You are on page 1of 157

B I B L I O T E K A KLASYKÓW FILOZOFII

KSENOFONT

PISMA SOKRATYCZNE
OBRONA SOKRATESA
WSPOMNIENIA O SOKRATESIE
UCZTA

Z oryginału greckiego przełożył i wstępem poprzedził

LEON JOACHIMOWICZ

1967
PAŃSTWOWE WYDAWNICTWO NAUKOWE
Ty tuty oryginałów:

'Aizokoyla. 2<oxpa-rou; Tcpó; TOUC Sutac-ric;.


'A7ro(xvY]jiOveu[JtaTa Swxpa-rouc. Soujróaiov.

O k ł a d k ę i obwolutę projektowała SPIS TREŚCI


Danuta Staszewska

Wstęp do przekładu IX

Redaktor
Wiera Bieńkowska
PISMA SOKRATYCZNE
R e d a k t o r techniczny
Obrona Sokratesa 3
Aleksandra Korsak

Wspomnienia o Sokratesie
Korektor
Magdalena Krawczykowa Księga pierwsza

Rozdział I. Polemika z pierwszą częścią oskarżenia: Sokrates


uznawał bogów, których uznawało państwo 17
Rozdział I I . Polemika z drugą częścią oskarżenia: Sokrates
nie znieprawiał młodzieży 25
Rozdział I I I . O pobożności i umiarkowaniu Sokratesa . . . 46
Rozdział IV. O istnieniu bogów 51
Rozdział V. O panowaniu nad sobą 58
Rozdział VI. Rozmowy z sofistą Antyfontem 60
Rozdział V I I . O unikaniu czczego rozgłosu 65

Księga druga

Rozdział I. Pierwsza rozmowa z Arystypem: Herakles na


rozstajnych drogach 68
Rozdział I I . O poszanowaniu należnym matce 82
Rozdział I I I . Sokrates godzi zwaśnionych braci 87
Rozdział IV. Przyjaciel największym skarbem człowieka . . 93
Rozdział V. O wartości przyjaciół 95
Rozdział VI. O wyborze przyjaciół 96
Książka w y d a n a z zasiłku Ministerstwa Szkolnictwa Wyższego
Rozdział V I I . O niesieniu pomocy przyjaciołom w po­
trzebie 109
VI Spis treści Spis treści VII

Rozdział V I I I . Z dobrą radą do przyjaciela 114 Uczta


Rozdział IX. Sokrates dobrą radą wybawia Kritona od Rozdział I. Kallias, syn Hipponika, urządza ucztę w swym
wrogów 116
domu 241
Rozdział X. I przez pieniądze do przyjaźni 118
Rozdział I I . Nunc est bibendum 245
Rozdział I I I . Kto z czego jest dumny 253
Księga trzecia Rozdział IV. Kto i dlaczego jest z siebie dumny 258
Rozdział I. O konieczności przygotowania się do urzędów Rozdział V. Sokrates przegrywa w konkursie piękności . . . . 277
publicznych 121 Rozdział VI. Smutny nastrój przy winie. Sokrates przyparty
Rozdział I I . O powinnościach wodza 125 do muru 279
Rozdział I I I . Rozmowa z dowódcą kawalerii 126 Rozdział VII. Chwila bez określonego programu 283
Rozdział IV. Rozmowa z Nikomachidesem o dowódcy Rozdział V I I I . Rzecz o miłości 284
i dobrym gospodarzu 131 Rozdział IX. Koniec uczty. Powrót do domu 296
Rozdział V. Rozmowa z Peryklescm Młodszym o Ateńczy-
kach 135 Skorowidz imion 299
Rozdział VI. Sokrates ostudza polityczne ambicje Glau-
kona 143
Rozdział V I I . Sokrates zachęca Charmidesa do działalności
publicznej 149
Rozdział V I I I . Rozmowa z Arystypem o tym, co piękne
i dobre 152
Rozdział IX. O męstwie, mądrości, opanowaniu, sprawiedli­
wości, głupocie, lenistwie, władzy i powołaniu człowieka . . 155
Rozdział X. W pracowniach artystów i rękodzielników . . 160
Rozdział X I . Z wizytą u Teodoty 165
Rozdział X I I . O ważności zdrowia i konieczności ćwiczeń
fizycznych 171
Rozdział X I I I . Rozważania na różne tematy 173
Rozdział XIV. O jedzeniu ze smakiem i sensem 176

Księga czwarta
Rozdział I. O wychowawczej metodzie Sokratesa 179
Rozdział I I . Wiedz, że nic nie wiesz. Poznaj samego siebie!. . 181
Rozdział I I I . O Opatrzności boskiej 199
Rozdział IV. Sokrates w dyskusji z sofistą Hippiaszem na
temat sprawiedliwości 205
Rozdział V. O potrzebie wstrzemięźliwości! 216
Rozdział VI. Kilka przykładów sokratycznej dialektyki . . . 220
Rozdział V I I . Pochwała wiadomości praktycznych . . . . 229
!''.
Rozdział V I I I . Zakończenie 233
I. KSENOFONT

Ksenofont, syn Gryllosa i Diodory, pochodził z bogatej rodziny rycerzy


ateńskich. Urodził się około roku 436. O jego dzieciństwie i latach młodości,
przypadających na czasy wojny peloponeskiej (431—404), nie mamy
bliższych wiadomości. Około roku 410 zetknął się z Sokratesem. Czy na­
leżał do grona najbliższych jego uczniów i przyjaciół, jak to sugeruje
w swoich pismach sokratycznych, nie jest pewne. Kiedy po złamaniu mili­
tarnej potęgi Aten na lądzie i morzu w bitwie pod Aigospotamoi w roku 405
i po zdobyciu Aten w roku 404 zwycięscy Spartanie ustanowili tam spośród
swych zwolenników rządy Trzydziestu Tyranów, którzy sprawowali krwawi'
rządy terroru, Ksenofont stanął po ich stronie. Jak daleko angażował się
we współpracy z terrorystycznym reżimem oligarchicznego kolegium,
trudno powiedzieć. Sądząc jednak z niektórych fragmentów jego Historii
greckiej, wolno przypuszczać jako rzecz prawie pewną, a w każdym razie
bardzo prawdopodobną, że służył w kawalerii na usługach Trzydziestu.
Obalenie w roku 403 tyranii i restauracja demokratycznego ustroju
stanowiły w karierze Ksenofonta i jemu podobnych punkt zwrotny i miały
dla jego dalszego życia znaczenie decydujące. Ogłoszona amnestia zapew­
niała wprawdzie Ksenofontowi bezpieczeństwo i wolność od represji, ale
praktycznie rzecz biorąc droga do urzędów cywilnych i wojskowych była dla
niego zamknięta. W tej przykrej sytuacji życiowej przyszedł do Ksenofonta
z dalekiego Sardes list od dawnego znajomego i przyjaciela Proksenosa,
ucznia sofisty Gorgiasza, który wstąpił na służbę młodego królewicza
perskiego Cyrusa Młodszego, satrapy Lidii, Frygii i Wielkiej Kapadocji.
W liście Proksenos proponował Ksenofontowi, by przybył do Sardes i po­
dobnie jak on przyjął służbę na dworze Cyrusa. Obiecywał mu protekcję
i pomoc w nawiązaniu "przyjaźni z satrapą. Przyjmując propozycję, Kseno­
font pod koniec roku 402 lub na początku 401 opuścił ojczyste Ateny, do
których już nigdy nie miał powrócić, i przybył do Sardes na dwór Cyrusa.
W tym właśnie czasie Cyrus, pretendując do tronu perskiego, wypowiedział
wojnę swemu bratu, panującemu w Persji Artakserksesowi I I , chcąc siłą
X Wstęp do przekładu Wstęp do przekładu Xl

pozbawić go władzy królewskiej. Ksenofont wziął udział w wyprawie. dwóch synów, zwanych «Dioskurami» — Gryllosa i Diodora. Żył w spokoju
W bitwie pod Kunaksą w pobliżu Babilonu wojska królewskie poniosły i dobrobycie, wypełniając czas twórczością literacką, polowaniem, ho­
klęskę, ale poległ sam pretendujący do tronu Cyrus. Podstępnie zwabieni dowlą koni, rozrywkami i biesiadami w gronie przyjaciół.
w pułapkę wodzowie greccy zostali wymordowani, sprzymierzone z Grekami W roku 372 nastąpił kres tej sielanki. W bitwie pod Leuktrami Tebań-
wojska perskie przeszły na stronę Tissafernesa, naczelnego wodza armii czycy odnieśli zwycięstwo nad Spartanami i przejęli hegemonię w Helladzie.
królewskiej, zaciężnym więc Grekom groziła powszechna i nieuchronna Korzystając z okazji, Elejczycy zdobyli niepodległość. Ksenofont wraz
zagłada w samym centrum wrogiego kraju. Jeśli wierzyć relacji Ksenofonla, z rodziną musiał uciekać ze Skilluntu. Po długiej tułaczce osiadł w Ko­
ocr.lenie swe zawdzięczali Grecy jego osobistej energii i niepospolitym ryncie. Wobec rosnącej militarnej potęgi Tebańczyków, Ateńczycy na­
zdolnościom jako żołnierza, stratega i taktyka—ale do wiary takiej skądinąd wiązali dobre stosunki ze Spartanami i w związku z tym odwołali go
nie ma podstaw. W każdym razie — choć nie jako wódz — Ksenofont bral z wygnania. Ksenofont nie wrócił jednak do Aten, lecz pozostał w Koryncie,
udział w słynnym odwrocie Dziesięciu Tysięcy spod Kunaksy i barwny opis poświęcając swe siły wzmożonej twórczości pisarskiej. Obydwóch synów,
przebytych niebezpieczeństw i trudów przekazał nam w swej Anabazie. wychowanych w Sparcie, wysłał jednak do Aten. Walczyli obaj przeciw
Tebańczykom pod Mantineą w roku 362. Diodor powrócił szczęśliwie do
Po szczęśliwym dotarciu żołnierzy greckich do brzegów Morza Czarnego
domu, Gryllos padł w boju. W późnej starości Ksenofont zmarł na ob­
i po przeprawieniu się przez Hellespont Ksenofont wraz z sześcioma tysią­
czyźnie w Koryncie około roku 354.
cami żołnierzy greckich zaciągnął się na służbę u księcia trackiego plemienia
Odrysów, Seutesa. Rozczarowani jednak i zawiedzeni w nadziejach z po­
wodu niedotrzymania przez Traków warunków układu, Grecy przeprawili II. PISMA KSENOFONTA
się z powrotem do Azji, gdzie jako zaciężne wojsko walczyli po stronie
Spuścizna literacka Ksenofonta jest naprawdę bogata, rozpiętość i roz­
Sparty, która w tym czasie wypowiedziała wojnę Persji. Ksenofont prze­
maitość tematyki imponująca. Diogenes Laertios (II 56) podaje, że Kseno­
kazał żołnierzy greckich pod komendę spartańskiego wodza Tybrona,
font był autorem około czterdziestu ksiąg. Wszystkie wymienione przez
a kiedy w roku 396 naczelne dowództwo objął sam król spartański Agezy-
Diogenesa pisma zachowały się do naszych czasów. Polityczne ustroje
laos, stanął po jego stronie jako zwolennik i sprzymierzeniec. Widział
państw, ideał najlepszych rządów i władcy, ekonomika, myślistwo, wojenna
w nim ideał wzorowego władcy, a po jego śmierci w roku 360 dał temu
strategia i taktyka, pamiętnikarstwo — to tylko sumaryczny i luźny zestaw
wyraz w pochwalnym piśmie pt. Agezylaos, CZCZĄC cnoty i pamięć zmarłego.
tematów, rozwiniętych i literacko opracowanych przez Ksenofonta. Pomi­
Ofensywa wojsk spartańskich rozwijała się pomyślnie, Agezylaos zajął
jając kwestię dat, w jakich powstały poszczególne pisma, i chronologicznego
już Sardes. Wobec grożącego jej niebezpieczeństwa Persja zorganizowała
porządku, omówimy je w skrócie, pod kątem literackiego znaczenia i za­
na tyłach Sparty koalicję wrogich jej państw — Aten, Teb i Koryntu.
wartości treściowej.
Rozpoczęła się tak zwana wojna koryncka (395—387). Pod Haliartos
w Beocji wojska koalicyjne zadały Sparcie klęskę; w bitwie poległ wódz
spartański Lizander. Spartanie musieli odwołać Agezylaosa do Grecji. 7. Pisma sokratyczne
W powrotnej drodze doszło w roku 394 pod Koroneą do bitwy z Ateńczy-
kami, która zakończyła się klęską Aten. Zbiegiem okoliczności, z rozmysłu, Wspomnienia o Sokratesie ('ATO[j.V7)u.0VEÓ(AaTO 2co>tpa"rouc, Memorabiłia
z poczucia lojalności względem Agezylaosa czy wreszcie z jakiejś innej Socratis). Równolegle z kultem Sokratesa rozwijał się także kierunek anty-
przyczyny Ksenofont, Ateńczyk, wziął udział w bitwie po stronie wrogów sokratyczny, zniesławiający pamięć Platona. Wyrazem tego wrogiego kie­
Aten, za co został w tyrn samym roku skazany zaocznie na banicję. runku był m. in. złośliwy pamflet sofisty Polikratesa, napisany mniej więcej
Po bitwie pod Koroneą zaczyna się dla^Ksenofonta okres ponad dwa­ w sześć lat po śmierci Sokratesa, około roku 393. Obok gorących przyjaciół
dzieścia lat trwającej stabilizacji życiowej. Obdarzony przez Spartę przy­ i zwolenników nigdy nie brakło Sokratesowi wrogów. Ksenofont nie mógł
wilejem proksenii, czyli gościny państwowej, prócz tego posiadłością wiejską nie znać tych faktów, a znając, pozostać wobec nich obojętny. Na procesie
w Skilluncie elejskim, niedaleko Olimpii, osiadł tam z rodziną, wychowując i przy śmierci Sokratesa nie był obecny. Przebywał w tym czasie w dalekiej
XII Wstęp do przekładu Wstęp do przekładu XIII

Azji. Różne wiadomości mogły docierać do niego w formie zniekształconej. z godnością mędrca, wyzywa śmierć, a jednocześnie przed śmiercią się
Zabranie głosu w obronie Sokratesa było dla Ksenofonta poniekąd potrzebą broni, wyrok skazujący jest dla niego zaskoczeniem. Inaczej u Ksenofonta.
serca. Tak też uczynił pisząc wspomnienia, którym Aulus Gelliusz (Noct. Sokrates jest zrezygnowany, apatyczny, nie czuje już chęci do życia. Glos
Att. X I V 3) według ich treści, ad sensum, nadał tytuł Dictorum atąue factorum boży dał mu znak do odwrotu i wycofania się z życia. Idzie do sądu 11 ;i
Socratis commentarii (Słowa i czyny Sokratesa godne zapamiętania). Co do intencji, spotkanie śmierci.
jaką kierował się przy spisywaniu swych wspomnień, nie pozostawia Kseno- O gospodarstwie (Otxovo;iixóc, Oeconomicus, De administratione domestica).
font wątpliwości. «A teraz opiszę to wszystko, co potrafię sobie przypomnieć, Pismo o charakterze praktyczno-dydaktycznym, poświęcone problemom
jak, według mojej oceny, Sokrates był pożyteczny dla swoich przyjaciół, ekonomicznym: w jaki mianowicie najlepszy sposób można i należy za­
zarówno świecąc im przykładem swego postępowania, jak i nauczając ich rządzać gospodarstwem domowym, zwłaszcza rolnym. Rozdział piąty jest
w rozmowach» (I 3, 1). «Mnie osobiście jawi się zawsze Sokrates taki, jakby jednym hymnem na cześć pracy na roli, która w ocenie Ksenofonto-
jakim go przedstawiłem w swoich wspomnieniach... Wydawał mi się wzo­ wego Sokratesa jest matką i karmicielką wszystkich innych sztuk i umiejęt­
rem najlepszego i najszczęśliwszego człowieka. Kto by jednak nie zgadza! ności. Uprawna i urodzajna ziemia, na której falują zboża, rosną sady
się z moją opinią, ten niech porówna Sokratesa z innymi i dopiero wtedy i pasą się stada, jest koniecznym warunkiem i pierwszym źródłem każdego
niech wypowiada swe zdanie» (IV 8, 11). Ksenofont rozpoczyna wspomnie­ twórczego natchnienia. Praca na roli ma więc nie tylko pierwszorzędni-
nia szeroko rozwiniętą apologią Sokratesa, zbijając dwa główne punkty znaczenie dla materialnej egzystencji, fizycznej siły i zdrowia, lecz także
oskarżenia — o bezbożność i deprawację młodzieży. Następnie szczegółowo dla duchowej i umysłowej kultury. Jest czynnikiem kształtującym i rozwija­
odpiera dodatkowe zarzuty i napaści, przypuszczalnie w większości ze strony jącym wartości moralne. W tym świetle pismo zmienia swoją kwalifikację
Polikratesa, zawarte w jego Oskarżeniu Sokratesa, j a k zaczął, tak i zakończył treściową i literacką. Przepojone treścią filozoficzną i moralną, z podręcznika
Ksenofont Wspomnienia apologią, syntetyczną i skoncentrowaną w swej praktycznych rad i technicznych wskazówek staje się rozprawą dydaktyczną.
treści, stanowiącą jakby logiczną konkluzję i rekapitulację całości. W tym A ponieważ zaraz na wstępie Ksenofont zaznacza, że jest to odtworzenie
jednym widać pewną symetrię i myśl przewodnią. Cały natomiast korpus rzeczywistej rozmowy Sokratesa z Kritobulosem, której był świadkiem,
wypełnił zbiorem luźnych, dorywczych wspomnień, zapewne w znacznej w całkiem naturalny sposób zostało ono zaliczone do pism o charakterze
części zapożyczonych z relacji innych, ześrodkowanych wokół Sokratesa, biograficzno-pamiętnikarskim, z tej samej kategorii, co Wspomnienia, Obrona,
ujętych w formę sokratycznego dialogu, bez jakiejś jednolitej, ściśle przemy­ Uczta, i jest uważane za jedną z ksiąg sokratycznych. W starożytności
ślanej koncepcji, bez systematycznego układu i planu. pismo 0 gospodarstwie było bardzo poczytne i wysoko cenione. Cycero nie
Obrona Sokratesa ( A7CoXoyta Scoxp<&Touc, Apologią Socratis, Defensio Socra- tylko je chwalił i zalecał, {De officiis, II 24, 87, De senectute 17, 59), lecz także
tica ad iudices). Zasadnicze elementy obrony są już zawarte w ostatnim w młodości przełożył na język łaciński, Kolumella zaś pokaźną część tego
rozdziale Wspomnień. Jej myśl przewodnia jest taka: Sokrates nie cenił przekładu wykorzystał do swego dzieła o gospodarstwie wiejskim — De re
zbyt wysoko życia w sensie istnienia, ale za najwyższe dobro uważał życie rustica. Jest wreszcie bardzo prawdopodobne, że również Wergiliusz korzy­
szlachetne i sprawiedliwe, a — konsekwentnie — za największe zło i nie­ stał z tego źródła w Georgikach.
szczęście nie samą śmierć, ale bezbożność i niesprawiedliwość, o co właśnie Sympozjon, czyli Uczta (2u(xxcóo'tov, Convivium). Grecka biesiada —
wrogowie go oskarżali. I to jest nowość i zasadnicza różnica w porównaniu sympozjon — jest starej daty i ma za sobą tradycję historyczną i kulturalno-
z Apologią Platona: Sokrates u Ksenofonta, po dokonaniu obrachunku obyczajową. Jest całkiem naturalne i zrozumiałe, że ze względu na atrakcyj­
z życiem, po zbilansowaniu wszystkich szkód mogących wyniknąć ze sta­ ność, jak i wielkie znaczenie sympozjonu w życiu towarzyskim, kultural­
rości, z drugiej strony — korzyści z wczesnej śmierci, miał dojść do wniosku, nym, nawet politycznym, również literatura bardzo wcześnie zajęła się
za głos boży miał potwierdzić słuszność jego decyzji, że życie połączone tym tematem. Liczne przykłady sympozyjnych wątków znajdujemy w po­
u ciężarem i przykrościami starczego wieku będzie bezbarwne, pozbawione ezji epicznej — np. u Homera w Iliadzie i Odysei, w lirycznej — u Teog-
roku i że wobec tego śmierć jest korzystniejsza i bardziej pożądana. nisa, w tragedii — np. u Sofoklesa, w dramacie satyrowym — np. we Współ­
Sokrates Platona przed sądem jest dumny, szyderczy, przeprowadza obronę biesiadnikach, w komedii — np. u Eupolisa w Pochlebcach i u Epicharma,
Wstęp do przekładu XV
XIV Wstęp do przekładu

wiele skorzysta, jeżeli ustanowi u siebie formę monarchicznego ustroju.


który stworzył typ biesiadnika-pasożyta. Również w prozie spotykamy
Interesy tyrana i ogółu obywateli nie są przeciwstawne, lecz współzależne
tematy sympozyjne przed Platonem i po Platonie. Pisali sympozja tacy
i zbieżne.
autorowie, jak Plutarch, Lukian, Atenajos, Julian, Metodiusz, Makrobiusz.
Ale zasługa Platona polega na tym, że on pierwszy rozmowę i akcję bie­ Agezylaos ( AyTjatAococ, Agesilaus). Pochwalna mowa na cześć zmarłego
siadną uczynił wyłącznym przedmiotem osobnego dzieła literackiego i w ten w zimie 360/359 roku króla spartańskiego. Z powodu zbyt jednostronnego
sposób zapoczątkował serię utworów osnutych wokół tego samego sympo- potraktowania tematu — wyolbrzymiania zalet i zasług swego opiekuna
zyjnego wątku. Stworzył pierwowzór osobnego gatunku literackiego, za­ przy jednoczesnym pominięciu ujemnych szczegółów z jego życia,
razem jego szczytowe osiągnięcie i niedościgły ideał. Jeden z pierwszych pismo to już w ocenie starożytnych nie miało autorytetu źródła histo­
po Platonie napisał Ucztę Ksenofont. Nie ulega wątpliwości, że ani pod rycznego.
względem artystycznym i filozoficznym, ani pod względem natchnienia Cyropedia, czyli Wychowanie Cyrusa (Kupou 7tai8sia, Cyri insiitutio). Jest
i polotu dzieło Ksenofonta nie wytrzymuje porównania i próby z analo­ to powieść historyczna, osnuta wokół postaci jednego z największych mo­
gicznym utworem Platona. Ma jednak niewątpliwie wiele wdzięku i zalet, narchów Wschodu, otoczonego legendą założyciela i twórcy państwa per­
ma jakąś swoistą prostotę, tak że przez niektórych entuzjastów stawiane jest skiego, Cyrusa Starszego (559—529). Akcja powieści rozgrywa się w gra­
nawet wyżej niż dzieło Platona. nicach perskiego imperium. Tego rodzaju egzotyczna koncepcja powieści
mogła się zrodzić w umyśle Ksenofonta w czasie pobytu na dworze Cyrusa
Młodszego, kiedy to poznał kraj, ludzi, ustawodawstwo, zwyczaje i obyczaje
perskie, a niejeden rys charakteru mógł wprost zapożyczyć od królewicza.
2. Pisma polityczno-ustrojowe i krytyczne Współcześni Ksenofontowi sofiści wypowiadali swe myśli przez usta boha­
terów z zamierzchłej przeszłości; Ksenofont wybrał w tym celu formę
Oprócz pism sokratycznych można wyróżnić inną grupę, nazwijmy je
biografii. Pozwala sobie jednak przy opracowaniu tematu na tak daleko
umownie pismami polityczno-ustrojowymi. Są one pokrewne w swojej
idące odstępstwa od prawdy, oczywiste fakty historyczne zmienia z taką
tendencji i treści i powstały z niechęci do demokratycznego ustroju Aten.
swobodą i dowolnością, że musimy uznać to dzieło za powieść tendencyjną.
W poszukiwaniu najlepszego ustroju monarchicznego oraz idealnego
Niewątpliwym celem, jaki przyświecał Ksenofontowi, był obraz idealnego
władcy Ksenofont w sposób bardziej lub mniej wyraźny wypowiada swoje
monarchy, jak również opis idealnego rządzonego przez niego państwa.
zapatrywanie polityczne. Do tej grupy należą:
W tym świetle rozumiemy słowa Cycerona: Cyrus... non ad fidem historiae
Hieron ( I£ptov yj Tup<xvvt>cóc, Hiero swe de rege). Jest to dialog pomiędzy
scriptus, sed ad imaginem iusti imperii {ad Quint. I 1, 23) — «Cyrus jest przed­
tyranem syrakuzańskim z V wieku i poetą lirycznym Simonidesem na temat
stawiony nie według prawdy historycznej, ale na wzór sprawiedliwego
życia tyrana — w pierwotnym tego słowa znaczeniu, jako po prostu króla,
monarchy». Nie o historyczną więc prawdę chodzi Ksenofontowi w Cyro-
jedynowładcy — w zestawieniu z życiem zwykłego obywatela pod kątem
pedii, ale o polityczne cele. Ponadto Cyrus otrzymuje wychowanie według
ich blasków i cieni. Porównanie wypada zdecydowanie na niekorzyść życia
pedagogicznych wzorów i metod helleńskich, jego kultura umysłowa ma
tyrana. Poeta Simonides widzi dla tyrana jedyne rozumne wyjście i zdrową
cechy wyraźnie attyckie, jego ideały i zasady postępowania wyrosły z po­
radę: «Bądź więc dobrej myśli, Hieronie! Wzbogacaj przyjaciół; siebie
siewu nauki Sokratesa i są przepojone mądrością tego filozofa.
bowiem przez to wzbogacisz. Podnoś potęgę państwa; sam sobie bowiem
potęgi przysporzysz. Staraj się o sprzymierzeńców dla państwa; ojczyznę 0 politycznym ustroju Sparty (Aa>teSai|j.ovi(ov TCOAtTEia, De republica Lace-
uważaj za swój dom, obywateli za przyjaciół, przyjaciół za swoje dzieci, daemoniorum). Jest to pochwała politycznego ustroju i urządzeń spartań­
dzieci swe ceń na równi ze swym życiem, a tych wszystkich staraj się prze­ skich.
wyższyć dobrodziejstwami (XI 13). Polityczna wymowa i sens dialogu Traktat 0 politycznym ustroju Aten ('A$7jvatcov 7toXi-reŁa, De republica Athe-
zdają się być jasne i jednoznaczne: tyran wcale nie jest takim wielkim złem niensium), długo przypisywany Ksenofontowi, w rzeczywistości nie jest jego
i postrachem, jak ludzie przywykli myśleć. Kraj nic nie straci, owszem, dziełem i powstał wcześniej, w pierwszych latach wojny peloponeskiej.
Wstęp do przekładu XVII
•^yj Wstęp do przekładu

stotę, jasność i naturalność stylu oraz wdzięk i słodycz chwali go inny retor
3. Pisma historyczne i sofista, Aelius Arystydes (De arte rhet. II n.). Tego rodzaju fachowe zaintere­
Historia grecka ( EXXvjvixa, Historia Graeca) obejmuje okres od roku 411, sowanie dziełami Ksenofonta było, być może, m. in. główną przyczyną,
ua którym zakończył opis wydarzeń Tucydydes, do bitwy pod Mantyneą której zawdzięczamy zachowanie się dzieł tego pisarza. Miarą jednak
najwyższego uznania, siły i zasięgu oddziaływania pism Ksenofonta jest
w roku 362. Rzecz merytorycznie słaba, pod względem kompozycyjnym
chyba fakt, że znakomity pisarz Arrian za punkt ambicji obrał sobie naśla­
i literackim nie dopracowana.
dowanie Ksenofonta w tematyce, a nawet w samych tytułach dzieł, jak
Wyprawa Cyrusa (Kupou <łvaj3a<nc, Cyri expeditió) pospolicie — Anabaza;
również w sposobie i stylu, zyskując sobie przez to nazwę nowego Kseno­
ze względu na piękno narracji i wysokie wartości literackie jest to najbar­
fonta — Xenophon noms, redivivus. Wcale nie mniejszym uznaniem i autory­
dziej znane dzieło Ksenofonta, które zapewnia mu sławę i trwałą pozycję tetem cieszył się Ksenofont u pisarzy rzymskich o tak wysokiej kompetencji,
w literaturze. jak Cycero i Kwintylian. Cycero przełożył Ekonomika, a pokaźną partię
mowy umierającego Cyrusa o nieśmiertelności duszy zamieścił w De senectute
4. Varia (22, 80 n). W ocenie Cycerona mowa Ksenofonta jest słodsza od miodu,
0 sztuce jeździeckiej (IlEpt litTUjajc, De re eąuestri) i 0 powinnościach do­ jego głosem przemawiały Muzy, na jego ustach musiała przebywać Pejtho,
wódcy kawalerii ('l7T7iap5(tx6c, De magistro eęuitum) — dwa tematycznie po­ bogini namowy i przekonywania (Orat. 32, 62). «Dzieła Ksenofonta zawie­
krewne niewielkie pisma, oparte na osobistych doświadczeniach Kseno­ rają wiele bardzo pożytecznych wiadomości. Cieszyłbym się, gdybyście je
fonta jako żołnierza i hodowcy koni. nadal uważnie czytali» (De senectute, 59). Jak u Platona wzniosłość, tak
0 polowaniu (rumjYetutóc, De venatione). W ostatnim rozdziale, pismo to u Ksenofonta wdzięk stylu zaleca mówcy naśladować Tacyt (Dial. 31).
zawiera krytykę sofistów. Dla Ksenofonta sofiści są to przede wszystkim Podobną jak Cycero pochwałę wypowiada Kwintylian; podziwia go za
mistrzowie biegli w matactwach i sztuce oszukiwania, nauczyciele zła nieafektowany wdzięk, jakiego nie można osiągnąć sztucznymi środkami,
i deprawacji moralnej, którzy prowadzą młodzież nie do cnoty, na której a który wywołuje wrażenie, jak gdyby same gracje układały narrację u tego
im nie zależy, ale do rzeczy wprost przeciwnych. Cała ich mądrość polega pisarza (Inst. orat. X i, 82).
na błyskotliwej i pustej żonglerce słownej. Żądza zysku jest jedyną sprężyną Nie na samych jednak pochwalnych superlatywach wyczerpuje się ocena
ich działalności. Pod wpływem sofistów nikt jeszcze nie stał się ani lepszy, Ksenofonta. Dają się również słyszeć głosy słusznej krytyki. Krytycy zarzu­
ani mądrzejszy. Ksenofont zarzuca sofistom bezbożność i ostrzega przed cają Ksenofontowi konserwatyzm i zacofanie, przesądy religijne graniczące
nimi, a ich rozkładowym wpływom przeciwstawia zdrowe i wychowawcze z obskurantyzmem, brak silnej indywidualności, twórczej inwencji i orygi­
wartości myślistwa. nalnej myśli. Chwalą mistrzostwo w kompozycjach miniaturowych, ganią
Inne pismo, które kursuje pod nazwiskiem Ksenofonta, 0 dochodach brak większego rozmachu i gestu, niezaradność w artystycznym realizowaniu
szerzej zaplanowanych koncepcji literackich. W ostatecznej ocenie wypada
(nópotYj Trepi 7rpo(JÓ8(ov, De reditibus sive De vectigalibus), poświęcone docho­
Ksenofont jako harmonijnie rozwinięta, wysoko utalentowana, lecz jedno­
dom i uzdrowieniu finansów ateńskich, jest uważane przez krytykę na­
cześnie swoiście ograniczona przeciętność. Cytaty na korzyść czy na nie­
ukową za nieautentyczne.
korzyść Ksenofonta można by mnożyć. Ale na jeden jeszcze moment warto
zwrócić uwagę. Rzeczowy i zrównoważony w swych sądach Aulus Gelliusz
III. CHARAKTERYSTYKA KSENOFONTA
zdaje się bez różnicy i preferencji stawiać na równi obok siebie Platona
Pisarze starożytni, greccy i rzymscy, bardzo wysoko cenili Ksenofonta.
i Ksenofonta, po prostu jako «dwa światła sokratycznego wdzięku, dwa
Według Diogenesa Laertiosa (II 57) nazywano go «pszczołą attyckąw,
znakomite talenty» (SoćYaticae amoenitatis duo lumina... duae eminentiae —
ze względu na słodycz narracji i stylu. Na jego mowach włączonych w pisma Met. Att. X I V 3, 11).
kształciły się i wzorowały całe pokolenia retorów. Chwali jego urzekającą
Dzięki jasności myśli, prostocie stylu i słowa, płynności i wdzięku nar­
prostotę, jasność i wyrazistość języka retor i sofista Dion z Pruzy (Orat. 18),
racji Ksenofont jest jakby predestynowany z natury dla szerokich rzesz
stawiając go za wzór wymowy politycznej, sądowej i wojskowej. Za pro-
Pisma Sokratyczne 2
li

J e d n a rzecz wydaje mi się godna uwagi i przypomnie- i


nia w związku ze stanowiskiem, jakie zajął Sokrates
w sprawie obrony i śmierci. Na ten temat pisali już
inni i wszyscy trafnie uchwycili podniosły, pełen dumy
ton jego przemowy, z czego jasno wynika, że Sokrates
musiał naprawdę przemawiać w tym duchu. Ale nikt
nie wydobył na j a w momentu, że już w tym czasie
Sokrates doszedł do przekonania, że śmierć jest dla
niego bardziej pożądana niż życie. Wobec czego wy­
zywająca duma, jaka brzmi w jego słowach, nie znaj­
duje w pełni uzasadnienia. Tymczasem, ten właśnie 2
szczegół podał do wiadomości towarzysz Sokratesa
Hermogenes, syn Hipponika, i dopiero w tym świetle
dumne wystąpienie przed sądem okazuje się zupełnie
uzasadnione.
— Widząc bowiem — opowiada Hermogenes —
że rozprawia o wszystkim innym, tylko nie o procesie
sądowym, zapytałem:
— Czy nie należałoby, Sokratesie, abyś pomyślał
również o swej obronie w sądzie?
A on tak najpierw mi odpowiedział: 3
— Nie sądzisz, że przez całe życie przygotowywa­
łem się do tej obrony? — Po czym dodał: — J a k to
należy rozumieć? Tak oczywiście, że nigdy nie popeł­
niłem żadnego złego uczynku, i to właśnie uważam
za najlepsze przygotowanie do obrony.
4 Obrona Sokratesa Obrona Sokratesa 5

4 Kiedy zaś Hermogenes znów zapytał: uchodzi za najłatwiejszą, najmniej kłopotu sprawia
— Czyż nie wiesz, co dzieje się w sądach ateńskich? przyjaciołom, a najwięcej tęsknoty budzi za zmarłym.
Czyż nie wiesz, że sędziowie, wprowadzeni w błąd Jeśli bowiem człowiek nie pozostawia w świadomości
przez fałszywych oskarżycieli, często skazywali na współczesnych wspomnienia żadnej brzydoty, żadnej
śmierć ludzi niewinnych, i na odwrót, powodowani odrazy, jeżeli w chwili śmierci i ciało ma zdrowe,
litością lub ułagodzeni miłym pochlebstwem, często i duszę zdolną do pogodnego nastroju, to czyż nie
uwalniali złoczyńców? —• odpowiedział: musi budzić tęsknoty za sobą? Widzę, mówił, że s
— J u ż dwa razy zabierałem się do przygotowania słusznie bogowie przeciwstawiali się moim próbom
obrony, ale nie pozwolił mi na to głos boży. opracowania obrony wtedy, kiedy mi się zdawało,
5 — Dziwne opowiadasz historie —- zdumiał się Her­ że wszelkimi sposobami należy szukać ratunku i unik­
nąć wyroku skazującego. Bo gdybym nawet z powo­
mogenes.
dzeniem wykonał swój zamiar, tyle chyba miałbym
— To są dla ciebie dziwne historie — odparł So­
z tego pożytku, że zamiast już teraz rozstawać się
krates — że nawet sam bóg uznaje, iż lepiej jest dla
z życiem, sam sobie przygotowałbym śmierć w mękach
mnie, abym już umarł? Aż do chwili obecnej nikomu nie
choroby lub starości, która jest sumą wszelkiego cier­
przyznałbym, że lepiej przeżył życie ode mnie. Sprawia
pienia i stanem pozbawionym radości. Świadczę się 9
mi bowiem największą przyjemność świadomość, że
bogiem, Hermogenesie, że nie myślę nawet zabiegać
przez całe życie postępowałem sprawiedliwie i bogo­
o to wątpliwe dobro, szczerze tylko opowiem, jak wiele
bojnie. Na podstawie takiego świadectwa sumienia
w moim rozumieniu otrzymałem dobrodziejstw od
zawsze miałem dla siebie szacunek i zdawałem sobie
bogów i ludzi i jakie o sobie m a m zdanie. A jeśli przez
zarazem sprawę, że ludzie z mego otoczenia mają
swoją szczerość narażę się sędziom, wolę raczej zginąć,
6 o mnie to samo mniemanie. Obecnie jednak, jeżeli
niż jak niewolnik żebrać o przedłużenie mi życia i w re­
będę jeszcze żył dłużej, będę musiał doznawać na sobie
zultacie uzyskać życie stokroć gorsze od śmierci.
skutków starości, to znaczy, będę coraz słabiej widział,
gorzej słyszał, trudniej się uczył, łatwiej zapominał to, W takim nastroju, powiada Hermogenes, poszedł 10
czego się nauczyłem. Jeżeli więc stwierdzam, że z każ­ do sądu, a kiedy oskarżyciele wygłosili zarzuty, że nie
dym dniem coraz bardziej staję się niedołężny, jeżeli uznaje bogów, uznanych przez państwo, że na ich
sam sobie wnet zacznę przyganiać, jak mógłbym po- miejsce wprowadza inne i nowe bóstwa, że deprawuje
7 wiedzieć, że chciałbym żyć dłużej? Bardzo możliwe — młodzież, wystąpił i tak powiedział:
mówił —- że to sam bóg okazuje mi taką łaskawość, •— Prawdę mówiąc, sędziowie, nie rozumiem, na li
abym nie tylko w odpowiednim czasie, ale i w naj­ jakiej podstawie Meletos opiera swój zarzut, gdy
łatwiejszy sposób zakończył życie. Bo jeśli teraz skażą twierdzi, że nie uznaję bogów uznanych przez państwo.
mnie na śmierć, będę miał prawo wybrania sobie Że składam ofiary na ogólnych uroczystościach i na
takiej śmierci, jaka w ocenie wykonawców wyroku publicznych ołtarzach, widzieli to wszyscy przygodni
6 Obrona Sokratesa Obrona Sokratesa 1

świadkowie i sam Meletos, gdyby chciał, mógł się szego, sprawiedliwszego i rozumniejszego ode mnie
12 o tym przekonać. W jaki zaś sposób mogę wprowadzać człowieka.
nowe bóstwa, gdy mówię, że głos boży (daimonion) Gdy na te słowa sędziowie, jak można się było spo­
objawia się we mnie i daje mi znaki, co czynić należy? dziewać, podnieśli jeszcze głośniejszą wrzawę, Sokra­
Przecież i ci, którzy bądź w śpiewie ptaków, bądź tes powiedział:
w mowie ludzkiej dopatrują się wróżby, ostatecznie też — A jednak, sędziowie, ten sam bóg jeszcze zaszczyt-
z głosów czerpią przepowiednie przyszłości. K t o zresztą niejszą wyrocznię oznajmił o Likurgu, prawodawcy lace-
zaprzeczy, że pioruny są głosem, i to głosem, który demońskim, niż o mnie. Wieść bowiem głosi, że kiedy
jest najwyższą wyrocznią? Czy siedząca na trójnogu Likurg wszedł do świątyni, miał bóg powiedzieć do
u Pytia nie głosem oznajmia wyrocznie boga? Powiadam niego: «Sam nie wiem, czy mam cię nazwać bogiem,
zatem, że do boga należy przewidywanie przyszłości czy też człowiekiem». Mnie jednak nie przyrównał
i wieszczenie jej ludziom według upodobania, a tak do boga, lecz tylko uznał, że jestem o wiele znakomitszy
samo jak ja sądzą i mówią wszyscy. Z tą jednak róż­ od innych ludzi. Ale nawet w sprawie tej wyroczni
nicą, że podczas gdy inni powiadają, że ptaki, głosy, nie wierzcie bogu na ślepo, lecz po kolei rozważcie
słowa dobrej wróżby, wróżbici przepowiadają przy­ dokładnie wszystko, co bóg powiedział. Gzy znacie
szłość, ja nazywam to głosem bożym i jestem przeko­ kogoś, któ by mniejszym ode mnie był niewolnikiem
nany, że taką nazwą wyrażam więcej prawdy i głębszą żądz swego ciała? Czy jest ktoś wspaniałomyślniejszy
pobożność niż inni, którzy ptakom przypisują moc ode mnie, który nie przyjmuję żadnych darów ani
bogów. Na potwierdzenie tego, że nie grzeszę prze­ żadnej zapłaty? Czy możecie słusznie uznać kogoś
ciwko bogom, m a m jeszcze jeden dowód: często oznaj­ za sprawiedliwszego ode mnie, który tak zadowalam się
miałem przyjaciołom wskazówki boga i nigdy nie oka­ tym, co mam, że wcale nie potrzebuję cudzego? Jak,
załem się kłamcą. dalej, można nie nazwać mądrym mnie, który od chwili,
14 Kiedy sędziowie na te słowa zaprotestowali krzy­ kiedy zacząłem rozumieć słowa, nigdy nie przestałem
kiem — jedni, ponieważ nie wierzyli temu, co mówił, dociekać i badać, czym właściwie jest dobro? Że nie
drudzy, ponieważ zazdrościli, że większych łask do­ trudziłem się jednak daremnie, to może wam chyba
znaje od bogów niż oni — Sokrates znowu zabrał głos służyć za dowód, iż wielu rodaków dążących do cnoty
i powiedział: i wielu cudzoziemców mnie przed wszystkimi innymi
— Posłuchajcie o innych jeszcze sprawach, aby ci obrało sobie za przewodnika. Czym się bowiem tłu­
z was, którym tak się podoba, tym bardziej nie wie­ maczy to, że wielu pragnie coś złożyć mi w darze,
rzyli, że m a m szczególną łaskę u bogów. Otóż gdy choć wszyscy wiedzą, że moje mienie nie pozwala
swego czasu w Delfach Chajrefont w obecności licznej mi na to, abym za d a r odwzajemniał się darem? Że
gromady świadków zasięgał o mnie wyroczni, odpo­ choć nikt nie wymaga ode mnie przysługi, wielu jednak
wiedział Apollon, że nie ma wśród ludzi szlachetniej- przyznaje, iż poczuwa się względem mnie do wdzięcz-
8 Obrona Sokratesa Obrona Sokratesa 9

ności? Że w czasie oblężenia miasta 1 , kiedy wszyscy wiają, niż swoich krewnych. I przy wyborze strategów
opłakiwali swą dolę, ja żyłem w warunkach nie gor­ oddajecie głosy nie na rodziców, nie na braci, co więcej,
szych, niż kiedy w państwie kwitnie największy dobro­ nawet nie na siebie samych, ale na ludzi najbieglej-
byt? Że kiedy inni za wielkie sumy kupują na rynku szych w sztuce wojennej.
przysmaki, ja bez żadnego wydatku wydobywam z za­ — Bo to, Sokratesie — odpowiedział Meletos — jest
sobów swej duszy słodycze, o jakich się tamtym nie pożyteczne i zgodne z przyjętymi zwyczajami.
śniło? I jeśli w tym wszystkim, co powiedziałem, nikt — Czy więc — podjął Sokrates — nie wydaje ci się, "i
nie potrafi dowieść mi kłamstwa, czy wobec tego nie iż urąga to słuszności, że podczas gdy we wszystkich
musi być słuszna pochwała, jaką otrzymuję od bogów innych dziedzinach życia największe autorytety mają
i ludzi? nie tylko prawo równości z innymi, lecz nawet pierw­
A jednak, choć postępuję według tych zasad, ty, szeństwa, ja, uważany przez wielu za mistrza w dzie­
Meletosie, śmiesz twierdzić, że znieprawiam mło­ dzinie najwyższego dobra ludzkiego, to znaczy wycho­
dzież? Wiemy zapewne wszyscy, jakie są objawy znie- wania, jestem z tego właśnie powodu oskarżony przez
prawiania młodzieży. Mów zatem, czy znasz kogoś, ciebie o przestępstwo, za które domagasz się kary
kto by pod moim wpływem z pobożnego stał się bez­ śmierci?
bożny, z wstrzemięźliwego — rozpustny, z oszczęd­ Znacznie więcej, niż tu przytoczyłem, mówił, 22
nego — rozrzutny, z umiarkowanego w piciu — pija­ rzecz jasna, zarówno sam Sokrates, jak i przyjaciele,
kiem, z pracowitego — próżniakiem lub wreszcie którzy stawali w jego obronie. Nie starałem się jednak
niewolnikiem jakiejś innej haniebnej rozkoszy? o to, aby słowo w słowo powtórzyć wszystko, co ktoś
..— I owszem — odrzekł Meletos — rzeczywiście powiedział na rozprawie sądowej, zamierzałem tylko
znam takich, których ty nakłoniłeś, aby bardziej byli wykazać, że Sokrates cały swój wysiłek skoncentrował
tobie posłuszni niż własnym rodzicom. na tym, na czym najbardziej mu zależało, a więc na
— Przyznaję rację — rzekł na to Sokrates — w spra­ jasnym przeprowadzeniu dowodu, że ani względem
wach wychowania, które było, jak wszyscy wiedzą, bogów nie był bezbożny, ani względem ludzi nie­
przedmiotem mojej szczególnej troski. Ale w sprawach sprawiedliwy. Nie uważał natomiast, że warto błagać, 2.1
zdrowia chorzy tak samo są bardziej posłuszni leka­ aby nie skazano go na śmierć, przeciwnie, był prze­
rzom niż własnym rodzicom i podobnie na zgromadze­ konany, że nadszedł już czas, aby umarł. Że naprawdę
niach ludowych każdy bez wyjątku Ateńczyk o wiele tak myślał, wyszło to jeszcze bardziej na jaw, kiedy
zapadł wyrok skazujący . Najpierw bowiem, we-
1
chętniej słucha głosu tych, który najrozsądniej przema-
1
W sensie werdyktu sędziów przysięgłych: «Winien». Następnie
1
Mowa o oblężeniu Aten przez wodza spartańskiego Lizandra toczyła się rozprawa nad wymiarem kary, przy czym oskarżonemu
w roku 404, po zwycięstwie Sparty nad Atenami pod Aigospotamoi przysługiwało prawo wystąpienia z kontrpropozycją łagodniejszego
w roku 405. wymiaru kary. Stojąc na stanowisku, że jest niewinny, Sokrates całkiem
10 Obrona Sokratesa Obrona Sokratesa 11

zwany do postawienia wniosku w sprawie zmniejszenia jak świętokradztwo, włamanie, porywanie ludzi, zdrada
wymiaru kary, ani sam nie chciał, ani przyjaciołom ojczyzny, to nawet sami oskarżyciele nie zarzucali mi,
nie pozwolił tego uczynić, co więcej, powiedział, że że któryś z nich popełniłem. W rezultacie nie mogę
wniosek taki byłby jednoznaczny z przyznaniem się pojąć, gdzie w końcu dopatrzyliście się u mnie winy
jego do winy. Następnie, kiedy przyjaciele chcieli go zasługującej na karę śmierci. Ale nawet sam fakt, że 26
wykraść z więzienia, nie tylko się na to nie zgodził, będę niesprawiedliwie stracony, nie powinien mnie
ale nawet ich wyśmiał. Zapytał mianowicie, czy znają zbyt przygnębiać na duchu, ponieważ jest to hańbą
jakiś zakątek poza granicami Attyki, dokąd by śmierć nie dla mnie, lecz dla tych, którzy wyrok wydali.
nie miała dostępu. Ponadto pociesza mnie myśl o Palamedesie l , który
24 Po zakończeniu wreszcie rozprawy powiedział: zginął w podobny sposób jak ja. Do dziś jeszcze jest
— Tak więc, sędziowie, zarówno ci, którzy nama­ on natchnieniem bez porównania piękniejszych pieśni
wiali innych, aby łamiąc przysięgę składali przeciw niż Odyseusz, który go zabił. Wiem, że i o mnie nie
mnie fałszywe świadectwo, jak i ci, którzy ich namowie tylko przyszłość, lecz także teraźniejszość zaświadczy,
ulegli, z konieczności muszą w swym sumieniu poczu­ że nigdy nikogo nie skrzywdziłem ani nie uczyniłem
wać się do zbrodni bezbożności i niesprawiedliwości. gorszym, że zawsze byłem pożyteczny dla wszystkich,
Ja natomiast nie widzę powodu, abym obecnie bar­ którzy prowadzili ze mną rozmowy, kiedy w miarę
dziej się martwił niż przed wydaniem wyroku, ponie­ swych sił i za darmo uczyłem ich rozumienia tego,
waż nie dowiedziono mi ani jednego z zarzucanych co dobre.
występków. Okazało się bowiem, że oprócz Zeusa, Po tych słowach z godnością odpowiednią do wygło- 27
Hery i reszty bogów z ich otoczenia żadnym nowym szonej przemowy odszedł, a zarówno jego oczy, jak
bóstwom ani nie składałem ofiar, ani nie przysięgałem i cała postawa, i chód świadczyły o pogodzie umysłu.
na nie, ani nie uznawałem innych bogów. Kiedy więc spostrzegł łzy w oczach swych towarzyszy,
25 Następnie, w jaki sposób mogłem znieprawiać mło­ zapytał:
dzież ja, który wdrażałem ją do panowania n a d na­ — Co to znaczy? Dopiero teraz płaczecie? Nie
miętnościami i do skromności? A jeśli chodzi o takie wiedzieliście od dawna, że już w chwili, kiedy się uro­
występki, za które ustanowiona jest kara śmierci, dziłem, natura skazała mnie na śmierć? Gdybym
zresztą ginął przedwcześnie, kiedy dopiero czekały
logicznie i konsekwentnie nie mógł zgłosić żadnego wniosku na swoją mnie wszelkie pomyślności, i ja, i każdy, kto mi jest
niekorzyść. Taka jest jego linia obrony u Ksenofonta. U Platona nato­ życzliwy, musiałby — rzecz jasna — się smucić; ale
miast Sokrates zgłosił najpierw prowokacyjną propozycję, aby mu
wymierzono, jako dobroczyńcy narodu i zgodnie z wymaganiem spra­
1
wiedliwości, karę dożywotniego honorowego wiktu na koszt państwa Palamedes, fałszywie oskarżony przez Odyseusza o paktowanie
w ratuszu. Następnie ulegając prośbom przyjaciół zgodził się na zapro­ z Trojanami i przyjmowanie od nich darów, został przez Greków
ponowanie grzywny w wysokości 30 min. stracony jako zdrajca.
12 Obrona Sokratesa
Obrona Sokratesa 13

jeżeli odchodzę z życia, w którym czekają mnie tylko wiednim dla niewolnika rodzaju życia, do jakiego
cierpienia, wszyscy, jak sądzę, powinniście się cieszyć, przygotował go ojciec. A ponieważ nie ma nad sobą
że mi się los tak szczęśliwie układa. żadnego opiekuna, który by go otaczał troską, ulegnie
28 Był przy tym obecny niejaki Apollodoros, gorący jakiejś haniebnej żądzy i stoczy się na dno upodlenia.
zwolennik Sokratesa, poza tym człowiek prostego I rzeczywiście nie pomylił się w swej wróżbie, jako 31
ducha, który powiedział: że odkąd młodzieniec raz zasmakował w winie, bez
— To jednak, Sokratesie, napawa mnie największą umiarkowania pił we dnie i w nocy, tak że w końcu
goryczą, że zginiesz niesprawiedliwie. nie miało z niego żadnego pożytku ani państwo, ani
W odpowiedzi na to Sokrates miał go pogłaskać po przyjaciele, ani nawet on sam. Tak więc Anytos przez
głowie i wyrzec te słowa: złe wychowanie syna i własny nierozum jeszcze i po
— Jakże to, najdroższy Apollodorze? A ty byś wolał, śmierci jest okryty niesławą. Sokrates zaś, podkreślając 32
żebym zginął sprawiedliwie? — i uśmiechnął się przy w sądzie własną wartość, ściągnął na siebie zawiść
tym. i pobudził sędziów do skazania go na śmierć. Moim
29 Opowiadają dalej, że widząc przechodzącego obok więc zdaniem spotkało go wielkie szczęście, ponieważ
Anytosa, miał się wyrazić: i najuciążliwszą część życia od siebie odrzucił, i najłat­
wiejszy rodzaj śmierci mu przypadł w udziale. Okazał
— Ten człowiek chodzi z dumną miną, jakby do­
także hart ducha. Skoro bowiem doszedł do przeko- 13
konał nie wiedzieć jak wielkiego czynu: wydał mnie
nania, że śmierć jest lepsza dla niego niż życie, wtedy,
na śmierć za to, że jemu, którego państwo uznało za
jak nie był obojętny na każde inne dobro, tak samo
godnego najwyższych zaszczytów, zwróciłem uwagę,
nie okazał się słaby wobec śmierci, ale z pogodą na
ż"e nie powinien syna wychowywać w garbarni. Marny
śmierć czekał i w takim nastroju ją poniósł.
ten człowiek — miał mówić dalej Sokrates — nie
rozumie, jak widać, że kto z nas dwóch na wieczne Ja zatem, mając na uwadze mądrość i szlachetność 34
czasy dokonał czynów pożyteczniejszych i wspanial- tego człowieka, nie mogę ani go nie wspominać, ani
3fl szych, ten jest zwycięzcą. Ale — nadmienił — skoro wspominając nie chwalić. A jeśli ktoś z ludzi dążących
Homer niektórym bohaterom w momencie ich śmierci do cnoty obcował z jakimś jeszcze pożyteczniejszym
przyznaje dar przepowiadania przyszłości \ chciałbym nauczycielem niż Sokrates, sądzę, że taki najzupełniej
i ja obwieścić jakąś wróżbę. Stykałem się niegdyś zasłużył na to, aby go nazwać szczęśliwym.
przez krótki czas z synem Anytosa i odniosłem wraże­
nie, że jest to młodzieniec nieprzeciętnych zdolności,
toteż śmiem twierdzić, że nie wytrwa długo w odpo-

1
W Iliadzie umierający Patroklos przepowiada śmierć Hektorowi
(XVI 851—54), Hektor — Achillesowi (XXII 358—60).
WSPOMNIENIA O SOKRATESIE
K S I Ę G A P I E R W S Z A

. Rozdział pierwszy

Polemika z pierwszą częścią oskarżenia:


Sokrates uznawał bogów, których uznaje państwo '

Często ze zdumieniem zastanawiałem się nad tym, i


w jaki sposób oskarżyciele Sokratesa przekonali sę­
dziów ateńskich, że za działalność na szkodę państwa
winien jest śmierci. Oskarżenie wniesione przeciw
niemu miało mniej więcej takie brzmienie 2 :
«Sokrates wykracza przeciw prawom, ponieważ, po
pierwsze, nie uznaje bogów, których uznaje państwo,
a na ich miejsce wprowadza nieznane i nowe bóstwa.
Po wtóre, wykracza przeciw prawom, ponieważ znie-
prawia młodzież».
Jeśli idzie o pierwszą część oskarżenia, jakim, pytam, 2
właściwie dowodem poparli zarzut, że nie uznaje bogów,
których uznaje państwo? Było przecież powszechnie
wiadomo, że Sokrates często składał ofiary na ołta­
rzach domowych oraz na publicznych ołtarzach pań-
1
Wszystkie tytuły rozdziałów zostały dla przejrzystości dodane przez
tłumacza.
* Podany przez Ksendfonta akt oskarżenia jest zgodny z autentycz­
nym dokumentem, który i według relacji Faworina, wybitnego pisarza
i filozofa z czasów Trajana i Hadriana (przekazanej przez Diogenesa
Lacrtiosa, II 40), był jeszcze podówczas przechowywany w archiwum
państwowym Metroon w Atenach. W odwróconej kolejności obie te
Helci oskarżenia podaje Platon (Apol. 24 B).
3*
18 Wspomnienia o Sokratesie I 1 Wspomnienia o Sokratesie l 1 19

stwowych *. Dla nikogo nie było też tajemnicą, że po­ natchnienia, jakich mu udzielało daimonion. I tym,
sługiwał się sztuką wróżbiarską. Wszędzie bowiem którzy go usłuchali, wyszło to na dobre, ci zaś, którzy
powtarzano sobie twierdzenie Sokratesa, że daimonion nic- usłuchali, poniewczasie musieli żałować. I nikt s
daje mu znaki wróżebne, i stąd przede wszystkim, jak chyba nie ośmieli się twierdzić, że Sokrates chciał
mi się zdaje, wytoczono przeciwko niemu oskarżenie, w kręgu swoich znajomych uchodzić czy to za głupca,
3 że wprowadza nieznane bóstwa 2 . W gruncie rzeczy czy za szalbierza. A niewątpliwie byłby i jednym,
nie wprowadzał żadnej większej nowości niż inni, i drugim, gdyby się powoływał na swe rzekomo boskie
którzy wierząc w sztukę wróżbiarską czerpią przepo­ natchnienia, które by w końcu okazały się kłamstwem.
wiednie przyszłości z lotu ptaków, z głosów ludzkich, Jest zatem rzeczą oczywistą, że nie głosiłby przepo­
z przygodnych zjawisk i ofiar. Wszyscy oni przecież wiedni, gdyby nie wierzył, że naprawdę się spełnią.
zdają sobie sprawę, że ani ptaki, ani przypadkowo W sprawach tak wielkiej wagi komuż innemu mógłby
spotkani ludzie nie wiedzą, co dla poszukującego zawierzyć, jeśli nie bogu? A jeśli wierzył bogom, jak
wróżby jest pożyteczne, ale że to sami bogowie za ich mógł nie uznawać istnienia bogów? Co więcej w sto- *
pośrednictwem objawiają, co jest dla nich pomyślne, sunku do bliskich stosował również taką metodę:
4 i nie inaczej myślał o tym Sokrates. Z tą jednak różnicą, w .sprawach koniecznych i nieuchronnych radził po­
że kiedy pospólstwo sądzi, że to po prostu ptaki i przy­ stępować tak, jak we własnym sumieniu uznają, że
padkowo spotkani ludzie do jednych rzeczy nakła­ będzie najlepiej, w sprawach natomiast wątpliwych,
niają, a od drugich odwodzą, Sokrates, przeciwnie, ki(>rych ostateczny wynik nie jest wiadomy, odsyłał
jak rzecz rozumiał, tak i oznajmiał, twierdząc, że to icli do wyroczni dla zasięgnięcia porady, czy należy
daimonion udziela mu wróżby. I wielu ludziom z kręgu Coś czynić 1 . Także ci, mówił, którzy by chcieli jak 7
swoich znajomych przepowiadał z góry, co mają czynić, najlepiej prowadzić sprawy czy to domowe, czy to
a czego unikać 3 , powołując się przy tym na wieszcze państwowe, potrzebują sztuki wróżbiarskiej. Być nato­
miast cieślą, kowalem, rolnikiem, przywódcą poli­
1
Ołtarze domowe, w szczególności Zeusa Herkejosa, opiekuna do­ tycznym, rachmistrzem, gospodarzem czy w ogóle
mostwa i ogniska domowego, znajdowały się wewnątrz budynków, wykonawcą podobnych zawodów, to wszystko, jego
publiczne, państwowe — pod gołym niebem, tak że każdy mógł widzieć
osobę składającą bogom ofiarę.
a
Tego rodzaju zarzut potwierdza również Isokrates {Hypoth. ad
Busir.): «Oskarżali Sokratesa o to, jakoby wprowadzał nowe bóstwa pi rklad W. Witwickiego. Podobnie Theag. 128 D). Ksenofont nato-
utrzymując, że należy czcić ptaki, psy i tego rodzaju stworzeniaw. miasl przedstawia sprawę inaczej, twierdzi, że daimonion udzielało
8
Według relacji Platona daimonion zawsze udzielało Sokratesowi Soknilesowi zarówno przestróg, jak i rad pozytywnych.
1
wyłącznie przestróg negatywnych, by czegoś nie czynił, nigdy natomiast Tak miał postąpić Sokrates z Ksenofontem, odsyłając go do wy­
pozytywnie do niczego nie zachęcało. «To u mnie tak już od dziecięcych roczni po radę, kiedy tenże otrzymał list od Beoty Proksenosa, ucznia
lat głos jakiś się odzywa, a ilekroć się zjawia, zawsze mi coś odradza, Oorgiasza i przyjaciela Cyrusa, z propozycją, aby przyjechał na dwór
cokolwiek bym przedsiębrał, a nie doradza nigdy» (Płat., Apol. 31 D, •lodego księcia (Anab., I I I I, 5; Diog. Laertios, II 49 n.).
20 Wspomnienia o Sokratesie I 1 Wspomnienia o Sokratesie II 21

zdaniem, umiejętności możliwe do opanowania rów­ o radę, wykracza przeciw ustanowionym przez nich
nież przez sam rozum człowieka. prawom. Twierdził, że co przez naukę bogowie pozwo­
8 Ale nawet w tych sprawach, mówił, to, co jest naj­ lili ludziom wiedzieć, tego, nie ma rady, trzeba się
ważniejsze, bogowie zastrzegli dla siebie i nic z tego uczyć, co natomiast przed ludźmi ukryli, tego trzeba
nie jest na pewno ludziom wiadome. Bo ani temu, się starać od bogów dowiedzieć za pomocą sztuki
kto należycie uprawia rolę, nie jest na pewno wiadomo, wróżbiarskiej, ponieważ dla kogo są bogowie łaskawi,
kto będzie plony zbierał, ani temu, kto dom buduje, temu przez wróżbę objawiają swą wolę.
nie jest na pewno wiadomo, kto będzie w tym domu Sokrates zresztą zawsze przebywał w miejscach 10
mieszkał, ani naczelny wódz nie ma pewności, czy publicznych. R a n o szedł do krużganków i gimnazjów,
jego komenda przyczyni się do zwycięstwa, ani mąż około południa, kiedy rynek napełniał się ludźmi,
stanu, który kieruje państwem, nie wie, czy jego dzia­ można było go tam widzieć, a przez pozostałą część
łalność okaże się pożyteczna dla kraju, ani ten, kto dnia zawsze tam się obracał, gdzie spodziewał się
poślubia piękną niewiastę, by mieć z niej radość w życiu, spotkać najwięcej ludzi. Bardzo wiele z nimi rozmawiał, 11
nie ma gwarancji, czy nie stanie się ona dla niego a kto chciał, mógł się przysłuchiwać jego wywodom,
źródłem zmartwienia, ani kto przez ożenek skoligaca ale nikt nigdy nie widział, aby czynił coś bezbożnego
się z ludźmi stojącymi u steru rządów, nie może prze­ albo niegodziwego, ani nie słyszał, aby mówił o czymś
widzieć, czy właśnie z powodu tej koligacji nie będzie podobnym. Nie rozprawiał o naturze wszechrzeczy tak,
musiał uchodzić z granic państwa. jak czyni większość filozofów, ani nie dociekał, jak
9 Ci natomiast, którzy sądzą, że bóstwo nie ma żad­ powstał tak zwany w języku sofistów* «kosmos»,
nego wpływu na pomyślny obrót wszystkich tych spraw, ani pod działaniem jakich koniecznych przyczyn za­
ale uważają, że zależą one od ludzkiego rozumu, są to, chodzą wszelkie zjawiska na niebie. Przeciwnie, jasno 12
jak mówił, ludzie szaleni. Podobnie szaleni wydawali dowodził, że kto zaprząta sobie głowę takimi spra­
mu się ci wszyscy, co pytają wyroczni w sprawach, wami, jest głupcem. I najpierw starał się zbadać,
w których bogowie samym ludziom dali możność po­ czy czasem tacy filozofowie nie dlatego przechodzą
dejmowania decyzji na podstawie ich własnych wiado­ z kolei do badania natury wszechrzeczy, ponieważ
mości; jak na przykład gdyby się ktoś radził wyroczni, doszli do przekonania, że już dostatecznie poznali
czy lepiej brać jest do koni człowieka, który się zna sprawy związane z człowiekiem, czy też, pomijając
na powożeniu, niż takiego, który się nie zna, albo czy sprawy ludzkie, roztrząsając zaś boskie, sądzą, że po-
do kierowania okrętem należy brać raczej doświadczo­
nego sternika niż niedoświadczonego, albo gdyby 1
I tu, i później (IV 2, i) określenie «sofista» jest użyte po prostu
pytał wyroczni w sprawach, w których za pomocą na oznaczenie filozofa, bez żadnego dodatkowego ujemnego odcienia,
podobnie jak sofistą nazywano Solona, Siedmiu Mędrców, Platona
liczb, miary i wagi można rozstrzygać. Sokrates uważał,
i innych. Częściej jednak wyraz ten występuje u Ksenofonta w znaczeniu
że kto z tego rodzaju pytaniami zwraca się do bogów pejoratywnym.
22 Wspomnienia o Sokratesie I 1 Wspomnienia o Sokratesie I 1 23

13 stępują w sposób właściwy. Często dziwił się, że nie Następnie, jeśli idzie o filozofów, zwykł był snuć 15
rozumieją dość jasno, że zbadanie takich tajemnic jeszcze i takie rozważania. Czy podobnie j a k ci, którzy
nie leży w mocy człowieka, skoro nawet filozofowie, zdobywają wiedzę o sprawach ludzkich w przeko­
którzy uważają się za najwyższe autorytety, za ludzi naniu, że będą mogli uczynić z niej praktyczny użytek
kompetentnych do zabierania głosu w tych sprawach, zarówno dla siebie, j a k i dla każdego, dla kogo tylko
nie zgadzają się na tym punkcie w poglądach, ale zechcą, tak i filozofowie, którzy dociekają spraw bos­
kiedy ich nawzajem porównać, podobni są do ludzi kich, uważają, że kiedy już się dowiedzą, pod dzia­
w szalonych. Niektórzy spośród szalonych nie obawiają łaniem jakich koniecznych przyczyn wszystko się dzieje,
się mocy śmiertelnie groźnych, inni lękają się czegoś, potrafią także według swojej woli sprowadzać wiatry
co wcale nie jest niebezpieczne; jedni nie wstydzą się i deszcze, zmieniać pory roku i wywoływać wszelkie
mówić lub czynić, nawet wśród tłumu, co im się po­ inne tego rodzaju zjawiska, jakie im w danych okolicz­
doba, drugim natomiast się zdaje, że nie wypada nościach będą potrzebne, czy też niczego takiego
nawet pokazywać się między ludźmi; jedni nie mają wcale nawet sobie nie obiecują, ale poprzestają na
poszanowania ani dla świątyni, ani dla ołtarza, ani samym tylko poznaniu, z jakiej mianowicie przyczyny
dla żadnej innej rzeczy, poświęconej bogom, drudzy każda z tych rzeczy się dzieje. W tym więc duchu 16
natomiast nawet kamieniom, nawet przypadkowym wypowiadał się Sokrates o filozofach, którzy zajmują
pniom drzewa, nawet zwierzętom oddają cześć boską. się takimi kwestiami. Sam natomiast zawsze, kiedy
Podobnie rzecz ma się z filozofami, badającymi z wiel­ rozważał sprawy ludzkie, starał się zbadać, czym
kim trudem naturę wszechrzeczy: niektórzy sądzą, w swej istocie jest pobożność, a czym bezbożność,
że byt jest jeden, inni, że ilość bytów jest nieskończona. czym piękno, a czym brzydota, czym sprawiedliwość,
Zdaniem jednych wszystko znajduje się w wiecznym a czym niesprawiedliwość, czym rozsądek, a czym
ruchu, zdaniem drugich nic się nigdy nie rusza. Jedni szaleństwo, czym męstwo, a czym tchórzostwo, czym
utrzymują, że każda rzecz powstaje i ginie, drudzy, państwo, a czym mąż stanu, czym władza nad ludźmi,
że żadna rzecz nie może powstać ani zginąć l , a czym władca; i podobnie rozprawiał o istocie innych
rzeczy. Ci, którzy zdobywali tego rodzaju wiedzę,
1
W skrócie i jakby w przelocie napomknięte główne zasady kilku w jego mniemaniu stawali się ludźmi moralnie dosko­
przeciwstawnych systemów filozoficznych. Według eleatów istnieje byt, 1
n a ł y m i , ci natomiast, którzy nie mieli o tym wyobra­
a nie istnieje niebyt. Istniejący byt nie podlega żadnej zmianie, wyklucza
wszelkie powstawanie i zanikanie, jest tylko jeden i w swej niepodzielnej
żenia, zasługiwali na miano dusz niewolniczych.
całości stanowi jedność. Takiej statycznej koncepcji bytu krańcowo jest
przeciwstawna wieczna zmienność i płynność rzeczywistości w filozofii
Heraklita, a u Leukippa i Demokryta niezliczona ilość bytów, tak 1
W oryginale: x<xXol xdya9oŁ, piękni i dobrzy, wyrażenie idioma-
w sensie całych światów, jak i drobnych pozostających w wiecznym lyczne, którego zestaw piękna i dobra, jako najwyższy ideał greckiej
ruchu cząstek elementarnych — atomów, których łączenie się i roz­ koncepcji fizycznej i moralnej doskonałości, nie ma właściwie ani słow­
dzielanie warunkuje i umożliwia ciągłe powstawanie i zanikanie. nego, ani treściowego ekwiwalentu w języku łacińskim ani polskim.
24 Wspomnienia o Sokratesie I 1 Wspomnienia o Sokratesie I 1 25

M Że więc sędziowie wydali niesprawiedliwy wyrok, baniu się ludowi wbrew temu, co słuszne, i na oso­
biorąc pod uwagę sprawy, w których stanowisko Sokra­ bistym bezpieczeństwie wobec pogróżek owych oso­
tesa nie każdemu mogło być znane, nie ma w tym nic bistości. Był przekonany, że bogowie opiekują się »
dziwnego. Że natomiast nie uwzględnili przy tym ludźmi nie w ten sposób, jak sobie wyobraża pospól­
faktów, o których wiedzieli wszyscy, to już naprawdę stwo. W mniemaniu bowiem pospólstwa bogowie
18 musi budzić zdumienie. Był przecież swego czasu o jednych sprawach wiedzą, o drugich nie wiedzą.
Sokrates obrany członkiem R a d y 1 i jako radny złożył Sokrates zaś uważał, że bogowie wiedzą o wszystkim,
przysięgę, że będzie pełnić ten urząd zgodnie z obo­ i co kto mówi, i co kto czyni, i nawet co kto w skry-
wiązującymi p r a w a m i ; kiedy więc został przewodni­ tości duszy zamierza, i że są wszędzie obecni, a przez
czącym zgromadzenia, a lud wbrew prawom zażądał, wróżbę objawiają ludziom swą wolę we wszystkich
by za j e d n y m głosowaniem skazać wspólnie na śmierć sprawach mających dla ludzi znaczenie.
dziewięciu naraz strategów 2 , a mianowicie Trazyllosa, Dziwię się więc, w jaki sposób zdołali oskarżyciele
Erazynidesa i pozostałych kolegów, Sokrates katego­ przekonać sędziów ateńskich, że Sokrates nie miał
rycznie sprzeciwił się oddaniu takiego wniosku pod o bogach należytego wyobrażenia, on, który przeciw
głosowanie, chociaż ściągnął na siebie przez to gniew bogom nigdy ani nie mówił, ani nie czynił nic bez­
ludu i« groźby wpływowych osobistości. Zależało mu bożnego, który właśnie z uszanowania dla bogów tak
bardziej na dotrzymaniu przysięgi niż na przypodo- zawsze i mówił, i czynił, że gdyby podobnie postępował
ktoś inny, nie tylko byłby najpobożniejszym człowie­
1
Od czasów reformy Kleistenesa w skład Rady wchodziło pięciuset kiem, ale i za takiego uchodziłby w oczach ludzkich.
członków, wybieranych drogą losowania z dziesięciu fil terytorialnych.
Ponieważ Rada urzędowała w permanencji, więc co miesiąc pięćdzie­
sięciu członków wykonywało kolejno swe funkcje w ratuszu, z nich zaś
wybierano codziennie nowego epistatesa (przewodniczącego), który Rozdział drugi
przewodniczył obradom.
* Chodzi o głośny w swoim czasie proces wytoczony dziesięciu stra­ Polemika z drugą częścią oskarżenia:
tegom, oskarżonym o to, że po zwycięskiej bitwie nad flotą spartańską Sokrates nie znieprawial młodzieży
w pobliżu wysp Arginuskich w r. 406 nie ratowali załóg z rozbitych
okrętów, w czym zresztą przeszkodziła im burza. Sokrates, który był
w tym czasie przewodniczącym Rady, kategorycznie przeciwstawił
I to także wydaje mi się rzeczą zadziwiającą, jak i
się postawieniu pod glosowanie wniosku o skazanie oskarżonych na można było przekonać niektórych Ateńczyków, że
śmierć. Bezprawność wniosku polegała na tym, że miano łącznie głoso­ Sokrates znieprawiał młodzież. On, który po pierw­
wać w sprawie wszystkich strategów naraz, podczas gdy prawo nakazy­ sze, oprócz wymienionych już zalet, w używaniu roz­
wało, aby w przypadku kilku oskarżonych w każdej sprawie głosować
koszy cielesnych, jak również w jedzeniu i piciu był
z osobna. Wniosek jednak przegłosowano, prawdopodobnie pod wpływem
innego prytana, a sześciu obecnych w Atenach strategów rzeczywiście człowiekiem bardzo wstrzemięźliwym, po wtóre, na
stracono (zob. Xenoph., Hist. Graeca I 7, 26; Piat., Apol. 32 B). zimno, upał i wszelkiego rodzaju trudy bardzo
26 Wspomnienia o Sokratesie I 2 Wspomnienia o Sokratesie I 2 27

zahartowanym, a wreszcie do tego stopnia przyzwy­ cza swą niezależność wolnego człowieka. I przeciwnie, 6
czajonym do skromnych wymagań, że choć bardzo tych, którzy pobierali zapłatę za naukę *, nazywał
niewiele posiadał, całkowicie był z tego zadowolony. ludźmi zaprzedającymi się w niewolę, bo czy chcą,
2 W jaki więc sposób, sam będąc tak wspaniałym czło­ czy nie chcą, muszą rozprawiać z tymi, od których
wiekiem, mógł z innych ludzi czynić bezbożników, pobierają zapłatę. Dziwił się zatem, że ktoś obiecując i
pospolitych złoczyńców, marnotrawców lub rozpust­ innym, że nauczy ich cnoty, żąda za to pieniędzy,
ników i słabeuszy niezdolnych do znoszenia trudów? a nie sądzi, że największą dla niego zapłatą będzie po­
Wprost przeciwnie, wielu odciągał od tych wad i wy­ zyskanie sobie dobrego przyjaciela, ale się raczej
stępków, zasiewając w ich sercu pragnienie cnoty, obawia, że jego uczeń, wykształcony na doskonałego
a zarazem budząc nadzieję, że jeśli będą pracować w pełni człowieka, może swemu największemu dobro­
nad sobą, urzeczywistnią ideał doskonałego człowieka. czyńcy nie okazać wielkiej wdzięczności. Sokrates 8
3 A mimo wszystko nigdy nie pretendował do roli nau­ nigdy nikomu czegoś podobnego nie obiecywał, lecz
czyciela cnoty, ale już samym swoim świetlanym przy­ wierzył, że ci z jego uczniów, którzy przyjmą zalecane
kładem budził w ludziach, którzy z nim obcowali, przez niego nauki, przez całe życie pozostaną i dla
nadzieję, że jeśli będą go naśladować, staną się do niego niego, i dla siebie nawzajem dobrymi przyjaciółmi.
W jaki więc sposób człowiek tak prawy mógłby znie-
* podobni. Podobnie jeśli chodzi o ciało, to ani sam nie
prawiać młodzież? Chyba że troska o cnotę jest znie-
zaniedbywał higieny osobistej, ani nie pochwalał tego
prawieniem.
u innych. Potępiał przeciążanie żołądka u człowieka,
który za dużo jada, za to pochwalał normę w jedze­ «Ależ na boga — grzmiał oskarżyciel — Sokrates 9
niu, gdyż co kto zje ze smakiem, to bez większego budził w swoich słuchaczach lekceważenie obowiązują­
trudu żołądek strawi z pożytkiem. Taki zdrowy sposób cych ustaw, twierdząc, że jest czystą głupotą wybierać
odżywiania się, mówił, jest odpowiedni do zachowania naczelne władze w państwie przez głosowanie, chociaż
s sił ciała i nie przeszkadza trosce o duszę. W trosce nikt w świecie nie zgodziłby się korzystać z usług wy­
o ciało unikał wszelkiego zbytku i w ogóle wszystkiego, branego za pomocą b o b u 2 sternika, cieśli, flecisty
co dogadzało próżności, zarówno w stroju i w obuwiu, czy każdego innego rękodzielnika, chociaż błędy po­
jak i w całym sposobie życia *. Nie rozbudzał w swych pełnione w ich pracy wyrządzają bez porównania
uczniach chciwości na pieniądze. J a k bowiem innych mniej szkody niż błędy ludzi postawionych u steru
wyzwalał od takiej chciwości, tak sam od nikogo, kto państwa. Tego rodzaju wycieczki słowne — dowodził
pragnął słuchać jego nauki, nie żądał pieniędzy. oskarżyciel — budzą w młodzieży pogardę dla istnieją-
Uważał, że wyrzekając się brania pieniędzy zabezpie-
1
Takimi płatnymi nauczycielami mądrości byli właśnie sofiści.
2
1
W przeciwieństwie do sofistów, którzy bardzo dbali o wytworność Za pomocą ziaren bobu głosowali Ateńczycy na kandydatów ubie­
i elegancję zewnętrznego wyglądu. gających się o urzędy państwowe.
28 Wspomnienia o Sokratesie I 2 Wspomnienia o Sokratesie I 2 29

cego ustroju w państwie i nakłaniają do stosowania większych nieszczęść. Wiadomo przecież, że nie było
środków przemocy». wśród ludzi większego grabieżcy, mordercy i okrutnika
10 Ja osobiście jestem przeciwnego zdania. Sądzę, że ci, niż Kritiasz w czasach oligarchii, a w czasach demo­
którzy ćwiczą innych w sztuce krytycznego myślenia kracji nie było większego rozpustnika, warchoła i gwał­
i uważają się za powołanych do nauczania obywateli ciciela wolności niż Alkibiades.
o tym, co dla nich jest pożyteczne, są najmniej zdolni Co do mnie, jeśli rzeczywiście ci dwaj mężowie 13
do stosowania przemocy, ponieważ rozumieją, że aktom ściągnęli na państwo jakieś nieszczęście, nie mam
przemocy nieodłącznie towarzyszy nienawiść i nie­ zamiaru ich tutaj bronić. Chciałbym tylko przed­
bezpieczeństwo, gdy tymczasem za pomocą przekony­ stawić, jak doszło z ich strony do nawiązania stosun­
wania można osiągnąć te same skutki, nie narażając ków z Sokratesem. Otóż Kritiasz i Alkibiades, dwaj w
się na niebezpieczeństwo i w atmosferze przyjaźni; mężowie z natury ambitni, jak nikt inny w Atenach,
albowiem ludzie, przeciw którym stosuje się przemoc, chcieli sami wszystkim kierować i zdobyć sobie naj­
czują nienawiść jako ci, którym się coś wydziera. większą wśród ludzi sławę. Z drugiej strony wiedzieli,
Ludzie zaś, których się przekonuje, żywią uczucie że Sokrates, choć w bardzo skromnych warunkach
miłości, jako ci, którym świadczy się dobrodziejstwa, materialnych, był najzupełniej z życia zadowolony.
i to rodzi w nich uczucie przyjaźni. Stosowanie zatem Wiedzieli, że we wszelkiego rodzaju przyjemnościach
przemocy nie jest właściwe ludziom uprawiającym przestrzegał największego umiarkowania, ale ilekroć
sztukę krytycznego myślenia, lecz osobnikom, którzy ktoś się z nim wdawał w rozmowę, każdemu w toku
rozporządzając siłą, ale nie mając rozumu, zwykli
politycznym Aten. Kritiasz, sofista, wuj Platona, przyjaciel Sokratesa
u się posługiwać środkami przemocy. Zresztą, kto drogą
był w roku 411 członkiem oligarchicznego rządu Czterystu,
przemocy stara się osiągnąć swój cel, potrzebuje wielu w roku zaś 404, po upadku Aten — ustanowionego przez Spartan
pomocników, kto natomiast ma siłę przekonywania, terrorystycznego rządu Trzydziestu Tyranów. Mając na uwadze jego
nie potrzebuje żadnego, ponieważ może sobie zaufać, powiązania z Sokratesem, wypowiedział Aischines pamiętne słowa:
że sam jeden potrafi innych przekonać. Mord również «Dlatego, Ateńczycy, straciliście Sokratesa sofistę, ponieważ było wia­
domo, że wychował Kritiasza, jednego z Trzydziestu Tyranów, którzy
jest dla takich ludzi najmniej odpowiednim środkiem
zburzyli ustrój demokratyczny» {Contra Timarch. 24, 33). Alkibiades po
do celu. Któż w rzeczy samej wolałby przeciwnika ustanowieniu pokoju Nikiasza w roku 421 stanął na czele partii rady-
raczej zamordować niż go przekonać i mieć z żyjącego kalno-demokratycznej. Był głównym inspiratorem i organizatorem za­
korzyści? kończonej klęską wyprawy sycylijskiej w roku 415. W głośnym procesie
hermokopidów uznany za zdrajcę ojczyzny, przeszedł na stronę Spartan,
i2 «Ale — wywodził dalej oskarżyciel — to nie kto inny,
oddając na ich usługi swoje zdolności i wyrządzając wiele złego oj­
ale właśnie dwaj dawni uczniowie Sokratesa — Kri- czyźnie. Odwołany przez demokratów w roku 411, został w roku 408
tiasz i Alkibiades wtrącili p a ń s t w o w otchłań naj-
x
naczelnym wodzem z nieograniczoną władzą, ale w roku 406 znów i już
1 ostatecznie stracił zaufanie ludu i udał się na wygnanie, skąd już nigdy
Kritiasz i Alkibiides — dwaj wybitni i uzdolnieni, żądni panowa­
do Aten nie wrócił.
nia i sławy arystokraci, którzy odegrali bardzo poważną.rolę w życiu
Wspomnienia o Sokratesie I 2 31
30 Wspomnienia o Sokratesie 1 2

dyskusji narzucał kierunek według własnego upodo­ wysmagał, lecz z przekonania, że takie postępowanie
bania. jest właśnie najlepsze.
15 Czy ktokolwiek przypuszcza, że ci dwaj młodzieńcy Wielu spośród tych, którzy nazywają siebie filozofami, 19
o takich charakterach, jak wspomniałem powyżej, mogą w odpowiedzi zarzucić, że nie było jeszcze wy­
widząc to, starali się o nawiązanie stosunków z Sokra­ padku, aby człowiek sprawiedliwy stał się niespra­
tesem dlatego, że chcieli naśladować jego tryb życia wiedliwym, wstrzemięźliwy — rozpustnym, a uczony
i wstrzemięźliwość, a nie raczej dlatego, że obiecy­ w jakiejś dziedzinie — nieukiem.
wali sobie w obcowaniu z Sokratesem zdobyć wielką Ja jednak na te sprawy mam odmienny pogląd.
sprawność w mówieniu i w działaniu? Widzę przecież, że podobnie jak ci, którzy nie ćwiczą
16 Mnie osobiście się zdaje, że gdyby sam bóg dał im ciała, nie mogą podejmować trudów fizycznych, tak
do wyboru — albo prowadzić całe życie w ten sposób samo ci, którzy nie ćwiczą duszy, nie mogą sprostać
jak Sokrates, albo umrzeć, stokroć woleliby umrzeć. trudom duchowym. Nie są po prostu w stanie ani robić 20
O tym przecież świadczyło całe ich postępowanie. tego, co trzeba, ani się powstrzymać od tego, czego
Gdy tylko spostrzegli, że są bardziej utalentowani nie trzeba. Dlatego właśnie, ojcowie zabraniają synom,
od kolegów, natychmiast odeszli od Sokratesa i zajęli nawet jeśli panują oni nad swoimi namiętnościami,
się działalnością polityczną, dla której właśnie po­ przebywać w towarzystwie złych kolegów. Dobrze
trzebowali jego nauk. wiedzą, że obcowanie z dobrymi jest ćwiczeniem się
w cnocie, ze złymi — wyzbywaniem się cnoty. Po­
n W tym jednak miejscu ktoś może zarzucić, że Sokra­
twierdza to poeta, który wypowiada te oto słowa:
tes powinien był najpierw zaszczepić swoim uczniom
moralne zasady działania, a dopiero potem nauczać Tylko od zacnych nauczyć się możesz zacności, lecz jeśli
ich wiedzy politycznej. Nie przeczę. Widzę jednak, Obcujesz z podłymi, utracisz nawet ten rozum, który masz 1 .
że wszyscy nauczyciele przede wszystkim własnym
— oraz inny, który mówi:
przykładem pokazują swym uczniom, jak sami wpro­
wadzają w życie to, czego nauczają, a dopiero potem Człek prawy postępuje raz źle, innym razem szlachetnie 2 .
starają się wykładem pozyskać ich dla własnych zasad Zresztą ja sam mogę tę prawdę potwierdzić. Widzę 21
postępowania. Ważne również i to, że Sokrates także przecież, że podobnie jak nie zapamięta słów poematu
dawał swym uczniom przykład człowieka prawego ten, kto nie rozważa ich treści, tak samo nie zachowuje
i szlachetnego i że bardzo wzniosie rozprawiał w pamięci moralnych wskazówek ten, kto ich sobie
z nimi o cnocie i o wszystkich innych zaletach lu­
dzkich.
i8 Wiem, że dopóki Kritiasz i Alkibiades pozostawali 1
Wiersz I. 35 n. Teognisa z Megary, elegijnego poety gnomicznego
w otoczeniu Sokratesa, sprawowali się bez zarzutu, z VI w.
2
i to nie z obawy, aby Sokrates ich nie zganił lub nie Wiersz nieznanego poety.
Pisma Sokratyczne 4
'•s Wspomnienia o Sokratesie I 2
Wspomnienia o Sokratesie I 2 33

°\e bierze do serca. Ale kto zapomina moralnych korzystać z pomocy takiego sprzymierzeńca, hamować
Przestróg, ten musi także zapomnieć, jaki nastrój niskie popędy, ale kiedy się z nim rozstali, Kritiasz
był w jego duszy w tym czasie, gdy się starał panować poszedł na wygnanie do Tesalii, tam zaś sprzymierzył
n
a d swymi namiętnościami. Kto więc nie pamięta się z ludźmi, którzy woleli stosować w działaniu gwałt
0
tym, nic dziwnego, że zapomina o potrzebie pano­ i bezprawie niż sprawiedliwość K Alkibiades zaś, któ­
wania nad sobą l . Wiem z obserwacji, że kto się stoczył rego z powodu jego urody oblegał rój niewiast z do­
w
nałóg pijaństwa, kto się oddał zmysłowym rozko-. stojnych rodów, a z powodu potężnych wpływów
s
3om, już mniej ma siły niż dawniej, zarówno aby się w państwie oraz wśród sprzymierzeńców wielu możnych
Poświęcać temu, co czynić trzeba, jak aby się powstrzy­ obywateli rozzuchwalało pochlebstwem, lud zaś uwiel­
mywać od tego, czego czynić nie trzeba. Wielu jest biał, z łatwością zdobył najwyższą władzę. Ale po­
Hkich, którzy zanim się zakochają, potrafią oszczędzać dobnie jak zawodnicy, kiedy w zapasach wywalczą
Pieniądze, ale kiedy się zakochają, już nie potrafią, zwycięstwo, zaniedbują treningu, tak samo Alkibiades
t(
k e ż po zmarnotrawieniu majątku imają się takich zaniedbał siebie. Kiedy więc obu i szlachectwo rodów 25
s
R>osobów zarobkowania, jakich dawniej by unikali napawało dumą, i bogactwo wbijało w pychę, i władza
z
daleka, ponieważ uważali je za hańbiące. J a k wobec oszałamiała, i bałwochwalcza cześć ludu znieprawiała,
tf
igo miałoby być niemożliwe, aby ten, kto dawniej a wszystko to razem wzięte wykolejało, w dodatku zaś
Panował nad swymi namiętnościami, przestał kiedyś kiedy obaj długi czas pozostawali z dala od Sokratesa,
Panować, a kto dawniej potrafił postępować według cóż w tym dziwnego, że zaślepiło ich szczęście? J a - 26
n
a k a z ó w słuszności, nie potrafił później? Moim zda- kim więc prawem śmiał oskarżyciel czynić Sokratesa
n
i e m każda szlachetna zaleta wymaga ciągłego ćwi­ odpowiedzialnym za występki, popełnione przez
czenia, a już najbardziej cnota umiarkowania. W tym tamtych? Czy w rozumieniu oskarżyciela nie zasłu­
s
%mym ciele żądze zmysłowe, mając z natury wspólne giwał Sokrates na pochwałę za to, że kiedy tamci
Pomieszczenie z duszą człowieka, domagają się od niej, dwaj byli młodzi, a więc w wieku, w którym z natury
a
b y czym prędzej wyrzekła się cnoty umiarkowania rzeczy młodzież jest najmniej rozsądna i wstrzemięźliwa,
1
stała się niewolnicą ich samych i ciała. pod jego opiekuńczymi skrzydłami trzymali namięt­
T a k było również z Kritiaszem i Alkibiadesem. ności na wodzy? W innych sprawach nie tak samo 27
d o p ó k i pozostawali w otoczeniu Sokratesa, potrafili zazwyczaj się sądzi! Który mistrz fletu, który mistrz
~\ lutni, który w ogóle nauczyciel ponosi odpowiedzialność
1
Panowanie nad sobą — w oryginale acoeppoauyy) — słowo niejedno- /.i to, że jego uczniowie, należycie wykształceni przez
t i e i niejednoznacznie w dalszym ciągu tłumaczone. Jest to bowiem
niego, przechodzą następnie do innych nauczycieli
H k a zaleta, która wyraża coś, co w nomenklaturze Arystotelesa nazywa
sl
ę cnotą dianoetyczną, dotyczącą rozumu, a więc znaczy tyle, co roz-
i w widoczny sposób stają się gorsi? Który ojciec,
s
\ d e k , rozwaga, mądrość, i etyczną, czyli ugruntowaną na przemyśla- 1
n
Po obaleniu oligarchii Czterystu Kritiasz, skazany na wygnanie,
y m postanowieniu i woli - - a więc umiarkowanie, opanowanie itp. uchronił się do Tessalii, która była azylem reakcji.
4*
34 Wspomnienia o Sokratesie I 2 Wspomnienia o Sokratesie 12 35

jeżeli jego syn obcując najpierw z jednym kolegą roz­ tego stopnia, że kiedy jako jeden z Trzydziestu Tyra­
wijał w sobie szlachetne zalety, a później zetknąwszy nów wraz z Charikłesem* sprawował urząd ustawo­
się z innymi, nabrał gorszących zwyczajów, za ten dawcy, dobrze mu to popamiętał i wśród innych re­
stan rzeczy wini pierwszego? Zresztą sami ojcowie, presji wydał ustawę zakazującą nauczania naukowego
jeżeli nawet stale mają przy sobie swych synów, nie prowadzenia dyskusji. Ale chociaż w swej nienawiści 3i
ponoszą odpowiedzialności za ich wybryki, jeżeli oczerniał go wszędzie, nie miał jednak podstaw, aby
28 tylko osobiście sprawują się tak, jak należy. W ten w niego bezpośrednio uderzyć. W braku więc czegoś
sam sposób sprawiedliwość nakazywała sądzić i Sokra­ lepszego postawił zarzuty, jakie powszechnie stawiano
tesa. Gdyby rzeczywiście sam popełnił jakiś karygodny filozofom, i w ten sposób zniesławił go w oczach po­
uczynek, słusznie byłby uznany za nikczemnego zło­ spólstwa. W rzeczywistości ani ja sam nigdy nie sły­
czyńcę. Jeżeli jednak sam do końca życia zachowywał szałem z ust Sokratesa, aby głosił insynuowane poglądy,
się przyzwoicie, jakim prawem można mu było przy­ ani też nie dotarło do moich uszu, aby ktoś inny je
pisać winę za zło, którego nie był sprawcą? słyszał. Wkrótce jednak cała gra wyszła na jaw. Gdy 32
29 Zresztą gdyby nawet sam Sokrates nie czynił nic bowiem Trzydziestu Tyranów wymordowało wielu
gorszącego, ale pochwalał postępowanie tamtych, pa­ obywateli, wśród nich — najznakomitszych, a wielu
trząc na ich karygodne uczynki, słusznie mógłby być skłoniło do czynienia bezprawia, Sokrates powiedział,
napiętnowany jako złoczyńca. Ale kiedy pewnego że wydawałoby mu się rzeczą dziwną, gdyby ktoś,
razu Sokrates spostrzegł, że Kritiasz zapalił się żądzą będąc pasterzem stada owiec, zmniejszał jego pogłowie,
do Eutydema i starał się zaspokoić swą żądzę, jak doprowadzał je do gorszego stanu, a jednocześnie
czynią zazwyczaj ludzie, którzy używają zwyrodnia­ nic chciał się uznać za złego pasterza. I podobnie
łych przyjemności, najpierw usiłował go odwieść od wydawało mu się rzeczą jeszcze bardziej zdumiewającą,
tego, tłumacząc, że jest rzeczą niegodną wolnego że ktoś stojąc na czele państwa, zmniejsza ilość oby­
człowieka i nieprzyzwoitą dla szlachetnie wychowanego, wateli, czyni ich gorszymi, ale wcale się tego nie wstydzi
żeby ukochaną osobę, w której oczach chce przecież li nie chce się przyznać, że jest złym kierownikiem. 33
uchodzić za człowieka wartościowego, zwyczajem że­ Kiedy doniesiono o tym Kritiaszowi i Chariklesowi,
braka natarczywie prosił, zaklinał, błagał, a w do- wezwali Sokratesa, pokazali mu czarno na białym
30 datku — o nic dobrego. Kiedy jednak Kritiasz ani ustawę i kategorycznie zabronili, aby prowadził dysku­
nie posłuchał podobnej perswazji, ani nie dawał się sję z młodymi. Wtedy Sokrates zapytał, czy wolno mu
odwieść, Sokrates w obecności wielu innych osób od nich zasięgnąć wyjaśnień, jeśli przypadkiem nie
oraz samego Eutydema miał się wyrazić, że Kritiasz i zrozumiał czegoś ż wydanych zakazów. Otrzymawszy
odczuwa świńską potrzebę, ponieważ pragnie się po­ i odpowiedź twierdzącą zwrócił się do nich Sokrates:
trzeć o Eutydema nie inaczej niż świnia o kamień! 1
Charikles — po Kritiaszu najbardziej wpływowy i groźny członek
Od tego czasu Kritiasz znienawidził Sokratesa do kolegium Trzydziestu Tyranów.
36 Wspomnienia o Sokratesie I 2
Wspomnienia o Sokratesie I 2 37

34 Oświadczam, że jestem zdecydowany być po­


duje się Kritiasz, to nawet jeśli wiem, nie mogę mu
słuszny ^stawie. Abym jednak przez nieświadomość
odpowiedzieć?
nie wykroczył przeciw ustawom, chciałbym się od
— Rzecz oczywista, że możesz — odpowiedział Cha­
was dowi e dzieć, czy zakazujecie dialektycznej dyskusji
rikles.
dlatego, i e operuje słowami prawdy, czy może raczej,
W tym momencie włączył się Kritiasz: 37
ponieważ operuje słowami fałszu? Bo jeśli operuje
— Tego tylko będziesz się musiał wystrzegać, So­
słowami prawdy, jasny stąd wniosek, że trzeba się
kratesie, abyś raz wreszcie, na miłość boską, przestał
wystrzegać mówienia prawdy. Jeśli operuje słowami
w kółko rozprawiać o szewcach, cieślach, kowalach,
fałszu, jać n e > z e należy się starać mówić prawdę.
ponieważ, jak mi się zdaje, imiona tych rzemieślników
35 W tynł momencie przerwał mu gniewnie Chari-
aż do znudzenia powtarzają się w twoich dyskusjach.
kles: — A więc — pytał dalej Sokrates — nie będzie
SkofO) Sokratesie, nie możesz zrozumieć, oświad­ mi również wolno rozprawiać i o tym, o czym z reguły
czamy ci w sposób bardziej wyraźny: nie wolno ci po takiej przygrywce jest mowa, a mianowicie, co to
w ogóle prowadzić dyskusji z młodymi. jest sprawiedliwość, a co pobożność, i o wielu innych
— AbV więc — powiedział Sokrates — wyświetlić tego rodzaju sprawach?
sprawę d£ końca, powiedzcie mi, proszę, do którego — Na boga! — odrzekł Charikles — i o tym nie
roku życi^ należy ludzi uważać za młodych? j wolno, a zwłaszcza o pasterzach, w przeciwnym razie,
Aż do czasu — brzmiała odpowiedź — dopóki I strzeż się, żebyś i ty sam nie przyczynił się do zmniej­
z braku należytego rozsądku nie mogą zasiadać w ra­ szenia liczebności stada!
dzie. U n i ^ j zatem dyskusji z ludźmi w wieku poniżej I tutaj wyszło na jaw, że to opowieść o pasterzu 3S
trzydziestki — zawyrokował Charikles. i stadzie owiec, o której im doniesiono, wywołała ten
36 A wili — zapytał Sokrates — zechcę kiedyś coś gniew na Sokratesa.
kupić, a sprzedający będzie w wieku poniżej trzy­ Przedstawiłem więc, jak nastąpiło zbliżenie Kri-
dziestki i° n i e będzie mi wolno nawet zapytać, co | tiasza do Sokratesa i jak się kształtowały ich wzajemne
ile kosztuj e ? I stosunki. Teraz chciałbym z tego wyciągnąć wniosek, 39
Ależ wolno, na bogów! — odpowiedział Cha­ że działalność wychowawcza nie wywrze na nikim
rikles. Tylko, że ty masz już taki zwyczaj, Sokra­ [ skutku, jeżeli wychowanek nie ma szacunku dla osoby
tesie, że jeśli nawet wiesz doskonale, jak rię rzeczy mają, nauczyciela. Kritiasz i Alkibiades byli wprawdzie
stawiasz jednak najrozmaitsze pytania. Takich więc I wychowankami Sokratesa, dopóki pozostawali w gronie
pytań nie zadawaj. jego uczniów, nie z szacunku jednak dla jego osoby,
rze
— Dob — odparł Sokrates — d<: w takim razie ule dlatego, że od samego początku kierowali się
jeśli mnie jakiś młodzieniec zapyta, dajmy na to, chęcią zdobycia najwyższej władzy w państwie. J u ż
gdzie miękka Charikles albo gdzie w tej chwili znaj- bowiem w czasie, kiedy przebywali na nauce u Sokra-
38 Wspomnienia o Sokratesie I 2 Wspomnienia o Sokratesie I 2 39

tesa, z nikim innym nie starali się bardziej rozprawiać — Dobrze, lecz jeśli w państwie tyran zdobędzie
40 niż z wybitnymi mężami stanu. Opowiadaj'ą na przy­ najwyższą władzę i podyktuje na piśmie obywatelom,
kład, że Alkibiades nie mając jeszcze dwudziestu lat co czynić trzeba, czy to także jest prawo?
życia, wszczął taką oto dyskusję na temat prawa — Również to wszystko — odpowiedział Perykles •—
z Peryklesem, swym opiekunem i ówczesnym naczel­ co tyran sprawujący najwyższą władzę na piśmie
nikiem państwa: oznajmi obywatelom, nazywa się prawem.
— Powiedz, drogi Peryklesie, czy nie zechciałbyś — A co to jest przemoc, drogi Peryklesie, i czym
mi wytłumaczyć, co to właściwie jest prawo? jest bezprawie? Czy czasem nie wtedy dochodzą one
4i — Z wielką przyjemnością! — odpowiedział Perykles. do skutku, kiedy silniejszy, nie pytając o zgodę, prze­
— A więc, na bogów, wytłumacz mi, proszę — po­ mocą zmusza słabszego, by czynił to, co się j e m u po­
wiedział Alkibiades.—Gdy bowiem słyszę, jak chwalą doba?
niektórych obywateli za przestrzeganie prawa, przy­ — Tak myślę — przytaknął Perykles.
chodzi mi na myśl, że nikt sprawiedliwie nie mógłby — A więc to wszystko, co tyran dyktuje, nie pytając
sobie zasłużyć na taką pochwałę, gdyby nie wiedział, o zgodę obywateli, i siłą zmusza do wykonania, jest
co to jest prawo. bezprawiem?
42 — Oczywiście. Nie myśl tylko, drogi Alkibiadesie, — Masz rację — odpowiedział Perykles. I wobec
że pytasz o coś trudnego, chcąc się dowiedzieć, co to tego odwołuję swoje poprzednie twierdzenie, że co­
jest prawo. Najzwyczajniej — to wszystko jest prawem, kolwiek tyran podyktuje, nie pytając o zgodę obywa­
co większość narodu na zgromadzeniu ludowym uchwali teli, jest prawem!
i poda do wiadomości na piśmie, określając dokładnie, — A to wszystko, co mniejszość narodu, nie pytając
co czynić trzeba, a czego nie trzeba. o zgodę większości, ale tylko na mocy swej władzy
— Czy kiedy uchwali, Peryklesie, że trzeba czynić to, dyktuje w formie prawa, nazwiemy przemocą, czy
co jest dobre, czy też to, co jest złe? nie nazwiemy?
— Ależ oczywiście, głuptasie, że tylko to, co jest — To wszystko — odpowiedział Perykles — co
dobre, a nie to, co jest złe. ktoś rozkazuje drugiemu, obojętnie, czy na piśmie,
43 — A jeśli nie większość narodu, ale nieliczna garstka, czy nie, nie pytając o zgodę, ale siłą zmuszając do
jak to się dzieje w ustroju oligarchicznym, zejdzie się wykonania, jest moim zdaniem raczej przemocą niż
na zebranie i podyktuje na piśmie, co czynić trzeba, prawem.
jak to nazwiemy? — A więc także jeśli ogromna większość narodu,
— To wszystko — powiedział Perykles — co naj­ sprawująca władzę nad mniejszością, która posiada
wyższa władza w państwie uchwali i poda na piśmie majątki, nie pytając o zgodę, coś podyktuje, będzie
do wiadomości, jako to, co czynić trzeba, nazywa się to chyba raczej przemoc niż prawo? — zapytał Alki­
prawem. biades.
40 Wspomnienia o Sokratesie l 2 Wspomnienia o Sokratesie I 2 41

46 — Oczywiście, drogi Alkibiadesie — odpowiedział ojca, jeżeli mu się dowiedzie szaleństwa l . I wypro­
Perykles. — Tylko wiedz o tym, że my także w twoim wadzał stąd wniosek, że również zgodne jest z pra­
wieku byliśmy również silni w prowadzeniu takich wem, aby mądrzejszy wiązał głupszego.
dyskusji, bo też ćwiczyliśmy się w tej sztuce i wynajdy­ W rzeczywistości Sokrates uważał za rzecz całkiem 50
waliśmy takie same mądrości, jakimi i ty się teraz sprawiedliwą, aby jeśli ktoś wiąże drugiego z powodu
zajmujesz. jego niewiedzy, sam także był wiązany przez innych,
— Obym, drogi Peryklesie, był w tym czasie przy którzy wiedzą to, czego on nie wie. Z tych właśnie
tobie, kiedy ty w najwyższym stopniu opanowałeś względów często zastanawiał się nad tym, j a k a w istocie
tę sztukę! — zakończył Alkibiades. jest różnica pomiędzy niewiedzą a szaleństwem. I po­
47 Kiedy więc Kritiasz i Alkibiades spostrzegli, że zdo­ dobnie, jak sądził, że jest to pożyteczne i dla samych
byli przewagę nad mężami stanu, nie przyszli więcej szaleńców i dla ich przyjaciół, aby wiązali ich ludzie
do Sokratesa. Po pierwsze, dlatego, że nie był im już przy zdrowych zmysłach, tak samo według niego
potrzebny, po wtóre, dlatego, że jeśli kiedy nawet zgodne jest z wymaganiem sprawiedliwości, aby nieu-
i przyszli, nie mogli ścierpieć, że wytykał im błędy, czeni od uczonych przyswajali sobie konieczne wiado­
jakich się dopuszczali. Zajmowali się bowiem wyłącznie mości, których nie mają.
działalnością polityczną i tylko dla nabrania biegłości — Ale — grzmiał oskarżyciel — Sokrates wpajał 5i
w tych właśnie sprawach przyszli na naukę do Sokra- swoim uczniom nie tylko pogardę dla rodziców, ale
48 tesa. Z Sokratesem zaś przebywał i Kriton, i Chąj- i dalszych krewnych, utrzymując, że krewni nie są
refont, i Chajrekrates, i Hermogenes, i Simmiasz, potrzebni ani w chorobach, ani w procesach sądowych,
i Kebes, i Fajdondas, i wielu innych. Przyszli jednak ponieważ w pierwszym przypadku potrzebna jest pomoc
do Sokratesa nie po to, aby zostać przywódcami ludu znakomitych lekarzy, w drugim — biegłych obrońców
lub obrońcami w sądzie, lecz aby zdobyć prawdziwe sądowych. W podobnym duchu miał się wypowiedzieć 52
i szlachetne wykształcenie, a później, właściwie postę­ także o przyjaciołach, że mianowicie nie ma z serdecz­
pować zarówno w życiu prywatnym względem nie­ nej ich życzliwości pożytku, jeżeli jednocześnie nie są
wolników, przyjaciół i krewnych, jak i w publicz­ w stanie dopomóc w potrzebie. Ci tylko, mówił, są
nym — względem obywateli. I żaden z nich ani w mło­ godni szacunku, którzy rozumieją potrzebę i potrafią
dości, ani w późniejszym wieku nie uczynił nic złego, jej zaradzić. Zaszczepiając zatem młodzieży przeko­
i nie był pociągany do odpowiedzialności przed nanie, że sam jest największym mędrcem, a ponadto
sądem. 1
Istniała rzeczywiście, ustawa u Ateńczyków pozwalająca wytoczyć
49 — Ale Sokrates — zarzucał oskarżyciel — nauczał proces o paranoję (utratę rozumu, obłęd), z której na przykład skorzy­
młodzież znieważać rodziców, zapewniając swych stali synowie Sofoklesa przeciw ojcu. Sens oskarżenia jest taki, że Sokrates
uczniów, że uczyni ich mądrzejszymi od ojców. Twier­ w oparciu o tę ustawę miał nauczać, że mądrzejszy ma prawo pozbawiać
dził zarazem, że prawo zezwala wiązać nawet własnego wolności głupszego.
42 Wspomnienia o Sokratesie I 2 Wspomnienia o Sokratesie I 2 43

mistrzem najbardziej powołanym do tego, by innych stwie i poza tym troszczył się o to, by się stać pożytecz­
nauczać mądrości, tak usposobią! swych uczniów do nym dla tych, od których oczekuje uznania.
otoczenia, że w porównaniu z nim nikt inny wśród — Ale Sokrates — twierdził dalej oskarżyciel — 56
ludzi nie zasługiwał w ich oczach na słowo poszano­ wybierał z najsławniejszych poetów najszkodliwsze
wania. fragmenty i opierając się na takich dowodach wycho­
53 Otóż jest mi wiadomo, że Sokrates rzeczywiście wywał swych uczniów na złoczyńców i tyranów. I tak
wypowiadał takie poglądy i o rodzicach, i o innych znane powiedzenie Hezjoda: «Żadna praca nie hańbi,
krewnych, i o przyjaciołach, owszem, zwracał uwagę nieróbstwo hańbę przynosi» ł — wykładał w tym sensie,
na to, że po odejściu duszy będącej jedynym siedlis­ jakoby poeta nawoływał, aby nie stronić od żadnej
kiem rozumu (<ppóv7]<nc) ludzie czym prędzej wynoszą czynności, nawet niesprawiedliwej i hańbiącej, lecz
i uprzątają z widoku ciało najbliższej nawet osoby. wykonywać ją także dla zysku.
I podobnie, jego zdaniem, także za życia każdy usuwa Jednakże Sokrates miał inne zapatrywania. Uważał, 57
ze swego ciała, które przecież ze wszystkiego naj­ że zajmowanie się pracą jest dla człowieka rzeczą dobrą
bardziej kocha, to wszystko, co jest bezużyteczne albo i pożyteczną, lenistwo zaś — złą i szkodliwą, że zatem
szkodliwe, i to bądź sam to czyni, bądź komuś innemu praca jest dobrem, lenistwo zaś złem, i — w konse­
poleca. I tak usuwają ludzie ze swego ciała włosy, kwencji — kto wykonywał jakąś dobrą robotę, ten,
paznokcie i wszelkie stwardnienia, a te ostatnie nawet jego zdaniem, był dobrym pracownikiem, kto nato­
lekarzom pozwalają usuwać za pomocą noża, czy też miast zajmował się grą w kości albo inną niegodziwą
ognia. I chociaż cierpią przy tym męczarnie i bóle, i karygodną czynnością, tego nazywał próżniakiem.
niemniej jednak poczuwają się jeszcze do obowiązku W takim więc rozumieniu słuszne są słowa poety:
54 wdzięczności i płacą lekarzowi za trudy. I podobnie «Żadna praca nie hańbi, nieróbstwo hańbę przy­
plwocinę wypluwają, jak tylko mogą najdalej, ponie­ nosić
waż plwocina nic a nic nie pomaga, a przeszkadza — Często także —• mówił oskarżyciel — Sokrates 58
55 im wiele. Tak więc istotnie o tych rzeczach rozprawiał przytaczał znany wyjątek z Homera, gdzie Odyseusz
Sokrates, co nie znaczy, że przez to nauczał, jakoby
... Czy wodza, czy kogo z przedniejszych spotyka,
ojców należało żywcem grzebać albo siebie samego
Ujmując go wymową słodkiego języka:
ćwiartować na kawałki. Dowodził tylko, że to, co się «Zacny mężu, nie stąpaj ludzi podłych śladem,
nie legitymuje rozumną racją istnienia, nie jest też Wstrzymaj się, drugich twoim zatrzymaj przykładem))...
warte poszanowania. I dlatego zalecał swym uczniom, Gdy z ludu kogo spostrzegł, że upornie wstaje,
aby każdy z nich starał się być najbardziej rozumny, Tego berłem okłada i słowami łaje:
«Niebaczny! Siedź spokojnie, ta dłoń ciebie skarci,
a zarazem najbardziej pożyteczny; a następnie, jeśli
chce się cieszyć szacunkiem ojca, brata, czy innego
krewnego, aby nie polegał na samym tylko pokrewień- 1
Hezjod, Prace i dnie 311.
Wspomnienia o Sokratesie 1 2 45
44 Wspomnienia o Sokratesie 1 2

Słuchaj drugich, co więcej niźli ty są warci! niż Lichas \ który słynął ze swej hojności, stolicy Lake-
Bojaźń i gnuśność w rzędzie najniższym cię kładzie, dajmonu. Lichas bowiem jedynie w czasie igrzysk,
Ni tyś w boju ceniony, ni poważny w radzie» >. zwanych gymnopaidiai 2 przyjmował przybyłych cudzo­
ziemców w gościnę, Sokrates — przez całe życie obda­
Cytowane wiersze Sokrates miał zdaniem oskarży­ rzał wszystkich, kto tego pragnął, skarbami swej
ciela tłumaczyć w tym sensie, że poeta pochwala bicie wiedzy i przynosił im największy pożytek. K t o do
prostych i biednych ludzi. niego się zbliżył i pozostawał pod jego wpływem,
Sokrates nigdy nic podobnego nie mówił, w prze­ odchodził jako człowiek doskonały.
ciwnym razie dałby do zrozumienia, że trzeba także Śmiem zatem twierdzić, że Sokrates, będąc tak o:
bić jego samego. Wypowiadał tylko pogląd, że ludzi, zacnym człowiekiem, zasługiwał raczej na zaszczytne
którzy nie przynoszą pożytku ani radą, ani czynem, odznaczenie ze strony państwa niż na karę śmierci.
którzy ani państwu, ani wojsku, ani samemu ludowi Do takiego samego wniosku dojdzie każdy, kto zbada
nie są zdolni w razie potrzeby pośpieszyć z pomocą, obowiązujące ustawy. Na mocy tych ustaw śmierć
a ponadto odznaczają się zuchwalstwem, wszelkimi jest karą ustanowioną za występki jawnie dowiedzione
środkami należy trzymać w karbach, choćby to byli złoczyńcy, jak —• że jest złodziejem, grabieżcą, rzezi­
najwięksi bogacze. Wprost przeciwnie niż głosi oskar­ mieszkiem, włamywaczem, porywaczem ludzi lub
żenie, Sokrates, jak wiadomo, nie tylko sam pochodził świętokradcą. Ale takich występków nikt nie wystrze­
z ludu, ale był przyjacielem prostych ludzi. Choć bo­ gał się bardziej niż Sokrates. Również w stosunku do ci
wiem pozyskał sobie wielu gorących zwolenników za­ państwa nigdy nie dopuścił się winy, nigdy nie był
równo spośród obywateli, jak i cudzoziemców, od sprawcą wojny zakończonej porażką ani buntu, ani
nikogo za naukę nie brał zapłaty i każdemu hojnie zdrady, ani żadnego innego nieszczęścia. I tak samo
udzielał z obfitości swej wiedzy. Wśród nich byli w życiu prywatnym nigdy nie ograbił nikogo ani nie
i tacy, którzy otrzymawszy zaledwie okruchy tej wiedzy, wtrącił w żadne nieszczęście i nawet go nigdy nie
sprzedawali ją innym za wielkie sumy pieniędzy. oskarżano o żaden z takich występków. Na jakiej zatem M
I wcale nie byli, jak on, przyjaciółmi prostych i bied­ podstawie został pociągnięty do odpowiedzialności
nych ludzi, ponieważ z tymi, którzy nie mieli z czego karnej on, który zamiast nie uznawać bogów, jak
zapłacić, nie chcieli nawet rozmawiać. Sokrates po­
nadto również zdaniem cudzoziemców przynosił za­ 1
Lichas — współczesny Sokratesowi;jego hojność znana była w całej
szczyt swojemu miastu, i to bez porównania większy Grecji i stała się przysłowiowa (Plut., Cimon 10).
2
Gymnopaidiai — dosłownie: święto nagich chłopców, ponieważ
podczas tego spartańskiego święta występowali nadzy chłopcy, współ­
1 zawodnicząc ze sobą w śpiewach i tańcach wokół posągu Apollona dla
Homer, Iliada II i88nn., 198 nn. Przekład F. K. Dmochow­
uczczenia pamięci poległych pod Tyreą Spartan.
skiego.
46 Wspomnienia o Sokratesie I 2
Wspomnienia o Sokratesie I 3 47

głosił akt oskarżenia, jawnie czcił ich bardziej niż tak czynić zalecał; tych zaś, którzy postępowali inaczej,
ktokolwiek na świecie, on, który zamiast znieprawiac uważał za nowatorów i głupców. W modlitwie prosił
młodzież, jak go obwiniał autor skargi, odwodził, bogów, aby mu dali po prostu to, co jest dobre, w prze­
jak o tym dobrze wiedziano, od nikczemnych żądz konaniu, że bogowie najlepiej wiedzą, co jest dobre.
tych spośród swych uczniów, którzy mu byli posłuszni, I jeśli ktoś się modlił o złoto, o srebro, o władzę lub
a jednocześnie zapalał w nich pragnienie najpiękniej­ o inne tego rodzaju dobro, postępował jego zdaniem
szej i najszlachetniejszej cnoty zapewniającej pomyśl­ tak, jak gdyby się modlił do bogów o kości do grania,
ność rodzinie i państwu? Postępując w ten sposób, okazję do walki lub o coś innego z kategorii tych rzeczy,
czy nie zasłużył na wysokie odznaczenie ze strony których ostateczny wynik nigdy nie jest wiadomy.
państwa? Chociaż z małego mienia składał małe ofiary, nie 3
uważał się wcale za gorszego od innych, którzy z wiel­
kich i licznych posiadłości składali wielkie i liczne
Rozdział trzeci ofiary. Mówił, że byłoby to niegodne bogów, gdyby
się radowali z ofiar wielkich bardziej niż z małych,
0 pobożności i umiarkowaniu Sokratesa
bo w takim razie ofiary złoczyńców musiałyby im
sprawiać nieraz więcej radości niż dary ludzi uczci­
i A teraz opiszę to wszystko, co potrafię sobie przy­
wych, ale też wtedy i życie ludzkie musiałoby nie mieć
pomnieć, jak, według mojej oceny, Sokrates był poży­
żadnego sensu, gdyby rzeczywiście ofiary złoczyńców
teczny dla swoich przyjaciół, zarówno świecąc im
były milsze bogom niż ofiary ludzi uczciwych. Uważał
przykładem swego postępowania, jak i nauczając ich
natomiast, że najwięcej cieszą bogów dowody czci,
w rozmowach.
jaką im okazują ludzie najpobożniejsi. Często po­
2 A więc w stosunku do bogów ściśle przestrzegał
chwalał następujące zdanie poety:
wszystkiego, co Pytia podaje w odpowiedzi pytającym • \

o radę, w jaki sposób należy postępować przy skła­ W miarę swych możliwości czyń bogom odwiecznym ofiary *.
daniu ofiar, oddawaniu czci przodkom i wszelkich
1
innych podobnych obrzędach. Wyrocznia Pytii głosi , Tę piękną zasadę «w miarę swych możliwości» zalecał
że kto w tych sprawach postępuje zgodnie z obowiązu­ stosować również względem przyjaciół, gości i w każdej
jącym prawem ojczystym, ten postępuje pobożnie. sytuacji życiowej.
Zgodnie z tą normą Sokrates i sam tak czynił, i innym Jeśli zaś kiedy doszedł do przekonania, że jakiś 4
znak mu dali bogowie, wtedy łatwiej go było namówić,
1
Ateńczykom zapytującym o radę wyroczni, jakich obrzędów reli­ aby zamiast widzącego i znającego drogę, wziął sobie
gijnych mają najbardziej przestrzegać, odpowiedział Apollon przez
usta Pytii, że uświęconych tradycją i zwyczajem przodków (Cic, De legg.
I I i6, 40). 1
Hezjod, Prace i dnie 336.
Pisma Sokratyczne
48 Wspomnienia o Sokratesie I 3
Wspomnienia o Sokratesie 13 49

za przewodnika kogoś ślepego i nie znającego drogi, dzenia aż do przesytu i tylko dlatego nie zamienił
niż aby działał na przekór objawionym znakom. się w wieprza *.
I dlatego zarzucał głupotę wszystkim, którzy coś Na ten temat rozprawiał po części żartem, po części 8
czynią wbrew objawionym przez bogów znakom na serio. Zmysłowych rozkoszy z pięknymi młodzień­
w obawie, aby nie stracić u ludzi dobrej opinii. Wobec cami zalecał jak najusilniej unikać. Kto raz im ulegnie,
woli objawionej przez bogów żadna rzecz ludzka ten — mawiał — niełatwo odzyska panowanie nad
nie miała dla niego znaczenia. sobą. Kiedy się przy sposobności dowiedział, że Krito-
5 Duszę i ciało przyzwyczajał do takiego sposobu życia, bulos, syn Kritona, pocałował syna Alkibiadesa,
do którego gdyby się stosował ktoś inny, pomijając pięknego młodzieńca, w obecności Kritobulosa zwrócił
wyjątkowe okoliczności, żyłby beztrosko, spokojny się do Ksenofonta z pytaniem:
o jutro, a wydatki nie sprawiałyby mu zmartwienia. — Powiedz mi, Ksenofoncie, czyś nie sądził, że 9
Tak skromne miał wymagania, że najmniejsze nawet Kritobulos jest młodzieńcem skromnym raczej niż
zarobki wystarczyłyby chyba na zaspokojenie jego bezwstydnym, rozsądnym raczej niż lekkomyślnym
potrzeb. Tyle tylko spożywał pokarmu, ile go mógł
i narażającym się na niebezpieczeństwo?
zjeść ze smakiem, a do stołu zasiadał dopiero wtedy,
— Z całą pewnością — odparł Ksenofont.
kiedy odczuwał wielką pustkę w żołądku, tak że głód
— A teraz zauważ, proszę, że stał się bardzo zuch­
służył mu za przyprawę do jedzenia. I podobnie sma­
wały i lekkomyślny w postępowaniu. Jest przecież
kował mu każdy napój, ponieważ pił tylko wtedy,
gotów na miecze się rzucić i skoczyć w ogień.
6
gdy odczuwał pragnienie. Ilekroć zaś zaproszony zdecy­ — Co takiego — zapytał Ksenofont — zauważyłeś io
dował się pójść na ucztę, z łatwością wystrzegał się w jego postępowaniu, że tak go potępiasz?
tego, co dla większości ludzi stanowi największą trud­
— A czy nie był na tyle zuchwały — odpowiedział
n o ś ć — to znaczy najadania się do przesytu. Tym,
Sokrates — że pocałował syna Alkibiadesa, młodzieńca
którzy nie potrafili w takich okolicznościach zachować
bardzo pięknego z wyglądu i w pełnym rozkwicie
umiarkowania, doradzał, aby unikali wszelkich po­
urody?
karmów i napojów pobudzających apetyt i ochotę
— Oczywiście tak — odpowiedział Ksenofont —
do picia, nawet gdy się nie czuje pragnienia i głodu;
ale jeżeli rzecz taka jak pocałunek jest zuchwalstwem
mawiał przy tym, że takie rzeczy szkodliwie działają
i narażaniem się na niebezpieczeństwo, to ja także,
7 na żołądek, serce i głowę. Żartobliwie dodawał, że jak mi się zdaje, chętnie bym się odważył na takie
jego zdaniem Kirke za pomocą różnych przysmaków niebezpieczeństwo.
zamieniała w wieprze zaproszonych na ucztę gości
— Biedny mój bohaterze! — powiedział Sokrates. — u
i że jeden tylko Odyseusz, dzięki własnej wstrzemięźli­
wości i przestrogom Hermesa, oparł się pokusie je- 1
Odyseja X 229 i nn.

5*
50 Wspomnienia o Sokratesie 1 3 Wspomnienia o Sokratesie I 3 51

J a k ci się zdaje, jakiego właściwie przez pocałunek przeciąg jednego roku wyjechał w podróż, ponieważ
doznałbyś dobra? Czy raczej z człowieka wolnego nie w takim okresie czasu możesz odzyskać zdrowie.
stałbyś się niewolnikiem? Czy mało musiałbyś wydać Taki więc pogląd miał Sokrates na przyjemności M
pieniędzy na szkodliwe rozkosze? Czy znalazłbyś zmysłowe, że kto nie może sam sobie w tym względzie
wtedy choć chwilę wolnego czasu, by się poświęcić bezpiecznie zaufać, powinien używać takich tylko
dążeniu do piękna i dobra? l . I czy nie byłbyś raczej rozkoszy, których jeżeli ciało zupełnie nie potrzebuje,
zmuszony gorliwie zabiegać o coś, na co by nawet to i dusza nie powinna pragnąć. A jeśli nawet ciało
człowiek szalony nie zwrócił uwagi? ich potrzebuje — żeby nie były szkodliwe. Sam zaś,
12 — Na Heraklesa! — odpowiedział Ksenofont. — jak wiadomo, był tak uodporniony na powaby zmysłowe,
Sądząc z tego, co mówisz, Sokratesie, jakaś straszliwa że znacznie łatwiej zachowywał się wobec najpiękniej­
siła musi tkwić w pocałunku. szych i najurodziwszych młodzieńców niż inni wobec
— I to cię dziwi? — zapytał Sokrates. — Nie wiesz, najbrzydszych i najmniej przystojnych.
że jadowite pająki, mniejsze nawet od połowy obola, Takie poglądy miał Sokrates na sprawę jedzenia, u
przez samo dotknięcie pyszczka sprawiają ludziom picia i przyjemności zmysłowych, a mimo wszystko
tak straszne bóle, że tracą przytomność umysłu? był przekonany, że wcale nie mniej korzysta z życia
— Tak jest istotnie. — potwierdził Ksenofont. — niż inni, którzy w tym kierunku czynią wiele starań,
Ponieważ przez ukąszenie wsączają jakąś truciznę. i stanowczo mniej od nich ma powodów do smutku.
13 — Mój ty głuptasie! — zawołał Sokrates. — A że
podobnie piękni młodzieńcy przez pocałunek wsą­
czają jakąś truciznę, w to ty nie wierzysz, ponieważ
Rozdział czwarty
tego nie widzisz? Nie sądzisz, że dzika bestia, którą
ludzie zwykli nazywać pięknością i urodą, o tyle jest O istnieniu bogów
groźniejsza od jadowitych pająków, że jadowite pająki
przynajmniej przez bezpośrednie zetknięcie, ona nato­ Jeżeli pod wpływem powierzchownych uwag wy- •
miast bez zetknięcia, wystarczy, że ktoś na nią spojrzy, powiadanych w rozmowach i w pismach niektórzy
i nawet z odległości wsącza truciznę, tak że ludzie twierdzą, że Sokrates wprawdzie potrafił nakłaniać
tracą przytomność umysłu? Prawdopodobnie Erosy ludzi do cnoty, ale nie potrafił skutecznie ich do niej
z tego powodu nazywają się łucznikami, że z daleka prowadzić, niech najpierw dobrze zastanowią się
zadają rany. I dlatego, mój Ksenofoncie, radzę ci, nie tylko nad tym, jakie pytania stawiał tym, którzy
abyś na widok pięknego młodzieńca czym prędzej myśleli, że wszystko wiedzą, i jak w ten sposób po­
uciekał. Tobie zaś, Kritobulu, doradzam, abyś na skromią! ich pychę, wykazując, że nic nie wiedzą,
lecz także na jakie tematy całymi dniami rozprawiał
1
Dążenie do piękna i dobra — kalokagathia (xaXox<£-ya&Ea). w gronie rozmówców, i dopiero wtedy niech odpo-
52 Wspomnienia o Sokratesie I 4 Wspomnienia o Sokratesie I 4 53

wiednio ocenią, czy rzeczywiście potrafił lepszych — J a k myślisz — zapytał Sokrates — jacy mistrzo- 4
2 ludzi czynić ze swych towarzyszy. Na początku przy­ wie są bardziej godni podziwu, ci, którzy w swych
toczę rozmowę, jaką swego czasu prowadził z Arysto- dziełach przedstawiają nierozumne i martwe przed­
demosem, którego nazywano «Malcem». Dowiedziaw­ mioty, czy ci, którzy tworzą istoty rozumne i żywe?
szy się, że Arystodemos ani nie składa bogom ofiar, — Oczywiście — odpowiedział Arystodemos — że ci
ani się do nich nie modli, ani nie korzysta ze sztuki bardziej zasługują na podziw, którzy tworzą istoty
wróżbiarskiej, ale — co gorsza — wyśmiewa się z tych, rozumne i żywe, jeżeli nie są one dziełem przypadku,
którzy to wszystko czynią, Sokrates zwrócił się do ale świadomego zamysłu.
niego z pytaniem: — Jeżeli więc jedne z istot — pytał dalej Sokrates —•
— Powiedz mi, drogi Arystodemie, czy podziwiasz są takie, że ich rację istnienia jest bardzo trudno
3 jakichś ludzi z powodu ich wielkiej mądrości? określić, drugie — w oczywisty sposób istnieją dla
— I owszem, podziwiam. pożytku, to które uznajesz za dzieła przypadku, a które
— Wymień ich imiona — poprosił Sokrates. za dzieła twórczej inteligencji?
— Proszę bardzo — rzekł Arystodemos. — W poezji — Z pewnością — odparł •— te, które istnieją dla
bohaterskiej najbardziej podziwiam Homera, w dyty­ pożytku, należy uznać za dzieła twórczej inteligencji.
rambach — Melanippidesa 1, w tragedii — Sofoklesa, — A czy nie sądzisz, że ten, kto na początku stwo- 5
2
w rzeźbiarstwie — Polikleta , w malarstwie — Zeu- rzył ludzi, dla pożytku dodał im również organy
3
ksisa . zmysłów, aby za ich pomocą mogli spostrzegać wszystko.
1
Tak dodał im oczy, aby widzieli, co daje się widzieć,
Było dwóch poetów tego samego imienia, dziadek i wnuk, obydwaj
uszy, aby słyszeli, co daje się słyszeć? I gdyby nie obda­
/. Melos. Wnuk, współczesny Sokratesowi, zdobył rozgłos swoimi dyty­
rambami. rzył nas powonieniem, jaki byłby pożytek z zapachów?
2
Poliklet z Sykyonu (V w.) — najwybitniejszy po Fidiaszu rzeźbiarz J a k poznawalibyśmy, co jest słodkie, a co gorzkie,
grecki. Pliniusz (Kat. hist. X X X I V 8) przypisuje mu tę zasługę w dzie­ i w ogóle, co jest przyjemne dla smaku, gdybyśmy
dzinie rzeźbiarstwa i cyzelerstwa, że teorię i praktykę doprowadził w ustach nie mieli języka, który to wszystko rozróżnia?
do szczytu doskonałości, zwłaszcza zaś wynalazł i wypracował słynny 6
Ponadto, czy nie wydaje ci się zrządzeniem Opatrz-
kanon, czyli normę, która proporcje kształtów ludzkiego ciała opiera na
ścisłych obliczeniach i wzorach matematycznych. Był uważany za dru­ ności, że kiedy oczy są zmęczone, powieki zamykają
giego Fidiasza. je jak gdyby drzwiami, następnie kiedy trzeba się
3
Zeuksis z Heraklei w Południowej Italii — wybitny malarz. Pliniusz wzrokiem posłużyć, otwierają się z powrotem, a pod­
opowiada, że wśród innych dzieł namalował obraz chłopca, niosącego czas snu pozostają zamknięte. I aby wiatr ich nie raził,
winne grona, tak prawdziwie i pięknie, że zlatywały się ptaki. Tego
dla ochrony rosną, rzęsy na podobieństwo siatki, aby
jednak rodzaju sukces, zamiast uradować, rozgoryczył Zeuksisa, który
powiedział: «Lepiej namalowałem grona niż chłopca, ponieważ gdybym zaś spływający pot z czoła nie wyrządzał oczom szkody,
artystycznie wykończył i chłopca, ptaki powinny były się lękać» (Kat. są osłonięte brwiami jak gdyby okapem? Czy to także
hist. X X X V io). nie jest dziełem Opatrzności, że uszy chłoną wszelkie
54 Wspomnienia o Sokratesie I 4 Wspomnienia o Sokratesie I 4 55

dźwięki, ale nigdy się nimi nie napełniają, że wszystkie w ciele ludzkim i że z tych drobnych cząsteczek jest
stworzenia wyposażone są w zęby przednie —- do gry­ utworzone ciało? Twoim zdaniem tylko jeden rozum
zienia, a w trzonowe do przyjmowania od przednich nie istnieje nigdzie poza człowiekiem, tylko jakimś
i miażdżenia pokarmów, że usta, przez które do wnętrza szczęśliwym trafem zaczerpnąłeś dla siebie cząstkę
przechodzi wszystko, czego pożąda żyjące stworzenie, myśli z niczego? Uważasz może, że ten przeogromny
umieszczone są w pobliżu nozdrzy i oczu, a ponieważ wszechświat, którego żadną liczbą nie można określić,
wydzieliny są obrzydliwe, przewody ich znajdują się przez jakiś czysty nierozum utrzymuje się w tak pięknym
najdalej od organów zmysłowych. Jeżeli zatem wymie­ porządku?
nione narządy mają taką przemyślaną i celową budowę, — Szczerze mówiąc — odpowiedział Arystodemos — t
jak możesz wątpić, czy są one dziełem przypadku, tak uważam, ponieważ nie widzę władców tamtych
czy twórczej inteligencji? bezmiarów, widzę zaś twórców tych rzeczy, które się
7 — Na boga, nie mogę — odpowiedział Arystode- dzieją tutaj na ziemi.
mos — ponieważ kto się nad tymi sprawami w ten — Bo też — podjął Sokrates — ani własnej duszy
sposób zastanawia, z konieczności dojdzie do wniosku, nie widzisz, która jest przecież władczynią ciała, i wobec
że są to arcydzieła mądrego i miłującego żywe istoty tego śmiało możesz powiedzieć, że wszystko czynisz
stwórcy. nie z rozmysłu, ale z przypadku.
— A co powiesz — pytał Sokrates — o wrodzonym — Ja jednak — sprzeciwił się Arystodemos — w żad- io
popędzie u ojców do płodzenia dzieci, co o wrodzonym nym razie nie lekceważę bóstwa, lecz tylko sądzę,
popędzie u matek do karmienia niemowląt, a co o nie- że jest ono zbyt wspaniałą istotą, aby potrzebowało
zwalczonym pragnieniu życia w wykarmionym po­ ode mnie czci.
tomstwie, a równolegle o niezwalczonym lęku przed — Wprost przeciwnie — odpowiedział Sokrates —
śmiercią? im wspanialszą jest istotą, a przy tym raczy się troszczyć
— Z pewnością i to także jest na miarę arcydzieł o ciebie, tym większą mu cześć powinieneś oddawać.
mistrza, który z rozmysłem postanowił powołać do —- Otóż to, Sokratesie. Gdybym widział, że bogowie II
bytu żyjące istoty — odpowiedział Arystodemos. choć trochę o ludzi się troszczą, na pewno nie zaniedby­
s — A ty sam, czy sądzisz, że masz w sobie jakąś wałbym się w ich służbie.
cząstkę rozumu? — Więc sądzisz, że się wcale nie troszczą o ludzi?
— Pytaj dalej, a odpowiem ci później. Przecież, po pierwsze, jednemu tylko człowiekowi
— Gzy sądzisz, że poza ludźmi nie ma istot rozum­ spośród wszystkich żyjących stworzeń dali postawę
nych, choć wiesz o tym, że z ogromnej masy ziemi — wyprostowaną do góry. T a k a właśnie postawa sprawia,
maleńka jej odrobina, z ogromnej ilości wody — ma­ że może i dalej widzieć, i lepiej patrzeć w górę, i łatwiej
leńka jej cząstka, ze wszystkich wreszcie innych ogrom­ unikać niebezpieczeństwa. I podobnie jak oczy umieścili
nych pierwiastków — znikoma ilość znajduje się wysoko u niego i uszy, i usta. Po wtóre, innym zwie-
56 Wspomnienia o Sokratesie I 4 Wspomnienia o Sokratesie 14 57

rzętom stąpającym nisko po ziemi dali bogowie nogi, ludzkim, nie byłby w stanie wykonać wszystkiego,
które umożliwiają im jedynie poruszanie się z miejsca czego by pragnął, ani też inne zwierzęta, które mają
na miejsce, ludziom natomiast dali jeszcze ręce, które wprawdzie ręce, ale nie mają rozumu, nie potrafią
swą pracą tworzą wiele wszelkiego dobra, dzięki dokonać nic lepszego od innych. Ty jednak, choć
12 czemu jesteśmy szczęśliwsi od zwierząt. I chociaż otrzymałeś oba te dary najwyższej wartości — duszę
z łaski bogów wszystkie zwierzęta mają język, to jednak i ciało — śmiesz wątpić, że bogowie opiekują się tobą?
tylko u człowieka uczynili go zdolnym do tego, aby Co wobec tego musieliby jeszcze zdziałać, abyś wreszcie
poruszając się w ustach na wszystkie strony, artykułował uwierzył, że o ciebie się troszczą?
dźwięki i za ich pomocą wyrażał to wszystko, co — Musieliby mi jeszcze zsyłać doradców — odpo- 15
chcemy sobie przekazać wzajemnie. Również jeśli wiedział Arystodemos — podobnie, jak twierdzisz,
idzie o przyjemności zmysłowe, to innym zwierzętom że tobie zsyłają, którzy by mi dawali wskazówki, co
użyczają ich wprawdzie, lecz tylko w określonych czynić trzeba, a czego nie trzeba.
porach roku, n a m zaś dozwalają używać bez przerwy — Jeśli Ateńczykom — dowodził Sokrates — pytają­
i3 aż do starości. Bóg nie poprzestał jednak na tym, cym wyrocznię o radę, bogowie odpowiadają przez
że opiekuje się ciałem, ale — co jest największym dobro­ wróżby, nie sądzisz, że odpowiedzą i tobie? Jeśli
dziejstwem — najwspanialszą duszę zaszczepił również Hellenom, jeśli całej nawet ludzkości przez cudowne
człowiekowi. Któregoż to bowiem innego stworzenia znaki objawiają swą wolę, czy tylko dla ciebie mieliby
dusza, patrząc na tę największą i najpiękniejszą budowę czynić wyjątek, ciebie jednego stawiać poza zasię­
wszechświata, dostrzega rzecz najważniejszą — że giem swej Opatrzności? Myślisz, że bogowie mogliby 16
istnieją jej twórcy, bogowie? Jakiż rodzaj istot żyjących zaszczepić ludziom wiarę, że mają władzę zsyłać na
oddaje cześć bogom, jeśli nie człowiek? J a k a ż dusza nich dobrodziejstwa i kary, gdyby rzeczywiście takiej
jest bardziej zdolna od ludzkiej albo żeby się zabezpie­ władzy nie mieli, a ludzie ze swej strony, wiecznie
czyć przed głodem, pragnieniem, przed mrozem, oszukiwani, nigdy by nie poznali się na oszustwie?
upałem, albo żeby się oprzeć chorobie, albo żeby Czyż nie wiesz, że najstarsze z rzeczy ludzkich wiekiem
w sobie hartować siłę, jakaż jest od niej bardziej inte­ i najdoskonalsze mądrością twory — narody i pań­
ligentna, czy żeby się zajmować nauką, czy wreszcie stwa — są zarazem najpobożniejsze? Że podobnie
żeby sobie dokładnie zapamiętać to wszystko, co albo ludzie w podeszłym wieku, kiedy nabyli najwięcej
widziała, albo słyszała, albo czego się tylko nauczyła? rozsądku i doświadczenia, przejawiają najwięcej troski
o sprawy boskie? Zwróć, proszę, i na to uwagę, mój n
i4 Czy nie wydaje ci się całkiem oczywiste, że w porów­
drogi, że duch twój, zamieszkujący w twym ciele,
naniu do innych stworzeń ludzie żyją jak bogowie,
kieruje ciałem według swego upodobania. I dlatego
ponieważ zarówno pod względem ciała, jak i duszy
należy przyjąć za pewne, że również rozum, zamiesz­
są z natury doskonalsi od wszystkich stworzeń? W rze­
kujący we wszechświecie, zarządza wszystkim według
czywistości człowiek obdarzony ciałem wołu, a rozumem
58 Wspomnienia o Sokratesie I 4 Wspomnienia o Sokratesie I 5 59

własnego swobodnego upodobania. Nie jest więc tak, — Słuchajcie, przyjaciele, gdyby w obecnej chwili
że twoje oko może sięgnąć wiele stai naprzód, a oko rozpętała się przeciw n a m wojna, i chcielibyśmy
boga nie może wszystkiego naraz jednym spojrzeniem wybrać takiego wodza, który by i nas samych najlepiej
ogarnąć, ani tak, że dusza twoja potrafi troszczyć się obronił, i wrogów ze szczętem rozgromił, to jak wam
is naraz o sprawy i tu na tym miejscu, i w Egipcie, i na się zdaje? Czy wybralibyśmy kogoś, o kim doskonale
Sycylii, a mądrość boga nie jest w stanie nad wszystkim wiemy, że jest żarłokiem, pijakiem czy rozpustnikiem,
naraz roztaczać opieki? W rzeczywistości bowiem po­ albo że nie jest wytrzymały na trudy i nie potrafi
dobnie jak okazując ludziom szacunek, najlepiej pozna­ przełamać senności? J a k moglibyśmy się łudzić na­
jesz, którzy z nich chętnie odwzajemniają ci się sza­ dzieją, że taki człowiek i nas samych ocali, i wrogów
cunkiem, a świadcząc im dobrodziejstwa, najlepiej pokona? A gdybyśmy się znaleźli u kresu życia i chcieli- 2
poznajesz, którzy odwdzięczają ci się dobrodziej­ byśmy komuś powierzyć wychowanie synów czy córek,
stwami, i prosząc innych o radę, spostrzegasz, którzy aby strzegł ich panieństwa, czy pieniądze, aby je
są rozsądni, tak też okazując należną cześć bogom, w całości zachował, czybyśmy uważali za godnego
będziesz się starał przekonać, czy w zamian za to zaufania człowieka, który nie panuje n a d swymi
zechcą ci udzielić wskazówek w sprawach ludziom żądzami? Zresztą czy rozwiązłemu niewolnikowi chcieli- 3
nie znanych, zrozumiesz, że bóstwo jest tak potężne byśmy powierzyć nadzór czy to nad naszym stadem,
i takie ma właściwości, że wszystko naraz i widzi, czy nad naszą spiżarnią, czy nad robotnikami w polu?
i słyszy, i wszędzie jest jednocześnie obecne, i nad Czybyśmy się zgodzili przyjąć takiego człowieka bodaj
wszystkim naraz roztacza opiekę. na służącego albo posyłać go po zakupy na rynek,
|,J
Śmiem sądzić, że przez takie rozmowy Sokrates nawet za darmo? Zatem, skoro kogoś, kto nie jest
osiągnął ten rezultat, że jego słuchacze nie tylko wtedy, wstrzemięźliwy, nie przyjęlibyśmy nawet na służbę,
kiedy widzieli ich ludzie, powstrzymywali się od wszel­ tym bardziej powinniśmy się wystrzegać, abyśmy sami
kich czynów bezbożnych, występnych, haniebnych, nie byli tacy. Rzecz ma się tutaj całkiem inaczej niż
lecz także kiedy znajdowali się w samotności, ponieważ w przypadku ludzi chciwych pieniędzy. Zdzierają
mieli wpojoną świadomość, że cokolwiek czynią, nie bowiem z innych pieniądze w przekonaniu, że się
da się tego przed bogami ukryć. sami przez to bogacą, człowiek natomiast nie panujący
nad sobą nie jest dla innych szkodliwy, dla siebie
zaś pożyteczny, ale przeciwnie, jest złoczyńcą dla
Rozdział piąty
innych, a bez porównania jeszcze większym złoczyńcą
O panowaniu nad sobą dla siebie samego, ponieważ największą zbrodnią jest
i Jeżeli panowanie nad sobą jest piękną i szlachetną doprowadzenie do ruiny nie tylko własnego domu,
zaletą człowieka, rozważmy, czy ją Sokrates w jakimś lecz także własnego ciała i duszy. Kto zresztą w towa- 4
stopniu zalecał, kiedy tak na ten temat mówił: rzystwie lubi przebywać z człowiekiem, o którym wie,
Wspomnienia o Sokratesie I 6 61
60 Wspomnienia o Sokratesie I 5

że więcej przyjemności sprawia mu pokarm i wino szedł kiedyś do niego i w ich obecności powiedział
niż przyjaciele i że milsze mu są swawolne niewiasty w ten sposób:
niż koledzy. Każdy, kto uznał wstrzemięźliwość za — Zawsze myślałem, drogi Sokratesie, że ci, którzy i
podstawę wszelkiej innej cnoty, powinien zaszczepiać zajmują się filozofią, muszą stawać się bardziej szczę­
ją i kultywować przede wszystkim w swej duszy. śliwi. Ty natomiast — wydaje mi się — z filozofii
Któż bez niej może zrozumieć, co jest dobre, i należycie zbierasz całkiem odmienne owoce. Żyjesz przecież
w ten sposób, że nawet niewolnik mając tak nędzne
5 starać się o to, co dobre? Czyż ten, kto jest niewolni­
warunki dawno by uciekł od swego pana. Jesz naj­
kiem zmysłowych uciech, nie znajduje się w stanie
gorsze potrawy, pijesz najgorsze napoje, płaszcz, który
haniebnego rozprzężenia zarówno moralnego jak i fi­
nosisz, nie tylko jest lichy, lecz nadto ten sam zimą
zycznego? Mnie osobiście, naprawdę się zdaje, że
i latem. Chodzisz boso i bez koszuli *. A mimo wszystko 3
wolny człowiek powinien życzyć sobie, aby nigdy nie
nie bierzesz pieniędzy, które, kiedy je zdobywamy,
miał na służbie takiego osobnika, a jeśli stanie się sam
sprawiają radość, a kiedy je zdobędziemy, pozwalają
niewolnikiem takich rozkoszy, powinien gorąco się
prowadzić życie i swobodniejsze, i przyjemniejsze.
modlić do bogów, aby trafił na służbę do dobrych pa­
Jeśli więc za przykładem nauczycieli innych umie­
nów ł . W ten tylko sposób może taki człowiek ocaleć.
jętności, którzy stawiają swym uczniom siebie za wzór
6 Prowadząc podobne rozmowy, Sokrates bez porów­
godny naśladowania, także w podobnym duchu wy­
nania większą wstrzemięźliwość sam okazywał w czy­
chowujesz swoich słuchaczy, wiedz, że doprawdy jesteś
nach niż w słowach. Panował bowiem nad żądzą
nauczycielem nędzy.
nie tylko przyjemności zmysłowych, lecz także nad
Odpowiedział mu na to Sokrates: 4
chciwością pieniędzy, w tym przeświadczeniu, że kto
od pierwszego lepszego przyjmuje pieniądze, ten czyni — J a k widzę, drogi Antyfoncie, wyobrażasz sobie,
pieniądz swoim panem i wprzęga siebie w najbardziej że żyję bardzo nędznie. Jestem święcie przekonany,
poniżającą niewolę. że stokroć wolałbyś umrzeć niż prowadzić takie życie.
Zbadajmy więc, jakie właściwie niegodności dostrze­
gasz w tym trybie życia. Może to, że podczas gdy 5
Rozdział szósty
inni biorą pieniądze i muszą w zamian wykonywać
Rozmowy z sofistą Antyfontem usługi, za które pobrali zapłatę, ja — nie przyjmując
i Warto w tym miejscu przytoczyć też rozmowę, wynagrodzenia, nie muszę rozprawiać, z kim nie chcę.
2
jaką prowadził Sokrates z sofistą Antyfontem . Antyfon A może dlatego ganisz mój sposób życia, że j e m po­
bowiem, chcąc odciągnąć od Sokratesa uczniów, przy- trawy mniej treściwe, mniej odżywcze i zdrowe niż

1
Ponieważ zle namiętności są najgorszymi panami człowieka {Oecon. 1
Szczegóły zgodne są z opisem Sokratesa jako «bosonogiego»
I 2 3 ) .
mędrca w Chmurach Arystofanesa.
' Antyfon — sofista, wykładacz znaków i snów.
I,I •umili o Sokrattsu Wspomnienia o Sokratesie I 6 63

12 I podobnie gdybyś sądził, że twoja nauka ma też i uważamy za wielką korzyść, jeżeli sobie w czymś
jakąś wartość, na pewno żądałbyś za nią zapłaty, pomagamy wzajemnie.
także nie poniżej wartości. Jesteś więc sprawiedliwym Ja zaś kiedy słuchałem podobnych rozmów, miałem
człowiekiem, trudno temu zaprzeczyć, ponieważ z żądzy wrażenie, że Sokrates nie tylko sam jest szczęśliwy,
zysku nie uprawiasz oszustwa, ale mądrym — za nic licz także swych uczniów drogą dobra i piękna pro­
w świecie, ponieważ twoja wiedza nie przedstawia wadzi do szczęścia.
żadnej wartości. Kiedyś innym razem zapytał Sokratesa Antyfon: >*
13 Odpowiedział mu na to Sokrates: — J a k to rozumieć, Sokratesie, że chociaż uważasz
—• J a , drogi Antyfoncie, uważam, że zarówno z urody, za swój obowiązek przygotować innych do działal­
jak i z mądrości można czynić i szlachetny, i haniebny ności publicznej, sam j e d n a k nie bierzesz udziału
użytek. I tak, kto swoją urodę sprzedaje za pieniądze w życiu publicznym, choć masz potrzebną do tego
każdemu chętnemu, jest wszetecznikiem; przeciwnie, wiedzę?
jeżeli ktoś w drugim dostrzeże umiłowanie do rzeczy — W jaki sposób, mój Antyfoncie — odpowiedział
pięknych i dobrych i stara się pozyskać go sobie na Sokrates — mógłbym się skuteczniej poświęcić działal­
przyjaciela, jest godny szacunku jako mądry człowiek. ności publicznej, czy gdybym sam j e d e n był działa­
I podobnie, kto za pieniądze każdemu chętnemu czem, czy też jeśli możliwie wielką liczbę obywateli
sprzedaje swą mądrość, jest też swego rodzaju wsze­ kształcę na dzielnych działaczy?
tecznikiem, i na odwrót, kto zauważy w drugim szla­
chetne zalążki i nauczając go wszelkiego, jakie zna,
dobra, stara się go pozyskać na przyjaciela, jest także Rozdział siódmy

godny szacunku, ponieważ czyni to, co dobremu 0 unikaniu czczego rozgłosu


14 i szlachetnemu obywatelowi czynić przystoi. I dla­
tego, mój Antyfoncie, podobnie j a k ktoś inny cieszy Przypatrzmy się teraz, czy Sokrates odwodził swych i
się z dobrego konia lub psa, lub ptaka, tak samo ja uczniów od szukania czczego rozgłosu i nakłaniał do
jeszcze bardziej się cieszę z dobrych przyjaciół. I jeśli zdobywania prawdziwej cnoty. Zawsze powtarzał, że
wiem coś dobrego, tego ich uczę i zapoznaję ich z in­ nie ma lepszej drogi do sławy, niż jeśli ktoś wybija się
nymi, jeśli m a m przekonanie, że z ich towarzystwa ponad przeciętność w tej dziedzinie, w jakiej się pragnie
odniosą jakiś pożytek w swym dążeniu do cnoty. odznaczyć. Słuszność swej tezy potwierdzał za pomocą
Otwieram również skarbnicę myśli dawnych mędrców, takich rozważań:
jakie oni n a m pozostawili w spadku w swych księgach, — Zastanówmy się — mówił^— co by musiał czynić 2
i razem z przyjaciółmi po kolei przeszukujemy, a jeśli ktoś, kto chciałby uchodzić za znakomitego flecistę,
znajdziemy w nich coś dobrego, wybieramy dla siebie nie będąc nim w rzeczywistości. Musiałby oczywiście

66 Wspomnienia o Sokratesie I 7
Wspomnienia o Sokratesie I 7 67

naśladować znakomitych flecistów w całym ich apa­


możliwości, wbrew wszelkim pozorom nie potrafi
racie zewnętrznym. Więc, najpierw, ponieważ tamci
wywiązać się z niego i nie może liczyć na przebaczenie.
mają piękne instrumenty i stroje i paradują w licznym
Oszustem, i to niemałym oszustem, nazywał każdego a
orszaku niewolników, także musiałby się o to posta­
kto chytrze wyłudza od innych pieniądze lub jakieś
rać. A dalej, ponieważ tamci mają tłum wielbicieli,
rzeczy wartościowe, których później nie myśli zwracać;
on także musiałby zdobyć sobie tłum wielbicieli. Ale
ale bez porównania większym oszustwem był jego
grać? Za nic w świecie! Bo niechby tylko spróbował,
zdaniem ten, kto nie nadaje się do niczego, a jednak
natychmiast by się ośmieszył i okazał się nie tylko
chytrze wprowadza w błąd innych, że potrafi kiero­
marnym flecistą, lecz także zarozumiałym człowie­
wać państwem.
kiem. I choćby wydał nie wiedzieć jak wielkie sumy
Moim więc zdaniem Sokrates przez takie rozważania
w tym celu, nie miałby z tego żadnego pożytku, na
odwodził swych uczniów również od pragnienia czczego
domiar zaś złego ściągnąłby tylko na siebie niesławę,
rozgłosu.
żyłby w kłopotach, ubóstwie i byłby wystawiony na
pośmiewisko.
3 Podobnie rzecz ma się, kiedy ktoś chce zdobyć
reputację znakomitego wodza lub sternika, nie będąc
w rzeczywistości ani jednym, ani drugim. Pomyślmy
tylko, jakie by to miało dla niego następstwa? Gdyby
nie mógł przekonać innych o swej rzekomej umie­
jętności w tej dziedzinie, w jakiej pragnie zabłysnąć,
to jeszcze pół biedy, byłoby to tylko dla niego samego
przykre rozczarowanie. Ale cóż by to była za katastrofa,
gdyby przekonał! Wiadomo przecież, że jeśli posta­
wimy przy sterze okrętu lub na czele wojska kogoś,
kto nie ma odpowiednich umiejętności, choćby naj­
bardziej nie chciał, spowoduje on śmierć wielu ludzi
i sam także ze wstydem i hańbą dla siebie będzie musiał
ustąpić ze stanowiska.
t W podobny sposób dowodził Sokrates, że jest rzeczą
szkodliwą, jeżeli ktoś chce uchodzić czy to za bogacza,
czy to za śmiałka, czy wreszcie za potężnego człowieka,
chociaż w rzeczywistości nim nie jest. Jeśli bowiem
dostanie do wykonania zadanie, które przekracza jego
Wspomnienia o Sokratesie II 1 69
K S I Ę G A D R U G A
zwyczajać do tego, aby bardziej się starał wypełnić
naglącą powinność niż napełniać żołądek?
— Oczywiście tego, którego mamy wychować na
władcę, by pod jego rządami sprawy państwa nie
były zaniedbywane.
— Zatem podobnie kiedy obaj poczują pragnienie,
czy nie sądzisz, że kandydatowi na władcę należy po­
Rozdział pierwszy
stawić dodatkowe zadanie, aby potrafił znosić pragnie­
Pierwsza rozmowa z Arystypem: nie?
Herakles na rozstajnych drogach — Na pewno — brzmiała odpowiedź.
— A któremu z dwóch postawimy dodatkowe za- 3
Wydaje mi się, że prowadząc takie rozmowy Sokrates danie, aby umiał przezwyciężyć senność, to znaczy
i zachęcał swych uczniów, aby byli wstrzemięźliwi w je- i późno kłaść się, i wcześnie wstawać, i w razie po­
. dzeniu, piciu, rozkoszach zmysłowych, śnie, a z drugiej trzeby — czuwać po nocy?
strony aby się hartowali w znoszeniu zimna, gorąca — Również temu samemu.
i trudów. Kiedy więc stwierdził, że jeden z jego uczniów — Co dalej? — pytał Sokrates — Który z dwóch
za wiele pozwala sobie w tych sprawach, zwrócił się musi być wstrzemięźliwy w używaniu zmysłowych
do niego z zapytaniem: rozkoszy, aby nie przeszkadzały mu czynić tego,
— Powiedz mi, drogi Arystypie, co byś czynił, co czynić powinien?
gdyby powierzono ci na wychowanie dwóch młodzień­ — Również ten sam.
ców, z których jednego miałbyś wykształcić na znako­ — Co dalej? Od którego z dwóch będziemy wymagać,
mitego władcę, drugiego — na uległego, bez najmniej­ aby nie uciekał od trudów, ale z chęcią je podejmował?
szych pretensji do sprawowania władzy obywatela. — Również od tego, którego wychowujemy na
Jakbyś wychował obu? Jeśli się zgodzisz, rozpatrzymy władcę.
tę sprawę, zaczynając od jedzenia jako od rzeczy ele­ — Co dalej? Jeśli chodzi o zdobywanie wiedzy
mentarnej. koniecznej do pokonywania wrogów, który z dwóch
— I rzeczywiście, mnie się też zdaje, że od jedzenia bardziej powinien ją zdobyć?
należy zacząć, bo ten, kto nie je, umiera. — O wiele bardziej, rzecz jasna, ten, którego wy­
'• — Ale jest rzeczą naturalną — pytał Sokrates — chowujemy na władcę, ponieważ bez tych umiejęt­
że kiedy przyjdzie pora, jeden i drugi młodzieniec ności do niczego nie przydadzą mu się wszystkie inne
odczują potrzebę spożycia pokarmu? nauki.
— Całkiem naturalną — odpowiedział Arystyp. — Nie sądzisz — pytał Sokrates — że wychowany 4
— Którego jednak z tych dwóch będziemy przy- w ten sposób młodzieniec trudniej da się wciągnąć
70 Wspomnienia o Sokratesie II 1 Wspomnienia o Sokratesie II 1 71

swym wrogom w zasadzkę niż wszystkie inne stwo­ ma zamiar w przyszłości panować, ten najpierw po­
rzenia? Z nich bowiemjedne, nawetjeśłi mają płochliwą winien się ćwiczyć, żeby z łatwością mógł znosić takie
naturę, gnane j e d n a k głodem łapią się na przynętę, również przykrości?
drugie wiedzione pragnieniem tracą życie. — Zapewne tak, nie inaczej — odpowiedział Arystyp.
— Tak jest istotnie —• potwierdził Arystyp. — Czy więc zahartowanych i uodpornionych na ^
— Inne znów, jak przepiórki i kuropatwy — mówił wszystkie te rzeczy nie zaliczamy do rzędu zdolnych
Sokrates —• na głos samiczki pędzą, naglone żą­ panować, tych zaś, którzy nie mogą się takim hartem
dzą i nadzieją rozkoszy, nie bacząc na grożące nie­ wykazać, nie postawimy w jednym szeregu z ludźmi,
bezpieczeństwo, i przez swoją lubieżnośc wpadają którzy nawet nie powinni myśleć o panowaniu?
w sidła. I to także potwierdził Arystyp.
— I tak również się dzieje — przytaknął Arystyp. — Cóż zatem? — zapytał Sokrates. — Skoro znasz
5
— Nie wydaje ci się rzeczą haniebną, jeżeli człowiek już i jedną, i drugą odmianę ludzi, może kiedy zasta­
ulega tym samym popędom, co najbardziej nierozumne nawiałeś się nad tym, do której z dwóch odmian
zwierzęta, jak na przykład cudzołożnicy. Dostają się mógłbyś siebie zaliczyć?
do więzienia, choć dobrze wiedzą, że się narażają W odpowiedzi na to Arystyp: 8
na karę, jaką cudzołożnikom wymierza prawo, a nadto — Ja w każdym razie nie zaliczam siebie do rzędu
przychwyceni na gorącym uczynku doznają zniewagi. ludzi, którzy dążą do panowania. Jest to w moim rozu­
Dają się jednak wciągnąć w niebezpieczeństwo, choć mieniu dowodem wielkiej głupoty, jeżeli ktoś, kto
wiedzą, jak wielkie im grozi nieszczęście i hańba, z wielkim wysiłkiem zaspokaja potrzeby własne, nie
i chociaż istnieje tak wiele sposobów uwalniających poprzestaje na tym, lecz obarcza się ponadto troską,
od żądzy uciech zmysłowych bez narażania się na karę. by zaspakajać potrzeby innych jeszcze obywateli. Brakuje
Czyż nie są to znamiona ludzi prawdziwe nawiedzo­ mu bowiem samemu wielu rzeczy, których pragnie,
nych obłędem? ale z chwilą, kiedy stoi na czele państwa i nie spełnia
— I mnie się tak zdaje — powiedział Arystyp. wszystkiego, co pragnie mieć zbiorowość obywateli,
6
— To zaś, że choć mnóstwo najkonieczniejszych za to jeszcze ponosi karę. Czy nie jest to wielka głu­
do życia czynności ludzie muszą wykonywać pod pota? W każdym przecież państwie obywatele uważają 9
gołym niebem, jak na przykład działania wojenne, za rzecz zwyczajną i słuszną traktować swych wład­
prace na roli i inne, wcale nie mniejszej wagi, a jednak ców tak, jak ja traktuję swych niewolników. Wymagam
wielu znajduje się takich, którzy nie są wytrzymali od niewolników, aby w obfitości przygotowywali dla
na zimno i upał, nie wydaje ci się wielkim niedbal­ mnie wszystko, co jest potrzebne do życia, sami jednak
stwem? nic z tego nie brali dla siebie; podobnie zbiorowość
I na to także padła odpowiedź twierdząca. obywateli żąda od swoich władców, aby im dostarczali
— Nie sądzisz zatem — pytał Sokrates — że kto możliwie najwięcej wszelkiego dobra, ale aby sami
72 Wspomnienia o Sokratesie II 1 Wspomnienia o Sokratesie II 1 73

z tych dóbr nie korzystali. Tych, którzy i sami chcą podporządkowywać się rządom, ani chętnie okazywać
mieć wiele kłopotów, i innym wiele kłopotów przy­ szacunek rządzącym, śmiem sądzić, że na sobie się
sporzyć, w tym d u c h u bym wychowywał na władców przekonasz, jak ludzie wyposażeni we władzę znako­
i osadzał na tronie. Siebie zaliczam jednak do rzędu micie potrafią zamieniać w niewolników swoich pod­
ludzi, którzy pragną żyć najłatwiej i najprzyjemniej. danych i łzy im z oczu wyciskać, zarówno jeśli chodzi
10 : Odpowiedział mu na to Sokrates: o całe państwa, jak i o poszczególnych obywateli. Czyż- u
. , — Jeśli chcesz, rozważmy i taką sprawę, kto właści­ byś nie wiedział, że co słabsi sieją i sadzą, z tego sil­
wie żyje przyjemniej — panujący czy poddani? niejsi zbierają plony, wycinają im drzewa i wszelkimi
—- Proszę bardzo, rozważmy — odrzekł Arystyp. sposobami, ze wszystkich stron ciemiężą zarówno słab­
— Otóż zacznijmy od tego — podjął Sokrates — szych, jak i tych wszystkich, którzy nie chcą ulegle
że spośród znanych n a m narodów w Azji panują Per­ służyć, aż w końcu tak złamią w nich wszelką wolę
sowie, a Syryjczycy, Frygowie, Lidyjczycy są to narody oporu, że słabsi z przymusu wybierają niewolę zamiast
podległe. W Europie panują Scytowie, Meotowie zaś walki z silniejszymi? Czyżbyś nie wiedział, że w sto­
pozostają pod ich panowaniem. W Libii panują Karta- sunkach prywatnych silni i dzielni wykorzystują rów­
gińczycy, Libijczycy są podporządkowani ich władzy. nież słabych i niedołężnych i zaprzęgają w niewolę?
J a k więc sądzisz? Które z wymienionych narodów żyją — Z tego właśnie powodu — odpowiedział Arys­
przyjemniej? Albo jeśli idzie o Hellenów, wśród któ­ typ — aby nie doznać podobnej doli, nie chcę jako
rych sam przebywasz, czy przyjemniej żyją obywatele obywatel należeć do żadnego państwa, ale wszędzie
państw sprawujących hegemonię, czy też sprzymie­ pozostanę cudzoziemcem.
rzeńcy od nich zależni? —• Aleś ruszył dowcipem, Arystypie! — zawołał So- M
Tu przerwał Arystyp: krates. — To rzeczywiście jest prawda, że od czasu
u — Ależ ja nie myślę zaliczać siebie do rzędu niewol­ jak zginęli Sinis, Skiron i Prokruses, nikt już nie krzywdzi
ników, lecz sądzę, że pomiędzy tymi dwiema krańco- ludzi przybyłych z obcego kraju. Co więcej, dzisiaj
wościami musi być jakaś pośrednia droga, którą sta­ nawet politycy ustanawiają prawa, które mają chronić
ram się postępować, a która ani przez panowanie, cudzoziemców, aby im się nie działa krzywda. To
ani przez poddaństwo, ale przez wolność najbardziej prawda, że sami cudzoziemcy poza gronem swoich
prowadzi do szczęścia. krewnych i bliskich zjednują sobie jeszcze innych przy­
12 :;; — I rzeczywiście — zauważył Sokrates — gdyby jaciół, że dla zapewnienia sobie pomocy obwarowują
ta droga prowadziła nie tylko nie przez panowanie miasta murami, gromadzą broń dla odparcia napaści
i: nie przez poddaństwo, lecz także nie przez ludzi, wrogów, a prócz tego werbują sobie sprzymierzeńców
wtedy być może twoje słowa zawierałyby jakąś cząstkę poza granicami kraju. I kiedy już mają to wszystko,
słuszności. Jeśli jednak przebywając między ludźmi doznają jeszcze krzywdy. Ty jednak pomyśl, że znaj- is
nie uważasz za rzecz wskazaną ani sam rządzić, ani dujesz się w sytuacji odmiennej. Choć nie masz żadnej
Wspomnienia o Sokratesie II I
74 Wspomnienia o Sokratesie II I

i w ogóle, czy ktoś z dobrej woli, czy też wbrew woli


takiej obrony, choć dużo czasu spędzasz na drogach
to samo ciało ma wystawić na te same udręki. Chyba
publicznych, gdzie bardzo wielu pada ofiarą rozboju,
tę różnicę jedynie, że kto z własnej woli znosi przy­
i przybywając do obcego państwa jesteś gorzej trakto­
krości, ten zasługuje ponadto na miano głupca.
wany niż reszta obywateli, a więc jesteś takim czło­
— J a k to być może? — zapytał Sokrates. — Czy nie is
wiekiem, na jakiego najchętniej czyhają złoczyńcy,
wydaje ci się, że w tych sprawach postępowanie dobro­
sądzisz jednak, że nie wyrządzą ci krzywdy tylko dla­
wolne różni się od niedobrowolnego tym, że kto dobro­
tego, że jesteś cudzoziemcem? Czy jesteś dlatego tak
wolnie głoduje, może jeść, kiedy zechce, i tak samo
pewny siebie, że państwa zarówno kiedy przybywasz,
może pić ten, kto dobrowolnie znosi pragnienie. I tak
jak i kiedy odchodzisz, gwarantują ci bezpieczeństwo?
samo rzecz się ma we wszystkich innych przypadkach.
A może dlatego, że twoim zdaniem nawet jako nie­
Kto zaś z konieczności znosi takie udręki, ten nawet
wolnik nie przyniesiesz swemu panu żadnego pożytku?
jeśli chce, nie może położyć im kresu. K t o natomiast
Któż bowiem zgodziłby się trzymać niewolnika, który
z własnej woli wyrzeka się potrzeb, jest pełen dobrej
nie chce pracować, ale tylko żyć i opływać przy tym
nadziei i z radością znosi każdą dolegliwość, podobnie
i6 w dostatki? Zastanówmy się, jak panowie obchodzą
jak myśliwy, który polując na dziką zwierzynę, z przy­
się z takimi niewolnikami. Czy żądzy rozpusty nie
jemnością się trudzi w nadziei zdobyczy. Dodajmy, is
poskramiają w nich głodem? Czy nie powstrzymują
że w rzeczywistości tego rodzaju nagroda za trudy
od kradzieży zamykając przed nimi wszystko, co
przedstawia niewspółmiernie znikomą wartość. Ci
mogliby zabrać? Czy nie udaremniają wszelkiej próby
jednak, którzy się trudzą po to, aby albo pozyskać
ucieczki przez pęta? Czy rózgami nie przezwyciężają
sobie dobrych przyjaciół, albo pokonać wrogów, albo
lenistwa? Pomyśl zresztą, jak sam byś postąpił, gdybyś
nabrać pełnej sprawności duszy i ciała i wzorowo
stwierdził, że masz w swym domu takiego niewolnika?
rządzić swym domem, wyświadczać dobrodziejstwa
17 — Jasna rzecz — odrzekł — Arystyp — że tak przyjaciołom i święcie wypełniać obowiązki względem
długo zadawałbym mu wszelkiego rodzaju udręki, ojczyzny, dla tak pięknych celów z przyjemnością
ażbym go wreszcie zmusił do służby. Ale, drogi Sokra­ rzecz jasna się trudzą, żyją w radości, sami dla siebie
tesie, czym właściwie się różnią wychowankowie kró­ mają szacunek, a inni ludzie ich chwalą i z nimi współ­
lewskiej sztuki, w której ty, jak mi się zdaje, zakładasz zawodniczą. Prócz tego lenistwo, łatwe życie i nie 20
szczęście, czym oni się różnią od ludzi, którzy z koniecz­ okupione trudem chwilowe przyjemności nie mają
ności żyją w równie ciężkich warunkach, jeżeli i oni — siły skutecznej i nie mogą ani w ciele wzmacniać tę­
tyle tylko, że z własnej woli — tak samo cierpią głód żyzny i zdrowia, ani jak zapewniają trenerzy atletów,
i pragnienie, tak samo marzną i czuwają po nocach, w duszy rozwijać zalążków jakiejś wartościowej umie­
i znoszą wszelkie inne tego rodzaju trudy? Ja osobiście jętności. Zdobyte natomiast przez trud i wytrzyma­
nie widzę żadnej różnicy, czy ktoś na tej samej skórze łość umiejętności sprawiają w rezultacie, że potra-
odbiera chłostę z dobrej woli, czy też wbrew woli,
7b Wspomnienia o Sokratesie II 1 Wspomnienia o Sokratesie II l 77

firny wykonywać piękne i szlachetne uczynki, jak nau­ na miejsce samotne, usiadł i zaczął się wodzić z myślami,
czają znakomici nauczyciele. Hezjod na przykład którą z dwóch dróg ma wybrać. W pewnej chwili
w jednym miejscu powiada: wydało mu się, że zbliżają się do niego dwie piękne
kobiety. J e d n a z nich była wspaniała z wyglądu, szla­
Łatwą jest rzeczą na podłość się zdobyć w ogromnym zakresie.
Droga wszak do niej jest równa i bliskie jej także mieszkanie.
chetnej natury, jej ciało zdobiła czystość, spojrzenie
Ale na drodze do cnoty pot położyli niebianie. wstydliwość, a całą postać — skromność i biała szata.
Długa i stroma, i zrazu nierówna jest droga do cnoty. Druga, dobrze odżywiona i prawie opasła, o bujnych
Lecz gdy ktoś dojdzie do szczytu, nie tracąc od razu ochoty, kształtach, miała twarz uszminkowaną w ten sposób,
Staje się łatwą zupełnie, choć siły wymaga z początku *,
by się wydawała bardziej biała i bardziej różowa,
To samo twierdzi Epicharm 2 w następujących sło­ niż była w rzeczywistości; postawę zaś taką, żeby
wach : wyglądała bardziej wyprostowana, niż była z natury,
oczy szeroko otwarte, suknię tak przystrojoną, by
Tylko za trudy sprzedają nam wszelkie dobra bogowie.
jak najsilniej promieniowała z niej uroda młodości.
I w innym miejscu tak mówi: Raz po raz przypatrywała się sobie i uważnie wzrokiem
śledziła dokoła, czy ktoś nie patrzy na nią z podzi­
Nędzniku! Nie szukaj rozkoszy, żebyś nie znalazł cierpienia.
wem, często spoglądała także na własny cień. W miarę
3
21 Również Prodikos , sofista, w swojej rozprawie jak się zbliżały do Heraklesa, pierwsza szła nadal
o Heraklesie, którą przed najszerszym kręgiem słu­ wolno, nie przyśpieszając kroku, druga natomiast,
chaczy popisowo wygłaszał, podaje taką samą naukę chcąc ją wyprzedzić, szybko podbiegła i przemówiła
o cnocie, w sposób i w słowach mniej więcej, jak sobie do niego:
przypominam, następujących: powiada mianowicie, — Widzę, Heraklesie, jak się wodzisz z myślami,
że kiedy Herakles z dziecka wyrósł już na młodzieńca, którą drogę masz obrać w życiu. Jeżeli mnie weźmiesz
a więc w czasie kiedy młodzi ludzie stają się samo­ za przyjaciółkę, poprowadzę cię drogą najprzyjem­
dzielni i muszą jasno zdać sobie sprawę, czy pójdą niejszą i najłatwiejszą, zakosztujesz wszelkich roz­
przez życie drogą cnoty, czy też występku, udał się koszy, a do końca życia nie doznasz żadnych przykrości.
1
Przede wszystkim nie będziesz się martwił ani o wojnę,
Prace i dnie, 287 nn. w przekładzie W. Steffena.
2
Epicharm — komediopisarz, rodem z Kos, żył w Syrakuzach ok.
ani o trudy, ani o inne sprawy, ale jedyną twą troską
roku 500. Z cytowanych jego wierszy — pierwszy frg 256 Mullach, będzie na to tylko zwracać całą uwagę, w jakim je­
znany również z Horacego: Nil sine magno lita labore dedit mortalibus dzeniu i piciu mógłbyś znaleźć największą przyjem­
(Sat. I g, 59 n.); drugi — 257 Mullach. ność, z czego twe oczy, uszy, powonienie lub dotyk
* Prodikos z Keos — jeden z wybitniejszych sofistów, współczesny
mogłyby doznać największej rozkoszy, z jakimi mło­
Sokratesowi. Przypowieść o Heraklesie, którą Prodikos wygłaszał zwy­
czajem sofistów w formie popisowej deklamacji, była częścią większego
dzieńcami obcując mógłbyś mieć największą uciechę,
dzieła o różnych okresach życia ludzkiego pod tytułem "fipai. jak byś najprzyjemniej się wyspał na jak najmiększym
78 Wspomnieniu o Sokratesie II 1 Wspomnienia o Sokratesie II 1 79

posłaniu i jak byś te wszystkie rozkosze potrafił zdobyć dobrodziejstwa, jeśli chcesz mieć poważanie w jakimś
JJ bez żadnego wysiłku. Jeśli cię kiedy ogarnie niepokój, kraju, musisz być pożyteczny dla tego kraju, jeśli
że zabraknie ci rzeczy, z których się rodzą owe roz­ uważasz za punkt honoru, aby twoją cnotę podzi­
kosze, nie bój się, nie dopuszczę do tego, abyś je musiał wiała cała Hellada, musisz się starać, abyś się dobrze
zdobywać za cenę trudów i męki, zarówno duszy, zasłużył Helladzie, jeśli chcesz, aby ziemia rodziła
jak i ciała. Bądź pewny, że co tylko inni wypracują, obfite plony dla ciebie, musisz uprawiać ziemię, jeśli
ty z tego będziesz korzystał, będziesz miał wszystko, uważasz za rzecz potrzebną, abyś się dorobił majątku
z czego mógłbyś ciągnąć korzyści. Ja bowiem swoim na trzodzie, musisz doglądać trzody, jeśli dążysz do
miłośnikom daję możność czerpania ze wszystkiego chwały wojennej i chcesz zdobyć potęgę, a wyzwalać
rozkoszy. przyjaciół i gromić wrogów, musisz nie tylko uczyć
26 Wysłuchawszy jej słów Herakles zapytał: się samej sztuki wojskowej u znawców, lecz także
— Niewiasto, a jak ci na imię? przez ćwiczenie nabierać wprawy, jak z tej sztuki
— Moi przyjaciele — odrzekła — nazywają mnie czynić praktyczny użytek, jeśli wreszcie chcesz mieć
Szczęściem, moi wrogowie, aby mnie znieważyć — silne i zdrowe ciało, musisz je przyzwyczajać do ule­
Nieprawością. głości względem rozumu i ćwiczyć w trudach
27 W tej chwili przystąpiła do niego druga kobieta i znoju.
i rzekła: — W tym momencie — opowiada dalej Prodikos — 2»
— Ja także, Heraklesie, przychodzę do ciebie. Nieprawość przerwała jej i rzekła:
Znam twoich rodziców, a twoją naturę poznałam już, — Widzisz, Heraklesie, jak daleką i trudną drogę
kiedy byłeś dzieckiem. Dlatego też m a m nadzieję, do radości ukazuje ci ta niewiasta? Ja jednak zapro­
że jeśli pójdziesz drogą, która prowadzi do mnie, wadzę cię łatwą i krótką drogą do szczęścia.
na pewno w pracy i trudzie dokonasz pięknych i chwa­ Odpowiedziała jej C n o t a : 30
lebnych czynów i jeszcze bardziej mnie wsławisz, — O, nieszczęsna istoto! Jakie właściwie masz
tak że dzięki twoim dobrym uczynkom okażę się jeszcze dobro? Jaką możesz znać prawdziwą przyjemność,
wspanialsza. Nie będę cię zwodzić obietnicami roz­ jeśli nic nie chcesz uczynić, aby ją zdobyć? Nie po­
koszy, ale zgodnie z prawdą przedstawię ci rzeczy- trafisz nawet poczekać na pragnienie przyjemności,
28 wistość, tak jak ją urządzili bogowie. Wiedz zatem, ale zanim się jeszcze obudzi, już się wszystkim w pełni
że żadnej z rzeczy, które są piękne i dobre, nie uży­ nasycasz, bo zanim poczujesz głód, już się najadłaś,
czają bogowie ludziom za darmo — bez pracy i staiań. zanim pragnienie, już się napiłaś; aby bardziej smako­
Jeśli chcesz, aby bogowie byli dla ciebie łaskawi, wały ci potrawy, wyszukujesz specjalnych kucharzy,
musisz oddawać cześć bogom, jeśli chcesz, aby przyja­ abyś miała większą przyjemność w piciu, z dalekich
ciele cię kochali, musisz przyjaciołom wyświadczać krajów sprowadzasz drogocenne gatunki wina i nawet

Pisma Sokratyczne 7
80 Wspomnienia o Sokratesie U 1 Wspomnienia o Sokratesie Ul 81

w lecie za pomocą śniegu starasz się chłodzić napoje; inny, mam poszanowanie u bogów, mam je także u lu­
abyś zaś spała wygodnie, przygotowujesz nie tylko dzi uczciwych. Jestem ulubioną towarzyszką artystów
miękkie posłanie, lecz nadto łoża, a pod łóżka pod­ w ich twórczej pracy, dla panów — wierną strażniczką
stawiasz kolebiące podkłady. W rzeczywistości bowiem domów, łaskawą opiekunką dla niewolników, dobrą
pragniesz snu nie z powodu zmęczenia, lecz dla za­ pomocnicą w dziełach pokoju, niezawodną sojusz­
bicia czasu i z braku zajęcia. Do rozkoszy zmysłowej niczką w działaniach wojennych, najlepszą z przyja­
pobudzasz się sztucznie, zanim obudzi się żądza, ciółek. Moi miłośnicy znajdują przyjemność w prostych, 33
i w tym celu wymyślasz wszelkie możliwe sposoby, niewyszukanych potrawach i napojach, ale też wstrzy­
bez różnicy nasycasz swą żądzę, zarówno z mężczyzną, mują się od jedzenia i picia, dopóki nie czują potrzeby,
jak i z niewiastą. W ten sposób wychowujesz swych sen mają słodszy niż ludzie nieutrudzeni i ani z nie­
miłośników, że w nocy uprawiasz rozpustę, a naj- chęcią nie budzą się ze snu, ani dla snu nie zaniedbują
31 ważniejsze godziny dzienne spędzasz we śnie. Choć swych obowiązków. Młodzi się cieszą z pochwały
jesteś nieśmiertelna, bogowie jednak wyłączyli cię starszych, starsi są dumni z szacunku, jaki okazują im
ze swego grona, a dobrzy ludzie żywią dla ciebie po­ młodsi, z przyjemnością przypominają sobie swe dawne
gardę. Najprzyjemniejszym ze wszystkiego dźwiękiem uczynki i z prawdziwym zadowoleniem wykonują
dla człowieka jest pochwała własnej osoby, lecz ty jej prace bieżące. Za moim pośrednictwem znajdują
nigdy nie słyszysz; najprzyjemniejszego widoku dla łaskę u bogów, dzięki mnie zasługują na miłość przy­
oka nie oglądasz, bo nigdy nie widziałaś swego pięknego jaciół, na cześć w ojczyźnie. Kiedy zaś nadejdzie prze­
uczynku. I kto by dał wiarę twym słowom? Kto by ci znaczony losem kres życia, nie leżą w grobie zapomniani
pomógł w potrzebie? Kto rozumny miałby odwagę i pozbawieni honorów, ale po wieczne czasy pamięć
należeć do twego szalejącego grona? Twoi miłośnicy ich kwitnie w pochwalnych hymnach. Jeśli więc,
mają w młodości słabe i wycieńczone ciała, w później­ Heraklesie, potomku znakomitych rodziców, niezłom­
szym zaś wieku zgaszone dusze i otępiałe umysły. nie wytrwasz w takich trudach, zdobędziesz w nagrodę
W próżniactwie, w wykwincie, w tłustym dobrobycie doskonałą pod każdym względem szczęśliwość.
upływa im młodość, w nędzy i zaniedbaniu dożywają Mniej więcej w ten sposób przedstawia Prodikos, 34
starości; muszą się wstydzić, kiedy pomyślą o tym, jak Herakles otrzymał od Cnoty wskazówki, z tą oczy­
co dawniej czynili, i ciężarem przygniata ich to, co wiście różnicą, że sam Prodikos przystroił przypo­
32 czynią obecnie. Lekko wprawdzie przewinęli się przez wieść w znacznie piękniejsze wyrażenia i zwroty niż ja.
uciechy młodości, ale na starość zachowali dla siebie Ty zaś, mój Arystypie, powinieneś poważnie zasta­
same zgryzoty. Ja natomiast obcuję z bogami, obcuję nowić się nad tym wszystkim, a następnie wziąć się
z dobrymi ludźmi i ani wiek, ani żadne piękne dzieło do dzieła i o to się starać, co w przyszłym twym życiu
na ziemi nie dochodzi do skutku beze mnie. J a k nikt będzie dla ciebie pożyteczne.

7*
Wspomnienia o Sokratesie II 2 83
82 Wspomnienia o Sokratesie II 2

— Jeżeli tak jest istotnie — podjął Sokrates —


Rozdział drugi
w takim razie niewdzięczność jest chyba rażącą nie­
O poszanowaniu należnym matce sprawiedliwością?
— Tak jest — odrzekł Lamprokles.
Kiedy pewnego razu Sokrates zauważył, że jego — A zatem im kto większych doznał dobrodziejstw 3
najstarszy syn Lamprokles 1 jest rozgniewany na matkę, i nie odwdzięcza się za nie, tym bardziej jest nie­
zapytał: sprawiedliwy?
—- Powiedz mi, drogi synu, czy znasz ludzi, których — Tak, nie inaczej — odpowiedział Lamprokles.
inni nazywają niewdzięcznymi? — Czyż ktoś doznał od innych większych dobro­
— Z n a m dobrze, ojcze •—• odparł młodzieniec. dziejstw niż dzieci od swoich rodziców, którzy wy­
— A czy zauważyłeś może, co właściwie czynią wiedli je z nicości do życia i dali im przez to możność
ludzie, których się nazywa niewdzięcznymi? oglądania tak wielu pięknych rzeczy oraz uczestni­
— Oczywiście — odrzekł mu na to. — Niewdzięcz­ czenia w tak wielu dobrach, jak wiele użyczają ich
nymi przecież nazywa się takich, którzy doznali od ludziom bogowie? Te zaś dobra stanowią dla nas tak
innych dobrodziejstw, ale choć mogą odwdzięczyć się wielką wartość, że niczego tak nie unikamy jak ich
za nie, odwdzięczyć się nie chcą. utraty. Dlatego właśnie państwa za najcięższe zbrodnie
— Czy wobec tego nie wydaje ci się, że ludzi nie­ ustanawiają karę śmierci, w przekonaniu, że nie ma
wdzięcznych należy zaliczyć do rzędu niesprawiedli­ większego zła, pod którego groźbą można skutecznie
wych? ukrócić występek. I nie powinieneś sądzić, że ludzie 4
— Z pewnością tak — brzmiała odpowiedź. wyłącznie dla przyjemności zmysłowych rodzą potom­
— Czy zastanawiałeś się już kiedy n a d tym, że po­ stwo; dla zaspokojenia tego pragnienia nie brak przecież
dobnie jak sprzedawanie w niewolę przyjaciół jest środków na ulicach i w domach nierządu. Ponadto
rzeczą niesprawiedliwą, a wrogów — sprawiedliwą, zwracamy — rzecz jasna — i na to uwagę, od jakich
tak samo nieokazywanie wdzięczności względem przy­ niewiast możemy się spodziewać najlepszych dzieci,
jaciół — niesprawiedliwą, a względem wrogów — z nimi się łączymy w pary i rodzimy potomstwo.
sprawiedliwą? T a k więc mężczyzna zapewnia utrzymanie niewieście, 5
— I owszem — odrzekł. — Ale mnie się jeszcze z którą zamierza mieć potomstwo, a dla mających
zdaje, że ten, kto doznał dobrodziejstwa od innych, urodzić się dzieci przygotowuje wszystko, co według
niezależnie od tego, czy są to przyjaciele, czy też wro­ jego uznania będzie im w życiu potrzebne, i to w naj­
gowie, i nie stara się odwdzięczyć za nie, jest czło­ większej możliwie ilości.
wiekiem niesprawiedliwym. Tak więc kobieta nosi brzemię w swym łonie z męką
1
i narażeniem własnego życia i dostarcza płodowi
Sokrates miał trzech synów — Lamproklesa, Sofroniska i Menek-
pokarmu, którym sama się także żywi, a gdy już
senosa. Wszyscy trzej — mera nomina hominumąue umbrae.
MI Wipomnunła t SokrattsU II ' Wspomnienia o Sokratesie II 2 85

w określonym czasie przestanie nosić i w wielkich — Przenigdy! — zaprzeczył młodzieniec. — Ale s


bólach wyda dziecko na świat, wtedy je karmi i pie­ wciąż mówi o rzeczach, których nikt nie chciałby
lęgnuje, choć przecież sama nie doznała od niego słuchać nawet za cenę życia.
jeszcze żadnego dobrodziejstwa. Dziecię zaś nawet — A ty? — zapytał Sokrates. — Pomyśl tylko, 9
nie jest świadome, od kogo dobrodziejstw doznaje, mój synu, ileż to razy już od wczesnego dzieciństwa
ani też nie jest zdolne powiedzieć, czego mu trzeba, sprawiałeś jej przykrości nie do zniesienia, wrzaskiem,
lecz matka sama stara się wszystko odgadnąć i spełnić czy to niesfornym zachowaniem, marudząc zarówno
to, co dla niego jest pożyteczne i co sprawia mu radość. we dnie, jak w nocy! Ileż to razy sprawiałeś jej cier­
Długo karmi swe dziecko, we dnie i w nocy bez wytchnie­ pienia i smutek swoją chorobą!
nia dla niego się trudzi, nie wiedząc przy tym zupełnie, — To prawda — przyznał młodzieniec — ale ja jej
6 jaką za to w przyszłości otrzyma podziękę. Nie po­ przynajmniej nigdy nic nie powiedziałem ani nie zro­
przestaje jedynie na tym, że karmi, ale kiedy j u ż dzieci biłem, z powodu czego musiałaby się wstydzić.
wydają się zdolne nauczyć się czegoś, rodzice uczą — Myślisz więc, że bardziej jest ci przykro słuchać
je tego, co uważają za pożyteczne, jeśli zaś dojdą do jej słów niż aktorom tragicznym wyzwisk, którymi się
wniosku, że ktoś inny lepiej od nich potrafi je czegoś obrzucają na scenie.
nauczyć, nie szczędząc wydatków do niego je posy­ — Oczywiście, tak sądzę i powód jest dla mnie
łają i z wielką troską starają się czynić wszystko, co jasny: kiedy na scenie w ostrej wymianie replik jeden .
mogą, byleby tylko stały się w miarę możności naj­ aktor znieważa drugiego, nie znaczy to wcale, że za­
lepsze. mierza go skrzywdzić, ani ten, który rzuca groźby,
i Odpowiedział mu na to młodzieniec: nie zamierza uczynić nic złego; dlatego właśnie łatwo
— Nawet jeśli moja matka rzeczywiście czyniła to znoszą.
to wszystko i jeszcze więcej, niepodobna jednak znieść —• Ty jednak, choć wiesz dobrze, że wszystko,
jej uprzykrzonej natury. co mówi do ciebie matka, mówi nie tylko bez żadnej
— J a k myślisz — zapytał Sokrates — co trudniej złej myśli, lecz nawet z gorącym pragnieniem tak
jest znieść: gwałtowność dzikiego zwierzęcia czy matki? wielkiego dobra dla ciebie, jak dla nikogo innego
— Myślę, że matki, takiej jak m o j a 1 — odparł na świecie, mimo wszystko gniewasz się na nią?
z rozgoryczeniem młodzieniec. A może myślisz, że matka nie pragnie dla ciebie dobra?
— Gzy ugryzła cię kiedy, czy może uderzyła kopy­ — Nic podobnego nie myślę — zaprzeczył mło­
tem zadając ci ból, jak tego już wielu doznało od dzi­ dzieniec.
kich zwierząt? — Zatem — mówił Sokrates — śmiesz twierdzić, io
1
Krążące od wieków ujemne opinie o charakterze Ksantypy nie są
że jest nie do zniesienia istota, która i dobra pragnie
oparte na żadnych poważnych źródłach, ale na anegdotach i plotkach, dla ciebie, i jak tylko może najczulej opiekuje się tobą
bezkrytycznie zanotowanych przez Diogenesa Laertiosa. w chorobie, abyś powrócił do zdrowia, i stara się,
86 Wspomnienia o Sokratesie 11 2 Wspomnienia o Sokratesie 11 2 87

aby nie brakło ci żadnej potrzebnej rzeczy, i do bogów z założenia, że taki człowiek ani nie składa ofiar za
się modli, i śluby składa na twoją intencję? Mnie oso­ pomyślność państwa z należytą bogobojnością, ani
biście się zdaje, że jeśli takiej matki nie możesz ścierpieć, innych czynności nie wykonuje tak, j a k przystoi,
11 nie możesz ścierpieć samej dobroci. Powiedz mi szczerze i nawet, na bogów, jeśli ktoś grobu swoich rodziców
synu — mówił dalej Sokrates — czy sądzisz, że może nie utrzymuje w porządku, to także bada i bierze pod
kogo innego należy szanować, albo też może tak uwagę przy dokonywaniu oceny kandydata na urząd
jesteś usposobiony, że nikomu nie starasz się podobać publiczny l .
ani słuchać niczyich rozkazów, czy to będzie wódz — T a k więc, synu, jeśli jesteś rozumny, proś bogów i*
armii, czy jakiś inny urzędnik państwowy? o przebaczenie ci winy, jakiej się dopuściłeś względem
12 —• Naprawdę, aż tak źle nie jest! matki, aby bogowie nie uznali cię również za nie­
— Zatem — wnioskował Sokrates — z pewnością wdzięcznego i nie odmówili ci swoich dobrodziejstw.
zależy ci na tym, by pozyskać przyjaźń sąsiada, który Jeśli znów chodzi o ludzi, strzeż się, aby się nie dowie­
by ci w razie potrzeby i ogień rozpalił, i w dobrym dzieli, że nie szanujesz rodziców, i przez to nie lekce­
przedsięwzięciu udzielił pomocy, i w przypadku zrzą­ ważyli ciebie, ty zaś sam, abyś się nie znalazł osamot­
dzonego losem nieszczęścia pospieszył na ratunek? niony, nie mając w nikim przyjaciela. Wiedz, jeśli
— Z pewnością tak. tylko zaczną ludzie podejrzewać, że jesteś niewdzięczny
— Cóż dalej? — pytał Sokrates. — W czasie podróży . dla rodziców, nikt nie uwierzy, że w zamian za dobro­
na lądzie lub morzu, czy też w jakiejś innej przygodnej dziejstwa otrzyma od ciebie podziękowanie.
okoliczności nie jest ci chyba obojętne, czy twoi towa­
rzysze są przyjaźnie czy wrogo do ciebie usposobieni, Rozdział trzeci
lecz raczej myślisz, że trzeba się postarać pozyskać
Sokrates godzi zwaśnionych braci
sobie ich życzliwość.
— Oczywiście, tak myślę. Gdy się Sokrates dowiedział, że dwaj bracia, a jego j
i3 -— Nie ulega więc wątpliwości, że w twoim przeko­ dobrzy znajomi, Chajrefont i Chajrekrates, żyją w nie­
naniu należy o te rzeczy się troszczyć, ale w takim zgodzie, spotkawszy Chajrekratesa 2 , powiedział do niego:
razie, czy nie sądzisz, synu, że powinieneś okazywać 1
Chodzi o tak zwaną w systemie demokracji ateńskiej dokimazję.
szacunek matce, która ze wszystkich ludzi najbardziej Kandydaci do Rady i na inne urzędy musieli przed objęciem urzędo­
cię kocha? Nie wiesz, że nawet państwo o każdą inną wania poddać się badaniom przed swego rodzaju komisją weryfikacyjno-
niewdzięczność nie d b a ani za nią nie karze, ale po skrutacyjną, która sprawdzała, czy kandydat odpowiada warunkom,
prostu nie zwraca uwagi na to, jeśli ktoś nie odwdzięcza jak na przykład, czy posiada prawo obywatelstwa, czy jego moralność
jest bez zastrzeżeń, a także czy szanuje rodziców i spełnia względem nich
się za otrzymane dobrodziejstwa; jeśli natomiast ktoś
obowiązki. Według bowiem ustawy Solona «kto nie szanuje swoich
nie szanuje rodziców, karze go i jako niegodnemu rodziców, niech będzie odsądzony od czci» (Diog. Laertios I 55).
nie pozwala sprawować urzędów; wychodzi bowiem 2
Chajrefont i Chajrekrates — dwaj bracia, którzy (zwłaszcza Chajre-
88 Wspomnienia o Sokratesie 11 3 Wspomnienia o Sokratesie 11 3 89

— Powiedz mi, drogi Chajrekratesie, czy ty także Poza tym wszyscy ludzie bardziej szanują tych, którzy
należysz do ludzi, którzy uważają majątek za coś mają braci, niż tych, którzy ich nie mają, i mniej
bardziej wartościowego od brata? Zresztą inni bracia ośmielają się ich krzywdzić.
są nierozumni, twój zaś jest bardzo rozumny, tamci Odpowiedział na to Chajrekrates:
potrzebują pomocy od innych, twój brat jeszcze tobie —• Masz rację, Sokratesie, i gdyby nasza niezgoda >
może udzielić pomocy, poza tym inni mają po kilku nie była tak wielka, nie ulega wątpliwości, że trzeba
2 braci, a ty masz tylko jednego. I to także jest rzeczą by mi było pogodzić się z bratem i z błahych powodów
zdumiewającą, jeśli ktoś w istnieniu swoich braci nie stronić od niego. Brat jest rzeczywiście wielkim
upatruje szkodę dla siebie dlatego, że nie posiada ich skarbem, jak powiedziałeś, jeżeli jednak naprawdę
mienia, ale w obywatelach nie upatruje dla siebie jest taki, jaki być powinien. Jeżeli natomiast brak
szkody, choć tak samo nie posiada ich mienia; co mu wszystkich przymiotów dobrego brata, jeżeli pod
więcej, w tym ostatnim przypadku potrafi oceniać każdym względem jest zaprzeczeniem ideału brata,
rzeczy inaczej, rozumie mianowicie, że korzystniej po co próbować rzeczy niemożliwej?
jest żyć w licznym otoczeniu i bezpiecznie zachować — Dobrze — odpowiedział na to Sokrates — ale c
wystarczającą ilość mienia niż pozostawać w samot­ jak właściwie jest, drogi Chajrekratesie? Czy brat twój,
ności i posiadać cały nawet majątek obywateli, nara- Chajrefont, nie może pozyskać sobie życzliwości twojej
3 żając się na niebezpieczeństwo. Niestety, w odnie­ ani też nikogo innego, czy może są jednak ludzie
sieniu do braci nie uznaje tego samego punktu widze­ życzliwi mu, i to nawet bardzo?
nia. Za pieniądze ludzie, których stać na to, kupują — Otóż t o ! — podchwycił Chajrekrates. — Z tej
niewolników, by mieć z nich towarzyszy w pracy i zdo­ właśnie przyczyny zasługuje na moją nienawiść, że
bywają sobie przyjaciół, by mieć z nich pomoc w po­ w stosunku do innych potrafi być uprzejmy, ale jak
trzebie; jeśli zaś chodzi o braci, wcale o nich nie dbają, zetknie się ze mną, wszędzie słowem i czynem przy­
tak jakby z obywateli można było uczynić swoich nosi mi więcej szkody niż pożytku.
* przyjaciół, z braci — nie. A przecież przyjaźni sprzyja — Czy czasem — zapytał Sokrates — nie zachodzi 7
pochodzenie z tych samych rodziców, jak również tu taki przypadek, że podobnie jak koń wyrządza
wspólne wychowanie, skoro nawet dzikie zwierzęta szkodę jeźdźcowi, który nie umie się z nim obchodzić,
są szczególnie przywiązane do swego rodzeństwa. a jednak stara się korzystać z jego usług, tak samo
twój brat szkodzi każdemu, kto nie potrafi z nim
współżyć, a jednak chciałby mieć z niego korzyści?
font) należeli do najgorliwszych uczniów Sokratesa. Chajrefont byl — Czy to możliwe — rzekł Chajrekrates — abym s
tym, który zwrócił się do wyroczni delfickiej z pytaniem, czy jest ktoś
nie potrafił współżyć z bratem, ja, który przecież
większym mędrcem od Sokratesa, i otrzymał odpowiedź przeczącą:
«Mądry Sofokles, mądrzejszy Eurypides, najmądrzejszy jednak z wszyst­ każdemu potrafię się odwzajemnić dobrym słowem
kich Sokrates»; por. też wyżej, str. 6—-7. za dobre słowo, dobrym uczynkiem za dobry uczynek?
90 Wspomnienia o Sokratesie II 3
Wspomnienia o Sokratesie II 3 91

Kto jednak słowem i czynem stara się sprawić mi zechciał nakłonić któregoś z twoich przyjaciół, aby
przykrość, dla tego nie tylko nie potrafię się zdobyć zaopiekował się twoim domem, kiedy ty będziesz
na dobre słowo czy dobry uczynek, ale nawet nie za­ w podróży?
mierzam tego próbować.
— Oczywiście, że ja pierwszy starałbym się zaopie­
9 — Naprawdę — zauważył Sokrates — dziwne rzeczy
kować jego domem, kiedy on byłby w podróży.
opowiadasz, Chajrekratesie. Na pewno gdybyś miał
— A co byś uczynił, gdybyś chciał uzyskać od cudzo- • 3
psa zdolnego do strzeżenia twych owiec, który by się
ziemca gościnę, kiedy przybędziesz do jego ojczyzny?
łasił do wszystkich pasterzy, a tylko na twój widok
— Rzecz jasna, że ja pierwszy przyjąłbym go w goś­
szczekał zażarcie, nie zwracałbyś na to uwagi, nie
cinę, gdyby przybył do Aten. Gdybym zaś chciał go
gniewałbyś się wcale, ale dobrocią starałbyś się go
prosić, aby mi pomógł załatwić sprawy, dla których
oswoić. Jeśli zaś idzie o brata, to chociaż sam twier­
przybyłem do jego kraju, sam musiałbym mu oczy­
dzisz, że byłby dla ciebie największym skarbem,
wiście wyświadczyć najpierw tę samą przysługę.
gdyby był taki, jaki być powinien, i przyznajesz, że
— Doskonale! — przerwał Sokrates. — J a k widzę, i«
umiesz okazać dobroć słowem i czynem, nie starasz
od dawna znasz czarodziejskie środki na pozyskanie
się jednak wynaleźć sposobu, aby brat twój był jak
ludzi, tylko je ukrywałeś. A może lękasz się śmiesz­
najlepszy dla ciebie?
ności, jeżeli pierwszy przyjaźnie wyciągniesz rękę
io — Obawiam się, Sokratesie — rzekł Chajrekrates —
do brata? Wiedz jednak, że na najwyższą pochwałę
że nie jestem tak mądry, abym z Chajrefonta potrafił
zasługuje człowiek, który uprzedza wrogów w wyrzą­
uczynić takiego brata, jaki być dla mnie powinien.
dzaniu zła, przyjaciół zaś w świadczeniu dobrodziejstw.
— Wcale nie trzeba, tak mi się przynajmniej zdaje, Oczywiście gdybym był zdania, że Chajrefont powinien
wymyślać na niego żadnych nowych i nadzwyczajnych raczej zrobić pierwszy krok w nawiązaniu z tobą
sposobów — odpowiedział Sokrates. — Jestem prze­ przyjaźni, jego pierwszego starałbym się nakłonić,
konany, że sam wiesz najlepiej, jak go sobie zjednać, żeby próbował twą przyjaźń pozyskać. A zatem uważam,
by należycie cię cenił. że jeśli ty zrobisz początek, prędzej rzecz doprowadzisz
u — Powiedz mi raczej szczerze, Sokratesie, czy może do skutku.
sądzisz, że z n a m jakieś czarodziejskie leki, ale nie — Niedorzeczności prawisz, Sokratesie — zaprze- ' 5
zdaję sobie z tego sprawy? czył Chajrekrates — i to całkiem nieodpowiednie dla
— Ty zaś powiedz, co byś uczynił, gdybyś chciał, ciebie, skoro młodszemu wiekiem każesz robić począ­
aby ktoś z twoich znajomych zaprosił cię na ucztę tek! Przecież wszyscy ludzie uznają odmienną zasadę
po złożeniu ofiary? postępowania i uważają, że zawsze starszy powinien
— Oczywiście — brzmiała odpowiedź — że pierwszy przewodzić w słowie i czynie.
zaprosiłbym go na ucztę po złożeniu ofiary.
— J a k to? zapytał Sokrates. — Czy raczej na całym •<>
12 — A co byś uczynił — pytał dalej Sokrates — gdybyś świecie nie obowiązuje zwyczaj, że młodszy powinien
92 Wspomnienia o Sokratesie 11 3 Wspomnienia o Sokratesie 11 3 93

zawsze ustąpić z drogi starszemu, kiedy go spotka, wzajemny pożytek niż ręce, nogi, oczy i wszystkie
wstać przed nim z miejsca, na którym siedzi, na znak inne organy, jakie parami ukształtował w naturze
uszanowania podać mu miękki fotel, dać mu pierw­ człowieka. Ręce bowiem nie mogą jednocześnie uchwy­
szeństwo w słowie? Nie zwlekaj zatem, mój drogi — cić dwóch przedmiotów, jeżeli przedmioty te są odda­
mówił Sokrates — ale czym prędzej staraj się zjednać lone od siebie bardziej niż na długość jednego sążnia,
brata dobrocią, a zobaczysz, jak ci szybko ulegnie. nogi nie muszą nawet być rozstawione na długość
Nie widzisz, jaki jest ambitny, a zarazem szlachetny? jednego sążnia, by nie mogły razem poruszać się w cho­
Ludzi nikczemnych niczym sobie szybciej nie zjednasz dzie, a oczy, mimo, że jak wszystkim się zdaje, sięgają
niż podarkiem, ale szlachetnych najłatwiej pozyskasz, najdalej, nie mogą jednocześnie widzieć nawet naj­
kiedy po przyjacielsku się do nich zbliżysz. bliższych przedmiotów i z tyłu, i z przodu; dwaj
Na to odpowiedział Chajrekrates: kochający się bracia natomiast z największej nawet
17 — Dobrze, ale co zyskam, jeżeli rzeczywiście w ten odległości mogą współpracować ze sobą, a do tego —
sposób postąpię, a on wcale nie okaże się lepszy? na wzajemny pożytek.
Odpowiedział Sokrates:
— Co właściwie stracisz, jeżeli jawnie dowiedziesz,
że jesteś człowiekiem szlachetnym i uczciwie postę­
Rozdział czwarty
pujesz w stosunku do brata, on zaś jest nikczemny i nie
zasługuje na twoją dobroć? Nie sądzę jednak, aby miał Przyjaciel największym skarbem człowieka
zajść taki przypadek, a raczej przypuszczam, że kiedy
tylko brat spostrzeże twoje wyzwanie do takiego współ­ Słyszałem również pewnego razu, jak Sokrates l
zawodnictwa, będzie się starał, aby cię prześcignąć rozprawiał o przyjaciołach, i sądzę, że z jego rozmowy
w okazywaniu dobroci, zarówno słowem, jak i czy- niejeden mógłby wyciągnąć dla siebie pożyteczne wska­
18 nem. Obecnie stosunki między wami układają się zówki, jak trzeba zdobywać przyjaciół i jak ich trakto­
w ten sposób, jak gdyby obie ręce, które bóg stworzył wać.
po to, aby nawzajem sobie pomagały w życiu, zanie­ — O tym — mówił Sokrates — że mądry i dobry
dbały tej powinności, a zaczęły sobie wzajemnie prze­ przyjaciel jest największym skarbem, słyszę od wielu
szkadzać, albo jak gdyby nogi, które z boskiego prze­ ludzi, lecz z drugiej strony zarazem widzę, jak wielu
znaczenia są przystosowane do wzajemnej pomocy, ludzi o wszystko inne bardziej zabiega niż o pozyskanie
sprzeniewierzyły się swemu zadaniu i wzajemnie by przyjaciół. Widzę zaprawdę, ile trudu zadają sobie 2
i* sobie szkodziły. Wielkie to zaiste zaślepienie i wielkie ludzie, aby zdobyć domy i pola, niewolników i wszelkie
nieszczęście, jeśli ktoś rzeczy stworzonych na pożytek sprzęty, jak się starają te rzeczy zachować, ale też
używa na szkodę. Mnie jednak się zdaje, że dwóch widzę, jak wielu wcale nie zabiega o to, aby przyja­
rodzonych braci bóg stworzył znacznie bardziej na ciela pozyskać, choć wszyscy mówią, że jest on naj-
94 Wspomnienia o Sokratesie II 4 Wspomnienia o Sokratesie II 4 95

3 większym skarbem, ani nie usiłuje pozyskanego zacho­ z tych usług pomoc przyjaciela nie ustępuje pierw­
wać. Co więcej, kiedy w tym samym czasie chorują szeństwa. Nieraz to, czego ktoś sam nie wykonał,
przyjaciele i niewolnicy, niektórzy sprowadzają nawet nie dopatrzył, nie dosłyszał, czy ostatecznie nie dopro­
lekarzy do niewolników i z wielką troską dostarczają wadził do skutku, przyjaciel uzupełnił za przyjaciela.
im wszelkich leków, by powrócili do zdrowia, przyjaciół A jednak niektórzy ludzie z wielkim trudem pielęgnują
natomiast zaniedbują. W przypadku zaś zgonu cho­ drzewa, żeby z nich zbierać owoce, ale o tę ze wszyst­
rego ubolewają nad śmiercią niewolnika i uważają kich drzew najbardziej owocorodną posiadłość, której
to za stratę dla siebie, śmiercią przyjaciela natomiast na imię przyjaciel, troszczy się większość ludzi z nie­
nie przejmują się zbytnio. Żadnego innego mienia nie chęcią i opieszale.
pozostawiają bez troskliwej opieki i nadzoru, ale kiedy
przyjaciele potrzebują od nich opieki, nie dbają o nich. Rozdział piąty
t Prócz tego zauważyłem i takie zjawisko, że większość
O wartości przyjaciół
ludzi zna dokładnie wielkość posiadanego majątku,
nawet bardzo dużego, ale liczebności małego nawet Innym razem słyszałem rozmowę, w której zdawał •
grona przyjaciół, nie tylko nie zna, ale, co gorsza, jeżeli się zachęcać słuchaczy, aby każdy z nich badał, jaką
ktoś o to zapyta, a oni starają się ich wyliczyć, niektóre wartość przedstawia dla swoich przyjaciół. Widząc
wymienione przed chwilą nazwiska odwołują z powro- bowiem, że jeden z jego znajomych wcale się nie trosz­
s tem. Tak niewiele się troszczą o swych przyjaciół! czy o przyjaciela, który znajdował się w skrajnej nędzy,
Tymczasem dobry przyjaciel jest skarbem większym w obecności tego obojętnego na dolę przyjaciela czło­
od największego bogactwa. J a k i koń, jaki zaprząg wieka i wielu innych zwrócił się do Antystenesa z takim
jest tak pożyteczny jak szlachetny przyjaciel? Jaki pytaniem:
niewolnik jest tak życzliwy i wierny? Co może być — Powiedz, Antystenesie, czy według ciebie przy- 2
tak pomocne we wszystkim? Dobry przyjaciel jest jaciel ma jakąś wartość, jak ma ją na przykład nie­
6 zawsze gotów pospieszyć z pomocą w każdej potrzebie, wolnik? Jeśli idzie o niewolników, to wartość jednego
zarówno w spiawach domowych, j a k i publicznych; oceniają na dwie miny, drugiego nawet nie na
gdy trzeba komuś materialnie dopomóc, dokłada połowę miny, trzeciego na pięć min, czwartego nawet
z własnych zasobów, gdy ktoś znajduje się w niebezpie­ na dziesięć. Co więcej, Nikiasz 1 syn Nikeratosa, jak
czeństwie, spieszy na ratunek, nie szczędząc ani środ­ powiadają, zapłacił za dozorcę do swoich kopalń
ków, ani trudów. W jednym wypadku wspiera radą, 1
Nikiasz — wódz z czasów wojny peloponeskiej, mąż stanu, przy­
w innym siłą, więc i w szczęściu jest największą radością,
wódca partii arystokratycznej i twórca pokoju z roku 421, nazwanego
7 i w nieszczęściu najpewniejszą podporą. I niezależnie od jego imienia pokojem Nikiasza. Należał do jednego z najbogatszych
od tego, co ręce czynią, co widzą oczy, co słyszą uszy, rodów ateńskich. W swoich kopalniach srebra w Laurionie zatrudniał
a nogi pozwalają doprowadzić do skutku, żadnej tysiąc robotników (Xenoph., De vectig. IV 14).
Pisma Sokratyczne 8
96 Wspomnienia o Sokratesie II 5 Wspomnienia o Sokratesie II fi 97

jeden talent srebra. Pytam więc, czy podobnie jak nie­ — Powiedz mi, K r i t o b u l u ł , na co m a m y szcze­
wolnicy, tak samo jakąś wartość mają także przyjaciele. gólną zwrócić uwagę, jeśli chcemy zdobyć dobrego
3 — Oczywiście, że mają — powiedział Antystenes. — przyjaciela? Nie sądzisz, że przede wszystkim należy
Ja sam jednego bardziej chciałbym mieć za przyjaciela zbadać, czy dany człowiek jest wstrzemięźliwy w je­
niż posiadać dwie miny, za drugiego zaś nie dałbym dzeniu i piciu oraz w używaniu rozkoszy zmysłowych,
nawet pół miny, trzeciego wolałbym niż dziesięć min, czy potrafi przełamać senność i czuwać po nocach?
czwartego wreszcie rad bym pozyskać za cenę wszyst­ Kto bowiem w tych rzeczach nie potrafi panować
kich skarbów i trudów, byleby tylko chciał zostać nad sobą, ten nie umie wypełniać swych powinności
mym przyjacielem. względem siebie ani względem przyjaciół.
4 — Jeżeli tak jest istotnie — podjął Sokrates — dobrze — Oczywiście, tak, nie inaczej — odrzekł Krito-
by było, aby każdy sam zbadał, jaką wartość przed­ bulós.
stawia dla swych przyjaciół, i oto się starał, aby była — Sądzisz zatem, że należy wystrzegać się takich,
możliwie największa i aby oni nie tak łatwo z nim się którzy w tego rodzaju sprawach wykazują brak silnej
rozstawali. W rzeczywistości raz po raz słyszę: od woli?
jednego, że go przyjaciel porzucił, od drugiego, że ten, — Z pewnością tak — brzmiała odpowiedź.
kogo uważał za przyjaciela, wyżej postawił jedną — Go dalej? — pytał Sokrates. — A jeśli ktoś trwoni 2
5 minę niż jego przyjaźń. Zastanawiając się zatem nad pieniądze i nigdy nie wystarcza mu to, co ma, ale
całą tą sprawą, obawiam się, aby nie wytworzyła się zawsze jeszcze potrzebuje cudzych pieniędzy, j«śli
taka sytuacja, że podobnie jak ktoś złego niewolnika ktoś u sąsiadów pożycza, nie może potem oddać dłu­
wystawia na sprzedaż i chce się go pozbyć za wszelką gów i źle patrzy na tych, którzy odmawiają pożyczki,
cenę, tak samo i złego przyjaciela można byłoby chytrze czy taki człowiek będzie złym przyjacielem?
sprzedawać, kiedy się nadarzy okazja, i wziąć .zapłatę — Oczywiście, że tak — odrzekł Kritobulos. 3
przewyższającą jego rzeczywistą wartość. Nigdy jednak — Więc i takiego trzeba unikać?
nie widziałem, aby ktoś albo dobrego niewolnika sprze­ — Z daleka unikać.
dawał, albo dobrego przyjaciela porzucał. — A co sądzisz o takim, który wprawdzie umie
robić pieniądze, ale ponieważ bardzo chce się wzbo­
Rozdział szósty gacić, staje się trudny do współżycia i z chęcią przyj­
O wyborze przyjaciół muje pożyczki, ale oddaje niechętnie.
— Sądzę, że taki jest jeszcze gorszy od poprzed­
i Wydaje mi się, że Sokrates dawał również mądre niego.
wskazówki, jakimi kierować się trzeba przy właściwej
ocenie i wyborze odpowiednich przyjaciół. Na ten 1
Kritobulos — podobnie jak jego ojciee Kriton należał do ściślej­
temat tak rozprawiał: szego kręgu przyjaciół i uczniów Sokratesa.
8*
98 Wspomnienia o Sokratesie II 6 Wspomnienia o Sokratesie II 6 99

4 — Co dalej? — pytał Sokrates. — A co sądzisz pożyteczny dla swych starych przyjaciół, możemy
o takim, któremu żądza robienia pieniędzy na nic mieć pewność, że będzie tak samo pożyteczny dla
innego nie pozostawia wolnego czasu, który ciągle nowych?
goni za zyskiem? — Oczywiście, że będzie. I podobnie gdy widzę,
— Wydaje mi się, że takiego również należy unikać, że ktoś dawniej umiał się dobrze obchodzić z jakimiś
ponieważ nie będzie z niego pożytku dla przyjaciela. końmi, wnioskuję, że będzie równie dobrze umiał
— Co dalej? — pytał Sokrates. — A jeśli ktoś jest obchodzić się później z innymi końmi.
politykiem dążącym do wywołania przewrotu i łatwo — To prawda. Ale powiedz mi wreszcie, co powi- s
może narobić wrogów swym przyjaciołom? nienem czynić, abym pozyskał sobie na przyjaciela
— Takiego, na boga! jak ognia trzeba unikać! człowieka, który mi się wyda godny przyjaźni?
— Dobrze, a jeśli ktoś jest wprawdzie wolny od — Najpierw — odpowiedział Sokrates — trzeba
takich wad charakteru i z wielką przyjemnością przyj­ dokładnie zbadać, j a k a jest wola bogów, czy doradzą
muje dobrodziejstwa od innych, ale żeby się jakimś ci nawiązanie przyjaźni.
dobrodziejstwem odpłacić — ani pomyśli? — I co dalej? — pytał Kritobulos. — Kiedy j u ż i ja
— Iz takiego nie ma żadnej korzyści. Ale koniec sam uznam taką przyjaźń za dobrą, i bogowie nie
końców, jakiego przyjaciela będziemy się starali, Sokra­ wyrażą sprzeciwu, czy możesz mi powiedzieć, w jaki
tesie, sobie pozyskać? sposób m a m zjednać sobie takiego człowieka?
s — Moim zdaniem — odrzekł Sokrates — takiego, — Prawdę mówiąc to ani szybkością gonitwy, jak 9
który w przeciwieństwie do wyliczonych kandydatów się chwyta zające, ani podstępem przynęty, jak łowi
jest wstrzemięźliwy we wszystkich uciechach zmysło­ się ptaki, ani siłą, j a k ujarzmia się wrogów. Zabiegać
wych, życzliwy ludziom, łatwy do współżycia z innymi, bowiem o czyjąś przyjaźń wbrew jego woli to trud
ożywiony ambicją, aby się nie dać wyprzedzić swym daremny i siłą trzymać kogoś przy sobie w więzach
dobroczyńcom w świadczeniu dobrodziejstw, takiego jak niewolnika nie należy do przyjemności. Takie
jednym słowem, który jest pożyteczny dla przyjaciół. metody czynią z ludzi raczej wrogów niżeli przyjaciół.
— Doskonale, Sokratesie, ale jak m a m y się o tym — A jakie czynią przyjaciół? io
przekonać przed nawiązaniem przyjaźni? — Istnieją podobno pewne czarodziejskie zaklęcia
6 — Tak samo jak się przekonujemy o zdolnościach i ten, kto je zna, może wypowiadając tajemnicze for­
rzeźbiarzy. Nie polegamy przecież na ich słowach, muły każdego, kogo zechce, uczynić swym przyja­
ale na dziełach. I jeśli widzimy, że któryś rzeźbiarz cielem. Istnieją podobno także czarodziejskie napoje
już przedtem wykonał wspaniałe posągi, nabieramy i ten, komu są znane, może posługując się nimi wzbu­
do niego zaufania i sądzimy, że również później będzie dzić do siebie miłość, w kim zechce.
je wykonywał wspaniale. — Tak, ale skąd m a m y się tego wszystkiego na- u
7 — Chcesz powiedzieć, że jeśli ktoś dowiódł, że był uczyć?
100 Wspomnienia o Sokratesie II 6 Wspomnienia o Sokratesie II 6 101

— Wiesz przecież z Homera, jakimi słowami czaro­ — Jednak widziałem — odparł Kritobulos — mar- n
wały syreny Odyseusza. Tak mniej więcej zaczęły: nych mówców, którzy żyli w przyjaźni ze znakomitymi
Zbliż się, sławny Odyssie, wielka chlubo Achajów! ' przywódcami ludu, i ludzi, nie mających żadnego
wyobrażenia o sztuce wojennej, którzy utrzymywali
— Czy, Sokratesie, z takim czarodziejskim zaklęciem
stosunki towarzyskie z wybitnymi wodzami.
zwracały się syreny także do innych ludzi, tak że urze­
— Znasz więc może jakiś przypadek — zapytał 16
czeni siłą ich pieśni nie mogli oddalić się od nich?
Sokrates — aby i na gruncie omawianej tu sprawy
— Nigdy, lecz zawsze czarowały tylko tych, którzy
człowiek do niczego niezdolny potrafił nawiązać przy­
przez cnotę dążyli do sławy.
jaźń z kimś pożytecznym?
12 — Chcesz pewnie powiedzieć, że należy wypowia­
— Na Zeusa! — odrzekł Kritobulos — nie znam
dać tak dobrane zaklęcia, aby ten, kto ich słucha,
ani jednego takiego przypadku. Jeśli więc nie jest
nie odnosił wrażenia, że chwaląc go w rzeczywistości
możliwe, aby podłe jednostki zawierały przyjaźń
się z niego naśmiewamy, gdybyśmy na przykład czło­
z ludźmi prawymi i szlachetnymi, w takim razie zależy
wieka małego, brzydkiego i słabego chwalili jako
mi na tym, aby się jeszcze od ciebie dowiedzieć, czy
rosłego i pięknego siłacza. Postępując w ten sposób
jeśli już taka podła jednostka sama stanie się szlachetna
narobilibyśmy sobie wrogów i tylko zrazilibyśmy do
i prawa, łatwo będzie mogła nawiązać przyjaźń z in­
siebie ludzi. Więc może znasz jakieś jeszcze zaklęcia?
nymi ludźmi, szlachetnymi i prawymi?
13 — Nie, nie znam — powiedział Sokrates — ale
— Niepokoi cię zapewne, mój Kritobulu, ta oko- 17
słyszałem, że Perykles znał ich mnóstwo i że wypowia­
liczność, że często widzisz, jak ludzie, którzy skądinąd
dając je wyczarowywał w całym narodzie do siebie
postępują szlachetnie i unikają wszelkich nikczem-
miłość.
ności, wojują mimo to jedni z drugimi i żyją w jeszcze
— A w jaki sposób Temistokles zdobył sobie miłość
gorszych stosunkach niż jednostki moralnie bezwartoś­
narodu?
ciowe.
— Nie dzięki żadnym, na Zeusa, czarodziejskim
— A postępują w ten sposób — podjął Kritobulos —• 18
słowom, ale czynami dla dobra narodu.
nie tylko ludzie prywatni, lecz także całe państwa. Ich
u — J a k mi się zdaje, chcesz powiedzieć, Sokratesie,
zadaniem naczelnym jest przecież troszczyć się o to,
że kto chce pozyskać sobie prawego przyjaciela, sam
co dobre, tępić zaś to, co złe, a jednak często żyją
musi wykazać prawość w postępowaniu, zarówno
ze sobą na stopie wojennej. Kiedy o tym pomyślę, 19
w słowach, jak i w czynach.
tracę ochotę do zjednywania sobie przyjaciół. Rozu­
— J a k wyobrażasz to sobie inaczej? Ze ktoś sam
miem także, że ludzie źli nie mogą żyć ze sobą w przy­
będąc podłym człowiekiem, potrafi pozyskać sobie
jaźni. Jakaż przyjaźń może łączyć niewdzięcznych,
prawego przyjaciela?
leniwych, chciwych, wiarołomnych czy niepowściągli­
1
Odyseja X I I 184. wych? Jeśli więc idzie o złych, jest dla mnie całkiem
102 Wspomnienia o Sokratesie II 6 Wspomnienia o Sokratesie II 6 103

jasne, że ze swej natury nadają się bardziej do tego, pieć głód i pragnienie, ze szczerego serca potrafią
aby być sobie wrogami niż przyjaciółmi. się dzielić pokarmem i napojem z innymi. I choć sami
20 Poza tym, jak sam twierdzisz, ludzie źli nie nadają znajdują radość w rozkoszach miłosnych, potrafią się
się także na przyjaciół dla dobrych. To również jest jednak od nich powstrzymać, a nie wyrządzić przy­
jasne. W jaki bowiem sposób ci, którzy postępują hanieb- krości temu, komu wyrządzić jej nie przystoi.
nie,mogą być przyjaciółmi ludzi, którzy takim postępo­ Potrafią również nie tylko czynić właściwy użytek 23
waniem się brzydzą? Jeżeli jednak nawet ludzie miłu­ z pieniędzy, w zgodzie z prawem i nie ulegając żądzy
jący cnotę żyją ze sobą w niezgodzie, rywalizują i walczą bogactwa, lecz także użyczać ich innym. Potrafią
o naczelne stanowiska w państwie i nienawidzą się łagodzić waśnie nie tylko bez ciężkich sporów, lecz
wzajemnie, w takim razie między kim a kim w końcu także z wzajemną dla siebie korzyścią i gniew swój
jest jeszcze przyjaźń możliwa i u jakich ludzi można trzymać na wodzy, aby nie prowadził do czynów,
jeszcze znaleźć życzliwość i wiarę? których by później trzeba było żałować. Zazdrości
2i — Nie są to wcale, mój Kritobulu, sprawy proste, nie dają do siebie dostępu, ponieważ podobnie jak
ale bardzo złożone — rzekł na to Sokrates. — Ludzie własne mienie oddają do użytku przyjaciół, tak też
z natury skłaniają się bowiem do przyjaźni. Jedni mienie przyjaciół uważają za własne. Rzecz to całkiem 24
potrzebują drugich, jedni odczuwają litość dla drugich, naturalna zatem, że ludzie szlachetni i prawi w dąże­
jedni współdziałają z drugimi i udzielają sobie wzajem­ niu do urzędów publicznych nie tylko sobie nie szkodzą,
nej pomocy, a jeśli rozumieją te rzeczy, jedni względem lecz wprost przeciwnie — wzajemnie pomagają i jed­
drugich poczuwają się do wdzięczności. Z drugiej noczą swe siły. Ci zaś, którzy się ubiegają o godności
strony ludzie są skłonni do walki. Jeśli bowiem cenią i władzę w państwie, aby móc sprzeniewierzać pie­
te same dobra i przyjemności, walczą o nie ze sobą, niądze publiczne, ciemiężyć naród i prowadzić hu­
i jeśli istnieje rozbieżność poglądów, dzielą się na dwa laszcze życie, są siłą rzeczy ludźmi niesprawiedliwymi
wrogie obozy. Zarzewie walki tkwi w niezgodzie i gnie­ i niegodziwymi, absolutnie nieodpowiednimi do tego,
wie. Żądza bogactw rozpala nieprzyjaźń, a zazdrość aby się z kimkolwiek sprzymierzać. Jeżeli j e d n a k ktoś 25
prowadzi do nienawiści. pragnie zdobyć urząd publiczny w tym celu, aby i sam
22 Przyjaźń jednak, przełamując te wszystkie prze­ nie doznawał krzywdy, i przyjaciołom miał możność
szkody, toruje sobie dostęp do ludzi szlachetnych dopomóc, a jednocześnie aby sprawując władzę starał
i prawych 1 i jednoczy ich. Pod wpływem cnoty wolą się w jakiś sposób zasłużyć się ojczyźnie, to co właści­
raczej poprzestawać na skromnym mieniu niż zdoby­ wie stoi na przeszkodzie, aby się sprzymierzył z tym,
wać wszystko w walce. Nawet gdyby sami mieli cier- kto jest do niego podobny? Czyżby w przymierzu
z szlachetnymi i prawymi mniej mógł być pożyteczny
1
dla swych przyjaciół? Albo czyżby sam wspomagany
Dosłownie: pięknych i dobrych >taXol xi.yot.&ol (por. przyp. na
str. 23).
przez szlachetnych i prawych współpracowników mniej
104 Wspomnienia o Sokratesie II 6 Wspomnienia o Sokratesie II 6 105

26 mógł zdziałać dla dobra ojczyzny? Wprost przeciwnie, pragnienie serdecznej przyjaźni odwzajemniali mi się
jest przecież rzeczą oczywistą, że gdyby w zawodach pragnieniem serdecznej przyjaźni. Jestem przekonany, 29
sportowych silniejszym wolno było łączyć się i wspól­ że w twojej duszy zrodzą się również takie potrzeby,
nymi siłami nacierać na słabszych, odnosiliby zawsze jeżeli naprawdę zechcesz kiedy zadzierzgnąć z kimś
pewne zwycięstwo i otrzymywaliby pierwsze nagrody. więzy przyjaźni. Zatem nie ukrywaj przede mną,
Taka rzecz jest jednak w zawodach sportowych nie­ jakich chcesz mieć przyjaciół. Dlatego bowiem, że
dozwolona, ale w politycznych, gdzie tylko szlachetni zawsze staram się wzbudzić sympatię do siebie w każ­
i prawi obywatele zdobywają laury i odnoszą zwy­ dym, kto we mnie budzi sympatię, nabrałem, śmiem
cięstwa, nie ma żadnej przeszkody, aby każdy dla sądzić, doskonałej umiejętności i wprawy w zdoby­
dobra ojczyzny łączył swe siły, z kim mu się podoba. waniu serc ludzkich.
I dlatego nie może nie być korzystne, jeżeli ktoś po­ A na to Kritobulos: 30
zyska sobie grono najlepszych przyjaciół i bierze udział — Ja także, Sokratesie, już od dawna staram się
w rządzeniu państwem, znajdując w przyjaciołach posiąść tajemnice tej sztuki, tym bardziej, że taka
raczej towarzyszy i pomocników w działalności publicz­ umiejętność skutecznie mi dopomoże zjednywać sobie
nej niż wrogów i rywali. ludzi — dobrych moralnie i pięknych fizycznie.
27 To także jest oczywiste, że jeśli ktoś chce prowadzić — Lecz moja umiejętność, drogi Kritobulu — zau- 31
wojnę, to potrzebuje sprzymierzeńców, i to tym więcej, ważył Sokrates — polega wcale nie na tym, że wycią­
jeżeli ma walczyć z ludźmi szlachetnymi i prawymi. gam ręce i siłą przyciągam do siebie ludzi szlachetnych.
Ale chętnego sprzymierzeńca trzeba zdobywać nagrodą, Jestem przekonany, że i od Scylli ludzie uciekali tylko
żeby miał zapał do walki. Jest jednak znacznie korzyst­ dlatego, że siłą rąk chciała ich przyciągnąć, z drugiej
niej nagradzać najlepszych sprzymierzeńców, choć strony — tylko dlatego wszyscy, jak głosi opowieść,
jest ich mniejszość, niż gorszych, choć tworzą ogromną ulegali czarodziejskiej sile syren, że nie wyciągały rąk
większość. Ludzie nikczemni wymagają o wiele więcej po nikogo, ale każdego z daleka czarowały swym śpie­
28 dobrodziejstw niż szlachetni. Bądź zatem dobrej myśli, wem, tak że urzeczeni pozostawali na miejscu.
mój Kritobulu, i staraj się tylko sam być zacnym — Naucz mnie, Sokratesie — poprosił Kritobulos — 32
człowiekiem, a kiedy nim będziesz, spróbuj zjednać skutecznego sposobu zdobywania przyjaciół, jeśli go
sobie szlachetnych i prawych przyjaciół. Bardzo możli­ znasz, abym nie musiał po nich wyciągać ręki.
we, że ja także pomogę ci trochę w zjednywaniu szla­ — Ani żebyś nie przytulał ust do ust? — zapytał
chetnych i prawych przyjaciół, ponieważ sam jestem Sokrates.
wrażliwy na miłość i jeśli kogoś kocham, z całej duszy, - Bądź o to spokojny. — zapewnił go Kritobulos. —
dążę do tego, abym kochając innych, był w zamian Nie będę przytulał ust do nikogo, chyba że będzie
przez nich kochany, i podobnie, aby za moją tęsknotę piękny.
odwzajemniali mi się tęsknotą, a także aby za moje — Od razu mój Kritobulu — zauważył Sokrates *--
106 Wspomnienia o Sokratesie II 6 Wspomnienia o Sokratesie II 6 107

powiedziałeś mi rzecz wprost przeciwną do tego, co ze swoich własnych, że nie szczędzisz troski i trudów,
pożyteczne. Ludzie piękni nie ścierpią bowiem takiej aby dopomóc przyjaciołom w ich zdobywaniu, i że
natarczywości, brzydcy zaś z przyjemnością na to wreszcie rozumiesz, że mężczyzna nie powinien dać
się zgodzą w mniemaniu, że dla szlachetności ich się prześcignąć swym przyjaciołom w świadczeniu
duszy są uważani za pięknych. dobrodziejstw, wrogom — w czynieniu krzywdy, wtedy
33 — Jeśli więc — rzekł Kritobulos — m a m pięknych dopiero miałbym całkowitą pewność, że dopomogę
ludzi miłować, a dobrych całować, naucz mnie, Sokra­ ci w zdobywaniu dobrych przyjaciół.
tesie, szczerze i bez zwłoki sztuki zdobywania ich — Po co mi to właściwie wszystko wyliczasz — *6
przyjaźni. zapytał Kritobulos — j a k gdyby nie zależało to wy­
— Jeśli jednak — rzekł na to Sokrates — zechcesz łącznie od ciebie, abyś mówił o mnie, co ci się podoba?
z kimś zawrzeć przyjaźń, czy pozwolisz mi, Kritobulu, — Na Zeusa, nie zależy to wcale ode mnie, jak o tym
abym cię oczernił trochę przed nim, że ty go uwiel­ swego czasu słyszałem z ust Aspazji *. Mówiła, że
biasz i pragniesz być jego przyjacielem? dobre swatki, jeżeli zgodnie z prawdą wychwalają
34 — Ależ proszę bardzo — zawołał Kritobulos — zalety, wywierają przemożny wpływ na kojarzenie par
w tym sensie możesz mnie nawet oskarżać. Nie znam małżeńskich. Ale dobre swatki nie chcą niczego fał­
przecież nikogo, kto by nienawidził człowieka, który szywie zachwalać, ponieważ wiedzą, że oszukane pary
go chwali. znienawidzą się nawzajem, a jednocześnie znienawidzą
— Jeśli jednak — powiedział Sokrates — oskarżę cię i pośredniczki. Otóż ja osobiście sądzę, że taka nie­
również o to, że zachwycając się kimś jesteś także nawiść jest w pełni uzasadniona, i dlatego uważam,
życzliwie do niego usposobiony, czy nie uznasz tego że nie wolno mi niczego w tobie zachwalać, co by nie
za oszczerstwo z mej strony? było zgodne z prawdą.
— Wprost przeciwnie — odpowiedział Kritobulos — — J a k widzę — rzekł na to Kritobulos — jesteś 37
sam przecież czuję, że budzi się we mnie życzliwość takim mym przyjacielem, Sokratesie, że tylko w tym
do ludzi, kiedy spostrzegam, że są także dla mnie przypadku zechcesz mi pomóc w zdobywaniu przy­
życzliwi. jaciół, jeżeli ja sam w jakimś stopniu będę odpowiedni
33 — Więc to j u ż pewne -— stwierdził Sokrates — że mi do tego. W przeciwnym razie nie zgodzisz się wypo­
pozwalasz mówić o sobie przed ludźmi, których przy­ wiedzieć ani jednego zmyślonego słowa na moją
jaźń zechcesz pozyskać. Gdybyś mi jednak jeszcze korzyść.
dodatkowo pozwolił opowiadać, że jesteś uczynny dla — J a k ci się zdaje, mój Kritobulu? — odparł So­
przyjaciół, że się z niczego tak bardzo nie cieszysz, krates. — Czy bardziej ci dopomogę, chwaląc nie
jak z posiadania dobrych przyjaciół, że z pięknych istniejące w tobie zalety, niż gdy cię zachęcę, abyś
uczynków przyjaciół nie mniej jesteś dumny niż z włas­ 1
Aspazja z Miletu — słynna z urody i erudycji hetera, druga żona
nych, że z dóbr przyjaciół radujesz się nie mniej niż Pery kiesa.
Wspomnienia o Sokratesie 11 7 109
108 Wspomnienia o Sokratesie 11 6

starał się zostać rzeczywiście szlachetnym człowie- Rozdział siódmy


38 kiem? Jeżeli ta sprawa jest nadal dla ciebie niejasna,
O niesieniu pomocy przyjaciołom w potrzebie
rozważ ją, proszę, w świetle następujących przykładów:
wyobraź sobie, że chciałbym, abyś się zaprzyjaźnił
Trudności życiowe przyjaciół, spowodowane nie- i
z właścicielem okrętu, i w tym celu fałszywie chwalił­
znajomością rzeczy, Sokrates starał się usuwać ro­
bym cię, twierdząc, że jesteś znakomitym sternikiem,
zumną radą, te zaś, które wynikały z niedostatku
on zaś, przekonany przeze mnie, powierzyłby ci okręt
i nędzy — zachętą, aby jeden pomagał drugiemu.
do sterowania, choć nie miałbyś o tym pojęcia. Czegóż
Opowiem zatem, co w tej sprawie wiem o nim.
innego mógłbym się spodziewać, niż że i ty sam zato­
niesz, i okręt. L u b inny przykład: gdybym przez Widząc razu jednego, że Arystarch chodzi ze smutną
życzliwość dla ciebie uciekł się do kłamstwa i publicznie miną, zapytał:
przekonał ogół obywateli, że jesteś wybitnym strate­ — Arystarchu! Widać, że coś gnębi cię bardzo.
giem i sędzią, mężem stanu, a oni powierzyliby ci Nie ma rady, musisz swym ciężarem podzielić się
ster państwa, pomyśl, jakie byś ściągnął nieszczęście z przyjaciółmi. Bardzo możliwe, że w czymś ci ulżymy.
na siebie i państwo! Albo gdybym znowu prywatnie, — Zgadłeś, drogi Sokratesie — powiedział Ary- 2
również kłamiąc, że jesteś doświadczonym i wzorowym starch — j e s t e m w ciężkim położeniu. W czasie bowiem
gospodarzem, namówił niektórych obywateli, aby po­ rozruchów, jakie zapanowały w mieście, kiedy to wielu
ł
wierzyli ci sprawy majątkowe, ty zaś dałbyś próbkę mężczyzn wygnano do Pireusu , schroniły się u mnie
swojej umiejętności, ileż szkód byś wyrządził, a jakim wszystkie opuszczone siostry, siostrzenice i bratanice,
?9 błaznem byś się okazał! A więc, drogi Kritobulu, w takiej naraz liczbie, że w moim domu przebywa
zaprowadzę cię do celu drogą najkrótszą, najpewniejszą obecnie czternaścioro wolno urodzonych mężczyzn
i najpiękniejszą: jeżeli tylko pod jakimś względem i kobiet. A nie możemy niczego otrzymać ze wsi,
pragniesz uchodzić za dobrego człowieka, pod takim ponieważ są opanowane przez wroga, ani w mieście
staraj się rzeczywiście nim być. Wszystkie bowiem nie można niczego zdobyć, ponieważ jest wyludnione.
zalety ludzkie, jeżeli je zbadasz dokładniej, rozwijają I ani sprzętów domowych nikt nie chce kupić, ani
się dzięki nauce i gorliwym ćwiczeniom. Ja zatem, pieniędzy nie można nigdzie pożyczyć. T a k że, jak
mój Kritobulu, uważam, że tylko taką drogą powin­ mi się zdaje, łatwiej można by szukając na ulicy zna­
niśmy postępować. Ty zaś, jeśli znasz jakąś inną, wskaż leźć pieniądze, niż od kogoś je zdobyć. Przykra, jak
mi ją, proszę. widzisz, wytworzyła się sytuacja, Sokratesie, kiedy

— Naprawdę, Sokratesie — odpowiedział Krito-


bulos —• wstyd by mi było, gdybym się przeciwstawiał 1
W czasie rządów Trzydziestu Tyranów wszyscy Ateńczycy podej­
twym radom. Zresztą jakiekolwiek przytoczyłbym argu­ rzani o poglądy demokratyczne zostali zmuszeni do opuszczenia Aten
menty przeciw, nie byłyby ani szlachetne, ani prawdziwe. i przeniesienia się do ateńskiego portu Pireusu.
110 Wspomnienia o Sokratesie II 7 Wspomnienia o Sokratesie II 7 111

ani nie wolno ginących zaniedbać, ani w tych ciężkich — J a k to jest? — pytał Sokrates. — Czy przebywa­
warunkach nie można tak wiele osób naraz wyżywić. jący u ciebie ludzie nie potrafią zrobić żadnej z tych
3 Słuchając tych słów Sokrates zapytał: rzeczy?
— J a k to się dzieje, że na przykład Keramon, — Wprost .przeciwnie, potrafią wszystkie, tak myślę.
który ma wiele osób na utrzymaniu, nie tylko potrafi — Czyżbyś naprawdę nie wiedział, że Nauzykides 6
zdobyć środki konieczne do życia dla siebie i dla nich, z jednego tylko rzemiosła, a mianowicie z mielenia
lecz poza tym jeszcze zarabia, tak że się nawet bogaci, mąki, żywi i siebie, i domowników, a ponadto mnóstwo
ty zaś, mając równie wiele osób na utrzymaniu, lękasz świń i bydła i poza tym często świadczy usługi. A znowu
się, że z braku koniecznych środków do życia zginiecie? taki Kyrebos z jednego tylko pieczenia chleba utrzy­
— To prawda — odpowiedział Arystarch — ale on muje całą rodzinę i sam żyje dostatnio. A znowu taki
żywi niewolników, a ja — ludzi wolnych! Demeas z Kollytos żyje z fabrykowania płaszczy.
4 — J a k myślisz pytał dalej Sokrates — czy ci twoi Menon — z szycia ubrań, M wszyscy Megarejczycy
wolni ludzie są lepsi, czy — niewolnicy Keramona? z wyrobów kaftanów.
— Myślę, że moi wolni ludzie — brzmiała odpo­ — Tak jest istotnie. Ale tamci zatrudniają kupio­
wiedź. nych barbarzyńców i siłą zmuszają do wykonywania
— Czyż nie jest to hańba — pytał Sokrates — aby robót, które dla nich są odpowiednie, a ja m a m na
taki Keramon przez ludzi mniej wartościowych opływał utrzymaniu ludzi wolnych, do tego krewnych.
w dostatki, ty zaś przez o wiele znakomitszych abyś — Ponieważ są to ludzie wolni i twoi krewni, i
żył w nędzy? sądzisz, że z tego tytułu nie powinni nic robić, tylko
— Niestety — powiedział Arystarch — tak jest jeść i wylegiwać się w łożu? Czy widziałeś kiedy ludzi
istotnie. Ale to tylko dlatego, że tamten karmi nie­ wolnych, którzy by prowadząc taki tryb życia, żyli
wolników, a ja — ludzi wolnych i szlachetnie wycho­ w większych dostatkach i byli szczęśliwsi od tych, którzy
wanych. jeśli rzeczywiście potrafią coś robić pożytecznego dla
5 — Czy rzemieślnicy to są tacy ludzie, którzy po­ życia, tym się również gorliwie zajmują? A może
trafią robić coś pożytecznego? -— pytał Sokrates. uważasz, że lenistwo i nieróbstwo skuteczniej dopo­
— Z całą pewnością — brzmiała odpowiedź. magają ludziom i do uczenia się tego, co wiedzieć po­
— Mąka jest pożyteczna? — pytał Sokrates. winni, i do przypominania sobie tego, czego się nau­
— J a k najbardziej. czyli, i do zachowania zdrowia i siły ciała, i do zdoby­
— Chleb? wania i zabezpieczania od szkody rzeczy pożytecznych
— Również. do życia, że z drugiej strony pracowitość i pilność do
— Garnitury męskie i damskie? Płaszcze? Kaftany? niczego nie służą? J a k jest naprawdę? Mówisz, że 8
— Również i te wszystkie artykuły j a k najbardziej twoje siostry nauczyły się pewnych umiejętności, czy
są pożyteczne. z tą myślą, że nie będą im do niczego w życiu po-
Pisma Sokratyczne 9
112 Wspomnienia o Sokratesie II 7
Wspomnienia o Sokratesie II 7 i 13

trzebne i nie uczynią z nich nigdy żadnego użytku,


i tobie, i im przyniesie pożytek, a miejmy nadzieję,
czy też przeciwnie, że pilnie je będą uprawiać i odnosić
że chętnie posłuchają twej rady.
z nich korzyść? J a k jest w istocie? Kto wykazuje więcej
— Niech cię bogowie wynagrodzą, mój Sokratesie — 11
zdrowego rozsądku, ten, kto próżnuje, czy ten, kto nie
odetchnął z ulgą Arystarch. — Mówisz tak pięknie
szczędzi trudu i uprawia jakieś pożyteczne rzemiosło?
i z tak przekonującą siłą, że chociaż dotąd nie mogłem
Kto postępuje właściwiej, ten, kto swą pracą tworzy
się zdecydować na pożyczenie pieniędzy, bo wiedzia­
wartości, czy ten, kto z założonymi rękoma martwi
łem, że jeśli je zużyję, nie będę miał z czego oddać,
9 się o to, jak zdobyć środki do życia. Dziś przecież
teraz jednak śmiało zaciągnę pożyczkę, aby zdobyć
już doszło do tego, że jak śmiem sądzić, ani ty nie
fundusze na zakup materiałów do pracy.
miłujesz swych krewnych, ani krewne ciebie. Ty —
Tak się też stało. Arystarch pożyczył potrzebną sumę 12
ponieważ widzisz w nich pasożytów i ciężar dla siebie,
pieniędzy i kupił wełnianej przędzy. I oto niewiasty
one — ponieważ czują, że się z ich powodu martwisz.
w czasie pracy jadły śniadanie, po skończonej pracy —
W tym stanie rzeczy istnieje realne niebezpieczeństwo,
kolację, z twarzy ich zniknął smutek, promieniały
że i niechęć z dnia na dzień będzie przybierać na sile,
radością. I jeśli przedtem jedna na drugą spoglądała
i dawna serdeczność całkiem wygaśnie. Gdybyś jednak
nieufnie, teraz z przyjemnością wszystkie patrzyły
tak pokierował tą sprawą, żeby krewne twoje zajęły
sobie w oczy i kochały Arystarcha, jako swego opie­
się pracą, wtedy i ty byś je kochał i cenił, widząc, że ci
kuna i dobrodzieja, on zaś nawzajem je kochał, jako
przynoszą korzyści, i one miłowałyby cię, mając pew­
pożyteczne istoty. Wreszcie Arystarch przyszedł do
ność, że sprawiają ci radość. W takim układzie sto­
Sokratesa i z radością mu opowiedział, że teraz już
sunków każde z was ze znacznie większą przyjemnością
tylko do niego jednego w całym domu mają urazę, że je,
przypominałoby sobie dawne dobrodziejstwa i wzmiac-
a nic nie robi.
niałoby w sobie wdzięczność należną za nie, tak że
Na to Sokrates:
w rezultacie łączyłaby was większa z każdym dniem
— To dlaczego nie opowiesz bajki o psie? Jest 13
IO przyjaźń i serdeczniejsza zażyłość. Wtedy gdyby ktoś
przypowieść, że w bardzo dawnych czasach, — kiedy
z twojej rodziny miał w jakiś sposób nieuczciwie wzglę­
to jeszcze zwierzęta posługiwały się mową ludzką,
dem ciebie postąpić, wiedz, że raczej wolałby umrzeć!
powiedziała jedna owca do swego p a n a : «Zmiłuj się,
J a k mi się zdaje krewne twoje mają te wszystkie umie­
co ty z nami wyprawiasz! My ci dajemy wełnę, jagnięta,
jętności, które w opinii ludzkiej są najpiękniejsze
sery, a ty n a m nic a nic nic dajesz, prócz tego, co same
i najodpowiedniejsze dla niewiast. Z drugiej strony
uskubiemy z ziemi. Ale psu, choć ci nie dostarcza
wiadomo, że każdy najłatwiej, najsprawniej, naj­
żadnej z tych rzeczy, dajesz nawet pokarm, który sam
piękniej, a przy tym z największą przyjemnością wy­
spożywasz». Pies zaś słysząc te słowa odpowiedział: 14
konuje to, co potrafi. Nie zwlekaj więc — zakończył
«Owszem, lecz nie bez racji! Ja przecież jestem waszym
Sokrates — ale im poradź, aby zajęły się pracą, która
stróżem, czuwam, aby was ani złodziej nie ukradł,
9*
114 Wspomnienia o Sokratesie II 7 Wspomnienia o Sokratesie II 8 115

ani wilk nie porwał. Wy same, pozostawione sobie, pieniędzy na utrzymanie, ale, niestety, już u nikogo
bez mojej opieki nie mogłybyście nawet chodzić na nie zarobisz za pracę.
pastwisko ze strachu, abyście nie zginęły». I w ten — Smutne, ale prawdziwe.
sposób podobno same owce przyznały, że pies powinien — Wobec tego będzie o wiele lepiej, jeżeli już i
żyć w lepszych warunkach. Powiedz także swym sio­ teraz, od razu weźmiesz się do takiej pracy, która
strom, że podobnie jak pies jesteś stróżem i opiekunem, na starość zapewni ci utrzymanie. Pójdź, dajmy na to
że dzięki tobie nikt nie czyni im szkody, tak że mogą na służbę do jakiegoś bogacza, który ma rozległe włości
bezpiecznie i z przyjemnością żyć i pracować. i potrzebuje pomocnika do zarządzania majątkiem.
Prowadź mu interesy, służ radą w uprawie łanów,
razem z nim pilnuj całego dobytku, słowem — po­
Rozdział ósmy
magaj i wzajemnie korzystaj z pomocy!
— Tak, drogi Sokratesie, ale ja nie zniosę takiej 4
Z dobrą radą do przyjaciela niewoli.
— J a k to? — zawołał Sokrates. — M a m y przecież
i Innym razem Sokrates spotkał starego przyjaciela naczelników państwa i urzędników, którzy załatwiają
którego już dawno nie widział, i zapytał go: sprawy publiczne, nikt ich jednak z tego powodu nie
— Co się z tobą dzieje, drogi Euterosie? uważa za niewolników, ale za ludzi tym bardziej
— Ano, drogi Sokratesie — odrzekł Euteros — pod wolnych.
koniec wojny tułałem się w obcych krajach, a teraz •— Nic z tego, Sokratesie. Ja w ogóle nie chcę brać
znów jestem w Atenach. Skoro poza granicami Attyki na siebie żadnej odpowiedzialności.
1
zabrano mi posiadłości , a w samej Attyce ojciec nic — Ale pomyśl, Euterosie, że niełatwo jest znaleźć 5
nie zostawił mi w spadku, z konieczności muszę sie­ jakieś zajęcie, za które by w ogóle nikt nie był odpo­
dzieć na miejscu w domu i pracą rąk zdobywać środki wiedzialny. T r u d n o jest wykonać jakieś dzieło w ten
do życia. I wolę to niż prosić ludzi o pomoc, tym bar­ sposób, aby nie popełnić przy tym żadnego błędu,
dziej, że nie m a m nic, co by mnie uprawniało do ale załóżmy nawet, że wykona się je bez zarzutu,
zaciągania pożyczek. trudno jest z kolei uniknąć krzywdzącej oceny suro­
2 — J a k sądzisz — zapytał Sokrates. — Na jak długo wego sędziego. Zresztą dziwne by dla mnie to było,
starczy ci siły, abyś pracą rąk zarabiał na życie? gdybyś nawet w warunkach obecnej pracy żył spo­
— J u ż nie na długo, niestety! kojnie, nie ściągając na siebie niczyjego niezadowo­
— Sytuacja zatem tak wygląda, że kiedy się zesta­ lenia. Musisz więc się starać, abyś unikał ludzi, którzy *
rzejesz, będziesz po dawnemu oczywiście potrzebował złośliwie czynią zarzuty, musisz pilnie wyszukiwać
1 ludzi życzliwych, brać się tylko do takiej pracy, jaką
W następstwie wojny peloponeskiej Ateny utraciły wszystkie po­
siadłości poza granicami Attyki. Euteros jest jedną z ofiar tej wojny. rzeczywiście potrafisz wykonać, a wystrzegać się takiej,
116 Wspomnienia o Sokratesie II 8 Wspomnienia o Sokratesie II 9 117

jakiej nie jesteś w stanie podołać, i cokolwiek czynisz, —• Jakże to? — zapytał Sokrates. — Nie sądzisz, 3
staraj się czynić to jak najlepiej i jak najchętniej. że jest o wiele przyjemniej mieć korzyści z okazywania
Myślę bowiem, że postępując w ten sposób najmniej przyjaźni niżeli wrogości takiemu człowiekowi jak ty?
narazisz się na zarzuty, najskuteczniej zaradzisz swej Wiedz dobrze, że nie brak tu ludzi, którzy by uważali
biedzie, najłatwiej i najbezpieczniej ułożysz swe życie za wielki zaszczyt dla siebie, gdyby cię mogli pozyskać
aż do starości i będziesz miał zapewnioną dostateczną za przyjaciela.
ilość środków do życia. I rada w radę z liczby tych ludzi wybrali Archede- 4
mosa, który był znakomitym mówcą, wybitnym dzia­
łaczem, ale i wielkim nędzarzem. Nie był człowiekiem,
Rozdział dziewiąty który by z każdej rzeczy potrafił ciągnąć korzyści,
ale miał naturę prawą i zbyt szlachetną, aby na do­
Sokrates dobrą radą wybawia Kritona od wrogów
nosach dorabiać się mienia. Ilekroć więc Kriton zbierał
czy to zboże, czy oliwę, czy wino, czy wełnę, czy jakieś
i Przypominam sobie, że razu jednego Kriton ł opo­
inne produkty rolne potrzebne do życia, pewną cząstkę
wiadał Sokratesowi, jak trudno jest w Atenach czło­
dawał Archedemosowi. Ilekroć składał ofiary, zapraszał
wiekowi, który chce żyć prywatnie i zajmować się
go również na ucztę i podobnie w innych sprawach
swoimi sprawami.
otaczał go troską. Gdy więc Archedemos zmiarkował, 5
— Tak na przykład teraz — mówił — ciągają mnie
że dom Kritona jest dla niego schronieniem, zaczął
jacyś łotrzy po sądach, nie dlatego, że doznali ode
samego Kritona otaczać wielkim szacunkiem i wkrótce
mnie krzywdy, ale ponieważ wiedzą, że chętniej zapłacę,
potem wykrył mnóstwo machinacji ze strony donosi­
niż będę się procesował.
cieli i mnóstwo wrogów. Jednego z nich tak przycisnął 6
2 A na to Sokrates:
procesem publicznym, który musiałby się zakończyć
—- Powiedz mi, mój Kritonie, a psów czy nie karmisz,
wyrokiem skazującym na karę bądź cielesną, bądź
żeby strzegły ci owiec od wilków?
pieniężną, że donosiciel, zdając sobie sprawę ze swych
-— I owszem, karmię. Bardziej mi się przecież
haniebnych łotrostw, czynił wszystko, aby się tylko
opłaci karmić niż nie karmić.
uwolnić od Archedemosa. Ale Archedemos nie wcze­
— A czy byś się nie zgodził karmić również czło­
śniej przestał napierać, aż tamten zostawił Kritona
wieka, który by i mógł, i chciał cię bronić przed na­
w spokoju, a j e m u samemu złożył okup. Kiedy więc 7
pastnikami?
Archedemos pomyślnie załatwił i tę sprawę, i wiele
— Z przyjemnością — odrzekł Kriton — gdybym innych, szanse jego poszły tak w górę, że podobnie
się nie obawiał, że i na mnie samego się targnie. jak kiedy jeden pasterz ma dobrego psa stróża, również
1
Kriton-— bogaty właściciel ziemski, przyjaciel Sokratesa, tytułowa inni pasterze chcą trzymać w pobliżu swe stada,
postać jednego z dialogów Platona. ..... by ich pilnował, tak samo wielu przyjaciół prosiło
118 Wspomnienia o Sokratesie II 9 Wspomnienia o Sokratesie II 10 119

8 Kritona, aby im także użyczył Archedemosa na stróża. zachoruje jakiś niewolnik? Czy go doglądasz w cho­
Archedemos natomiast z przyjemnością wyświadczał robie, wzywasz lekarzy, aby nie umarł?
Kritonowi przysługi i dzięki niemu nie tylko sam Kri- — Oczywiście — odpowiedział Diodor.
ton, lecz także jego przyjaciele żyli w spokoju. A jeśli — A jeśli któremuś z twoich znajomych, który dla
któryś z wrogów podrwiwał z Archedemosa, że wy­ ciebie jest droższy od niewolników, grozi niebezpie­
sługuje się Kritonowi w zamian za otrzymywane od czeństwo śmierci z braku środków do życia, nie uważasz
niego korzyści, ten odpowiadał: za swoją powinność przyjść mu z pomocą i uratować
— Jakie właściwie postępowanie jest h a ń b ą : czy kie­ od zguby? Wiesz dobrze, że Hermogenes* jest czło- 3
dy ktoś od ludzi szlachetnych doznaje dobrodziejstw wiekiem, który poczuwa się do wdzięczności, wstyd
i ze swej strony odwzajemnia się dobrodziejstwem, by mu było, gdyby sam doznał od ciebie jakiegoś dobro­
czyni z nich sobie przyjaciół i staje się wrogiem zło­ dziejstwa, a w razie potrzeby nie odwzajemnił się
czyńców, czy też kiedy, na odwrót, stara się krzywdzić za nie. Myślę, że chętny, życzliwy i poważny przyjaciel,
ludzi szlachetnych i prawych i czyni sobie z nich wro­ który gotów jest spełnić każde twoje życzenie, a nawet
gów, wspiera za to złoczyńców, zabiega o ich przyjaźń nie tylko jest gotów je spełnić, ale i nie proszony,
i woli obcować z łotrami raczej niż z ludźmi prawymi? z własnej inicjatywy potrafi być pożyteczny czy to
Odtąd jednym z przyjaciół Kritona był Archedemos, troszcząc się o ciebie, czy to służąc ci radą, wart jest
poważany również przez innych jego przyjaciół. tyle samo, co wielu niewolników razem wziętych.
Dobrzy gospodarze nie bez racji twierdzą, że wtedy 4
trzeba kupować, kiedy rzecz wartościową można nabyć
za niską cenę. W obecnej sytuacji nadarza ci się taka
Rozdział dziesiąty właśnie sposobność zdobycia dobrych przyjaciół za
bardzo niską cenę.
Przez pieniądze do przyjaźni Odpowiedział mu na to Diodor: 5
— Z serca mi radzisz, mój Sokratesie. Powiedz więc
i Przypominam sobie, że i z Diodorem, przyjacielem tylko, niech do mnie przyjdzie Hermogenes.
swym, prowadził Sokrates swego czasu taką mniej — Na Zeusa, w żadnym razie nie powiem — odparł
więcej rozmowę: Sokrates. — Myślę bowiem, że lepiej dla ciebie, abyś
— Powiedz mi, Diodorze, czy jeśli ucieknie od ciebie
niewolnik, starasz się o to, by go z powrotem odzyskać? 1
Hermogenes — syn bogatego Hipponika i brat bogacza Kalliasa
2 — Co więcej Sokratesie, nawet innych wzywam protektora sofistów (występujący również w Uczcie) znalazł się w trud­
na pomoc i wyznaczam nagrodę dla tego, kto mi nych warunkach materialnych, ponieważ należny mu spadek zagarnął
przyprowadzi zbiega. brat jego Kallias.
— A co czynisz — zapytał Sokrates — kiedy ci
120 Wspomnienia o Sokratesie II 10
K S I Ę G A T R Z E C I A
poszedł do niego osobiście, zamiast go wzywać i lepiej
dla niego, abyś ty przyszedł.
Tak się też stało. Diodor nie zwlekając poszedł do
Hermogenesa i niewielkim kosztem pozyskał w nim
przyjaciela, który odtąd uważał za swój obowiązek
myśleć o tym, j a k by dobrym słowem i czynem mógł
się przysłużyć Diodorowi i sprawić mu radość. Rozdział pierwszy

O konieczności przygotowania się do


urzędów publicznych

Opowiem teraz, jak Sokrates pomagał tym spośród '


swych uczniów, którzy dążyli do zaszczytów publicz­
nych, nauczając ich, że przede wszystkim muszą się
do nich gruntownie przygotować. Kiedy na przykład
raz się dowiedział, że Dionizodoros 1 przybył do Aten
i dał ogłoszenie, że będzie nauczał sztuki dowodzenia
wojskiem, Sokrates zwrócił się do jednego ze swych
uczniów, o których wiedział, że dąży do zdobycia
w państwie rangi wojskowej i powiedział:
— Nie jest to ładnie, młodzieńcze, jeżeli ktoś za- 2
mierzą w państwie dowodzić wojskiem, ale choć ma
sposobność, nie chce się uczyć tej sztuki. I całkiem
słusznie ukarze państwo takiego dowódcę, a przy tym
z większą surowością, niż gdyby ktoś zaczął wykonywać
pomniki, a nie nauczył się najpierw sztuki rzeźbiar­
skiej.
W niebezpiecznym bowiem okresie wojny losy całego 3
państwa zależą od wodza. Więc kiedy wódz sprawnie
przeprowadza działania bojowe, siłą rzeczy wynikają

1
Dionizodoros z Chios — uczeń Antystenesa, wraz ze swym bratem
Eutydemosem nauczał najpierw w Atenach sztuki wojennej, później
występował jako dialektyk.
122 Wspomnienia o Sokratesie III 1 Wspomnienia o Sokratesie III 1 123

stąd ogromne korzyści dla państwa, kiedy zaś niedo­ myślowy i energiczny w działaniu, musi o wszystko
łężnie — ogromne szkody. Zatem całkiem słusznie się troszczyć, być wytrzymały na trudy, rezolutny,
poniesie karę ten, kto nie nauczył się sztuki dowodzenia, łagodny i surowy zarazem, prostoduszny i przebiegły,
4 a jednak zabiegał o to, aby zostać wodzem. czujny i podstępny, hojny i żądny zdobyczy, szczodry
Argumentując w ten sposób, zachęcał młodzieńca, i chciwy posiadania, musi równie umiejętnie kierować
aby poszedł do Dionizodora i uczył się. Gdy zaś obroną, jak prowadzić do szturmu. Prócz tego musi
po jakimś czasie powrócił, po skończeniu nauki, żartował oczywiście posiadać wiele innych przymiotów, zarówno
sobie z niego mówiąc do towarzyszy: fizycznych, jak i duchowych, zarówno wrodzonych,
— Oto młodzieniec, który ukończył szkołę woj­ jak i zdobytych przez naukę, jeżeli ma należycie do­
skową! Nie zdaje wam się, mężowie, że podobnie jak wodzić armią. Jedną z cennych zalet wodza jest, rzecz i
Homer nazywa Agamemnona dostojnym, tak samo ten jasna, umiejętność formowania armii w szeregi. Wielką
tu młodzieniec po ukończeniu szkoły wojskowej wy­ bowiem przewagę ma armia sformowana w szeregi
gląda jeszcze dostojniej? Rzecz ma się bowiem tutaj nad pozostającą w nieładzie. J a k wiadomo nie ma
tak samo, jak gdyby ktoś nauczył się grać na lutni: żadnego pożytku z kamieni, cegieł i belek, rozrzuco­
choćby nawet i nie grał, jest jednak lutnistą, a ten, nych w nieładzie, ale jeśli część tego budulca, która
kto się nauczył leczyć ludzi, to choćby nikogo nie nie ulega próchnieniu i gniciu, to znaczy kamienie
leczył, jest lekarzem. Więc i on od tej chwili po wszyst­ i dachówkę, ułożymy na dole oraz na górze, pośrodku
kie czasy jest wodzem, choćby go nawet nikt na wodza zaś umieścimy cegłę i belki, tak, żeby wszystko razem
nie wybrał. I przeciwnie, kto nie ukończył szkoły, ten tworzyło budowlę, powstanie rzecz wielkiej wartości —
nie jest ani wodzem, ani lekarzem, choćby go nawet budynek mieszkalny.
5
wszyscy na wodza czy lekarza wybrali. Ale gdyby — Naprawdę, Sokratesie — odpowiedział na to »
komuś z nas przyszło służyć pod twoją komendą jako młodzieniec — wymyśliłeś świetne porównanie. I na
dowódcy pułku czy batalionu, powiedz nam, abyśmy wojnie tak samo — najlepszych żołnierzy trzeba usta­
mieli większą biegłość w sprawach wojennych, od czego wiać na przodzie i w tyle, najgorszych —• w środku,
Dionizodoros zaczął cię uczyć sztuki dowodzenia? a to dlatego, aby ci z przodu ich prowadzili, a ci
— Identycznie od tego samego zaczął, na czym z tyłu zagrzewali do boju.
skończył — brzmiała odpowiedź. — Ciągle tylko mnie — Jeżeli — zauważył Sokrates — rzeczywiście •»
uczył, jak należy ustawiać wojsko w szeregi, i niczego nauczył cię ponadto takiej mądrości, j a k odróżniać
innego poza tym. żołnierzy złych od dobrych, to jeszcze pół biedy.
6
— To bardzo pięknie — zauważył Sokrates. — Ale W przeciwnym razie jaki właściwie miałbyś pożytek
to dopiero znikoma część całej sztuki wojennej. Wódz z tego, czegoś się nauczył? Tak samo nie miałbyś
przecież musi umieć czynić przygotowania do wojny, żadnego pożytku, gdyby cię nauczył na pierwszym
zaopatrywać armię w rzeczy konieczne, musi być po- i ostatnim miejscu układać monety najwartościowsze,
Wspomnienia o Sokratesie III I 125
124 Wspomnienia o Sokratesie III I

w środku — liche, nie nauczył natomiast, jak odróżnić go o to. I jeśli rzeczywiście zna się na tych sprawach,
monetę prawdziwą od fałszywej. a nie jest przy tym oszustem, wstyd mu będzie, że
— Szczerze mówiąc — rzekł na to młodzieniec — wziął pieniądze, ale z pustą głową odprawił cię do
domu.
wcale tego mnie nie nauczył. T a k że każdy samo­
dzielnie musi odróżnić żołnierzy dobrych od złych.
10 — Czemuż w takim razie — zapytał Sokrates — Rozdział drugi

nie zastanawiamy się nad tym, aby przy takim odróż­ 0 powinnościach wodza
nianiu nie popełnić błędu?
— A właśnie chciałbym, abyśmy się nad tym zasta­ Kiedy pewnego razu Sokrates spotkał obywatela, i
nowili, Sokratesie — podchwycił młodzieniec. którego wybrano na wodza, zapytał:
— Otóż — zaczął Sokrates — gdyby kiedyś trzeba — J a k ci się zdaje? Dlaczego Homer nazywa Aga-
było szturmem zdobyć mnóstwo pieniędzy, czy nie memnona pasterzem narodów? Czy nie dlatego, że
postąpilibyśmy właściwie, ustawiając w pierwszym podobnie jak pasterz powinien troszczyć się o to,
szeregu ludzi na pieniądze najchciwszych? aby owce były całe i zdrowe i miały dość paszy, jeżeli
— I owszem, bardzo właściwie — odpowiedział chce mieć z nich korzyść, z uwagi na którą je hoduje,
młodzieniec. tak samo i wódz powinien troszczyć się o to, aby żoł­
nierze zachowali się cało i zdrowo, mieli pod dostat­
— Jeżeli zaś musimy narażać życie, czy w pierw­
kiem żywności i zdobyli to, o co walczą? Walczą zaś
szej linii bojowej nie ustawiamy żołnierzy najchciw­
o to, aby przez rozgromienie wroga polepszyć swą dolę.
szych sławy? Są to bowiem ludzie, którzy chętnie
Albo dlaczego na innym miejscu chwali Homer Aga- i
narażają życie dla laurów. Tacy nie potrafią usiedzieć
memnona w tych słowach:
w ukryciu, ale wszędzie wysuwają się na pierwszy
u plan i dlatego bardzo łatwo ich znaleźć. J a k jest Z dwóch miar mąż wsławiony, x
w końcu — zapytał Sokrates — nauczył cię tylko, Bo razem i król wielki, i wódz niezwalczony
. jak należy wojsko ustawiać w szeregi, czy także, gdzie Czy Agamemnon mógł być niezwalczonym wodzem,
i jak należy czynić użytek z każdego szeregu? gdyby tylko sam dzielnie wojował, a żołnierzy nie
— Tego mnie nie nauczył. zachęcał do boju swoim przykładem? I czy podobnie
—- A szkoda! Wiele przecież jest sytuacji, w których mógłby być wielkim królem, gdyby tylko zabiegał
ani ustawiać w szeregi, ani prowadzić do boju nie o własną pomyślność, a wcale nie dbał o dobrobyt
wolno według tego samego schematu. poddanych? Nie po to przecież wybiera się króla, 3
— Prawdę mówiąc, tego także mi nie wyjaśnił. aby się troszczył gorliwie o siebie samego, ale aby
— W takim razie — zakończył Sokrates — nie ma
1
rady, ale musisz, mój drogi, jeszcze raz iść i zapytać Iliada I I I 179.
126 Wspomnienia o Sokratesie III 2 Wspumnienia o Sokratesie Ul 3 127

również jego wyborcy mieli przez niego korzyści. waleryjskiej szarży, wtedy ty, jako dowódca kawalerii,
I podobnie wszyscy żołnierze wojują po to, aby zdobyć wesprzesz ojczyznę w potrzebie.
* jak najlepsze warunki życia, i po to wybierają sobie — O to tylko mi chodzi!
wodza, aby ich doprowadził do tego celu. Wódz zatem — I trzeba przyznać, że jest to naprawdę wspa­
powinien się starać o zapewnienie swoim wyborcom niałe zamierzenie — powiedział Sokrates — jeśli
tych dóbr, dla których go na wodza wybrali. Nie ma tylko uda ci się je kiedyś zrealizować. Zresztą komenda,
chyba nic chwalebniejszego od wykonania tej powin­ jaką ci powierzono z wyboru, rozciąga się chyba za­
ności, a nic haniebniejszego od jej zaniedbania. równo na jeźdźców, jak i na konie?
I rozpatrując w ten sposób, jaka jest główna zaleta — Tak jest, istotnie.
dobrego wodza, odkładał wszystko inne na stronę, — Dalej więc, opowiedz nam, co myślisz czynić, 3
a tylko na to kładł nacisk, że dobry wódz powinien abyś miał coraz to lepsze konie?
urzeczywistniać pragnienie pomyślności u ludzi, któ­ — Ależ ja tego wcale nie uważam za swoje zadanie.
rymi dowodzi. Każdy kawalerzysta musi sam się troszczyć o swego
konia.
Rozdział trzeci — Dobrze, młodzieńcze, ale co zrobisz — pytał *
Rozmowa z dowódcą kawalerii dalej Sokrates — j e ś l i kawalerzyści, każdy po swojemu,
wyprowadzą ci na przegląd konie strasznie pokraczne
i Pamiętam także, że razu jednego rozmawiał z nowo albo źle zbudowane, albo takie, co się chwieją na
wybranym dowódcą kawalerii mniej więcej w ten wietrze, lub tak zbiedzone, że ledwie nogami powłóczą,
sposób: lub tak rozbrykane, że ani przez moment nie potrafią
— Nie mógłbyś mi powiedzieć młodzieńcze — za­ ustać na miejscu, lub wreszcie tak wierzgające, że
pytał — dlaczego właściwie chciałeś zostać dowódcą ani do nich przystąpić, i nawet nie będziesz wiedział,
kawalerii? Z pewnością nie po to, abyś cwałował na jak je ustawić? J a k i będziesz miał wtedy pożytek z tej
przodzie. Ten sam bowiem przywilej przysługuje kawalerii? I jak, mając pod swoją komendą tak dobo­
łucznikom. Co więcej, wyprzedzają oni nawet dowód­ rowych kawalerzystów, zdołasz wesprzeć ojczyznę
ców. w potrzebie?
2 — Prawdę mówisz —- odpowiedział mu na to. — Mówisz całkiem do rzeczy — rzekł na to dowódca
— Ale chyba i nie po to, abyś wszystkim był znany, kawalerii. — Wobec tego w miarę sił będę się starał,
bo przecież szaleńcy także wszystkim są znani. abym miał coraz to lepsze konie.
— I to też prawda. — Tylko tyle? — zawołał Sokrates. — A o to nie 3
— Więc z pewnością dlatego, że sądzisz, że wy­ myślisz się starać, abyś kawalerzystów miał coraz to
szkolisz kawalerzystów do wyższego poziomu spraw­ lepszych?
ności bojowej, tak że jeśli kiedyś zajdzie potrzeba ka- — Oczywiście, że myślę.
Fisma Sokratyczne JO
128 Wspomnienia o Sokratesie III 3 Wspomnienia o Sokratesie III 3 129

— Więc chyba najpierw doprowadzisz do tego, aby tego, kogo uważają za najlepszego lekarza, w czasie
każdy umiał zwinniej wsiadać na konia? podróży morskiej — kogo uważają za najsprawniej­
— To jest przede wszystkim konieczne, ponieważ szego sternika, w pracach na roli — najchętniej słu­
jeśli nawet dobry kawalerzysta spadnie z konia, łatwiej chają najdzielniejszego rolnika. t

uchroni się od szkody. — I mają rację!


e — Co dalej? — pytał Sokrates. — A jeśli przyjdzie — To samo prawo ma prawdopodobnie zastoso­
stoczyć walkę, co wtedy? Wydasz rozkaz, by zwabić wanie także w kawalerii — rzekł Sokrates. — Ludzie
wrogów na plac wyścigów, gdzie zazwyczaj uprawiacie tego najchętniej słuchają, kto w ich mniemaniu naj­
ćwiczenia konne, czy też, przeciwnie, będziesz się lepiej się orientuje, co w najtrudniejszej sytuacji należy
starał przenieść ćwiczenia konne na taki teren, na czynić.
jakim zazwyczaj przebywają wrogowie? — Dobrze, Sokratesie, ale jeżeli już się w ich oczach ic
— To drugie byłoby korzystniejsze. wykażę, że jestem najznakomitszym ze wszystkich
7
_ Co dalej? — pytał Sokrates. — A o to także dowódcą, czy to wystarczy, aby mnie słuchali?
będziesz się starał, aby jak najwięcej kawalerzystów — Oczywiście — odrzekł Sokrates — jeżeli ich
strzelało z łuku w galopie? jeszcze ponadto przekonasz, że okazywane ci posłu­
— I to także byłoby korzystniejsze. szeństwo będzie także dla nich rzeczą lepszą i ko­
— A czy myślałeś już o tym, jak w kawalerzystach rzystniejszą.
budzić zapał do boju, jak furię na wroga, które w nich — W jaki sposób m a m ich o tym przekonać?
potęgują waleczność? — W każdym razie w sposób bez porównania łatwiej­
8 • — Nie myślałem o tym jak dotąd, ale teraz na pewno szy, niż gdybyś miał ich przekonać, że śmierć jest
pomyślę. dla nich lepsza i korzystniejsza niż życie.
— A czy kiedy pomyślałeś i o tym, co trzeba czynić, — Chcesz przez to powiedzieć, że dowódca kawa- n
aby kawalerzyści byli posłuszni twoim rozkazom? Bez lerii między innymi i o to musi się starać, aby należycie
posłuszeństwa przecież nie ma pożytku ani z konia, umiał przemawiać?
ani z kawalerzysty, nawet jeśli jest waleczny i do­ — A ty jak myślisz? Że może na migi potrafisz
borowy. dowodzić? Nie zwróciłeś na to uwagi, że wszystkie naj­
— To prawda, co mówisz, tylko powiedz mi, Sokra­ lepsze i najpiękniejsze nauki, które zgodnie z ojczystym
tesie, jak najskuteczniej nakłonić kawalerzystów do zwyczajem przyswajamy sobie i z których czerpiemy
posłuszeństwa? szlachetne zasady życia, przyswajamy sobie za pośred­
9 — Wiesz przecież •— powiedział Sokrates — że nictwem mowy? I w ogóle ten, kto się uczy jakiejś
w każdej dziedzinie ludzie słuchają najchętniej tych, szlachetnej umiejętności, za pośrednictwem mowy się
których uważają za najznakomitszych w swej specjal­ uczy; najwięksi nauczyciele są zarazem najznakomit­
ności. I tak w czasie choroby najchętniej słuchają szymi mówcami, a najpoważniejsi myśliciele najtęż-
10*
130 Wspomnienia o Sokratesie III 3 Wspomnienia o Sokratesie III 4 131

12 szymi szermierzami w dyskusji. Może i na to nie zwró­ Rozdział czwarty


ciłeś uwagi, że kiedy nasze miasto Ateny wystawia Rozmowa z Nikomachidesem o dowódcy
chór, jak na przykład, kiedy go wysyłamy na Delos *, i dobrym gospodarzu
ża^en chór z żadnego innego miasta nie może mu
dorównać pod względem wspaniałości i w żadnym Raz spotkał Sokrates Nikomachidesa idącego prosto i
innym mieście nie gromadzi się w uroczystej procesji ze zgromadzenia, na którym wybierano najwyższe
tak wielka liczba dorodnych mężów, jak właśnie władze, i rzekł do niego:
w naszym? — Jakich, Nikomachidesie, wybraliście wodzów?
n — Tak jest naprawdę, jak mówisz. O n na t o :
— Ale ani pięknością śpiewu, ani wzrostem i siłą — Ach, Sokratesie! Tacy już są nasi Ateńczycy.
ciała nie różnią się Ateńczycy tak bardzo od innych Pomyśl, nie wybrali mnie, choć poczynając od wieku
Hellenów jak umiłowaniem sławy, która najmocniej poborowego pozostaję w służbie wojskowej, zużyłem
pobudza do czynów pięknych i zasługujących na swe siły jako dowódca kompanii a potem pułku i tyle
chwałę. ran otrzymałem od wrogów.
— I to także jest prawdą. To mówiąc odsłonił swe ciało i pokazywał blizny.
u — Nie sądzisz zatem — zapytał Sokrates — że — Za to, Sokratesie, wybrali Ańtystenesa, który
gdyby ktoś należycie szkolił kawalerię w naszym kraju, ani jako hoplita nie służył nigdy w wojsku, ani jako
wtedy ona także przewyższyłaby wszystkie inne, za­ kawalerzysta nie uczynił nic godnego uwagi. I jedno
równo pod względem uzbrojenia, jak i wyposażenia tylko potrafi — zbijać pieniądze.
koni, karności żołnierzy oraz gotowości bojowej w obli­ — A czy przypadkiem — rzekł na to Sokrates — 2
czu nieprzyjaciela; tym bardziej zaś gdyby miała nie jest to cenną zaletą? Taki wódz potrafi przynaj­
pewność, że działając w ten sposób zdobędzie uznanie mniej należycie dopilnować zaopatrzenia żołnierzy.
i chwałę? — Kupcy także — sprzeciwił się Nikomachides —
— Bez wątpienia tak — powiedział dowódca. potrafią zbijać pieniądze, co wcale nie znaczy, że już
— Nie zwlekaj więc — zakończył Sokrates — ale przez to samo mają kwalifikacje na wodzów.
staraj się swoich kawalerzystów wyćwiczyć na takich — Antystenes j e d n a k — obstawał Sokrates — jest 3
wojowników, abyś ty z nich, a inni obywatele — z ciebie prócz tego człowiekiem, który się pragnie wyróżnić,
mieli pożytek. a to jest właśnie konieczna zaleta wodza. Nie wiesz,
l
— Na Zeusa, możesz być pewny, Sokratesie, że się że ile razy wydaje sumy na wystawienie chóru , tyle
o to postaram. razy odnosi zwycięstwo nad wszystkimi chórami?
1
1
Co cztery lata wysyłano z różnych państw greckich procesje z chó­ Wystawianiem i wyposażeniem chóru zajmowali się bogaci oby­
rami na wyspę Delos, gdzie współzawodniczyły ze sobą w uroczystościach watele ateńscy w ramach tak zwanych leiturgii, czyli świadczeń na rzecz
na cześć Apollona. państwa.
132 Wspomnienia o Sokratesie III 4 Wspomnienia o Sokratesie III 4 133

— Tak jest istotnie — przyznał Nikomachides — — Wobec tego -— odrzekł Sokrates —- szczegółowo
ale co ma wspólnego wystawianie chóru ze sprawo- zbadamy powinności jednych i drugich, aby się prze­
4 waniem dowództwa nad armią? konać, czy są takie same, czy różne.
—• Owszem, ma coś wspólnego. Antystenes nie zna —- Owszem, zbadajmy.
się wprawdzie na śpiewie i sam śpiewać nie umie, ale — Czy więc — zaczął Sokrates — nie jest powin- s
zawsze potrafi znaleźć sobie jak najlepszych znawców nością jednych i drugich, aby swoich podwładnych
danego przedmiotu. wdrażali do karności i posłuszeństwa?
— Tak samo poradzi on sobie i w armii — odpo­ — J a k najbardziej jest powinnością.
wiedział Nikomachides. — Znajdzie takich, którzy — Co dalej? Czy jedni i drudzy nie powinni każdemu
za niego będą ustawiać szyki, oraz takich, którzy ze swoich podwładnych wyznaczać odpowiednie za­
za niego będą walczyć. dania?
5 — Istotnie — rzekł na to Sokrates — jeżeli w dzia­ — I to także powinni.
łaniach wojennych, podobnie jak w zawodach śpie­ — Czy jednym i drugim nie przysługuje prawo
waczych potrafi wyszukać i dobrać najznakomitszych karania złych i nagradzania dobrych?
doradców, bardzo możliwe, że i na polu bitwy odniesie — Najzupełniej.
zwycięstwo. Poza tym na zwycięstwo całego narodu — Czy nie jest oznaką szlachetności jednych i dru- 9
w działaniach wojennych zechce pewnie wyłożyć jeszcze gich, jeżeli starają się zdobyć sobie życzliwość pod­
większe sumy niż na zwycięstwo swej jednej gminy władnych?
w zawodach śpiewaczych. — Tak myślę.
6 — Twierdzisz więc, Sokratesie, że jeden i ten sam — Czy nie jest rzeczą korzystną dla jednych i dru­
człowiek potrafi znakomicie i chór wystawić, i armią gich, jeżeli zdobywają sobie sprzymierzeńców i po­
dowodzić? mocników?
— Rzeczywiście tak twierdzę — odrzekł Sokrates — — Z całą pewnością.
że kto ma właściwe rozeznanie i wie zarówno, czego — Czy jedni i drudzy nie muszą być dobrymi
w danej sytuacji trzeba, jak i to, skąd mógłby zdobyć stróżami swojego mienia?
potrzebne środki, ten będzie dzielnym dowódcą nie­ — Muszą koniecznie.
zależnie od tego, czy będzie kierował chórem, domem, — Czy jedni i drudzy nie powinni być pilni i nie­
państwem czy armią. strudzeni w wykonywaniu swych obowiązków?
7 Rzekł na to Nikomachides: — Wszystko, co wymieniłeś, są to zalety i powin- io
— Naprawdę, Sokratesie, nigdy nie przypuszczałem, ności, wspólne jednym i drugim, to prawda, ale wojo­
że usłyszę od ciebie coś, z czego wynikałoby, że wanie nie jest wspólne jednym i drugim.
dobry gospodarz już przez to samo jest dobrym — Czy nie mają wspólnych wrogów jedni i drudzy?
wodzem. — Oczywiście, że mają.
134 Wspomnienia o Sokratesie III 4 Wspomnienia o Sokratesie III 5 135

— Czy zwycięstwo nad wrogami nie jest wspólną Rozdział piąty


korzyścią dla jednych i drugich? Rozmowa z Peryklesem Młodszym 1

— Z pewnością, tak. Ale ty, Sokratesie, ciągle o Ateńczykach


omijasz pytanie zasadnicze: jaki jest pożytek ze sztuki
gospodarowania na froncie? Innym razem z synem głośnego Peryklesa Sokrates '
— T a m właśnie jest największy! Dobry gospodarz prowadził taką rozmowę:
wie, że nic nie jest bardziej korzystne i dobroczynne — M a m , Peryklesie, nadzieję, że pod twoją komendą
w skutkach niż odniesione w walce zwycięstwo nad jako naczelnego wodza nasze miasto znowu będzie
wrogiem, z drugiej zaś strony, że nic nie jest bardziej odnosić triumfy i okryje się chwałą.
szkodliwe i zgubne niż klęska. I dlatego będzie dzielnie — Obyś tylko był prawdziwym prorokiem, Sokra­
wyszukiwał i mobilizował wszystkie środki potrzebne tesie! — westchnął Perykles. — Osobiście j e d n a k nie
do zwycięstwa, a jednocześnie będzie miał się na mogę zrozumieć, jak m a m do tego doprowadzić.
ostrożności i wystrzegał wszystkiego, co się może przy­ — Chcesz więc może — zapytał Sokrates — abyśmy 2
czynić do zadania mu klęski. Gdy więc widzi, że ma w rozmowie wspólnie rozważyli, w jaki sposób to
już pełne wyposażenie do boju, jako konieczny warunek może nastąpić?
zwycięstwa, dzielnie walczy, ale kiedy nie jest przy­ — Owszem, chcę — odrzekł Perykles.
gotowany, unika walki jak ognia. Zatem, Nikomachi- — Więc zacznijmy od tego: wiesz, że Ateńczycy
desie — powiedział na zakończenie Sokrates — nie wcale nie ustępują Beotom pod względem liczebności?
gardź dzielnymi gospodarzami. Wiedz, że zarządzanie — Wiem dobrze — odpowiedział Perykles.
gospodarstwem prywatnym różni się tylko zakresem — J a k myślisz? Z Beotów czy z Ateńczyków można
od zarządzania gospodarstwem państwowym, poza uformować liczniejszą armię walecznych i wyboro­
tym zaś wszystko jest do siebie podobne. Ale w całej wych żołnierzy?
tej sprawie najważniejsze jest właśnie to, że ani jedno, — Myślę, że także i pod tym względem Ateńczycy
ani drugie zarządzanie nie może się obyć bez ludzi nie ustępują Beotom.
i że gospodarstwem prywatnym nie zarządzają ci
— Którzy z nich żyją w większej jedności i zgodzie?
sami ludzie, co państwowym. Ci bowiem, którzy za­
— Myślę, że Ateńczycy, ponieważ wielu Beotów
rządzają gospodarstwem państwowym, korzystają z po­
jest ciemiężonych przez Tebańczyków i wobec tego
mocy tych, którzy gospodarzą mieniem prywatnym.
ich nienawidzi, a nic podobnego nie widzę u nas
Tak więc jeżeli umieją nimi się posługiwać, gospodarzą
w Atenach.
równie dobrze mieniem prywatnym, jak i publicznym,
jeżeli zaś nie umieją, i w jednym, i w drugim wypadku 1
Chodzi o syna Peryklesa i Aspazji, który został stracony po bitwie
popełniają błędy. przy wyspach Arginuskich (por. przypis na str. 24).
136 Wspomnienia o Sokratesie III 5 Wspomnienia o Sokratesie III 5 137

3 — Ateńczycy prócz tego — dowodził Sokrates — — Widzę, oczywiście, że taki jest układ stosunków,
najbardziej ze wszystkich narodów cenią sobie sławę ale wydaje mi się, że właśnie teraz nasza ojczyzna
i mają dla siebie największą życzliwość, a to w nie­ wykaże tym większe posłuszeństwo tak znakomitemu
małym stopniu wzmaga gotowość do poświęceń dla wodzowi. Poczucie bezpieczeństwa rodzi bowiem bez­
zdobycia sławy i dla dobra ojczyzny. troskę, gnuśność i ducha sprzeciwu, strach zaś budzi
— I pod tym względem nie można nic Ateńczykom w ludziach spotęgowaną czujność, zmusza do większej
zarzucić. karności i ściślejszego przestrzegania porządku. Za 6
— Jeśli zaś chodzi o przodków, to żaden naród na dowód tej prawdy niech ci posłuży przykład mary­
świecie nie może się poszczycić tak wielką liczbą sław­ narzy. Dopóki nie grozi im żadne niebezpieczeństwo,
nych czynów j a k Ateńczycy. Z tego źródła bardzo każdy z nich robi, co mu się podoba. Ale niech tylko
wielu z nich czerpie zachętę i siłę, aby dawać dowody widok nadciągającej burzy czy wrogów przejmie ich
nie mniejszego męstwa i bohaterstwa na polu walki. trwogą, natychmiast nie tylko posłusznie wykonują
* — To wszystko, co mówisz, Sokratesie, jest prawdą. wszystkie rozkazy, lecz także w milczeniu i z natężoną
Ale, jak sam widzisz, od czasu klęski Tolmidesa z ty­ uwagą czekają na dalsze zalecenia, podobnie jak
siącem żołnierzy pod Lebadeą i ciężkiej porażki Hippo- członkowie tanecznego zespołu.
kratesa pod Delion * sława Ateńczyków w porównaniu — Jeśli rzeczywiście — zauważył Perykles — 7
z Beotami bardzo zmalała, pycha zaś Tebańczyków w obecnej sytuacji naród jest najbardziej chętny do
i agresywność względem Aten tak wzrosła, że jeśli posłuszeństwa, na czasie byłoby przedyskutować, w jaki
dawniej Beoci bez pomocy Spartan i innych sprzymie­ sposób udałoby się nakłonić go do tego, aby znów
rzeńców z Peloponezu nawet w granicach własnego dążył do dawnej waleczności, sławy i szczęścia.
kraju nie mieli odwagi stanąć do walki z Ateńczykami, — Otóż, gdybyśmy chcieli — podjął Sokrates —• 8
teraz sami bez niczyjej pomocy grożą wtargnięciem aby naród dążył do odzyskania bogactw, które by
do Attyki. Ateńczycy natomiast nawet w czasie, kiedy teraz inni mieli w swym posiadaniu, najskuteczniej
Beoci nie byli osamotnieni, pustoszyli całe połacie ich byśmy go nakłonili do tego, gdybyśmy przedstawili
kraju, ale teraz sami się obawiają inwazji Beotów na dowody, że bogactwa te były niegdyś własnością jego
Attykę. przodków i że należą mu się z tytułu dziedzictwa.
s Odpowiedział na to Sokrates: Jeśli więc chcemy zachęcić naród, aby nie szczędząc
wysiłków dążył do odzyskania dawnej przodującej
1
Po zwycięstwie Ateńczyków pod wodzą Mironidesa pod Oinofytą potęgi, tak samo musimy mu przedstawić dowody,
w roku 456 włączono Beocję do Związku Ateńskiego, z którego wyzwo­ że ta potęga należy mu się z tytułu dziedzictwa i jeśli
liła się w roku 447 po zadaniu Ateńczykom druzgocącej klęski
z całych sił będzie zmierzał do tego celu, z łatwością
w bitwie pod Lebadeą, koło Koronei (zwanej też częściej bitwą pod
Koroneą). W bitwie pod Delion (r. 424), w której brał udział również
zdobędzie nad innymi narodami zdecydowaną prze­
Sokrates, odnieśli Beoci zdecydowane zwycięstwo nad Ateńczykami. wagę.
138 Wspomnienia o Sokratesie III 5 Wspomnienia o Sokratesie III 5 139

9 — Tak — włączył się w tok wywodu Perykles — — I dzięki temu — ciągnął Sokrates — choć wiele
ale w jaki sposób przekonamy go o tym? było w Helladzie wędrówek ludów, oni jednak pozo­
— Myślę, że najlepiej w ten sposób, jeżeli w pamięci stali na swej ziemi. I wielu prosiło ich o rozstrzygnięcie
rodaków będziemy wskrzeszać postacie najdawniej­ sporu w procesach o należne prawa, wielu ludzi ucis­
szych ich przodków, jakich znamy z opowiadania, kanych u nich szukało schronienia.
a o których oni także słyszeli jako o najznakomitszych — Dziwi mnie, Sokratesie, że takie państwo mogło 13
bohaterach. podupaść — wyraził swoją wątpliwość Perykles.
m —• Masz chyba na myśli spór między bogami, — Mnie się zdaje — odrzekł Sokrates — że podobnie
który Kekrops wraz z przyjaciółmi miał rozstrzygnąć' jak niejeden zapaśnik dlatego właśnie, że ma przewagę
ze względu na swoją prawość? i często w zawodach odnosi zwycięstwa, stał się leniwy
—• Oczywiście, m a m go także na myśli, podobnie i dał się wyprzedzić przeciwnikom, tak samo Ateńczycy,
jak i Erechteusza, jego urodzenie, wychowanie i wojnę, którzy przez długie lata utrzymywali swoją przewagę
jaką prowadził z narodami graniczącymi z Attyką, nad innymi, zaniedbali się i stali się słabsi.
potem walki, jakie toczyli potomkowie Heraklesa — A teraz, co muszą czynić, żeby odzyskać dawne u
z mieszkańcami Peloponezu, i wszystkie wojenne czyny znaczenie? — zapytał Perykles.
Tezeusza. We wszystkich tych bojach Ateńczycy do- — Mnie się wydaje — odpowiedział Sokrates —
11 wiedli swojej wyższości nad współczesnymi sobie ludźmi. że jest to sprawa zupełnie jasna. Niech tylko dobrze
Dodajmy do tego, jeśli pozwolisz, czyny dokonane poznają zalety przodków i sami starają się tymi zale­
później przez ich potomków, którzy żyli nie tak dawno tami odznaczać, a na pewno nie będą od nich gorsi
przed nami i po części sami o własnych siłach wojo­ w niczym. A jeśli im to nie odpowiada, niech przy­
wali z narodem, który zawładnął całą Azją i Europą najmniej starają się naśladować tych, którzy obecnie
aż po Macedonię i który ze wszystkich panujących mają przewagę, i niech w postępowaniu trzymają się
narodów w dawnych wiekach zdobył największą po­ tych samych zasad, co oni. I jeśli będą to czynić z równą
tęgę i bogactwo, dokonując dzieł zdumiewających jak oni pilnością, w niczym od nich nie będą słabsi,
swoim ogromem 2 , po części zaś w przymierzu z naro­ jeżeli zaś z większą —• będą nawet silniejsi.
dami Peloponezu odnosili zwycięstwa na lądzie i morzu. — Innymi słowy, twierdzisz, że obywatele ateńscy |5
Powiadają, że o niebo przewyższali ludzi swojej epoki. daleko odeszli od fizycznej i duchowej doskonałości
12 — Rzeczywiście tak powiadają — potwierdził Pe­ przodków — wtrącił Perykles. — I rzeczywiście,
rykles. gdzieżby dziś Ateńczycy, którzy poczynając od własnych
1
ojców okazują starszym pogardę, mieli poszanowanie
Chodzi konkretnie o spór pomiędzy Posejdonem i Ateną o patronat
i panowanie nad ziemią attycką, rozstrzygnięty na korzyść Ateny przez
dla ludzi w podeszłym wieku \ jak je mają Lacede-
Kekropsa, pierwszego króla i założyciela zamku w Atenach. 1
Stąd też czytamy u Cycerona {De senect. 63), że Spartajest honestis-
8
Mowa o Persach. simum domicilium senectutis.
140 Wspomnienia o Sokratesie III 5 Wspomnienia o Sokratesie III 5 141

mończycy? Gdzieżby jak tamci uprawiali ćwiczenia wszystkim obywatelom, są jednak ze wszystkich naj­
cielesne, oni, którzy nie tylko sami nie dbają nawet niesforniejsi.
o dobry stan zdrowia, lecz także naśmiewają się z tych, Sprzeciwił się temu Sokrates, mówiąc:
którzy o to dbają? Gdzieżby, jak tamci, byli posłuszni — Areopag, wiedz, Peryklesie, składa się jednak
swoim zwierzchnikom, oni, którzy nawet przechwalają z mężów najbardziej wypróbowanych ł .
i6 się, że gardzą wszelką zwierzchnością? Albo gdzieżby, — Bez dwóch zdań — przytwierdził Perykles.
jak tamci, potrafili żyć, w zgodzie, oni, którzy zamiast — Znasz jakichś sędziów, którzy by uczciwiej,
współdziałać i służyć sobie wzajemną pomocą, jedni zgodniej z prawem, poważniej lub sprawiedliwiej roz­
drugich krzywdzą i zazdroszczą sobie, bardziej nawet strzygali procesy i wykonywali inne czynności swego
niż wrogom? A już co jest najgorsze ze wszystkiego, urzędu?
kłócą się z sobą na zebraniach zarówno prywatnych, — Im także nie m a m nic absolutnie do zarzucenia —
jak i publicznych, i wytaczają sobie tysiące procesów, odrzekł Perykles.
ponieważ wolą w ten sposób jedni od drugich coś — Nie trzeba zatem tracić nadziei, że Ateńczycy
zyskać, niż sobie wzajemnie dopomóc. Z mienia publicz­ są zdolni postępować przykładnie.
nego korzystają tak, jak gdyby było obcą własnością, — Tak owszem, ale w sprawach wojskowych trzeba
walczą o nie i cieszą się, jeśli mają potrzebną po temu najwięcej wykazywać spokojnej rozwagi, karności i po­
17 siłę. Skutkiem czego krzewi się w państwie wszelkie słuszeństwa, a oni do żadnej z tych rzeczy nie przy­
zło i wszelka nieprawość, rodzi się wielka nienawiść wiązują znaczenia.
i wrogość wśród obywateli. I z tego powodu, Sokra­ — Bardzo możliwe —- zauważył Sokrates - - że
tesie, ja osobiście zawsze się lękam, aby na państwo dzieje się tak dlatego, że ci, którzy nie mają na tym
nie spadło jakieś nieszczęście, zbyt wielkie, by je pań­ polu żadnego wyszkolenia, są ich dowódcami. Wiesz
stwo mogło wytrzymać. dobrze, że żaden lutnista, żaden tancerz ani śpiewak,
18 — Aż tak źle, drogi Peryklesie, na pewno nie jest — żaden pięściarz ani atleta nawet nie próbuje przewo­
odparł Sokrates. — Ateńczycy nie są dotknięci nieule­ dzić innym, jeżeli nie ma odpowiedniej biegłości, ale
czalną chorobą. Nie widzisz, jak przyzwoicie zacho­ wszyscy, którzy są ich mistrzami, mogą przedstawić
wują się marynarze, jak ulegle słuchają zapaśnicy dowody, skąd zdobyli umiejętność fachową w dzie­
swoich trenerów, jak wcale nie gorzej od innych sto­ dzinie, w której przewodzą. Wodzowie jednak w więk­
sują się do wskazań nauczycieli w popisach tanecznych? szości wypadków improwizują. Ale nie sądzę, abyś i ty
19 — I to właśnie — podchwycił Perykles — jest 1
Najwyższy trybunał w Atenach Areopag uzupełniał swych człon­
dla mnie przedziwną zagadką, że tamci tak chętnie
ków spośród starszych, wysłużonych urzędników, którzy musieli wykazać
słuchają swoich zwierzchników, gdy tymczasem kawa- się nienagannym sprawowaniem urzędu (por. przyp. str. 87). Stąd
lerzyści i hoplici, którzy, zdawałoby się, dzięki swojej członków Areopagu nazywa Gelliusz sędziami z większą powagą i do­
szlachetności i dzielności powinni świecić przykładem świadczeniem — iudices graviores exercitatioresque {Koct. Att. X I I 7).
142 Wspomnienia o Sokratesie III 5 Wspomnienia o Sokratesie III 5 143

miał do takich wodzów należeć, lecz raczej przypusz­ Mizowie i Pizydowie, którzy w całym królestwie per­
czam, że dobrze potrafisz dowodnie wykazać, od jak skim zamieszkują najsilniej przez naturę obwarowane
dawna zacząłeś się uczyć strategii i taktyki wojennej. okolice, nawet lekko uzbrojeni potrafią dokonywać
-i Przypuszczam również, że zachowałeś w pamięci wiele najazdów i pustoszyć rozległe obszary państwa wiel­
strategicznych koncepcji przejętych od ojca i że z dru­ kiego króla, sami zaś żyją na wolności?
giej strony samodzielnie nagromadziłeś zewsząd wiele — I o tym także słyszałem — powiedział Perykles.
wiadomości, z których można wyciągnąć pewne wnioski, — A czy nie sądzisz — zapytał Sokrates — że gdyby 27
pożyteczne w operacjach wojennych. Przypuszczam młodzi i lekkozbrojni Ateńczycy obsadzili góry, które
także, że ty bardzo usilnie starasz się o to, abyś się ciągną wzdłuż naszych granic, stanowiliby odstra­
nieświadomie czego nie pominął, i chcesz wszystko szającą siłę dla wrogów i potężną obronę dla obywa­
poznać, co ma jakieś praktyczne zastosowanie w stra­ teli własnego kraju?
tegii, a jeśli zauważysz, że czegoś sam nie rozumiesz, — Tak sądzę, Sokratesie — odpowiedział Perykles —
chodzisz i wypytujesz ludzi, którzy mają wiedzę fa­ i myślę, że wszystko, co mówisz, jest pożyteczne.
chową. I nie szczędzisz ani darów, ani względów, — Zatem — zakończył Sokrates — jeżeli ci się
bylebyś tylko zdobył od nich te wiadomości, których plan mój podoba, bierz się, mój drogi, do dzieła! 2«
ci brak, bylebyś tylko miał w nich dobrych współ­ I jeśli coś z tego wykonasz, przyniesie to i tobie sławę,
pracowników. i krajowi pożytek, jeśli zaś coś ci się przy tym nie uda,
24 Odpowiedział mu na to Perykles: nie przyniesie to ani tobie hańby, ani szkody krajowi.
— Widzę jasno, drogi Sokratesie, że mówiąc tak,
wcale nie sądzisz, że ja rzeczywiście troszczę się o te Rozdział szósty
sprawy, lecz starasz się mnie przekonać, że ten, kto
chce dowodzić armią, musi o to wszystko się troszczyć. Sokrates ostudza polityczne ambicje Glaukona
Mimo to całkowicie przyznaję ci rację. Glaukon, syn Aristona, nie mając jeszcze dwudziestu 1
25 — A czy zwróciłeś i na to uwagę, Peryklesie — za­ lat życia próbował już występować przed ludem,
1

pytał Sokrates — że do granic naszego państwa przy­ ponieważ chciał zdobyć kierowniczą pozycję w pań­
legają potężne góry, których pasmo ciągnie się do stwie, i żaden z jego przyjaciół ani krewnych nie mógł
Beocji, że przełęcze, które wiodą przez nie do wnętrza go odwieść od tego zamiaru, choć go siłą ściągano
naszego kraju, są ciasne i strome, samo zaś centrum 2
z mównicy i naśmiewano się z n i e g o . J e d e n tylko
naszej ojczyzny jest opasane pierścieniem gór trudnych Sokrates, który i ze względu na Charmidesa, syna
do zdobycia? 1
Glaukon — brat Platona. Ustawowym wiekiem uprawniającym do
— Owszem, zwróciłem na to uwagę — odpowie­ korzystania z pełni praw obywatelskich był osiemnasty rok życia.
dział Perykles. 2
Niepowołanych lub zbyt zuchwale poczynających sobie mówców
26 — Jaki stąd wniosek? Słyszałeś zapewne o tym, że siłą ściągała z mównicy na rozkaz prytanów policja i w ten sposób
Pisma Sokratyczne ii
142 Wspomnienia o Sokratesie III 5 Wspomnienia o Sokratesie III 5 143

miał do takich wodzów należeć, lecz raczej przypusz­ Mizowie i Pizydowie, którzy w całym królestwie per­
czam, że dobrze potrafisz dowodnie wykazać, od jak skim zamieszkują najsilniej przez naturę obwarowane
dawna zacząłeś się uczyć strategii i taktyki wojennej. okolice, nawet lekko uzbrojeni potrafią dokonywać
23 Przypuszczam również, że zachowałeś w pamięci wiele najazdów i pustoszyć rozległe obszary państwa wiel­
strategicznych koncepcji przejętych od ojca i że z dru­ kiego króla, sami zaś żyją na wolności?
giej strony samodzielnie nagromadziłeś zewsząd wiele — I o tym także słyszałem — powiedział Perykles.
wiadomości, z których można wyciągnąć pewne wnioski, — A czy nie sądzisz — zapytał Sokrates — że gdyby
pożyteczne w operacjach wojennych. Przypuszczam młodzi i lekkozbrojni Ateńczycy obsadzili góry, które
także, że ty bardzo usilnie starasz się o to, abyś się ciągną wzdłuż naszych granic, stanowiliby odstra­
nieświadomie czego nie pominął, i chcesz wszystko szającą siłę dla wrogów i potężną obronę dla obywa­
poznać, co ma jakieś praktyczne zastosowanie w stra­ teli własnego kraju?
tegii, a jeśli zauważysz, że czegoś sam nie rozumiesz, — Tak sądzę, Sokratesie — odpowiedział Perykles —
chodzisz i wypytujesz ludzi, którzy mają wiedzę fa­ i myślę, że wszystko, co mówisz, jest pożyteczne.
chową. I nie szczędzisz ani darów, ani względów, — Zatem — zakończył Sokrates — jeżeli ci się
bylebyś tylko zdobył od nich te wiadomości, których plan mój podoba, bierz się, mój drogi, do dzieła!
ci brak, bylebyś tylko miał w nich dobrych współ­ I jeśli coś z tego wykonasz, przyniesie to i tobie sławę,
pracowników. i krajowi pożytek, jeśli zaś coś ci się przy tym nie uda,
24 Odpowiedział mu na to Perykles: nie przyniesie to ani tobie hańby, ani szkody krajowi.
— Widzę jasno, drogi Sokratesie, że mówiąc tak,
wcale nie sądzisz, że ja rzeczywiście troszczę się o te Rozdział szósty
sprawy, lecz starasz się mnie przekonać, że ten, kto
chce dowodzić armią, musi o to wszystko się troszczyć. Sokrates ostudza polityczne ambicje Glaukona
Mimo to całkowicie przyznaję ci rację. Glaukon, syn Aristona, nie mając jeszcze dwudziestu
u -— A czy zwróciłeś i na to uwagę, Peryklesie — za­ lat życia próbował już występować przed ludem,
1

pytał Sokrates — że do granic naszego państwa przy­ ponieważ chciał zdobyć kierowniczą pozycję w pań­
legają potężne góry, których pasmo ciągnie się do stwie, i żaden z jego przyjaciół ani krewnych nie mógł
Beocji, że przełęcze, które wiodą przez nie do wnętrza go odwieść od tego zamiaru, choć go siłą ściągano
naszego kraju, są ciasne i strome, samo zaś centrum 2
z mównicy i naśmiewano się z n i e g o . J e d e n tylko
naszej ojczyzny jest opasane pierścieniem gór trudnych Sokrates, który i ze względu na Charmidesa, syna
do zdobycia? 1
Glaukon — brat Platona. Ustawowym wiekiem uprawniającym do
— Owszem, zwróciłem na to uwagę — odpowie­ korzystania z peini praw obywatelskich byl osiemnasty rok życia.
dział Perykles. 2
Niepowołanych lub zbyt zuchwale poczynających sobie mówców
26 — Jaki stąd wniosek? Słyszałeś zapewne o tym, że siłą ściągała z mównicy na rozkaz prytanów policja i w ten sposób
Pisma Sokratyczne ii
144 Wspomnienia o Sokratesie III 6 Wspomnienia o Sokratesie III 6 145

Glaukona l , i na Platona był życzliwie do niego uspo- — Ależ oczywiście.


2 sobiony, potrafił tę myśl wybić mu z głowy. A było — Na bogów! — zawołał Sokrates. — Nie ukrywaj
to tak. Spotkał go razu jednego i aby przygotować więc prawdy, ale powiedz mi szczerze, od czego zacz­
grunt do dyskusji, z miejsca ujął go sobie, zaczynając niesz swoją działalność dla dobra państwa?
tak rozmowę: I kiedy Glaukon milczał, zastanawiając się, od czego
— Czy to prawda, Glaukonie, że zamierzasz zdobyć ma zacząć, Sokrates zapytał:
kierowniczą rolę w państwie? — Czy nie od tego przede wszystkim, abyś starał
— Prawda, Sokratesie! się bardziej państwo wzbogacić, tak samo j a k starałbyś
— To ci się chwali — podjął Sokrates — bo naprawdę się wzbogacić gospodarstwo przyjaciela, gdybyś chciał
trudno sobie wyobrazić wspanialsze zamierzenie. Rzecz je podnieść na wyższy poziom.
to oczywista, że jeśli osiągniesz swój cel, będziesz — Jasne, że tak.
miał nie tylko możność posiadać to wszystko, czego — Czy więc państwo będzie bogatsze, jeżeli będzie
zapragniesz, lecz także dogodną sposobność okazania miało większe dochody?
pomocy przyjaciołom. Przyniesiesz zaszczyt domowi —• Z całą pewnością.
rodzinnemu, zwiększysz potęgę państwa i najpierw — Powiedz mi zatem, z jakich źródeł czerpie pań­
zdobędziesz sławę we własnym kraju, później w całej stwo dzisiaj dochody i jakie one są w przybliżeniu?
Helladzie, a bardzo możliwe, że podobnie jak Temisto- Jasne jest przecież, że musiałeś nad tym się zastanawiać,
kles zasłyniesz także wśród innych narodów i wszędzie, abyś — w razie gdyby niektóre z tych źródeł okazały
gdzie się zjawisz, oczy wszystkich będą zawsze zwró­ się mało wydajne — ożywił je, a na miejsce wyschłych
cone na ciebie. wyszukał nowe.
3 Słuchając tych słów, Glaukon rósł w pychę i z przy} — Powiem ci prawdę, że nigdy nie zastanawiałem
jemnością czekał dalszego ciągu. Sokrates jednak zada- się nad tym — odpowiedział Glaukon.
mu z kolei takie pytanie: — Jeżeli zatem, Glaukonie, nie zajmowałeś się
— A czy i to, Glaukonie, nie jest oczywiste, że dochodami w państwie, powiedz mi przynajmniej,
jeśli chcesz doznawać czci na wysokim stanowisku, jakie są jego wydatki, abyś skreślił te, które okażą się
musisz także jakiś pożytek przynosić państwu? niepotrzebne.
— Ależ, na Zeusa — odrzekł Glaukon — o tym
wystawiała ich na szyderstwo (Aristoph. Acham. 45 n n ; Eąuit. 665; także nie zdążyłem jeszcze pomyśleć!
Piat., Protag. 3:90). — Odłóżmy więc sprawę wzbogacenia państwa —
1
Glaukona Starszego, dziadka wyżej wspomnianego Glaukona
powiedział Sokrates.-—Bo i jak to możliwe, aby intere­
Młodszego. Charmides był wujem Platona i Glaukona Młodszego, a stry­
sował się bogactwem państwa ktoś, kto nie ma pojęcia
jecznym bratem Kritiasza. Wraz z Kritiaszem należał do Trzydziestu
Tyranów i zginął w roku 403. ani o jego dochodach, ani o wydatkach?

11*
146 Wspomnienia o Sokratesie III 6
Wspomnienia o Sokratesie III 6 147

7 — Chwileczkę, Sokratesie — włączył się Glaukon — posterunki zlikwidować, ponieważ tak niedbale pełnią
przecież państwo może się także wzbogacić na wrogach. swe obowiązki, że ciągle mamy w kraju przypadki
— I to jak jeszcze! — odpowiedział Sokrates. — kradzieży.
Pod warunkiem, rzecz jasna, że wrogów pokona, bo — A czy nie sądzisz, że gdybyśmy zlikwidowali
jeśli zostanie pokonane, wtedy straci także własne wszystkie posterunki, każdy, kto by tylko zechciał,
bogactwo. mógłby jawnie dokonywać rozboju? Na jakiej zresztą
8 — Masz rację. podstawie sądzisz, że straże źle spełniają swoje zadanie?
— Kto więc zamierza prowadzić wojnę, musi wziąć Czy sam tam chodziłeś i rzecz na miejscu badałeś,
pod uwagę, z kim ją będzie prowadził, musi dokładnie czy też wiesz o tym skądinąd?
obliczyć siły własnego kraju i wroga, aby w przypadku — Ja tak tylko przypuszczam.
gdyby siły własnego kraju okazały się większe niż wroga, —- W takim razie przestańmy lepiej dyskutować
zachęcał do wojny, gdyby zaś okazały się słabsze — i na ten temat, dopóki nie zdobędziemy pewności
doradzał za wszelką cenę wojny unikać. w tej także materii.
9 — Mądrze mówisz. — Na pewno tak będzie lepiej — podchwycił
— Powiedz mi zatem, Glaukonie, najpierw, jakie Glaukon.
są siły lądowe i morskie naszego kraju, a potem wroga. — Do kopalni srebra nie poszedłeś ani razu, wiem 12
— Wybacz, Sokratesie, ale naprawdę nie potrafię o tym, nie potrafisz więc mi powiedzieć, gdzie leży
ci tego powiedzieć tak na poczekaniu, z pamięci. przyczyna coraz mniejszych dochodów.
— Więc jeśliś to sobie zanotował na piśmie, przynieś no­ — Rzeczywiście nie byłem tam nigdy.
tatki, bo z prawdziwą przyjemnością o tym posłucham. — I nie ma w tym nic dziwnego. Każdy przecież
— Wielka szkoda! Nie m a m nawet notatek. twierdzi, ie powietrze jest tam okropne i ta okoliczność
io — Wobec tego przestańmy na razie rozprawiać będzie dla ciebie dostatecznym usprawiedliwieniem,
również o sprawach wojny. Całkiem zrozumiałe, że kiedy sprawa ta stanie na porządku obrad.
rozpoczynając dopiero karierę państwową, nie zdążyłeś — Kpisz sobie ze m n i e ! — zaprotestował Glaukon. u
jeszcze przemyśleć całokształtu tych trudnych zagad­ — Wreszcie w jednym przynajmniej przypadku
nień. W każdym razie wiem, że interesowałeś się we­ mam pewność, że sprawy nie zaniedbałeś, ale ją prze­
wnętrznym bezpieczeństwem kraju, więc na pewno myślałeś gruntownie, a mianowicie, na jak długo
znasz się na tym, jaka liczba posterunków jest ko­ wystarczą zapasy własnego zboża na wyżywienie lud­
nieczna, a jaka zbędna, i jaka liczebność strażyjest ności w kraju, a jak wiele trzeba go jeszcze sprowadzać
wystarczająca, a jaka niedostateczna, i będziesz do­ na pozostałą część roku. W tych sprawach musisz się
radzał, aby w koniecznych posterunkach wzmacniać orientować na wypadek braku żywności w kraju, bo
załogi strażników, niepotrzebne zaś likwidować. wtedy swoją wiedzą posłużysz państwu w ciężkiej
ii — Prawdę mówiąc, ja bym doradzał, aby wszystkie potrzebie, dopomożesz i uchronisz od głodu.
148 Wspomnienia o Sokratesie III 6 Wspomnienia o Sokratesie Ul 6 149

— Zbyt wielkie stawiasz mi wymagania — po­ zbędnych wiadomości, a stwierdzisz, że w nagrodę


wiedział Glaukon — jeżeli jeszcze i o te sprawy mam za takie postępowanie otrzymują nie pochwałę, ale
się troszczyć. naganę, i że wszyscy okazują im nie szacunek, ale
u — W rzeczywistości jednak to nawet własnym gospo­ lekceważenie. Pomyśl również o tych, którzy w sło- n
darstwem nie potrafi należycie zarządzać ten, kto nie wach i czynach dają zawsze dowody gruntownej
zna wszystkich swych potrzeb i nie stara się zaspokoić wiedzy, a dojdziesz, jak sądzę, do przekonania, że
wszystkich w całości. Skoro więc kraj nasz składa się w każdej dziedzinie życia poszanowaniem i dobrą opinią
z przeszło dziesięciu tysięcy gospodarstw i skoro rzeczy­ cieszą się tylko ci, którzy wykazują największe umie­
wiście trudno jest troszczyć się naraz o tak wielką ich jętności fachowe, i przeciwnie, że złą mają opinię
liczbę, czemuż przynajmniej nie pomyślałeś o tym, i spotykają się z powszechnym lekceważeniem ci,
aby najpierw gospodarstwo własnego wuja postawić którzy na niczym się nie znają. Jeżeli zatem chcesz l 8
na wyższym poziomie? Przecież wymaga tego. I gdyby zdobyć sławę w państwie i szacunek współobywateli,
ci się powiodło ź tym jednym, śmiało mógłbyś pró­ powinieneś z całych sił starać się o zdobycie fachowej
bować swych sił przy większej ich liczbie. Jeżeli jednak wiedzy w tej dziedzinie, w której pragniesz rozwinąć
nie potrafiłeś być pożyteczny w jednej potrzebie, działalność. I dopiero wtedy, kiedy prześcignąwszy
jak w wielu potrafisz? Rzecz bowiem ma się tutaj tak innych zaczniesz się zajmować sprawami państwa,
samo jak z podnoszeniem ciężarów: kto nie ma siły nie zdziwię się wcale, jeżeli z wielką łatwością osiągniesz
udźwignąć jednego talentu, tym bardziej nie zdoła cel swoich pragnień.
udźwignąć większej ich liczby i nawet nie powinien
tego próbować. Rozdział siódmy
u — A jednak — powiedział Glaukon — chętnie
Sokrates zachęca Charmidesa do działalności
bym pomógł wujowi podźwignąć gospodarstwo, gdyby
publicznej
tylko mnie słuchał.
— Stąd wniosek — odparł Sokrates — że jeżeli nie Widząc, że Charmides, syn Glaukona, człowiek i
potrafisz nakłonić do uległości jednego wuja, to wszyst­ wartościowy i bez porównania zdolniejszy od ówczes­
kich Ateńczyków razem wziętych, nie wyłączając rów­ nych mężów stanu, nie zamierza nawiązać więzi
nież twojego wuja, nie potrafisz także przekonać, aby z narodem i zająć się działalnością publiczną, Sokrates
ifi ci byli posłuszni. Strzeż się więc, Glaukonie, abyś zapytał:
dążąc do sławy, nie osiągnął wręcz przeciwnego skutku. — Powiedz mi, drogi Charmidesie, co sądziłbyś
Sam z pewnością to widzisz, jak niebezpiecznie jest o człowieku, który mogąc otrzymać wieniec w nagrodę
coś mówić lub czynić bez odpowiedniej znajomości za zwycięstwo w zawodach, a przez to i dla siebie
przedmiotu. Pomyśl tylko o ludziach znanych ci z tego, zdobyć sławę, i ojczyźnie przynieść zaszczyt na całą
że w słowach i czynach wykazują rażący brak nie- Helladę, nie chciałby jednak brać udziału w zawodach?
150 Wspomnienia o Sokratesie III 7 Wspomnienia o Sokratesie III 7 151

— Jasne — odpowiedział Charmides — że jest nie­ — Wiem, owszem, ale postaram się na poczekaniu
dołęgą i tchórzem! ci dowieść, że nie kieruje tobą nieśmiałość wobec
— A jeśli ktoś — pytał dalej — choć ma zdolności największych luminarzy ani lęk wobec potentatów,
do wykonywania publicznego urzędu i mógłby przy­ ale po prostu nie masz odwagi wystąpić przed naj­
czynić się do wzrostu potęgi i sam dla siebie zyskać zwyklejszym, nieoświeconym i nie mającym żadnego
uznanie w narodzie, ociągałby się jednak z przyłoże­ znaczenia pospólstwem. Czy brak ci kiedy pewności «
niem ręki do dzieła, czy takiego nie uważałbyś słusznie siebie w zetknięciu z folusznikami, szewcami, cieślami,
również za tchórza? kowalami, rolnikami, handlarzami, czy wreszcie ze
— Uważałbym go za tchórza! — brzmiała odpo­ straganiarzami na rynku, którzy o to tylko najbardziej
wiedź. Ale dlaczego właściwie mnie o to pytasz? się troszczą, by towar najtaniej kupić, najdrożej sprze­
— Dlatego — odrzekł Sokrates — że jak widzę, ty dać? Z takich właśnie składa się zgromadzenie ludowe.
masz zdolności, lecz nie masz chęci do wykonywania J a k myślisz? Czym różnisz się od człowieka, który 7
obowiązków publicznych, i to takich obowiązków, choć jest sprawniejszy od wytrawnych zawodników,
w których wykonywaniu jako obywatel z konieczności jednak lęka się zmierzyć nawet z nowicjuszem? Ty
powinieneś brać udział. przecież całkiem swobodnie rozprawiasz z pierwszymi
— Ale przy jakiej sposobności przekonałeś się o moich dygnitarzami w państwie, z których wielu cię lekce­
zdolnościach, że tak mnie potępiasz? - spytał Charmides. waży, i masz przy tym wielką przewagę n a d tymi,
— Przy sposobności zebrań — odparł Sokrates — którzy chętnie przemawiają na zgromadzeniu oby­
w których brałeś udział w towarzystwie dostojników wateli, a mimo wszystko nie ośmielasz się zabrać głosu
państwowych. Ilekroć bowiem pytano cię t a m o zdanie, wobec tłumu w obawie, aby cię nie wyśmiano, choć
słusznej udzielałeś rady, a jeśli w czymś błądzili, nale­ pospólstwo ani się nigdy nie troszczy o sprawy państwa,
życie wytykałeś im błędy. ani nie lekceważy ciebie.
— Nie jest to jednak to samo, mój Sokratesie, roz­ — Cóż z tego! — odrzekł Charmides. — Nie wiesz, 8
prawiać w prywatnym gronie i dyskutować przed Sokratesie, że mówcy, którzy na zgromadzeniu ludo­
zgromadzonym narodem. wym mówią do rzeczy, bywają wyśmiani?
— Na pewno! — przyznał Sokrates. — Ale ten, — Owszem — potwierdził Sokrates — ale to się
kto umie liczyć, wcale nie gorzej liczy w tłumie niż dzieje nie tylko na zgromadzeniu ludowym. I dlatego
na osobności. I podobnie kto sam dla siebie baidzo właśnie dziwię się, że tak łatwo radzisz sobie z dygni­
pięknie gra na lutni, ten i przed zebraną publicznością tarzami, kiedy czynią coś podobnego, ale w żaden
zdobywa brawa. sposób nie chcesz uwierzyć, że potrafisz poradzić sobie
— Czy nie wiesz, że lęk i nieśmiałość są wrodzone również z pospólstwem. Mój drogi! Przestań wreszcie 9
i że silniej ich doznajemy na zebraniach publicznych nie doceniać siebie i nie popełniaj błędu, jaki popełnia
niż na prywatnych? większość. Wielu bowiem jest takich, którzy podej-
152 Wspomnienia o Sokratesie III 7 Wspomnienia o Sokratesie III 8 153

mując się troski o sprawy cudze, przestaj'ą myśleć o sobie — Znam wiele — odrzekł.
i nie starają się samych siebie krytycznie oceniać. — I wszystkie są do siebie podobne?
Nie zaniedbuj więc tego przez gnuśność, jak najusilniej — Niektóre wcale nie są podobne.
myśl o sobie i swoim postępowaniu, a jednocześnie nie — J a k więc rzecz niepodobna do pięknej może
opuszczaj się w służbie dla dobra państwa, zwłaszcza sama być piękna?
jeżeli dzięki tobie może wzmóc się na siłach. Jeśli — Tak, oczywiście, jak może być to, że ktoś piękny
kraj twój będzie prosperował, to nie tylko wszyscy w wyścigach nie jest podobny do kogoś, kto jest piękny
obywatele będą czeipali z tego niemały pożytek, lecz w zapasach, i jak tarcza, piękna, kiedy osłania, jest
także twoi przyjaciele i ty sam. całkiem niepodobna do pocisku, który przez to jest
piękny, że z szybkością i siłą trafia do celu.
— Nie inaczej mi odpowiadasz niż wtedy, gdy cię
Rozdział ósmy pytałem, czy znasz jakieś dobro.
Rozmowa z Arystypem o tym, co piękne i dobre —• Więc myślisz, że czym innym jest dobro, a czym
innym piękno? Nie wiesz, że wszystkie rzeczy przez to
i Arystyp próbował zadrwić z Sokratesa, podobnie samo są piękne i dobre? Najpierw cnota nie pod innym
jak ten już wcześniej z niego zadrwił, ale Sokrates, względem jest piękna, nie pod innym jest dobra.
chcąc dać uczniom przykład dialektycznej sprawności, Następnie człowiek przez to samo i dla tego samego
odpowiadał nie jak ktoś, kto się boi zaplątać się w sło­ zwie się piękny i dobry, także ciało ludzkie z tej samej
wach, ale jak człowiek, który z siłą przekonania broni przyczyny nazywamy pięknym i dobrym. Wreszcie
2 słuszności. Arystyp zapytał go bowiem, czy zna jakieś każdą rzecz, jaką posługuje się człowiek, uważamy
dobro, zamierzając — gdyby Sokrates wymienił dla za piękną i dobrą ze względu na to właśnie, co ją czyni
przykładu pokarm, napój, pieniądze, zdrowie, siłę, przydatną do celu.
odwagę albo coś podobnego — dowieść mu, że dobra — Czy również kosz do śmieci jest piękny?
tego rodzaju są nierzadko szkodliwe. Sokrates jednak — Oczywiście! I przeciwnie, nawet tarcza wyko­
wiedząc, że czym prędzej staramy się pozbyć tego, nana ze złota jest brzydka, jeżeli pod kątem przydat­
co nas uwiera, odpowiedział, jak mógł najlepiej: ności nie jest tak wykonana, jak trzeba, a kosz do śmieci
3 — Pytasz mnie, czy widzę jakieś dobro w gorączce? jest piękny, jeśli jest zrobiony tak, jak trzeba.
Żadnego. W zapalnej chorobie oczu? Żadnego. W gło­ — Twierdzisz, że te same rzeczy są zarazem i piękne,
dzie? Żadnego. I w ogóle, jeśli mnie pytasz, czy znam i brzydkie?
jakieś dobro, z którego nie ma żadnego pożytku, — I że w konsekwencji są zarazem i dobre, i złe."
odpowiem, że nie znam ani znać nie chcę. Często bowiem, co jest dobre w głodzie, złe jest w go­
* Kiedy innym razem Arystyp znów go zapytał: rączce, i co jest dobre w gorączce, złe jest w głodzie.
— Czy znasz jakąś rzecz piękną? Często, co jest piękne w wyścigach, jest brzydkie w za-
154 Wspomnienia o Sokratesie III 8 Wspomnienia o Sokratesie III 9 155

pasach, a co piękne w zapasach, brzydkie w wyścigach. Rozdział dziewiąty­


Wszystko bowiem jest dobre i piękne ze względu na ch męstwie, mądrości, opanowaniu, sprawiedliwości,
swą użyteczność, wszystko jest złe i brzydkie ze względu głupocie, zawiści,
na swą szkodliwość. lenistwie, o władzy i powołaniu człowieka
8 I kiedy mówił, że domy powinny być jednocześnie
piękne i użyteczne, wydaje mi się, że chciał pouczyć, Kiedy zapytano go innym razem, czy męstwo jest i
jak takie domy należy budować. Treść jego wywodu wynikiem wychowania, czy właściwością natury, od­
była mniej więcej t a k a : powiedział :
— Kto zamierza zbudować dom, jak należy, czy — Wydaje mi się, że podobnie jak jedno ciało jest
nie powinien zastanowić się nad tym, aby przyjemnie wytrzymalsze z natury na trudy niż drugie, tak samo
było w nim mieszkać, a jednocześnie z największym jedna dusza jest odporniejsza z natury na strach niż
pożytkiem? druga. Widzę przecież, że ludzie wychowani w tych
9 — Tak, nie inaczej — brzmiała odpowiedź. samych prawach i obyczajach nie taką samą jednak
— Czy to nie rozkosz, gdy w takim domu latem odwagę wykazują w niebezpieczeństwach. Sądzę także, 2
jest chłodno, zimą gorąco? że przez naukę i ćwiczenie natura każdego człowieka
I na to padła odpowiedź twierdząca. nabiera coraz większego męstwa. Wiadomo przecież,
— Otóż w domach, zbudowanych frontem do po­ że ani Scytowie, ani Trakowie, uzbrojeni w tarcze
łudnia, w zimie słońce zagląda do przedsionków, i dzidy, nie odważą się walczyć ze Spartanami, i na
w lecie wędrując ponad dachami dostarcza cienia. odwrót, jest oczywiste, że i Spartanie niechętnie zgodzą
I dlatego w miarę możności należy budować domy się walczyć czy to z Trakami, uzbrojeni w pociski
wyższe od strony południowej, aby w zimie także słońce i lekkie tarcze, czy ze Scytami, wyposażeni w łuki.
je ogrzewało, niższe od północnej, aby je zabezpieczyć Widzę ponadto, że podobnie we wszystkich innych 3
rzeczach ludzie, choć bardzo różnią się przez swą
io przed zimnymi wiatrami. Krótko mówiąc, taki dom
naturę, przez ćwiczenie czynią poważne postępy.
jest najpiękniejszy i najbardziej celowo urządzony,
Jasny stąd wniosek, że każdy człowiek, niezależnie
w którym człowiek i najchętniej przebywa, i najbez­
od tego, czy ma szlachetniejszą, czy nikczemniejszą
pieczniej przechowuje swe rzeczy. Wszelkie natomiast
naturę, musi się uczyć i ćwiczyć w tej dziedzinie,
obrazy i barwne ozdoby więcej przynoszą szkody niż
w której chce zdobyć znaczenie.
pożytku. Dla świątyń zaś i ołtarzy — mówił — naj­
odpowiedniejsze jest miejsce najbardziej ustronne i ze­ Nie czynił różnicy między mądrością (aotpta) a roztrop- *
wsząd widoczne. Przyjemnie jest ludziom modlić się nością (<Ko<ppocróv7)). Według niego bowiem zarówno ten,
na ich widok, przyjemnie z czystym sumieniem do kto wie, co jest piękne i dobre, i odpowiednio do tego
nich się zbliżać. żyje pięknie i dobrze, jak i ten, kto wie, co jest brzydkie,
156 Wspomnienia o Sokratesie III 9 Wspomnienia o Sokratesie III 9 157

i odpowiednio wystrzega się tego, co brzydkie, są jedna­ ogół ludzi się nie zna, w sprawach natomiast, na któ­
kowo mądrzy i roztropni. rych zna się pospólstwo, każdy najmniejszy błąd pięt­
Zapytany, czy za opanowanych i mądrych uważa nuje mianem głupoty. Jeżeli więc ktoś sobie uroił, i
ludzi, którzy wprawdzie wiedzą, co trzeba czynić, że jest tak wielki, że musi się schylać, kiedy przechodzi
ale postępują nie tak, jak trzeba, odpowiedział: przez bramy miasta, jeżeli ma się za takiego mocarza,
— W żadnym wypadku nie uważam ich za opano­ że się czuje na siłach przenosić domy i wykonywać
wanych i mądrych. Sądzę, że każdy człowiek z wielu inne trudne zadania, których niewykonalność jest
rzeczy możliwych wybiera jedną, którą uważa za naj­ oczywista dla wszystkich, zwą go głupcem. Ale po­
korzystniejszą dla siebie, i na tej zasadzie opiera swoje spólstwo nie uważa za głupców tych, którzy popeł­
postępowanie. Kto więc nie postępuje, jak trzeba, ten, niają jakieś tylko niewielkie omyłki, lecz jak potężną
moim zdaniem, nie jest ani roztropnym, ani mądrym namiętność nazywa miłością, tak ogromne szaleństwo —
człowiekiem. głupotą.
s Także sprawiedliwość i każda inna cnota — mó­ Rozpatrując naturę zawiści, znajdował, że jest to i
w i ł — jest odmianą mądrości. To bowiem, co spra­ swego rodzaju smutek, który jednak nie rodzi się ani
wiedliwe, i w ogóle wszystko, co czynimy kieru­ z nieszczęścia przyjaciół, ani ze szczęścia wrogów.
jąc się cnotą, jest jednocześnie i piękne, i dobre. Kto — Ten tylko — mówił — jest zawistny, kto patrzy
rozumny, nie zechce poza pięknem i dobrem szukać z przykrością na powodzenie przyjaciół.
nic innego, a kto nierozumny, nie potrafi tworzyć tego, Kiedy jednak niektórzy się dziwili, jak to jest możliwe,
co piękne i dobre, i choćby nawet próbował, dozna aby ktoś się smucił z powodzenia drogiego przyjaciela,
niepowodzenia. Tak więc mądry czyni to, co jest piękne Sokrates zwrócił uwagę na to, że ludzie często tak się
i dobre, niemądry zaś nie może się na to zdobyć, ustosunkowują do innych, że kiedy tamci doznają
a choćby i chciał — nie zdoła. Jeżeli więc wszystko, niepowodzenia, nie potrafią nieszczęsnych opuścić
co sprawiedliwe, i wszystko inne, co piękne i dobre, w potrzebie, ale im spieszą z pomocą, smucą się nato­
jest dziełem cnoty, jasne, że sprawiedliwość i każda miast, kiedy tamci cieszą się powodzeniem. Człowiek
cnota są odmianami mądrości. rozumny nigdy się nie da owładnąć takiemu uczuciu,
* Głupota, jak mówił, jest przeciwieństwem mądrości. ale nierozumny czymś takim zawsze się dręczy.
I choć nie sądził, że niewiedza jest jednoznaczna Zastanawiając się, czym jest lenistwo, twierdził, «
z głupotą, to jednak najbliżej głupoty stawiał niezna­ że większość ludzi coś czyni, ponieważ i ten, kto gra
jomość samego siebie, jak również przypisywanie sobie w kości, i ten, kto jak błazen bawi innych, ostatecznie
wiadomości, których się nie ma, w przekonaniu, że coś czyni, choć w rzeczywistości nie czyni nic, ponie­
się wie to, czego się nie wie. waż mógłby zająć się jakąś lepszą robotą. Kto bowiem
Olbrzymia większość ludzi nie uważa za dowód czyni coś, co jest dobre, ten nie ma wolnego czasu,
głupoty błędów popełnionych w sprawach, na których aby się zająć czymś, co jest gorsze, a gdyby się nawet
158 Wspomnienia o Sokratesie III 9 Wspomnienia o Sokratesie III 9 159

zajął, nie wykonywałby tego, ponieważ nie starczyłoby Na czyjś zarzut, że tyran ma władzę stracić życzli­
mu na to czasu. wego doradcę, odpowiedział:
10 — Królem i władcą — mówił — nie jest ani ten, — J a k myślisz? Czy tyran tracąc wszystkich naj­
kto trzyma berło, ani ten, kogo wybrało pospólstwo, lepszych sprzymierzeńców nie ponosi żadnej albo po­
ani kto w drodze losowania, ani kto siłą lub podstępem nosi nieznaczną tylko karę? Czy sądzisz, że kto postę­
zdobył władzę, ale ten, kto umie rządzić. puje w ten sposób, łatwiej ustrzeże się niebezpie­
ii I kiedy ktoś twierdził, że przywilejem panującego czeństw, a nie musi raczej niebawem zginąć?
jest wydawanie rozkazów wedle słuszności, a powin­ Kiedy ktoś zapytał Sokratesa, co uważa za najwyższe
nością poddanych — słuchanie rozkazów, Sokrates powołanie człowieka, odpowiedział:
jasno dowodził, że na okręcie tylko wytrawny żeglarz — Szczęście, jakie daje szlachetne działanie l .
wydaje rozkazy, właściciel okrętu natomiast i wszyscy Zapytany powtórnie, czy szczęśliwego przypadku
inni podróżni ich słuchają. Podobnie postępuje przy nie można uważać za powołanie człowieka, odpowie­
uprawie roli właściciel roli, w chorobie — chory, dział:
w zapasach — zapaśnik, we wszystkich innych dzie­ — Moim zdaniem, działanie i szczęśliwy przypadek
dzinach życia jeżeli jest coś, co wymaga troskliwej to skrajne przeciwieństwa. I tak jeżeli ktoś niczego
opieki, wtedy każdy we własnym zakresie stara się nie szuka, a jednak znajdzie rzecz potrzebną, ten,
potrzebie zaradzić, jeżeli wie, że się na tym rozumie. jak sądzę, ma szczęście. Ale jeżeli ktoś i uczy się, i stara
W przeciwnym razie nie tylko słucha zaleceń doświad­ się robić to, co należy, postępuje szlachetnie, i wszyscy,
czonych ludzi na miejscu, ale w razie potrzeby spro­ którzy starają się o to, aby tak czynić, postępują szla­
wadza ich z daleka, aby słuchając ich wskazówek, chetnie.
czynić to, co należy. W przędzalniach, dowodził, Najlepszy i najmilszy dla bogów jest człowiek, który
nawet niewiasty przewodzą nad mężczyznami, po­ należycie i szczęśliwie spełnia swoje zadanie, więc
nieważ wiedzą, jak trzeba prząść wełnę, mężczyźni przy uprawie roli zadanie rolnika, w zawodzie lekar­
zaś nie wiedzą. skim — lekarza, w działalności publicznej — polityka.
12 Kiedy jednak ktoś mu na to odparł, że tyran może Kto jednak w żadnym zawodzie nie wykonuje, jak
nie usłuchać rozumnych przestróg, Sokrates odpo­ trzeba, swego zadania, ten nie jest ani pożytecznym
wiedział : dla ludzi, ani miłym dla bogów człowiekiem.
— J a k może nie usłuchać, mając świadomość, że 1
Dialog ten jest trudny do przełożenia z powodu dwuznaczności
temu, kto nie posłucha rozumnych przestróg, grozi
słowa euTrpaCia, które oznacza i szczęście w potocznym znaczeniu,
kara? W każdej przecież sprawie ten, kto nie usłucha i dobre, szlachetne działanie. Na pytanie, co jest najważniejszym zada­
mądrych ostrzeżeń, dopuści się błędu, a jeśli dopuści niem człowieka, otrzymuje rozmówca odpowiedź od Sokratesa: simpaĘLa,
się błędu, poniesie karę. co zrozumiał w sensie: EUTUX^a (szczęście, szczęśliwy przypadek).

Pisma Sokratyczne 12
160 Wspomnienia o Sokratesie III 10 Wspomnienia o Sokratesie Ul 10 161

Rozdział dziesiąty
— Tak rzeczywiście czynimy — brzmiała odpo- 3
wiedź.
W pracowniach artystów i rękodzielników — Czy odtwarzacie w obrazach również przymioty
duszy, które są w niej najbardziej ujmujące, powabne,
i Jeśli kiedy Sokrates nawiązywał rozmowę z artystami
mile, które w najwyższym stopniu pociągają i urze­
i rękodzielnikami, którzy dla zarobku uprawiali swą
kają, czy też nie jest to w ogóle możliwe do naślado­
sztukę, również i oni odnosili z takiej rozmowy pożytek.
wania?
Tak na przykład razu jednego odwiedził Sokrates
— Jak, Sokratesie, może być możliwe do naślado­
malarza Parrazjosa ł i w toku rozmowy zapytał:
wania coś, co nie ma ani symetrii, ani barwy, ani żadnej
— Czy to prawda, Parrazjosie, że sztuka malarska
z tych właściwości, o których przed chwilą mówiłeś,
jest naśladownictwem rzeczy widzialnych? Każdego
ani w ogóle nie jest widzialne?
bowiem rodzaju ciała — wysokie i niskie, jasne i ciemne,
— Czy jednak nie dzieje się tak, że człowiek raz 4
twarde i miękkie, szorstkie i gładkie, stare i młode,
przyjaźnie, raz wrogo patrzy na innych? — zapytał
odtwarzacie za pomocą barw w ich podobieństwie.
Sokrates.
— Całkiem do rzeczy mówisz, Sokratesie.
— T a k jest naprawdę •— odrzekł Parrazjos.
2 — Ale — ciągnął Sokrates — ponieważ w rzeczy­
— Czy więc przynajmniej wyraz oczu w takich
wistości niełatwo jest spotkać pojedynczego człowieka,
momentach jest możliwy do naśladowania?
w którym by wszystko było bez skazy, obrazy pięknych
— Owszem, możliwy — brzmiała odpowiedź.
postaci malujecie zapewne w ten sposób, że z wielu
— J a k sądzisz? — pytał dalej Sokrates. — Czy w przy­
wzorów zbieracie razem to wszystko, co w każdym
padkach nieszczęścia i pomyślności przyjaciół mają
z osobna jest najpiękniejsze, i w rezultacie dzięki tej
jednakowy wyraz twarzy ci, którzy o nich się troszczą,
waszej twórczości powstają postaci w całości piękne.
i ci, którzy o nich nie dbają?
— Przenigdy! — zaprzeczył Parrazjos. — W razie
1
Parrazjos z Efezu — słynny i znakomity malarz, współczesny pomyślności pierwsi są weseli, w razie nieszczęścia
Sokratesowi. Jego talent i twórczość tak charakteryzuje Pliniusz: «On smutni.
pierwszy nadał symetrię obrazom, wyrazistość — rysom twarzy, wy-
— Czy i takie nastroje są możliwe do wyrażenia?
tworność — włosom, wdzięk — ustom. W doskonałym wykończeniu
linii zdaniem mistrzów zdobył palmę pierwszeństwa)) (Nat. hist. XXXV
— J a k najbardziej — potwierdził Parrazjos.
i o). We współzawodnictwie ze wspomnianym wyżej Zeuksisem ten —- Prócz tego z twarzy i z całej postawy człowieka 5
ostatni namalował tak pięknie winne grona, że zlatywały się ptaki, zarówno w stanie spoczynku, jak i ruchu przejawia
Parrazjos po prostu — płótno. Kiedy go prosił Zeuksis, aby zdjął tę się jego wspaniałość, szlachetność, nikczemność, nie­
zasłonę płócienną i pokazał mu obraz, Parrazjos oznajmił, że ta zasłona
wolniczy sposób myślenia, wstrzemięźliwość, mądrość,
jest właśnie obrazem. Spostrzegłszy swoje złudzenie, Zeuksis z miejsca
przyznał rywalowi pierwszeństwo, rozumując, że on wprowadził w błąd zuchwałość i nieświadomość tego, co dobre?
ptaki, Parrazjos — nawet artystę (tamże). —- Masz rację — zapewnił Parrazjos.
12*
162 Wspomnienia o Sokratesie III 10 Wspomnienia o Sokratesie III 10 163

— Czy i takie przymioty dadzą się także odtworzyć? — Z całą pewnością.


— Najzupełniej. — I dlatego musisz przedstawiać groźne błyski s
— Nie sądzisz — zapytał Sokrates — że o wiele w oczach zawodników i naśladować wyraz promiennej
przyjemniej jest patrzeć na takie postacie ludzkie, radości na twarzy zwycięzcy?
w których się widzi szlachetne, dobre i ujmujące zalety, — J a k najbardziej.
niż na takie, które zdradzają nikczemne, wstrętne Rzeźbiarz zatem powinien wewnętrzne wzruszenia wy­
i złe cechy charakteru? obrażać w zewnętrznych formach — zakończył Sokrates.
— Naprawdę, Sokratesie, bardzo wielka różnica Innym razem wszedł Sokrates do warsztatu wy- 9
zachodzi w obu wypadkach! twórcy pancerzy, Pistiasza, i kiedy ten pokazywał mu
6 I n n y m razem wszedł Sokrates do pracowni rzeźbiarza pięknie wykonane pancerze, wyraził swoje uznanie
Klejtona i nawiązując z nim rozmowę zapytał: mówiąc:
— Że piękne są postacie twych biegaczy, atletów, — Na Herę, cóż to za wspaniały wynalazek, Pistiaszu, io
pięściarzy, zapaśników wszechboju, mój Klejtonie, to że za pomocą pancerza człowiek ochrania te części
wiem i sam widzę. Największy ma j e d n a k urok dla ciała, które wymagają ochrony! A jednocześnie nie
oka to, że wyglądają j a k żywe: w jaki sposób wypraco­ odbiera rękom swobody ruchów. Powiedz mi tylko,
wujesz to na posągach? czym się to tłumaczy, że choć wykuwasz pancerze
7 Ponieważ Klejton zaczął nad tym się zastanawiać ani nie z hartowniejszej, ani nie z kosztowniejszej
i przypuszczalnie nieprędko dałby odpowiedź, Sokrates stali, sprzedajesz je po wyższej cenie?
zapytał: — Przyczyna leży w tym, drogi Sokratesie, że wy­
— Może dzięki wiernemu naśladowaniu kształtów kuwam je bardziej pasowne.
żyjących ludzi osiągasz ten efekt, że twoje posągi — Większą pasowność uzyskujesz za pomocą czego?
tchną jeszcze pełniejszym życiem? Miary czy wagi, że żądasz za nią wyższej zapłaty?
— Tak jest w istocie — odrzekł Klejton. Ja osobiście śmiem sądzić, że tych pancerzy nie wyku­
— Zatem odtwarzasz momenty wyprostowania i na­ wasz ani na jedną miarę, ani według jednego wzoru,
chylenia, ściśnięcia i rozszerzenia, napięcia i odprę­ tym bardziej, jeśli mają pasować.
żenia, widoczne w różnych postawach ciała, i w ten — Muszą pasować! Inaczej nie ma pożytku z pan­
sposób w swych dziełach zbliżasz się coraz bardziej cerza! — uniósł się Pistiasz.
do prawdy pierwowzorów i osiągasz coraz większe — J a k jest właściwie? — zapytał Sokrates. — Czy ii
podobieństwo? ciała wszystkich ludzi mają jednakową proporcję, czy
— Tak jest naprawdę. też niektóre ciała w ogóle proporcji nie mają?
— Czy odtwarzanie psychicznych wzruszeń u przed­ — Różnie z tym bywa! — brzmiała odpowiedź.
stawionych w jakiejś akcji postaci nie sprawia szcze­ — W jaki więc sposób dopasowujesz pancerz do
gólnej przyjemności patrzącym? ciała, które nie ma proporcji?
164 Wspomnienia o Sokratesie III 10 Wspomnienia o Sokratesie III 10 16.")

— W taki sposób, że czynię pancerz bardziej pa- pancerze, ale takie, które są najmniej uciążliwe w no­
sowny. A co jest pasowne, to ma proporcję. szeniu?
12 — J a k z tego widać — podjął Sokrates — rozumiesz — Otóż to właśnie! Trafiłeś w sedno, Sokratesie.
proporcję nie samą w sobie, ale w praktycznym zasto­ I nareszcie całą rzecz zrozumiałeś.
sowaniu do człowieka. W tym więc sensie możesz po­
wiedzieć, że również jeśli tarcza do kogo pasuje, dla
tego ma i proporcję, a ze słów twych wynika, że tak Rozdział jedenasty
samo rzecz ma się i z płaszczem, i z każdym innym
i3 przedmiotem użytku. A może jeszcze jakiś wcale nie­ Z wizytą u Teodoty x
mały pożytek jest związany z tą pasownością?
Żyła swego czasu w Atenach niewiasta niezwykłej i
— Powiedz mi, proszę, Sokratesie, jeśli znasz jakiś.
urody, imieniem Teodota. Łask swoich nie odmawiała
— Otóż, mniej swoim ciężarem uciska pancerz
tym, którzy się jej podobali. Kiedy więc razu jednego
o równej wadze pasowny niż niedopasowany. Pancerz
ktoś z obecnych wspominając o niej, powiedział, że
niepasowny bądź cały zwisa z pleców, bądź jakąś
uroda tej niewiasty jest niewysłowiona, że zewsząd
inną część ciała silnie ugniata, i przez to w noszeniu
schodzą się do niej malarze, aby im pozowała, i że ona
jest niewygodny i uciążliwy. Dopasowany natomiast
pozwala im oglądać tak wiele wdzięków, jak wiele
równomiernie ciśnie na plecy, na obojczyki, na łopatki,
pozwala przyzwoitość, rzekł Sokrates:
na piersi, na cały grzbiet, na brzuch i przez to jest
— Owszem. I my powinniśmy iść i zobaczyć.
wygodny w noszeniu i daje się odczuć nie jako ciężar,
Zamiast słuchać, lepiej obejrzeć piękno niewysłowione.
ale jak coś w rodzaju kaftana.
Wtedy ten, kto rozpoczął rozmowę, powiedział:
u — Wymieniłeś więc, Sokratesie, to wszystko, za co
— Nie traćmy więc czasu! Chodźcie ze mną.
ja właśnie żądam najwyższej zapłaty. Niektórzy jednak
Poszli i zastali Teodotę pozującą malarzowi. Pa- 2
chętniej kupują błyszczące i pozłacane pancerze.
Irzyli z podziwem, a gdy malarz skończył pracę,
— Owszem, ale jeśli z tego powodu kupują także
głos zabrał Sokrates:
pancerze, które nie są pasowne, to mnie się przynaj­
— Przyjaciele — powiedział — kto komu jest
mniej wydaje, że kupują sobie błyszczące i pozłacane
winien wdzięczność? My Teodocie, że pokazała n a m
15 nieszczęście. Ale chwileczkę! Ciała przecież nie po­
swoje wdzięki, czy n a m Teodota, że podziwialiśmy ją?
zostają zawsze w jednej i tej samej pozycji, ale raz
Jeżeli pokazywanie wdzięków było z większym pożyt­
się schylają, raz znowu prostują. W jaki wobec tego
kiem dla niej, ona powinna być nam wdzięczna,
sposób ściśle przylegające pancerze mogą pasować do
ciała? 1
Teodota, słynna z piękności hetera, kochanka Alkibiadesa, która
— W żaden sposób! po zamordowaniu go we Frygii miała jego ciało pochować (Atenajos
— Mówisz zatem, że pasują nie ściśle przylegające M I I , p. 574 F; Nepos, Alcib. 10).
166 Wspomnienia o Sokratesie III 11 Wspomnienia o Sokratesie III U 167

jeżeli my z podziwiania wdzięków mieliśmy więcej Jest przecież znacznie korzystniej mieć grono przyjaciół
korzyści, my powinniśmy jej dziękować. niż stada kóz, owiec i wołów. Powiedz mi jednak, czy
Wówczas odezwał się jeden z obecnych: całą tę sprawę pozostawiasz losowi, tak że przyjaciel
J — Całkiem do rzeczy pytasz, Sokratesie. na podobieństwo pszczoły przylatuje do ciebie, czy
— Otóż — mówił Sokrates —- ona już od nas też ty sama jakąś własną sztuką próbujesz czegoś do­
otrzymała pochwałę, a jeśli jeszcze w szerszym kręgu konać?
rozsławimy jej imię, odniesie jeszcze większy pożytek. — Jaką sztukę mogę wymyślić w tym względzie? 6
A my? Tego, cośmy podziwiali, bardzo pragniemy — Wierz mi, że o wiele subtelniejszą niż pająki.
skosztować, a odejdziemy stąd obywając się smakiem Wiesz doskonale, w jaki sposób polują one na środki
i po odejściu nadal będziemy pragnąć. Stąd wniosek, żywności. Przędą delikatne sidła i co tam wpadnie,
że my jesteśmy wielbicielami, a ona — istotą uwielbianą. to dla nich staje się żerem.
Na to odpowiedziała mu Teodota: — I mnie też radzisz prząść jakieś sidła? — zapy- ^
— Jeżeli tak jest naprawdę, to ja w a m za podzi­ tała Teodota.
wianie mojej urody powinnam być wdzięczna. — Prawdę mówiąc, nie należy sądzić, że tak po
4 Po czym Sokrates, patrząc na niewiastę wystrojoną prostu, bez żadnej sztuki, można upolować zdobycz
z wielkim przepychem, na matkę przy niej obecną, tak cenną, jak przyjaciel. Pomyśl tylko, j a k wielu
ubraną w piękne szaty i niezwykle wytworną, na liczne sposobów chwytają się myśliwi, polując na dziczyznę
grono ślicznych służebnic, także pod żadnym wzglę­ tak znikomej wartości, jak na przykład zające. Ponieważ s
dem nie zaniedbanych, na cały wreszcie dom, we zające na żerowisko wychodzą w nocy, myśliwi ho­
wszystkie sprzęty obficie wyposażony, zwrócił się z za­ dują łowcze psy nocne i z nimi polują. Ponieważ zaś
pytaniem do Teodoty: zające o świcie chronią się do kryjówek, myśliwi ho­
— Powiedz mi, piękna Teodoto, masz posiadłości dują inną rasę psów tropicieli, które węsząc odnajdują
ziemskie? ślady na drodze, jaką powróciły z żeru do legowiska.
— Nie m a m — brzmiała odpowiedź. Ponieważ zające są chyże w nogach, tak że nawet
—- Może masz dom przynoszący dochody? sprzed oczu potrafią uciec, myśliwi mają także do
— Nie m a m domu. dyspozycji psy gończe, które chwytają zwierzynę
— Masz jakie warsztaty rękodzielnicze? w biegu. Ponieważ wreszcie niektóre zające nawet
— Nie m a m i tego. przed pościgiem psów gończych potrafią się schronić,
— Skąd więc masz takie dostatki? myśliwi rozstawiają sidła na ścieżkach, którymi zwykły
— Jeżeli ktoś zostaje moim przyjacielem, ofiaro­ uciekać, aby w nie wpadły i uwięzły jak w matni.
wuje mi dary, oto cały mój majątek. — J a k i m więc z tych sposobów polować m a m na 9
Rzekł na to Sokrates: przyjaciół? — spytała Teodota.
s — Naprawdę, Teodoto, to zaiste wspaniały majątek! — Takim, rzecz jasna, że zamiast psa weźmiesz
168 Wspomnienia o Sokratesie III 11 Wspomnienia o Sokratesie III 11 169

sobie do pomocy kogoś, kto by węsząc i tropiąc wyszu­ powinnaś na znak wdzięczności odwzajemniać się
kiwał rozmiłowanych w pięknie bogaczy, a kiedy zależnie od otrzymanych dobrodziejstw. W ten sposób
znajdzie, obmyślał sposoby, aby zapędzić ich w twoj'e najbardziej pozyskasz sobie przyjaciół, którzy naj­
sidła. dłużej pozostaną ci wierni i najwięcej sprawią radości.
10 — A jakie ja — spytała Teodota — mogę mieć Swoją zaś wdzięczność okażesz najlepiej im wtedy, H
sidła? kiedy spragnionym użyczysz swych łask. Wiesz, że naj­
— Masz jedno, a do tego misternie uplecione sidło. lepiej nawet przyrządzone potrawy podane wcześniej,
Jest nim twe ciało, a w tym ciele masz duszę, która nim ma się na nie chęć, wydają się niesmaczne, a w na­
pozwala ci poznać, jakim spojrzeniem możesz obudzić syconych budzą nawet uczucie przesytu. Jeżeli nato­
zachwyt, jakim słowem słodką nadzieję, która cię miast ktoś najpierw podnieci apetyt, a dopiero wtedy
również poucza, że uprzejmie powinnaś przyjmować je poda, to nawet niezbyt dobre wydają się najsmacz­
szczerego wielbiciela, lekceważąco odtrącać zuchwa­ niejsze.
łego natręta, troskliwą opieką otaczać przyjaciela — Co powinnam robić, aby wzbudzić w kimś u
w chorobie, serdecznie cieszyć się z kimś, kto dokonał pragnienie?
pięknego czynu, że wreszcie z całej duszy powinnaś — Najpierw, mówiąc bez osłonek, nie możesz ani
okazywać czułość i względy każdemu, kto jest tylko nasyconym podawać, ani nawet o tym wspominać,
życzliwy. Odwdzięczać się umiesz nie tylko rozkosznie, aż stan nasycenia minie i znów poczują pragnienie.
ale i okazywać życzliwość, wiem doskonale. Najlep­ Wówczas w godziwej rozmowie powinnaś czynić sub­
szych przyjaciół nie słowem, lecz czynem sobie zjed­ telne aluzje, że już, już jesteś gotowa użyczyć im swych
nujesz. łask, i nagle zniknąć! I nie wracaj wcześniej, aż zacznie
n — Ależ, na boga —• przerwała mu Teodota — ja ich dręczyć sroższe pragnienie. Wtedy nadchodzi naj­
naprawdę nie stosuję żadnej takiej metody! lepsza chwila i te same dary nabierają nierównie więk­
— A jednak — odpowiedział Sokrates — powodzenie szej wartości od tej, jaką miały, zanim zostało obudzone
bardzo zależy od tego, aby postępować z człowiekiem pragnienie.
tak, jak tego wymaga jego natura, i w sposób właściwy. — A czemuż właśnie ty, Sokratesie, nie miałbyś »
Siłą przecież ani nie zdobędziesz, ani nie zachowasz zostać moim pomocnikiem w łowieniu przyjaciół?
przyjaciół. Złowić i zatrzymać przy sobie bestię ludzką Owszem — odrzekł na to Sokrates — ale musiała­
12 można tylko rozkoszą i dobrodziejstwem. byś mnie najpierw do tego pozyskać.
— Masz rację — odpowiedziała Teodota. — J a k m a m cię pozyskać?
— I dlatego — powiedział Sokrates — na samynTpo- — Sama zastanów się nad tym, a znajdziesz sposób,
czątku tyle tylko wolno ci żądać od wielbicieli, ile jeżeli ci jestem do czegoś potrzebny.
użyczyć ci mogą bez większych trudności. Następnie — Więc, proszę, odwiedzaj mnie często.
170 Wspomnienia o Sokratesie III 11 Wspomnienia o Sokratesie III 12 171

Odpowiedział Sokrates, drwiąc sobie z własnego Rozdział dwunasty


umiłowania spokoju:
O ważności zdrowia i konieczności ćwiczeń fizycznych
16 — Tak, ale ja nie tak łatwo, piękna Teodoto, mogę
znaleźć wolną chwilę. Mnóstwo m a m spraw zarówno
Widząc w gronie swych uczniów Epigenesa ł , mło- i
osobistych, jak i państwowych, które nie dają mi
dzieńca słabego fizycznie, Sokrates powiedział:
chwili spokoju. Ponadto m a m wiele przyjaciółek, które
— Zaniedbujesz ćwiczenia fizyczne, drogi Epige-
nie pozwalają mi ani w dzień, ani w nocy wyjść z domu.
nesie.
Uczą się bowiem ode mnie sporządzania miłosnych
— Rzeczywiście zaniedbuję, ale nie jestem atletą.
napojów i czarodziejskich zaklęć.
— Powinieneś j e d n a k ćwiczyć się tak samo jak
— Więc na tym znasz się też, Sokratesie?
zapaśnicy, którzy się przygotowują do igrzysk olim­
n — A jak myślisz, dlaczego Apollodoros 1 i Antystenes
pijskich. A może walka na śmierć i życie, jaką pro­
nie chcą odejść ode mnie? Albo dlaczego z dalekich
wadzą Ateńczycy, ilekroć zajdzie potrzeba, wydaje
T e b przyszli do mnie Kebes i Simmiasz? Wiedz dobrze,
ci się czymś bez znaczenia? Wszak wielu z nich ginie 2
że to nie mogło nastąpić bez mnóstwa miłosnych na­
wśród trudów wojennych na skutek złego stanu zdro­
pojów, bez magicznych zaklęć i pomocy czarodziej­
wia albo ratuje życie z hańbą dla siebie, wielu z tego
skiego koła 2 .
samego powodu dostaje się do niewoli i spędza resztę
18 — Użycz mi, proszę, tego czarodziejskiego koła, życia w okropnych warunkach, jeżeli takie jest zrzą­
abym dzięki jego obrotom ciebie pierwszego mogła dzenie losu lub jeżeli muszą zapłacić większy okup,
zwabić do siebie. niż mogą. Nieszczęśnicy ci wpadają niekiedy w skrajną
— Prawdę mówiąc, nie chciałbym być zwabiony. nędzę i żyją w nieustannym zmartwieniu i trosce,
Wolałbym raczej, żebyś ty do mnie przyszła. bez rzeczy najkonieczniejszych. Wielu ściąga na siebie
— Bądź pewny, Sokratesie, że przyjdę. Tylko ty niesławę, kiedy przez nieudolność fizyczną naraża się
zechciej mnie przyjąć. na zarzut tchórzostwa. A może lekceważysz sobie 3
— Przyjmę na pewno — zakończył Sokrates —jeżeli te przykre następstwa wynikające ze złego stanu zdro­
w tym czasie nie będzie u mnie w domu żadnej kobiety wia i sądzisz, że z łatwością potrafisz je znosić? Mnie
milszej mi od ciebie. się jednak zdaje, że znacznie łatwiejsze i przyjemniejsze
zadanie ma ten, kto stara się wyrobić w sobie tężyznę
1
Apollodoos — szczególnie oddany i wierny uczeń Sokratesa.
a
fizyczną, aby każdą trudność pokonać. A może sądzisz,
W oryginale «tuy$» — ptak krętoglów, który w praktykach ma­
gicznych mających na celu pozyskanie miłości ukochanej osoby odgry­
że zaniedbanie ćwiczeń fizycznych jest lepsze dla
wał ważną rolę. Przywiązywano tego ptaka do koła, obracano je i wy­
mawiano przy tym czarodziejskie formuły i zaklęcia. Potem wyraz ten
zaczął oznaczać samo czarodziejskie koło. 1
Epigenes — syn Antyfonta. Był obecny przy śmierci Sokratesa.
172 Wspomnienia o Sokratesie III 12 Wspomnienia o Sokratesie III 12 173

zdrowia i pod innymi względami korzystniejsze niż ludzie zdrowi fizycznie mają mocną pewność, że nie
4 siła i sprawność? Czyżbyś nie doceniał korzyści płyną­ grozi im niebezpieczeństwo takich skutków złego stanu
cych z siły i zdrowia? Wiedz, że silnym fizycznie i sła­ zdrowia. Co więcej, najlepszym środkiem do zażegnania
bym układa się wszystko na zasadzie przeciwieństwa. następstw braku siły i zdrowia, jak również do osiąg­
Ci bowiem, którzy dbają o siły fizyczne, cieszą się nięcia skutków przeciwnych, jest właśnie siła i zdrowie.
zdrowiem, sprawnością w działaniu. Częstokroć dzięki Jakich więc trudów nie powinien podjąć się człowiek
temu właśnie ratują w licznych bitwach swe życie rozumny; aby zdobyć korzyści przeciwne wymienio­
z honorem, ze wszystkich niebezpieczeństw wychodzą nym szkodom! Biada temu, kto się przez niedbalstwo »
bez szwanku, pomagają przyjaciołom, służą z pożyt­ zestarzał, nie osiągnąwszy nigdy pełni rozkwitu, piękna
kiem ojczyźnie, w zamian za co zasługują sobie na i siły swojego ciała! Ale niegodny jest tego człowiek,
wdzięczność, zdobywają sławę, w dowód uznania który nie uprawia ćwiczeń fizycznych, ponieważ takie
otrzymują najwyższe godności i w rezultacie i sami zalety nie chcą się rodzić same z niczego!
spędzają resztę życia w atmosferze radości i dosto­
jeństwa, i dzieciom pozostawiają w spadku wielkie
s dobra, które pomagają im wejść w życie. I chociaż Rozdział trzynasty
państwo w wychowaniu publicznym nie kultywuje
Rozważania na różne tematy
ćwiczeń wojennych, niemniej jednak nikt nie powinien
z tego powodu ich zaniedbywać, lecz uprawiać je Kiedy ktoś swego czasu dał wyraz oburzeniu, że i
na własną rękę. Wiedz dobrze, że ani w zapasach, w odpowiedzi na pozdrowienie nie został sam pozdro­
ani w żadnej w ogóle innej dziedzinie działania nie wiony, Sokrates powiedział:
wyjdziesz na tym źle, że będziesz miał ciało sprawniej­ — Rzecz śmiechu w a r t a ! Gdybyś spotkał kogoś
sze. We wszystkich bowiem czynnościach wykony­ gorzej rozwiniętego fizycznie niż ty, na pewno byś się
wanych przez ludzi konieczny jest współudział sił z tego powodu nie gniewał, kiedy jednak przypadek
6 fizycznych. Ale skuteczność takiego współudziału w du­ zetknął cię z prostakiem o duszy gorzej wychowanej
żym stopniu zależy od jak najlepszej sprawności ciała. od twojej, masz się z tego powodu przejmować?
Każdy wie, że nawet w czynnościach umysłowych, Kiedy ktoś inny powiedział, że nie ma apetytu, 2
w których, j a k ci się zdaje, najmniej potrzebne są rzekł na to Sokrates:
siły fizyczne, wielu ludzi bardzo poważnych niedo­ — Akumenos podaje na to znakomite lekarstwo.
1

maga przez to, że nie ma zdrowego ciała. Zanik pa­ — Jakie? — spytał tamten.
mięci, zniechęcenie do życia, zgorzkniałość, szaleń­ — Przestań jeść! — odrzekł Sokrates. — Po dłuższej
stwo z wielką siłą potrafią wtargnąć do duszy wielu 1
Akumenos — ówczesny znakomity lekarz i dobry znajomy Sokra­
ludzi z powodu złego stanu ich zdrowia i wypierają
tesa. Tak on jak jego syn Eryksimachos występują parokrotnie w dialo­
7 również wszelką zdobytą już wiedzę. I przeciwnie, gach Platona — w Fajdrosie, Protagorasit, Uczcie.
174 Wspomnienia o Sokratesie Ul 13 Wspomnienia o Sokratesie III 13 175

przerwie będziesz j a d ł z większym smakiem, z mniej­ Pewnego razu na widok pana, który smagał towarzy- 4
szym kosztem i lepiej będziesz się czuł. szącego mu niewolnika, Sokrates zapytał, dlaczego
3 Raz ktoś inny narzekał, że ma w swym domu za tak się gniewa na sługę.
ciepłą wodę do picia. — Ponieważ — odrzekł tamten — jest smakoszem
— Bardzo dobrze — zauważył Sokrates. — Przy­ nad smakosze i skończonym głupcem, a choć ogromnie
najmniej ile razy zechcesz się wykąpać w ciepłej wodzie, lubi pieniądze, nie ma z niego żadnego pożytku.
będziesz ją zawsze miał. — Jeżeli tak jest w istocie — zauważył Sokrates —
— Ale ta woda — odrzekł tamten — j e s t za zimna, zastanów się dobrze, kto z was dwóch bardziej zasłu­
by się w niej kąpać. guje na chłostę ty czy twój sługa?
— J a k więc jest naprawdę? — zapytał Sokrates. — Kiedy ktoś nie miał odwagi wybrać się do Olimpii s
Czy również twoi domownicy narzekają, że ta sama Sokrates pytał:
woda jest dla nich za ciepła do picia, za zimna do — Czemu się boisz podróży? Czy w domu przez
kąpieli? cały prawie dzień nie chodzisz? W podróży do Olimpii
— Nie było jeszcze takiego wypadku — brzmiała po kilku godzinach drogi zjesz najpierw śniadanie,
odpowiedź. — Wprost przeciwnie, często musiałem następnie po dalszych kilku godzinach — obiad,
się dziwić, że z taką przyjemnością używają tej samej wreszcie udasz się na spoczynek. Nie wiesz, że gdybyś
wody — raz do picia, raz do kąpieli. w jednym kierunku uszeregował kroki, które stawiasz
— Która woda jest cieplejsza do picia — zapytał w przeciągu pięciu czy sześciu dni, z łatwością z Aten
Sokrates — woda w twoim domu, czy w świątyni zaszedłbyś do Olimpii? Poza tym o wiele przyjemniej
Asklepiosa *? jest wybrać się w podróż o jeden dzień wcześniej niż
— W świątyni Asklepiosa — odrzekł. z opóźnieniem. Długie i forsowne marsze są bowiem
— A która jest zimniejsza do kąpieli •— pytał dalej uciążliwe, zużywając zaś o jeden dzień więcej, można
Sokrates — woda w twoim domu czy w świątyni znacznie ułatwić sobie podróż. Stąd wniosek, że lepszy
Amfiaraosa? 2 jest pośpiech przy wybieraniu się w drogę niż w samej
— W świątyni Amfiaraosa — padła odpowiedź. drodze.
— A więc zastanów się, proszę, nad sobą — zakoń­ Kiedy ktoś uskarżał się po odbyciu dalekiej podróży, «
czył Sokrates — ponieważ jesteś niewątpliwie bardziej że jest bardzo zmęczony, zapytał go Sokrates:
gryniaśny niż twoi domownicy i ludzie chorzy. — Dźwigałeś w czasie podróży ciężary?
— Żadnego, prawdę mówiąc, nie dźwigałem cię­
i \V świątyni Asklepiosa w Atenach przy drodze wiodącej na Akro­ żaru prócz płaszcza.
pol znajdowało się źródło. Że chorzy faktycznie odwiedzali tę świątynię,
— Podróżowałeś sam czy w towarzystwie sługi?
wynika z komedii Arystofanesa Plutos 653 nn.
* świątynia Amfiaraosa ze źródłem znajdowała się w pobliżu Oropos — Oczywiście, że w towarzystwie sługi.
w Beccji. — Sługa nic nie niósł, czy też dźwigał jakieś pakunki?
Pisma Sokratyczne 13
176 Wspomnienia o Sokratesie III 13 Wspomnienia o Sokratesie III 14 177

— Oczywiście, że dźwigał pościel i różne inne stole poniechał chleba, a zajada same tylko przekąski,
przedmioty użytku. postawił takie pytanie:
— J a k czuje się sługa po skończonej podróży? — Słuchajcie, przyjaciele, czy potrafimy wytłu­
— Wydaje mi się, że o wiele lepiej ode mnie. maczyć, na jakiej właściwie zasadzie nazywamy kogoś
— T r u d n o to pojąć. Co by to było, gdybyś ty za­ zjadaczem przekąsek? Przecież my wszyscy j e m y prze­
miast niego dźwigał pakunki? J a k czułbyś się wtedy? kąski z chlebem, a j e d n a k nie sądzę, aby ktoś tylko
— Na pewno jeszcze gorzej. A zresztą, ja nawet z tego tytułu miał nas nazywać zjadaczami przekąsek.
nie miałbym sił dźwigać pakunków. — Nikt w świecie! — zapewnił jeden z obecnych. 3
— Zatem, jeżeli o tyle gorzej znosisz trudy niż — A co mamy powiedzieć o takim, który bez chleba
niewolnik, jak to pogodzić z faktem, że przez ćwiczenia zjada same tylko przekąski? I to nie po to, aby mieć
cielesne powinieneś być lepiej do nich przygotowany? siłę do ćwiczeń cielesnych, ale z łakomstwa. J a k wam
się zdaje? Czy jest, czy nie jest zjadaczem przekąsek?
— Naprawdę — odrzekł ktoś — trudno byłoby tak
go nie nazwać.
Rozdział czternasty
Wtedy zapytał ktoś i n n y :
0 jedzeniu ze smakiem i z sensem — A jeśli któryś z nas zjada mało chleba, a dużo
przekąsek, czy jest także zjadaczem przekąsek?
i Kiedy przychodząc na obiad, jedni uczniowie przyno­ — I taki także, moim zdaniem — rzekł Sokrates —
sili ze sobą wiele różnych przekąsek, inni zaś — nie­ w pełni zasługuje na miano zjadacza przekąsek! Kiedy
wiele, Sokrates razu jednego kazał niewolnikowi te więc inni ludzie proszą bogów o wielką obfitość owoców
niewielkie ilości przekąsek albo położyć na wspólnym i plonów, on powinien prosić bogów o wielką ilość
stole, albo podzielić na części i rozdać między obecnych. przekąsek.
Wtedy ci spośród biesiadników, którzy przynieśli Kiedy Sokrates tak mówił, zmiarkował młody współ- 4
ze sobą wiele przekąsek, nie śmieli jeść ze wspólnego biesiadnik, że słowa te zostały wypowiedziane pod
stołu, nie dając jednocześnie do wspólnego użytku jego adresem. Wcale jednak tym się nie przejął i w dal­
tego, co sami przynieśli. Położyli więc swoje przekąski szym ciągu zjadał przekąski, tyle tylko, że wziął trochę
na wspólnym stole, ale ponieważ nie dostali więcej chleba. I to także spostrzegając Sokrates powiedział:
niż ci, którzy przynieśli niewiele, przestali odtąd przy­ — Uważajcie tam, przyjaciele, wy, którzy bliżej
nosić większą ilość przekąsek. niego siedzicie, czy zjada on chleb zamiast przekąsek,
2 Raz w toku ożywionej dyskusji, kiedy próbowano czy zamiast chleba — przekąski!
dociec, na jakiej właściwie zasadzie nadajemy takie, Kiedy innym razem zobaczył, jak jeden z uczniów 5
a nie inne nazwy poszczególnym przedmiotom, So­ z wielkim apetytem zjada z jednym kawałkiem chleba
krates widząc, że jeden z uczniów siedzących przy dużo przekąsek, powiedział:
13*
178 Wspomnienia o Sokratesie III 14
K S I Ę G A C Z W A R T A
— Czy może być bardziej kosztowne przyrządzenie
lub raczej bardziej szkodliwe mieszanie ze sobą prze­
kąsek niż wtedy, gdy ktoś sam sobie przyrządza i zjada
wiele na raz różnych przekąsek? Rzecz jasna, że ten,
kto miesza ze sobą więcej przekąsek, niż to czynią
wytrawni kucharze, podnosi tylko ich koszty. To bo­
wiem, czego tamci nie mieszają, jako składników nie­ Rozdział pierwszy
odpowiednich do łączenia ze sobą, ten miesza i — przyj­
0 wychowawczej metodzie Sokratesa
mując oczywiście, że kuchmistrze należycie wykonują
swą sztukę — popełnia błąd, bo niweczy ich pracę. Taki był zatem Sokrates — w każdej sprawie i
6 Śmiechu to zaiste warte, że człowiek, który zatrudnia i w każdy sposób był pożyteczny dla otoczenia, tak
u siebie najznakomitszych kucharzy, nie mając sam że po zastanowieniu nawet człowiek przeciętnie inte­
wyobrażenia o ich sztuce po swojemu zmienia przy­ ligentny rozumiał, że nie ma dla niego większego
rządzone przez nich potrawy. I n n a jeszcze przykrość pożytku, niż pozostawać z Sokratesem w stosunkach
spotyka tego, kto przywykł zjadać wiele przysmaków zażyłej przyjaźni i w każdym miejscu, i w każdej
na raz. Oto, kiedy już mało zostaje ich na stole, od­ potrzebie zwracać się do niego w rozmowie po radę.
czuwa jakiś brak, ponieważ chce zaspokoić apetyt Co więcej, dla kogoś, kto przywykł obcować z Sokra­
tym, do czego przywykł. T e n natomiast, kto przyzwy­ tesem i przyjmować jego nauki, już sama myśl o nim,
czaił się z jednym kawałkiem chleba zjadać jedną tylko nawet jeśli się znajdował daleko, w niemałym stopniu
przekąskę, kiedy nie ma wyboru, zadowala się tym, bywała pomocna. Sokrates bowiem dopomagał swym
co jest. uczniom zarówno żartem, jak i w poważnej rozmowie.'
7 Zwykł również mówić, że w dialekcie ateńskim wyra­ I jeśli często powtarzał, że kogoś kocha, każdy wie- z
żenia «dobrze się najeść» oznacza tyle co jeść. dział, że darzy go miłością nie ze względu na urodę
— Dodane zaś określenie «dobrze» — wyjaśniał fizyczną, ale na szlachetną duszę dążącą do cnoty.
Sokrates — wskazuje na to, że trzeba jeść takie tylko Za niezawodne oznaki szlachetnej natury uważał
potrawy, które nie szkodzą ciału ni duszy, a prócz szybkość, z jaką człowiek przyswaja sobie to, czego
tego nie są wyszukane. się uczy, pilność, z jaką zapamiętuje to, czego się nau­
W ten sposób, w zwykłym nawet zwrocie «dobrze czył, oraz pragnienie zdobycia wszystkich umiejęt­
się najeść» Sokrates znajdował treść zalecającą umiarko­ ności pożytecznych do należytego zarządzania zarówno
wanie w jedzeniu. domem, jak i państwem, i w ogóle do właściwego
współżycia z ludźmi i załatwiania wszelkich spraw.
Miał bowiem to przekonanie, że jeśli się takich ludzi
wychowa, nie tylko będą sami szczęśliwi i potrafią
180 Wspomnienia o Sokratesie IV 1 Wspomnienia o Sokratesie IV 1 181

wzorowo zarządzać swym domem, lecz przyczynią się Ludziom, którzy mieli o sobie wielkie mniemanie
także do uszczęśliwiania bliźnich, a nawet całych z powodu bogactwa i wobec tego sądzili, że nie trzeba
narodów. już im wychowania, którzy żyli złudzeniem, że samo
3 Nie z każdym jednak postępował według tej samej bogactwo wystarczy do spełnienia wszystkich pragnień
sztywnej metody, lecz jeśli spostrzegł, że ktoś uważa i do pozyskania sobie powszechnego szacunku, Sokrates
siebie za utalentowanego z natury i z tego powodu starał się przemówić do rozumu. Dowodził, że głupcem
gardzi nauką, nauczał go, że nawet niewątpliwie naj­ jest ten, kto sądzi, że potrafi rozróżnić rzecz szkodliwą
bardziej uzdolnione natury najbardziej właśnie po­ od pożytecznej, jeżeli nie nauczy się tego, co jest szko­
trzebują wychowania. I zdanie swoje potwierdzał na dliwe, a co pożyteczne; że głupcem jest ten, kto nie
przykładzie koni najszlachetniejszej rasy, dzikich i rą­ rozróżnia tych rzeczy, a jednak się łudzi nadzieją,
czych z natury. Otóż jeśli takie konie ujarzmiamy już że rozporządzając bogactwem jest w stanie spełnić
jako źrebięta, są wspaniałe i użyteczne, jeśli zaś pozo­ każdą swoją zachciankę i czynić to, co jest pożyteczne;
staną nieujarzmione, są bardzo niesforne i narowiste. że głupcem jest ten, kto nie potrafi czynić tego, co
Podobnie rzecz ma się z psami najlepszej rasy, które trzeba, a jednak jest przekonany, że czyni to, co trzeba,
są stale na nogach i ochoczo ścigają dziką zwierzynę. i że tą drogą gromadzi sobie środki do życia w sposób
Jeśli należycie je wytresujemy, nadają się znakomicie właściwy lub przyzwoity, że wreszcie głupcem jest ten,
do polowania i bardzo są pożyteczne w innych po­ kto nic nie potrafi, a jednak sądzi, że dzięki bogactwu
trzebach. Nie wyćwiczone natomiast są bezużyteczne, może uchodzić za człowieka wartościowego w jakiejś
podobne do wściekłych i nie myślą słuchać rozkazów. dziedzinie, i choć pod żadnym względem nie ma war­
4 To samo da się powiedzieć o ludziach najbardziej tości, nie traci jednak nadziei, że zdobędzie uznanie.
* uzdolnionych z natury. W swym dążeniu do wytknię­
tych celów wykazują niezłomny hart ducha, niespo­
żytą energię. Jeśli się zatem ich odpowiednio wychowa, Rozdział drugi
jeśli przyswoją sobie umiejętności konieczne w ich dzie­
Wiedz, Że nic nie wiesz. Poznaj samego siebie!
dzinie działania, stają się znakomici i pożyteczni.
Dokonują wtedy bardzo dużo dobrego. Jeśli natomiast A teraz opowiem o tym, jak postępował Sokrates
nie otrzymają odpowiedniego wychowania i wyszko­ w stosunku do tych, którzy sądzili, że otrzymali naj­
lenia, stają się bardzo źli i wyrządzają ogromnie dużo lepsze wykształcenie, i chełpili się swoją mądrością.
szkód. Nie mając bowiem właściwego rozeznania, co I tak dowiedział się kiedyś, że słynny z piękności Euty-
czynić należy, często kierują swoje wysiłki do urzeczy­ dem pilnie gromadzi pisma najgłośniejszych poetów
wistnienia niecnych zamiarów, a ponieważ są gwał­ i sofistów, z tego powodu wyobrażając sobie, że prze­
towni i pyszni, nie dają się powstrzymać ani zawrócić wyższył już mądrością swych rówieśników, i mając na­
z obranej drogi. Dlatego też wyrządzają wiele złego. dzieję, że wszystkich prześcignie potęgą wymowy
182 Wspomnienia o Sokratesie IV 2 Wspomnienia o Sokratesie IV 2 183

i sprawnością działania. Zarazem jednak Sokrates «Ja, obywatele ateńscy, nigdy niczego się nie nau- 4
zauważył, że Eutydem z powodu młodego wieku nie czyłem od innych. Jeśli nawet kiedyś słyszałem, że
śmie jeszcze wystąpić na rynku, ale jak gdyby snując są jacyś dzielni mówcy i znakomici mężowie, nie
jakieś plany, osiedlił się nie opodal rynku w warsztacie starałem się wcale o nawiązanie z nimi kontaktu.
2 pewnego rymarza. Najpierw więc udał się t a m Sokrates Nie zabiegałem też o to, aby któregoś z uczonych
z gronem przyjaciół i uczniów i kiedy od razu na po­ wybrać sobie na mistrza, wprost przeciwnie, unikałem
czątku rozmowy któryś z nich zapytał, czy Temistokles okazji uczenia się czegoś od kogoś. Co więcej, wystrze­
dzięki naukom jakiegoś mędrca, czy też wrodzonym gałem się nawet pozorów, jakobym się czegoś od kogoś
zdolnościom zdobył tak wielką przewagę nad resztą uczył. Niemniej jednak to wam będę doradzał, co
obywateli, że państwo zwracało się do niego ilekroć mi się samo przez się zrodziło w głowie».
potrzebowało znakomitego męża, wtedy, chcąc ugo­ W ten zaś sposób powinien rozpocząć swą mowę 5
dzić w Eutydema, Sokrates wyraził swoją wątpliwość. ktoś, kto by chciał, aby państwo powierzyło mu stano­
Powiedział, że niedorzeczne jest mniemanie, jakoby wisko lekarza x : «Ja, obywatele ateńscy, nigdy od nikogo
nauka u odpowiednich mistrzów była konieczna do nie uczyłem się sztuki lekarskiej. Nie starałem się
nabycia doskonałości w mniej ważnych zawodach, nawet o to, aby któryś z lekarzy był moim nauczycie­
umiejętność rządzenia państwem natomiast, która jest lem. Przeciwnie, unikałem okazji nauczenia się czegoś
sprawą wielkiej wagi, miała się rodzić u ludzi sama od lekarzy, wystrzegałem się nawet pozorów, jakobym
przez się, z niczego. się rzeczywiście sztuki lekarskiej uczył. Niemniej jednak
3 Innym znów razem widząc, jak tenże Eutydem powierzcie mi, proszę, stanowisko lekarza. A ja was
wymyka się ukradkiem z zebrania, aby obecnością ze swej strony zapewniam, że czyniąc na was doświad­
swoją nie sprawić wrażenia, że podziwia mądrość czenia, będę się uczył tej sztuki». Słuchając takiego
naszego filozofa, wypowiedział Sokrates uwagę w ten wstępu wszyscy obecni parsknęli śmiechem.
sposób, że musiał ją usłyszeć Eutydem: Kiedy już wreszcie później było widoczne, że Euty- 6
— Że nasz Eutydem, kiedy już osiągnie pełnoletność, dem zaczyna wprawdzie przysłuchiwać się rozprawom
a na zgromadzeniu jakiś wniosek będzie oddany pod Sokratesa, ale wystrzega się nadal zabierania głosu
dyskusję, nie cofnie się przed zabraniem głosu w obra­ w dyskusji, przekonany, że dzięki milczeniu zdobędzie
dach, to dla mnie jest jasne z jego ambicji i aspiracji. opinię rozsądnego młodzieńca, Sokrates, chcąc go od
I wydaje mi się, że ma już przygotowany wstęp do tego odwieść, tak powiedział:
przyszłych przemówień na zgromadzeniu ludowym, — To dziwne doprawdy, Eutydemie, że ten, kto
ponieważ się stara, aby nikt nie mógł pomyśleć, że chce się nauczyć grać na cytrze czy flecie lub jeździć
się czegoś od kogoś nauczył. Jasne więc jest dla mnie,
że kiedy będzie miał mowę wygłosić, z pewnością tak 1
Dla ochrony zdrowia najbiedniejszych obywateli wybierano w Ate­
ją rozpocznie: nach na zgromadzeniu ludowym lekarzy opłacanych ze skarbu państwa.
•»

184 Wspomnienia o Sokratesie IV 2 Wspomnienia o Sokratesie IV 2 185

na koniu, lub doskonale poznać jakąś inną tego rodzaju — Prawda, Sokratesie — potwierdził Eutydem —
sztukę, stara się przede wszystkim o to, aby możliwie gromadziłem, owszem, i nadal gromadzę te pisma,
bez przerwy ćwiczyć się w tej dziedzinie, w której aż będę miał tyle, ile tylko potrafię zdobyć.
pragnie posiąść biegłość i wprawę, i to bynajmniej — Na H e r ę ! — rzekł na to Sokrates. — Podziwiam »
nie na własną rękę, ale oczywiście pod okiem i kierow­ cię szczerze, że nie wolałeś zdobywać srebra ni złota
nictwem najznakomitszych mistrzów. Co więcej, musi bardziej niżeli mądrości. Jasne jest przecież, że nie
zadawać sobie dużo trudu i znosić wszelkie przeciw­ sądzisz, aby srebro i złoto czyniły ludzi lepszymi, ten
ności, byleby tylko nic nie czynić bez ich nadzoru zaś, kto posiada nauki mędrców, zdobył prawdziwy
i oceny. A robi to wszystko w przekonaniu, że w żaden skarb cnoty.
inny sposób nie zdobędzie rozgłosu. Niejeden z tych, Słysząc te słowa, Eutydem ucieszył się bardzo, po­
którzy chcą się odznaczyć na arenie politycznej jako nieważ myślał, że w opinii Sokratesa właściwą drogą
wybitni działacze i mówcy, sądzi, że bez żadnego ćwi­ zmierza do zdobycia mądrości.
czenia, bez starannego przygotowania, lecz sam o włas­ Sokrates jednak widząc, jak młodzieniec się cieszy i«
nych siłach i w błyskawicznym tempie nabierze wystar­ jego pochwałą, zapytał:
czającej wprawy do wykonywania działalności w tej — W jakiej właściwie dziedzinie chcesz się odzna­
i dziedzinie. W rzeczywistości jednak wydaje się ona czyć, że zbierasz te pisma?
o tyle trudniejsza do opanowania od tamtych, o ile I podczas gdy Eutydem milczał, zastanawiając się
nieporównanie większa jest liczba działaczy politycz­ nad odpowiedzią, zapytał go znowu:
nych, a niewspółmiernie niewielu z nich dokonuje — Może chcesz być lekarzem? Wszak i lekarze są
czegoś naprawdę godnego uwagi. Jasne jest zatem, że autorami licznych pism.
ci, którzy pragną się wybić na polu politycznym, — Nie chcę być lekarzem — odrzekł Eutydem.
powinni się ćwiczyć znacznie więcej i usilniej niż —• Więc może architektem? Zawód architekta wy­
wszyscy inni w swoich specjalnościach. maga też wielkiej nauki.
8 Tak więc Sokrates przemówił do Eutydema, kiedy — Ani architektem.
ten zaczął z uwagą go słuchać. Kiedy Sokrates już — Może pragniesz zostać wybitnym geometrą, jak
wiedział, że Eutydem z większą cierpliwością słucha ów Teodor ?
T

jego słów i z pilniejszą uwagą śledzi jego wywody, —• Ani geometrą — brzmiała odpowiedź.
wszedł pewnego razu sam do budy rymarza. Eutydem — A może astronomem?
usiadł obok niego, a Sokrates tak z nim zaczął roz­ I na to padła odpowiedź przecząca.
mawiać : — Więc może rapsodem? — pytał dalej Sokrates. —
— Powiedz mi, drogi Eutydemie, czy to prawda, Posiadasz podobno wszystkie poezje Homera.
że zgromadziłeś wielką liczbę pism tych autorów, 1
Teodor z Cyreny — geometra, którego wykładów miał słuchać
którzy, jak powiadają, byli ludźmi mądrymi? Platon.
186 Wspomnienia o Sokratesie IV 2 Wspomnienia o Sokratesie IV 2 187

— Żadnym na boga, rapsodem! — zaprzeczył wiście — niesprawiedliwości, ponieważ co dzień nie­


Eutydem. — Wiem wprawdzie, że rapsodzi znają mało ich można zobaczyć, niemało usłyszeć.
dokładnie wiersze, ale sami są wielkimi głupcami. —• Jeśli się zgodzisz — zaproponował Sokrates — u
— Czy czasem, jak mi się zdaje — pytał Sokrates •— napiszemy po jednej stronie literę S, po drugiej N.
nie dążysz do zdobycia umiejętności, która uprawnia Następnie to wszystko, co w naszym rozumieniu jest
ludzi do zarządzania państwem i jego majątkiem, dziełem sprawiedliwości, zapiszemy pod literą S, co
do panowania i krótko mówiąc do tego, aby być poży­ zaś jest dziełem niesprawiedliwości — pod N.
tecznym człowiekiem dla innych i dla siebie. — Jeżeli sądzisz, że to się do czegoś przyda, czyń,
— Zgadłeś, Sokratesie! — odpowiedział Eutydem. — jak chcesz — zgodził się Eutydem.
Takiej właśnie umiejętności najbardziej mi trzeba. W odpowiedzi na to Sokrates wypisał litery zgodnie u
— Pięknie — pochwalił Sokrates. — To jest naj­ i podaną sugestią i zaczął stawiać pytania:
piękniejsza umiejętność i największa sztuka! Jest — Czy w stosunkach ludzkich zdarza się kłamstwo?
właściwością królów i dlatego zwie się królewska! — Zdarza się, bez wątpienia — potwierdził Eutydem.
Ale zastanawiałeś się chyba i nad tym, że kto nie jest — Po której więc stronie ustawimy kłamstwo?
sprawiedliwy, ten nie może się w tej dziedzinie odzna­ — Oczywiście, że po strome niesprawiedliwości.
czyć? — Czy zdarza się także oszustwo?
— Zastanawiałem się, owszem — odrzekł Euty­ — I to często — brzmiała odpowiedź.
dem. — I doszedłem do wniosku, że człowiek, który — Po której stronie je umieścimy?
nie jest sprawiedliwy, nie może w ogóle być dobrym — T a k samo oczywiście po stronie niesprawiedliwości.
obywatelem. — Złośliwe działanie na czyjąś szkodę?
— Cóż tedy? — pytał Sokrates. — Czy sam starałeś — Po tej samej stronie.
się o to, aby zostać sprawiedliwym człowiekiem? — Sprzedanie wolnego człowieka w niewolę?
— Nie widzę, Sokratesie, powodu, b y m się uważał — Po tej samej.
za mniej sprawiedliwego od innych. — Żadnego z wymienionych uczynków nie umieś­
— Są więc pewne działania właściwe człowiekowi cimy więc według naszej oceny po stronie sprawiedli­
sprawiedliwemu, podobnie jak cieśli? wości, drogi Eutydemie?
— Są bez wątpienia — potwierdził Eutydem. — Urągałoby to zdrowemu rozumowi, gdybyśmy
— Sprawiedliwy może więc przedstawić swe dzieła, je tam umieścili —• zapewnił Eutydem.
tak samo j a k może cieśla wskazać budynki, które —• Dobrze — podjął Sokrates. — A jeśli kogoś wy­
wystawił? biorą wodzem, on zaś państwo, które naruszyło spra­
— Masz może wątpliwości — zapytał Eutydem — wiedliwość, i wrogie, podbije? J a k ocenimy czyn wodza?
czy potrafię przedstawić dzieła sprawiedliwości? I oczy- Uznamy, że popełnił niesprawiedliwość?
188 Wspomnienia o Sokratesie IV 2 Wspomnienia o Sokratesie IV 2 189

— W żadnym wypadku — zaprzeczył Eutydem. ale nie chce go przyjąć, wobec czego ojciec podstępnie
— Powiemy zatem, że postąpił zgodnie z poczuciem daje mu lekarstwo zamiast pokarmu i posługując się
sprawiedliwości? kłamstwem, przywraca zdrowie synowi. Po której stro­
— Najzupełniej. nie zapiszemy takie kłamstwo?
15 — Co dalej? Jeśli na wojnie chytrze zwabi wrogów — Wydaje mi się — rzekł na to Eutydem — że
w zasadzkę? i takie oszustwo zamieścimy po tej samej strome.
—• To także jest sprawiedliwe. — Idźmy dalej — powiedział Sokrates — i załóżmy,
— Jeżeli spustoszy i złupi kraj wroga? Nie będzie że ktoś widzi przyjaciela w ciężkiej depresji, a bojąc się,
to czyn sprawiedliwy? aby się nie targnął na życie, wykrada albo siłą porywa
— I owszem. Tylko ja na początku tak rozumiałem, miecz lub jakieś inne narzędzie śmierci. Po której
że ty będziesz mi stawiał podobne pytania wyłącznie stronie to zamieścimy?
w stosunku do przyjaciół. — Nie ma dwóch zdań, to także po stronie spra­
— Z tego by wynikało, że to wszystko, cośmy za­ wiedliwości.
pisywali po stronie niesprawiedliwości, należałoby — Twierdzisz zatem — poddał sugestię Sokrates — is
jednocześnie zapisać po stronie sprawiedliwości? że nie zawsze i nie we wszystkim możemy być szczerzy
— Tak się wydaje — przytaknął Eutydem. nawet w stosunku do naszych przyjaciół?
16 •— Jeśli się zgodzisz — zaproponował Sokrates — — Chcąc nie chcąc, muszę przyznać ci rację i wobec
rozgraniczmy ponownie pojęcia w ten sposób, że te tego, jeśli wolno, odwołuję swoje poprzednie twierdzenie.
same uczynki w stosunku do wrogów uznamy za spra­ — Oczywiście — zauważył Sokrates — o wiele
wiedliwe, w stosunku zaś do przyjaciół — za niespra­ bardziej powinno być wolno odwołać błędne twierdze­
wiedliwe i że ponadto w stosunku do tych ostatnich nie niż przy nim obstawać. Lecz idźmy dalej. Z dwóch 19
powinniśmy okazywać możliwie najdalej idącą szcze­ zatem ludzi oszukujących przyjaciół, aby wyrządzić
rość. im szkodę — bo i takiego przypadku nie możemy
— Zgadzam się całkowicie — powiedział Eutydem. zostawić bez rozważenia •— który jest bardziej nie­
n — Co o tym sądzić — zapytał Sokrates — jeżeli sprawiedliwy, ten, kto to czyni świadomie, czy też ten,
jakiś wódz widząc, że jego armia straciła ducha, kto postępuje tak mimowolnie?
kłamie i oznajmia, że sprzymierzeńcy spieszą na pomoc, — Wybacz, drogi Sokratesie — odpowiedział Eu­
i w ten sposób kłamstwem wyzwala swoich żołnierzy tydem — ale ja już tracę wiarę w sens swoich odpo­
ze stanu zniechęcenia. Po jakiej ^tronie m a m y zazna­ wiedzi. To wszystko, co poprzednio mówiłem, wydaje
czyć tego rodzaju kłamstwo? mi się teraz całkiem inne, niż sądziłem przed chwilą.
— Wydaje mi się, że po stronie sprawiedliwości — Lecz mimo wszystko powiem, co myślę — bardziej

I
zaopiniował Eutydem. niesprawiedliwy wydaje mi się ten, kto oszukuje świa­
— J a k ocenimy, jeżeli czyjś syn potrzebuje lekarstwa, domie, niż ten, kto mimo woli.
190 Wspomnienia o Sokratesie IV 2 Wspomnienia o Sokratesie IV 2 191

20 — J a k ci się zdaje? — indagował dalej Sokrates. — wadzi na zachód, i kiedy przeprowadza te same ra­
Czy nauka i wiedza o tym, co sprawiedliwe, jest w czymś chunki, raz w rezultacie wykazuje sumę większą, raz
podobna do nauki i wiedzy poprawnego pisania i czy­ znowu mniejszą?
tania? — Sądzę, na boga, że taki człowiek najoczywiściej
— T a k mi się zdaje — potwierdził Eutydem. nie wie tego, co mu się zdaje, że wie.
— J a k więc oceniasz? Kto jest bieglejszy w sztuce — Znasz ludzi, których się zwykło określać mianem 22
pisania i czytania? Kto błędnie pisze lub czyta świa­ dusz niewolniczych?
domie czy mimo woli? — Z n a m bez wątpienia.
— Wydaje mi się, że ten, kto świadomie, ponieważ — Określa się ich tym mianem z powodu ich wiedzy
stać go i na to, żeby to samo pisał i czytał poprawnie, czy z powodu niewiedzy?
jeżeli zechce. — Z powodu niewiedzy, oczywiście.
— Stąd wniosek, że tego, kto robi błędy ortogra­ — Otrzymują tę nazwę z powodu nieznajomości
ficzne świadomie, wolno chyba uważać za człowieka sztuki kowalskiej?
znającego pisownię, o tym natomiast, kto robi je mimo —• W żadnym wypadku.
woli, wolno chyba sądzić, że pisowni nie zna? — Więc może z powodu nieznajomości sztuki cie­
—• Nie inaczej! — rzekł Eutydem. sielskiej?
— Jeśli znów chodzi o sprawiedliwość, jak ci się — Również i nie z tego powodu.
zdaje? Kto ją naprawdę rozumie, ten, kto kłamie — Więc może z uwagi na nieznajomość szewskiego
i oszukuje świadomie, czy ten, kto mimo woli? rzemiosła?
— Oczywiście ten, kto świadomie. — Nic z tego, Sokratesie, nie wchodzi tutaj w ra­
— J a k więc sądzisz? Kto jest bieglejszy w piśmie? chubę, lecz raczej coś wręcz przeciwnego. Bardzo
Ten, kto zna zasady pisowni, czy ten, kto ich nie zna? wielu zna się bowiem doskonale na tych rzemiosłach,
— Jasne, że ten, kto je zna. a jednak są to dusze niewolnicze. u
— I analogicznie, kto bardziej jest sprawiedliwy? — Więc może taka nazwa należy się ludziom, którzy
Ten, kto wie, co to jest sprawiedliwość, czy ten, kto nie wiedzą, co to jest piękno i dobro i co to jest sprawie­
nie wie? dliwość?
— Chyba pierwszy, ale wydaje mi się, że już nie —- Właśnie, tak mi się zdaje.
potrafię odpowiadać do rzeczy. — Wszelkimi chyba sposobami i z całych sił musimy 23
2i — Idźmy więc dalej — mówił Sokrates. — -Co unikać, abyśmy nie byli duszami niewolniczymi?
sądzisz o człowieku, który chciałby prawdę powie­ — Ależ, drogi Sokratesie, świadkami niech będą
dzieć, ale nigdy o tej samej rzeczy nie wypowiada tego bogowie, że ja bardzo pilnie zajmowałem się filozofią,
samego zdania, lecz raz twierdzi, że ta sama droga bo sądziłem, że ona najbardziej wykształci mą duszę
prowadzi na wschód, drugi raz utrzymuje, że pro- w tych wszystkich umiejętnościach, które przystoi
Pisma Sokratyczne ]Ą
192 Wspomnienia o Sokratesie IV 2 Wspomnienia o Sokratesie IV 2 193

znać ludziom dążącym do tego, co piękne i dobre. względem dociekając, jaką wartość przedstawia jako
A teraz, pomyśl, jak bardzo muszę być smutny, gdy człowiek, i dokładnie poznaje swe możliwości?
widzę, że z tego wszystkiego, czego dotychczas uczyłem — Według tego, co mówisz — odrzekł Eutydem —
się z trudem, m a m tyle pożytku, że nawet nie potrafię mam wrażenie, że dopiero ten naprawdę zna siebie,
dać odpowiedzi w sprawach, które przede wszystkim kto zna dokładnie swe możliwości.
trzeba z n a ć ! I nie wiem, czy nie ma już dla mnie — Czy nie jest to także jasne, że ze znajomości 26
żadnej innej drogi otwartej, którą postępując, mógłbym siebie samych ludzie czerpią najwięcej pożytku, a na
się stać lepszym człowiekiem? skutek mylnego sądu o swych możliwościach doznają
24 Odpowiedział mu na to Sokrates: najwięcej szkody? Ci bowiem, którzy znają siebie,
— Powiedz mi szczerze, Eutydemie, czy byłeś kiedy wiedzą, co dla nich jest pożyteczne, i świadomi swych
w Delfach? możliwości czują, na co ich stać, a na co nie stać.
— Ależ oczywiście! Dwa razy — odrzekł Eutydem. Ponieważ czynią tylko to, na czym się znają, osiągają
— Zauważyłeś, że t a m na świątyni widnieje wyryty to, czego im trzeba, i w ten sposób cieszą się pomyśl­
napis: «Poznaj samego siebie»? * nością. Ponieważ z drugiej strony unikają wszyst­
— Oczywiście zauważyłem. kiego, do czego brak im fachowej wiedzy, nie popeł­
— Nie zainteresowałeś się treścią tego napisu, czy też niają błędów i w ten sposób unikają niepowodzenia.
może głębiej zastanowiłeś się nad nim i nawet starałeś W takich warunkach potrafią także innych należycie
się zbadać samego siebie, kim jesteś? ocenić i ze współżycia z ludźmi czerpią wiele dobrego,
— Niestety, nic z tego — przyznał Eutydem —s- unikają natomiast szkody.
ponieważ sądziłem, że znam już to wszystko. Naprawdę, Ci natomiast, którzy nie znają siebie i mylnie obli- 27
co mógłbym znać jeszcze innego, gdybym nie znał czają swoje możliwości, pozostają w tym samym sto­
samego siebie? sunku do wszystkich innych ludzi i nie wiedzą, czego
23 — J a k ci się zdaje? Czy zna siebie samego ktoś, im trzeba ani co mają czynić, ani z jakimi ludźmi
kto zna tylko swe imię, czy też kto na modłę handlarzy powinni obcować, i robią ciągle błędne kroki; tak że
końmi — którzy nie wcześniej sądzą, że poznali konia, W rezultacie i powodzenia nie zdobywają, i wpadają
aż dokładnie zbadają, czy jest posłuszny wędzidłu w nieszczęścia.
czy narowisty, silny czy słaby, szybki w nogach czy Ci, którzy robią to, na czym się rozumieją, osiągają 28
powolny i wiele innych szczegółów, mających pod wytknięte cele i w rezultacie zdobywają znaczenie
kątem użyteczności konia znaczenie pozytywne lub i sławę, a ludzie o podobnym sposobie myślenia z przy­
negatywne — tak samo bada siebie pod każdym jemnością utrzymują z nimi przyjazne stosunki, ci zaś,
którzy w swoich dążeniach doznają niepowodzeń,
do nich pragną się zwracać o pomoc i radę, ich chcą
1
Słynna sentencja I W t t i OOCIJTÓV, przypisywana Talesowi. mieć za przewodników, w nich pokładają nadzieję
14*
Wspomnienia o Sokratesie IV 2 195
194 Wspomnienia o Sokratesie IV 2

wszelkiego dobra i z tych właśnie powodów ich powa­ dobrze samo zdrowie, jak i choroba, jeżeli tylko będą
przyczyną czegoś dobrego, muszą być uznane za dobre,
żają najbardziej.
jeżeli zaś czegoś złego — za złe.
29 I przeciwnie, ci, którzy się biorą do rzeczy, o któ­
— Tak — potwierdził Eutydem — tylko kiedy to
rych nie mają pojęcia, dokonują złego wyboru i w swoich
zdrowie było przyczyną czegoś złego, a choroba czegoś
poczynaniach doznają porażki, tak że nie tylko w swej
dobrego?
działalności mimo wielu trudów ponoszą straty i cierpią
— Wtedy, rzecz jasna, kiedy ktoś z racji swego
kary, lecz także na skutek takiego postępowania ścią­
dobrego zdrowia bierze udział, dajmy na to, w wy­
gają na siebie niesławę, stają się pośmiewiskiem, we
prawie wojennej, która kończy się klęską, albo w po­
wzgardzie i hańbie spędzają życie. Widzisz przecież,
dróży morskiej, która kończy się katastrofą, czy w wielu
że nawet państwa, które błędnie oceniły swe siły i na
innych podobnych przedsięwzięciach, i przez to ginie^
podstawie tej błędnej oceny rozpoczęły wojnę z potęż­
a ktoś inny z powodu choroby nie opuszcza domu
niejszymi wrogami, uległy całkowitemu zniszczeniu
i pozostaje dzięki temu przy życiu.
lub zostały podbite przez wroga.
— To prawda, co mówisz — przyznał mu rację
30 Rzekł na to Eutydem:
Eutydem. — Musisz tylko na to zwrócić uwagę, Sokra­
^m Wobec tego, co mówisz, Sokratesie, wydaje mi
tesie, że z racji dobrego zdrowia ludzie mają różne
się całkiem oczywiste, że samo poznanie siebie należy
korzyści, niedostępne dla innych z powodu choroby.
bardzo wysoko cenić. Od czego jednak należy rozpo­
— Niech i tak będzie — przyznał Sokrates. — Lecz
cząć badanie siebie, w tej sprawie do ciebie się zwracam,
w takim razie to, co raz jest korzystne, a raz szkodliwe,
bądź taki dobry i zechciej mi to wyjaśnić.
w równym stopniu jest dobre, jak złe. Czy nie tak?
3f — Z przyjemnością — odpowiedział Sokrates. —
— To wcale nie wynika z toku naszej dyskusji —
Otóż czym jest dobro, a czym zło, wiesz już na pewno.
odpowiedział Eutydem. — Ale, Sokratesie, mądrość 33
'••""-— Oczywiście — podchwycił Eutydem. — Gdybym
bez wątpienia jest dobrem. Czy znasz bowiem dzieło,
tego nawet nie wiedział, byłbym nikczemniejszy od
którego mądry nie wykonałby lepiej niż prostak?
niewolników. - - >
— A jednak! — z powątpiewaniem odparł Sokra­
— Pięknie — pochwalił go Sokrates, — Więc, Euty-
tes. — Co począć z Dedalem? Słyszałeś chyba, że
demie, i mnie to wytłumacz. właśnie dla jego mądrości Minos zatrzymał go siłą
—•. To wcale nie jest takie trudne — zaczął Euty­ i zmuszał do pozostania u niego w służbie, tak że nie­
dem. — I tak, najpierw, zdrowie uważam za dobro, szczęsny stracił nie tylko ojczyznę, ale i wolność.
chorobę za zło. Następnie tak samo oceniam przyczyny A kiedy wraz z synem usiłował uciec z niewoli, stracił
zdrowia, jak i choroby. A więc pokarmy, napoje i cały syna i nawet sam nie zdołał się uratować, ale zanie­
tryb życia, jeżeli prowadzą do zdrowia, uważam za siony na skrzydłach do barbarzyńców t a m znowu
dobre, jeżeli powodują chorobę, za złe. musiał być niewolnikiem.
32 — Wobec tego — zauważył Sokrates — równie
198 Wspomnienia o Sokratesie IV 2 Wspomnienia o Sokratesie IV 3 199

część z nich odkładają, i na odwrót, że niektórym nie Rozdział trzeci


wystarcza nawet wielka obfitość wszystkiego? 0 Opatrzności boskiej
— To prawda — odrzekł Eutydem. — Nie musisz
zresztą mnie o tym pouczać. Sam znam przypadki, Sokrates nigdy nie dążył do tego, aby w swoich i
kiedy niektórzy tyrani z niedostatku, jak ostatni nę­ uczniach w szybkim tempie rozwinąć biegłość dia­
dzarze, muszą się chwytać grabieży. lektyczną czy sprawność praktycznego działania, czy
39 — Jeżeli tak rzeczywiście się dzieje — zakonklu­ też inwencję twórczą, ale zawsze trzymał się zasady,
dował Sokrates — właśnie tyranów będziemy uważali że najpierw trzeba w nich rozwinąć zdrowy rozsądek.
za przedstawicieli demosu, a za bogaczy tych ludzi, Był bowiem zdania, że kto posiądzie tamte umiejęt­
którzy posiadają wprawdzie niewiele, ale potrafią ności bez zdrowego sądu o rzeczach, ten w życiu będzie
oszczędnie gospodarzyć swoim mieniem. tylko bardziej zdolny do czynienia bezprawia i wyrzą­
— Smutne to, Sokratesie, ale prawdziwe — rzekł dzania tym większej szkody.
w końcu Eutydem — że i w tej sprawie przyznać ci Najpierw więc starał się o to, aby swym uczniom 2
rację zmusza mnie moja ignorancja. I dlatego poważnie zaszczepić właściwe pojęcie o bogach. I n n i powtó­
zastanawiam się nad tym, czy najlepszym dla mnie rzyli już w swoich relacjach różne na ten temat roz­
wyjściem nie będzie milczenie. Wygląda na to, że po mowy Sokratesa, których byli świadkami, ja przytoczę
prostu nic nie wiem. tutaj jedną jego rozmowę z Eutydemem, przy której
Wyrzekłszy te słowa odszedł z głębokim smutkiem, byłem obecny:
ponieważ i pogardę poczuł do siebie i przyznał, że — Powiedz mi, drogi Eutydemie, czy myślałeś ju» 3
naprawdę jest ignorantem, kiedy o tym, z jaką troską przygotowali bogowie to
w Wielu było takich, którzy przekonani w ten sposób wszystko, czego ludziom potrzeba?
przez Sokratesa nigdy więcej do niego się nie zbliżyli — — Szczerze mówiąc, Sokratesie, nigdy jeszcze o tym
uważał ich za niepoprawnych głupców. Eutydem jednak nie myślałem.
skoro doszedł do wniosku, że nie zdobędzie szacunku — Ale wiesz chyba, że przede wszystkim potrzeba
współobywateli, jeśli możliwie najwięcej nie będzie nam światła, którego n a m bogowie nie szczędzą?
przestawał z Sokratesem, nigdy już nie odchodził — Oczywiście. Przecież gdyby brakło n a m światła,
od niego bez koniecznej potrzeby. Naśladował nawet jto choć mamy oczy, bylibyśmy podobni do ślepców.
niektóre jego zwyczaje i sposób postępowania. Sokrates — Kiedy zaś potrzebujemy wypocząć, zsyłają bo­
zaś, gdy spostrzegł, że Eutydem jest już w ten sposób gowie ciemności nocy, które najbardziej sprzyjają
usposobiony, przestał prowadzić z nim zawiłe dyskusje, wypoczynkowi.
ale możliwie najprościej i najjaśniej tłumaczył mu — Tak jest rzeczywiście — potwierdził Eutydem —
wszystko, co ten jego zdaniem powinien był wiedzieć i za to także winniśmy bogom wdzięczność.
i w czym pilnie się ćwiczyć dla własnej korzyści. — Słońce, jasno rozgraniczając pory dnia, oświetla 4
200 Wspomnienia o Sokratesie IV 3 Wspomnienia o Sokratesie IV 3 201

wszystko na świecie; gdy zaś ciemna noc osłania — To także, Sokratesie, jest objawem ich nadzwy­
wszystko głębokim mrokiem, bogowie zapalają na czajnej dobroci względem człowieka.
niebie gwiazdy, które wyznaczają n a m godziny nocy, — Słońce w zimie się odwraca, a w lecie z powro- 8
i dzięki temu możemy także nocą wykonywać wiele tern się zbliża do nas i działaniem swoich promieni
pożytecznych czynności. sprawia, że jedne rośliny dojrzewają, a inne, te, któ­
— Tak rzeczywiście jest, Sokratesie. rych pora wegetowania minęła, usychają. I kiedy swego
— Księżyc — mówił Sokrates — wskazuje nam dzieła dokona, już nie zbliża się bardziej, ale znów
nie tylko pory nocy, lecz także pory miesiąca. się odwraca, dzięki czemu nie wyrządza n a m szkody,
— Tak jest, wskazuje — przytaknął Eutydem. ogrzewając krąg ziemi więcej, niż trzeba. Kiedy już
— Ponieważ potrzebujemy pokarmu, bogowie spra­ się od nas odwróci na taką odległość, że gdyby prze­
wiają, że ziemia rodzi dla nas pokarm, i odpowiednio sunęło się jeszcze dalej, zginęlibyśmy niechybnie z zimna
do tego przystosowują pory roku, w których zbieramy i mrozu, powraca i do ziemi się zbliża, krążąc po tych
plony, i to nie tylko plony konieczne do potrzeb życia, przestworzach nieba, skąd najwięcej może n a m przy­
lecz także takie, które sprawiają człowiekowi przy-: nieść pożytku.
jemność. i — Naprawdę - rzekł na to Eutydem — to już
— To także jest oczywistym dowodem ich łaska­ ze wszech miar wydaje się być urządzone dla dobra
wości dla ludzi. człowieka.
— Dostarczają n a m również wody, która ma tak — Idźmy dalej — mówił Sokrates. — Ponieważ — 9
wielkie znaczenie, że pod wspólnym działaniem wody, jak wiadomo, nie jesteśmy w stanie wytrzymać ani
ziemi i kolejnych pór roku wszystko, co dla nas jest gorąca, ani zimna, jeżeli nagle nadchodzą, więc słońce
pożyteczne, rodzi się, rośnie i zarazem nas żywi. Woda, tak się powoli oddala i tak powoli przybliża, że nawet
jaką zawierają wszystkie nasze pokarmy, sprawia, nie spostrzegamy, jak już jesteśmy przygotowani do
że są łatwo strawne, pożywne i smaczne. A ponieważ znoszenia największych upałów i chłodów.
potrzebujemy wielkich ilości wody, najobficiej uży­ — Wobec tego wszystkiego skłonny byłbym po
czają n a m jej bogowie. prostu sądzić — przyznał Eutydem — że bogowie nie
—i I to także jest dziełem Opatrzności. mają żadnego innego zajęcia oprócz opiekowania się
— Co powiesz o tym, że bogowie dostarczają nam ludźmi. I tylko dlatego nie wiem, czy mogę przyjąć
ognia, który nas chroni przed zimnem, mrokiem i jest (en pogląd, że także inne stworzenia są na równi
jakby jakimś współtwórcą w każdym rzemiośle, tak z ludźmi przedmiotem boskiej opieki.
że przy jego pomocy sporządzamy to wszystko, co jest — Mówisz tak, jakby nie było dla ciebie jasne, 10
potrzebne do użytku człowieka. Krótko mówiąc, bez że one także rodzą się i rosną dla dobra człowieka —
ognia ludzie nie mogą wykonać niczego, co ma jakąś odparł Sokrates. — Jakież inne stworzenie na świecie
wartość i pożyteczne zastosowanie w życiu. czerpie tyle pożytku z kóz, owiec, wołów, koni, osłów
202 Wspomnienia o Sokratesie IV 3 Wspomnienia o Sokratesie IV 3 203

i wszystkich innych zwierząt, co człowiek? Co do mnie, — Co powiesz na to, że kiedy nie m a m y możności
nie wątpię, że człowiek bez porównania więcej korzyści przewidywania, co mianowicie z przyszłych wydarzeń
czerpie ze zwierząt niż z roślin. To prawda, że ludzie przyniesie n a m korzyść, w tej także sprawie bogowie
żywią się pokarmami roślinnymi równie dobrze, j'ak przychodzą n a m z pomocą i kiedy ich o to pytamy,
zwierzęcymi, że korzystaj'ą z roślin równie dobrze przez usta wróżbiarzy oznajmiają n a m z góry nasze
jak ze zwierząt, ale bardzo dużo ludzi nie używa na przyszłe koleje i pouczają zarazem, w jaki sposób naj­
pokarm produktów ziemi, lecz żywi się mlekiem lepiej mamy na nie się przygotować?
zwierząt, serem, mięsem i w ten sposób regeneruje siły. — Z tobą, Sokratesie, jak myślę — odrzekł Euty-
Poza tym wszyscy ludzie oswajają te zwierzęta, które dem — postępują bogowie jeszcze łaskawiej niż z in­
są pożyteczne na wojnie, ujarzmiają je i w ogóle korzy­ nymi ludźmi, jeśli nawet nie pytani, z góry ci oznaj­
stają z ich pomocy przy wykonywaniu wielu czynności. miają, co czynić trzeba, a czego nie trzeba.
— Co do tego także przyznaję ci rację. Widzę — Że jednak jest prawdą to, co mówię, o tym i ty "
przecież, że niektóre z tych zwierząt są znacznie sil­ sam, drogi Eutydemie, będziesz się mógł przekonać,
niejsze od nas, a j e d n a k ulegają władzy człowieka, bylebyś tylko nie czekał, aż ujrzysz bogów w widział- Ł
tak że posługuje się nimi, do czego zechce. nej postaci, ale już na tym poprzestał, że widzisz ich
u — Nie koniec na tym. Ponieważ wiele jest rzeczy dzieła, a widząc — cześć im i chwałę oddawaj! Zasta­
pięknych i pożytecznych, a jedne od drugich się różnią, nów się tylko, że również sami bogowie wskazują tę
bogowie dali ludziom zmysły, odpowiednio przystoso­ właśnie drogę. Jeżeli inni bogowie, dając n a m dobra,
wane do każdego rodzaju zjawisk i rzeczy, i za pośred­ nie jawią się nigdy człowiekowi na oczy, to cóż dopiero
nictwem tych zmysłów korzystamy z wszelkich dóbr. ten bóg, który zbudował wszechświat i bezustannie '
Obdarzyli nas także rozumem, który jest atrybutem zachowuje w istnieniu! W nim zawiera się pełnia
naszej natury. Za pomocą rozumu przetwarzamy wszystkiego, co piękne i dobre, on swym czcicielom
wrażenia oraz spostrzeżenia zmysłowe w pojęcia, zawsze użycza dóbr niezniszczalnych, zdrowia, mło­
utrwalamy rzeczy w pamięci i w ten sposób uczymy dości i szybciej od myśli niezawodnie śpieszy z pomocą
się, do czego służą, i wynajdujemy tysiące sposobów, tam, gdzie jej trzeba. Tego boga, który daje się widzieć
jak zdobyć to, co jest dobre, a oddalić od siebie, co wtedy, gdy tworzy swoje największe dzieła, nie możemy
jest złe. zobaczyć, gdy dziełami tymi zarządza.
12 Prócz tego dali n a m bogowie zdolność wypowiadania Zastanów się także, że jasne i niby dla wszystkich w
myśli; za pomocą tego daru udostępniamy sobie na­ widzialne słońce nie pozwala jednak ludziom za długo
wzajem przez naukę wartości i dobra, ustanawiamy na siebie patrzeć, a gdyby ktoś próbował spojrzeć na
prawa i bierzemy udział w rządzeniu państwem. nie zuchwale, straciłby wzrok. Co więcej, jeśli chodzi
— J a k z tego widać, Sokratesie, bogowie pod każdym nawet o siły posłuszne bogom, stwierdzisz, że są one
względem otaczają ludzi troskliwą opieką. niewidzialne dla oka. Wiadomo przecież, że piorun
204 Wspomnienia o Sokratesie IV 3 Wspomnienia o Sokratesie IV 3 205

spada z wysoka i że druzgoce wszystko, w co uderza, ule z całych sił czcić bogów, a przy tym być dobrej
ale nie jest widzialny ani wtedy, gdy spada, ani gdy myśli i spodziewać się od nich największych dobro*
uderza, ani gdy leci dalej. Wiatrów też nikt nie widzi, dziejstw. I ten, kto by spodziewał się większych dobro­
choć skutki ich działania są dobrze widoczne i choć dziejstw od kogoś innego niż od bogów, którzy mogą
spostrzegamy, gdy nadciągają. Ale po co daleko szu­ największych użyczyć, byłby człowiekiem wyzutym
kać? Oto dusza człowieka, która, jeśli w ogóle coś z rozumu. Niepodobna też w żaden inny sposób ocze­
z rzeczy ludzkich, na pewno uczestniczy w naturze kiwać czegoś od bogów, jak starając się im się podobać.
boskiej. Jej panowanie w człowieku jest dla nas wi­ A w jaki inny sposób można bardziej podobać się
doczne, nie możemy jednak jej samej zobaczyć. Te bogom, niż wypełniając ich wolę?
sprawy każdy powinien przemyśleć, powinien zwra­ Tak rozprawiał i wedle tych zasad postępował is
cać więcej uwagi na to, co niewidzialne, z widocznych Sokrates, ugruntowując w ten sposób w swoich uczniach
zaś skutków poznając utajone przyczyny oddawać cześć większą religijność i zdrowsze rozumienie rzeczy.
boskiej istocie.
w — Zapewniam cię, Sokratesie — oświadczył Eu- Rozdział czwarty
tydem — że odtąd na każdy, nawet najlżejszy objaw
Sokrates w dyskusji z sofistą Hippiaszem
boskiego działania będę pilnie zwracał uwagę. To
na temat sprawiedliwości
tylko mnie smuci, że człowiek nigdy nie zdobędzie
się na to, aby bogom złożyć kiedyś należne podzięko­ Jeśli idzie o sprawiedliwość, Sokrates również nie i
wanie za wielkie ich dobrodziejstwa. Ukrywał swego zdania, ale nawet czynem dowodził,
16 — Niech cię to nie smuci, drogi Eutydemie. Znasz co o niej myśli. W życiu prywatnym w stosunku do
odpowiedź, jaką dał bóg delficki, kiedy ktoś go zapytał, wszystkich postępował zgodnie z nakazem prawa i był
jak należy bogom składać podziękowania. Odpowiedź użyteczny, w życiu publicznym zaś, zarówno w czasie
ta brzmiała: «Zgodnie z prawem ojczystym». Otóż pokoju, jak i wojny, był tak dalece posłuszny władzom
prawo obowiązujące w tym względzie jest niewątpliwie państwowym, oczywiście w sprawach, w których
wszędzie to samo: w miarę swych możliwości należy ustawy wymagały posłuszeństwa, że wszystkich innych
bogom składać ofiary i w ten sposób zjednywać ich obywateli przewyższał subordynacją i lojalnością.
łaskę. I tak, jako przewodniczący na zgromadzeniu ludo- i
i? W jakiż inny sposób może ktoś piękniej czy pobożniej I wym, nie dopuścił do tego, aby lud przez głosowanie
czcić bogów, niż kiedy czyni to, co sami bogowie każą? podejmował sprzeczne z prawem uchwały, ale powo­
Z drugiej strony nie wolno niczego czynić poniżej łując się na autorytet prawa tak zdecydowanie przeciw­
swych możliwości, ponieważ, jeśli ktoś tak postąpi, stawiał się natarczywym żądaniom ludu, jak nie po­
da przez to dowód, że wcale nie składa czci bogom. trafiłby chyba nikt inny.
Nie należy więc w niczym obniżać swych możliwości, Podobnie, kiedy kolegium Trzydziestu Tyranów po- 3
206 Wspomnienia o Sokratesie IV 4 Wspomnienia o Sokratesie IV 4 207

leciło mu coś, co było niezgodne z prawem, nie usłu­ że jeśli ktoś chce konia lub wołu uczynić sprawnym
chał. Tak więc kiedy mu zakazali wszelkich rozmów do pracy, to wszędzie pod dostatkiem znajdzie chęt­
z młodzieżą i kiedy mu rozkazali, aby wraz z kilkoma nych nauczycieli. Ale jeśli ktoś sam chce się nauczyć,
innymi poprowadził na śmierć pewnego obywatela 1 , co to jest sprawiedliwość, czy to syna lub domownika
on jeden odmówił posłuszeństwa, ponieważ rozkaz był posłać na naukę tego przedmiotu, ten w ogóle nie wie,
sprzeczny z prawem. dokąd ma iść i zdobywać tę wiedzę.
4 I podobnie kiedy z oskarżenia Meletosa stanął przed Słuchając tych wywodów i chcąc jakoś zadrwić f>
sądem, nie postępował zwyczajem tych, którzy przed z Sokratesa, Hippiasz powiedział:
trybunałem starają się wzbudzić litość, płaszczą się
— To prawda Sokratesie, tylko ty ciągle powta­
przed sędziami, błagają o łaskę wbrew prawom i przez
rzasz to samo, co ja już dawno od ciebie słyszałem.
to potrafią uzyskać wyrok uwalniający. Sokrates nie
— Gorzej, Hippiaszu — przyznał Sokrates — nie
chciał uciekać się do żadnego z tych praktykowanych
tylko ciągle powtarzam to samo, ale i na ten sam t e m a t !
w sądach zwyczajów, bo nie chciał działać wbrew
Ty zaś, postępujesz inaczej. Ponieważ jesteś wszech­
prawom. I choć z wielką łatwością mógł otrzymać od
stronnie wykształcony, nigdy nie powtarzasz tego sa­
sędziów wyrok uniewinniający, gdyby choć trochę
mego w odniesieniu do tych samych spraw.
przemówił im do serca i zjednał sobie ich łaskę, wolał
— Masz rację, Sokratesie — z zadowoleniem po­
pozostać wierny prawom i zginąć, ale nie przekraczać
twierdził Hippiasz. — Co jak co, ale rzeczywiście
ich, aby uratować życie.
staram się mówić zawsze coś nowego.
5 W tym samym duchu często rozprawiał na temat — Czy również w przypadku — zapytał Sokrates — 7
sprawiedliwości. Sam przypominam sobie, jak jednego kiedy doskonale znasz to, o czym mówisz. Jeśli na
W" prowadził następującą rozmowę z Hippiaszem przykład, ktoś cię zapyta, z ilu i z jakich liter składa
z E l i d y 2 o tym, co to jest sprawiedliwość. Hippiasz się imię Sokrates, to co? Czy i wtedy starasz się dawać
bowiem po długiej nieobecności zjawił się kiedyś znowu coraz to inną odpowiedź? Albo jeśli zada ci ktoś py­
w Atenach i przyszedł do Sokratesa, który właśnie tanie arytmetyczne, czy dwa razy pięć jest dziesięć,
w tym czasie rozważał w gronie kilku swych uczniów odpowiadasz raz tak, a raz inaczej?
dziwne zjawisko: jeśli ktoś chce na własny użytek
— W tych sprawach, Sokratesie — rzekł Hippiasz —
i wykształcić jakiegoś człowieka na szewca, cieślę, ko­ zarówno ja, jak i ty mówimy zawsze to samo. Ale jeśli
wala czy woźnicę, to wcale nie ma wątpliwości, dokąd chodzi o to, co to jest sprawiedliwość, śmiało mogę ci
ma go posłać na naukę. Niektórzy nawet twierdzą, podać teraz taką definicję, której nie podważysz ani ty,
1
Chodzi o Leona z Salaminy, bogacza, którego Trzydziestu Tyranów ani nikt inny.
umieściło na liście proskrypcyjnej, aby po skazaniu go na śmierć skonfis­ — Z tego, co mówisz — ironizował Sokrates — s
kować jego majątek. Sokrates odmówi! udziału w jego aresztowaniu. naprawdę widać, Hippiaszu, że wynalazłeś jakieś nie­
2
Hippiasz z Ełidy — jeden z najwybitniejszych sofistów. zwykłe dobro. Pomyśl tylko: odtąd raz wreszcie sę-
rlsma Sokratyczne 15
Wspomnienia o Sokratesie IV 4 Wspomnienia o Sokratesie IV 4 209
208

dziowie przestaną głosować za i przeciw przy fero­ burzał przyjaciół do kłótni, lub ogół obywateli do
waniu wyroków, obywatele nie będą dyskutować na buntu, lub popełnił jakieś inne bezprawie?
temat tego, co to jest sprawiedliwość, ludzie w sądach — Nigdy nic podobnego nie zauważyłem, Sokra­
przestaną dochodzić sprawiedliwości i kłócić się na tesie; — odpowiedział Hippiasz.
punkcie sprawiedliwości, a nawet całe państwa położą — Nie sądzisz, Hippiaszu, że unikanie czynów nie­
kres niezgodom, waśniom i wojnom — w imię spra­ sprawiedliwych jest czymś sprawiedliwym?
wiedliwości! I wobec tego — nalegał — nie chcę — Oczywiście, Sokratesie. Ale i teraz starasz się
rozstawać się z tobą, zanim się najpierw nie dowiem, uchylić od jasnego wypowiedzenia swego zdania na
jakie wielkie dobro zdołałeś wynaleźć. temat istoty sprawiedliwości. Mówisz bowiem nie
9
— Mogę cię, Sokratesie, zapewnić, że nie dowiesz o tym, co sprawiedliwi czynią, lecz o tym, czego
się wcześniej, zanim sam jasno nie wyłożysz swojego nie czynią.
zdania na ten temat i nie powiesz, co to jest sprawiedli­ — Co do mnie — odrzekł Sokrates — myślałem, 12
wość. Dość tego dobrego! Ciągle stawiasz innym pytania, że już to samo, że ktoś nie chce postępować niespra­
przypierasz każdego do muru i w ten sposób naśmie­ wiedliwie, jest wystarczającym świadectwem spra­
wasz się z wszystkich. Ale sam nikomu nie chcesz dać wiedliwości. Jeśli ci jednak inaczej się zdaje, rozważ,
odpowiedzi ani wyjawić swego zdania o niczym! może ci to bardziej trafi do przekonania. Twierdzę
10
— Chwileczkę, Hippiaszu — uspokajał go Sokrates.— więc, że sprawiedliwe jest to, co jest zgodne z prawem.
Czyżbyś naprawdę nie wiedział, że ciągle daję jasno — Twierdzisz więc, Sokratesie, że to, co zgodne jest
wyraz temu, co myślę na temat sprawiedliwości? z prawem, już tym samym jest sprawiedliwe?
—i Jakież więc jest w końcu — zapytał Hippiasz — — Tak jest — potwierdził Sokrates.
twoje rozumienie sprawiedliwości? — Dla mnie jednak — odparł Hippiasz — z tego, u
— Ja wcale nie żadnym rozumieniem — odrzekł CO mówisz, niezbyt jest jasne, co właściwie rozumiesz
Sokrates — ale czynem jasno dowodzę, co to jest spra­ przez zgodność z prawem, a co znowu przez sprawiedli­
wiedliwość. Nie sądzisz, Hippiaszu, że bez porównania wość.
więcej warte są czyny niż rozumienie? — Znasz prawa ojczyste? — zapytał Sokrates.
— Oczywiście, że są znacznie więcej warte. Często — Znam bez wątpienia — odpowiedział Hippiasz.
przecież się zdarza, że wielu pięknie mówi o tym, co — Czym są właściwie te prawa?
to jest sprawiedliwość, a jednocześnie działa na przekór — Jest nimi to wszystko — odrzekł Hippiasz — co
sprawiedliwości. Nikt jednak, kto postępuje według ogół obywateli wspólnie uchwala i podaje w formie
wymagań sprawiedliwości, nie jest człowiekiem nie­ rozporządzenia na piśmie do wiadomości, co czynić
sprawiedliwym. 11 zęba, a czego należy unikać.
n — Czyś zauważył kiedy, żebym składał fałszywe — Więc postępuje zgodnie z prawem ten, kto swoją
świadectwo lub wnosił oszczercze oskarżenie, lub pod- działalność w państwie reguluje według postanowień
15*
210 Wspomnienia o Sokratesie IV 4 Wspomnienia o Sokratesie IV 4 211

prawa, i przeciwnie, żyje w kolizji z prawem ten, kto zapewne, że ci tylko panujący cieszą się najwyższym
prawa narusza. uznaniem, którzy najlepiej potrafią wychować obywa­
— Całkiem słusznie — potwierdził Hippiasz. teli w duchu poszanowania praw, i że te państwa żyją
— Postępuje więc sprawiedliwie ten, kto posłuszny w największym dostatku podczas pokoju i są nie do
jest prawom, i odwrotnie, postępuje niesprawiedliwie pokonania w czasie wojny, których obywatele naj-
ten, kto prawom nie jest posłuszny? posłuszniej podporządkowują się prawom? Zważ rów- it
— Bez wątpienia -— zapewnił Hippiasz. nież, że zgoda jest niewątpliwie najwyższym dobrem
— Kto więc czyni to, co nakazuje mu sprawiedli­ w każdym państwie, toteż i rada starszych, i co naj­
wość, jest sprawiedliwy, kto zaś postępuje wbrew na­ lepsi mężowie jak najusilniej zachęcają obywateli do
kazom sprawiedliwości, jest niesprawiedliwy? zgody, a w całej Helladzie ustanowione zostało prawo,
— Tak, oczywiście! które zobowiązuje obywateli do składania przysięgi,
— Kto więc postępuje zgodnie z prawem, jest spra­ że będą żyć w zgodzie i że wszędzie taką przysięgę
wiedliwy, kto wbrew prawu, jest niesprawiedliwy! rzeczywiście składają. Dzieje się jednak tak nie po to,
Na to Hippiasz: jak myślę, by obywatele tym samym chórom przyzna­
)4 —- Dobrze, Sokratesie, ale jak można mieć poszano­ wali nagrody, tym samym lutnistom wyrażali swoje
wanie dla praw i słuchać ich, jeżeli sami prawodawcy uznanie, tych samych poetów wieńczyli laurami i w tych
często zmieniają prawa uznawszy je za niesłuszne? samych rozrywkach znajdowali przyjemność, lecz aby
— Owszem — odrzekł Sokrates — również państwa wszyscy byli posłuszni prawom. Wtedy tylko państwa
często wojny wszczynają, a potem zawierają pokój. są najsilniejsze i najszczęśliwsze, kiedy obywatele sza­
— Tak rzeczywiście się dzieje. nują prawa. Bez zgody jednak niepodobna ani pań­
— Jeżeli nie doceniasz obywateli posłusznych pra­ stwem należycie kierować, ani prywatnym gospodar­
wom na tej podstawie, że prawa mogą być zmienione, stwem wzorowo zarządzać.
powinieneś wiedzieć, że równie dobrze mógłbyś drwić W życiu prywatnym nikt nie zasługuje mniej na karę n
z żołnierzy, którzy na wojnie walczą z honorem i po­ ze strony państwa i nikt bardziej na zaszczytne wyróż­
święceniem, na tej podstawie, że pokój może być za­ nienie niż człowiek posłuszny prawom. Nikt rzadziej
warty. A może skłonny jesteś czynić zarzuty żołnie­ nie przegrywa, a częściej nie zwycięża w sądach.
rzom, którzy w czasie wojny chętnie spieszą na pomoc Nikomu ludzie z większym zaufaniem nie oddają
ojczyźnie? w opiekę swoich synów, córek lub mienia, nikogo całe
— Nie m a m im nic absolutnie do zarzucenia! państwo nie uważa za bardziej rzetelnego człowieka
is — Czy nie wiesz — pytał Sokrates — że Likurg, niż praworządnego obywatela. Nikt nie okazuje więcej
król lacedemoński, wychowując Spartan w największym sprawiedliwości rodzicom, krewnym, niewolnikom, przy­
posłuszeństwie względem praw, ustanowił taką róż­ jaciołom, współobywatelom czy cudzoziemcom. Do
nicę pomiędzy Spartą a innymi państwami? Wiesz nikogo nie mają większego zaufania nawet wrogowie,
212 Wspomnienia o Sokratesie IV 4 Wspomnienia o Sokratesie IV 4 213

gdy chodzi o zawarcie rozejmu, przymierza lub ukła­ ludzie razem się zeszli i rozmawiali ze sobą tym samym
dów w sprawie pokoju. Niczyimi nie chcą bardziej językiem.
zostać sprzymierzeńcami niż człowieka, który wiernie — Kto zatem, j a k sądzisz, ustanowił te prawa?
przestrzega praw. Nikomu ochotniej nie powie­ — Myślę, że sami bogowie ustanowili je dla ludzi.
rzają sprzymierzeńcy naczelnej komendy w armii, I tym się tłumaczy, że u wszystkich narodów najwyż­
w strażnicach i twierdzach ani rządów na swoim tery­ szym z uznanych powszechnie praw jest nakaz odda­
torium. Od nikogo nie można bardziej oczekiwać wania religijnej czci bogom.
wdzięczności za dobrodziejstwa niż od człowieka, który — Czy wszędzie na świecie powszechnie uznanym 20
przestrzega praw. Nikomu ludzie nie wyświadczają prawem jest również nakaz szanowania rodziców?
chętniej dobrodziejstw niż człowiekowi, od którego — Tak — odrzekł Hippiasz.
mogą się spodziewać wdzięczności. Wszyscy chcą go — Czy również, aby rodzice nie mieli stosunków
mieć za przyjaciela, nikt zaś za wroga. Nikt nie chciałby płciowych z dziećmi ani dzieci z rodzicami?
prowadzić wojny z takim człowiekiem, bardzo wielu — Wcale nie sądzę, Sokratesie, aby to było prawem
pragnęłoby żyć z nim w przyjaźni, a bardzo niewielu — ustanowionym przez bogów.
na wrogiej stopie; każdy rad by zostać jego sprzymie­ — Dlaczego nie sądzisz? — zapytał Sokrates.
rzeńcem i przyjacielem, nikt natomiast przeciwnikiem — Ponieważ znam przypadki, kiedy niektórzy na­
i wrogiem. ruszają to prawo.
i8 W ten sposób, drogi Hippiaszu, jasno dowodzę, — A przecież wiele innych praw ludzie też naru- 21
że tym samym jest zgodność z prawem i sprawiedli­ szają — odrzekł Sokrates. — Kto jednak narusza prawa
wość. Ty zaś, jeżeli rzecz tę pojmujesz inaczej, wyjaw ustanowione przez bogów, ponosi karę, której nikt
mi, proszę, co myślisz. w żaden sposób nie może uniknąć, tak jak niejeden
Rzekł na to Hippiasz: unika odpowiedzialności karnej za przekroczenie praw
— Zapewniam cię, Sokratesie — że wcale nie m a m ustanowionych przez ludzi bądź w ten sposób, że się
innego poglądu na to, czym jest sprawiedliwość, niż przed karą ukrywa, bądź, że przeciwstawia się siłą.
pogląd, który teraz wypowiedziałeś. — Zgoda, Sokratesie — zauważył Hippiasz, — 22
19 — Znasz też, Hippiaszu — zapytał Sokrates—jakieś ale jakiej właściwie kary nie mogą uniknąć rodzice,
prawa niepisane? którzy mają stosunki płciowe ze swymi dziećmi, oraz
—- Owszem, znam, takie, które na całym świecie dzieci, które je mają ze swymi rodzicami?
jednakowo są uznawane za prawa. — Kary najgorszej ze wszystkiego, bądź pewny!
— I skłonny byłbyś powiedzieć, że takie prawa po­ Czyż większe nieszczęście może spotkać ludzi, którzy
chodzą z ustanowienia ludzi? rodzą dzieci, niż to, że potomstwo ich nic nie jest warte?
— Skąd i na jakiej podstawie! — zaprzeczył Hip­ — Ale dlaczego tacy właśnie mieliby rodzić dzieci, 23
piasz. — Rzecz to przecież niemożliwa, aby wszyscy które nie są nic warte, jeśli nic nie stoi na przeszkodzie,
214 Wspomnienia o Sokratesie IV i Wspomnienia o Sokratesie IV i 215

aby jako wartościowe jednostki łączyły się w pary — To jest oczywiście powszechnie uznanym pra­
z innymi wartościowymi jednostkami i miały znako­ wem. Ale i to prawo, podobnie jak inne, bywa naru­
mite potomstwo? szane przez ludzi.
—• Dlatego — odpowiedział Sokrates — że jest to — I tu leży przyczyna, dla której ci, którzy lamią
naprawdę fizyczną niemożliwością. T a k mężczyzna, to prawo, ponoszą karę, w tym sensie, że przyjaciele
jak i niewiasta nie tylko muszą być wyposażeni w wartoś­ ich porzucają, a oni sami muszą zabiegać o względy
ciowe zalety przy akcie płodzenia, lecz także oboje wrogów, którzy ich nienawidzą. Takie jest już bowiem
muszą mieć pełną dojrzałość fizyczną. Nie sądzisz urządzenie na świecie: kto dobrze czyni tym, z któ­
z pewnością, że zarodki życia mogą być te same u ludzi rymi obcuje, jest dobrym przyjacielem. Ale kto swemu
w pełni dojrzałości biologicznej i u takich, którzy dobroczyńcy za dobrodziejstwo nie odwzajemnia się
jeszcze pełnej dojrzałości nie osiągnęli albo mają ją dobrodziejstwem, ten przez swą niewdzięczność ściąga
już za sobą? na siebie jego nienawiść. I niewdzięcznik po to przede
— Oczywiście, nie sądzę, że są te same, te same wszystkim zabiega o przyjaźń takiego człowieka, aby
być nawet nie mogą. z przyjaznych stosunków wyciągnąć jak najwięcej
— Które zarodki życia są lepsze? dla siebie korzyści.
— Oczywiście, że u ludzi w pełni dojrzałości fizycznej. — Naprawdę, Sokratesie, to wszystko jest niewąt­
— Stąd wniosek — odrzekł Sokrates — że zarodki pliwie ustanowieniem boskim — z podziwem przy­
u ludzi, którzy jeszcze nie osiągnęli pełnej dojrzałości taknął Hippiasz. — Fakt, że tego rodzaju prawa za­
fizycznej, są mniej wartościowe? wierają jednocześnie automatyczną siłę odwetu za
— Oczywiście, nie mogą nie być mniej wartościowe. ich przekroczenie, wskazują, jak mi się zdaje, na zna-
— Zatem nie należy płodzić dzieci przy takiej komitszego prawodawcę niż człowiek.
różnicy zarodków? — J a k więc sądzisz, Hippiaszu — zapytał Sokrates — 25
— Myślę, że nie należy. czy bo go wie nakazują w swych prawach sprawiedli-
— A więc ci, którzy w ten sposób płodzą dzieci, I wość, czy też coś innego niż sprawiedliwość?
płodzą je nie tak, jak trzeba? — Nic innego niż sprawiedliwość — zaprzeczył
—• Zapewne! Hippiasz. — I nikt chyba prócz boga nie mógłby
— Zatem nikt inny nie płodzi dzieci w sposób mniej w swych prawach nakazać tylko sprawiedliwości.
właściwy niż takie pary? — Zatem, Hippiaszu — rzekł na zakończenie So­
— Zgadzam się z tobą również i na tym punkcie. krates — również w ocenie bogów tym samym jest
24 — Idźmy dalej! — zawołał Sokrates. — Czy nie iprawiedliwość, co zgodność z prawem.
jest w całym świecie powszechnie uznanym prawem, Takimi rozmowami i odpowiednim sposobem po-
że dobroczyńcom należy odwzajemniać się dobro­ itępowania Sokrates kształtował w tych, którzy bliżej
dziejstwem? z nim obcowali, wyższy stopień sprawiedliwości.
216 Wspomnienia o Sokratesie IV 5 Wspomnienia o Sokratesie IV 5 217

Rozdział piąty —• Zatem i niewstrzemięźliwych za nic w świecie <


O potrzebie wstrzemięźliwości nie uznasz także za wolnych?
— Oczywiście, i całkiem słusznie — zapewnił Eu­
i Teraz opowiem o tym, jak Sokrates starał się coraz tydem.
lepiej przygotowywać swych uczniów do życia praktycz­ — J a k sądzisz? — pytał dalej Sokrates. — Czy
nego. Ponieważ uważał, że wstrzemięźliwość jest ko­ ludzie niewstrzemięźliwi nie mogą czynić rzeczy naj­
nieczną zaletą człowieka, który ma w przyszłości do­ lepszych, czy także muszą czynić najgorsze?
konać wielkich czynów, sam najpierw dawał swym — Sądzę, że w równej mierze i jedno, i drugie.
przyjaciołom niezbite dowody, że ze wszystkich ludzi W pierwszym wypadku doznają przeszkód, w dru­
najbardziej jest wyćwiczony w tej cnocie, następnie gim ulegają przemocy.
w rozmowach przede wszystkim nakłaniał uczniów — J a k więc oceniasz tych władców, którzy unie- 5
do przestrzegania wstrzemięźliwości. możliwiają poddanym czynić rzeczy najlepsze, a zmu­
2 Zawsze i sam pamiętał o sposobach i środkach sku­ szają do czynienia najgorszych?
tecznie prowadzących do cnoty, i swym uczniom też — Myślę doprawdy, że są w najwyższym stopniu
o nich nieustannie przypominał. Wiem, że jednego przewrotni.
razu prowadził z Eutydemem następującą rozmowę — Jaką niewolę uważasz za najgorszą?
na temat wstrzemięźliwości: — Pod rządami takich ze wszech miar przewrot­
— Powiedz mi, drogi Eutydemie, czy wolność nych władców.
uważasz za wielką i wspaniałą zdobycz zarówno dla — Więc niewstrzemięźliwi pozostają w najgorszej
poszczególnego obywatela, jak i dla państwa? niewoli?
— Oczywiście, za największą i najwspanialszą — — Tak to rozumiem. s
padła odpowiedź. — Nie sądzisz, że niewstrzemięźliwość odwodzi
3 — Kto zatem jest opanowany przez żądzę i wskutek ludzi od największego dobra — mądrości i wpędza
tego nie może czynić tego, co jest najlepsze, czy jest wjej przeciwieństwo? Nie sądzisz, że kiedy siłą popycha
twoim zdaniem człowiekiem wolnym? do używania rozkoszy, nie pozwala pamiętać o tym,
— Bynajmniej! — odparł Eutydem. co pożyteczne, i uczyć się tego, często zaś sprawia,
— Wolno zatem przypuszczać, że za konieczny że ludzie mający skądinąd rozeznanie tego, co dobre
warunek wolności uważasz możność czynienia tego, i złe, pod jej wpływem decydują się czynić to, co jest
co dobre. I konsekwentnie tego, kto natrafia na jakieś gorsze, zamiast tego co lepsze?
przeszkody w czynieniu tego, co dobre, z pewnością — Tak rzeczywiście się dzieje — potwierdził Eu- 7
nie uważasz za człowieka wolnego? tydem.
— Za nic w świecie! — zdecydowanie przytaknął — Jeśli zaś chodzi o ostateczną rozwagę (<KocppoaóvY)),
Eutydem. nikomu chyba nie możemy mniej jej przypisywać niż
218 Wspomnienia o Sokratesie IV 5 Wspomnienia o Sokratesie IV 5 219

ludziom niewstrzemięźliwym? Dzieła bowiem nie- zdaje się go prowadzić, gdy natomiast wstrzemięźliwość
wstrzemięźliwości i statecznej rozwagi są krańcowo jest ich najobfitszym źródłem?
przeciwne. — W jaki sposób? — zapytał Eutydem.
—• I w tej sprawie podzielam twe zdanie. — W taki — odrzekł Sokrates — że niewstrzemię­
—• W trosce o spełnienie obowiązków j a k a prze­ źliwość czyni człowieka niewytrzymałym na głód czy
szkoda jest większa twoim zdaniem od niewstrzemięźli- pragnienie i niezdolnym do przeciwstawienia się żądzy
wości? rozkoszy czy potrzebie snu. Jeść zaś i pić z przyjem­
— Nie ma większej przeszkody! nością, używać rozkoszy zmysłowych, odpoczywać
— Nie sądzisz, że nie ma zarazem większego dla i spać możemy tylko pod warunkiem, że czekamy
człowieka nieszczęścia niż siła, która swoim działaniem i powściągamy pragnienie aż do chwili, kiedy zaspoko­
sprawia, że zamiast tego, co pożyteczne, woli wy­ jenie tych potrzeb sprawi n a m największą przyjemność.
bierać to, co szkodliwe, która go skłania, aby nie dbał Z tego właśnie powodu niewstrzemięźliwość stwarza
zupełnie o to, co pożyteczne, a pilnie zabiegał o to, przeszkodę do należytego czerpania rozkoszy z ko­
co szkodliwe, słowem, która go zmusza do czynienia niecznych i ciągle powtarzających się potrzeb życio­
rzeczy krańcowo odmiennych, od tego, co nakazuje wych. Wstrzemięźliwość natomiast, i tylko wstrze­
stateczna rozwaga? mięźliwość, uzbraja człowieka w cierpliwość w wymie­
— Z pewnością — potwierdził Eutydem. nionych przypadkach i pozwala czerpać prawdziwą
• — Rzecz to chyba naturalna zatem, że wstrzemięźli­ radość z zaspokojenia potrzeb natury.
wość powoduje u ludzi skutki wprost przeciwne tym, —Całkiem słusznie tego dowiodłeś—przyznał Eutydem.
jakie powoduje niewstrzemięźliwość? — I d ź m y dalej — rzekł Sokrates. — Jeśli idzie io
— Całkiem naturalna. o nauczanie czegoś, co piękne i dobre, j a k również
— Iw konsekwencji, Eutydemie, jest to równie na­ o staranne przyswajania sobie takich umiejętności,
turalne, że jako przyczyna skutków wprost przeciw­ które pozwalają i ciało zachować w dobrym stanie,
nych stanowi największe dobro dla człowieka? i domem wzorowo zarządzać, i ojczyźnie oraz przyja­
— Tak, równie naturalne — brzmiała odpowiedź. ciołom przynosić pożytek, i wrogów zwyciężać, to
— W takim razie, Eutydemie, wstrzemięźliwość jest z tego płyną nie tylko liczne korzyści, lecz także wielkie
chyba dla człowieka największym dobrem? przyjemności, są one jednak dostępne wyłącznie lu­
— Chyba tak, Sokratesie! dziom wstrzemięźliwym, którzy je zdobywają za cenę
pracy, ludzie niewstrzemięźliwi natomiast nie mają
— A nad tym, czy się już kiedy zastanowiłeś, Euty­
w nich żadnego udziału. Komu zresztą, powiedzmy
demie?
szczerze, mniej się one należą i kto mniej może je
9 — Nad czym, proszę cię, Sokratesie?
osiągnąć pracą niż człowiek niewstrzemięźliwy, opano­
— Że niewstrzemięźliwość nie może człowiekowi za­
wany żądzą najpospolitszych rozkoszy?
pewnić tych nawet rozkoszy, do których przecież ona
220 Wspomnienia o Sokratesie IV 5 Wspomnienia o Sokratesie IV 6 221

ii — Sens twej mowy, Sokratesie, jeśli cię dobrze na coraz mocniejszych dialektyków. Był bowiem zdania,
rozumiem, jest taki, że nie może być człowiekiem cnotli­ że ten, kto wie naprawdę, na czym polega istota każdej
wym ten, kto jest niewolnikiem zmysłowych rozkoszy? rzeczy, potrafi również dobrze wytłumaczyć to innym,
— Tak rzeczywiście jest, Eutydemie. Czym właściwie ale kto nie wie, ten — nic dziwnego — że i sam błądzi,
różni się człowiek oddany rozkoszom zmysłowym od i wprowadza w błąd innych. Dlatego właśnie syste­
nierozumnego zwierzęcia? Jeśli ktoś nie myśli o tym, matycznie do tego dążył, aby w gronie uczniów roz­
aby dążyć do rzeczy najlepszych, lecz wszelkimi spo­ trząsać i badać, jaka jest istota wszystkiego. Przejść
sobami stara się czynić to tylko, co mu sprawia naj­ jednak po kolei wszystkie jego definicje i opowiedzieć,
większą przyjemność, czym się różni naprawdę od jak je ustalał, byłoby zbyt uciążliwe. Ograniczę się
najgłupszego bydlęcia? Tylko człowiek wstrzemięźliwy więc do przytoczenia kilku tylko przykładów, dzięki
ma pełną swobodę, może zwracać myśli do rzeczy naj­ którym będę mógł, jak sądzę, ukazać jego metodę
lepszych zarówno w praktycznym działaniu, j a k w teo­ badawczą.
retycznej dyskusji, rozróżniając rzeczy według rodza­
jów, dążyć w rezultacie do tego, co dobre, a unikać
Pobożność
tego, co złe.
12 W ten właśnie sposób, zapewniał Sokrates, ludzie I tak, zaczynając od pobożności, w ten mniej więcej 2
osiągają najwyższą doskonałość moralną, szczęśliwość sposób starał się ustalić, na czym ona polega:
i biegłość w dyskusji. Uważał również, że słowo «dy- — Powiedz mi, drogi Eutydemie, czym w twoim
skutować» (SioeXĆYs<j&ocO wywodzi się z tego, że wielu rozumieniu jest właściwie pobożność?
ludzi zbiera się razem, wymienia poglądy, naradza się — Czymś naprawdę bardzo wspaniałym — zapew­
i rozróżnia rzeczy według rodzajów. Trzeba zatem, nił Eutydem.
jak mówił, nie szczędzić trudów, aby posiąść jak naj­ — Wobec tego potrafisz zapewne także mi powie­
większą biegłość w tej sztuce i przez ćwiczenie j a k naj­ dzieć, kto jest człowiekiem pobożnym?
bardziej się doskonalić. Tylko w ten sposób można — Oczywiście. Jest nim, sądzę, ten, kto oddaje cześć
zostać najlepszym człowiekiem, najznakomitszym mę­ bogom.
żem stanu i najbieglejszym w dyskusji dialektykiem- — Czy wolno cześć bogom oddawać w dowolny
sposób, jak się komu podoba?
— W żadnym razie — zaprzeczył Eutydem — ale
Rozdzial szósty są pewne prawa, według których należy to czynić.
Kilka przykładów sokratycznej dialektyki — Kto więc zna te prawa, ten zarazem zna sposób, 3
i w jaki należy cześć bogom oddawać?
A teraz postaram się przytoczyć kilka przykładów, — Tak sądzę.
aby pokazać, jak Sokrates kształcił swych uczniów — K t o zatem wie, jak należy oddawać cześć bogom, 4
Wspomnienia o Sokratesie IV 6 223
222 Wspomnienia o Sokratesie IV 6

nie sądzi chyba, że inaczej trzeba czynić, niż w ten — Kto zatem — pytał Sokrates — postępuje z in­
właśnie sposób, jaki jemu wydaje się właściwy? nymi, jak należy, ten również przykładnie spełnia
— Oczywiście, że tylko w ten sposób. powinności człowieka?
— A czy istnieje w ogóle człowiek, który by czcił — Z pewnością tak.
bogów w inny sposób, niż sądzi, że czcić ich należy? — Kto zaś posłuszny jest prawom, ten działa zgodnie
— Nie przypuszczam — odpowiedział Eutydem. z nakazem sprawiedliwości?
— Kto więc zna prawa dotyczące czci bogów, ten — J a k najbardziej! — była odpowiedź.
z pewnością oddaje cześć bogom w ten sposób, jaki — Co to jest sprawiedliwość, wiesz już zapewne? 6
zalecają te prawa? — Oczywiście. To wszystko, co nakazują pra\va.
-*- Oczywiście. — Kto więc czyni to, co nakazują prawa, postę­
— Kto zatem czci bogów w sposób zalecony przez puje sprawiedliwie i tak, jak należy?
prawa, ten czci ich jak należy? — Najzupełniej!
— Nie inaczej — przytaknął Eutydem. — Kto zatem czyni to, co jest sprawiedliwe, j e s t
—• Kto zaś czci bogów tak, jak należy, ten jest sprawiedliwy?
pobożny? — Tak myślę.
—- Na pewno! — Sądzisz może, że ktoś posłuszny jest prawom, c ł \ 0 ć
— Zatem przyjmiemy może tę definicję, że kto zna nie wie, co nakazują mu prawa?
prawa w przedmiocie oddawania czci bogom, ten — W żadnym wypadku.
dopiero jest naprawdę pobożny? — A może sądzisz, że niektórzy ludzie wiedzą wpra w .
— Tak właśnie śmiem sądzić — potwierdził Eu­ dzie, co trzeba czynić, uważają jednak, że nie nalepy
tydem. tego czynić?
— Nie sądzę.
— Czy znasz ludzi, którzy czynią co innego, rii z
Sprawiedliwość
sądzą, że czynić trzeba?
5 — Czy w stosunku do ludzi każdemu wolno tak — Nie znam.
postępować, jak mu się podoba? — Kto zatem wie, co nakazują mu prawa w sto­
— W żadnym wypadku — brzmiała odpowiedź — sunku do innych ludzi, ten czyni to, co jest sprawiedliwe?
ale i tutaj znajduje zastosowanie ta sama zasada: — Na pewno.
kto wie, jakie są prawa, według których należy układać — Kto zatem czyni to, co jest sprawiedliwe, j ^ s t
swój stosunek do ludzi, ten jest prawym człowiekiem. sprawiedliwy?
— Kto więc według tych praw postępuje z innymi, — Któż jeśli nie on miałby nim być, Sokratesie?
ten postępuje tak, jak należy? — A więc — zakończył Sokrates — nie popełniłby
— Nie inaczej — brzmiała odpowiedź. z pewnością błędu, przyjmując definicję, że s p r a .
Fisma Sokratyczne it,
224 Wspomnienia o Sokratesie IV 6 Wspomnienia o Sokratesie IV 6 225

wiedliwy jest ten, kto wie, jakie prawa normują Dobro


stosunki pomiędzy ludźmi.
— Nie sądzisz, Eutydemie, że w taki sam sposób s
— Takie właśnie jest moje zdanie.
należy roztrząsać pojęcie dobra?
— To znaczy, w jaki sposób? — zapytał Eutydem.
Mądrość — Wydaje ci się, że to samo dla wszystkich jest
pożyteczne?
7 — J a k możemy określić, co to jest mądrość? Powiedz
— Nic podobnego — zaprzeczył Eutydem.
mi proszę, jak ci się zdaje. Czy mądry jest ten, kto
— Więc chyba sądzisz, że to, co dla jednego jest
mądry jest w rzeczach, na których się zna, czy też
pożyteczne, dla drugiego bywa szkodliwe?
bywają ludzie mądrzy, w dziedzinie, której nie znają?
— Tak właśnie sądzę.
— Oczywiście — brzmiała odpowiedź — że mądry
— Może skłonny byłbyś powiedzieć, że co innego
może być tylko ktoś w znanej sobie dziedzinie. J a k
jest dobro, a co innego to, co jest pożyteczne?
zresztą człowiek mógłby być mądry w sprawach, na
— Nigdy w świecie.
których się nie zna?
— Zatem to, co jest pożyteczne, zarazem jest dobre,
— Zatem człowiek jest mądry dzięki wiedzy, jaką
o ile dla kogoś jest pożyteczne?
posiada? — Tak mi się zdaje.
— Dzięki czemuż mógłby być mądry, jeśli nie
dzięki wiedzy?
— Nie sądzisz chyba, że czym innym jest mądrość, Piękno
a czym innym to, przez co człowiek mądry jest mądry?
— Nie sądzę. — Czy piękno możemy w jakiś inny sposób określić, 9
— Wiedza zatem jest tym samym, co mądrość? niż kiedy zgodnie z rzeczywistością mianem piękna
— Tak myślę. oznaczasz ciało, naczynie lub wreszcie dowolny przed­
— Czy wobec tego wydaje ci się możliwe, aby ktoś miot, który w twoim uznaniu pod każdym względem
jest piękny?
miał wiedzę o wszystkim?
— Z pewnością tak, nie inaczej.
— Wcale nie wydaje mi się to możliwe, człowiek
— Więc pod jakim względem jest każda rzecz poży­
może co najwyżej posiąść znikomą jej cząstkę.
teczna, pod takim również jest dla każdego piękna
— Więc nie jest to możliwe, aby człowiek był
w użyciu?
mądry w każdej dziedzinie?
— Tak jest istotnie — potwierdził Eutydem.
— Nie, nie jest możliwe!
— A czy bywa jakaś rzecz piękna pod innym wzglę­
— Więc każdy w tej dziedzinie jest mądry, w której
dem niż pod tym, że dla każdego jest piękna w użyciu?
ma wiedzę? - Pod żadnym innym.
— Tak myślę.
16*
226 Wspomnienia o Sokratesie IV 6 Wspomnienia o Sokratesie IV 6 227

— Zatem wszystko, co pożyteczne, jest zarazem dzielniej w takich okolicznościach niż ten, kto potrafi
piękne pod względem swojej użyteczności? dobrze sobie poradzić?
— T a k mi się zdaje. — Oczywiście, nikt inny.
— Kto więc źle radzi sobie w takich przypadkach,
Dzielność jest tchórzem?
— Nikt inny.
io — Myślę, drogi Eutydemie, że dzielność zaliczasz — Czy każdy człowiek działa w niebezpieczeństwie
do pięknych zalet człowieka? w ten sposób, jak sądzi, że działać powinien?
— Do najpiękniejszych! bez namysłu odpowiedział — Nie inaczej.
Eutydem. — Ten więc, kto nie potrafi dzielnie poradzić sobie
w niebezpieczeństwie, nie wie, jak działać powinien?
— I zapewne w całkiem niebłahych sprawach uwa­
— Oczywiście, że nie wie!
żasz dzielność za bardzo pożyteczną zaletę?
— A więc, na odwrót, ten, kto wie, jak działać po­
— W sprawach najwyższej wagi! — sprostował Eu­
winien, jest zdolny do takiego działania?
tydem. — Ten tylko i nikt i n n y !
— J a k ci się zdaje, Eutydemie, czy jest dobrze, — Czy tacy, którzy mają właściwe rozeznanie,
jeżeli ktoś w groźnych i niebezpiecznych okolicz­ źle radzą sobie w niebezpieczeństwie?
nościach nie uświadamia sobie swego położenia? — Nie sądzę — zaprzeczył.
— W żadnym wypadku! — zaprzeczył. — Więc może druga ewentualność, że tylko tacy,
— Kto więc nie lęka się w groźnych momentach którzy źle radzą sobie w groźnych i niebezpiecznych
tylko dlatego, że nie zdaje sobie sprawy z tego, jakie momentach, nie mają właściwego rozeznania?
mu niebezpieczeństwo zagraża, ten chyba nie jest — To właśnie jest całkiem naturalne.
dzielnym człowiekiem? — Wobec tego — zakończył Sokrates — kto w groź­
— Na pewno nie jest! W przeciwnym razie wielu nych i niebezpiecznych momentach potrafi dzielnie
szaleńców i tchórzów świeciłoby w podobnych oko­ sobie poradzić, jest mężnym człowiekiem, kto zaś nie
licznościach przykładem dzielności. umie sprostać temu zadaniu, jest tchórzem?
— A co sądzisz o ludziach, którzy boją się rzeczy — Takie i moje jest o tym zdanie — była odpowiedź.
wcale niegroźnych?
— O nich, rzecz jasna, jeszcze gorsze m a m zdanie! Formy politycznego ustroju
— Więc chyba kto w groźnych i niebezpiecznych
Zarówno monarchię, jak i tyranię Sokrates uważał
sytuacjach spisuje się dzielnie, tego uważasz za dziel­
za formy najwyższej władzy, choć widział między
nego człowieka, kto zaś źle sobie radzi — za tchórza?
nimi różnice. Monarchia w jego rozumieniu są to
— Tak właśnie uważam.
u — N i e sądzisz zapewne, że ktoś inny spisuje się
S1H II •jmiiinicnin u Sokrat Wtptmrttnia § .Sokratesie IV (i 229

rządy uwzględniające wolę poddanych i oparte na W spełnieniu poselstwa czy nie ten, kto z wrogów
prawach danego kraj'u, tyrania — taka najwyższa uczyni przyjaciół?
władza rządzenia, która nie liczy się ani z wolą pod­ Całkiem słusznie.
danych, ani z istniejącym ustawodawstwem, ale jest — Zatem i w wystąpieniach na zgromadzeniu ludo­
sprawowana według samowoli panującego. T a m , gdzie wym ten chyba mówca jest lepszy, który uśmierza
naczelne władze konstytuują się spośród obywateli, rewolucyjne wrzenie umysłów i nakłania do zgody?
którzy zgodnie z obowiązującymi prawami sprawują — Takie i moje jest zdanie.
rządy, istnieje zdaniem Sokratesa arystokratyczna W wyniku takiego precyzowania pojęć na gruncie i
forma ustroju politycznego, tam gdzie przy obsadzaniu zasadniczym nawet przeciwnicy Sokratesa w dyskusji
stanowisk najwyższych decyduje wielkość posiadanego widzieli wyraźnie, kto ma rację.
majątku, rządzi plutokracja, tam wreszcie, gdzie każdy Ilekroć zaś w rozmowie Sokrates udowadniał jakąś
obywatel ma jednakowy dostęp do władzy, panuje własną tezę, w poszczególnych ogniwach rozumowania
demokracja. używał z zasady pojęć powszechnie uznanych, w tym
13 W przypadku, kiedy ktoś przeciwstawiał Sokrate­ przekonaniu, że w ten sposób zapewnia swym wywo­
sowi własny pogląd na jakąś sprawę, choć nie miał dom największą skuteczność. Nic więc dziwnego, że
naprawdę nic rzeczowego do powiedzenia, ale bez ze wszystkich znanych mi filozofów on najlepiej po­
oczywistego dowodu twierdził na przykład, że ten trafił nakłonić swych słuchaczy do przyznania mu
czy ów obywatel jest mądrzejszym i zdolniejszym poli­ racji w dyskusji. Zwykł też był mówić, że również
tykiem lub znakomitszym wojownikiem, lub że ma Homer swemu Odyseuszowi nadał zaszczytny przy­
jakąś inną podobną zaletę, Sokrates sprowadzał dys­ domek «niezawodnego mówcy»* z tego oczywiście
kusję do kwestii zasadniczej mniej więcej w ten sposób: powodu, że umiał sprawnie przeprowadzać argumen­
14 — Powiadasz więc, że obywatel, którego ty chwalisz, tację opierając się na powszechnie uznanych pojęciach.
jest lepszy niż ten, którego ja chwalę?
— Tak twierdzę.
—- Może więc najpierw zbadamy, jakie są zalety
Rozdział siódmy
dobrego obywatela?
— Owszem, zbadajmy! Pochwala wiadomości praktycznych
— W zarządzaniu majątkiem państwowym czy nie
ten okaże się lepszy, kto bardziej powiększy majątek Z tego, co do tej pory mówiłem, jasno chyba wy- '
państwa? nika, że Sokrates w przystępny sposób wykładał
— Tak, bez wątpienia. swe myśli w rozmowie z uczniami. Teraz z kolei chcę
— Na wojnie ten chyba, kto wrogów pokona?
— Któż by inny? 1
Odyseja V I I I 171.
230 Wspomnienia o Sokratesie IV 7 Wspomnienia o Sokratesie IV 7 231

o tym powiedzieć, jak bardzo dążył do tego, aby uczy­ w określonych porach nocy, miesiąca i roku. W tym
nić swych uczniów samodzielnymi w spełnianiu po­ celu należy umieć korzystać ze znaków i rozróżniać
winności. J a k żaden inny ze znanych mi wychowaw­ zjawiska towarzyszące wymienionym jednostkom czasu.
ców starał się dociec, w jakiej dziedzinie umiejętności Sądził, że łatwo można się nauczyć tej umiejętności
każdy z jego uczniów szczególnie celuje. W tych zaś od myśliwych, którzy polują po nocach, od sterników
naukach, w których szlachetny i prawy człowiek po­ i od wielu innych ludzi, którym z racji zawodu znajo­
winien być wykształcony, wszystkiego, co wiedział, mość tych rzeczy jest bardzo potrzebna. Kategorycznie 5
bardzo chętnie nauczał innych. Jeżeli sam w jakiejś natomiast odrzucał taką naukę astronomii, która za­
- specjalności niezbyt był biegły, prowadził swych ucz­ puszcza się poza granice naszego świata i stara się
niów do wybitnych znawców przedmiotu. Ale i w tych poznać planety oraz błędne gwiazdy, bada ich odległość
wypadkach pouczał ich, w jakim stopniu powinien od ziemi, orbity i rządzące nimi kosmiczne prawa
rzetelnie wychowany młodzieniec orientować się w każ­ i siły. Twierdził, że dociekania te są pozbawione
dej specjalistycznej umiejętności. A więc na przykład pożytku, choć w rzeczywistości sam był nieprzeciętnym
geometrii tyle tylko trzeba się uczyć, aby każdy w razie znawcą przedmiotu *. W tym także przypadku mówił
potrzeby umiał praktycznie dokonać dokładnego po­ zazwyczaj, że ta nauka wymaga ofiary całego ludz­
miaru i podziału ziemi, czy to przekazując, czy obej­ kiego życia i odciąga człowieka od wielu innych poży­
mując ją w posiadanie, a pracę swą wykreślić i teore­ tecznych zajęć.
tycznie uzsasadnić na planie. Tak zaś łatwo było, Z zasady odwodził każdego od badania zjawisk 6
jego zdaniem, nauczyć się tego, że ten, kto z uwagą niebieskich i sposobu, w jaki urządził bóg całą machinę
przypatruje się mierzeniu, nie tylko nabierze wprawy; świata. Nie sądził zresztą, aby człowiek mógł to poznać,
jak obszar ziemi określić, lecz także posiądzie sztukę i nie przypuszczał, aby miły był bogom ten, kto do­
J mierzenia i na tym może poprzestać. Nie pochwalał cieka tajemnic, których oni nie chcieli ludziom wyjawić.
jednak takiego uczenia się geometrii, które prowadzi Dodawał ponadto, że temu, kto badając te sprawy zbyt
do trudnych i zawiłych wykresów. Mówił że nie wie, natęża rozum, grozi niebezpieczeństwo: może dojść
do czego to może się przydać, choć sam był biegły do niedorzecznych wniosków, podobnie jak Anaksa-
w tych subtelnościach. Twierdził, że tego rodzaju goras, który tym najbardziej się pysznił, że umie tłu­
nauka może wypełnić całe życie człowieka i odciąga maczyć przemyślne urządzenia dzieł boskich 2 .
uwagę od wielu innych i pożytecznych umiejętności.
4 Zalecał także swym uczniom, aby uczyli się astrologii,
1
Sokrates uczył się ponoć astronomii pod kierunkiem Archelaosa.
ale tylko w tym stopniu, aby umieli rozpoznawać pory ucznia Anaksagorasa.
2
Anaksagoras z Kladzomenai — joński filozof przyrody, nauczyciel
nocy, miesiąca i roku, co mogło się przydać w podróży
i przyjaciel Peryklesa. Jako wybitny badacz natury został oskarżony
na lądzie i morzu, a także podczas pełnienia warty o bezbożność i wygnany z Aten. Jego poglądy astronomiczne Sokrates
i wielu innych czynności, wykonywanych zazwyczaj nazywa niedorzecznymi (Piat., Apol. 26 E).
232 Wspomnienia o Sokratesie IV 7 Wspomnienia o Sokratesie IV 7 233

i Głosząc, że słońce jest tej samej natury, co ogień, uprawianie wróżbiarstwa. Był bowiem zdania, że czło­
ten filozof najwidoczniej nie wiedział, że ludzie spo­ wiek, który zna sposoby, jakimi bogowie udzielają
kojnie patrzą na ogień, ale wzrok ich nie wytrzymuje ludziom wskazówek w interesujących ich sprawach,
blasku słońca, oraz że słońce swymi promieniami za­ może zawsze liczyć na radę bogów.
barwia skórę na ciemno, czego nie czyni ogień. Nie
pomyślał i o tym, że wszystkie rośliny na ziemi tylko
pod działaniem promieni słonecznych wspaniale rosną,
Rozdział ósmy
gdy tymczasem każda istota żyjąca nagrzana ogniem
ginie. Twierdząc wreszcie, że słońce jest rozpalonym Zakończenie
kamieniem, nie zastanowił się nad tym, że kamień
palony w ogniu nie świeci i nie wytrzymuje długo j a k wiadomo, Sokrates utrzymywał, że daimonion '
działania płomieni, gdy tymczasem słońce niezmiennie z góry daje mu znaki, co należy czynić, a czego unikać.
po wszystkie czasy pozostaje najjaśniejszym światłem Skoro jednak sędziowie skazali go na śmierć, ktoś może
na świecie. ten obrót rzeczy uważać za dowód, że wypowiedzi
s Zachęcał również swych uczniów do nauki rachun­ Sokratesa na Jemat daimonion były fałszywe. Proszę
ków, to prawda, ale zarazem ich napominał, aby jednak, po pierwsze, wziąć pod uwagę, że w tym czasie
w tej nauce, podobnie jak w innych, wystrzegali się Sokrates był już w tak sędziwym wieku, że lada dzień
wszelkich jałowych dociekań. Tylko w granicach uży­ mógł umrzeć. Po wtóre, że dzięki śmierci, uniknął
teczności każdą rzecz Sokrates sam badał i systema­ najbardziej przykrego okresu w życiu człowieka, kiedy
tycznie wykładał. na domiar złego zanikają wszystkie zdolności duchowe.
? Bardzo także zalecał swym uczniom, aby dbali Zamiast tego wykazał niezłomny hart ducha i zdobył
o zdrowie i w miarę możności przyswajali sobie od nieśmiertelną chwałę, kiedy przed sądem i sprawy swej
znawców pożyteczne wiadomości w tym względzie, bronił najuczciwiej, najodważniej i najsprawiedliwiej
ponadto, aby każdy ciągle zwracał uwagę, jakie miano­ ze wszystkich ludzi, i wyrok skazujący go na śmierć
wicie pokarmy, jakie napoje, jakie prace i trudy fizyczne przyjął z największym spokojem i męstwem.
najkorzystniej działają na jego organizm i jaki w ogóle Wszyscy bowiem zgodnie przyznają, że żaden ze 2
powinien prowadzić tryb życia, aby zachować naj­ znanych w dziejach ludzi nie poniósł śmierci z większą
lepszą kondycję fizyczną. Człowiek, który w ten sposób godnością. Po ogłoszeniu wyroku skazującego musiał
sam się troszczy o własne zdrowie, był według Sokra­ żyć jeszcze trzydzieści dni, ponieważ w tym czasie
tesa najlepszym lekarzem dla siebie i wiedział najle­ obchodzono na Delos coroczne święto, a zgodnie z pra­
piej, co mu służy. wem nie wolno było nikogo karać śmiercią, zanim nie
io Kto zaś chciał osiągnąć jakieś większe korzyści, niż powróci stamtąd uroczyste poselstwo. Przez cały ten
na to pozwala mądrość człowieka, temu doradza- czas wszyscy jego przyjaciele mogli stwierdzić, że Sokra-
Wspomnienia o Sokratesie IV 8 235
234 Wspomnienia o Sokratesie IV 8

tes nie zmienił w niczym dotychczasowego sposobu — To prawda, Hermogenesie, ale wierz mi zarazem,
bycia. A jak wiadomo najbardziej podziwiano go że ilekroć próbowałem opracować obronę sądową,
przedtem za życzliwość i niezmąconą pogodę ducha. sprzeciwiał się temu głos boży.
3 Czyż można wyobrazić sobie śmierć wznioślejszą — Dziwne opowiadasz historie! — zdumiał się «
niż śmierć Sokratesa? Czyż można wyobrazić sobie Hermogenes.
śmierć piękniejszą? Czyż można wyobrazić sobie śmierć — To są dla ciebie dziwne historie — odparł Sokra­
szczęśliwszą? I jakaż śmierć może być milsza bogom tes — że nawet sam bóg uznaje, iż lepiej jest dla mnie,
niż śmierć najszczęśliwsza? abym już umarł? Aż do chwili obecnej nikomu nie
» Przytoczę tutaj relację, jaką otrzymałem od Hermo- przyznam, że żył piękniej albo przyjemniej ode mnie.
genesa, syna Hipponika, o ostatnich dniach Sokratesa. W moim rozumieniu najpiękniejsze jest życie wtedy,
— Kiedy się dowiedziałem — opowiadał Hermo- kiedy najusilniej staramy się być jak najlepsi, naj­
genes — że Meletos wniósł już przeciw niemu oskar­ przyjemniejsze zaś — kiedy w pełni uświadamiamy
żenie do sądu, i kiedy słyszałem, że Sokrates o wszyst­ sobie, że rzeczywiście stajemy się coraz to lepsi. Otóż 7
kim innym więcej rozmawia niż o rozprawie sądowej, obserwując całe swoje życie oraz stosunki utrzymy­
zapytałem go, czy nie powinien wreszcie pomyśleć wane z innymi ludźmi i krytycznie porównując siebie
o swej obronie w sądzie. Wtedy tak najpierw mi od­ z innymi, dochodzę do wniosku, że tak właśnie ułoży­
powiedział : łem swe życie. I nie tylko m a m o sobie takie zdanie,
— Nie sądzisz, Hermogenesie, że przez całe życie ale tak samo sądzą o mnie ludzie przyjaźnie do mnie
przygotowywałem się do obrony? usposobieni. Nie dlatego jednak, że są przyjaźnie do
Kiedy zaś prosiłem o bliższe wyjaśnienia, odpo­ mnie usposobieni, bo gdyby to tylko było powodem,
wiedział mi na t o : wtedy również ci, którzy są przyjaźnie usposobieni
— Przecież przez całe życie zastanawiałem się do innych, takie samo by mieli mniemanie o swych
ciągle nad tym, co jest sprawiedliwe, a co niespra­ przyjaciołach, ale dlatego, że są przekonani, iż obcując
wiedliwe, i odpowiednio do tego, co uważałem za spra­ ze mną stają się coraz lepsi.
wiedliwe, postępowałem, a wystrzegałem się tego, co Jeżeli jednak będę jeszcze żył dłużej, najprawdo- s
uznałem za niesprawiedliwe. I to właśnie uważam za podobniej będę musiał do końca moich dni płacić
najlepsze przygotowanie do obrony. daninę należną starości, a więc będę coraz słabiej
s Na uwagę Hermogenesa: widział, gorzej słyszał, wolniej myślał, trudniej się
—• Czyż nie wiesz, Sokratesie, co dzieje się w sądach uczył, łatwiej zapominał i w ogóle będę musiał stawać się
ateńskich? Czyż nie wiesz, że sędziowie, wprowadzeni coraz to bardziej nieudolny w tym wszystkim, w czym
w błąd przez fałszywych oskarżycieli, skazywali na przedtem celowałem sprawnością. A gdyby nawet
śmierć ludzi niewinnych, a uwalniali wielu złoczyń­ następstwa starości nie dawały się odczuć, takie życie
ców? — odpowiedział: byłoby nie do zniesienia, bo jeśli człowiek ma taką
236 Wspomnienia o Sokratesie IV 8 Wspomnienia o Sokratesie IV 8 237

świadomość, z konieczności życie traci wszelki urok tego, co przyjemniejsze, kosztem tego, co lepsze;
i staje się męką. tak rozumny, że nie pomylił się nigdy w swych sądach
9 Tymczasem jeżeli zostanę stracony, niesprawiedliwie o tym, co dobre i złe, ani nie potrzebował do tego
będę stracony, wyrok ten z pewnością okryje hańbą niczyjej pomocy, lecz samodzielnie rozróżniał te rzeczy,
tych, którzy niesprawiedliwie skazali mnie na śmierć. a jednocześnie znakomicie umiał takie pojęcia wyrazić
Jeśli każde naruszenie sprawiedliwości jest hańbą, w słowach i zdefiniować, świetnie potrafił wybadać,
tym bardziej hańbą jest postępować niesprawiedliwie co inni w związku z tym myślą, przekonać błądzących
w tak ważnej sprawie. A jakąż to może przynieść i zawrócić na drogę cnoty i wszelkiej doskonałości.
ujmę mnie, że inni nie potrafili ani mnie sprawiedliwie Dzięki tym wszystkim zaletom Sokrates wydawał mi
ocenić, ani sprawiedliwie ze mną postąpić? się wzorem najlepszego i najszczęśliwszego człowieka.
iu Sam przecież widzę, rozmyślając o minionych po­ Kto jednak nie zgadza się z moją opinią, ten niech
koleniach, że nie taką samą sławę pozostawili po sobie porówna Sokratesa z innymi i dopiero wtedy niech
w pamięci potomnych ci, którzy krzywdę czynili, i ci, wypowie swe zdanie!
którzy krzywdy doznali. Wiem, że ja także, jeżeli
zostanę teraz stracony, pozostawię po sobie inną pamięć,
niż ci, którzy skazali mnie na śmierć. Jestem pewien,
że potomność będzie zawsze świadczyła na moją ko­
rzyść, gdyż nigdy nie skrzywdziłem ani nie zdeprawo­
wałem nikogo, ale ciągle starałem się o to, aby każdy,
kto ze mną obcował, stawał się lepszy pod moim wpły­
wem.
Tak powiedział Sokrates do Hermogenesa i innych.
n Ludzie, którzy znali Sokratesa i wiedzieli, jaki był
w rzeczywistości, a którzy usilnie dążą do cnoty,
wszyscy ci ludzie jeszcze dzisiaj go szczerze żałują,
ponieważ był im bardzo pomocny w osiąganiu dosko­
nałości. Mnie zaś Sokrates jawi się zawsze taki, jakim
go przedstawiłem w swoich wspomnieniach — tak
pobożny, że nic nie czynił nie zasiągnąwszy uprzednio
porady u bogów; tak sprawiedliwy, że nigdy nie
wyrządził nikomu najmniejszej krzywdy, lecz każdemu,
kto się do niego zwracał, starał się jak najbardziej
dopomóc; tak wstrzemięźliwy, że nigdy nie wybierał
UCZTA
Rozdział pierwszy

Kallias, syn Hipponika, urządza uczt? w swym domu

Jeśli chodzi o ludzi szlachetnych i znakomitych, '


śmiem twierdzić, że na pamięć potomnych zasługują
nie tylko ich czyny wykonane z powagą, lecz także
ich rozrywki i żarty w czasie zabawy. Przy jakiej spo­
sobności doszedłem do tego wniosku, chcę tutaj jako
naoczny świadek opowiedzieć.
Jednego razu, kiedy podczas wielkich Panatenajów* 2
urządzano wyścigi konne, przybył na nie Kallias,
syn Hipponika, prowadząc ze sobą na widownię tego­
2
rocznego zwycięzcę we wszechboju , młodocianego
Autolika, którego był wielbicielem. Po skończonych
wyścigach Kallias w towarzystwie Autolika i jego ojca
szedł z powrotem do domu w stronę Pireusu. Towa­
3
rzyszył mu również Nikeratos . Kiedy po drodze 3
Kallias ujrzał stojących razem Sokratesa, Kritobulosa,
Hermogenesa, Antystenesa i Charmidesa, polecił komuś
odprowadzić Autolika i jego towarzyszy do domu,

1
Wielkie Panatenaje — największa uroczystość w Atenach, obcho­
dzona co cztery lata ku czci patronki miasta Pallas Ateny. Prócz uro­
czystej procesji urządzano w tym czasie różne zawody.
2
Wszechbój — dosłowny przekład greckiego pankrationu, konku­
rencji obejmującej mocowanie się i walkę na pięści.
* Nikeratos — syn Nikiasza, skazany na śmierć przez Trzydziestu
Tyranów.
17*
242 Uczta 1
Uczta 1 243

sam zaś podszedł do grupy osób stojących z Sokratesem


gimnastyczne i namaszczeni olejkami, a niektórzy też
i tak do nich powiedział:
wykąpani, weszli na salę biesiadną.
4 — J a k to pięknie się składa, że was tutaj spotykam!
Autolik siedział j u ż obok ojca na honorowym miejscu, s
Dziś urządzam w swym domu ucztę na cześć Autolika
wszyscy zaś inni usiedli stosownie do swojej godności.
i jego ojca. Sądzę, że przygotowana przeze mnie uczta
Każdy, kto uważniej przyjrzał się zachowaniu bie­
będzie jeszcze wspanialsza, niż gdyby udział w niej
siadników, od razu zdał sobie sprawę, że piękność
wzięli strategowie, rotmistrze i różni kandydaci na
jest zaletą iście królewską, szczególnie jeżeli się łączy —•
dygnitarzy, jeżeli dom mój zaszczycą goście tak znako­
jak w przypadku Autolika — ze skromnością i dobrymi
mici i oświeceni jak wy.
manierami.
s W odpowiedzi głos zabrał Sokrates:
Po pierwsze, podobnie jak jakaś wielka jasność, 9
— Zawsze z tą samą drwiną okazujesz n a m swoje
która nagle zabłyśnie wśród nocy, zwraca na siebie
lekceważenie, Kalliasie. Nic w tym zresztą dziwnego,
oczy wszystkich, tak samo uroda Autolika przyciągała
skoro za naukę mądrości zapłaciłeś ogromne sumy
spojrzenia obecnych; po drugie, uroda młodzieńca
Protagorasowi, Gorgiaszowi, Prodikosowi i wielu in­
wywierała wielkie wrażenie na wszystkich patrzących.
nym \ podczas gdy my jesteśmy samoukami w filo­
U jednych znajdowało to wyraz w głębokim milczeniu,
zofii.
u drugich w wyrazie twarzy i w całym zachowaniu.
6 — Rzeczywiście — dumnie potwierdził Kallias —
To prawda, że wszyscy, w których wstąpi moc jakiegoś 10
do tej pory ukrywałem przed wami swą mądrość,
boga, w widoczny sposób stają się godni, by na nich
choć miałem wiele mądrego do powiedzenia, ale teraz,
patrzeć, ale jeśli wstępując w ludzi moc innych bogów
kiedy do mnie przyjdziecie, dopiero wam pokażę,
powoduje i jakąś niesamowitą dzikość w spojrzeniu,
jaką przedstawiam wartość.
i niezwykłą grozę w głosie, i spotęgowaną gwałtow­
7 Sokrates i towarzysze najpierw uprzejmie, jak każe ność w ruchach, to ludzie owładnięci cichą żądzą
grzeczność, podziękowali za zaproszenie, ale nie dali Erosa i spojrzenie mają bardziej przyjazne, i brzmienie
słowa, że przybędą na ucztę, dopiero kiedy Kallias głosu łagodniejsze, i w całym ułożeniu okazują naj­
jasno dał im do zrozumienia, że sprawią mu wielką większą wytworność oraz swobodę. Nic więc dziwnego,
przykrość, jeżeli nie przyjmą zaproszenia, wyrazili że zachowanie Kalliasa, pozostającego w tym czasie
zgodę i poszli z nim razem. Wykonali ćwiczenia pod władzą Erosa, budziło całkiem zrozumiałe zainte­
1
resowanie wśród gości, wtajemniczonych w misteria
Ci «inni» to przypuszczalnie sofiści Hippiasz z Elidy i Euenos
tego boga.
z Paros. Kallias odziedziczył ogromny majątek wartości około 200 talen­
tów. Zwano go po prostu bogaczem (Plut., Perki. 24). Majątek ten Kiedy więc ucztowali w milczeniu, tak jakby mil- "
jednak roztrwonił na hetery, pasożytów, biesiadników, zwłaszcza na czenie nakazała im jakaś wyższa potęga, błazen Filip
sofistów, którym «zapłacił więcej pieniędzy niż wszyscy inni razenw zakołatał do drzwi, a odźwiernemu kazał oznajmić,
(Piat., Apol. 20 A).
kim jest i dlaczego chciałby, aby go wpuszczono do
Uczta 1 245
244 Uczta 1

środka. Nadmienił zarazem, że jest zaopatrzony we Filip zaś odrzekł z głębokim westchnieniem:
wszystko, czego potrzeba, aby najeść się cudzym kosz­ — Ból, Kalłiasie, i to ból wielki! Skoro śmiech
tem do syta, i że jego posługacz pada już ze zmęczenia, zniknął z życia ludzi, już i ja stałem się niepotrzebny.
bo dźwiga wory napchane wiatrem, a od rana nic Przedtem przecież po to tylko zapraszano mnie na
jeszcze nie jadł. Słysząc to Kallias powiedział: uczty, abym rozśmieszał i bawił gości. Któż mnie
12 — Wstyd byłby doprawdy, panowie, gdybyśmy po­ teraz zaprosi i po co? Budzić w ludziach nastrojów
skąpili mu dachu n a d głową. Niech wejdzie. poważnych nie potrafię tak samo, jak stać się nie­
śmiertelnym, a nikt przecież nie zaprosi mnie na ucztę
Mówiąc te słowa, spoglądał na Autolika, chciał
z myślą, że mu kiedyś odwzajemnię się zaproszeniem,
najwidoczniej wybadać, jak mu się żart błazna spo­
ponieważ wszyscy dobrze wiedzą, że nie ma zwy­
dobał.
czaju, aby nawet uczty składkowe odbywały się w moim
13 Filip zaś, wszedłszy do sali biesiadnej, powiedział: domu.
— Wiedzcież, wszyscy zebrani tutaj panowie, że
Mówiąc to siąkał nosem, tak że z tych odgłosów •«
otom jest błazen we własnej osobie. Przyszedłem
łatwo było poznać, że płacze. Wszyscy zatem zaczęli
z przyjemnością, ponieważ sądziłem, że jest o wiele
błazna pocieszać i zapewniać, że będą się jeszcze
dowcipniej przychodzić na ucztę bez zaproszenia niż
śmiać trochę później. Prosili, by zasiadł do uczty,
z zaproszeniem.
a Kritobulos nawet parsknął śmiechem słuchając jego
— Siadaj z a t e m ! — zachęcił go Kallias. —• Wśród narzekań. Błazen zaś, jak tylko posłyszał, że ktoś się
zebranych tu gości panuje, jak widzisz, atmosfera śmieje, odsłonił głowę i odzyskawszy straconą nadzieję,
pełna powagi, ale trochę śmiechu na pewno by im że będzie nadal chodził na uczty, pełen otuchy zasiadł
się też przydało! znowu do stołu.
i* Kiedy więc inni zajęci byli ucztą, Filip nie zwle­
kając ani chwili próbował powiedzieć coś wesołego,
aby spełnić zadanie, dla którego zwykle zapraszano Rozdział drugi
go na ucztę. Nie rozśmieszył jednak nikogo i wyraźnie
Nunc est bibendum ...
bardzo się zmartwił. Nie tracąc nadziei, w chwilę
później po raz drugi chciał powiedzieć coś śmiesznego, Kiedy uczta dobiegła końca, usunięto stoły, złożono i
ale tym razem także mu się nie powiodło i nikt nie bogom płynną ofiarę z wina i odśpiewano p e a n 1 ,
śmiał się z jego dowcipu. Wówczas na nikogo nie a wówczas na sali zjawił się pewien Syrakuzańczyk
zważając, przerwał nagle jedzenie i położył się, zakry­
1
wając sobie głowę ze wstydu. U Greków panował zwyczaj, że od uczty w sensie jedzenia potraw
do sympozjonu w ścisłym tego słowa znaczeniu — picia wina, nie prze­
15 Na ten widok Kallias zapytał:
chodzono wcześniej, zanim nie złożono bogom płynnej ofiary i nie od­
— Co ci się stało, Filipie? Czy cię ból jaki chwycił, śpiewano na ich cześć pochwalnej pieśni — peanu,
czy co takiego?
246 Uczta 2 Uczta 2 247

z programem rozrywkowym. Wprowadził ze sobą wszystkim usilnych ćwiczeń oraz długiego czasu, jeżeli
znakomitą flecistkę i tancerkę, jedną z tych, co potrafią ma być przyjemny i godny wolnego człowieka.
pokazywać dziwne sztuki, oraz pięknego i bardzo Rzekł na to Likon: s
młodego chłopaka, który prześlicznie grał na cytrze — Owszem, ale to się stosuje do młodych. My zaś,
i tańczył. Syrakuzańczyk pokazywał sztukę tych dwojga którzy nie uprawiamy już ćwiczeń, czym mamy
jak cudowne zjawisko i zbierał za to pieniądze. pachnąć?
2 Kiedy dziewczyna zagrała na flecie, a chłopiec na — Tylko szlachectwem duszy! — odpowiedział So­
cytrze, zyskując poklask u gości, głos zabrał Sokrates: krates.
— Rzeczywiście, Kalliasie — pochwalił — znako­ — Gdzie można zdobyć taki olejek do nacierania?
micie nas przyjmujesz. Nie tylko przygotowałeś dla — Oczywiście nie u kramarzy, którzy sprzedają
nas wspaniałą ucztę, lecz także dostarczasz przyjemnej wonne olejki.
rozrywki dla oczu i uszu. — U kogo zatem?
— A może by ktoś przyniósł jeszcze pachnidła, — Posłuchaj, co na ten temat mówi Teognis:
abyśmy się rozkoszowali przyjemną wonią? — zapytał
Tylko od zacnych nauczyć się możesz zacności. A gdybyś
Kallias. Z ludźmi podłymi chciał żyć, zdrowy zatracisz wnet sąd."
3 — Nie trzeba! — zaprzeczył Sokrates. — Podobnie
bowiem jak inna piękna szata przystoi niewieście, Na to Likon zwrócił się z pytaniem do syna:
a inna mężczyźnie, tak samo rzecz ma się z pięknym — Słyszysz to, synu?
zapachem — inny jest odpowiedni dla mężczyzn, — Prawdę mówiąc — odpowiedział Sokrates —
inny dla niewiast. Zresztą, bądźmy szczerzy, żaden nie tylko słyszy, ale się i stosuje do tego! Przecież kiedy
mężczyzna nie naciera się wonnościami, aby się komuś chciał zwyciężyć we wszechboju, z tobą się naradzał,
podobać. A co do niewiast, zwłaszcza mężatek, którego z zapaśników ma sobie obrać za mistrza w tre­
jak na przykład żona Nikeratosa lub Kritobulosa, ningu. Teraz dla odmiany, kogo uzna za najodpo­
lo czyż one potrzebują jeszcze olejków, one, które wiedniejszego mistrza, aby go ćwiczył w szlachectwie
same mają zapach wonnego olejku? Jeśli zaś idzie duszy, z tym też na pewno będzie przestawał.
o mężczyzn, milszy jest im zapach oliwy, którą W tym miejscu wielu naraz włączyło się do rozmowy. 6
się nacierają na placach ćwiczeń, niż niewiastom Jeden wyrażał swoją wątpliwość:
zapach wonnego olejku, i kiedy mężczyznom go za- — Gdzie znajdzie odpowiedniego nauczyciela w tej
* braknie, tym bardziej staje się im pożądany. Mężczyzna, specjalności?
który się naciera wonnym olejkiem, zarówno człowiek Drugi posuwał się jeszcze dalej:
wolny, jak i niewolnik, pachnie tak samo. Ale zapach, — Tego w ogóle nie można nauczyć!
który pochodzi z szlachetnych trudów, wymaga przede
1
Teognis i 29 n. Przekład W. Steffenn.
248 Uczta 2 Uczta 2 249

Trzeci natomiast reprezentował pogląd przeciwny: potrafią ujeździć, z łatwością będą się posługiwali
— Jeżeli można się nauczyć innych rzeczy, można innymi. Ja także, chcąc żyć i utrzymywać z ludźmi
się nauczyć i tego. towarzyskie stosunki, taką właśnie niewiastę pojąłem
7 Zabierając głos w tej dyskusji Sokrates powiedział: za żonę, bo dobrze wiedziałem, że jeśli z nią potrafię
— Wobec tego, że kwestia jest sporna, odłóżmy ją wytrzymać, zdobędę taką wprawę, że z łatwością będę
lepiej na potem. Teraz zaś zajmijmy się do końca wido­ mógł współżyć ze wszystkimi innymi ludźmi.
wiskiem, które m a m y przed sobą. Widzę przecież, I jak się zdaje, całkiem trafną uwagę wypowiedział
że tancerka stoi gotowa i ktoś przynosi jej kręgi. w tych słowach Sokrates.
8 W tej chwili zagrała na flecie druga dziewczyna, Tymczasem na salę przyniesiono następne koło, II
a ktoś stojący obok tancerki podawał jej kręgi, razem na którego obwodzie gęsto sterczały miecze. Do środka
dwanaście. O n a je brała i jednocześnie tańczyła, koła wskakiwała ponad mieczami tancerka i wyskaki­
i rzucała kręgi do góry, szybko obliczając, j a k ma wała, fikając koziołki, tak że widzowie drżeli z prze­
wysoko podrzucić, aby mogła chwycić w rytmie ta­ jęcia, aby jej się nie stało nic złego. O n a jednak śmiało
necznym. Na ten widok Sokrates powiedział: i pewnie wykonywała niebezpieczne ewolucje.
9 — J a k z wielu innych rzeczy, drodzy przyjaciele, Wtedy Sokrates, zwracając się do Antystenesa, po- 12
tak i z popisów, jakie wykonuje dziewczyna, jasno wiedział:
wynika, że płeć niewieścia pod żadnym względem — Nie sądzę, aby patrząc, jak tancerka — choć jest
nie jest mniej uzdolniona niż męska, z t ą . c h y b a róż­ niewiastą — na miecze się rzuca z tak wielką odwagą,
nicą, że brak jej tylko takiej stateczności, rozumu ktoś chciał się przeciwstawiać memu twierdzeniu, że
i siły, jaką mają mężczyźni. Dlatego jeśli któryś z was męstwa można człowieka nauczyć.
ma żonę, niech nie traci nadziei, ale niech uczy ją —• Więc chyba — rzekł Antystenes — Syrakuzań- 13
wszystkiego, w czym chce, aby była dla niego mądrą czyk miałby najwięcej zysku, gdyby pokazał obywa­
towarzyszką. telom całego państwa swoją tancerkę i oświadczył,
10 Odpowiedział mu na to Antystenes: że za dobrą zapłatę może nauczyć Ateńczyków, aby
— Jeżeli tak rzeczywiście tę sprawę rozumiesz, tak samo jak ona rzucali się odważnie na włócznie?
dlaczego sam, Sokratesie, nie wychowujesz swojej — Naprawdę — rzekł na to Filip — chętnie zoba­
Ksantypy, lecz żyjesz w najlepsze z niewiastą ze wszyst­ czyłbym, jakby taki na przykład P e j z a n d e r l , sławny
kich, jakie tylko są, były i będą, najbardziej nieznośną? przywódca ludu, przyswajał sobie sztukę rzucania
— Dlatego — odparł Sokrates — że widzę, iż po­ się głową na miecze. Ten sam Pejzander, który
dobnie czynią ci, którzy chcą zostać najznakomitszymi
jeźdźcami — nabywają konie nie takie, które są naj­ 1
Pejzander — powszechnie ośmieszany przez komediopisa rzy z po­
łatwiejsze do ujeżdżenia, ale najbardziej nieujarz- wodu tchórzostwa i przekupności. Według relacji Tucydydesa V I I I 53
mione i dzikie. Sądzą bowiem, że jeśli takie rumaki w roku 411 brał udział w rządach oligarchicznej rady Czterystu i zginął.
Uczta 2 251
250 Uczta 2

do tego pokój, całkiem niewielki, podobnie jak i temu


nie znosząc widoku grotów najeżonych włóczni nie chce
chłopcu wystarcza teraz ta sala, aby się dobrze natru­
nawet wyruszyć na wojnę.
dził? A może dlatego, że zimą będę się ćwiczył w ciepłym
14 Następnie chłopak puścił się w taniec. Widząc to,
mieszkaniu, latem zaś podczas wielkich upałów w cie­
zauważył Sokrates:
niu? A może wreszcie to was tak śmieszy, że mając
— Popatrzcie tylko, jak pięknie wygląda ten chło­
brzuch nadmiernie otyły, chcę mu nadać skromniejszą
piec. Wydaje się jeszcze piękniejszy, kiedy wykonuje
formę? Nie wiecie zapewne, że obecny tutaj Charmides
rytmiczne figury w tańcu, niż kiedy stoi bez ruchu.
niedawno zastał mnie tańczącego o świcie?
i5 Rzekł na to Charmides:
— Tak rzeczywiście było — potwierdził Charmi- >*
— Chcesz chyba przez to pochwalić samego nau­
des. — Z początku bardzo się zdumiałem i przestra­
czyciela tańców?
szyłem, czy przypadkiem nie oszalałeś. Potem jednak,
i6 — Oczywiście — potwierdził Sokrates. — Ale zwró­
kiedy usłyszałem, że wypowiadasz podobne poglądy
ciłem jeszcze uwagę na to, że żadna część ciała nie jest
na temat tańca jak teraz, po powrocie do domu nie
u niego w tańcu bezczynna. Jednocześnie i szyja,
tańczyłem wprawdzie, bo nie uczyłem się nigdy tań­
i nogi, i ręce są w ruchu, i tak właśnie powinien tańczyć
czyć, ale wykonywałem ruchy zbliżone do tańca. To
każdy, kto chce mieć piękną postawę. Ja także — tu
potrafię i bez nauki.
zwrócił się do Syrakuzańczyka — z wielką przyjem­
—- Nie musisz nas o tym zapewniać — wtrącił 20
nością nauczyłbym się od ciebie tych figur tanecznych.
Filip. — Masz przecież, jak widać, nogi i barki tak
— A do czego by ci się przydały? — zapytał Syra-
równomiernie rozwinięte, że jestem pewny, iż nie
kuzańczyk.
zapłaciłbyś grzywny, gdyby dla porównania komisarze
— Umiałbym tańczyć! — odrzekł Sokrates.
targowi x sprawdzali na wadze część dolną i górną
Na to wszyscy wybuchnęli śmiechem, Sokrates zaś
twego ciała, podobnie jak dla kontroli ważą dwa
z największą powagą na twarzy zapytał:
bochny chleba.
i7 — Śmiejecie się ze mnie? Czy dlatego, że dzięki
Wtedy odezwał się Kallias:
takim ćwiczeniom chcę cieszyć się lepszym zdrowiem,
—• Proszę, wezwij mnie, Sokratesie, do tańca, kiedy
jeść z większym apetytem i spać przyjemniej, czy też,
będziesz się uczył, chciałbym być twoim partnerem
że pragnę tych ćwiczeń, abym przez ćwiczenia całego
i razem z tobą uczyć się tańczyć.
ciała zapewnił mu równomierną siłę i sprawność, po­
— Dalej więc! — ochoczo zawołał Filip. — Niechże 21
stępując naprawdę inaczej niż szybkobiegacze na sta­
i dla mnie zagra flecistka, abym ja także zatańczył.
dionie, którym nogi tężeją, a barki chudną, czy pięścia-
is rze, którym nogi chudną, a barki tężeją? A może dla­ 1
Komisarze targowi — odpowiednik rzymskich edylów, urzędnicy
tego śmiejecie się ze mnie, że nie potrzebuję szukać targowi, którzy wyznaczali i kontrolowali ceny, sprawdzali wagi, roz­
towarzysza do tańca ani się rozdziewać przed tłumem strzygali spory, pobierali czynsze i akcyzę od pewnych towarów i wyko­
nywali inne tego rodzaju czynności.
w sędziwym już wieku, ale w zupełności wystarczy mi
252 Uczta 2 Uczta 2 253

Po czym wstał z miejsca i kolejno naśladował taniec Kiedy je bóg zrosi zbyt obfitym deszczem, nie mogą
chłopca i dziewczyny. podnieść się z ziemi ani wiatr nie może ich owiać
22 I najpierw, ponieważ chwalono chłopca, że wygląda ożywczym tchnieniem. Kiedy zaś wchłoną tyle tylko
piękniej, kiedy się rusza w rytmie tanecznym, więc wilgoci, ile pragną, wtedy stoją wyprostowane, rosną,
i on potrząsał także każdą częścią ciała, aby wyglą­ kwitną i rodzą owoce. Tak samo kiedy i my, ludzie, 26
dało to jeszcze śmieszniej niż w rzeczywistości. A po­ wypijemy wina nad miarę, opuszczają nas natych­
nieważ dziewczyna pląsała w koło, pochylając kibić miast władze duszy i ciała, nie możemy ani swobodnie
do tyłu, więc on także usiłował wirować w koło, ale oddychać, ani mówić do rzeczy. Jeżeli natomiast usługu­
dla odmiany pochylał się do przodu. Ponieważ wreszcie jący przy stole niewolnicy często, ale z małych kieli­
chwalono chłopca, że w tańcu wprawia w ruch całe chów będą nas poić, wtedy, jak by powiedział Gorgiasz *,
ciało, więc on także polecił flecistce, aby grała w przy­ osiągniemy prawdziwą wesołość, nie oszołomieni jednak
spieszonym rytmie, i do taktu wywijał naraz nogami, zniewalającą mocą wina, ale świadomie ulegając jego
rękami i głową. działaniu.
23 W końcu, zmęczony, rzucił się jak długi na sofę Wszystkim uczestnikom biesiady słowa Sokratesa 27
i powiedział: trafiły do przekonania. J e d e n tylko Filip dorzucił
— Oto widoczny dowód, panowie, że i mój taniec uwagę:
był znakomitym ćwiczeniem, ponieważ j u ż jestem —• Pamiętajmy jednak, że nalewający wino powinien
spragniony. Niech więc niewolnik napełni mi wielki naśladować dobrego woźnicę — musi coraz szybciej
puchar. puszczać puchary w obieg.
— I n a m też niech napełni! — zawołał Kallias. — Tak też rzeczywiście każdy uczynił.
My także poczuliśmy wielkie pragnienie, śmiejąc się
z ciebie.
24 — I ja się przyłączam do tych głosów — rzekł Rozdział trzeci
z powagą Sokrates. — Pijmy, przyjaciele, ponieważ
Kto z czego jest dumny?
w winie tkwi siła, która ożywia duszę i usypia troski,
podobnie jak w mandragorze * tkwi moc usypiania
Wtedy chłopiec dostroił lirę do fletu, zagrał i za- i
człowieka. Wino podsyca radość, podobnie jak olej
śpiewał. Chwalili go wszyscy obecni, a Charmides
25 płomień. Ale wydaje mi się, że z biesiadnikami na
powiedział:
uczcie dzieje się coś podobnego jak z roślinami na polu.
— Mnie się jednak wydaje, panowie, że podobnie
1
Mandragora — w nomenklaturze Linneusza atropa mandragora — jak wino, o którym mówił Sokrates, tak samo uroda
pokrzyk, dziwostręt, roślina mająca odurzające i usypiające właściwości.
1
Korzeni mandragory używano jako środka czarodziejskiego i noszono je Sofista Gorgiasz lubował się w kwiecistych zwrotach, zwłaszcza
jako amulety. w antytezach.
254 l-rzln .>' Uczta 3 255

tych dwojga młodych artystów oraz gra ich i śpiew Co do tego nie można mieć wątpliwości. Jeżeli idzie
usypiają wprawdzie troski, ale podmecają miłość. 0 męstwo i mądrość, to niekiedy wydają się one szko­
Wówczas znowu głos zabrał Sokrates: dliwe zarówno dla przyjaciół, jak i dla państwa. Spra­
— Tych dwoje młodych potrafi, jak widać, nas wiedliwość jednak nigdy nie łączy się z krzywdą.
rozweselić. Wiem jednak, że uważamy siebie za coś — Wobec tego, jeśli każdy z was powie, jakiej nau- >
bez porównania lepszego od nich. Czy wobec tego nie czył się pożytecznej umiejętności, ja także chętnie
powinniśmy się wstydzić, że nawet nie próbujemy wytłumaczę, na czym polega sztuka, za pomocą której
wymyślić w tym gronie jakiejś pożytecznej lub choćby czynię ludzi coraz lepszymi. Powiedz więc najpierw
wesołej zabawy? ty, Nikeratosie, z jakiej umiejętności najbardziej sic
W odpowiedzi na to posypały się głosy: szczycisz?
— Zaproponuj nam sam jakiś temat, abyśmy się — Ojciec mój — odrzekł Nikeratos — w trosce,
w toku rozmowy zabawili jak najlepiej! abym stał się jak najlepszym człowiekiem, kazał mi
— Dla mnie — wołał kto inny — byłoby naj­ się uczyć wszystkich wierszy Homera na pamięć.
przyjemniejszą zabawą, gdybyśmy nakłonili Kalliasa 1 teraz mogę wam tutaj wyrecytować z pamięci całą
do spełnienia danej nam obietnicy. Przyrzekł nam Iliadę i Odyseję.
przecież, że jeśli przyjdziemy do niego na ucztę, da — Zapomniałeś o jednym — zauważył Antystenes — 6
nam dowody swojej mądrości! każdy rapsod 1 zna te wiersze na pamięć.
— Dam, na pewno! — potwierdził daną obietnicę — Jak mógłbym o tym zapomnieć, kiedy ich
Kallias. — Tylko niech każdy z was pokaże, co umie słyszę prawie codziennie?
najlepiej! — A czy znasz ludzi głupszych od rapsodów?
— Ależ oczywiście! — zapewnił ktoś inny. — Nikt — Z pewnością nie — odrzekł Nikeratos — ale
ci nie odmówi tej przyjemności, każdy na pewno po­ wydaje mi się, że to mnie nie dotyczy.
dzieli się z tobą wiedzą, którą najbardziej sobie ceni. — To dlatego, rzecz jasna — włączył się do roz­
— Więc wam wprost powiem — rzekł Kallias — mowy Sokrates — że rapsodzi nie rozumieją głębszej
z czego jestem najbardziej dumny. Sądzę, mianowicie, treści recytowanych wierszy. Ty jednak zapłaciłeś
że potrafię wychowywać innych ludzi na coraz to wielkie sumy Stezymbrotowi, Anaksymandrowi '-
lepszych.
— Ucząc jakiegoś rzemiosła to czynisz — zapytał
Antystenes — czy też uszlachetniając ich dusze? 1
Rapsodami nazywano zawodowych deklamatorów poematów Ho­
— Oczywiście tym drugim sposobem — odrzekł mera i innych poetów. Powszechnie zarzucano im brak rozumienia
Kallias — jeżeli szlachectwem duszy jest sprawiedli­ recytowanych utworów.
2
Stezymbrotos z wyspy Thasos — logograf z czasów Peryklesa i jego
wość.
przeciwnik, objaśniał Homera w sensie alegorycznym, podobnie jak
— Jest jak najbardziej! — potwierdził Antystenes. — i obok wzmiankowany, skądinąd nieznany Anaksymander (nie mający
Pisma Sokratyczne 18
256 Uczta 3 Uczta 3 257

i wielu innym, nic więc dziwnego, że wiesz doskonale, — Ze stręczycielstwa! — odrzekł Kallias, siląc się io
7 co w tej" dziedzinie wiedzieć warto. Ty zaś, Kritobulu — na wielką powagę w wyrazie twarzy.
zapytał — z czego najbardziej' się szczycisz? Kiedy zaś wszyscy wybuchnęli śmiechem, oświadczył:
— Z urody! — odrzekł. — Wy się śmiejecie, ale ja wiem, że bardzo wiele
— Czy więc i ty możesz powiedzieć, że przez swoją bym zebrał pieniędzy, gdybym chciał tym się zajmo­
urodę potrafisz wywierać na nas zbawienny wpływ? wać.
— Gdybym nie potrafił, nie przedstawiałbym żadnej — Ty zaś, Filipie — rzekł Likon —jesteś na pewno n
wartości. z tego najbardziej dumny, że innych ludzi potrafisz
8 — Ty znowu, z czego jesteś najbardziej dumny, rozśmieszyć?
Antystenesie? — zapytał Sokrates. — Oczywiście. I sądzę, że m a m o wiele większy
— Z bogactwa, oczywiście — brzmiała odpowiedź. powód do dumy niż aktor Kallipides *, który bardzo
Wtedy zapytał go Heimogenes, czy ma wiele pie­ pyszni się z tego, że potrafi wielu widzów skłonić do
niędzy. Ten zaś pod przysięgą zapewnił, że nie ma ani płaczu.
obola. — Teraz i ty chyba n a m powiesz, Likonie — zwrócił
— Ale ziemi to chyba masz wiele? się do niego Antystenes — co jest twoją największą
— Oczywiście, tak wiele, że z pewnością starczy­ dumą. i
łoby jej naszemu Autolikowi, by się nią zamiast piasku 1 — Wszyscy — odrzekł — na pewno wiecie, że syn
posypał przed rozpoczęciem zapasów. jest moją największą dumą.
9 —- Ciebie też, Charmidesie, musimy posłuchać, co — Z kolei dla twego syna — dorzucił któryś — jest 12
powiesz —- pytał po kolei Sokrates. — Mów zatem, oczywiście największą dumą, że został zwycięzcą!
z czego najbardziej się szczycisz? — Wcale nie jestem dumny z tego powodu — za­
— Z ubóstwa! — odpowiedział Charmides. — To jest przeczył Autolik czerwieniąc się.
dla mnie największa moja chluba. Kiedy więc wszyscy uradowani, że usłyszeli dźwięk 13
— To naprawdę — zauważył Sokrates — jest naj­ jego głosu, zwrócili na niego spojrzenie, ktoś spytał:
milsze ze wszystkiego. Najmniej wyzwala w ludziach — Z czego więc jesteś dumny, Autoliku?
zazdrości, najmniej pobudza do sporów, nie pilnowane — Z mego ojca — padła odpowiedź.
nie ginie, zaniedbane przybiera większe rozmiary. Mówiąc te słowa, do ojca się tulił. Wówczas Kallias
— Ty wreszcie — zapytał — powiedz nam, z czego zapytał:
jesteś najbardziej dumny, Kalliasie? — Wiesz, Likonie, że jesteś najbogatszym czło­
wiekiem na świecie?
nic wspólnego z filozofem tego samego imienia). Sokrates z ironią wy- — Nic o tym nie wiem!
powiada się o alegorycznych interpretacjach.
1
Przed przystąpieniem do zawodów zapaśnicy nacierali ciała
1
oliwą, następnie posypywali je piaskiem. Kallipides — wybitny w swoim czasie aktor tragiczny.
258 Uczta 3 Uczta 4 259

— Ale to chyba musisz wiedzieć, że nie oddałbyś — Jasne, że w duszy — odpowiedział Kallias.
syna za skarby króla perskiego? — Więc, kiedy pieniądze kładziesz im do sakwy,
— W tym sensie, oczywiście muszę przyznać ci tym samym czynisz dusze bardziej sprawiedliwymi?
rację, jestem najbogatszym człowiekiem na świecie. — J a k najbardziej — potwierdził.
14 — Ty zaś, Nikeratosie — zapytał Hermogenes — — W jaki sposób?
z czego najwięcej się szczycisz? — W taki, że kiedy ludzie są pewni, iż mają za co
— Z cnoty i wielkiego znaczenia moich przyjaciół — kupić sobie rzeczy konieczne do życia, nikt nie chce
odpowiedział. — J a k również z tego, że tacy przyja­ popełniać zbrodni i narażać się przez to na niebezpie­
ciele mimo wszystko dbają o mnie. czeństwo.
Wtedy wszyscy z zaciekawieniem spojrzeli na niego, — Czy oddają ci to, co wzięli? 3
wielu zaś naraz zapytało, czyby nie chciał także wy­ — Prawdę mówiąc, nie było jeszcze takiego wypadku.
mienić swych przyjaciół. Na co odpowiedział, że uczyni — Więc może w zamian za pieniądze okazują ci
to chętnie. wdzięczność?
— I na to także nie mogę liczyć. Dzieje się nawet
coś wręcz przeciwnego: niektórzy stają się nawet
Rozdział czwarty większymi wrogami, niż byli, zanim coś otrzymali.
Kto i dlaczego jest z siebie dumny ? — To naprawdę jest dziwne — zauważył Antystenes
spoglądając z ironią na Kalliasa — że potrafisz czynić
i Wtedy głos zabrał Sokrates: ludzi bardziej sprawiedliwymi w stosunku do innych,
— Teraz jeszcze każdy powinien jasno n a m wytłu­ ale nie potrafisz w stosunku do siebie.
maczyć, że to, z czego najwięcej jest dumny, naj­ — Co w tym dziwnego? — odparł Kallias. — Nie 4
większą także ma wartość. widzisz, jak wielu cieśli i budowniczych innym ludziom
— Pozwólcie, że wypowiem się pierwszy — rzekł buduje domy, ale mieszka w najętych? Więc pogódź
Kallias. — J a k słyszę, wy dopiero zastanawiacie się nad się z faktem, jeżeli ci ktoś, jako zawodowemu mędr­
tym, czym właściwie jest sprawiedliwość, ja tymczasem cowi, dowiedzie, że nie masz słuszności.
czynię innych bardziej sprawiedliwymi. — Rzeczywiście — potwierdził Sokrates —- z tym 5
— W jaki sposób, mój drogi? — zapytał Sokrates. faktem pogodzić się trzeba, skoro i zawodowi wróż­
— Oczywiście rozdając pieniądze — padła odpo­ bici przepowiadają innym, co ich spotka w przyszłości,
wiedź. ale nie potrafią przewidzieć, jak się ułożą ich własne
2 Na to wstał z miejsca Antystenes i z polemicznym losy.
zapałem zapytał: Na tym wyczerpał swój temat Kallias. 6
— A gdzie ludzie noszą sprawiedliwość, drogi Kal- Po nim głos zabrał Nikeratos:
liasie, w duszy czy w sakwie, jak ci się zdaje? — Teraz posłuchajcie i mnie — powiedział. — Pod
260 Uczta 4 Uczta 4 261

jakim względem staniecie się lepsi, jeżeli będziecie konania, że nikomu nie mogło nawet przyjść do głowy,
obcować ze mną? Wiecie z pewnością, że Homer, jako aby go pocałować.
największy mędrzec, zawarł w swych poematach nie­ — Co więcej — dodał Sokrates — możemy się
mal całokształt spraw ludzkich. Kto by z was zatem przez to narazić na inne jeszcze śmieszne podejrzenie.
chciał zostać znakomitym czy to gospodarzem, czy Cebula, jak wiadomo, jest smaczną przyprawą nie
mówcą na zgromadzeniu ludowym, czy wodzem, czy tylko pokarmu, lecz także napoju. Jeśli wobec tego
bohaterem na miarę Achillesa, Ajaksa, Nestora albo zaczniemy ją gryźć również po uczcie, wtedy ktoś
Odyseusza, niech się do mnie zwraca po radę, ponie­ może powiedzieć, że przyszliśmy do Kalliasa po to
waż znam się doskonale na tych sprawach. tylko, aby smacznie się najeść.
— Czy znasz się także na sztuce panowania? — — Nic podobnego, Sokratesie! — zaprzeczył Kai- 9
zapytał Antystenes. — Wiesz chyba, że Homer po­ lias. — Na tego, kto wyrusza do boju, spożycie cebuli
chwalił Agamemnona za to, że był dobrym królem działa również bardzo skutecznie. Wiedząc o tym nie­
i dzielnym wojownikiem 1 . którzy karmią czosnkiem koguty przed wypuszczeniem
— Wiem, oczywiście — zapewnił —• wiem również, do walki. My jednak, śmiem sądzić, myślimy tutaj
że woźnica powinien zawrócić tuż obok słupa na końcu raczej o tym, aby kogoś całować niż walczyć.
placu wyścigowego: I tak mniej więcej zakończył się jego udział w roz­
mowie.
— I sam pomnij ku lewej nachylić się stronie.
Następnie głos zabrał Kritobulos: 10
Konia prawego głosem zachęcaj i biczem,
Puszczaj mu wolne wodze, nie hamuj go w niczem, — Teraz może ja w a m opowiem, dlaczego jestem
Lewego zbliż do mety, ile tylko zdoła, najbardziej dumny z urody.
Tak, byś ją prawie otarł osią twego k o ł a 2 . — Prosimy, owszem — zachęcali go chórem.
— Przede wszystkim — zaczął — jeżeli nie jestem
i Poza tym, z n a m się jeszcze na wielu innych spra­
tak piękny, jak sądzę, wy sprawiedliwie musicie po­
wach, ale o jednej sami możecie się zaraz przekonać.
nieść karę za takie kłamstwo. Wy, nie kto inny, zawsze
Homer gdzieś powiada, że cebula jest przyprawą na­
mówicie, że jestem piękny, i słowa swoje potwierdzacie
poju 3 . Jeśli więc ktoś tu przyniesie cebuli, będziecie
przysięgą, choć nikt nie wymaga jej od was. Wierzę
od razu mieli przynajmniej tę wielką korzyść, że
wam jednak, ponieważ wiem, że jesteście piękni
z większą przyjemnością napijecie się wina.
i dobrzy. Jeżeli jestem naprawdę piękny, a wy jeśli 11
8 — Wiem już, panowie, o co mu chodzi! — pod­
doznajecie w stosunku do mnie czegoś podobnego do
chwycił Charmides. — Nikeratos chce, aby po powrocie
tego, co w stosunku do tych, którzy w moim uznaniu
do domu czuć go było cebulą i aby żona nabrała prze-
są piękni, w takim razie przysięgam na wszystkich
1
Iliada I I I 179. bogów, że piękności nie oddam nawet za tron króla
2
Tamże X X I I I 335 i n.
8 perskiego.
Tamże XI 630.
262 Uczta 4 Uczta 4 263

12 Z większą przyjemnością patrzę teraz na Klej- i — co dziwniejsze — nawet w tych rzeczach, których
niasa ł niż na wszystko inne, co jest piękne dla ludzi. najbardziej pożądają, wykazują najwięcej powściągli­
Wolałbym oślepnąć na wszystko, niż być pozbawiony wości i wstydu. Głupcami naprawdę są ci, którzy nie i«
widoku jednego tylko Klejniasa. Przeklinam noc i sen wybierają na wodzów mężów obdarzonych urodą.
za to, że pozbawiają mnie jego widoku, i przeciwnie, Ja sam za Klejniasem poszedłbym w ogień, a nie
czuję największą wdzięczność dla dnia i słońca, że wątpię, że i wy postąpilibyście podobnie. I dlatego,
i3 pozwalają mi patrzeć na niego od nowa. Ponadto Sokratesie, nie możesz już dłużej mieć wątpliwości,
my, piękni, mamy jeszcze i ten słuszny powód do dumy, czy moja uroda wywiera dobry wpływ na ludzi. Nawet i 7
że co silny musi zdobywać pracą, odważny z naraże­ 7, tego powodu nie należy mniej cenić urody, z e z a
niem życia, mądry słowami, piękny osiąga bez trudu. szybko przekwita, ponieważ jak chłopiec jest piękny,
i-t Choć wiem, że posiadanie majątku sprawia wielką tak i młodzieniec, i mężczyzna, i starzec, każdy po
przyjemność, chętniej jednak oddałbym Klejniasowi swojemu jest piękny. Na dowód przytoczę fakt, że
całe swe mienie, niżbym wziął cudze od kogoś innego, nie kto inny, lecz piękni starcy bywają wybierani, by
i chętniej służyłbym w niewoli, niżbym był wolnym na uroczystej procesji ku czci Ateny nieśli gałązki
człowiekiem, gdyby tylko Klejnias chciał być moim oliwne, co potwierdza mój pogląd, że piękność jest
panem. Wtedy i praca wykonywana dla niego byłaby przymiotem nieodłącznie towarzyszącym każdemu wie­
milsza niż odpoczynek, i narażanie życia w jego obronie kowi.
bardziej pociągające niż niczym nie zagrożona egzy­ A jeśli każdemu sprawia przyjemność otrzymać od i«
stencja. kogoś coś, czego pragnie i co tamten chętnie mu daje,
u Tak więc, Kalliasie, jeżeli tym się szczycisz, że po­ jestem pewny, że łatwiej bym skłonił tego chłopca i tę
trafisz czynić ludzi bardziej sprawiedliwymi, wiedz, dziewczynę, aby mnie pocałowali, choćbym nie po­
że ja mam większe możliwości od ciebie, aby ich do­ wiedział do nich ani słowa, niż ty byś potrafił to od
prowadzić do każdej w ogóle cnoty. My bowiem, nich uzyskać, Sokratesie, choćbyś nie wiedzieć jak
piękni, mamy ten przywilej wyższości, że wytwarzając wiele i mądrze do nich przemawiał.
wokół ludzi wrażliwych na miłość atmosferę pełną — J a k m a m to rozumieć? — przerwał Sokrates. — w
wyrafinowania, skłaniamy ich do hojności, jeśli chodzi Czy tak się przechwalasz, by dać mi do zrozumienia,
o wydawanie pieniędzy, do wytrwałości na trudy i do że jesteś ode mnie piękniejszy?
dążenia do wyróżnień i sławy, nawet za cenę narażenia — Oczywiście tak — potwierdził Kritobulos. —
własnego życia. Ponadto pod wpływem przebywania W przeciwnym razie byłbym najbrzydszy ze wszyst­
z nami stają się wstydliwsi, bardziej panują nad sobą kich Sylenów w d r a m a t a c h satyrowych.
Była to aluzja do tego, że Sokrates z wyglądu bardzo
1
Klejnias — młodszy brat Alkibiadesa, odznaczający się, podobnie przypominał Sylena.
jak on, urodą- — Myśl sobie, jak ci się podoba, na temat urody — 20
264 Uczta 4 Uczta 4 265

rzekł w odpowiedzi Sokrates. — Tylko pamiętaj o tym, jak i Klejniasowi już sypie się zarost? Wiedz zatem,
że po wyczerpaniu tematu obecnej rozmowy musimy że jeszcze kiedy chodzili razem do szkoły, tak gwał­
rozsądzić nasz spór o to, który z nas jest piękniejszy. townie zapłonął tym szałem. Kiedy ojciec to spostrzegł,
Wyrok w tej sprawie niech wyda nie żaden Aleksander, oddał mi go pod opiekę w nadziei, że może potrafię
syn Priama, lecz właśnie młoda para artystów, którzy, jakoś zaradzić złu. I prawdę mówiąc, jest teraz o wiele
jak śmiesz przypuszczać, pragną cię pocałować. lepiej. Przedtem podobnie jak ci, którzy ujrzą Gorgony,
21 — A Klejniasowi nie byłbyś skłonny, Sokratesie, tak i on jak skamieniały nie odrywał oczu od Klej-
powierzyć tej sprawy do rozsądzenia? — zaproponował niasa i ani na krok nie odstępował od niego. Ale teraz,
Kritobulos. jak widzę, już nawet mruga oczami. Choć naprawdę,
— Dajże mi spokój z tym swoim Klejniasem i prze­ ale niech to zostanie między nami, wydaje mi się,
stań ciągle o nim wspominać — odpowiedział Sokrates. że pocałował Klejniasa, a nie ma silniejszej podniety
— Myślisz więc, Sokratesie, że jeśli przestanę o nim do miłości niż pocałunek. Z jednej bowiem strony nie
mówić, już przez to samo zapomnę o nim? — zapytał daje całującemu pełnego zadowolenia, z drugiej —
Kritobulos. — Nie wiesz zapewne, że jego obraz podsyca słodkie nadzieje.
mam tak żywo wyryty w sercu, że gdybym był rzeźbią? Przez to jednak, że ze wszystkich spraw, mających
:2 rzem lub malarzem, wcale nie gorzej mógłbym zrobić związek z miłością, j e d n o tylko dotykanie ust do ust jest
jego podobiznę z obrazu wyrytego w pamięci, niż określane w języku greckim tą samą nazwą, co i miłość
gdybym bezpośrednio patrzył w jego oblicze? duchowa, pocałunek jest może jakąś wartością wyż­
23 — W takim razie — podjął Sokrates —• jeżeli masz szego rzędu. I dlatego powiadam, że powinien wy­
taki wyraźny jego obraz w pamięci, dlaczego spra­ strzegać się całowania pięknych młodzieńców ten, kto
wiasz mi jeszcze tyle kłopotu i chcesz prowadzić mnie chce zachować rozsądek i zdolność panowania nad
tam, gdzie mógłbyś go zobaczyć? sobą.
— Dlatego, Sokratesie — odrzekł Kritobulos — W związku z tym zapytał Charmides:
że jego widok sprawia mi radość, jego zaś obraz w pa­ — J a k to pogodzić ze sobą, Sokratesie, że nas,
mięci nie daje radości, lecz tylko budzi tęsknotę. swoich przyjaciół, jak dzieci straszysz, aby nas odwieść
W tym miejscu odezwał się Hermogenes: od pięknych młodzieńców, gdy tymczasem sam, jak
—• Wcale nie cieszy mnie to, Sokratesie, że z taką widziałem w szkole, Apollon niech mi będzie świad­
obojętnością patrzysz na miłosny szał Kritobulosa. kiem, szukając czegoś z Kritobulosem w jednej książce
— Sądzisz więc może — odrzekł Sokrates —- że przytulałeś głowę do jego głowy, a obnażone ramiona
podobnemu szałowi ulega dopiero od czasu, jak zaczął do jego obnażonych ramion. Czy nie tak?
ze mną przestawać? — Tak rzeczywiście — potwierdził Sokrates — i dla­
— Od jakiego więc czasu? — zapytał. tego za karę poczułem, jakby mnie jakaś dzika bestia
— Nie widzisz — odrzekł Sokrates — że tak jemu, ugryzła. I przeszło pięć dni bolało mnie ramię, a przy
266 Uczta 4 Uczta 4 267

tym miałem wrażenie, jakby mnie coś łaskotało w sercu. mną z honorowych krzeseł i schodzą mi z drogi. Jestem :•
Teraz jednak, w obecności licznych świadków ostrze­ teraz podobny do króla, ja, który przedtem byłem nie­
gam cię z góry, Kritobulu — zwrócił się do niego wątpliwie zwyczajnym .niewolnikiem, i jeśli musiałem
Sokrates — abyś mnie nie wcześniej dotykał, aż ci wtedy ludowi składać daninę, teraz jest inaczej—państwo
broda zarośnie podobnie jak głowa. płaci mi haracz i musi mnie karmić. Nie dość na tym!
Tak więc na przemian, to żartem, to serio rozma­ Kiedy byłem bogaty, znieważano mnie za to, że utrzy­
wiali ze sobą. muję towarzyskie stosunki z Sokratesem. Dziś, kiedy
29 — Teraz kolej na ciebie, Charmidesie — odezwał jestem nędzarzem, nikogo to nie obchodzi. I jeszcze
się Kallias. — Powiedz nam, dlaczego jesteś dumny j e d n o : kiedy posiadałem wiele, zawsze musiałem coś
ze swego ubóstwa? tracić, raz z winy państwa, raz zrządzeniem przypadku.
— Wszyscy chyba — odrzekł Charmides — co do Teraz niczego nie tracę, ponieważ nic do stracenia
tego jednego są zgodni, że o wiele lepiej jest żyć w bez­ nie mam, owszem, mogę się nawet spodziewać, że
pieczeństwie niż w strachu, na wolności niż w niewoli, jeszcze coś zyskam.
że lepiej przyjmować niż składać dowody uszanowania — Zatem — rzekł Kallias — z pewnością nie życzysz 33
i cieszyć się zaufaniem ojczyzny niż być podejrzanym też sobie, abyś kiedyś znów był bogaty, a jeśli śni ci się
30 obywatelem. Otóż, proszę mi wierzyć, że dopóki byłem czasem bogactwo, składasz bogom opiekuńczym ofiary,
bogaty w naszym kraju, dopóty ciągle bałem się, aby odwrócili od ciebie tę klęskę?
aby ktoś nie zrobił podkopu do mego domu, nie zabrał — Tego z pewnością nie czynię — odrzekł Charmi­
mego mienia, mnie zaś samemu nie zrobił przy tym des — ale nawet odważnie i chętnie n a r a ż a m się na
czegoś złego. Następnie musiałem sprzyjać donosicielom, takie niebezpieczeństwo, jeśli się skądś zaświta na­
w przeświadczeniu, że zawsze łatwiej oni mogą mi dzieja, że mogę coś zyskać.
krzywdę wyrządzić, niż ja im. Wreszcie państwo na­ — A teraz — rzekł Sokrates — ty mi wytłumacz, 34
kładało na mnie coraz to inne ciężary i nigdy nie Antystenesie, jak to jest możliwe, że mając bardzo nie­
miałem możności wyruszyć w świat z domu. wiele, jesteś taki d u m n y z bogactwa?
3i Za to teraz, kiedy już straciłem posiadłości za granicą, — Bardzo zwyczajnie — odpowiedział mu na to. —
a z posiadłości w kraju nie m a m żadnej korzyści, kiedy W moim rozumieniu tej sprawy, zarówno bogactwo,
sprzedałem sprzęty domowe, m a m wreszcie spokój. jak i ubóstwo, mają ludzie nie w swych domach, lecz
Wyciągnięty jak długi, leżę i śpię sobie słodko. Cieszę w duszach. Widzę, że wielu zwyczajnych obywateli, a
się pełnym zaufaniem państwa, nikt nie jest już dla choć ma wielkie bogactwa, uważa się jednak za takich
mnie groźny, ja natomiast stałem się groźny dla in­ nędzarzy, że nie szczędzi trudów i naraża się na wszelkie
nych i będąc wolnym człowiekiem mogę, jak mi się niebezpieczeństwa, aby tylko jeszcze więcej zdobyć )<>
podoba, bądź siedzieć w domu, bądź podróżować majątku. Wiem także, że z dwóch braci, którzy jedna­
po świecie. J u ż nawet sami bogaci wstają teraz przede kowy odziedziczyli majątek, jeden ma nie tylko wy-
268 Uczta 4 Uczta 4 269

starczającą ilość środków do życia, lecz także opływa A do tego stopnia niektóre z nich wydają mi się milsze
w dostatek, drugi natomiast żyje w biedzie i ciągle nawet od pożytku. Za najbardziej jednak drogocenną 40
mu czegoś brak. Wiem także, że niektórzy tyrani tak część swego bogactwa uważam tę jego właściwość,
bardzo pożądają bogactw, że dla zdobycia ich po­ że choćby nawet ktoś mi zabrał wszystko, co teraz
pełniają bardziej potworne zbrodnie niż najwięksi posiadam, nie widzę żadnego poniżającego zajęcia
37 nędzarze. Nędzarze z braku koniecznych środków do na świecie, które by mi nie zapewniło w dostatecznej
życia kradną, robią podkopy do domów lub porywają ilości środków do życia. Kiedy bowiem chcę smacznie 4i
i sprzedają w niewolę ludzi. Ale są wśród tyranów i tacy, się najeść, nie kupuję na rynku drogich przysmaków,
którzy całe rody wyrzynają, dokonują masowych rzezi ponieważ byłoby to zbyt kosztowne, ale górną granicę
ludności i często sprzedają w niewolę całe miasta dla wydatków określa u mnie głód i pragnienie. Przyjem­
zdobycia pieniędzy. ność zmysłowa zaś znacznie bardziej się wzmaga,
Żądza bogactw W naprawdę ciężka choroba i dla­ kiedy cierpliwie czekam na jej potrzebę i dopiero
tego nie mogę się »ie litować nad ludźmi, którzy są wtedy używam, niż gdybym zdobywał ją za wielkie
nią dotknięci. Wydaje mi się, że muszą znosić taką pieniądze. Podobnie się dzieje teraz — piję wprawdzie
udrękę jak człowiek, który siedząc w obficie zaopa­ to wino z Tazos, nie z pragnienia jednak, ale dlatego,
trzonej spiżarni ciągle by jadł, lecz nigdy by nie mógł że tak się przypadkowo złożyło. Prócz tego rzecz zupeł- 42
do syta się najeść. Inaczej u mnie — m a m tyle bogactw, nie to naturalna, że sprawiedliwszy jest człowiek,
że sam nie wiem, gdzie można je znaleźć. Wystarcza który poprzestaje na małym, od tego, który goni za
mi ich jednak aż nadto, abym mógł zawsze zaspokajać bogactwem. Kto bowiem zadowolony jest ze swego,
głód i gasić pragnienie, i odziewać się wcale nie gorzej ten nie pożąda cudzego. Warto na to również zwrócić 43
niż bardzo bogaty Kallias, tak że będąc na dworze uwagę, że takie bogactwo czyni ludzi bardziej hojnymi.
38 nie marznę tak samo jak on. Kiedy zaś siedzę w domu, Za przykład niech posłuży obecny tutaj Sokrates, od
najcieplejszą szatą chroniącą przed zimnem i naj­ którego swoje bogactwo zdobyłem. Użyczał mi go nie
grubszym wierzchnim okryciem są ściany, dach i po­ mierząc liczbami czy wagą, lecz dawał tyle, ile miałem
wała, a posłanie m a m tak wygodne, że niełatwo obudzić sił unieść. Ja także nie szczędzę teraz swego bogactwa
mnie ze snu. Jeśli zaś ciało potrzebuje czasem roz­ nikomu, jestem szczodry dla wszystkich przyjaciół
koszy, do zaspokojenia żądzy wystarczy mi pierwsza i skarbów, które się mieszczą w mej duszy, hojnie
lepsza niewiasta, tak dalece, że każda, do której się użyczam każdemu, kto ich pragnie.
zbliżam, darzy mnie szczodrze, tym szczodrzej, jeżeli Nie dość na tym. Za najwspanialszą właściwość 44
39 nikt już nie ma na nią ochoty. To wszystko tak mi się mojego bogactwa uważam czas wolny, którego, jak
przyjemnie układa, że po prostu nie wyobrażam sobie, sami widzicie, m a m pod dostatkiem, tak że swobodnie
abym czyniąc zadość każdej z tych potrzeb pragnął mogę i patrzeć na to, co jest godne widzenia, i słuchać
jakiejś większej, a nie o wiele nawet mniejszej rozkoszy, tego, co jest miłe dla ucha, a nade wszystko — całe
270 Uczta 4 Uczta 4 271

dnie spędzać z Sokratesem, co sobie najbardziej cenię. — Każdemu — zaczął Hermogenes — dobrze 47
On zaś sam ma najwyższe uznanie wcale nie dla wiadomo, że w przekonaniu Hellenów i barbarzyńców
tych ludzi, którzy rozporządzają największą ilością bogowie znają wszystkie rzeczy teraźniejsze i przyszłe.
pieniędzy, ale z tym zawsze przestaje, kto mu się po­ Całkiem więc zrozumiałe, że wszystkie państwa i wszyst­
doba. kie narody za pośrednictwem sztuki wróżbiarskiej
W ten sposób wyłożył swe zdanie Antystenes. szukają u kogoś rady, co mają czynić, a czego muszą
45 Wtedy odezwał się Kallias: unikać.
— Z wielu innych, a przede wszystkim z tego po­ I to także jest oczywiste, że według naszego również
wodu zazdroszczę ci twego bogactwa, że państwo nie mniemania mogą bogowie zsyłać na ludzi nieszczęścia
traktuje ciebie jak niewolnika i nie nakłada coraz i użyczać im łask. I dlatego wszyscy zwracają się
nowych ciężarów, a ludzie nie mogą mieć do ciebie z prośbą do bogów, aby odwrócili od nich nieszczęścia,
urazy, jeśli im nie udzielisz pożyczki. a użyczyli im łask.
— Nie bądź tego pewny! — zawołał Nikeratos. — Ci zatem wszechwiedzący i wszechmogący bogowie 48
I przestań zazdrościć. Zwrócę się do niego z prośbą tak są dla mnie łaskawi, że zawsze mają mnie w swojej
o pożyczkę, to znaczy o radę, abym niczego już więcej opiece, że zarówno we dnie jak i w nocy, dokąd się
nie potrzebował. Odkąd Homer nauczył mię liczyć zwrócę lub co tylko zamierzam uczynić, nigdy w swej
w ten sposób: trosce nie spuszczają mnie z oka. A ponieważ z góry
wiedzą, co każdego ma spotkać, dają mi wróżebne
Dziesięć talentów złota, siedm trójnogów czystych,
znaki oznajmiając mi za pośrednictwem głosów, snów,
Dwadzieścia naczyń, koni dwanaście ognistych... '
lotu ptaków, co trzeba czynić, a czego unikać. Nie
nie ustaję ani na chwilę w poszukiwaniu jak najwięk­ żałowałem jeszcze nigdy, jeśli byłem posłuszny tym
szego bogactwa mierzonego według jednostek liczby wróżbom, za nieposłuszeństwo natomiast nieraz już
i miary. I tym się może tłumaczy, że niektórzy uważają, poniosłem karę.
iż jestem zbyt chciwy bogactw. Wówczas głos zabrał Sokrates: 49
Na to wszyscy wybuchnęli śmiechem, wiedząc, że — To wszystko prawda, jednego tylko chciałbym
mówi prawdę. się od ciebie dowiedzieć: w jaki sposób czcisz bogów
4* Następnie któryś rzekł: i dzięki temu zjednujesz sobie ich przyjaźń?
— Teraz kolej na ciebie, Hermogenesie. Powiedz, — W całkiem prosty i tani sposób. Chwalę bogów,
jakich masz właściwie przyjaciół, i wykaż nam, jak nie czyniąc przy tym żadnych wydatków. Z ich darów
wielkie mają znaczenie i jak dbają o ciebie, słowem, składam im w zamian ofiary, w miarę możności mówię
dowiedź, że słusznie jesteś z nich dumny. o nich z uszanowaniem i jeśli ich w jakiej sprawie
wzywam na świadków, nigdy nie kłamię z rozmysłem.
' Iliada IX 122, 264. — Jeżeli — zauważył Sokrates — postępując w ten
Pisma Sokratyczne 19
272 Uczta 4 Uczta 4 273

sposób w stosunku do bogów, zaskarbiasz sobie ich — Ty zaś, jak widać, sądzisz, że taka uległość
przyjaźń, jasny chyba stąd wniosek, że bogowie także byłaby dla niego zgubna?
znajdują przyjemność w ludzkiej prawości i szlachet­ — Oczywiście, i to jak najbardziej!
nym usposobieniu. — Więc i ty także nie zaspokajasz z nim żądzy? st
50 Aż do tego momentu rozmawiali w poważnym — Owszem, co noc i przez całą noc — przyznał
nastroju. Kiedy jednak przyszła kolej na błazna Filipa, Syrakuzańczyk.
zapytali go, jaką wartość widzi w błazeństwie, że — To jakiś naprawdę niezwykle szczęśliwy przy­
z niego jest dumny. Odpowiedział im na t o : padek, jeśli ty jeden masz takie z natury ciało, że nic
— Czyż nie wystarczający to powód do dumy, jeśli grozisz zgubą temu, z kim nasycasz swą żądzę. Teraz
wszyscy ludzie, wiedząc, że jestem błaznem, chętnie rozumiem, dlaczego sądzisz, że jeśli nie z czegoś in­
mnie zapraszają, ilekroć nadarzy im się okazja do nego, to przynajmniej ze swego ciała możesz być dumny.
radości, ilekroć zaś mają powody do smutku, uciekają — W c a l e nie j e s t e m d u m n y z tego p o w o d u . . 55
ode mnie, a nawet na mnie nie patrzą, najwidocz­ — Więc z czego? — nalegał.
niej w obawie, aby nie musieli śmiać się wbrew — Z głupoty ludzkiej! Tylko głupcy podziwiają
woli. moje kuglarskie występy i przez to pozwalają mi
5i — Całkiem słusznie szczycisz się swoim błazeń­ zarobić na życie.
stwem — przyznał mu rację Nikeratos. — Moi przyja­ — I dlatego — wtrącił się Filip — niedawno pod­
ciele postępują inaczej. Ci, którym dobrze się wiedzie, słuchałem, jak w modlitwie prosiłeś bogów, by tam,
z daleka uciekają ode mnie, ci zaś, których spotkało gdzie się zjawisz, dawali obfite plony, a klęską po­
nieszczęście, deklarują swe pokrewieństwo i przy­ suchy nawiedzali rozumy.
należność do wspólnego rodu i ani na chwilę nie chcą — Wspaniale! — rzekł Kallias. — Teraz więc ty, 56
rozstać się ze mną. Sokratesie, co możesz powiedzieć na swoje uspra­
52 — Znakomicie! — rzekł Charmides. — Ty teraz, wiedliwienie, że jesteś d u m n y z zajęcia, które sam na­
obywatelu Syrakuz, powiedz nam prawdę, z czego zwałeś tak haniebnym?
jesteś dumny. Na pewno z chłopca! — Ustalmy najpierw — rzekł na to Sokrates —
— Nic podobnego! — zaprzeczył Syrakuzańczyk — jakie są właściwie zadania stręczyciela. Na każde
Nie jest on wcale powodem mej dumy, lecz raczej pytanie, jakie postawię, odpowiadajcie śmiało i bez
obawy. Wielu czyha na jego zgubę. wahania, abyśmy zbadali, jak dalece nasze poglądy
53 Słysząc te słowa, zapytał Sokrates: są zgodne. Czy pochwalacie mój wniosek?
— Na Heraklesa! Czym, ich zdaniem, ten chłopiec —• J a k najbardziej! — odpowiedzieli.
tak ciężko ich skrzywdził, że chcą go zabić? I kiedy raz wymówili «Jak najbardziej», wszyscy 57
— Nie zabić — sprostował Syrakuzańczyk — ale w dalszym ciągu powtarzali tę samą odpowiedź.
nakłonić, aby ulegał ich żądzy. Sokrates zaś pytał:
19*
274 Uczta 4
Uczta 4 275

— Czy znakomity stręczyciel nie powinien się


— Gdyby ktoś potrafił tak przygotować stręczona
starać, aby stręczona osoba, mężczyzna czy kobieta,
osobę, aby się podobała całemu państwu, czy nie byłby
wyglądała pięknie i podobała się temu, z kim ma
to pod każdym względem doskonały stręczyciel?
przestawać?
— Z całą pewnością! — zapewnili go chórem.
— J a k najbardziej!
— Zatem — mówił Sokrates — kto by rzeczy­
—• Czy koniecznym warunkiem pięknego wyglądu wiście potrafił dokazać takiej sztuki, czy całkiem
nie jest przypadkiem, aby była wytwornie ubrana słusznie nie powinien być z tego dumny i czy nie
i uczesana, jeśli ma się podobać? zasługiwałby na hojną nagrodę?
—• J a k najbardziej!
5
I kiedy wszyscy również w tej sprawie wyrazili ei
» — Chyba i o tym wiemy, że człowiek tymi samymi
zgodność poglądów, Sokrates powiedział:
oczami może na kogoś patrzeć przyjaźnie i wrogo?
— Takim mistrzem, który, jak mi się zdaje, potrafi
— J a k najbardziej! dokazać takiej sztuki, jest obecny tutaj Antystenes.
—- 2e tym samym głosem można mówić bezczelnie — Mnie, Sokratesie, czynisz mistrzem tej sztuki? —
i skromnie? ze zdziwieniem zapytał Antystenes.
—• J a k najbardziej! — Oczywiście, że ciebie — potwierdził Sokrates —
— Że jedne słowa budzą nienawiść, a drugie przyjaźń? ponieważ widzę, że już wyćwiczyłeś się znakomicie
— J a k najbardziej! w sztuce pomocniczej.
59 — Więc dobry stręczyciel wtajemniczy zaintereso­ —• W jakiej? — zapytał Antystenes.
wane osoby we wszystko, co jest najskuteczniejsze, — W sztuce nawiązywania kontaktów — wyjaśnił
aby podobać się innym? Sokrates.
— J a k najbardziej! — Jakie właściwie tego rodzaju sprawki wiesz o mnie, 62
— J a k i stręczyciel jest lepszy? Ten, który przygoto­ Sokratesie? — z oburzeniem zapytał Antystenes.
wuje stręczone osoby, aby się podobały tylko komuś — Wiem, owszem — odpowiedział Sokrates •— że
jednemu, czy ten, który się stara, aby podobały się naszego Kalliasa skontaktowałeś z mędrcem Prodi-
większej liczbie osób? kosem, kiedy spostrzegłeś, że ten odczuwa wielki
Przy tym pytaniu biesiadnicy podzielili się na dwie pociąg do filozofii, a tamten wcale nie mniejszą po­
grupy. J e d n i odpowiedzieli: trzebę pieniędzy. Wiem, dalej, że go skontaktowałeś
— Oczywiście ten, który je przygotuje, aby podo­ również z Hippiaszem z Elidy, od którego nauczył
bały się jak największej liczbie osób. się także sztuki zapamiętywania *. I dlatego właśnie
Drudzy zaś powtórzyli jak wyżej:
— J a k najbardziej!
1
so Słysząc, że i na tym punkcie przyznali mu rację, Hippiasz nie tylko sam. odznaczał się niezwykłą pamięcią, lecz
także obmyślał i wynajdywał mnemotechniczne sposoby zapamięty­
Sokrates zapytał:
wania.
276 Uczta 4 Uczta 5 277

od tej pory chodzi bardziej zakochany, ponieważ co Rozdział piąty


63 raz zobaczy pięknego, nigdy tego nie zapomina. Nie­
Sokrates przegrywa w konkursie piękności
dawno tak zachwalałeś przede mną pewnego przy­
bysza z Heraklei 1 , że wzbudziłeś we mnie ciekawość Wtedy zapytał Kallias: i
i chęć poznania tego człowieka, i rzeczywiście skon­ —• Więc jednak, Kritobulu, nie stajesz z Sokrate­
taktowałeś go ze mną. Jestem ci zresztą bardzo sem do konkursu piękności?
wdzięczny, ponieważ robi on na mnie wrażenie uczci­ — Rzeczywiście nie staje — odpowiedział za niego
wego i prawego człowieka. Zaś Aischylosa z Fliuntu 2 Sokrates. — Być może dlatego, że widzi, iż stręczyciel
tak chwaliłeś przede mną, a mnie przed nim, że pod ma wielkie uznanie u sędziów.
wpływem twoich słów pokochaliśmy się wzajemnie — Wcale nie wycofuję się z tego konkursu — spro- 2
i obaj biegaliśmy, tropiąc i poszukując jeden drugiego, stował Kritobulos. — Jeśli więc, Sokratesie, masz
64 aby się spotkać. Widząc zatem, że potrafisz takich jakiś rzeczowy argument, że jesteś ode mnie piękniejszy,
rzeczy dokonać, uznaję cię za znakomitego mistrza przekonaj mię, proszę.
w nawiązywaniu kontaktów. Kto bowiem umie pod­ — Owszem — zapewnił Sokrates — tylko niech
patrzyć, jacy ludzie mogą być nawzajem pożyteczni, ktoś bliżej przysunie lampę. Więc najpierw wzywam
kto prócz tego potrafi tak skutecznie na nich wpływać, cię do wstępnego zbadania treści naszego sporu.
że jedni pragną obcować z drugimi, ten niewątpliwie Ty zaś mi odpowiadaj.
równie dobrze potrafi nawiązywać przyjazne stosunki — Pytaj więc — zgodził się Kritobulos. 3
pomiędzy państwami i łączyć szczęśliwie dobrane — J a k myślisz? — zaczął Sokrates. — Czy piękność
pary małżeńskie. Taki człowiek ma wielką wartość jest właściwością wyłącznie człowieka, czy też jeszcze
dla państwa, przyjaciół i sprzymierzeńców. Ty jednak, czegoś innego?
gdy cię nazwałem mistrzem w sztuce nawiązywania — Oczywiście, jak sądzę, jest właściwością równie
kontaktów, źle chyba zrozumiałeś moje słowa i dlatego dobrze konia, krowy i nieożywionych przedmiotów.
zawrzałeś gniewem. Wiem przecież, że i tarcza jest piękna, i miecz, i włócz­
— J u ż się wcale nie gniewam — sprostował Anty- nia.
stenes. — Gdybym bowiem rzeczywiście potrafił do­ — J a k to się dzieje — zapytał Sokrates — że rzeczy 4
konywać tych rzeczy, wtedy dusza moja byłaby ze w niczym niepodobne do siebie mogą jednak wszystkie
wszech miar przepełniona bogactwem. być piękne?
Na tym zakończyli rozmowę prowadzoną wokół — Po prostu — odpowiedział Kritobulos. — Jeżeli
jednego tematu. mianowicie tak dobrze są wykonane, że służą celom,
dla jakich je posiadamy, albo jeśli z natury są znako­
1
Komentatorzy przypuszczają, że chodzi tutaj o malarza Zeuksisa. micie przystosowane do naszych potrzeb, wtedy są
2
Inny od tragediopisarza Aischylosa, ale poza tym nieznany. piękne.
278 Uczta 5 Uczta 5 '.'Vi

s — Wiesz, do czego są n a m potrzebne oczy? — Tego zaś nie uważasz za dowód, że jestem piękniej
— Do tego, aby widzieć. szy od ciebie, jeśli nawet Najady, choć należą do grona
— Jeśli tak, to moje oczy są piękniejsze od twoich. bogów, rodzą Sylenów, którzy są podobniejsi z wyglądu
— Dlaczego? do mnie niżeli do ciebie?
— Ponieważ twoje oczy widzą tylko w prostej linii — Dość tego! — zawołał Kritobulos. — Brak ml I
przed sobą, moje oczy natomiast przez to, że są wy­ już argumentów, bym przeciwstawiał się tobie, niech
stające z orbit, widzą ponadto i z boku. więc sędziowie przez głosowanie rozstrzygną sprawę.
— Według tego, co mówisz, rak chyba ma naj­ Chcę się czym prędzej dowiedzieć, jaką karę mam
piękniejsze oczy wśród zwierząt — rzekł z ironią ponieść albo zapłacić.
Kritobulos. — Z g o d a ! — odrzekł Sokrates. — J e d e n tylko
— Z pewnością — potwierdził Sokrates — ponieważ warunek — mają głosować tajnie. Obawiam sic;,
także pod względem siły ma oczy najlepiej z natury aby w przeciwnym razie przyczyną mej całkov\il<j
wyposażone. porażki nie było bogactwo twoje i Antystenesa.
6 — Niech i tak będzie — zgodził się Kritobulos. — Chłopiec więc i dziewczyna głosowali tajnie. Tym- '
Ale czyj nos jest piękniejszy, mój czy twój? — zapytał. czasem Sokrates polecił przysunąć lampę bliżej <l<>
— Mnie się zdaje, że mój, skoro bogowie po to dali Kritobulosa, aby sędziowie nie popełnili pomyłki.
nam nosy, by wąchać. Twoje nozdrza są skierowane Postawił też wniosek, aby nagrodzili zwycięzcę nic
prosto na dół, moje zadarte do góry, dzięki czemu wstęgą, ale długą jak wstęga serią pocałunków.
mogą zewsząd chłonąć zapachy. Kiedy więc z urny wyjęto głosy i wszystkie wypadły '
— Ale dlaczego nos zadarty ma być piękniejszy od na korzyść Kritobulosa, Sokrates powiedział, dając
prostego? wyraz swemu rozczarowaniu:
— Ponieważ nos zadarty nie przegradza oczom — Niestety, twoje pieniądze, Kritobulu, mają inną
pola widzenia, ale pozwala patrzeć bez przeszkód, właściwość niż pieniądze Kalliasa. Jego pieniądze
na co zechcą, gdy tymczasem nos prosty jak na złość czynią ludzi sprawiedliwszymi, twoje natomiast, jak
stawia między nimi przegrodę. zresztą najczęściej się zdarza, są tak ponętne, że znic-
7 — Jeśli zaś idzie o usta — zmienił wątek Krito­ prawiają samych nawet rzeczników sprawiedliwości,
bulos — przyznaję ci z góry pierwszeństwo, ponieważ którzy wydają wyroki w sądach i na zawodach.
jeśli usta są stworzone do odgryzania kęsków, to nie­
wątpliwie twoje mogą odgryzać większe kęski niż moje. Rozdział szósty

— A ponieważ m a m grube wargi, nie sądzisz, Smutny nastrój przy winie. Sokrates przyparty
że i pocałunki moje są bardziej miękkie niż twoje? do muru
— Na pewno. Ale według tego, co mówisz, moje Po tych słowach jedni wzywali Kritobulosa, aby i
wargi muszą być brzydsze od warg osła. zażądał pocałunków w nagrodę za zwycięstwo, inni
280 Uczta 6 Uczta 6 281

radzili, aby najpierw uzyskał zgodę p a n a tych nie­ Hermogenesie — zawołał Sokrates. — Nie wątpię,
wolników, a jeszcze inni stroili żarty. Tylko Hermo- że podobnie jak śpiew przy akompaniamencie fletu
genes siedział w milczeniu. Zwracając się do niego staje się słodszy, tak samo słowa twoje zmieszane
imiennie, zapytał Sokrates: z dźwiękami melodii będą nieco przyjemniejsze, tym
— Czy możesz n a m powiedzieć, Hermogenesie, co bardziej jeżeli nadasz im siłę wyrazu za pomocą od­
to jest niedorzeczny nastrój przy winie? powiedniej gestykulacji, jak to czyni flecistka.
— Niestety! — odrzekł Hermogenes. — Jeżeli W tej chwili Kallias wyraził wątpliwość: 3
mnie pytasz, co to jest, odpowiadam, że nie wiem. — Dobrze — powiedział — ale jaki ma być właści­
Chętnie ci za to odpowiem, czym mi się być zdaje. wie akompaniament fletu, kiedy Antystenes kogoś
2 — To n a m zupełnie wystarczy — zapewnił Sokrates. w dyskusji pokona i zmusi do milczenia?
— Moim zdaniem, niedorzeczny nastrój przy winie — Kto da się pokonać — odrzekł Antystenes —
jest wtedy, kiedy ktoś w swoich współbiesiadnikach ten zasłuży na wygwizdanie.
gasi humor na przekór działaniu wina. Tak rozmawiali. Tymczasem Syrakuzańczyk, widząc, 6
— Zdajesz więc sobie sprawę, że ty teraz gasisz że nie zwracają najmniejszej uwagi na jego popisy,
w nas humor swoim milczeniem? ale bawią się własną rozmową, z zazdrości zwrócił
— Czy także w czasie, gdy rozmawiacie? się z pytaniem do Sokratesa:
— Wcale nie, ale gdy przerywamy rozmowę. — Czy to ty jesteś tym Sokratesem, którego zwą
— Czyżbyś, Sokratesie, nie widział, że pomiędzy mędrkiem?
wasze rozmowy nie da się nawet igły wetknąć, a tym — Oczywiście tak jest o wiele lepiej, niż gdyby
bardziej wtrącić bodaj jednego słowa? mnie mieli zwać głupkiem — odparł Sokrates.
Na to Sokrates powiedział zwracając się do Kalliasa: — Na pewno, gdyby zarazem nie krążyła opinia,
-1 — Nie mógłbyś w jakiś sposób, Kalliasic, przyjść że mędrkujesz o tym, co jest na niebie.
z pomocą człowiekowi, któremu ktoś opryskliwie od­ — Znasz może coś bardziej wzniosłego na niebie 7
powiada na jego perswazje? niż bogowie?
— Oczywiście, że mogę — rzekł Kallias. — Zaraz — Nie w tym rzecz, Sokratesie — upierał się Syra­
dam znak, aby flet zagrał, a wtedy umilkniemy wszyscy kuzańczyk — ale powiadają, że ty się wcale nie inte­
i będzie spokój. resujesz bogami, ale sprawami najmniej pożytecznymi.
A na to Hermogenes: — Nawet i w tym wypadku — nie ustępował So­
— J a k widać chcecie, abym przy dźwiękach fletu krates — interesuję się także bogami, ponieważ z nieba
rozmawiał z wami, podobnie jak aktor Nikostratos•' zsyłają bogowie deszcze, z nieba dają n a m światło
recytował tetrametry przy wtórze fletu? i przez to są pożyteczni. Jeżeli jednak mowa moja
4 — Oczywiście, prosimy, zrób n a m tę przyjemność, wydaje ci się zbyt oschła, sam jesteś temu winien,
1
Nikostratos — wedhig leksykonu Suidasa aktor komediowy. ponieważ mi się naprzykrzasz.
Uczta 7 283
282 Uczta 6

s — Więc odłóż te sprawy na stronę i powiedz mi Rozdział siódmy


lepiej, na ile pchlich stóp 1 jesteś oddalony ode mnie?
Chwila bez określonego programu
Przecież dokonujesz podobno takich pomiarów.
Tu przyłączył się do ich rozmowy Antystenes.
— Powiedz, Filipie, ty, który biegle potrafisz wy­ Następnie jedni nalegali, aby robić porównania, i
myślać podobieństwa, czy nie wydaje ci się, że ten inni zaś się sprzeciwiali tej propozycji. Kiedy więc
człowiek jest podobny do złośliwego szydercy, który wokół tego powstała wrzawa, głos zabrał Sokrates:
kogoś innego chce wyśmiać? — Skoro wszyscy naraz pragniemy mówić, może
— Oczywiście — potwierdził Filip. — Ale ponadto byśmy coś zaśpiewali?
jest jeszcze podobny do wielu innych. I po tych słowach zaintonował jakąś piosenkę. Gdy 1 -
» — Lepiej — zastrzegł Sokrates — nie porównuj go skończył śpiewać, przyniesiono tancerce koło, jakiego
z nikim, aby ktoś nie pomyślał, że sam jesteś podobny używają garncarze, miała pokazywać na nim sztuki.
do złośliwego szydercy. Wtedy Sokrates sprzeciwił się temu i zwracając się
do Syrakuzańczyka powiedział:
-— Nie ma obawy, bo jeśli będę go porównywał
z każdym dobrym, nawet z najlepszym, słusznie po­ — Zgodnie z tym, co mówisz o mnie, mój drogi,
wiedzą, że jestem bardziej podobny do tego, kto chwali, będę miał sposobność okazać się rzeczywiście mędr­
a nie do tego, kto szydzi. kiem. Zastanawiam się bowiem teraz na serio, w jaki
— Zważ jednak, że już przez to samo będziesz po­ sposób twój chłopiec i twoja dziewczyna mogliby jak
dobny do szydercy, jeżeli powiesz, że jest w nim coś najłatwiej urządzić popisy, my zaś, jak najwięcej mogli­
lepszego niż w innych. byśmy czerpać radości z widowiska. Wiem przecież,
że jest to twoim życzeniem. Wydaje mi się, że rzucanie 3
10 — Chcesz więc, abym go porównywał z gorszymi?
się głową na miecze jest pokazem zręczności bardzo
— Ani z gorszymi.
niebezpiecznym, a już najmniej odpowiednim na uczcie.
— Więc z nikim?
Wprawdzie czytać i pisać, wirując na kole, to nie­
— Z nikim pod żadnym względem.
wątpliwie sztuka zadziwiająca, ale nie mogę zrozu­
— Wobec tego nie rozumiem, jak w ogóle, jeżeli
mieć, jaka właściwie płynie z tego przyjemność. Jest •»
będę milczał, zasłużę na to, aby brać udział w uczcie?
znacznie przyjemniej patrzeć na młodych i pięknych
— Bardzo łatwo: jeżeli będziesz milczał o tym,
kuglarzy, kiedy wyginają ciała naśladując kształt koła,
czego nie trzeba mówić.
niż kiedy pozostają w spoczynku. W rzeczywistości
I tak położyli kres złym humorom przy winie.
jeżeli ktoś pragnie oglądać dziwne zjawiska, nie musi
wcale daleko szukać, może do woli na miejscu po­
1
Aluzja do sceny w Chmurach Arystofanesa, w której Sokrates oblicza dziwiać rzeczy, które go otaczają. Dlaczego na przykład
swoją odległość od Chajrefonta za pomocą pchlich stóp.
lampa blaskiem płomienia dostarcza światła, podczas
284 Uczta 7 Uczta 8 285

gdy spiżowa oprawa, choć lśni podobnie jak lampa, kogoś nie kochał. Wiem także, że i obecny tutaj Char-
światła jednak nie daje, lecz tylko odbija inne przed­ mides ma wielu wielbicieli, a w niejednym sam także
mioty; dlaczego olej, chociaż jest płynem, podsyca się kocha. Kritobulos, będąc kochany, sam już zaczyna
płomień, podczas gdy woda, także płyn, tylko go gasi. odczuwać miłość do innych. Nawet Nikeratos, jak 3
Ale i takie refleksje nie są odpowiednie przy winie. słyszę, kocha swą żonę i jest przez nią kochany. A któż
Gdyby jednak owi kuglarze wykonywali tańce w takt z nas nie wie, że Hermogenes płonie miłością do tego,
dźwięków fletu i przybierali takie pozycje ciała, w jakich co nazywamy pięknem i dobrem (xaAoxaya.>Ma), na czym­
s widzimy na obrazach Charyty, Hory i Nimfy, śmiem kolwiek ono polega. Nie dziwicie się, że z taką powagą
sądzić, że i sami zadawaliby sobie znacznie mniej marszczy brwi, taką stateczność przejawia w spojrzeniu,
trudu, i uczta byłaby znacznie weselsza i przyjem­ umiarkowanie w słowach, łagodność w głosie, pogodę
niejsza. w usposobieniu? W najczcigodniejszych bogach ma przy­
Rzekł na to Syrakuzańczyk: jaciół, a jednak nam, zwykłym ludziom, nie okazuje le­
— Owszem, Sokratesie, mówisz całkiem do rzeczy. kceważenia. Tylko ty jeden, Antystenesie, nie kochasz
Zgoda, urządzę wam takie widowisko, że na pewno nikogo?
będziecie zadowoleni. — Kocham — zapewnił Antystenes — i to namiętnie. "•
Rzecz jasna — ciebie.
Odpowiedział mu na to Sokrates w żartobliwym
tonie i jakby przekomarzając się:
Rozdział ósmy
— Tylko mi się nie naprzykrzaj w tej chwili! Widzisz,
Rzecz o miłości że jestem zajęty.
— Zawsze stosujesz te same chwyty — rzekł Anty- s
i Po tych słowach Syrakuzańczyk wyszedł, aby przy­ stenes — ty, stręczycielu samego siebie! Raz pozorujesz
gotować występy. Tymczasem Sokrates znów rozpoczął odmowę zakazem swego daimonion, raz znowu,
rozmowę na inny temat. że jesteś zajęty.
— Przyjaciele — rzekł — czy naprawdę wypada, — Proszę cię — rzekł Sokrates — nie bądź złośliwy, fi
abyśmy nie pamiętali o wielkim bogu, który jest między Antystenesie. Każdą inną przykrość od ciebie znoszę
nami obecny, wiekiem równy odwiecznym bogom, i będę znosił po przyjacielsku. Jeśli zaś chodzi o twoją
a jednak z wyglądu najmłodszy, o bogu, który swoją miłość, starajmy się ją ukrywać, tym bardziej, że ma
potęgą włada nad wszelkim stworzeniem, a zamiesz­ za przedmiot nie duszę, lecz piękno mojego ciała.
kuje w duszy człowieka? M a m na myśli Erosa, o któ­ — O tym zaś, Kalliasie — zwrócił się kolejno do 7
rym tym bardziej powinniśmy pamiętać, że przecież niego Sokrates — że kochasz Autolika, wie całe miasto,
wszyscy jesteśmy wtajemniczeni w jego misteria. Ja a śmiem przypuszczać, że wielu też cudzoziemców.
2 pierwszy nie mogę sobie przypomnieć chwili, abym A to wszystko dlatego, że każdy z was jest synem sław-
286 Uczta 8
Uczta 8 2B7

nego ojca i że sami zasługujecie na wielkie Ale, aby go jeszcze bardziej ucieszyć, chcę mu teraz
uznanie. dowieść, że znacznie piękniejsza jest miłość duszy
s Zawsze patrzałem na twoje wrodzone zalety z po­ niż ciała.
dziwem, ale mój podziw się wzmógł, odkąd cię widzę
Wiemy wszyscy, że wszelkie stosunki towarzyskie u
zakochanego w młodzieńcu, który się nie oddaje roz­
nie oparte na przyjaźni nie mają wartości. Miłość
koszom, nie jest zniewieściały, ale całym postępowa­
zaś przyjacielska jest to swego rodzaju słodka i dobro­
niem wykazuje siłę, wytrwałość, odwagę, powściągli­
wolna konieczność dla ludzi, którzy największą wartość
wość. Żądza miłosna, mająca za przedmiot tak znako­
przywiązują do charakteru u drugich. Ci jednak,
mitego młodzieńca świadczy zarazem o szlachetnej
których zmysłowa miłość pożąda ciała, w większości
naturze miłośnika.
wypadków nie pochwalają, a nawet nie lubią charakteru
9 Ile jest właściwie Afrodyt, j e d n a czy dwie — Nie­ swoich kochanków.
bieska i G m i n n a , nie wiem, ponieważ sam Zeus, choć
Jeżeli znów inni kochają jednocześnie i ciało, i duszę, u
niewątpliwie jest jeden i ten sam, przydomków ma
to ponieważ kwiat urody szybko przekwita, więc kiedy
wiele. Wiem tylko, że każdej Afrodycie z osobna budują
już całkiem zwiędnie, miłość także musi wygasnąć,
ludzie oddzielne ołtarze i świątynie i każdej z osobna
podczas gdy im dłużej dąży dusza do coraz to większej
składają oddzielne ofiary, Gminnej — z mniejszą,
doskonałości, tym coraz bardziej staje się godna ko­
io Niebieskiej —• z większą okazałością i nabożeństwem. chania.
Wolno więc wobec tego przypuszczać, że miłość zmy­
Poza tym w rozkoszowaniu się pięknym ciałem tkwi u
słową zsyła Afrodyta Gminna, miłość duchową nato­
pewna konieczność przesytu, tak że to samo, czego
miast, miłość przyjaciół i pięknych czynów — Nie­
człowiek doznaje przy jedzeniu na skutek przepełnie­
bieska. Nie wątpię zaś, Kalliasie, że jesteś opanowany
nia żołądka, musi odczuć także przy kochaniu. Miłość
II przez taką właśnie miłość. Utwierdza mnie w tym duszy natomiast jest czysta, wzniosła i bardzo trudna
przekonaniu szlachectwo i piękno duszy młodzieńca, do nasycenia, a jednak wbrew temu, co niejeden może
którego kochasz, jak również to, że na spotkania z uko­ sądzi, nie jest bynajmniej pozbawiona wdzięku i przy­
chanym zapraszasz też jego ojca. Szlachetny bowiem jemności. W niej właśnie spełnia się gorące pragnienie,
i zacny miłośnik nie ma zamiaru niczego z tych rzeczy z jakim w modlitwie zwracamy się do bogini, aby uży­
ukrywać przed ojcem. czyła wdzięku naszym słowom i czynom.
12 W tym miejscu włączył się Hermogenes: Że człowiek o duszy pięknej, rozmiłowanej w wol- 14
— J a k z wielu innych powodów, tak zwłaszcza ności, wstydliwej i szlachetnej szybko wysuwa się na
dlatego ogromnie podziwiam cię, szczerze mówiąc, czoło rówieśników, a jednak nie przestaje być uprzejmy
nasz Sokratesie, że sprawiasz Kalliasowi przyjemność, i życzliwy, że człowiek o takiej duszy wielbi i miłuje
a jednocześnie go uczysz, jak postępować powinien. kochanka, na to zaprawdę nie trzeba dowodów.
— T a k jest w istocie — potwierdził Sokrates. — Chciałbym tylko na to zwrócić uwagę, że taki wielbi-
Pisma Sokratyczne 20
288 Uczta 8 Uczta 8 289

ciel z całkiem uzasadnionych powodów cieszy się wza­ Z drugiej strony, kto za pieniądze sprzedaje swoją 21
jemną miłością swoich kochanków. kwitnącą urodę, czyż większy ma powód, aby uczu­
17 Najpierw, zastanówmy się, kto mógłby nienawidzić ciem darzyć nabywcę niż handlarz na rynku — czło­
człowieka, o którym wie, że w pełni docenia jego szla­ wieka, który kupuje od niego towary i płaci? Nie­
chetność i prawość. Po wtóre, jak mógłby go nienawi­ wiarygodne jest przecież, aby młodzieniec w kwiecie
dzić, gdy się przekona, że bardziej interesują go piękne wieku przestając z przekwitłym starcem, piękny —
zalety ukochanego niż własna przyjemność. I będzie z brzydkim, nie kochający — z zakochanym, mógł
miał ponadto pewność, że jeśli na skutek wypadku lub tego drugiego pokochać. W stosunku erotycznym
choroby utraci piękność, miłość kochanka nic się nie z mężczyzną młodzieniec nie doznaje rozkoszy zmy­
18 zmniejszy. Jeśli j e d n a k zrodzi się wzajemna miłość, słowych, jakich doznaje niewiasta, ale zachowuje
wtedy ze swej natury i siłą swego działania sprawia, się jak trzeźwy wobec pijanego — zmysłową roz­
że kochankowie z przyjemnością na siebie patrzą i ser­ koszą.
decznie rozmawiają, pełni wzajemnego zaufania i wza­ Niepodobna więc się dziwić, że z tego powodu 22
jemnej troski radują się wspólnie swoimi osiągnię­ rodzi się w nim całkiem naturalna odraza do miłośnika.
ciami i powodzeniem, a smucą przeciwnościami czy K t o n a d tym trochę się zastanowi, dojdzie do wniosku,
klęskami i bardzo się cieszą, kiedy — dopóki są zdrowi — że jeszcze nigdy nic złego nie wynikło ze stosunków
stale ze sobą obcują, kiedy zaś jeden z nich zachoruje, erotycznych opartych na umiłowaniu zalet ducha
drugi często odwiedza go w chorobie i o nieobecnym i obyczajów, ale wiele złego, wiele występków i zbrodni
myśli z większą troską i niepokojem, niż kiedy są razem. spowodował bezwstyd w tych sprawach. Że takie 23
Czyż nie są to wszystko rozkoszne dary miłości? Takie stosunki z tym, kto bardziej kocha ciało niż duszę,
dowody wzajemnej życzliwości zacieśniają przyjaźń ko­ nie są godne wolno urodzonego człowieka, postaram
chanków, a jednocześnie dają im radość aż do starości. się teraz wykazać. Człowiek, który kształci w kimś
19 Kiedy zaś ktoś kocha wyłącznie ciało drugiego, umysł, to znaczy uczy go mówić i czynić to, co powi­
z jakiego, pytam, powodu, ma go ten drugi kochać nien, słusznie zasługuje na szacunek, podobnie jak
wzajemnie? Dlatego, że tamten czerpie stąd rozkosz, Chejron i Fojniks zasłużyli na szacunek Achillesa l ,
której pożąda, a wielką hańbę ściąga na swego ko­ ale ten, kto pożąda cudzego ciała, nie mniej słusznie
chanka? Dlatego, że co sam stara się otrzymać od powinien być traktowany j a k żebrak. Ciągle bowiem
20 ukochanego, od tego najbardziej powstrzymuje naj­ krąży wokół ukochanego, ciągle czegoś od niego chce,
bliższych? A że nie używa przy tym przemocy, ale żebrze raz o pocałunek, raz o jakąś inną dotykalną 24
się posługuje namową, zasługuje na tym większą przysługę. Jeżeli myśl swą wypowiadam zbyt ostro,
nienawiść. K t o bowiem stosuje przemoc, już przez to
samo odsłania własną nikczemność, ale kto się posłu­
guje namową, ten znieprawia duszę kochanka. 1
Iliada IX 443 nu.
Uczta 8 291
290 Uczta 8

i wielu innych. Śmiem sądzić, że Ganimedesa także 30


proszę wybaczyć, ale podnieca mnie wino, a nie­
wyniósł na Olimp nie z powodu piękności jego ciała,
odłącznie towarzyszący mi Eros dodaje bodźca, abym
lecz duszy 1 . Słuszność mego przypuszczenia potwierdza
25 mówił otwarcie i szczerze na niekorzyść jego współ­
jego imię. Jest przecież gdzieś u H o m e r a :
zawodnika, drugiego Erosa. Wydaje mi się, że kto
lgnie duszą do pięknego ciała, jest podobny do kmiecia «Y<£wTai» SŁ x'dcxou(ova
dzierżawiącego od innych pole. Nie troszczy się wcale
co się tłumaczy: «Cieszy się, słysząc», a jeszcze gdzie
o to, aby je użyźnić, ale usiłuje jak najwięcej wyciągnąć
indziej —
z niego korzyści. K t o zaś pragnie przyjaźni, przy­
pomina raczej gospodarza mającego własne pole. 7tuxtva cpeal «|x-ĄSEa» etScóc*

Czyni wszystko, co może, żeby zwiększyć wartość a to znów znaczy: «Wie, że wiele mądrych r a d nosi
26 i urodzajność drogiego mu pola. Podobnie dzieje się w sercu». Z tych dwóch części składa się więc imię
także z miłością. K t o sprzedaje urodę swego ciała Ganimedesa, a j a k z treści ich widać, nie z powodu
sądząc, że przez to na trwałe będzie panował nad pięknego ciała, lecz pięknej i mądrej duszy jest czczony
kochankiem, ten całkiem naturalnie i w innych spra­ wśród bogów 4 .
wach będzie postępował z taką samą lekkomyślnością. Postać Achillesa, mój Nikeratosie, Homer stworzył 3i
K t o jednak rozumie, że nie utrzyma przyjaźni, jeżeli po to, aby zaszczytnie pomścił śmierć Patroklosa 5 ,
sam nie stanie się szlachetnym i prawym człowiekiem, swego przyjaciela, a nie kochanka. I podobnie inne
27 t e n , oczywiście, b ę d z i e się s t a r a ł o z d o b y c i e c n o t y . pary przyjaciół — Orestesa i Pyladesa, Tezeusza
T o w ł a ś n i e jest największą korzyścią, j a k ą odnosi ten, i Pejritoosa i wielu innych najznakomitszych spośród
kto stara się w swym miłośniku pozyskać dobrego półbogów sławią w pieśniach poeci nie dlatego, że
przyjaciela, że m u s i s a m ćwiczyć się w c n o c i e . N i e jest nasycali ze sobą swe żądze, ale że mieli dla siebie
możliwe, aby sam będąc nikczemny, kogoś innego prawdziwy szacunek i wspólnymi siłami dokonywali
czynił szlachetnym, ani aby sam będąc bezwstydny chwalebnych czynów.
i wyuzdany, mógł swego kochanka nakłonić do skrom- Po co zresztą daleko szukać, w naszych czasach 32
28 ności i wstrzemięźliwości. Chciałbym ci jeszcze, Kallia- z łatwością znajdziemy takie przykłady pięknych
sie, z legendarnych dziejów potwierdzić słuszność
I
mego twierdzenia, że nie tylko ludzie, lecz także bo­ Homer był przeciwnego zdania. Tylko ze względu na piękno
cielesnych kształtów porwał Zeus Ganimedesa do nieba, Iliada XX 235.
gowie i bohaterowie wyżej cenili miłość duchową niż
* Iliada XX 405.
29 rozkosz cielesną. Zeus kochał wiele śmiertelnych nie­ » Tamże X V I I I 325.
wiast dla ich niezwykłej urody i z nimi obcował, ale 4
J a k mógł Sokrates czy też Ksenofont z tak infantylnej gry słów
żadnej nie obdarzył nieśmiertelnością. Tych jednak, poważnie tworzyć dowód rzeczowy, da się wytłumaczyć jedynie działa­
których piękno duszy podziwiał, uczynił nieśmiertel­ niem homeryckiej Ate, która zamracza umysły ludzkie (Wieland).
II
Iliada X X I I 395 nn.
nymi. Wśród nich wymieniają Heraklesa, Dioskurów
292 Uczta 8 Uczta 8 293

czynów dokonanych przez tych, którzy dla sławy aby rozstawieni osobno spełnili powinność walecz­
chętnie podejmują się trudów i narażają na niebezpie­ nych żołnierzy.
czeństwa, nie zaś przez tych, którzy wolą wybierać Lacedemończycy, jak wiadomo, wychodzą z innego 35
rozkosz niż sławę. Choć miłośnik poety Agatona}, założenia. Uważają, że ten, kto pożąda ciała innego
Pauzaniasz 2 , odmiennego jest zdania. Występując mężczyzny, nie potrafi dokonać żadnego dobrego
w obronie tych, którzy się nurzają w błocie rozpusty, i chwalebnego czynu, zatem tak ćwiczą zakochanych
powiada, że nawet armia byłaby waleczniejsza, gdyby na dzielnych i znakomitych żołnierzy, że nawet znaj­
się składała z żołnierzy kochających się wzajemnie. dując się wśród obcych i nie ustawieni w tym samym
33 Jako dowód podaje, że wstyd by im było opuszczać szeregu, nie śmią opuszczać towarzyszy broni w po­
jeden drugiego w niebezpieczeństwie. Takie jednak trzebie. Nie Bezwstyd bowiem, lecz Wstyd uznają za
twierdzenie jest dziwne i niedorzeczne; nie wydaje bóstwo K
się możliwe, aby ludzie, którzy przywykli gardzić Wydaje mi się, że zgodzimy się wszyscy w poglą- 36
naganą i postępować we współżyciu ze sobą bez­ dach na sprawy, o których tu mówię, jeżeli roz­
wstydnie, mieli się wstydzić haniebnego uczynku. ważymy następujące pytanie: któremu z dwóch
34 Na poparcie swego twierdze; ia Pauzaniasz przy­ rodzajów kochanków z większym zaufaniem powie­
taczał przykład Tebańczyków i Elejczyków 3 , którzy rzylibyśmy mienie czy dzieci lub chętniej wyświadczy­
rzeczywiście mają takie urządzenie u siebie. Tych — libyśmy dobrodziejstwo? Co do mnie, sądzę, że nawet
mówił — którzy razem śpią w łożu, w j e d n y m szeregu człowiek, który rozkoszuje się pięknym ciałem ko­
ustawiają na wojnie. Ale nie jest to żaden argument chanka, z większym zaufaniem powierzyłby to wszystko
z uwagi na odmienność warunków. Co bowiem u nich temu, kto dla piękna i uroku duszy jest godny kochania.
jest dozwolone przez prawo, to u nas jest uważane Ty więc, Kalliasie, powinieneś moim zdaniem dzię- 37
za hańbę. Mnie osobiście się zdaje, że ustawiają ko­ kować bogom, że obudzili w tobie miłość do Autolika.
chanków w jednym szeregu dlatego, że nie dowierzają, Przecież tylko z umiłowania sławy, a więc pragnąc,
aby go herold ogłosił zwycięzcą we wszechboju, wielu
1
Agaton — poeta dramatyczny, z bogatej rodziny, człowiek wy­
musiał podjąć się trudów i wiele znosić przykrości.
tworny i światowy, odznaczał się trochę niewi^' 4 elegancją i z tego
powodu został wyśmiany przez Arystofanesa.
I gdyby uwierzył, że doskonałością właściwą mężczyźnie 38
2
Pauzaniasz •— postać znana oprócz tego z Uczty Platona. potrafi nie tylko zdobyć sławę dla siebie i ojca, lecz
3
Ad rem: Xenoph. De rep. Laced. II 12 nn.; Aelian., Var. hist. X I I I 5; także wspomagać przyjaciół, zwiększać pomyślność
Piat. Symp. 182 B. U Spartan miłość homoseksualna była zabroniona i siłę ojczyzny, gromić wrogów i stawiać pomniki od-
pod karą przez ustawę Likurga, dozwolona natomiast była u Elejczy­
ków i Beotów. U tych ostatnich powstał spośród Tebańczyków nawet 1
W niedalekiej odległości od Sparty stał posąg bogini Wstydliwości.
oddział wojowników, złożony z kochanków. Hufiec ten wystąpił po raz W Atenach oprócz świątyni Wstydliwości znajdowała się również świą­
pierwszy pod wodzą Pelopidasa w bitwie pod Leuktrami w r. 371, tynia Bezwstydu. «W Atenach... zbudowano za radą Kretejczyka
po raz ostatni pod Cheroneą w r. 338, gdzie został wycięty w pień. Epimenidesa kaplice Hańbie i Bezwstydowi* (Cic, O prawach II I I , 28).
294 Uczta 8 Uczta 8 295

niesionych nad nimi zwycięstw, a w ten sposób za­ a które wraz z Jakchosem wyruszyły do boju z barba­
pewnić sobie chwałę i poważanie wśród Hellenów i bar­ rzyńcami *. Obecnie w czasie uroczystości prezentujesz
barzyńców, na pewno każdego, kto by mógł najsku­ się najdostojniej ze wszystkich swych poprzedników
teczniej mu pomóc w dążeniu do tego celu, uznałby i masz budowę ciała najwspanialszą spośród wszyst­
za godnego największej czci i wdzięczności. kich obywateli miasta, a wytrzymałą na trudy.
39 Jeżeli więc zależy ci na tym, aby mu się podobać, Jeżeli jednak wydaje wam się, że poruszam zbyt 41
zastanów się, proszę, dzięki jakim umiejętnościom Temi- poważne tematy, niżby wypadało przy winie, nie
stokles potrafił uwolnić od najazdu wrogów Helladę, dziwcie się, proszę. Zawsze bowiem na równi z resztą
dzięki jakiej mądrości Perykles zdobył sobie reputację obywateli m a m pełne uznanie dla ludzi, którzy są
najlepszego doradcy ojczyzny, zbadaj także, za pomocą znakomicie uzdolnieni z natury i ożywieni ambicją
jakich przemyśleń ustanowił Solon w państwie naj­ dążenia do cnoty.
doskonalsze prawa, śledź z uwagą, jakim ćwiczeniom I kiedy inni omawiali wysuniętą przez Sokratesa
zawdzięczają Spartanie sławę najznakomitszych wo­ sugestię, Autolik uważnie patrzył na Kalliasa, Kallias
dzów. Najpoważniejsze osobistości przyjeżdżają z ich zaś też znacząco spojrzał na niego i powiedział:
kraju do ciebie, a tyje przyjmujesz w gościnę z ramienia — Więc chyba ty, Sokratesie, jako stręczyciel, ze­
państwa *. chcesz polecić mnie państwu, aby mnie dopuściło do
"o Bądź przekonany, że obywatele mogą niebawem rządów i abym miał zawsze uznanie w oczach oby­
powierzyć ci rządy w państwie, jeżeli zechcesz. Masz wateli.
bowiem wszystkie istotne dane. Jesteś eupatrydą ,
2
— Tak oczywiście będzie — zapewnił Sokrates,
kapłanem bogiń, których kult wprowadził Erechteusz. jeżeli tylko obywatele naocznie się przekonają, że nie
pozornie, lecz szczerze dążysz do cnoty. Fałszywa
bowiem sława w ogniu próby szybko okazuje się kłam­
1
Kallias pełnił funkcję proksenosa, który wybierany z najbardziej stwem, prawdziwa zaś wartość człowieka w połączeniu
bogatych i poważnych rodów i zatwierdzany przez senat, przyjmował z działaniem zawsze zdobywa coraz wspanialszą chwałę,
w imieniu państwa i gościł w swym domu poselstwa państw obcych. jeśli bóg dopomoże.
W państwach greckich obcokrajowcy nie mieli bowiem prawa wystę­
pować i załatwiać spraw na własną rękę, lecz tylko za pośrednictwem 1
Chodzi o boginie Demeter i Persefonę, którym cześć oddawano
obywatela, z którym łączyły ich związki gościnności.
2 w ustanowionych przez Erechteusza misteriach eleuzyńskich. Jakchos
Jeszcze Tezeusz miał podzielić mieszkańców Aten na eupatrydów
jest imieniem Dionizjosa używanym w tychże misteriach. Wśród bak-
(szlachta, patrycjusze), geomorów (właściciele ziemscy) i demiurgów
chicznych okrzyków i hymnu na cześć Jakchosa miały Demeter i Perse­
(rękodzielnicy, artyści. Plut. Thes. 24). Wraz z wprowadzeniem demo­
fona przyjść z pomocą Grekom walczącym z nawałą perską pod Sala-
kracji utracili eupatrydzi wiele przysługujących im praw i przywilejów,
miną w r. 480 (Herod. V I I I 65. Plut. Themist. 15).
zachowali jednak urzędy kapłańskie i inne funkcje związane z kultem
religijnym. Funkcja daducha — pochodnionoścv była, jak się zdaje,
w eupatrydzkim rodzie Kalliasa dziedziczna.
296 Uczta 9 Uczta 9 297

Rozdział dziewiąty
na zawstydzoną, odwzajemniała mu się jednak ściskając
go i tuląc miłośnie do siebie. Na ten widok goście raz
Koniec uczty. Powrót do domu bili brawa, a raz wznosili okrzyki.
Wreszcie Dionizos powstał, wraz z nim wstała 5
i Na tym zakończono rozmowę. Autolik, j a k tego Ariadna i obecni mogli oglądać ściskającą i całującą
wymagała p o r a l , wstał, aby wyjść na przechadzkę. się parę w różnych pozach. Wszyscy urzeczeni nie­
Razem z nim ojciec jego Likon zabierał się do wyjścia. zwykłą pięknością Dionizosa i kwitnącą urodą Ariadny
Na pożegnanie zwrócił się do Sokratesa w te słowa: uważniej przypatrywali się scenie, kiedy spostrzegli,
— Naprawdę, Sokratesie — powiedział — w moim że całują się nie na żarty, ale naprawdę.
uznaniu jesteś wspaniałym (xaXoc Kayotfróc) człowiekiem. Usłyszeli prócz tego, że Dionizos pytał Ariadnę, 6
W chwilę potem wniesiono najpierw na salę krzesło czy go kocha, a ona tak gorąco i pod przysięgą za­
w rodzaju tronu, następnie wszedł Syrakuzańczyk pewniała go o swojej miłości, że nie tylko Dionizos,
i oznajmił: ale i wszyscy obecni gotowi byli przysiąc, że chłopiec
2 — Ariadna, szanowni goście, wejdzie do komnaty i dziewczyna kochają się rzeczywiście. Wyglądali
wspólnej dla niej i Dionizosa. Wkrótce potem przy­ nie tak, jak by odgrywali wyuczone role, ale jak by
będzie Dionizos, trochę podpity na uczcie u bogów, wreszcie znaleźli sposobność, aby czynić to, czego prag­
i wejdzie do niej, i będą wesoło zabawiać się z sobą. nęli od dawna.
Rzeczywiście po tych słowach weszła najpierw W końcu patrząc na młodą parę, złączoną w uścisku ?
Ariadna, wystrojona j a k p a n n a młoda, i usiadła na i oddalającą się, jak by j u ż miała iść prosto na odpo­
tronie, a ponieważ nie zjawiał się jeszcze Dionizos, czynek, ci spośród gości, którzy nie byli żonaci, przy­
zagrano na flecie melodię bakchiczną. Wtedy dopiero sięgli, że się ożenią, a żonaci z pośpiechem dosiedli
3 zebrani mieli sposobność podziwiać sztukę tancmistrza. koni i popędzili, każdy do swej żony, aby czym prędzej
Ariadna zaraz od pierwszych dźwięków słuchała z ta­ z nią się spotkać. Sokrates i reszta gości wyszli z Kallia-
kim przejęciem, że z całego jej zachowania i z twarzy sem, aby pospacerować razem z Likonem i jego synem.
każdy mógł spostrzec, że się upaja melodią. Nie wyszła I tak skończyła się uczta.
na spotkanie Dionizosa, nawet nie wstała, ale widać
było po niej, że tylko z trudem może spokojnie usie-
4 dzieć na miejscu. Dionizos zbliżył się do niej krokiem
tanecznym, jak' ktoś bardzo zakochany, usiadł jej
na kolanach, objął i pocałował. Ariadna wyglądała

1
Zapaśnicy i gimnastycy przestrzegali ściśle reguł, określających
porę i normę w jedzeniu, piciu, spaniu, spacerach itp.
SKOROWIDZ IMION

Achilles 260, 289, 291 Chajrefont 6, 40, 87 nn.


Afrodyta 286 Chajrekrates 40, 87 nn.
Agamemnon 122, 125, 260 Charikles 35 nn.
Agaton 292 Charmides 143, 149 nn., 241, 250 n.,
Ajaks 260 253, 256, 260, 265 nn., 272, 285
Ajschylos z Filuntu 276 Chejron 289
Akumenos 173
Aleksander (Parys) 264
Dedal 195
Alkibiades 28 nn., 32 n., 37 nn., 49
Demeas 111
Amfiraos 174
Diodor 118 nn.
Anaksagoras 231
Dionizodoros 121 n.
Anaksymander 255
Dionizos 296 n.
Antyfon, sofista 60 n., 63 nn.
Dioskurowie 290
Antystenes 95 n., 131 n., 170, 241,
248 n., 254 nn., 267, 270, 275 n.,
279, 281 n., 285 Epicharm 76
Anytos 12 n. Epigenes 171
Apollo 6, 265 Erazynides 24
Apollodoros 12, 170 Erechteusz 138, 294
Archedemos 117 n. Eros 284, 290
Ariadna, tancerka 296 n. Euteros 114 n.
Ariston 143 Eutydem 34, 181 nn., 192 nn.,
Arystarch 109 n., 113 203 n., 216 nn., 225 n.
Arystodemos 52 nn.
Arystyp 68, 70 nn., 81, 152 Fajdondas 40
Aspazja 107 Filip, błazen 243 nn., 249, 251, 253,
Autolikos 241 nn., 247, 256 n., 285, 257, 272 n., 282
293, 295 nn. Fojniks 289
300 Skorowidz imion Skorowidz imion 301

Ganimedes 291 Ksenofont 49 n. Poliktet 52 Stezymbrotos 255


Glaukon 143 nn. Kyrebos 111 Priam 264 Sylen 263, 279
Gorgiasz 242, 253 Prodikos 76, 79, 81, 242, 275
Lamprokles 82 nn. Prokrustes 73 « Temistokles 100, 144, 182, 294
Leon z Salaminy 206 * Protagoras 242 Teodota 165 nn.
Hera 10, 163, 185
Lichas 45 Pylades 291 Teodor z Cyreny 185
Herakles 50, 68, 76 nn., 138, 272,
Likon 241 • nn., 247, 257, 296 n. Teognis 31 *, 247
290
Likurg 7, 210 Simmiasz 40, 170 Tezeusz 138, 291
Hermes 48
Sinis 73 Tolmides 135
Hermogenes 3 nn., 40, 119 n.,
Melanippides 52 Skiron 73 Trazyllos 24
234 nn., 241, 256, 258, 264,
Meletos 5 n., 8 n., 206, 234 Sofokles 52
270 n., 280 n., 285 n.
Menon 111 Sokrates passim Zeuksis 52, 276 *
Hezjod 43, 47 *, 76
Minos 195 Solon 294 Zeus 10, 100 n., 107, 130, 145
Hippiasz 205 nn., 212 n., 215, 275
Hippokrates 135
Hipponikos 3, 234, 241 Nauzykides 111
Homer 12, 43, 52, 100, 122, 125, Nestor 260
185, 229, 255, 260, 270, 291 Nikeratos 95, 241, 246, 255, 258 nn.,
270, 272, 285, 291
Nikiasz 95
Jakchos 295
Nikomachides 131 n., 134
Nikostratos 280
Kallias 241 nn., 251 n., 254, 256 nn.,
261 n., 266 nn., 270, 273, 275, Odyseusz 11, 43, 48, 100, 196, 229,
277, 279 nn., 285 n., 290, 293, 260
295, 297 Orestes 291
Kallipides 257
Kebes 40, 170 Palamedes 11, 196
Kekrops 138 Parrazjos 160 n.
Keramon 110 Parys, p. Aleksander
Klejnias 262 nn. Patroklos 291
Klejton 162 Pauzaniasz 292
Kritiasz 28 nn., 32 nn., 37, 40 Pejritoos 291
Kii ton 40, 49, 116 nn. Pejzander 249
Kritobulos 49 n., 97, 99, 101 n., Perykles 38 nn., 100, 135, 294
104 nn., 108, 241, 245 n., 256, Perykles Młodszy 135, 137 nn.
261, 263 nn., 277 nn., 285 Pistiasz 163
Ksantypa 82 *, 84 * nn., 248 Platon 144

* Cyfry oznaczone asteryskiem odsyłają Stronic, na których nie występuje nazwisko


danej postaci, ale jest o niej mowa.

You might also like