz dwie medytacje i trzymaj sie ich. A tak naprawde chce,
zebys wybral jedna - tak byloby najlepiej. Lepiej jest powtarzac wiele
razy to jedno, co ci odpowiada. Wtedy wejdzie to coraz glebiej.
Próbujesz tylu rzeczy - jednego dnia próbujesz jednego, drugiego dnia
czegos innego, i wymyslasz cos swojego - a wtedy mozesz wprowadzic
wiele zamieszania. W ksiedze tantry jest sto dwanascie medytacji.
Mozna zwariowac! Juz jestes zwariowany!
Medytacje to nie zabawa. Czasem moga byc niebezpieczne. Bawisz
sie z subtelnym, bardzo subtelnym mechanizmem umyslu. Czasem cos
drobnego, co robiles, a z czego nie zdawales sobie sprawy, moze stac
sie niebezpieczne. Dlatego nie próbuj niczego wymyslac i nie rób
swoich wlasnych pomieszanych medytacji. Wybierz dwie i po prostu
próbuj ich przez kilka tygodni.
SWIT
smiech, ruch, katharsis
Medytacja smiechu
Kazdego ranka, po przebudzeniu, zanim otworzysz oczy, przeciagnij
sie jak kot. Rozciagnij kazde wlókienko ciala. Po 3-4 minutach, nadal z
zamknietymi oczami, zacznij sie smiac. Przez piec minut po prostu sie
smiej. Poczatkowo bedziesz to robil, ale wkrótce odglosy twoich
usilowan wywolaja szczery smiech. Zatrac sie w tym smiechu. Moze
minie kilka dni zanim nastapi to naprawde, tak bardzo jestesmy
nieprzyzwyczajeni do tego zjawiska. Ale szybko stanie sie to
spontaniczne i zmieni caly twój dzien.
Tym którzy maja trudnosci z totalnym smiechem, lub czuja ze ich
smiech jest falszywy, Osho sugeruje prosta technike:
Rankiem, wczesnie, przed zjedzeniem czegokolwiek, wypij prawie
wiadro wody - cieplej, z rozpuszczona sola. Wypij ja, i zrób to szybko,
inaczej nie zdolasz duzo wypic. Potem pochyl sie i wyplucz gardlo tak,
by woda poplynela z powrotem. Bedzie to wymiotowanie woda - i
oczysci ci przelyk. Nie trzeba nic innego. W przelyku jest blok, taki, ze
gdy tylko chcesz sie smiac, on na to nie pozwala.
W jodze jest to niezbedna procedura, która trzeba przejsc.
Nazywana jest „oczyszczeniem koniecznym”. Oczyszcza silnie i daje
bardzo czysty przelyk - rozpuszczaja sie wszystkie bloki. Bedzie cie to
bawic i przez caly dzien bedziesz odczuwac te czystosc. Smiech i lzy, a
nawet mowa, wychodzic beda z bardzo glebokiego srodka.
Rób to przez dziesiec dni, a wkrótce bedziesz mial najlepszy smiech
w okolicy!
MEDYTACJA DYNAMICZNA
praktykowana w osrodkach Osho codziennie rano
Gdy konczy sie sen, cala przyroda ozywia sie; noc minela, nie ma
juz ciemnosci, slonce wstaje i wszystko staje sie swiadome i czujne,
jest to medytacja, w której musisz byc ciagle czujny, swiadomy,
uwazny - cokolwiek robisz. Pozostawaj obserwatorem. Nie zgub sie.
Latwo jest zgubic sie. Oddychajac, mozesz zapomniec. Mozesz tak
bardzo stac sie jednym z oddychaniem, ze zapomnisz o obserwatorze.
A wtedy przegapiasz cel tej praktyki. Oddychaj najszybciej, najglebiej,
jak to mozliwe, wlóz w to cala swa energie, ale nadal pozostawaj
obserwatorem. Obserwuj to, co sie dzieje jakbys byl widzem, jakby to
wszystko dzialo sie komus innemu, jakby wszystko dzialo sie w ciele, a
swiadomosc jest po prostu scentrowana i obserwujaca. To bycie
obserwatorem musi byc zachowane we wszystkich trzech fazach. A
gdy wszystko sie zatrzyma i w czwartej fazie staniesz sie calkowicie
bierny, nieruchomy, ta uwaznosc siegnie szczytu.
Medytacja dynamiczna trwa godzine, sklada sie z pieciu czesci.
Mozna ja robic samemu, ale energia bedzie potezniejsza gdy
praktykuje sie ja w grupie. Jest ona doznaniem indywidualnym, dlatego
nie zwracaj uwagi na ludzi wokolo i caly czas miej oczy zamkniete, a
najlepiej zasloniete przepaska. Najlepiej robic ja z pustym zoladkiem i
w luznym wygodnym stroju.
Jesli miejsce nie pozwala na halasowanie, mozesz robic cicha
odmiane - zamiast wyrzucac dzwieki z siebie, niech hatharsis w drugiej
czesci zachodzi calkowicie w ruchach ciala. W trzeciej czesci dzwiek
„hu” moze byc wybijany w ciszy, wewnatrz, a piata czesc moze stac sie
tancem pelnym ekspresji.
MANDALA
Jest to inna potezna technika oparta na katharsis, która stwarza
krag energii prowadzacych do naturalnego scentrowania. Sklada sie
ona z czterech czesci po 15 minut kazda.
Czesc pierwsza - 15 minut
Z otwartymi oczami biegnij w miejscu, zaczynajac powoli i
stopniowo przyspieszajac coraz bardziej. Unos kolana najwyzej jak
zdolasz. Równe i glebokie oddychanie poruszy energie wewnatrz
ciebie. Zapomnij o umysle i zapomnij o ciele. Trwaj w tym biegu.
Czesc druga - 15 minut
Usiadz z zamknietymi oczami, otwartymi ustami i szczeka luzno
opuszczona. Lagodnie zacznij krazenia ciala od pasa, jak trzcina
poruszajaca sie na wietrze. Poczuj wiatr kolyszacy cie z boku na bok,
do przodu i do tylu, wkolo i wkolo. Doprowadzi to twoje przebudzone
energie do osrodka pepka.
Potrzeba katharsis
Codziennie na 60 minut po prostu zapomnij o swiecie. Niech caly
swiat zniknie z ciebie i ty zniknij ze swiata. Zrób zwrot w tyl, zwrot o
180 stopni, i po prostu wejrzyj do wewnatrz. Na poczatku zobaczysz
tylko chmury. Nie przejmuj sie - twoje stlumienia stworzyly te chmury.
Natkniesz sie na zlosc, nienawisc, chciwosc i wszelkiego rodzaju czarne
dziury. Stlumiles je, sa wiec. A twoje tak zwane religie nauczyly cie
tlumienia, przypominaja wiec one rany. Ukrywales je.
Stad mój nacisk najpierw na katharsis. jesli nie przejdziesz
wielkiego katharsis, musial bedziesz przejsc wiele chmur. Bedzie to
meczace, a ty mozesz byc tak niecierpliwy, ze wrócisz do swiata, i
powiesz: „Nic tam nie ma. Nie ma lotosu i nie ma aromatu, sam smród,
smieci”.
Wiesz to. Co napotykasz, gdy zamykasz oczy i zaczynasz wchodzic
do wewnatrz? Nie trafiasz na te piekne krainy, o których mówia
buddowie. Napotykasz piekla, agonie, stlumione i czekajace na ciebie.
Zlosc, gromadzaca sie z wielu zywotów. Wszystko w balaganie, chce
sie wiec pozostawac poza tym. Wolisz isc do kina, do klubu, spotkac sie
z ludzmi i plotkowac. Wolisz pozostac czyms zajety az do zmeczenia i
zasniecia. Tak zyjesz, taki jest styl twojego zycia.
Gdy wiec zaczynasz patrzec do wewnatrz, naturalnie, jestes bardzo
zdumiony. Buddowie opowiadaja o wielkim dobrodziejstwie, wielkim
aromacie, o tym, ze napotkasz kwitnace kwiaty lotosu - i o aromacie,
który jest wieczny. A kolor tych kwiatów pozostaje taki sam, nie
zmienia sie. Mówia o tym raju, mówia o tym królestwie bozym, które
jest w tobie. A gdy ty wchodzisz do wewnatrz, napotykasz tylko pieklo.
Widzisz nie krainy buddów, ale obozy koncentracyjne Adolfa Hitlera.
Naturalnie, zaczynasz myslec, ze to wszystko bzdura, ze lepiej
pozostac na zewnatrz, i po co bawic sie tymi ranami? To tez boli. I z ran
zaczyna wyplywac ropa, i jest to brudne.
Ale katharsis pomaga. Jesli wejdziesz w katharsis, jesli przejdziesz
przez medytacje chaotyczne, wszystkie chmury wyrzucisz na zewnatrz,
wszystkie te ciemnosci wyrzucisz na zewnatrz, a wtedy swiadomosc
umyslu staje sie latwiejsza.
I wlasnie dlatego klade nacisk najpierw na medytacje chaotyczne, a
potem na medytacje wyciszenia, najpierw medytacje aktywne, potem
medytacje bierne. W biernosc mozna wejsc tylko wtedy, gdy wszystko
to, co przypominalo smieci, zostalo wyrzucone. Zlosc zostala
wyrzucona, chciwosc zostala wyrzucona... warstwa na warstwie,
wszystko tam jest. A gdy to wyrzucisz, z latwoscia mozesz wsliznac sie
do wnetrza. Nic nie stoi na przeszkodzie.
I nagle - jasne swiatlo krainy buddów. I nagle jestes w totalnie
innym swiecie - swiecie Prawa Lotosu, swiecie Dharmy, swiecie Tao.
Bicie poduszek
Kiedy czujesz w sobie zlosc, nie potrzeba zloscic sie na kogos; po
prostu badz w zlosci. Niech bedzie to medytacja. Zamknij pokój, siadz
w samotnosci i pozwól wyplynac takiej zlosci, jaka tylko zdola sie
pojawic, jesli masz ochote bic, bij poduszke.
Rób wszystko to, na co masz ochote; poduszka nie bedzie sie
sprzeciwiac. Jesli chcesz zabic poduszke, wez nóz i zabij ja! To pomaga,
nadzwyczajnie pomaga. Nie masz pojecia jak pomocna moze byc
poduszka. Po prostu bij ja, bij ja, rzucaj nia. Jesli jestes zly na kogos,
napisz jego imie na poduszce albo przyklej jego zdjecie.
Poczujesz sie smiesznie, glupio, ale to zlosc jest smieszna - nic z
tym nie zrobisz. Niech wiec tak bedzie, a ty ciesz sie tym jako
zjawiskiem energetycznym. Jest to zjawisko energetyczne. Jesli nikomu
nie wyrzadzasz krzywdy, nie ma w tym nic zlego. Gdy spróbujesz,
przekonasz sie, ze mysl o wyrzadzaniu komus krzywdy stopniowo
znika.
Uczyn z tego praktyke codzienna - co rano 20 minut. Potem
obserwuj caly dzien. Bedziesz spokojniejszy, gdyz energia, która stala
sie trucizna, zostaje wyrzucona z organizmu. Rób to co najmniej przez
dwa tygodnie, a po tygodniu zaskoczy cie, ze bez wzgledu na sytuacje,
w której jestes, zlosc sie nie pojawia. Po prostu spróbuj.
RANEK
swietowanie, praca i zabawa
Muzyka i taniec
Muzyka jest medytacja - medytacja skrystalizowana w pewnym
wymiarze. Medytacja jest muzyka - muzyka roztapiajaca sie w
bezwymiarowosci. Nie sa to dwie rózne rzeczy.
Jesli kochasz muzyke, kochasz ja tylko dlatego, ze przy niej
odczuwasz roztaczajaca sie w jakis sposób medytacje. Pochlania cie
ona, upajasz sie nia. Cos nieznanego zaczyna zstepowac i obejmowac
cie... Bóg zaczyna szeptac. Twoje serce bije innym rytmem, zgodnym z
melodia wszechswiata. Nagle znajdujesz sie w glebokim orgazmie z
caloscia. Subtelny taniec wkracza do twego istnienia, a drzwi, które na
zawsze byly zamkniete, zaczynaja sie otwierac. Przenika cie nowy
powiew - zdmuchniety zostaje kurz stuleci. Czujesz sie tak, jakbys wzial
kapiel, duchowa kapiel; byles pod prysznicem - czysty, swiezy,
dziewiczy.
Muzyka jest medytacja; medytacja jest muzyka, jest to dwoje drzwi,
przez które mozna dojsc do tego samego.
Tance sufickie
Jesli czlowiek bedacy w zlosci wezmie udzial w tancu sufickim, jego
taniec bedzie zawieral zlosc. Mozesz obserwowac ludzi a zobaczysz, ze
ich tance sa rózne. Czyjs taniec jest rodzajem wscieklosci; zlosc
przenika jego taniec, jego gesty. W czyims tancu jest wdziek, plynie w
nim milosc, jest swego rodzaju elegancja. W tancu kogos innego jest
wspólczucie. W tancu kogos innego jest ekstaza. Taniec kogos jeszcze
jest jedynie przemeczony i posepny - wykonuje on tylko puste gesty,
nikogo w nich nie ma; jest to mechaniczne. Obserwuj. Skad ta róznica?
Stad, ze w tych ludziach sa rózne warstwy stlumienia
Gdy tanczysz, jezeli jest w tobie zlosc, to ona bedzie tanczyc. Gdzie
ma sie podziac? Im bardziej ty bedziesz tanczyl, tym bardziej ona
bedzie tanczyc. Jesli jestes pelen milosci, kiedy zaczynasz tanczyc,
twoja milosc zacznie wyplywac - bedzie tanczyc wokól ciebie, w calej
przestrzeni. Twój taniec bedzie tancem ciebie, bedzie zawieral to
wszystko, co sie w tobie zawiera. Jesli jestes stlumiony seksualnie, gdy
tanczysz, seks wyplynie na powierzchnie.
Musisz przejsc katharsis, nie mozesz isc wprost. Dopiero wtedy, gdy
znikna wszystkie trucizny i zniknie dym, bedziesz w stanie zyskac
wglad czy blogosc w metodach takich jak tance sufickie.
NATARAJ
Nataraj to taniec jako totalna medytacja. Sklada sie z trzech czesci
trwajacych lacznie 65 minut.
Czesc pierwsza - 40 minut
Z zamknietymi oczami tancz jak opetany. Niech twoja
nieswiadomosc zawladnie calkowicie. Nie kontroluj swoich ruchów, ani
nie badz swiadkiem tego, co sie dzieje. Badz jedynie totalnie w tancu.
Czesc druga - 20 minut
Z zamknietymi oczami natychmiast sie polóz. Badz w ciszy,
nieruchomy.
Czesc trzecia - 5 minut
Tancz celebrujac i ciesz sie tym.
Zapomnij o tanczacym, centrum ego; stan sie tancem. To jest
medytacja. Tancz tak gleboko, az zapomnisz zupelnie, ze to ty
tanczysz, i zaczniesz czuc, ze jestes tancem. Ten podzial musi zniknac
- wtedy staje sie to medytacja. Jezeli ten podzial pozostanie, bedzie to
cwiczenie - dobre, zdrowe, ale nie mozna o nim powiedziec, zeby to
bylo cos duchowego. Jest to tylko zwyczajny taniec. Taniec sam w
sobie jest dobry - jako taki jest dobry. Potem bedziesz czuc sie swiezo,
mlodo. Ale nie jest to jeszcze medytacja. Tanczacy musi zniknac, az
pozostanie tylko taniec.
KIRTAN
Nie traktuj religii powaznie. Mozesz w niej spiewac i tanczyc, nie
potrzeba smutnych min. Zbyt dlugo juz zylismy ze smutnymi minami.
Jezeli spojrzysz na stara twarz Boga, zobaczysz, ze jest smutna. To jest
powodem znudzenia. Potrzebny jest nam teraz Bóg, który potrafi
tanczyc i smiac sie.
Kirtan jako technika medytacji sklada sie z trzech czesci.
Czesc pierwsza - 20 minut
Zamknij oczy - tancz, spiewaj i klaskaj. Badz w tym totalnie.
Czesc druga - 20 minut
Polóz sie, badz w ciszy i bezruchu.
Czesc trzecia - 20 minut
Znów tancz i spiewaj w totalnym oddaniu. Zatrac sie.
Zyj ta chwila
W miare jak wchodzisz glebiej w medytacje, czas znika. Kiedy
medytacja naprawde rozkwitnie, nie znajdziesz czasu. Dzieje sie to
równoczesnie - gdy znika umysl, znika czas. Dlatego przez cale stulecia
mistycy powiadali, ze czas i umysl to tylko dwie strony tej samej
monety. Umysl nie moze zyc bez czasu i czas nie moze zyc bez
umyslu. Czas daje umyslowi mozliwosc istnienia.
Dlatego wszyscy buddowie nalegaja: „Zyj ta chwila”. Zycie w tej
chwili to medytacja; samo bycie tu i teraz to medytacja. Ci, którzy sa tu
i teraz, w tej chwili, ze mna, sa w medytacji Oto jest medytacja -
kukulka wola z oddali i samolot przelatuje i gawrony i ptaki i wszystko
jest w ciszy i w umysle nie ma poruszenia. Nie myslisz o przeszlosci, i
nie myslisz o przyszlosci. Czas sie zatrzymal. Swiat sie zatrzymal.
Zatrzymanie swiata - to cala sztuka medytacji. A zyc ta chwila - to
zyc w wiecznosci. Posmakowanie tej chwili, bez zadnej mysli, bez
umyslu, to posmakowanie niesmiertelnosci.
Jesli nagle staniesz sie po prostu obecny zmieni sie cala energia.
Ustanie ciaglosc, która trwala w umysle, i jest to tak nagle, ze umysl
nie zdola tak szybko wytworzyc jakiejs nowej mysli. Potrzeba na to
czasu - umysl jest glupi.
Gdziekolwiek gdy tylko sobie przypomnisz, po prostu wstrzasnij
calym swoim istnieniem i zatrzymaj sie. Nie tylko ty staniesz sie
swiadomy. Wkrótce poczujesz, ze inni ludzie staja sie swiadomi twojej
energii - ze cos sie stalo; wkracza w ciebie cos z nieznanego.
Jaki jest pozytek z medytacji? Ile mozesz na niej zarobic? Jaki jest
pozytek z tanca?… Zaden. Taniec nie da ci jedzenia, nie da ci picia, nie
da ci schronienia. Zdaje sie byc bezuzyteczny. Wszystko co piekne i
prawdziwe jest bezuzyteczne.
Medytacja gilotyny
Jedna z najpiekniejszych medytacji tantrycznych - idac, mysl, ze nie
masz glowy, tylko cialo. Siedzac, mysl, ze nie masz glowy. Stale
pamietaj, ze nie masz glowy. Wyobrazaj sobie siebie bez glowy. Zrób
powiekszone zdjecie siebie bez glowy, patrz na nie. Opusc lustro w
lazience, tak, ze kiedy patrzysz, nie widzisz glowy - tylko cialo.
Kilka dni pamietania i poczujesz, ze ogarnia cie takie poczucie
braku ciezaru, tak ogromna cisza - gdyz to glowa jest problemem. Jesli
zdolasz wyobrazic sobie siebie bez glowy - a mozna to zrobic, nie ma z
tym klopotu - coraz bardziej bedziesz scentrowany na sercu.
W tej wlasnie chwili mozesz wyobrazic sobie siebie bez glowy.
Zrozumiesz natychmiast o czym mówie.
Strojenie min
Wiele jest starych medytacji korzystajacych ze strojenia min.
Mozesz uczynic z tego medytacje - w Tybecie jest to jedna z
najstarszych tradycji.
Znajdz duze lustro. Stan nago, strój miny, rób cos zabawnego i
obserwuj, jesli bedziesz to robil i obserwowal przez 15-20 minut,
bedziesz zaskoczony. Zaczniesz odczuwac, ze jestes czyms oddzielnym
od tego. Gdybys nie byl oddzielny, jak móglbys robic to wszystko? A
cialo jest po prostu w twoim reku, jest tylko czyms w twoim reku.
Mozesz bawic sie nim to tak, to tak.
Wynajduj nowe sposoby przybierania zabawnych min, zabawnych
figur. Rób wszystko, co tylko mozesz, a przyniesie ci to wielkie
rozluznienie i zaczniesz patrzec na siebie nie jako na cialo, nie jako na
twarz, ale jako na swiadomosc. Bedzie to pomocne.
Aromat kwiatu
Jesli masz dobry wech, zbliz sie do jakiegos kwiatu, niech aromat
cie napelni. Potem stopniowo, bardzo powoli, odsuwaj sie od kwiatu,
ale caly czas zwracaj uwage na zapach, aromat. W miare oddalania sie
ten aromat bedzie stawal sie coraz subtelniejszy, a ty bedziesz
potrzebowal wiecej uwaznosci dla jego odczucia. Stan sie nosem.
Zapomnij o calym ciele, a cala energie sprowadz do nosa, tak, jakby
tylko nos istnial. Jesli zgubisz zapach, podejdz kilka kroków, pochwyc
zapach ponownie i odsuwaj sie, cofaj sie dalej.
Powoli bedziesz w stanie wyczuc zapach kwiatu z bardzo duzej
odleglosci. Nikt inny nie zdola poczuc tego kwiatu z tak daleka. Ciagle
poruszaj sie w bardzo subtelny sposób - czynisz ten przedmiot
subtelnym - i przyjdzie taka chwila, gdy nie bedziesz w stanie poczuc
zapachu. Teraz wachaj nieobecnosc miejsca, gdzie jeszcze przed
chwila byl pewien aromat, juz go nie ma.
jest to druga czesc jego istnienia - czesc nieobecna, czesc ciemna.
Jezeli zdolasz poczuc wechem nieobecnosc zapachu, jezeli zdolasz
odczuc, ze jest w tym pewna róznica, to o wszystkim zadecyduje.
Wtedy ten przedmiot staje sie bardzo subtelny. Teraz jest to zblizanie
sie do bezmyslowego stanu samadhi.
„Nie dwa”
To jedna z najstarszych mantr. Zawsze gdy czujesz sie podzielony,
zawsze gdy odczuwasz, ze powstaje jakis dualizm, powiedz sobie
wewnatrz - „nie dwa”. Ale powiedz to w pelni uwaznosci, nie powtarzaj
tego mechanicznie. Zawsze gdy czujesz jak pojawia sie milosc, powiedz
,,nie dwa”, inaczej czyhac bedzie nienawisc - te stany sa jednoscia.
Gdy czujesz powstajaca nienawisc, powiedz „nie dwa”. Zawsze gdy
czujesz kurczowe trzymanie sie zycia, powiedz „nie dwa”, zawsze gdy
czujesz lek przed smiercia, powiedz „nie dwa”. Istnieje tylko jednosc.
I to mówienie winno byc twoim zrozumieniem. Powinno byc pelne
inteligencji, wszechprzenikajacej jasnosci - a nagle odczujesz w sobie
odprezenie. W chwili wypowiadania „nie dwa” - jesli mówisz to ze
zrozumieniem, nie powtarzasz mechanicznie - nagle odczujesz
iluminacje.
Sluchaj „tak”
Przez jeden miesiac sluchaj „tak” idz sciezka, która mówi „tak”.
Przez jeden miesiac nie idz sciezka, która powiada „nie”. Udziel wiecej
wsparcia temu „tak” - z tego miejsca zacznie dziac sie twoja jednosc.
„Nie” nigdy nie pomaga w uzyskaniu jednosci. Zawsze to „tak” jest
pomoca, poniewaz „tak” jest akceptacja, „tak” jest ufnoscia, „tak” jest
modlitwa. Byc zdolnym do mówienia „tak” to byc religijnym.
Po drugie - nie nalezy tlumic „nie”. Jesli je stlumisz, bedzie sie ono
stawac coraz silniejsze i któregos dnia eksploduje i zniszczy twoje
„tak”. Dlatego nigdy nie tlum „nie”, po prostu je ignoruj.
„Jestes tutaj?”
Wypowiedz swe wlasne imie - rankiem, noca, w poludnie. Gdy
czujesz sie spiacy, wypowiedz swoje imie. I nie tylko je wypowiedz -
odpowiedz na nie i to glosno. Nie obawiaj sie innych ludzi. Dosc juz sie
obawiales innych ludzi, lekiem juz cie dostatecznie zamordowali. Nie
bój sie, nawet na targowisku musisz o tym pamietac. Wypowiedz swoje
imie - „Teertha, jestes tutaj?” I odpowiedz - „Jestem”.
POLUDNIE
siedzenie, patrzenie i sluchanie
W medytacji nie ma celu
Medytacja pojawia sie dopiero wtedy, gdy przenikasz do glebi
wszystkich motywacji i stwierdzasz, ze ich nie ma, gdy przeszedles
przez cala runde motywacji i zrozumiales ich falszywosc. Zobaczyles,
ze te motywacje prowadza do nikad, ze mozesz ciagle i ciagle krecic
sie w kólko - a ty pozostajesz taki sam. Motywacje trwaja i trwaja i
prowadza cie, kieruja toba, doprowadzaja cie niemal do szalenstwa,
stwarzajac nowe pragnienia - a nigdy nic nie zostaje osiagniete. Dlonie
pozostaja tak samo puste jak zawsze. Kiedy to zostanie zrozumiane,
kiedy wejrzysz w swoje zycie i stwierdzisz, ze wszystkie motywacje
odpadaja...
Zadna motywacja nigdy nie prowadzi do sukcesu, zadna motywacja
nigdy nikomu nie przyniosla zadnego blogoslawienstwa. Motywacje
jedynie obiecuja - to, co obiecane, nigdy nie zostaje spelnione, jedna
motywacja zawodzi i wkracza inna motywacja i znowu ci obiecuje... a
ty znowu ulegasz temu omamowi. Raz po raz jestes oszukiwany przez
motywacje, i wreszcie któregos dnia nagle uswiadamiasz sobie - nagle
widzisz to wszystko, i to widzenie jest poczatkiem medytacji. Nie ma w
tym zadnego nasienia, zadnej motywacji, jezeli medytujesz po to, by
cos osiagnac, tak naprawde koncentrujesz sie - nie medytujesz. Wtedy
nadal jestes w tym swiecie - twój umysl nadal jest zainteresowany
tanimi rzeczami, banalami. Wtedy jestes z tego swiata. Nawet jesli
medytujesz na osiagniecie Boga, jestes z tego swiata. Nawet jesli
medytujesz aby osiagnac nirwane, jestes z tego swiata - poniewaz w
medytacji nie ma celu.
Medytacja jest to wglad stwierdzajacy, ze wszystkie cele sa
falszywe. Medytacja jest to zrozumienie, ze wszelkie pragnienia
prowadza do nikad.
Siedzenie
Medytacja oznacza przeznaczenie paru minut na brak aktywnosci.
Na poczatku bedzie to bardzo trudne - na poczatku bedzie to
najtrudniejsza rzecz w swiecie, a na koncu - najlatwiejsza. Jest to tak
latwe - i dlatego jest takie trudne.
Gdy powiesz komus, zeby tylko usiadl i nic nie robil, zacznie sie
wiercic, zacznie czuc mrowienie w nodze, albo poczuje, ze cos dzieje
sie w ciele. Staje sie tak niespokojny, gdyz zawsze byl czyms zajety.
Przypomina samochód z wlaczonym zaplonem, z pracujacym silnikiem,
samochód, który jednak nigdzie nie jedzie - ale silnik huczy i staje sie
coraz bardziej goracy. Zapomniales jak sie wylacza zaplon. Tym
wlasnie jest medytacja - sztuka wylaczania zaplonu.
„Jednosc”
Pierwszy etap - po prostu odprez sie siedzac na krzesle, usiadz tak,
aby calemu cialu bylo wygodnie. Drugi etap - zamknij oczy. Trzeci etap
- odprez oddychanie. Uczyn je jak najbardziej naturalnym. Z kazdym
wychodzacym oddechem mów „jednosc”. Gdy oddech wychodzi, mów
„jednosc” - przy wdechu nic nie mów. Zatem przy kazdym
wychodzacym oddechu po prostu mów „jednosc... jednosc... jednosc”, i
nie tylko to mów, ale i czuj, ze cala egzystencja jest jednoscia, jest
jedna caloscia. Nie powtarzaj tego, po prostu miej to poczucie - a
mówienie „jednosc” tu pomoze. Rób to co dzien przez dwadziescia
minut.
„Osho”
Z kazdym wychodzacym oddechem po prostu powiedz w sobie
„Osho” - niezbyt glosno, ledwie szeptem, ale wewnatrz, tak, abys to
slyszal. Gdy oddech wchodzi do wewnatrz, tylko czekaj. Gdy oddech
wychodzi, wypowiadaj to slowo, a gdy oddech wchodzi, pozwól, abym
ja wszedl. Nic nie rób - po prostu czekaj. Twoja praca trwa wiec tylko
wtedy, gdy oddech wychodzi.
Gdy oddech wychodzi, wyjdz do wszechswiata. Oddech wychodzacy
przypomina upuszczenie wiadra do studni. A gdy oddech wchodzi,
wiadro jest wyciagane ze studni. Rób to tylko przez 20 minut. Zatem
przez cztery, piec minut wchodz w to, a potem pozostan w tym przez
dwadziescia minut. Razem najwyzej dwadziescia piec minut.
Mozesz to robic o dowolnej porze. Mozesz to robic w ciagu dnia, w
nocy.
Zazen
W osrodkach grupy Zazen siadaja na jedna godzine, a
nowoprzybylym zaleca sie leczenie wydechów przez pierwszych 5-10
minut - dla spowodowania odprezenia „uwaznosci bez wybierania”.
Mozesz siedziec gdziekolwiek, ale to, na co patrzysz, nie powinno
byc zbytnio ekscytujace. Przykladowo, przedmioty te nie powinny sie
zbytnio poruszac. Staja sie wtedy rozproszeniem uwaznosci. Mozesz
obserwowac drzewa - nie jest to problemem, bo nie poruszaja sie one i
sceneria pozostaje stala. Mozesz obserwowac niebo, albo siedziec po
prostu w rogu pokoju i obserwowac sciane.
Druga rzecz - nie patrz na nic konkretnego - jedynie na pustke, gdyz
oczy istnieja po to, by patrzec na cos, ale ty masz nie patrzec na nic
konkretnego. Nie skupiaj sie i nie koncentruj sie na niczym - ot,
rozmyty obraz. To bardzo odpreza.
Trzecie - odprez oddychanie. Nie rób tego, niech ono samo sie
dzieje. Niech bedzie naturalne, a to odprezy cie jeszcze bardziej.
Czwarte - niech twoje cialo pozostanie mozliwie najbardziej
nieruchome. Najpierw znajdz wygodna pozycje - mozesz siedziec na
poduszce lub materacu, albo na czymkolwiek, co ci odpowiada, ale gdy
juz usiadziesz, zostan w bezruchu, bo gdy cialo sie nie porusza, umysl
automatycznie zapada w cisze. W poruszajacym sie ciele umysl stale
sie porusza, poniewaz cialo-umysl to nie sa dwa oddzielne systemy. Sa
jednoscia... jest to jedna energia.
Na poczatku bedzie sie to wydawalo nieco trudne, ale po paru
dniach bedziesz sie tym ogromnie cieszyl. Zobaczysz, stopniowo, jak
umysl, warstwa po warstwie, zaczyna odpadac. Przyjdzie taka chwila,
gdy jestes po prostu bez umyslu.
Bodhidharma przez 9 lat siedzial twarza do sciany, nic nie robil -
przez 9 lat tylko siedzial. Tradycja powiada, ze jego nogi obumarly. Dla
mnie jest to symbol. Oznacza po prostu, ze wszystkie ruchy wymarly,
poniewaz wymarla wszelka motywacja. Do nikad nie zmierzal. Nie bylo
pragnienia wedrowania, nie bylo celu, który nalezalo osiagnac - a on
osiagnal cel najwiekszy z mozliwych. Jest jedna z najrzadziej
spotykanych dusz, jakie stapaly po tej ziemi. A wszystko osiagnal tylko
siedzac przed sciana - nic nie robil, zadnej techniki, zadnej metody, nic.
To byla jedyna technika.
Gdy nie ma nic, co nalezaloby zobaczyc, stopniowo zanika twoje
zainteresowanie patrzeniem. Poprzez samo siedzenie przed monotonna
sciana wewnatrz ciebie powstaje analogiczna pustka i monotonnosc.
Równolegle do tamtej sciany powstaje inna sciana - sciana nie-mysli.
Odczuwaj przyjmowanie
Pozycja dloni zlozonych na ksztalt kielicha, na ksztalt pucharu, jest
bardzo znaczaca. Sprawia, ze stajesz sie przyjmujacy, pomaga ci byc
przyjmujacym. Jest to jedna ze starych, dawnych pozycji - wszyscy
buddowie jej próbowali. Zawsze, gdy jestes otwarty, albo gdy chcesz
byc otwarty, ta pozycja ci pomoze.
„Zazen jest glebokim byciem bez zajecia - nie jest nawet
medytacja, bo gdy medytujesz, usilujesz cos zrobic wspominajac Boga
czy nawet wspominajac siebie. Te wysilki powoduja powstawanie
zmarszczek na powierzchni wody”.
Usiadz w ciszy i czekaj. Badz naczyniem, krancem przyjmujacym.
Tak, jak czekasz przy telefonie - zadzwoniles, czekasz przy sluchawce.
Dokladnie w takim samym nastroju po prostu czekaj, a w ciagu dwóch,
trzech minut stwierdzisz, ze otacza cie totalnie inna energia, napelnia
twe wnetrze... splywa na ciebie jak deszcz padajacy na ziemie i
przenikajacy glebiej i glebiej, i ziemia nim nasiaka.
Pozycje sa bardzo istotne. Jesli ludzie nie uczynia z nich fetyszy, sa
bardzo istotne. Pomagaja w ustanowieniu pewnego przebiegu energii
ciala. Na przyklad z ta pozycja bardzo trudno jest wpasc w zlosc. Z
zacisnieta piescia i zebami bardzo latwo jest byc w zlosci. Gdy cale
cialo jest odprezone, bardzo trudno jest byc agresywnym, pelnym
przemocy, a bardzo latwo jest byc pelnym modlitwy.
Patrzenie
Medytacja to nic innego jak tylko sztuka otwierania oczu, sztuka
oczyszczania oczu, sztuka porzucania kurzu, który zebral sie na lustrze
twej swiadomosci. Jest to naturalne - kurz sie gromadzi. Czlowiek przez
tysiace zywotów wedruje i wedruje - kurz sie gromadzi. Wszyscy
jestesmy wedrowcami, wiele kurzu sie zebralo - tak wiele, ze lustro
calkiem znikne. Jest tylko kurz na kurzu, warstwa kurzu na warstwie, i
nie mozna dojrzec lustra. Ale to lustro nadal jest - nie mozna go stracic,
gdyz stanowi twoja nature. Gdyby mozna bylo je utracic, nie byloby
twoja natura. Nie jest to tak, ze masz jakies lustro - ty jestes tym
lustrem. Wedrujacy jest tym lustrem. Nie moze go stracic, moze o nim
tylko zapomniec - co najwyzej, zapomnienie.
Kolor ciszy
Zawsze, gdy widzisz cos blekitnego - blekit nieba, blekit rzeki - po
prostu usiadz w milczeniu i patrz w ten blekit, a poczujesz bardzo
glebokie zharmonizowanie z nim. Zawsze, gdy medytujesz na kolorze
blekitnym, zstepuje na ciebie wielka cisza.
Blekit jest jednym z najbardziej duchowych kolorów, gdyz jest to
kolor ciszy, bezruchu, jest to kolor wyciszenia, odpoczynku,
odprezenia. Dlatego zawsze, gdy jestes naprawde odprezony,
poczujesz nagle w sobie blekitna swietlistosc. A jezeli zdolasz odczuc
blekitna swietlistosc, natychmiast poczujesz sie odprezony. Dziala to w
obie strony.
Pierwsze - stanie sie on ostry, jesli staje sie ostry, mozesz byc
zadowolony, ze patrzysz wlasciwie. Jesli nie staje sie ostry, jeszcze nie
patrzysz - nadal unikasz. Patrz w niego - staje sie ostry. To pierwszy
sygnal, ze - owszem - znalazl sie on w twoim polu widzenia.
Drugie jest to, ze stanie sie on bardziej punktowy - nie bedzie
rozprzestrzeniony na duzym terenie. Najpierw myslales: „Boli mnie
cala glowa”. Teraz widzisz, ze to nie cala glowa, a tylko jeden maly
punkcik. To tez jest wskazaniem, ze patrzysz w niego glebiej. Uczucie
rozprzestrzenienia bólu jest gra - to jeden ze sposobów jego unikania,
jesli znajdzie sie on w jednym punkcie, bedzie ostrzejszy. Dlatego
stwarzasz iluzje, ze to cala glowa boli. Rozprzestrzen ból po calej
glowie, a nigdzie nie bedzie tak intensywny. Takie sa te gierki, w które
gramy.
Patrz w niego, a drugi etap bedzie taki, ze stanie sie on mniejszy i
mniejszy i mniejszy, i przychodzi taka chwila, gdy jest on samym
koniuszkiem igly - bardzo ostrym, ogromnie ostrym, bardzo bolesnym.
Nigdy nie doznales takiego bólu w swej glowie. Ale jest on znaczaco
zawezony do malej przestrzeni. Patrz w niego dalej.
I potem nastepuje to trzecie i najbardziej istotne. Kiedy bedziesz
patrzyl w ten punkt, gdy jest on bardzo ostry i pomniejszony i skupiony
w jednym miejscu, wielokrotnie stwierdzisz, ze znika. Kiedy twoje
patrzenie jest doskonale, on zniknie. A gdy zniknie, bedziesz mial
przeblysk tego, skad sie wzial - co jest jego przyczyna. Gdy skutek
znika, widzisz przyczyne. Wiele razy bedzie tak sie dzialo, i znów
bedzie. Twoje spojrzenie nie jest juz tak czujne, tak skoncentrowane,
tak uwazne - powróci. Zawsze wtedy, gdy spojrzenie naprawde jest, ból
znika, a gdy znika ból, za nim ukryta jest jego przyczyna, i bedziesz
zaskoczony - twój umysl jest gotowy ujawnic co jest ta przyczyna.
A tych przyczyn moga byc tysiace. Ten sam alarm jest wlaczany, bo
ten system alarmowy jest prosty. Nie ma w twoim ciele zbyt wielu
systemów alarmowych. Rózne przyczyny wlaczaja ten sam alarm. Moze
ostatnio byles w zlosci i tego nie wyraziles. Nagle, jak objawienie,
pojawi sie to przed toba. Zobaczysz cala zlosc, która nosisz, nosisz...
jak rope w ciele. Teraz jest tego juz zbyt wiele, i ta zlosc chce byc
uwolniona. Potrzebuje katharsis. Katharsis! - i natychmiast widzisz jak
zniknal ból glowy, i nie bylo trzeba aspiryny, nie byla potrzebna zadna
kuracja.
Sluchanie
Pozostan bierny - nic nie rób, tylko sluchaj. A sluchanie nie jest
dzialaniem. Aby czegos sluchac nic nie musisz robic - twoje uszy sa
zawsze otwarte. Aby widziec musisz otworzyc oczy - przynajmniej tyle
trzeba uczynic. Aby sluchac nawet tyle nie trzeba robic - uszy zawsze
sa otwarte. Zawsze sluchasz. Po prostu nic nie rób i sluchaj.
Sluchanie z sympatia
Sluchanie jest glebokim wspóluczestnictwem ciala i duszy i dlatego
wykorzystywane jest jako jedna z najpotezniejszych metod medytacji -
poniewaz laczy dwie nieskonczonosci - materialna i duchowa.
I niech to bedzie twoja medytacja - pomoze ci to. Zawsze, gdy
siedzisz, sluchaj wszystkiego, co sie dzieje. Jest to targowisko, i tyle
halasu i ruchu, i pociag i samolot - sluchaj tego bez odrzucania w
umysle, ze to halas. Sluchaj tak, jakbys sluchal muzyki, z sympatia, i
nagle stwierdzisz, ze zmienia sie jakosc tego halasu. Nie jest on juz
rozproszeniem, nie jest juz zaklóceniem. Przeciwnie - stal sie bardzo
kojacy. Jesli bedziesz wlasciwie sluchal, nawet targowisko staje sie
melodia.
Zatem nie jest istotne czego sluchasz. Istotne jest ze sluchasz, a nie
tylko slyszysz.
Nawet gdy sluchasz czegos, o czym nigdy nie myslales, ze jest
warte sluchania, sluchaj tego z wielka radoscia, jakbys sluchal sonaty
Beethovena. I nagle stwierdzisz, ze dokonales przemiany jakosci tego
dzwieku. Staje sie on piekny, i w tym sluchaniu zniknie twoje ego.
Slup energii
Gdy stoisz w ciszy, natychmiast wstepuje w ciebie pewne
wyciszenie. Spróbuj tego w kacie swojego pokoju. Po prostu stan w
kacie, stan w milczeniu, nic nie rób. Nagle i energia wewnatrz ciebie
stanie. Siedzac odczuwasz wiele zaklócen w umysle, poniewaz
siedzenie jest pozycja mysliciela. Gdy stoisz, energia plynie jak slup i
jest równomiernie rozprowadzana po calym ciele. Stanie jest piekne.
Spróbuj tego - bo dla niektórych z was bedzie to bardzo, bardzo
piekne, jesli zdolasz stac przez godzine, bedzie to po prostu wspaniale.
Tylko stojac i nic nie robiac, nie poruszajac sie, stwierdzisz, ze cos sie w
tobie stabilizuje, staje sie wyciszone, nastepuje scentrowanie i
poczujesz sie jak slup energii. Cialo znika.
WIECZÓR
trzes sie, tancz i spiewaj
KUNDALINI
Medytacja praktykowana zwykle
Czesc pierwsza - 15 minut
Rozluznij sie, pozwól calemu cialu trzasc sie, odczuwaj energie
poruszajaca sie od stóp w góre. Rozluznij sie calkowicie i stan sie tym
drzeniem. Oczy moga byc otwarte lub zamkniete.
Czesc druga - 15 minut
Tancz... tak, jak poczujesz, i niech cale cialo porusza sie zgodnie ze
swoimi potrzebami.
Czesc trzecia - 15 minut
Zamknij oczy i badz nieruchomy, siedzac lub stojac... badz
swiadkiem wszystkiego tego, co dzieje sie wewnatrz i na zewnatrz.
Czesc czwarta - 15 minut
Z zamknietymi oczami polóz sie i lez nieruchomo.
Gdy robisz medytacje Kundalini, przyzwól drzeniu, nie twórz go. Stój
w ciszy, odczuj jak nadchodzi, a gdy cialo zacznie juz drzec, pomóz mu,
ale nie rób tego. Ciesz sie, odczuwaj w tym blogosc, pozwól na to,
przyjmij to, powitaj z radoscia, ale nie wymuszaj tego sila woli.
Jesli bedziesz wymuszal, stanie sie to cwiczeniem fizycznym,
cwiczeniem fizycznym dla ciala, i bedzie drzenie, ale tylko na
powierzchni, nie przeniknie ono do twoich glebi. Pozostaniesz zastygly,
jak kamien, jak skala - pozostaniesz manipulujacym, wykonawca, a
cialo bedzie cie tylko sluchalo. Cialo nie jest tu istotne - ty jestes tu
istotny.
Gdy mówie „drzyj”, mam na mysli to, ze powinno drzec twoje
zastygniecie, twoje skalopodobne istnienie - powinny drzec do samych
fundamentów, aby staly sie ciecza, plynne, stopily sie, zaczely plynac.
A gdy skalopodobne istnienie staje sie plynne, cialo zaczyna isc za nim
w slad. Wtedy nie ma ruchów drzen, tylko aktywnosc drzenia. Wtedy
nikt tego nie robi, to sie po prostu dzieje. Wtedy nie ma wykonawcy.
Medytacja Dynamiczna, Kundalini lub Nadabrahma tak naprawde
nie sa medytacjami. Po prostu harmonizujesz sie. Przypomina to...
moze widziales klasycznych muzyków hinduskich podczas gry. Przez
pól godziny, czasem nawet dluzej, tylko stroja instrumenty. Poruszaja
galkami, rozluzniaja i napinaja struny, a grajacy na bebenku ciagle
sprawdza swój bebenek - czy jego dzwiek jest doskonaly czy nie. Robia
to przez pól godziny. Nie jest to muzyka, tylko przygotowanie.
Kundalini tak naprawde nie jest medytacja, jest tylko
przygotowaniem. Przygotowujesz swój instrument. Gdy jest gotowy -
stoisz w ciszy, zaczyna sie medytacja. Wtedy jestes totalnie. Obudziles
sie skaczac, tanczac, oddychajac, krzyczac - wszystko to sa sposoby
uczynienia cie nieco czujniejszym niz zwykle. Gdy juz jestes czujny,
wtedy czekanie.
Czekanie jest medytacja. Czekanie z pelna uwaznoscia. A potem to
przychodzi, ogarnia cie, gra wokolo ciebie, tanczy wokolo ciebie,
omywa cie, oczyszcza cie, przemienia cie.
Kolysanie
Czesc pierwsza - 20 minut
Usiadz ze skrzyzowanymi nogami i zamknij oczy. Delikatnie zacznij
sie kolysac, najpierw w lewo, potem w prawo. Kolysanie nie musi objac
calego ciala, ale przechylaj sie najdalej, jak mozesz - dopóki jest to
jeszcze wygodne. Gdy dotrzesz do najdalej wychylonego punktu,
wypusc z siebie dzwiek „hu” - zrób to z sila, z silnym i gwaltownym
ruchem ciala. Zrób to na samym koncu kolysania, na obie strony.
Czesc druga - 20 minut
Siedz w ciszy, bez ruchu.
Czesc trzecia - 20 minut
Stan w rogu pokoju, absolutnie nieruchomy.
Tancz
Gdy ruch staje sie ekstatyczny jest to taniec. Gdy ruch jest tak
totalny ze nie ma ego, jest to taniec.
A powinienes wiedziec, ze taniec pojawil sie w swiecie jako technika
medytacji. Na poczatku taniec nie mial byc tancem, mial sluzyc
osiagnieciu ekstazy, w której tanczacy zostaje zagubiony, tylko taniec
pozostaje - nie ma ego, nikt nie manipuluje, cialo plynie spontanicznie.
Nie ma potrzeby znajdywania jakiejkolwiek innej medytacji. Taniec
sam w sobie staje sie medytacja gdy tanczacy znika. Sednem jest - jak
zgubic siebie, jak to robisz, albo gdzie, nie jest istotne. Po prostu zgub
siebie. Przychodzi taka chwila, gdy ciebie nie ma, a wszystko trwa
dalej... jakbys zostal opetany.
Taniec jest jednym z najpiekniejszych zjawisk, jakie moga
przydarzyc sie czlowiekowi. Nie mysl wiec o medytacji jako o czyms
oddzielnym. Medytacja jest potrzebna jako cos oddzielnego ludziom,
którzy nie maja bardzo glebokiej twórczej energii, nie maja
ukierunkowania dla swej energii, dzieki któremu mogliby tak gleboko
sie zaangazowac, ze zagubiliby sie w tym.
Ale tanczacy, malarz, rzezbiarz, nie potrzebuja zadnej innej
medytacji, jedynym czego im potrzeba, jest uczynienie swego wymiaru
tak gleboko przenikliwym, ze przychodzi chwila transcendencji. A nic
innego nie moze sie równac z tancem...
Zatem codziennie co najmniej na godzine zapomnij o wszelkich
technikach. Dopilnuj, by tylko tanczyc dla Boga. Nie ma wiec potrzeby
pilnowania techniki - bo On nie jest egzaminatorem. Po prostu tancz
tak, jak male dziecko... jako modlitwa. Wtedy taniec bedzie mial dla
ciebie zupelnie inna jakosc. Po raz pierwszy poczujesz, ze wykonujesz
kroki, jakich nigdy dotad nie wykonywales, ze poruszasz sie w
wymiarach, których nigdy jeszcze nie znales. Wkraczasz na tereny
nieznane i niepoznane.
Stopniowo, w miare jak coraz bardziej bedziesz sie harmonizowal z
tym, co nieznane, wszystkie techniki znikna. A bez technik, gdy taniec
jest czysty i prosty, jest doskonaly.
Tancz tak, jakbys byl w glebokiej milosci ze wszechswiatem, jakbys
tanczyl ze swoja ukochana. Niech Bóg bedzie twoja ukochana.
Tanczcie razem
Mozesz zebrac grupe przyjaciól, którzy beda razem tanczyc. Bedzie
to lepsze, bardziej pomocne. Czlowiek jest tak slaby, ze samemu
trudno jest robic cokolwiek przez dluzszy czas. Dlatego potrzebne sa
szkoly. Dlatego jesli nie masz ochoty robic czegos jednego dnia, a sa tu
inni ludzie, ich energia cie poruszy. Innego dnia ktos inny nie ma na to
ochoty, ale ty jestes - i twoja energia przenika go.
Pozostawiony samemu sobie, czlowiek jest slaby i bez woli. Jednego
dnia robisz to, a innego czujesz, ze jestes zmeczony i masz inne rzeczy
do zrobienia. Medytacje daja efekty tylko wtedy, gdy wykonywane sa
systematycznie. Wtedy to w ciebie zapada.
Przypomina to kopanie dolu. Jednego dnia kopiesz w jednym
miejscu, drugiego w innym miejscu, i tak mozesz kopac przez cale
zycie, ale studnia nigdy nie bedzie gotowa. Musisz ciagle kopac w tym
samym miejscu.
Dopilnuj wiec, aby robic to codziennie o tej samej porze. A jesli jest
to mozliwe w tym samym miejscu - bardzo dobrze. Ta sama sala, ta
sama atmosfera, pal to samo kadzidlo... niech cialo stopniowo sie
nauczy i umysl stopniowo pochwyci to odczucie. Z chwila wejscia do
sali jestes gotowy do tanczenia. Pokój jest naladowany, pora jest
naladowana.
Tancz dlonmi
Usiadz w ciszy i pozwól palcom poruszac sie tak, jak chca. Poczuj
ten ruch od wewnatrz. Nie staraj sie ogladac go z zewnatrz, oczy miej
wiec zamkniete. Niech energia splywa coraz bardziej do dloni.
Dlonie sa gleboko polaczone z mózgiem - prawa dlon z lewa strona
mózgu, lewa dlon z prawa strona mózgu, jesli pozwolisz palcom na
totalna swobode ekspresji, rozladowanych bedzie wiele, wiele napiec
nagromadzonych w mózgu, jest to najlatwiejszy sposób uwolnienia
mechanizmu mózgu, jego stlumien, jego niewykorzystywanej energii.
Twoje dlonie doskonale sobie z tym poradza.
Czasem stwierdzisz, ze lewa dlon dominuje, czasem, ze dominuje
prawa dlon. Nie wymuszaj zadnego szablonu ruchu - jakakolwiek
potrzebe ma energia, taka forme przybierze. Gdy lewa strona mózgu
chce uwolnic energie, przyjmie pewna forme. Gdy prawa strona mózgu
jest zbyt obciazona energia, pojawi sie inna gestykulacja.
Poprzez ruchy dloni mozesz wejsc gleboko w medytacje. Dlatego
usiadz w ciszy, baw sie, pozwól dloniom na ruch, a bedziesz
zaskoczony - to czary. Nie potrzeba skakac i biegac i robic tylu
medytacji chaotycznych. Same dlonie wystarcza.
Rób moje medytacje ale nie sila woli. Nie wymuszaj ich, raczej
niech same nastapia. Plywaj w nich oddaj sie im, niech cie wchlona, ale
nie postanowieniem woli. Nie manipuluj, bo gdy manipulujesz, jestes
podzielony, rozdwajasz sie na manipulujacego i to, czym manipulujesz.
A gdy jestes w rozdwojeniu, natychmiast powstaja niebo i pieklo.
Wtedy jest ogromna odleglosc miedzy toba a prawda. Nie manipuluj.
Pozwól, by wszystko samo sie dzialo.
WIROWANIE
Wirowanie sufich to jedna z najstarszych technik, jedna z
najpotezniejszych. Jest tak gleboka, ze nawet jedno jej doznanie uczyni
cie totalnie innym. Wiruj z otwartymi oczami, tak, jak wiruja male
dzieci, jakby twoje wewnetrzne istnienie stalo sie centrum, a cale cialo
stalo sie kolem - porusza sie - jak garncarskie kolo - porusza sie. Ty
jestes w centrum, ale cale cialo jest w ruchu.
Zaleca sie nie jesc i nie pic na trzy godziny przed wirowaniem.
Najlepiej jest byc boso, w luznym ubraniu. Medytacja ta sklada sie z
dwóch czesci - wirowania i odpoczynku. Nie ma ustalonego czasu
wirowania - moze to trwac godzinami - ale wskazane jest, by trwalo
najmniej godzine, po to, abys mógl wejsc gleboko w odczucie wiru
energii.
Wirowanie wykonuje sie w jednym miejscu, w lewo - prawa reke
trzyma sie wysoko, spodem dloni zwrócona do góry, lewa jest
opuszczona, spodem dloni skierowana ku dolowi. Kto odczuwa jakas
niewygode w wirowaniu w lewo, moze wirowac w prawo. Niech cialo
bedzie lagodne, oczy pozostaja otwarte, ale nie sa skupione, tak, by
widzenie bylo rozmyte i plynne. Pozostan w ciszy.
Przez pierwszych 15 minut wiruj powoli. Potem, przez nastepnych
30 minut, stopniowo nabieraj predkosci, az wirowanie zawladnie toba i
staniesz sie wirem energii - peryferia beda sztormem ruchu, ale
swiadek w centrum jest w ciszy i bezruchu.
Gdy bedziesz wirowal tak, szybko, ze nie mozesz utrzymac pionowej
pozycji, cialo samo upadnie. Nie decyduj kiedy masz upasc, nie próbuj
tez przygotowywac tego upadku z góry - gdy cialo jest lagodne i
rozluznione, upadnie miekko, a ziemia wchlonie twa energie.
Gdy lezysz, zaczyna sie druga czesc medytacji. Natychmiast
przewróc sie na brzuch, by odkryty pepek znalazl sie w kontakcie z
ziemia. Jesli ktos odczuwa wielka niewygode w takim lezeniu, powinien
polozyc sie na plecach. Poczuj jak cialo stapia sie w jedno z ziemia, jak
male dziecko przycisniete do piersi matki. Zamknij oczy i pozostan
mierny i w ciszy przynajmniej przez 15 minut.
Spiewaj
Spiewanie jest czyms boskim, jest jedna z boskich aktywnosci.
Równac sie mu moze tylko tanczenie, bliskie jest ono tylko tanczeniu. A
czemu spiewanie i tanczenie sa boskimi aktywnosciami? Bo sa to takie
aktywnosci, w których mozesz calkowicie sie zatracic. Mozesz zanurzyc
sie w spiewaniu tak bardzo, ze zniknie spiewajacy, tylko spiew
pozostanie, albo zniknie tanczacy, tylko taniec pozostanie, i to jest
chwila metamorfozy, przemiany - gdy nie ma spiewajacego i jest tylko
spiew. Gdy twoja totalnosc stala sie spiewem lub tancem, to jest
modlitwa.
Jaka piosenke spiewasz nie jest istotne - nie musi to byc piesn
religijna, ale gdy spiewasz ja totalnie, staje sie ona czyms swietym, i na
odwrót - mozesz spiewac jakas religijna piesn, uswiecona wiekami, ale
jezeli nie jestes w niej totalnie, jest ona profanacja. Tresc piosenki nie
jest istotna, tym, co sie liczy, jest jakosc, która wnosisz do spiewania -
totalnosc, intensywnosc, ogien.
Nie powtarzaj niczyjej piesni, bo to nie jest twoje serce, i nie jest to
tak, jak ty mozesz wylac swoje serce u boskich stóp. Niech powstanie
twoja wlasna piesn. Zapomnij o rytmice i gramatyce. Bóg nie jest zbyt
dobrym gramatykiem i nie przejmuje sie tym, jakich slów uzywasz.
Bardziej interesuje go twoje serce.
Mantra
jesli masz dobry sluch muzyczny jesli masz uszy, które potrafia
zrozumiec muzyke - nie tylko zrozumiec, a i poczuc - wtedy pomoca
bedzie mantra, gdyz wtedy mozesz stac sie jednym z tymi
wewnetrznymi dzwiekami, wtedy mozesz wedrowac razem z tymi
dzwiekami ku coraz subtelniejszym warstwom. Wtedy przychodzi
chwila, gdy wszystkie dzwieki ustaja i pozostaje tylko dzwiek
wszechswiata, jest to aum.
„Aum”
Postaraj sie przez co najmniej dwadziescia minut rankiem i
dwadziescia minut wieczorem siedziec w ciszy, z oczami na wpól
otwartymi, i tylko patrzec ku dolowi. Oddychanie powinno byc wolne,
cialo nieruchome. Zacznij nucic „aum” wewnatrz siebie. Nie ma
potrzeby wydobywac go na zewnatrz - bedzie ono bardziej przenikac,
gdy usta masz zamkniete, nawet jezyk nie powinien sie poruszac. Nuc
„aum” szybko - aum aum aum aum. Szybko i glosno, ale wewnatrz
siebie. Odczuwaj tylko, ze wibruje ono w calym ciele, od stóp do glowy,
od glowy do stóp. Kazde „aum” zapada w twojej swiadomosci tak, jak
skala wpada do stawu, i pojawiaja sie zmarszczki na wodzie i biegna do
samych jej kresów. Zmarszczki rozbiegaja sie coraz dalej i dotykaja
calego ciala.
Gdy bedziesz to robil, pojawia sie takie chwile - a beda to
najpiekniejsze chwile - gdy nie bedziesz juz powtarzal i wszystko
ustanie. Nagle zdasz sobie sprawe z tego, ze nie nucisz i wszystko
ustalo. Ciesz sie tym. Jesli zaczna pojawiac sie jakies mysli, znów
zacznij nucic.
A gdy robisz to wieczorem, rób to przynajmniej na dwie godziny
przed snem, bo jezeli bedziesz to robil tuz przed polozeniem sie do
lózka, nie zdolasz zasnac - uczyni cie to tak swiezym, ze nie bedzie ci
sie chcialo spac. Bedziesz sie czul tak, jakby to byl poranek, a ty
swietnie wypoczales - a tego nie trzeba.
Znajdz swoje wlasne tempo. Po dwóch, trzech dniach bedziesz
wiedzial co ci odpowiada, jednym ludziom odpowiada bardzo szybkie
nucenie - aum aum auma - nieomal z nakladaniem sie dzwieków na
siebie. Innym bardziej odpowiada bardzo wolne tempo - wszystko to
zalezy od ciebie. A ty rób tak, jak bedzie ci to odpowiadalo.
Imie Jezusa
Jesli porusza cie imie Jezusa, siadz w ciszy i niech to imie cie
poruszy. Czasem powiedz w sobie „Jezus” i czekaj. To bedzie twoja
mantra. W taki sposób rodzi sie prawdziwa mantra. Nikt nie moze dac
ci mantry - ty sam musisz ja znalezc, to, co do ciebie przemawia, co cie
porusza, co wywiera wielki wplyw na twa dusze. Jesli Jezus” -
wspaniale. Czasami, gdy siedzisz w ciszy, tylko powtarzaj „Jezus” i
czekaj i niech to imie wejdzie gleboko, glebiej do zakamarków twojego
istnienia - niech wejdzie do samego rdzenia, i pozwól na to! Jesli
zaczniesz tanczyc - dobrze. Jesli zaczniesz plakac - dobrze. Jesli
zaczniesz smiac sie - dobrze. Cokolwiek z tego wyniknie, niech tak
bedzie. Niech tak bedzie, nie przeszkadzaj temu, nie manipuluj. Pójdz
za tym, a doznasz pierwszych przeblysków modlitwy i medytacji i
pierwszych przeblysków Boga. Pierwsze promyki zaczynaja wnikac do
ciemnej nocy twej duszy.
Odpowiedni jest kazdy dzwiek, który odczuwasz jako estetyczny i
piekny, kazdy dzwiek, który powoduje w sercu drzenie i radosc. Nawet
jesli nie ma go w zadnym jezyku, w ogóle nie jest to istotne - moze
znajdziesz same czyste dzwieki, które wchodza jeszcze glebiej do
wnetrza. Bo kiedy uzywasz jakiegos slowa, ma ono pewne znaczenia -
te znaczenia tworza ograniczenia. Gdy uzywasz czystego dzwieku, nie
ma w tym ograniczen, jest on nieskonczony.
Mruczenie
Mruczenie moze byc ogromna pomoca, a mozesz je robic o do
wolnej porze... Przynajmniej raz dziennie, a jesli mozesz - dwa razy,
bedzie to dobre. Jest to taka wielka wewnetrzna muzyka, ze wnosi ona
pokój do calego twojego istnienia - i sprzeczne jego czesci zaczynaja
sie harmonizowac i stopniowo w twoim ciele powstaje pewna subtelna
muzyka, która mozesz uslyszec. Po trzech, czterech miesiacach
bedziesz tylko siedzial w ciszy i bedziesz slyszal subtelna muzyke,
harmonie wewnatrz, pewien rodzaj mruczenia. Wszystko funkcjonuje
tak wspaniale, jak swietnie dzialajacy samochód, w którym slychac
pracujacy silnik.
Dobry kierowca wie gdy cos sie dzieje niewlasciwego. Pasazerowie
moga nie byc tak czujni, ale dobry kierowca natychmiast poznaje gdy
zmienia sie dzwiek pracy silnika. Wtedy ten dzwiek przestaje byc
harmonijny. Dochodzi jakis nowy odglos. Nikt inny nie zdaje sobie z
tego sprawy, ale kto kocha prowadzenie samochodu, natychmiast
pozna, ze dzieje sie cos niewlasciwego. Silnik nie pracuje tak, jak
powinien.
Czlowiek, który wlasciwie mruczy, stopniowo zacznie odczuwac gdy
dzieje sie cos niewlasciwego, jesli zjadles zbyt wiele, stwierdzisz, ze
zniknela wewnetrzna harmonia i po jakims czasie bedziesz musial
wybrac - albo zjesc za duzo, albo byc w wewnetrznej harmonii. A
wewnetrzna harmonia jest tak cenna, tak boska, jest taka blogoscia,
kto mialby wiec ochote jesc wiecej?
I bez zadnego usilnego odchudzania stwierdzisz, ze jesz posilki w
bardziej zrównowazony sposób. Wtedy mruczenie wchodzi jeszcze
glebiej, i zdolasz odróznic pokarmy, które zaklócaja twoje mruczenie.
Zjesz cos ciezkiego i pozostaje to tak dlugo w organizmie - i mruczenie
nie jest tak doskonale.
Gdy mruczenie samo zacznie powstawac, poznasz kiedy seks
narasta, a kiedy nie narasta, i zaskoczy cie jak wielka harmonia
powstaje miedzy dwoma osobami i jak stopniowo nabieraja one intuicji,
jak zaczynaja odczuwac kiedy druga osoba jest smutna - gdy maz i
zona oboje mrucza. Nie ma potrzeby mówic o tym - gdy maz jest
zmeczony, zona wie to instynktownie, poniewaz oboje funkcjonuja na
fali o tej samej dlugosci.
NADABRAHMA
Nadabrahma jest stara tybetanska technika, pierwotnie
praktykowana o wczesnych godzinach rannych. Mozna ja robic o
dowolnej porze dnia, samemu lub z innymi - miej pusty zoladek i przez
co najmniej 15 minut po niej pozostan bez zadnej aktywnosci.
Medytacja trwa godzine i sklada sie z trzech czesci.
Czesc pierwsza - 30 minut
Usiadz wygodnie, zamknij oczy i usta. Zacznij mruczec, na tyle
glosno, by slyszeli cie inni, i by stworzyc w ciele wibracje. Mozesz
wizualizowac pusta rure lub puste naczynie, wypelnione tylko
wibracjami tego mruczenia. Nadejdzie chwila, gdy mruczenie samo
bedzie sie dzialo, a ty bedziesz tego sluchac. Nie ma zadnego
specjalnego oddychania. Jesli masz na to ochote, mozesz zmieniac ton
glosu albo lagodnie i powoli poruszac cialem.
Czesc druga - 15 minut
Druga czesc sklada sie z dwóch etapów po siedem i pól minuty
kazdy. W pierwszym wykonujesz ruch dlonmi - wnetrzem zwróconymi
ku górze - po kole na zewnatrz. Ruch zaczyna sie od pepka, obie dlonie
wedruja do przodu, gdzie rozchodza sie na boki i kresla dwa kola, w
lewo i w prawo, symetryczne wzgledem siebie. Ruch ma byc tak wolny,
ze czasem bedzie sie zdawalo jakby go w ogóle nie bylo. Odczuj, ze
dajesz energie wszechswiatu. Po siedmiu i pól minucie obróc dlonie
wnetrzem do dolu i zacznij poruszac je w przeciwnym kierunku. Teraz
dlonie lacza sie u pepka i rozchodza sie z boku ciala. Odczuj, ze
wchlaniasz energie. Tak, jak w pierwszej czesci, nie powstrzymuj
zadnych lagodnych, powolnych ruchów pozostalych czesci ciala.
Czesc trzecia - 15 minut
Siedz w absolutnej ciszy i bezruchu.
Osho, a moskity?
Moskity to pradawni medytujacy, którym sie nie powiodlo. Dlatego
sa one przeciwne kazdemu, kto odnosi powodzenie w medytacji. Sa
bardzo zazdrosne. Dlatego zawsze, gdy chcesz medytowac, pojawiaja
sie, aby ci przeszkadzac, odciagac twoja uwage.
To nic nowego, zawsze tak bylo. Mówia o tym wszystkie dawne
swiete pisma! Zwlaszcza swiete pisma jainów, bo mnich jainów zyje
nago. Pomysl tylko - nagi mnich jainów, Indie i moskity! Mahavir musial
dawac szczególowe instrukcje o nastawieniu, jakie trzeba miec wobec
moskitów. Mówil uczniom, ze kiedy moskity atakuja, masz to
akceptowac. One sa najwiekszym rozproszeniem uwagi. Jezeli zdolasz
je przezwyciezyc, nic juz nie bedzie trudne, nie bedzie wiekszej
trudnosci. A jesli on tak mówi, tak jest! Zycie w Indiach nago jest
trudne.
Bylem kiedys w Sarnath, gdzie Budda poruszyl kolem dhammy,
gdzie Budda wyglosil pierwsze kazanie, najwazniejsze kazanie, które
dalo poczatek nowej tradycji. Przebywalem u mnichów buddyjskich.
Widzialem moskity, ale zadne nie dorównuja moskitom z Sarnath.
Moskity z Poony to po prostu nic! Cieszcie sie z tego! Macie szczescie,
ze nie jestem w Sarnath. Tamte moskity byly naprawde wielkie!
Nawet w czasie dnia siedzielismy pod moskitierami. W jednym
lózku, pod moskitiera, siadal jakis mnich buddyjski, w drugim lózku,
pod moskitiera, siedzialem ja - i rozmawialismy.
Juz nigdy tu nie przyjade - mówilem, gdyz on prosil, zebym wrócil i
zostal. - Nigdy, nigdy! To moja pierwsza i ostatnia wizyta.
To mi przypomina - on na to - ze przez cale wieki my, mnisi
buddyjscy, smialismy sie z tego i zartowalismy czemu Budda nigdy juz
nie wrócil do Sarnath. Przybyl tu tylko jeden raz - wyglosil pierwsze
kazanie i uciekl!
Budda wiele razy byl w róznych miejscach. Przynajmniej ze
trzydziesci razy byl w Shravasti, co najmniej czterdziesci razy byl w
Rajgir, i tak dalej, i tak dalej. Kazde miejsce, które odwiedzil, odwiedzal
raz po raz. Ale w Sarnath byl tylko jeden raz. Nigdy juz tam nie wrócil.
A to z powodu tych moskitów - rzekl mnich. - i ty tez mówisz, ze juz
tu nie przyjedziesz.
Przynajmniej w tym jednym jestem zgodny z Budda -
odpowiedzialem. - W innych sprawach nie moge isc jego sladami -
musze byc swiatlem dla samego siebie - ale w tym niech on bedzie
swiatlem!
Wiem, ze to trudne, bardzo trudne, ale musisz sie tego nauczyc. Nie
daj rozproszyc swej uwagi. Nie oznacza to, ze masz pozwolic, aby
moskity cie wykorzystywaly! Chron sie na wszelkie mozliwe sposoby -
ale bez zlosci, bez rozdraznienia. Chron sie, unikaj moskitów, odrzucaj
je, strzasaj je z siebie - ale bez rozdraznienia. One robia swoja robote, i
przynajmniej tyle trzeba zaakceptowac. One nie sa przeciwne tobie.
Ktos musi zjesc sniadanie, obiad, czy kolacje, badz wiec wyrozumialy.
Masz wszelkie prawo chronic sie, ale nie ma potrzeby wpadac w
rozdraznienie. Rozdraznienie przeszkodzi medytacji, nie moskitom.
Mozesz strzasnac z siebie moskita w bardzo medytacyjny sposób, z
wielka uwaznoscia, w pelni czujny, bez rozdraznienia. Spróbuj!
Prawdziwy problem nigdy nie bierze sie z zewnatrz, prawdziwy
problem zawsze wynika z wewnatrznego rozdraznienia. Na przyklad -
psy szczekaja na zewnatrz, a ty medytujesz. Natychmiast wpadasz w
zlosc - ,Je glupie psy!” Ale one w zadne sposób nie przeszkadzaja ci w
medytacji, po prostu ciesza sie zyciem! Moze zobaczyly policjanta,
listonosza albo sannyasina! Psy bardzo nie lubia mundurów, sa bardzo
przeciwne ujednoliceniu. Gdy tylko zobacza jakis mundur, zaczynaja
szczekac. Nie wierza w mundury, i maja prawo miec wlasne zdanie. Ale
one nie staraja sie przeszkadzac wlasnie tobie.
Moskity robia to, co maja do zrobienia. Musisz sie chronic, musisz
robic to, co ty masz do zrobienia - ale nie wpadaj w rozdraznienie.
Tylko rozdraznienie jest problemem. A kiedy nie bedzie mozna cie
rozdraznic, kiedy nie dasz sie rozproszyc calym tym zgielkiem, jaki
tworza moskity wokolo ciebie, poczujesz do nich nawet wdziecznosc -
daly ci tajemny klucz.
Jesli moskity nie rozprosza twojej uwagi, nic nie moze jej
rozproszyc. Dotarles do bardzo stabilnego stanu medytacji.
NOC
fantazja, modlitwa i milosc
Stan sie pustym bambusem
Medytacja to sposób na zgode z wlasnym osamotnieniem,
spotkanie wlasnego osamotnienia - zamiast od niego uciekac,
zanurzasz sie w nim gleboko i patrzysz jakie dokladnie jest. A wtedy
czeka cie niespodzianka. Jesli wejdziesz w swe osamotnienie, bedziesz
zaskoczony - w samym jego centrum wcale nie jest samotnie. Tam
spoczywa samotnosc, która jest zjawiskiem totalnie innym.
Osamotnienie tworzy peryferia, a centrum sklada sie z samotnosci.
Samotnictwo tworzy peryferia, zas centrum to bycie w samotnosci. A
gdy poznasz piekno samotnosci, bedziesz totalnie innym czlowiekiem -
nigdy nie poczujesz sie osamotniony. Nawet w górach czy na pustyni,
gdy jestes absolutnie sam, nie odczujesz osamotnienia - bo w swej
samotnosci poznasz Boga, który jest w tobie. W swej samotnosci jestes
tak gleboko zakorzeniony w Bogu, ze kogo obchodzi czy jest ktos na
zewnatrz czy nie? jestes w srodku tak pelny, tak bogaty w srodku...
Teraz nawet w tlumie jestes osamotniony. A ja powiadam - gdy
poznasz swa samotnosc, nawet w osamotnieniu nie bedziesz
osamotniony. Wtedy czlowiek zaczyna sie przelewac jak fontanna. Z tej
samotnosci emanuje aromat milosci, i z tej samotnosci wynika twórcze
dzialanie - bo z tej samotnosci Bóg zaczyna wyplywac. Stajesz sie
pustym bambusem... On zaczyna spiewac. Ale to zawsze jest jego
piesn.
Medytuj ze swiatlem
Im wiecej bedziesz medytowal ze swiatlem, tym bedziesz bardziej
zaskoczony, ze cos wewnatrz zaczyna sie otwierac - jakby pak sie
rozwijal i stawal sie kwiatem.
Patrzenie w lustro
Zamknij drzwi pokoju i postaw przed soba duze lustro. Pokój musi
byc zaciemniony. A potem zapal swieczke przy lustrze, tak ustawiona,
zeby nie bylo jej w nim widac. W lustrze widac tylko twoja twarz, nie
plomien. Potem patrz nieruchomym wzrokiem we wlasne oczy w
lustrze. Nie mrugaj powiekami, jest to eksperyment na czterdziesci
minut, a po dwóch, trzech dniach bedziesz mógl patrzec bez mrugania.
Nawet jesli pojawia sie lzy, niech plyna, ale wytrwaj i nie mrugaj i
ciagle patrz nieruchomo we wlasne oczy. Nie zmieniaj spojrzenia. Stale
patrz nieruchomo w oczy, wlasne oczy, a po dwóch, trzech dniach
staniesz sie swiadomy bardzo dziwnego zjawiska. Twoja twarz zacznie
przybierac nowe ksztalty. Moze nawet cie to przestraszy. Twarz w
lustrze zacznie sie zmieniac. Czasem bedzie to calkiem inna twarz,
której nigdy dotad nie znales.
Ale tak naprawde wszystko to sa twoje twarze. Teraz umysl
podswiadomy zaczyna eksplodowac. Te twarze, maski, sa twoje.
Czasami moze sie nawet pojawic twarz, która pochodzi z któregos
poprzedniego zycia. Po tygodniu nieruchomego patrzenia, czterdziesci
minut dziennie, twoja twarz zacznie plynac, bedzie przypominac film.
Stale bedzie przychodzilo i odchodzilo wiele twarzy. Po trzech
tygodniach nie bedziesz pamietac, która twarz jest twoja. Nie bedziesz
pamietac swojej wlasnej twarzy, gdyz widziales tyle twarzy
przychodzacych i odchodzacych.
jezeli bedziesz to robic dluzej, pewnego dnia, po trzech tygodniach,
nastepuje to najdziwniejsze - nagle w lustrze nie ma twarzy. Lustro jest
puste, patrzysz w pustke. W ogóle nie ma tam twarzy. To jest ta chwila
- zamknij oczy i wyjdz na spotkanie temu, co nieswiadome.
Bedziesz nagi - calkowicie nagi, taki jaki jestes. Wszystkie uludy
odpadna.
Shiva Netra
Ta medytacja trzeciego oka sklada sie z dwóch czesci powtarzanych
trzykrotnie - lacznie jest szesc czesci po 10 minut kazda.
Czesc pierwsza - 10 minut
Siedz idealnie nieruchomo, lagodnie skupiony wzrokiem patrz na
blekitne swiatlo.
Czesc druga - 10 minut
Zamknij oczy i powoli i lagodnie kolysz sie z boku na bok.
Medytacja lunatyka
Gdy nastepnym razem bedzie zblizac sie pelnia, zacznij robic to trzy
dni wczesniej. Wyjdz na otwarta przestrzen, spogladaj na ksiezyc i
zacznij sie kolysac. Czuj sie tak, jakbys wszystko oddal ksiezycowi -
stan sie opetany. Patrz na ksiezyc, odprez sie i powiedz mu, ze jestes, i
popros, zeby ksiezyc uczynil cokolwiek zechce. Potem, cokolwiek
bedzie sie dzialo, pozwól na to.
jezeli masz ochote kolysac sie, kolysz sie, a jezeli masz ochote
tanczyc lub spiewac, rób to. Ale wszystko ma dziac sie tak, jakbys byl
opetany - nie ty to robisz - to sie samo dzieje, jestes tylko
instrumentem, na którym grana jest melodia.
Rób to na trzy dni przed pelnia, a gdy ksiezyc bedzie stawal sie
coraz pelniejszy, zaczniesz odczuwac coraz wiecej energii. Bedziesz
czul sie coraz bardziej opetany. W czasie pelni bedziesz zupelnie
szalony. Ledwie po godzinie tanczenia i szalenstwa bedziesz czul sie
tak odprezony, jak nigdy dotad.
Medytacja w medytacji
Noca zgas swiatla, usiadz w lózku i zamknij oczy. Wyobraz sobie, ze
jestes w lesie... wielkie, zielone drzewa, dzikie. Wyobraz sobie, ze tam
stoisz, potem zaczynasz isc. Niech to dzieje sie samo, niczego nie
wymuszaj. Nie mów „chcialbym podejsc do drzewa” - nie, po prostu
pozwól sobie na ruch. Gdy bedziesz szedl lasem, po pieciu, siedmiu
minutach dojdziesz do jaskini.
Badz zwierzeciem!
Wieczorem zacznij taka oto medytacje. Poczuj, ze w ogóle nie jestes
czlowiekiem. Wybierz dowolne zwierze, jakie tylko chcesz. Jesli chcesz
kota - dobrze, jesli chcesz psa - dobrze... albo tygrysa; samca, samice,
cokolwiek chcesz. Po prostu wybierz, ale potem juz nie zmieniaj. Stan
sie tym zwierzeciem. Chodz po pokoju na czworaka i stan sie tym
zwierzeciem.
Przez pietnascie minut baw sie ta fantazja jak tylko zdolasz, jesli
jestes psem, szczekaj, i rób to, co psy robia - i rób to naprawde! I nie
kontroluj, bo pies nie moze kontrolowac tego, co robi. Pies oznacza
absolutna wolnosc, cokolwiek wiec dzieje sie w tej chwili, rób to. W tej
chwili nie wlaczaj ludzkiego czynnika kontrolowania. Badz uparcie
psem. Przez pietnascie minut wedruj po pokoju... szczekaj, skacz.
To pomoze. Potrzebujesz nieco wiecej zwierzecej energii. Jestes
zbyt wyszukany, zbyt cywilizowany, i to cie okalecza. Zbyt wiele
cywilizacji jest czyms paralizujacym, jest to dobre w malej dawce, ale
gdy jest tego zbyt wiele, jest niebezpieczne. Trzeba zawsze móc stac
sie zwierzeciem. Twoje zwierze musi zostac uwolnione, jesli zdolasz
nauczyc sie byc nieco dziki, znikna wszystkie twoje problemy. Zacznij
od dzis - i baw sie tym.
Zdejmij pancerz
Gdy wieczorem kladziesz sie spac, zdejmij ubranie, a zdejmujac je
wyobraz sobie, ze zdejmujesz nie tylko ubranie, zdejmujesz tez swój
pancerz. Zrób to naprawde. Zdejmij go i odetchnij gleboko - a potem
zasnij bez pancerza, gdy nic nie masz na ciele i nic cie nie ogranicza.
„Oh”
Przed polozeniem sie do lózka wylacz swiatla, usiadz w lózku,
zamknij oczy i gleboko wydychaj powietrze ustami wydajac dzwiek
„oh”. Brzuch zostaje wciagniety powietrze wychodzi na zewnatrz, a ty
twórz dzwiek „oh”. Pamietaj - nie mówie „aum” mówie tylko „oh”.
Stanie sie on „aum” automatycznie, nie musisz z niego robic „aum”.
Wtedy bedzie to falszywe. Stwarzaj tylko dzwiek „oh”.
Bedziesz odprezal sie coraz bardziej, a twój sen bedzie mial inne
wlasciwosci - zupelnie inne. A twój sen trzeba zmienic. Dopiero wtedy
mozesz stac sie bardziej czujny i uwazny. Zaczniemy wiec od
zmieniania snu.
Gdy wydychasz tylko ustami, stwarzajac dzwiek „oh” i czujesz, ze
dalszy wydech nie jest mozliwy, gdy oddech juz wyszedl, zatrzymaj sie
na chwile. Nie wdychaj, nie wydychaj. Stop! W tym zatrzymaniu jestes
boskoscia. W tym zatrzymaniu nic nie robisz, nawet nie oddychasz. W
tym zatrzymaniu jestes w oceanie. Czas nie istnieje, bo czas porusza
sie wraz z oddechem. Wyglada to tak, jakby razem z toba zatrzymala
sie cala egzystencja. W tym zatrzymaniu mozesz stac sie czujny
najglebszych zródel swego istnienia i energii. Wiec na jedna chwile -
stop.
Potem wez wdech przez nos. Ale nie czyn zadnych wysilków by
dokonac tego wdechu. Pamietaj - dokladaj wszelkich staran z
wydechem, ale nie rób zadnych wysilków dla dokonania wdechu. Po
prostu pozwól cialu wdychac. Tylko rozluznij swoje napiecia, i niech
cialo samo dokona wdechu. Ty niczego nie robisz.
Zycie samo oddycha, samo wedruje wlasna droga, jest rzeka - ty
niepotrzebnie je popychasz. Zobaczysz, ze cialo dokonuje wdechu.
Twój wysilek nie jest potrzebny twoje ego nie jest potrzebne, ty nie
jestes potrzebny. Po prostu stan sie obserwatorem. Po prostu zobacz
jak cialo dokonuje wdechu. Odczujesz gleboka cisze.
Gdy cialo dokona pelnego wdechu, znów na chwile zatrzymaj sie.
Znów obserwuj. Te dwie chwile sa totalnie rózne. Gdy calkowicie
wydychales i zatrzymales sie, to zatrzymanie przypomina smierc. Gdy
totalnie wdychales i zatrzymales sie, to zatrzymanie jest kulminacja
zycia. Pamietaj - wdech jest odpowiednikiem zycia, wydech jest
odpowiednikiem smierci.
Odczuj to! Poczuj obie te chwile. To dlatego mówie, bys dwakroc sie
zatrzymal - raz gdy dokonales wydechu, a potem znów, po wdechu -
bys mógl odczuc i zycie i smierc. Gdy juz poznasz, ze „to” jest zycie, a
„to” jest smierc, wykroczyles ponad jedno i drugie.
Swiadek nie jest ani zyciem ani smiercia. Swiadek nigdy sie nie
rodzi i nigdy nie umiera. Tylko cialo umiera - mechanizm. Ty stajesz sie
tym trzecim.
Rób te medytacje przez 20 minut, a potem polóz sie i zasnij.
Butelka ze smoczkiem
Co wieczór, przed snem, wez butelke, butelke z mlekiem dla dzieci,
wlóz smoczek do ust. Zwin sie w klebek, jak male dziecko, i zacznij
ssac piers. Cos w glebi ciebie zostanie bardzo zaspokojone.
Gibberish
Jest to bardzo katarktyczna technika, wyzwalajaca ekspresyjne
ruchy ciala. Nalezy ja odróznic od lagodnej Devavani opisanej dalej.
W samotnosci albo w grupie zamknij oczy i zacznij wypowiadac
slowa nie majace zadnego znaczenia - paplanina. Na pietnascie minut
wejdz totalnie w paplanine. Pozwól sobie wyrazic wszystko, co w tobie
potrzebuje byc wyrazone. Wyrzuc wszystko na zewnatrz. Umysl mysli -
zawsze - slowami. Paplanina pomaga przelamac ten wzorzec ciaglej
werbalizacji. Nie tlumiac mysli, mozesz je wyrzucic - w paplaninie.
Niech twoje cialo takze zachowuje sie ekspresyjnie.
Potem przez 15 minut lez na brzuchu i czuj zlaczenie z matka-
Ziemia. Przy kazdym wydechu odczuwaj, ze laczysz sie z podlozem pod
soba.
Modlitwa
Nie ma nikogo, kto by wysluchiwal twoich modlitw. Twoja modlitwa
jest po prostu monologiem - modlisz sie do pustego nieba. Nikt nie
wynagrodzi cie za twoje modlitwy - pamietaj o tym. jezeli naprawde
poznasz czym jest modlitwa, sama w sobie modlitwa staje sie nagroda.
Nie ma nikogo, kto by cie wynagrodzil - tej nagrody nie ma w
przyszlosci, w jakims zyciu po smierci.
Ale modlenie sie samo w sobie jest tak pieknym zjawiskiem, ze
kogo obchodzi przyszlosc i kogo obchodzi jakas nagroda? To chciwosc -
ta mysl o nagrodzie. Modlitwa sama w sobie jest takim swietowaniem,
przynosi taka wielka radosc i ekstaze, ze czlowiek modli sie dla samej
modlitwy. Czlowiek nie modli sie powodowany lekiem i czlowiek nie
modli sie powodowany chciwoscia. Czlowiek modli sie, poniewaz to go
cieszy. Nawet nie przejmuje sie tym, czy Bóg istnieje, czy nie.
Gdy cieszysz sie tancem, nie pytasz czy Bóg istnieje, czy nie. Gdy
cieszysz sie tancem, po prostu tanczysz - nie obchodzi cie czy ktos
patrzy na ten taniec z nieba, czy nie. Nie obchodzi cie czy gwiazdy i
slonce i ksiezyc maja cie wynagrodzic za twój taniec, czy nie. Taniec
sam w sobie jest wynagrodzeniem. Jesli kochasz spiewanie, spiewaj -
nie chodzi o to, czy ktos slucha, czy nie.
Tak samo jest z modlitwa, jest ona tancem, jest piesnia - jest
muzyka, jest miloscia. Cieszysz sie nia i na tym koniec. Modlitwa jest
srodkiem i modlitwa jest celem. Cel i srodek nie sa czyms odrebnym -
dopiero wtedy poznajesz co to jest modlitwa.
Mówiac „modlitwa”, mam na mysli otwarcie na Boga. Nie chodzi o
to, ze musisz cos mówic, nie chodzi o to, ze musisz o cos prosic - samo
otwarcie, takie, ze jesli On chce cos ci dac, jestes gotowy. Glebokie
wyczekiwanie, ale bez pragnienia - tego ci wlasnie potrzeba. Usilne
wyczekiwanie - jakby w kazdej chwili cos mialo sie stac. Porusza cie
mozliwosc dotkniecia tego nieznanego, ale nie masz zadnego
pragnienia. Nie mówisz, ze cos powinno sie stac albo, ze nie powinno
sie stac. Gdy zaczynasz zadac, modlitwa zostaje zepsuta.
Gdy nie zadasz, gdy po prostu pozostajesz w ciszy, ale otwarty,
gotowy isc dokadkolwiek, gotowy nawet umrzec, gdy po prostu jestes
w stanie przyjmowania, biernym, z radoscia witajacym stanie - wtedy
dzieje sie modlitwa.
Modlitwa nie jest czyms, co mozna robic - nie ma nic wspólnego z
dzialaniem. Nie jest to jakies dzialanie czy jakas aktywnosc - jest to
pewien stan umyslu.
Jesli chcesz mówic, mów, ale pamietaj - twoje mówienie nie wplynie
na egzystencje. Wplynie na ciebie, i to moze bedzie dobre, ale
modlitwa nie zmieni umyslu Boga. Moze zmienic ciebie, ale jezeli cie
nie zmienia, jest tylko wybiegiem. Mozesz modlic sie calymi latami, ale
jesli to cie nie zmienia, porzuc to, wyrzuc to, sa to smieci - nie nos tego
dalej ze soba.
Modlitwa nie zmieni Boga. A ty zawsze myslisz, ze jesli sie
pomodlisz, Bóg zmieni zdanie. Ze bedzie ci bardziej sprzyjal, skloni sie
bardziej na twoja strone. Nie ma nikogo, kto by cie sluchal. To rozlegle
niebo nie potrafi sluchac. To rozlegle niebo moze byc z toba tylko
wtedy, gdy ty jestes z nim - nie ma innej mozliwosci modlitwy.
Mówie takze, zeby modlic sie, ale modlenie sie powinno byc jedynie
zjawiskiem energetycznym - nie zjawiskiem typu wierny-Bóg, ale
zjawiskiem energetycznym.
Medytacja modlitwy
Najlepiej jest praktykowac te modlitwe wieczorem, w zaciemnionym
pokoju, i natychmiast potem polozyc sie spac. Mozna tez robic to rano,
ale potem trzeba przeznaczyc pietnascie minut na wypoczynek. Ten
wypoczynek jest konieczny, w przeciwnym razie bedziesz sie czul jak
pijany, otepialy.
To zlaczenie z energia jest modlitwa. To cie zmienia. A gdy ty sie
zmieniasz, zmienia sie cala egzystencja.
Wznies obie rece ku niebu, wnetrzem dloni zwrócone do góry,
glowe trzymaj wyprostowana i po prostu odczuwaj plynaca w sobie
egzystencje. Gdy energia bedzie splywac wzdluz ramion, poczujesz
delikatne drzenie - badz jak lisc na wietrze, drzyj. Pozwól na to, pomóz
temu. Potem niech cale cialo - wibruje ta energia, i pozwól, by dzialo
sie wszystko to, co sie dzieje.
Odczujesz nastepnie plyniecie do ziemi. Ziemia i niebo, na górze i
na dole, yin i yang, element meski i zenski - unosisz sie, wtapiasz sie,
calkowicie sie porzucasz. Nie ma cie. Stajesz sie jednoscia... stapiasz
sie w jednosc. Po dwóch, trzech minutach, albo wtedy, gdy poczujesz
sie calkowicie napelniony, pochyl sie ku ziemi i pocaluj ja. Stan sie
srodkiem, poprzez który boska energia laczy sie z energia ziemska.
Te dwa etapy nalezy powtórzyc jeszcze szesc razy, aby kazda
czakra mogla zostac odblokowana. Mozna robic to wieksza ilosc razy,
ale jezeli zrobisz mniej, mozesz poczuc sie niespokojny i nie bedziesz
mógl zasnac.
W tym stanie modlitwy wejdz w sen. Po prostu zasnij, a ta energia
bedzie z toba. Bedziesz z nia plynal, zasypial. Bardzo to pomoze,
poniewaz ta energia otaczac cie bedzie przez cala noc i dalej bedzie
dzialala. Rankiem poczujesz sie swiezszy niz kiedykolwiek dotad. Nowe
elan, nowe zycie zacznie cie przenikac, i przez caly dzien bedziesz czul
sie pelen nowej energii - nowego tetnienia, nowej piesni w twym sercu,
i nowego tanca w twym kroku.
Latihan
Stan w rozluznionej pozycji i czekaj na Boga, na Calosc, aby zaczely
w tobie dzialac. Potem w nastroju glebokiej modlitwy rób to, co tylko
chcesz robic - Twoja wola” - i po prostu odprez sie.
Przypomina to sytuacje powstawania pisma automatycznego.
Ludzie tylko trzymaja pióro w dloni i czekaja. Nagle jakas energia
zawlada ich reka i dlon zaczyna sie poruszac. Sa zaskoczeni - ich
wlasna dlon porusza sie, a to nie oni nia poruszaja! Czekaj wlasnie w
taki sposób, a po trzech, czterech minutach nagle stwierdzisz, ze do
ciala dochodzi kilka drzen, i energia w ciebie wstepuje. Nie przestrasz
sie - bo to jest bardzo pelne leku. Ty tego nie robisz. W istocie rzeczy
jestes jedynie swiadkiem - to dzieje sie samo.
Medytacja Gourishankar
Technika ta sklada sie z czterech czesci trwajacych po 15 minut
kazda. Pierwsze dwie czesci przygotowuja medytujacego do
spontanicznego latihanu czesci trzeciej. Osho stwierdzil, ze gdy w
pierwszej czesci oddycha sie prawidlowo, dwutlenek wegla powstaly
we krwi sprawi, ze poczujesz sie, jakbys wzlecial na wysokosc
Gourishankar (Mount Everest).
Czesc pierwsza - 15 minut
Usiadz z zamknietymi oczami. Nabierz powietrze gleboko nosem,
napelnij pluca. Wstrzymaj oddech na tak dlugo, jak tylko zdolasz,
potem lagodnie wykonaj wydech ustami i zatrzymaj pluca puste tak
dlugo, jak tylko zdolasz. Oddychaj tak przez cala pierwsza czesc.
Czesc druga - 15 minut
Powróc do normalnego oddychania i lagodnie patrz nieruchomym
wzrokiem na plomien swiecy lub migocace blekitne swiatlo. Cialo
pozostaje nieruchome.
Czesc trzecia - 15 minut
Wstan i z zamknietymi oczami pozwól cialu na rozluznienie i
otwarcie. Poczujesz, ze subtelne energie poruszaja cialem poza twa
zwykla kontrola. Pozwól, by latihan dzial sie sam. To nie (y wykonujesz
te ruchy - niech ruchy dzieja sie same z siebie, lagodnie i z wdziekiem.
Czesc czwarta - 15 minut
Polóz sie z zamknietymi oczami, wyciszony i nieruchomy.
Pierwsze trzy czesci powinny byc wykonywane przy
akompaniamencie równego, miarowego rytmu, najlepiej polaczonego z
kojaca muzyka w tle. Ten rytm powinien byc, o ile to mozliwe, siedem
razy czestszy od bicia serca. Jesli to mozliwe, nalezy tez podlaczyc
migajace w takim samym rytmie swiatlo.
Medytacja Devavani
Devavani - to Boski Glos przemawiajacy przez medytujacego, który
staje sie pustym naczyniem, kanalem. Medytacja ta jest latihanem
jezyka. Odpreza umysl swiadomy tak gleboko, ze gdy jest wykonywana
jako ostatnia czynnosc wieczorem, z pewnoscia zakonczy sie glebokim
snem. Obejmuje cztery czesci po 15 minut kazda. Caly czas miej oczy
zamkniete.
Czesc pierwsza - 15 minut
Usiadz w ciszy, najlepiej w tle lagodnej muzyki.
Milosc
Medytacja to zapadniecie sie w serce, a gdy zapadasz sie w serce,
powstaje milosc. Milosc zawsze przychodzi po medytacji, i odwrotna
sytuacja tez jest prawdziwa, jesli zakochasz sie, przyjdzie medytacja.
Istnieja one razem. Sa jedna forma energii, nie dwiema. Medytuj, a
staniesz sie wielkim kochankiem, wokól ciebie plynac bedzie wielka
milosc, bedziesz tryskal nadmiarem milosci - albo zacznij od
zakochania sie, a znajdziesz te ceche swiadomosci, nazywana
medytacja, w której znikaja mysli, w której myslenie nie przycmiewa
juz twojego istnienia, w której nie ma juz tej mgly snu, która cie otacza.
Nadszedl ranek, jestes przebudzony, stales sie budda.
Dla ludzi, którzy nigdy nie kochali, medytacja jest bardzo, bardzo
trudna.
Emanuj miloscia
Praktykuj milosc. Siedzac w samotnosci w swoim pokoju, badz pelen
milosci. Emanuj miloscia. Caly pokój napelnij energia swojej milosci.
Odczuwaj wibrowanie nowa czestotliwoscia, odczuwaj kolysanie, jakbys
znajdowal sie w oceanie milosci. Stwórz wokól siebie wibracje energii
milosci, i natychmiast zaczniesz odczuwac, ze cos sie dzieje - zmienia
sie cos w twojej aurze, zmienia sie cos wokól twojego ciala. Wokól
twojego ciala powstaje pewne cieplo... cieplo niczym gleboki orgazm.
Stajesz sie bardziej ozywiony. Znika cos jak sen. Powstaje cos w
rodzaju uwaznosci. Kolysz sie razem z tym oceanem. Tancz, spiewaj, i
niech caly pokój napelni sie miloscia.
Gdy zdarza sie medytacja, milosc musi nastapic. Jesli nie nastepuje
milosc, pokazuje to po prostu tyle, ze medytacja jeszcze sie nie
zdarzyla.
JEDYNA DROGA
Nie ma drogi na skróty
Jedno trzeba pamietac o medytacji - jest to dluga podróz i nie ma
drogi na skróty. Kazdy, kto mówi, ze jest jakis skrót, wprowadza cie w
blad.
Jest to dluga podróz, poniewaz ta zmiana jest bardzo gleboka i
osiaga sie ja po wielu zywotach - wielu zywotach rutynowych nawyków,
myslenia, pragnienia, i struktury umyslu, która poprzez medytacje
trzeba porzucic. W gruncie rzeczy jest to prawie niemozliwe - ale tak
sie dzieje.
Stanie sie czlowiekiem medytujacym jest najwieksza
odpowiedzialnoscia w swiecie. Nie jest to latwe. Nie moze to nastapic w
jednej chwili. Dlatego od poczatku nie zaczynaj oczekiwac za wiele, a
potem nie bedziesz sfrustrowany. Zawsze bedziesz szczesliwy, gdyz
wszystko bedzie wzrastalo bardzo powoli.
Medytacja to nie kwiat sezonowy, który pojawia sie w ciagu szesciu
tygodni. Jest bardzo, bardzo wielkim drzewem. Potrzebuje czasu na
zapuszczenie korzeni.
Gdy medytacja rozkwita, nie ma nikogo, kto by to zauwazyl, nie ma
nikogo, kto by to wskazal i wyróznil, nie ma nikogo, kto by powiedzial
„Tak, to nastapilo”. W chwili, gdy powiesz „Tak, to nastapilo” juz
zostalo to zgubione.
Gdy medytacja jest naprawde, cisza przenika wszystko - bez
zadnego dzwieku tetni blogosc, bez zadnych granic jest harmonia. Ale
nie ma nikogo, kto by to zauwazyl.
OSHO
Wiekszosc z nas spedza zycie w swiecie czasu, we wspomnieniach
przeszlosci i oczekiwaniach przyszlosci. Bardzo rzadko dotykamy
Bezczasowego, wymiaru terazniejszosci - w chwilach naglego piekna,
naglego zagrozenia, w spotkaniu z ukochana osoba, czy w zaskoczeniu
tym, co nieprzewidziane. Bardzo niewielu ludzi wychodzi poza swiat
czasu i umyslu, jego ambicje i konkurencyjnosc, i zaczyna zyc w
swiecie bezczasowego. A z nich jedynie nieliczni starali sie dzielic
swym doznaniem. Lao Tzu, Gautama Budda, Bodhidharma... a
niedawno Georgi Gurdzijew, Raman Maharishi, J. Krishnamurti...
Wspólczesni uwazaja ich za ekscentryków albo wariatów; po smierci
nazywa sie ich „filozofami”. A po jakims czasie staja sie legenda - nie
ludzmi z krwi i kosci, a czyms w rodzaju mitologicznych reprezentacji
naszego zbiorowego pragnienia wyrosniecia ponad malosc i blahostki,
ponad bezsens naszego codziennego zycia.
Osho jest jednym z tych, którzy odkryli drzwi do przezycia tego
zycia w bezczasowym wymiarze terazniejszosci - sam nazwal siebie
„prawdziwym egzystencjalista” - i poswiecil swe zycie na
prowokowanie innych do poszukiwania tych samych drzwi, do wyjscia
poza swiat przeszlosci i przyszlosci i odkrycia dla samych siebie swiata
wiecznosci.
Od wczesnego dziecinstwa Osho jasne bylo, ze nie bedzie on
postepowal zgodnie z konwencjami otaczajacego go swiata. Pierwszych
siedem lat spedzil z dziadkami ze strony matki, którzy dali mu taka
wolnosc bycia soba, jaka ciesza sie nieliczne dzieci. Byl samotnikiem,
wolal spedzac dlugie godziny siedzac w ciszy nad jeziorem albo
samemu eksplorujac otoczenie. Smierc dziadka - mówi - wywarla
gleboki wplyw na jego zycie, wyzwalajac w nim determinacje odkrycia
w zyciu tego, co niesmiertelne. Gdy wrócil do powiekszajacej sie
rodziny swych rodziców i poszedl do szkoly, byl juz mocno utwierdzony
w poczuciu jasnosci i sensu co do siebie - dalo mu to odwage stawiania
czola wszystkim usilowaniom ksztaltowania jego zycia przez starszych,
zgodnie z ich wlasnymi wyobrazeniami kim on powinien byc.
Nigdy nie unikal kontrowersji. Dla Osho prawda nie zna
kompromisów - albo przestaje byc prawda. A prawda nie jest jakims
wierzeniem, ale przezyciem. Osho nigdy nie zada od ludzi, by wierzyli
w to, co mówi, a raczej sami eksperymentowali i sprawdzili czy to, co
mówi, jest prawda czy nie. Równoczesnie Osho nie ustaje w
wynajdywaniu sposobów i srodków odkrywania czym naprawde sa
wierzenia - marnymi pocieszeniami majacymi zlagodzic nasze leki w
obliczu nieznanego, i barierami uniemozliwiajacymi spotkanie z
tajemnicza i niezbadana rzeczywistoscia.
Po oswieceniu, którego dostapil majac 21 lat, Osho zakonczyl studia
i przez kilka lat nauczal filozofii na uniwersytecie w Jabalpur. W tym
czasie podrózowal po calych Indiach, wyglaszal przemówienia, w
publicznych debatach kwestionowal ortodoksyjnych przywódców
religijnych, spotykal sie z ludzmi z wszystkich dziedzin zycia. Wiele
czytal - wszystko, co moglo poglebic jego rozumienie systemów wiary i
psychologie czlowieka wspólczesnego. Pod koniec lat 60-tych Osho
zaczal rozwijac swe niepowtarzalne techniki medytacji dynamicznej.
Wspólczesny czlowiek (twierdzi) jest tak pelny przestarzalych tradycji
przeszlosci i niepokojów zycia w dzisiejszym swiecie, ze musi przejsc
gleboki proces oczyszczania zanim bedzie mógl miec nadzieje na
odkrycie bezmyslowego, odprezonego stanu medytacji. Zaczal
prowadzic obozy medytacyjne w róznych miejscach Indii, wyglaszac
wyklady dla uczestników i osobiscie kierowac sesjami medytacji, które
opracowal.
Na poczatku lat 70-tych o Osho uslyszeli pierwsi ludzie z Zachodu,
którzy dolaczyli do wzrastajacego grona Hindusów inicjowanych przez
niego do neosannyasu. W 1974 roku wokól Osho powstala komuna
mieszczaca sie w Poonie (Indie). Wkrótce strumyk gosci z Zachodu stal
sie obfita powodzia. Wielu z tych, którzy przybyli, bylo terapeutami,
którzy stwierdzili, ze znalezli sie w obliczu ograniczen terapii
zachodnich i szukali takiego podejscia, które moglo dotrzec do
znacznie glebszych pokladów ludzkiej psychiki i dokonac ich
przemiany. Osho zachecil ich, aby wlaczyli swoje umiejetnosci w prace
komuny i scisle z nimi wspólpracowal w rozwijaniu ich terapii w
kontekscie medytacji.
Problemem terapii stworzonych na Zachodzie - mówi - jest to, ze
zawezaja sie do leczenia umyslu i jego psychologii, podczas gdy
Wschód dawno juz pojal, ze problemem jest sam umysl, czy raczej
nasze utozsamienie z nim. Terapie moga byc uzyteczne - chocby
katarktyczne fazy medytacji, które Osho opracowal - w zrzuceniu
brzemienia stlumionych emocji i leków, oraz w pomozeniu ludziom w
wyrazniejszym zobaczeniu siebie samych. Ale dopóki nie zaczniemy
oddzielac sie od mechanizmu umyslu i jego projekcji, pragnien i leków,
bedziemy wychodzic z deszczu naszych wlasnych wytworów, po to, by
wpadac pod inna rynne.
Dlatego terapia musi biec równolegle z procesem odtozsamienia i
bycia swiadkiem, który znany jest pod nazwa medytacji.
Pod koniec lat 70-tych komuna w Poonie stanowila najwiekszy
osrodek terapii i rozwoju w swiecie. Tysiace ludzi przybywaly, by brac
udzial w grupach terapeutycznych i medytacjach, siedziec przy Osho
podczas jego codziennych porannych wykladów i wnosic swój wklad w
zycie komuny, po czym wrócic do swego kraju i tam zakladac osrodki
medytacyjne.
W latach 1981-1985 eksperyment komuny kontynuowano w
Stanach Zjednoczonych na pustynnym obszarze Oregonu powierzchni
330 km\ Glównym celem zycia w komunie byla praca przy budowie
miasta Rajneeshpuram - „oazy na pustyni”. W zdumiewajaco krótkim
czasie komuna zbudowala kwatery dla 5.000 osób i zaczela cofac
wieloletni proces zniszczen nadmiernie spustoszonej ziemi,
przywracajac bieg strumieni, budujac jeziora, zbiorniki wody, rozwijajac
samowystarczalne rolnictwo i sadzac tysiace drzew.
Programy medytacji i terapii w Rajneeshpuram nadzorowal
Miedzynarodowy Uniwersytet Medytacji Rajneesha (RIMU). Nowoczesne
budynki i wyposazenie zorganizowane dla potrzeb uniwersytetu wraz
ze starannie chronionym srodowiskiem naturalnym umozliwily dotarcie
do takich glebi, i takie rozbudowanie programów, jakie wczesniej nie
byly mozliwe. Opracowano dluzej trwajace kursy i szkolenia, co
przyciagnelo wieksza grupe uczestników, posród których wielu juz bylo
ludzmi dobrze sytuowanymi w swiecie i chcialo poglebic swe
umiejetnosci zawodowe i rozumienie siebie.
Pod koniec 1985 roku opozycja lokalna i rzadowa wymierzona
przeciw Osho i komunie uniemozliwily dalsze kontynuowanie tego
eksperymentu. Komuna zostala rozwiazana, zas Osho wyruszyl w
podróz dookola swiata, podczas której udzielal wywiadów prasie,
prowadzil wyklady dla uczniów zebranych w Himalajach, Grecji i
Urugwaju, az wreszcie w polowie 1986 roku wrócil do Indii.
W styczniu 1987 roku Osho ponownie osiadl w Poonie, gdzie dwa
razy dziennie prowadzil wyklady. W ciagu kilku miesiecy komuna w
Poonie uruchomila pelny program dzialalnosci i rozrosla sie ponad swój
pierwotny zakres. Standard nowoczesnych, klimatyzowanych
pomieszczen zostal przyjety w Ameryce. Osho wyraznie stwierdzil, ze
nowa komuna w Poonie ma byc oaza XXI wieku, nawet w zacofanych
technologicznie Indiach. Coraz wiecej ludzi przybywalo ze Wschodu -
zwlaszcza z Japonii - a ich obecnosc wniosla odpowiednie wzbogacenie
programów sztuk uzdrawiania i walki. Rozkwitly tez sztuki wizualne i
ruchowe, równolegle z nowa „Szkola Tajemnego”. To zróznicowanie i
rozszerzenie programu znalazlo swe odbicie w nazwie wybranej przez
Osho jako ogólne okreslenie wszystkich programów - Multiwersytet.
Bardziej wzmógl sie nacisk kladziony na medytacje; w wykladach
Osho byl to temat stale powracajacy. On sam stworzyl kilka nowych
grup medytacyjnych - miedzy innymi No-Mind, Mistyczna Róza,
Narodzony na Nowo.
Od polowy 1987 roku Osho zaczal stopniowo wycofywac sie z
dzialalnosci publicznej. Jego delikatne zdrowie czesto nie pozwalalo mu
wyglaszac wykladów, a okresy jego nieobecnosci stawaly sie coraz
dluzsze. W polowie 1988 roku do wykladów Osho wlaczyl nowy
element: pod koniec kazdego wykladu prowadzil sluchaczy w
trzyczesciowej medytacji. W kwietniu 1989 roku wyglosil ostatni
wyklad, odpowiadajac na pytania i komentujac sutry Zen. W
nastepnych miesiacach, gdy tylko pozwalalo mu zdrowie, pojawial sie
wieczorem, by siedziec razem ze swymi uczniami i przyjaciólmi w
medytacji muzyki i ciszy, po czym wracal do swego pokoju, a
zgromadzeni ogladali którys z jego wykladów nagranych na tasmie
video.
19 stycznia 1990 roku Osho opuscil cialo. Ledwie kilka tygodni
wczesniej, zapytany co stanie sie z jego dzielem, gdy odejdzie, odrzekl:
Moja ufnosc wobec egzystencji jest absolutna.
Jesli w tym, co mówie, jest jakas prawda, przetrwa ona… Ludzie,
którzy nadal beda zainteresowani moja praca, po prostu beda niesli
pochodnie, ale nikomu niczego nie beda narzucac…
Pozostane zródlem inspiracji dla moich ludzi. I to wlasnie odczuje
wiekszosc sannyasinów. Chce, aby sami wzrastali - by rozwijali cechy
takie jak milosc, wokól której zadnego kosciola nie mozna stworzyc, jak
swiadomosc, która nie jest niczyim monopolem, jak swietowanie,
radowanie sie, i zachowanie swiezych, dziecinnych oczu…
Chce, aby moi ludzie poznawali siebie, nie byli takimi, jak ktos inny
tego chce. A droga do tego prowadzi przez wnetrze.
Okolo dziewiec miesiecy przed opuszczeniem ciala Osho
podyktowal napis, który mial byc wykuty w jego samadhi - krypcie
okrytej marmurem i lustrami, w której znalazly sie jego prochy. Brzmi
on:
OSHO
Nigdy sie nie urodzil - Nigdy nie umarl
Jedynie odwiedzil
te Planete Ziemie
w czasie 11 grudnia 1931 - 19 stycznia 1990