Professional Documents
Culture Documents
PRZESZŁOŚĆ
2
WSPÓŁCZESNA
PRZESZŁOŚĆ
Redakcja
Urszula Stępień
Poznań 2009
3
Organizatorzy konferencji:
Kornelia Kajda
Mikołaj Kostyrko Tomasz Michalik
Przemysław Kujawiński Urszula Stępień
Agnieszka Łukaszyk Dąbrówka Stępniewska
Mirosław Minicki Katarzyna Traczyk
Prowadzący warsztaty:
Marta Bartkowiak
Agata Czeszewska Joanna Mardas
Joanna Dutka Marcin Michalski
Marta Filipczak Mirosław Minicki
Kornelia Kajda Iga Pietrzak
Mikołaj Kostyrko Daria Ratajczak
Jędrzej Kotlewski Dąbrówka Stępniewska
Przemysław Kujawiński Natalia Weimann
Agnieszka Łukaszyk Joanna Zaremba
ISBN: 978-83-916671-5-6
4
Spis treści
5
6
7
8
Urszula Stępień
Instytut Prahistorii
Uniwersytet im. Adama Mickiewicza
Poznań
Współczesna przeszłość
9
10
Podziękowania
11
12
13
14
CZĘŚĆ I
ARCHEOLOGIA
WSPÓŁCZESNOŚCI
15
16
Joanna Cywińska
Instytut Archeologii
Katedra Etnologii i Antropologii Kulturowej
Uniwersytet Mikołaja Kopernika
Toruń
1
Tytuł zaczerpnięty z pracy E. Domańskiej Historie niekonwencjonalne. Refleksja
o przeszłości w nowej humanistyce, Poznań 2006, s. 167.
17
miarowych relacji, nieraz rozpływają w nadmiarze informacji,
by, kiedy indziej zaistnieć czy to w formie ukształtowanych
pojęć, czy też jako narzędzia w rękach ideologii, polityki,
a nawet samej nauki.
Od momentu przełomu antypozytywistycznego (w ro-
zumieniu nauki zachodnioeuropejskiej 2 ) mamy do czynienia
z ciągłym sporem o przedmiot, metodę i status nauk his-
torycznych. Dzisiaj – jak twierdzi H. Mamzer (1997, s. 14) –
ponownie ożywa konflikt wywołany przez czynniki związane
z kulturową oraz polityczno-ekonomiczną transformacją.
Wiąże się to z przewartościowaniem idei realizmu i obiek-
tywności poznania. Zakwestionowanie wiedzy jako wiernej
reprezentacji obiektywnie i niezależnie od nas istniejącego
świata, podważenie kategorii autonomicznego, racjonalnego
podmiotu poznania, który może postrzegać ów obiektywnie
istniejący świat w oderwaniu od wszelkich uwikłań spo-
łecznych i kulturowych, przeciwstawienie logiki retoryce jako
formie przekonywania oraz odrzucenie przekonania o uni-
wersalności rozumu poznającego (Buchowski, Kempny 1999,
s. 12-13), doprowadziło do ugruntowania poglądu o niezdol-
ności sformułowania jedynego właściwego paradygmatu poz-
nawczego.
Ponowoczesność 3 cechuje utrata wiary w schematy,
które uzasadniały racjonalne, naukowe, technologiczne i poli-
2
D. Minta-Tworzowska (2000, s. 185) trafnie zauważa, iż przełom antypozyty-
wistyczny inaczej interpretowano na gruncie nauki polskiej i zachodnioeuropejskiej.
Tradycja filozofii i filozofii nauki polskiej nadaje modernizmowi miano anty-
pozytywistycznego, natomiast prace zachodnioeuropejskie łączą go z pozytywizmem,
który jednak rozumiano odmiennie aniżeli w Polsce. W ostatnim czasie – jak pisze
autorka – pojawiają się prace skierowane do odbiorcy polskiego, a dostosowane do
zachodnioeuropejskiego rozumienia modernizmu, co wprowadza zamieszanie.
3
Przyjmuję rozumienie ponowoczesności zaproponowane przez J. F. Lyotarda (1997,
s. 19): […] kondycja wiedzy w najbardziej rozwiniętych społeczeństwach. Zdecy-
dowaliśmy się ją nazwać „postmodernistyczną”. Słowo to jest używane na konty-
nencie amerykańskim przez socjologów i krytyków literatury. Oznacza stan kultury po
przekształceniach, jakim uległy reguły gry nauki, literatury i sztuki, począwszy od
końca XIX wieku.
18
tyczne projekty świata nowoczesnego. Ich odrzucenie wiązało
się z przyjęciem założenia o lokalnych, wielorakich i heteroge-
nicznych odmianach „wiedzy”(Barker 2005, s. 231), a także
o możliwości istnienia wielu roszczeń do prawdy, dyskursów
i sposobów przedstawiania „rzeczywistości” (Barker 2005,
s. 232). Nauka – jak pisze S. Amsterdamski (1983) – stała się
faktem kultury, a nie faktem natury. Doprowadziło do
stwierdzenia, iż należy na nią patrzeć w perspektywie
„historycznie zmiennych wzorców myślenia o tym, co istnieje,
oraz o tym jak to, co istnieje powinno być poznawane” (Szahaj
2004, s. 20-21). Konsekwencją tego poglądu stała się zmiana
podejścia do zagadnienia prawdy. Odrzucono prawdę przez
duże P, na rzecz prawdy wewnętrznej dla pewnego
określonego dyskursu. Uznano także, iż jest ona raczej
wytwarzana niż odkrywana i stanowi rezultat procesów
mediacji (Szahaj 2004, s. 20-22):
19
[…] zbieranie istniejących rzeczy i kontemplację ich bycia, co ma na
celu próbę odzyskania początku
20
[…] zamiast samoodniesienia poznającego podmiotu, czyli samo-
wiedzy, mamy egzegezę przedontologicznego rozumienia bycia, za-
tem ekspilację związków sensu, w którym codzienna egzystencja
zawsze już z góry się znajduje.
21
od dotychczasowych założeń. Nowa humanistyka stanowi pró-
bę regeneracji historii jako dyscypliny, której pono-
woczesność obwieściła kryzys (Domańska 2006, s. 17-22).
Archeontologia, jak już wcześniej pisałam, jest
częścią nowej humanistyki. Sytuując się na styku filozofii,
archeologii i historii, stara się ona wydobyć nieobecność śladu
bycia, ujawnia istnienie przeszłości, która „nie chce odejść”.
Przeszłości, której pozostałości wpisane w nowy kontekst, wy-
kreowany przez sztukę, antropologię, historię czy archeologię,
nabierają innego znaczenia modyfikowanego ponadto przez
dyskurs społeczny, polityczny, wreszcie kulturowy.
Dzięki odniesieniom do sztuki, a zwłaszcza sztuki
współczesnej, możemy poszerzyć dyskurs przeszłości, roz-
patrzyć go w nowej perspektywie, która stanowi niejako
pomost między tym, co było a teraźniejszością. Pomost mogą-
cy pretendować do miana mediatora w świecie, jakby nie pa-
trzeć, zdominowanym przez media, rynek, konsumpcję, nie-
kiedy ideologie (często puste ideologie).
W ramach sztuki współczesnej w Polsce, zwłaszcza
w latach 90. XX wieku, rozwinął się nurt zwany sztuką kry-
tyczną. Można go powiązać ze zjawiskami, które rozwijały się
w tym samym czasie w Stanach Zjednoczonych i na Zacho-
dzie Europy. Chodzi tu między innymi o „postmodernizm
oporu”4 , „sztukę ciała” czy abject art. Niektórzy krytycy
określając praktykę artystyczną polskich artystów, posługiwali
się także określeniami, takimi jak: „sztuka ciała” czy „post-
4
„Postmodernizm oporu” – zdaniem H. Fostera (1987, s. 12) – określa siebie jako
praktykę przeciwną zarówno oficjalnej kulturze modernizmu, jak i tzw. fałszywej
normatywności reakcyjnego postmodernizmu. Rozumiany jest on jako krytyczna
dekonstrukcja tradycji, krytyka jej źródeł, nie zaś jako instrumentalnie traktowany
pastisz popularnych i pseudohistorycznych form, czy też powrót do tak rozumianej
tradycji. Uczestniczy on, zatem, w debacie o współczesności, stając raczej po stronie
krytyków, a nie jej obrońców.
22
modernistyczna praktyka” (http://www.culture.pl/pl/ culture/
artykuly/es_sztuka_krytyczna).
Artyści końca XX wieku, jak pisze P. Piotrowski
(1996, s. 74-76), funkcjonowali w świecie zdecentralizowa-
nym, rozbitym, którego nie wiążą już żadne wielkie tematy,
wśród których można wymienić społeczne utopie, naukę,
systemy wartości, w świecie zrodzonym z kryzysu logo-
centrycznej tradycji, której ostatnim wyraźnym przejawem był
strukturalizm, a także w świecie, w którym nie było już jasne
„kto mówi” – w świecie „śmierci autora”. Był to także okres,
którego istotę znamionują wzajemne relacje między władzą,
produkcją a komunikacją. Czas, kiedy człowiek nie próbuje
wyzwolić się od władzy państwa i jego instytucji, ale przede
wszystkim stara się uciec od instytucjonalnej władzy państwa
oraz indywidualizacji, która jest przez tę władzę generowana,
jest jej pochodną, która posługuje się, by osiągnąć swe cele,
środkami masowej komunikacji (Foucault 1988, s. 424).
W Polsce zmiany samego podejścia do sztuki, a także
zamiany w postawie samych artystów wpłynęły na ich zainte-
resowanie nową rzeczywistość społeczną po 1989 roku, kiedy
Polska weszła w fazę przyspieszonego kapitalizmu i kiedy ro-
dząca się demokracja wzbudzała lęk i niepewność. Okres ten
przyniósł między innymi ograniczenia praw kobiet, jak na
przykład wprowadzenie w 1993 roku zakazu aborcji. Zaprzes-
tano także rozważań na temat wolności, uważając, że w tej
sprawie nie zostało już nic do zrobienia (http://www.culture.
pl/pl/culture/artykuly/es_sztuka_krytyczna).
Artur Żmijewski (2008) w książce Drżące ciała,
określił sztukę krytyczną krytyką dominującej władzy sym-
bolicznej, podtrzymującej społeczny i polityczny status quo.
Winna ona tym samym odzyskiwać to, co wyparte i przy-
wracać sferze publicznej, poszerzać sferę publicznej dyskusji
oraz negocjować kształt wspólnej rzeczywistości. Będąc uwi-
kłaną w porządek, który krytykuje, musi mówić językiem do
niego przystającym – umocowanym nie w sztuce, a w sferze
23
publicznej. Sztuka taka powinna stanowić wiedzę i władzę
jednocześnie, a artysta będący jej przedstawicielem zobo-
wiązany jest działać i wytwarzać wiedzę na temat rzeczy-
wistości.
Problematyka władzy była niemal centralną w polskiej
sztuce krytycznej lat 90. XX wieku. Artyści, którzy ją podej-
mowali, jak chociażby Barbara Kruger, odwoływali się głów-
nie do kategorii, w jakich zaprezentował ją M. Foucault. Nie
była to zatem władza stanowiąca instytucję i centralny system,
lecz władza określana jako sieć rozmaitych relacji,
przejawiająca się w wielu różnych obszarach (Piotrowski
1996, s. 79). Jednym z takich obszarów stało się ciało i me-
chanizmy jego ubezwłasnowolnienia przez współczesną
kulturę, przez władzę uwewnętrznioną Foucaulta (1998).
Podejmowano problematykę ciała, m.in. w kategoriach wy-
kluczenia osób starszych, chorych, niepełnosprawnych.
Przykładem mogą być prace K. Kozyry: Więzy krwi (1995),
Olimpia (1996), Łaźnie (1997 i 1999), których autorka po-
dejmuje w nich problem widzialności i niewidzialności
określonych typów ciał oraz aspekt wpisania ciała w różne
konstrukcje władzy. W pracach A. Żmijewskiego tematy te
przybierają formę badania rzeczywistości, stosunków spo-
łecznych, ludzkich relacji, uwięzienia człowieka w kon-
wencjach, uzależnienia od różnych form władzy. Kwestie
seksualności kobiecej podejmuje A. Żebrowska w pracy
Grzech pierworodny (1994). Artystka wskazuje w niej na siłę
mitów związanych z kobiecą seksualnością postrzeganą jako
grzech oraz współczesnych mitów piękna reprezentowanych
przez lalkę Barbie. Innym aspektem jest odnoszenie ciała do
władzy jako tej, która ciało zawłaszcza. Tu przykładem mogą
być prace G. Klamana: Emblematy (1993), Katabasis (1993),
Fundamant (1994), Anatomia polityczna ciał (1995). Artystę
interesują w nich, między innymi sposoby przedstawiania
martwego ciała i jego wnętrza, a także nasz stosunek do
24
ludzkich zwłok) (http://www.culture.pl/pl/culture/artykuly/
es_sztuka_krytyczna).
Sztuka krytyczna prowokowała i nadal prowokuje
liczne dyskusje i debaty na swój temat. Analizując wypo-
wiedzi niektórych znawców i krytyków sztuki współczesnej
odnoszące się właśnie do omawianej sztuki krytycznej, można
wysnuć istotne wnioski dla stanu wiedzy i uwikłania w spory
polityczne, ideologiczne czy etyczne polskiej nauki. Przytoczę
fragment debaty, która toczyła się na łamach dwumiesięcznika
Gazeta malarzy i poetów, w 2001 roku, a który myślę dosko-
nale to ilustruje.
25
Izabela Kowalczyk: Mówiąc, że ta sztuka jest passé, chodziło mi
o to, że odchodzi się już od jej wystawiania. Być może wiąże się to
z tym, że artystów tego nurtu jest zaledwie kilku – około 10. Nastą-
piło więc pewne przesycenie. Wciąż dyskutowano o tych samych pra-
cach, np. o Piramidzie zwierząt i Łaźni Kozyry, pracy Żebrowskiej
czy Lego Libery i to się znudziło. Niemniej uważam, że ta sztuka ode-
grała bardzo ważną rolę w latach dziewięćdziesiątych, a Być może
nadal będzie Odgrywać. Powiedziała nam coś ważnego. Ta sztuka
zmienia konteksty, nie operuje czymś zasadniczo nowym, tylko
czymś, co już istnieje w innych dyskursach. Na przykład Klaman na-
wiązuje do kontekstu medycyny, nauki; Żebrowska – do kontekstu
pornografii. Artyści przenoszą więc to, co już istnieje w innych
kontekstach – w kontekst sztuki, w miejsce, gdzie to było nieobecne.
Zastanawia mnie, dlaczego tak silne reakcje budzi właśnie ta zmiana
kontekstu, pokazanie w sztuce czegoś, co przecież istnieje w spo-
łeczeństwie, w kulturze, nie budząc większych sprzeciwów.
Maciej Mazurek: To, co od razu w przypadku sztuki krytycznej jest
widoczne to, że ona daje się tak doskonale, wyczerpująco opisać. Tu
wszystko jest jasne i dlatego śmiertelnie nudne.
Janusz Marciniak: Wyobraźmy sobie taką sytuację. Ktoś znajduje
ludzkie szczątki. Pojawia się prokurator. Policja rozpoczyna docho-
dzenie. Dlaczego – jeśli widzę ludzkie szczątki w galerii – nie mogę
zapytać, skąd się tam wzięły? Przecież pielęgnujemy cmentarze, wy-
jaśniamy np. sprawę mordu w Katyniu lub, ostatnio, w Jedwabnem.
Poddajemy się wewnętrznej „procedurze” empatii i współczucia.
Myślimy w kategoriach prawa, które jest starsze od nas. Stajemy po
stronie tych, którzy nie mogą się bronić ani dochodzić swych praw.
Jednym słowem: uważam, że etyk Akademii Medycznej, który wyraża
zgodę na wypożyczenie artyście preparatów anatomicznych do celów
nie naukowych, przekracza swoje kompetencje i zawodzi zaufanie
społeczne.
Izabela Kowalczyk: A dlaczego do celów naukowych – jest uspra-
wiedliwione?
Janusz Marciniak: Odpowiem pytaniem. Czy nauka i sztuka służą
temu samemu celowi? Czy każdy cel uświęca środki? Jeśli tak, to
wielu zbrodniarzy musi zostać zrehabilitowanych... Dyplom uczelni
artystycznej nie uprawnia do łamania prawa. Artysta nie jest świętą
krową. Gorąco polecam rozważania Romana Ingardena o odpo-
wiedzialności.
26
Wojciech Makowiecki: Cztery lata temu na Biennale w Wenecji by-
ła wystawa poświęcona ciału, wypożyczono obiekty z całej Europy,
odbywała się chyba w Palazzo Corner. To było historyczne uzasad-
nienie tego, co współcześni Artyści z ciałem robią.
Janusz Marciniak: Widziałem ta wystawę.
Wojciech Makowiecki: Czy zadawałeś wtedy takie pytania, jak
dzisiaj.
Janusz Marciniak: W zamierzeniu autora wystawy Tożsamość i od-
mienność, którym był Jean Clair, owe, jak je nazywasz, „obiekty”
nie udawały dzieł sztuki. Były sobą. Stanowiły pewien kontekst dla
obrazów i rzeźb, i razem z nimi mówiły nam coś ważnego o nas.
Wojciech Makowiecki: Znalazły się jako wystawa towarzysząca
Biennale i wystawy tego typu są realizowane przez cały czas, na
przykład ostatnio Sztuka i nauka o ludzkim ciele od Leonardo do dziś
w Hayward Gallery w Londynie.
Maciej Mazurek: Kwestia samego ciała jest mniej istotna, ciało to
ciało. Istotna jest odpowiedź na pytanie, dlaczego ono się tam znaj-
duje, dlaczego wzbudza takie reakcje? Podejrzewam, że człowiek
estetyczny, a elity kulturalne są niezwykle zestetyzowane, potrzebuje
dreszczyku emocji w śmiertelnie nudnym życiu.
Janusz Marciniak: Piewcy sztuki krytycznej mówią o ciele i ka-
lectwie tak, jakby nie było Breughela, Boscha, Velázqueza, Brouwe-
ra, Halsa, Rembrandta, Goyi, Géricault, Bacona, Freuda,
Wróblewskiego, Szapocznikow... I przejmującego współbrzmienia
sztuki i literatury. Ajschylos, Leopardi, Rilke, Kafka, Korczak... Jak-
by nie było ludzi i instytucji niosących pomoc potrzebującym. Często
anonimowo, bez rozgłosu, bezinteresownie. Wrażliwość na cierpie-
nie drugiego człowieka jest obecna w sztuce i, szerzej, w kulturze –
dzięki religiom uniwersalistycznym, w których istnieje kategoria
współczucia, i dzięki ludzkiemu zawierzeniu. Zdumiewa niewiedza
apologetów sztuki krytycznej. Dlaczego reakcja na wizerunek czło-
wieka, który proponuje coraz bardziej infantylna kultura masowa,
ma być de facto naśladowaniem tej kultury i polegać na epatowaniu
odwrotnością „piękna” – „brzydotą"? Z jakiego powodu ludzie nie-
pełnosprawni mają stanowić odrębną kategorię, być elementem
„strategii artystycznej”, dla której punktem odniesienia jest kultura
masowa zamiast kultury osobistej? Czyż nie stają się wówczas ofia-
rami fałszywego, powierzchownego współczucia? Wystawa Claira
27
dezawuowała mit o możliwości naukowego poznania człowieka i jed-
nocześnie wskazywała na głęboko konfesyjny charakter sztuki.
Roman Kubicki: Przypomnę. Do czasów nowożytnych mieliśmy
tylko jedną świątynię – sakralną. I tylko w niej ciało mogło być
traktowane instrumentalnie – jako relikwia. Wraz z nowożytnością
pojawiają się dwie nowe świątynie, tym razem stawiane na funda-
mentach metafizyki pozareligijnej – świątynia nauki i świątynia sztu-
ki. W świecie każdej z nich rozgorzała walka o prawo do instru-
mentalnego traktowania martwego ciała. Nauki przyrodnicze dawno
już tę walkę wygrały. Sztuka prowadzi ją nadal. 5
5
Rozmowa opublikowana w dwumiesięczniku Gazeta Malarzy i Poetów nr 2-3
(2001), s. 39-40.
28
dotyka. Dlatego sposób, w jaki sztuka krytyczna prezentuje
przeszłość, a nawet więcej, sposób, w jaki ją demitologizuje
może stać się istotnym głosem w dyskusji nad rozumieniem
historii. Obnaża bowiem nasze współczesne schematy myś-
lowe, jak również siatki, które wytworzyły dzieje naszej
obecności w danej czasoprzestrzeni.
Sztuką krytyczną pragnę nazwać nie tylko zjawiska
opisane powyżej, a mieszczące się w ramach wyznaczonych
przez krytyków sztuki i badaczy współczesności. Chciałabym
owym terminem objąć wszystkie te aspekty działalności arty-
stycznej, które posługując się „konstruktywną krytyką”, sta-
rają się wyrazić zdanie o rzeczywistości. Uwagę swą skupiłam
szczególnie na pracach, które zgodnie z tematyką referatu,
poruszają problem obecnej w teraźniejszość przeszłości, tj.
pracach: Christiana Boltanskiego, Masao Okabe, Grupy
AES+F z Rosji i Piotra Uklańskiego.
Christian Boltanski, jeden z najważniejszych współ-
czesnych artystów, często podejmuje w swej twórczości pro-
blematykę pamięci. Tworzy swe prace posługując się techniką
gromadzenia dokumentów, świadectw osób żyjących i zmar-
łych (używane ubrania, przedmioty). Interesuje go wykorzy-
stywanie fragmentów rzeczywistości. Najczęściej wykorzysty-
wanym przez niego medium jest fotografia:
6
Cytat pochodzi z tekstu Milady Ślizińskiej, kurator wystawy Ch. Boltanskiego
zatytułowanej RENEVIR, obiekty, instalacje, fotografia, która odbyła się w Centrum
Sztuki Współczesnej. Zamek Ujazdowski w 2001 roku.
29
Na wystawie zatytułowanej RENEWIR, obiekty, insta-
lacje, fotografia, która odbyła była w 2001 roku w Centrum
Sztuki Współczesnej – Zamek Ujazdowski, Boltanski przed-
stawił prace, w których tworzeniu wykorzystał stare foto-
grafie, elementy architektoniczne, instalacje, źródła światła –
reflektory, lampy. Podejmuje on w nich problematykę pa-
mięci, w tym sensie, że dostrzega ślady zacierania przeszłości,
wydobywa ich nieobecność i nadaje jej ontologiczny charak-
ter. Czyni podobnie jak archeontologia – w nieobecności śladu
bycia dostrzega istnienie przeszłości nie-nieobecnej, przesz-
łości, która nie chce odejść (Piotrowski 2002, s. 2003).
30
Ryc. 2. Wystawa Masao Okabe Is There a Future for Our Past? The
Dark Face of the Light; Biennale - Wenecja, 2007 rok.
31
projektu odwołującego się do dzielnicy Ujina w Hiroszimie
i mieszczącej się tam stacji kolejowej. Miejsce to jest his-
torycznie związane z licznymi wojnami, przesiedleniami
ludności do wszystkich części Azji, oraz z bombą atomową.
Praca Okabe wykonana w technice frotażu, prezentuje ka-
mienne elementy peronów nieistniejącej dziś już stacji
w Ujina, jak określił to prof. Smużny na jednym z wykładów
dotyczących sztuki współczesnej – są to kamienie, które wi-
działy bombę zrzucaną na Hiroszimę. Autor oprócz frotażu
wykorzystał również wideo i fragmenty kamiennych bloków
(dawnych części peronu). Stworzył w ten sposób pracę o pa-
mięci, teraźniejszości i przyszłości. Patrząc, bowiem, na jego
dzieło można zadać pytanie: jaka przyszłość nas czeka w świe-
cie, w którym nowoczesne technologie przejmują władzę? Czy
przeszłość „odciśnięta na kamieniach”, jej ślady już zawsze
będą powracać?
Autor zwraca także uwagę na marginalizację poszcze-
gólnych ludzkich losów przez klasyczną historię, którą zaj-
mują najczęściej dzieje całych zbiorowości. Składa nam mi-
krohistorię jednej dzielnicy, chcąc w ten sposób uwrażliwić
współczesny świat na to, co choć niedopuszczone do głosu,
krzyczało najmocniej.
32
Ryc. 3. Wystawa AES+F Action Half Life; Biennale – Wenecja,
2007 rok.
33
Wschodem a Zachodem dzisiejszego świata. Są to jednak
różnice, których treść ma charakter ambiwalentny, bowiem
w obliczu dramatu, zostają one niemal całkowicie zatarte.
Przedstawiona zostaje tu także medialna gra, toczona
pomiędzy medium a odbiorcą. Stanowi ona niemal Boudillar-
dowską paradoksalną tezę, że „Wojny w zatoce nie było”.
Większość z tego, co prezentują nam media, to tylko dobrze
wyreżyserowany spektakl, który możemy oglądać siedząc wy-
godnie w fotelach. Realne wydarzenia zostają zatarte i wyg-
łuszone przez symulację rzeczywistości. Jednak ludzie ciągle
giną w obronie ślepych ideologii, interesów rynkowych, wła-
dzy.
34
Materiałem swych prac czyni zdegradowane obszary pop-
kultury. Jego prace poruszają kwestie zarówno radości, jak
i winy, która pojawia się w momencie doświadczania piękna 7 .
Jednym z problemów, jakie stawia sztuka jest pytanie,
na ile historia jest konstruowana przez kulturę popularną, jak
bardzo fikcja miesza się z rzeczywistością i na ile sama his-
toria staje się symulacją. Ten problem poruszył Piotr Uklański
na wystawie zatytułowanej Naziści prezentowanej w Galerii
Zachęta w 2000 roku. Stanowi ona prezentację fotosów filmo-
wych ukazujących nazistów przedstawianych w filmach fabu-
larnych. Tytułowi Naziści znani z obrazów kultury popularnej,
to mężczyźni silni, przystojni, o wyraźnych, regularnych ry-
sach twarzy. Ich wizerunki posiadają niezwykłą moc, uwodzą
i przyciągają spojrzenie. A jednocześnie reprodukują dyskurs
siły i władzy (http://www.culture.pl/pl/culture/artykuly/
os_uklanski_piotr.). Uklański wybierając właśnie takie, a nie
inne wizerunki skłania widzów do zastanowienia, na ile kul-
tura popularna powtarza pewne klisze, na przykład na temat
zdrowego, silnego ciała, klisze, które były przecież pro-
dukowane w dyskursie III Rzeszy (http://www.culture.pl/pl/
culture/ artykuly/os_uklanski_piotr.).
Zarówno archeontologia, jak i sztuka krytyczna
stanowią narzędzia opisu przeszłej, jak i teraźniejszej oraz
przyszłej rzeczywistości. Są konstrukcjami zbudowanymi na
użytek humanistyki. Tworzą ramy poznania i wiedzy na temat
zjawisk, które analizują. I choć pomagają zgłębiać wybrane
aspekty kultury, czynią to w sposób ukierunkowany.
To ukierunkowanie zostało ukształtowane „historycz-
nie” – w toku rozwoju całej humanistyki. Dlatego dziś, jeśli
chcemy zajmować się wybranym aspektem kultury czy to
przeszłej, czy współczesnej, musimy dokonać przede-
finiowania zastanych pojęć (chodzi tu, między innymi, o takie
pojęcia jak kultura, przeszłość, rzecz, itd.), nie tylko w obrębie
7
Informacje zaczerpnięte z tekstu Ewy Gorządek, opublikowanego na stronie
http://www.culture.pl /pl/culture/artykuly/os_uklanski_piotr.
35
naszej dziedziny, ale w ramach rozważań nad rzeczywistością.
„Wyobrażone”, bowiem, na nowo terminy, mogą dać asumpt
do rozwiązania ważkich problemów. Jednym z takich pro-
blemów jest, niewątpliwie, kwestia statusu naszej przeszłości:
czym w istocie jest sama przeszłość i czy zasadnym wydaje
się wciąganie jej w dyskursy teraźniejszości.
Takie spojrzenie na zjawiska mieszące się w obrębie
nowej humanistyki, skłania nas do zadania pytania: dokąd
zmierza dzisiejsza humanistyka? Wydaje się, że zaczyna ona
obierać drogę wyznaczoną przez jednego z najbardziej wpły-
wowych filozofów dzisiejszych czasów, Giorgio Agambena,
który w swych rozważaniach stosuje metodę i styl poz-
walające na estetyczno-polityczne ujmowanie faktów egzy-
stencjalnych i intelektualnych oraz poetycko zabarwioną
poetykę kultury (Agambena 2006, s. 116):
Bibliografia
Agamben G.
2006 Profanacje, Warszawa.
Amsterdamski S.
1983 Kryzys scjentyzmu [w:] red. S. Nowak, Wizje człowieka i spo-
łeczeństwa w teoriach i badaniach naukowych, Warszawa.
Barański J.
2007 Świat rzeczy. Zarys antropologiczny, Kraków.
8
Profanować, to dopuszczać możliwość szczególnej niedbałości, która ignoruje
oddzielenie, a właściwie znajduje dla niego specyficzne zastosowanie […] Profano-
wanie jest bowiem czymś więcej niż zwykłym obalaniem i znoszeniem separacji – to
poszukiwanie dla niej nowych zastosowań, nauka igrania z istniejącymi formami roz-
działu (Agamben 2006, s. 95, 110).
36
Barker Ch.
2005 Studia kulturowe. Teoria i praktyka, Kraków, s. 231-232.
Buchowski M., Kempny M.
1999 Czy istnieje antropologia postmodernistyczna? [w:] Amerykańska
antropologia postmodernistyczna, Warszawa, s. 12-13.
Domańska E.
2006 Historie niekonwencjonalne. Refleksja o przeszłości nowej huma-
nistyce, Poznań.
Foster H.
1987 Postmodernizm: A Prefacje [w:] red. H. Foster, Postmodern Cul-
ture, London, s. XII.
Foucault M.
1988 The Subject and Power [w:] red. B. Wallis, Art after Modernism.
Rethinking Representation, New York-Boston.
1998 Nadzorować i karać. Narodziny więzienia, Warszawa.
Habermas J.
2000 Filozoficzny dyskurs nowoczesności, Kraków.
Heidegger M.
1977 Czym jest metafizyka? – Wprowadzenie [w:] Budować, mieszkać,
myśleć, Warszawa, s. 59
Karlsson H.
2000 Why Is There Material Culture Rather Than Nothing? Heidegger
Thoughts and Archeology [w:] red. C. Holtorf, H. Karlsson,
Philosophy and Archeological Practise. Perspectives for the 21st
Century, Goteborg: Bricoleur Press.
Kosseleck R.
2001 Semantyka historyczna, Poznań.
Lyotard J.-F.
1997 Kondycja ponowoczesna. Raport o stanie wiedzy, Warszawa,
s. 19.
Mamzer H.
1997 Pytanie o archeologię [w:] red. J. Ostoja-Zagórski, Jakiej archeo-
logii potrzebuje współczesna humanistyka?, Poznań, s. 13-49.
2007 Eskapizm dziejowy. Polityka historyczna a problem bezpie-
czeństwa wspólnotowego [w:] red. A. Dobosz, A.P. Kowalski,
Bezpieczeństwo ontologiczne, Bydgoszcz, s. 17-38.
Minta-Tworzowska D.
2000 Archeologiczne rekonstrukcje świata pradziejowego wobec krytyki
postmodernistycznej [w:] red. S.Tabaczyński, Kultury archeolo-
giczne a rzeczywistość dziejowa, Warszawa, s. 185-198.
Piotrowski P.
1996 W cieniu Duchampa. Notatki nowojorskie, Poznań, s.74–95.
37
2002 O „sztuce dziś”, a więc „tu i teraz” [w:] red. M. Poprzęcka, Sztuka
dzisiaj, Materiały Sesji Stowarzyszenia Historyków Sztuki,
Warszawa, s. 17-26.
Shusterman R.
2007 O sztuce i życiu. Od poetyki hip-hopu do filozofii somatycznej,
Wrocław.
Szahaj A.
2004 Zniewalająca moc kultury. Artykuły i szkice z filozofii kultury,
poznania i polityki, Toruń.
Żmijewski A.
2008 Drżące ciała, Warszawa.
Internet
http://www.csw.art.pl/new/2001/boltanski.html
http://www.culture.pl/pl/culture/artykuly/es_sztuka_krytyczna
http://www.culture.pl/pl/culture/artykuly/os_uklanski_piotr
38
Jacek Małczyński
MISH
Uniwersytet Wrocławski
Wrocław
Wstęp
1
Tytuł pracy nawiązuje do projektu artystycznego Biopresence George’a
Tremmela i Shiho Fukuhary umożliwiającego stworzenie transgenicznych drzew,
które jako „żywe pomniki”, będą przechowywać informacje o ludzkim DNA. Taka
forma upamiętnienia zmarłych stanowić ma alternatywę wobec tradycyjnych
nagrobków [zob. http://www.biopresence.com/ (19.01.2009)].
39
roku Muzeum – Miejsca Pamięci. Posłużę się w tym celu po-
jęciem krajobrazu rozumianego za Simonem Schamą jako
kulturowe przedstawienie przyrody. Wykorzystując wspom-
nienia ocalałego z Bełżca Rudolfa Redera oraz ukazujące się
po wojnie artykuły, spróbuję odtworzyć obozowy i poobo-
zowy krajobraz. W drugiej części pracy przedstawię projekt
nowego upamiętnienia, w którym drzewa pełnią rolę świad-
ków. Pytanie, na które chciałbym odpowiedzieć dotyczy tego,
w jakim sensie drzewo może być świadkiem? Postaram się
dowieść, że w obecnym pomniku drzewa są świadkami na za-
sadzie metonimii w rozumieniu Franka Ankersmita. Na ko-
niec, nawiązując do rozważań Giorgio Agambena, spróbuję
pokazać, iż drzewa stanowią przykład innego typu świadka.
Pojęcia, którymi posługuje się włoski filozof wykluczają nato-
miast nieludzkie formy świadectwa i nie pozwalają na zrozu-
mienie tego, czym są drzewa rosnąca w miejscach zagłady.
Po pewnym czasie znałem już dobrze cały teren. Położony był wśród
młodego sosnowego lasu. Zalesienie było gęste i ażeby jeszcze
zmniejszyć przedostawanie się światła, przywiązywano do drzew
inne drzewa i w ten sposób podwojono gęstość zalesienia ponad
miejscem, gdzie były komory. Za nimi piaszczysta droga, którą
wlokło się trupy. Niemcy rozpięli nad nią dach, zrobiony z gładkiego
drutu, nad którym rozłożono zieleń.
42
Przyczyną takiego stanu rzeczy było rozkopywanie te-
renu obozu przez okoliczną ludność w „poszukiwaniu
skarbów”. Precedens ten miał miejsce jeszcze w latach 50.
i nie dotyczył tylko Bełżca. Jeśli „ślady wyciętego lasu” pow-
stały na skutek rozkopywania ziemi kryjącej szczątki ofiar, to
gest ten zinterpretować można jako odwrotną stronę „gestu
oprawcy”. Paradoksalnie bowiem, czyn oprawcy, który dla za-
maskowania zbrodni sadzi w tym miejscu rękami ofiar las,
stanowić może „gest upamiętnienia”. Rozkopywanie terenu
obozu po wojnie i niszczenie drzew interpretować można jako
próbę zatarcia śladów zbrodni, której drzewa stały się świad-
kami.
Krajobraz obozowy, na który składały się komory ga-
zowe i trupy, został zastąpiony przez krajobraz poobozowy,
składający się z porozrzucanych części ludzkiego ciała oraz
„ludzi-hien” szukających złota. W latach 50. na terenie byłego
obozu funkcjonowała ponadto składnica drewna. Jedyną częś-
cią krajobrazu, która pojawia się we wszystkich relacjach jest
las sosnowy. Odnajdujemy go także w późniejszym opisie
Piotra Lisiewicza z 1983 roku (1983, s. 12):
44
które z nich pochodziły z czasów przed zagładą. W ten sposób
kilka starszych dębów zostało ocalonych i włączonych do
narracji opowiadanej przez nowy pomnik. Młodsze drzewa,
posadzone dla zamaskowania zbrodni na mocy decyzji Wo-
jewódzkiego Konserwatora Zabytków zostały wycięte
(Grauman 2003, s. 80-81). Jacek Nowakowski, który nadzoro-
wał prace nad pomnikiem z ramienia Muzeum Holocaustu
w Waszyngtonie, sugerował, by część z wyciętych drzew
(w sumie było ich 370) trafiła do miejscowości, z których po-
chodzili zamordowani Żydzi (Węglarczyk 2001). Projekt ten
nie został jednak zrealizowany.
Obecne upamiętnienie przedstawia historię Żydów od
momentu przybycia do obozu po śmierć w komorach gazo-
wych. Główną jego część stanowi ogromne niedostępne dla
zwiedzających szare żużlowisko nazwane przez twórców
„Cmentarzem–Mogiłą” (il. 3), które przykryło ziemię zawie-
rającą szczątki ofiar. Cmentarz–Mogiłę przecina „Szczelina–
Droga” (il. 4), do której prowadzi symboliczny „Plac Przekro-
czenia” znajdujący się w miejscu historycznej rampy kolejo-
wej. Plac stanowi żeliwny relief w rdzawym kolorze z wyry-
tymi śladami torów kolejowych przecinających się na kształt
gwiazdy Dawida. Szczelina–Droga stopniowo zapada się co-
raz niżej pod żużlowisko do głębokości 9 metrów i prowadzi
do „Niszy–Ohel” (il. 5). Podążając Szczeliną odnosi się wra-
żenie, iż nie ma z niej wyjścia. Cisza sprawia, że można usły-
szeć echo własnych kroków, a zimne, betonowe ściany dają
poczucie chłodu. Po dotarciu do Niszy–Ohel stajemy przed
tablicami, na których wyryto setki żydowskich imion. Dopiero
wówczas odkrywamy, że po obu stronach Niszy znajdują się
schody prowadzące na „żeliwny obwód” otaczający
Cmentarz–Mogiłę. Wzdłuż niego znajdują się chronologicz-
nie uporządkowane nazwy miejscowości, w języku polskim
i jidysz, z których pochodzili Żydzi zamordowani w Bełżcu.
Ocalałe drzewa znajdują się na obszarze Cmentarza–Mogiły
wyrastając spod skrywanej przez żużlowisko ziemi (il. 6). Jak
pisze twórca pomnika (Sołyga 2004, s. 43):
45
[…] na tej uświęconej krwią ofiar ziemi pozostawiono tylko dęby –
drzewa, które były świadkami zbrodni.
(źródło: http://www.belzec.org.pl)
46
3. Drzewo jako świadek
[…] zwraca uwagę lub wskazuje przeszłość, otacza ją, ale nigdy nie
próbuje do niej wniknąć [...]. Dostęp do Holocaustu jest w tym
przypadku bardziej indeksykalny i metonimiczny niż metaforyczny.
47
wia do młodszego pokolenia. Stąd też, podczas gdy Pomnik
Dzieci wzbudza często niechęć ocalałych i spotyka się z ich
strony z zarzutem kiczu, to Mauzoleum Pamięci nie przeko-
nuje pokolenia post-pamięci, bowiem odpowiednie jego
zrozumienie wymaga wiedzy i doświadczeń, których pokole-
nie to nie posiada.
Stosunek ludzi do drzew rosnących w miejscach za-
głady stanowić może przykład opisanej przez Ankersmita
zmiany pokolenia pamięci. Wyrazem tego jest sposób kon-
serwacji drzew na terenie byłego obozu w Auschwitz. Kiedy
w 1957 roku Oskar Hansen zaproponował, aby teren obozu
przekreślić podłużną drogą przeznaczoną dla zwiedzających,
a poobozowe relikty oddać we władanie przyrody, jego pro-
jekt wywołał sprzeciw ze strony byłych więźniów obozu
i ostatecznie nie został zrealizowany (zob. Piotrowski 2007).
Do połowy lat 90. w miejsce schorowanych drzew sadzono
nowe. Dopiero w 1994 roku zdecydowano się na pozo-
stawianie martwych drzew. Jak pisze Barbara Zając, zajmu-
jąca się pielęgnacją drzew w Auchwitz-Birkenau (2003, s. 60):
W 1998 roku zamarły trzy drzewa, nie zostały one jednak wycięte,
tylko zredukowane do bezpiecznej wielkości, tak aby martwy pień
i fragmenty konarów nadal mogły świadczyć o przeszłości.
49
Paradoksalnie zatem, gdy autor Homo sacer używa
określenia „nie-ludzkie”, nie bierze pod uwagę istot innych
niż „ludzkie”. W ujęciu tym, za kategorią „nie-ludzkie” kryje
się inna forma człowieczeństwa. Proponowane przez Agam-
bena określenia świadka (świadek całkowity, testis, superstes)
nie oddają zatem istoty drzew rosnących w miejscach zagłady
i zmuszają do poszukiwania nowych ram pojęciowych.
Zakończenie
Bibliografia
Agamben G.
2008 Co zostaje z Auschwitz. Archiwum i świadek (Homo sacer III),
Warszawa.
Ankersmit F.
2004 Narracja, reprezentacja, doświadczenie. Studia z teorii histo-
riografii, red. E. Domańska, Kraków.
Domańska E.
2006 Historie niekonwencjonalne. Refleksja o przeszłości w nowej
humanistyce, Poznań.
50
Grauman R.
2003 Realizacja nowego upamiętnienia na terenie b. obozu zagłady
w Bełżcu. Stan na 30 VI 2003 r., Przeszłość i Pamięć, nr 1-2,
s. 79-81.
Kola A.
2000a Hitlerowski obóz zagłady Żydów w Bełżcu w świetle źródeł
archeologicznych. Badania 1997-1999, Warszawa-Waszyngton.
2000b Sprawozdanie z archeologicznych badań na terenie b. obozu Za-
głady Żydów w Sobiborze, Przeszłość i Pamięć, nr 3, s. 89-92.
Kranz T.
2000 Miejsca pamięci czy pamięć miejsc? Rozważania o roli upa-
miętnienia w przekazie społeczno-historycznym, Przeszłość
i Pamięć,nr 1, s. 57-63.
Kuwałek R.
2005 Obóz zagłady w Bełżcu, Lublin-Bełżec.
Lisiewicz P.
1983 W Bełżcu zrozumiałem, Życie Literackie, nr 30, s. 12.
Piotrowski P.
2007 Sztuka według polityki. Od Melancholii do Pasji, Kraków.
Reder R.
1999 Bełżec, Kraków.
Schama S.
2008 Las [w:] T. Rolke, S. Schama, Tu byliśmy. Ostatnie ślady zagi-
nionej kultury, Warszawa, s. 29-187.
Sołyga A.
2004 Założenia autorskie, Architektura-Murator, nr 9, s. 41-43.
Szrojt E.
1947 Obóz zagłady w Bełżcu, Biuletyn Głównej Komisji Badania
Zbrodni Niemieckich w Polsce, t. 3, s. 31-45.
Wąsowicz A.
2007 Życia nie starczy. Z Aleksandrem Wąsowiczem rozmawia Piotr
Paziński, Midrasz, nr 4, s. 7-12.
Węglarczyk B.
2001 W Bełżcu stanie niezwykły pomnik ofiar Holocaustu, 9 stycznia,
http://serwisy.gazeta.pl/swiat/1,34254,634176.html (17.01.2009)
Young J. E.
2004 Pamięć i kontrpamięć. W poszukiwaniu społecznej estetyki
pomników Holocaustu, Literatura na świecie, nr 1-2, s. 267-
289.
Zając B.
2003 Szary czy zielony. Problemy związane z utrzymanie zieleni na
terenach muzealnych [w:] red. K. Marszałek, Chronić dla
przyszłości. Międzynarodowa Konferencja Konserwatorska.
Oświęcim, 23-25 czerwca 2003 roku, Auschwitz-Birkenau,
s. 58-63.
51
52
Agata Wojciechowska
Mateusz Janczyński
Instytut Archeologii
Uniwersytet Gdański
Gdańsk
53
1. Zbrodnia katyńska
1
Z obozu w Kozielsku do Katynia, ze Starobielska do Charkowa oraz z Ostaszkowa
do Miednoje.
54
wiosnę następnego roku rozpoczęto badania w lesie katyń-
skim. Początkowo miały one charakter rekonesansu na dom-
niemanym wówczas cmentarzysku polskich oficerów. Szybko
jednak prace objęły swoim zakresem także eksplorację mogił
oraz ekshumację zwłok. Głównym celem tych badań było udo-
wodnienie, iż zbrodni dokonali sowieci. Podjęto również pró-
bę identyfikacji poszczególnych ciał oraz określenia szacun-
kowej liczby ofiar. Niemcy do swych działań zaprosili
również niezależnych obserwatorów z Międzynarodowego
Czerwonego Krzyża oraz jeńców wojennych, w tym Polaków.
W rezultacie Niemcy zlokalizowali 8 dołów śmierci, z których
7 udało im się przebadać i prawie całkowicie ekshumować. Po
zakończeniu prac polowych, został zorganizowany cmentarz
zwany Cmentarzem Polskiego Czerwonego Krzyża.
Po odzyskaniu tych ziem przez Armię Czerwoną do
Katynia została wezwana specjalna komisja pod kiero-
wnictwem N. Burdenki. Miała ona ustalić „okoliczności roz-
strzelania w Lesie Katyńskim polskich jeńców wojennych przez
niemiecko-faszystowskich najeźdźców”. Prace tej komisji pole-
gały głównie na fałszowaniu dowodów oraz dopasowaniu nie-
wygodnych faktów do propagandowego kłamstwa, które wła-
dze komunistyczne utrzymywały przez prawie 50 lat.
Przełom nastąpił 13 kwietnia 1990 roku. W tym dniu
ówczesne władze Związku Radzieckiego przedstawiły oświad-
czenie, w którym winą za dokonanie mordu na polskich ofice-
rach przetrzymywanych w Kozielsku, Ostaszkowie i Staro-
bielsku w latach 1939-1940 obarczyły NKWD. Od tego mo-
mentu znacznie nasiliły się działania strony polskiej w celu
pełnego wyjaśnienia zbrodni katyńskiej. Stan wiedzy o tych
wydarzeniach został znacznie wzbogacony przez odtajnienie
i przekazanie znacznej części rosyjskiej dokumentacji. Jednak
nawet nowo uzyskane informacje pozostawiały wiele nie-
wyjaśnionych aspektów, a postawione wcześniej tezy wy-
magały rzetelnej źródłowej weryfikacji. Z uwagi na złożoność
badanego zagadnienia uznano, że podjęte działania powinny
55
mieć charakter interdyscyplinarny. Dlatego też już od 1991 ro-
ku w zespole badawczym znajdowali się przedstawiciele
takich nauk, jak: archeologia, antropologia, medycyna sądowa,
historia, falerystyka, mundurologia, prawo, geodezja.
Znajdujące się na stanowisku groby zostały po-
traktowane, jako antropogeniczne obiekty kulturowe, dlatego
ich lokalizacja oraz wszelkie prace badawcze zostały po-
wierzone archeologii. Istotny jest również fakt, że prace tere-
nowe prowadzili naukowcy z różnych ośrodków
badawczych 2 . Sytuacja ta była pod wieloma względami
korzystna. Pozwalała bowiem na konsultację oraz
wypracowanie wspólnej, naj-bardziej odpowiedniej metodyki.
Każde stanowisko miało jed-nak swoją niewątpliwą specyfikę,
a zastana sytuacja oraz pew-ne względy losowe wymagały
dostosowania metod tak, aby przyniosły one jak najlepsze
rezultaty.
Problem dobrania odpowiedniej metody badawczej
był dość istotny od początku prac. Trzeba przy tym podkreślić,
że treść umów zawartych pomiędzy stroną polską a rosyjską
ulegała zmianom, poszerzając tym samym zakres prowa-
dzonych działań. W 1991 roku obejmował on wyłącznie prace
rekonesansowe w Miednoje i Charkowie. Dopiero porozu-
mienie zawarte 22 lutego 1994 roku, „o grobach i miejscach
pamięci ofiar wojen i represji” z Federacją Rosyjską 3 poz-
woliło na znaczne zwiększenie zakresu prowadzonych prac.
Polscy naukowcy uzyskali wówczas pozwolenie na badania
sondażowo-topograficzne. Rok później ich zakres obejmowały
również badania sondażowo-ekshumacyjne.
Zmiany te nie były jednymi trudnościami, z jakimi
musieli zmierzyć się polscy badacze. Wiele problemów było
2
Badania w Charkowie prowadził początkowo prof. A. Nadolski, a później prof.
A. Kola, natomiast w Katyniu i Miednoje głównym koordynatorem był doc. M. Gło-
sek. Lista wszystkich badaczy biorących udział w tym projekcie jest bardzo długa
i obejmuje kilkadziesiąt nazwisk specjalistów z różnych dziedzin.
3
21 marca 1994 porozumienie o tej samej treści zostało podpisane ze stroną ukraiń-
ską, co pozwoliło na kontynuowanie badań na stanowisku w Charkowie.
56
spowodowane niewywiązaniem się strony rosyjskiej z pod-
pisanych wcześniej deklaracji. Dotyczyły one głównie za-
pewnieniu odpowiedniego zabezpieczenia technicznego i lo-
gistycznego. Zmieniano również często ustalone wcześniej
terminy, skracając tym samym czas prowadzonych badań
terenowych. Rosjanie nie udostępnili również map topo-
graficznych. Polscy badacze musieli wykonać wszystkie szki-
ce i mapy wysokościowe, co również opóźniło prace i wyma-
gało późniejszych weryfikacji.
Problemem stała się również sama lokalizacja stano-
wisk. Zarówno w Charkowie, jak i Miednoje teren, na którym
znajdowały się cmentarzyska porastał gęsty i wysoki las.
Uniemożliwiało to wykonanie aktualnej fotografii lotniczej
oraz użycie ciężkiego sprzętu, który mógłby przyspieszyć pra-
ce. Badacze mieli do dyspozycji niemieckie zdjęcia lotnicze
z czasów II wojny światowej, jednak nie ukazywały one rze-
czywistego stanu. Obszar, na którym znajdowały się sta-
nowiska w Katyniu był bowiem wielokrotnie przekształcany.
Przeprowadzone w 1991 roku badania w Charkowie
i Miednoje miały na celu zidentyfikować domniemany cmen-
tarz polskich oficerów więzionych w obozach w Starobielsku
i Ostaszkowie. Miały one charakter rekonesansu archeologicz-
nego, przy bardzo ograniczonym udziale prac ekshumacyj-
nych. Początkowo polscy badacze mieli dołączyć do ekipy ra-
dzieckiej powołanej przez Naczelną Prokuraturę Wojskową
ZSRR. Polscy naukowcy szybko jednak przejęli inicjatywę i to
oni realnie kierowali pracami na stanowiskach.
Pełniej opracowane i bardzo dobrze udokumentowane
zostało cmentarzysko w Charkowie. Dlatego też większość
przytoczonych w niniejszej pracy przykładów pochodzi właś-
nie z tego stanowiska. Lokalne władze wskazały obszar
IV kwartału leśnoparkowego jako miejsce grzebania ofiar
NKWD w latach 1939-1941. Na tym terenie od latach 70. i 80.
XX wieku istniało sanatorium dla członków KGB, dlatego też
obszar ten został ogrodzony i zamieniony w park sanatoryjny.
57
W późniejszych latach budynek przekształcono na mieszkania
dla funkcjonariuszy KGB. Kilka dni przed przyjazdem polsko-
radzieckiej ekipy, teren domniemanego cmentarzyska został
na nowo ogrodzony, wybudowano także pomnik ku czci po-
mordowanych.
Prace prowadzone był przez okres dwóch tygodni, od
25 lipca do 9 sierpnia. Głównym celem było ustalenie obec-
ność szczątków polskich oficerów wśród grobów ofiar NKWD
z lat 1938-1941. Niezbędna więc była dokładna lokalizacja
wszystkich grobów masowych znajdujących się na tym stano-
wisku. Eksploracji archeologicznej podlegały zarówno obiek-
ty, jak i znaleziska luźne. Ograniczenia czasowe uniemoż-
liwiły jednak podjęcie pełnych działań metodycznych. Wszel-
kie podejmowane czynności były tak dobierane, aby mogły
przynieść badaczom jak największą ilość danych.
W 1991 roku badania ograniczono więc do lustracji te-
renu oraz wykonywanych ręcznie lub za pomocą koparki
wkopów sondażowych. Ponieważ na powierzchni stanowiska
nie rysowały się jednoznacznie obiekty, sondaże lokali-
zowano w znacznym stopniu przypadkowo i niemetodycznie
(lokalne służby KGB sprowadziły do Charkowa różdżkarza,
lecz jego działania okazały się mało skuteczne). Choć układ
wkopów był rozproszony to znajdowały się one głównie
w centralnej i południowej części wydzielonego terenu.
Łącznie wykonano 49 sondaży: 29 przekopano ręcznie, a 20
przy pomocy koparki. Wymiary ręcznych wkopów były
różne, jednak nie przekraczały na ogół kilku metrów. Sondaże
wykonywane za pomocą koparki miały szerokość czerpaka
(około 70 cm), a ich długość dochodziła do 37 metrów.
Wszystkie wkopy został naniesione na przygotowaną mapę
topograficzną, kolejno ponumerowane, a wielkości ich rzutów
poziomych została oznaczona. Dodatkowo sondaże zostały
przeprowadzone dla zlokalizowania żelaznych słupków płotu
cmentarnego, ułatwiło to późniejsze ich namierzenie.
58
Większość wkopów przedstawiała nieprzekształconą
antropogenicznie strukturę. Tylko w nielicznych natrafiono na
ślady grobów, które sięgały na głębokość około 200 cm.
W pięciu sondażach (nr V, XXII, XXIV, XXX, XXXIX),
natrafiono na szczątki kostne wraz z towarzyszącymi im
przedmiotami niewątpliwie należącymi do ofiar pochodzenia
polskiego. Niestety tylko dwa z nich (nr V i XXII) zostały
w całości przebadane (Kola 2005).
Sytuacja stratyfikacyjna obydwu obiektów była dość
podobna. Od poziomu powierzchni do około 100 cm zalegała
ciemnobrunatna warstwa gliny z domieszką próchnicy.
W niższej partii tego poziomu pojawiały się pojedyncze mo-
bilia oraz luźne kości ludzkie. Kolejną warstwę tworzyły już
ludzkie szczątki w prawie nienaruszonym układzie anato-
micznym. Miąższość warstwy nie przekraczała na ogół 100–
120 cm. Na tym poziomie zachowały się także fragmenty
tkanki miękkiej, głównie w przemianie woskowo-tłusz-
czowej. Podczas eksploracji zostały również wydobyte liczne
zabytki, których analiza pozwoliła jednoznacznie stwierdzić,
że w badanych grobach znajdują się szczątki polskich ofi-
cerów. Archeologiczny calec, w postaci siwego iłu, stwier-
dzono na głębokości około 200 cm. Podczas eksploracji wko-
pu nr V stwierdzono również zaburzenie w układzie stra-
tyfikacyjnym przez wtórny wkop o głębokości około 100 cm.
Fakt ten może potwierdzać wcześniejsze informacje o po-
szukiwaniach rabunkowych z lat 70. W wykopie XXII
natknięto się natomiast na substancje mazistą o białawoszarej
barwie. Występowała ona zarówno w wierzchniej warstwie,
jak i na poziomie zalegania szczątków ludzkich. Przypuszcza
się, iż była to bliżej nieokreślona substancja chemiczna. Po-
mimo starań nie udało się jednak ustalić czy umieszczono ją
bezpośrednio po wypełnieniu grobów, czy dokonano tego
w okresie późniejszym.
Wspomniane wcześniej ograniczenia czasowe i tech-
niczne spowodowały, że w odkrytych jamach grobowych pro-
59
wadzono uproszczoną eksploracje mechaniczną, którą uzu-
pełniano o rzetelną dokumentację opisową i fotograficzną.
Aby uzyskać jak największą ilość informacji zrezygnowano
z powszechnie stosowanych praktyk. Przykładem może być
eksploracja obiektów z niepełnym uwzględnieniem ich ukła-
du stratyfikacyjnego, rezygnacja z trójwymiarowej lokalizacji
przy użyciu aparatury pomiarowej czy nie wykonywanie bie-
żącej dokumentacji rysunkowej na stanowisku.
Na mocy podpisanej w 1994 roku umowy między Pol-
ską a Rosją, prace archeologiczne miały zostać prowadzone na
trzech stanowiskach. We wszystkich przypadkach miały one
charakter sondażowo-topograficzny. Ciekawym przypadkiem
do analizy jest tutaj stanowisko w lesie katyńskim, ze względu
na jego specyfikę. Teren, na którym znajdują się groby pol-
skich żołnierzy był bowiem od roku 1940 wielokrotnie naru-
szany. Taki stan rzeczy zmusił badaczy do poszukiwania naj-
skuteczniejszej metody eksploracji.
Początkowo rozważano zastosowanie metody niein-
wazyjnej: elektrooporowej lub magnetycznej. Jednak licznie
prowadzone na tym terenie prace terenowe doprowadziły do
znacznego przemieszania warstw ziemnych. Mając na uwadze
wszystkie zaistniałe trudności, postanowiono prowadzić bada-
nia za pomocą ręcznego świdra geologicznego o średnicy
strzemiączka 2,5 i 3 cale (Głosek 2003). Metoda ta jest pow-
szechnie stosowana w osadach, gdyż pozwala na szybkie
określenie układu stratyfikacyjnego. Ponieważ przedmiotem
badań były mogiły zbiorowe, odwierty mogły pozwolić na
szybką ich lokalizację. Metoda ta pozwalała również na
określenie miąższości warstw bez konieczności prowadzenia
czasochłonnych badań sondażowych. Tym sposobem badacze
mogli również lokalizować doły śmierci, gdyż w ich wnętrzu
wciąż znajdował się pojedyncze kości oraz liczne przedmioty.
W 1994 roku przed każdą ekipą zostały postawione
indywidualne cele, które badacze realizowali podczas wyko-
palisk. W wypadku Katynia była to głównie lokalizacja cmen-
60
tarza Polskiego Czerwonego Krzyża założonego w 1943 roku.
Wiązało się to również z odtworzeniem jego granic oraz wy-
znaczeniem poszczególnych mogił. Badacze mieli również
określić czy na stanowisku zachodziły inne procesy podepo-
zycyjne w latach późniejszych. Równie istotną kwestią było
odnalezienie dołów śmierci, w których złożono ciała polskich
oficerów bezpośrednio po egzekucji. W tym przypadku klu-
czowe znaczenie miał dół śmierci nr 8. Według źródeł w tym
obiekcie miały znajdować się szczątki ludzkie w niena-
ruszonym układzie. Jego eksploracja pozwoliłaby nie tylko na
odtworzenie pierwotnego układu stratyfikacyjnego dołów
śmierci, ale również na określenie chronologii oraz uzupeł-
nienie listy pomordowanych żołnierzy. Badaniami objęto rów-
nież okolice dołów śmierci nr 1-7 w celu upewnienia się, czy
nie znajdują się tam inne pochówki, zarówno oficerów pol-
skich, jak i ludności rosyjskiej (Głosek 2003).
Zaburzenia pierwotnego układu miały również wpływ
na stan zachowania materiału kostnego. Wielokrotne przeno-
szenie szkieletów i ponowne ich deponowanie doprowadziło
do naruszenia układu anatomicznego. Szkielety były również
niekompletne i przemieszane. Znacznie utrudniało to pracę
antropologom i lekarzom sądowym. W 1994 roku w Katyniu
za podstawę wyliczeń uznano liczbę czaszek, jednak metoda ta
nie odpowiadała rzeczywistej liczbie szkieletów. Analizy
antropologiczne pozwoliły również określić przyczynę śmierci
oficerów. W większości wypadków był to pojedynczy strzał
w tylną część głowy. W jednym wypadku stwierdzono aż pięć
otworów wlotowych, a w dwóch po trzy.
Dokładna lokalizacja cmentarza PCK i jego pomiary
pozwolił na weryfikację wcześniejszych informacji na temat
tego kompleksu. Mierzy on 45 x 33 m, a nie 60 x 60 m, jak
podawano we wcześniejszych publikacjach. Istotny jest rów-
nież fakt, że usypane nad mogiłami kopce nie odpowiadają
znajdującymi się poniżej jamom grobowym.
61
W 1995 roku kontynuowano badania, jednak ich za-
kres poszerzono o pełną ekshumację zwłok. Pozwoliło to na
szersze opracowanie antropologiczne i na dopełnienie szacun-
kowej listy ofiar. Wraz z całkowitą eksploracją mogił
zwiększyła się liczba znalezisk. Były to głównie przedmioty
osobiste. Do tej grupy należą nie tylko części umundurowania,
obuwie czy polskie oznaczenia, które potwierdzają tożsamość
ofiar, ale również dokumenty i gazety, które pomogły w okreś-
leniu chronologii tych stanowisk. Materiały wydobyte na
cmentarzu PCK w Katyniu wymagały jednak weryfikacji
z uwagi na działalność komisji N. Burdenki. Szczególne
miejsce wśród znalezisk zajmują tzw. znaczki identyfikacyjne.
Niewielkie blaszki metalowe z wybitymi informacjami (dane
osobowe, stopień, miejsce urodzenia itp.), pozwoliły na pełną
identyfikację niektórych osób.
Prace prowadzone w 1995 roku 4 doprowadziły rów-
nież do odtworzenia pełnej planigrafii cmentarzysk w Katyniu,
Charkowie i Miednoje. Plany te stały się punktem wyjścia
działań Rady Ochrony Pamięci Walki i Męczeństwa do usta-
nowienia polskich cmentarzy wojennych.
Fakt zakończenia prac polowych i utworzenie polskich
cmentarzy nie oznacza jednak, że badania można uznać za za-
kończone. Dalsze działania powinny objąć nie tylko opra-
cowanie wydobytych i przewiezionych do Polski przedmiotów
i ich konserwację, ale również dalsze prace terenowe. Chodzi
tu głównie o lokalizacje miejsc egzekucji oraz szerszą lustra-
cję terenu wokół mogił. Trzeba jednak przyznać, iż dotych-
czasowe dokonania wszystkich zespołów badawczych są
olbrzymie, a informacje zdobyte podczas prac wykopalisko-
wych znacznie rozszerzyły historyczną wiedzę na temat oko-
liczności i przebiegu zbrodni katyńskiej.
4
Na stanowisku w Charkowie prace kontynuowano w 1996 roku.
62
2. Badania archeologiczne na terenach niemieckich obozów
koncentracyjnych
63
jak eufemistycznie określano to ludobójstwo. Żydów z gett
i miasteczek kierowano do obozów koncentracyjnych.
W obozach takich, jak Auschwitz-Birkenau i Sobibór
przywiezionych w bydlęcych wagonach poddawano selekcji.
Zdrowych i silnych pozostawiano przy życiu, aby jednak
w myśl zasady „Vernichtung durch Arbeit” (zagłada poprzez
pracę) również ich zamordować 5 . Dzieci, kobiety w ciąży, nie-
pełnosprawni i starcy kierowani byli wprost do komór gazo-
wych, gdzie w ciągu dwóch godzin od przyjazdu w brutalny
sposób pozbawiano ich życia (gaz Cyklon B powodował duże
cierpienia przed śmiercią) 6 (Greif 2001). Następnie wyrywano
złote zęby i strzyżono głowy zamordowanych kobiet. Począt-
kowo ciała pomordowanych zakopywano w wielkich grobach
masowych. Jednak Niemcy, świadomi popełnionych zbrodni
starali się ukryć dowody. Rozpoczęto więc akcję ekshumacji
ich ciał i kremacji na wielkich „rusztach” z szyn kolejowych
(jednocześnie spalano do 1000 ciał) lub w wykopanych do-
łach, polewając substancjami łatwopalnymi. Działały również
krematoria, doskonale rozplanowane, spalające tysiące ciał
dziennie (Greif 2001).
W Bełżcu (600-800 tys. ofiar) czy Treblince II (800-
920 tys.) bezpośrednio po przywiezieniu, mordowano całe
transporty, liczące do 5000 osób. Dziennie Niemcy mordowali
8-10 tys. osób. Nie przeprowadzano selekcji, wszystkich
kierowano wprost do komór gazowych. Czasem przedłużano
życie nielicznych mężczyzn zatrudnianych do niewolniczej
pracy w tzw. Sonderkommandach, gdzie zajmowali się m.in.
opróżnianiem komór gazowych i kremacją pomordowanych.
Ich jednak również po jakimś czasie zabijano jako „wtajem-
5
Średnio około 10% ludzi z transportu tymczasowo ocalonych kierowano do pracy
niewolniczej (Greif 2001).
6
W Chełmnie nad Nerem, Bełżcu i Treblince mordowano przy użyciu tlenku węgla
wytwarzanego za pomocą silnika spalinowego. W obozie w Chełmnie ofiary łado-
wano do ciężarówek, których rury wydechowe skierowane były wprost do szczelnej
skrzyni ładunkowej. Była to metoda tańsza i mniej niebezpieczna dla obsługi niż mor-
dowanie Cyklonem B.
64
niczonych”. W miarę zbliżania się Armii Czerwonej, rozpo-
częto akcję likwidacji obozów zagłady, zacierania śladów po
zbrodniczej działalności. Obozy natychmiastowej zagłady nie
były też już potrzebne, po dwóch latach działalności wy-
mordowano większość Żydów.
Przed wkroczeniem na tereny Polski wojsk ra-
dzieckich Niemcy zrównali z ziemią obozy w Treblince,
Bełżcu i Chełmnie nad Nerem. Po wojnie prowadzono wielo-
krotnie prace ekshumacyjne oraz śledztwa. Prawdziwy jednak
wygląd tych miejsc uległ zatarciu. Zagładę przetrwali też nie-
liczni świadkowie tamtych wydarzeń. Traumatyczne przeżycia
spowodowały u nich silne załamania psychiczne, co dodatko-
wo uniemożliwiało odtworzenie prawdy o tych miejscach.
Ponadto po wojnie nie dbano o właściwe upamiętnienie miejsc
kaźni setek tysięcy ludzi. W Chełmnie utworzono GS i składy
opału, a w Bełżcu tartak. Podjęte w latach 60. XX wieku prace
porządkujące przyczyniły się do dalszego zatarcia śladów po
tych obozach.
W tej części pracy odniesiemy się do badań na tere-
nach obozów koncentracyjnych w Bełżcu, Chełmnie i Sobi-
borze, ze względu na największą wartość poznawczą i intere-
sującą metodykę tych badań. Należy zauważyć, że do ka-
tegorii badań archeologicznych miejsc zbrodni XX wieku
można zaliczyć jeszcze inne przedsięwzięcia takie, jak A. Koli
w Jedwabnem czy obozie jenieckim Gross Born. Miejsca te
jednak miały odmienną specyfikę niż omawiane obozy za-
głady. Zauważyć należy, że istotą badań obozów zagłady jest
poznanie prawdy niedostępnej za pośrednictwem innych
źródeł niż archeologiczne, ze względu na brak świadków lub
lakoniczne relacje ocalałych. Ponadto badania tych miejsc nie
mają charakteru prac ekshumacyjnych, a jedynie określają
lokalizację obiektów i masowych grobów. Zawsze bowiem
starano się nie ingerować w struktury grobowe, aby usza-
nować pamięć setek tysięcy zamordowanych oraz żydowski
nakaz religijny zabraniający rozkopywania grobów.
65
Przed 1989 rokiem nie prowadzono badań archeo-
logicznych na większą skalę. W Oświęcimiu w latach 60. XX
wieku przeprowadzono kilka poszukiwań nie zawsze pod na-
dzorem archeologa, mających na celu odnalezienie ukrytych
pamiętników napisanych przez członków Sonderkommanda 7 .
Badania te jednak nie były przeprowadzone zgodnie z wymo-
gami naukowych badań archeologicznych. Z tego powodu
zostaną one pominięte w niniejszej pracy. W latach 90. XX
wieku badania nad martyrologią Żydów weszły w nowy etap.
Polska otworzyła się na świat. Konieczne było nie tylko po-
nowne upamiętnienie ofiar Holocaustu poprzez budowę pom-
ników i nowoczesnych placówek muzealnych, ale także
odkrycie białych plam w historii XX wieku. Nastąpił wzrost
międzynarodowego zainteresowania historią zagłady, co za-
owocowało szeregiem inicjatyw wspieranych przez instytucje
zagraniczne takie, jak np. United States Holocaust Memorial
Museum. Badania archeologiczne musiały dać odpowiedź na
wiele pytań. W związku z pracami upamiętniającymi (budową
pomników i infrastruktury muzealnej) należało poznać
dokładne rozplanowanie obozów śmierci tak, aby nie naruszać
prochów zmarłych w trakcie tych prac. Istotne też było
dokładne rozpoznanie masowych grobów, pozostałości komór
gazowych i innych budynków obozowych. Ponadto znaleziono
wiele przedmiotów osobistych należących do ofiar, które będą
wyeksponowane w tworzonych lub istniejących muzeach jako
jedyne materialne pozostałości po setkach tysięcy istnień
ludzkich.
Na największą skalę prowadzono badania archeo-
logiczne w obozie zagłady w Bełżcu. Kierownikiem działań
prowadzonych w latach 1997-1999 był Andrzej Kola. Obóz
ten, mimo olbrzymiej liczby ofiar (600-800 tys.) pozostawał
jednym z mniej znanych i słabo opracowanych pod względem
7
Według relacji zakopano nawet 30 pamiętników osób świadomych niechybnej
śmierci, które w ten sposób pragnęły przekazać informacje o popełnianych
zbrodniach.
66
badawczym. Znane są relacje dwóch świadków opisujących
zabudowę obozu, które jednak należy uznać za niespójne.
W świetle tych wspomnień obóz zajmował teren o bokach
długości około 250-285 na 205 m. Do obozu doprowadzono
bocznicę kolejową. Centralnie znajdowały się komory gazo-
we, „fryzjernie” i miejsce, gdzie ofiary rozbierały się przed
śmiercią. W niewielkiej odległości od komór gazowych zloka-
lizowane były doły śmierci, do których ciała pomordowanych
dowożono wózkami szynowymi pchanymi przez więźniów
z obsługi obozu.
Ekipa A. Koli prowadziła badania metodą odwiertów
oraz wykopaliskową w miejscach, gdzie nie stwierdzono obec-
ności grobów. Ponadto przeprowadzono szereg analiz spe-
cjalistycznych takich, jak: analizy chemiczne znalezionych
substancji, badania mikroskopowe próbek z badań son-
dażowych.
Metodę sondaży wiertniczych zastosowano wcześniej
w trakcie badań archeologiczno-ekshumacyjnych na cmen-
tarzach oficerów Wojska Polskiego zamordowanych przez
Rosjan w 1940 roku. W Bełżcu wykonano 2227 odwiertów
badawczych, które zasięgiem przekraczały domniemany za-
sięg obozu. Głębokość wykonywanych odwiertów uzależniona
była od charakteru nawarstwień i od poziomu występowania
calca. Odwierty wykonywano świdrami o średnicy pióra 2,5
cala (około 6,5 cm) stosowanymi w badaniach geomor-
fologicznych. Założono siatkę obejmującą powierzchnię około
30 ha, dzięki czemu dokładnie wyznaczono miejsca od-
wiertów sondażowych. Odwierty wykonano co 5 m, a w wy-
jątkowych przypadkach co 2 lub 1 m. Pozwoliło to na dość
precyzyjne określenie położenia grobów i obiektów obo-
zowych. Najczęściej zwłoki zalegały na głębokości 3,5 m od
powierzchni. Spąg grobów znajdował się na głębokościach
4,5–5,0 m, nieraz sięgając do poziomu występowania wody
gruntowej. Miąższość warstwy zwłok dochodziła do 2 m. Brak
dostępu tlenu oraz płytko występująca woda gruntowa spo-
67
wodowały, że zwłoki uległy przemianie w masę woskowo-
tłuszczową. Górne warstwy grobów składają się z prze-
palonych szczątków ludzkich, co związane jest z próbami za-
tarcia śladów mordu przez Niemców. Zlokalizowano również
groby jednorodnie ciałopalne, charakteryzujące się ponadto
mniejszymi rozmiarami. Zauważyć należy, że zacieranie śla-
dów zbrodni, a także powojenna działalność na terenie obozu
doprowadziła do przemieszania warstw i zaburzenia układu
stratyfikacyjnego. Przepalone szczątki ludzkie zauważalne by-
ły na powierzchni do czasu ostatecznego zagospodarowania
i uporządkowania terenu na początku XXI wieku.
Na 2227 odwiertów, w 225 natrafiono na struktury
grobowe wypełnione szczątkami ludzkimi pod postacią prze-
palonych kości oraz zwłok w przemianie woskowo-tłusz-
czowej. W grobach zarejestrowano też kości nie do końca spa-
lone, ślady węgli drzewnych (pozostałości po stosach ciało-
palnych) oraz drobne przedmioty osobiste i śmieci (fragmenty
butelek, gwoździe, blacha). Łącznie stwierdzono obecność 33
dołów śmierci, zazwyczaj o regularnym, prostokątnym kształ-
cie. Groby rozmieszczone były w dwóch strefach o odmiennej
charakterystyce i chronologii. W rejonie północnozachodniego
narożnika obozu, Niemcy utworzyli 21 dołów grobowych
znacznych rozmiarów 8 , niekiedy o objętości ponad 1500 m3.
W północnowschodniej części obozu znajdowało się 12 grob-
ów, w większym rozproszeniu oraz mniejszych rozmiarów. Na
33 groby 10 zawierało szczątki, w górnych partiach poddane
kremacji, zaś w dolnych w przemianie woskowo-tłuszczowej.
W grobach pierwotnie nieciałopalnych nad warstwą zwłok za-
rejestrowano ślady wapna, które miało na celu przyspieszenie
ich rozkładu . Ogólna objętość grobów wynosi w przybliżeniu
21000 m3, zaś powierzchnia grobów 5200 m2.
Rozlokowanie obiektów obozowych o charakterze nie-
grobowym w świetle relacji świadków budziło wątpliwości
8
Dół śmierci nr 10 – 2100 m3, nr 14 – 1850 m3, nr 7 – 1600 m3.
68
i zawierało liczne nieścisłości. Ponadto dokładne usytuowanie
tych obiektów było nieznane. Badania metodą odwiertów,
choć umożliwiło zlokalizowanie struktur antropogenicznych,
nie pozwalało jednak na dokładną analizę zarejestrowanych
obiektów. Konieczne było więc odsłonięcie metodami wyko-
paliskowymi wstępnie rozpoznanych struktur. Próbowano
zidentyfikować obiekty takie, jak komory gazowe, baraki
związane z gromadzeniem i pozyskiwaniem mienia ofiar, ba-
raki wartowników, wieże wartownicze, rampa kolejowa, re-
likty ogrodzenia.
Rampa kolejowa została zidentyfikowana w wykopach
1/97, 2/97, 3/97, 4/97 o szerokości 1 m i długości odpowiednio
8, 14, 10, 8,5 m. Nie odsłonięto całego przebiegu bocznicy ko-
lejowej. Stwierdzono występowanie dwóch torowisk, umiesz-
czonych na drewnianych podkładach oraz konstrukcji, praw-
dopodobnie peronów.
Na terenie byłego obozu odkryto pozostałości ośmiu
budynków oznaczonych w trakcie badań literami od A do H.
Największy z nich (oznaczony literą D), o wymiarach 12 x 26
m, pełnił prawdopodobnie rolę warsztatu samochodowego,
o czym świadczy zachowany kanał naprawczy. Nie jest jednak
wykluczone, że mógł on służyć jako komora gazowa. Po-
dzielony był na 6 identycznych pomieszczeń o powierzchni
około 45 m2. Odpowiadałoby to relacji Kurta Gersteina 9 . Moż-
liwe, że kanał do naprawy samochodów zbudowano później,
już po zaprzestaniu mordów (pod koniec 1942 roku). Dom-
niemaną komorą gazową mógł być też budynek G o wy-
miarach 3,5 na 15 m. Przemawiało by za tym jego usy-
tuowanie w pobliżu masowych grobów oraz konstrukcja –
lekka, wykonana z drewna, o czym wspominają świadkowie.
Duże trudności w przypisaniu roli komory gazowej kon-
9
Kurt Gerstein był oficerem SS i członkiem Instytutu Higieny Waffen-SS. Próbował
poinformować o mordach Aliantów oraz papieża Piusa XII. Jego relacja z obozów
w Bełżcu i Treblince znana jest jako „Raport Gersteina” (źródło: www.kurt-
gerstein.de 2008).
69
kretnym reliktom archeologicznym utrudniają rozbieżne opisy
tych budowli przez różnych świadków. Stanisław Kozak, za-
trudniony jako pracownik przy budowie komory gazowej, opi-
sał ją jako konstrukcję drewnianą o wymiarach 12 na 8 m.
Możliwe jednak, że budynek ten zastąpiono większym i so-
lidniej wykonanym, co odpowiada budynkowi D. Inny
świadek R. Reder twierdził, że centralne miejsce obozu zaj-
mowała betonowa komora gazowa dużych rozmiarów, czego
nie potwierdziły badania wykopaliskowe. Pozostałe budynki,
których przeznaczenie można określić to wartownia oraz inny
pełniący funkcję np. ambulatorium dla załogi (mogą o tym
świadczyć liczne ampułki po lekarstwach oraz przedmioty ta-
kie, jak strzykawki i igły). Budynki A, B, C, H nie zostały
określone pod względem funkcjonalnym. Są one niewielkich
rozmiarów, wykonane bardzo prymitywnie i niedbale. Podczas
eksploracji wszystkich zabudowań odkryto wiele przedmiotów
osobistych po zamordowanych lub członkach załogi 10 (Kola
2000a).
Obóz koncentracyjny w Chełmnie nad Nerem funkcjo-
nował od jesieni 1941 do 1944 roku 11 . Podobnie jak Bełżec
był to obóz natychmiastowej zagłady, z której wyłączano
chwilowo mężczyzn pracujących przy grzebaniu ciał, ewen-
tualnie innych pracach. Ofiary zagazowywano w zamkniętych
ciężarówkach, jednocześnie uśmiercając 80-170 osób. Na-
stępnie ciała zakopywano w masowych grobach. Od 1942 ro-
10
Odkryto m.in. 304 fragmenty betonowych krążków o średnicy 6 cm. i grubości
1 cm. Ich przeznaczenie nie jest znane. Zlokalizowanie ich w obrębie budynku D
(domniemanej komory gazowej) może nasuwać hipotezę, że były to numery oz-
naczające, np. wieszak, na którym dana osoba złożyła swoje ubrania. Oczywiście je-
dynym powodem rozdawania takich numerów było wprowadzanie ofiar w błąd do
ostatniej chwili. Niemcy bowiem najbardziej bali się paniki wśród ofiar, co mogłoby
zakłócić sprawne przeprowadzenie mordu, o czym wiemy ze wspomnień członków
Sonderkommanda z Auschwitz (Greif 2001).
11
Pomiędzy kwietniem 1943 a czerwcem 1944 zaprzestano eksterminacji, wznowio-
no ją, aby zdążyć z akcją Zagłady przed nadchodzącą Armią Czerwoną. W kwietniu
1943 roku wysadzono większość zabudowań obozu, w tym pałac, w którym znajdo-
wali się więźniowie.
70
ku ciała ekshumowano i poddawano kremacji. Łączna liczba
zamordowanych jest trudna do ustalenia i waha się pomiędzy
150-250 tys. ludzi. Do Chełmna kierowano przeważnie tran-
sporty Żydów z Wielkopolski oraz z getta w Łodzi.
Do zbrodniczych celów przystosowano pospiesznie
dawny majątek ziemski wraz z dworem, który pełnił funkcję
rozbieralni, sortowni mienia oraz tymczasowego więzienia dla
obsługujących obóz Żydów. Niemcy wykorzystywali ponadto
odległy o 100 m kościół. Przetrzymywano w nim ofiary w noc
przez egzekucją. Po zagazowaniu, ciężarówki z pomordo-
wanymi odjeżdżały w kierunku tzw. „Waldlager” – obozu zlo-
kalizowanego w pobliskim lesie. Tam ciała pośpiesznie grze-
bano w rowach długości prawie 200 m.
Po wojnie przez wiele lat teren byłego obozu zagłady
był bardzo zaniedbany. W latach 1960-1964, na skutek budo-
wy składu opału i Gminnej Spółdzielni, prawie zupełnie za-
tarto ślady po dokonanej w tym miejscu zbrodni. W latach
1986-1987 przeprowadzono badania archeologiczne, którymi
kierowali J. Kapustka i K. Gorczyca. Uchwycono wtedy
przybliżoną lokalizację zbiorowej mogiły oraz dwa krematoria
na terenie „obozu leśnego”. Ze względu na brak funduszy oraz
niedocenienie wagi tego typu badań, zostały one przerwane.
Wznowiono je w 1997 roku pod kierownictwem Ł. Paw-
lickiej-Nowak. W pierwszej fazie badań skupiono się na tere-
nie majątku oraz kościoła. W czasie funkcjonowania obozu,
przy kościele palono niepotrzebne oprawcom przedmioty nale-
żące do ofiar. Badania archeologiczne miały na celu wery-
fikacje przekazów ustnych świadków oraz określenie miejsca
po ogniskach. Założono trzy wąskie sondaże, w których natra-
fiono na pozostałości ognisk, zawierające dużą ilość prze-
palonych przedmiotów i stopionej masy szklanej. Wśród nich
było też wiele cennych pamiątek po zamordowanych, frag-
mentów biżuterii, przedmiotów związanych z kultem. Naj-
ważniejszym zadaniem w pierwszym etapie badań było odna-
lezienie pozostałości po zniszczonym pałacu. Jako pierwszy
71
odsłonięto długi korytarz biegnący przez centralną część bu-
dynku. Była to ostatnia droga nawet kilkuset tysięcy ofiar,
która prowadziła wprost do ciężarówek gazowych. W trakcie
eksploracji pałacu natrafiono również na wiele przedmiotów,
często oznaczających tragedię pojedynczych osób tak, jak np.
zgięta męska obrączka i damski sygnet ukryte pomiędzy ceg-
łami. Prawdopodobnie w pałacu Niemcy zlokalizowali trzy
warsztaty krawieckie i dwa szewskie, o czym świadczą znale-
ziska. W niewielkiej komórce w narożniku pałacu odkryto
szkielet dziecka w wieku 0-3 miesiące. Obok szczątków dziec-
ka znaleziono platerowaną łyżeczkę oraz nóż szabasowy
z Karlsbadu z napisem hebrajskim „Czcij szabat”. Kolejne
szczątki ludzkie odkryto na północ od południowo-
wschodniego narożnika pałacu. Były to fragmenty szkieletów
dwóch mężczyzn oraz fragment szkieletu mężczyzny bez gło-
wy i kości podudzi. W pobliżu, w 2001 roku, odkryto nie-
śmiertelnik z obozu jenieckiego, należący prawdopodobnie do
jednego z zabitych. Był nim Henryk Pfeffer urodzony w Łodzi
w 1914 roku. Odkrycie szczątków mężczyzn potwierdza infor-
mację o wysadzeniu pałacu razem z znajdującymi się w nim
więźniami. W dalszej kolejności badaniami objęto teren parku
przypałacowego oraz w okolicach zabudowań gospodarczych.
Ze względu na 3 ha powierzchnię badanego terenu zrezyg-
nowano z wierceń sondażowych, które mogłyby nie uchwycić
drobnych pozostałości zbrodni, jakimi były jamy śmietnikowe.
Założono siatkę wykopów sondażowych, dzięki czemu udało
się zlokalizować 9 jam śmietniskowych, służących do zakopy-
wania rzeczy niepotrzebne oprawcom. Zawartość jam prze-
siewano oraz przepłukiwano, co pozwoliło na znalezienie du-
żej liczby drobnych przedmiotów. Podobnie jak przy kościele,
w jamach na terenie parku znajdowały się przedmioty co-
dziennego użytku, nieraz cenne dla ostatnich właścicieli,
którzy zabrali je w swą ostatnią podróż. Niektóre z nich poz-
walają na identyfikację osób lub są przydatne przy datowaniu,
można je wiązać z konkretnymi transportami ofiar. W latach
72
2003–2004 przeprowadzono kolejny etap badań. Objęto nimi
teren tzw. „Waldlager” znajdującego się w lesie Rzu-
chowskim. Ponownie przyjęto metodę zakładania wąskich
wykopów sondażowych oraz odwiertów. Podczas eksploracji
wykopów sondażowych o szerokości 1 m starano się nie in-
gerować w warstwy zawierające szczątki ludzkie. Natrafiono
na pięć mogił w postaci długich rowów długości: 62, 185, 174,
182 i 160 m i szerokości wahającej się od 5 do 10 m.
Wszystkie mogiły zawierały spalone szczątki ludzkie, często
dodatkowo zmielone lub tłuczone. W czasie badań zaobser-
wowano w niektórych odcinkach grobów drobne przedmioty
osobiste, natomiast w innych ich brak. Sugerować by to mog-
ło, że w różnych okresach ofiary zakopywano nagie lub ubra-
ne. W części zachodniej polany zlokalizowano piece oraz doły
do palenia zwłok (Pawlicka-Nowak 2000, 2004).
Obóz w Sobiborze miał zupełnie inna strukturę orga-
nizacyjną niż wcześniej opisywane. Składał się z obozów nu-
merowanych od I do IV, z których każdy spełniał inną
funkcję. Obozy I i II był zapleczem produkcyjnym i miejscem
przebywania niewolniczej siły roboczej. Niejasne było przez-
naczenie obozu IV, w którym prawdopodobnie przetwarzano
amunicję sowiecką (Mazurek 2005). Obóz III był natomiast
miejscem zagłady oraz kremacji i grzebania ciał pomordo-
wanych, których liczbę szacuje się na 250 tysięcy.
Badania archeologiczne rozpoczęte w 2000 roku przez
zespół A. Koli, miały podobną specyfikę do prowadzonych
w Bełżcu. Ze względu na obszar liczący prawie 60 ha zastoso-
wano metodę odwiertów sondażowych, którymi objęto część
terenu, a następnie badań wykopaliskowych namierzonych
wcześniej obiektów. W roku 2004 dodatkowo przepro-
wadzono badania elektromagnetyczne i geofizyczne pozosta-
łego obszaru. W pierwszym etapie badań odkryto cztery bu-
dowle obozowe, o konstrukcji głównie drewnianej oraz stud-
nię. Na uwagę zasługuje relikt baraku (obiekt E) o długości
ponad 60 m. Znaleziono w nim dużą liczbę przedmiotów
73
należących do ofiar takich, jak spinki do włosów, grzebienie,
guziki, klamry do pasa, maszynki do golenia oraz wiele
innych. Na szczególną uwagę zasługuje nagromadzenie na
przestrzeni kilkunastu metrów kwadratowych około 1830
wstrzelonych w ziemię pocisków karabinowych od mausera
i mosina. Pociski te były silnie zdeformowane, a ich nagro-
madzenie sugeruje, że w tym miejscu dokonywano egzekucji
leżących osób. Autor badań wysuwa przypuszczenie, że wy-
miary budynku oraz nagromadzenie pocisków mogą świad-
czyć o jego przeznaczeniu jako komory gazowej, w której po-
nadto dobijano jeszcze żywych ludzi. Najważniejszym aspek-
tem badań A. Koli było ustalenie lokalizacji masowych gro-
bów. Metodą odwiertów sondażowych zlokalizowano siedem
masowych grobów, bardzo dużych rozmiarów o pojem-
nościach mogących wynosić nawet 1720, 2000, 1200, 7700,
550 m3 (dokładna pojemność może być nieznacznie mniejsza,
ze względu na nieregularność wkopów) (Kola 2000b, 2001).
Innowacją w sposobie prowadzenia badań na terenie byłego
obozu koncentracyjnego było zastosowanie wspomnianych
metod: geomagnetycznej i elektromagnetycznej, pozwalają-
cych na wykrycie anomalii naturalnego układu warstw. Ba-
dania prowadzone przez W. Mazurka miały na celu odkrycie
pozostałości obozu IV oraz III, w tym weryfikacja ustaleń
ekspedycji A. Koli. Natrafiono na liczne konstrukcje, prawdo-
podobnie betonowe, o znacznych wymiarach. Nie prowadzono
jednak ich eksploracji, stąd przeznaczenie tych budowli jest
niejasne. Zespół W. Mazurka, poszedł dalej śladem odkryć
A. Koli w kwestii dokładnej weryfikacji drzew ze śladami dru-
tu, które tym samym wyznaczały zasięg płotów z drutu kol-
czastego ogradzających obóz (Mazurek 2005).
Badania archeologiczne zbrodni katyńskiej oraz oboz-
ów zagłady wniosły olbrzymią ilość informacji na temat tych
tragicznych wydarzeń. Za najważniejsze osiągnięcia badań
należy wskazać stworzenie planigrafii obozów i cmentarzy
oraz lokalizacji miejsc grzebalnych. Udało się zrekonstruować
74
przebieg zbrodni, stosowane metody uśmiercania oraz organi-
zację tych miejsc. Aby zagospodarować cmentarze i byłe obo-
zy zagłady należało wyznaczyć precyzyjną lokalizację grob-
ów. Ponadto badania archeologiczne przyczyniły się do osza-
cowania lub określenia liczby ofiar. W wielu wypadkach moż-
na było nawet ustalić tożsamość pomordowanych lub ich przy-
należność do określonych grup (np. Żydzi z konkretnych
miejscowości, żołnierze z danych jednostek, itp.). Nie należy
też umniejszać roli odnalezionych przedmiotów, które oprócz
bycia jedynymi materialnymi pozostałościami po zamordo-
wanych, dostarczyły wielu informacji, w tym potwierdziły
chronologię.
Archeologia zbrodni II wojny światowej, choć daje
odpowiedź na niezwykle istotne pytania, nie jest dziedziną
cieszącą się popularnością wśród badaczy. Oprócz badań nad
zbrodnią katyńską, sporadycznie prowadzi się poszukiwania
na terenach masowych mordów. Z jednej strony specyfika
tych badań wymaga od archeologa dużych umiejętności oraz
wiedzy, z drugiej pojawiają się wątpliwości natury moralnej.
Archeolodzy badający te miejsca mogą spotykać się z nega-
tywną opinią o swojej pracy. Uważa się często, że ich za-
daniem jest tylko wydobycie z ziemi cennych artefaktów oraz
przekopanie miejsc spoczynku setek tysięcy ludzi, naruszając
ich spokój. Pamiętać jednak należy, że bez badań archeolo-
gicznych niemożliwe jest odpowiednie upamiętnienie miejsc
zagłady i odkrycie prawdy o jednej z największych tragedii
XX wieku.
Bibliografia
Czubiński A.
2006 Historia powszechna XX wieku, Poznań.
Głosek M. (red.)
2003 Katyń w świetle badań terenowych 1994-1995, Toruń.
75
Graif G.
2001 "... płakaliśmy bez łez..." : relacje byłych więźniów żydowskiego
Sonderkommando z Auschwitz, Warszawa-Oświęcim.
Kola A.
1996 Katyń, Miednoje, Charków. Ziemia oskarża, (red.) A. Kola,
A. Przewoźnik, Warszawa.
2000a Hitlerowski obóz zagłady Żydów w Bełżcu w świetle źródeł
archeologicznych. Badania 1997-1999, Warszawa-Waszyngton.
2000b Sprawozdanie z archeologicznych badań na terenie byłego obozu
zagłady Żydów Sobiborze w 2000 r., „Przeszłość i Pamięć”
Biuletyn Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, 3(16)/2000,
s. 89-92.
2001 I badania archeologiczne terenu byłego obozu zagłady Żydów
w Sobiborze w 2001 r., „Przeszłość i Pamięć”, Biuletyn Rady
Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, 4(21)/2001, s. 115-122.
2005 Archeologia zbrodni, Toruń.
Mazurek W.
2005 Wyniki badań archeologicznych na terenie byłego hit-
lerowskiego obozu zagłady w Sobiborze koło Włodawy, woj.
Lubelskie w 2004 roku, Zeszyty Muzealne, Muzeum Pojezierza
Łęczyńsko-Włodawskiego we Włodawie, 13, s. 84–94.
Pawlicka-Nowak Ł.
2002 Badania archeologiczne na terenie b. ośrodka zagłady w Chełm-
nie nad Nerem w 2001 r., „Przeszłość i Pamięć”, Biuletyn Rady
Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, 1-2(22-23)/2002, s. 61–
65.
2004 Badania archeologiczne na terenie byłego ośrodka zagłady
w Chełmnie nad Nerem, [w:] red. Ł. Pawlicka-Nowak Mówią
świadkowie Chełmna, Konin-Łodź, s. 42-66.
Rees L.
2005 Naziści i „ostateczne rozwiązanie”, Warszawa.
Tarczyński M. (red.)
1996 Zbrodnia nie ukarana. Katyń-Twer-Charków, Zeszyt Katyński, 6.
Abstract
The archaeology of World War II crimes is still an
extremely difficult and current problem. Although this period
of Polish history seems to be relatively well-developed, many
questions still remain unanswered. Archaeological studies
76
carried out in such places as the Katyn, Kharkiv, Miednoje
reveal a fuller and truer picture of these events. They make
it possible not only to identify and create a fuller list of vic-
tims, but also enrich our knowledge of the circumstances of
the crimes. Items and data collected during the excavations are
useful not only as an evidence for legal proceedings, but also
moving souvenirs after murdered. An extremely important
aspect was the establishment of the full graves arrangement,
which was used to organize the subsequent war cemeteries.
Additionally, the archeology of World War II crimes includes
research on German extermination camps. Also, the same his-
torical sources are not complete. Particularly important are
studies in Bełżec, Sobibor, Treblinka and Chełm. These sites
due to smaller amount of information and sometimes few of
survivors, need to develop more. An important aspect was to
define the place were hundreds of thousands killed were
buried and to estimate the number of victims. This paper pre-
sents this methods.
77
78
Małgorzata Wosińska
Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej
Uniwersytet im. Adama Mickiewicza
Poznań
79
Jednakże z racji szerokiego kontekstu zagadnienia nie
ma wciąż wyznaczonej ścisłej definicji „miejsca pamięci”. Za-
miast niej zaproponuję koncepcję Pierre Nora, która wydaje
się być trafna w ujęciu problematyki niniejszej pracy: (Nora
za: Szpociński 2003):
80
dno więc winić kogokolwiek, w sensie osobniczym za jego
działanie. Jednak w wypadku pamięci społecznej uznanie ta-
kiego mechanizmu za „obronny” byłoby już zbyt dużą rela-
tywizacją. Warto o tym pamiętać, bo czasem „wyrzucanie”
czegoś z publicznego dyskursu to zwyczajna polityczna pro-
paganda.
Niemniej, to z mechanizmu wyparcia tworzą się
„miejsca niepamięci”. Podobnie, jak w wypadku „miejsca pa-
mięci” nie posiadają definicji stałej, ale ich ideę odnajdziemy
w zbiorze esejów Znikająca Europa, wspaniale oddających
klimat zapomnianej strony Starego Kontynentu (Raabe, Sznaj-
derman, Wołowiec 2006, s. 5):
81
wilnianka Helena Pasierbska (1996, s. 17) o dawnych Pona-
rach pisze następująco:
1
Chciałabym podkreślić obecność jagód i grzybów w cytowanym fragmencie, gdyż
staną się one kluczowa kategorią dla prowadzonych przeze mnie badań.
2
Skład ludnościowy ziem wileńskich charakteryzuje się różnorodnością etniczną,
gdyż Kresy Wschodnie były wielokrotnie elementem przetargowym między: Polską,
Litwą, Związkiem Radzieckim i Niemcami. Za najważniejszy konflikt w ramach
prowadzonych przeze mnie badań, uważam konflikt radziecko-litewski z 1939 roku
(Litwa nie chciała się zgodzić na patronat Związku Radzieckiego bojąc się, że straci
autonomię) i konflikt sowiecko-niemiecki rozpoczęty 1941 roku (wtedy Litwa opo-
wiedziała się po stronie niemieckiej, aby nie dostać się w strefę oddziaływań ra-
dzieckich). Tym samym między 1941-1944 na terenie Litwy stacjonowały wojska
niemieckie, które wprowadziły politykę faszystowską eksterminują Żydów
Wileńskich (w Ponarach) i prowadziły regularną walkę z polskim ruchem oporem
(więzienie na Łukiszkach dla więźniów politycznych, dla wielu oznaczało właśnie
śmierć w lasach ponarskich) (Tomkiewicz 2008; Pasierbska 1996; Sakowicz 1999).
82
podoficera Martina Weissa stworzyli specjalny oddział – Ypa-
tingas Burys. Rekrutowali się do niego ochotnicy spoza woj.-
ska oraz członkowie paramilitarnej organizacji Lietuvos
Szauilu Sajunga (Związek Strzelców Litewskich, nazywani
potocznie „Szaulisami”) powstałej w 1919 roku i mającej cha-
rakter nacjonalistyczny (Pasierbska 1996, s. 25).
Wybór Ponar na miejsce egzekucji nie był jednak
przypadkowy. Jeszcze przed konfliktem sowiecko-
niemieckim rozpoczętym w 1941 roku wojska radzieckie za-
częły budować w ponarskim lesie bazę wojskową i wykopały
doły paliwowe średnicy od 8 do 40 m i od 5 do 6 m głębo-
kości. Doły nigdy nie zostały użyte zgodnie z przezna-
czeniem, gdyż Niemcy zajęli tereny Wileńszczyzny zanim So-
wieci ukończyli budowę bazy. Niemcy natychmiast zwrócili
uwagę na Ponary – ich komunikacyjna dostępność, przy jed-
noczesnej izolacji, „gotowe doły” mogące służyć za masowe
groby, mieszany skład ludności, którą łatwo było zastraszyć
i zmusić do milczenia oraz las wygłuszający strzały.
Wszystkie te elementy przemawiały za „potencjałem”
przestrzeni. Zbrodnia przeprowadzona została pod oknami do-
mów mieszkańców Ponar. Zdarzało się, że ludność lokalna
obserwowała całą sytuację przez lornetkę z własnego balkonu.
Byli w stanie rozpoznać twarze oprawców i ofiar. Przy pro-
cesach to oni byli najbardziej wiarygodnymi świadkami.
Najsłynniejszym tego rodzaju „świadkiem” był Kazimierz
Sakowicz, który spisywał swoje szczegółowe raporty, chował
do butelek i zakopywał w ogrodzie domu w Ponarach. Zginął
z rąk nieznanego sprawcy w lipcu 1944 roku (Pasierbska
1996, s. 29). Jego zapiski zostały odnalezione niedługo po
wojnie, ale rozszyfrowania ich i wydania dokonała Rachela
Margolis dopiero w 1998 roku. Co zadziwiające, przez te
wszystkie lata nie stanowiły „wystarczająco dobrego” pre-
tekstu by zmierzyć się z historią3.
3
Tylko część zbrodniarzy została osądzona podczas procesu norymberskiego.
83
Świadkowie, z którymi pracowałam, zbrodnię pamię-
tali najczęściej z czasów dzieciństwa lub z opowiadań rodzi-
ców, ale mimo to i oni używali szczegółu w narracji:
- więźniowie szli nago [mężczyzna, pół Litwin – pół Polak, lat 84];
- Ojciec woził Żydów wozem. Do Ponar jeździł z Wilna kilka razy
w ciągu dnia. Jak dojeżdżali, to wojskowi zabierali im wszystkie rze-
czy. Polakom też. No i potem handlowano ubraniami, butami, poś-
cielą… [kobieta, Polka, 78 lat];
- Ci Litwini co strzelali strasznie dużo pili. Niemcy im specjalnie zo-
stawiali alkohol. Tak byli pijani, że jak wracali do domu to się
chwalili, kto jakiemu dziecku główkę o drzewo strzaskał i ile razy
[kobieta, Litwinka, 71 lat];
- Więźniów torturowano. Hodowali takie wilczury do gryzienia
i straszenia [mężczyzna, pół Litwin – pół Polak, lat 84].
84
zobaczyć groby z moim kuzynem. To już więcej nigdy nie przyjechali
do nas i się nawet nie odezwali. [kobieta, Polka, lat 37]
85
Ryc. 2. Rycina nieznanego pochodzenia. Umieszczona przez Ra-
chele Margolis w „Dziennikach” Sakowicza, jako jedna z ilustracji.
Świadek H. Pasierbska uważa, że grafika jest anonimowa.
3. Projekt badawczy
86
„oswojonej” i sielskiej przedwojennej miejscowości let-
niskowej, przez naznaczone cierpieniem miejsce kaźni, do
zrewitalizowanej przez mieszkańców współczesnej wileńskiej
prowincji. Jednak tak samo ważne okazało się same przy-
patrzenie metodom, dzięki którym człowiek może takiej
przemiany przestrzeni dokonać. By zrozumieć fenomen re-
witalizacji musiałam dokonać przeglądu poszczególnych za-
chowań społeczno-kulturowych mieszkańców wobec anomalii
przestrzennej jaką jest grób masowy. Interesowały mnie za-
równo sfera behawioralna (czyli to „co miejscowi fizycznie
robią z miejscem pochówku?” i „jak się wobec niego/na nim
zachowują?”), jak i sfera deklaratywna (czyli refleksje spo-
łeczności na temat mieszkania w przestrzeni „naznaczonej”
grobami masowymi).
Cele badań zdeterminowały metody. Oprócz wcześ-
niejszej pracy na źródłach zastanych, najważniejszymi stały
się badania terenowe i kontakt ze świadkami. Prowadzenie
obserwacji uczestniczącej (przebywanie na terenie grobów
masowych) na przemian z wywiadami pogłębionymi (głównie
biograficzne) z członkami społeczności były jedyną drogą
weryfikacji pokrycia się sfery deklaratywnej i behawioralnej.
Jednym słowem sprawdzenia czy miejscowi „rzeczywiście ro-
bią to, co mówią, że robią w stosunku do grobów masowych”.
Praca ze świadkami po przejściach traumatycznych
nie należy jednak do najprostszych. Posiada znamiona kon-
fliktu, który rozwinąć się może w każdej chwili pomiędzy ba-
daczem (a myśląc o sytuacji związanej z grobami masowymi
– nie tylko etnologiem, ale i antropologiem fizycznym, ekipą
ekshumacyjną, archeologiem sądowym), a lokalną spo-
łecznością, która utrudnia dostęp do pamięci i/lub ziemi.
Wydawać się może, że pojawiający się „konflikt” dotyczyć
będzie genocytu (czy pojedynczej zbrodni) rozumianego jako
problem polityczny/ideologiczny. Badania w Ponarach przy-
niosły jednak inną odpowiedź. Z czasem zrozumiałam, że
„konfliktowe” dla współczesności to nie jest to co leży w sa-
87
mym traumatycznym zdarzeniu (historii ludobójstwa w Pona-
rach), ale to co dzieje się z ludźmi w sensie psychicznym
w następstwie zdarzenia.
Psycholodzy zdefiniowali „traumę” jako następstwo
przeżycia „wydarzeń traumatycznych” charakteryzujących się
obecnością stresora wynikającego z poza zakresu normalnych,
ludzkich przeżyć. Genocyt oczywiście podlega tej charak-
terystyce, ale do wydarzeń traumatycznych należą również
sama wojna, tortury, klęski żywiołowe, katastrofy komuni-
kacyjne, a także nagła, nieoczekiwana śmierć bliskiej osoby,
bycie świadkiem zabójstwa czy przebywanie dłużej niż
kilka dni w sytuacji wysokiego emocjonalnego napięcia
(Lis-Turlejska 2005). Informatorzy litewscy, ale także polscy
i rosyjscy, nastawieni byli do mnie nieufnie, gdyż ich stan
psychiczny z zasady był niekomfortowy, a nie dlatego, że mo-
je pochodzenie (polskie) szczególnie ich drażniło. Ponary
z zasady nie są przyjaznym miejscem do życia, a napięcie
emocjonalne udziela się z powodów ekonomiczno-gospo-
darczych (dla większości) i psychologicznych (dla świadków
zbrodni). Potrzebowałam czasu i faktycznego bycia ze spo-
łecznością w terenie, nie tylko na płaszczyźnie badawczej, by
pokonać opór społeczności lokalnej.
88
były dwa słowa: „jagody” i „grzyby” (mówione w kon-
tekście własnej osoby bądź osób trzecich).
I tu chciałabym przypomnieć cytowany wcześniej
fragment Heleny Pasierbskiej (1996, s. 17):
89
zbierającą, ale nie jedzącą, gdyż cytuje: „zerwę jakiś
kwiatek, ale do domu nie wezmę – strach’, ‘czasem coś
tam pozbieram ze znajomymi, ale nie chcę tego jeść…’;
zbierającą, ale nie jedzącą, tylko sprzedającą (sic!)
gdyż cytuje: „co się bać zmarłych – trzeba się bać ży-
wych!’. Innym uzasadnieniem było wzruszanie ramio-
nami przez informatorów;
zbierającą i jedzącą: gdyż cytuje: „zmarłym na zdro-
wie’, ‘oni już wycierpieli, teraz można się z nimi cie-
szyć’, ‘to mi nie przeszkadza’, ‘żywych trzeba się bać,
nie zmarłych’, ‘bliżej nieba’, ‘są smaczne, a tam już
kości żadnych nie ma – rozłożyły się’.
90
pomocą metod spektroskopowych oraz chromatograficznych na
urządzeniach o standardzie ISO 2000.
92
łam doświadczenie z przestrzenią „trudną”, którą próbowałam
oswoić za wszelką cenę. Były to zachowania naturalne, tak
samo jak zbieranie „grzybów” i „jagód” przez mieszkańców
Ponar. Choć nie zawsze „etyczne”(w rozumieniu: odczucia
powagi wobec śmierci), dawały poczucie wewnętrznego spo-
koju. Z drugiej strony miałam do czynienia z społecznościami
lokalnymi: właścicielami ziemi, na której znajdował się grób
przeznaczony do ekshumacji, świadkami, których trzeba była
wypytać o jego dokładną lokalizację. Ich reakcje często rów-
nież były skrajne. Często emocje opadały dopiero po trzaś-
nięciu naszej ekipie bramą „przed nosem” albo wręcz odwrot-
nie – miejscowi towarzyszyli nam przy ekshumacji, stawiali
świeczki. Myślę, że warto zastanowić się nad kondycją czło-
wieka związanego emocjonalnie z przestrzenią. I o poten-
cjalnych konfliktach, które mogą się pojawić między tym kto
w ziemi/pamięci pracuje, a kto jest jej użytkownikiem. Oka-
zać się bowiem może, że angażujemy się w dużo poważ-
niejszy konflikt niż nam się z pozoru wydaje. I nie jest to wca-
le spór między „nami” a „nimi”.
Przed wyruszeniem do Ponar wiedziałam, że będę ba-
dać konflikt społeczny, więc projekt zatytułowałam: „do kogo
należy ta ziemia?”. Pojmowałam go z początku literalnie, tzn.
w sensie geopolitycznym i naprawdę nie przypuszczałam, że
ostateczne rozwinięcie tytułu będzie brzmieć: do kogo należy
ta ziemia? Do zmarłych czy do żywych?
Bibliografia
Assmann J.
2003 Pamięć zbiorowa i tożsamość kulturowa, Borussia, XIII
(29/2003), s.11-16.
Card C., Marsoonbian A.
2007 Genocide Aftermatch. Responsibility and Rapair, Blackwell
Publishing.
93
Hobfoll S.
2006 Stres, kultura i społeczność. Psychologia i filozofia stresu,
Gdańsk.
Kaniowska K.
2003 Antropologia i problem pamięci, Polska Sztuka Ludowa. Kon-
teksty, LVII (3 - 4), s. 57-66.
Kaźmierska K.
2008 Biografia i Pamięć. Na przykładzie pokoleniowego doświadcze-
nia ocalonych z zagłady, Kraków.
Kępiński A.
2002 Lęk, Kraków.
Lisowski A.
2003 Koncepcje przestrzeni w geografii człowieka, Warszawa.
Lis-Turlejska M.
2005 Traumatyczne zdarzenia i ich skutki psychiczne, Warszawa.
Maruszewski T.
2005 Pamięć autobiograficzna, Gdańsk.
Pasierbska H.
1996 Wileńskie Ponary, Gdańsk.
Raabe K., Sznajderman M.
2006 O mówiących ruinach, przesuniętych graniach i niewidzialnych
miastach, [w:] red. K. Raabe, M. Sznajderman, Znikająca Euro-
pa. Wołowiec. s. 5-7.
Rosenblatt A. et al.
2008 Teoria opanowywania trwogi. Efekty eksponowania śmiertel-
ności a reakcje na tych, którzy naruszają lub podtrzymują wartości
kulturowe, [w:] red. M. Rusaczyk, Teoria opanowywania trwogi.
Dyskurs w literaturze amerykańskiej, Warszawa. s. 35-56.
Rusaczyk M. (red.)
2008 Teoria opanowywania trwogi. Dyskurs w literaturze amery-
kańskiej, Warszawa.
Scheper-Hughes N., Bourgois P.
2004 Violence in War and Peace, Blackwell Publishing.
Szacka B.
1990 Społeczna pamięć polskiej przeszłości narodowej w latach
1965–1988, [w:] red. B. Szacka, A. Sawisz, Czas przeszły i pa-
mięć społeczna, Warszawa.
Szpociński A.
2003 Miejsca Pamięci, Borussia, XIII (29/2003), s. 21.
Tanaś S.
2008 Przestrzenie turystyczne cmentarzy, Łódź.
Thomas L-V.
1991 Trup. Od biologii do antropologii, Łódź.
94
Tomkiewicz M.
2008 Zbrodnia w Ponarach 1941-1944, Warszawa.
Zdankiewicz-Ścigała E.
2002 Trauma. Proces i diagnoza, Warszawa.
Żychowski J.
2000 Abstrakt z 49 Zjazdu Polskiego Towarzystwa Geograficznego,
Szklarska Poręba.
Abstract
Ponary is a small town situated south-west of Wilno
(Vilnius). Relatively easy access from the capital city and
beautiful landscapes are characteristic of the hilly region of
Ponary. Because of this, it was known among the citizens of
Wilno as an ideal area for recreation and seasonal dwelling
since mid-19th century. It was not long, however, until this
initially friendly space was marked with a grim stigma during
years 1941 to 1944. In this period fascists have conducted an
organized extermination of Jewish (70 thousand) and Polish
(30 thousand) population in the area, using Lithuanian troops
as executioners. The remains of this genocide are very large
mass graves which have irreversibly became part of the physi-
cal and cultural landscape of the region.
Today‟s community of Ponary consists of Lithua-
nian, Polish and Russian people. Some of them have wit-
nessed the genocide themselves, some of them came to the
area much later. In author‟s opinion, however, the presence of
mass graves in the region affects the reception, imagination
and physical experience of this space of all of its inhabitants.
Extremely different treatment of the graves (ranging from
desecration to assimilation and sacralization) and their
categorization, as well as an attempt to understand the motiva-
tions behind these attitudes, are the main topic of this paper.
A secondary aim is to share knowledge about the methodo-
logy (mainly ethnografic interviews) of research, when the
researched events in the informer‟s past are close to traumatic.
95
The paper is based on research conducted by the
author in Lithuania for her MSc thesis, as well as author‟s
earlier experience from her work for “Pomost” foundation
during localization of German graves in Poland. The presenta-
tion will be accompanied by a multimedia slideshow.
96
Dawid Kobiałka
Instytut Prahistorii
Uniwersytet im. A. Mickiewicza
Poznań
Dialog ze społeczeństwem
1
O negatywnych aspektach modelu edukacyjnego i relacyjnego (patrz Holtorf 2008).
98
Holtorf w powyższym cytacie użył bardzo intere-
sujących słów. Kiedy ktoś pisze o pożądaniach (desire) to psy-
choanaliza może być pomocnym narzędziem badawczym do
naświetlania założeń, których sam Holtorf nie w pełni mógł
być świadom.
Co mnie osobiście fascynuje i szokuje we współ-
czesnej chęci dialogu ze społeczeństwem to wspomniana już
powszechna zgoda archeologów. Trzy zasadnicze archeo-
logiczne paradygmaty mówią jednym głosem. Nie ważne czy
to Polska, Szwecja czy też Wielka Brytania, archeolodzy za-
kładają: społeczeństwo jest zainteresowane archeologią i jej
pożąda. To też znaczy, że archeolodzy doskonale wiedzą, co
społeczeństwo pożąda. Niemniej jednak w takim wypadku
warto postawić banalne pytanie: Czy archeolodzy na pewno
wiedzą, co pożąda społeczeństwo? Co jeśli główny problem
nie tkwi w niewiedzy archeologów? Co jeśli same spo-
łeczeństwo nie wie, co pożąda?
Perwersyjność
2
Jak to trafnie definuje Dylan Evans (2001, s. 133): The big Other designates radical
alterity, an other-ness which transcends the illusory otherness of the imaginary be-
cause it cannot be assimilated through identification. Lacan equates this radical
alterity with language and the law, and hence the big Other is inscribed in the order
of the symbolic. Indeed, the big Other is the symbolic insofar as it is particularised for
each subject.
99
gadnienia. Mimo, iż big Other nie istnieje, ludzie działają jak-
by on istniał. Tak też jest w wypadku archeologii. Na pod-
stawie pojedynczych danych dotyczących konkretnych jed-
nostek buduje się wyobrażenia dotyczące jakoby całego spo-
łeczeństwa i jego pożądań. Oczywiście, w Lacanowskiej
psychoanalizie zagadnienie wiedzy o pożądaniach ze strony
big Other ma dokładną deskrypcję. Lacanowski pogląd przed-
stawię na przykładzie histerii, obsesyjnej neurozy, jak i per-
wersyjności. Owe „mentalne wykopaliska‟ powinny uwydatnić
strukturę myślenia archeologów odnośnie do relacji archeo-
logia–społeczeństwo.
Charakterystyka mentalnych niedyspozycji dla
Freuda opierała się na zachowaniach. Stąd też, kobietę jako
histeryczkę Freud definiował na podstawie określonych i od-
biegających od społecznie uznanych za normalne zachowań.
Lecz w wypadku Lacana mamy do czynienia z istotną zmianą.
Na przykład, histeryczkę definiuje nie tyle jej zachowanie, co
struktura i pozycja wobec big Other3. Jak to definiuje Tony
Myers (2003, s. 95):
The hysteric is never clear what the Other wants and is therefore
always plagued by a kind of self-doubt, manifest in a recurrent
questioning.
3
Stąd też osoba histeryczna dla Freuda nie musi być potraktowana za histeryczną
według teorii Lacana. I odwrotnie, osoba uznana przez Lacana za histeryczną może
taką nie być według Freudowskiego sposobu myślenia.
100
żądania ze strony big Other. Jak to definiuje ponownie Myers
(2003, s. 95):
4
Tak jak to czynił Lacan, a później Žižek, również i dla mnie perwersyjność nie nie-
sie ze sobą negatywnych konotacji. By uniknąć jednak niepotrzebnych nieporo-
zumień, ów ambiwalentny termin (perwersyjna archeologia) nie ma w zamierzeniu
kogokolwiek obrażać, a jedynie prowokować do autorefleksji.
101
może być zaspokojone. W wielu wypadkach dostanie tego,
o czym się marzy jest prawdziwą traumą. Celem pożądania
jest sam proces pożądania. Posłużmy się przykładem: dlacze-
go kobiety płaczą na swoich ślubach? Psychoanalityczna od-
powiedź jest następująca: kobiety na swoich ślubach zdają
sobie sprawę, że nie mają już czego pożądać. Dlatego też speł-
nienie jednego pożądania uruchamia automatycznie nowe żą-
dze, i tak aż do śmierci. Lub też nieco bardziej archeologiczny
przykład. Wyobraźmy niewyobrażalne: co by się stało gdyby
wszystkie stanowiska archeologiczne zostały zabezpieczone
lub też przebadane wykopaliskowo? W takim wypadku
archeologiczne pożądanie zostałoby spełnione. To jest praw-
dziwe niebezpieczeństwo. Nie dlatego, iż nie byłoby już
przedmiotu badawczego, ale dlatego, iż pożądanie zostałoby
spełnione5. Odwrotna sytuacja, to jest, kiedy wszystko zostaje
bezpowrotnie zniszczone, jest relatywnie bezpieczną wizją dla
archeologii. Pożądanie nigdy nie zostałoby zaspokojone,
a archeologia znalazłaby dla siebie nowe obszary zaintere-
sowań badawczych. Stąd też, paradoksalnie bezpieczniejsza
dla archeologii przyszłość to taka, w której dziedzictwo kultu-
rowe nie istnieje aniżeli miałoby być totalnie zabezpieczenie.
Stąd też, by postawić tezę explicite: współczesna
archeologia to głównie perwersyjna nauka6. By przedstawić to
5
Warunek ten dotyczy tylko archeologii, w której badania wykopaliskowe są fun-
damentem i sensem samym w sobie.
6
Struktura perwersyjności nie dotyczy jedynie relacji archeologia-społeczeństwo.
W kontekście archeologicznym wiele jest przypadków odpowiadających Laca-
nowskiej charakterystyce zboczeńcy. Struktura perwersyjności obiera się na zasadzie:
„jestem jedynie narzędziem w rękach big Other‟. Big Other to, np. postęp naukowy,
historyczna konieczność, Bóg, itd. Stąd też Jezus Chrystus jest perfekcyjnym
przykładem perwersyjnej logiki myślenia (patrz Žižek 2002). Jezus widział siebie jako
jedynie narzędzie w rękach Boga-Ojca. Co więcej, Jezus wiedział lepiej niż ludzie, co
jest dobre dla nich. Dlatego też można zasugerować, że archeolodzy są współczesnym
Jezusem. Archeolodzy wiedzą lepiej niż ludzie, co jest dla nich dobre, czego pragną
i pożądają. Również Stalin może być przywołany w tym kontekście. Czyż Stalin nie
widział siebie jedynie jako narzędzie w rękach Historical Necessity, w rękach big
Other? Również niektórzy archeolodzy przekonani są o swojej historycznej misji. Ci
archeolodzy widzą siebie jako marne, narzędzia w rękach big Other. Jak przykład
102
w prosty sposób: podmiotem jest archeolog czy też ogólnie
archeologia, z kolei Innym jest społeczeństwo. Archeolog/
archeologia zakłada, iż Inny czegoś pożąda (desires). Co wię-
cej, jak to wynika z wcześniej przytoczonej wypowiedzi Hol-
torfa archeolog/archeologia ma za cel spełnić za wszelką cenę
owe żądze Innego, mimo iż może to być czasem nie po myśli
samej archeologii. W ten też prosty sposób archeologia ope-
ruje perwersyjną strukturą. Stąd też w stricte Lacanowskiej
wykładni można analizować współczesną archeologie zo-
rientowaną na dialog ze społeczeństwem jako perwersyjną
naukę. Argumentacja tej tezy stanowić będzie przedmiot dal-
szej dyskusji.
Perwersyjna archeologia
warto przywołać dwa pierwsze zdania z The Rise of Bronze Age Society (Kristiansen,
Larsson 2005: xiii): This book wanted to be written. That is the only way to explain its
birth. Innymi słowy, jesteśmy jedynie narzędziami, które wykonują zadania, które żą-
da od nas postęp naukowy (big Other).
103
pożądają. Z tego punktu widzenia, tak jak to widzę, ludzie
traktowani są jako naiwne istoty konsumujące doświadczenia
(experiences) oferowane przez archeologię. Jest to pewne
uproszczenie, jednak zarazem ukazuje najsłabsze punkty des-
krypcji oferowanej przez Holtorfa. By zaproponować alter-
natywną interpretację warto poświęcić nieco uwagi fetishist
disavowal.
Fetishist disavowal, mówiąc krótko, jest pozycją,
w której człowiek ma wiedzę na określony temat, lecz po-
dejmuje działania jakby tej wiedzy był pozbawiony (Žižek
1989, s. 28-47; 2007, s. 30-31). Taka definicja nawiązuje do
Marksowskiej definicji ideologii (they don’t know what they
are doing). Sam Žižek odnosząc się do fetishist disavowal po-
lega na niemieckim filozofie, Peteru Sloterdijku (1988). Głów-
na teza pracy Sloterdijka głosi: dzisiaj, w cynicznej erze ludzie
know very well what they are doing, but sill, they are doing it
(Žižek 1989, s. 29). Tak też współczesna ideologia, wiara, jak
i – co sugeruję – experience society funkcjonuje. By uniknąć
nieporozumień, nie twierdzę, iż ludzie nie interesują się
archeologią. Główne media (Internet, telewizja, prasa) bez
wytchnienia bombardują ludzi informacjami dotyczącymi
archeologii. Lecz w ten sposób ludzie stają się cyniczni. By
przedstawić to nieco bardziej obrazowo, np.: „wiem bardzo
dobrze, co zobaczę na przykład w Grecji; wiem bardzo dobrze,
że będzie to (pseudo)doświadczenie oraz nudna wycieczka;
niemniej jednak będę działać jakbym tej wiedzy był po-
zbawiony‟. W ten sposób dochodzi do pierwszej komplikacji
odnośnie do promowanej przez archeologów powszechnej
fascynacji archeologią. Ludzie nie są naiwni. Ludzie są raczej
współcześnie cyniczni. Wiedzą doskonale, że zwiedzanie
Grecji nie jest wspaniałym doświadczeniem, jednak działają
jakby byli tej wiedzy pozbawieni. By obrazowo przedstawić
charakter doświadczenia oferowanego przez archeologię po-
zwolę sobie na przeanalizowanie bliżej Kungu fu Pandy.
104
Z każdego niemalże filmu można się czegoś nau-
czyć. Tak też jest w wypadku Kung fu Pandy (2008), która to
– by użyć Heideggerowskiego żargonu – jest niemalże poręcz-
na w kontekście archeologii. Zatem, o czym jest ta kresków-
ka? Film dotyczy młodej i grubej pandy o imieniu Po (ryc. 1).
Po marzy by zostać mistrzem kung fu. Niestety ojciec Po wi-
dzi dla niego inną przyszłość. Młoda panda ma przejąć po ojcu
rodzinny interes, niewielką restaurację, która jest znana z „klu-
sek z sekretnym składnikiem‟.
105
lej. Jedyną nadzieją jest opuszczenie wioski przed przybyciem
Tai Lunga. W trakcie ewakuacji zawiedziony Po spotyka swo-
jego ojca. Wtedy też ojciec wyjaśnia Po sekret klusek z tajnym
składnikiem: The secret ingredient is nothing! You heard me.
Nothing. There is no secret ingredient! Wtedy też wszystko
ulega zmianie. Jest to traumatyczne wydarzenie dla Po.
Trauma to nie tylko to, co straszne, niewyobrażalne,
co jest represjonowane przez ludzki umysł, a co Lacan defi-
niował jako the Real. Trauma to również czasem zupełnie
zwyczajne słowa, wydarzenie, lecz w wyjątkowym kontekście.
Czyż podobnie nie było w wypadku Po? Kluczowa jest jedna
z wcześniejszych scen. W niej widzimy Po, który przy-
gotowuje dla przyjaciół zupę z tajnym składnikiem. Jak sły-
szymy Po: You should try my dad’s secret ingredient soup. He
actually knows the secret ingredient. W tym miejscu ko-
nieczna jest dygresja tycząca się definicji nieświadomości.
Lacan zwykł definiować Freudowską nieświadomość jako
wiedzę, która nie wie o samej sobie (Žižek 2007, s. 52). Postać
Po w wyraźny sposób eksponuje pogląd Lacana. Po nie
wiedział, że wie. Lecz co? Po cały czas nieświadomie wie-
dział, że największym sekretem jest brak sekretu, że sekret-
nym składnikiem zupy jest jego brak. W ten sposób był w sta-
nie przezwyciężyć traumę i ostatecznie stać się Smoczym Wo-
jownikiem i pokonać Tai Lunga. Wymowna jest jeszcze jedna
scena, kiedy to Tai Lung odbiera na chwilę Po Smoczy Zwój
i go otwiera. Tai Lung nic tam nie widzi, to też stanowi coś
niewyobrażalnego, coś co nie mieści się w jego horyzoncie
myślowym, a co może być zdefiniowane jako wydarzenie
traumatyczne. Z tego też powodu ostatecznie zostaje poko-
nany przez Po.
Można stwierdzić, iż z podobną sytuacją mamy do
czynienia w wypadku ludzi interesujących się archeologią, jak
i wykorzystywanych przez samych archeologów, jako przykła-
dy społecznego pożądania na doświadczenia archeologiczne.
Zwiedzanie muzeów, Grecji czy Egiptu może być widziane
106
jako wydarzenie traumatyczne. Nie dlatego, iż coś nie-
wyobrażalnego ma miejsce w trakcie zwiedzania. Wręcz
odwrotnie, być może w wielu wypadkach ludzie okrywają, że
największym archeologicznym sekretem jest brak sekretu7.
Innymi słowy, mamy do czynienia z normalnym doświad-
czeniem, lecz w niecodziennym kontekście. Takim kon-
tekstem jest archeologia i to, co z nią może być wiązane. Dla-
tego też można zasugerować, iż ucieleśnieniem wielu tu-
rystów, czy też miłośników archeologii jest postać Po. Tak jak
gruba panda, czasem nie wiemy, co wiemy, to znaczy że naj-
większym sekretem to brak sekretu. Dla poparcia takiej su-
gestii warto zwrócić uwagę na interesującą książkę Dave‟a
Akswitha wraz z Alenem Normantonem (2005) (ryc. 2).
7
Oczywiście w tym miejscu dokonuję pewnego uproszczenia bardziej złożonego za-
gadnienia.
107
tułowe znaki życia. Według autorów, przynajmniej tak, jak ja
to interpretuję, książka jest formą parodii, żartu, a nawet ironii.
Jednak warto mieć w pamięci starą dobrą Freudowską lekcję
(Freud 1905) – żart, parodia, przejęzyczenie, sen są formami,
poprzez które manifestuje się nieświadomość. Dlatego też,
zamiast lekceważyć rycinę 2 („to tylko głupi żart, który
o niczym nie świadczy!‟) należy ją potraktować całkowicie li-
teralnie. Stąd też, jakby to Freud powiedział: the truth has
spoken! Archeologiczne pozostałości są faktycznie w wielu
wypadkach postrzegane nieświadomie jako disappointing
ruins. Tutaj też widać wyraźnie, dlaczego psychoanaliza to an
interpretation in detail. Wykorzystując perspektywę etno-
graficzną czy też socjologiczną (Holtorf) nie trudno ulec złu-
dzeniu, iż społeczeństwo pożąda wrażeń archeologicznych.
Jednak są również sytuacje, kiedy to jeden żart czy też prze-
języczenie mówi więcej niż badania empiryczne. Tak jest
według mnie w wypadku relacji między archeologią i spo-
łeczeństwem. Dlatego to nie tyle ludzie pożądają archeologii,
co raczej archeolodzy pożądają by byli pożądani. W ten spo-
sób archeologia staje się perwersyjną nauką, ponieważ archeo-
lodzy dążą do zaspokajania nieistniejących żądz nieistnie-
jącego big Other.
Jest jeszcze jedno interesujące zagadnieniem łączą-
ce się ze współczesnym społeczeństwem i archeologią. Expe-
rience society to wariant społecznego konsumpcjonizmu. Jed-
nak jak błyskotliwie podkreśla Žižek, ostatnią cechą współ-
czesnego społeczeństwa jest konsumeryzm. Teza ta wydaje
się kontrowersyjna, lecz jest w niej co najmniej nie jedno
przysłowiowe ziarenko prawdy. Jak to zauważa słoweński fi-
lozof, współczesne produkty pozbawione są negatywnych
własności. Stąd też, np.: piwo bez alkoholu, masło bez tłusz-
czu, wirtualny seks to znaczy seks bez seksu, kawa bez ko-
feiny, itd. Czyż podobnie nie jest z archeologią? Archeologia
oferuje to, co jawi się jako niezwykłe, magiczne, czarujące –
lub by nazwać rzecz po imieniu: archeologiczny kicz. W ten
108
sposób archeologia zbudowała – to co Holtorf (2007) nazywa
– archaeo-appeal. Co warto zauważyć to fakt, iż archaeo-
appeal jest formą maski nałożoną na przeszłość. Przeszłość
prezentowana jest jako czarująca, magiczna, utracony raj.
Nikt nie mówi o molestowaniu seksualnym, kazirodztwie, itd.
Dlatego też archeologiczny kicz prezentujący przeszłość to
przeszłość bez przeszłości. Innymi słowy, przeszłość zostaje
pozbawiona swych inherentnych negatywnych, obsce-
nicznych własności. Parafrazując tytuł jednego z artykułów
Žižka (2004): today‟s archaeology is a cup of decaf past.
Do tej pory pod dyskusję zostały wzięte takie zagad-
nienia, jak: perwersyjność w kontekście archeologicznym,
społeczeństwo, charakter pożądania w kontekście experience
society. Ostatnią ważną kwestią wartą poruszenia są komuni-
kacja i dialog jako takie. I tym razem będę odwoływał się do
idei słoweńskiego filozofa, które opierają się w dużej części na
myślach Sloterdijka.
Tego, co brakuje większości archeologicznych ba-
dań nad komunikacją ze społeczeństwem to ciemna strona ję-
zyka. Nawet tacy teoretycy jak Jürgen Habermas (1981) nie
dostrzegają obscenicznego, ciemnego, agresywnego charakte-
ru dialogu jako takiego. Zwykle język jest narzędziem pojed-
nania, dialogu, próbą znalezienia porozumienia bez użycia
przemocy. Stąd też dialog to lekarstwo na wszystkie proble-
my. Czyż nie brzmi to znajomo? W archeologii poprzez dialog
archeolodzy chcą znaleźć lekarstwo na wszelkie problemy.
W swojej ostatniej książce zatytułowanej Violence Žižek
(2009) podkreśla wyraźnie inherentnie negatywny charakter
języka. Osią rozważań Žižka odnośnie do języka jest myśl
Sloterdijka (cytat za Žižek 2009, s. 50):
109
wana poważnie. Zamiast rozmawiać ze społeczeństwem, czas
najwyższy znaleźć nowy kod dyskrecji (Žižek 2009, s. 50).
Dlatego też być może brak komunikacji ze spo-
łeczeństwem nie jest problemem, lecz rozwiązaniem prob-
lemów archeologicznych? Implikacje takiej tezy są nastę-
pujące. Nie trzeba marnować swojego prywatnego i cennego
czasu na bezowocne rozmowy. Zamiast tego można poświęcić
się rzeczom, które są jakościowo istotne: czytanie, pisanie,
myślenie. Druga implikacja łączy się z zagadnieniem interpa-
sywności (interpassivity). Co jeśli dialog i rozmowa są próba-
mi omijania problemu? Ludzie czasem działają permanentnie,
nie tyle by coś zmienić, lecz by rzeczy zachowany dotych-
czasowy porządek. Zatem, chciałbym zasugerować, jeśli
archeolodzy chcą naprawdę dialogu ze społeczeństwem należy
w pierwszej kolejności przestać rozmawiać. Czasem najowoc-
niejszy dialog to brak dialogu. Czyż podobnie nie wyglądał
Platoński dialog? Jakby to Žižek powiedział: sometimes true
act is to avoid the temptation to act (patrz np. Žižek 2001;
2007, s. 26-27). Innymi słowy, paradoksalnie substancjalny
dialog ze społeczeństwem prowadzi przez a new code of dis-
cretion. Archeolodzy najpierw powinni mieć klarowną sy-
tuację, gdzie tak naprawdę archeologia współcześnie stoi. Do-
piero wtedy możemy zacząć rozmawiać o dialogu ze spo-
łeczeństwem.
Wnioski
110
danie niewiele ma wspólnego z satysfakcją i szczęściem. Nie
znaczy to, iż archeologia ma zamknąć swe drzwi przed spo-
łeczeństwem. Wręcz przeciwnie, być może warto przy-
pomnieć Kantowskie sapere aude? Nie tyle dawać ludziom,
czego bezproduktywnie pożądają, lecz dać odwagę by samo-
dzielnie myśleć. Dlatego też Kantowski imperatyw katego-
ryczny powinien nadal obowiązywać (Kant 1991, s. 55):
Argue as much as you like and whatever you like, but obey.
Bibliografia:
Askwith, D., Normanton, A.
2005 Signs of Life, London.
Evans, D.
1996 An Introductory Dictionary of Lacanian Psychoanalysis, Hove and
New York.
Freud, S.
1905 Jokes and their Relation to the Unconscious, The Standard Eition
of the Complete Psychological Works of Sigmund Freud (1953-
74) trans. James Strachey. London.
Habermas, J.
1981 The Theory of Communicative Action, Cambridge.
Holtorf, C.
2007 Archaeology is a Brand! The Meaning of Archaeology in Contem-
porary Popular Culture, Oxford.
2008 Can you hear me at the back? Archaeology, communication and
society. European Journal of Archaeology 10 (2-3), s. 149-165.
Kant, I.
1991 An answer to the question, “What is Enlightenment?” [w:] red.
H. S. Reiss, Kant’s Political Writing, Cambridge, s. 54-60.
111
Kristiansen, K., Larsson, T.
2005 The Rise of Bronze Age Society. Travels, Transmissions and
Transformations, Cambridge.
Myers, T.
2003 Slavoj Žižek, London.
Sloterdijk, P.
1988 Critique of Cynical Reason, London.
Žižek, S.
1989 The Sublime Object of Ideology, London.
2001 Welcome to the Desert of the Real, New York.
2002 The Puppet and the Dwarf: The Perverse Core of Christianity,
Cambridge.
2004 A cup of decaf reality, Lacan com. http://www.lacan.com/
zizekdecaf.htm, dostęp 2009-18-02.
2006 The fundamental perversion. Lacan, Dostoyevsky, Bouyeri. La-
canian Ink 27, http://www.lacan.com/lacinkXXVII6.htm, dostęp
2009-02-20.
2007 How to Read Lacan, New York and London.
2009 Violence. Six Sideways Reflections, London.
Abstract
Archaeologists used to think about themselves as so-
cially desirable objects. This paper disagrees with such a point
of view. Rather, it is claimed that archaeologists want to be
desired by society. That is why archaeologists are the object of
their own desires. Such a conviction about the knowledge of
Other‟s (society‟s) desires is defined in the psychoanalysis of
Jacques Lacan as perversion. I argue that contemporary
archaeology can be seen a pervert science.
Psychoanalysis and cinema can shed new light on
archaeology and reconsider some fundamental assumptions
about public archaeology. Using the thoughts of the most
prominent follower of Lacan, Slavoj Žižek,, the following
theoretical discussion takes into account the examples of cine-
ma. Cinema is a very interesting theoretical tool that should
often be used by archaeologists. The result of taking into
account cinema is – what is called by the author – the theory
(in a broad sense of the term) of Kung-fu Panda.
112
Monika Okupniak
Instytut Prahistorii
Uniwersytet im. A. Mickiewicza
Poznań
Wprowadzenie
Turecka twierdza
1
Słownik chorwacko-polski, hasło: gradina.
114
Szkielet ułożony był pomiędzy dwoma kamiennymi
murkami, na poziomie posadzki odkrytej około 20 cm na pół-
noc. Twarzoczaszka zmarłego była roztrzaskana. Ze względu
na brak analizy antropologicznej trudno stwierdzić czy stało
się to przyczyną śmierci osobnika, czy jest to wynik procesów
podepozycyjnych. Tym co zaskoczyło archeologów (choć
samo znalezienie szkieletu już było wielką niespodzianką!) był
niezwykle dobry stan zachowanych kości, a także ułożenie
ciała – zmarły leżał na plecach z rozrzuconymi rękami. Dalsze
znaleziska z jednej strony rozjaśniały sytuację, a z drugiej pro-
wokowały nowe pytania. Mianowicie zęby posiadały plomby.
Dzięki temu można było stwierdzić, iż nie jest to szkielet Tur-
ka, na co wskazywała jego depozycja. Innym, ważniejszym
znaleziskiem, stał się spoczywający na wysokości klatki
piersiowej nieśmiertelnik. Oczywiście pozwoliło to całkowicie
wykluczyć tureckie pochodzenie nieboszczyka, a także dostar-
czało nowych informacji o datowaniu. Nieśmiertelnik ten był
typowym niemieckim identyfikatorem używanym przez żoł-
nierzy niemieckich w czasie II wojny światowej.
115
Szkielet – dalsze odkrycia
117
Historia szkieletu trwała jednak dalej. Wszczęte zosta-
ły postępowania mające na celu ustalenie tożsamości zmarłe-
go. Według tego co udało się do tej pory stwierdzić, żołnierz
miał na imię Walter, urodził się w roku 1911 i w chwili śmier-
ci miał 33 lata. Wszystkie te informacje nie byłyby możliwe
do odtworzenia, gdyby nie nieśmiertelnik oraz badania zainic-
jowane przez Ambasadę Niemiecką w Podgoricy. Znajdujące
się na identyfikatorze informacje wskazują na to, że człowiek
ten należał do Drugiego Oddziału Piechoty Rezerwowego
Batalionu Piechoty nr 451. Możliwe więc stało się dokładne
ustalenie tożsamości zmarłego, niemożliwe w przypadku zna-
lezisk pradziejowych. Nie udało się jeszcze odnaleźć rodziny
zmarłego, jednak poszukiwania prowadzone przez niemiecką
agencję Kriegskräberfürsorge nadal trwają.
Znaczenie znaleziska
119
Problem traktowania szkieletu pradziejowego a współ-
czesnego
Bibliografia
Felczak W., Wasilewski T.
1985 Historia Jugosławii, Wrocław.
Hodder I.
1995 Czytanie przeszłości, Poznań.
Pakuła J.
2004 Słownik chorwacko-polski i polsko-chorwacki, Łódź.
Abstract
What should we do when we find something on our
site which can not be connected with our excavation? What
happens when on the layer of the Turkish stronghold’s floor
we find a skeleton of soldier from the World War II? When
122
does the past become present, and present become past? There
is a difficulty how to treat a discovery from modern times
during an excavation interested in Ancient Ages. There is
a problem of the relation to the unwanted object which
somehow terrifies society. The superiority of modern sources
over ancient ones. The example of possibility of linking
archaeological sources with historical sources and oral trans-
mission can be based on the discovery of skeleton of soldier of
World War II on the site Risan in Montenegro.
123
124
Tomasz Staniewicz
Instytut Prahistorii
Uniwersytet im. Adama Mickiewicza
Poznań
Wstęp
126
stuhl für Ur- und Frühgeschichte der Humboldt Universität in
Berlin) powstały liczne prace seminaryjne i magisterskie,
w których omawiane były badania archeologiczne prowa-
dzone po obu stronach Odry na terytorium byłej Nowej Mar-
chii (Volkmann 2007, s. 173).
Latem 2001 roku powstała Komisja do Zbadania
Zbiorów Archeologicznych, Znalezisk i Dokumentacji w Pół-
nocnej Europie Środkowej (Kommission zur Erforschung von
Sammlungen archäologischer Funde und Unterlagen aus dem
nördlichen Mitteleuropa), której przewodniczącym został Wil-
fried Menghin. Celem Komisji było przede wszystkim usta-
lenie miejsc przechowywania znalezisk archeologicznych oraz
przynależnych archiwaliów (pochodzących z obszarów, na
których doszło do przesunięcia granic) i pozyskanych w cza-
sie wykopalisk przed zakończeniem II wojny światowej. Rów-
nież podjęto temat ich przyszłego wykorzystania (Volkmann
2007, s. 187). Zdaniem Leube (Volkmann 2007, s. 176):
2. Problem datowania
3. Problem nazewnictwa
128
Ze względu na te rozbieżności, z czasem konieczne
staje się uściślenie (zweryfikowanie) nazw stanowisk wymie-
nionych w literaturze. W tym celu można wykorzystać różne
opracowania dotyczące nazewnictwa na tych ziemiach
(przykłady odnośnie do II okresu epoki brązu) (Staniewicz
2008, s. 15-16):
Battek, Szczepankiewicz 1992
Dąbrowska-Burkhardt 2004
Rospond 1948
dane z archiwum MVF w Berlinie
dane zawarte na kartach AZP
archiwalne niemieckie mapy topograficzne z lat 1921-
1944 wykonywane w skali 1:25000
dawne mapy niemieckie z XVIII-XIX wieku
strony internetowe
4. Stanowisko w Różanówce
130
o dawną niemiecką metodykę badań, jak również metody
działania osób plądrujących to stanowisko.
131
Oprócz wspomnianego kwestionariusza, archiwa
MVF zawierają mnóstwo cennych informacji, nie tylko opis-
ów, lecz również ilustracji. W wielu tomach zebrano wycinki
prasowe o ówczesnych znaleziskach, mapy sytuacyjne stano-
wisk, zdjęcia zrobione podczas wykopalisk, jak też dzienniki
polowe. Z kolei w Museum für Vor- und Frühgeschichte
w Berlinie przechowywana jest część z opisanych w archi-
wum znalezisk. Stąd są one również bardzo cennym źródłem,
którego nie należy pomijać.
Ogólnie to badacze niemieccy podawali dokładne
informacje, niestety jest to literatura przedwojenna z przełomu
XIX i XX wieku, dlatego opisy nie są bogate i przy zabytkach
ograniczają się do paru linijek. Zaznaczyć też trzeba, że re-
jestrują kontekst znalezienia, np. opisy w stylu: na wrzoso-
wisku na północnym brzegu jeziora, na piaszczystej wydmie
na południe od kościoła, na trzęsawisku, w torfie podczas
regulacji rzeki (Staniewicz 2008, s. 56, 60, 63, 66).
Problemem jest brak mapek. Możliwe, że są one prze-
chowywane w archiwach i nie były dotychczas szerzej pub-
likowane i udostępniane. Zwykle nie są to dokładne rysunki,
mogą informować o linii kolejowej i cmentarzysku zloka-
lizowanym w niewielkiej odległości od niej (np. w przypadku
Sulechowa) lub też może być mapka cmentarzyska z liczbą
kroków wzdłuż i wszerz, ale bez zaznaczonych kurhanów (np.
w przypadku Gądkowa Wielkiego, ryc. 2) (Staniewicz 2008,
tabl. 7). W przypadku niemieckich badaczy można zauważyć
podawanie kierunku w formie trzyliterowej np. SSW (w od-
różnieniu od polskich korzystających z zapisu dwulitero-
wego), co kontynuowane jest do dziś.
W okresie od 1870 do 1945 roku liczba archeologów
działających na obszarze Środkowego Nadodrza nie była zbyt
duża. Z tego też względu, jak również ówczesnych uwarun-
kowań i mód, zdarzało się, że ekipę badaczy (jak np. w Oty-
niu) tworzyli: archeolodzy Hans Seger i Oskar Mertins, pastor
Söhnel, radca dr Grempler, pracownik muzeum Kastner, nad-
132
leśniczy Nerlich, leśniczy Adler, nauczyciel Lange (Stanie-
wicz 2008, s. 65).
133
Z powodu działań wojennych wiele kolekcji prywatnych uleg-
ło zniszczeniu lub zdekompletowaniu. Podobnie stało się z za-
bytkami z Nowej Jabłonnej, które zaginęły (Staniewicz 2008,
s. 63).
Rybojady, stan. 1 (pow. międzyrzecki) to miejsce
o charakterze nieokreślonym, prawdopodobnie była to osada.
Koło Prehistoryczne Studentów Uniwersytetu Poznańskiego
pod kierownictwem Bogdana Kostrzewskiego przeprowadziło
tam badania, podczas których znaleziono fragmenty ceramiki
(Kostrzewski 1951, s. 193). Kwapiński jako jedyny wspomina
też o szpili brązowej z główką wrzecionowatą; powołuje się
przy tym na Gedla, ale tam brak takiej informacji. Jest to
prawdopodobnie błąd Kwapińskiego (Kwapiński 1985, s. 47;
Gedl 1975, s. 125; Staniewicz 2008, s. 66).
Cmentarzysko kurhanowe w Stanach (pow. nowo-
solski) ze względu na niewielkie wymiary i rozrzucone frag-
menty ceramiki było nieustannie niszczone. Z tego powodu
ustalenie lokalizacji stanowiska i liczby kurhanów napotyka
trudności. Przeprowadzone dotychczas badania powierzch-
niowe prowadzone w okolicy Stanów w ramach AZP, nie
przyniosły oczekiwanych rezultatów (Kuźbik [w przygoto-
waniu]).
Również dokładna lokalizacja cmentarzyska kurha-
nowego w Broniszowie napotyka trudności, gdyż w rejestrze
AZP stanowisko to nie figuruje pod swoją pierwotną nazwą.
Jednak poczynione przez Radosława Kuźbika próby określe-
nia miejsca usytuowania grobów kurhanowych z Broniszowa
w oparciu o niemieckie mapy topograficzne oraz opis terenu
autorstwa Johannesa Richtera przyniosły zadowalające wyniki
(Kuźbik [w przygotowaniu]).
Także kwestia map przedstawiających stanowiska czy
zasięg kultur nie jest klarowna. Przykładowo Jan Dąbrowski
w pracy z 2004 roku uwzględnił ponad 2600 miejscowości
związanych z II okresem epoki brązu. Jednak pomimo tego,
liczba takich miejscowości na obszarze Środkowego Nad-
134
odrza u Dąbrowskiego i w mojej pracy jest różna. Należy przy
tym zwrócić uwagę na fakt, że Dąbrowski skupił się na całym
obszarze Polski, natomiast ja, z pewnymi wyjątkami, tylko na
terenie wchodzącym w skład obecnego województwa lubus-
kiego (Dąbrowski 2004; Staniewicz 2008). Żaden autor nie
jest w stanie ująć wszystkiego, szczególnie przy ciągłym na-
pływie nowych danych.
Jeśli mamy do czynienia z sytuacją jak w
przypadku stanowiska w Dąbiu czy Nowej Jabłonnej czy w
Krzystkowi-cach, to poprzestaje się na tym co napisał autor.
Czy po-winniśmy ufać autorom prac i uznawać ich autorytet?
Wy-chodzić z założenia, że jeśli np. profesor podał jakieś
infor-macje, to są one wiarygodne. Myślę, że tak, jednak o ile
to możliwe, należy zweryfikować te informacje. Zależy to
oczy-wiście od skali naszych badań, czasu jakim
dysponujemy i chęci. Nie jesteśmy w stanie sprawdzić
absolutnie wszystkie-go. Zależnie od wspomnianych
warunków poświęcamy się szukaniu i dotarciu do tych
informacji, na których nam naj-bardziej zależy.
Zakończenie
135
by to zdjęcia jakich mamy wiele, gorzej jeśli byłyby unika-
towe i nagle okazało się, że układ w albumie musiałby zostać
zmieniony. Wtedy cała nasza wcześniejsza praca nie byłaby
już tak efektywna i moglibyśmy zadać sobie pytanie, czemu
nie popytaliśmy znajomych czy rodziny o różne zdjęcia. Po-
stępowanie post factum wiąże się często z nową pracą.
Cechą obszarów przygranicznych jest to, że często to-
czą się na nich różne zawirowania dziejowe. Nie inaczej było
na Środkowym Nadodrzu. Archiwa i zbiory prywatne prze-
chodziły z rąk do rąk, były niejednokrotnie niszczone, a mimo
to wiele z nich czeka jeszcze na przywrócenie do obiegu his-
torycznego. Obecnie dostrzega się coraz bardziej potrzebę
przeglądnięcia archiwów. Materiałów przybywa, a przecież to
co już zostało wykopane leży nierzadko kilka-kilkadziesiąt lat
w magazynach i nikt tego nie bada, nie analizuje, opisuje,
dokumentuje. Trzeba dalszych pogłębionych studiów, by roz-
szerzyć zakres naszego poznania o tamtych czasach, tamtych
ludziach i wydarzeniach jakie miały wtedy miejsce
(Staniewicz 2008, s. 37).
Bibliografia
Battek M. J., Szczepankiewicz J.
1992 Słownik nazewnictwa krajoznawczego Śląska i Ziemi Lubuskiej,
Wrocław.
Bohm W.
1935 Die ältere Bronzezeit in der Mark Brandenburg, Berlin-Leipzig.
Buchholz F.
1925 Zur ältesten und älteren Bronzezeit der Neumark [w:] red.
H. Mötefindt, Studien zur Vorgeschichtlichen Archäologie,
Leipzig, s. 93-103.
Dąbrowska-Burkhardt J.
2004 Dawna Zielona Góra. Kronika od 1623 do 1795 roku / Das alte
Grünberg. Chronik von 1623 bis 1795, Zielona Góra.
Dąbrowski J.
2004 Ältere Bronzezeit in Polen. Starsza epoka brązu w Polsce, War-
szawa.
136
Gedl M.
1975 Kultura przedłużycka, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk.
Kleemann O.
1977 Die Mittlere Bronzezeit in Schlesien (1939), Bonner Hefte zur
Vorgeschichte Nr. 12/13, Bonn, s. 1-369.
Kłosińska E.
1996 Ziemie Polski północno-zachodniej w I i II okresie epoki brązu–
stan i potrzeby badań [w:] Człowiek i środowisko w pradziejach
na środkowym i dolnym Nadodrzu, Wrocław, s. 67-80.
Kostrzewski B.
1951 Wykaz nabytków Muzeum Arch. w Poznaniu w latach 1945-49,
Fontes Archaeologici Posnanienses t. 1, s. 164-214.
Kostrzewski J.
1925 Z badań nad osadnictwem wczesnej i środkowej epoki bron-
zowej na ziemiach polskich, Przegląd Archeologiczny t. 2,
s. 161-218.
Kuźbik R.
[w przygotowaniu] Cmentarzyska kurhanowe kultury łużyckiej
z epoki brązu na środkowym Nadodrzu.
Kwapiński M.
1985 Analiza taksonomiczna kultur starszej połowy epoki brązu w do-
rzeczu środkowej Odry, Gdańsk.
Rospond S.
1948 Skorowidz ustalonych nazw miejscowości na Ziemiach Odzys-
kanych, Wrocław.
Seger H.
1909 Zur Chronologie der ostdeutschen Ösennadeln, Prähistorische
Zeitschrift t. 1, s. 55-64.
Staniewicz T.
2008 II okres epoki brązu na Środkowym Nadodrzu, Poznań
[maszynopis pracy magisterskiej].
Volkmann A.
2007 Badania akt – o historii badań archeologicznych w byłej Nowej
Marchii i nowych perspektywach badań na dolnym Nadwarciu
i Nadodrzu [w:] red. W. Rebelski, Archeologia Środkowego
Nadodrza t. V, Zielona Góra, s. 173-197.
137
Abstract
Contemporary the need of looking through the
archives is growing more important. The increasing material
on the one hand and furthermore all the allready excavated on
the other, which often leis untouched, not analyzed neither
described nor documented in the magazins for a few years or
even decades, underline this.
The basic idea of this topic arose while I was work-
ing on my M.A. as well as during the excavation at Różanów-
ka near Nowa Sól in 2008.
The search for original data resp. sources becomes
like archaeology within archaeology – like excavation in
archives.
The Artefacts are circulating, but one does not
know what to believe, for many authors have different opi-
nions.
The aim is to present the connection of different
issues with such datas and to bring near some older excavation
– and dokumentationmethodes on the example of Bronze Age
findings in the middle Oder region.
138
Ryc. 1. Strona tytułowa kwestionariusza z archiwum MVF w
Berlinie. Fot. T. Staniewicz
139
Ryc. 3. Przykład wkopów rabunkowych na stanowisku w
Różanówce. Fot. T. Staniewicz
KULTUROWA
PRZESZŁOŚĆ
143
144
Patrycja Ignaczak
Instytut Archeologii
Uniwersytet Mikołaja Kopernika
Toruń
145
Ryc. 1. Sytuacja kulturowa w okresie wikińskim w Skandynawii (za
Zachrisson 1994, s. 174, fig. 36). Pod cyframi 1-5 zaznaczono
stanowiska wspomniane w tekście.
147
nordyjską nie zawsze były pokojowe 1 .
Jak wynika z tego krótkiego przeglądu źródeł pisanych
dotyczących Samów byli oni ludnością zauważaną przez po-
zostałych mieszkańców Skandynawii. Co więcej, grupy te
utrzymywały ze sobą intensywne kontakty, między innymi
handlowe i matrymonialne. Powiązania między ludnością nor-
dyjską i Samami stają się jeszcze bardziej złożone, jeśli spoj-
rzymy na nie dodatkowo z perspektywy źródeł archeolo-
gicznych.
Przedstawię w tym miejscu tylko kilka przykładów świad-
czących o kontaktach między ludnością nordyjską i Samami
w okresie wikińskim, znanych dzięki źródłom archeolo-
gicznym. Opisane przeze mnie poniżej egzemplifikacje są
tylko niewielką częścią znalezisk związanych z tym tematem.
Równocześnie ograniczam się wyłącznie do okresu wikiń-
skiego, co nie świadczy o tym, że takowe kontakty nie miały
miejsca w epoka wcześniejszych i późniejszych.
Jednym z bardziej spektakularnych znalezisk było odkrycie
młotka z poroża do samijskiego bębna szamańskiego (ryc. 2)
w miejscowości Nordset w Norwegii (ryc. 1, nr 1). Znajdował
się on pod stertą przepalonych kamieni. Przedmiot ten orna-
mentowany był zarówno typowym wzorem samijskim, jak
i w stylu wikińskim – Ringerike. J. Bergstøl (2004, s. 18)
określił chronologię tego młotka na XII wiek. Autorzy książki
From Viking to Crusider podają jednak inne datowanie – XI
wiek (Roesdahl, Wilson 1992, s. 292). Przedmiot ten został
odnaleziony w regionie Østerdal, skąd znane są także inne
przykłady przenikania się wpływów samijskich i nordyjskich.
W późnej epoce żelaza (według chronologii skandynawskiej)
upowszechnia się tam szczególny rodzaj pochówku, tak zwa-
ny „hunting ground grave” – był to niski nasyp kamienny, pod
którym znajdowały się spalone szczątki ludzkie i wyposażenie
grobowe. Przedmioty składane do grobu były mieszanego
pochodzenia: część była typowo nordyjska (w grobach męs-
1
Więcej na temat zatargów między Samami i ludnością nordyjską w Mundal 1996,
s. 105-107.
148
kich były to włócznie i miecze, natomiast w grobach kobie-
cych paciorki), część była charakterystyczna dla ludności sa-
mijskiej (między innymi biżuteria wschodniego pochodzenia
oraz skrobaki) (Bergstøl 2004, s. 10-12).
Jeśli chodzi o obrządek pogrzebowy region Østerdal nie
jest jedynym, na którym możemy obserwować przenikanie się
zwyczajów nordyjskich i samijskich. W kilku grobach znaj-
dujących się na obszarze zamieszkałym przez ludność nor-
dyjską znaleziono korę brzozową – jest to cecha charakte-
rystyczna dla obrządku pogrzebowego Samów jeszcze przed
przyjęciem przez nich chrześcijaństwa. Jej fragmenty odnale-
ziono w bogato wyposażonym grobie kobiecym z cmen-
tarzyska w Hagbartsholmen w Norwegii (Sjøvold 1974, s. 64-
65; Stamsø Munch 1993, s. 132-133; ryc. 1, nr 2), a także na
szwedzkich cmentarzyskach Vendel (w grobie 7 i 12; ryc. 1,
nr 3, ryc. 3) oraz Valsgärde (groby 6 i 8; ryc. 1, nr 4), da-
towanych na VII–IX wiek. W szwedzkich grobach fragmenty
kory brzozy leżały w kilku warstwach, na lub pod ciałem uło-
żonym w łodzi. Niektóre skrawki kory były zszyte razem i po-
kryte ornamentem geometrycznym (namalowanym lub wypa-
lonym; Price 2002, s. 237).
149
W wielu wypadkach przedmioty charakterystyczne dla jed-
nej płci w danej grupie etnicznej były wykorzystywane w in-
nej przez płeć przeciwną. Doskonałym przykładem tego typu
zachowania jest grób 9 z cmentarzyska w Vivallen (Szwecja;
ryc. 1, nr 5, ryc. 4). Podczas wykopalisk przeprowadzonych
w 1913 roku odkryto 20 grobów z okresu wikińskiego
i wczesnego średniowiecza 2 . W 1980 roku odnaleziono kolej-
ne groby oraz osadę. W grobie 9 został pochowany męż-
czyzna, który zmarł mając około 50 lat. Jego szkielet prze-
sunięty był pod jedną ze ścian jamy grobowej. Wyposażony
został zarówno w „męskie” (pas z brązowymi okuciami), jak
i „żeńskie” przedmioty. Wszystkie żeńskie obiekty były po-
chodzenia nordyjskiego: paciorki ze szkła i kryształu, srebrna
brosza (z Danii), srebrny pierścionek i igielnik (analogiczne
znane są z Birki i Gotlandii). Mężczyzna ten miał na sobie
lnianą suknię (typ znany z bogatych pochówków kobiecych
z Birki). Kim był zmarły? N.S. Price sugeruje, że był to noaidi
– samijski szaman (Price 2002, s. 271-272).
2
Okres wikiński trwał od 800 do 1050 roku. W Skandynawii dopiero po nim na-
stępuje okres wczesnego średniowiecza.
150
Ryc. 4. Grób nr 9 z Vivallen (Szwecja) i przedmioty w nim znale-
zione (za Price 2000, s. 20, fig. 10; Zachrisson 1985, s. 193, fig. 3).
What would be today without the find from Oseberg, with its
fantasy-creating milieu, its European horizon, and the heritage it
has given us right now in a contemporary struggle to raise ourselves
as an old culture nation
3
W oryginale: „two billard balls that shall never meet”.
154
miejscowych z obszaru wzdłuż szwedzkich północnych wy-
brzeży Zatoki Botnickiej aż do Sztokholmu zawiera prefiks
lub etnonim Lapp. Na tej podstawie ustalono, że Samowie
byli obecni na tym terenie już przed XIII wiekiem. Odkrycia
te stały się impulsem do stworzenia projektu badawczego,
którego założeniem stało się zbadanie osadnictwa pra-
historycznego, miejsc o charakterze rytualnym oraz nazw
miejscowych z perspektywy samijskiej. Głównym badaczem
biorącym udział w tym projekcie jest Noel D. Broadbent.
Podobne badania, z tym że na terenie Hälsingland, prowadzi
Britta Wennstedt Edvinger (Broadbent 2004, s. 1-2) 4 . W XIV
wieku łowcy, rybacy i pasterze zostali określeni jako ludność
nomadyczna, a obszar na którym występowali za de facto nie
zamieszkały. Wykorzystał to król szwedzki Magnus Eriksson
i zachęcał szwedzkich osadników do przenoszenia się na
obszar północnych wybrzeży Zatoki Botnickiej (Broadbent
2004, s. 5) Przeprowadzone badania archeologiczne pozwoliły
jednak udowodnić, że wcześniej na tym obszarze mieszkała
ludność samijska.
Kontrowersyjne okazały się również badania nad połud-
niowymi Samami (prowadzone w prowincjach Jämtland,
Härjedalen i Dalarna). Obszar ten znajduje się bowiem bliżej
„serca” Szwecji i tym samym bliżej granicy (do tej pory nie-
zwykle wyraźnej) między tym co samijskie, a tym co szwedz-
kie. Obecność Samów w epoce żelaza i w średniowieczu na
północy nie podlega bowiem żadnej dyskusji. Natomiast ich
występowanie na południu jest już silnie kwestionowane
(Ojala 2006, s. 36). Zmiany w tym tradycyjnym podziale na
nieprzenikalne strefy przyniosły odkrycia archeologiczne
z Vivallen (wcześniej wspomniałam o jednym grobie męskim
z tego stanowiska). Odkryto tutaj zarówno osadę samijską
(datowaną na lata 800–1200), jak i towarzyszące jej cmen-
tarzysko (datowane na lata 1000–1200). Wszystkie zbadane
groby były płaskimi pochówkami szkieletowymi. Ciała zmar-
4
Więcej na temat wyników badań, przeprowadzonych w ramach tego projektu
w Broadbent, 2006.
155
łych okryto całunami z kory brzozowej. Odkrycie to wzmoc-
niło poczucie tożsamości Południowych Samów, zarówno
w Szwecji, jak i w Norwegii (Zachrisson 1993, s. 175, 178).
Przełamanie milczenia na temat samijskiej prahistorii na-
stąpiło pod koniec lat 70. i na początku 80. XX wieku. Roz-
gorzała wtedy dyskusja na temat pochodzenia Samów. Zasta-
nawiano się, czy są oni ludnością rdzenną w Skandynawii
(Olsen 1986, s. 36). Pierwsze próby odpowiedzi na to pytanie
pojawiły się już w XIX wieku. Zapewne pierwszym naukow-
cem, który zajął się tym problemem był szwedzki zoolog
i etnograf Sven Nilsson. Porównał on czaszki znalezione
w megalitach z południowej Szwecji z tymi z grobów odkry-
tych w Mortensnes, na północy Norwegii i stwierdził, że Sa-
mowie wywodzą się od pierwszych mieszkańców Skandy-
nawii. Oluf Rygh (archeolog norweski) oraz Oscar Montelius
(archeolog szwedzki) przyjęli, że w Skandynawii były dwie
kultury w epoce kamienia: jedna na południu, druga na pół-
nocy (Arctic Stone Age, obecnie nazywana Slate Complex).
Przedstawicieli tej ostatniej zostali przez nich uznani za
przodków Samów. A.W. Brøgger w pracy „Den arktiske
stenalder i Norge” (1909) zakwestionował powyższą koncep-
cję. Uważał, że ludność samijska nie pochodzi od nosicieli
kultury Arctic Stone Age, ponieważ nie posiada żadnych z jej
charakterystycznych cech (zaawansowana technologia obrób-
ki łupku, garncarstwo czy rzeźbienie w skałach (Storli 1986,
s. 43-44; Zachrisson 1993, s. 172).
W latach 20. i 30. XX wieku temat pochodzenia ludności
samijskiej podjął Gustorm Gjessing 5 . Uważał, że istnieje bez-
pośrednia kontynuacja między ludnością z epoki kamienia
w północnej Norwegii, a historycznie znanymi Samami. Prze-
ciwnego zdania był szwedzki archeolog Gustav Hallström.
Twierdził, że taka kontynuacja nie miała miejsca. Uważał, że
najwcześniejsze ślady Samów pochodzą z północnej, być mo-
5
M.in. w pracach: Finsk-ugriske vikingetidssmykker i Norge, Universitetes
oldsaksamling, Årbok 1927, Oslo, 1928; Der Verkehr zwichen den Kjelmøy Lappen
Und den Norwegern, Tromsø Museums Årshefter, 50, 4, 1928 oraz Noen nord-norske
handelsproblemer i jernalderen, Viking 3.
156
że wschodniej i południowo-zachodniej Finlandii. Pogorsze-
nie się klimatu spowodowało wyludnienie północnej Skandy-
nawii i umożliwiło migrację ludności samijskiej na te tereny
około 500 roku przed naszą erą. Do dzisiaj szwedzcy archeo-
lodzy zgadzają się z „teorią migracyjną”. Jedyną „nowość” do
tej teorii zaproponował Evert Baudou. Uważa on, że migracja
ta miała miejsce wcześniej, między 2000 a 500 rokiem przed
naszą erą (Storli 1986, s. 43-44; Zachrisson 1993, s. 171-172).
Jako pierwszy „teorię migracyjną” podważył Povl
Simonsen. Samowie mieli pojawić się około 2000 lat temu nie
jako imigranci, lecz w wyniku lokalnych przekształceń, które
rozpoczęły się w epoce kamienia, 2000 lat wcześniej. Obecnie
żaden z archeologów norweskich nie opowiada się za „teorią
migracyjną”. Podstawowym pytaniem nie jest to, czy miała
miejsce migracja, lecz „dlaczego” wykształciła się samijska
grupa etniczna (Storli 1986, s. 45-46; Zachrisson 1993,
s. 172). To Knut Odner jako pierwszy postawił pytanie „dla-
czego” pojawiła się samijska grupa etniczna i „jak” się utrzy-
mywała. Według niego grupa ta wytworzyła się w wyniku
interakcji między łowcami z północnej Fennoskandii i rol-
nikami z południowej Finlandii we wczesnym okresie rzym-
skim (początek naszej ery – 300 rok n.e.). Był to proces
etnicznej konsolidacji między początkowo heterogenicznymi
grupami łowców. Uważał, że „Pan-samijska jedność” jest zja-
wiskiem dość wczesnym (na przykład jednolity obrządek po-
grzebowy u Samów zaczął się pojawiać dopiero około 1500–
1600 roku). Również Bjørnar Olsen uważa, że proces etnicz-
nej konsolidacji był wynikiem interakcji między łowcami
z północy i rolnikami z południa, ale w odróżnieniu od K. Od-
nera, mieli to być wytwarzający metal rolnicy z centralnej
i wschodniej Rosji. Kontakty między tymi grupami miały
mieć miejsce we wczesnej epoce brązu i nabrać rozpędu
w późnej epoce brązu i okresie przedrzymskim. Proces konso-
lidacji grup łowców miał nastąpić już w ostatnim tysiącleciu
przed naszą erą. Podstawą interakcji było zapotrzebowanie
łowców na metal, a rolników na futra (Storli 1986, s. 45-46;
Zachrisson 1993, s. 173).
157
Zainteresowanie współczesnych skandynawskich archeolo-
gów prahistorią Samów i czynione przez nich próby przełama-
nia milczenia na ich temat w archeologii odczytywane są
czasem jako polityczne nadużywanie archeologii oraz jako
postawa prosamijska (Zachrisson 1993, s. 172). Rzeczywiście
można się zastanawiać nad znaczeniem wyników badań
archeologicznych w przypadku, gdy służą one jako dowody
w sprawach sądowych.
We wrześniu 1991 roku rozpoczął się proces dotyczący
prawa Samów do użytkowania zimowych pastwisk w całym
regionie Härjedalen, poniżej tak zwanych górskich pastwisk
dla reniferów. Samowie zostali zaskarżeni w 1990 przez trzy
duże kompanie branży drzewnej i około 700 posiadaczy ziem-
skich. Prawa Samów do tych obszarów opierały się oby-
czajach istniejących od niepamiętnych czasów, a archeologia
dostarczyła dodatkowo dowodów na wczesną obecność
ludności samijskiej w tym regionie (Zachrisson 1993, s. 178).
Mimo tych dowodów właściciele ziemscy wygrali sprawę
w 1996 roku w sądzie okręgowym, a następnie w roku 2002
w sądzie apelacyjnym. Sąd najwyższy odrzucił apelację wnie-
sioną przez wioski samijskie (Ojala 2006, s. 36).
Dążenie Samów do podkreślania swojego kulturowego
dziedzictwa i upowszechniania swojej historii często odczyty-
wane jest jako „nadużycie” archeologii. Samowie postrzegani
są jako grupa, która wykorzystuje etniczność i przeszłość jako
instrument do realizacji celów ekonomicznych, na przykład
w sprawach sądowych. Co jest jednak znaczące, grupy posia-
daczy ziemskich biorący udział w tych konfliktach, nie są po-
strzegani z tej samej perspektywy (Ojala 2006, s. 36-37).
Warto także zaznaczyć, że Samowie nigdy nie dążyli do stwo-
rzenia własnego kraju. Walczyli jedynie o zinstytucjo-
nalizowanie ich relacji z państwem i oficjalne uznanie ich pra-
wa do samookreślenia się jako ludność rdzenna (Eriksen
1991, s. 271-272).
Inny głośny proces miał miejsce w Norwegii. Walka przed
sądem toczyła się między ludnością samijską a rządem nor-
weskim w sprawie projektu hydro-elektrycznego na rzece Alta
158
(Finnmark). Konflikt ten przekształcił się w konfrontację,
w której najważniejszym tematem sporu stały się polityczne
prawa Samów jako ludności rdzennej na tym obszarze. Na co-
rocznym spotkaniu archeologów norweskich (Annual Meeting
of Norwegian Archaeologist) w 1981 roku stwierdzono, na
podstawie historycznych i archeologicznych dowodów, że Sa-
mowie spełniają kryteria przypisywane rdzennej ludności.
Wywołało to debatę na temat związku archeologii i polityki.
Jeden z norweskich archeologów, A. Hagen, tak wypowie-
dział się na ten temat (Olsen 1986, s. 36):
159
apeluje P.L. Kohl (1998, s. 242-243):
Part of our problem rests with the illusion that the subjects of our
research are dead and buried.
Bibliografia:
Bergstøl J.
2004 Creoles in Iron Age Norway?, Archaeological Review from
Cambridge, 19, 2, s.7-24.
Broadbent N.D.
2004 Saami prehistory, identity and rights in Sweden [w:] The Re-
silient North - Human Responses to Global Change, Proceed-
ings of the Third Northern Research Forum, Yellowknife, NWT,
Canada, September 15-18, 2004.
160
http://old.nrf.is/Publications/The%20Resilient%20North/Plenary
%203/3rd%20NRF_plenary%203_Broadbent_final.pdf.
2006 The search for a past: the prehistory of the indigenous Saami in
northern coastal Sweden [w:] red. V.-P. Herva, People, material
culture and environment in the North, Proceeding of the 22nd
Nordic Archaeological Conference, University of Oulu, 18-23
August 2004, Studia humaniora ouluensia 1, s. 13-25.
Eriksen T.H.
1991 Ethnicity versus Nationalism, Jornal of Peace Research, 28, 3,
s. 263-278.
Friedman J.
1992 The Past in the Future and the Politics of Identity, American
Anthropologist, New Series, 94, 4, s. 837-859.
Kohl P.L.
1998 Nationalism and Archaeology: On the Construction of Nations
and the Reconstructions of the Remote past, Annual Review of
Anthropology, 27, s. 223-246.
Meskell L.
2002 The Intersections of Identity and Politics in Archaeology,
Annual Review of Anthropology, 31, s. 279-301.
Mundal E.
1996 The perception of the Saamis and their religion in Old Norse
sources [w:] red. J. Pentikäinen, Shamanism and northern eco-
logy, Berlin, s. 97-116.
2000 Coexistence of Saami and Norse culture – reflected in and
interpreted by Old Norse myths [w:] red. G. Barnes, M. C. Ross,
Old Norse myths, literature and society: proceedings of the 11th
International Saga Conference, 2-7 July, 2000, University of
Sydney, Sydney, s. 346-355.
Ojala C.-G.
2006 Saami archaeology in Sweden and Swedish archaeology in
Sápmi: boundaries and networks in archaeological research [w:]
red. V.-P. Herva, People, material culture and environment in
the North, Proceeding of the 22nd Nordic Archaeological Con-
ference, University of Oulu, 18-23 August 2004, Studia huma-
niora ouluensia 1, s. 33-41.
Olsen B.
1986 Norwegian archaeology and the people without (pre-)history: or
how to create a myth of a uniform past, Archaeological Review
from Cambridge, 5, 1, s. 25-42.
2000 Belligerent Chieftains and Oppressed hunters? – Changing con-
ceptions of Inter-Ethnic Relationships in Northern Norway
during the Iron Age and early Medieval Period [w:] red. M.
Appett, J. Berglund, H.Ch. Gullov, Identities and Cultural
Contacts in the Arctic, Copenhagen, s. 28-42.
161
Price N.S.
2000 Drum-Time and Viking Age: Sámi-norse Identities In Elary
Mediewal Scandinavia [w:] red. M. Appett, J. Berglund, H. Ch.
Gullov, Identities and Cultural Contacts in the Arctic, Copenha-
gen, s. 12-27.
2002 The Viking Way. Religion and War in Late Iron Age Scandina-
via, Uppsala.
Roesdahl E., Wilson D.M. (red.)
1992 From Viking to Crusader. The Scandinavians and Europe 800-
1200, København.
Sjøvold T.
1974 The Iron Age Settlement of Arctic Norway, II, Late Iron Age
(Merovingian and Viking Periods), Tromsø Museums skrifter X,
2, Tromsø-Oslo-Bergen.
Stamsø Munch G.
1993 Hagartholmen i Steigen – en ‘gravholme’ fra jernalder med en
spesiel kvinnegrav fra vikingtid [w:] Kvinneforskemaraton III,
Tromsø, s. 130-137.
Storli I.
1986 A review of archaeological research on sami prehistory, Acta
Borealia 3, 1, s. 43-63.
1993 Sami Viking Age Pastoralism – or ‘The Fur Trade Paradigm’
Reconsidered, Norwegian Archaeological Review, 26, 1, s. 1-48.
Taavitsainen J.-P.
2003 Lapp Cairns as Source on Metal Period Settlement in the Inland
Regions of Finland, Acta Borealia 20, 1, s. 21-47.
Wennstedt Edvinger B., Broadbent N.D.
2006 Saami Circular Sacrificial Sites in Northern Coastal Sweden,
Acta Borealia, 23, 1, s. 24-55.
Zachrisson I.
1985 Saami or Nordic? A Model for Ethnic Determination of Nor-
thern Swedish Archaeological Material from the Viking Period
and the Early Middle Ages [w:] red. M. Backe, In honorem
Evert Baudou, Archaeology and Environment 4, Umeå, s. 187-
195.
1991 The South Saami Culture: in Archaeological Finds and West
Nordic Written Sources from AD 800-1300 [w:] red. R. Sam-
son, Social Approaches to Viking Studies, Glasgow, s. 191-199.
1993 A Review of Archaeological Research on Saami Prehistory in
Sweden, Current Swedish Archaeology 1 (1993), s. 171-182.
1994 Saamis and Scandinavians – Examples of Interaction [w:] red.
B. Ambrosiania, H. Clarke, Developments Around the Baltic
and the North Sea in the Viking Age, Birka Studies 3, Stock-
holm, s. 173-179.
162
Abstract
While studying maps of the Viking Age in
Scandinavia we can observe that their authors usually take
into consideration only the German population. Sami, who
lived in the remaining part of this peninsula, are ignored and
discriminated. For a long time they were an embarrassing
theme for Scandinavian archeology. Researches boasted about
Vikings' achievements, while artefacts connected with Sami
were disregarded. This ethnic group was mainly subdued to
ethonlogical studies (not historical). In the 70's some changes
started to take place. Nowadays, Institute of Archeology at
Tromsø University (Norway) stands out in archeological
research concerning Sami. Thanks to new investigations the
picture of the (for example) Iron Age in Scandinavia has
largely changed (especially if we talk about northern part of
Norway and Østerdal region). In the mentioned areas German
and Sami people lived in close relationship. In some cases we
can even talk about a hybrid, mixed culture. It is worth
mentioning that archeology played an important political role
in the 20 century Scandinavia. Dispute between German
people (Norwegians and Swedes) and Sami related to the land
rights. Archeological evidences were fundamental in this case.
"Which population is indigenously Scandinavian?" - it was an
important problem to solve.
During my speech I would like to present a problem
of (non)attendance of Sami people in Scandinavian archeolo-
gy. I will also point out the difficulty of creating objective
descriptions of the past.
163
164
Anna Galuhn
Instytut Prahistorii
Uniwersytet im. A. Mickiewicza
Poznań
165
dialog mogą opowiedzieć o swoim życiu, historii myśli i dro-
dze, którą przeszli aby być takimi, jakimi są w chwili obecnej.
Ian Hodder w propozycji archeologii kontekstualnej
zauważył, że duży wpływ na interpretację źródeł ma zarówno
kontekst zabytku czy obiektu archeologicznego – jego układ
przestrzenny poziomy i pionowy, jak i kontekst samego bada-
cza – poziom wiedzy pozaźródłowej, którą operuje, oraz jego
indywidualne predyspozycje w momencie odkrycia, rozpozna-
nia i opracowania materiału (Hodder 1995, s. 174-175):
166
siebie wariantów pewnych rozwiązań i możliwych wizji świa-
ta (Hodder 1995, s. 192):
Z tego względu niezbędny jest analityk, do którego zadań należy
określenie tych pokrywających się i częstokroć niespójnych wersji,
a także zrozumienie zachodzących pomiędzy nimi zależności.
168
Pytania i odpowiedzi w badaniach nad współczesny-
mi archeologami są możliwe i osiągalne za pomocą różnych
środków.
Jednym z nich jest wymiana zdań podczas zajęć
akademickich. Jak wszystkie z poniższej listy ma swoje
pozytywne i negatywne strony. Plusem jest sponta-
niczność – pytania zadawane w takich warunkach
nasuwają się nagle, a odpowiedzi na nie mogą być insi-
rujące do dalszych pytań już w innych okolicznościach.
Minusem jest przede wszystkim czas ograniczający za-
jęcia – limit może spowodować odmowę odpowiedzi ze
strony wykładowcy, który chce przede wszystkich zrea-
lizować program zajęć.
Kolejnym może być luźna rozmowa podczas dyżuru
albo po pracy. Mam tu na myśli rozmowę, której nie
towarzyszy notowanie czy nagrywanie na dyktafon.
Plusem jest naturalność i wyższy poziom szczerości niż
w wypadku innej rozmowy. Obiekt badań, czyli w tym
przypadku archeolog,nie musi uważać na słowa, bo i tak
nie wszystkie zostaną zapamiętane, co z kolei jest minu-
sem dla badacza. Jego pamięć stanowi przeszkodę, któ-
rej często nie da się przeskoczyć. Oczywiście, po zakoń-
czeniu rozmowy badacz może starać się spisać wszy-
stko co zapamiętał, jednak nie może w pełni wykorzy-
stać tego w publikacji, jeżeli nie otrzyma zgody osoby,
z którą rozmawiał.
Następnym rozwiązaniem jest wywiad – w pełni zapo-
wiedziany i wstępnie przygotowany. Według mnie mo-
że on przynieść najlepsze rezultaty. Obiekt badań wie,
jakie są wstępne założenia projektu i czemu ma służyć.
Dzięki temu, jeżeli zgodzi się na przeprowadzenie tego
typu badań, wygospodaruje on odpowiednią ilość czasu
potrzebną na zdobycie wszystkich informacji. Wywiad
może mieć różne oblicza, w zależności od przygotowa-
169
nych pytań, miejsca jego przeprowadzenia czy też for-
my. Przede wszystkim dzieli się na:
wywiad swobodny – to taki, w którym pytania nie
oczekują konkretnych odpowiedzi. Badacz pozwala
wypowiedzieć się pytanemu w jak najbardziej
rozległy sposób, nie ogranicza go pytaniami i nie
ukierunkowuje jego wypowiedzi. Pytania, które mają
tu zastosowanie, to raczej prośby (Proszę opo-
wiedzieć o swoich zainteresowaniach przed rozpo-
częciem studiów archeologicznych. Proszę opowie-
dzieć o pracy zawodowej) lub pytania rozpoczy-
nające się od „jak”, „w jaki sposób” (W jaki sposób
opracował Pan swoją klasyfikację?). Plusem tego
rodzaju wywiadu jest możliwość uzyskania in-
formacji, które mogę być istotne dla całego projektu,
a które badacz pominął we wstępnych założeniach.
Minusem jest nieuporządkowana forma wywiadu, co
sprawia, że jest on trudniejszy w opracowaniu. Dłu-
ga, rozległa wypowiedź może zawierać wiele pow-
tórzeń i zbędnych informacji, które trzeba będzie
usunąć przy przeprowadzaniu późniejszej selekcji.
wywiad sterowany – to przeciwieństwo wyżej
wymienionego wywiadu. Pytania mają tu z góry
założone przez badacza granice (na przykład
przedział chronologiczny) i zmuszają one respon-
denta do udzielania konkretnych odpowiedzi.
Hammersley i Atkinson zauważają, że „istnieje (…)
tendencja do faworyzowania wywiadu swobodne-
go”. Uważa się, że (Hammersley, Atkinson 2000,
s. 136-137):
1
Ta i inne cytowane wypowiedzi profesora Kośko pochodzą z wywiadu, który z nim
odbyłam 29 maja 2008 roku w Instytucie Prahistorii Uniwersytetu im. A. Mickie-
wicza w Poznaniu. Wywiad nie był dotąd publikowany.
173
powstaje nowa szansa. Mamy szansę dotarcia do większych zasobów
źródłowych, możemy rozpocząć dyskusję ze Wschodem. W 1992
dochodzi do pierwszego, można powiedzieć całościowego,
porozumienia pomiędzy Uniwersytetem Poznańskim a Akademią
Nauk w Kijowie, co było niemożliwe wcześniej z przyczyn pro-
ceduralnych. Odpowiadano nam, że Akademia nie może współ-
pracować z Uniwersytetami. To jest organizacyjny sukces. Sukcesy
innego typu, na przykład edytorskie, współpracy, wymiany myśli,
rodzenia się wspólnych programów badawczych przyjdą później. To
rozkładało się na całą dekadę – lata dziewięćdziesiąte.
174
konawców firmy prywatne, ale wtedy ponoszą pełną odpowie-
dzialność za to, co one będą robiły.
175
wydłużeniu, od momentu rozpoczęcia przez Profesora pracy
naukowej na Uniwersytecie im. A. Mickiewicza w Poznaniu.
W przypadku rozmowy z innym studentem lub studentką
archeologii, komunikatywność między nami byłaby o wiele
wyższa, jednak niemożliwe byłoby uchwycenie zmian w szer-
szym zakresie chronologicznym.
Prace tego typu, czyli jak to nazwałam, badania nad
współczesnymi archeologami są istotne przede wszystkim w
dwóch wymiarach. Po pierwsze pozwalają zrozumieć studen-
tom archeologii, dlaczego wiedza, która jest im przekazywana
w trakcie studiów wygląda tak a nie inaczej. Dzięki wywia-
dom i ich publikacji inni studenci mogą ocenić to ze swojej
perspektywy i w ten sposób uczyć się archeologii w mniej
autorytatywny, a bardziej refleksyjny sposób. Po drugie na
wywiady i opracowania tego typu można spojrzeć z per-
spektywy biograficznej. Mogą stać się one doskonałą pa-
miątką i świadectwem działalności naukowej konkretnych
archeologów.
Bibliografia
Gadamer H.G.
2004 Prawda i metoda: zarys hermeneutyki filozoficznej, Warszawa.
Hammersley M., Atkinson P.
2000 Metody badań terenowych, Poznań.
Hodder I.
1995 Czytanie przeszłości. Współczesne podejścia do interpretacji
w archeologii, Poznań.
Przyłębski A.
2005 Hermeneutyczny zwrot filozofii, Poznań.
Internet
http://www.archekom.pan.pl/index.php?option=com_content&view=article
&id=67:midzynarodowe-sympozjum-w-biskupinie&catid=32:aktualnoci-i-
wydarzenia&Itemid=46
176
Abstract
Ian Hodder introduced the documentation of work on
the archeological excavation site. He noticed that researcher’s
attitude, personal views, thoughts and even his physical and
mental state during the work may influence materials of
archeological interpretation. Looking at the issue from a wider
perspective, also specific political situation in a country where
an archaeologist works it may impact the researcher’s theories
and his methods of work. An academic archaeologist is depen-
dent on the government as it is the government that finances
any archaeological research that is conducted. How can we in-
vesttigate the influence of the external factors on the results of
archaeological research? My suggestion would be a dialog
with the contemporary archaeologists concerning their work as
well as the conditions in which they are conducting their stu-
dies. The chronological order, which underlines the changes in
conduction of the research, matters greatly. The study of the
interview with professor A. Kośko from Prehistory Institute in
Poznan may be brought up as a constructive example.
177
178
Dąbrówka Stępniewska
Instytut Prahistorii
Uniwersytet im. Adama Mickiewicza
Poznań
179
Dotykane przeze mnie kwestie światopoglądowe sensu
largo, etyczne - sensu stricto w odniesieniu do archeologii
jako jednej z nauk humanistycznych, społecznych i archeo-
loga-badacza, działacza1 nie były wcześniej rozpatrywane,
choć pierwsze konferencje zorganizowane przez KNSA
w Obrzycku poświęcone były problemom etyki w archeologii,
społecznego funkcjonowania archeologii oraz horyzontom
archeologii2. Myśli i spostrzeżenia, które wtedy zostały wypo-
wiedziane, są nadal żywe w archeologii, ale sądzę, że funkcjo-
nują już w innym kontekście kulturowym i społecznym, który
tworzymy i stanowimy MY. Dlatego uważam swoje wystąpie-
nie za uzasadnione i w jakiejś mierze, w TYM czasie, pożą-
dane.
Problem miejsca i roli nauki we współczesnym świe-
cie, w naszym przypadku: archeologii w Polsce w XXI wieku,
był podnoszony już w ostatniej dekadzie XX wieku, a więk-
szość wniosków i sformułowań, jakie padły na licznych kon-
ferencjach poświęconych temu zagadnieniu, znaleźć możemy
w publikacji „Polskie nauki humanistyczne i społeczne w no-
wym stuleciu w nowej Europie” (Janion 2006, Sarnowska-Te-
meriusz 2006). Elżbieta Sarnowska-Temeriusz w swoim arty-
kule podkreśla, że (Sarnowska-Temeriusz 2006, s. 15):
1
Barański J., referat wygłoszony na konferencji pt. „Antropologia zaangażowana”
dnia 15.11.2008 roku w Krakowie.
2
Kwestiami etycznymi w polskiej archeologii zajmowali się też (choć rzadko) „do-
rośli‟ archeolodzy. Odsyłam do publikacji tomu pokonferencyjnego pt. „Etyka
w archeologii”, ze studenckiej konferencji naukowej w Obrzycku w 1999 roku.
180
[…] dbałość o depozyt przeszłości, o przekazywanie tradycji,
ochronę i promocję dziedzictwa narodowego [archeologicznego – D.
S.], a także starania o włączenie części naszego dziedzictwa kultu-
rowego do kanonu kultury europejskiej i powszechnej należą do pod-
stawowych zadań polskiej humanistyki.
3
Mamy tu do czynienia ze społecznością brytyjską, troszkę inaczej rzecz się przed-
stawia w polskich realiach. Z własnych doświadczeń dotyczących „ społecznego zaan-
gażowania w prace archeologiczne” powiedzieć mogę tyle, że im lepsza płaca na sta-
nowisku, tym większe „społeczne zaangażowanie”, choć zdarzają się oczywiście
prawdziwi entuzjaści, żądni wiedzy. Niestety równie często spotykam się z postawą,
którą określiłabym jako infantylną (dinozaury, Egipt, skarby etc...), co wynika myślę
nie tyle z ignorancji, ile z braku dostępu do wiedzy, przyswajalnej wiedzy archeo-
logicznej, której na razie w Polsce produkuje się bardzo mało, a jeżeli już któryś
z naukowców odważy się zniżyć (sic!) do tego poziomu, to czeka go niechybnie ana-
tema ze strony naukowego środowiska...
181
nictwa popularno naukowe, również jest przedmiotem ana-
lizy), lecz także jest skutkiem „możliwości terapeutycznych”
archeologii. Zdaniem autorów efektywność archeologii wyni-
ka z szeroko rozumianej kreatywności oraz zaangażowania
społecznego w „tworzenie” archeologii. Poprzez „uprzedmio-
towienie nieobecności”, czyli „zmaterializowanie” przeszłości.
Na skutek działań archeologicznych nieobecność staje się na-
macalna, zaczyna stanowić przedmiot dyskursu społecznego.
W zależności jednak od tego, co składa się na ten dyskurs (ja-
ko następstwo archeologicznego procesu poznawczego),
archeologia niesie ze sobą pozytywny lub negatywny ładunek
emocji, doznań, informacji.
Terapeutyczną funkcję nauki, humanistyki, podkreśla
również Maria Janion w wystąpieniu „Nowa opowieść huma-
nistyki”. Według niej zawarta w tytule pracy „opowieść” jest
podstawą humanistyki (Janion 2006, s. 61):
Nie wystarczy coś zobaczyć lub przeżyć lub w sobie pojąć [...]
Trzeba jeszcze umieć to opowiedzieć [...] Energia opowieści to ener-
gia wrażliwości na innego, na tego, któremu się opowiada i którego
się słucha, tworząc krąg zrozumienia i współczucia, będącego szcze-
gólną formą rozumienia. Opowiadając, zakładamy dobrą wolę wy-
miany opowieści.
182
przeszłości. Czas pisać nowe, wspólne opowieści, opowieści
nie jednego autora.
Z pomocą przychodzi tutaj historia mówiona z Mi-
chaelem Frischem, jednym z najwybitniejszych badaczy oral
history, autorem pracy „A Shared Authority: Essays on the
Craft and Meaning of Oral History and Public History” na cze-
le (Kierzkowski 2008). Autor podkreśla znaczenie “spotkania
dialogicznego”. Co należy pod tym rozumieć? M. Frisch od-
powiada (Frisch 2008, s. 5):
4
http://www.catalhoyuk.com/library/goddess.html, 14.12.2008r.
183
i dorobkiem naukowym. W tym miejscu chciałabym tylko
wskazać jego osobę i działalność, wzbudzającą silne kontro-
wersje w środowisku naukowym, jako swoisty fenomen na na-
szym rodzimym gruncie. Nie jestem zwolenniczką „folklo-
ryzacji” nauki, festynów archeologicznych w tej formie, w ja-
kiej organizowane są obecnie, ale dialogu i współpracy z lo-
kalną społecznością - jak najbardziej! Dlatego przywołuję na-
zwisko Andrzeja Kokowskiego, w uznaniu dla jego pracy
pełnej zaangażowania, pasji i szacunku, jakim darzy nie-
archeologów5.
We wstępie nie wspomniałam o jednej, ale bardzo
istotnej rzeczy dotyczącej postawy zaangażowanego humani-
sty, archeologa-działacza, a mianowicie o poczuciu pokory.
Co pod tym terminem w kontekście całej pracy rozumiem?
Myślę, że dobrze oddają to słowa Ernesta Nagela (1970, s. 11):
Bibliografia
Buchli V., Lucas G.
2001 Archaeologies of the Contemporary Past, Routledge, London.
Janion M.
2006 Nowa opowieść humanistyki [w:] red. P. Kierzek, Polskie nauki
humanistyczne i społeczne w nowym stuleciu w nowej Europie,
Warszawa, s. 58–63.
5
W książce „Cień Światowita” A. Kokowski w swoim artykule zamieścił fragmenty
pieśni i wierszy, jakie ułożyła i skomponowała miejscowa ludność, żywo interesująca
się prowadzonymi na Ziemi Hrubieszowskiej, m.in. wykopaliskami w Masłomęczu
oraz reprodukcję obrazu miejscowego artysty - Marka Terleckiego pt. „Gocka aura
nad wykopaliskami w Masłomęczu”, olej na płótnie (1996).
184
Kierzkowski M.
2008 Nie marnujcie czasu... Moje spotkanie z oral history- rozmowa
z Michaelem Frischem, Poznań.
Kokowski A.
2002 Etnogeneza Słowian. Rzeczywistość badawcza-emocje-odbiór
społeczny [w:] red. A. Kokowski, Cień Światowita, Lublin.
Nagel E.
1970 Nauka i zdrowy rozsądek [w:] red. E. Nagel, Struktura nauki.
Zagadnienia logiki wyjaśnień naukowych, Warszawa, s. 11-22.
Sarnowska-Temeriusz E.
2006 Wprowadzenie: Humanistyka i nauki społeczne wobec przysz-
łości [w:] red. P. Kierzek, Polskie nauki humanistyczne i spo-
łeczne w nowym stuleciu w nowej Europie, Warszawa, s. 11-63.
Weber M.
1998 Nauka jako zawód i powołanie [w:] red. M. Weber, Polityka
jako zawód i powołanie, Kraków, s. 111–140.
Abstract
In this paper I would like to bring up such issues, li-
ke study and science, study and practice, critical knowledge,
utility and effectiveness of study/science, commitment and
responsibility of the researcher, exploratory purposes and the
results of activity, social reception of the science and their
function in society, which are broad discuss nowadays in hu-
manities and I would present them from the archaeological
perspective.
Reflections about needs, possibilities and threats car-
ried by committed humanities, an active researcher attitude,
included an active archaeologist, are results of meeting
with representatives of such way of thinking at the university
and reading after-conference publications, connected with this
subject.
185
186
Magdalena Benysek
Instytut Prahistorii
Uniwersytet im. Adama Mickiewicza
Poznań
Wstęp
188
1. Powszechność wykorzystania
Konkluzje
Bibliografia
Bazylow L., Wieczorkiewicz P.
2005 Historia Rosji, Wrocław.
Del Giudice M.
2008 Persja – dusza Iranu, National Geographic 9 (108), s. 2-29.
Erlanger S.
2005 King David's Palace Is Found, Archaeologist Says, The New
York Times, August 5.
Finkelstein I., Silberman N. A.
2007 David and Solomon : in search of the Bible's sacred kings and
the roots of the western tradition, Nowy Jork.
Garlake P. S.
1982 Wielkie Zimbabwe, Warszawa.
Hensel W.
1947 Kłamstwa nauki niemieckiej o Słowianach, Łódź.
Hessler P.
2003 Nowa historia starych Chin, National Geographic 8 (47), s. 68-
87.
Kostrzewski J.
1947a Kultura prapolska, Poznań.
1947b Biskupin, Poznań.
1961a Zagadnienie ciągłości zaludnienia ziem polskich w pradziejach:
(od po-łowy II tysiąclecia p. n. e. do wczesnego średniowiecza),
Poznań.
1961b Na wschód od Odry i Nysy Łużyckiej jest Polska, Londyn.
200
Lech J.
2003 Social functions of archaeology in the 20th century, Slavia
Antiqua XLIV, s. 93-96.
Ndoro W.
1997 Great Zimbabwe, Scientific American November, s. 69-75.
Schüle Ch.
2008 Dawid i Goliat, National Geographic 11 (110), s. 50-67.
Smith A. D.
2007 Nacjonalizm, Warszawa.
Thomson O.
2001 Historia propagandy, Warszawa.
Internet
http://en.wikipedia.org/wiki/Great_Zimbabwe
http://en.wikipedia.org/wiki/New_Swabia
Abstract
In this paper archeology will be presented as a tool of
propaganda used from many years by many governments all
around the world. There will be presented how commonly it is
used, not only by the totalitarian countries, and what force
men with power to use it as frequently as they use art or lite-
rature. The point will be taken on specific aspects of “pro-
pagandist archeology” such as conscious lack of scientific
objectivism consequent to making a theory and conclusions
ordered ruling establishment and paying vast amount of mo-
ney only to fund excavations which product a lot of material
to work with. The role of archeology as a propaganda tool will
be shown on examples of such countries as China, Russia (and
former Soviet Union), United States of America and many
smaller countries which are not considered as the main power
in the world, but they also commonly use archeology as
a backbone of their demagogue.
201
202
Melissa L. Hocking
Corcoran College of Art and Design
Washington, DC, USA
203
metaphorical reality. Take only what it is believed to be
known or seen and add up the fragments to construct a mean-
ingful whole.
Through the progression of time and industry we have
come to rely on technology to provide us with this necessary
information to create the past. Products of our society like the
mass media and a conquering globalization solidify the stereo-
types that have been placed before us. Useless information is
being forcefed to us everyday and practical knowledge is be-
ing lost, almost forgotten.
We move towards the future and into the virtual world
where we are intoxicated by aggressive imagery. In an over-
whelming stimulation to our senses we become further and
further removed from nature or anything that comes from it
and deeper into an imaginary reality. In this world, nothing is
real about the self except for the objects that are possessed or
the idea of them. The object has always held significant mean-
ing. And today it still holds much authority. Consumption is
endless and the object will surpass us by far. How do your
objects represent you?
Disconnected stories [were] put one after the other without any
clear relationship between them and we can only find scattered
elements of what was, earlier, a meaningful whole.
(Levi-Strauss 1978, p. 34)
204
So as we moved into the Industrial Revolution, Age of
Enlightenment and Romanticism there was a need and desire
for some feeling of belonging.
205
importance. The nationalism had publicized those initial ste-
reotypes. Feeding off the myths brought forth, we demanded
more. The artifacts finally having a name now needed expla-
nations. We wanted to know what did they mean.
In the early 20th century we had well-established
museums to admire our precious valuables. And we solidified
these stereotypes within the cultures. This was a time of glori-
fying, heroicizing and romanticizing the past. We were
searching for our lost histories and cultural identities. We
wanted to believe that we were here first, that our ancestors
had conquered this land. But why are we interested in such
a distant past? Olsen points out that we are (Olsen 2001, p. 47):
206
And Justice For All
207
tion is being hurled at us from every direction. It is all indivi-
dualized to give a sense of belonging and acceptance. If it is
readily available and received by so many, it becomes easily
accepted (Barber, Barber 2004, p. 33; ref. Campbell 1989,
p. 225):
208
Divine Intervention: The Figments of Vacancy
All that has past is history, which we can never know. For
there are many histories, truths, beliefs and myths but they are
all individualized, something that societies looks to ostracize.
Where there are too many people crowded together their ima-
ginations can become limited. It leads to figments of vacan-
cies. We are becoming unable to imagine or believe until
a machine tells us. We no longer can trust in ourselves to find
our own truth. Our society needs science and technology to
back up all evidence. We only trust the machines and the data
they produce. And we take in this data, like robots.
209
Pillars of Eternity
1
Quotation taken from the song entitled The Sleep from Pantera’s
Cowboys from Hell album.
210
Bibliography
Barber E.W., Barber P.T.
2004 When they severed earth from sky: How the human mind shapes
myth, Princeton.
Bauman Z.
1987 The making and unmaking of strangers, [in:] (eds.) P. Werbner,
T. Modood, Debating cultural hybridity. Multi-cultural
identities and the politics of anti-racism, London, 46-57.
Campbell J.
1982 Grammatical Man, New York.
Jelínek J.
1990 Art in the mirror of ages. The beginning of artistic activities,
[translation after R. Forstinger] Brno.
Jones S.
1997 The Archaeology of ethnicity. Constructing identities in the past
and present, London.
Levi-Strauss C.
1978 Myth and Meaning: Cracking the code of culture, New York.
Macdonald S.
1997 Theorizing museums: an introduction, [in:] (eds.) S. Macdonald,
G. Fyfe, Theorizing museums. Representing identity and diver-
sity in a changing world, Oxford. 1-18.
Neustupný E.
1998 Concept Building in Archaeology, [in:] (eds.) W. Hensel, S. Ta-
baczyński, P. Urbańczyk, Theory and Practice of Archaeo-
logical Research: Volume III, Warsaw, 21-31.
Olsen B.J.
2001 Excavating the other: European archaeology in the age of glo-
balization, [in:] (eds.) Zbigniew Kobyliński, Quo Vadis
Archaeologia: Whither European Archaeo-logy in the 21st
Century? Proceedings of the European Science Foundation
Exploratory Workshop Mądralin Near Warsaw, 12-13 October
2001, Warsaw, 47-56.
211
212
Joanna Stępniak
Instytut Archeologii
Uniwersytet Mikołaja Kopernika
Toruń
213
1. Płeć i proces jej nabywania z perspektywy nauk spo-
łecznych oraz badań etnologicznych
1
Do podobnych wniosków doszła również związana z tym samym nurtem badań
Ruth Benedict w pracy Wzory kultury z 1934 roku (wydanie polskie z 1966) oraz
wielu innych antropologów i socjologów (por. Gillin 1939; Oakley 1972). Ruth
Benedict pisała: „[cywilizacja zachodnia] narzuciła swe wzory większej części kuli
ziemskiej i dlatego to skłonni jesteśmy uwierzyć w jednolitość zachowania ludzkiego,
do której w innych okolicznościach by nie doszło” (Benedict 1966, s. 67).
216
dla mężczyzn jednego plemienia, a u drugiego nie znaleźć uznania
zarówno u większości kobiet, jak i mężczyzn, nie mamy jakich-
kolwiek podstaw do uważania takich zachowań za uzależnione od
płci.
2
Po raz pierwszy na zjawisko to zwróciła uwagę Simone de Beauvoir (1949)
opisując kobietę jako Innego, istotę prezentującą cechy negatywne i nie-męskie (por.
Humm 1993, s. 92-93). Rozróżnienie to jest widoczne także pod względem języ-
kowym – na przykład angielskie man oznacza mężczyznę i człowieka, a woman – ko-
bietę (podobnie jest w innych językach indoeuropejskich, por. też: Renzetti, Curran
2005, s. 194-200). Takie określenia potwierdzają nasycenie naszej kultury andro-
centryzmem i obrazują podział na mężczyzn-ludzi i kobiety, postrzegane jako „In-
ne”.
3
Warto także zwrócić uwagę, iż z kobietami kojarzone są często cechy przypisywane
dzieciom (Pankowska 2005, s. 21).
217
ran 2005, s. 9). Jednocześnie zwracanie uwagi na różnice i ich
podkreślanie doprowadziło do tego, że (Best, Williams 2004,
s. 118):
218
sunku do tego zjawiska operuje się zwykle pojęciem „trzeciej
płci”.
4
„Trzecia płeć” to kategoria obejmująca osoby określane jako lhamana u Indian Zuni
czy kathoey w Tajlandii. Zaliczają się do niej także xanith z Omanu (por. Segal 2003,
s. 7; zob. Wikan 1977; 1982), fa’afafine z Wysp Polinezyjskich (aktywni seksualnie
męscy transwestyci, zob. Mageo 1992, s. 452-453; 2003, s. 799), a także hidżra z po-
łudniowych Indii (mężczyźni ci nazywani są także eunachami lub hermafrodytami,
przybierają kobiecy strój i obyczaje, biorą udział w ich rytuałach, ale nie stanowią
części grupy kobiet, bowiem styl hidżrów uznawany jest za agresywny. Niektórzy
z nich są aseksualni, inni mają kontakty seksualne z mężczy-znami, także jako pros-
tytutki. Część przeszła operacje dążąc do zmiany płci; McElhinny 2003, s. 159; zob.
także Gilchrist 1999, s. 59-61). Jednostki zaliczane do wymienionych kategorii nie
mogą być jednak analizowane pod kątem próby odniesienia ich zachowań do życia
członków społeczeństw pradziejowych. Niejednokrotnie zetknięcie ze światem za-
chodnim (czy w ogóle światem współczesnym) zmieniło sposób ich funkcjonowania,
umożliwiając chociażby operacyjną zmianę płci. Poza tym wydaje się, że niektóre
z tych nienormatywnych zachowań zasadzają się przede wszystkim na orientacji
seksualnej, tymczasem z etnoarcheologicznego punktu widzenia ważna jest także
przemiana świadomościowa jednostki.
5
Określenie berdache pochodzi z języka francuskiego i oznacza męską prostytutkę
lub utrzymanka (por. Angelino, Shedd 1955, s. 121-122). To pejoratywne zabarwione
etnocentryzmem określenie, którego zresztą nigdy nie używali sami Indianie, jest
czasem zastępowane innymi terminami (zob. Epple 1998, s. 267).
219
tak naprawdę nieokreślona, bowiem bardzo zmieniała się
w czasie. W niektórych plemionach były to pojedyncze
wypadki, w innych grupach na każdą wioskę przypadał zaś
przynajmniej jeden berdache (zob. Callender, Kochems 1983,
s. 446-447).
Berdache zostawały osoby młode, czasem także do-
rośli, nawet po zawarciu małżeństwa. Rzadko zdarzało się, że
berdache opuszczał ten stan i wracał do normalnego życia,
chociaż było to możliwe (Callender, Kochems 1983, s. 451).
Generalnie zaliczenie do kategorii berdache wynikało z woli
rodziców i predyspozycji potomka. W niektórych plemionach
zdarzało się, że zmiana uzależniona było od przynależności
dziecka do konkretnego klanu lub ról pełnionych przez jego
ojca czy brata w ceremoniach (por. Devereux 1937, s. 502).
Kwestią problematyczną pozostawała przez długi czas
orientacja seksualna berdache. Pomimo częstego mylenia ich
z homoseksualistami, oba te zjawiska nie są równoznaczne.
Nie wszyscy berdache byli homoseksualistami, tak jak nie
wszyscy homoseksualiści zostawali berdache (Hauser 1990,
s. 50). Berdache mogli być heteroseksualni lub biseksualni (co
dobrze wpisywało się w ich przejściową naturę), jednak więk-
szość z nich (nawet jeśli przed zmianą kategorii nie wykazy-
wała takich skłonności) po przyjęciu nowego statusu zostawa-
ła homoseksualistami, wchodząc w związki seksualne i mał-
żeńskie z osobą tej samej (biologicznej) płci.
Najbardziej widoczną cechą berdache był ich trans-
westytyzm (gdzieniegdzie zakazany), mężczyźni-berdache
dodatkowo imitowali głos kobiet i sposób ich mówienia (por.
Hill 1938, s. 339; Kardiner 1945, s. 56-57). Osoby zaliczane
do tej kategorii wykonywały zajęcia właściwe płci, której strój
i zwyczaje przyjęły. Opisywane są jako wykonujące te zada-
nia lepiej od innych (por. Hill 1935, s. 275; Devereux 1937,
s. 513-515; Kroeber 1952, s. 313; Lurie 1953, s. 708). Były
przy tym traktowane na równi z pozostały-mi członkami danej
grupy rodzajowej, na przykład status polującej kobiety
i innych łowców z danego plemienia był taki sam.
220
Gospodarstwa prowadzone przez pojedynczego ber-
dache lub przez berdache i jego „współmałżonka” pros-
perowały pod względem ekonomicznym o wiele lepiej niż
oparte na parze mężczyzny i kobiety, co tłumaczy się umiejęt-
nościami berdache w różnych dziedzinach oraz możliwością
wykonywania zajęć i kobiecych, i męskich, na co pozwalał im
ich przejściowy status (zob. Hill 1935, s. 275; Devereux 1937,
s. 513-515; Mead 1961, s. 1452). Berdache mogli być także
szamanami, pełnili ważne funkcje w rytuałach i ceremoniach,
często doświadczali różnego rodzaju wizji, posiadali ponad
naturalne zdolności, czasem nawet przepowiadali przyszłość
(Lurie 1953, s. 708), dzięki czemu zyskiwali szczególną pozy-
cję w grupie (Hauser 1990, s. 45 i n.).
Zróżnicowany obraz kategorii berdache sprawił, iż
przez lata pojawiło się kilka, często wynikających z niewie-
dzy, tłumaczeń istnienia „trzeciej płci” u Indian Ameryki Pół-
nocnej. Niektórzy bada-cze uznali, że był to rodzaj zinsty-
tucjonalizowanego homoseksualizmu (por. Devereux 1937),
co jednak mija się z prawdą. Nie wszyscy homoseksualiści
zostawali berdache, nie mogli oni zresztą utrzymywać sto-
sunków seksualnych z innymi osobami należącymi do tej ka-
tegorii. Być może przyjęcie roli berdache mogło uchronić
człowieka przed zawarciem heteroseksualnego małżeństwa,
jednak należy pamiętać, iż homoseksualizm był co najwyżej
cechą drugorzędną berdache (Callender, Kochems 1983,
s. 454-455). Kategoria berdache jest również mylnie
uznawana za azyl dla mężczyzn, którzy nie chcieli brać
udziału w walkach lub nie potrafili sprostać męskiej roli (por.
Devereux 1937, s. 517-518; Mead 1961, s. 1452). Gdyby tak
było to powinniśmy założyć, że kultury, w których status ber-
dache jest bardzo rozpowszechniony, mają charakter wybitnie
agresywny, a od mężczyzn oczekuje się przede wszystkim
odwagi (Munroe, Whiting, Hally 1969, s. 87). Tymczasem
u często wojujących plemion, na przykład Irokezów, ber-
dache byli albo nieobecni, albo rozpowszechnieni w jedynie
niewielkim stopniu (Callender, Kochems 1983, s. 448). Status
berdache nie był zupełnym odrzuceniem ról męskich,
221
zdarzało się bowiem, że mężczyźni zaliczeni do tej kategorii
brali bezpośredni udział w walkach, o ile pozwalały na to
zwyczaje panujące w danym plemieniu. David C. Downie
i David J. Hally (1961, s. 8) uznali, że berdache pojawiają się
najczęściej w społeczeństwach, które pozwalają na udział
w danych zajęciach przedstawicielom obu płci (wówczas
możliwe jest także życie mężczyzny, który wypełnia role ko-
biece). Społeczeństwa, w których role męskie są silnie od-
dzielone od ról kobiecych, raczej nie dopuszczają do
usankcjonowania transwestytyzmu (por. Munroe, Whiting,
Hally 1969, s. 88-90).
Berdache niewątpliwie cieszyli się dużym prestiżem
społecznym, chociaż nie zajmowali żadnych oficjalnych sta-
nowisk. Indianie Navaho uznawali ich za świętych (Hill 1935,
s. 297), z kolei u Indian Illinois darzono ich szacunkiem, cho-
ciaż jednocześnie się ich bano (Hauser 1990, s. 45). Podkreśla
się, że mogli cieszyć się oni większym prestiżem niż zwykli
członkowie plemienia (Hill 1938, s. 338). Przyczyn tak pozy-
tywnego nastawienia do berdache należy szukać w możli-
wości łączenia cech kobiecych i męskich. W ten sposób zys-
kiwali oni pośredni status, bowiem zmiana nie następowała na
poziomie biologicznym, ale społecznym. Tak naprawdę ber-
dache posiadali o wiele większe możliwości niż pozostali
członkowie plemienia. Mogli bowiem łączyć zajęcia, atrybuty
i przywileje obu płci (stąd też inna ich nazwa – two-spirit
people). Nie zaliczając się do żadnej z nich, tworzyli trzecią,
odrębną kategorię ludzi.
223
centrycznej podejściem gynocentrycznym6. Tymczasem
gender studies mają zajmować się szerszą problematyką, włą-
czając w zakres swoich badań zadanie całościowego przedsta-
wienia stosunków między płciami, uwzględniającego stanowi-
ska obu płci. Odpowiedzią na pojawienie się studiów ko-
biecych było stworzenie perspektywy maskulinistycznej. Ba-
dacze zaliczani do tego nurtu postulują, aby skupić się na
relacjach między płciami, a więc istocie badań genderowych.
Próbują także stworzyć nowe podejście do badań nad
mężczyznami w dawnej kulturze. Najmłodsze z interesują-
cych nas tutaj nurtów, studia gejowsko-lesbijskie (ang. gay
and lesbian studies) oraz teoria queer, koncentrują się z kolei
na przedstawicielach mniejszości seksualnych i zagadnieniu
seksualności, a także tych zachowaniach, które uznawane są
za stojące w opozycji do „normy” (Dowson 2000, s. 163-164).
6
Przykładem takich działań może być próba zastąpienia androcentrycznego
paradygmatu Mężczyzny-Łowcy (Man the Hunter; zob. Washburn, Lancaster 1968),
modelem Kobiety-Zbieraczki (Woman the Gatherer; Slocum 1975).
224
wiste wydają się być źródła ikonograficzne przedstawiające
postaci należące do różnych grup rodzajowych oraz źródła
pisane dotyczące szczegółów życia dawnych społeczeństw,
a także szczątki pochodzące z cmentarzysk. Ludzkie kości
mogą pomóc określić nie tylko płeć biologiczną, ale także ob-
ciążenie pracą i jej fizyczne skutki, urazy i choroby oraz
rodzaj diety, wyjaśnić nam kwestie związane z reprodukcją,
dzieciństwem, wiekiem czy umieralnością. Badając urazy
kości można orzec o tym, jakie zajęcia członkowie danej gru-
py rodzajowej lub wiekowej wykonywali najczęściej, a także
badać zjawisko przemocy domowej (Nelson 2004, s. 43).
Z kolei wyposażenie grobów oraz inne przedmioty
odnajdywane w obrębie osad, pomagają określić stosunek po-
między płcią kulturową a biologiczną. Elementy stroju mogą
zaś świadczyć o sposobie konstruowania płci i podziale na
grupy rodzajowe.
Badania prowadzone przez antropologów kultury ma-
ją niebagatelny wpływ na analizy prowadzone przez archeo-
logów. Dostarczają one materiałów do studiów porów-
nawczych, niejednokrotnie obalając panujące w archeologii
przesądy i stereotypy. Najważniejszym wnioskiem pierwszych
badań nad płcią kulturową i seksualnością było stwierdzenie,
że nie istnieje jeden, uniwersalny model ujmowania tych zja-
wisk. To, co udało się zaobserwować etnografom wśród spo-
łeczeństw tradycyjnych, możemy próbować przełożyć na cza-
sy prahistoryczne. Brak nam własnych metod i teorii, które
pozwoliłyby zająć się poszukiwaniem interesujących nas od-
powiedzi. Z tego względu nie istnieje jeden sposób badania
płci kulturowej i archeolodzy polegają na metodach wypra-
cowanych dla konkretnej sfery ludzkich działań (Conkey,
Gero 1997, s. 412). Analiza zagadnień związanych z płcią
wymaga więc zastosowania wyników badań naukowców wie-
lu dyscyplin. Oprócz wiedzy z zakresu psychologii i socjo-
logii, która dostarcza solidnych podstaw dla badań poświęco-
nych płci i seksualności, należy wziąć pod uwagę studia antro-
pologiczne, a także możliwości, jakie oferuje współczesna ge-
netyka i medycyna. Dzięki tej interdyscyplinarności uda się
225
być może połączyć wiedzę na temat ludzkiego umysłu z wie-
dzą dotyczącą biologicznych aspektów egzystencji naszych
przodków.
Archeolodzy już w latach 80. XX wieku zaczęli
porzucać terminologię feministyczną (Hanen, Kelley 1992,
s. 198), odcinając się niejednokrotnie od swoich korzeni. Być
może słuszny wydaje się pogląd, iż gender archaeology musi
zdystansować się do feminizmu ze względu na jego poli-
tyczny wydźwięk, który doprowadza do marginalizowania lub
nawet ignorowania kwestii płci kulturowej w archeologii.
Wpływają na to współczesne stereotypy i sposób postrze-
gania ruchu feministycznego (Sørensen 2004, s. 5). Inni zaz-
naczają jednak, że archeologia płci kulturowej istnieje tylko
dzięki ruchowi feministycznemu i odrzucanie tego dzie-
dzictwa jest rodzajem niewdzięczności (Wylie 2007, s. 210).
Wydaje się także, iż wielu badaczy wiedząc o związkach gen-
der archaeology z myślą feministyczną, świadomie unika po-
ruszania tych zagadnień. Badając poszczególne dziedziny
życia ludzi zauważymy, że kobiety i mężczyźni nie osiągają
równego statusu. Tymczasem płcie pozostawały ze sobą
w różnych związkach i obecność kobiet, dzieci czy osób zali-
czanych do „nienormatywnych” kategorii w kreowanej przez
archeologów wizji przeszłości jest konieczna po to, by uczy-
nić ten obraz pełnym. Błędne jest postrzeganie gender
archaeology jako domeny feministycznych archeolożek; jej
zadaniem nie jest deprecjonowanie znaczenia mężczyzny, ale
postawienie ignorowanych dotąd grup obok niego, by
przyjrzeć się łączącym ich relacjom. Płci nie należy sobie
przeciwstawiać, bowiem kobiety i mężczyźni nie toczą ze so-
bą ciągłej walki. Sytuację jednych należy rozpatrywać w kon-
tekście życia drugich, ponieważ oddzielne egzystowanie
kobiet i mężczyzn jest niemożliwe (Rosaldo 1980).
Na przełomie lat 80. i 90. XX wieku czyniono
rozróżnienie na sex i gender, rozumiejąc płeć kulturową tak,
jak w antropologii, uznając ją za kulturowy konstrukt, katego-
rię zmienną i wielowymiarową, także w odniesieniu do spo-
łeczeństw prahistorycznych. Płeć kulturową definiuje się
226
w archeologii jako „kulturową interpretację różnicy między
płciami” (Gilchrist 1999, s. 1), stanowi ona bowiem wynik
wspólnej egzystencji kobiet i mężczyzn (Sørensen 1988,
s. 17). Rozpatruje się ją także jako proces, relację między
ludźmi (Engelstad 2007, s. 218). Takie rozumienie płci ma
ważne dla archeologów konsekwencje – w każdym badanym
przez nas okresie należy na nowo ustalić sposób, w jaki płeć
była konstruowana i postrzegana, jakie miała znaczenie i jakie
konsekwencje rodziło to dla przedstawicieli poszczególnych
grup rodzajowych. Archeolodzy powinni sobie uświadomić, iż
nie istnieje jeden, uniwersalny koncept męskości czy kobie-
cości, a często błędne i krzywdzące stereotypy (przenoszone
na przeszłą rzeczywistość) dotyczą także mężczyzn. Tym-
czasem „męskość” nie jest wszędzie rozumiana tak samo i nie
można poddawać jej międzykulturowym generalizacjom,
zmienia się ona bowiem w zależności od czasu i miejsca.
Proste założenia, zgodnie z którymi ucieleśnieniem wartości
męskich jest symbolika falliczna (por. Leroi-Gourhan 1966),
a pochówek męski z bronią interpretowany jest jako grób wo-
jownika, mogą okazać się – po wprowadzeniu do badań kate-
gorii płci kulturowej – zupełnie błędne (Knapp 1998; Pawleta
2002, 2003, 2005).
Poważnym problemem jest także to, że archeologia
płci kulturowej stała się kolejną subdyscypliną archeologii,
kolejnym podejściem czy paradygmatem, co przyczynia się
jedynie do gettoizacji tych sfer badawczych i nikły lub nawet
negatywny odbiór przez środowisko naukowe (Meskell 2002,
s. 283). Tymczasem we współczesnej archeologii najważniej-
sze jest, by wątki związane z płcią czy tożsamością włączyć
do badania tych obszarów, przy analizie których zagadnienia
te były jak dotąd pomijane. Taka pogłębiona analiza i nasyce-
nie archeologii treściami związanymi z płcią, będzie praw-
dziwym osiągnięciem myśli feministycznej. Możliwe jest to
praktycznie na każdym polu – od studiów nad strukturą spo-
łeczną po zagadnienia obejmujące produkcję ceramiki czy
narzędzi.
227
Zakończenie
228
swoje wnioski zwykle uogólnia (nie zawsze słusznie) i odnosi
je do całego społeczeństwa.
Płcie kulturowa i biologiczna są niezbywalnymi ele-
mentami ludzkiej tożsamości i człowieczeństwa, jednak ich
związki można opisać jako dowolną kombinację opartą o dy-
morfizm męsko-żeński. Z niezgodności pomiędzy odczuciami
dotyczącymi płci kulturowej i indywidualnej identyfikacji
płciowej wynika istnienie różnych tożsamości płciowych.
Teoria queer w archeologii zmusza nas, byśmy badali to, co
istniało dawniej i istnieje także w dzisiejszej kulturze, ale
zostało uznane za dewiację i wykluczone z jakichkolwiek
rozważań. Ignorowane dotąd grupy także mają prawo, by znać
swoją przeszłość (Dowson 2000, s. 165). Niemniej, studia
gejowsko-lesbijskie oraz osoby je uprawiające spotykają się
najczęściej z dezaprobatą, bowiem ba-dań takich nie uznaje
się za „prawdziwą” naukę (dla historii zob. Duberman 1988,
dla archeologii zob. Dowson 2000).
Poruszone przeze mnie zagadnienia niewątpliwie
wzbogacają konstruowany przez archeologów obraz społe-
czeństwa, „uczłowieczają” przeszłość, nadając jej ludzkie ry-
sy. W archeologii płci kulturowej badanie wytworów kultury
materialnej służyć ma celowi, jakim jest poznanie dawnych
stosunków panujących między członkami grupy. Myśl fe-
ministyczna pomaga zrewidować dotychczasowe poglądy,
niejednokrotnie wspierane współczesnymi stereotypami.
Dzięki niej archeolodzy zadają nowe pytania, rozwijają teorie
i metody analizy, starają się znaleźć alternatywne wyjaśnienia.
Perspektywa feministyczna sprawia, że badacze skupiają się
na życiu społecznym dawnych ludzi włączając do analizy ko-
biety, mężczyzn, dzieci oraz kategorie „nienormatywne”
(Nelson 2004, s. 16-17).
Bibliografia
Angelino H., Shedd C.L.
1955 A Note on Berdache, American Anthropologist, vol. 57, no. 1,
part 1, s. 121-126.
229
de Beauvoir S.
1949 Le Deuxieme Sexe, Paris.
Bem S.L.
1981 Gender Schema Theory: A Cognitive Account of Sex Typing,
Psychological Review, vol. 88, no. 4, s. 354-364.
2000 Męskość. Kobiecość. O różnicach wynikających z płci, Gdańsk.
Benedict R.
1966 Wzory kultury, Warszawa.
Best D.L., Williams J.E.
2004 Perspektywa międzykulturowa [w:] red. B. Wojciszke, Kobiety
i mężczyźni: odmienne spojrzenia na różnice, Gdańsk, s. 118-
145.
Callender C., Kochems L.M.
1983 The North American Berdache, Current Anthropology, vol. 24
(4), s. 443-470.
Conkey M.W., Gero J.M.
1997 Programme to Practice: Gender and Feminism in Archaeology,
Annual Review of Anthropology, vol. 26, s. 411-437.
Cross S. E., Markus H. R.
2004 Płeć w myśleniu, przekonaniach i działaniu: podejście poz-
nawcze [w:] red. B. Wojciszke, Kobiety i mężczyźni: odmienne
spojrzenia na różnice, Gdańsk, s. 48-80.
Devereux G.
1937 Institutionalized homosexuality of the Mohave Indians, Human
Biology, vol. 9, s. 498-527.
Downie D.C., Hally D.J.
1961 A cross-cultural study of male transvestism manuscript, Dart-
mouth.
Dowson T.A.
2000 Why Queer Archaeology? An Introduction, World Archaeology,
vol. 32 (2), s. 161-165.
Duberman M.B.
1988 Reclaiming the Gay Past, Reviews in American History, vol. 16
(4), s. 515-525.
Engelstad E.
2007 Much More than Gender, Journal of Archaeological Method
and Theory, vol. 14 (3), s. 217-234.
Epple C.
1998 Coming to Terms with Navajo „nadleehi”: A Critique of
„berdache”, „Gay”, „Alternate Gender” and „Two-Spirits”,
American Ethnologist, vol. 25 (2), s. 267-290.
Flax J.
1989 Postmodernism and gender relations in feminist theory [w:] red.
M.R. Malson, J.F. O’Barr, S. Westphal-Wihl, M. Wyer, Femi-
nist theory in practice and process, Chicago, s. 51-74.
230
Giddens A.
2004 Socjologia, Warszawa.
Gilchrist R.
1999 Gender and Archaeology. Contesting the past, London-New
York.
Gillin J.
1939 Personality in Preliterate Societies, American Sociological
Review, vol. 4 (5), s. 681-702.
Głażewska E.
2005 Płeć i antropologia. Kulturowa koncepcja płci w ujęciu
Margaret Mead, Toruń.
Gontarczyk E.
1995 Kobiecość i męskość jako kategorie społeczno-kulturowe w stu-
diach feministycznych, Poznań.
Hanen M. P., Kelley J.
1992 Gender and archaeological knowledge [w:] red. L. Embree,
Metaarchaeology: Reflections by Archaeologists and Philo-
sophers, Boston, s.195–227.
Hauser R.E.
1990 The Berdache and the Illinois Indian Tribe during the Last Half
of the Seventeenth Century, Ethnohistory, vol. 37, no. 1, s. 45-
65.
Hays-Gilpin K.
2000 Feminist Scholarship in Archaeology, Annals of the American
Academy of Political and Social Sciences, vol. 571, s. 89-106.
Hill W.W.
1935 The status of the hermaphrodite and transvestite in Navaho
culture, American Anthropologist, vol. 37, s. 273-279.
1938 Note on the Pima Berdache, American Anthropologist, vol. 40,
no. 2, s. 338-340.
Humm M.
1993 Słownik teorii feminizmu, Warszawa.
Kardiner A.
1945 The psychological frontiers of society, New York.
Knapp A.B.
1998 Boys will be Boys. Masculinist Approaches to a Gendered
Archaeology [w:] red. D.S. Whitley, Reader in Archaeological
Theory: Post-processual and Cognitive Approaches, London-
New York, s. 241-249.
Kroeber A.L.
1952 The nature of culture, Chicago.
Leroi-Gourhan A.
1966 Religie prehistoryczne, Warszawa.
231
Lott B., Maluso D.
2004 Społeczne uczenie się kobiecości i męskości [w:] red. B. Woj.-
ciszke, Kobiety i mężczyźni: odmienne spojrzenia na różnice,
Gdańsk, s. 97-117.
Lurie N.O.
1953 Winnebago Berdache, American Anthropologist, New Series,
vol. 55 (5), part 1, s. 708-712.
Mageo J.M.
1992 Male transvestism and culture change in Samoa, American
Ethnologist, vol. 19 (3), s. 443-459.
2003 Samoans [w:] red. C.R. Ember, M. Ember, Encyclopedia of Sex
and Gender: Men and Women in the World’s Cultures, New
York-Boston-Dordrecht, s. 798-805.
Marshall G.
2004 Słownik socjologii i nauk społecznych, Warszawa.
McElhinny B.
2003 Language and Gender [w:] red. C.R. Ember, M. Ember,
Encyclopedia of Sex and Gender: Men and Women in the
World’s Cultures, New York-Boston-Dordrecht, s. 150-162.
Mead M.
1949 Male and Female: A Study of the Sexes in a Changing World,
New York.
1961 Cultural determinants of sexual behavior [w:] red. W.C. Young,
Sex and internal secretions, vol. 2, Baltimore, s. 1433-1479.
1986 Trzy studia. Tom II: 3, Płeć i charakter w trzech społecz-
nościach pierwotnych, Warszawa.
Meskell L.
2002 The Intersections of Identity and Politics in Archaeology, An-
nual Review of Anthropology, vol. 31, s. 279-301.
Miluska J.
1994 Psychologia płci jako wyzwanie dla edukacji. Zmiana paradyg-
matu i zastosowanie wiedzy [w:] red. J. Brzeziński, L. Wit-
kowski, Edukacja wobec zmiany społecznej, Poznań-Toruń,
s. 369-388.
Munroe R.L., Whiting J.W.M, Hally D.J.
1969 Institunionalized Male Transvestism and Sex Distinctions, Ame-
rican Anthropologist, New Series, vol. 71 (1), 87-91.
Nelson S. M.
2004 Gender in Archaeology. Analyzing Power and Prestige, Walnut
Creek-Lanham-New York.
Oakley A.
1972 Sex, Gender and Society, New York.
Pankowska D.
2005 Wychowanie a role płciowe, Gdańsk.
232
Pawleta M.
2002 Mężczyzna i męskość w narracjach archeologicznych, Czas
Kultury 3, s. 40-48.
2003 Studia maskulinistyczne w perspektywie badań nad kategorią
gender w archeologii [w:] red. W. Dzieduszycki, J. Wrzesiński,
Funeralia Ledni-ckie, Spotkanie 5: Kobieta – Śmierć – Mężczyz-
na, Poznań, s. 33-42.
2005 Archeologia gender wobec studiów maskulinistycznych [w:]
red. E. Pakszys, Międzykulturowe i interdyscyplinarne badania
feministyczne. Daleki – Bliski Wschód: współczesność i pre-
historia, Poznań, s. 285-307.
Promińska E.
1987 Płeć człowieka. Biologiczne podstawy różnic, Wrocław-
Warszawa-Kraków.
Reiter R.
1975 Introduction [w:] red. R. Reiter, Toward an Anthropology of
Women, New York, s. 1-20.
Renzetti C.M., Curran D.J.
2005 Kobiety, mężczyźni i społeczeństwo, Warszawa.
Rosaldo M.Z.
1980 The Use and Abuse of Anthropology. Reflections on Feminism
and Cross-Cultural Understanding, Signs, vol. 5 (3), s. 389-417.
Segal E.S.
2003 Cultural Constructions of Gender [w:] red. C.R. Ember, M. Em-
ber, Encyclopedia of Sex and Gender: Men and Women in the
World’s Cultures, New York-Boston-Dordrecht, s. 3-10.
Sekuła-Kwaśniewicz H.
2000 Płeć [w:] red. H. Domański, W. Morawski, J. Mucha, M. Ofier-
ska, J. Szacki, M. Ziółkowski, Encyklopedia socjologii, t. 3 (O-
R), Warszawa, s. 121-124.
Slocum S.
1975 Woman the Gatherer: Male Bias in Anthropology [w:] red.
R. Reiter, Toward an Anthropology of Women, New York, s. 36-
50.
Sørensen M.L.S.
2004 Gender Archaeology, Cambridge.
Turner J.H.
1998 Socjologia. Koncepcje i ich zastosowanie, Warszawa.
Washburn S.L., Lancaster C.S.
1968 The Evolution of Hunting [w:] red. R.B. Lee, I. DeVore, Man
the Hunter, Chicago, s. 293-303.
Wikan U.
1977 Man becomes woman: transsexualism in Oman as a key to gen-
der roles, Man, vol. 12 (3), s. 304-319.
233
Wylie A.
2007 Doing Archaeology as a Feminist: Introduction, Journal of
Archaeological Method and Theory, vol. 14 (3), s. 209-216.
Abstract
Archaeological research on gender inspired by the
contemporary feminist thought begun in 1970s and stay in in-
separable relation with life of prehistoric people. Gender
archaeology can also affect contemporary society by varied
means. These issues seem to be exceptionally vital, also
because of development of gender studies in Poland and the
discussion concerning social male and female roles. At the
same time, archaeological research on gender is in practice
interdisciplinary, because it requires usage of terminology and
results of analyses from such disciplines as sociology, psy-
chology, cultural anthropology and philosophy, as well as
natural science.
Beside age, gender is the most important category
dividing people into groups. Gender possesses also a multi-
dimensional semantic context, because it is linked to biolo-
gical aspects (connected with anatomy and physiology as well
as with reproductive functions), social aspects (connected with
culturally constructed differences between women and men),
and psychological aspects (connected with individual sexual
identity) of human nature. All these dimensions of gender are
penetrating directly, taking part in the construction of the
conception of oneself by given individual (Oakley 1972,
s. 155-160; Bem 1981, s. 354-364; Miluska 1994, s. 371-387;
Gontarczyk 1995, s. 49-58; Sekuła-Kwaśniewicz 2000, s. 123).
The contemporary social system of gender roles is un-
doubtedly different from the prehistoric one, but its
assumptions are similar. It seems that constructing the gender
was in the past not so strongly connected with the sex of an
individual as it happens now. However, sex still determines
the kinds of activity, sexual sphere is subjected to the social
control by existing orders and prohibitions, and women and
234
men are perceived through the prism of stereotypes dependent
on their sex (Pankowska 2005, s. 17-18; Renzetti, Curran
2005, s. 8-9). To explore these matters, archaeologist can use
ethnological analogy, like the Margaret Mead's analyses from
New Guinea (Mead 1986) or the example of berdache status
among North American Indians. These researches show, that
in the formation of the individual sociocultural conditions (the
process of socialization) dominate over biological ones. The
contemporary well-known dichotomous division on women
and men can be completely inadequate for traditional socie-
ties, in which people rated among „non-normative” categories
found their place (Hill 1935, s. 275; Devereux 1937, s. 513-
515; Angelino, Shedd 1955, s. 125; Callender, Kochems 1983,
s. 443; Mead 1986, s. 7).
In some ways, answers to these questions are given by
gender studies, women's and men's studies, gay and lesbian
studies and queer theory. These studies concern a broad sub-
ject matter, for example relations between genders, sexual mi-
norities and behaviours recognized as opposite to the „norm”
(Dowson 2000, s. 163-164). Through the analysis of material
resources archaeology tries to discover the relations between
gender and objects, tries to define the range of an individual
access to the goods and to describe how people start to
identify themselves with certain gender groups and how they
display their membership using specific objects. Archaeo-
logists try to figure out on what principles a „material culture”
is connected with constructing the gender and how in this rela-
tion the meaning of objects is created and changed (Sørensen
2004, s. 74). Because there is no universal concept of woman-
hood or manhood, the research on gender considered as a rela-
tion (Engelstad 2007, s. 218) entails necessity of reestablish-
ing its meaning and rejecting any generalizations.
The archaeology of gender should not be the next sub-
discipline of archaeology or the next approach or the para-
digm, because it would only contribute to the ghettoization of
these fields and its reception by scholars would be slender or
even negative (Meskell 2002, s. 283). Archaeology not only
235
completes our knowledge about past societies, but also by
means of the mass media it reaches to the wider audience and
has an influence on the shape of the contemporary society.
Gender studies increase people's consciousness, create ground
for understanding the distinctnesses existing in society, strive
for recognizing equality of passed over groups, and try to
eliminate harmful stereotypes. Beside wide social results,
gender archaeology can help the individuals in exploring their
own identity. Gender and sex are the inalienable elements of
human identity and human nature and their relation can be
described as any combination leaning on male-female sexual
dimorphism. Discussed issues undoubtedly enrich picture of
society constructed by archaeologists and humanize our
approach to the past. In gender archaeology, studying the
„material culture” serves as a purpose for learning the past
relations between members of given group. Feminist thought
helps to reconsider previous opinions supported by contem-
porary stereotypes. Thanks to gender archaeology, scholars
put a new questions, develop theory and methods of analysis,
trying to find alternative explanations. Feminist perspective
force us to concentrate on social life of past societies and in-
clude in our research women, men, children and „non-
normative” categories (Nelson 2004, s. 16-17), also present in
our world.
236
Aleksandra Furmanek
Aneta Chojnacka
Instytut Nauk Historycznych
Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego
Warszawa
237
w Sprawie Ochrony Światowego Dziedzictwa Kulturowego
i Naturalnego za dziedzictwo kulturowe uważa się1:
1
Konwencja w sprawie ochrony światowego dziedzictwa kulturowego i naturalnego,
1972 Paryż; Art. 1 (http://www.eko.org.pl/lkp/prawo_html/konw_dziedzictwo.html ).
2
Problematykę nieodnawialności zasobów źródeł archeologicznych podejmuje
McGimsey (1972, s. 24), a myśl ta znalazła wyraz także w Międzynarodowej Karcie
Ochrony i Zarządzania Dziedzictwem Archeologicznym opracowanej przez ICOMOS.
238
i poszukiwań ukrytych lub porzuconych zabytków rucho-
mych. W naszym kraju obowiązuje także tzw. Konwencja
Maltańska czyli Europejska konwencja o ochronie dzie-
dzictwa archeologicznego (poprawiona) sporządzona w La
Valletta dnia 16 stycznia 1992 roku. Jest to konwencja
akcesyjna otwarta do podpisu pod auspicjami Rady Europy.
Weszła ona w życie 25 maja 1995 roku po uzyskaniu ratyfi-
kacji przez cztery państwa. Rzeczpospolita Polska ratyfi-
kowała konwencję 30 stycznia 1996 roku. Obecnie stronami
Konwencji Maltańskiej jest 35 państw. Jej tekst opracowany
został na podstawie wcześniejszego dokumentu będącego
zapisem czysto doktrynalnym, a mianowicie, Karty Ochrony
i Zarządzania Dziedzictwem Archeologicznym zwanej Kartą
Lozańską, sporządzonej w roku 1990 przez międzynarodową
pozarządową organizację ICOMOS (Międzynarodową Radę
do spraw Zabytków i Miejsc Zabytkowych) na konferencji
w Lozannie. W swej preambule Europejska konwencja z La
Valletty porusza problematykę zagrożenia i konieczności
ochrony dziedzictwa archeologicznego stwierdzając, że:
3
Europejska konwencja o ochronie dziedzictwa archeologicznego (poprawiona),
1992, La Valletta.
239
nej, o czym w całości traktuje artykuł 9 dokumentu maltań-
skiego4:
4
Europejska konwencja o ochronie dziedzictwa archeologicznego (poprawiona),
1992, La Valletta.
5
Europejska konwencja o ochronie dziedzictwa archeologicznego (poprawiona),
1992, La Valletta.
240
mowystarczalną zbiorowość. Zgodnie z logiką każda zbio-
rowość składa się z jednostek, a wszystko co odnosi się do
zbiorowości jako całości odnosi się również do każdego z jej
elementów.
Uznanie dziedzictwa kulturowego za dobro publiczne
niesie za sobą prawa i obowiązki dotyczące każdego z nas. Są
to między innymi:
prawo dostępu do dziedzictwa kulturowego i in-
formacji,
prawo do decydowania w sprawie dziedzictwa,
obowiązek ochrony dziedzictwa,
obowiązek pamięci i kultywacji.
Czynne wykorzystywanie tych praw i wypełnianie
obowiązków możliwe jest jedynie przy funkcjonowaniu spo-
łeczeństwa obywatelskiego. Istnienie listy praw i obowiązków
w rzeczywistości czysto ideowej na kartach ustaw nie gwaran-
tuje wdrożenia ich w życie. Podstawowym powodem
konfliktu pomiędzy stanem postulowanym przez normy praw-
ne, a rzeczywistością jest niezrozumienie społeczne wynikają-
ce z niewiedzy lub barku specyficznego rodzaju wrażliwości.
Bez nich człowiek staje na przeciw pomników historii jako
analfabeta kulturowy, a one pozostają dla niego nieme i bez-
wartościowe. Dziedzictwo kulturowe jest dobrem specyficz-
nym zapisanym tajemniczym alfabetem, przemawia do od-
biorcy osobliwym językiem. Do odczytania jego przekazu nie-
zbędny jest klucz, który stanowią wiedza i wrażliwość. Jego
posiadanie lub brak determinują nastawienie i konkretne dzia-
łania społeczne: pozytywne lub negatywne. Według
Zbigniewa Kobylińskiego (1997, s. 7) zagrożenia w stosunku
do dziedzictwa kulturowego możemy podzielić na:
241
Zatem wewnętrzne czynniki dotyczą tylko środowiska archeo-
logów. Jedne z najważniejszych zagrożeń zewnętrznych doty-
kających dóbr kultury to: wandalizm, działalność detekto-
rystów oraz ogromny rozwój turystyki masowej, budow-
nictwo, szybka i intensywna rozbudowa infrastruktury, jak
również zmiana systemu gospodarki rolnej na bardziej inwa-
zyjną. Do najważniejszych zagrożeń wewnętrznych należy
natomiast brak zrozumienia społecznego. Wandalizm jest jed-
nym z najszerzej rozpowszechnionych zagrożeń dla dóbr kul-
tury. Ze względu na przyczynę sprawczą wyróżnia się wan-
dalizm: ideowy, religijny i polityczny oraz wandalizm wyni-
kający z czystej głupoty. Wandalizm rozpatrywany w kon-
tekście ideowym, politycznym czy religijnym jest ściśle zwią-
zany ze zjawiskami manipulacji społeczeństwem i indoktry-
nacją. Są to procesy społeczne stymulowane odgórnie i ze
względu na to trudno im przeciwdziałać. Tego typu działania
objawiają się w postaci zorganizowanych akcji, których celem
jest przyciągnięcie uwagi i demonstracja buntu przeciw nie-
wygodnym ideowo wartościom. Jednym z głównych warun-
ków ochrony i kultywacji dziedzictwa kulturowego przez
społeczeństwo jest uznanie go za dobro wspólne lub osobistą
własność. Indoktrynowana jednostka działająca zgodnie
z przyjętą ideologią uznaje za swoje dziedzictwo tylko te
dobra kulturowe, które są z nią zgodne. W związku z tym
niemożliwa staje się akceptacja wielu elementów dziedzictwa
kulturowego, z którymi ta jednostka się styka. Uznanie ich za
nieistotne, szkodliwe, nieodpowiednie lub niezgodne ideowo
prowadzi do zapomnienia lub bezpowrotnego zaniku tych ele-
mentów. Interesującym przykładem wandalizmu podporząd-
kowanemu doktrynie polityczno religijnej jest sprawa posą-
gów Buddy z Bamian. Mimo apelu Dyrektora Generalnego
UNESCO Koichiro Matsuura i rokowań specjalnego wysłan-
nika, francuskiego dyplomaty Pierre Lafrance oraz głosów
sprzeciwu napływających z całego świata, afgańscy talibowie
dokonali zniszczenia dwóch największych posągów Buddy
w tym kraju, tłumacząc się, że kwestia ta jest wyłącznie we-
wnętrzną sprawą religijną związaną z prawem islamu
242
zakazującym przedstawień materialnych wizerunków ludzi
i innych istot żywych6. Przytoczony przykład jest jednym ze
skrajnych przypadków wandalizmu ideowego. W naszym
otoczeniu nie trudno jednak znaleźć mniej spektakularne, choć
równie bulwersujące akty zbrodni przeciw kulturze. Jednak
obecnie to nie ideologia jest najczęstszą przyczyną aktów
wandalizmu. Bezmyślna dewastacja bez konkretnych powo-
dów i celów zdaje się przekraczać wszelkie granice fantazji.
Nieszczęśliwie wandale upodobali sobie i permanentnie nisz-
czą posągi z góry Ślęży, nie wyłączając obecnego symbolu
Sudetów ,,Misia”7. Posągi przez jednych wiązane z założe-
niem tam silnego ośrodka kultowego ludności kultury łużyc-
kiej epoki brązu (1200–400 p.n.e.), przez innych z Celtami, są
bezspornym unikatem w skali europejskiej. Malowanie
sprayem, próby obtłukiwania oraz oblewanie butaprenem
i podpalenia to jedne z wielu pomysłów na spędzenie wolnego
czasu i jednoczesną bezmyślną destrukcję. Od dziesięciu lat
nasiliły się akty wandalizmu, skarży się Elżbieta Pasławska
z Urzędu Gminy i Miasta w Sobótce – Malują najczęściej wa-
garowicze, którzy bez opieki ruszają na szlaki8. Okolica góry
Ślęży niemal w całości jest własnością skarbu państwa i na-
leży do lasów państwowych. Parkiem Ślężańskim zarządza
Dolnośląski Zespół Parków Krajobrazowych. Pracownicy
Gminy i Miasta w Sobótce apelowali wielokrotnie do woje-
wódzkiego konserwatora zabytków, wraz z leśniczymi i straż-
nikami Parku Ślężańskiego starają się zapobiegać chuligań-
skim wybrykom.
Społeczność internetowa także nie pozostaje bez głosu
w tej sprawie9:
6
www.rmf.fm/fakty/?id=20964
7
www.naszesudety.pl/index.php
8
www.wiadomości24.pl
9
www.naszesudety.pl/index.php
243
Virus 2007-08-10 13:54
Trzeba być półgłówkiem aby niszczyć własne zabytki i własną
kulturę. Zadziwia mnie jak można być tak krótkowzrocznym i ogra-
niczonym. Jest to podwójnie smutne, iż wandalami są młodzi ludzie.
Zastanawiam się, jak będzie wyglądał ten kraj za kilka lat, skoro
młodzież ma tak niską świadomość...
justa 2007-03-23 10:14
Dla mnie to jest straszebnie bezmyślne zachowanie. Ludzie, którzy
dewa-tują te zabytkowe posągi chyba tak naprawdę nie mają
rozumu! bo jak można niszczyć i dewastować nasze dziedzictwo
kulturowe ot tak dla zabawy! to jest niemoralne!!! wstydźcie się!!
245
kreując wizję archeologa – Indiany Jonesa, bardziej przyczy-
niały się do rozwoju ruchu poszukiwaczy amatorów, niż pro-
pagowały idee ochrony dziedzictwa kulturowego.
Na taki stan rzeczy wpływ miał również Internet jako
medium globalne o szerokim poziomie społecznej inicjatywy.
Wolny handel zabytkami w ogólnopolskim portalu Allegro
został na szczęście niedawno zahamowany przez wspólne
działania służb konserwatorskich i policji. W klasyfikacji za-
grożeń dziedzictwa kulturowego obok zagrożeń zewnętrznych
pojawiają się również takie, których podłoże tkwi w przy-
czynach wewnętrznych środowiska archeologicznego, jednym
z nich jest (Kobyliński 1997, s. 7):
246
16 listopada 2007 roku na jednej ze stron tematycznie
związanych z Kamieniem Pomorskim pojawił się artykuł pod
tytułem ,,Szanujmy nasze dziedzictwo”. Donosi on o złym
stanie nadzoru archeologicznego nad jednym z zabytków tego
miasta11.
11
www. kamienpomorski.blogspot.com/2007/11/szanujmy-nasze-dziedzictwo.html
247
przedstawić choć kilka przykładów będących dowodem jakże
pozytywnej działalności na jego rzecz. Już na początku należy
nadmienić, że inicjatywy te inspirowane są przez dwa różne
środowiska, choć bynajmniej w żadnym stopniu nie pozostają
one od siebie oderwane, wręcz przeciwnie, niejednokrotnie
tworzą swoisty układ naczyń połączonych. Grupę pierwszą
stanowi działalność instytucji rządowych, w grupie drugiej
znajdują się wszystkie poczynania podejmowane przez osoby
prywatne (różnego typu fundacje czy stowarzyszenia poza-
rządowe).
Za pierwszy, aczkolwiek w pewnym sensie kontro-
wersyjny i dwuznaczny przykład posłużyć tu może działal-
ność podjęta w latach 50. ubiegłego wieku. I choć była to ini-
cjatywa narzucona przez ówczesną władzę, obecnie przez
historyków rozpatrywana jest w kategorii tzw. czynu społecz-
nego. Jest to projekt powszechnie znany, wpisany w historię
powojennej Warszawy. Wtedy to właśnie jej ludność pod-
nosiła z ruin swoje miasto, czyniąc to oczywiście w myśl
hasła cały naród buduję swoją stolicę. W 1953 roku od-
budowano Stare Miasto, a następnie ulice Krakowskie Przed-
mieście, Nowy Świat oraz fragmenty ulic Senatorskiej,
Miodowej i Długiej, a także pewne części placów Bankowego
i Teatralnego. W niespełna dwadzieścia lat później podjęto
działania mające na celu ponowne wzniesienie Zamku
Królewskiego z wykorzystaniem nielicznych ocalałych frag-
mentów autentycznej substancji zabytkowej. Inwestycja ta
została ukończona dopiero z końcem lat 80. Działania te do-
prowadziły do wpisania warszawskiej Starówki na Światową
Listę Dziedzictwa Kulturowego i Naturalnego UNESCO bę-
dącej przykładem wyjątkowej, jedynej na tak wielką skalę
planowej odbudowy miasta ze zniszczeń wojennych. Dzisiej-
sza Warszawa jest jednak miastem zupełnie innym niż miasto
przedwojenne. Jedynie nieliczne dzielnice zachowały swój
dawny charakter. Kiedy w latach 50. podejmowano decyzję
o odbudowie miasta, postanowiono dokonać te-go w myśl
obowiązującej doktryny realizmu socjalistycznego, poddając
248
rozbiórce i bezpowrotnie niszcząc wiele zabytków, które nie-
jednokrotnie można by uratować.
Za przykład działalności rządowej z czasów obecnych
wybrałyśmy jeden z programów Ministra Kultury i Dzie-
dzictwa Narodowego znany pod nazwą Dziedzictwo Kul-
turowe. Projekt ten składa się z pięciu priorytetów, każdy
z nich podejmuję osobny problem związany z ochroną i za-
chowaniem dziedzictwa kulturowego dla przyszłych pokoleń.
Priorytet 1 – tzw. Ochrona zabytków zakłada ochronę dzie-
dzictwa, między innymi poprzez konserwację i rewaloryzację
zabytków. Celem priorytetu 2 – rozwoju instytucji mu-
zealnych jest finansowe wsparcie tychże placówek w po-
zyskiwaniu nowych i konserwacji zbiorów już przez nie
posiadanych. Zakłada on także popularyzację wspomnianych
wcześniej zbiorów poprzez organizowanie wystaw czasowych
oraz modernizację stałych wystaw muzealnych. Priorytet 3 za
główny cel stawia sobie ochronę dziedzictwa narodowego
poza granicami kraju i taką też nosi nazwę. Priorytet 4 – two-
rzenie zasobów cyfrowych dziedzictwa kulturowego wspiera
zwiększenie dostępności zasobów dziedzictwa nie tylko kul-
turowego, ale i naukowego przy jednoczesnej jego ochronie
w formie cyfrowej. Priorytet 5 – ostatni, skupia się na och-
ronie dziedzictwa kultury ludowej, zajmuje się dokumentacją
i przekazem wartości kultury tradycyjnej, wspierając i po-
pularyzując twórczość ludową. Program ten realizowany jest
ze środków ministerialnych przy przedmiotowym wsparciu ze
strony wielu różnorodnych instytucji.12
Przykładem elitarnej działalności społecznej może
być powołany do życia w 1965 roku na kongresie założy-
cielskim w Warszawie Polski Komitet Narodowy ICOMOS –
Międzynarodowa Rada Ochrony Zabytków. Zrzesza on około
180 najwybitniejszych polskich specjalistów z zakresu ochro-
ny dziedzictwa i konserwacji zbytków. Celem organizacji jest
popularyzacja polskich osiągnięć w dziedzinie ochrony
12
Program „Dziedzictwo kulturowe”, Programy Ministra Kultury i Dziedzictwa
Narodowego, Dostępne w internecie: http://www.mkidn.gov.pl/po/dziedzictwo.php
249
zabytków oraz przeniesienie na grunt Polski najlepszych do-
świadczeń zagranicznych. Ważną formą działalności
ICOMOS jest także opiniowanie obiektów kandydujących do
wpisu na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturalnego i Na-
turalnego oraz monitorowanie polskich obiektów znajdu-
jących się na Liście.13
Jednak działalnością, na którą chcemy zwrócić
szczególną uwagę jest inicjatywa Fundacji „Krzyżowa” dla
Porozumienia Europejskiego. Już po raz czwarty Fundacja
zorganizowała projekt pod nazwą Wolontariat dla europej-
skiego dziedzictwa kulturowego przy wsparciu niemieckiej
Fundacji „Erinnerung, Verantwortung und Zukunft” oraz
Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej. Po raz kolejny
wielonarodowościowa grupa młodych wolontariuszy, m.in.
z Polski, Czech, Niemiec i Ukrainy zajmie się restauracją,
ochroną i popularyzacją zabytków z terenu Dolnego Śląska.
Koordynatorem najnowszego projektu jest pani Aleksandra
Królak-Wąsowicz. Celem wolontariatu jest głównie uświada-
mianie młodych ludzi jak wielkie znaczenie ma ochrona dóbr
kultury. Poza tym praca młodych ludzi przyczyni się zapewne
do podwyższenia świadomości lokalnych społeczności, co nie
pozostaje bez znaczenia. Wymieńmy może zatem konkretne
działania wolontariuszy. Zajmują się oni m.in.: ustawianiem
i rekonstruowaniem zniszczonych nagrobków na dawnych
cmentarzach żydowskich i niemieckich, restauracją zabytko-
wych budowli i dzieł sztuki. Oczywiście są to prace pro-
wadzone pod nadzorem doświadczonych konserwatorów. Do
zadań uczestników projektu należy również prowadzenie prac
archiwistycznych i działań w zakresie public relations takich,
jak: oprowadzanie grup turystycznych czy praca pedagogiczna
służąca popularyzacji dziedzictwa kulturowego Dolnego Śląs-
ka. Przed przystąpieniem do pracy wolontariusze uczestniczą
w seminariach na temat technik rekonstruktorskich, historii,
kultury i ochrony zabytków, które uzupełniane i uatrakcyj-
13
Międzynarodowa Rada Ochrony Zabytków, Dostępne w internecie:
http://www.icomos-poland.org/
250
niane są wycieczkami do miejsc zabytkowych regionu. Do-
datkową korzyścią dla młodych ludzi, płynącą z tego, że pra-
cują w grupach wielonarodowościowych jest, m.in. organi-
zowany przez fundację kurs językowy oraz warsztaty z ko-
munikacji międzykulturowej. W sposób najpełniejszy i bardzo
skrócony wszystkie zalety programu ujęła pracownica Fun-
dacji (fragment korespondenci mailowej z Panią A. Królak–
Wąsowicz):
252
Podziękowania
Bibliografia
Banasiewicz E. , Ginalski J.
1997 Poszukiwacze skarbów jako zagrożenie dla dziedzictwa archeo-
logicznego [w:] Poznańskie zeszyty archeologiczno – konser-
watorskie, Poznań, s. 42-44.
Gierlach, M.
1997 Siedem grzechów głównych: albo o zagrożeniach intymnych
w archeologii [w:] Poznańskie zeszyty archeologiczno – kon-
serwatorskie, Poznań, s. 45-50.
Gutowska K. (red.)
2000 Problemy zarządzania dziedzictwem kulturowym, Warszawa.
Gutowska K., Kobyliński Z. (red.)
1999 Zabytki i społeczeństwo, Warszawa.
Kobyliński Z.
1997 Aktualne zagrożenia dziedzictwa archeologicznego w Polsce
[w:] Poznańskie zeszyty archeologiczno – konserwatorskie, Poz-
nań, s. 7–25.
2001 Teoretyczne podstawy konserwacji dziedzictwa archeolo-
gicznego, Warszawa.
Kobyliński Z. (red.)
1998a Międzynarodowe zasady ochrony i konserwacji dziedzictwa
archeologicznego, Warszawa.
1998b Ochrona dziedzictwa archeologicznego w Europie, Warszawa.
Kurzątkowski M.
1989 Mały słownik ochrony zabytków, Warszawa.
McGimsey C.R.
1972 Public archaeology, New York - Londyn.
Pawłowska K., Swaryczewska M.
2002 Ochrona dziedzictwa kulturowego: zarządzanie i partycypacja
społeczna, Kraków.
Teksty źródłowe:
1992 Europejska konwencja o ochronie dziedzictwa archeologicznego
(poprawiona), La Valletta.; Dostępne w Internecie:
http://www.lex.com.pl/serwis/du/1996/0564.htm
1972 Konwencja w sprawie ochrony światowego dziedzictwa
kulturowego i naturalnego, Paryż.; Dostępne w Internecie:
http://www.eko.org.pl/ lkp/prawo_html/konw_dziedzictwo.html
253
2003 Dziennik Ustaw z 2003 r. Nr 162 poz. 1568, Ustawa o ochronie
zabytków i opiece nad zabytkami.; Dostępne w Internecie:
http://www.abc.com.pl/serwis/du/2003/1568.htm
1962 Dziennik Ustaw z 1999 r. Nr 98 poz. 1150, Ustawa o ochronie
dóbr kultury.; Dostępne w Internecie: http://www.abc.com.pl/
serwis/du/ 1999/1150.htm
Internet
http://www.alert24.pl/alert24/1,84880,5225494.html
http://www.icomos-poland.org/
http://kamienpomorski.blogspot.com/2007/11/szanujmy-nasze-
dziedzictwo.html
http://www.mkidn.gov.pl/po/dziedzictwo.phps
http://www.naszesudety.pl/index.php
http://wolontariat.net.pl/kulturerbe/pl-kult.htm
http://www.rmf.fm/fakty/?id=20964
Abstract
The purpose of the lecture is introducing the social
aspect of cultural heritage management, legal principles of
this issue and answering the question: ,,Is the cultural heritage
actually found as public good?”
The presentation deals with cultural illiteracy,
reasons and effects and shows possibilities of positive social
stimulation through government campaigns and social ini-
tiatives.
Nowadays, the preservation of the cultural heritage
is one of the most urgent social problems and seems to be one
of the main issues of the contemporary archeology.
We will also try to advice what everybody can do to
preserve the cultural heritage.
254
Urszula Stępień
Instytut Prahistorii
Uniwersytet im. Adama Mickiewicza
Poznań
255
doświadczeniem – eksperyment pociąga ludzi,
którzy sami próbują odkryć sposób i naturę określonych
technik łupania. Na przykład wytwarzanie krze-
miennego grociku jest własnym doświadczeniem sto-
sowania danej techniki (ale również nauką). Jest to
eksperymentalne wykonywanie przedmiotu, ale nie jest
to eksperyment.
edukacją – nierozerwalnie związana jest z ekspe-
rymentem i doświadczeniem. Równocześnie doświad-
czenie jest najlepszym nauczycielem.
eksperymentem – metodologia eksperymentu jest
prosta: wykonanie musi być szczegółowe, wymaga cza-
su.
Model przykładowego eksperymentu krzemieniar-
skiego powinien wyglądać w następujący sposób: zabytki po-
zyskane z danego stanowiska są opisywane i etap ten trak-
towany jest jako wstępne badanie. Dalej są one przedmiotem
analizy i interpretacji. Dana „interpretacja” zamieniana jest na
„hipotezę”, by w pełni zrozumieć dane zjawisko. Następnie
powinna być ona sprawdzona za pomocą testu lub próby, by
potwierdzić lub zaprzeczyć danej hipotezie (pozwala to na za-
akceptowanie lub obalenie wstępnych założeń). Metodą testo-
wania w tym wypadku jest eksperyment, a jego istotą nie jest
zbadanie hipotezy tylko na swoje potrzeby, ale również na jej
obalenie.
Przykładami ogólnie znanymi i zarazem pionierskimi
na gruncie polskim były, m.in. badania Stefana Krukowskiego
(w 1915 roku) objaśniające funkcję rylców czy L. Sawickiego
(1922 rok) ukazujące technikę obróbki surowców krzemien-
nych. Ale również później badania B. Balcera (1975 rok)
możliwości używania wiórów z krzemienia święciechowskie-
go jako noży żniwnych do cięcia zboża (ślady pracy) oraz
Witolda Migala (1987 roku) dotyczące morfologii łuszczni
krzemiennych i zastosowaniu ich w różnych czynnościach
(Malinowski 1990, s. 220-221).
256
Jednym z eksperymentów, które zmieniły dotychcza-
sową interpretację artefaktów, były badania przeprowadzone
na stanowisku Isernia la Pineta (środkowe Włochy – stano-
wisko dolnopaleolityczne). Twórcy eksperymentu wykazali,
że narzędzia wnękowe i zębate mogły powstać przez uszko-
dzenie podczas rdzeniowania techniką dwubiegunową lub
przez użytkowanie odłupków. Artefakty retuszowane – pow-
szechnie uznawane za narzędzia – w rzeczywistości były zwy-
kłymi odłupkami (ich formy i rozmiary są efektem techniki
łupania), a zwykłe odłupki posiadały liczne ślady pracy. Takie
eksperymenty powiększają naszą wiedzę, ale można je odnieść
wyłącznie do danego stanowiska. Jednocześnie pozwalają one
na podważenie stereotypów dotyczących funkcji narzędzi.
Czy można wysnuć tezę, że łupanie eksperymentalne
coraz bardziej zbacza ze swojego „naukowego” kursu?
Według Tixiera (Inizan 1992, s.16):
257
Co można powiedzieć o etyce w łupaniu ekspery-
mentalnym? Podczas samego długotrwałego procesu uczenia
się łupania, powstają „setki” kilogramów zużytego materiału
krzemiennego. I co się z nim dzieje? Część jest przechowy-
wana w workach w piwnicach lub garażach łupaczy. Ale na
jak długo tam zostaną i jaką faktyczną część całego złupanego
materiału one stanowią?
Czy łupany materiał trafia do domowych śmietników
lub podczas sezonowego sprzątania w przypadkowe miejsca,
na pola lub nieużytki? Równocześnie ile współczesnych mate-
riałów jest przypadkowo porzucanych? Wielu łupaczy przyz-
naje się do wyrzucania debitażu do domowych śmietników.
Uważają, że złupany materiał w takim kontekście nie ma żad-
nego znaczenia archeologicznego i bez problemu można
ustalić zakłócenia kontekstu. W tej chwili nie mają one zna-
czenia, ale jaka będzie sytuacja za tysiąc lub więcej lat?
Istnieje możliwość, że na dzisiejszych wysypiskach zostaną po
nas tylko krzemienie wyrzucone przez łupaczy.
Łupacze powinni utylizować materiały ze śladami łu-
pania lub je odpowiednio oznaczać. Ale czy tak się dzieje?
Czy ktokolwiek spotkał się z tym osobiście? W tym miejscu
pojawia się kolejny problem: czy jest jakiś skuteczny sposób
oznaczania zabytków? Gdyby był to niewielki znak wytwórcy,
w momencie złamania lub ukruszenia wytworu pewna jego
część mogłaby nie posiadać żadnego wyróżnienia. Równo-
cześnie zbyt wyraźna lub głęboka rysa/rowek wzdłuż całego
wytworu może wywołać większą łamliwość i może pojawić
się ten sam problem, co ze znakiem wytwórcy.
Popularyzacja archeologii (między innymi w postaci
festynów archeologicznych, filmów, spotkań) jest bardzo do-
bra dla samej nauki, jak i przedstawienia jej możliwości oraz
przeszłych wydarzeń. Często epoka kamienia ograniczana jest
do obrazka paleolitycznego łupacza, pokazującego na żywo
jak zrobić, na przykład grocik do strzały. Bardzo łatwo w In-
ternecie znaleźć witryny z cyklu „zrób to sam” z instrukcjami,
258
jak zrobić taki grocik ze zwykłego szkła po butelce od piwa.
Często łupacze na spotkaniach popularyzacyjnych sprzedają
swoje krzemienne wytwory jako pamiątki. A ilu szczęśliwych
turystów/odwiedzających pogubi swoje nieoznakowane nabyt-
ki, które w przyszłości mają szansę zostać odkryte przez
archeologów? Ile takich materiałów jest już w magazynach
archeologicznych? Przecież czasami warunki depozycyjne są
tak korzystne dla zabytków krzemiennych, że trudno jest od-
różnić wytwory wyłupane wczoraj i kilka tysięcy lat temu.
Na studiach często można się spotkać z łupaczami or-
ganizującymi spotkania lub warsztaty dla studentów.
Przedstawiane są wtedy podstawowe zagadnienia, techniki łu-
pania i pierwsze próby. Ale czy wspomina się, co robić z zu-
żytym materiałem? Czy ktokolwiek mówi o etyce? Oczy-
wiście nie ma żadnych dowodów, że student, który słuchał
wykładów z etyki będzie w swym życiu bardziej etyczny od
tego, który na takie wykłady nie chodził. Nie można etyki siłą
wymusić lub wpoić czy nauczyć z podręcznika (Komitet 1994,
s. 4). Istnieje w środowisku archeologicznym ogromny prob-
lem czy powinniśmy mieć swój kodeks etyki zawodowej (taki
jaki istnieje w innych profesjach – lekarskich lub adwokac-
kich). Czy potrafimy stosować w życiu etykę bez kodeksów
i sztywnych norm?
Komitet Nauk Pra- i Protohistorycznych Wydziału I
Polskiej Akademii Nauk od dłuższego czasu pracuje nad
problemem etyki. 24 października 2003 roku wydał Zbiór
zasad postępowania i norm etycznych środowiska archeo-
logów w Polsce. W rozdziale „Prawo i przepisy” możemy
przeczytać1:
1
http://www.archekom.pan.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=68:
zbior-zasad-postpowania-i-norm-etycznych-rodowiska-archeologow-w-polsce&catid=
32:aktualnoci-i-wydarzenia&Itemid=46
259
staniu zniszczone. Tylko wyraźnie i trwale oznakowane kopie mogą
być ewentualnie przedmiotem handlu. Wszystkie odpadki powstałe
w trakcie produkcji kopii muszą zostać zniszczone.
260
wszystkim nie ma konkretnych pomysłów jak przeciwdziałać
nieetycznemu zachowaniu.
Bibliografia
Burdukiewicz J.M.
2003 Technokompleks mikrolityczny w paleolicie dolnym środkowej
Europy, Wrocław.
Coles J.
1997 Archeologia doświadczalna, Warszawa.
Inizan M.L., Roche H., Tixier J.
1992 Technology of Knapped Stone, Meudon.
Komitet etyki w nauce (przy Prezydium Polskiej Akademii Nauk)
1993 Dobre obyczaje w nauce. Zbiór zasad i wytycznych, Warszawa.
Komitet Nauk Pra- i Protohistirycznych Wydziału I PAN
2003 Zbiór zasad postępowania i norm etycznych środowiska
archeologów w Polsce.
http://www.archekom.pan.pl/index.phpoption=com_content&view=art
icle&id=68:zbior-zasad-postpowania-i-norm-etycznych-rodo
wiska-archeologow-w-polsce&catid=32:aktualnoci-i-wyda
rzenia&Itemid=46
Longo L., Peretto C., Sozzi M., Vannucci S.
1997 Artefacts, outils ou supports épuisés? Une nouvelle aproche pour
l’étude des industries du paléolithique ancien: le cas d’Iser-nia la
Pineta (Molise, Italie Centrale), L’Antropologie 101(4), s.579-
596.
Malina J.
1983 Archaeology and Experiment, Norwegian Archaeological
Review 16 (2), s. 69-85.
Malinowski T.
1990 Eksperymenty archeologiczne w Polsce, Archeologia Polski 35,
s. 215-238.
Reynolds P.J.
1998 The Nature of Experiment in Archaeology [w:] red. A.F. Har-
ding, Experiment and Design in Archaeology, Oxford.
www.butser.org.uk/iafexp_hcc.html
261
www.obsidianarts.com
www.survival.strefa.pl/warsztaty1.htm
Abstract
Experiments in archaeology are made for huge
range and it has got more and more popularity (as well
archaeologists, students of this science and common people).
The most simple definition of experiment – it is a method of
establishing a reasoned conclusion, against an initial hy-
pothesis, by trial or test. Experiment should keep scientific
term. Therefore there exists huge gulf between experiment and
experimental. Among experiments huge popularity got expe-
rimental knapping.
Experimental knapping mainly is connected with
improving technologies, skills of knapper and making more
complicated products. Very rare knapping is connected with
real experiment and is based on science theories. Often it is
only knapping for knapping. Knappers (very rare) share their
achievements in official forum (for example symposiums or
journals) because they do not always answer for research
problems. When we try to answer for a question we should
base on the science theories (I do not mean technology of
knapping) and problem of concrete question (definite site).
Can we say that experimental knapping go wrong from its
aim? The most important is realization fancy flint form (which
– very often- has nothing common with archaeology). When
knapper’s works are sold in the Internet auction – is it still
experimental knapping?
Can we say about ethics in experimental knapping?
During the long-lasting process of knapping learning, it is ma-
de “hundred” kilogramme of used flint materials. And what
happenes next with it? Does knapper utilize this materials? Is
hundred pieces of flint with trace of knapping got to garbage,
262
in accidental places, fields or other places? How many present
materials are accidentally left?
Popularization of archaeology (for example
archaeological festivals, films or meetings) is very good for
our science, it is present possibility of research and past
events. The Stone Age is usually represented as the knapper
shows how to do arrowhead from flint (or worst bottle of
bear). Very often knappers sell their flint tools like souvenirs.
How many tourists lost their new keepsakes? – and how many
of them could be found by archaeologists?
How many of this material can we find in archaeological
storehouse?
Can we distinguish good knappers (work with ethi-
cal rule and trying to answer for questions) and bad (who ma-
ke money for their skills and improve themselves compe-
tence)?
263
264
Natalia Weimann
Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej
Uniwersytet im. Adama Mickiewicza
Poznań
265
i Sopocie. Łącznie Kaszuby zajmują teren o powierzchni
około 6200 km².1 Ja sama terminem „Kaszubi” zaczęłam dla
potrzeb badań określać mieszkańców geograficznego regionu
Kaszub, jak również tych wszystkich ludzi, którzy mieszkają
poza Kaszubami, ale uważają siebie za ludność kaszubską,
bądź są przez innych postrzegani jako jej przedstawiciele.
Można jednak spojrzeć na to zagadnienie od strony his-
torycznej, biorąc za punkt wyjścia stwierdzenie Gerarda
Labudy, iż przeszłość Kaszubów jest historią (Labuda 1996,
s. 120):
1
Źródło: http://pl.wikipedia.org/wiki/Kaszuby, dane z dnia: 26.02.2008.
266
pojmowanie tożsamości jest owocem reflektowania nad rze-
czywistością, kategoria ta odnosi się raczej do sfery mentalnej
aniżeli zachowań. Z kolei tożsamość kulturowa oznaczać
będzie sposoby postępowania jednostek w codziennym życiu
(innymi słowy, będą to nawyki, do których zaliczyć można
także działania pozornie świadome2). Z powyższego wynika,
iż tak rozumiana tożsamość rzadko kiedy poddana zostaje re-
fleksji. Jak łatwo można wywnioskować z poprzednich stwier-
dzeń, niniejszy tekst poświęcony będzie mechanizmom kreo-
wania tożsamości etnicznej, przy czym skupię się na zagadnie-
niu poddanej temu celowi interpretacji przeszłości.
Każda interpretacja zakłada wyodrębnienie pewnych
istotnych – zdaniem interpretatora – elementów danego zjawi-
ska, kosztem pominięcia innych. Od tego zaś, jakie elementy
zostaną wyróżnione, zależy znaczenie tego, co poddawane jest
interpretacji. W chwili, gdy zinterpretowane mają zostać fakty
historyczne, pojawia się pytanie, jakie znaczenie chcemy na-
dać przeszłości w kontekście teraźniejszości – innymi słowy,
do czego dane wyobrażenie na temat historii jest nam potrzeb-
ne. W przypadku kaszubskich elit, odpowiednie przedsta-
wienie dziejów całej grupy etnicznej ma służyć wywołaniu po-
czucia wspólnej tożsamości jej członków, tzn. mają oni mieć
wrażenie zjednoczenia poprzez podzielanie tych samych do-
świadczeń przeszłości. Co więcej, owe doświadczenia muszą
być na tyle wyjątkowe, by członkowie grupy chcieli się z nimi
identyfikować oraz by pozwalały one na pozytywne wartoś-
ciowanie przynależności do tej, a nie innej wspólnoty.
Wystarczy przypomnieć stwierdzenie J. Borzyszkowskiego
(1999, s. 234), iż:
2
Np. mówienie sąsiadce spotkanej na klatce schodowej „dzień dobry” – choć jesteś-
my świadomi wypowiadania tych słów, to jednak naszego działania nie poprzedza
refleksja nad sposobem, w jaki powinnyśmy się w danej chwili zachować; pozdra-
wiamy sąsiadkę „odruchowo”.
267
[…] genealogia, odwołująca się do wspólnoty pochodzenia i losów,
do wspólnej ojczyzny, jest podstawą wszelkich ideologii tworzonych
przez elity grup etnicznych.
3
W najbardziej szczegółowy i zarazem najciekawszy sposób biografię F. Ceynowy
przedstawia G. Labuda 1996.
268
mieszkańców Pomorza z myślą o obronie narodowej i walce z ger-
manizacją.
Obecnie zdecydowana większość Kaszubów posiada
podwójną identyfikację – narodową polską i etniczną kaszub-
ską. Mimo to Spis Powszechny z 2002 roku wykazał, iż 5100
obywateli polskich zadeklarowało narodowość kaszubską. Jest
to około 1% całej społeczności Kaszubów. Rzeczpospolita
Polska nie uznaje tych deklaracji za wiążące (podobnie jak
w przypadku Ślązaków), stąd Kaszubi nie znaleźli się na
oficjalnej liście mniejszości narodowych sporządzonej przez
MSWiA4.
Zagadnienie historii Kaszubów do dziś budzi kontro-
wersje zarówno wśród „zwykłych” Kaszubów, jak i nau-
kowców. Do spornych kwestii należy pytanie o terytorium za-
mieszkiwane przez społeczność kaszubską na przestrzeni
dziejów, jako że granice ziem przez tę społeczność
zajmowanych wielokrotnie ulegały przesunięciu. Przyczyną
tego stanu rzeczy nie były jednak ruchy migracyjne ludności.
Z badań historyków wynika, iż (Labuda 1996, s. 99):
4
Źródło: http://pl.wikipedia.org/wiki/Kaszubi, dane z dnia: 18.06.2007.
269
zamieszkiwanego przez ludność mieniącą się Kaszubami,
podczas gdy wschodnia pozostawała względnie bez zmian.
Właśnie to zamknięcie terytorium grupy w granicach nieprzy-
stających do tych znanych z przeszłości i rysujący się tym
samym kontrast pomiędzy rozległością ziem kaszubskich daw-
niej i dziś, przyczyniło się do powstania w kręgach elit – jako
że to one jako pierwsze zyskały wiedzę na temat dziejów
ludności kaszubskiej – idei mitycznego raju utraconego.
Koncepcja Wielkiego Pomorza, bo tak brzmi nazwa
utraconego raju Kaszubów, co pewien czas powraca w dyskur-
sie elit starających się w ten sposób uprawomocnić roszczenia
społeczności kaszubskiej do mniejszej lub większej autonomii
w ramach narodu i państwa polskiego (Borzyszkowski 1999,
s. 234-243). Podkreślanie, iż fakt zajmowania przez Kaszubów
w obecnych czasach stosunkowo niewielkiego obszaru jest
wynikiem niekorzystnego splotu wydarzeń historycznych, któ-
re uniemożliwiły początkowo silnej grupie etnicznej prze-
kształcenie się w naród zamieszkujący rozległe terytorium od
Roztoki po Gdańsk (jak w utworze Jana Trepczyka pt. Zemia
rodno5) ma na celu podwyższenie statusu społeczności ka-
szubskiej. Jako potencjalny naród (bez względu na to, czy
został wchłonięty przez żywioł polski w chwili formowania
się państwa i stał się jedną z jego grup etnicznych, czy – jak
chcą niektórzy Kaszubi – zachował w pełni swą odrębność)
mieliby oni mieć prawo do szczególnej ochrony swego języka
i dziedzictwa kulturowego, jak również do znacznej samo-
dzielności w podejmowaniu wszelkich decyzji: politycznych,
gospodarczych, kulturalnych etc., dotyczących ich spo-
łeczności. Co więcej, realizacja grupowych interesów (artyku-
łowanych przez elity) wymaga postrzegania ich przez resztę
społeczeństwa jako spójnej zbiorowości, o wyraźnie zazna-
czonych granicach, której członkowie są jednomyślni w kwes-
tii wspólnych dążeń. Mit Wielkiego Pomorza, utraconej oj-
5
Źródło: http://www.kaszubia.com/pl/teksty/hymn/hymn_kaszubski_org.htm, dane
z dnia: 02.03.2008.
270
czyzny wszystkich Kaszubów, wiąże się z wytwarzaniem
w ich świadomości obrazu wspólnej przeszłości, a tym samym
umacnia poczucie wspólnoty. Jak bowiem pisze M. Latoszek
(1990, s. 30-31):
271
w ostatnim półwieczu odzyskana. […] Zachowana do dziś, zamiesz-
kiwana w ostatnich wiekach nadal przez samych Kaszubów cząstka
pomorskiego kraju, zwana Kaszubami, to swoista ziemia obiecana,
„Jadamowy rôj”.
6
W rzeczywistości został on wymyślony i wprowadzony do społeczności wiejskiej
w XIX wieku przez siostry zakonne: żukowskie norbertanki i żarnowieckie benedyk-
tynki (Kwaśniewska 2007, s. 211-213).
273
na forum internetowym na temat tożsamości kaszubskiej.
Wspomniany wpływ elit na formułowane przez dyskutantów
sądy zaznaczył się w dwojaki sposób. Z jednej strony, czynio-
no bezpośrednie sugestie, bym zapoznała się z tym, co mają
do powiedzenia w kwestii tożsamości Kaszubów naukowcy,
bądź też cytowano fragmenty dzieł literackich mówiących, co
to znaczy być Kaszubą. Z drugiej strony, przy okazji prób zde-
finiowania kaszubskości pojawiały się te elementy kaszubskiej
tożsamości, które najczęściej są obecne w dyskursie elit. Klu-
czowe tutaj hasła, takie jak język, terytorium, historia (w tym
wspólnota pochodzenia, a więc i genealogia), religijność i inne
tzw. wyróżniki kulturowe pojawiły się również w dyskusji już
na początku, gdy jeden z uczestników zacytował wiersz A. La-
budy pt. Chto.... W utworze tym występują m. in. takie cechy
Kaszuby, jak kaszëbska krew, swójsczi strój, swójsczi głos
ë piesni trój, swójsczi tuńc, naj’ znak, […] czôrny juńc czy
wreszcie mòcna wiara. Obok tych względnie łatwych do
zdefiniowania pojęć pojawiają się wszakże mniej jedno-
znaczne wyrażenia – kto chce się nazywać Kaszubą, musi pò
kaszëbskù czëc i pò kaszëbskù żëc. Podobne stwierdzenie
pojawia się też u innych dyskutantów, np.:
274
Pojawiła się również wypowiedź świadcząca o waż-
ności terytorium dla kaszubskiej tożsamości. Poniższe stwier-
dzenie to reakcja na zacytowane przeze mnie słowa Anny
Kwaśniewskiej, nazywającej podczas wygłaszania referatu na
konferencji naukowej w Poznaniu ziemie pomorskie „wybrze-
żem”:
275
Co ważne, powstały obraz w równym stopniu może
być geertzowskim model of, jak i model for reality. W rezul-
tacie, pomimo tendencji do esencjalizacji i naturalizowania
wizerunku Kaszuby stworzonego przez elity (tzn. traktowania
go jako model of), jest on w dużej mierze konstrukcją nie tyle
odzwierciedlającą, co kształtującą rzeczywistość poprzez wy-
wieranie wpływu na świadomość członków społeczności ka-
szubskiej (innymi słowy, stanowi model for) (Warmińska
2007, s. 107-108). Celem owych działań podejmowanych
przez elity jest uczynienie ze zbiorowości Kaszubów spójnej
grupy o wyraźnie zaznaczonych granicach wypełnionych treś-
cią narzuconą przez te elity (Barth 2004). Społeczność, której
członków można łatwo policzyć i którą nietrudno opisać za
pomocą jasno zdefiniowanych kategorii ma duże szanse po-
wodzenia w walce o grupowe interesy artykułowane przez
przedstawicieli elit (Warmińska 2007). Otwartym pozostaje
przy tym pytanie, na ile w codziennym życiu Kaszubów wyk-
reowana przez elity współczesna przeszłość przyjmowana
zostaje jako prawomocna wizja historii i tym samym staje się
elementem wiedzy osadzonej w kontekście przeżywanej teraź-
niejszości. Konieczne byłyby tutaj dalsze badania wśród spo-
łeczności kaszubskiej, które miałyby za cel opisanie alterna-
tywnych sposobów postrzegania dziejów (o ile takie istnieją).
Innymi słowy chodziłoby o ukazanie, że pomimo przeszłość
jest jedna i niepowtarzalna, współczesnych przeszłości może
być wiele, a jej zmitologizowana wersja proponowana przez
elity jest tylko jednym z możliwych wariantów interpretacji.
Bibliografia
Barth, F.
2004 Grupy i granice etniczne: społeczna organizacja różnic kulturo-
wych [w:] red. M. Kempny, E. Nowicka, Badanie kultury: ele-
menty teorii antropologicznej: kontynuacje, Warszawa, s. 348-
377.
276
Borzyszkowski, J. (red.)
1999 Gdańsk i Pomorze w XIX i XX wieku: studia z dziejów i kultury
regionu. Gdańsk, s. 234-243.
Borzyszkowski, J., Obracht-Prondzyński, C.
1999 Specyficzność regionalizmu kaszubsko-pomorskiego [w:] red.
J. Borzyszkowski, Gdańsk i Pomorze w XIX i XX wieku: studia
z dziejów i kultury regionu, Gdańsk, s. 217-233.
Chwieduk, A.
2006 Alzatczycy. Dylematy tożsamości. Poznań.
Hoja, A.
2008 Kaszubska mitologia na nowo odczytana, Pomerania, 1 (405),
s. 17-19.
Kwaśniewska, A.
2007 Regionalna kultura kaszubska a tożsamość [w:] red. C. Obracht-
Prondzyński, Kim są Kaszubi? Nowe tendencje w badaniach
społecznych, Gdańsk, s. 204-218.
Labuda, G.
1996 Kaszubi i ich dzieje. Gdańsk.
Latoszek, M. (red.)
1990 Kaszubi. Monografia socjologiczna. Rzeszów, s. 30-31.
Nowicka, E.
2007 Stara i nowa kaszubskość. Kaszubskość jako etniczność i jako
regionalizm [w:] red. C. Obracht-Prondzyński, Kim są Kaszubi?
Nowe tendencje w badaniach społecznych, Gdańsk, s. 83-102.
Warmińska, K.
2007 Nowe perspektywy badań nad tożsamością – próba oceny ka-
szubskiej etniczności [w:] red. C. Obracht-Prondzyński, Kim są
Kaszubi? Nowe tendencje w badaniach społecznych, Gdańsk,
s. 103-111.
Abstract
In the contemporary discourse considering the
groups identity, very often we meet the problem of the myth
that is an idealistic story about the past and justifies the diffe-
rence between one community in comparison to the others. In
my essay I would like to present these problems by referring to
the example of the Cashubs.
In the introduction I will present shortly the Cashu-
bian community – who the Cashubs are, where they live and
277
what are the main elements of their culture. Moreover, I will
explain, what I understand under the terms of the “cultural”
and „ethnic identity” and of the “myths of the past”, as well as
I will tell few words about the relations between these catego-
ries.
The main part of my essay will consider the issue
of creating the contemporary ethnic identity of the Cashubs by
the Cashubian elites, who use in their discourse the myths of
the past. One by one, I will discuss each of the myths and
show, how the „great stories” are used today in the Cashubian
battle of the cultural (and very often also political) autonomy.
Since the most important thing here is the feeling of the ethnic
identity among the Cashubs, the myths of the past play a signi-
ficant role as – here I am going to use the metaphor, that refers
to the sea, which the Cashubs are strongly bound up with –
“grains of sand”, around which the Cashubian ethnic identity
is built.
To sum up, I will compare the content of the dis-
course of the elites who construct the ethnic identity with the
views of the so called “common” members of the Cashubian
community, whose cultural identity differs very often from the
picture of the Cashub that is created by the elites. The refle-
xion over this problem I treat here as the pretext to consider
the answer on the question, whether the past can become the
presence and what results from it.
278
Karolina Koziura
Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej
Uniwersytet im. Adama Mickiewicza
Poznań
1
Mam na myśli teorie mówiące o ruskim bądź ukraińskim pochodzeniu grupy.
279
ku z tym czy zasadne jest określenie tą nazwą mieszkańców
Karpat, za główny problem niniejszej pracy stawiam sobie
ukazanie mechanizmu opisu tej grupy w przeszłości oraz jego
wpływ na definiowanie jej współcześnie. To bowiem, jak po-
staram się wykazać, XIX-wieczna kategoria opisu grupy etno-
graficznej określiła tę zbiorowość współcześnie. Tym samym
chciałabym ukazać w jaki sposób mechanizm opisu tej grupy
w przeszłości całkowicie zdeterminował jej współczesny
obraz.
Pierwszą część mojej pracy chciałabym poświęcić na
prześledzenie drogi w jaki sposób wyprowadzano definicję tej
grupy w przeszłości. Mam tu na myśli romantyczny zryw spi-
sywania kultury ludowej charakterystyczny dla początków
etnografii w Polsce. Następnie chciałabym wykazać dość bez-
pośrednie zapożyczenie powyższej kategorii przez próby
współczesnego opisu mieszkańców Karpat.
W drugiej części tekstu chciałabym spojrzeć na intere-
sującą mnie grupę w świetle współczesnych definicji pojęć
grupy i tożsamości etnicznej. Mam tu na myśli głównie kon-
cepcję Bartha (2004) określającą grupę etniczną jako pewien
typ organizacyjny oraz Ardenera (1992) redefiniującego do-
tychczasowe pojęcie tożsamości etnicznej. Jego myśl stanowi
również znakomite podsumowanie niniejszego artykułu. Ba-
dacz ukazuje bowiem mechanizm opisu grupy poprzez nada-
wanie jej określonej zewnętrznej tożsamości.
Tym co będzie towarzyszyło każdej myśli w niniejszej
pracy będzie moje doświadczenie terenowe. To właśnie zasto-
sowana przeze mnie określona metoda badawcza obserwacji
uczestniczącej doprowadziła do niniejszych wniosków. Aby
zaakcentować fakt, w jak dużym stopniu to właśnie wybór me-
tody badawczej skłania nas do określonych wniosków, roz-
pocznę niniejszy artykuł od opisu mojego doświadczenia tere-
nowego2.
2
Niniejszy artykuł stanowi fragment mojej pracy licencjackiej „Bojkowie w Libu-
chorze. Między XIX- i XX-wieczną etnografią a współczesnością” napisanej pod
280
1. Jedziemy w teren by z tymi ludźmi po prostu być
281
względem grupy5. Moim obserwacjom towarzyszyły swo-
bodne rozmowy zarówno z moimi gospodarzami, jak i napo-
tkaną ludnością miejscową. Całość mojego zainteresowania
skupiała się wokół pytania o wszystkie, w moim pojęciu, tra-
dycyjne elementy wsi. Bardzo szybko ich osią stało się poszu-
kiwanie Bojków. Początkowo bowiem intuicyjnie wyczuwa-
łam, że „coś mi w terenie nie gra” – i przeczytana literatura
oraz wyniosłe z niej wyobrażenie, co do miejsca w którym jes-
tem, nie do końca pokrywa się z rzeczywistością, jakiej doś-
wiadczam6.
W tym punkcie chciałabym opisać nieco miejsce
moich badań. Libuchora to długa łańcuchowa wieś, ciągnąca
się blisko 14 km wzdłuż głównego grzbietu karpackiego u stóp
najwyższego szczytu Bieszczadów Wschodnich – Pikuja
(1408 m n.p.m.). Oddalona jest od najbliższego miasta – Turki
o około 50 km. Główne zajęcia mieszkańców skupiają się wo-
kół pracy w przydomowych gospodarstwach rolnych. Nieli-
czni prowadzą sklepy7 oraz zajmują posady w administracji
wiejskiej. Znaczna część dochodów miejscowych pochodzi
z zapomogi na dzieci otrzymywanej od państwa oraz działal-
ności nielegalnej8. We wsi działają dwie szkoły podstawowe
(po których uczniowie mogą starać się o przyjęcie na Uniwer-
sytet) oraz trzy cerkwie – dwie są prawosławne patriarchatu
kijowskiego, a jedną jest kaplicą greckokatolicką.
Podsumowując, miejscem moich badań była dość roz-
legła wieś o wysokim stopniu bezrobocia, praktycznym braku
5
Definiuję tym samym obserwację uczestniczącą (Clifford 1999, Hastrup 2006 oraz
Chwieduk 2007) poprzez trzy aspekty jakich dotyka: naszej fizyczności, intelektu oraz
emocji, które nieodłącznie związane z dwoma pozostałymi elementami.
6
Myśl tę rozwinę w dalszej części artykułu.
7
Jest ich około 15 na terenie wsi.
8
O skali nielegalnej działalności w Libuchorze wiem niewiele, gdyż przez fakt bycia
kobietą z zewnątrz miejscowi nie dopuszczali mnie do tego typu informacji. Jedynie
udało mi się dowiedzieć, że na 15 działających sklepów – jedynie dwa są legalne.
O skali nielegalnego wyrębu w lesie czy handlu paliwem nie jestem w stanie się wy-
powiedzieć, a jedynie zasygnalizować, że takie problemy istnieją.
282
migracji poza jej obręb oraz słabej infrastrukturze wewnątrz
(mieszkańcy borykali się z problemem braku utwardzonej dro-
gi prowadzącej przez wioskę).
Do dalszego opisu Libuchory wrócę jednak nieco później.
9
Znane mi są również artykuły z tego okresu autorstwa: Ossendowski F. A. 1939,
Karpaty i Podkarpacie, Poznań; Zawistowicz K.1939, Z wędrówki po południowo –
zachodnich krajach podkarpackich, Ziemia 14 (5), s. 69–72; Wasilewski L. 1926, Na
Rusi podkarpackiej, Przegląd współczesny 19, s. 336–347.
10
Sformułowanie użyte za K. Kopernickim (1889).
283
ich analiz. Pokazania cech wspólnych, jak i różnic w sposo-
bach opisu grupy. Tym samym chciałabym podkreślić to,
w jaki sposób i gdzie wytyczali granice Bojkowszczyzny oraz
przez pryzmat jakich cech definiowali interesującą nas grupę
Bojków.
Zdaniem I. Kopernickiego (1889, s. 15):
284
Jednak obszar ten, zdaniem I. Kopernickiego (1889, s. 18), jest
już odrębnym regionem określonym mianem Tucholszczyzny,
której centrum stanowi wieś Tucholka, gdzie:
285
etc. Zawsze porównują określone cechy występujące u sąsia-
dów.
Kolejnym ważnym elementem opisu jest drewniane
budownictwo. Badacze zgodni są, że na Bojkowszczyźnie do-
minującym typem są domy jednotraktowe, czyli pod jednym
dachem mieszczą się pomieszczenia gospodarskie oraz miesz-
kalne. Wewnątrz samego regionu występują pewne zróżni-
cowania w formie oraz zdobnictwie.
Oprócz wyżej opisanych „cech obiektywnych”11 og-
romną rolę przy wytyczaniu i opisie grupy etnograficznej mają
określone cechy charakteru jej członków takie jak konserwa-
tyzm oraz surowość mieszkańców regionu. Nie bez znaczenia
pozostaje ubóstwo miejscowych przejawiające się w prostocie
i skromnym sposobie życia. I. Kopernicki (1889) określa cha-
rakter Bojków jako „żywy i ogniście namiętny”. Ich charakter
wymuszony jest przez ciężkie warunki przyrodnicze w jakich
przyszło im żyć. Są to cechy określane terminem „góralsko-
ści” mieszkańców Karpat.12 Kolejnymi wspominanymi cecha-
mi przy opisie grupy, a których nie mogę już tutaj rozwinąć,
jest pasterski charakter gospodarki (hodowla wołów, od któ-
rych wzięła się nazwa grupy) oraz badania językoznawcze nad
gwarą bojkowską.
Wspomniani badacze różnie określają Bojków. Przy-
pisuje się im miano grupy etnograficznej bądź etnicznej. Nie
pojawiają się również informacje na temat tego, za kogo
mieszkańcy regionu się uznają. Nacisk położony jest tu na
aspekt spisywania elementów kultury materialnej13.
Na podstawie tak zarysowanego obrazu Bojków
ukształtowanego dzięki pierwszym XIX- i XX-wiecznym opi-
11
J. Obrębski (1936) nazwą tą określa tzw. „cechy formalne” grupy.
12
Zdaniem przytaczanych badaczy mieszkańcy Bojkowszczyzny muszą mieć specy-
ficzne cechy charakteru, aby radzić sobie w niesprzyjających warunkach środowiska.
13
W opisach badaczy pojawiają się również te dotyczące choćby elementów tzw. kul-
tury duchowej, głównie obrzędowości rodzinnej oraz dorocznej. Opisy te jednak znaj-
dują się na marginesie ich zainteresowania.
286
som grupy, wyłania się nam statyczny obraz regionu etnogra-
ficznego Bojkowszczyzny znajdujący się pomiędzy sąsiadu-
jącymi Łemkowszczyzną i Huculszczyzną. Jest on zamiesz-
kały przez prosty lud ubierający się w archaiczne w formie
samodziałowe płótna, mieszkający w drewnianych jedno-
traktowych domach, posługujący się określoną gwarą oraz zaj-
mujący się wypasem wołów na połoninach.
3. Żywy skansen
14
Właściwszym byłoby nazwanie tej literatury przewodnikami etnoturystycznymi,
bowiem znaczna część ich treści poświęcona jest zagadnieniom związanym z kulturą,
a ściśle etnografią regionu.
15
Czasopismo to ukazuje się od 1987 roku. Początkowo wydawcą było Studenckie
Koło Przewodników Beskidzkich w Warszawie, następnie Towarzystwo Karpackie.
16
Pojawiają się również artykuły dotyczące badań językoznawczych czy granicy
regionu.
287
fussie (który granicę wytyczał w latach 30.!). Co więcej dalej
stosują kategorie wykształcone przez XIX- i XX-wiecznych
badaczy. Mówią o „stroju bojkowskim”, czy o typie „budow-
nictwa bojkowskiego”. Używany przez nich czas teraźniejszy
opisów wskazuje jakby nic na tych terenach się nie zmieniło
od prawie stu lat! Po przeczytaniu tego typu wypowiedzi
można odnieść wyobrażenie, że chociażby wspomniany strój
ludowy jest nadal użytkowany przez mieszkańców wsi kar-
packich. Tym samym dalej prawomocne jest definiowanie
grupy poprzez elementy kultury materialnej. Zupełny brak
w powyższych opisach danych dotyczących współczesnego
życia mieszkańców na wsi i choćby próby zasygnalizowania,
czy ktoś uważa się za Bojka. Pojawiają się również określenia
kultury zapożyczone od pierwszych etnografów – nadal więc
kultura Bojków jest prosta, archaiczna, prymitywna i iście gó-
ralsko gościnna (Łebkowska 2002). W przewodnikach do-
minują fotografie prezentujące drewniane domy kryte strzechą
czy wyjątkowo dobrze zachowane archaiczne przedmioty co-
dziennego użytku (Osadnik 2005). Libuchora, miejsce moich
badań, opisywana jest jako „żywy skansen” (Osadnik 2005,
s. 65). Za tym pojęciem kryje się romantyczny obraz wsi,
w której nadal dominują zamieszkałe kryte strzechą chaty.
Jest to mekka miłośników etnografii.
W tym miejscu warto zwrócić uwagę na fakt, że więk-
szość opisywanych przeze mnie badaczy swoją wiedzę o re-
gionie czerpie przede wszystkim z materiałów źródłowych.
Zdarzają się jednak tacy, którzy odwiedzali te tereny. Wów-
czas za główne narzędzia w poznaniu informacji o grupie
służyły im wywiady kwestionariuszowe, które przeprowadzali
z ludźmi urodzonymi w okresie przed I wojną światową (Kyr-
czów 1993, s. 100). Co dostarcza nam informacji o życiu Boj-
ków sprzed ponad stu lat!
Interesującym przykładem badań dotyczących Bojków
jest działalność warszawskich studentów etnologii i antropo-
logii kulturowej. W ramach wyjazdów grupy laboratoryjnej
288
realizującej projekt „Bojkowszczyzna – kultura duchowa na
pograniczu”, prowadzą działalność badawczą na terenie wsi,
w których również miałam okazję przebywać17. Jest to w mo-
im pojęciu ważny aspekt w działalności badawczej w regionie,
bowiem jako nieliczni w Polsce regularnie wyjeżdżali w ten
teren. Co więcej, na podstawie własnych obserwacji (i w zgo-
dzie z głównym tematem projektu) konstruują swoje kwestio-
nariusze pytań. Główną osią zainteresowań studentów jest kul-
tura ludowa. Wśród tematów pojawiają się te dotyczące
żebractwa, staropanieństwa czy kowalstwa. Zupełnie brak tu
tematów dotyczących współczesności. Zresztą na potwierdze-
nie tego, wśród informatorów dominują ludzie, którzy
ukończyli 70. rok życia. Przysłuchując się relacjom studentów
z badań18 zauważyłam, że to właśnie najstarsi mieszkańcy re-
gionu stanowią dla nich najcenniejsze źródło informacji – wie-
dzą najwięcej na temat interesujących ich tematów. Jednak
tym, co wydaje mi się najciekawsze w opisach warszawskich
adeptów etnologii jest sposób, w jaki próbują definiować Boj-
ków. Można zauważyć tu pewien rozdźwięk. Z jednej strony
bowiem zauważają, że bezzasadnym jest nazywanie tych ludzi
Bojkami, gdyż podczas ich badań nikt za Bojka się nie uwa-
żał. Uciekają od określenia Bojkowszczyzny jako regionu et-
nograficznego: „nazwę Bojkowszczyzna odnoszę więc tylko
do krainy geograficznej”19. „Nazwy Bojkowszczyna używam
nie jako określenie krainy etnograficznej, lecz jedynie nazwy
o charakterze geograficznym – choć nie występuje ona na ma-
pach”. Pojawia się tu interesujący wątek, mianowicie używa-
nie nazwy Bojkowszczyzna na określenie terenu geo-
17
W ramach prac w grupie laboratoryjnej studenci odbyli w latach 2005-2007 pięć
wyjazdów terenowych na obszary takich miejscowości, jak: Komarnyky, Werchnie
Wysockie, Libuchora, Krywka, Matki, Krasne i Mochnate. Końcowym etapem badań
jest najczęściej praca licencjacka powstała na ich podstawie.
18
Uczestniczyłam w zajęciach grupy laboratoryjnej podczas stypendium w ramach
Programu MOST, które odbyłam w semestrze zimowym w 2007 roku w Instytucie
Etnologii i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu Warszawskiego.
19
W tym oraz następnych przykładach opieram się na pracach laboratoryjnych grupy.
289
graficznego. Jest to moim zdaniem błąd. Nazwa ta nie pow-
stała bowiem w oparciu o określone cechy geograficzne tere-
nu, a w oparciu o kulturowe elementy go wyróżniające. Tym
samym w prosty sposób nie można przenieść tych kategorii.
Drugim aspektem, na który chciałabym zwrócić uwagę to mi-
mo, iż autorzy tych prac przyznają, że nie do końca zasadne
jest określanie tych ludzi Bojkami, gdyż oni sami się tak nie
nazywają, to jednak w dalszej części swoich prac Ci sami
autorzy stosują takie pojęcia, jak: „społeczeństwo Bojków”,
„społeczność bojkowska wsi Matków” czy pojawiający się
termin „bojkowska chata”. Świadczy to moim zdaniem
o problemie, z jakim borykają się studenci. Jak wskazałam,
deklarują w większości, że termin Bojkowszczyzna uzywają
w oparciu o geografię terenu, ale dalej stosują go w sensie
kulturowym. Zdarzają się jednak wśród studentów takie prace,
które problem próbują „ugryźć” z drugiej strony. Piszą o kon-
kretnej wiosce na tym obszarze starając się nie stosować ter-
minów odnoszących się do Bojkowszczyzny, ani nie pisać
przez pryzmat „ludowości”, a raczej „uwspółcześnić” swoje
opisy.
290
Mam tu na myśli to, jak te elementy funkcjonują w rzeczy-
wistości wsi w której przebywałam? Czym są dla
miejscowych? Już wstępne obserwacje wykazały bowiem, że
o „stare” domy w ogóle się tu nie dba. Co lepsze zostały wy-
wiezione w latach 70. do skansenu we Lwowie (o czym pa-
miętają jeszcze miejscowi), a reszta pozostawiona we wsi
przedstawiała obraz „nędzy i rozpaczy”. Nie rozumiałam
dlaczego, skoro z mojego punktu widzenia są one zabytkiem
i tym co powinno konstytuować grupę w pojęciu Libuchorzan
nie przedstawiają żadnej wartości, bo naturalne jest, że wolą
mieszkać w wygodniejszych domach ocieplonych sidingiem,
który nie dość, że jest trwały to jeszcze estetyczny (są nim
również obite trzy drewniane zabytkowe cerkwie na wsi). Co
więcej, ilekroć pytałam o stare domy kryte strzechą, zawsze
były one gdzieś dalej i moi rozmówcy nie do końca umieli
sprecyzować, gdzie one są. Nie rozumiałam też dlaczego wła-
dze ukraińskie nie robią nic, aby zabezpieczyć to co ja bym
określiła jako dziedzictwo kulturowe państwa. Podobnie rzecz
miała się z kolejnym ważnym wyróżnikiem grupy – strojem
ludowym. Gospodyni, u której mieszkałam, z wielkim trudem
przychodziło wskazanie osób, które przechowują jeszcze „sta-
re ubrania” (nie mówiąc już o tym, żeby ktoś je nosił!). Sama
przyznała, że miała kiedyś ubrania po matce, ale wszystkie
spaliła bądź „używa je do podłogi”. W takich chwilach wpada-
łam w konsternację, jak to możliwe, że to co współcześnie
w literaturze dalej definiuje ludzi, z którymi przebywam dla
nich nie ma w ogóle znaczenia? Moje wyobrażenia o Bojkach
gwałtownie załamywało się. Sprawa znacznie pogorszyła się,
kiedy zaczęłam o Bojków pytać. I tu się okazało, że o Boj-
kach rzadko kto słyszał! Wszelkie informacje pochodziły zaz-
wyczaj z lekcji historii odbytych w szkole. Jak już ktoś
odpowiadał, że i owszem zna taką grupę, ale ona mieszka
dalej - za kolejną górą bądź rzeką. Do jednych z moich najcie-
kawszych rozmówców należała kuzynka mojej gospodyni –
mieszkająca samotnie 70-letnia staruszka (podobnie, jak dla
291
warszawskich studentów moim głównym źródłem informacji
byli początkowo ludzie starsi). Mając świadomość, że tak, jak
u większości miejscowych jej korzenie wychodzą z Libuchory
byłam pewna, że coś o moich Bojkach będzie wiedzieć. I ow-
szem stwierdziła, że „zna Bojków, ale oni po wojnie
wyjechali, ale część we wsi zostało…”. No dobrze, ale nie re-
zygnując proszę dalej o wskazanie konkretnych domów –
gdzie oni zostali? „No tu…” i to wszystko co była w stanie mi
powiedzieć.
Początkowo tego typu odpowiedzi były powodem do
moich małych załamań. Nie rozumiałam, dlaczego elementy,
które w moim pojęciu powinny konstytuować grupę, z jej
perspektywy nie mają żadnego znaczenia. Dużo ważniejszy
dla miejscowych jest (nazwałabym to) praktyczny wymiar ich
życia: nielegalna praca w lesie, coniedzielne mecze piłki noż-
nej czy piątkowo-sobotnie potańcówki w miejscowym klubie.
Wyjeżdżając z Libuchory miałam olbrzymią potrzebę
bliższego przyjrzenia się literaturze o „stworzonej” grupie boj-
kowskiej i spróbować ogarnąć doświadczony chaos.
5. Tworzenie Bojków
292
kości i dostarczające jedynie obiektywnych, niewzruszonych
podstaw dla skonstruowania naukowego na ludzkość pog-
lądu” (Moszyński 1967, s. 20). O ile takie spojrzenie z punktu
widzenia XIX- i XX-wiecznej nauki jest jak najbardziej
prawomocne, to dzisiaj jest już nie do przyjęcia. Dla współ-
czesnych badaczy kultura ludowa jest pewną kategorią ba-
dawczą (Buchowski 1991; Piątkowska 1991; Jasiewicz 1991),
narzędziem analitycznym i konceptualnym – efektem dialogu
„między naszymi obserwacjami i wyobrażeniami a przedmio-
tem naszych badań” (Buchowski 1991, s. 181).
Wracając jednak do opisów XIX- i XX-wiecznych, jak
próbowałam to wykazać, były one wynikiem jak najbardziej
subiektywnych odczuć badaczy. Bardzo często to, co dla jed-
nych było łemkowskie, dla drugich było już cechą mieszaną
czy wręcz obcą dla grupy. Różnie tym samym przeprowadzali
oni granicę samego regionu Bojkowszczyzny. Powstawała
sztuczna kategoria Bojka. Nie chcę tym samym powiedzieć, że
ich badania nie były prawdziwe. Za J. Maćkiewicz (1990,
s. 51) uważam, że kategoria jest zarówno czymś naturalnym,
jak i sztucznym. Naturalnym w tym sensie, że rzeczywiście
badacz w terenie ma do czynienia z konkretnymi ludźmi,
którzy czymś się od siebie różnią i próbuje ten „chaos” jakoś
uporządkować. Sztuczność kategorii polega na tym, że to
w jaki sposób badacz pogrupuje ludzi jest całkowicie jego wy-
mysłem. W świetle tak postawionego problemu tym bardziej
dziwi fakt, z jak wielką łatwością współczesnym pisarzom
przychodzi przepisywanie XIX-wiecznych kategorii, które
z założenia są czymś subiektywnym, a nie „prawdą obja-
wioną” badaczy. W tym punkcie postaram się odpowiedzieć
na pytanie dlaczego taka sytuacja panuje obecnie.
Jak opisywałam to wyżej wśród XIX- i XX-wiecznych
badaczy nie było zgodności co do faktu, kim są Bojkowie. Raz
nazywani byli grupą etnograficzną raz etniczną20. Zawsze jed-
20
W późniejszych definicjach (Jasiewicz 1987) pojawia się rozróżnienie na grupę
etnograficzną, jako tę zajmującą określony obszar wyróżniony przez pewne występu-
293
nak decydującym wyróżnikiem było występowanie określo-
nych cech kultury materialnej w terenie. Jako pierwszy kryty-
kę takiego podejścia sformułował J. Obrębski (1936). W spo-
sób bardzo ostry badacz ten krytykuje definiowanie grupy
etnicznej jedynie przez pryzmat dostrzegalnych cech etnograf-
ficznych oraz dialektologicznych (Obrębski 1936: 170). Jego
zdaniem całkowicie pominięty został u powyższych badaczy
aspekt socjologiczny w podejściu do opisu grupy etnicznej.
Czyli jednym słowem próba odpowiedzi na pytanie, kim czują
się mieszkańcy regionu? Czy mają poczucie swojej odrębności
od sąsiadów? Mimo tak postawionych postulatów Obrębskie-
go w latach 30. XX wieku w stosunku do obszaru Boj-
kowszczyzny, znane mi tego typu badania nigdy się tam nie
odbyły! Tym samym jedyne opracowania, do których
współcześni badacze mogą się odwoływać to te z początków
rozwoju nauki etnologicznej w Polsce.
6. Redefinicja
jące w nim cechy kulturowe. Grupa etniczna oznacza wyższy poziom w rozwoju gru-
py. Zakłada się bowiem, że jej członkowie mają świadomość swojej kulturowej od-
rębności od sąsiadów.
294
Zwraca on szczególną uwagę na fakt i akt (interakcja) przy-
pisywania danego człowieka do grupy (Barth 2004, s. 352):
295
dzy tym, co traktuje jako ‘swoje’ ze względu na przynależność do da-
nej grupy społecznej (kulturowej), a tym, co wobec niej i w konsek-
wencji wobec niego pozostaje ‘obce’.
296
mookreślenie odzwierciedlające „wewnętrzne aspekty struk-
tury tej grupy” (Ardener 1992, s. 30). Klasyfikacja drugiego
typu zakłada „akt narzucania” (Ardener 1992), tj. nazywanie
jednej grupy bądź jednostki przez drugą. Z tym, że może poja-
wić się akceptacja tożsamości narzuconej z zewnątrz21.
Zdaniem Ardenera problem wynika z tego, że wciąż
akceptowane są zewnętrzne akty klasyfikacyjne, tak jakby by-
ły one czymś rzeczywistym. W tym punkcie pojawia się prosta
analogia do sytuacji ludności karpackiej. Z zewnątrz upow-
szechniło się zaklasyfikowanie tych ludzi jako grupy etno-
graficznej Bojków i nikt nie czyni problemu z próbą zrede-
finiowania tego pojęcia (Ardener 1992, s. 31):
8. Pusta kategoria
21
Identyfikacja jest więc aktem dynamicznym zakładającym interakcję.
22
W tym punkcie Ardener (1992, s. 31) odwołuje się do spisów powszechnych i po-
przez nie definiuje grupę.
297
mieszkańcy wsi karpackich stanowią grupę. Może się bowiem
okazać, że nic tych ludzi jako grupy nie łączy. Taki przypadek
Ardener określa mianem „pustej kategorii”. Terminem tym
możemy określić ludzi, których każdy z zewnątrz może przy-
pisać jako członków grupy etnicznej (w naszym przypadku
Bojków) w sytuacji, w której nikt sam siebie Bojkiem nie naz-
wie. Mam jednak świadomość tego, że może to być nieco zbyt
daleko posunięty wniosek. Za krótko bowiem przebywałam
w Libuchorze i za słabo znam region, aby stawiać tak ka-
tegoryczne sądy. Należy więc postawić postulat intensyw-
nych badań na tym terenie, wychodzących w swych założe-
niach poza dostrzegalne relikty tzw. kultury ludowej, a skupie-
nie się raczej na tym, co współcześnie stanowi o grupie z jej
perspektywy.
Podsumowanie
298
Nazywając kogoś Bojkiem nie ograniczamy się jedynie do
określonego aktu językowego. Za pojęciem „Bojko” idzie
bowiem całe spectrum wyobrażeń go dotyczących23. Tym
samym postuluję nie tylko uważniejsze przyjrzenie się de-
finicjom i opisom zawartym w literaturze, ale także większą
świadomość przy ich tworzeniu.
Odkąd wróciłam z Libuchory borykam się z pro-
blemem opisu doświadczonej przeze mnie rzeczywistości, bo
przecież „jakoś ją trzeba nazwać”? Może drogą do rozwiąza-
nia tego problemu jest próba opisu ludzi z punktu widzenia ich
lokalności? Nie pisanie o całym regionie, a o konkretnym
miejscu – „tutejszości” jego mieszkańców?
Na zakończenie chciałabym przytoczyć wypowiedź
mojego gospodarza w Libuchorze – Pana Mikołaja. Kolejny
raz pytany przeze mnie o Bojkowszczyznę i Bojków mocnym
i pewnym głosem odpowiedział: Jacy my tam Bojkowie jesteś-
my?! My tu Pikujowe!
Bibliografia
Ardener E.
1992 Tożsamość i utożsamianie, Prace Socjologiczne z.15, s. 21-41.
Barth F.
2004 Grupy i granice etniczne: społeczna organizacja różnic kulturo-
wych [w:] red. M. Kempy, E. Nowicka, Badanie kultury. Ele-
menty teorii antropologicznej, Kontynuacje, Warszawa, s. 348-
377.
Buchowski M.
1991 Kultura ludowa – mit czy rzeczywistość? Dyskusja wokół poję-
cia „kultura ludowa”, odpowiedzi na ankietę, Lud t. 74, s. 178-
181.
23
Interesującym przykładem jest artykuł na temat Libuchory, jaki ukazał się na ła-
mach „Życie na gorąco” romantycznie opisującym twarde i rozśpiewane życie Boj-
ków – ludzi, którzy nie chcą, aby dotarła do nich cywilizacja.
299
Chwieduk A.
2007 Jakiś czas po badaniach w Alzacji. Kilka myśli o możliwościach
antropologicznego badania tożsamości grupowej i „realiach
pogranicza” [w:] red. R. Szwed, Dylematy tożsamości zbioro-
wych. Przyczynek do rozważań nad tożsamością ukraińską,
polską i europejską, Lublin, s. 25–37.
Clifford J.
2004 Praktyki przestrzenne: badania terenowe, podróże i praktyki
dyscyplinujące w antropologii [w:] red. M. Kempy, E. Nowicka,
Badanie kultury. Elementy teorii antropologicznej. Kontynuacje,
Warszawa, s. 139–179.
Falkowski J., Pasznycki B.
1935 Na pograniczu łemkowsko – bojkowskim. Zarys etnograficzny,
Lwów.
Gudowski J.
1997 Ukraińskie Beskidy Wschodnie, Warszawa.
Hastrup K.
2008 Droga do antropologii. Między doświadczeniem a teorią,
Kraków.
Jasiewicz Z.
1991 Kultura ludowa a ludowość kultury. Dyskusja wokół pojęcia
„kultura ludowa”, odpowiedzi na ankietę, Lud t. 74, s. 191–196.
1987 Grupa etnograficzna [w:] red. Z. Staszczak, Słownik etnolo-
giczny, Poznań – Warszawa, s. 147–149.
Kopernicki I.
1889 Charakterystyka fizyczna Górali ruskich na podstawie własnych
spostrzeżeń na osobach żywych, Zbiór Wiadomości do Antro-
pologii Krajowej, t. XIII, Kraków, s. 1-34.
Maćkiewicz J.
1990 Kategoryzacja, a językowy obraz świata [w:] red. J. Bartmiński,
Językowy obraz świata, Lublin, s. 47–55.
Obrębski J.
1936 Problem grup etnicznych. Recenzja książki Jana Falkowskiego
i Bazylego Pasznyckiego Na pograniczu łemkowsko – boj-
kowskim, Sprawy Narodowościowe 10, nr 1-2, s. 168-172.
Omiljanowicz M.
2006 Ostatnia enklawa Bojkowszczyzny, Życie na gorąco 34/2006,
s. 8–9.
Osadnik H., Wesołkin W.
2005 Osobliwości Bieszczadów Wschodnich, Lublin.
Ossendowski F. A.
1939 Karpaty i Podkarpacie, Poznań.
300
Piątkowska K.
1991 Kultura ludowa – kultura typu ludowego. Dyskusja wokół poję-
cia „kultura ludowa”, odpowiedzi na ankietę, Lud t. 74, s. 202-
206.
„Płaj. Almanach karpacki” 6, Warszawa 1993.
Reinfuss R.
1939 Ze studiów nad kulturą materialną Bojków, Rocznik Ziem
Górskich, Warszawa, s. 238-278.
Wasilewski L.
1926 Na Rusi podkarpackiej, Przegląd Współczesny 19, s. 336–347.
Zawistowicz K.
1939 Z wędrówki po południowo – zachodnich krajach podkarpac-
kich, Ziemia 14(5), s. 69–72.
Abstract
Do we have the Bojko ethnographic group in the dis-
trict of Bojkowszczyzna at the present?
Firstly, this question might sound obvious. In my
speech I want to consider, how the ethnographic description of
this group of Carpathian highlanders in the past have defined
their identity now. First of all, they were described by the first
polish ethnographers in XIX. and XX. century in the fasci-
nation of the polish folk culture. Then the next generation of
social researcher just have copied this style of description. So
still they have identified this highlanders by the name of Boj-
kowie. Nobody has considered that the socio-economic and
especially cultural reality of the Carpathian villages have
changed. Moreover, nobody has wanted to answer questions
like – with what nationalities their citizens identify today?
What they feel they are now?
My speech is based on my ethnographic fieldwork in
Libuchora – one of the village in Carpathian mountains in
Ukraine. It is well-known because of the artifacts of folk cultu-
re, which still existed there. Basing on my research – especial-
ly on the participant observation method, I want to show the
meaning of this folk cultural relicts for the present villagers.
301
I will try to answer the question – may we call the Carpathian
highlanders by the name of Bojkowie today when nobody
identifies with this name?
Important part of my speech is the presentation of
my photographic materials collected during my fieldwork in
Libuchora (in 2006 and 2008).
302
Przemysław Piwowarczyk
MISH
Uniwersytet Śląski
Katowice
Wstęp
1
Przekonanie to było zasadniczo wspólne zarówno Grekom, jak i Żydom. U tych
ostatnich idee lepszej, mesjańskiej przyszłości nie były jeszcze bynajmniej sprecy-
zowane i powszechne, bowiem do 70 r. n.e. los Żydów, nawet jeśli pod obcym pano-
waniem, toczył się bardzo pomyślnie.
303
culture. Tę myśl prosto wyraził sam Józef Flawiusz (Josephus,
Contra Apionem II 152):
2
Grant (1947, s. 189) wskazuje na Arnobiusza (przełom III/IV wieku n.e.) jako przy-
kład odmiennego myślenia. W swej apologii, atakując pogan powołujących się na
dawność swych poglądów mówi on o starożytności jako o „matce przepełnionej
błędami (errorum plenissima mater)”.
3
Herodotus, Historiae II 43 (Herodot podaje tu czas trwania państwa egipskiego od
czasów Heraklesa, który należał do drugiego pokolenia bogów władających Egiptem
do faraona Amazysa, który panował do 526 roku p.n.e.). Herodot przytacza ponadto
przekaz o swoim poprzedniku Hekatajosie z Miletu: „Gdy przede mną historyk Heka-
tajos podawał w Tebach swój rodowód i ród ten po ojcu odnosił do boga jako do szes-
nastego przodka, uczynili mu kapłani Zeusa to samo co mnie, który swego rodowodu
nie podawałem. A mianowicie wprowadzili mnie do wnętrza świętego przybytku, któ-
304
licznymi innymi urządzeniami4, nawet bogowie, a przy-
najmniej wiedza o nich, dotarła do Hellenów od Egipcjan
(Herodotus, Historiae II 43. 50. 52). W oczach Herodota świa-
dectwo Egipcjan uwiarygodnia fakt iż Egipcjanie [...] lata sta-
le liczą i stale zapisują (Herodotus, Historiae II 145). Tradycję
tę umocniła stylizowana na historyczną rama fabularna pla-
tońskiego Timajosa (Platon, Timaeus 22b):
Gdy u was lub w naszym kraju [...] zaszło coś pięknego lub wielkie-
go, lub dla innych względów zadziwiającego, wszystko to od staro-
żytności jest tu zapisane i w świątyniach zachowane i strzeżone.
5
Diodorus Siculus, Bibliotheca historica I 28, 1–29, 5. Diodorus Siculus, Bibliotheca
historica XL 3, 1-8 apud: Photius, Bibliotheca, cod. 244 (gdzie Diodor z imienia
wskazuje na Hekatajosa jako swe źródło). Zostaje poruszony ten sam temat, tym
razem jednak mowa o cudzoziemcach wygnanych z Egiptu. Wśród nich są Danaus
i Kadmos, a także Mojżesz na czele Żydów.
306
Z kolei systematyczna chronologia była dziełem uczo-
nych aleksandryjskich. Pierwszym jej przedstawicielem był
Eratostenes z Cyreny, który w swym dziele O Chronologii
uporządkował wydarzenia od upadku Troi do śmierci Aleksan-
dra. On też uznał upadek Troi za pierwsze pewne wydarzenie
w dziejach, linię demarkacyjną między mitologią i historią,
oraz datuje je na 1184 rok p.n.e. wedle naszej rachuby
dziejów. Jego dzieło rozwijali, m. in. Apollodor z Aten w Kro-
nice i Kastor z Rodos w dziele pod takim samym tytułem. Sam
Apollodor ograniczył się do dziejów Grecji, ale wkrótce po
nim pojawiła się kronika (tzw. pseudo-Apollodor), która łą-
czyła jego pracę z przekazami o Babilonii i Egipcie, która gło-
siła starszeństwo tych ostatnich.
Niejako w odpowiedzi na nią Kastor z Rodos usilnie
starał się udowodnić, iż Grecy mają równie dawne po-
chodzenie jak narody Wschodu. Zignorował przekazy egip-
skie, a jako źródła do historii Babilonii użył Ktezjasza. Nie ma
u niego wzmianki o Żydach6. Wyprowadził też długą listę
władców Sykionu, z których pierwszy, Egialus, miał objąć
tron w tym samy roku co Ninus, pierwszy król Asyrii, to jest
w 2123 roku p.n.e.7
W I wieku p.n.e. Aleksander Polihistor posługiwał się
już jakąś synchronizacją dziejów powszechnych i biblijnych.
Ostateczna powszechna synchronizacja, którą Wacholder
przedstawia jako Mojżesz – Ogygus – Inachus – Amosis –
Belochus, którzy reprezentują odpowiednio Żydów – Ateny –
Argos – Egipt – Babilon, być może pochodzi od Justusa z Ty-
beriady8. Można jednak zauważyć, że niektórzy pogańscy
autorzy (Polibiusz, Flegon, Porfiriusz) umieszczali Mojżesza,
6
Józef (Josephus, Contra Apionem I 6) pisze o poglądach podzielanych w jego czasie:
„Zdumiewają mnie poglądy, według których w sprawach najdawniejszych wydarzeń
należy zwracać się jedynie do Greków i od nich dowiadywać się prawdy, natomiast
ani nam ani innym ludziom nie można dawać wiary”.
7
B. Z. Wacholder, Biblical Chronology in Hellenistic World Chronicles, HTR 61
(1968), s. 464.
8
B. Z. Wacholder, Biblical Chronology in Hellenistic World Chronicles, HTR 61
(1968), s. 475.
307
a co za tym idzie i pochodzenie Żydów, w odległej przeszło-
ści, u początku dziejów9. Nie było to jednak powszechne, stąd
Józef mógł napisać (Josephus, Contra Apionem I 2):
9
B. Z. Wacholder, Biblical Chronology in Hellenistic World Chronicles, HTR 61
(1968), s. 476-477.
10
Na temat konfliktu egipsko-żydowskiego w Egipcie patrz: Meleze-Modrzejewski
2000, s. 171-175, 203-230.
11
Tacitus, Historiae V 3, 1. Mimo tego Tacyt uznaje zasadniczo antyczny rodowód
Żydów.
12
Prawdopodobnie, wbrew swym adresom były one kierowane głównie do samych
chrześcijan, którzy z tego związku zdawali sobie sprawę, nie zaś do nieświadomych
genezy chrześcijaństwa pogan (Hardwick 1996, s. 377-378).
308
pisarzy chrześcijańskich wzorcową apologią starszeństwa
(Droge 1996, s. 115).
13
Tatianus, Oratio ad Graecos 13, 6. Na temat teologii Tacjana i wykorzystania przez
niego Pisma patrz: Hawthorne 1964, s. 161-188.
310
III księga apologii ma wykazać mu przede wszystkim
starożytność Pisma i żydowskiej (a zatem i chrześcijańskiej)
tradycji.
W takim to celu Teofil czuł się w obowiązku dać czy-
telnikowi pierwszą chrześcijańską chronologię dziejów świata
(Theophilus, Ad Autolykum III 28,1-7):
311
3.2. Tylko świadectwa pisane dowodzą dawności tradycji
U Józefa gwarantem dawności i trwałości jest posia-
danie świętych ksiąg i dokumentów, w których gromadzono
wiedzę o dawnych zdarzeniach. Józef (Josephus, Contra Apio-
nem 22.) nie rozważa dawności tradycji, która nie znajduje
odzwierciedlenia w tekstach: cóż powiedzieć o Arkadyjczy-
kach, którzy chlubią się swoim starodawnym pochodzeniem?
Wszak oni z trudem i jeszcze późnej [niż Ateńczycy] nauczyli
się pisać. Dlaczego tak jest pokazuje Teofil (Theophilus, Ad
Autolykum III 2, 1.):
312
Po drugie zaś (Josephus, Contra Apionem I 12.):
γμαηα].
315
Gdyby te zasady [prawa – przyp. P.P.] wcześniej były u innych na-
rodów zapisane albo z większą wytrwałością przestrzegane,
musielibyśmy czuć wdzięczność dla nich, jako ich uczniowie. Skoro
jednak okazuje się, że nikt inny tak jak my ich nie przestrzega i, jak
dowiedliśmy, my byliśmy pierwszymi, którzy je wynaleźli, to Apio-
nowie, Molonowie i wszyscy, którzy lubują się w kłamstwach
i oszczerstwach, niechaj czują się pogrążeni.
Mojżesz istniał dużo wcześniej [od Homera] i jest starszy nie tylko od
zdobycia Troi, lecz także od jej założenia, a nawet w ogóle od epoki
Trojan i Dardanów. Pokazują to wyraźnie historycy chaldejscy,
feniccy i egipscy14
14
Tatianus, Oratio ad Graecos 36,1–36,2. Już wcześniej zresztą nauczyciel Tacjana,
Justyn zaznaczył „Platon, gdy mówił «wina jest zawsze po stronie człowieka, który
z wolnej wybiera woli, Bóg nie ponosi żadnej winy» przejął tę myśl od Mojżesza,
316
Co innego Teofil, któremu dzieło Józefa było znane;
powtarza on tezę o absolutnym starszeństwie Mojżesza (Theo-
philus, Ad Autolycum III 21, 6.):
Podsumowanie
gdyż Mojżesz starszy jest [od Platona] i wszystkich pisarzy greckich” (Justinus,
Apologia I 44, 8. por. tamże 23, 1).
317
przekonanie o starszeństwie jako cesze decydującej
o wartości danej kultury pozostaje milczącym założe-
niem;
wyraźnie uwidacznia się szacunek dla historii pisanej
przy zupełnym braku uwagi dla historii oralnej;
Żydzi (i chrześcijanie) przyznają się do pokrewieństwa
(cywilizacyjnego) z innymi ludami Wschodu, jakkol-
wiek wyraźne jest dążenie do przedstawienia tradycji
własnej, przez innych tylko zapożyczanej, jako źródła
tej wspólnoty;
Mojżesz i wyjście z Egiptu traktowane są jako zdarzenia
początkujące tradycję żydowską i one w pierwszym rzę-
dzie są przez apologetów datowane.
Bibliografia
Źródła:
Clemens Alexandrinus, Stromata
Klemens Aleksandryjski, Kobierce zapisków filozoficznych dotyczących
prawdziwej wiedzy, przekład, wstęp, komentarze J. Niemirska-
Pliszczyńska, Warszawa 1994.
Diodorus Siculus, Bibliotheca historica
Diodorus of Sicily, przeł. C. H. Oldfather, t. I, Books I and II, 1-34,
London1946.
Focjusz, Kodeks 244, przeł. O. Jurewicz [w:] Focjusz, Biblioteka, t. 4,
przekład i komentarz, O. Jurewicz, Warszawa 1996, s. 167-202.
Josephus, Antiquitates
Józef Flawiusz, Dawne dzieje Izraela, przekład Z. Kubiak, J. Radożycki,
komentarz Witold Malej, Warszawa 1997.
Josephus, Contra Apionem
Józef Flawiusz, Przeciw Apionowi, przeł. i oprac. J. Radożycki [w:]
Józef Flawiusz, Przeciw Apionowi. Autobiografia, Poznań 1986, s. 25-92.
Justinus, Apologia I
Justyn Męczennik, 1 Apologia, przeł. L. Misiarczyk [w:] Pierwsi apolo-
geci greccy, przekład, komentarz i wstępy L. Misiarczyk, Kraków 2004,
s. 206-270.
Herodotus, Historiae
Herodot, Dzieje, przeł. S. Hammer, Warszawa 2005.
318
Plato, Timaeus
Platon, Timajos, przeł. P. Siwek [w:] Platon, Timajos. Kritias albo
Atlantyk, przekład, komentarz i wstepy P. Siwek, Warszawa 1986, s. 18-
128.
Tacitus, Historiae
Tacyt, Dzieje, tł. S. Hammer [w:] Tacyt, Dzieła, Warszawa 2004, s. 389-
596.
Tatianus, Oratio ad Graecos
Tacjan Syryjczyk, Mowa do Greków, przeł. L. Misiarczyk, [w:] Pierwsi
apologeci greccy, przekład, komentarz i wstępy L. Misiarczyk, Kraków
2004, s. 311-355.
Theophilus, Ad Autolycum.
Teofil z Antiochii, Do Autolika, przeł. L. Misiarczyk [w:] Pierwsi apo-
logeci greccy, przekład, komentarz i wstępy L. Misiarczyk, Kraków
2004, s. 385-364.
Opracowania
Drodge A. J.
1989 Homer or Moses? Early Christian Interpretation of the History
of Culture, Tübingen.
1996 Josephus between Greeks and Barbarians [w:] red. L. H. Feld-
man, J. R. Levison, Josephus’ Contra Apionem. Studies in its
Character and Context with a Latin Concordance to the Portion
Missing in Greek., Arbeiten zur Geschichte des antiken
Judentums und der Urchristentums XXXIV, Leiden–New York–
Köln, s. 115-142.
Gager J. G.
1972 Moses in Greco-Roman Paganism, Nashville.
Grant R. M.
1947 The Bible of Theophilus of Antioch, JBL 66, nr 2, s. 173-196.
Hardwick M.
1996 Contra Apionem and Christian Apologetics Josephus between
Greeks and Barbarians [w:] red. L. H. Feldman, J. R. Levison,
Josephus’ Contra Apionem. Studies in its Character and Co-
ntext with a Latin Concordance to the Portion Missing in
Greek., Arbeiten zur Geschichte des antiken Judentums und der
Urchristentums XXXIV, Leiden–New York–Köln, s. 369-401.
Hawthorne G. F.
1964 Tatian and His Discourse to the Greeks, HTR 53, nr 3, s. 161-
188.
Kasher A.
1996 Polemic and Apologetic Methods of Writing in Contra Apionem
[w:] red. L. H. Feldman, J. R. Levison, Josephus’ Contra Apio-
319
nem. Studies in its Character and Context with a Latin Conco-
rdance to the Portion Missing in Greek., Arbeiten zur Geschi-
chte des antiken Judentums und der Urchristentums XXXIV,
Leiden–New York–Köln, s.143-186.
Meleze-Modrzejewski J.
2000 Żydzi nad Nilem. Od Ramzesa II do Hadriana, Kraków.
Pierwsi Apologeci greccy
2004 przekład, wstepy i komentarz L. Misiarczyk, Kraków.
Schreckenberg H.
1996 Text, Überlieferung und Textkritik von Contra Apionem [w:]
red. L. H. Feldman, J. R. Levison, Josephus’ Contra Apionem.
Studies in its Character and Context with a Latin Concordance
to the Portion Missing in Greek., Arbeiten zur Geschichte des
antiken Judentums und der Urchristentums XXXIV, Leiden–
New York–Köln, s. 48-82.
Sterling G.E.
1992 Historiography and Self-definition: Josephus, Luke-acts and
Apologetic, Historiography, Leiden–New York–Köln.
Świderkówna A. [red.]
1982 Słownik pisarzy antycznych, Warszawa.
Wacholder B. Z.
1968 Biblical Chronology in Hellenistic World Chronicles, HTR 61,
s. 451-481.
Abstract
Ancient history was very often used (and is to some
extent used also nowadays) by politicians, political commenta-
tors and artists as a magician’s hut, out of which they were
taking some anecdotes, edifying examples and spectacular
scenes, not to bother themselves about proper understanding of
its historical context.
Also in the antiquity the history was a matter of
dispute, which was carrying on by different groups, or more
exactly by elites of those groups. Dispute was concentrated
on superiority of some nations over others. The important role
played in it an argument from the antiquity. In my paper
I want to focus on this particular argument in context of
320
dispute between Jews and Christians against their pagan
opponents at the end o 1st and in the 2nd century A. D.
Of course this problem did not appear at the turn of
the era. When, according to Herodotus, Greek geographer He-
cataeus of Miletus derived his lineage from Zeus in 16th
generation, in his presence Egyptian archpriest did the same,
but 345 generations back and did not reach the divine ancestor
(Historiae 2. 142). Greeks usually accepted the antiquity of
Egyptians. A good example can be seen in Plato’s Timaeus,
where Egyptian priest states: “There is any old Greek at all”
(22b).
In my paper I use as a source the text of Jospehus’
apology Against Apion (its original title was About the
antuquity of the Jews) and two other apologies of Christian
authors, who as the heirs of Judaism rising the question of
Jewish antiquity. They are: Address to the Greeks of Tatian the
Assyrian and Apology of Theophilus of Antioch
My aim is to show the importance of an argument
form the antiquity in the ancient debate, but the result of my
attempt may be also in use for understanding the role it plays
in the present day.
321
322
Marcin Jauksz
Instytut Filologii Polskiej
Uniwersytet im. A. Mickiewicza
Poznań
Jak ten, który dał początek całemu temu ruchowi, przy skonaniu
dopiero poczęcie rozjaśniania się myśli swojej widział [...] – tak jest
podobieństwo, że i odpowiadające mu zamknięcie sprawy jego
skończy.
C. K. Norwid, Jasność i ciemność
Każda epoka nie tylko śni następną, ale też śniąc, pcha ją ku
przebudzeniu. Nosi w sobie własny koniec i urzeczywistnia go, jak
uczył Hegel, w sposób chytry.
Walter Benjamin, Pasaże
323
jednak w wyraźny sposób wskazuje na jego kompetencje
kulturoznawcze, świadomość historyczną pozwalającą mu na
pełny i autorytarny udział w tekstowej – być może jedynej –
rzeczywistości. Archeologiczna (bo taka jest zadeklarowana
profesja narratora) świadomość historycznych warstw świata
w tej krótkiej opowieści Irzykowskiego zostaje przekuta
w symbol świadomości autorskiej, władzy szczególnych kom-
petencji poznawczych, kompetencji dostrzegania tego, co jest
ukryte, umiejętności odczytania znaków, które często należą
do innego czasu, umiejętności zatem zamieszkania poza
czasem, w tym, przede wszystkim, poza linearnym czasem
narracji.
Istotną tezą tych rozważań, funkcjonującą w odnie-
sieniu do wszelkich warstw Pałuby, jest jej absolutna zależ-
ność od historycznych uwarunkowań rozwojowych powieści
jako gatunku wyrażającego duchowość swojej epoki. W myśl
interpretacyjnego projektu falsyfikacyjnego książka Irzy-
kowskiego zajmuje swoje miejsce w systemie historyczno-lite-
rackich konieczności jako synteza i program dla swoich cza-
sów. Program, który, naśladując technikę antykwarskich
mistyfikacji uczy swego czytelnika samodzielności w kon-
takcie ze złożonym i wielowarstwowym bytem powieś-
ciowym. W Pałubie nie tylko człowiek, jak pisał w swym
studium Andrzej Werner (Werner 1965, s. 327 i n.), jest „isto-
tą nieautentyczną, zlepkiem różnych zbiorów przyjmowanych
z zewnątrz”, ale też cała powieść układa się po linii psy-
chologicznych mechanizmów analizy narracji. I nie jest to
tylko ironiczny i demaskujący mechanizm odniesienia się do
współczesnych Irzykowskiemu głównych prądów literackich.
Ironia u Irzykowskiego funkcjonuje bowiem w o wiele szer-
szym wymiarze, tak że trudno nazywać ją wciąż ironią.
W Pałubie dochodzi do demaskacji literatury jako takiej i ob-
jęcia całej jej historii w jednym artystycznym geście po-
przecznego cięcia, które ma wyprowadzić powieść i jej
czytelnika z dotąd zamieszkiwanego „domu epistemologicznej
324
niewoli” (Werner 1965, s. 340): Miarą realizmu jest dla
Irzykowskiego efektywność poznawcza danej konstrukcji –
pisze w swym analizującym Pałubę tekście Werner, ale też
„realizm” Irzykowskiego przezwycięża sam siebie i funkcjo-
nuje wielopłaszczyznowo na kolejnych szczeblach twórczej
autodemaskacji. Najistotniejszym jednak wkładem badacza,
który w połowie lat 60. interpretował wielopiętrową kon-
strukcję Irzykowskiego, jest zdefiniowanie Snów Marii Dunin
jako przedmiotu bezlitosnej parodii dokonanej w tekście głów-
nym książki i tym samym jako ważnego elementu w strategii
gry z literacko współczesnym odbiorcą i konkretną konwencją
literacką. Pomijając element parodystyczny, z którym można
i należy polemizować, istotne jest, że w tej interpretacyjnej
tezie zasugerowane zostaje po raz pierwszy „biblioteczne”
założenie, które mógł mieć Irzykowski, pozwalając istnieć
Snom Marii Dunin poza tekstem głównym Pałuby i zamiast
wykorzystać technikę szkatułkową, sprowokować „dialog”
dwóch zależnych od siebie historii na płaszczyźnie in-
tertekstualnej wewnątrz jednej książki. Ten eksperymentalny
zabieg (dodać do szeregu należy jeszcze dwa teksty krytyczne
zamykające tom) tworzy szczególną bibliotekę lub – jeśli
wybrać metaforykę malarską – muzeum, które wyzwala po-
tencjał ukryty w kolejnych warstwach palimpsestowo zbudo-
wanego „wielodzieła”. Pałuba to wieloksiąg, który umieszcza
niezależne płaszczyzny tekstu obok siebie i czyni z nich jedną
całość, układ znaczący – równie istotny jak dobrze zaplano-
wana ekspozycja w sali muzealnej.
„Wystawa” Irzykowskiego prowadzi z kumulacją
dzieł kultury ten sam dialog negacji, jaki z formułą muzealne-
go bytowania dzieł prowadził Paul Valéry, wskazując na nie-
proporcjonalność między nakładami potrzebnymi na stworze-
nie tylu arcydzieł a wysiłkiem poświęconym na ich „lekturę”,
gdy zgromadzone zostają w jednym miejscu (Valéry 2005, s. 89):
325
końcowym. [...] Owoc tysięcy godzin, które tylu mistrzów zużyło
rysując i malując, działa przez kilka chwil na nasze zmysły i umysł.
A przecież były one godzinami lat poszukiwań, doświadczeń, uwagi,
geniuszu! Nieuchronnie musimy ulec. Co robić? S t a j e m y s i ę
powierzchowni.
326
dalej, gdyż twórczość własna, nowa twórczość poetów współ-
czesnych staje się niczym więcej jak amalgamatem cudów
zapożyczonych, nie własnych. Biblioteka Irzykowskiego złą-
czona w jednym tomie stanowi metaforę kultury przełomu
wieków, wewnątrz której sprzeczne ze sobą prądy są skazane
na konflikt lub na bezwzględną obojętność, stanowi też –
przynajmniej w założeniu – remedium na epoki tej bolączki.
Zderzenie ze sobą dwóch tak odmiennych w cha-
rakterze tekstów, jak Pałuba i Sny Marii Dunin, i natych-
miastowe opatrzenie ich wnikliwym aparatem autokry-
tycznym (którego pierwsza warstwa funkcjonuje już wewnątrz
samej powieści) to bardzo kompetentnie, nawet jeśli po części
intuicyjnie, stworzony bastion, w którym dzieło potrzebne
swoim czasom miało się zaciekle bronić. Irzykowski co praw-
da się pomylił; zawczasu przygotowywana obrona nie była
konieczna, gdyż atak nie nastąpił; zbyt skomplikowana oka-
zała się być struktura, którą zaproponował jako własną metodę
na zbawienie literatury od banału i zatrzymanie postępującego
procesu wyjałowienia rodzimej literackiej gleby. Nie jest to
jednak dzieło tak bardzo wyrastające poza epokę, jak mogłoby
się wydawać i w jakim sugerowali współcześni a także póź-
niejsi wnikliwi czytelnicy. Książka ta wywalcza sobie miejsce
w dokładnie jej przeznaczonym czasie, stanowiąc jednocześ-
nie – i to bodajże najistotniejsze – wnikliwą interpretację
dziejów literatury i zadań, jakie ją czekają. Pałuba to projekt
historiozoficzny polskiej literatury, synteza czasów przeszłych
i przyszłych, muzeum sztuki i jednocześnie, by przywołać
w celach ilustracyjnych przedpałubiczny projekt Irzykowskie-
go, „wycieczka w świat daleki”, w ów (Irzykowski 1913,
s. 194):
327
Pokłady romantycznego lęku
328
legitymacji do zburzenia epistemologicznego zadufania oświe-
conych. Romantyzm, jak ustalił Kierkegaard, a w rewizjonis-
tycznych brawurowych interpretacjach potwierdził Harold
Bloom, napiętnowany jest lękiem (Bloom 2002). I chociaż są
to dwie odmienne wersje niepokoju (a jego imion jest więcej),
to między egzystencjalnym lękiem myśliciela z Kopenhagi
a Bloomowską interpretacją zależności efeba od silnego poety
rozpięta zostaje istotna nić powinowactwa między życiową
i artystyczną samodzielnością w nowoczesnym świecie odcza-
rowania. Otchłań, którą za wszelką cenę starają się przeniknąć
romantycy, stanowi rację dalszego bytu pozwalającego wie-
rzyć w sens – nie tylko egzystencji (co było prymarnym, jeśli
nie jedynym celem Kierkegaarda), ale przede wszystkim spo-
sobu wyrażania: silnego, niezależnego, oryginalnego. Lęk to-
warzyszący spoglądaniu w otchłań ma wartość wyzwo-
licielską: w starciu z życiem rodzi się nowoczesny, silny czło-
wiek poszukujący duchowej niezależności w starciu z proble-
mem ekspresji (przez obawę wtórności i przez perspektywę
porażki zupełnej czyli nieadekwatności pisma w stosunku do
głębi poetyckiego przeżycia) rodzi się nowoczesny artysta sta-
rający się uchwycić istotę danego czasu i swego w nim za-
mieszkania.
Synteza poglądów estetycznych na powinności sztuki
rozpisanych w szkicu Charlesa Baudelaire’a Malarz życia no-
woczesnego (Baudelaire 2000, s. 309-346) i Kierkegaardow-
skiej filozofii egzystencjalnej funduje nie tylko najbardziej
nośne współcześnie próby historyczno-literackich i teoretycz-
nych ujęć procesu przemian estetycznych wieku XIX (Jauss,
de Man, Bloom), ale może stanowić przyczynek do rozpozna-
nia wzajemnych zależności między romantyzmem a moder-
nizmem w planie epokowej samoświadomości. Zakorzeniona
w koncepcji wyznania poetyka falsyfikatu głosi bowiem ko-
nieczność wydarcia współczesności jej największych sekretów
i obnażenia ich na drodze literackiej realizacji. Najprostszą do
329
tego celu drogą okazała się próba autodemistyfikacji i obnaża-
nia własnego warsztatu i istoty artystycznej techniki.
Romantyczny Twórca i modernistyczny Artysta to
charakterystyczne XIX-wieczne oblicza jednostek stojących
odpowiednio „ponad” i „naprzeciw”1 świata małych, szarych
ludzi. Jednak w egzystencjalnym XIX-wiecznym przełomie
koniecznego samookreślenia również w obrębie tej elitarnej
grupy wyłania się grupa zapatrzona w swoje estetyczne trwa-
nie jak w obraz o wątpliwej często proweniencji. Z tego zapat-
rzenia wynikają techniki zwątpienia i wewnętrzna konieczność
rozliczenia się z dorobkiem – własnym i całej epoki. Stąd
arcydzielna dygresyjność Słowackiego, mistrzowska ironia
Norwida, stąd powieściowy pęd ku samoświadomości nawet
kanonicznych dzieł klasycznego realizmu (Henry James), stąd
wreszcie Pałuba Karola Irzykowskiego.
Słynny sąd Stanisława Brzozowskiego o aemocjonal-
nym charakterze Pałuby (Brzozowski 1990, s. 148-157), z któ-
rym zresztą Karol Irzykowski polemizował (Irzykowski 1913,
s. 157-159), stanowi o błędnym na wskroś osądzie natury tego
zjawiska, jakim w myśl ambitnego projektu miała być dla
współczesnych Pałuba. W finale swej recenzji pod zna-
miennym tytułem Cogitationes morosae przyszły autor Legen-
dy Młodej Polski pisał (Brzozowski 1990, s. 157):
1
Odpowiednio, ale nie jedynie. Należałoby może po prostu zasugerować odwrócenie
akcentów dwóch cech postawy twórczej artystów formacji romantycznej i mo-
dernistycznej, z których pierwsi stawali znacznie częściej na katedrze społecznego
wychowawcy, nauczyciela nowej duchowości i będąc wyżej, nie odwracali się od
ludzkości plecami równie często, jak to zdarzało się w silnych manifestach anty-
filisterskiego modernizmu.
330
Te słowa określają interpretacyjną przenikliwość
Brzozowskiego i jednocześnie wmawiają powieści Irzykow-
skiego coś, na co nie można się zgodzić po uważnym przyj-
rzeniu się autobiograficznemu wymiarowi dzieła. Jednak nie-
ustępliwość pisarza tropiącego mechanizmy rozwoju swego
bohatera i jednocześnie budującego narrację o tychże mecha-
nizmów komentowaniu musi chwilami przerażać. Konsek-
wencja Irzykowskiego nie pozwala mu zostawić na bohate-
rach Pałuby i wszystkich jej czytelnikach suchej nitki: burząc
legendę epoki, uderza on jednocześnie w cały szereg legend
prywatnych, cichych autobiografii jakie na prywatny użytek
tworzy sobie każdy człowiek. Zmuszając odbiorcę dzieła do
współuczestnictwa w tym rachunku sumienia, Irzykowski wy-
znaczył pole, na które z czasem wkroczyć miała XX-wieczna
powieść psychologiczna, po lekcjach Freuda, a w dalszej ko-
lejności Junga i Lacana, w pełni zdolna do psychicznej wi-
wisekcji swych bohaterów. Skalpel Irzykowskiego miał wsze-
lako ciąć potrójnie. Jedno cięcie skierowane było przeciwko
samym bohaterom, bezwzględnie obnażając psychiczne me-
chanizmy budowania przez nich świata wokoło, drugie wy-
mierzone w powieściowy mechanizm psychologiczny, jako ta-
ki niedoskonały i zbyt ubogi, by pierwsze działanie „chirur-
giczne” mogło być w pełni skuteczne, i wreszcie trzecie
przyjmujące postać wielopłaszczyznowej metanarracji o pro-
cesie i komplikacjach dotykających całościowego projektu
Pałuby. Przebijający się do niższych poziomów psychiki
swych bohaterów narrator Pałuby odkrywa jednocześnie –
warstwa za warstwą niby archeolog – pokłady snutych przez
siebie rozważań. Podobnie jak bohater Snów Marii Dunin
dociera do sedna rozczarowania, starając się jednak przekuć je
we własny tryumf. Irzykowski, co istotne, nie traci nadziei,
a jego powieść ma charakter „próby w głąb” bez względu na
raz za razem uświadamiany sobie niemożliwy wymiar włas-
nego projektu. Na straży tych poetyckich przekonań stoi ego-
tyzm artystyczny, którego mistrzami mogliby się mienić
331
Stendhal, Wagner czy też niektórzy polscy wieszczowie ro-
mantyczni.
333
Schlegel, między innymi głosem Antonia, jednego z uczest-
ników swej Rozmowy o poezji. „Szlachetne zapatrzenie w się-
bie”, o którym pisze we Fragmencie 121 to przede wszystkim
przyczynek do tak pożądanej przez jego bohatera teorii
sławiącej dzieło, które (Schlegel 2000b, s. 175):
334
Uświadomienie sobie w tym miejscu, że trzy czynniki
składające się na cud poezji w myśl programu Czym jest Hor-
la? odpowiadają książkom w Pałubę wpisanym a wy-
odrębnionym przez Kazimierza Wykę (Wyka 1959, s. 227),
pozwala określić, w jaki sposób nowoczesna sztuka przez
wspięcie się na wyżyny samooglądu wieńczy współczesny
Irzykowskiemu dorobek literatury. Jest też jednocześnie
dopięciem Schleglowskiego projektu powieści, gdyż jednoczy
w sobie dwa kierunki wyobraźni, jakimi i dla Irzykowskiego
było pisanie poetycznych utworów i refleksja o zaobser-
wowanej rzeczywistości. Powracające widmo literackości zos-
taje rozproszone przez napisanie dzieła w niecodzienny spo-
sób przpoczwarzające postulaty niemieckiego idealizmu oraz
przez koncept przemianowania procesu tworzenia sztuki na
sztukę samą. Metatekstualne strategie pisarza, osiągając w Pa-
łubie pułap artystycznego ekshibicjonizmu, potwierdzają fakt
pełnej integralności procesu tworzenia ze wszelkimi pozos-
tałymi etapami istnienia dzieła. Ta deklarowana po wielokroć
chęć uczynienia procesu artystycznego czynem właściwym,
ma stanowić o uwolnieniu debiutanckiej powieści młodego ar-
tysty od konieczności wywoływania „dreszczu”. Przez dreszcz
rozumie Irzykowski pułapki banału, starania pisarskie, by
wziąć czytelnika na lep wyuczonego stanu duchowego (Irzy-
kowski 1981, s. 474-475). Jawność, której tak bardzo pragnie
jest w rzeczy samej nieziszczalna: emancypacja poezji spod li-
teratury nie jest możliwa. Ale pochylający się nad poetycką
otchłanią przeszłości autor Pałuby rozumie, że tylko za sprawą
szczerości w ujmowaniu swych ograniczeń poezja może mieć
przyszłość. Stąd konieczność meta-poziomu narracji, stąd ko-
nieczność oddania siebie dziełu bez reszty – można by rzec:
„do krwi ostatniej”. Irzykowski spełnia bowiem również
w swym biograficznym studium postulat Schleglowskiego
Antonia o wypowiadaniu w powieści własnego życia; w nie-
mieckim idealistycznym dyskursie teoretycznym auto-
335
biografizm jest warunkiem sine qua non wielkości (Schlegel
2000b, s. 175):
336
czyśćca w polskich literackich „zaświatach”. Irzykowski wy-
snuł bowiem w swej powieści z romantycznej myśli postulat
własnej, na wskroś nowoczesnej literatury, literatury metatek-
stu, który odtąd stanie się w ten czy inny sposób realizowaną
koniecznością. Falsyfikat staje się ikoną tego starcia, ideą, któ-
ra w formule przeczucia nie zawsze do końca zrealizowanego
przyświeca wszystkim walczącym o ideową wzniosłość sztuki.
Niewzruszonym zaś lękiem pokutującym w świadomości mo-
dernistycznej pozostanie syndrom muzeum Valéry’ego, strach
przed wtórnością i wynikającą z natłoku głosów artystycznych
niemocą dopełnienia siebie przez oryginalne i własne dzieło
sztuki.
Bibliografia
Bloom H.
2002 Lęk przed wpływem. Teoria poezji (przeł. A. Bielik-Robson,
M. Szuster), Kraków.
Brzozowski St.
1990 Eseje i studia o literaturze (opr. H. Markiewicz) t. I, Wrocław.
Budrecka A.
1981 Wstęp [w:] K. Irzykowski, Pałuba – Sny Marii Dunin, Wrocław,
s. III–XC.
Irzykowski K.
1913 Czyn i słowo. Glossy sceptyka, Lwów.
1975 Cudowność jako materiał poetycki [w:] K. Irzykowski, Wybór
pism krytycznoliterackich (opr. W. Głowala), Wrocław, s. 571-
578.
1979 Czym jest Horla? (Rodzaj programu) [w:] K. Irzykowski, Nowele
(opr. J. Grodzicka), Kraków, s. 81-86.
1981 Pałuba – Sny Marii Dunin (opr. A. Budrecka), Wrocław.
Schlegel F.
2000a Aforyzmy [w:] red. T. Namowicz, Pisma teoretyczne niemieckich
romantyków, Wrocław, s. 205-220.
2000b Rozmowa o poezji [w:] red. T. Namowicz, Pisma teoretyczne
niemieckich romantyków, Wrocław, s. 119-191.
Valéry P.
2005 Problem muzeów [w:] red. M. Popczyk, Muzeum sztuki. Antologia,
Kraków, s. 87-90.
337
Werner A.
1965 Człowiek, literatura, konwencje. Refleksja teoretycznoliteracka
w „Pałubie” K. Irzykowskiego [w:] red. J. Kwiatkowski, Z. Ża-
bicki, Z problemów literatury polskiej XX wieku, t. 1, Młoda
Polska, Warszawa, s. 327-369.
Wyka K.
1959 Modernizm polski, Kraków.
Abstract
Karol Irzykowski’s only novel is the event without
precedence in the Polish history of literature. In a brave way it
aims at showing to the prose writing of the 20th century all the
possibilities and necessities that lie ahead. The aim of my pa-
per in this context would be estimating at what length does
Karol Irzykowski’s writing reaches the treasury of the 19 th
century fiction-making and in what way the interpretation of
the archeological metaphor that opens the book is crucial to
the reader in the beginning of the 21st century.
Irzykowski’s multileveled project defines a man
by books he reads, by how he reads and what creative po-
tential he carries within – all the qualities that are socially
grown. The past in the novel is leveled to the rank of demon –
whom the man has to defeat in order to survive. All that is
long gone may still be influential if not threatening. While
dealing with one’s ghosts of the past one can however acci-
dentally falsify history and hide the truth – even from oneself.
Both, as a work of art set firmly in history of
literature as well as a resource of the over-meanings created on
the crossroads of the plot’s threads The Hag leads a constant
dialogue with tradition of representation. By those means it
wins all the past achievements into its own favor, making
basically everything possible for all the books to come.
338
Bożena Palczyńska
Instytut Antropologii / Instytut Prahistorii
Uniwersytet im. A. Mickiewicza
Poznań
340
Październik 2004 Mikrocefalia
342
Czerwiec 2007. Zespół Larona
343
Marzec 2008. Kretynizm endemiczny
345
• granty – presja na odkrycia, np. z National Geo-
graphic;
• dopuszczanie „do głosu” wszystkich badaczy nieko-
niecznie związanych z paleoantropologią do dyskusji.
347
kowna. Hipoteza mówiąca o tym, że Hobbita należy uznać za
patologicznego osobnika należącego do gatunku H. sapiens
wydaje się być bardziej prawdopodobna, zatem hipotezę
zakładająca, że małych ludzi z Flores należy uznać za odrębny
gatunek zaliczany do rodzaju Homo przy obecnym stanie
wiedzy należałoby odrzucić. Mały mózg, znaczna asymetria
czaszki wydają się świadczyć o tym, że Hobbit był osobni-
kiem dotkniętym mikrocefalią, choć niektóre cechy takie, jak
stosunek szerokości płata czołowego do szerokości móżdżku
oraz to, że móżdżek jest znacznie wysunięty do tyłu nie są
spotykane u mikrocefalików. Na tej podstawie niektórzy bada-
cze (m.in. Falk) odrzucają tę hipotezę. W związku z tym, że
często zespoły chorobowe, których objawami jest karłowatość
połączona z mikrocefalią wykazują znaczną zmienność feno-
typową wśród chorych osobników, trudno stwierdzić jedno-
znacznie, które z tych schorzeń mogłoby dotyczyć Hobbita.
Spośród zaproponowanych zespołów chorobowych naj-
bardziej prawdopodobną przyczyną wyjątkowości osobnika
LB 1 wydaje się być zespół Larona. Większość cechy
unikatowych osobnika LB 1 takich, jak niskorosłość, mikro-
cefalia, krótkie kończyny dolne, słaby rozwój żuchwy,
obecność wału nadoczodołowego czy brak bródki upodabniają
pacjentów z zespołem Larona właśnie do Hobbita. Niezbęd-
nym działaniem powinno być jednak przede wszystkim wyko-
nanie analizy DNA osobnika LB 1. Problem w tym, że w tro-
pikalnym klimacie Flores, w wilgotnych i gorących wa-
runkach DNA niejednokrotnie ulega degradacji, a poprzednio
wykonane analizy zakończyły się niepowodzeniem. Pääbo
(Culotta 2005) uważa, że szansa za udaną ekstrakcję DNA
z kości małych ludzi z Flores wynosi mniej niż 50%.
Przeprowadzenie analiz DNA, datowania radio-
węglowego AMS oraz przebadania kości przez zespół złożony
z przedstawicieli obu grup oraz kilku niezależnych badaczy
mogłoby ostatecznie rozstrzygnąć zagadkę Hobbita. Wydaje
się więc, że jej rozwiązanie znajduje się w zasięgu ręki. Obec-
nie kości małych hominidów z Flores znajdują się w Dża-
karcie pod ścisłą opieką Petera Browna.
348
W związku z tym dostęp do danych jest ograniczony po-
wodując stawianie błędnych hipotez (np. kretynizm), inne zaś
nie mogą być sprawdzone (np. zaplombowany ząb).
Zmienność H. sapiens jest większa niż do tej pory przypusz-
czano, a słabo spenetrowane tereny Indonezji i Malezji mogą
kryć jeszcze wiele niespodzianek. Niestety zmienność ta jest
często niedoceniana i wielu badaczy wyodrębnia wśród H. sa-
piens nowe jednostki taksonomiczne. Nazywanie każdego
kolejnego odkrycia nowym gatunkiem wydaje się być po-
chopne i sztuczne – niepotrzebnie komplikując drzewo rodo-
we naszego gatunku. Niejednokrotnie, jak stwierdził Jacob
(Jacob i in. 2004, s. 4) powodując:
Bibliografia
Balter M.
2005 Small but Smart? Flores Hominid Shows Signs of Advanced
Brain. Science 307, s. 1386–1389.
Brown P., Stukina T., Morwood M., Soejono R., Jatmiko, Saptomo E., Awe R.
2004 A new small-bodied hominin from the Late Pleistocene of
Flores, Indonesia. Nature 431, s. 1055-1061.
Culotta E.
2005 Battle Erupts Over the „Hobbit‟ Bone. Science 307, s. 1179.
2008 Hobbit slowly walk on earth. Science 320, s. 434–435.
Falk D., Hildebolt Ch., Smith K., Morwood M., Sutikna T., Brown P.,
Jatmiko, Saptomo E., Brunsden B., Prior F.
2005 The brain of LB 1, Homo floresiensis. Science 308, s. 242–245.
2007 Brain shape in human microcephalics and Homo floresiensis.
Proceedings of the National Academic of Science 104, s. 2513–
2518.
Henneberg M., Schofield J.
2008 The Hobbit Trap. Money, Fame and the discovery of a‘new
species’. Wakefield Press: Kent Town.
Henneberg M., Thorne A.
2004 Flores may be pathological Homo sapiens. Before Farming 1,
s. 2–4.
349
Hershkovitz I., Kornreich L., Laron Z.
2007 Comparative skeletal features between Homo floresiensis and
patients with primary growth hormone insensitivity (Laron
Syndrome). American Journal of Physical Anthropology 134, s
. 198–208.
http://www-personal.une.edu.au/~pbrown3/Henneberg%20
hobbit%20claim.htm
Jacob T.
2004 Conflict from Flores: storm in a teacup. Kompas 15, s. 1–4.
Jacob T., Indriati E., Soejono R., Hsu K., Frayer D., Eckhardt R.,
Kuperavage A., Thorne A., Henneberg M.
2006 Pygmoid Australomelanesian Homo sapiens skeletal remains
from Liang Bua, Flores: population affinities and pathological
abnormalities. Proceedings of the National Academic of
Science 103, s. 13421–13426.
Kaszycka K.
2008 Homo hobbit. Polityka 18 (2652), s. 92–94.
Keyser A.
2000 Nowa twarz australopiteka. National Geographic 2(5), s. 68–75.
Martin R., MacLarnon A., Phillips J., Dobyns W.
2006 Flores hominid: new species or microcephalic dwarf?
Anatomical Record 288, s. 1123–1145.
Morwood M., Brown P., Jatmiko, Sutikna T., Saptomo E., Westaway K.,
Awe R., Roberts R., Maeda T., Wasisto S., Djubiantono T.
2005 Further evidence for small-bodied hominins from the Late
Pleistocene of Flores, Indonesia. Nature 437, s. 1012–1017.
Obendorf P., Oxnard Ch., Kefford B.
2008 Are the small human-like fossils found on Flores human
endemic cretins? Proceedings of the Royal Society B. Published
online.
Rauch A., Thiel Ch., Schindler D., Wick U., Crow Y., Ekici A., van Essen
A., Goecke T., Al- Gazali L., Chrzanowska K., Zweier Ch., Brenner H.,
Becker K., Curry C., Dallapiccola B., Devriendt K., Dörfler A., Kinning E.,
Megarbane A., Meinecke P., Semple R., Springer S., Toutain A., Trembath
R., Voss E., Wilson L., Hennekam R., de Zegher F., Dörr H., Reis A.
2008 Mutations in the Pericentrin (PCNT) Gene Cause Primordial
Dwarfism. Science 319, s. 816–819.
Richards G.
2006 Genetic, physiologic and ecogeographic factors contributing to
variation in Homo sapiens: Homo floresiensis reconsidered.
Journal of Evolu-tionary Biology 19, s. 1744–1767.
Tocheri M., Orr C., Larson S., Sutikna T., Jatmiko, Saptomo E., Awe R.,
Djubiantono T., Morwood M., Jungers J.
2007 The Primitive Wrist of Homo floresiensis and Its Implications
for Hominin Evolution. Science 317, s. 1743–1745.
350
Weber J., Czarnetzki A., Pusch C.M.
2005 Comment on "The Brain of LB1, Homo floresiensis". Science
310.
Zimmer C.
2006 Hobbits: Happy, Healthy, Human. http://scienceblogs.com/
loom/hobbits_homo_floresiensis/
Abstract
In 2004 on the Indonesian island Flores Indonesian –
Australian team discovered remains of diminutive man who
was called tenderly Hobbit. Discoverers think that Hobbit was
a new species of man – Homo floresiensis – who lived on
Flores nearly 18 000 years ago. Enthusiastic press quickly
proclaimed the findings are the most important discovery of
the last 50 years. Discoverers estimated that Hobbit was 106
cm tall hominin and they evaluated that capacity of the skull
was 380 cm3. This characteristics make little hominid form
Flores similar to australopithecine called “Lucy”. But Lucy‟s
remains discovered in distant Africa and they are older than
Hobbit about 3 millions year. Some scientist disagree with
discoverers and they think new species hypothesis are false.
They think that many of Hobbit‟s characteristics show he was
a pathological individual of Homo sapiens afflicted by
microcephaly.
How it is possible that some fossils were interpreted
so differently? Is evolution reversible? Did the press have
influence on discussion about origin of the remains from
Flores? Hobbit case brings out huge controversy which is
excellent nutrient for creationist and sensation-seeker press. It
seems to be impossible to find out what is true and what is
false. Is it for sure?
351
352
Łukasz Bukowiecki
Instytut Kultury Polskiej
Uniwersytet Warszawski
Warszawa
Wprowadzenie
353
mnie ważne nie tyle ze względu na walory artystyczne czy
przesłanie ideologiczne treści, ile poprzez i wobec współ-
czesnego kontekstu, w którym funkcjonują.
Muszę jeszcze poczynić w tym miejscu trzy ważne za-
strzeżenia. Po pierwsze, nie uważam, że kopie wystawiane
w muzeach są czymś z założenia gorszym od oryginału –
przeciwnie, mogą mieć one istotny walor edukacyjny. Nie-
mniej, niezmiernie ważne jest dla mnie, by kopia była odróż-
nialna od swego pierwowzoru i odpowiednio oznaczona. Po
drugie, mam pewne własne doświadczenia w przygoto-
wywaniu wystaw1, więc poddając krytycznej ocenie sposoby
prezentowania Drzwi Gnieźnieńskich jako eksponatów, nie
wypowiadam się wyłącznie jako teoretyk. Zdaję sobie sprawę,
że muzea są w Polsce niedofinansowane i stąd może wynikać
wiele niedociągnięć na wystawach, o których piszę w dalszej
części pracy, jednak jestem przekonany, że większość po-
prawek nie wymagałaby dużych nakładów finansowych.
Po trzecie wreszcie, nie chodzi mi w tej pracy o wytykanie
błędów i zaniedbań konkretnym osobom i instytucjom. Ana-
lizując przykład funkcjonowania na wystawach Drzwi Gnieź-
nieńskich i ich kopii, chciałbym na zasadzie pars pro toto
wskazać ogólne problemy polskiego (a może i światowego)
muzealnictwa.
Po tych, niezbędnych moim zdaniem, zastrzeżeniach
wstępnych, wróćmy do zasadniczego tematu tej pracy: w jaki
sposób prezentowane są Drzwi-eksponaty? Jakim sensem są
naznaczone? Jakie znaczenia wytwarzają? Co oznacza ich
obecność na wystawie i czemu służy? Dlaczego w ogóle są
eksponowane? Podstawowym celem mojej pracy jest próba
odpowiedzi na te właśnie pytania.
1
Brałem udział w przygotowywaniu wystaw w Domu Spotkań z Historią w War-
szawie, w Urzędzie m.st. Warszawy dla Dzielnicy Bemowo i w Galerii Przechodniej
Instytutu Kultury Polskiej UW.
354
1. Warszawskie symulakrum
2
Za każdym razem, gdy zwiedzałem omawianą wystawę, w pomieszczeniu muzeal-
nym panowała cisza. Od mojego informatora dowiedziałem się, że z podkładu mu-
zycznego zrezygnowano po interwencji ZAIKS-u w sprawie ochrony praw autor-
skich. W tym miejscu chciałbym serdecznie podziękować wszystkim moim ano-
nimowym Informatorom z Gniezna i z Warszawy za cenne wiadomości, których nie
można znaleźć w źródłach pisanych, a do których wielokrotnie odwołuję się w ni-
niejszej pracy.
355
Ryc. 1. Kopia Drzwi Gnieźnieńskich w Państwowym Muzeum
Archeologicznym w Warszawie (fot. Łukasz Bukowiecki).
To modelowe wnętrze jest jednak tylko stylizowane.
Na omawianej wystawie nie ma żadnych oryginalnych ekspo-
natów3, natomiast sposób prezentowania kopii każe nazwać tę
ekspozycję konstrukcją (a nie rekonstrukcją) wnętrza ro-
mańskiego. Aranżacja pomieszczenia wyda się kompletnie
nieprawdopodobna każdemu zwiedzającemu obeznanemu
z elementarną wiedzą historyczną. Drzwi Gnieźnieńskie są-
siadują bowiem z Drzwiami Płockimi i kolumną z kościoła
w Strzelnie oraz kilkoma innymi eksponatami, a wszystkie
one razem są osadzone w „tkance łącznej” złożonej
z ogromnych czarno-białych zdjęć różnych elementów archi-
tektonicznych i kamiennych murów. Poruszanie się po
wystawie mają ułatwiać, nadspodziewanie zresztą lakoniczne,
a przez to niejednokrotnie wprowadzające odbiorców w błąd,
3
Sugestię na ten temat zawarto w tekście programowym tej wystawy (strona interne-
towa Muzeum: www.pma.pl, zakładka „Wystawy”, artykuł „Alfabet architektury ro-
mańskiej”). Informator, z którym rozmawiałem w grudniu 2008 roku, potwierdził ten
stan rzeczy: na wystawie prezentowane są wyłącznie kopie.
356
podpisy i plansze informacyjne z kolejnymi hasłami ułożony-
mi w kolejności tytułowego „Alfabetu…”4.
Wszystko razem tworzy podwójnie anachroniczną
makietę rzeczywistości minionej, która ani nie oddaje realiów
historycznych polskiego wczesnego średniowiecza, ani nie
respektuje standardów i trendów współczesnego muzeal-
nictwa.
Być może mamy do czynienia z – opisywaną przez
Jeana Baudrillarda i charakterystyczną dla współczesnej kul-
tury audiowizualnej – symulacją, w której reprezentacja
ustąpiła miejsca ekwiwalencji (Mencwel 2006, s. 306-307).
Symulacja taka, o ile jest świadomie zaplanowana, starannie
przygotowana i odpowiedzialnie stosowana jako swoisty typ
idealny, nie musi być czymś gorszym od rzeczywistości.
Przeciwnie, teoretycznie może być poznawczo płodnym na-
rzędziem rozumienia świata, logicznym ekwiwalentem rze-
czywistości i konstrukcją jej istotnych cech (por. uwagi
Andrzeja Mencwela o typach idealnych – Mencwel 2006,
s. 18, 318-319).
Niestety, twórcy „Alfabetu…” stworzyli swoje sy-
mulakrum najprawdopodobniej bez należytej samowiedzy,
tzn. w przekonaniu, że dokonana przez nich symulacja może
mieć walor reprezentacji. Opiekunowie wystawy piszą (por.
www.pma.pl):
4
Wszystkie obserwacje, jak i formułowane dalej wnioski powstały na podstawie
moich wizyt w Państwowym Muzeum Archeologicznym w Warszawie, 14 grudnia
2006 roku i 8 grudnia 2008 roku.
357
Za karkołomny uznaję pomysł, by umieszczoną na
wystawie kopię Drzwi Gnieźnieńskich opisać – zarówno
w przestrzeni muzealnej, jak i w towarzyszącym ekspozycji
przewodniku – tak, jakby był to oryginał: na podstawie hasła
encyklopedycznego pisanego pierwotnie w odniesieniu właś-
nie do oryginału5. Fakt, że na wystawie prezentowana jest ko-
pia Drzwi (nie zaś oryginał), nie jest wyrażony wprost w żad-
nym miejscu ekspozycji (wspomina się natomiast o tym na
stronie internetowej PMA). Nigdzie jednak nie możemy liczyć
na jakiekolwiek wiadomości na temat historii samej kopii
(kiedy, gdzie i z jakim przeznaczeniem powstała?, kto ją
wykonywał?). Szczególnie trafny wydaje się w tym kon-
tekście postulat Jamesa Clifforda (Clifford 2000, s. 247):
5
Z towarzyszącej wystawie publikacji przewodnikowej dowiadujemy się, że hasła
„Alfabetu architektury romańskiej” oparto na Małej encyklopedii architektury
i wnętrz Klemensa Krajeńskiego (1974) i książce Witolda Szolgini Architektura i bu-
downictwo (1982) – por. Urban 2009, s. 2, 15.
358
W opisie tym rzuca się w oczy osobliwe połączenie
wyrafinowanej terminologii z zakresu historii sztuki i archi-
tektury ze zdawkowymi informacjami stricte historycznymi –
zarazem przesadnie chyba konkretnymi (data roczna powsta-
nia Drzwi!) i wyjątkowo skondensowanymi (program ikono-
graficzny Drzwi podsumowany w jednym zdaniu).
Tekst w istocie pozostaje adresowany do wąskiego
grona specjalistów, którzy z jednej strony znają fachowe
słownictwo dotyczące strony formalnej zabytku (płycina, bor-
diura, antaba – z czego wystawowy „alfabet” tłumaczy zna-
czenie tylko tego ostatniego terminu), a z drugiej – nie inte-
resują się treścią umieszczonego na Drzwiach przedstawienia.
Perspektywa historyczna jest więc ledwo zarysowana, nie ma
nawet tak elementarnej informacji, jak instrukcja „czytania”
Drzwi6.
Cytowany opis pomija również fakt zapośredniczenia
przekazu w – skądinąd doskonale wykonanej – czteroczęś-
ciowej kopii z gipsu (zachowana w skali 1:1 wobec oryginału
i wierna wobec niego). Nie wiemy zatem nic o prezento-
wanym odlewie i jego własnej historii, którą z pewnością po-
siada – ba, nawet nie jesteśmy do końca pewni, czy nie
obcujemy przypadkiem jednak z oryginalnymi Drzwiami,
tymczasowo przeniesionymi z katedry.
Dla zwiedzającego z elementarną wiedzą historyczną
– znów wraca ta kategoria – sprawa nieoryginalności prezen-
towanych Drzwi będzie oczywista, ale przecież misją muzeum
jest udostępnianie zbiorów, a przez to tłumaczenie historii,
wszystkim zainteresowanym, a nie tylko osobom, które przy-
swoiły wcześniej pewną niewypowiedzianą explicite
w narracji wystawowej wiedzę. Nauka nie lubi najmniejszych
niedomówień ani przyjętych milcząco założeń, a jej popula-
6
Sposób ułożenia kwater nie jest jasny i oczywisty dla współczesnego widza przy-
zwyczajonego do czytania linijkami od lewej do prawej i z góry na dół, o czym
zresztą sam miałem okazję przekonać się w czasie pierwszej wizyty w Muzeum, gdy
zupełnie nie mogłem sobie poradzić z tym, co widziałem. Tłumacząc najprościej,
Drzwi Gnieźnieńskie czyta się, poczynając od dołu lewego skrzydła drzwi i kończąc
na dole skrzydła prawego, pokonując między tymi punktami rodzaj łuku, względnie
tęczy.
359
ryzowanie musi być z natury nastawione na – posługując się
kategoriami Edwarda T. Halla (2003, s. 128-134) i Basila
Bernsteina (2003, s. 135-141) – „obniżanie kontekstu” i „roz-
budowywanie kodu” do tego stopnia, by każdy potencjalny
odbiorca tekstu (w tym wypadku wystawy) zrozumiał nie
tylko sam tekst, ale i opisywany w nim wycinek rzeczy-
wistości7. Dziadek z wnuczkiem na niedzielnym spacerze, za-
graniczni turyści albo ktoś, kto czyta tylko podpisy
pod eksponatami, a pomija plansze z dodatkowymi infor-
macjami – wszyscy oni mogą uznać, że mają do czynienia
z prawdziwymi Drzwiami Gnieźnieńskimi, i to – bo jakżeby
inaczej w muzeum archeologicznym! – wydobytymi pewnie
prosto z ziemi.
Mój informator próbował tłumaczyć obecność wystaw
zasadniczo „niearcheologicznych” w PMA (obok „Alfabetu
architektury romańskiej” jest to „ABC architektury gotyku”) –
względami edukacyjnymi. Skoro w warszawskim Arsenale
było miejsce na te wystawy, należało je tu umieścić – zwie-
dzające muzeum wycieczki szkolne przy okazji zapoznają się
ze średniowiecznymi stylami architektonicznymi. Widzi się
korzyści, ale nie dostrzega zagrożeń, zaś całkowicie pomija
aspekt metodologiczny. Na moje pytanie, dlaczego w takim
razie w PMA nieobecna jest architektura epok późniejszych
niż średniowiecze, dowiedziałem się, że na to już muzeum nie
ma warunków lokalowych, poza tym nie chciałoby kon-
kurować z Muzeum Architektury we Wrocławiu, zaś śred-
niowiecze „jest jeszcze epoką, którą zajmują się archeolodzy”.
Konieczna moim zdaniem refleksja nad tym, jakie są granice
archeologii (jakie obiekty i z jakich epok powinna uwzględ-
niać narracja wystawowa PMA?, czy zachowane zabytki
architektoniczne i dzieła sztuki można traktować jako zabytki
archeologiczne, a ich kopie jako eksponaty muzeum archeo-
7
Wysokość kontekstu w danym przekazie mierzy się stosunkiem treści nadawanych
w kodzie bezpośrednim do treści niewypowiedzianych, składających się na dany
przekaz. Im więcej niedopowiedzeń, tym wyższy kontekst, ale i bardziej ograniczony
kod. Rozbudowywanie bezpośredniego kodu o kolejne informacje podawane wprost
skutkuje obniżeniem kontekstu.
360
logicznego?, a może kosztem ekspozycji architektonicznych
warto zorganizować wystawy poświęcone „archeologii współ-
czesności”, np. na temat badań dokumentujących zbrodnie
XX wieku?), w ogóle w dyskursie PMA nie jest obecna.
Pytaniu o to, co prezentować, powinno towarzyszyć
pytanie o to, jak to robić. Osobiście uznaję stosowanie praktyk
symulacyjnych w PMA za niewłaściwe. W moim przekonaniu
umieszczenie jakiegokolwiek materialnego przedmiotu na wy-
stawie archeologicznej automatycznie, na zasadzie pre-
supozycji bądź entymematu, nadaje mu w oczach odbiorcy
status ontologiczny „zabytku archeologicznego” – orygi-
nalnego przedmiotu pozyskanego metodami archeologicznymi
i będącego materialnym świadectwem działań ludzkich
w przeszłości. Nie można prawdziwych artefaktów zastępo-
wać kopiami, a przy tym prezentować je w takim środowisku
i opisywać w taki sposób, jakby były oryginalne. Muszę tu za-
sygnalizować niebezpieczeństwo, że pozorowanie może być
na gruncie archeologii traktowane jak fałszowanie.
Odkrycie i ujawnienie mechanizmów rządzących spo-
sobem eksponowania i opisania warszawskiej kopii Drzwi
Gnieźnieńskich może nie tylko doprowadzić do dekonstrukcji
wystawowej symulacji (to nic złego, a nawet jeden
z obowiązków krytycznego odbiorcy), lecz także budzić po-
dejrzliwość zwiedzających wobec wszystkich gromadzonych
i prezentowanych w PMA zbiorów (eksponaty quasi-orygi-
nalne przez sugestię swojej prawdziwości są zresztą znacznie
bardziej podejrzane niż np. czarno-białe zdjęcie kolumny,
której sztuczność, „nierzeczywistość”, nawet laikowi od razu
rzuca się w oczy). Nieprzemyślana strategia wystawiennicza
PMA może zatem ostatecznie rodzić chroniczną niepewność
(„co tu jest prawdziwe?”), wywoływać głęboki sceptycyzm
(„nie wiem, co jest prawdziwe”) i wzbudzać całkowity brak
zaufania („pewnie nic nie jest prawdziwe”), a tym samym
podważać autorytet Muzeum jako instytucji naukowej.
361
2. Gnieźnieńskie hiperłącza
8
Tekst ten i następny cytowany, pochodzący z MPPP, przytaczam w całości; zacho-
wałem oryginalną pisownię, interpunkcję i wyróżnienia.
362
Ryc. 2. Kopia Drzwi Gnieźnieńskich w Muzeum Archidiecezji
Gnieźnieńskiej w Gnieźnie (fot. Łukasz Bukowiecki).
363
cechą wzmiankowaną w narracji jest właśnie ich „brązo-
wość”. Tymczasem bliższy kontakt sensualny z eksponatem
każe zakwestionować nie tylko oczywistość, ale i prawdzi-
wość takiej presupozycji: kopia, w odróżnieniu od oryginału,
który istotnie odlano z brązu, jest gipsowa9.
9
Obserwacje i wnioski z badań terenowych w Gnieźnie przeprowadzonych przeze
mnie 7 lutego 2007 roku.
364
dzięki czemu kopie Drzwi opierają się tak wyraźnej w war-
szawskim muzeum makietyzacji.
Kopie Drzwi pełnią w gnieźnieńskich muzeach funk-
cję suplementu dla prezentowanych kolekcji. W Muzeum
Archidiecezji Gnieźnieńskiej jest to kolekcja sztuki sakralnej
z obszaru podlegającego władzy arcybiskupa gnieźnieńskiego,
a w Muzeum Początków Państwa Polskiego kolekcja „romań-
skiej rzeźby architektonicznej z terenu Polski z XII–XIII wie-
ku” (Stryniak 2004, s. 25). Zapewne w obu muzeach mogłaby
zamiast kopii Drzwi pojawić się informacja: „Naszą kolekcję
uzupełniają Drzwi Gnieźnieńskie. Nie zapomnijcie ich zo-
baczyć, gdy będziecie zwiedzać katedrę w naszym mieście”.
Dla wygody zwiedzających, ale także z pewnym za-
mysłem kształceniowym, oba muzea postanowiły umieścić
w swoich zbiorach kopie Drzwi. Dzięki nim nie tylko kolek-
cja, ale i wiedza turysty będzie bogatsza. Umieszczone w mu-
zeach kopie Drzwi (w MAG także za sprawą pouczającego
podpisu) bez wątpienia odsyłają do ich pierwowzoru, a sam
oryginalny pierwowzór zyskuje w ten sposób w oczach widza
nowy, szerszy kontekst – historyczny, artystyczny, ideowy.
Mamy więc w obu muzeach do czynienia z ciekawym za-
biegiem może nie tyle podporządkowania wystawy klasycznej
idei reprezentacji (to nie byłoby nic nowego i ciekawego), ile
raczej z przemyślaną hipertekstualizacją ekspozycji muzeal-
nej, przy czym rolę hiperłącza (odnośnika) pełnią kopie Drzwi
Gnieźnieńskich. Zależnie od tego, z której strony idziemy – tj.
czy zwiedzamy najpierw Katedrę, czy muzea – możemy
w Gnieźnie „przejść przez Drzwi” od konkretu do kontekstu
lub odwrotnie. W obu wypadkach z pożytkiem dla naszej
wiedzy, wyobraźni i wrażliwości.
366
Przede wszystkim należy zauważyć, że oryginalne
Drzwi w toku różnych zabiegów, którym je poddano (szcze-
gólnie intensywnie w XX wieku, gdy m.in. wykonano
wszystkie opisane wcześniej kopie Drzwi), poniosły uszczer-
bek na swojej autentyczności. Kiedyś ściśle związane ze
swym pierwotnym środowiskiem (katedrą), generujące dys-
tans patrzącego i „niedotykalne”, zostały poddane reprodukcji
technicznej (skopiowane, sfotografowane, sfilmowane) i za
pośrednictwem różnych mediów przeniesione poza lokalny
kontekst (do muzeum, albumu, książki itp.), przez co utraciły
swoją niepowtarzalność, swoją jedyność i swoją aurę
(Benjamin 1996, s. 204-209). Konsekwencje tego faktu są
dwojakie: z jednej strony pojawiają się wątpliwości co do
„oryginalności” Drzwi osadzonych w Katedrze10, z drugiej
strony czyni się wszystko, by przekonać zwiedzających
o zasadniczej różnicy między statusem ontologicznym praw-
dziwych Drzwi a charakterem ich kopii.
W licznych przewodnikach turystycznych powtarza
się formułę cytowaną tu za ks. Bogaczem (2006b, s. 23)11:
10
Z dziełem sztuki, któremu odebrano aurę można zrobić wszystko, w tym także
podważyć jego prawdziwość. Przy okazji warto zauważyć, że samo pojęcie „orygi-
nalności” ma sens tylko wtedy, gdy istnieją kopie.
11
Identyczne sformułowanie pojawia się także w opracowaniach, por. np. Bogacz
2006a, s. 3; Domasłowski 2005, s. 19. Powtarzanie stałych formuł nie jest na pewno
wynikiem monopolizacji rynku przewodników turystycznych przez jednego autora.
12
Inny informator z Gniezna sugerował jednak, że Drzwi Gnieźnieńskie znajdują się
w południowym portalu Katedry „od zawsze”, jednocześnie uzasadniając, dlaczego
tak cenne arcydzieło było lokowane w bocznym, południowym portalu (wynikać to
miało z topografii Gniezna).
367
początku osadzone w gotyckim portalu o dwa wieki od nich
późniejszym. Każdy uważny zwiedzający kruchtę dostrzeże
też z pewnością, że Drzwi wręcz nie pasują do ram, w których
zostały zamontowane. Uwagę zwraca także dysharmonia te-
matyczna przedstawień z portalu i drzwi. Portal ukazuje na-
wiązujące do biblijnej Apokalipsy wyobrażenie Sądu Osta-
tecznego (Domasłowski 2005, s. 19), natomiast jeśli chodzi
o Drzwi, to według Stryniaka (2004, s. 27):
Zamiast zakończenia
13
Informacja uzyskana od informatora.
370
Bibliografia
Baudrillard J.
1997 Precesja symulakrów [w:] red. R. Nycz, Postmodernizm. Anto-
logia przekładów, Kraków, s. 175-189.
Benjamin W.
1996 Dzieło sztuki w dobie reprodukcji technicznej [w:] red.
H. Orłowski, Anioł historii. Eseje, szkice, fragmenty, Poznań,
s. 201-239.
Bernstein B.
2003 Kod rozbudowany i kod ograniczony [w:] red. G. Godlewski,
Antropologia słowa. Zagadnienia i wybór tekstów, Warszawa,
s. 135-141.
Bogacz ks. J.
2006a Bazylika w Gnieźnie. Przewodnik, Gniezno.
2006b Gniezno. Katedra Gnieźnieńska – przewodnik, Gniezno.
Clifford J.
2000 Kłopoty z kulturą, Warszawa.
Domasłowski J.
2005 Gniezno. Miniprzewodnik, Toruń.
Hall E.T.
2003 Kontekst i znaczenie [w:] red. G. Godlewski, Antropologia sło-
wa. Zagadnienia i wybór tekstów, Warszawa, s. 128-134.
Mencwel A.
2006 Wyobraźnia antropologiczna. Próby i studia, Warszawa.
Pomian K.
1996 Zbieracze i osobliwości, Warszawa.
Ratajczak B., Dolna J.
2008 Obsługa Turystyczno-Pielgrzymkowa Wzgórza Lecha. Bazylika
Prymasowska w Gnieźnie, Gniezno.
Stryniak D. (oprac.)
2004 Muzeum Początków Państwa Polskiego w Gnieźnie. Informator,
Gniezno.
Urban M. (oprac.)
2009 Alfabet architektury romańskiej. Teksty do wystawy, Warszawa.
371
Abstract
The Gniezno’s Gate has been usually described just
as an iconographic source or a piece of art. In my lecture
I would like to treat the Gate (and its copies located in
museums in Gniezno and Warsaw) as actively existing within
contemporary culture exhibits which are given certain
meaning and shown to the public (Gniezno’s Cathedral,
Museum of Gniezno’s Archdiocese, Museum of the
Beginnings of Polish State in Gniezno, State Archeological
Museum (the PMA) in Warsaw). How and why Gates-exhibits
are presented? Why can we see even 3 copies of Gniezno’s
Gate in Gniezno? What is the danger of using simulative
practices to the Gate’s copy in the PMA? I would like to
answer these questions using for that such culture studies’
categories as (museum) space, (museum) narration, collection,
semiofor, simulation, low and high context. My reflections
will be based on my observations and conclusions from my
visit in the PMA and my ‘museum fieldworks’ in Gniezno
which I made in February 2007.
372
373
374
CZĘŚĆ III
PRZEDSTAWIANIE
PRZESZŁOŚCI
375
376
Rafał Górny
Instytut Prahistorii
Uniwersytet im. Adama Mickiewicza
Poznań
377
płynących z nielicznych źródeł oraz do jednolitych form zaba-
wowej, rozrywkowej działalności wielkich mas ludzkich
(Kłoskowska 2005, s. 95). To bardzo szeroka definicja, ale
nawet ona nie obejmuje swoim zakresem całości zjawiska.
Najbezpieczniej więc przyjąć definicję Richarda Malty (Hol-
torf 2006, s. 62), który tak oto rzecze:
378
zwalczyli niezliczoną ilość łotrów (od dość
pospolitych oprychów, do tak wyrafinowanych jak Lex
Luthor – arcyrywal Supermana),
i wiele innych rzeczy, które trudno ogarnąć w całości.
Wydaje się, że nie ma zadania nazbyt niebezpiecznego dla
tych ludzi. Ktoś w końcu musi strzec dziedzictwa ludzkości
przed złem jakie na nie czyha. Tylko oni są na miejscu, gdy
pradawna groza chce wyjść ze swej antycznej nory, żeby za-
władnąć światem.
Idąc za ich czynami można też spróbować ich jakoś
podzielić. Wydaje się, że mające już niemal 60 lat spostrze-
żenie Alfreda Kiddera dalej obowiązuje (Holtorf 2006, s. 67):
379
stanie wynagrodzony czymś niewyobrażalnie cennym.
I tak na przykład: Indiana Jones przeżyje pogoń za
uzbrojonymi po zęby nazistami ocierając się o śmierć
niezliczoną ilość razy po to, aby na końcu dostać od ży-
cia najcenniejszy dar – nawiązuje dawno utracony kon-
takt z ojcem. Ta postać to archetyp w tej klasie opo-
wiadań o archeologach. Nie na darmo plakat drugiej
części filmu reklamowało hasło „Jeśli przygoda ma
imię to nazywa się Indiana Jones”. Nieustraszony (cho-
ciaż boi się węży) i tak swojsko nieokrzesany. Nie da
się go nie lubić. Oczywiście odkrycia naukowe są dla
niego najważniejsze i najbardziej ekscytujące, ale jeśli
przy tym można zwiedzić egzotyczne miejsca i trochę
podnieść poziom adrenaliny, to czemu nie, prawda? Jak
twierdzi magazyn Playboy: „nikt nie ma takich jaj jak
Indiana Jones” (za: Holtorf 2006, s. 76). To właśnie ta
postać była wzorem dla Lary Croft (seria Tomb Raid-
er), Jacka Huntera czy Indiana Goofa – kuzyna disney-
owskiego Goffiego, który zajmuje się archeologią. Nie
ma tak znanego archeologa jak Indy. W przepro-
wadzonym badaniu ankietowym każdy chociaż słyszał
o nim. Nic dziwnego, że w 2008 roku Harrison Ford zo-
stał honorowym dyrektorem Archeological Institute of
America – największej i najstarszej organizacji poświe-
conej archeologii w Stanach Zjednoczonych
(http://www.archaeological.org/webinfo.php?page=104
77). Jak określili prezesi stowarzyszenia „Indiana Jones
być może nie jest najlepszym archeologiem w historii,
ale na pewno najlepszym emisariuszem archeologii na
świecie” (http://www.archaeological.org/webinfo.php?
page=10477). To jest to co tak naprawdę każdy chce
znaleźć w tej dyscyplinie nauki – przygodę swojego ży-
cia i odkrycie czegoś niesamowitego. Nic więc dziw-
nego, że archeolog-awanturnik jest i będzie najczęściej
goszczącym wariantem w kulturze popularnej.
380
Sekrety przeszłości: w dzisiejszym społeczeństwie
mamy do czynienia z dość daleko idącą specjalizacją
wśród zawodów. Jakakolwiek dziedzina powinna być
w powszechnym przekonaniu polem działania jej
ekspertów, tak więc dla archeologów tym polem jest
przeszłość. Jak każdy wie przeszłość bywa mglista,
a jak ją jeszcze przykrywa ziemia to żaden amator re-
konstrukcji zdarzeń nie ma szans. Potrzebny jest więc
ktoś wyszkolony, ktoś kto rozwiązuje zagadki sprzed
tysięcy lat i kto robi to na co dzień – archeolog. Przez
długi czas archeolodzy sami uważali się za pro-
fesjonalnych detektywów przeszłości. Ten archetyp to
właśnie wariant z owłosioną brodą Kiddera. Bądź co
bądź, archeolog ma dużo wspólnego z profesjonalnymi
policyjnymi śledczymi – w pracy ma do czynienia ze
zmarłymi i często musi ustalić, np. przyczynę zgonu de-
nata, no i oczywiście, jak śledczy zbiera poszlaki,
dzięki którym przeszłość staje się jasna. No i też używa
profesjonalnego sprzętu. W ankiecie na pytanie „czego
w swojej pracy używa archeolog” na czwartym miejscu
znalazły się „niebezpieczne chemikalia” (zaraz po
ołówku, łopacie i kapeluszu) – tylko profesjonaliści
używają niebezpiecznej chemii w swojej pracy. W każ-
dej chwili mogą się przekwalifikować ze skrupulatnych
naukowców na śledczych, dla których żadna zbrodnia
nie pozostanie niewyjaśniona. Właściwie to nawet nie
muszą się zmieniać za bardzo, bo przecież z podobnymi
zagadkami mają czynienia na co dzień! Narracja
detektywistyczna występowała, np. w Time Team –
popularnym brytyjskim serialu dokumentalnym, który
może pochwalić się już 10 sezonami w brytyjskiej
telewizji. W Morderstwie w Mezopotamii Agathy
Christie Dr. Leidner, winny morderstwa, po pojmaniu
mówi do H. Poirot: Byłby Pan świetnym archeologiem.
Posiada Pan umiejętność rekonstrukcji przeszłości.
381
W tym wypadku archeolog jest bohaterem, który za-
miast pięści i pistoletu użyje swojej wiedzy i intuicji.
Tak czy owak, zdobywa serca publiczności. Genialny
detektyw jest właściwie tak samo ponętnym marze-
niem, jak wszędobylski awanturnik. Ojciec Indiany
Jonesa – Profesor Henry Jones to postać całkowicie ba-
zująca na tym archetypie. Nigdy nie mający czasu dla
syna i odrobinę oderwany od świata naukowiec, którego
wiedza na końcu okazuje się równie ważna co
umiejętności walki wręcz syna. Zasadniczo taka
drużyna rozwiązuje większość tajemnic – archeolog-
naukowiec i archeolog-awanturnik to idealne po-
łączenie. Oczywiście czasem cechy brodatego
archeologa są podkreślone w inny sposób i mamy do
czynienia z dość jaskrawą parodią, jak w całym cyklu
brytyjskiego programu komediowego We Are History
lub słynnym skeczu Monthy Pythona Współczesna
Archeologia, gdzie archeolodzy to sfiksowani
naukowcy, którzy są po prostu... nudni. Czasem też ten
archetyp jest czarnym charakterem opowieści, jak np.
skorumpowany Alex West (seria Tomb Raider) czy
nazistowska dr Elsa Schneier (Indiana Jones).
Archeolog na ratunek: większość wykopalisk prowa-
dzonych w Polsce ma charakter ratowniczy. Archeolog
jest więc człowiekiem, który stara się zabezpieczyć za-
grożoną przeszłość przed różnorodnymi niebezpie-
czeństwami. To on ochroni historię przez rządnym
zysku magnatem budowlanym, który chce na cmenta-
rzysku Indian zbudować parking. To policjant dzie-
dzictwa nas wszystkich. Z ograniczonymi (choć często
olbrzymimi) środkami zmaga się z wszystkimi, dla któ-
rych doczesne dobra są ważniejsze od przeszłości. Lara
Croft jest właśnie kimś takim. Mimo dość mylącego ty-
tułu Tomb Raider, tak naprawdę przedstawia nam straż-
niczkę artefaktów, której przeciwnikami są zachłanni
382
antykwariusze. To ona jest po „dobrej” stronie i to ona
jest powszechnie oceniana za moralną w tej opowieści
(mimo dość częstego zabijania adwersarzy). Ten
wariant jest nieco bliższy sedna akademickiej archeo-
logii, ponieważ pojawia się w nim znacznie więcej
„naukowości”, nawet jeśli chodzi o użycie paru „mąd-
rych” terminów. National Geographic Society także
używa tego tematu w promocji swojego DVD Inca
Mummies: Dołącz do archeologów w wyścigu z ra-
busiami o ocalenie skarbów Inków.
Skarby!: każdy wie, że jak ktoś ma skarb i nie chce go
wydać od razu to ma tylko dwa wyjścia: może go zde-
ponować w super skarbcu albo zakopać w sobie tylko
znanym miejscu. Do włamania się do skarbca potrzeba
złodzieja, ale do wykopania skrzyni ze złotem najlepszy
jest archeolog. Któż inny mógł trafić w swojej pracy na
coś podobnego? Archeolog przecież na co dzień wycią-
ga z ziemi złoto i klejnoty, o jakich zwykłemu człowie-
kowi tylko pomarzyć zostaje. Najbogatszy mieszkaniec
Kaczogrodu z serii animowanej Kacze Opowieści –
Sknerus McKwacz, co prawda trzyma kosztowności
w ogromnym bunkrze, ale zdobył je także dzięki
archeologii. Własnymi rękoma gromadził kosztowności
i precjoza zapomnianych cywilizacji bogacąc się nie-
przyzwoicie. To zdecydowanie najbogatszy z fikcyj-
nych archeologów i jeden z niewielu, który cofa się
w czasie, żeby zapewnić bezpieczeństwo zarówno za-
bytkom, jak i swojemu majątkowi. Za czym goniliby
wszyscy łowcy skarbów, gdyby nie piracki mit za-
kopanego złota. To właśnie niesamowite odkrycie jest
kolejnym marzeniem ludzkości, w którym tak dobrze
odnajduje się archeolog. Wbrew pozorom tę grę na ma-
rzeniach uprawiają także profesjonalni archeolodzy
używając przy opisie swoich badań takich słów, jak
„unikatowe” czy nawet „niesamowite”.
383
Wszystko to składa się na obraz archeologa w kulturze
masowej. To śmiały odkrywca, nie znający strachu strażnik
przeszłości przed złem, który tak urzeka. Taka postać pobudza
wyobraźnię i podsyca urok, jaki niewątpliwie ma archeologia.
Oczywiście żaden z tych wariantów nie traktuje zawodu
archeologa jakoś bardzo poważnie. Największy nacisk po-
łożony jest raczej na przebieg pracy, a nie na jej wyniki
i ogólnie żaden fikcyjny archeolog nie postępował zgodnie
z metodyką prac terenowych dających rzetelny obraz bada-
nego stanowiska. Ale nie o to chodzi. Zdecydowana więk-
szość pytanych przeze mnie osób chciałaby pracować jako
archeolog. Oczywiście można dyskutować o pobudkach, które
kierują takimi wyborami, ale na pewno wpływa na nie wize-
runek prezentowany w mediach. Każdy chce przygody, skar-
bu, tajemnicy i możliwości jej rozwikłania. Archeologia daje
takie możliwości w fikcji i rzeczywistości.
Profesjonalna archeologia różni się jedynie skalą opi-
sanych zjawisk. Każdy interesuje się drzemiącymi w ziemi
lub samej dziedzinie skarbami, które mogą walnie przyczynić
się do rozwoju nauki a w konsekwencji ludzkości. W każdej
rozmowie dawno nie widzących się badaczy w końcu padnie
pytanie „jak tam twój projekt?” albo bardziej dosadniej „co
ciekawego ostatnio wykopałeś?”. To jest ta przygoda w praw-
dziwym życiu, skarby są z brązu, a nie złota, ale dalej są
skarbami. Brodaci mężczyźni w okularach mają wiedzę i roz-
wiązują zagadki przeszłości, ale nie mogliby tego robić bez
młodych, napalonych na okrycia pomocników. To archeolog
broni dziedzictwa przodków przed krótkowzrocznymi ama-
torami z wykrywaczami metali. Wszystkie te schematy wy-
stępują w rzeczywistości, są więc znacznie mniej fikcyjne niż
nam się wydaje. Ludzka wyobraźnia znajduje w archeologu
olbrzymie pole do manewru, bo każdy z nas potrzebuje jakiejś
furtki od codzienności do marzeń. Archeologia to marka, któ-
ra zapewnia interesujące historie i przygodę. Ten wizerunek
384
powinien być jak najbardziej podtrzymywany przez samych
archeologów.
Należy pamiętać, że żyjemy w demokratycznym spo-
łeczeństwie, w którym zasady wolnego rynku nie ominą ni-
kogo i niczego, w tym nauki. Archeologia prędzej czy później
zostanie skomercjalizowana, bo tego będzie wymagał rynek.
Coraz częściej to społeczeństwo, a nie państwo, będzie wy-
magało przedstawienia wyników badań w formie przystępnej
dla siebie. Archeolodzy są w wyjątkowej sytuacji, ponieważ
kultura masowa zrobiła z nich bohaterów, których trudno nie
lubić. Walka z tym mitem nie będzie tak naprawdę walką
o „prawdziwy” wizerunek archeologa, tylko odzieraniem lu-
dzi z marzeń i dobrych konotacji. Każde wystąpienie w tele-
wizji czy radiu powinno być postrzegane jako szansa promocji
własnej dyscypliny. Nie bez powodu archeologia jako dys-
cyplina naukowa zyskiwała poparcie wraz z rozwojem kultury
masowej i wzrostem liczby bohaterów parających się nią.
Przychylność odbiorców w demokratycznym państwie jest ni-
czym innym jak gwarancją sukcesu. Jeśli archeologia chce
zdobywać więcej zrozumienia dla swoich działań, to musi za-
cząć dbać o swoje relacje ze społeczeństwem, a nie zostawiać
tego Hollywood. Niech odkrycia będą „sensacyjne”, a dołki
posłupowe „niesamowite” – takie właśnie są jeśli na chwilę
zapomni się o rutynie. Najmniejsza zanotowana oglądalność
telewizji regionalnej w Polsce wynosi 20 000 ludzi. Rzadko
która książka profesjonalnej archeologii (czyli nie „popu-
larka”) osiągnęła taką sprzedaż. Ludzie chcą wiedzieć
o przeszłości ile tylko się da, a archeologia to idealne medium
dla tej wiedzy pod warunkiem, że jest na to otwarta. To
archeolodzy mają do sprzedania towar – swoją wiedzę i moż-
na do tego zastosować standardowe techniki promocji tego
towaru. To dzięki temu coraz więcej ludzi będzie widzieć
w prawdziwych archeologach bohaterów, a w projektach ba-
dawczych okazję do przygód z przeszłością.
385
Bibliografia
Holtorf C.
2005 From Stonehenge to Las Vegas, Lund.
2006 Archeology is a brand!, Lund.
2007a Doing Archeology in Popculture, Stockholm.
2007b Popular Culture and Archeology [w:] red. D. Pearsall, Encyklo-
pedia of Archaeology, New York.
Kłoskowska A.
2006 Kultura masowa, Warszawa.
Abstract
This paper presents image of an archeologist
created by the mass media form second half of 20th century to
modern times. It shows a way that picture passed, on such
examples as Indiana Jones, Lara Croft or characters from
Bonekickers TV show. To expose how many areas of popular
culture the myth of archeologist effected, in the paper are used
not so obvious examples of fictional archeologist such as
Evelynn Cornaham (from Mummy trilogy) and Scrooge
McDuck(from Duck Tales). Spectrum of characters will show
range of the legend that was created around the archeologist
and influenced receivers of popular culture – everybody that
functions in society. The statistical survey will present how
that profession is perceived by the doers of it, common men
and women and will compare image “what we think of
ourselves” and the popular belief of us. In the end, using some
aspects of the sociology of culture it will be shown who and
why created that picture and why it’s worth to sustain it.
386
Leszek Gardeła
Department of Archaeology
University of Aberdeen
Aberdeen
Współcześni wikingowie.
Wojownicy, metalowcy i tak zwani poganie.
1
Z uwagi na eseistyczny charakter niniejszego tekstu ograniczam się do podawania
jedynie niezbędnej i najnowszej bibliografii. Niektóre omawiane tutaj problemy
przedstawiałem wcześniej w dwóch innych moich tekstach (Gardeła 2006; 2007).
2
Kwestie te dyskutowane były ostatnio szerzej, między innymi w pracach: Wilson,
Roesdahl (1992), Arvidsson (2006) i O’Donoghue (2008). Na temat okultystycznych
korzeni nazizmu i wykorzystywaniu motywów skandynawskich w Trzeciej Rzeszy
zobacz także: Goodrick-Clarke (2005).
387
usiłujemy zrozumieć, że okres ich dziejów pełen był roz-
maitych subtelności3. Powoli zaczynamy także odrzucać ro-
mantyczne wyobrażenia o rogatych hełmach oraz krzyczących
wojownikach odzianych w zwierzęce skóry. Prócz postrze-
gania wikingów jako brutalnych żeglarzy i najemników,
wreszcie doceniamy ich zdolności rzemieślnicze czy ku-
pieckie, a ponadto talenty literackie. Niemniej jednak, spo-
soby prezentowania tego wyjątkowego wycinka przeszłości są
nadal bardzo selektywne. Do niektórych aspektów podchodzi
się bardzo dokładnie, a inne całkowicie pomija.
Tak zwani „współcześni wikingowie” przemawiają do
nas nie tylko w trakcie festiwali historycznych, ale także po-
przez muzykę, książki lub artykuły. Niektórzy z nich uważają
się za kontynuatorów dawnych pogańskich tradycji i próbują
przywrócić je do życia dzięki odprawianiu rozmaitych cere-
monii czy neoszamańskich seansów (Blain 2002, Wallis
2003). Z wieloma z tych działań wiążą się jednak kontro-
wersje najróżniejszej natury. W tym krótkim tekście nie spo-
sób poruszyć ich wszystkich, a zatem postaram się przed-
stawić jedynie wybrane, lecz moim zdaniem najbardziej ra-
żące wycinki tego złożonego problemu. Ponieważ sam od
bardzo wielu lat należę do grona pasjonatów epoki wikingów
uznałem, że nim przejdę do sedna mojej wypowiedzi,
przedstawię w jaki sposób rozwijałem swoje zainteresowania
i jakimi drogami podążałem.
3
Por. najnowsze, pięknie wydane wielostronicowe kompendium dotyczące epoki wi-
kingów The Viking World (Brink, Price 2008).
388
hater – mężczyzna imieniem Thorgal – przeżywał kolejne nie-
zwykłe przygody. Z niecierpliwością wyczekiwałem coraz to
nowych odcinków i starałem się zdobywać je za wszelką cenę
(co nie zawsze było łatwe).
W późniejszych latach od czasu do czasu udawało mi
się znaleźć jakiś artykuł czy książkę dotyczącą wikingów i tak
powoli rozwijały się moje zainteresowania ich kulturą. Po
jakimś czasie w mieście, z którego pochodzę, powstało
bractwo rycerskie, a ja mając już odpowiednio wiele lat, aby
do niego przystąpić, postanowiłem spróbować swoich sił na
„wojennej ścieżce”. Doskonale pamiętam moment, kiedy po
raz pierwszy dzierżyłem w dłoniach prawdziwy miecz, kiedy
mogłem założyć kolczugę czy hełm. To było jak magia, jak
wyjątkowa możliwość natychmiastowego przeniesienia się
w czasie.
W drugiej połowie lat 90. XX wieku ruch śred-
niowieczny w Polsce rozwijał się sprawnie, ale zdobycie
odpowiedniego ekwipunku czy potrzebnych materiałów do
wykonania strojów lub sprzętów obozowych bywało nie-
małym problemem4. Nie każdy posiadał w domu internet czy
dostęp do zachodnich, pięknie ilustrowanych publikacji.
Pierwsze stroje współczesnych wikingów przypominały więc
bardziej kostium Conana Barbarzyńcy skrzyżowanego z nean-
dertalczykiem. Wykształciło się też wówczas słynne okreś-
lenie „glany z owijką”. Oznaczało to, że biedniejsi lub niedoś-
wiadczeni członkowie bractw, którzy nie posiadali odpo-
wiedniego obuwia historycznego, często owijali swoje ciężkie
skórzane buty włochatymi skórami (najczęściej z nutrii, bara-
na lub ewentualnie jelenia czy sarny). O dziwo, całkiem po-
dobnie wyglądały też buty słynnego Thorgala i odnoszę wra-
żenie, że dzięki temu niektórym osobom podobne działanie
wydawało się całkiem usprawiedliwione. Przyznam szczerze,
że w pewnym momencie i ja do nich należałem. Obok przy-
4
O ruchu wczesnośredniowiecznym w Polsce por. Bogacki (2008). Tam także kry-
tyczne uwagi na temat jego obecnego oblicza.
389
słowiowych już „glanów z owijką” na wielu festiwalach
królowały kolczugi wykonane z podkładek sprężynujących.
Pamiętam jak dziś, kiedy na kilogramy kupowałem kolejne
podkładki w lokalnym sklepie z narzędziami, a potem po no-
cach plotłem swoją zbroję. Byłem w tym niestrudzony. Nie-
którzy patrzyli na mnie jak na szaleńca, ale ja radowałem się
niezmiernie, gdy każdego dnia mogłem dodać do plecionej
przeze mnie kolczugi kolejny rządek metalowych kółeczek.
Zbliżał się ostatni rok liceum i wówczas byłem już
bardzo mocno zaangażowany w działania założonej przeze
mnie nowej typowo wikińskiej grupy rekonstruktorskiej. Na-
sze wyposażenie bojowe, stroje i sprzęt obozowy zaczynały
wyglądać coraz lepiej (odeszliśmy już na szczęście od etapu
„glanów z owijką”, wojskowych pasów oficerskich oraz kol-
czug z podkładek), a pasja odtwarzania przeszłych dziejów nie
chciała ustąpić niczemu innemu. Jednym z największych
naszych celów była chęć uczestniczenia w Festiwalu Wikin-
gów na wyspie Wolin. To był (i jest nadal) coroczny między-
narodowy zlot największych pasjonatów kultury i dziedzictwa
północy. Czuliśmy, że możliwość uczestniczenia w nim jest
wyjątkowym wydarzeniem oraz zaszczytem. Przygotowy-
waliśmy się więc do niego bardzo poważnie oraz intensywnie.
W obliczu matury i egzaminów na studia należało jed-
nak podjąć decyzję: „co dalej?”. Prawdę mówiąc, zawsze
chciałem kręcić filmy historyczne i zdawać do Szkoły Filmo-
wej w Łodzi. Prócz własnej wyobraźni i pasji nie miałem jed-
nak zbyt wielu praktycznych doświadczeń ani też żadnych
większych dokonań w dziedzinie fotografii czy filmu. Zasta-
nawiałem się więc, co innego mógłbym uczynić, aby rozwijać
swoje wikińskie zainteresowania.
Archeologia wydawała się tutaj całkowicie natural-
nym wyborem. Już wówczas byłem żywo zafascynowany
opowieściami o Jómsvíkingach (Jomsborczykach), których
390
dzieje opisuje XIII-wieczna Jómsvíkinga saga5. Jomsbor-
czycy, wedle wspomnianej sagi, a także szeregu innych źró-
deł, stanowić mieli ściśle zwartą i doskonale zorganizowaną
grupę skandynawskich (i być może również słowiańskich)
wojowników, którzy za zgodą polskiego władcy Bolesława
Chrobrego (występującego w sadze pod imieniem Burisleifr)
osiedlić się mieli najprawdopodobniej na wyspie Wolin. Jak
podaje saga, powstała tam również wspaniała warownia z ka-
mienną bramą. To właśnie ona nosiła nazwę Jómsborg6.
Zauroczony tą opowieścią uznałem, że także w Polsce
dopatrywać się można śladów obecności skandynawskiej,
a zatem potencjalnie możliwe jest ich odnalezienie. W tamtym
czasie nie słyszałem jeszcze o badaniach Profesora Jana Żaka
czy innych wybitnych przedstawicieli polskiej archeologii,
którzy wiele uwagi w poświęcili w swych pracach kwestiom
skandynawskim. Moim młodzieńczym marzeniem było więc
odkrycie tajemnicy Jómsborga. Z takim nastawieniem wyru-
szyłem na egzaminy i przyjęty zostałem na studia archeo-
logiczne w Instytucie Prahistorii Uniwersytetu im. Adama
Mickiewicza w Poznaniu. To właśnie tam po raz pierwszy
w życiu miałem nieograniczony dostęp do fachowej litera-
tury, w której namiętnie rozczytywałem się w kolejnych la-
tach. Fascynacja wikingami nie słabła, a wręcz rosła i roz-
wijała się z każdym rokiem. Uczestniczyłem wówczas w co-
raz większej liczbie festiwali historycznych zarówno w kraju,
jak i za granicą. Moja pasja zabrała mnie aż na odległe Lofoty
na samej północy Norwegii, za kołem podbiegunowym. Wę-
drowałem także po Danii, Szwecji, Laponii, Litwie, Wielkiej
Brytanii i wielu innych miejscach w Europie, starając się po-
dążać ścieżkami wikingów, odwiedzać muzea, stanowiska
5
Anglojęzyczne wydania tej sagi dostępne są w tłumaczeniach Blake’a (1962)
i Hollandera (2000). Dotychczas w Polsce saga ta prezentowana była jedynie we frag-
mentach. Przygotowywany obecnie audiobook ma jednak opierać się na wybranych
fragmentach niepublikowanego tłumaczenia mojego autorstwa.
6
Więcej na temat Jómsborga i Jómsvikingów pisali ostatnio: Filipowiak (2005)
i Słupecki (2000; 2005). Zobacz także: Morawiec (2008).
391
oraz parki archeologiczne. Oprócz studiowania książek
naukowych, ciągle uczyłem się przeszłości poprzez czynne jej
doświadczanie. Sądzę, że dało mi to bardzo wiele, wzbo-
gacając niewątpliwie mój sposób postrzegania dawnych
dziejów. W myślach zawsze wracam do tych chwil z wiel-
kim sentymentem.
Po ukończeniu studiów nadal staram się z pasją i po-
święceniem zajmować interesującą mnie epoką, tym razem
pracując nad pracą doktorską o wikińskiej tematyce w De-
partment of Archaeology, University of Aberdeen w Szkocji.
Wciąż uczestniczę w festiwalach historycznych, ale wraz
z upływem kolejnych lat coraz więcej rzeczy zaczyna mnie na
nich martwić...
Mity i gadżety
392
ikonografii oraz pewnych miniatur, na których faktycznie
można by się dopatrywać tego typu uzbrojenia7, nie od-
naleziono dotychczas żadnych przekonujących, namacalnych
dowodów. Mit rogatego hełmu został więc odrzucony i chyba
już nie wróci, dopóki jakiś archeolog nie wydobędzie z ziemi
podobnego wyrobu. Mając chyba pewną świadomość tego
problemu, Jerzy Hoffmann, reżyser filmu „Stara Baśń” roz-
wiązał go kompromisowo i postanowił, że wódz występu-
jących w nim wikingów koniecznie musi na swym hełmie
mieć rogi. Pozostali wikingowie zostali ich jednak pozba-
wieni. W przypadku filmu Hoffmanna, który chyba z zało-
żenia miał być „baśnią”, a na dodatek „starą”, można było po-
kusić się o taki pomysł.
Środowisko współczesnych wikingów operuje jednak
wieloma innymi „mitami”. Wśród nich jest, na przykład
absolutna fascynacja tak zwanym „młotem Thora” – metalową
zawieszką przypominającą swym kształtem młot. W związku
z taką analogią przyjęło się sądzić, że stanowi on symbol
jednego z ważniejszych bogów należących do skan-
dynawskiego panteonu: syna Odyna (staroislandzki: Óðinn),
gromowładnego Thora (staroislandzki: Þórr). Do jego
głównych atrybutów należy właśnie magiczny młot o nazwie
Mjöllnir, który wedle przekazów mitologicznych miał być
wykonany przez krasnoludy (Simek 2006, s. 219). Tego typu
znaleziska lub ich wyobrażenia występują w Skandynawii (ale
także poza nią) w najróżniejszych kontekstach – zarówno jako
dary grobowe dla osób o różnym wieku i płci, ale także jako
ofiary lub znaleziska luźne. Nie można jednak powiedzieć, że
absolutnie każdy mieszkaniec wczesnośredniowiecznego
świata je posiadał. Tym niemniej oglądając dzisiejsze festi-
wale historyczne można odnieść właśnie takie wrażenie.
7
Por. na przykład fragment kunsztownie wykonanej tkaniny z Oseberg (Vestfold,
Norwegia) (Ingstad 1992, s. 232) lub znaleziska miniaturowych „tańczących wojow-
ników” (Holmqvist 1960; Duczko 2002; Price 2002, s. 385-388) oraz inne zawieszki,
jak chociażby słynny „Odyn z Ribe” (Jensen 1991, s. 50-51).
393
Pozwolę sobie przytoczyć jeszcze jedną anegdotę,
krążącą w niektórych kręgach. Wedle niej wikingowie wy-
ruszający na łupieżcze wyprawy przywozili sobie na pamiątkę
każdej z nich zawieszkę w kształcie młota Thora. Proszę sobie
wyobrazić ile zawieszek tego typu miałby na przykład słynny
Egill Skalla-Grímsson, bohater Sagi o Egilu (isl. Egils saga
Skalla-Grímssonar)! Problem jednak w tym, że dla Egilla naj-
ważniejszym z bogów był nie Thor, a Odyn. Nie wiemy abso-
lutnie nic o tym, by Odyn również posługiwał się młotem!
Współcześni wikingowie kochają się w biżuterii
i ozdobach. Nie ma w tym absolutnie nic złego. Wiemy
wszak, że podobnie rzecz się miała w wypadku wikingów
z przeszłości. Problemem jest tu jednak kwestia zachowania
pewnego umiaru. Faktem jest, że bogate groby kobiece z prze-
pięknym wyposażeniem, w zależności od regionu Skan-
dynawii, zdarzają się w trakcie wykopalisk dość często. Może
to sugerować pewne szczególne upodobanie do tego typu
przedmiotów lub wyraz szacunku dla zmarłej osoby. Nie-
którzy badacze uznają, że biżuteria (lub broń) składana w gro-
bach posiada także głębokie treści symboliczne. Bez względu
na wszystkie powyżej nakreślone interpretacje, trudno jest mi
uwierzyć, że typowa skandynawska kobieta przygotowywała
codzienną strawę w żelaznym kotle, będąc przybrana w ozdo-
by jak świąteczna choinka. A dziś, na historycznych festi-
walach widok ten jest niemal wszechobecny. Wydaje mi się,
że niektórym rekonstruktorom brakuje czasem wyczucia sy-
tuacji. Jeśli do gotowania kobieta zawiesza na sobie sznury
srebrnych i szklanych paciorków, a do tego zakłada potężne
brosze żółwiowate i kilkanaście pierścieni, to powstaje py-
tanie – w jaki sposób powinna się ona ubrać na ceremonię
ślubną, zacną ucztę lub pogrzeb?
394
Tak zwani poganie i ich bogowie
395
wiemy, że czynności domowe niewątpliwie zawierały w sobie
bogate treści symboliczne (na przykład przędzenie czy tkanie
oraz mielenie ziaren). Niektóre z nich bywały także objęte
swoistym tabu i przypisane tylko kobietom lub tylko męż-
czyznom (Gardeła 2009). Jak pokazało to już wielu badaczy,
kwestie wojny ściśle wiązały się ze sprawami wiary (Price
2002; Hedenstierna-Jonson 2006). Odnajdowało to swoje
odbicie nie tylko w obrzędach dokonywanych przed, w trakcie
czy po samej walce, ale także w określonej ornamentyce broni
czy innych elementów wyposażenia. W środowiskach re-
konstruktorskich niestety niemal zupełnie się tego nie do-
strzega i rzadko prowadzone są w nim dyskusje na podobne
tematy.
Choć współcześni wikingowie składają podzięko-
wania lub modły do Odyna, Thora czy Freyja, to zupełnie
zapominają, że skandynawski panteon liczył sobie jeszcze
wielu innych bogów i bogiń. Obok nich występowały także
rozmaite istoty nadnaturalne, takie jak chociażby: fylgjur,
hamingjur, disir, landdísir, spádísir, landvættir. Roz-
powszechniona była ponadto wiara w karły (staroislandzki:
dvergar), elfy (staroislandzki: álfar) czy olbrzymy (staro-
islandzki: jötnar), czego wyraz daje chociażby wspomniana
wyżej Jómsvikinga saga (21). Tak jak pamięta się jeszcze cza-
sem o walkiriach (staroislandzki: valkyrjur), to w całkowitą
niepamięć popadły postaci norn (staroislandzki: nornir).
A przecież wedle dawnych przekonań to właśnie one odgry-
wały niezwykle istotną rolę w kształtowaniu ludzkiego prze-
znaczenia. Być może warto byłoby sobie o nich przypomnieć?
Tak samo błędne jest przekonanie o tym, że dominu-
jącą rolę we wróżbiarstwie skandynawskim odgrywały runy.
Omówienie tego problemu wymagałoby jednak całkowicie
osobnego tekstu8. Pozostaje mi więc jedynie go tutaj zasyg-
nalizować.
8
Na marginesie dodam, że doskonałą pracę na temat wróżbiarstwa skandynawskiego
napisał przed dziesięcioma laty Leszek Słupecki (1998).
396
Bez rogów na hełmie, ale z rogiem w dłoni
397
nieznajomość języków obcych (w często których pub-
likowane są najnowsze opracowania materiałów skan-
dynawskich);
niedostateczna ilość doświadczeń lub pewna niechęć
w ich zdobywaniu (podróże, wizyty w muzeach lub na
stanowiskach archeologicznych, kontakty ze środo-
wiskiem naukowym).
Wreszcie, wielkich problemów przysparzają kwestie sa-
mej mentalności rekonstruktorów, a mianowicie:
duma i brak pokory;
przekonanie o swojej „wyjątkowości”, „elitarności”
i „wyższości”;
chęć posiadania wyłączności na „PRAWDĘ” o mi-
nionej epoce i ślepa wiara w jej istnienie.
Przykłady można by mnożyć na jeszcze wielu stronach.
Postanowiłem jednak skupić się na tych, które zawsze wy-
dawały mi się najbardziej rażące. Nie wszystko jednak stra-
cone.
398
kwestia ostrożności w igraniu z ogniem. Tyczy się to
szczególnie podejmowania radykalnych prób odtwa-
rzania dawnych obrzędów;
kwestia odrzucenia przekonań o jedynej i sztywnej
prawdzie na temat epoki wikingów. Chęć otwarcia się
na subtelności;
kwestia uwolnienia własnego umysłu od stereotypów
lub przynajmniej wyrobienie w sobie umiejętności kry-
tycznego na nie spojrzenia.
Zamiast zakończenia
399
Obawiam się jednak, że nikt będąc całkowicie pija-
nym – nawet tęgi i brodaty wiking – tępym mieczem zwy-
cięstwa ani sławy sobie nie przysporzy.
Bibliografia
Andrén A., Jennbert K., Raudvere C.
2006 Old Norse religion. Some problems and prospects [w:] red.
A. Andrén, K. Jennbert, C. Raudvere, Old Norse religion in
long-term perspectives. Origins, changes and interactions. An
international conference in Lund, Sweden, June 3-7, 2004,
Lund, s. 11-14.
Arvidsson S.
2006 The reuse of Norse mythology in our times – Myth and moder-
nity [w:] red. A. Andrén, P. Carelli, Odens öga – mellan
manniskor och makter i det förkristna Norden. Odin’s Eye –
Between people and powers in the pre-Christian North, Hel-
singborg, s. 332-335.
Blain J.
2002 Nine Worlds of Seid-Magic. Ecstasy and Neo-Shamanism in
North European Paganism, London and New York.
Blake N.S.
1962 Jomsvikinga Saga. The Saga of the Jomsvikings, London.
Bogacki M.
2008 Wybrane problemy odtwórstwa wczesnośredniowiecznego
w Polsce. Zagadnienia ogólne i próba charakterystyki śro-
dowiska [w:] red. M. Bogacki, M. Franz, Z. Pilarczyk, Kultura
ludów Morza Bałtyckiego, Tom II: Nowożytność i współ-
czesność. Mare Integrans. Studia nad dziejami wybrzeży Morza
Bałtyckiego. Materiały z III Międzynarodowej Sesji Naukowej
Dziejów Ludów Morza Bałtyckiego. Wolin 20-22 Lipca 2007,
Toruń, s. 219-269.
Brink S., Price N.
2008 The Viking World, London and New York.
Duczko W.
2002 Tańczący wojownicy: ikonografia rytuałów kultowo-militarnych
w skandynawskiej sztuce wczesnego średniowiecza [w:] red.
S. Rosik, P. Wiszewski, Imago Narrat. Obraz jako komunikat
w społeczeństwach europejskich, Wrocław, s. 165-187.
400
Filipowiak W.
2005 Jómsborg i Jómsvikingowie w świetle ostatnich badań archeo-
logicznych [w:] red. M. Bogacki, M. Franz, Z. Pilarczyk, Mare
Integrans. Studia nad dziejami wybrzeży Morza Bałtyckiego.
Materiały z I Sesji Naukowej Dziejów Ludów Morza Bałtyc-
kiego, Wolin 6-7 sierpnia 2005, Toruń, s. 28-46.
Gardeła L.
2006 Skanseny historyczne. Od czego zacząć? Fenomen rekonstrukcji
wczesnośredniowiecznych obiektów mieszkalnych i zabudowań
obronnych; jego konsekwencje oraz pojawiające się problemy,
Gazeta Rycerska 12, s. 45-46.
2007 Myśli zaklęte w przedmioty [w:] red. H. Głąb, E. Haduch,
A. Szczepanek, Non omnis moriar - rozważania nad egzystencją
człowieka w aspekcie badań antropologiczno – archeolo-
gicznych, Kraków, s. 17-35.
2009 „Tkając myśli”. Czynności domowe i ich metafory w epoce
wikingów [w:] red. M. Bogacki, M. Franz, Z. Pilarczyk, Mare
Integrans. Studia nad dziejami wybrzeży Morza Bałtyckiego.
Materiały z IV Sesji Naukowej Dziejów Ludów Morza Bałtyc-
kiego. Gospodarka ludów Morza Bałtyckiego, Toruń, s. 40-92.
Goodrick-Clarke N.
2005 The Occult Roots of Nazism. Secret Aryan Cults and their
Influence on Nazi Ideology, London.
Hedenstierna-Jonson C.
2006 The Birka Warrior: the material culture of a martial society,
Stockholm.
Hollander L.M.
2000 The Saga of the Jómsvikings, Austin.
Holmqvist W.
1960 The dancing gods, Acta Archaeologica 31, s. 101-127.
Ingstad A.S.
1992 Oseberg-dronningen – hvem var hun? [w:] red. A.E.
Christensen, A.S. Ingstad, B. Myhre, Oseberg-Dronningens
Grav. Vår arkeologiske nasjonalskatt i nytt lys, Oslo, s. 224-
256.
Jensen S.
1991 The Vikings of Ribe, Ribe.
Morawiec J.
2008 Wolin w średniowiecznej tradycji skandynawskiej, Katowice
(maszynopis pracy doktorskiej napisanej w Instytucie Historii na
Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu Śląskiego).
401
O’Donoghue H.
2008 From Asgard to Valhalla. The remarkable history of the Norse
Myths, London and New York.
Price N.S.
2002 The Viking Way. Religion and War in Late Iron Age
Scandinavia, Uppsala.
Simek R.
2006 Dictionary of Northern Mythology, Cambridge.
Słupecki L.P.
1998 Wyrocznie i wróżby pogańskich Skandynawów. Studium do
dziejów idei przeznaczenia u ludów indoeuropejskich, Warsza-
wa.
2000 Jómsvikingalog, Jómsvikings, Jomsborg/Wolin and Danish
circular strongholds [w:] red. P. Urbańczyk, The Neighbours of
Poland in the 10th Century, Warsaw, s. 49-60.
2008 Jom, Jomsborg, Wolin, Wineta w pieśniach skaldów, w islan-
dzkich sagach i łacińskich kronikach [w:] red. M. Bogacki,
M. Franz, Z. Pilarczyk, Mare Integrans. Studia nad dziejami
wybrzeży Morza Bałtyckiego. Materiały z I Sesji Naukowej Dzie-
jów Ludów Morza Bałtyckiego, Wolin 6-7 sierpnia 2005, Toruń,
s. 47-62.
2009 Forn sidr. Pogaństwo jako sposób życia dawnych Islandczyków
[w:] L. Słupecki, Bogowie i ich ludy. Religie pogańskie a pro-
cesy tworzenia się tożsamości kulturowej, etnicznej, plemiennej
i narodowej w średniowieczu, Wrocław, s. 39-46.
Wallis R.
2003 Shamans/Neo-Shamans. Ecstasy, alternative archaeologies and
contemporary Pagans, London and New York.
Wilson D.M., Roesdahl E.
1992 What the Vikings meant to Europe [w:] red. S. Karlsson, The
Source of Liberty. The Nordic Contribution to Europe, Stock-
holm, s. 39-63.
Załuska-Strömberg A.
1974 Saga o Egilu, Poznań.
1986 Edda Poetycka, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk-Łódź.
402
Abstract
The Vikings and the Viking Age (VIII – XI cent.
AD) have inspired and attracted people’s attention for many
centuries. It is hard to say, however, what is the source of this
particular excitement. Is it the Viking way of life – the great
journeys and adventures that many people find to be so
thrilling? Or is it the undying fascination with war and blood-
shed? Perhaps for some it is all fueled by national pride and
admiration of heroic past which forms the foundations of their
cultural identity?
In the last few decades, the Viking Age has been
once again brought back to life in comic books, cartoons,
commercials, movies and re-enactment activities. Today, the
Norse are presented in many ways and we are gradually trying
to understand the various subtleties of their period. The public
is slowly beginning to reject romantic imagery of horned
helmets, and warriors clad in animal skins. Apart from seeing
the Viking Age people only as brutal sea warriors and
mercenaries we are finally acknowledging their skills as
craftsmen and merchants. Nevertheless, the ways of pre-
senting this past are still very selective. Some aspects are ex-
plored in depth and some are completely neglected.
The contemporary Vikings speak to us not only
during historical festivals, but also through music, books or
articles. Some of them claim to be continuators of the old
heathen traditions and aim at bringing them back to life by
conducting religious ceremonies or neoshamanic séances.
What are the consequences of such actions? How do they
enhance or alter the perceptions of the past? All those matters
shall be explored in my paper.
403
404
Maksym Mackiewicz
Instytut Archeologii
Uniwersytet Wrocławski
Wrocław
405
znalezisk czy warstwicowego planu stanowiska nie jest już
trudnością, a zawodowy fotograf na wykopaliskach pojawia
się jedynie wraz z dziennikarzem z prasy lokalnej zainte-
resowanym wynikami badań. Technologia komputerowa nie-
zwykle ułatwia archiwizowanie, kopiowanie lub przesyłanie
danych, a także wstępne ich przygotowanie do prezentacji czy
druku. Dokładność takiej dokumentacji przewyższa tę pro-
wadzoną manualnie, a mechanika całego procesu wpływa na
wydajność pracy. Szczególnie ważną zaletą tej formy do-
kumentacji, gdzie część obowiązków przejmuje aparatura, jest
możliwe zminimalizowanie efektu subiektywizmu dokumen-
talisty oraz wyeliminowanie praktyki wstępnej interpretacji na
etapie jej wykonywania (czego duże znaczenie podkreślają
Urbańczyk 2002, Tyszczuk 2006).
Najnowszą nowinką jaka skupiła na sobie uwagę
archeologów są digitizery 3D, popularnie określane skanerami
3D. Istotą ich działania jest możliwie dokładne odwzorowanie
bryły skanowanego obiektu i odtworzenie jej w pamięci kom-
putera. Nowoczesne urządzenia bazują zwykle na technologii
laserowej, pozwalając pobrać niezbędne pomiary bez doty-
kania odwzorowywanego przedmiotu. Uproszczając, zasadę
jego działania możemy porównać do tachimetru laserowego,
gdzie na podstawie czasu pomiędzy emisją a powrotem wiązki
światła, a także znanemu kierunkowi pod jakim wysyła je
urządzenie, zapisywane jest położenie punktu w trój-
wymiarowej przestrzeni1. Jednorazowy pomiar o rozdziel-
czości kilkudziesięciu tysięcy punktów pozwala na odwzoro-
wanie całej płaszczyzny, zapisywanej w pamięci w postaci
tzw. chmury punktów, następnie wyświetlanych w postaci
siatki trójkątów lub cieniowanych powierzchni. Odwzoro-
wanie całej bryły bez „zacienionych” ubytków (tzw.
„martwych pól”) wymaga wykonania kilku do kilkunastu ska-
nów z różnych stron obiektu. Wyniki pomiarów są następnie
1
Starsze urządzenia opierały się na metodzie dotykowej i rejestrującym powierzchnię
czujniku umocowanym na ruchomym ramieniu. Technologią równie popularną wśród
urządzeń bezdotykowych jest emitowanie pasów światła i rejestracji ich załamywania
się na powierzchni przedmiotu.
406
łączone w jedną całość, tworząc pełny model (Ryc. 1). Obec-
nie produkowane urządzenia posiadają dużą rozdzielczość
optyczną, cechują się dokładnością do ułamków milimetrów,
a oprócz położenia punktów, potrafią rejestrować dane o kolo-
rze, co pozwala na uzyskanie modelu niemal w rzeczywistym
stopniu oddającego geometrię i teksturę przedmiotu. Po-
wierzchniowy sposób zbierania punktów pociąga za sobą
pewne ograniczenia, utrudniając lub całkowicie uniemoż-
liwiając zeskanowanie, np. wnętrza naczynia. Wyroby o po-
wierzchni odbijającej lub przepuszczającej światło wymagają
wstępnego przygotowania i pokrycia powierzchni substancją
o konsystencji talku zapobiegającej powstawianiu refleksów.
407
Wraz z mnogością systemów, pojawia się zró-
żnicowane i niestety nieujednolicone oprogramowanie uży-
wane do przetwarzania danych. W większości wypadków poz-
wala jednak na zapisanie pomiarów w uniwersalnych for-
matach plików (dxf, obj, vrml), umożliwiających dalszą
obróbkę w aplikacjach typu CAD (np. AutoCAD) czy pro-
gramach do wizualizacji (np. 3D Studio MAX).
Skanery 3D zaprojektowane były przede wszystkim
jako narzędzia do zastosowań przemysłowych. Wykorzysty-
wane są w kontroli jakości, przy badaniu geometrii pojazdów,
okrętów i elementów konstrukcyjnych, we wzornictwie prze-
mysłowym, a ostatnio, także w dokumentacji zabytków i dzie-
dzictwa kulturowego. Sposoby na użycie omawianej aparatury
w archeologii zależą głównie od wyobraźni badaczy. W przy-
padku digitizerów przeznaczonych do skanowania niewielkich
przedmiotów, podstawowym zastosowaniem jest skanowanie
zabytków ruchomych. W niektórych konstrukcjach przy za-
stosowaniu zmiennej optyki możliwe jest dokładne od-
wzorowanie przedmiotów o rozmiarach kilku centymetrów do
ponad metrowych. Skanowanie większych obiektów wymaga
łączenia kilku skanów w jedną całość. Bezdotykowy charakter
zbierania pomiarów jest szczególnie cenny w przypadku
materiałów delikatnych, w większym stopniu podatnych na
zniszczenia. Będą to przede wszystkim zabytki drewniane,
z kości lub poroża, a także szklane. Szczególnie podkreśla się
potrzebę wykonywania dokumentacji trójwymiarowej mate-
riałów antropologicznych. Jest to istotne zarówno z powodu
ułatwień w zbieraniu pomiarów, łatwości ich archiwizacji, jak
i z szacunku do ludzkich szczątków, które powinny zostać po-
chowane ponownie (Tyszczuk 2003, s. 50).
Część urządzeń pozwala na wykorzystanie ich w tere-
nie. Rozstawiane na trójnogu i zasilanie, np. z akumulatora sa-
mochodowego, pozwalają także na samodzielną pracę bez
potrzeby podłączania ich do komputera, co ogranicza do mini-
mum ilość sprzętu i niepotrzebnych kabli. Do jego obsługi
wystarcza jedna osoba, a sam sprzęt mieści się do bagażnika
niewielkiego samochodu. Pozwala na skanowanie obiektów in
408
situ i sporządzanie dokładnej dokumentacji polowej. Urzą-
dzenie umożliwia zarówno skanowanie większych obszarów,
jak całych powierzchni murów czy bruków odkrywanych pod-
czas prac wykopaliskowych, a także inwentaryzacje archi-
tektury, skupiając się przy tym na detalach. Pozwala także na
skanowanie obiektów narażonych na zniszczenia podczas
wyciągania z ziemi lub tych, których nie można wyciągnąć
w całości. Mogą to być szczególnie delikatne i łamliwe pozo-
stałości kostne gatunków wymarłych, których wydobycie wy-
maga zwykle specjalnego usztywnienia całości gipsem czy też
popularne, również wyciągane we fragmentach, relikty kon-
strukcji drewnianych. Skanowanie w ten sposób studni przed
jej wyciągnięciem, poza dokładnym odwzorowaniem (z za-
chowaniem wszelkich szczegółów, w tym nawet faktury
drewna) jest doskonałym materiałem ilustracyjnym, źródłem
danych metrycznych, jak i bazą do późniejszej jej rekon-
strukcji z zakonserwowanych już elementów. Skanowanie po-
chówków ciałopalnych eksplorowanych zwykle do poziomu
calca, pozwala na zachowanie nie tylko ułożenia zabytków,
ale także ich szczegółów, jak np. wymiary naczyń, ornament,
stan zachowania. Dokumentacja takiego obiektu przez wpraw-
nego operatora sprzętu zajmie porównywalną ilość czasu co
podstawowa i schematyczna dokumentacja rysunkowa. Przy
obiektach bogatych w szczegóły i o skomplikowanych kształ-
tach – stosunek ten wyraźnie będzie się przechylał na korzyść
dokumentacji mechanicznej. Ciekawe efekty prezentuje
skanowanie architektury, w tym budownictwa drewnianego.
Wiele zabytkowych kościołów nie jest obiektem zaintere-
sowania konserwatorów do momentu, gdy ten zawali się lub
ulegnie spaleniu. Poza bryłą budynku, sprzęt uchwyci także
elementy konstrukcyjne. A skanując wnętrza, możemy uzys-
kać szczegółowy obraz szkieletu czy konstrukcji dachu. Jako
przykład „wnętrza” możemy potraktować jaskinie. Skano-
wanie pozwala na zapis nie tylko geometrii, ale także na
uchwycenie szczegółów takich, jak malowidła czy ryty. Nic
nie stoi na przeszkodzie, aby w następnym etapie dane te po-
409
łączyć z planigrafią zabytków czy wykorzystać w celach wi-
zualizacji.
410
Ryc. 3. Rejestracja przestrzenna motyki kamiennej wiązanej z kul-
turą ceramiki wstęgowej kłutej z Dzielnicy (gm. Cisek): a – rzut izo-
metryczny z zaznaczonymi liniami cięcia, b – przekroje, c – widok
w postaci chmury punktów. Opracowanie: M. Mackiewicz.
411
DANA (Digital Archive Network for Anthropology) urucho-
miony na Uniwersytecie Stanowym Dakoty Północnej w Far-
go, USA (Clark, Stator, Perrizo i in. 2002) (Ryc. 4).
412
Nie można także pomijać potrzeby tworzenia wizuali-
zacji. Trójwymiarowa rejestracja zamku stanowi znakomitą
bazę dla prezentacji poszczególnych jego faz przebudowy.
Odwzorowanie obiektu w połączeniu z efektem skanowania
terenu, uzupełnione o tekstury, umożliwia tworzenie styli-
zowanych rekonstrukcji w pełnej realizmu, otaczającej go sce-
nerii. Te w postaci obrazów lub animacji, umieszczane w In-
ternecie, pozytywnie wpływają na popularyzację archeologii
i dziedzictwa kulturowego.
Modele trójwymiarowe równie dobrze prezentują się
w postaci „wirtualnych muzeów”. Aplikacje umieszczane na
stronach internetowych dają użytkownikowi możliwość obró-
cenia zabytku, obejrzenia z dowolnej strony czy zbliżenia na
konkretny szczegół.
Dodatkowym atutem modelu jest jego czytelność, co
można zastosować w celach publikacyjnych. Można użyć
schematycznego sposobu wyświetlania jaki oferuje nam opro-
gramowanie. W przypadku prostych brył wystarczająco kla-
rowna jest chmura punktów (cloud), a przy bardziej skom-
plikowanych kształtach – widok siatki trójkątów (wireframe)
lub modelu z wygładzoną i cieniowaną powierzchnią (sur-
face). Ostatni tryb pozwala także na nałożenie tekstury
(Ryc. 5). Obróbka modelu w programie CAD, umożliwiająca
podkreślenie krawędzi płaszczyzn, pozwala na uzyskanie
obrazu w formie szkicu, zbliżonego do rysunku technicznego.
413
Ryc. 5. Siekierka kamienna z Dzielnicy (gm. Cisek, woj. Opolskie).
Różne tryby wyświetlania modelu: a – chmura punktów, b – siatka
trójkątów, c – wygładzona powierzchnia, d – wygładzona po-
wierzchnia z teksturą. Opracowanie: M. Mackiewicz.
2
Najbardziej popularną metodą pozwalającą na wytworzenie bryły przedmiotu na
podstawie modelu cyfrowego jest zastosowanie sterowanych komputerowo obra-
biarek (CNC) oraz droższe, choć bardziej dokładne, odtwarzanie skomplikowanych
kształtów w tworzywie sztucznym techniką stereolitografii laserowej (Rapid Pro-
totyping).
414
Stworzona w ten sposób rekonstrukcja wykonana w trwałym
materiale może pełnić funkcje egzemplarza dydaktycznego
przede wszystkim ze względu na dokładne odwzorowanie
geometrii. Wirtualny model równie dobrze może zostać użyty
jako podstawa do projektu całego procesu produkcyjnego
pamiątek muzealnych oddających kształt konkretnego zabyt-
ku.
Przewagę dokumentacji trójwymiarowej nad trady-
cyjną w formie rysunku lub fotografii, doskonale prezentuje
dokumentacja konserwatorska rzeźby Dawida autorstwa
Michała Anioła (Scopigno, Cignoni, Callieri i in. 2003).
Model trójwymiarowy zachowuje najdrobniejsze szczegóły
(Ryc. 6). Pozwala przy tym na zarysowanie przekroju w do-
wolnym miejscu – co w manualnie wykonywanej dokumen-
tacji często okazałoby się niemożliwe. Taka forma rejestracji
pozwala na kontrolowanie stanu zabytku, powstających na
nim ewentualnych zniszczeń i zgodne z uprzednio przeprowa-
dzoną dokumentacją – uzupełnienie braków. Szersze zastoso-
wanie modelu pozwala na tworzenie duplikatów czy dalsze
wykorzystanie cyfrowej postaci Dawida w formie wizualizacji
czy animacji.
Bibliografia
Clark J. T., Slator B. M., Perrizo W. i in.
2002 Digital Archive Network for Anthropology, Journal of Digital
Information, vol. 2, is. 4. (http://jodi.tamu.edu/Articles/v02/i04/
Clark/).
Gołembnik A.
2003 Archeologia na wirażu, Ochrona Zabytków, nr 1-2 , s. 135-150.
2004 Pałac i ogrody w Wilanowie – badania archeologiczne Krajo-
wego Ośrodka Badań i Dokumentacji Zabytków w sezonie
2003, Monument. Studia i materiały KOBiDZ, nr 1, s. 135-160.
418
Gołembnik A., Jankowski A.
2005 Badania archeologiczne Ogrodów Królewskich w Wilanowie –
sezon 2004/2005, Monument. Studia i materiały KOBiDZ, nr 2,
s. 275-304.
Gołembnik A., Morysiński T.
2004 Czas na nowe technologie, Ochrona Zabytków, nr 1-2,
s. 93-103.
Goskar T.
2008 Lasers and Light, Wessex Archaeology. (http://www.wessex
arch.co.uk/blogs/computing/2008/10/06/lasers-and-light)
Pudło M.
2008 Laser w arabskim Atturaif, Geodeta, nr 4 (155), s. 4-8.
Scopigno R., Cignoni P., Callieri M. i in.
2003 Using optically scanned 3D data in the restoration of Michel-
angelo's David. Optical Metrology for Arts and Multimedia,
(red.) Salimbeni R. (http://vcg.isti.cnr.it/publications/papers/
david_rest_spie.pdf)
Tyszczuk S.
2003 Matrix, Archeologia Żywa, nr 3 (26), s. 50-54.
2006 Mechaniczny proces dokumentacji – zagrożenie czy szansa dla
interpretacji? [w:] Badania archeologiczne na Górnym Śląsku
i ziemiach pogranicznych w latach 2003-2004, s. 259-273.
Urbańczyk P.
2002 Koniec rysowania?, Archeologia Żywa, nr 4 (23), s. 53-56.
Abstract
Since few years, along with IT technology develop-
ment, we have been observing a trend towards digitization of
the archaeological documentation. Traditional photography
has been replaced by digital cameras, extemporary field drafts
created with pencil are transmitted to digital format using
CAD software. GPS and Total Station on the fieldwork
became a standard. Within last few years, the 3D digitizers
riveted archaeologists to create a virtual model of product on
the computer screen. 3D software allows to see the model
from each side, draw a cross section and take every metric
data. Moreover, the model files can be easily send by email.
419
Capabilities of the virtual model do not end with the do-
cumentation. We can keep it in a database, publish as a ‘vir-
tual museum’ or use it as a base of replica production. Variety
of application is only a matter of imagination.
420
Adam Piwek
Instytut Historyczny
Uniwersytet Wrocławski
Wrocław
421
rozbudzonej świadomości historycznej1, formowania się po-
staw i rozwijania sprawności myślenia.
Statystyczny polski Jaś rozpocznie swoje prawdziwe spot-
kania z historią od propedeutycznego kursu łączącego nau-
czanie historii i wiedzy o społeczeństwie w przedmiocie his-
toria i społeczeństwo, na którego realizację przypada około
2 godzin lekcyjnych w tygodniu (Burda 2004, s. 214-215).
Obowiązująca podstawa programowa zakłada, że zasad-
niczym zadaniem tego przedmiotu jest kształtowanie aktyw-
ności ucznia, rozwijanie postawy patriotycznej, obywatelskiej,
poznanie symboli narodowych, ważnych wydarzeń i postaci
z dziejów Polski, a także Europy i świata. Podkreśla się także
rozwijanie zainteresowań przeszłością rodziny, lokalnej
wspólnoty oraz państwa2. Zadania jakie przyświecają lekcjom
historii i społeczeństwa sformułowanych w bardzo ogólny
sposób w podstawie programowej wzbudzają wiele kontro-
wersji w środowisku historyków. Zdaniem dydaktyków, his-
toria znalazła się de facto na drugim miejscu pod względem
treści w nauczaniu przedmiotu. Najczęściej klasa IV to epi-
zody z historii połączone z treściami z wiedzy o spo-
łeczeństwie, zaś klasy V i VI to podróż od starożytności po
współczesność ze szczególnym uwzględnieniem dziejów spo-
łecznych. Teoretycy nauczania historii w dyskusjach nad obo-
wiązującą od 1999 roku podstawą programową postulowali
nieco inny model. Proponowali, aby młody człowiek na wstę-
pie swojego spotkania z historią poznawał dzieje Polski, w
klasie V dzieje świata, zaś w VI nauczanie miałoby się kon-
centrować wokół pojęć związanych z naukami społecznymi
(Zielecki 2007, s. 75-80).
W sposób bardziej rozbudowany należy przybliżyć miejsce
historii w brytyjskich systemie edukacyjnym. Już od po-
czątku lat 90. cele i zasady nauczania przedmiotów przed-
stawia National Curriculum, tamtejszy odpowiednik podstawy
1
O znaczeniu budowania świadomości historycznej w edukacji - zob. Maternicki
2004, s. 376-378; 1998 Edukacja historyczna młodzieży - problemy i kontrowersje
u progu XXI wieku, Toruń; Rulka 2004, s. 59.
2
Propozycja podstawa programowej (…), 2008.
422
programowej, który określa sposób i treści nauczania historii.
Wśród postulatów pojawiało się m.in. prezentowanie dziejów
Wysp Brytyjskich w okresie największego wpływu na pań-
stwa sąsiednie, ukazywania różnić między wyspiarską monar-
chią a kontynentem. Minister Edukacji John Patten za-
proponował nawet, aby 75% wszystkich treści w podstawie do
nauki historii było związane wyłącznie z dziejami Wielkiej
Brytanii (Haydyn 2000, s. 114-115). Na etapie lower secon-
dary education, czyli obowiązkowego kursu historii dla ucz-
niów w wieku od 11–12 do 13–14 lat, poznaje się przede
wszystkim dzieje Wysp Brytyjskich stanowiących oś do rozu-
mienia dziejów świata, głównie powiązanych z przeszłością
Wielkiej Brytanii. Warto zauważyć także, że National
Curriculum optuje za zasadą selekcji treści nauczania, które
w inaczej niż w Polsce, stanowiły efekt kompromisu między
dydaktykami, nauczycielami a politykami. Ostatecznie zdecy-
dowano się na kilkanaście celów kształcenia historii poz-
nawanej na różnych etapach edukacji historycznej. Są to:
pomoc w zrozumieniu teraźniejszości poprzez przesz-
łość;
pobudzanie zainteresowania czasami minionymi;
możliwość odnalezienia sensu identyfikacji i zro-
zumienia kulturowych korzeni i zróżnicowanego
dziedzictwa, m.in. poprzez uczenie się o swoim
pochodzeniu, losach rodziny i grup, do których przy-
należy młody człowiek;
przekazanie uczniom wiedzy i rozumienia własnego
kraju i innych państw we współczesnym świecie w kon-
tekście poszanowania kulturowej różnorodności, prze-
ciwdziałania izolacjonizmowi, bez dewaluacji bry-
tyjskich osiągnięć;
wprowadzanie do zgłębiania metodologii historii
i specyfiki tej dziedziny poprzez zdobywanie
umiejętności, także przydatnych na innych przed-
miotach, przygotowanie uczniów do dorosłego życia.
Zajęcia są zatem przygotowaniem do obywatelstwa (Jaku-
bowska 2002, s. 63).
423
Dydaktycy historii wyróżniają trzy rodzaje podręcznika:
syntetyczny lub quasi-syntetyczny zawierający wiedzę
gotową do przyswojenia przez ucznia;
kompendia materiałowe wypełnione surową upo-
rządkowaną faktografią, niezawierające jednak opinii,
sądów, czy wartościowania wydarzeń pozostawiając to
zadanie nauczycielowi lub uczniom;
uniwersalne o charakterze analityczno-syntetycznym
podające częściowo materiał do przyswojenia, częścio-
wo do analizy, unikające wad poprzednich dwóch ty-
pów, natomiast korzystające z ich zalet.
Istnieją także inne sposoby podziału podręczników. Ze
względu na określoną dominującą w nim funkcję wyróżniamy
podręczniki (Bieniek 2007, s. 74-76; Skrzypczak 1996, s. 251-
260):
erudycyjne z bogactwem informacji;
historiozoficzne podkreślające refleksyjność i warto-
ściujące prezentowane wydarzenia;
warsztatowe nastawione na samodzielne dochodzenie
do wiedzy.
Na zakończenie szczegółowego dydaktycznego przed-
stawiania podręcznika warto powiedzieć, że we współczesnej
szkole funkcjonują tzw. podręczniki obudowane. Oprócz
głównej publikacji wydawca proponuje szereg pozycji sko-
relowanych z podręcznikiem, np. zeszyt ćwiczeń, atlas, teksty
źródłowe, programy komputerowe czy materiały wspierające
nauczyciela. Coraz częściej nasze szkolne podręczniki do his-
torii stanowią część pakietu edukacyjnego zawierającego pro-
gram nauczania, przewodnik (poradnik) metodyczny wspiera-
jący nauczyciela, zeszyt ćwiczeń lub karty pracy do poszcze-
gólnych zajęć oraz zestaw różnorodnych środków dy-
daktycznych, np. źródeł czy filmów. Coraz częściej ma on
także charakter multimedialny, a płyta staje się także frag-
mentem podręcznika uczniowskiego (Chorąży, Konieczka-
Śliwińska, Roszak 2008, s. 164-166).
Warto zauważyć, że historia o której będę mówić w tym
referacie, nie jest stuprocentowo zbieżna, mimo ograniczone-
424
go zakresu, z faktografią i opisem dziejów ludzkości pozna-
wanym podczas kursu w ramach studiów historycznych na
uczelniach wyższych (Maternicki 2004b, s. 209):
425
W przypadku analizowanych przeze mnie publikacji z wy-
dawnictwa Folens obejmuje ona 4–5 podręczników przy-
padających na okres trzyletni. Warto także podkreślić inne ra-
my chronologiczne, obejmujące odkrywanie przeszłości
w obu krajach. Na Wyspach Brytyjskich młodzi ludzie pozna-
ją historie od IX–XI wieku do współczesności, zaś w Polsce
poznawanie dziejów człowieka rozpoczyna się okresem pra-
historycznym i dociera do czasów współczesnym, przy włą-
czaniu znacznej ilości treści z wiedzy o społeczeństwie. Chcąc
porównać poruszaną tematykę XX wieku w przypadku
angielskiej publikacji Aarona Wilkesa z różnymi polskimi
podręcznikami do klasy VI również napotykamy na trud-
ności. W polskich podręcznikach wykład o ostatnim stuleciu
stanowi jedynie część publikacji. Stąd zdecydowanie mniejsze
nasycenie informacjami, szczególnie dotyczącymi drugiej po-
łowy XX wieku. Chociaż w postulatach polskiej podstawy
programowej i National Curriculum zwraca się uwagę na
dzieje narodowe, to w epoce najnowszej, szczególnie w bry-
tyjskiej publikacji, widać zdecydowanie większe nasycenie
dziejami powszechnymi, niż ma to miejsce w polskiej serii My
i historia czy podręczniku Historia i społeczeństwo VI.
W polskiej dydaktyce w odniesieniu do dziejów
powszechnych po II wojnie światowej, w czterech tematach:
Europa podzielona, Europa zmienia oblicze – o okresie
Jesieni Ludów, Droga do współczesnej Europy i Wybranych
obliczach współczesnego świata mówi się o sytuacji przede
wszystkim „starego kontynentu” (Surdyk-Fertsch, Olszewska
2004, s. 142-143, 152-155). Wykład o modern times Wilkes
rozpoczyna od tematu-pytania: United Nations?. Warto w tym
momencie podkreślić, że każda jednostka tematyczna w tym
podręczniku zaczyna się celami-pytaniami, na które uczeń
pozna odpowiedzi. Następnie autor przedstawia informacje
o tworzeniu się supermocarstw i sposobach walki między ni-
mi. Bardzo ciekawym, a jednocześnie prostym zabiegiem wy-
dają się: umieszczenie mapy pokazującej obszary dominacji
ZSRR w Europie, porównanie potencjałów militarnych USA
i ZSRR w 1963 roku. Znajduje się także mapa uzmysła-
426
wiająca uczniom skalę zagrożenia dla Stanów Zjednoczonych
jakie niosło umieszczenie radzieckich rakiet na Kubie w okre-
sie kryzysu. Informuje się także o zakończeniu zimnej wojny
wraz z początkiem lat 90., kiedy radziecki przywódca Gorba-
czow przyznał, że siły komunizmu osłabły. Na zakończenie
jednostki lekcyjnej autor zamieszcza Wise up words – słowa,
które znaczenie warto zapamiętać. Są to m.in. pojęcia zimna
wojna oraz supermocarstwo (Wilkes 2007, s. 108-113). Dla
porównania polskie autorki informują swoich czytelników
o rozłamie wśród sojuszników, podają informacje o tworzeniu
NATO i Układu Warszawskiego, a w wyjaśnianiu pojęcia
zimna wojna posiłkują się właśnie kryzysem kubańskim. Co
ciekawe, prezentują także karykaturę odnoszącą się do kryzy-
su kubańskiego. Jedyne zadanie dla ucznia związane z tym
środkiem obrazowym to nadanie mu tytułu.
Między polskimi a anglojęzycznymi podręcznikami
widać także różnicę w sposobie realizacji zadań bloku ćwicze-
niowego. Wilkes proponuje uczniowi wcielenie się w rolę do-
radcy prezydenta USA w 1962 roku i analizę mapy o zasięgu
radzieckiej broni na Kubie, fotografii bazy militarnej na wys-
pie rządzonej przez Fidela Castro wykonanej z amery-
kańskiego samolotu szpiegowskiego i zdjęcia rosyjskiego
statku transportującego rakiety. Wcielając się w rolę eksperta
prezydenta USA uczeń musi w ciągu 15 minut dokonać
analizy wspomnianych fotografii, wyjaśnić zagrożenie zwią-
zane z sytuacją oraz zaproponować wyjście z sytuacji i je uza-
sadnić. Dodatkowo na podstawie krótkich wspomnień do-
radców Chruszczowa i Kennedy’ego prosi się uczniów o oce-
nę możliwości wybuchu III wojny światowej oraz o stwier-
dzenie wiarygodności tych źródeł. Na koniec pojawia się
pytanie o sposób zakończenia zimnej wojny (Wilkes 2007,
s. 113). Dla porównania polskie autorki proszą swoich
uczniów o wyjaśnienie pojęcia wyścig zbrojeń, hasła zimna
wojna oraz opisanie na czym polegało niebezpieczeństwo wy-
buchu światowego konfliktu (Surdyk-Fertsch, Olszewska
2004, s. 143). Widać tutaj zdecydowane różnice. Brytyjski
autor odnosi się do różnego rodzaju umiejętności uczniow-
427
skich – znajomości faktów i pojęć podanych w jednostce
lekcyjnej, analizy i interpretacji źródeł, umiejętności krótkiego
wyrażania opinii, a także oceny jakości źródeł pisanych.
Polskie autorki skupiają się w zasadzie jedynie na najniższym
poziomie umiejętności i wiedzy związanym z faktografią i po-
jęciami. Warto zauważyć, że to właśnie pytania niemające
charakteru odtwórczego mają szczególnie istotną rolę w pro-
cesie dydaktycznym. Choćby stosowane przez Wilkesa pyta-
nia problemowe pozwalają uczniom nie tylko na powtórzenie
poznanych wiadomości, ale także strukturalizują poznany ma-
teriał w większą całość (Zielecki 2007, s. 362).
3
O ich znaczeniu w edukacji historycznej - zob. Suchoński, 2004, s. 372-374;
Zielecki, 2007, s. 341-361; Bieniek 2007, s. 55-63.
428
zdjęcia i grafika stanowią jednak jedynie nieznaczne uzupeł-
nienie tekstu odautorskiego (Parysek, Wendt 1999, s. 69-73).
W całkowicie inny sposób swoim adeptom historii
przedstawia to Paul Turner w podręczniku Everyday people –
everyday lives. Podobnie jak polscy koledzy prezentuje on
przemiany w transporcie, ale koncentruje się przede wszyst-
kim na losach transportu brytyjskiego. Swoją opowieść uzu-
pełnia informacjami o rabusiach grasujących na drogach bry-
tyjskich. Umieszcza także wiele kolorowych grafik. Gdy nie
jest możliwe przedstawienie oryginalnych kolorowych ilustra-
cji stosowane są rysunki odzwierciedlające realia danej epoki.
Warto zauważyć, że grafika jest także pretekstem do za-
mieszczenia wspomnień, m.in. o podróży dwupiętrowym
autobusem z początku XX wieku, czy historii modelu samo-
chodu jakim udał się do Hogwarthu sam Harry Potter. Pre-
zentuje się także plakat zachęcający do wybrania się w podróż
The Flying Scotsman, pociągiem jeżdżącym w 1928 roku
z Londynu do Edynburga z prędkością 90 mil na godzinę, czy
specjalny bilet wydany z okazji koronacji Elżbiety II. W tej
jednostce tematycznej uczniów mogą zainteresować także
zdjęcia z budowy Eurotunelu czy omówienie przemian
w dziejach lotnictwa. Zwieńczeniem tematyki dotyczącej
dziejów komunikacji jest historia podbojów kosmicznych,
gdzie w kontekście lotu Apollo 13 pojawia się kadr z filmu
oraz temat związany z próbami bicia rekordów prędkości
(Turner 2008, s. 129-159).
Wyjątkową publikację, której nie mamy na polskim rynku,
stanowi seria Accessing... Adresowana jest ona do uczniów,
którzy rozpoczęli naukę w trakcie roku szkolnego, bądź mają
problemy ze znajomością języka angielskiego. Trzeba przy-
znać, iż problemów z czytaniem nie będzie miał korzystający
z tej publikacji. Smart omawia skrótowo sposób analizy źró-
deł obrazowych. Podkreśla się w nim nie tylko konieczność
wyjaśnienia umiejscowienia bohaterów, ale także atmosfery,
kolorów, kompozycji, kontekstu, światła, perspektywy, sym-
boli oraz wykorzystywanych technik (Smart 2004, s. 4). Pro-
ponuje uczniowi dziesięć tematów, podczas których spotka się
429
nie tylko z obrazami, ale także z reprintami czasopism, zdję-
ciami pamiątek po generale Nelsonie czy fragmentami
ówczesnych tekstów prawniczych prezentowanymi w ory-
ginale. Bardzo ciekawym, szczególnie z punktu budowania
świadomości historycznej, wydaje się ostatni temat z obra-
zami pokazującymi sposoby odpoczynku pod koniec XIX
wieku. I tak brytyjski uczeń zobaczy różnice między wa-
kacjami na wsi (The Village Holiday), a tymi prowadzonymi
przez brytyjską upperclass (Holiday). Z pewnością bardzo cie-
kawa może wydać się także analiza dzieła Behind the Bar, po-
kazującego miejską rzeczywistość widzianą zza barmańskiego
pulpitu, a także trzy sceny prezentujące formy spędzania czasu
przez mieszkańców miast poza nim – na wyścigach konnych
(Clifton: Racecourse), na zakupach (St. James’ Fair, Bristol)
oraz na wybrzeżu (Ramsgate Sands: Life at the Seaside)
(Smart 2004, s. 44-48).
Warto zwrócić także uwagę na serię polskich pod-
ręczników dla szkoły podstawowej w sposób znaczący wy-
korzystującą znaczenie środków obrazowych w odkrywaniu
przeszłości. Oprócz rozlicznych zdjęć, Michał Błaut (w klasie
IV z Hanną Chamczyk i Iwoną Miklikowską) proponuje
swoim uczniom analizę infografik, czyli zdjęć lub rysunków
opatrzonych komentarzem tekstowym, uzupełniających sens
grafiki. I tak, odkrywając XIX wiek uczniowie poznają trud
pracownika huty żelaza, widok i infrastrukturę miasta na
przełomie wieków, czy właśnie, jak w brytyjskim przykładzie,
sposoby spędzania wolnego czasu w XIX wieku i ich współ-
czesny odpowiednik. Ta infografika wydaje się szczególnie
ciekawa z metodycznego punktu widzenia, gdyż pomaga
uczniowi nie tylko odkryć jak spędzano wolny czasu przed
ponad 110 laty, ale także dokonać porównania sposobów spę-
dzania wolnego czasu między teraźniejszością a XIX wie-
kiem. O to jest proszony młody naukowiec w pytaniu do info-
grafiki. Dodatkowo uczeń ma także wskazać podobieństwa
i różnice między okresami prezentowanymi w infografice, co
pozwala na odwołanie się do wiedzy nabytej podczas jed-
430
nostki lekcyjnej Społeczeństwo w XIX wieku, a także wiedzy
poza źródłowej (Błaut 2005, s. 151).
4
Kształcenie w zakresie korzystania i wykorzystywania mapy na lekcjach historii jest
jednym z istotnych elementów polskiej edukacji historycznej. O wykorzystaniu mapy
w polskiej edukacji historycznej – zob.: Skotnicka M., 2006 Integracja wiedzy po-
przez mapę historyczną [w:] red. G. Pańko, J. Wojdon, Korelacja-integracja wiedzy
szansą dla ucznia, Wrocław, s. 165-176; Zielecki A., 2004 Środki kartograficzne [w:]
red. J. Maternicki, Współczesna dydaktyka historii, Warszawa, s. 371-372.
431
czasów najdawniejszych do współczesnych. Bardzo intere-
sującą propozycją, z całą pewnością zachęcającą do zafascy-
nowania się historią jest gra planszowa dołączona do atlasu
w klasie IV. Autorzy proponują uczniom zabawę, w której
wiedza zdobyta podczas rocznego kursu historii i nauki o spo-
łeczeństwie pomoże w szybszym ukończeniu rozgrywki. Jeśli
będą wiedzieli, np. z jakiego rodu pochodził Mieszko I, mogą
rzucić kostką raz jeszcze. Gdy nie będą posiadali tej wiedzy
tracą jedną kolejkę (Moja historia gra… 2003). Takie odno-
szenie się do nabytej podczas rocznego kursu historii wiedzy
z całą pewnością pozwoli zrozumieć uczniowi celowość nau-
czania przedmiotu, a także może stanowić zachętę do dalszego
pogłębiania wiedzy z tej dziedziny w kolejnych latach
edukacji historycznej.
Warto zaznaczyć, że na polskim rynku funkcjonuje już kil-
ka propozycji posiadających multimedialne uzupełnienie. Jed-
ną z nich stanowi przywoływana już seria wydawnictwa
ARKA/Nowa Era. Bardziej szczegółowo chciałbym przyjrzeć
się multimedialnym spotkaniom zaproponowanym dla ucz-
niów klasy VI, gdzie uczniowie poznają dzieje człowieka od
odkryć geograficznych po współczesność, podejmując tema-
tykę obecności Polski w strukturach europejskich czy god-
ności i praw człowieka we współczesnym świecie. Autorzy
proponują uczniom rozmaite zadania oparte na materiałach
źródłowych, ikonograficznych, filmowych (często przed-
stawiane w bardzo interesujący sposób). Na zakończenie każ-
dej z jednostek lekcyjnych znajduje się przynajmniej jedno
zadanie, dzięki któremu uczeń może zweryfikować stan
swojej wiedzy z danego tematu. Przydatne jest także umiesz-
czenie przykładowych testów wspierających przygotowanie
przed sprawdzianem. Szczególnie cenne wydaje się pod-
sumowanie po jego wypełnieniu, informujące o liczbie uzys-
kanych punktów i dobrze wykonanych zadań. Warto także
podkreślić obecność słowniczka, w którym uczeń może
sprawdzić poznawane na lekcjach pojęcia. Dodatkowo nawi-
gację po płycie, poza czytelnym spisem treści (pokrywa się on
z tematami podręcznikami), ułatwiają też odwołania w pod-
432
ręczniku do poszczególnych zadań na płycie. Z dydaktycz-
nego punktu widzenia niezwykle cenne wydaje się także
umieszczenie szeregu informacji dodatkowych i ciekawostek,
które mogą zachęcić ucznia do dalszego pogłębiania wiedzy
(CD-ROM - Historia 2005).
5
O znaczeniu historii codzienności w nauczaniu - zob. Cesarz-Maternicka E., Mater-
nicki J., 2004, s. 121-122.
6
Propozycja podstawy programowej(…) 2008.
434
zentacji dziejów społecznych oraz kształtowania myślenia
i warsztatu pracy historyka. W Polsce, w zależności od wy-
dawcy podręcznika, przyjmują różną formę. Czasem jest to
nastawienie na pracę z infografiką, czasami dodatkowa
multimedialna obudowa dydaktyczna, bądź ikonograficzna
podręcznika. Należy zaznaczyć, że oprócz podręcznika i całej
jego obudowy to właśnie szkolna lekcja historii7 i sposób jej
przeprowadzenia ma nader istotne znaczenie. Warto zatem,
aby przyszli nauczyciele historii byli świadomi ogromu
możliwości, które dostarcza dzisiejszy rynek wydawniczy,
a przede wszystkim wykorzystywali je, aby zafascynować
kolejne pokolenia Polaków dziejami, a nie pokazywać historii
wyłącznie jako przedmiotu pełnego dat, wydarzeń i skom-
plikowanych procesów.
Bibliografia
Bieniek M.
2004 Podręcznik szkolny historii [w:] red. J. Maternicki, Współczesna
Dydaktyka Historii, Warszawa, s. 266-269.
2007 Dydaktyka historii. Wybrane zagadnienia, Olsztyn.
Błaut M.
2005 Moja historia 6. Część 1. Podręcznik z atlasem dla klasy piątej
szkoły podstawowej, Gdańsk.
Burda B.
2004 Nauczanie historii i wiedzy społecznej w szkole podstawowej
[w:] red. J. Maternicki, Współczesna dydaktyka historii, Warsza-
wa, s. 214-215.
Cesarz-Maternicka E., Maternicki J.,
2004 Historia życia codziennego (codzienności) [w:] red. J. Mater-
nicki, Współczesna dydaktyka historii, Warszawa, s. 121-122.
Chorąży E., Konieczka-Śliwińska D., Roszak S.,
2008 Edukacja historyczna w szkole – teoria i praktyka, Warszawa.
7
Więcej na ten temat pisze m.in.: Rulka J., 2004, s. 15.
435
Haydn T.
2000 Control and resistance: the war of school history in England and
Wales 1984-1996 [w:] red. Majorka C., E. v. Johanningmeiera,
Narodowe i międzynarodowe konteksty reform edukacyjnych.
Przeszłość, Teraźniejszość, Przyszłość, Kraków 2000, t. V, s.
111-121.
Jakubowska B.
2002 Koncepcja brytyjskiej edukacji historycznej pod koniec XX wie-
ku [w:] red. B. Tarnowska, Historia-dydaktyka-media. Księga
poświęcona Profesorowi Januszowi Rulce w 40-lecie pracy nau-
kowej, Bydgoszcz, s. 125-133.
Majorek C.
2004 Nauczanie historii na świecie [w:] red. J. Maternicki, Współ-
czesna dydaktyka historii, Warszawa, s. 216-223.
Maternicki J.
1998 Edukacja historyczna młodzieży - problemy i kontrowersje u pro-
gu XXI wieku, Toruń.
2004a Historia dydaktyczna [w:] red. J. Maternicki, Współczesna dy-
daktyka historii, Warszawa, s. 92-93.
2004b Nauczanie historii [w:] red. J. Maternicki, Współczesna dy-
daktyka historii, Warszawa, s. 209-210.
Parysek J., Wendt J.,
1999 Historia i społeczeństwo. Klasa IV. Podręcznik, Gdańsk.
Rulka J.
2004a Atrakcyjność lekcji historii [w:] red. J. Maternicki, Współczesna
dydaktyka historii, Warszawa, s. 15.
2004b Edukacja historyczna dzieci i młodzieży, [w:] red. J. Maternicki,
Współczesna dydaktyka historii, Warszawa, s. 59.
Skotnicka M.
2005 Integracja wiedzy poprzez mapę historyczną [w:] red. G. Pańko,
J. Wojdon, Korelacja-integracja wiedzy-szansa dla ucznia,
Wrocław, s. 165-176.
Skrzypczak J.
1996 Konstruowanie i ocena podręczników, Poznań.
Smart D.
2004 Accessing… History Britan 1750-1900, Dunstable.
Suchoński A.
2004 Środki obrazowe [w:] red. J. Maternicki, Współczesna dydakty-
ka historii, Warszawa, s. 372-374.
Surdyk-Fertsch W., Olszewska B.,
2004 My i historia. Historia i społeczeństwo dla VI klasy szkoły pod-
stawowej, Warszawa.
Turner P.
2008 Everyday people everyday lives, Haddenham.
436
Wilkes A.
2004 Folens History Book 4. Technology, War and Identities.
A World Study After 1900, Dunstable.
Wojciechowski G.
2005 Historia i społeczeństwo 6. Człowiek i jego cywilizacja, Warsza-
wa.
Zielecki A.
2004 Środki kartograficzne [w:] red. J. Maternicki, Współczesna dy-
daktyka historii, Warszawa, s. 371-372.
2007 Wprowadzenie do dydaktyki historii, Kraków.
Prace zbiorowe
1999 Podstawa programowa kształcenia ogólnego do szkoły pod-
stawowej, Warszawa, Ministerstwo Edukacji Narodowej.
2003 Moja historia gra edukacyjna «Podróż przez wieki», w: Atlas do
historii i społeczeństwa. Atlas do podręcznika «Moja historia»
do klasy czwartej szkoły podstawowej, Warszawa.
CD-ROM: Historia. Człowiek i jego cywilizacja 6, [w:]
Wojciechowski G.
2005 Historia i społeczeństwo 6. Człowiek i jego cywilizacja, Warsza-
wa.
2008 Propozycja podstawy programowej kształcenia ogólnego do szkoły
podstawowej, Warszawa, Ministerstwo Edukacji Narodowej.
Abstract
My speech consists of two parts:
In first, ca. 5 minutes, I present the best methods
(from methodological point of view) in teaching history with
children (11-13 years old - in Poland: IV-VI class szkoła
podstawowa, in Grate Britain: lower secondary education).
The role of history textbooks is very important here. How
should they present our history to be interested for this age
group - that’s main question, which I explain.
In second, ca. 20 min. with résumé, I show a pe-
netrating analysis of the styles of presenting past in 15 Polish
and British history textbooks (sometimes with multimedia
support). I concentrate my attention on:
the role of narration - lessons topics and differences
between Polish and British textbooks narration;
437
the significance of photos, maps, graphics, infographics
in Polish and British history textbooks;
using the multimedia textbook - as an example the
series of Polish history textbooks Człowiek i cy-
wilizacja (publishing house ARKA/Nowa Era).
438
Damian Halmer
Instytut Historii
Uniwersytet Śląski
Katowice
Dzisiaj [...] świat staje się nam coraz bardziej dostępny. Dzięki
prasie, książkom, radiu, telewizji, telefonii i komputerom, docieramy
do najdalszych zakątków ziemskiego globu. Zdarza się nawet, że
więcej wiemy o słoniach i lwach niż o swojskim zającu i kuropatwie.
[...] Współczesny człowiek zaczyna się jednak gubić w tym
informacyjnym gąszczu. Życie problemami całego świata zdaje się
go przytłaczać. Dlatego coraz więcej ludzi powraca do swojego
małego świata. Tendencja ta owocuje coraz silniejszym utoż-
samianiem się ze swymi „korzeniami”, z własnym „Gniazdem”.
(Szołtysek 1997, s. 5).
1
Biogram za stroną: http://www.slaskie-abc.com.pl/marek_s.html. Krótkie notki bio-
graficzne autor ten zamieszcza także w każdej ze swych prac.
440
ry do swej pracy podchodzi bardziej hobbystycznie niż za-
wodowo (Stobiecki 2007, s. 11-15).
Ze względu na układ treści, sposób narracji i brak apa-
ratu naukowego, prace autorstwa Marka Szołtyska zaliczają
się do prac popularnonaukowych. Fakty historyczne są przez
autora przedstawione w sposób lekki, przejrzysty i zrozumiały
dla każdego niemal czytelnika. Ponadto dydaktyczne do-
świadczenia autora są widoczne w wielu fragmentach, w któ-
rych treści historyczne tłumaczone są nie tylko w sposób zro-
zumiały dla przeciętnie zainteresowanego czytelnika, ale także
dla czytelnika młodego, który dopiero rozpoczyna swą
przygodę z historią lokalną.
Cechą charakterystyczną tych, ale także wszystkich
innych prac omawianego autora, jest bogata szata graficzna
i wiele ilustracji. Ilustracje te nie są tylko dopełnieniem tekstu,
ale często także jego uzupełnieniem. Bardzo dobrze w tym ce-
lu sprawdza się dość często stosowany przez autora zabieg
umieszczania współczesnych fotografii przy opisywaniu naj-
dawniejszych wydarzeń z dziejów miasta. Dzięki temu stają
się one bliższe, a opisywane miejsca można sobie łatwo zlo-
kalizować we współczesnej przestrzeni miasta. Szczególnie
warte podkreślenia jest zastosowanie przez autora osi czasu
(Szołtysek 1997, s. 11), która wkomponowana graficznie
w motyw starego drzewa daje ciekawy efekt, nie tracąc ni-
czego ze swej systematyzującej roli. W połączeniu z po-
jawiającymi się gdzieniegdzie „Wicami” i „Fraszołkami” pra-
ce te dają bardzo plastyczną, a jednocześnie nieszablonową
opowieść o przeszłości miasta i jego najbliższej okolicy.
Wszystkie zastosowane przez autora zabiegi mają na
celu nie tylko ułatwienie odbioru i przybliżenie czytelnikowi
przedstawianych zagadnień. W pewnych momentach można
nawet odnieść wrażenie, iż Marek Szołtysek celowo działa
w kierunku „odnaukowienia” swych prac. Duża czcionka
i ręcznie wykonane rysunki z elementami humorystycznymi,
stają się nie tylko „ubarwieniem” treści, ale i znakiem rozpoz-
nawczym prac tegoż autora, dzięki którym budowana jest
441
marka „lekkich, łatwych i przyjemnych opowiastek o historii
wydawnictwa Śląskie ABC”.
Sam autor we wstępach do omawianych prac potwier-
dza powyższe słowa. Za każdym razem pojawiają się w nich
deklaracje mówiące o tym, iż wydane przez niego prace pi-
sane są z myślą o szerokiej rzeszy historyków niezawodowych
i nie mają ambicji naukowych. Przeznaczone są dla młodych
i starych, dla pasjonatów lokalnej historii i osób dopiero co
wgłębiających się w jej zakamarki.
Od momentu ukazania się pierwszej z omawianych prac
minęło już ponad 10 lat. W tym czasie zarówno sam autor, jak
i omawiane tu prace, trwale zapisali się w lokalną historio-
grafię Rybnika. W większym lub mniejszym stopniu cyto-
wane były przez innych autorów parających się historią lokal-
ną, np. Józefa Kolarczyka (2004) i Tomasza Szafrona (2008).
Powyższe słowa wskazują na znaczący wkład zarówno
samego Marka Szołtyska, jak i jego twórczości, dla wiedzy
o przeszłości Rybnika i najbliższej okolicy. Praca niniejsza
w żaden sposób nie stara się, ani nawet nie chce się starać
tego wkładu umniejszać. Celem moich przemyśleń jest bo-
wiem zastanowienie się nad rolą prac popularnonaukowych
o problematyce regionalnej w kształtowaniu wiedzy his-
torycznej jego mieszkańców oraz wskazanie przestrzeni ba-
dawczych, w których prace te w sposób pozytywny, ale i ne-
gatywny, wpływają na stan tej wiedzy.
Przykład Rybnika i jego najdawniejszych dziejów wyb-
rany został nieprzypadkowo. Z jednej strony do wyboru skło-
niła już sama postać Marka Szołtyska. Ważniejszym jednak
powodem jest to, że problematyka najstarszych dziejów Ryb-
nika i związane z nią problemy są podobne, a nawet re-
prezentatywne, dla wielu innych miast, także spoza terenów
Śląska.
O problemach dotyczących badań nad najdawniejszymi
dziejami Rybnika bardzo trafnie pisał Idzi Panic (2003, s. 17):
442
ryzykownym. Ryzyko to jest tym większe, jeśli w ślad za brakiem źró-
deł pisanych idzie również brak zabytków archeologicznych. Z takim
właśnie przykładem spotykamy się w odniesieniu do Rybnika [...].
2
Zob. Halmer 2008, s. 221, przypis 1. Tam zestawienie starszej literatury poświęco-
nej początkom Rybnika.
443
kładziony jest na lekkość i przejrzystość narracji. Dobra histo-
ryczna praca popularnonaukowa powinna w miarę możliwości
w sposób prosty opowiadać o dziejach, bez naukowych wy-
wodów i podawania kilku hipotez (Świeżawski 2001, s. 46).
Prace popularnonaukowe, aby w sposób właściwy popula-
ryzować historię, powinny prowadzić narrację z zachowaniem
troski o poprawność naukową, opierając się tylko i wyłącznie
na tym, co zostało ustalone w wyniku badań naukowych
(Maternicki, Majorek, Suchoński 1993, s. 66-67, tam starsza
literatura).
Jak jednak prowadzić narrację, kiedy stan badań nie po-
trafi rozstrzygnąć o wyższości jednej tezy nad inną? I jak za-
chować przejrzystość narracji w momencie, kiedy dla jej za-
chowania trzeba przedstawić dwie różne hipotezy? To właśnie
dzięki tym wątpliwościom przypadek Rybnika może posłużyć
jako bardzo dobry przykład do zastanowienia się nad przed-
stawionymi już w tytule problemami. Na ile prace popular-
nonaukowe powinny upraszczać trudne tematy prahistorii
i historii średniowiecza oraz czy zbytnie ich upraszczanie mo-
że wpłynąć na zniekształcenie faktów historycznych i spłyce-
nie poziomu wiedzy o lokalnej historii. Analiza prac Marka
Szołtyska posłuży jako materiał badawczy do odpowiedzi na
te pytania.
Najstarsze dzieje Rybnika najszerzej poruszone zostały
w pierwszej z omawianych prac (Szołtysek 1997). Układ
książki nie jest układem chronologicznym, lecz tematycznym
(ale interesujące w tym przypadku tematy zawarte zostały tyl-
ko w pierwszych rozdziałach). Prócz wspomnianej już wcześ-
niej osi czasu, informacje o najstarszych dziejach miasta za-
mieszczone są w podrozdziałach poświęconych powstaniu
rybnickiego zamku, najstarszej rybnickiej świątyni oraz dom-
niemanemu chrztu Rybnika3. Informacje na temat powstania
rybnickiej osady zamieszczone zostały także przy okazji omó-
3
Rozdziały Kiedy ochrzczono Rybnik? (s. 14–15), Zamek czy sąd? (s. 16–17), Naj-
starszy kościół na górce (s. 18–19).
444
wienia genezy i znaczenia nazwy miasta4. Pewne drobne in-
formacje można wyłapać także w kilku innych miejscach, jed-
nak za każdym razem są one jedynie wstępem do dalszego
wywodu poświęconego nowożytnym i najnowszym dziejom
miasta.
W kolejnej z omawianych prac (Szołtysek 1999a), za-
kres informacji dotyczących dziejów Rybnika przed 1223 ro-
kiem jest już węższy, ale to ze względu na uściślenie tematyki
do dziejów rybnickiego zamku. Jednakże i tym razem autor
zamieścił na początku pewne informacje dotyczące powstania
rybnickiej osady (s. 6–7).
Najtrudniejszą do omówienia jest ostatnia z analizowa-
nych prac, w której Marek Szołtysek przedstawił zarys dziej-
ów wszystkich osad tworzących obecnie dzielnice miasta
Rybnika (Szołtysek 2000). W tym wypadku wiadomości doty-
czące wydarzeń najbardziej odległych chronologicznie poja-
wiają się na początku opisów poszczególnych, alfabetycznie
ułożonych dzielnic. Z tego też powodu informacje te rozrzu-
cone są w wielu miejscach.
Układ treści zastosowany przez autora we wszystkich
omówionych pracach uznać należy in plus. Zastosowanie
układu tematycznego w pierwszym i trzecim wypadku wpły-
wa dodatnio na logikę prowadzonej narracji i pozwala omó-
wić dane zagadnienie „od początku do końca”. Odstępstwem
jest jedynie monograficzne ujęcie dziejów rybnickiego zamku
i sądu, gdzie treść podzielona została na kolejne rozdziały we-
dług klucza chronologicznego. Układ ten jest także bardzo
ważny z punktu niniejszej analizy. Podział tematyczny ułatwia
bowiem omówienie poszczególnych rozdziałów bez tworzenia
sztucznych podziałów. Wszak przejrzystość wywodu niezbęd-
na jest nie tylko w pracach popularnych, ale i tych aspirują-
cych do miana naukowych.
Pierwszym z zagadnień, któremu przyjrzę się bliżej jest
kwestia absolutnie podstawowa dla dziejów każdej miejsco-
wości, a więc okoliczności jej powstania. Pradzieje Rybnika
4
„Rybnik” znaczy „staw” (s. 20–21).
445
przedstawiane są przez Marka Szołtyska w sposób margi-
nalny, poprzez podanie jedynie podstawowych informacje do-
tyczących najstarszych śladów osadnictwa sprzed 25 tysięcy
lat oraz wejścia ziemi rybnickiej w skład ziem Gołęszyców
(Szołtysek 1997, s. 14, 1999a, s. 6). Jednakże opisując równie
tajemniczy epizod wielkomorawski, autor rozpisuje się już
o wiele bardziej. O tyle, że jeden z rozdziałów zatytułowany
został Kiedy ochrzczono Rybnik?
Znak zapytania na końcu tytułu jest metaforycznym
podsumowaniem całego rozdziału. Jak już sam autor pod-
kreślił (Szołtysek 1997, s. 14), że kwestia domniemanego
chrztu opiera się głównie na zapisanym w 1922 roku podaniu,
według którego na wzgórzu kościelnym, na którym wznie-
siono kościół NMP, istnieć miała pierwotnie świątynia pogań-
ska zamieniona na chrześcijańską przez Osława, ucznia św.
Metodego. Dokonanie przez Osława chrztu zostało przez
Marka Szołtyska uznane jako niemal pewne. Dla potwier-
dzenia tych słów przywołane zostały także fragmenty z Żywo-
ta św. Metodego.
Teza mówiąca o przyjęciu chrztu z rąk ucznia św. Me-
todego stała się dla Marka Szołtyska punktem wyjścia do za-
stanowienia się nad chronologicznym umiejscowieniem po-
czątków egzystencji rybnickiej osady, które autor widzi naj-
później w IX wieku. Dla potwierdzenia tej hipotezy autor
przedstawia wyniki badań Franza Idzikowskiego, który
w oparciu o analizy warstwy mułu, datował początek stałego
osadnictwa na terenie miasta Rybnika na czasy około 900 ro-
ku naszej ery (Idzikowski 1861, s. 36-37, Szołtysek 1997,
s. 20–21). Tak wczesną genezę miasta Marek Szołtysek
powtórzył także w swych kolejnych pracach (Szołtysek
1999a, s. 6, 2000, s. 6).
Hipoteza mówiąca o powstaniu rybnickiej osady nie
później niż w IX wieku jest ciekawa, ale zarazem także mocno
ryzykowna. Zakłada ona bowiem, że Rybnik szczycić się
może starszym rodowodem niż np. Opole, Racibórz, Cieszyn
czy Koźle (Młynarska-Kaletynowa 1980, s. 351-353, Horwat
1996, s. 46-47).
446
Nie wszyscy podzielają tak wczesną genezę Rybnika.
Wyniki przedstawione przez Marka Szołtyska znacznie od-
biegają od tez głoszonych przez innych, zajmujących się tą te-
matyką badaczy, którzy już znacznie ostrożniej określali po-
czątki miasta na XI lub XII wiek (Kloch 2002, s. 63-64, Bar-
ciak 2003, s. 11, Panic 1992, s. 113, 2003, s. 18). Na ten okres
wskazują także zajmujący się tą tematyką archeolodzy (Fur-
manek, Kulpa 2003, s. 30).
W tym miejscu zastanowić się można nad źródłem tez
mających na celu „postarzenie” Rybnika przez Marka Szoł-
tyska. Jednym z powodów umieszczanie kontrowersyjnych
twierdzeń na temat początków miejscowości może być nie do
końca trafny wybór cytowanej literatury, wśród której poja-
wiają się pozycje przestarzałe i wielokrotnie już kwestio-
nowane przez innych badaczy.
Omawiane tezy głoszone przez Marka Szołtyska oparte
są jedynie na pochodzącej z lat międzywojennych lokalnej
tradycji. Jedynym jej źródłowym poparciem jest przywołanie
powszechnie znanego fragmentu „Żywota św. Metodego”
o chrzcie księcia Wiślan. Na tej podstawie trudno uznać
chrzest osady w VIII wieku jako fakt historyczny. Kolejny
argument Marka Szołtyska, a więc wspomniane badania Fran-
za Idzikowskiego, ze względu na swoją umowność i błędne
założenia metodologiczne5, nie mogą być obecnie uznane jako
rzetelne. Autor nie tylko okazał się w tym przypadku brakiem
ostrożności w formułowaniu, bądź co bądź kontrowersyjnych
poglądów, ale też nie uprzedził czytelnika o umowności
swych założeń. Opierając się na krytykowanych przed chwilą
założeniach nie zamieścił informacji o tym, że obecnie his-
torycy odchodzą od tak wczesnego datowania początków
miejscowości.
Znak zapytania towarzyszy także kolejnemu zagadnie-
niu, jakie poddane zostanie analizie. W pracy pt. Rybnik, na-
5
Franz Idzikowski (1861, s. 36–37) przy badaniu rocznego przyrostu mułu posłużył
się obliczeniami przybliżonymi, bez oparcia o fachową wiedzę w tej dziedzinie. Z te-
go powodu badania te nie mogą zostać uznane jako wiarygodne (Zob. Zgorzelska
1986, s. 59).
447
sze gniazdo zawarty został dwustronicowy rozdział poświęco-
ny dziejom rybnickiego zamku zatytułowany Zamek czy sąd?
(Szołtysek 1997, s. 16–17). Zagadnienie to okazało się dla
autora tematem tak ważnym, a jednocześnie zajmującym, że
w dwa lata później doczekało się popularnonaukowej mono-
grafii (Szołtysek 1999a). Ze względu na interesujący mnie
przedział czasowy, analizie poddałem głównie tematy po-
czątków istnienia rybnickiego zamku.
W pierwszej z prac opisując powstanie budowli, autor
podaje informacje, że (Szołtysek 1997, s. 16–17):
448
w badaniach archeologicznych bądź konserwatorskich (Panic
1990, s. 11–12, 15). Markowi Szołtyskowi jednak fakt ten nie
przeszkadza by z dużą dozą pewności opierać się na powyż-
szej pracy.
Najciekawszym jednak aspektem tej sprawy jest fakt, że
w czasie powstawania analizowanych prac Marka Szołtyska,
rybnicki zamek nie tylko został poddany gruntownym bada-
niom archeologiczno-architektonicznym, ale także wyniki
tych badań ukazały się drukiem. Wykazały one, że w okoli-
cach zamku nie znaleziono ani śladów ceramiki, ani też drew-
niano-ziemnych konstrukcji, które można datować wcześniej
niż XIII wiek. Prowadzone badania nie wykazały, by rybnicki
zamek powstał na miejscu dawnego grodu czy innej budowli
drewnianej. Analiza architektoniczna wykazała, że powstał on
„na korzeniu”, a dopiero ta nowopowstała bryła zamku stała
się podstawą do rozbudowy w następnych wiekach. Prowa-
dzący opisywane badania Błażej Muzolf jako najbardziej
prawdopodobny okres powstania budowli uznał 4 ćwierć XIII
wieku (Muzolf 1994, s. 105; 1997, s. 124). Zakwestionował
w ten sposób badania I. Panica, na których bazował Marek
Szołtysek.
Zdecydowanie mniej kontrowersji budzi kolejny poru-
szony przez Marka Szołtyska temat, jakim jest powstanie koś-
cioła parafialnego NMP w Rybniku. Datowanie początków
kościoła możliwe jest dzięki wzmiance zawartej w przywoły-
wanym już dokumencie z 1223 roku (Appelt 1971, nr 226):
449
poświęcenia kościoła określa się na lata 1170–1198 (Zgorzel-
ska 1986, s. 42, Kloch 2002, s. 71, Panic 2003, s. 18). W ten
sam sposób początki rybnickiej parafii datowane są w niemal
wszystkich pracach poświęconych temu zagadnieniu6.
Także w kwestii nazwy miasta Rybnika Marek Szoł-
tysek podaje nam informacje, które w żaden sposób nie różnią
się od powszechnie przyjętych w literaturze. Już Franz Idzi-
kowski przekonująco argumentował, że nazwą Rybnik okreś-
lane były w przeszłości stawy rybne, od których następnie
wzięła się nazwa miejscowości (Idzikowski 1861, s. 33). Dalsi
badacze jednoznacznie informacje te potwierdzili (m.in. Sien-
kiewicz 1983, s. 36, Borek 1988, s. 201). Marek Szołtysek
fragment opisujący pochodzenie nazwy miejscowości uzupeł-
nił jedynie poprzez przytoczenie przykładów pochodzących
z nowożytnej literatury polskiej, powołując się na pracę Ol-
brychta Strumieńskiego z Mysłowic i fragment teksu Piotra
Skargi7. Dodatkowo jako ciekawostkę dodał przykład z języka
czeskiego, gdzie słowo rybnik znaczy po prostu staw (Szoł-
tysek 1997, s. 20).
Z pozoru bez kontrowersji podawane są przez Marka
Szołtyska informacje dotyczące najstarszego układu prze-
strzennego miasta. Zdaniem autora najstarsze domostwa ryb-
niczan mogły znajdować się na skrzyżowaniu traktów u pod-
nóża Góry Kościelnej i graniczyć miały z osadami Łony i Za-
grodniki. Aby czytelnikom przybliżyć tą hipotezę autor wy-
rysował specjalną mapę. Za każdym razem jednak podkreśla,
że dywagacje na ten temat mają jedynie charakter przy-
puszczeń (Szołtysek 1997, s. 102, 1999a, s. 10). Układ ten
oraz istnienie średniowiecznych osad Łony i Zagrodniki w są-
siedztwie Rybnika, przedstawiony został przez o. Emila Drob-
nego w jego pracach z 1934 i 1938 roku (Drobny 1934, s. 10-
11, 1938, s. 1-2). I chociaż teza ta nie miała potwierdzenia
6
Wyjątkiem jest jedynie pierwsza monografia Rybnika autorstwa Franza Idzi-
kowskiego, gdzie wymieniony w dokumencie biskup Sirozlaus zidentyfikowany
został jako Żyrosław I, pełniący swą posługę w pierwszej ćwierci XII wieku
(Idzikowski 1861, s. 31-32).
7
Franz Idzikowski powołał się na te same przykłady (1861, s. 33).
450
w źródłach, to jednak aż do 2008 roku była niemal pow-
szechnie i bezkrytycznie cytowana, w tym także przez Marka
Szołtyska (Halmer 2008, s. 225-228).
Jak już wspomniałem, najstarsze dzieje Rybnika oma-
wiane są także na stronach książki poświęconej wszystkim
dzielnicom miasta (Szołtysek 2000). Najwięcej informacji
zawiera część poświęcona dzielnicy Śródmieście (s. 6–8),
która pokrywa się z pierwotną osadą miejską. Większość
z tych informacji jest jednak powtórzeniem rzeczy omówio-
nych powyżej, podawanych przy okazji poprzednich pozycji
tegoż autora. W wypadku innych dzielnic o średniowiecznym
rodowodzie, autor zazwyczaj ogranicza się do podania czasu
ich powstania i genezy nazwy. W przypadku nazw miejsco-
wych Marek Szołtysek zazwyczaj podaje informacje zbieżne
lub identyczne z wynikami badań innych historyków (por.
Sienkiewicz 1983, s. 27–39). W kwestii zaś początków po-
szczególnych wsi, a obecnie dzielnic, informacje podawane
przez autora nieznacznie różnią się od wyników dotychcza-
sowych ustaleń (por. Panic 1992, s. 113–115, Kloch 2002, s.
54). Czasami jednak różnice te bywają większe, jak w przy-
padku wsi Boguszowice, której początki Marek Szołtysek
określił autorsko na okolice roku 1000 (Szołtysek 2000, s. 9),
podczas gdy pozostali badacze opowiadają się za wiekiem
XIII lub nawet jego końcem (Panic 1992, s. 114, Dziechciarz
1996, s. 41–43, Kloch 2002, s. 54).
Powyższe słowa, choć oczywiście omawiają tylko kilka
zagadnień spośród przedstawianych przez autora, pozwalają
zauważyć pewną tendencję. Przede wszystkim razi chęć „po-
starzania” opisywanych miejscowości tworzących współ-
czesny Rybnik. Jest to jednak cecha charakterystyczna dla
części lokalnych badaczy i lokalnych patriotów zarazem, nie
tylko z rejonów Rybnika, co zauważył już Bogdan Kloch
(2002, s. 60):
451
dowodem na to, w jaki sposób możemy uprościć wiele wątków naszej
historii, tak by była nam wygodna. By nie było pytań, które mogą
zachwiać naszym historycznym poczuciem bez-pieczeństwa, lub co
gorsza, pozbawić nas wątpliwego zaszczytu pochodzenia z tak
dawnej, „starożytnej” osady.
8
By ograniczyć się do kawałka „rybnickiego” warto wspomnieć pracę Bogdana
Cimały (1985), który opisując najstarsze dzieje ziemi rybnickiej wielokrotnie powta-
rza niewiarygodne i nie udowodnione źródłowo tezy Emila Drobnego.
452
wyboru cytowanych pozycji jest szczególnie ważna. Oparcie
się na tej czy innej książce może znacznie wzbogacić, ale tak-
że i zniekształcić narrację. Dlatego też wybór podstawy bib-
liograficznej wymaga dużej znajomości literatury przedmiotu,
często porównywalnej z wiedzą badaczy tzw. „akade-
mickich”.
Marek Szołtysek ze względu na swe wykształcenie
i doświadczenie, nie może być uznany za autora nie znającego
się na swym fachu. W pierwszej z omawianych prac, przy po-
daniu bibliografii (Szołtysek 1997, s. 109), podaje czytel-
nikom wiadomość, iż:
Przy pisaniu niniejszej książki autor sięgnął do około 400 (!) pozycji
naukowych i popularnonaukowych oraz konsultował się z około
50 osobami.
9
Między innymi brak prac ks. Franciszka Maronia (1966), Alfonsa Mrowca (1970)
czy wspomnianych już wyników badań archeologicznych prowadzonych przez
Błażeja Muzolfa (1994, 1997). Brak także niemieckojęzycznej, lecz bardzo ważnej
pozycji Waltera Kuhna (1971).
453
chwilę odpocząć od uczonych wywodów i historii opartej na
źródłach dokumentalnych i archeologicznych. Marek Szoł-
tysek opierając się na tych autorach, popełnił jednak błąd,
przed jakim przestrzegał Aleksander Świeżawski (Świeżawski
2001, s. 46):
454
Podobna informacja pojawia się także w powstałej dwa
lata później popularnonaukowej monografii zamku (Szołtysek
1999a, s. 9):
456
Powyższy przykład jest oczywiście tylko i wyłącznie
przykładem lokalnym i nie może posłużyć jako generalizacja
dla wielu podobnych prac obrazujących dzieje innych śląs-
kich, a także polskich miast i wsi. Problemy z niedostateczną
bazą źródłową, brakiem szerszego rozeznania archeologicz-
nego i mnogością hipotez nie są przecież bolączką tylko i wy-
łącznie Rybnika. Dlatego też omówiony przykład może stać
się prolegomeną do szerszego zainteresowania się lokalnymi
pracami popularnonaukowymi oraz ich merytoryczną za-
wartością i metodycznymi założeniami.
Bibliografia
Appelt H. (Hrsg.)
1971 Schlesisches Urkundenbuch, Bd 1, 2. Lieferung, Graz–Wien–
Köln.
Barciak A.
2003 Rybnik przez wieki [w:] red. E. Bimler-Mackiewicz, Sacrum
i profanum. Klasztory i miasta w rzeczywistości Górnego Śląska
w średniowieczu, Rybnik, s. 11–14.
Borek H.
1988 Górny Śląsk w świetle nazw miejscowych, Opole.
Cimała B.
1985 Zarys dziejów Rybnika i Wodzisławia Śląskiego [w:] red. B. Ci-
mała, P. Porwoł, W. Wieczorek, Wypisy do dziejów Rybnika
i Wodzisławia Śląskiego, Rybnik, s. 11–103.
Drobny E.
1934 Łony, Ziemia Rybnicka. Organ Związku Przyjaciół Przeszłości
Rybnika i Okolicy, R. 1, nr 1, s. 10-11.
1938 Krótki zarys historii miasta Rybnika, Rybnik.
Dziechciarz R.
1996 Parafia Boguszowice koło Rybnika w średniowieczu [w:] red.
I. Panic, Ojczyzna wielka i mała. Księga pamiątkowa wydana
z okazji 40-lecia Oddziału Polskiego Towarzystwa Historycz-
nego w Cieszynie, Cieszyn, s. 40–45.
Furmanek M., Kulpa S.
2003 Stan i potrzeby badań archeologicznych nad początkami i roz-
wojem Rybnika [w:] red. E. Bimler-Mackiewicz, Sacrum i pro-
fanum. Klasztory i miasta w rzeczywistości Górnego Śląska
w średniowieczu, Rybnik, s. 25–41.
457
Halmer D.
2008 Uwagi na temat umiejscowienia przedlokacyjnego centrum
osadniczego na terenie miasta Rybnik [w:] red. J. Mokrosz,
Trudne bogactwo pogranicza, Katowice–Rybnik, s. 221–239.
Horwat J.
1996 Formowanie się miast księstwa opolsko-raciborskiego do poło-
wy XIV w., Gliwice–Rzeszów.
Idzikowski F.
1861 Geschichte der Stadt und ehemaligen Herrschaft Rybnik in
Oberschlesien, Breslau.
Kloch B.
2002 Rybnik w średniowieczu. Z dziejów miasta i okolic do pierwszej
połowy XIV wieku, Rybnik.
Kolarczyk J.
2004 Śladami przeszłości ziemi rybnickiej, Racibórz.
Kuhn W.
1971 Geschichte des Rybniker Kreisgebietes bis 1526 [w:] Chronik
von Rybnik O/S, Dorsten, s. 18-36.
Maroń F.
1966 Początki parafii w Rybniku i w Żorach, Wiadomości
Diecezjalne. Organ urzędowy Kurii Diecezjalnej w Katowicach,
nr 7/8, s. 102-106.
Maternicki J., Majorek Cz., Suchoński A.
1993 Dydaktyka historii, Warszawa.
Młynarska-Kaletynowa M.
1980 Rozwój sieci miejskiej na Śląsku na przełomie XII/XIII i w XIII
w., Kwartalnik Historii Kultury Materialnej, R. 28, nr 3, s. 349-
361.
Mrowiec A.
1970 Zarys dziejó, [w:] red. J. Ligęza, Ziemia rybnicko – wodzisław-
ska, Katowice, s. 131–337.
Muzolf B.
1994 Wyniki badań zamku książęcego w Rybniku (siedziba sądu
rejonowego), województwo katowickie, w 1991 roku [w:] red.
E. Tomczak, Badania archeologiczne na Górnym Śląsku i w Za-
głębiu Dąbrowskim w latach 1991–1992, Katowice, s. 102–107.
1997 Zamek książęcy w Rybniku, województwo katowickie [w:] red.
E. Tomczak, Badania archeologiczne na Górnym Śląsku i zie-
miach pogranicznych w 1993 roku, Katowice, s. 120–126.
Nitecki P.
1992 Biskupi Kościoła w Polsce. Słownik biograficzny, Warszawa.
Panic I.
1990 Zamek rybnicki od średniowiecza do schyłku XVIII wieku [w:]
I. Panic, W. Iwanek, Zamek Rybnicki, Zeszyty Rybnickie 1, Ryb-
nik, s. 10–39.
458
1992 Historia osadnictwa w księstwie opolskim we wczesnym
średniowieczu, Rozprawy i Studia Muzeum Śląskiego, Katowice.
2003 Rybnik w XII wieku: centrum regionu, czy jego peryferie [w:]
red. E. Bimler-Mackiewicz, Sacrum i profanum. Klasztory
i miasta w rzeczywistości Górnego Śląska w średniowieczu,
Rybnik, s. 17–23.
Pobóg-Lenartowicz A.
1997 Wstęp [w:] red. A. Pobóg-Lenartowicz, Opolskie drogi świętego
Wojciecha, Opole, s. 7-12.
Popiołek K.
1972 Historia Śląska od pradziejów do 1945 roku, Katowice.
Pszczyński K.
1997 Święty Wojciech w ludowej tradycji górnośląskiej [w:] red.
A. Pobóg-Lenartowicz, Opolskie drogi świętego Wojciecha,
Opole, s. 103-116.
Sienkiewicz W.
1983 Średniowieczne nazwy miejscowe ziemi rybnickiej [w:] Kroniki
rybnickie: numer pierwszy, Rybnik, s. 25–41.
Silnicki T.
1953 Dzieje i ustrój kościoła katolickiego na Śląsku do końca w. XIV,
Warszawa.
Snoch B., Moskal J.
1991 Ilustrowany słownik dziejów Śląska, Katowice.
Stobiecki R.
2007 Historiografia regionalna. Nowa wizja dziejów czy nowa meto-
da? [w:] red. J. Spyra, Kronikarz a historyk. Atuty i słabości re-
gionalnej historiografii. Materiały z konferencji naukowej Cie-
szyn 20-21 września 2007, Cieszyn, s. 11–34.
Szołtysek M.
1997 Rybnik, nasze gniazdo, Rybnik.
1999a Dzieje rybnickiego zamku i sądu, Rybnik.
1999b 80 lat PCK, Rybnik 1919–1999, Rybnik.
2000 Dzielnice Rybnika, Rybnik.
2001 Stary Kościół czyli 200 lat parafii Matki Boskiej Bolesnej w
Ryb-niku, Rybnik.
2006 Biblia Ślązoka, Rybnik.
Świeżawski A.
2001 Warsztat naukowy historyka. Wstęp do badań naukowych, Czę-
stochowa.
Szafron T.
2008 Budynek starostwa rybnickiego [w:] red. D. Keller, Z kart his-
torii powiatu rybnickiego, Zeszyty Rybnickie 6. Konferencje,
Rybnik, s. 101–112.
459
Zgorzelska U.
1986 W zamierzchłej przeszłości i średniowieczu [w:] red. J.
Walczak, Rybnik. Zarys dziejów miasta od czasów
najdawniejszych do 1980 roku, Katowice, s. 41–66.
Abstract:
Main thesis of the speech is a critical view on the
history of Rybnik city to the end of 13th century in popular
works of Marek Szołtysek. Mr Szołtysek, a history teacher,
author of many works, press articles and television shows,
received a status of silesian patriot and authority on history of
Silesia. Mr Szołtysek is also author of good-selling popular
works about the city of Rybnik: „Rybnik nasze gniazdo”
(Rybnic our nest), „Dzielnice Rybnika” (The districts of
Rybnik city) and „Dzieje rybnickiego zamku i sądu” (The
history of castle and court in Rybnik).
From the historians view, works by M. Szołtysek
are full of ambiguities and sometimes just mistakes. These
popular works are on a basis of obsolete works and deprived
of critical sight - especially in parts dedicated to ancient and
medieval history. Mr Halmer, basing on as big as possible
literature list tries to signalize differences between Mr Szoł-
tysek books and so called “specialist literature”.
The problems of Rybnik city and Mr Szołtysek
works are only an example and discussion-starter to think
about the role of popular works about local history in the
process of shaping the local history knowledge. Mr Halmer
tries to think about the line between popularizing local ancient
and medieval history and simplifying it. He also tries to
mention above the mistakes from the excessive simplifying
the local history.
460
461
462