You are on page 1of 286

ISAAC ASIMOV

AGENT FUNDACJI

Przeoy: Andrzej Jankowski

Prolog
Pierwsze Imperium Galaktyczne chylio si ku upadkowi. Rozsypywao si ju od wielu set lat, ale tylko jeden czowiek zdawa sobie z tego w peni spraw. Czowiekiem tym by Hari Seldon, ostatni wielki uczony Pierwszego Imperium. Seldon stworzy i wznis na najwyszy poziom rozwoju psychohistori - nauk o ludzkich zachowaniach sprowadzonych do rwna matematycznych. Jednostka ludzka jest nieobliczalna, ale - jak odkry Seldon - reakcje wielkich zbiorowisk s przewidywalne, gdy mona je uj statystycznie. Im wiksze zbiorowisko, tym wiksza dokadno takich wylicze. A zbiorowisko, ktrym zajmowa si Seldon, obejmowao ludno wszystkich zamieszkanych wiatw w Galaktyce. Byy ich miliony. Na podstawie swoich oblicze Seldon doszed do wniosku, e pozostawione same sobie Imperium runie i e minie trzydzieci tysicy lat, nim na jego ruinach powstanie Drugie Imperium. Gdyby wszake udao si odpowiednio zmieni niektre czynniki, to okres tego interregnum mona by byo skrci do zaledwie jednego tysiclecia. W tym wanie celu zaoy dwie kolonie naukowcw, ktre nazwa Fundacjami. Zgodnie ze starannie obmylonym planem umieci je na dwch przeciwnych kracach Galaktyki". Utworzeniu Pierwszej Fundacji, ktrej mieszkacy koncentrowali swe zainteresowanie i wysiki na naukach fizycznych, towarzyszy wielki rozgos i zainteresowanie rodkw masowego przekazu. Istnienie Drugiej Fundacji spowite byo tajemnic. Fundacja, Fundacja i Imperium oraz Druga Fundacja opowiadaj o czterech pierwszych wiekach interregnum. Pierwsza Fundacja (zwana po prostu Fundacj, jako e o istnieniu drugiej nie wiedzia prawie nikt) zaczynaa jako niewielka spoeczno, rzucona w pustk najodleglejszych peryferii Galaktyki. Co pewien czas stawaa ona w obliczu kryzysu, spowodowanego czynnikami spoecznymi i gospodarczymi, ktry grozi jej unicestwieniem. Podczas kadego z tych kryzysw jej swoboda dziaania bya tak ograniczona, e moliwa bya tylko jedna droga wyjcia. Kiedy wkraczaa na t drog, otwieray si przed ni nowe horyzonty i perspektywy dalszego rozwoju. Wszystko to zostao zaprogramowane przez od dawna ju nieyjcego Hariego Seldona. Pierwsza Fundacja, dysponujc nieporwnanie bardziej rozwinit nauk, zapanowaa nad otaczajcymi j barbarzyskimi planetami. Stawia czoa wojowniczym wadcom, ktrzy oderwali si od dogorywajcego Imperium i pokonaa ich. Za czasw ostatniego silnego imperatora stawia czoa resztkom samego Imperium i pokonaa je. Wydawao si, e Plan Seldona dziaa sprawnie i e nic nie powstrzyma Fundacji od ustanowienia we waciwym czasie - w minimalnie przez okres bezkrlewia zniszczonej Galaktyce - Drugiego Imperium. Ale psychohistoria jest nauk statystyczn. Zawsze istnieje pewna niewielka moliwo, e co potoczy si wbrew przewidywaniom. I rzeczywicie stao si co, czego Hari Seldon nie by w stanie przewidzie. Oto w pewnym momencie pojawi si nie wiadomo skd jeden tylko czowiek, mutant. Czowiek w, znany pod przydomkiem Mua, posiada niezwyk zdolno ksztatowania

uczu innych ludzi wedle swojej woli i kierowania ich umysami. Swych najzagorzalszych wrogw przemienia on w cakowicie oddane mu sugi. Nie moga mu nic zrobi adna armia. Ugia si przed nim i pada Pierwsza Fundacja, i wydawao si, e Plan Seldona leg w gruzach. Pozostaa owa tajemnicza Druga Fundacja, ktr zupenie zaskoczyo nage pojawienie si Mul na scenie galaktycznej, ale ktra potem zacza stopniowo przygotowywa si do kontrataku. Znajdowaa si ona w o tyle dobrej sytuacji, e nikt nie zna jej pooenia. Mu szuka jej, aby zakoczy dzieo podboju Galaktyki. Uchodcy z Pierwszej Fundacji szukali jej, aby uzyska pomoc. Nie znalaz jej jednak ani Mu, ani wierni swej ojczynie uchodcy. Mua udao si powstrzyma na krtki czas Baycie Darell, jedynej kobiecie wrd uchodcw. Dziki temu Druga Fundacja zyskaa do czasu, aby przygotowa i podj odpowiednie przeciwdziaania i powstrzyma, ju na stae, jego dalsze podboje. Potem powoli przystpia do odbudowy Planu Seldona. To wszystko spowodowao jednak, e Pierwsza Fundacja zdaa sobie spraw z istnienia Drugiej. Jej obywatelom nie odpowiadaa wizja przyszoci, w ktrej byliby nadzorowani przez mentalistw. Pierwsza Fundacja bya najwiksz fizyczn potg w Galaktyce, Drugiej krpowa ruchy nie tylko ten fakt, ale rwnie jej podwjne zadanie. Ot musiaa ona nie tylko powstrzyma Pierwsz Fundacj, ale rwnie odzyska dawn anonimowo. Udao si to jej pod przywdztwem najwikszego z Pierwszych Mwcw", Preema Palvera, ktry upozorowa zwycistwo Pierwszej, a zagad Drugiej Fundacji. Potem Pierwsza Fundacja, zupenie niewiadoma faktu, e Druga istnieje nadal, rosa coraz bardziej w si. Mino wanie czterysta dziewidziesit osiem lat od zaoenia Pierwszej Fundacji. Jest ona u szczytu swej potgi, ale znalaz si czowiek, ktry nie daje si zwie pozorom...

Rozdzia I RADNY 1. - Oczywicie nic wierz w to - rzek Golan Trevize, stojc na szerokich schodach wiodcych do Gmachu Seldona i spogldajc na lnice w socu miasto. Terminus mia agodny klimat, a wody zajmoway na nim, w porwnaniu z ldem, stosunkowo du powierzchni. Wprowadzenie regulacji pogody sprawio, e sta si jeszcze bardziej wygodnym i przyjemnym ni przedtem, lecz - zdaniem Trevizego - znacznie mniej ciekawym miejscem. - Absolutnie nie wierz - powtrzy i umiechn si, byskajc rwnymi, biaymi zbami. Jego towarzysz i kolega z Rady, Munn Li Compor, ktry - wbrew panujcym na Terminusie zwyczajom - uywa dwch imion, potrzsn z dezaprobat gow. - W co nie wierzysz? e ocalilimy miasto? - Ale skd! W to wierz. Przecie zrobilimy to, prawda? A Seldon powiedzia, e to waciwe posunicie i e o tym, e tak postpilimy, wiedzia ju piset lat temu. Compor zniy gos prawie do szeptu. - Suchaj, mnie moesz mwi takie rzeczy, bo traktuj to jako takie sobie gadanie, ale jeli bdziesz o tym rozpowiada wszem i wobec, to wyznam ci, e nie chc by blisko ciebie, kiedy spadnie cios. Nie jestem po prostu pewien, czy ten cios bdzie wystarczajco precyzyjny. Trevize nie przesta si umiecha. - Czy mwienie o tym, e miasto zostao ocalone to szkodliwa dziaalno? - rzek. - Albo o tym, e udao si to osign bez wojny? - Nie byo jej z kim toczy - powiedzia Compor. Mia wosy te jak maso i oczy niebieskie jak niebo i stale kusio go, aby zmieni na inne te niemodne kolory. - Nie syszae nigdy o wojnie domowej? - spyta Trevize. By wysokim mczyzn, o czarnych, lekko falujcych wosach i mia zwyczaj chodzi z kciukami zatknitymi za pas z mikkiej tkaniny, ktry stanowi nieodczn cz jego stroju. - Wojna domowa z powodu sporw o miejsce lokalizacji stolicy? - Niewiele brakowao, eby te spory doprowadziy do kryzysu Seldona. Zniszczyy karier polityczn Hannisa, a ciebie i mnie wyniosy podczas ostatnich wyborw do Rady i sprawa waya si na... - pokiwa powoli doni w przd i w ty, naladujc ruchy wskazwki wagi, wychylajcej si to w jedn, to w drug stron pod wpywem rwno obcionych szalek. Zatrzyma si w poowie schodw, nie zwracajc uwagi na innych czonkw rzdu i przedstawicieli rodkw przekazu oraz ludzi z towarzystwa, bywalcw wszelkich imprez, ktrzy w sobie tylko wiadomy sposb zdobyli zaproszenia na uroczysto powrotu Seldona, a w kadym razie jego holograficznej podobizny. Wszyscy oni schodzili teraz po schodach rozmawiajc gono, miejc si, podziwiajc dokadno wszystkich prognoz i pawic si z rozkosz w sowach aprobaty, ktre usyszeli od Seldona. Trevize sta nieruchomo i czeka, a minie go kbicy si tum. Compor

zrobi dwa kroki, ale zatrzyma si, jakby czya go z Trevizem niewidzialna ni. - Nie idziesz? - spyta. - Nie ma popiechu. Posiedzenie si nie zacznie, dopki pani burmistrz nie nawietli sytuacji w swj zwyky, monotonny, powolny i nudny sposb. Wcale mi si nie spieszy, eby wysucha jeszcze jednego nudnego przemwienia... Popatrz lepiej na miasto. - Widz je. Wczoraj te widziaem. - A widziae je piset lat temu, kiedy powstawao? - Czterysta dziewidziesit osiem lat temu - poprawi go automatycznie Compor. - Za dwa lata bdziemy witowali pisetlecie, a burmistrz Branno bdzie nadal sprawowaa swj urzd, stawiajc czoo wypadkom o mniejszym, miejmy nadziej, stopniu prawdopodobiestwa - Miejmy nadziej - powtrzy sucho Trevize - Ale jak tu wszystko wygldao piset lat temu? Przecie istniao wtedy tylko to jedno miasto! jedna maa miecina, zamieszkana przez grup ludzi przygotowujcych encyklopedi, ktra nigdy nie zostaa ukoczona - Zostaa - Masz na myli obecn Encyklopedi Galaktyczn? To nie jest to, nad czym oni pracowali. Nasza jest w caoci w komputerze i jest codziennie poprawiana i uzupeniana. Widziae kiedy niedokoczony orygina? - Ten w Muzeum Hardina? - W Muzeum im. Salvora Hardina, skoro tak dbasz o szczegy. Widziae j? - Nie. A powinienem? - Skde, nie warto. Ale tak czy inaczej ta maa grupka Encyklopedystw stworzya zalek tego miasta, maej, mizernej mieciny na planecie absolutnie pozbawionej metali, krcej wok soca odizolowanego od reszty Galaktyki, na samym jej skraju. A teraz, po piciuset latach, jestemy wiatem willowym. Cae to miejsce to jeden wielki park. Metalu mamy, ile chcemy. I jestemy w centrum wszystkich wydarze. - Niezupenie - odpar Compor. - Nadal krymy wok soca odizolowanego od reszty Galaktyki. I nadal znajdujemy si na jej skraju. - Mwisz bez zastanowienia. O to wanie chodzio w tym maym kryzysie Seldona. Nie jestemy ju samotnym wiatem ograniczajcym si do Terminusa. Jestemy Fundacj, ktra obejmuje swoimi wpywami ca Galaktyk i ktra rzdzi ni z miejsca na jej skraju. A moe to robi wanie dlatego, e nie jest odizolowana od reszty w niczym, z wyjtkiem pooenia, a to si nie liczy. - W porzdku. Zgadzam si - Compor by wyranie znudzony t rozmow. Zszed o stopie niej. Niewidoczna ni napia si jeszcze bardziej. Trevize wycign rk, jakby chcia z powrotem wcign przyjaciela na schody. - Nie widzisz jakie ogromne konsekwencje ma ta zmiana, Compor? Przecie my jej nie akceptujemy. W gbi duszy pragniemy powrotu do starej, maej Fundacji, do spraw jednego wiata, do dawnych czasw herosw ze stali i szlachetnych witych, do czasw, ktre bezpowrotnie miny. - No dalej, mw o co chodzi. - Wanie o to. Popatrz choby na Gmach Seldona. Podczas pierwszych kryzysw, za czasw Salvora Hardina, bya to po prostu Krypta Czasu, maa salka, w ktrej pojawia si hologram Seldona. To byo wszystko. A co mamy

teraz? Potne mauzoleum. Moe prowadzi do niego pochylnia oparta na polu siowym? Albo chodnik lizgowy? A moe winda grawitacyjna? Nic z tych rzeczy. Tylko schody, po ktrych wspinamy si, jakbymy yli w czasach Hardina. Tyle, e wtedy nie byo tych schodw. W cikich chwilach szukamy otuchy i pomocy w przeszoci. Wycign gwatownie rk. - Czy w tej caej konstrukcji widzisz cho jeden metalowy element? Nie ma ani jednego! A dlaczego? Bo w czasach Hardina miejscowego metalu nie byo wcale, a importowanego tyle co nic. Uylimy nawet do budowy tej bryy tak starego, porowiaego ze staroci plastyku, e turyci z innych wiatw zatrzymuj si ze zdumieniem i woaj: Na Galaktyk! Jaki cudny stary plastyk!". Wiesz, co ci powiem, Compor? e to oszustwo. - I wanie w to nie wierzysz? W autentyczno Gmachu Seldona? - I we wszystko, co w nim jest - sykn Trevize. - Nie wierz, e ukrywanie si tu, na skraju Wszechwiata ma sens tylko dlatego, e tak robili nasi przodkowie. Uwaam, e nasze miejsce jest tam, w centrum Galaktyki. - Ale Seldon uwaa, e jeste w bdzie. Jego plan rozwija si tak, jak powinien. - Wiem, wiem. Kade dziecko na Terminusie jest wychowywane w wierze, e Hari Seldon stworzy Plan, e piset lat temu przewidzia wszystko, e zaoy t Fundacj dokadnie tak, eby mg niezawodnie przewidzie kryzysy, e jego hologram bdzie si ukazywa podczas tych kryzysw i przekazywa nam to minimum wiedzy niezbdne do przetrwania i tak prowadzi nas przez tysic lat, a w kocu zbudujemy na gruzach starego, zmurszaego imperium, ktre zaczo si chwia piset lat temu i ostatecznie runo przed dwustu laty, Drugie - potniejsze - Imperium Galaktyczne. - Dlaczego mi to wszystko mwisz, Golan? - Dlatego, e to oszustwo. To wszystko oszustwo! Nawet jeli na pocztku byo tak naprawd, to teraz jest to oszustwo. Nie jestemy panami naszych poczyna. To nie my wcielamy Plan w ycie. Compor spojrza na niego badawczo. - Mwie to ju nie raz, Golan, ale zawsze mylaem, e artujesz. Ale teraz, na Galaktyk, myl, e mwisz powanie. Naprawd. - Oczywicie, e mwi powanie. - Niemoliwe. Albo to jaki skomplikowany kawa, na ktry chcesz mnie nabra, albo zwariowae. - Ani jedno, ani drugie - rzek Trevize. Uspokoi si ju i zatkn swym zwyczajem kciuki za pas, jakby nie potrzebowa ju rk dla podkrelenia swych uczu. - Przyznaj, e ju wczeniej mylaem o tym, ale bya to tylko intuicja. Dopiero ta dzisiejsza farsa spowodowaa, e nagle wszystko sobie jasno uwiadomiem. I teraz mam zamiar przedstawi to rwnie jasno caej Radzie. - Jeste szalony! - powiedzia Compor. - Tak? No to chod ze mn i posuchaj. Zeszli ze schodw. Byli ostatnimi, ktrzy opuszczali to miejsce. I kiedy Trevize wysun si nieco do przodu, Compor poruszy bezgonie ustami rzucajc w lad za nim: Gupiec!" 2. Burmistrz Harla Branno przywoaa zebranych na sesji czonkw Rady Wykonawczej do porzdku. Nie zauwaya najmniejszego ladu

zainteresowania na sali, ale nikt nie wtpi, e dokadnie odnotowaa sobie wszystkich obecnych i wszystkich, ktrzy jeszcze nie przybyli. Jej siwe wosy byy starannie uoone w stylu, ktry nie by ani wyranie kobiecy, ani nie naladowa mskiej fryzury. By to po prostu sposb, w jaki si czesaa, nic wicej. Jej rzeczowa twarz nie wyrniaa si piknoci, ale pikno jako nie bya tym, czego szukano w jej twarzy. Bya najzdolniejszym administratorem na planecie. Nikt nie posdza jej nigdy o bystro Salvora Hardina czy Hobera Mallowa, ktrych rzdy oywiay histori pierwszych dwu stuleci istnienia Fundacji, ale te nikt nie mg jej zarzuci adnego z szalestw dziedzicznych burmistrzw Indburw, ktrzy rzdzili Fundacj tu przed nastaniem Mua. Jej przemwienia nie poruszay umysw, nie miaa te daru czynienia dramatycznych gestw, ale za to posiadaa umiejtno podejmowania cichych decyzji i upierania si przy nich tak dugo, jak dugo bya przekonana o swej racji. Nie miaa charyzmy, ale miaa talent przekonywania wyborcw do tych wanie cichych decyzji. Poniewa na mocy doktryny Seldona bieg historii jest bardzo trudno odwrci (chyba e, o czym wikszo seldonistw - mimo przykrego incydentu z Muem - zapomina, mamy do czynienia z czym nieprzewidywalnym), stolic Fundacji mg w kadej sytuacji pozosta Terminus. Bya to jednak tylko moliwo. Seldon, podczas swego dopiero co zakoczonego pojawienia si w postaci pisetletniego hologramu, oceni spokojnie stopie prawdopodobiestwa pozostania stolicy na Terminusie na 87,2 procenta. Niemniej jednak, nawet dla seldonistw, oznaczao to, e moliwo przeniesienia stolicy w jakie miejsce blisze centrum Federacji Fundacyjnej, z wszystkimi strasznymi, zarysowanymi przez Seldona konsekwencjami takiego posunicia, bya prawdopodobna w 12,8 procenta. Ta moliwo nie staa si rzeczywistoci z pewnoci tylko dziki pani burmistrz Branno. Byo pewne, e nigdy by do tego nie dopucia. Mimo znacznego spadku popularnoci, trwaa od dawna niezomnie na stanowisku, e Terminus, ktry by od pocztku siedzib Fundacji, powinien ni nadal pozosta. Przeciwnicy polityczni przedstawiali (do udatnie, trzeba przyzna) w karykaturach jej wydatn szczk jako grocy obsuniciem si granitowy blok. I oto teraz Seldon popar jej punkt widzenia i - przynajmniej w tej chwili dawao jej to miadc przewag nad przeciwnikami. Mwiono, e przed rokiem wyznaa, i jeli Seldon za swym nastpnym pojawieniem si poprze j, to uzna, i wypenia swe zadanie i wycofa si z czynnego ycia, kontentujc si rol zasuonego polityka i nie ryzykujc sawy, ktr mogaby utraci w dalszych walkach politycznych. Prawd mwic, nikt w to nie wierzy. Walka polityczna to by jej ywio i teraz, kiedy pojawi si i znik hologram Seldona, nic w jej zachowaniu nie wskazywao na to, e zamierza si wycofa. Mwia czystym gosem, nie starajc si ukry swego fundacyjnego akcentu (bya niegdy ambasadorem w Mandress, ale nie przyswoia sobie starego, imperialnego sposobu mwienia, ktry by teraz tak modny i czy si nierozerwalnie z quasi - imperialnymi cigotami ku wewntrznym Prowincjom). - Kryzys Seldona zosta zaegnany. Zgodnie ze star, dobr tradycj nie bdziemy stosowali adnych represji wobec tych, ktrzy opowiedzieli si po przeciwnej stronie. Nie bdziemy ich take pitnowa w oczach opinii

publicznej. Wielu ludzi chciao tego, czego nie chcia Seldon, lecz dziaali oni w dobrej wierze. Nie ma sensu wypomina im bdw, gdy bronic swego dobrego imienia mogliby si posun nawet do tego, by zakwestionowa cay Plan Seldona. Jest u nas w zwyczaju, e strona, ktra przegraa, przyjmuje swoj porak ze spokojem i bez dalszych, zbdnych dyskusji. A zatem zarwno my, jak i nasi niedawni przeciwnicy, uwaamy spraw za zamknit. Przerwaa na chwil, popatrzya po twarzach zebranych i podja na nowo: - Mino ju piset lat, panowie radni, poowa tego czasu, ktry oddziela od siebie dwa imperia. By to trudny okres, ale zrobilimy duo. Ju teraz jestemy niemal Imperium Galaktycznym i nie mamy adnych powanych zewntrznych wrogw. Gdyby nie Plan Seldona, bezkrlewie trwaoby trzydzieci tysicy lat. By moe po trzydziestu tysicach lat nie byoby ju w Galaktyce siy zdolnej stworzy nowe imperium. By moe skadaaby si ona tylko z odizolowanych od siebie i gincych cywilizacji. Wszystko, co osignlimy, zawdziczamy Hariemu Seldonowi i dalej na nim musimy polega. Teraz, panowie radni, prawdziwe zagroenie dla Planu stanowimy my sami. Dlatego od tej pory nie moe by adnych publicznych zastrzee co do jego wartoci. Umwmy si, e poczynajc od dzisiaj,, nikt nie bdzie oficjalnie poddawa planu w wtpliwo, krytykowa go czy uznawa za niewaciwy. Musimy przyjmowa go bez zastrzee. Jego susznoci dowiodo minione piset lat. Ma on zapewni bezpieczn przyszo rodzajowi ludzkiemu i nie wolno nam dopuci do adnych zmian czy odstpstw od niego. Czy zgadzacie si ze mn? Odpowiedzia jej cichy pomruk. Nie musiaa rozglda si po sali, by szuka bardziej wyranych dowodw aprobaty. Znaa kadego czonka Rady i wiedziaa, jak zareaguje. Teraz, w chwili jej tryumfu, nikt nie odway si sprzeciwi. Moe za rok, ale nie teraz. A tym, co bdzie za rok, bdzie si przejmowaa za rok. Z tym, e zawsze... - Czyby kontrola myli, pani burmistrz? - spyta Golan Trevize, schodzc wielkimi krokami po schodach midzy rzdami foteli i mwic dononym gosem, jakby stara si zrekompensowa w ten sposb milczenie pozostaych. Nie spojrza nawet w stron swego miejsca, ktre - jako e by nowym czonkiem Rady - znajdowao si w tylnych rzdach. Branno nadal nie podnosia gowy. - Jak pan to ocenia, radny Trevize? spytaa. - Tak, e rzd nie moe znie wolnoci sowa, e kady obywatel - a wic oczywicie take radny czy radna, ktrzy zostali wybrani specjalnie w tym celu - ma prawo dyskutowa na temat aktualnych wydarze politycznych, ale e adne wydarzenie polityczne nie bdzie rozpatrywane w oderwaniu od Planu Seldona. Branno zaoya rce na piersi i podniosa gow. Z jej twarzy nie mona byo nic wyczyta. - Radny Trevize - powiedziaa - zabra pan gos w tej debacie z naruszeniem regulaminu i porzdku obrad. Poniewa jednak prosiam, by przedstawi pan swj punkt widzenia, odpowiem panu teraz. Nie ma adnych ogranicze wolnoci wypowiedzi dotyczcych Planu Seldona. To po prostu Plan, z samej swej istoty, ogranicza nas. Zanim

hologram Seldona podejmie ostateczn decyzj, mona interpretowa zdarzenia na wiele rnych sposobw, ale z chwil gdy decyzja ta ju zostanie powzita, jej zasadno nie moe by kwestionowana na posiedzeniach Rady. Nie moe te by kwestionowana z gry wypowiedziami typu: Gdyby Seldon powiedzia tak i tak, to myliby si". - A gdyby kto rzeczywicie tak uwaa, pani burmistrz? - To mgby da temu wyraz jako osoba prywatna, omawiajc t spraw w prywatnym gronie. - A zatem ograniczenia dotyczce wolnoci wypowiedzi, ktre pani proponuje, maj dotyczy tylko i jedynie wypowiedzi czonkw rzdu. - Tak. To nie jest adna nowo w systemie prawnym Fundacji. Ta zasada bya ju stosowana przez burmistrzw, i to wywodzcych si z rnych partii. Prywatny punkt widzenia jest bez znaczenia, natomiast opinia wyraona oficjalnie ma sw wag i moe by niebezpieczna. Nie po to osignlimy tyle, eby teraz naraa si na ryzyko przegranej. - Pragn zauway, pani burmistrz, e zasada, o ktrej pani wspomniaa, bya stosowana, i to nadzwyczaj rzadko, w odniesieniu do konkretnych uchwa Rady. Natomiast nigdy nie zastosowano jej do czego tak oglnego i nieokrelonego jak Plan Seldona. - Plan Seldona wymaga szczeglnej ochrony, poniewa kwestionowanie jego rozstrzygni moe by szczeglnie niebezpieczne. - Czy nie uwaa pani... - Trevize odwrci si, zwracajc si teraz do czonkw Rady, ktrzy wstrzymali oddech, jak gdyby czekali na wynik pojedynku. - Czy nie uwaacie panie i panowie, e mamy wszelkie powody, aby sdzi, e w ogle nie ma adnego Planu Seldona? - Dzisiaj wszyscy bylimy wiadkami jego dziaania - rzeka burmistrz Branno, ktrej spokj wydawa si wzrasta w miar jak Trevizego ogarnia zapa krasomwczy. - Wanie dlatego, panie i panowie, e dzisiaj widzielimy jego dziaanie, moemy stwierdzi, e Plan Seldona, taki, w jaki nauczono nas wierzy, nie moe istnie. - Radny Trevize, amie pan porzdek obrad. Prosz zakoczy te wywody. - Mam do tego prawo z racji mojej funkcji, pani burmistrz. - Prawo to zostaje niniejszym zawieszone. - Nie moe go pani zawiesi. Pani owiadczenie ograniczajce wolno wypowiedzi nie ma mocy prawa. Nie zostao przegosowane przez Rad, a nawet gdyby zostao, miabym prawo zakwestionowa jego prawomocno. - To zawieszenie, panie radny, nie ma nic wsplnego z moim owiadczeniem dotyczcym ochrony Planu Seldona. - Na czym wobec tego si zasadza? - Oskaram pana o zdrad, panie radny. Ze wzgldu na Rad nie chc, aeby aresztowano pana w sali posiedze, ale za drzwiami czekaj ludzie z Urzdu Bezpieczestwa, ktrzy zaprowadz pana std wprost do aresztu. Prosz teraz, eby pan spokojnie opuci sal. Jeli wykona pan jaki podejrzany ruch, to oczywicie zostanie to potraktowane jako bezporednie zagroenie i funkcjonariusze wkrocz na sal. Wierz, e postara si pan, by do tego nie doszo. Trevize zmarszczy czoo. W sali panowaa zupena cisza. (Czy ktokolwiek - ktokolwiek z wyjtkiem jego i Compora - spodziewa si tego?) Spojrza na

drzwi. Nic nie zauway, ale nie mia wtpliwoci, e burmistrz Branno nie udaje. - Re... reprezentuj wany okrg wyborczy, pani burmistrz - wykrztusi z wciekoci. - Nie wtpi, e zawiod si na panu. - Na jakiej podstawie wnosi pani to szalone oskarenie? - To si okae we waciwym czasie, ale mog pana zapewni, e mamy wszystko, czego nam potrzeba. Jest pan bardzo nierozwany, modziecze. Powinien pan sobie uwiadomi, e kto moe by pana przyjacielem, ale nie na tyle, eby zosta pana wsplnikiem w dziele zdrady. Trevize gwatownie odwrci si i spojrza w niebieskie oczy Compora. Ich spojrzenie byo twarde jak kamie. Burmistrz Branno powiedziaa spokojnie: - Wzywam wszystkich na wiadkw, e po moim ostatnim zdaniu radny Trevize odwrci si i spojrza na radnego Compora. Czy wyjdzie pan sam, panie radny, czy chce pan nas zmusi do nietaktu wobec Rady i zaaresztowania pana na sali posiedze? Golan Trevize odwrci si i wszed na schody prowadzce do wyjcia. Za drzwiami stano po obu jego stronach dwch dobrze uzbrojonych ludzi w mundurach. Harla Branno odprowadzia go wzrokiem i sykna przez zacinite zby: - Gupiec! 3. Liono Kodell by dyrektorem Urzdu Bezpieczestwa od pocztku kadencji burmistrz Branno. Lubi mawia, e nie jest to wyczerpujca praca, ale oczywicie nikt nie by w stanie sprawdzi, czy mwi prawd czy nie. Nie wyglda na garza, ale to jeszcze niczego nie dowodzi. Wyglda mio i sympatycznie i by moe wanie taka powierzchowno bya potrzebna w jego pracy. Wzrostu by raczej mniej ni redniego, tuszy raczej wicej ni redniej, mia sumiastego wsa (rzecz raczej niezwyka u obywatela Terminusa), bardziej biaego ni siwego, jasnobrzowe oczy i charakterystyczn naszywk barwy podstawowej na grnej kieszeni powego jednoczciowego munduru. - Prosz usi, panie Trevize - powiedzia. - Postarajmy si porozmawia po przyjacielsku. - Po przyjacielsku? Ze zdrajc? - Trevize wsun kciuki za pas i nie zamierza usi. - Z oskaronym o zdrad. Jeszcze nie jest tak le, eby oskarenie, nawet rzucone przez burmistrza, byo rwnoznaczne ze stwierdzeniem winy. I wierz, e nigdy nie dojdzie do takiej sytuacji. Moim zadaniem jest przebada pana. Wolabym to zrobi teraz, kiedy nie staa si jeszcze panu adna krzywda - no, moe uraono pask dum - ni by zmuszonym do zrobienia z tego publicznego procesu. Mam nadziej, e zgadza si pan ze mn w tym wzgldzie. Trevize nie zmik. - Dajmy spokj uprzejmociom. Pana zadaniem jest traktowa mnie tak, jak gdybym by zdrajc. Nie jestem zdrajc i oburza mnie, e musz to panu udowodni. Bo niby dlaczego to nie ja miabym da, eby pan udowodni mi, e jest wierny Fundacji? - W zasadzie ma pan racj. Problem w tym, e niestety tutaj ja mam

wadz, a nie pan. Dlatego ja mog pyta, a pan nie. Nawiasem mwic, gdyby pado na mnie podejrzenie o zdrad czy choby nielojalno, to przypuszczam, e zostabym z miejsca zwolniony i wtedy to ja znalazbym si na paskim miejscu. I mam nadziej, e osoba, ktra by mnie badaa, nie traktowaaby mnie gorzej, ni ja chc traktowa pana. - A jak pan chce mnie traktowa? - Jak przyjaciela i rwnego sobie, jeli pan bdzie traktowa mnie tak samo. - Mog postawi panu drinka? - spyta ironicznie Trevize. - Moe pniej, ale teraz prosz, eby pan usiad. Prosz pana po przyjacielsku. Trevize zawaha si, po czym usiad. Dalszy upr wyda mu si nagle bezsensowny. - I co teraz? - spyta. - Teraz prosz, eby odpowiada pan na moje pytania szczerze, wyczerpujco i bez wykrtw. - A jeli si do tego nie zastosuj? Czym mi pan zagrozi? Sond psychiczn? - Wierz, e do tego nie - dojdzie. - Ja te. W kocu jestem radnym. Sonda nie wykae zdrady, a kiedy zostan wobec tego uniewinniony, poleci pana gowa, a moe te gowa pani burmistrz. Moe by nawet warto byo zmusi pana do uycia sondy. Kodell zmarszczy czoo i wolno pokrci gow. - O nie, tylko nie to. To mogoby si skoczy uszkodzeniem mzgu. W takich przypadkach kuracja trwa niekiedy bardzo dugo i myl, e nie opacioby si panu tak ryzykowa. Na pewno. Wie pan, czasami, kiedy stosuje si sond, straciwszy cierpliwo... - Grozi mi pan, Kodell? - Stwierdzam tylko fakt, Trevize... Prosz mnie le nie zrozumie, panie radny. Jeli bd zmuszony uy sondy, to zrobi to, i nawet jeli jest pan niewinny, to nie uniknie pan tego. - Co chce pan wiedzie? Kodell nacisn przycisk wmontowany w biurko. - Wszystkie moje pytania i pana odpowiedzi - powiedzia - bd nagrywane, tak obraz, jak i dwik. Prosz ograniczy si tylko do odpowiedzi. Nie chc adnych nie zwizanych z pytaniami uwag czy komentarzy. Nie tym razem. Jestem pewien, e mnie pan rozumie. - Rozumiem, e nagra pan tylko to, co bdzie pan chcia - rzek pogardliwie Trevize. - Zgadza si, ale ponownie prosz, eby pan mnie le nie zrozumia. Nie znieksztac w najmniejszym stopniu paskich wypowiedzi. Albo je wykorzystam, albo nie, i to wszystko. Ale pan bdzie wiedzia, czego nie nagraem i mam nadziej, e nie bdzie pan traci mojego i swojego czasu na prno. - Zobaczymy. - Mamy powody, aby przypuszcza, radny Trevize - jego ton sta si bardziej oficjalny, co byo wystarczajc wskazwk, e zacz nagrywa - i twierdzi pan otwarcie, i to przy rnych okazjach, e nie wierzy pan w istnienie Planu Seldona. - Jeli mwiem to otwarcie i przy rnych okazjach, to czego jeszcze pan chce? - spyta wolno Trevize. - Niech pan nie apie mnie za sowa. Wie pan, e to, czego chc od pana,

to otwarte przyznanie si, wypowiedziane pana gosem, z wyranymi ladami pana fal gosowych, w warunkach zapewniajcych panu pen kontrol swego zachowania. - Bo, jak si domylam, zastosowanie hipnozy, rodkw chemicznych czy jakichkolwiek innych zmienioby obraz ladw moich fal gosowych? - I to do znacznie. - A pan chce wykaza, e nie uy pan w ledztwie adnych niedozwolonych metod w stosunku do radnego? Nie mam panu tego za ze. - Ciesz si, e nie ma mi pan tego za ze. A zatem idmy dalej. Stwierdza pan otwarcie, i to przy rnych okazjach, e nie wierzy pan w istnienie Planu Seldona. Czy przyznaje si pan do tego? Trevize odpar wolno, starannie dobierajc sowa: - Nie wierz, e to, co nazywamy Planem Seldona, ma takie znaczenie, jakie zazwyczaj mu si przypisuje. - To bardzo oglne stwierdzenie. Czy moe pan to ucili? - Uwaam, e powszechnie przyjty pogld, i Hari Seldon piset lat temu, opierajc si na matematyce psychohistorii, wytyczy bieg wydarze do ostatniego szczegu i e kroczymy drog, ktra ma nas doprowadzi od Pierwszego do Drugiego Imperium Galaktycznego zgodnie z zasad najwikszego prawdopodobiestwa, jest naiwny. To po prostu niemoliwe. - Czy znaczy to, e pana zdaniem Hari Seldon to posta fikcyjna? - Ale nie. Oczywicie, e prawdziwa. - A wic nie rozwin psychohistorii? - No nie, nic takiego nie powiedziaem. Niech pan sucha, dyrektorze. Gdyby mi pozwolono, wyjanibym to Radzie, ale skoro stao si inaczej, wyjani to panu. To, co zamierzam wyzna, jest tak proste... Dyrektor Urzdu Bezpieczestwa demonstracyjnie wyczy zapis. Trevize przerwa i zmarszczy czoo. - Dlaczego pan to zrobi? - Szkoda mojego czasu, panie radny. Nie prosiem pana o przemow. - Ale prosi mnie pan, ebym wyjani swj punkt widzenia, prawda? - Nic podobnego. Prosiem, eby odpowiada pan na pytania - krtko, prosto i zwile. Niech pan tylko odpowiada na pytania i nie serwuje mi tego, o co nie prosiem. Jeli pan si do tego zastosuje, to szybko skoczymy. - To znaczy, e chce pan uzyska ode mnie zeznania, ktre potwierdz oficjaln wersj tego, o co zostaem oskarony. - Prosimy pana tylko o to, eby pan odpowiada zgodnie z prawd i zapewniam pana, e nie spreparujemy pana wyjanie. No, sprbujmy jeszcze raz. Mwilimy o Harim Seldonie. - Kodell wczy zapis i powtrzy spokojnie: A wic nie rozwin psychohistorii? - Oczywicie, e rozwin nauk, ktr okrelamy mianem psychohistorii powiedzia Trevize, na prno starajc si ukry zniecierpliwienie i gestykulujc z irytacj. - Ktr jak by pan zdefiniowa? - Na Galaktyk! Zwykle definiuje si j jako t ga matematyki, ktra zajmuje si oglnymi reakcjami duych skupisk ludzkich na dane bodce w danych warunkach. Innymi sowy, przypuszcza si, e przewiduje ona zmiany spoeczne i historyczne. - Powiedzia pan przypuszcza si". Kwestionuje pan ten pogld na podstawie ekspertyzy matematycznej?

- Nie - odpar Trevize. - Nie jestem psycho - historykiem. Tak jak nie jest nim nikt z rzdu Fundacji, ani aden obywatel Terminusa, ani aden... Kodell podnis rk. Powiedzia agodnie: - Prosz pana, panie radny... - i Trevize umilk. - Czy ma pan jakie powody - spyta Kodell - aby przypuszcza, e Hari Seldon nie wykona niezbdnych oblicze, na podstawie ktrych dobra czynniki o najwikszym stopniu prawdopodobiestwa i najkrtszym okresie dziaania w taki sposb, aby poprzez Fundacj doprowadziy nas od Pierwszego do Drugiego Imperium? - Nie byo mnie przy tym - odpar zgryliwie Trevize - wic skd mam wiedzie? - Wie pan, e nie wykona takich oblicze? - Nie. - A moe zaprzecza pan temu, e holograficzny obraz Hariego Seldona, ktry pokazywa si podczas kadego z serii kryzysw w czasie minionych piciuset lat, jest faktycznie podobizn Hariego Seldona, wykonan w ostatnim roku jego ycia, na krtko przed zaoeniem Fundacji? - Przypuszczam, e nie mog temu zaprzeczy. - Przypuszcza" pan. A moe pan uwaa, e to oszustwo, mistyfikacja, ktr kto wymyli w jakim celu w minionych wiekach? Trevize westchn. - Nie. Nie uwaam tak. - Czy uwaa pan, e posania, ktre nam Seldon przekazuje w ten sposb, s przez kogo preparowane albo e kto nimi manipuluje? - Nie. Nie widz adnych powodw, aby sdzi, e taka manipulacja jest moliwa czy komu potrzebna. - Rozumiem. By pan wiadkiem ostatniego pojawienia si hologramu Seldona. Czy - pana zdaniem - sporzdzona przez Seldona piset lat temu analiza sytuacji nie do dokadnie uwzgldnia obecne warunki? - Przeciwnie - odpar Trevize z nagym rozbawieniem. - Uwzgldnia je bardzo dokadnie. Kodell nie zareagowa na zmian nastroju swojego rozmwcy. - A jednak, panie radny - rzek - mimo to utrzymuje pan, e Plan Seldona nie istnieje? - Oczywicie, e nie istnieje. Twierdz tak wanie dlatego, e wykonana przez niego analiza dokadnie uwzgldnia... Kodell wyczy zapis. - Panie radny - powiedzia krcc gow - znowu mnie pan zmusza do wymazania swojej odpowiedzi. Pytaem, czy pan podtrzymuje t swoj dziwn opini, a pan zaczyna mi tu wylicza powody, ktre pana do tego skaniaj. Pozwoli pan, e powtrz pytanie. Wczy zapis i spyta raz jeszcze: - A jednak, panie radny, mimo to utrzymuje pan, e Plan Seldona nie istnieje? - A skd pan o tym wie? Nikt nie mia okazji, eby porozmawia z tym donosicielem, Comporem, po ukazaniu si Seldona. - Powiedzmy, e domylilimy si tego. I powiedzmy, e pan ju odpowiedzia: Oczywicie, e nie istnieje". Jeli zechce pan powtrzy to jeszcze raz, bez dodatkowych wyjanie, to bdziemy mieli to za sob. - Oczywicie, e nic istnieje - odpar Trevize z ironicznym umiechem. - W porzdku - rzek Kodell. - Wybior to: Oczywicie, e nie istnieje", ktre brzmi bardziej naturalnie. Dzikuj, panie radny - i wyczy zapis.

- To wszystko? - spyta Trevize. - To wszystko, czego mi trzeba. - Jest zupenie jasne, e wszystko, czego panu trzeba, to zestaw pyta i odpowiedzi, ktry moe pan przedstawi mieszkacom Terminusa i caej naszej Federacji, eby udowodni, e wierz bez zastrzee w legend o Planie Seldona. Jeli potem sprbuj temu zaprzeczy, to wyjd na idiot. - Albo nawet na zdrajc w oczach rozgorczkowanego tumu, dla ktrego Plan jest gwarancj bezpieczestwa Fundacji. Jeli dojdziemy do porozumienia, to moe opublikowanie tego nie bdzie konieczne, ale jeli bdzie si pan upiera przy swoim, to dopilnujemy, eby Fundacja wysuchaa tego nagrania. Trevize zmarszczy czoo. - Czy jest pan a tak gupi, e zupenie nie interesuje pana, co naprawd mam do powiedzenia? - Jako czowieka interesuje mnie to bardzo, i jeli zdarzy si ku temu odpowiednia okazja, to naprawd Wysucham pana z uwag i niezbdn doz sceptycyzmu. Jednak jako dyrektor Urzdu Bezpieczestwa mam w tej chwili wszystko, czego mi byo potrzeba. - Myl, e zdaje pan sobie spraw z tego, e ani panu, ani pani burmistrz nie wyjdzie to na dobre. - Przykro mi, ale zupenie nie podzielam tej opinii. A teraz pan wyjdzie. Oczywicie pod stra. - Gdzie mnie zabieracie? W odpowiedzi Kodell tylko si umiechn. - Do widzenia, panie radny. Nie bardzo stara si pan mi pomc, ale bybym naiwny, gdybym na to liczy. Wycign rk. Trevize wsta, ale zignorowa jego gest. Wygadzi pas i rzek: - Odwleka pan tylko to, co nieuchronnie musi nadej. Inni musz myle tak samo jak ja, a jeli jeszcze tak nie myl, to wkrtce do tego dojd. Uwizienie albo zgadzenie mnie wzbudzi zainteresowanie moj spraw, i przyspieszy ten proces. W kocu zwyciy prawda i ja. Kodell cofn do i wolno pokrci gow. - Trevize, pan naprawd jest gupcem - powiedzia. 4. Trevize znalaz si w luksusowym, musia to przyzna, pomieszczeniu w siedzibie gwnej si Bezpieczestwa. Pokj, cho luksusowy, by zamknity. Tak czy owak, mimo wyposaenia, bya to cela wizienna. Dopiero o pnocy przyszo po Trevizego dwch stranikw. Mia wic ponad cztery godziny, aby przemyle swoj sytuacj. Wikszo tego czasu spdzi chodzc z kta w kt i czynic sobie gorzkie wyrzuty. Dlaczego zaufa Comporowi? A dlaczego mia mu nie ufa? Wydawa si z nim cakowicie zgadza... Nie, to nie to. Wydawa si chtnie ulega jego argumentom... Nie, to te nie to. Wydawa si tak gupi, tak atwowierny i pozbawiony swojego zdania, e Trevize traktowa go jako swego rodzaju pyt rezonansow. Compor pomaga mu sprecyzowa i lepiej wyartykuowa jego wasne pogldy. By po prostu uyteczny i Trevize ufa mu tylko dlatego, e byo mu z tym wygodnie. Teraz jednak zastanawianie si nad tym, czy nie powinien by by ostroniejszy i przejrze zawczasu Compora, byo bezcelowe. Powinien by

postpowa wedug starej i sprawdzonej zasady i nie ufa nikomu. Ale czy mona i przez ycie, nie majc do nikogo zaufania? Najwidoczniej trzeba tak postpowa. A kto by pomyla, e Branno bdzie a tak bezczelna, e kae uwizi radnego podczas sesji Rady... i e nikt z obecnych na sali nie powie ani sowa w obronie jednego ze swoich? Nawet gdyby absolutnie nie zgadzali si z Trevizem, nawet gdyby byli gotowi ryzykowa swoimi gowami, e to Branno ma racj, to i tak, dla zasady, powinni byli zaprotestowa przeciw takiemu pogwaceniu ich immunitetu. Czasami nazywano Branno elazn kobiet i trzeba przyzna, e swym postpowaniem rzeczywicie potwierdzia to okrelenie... Chyba, e sama znajdowaa si ju w garci... Nie! To prowadzi do paranoi. Ale jednak... Wiedzia, e krci si w kko, ale nie mg oswobodzi si od natrtnie powracajcych myli. Wtedy przyszli stranicy. - Bdzie musia pan pj z nami, panie radny - powiedzia powanym, lecz beznamitnym tonem starszy z nich. Dystynkcje na jego mundurze wskazyway, e jest porucznikiem. Mia niewielk blizn na prawym policzku i wyglda na znudzonego, jak gdyby za dugo by ju w subie i mia za mao do roboty. Mona byo si tego spodziewa po onierzu, ktrego ludzie od ponad stu lat nie uczestniczyli w adnej bitwie. Trevize nie ruszy si z miejsca. - Pana nazwisko, poruczniku? - spyta. - Jestem porucznik Evander Sopellor, panie radny. - Zdaje pan sobie spraw, poruczniku Sopellor, e amie pan prawo? Nie moe pan aresztowa radnego. - Dostalimy cisy rozkaz, prosz pana. - To niewane. Nikt nie moe panu rozkaza aresztowa radnego. Musi pan sobie uwiadomi, e czeka pana za to sd wojskowy. - Pan nie jest aresztowany - odpar porucznik. - A wic nie musz i z wami, prawda? - Kazano nam odeskortowa pana do domu. - Znam drog. - I chroni pana w drodze. - Przed czym? Albo przed kim? - Przed tumem, ktry moe si tam zebra. - O pnocy? - Wanie dlatego czekalimy a do pnocy. I teraz, majc na wzgldzie ochron pana osoby, prosimy, eby poszed pan z nami. Pragn doda, e jeeli bdzie to konieczne, mamy uy siy. Mwi to nie po to, eby grozi panu, ale eby pan o tym wiedzia. Trevize widzia, e byli uzbrojeni w bicze neuronowe. Podnis si, majc nadziej, e robi to z godnoci. - A wic chodmy do mnie. Czy moe zamierzacie zabra mnie do wizienia? - Nie mamy rozkazu, eby pana okamywa - powiedzia porucznik z lekkim odcieniem dumy w gosie. Trevize zrozumia, e ma do czynienia z prawdziwym onierzem, ktry skamaby tylko na wyrany rozkaz, a i wtedy wyraz jego twarzy i ton jego gosu wiadczyby, e robi to z niechci. Powiedzia: - Przepraszam pana, poruczniku. Nie wtpi w prawdziwo paskich sw.

Na zewntrz czeka na nich samochd. Ulica bya pusta. Nie byo ywego ducha, a c dopiero mwi o tumie, ale porucznik nie kama. Nie powiedzia przecie, e na zewntrz stoi czy zbiera si tum. Wspomina tylko o tumie, ktry moe si tam zebra". Porucznik dobrze pilnowa Trevizego, trzymajc go midzy sob i samochodem. Trevize nie mia adnej szansy, eby odwrci Siei wzi nogi za pas. Porucznik wszed zaraz za nim i usiad obok niego, w tyle wozu. Ruszyli. - Kiedy ju si znajd w domu - rzek Trevize - to przypuszczam, e bd mg si swobodnie zaj swoimi sprawami, na przykad wyj, jeli bd mia tak ochot. - Mamy rozkaz, eby nie przeszkadza panu w niczym, co nie czy si z ochron pana osoby. - Co nie czy si z ochron mojej osoby? A co to znaczy? - Polecono mi zakomunikowa panu, e nie moe pan opuszcza domu. Na ulicy nie jest pan bezpieczny, a ja odpowiadam za pana bezpieczestwo. - To znaczy, e jestem w areszcie domowym. - Nie jestem prawnikiem, panie radny. Nie wiem, co to znaczy. Patrzy prosto przed siebie, dotykajc okciem boku Trevizego. Trevize nie mg wykona adnego, nawet najmniejszego, ruchu, ktry uszedby uwagi porucznika. Samochd zatrzyma si przed maym domkiem Trevizego na Flexner, przedmieciu Terminusa. Trevize mieszka sam - jego przyjacika, Flavella, majc dosy nieuporzdkowanego trybu ycia, do ktrego Zmuszay Trevizego obowizki radnego, opucia go - nie spodziewa si wic, by kto na niego czeka. - Mog teraz wysi? - spyta Trevize. - Ja wyjd pierwszy. Wprowadzimy pana do domu. - W trosce o moje bezpieczestwo? - Tak, prosz pana. Za drzwiami czekao na niego dwch stranikw. Palio si nocne wiato, ale poniewa okna wykonane byy z jednostronnie przezroczystego szka, nie wida go byo z zewntrz. Trevizego ogarno oburzenie z powodu tego bezczelnego wdarcia si do jego domu, ale szybko uspokoi si. Jeli Rada nie bya w stanie obroni go we wasnej sali posiedze, to czy mona si byo dziwi, e jego dom nie jest ju jego nietykaln wasnoci? - Ilu jeszcze was tu jest? - spyta. - Cay puk? - Nie, panie radny - odpowiedzia mu twardy i stanowczy gos. - Oprcz tych, ktrych pan widzi, jest tu tylko jedna osoba. Dosy dugo czekaam na pana. W drzwiach prowadzcych do salonu staa Harla Branno, burmistrz Terminusa, we wasnej osobie. - Nie sdzi pan, e ju czas, ebymy porozmawiali? Trevize gapi si w osupieniu. W kocu rzek: - Caa ta farsa po to, eby... Branno przerwaa mu cicho, lecz stanowczo: - Spokojnie, panie radny. A wy czterej - na zewntrz! Wychodcie. Nie bdziecie tu potrzebni. Czterej stranicy zasalutowali i wyszli. Trevize i Branno zostali sami.

Rozdzia II PANI BURMISTRZ


5. Branno czekaa ju od godziny, pogrona w niewesoych mylach. Formalnie biorc, popenia przestpstwo - wamaa si do cudzego domu. Co wicej, pogwacia immunitet radnego zagwarantowany konstytucj. Na mocy prawa obowizujcego burmistrzw od blisko dwustu lat, od czasw Indbura III i Mua, moga by za swe poczynania pocignita do odpowiedzialnoci sdowej. Tego jednego jedynego dnia moga, co prawda, pozwoli sobie na popenienie wykroczenia. Ale ten dzie minie. Poruszya si niespokojnie. Pierwsze dwa stulecia istnienia Fundacji byy zotym wiekiem, epok bohaterw. Tak przynajmniej wygldao to z obecnej perspektywy, bo ci, ktrzy yli w tamtych niepewnych czasach, mogli mie na ten temat inne zdanie. Salvor Hardin i Hober Mallow byli herosami, pbogami, stawianymi niemal na rwni z samym Harim Seldonem. Na tej trjcy opieraa si caa, legenda (a nawet historia) Fundacji. Jednak w tamtych odlegych czasach Fundacja ograniczaa si do jednego malutkiego wiata sprawujcego niepewn kontrol nad Czterema Krlestwami i majcego sabe wyobraenie o tym, w jak duym stopniu chroni go Plan Seldona, ktry odsuwa ode nawet niebezpieczestwo groce mu ze strony resztek potnego Imperium Galaktycznego. Jednak im potniejsza gospodarczo i politycznie stawaa si Fundacja, tym mniej znaczcych miaa - wadcw i onierzy. Lathan Devers by postaci niemal cakowicie zapomnian. Jeli jeszcze ten i w pamita o nim, to raczej z powodu jego tragicznej mierci podczas niewolniczej pracy w kopalni ni z racji jego niepotrzebnej, lecz zwyciskiej walki z Bel Riosem. Zreszt Bel Riose, najszlachetniejszy z dawnych wrogw Fundacji, te stopniowo osuwa si w niepami, przymiony histori Mua, jedynego z wrogw, ktremu udao si zama Plan Seldona, pokona Fundacj i obj nad ni wadz. Tylko on by potnym wrogiem, prawd powiedziawszy - ostatnim z potnych. Niemal nie pamitano, e Mua pokonaa praktycznie jedna osoba kobieta, Bayta Darell - i e dokonaa tego bez niczyjej pomocy, nawet bez pomocy Planu Seldona. Niemal zapomniano te ju o tym, e jej syn i wnuczka, Toran i Arkady Darellowie pokonali Drug Fundacj, dziki czemu ich Fundacja, Pierwsza Fundacja, staa si najwiksz potg w Galaktyce. Ci pniejsi zwycizcy nie byli ju herosami. Nastay czasy niemal nieograniczonej ekspansji Fundacji i herosi skurczyli si do rozmiaru zwykych miertelnikw. Nawet Arkady Darell, piszc biografi swej babki, uczynia z prawdziwej bohaterki posta z powieci przygodowej. Od tamtej pory nie byo ju .nie tylko herosw, ale nawet bohaterw powieci przygodowych. Wojna z Kalganem bya ostatnim przejawem agresji skierowanej przeciw Fundacji, i by to zupenie niegrony konflikt. A potem zapanowa niczym nie zmcony pokj. W cigu ostatnich stu dwudziestu lat aden statek nie zosta choby zadranity. By to dobry, korzystny pokj. Branno nie moga temu zaprzeczy.

Fundacja nie ustanowia wprawdzie Drugiego Imperium Galaktycznego zgodnie z Planem Seldona znajdowaa si dopiero w poowie drogi do tego celu - ale uzalenia od siebie gospodarczo ponad jedn trzeci rozproszonych w Galaktyce jednostek politycznych, a i na te, ktre pozostay poza zasigiem jej wadzy, rwnie wywieraa pewien wpyw. Niewiele byo ju miejsc, gdzie owiadczenie: Jestem z Fundacji" nie budzio respektu. Na milionach zamieszkaych wiatw nikt nie cieszy si wikszym powaaniem ni burmistrz Terminusa. Tytu by wci ten sam. Zosta odziedziczony po przywdcach maej, niemal nikomu nieznanej i lekcewaonej piset lat temu mieciny lecej na samotnym wiecie zagubionym na kresach cywilizacji, ale nikt nie myla nawet o tym, eby go zmieni czy nada mu choby o jeden atom dostojniejsze brzmienie. Byo to niepotrzebne, gdy i w obecnej formie budzi taki lk i szacunek, e rwna z nim mg si tylko bynajmniej nie zapomniany tytu imperatora. Budzi lk i szacunek, ale nie tu, na Terminusie, gdzie wadza burmistrza bya silnie ograniczona. Pami Indburw bya nadal ywa. Ludzie nie mogli zapomnie nie tyle ich tyranii, ile faktu, e ponieli klsk z rk Mua. Teraz burmistrzem bya ona, Harla Branno. Bya dopiero pit kobiet na tym stanowisku od pocztku istnienia Fundacji, ale bez wtpienia nie byo od mierci Mua rwnie potnego jak ona burmistrza. Jednak dopiero dzisiaj moga otwarcie skorzysta ze swej wadzy. Dugo walczya o to, by uznano, e ona wie najlepiej, co jest suszne i co maj robi, ale w kocu - mimo zaciekego oporu tych, ktrym marzya si stolica w rodku Galaktyki i splendor Imperium - zwyciya. Jeszcze nie teraz" - mwia. Nie teraz! Pospieszycie si, signiecie po rodek Galaktyki i przegracie z takiego a takiego powodu. I oto pojawi si Seldon i popar jej stanowisko, uywajc prawie identycznych argumentw. Uczynio j to w oczach caej Fundacji rwnie mdr jak Seldon. Wiedziaa jednak, e za jaki czas zapomn o tym. A ten oto mody czowiek omieli si rzuci jej wyzwanie akurat w dniu jej tryumfu. Co gorsza, rnia racj! W tym kryo si najwiksze niebezpieczestwo. Mia racj. I wanie dlatego mg doprowadzi do zagady Fundacji. Teraz bya z nim sam na sam. - Nie mg pan porozmawia ze mn prywatnie? - spytaa ze smutkiem. Musia pan wykrzycze to wszystko w sali obrad? Tak bardzo zaleao panu na tym, eby zrobi ze mnie publicznie idiotk? Co ty zrobi, niemdry chopcze? 6. Trevize poczu, e si rumieni, ale zdusi w sobie gniew. Branno bya starzejc si kobiet - za rok miaa obchodzi szedziesite trzecie urodziny. Nie wypadao mu krzycze na osob dwa razy starsz od niego. Poza tym, majc za sob tyle utarczek politycznych, na pewno dobrze wiedziaa, e jeli uda - si jej na samym pocztku wyprowadzi przeciwnika z rwnowagi, to jej zwycistwo bdzie prawie pewne. Z drugiej strony, taka taktyka bya skuteczna tylko na szerszym audytorium, a tu nie byo nikogo, przed kim mogaby omieszy czy upokorzy przeciwnika. Byli przecie sami. Ostatecznie zignorowa jej sowa i stara si przyjrze jej spokojnie. Mia przed sob starsz kobiet, ubran w modny ju od dwch pokole strj unisex. Nie by to strj odpowiedni dla takiej osoby. Burmistrz Branno,

przywdczyni Galaktyki - jeli w ogle Galaktyka moga mie przywdc - bya zwyk starsz kobiet, ktr, gdyby nie jej fryzura - gadko zaczesane do tyu stalowosiwe wosy, mona by atwo wzi za mczyzn. Umiechn si. Nawet gdyby taki zgrzybiay przeciwnik stara si ze wszystkich si, by sowo chopiec" zabrzmiao jak obelga, to nie zmienioby to faktu, e w chopiec ma nad nim t wanie przewag, e jest mody i przystojny i w dodatku w peni wiadom tych swoich atutw. - Szczera prawda - powiedzia. - Mam trzydzieci dwa lata, wic mona mnie nazwa chopcem. Poza tym, jako radny, jestem, ex officio, niemdry. Na pierwsz przyczyn nie mam wpywu. Jeli chodzi o drug, to mog tylko powiedzie, e jest mi przykro z tego powodu. - Czy wie pan, co pan zrobi? Niech pan tak nie stoi i nie wysila si, eby wypa dowcipnie. Prosz usi. Niech pan postara si uporzdkowa myli i odpowiada mi rozsdnie. - Wiem, co zrobiem. Powiedziaem to, co moim zdaniem jest prawd. - I to wanie dzisiaj prbowa pan przeciwstawi mi t swoj prawd? Akurat w dniu, w ktrym zdobyam takie uznanie, e mogam pana usun z sali obrad i kaza zaaresztowa, a nikt z czonkw Rady nie omieli si zaprotestowa? - Rada dojdzie do siebie i zaprotestuje. Moe ju ukadaj protest. A szykany, ktre mnie za pani spraw spotykaj, spowoduj, e tym chtniej bd mnie suchali. - Nikt nie bdzie pana sucha, bo jeli dojd do wniosku, e ma pan zamiar dalej robi to, co do tej pory, to potraktuj pana jako zdrajc, i to z ca surowoci prawa. - W takim razie bdzie pani musiaa wytoczy mi proces. A w sdzie ja bd gr. - Niech pan na to nie liczy. Uprawnienia burmistrza w czasie stanu wyjtkowego s praktycznie nieograniczone, chocia rzadko si z nich korzysta. - Na jakiej podstawie ogosi pani stan wyjtkowy? - Znajd odpowiedni podstaw. Zostao mi jeszcze tyle inwencji. A jeli chodzi o ryzyko polityczne, to si go nie boj. Niech mnie pan nie prowokuje, modziecze. Albo dojdziemy dzisiaj do porozumienia, albo poegna si pan na zawsze z wolnoci. Nie artuj. Mierzyli si przez chwil wzrokiem. W kocu Trevize spyta: - Do jakiego porozumienia? - Aha. Zainteresowao to pana. To ju lepiej. Wobec tego moemy przej od konfrontacji do rozmw. A zatem, jak pan widzi nasz sytuacj? - Wie to pani dobrze. Przecie bya pani cay czas w kontakcie z t szuj Comporem, prawda? - Ale chc usysze pana zdanie z pana wasnych ust. Jak pan ocenia sytuaq w wietle niedawnego kryzysu Seldona? - No, skoro pani tego chce.. (Niewiele brakowao, a byby powiedzia: Skoro tego chcesz, staro babo".) Jak na piset lat, ktre miny od czasu, kiedy nagrywa swoje wystpienie, Seldon za dobrze orientowa si w naszych sprawach. To niewiarygodne. Zdaje mi si, e byo to jego sme pojawienie si. Par razy nie byo w Krypcie nikogo, eby go wysucha. Przynajmniej raz, za Indbura III, to, co powiedzia, zupenie nie przystawao do rzeczywistej sytuacji. No, ale to byo w czasach Mua, prawda? No wic, czy cho raz przedtem jego wywody pasoway tak dokadnie do sytuacji, jak teraz?

Trevize pozwoli sobie na umiech. - Opierajc si na naszych nagraniach jego przemwie, mona stwierdzi, pani burmistrz, e nigdy jeszcze nie udao si Seldonowi opisa naszej sytuacji tak dokadnie, ze wszystkimi, nawet drobnymi szczegami, jak teraz. - Chce pan przez to powiedzie, e podobizna Seldona, jego holograficzny obraz, jest faszerstwem, e jego wystpienia zostay, by moe, spreparowane przez kogo ze wspczesnych, na przykad przeze mnie, albo e podstawiono za Seldona jakiego aktora? - spytaa Branno. - To nie byoby niemoliwe, ale nie o to mi chodzi. Prawda jest o wiele gorsza. Wierz, e ogldalimy oryginalny hologram Seldona i e jego opis czasw, w ktrych yjemy, jest opisem, ktry on sam sporzdzi piset lat temu. Powiedziaem to ju pani czowiekowi, Kodellowi, ktry starannie wyreyserowa przedstawienie, w ktrym moja rola polegaa, zdaje si, na tym, eby utwierdzi niezdolnych do samodzielnego mylenia mieszkacw Fundacji w ich przesdach. - Zgadza si. Jeli okae si konieczne, skorzystamy z tego nagrania, eby pokaza ludziom, e w rzeczywistoci nigdy nie by pan w opozycji wobec rzdu. Trevize rozoy ramiona. - Problem w tym, e ja jestem w opozycji. Nie ma adnego Planu Seldona, i to od dobrych dwch stuleci. Przynajmniej takiego, w jaki my wierzymy. Podejrzewaem to od dawna, a to, co miao miejsce w Krypcie Czasu dwanacie godzin temu, potwierdzio moje podejrzenia. - Dlatego, e Seldon tak dokadnie opisa nasz sytuacj? - Wanie dlatego. Prosz si nie mia. To ostateczny dowd. - Jak pan widzi, nie miej si. Prosz mwi dalej. - Jak to moliwe, eby przewidzia to wszystko tak dokadnie? Dwiecie lat temu jego prognoza okazaa si zupenie nie trafiona. Mino tylko trzysta lat od zaoenia Fundacji, a Seldon pomyli si zupenie. Zupenie! - Par minut temu sam pan ju to wyjani, panie radny. Stao si tak z powodu Mua. Mu by mutantem o niespotykanych zdolnociach psychicznych. Nie sposb byo przewidzie w Planie, e pojawi si kto taki. - Ale si pojawi, bez wzgldu na to, czy to kto przewidzia, czy nie. Plan Seldona run. Mu nie rzdzi dugo i nie mia nastpcy. Fundacja odzyskaa niezaleno i wadz, ale w jaki sposb, po tak wielkich i nie przewidzianych zmianach, ktre naruszyy jego podstawow tkank, mg Plan zachowa swoj aktualno? Branno ciasno splota pomarszczone donie i rzeka z gron min. - Zna pan odpowied na to pytanie. Bylimy jedn z dwu Fundacji. Czyta pan podrczniki historii. - Czytaem napisan przez Arkady biografi jej babki - w kocu jest to lektura obowizkowa w szkole - i czytaem te jej powieci. Czytaem oficjaln wersj wydarze, ktre miay miejsce za czasw Mua i po nim. Czy wolno mi wtpi w to, co tam jest napisane? - To znaczy w co? - Wedug oficjalnej wersji my, to znaczy Pierwsza Fundacja, - mielimy uchroni od zapomnienia i rozwin nauki fizykalne. Mielimy dziaa otwarcie, a rozwj naszej Fundacji - bez wzgldu na to, czy wiedzielimy o tym, czy nie mia przebiega zgodnie z Planem Seldona. Bya jednak take Druga Fundacja, ktra miaa zachowa i rozwin nauki psychologiczne, w tym psychohistori, a

jej istnienie miao pozosta tajemnic nawet dla nas. Druga Fundacja bya zespoem dostrajajcym, czuwajcym nad Planem i majcym dostosowywa bieg wydarze do Planu w momentach, kiedy zaczynay one przybiera kierunek niezgodny z zamierzeniami Seldona. - W ten sposb sam pan odpowiedzia na swoje wtpliwoci - rzeka Branno. - Bayta Darell pokonaa Mua, by moe dziaajc pod wpywem Drugiej Fundacji, cho jej wnuczka zdecydowanie temu zaprzecza. Jednak powrt Galaktyki po mierci Mua na tor wytyczony przez Plan to bez wtpienia ich dzieo. A wic o czym u licha pan tu mwi? - Pani burmistrz, jeli mamy si trzyma relacji Arkady Darell, to powinno by zupenie jasne, e starajc si naprostowa bieg wydarze w Galaktyce, Druga Fundacja zachwiaa caym Planem Seldona, bo w wyniku tych stara ujawnia swoje istnienie i cele. Uwiadomilimy sobie, e istnieje w Galaktyce Druga Fundacja, bdca jakby lustrzanym odbiciem naszej i wiadomo tego, e kto kieruje naszymi poczynaniami, nie dawaa nam y. Dlatego wytalimy wszystkie siy, aby znale i zniszczy Drug Fundacj. Branno skina potakujco gow. - I, zgodnie z relacj Arkady Darell, udao nam si to, ale - co wydaje si oczywiste - nie wczeniej ni Druga Fundacja skierowaa z powrotem bieg wydarze na waciwy tor. Nadal jestemy na tym torze. - I pani w to wierzy? Wedug tej relacji Druga Fundacja zostaa odkryta, a jej czonkowie odpowiednio potraktowani. Byo to w 378 roku e.f., sto dwadziecia lat temu. A wic od piciu pokole dziaamy ju samodzielnie, bez Drugiej Fundacji, a jednak to, co robimy, jest tak zgodne z Planem, e wypowiedzi pani i Seldona byy prawie identyczne. - Mona to zinterpretowa w ten sposb, e z wyjtkow przenikliwoci rozpoznaj to, co najbardziej istotne w procesie dziejowym. - Prosz mi wybaczy, ale jestem innego zdania. Nie mam zamiaru poddawa w wtpliwo pani wyjtkowej przenikliwoci, ale wedug mnie bardziej prawdopodobne jest to, e Druga Fundacja nie zostaa wcale zniszczona. Nadal rzdzi nami. Nadal kieruje naszymi poczynaniami. I wanie dlatego wrcilimy na tor wyznaczony przez Plan Seldona. 7. Nawet jeli stwierdzenie to zaszokowao burmistrz Branno, nie pokazaa tego po sobie. Bya pierwsza po pnocy i Branno pragna doprowadzi ju t rozmow do koca, ale nie moga ponagla swego rozmwcy. Trzeba byo go zowi, wic nie chciaa nieopatrznie spowodowa, by zerwa yk. Nie chciaa si go po prostu pozby, kiedy moga go wpierw uy do swoich celw. - Czyby? - spytaa. - Sugeruje pan zatem, e opowie Arkady o wojnie z Kalganem i o zniszczeniu Drugiej Fundacji jest nieprawdziwa? e zostaa zmylona? e to oszukastwo? Albo skutek czyich machinacji? Trevize wzruszy ramionami. - Niekoniecznie. To nie ma nic do rzeczy. Zamy, e relacja Arkady jest - na gruncie jej wiedzy - cakowicie prawdziwa. Zamy, e wszystko odbyo si tak, jak to opisaa Arkady - e odkryto siedzib Drugiej Fundacji i zniszczono ich. Ale skd moemy mie pewno, e dostalimy wszystkich? Druga Fundacja zajmowaa si ca Galaktyk. Oni nie sterowali biegiem wydarze tylko na Terminusie, czy tylko w Fundacji. Ich zainteresowania nie ograniczay si do tego, co dzieje si na naszym

stoecznym wiecie czy nawet w caej naszej Federacji. Niektrzy z nich musieli by o tysic parsekw std, a moe jeszcze dalej. Czy to moliwe, e wyapalimy wszystkich? A jeli nie, to czy moemy twierdzi, e wygralimy? Czy Mu mg tak twierdzi w swoim czasie? Podbi Terminusa, a razem z nim wszystkie wiaty, ktre mu podlegay, ale wiaty Niezalenych Handlarzy nadal si opieray. Opanowa wiaty Niezalenych Handlarzy, ale pozostao troje uciekinierw: Ebling Mis, Bayta Darell i jej m. Obu mczyzn mia pod kontrol, ale Bayt - tylko j - zostawi sam sobie. Jeli wierzy Arkady, zrobi tak ze wzgldu na uczucie, ktre ywi do niej. I to wystarczyo. Wedug relacji Arkady tylko jedna osoba, wanie Bayta, moga robi to, co chciaa i tylko dlatego Mu nie zdoa ustali, gdzie znajduje si Druga Fundacja i w konsekwencji zosta pobity. Zostawi swobod dziaania jednej osobie i wszystko straci. Oto, co - na przekr tym wszystkim legendom otaczajcym Plan Seldona i goszcym, e jednostka jest niczym, a masy wszystkim - znaczy jedna osoba. A jeli, co wydaje si zupenie prawdopodobne, ocalaa nie jedna, ale par tuzinw osb nalecych do Drugiej Fundacji, to co wtedy? Czy nie poczyliby si, eby odzyska utracone pozycje, zwikszy swoje szeregi przez nabr i szkolenie nowych czonkw i uczyni nas na powrt pionkami w swojej grze? - Naprawd pan tak myli? - spytaa powanie Branno. - Jestem tego pewien. - A moe mi pan wyjani, po co mieliby to robi? Dlaczego ta nieszczsna garstka niedobitkw miaaby z takim uporem stara si nadal robi to, czego nikt od nich nie chce? Co niby zmusza ich do takiej troski o to, eby Galaktyka nie zboczya z drogi ku Drugiemu Imperium? A poza tym, gdyby nawet uparli si, eby speni swoj misj, to co to nas obchodzi? Dlaczego nie mielibymy przysta na to, eby wszystko szo zgodnie z Planem i by raczej wdziczni, e dbaj, ebymy nic zbdzili ani nie zboczyli z tej drogi? Trevize przetar doni oczy. Z nich dwojga to on, cho modszy, wydawa si bardziej zmczony. Spojrza na Branno i rzek: - Nie wierz wasnym uszom. Pani naprawd uwaa, e Druga Fundacja robi to dla nas? e .s czym w rodzaju idealistw? Czyby pani znajomo polityki, praktyczna wiedza z zakresu wadzy i sterowania ludmi nie wykazywaa pani wystarczajco jasno, e robi to wszystko dla siebie? My jestemy tylko narzdziem. Maszyn, silnikiem czy si. Pracujemy w trudzie i znoju, a oni po prostu operuj tym narzdziem. Tu wcisn guzik, tam dadz wzmocnienie, a wszystko to bez wysiku i najmniejszego ryzyka. A potem, kiedy ju wszystko zostanie zrobione, po tysicu lat wytonej pracy, po stworzeniu Drugiego Imperium, zostan klas rzdzc i wszystko wezm jak swoje. - A wic chce pan wyeliminowa Drug Fundacj? - spytaa Branno. Chce pan, bymy - bdc w poowie drogi do Drugiego Imperium - wzili spraw w swoje rce, dokoczyli dziea i sami stali si klas rzdzc? - Oczywicie! A pani tego nie chce? Ani pani, ani ja nie doyjemy tego, ale ma pani wnuki, a ja moe te je bd kiedy mia, a one te bd miay wnuki, i tak dalej. Chc, eby to one korzystay z owocw naszej pracy, eby wracay myl do nas jako do rda swej potgi, eby sawili nas za to, co dla nich zrobilimy. Mi chc, eby korzystali z tego jacy konspiratorzy stworzeni przez Seldona, ktrego bynajmniej nie darz czci ani podziwem. Powiem pani,

e wedug mnie on stanowi dla nas wiksze zagroenie ni Mu, jeli pozwolimy, by wszystko szo zgodnie z jego Planem. Na Galaktyk, auj, e Mu nie zniszczy zupenie tego Planu. My bymy przeyli Seldona. By tak samo miertelny, jak my. To Druga Fundacja wydaje si niemiertelna. - Ale pan chciaby j zniszczy, czy tak? - Gdybym tylko wiedzia, jak to zrobi! - Poniewa jednak nie wie pan, jak to zrobi, nie sdzi pan, e jest cakiem prawdopodobne, e to oni zniszcz pana? Trevize wyd pogardliwie usta. - Pomylaem sobie, e nawet pani moe by pod ich wpywem. To, e tak trafnie przewidziaa pani, co nam powie Seldon, a take sposb, w jaki pani mnie potraktowaa, to wszystko pachnie mi Drug Fundacj. By moe pod powok pani burmistrz kryje si wytwr Drugiej Fundacji. - Wobec tego dlaczego mwi mi pan o tym wszystkim? - Dlatego, e jeli znajduje si pani pod wpywem Drugiej Fundacji, to tak czy inaczej nie mam adnych szans, wic chc przynajmniej da upust swojej zoci... a take dlatego, e - prawd mwic - zaryzykowaem i postawiem na to, e jednak nie jest pani pod ich wpywem, ale po prostu nie zdaje pani sobie sprawy z tego, co robi. - W takim razie dobrze pan postawi. Nie jestem pod niczyim wpywem i tylko ja sama kontroluj swoje postpowanie. Ale, mimo to, skd ma pan pewno, e mwi prawd? Czy gdybym bya pod wpywem Drugiej Fundacji, to przyznaabym si do tego? A przede wszystkim, czy w ogle bym wiedziaa, e jestem pod ich wpywem? No, ale zostawmy te pytania, bo nic z nich nie wynika. Licz, e nie jestem pod ich wpywem, a pan nie ma wyboru i musi te w to uwierzy. Niech pan jednak wemie pod uwag, ze jeli Druga Fundacja nadal istnieje, to na pewno najbardziej zaley im na tym, eby nikt w caej Galaktyce nie dowiedzia si o ich istnieniu. Plan Seldona dziaa tylko wtedy, kiedy pionki, to znaczy my, nie maj pojcia, jak si to odbywa i w jaki sposb manipuluje si nimi. Druga Fundacja zostaa zniszczona - a moe powinnam powiedzie prawie zniszczona"? - w czasach Arkady tylko dlatego, e Mu zwrci na ni uwag Pierwszej Fundacji. Moemy std wycign dwa wnioski. Po pierwsze, moemy zasadnie przypuszcza, e staraj si jak najmniej ingerowa bezporednio w nasze sprawy. To niemoliwe, eby zdoali obj swoj kontrol nas wszystkich. Nawet Druga Fundacja, jeli oczywicie istnieje, nie ma niczym nie ograniczonych moliwoci wpywania na innych. Gdyby natomiast sterowali dziaaniami tylko pewnych osb, to mogoby to zosta zauwaone przez innych, a to z kolei doprowadzioby do znieksztacenia Planu. A zatem dochodzimy do wniosku, e ingeruj porednio, tak subtelnie i nieznacznie, jak to tylko moliwe, I wanie dlatego ja nie jestem pod ich wpywem. Ani pan. - To jeden wniosek - rzek Trevize - i jestem skonny go przyj... by moe dlatego, e chciabym, eby tak byo. A jaki jest drugi? - Prostszy i bardziej oczywisty. Jeli Druga Fundacja istnieje i pragnie zachowa swoje istnienie w tajemnicy, to jedno jest pewne. Kady, kto sdzi, e nadal istniej i rozpowiada o tym wszem i wobec, musi zosta w jaki nie budzcy niczyich podejrze sposb usunity. Myl, e pan doszed do tego samego wniosku? - Czy to dlatego wzito mnie do aresztu, pani burmistrz? Dlatego, eby uchroni mnie przed Drug Fundacj?

- W pewnym sensie tak. Paskie zeznania, tak starannie nagrane przez Liono Kodella, zostan ogoszone publicznie nie tylko po to, eby pana gupie gadanie nie niepokoio niepotrzebnie ludzi na Terminusie i w caej Fundacji, ale rwnie po to, eby nie niepokoi Drugiej Fundacji. Jeli istnieje, to nie chc, eby zwrcili na pana uwag. - Wyobraam to sobie - rzek ironicznie Trevize. - Zrobia to pani dla mnie? Dla moich piknych brzowych oczu? Branno poruszya si i niespodziewanie wybuchna miechem. - Nie jestem taka stara, panie radny - powiedziaa - eby nie spostrzec, e ma pan pikne brzowe oczy i by moe trzydzieci lat temu byby to dla mnie wystarczajcy powd, eby tak postpi. Teraz jednak nie ruszyabym palcem, eby je, czy ca reszt pana wdzikw ocali, gdyby to tylko o nie chodzio. Problem w tym, e jeli Druga Fundacja istnieje i jeli zwrci na pana uwag, to moe nie poprzesta na tym. Chodzi o ycie moje i wielu innych, bardziej inteligentnych i wartociowych od pana osb i o plany, ktre opracowalimy. - Doprawdy? Czyby zatem wierzya pani w istnienie Drugiej Fundacji, e tak obawia si pani ich ewentualnej reakcji? Branno uderzya pici w st. - Oczywicie, e wierz, ty gupcze! Czy obchodzioby mnie to, co pan o nich wygaduje, gdybym nie wiedziaa, e istniej i nie walczya z nimi najlepiej jak potrafi? Ju na wiele miesicy przed pana publicznym wystpieniem chciaam pana uciszy, ale nie miaam do siy, eby obej si brutalnie z czonkiem Rady. Pojawienie si Seldona dao mi t si, choby tylko na krtki czas, i akurat wtedy wystpi pan publicznie. Natychmiast zareagowaam i teraz nie zawaham si ani mikrosekundy i nie bd miaa adnych skrupuw, eby kaza pana zabi, jeli nie zrobi pan dokadnie tak, jak panu powiem. Caa nasza rozmowa tutaj, w porze, o ktrej powinnam by ju dawno w ku, miaa doprowadzi do tego, eby mi pan uwierzy, kiedy to wreszcie panu powiem. Chc, eby pan wiedzia, e problem Drugiej Fundacji, ktry, zgodnie z moim zamiarem, sam pan tu nakreli, jest dla mnie wystarczajcym powodem, eby zgadzi pana bez sdu. Trevize unis si z miejsca. - adnych podejrzanych ruchw! - rzeka Branno. - Jestem co prawda tylko star kobiet, jak niewtpliwie okrela mnie pan w mylach, ale zanim zdy mnie pan tkn choby palcem, bdzie ju po panu. Obserwuj nas moi ludzie, gupi mokosie! Trevize usiad. Powiedzia nieco drcym gosem: - W tym, co pani mwi, nie ma adnego sensu. Gdyby pani wierzya w istnienie Drugiej Fundacji, to nie mwiaby pani o tym tak swobodnie. Nie wystawiaaby si pani na niebezpieczestwo, na ktre wedug pani ja si wystawiam. - Sam pan zatem widzi, e mam duo wicej rozsdku ni pan. Innymi sowy, wierzy pan w istnienie Drugiej Fundacji, a mimo to mwi pan o tym swobodnie, gdy jest pan gupi. Ja te wierz w jej istnienie, i te mwi o tym swobodnie, ale tylko dlatego, e przedsiwziam odpowiednie rodki ostronoci. Wydaje si, e przeczyta pan dokadnie histori Arkady, wic moe pan sobie przypomina, e jej ojciec wynalaz urzdzenie, ktre nazwa wytwornic pola statycznego. Jest to ekran chronicy przed dziaaniem takiej siy psychicznej, jak dysponuje Druga Fundacja. To urzdzenie nie tylko nadal istnieje, ale nawet zostao udoskonalone, oczywicie w najgbszej tajemnicy.

Pana dom jest w tej chwili wystarczajco zabezpieczony przed ich szpiegami. A teraz, kiedy wyjanilimy ju t spraw, pozwoli pan, e przejd do rzeczy i powiem, co ma pan robi. - C to takiego? - Ma pan stwierdzi, czy sprawy naprawd tak si maj, jak pan i ja mylimy, e si maj. Ma pan zorientowa si, czy Druga Fundacja faktycznie istnieje, a jeli tak, to gdzie si mieci. Znaczy to, e bdzie pan musia opuci Terminus i lecie nie wiadomo gdzie, nawet gdyby miao si w kocu okaza, jak za ycia Arkady, e Druga Fundacja mieci si wanie tu, pord nas. Znaczy to, e nie powrci pan, dopki nie bdzie mia pan co do powiedzenia na ten temat, a jeli nie bdzie pan mia nic do powiedzenia, to nie wrci pan nigdy, a na Terminusie bdzie o jednego gupca mniej. Trevize stwierdzi naraz, e si jka. - Jak, na Przestrze, mam ich szuka, nie wyjawiajc tego faktu? Oni po prostu zgotuj mi mier, a wy przez to nie bdziecie nic a nic mdrzejsi. - No to ich nie szukaj, naiwny dzieciaku! Szukaj czego innego. Szukaj czego innego, wkadajc w to cay swj umys i serce, a jeli w trakcie tego natrafisz na nich, bo nie bd si tob interesowali, to dobrze! Moesz w takim przypadku powiadomi nas o tym na zabezpieczonej przed podsuchem, sekretnej hiperfali i w nagrod za dobr robot wrci do nas. - Przypuszczam, e ma pani jak propozycj dotyczc tego, czego mam szuka. - Oczywicie. Zna pan Janova Pelorata? - Nigdy o nim nie syszaem. - Jutro pan si z nim spotka. Powie panu, czego bdzie pan szuka i poleci razem z panem jednym z naszych najnowoczeniejszych statkw. Bdzie tylko was dwch, bo tylu moemy zaryzykowa. A jeli sprbuje pan wrci bez zadowalajcych nas informacji, to zostanie pan rozwalony razem ze statkiem, zanim zbliy si pan na parsek do Terminusa. To wszystko. Rozmowa skoczona. Podniosa si, popatrzya na swe goe donie i powoli wcigna rkawiczki. Odwrcia si w stron drzwi i natychmiast weszo dwch stranikw z broni w rku. Odsunli si, robic jej przejcie. Stojc ju w drzwiach, odwrcia si. - Na zewntrz s jeszcze inni stranicy. Niech pan nie robi niczego, co moe im si wyda podejrzane, bo zaoszczdzi nam pan kopotu zwizanego z pana wysaniem. - Straci pani wtedy korzyci, ktre mog pani przynie - powiedzia Trevize, starajc si nazbyt skutecznie, eby zabrzmiao to beztrosko. - Trudno - odpara Branno z niewesoym umiechem. 8. Na dworze czeka na ni Liono Kodell. - Syszaem wszystko, pani burmistrz - powiedzia. - Wykazaa pani niezwyk cierpliwo. - I jestem niezwykle zmczona. Wydaje mi si, e ten dzie mia siedemdziesit dwie godziny. Teraz pan to przejmuje. - Dobrze, ale prosz mi powiedzie, czy naprawd uya pani wytwornicy pola statycznego, eby ekranowa ten budynek? - Oj, Kodell - rzeka Branno znuonym gosem. - Przecie nie jest pan gupi. Czy co wskazywao na to, e nas kto obserwuje? Myli pan, e Druga Fundacja ledzi wszystko, wszdzie i zawsze? Ja nie jestem tak romantyczk

jak Trevize. On mg tak myle, ale ja nie. Ju wyrosam z tych lat. A zreszt nawet gdyby tak byo, gdyby Druga Fundacja miaa wszdzie oczy i uszy, to czy nie zdradziaby nas z miejsca sama obecno wytwornicy? Czy jej uycie nie wskazaoby od razu Drugiej Fundacji, e kto si zabezpiecza przed nimi? Wystarczyoby, eby si zorientowali, e jaki obszar opiera si ich dziaaniu, e ich sia psychiczna tam nie siga. Czy dla utrzymania w sekrecie takiego urzdzenia a do chwili, kiedy bdziemy mogli je w peni wykorzysta, nie warto powici nie tylko Trevizego, ale i pana, i mnie? A jednak... Jechali samochodem. Prowadzi Kodell. - A jednak? - powtrzy Kodell. - A jednak co? - spytaa Branno. - Ach tak. A jednak temu mokosowi nie brakuje inteligencji. Nazwaam go gupcem co najmniej par razy, eby go usadzi, ale z pewnoci nim nie jest. Jest mody, naczyta si powieci Arkady Darell i myli, e Galaktyka jest taka, jak w tych powieciach, ale ma intuicj i jest bystry. Szkoda, e go stracimy. - A wic jest pani pewna, e go stracimy? - Cakowicie - odpara smutnie Branno. - Ale to najlepsze wyjcie. Nie potrzebujemy modych paliwodw, walcych na olep i burzcych w uamku sekundy to, co mozolnie budowalimy przez lata. Poza tym, on nie zginie bezuytecznie. Na pewno zwrci na siebie uwag Drugiej Fundacji, jeli oczywicie oni istniej i jeli ich interesujemy. A kiedy zajm si Trevizem, to by moe nie bd si interesowa nami. Moe nawet zyskamy co wicej ni tylko to, e przestaniemy by przedmiotem ich zainteresowania. Wolno nam mie nadziej, e zajmujc si Trevizem, zdradz si niechccy i dadz nam sposobno do znalezienia odpowiednich rodkw przeciw nim. - A wic Trevize ma na siebie cign burz? Branno wykrzywia usta. O wanie, to metafora, ktrej szukaam. On jest naszym piorunochronem. Przyjmie uderzenie i ochroni nas przed nieszczciem. - A ten Pelorat, ktry znajdzie si na drodze gromu? - On te moe ucierpie. Nie ma na to rady. Kodell pokiwa gow. - Wie pani, co zwyk mawia Salvor Hardin? Nie daj si nigdy odwie swoim zasadom moralnym od zrobienia tego, co suszne". - W tej chwili nie myl o zasadach - rzeka Branno, ziewajc. - Myl o tym, eby i spa. A jednak... mogabym wymieni mas osb, ktre powiciabym chtniej ni Golana Trevize. To przystojny modzieniec... I, oczywicie, wie o tym... - ostatnie sowa zabrzmiay bardzo niewyranie. Pani burmistrz zamkna oczy i zapada w sen.

Rozdzia III HISTORYK


8. Janov Pelorat mia siwe wosy, a jego twarz, kiedy by w dobrym nastroju, miaa raczej bezmylny wyraz. Rzadko zdarzao si, e nie by w dobrym nastroju. By redniego wzrostu i tuszy i zwyk porusza si bez popiechu, i mwi z namysem. Mia pidziesit dwa lata, ale wyglda na znacznie starszego. Nigdy nie opuszcza Terminusa, co byo zupenie niezwyke, szczeglnie, w przypadku osb jego profesji. On sam nie wiedzia, czy ten osiady tryb ycia wzi si z jego obsesyjnego zainteresowania histori czy te przywyk do niego pomimo, a moe wbrew swej pasji. Zainteresowanie owo objawio si zupenie niespodziewanie, kiedy mia pitnacie lat i w czasie jakiej choroby dosta zbir legend z dawnych czasw, W legendach tych powtarza si wtek samotnego odseparowanego od reszty Galaktyki wiata, ktry jednak nie zdawa sobie sprawy ze swej izolacji, gdy nie zna nic innego. Od razu zacz zdrowie. Nie miny dwa dni, a ju zdy przeczyta t ksik trzy razy i wsta z ka. Nastpnego dnia siedzia ju przy swoim komputerze i sprawdza, czy biblioteka uniwersytecka ma w swoich zbiorach co na temat tych legend. Od tamtej pory zajmowa si wanie takimi legendami. Biblioteka uniwersytecka na Terminusie nie spenia niestety pokadanych w niej nadziei, ale kiedy podrs, odkry z radoci, e istnieje co takiego, jak wymiana midzybiblioteczna. Mia w swych zbiorach odbitki komputerowe, przesyane przez nadprzestrze z miejsc tak odlegych jak Ifhi. Zosta w kocu profesorem historii staroytnej i po dwudziestu siedmiu latach od tej chwili wanie rozpoczyna swj pierwszy roczny urlop od zaj akademickich, o ktry wystpi z zamiarem udania si (po raz pierwszy w yciu) w podr kosmiczn a do samego Trantora. Pelorat zdawa sobie doskonale spraw z tego, e mieszkaniec Terminusa, ktry nigdy jeszcze nie by w przestrzeni, musi budzi oglne zdumienie. Nigdy nie byo jego zamiarem zyska rozgos w tak szczeglny sposb. Po prostu tak si jako zawsze skadao, e kiedy ju mia wyruszy w przestrze, wpado mu w rce jakie nowe studium, nowa ksika czy analiza. Odkada wwczas podr do czasu, a dokadnie zbada owo novum i doda, jeli to moliwe, jaki fakt, spekulacje czy wyobraenia o interesujcych go sprawach do ogromnej gry informacji, ktre ju zgromadzi. Koczyo si za zawsze tak, e aowa tylko i jedynie tego, e ta akurat wyprawa, ktr wanie by przedsiwzi, nie dosza do skutku. Trantor by stolic pierwszego Imperium Galaktycznego. Przez dwanacie tysicy lat by siedzib imperatorw, a przedtem stolic jednego z najwaniejszych krlestw, ktre po trochu i powoli podbio lub przyczyo do siebie w inny sposb pozostae krlestwa i stworzyo Imperium. Trantor by miastem obejmujcym obszar caego wiata, wiatem pokrytym w caoci metalem. Pelorat czyta o tym w pracach Gaala Dornicka, ktry odwiedzi Trantor za czasw samego Hariego Seldona. Dzieo Dornicka

ju od dawna byo biaym krukiem i Pelorat mgby sprzeda swj egzemplarz za sum rwn, jego procznym dochodom, ale sama myl o tym, e mgby si rozsta z takim skarbem, napeniaa go przeraeniem. Oczywicie tym, co interesowao Pelorata na Trantorze, bya Biblioteka Galaktyczna, ktra w czasach Imperium (kiedy nosia nazw Biblioteki Imperatorskiej) miaa najwiksze zbiory ze wszystkich bibliotek w Galaktyce. Trantor by stolic najpotniejszego i najludniejszego imperium w dziejach ludzkoci. By waciwie jednym wielkim miastem liczcym ponad czterdzieci miliardw mieszkacw, a jego biblioteka zgromadzia owoce caej twrczej (a take niezbyt twrczej) pracy ludzkoci, sum wczesnej wiedzy. Bya skomputeryzowana w tak zawiy sposb, e zatrudniaa specjalnych fachowcw od obsugi komputerw. Co najbardziej istotne, Biblioteka przetrwaa. I to byo dla Pelorata najbardziej zdumiewajce. Kiedy dwa i p wieku temu Trantor pad i zosta doszcztnie zupiony i zniszczony, a jego ludno zdziesitkowana, Biblioteka, chroniona (jak mwiono) przez studentw, ktrzy dysponowali jak fantastyczn broni, pozostaa nietknita. (Niektrzy uwaaj, e historia obrony Biblioteki przez studentw jest w znacznej mierze zmylona.) W kadym razie, Biblioteka przetrwaa okres zniszcze. Ebling Mis pracowa w nietknitej Bibliotece otoczonej zewszd ruinami, kiedy to znalaz si o krok od odkrycia pooenia Drugiej Fundacji (tak przynajmniej przedstawiay to wiadectwa z tamtych czasw, w ktre nadal wierzy jedynie lud Fundacji, historycy bowiem odnosili si zawsze do tych relacji z rezerw). Trzy pokolenia Darellw - Bayta, Toran i Arkady - odwiedziy, kade w swoim czasie, Trantor. Jednak Arkady nie zwiedzia Biblioteki, a od jej czasw Biblioteka nie zwizaa si ju ani razu z histori Galaktyki. Od stu dwudziestu lat nie odwiedzi Trantora nikt z Fundacji, ale nie byo powodu przypuszcza, e Biblioteka nie stoi dalej, nietknita, na swoim miejscu; To, e Biblioteka nie pojawia si wicej w historii, byo najlepszym dowodem na jej dalsze istnienie, jej zagada bowiem narobiaby z pewnoci haasu. Biblioteka bya przestarzaa, archaiczna - bya tak ju w czasach Eblinga Misa - ale to byo nawet lepiej. Pelorat zawsze zaciera rce z zadowolenia, kiedy sysza o jakiej starej czy przestarzaej bibliotece. Im jaka biblioteka bya starsza, tym wiksze byo prawdopodobiestwo, e zawiera to, czego on szuka. Marzy nawet czasami, e wchodzi do biblioteki i pyta z biciem serca: Czy ta biblioteka zostaa zmodernizowana? Moe wyrzucilicie stare tamy i dyski?" I zawsze wyobraa sobie, e .stary, zakurzony bibliotekarz odpowiada: Wszystko jest tak, jak dawniej". I oto teraz jego marzenia miay si speni. Zapewnia go o tym sama pani burmistrz. Nie by pewien, skd dowiedziaa si, nad czym pracuje. Opublikowa niewiele artykuw. Mao z tego, co zrobi, byo na tyle solidnie podbudowane, eby nadawao si do druku, a to, co si ukazao, przeszo bez echa. No, ale mwiono, e elazna Branno wie o wszystkim, co si dzieje na Terminusie i ma wszdzie oczy i uszy. Pelorat byby skonny w to uwierzy, ale jeli wiedziaa o jego pracy, to dlaczego, na Galaktyk, nie docenia jej wagi i nie przyznaa mu wczeniej choby niewielkich funduszy? Jako tak si skada, myla z t niewielk doz goryczy, na jak mg si zdoby, e Fundacja ma wzrok utkwiony w przyszo. To, co ich pochania, to

ich przeznaczenie i Drugie Imperium. Nie maj czasu ani ochoty, aby spojrze wstecz i irytuj ich ci, ktrzy to robi. Oczywicie tym wiksi z nich gupcy, ale sam nie mg wypleni gupoty. A poza tym moe i lepiej, e jest tak wanie. Moe sam prowadzi te wane poszukiwania i nadejdzie jeszcze chwila, w ktrej wspomn o nim jako o wielkim pionierze tego, co istotnie wane. Znaczyo to, oczywicie (i mia tyle intelektualnej uczciwoci, eby to przyzna), e rwnie on pochonity by myl o przyszoci, przyszoci, w ktrej zostanie uznany i doceniony i bdzie stawiany na rwni z Harim Seldonem. Prawd mwic, on nawet bdzie waniejsz postaci, bo jak mona porwnywa wypracowanie planu na wyranie przedstawiajce si przysze tysic lat z przecieraniem drogi przez minione dwadziecia pi tysicy? I nadszed wanie ten dzie, to by ten dzie. Burmistrz zapowiedziaa, e stanie si to zaraz po ukazaniu si obrazu Seldona. To by jedyny powd zainteresowania Pelorata Kryzysem Seldona, ktry od miesicy zajmowa umysy wszystkich na Terminusie i prawie wszystkich w Fundacji. Dla niego to, czy stolica Fundacji pozostanie na Terminusie czy te zostanie przeniesiona gdzie indziej, nie robio wikszej rnicy. A teraz, kiedy kryzys zosta zaegnany, Pelorat nie by pewien, ktr stron popar Hari Seldon, a nawet czy ta sprawa w ogle zostaa przez niego wspomniana. Wane byo, e Seldon si ukaza i e teraz nadszed jego dzie. Byy dwie minuty po drugiej, kiedy przed stojcym nieco na uboczu domem, ju waciwie poza granicami miasta, zatrzyma si samochd. Rozsuny si tylne drzwiczki. Wysiad stranik w mundurze suby ochrony burmistrza, za nim mody mczyzna i na koniec jeszcze dwch stranikw. Wywaro to na Peloracie wielkie wraenie. A wic burmistrz nie tylko wiedziaa nad czym pracuje, ale uwaaa te, e jego praca ma ogromne znaczenie. Mczyzna, ktry mia by jego towarzyszem podry, przyjecha w honorowej asycie, a w dodatku obiecano da im do dyspozycji statek pierwszej klasy, ktrym mia sterowa jego towarzysz. To byo naprawd wzruszajce. Naprawd. Gosposia Pelorata otworzya drzwi. Mczyzna wszed do rodka, a towarzyszcy mu stranicy stanli po obu stronach drzwi. Pelorat widzia przez okno, e trzeci stranik zosta na zewntrz i e podjecha drugi samochd. Z dodatkow stra! To doprawdy zadziwiajce! Kiedy si odwrci, mody mczyzna by ju w pokoju. Pelorat stwierdzi z zaskoczeniem, e rozpoznaje w nim czowieka, ktrego widzia w holowizji. Pan jest tym radnym - powiedzia. - Pan jest Trevize! - Zgadza si. Golan Trevize. Profesor Janov Pelorat? - Tak, tak - odpar Pelorat. - To pan ma... - Bdziemy towarzyszami podry - powiedzia sztywno Trevize. - Tak przynajmniej mi mwiono. - Ale pan przecie nie jest historykiem. - Nie. Jak pan rzek, jestem radnym, politykiem. - Tak... tak... Ale co ja tu wygaduj! Ja jestem historykiem, wic po co jeszcze drugi? Pan potrafi prowadzi statek kosmiczny. - Tak, nawet bardzo dobrze. - I to jest to, czego nam trzeba. Wspaniale! Obawiam si, modziecze, e

nie nale do ludzi zaradnych i praktycznie mylcych, wic jeli przypadkiem pan do takich naley, to stworzymy dobry zesp. - W chwili obecnej nie zachwycam si akurat praktycznymi skutkami moich znakomitych pomysw, ale wydaje si, e nie pozostaje nam nic innego, jak sprbowa stworzy dobry zesp. - Miejmy zatem nadziej, e potrafi przeama swoje opory przed znalezieniem si w przestrzeni. Musi pan wiedzie, panie radny, e nigdy jeszcze tam nie byem. Jestem wistakiem"... Zdaje si, e tak si wanie okrela takich ludzi? Przepraszam, moe napije si pan herbaty? Powiem Kodzie, eby nam co przygotowaa. Przypuszczam, e mamy jeszcze par godzin do odlotu, prawda? Zreszt ja jestem ju gotowy. Mam wszystko, co bdzie nam potrzebne. Pani burmistrz okazaa naprawd wielk pomoc,. To naprawd zadziwiajce, jak bardzo interesuje si tym projektem. - A wic pan ju wiedzia o tym? - spyta Trevize. - Od dawna? - Burmistrz zagadna mnie - Pelorat zmarszczy lekko czoo, jakby dokonywa w myli jakich oblicze - dwa, moe trzy tygodnie temu. Byem zachwycony. A teraz, kiedy ju uwiadomiem sobie jasno, e potrzebuj pilota, a nie drugiego historyka, jestem ponownie zachwycony tym, e to pan, drogi przyjacielu, bdzie moim towarzyszem podry. - Dwa, moe trzy tygodnie temu - powtrzy Trevize, lekko oszoomiony. A wic ju od kilkunastu dni bya na to przygotowana. A ja... - urwa. - Sucham pana? - Nic takiego, profesorze. Mam zwyczaj mwi sam do siebie. Jeli nasza podr potrwa duej, to bdzie pan si musia do tego przyzwyczai. - Potrwa, potrwa - rzek Pelorat, popychajc Trevizego w kierunku jadalni, gdzie gosposia przygotowywaa w wymylny sposb herbat. - Mamy czasu, ile dusza zapragnie. Burmistrz powiedziaa, e moemy podrowa tak dugo, jak nam si podoba, e caa Galaktyka stoi przed nami otworem i, co wicej, e gdziekolwiek polecimy, moemy korzysta z funduszy Fundacji. Powiedziaa, oczywicie, ebymy korzystali z nich rozsdnie. Tyle jej przyrzekem zachichota i zatar rce. - Siadaj, drogi przyjacielu, siadaj. Moe upyn wiele czasu, zanim usidziemy do nastpnego posiku na Terminusie. Trevize usiad. - Ma pan rodzin, profesorze? - spyta. - Mam syna. Jest na Uniwersytecie Santanijskim. Chyba chemikiem, czy kim w tym rodzaju. Poszed w lady matki. Ju od dawna nie mieszka ze mn, wic, jak pan widzi, nie mam adnych zobowiza, nie zostawiam ony ani dzieci. Ufam, e pan te nie... prosz si czstowa kanapkami, mj chopcze. - W tej chwili nie. Kilka kobiet, ale one przychodz i odchodz. - Tak. Tak; To jest rozkoszne, kiedy to wychodzi. A jeszcze bardziej rozkoszne, kiedy okazuje si, e nie trzeba tego bra powanie... Rozumiem, e dzieci pan nie ma? - Nie. - To dobrze. Wie pan, jestem w wietnym nastroju. Przyznaj, e na pocztku, kiedy pan wszed, byem zaskoczony. Ale teraz stwierdzam, e wietny z pana kompan. Modo, entuzjazm i kto, kto potrafi odnale waciw drog w Galaktyce to wszystko, czego mi potrzeba. Bdziemy prowadzi poszukiwania. Niezwyke poszukiwania. Trevize zmruy oczy. - Niezwyke poszukiwania? - Tak. Wrd wielu tysicy milionw zamieszkanych wiatw Galaktyki kryje si pera o nieoszacowanej wartoci, a my mamy bardzo mgliste

wskazwki, jak jej szuka. W kadym razie, jeli j znajdziemy, to bdzie niewiarygodny sukces. Jeli pan i ja dokonamy tego, mj chopcze przepraszam, powinienem by powiedzie panie Trevize", bo nie chc pana traktowa paternalistycznie - to nasze nazwiska bd powtarzane przez wszystkie nastpne stulecia a do koca wszechwiata. - Ten sukces, o ktrym pan mwi... ta pera o nieoszacowanej wartoci to... - To brzmi tak, jak sowa Arkady Darell, tej pisarki, no wie pan, kiedy pisaa o Drugiej Fundacji, co? Nic dziwnego, e wyglda pan na zaskoczonego. Pelorat odchyli gow do tyu, jakby mia zamiar wybuchn gonym miechem, ale tylko si umiechn. - Zapewniam pana, e to nic z tych rzeczy. To nie jakie bzdury. - Jeli nie mwi pan o Drugiej Fundacji, profesorze, to o czym wobec tego pan mwi? Pelorat nagle spowania, a nawet przybra przepraszajcy wyraz twarzy. - Ach, wic pani burmistrz nie powiedziaa panu?... Wie pan, to dziwne. Przez par dziesitkw lat miaem rzdowi za ze, e nie potrafi zrozumie wagi tego, nad czym pracuj, a tu teraz burmistrz Branno okazuje mi tak wspaniaomylno i hojno. - Tak - rzek Trevize, nie starajc si ukry ironii - to nadzwyczaj skryta filantropka, - ale nic powiedziaa mi o co w tym wszystkim chodzi. - A zatem nie orientuje si pan jaki jest cel moich poszukiwa? - Przykro mi, ale nie. - Nie musi si pan usprawiedliwia. Wszystko w porzdku. Nie wzbudzaem sensacji. Zaraz panu to wyjani. Pan i ja udajemy si w przestrze, aby szuka - i znale, bo mam wspaniay pomys - Ziemi. 10. Trevize le spa tej nocy. Bez przerwy myla o wizieniu, ktre ta starucha wybudowaa wok niego. Nigdzie nie mg znale wyjcia. Zosta skazany na wygnanie i nie mg nic na to poradzi. Branno bya spokojna, nieugita i nawet nie staraa si ukry, e amie prawo. Powoywa si na prawa, ktre przysugiway mu jako radnemu i obywatelowi Federacji, ale ona nie prbowaa nawet stworzy pozorw, e co dla niej znacz. A teraz znowu ten Pelorat, zdziwaczay uczony, ktry zdawa si nie wiedzie na jakim wiecie yje, mwi mu, e ta straszna baba przygotowywaa si do tego od paru tygodni. Czu si faktycznie jak chopiec, ktrym go nazwaa. Mia si uda na wygnanie z historykiem, ktry bez przerwy zwraca si do niego drogi przyjacielu" i ktry wydawa nie posiada si z radoci, e rozpoczyna poszukiwania jakiej Ziemi. Czym, na babk Mua, bya ta Ziemia? Przecie pyta o to. Oczywicie! Zapyta! od razu, kiedy Pelorat wymieni t nazw. Powiedzia: - Prosz mi wybaczy, profesorze. Jestem zupenym ignorantem w pana dziedzinie i mam nadziej, e nie bdzie pan mi mia za ze, jeli poprosz o wyjanienie w przystpnych sowach. Co to jest Ziemia? Pelorat gapi si na niego dobre dwadziecia sekund, zanim odpowiedzia: - To planeta. Ta, na ktrej po raz pierwszy pojawiy si istoty ludzkie,

drogi przyjacielu. Teraz Trevize wytrzeszczy oczy na Pelorata. - Pojawiy si po raz pierwszy? Skd? - Znikd. To planeta, na ktrej, w drodze ewolucji od niszych zwierzt, narodzi si rodzaj ludzki. Trevize myla chwil, po czym potrzsn gow. - Nie rozumiem. Na twarzy Pelorata pojawi si grymas irytacji, ale szybko znikn. Profesor chrzkn i powiedzia: - By taki czas, kiedy na Terminusie nie byo istot ludzkich. Zosta zasiedlony przez ludzi z innych wiatw. Przypuszczam, e o tym pan wie? - Oczywicie - odpar ze zniecierpliwieniem Trevize. Denerwowa go mentorski ton jego rozmwcy. - Bardzo dobrze. Tak samo byo na wszystkich innych wiatach. Na Anakreonie, Santanni, Kalganie - na wszystkich. Kady z nich zosta, w jakim okresie przeszoci, zaoony. Ludzie przybyli tam z innych wiatw. To dotyczy nawet Trantora. By wielk metropoli moe przez dwadziecia tysicy lat, ale nie przedtem. - No a jaki by przedtem? - Pusty. A przynajmniej nie byo tam ludzi. - Trudno w to uwierzy - Ale to prawda. wiadcz o tym stare zapiski. - A skd przybyli ludzie, ktrzy go skolonizowali? - Nie ma co do tego pewnoci. S setki planet, ktrych mieszkacy utrzymuj, e byy one zasiedlone ju w okrytej mrokiem staroytnoci, i opowiadaj fantastyczne historie o przybyciu tam pierwszych ludzi. Historycy nie daj wiary tym opowieciom i staraj si rozwiza Problem Pochodzenia. - A co to takiego? Nigdy o tym nie syszaem. - Nie dziwi mnie to. Przyznaj, e w obecnych czasach kwestia ta nie cieszy si zbytnim zainteresowaniem historykw, ale by taki okres u schyku Imperium, e bya do popularna wrd intelektualistw. Salvor Hardin wspomina o tym krtko w swoich pamitnikach. To problem ustalenia planety, na ktrej si to wszystko zaczo. Jeli bdziemy patrze wstecz, to przekonamy si, e ludzie zamieszkali na wieo zaoonych wiatach wywodzili si ze starszych wiatw, tamci z jeszcze starszych i tak dalej, a w kocu dojdziemy do wiata, gdzie si to wszystko zaczo, czyli do kolebki ludzkoci. Trevize od razu wychwyci! oczywisty bd w rozumowaniu Pelorata. - A nie mogo by wicej tych kolebek? - Oczywicie, e nie. Wszystkie istoty ludzkie w Galaktyce nale do jednego rodzaju. A jeden rodzaj nie moe si wywodzi z wicej ni jednej planety. To zupenie niemoliwe. - Skd pan wie? - Po pierwsze... - Pelorat odchyli pierwszym palcem prawej rki pierwszy palec lewej doni i w tym momencie najwidoczniej uwiadomi sobie, e musiaby wygosi dugi i zawiy wykad. Opuci obie rce i powiedzia z wielk powag: - Drogi przyjacielu, daj ci sowo honoru, e tak jest. Trevize zrobi gboki ukon i rzek: - Nawet mi przez myl nie przemkno, eby panu nie wierzy, profesorze. Powiedzmy wic, e tylko jedna planeta bya kolebk ludzkoci, ale czy nie mogyby sobie roci praw do

tego zaszczytu setki planet? - Nie tylko mogyby, ale faktycznie roszcz. Jednak wszystkie z tych roszcze s bezpodstawne. Na adnej z planet, ktre aspiruj do tytuu kolebki ludzkoci, nie znaleziono adnych ladw spoecznoci prehiperprzestrzennej, nie mwic ju o ladach ewolucji od organizmw niszych. - I twierdzi pan, e jest planeta, ktra rzeczywicie bya kolebk ludzkoci, ale z jakich przyczyn nic domaga si uznania tego faktu? - Trafi pan dokadnie. - I ma pan zamiar odszuka j? - My mamy zamiar. To nasza misja. Zorganizowaa to wszystko burmistrz Branno. Doprowadzi pan nasz statek na Trantor. - Na Trantor? On przecie nie by kolebk ludzkoci. Sam pan to przed chwil powiedzia. - Oczywicie, e nie by. Bya ni Ziemia. - No to dlaczego nie mwi mi pan, e mam poprowadzi statek na Ziemi? - Nie wyraziem si jasno. Ziemia to nazwa legendarna, uwicona przez staroytne mity. Jakie byo pierwotne znaczenie tej nazwy, nie wiemy, ale jest wygodnym, jedno wy razowy m synonimem okrelenia planeta, na ktrej narodzi si rodzaj ludzki". Natomiast ktra planeta bya faktycznie okrelana tym mianem - nie wiadomo. - A na Trantorze bd to wiedzie? - Mam nadziej znale tam odpowiednie informacje. Trantor ma Bibliotek Galaktyczn, najwiksz bibliotek w caym systemie. - Ta biblioteka zostaa na pewno przeszukana przez ludzi, ktrzy - jak pan powiedzia - interesowali si tym zagadnieniem w czasach Pierwszego Imperium. Pelorat pokiwa w zamyleniu gow. - Tak, ale moe nie do dokadnie. Mam duo wiadomoci dotyczcych Problemu Pochodzenia, ktrych ci ludzie, yjcy p tysica lat temu, by moe nie znali. Widzi pan, ja mgbym zbada te stare przekazy z wiksz znajomoci rzeczy, z lepszym zrozumieniem. Rozmylam nad tym od do dawna i mam pewn hipotez. - Myl, e powiedzia pan o tym wszystkim pani burmistrz i uzyska jej aprobat? - Aprobat? Drogi przyjacielu, przyja to wrcz entuzjastycznie. Powiedziaa mi, e Trantor jest na pewno tym miejscem, gdzie znajd wszystko, czego mi potrzeba. - Bez wtpienia - mrukn Trevize. To midzy innymi nie, dawao mu spa tej nocy. Burmistrz Branno wysyaa go, eby dowiedzia si, czego tylko bdzie mg o Drugiej Fundacji. Wysyaa z nim Pelorata, eby mg ukry prawdziwy cel swej podry pod przykrywk poszukiwania Ziemi, poszukiwania, ktre mogo zawie go w kady kt Galaktyki. Prawd mwic, bya to doskonaa przykrywka i wzbudzia w nim podziw dla pomysowoci pani burmistrz. Ale Trantor? Gdzie tu sens? Jak tylko znajd si na Trantorze, Pelorat natychmiast zagrzebie si w bibliotece i nikt go stamtd nie wycignie. Majc do dyspozycji niezmierzone stosy ksiek, tam i dyskw, zapisanych wedug nieprzeliczonych systemw komputerowych i symbolicznych, na pewno nie bdzie mia ochoty wyj stamtd. Poza tym... Kiedy, w czasach Mua, na Trantor polecia Ebling Mis. Wie

niosa, e odkry pooenie Drugiej Fundacji i umar, zanim zdy to wyjawi. Ale potem znalaza si tam Arkady Darell i jej rwnie udao si odkry, gdzie znajduje si Druga Fundacja. Ale miejsce, ktre odkrya, znajdowao si na samym Terminusie i tam gniazdo Drugiej Fundacji zostao zniszczone. Bez wzgldu zatem na to, gdzie si teraz znajdowaa Druga Fundacja, byo to na pewno zupenie inne miejsce, a wic o czym jeszcze mogliby si dowiedzie na Trantorze? Gdyby mia szuka Drugiej Fundacji, to mgby uda si gdziekolwiek, ale nie na Trantor. Poza tym... Co jeszcze planuje Branno, nie wiedzia, ale nie mia zamiaru wywiadcza jej przysugi. Branno przyja entuzjastycznie projekt podry na Trantor, tak? No to wanie, e nie polec na Trantor! Obojtnie gdzie, ale nie na Trantor. Kiedy zmczony Trevize zapad wreszcie w nierwny sen, zblia si. ju wit. 11. Nastpny dzie po aresztowaniu Trevizego by pomylny dla burmistrz Branno. Chwalono j bardziej, ni na to zasuya, nie wspominajc ani sowem o incydencie na posiedzeniu Rady. Mimo to wiedziaa dobrze, e Rada wkrtce otrznie si i podniesie t kwesti. Musiaa szybko dziaa. Odkadajc wic na bok wszystkie inne sprawy, zaja si spraw Trevizego. W czasie kiedy Trevize dyskutowa z Peloratem o Ziemi, Branno spotkaa si w swoim biurze z radnym Munnem Li Comporem. Poniewa Compor, zupenie odprony, siedzia naprzeciw niej, po drugiej stronie biurka, moga go jeszcze raz oceni. By niszy i drobniejszy od Trevizego i tylko dwa lata starszy. Obaj byli radnymi od niedawna, obaj byli modzi i miali i to musiaa by jedyna czca ich wi, gdy poza tym rnili si pod kadym wzgldem. Podczas gdy Trevize zdawa si gronie promieniowa, Compor wieci agodnym blaskiem niezachwianej pewnoci siebie. By moe wraenie takie sprawiay jego jasne wosy i niebieskie oczy, nieczsto spotykane u mieszkacw Fundacji. Nadaway mu one niemal dziewczc delikatno, dziki czemu (jak osdzia Branno) by mniej atrakcyjny dla kobiet ni Trevize. Mimo to Compor by wyranie dumny ze swego wygldu. Wosy nosi dugie i starannie uoone, a powieki mia umalowane na jasnoniebiesko, aby podkreli kolor oczu. (W ostatnim dziesicioleciu cieniowanie powiek na rne kolory stao si bardzo modne wrd mczyzn.) Nie by kobieciarzem. y statecznie z on, ale dotd nie zgosi zamiaru posiadania dzieci, a poza tym byo wiadomo, e ma sta kochank, z ktr spotyka si potajemnie. Tym rwnie rni si od Trevizego, ktry zmienia partnerki rwnie czsto jak utrzymywane w krzykliwych kolorach pasy, z czego by bardzo znany. W yciu obu radnych byo niewiele szczegw, ktrych nie udao si wykry ludziom Kodella, a sam Kodell siedzia cicho w rogu pokoju, promieniujc, jak zawsze, yczliwoci. - Radny Compor - powiedziaa Branno - wywiadczy pan Fundacji wielk przysug, ale nie jest ona niestety tego rodzaju, eby mona byo panu wyrazi publicznie uznanie albo wynagrodzi to w normalny sposb. Compor umiechn si. Mia biae, rwne zby i Branno przez chwil

zastanawiaa si, zupenie bez zwizku ze spraw, czy tak wygldaj wszyscy ludzie z sektora Syriusza. Opowieci Compora o tym, e wywodzi si z tego, raczej peryferyjnego, regionu opieray si na relacjach jego babki ze strony matki, ktra rwnie bya blondynk o niebieskich oczach i utrzymywaa, jakoby jej matka pochodzia z sektora Syriusza. Jednak wedug Kodella nie byo na to pewnych dowodw. Wiadomo, jakie s kobiety - powiedzia Kodell. - Moga sobie zmyli pochodzenie z dalekiego i egzotycznego wiata, eby wyda si bardziej atrakcyjn ni bya w istocie". To takie s kobiety? - spytaa sucho Branno, a Kodell umiechn si i wybka, e oczywicie mia na myli zwyczajne kobiety". - Nie jest konieczne, eby mieszkacy Fundacji dowiedzieli si o wywiadczonej przeze mnie przysudze, wystarczy, e pani o tym wie - rzek Compor. - Wiem i nie zapomn. I nie zrobi jeszcze jednej rzeczy, a mianowicie nie pozwol, eby pan przypuszcza, e paskie zobowizania na tym si skoczyy. Obra pan trudny kurs i musi pan go kontynuowa. Chcemy wiedzie wicej o Trevizem. - Powiedziaem wszystko, co wiem. - Moe chciaby pan, ebym tak mylaa. Moe nawet sam pan tak myli. Niemniej jednak) prosz odpowiedzie na moje pytania. Zna pan gentlemana o nazwisku Janov Pelorat? Czoo Compora zmarszczyo si, ale niemal natychmiast wygadzio z powrotem. Rzek ostronie: - Moe bym go pozna, gdybym go zobaczy, ale nazwisko nic mi nie mwi. - Jest naukowcem. Usta Compora uoyy si w raczej pogardliwe, cho niewypowiedziane O!", jak gdyby by zdziwiony, e burmistrz podejrzewa go o znajomoci z naukowcami. - Pelorat to interesujcy czowiek, ktry z osobistych powodw pragnie odwiedzi Trantor. Bdzie mu towarzyszy radny Trevize. Ot, skoro by pan bliskim przyjacielem Trevizego i by moe zna jego sposb mylenia, niech mi pan powie, czy zdaniem pana Trevize zgodzi si lecie na Trantor? - Jeli dopilnuje pani, eby Trevize wsiad na statek i jeli statek ten poleci na Trantor, to czy bdzie mg on zrobi co innego ni lecie tam? odpar Compor. - Na pewno nie sugeruje pani, e wznieci bunt i przejmie statek. - Nie zrozumia pan. On i Pelorat bd sami na statku, a Trevize bdzie siedzia za sterami. - Pyta pani, czy dobrowolnie poleci na Trantor? - Tak, pytam wanie o to. - Pani burmistrz, skd mog wiedzie, co on zrobi? - Radny Compor, by pan blisko z Trevizem. Wie pan, e wierzy on w istnienie Drugiej Fundacji. Czy nigdy nie mwi panu, gdzie jego zdaniem mieci si Druga Fundacja, gdzie mona j znale? - Nigdy, pani burmistrz. - Myli pan, e j znajdzie? Compor rozemia si. - Myl, e Druga Fundacja, bez wzgldu na to, czym bya i jak bya wana, zostaa zniszczona za czasw Arkady Darell. Wierz w jej opowie.

- Naprawd? W takim razie dlaczego zdradzi pan przyjaciela? Jeli szuka tego, co nie istnieje, to jak szkod mgby nam wyrzdzi rozpowszechniajc swoje dziwaczne teorie? - Nie tylko prawda moe by szkodliwa - odpar Compor. - Jego teorie moe s dziwaczne, ale goszc je, mgby wzbudzi niepokj w spoeczestwie Terminusa i wyzwalajc wtpliwoci i obawy co do roli Fundacji w wielkim dramacie historii Galaktyki, osabi jej przewodni rol w Federacji i zniweczy marzenia o Drugim Imperium Galaktycznym. Musiaa pani sama tak pomyle, bo w przeciwnym razie nie kazaaby go pani aresztowa w sali posiedze Rady, a teraz nie zmuszaaby go pani do udania si na wygnanie bez procesu sdowego. Dlaczego pani to zrobia, pani burmistrz, jeli wolno mi spyta? - Moe dlatego, e byam na tyle ostrona, by przypuci, e istnieje, niewielka co prawda, moliwo, e on ma racj i e w zwizku z tym otwarte goszenie takich pogldw moe by dla nas jak najbardziej bezporednio niebezpieczne? Compor nic na to nie powiedzia. - Zgadzam si z panem - mwia dalej Bran - no - ale z racji mego urzdu jestem zmuszona wzi tak moliwo pod uwag. Pozwoli pan, e jeszcze raz spytam, czy wie pan o czym, co mogoby nam wskaza gdzie, jego zdaniem, mieci si Druga Fundacja i gdzie mgby si uda. - Nie wiem o niczym. - Nigdy o niczym nie napomyka? - Nie, oczywicie, e nie. - Nigdy? Niech si pan tak nie spieszy z odpowiedzi. Prosz pomyle. Nigdy? - Nigdy - rzek stanowczo Compor. - Nie robi adnych aluzji? Nie dowcipkowa na ten temat? A moe rysowa czy pisa co machinalnie? A moe zamyla si w chwilach, ktre teraz, kiedy pan do nich wrci pamici, oka si znaczce? - Nic z tych rzeczy. Mwi pani, e te jego rojenia na temat Drugiej Fundacji s zupenie mgliste. Wie pani o tym i traci pani tylko niepotrzebnie czas i zdrowie, zajmujc si tym. - Czy pan przypadkiem nie zmieni nagle frontu i nie broni przyjaciela, ktrego mi pan wydal? - Nie - odpar Compor. - Wydaem go w pani rce, bo tak mi nakazywa patriotyzm. Nie widz adnego powodu, ebym musia tego aowa albo zmieni swj stosunek do tej sprawy. - A zatem nie potrafi mi pan da adnej wskazwki co do tego, gdzie on si moe uda, skoro tylko dostanie statek? - Jak ju powiedziaem... - Jednak, panie radny - tu zmarszczki na twarzy pani burmistrz uoyy si tak, by nada jej wyraz zadumy - chciaabym wiedzie dokd poleci. - Myl, e w takim razie powinna pani umieci na jego statku nadajnik nadprzestrzenny. - Pomylaam o tym, panie radny. Trevize jest jednak podejrzliwy i obawiam si, e odkryje nadajnik, chobymy nie wiem jak przemylnie go ukryli. Oczywicie mona by go zainstalowa w taki sposb, eby nie dao si go byo usun nie uszkadzajc przy tym statku, co zmusioby go do zostawienia nadajnika na miejscu...

- Znakomity pomys. - Tylko e - podja Branno - w takiej sytuacji czuby si kontrolowany i mgby nie polecie tam, gdzie by polecia, gdyby czu si wolny i nieskrpowany. Wiedza, ktr bym wtedy zdobya, byaby dla mnie bezwartociowa. - Wyglda na to, e w tej sytuacji nie moe pani W aden sposb dowiedzie si dokd poleci. - Mog, bo mam zamiar uy bardzo prymitywnych rodkw. Osoba, ktra spodziewa si bardzo wyrafinowanych metod i nastawia si na obron przed nimi, raczej nie pomyli o metodach prymitywnych... Myl o tym, eby posa kogo, kto go bdzie ledzi. - ledzi? - Tak. Inny pilot w innym statku. Zaskoczyo to pana, co? On byby rwnie zaskoczony. Moe nie pomyli o tym, eby przebada przestrze i sprawdzi, czynie towarzyszy mu jaka masa, a w kadym razie postaramy si o to, eby jego statek nie by wyposaony w urzdzenia do wykrywania masy. - Pani burmistrz - rzek Compor - pozostaj dla pani z caym szacunkiem, ale musz zwrci pani uwag na fakt, e nie jest pani ekspertem w sprawach lotw kosmicznych. Posa jeden statek za drugim, eby go ledzi - tego si nigdy nie robi, bo to jest po prostu niemoliwe. Trevize ucieknie przy okazji pierwszego skoku przez nadprzestrze. Nawet jeli nie bdzie wiedzia, e kto za nim leci, to i tak pierwszy skok bdzie skokiem w wolno. Jeli nie bdzie mia na pokadzie nadajnika, to nie bdzie go mona wyledzi. - Przyznaj, e nie mam dowiadczenia w tych sprawach. W przeciwiestwie do pana i Trevizego nie zostaam przeszkolona w zakresie lotw kosmicznych. Niemniej jednak wiem od swoich doradcw - ktrzy przeszli takie przeszkolenie - e jeli obserwuje si statek bezporednio przed skokiem, to jego prdko, przyspieszenie oraz kierunek lotu pozwalaj, cho w sposb oglny, odgadn jaki to bdzie skok. Jeli si ma przy tym dobry komputer i umiejtno trafnego przewidywania, to mona zdublowa ten skok na tyle dokadnie, eby podj trop wyjciowy, szczeglnie kiedy ten, kto dubluje, dysponuje dobrym detektorem masy. - To si moe uda raz - zaprotestowa energicznie Compor - nawet dwa razy, jeli ma si szczcie, ale na tym koniec. Nie mona polega na takich metodach. - My by moe moemy... Panie radny, pan w swoim czasie bra udzia w wycigach w nadprzestrzeni. Jak pan widzi, duo wiemy o panu. Jest pan znakomitym pilotem, a jeli chodzi o ciganie rywala w czasie skoku, dokonywa pan zdumiewajcych rzeczy. Compor wytrzeszczy oczy. Prawie zwin si na krzele. - Wtedy byem na studiach. Teraz jestem starszy. - Nie jest pan taki stary. Nie ma pan jeszcze trzydziestu piciu lat. W zwizku z tym, to pan bdzie ledzi Trevizego, panie radny. Poleci pan za nim, tam, gdzie i on, i przele pan nam meldunek o tym. Wyleci pan zaraz po nim, a on rusza za kilka godzin. Jeli pan odmwi, zostanie pan oskarony o zdrad i uwiziony. Jeli wemie pan statek, ktry dostarcz panu, i nie poleci za Trevizem, to nie musi pan zawraca sobie gowy powrotem. Zostanie pan zestrzelony, jeli sprbuje pan wrci. Compor poderwa si na rwne nogi.

- Mam swoje ycie! Mam prac! Mam on! Nie mog tego wszystkiego zostawi. - Bdzie pan musia. Ci z nas, ktrzy wybrali sub Fundacji, musz by zawsze gotowi suy jej w razie potrzeby, nawet jeli jest to dla nich niewygodne i dugo trwa. - Oczywicie moja ona leci ze mn. - Ma mnie pan za idiotk? Oczywicie zostaje tutaj. - W charakterze zakadniczki? - Jeli pan chce tak to nazwa. Ja osobicie wol stwierdzenie, e pana misja jest bardzo niebezpieczna i z dobroci serca pragn, aby zostaa tu, gdzie nic jej nie grozi... Zreszt rzecz nie podlega dyskusji. Jest pan aresztowany, tak jak Trevize, i pewna jestem, e pan rozumie, i musz dziaa szybko - zanim zniknie euforia, ktra teraz przepenia mieszkacw Terminusa. Obawiam si, e moja gwiazda zacznie wkrtce gasn. 12. - Nie patyczkowaa si z nim pani - powiedzia Kodell. - A niby dlaczego miaabym si patyczkowa? - odpara pogardliwie pani burmistrz. - Zdradzi przyjaciela. - To byo dla nas korzystne. - Tak, tym razem. Ale nastpna zdrada mogaby ju nie by korzystna. - A dlaczego miaaby by nastpna? - Niech pan posucha, Liono - odpara ze zniecierpliwieniem Branno prosz nie udawa durnia. Nie mona ufa komu, kto ju raz pokaza, e potrafi prowadzi podwjn gr, bo w kadej chwili moe podj j na nowo. - On moe wykorzysta te swoje umiejtnoci po to, eby znowu skuma si z Trevizem. Razem mog... - Sam pan w to nie wierzy. W swoim zalepieniu i naiwnoci Trevize zmierza do celu prost drog. On nie uznaje zdrady i nigdy, w adnych okolicznociach, nie zaufa ju Comporowi. - Przepraszam, pani burmistrz - powiedzia Kodell - ale chciabym si upewni, czy dobrze pani rozumiem. Na ile zatem moe pani zaufa Comporowi? Skd pani wie, czy on naprawd poleci za Trevizem i czy uczciwie bdzie informowa o tym, co robi? Liczy pani, e zmusi go do tego obawa o on? Pragnienie powrotu do niej? - I jedno, i drugie to wane czynniki, ale za bardzo na nie licz. Na statku Compora bdzie nadajnik nadprzestrzenny. Trevize moe podejrzewa, e bdziemy go ledzi, wic moe szuka nadajnika. Natomiast Compor, ktry bdzie ledzi, raczej nie spodziewa si, e sam bdzie ledzony i przypuszczam, e nie bdzie szuka. Oczywicie mog si myli i wtedy musimy liczy na jego przywizanie do ony. Kodell rozemia si. - I pomyle, e kiedy to ja musiaem pani uczy. A jaki jest cel tego ledzenia? - Podwjne zabezpieczenie. Jeli Trevize zostanie schwytany, to by moe Comporowi uda si umkn i przekaza nam informacje, ktrych nie bdzie mg nam dostarczy Trevize. - Jeszcze jedno pytanie. A co bdzie, jeli Trevize odnajdzie Drug Fundacj i dowiemy si o tym od niego albo od Compora, albo jeli bdziemy mieli powody podejrzewa, e ona istnieje, mimo e obaj zgin? - Myl, e Druga Fundacja istnieje, Kodell - odpara Branno. - W kadym

razie Plan Seldona nie bdzie nam ju dugo suy. Wielki Hari Seldon opracowa go w ostatnich dniach gincego Imperium, kiedy skoczy si zupenie postp technologiczny. Seldon te by produktem swej epoki bez wzgldu na to jak wspaniaa bya ta na poy mityczna psychohistoria, nie moga si ona oderwa od korzeni, z ktrych wyrosa. Z pewnoci nie uwzgldnia faktu, e nastpi tak szybki postp technologiczny, jaki dokona si w Fundacji, szczeglnie w ostatnim stuleciu. Mamy detektory masy, o jakich nie nio si ludziom w czasach Imperium, komputery, ktre reaguj na polecenia wydawane w myli, a przede wszystkim ekrany chronice przed ingerencj obcej woli czy siy psychicznej. Druga Fundacja ju niedugo nie bdzie moga nami manipulowa, nawet jeli w tej chwili moe to jeszcze robi. U schyku swoich rzdw chc by t osob, ktra wprowadzi Fundacj na now drog. - A jeli nie ma Drugiej Fundacji? - To wejdziemy na now drog od razu. 13. Niespokojny sen, w ktry w kocu zapad Trevize, nie trwa dugo. Obudzio go powtrne dotknicie czyjej doni na ramieniu. Zerwa si, rozgldajc si nieprzytomnie i wyranie nie mogc zrozumie, dlaczego nie budzi si w swoim ku. - Co... Co... - wyjka. - Przepraszam pana, Trevize - powiedzia Pelorat. - Jest pan moim gociem i powinienem pozwoli panu porzdnie wypocz, ale jest tu pani burmistrz. Pelorat stal obok jego ka w flanelowej piamie i lekko dygota. Trevize oprzytomnia i przypomnia sobie wszystko. Burmistrz Branno siedziaa w salonie Pelorata, opanowana jak zawsze. By z ni Kodell. Siedzia, gadzc swj siwy ws. Trevize obcign i wygadzi pas, zastanawiajc si, jak dugo tych dwoje moe obej si bez siebie. - Czyby rada dosza ju do siebie? - spyta szyderczo - Czyby jej czonkowie zainteresowali si nieobecnoci jednego spord nich? - Wida pewne oznaki powrotu do ycia - odpara Branno - ale s one jeszcze zbyt sabe, eby mg pan wiza z nimi jakie nadzieje. Bez wtpienia jestem nadal na tyle silna, eby zmusi pana do opuszczenia Terminusa. Zostanie pan przewieziony na Kosmodrom Kracowy... - A nie do Portu Kosmicznego na Terminusie, pani burmistrz? Czy mam zosta pozbawiony widoku tumu egnajcego mnie ze zami w oczach? - Widz, panie radny, e wrcia panu ochota do bazestw i ciesz si z tego. Ucisza to moje ewentualne wyrzuty sumienia. Pan i profesor Pelorat wystartujecie bez rozgosu z Kosmodromu Kracowego. - I nigdy nie wrcimy? - I by moe nigdy nie wrcicie. Oczywicie - tu umiechna si lekko jeli odkryje pan co tak bardzo wanego, e nawet ja chtnie ujrz pana z powrotem, wrci pan. Moe nawet zostanie pan powitany z honorami. Trevize skin niedbale gow. - I to si moe zdarzy - rzek. - Prawie wszystko moe si zdarzy. W kadym razie bdzie si panu podrowa wygodnie. Dostaje pan dopiero co ukoczony krownik kieszonkowy nazwany, na pamitk statku Hobera Mallowa, Odleg Gwiazd". Do obsugi wystarczy jedna osoba, chocia mog si w nim wygodnie pomieci trzy. Trevize nagle zapomnia o swej starannie wystudiowanej niedbaej pozie i

ironii. - Z penym uzbrojeniem? - spyta. - Bez uzbrojenia, ale poza tym cakowicie wyposaony. Gdziekolwiek si udacie, jestecie obywatelami Fundacji i moecie zwrci si do naszego konsula, nie bdziecie wic potrzebowali broni. W razie potrzeby bdziecie mogli korzysta z naszych funduszy... Nie s one nieograniczone, warto doda. - Jest pani hojna. - Wiem o tym, panie radny. I jeszcze jedno. Pomaga pan profesorowi Peloratowi w jego poszukiwaniach Ziemi. Bez wzgldu na to, czego pana zdaniem pan szuka, poszukujecie Ziemi. Musi to by jasne dla wszystkich, ktrych spotkacie. I niech pan pamita o tym, e Odlega Gwiazda" jest nieuzbrojona. - Poszukuj Ziemi - powiedzia Trevize. - Doskonale o tym wiem. - A zatem ruszajcie. - Prosz mi wybaczy, ale s jeszcze pewne sprawy, ktrych nie omwilimy. W swoim czasie prowadziem rne statki, ale nigdy nie siedziaem za sterami najnowszego modelu krownika kieszonkowego. Co bdzie, jeli si okae, e nie potrafi nim kierowa? Powiedziano mi, e Odlega Gwiazda" jest cakowicie skomputeryzowana... I od razu wyjaniam, eby pan nie pyta, e nie musi pan wiedzie, jak posugiwa si komputerem najnowszej generacji. On sam panu wyjani wszystko, co bdzie pan musia wiedzie. Ma pan jeszcze jakie yczenia? Trevize spojrza ponuro na swoje spodnie. - Chc zmieni ubranie. - Znajdzie pan ubranie na statku. Take te pasy czy jak to si nazywa. Profesor Pelorat te zosta zaopatrzony w to, czego mu trzeba. Wszystko, co mieci si w granicach rozsdku, jest ju na statku, chocia musz doda, e nie obejmuje to towarzystwa pa. - To niedobrze - rzek Trevize. - Byoby przyjemniej, chocia tak si skada, e akurat w tej chwili nie widz odpowiedniej kandydatki. No, ale przypuszczam, e Galaktyka jest raczej gsto zaludniona i e kiedy ju bd daleko od Terminusa, bd mg robi, co mi si podoba. - Jeli chodzi o towarzystwo? To pana sprawa. Podniosa si ciko. - Nie odwioz pana na kosmodrom - powiedziaa ale s tu tacy, co to zrobi i radz nie prbowa robi nic poza tym, co panu powiedziano. Myl, e zastrzel pana, jeli tylko sprbuje pan ucieczki. Poniewa nie bdzie mnie tam, nie bd mieli adnych zahamowa. - Nie wykonam adnego podejrzanego ruchu, pani burmistrz, ale... - Sucham. Trevize zastanawia si przez chwil i w kocu powiedzia z umiechem, ktry - mia nadziej - wyglda na niewymuszony: - Moe przyj taki moment, e poprosi mnie pani, ebym sprbowa co zrobi. Postpi wtedy tak, jak bd uwaa za stosowne, ale bd pamita ostatnie dwa dni. Burmistrz Branno" westchna. - Niech mi pan oszczdzi suchania melodramatycznych przemwie. Jeli taki moment nadejdzie, to trudno, ale na razie nie prosz o nic.

Rozdzia IV PRZESTRZE
14. Statek wyglda jeszcze bardziej okazale, ni Trevize spodziewa si na podstawie tego, co zapamita z krzykliwej reklamy towarzyszcej wprowadzeniu krownikw nowej generacji. To nie jego rozmiary wywieray takie wraenie, bo statek by raczej may. Przy jego projektowaniu brano pod uwag szybko i zwrotno, to, e bdzie mia cakowicie grawitacyjny napd, a przede wszystkim fakt, e zostanie wyposaony w najnowoczeniejsze komputery. Due rozmiary byyby nie tylko zbyteczne, ale nawet utrudniayby osignicie zaoonego celu. Tym, co budzio podziw, byo urzdzenie pozwalajce jednej osobie kierowa statkiem lepiej, ni byo to moliwe w przypadku tradycyjnych krownikw, ktrych zaoga musiaa liczy co najmniej dwanacie osb. Jeli na pokadzie bya jeszcze jedna lub - dwie osoby dla zmiany wachty, to statek taki mg pokona ca flotyll znacznie wikszych, nie pochodzcych z Fundacji statkw. W dodatku mg przecign kady z istniejcych typw statkw. Jego ksztat by doskonale celowy - nie byo tam ani jednej zbytecznej linii czy krzywizny, i to zarwno zewntrz, jak i wewntrz. Kady metr szecienny wntrza zosta wykorzystany do maksimum, tak e - paradoksalnie - wydawao si ono bardzo przestronne. Nic z tego, co burmistrz Branno mwia o znaczeniu jego misji, nie wywaro na Trevizem takiego wraenia jak statek, na ktrym mia wyruszy w tej misji. elazna Branno, pomyla ze smutkiem, wpakowaa go w niebezpieczne przedsiwzicie o nadzwyczajnym znaczeniu. Na pewno nie zgodziby si na to tak atwo, gdyby nie uoya wszystkiego tak, e zapragn jej pokaza, na co go sta. Jeli chodzi o Pelorata, to nie posiada si z zachwytu. - Czy uwierzyby pan - rzek, dotykajc delikatnie palcem kaduba, zanim wszed do rodka - e nigdy jeszcze nie znalazem si tak blisko statku kosmicznego? - Jeli pan tak mwi, profesorze, to oczywicie wierz w to, ale jak si panu udao tego dokona? - Szczerze mwic, drogi przy... to znaczy, drogi panie Trevize, sam nie wiem. Przypuszczam, e to dlatego, e byem cakowicie pochonity swoimi badaniami. Wie pan, jeli kto ma w domu naprawd dobry komputer, ktry moe si poczy z kadym innym komputerem w dowolnym miejscu Galaktyki, to nie potrzebuje si rusza z miejsca... Jako zawsze mi si wydawao, e statki kosmiczne s wiksze ni ten tutaj. - Ten model jest may, ale i tak jest znacznie wikszy w rodku ni jakikolwiek inny statek o tych rozmiarach. - Jak to moliwe? artuje sobie pan z mojej niewiedzy. - Ale nie. Mwi powanie. To jeden z pierwszych statkw, ktre poruszaj si cakowicie na zasadzie grawitacji. - A co to znaczy? Ale, prosz, niech mi pan nic nie wyjania, jeli to wymaga dobrej znajomoci fizyki. Uwierz panu na sowo, tak jak pan wczoraj mnie w sprawie jednego rodzaju ludzkiego i jednego miejsca pochodzenia.

- Sprbujmy, profesorze. Przez te wszystkie tysice lat lotw kosmicznych korzystalimy z silnikw o napdzie chemicznym, jonowym i hiperjdrowym, a byy to ogromne urzdzenia. Flota starego Imperium posiadaa statki o pisetmetrowej dugoci, na ktrych przestrze dla zaogi bya wielkoci maego mieszkania. Na szczcie, na skutek braku zasobw naturalnych, Fundacja wyspecjalizowaa si w cigu stuleci w miniaturyzacji. Ten statek jest jej szczytowym osigniciem. Zostaa tu wykorzystana sia antygrawitacji, a urzdzenie, ktre do tego suy, nie zajmuje w ogle miejsca i jest wbudowane w pokryw kaduba. Gdyby nie fakt, e nadal potrzebujemy hiperjdrowych... W tym momencie podszed do nich stranik w mundurze suby bezpieczestwa. - Musicie wsiada, panowie. Niebo ju pojaniao, chocia byo jeszcze p godziny do wschodu soca. Trevize rozejrza si. - Czy zaadowano mj baga? - Tak, panie radny. Przekona si pan, e statek zosta cakowicie wyposaony. - Pewnie w odzie, ktra na mnie nie pasuje albo nie jest w moim gucie. Stranik niespodziewanie umiechn si. - Myl, e pasuje - powiedzia. - Pani burmistrz zagnaa nas do pracy po godzinach. Pracowalimy bez przerwy trzydzieci albo i czterdzieci godzin i dobralimy dokadnie takie rzeczy, jak pan mia. Pienidze nie gray roli. Suchajcie - rozejrza si wok, aby si upewni, czy nikt nie widzi jego nagego spoufalenia si z eskortowanymi - wy dwaj macie szczcie. To najlepszy statek w Galaktyce. Kompletnie wyposaony, tylko bez uzbrojenia. Pywacie jak pczki w male. - Pewnie w zjeczaym - odpar Trevize. - No, profesorze, jest pan gotw? - Teraz tak - rzek Pelorat unoszc do gry kwadratowy opatek o boku dugoci okoo dwudziestu centymetrw i chowajc go do srebrzystej plastikowej koperty. Trevize uwiadomi sobie nagle, e Pelorat nie rozstawa si z tym przedmiotem od chwili, kiedy wyjechali z jego domu, przekada go z rki do rki i nigdy nie odkada, nawet wtedy, gdy zatrzymali si, aby zje szybkie niadanie. - Co to takiego, profesorze? - Moja biblioteka. Jest skatalogowana wedug tematw i miejsc pochodzenia ksiek i naniosem j ca na jedn pytk. Jeli pan uwaa, e ten statek to cudo, to co pan powie o tej pytce? Caa biblioteka! Wszystko, co zebraem. Cudowne! Cudowne. - Tak - rzek Trevize - pywamy jak pczki w male. 15. Trevize wpad w prawdziwy zachwyt na widok wntrza statku. Przestrze zostaa fantastycznie wykorzystana. By tam magazyn z zapasami ywnoci, ubra, filmw i gier. By pokj do wicze gimnastycznych, salon i dwie, prawie identyczne, sypialnie. - Ta musi by pana, profesorze - powiedzia Trevize. - W kadym razie jest tu czytnik FX. - Dobrze - rzek Pelorat z zadowoleniem. - Co za osio ze mnie, e tak unikaem podry kosmicznych. Mgbym tutaj y cakiem wygodniej mj drogi Trevize. - Jest przestronniej, ni mylaem - stwierdzi Trevize z przyjemnoci.

- A te silniki znajduj si naprawd w pokrywie kaduba? - W kadym razie s tam urzdzenia sterujce. Nie musimy magazynowa paliwa ani zuywa go od razu. Korzystamy z podstawowego rda energii we wszechwiecie i nasze silniki i paliwo s ot, tam, na zewntrz - zatoczy uk rk. - No dobrze, ale gdy tak teraz myl o tym... Co bdzie, jeli co si zepsuje? Trevize wzruszy ramionami. - Uczono mnie lata w przestrzeni, ale nie na takich statkach. Jeli wysidzie grawityka, to obawiam si, e nic na to nie bd mg poradzi. - Ale potrafi pan prowadzi ten statek? Kierowa nim? - Sam jestem tego ciekaw. - Myli pan, e ten statek jest cakowicie zautomatyzowany? - spyta Pelorat. - Moe jestemy tylko pasaerami? Moe mamy tu tylko siedzie i nic nie robi? - Maj takie rzeczy na promach kursujcych midzy planetami i stacjami orbitalnymi w ukadach sonecznych, ale nigdy nie syszaem o zautomatyzowanym statku do podry przez nadprzestrze. Przynajmniej dotychczas nie syszaem... Dotychczas... Raz jeszcze rozejrza si wok i poczu nagy lk. Czyby ta wiedma Branno a tak go nabraa? A moe Fundacja faktycznie zautomatyzowaa ju podre midzygwiezdne i on, Trevize, mia zosta przewieziony na Trantor wbrew swej woli, majc w tej sprawie do powiedzenia tyle, co wyposaenie statku. Powiedzia ze sztucznym oywieniem: - Niech pan usidzie, profesorze. Burmistrz mwia, e statek jest cakowicie skomputeryzowany. Skoro w pana kabinie jest czytnik FX, to w mojej powinien by komputer. Niech si pan tu rozgoci, a ja tymczasem rozejrz si w swojej kabinie. Pelorat nagle si zaniepokoi. - Trevize, drogi przyjacielu... Nie chce pan chyba wysi, co? - Nie mam najmniejszego zamiaru. A zreszt, gdybym sprbowa wyj, to moe by pan pewien, e zaraz by mnie zatrzymano. Pani burmistrz nie yczy sobie, ebym std odszed. Chc po prostu zorientowa si jak dziaa ukad sterowniczy Odlegej Gwiazdy". - Umiechn si. - Nie opuszcz pana, profesorze. Wchodzc do pomieszczenia, ktre - jak sdzi - miao by jego sypialni, mia wci jeszcze umiech na ustach, ale gdy zamkn cicho drzwi za sob, jego twarz spowaniaa. Na pewno musiao gdzie tu by jakie urzdzenie umoliwiajce nawizanie cznoci z planet, koo ktrej mg si znale statek. Trudno byo sobie wyobrazi, eby pojazd by celowo odizolowany od otoczenia i dlatego gdzie tu - moe w jakiej wnce - musia si znajdowa aparat. Mgby si poczy z biurem burmistrza i zapyta o pulpit sterowniczy. Dokadnie zbada ciany, zagwek ka i zgrabne, gadkie mebelki. Jeli tu nie znajdzie nic, to przeszuka reszt statku. Mia si ju odwrci, gdy wzrok jego pad na plamk wiata widoczn na gadkiej, jasnobrzowej pycie biurka. W krku wiata zgrabne litery ukaday si w napis Instrukcja obsugi komputera". A wic jednak! Mimo to serce zabio mu szybciej. Byy komputery i komputery, a take programy, na opanowanie ktrych trzeba dugiego czasu. Trevize nigdy nie wtpi w swoj inteligencj, ale z drugiej strony nie by

geniuszem. Byli tacy, ktrzy mieli smykak do komputerw i tacy, ktrzy jej nie mieli, a Trevize dobrze wiedzia, do ktrej kategorii si zalicza. W czasie suby we flocie wojennej Fundacji doszed do stopnia porucznika i zdarzao mu si peni obowizki dowdcy wachty. Miewa wtedy okazj do posugiwania si komputerem pokadowym. Jednak nigdy obsuga komputera nie naleaa wycznie do niego i nigdy nie wymagano od niego jako od dowdcy wachty, eby zna si na tym dokadnie i potrafi dokonywa innych operacji ni zwyke rutynowe czynnoci. Przypomnia sobie opase tomy wydrukw zawierajce peen opis programu komputera i ogarno go przygnbienie. Przypomnia sobie te, jak zachowywa si sierant techniczny Krasnet przy pulpicie komputera. Przebiera palcami po klawiszach, jak gdyby by to najbardziej skomplikowany instrument muzyczny w Galaktyce, a robi to z tak nonszalancj, jakby nudzio go obsugiwanie tak prostego urzdzenia, ale nawet on musia czasami zaglda do opisu programu, klnc przy tym ile wlezie. Po chwili wahania Trevize dotkn palcem wietlnej plamki i od razu krg wiata rozszerzy si, obejmujc cae biurko. Na jego blacie widnia zarys dwu doni, prawej i lewej. Niemal w tej samej chwili blat obrci si i ustawi pod ktem czterdziestu piciu stopni. Trevize usiad przy biurku. Nie potrzebowa adnych wyjanie. Byo oczywiste, co ma zrobi. Pooy donie w oznaczonych miejscach. Miejsca te zostay tak dobrane, e mg siedzie wygodnie, nie naprajc ramion i nie czujc zmczenia. Powierzchnia biurka wydawaa si mikka w dotyku, jakby zrobiona z aksamitu. Czu, jak donie zanurzaj si w niej. Patrzy ze zdumieniem, gdy wzrok mwi mu co innego. Jego rce nie zagbiy si w blacie ani na milimetr, spoczyway na powierzchni dokadnie tak, jak je pooy, cho mgby przysic, e czuje agodny i ciepy ucisk na doniach. Co to wszystko znaczy? Co teraz? Rozejrza si, a potem, pod wpywem nagego impulsu, zamkn oczy. Nic nie sysza. Nic nie sysza! Ale wyranie dotaro do niego, jakby zrodzone w jego wasnym umyle, zdanie Zamknij oczy. Odpr si. Nawiemy kontakt". Przez rce? Kiedy dawniej zastanawia si nad moliwoci nawizania kontaktu mylowego z komputerem, to wyobraa sobie, e konieczny do tego bdzie odpowiedni kask, wyposaony w elektrody umieszczane na czaszce i nad oczami. Ale kontakt przez rce? A waciwie dlaczego nie? Trevize czu ogarniajc go senno. Wydawao mu si, e odpywa w jak dal, ale wszystko to nie stpio w najmniejszym stopniu jego zdolnoci trzewego mylenia. Dlaczego nie przez rce? Oczy byy tylko narzdami zmysu widzenia. Mzg tylko centraln tablic rozdzielcz, zamknit w kocianej obudowie i oddzielon od pracujcych urzdze, od ciaa. Tymi pracujcymi urzdzeniami byy rce, rce, ktre napotykay opr materii i urzdzay po swojemu wszechwiat. Istoty ludzkie mylay dziki rkom. To ich rce zaspokajay ciekawo, to one dotykay i szczypay, obracay i podnosiy, i wayy. Istniay zwierzta, ktre miay mzgi o wzbudzajcych szacunek rozmiarach, ale nie miay rk i na tym wanie polegaa caa rnica.

Gdy komputer uj" jego rce, ich mylenie stopio si w jedno i nie byo ju wane, czy oczy ma otwarte czy zamknite. Otwarcie oczu nie poprawio ostroci widzenia, a zamknicie nie zaciemnio obrazu. Czy mia je zamknite, czy otwarte - widzia kabin z t sam jasnoci, i to nie ten akurat fragment, w kierunku ktrego by zwrcony, ale cae pomieszczenie, zarwno to, co byo za nim, jak i to, co nad nim i pod nim. Mao tego, widzia wszystkie pomieszczenia statku i to, co byo na zewntrz. Na horyzoncie ukazao si soce, skpane jeszcze w porannej mgle, ale mg patrze prosto w nie bez mruenia oczu, gdy komputer automatycznie filtrowa fale wietlne. Czu agodny powiew wiatru i temperatur powietrza, i dwiki otaczajcego statek wiata. Rejestrowa pole magnetyczne planety i drobne adunki elektryczne na cianach statku. Uwiadomi sobie, e wie jak kierowa statkiem, chocia nie zna szczegw ukadu sterowniczego. Wiedzia tylko tyle, e gdyby zechcia, by statek wznis si, obrci, przypieszy czy zrobi cokolwiek innego, to byby to taki sam proces jak w przypadku analogicznych czynnoci jego wasnego ciaa. Byo to zalene od jego woli. Ale jego wola nie bya niczym nieskrpowana. Komputer mg sam podejmowa pewne decyzje. W tej wanie chwili dotaro do jego wiadomoci stworzone bez udziau jego woli zdanie; wiedzia ju dokadnie, kiedy i jak statek wystartuje. Jeli o to chodzio, nie byo dyskusji. Ale potem - z tego zdawa sobie spraw rwnie jasno - bdzie mg decydowa ju on sam. Stwierdzi - wyrzucajc na zewntrz sie wzmocnionych przez komputer zmysw - e moe rozpozna stan grnej warstwy atmosfery, e moe przedstawi sobie map pogody, e jest w stanie wykry statki wzbijajce si w gr i ldujce. Wszystko to trzeba byo wzi pod uwag i komputer bra to pod uwag. Uwiadomi sobie te, e gdyby komputer tego nie zrobi, to wystarczyoby, eby on, Trevize, pomyla, e trzeba to zrobi i zostaoby to z miejsca zrobione. Tak wic, jeli chodzi o grube tomy z opisem oprogramowania, to nie byo adnych. Trevize pomyla o sierancie technicznym Krasnecie i umiechn si. Wiele czyta o rewolucji technicznej, ktr wywoa upowszechnienie grawityki, ale poczenie komputera i umysu ludzkiego byo nadal tajemnic pastwow. Ujawnienie tego spowodowaoby na pewno o wiele wiksz rewolucj. Zdawa sobie spraw z upywu czasu. Wiedzia dokadnie, ktra jest godzina wedug lokalnego czasu Terminusa i wedug standardowego czasu galaktycznego. W jaki sposb przerwa kontakt z komputerem i wsta? Zaledwie o tym pomyla, gdy poczu, e rce ma wolne. Blat biurka wrci do pierwotnego pooenia i Trevize zosta sam ze swoimi nie wspieranymi ju przez komputer zmysami. Czu si lepy i bezbronny, jak gdyby znalaz si pod opiek jakiej nadludzkiej, istoty, a potem zosta porzucony. Gdyby nie wiedzia o tym, e w kadej chwili moe znowu nawiza kontakt z komputerem, to uczucie to by moe przywiodoby go do paczu. W tej sytuacji stara si jednak odzyska orientacj i ponownie przystosowa do granic postrzegania wyznaczonych przez nieuzbrojone zmysy. W kocu stan niepewnie na nogach i wyszed z kabiny.

Pelorat podnis gow. Nastawi, oczywicie, czytnik, wic teraz powiedzia: - Dziaa bardzo dobrze. Ma wietny program poszukiwa... Znalaze pulpit sterowniczy, mj chopcze? - Tak, profesorze. Wszystko jest w porzdku. - Czy w takim razie nie powinnimy czego zrobi w zwizku ze startem? Chodzi mi o zabezpieczenie si. Moe powinnimy zapi pasy, czy co takiego? Szukaem jakich instrukcji, ale nic nie znalazem i to mnie zdenerwowao. Musiaem wrci do swojej biblioteki. Jako, kiedy zajmuj si swoj prac... Trevize wycign rce w stron profesora, jakby chcia powstrzyma potok jego sw. Poniewa nie odnioso to skutku, musia go przekrzycze. - To zupenie zbyteczne, profesorze. Antygrawitacja jest odpowiednikiem braku bezwadnoci. Nie czujemy przyspieszenia, kiedy zmienia si prdko, poniewa wszystko, co znajduje si na statku, podlega tej zmianie w tym samym czasie. - Chce pan przez to powiedzie, e nie poczujemy, kiedy oderwiemy si od planety i znajdziemy si w przestrzeni? - Dokadnie tak, bo wanie w tej chwili startujemy. Za kilka minut przejdziemy przez grne warstwy atmosfery, a za p godziny bdziemy w otwartej przestrzeni. 16. Pelorat jakby skurczy si w sobie. Gapi si na Trevizego osupiaymi oczyma. Jego duga, prostoktna twarz nie wyraaa nic, ale zdawa si z niej wprost promieniowa ogromny niepokj. Po chwili zerkn ostronie w prawo, potem w lewo. Trevize pamita, jak on sam czu si podczas pierwszej podry poza atmosfer. Powiedzia, starajc si, by gos jego zabrzmia jak najbardziej rzeczowo: - Janov (po raz pierwszy zwrci si do profesora tak familiarnie, ale w tym przypadku osoba dowiadczona zwracaa si do niedowiadczonej i byo konieczne, by stworzy pozory, i to on jest starszy), jestemy tu cakowicie bezpieczni. Znajdujemy si w metalowym onie statku floty wojennej Fundacji. Nie mamy penego uzbrojenia, ale nie ma takiego miejsca w Galaktyce, gdzie nie chronioby nas samo imi Fundacji. Nawet gdyby kto zwariowa i zaatakowa nas, to i tak w jednej chwili zdoalibymy umkn poza zasig jego pociskw. I zapewniam ci, e przekonaem si, i potrafi doskonale kierowa tym statkiem. - Go... Golan, to myl o nicoci... - Co te znowu? Przecie Terminus jest zewszd otoczony nicoci. Midzy nami na powierzchni, a nicoci nad nami znajduje si tylko cienka warstwa rzadkiego powietrza. Wystarczy tylko przej przez t lich warstw. I wanie to robimy. - Moe jest licha, ale w niej yjemy i oddychamy. - Tutaj te oddychamy. Powietrze na statku jest czyciejsze ni naturalna atmosfera Terminusa i bdzie takie przez cay czas. - A meteoryty? - Co - meteoryty? - Atmosfera chroni nas przed meteorytami. Przed promieniowaniem te, jeli ju o

tym mowa. - Zdaje mi si - rzek Trevize - e ludzie podruj w przestrzeni ju od dwudziestu tysicy lat... - Od dwudziestu dwu tysicy lat. Jeli posuymy si chronologi Hallblocka, to jest zupenie jasne, e liczc... - Wystarczy! Syszae kiedy o wypadku spowodowanym przez meteoryt albo o czyjej mierci w wyniku promieniowania kosmicznego? To znaczy ostatnio?... To znaczy, jeli chodzi o statki Fundacji? - Nie ledz takich wydarze, ale jestem historykiem, mj chopcze, i... - Historia oczywicie zna takie przypadki, ale technika stale si rozwija. Nie ma meteorytw na tyle duych, eby mogy uszkodzi nasz statek, gdyby zbliyy si do nas na niebezpieczn odlego, zanim zdylibymy podj odpowiednie przeciwdziaania. Mogyby nas zaatwi dopiero cztery meteoryty zbliajce si do nas rwnoczenie z czterech wierzchokw czworocianu, ale gdyby obliczy stopie prawdopodobiestwa zaistnienia takiego zdarzenia, to przekonaby si, e masz miliard miliardw razy wiksze szans umrze spokojnie ze staroci ni zaobserwowa to interesujce zjawisko. - To znaczy, gdyby posugiwa si komputerem? - Nie - odpar drwicym tonem Trevize. - Gdybym posugiwa si komputerem, opierajc si na swoich wasnych obserwacjach, to meteoryt rbnby we mnie zanim bym si zdy zorientowa, co si dzieje. To wykonuje sam komputer, ktry reaguje na sytuacje milion razy szybciej ni ty czy ja. - Wycign nagle rk. - Chod, Janov, poka ci, co potrafi komputer. Przy okazji zobaczysz, czym jest przestrze. Pelorat gapi si na niego wybauszonymi oczami. Potem rozemia si. - Nie jestem pewien, Golan, czy chciabym to widzie. - Jasne, e nie jeste pewien, bo nie wiesz, co tam czeka na poznanie. Sprbuj, Janov! Chod do mojej kabiny! Trevize wzi go za rk i troch prowadzc go, a troch cignc, przywid do swojej kabiny. Gdy ju zasiad przy komputerze, spyta: - Czy widziae kiedy Galaktyk, Janov? Patrzye na ni? - To znaczy chcesz wiedzie, czy patrzyem na niebo? - spyta Pelorat. - Tak, jasne. A na co? - Pewnie, e patrzyem i widziaem. Kady widzia. Wystarczy podnie gow do gry. - A czy przygldae si kiedy niebu podczas ciemnej, bezchmurnej nocy, kiedy Diamenty s pod horyzontem? Nazwa Diamenty" odnosia si do tych kilku gwiazd, ktre byy na tyle blisko i miay na tyle silny blask, by wieci w miar jasno na nocnym niebie Terminusa. Byo to mae skupisko, zajmujce szeroko nie wiksz ni dwadziecia stopni, i przez wiksz cz nocy znajdowao si pod horyzontem. W bok od tego skupiska by zaledwie dostrzegalny nieuzbrojonym okiem zamglony rj gwiazd. Waciwie wida byo tylko mleczne lnienie Galaktyki, widok, ktrego mona byo si spodziewa na wiecie takim jak Terminus, lecym na samym kocu zewntrznego ramienia spirali galaktycznej. - Myl, e tak, ale dlaczego miabym si przyglda? To pospolity widok. - Oczywicie, e to pospolity, widok - powiedzia Trevize. - I wanie dlatego nikt nie zwraca na to uwagi. Po co przyglda si czemu, co si zawsze widzi? Ale teraz zobaczysz to, i to nie z Terminusa, gdzie zawsze przeszkadzaj jakie mgy czy chmury. Zobaczysz to, czego nigdy nie

dostrzegby z Terminusa, i to bez wzgldu na to, jak by wysila wzrok i jak ciemna i bezchmurna byaby noc. Jak bardzo pragnbym, by bya to moja pierwsza podr w przestrzeni i bym - tak jak ty - mg po raz pierwszy podziwia pikno nagiej Galaktyki. Pchn fotel w kierunku Pelorata. - Usid tam, Janov. Moe mi to zaj troch czasu. Jeszcze si nie zdyem przyzwyczai do tego komputera. Z tego co do tej pory zrobiem, wiem, e obraz jest holograficzny, nie bdzie wic nam potrzebny aden ekran ani nic w tym rodzaju. Komputer ma bezporedni kontakt z moim mzgiem, ale myl, e uda mi si uzyska obiektywny obraz, ktry ty te bdziesz mg zobaczy... Wycz wiato, dobrze?... Nie, to gupie z mojej strony. Zrobi to komputer. Zosta na miejscu. Trevize nawiza kontakt z komputerem, czujc ciepy, niemal intymny ucisk na doniach. wiata ciemniay, a potem zgasy zupenie. Siedzc w ciemnoci, Pelorat zacz wierci si na fotelu. - Nie denerwuj si, Janov - powiedzia Trevize. - Mog mie troch problemw ze sterowaniem tym komputerem, ale zaczn powoli. Musisz uzbroi si w cierpliwo. O, widzisz to? Ten pksiyc? Wisia w ciemnociach przed nimi. Najpierw by troch zamglony i migota, ale stopniowo stawa si coraz janiejszy i coraz bardziej wyrany. - To Terminus? - w gosie Pelorata sycha byo strach. - Jestemy ju tak daleko od niego? - Tak, statek posuwa si z du szybkoci. Wchodzili ukiem w cie pogronej w nocy czci Terminusa, ktry pojawi si jaka szeroki, jasno wieccy sierp. Przez chwil korcio Trevizego, by skierowa statek po szerszym uku nad pkul, na ktrej by dzie, i pokaza planet w caej jej urodzie, ale powstrzyma si przed tym. By moe widok ten byby czym nowym i ciekawym dla Pelorata, ale dla niego nie mia ju adnego uroku. Byo zbyt wiele zdj, zbyt wiele map, zbyt wiele modeli Terminusa. Kade dziecko wiedziao jak wyglda. Planeta bogata, a nadmiernie, w wod i uboga w mineray, o dobrze rozwinitym rolnictwie i praktycznie bez przemyski cikiego, ale za to przodujca w caej Galaktyce w wysoko zaawansowanej inynierii, technice i miniaturyzacji. Gdyby mg skoni komputer do wykorzystania mikrofal i skonstruowania modelu optycznego, to ujrzeliby wszystkie z dziesiciu tysicy zamieszkaych wysp Terminusa, wraz z t, ktra bya na tyle dua, e moga by uwaana za kontynent, z t, na ktrej leao miasto Terminus i... Zmie obraz!" Bya to tylko myl, prba sprawdzenia wpywu jego woli, ale obraz zmieni si od razu. wieccy pksiyc przesun si w stron krawdzi obrazu i znik za ni. Uderzya go w oczy absolutna ciemno bezgwiezdnej przestrzeni. Pelorat chrzkn. - Chciabym, mj chopcze, eby znowu wywoa obraz Terminusa. Mam wraenie, e olepem - w jego glosie dao si wyczu wyrane napicie. - Nie olepe. Patrz! W polu widzenia pojawi si blado wieccy, lekko przejrzysty obok. Rozszerza si i wieci coraz janiej, a w kocu cala kabina wypenia si

blaskiem. Skurcz obraz!" Bya to nastpna prba woli. Galaktyka cofna si, jakby ogldana przez pomniejszajcy teleskop, ktrego sia pomniejszania stale rosa. Obraz skurczy si i zagci, a Galaktyka wygldaa teraz jak struktura utworzona z punktw o rnej jasnoci. Rozjanij obraz!" Obraz pojania, nie zmieniajc wymiarw, a poniewa ukad gwiezdny, do ktrego nalea Terminus, znajdowa si powyej paszczyzny Galaktyki, widzieli j nieco z ukosa, w silnym skrcie perspektywicznym, jako podwjn spiral, spomidzy ramion ktrej wystrzeliway w stron owietlonej czci Terminusa, znaczc j ciemnymi smugami, zakrzywione pasma mgawicy. mietankowej barwy jdro Galaktyki wydawao si mae i niewane. - Masz racj - szepn Pelorat z podziwem. - Nigdy nie widziaem tego w ten sposb. Nigdy nie przypuszczaem, e jest tam takie bogactwo szczegw. - I nic w tym dziwnego. Nie moge dojrze drugiej poowy Galaktyki, bo midzy ni a tob bya atmosfera Terminusa. Z naszej planety trudno zobaczy nawet jdro. - Jaka szkoda, e ogldamy j prawie z boku. - Nie jestemy na to skazani. Komputer moe j pokaza z dowolnej strony i pozycji. Wystarczy, e wyra swoje yczenie, i to nawet po cichu. Zmie wsprzdne!" Na pewno nie byo to precyzyjne polecenie, ale kiedy obraz Galaktyki zacz si powoli zmienia, Trevize pokierowa w myli komputerem i uzyska to, co chcia. Galaktyka obracaa si wolno, tak e mogli j oglda pod ktem prostym w stosunku do jej paszczyzny. Wygldaa jak ogromny wir, wsysajcy jarzc si ognistymi punkcikami ciemno do poncego jaskrawo rodka. - Jak komputer moe zarejestrowa ten obraz z miejsca oddalonego o ponad pidziesit tysicy parsekw? - spyta Pelorat, ale zaraz doda zduszonym gosem: - Przepraszam za to pytanie. Nic a nic si w tym nie wyznaj. - Jeli chodzi o ten komputer, to wiem niewiele wicej ni ty - powiedzia Trevize. - Jednak nawet prosty komputer potrafi dobra wsprzdne i przedstawi obraz Galaktyki z dowolnego miejsca, wychodzc od danych, ktre moe zebra w pozycji naturalnej statku, to znaczy opierajc si na tych danych, ktre odnosz si do jego rzeczywistej pozycji w przestrzeni. Oczywicie opiera si tylko na danych wyjciowych, nic wic dziwnego, e kiedy pokazuje duy obraz, to s w nim luki, a pewne partie s niewyrane czy zamazane. Ale w tym przypadku... - Tak? - Mamy naprawd wietny obraz. Myl, e do naszego komputera wprowadzono kompletn map Galaktyki, w zwizku z czym moe nam j pokaza z t sam dokadnoci pod dowolnym ktem. - Co masz na myli mwic kompletna mapa"? - To, e wsprzdne przestrzenne kadej gwiazdy musz znajdowa si w pamici komputera. - Kadej gwiazdy? - spyta z podziwem Pelorat. - No, moe nie wszystkich trzystu miliardw. Ale na pewno zawiera wsprzdne gwiazd, wok ktrych kr zamieszkane planety, a

prawdopodobnie te wszystkich gwiazd klasy spektralnej K i janiejszych. To znaczy, przynajmniej siedemdziesiciu piciu miliardw. - Kadej gwiazdy zamieszkanego ukadu? - Nie dam za to gowy. Moe nie wszystkie. W kocu w czasach Hariego Seldona byo dwadziecia pi milionw zamieszkanych ukadw gwiezdnych, co wydaje si du liczb, ale znaczy, e zamieszkany by tylko jeden na dwadziecia tysicy ukadw. Od tamtej pory mino piset lat, a upadek Imperium przecie nie powstrzyma procesu kolonizacji. Myl, e nawet przyspieszylimy ten proces. Jest jeszcze wiele planet, na ktrych mona y, wic teraz oglna liczba zamieszkanych ukadw moe siga trzydziestu milionw. Jest zupenie moliwe, e w rejestrach Fundacji nie ma wszystkich nowo zasiedlonych. - A te dawno zasiedlone? Chyba s tam wszystkie, bez wyjtku. - Tak myl. Oczywicie nie mog za to rczy, ale zdziwibym si, gdyby si okazao, e jaki od dawna zamieszkany ukad nie jest odnotowany w rejestrach Fundacji. Pozwl, e ci co poka - jeli potrafi na tyle sterowa tym komputerem. Trevize napi nieco minie rk, jakby chcia je bardziej zagbi w pyt biurka i nawiza cilejszy kontakt z komputerem. By moe nie byo to potrzebne, moe wystarczyoby, eby rzuci w myli haso Terminus!" Pomyla o tym i w odpowiedzi na samym skraju wiru pojawi si byszczcy czerwony romb. - To nasze soce - powiedzia z podnieceniem. - To soce, wok ktrego kry Terminus. - Ach! - westchn przecigle Pelorat. W samym jdrze Galaktyki, ale dobrze w bok od poncego rodka, pojawi si jasnoty wietlny punkt. By raczej bliej tej krawdzi, na ktrej znajdowa si Terminus, ni przeciwnej. - A to - powiedzia Trevize - jest soce Trantora. Pelorat wyda jeszcze jedno westchnienie, a potem spyta: - Jeste pewien? Zawsze syszaem, e Trantor znajduje si w rodku Galaktyki. - W pewnym sensie tak jest. Znajduje si tak blisko rodka, jak tylko nadajca si do zamieszka nia planeta moe si znajdowa. Znajduje si bliej rodka ni ktrykolwiek z wikszych i zamieszkanych ukadw. Rzeczywisty rodek Galaktyki to czarna dziura z okoo milionem gwiazd, a wic niebezpieczne miejsce. O ile nam wiadomo, nie ma tam ycia i pewnie nie moe tam ono istnie w adnej formie. Trantor znajduje si w najbliszym rodka skrcie spiralnych ramion Galaktyki i, wierz mi, gdyby ujrza noc niebo nad nim, to pomylaby, e znajduje si w jej samym rodku. Jest otoczony morzem gwiazd. - Bye na Trantorze, Golan? - zapyta Pelorat z wyran zazdroci. - Osobicie nie byem, ale widziaem obrazy holograficzne jego nieba. Trevize patrzy ponuro na Galaktyk. Jakie cuda wyczyniano z jej mapami w czasie wielkich poszukiwa Drugiej Fundacji za panowania Mua i ile tomw napisano i sfilmowano na ten temat! A wszystko dlatego, e Hari Seldon powiedzia na pocztku, i Druga Fundacja zostanie zaoona na drugim kocu Galaktyki", w miejscu, ktre nazwa Kracem Gwiazdy.

Na drugim kocu Galaktyki! Zaledwie Trevize pomyla o tym, na obrazie pojawia si cienka niebieska linia prowadzca od Terminusa przez czarn dziur w rodku Galaktyki do jej drugiego koca. Trevize a podskoczy z wraenia. Nie wyda polecenia komputerowi, aby wprowadzi do obrazu t lini, ale pomyla o niej do jasno i to wystarczyo. Ale, oczywicie, prosta jak strzeli droga na drug stron Galaktyki niekoniecznie musiaa prowadzi do drugiego koca", o ktrym mwi Seldon. Arkady Darell, jeli wierzy jej autobiografii, uya zwrotu koo nie ma koca", aby wskaza na to, co teraz wszyscy zgodnie uwaali za prawd... Chocia Trevize stara si zaraz zdusi t myl, komputer by szybszy. Niebieska linia znika, a zamiast niej pojawio si koo, ktre opasao Galaktyk, przecinajc na niebiesko intensywnie czerwon kropk oznaczajc soce Terminusa. Koo nie ma koca, wic jeli zaczynao si na Terminusie, to szukajc drugiego koca trzeba byo po prostu wrci na Terminusa. I faktycznie odkryto tam Drug Fundacj. Na tym samym wiecie, na ktrym znajdowaa si Pierwsza. Ale jeli w rzeczywistoci nie odkryto jej, jeli tak zwane odkrycie Drugiej Fundacji byo tylko zudzeniem, to co dalej? Co, oprcz prostej linii i koa miao sens w tym kontekcie? - Tworzysz iluzje? - odezwa si Pelorat. - Co to za niebieskie koo? - Po prostu wyprbowywaem komputer... Chcesz zlokalizowa Ziemi? Przez minut czy dwie panowaa cisza, a w kocu Pelorat rzek: - arty sobie stroisz? - Nie. Sprbuj. Sprbowa. I nic. - Przykro mi - powiedzia Trevize. - Nie ma jej tam? Nie ma Ziemi? - By moe le sformuowaem polecenie, ale to wydaje si mao prawdopodobne. Myl, e jest bardziej prawdopodobne, e Ziemia nie zostaa wprowadzona do pamici komputera. - Moe jest pod inn nazw - powiedzia Pelorat. Trevize natychmiast si tego uczepi. - Pod jak inn nazw, Janov? Pelorat nic nie odrzek i Trevize umiechn si w ciemnoci. Przyszo mu do gowy, e by moe wszystko zaczyna si ukada. Tylko tak dalej. Nie ma si co spieszy. Trzeba poczeka, a si to wyklaruje. Celowo zmieni temat. - Zastanawiam si, czy moemy pokierowa czasem - powiedzia. - Czasem! A jak moglibymy to zrobi? - Galaktyka obraca si. Na jeden peen obieg po duym obwodzie Galaktyki Terminus potrzebuje prawie p miliarda lat. Oczywicie gwiazdy, ktre znajduj si bliej rodka, kocz obrt znacznie szybciej. Ruch kadej gwiazdy wzgldem zajmujcej rodek czarnej dziury moe by zakodowany w pamici komputera, a w takim przypadku mona wyda mu polecenie, aby przypieszy ten ruch par milionw razy, dziki czemu mona by to zobaczy. Mog sprbowa, czy to si da zrobi. Wyty wol, napinajc mimowiednie minie, jak gdyby wasnymi rkami chwyta Galaktyk, skrca j i przyspiesza jej bieg, jak gdyby pokonujc ogromny opr - zmusza j do wirowania. Galaktyka poruszaa si. Powoli, majestatycznie, krcia si w kierunku, ktry musia cisn jej ramiona.

Gdy tak patrzyli, czas - nierzeczywisty, sztuczny czas - pyn niewiarygodnie szybko, a w miar jego upywu gwiazdy zmieniay si, stajc si efemeryda mi. Niektre z wikszych gwiazd - w rnych miejscach Galaktyki poczerwieniay i stay si bardziej jaskrawe, powikszajc si i zmieniajc w czerwone olbrzymy. Potem jaka gwiazda ze skupiska znajdujcego si blisko rodka eksplodowaa bezgonie z olepiajcym byskiem, ktry na uamek sekundy pogry w mroku Galaktyk, i znika. Potem eksplodowaa inna, na jednym ze spiralnych ramion, a potem jeszcze jedna, niedaleko od tamtej. - Supernowe - powiedzia Trevize lekko drcym gosem. Czy to moliwe, eby komputer mg dokadnie przewidzie, ktra gwiazda eksploduje i kiedy to si stanie? Czy moe raczej by to uproszczony model, ktry pokazywa przyszo gwiazd w znaczeniu oglnym, a nie w odniesieniu do konkretnych cia? Pelorat powiedzia ochrypym szeptem: - Galaktyka wyglda jak ywa istota peznca przez przestrze. - Rzeczywicie - przytakn Trevize - ale jestem zmczony. Jeli nie naucz si robi tego z mniejszym napiciem, to nie bd mg si dugo bawi w t gr. Przerwa. Galaktyka zwolnia, potem zatrzymaa si, a potem przechylia si, a w kocu ukazaa si z tej strony, z ktrej widzieli j na pocztku. Trevize zamkn oczy i gboko odetchn. - Czu (czy widzia), jak Terminus zostaje coraz bardziej z tyu i kurczy si, jak ostatnie dostrzegalne strzpki atmosfery znikaj z ich otoczenia. Czu wszystkie przelatujce w ich pobliu statki. Nie przyszo mu do gowy, eby sprawdzi, czy ktry z tych statkw nie wyrnia si czym szczeglnym. Czy nie ma wrd nich takiego, jak jego wasny, o napdzie grawitacyjnym, podajcego kursem zbyt zblionym do jego, eby mg to by przypadek.

Rozdzia V MWCA
17. Trantor. Przez osiem tysicy lat Trantor by stolic jednostki politycznej, ktra obejmowaa swym zasigiem stale rozszerzajcy si zwizek ukadw planetarnych. Przez nastpne dwanacie tysicy lat by stolic jednostki politycznej, ktra obejmowaa swym zasigiem ca Galaktyk. By centrum, sercem, istot Imperium Galaktycznego. Nie sposb byo myle o Imperium nie mylc o Trantorze. Trantor osign szczyt rozwoju, kiedy rozkad Imperium by ju daleko posunity. Prawd mwic, wanie dlatego, e Trantor byszcza polerowanym metalem, nikt nie spostrzeg, e Imperium stracio swj pd i rozmach i e zamar wszelki postp. Szczyt jego rozwoju przypad na moment, kiedy by jednym obejmujcym ca planet miastem. Jego ludno utrzymywaa si na (regulowanym przez prawo) poziomie czterdziestu piciu miliardw, a jedynymi pokrytymi zieleni miejscami by teren wok paacu imperatora i Zesp Uniwersytecki poczony z bibliotek. Powierzchnia Trantora pokryta bya metalowym paszczem. I pustynie, i yzne ziemie zostay wchonite przez miasto i zamienione w rojowiska ludzi, dungle urzdw, skomputeryzowane gigantyczne orodki, rozlege magazyny ywnoci i czci zamiennych. acuchy grskie zostay zrwnane, a przepaci zasypane. Pod powierzchni kontynentw wykopano niekoczce si korytarze, a oceany zamieniono w rozlege podziemne zbiorniki wodnorolnicze, ktre stay si jedynym (nie wystarczajcym dla zaspokojenia potrzeb) rodzimym rdem ywnoci i mineraw. Poczenia z zewntrznymi wiatami, z ktrych Trantor otrzymywa potrzebne produkty i surowce, podtrzymywao tysic portw kosmicznych, sto tysicy statkw handlowych i milion frachtowcw kosmicznych, a chronio dziesi tysicy statkw wojennych. adne inne tak rozlege miasto w dziejach ludzkoci nie miao tak rozbudowanego zamknitego obiegu wody. adna inna planeta w Galaktyce nie wykorzystywaa tak duych iloci energii sonecznej ani nie przedsiwzia tak radykalnych rodkw, aby pozbywa si zuytego ciepa. Byszczce radiatory sterczay w niebo, sigajc a do cienkiej zewntrznej warstwy atmosfery, na pogronej w nocnym mroku pkuli, a po drugiej, skpanej w blasku dnia, schowane byy pod metalow oson. W miar obrotu planety i przechodzenia dnia w noc, wynurzay si stopniowo, podczas gdy te, ktre znajdoway si po stronie, gdzie zaczynao dnie, choway si pod metalow skorup. W ten sposb Trantor zachowywa zawsze sztuczn symetri, ktra staa si niemal jego symbolem. Wtedy, bdc u szczytu swego rozwoju, Trantor rzdzi Galaktyk. Rzdzi kiepsko, ale nikt i nic, adna planeta, nie mogo rzdzi dobrze takim imperium. Byo ono zbyt rozlege, nawet dla najbardziej energicznych wadcw. A poza tym, czy Trantor mg rzdzi dobrze, skoro w czasach rozkadu Imperium jego koron frymarczyli przebiegli politycy, skoro nosili j

nieudolni wadcy, a biurokracja wytworzya specyficzn podkultur przekupstwa? Ale nawet w najgorszym okresie maszyna ta, raz puszczona w ruch, krcia si sama. Imperium Galaktyczne nie mogo si oby bez Trantora. Imperium kruszyo si, ale tak dugo jak Trantor pozostawa Trantorem, istniao jego jdro, a w nim atmosfera potgi, dumy z liczcej tysice lat tradycji i... egzaltacji. Dopiero kiedy nastpio to, co byo dotd nie do pomylenia, kiedy Trantor pad i zosta zupiony, kiedy zginy miliony jego mieszkacw, a miliardy zaczy gin z godu, kiedy jego potna metalowa skorupa zostaa podziurawiona i porozrywana w wyniku ataku barbarzyskiej" floty, dopiero wtedy uznano, e Imperium przestao istnie. Pozostali przy yciu niedobitkowie dokonali dziea, i tak, za ycia jednego pokolenia, Trantor przeistoczy si z najwikszej planety, jak kiedykolwiek wada rodzaj ludzki w niezmierzone morze ruin. Mino blisko dwiecie pidziesit lat od tamtej chwili, ale Trantor wci trwa w pamici mieszkacw reszty Galaktyki. By ulubionym miejscem akcji powieci historycznych, ulubionym symbolem przeszoci, a jego nazwa staym elementem takich powiedze, jak Wszystkie statki lduj na Trantorze", To tak, jakby szuka kogo na Trantorze" czy Tak si ma do tego, jak do Trantora". Tak byo w caej Galaktyce, ale nie na Trantorze. Tam zapomniano o wietnej przeszoci. Metalowy paszcz okrywajcy przedtem planet znik prawie doszcztnie. Trantor by teraz rzadko zaludnionym wiatem samowystarczalnych rolnikw, miejscem, do ktrego rzadko zawijay statki handlowe, a te, ktre zawijay, nie byy zbyt yczliwie witane. Samo sowo Trantor", mimo e nadal oficjalnie uywane, znikno z jzyka potocznego. Wspczeni Trantor - czycy mwic o nim, uywali po prostu sowa tutaj", a siebie zwali Tutejszymi. Quindor Shandess rozmyla o tym i o innych sprawach, siedzc wygodnie w fotelu w stanie bogiej pdrzemki i pozwalajc, by jego mzg snu sam z siebie przdz nieskoordynowanych myli. By Pierwszym Mwc Drugiej Fundacji ju od osiemnastu lat i - jeli jego umys zachowa sprawno i jeli dalej bdzie w stanie bra udzia w rozgrywkach politycznych - moe nim pozosta jeszcze przez nastpnych dziesi czy dwanacie. By analogiem, lustrzanym odbiciem, burmistrza Terminusa, ktry sprawowa rzdy w Pierwszej Fundacji, ale rni si od niego (od niej) pod kadym wzgldem. Burmistrza Terminusa znaa caa Galaktyka, a Pierwsza Fundacja bya dla wszystkich wiatw po prostu Fundacj", bez adnych okrele. Pierwszego Mwc Drugiej Fundacji znali tylko jego towarzysze. A jednak to wanie Druga Fundacja, tak za jego czasw, jak i za czasw jego poprzednikw, sprawowaa faktyczn wadz. Pierwsza Fundacja bya potg w dziedzinie fizyki, techniki i - broni. Druga Fundacja bya potg w dziedzinie psychologii, woli i umiejtnoci wpywania na innych. Gdyby doszo do konfliktu midzy Fundacjami, to jakie znaczenie miaoby to, iloma statkami i jak broni rozporzdza Pierwsza Fundacja, skoro Druga mogaby kierowa poczynaniami tych, ktrzy kieruj statkami i dysponuj broni? Ale jak dugo bdzie mg si rozkoszowa sw ukryt si? By dwudziestym pitym z kolei Pierwszym Mwc i jego kadencja trwaa

ju nieco duej ni przecitna kadencja. By moe nie powinien ju sprawowa swej funkcji i dopuci modszych kandydatw? Choby Mwc Gendibala, najbystrzejszego, mimo e o najkrtszym stau, uczestnika posiedze. Dzisiejszy wieczr mieli spdzi razem i Shandess wanie go oczekiwa. Czy powinien oczekiwa rwnie tego, by Gendibal zastpi go pewnego dnia? Problem w tym, e Shandess nie myla powanie o ustpieniu ze swego stanowiska. Za bardzo je polubi. By stary, ale w peni umysowo sprawny i doskonale wywizywa si ze swych obowizkw. Wosy mia ju co prawda siwe, ale zawsze miay one jasny kolor, a poza tym strzyg je tylko na cal, tak e kolor niewiele znaczy. Mia wyblake niebieskie oczy, a jego ubir dostosowany by do szarych strojw rolnikw trantorskich. Gdyby chcia, Pierwszy Mwca mgby uchodzi wrd tutejszej ludnoci za jednego z nich, ale istniaa jeszcze jego skrywana moc. Wystarczyoby, eby skoncentrowa wzrok i myli na ktrym z nich, by ten zrobi wszystko, co mu Shandess nakae i zapomina zaraz o tym na zawsze. Mg to zrobi w kadej chwili, ale korzysta z tego rzadko. Prawie nigdy. Zota zasada Drugiej Fundacji gosia: Nie rb nic, dopki nie musisz, a kiedy musisz dziaa - zastanw si". Pierwszy Mwca westchn cicho. yjc na terenie dawnego uniwersytetu i widzc majestatyczne ruiny paacu imperatora znajdujce si nieopodal, mia nieraz okazj podziwia suszno owej zotej zasady. W dniach Wielkiej Grabiey zota zasada omal nie zostaa zamana. Nie mona byo ocali Trantora nie powicajc przy tym Planu Seldona i nie przekrelajc nadziei na stworzenie Drugiego Imperium. Uratowanie czterdziestu piciu miliardw istnie ludzkich byoby niewtpliwie bardzo szlachetnym uczynkiem, ale nie mona ich byo uratowa nie zachowujc jednoczenie jdra Pierwszego Imperium, a to by tylko opnio to, co i tak nieuchronnie musiao nastpi. Ba, doprowadzioby to po kilku stuleciach do jeszcze wikszej katastrofy i by moe Drugie Imperium nigdy by... Nim doszo do zagady, wczeni Pierwsi Mwcy przez dziesitki lat amali sobie gowy nad tym, jak do niej nie dopuci, ale nie znaleli adnego rozwizania - adnego sposobu, by ocali Trantor i rwnoczenie zapewni warunki dla utworzenia w przyszoci Drugiego Imperium. Trzeba byo wybra mniejsze zo, wic Trantor zgin. Czonkowie Drugiej Fundacji zdoali tylko - starajc si w jak najmniejszym stopniu zdradzi ze swymi umiejtnociami - ocali od zagady zesp uniwersytecko - biblioteczny, a i to miano im odtd za ze. Mimo i nikt nigdy nie wykaza, e ocalenie tego zespou doprowadzio w kocu do zawrotnej, cho krtkotrwaej kariery Mua, to zawsze istniao podejrzenie, e midzy tymi wydarzeniami by jaki zwizek. Jak niewiele brakowao, by ten postpek zniszczy wszystko! Ale po Wielkiej Grabiey i po Mule nastpi zoty wiek Drugiej Fundacji. Wczeniej, przez dwiecie pidziesit lat po mierci Seldona, ludzie Drugiej Fundacji kryli si, niczym krety, w podziemiach biblioteki, starajc si tylko o to, by schodzi z oczu ludziom Imperium. yjc w rozkadajcym si spoeczestwie, ktre coraz mniej obchodzia Biblioteka Galaktyczna, traktowana jako anachroniczny przeytek, co najbardziej odpowiadao interesom Drugiej Fundacji, Fundacjonici byli bibliotekarzami.

Byo to pode ycie. Ich cae dziaanie ograniczao si do ochrony Planu, podczas gdy na kocu Galaktyki Pierwsza Fundacja - bez adnej pomocy ze strony Drugiej, a praktycznie te i bez wiedzy o niej - walczya z coraz to potniejszymi wrogami o przetrwanie. To wanie Wielka Grabie przyniosa wolno Drugiej Fundacji. By to jeszcze jeden (mody Gendibal, ktry mia odwag, by to powiedzie, twierdzi, e gwny) powd, dla ktrego nie zrobiono nic, eby jej zapobiec. Po Wielkiej Grabiey Imperium przestao istnie i od tej pory ci z Trantorczykw, ktrym udao si przey, nigdy nie omielili si wej nieproszeni na terytorium Drugiej Fundacji. Fundacjonici zadbali o to, by zesp uniwersytecko - biblioteczny, ktry przetrwa nienaruszony czasy Wielkiej Grabiey, przetrwa w takim samym stanie czasy Wielkiej Odnowy. Uchroniono te od tego ruiny paacu imperatora. Z caej prawie reszty planety zdarto metal. Ogromne, niekoczce si korytarze zasypano, zniszczono, zakryto i w kocu zapomniano o nich. Wszystko przykrya - ziemia, z wyjtkiem tych miejsc, gdzie metal wci odgradza dawne otwarte przestrzenie. Mona je byo uwaa za pomniki dawnej wielkoci, za grobowiec Imperium, ale dla Trantorczykw - teraz Tutejszych - byy to miejsca nawiedzone, opanowane przez duchy, ktrych lepiej byo nie niepokoi. Tylko czonkowie Drugiej Fundacji stpali niekiedy po posadzkach staroytnych korytarzy i dotykali cian z lnicego tytanu. A mimo to niewiele brakowao, by wszystko zniweczy Mu. On sam zjawi si na Trantorze. Co by byo, gdyby odkry prawdziwe oblicze wiata, na ktrym si znalaz? Jego bro fizyczna bya potniejsza ni ta, ktr rozporzdzaa Druga Fundacja, a bro psychiczna prawie tak potna, jak ich wasna. Drug Fundacj powstrzymaby przed dziaaniem zakaz robienia czegokolwiek oprcz tego, co musiaa robi, jak rwnie wiadomo, e zwycistwo nad bezporednio zagraajcym w danej chwili wrogiem moe grozi nieuchronn klsk w dalszej przyszoci. Gdyby nie Bayta Darell i jej szybkie dziaanie... I to te odbyo si bez pomocy Drugiej Fundacji. A potem nasta zoty wiek, kiedy to wczeni Pierwsi Mwcy znaleli jako sposb na to, eby zacz dziaa, powstrzyma Mua przed dalszymi podbojami i w kocu zdoby wadz nad jego umysem, a dalej na to, eby powstrzyma sam Pierwsz Fundacj, ktra zacza si zanadto interesowa istot i dziaaniem Drugiej Fundacji. To Preem Palver, dziewitnasty i najwikszy z Pierwszych Mwcw, zdoa zaegna wszystkie te niebezpieczestwa i - nie bez bolesnych ofiar - uratowa Plan Seldona. Teraz, od stu dwudziestu lat, Druga Fundacja jest ponownie taka, jak dawniej i kryje si w zakamarkach Trantora. Nie kryje si ju przed ludmi z Imperium, lecz nadal przed Pierwsz Fundacj, ktra jest niemal tak potna jak dawne Imperium Galaktyczne, a w dziedzinie techniki nawet potniejsza ni ono. Pierwszemu Mwcy zrobio si ciepo i przyjemnie. Opady mu powieki i zapad w ten nieokrelony stan bogiego odprenia, ktry nie jest jeszcze snem, ale nie jest ju jaw. Do ju tych ponurych rozwaa. Wszystko dobrze si uoy. Trantor wci jeszcze jest stolic Galaktyki, bo istnieje tu Druga Fundacja, ktra jest potniejsza i lepiej panuje nad sytuacj ni jakikolwiek imperator w jego

dziejach. Pierwsza Fundacja zostanie okieznana i tak pokierowana, eby robia to, co do niej naley. Choby miaa nie wiadomo jak wspaniae statki i bro, nie moe nic zrobi, dopki mona, w razie potrzeby, sterowa mylami jej przywdcw. I w kocu powstanie Drugie Imperium, ale nie bdzie ono podobne do pierwszego. Bdzie federacj, ktrej poszczeglne czci bd miay znaczn autonomi, dziki czemu nie bdzie ono stwarzao pozorw siy przy faktycznej saboci, jak to zawsze ma miejsce w scentralizowanych, autokratycznie rzdzonych pastwach. Nowe Imperium, skadajce si z luniej poczonych czci, stanie si struktur bardziej gitk i elastyczn, bardziej odporn na wewntrzne napicia, a poza tym zawsze - zawsze - kierowa nim bd z ukrycia mczyni i kobiety z Drugiej Fundacji. Trantor pozostanie zatem na zawsze jego stolic, a czterdzieci tysicy psychohistorykw bdzie lepsz gwarancj jego potgi ni zamieszkujce go dawniej czterdzieci pi miliardw... Pierwszy Mwca nagle si ockn. Soce byo ju nisko. Czyby mrucza co do siebie? Czyby co gono mwi? Jeli Druga Fundacja musiaa duo wiedzie i mao mwi, to Mwcy, ktrzy sprawowali wadz, musieli wiedzie jeszcze wicej i mwi jeszcze mniej, a Pierwszy Mwca musia wiedzie najwicej i mwi najmniej. Umiechn si krzywo. Zawsze istniao niebezpieczestwo, e w Drugiej Fundacji rozbudzi si patriotyzm lokalny - e Drugie Imperium stanie si dla niej rodkiem dla ustanowienia w Galaktyce hegemonii Trantora. Seldon ostrzega przed tym. Przewidzia to niebezpieczestwo na p tysica lat przed jego pojawieniem si. Drzemka Pierwszego Mwcy nie trwaa jednak zbyt dugo. Byo jeszcze duo czasu do posuchania wyznaczonego Gendibalowi. Shandess wiza z tym spotkaniem w cztery oczy pewne nadzieje. Gendibal by na tyle mody, eby mie wiee spojrzenie na Plan, a przy rym na tyle bystry, by dojrze to, co mogo umkn innym. I byo zupenie moliwe, e Shandess moe si czego od niego nauczy. Nikt si nigdy nie dowie ile Preem Palver - r sam wielki Palver zawdzicza rozmowie z modym, nie majcym jeszcze trzydziestki, Koem Benjoamem, ktry przyszed podzieli si z nim uwagami na temat moliwych sposobw pokierowania Pierwsz Fundacj. Benjoam, ktry zosta pniej uznany za najwikszego teoretyka od czasw Seldona, nigdy nie wspomina o tej rozmowie, ale w kocu zosta dwudziestym pierwszym Pierwszym Mwc. Byli tacy, ktrzy wielkie sukcesy osignite przez Drug Fundacj za rzdw Palvera przypisywali raczej Benjoamowi ni Palverowi. Shandess zastanawia si, co te takiego moe mu powiedzie Gendibal. Zgodnie z tradycj, rokujcy due nadzieje modziecy przedstawiali w czasie swego pierwszego spotkania z Pierwszym Mwc swj wniosek ju w pierwszym zdaniu. I na pewno nie zabiegali o to cenne pierwsze posuchanie z bahych powodw, dla jakiego drobiazgu, ktry - gdyby zosta przez Pierwszego Mwc poczytany za dowd ich niskiej sprawnoci intelektualnej mg zniszczy ich ca przysz karier. Cztery godziny pniej Gendibal stan naprzeciw niego. Nie zdradza adnych oznak zdenerwowania. Czeka spokojnie, a przemwi Pierwszy Mwca. - Prosie o prywatn audiencj w sprawie wielkiej wagi - rzek Shandess.

- Czy mgby mi krtko streci o co chodzi? - Pierwszy Mwco, Plan Seldona nie ma sensu! - powiedzia Gendibal tak spokojnie, jakby opowiada p tym, co wanie jad na obiad. 18. Stor Gendibal nie potrzebowa uznania innych, aby zna swoj warto. Nie przypomina sobie, eby kiedykolwiek mia jakie wtpliwoci co do tego, e jest niezwykym czowiekiem. Zosta zwerbowany do Drugiej Fundacji, kiedy mia zaledwie dziesi lat, przez agenta, ktry w por zauway jego nieprzecitne zdolnoci. Dawa sobie wietnie rad z nauk, a psychohistoria pocigaa go tak, jak pole grawitacyjne przyciga statek. Pocigaa go, a on nieuchronnie zmierza ku niej, czytajc prace Seldona powicone jej podstawom, podczas gdy jego rwienicy prbowali dopiero rozwizywa rwnania rniczkowe. Kiedy mia pitnacie lat, rozpocz studia na Uniwersytecie Galaktycznym (tak brzmiaa oficjalna nazwa uniwersytetu trantorskiego). W czasie rozmowy kwalifikacyjnej przed rozpoczciem studiw na pytanie o to, jakie s jego plany, odpowiedzia zdecydowanie: Zosta Pierwszym Mwc zanim dojd do czterdziestki". Nie przejmowa si tym, e nie ma odpowiednich kwalifikacji, eby ubiega si o taki urzd. To, e w taki czy inny sposb dojdzie do tej godnoci, byo dla niego zupenie oczywiste. Chodzio mu tylko o to, eby uzyska j w modym wieku. Nawet Preem Palver zosta Pierwszym Mwc dopiero w czterdziestym drugim roku ycia. Twarz egzaminatora drgna, kiedy usysza odpowied Gendibala, ale bystry modzieniec zna ju nieco psychojzyk i zorientowa si, co znaczy to drgnienie. Wiedzia ju, e w jego aktach znajdzie si krtka uwaga, i bdzie nim trudno kierowa. By tego tak pewien, jakby egzaminator owiadczy mu to wprost. No i bardzo dobrze. Gendibal chcia, eby byo nim trudno kierowa. Teraz mia trzydzieci lat. Za dwa miesice bdzie mia trzydzieci jeden, a ju by czonkiem Stou Mwcw. Zostao mu najwyej dziewi lat, eby zosta Pierwszym Mwc i wiedzia, e nim zostanie. To spotkanie z obecnym Pierwszym Mwc miao przeomowe znaczenie, wic przygotowujc si dokadnie do tego, by zrobi na nim odpowiednie wraenie, nie stara si nawet dobiera bardziej eleganckich sformuowa psychojzyka. Kiedy dwch Mwcw z Drugiej Fundacji komunikuje si ze sob, to ich jzyk nie przypomina adnego innego jzyka. Jest to w takim samym stopniu jzyk ulotnych gestw jak sw, jest to raczej odczytywanie wzorw zmian fal mzgowych u rozmwcw ni cokolwiek innego. Obcy syszaby z tej rozmowy niewiele lub zgoa nic, a tymczasem umysy pozostajce ze sob w bezporednim kontakcie wymieniayby informacje, ktre w ich literalnej formie, mogyby by przekazane tylko innemu Mwcy. Jzyk Mwcw posiada t przewag nad innymi, e umoliwia bardzo szybkie przekazanie nieskoczenie dokadnych, subtelnych i niewyraalnych w inny sposb informacji, ale jednoczenie mia pewn istotn wad. Ot byo prawie niemoliwe, posugujc si nim, ukry swj prawdziwy sd o temacie rozmowy.

Gendibal dobrze wiedzia, co sdzi o obecnym Pierwszym Mwcy. W jego odczuciu Pierwszy Mwca mia ju za sob szczytowy okres sprawnoci umysowej. Pierwszy Mwca nie spodziewa si - w ocenie Gendibala - adnego kryzysu, nie mia odpowiedniego przygotowania, eby mu stawi czoa, gdyby si pojawi, ani koniecznej przenikliwoci, eby mu zaradzi. Przy caej swej dobrej woli i yczliwoci Shandess wrcz prowokowa katastrof. Gendibal musia uwaa, aby nic z tego, co naprawd sdzi o Pierwszym Mwcy, nie pojawio si nie tylko w jego sowach czy gestach, ale nawet w mylach. Za dobrodusznoci i yczliwoci Pierwszego Mwcy, zupenie zreszt nieskrywan i raczej szczer, Gendibal wyczuwa pewn protekcjonalno i rozbawienie, wzmocni wic kontrol wewntrzn, aby nie ujawni, e go to oburza, a przynajmniej nie dopuci do tego, aby jego irytacja staa si zbyt wyrana. Pierwszy. Mwca umiechn si i poprawi si w fotelu. Nie pooy co prawda ng na biurku, ale jego poza zawieraa akurat tyle spokojnej pewnoci siebie a jednoczenie yczliwoci, by utrzyma Gendibala w niepewnoci co do efektu, jaki wywaro na Pierwszym Mwcy jego owiadczenie. Poniewa Gendibal nie otrzyma zaproszenia, eby usi, mia niewielki wybr gestw i pz dla ukrycia tej niepewnoci. Byo niemoliwe, eby Pierwszy Mwca nie wiedzia o tym. - A wic Plan Seldona nie ma sensu? - spyta Pierwszy Mwca. - To doprawdy nadzwyczajne stwierdzenie! Czy korzystae ostatnio z Pierwszego Radianta? - Czsto korzystam z jego informacji, Pierwszy Mwco. To dla mnie zarwno obowizek, jak i przyjemno. - A czy przypadkiem nie korzystasz tylko z tych informacji, ktre dotycz tego, czym si obecnie zajmujesz? Czy nie korzystasz z danych w mikroskali, studiujc tu jaki zesp rwna, tam cig poprawek i uzupenie? To jest oczywicie bardzo wane, ale zawsze uwaaem, e przeledzenie caego wyliczenia jest wspaniaym wiczeniem dla umysu. Studiowanie po kawaku rozwiza zawartych w Pierwszym Radiancie jest poyteczne, owszem - ale przeledzenie caoci rozumowania jest inspirujce. Prawd mwic, Mwco, ja sam ju od dawna tego nie robiem. Moe zrobilibymy to razem? Gendibal nie mia zbyt dugo zwleka z odpowiedzi. Trzeba to byo zrobi, i to w sposb lekki i przyjemny, albo mona sobie to byo w ogle darowa. - To byby dla mnie prawdziwy zaszczyt i przyjemno, Pierwszy Mwco - odrzek. Pierwszy Mwca nacisn dwigni umieszczon z boku biurka. Taka dwignia znajdowaa si w gabinecie kadego Mwcy i ta, ktra bya w gabinecie Gendibala, nie bya w niczym gorsza od dwigni w biurku Pierwszego Mwcy. W sprawach czysto zewntrznych, a wic nieistotnych, Druga Fundacja bya spoecznoci ludzi absolutnie rwnych. Jedyn oficjaln prerogatyw Pierwszego Mwcy byo to, na co wskazywa jego tytu, e zawsze zabiera gos pierwszy. Z naciniciem dwigni pokj pogry si w ciemnoci, ale ciemno ta zaraz zmienia si w perow szaro. Obie dusze ciany pokoju przybray lekko kremowy kolor, potem jeszcze bardziej pojaniay i stay si zupenie biae, a w kocu pojawiy si na nich zgrabne rzdki rwna, ale tak mae, e z trudnoci mona je byo odczyta. - Jeli nie masz nic przeciw temu - powiedzia Pierwszy Mwca tonem,

ktry wskazywa, e jest to czysta grzeczno, bo i tak aden sprzeciw nie zostanie uwzgldniony - to zmniejsz powikszenie, ebymy mogli obj spojrzeniem jak najwicej. Rzdki rwna wyglday teraz jak cienkie, o gruboci zaledwie wosa, czarne linie, wijce si niczym meandry na biaoperowej powierzchni cian. Pierwszy Mwca pooy rk na klawiszach maego pulpitu wbudowanego w porcz fotela. - Cofniemy si do pocztku, do czasw Hariego Seldona i nastawimy aparat na powolne przesuwanie. Nastawimy przeson tak, eby widzie na raz tylko jedn dekad. Bdziemy czu bieg historii, nie rozpraszajc uwagi na ledzenie szczegw. Ciekaw jestem, czy robie to ju kiedy. - W dokadnie taki sposb nigdy, Pierwszy Mwco. - A powiniene. To cudowne uczucie! Zauwa jak rzadkie s odgazienia tych linii na pocztku. W kilku pierwszych dziesicioleciach istniao tylko bardzo niewielkie prawdopodobiestwo alternatywnych drg biegu wydarze. Jednak w miar upywu czasu linia gwna ronie wykadnikowo. Gdyby nie fakt, e jak tylko wypadki zaczynaj toczy si wzdu ktrej z tych odng, to automatycznie przestaj si liczy i znikaj inne moliwoci, to zorientowanie si w tej pltaninie, a co dopiero rozsupanie jej, byoby absolutnie niemoliwe. Oczywicie, zajmujc si przyszoci, musimy by ostroni w usuwaniu tych linii, ktre - naszym zdaniem - przestaj si liczy. - Wiem o tym, Pierwszy Mwco - w odpowiedzi Gendibala da si wyczu lad zniecierpliwienia, ktrego nie potrafi ukry. Pierwszy Mwca nie zareagowa na to. - Zwr uwag na te wijce si cigi czerwonych symboli. Jest w nich jaka prawidowo. Sdzc z pozorw, ich rozmieszczenie powinno by przypadkowe, jako - e kady Mwca zdobywa sw pozycj dziki wprowadzeniu poprawki czy rozwiniciu jakiego punktu pierwotnego Planu Seldona. Mogoby si wydawa, e nie ma sposobu, eby przewidzie, w ktrym miejscu znajdzie si taka poprawka albo co zainteresuje jakiego Mwc czy co bdzie odpowiadao jego szczeglnym zamiowaniem lub zdolnociom, a jednak ju od dawna podejrzewam, e to dodawanie przez Mwcw czerwonych usprawnie do czarnego oryginau Seldona odbywa si zgodnie z jakim cisym prawem, ktre jest zalene od czasu i chyba od niczego wicej. Gendibal patrzy jak mijaj lata i jak czarne i czerwone symbole ukadaj si w niemal hipnotyzujcy wzr. Ten wzr sam w sobie oczywicie nic nie znaczy. To, co si liczyo, to byy symbole, z ktrych wzr ten by utworzony. To tu, to tam pojawia si jasnobkitny sznurek rwna, pcznia, rozrasta si, wypuszcza odnogi, aby wreszcie skurczy si, zapa i rozpyn w morzu czerni i czerwieni. - Bkit dewiacji - powiedzia Pierwszy Mwca i uczucie niesmaku, rodzce si na widok tego bkitu w kadym z nich, zalegao midzy nimi. - Pojawia si coraz czciej, a w kocu dojdziemy do stulecia Dewiacji. No i doszli. Mona byo dokadnie stwierdzi w ktrym momencie w zadziwiajcy fenomen, Mu, rozpocz sw niszczycielsk, rozsadzajc Galaktyk dziaalno, gdy obraz wypeniy nagle rozrastajce si i rozpadajce na liczne odnogi cigi niebieskich symboli, a byo ich tyle, e nie wszystkie mogy by doprowadzone do koca - a w kocu cay pokj zdawa si pogrony w bkitnej powiacie, tak gstniejce rzdki niebieskich rwna zanieczyciy (byo to jedyne odpowiednie sowo) go swym blaskiem.

W pewnym momencie zanieczyszczenie to osigno szczyt, a potem bkit zacz stopniowo zanika, niebieskie linie staway si coraz ciesze, a wreszcie - po dobrym stuleciu - rozpyny si bez ladu. Kiedy ostatecznie zniky i Plan powrci do czerni i czerwieni, byo jasne, e przyoy do tego rk Preem Palver. Dalej, dalej... - To czasy obecne - rzek z widocznym zadowoleniem Pierwszy Mwca. Dalej, dalej... i w kocu ukaza si prawdziwy wze ciasno splecionych czarnych rzdw znakw z czerwon kropk porodku. - To moment ustanowienia Drugiego Imperium - powiedzia Pierwszy Mwca. Wyczy Pierwszy Radiant i pokj zalao normalne wiato. - Byo to wielkie przeycie - rzek Gendibal. - Tak - umiechn si Pierwszy Mwca - i jeste na tyle ostrony, eby nie nazwa tego przeycia bardziej precyzyjnie, a przynajmniej eby stara si nie mc go okreli. Ale to niewane. Pozwl, e teraz przedstawi swoje uwagi. Ot, po pierwsze, zauwa, e poczynajc od czasw Preema Palvera, nic ma w Planie prawie zupenie bkitu Dewiacji. We pod uwag, e nie istnieje adna liczca si moliwo wystpienia dewiacji powyej pitek klasy w najbliszych piciuset latach. Zauwa te, e zaczlimy stosowa najnowsze zdobycze psychohistorii do okresu po ustanowieniu Drugiego Imperium. Jak na pewno wiesz, Hari Seldon, ktry niewtpliwie by geniuszem, nie by jednak, bo nie mg by, wszechwiedzcym. Udoskonalilimy jego nauk. Wiemy dzi o psychohistorii wicej ni on. Seldon zakoczy swoje obliczenia na Drugim Imperium, a my prowadzimy je dalej. Mog tu powiedzie bez niczyjej obrazy, e nowy plan, Hiperplan, ktry obejmuje okres ju po ustanowieniu Drugiego Imperium, jest w duej czci moim dzieem i jemu wanie zawdziczam swoje obecne stanowisko. Mwi ci o tym wszystkim po to, eby zaoszczdzi ci zbytniego gadania. Jak w tej sytuacji moesz twierdzi, e Plan Seldona nie ma sensu? Plan jest bezbdny. Ju sam fakt, e przetrwa stulecie Dewiacji jest - przy caym szacunku dla geniusza Palvera - tego niezbitym dowodem. Gdzie jest ten bd, modziecze, ktry - twoim zdaniem - czyni cay Plan bezsensownym? Gendibal sta sztywno wyprostowany. - Masz racj, Pierwszy Mwco. Plan Seldona nie ma sabych punktw. - A wic wycofujesz swoje oskarenie? - Nie, Pierwszy Mwco. Wanie brak bdw jest jego bdem. Ta bezbdno jest katastrofalna. 19. Pierwszy Mwca patrzy na Gendibala ze spokojem. Nauczy si kontrolowa swoje reakcje i bawia go niezaradno Gendibala w tym wzgldzie. Podczas kadej wymiany zda mody czowiek stara si jak mg ukry swe emocje, ale za kadym razem ujawnia je w caej peni. Shandess przyglda mu si chodnym okiem. Gendibal by chudym mczyzn, o wzrocie nieco powyej redniego, cienkich ustach i kocistych, niespokojnych rkach. Mia ciemne, powane oczy, - w ktrych zdawa si tli ogie. Pierwszy Mwca wiedzia, e bdzie ciko wyperswadowa mu jego

pogldy. - Lubisz paradoksy, Mwco. - To brzmi jak paradoks, Pierwszy Mwco, bo wiele z tego, co jest zawarte w Planie Seldona, przyjmujemy za niepodwaalny pewnik i za co, czego nie sposb kwestionowa. - Co zatem kwestionujesz? - Sam podstaw Planu. Wszyscy wiemy, e Plan przestanie dziaa, jeli o jego istocie, a nawet tylko o istnieniu, dowie si zbyt wielu z tych, ktrych zachowania ma przewidywa. - Wydaje mi si, e Hari Seldon zdawa sobie z tego spraw. Wydaje mi si nawet, e uczyni z tego jeden z dwch podstawowych aksjomatw psychohistorii. - Ale nie przewidzia pojawienia si Mua, Pierwszy Mwco, a zatem nie mg te przewidzie do jakiego stopnia Druga Fundacja stanie si obsesj ludzi z Pierwszej Fundacji, kiedy Mu uwiadomi im jej znaczenie. - Hari Seldon... - zacz Pierwszy Mwca, ale w tej chwili wzdrygn si i zamilk. Wszyscy czonkowie Drugiej Fundacji wiedzieli jak wyglda Hari Seldon. Wszdzie peno byo jego dwu - i trjwymiarowych podobizn, fotografii i hologramw, rzeb i paskorzeb, przedstawiajcych go w postawie siedzcej i stojcej. Wszystkie te podobizny przedstawiay go takim, jakim by w ostatnich latach swego ycia, a wic jako starszego dobrodusznego pana, o mdrej, pokrytej zmarszczkami twarzy, ktra bya niejako kwintesencj ludzkiego geniuszu. Ale oto Pierwszy Mwca przypomnia sobie fotografi, ktra miaa przedstawia Seldona w latach modoci. Fotografia ta nie bya znana ani uznawana, jako e samo zestawienie mody Seldon" brzmiao niemal jak sprzeczno. Ale Shandess widzia j i teraz bysna mu nagle myl, e Stor Gendibal przypomina do zudzenia modego Seldona. Bzdura! Byo to przesdne uczucie, z rodzaju tych, ktre od czasu do czasu nawiedzaj kadego, nawet stuprocentowych racjonalistw. Po prostu uleg zudzeniu. Gdyby mia przed sob t fotografi, to na pewno z miejsca by spostrzeg, e nie istnieje midzy Gendibalem a Seldonem adne podobiestwo. Ale dlaczego ta gupia myl przysa mu do gowy akurat teraz? Otrzsn si. Byo to chwilowe zaburzenie - przelotna utrata kontroli nad mylami, zbyt krtka, aby mg j spostrzec ktokolwiek poza Mwc. Gendibal moe to sobie interpretowa, jak mu si podoba. - Hari Seldon - powtrzy, tym razem stanowczo - bardzo dobrze wiedzia, e istnieje nieskoczona liczba moliwoci, ktrych nie moe przewidzie i wanie dlatego powoa do istnienia Drug Fundacj. My te nie przewidzielimy pojawienia si Mua, ale poznalimy si na nim od razu, jak tylko wzi si za nas, i powstrzymalimy go. Nie przewidzielimy, e w nastpstwie dziaalnoci Mua Pierwsza Fundacja dostanie obsesji na naszym punkcie, ale zorientowalimy si w czym rzecz, kiedy si to zaczo i pooylimy temu kres. Czy moesz nam tu co zarzuci? - Po pierwsze - rzek Gendibal - to obsesyjne zainteresowanie Pierwszej Fundacji nami bynajmniej nie wygaso. Gendibal nie odnosi si ju do Pierwszego Mwcy z tak pokor, jak poprzednio. Dostrzeg w jego glosie lad tego zaburzenia (tak oceni to Shandess) i zinterpretowa to sobie jako niepewno. Trzeba to byo naprawi.

- Uprzedz to, co chcesz powiedzie - rzek energicznie Pierwszy Mwca. - Znajd si w Pierwszej Fundacji ludzie, ktrzy - porwnujc ogromne trudnoci, z jakimi musieli si mierzy w czasie pierwszych czterech stuleci jej istnienia ze spokojn egzystencj, ktr wiod od dwunastu dziesitkw lat dojd do wniosku, e byoby to niemoliwe, gdyby Druga Fundacja nie dbaa o realizacj Planu i - oczywicie - bd mieli racj. Pomyl, e Druga Fundacja nie zostaa jednak zniszczona i oczywicie bd mieli racj. Prawd mwic, otrzymalimy doniesienia, e na stoecznym wiecie Pierwszej Fundacji, na Terminusie, jest pewien mody czowiek, czonek ich rzdu, ktry jest cakowicie przekonany o tym... Zapomniaem, jak si nazywa... - Golan Trevize - powiedzia cicho Gendibal. - To ja pierwszy zwrciem uwag na te doniesienia i ja skierowaem t spraw do pana biura, Pierwszy Mwco. - Ach tak? - rzek Shandess z przesadn uprzejmoci. - A jak to si stao, e skupie na nim swoj uwag? - Jeden z naszych agentw na Terminusie przysa nudny raport o nowo wybranych czonkach ich Rady - zwyky formalny raport, jakie napywaj stale i s lekcewaone przez Mwcw. Ten akurat zainteresowa mnie z racji opisu jednego z.nowych radnych, Golana Trevize. Sdzc z tego opisu, jest to niezwykle pewny siebie i wojowniczy osobnik. - Rozpoznae w nim pokrewn dusz, tak? - Nic podobnego - odpar sztywno Gendibal. - Wydaje si, e jest lekkomylny i lubi robi absurdalne rzeczy, a ten opis nie pasuje do mnie. W kadym razie przeprowadziem dokadne badania. Szybko si zorientowaem, e byby dla nas cennym nabytkiem, gdyby zosta zwerbowany w modym wieku. - By moe - powiedzia Pierwszy Mwca - ale wiesz, e nie werbujemy na Terminusie. - Wiem o tym dobrze. Tak czy inaczej, nawet bez naszego szkolenia ma niezwyk intuicj. Oczywicie jest ona cakowicie niezorganizowana. Nie byem wic szczeglnie zaskoczony, e odkry fakt dalszego istnienia Drugiej Fundacji. Uwaaem, e jest to na tyle wane, eby skierowa w rej sprawie notatk do pana biura. - Z twojego zachowania wnioskuj, e jest w tej sprawie co nowego. - Odkrywszy, dziki swej wyjtkowej intuicji, fakt naszego istnienia, postpi potem z tym odkryciem w charakterystyczny dla siebie, nierozsdny sposb i w rezultacie zosta skazany na wygnanie. Pierwszy Mwca unis brwi. - Nagle przerwae. Chcesz, ebym doceni wag tej sprawy i zinterpretowa j. Pozwl, e nie bd korzysta z komputera i dokonam w myli przyblionych oblicze wedug rwna Seldona. Zgaduj, e bystra burmistrz Terminusa, ktra moe sama podejrzewa, e Druga Fundacja nadal istnieje, woli si pozby niezdyscypLionowanego osobnika, ktry mgby wykrzycze swoje rewelacje na ca Galaktyk i tym samym ostrzec Drug Fundacj o grocym jej niebezpieczestwie. O ile dobrze zrozumiaem, elazna Branno zdecydowaa, e Terminus bdzie bezpieczniejszy bez Trevizego. - Moga go uwizi albo zgadzi po cichu. - Jak dobrze wiesz, nie mona za bardzo polega na rwnaniach w odniesieniu do pojedynczych osb. Stosuj si one tylko do duych skupisk ludzkich. Std zachowanie si poszczeglnych jednostek jest nieprzewidywalne

i mona przypuci, e burmistrz jest osob, ktra uwaa, e uwizienie, nie mwic ju o zabjstwie, jest okruciestwem. Gendibal przez chwil nic nie mwi. Byo to wymowne milczenie. Milcza tak dugo, aby Pierwszy Mwca poczu si niepewnie, ale nie na tyle dugo, by wywoa jego gniew. Obliczy, e wystarczy sekunda. Po jej upywie powiedzia: - Moja interpretacja jest inna. Uwaam, e Trevize jest teraz ostrzem najwikszego niebezpieczestwa, jakie kiedykolwiek zawiso nad Drug Fundacj, e jest dla nas nawet groniejszy ni Mu. 20. Gendibal by zadowolony. Sia tego stwierdzenia podziaaa. Pierwszy Mwca nic spodziewa si takiego obrotu sprawy i zosta wytrcony z rwnowagi. Od tej chwili inicjatywa naleaa do Gendibala. Jeli nawet nie by tego zupenie pewien, to nastpna wypowied Pierwszego Mwcy rozproszya jego wtpliwoci. - Czy to ma jaki zwizek z twoim twierdzeniem, e Plan Seldona nie ma sensu? Gendibal zagra ostro, uda cakowit pewno siebie i przyj mentorsk poz, starajc si nie dopuci do tego, eby Pierwszy Mwca si pozbiera. Powiedzia: - Pierwszy Mwco, opinia, e to Preem Palver uratowa Plan po strasznych znieksztaceniach, do ktrych doszo w wieku Dewiacji, i e skierowa Galaktyk ponownie na waciwe tory, staa si dla nas swego rodzaju artykuem wiary. Jeli przestudiuje pan dokadnie to, co podaje Pierwszy Radiant, to przekona si pan, e dewiacje zanikaj dopiero dwadziecia lat po mierci Palvera i e potem doszo te do niejednego znieksztacenia. Ich usunicie mona oczywicie przypisa Pierwszym Mwcom, ktrzy nastpili po Palverze, ale to nieprawdopodobne. - Nieprawdopodobne? Z pewnoci nikt z nas nie by nowym Palverem, ale dlaczego miaoby to by nieprawdopodobne? - Jeli pozwolisz, Pierwszy Mwco, to zaraz tego dowiod. Posugujc si matematyk psychohistorii, jestem w stanie niezbicie wykaza, e prawdopodobiestwo cakowitego usunicia dewiacji byo stanowczo zbyt mae, aby moga tego w jakikolwiek sposb dokona Druga Fundacja. Zajoby mi to p godziny, ale jeli nie masz czasu czy ochoty na uwane przeledzenie moich wywodw, to nie musisz mnie sucha. Mog zamiast tego zada zwoania walnego zgromadzenia Mwcw i przedstawi to na tym zebraniu. Oznaczaoby to jednak strat czasu i niepotrzebne spory. - Tak, a dla mnie utrat twarzy. Przedstaw mi to teraz. Ale ostrzegam ci - Pierwszy Mwca czyni heroiczne wysiki, aby doj do siebie. - Jeli to, co mi przedstawisz, okae si bezwartociowe, nie zapomn tego. - Jeli okae si bezwartociowe - powiedzia Gendibal z takim spokojem i godnoci, e zrobio to wraenie na Pierwszym Mwcy - to z miejsca zo rezygnacj. Zajo to jednak znacznie wicej czasu ni p godziny, gdy Pierwszy Mwca kwestionowa prawidowo oblicze z blisk furii zaciekoci. Przecignoby si to jeszcze bardziej, gdyby nie wprawa, z jak Gendibal korzysta z mikroradianta. Urzdzenie to, dziki ktremu mona byo szybko odnale i przedstawi holograficznie dowoln cz niezmiernie

obszernego Planu bez potrzeby korzystania z pustej ciany i aparatury wielkoci biurka - weszo w uycie dopiero dekad wczeniej i Pierwszy Mwca nigdy nie posiad sztuki posugiwania si nim. Gendibal wiedzia o tym, a Pierwszy Mwca zdawa sobie spraw z tego, e Gendibal wie. Gendibal zawiesi mikroradiant na kciuku prawej doni, a pozostaymi palcami naciska odpowiednie guziki, jak gdyby gra na jakim instrumencie. (Prawd powiedziawszy, napisa nawet swego czasu niewielki artyku na temat analogii midzy operowaniem mikroradiantem a gr na instrumencie klawiszowym.) Rwnania, ktre Gendibal ukazywa (i odnajdywa z zadziwiajc atwoci), poruszay si niczym posuszne jego rozkazom we, to wysuwajc si w przd, to cofajc dla zilustrowania odpowiednich partii jego teorii. W miar potrzeby pojawiay si to definicje, to aksjomaty, to znw wykresy, i to zarwno dwu - jak i trjwymiarowe (nie mwic ju o wielowymiarowych zalenociach). Komentarz Gendibala by jasny i przekonujcy, wic Pierwszy Mwca da za wygran. Przyzna suszno Gendibalowi i powiedzia: . - Nie przypominam sobie, ebym kiedykolwiek widzia analiz tego rodzaju. Czyje to dzieo? - Moje wasne, Pierwszy Mwco. Opublikowaem podstawy matematyki, ktr tu zastosowaem. - To bardzo pomysowe, Mwco Gendibalu. Co takiego moe ci zapewni godno Pierwszego Mwcy, jeli umr... lub ustpi ze stanowiska. - Wcale o tym nie mylaem, Pierwszy Mwco... ale poniewa nie sdz, eby mi uwierzy, odwouj to owiadczenie. A wic tak, mylaem o tym i mam nadziej, e zostan Pierwszym Mwc, bo ten, kto obejmie po tobie to stanowisko, bdzie musia zrobi co, co tylko ja wiem, jak zrobi. - Tak - rzek Pierwszy Mwca - faszywa skromno moe by bardzo niebezpieczna. Ale co bdzie musia zrobi? By moe obecny Pierwszy Mwca bdzie w stanie tego dokona. Chocia jestem za stary, eby wpa na to, na co ty wpade, to nie jestem taki stary, eby nie potrafi zrobi tego, co mi wskaesz. To, e Pierwszy Mwca zdawa si na niego, pochlebio Gendibalowi, wic poczu, raczej nieoczekiwanie, e serce mu miknie, cho w tej samej chwili uwiadomi sobie, e o to wanie chodzio Pierwszemu Mwcy. - Dzikuj ci. Pierwszy Mwco, bo bd bardzo potrzebowa twojej pomocy. Nie sdz, ebym zdoa przekona zgromadzenie bez twego wiatego przewodnictwa. (Pochlebstwo za pochlebstwo.) A wic przypuszczam, e moje wywody przekonay ci, i byo zupenie niemoliwe, eby nasze zabiegi zlikwidoway straszliwe skutki stulecia Dewiacji albo zapobiegy wystpowaniu znieksztace po tym okresie. - Jest to dla mnie oczywiste - odpar Pierwszy Mwca. - Jeli w twojej matematyce nie ma bdu, to po to, by Plan zosta uratowany, co faktycznie si stao, i dziaa tak znakomicie, jak wydaje si dziaa, musielibymy by w stanie obliczy i przewidzie reakcje niewielkich grup ludzi, nawet jednostek, i to z do znaczn pewnoci. - Dokadnie tak. A poniewa matematyka, na ktrej opiera si psychohistoria, nie pozwala na dokonanie takich oblicze, dewiacje nie tylko by nie zniky, ale nawet powstayby nowe. Rozumiesz teraz, Pierwszy Mwco, co miaem na myli mwic, e bdem Planu Seldona jest wanie jego bezbdno.

- A zatem - powiedzia Pierwszy Mwca - albo Plan Seldona zawiera od pocztku momenty prowadzce do jego znieksztace i dewiacji, albo w twojej matematyce jest jaki bd. Poniewa musz przyzna, e Plan Seldona przez cae stulecie, a nawet duej, nie wykazywa adnej tendencji do dewiacji, musi by jaki bd w twoich obliczeniach, z tym, e ja nie wykryem w nich adnych pomyek ani faszywych krokw. - le czynisz, Pierwszy Mwco - rzek Gendibal - wykluczajc trzeci moliwo. Jest przecie moliwe, e Plan Seldona nie zawiera niczego, co prowadzioby do dewiacji, a mimo to moje obliczenia wskazujce, e to jest niemoliwe, s te bezbdne. - Nie widz trzeciej moliwoci. - Przypumy, e Plan Seldona jest regulowany i uzupeniany za pomoc jakiej metody psychohistorycznej, ktra jest tak rozwinita, e pozwala przewidywa zachowania maych grup ludzi, a nawet by moe poszczeglnych jednostek, za pomoc metody, ktrej my, Druga Fundacja, nie znamy. Wtedy i tylko wtedy moje obliczenia wykazywayby, e Plan Seldona faktycznie nie ulega adnym znieksztaceniom! Przez chwil (wedug poj Drugiej Fundacji) Pierwszy Mwca nic nie mwi. Potem powiedzia: - Nie ma takiej, na tyle zaawansowanej metody, ktra byaby znana mnie czy, sdzc z twego przedstawienia tej sprawy, tobie. Jeli nie znamy jej ani ty, ani ja, to prawdopodobiestwo, e jaki inny Mwca, czy grupa Mwcw, stworzy tak mikropsycho - histori - jeli mona j tak nazwa - i utrzyma to w tajemnicy przed reszt, jest nieskoczenie mae. Chyba si ze mn zgodzisz? - Zgadzam si. - A wic albo wykonana przez ciebie analiza jest bdna, albo mikropsychohistoria jest narzdziem w rkach jakiej grupy ludzi spoza Drugiej Fundacji. - No wanie, Pierwszy Mwco, ta druga moliwo musi by prawdziwa. - Moesz udowodni prawdziwo tego twierdzenia? - W sposb formalny nie mog, ale zastanw si... Czy nie byo do tej pory nikogo, kto potrafi wpyn na Plan Seldona, zajmujc si jednostkami? - Przypuszczam, e masz na myli Mua. - Oczywicie. - Mu potrafi tylko niszczy. Problem polega na tym, e Plan Seldona dziaa zbyt dobrze, e jest o wiele bliszy perfekcji, ni dopuszczaj to twoje obliczenia. Trzeba by tu jakiego anty - Mua, kogo, kto potrafiby, tak jak Mu, zmieni Plan, ale kto dziaaby z zupenie innych pobudek, kto zmieniaby nie po to, eby niszczy, ale po to, eby poprawia. - Wanie, Pierwszy Mwco. auj, e sam nie pomylaem o takim sformuowaniu. Kim by Mu? Mutantem. Ale skd pochodzi? Skd si wzi? Nikt tego nie wie. A moe jest ich wicej? - Z pewnoci nie. Jedyne, co dobrze wiemy o nim, to to, e by bezpodny. Std jego przydomek. A moe uwaasz, e to bajka? - Nie miaem na myli jego potomkw. Czy Mu nie mg by anormalnym czonkiem jakiej wikszej grupy ludzi o takich samych zdolnociach, ktrzy dla jakich wanych dla nich powodw - nie tylko nie niszcz - Planu Seldona, ale nawet go chroni? - A dlaczego, na Galaktyk, mieliby go chroni? - A dlaczego my go chronimy? Chcemy stworzy Drugie Imperium, w ktrym my, a raczej nasi

intelektualni potomkowie, bd decydentami. Jeli jaka inna grupa chroni Plan bardziej skutecznie ni my, to na pewno nie po to, eby pniej zostawi nam decydowanie o losach Drugiego Imperium. To oni bd decydowali, ale jaki bd mieli w tym cel? Czy nie powinnimy postara si dowiedzie do jakiego Drugiego Imperium nas prowadz? - A jak, twoim zdaniem, mamy si o tym dowiedzie? - Dlaczego burmistrz Terminusa skazaa na wygnanie Golana Trevizego? Robic to, pozwolia potencjalnie niebezpiecznej osobie porusza si swobodnie po caej Galaktyce. Nie wierz, e zrobia to z powodw humanitarnych. Wadcy Pierwszej Fundacji zawsze postpowali racjonalnie, to znaczy, nie dbajc o zasady moralne. Jeden z ich bohaterw, Salvor Hardin, nawet zaleca, eby postpowa wbrew zasadom moralnym. Nie, myl, e burmistrz Terminusa dziaaa pod wpywem agentw tych anty - Muw, uywajc twojego, Pierwszy Mwco, sformuowania. Myl, e Trevize zosta przez nich zwerbowany i e jest on grotem niebezpieczestwa, ktre zawiso nad nami. miertelnego niebezpieczestwa. - Na Seldona, moesz mie racj! - rzek Pierwszy Mwca. - Ale jak przekonamy o tym walne zgromadzenie? - Nie doceniasz swych moliwoci, Pierwszy Mwco.

Rozdzia VI ZIEMIA
21. Trevize by zgrzany i zdenerwowany. Siedzia z Peloratem w niewielkim pomieszczeniu sucym im za jadalni. Wanie skoczyli je obiad. - Jestemy w przestrzeni dopiero od dwch dni, a ju zdyem si przyzwyczai - powiedzia Pelorat. - Czuj si wietnie, chocia brak mi wieego powietrza, przyrody i tak dalej. To dziwne! Jako nigdy nie zauwaaem tych rzeczy, kiedy miaem je wok siebie. Niemniej jednak, dziki mojemu dyskowi i temu twojemu wspaniaemu komputerowi, mam tu ca swoj bibliotek, a w kadym razie to, co mi potrzebne. I w najmniejszym stopniu nie przejmuj si teraz tym, e jestem w przestrzeni. Zadziwiajce! Trevize mrukn co wymijajco. Wzrok mia nieobecny. Najwyraniej by czym bardzo pochonity. - Nie chc si narzuca, Golan - rzek cicho Pelorat - ale wydaje mi si, e nie suchasz, co do ciebie mwi. Wiem, e nie jestem szczeglnie ciekaw osob - zawsze byem troch nudziarzem - ale zdaje si, e teraz nie o to chodzi. Martwisz si czym... Marny kopoty? Moesz mi miao powiedzie. Nie sdz, ebym mg ci wiele pomc, ale nie obawiaj si, drogi przyjacielu, nie wpadn w panik. - Kopoty? - Trevize zmarszczy czoo. Wygldao na to, e przychodzi do siebie. - Ze statkiem. To nowy model, wic myl, e co moe by nie w porzdku - Pelorat umiechn si niepewnie. Trevize energicznie pokrci gow. - Co za idiota ze mnie, Janov, e tak dugo trzymam, ci w niepewnoci! Ze statkiem wszystko jest w porzdku. Wszystko wietnie dziaa. Chodzi o to, e zastanawiam si, gdzie tu moe by schowany nadajnik nadprzestrzenny. - Ach, tak, rozumiem... To znaczy, nie rozumiem. Co to takiego - nadajnik nadprzestrzenny? - Hmm, zaraz ci to wyjani, Janov. Jestem w kontakcie z Terminusem, a przynajmniej mog si z nim w kadej chwili skontaktowa, i tak samo Terminus ze mn. Znaj pooenie statku, bo mona je obliczy na podstawie obserwacji jego trajektorii. Zreszt, nawet gdyby go nie znali, to mog nas w kadej chwili zlokalizowa, przeszukujc przestrze za pomoc detektora masy, ktry wykae obecno statku, ewentualnie meteorytu w danym miejscu. Odkrywszy jaki obiekt, mog nastpnie ustali jego wzr energetyczny, dziki czemu mona nie tylko odrni statek od meteoroidu, ale zidentyfikowa kady statek, jako e nie ma dwch statkw, ktre wykorzystywayby energi dokadnie w ten sam sposb. Nasz wzr jest charakterystyczny tylko dla naszego statku i w pewnym sensie pozostaje zawsze taki sam, chobymy wczali i wyczali nie wiem jakie przyrzdy i urzdzenia. Oczywicie statek moe by nieznany, ale jeli jego wzr energetyczny zosta - tak jak wzr naszego statku - wprowadzony do rejestrw na Terminusie, to zostanie on zidentyfikowany jak tylko zostanie wykryty. - Wydaje mi si, Golan, e rozwj cywilizacji zmierza w kierunku coraz wikszego ograniczania prawa jednostki do intymnoci - powiedzia Pelorat.

- By moe masz racj. Jednak wczeniej czy pniej bdziemy musieli wej w nadprzestrze, bo inaczej przez reszt ycia bdziemy skazani na przebywanie w odlegoci parseka czy dwch od Terminusa. W takim przypadku moglibymy sobie tylko pomarzy o podrach midzygwiezdnych. Natomiast przechodzc przez nadprzestrze, dowiadczamy niecigoci zwykej przestrzeni. Przechodzimy std dotd - co znaczy czasami setki parsekw - w uamku odczuwanego przez nas czasu. Odnajdujemy si nagle daleko od miejsca, w ktrym przed chwil si znajdowalimy, a e mona tak si porusza w dowolnym kierunku, nie sposb przewidzie, gdzie ponownie wynurzy si statek, wic praktycznie nie mona go ju ledzi. - Rozumiem... Tak... - Chyba e na pokadzie umieszczono nadajnik nadprzestrzenny. Nadajnik przesya przez nadprzestrze sygna, sygna charakterystyczny dla danego statku, i w ten sposb wadze na Terminusie wiedziayby cay czas, gdzie si znajdujemy. Jak widzisz, potwierdza to twoje przypuszczenie. Jeli jest tu gdzie przekanik nadprzestrzenny, to nie ma w caej Galaktyce miejsca, gdzie moglibymy si skry i adna kombinacja skokw przez nadprzestrze nie pozwoli nam umkn przed ich detektorami. - Ale czy nie chcemy, eby Fundacja nas ochraniaa, Golan? - spyta cicho Pelorat. - Owszem, Janov, ale tylko wtedy, gdy o to poprosimy. Powiedziae, e postp cywilizacji oznacza coraz wiksze ograniczenie prawa jednostki do intymnoci... A ja nie chc by a taki postpowy. Chc mie swobod poruszania si i nie chc by ledzony, dopki sam o to nie poprosz. Tak wic czubym si lepiej, znacznie lepiej, gdyby na pokadzie naszego statku nie byo nadajnika nadprzestrzennego. - A znalaze go, Golan? - Nie, nie znalazem. Gdybym znalaz, to moe udaoby mi si jako go wyczy. - A zorientowaby si, e to wanie nadajnik, gdyby go zobaczy? - To wanie jedna z trudnoci. Moe nie potrafibym go rozpozna. Mam oglne pojcie o tym, jak wyglda nadajnik nadprzestrzenny i znam sposoby sprawdzania podejrzanych przedmiotw, ale to jest statek najnowszego typu, przeznaczony do specjalnych zada. Zupenie moliwe, e zosta wbudowany w konstrukcj statku, tak by nic nie zdradzao, e jest tutaj. Z drugiej strony, moe nie ma tu adnego nadajnika nadprzestrzennego i dlatego nie udao mi si go znale. Boj si przyjmowa t drug ewentualno i nie myl robi skoku dopki nie bd wiedzia na pewno, czy tu jest, czy nie. Pelorat wyglda, jakby dozna olnienia. - To dlatego dryfujemy w przestrzeni! Zastanawiaem si, czemu dotd nie skoczylimy. Syszaem o skokach, rozumiesz, i troch si denerwowaem, to znaczy... zastanawiaem si, dlaczego nie kaesz mi zapi pasw albo wzi jak piguk czy co takiego. Trevize zdoby si na umiech. - Nie masz si czego obawia. Nie yjemy w dawnych czasach. Na takim statku jak ten zostawia si to wszystko komputerowi. Dajesz instrukcje, a on ju robi reszt. Nie zorientujesz si nawet, e co si zdarzyo, tyle e nagle zmieni si obraz przestrzeni. Jeli kiedy ogldae projekcj przeroczy, to wiesz, co si dzieje, kiedy jedno przerocze zastpi si nagle innym. No i wanie mniej wicej takie wraenie

masz przy skoku. - O rany! Nic si nie czuje? To dziwne. Jestem troch rozczarowany. - Ja w kadym razie nigdy nic nie czuem, a lataem na statkach, ktrym byo daleko do tego... Ale nie tylko z powodu tego nadajnika zwlekam ze skokiem. Musimy si jeszcze troch oddali od Terminusa... i od soca. Im dalej bdziemy od jakiegokolwiek ciaa o duej masie, tym atwiej bdzie nam panowa nad statkiem w czasie skoku i wynurzy si w tym miejscu przestrzeni, w ktrym chcemy. W razie nagej potrzeby mona zaryzykowa skok znajdujc si w odlegoci dwustu kilometrw od powierzchni planety i liczy na to, e si ma szczcie i e si wyjdzie z tego cao. Poniewa w Galaktyce jest o wiele wicej bezpiecznej ni niebezpiecznej przestrzeni, mona si tego spodziewa cakiem zasadnie. Jednak, mimo to, istnieje zawsze moliwo, e jakie przypadkowe czynniki spowoduj, e wynurzysz si o par milionw kilometrw od jakiej duej gwiazdy w centrum Galaktyki i sponiesz, zanim zdysz mrugn okiem. Im dalej jest si od ciaa o duej masie, tym mniej tych czynnikw i tym mniejsze szans, e wydarzy si co niemiego.. - Wobec tego zalecam rozwag. Nic nas nie zmusza do takiego popiechu. - Wanie. Tym bardziej, e chciabym znale ten nadajnik nadprzestrzenny, zanim wykonam jaki ruch. Albo co, co przekona mnie, e nie ma tu adnego przekanika. Wygldao na to, e Trevize ma zamiar znowu pogry si w swych rozmylaniach, wic Pelorat powiedzia, podnoszc nieco gos, aby przebi si przez barier zaabsorbowania, ktr jego towarzysz odgradza si od wiata. - Ile jeszcze musimy czeka? - Co? - Pytam o to, kiedy wykonaby skok, gdyby nie musia szuka tego nadajnika. - Przy naszej obecnej szybkoci i trajektorii lotu powiedziabym, e czwartego dnia podry. Oblicz odpowiedni moment na komputerze. - No to masz jeszcze dwa dni na poszukiwania. Czy mog ci podsun pewien pomys? - Mw. - Podczas mojej pracy, oczywicie zupenie innej ni twoja, ale chyba moemy to uoglni, przekonywaem si wielokrotnie, e bezwzgldne koncentrowanie si na jakim jednym problemie koczy si z reguy niepowodzeniem. Lepiej jest odpry si i porozmawia o czym zupenie innym, a tymczasem umys uwolniony spod presji skoncentrowanej myli i pracujcy bez udziau twojej wiadomoci moe sam znale rozwizanie. Trevize spojrza na niego z irytacj, ale po chwili rozemia si. - No c, mog sprbowa... Powiedz mi, co spowodowao, e zainteresowae si Ziemi? Skd wzi si ten dziwny pomys, e jest jaka jedna planeta, z ktrej wywodzimy si my wszyscy? - Hmm - Pelorat w zamyleniu pokiwa gow. - To si zaczo kawaek czasu temu. Ponad trzydzieci lat temu. Miaem zamiar zosta biologiem, kiedy poszedem na uniwersytet. Szczeglnie interesoway mnie rnice midzy gatunkami zwierzt na rnych planetach. Rnice te, jak wiesz... no, moesz o tym nie wiedzie, wic chyba nie masz nic przeciw temu, e ci o tym powiem s bardzo niewielkie. Wszystkie formy ycia w Galaktyce, przynajmniej wszystkie znane nam, powstaj i rozwijaj si w wyniku procesw

chemicznych, w ktrych gwn rol graj woda, biako i kwas nukleinowy. - Chodziem do szkoy wojskowej, gdzie najwikszy nacisk kadziono na grawityk i nukleonik, ale nie jestem a tak wskim specjalist, ebym nie mia pojcia o niczym oprcz swojej dziedziny. Wiem troch o chemicznych podstawach ycia. Uczono, mnie, e tylko woda, biako i kwasy nukleinowe mog by podstaw powstania ycia. - Taki wniosek jest, myl, nieuzasadniony. Bezpieczniej jest powiedzie, e nie znaleziono jeszcze - a w kadym razie nie rozpoznano - adnej innej formy ycia, i na tym poprzesta. Bardziej zastanawiajce jest to, e gatunki endemiczne, to znaczy gatunki, ktrych obecno stwierdzono tylko na jednej planecie i nigdzie indziej, s bardzo nieliczne. Wikszo istniejcych gatunkw, w tym w szczeglnoci homo sapiens, rozprzestrzenia si na wszystkie lub prawie wszystkie, zamieszkae wiaty w Galaktyce i jest bardzo zbliona do siebie pod wzgldem biochemicznym, fizjologicznym i morfologicznym. Gatunki endemiczne, z drugiej strony, bardzo si rni cechami od form szeroko rozprzestrzenionych i midzy sob nawzajem. - No i co z tego? - Wniosek z tego taki, e jeden wiat w Galaktyce, tylko jeden wiat, rni si od reszty. Na dziesitkach milionw wiatw Galaktyki - nikt dokadnie nie wie ilu - powstao ycie. Byy to proste, sabo rozwinite, rzadko rozsiane i niezbyt skomplikowane formy ycia. Nie miay duej siy przetrwania i nieatwo si rozprzestrzeniay. Ale na jednym wiecie, tylko na jednym wiecie, rozwino si ycie w milionach form. Powstay miliony gatunkw, niektre bardzo wyspecjalizowane, wysoko rozwinite, zdolne do szybkiego rozmnaania si i rozprzestrzeniania. Jednym z tych gatunkw jestemy my. Bylimy na tyle inteligentni, eby stworzy cywilizacj, opanowa loty w nadprzestrze, skolonizowa Galaktyk i - rozprzestrzeniajc si na ca Galaktyk - zabralimy ze sob inne formy ycia, formy spokrewnione ze sob nawzajem i z nami. - Jeli zastanowi si nad tym chwil - rzek Trevize obojtnie - to wydaje si to rozsdne. Chodzi mi o to, e yjemy w ludzkiej Galaktyce. Jeli zaoymy, e to wszystko zaczo si na jakim jednym wiecie, to ten wiat musiaby by inny. A zreszt dlaczego nie? Szans na powstanie ycia w taki kapryny sposb musz by faktycznie nike, moe jedna na sto milionw, a wic moliwe jest, e zdarzyo si to tylko na jednym ze stu milionw wiatw, na ktrych istniao ycie w pierwotnej formie. Tak, musia by tylko jeden taki wiat. - Ale co spowodowao, e ten jeden wiat tak bardzo rni si od innych? - powiedzia z oywieniem Pelorat. - Jakie to warunki zoyy si na jego unikalno? - Moe by to czysty przypadek. W kocu istoty ludzkie i te formy ycia, ktre zabray one ze sob, egzystuj teraz na dziesitkach milionw planet, z ktrych kada ma odpowiednie warunki do tego. Wniosek std taki, e mogo si to zacz na kadej z nich. - Nie! Kiedy ju powsta i rozwin si rodzaj ludzki, kiedy stworzy technik, kiedy zahartowa si w cikiej walce o przetrwanie, to mg przystosowa si do ycia na kadej planecie, ktra choby w minimalnym stopniu nadawaa si do tego - na przykad na Terminusie. Ale czy moesz sobie wyobrazi, eby na Terminusie rozwiny si istoty inteligentne? Kiedy, w czasach Encyklopedystw, pojawili si na Terminusie pierwsi ludzie, to

najwysz form ycia rolinnego, ktr tam zastali, byy mchopodobne porosty naskalne, a najwyej zorganizowanymi przedstawicielami fauny podobne do korali zwierzta yjce w oceanie i owadopodobne organizmy na ldzie. Wytpilimy je niemal doszcztnie i zapenilimy morza rybami, a ldy krlikami, kozami, traw, zboem, drzewami i tak dalej. Z miejscowej flory i fauny uchowao si tylko to, co jest w ogrodach zoologicznych i akwariach. - Hmm - mrukn Trevize. Pelorat przyglda mu si dobr minut, a potem westchn i powiedzia: - Tak po prawdzie, to nic ci to nie obchodzi, co? To nadzwyczajne! Jako nie mog znale nikogo, kogo by to obchodzio. Myl, e to moja wina. Nie potrafi przedstawi tego w interesujcy sposb, mimo e sam tak bardzo si tym interesuj. - To przecie jest interesujce. Na pewno. Ale... ale... co z tego? - Czy nie rozumiesz, e to moe by interesujce dowiadczenie naukowe - mc zbada wiat, na ktrym istniaa jedyna w Galaktyce trwaa rwnowaga ekologiczna midzy endemicznymi formami ycia? - Dla biologa moe tak. Ale ja nie jestem biologiem. Musisz mi wybaczy. - Oczywicie, drogi przyjacielu. Chodzi wanie o to, e nigdy nie spotkaem biologa, ktrego by to interesowao. Mwiem ci, e wybraem najpierw biologi. Zwrciem si z tym problemem do swojego profesora i okazao si, e go to nie interesuje. Powiedzia mi, ebym zaj si jakim praktycznym zagadnieniem. To mnie tak rozczarowao, e przeszedem na histori, ktra zreszt bya moim hobby od dziecistwa, i zajem si Problemem Pochodzenia od tej strony. - No, ale przynajmniej zapewnio ci to prac na cae ycie, wic powiniene by wdziczny temu profesorowi za to, e okaza si taki nieowiecony. - Tak, myl, e mona na to tak spojrze. A przy tym praca ta jest naprawd interesujca i nigdy mnie nie nuy... Ale szkoda, e ciebie to nie interesuje. Mam stale uczucie, e mwi sam do siebie. Nie cierpi tego uczucia. Trevize odrzuci gow do tyu i rozemia si serdecznie. Pelorat poczu si dotknity do ywego. - Dlaczego si ze mnie miejesz? - spyta. - Nie z ciebie, Janov - odpar Trevize. - miaem si ze swojej wasnej gupoty. Jeli chodzi o ciebie, to jestem ci bardzo wdziczny. Wiesz, miae faktycznie racj. - e zajem si spraw pocztkw ludzkoci? - Nie, nie... To znaczy, to te, owszem... Ale mwic, e miae faktycznie racj, miaem na myli twoj rad, eby przesta myle o tym, co mnie zaprzta i zaj umys czym innym. To podziaao. Kiedy mwie o sposobie, w jaki rozwijao si ycie, uwiadomiem sobie nagle, e wiem jak znale ten nadajnik nadprzestrzenny - jeli w ogle jest tu zamontowany. - Ach, o to chodzi! - Tak, o to. To jest w tej chwili moj obsesj. Szukaem tego nadajnika zupenie tak, jakbym by na mojej starej szkolnej ajbie. Ogldaem dokadnie kad cz statku, szukajc czego, co by odstawao od reszty. Zupenie zapomniaem, e statek, na ktrym jestem, to owoc tysicy lat ewolucji technologicznej. Nie rozumiesz? - Niestety, Golan.

- Mamy przecie na pokadzie komputer. Jak mogem o tym zapomnie? Machn rk i poszed do swojej kabiny, cignc Pelorata za sob. - Musz tylko sprbowa si poczy - powiedzia umieszczajc donie na pycie kontaktowej komputera. Pocz! Mw!" Byo to zupenie tak, jak gdyby zakoczenia jego nerww rozgaziay si i wyduay, rosnc z oszaamiajc prdkoci - z prdkoci wiata, oczywicie - i sigajc miejsca, z ktrym chcia uzyska poczenie. Trevize czu, e dotyka... nie, nie dotyka, ale czuje... nie, niezupenie czuje, ale - nie, nie istniao odpowiednie sowo na okrelenie tego, co odczuwa. Czu, e Terminus jest w jego zasigu i mimo e odlego midzy nim a planet zwikszaa si z kad sekund o dwadziecia kilometrw, poczenie byo tak doskonae, jakby statek spoczywa w bezruchu i dzielio go od jego wiata nie wicej ni kilka metrw. Nic nie mwi. Zacisn szczki. Sprawdza tylko zasad komunikowania si, ale nie korzysta z niej czynnie. Tam gdzie, w odlegoci omiu parsekw, na podwrku" - wedug kryteriw galaktycznych, znajdowa si Anakreon, najblisza dua planeta. Wysanie na Anakreona wiadomoci za pomoc tego samego systemu, ktry umoliwi mu poczenie z Terminusem, to znaczy z prdkoci wiata, i otrzymanie odpowiedzi na t wiadomo, zajoby pidziesit dwa lata. Zap Anakreon! Myl o Anakreonie". Myl tak wyranie, jak potrafisz. Znasz jego pooenie wzgldem Terminusa i jdra Galaktyki, studiowae jego planetografi i histori, rozwizywae zagadnienia natury wojskowej zwizane z potrzeb odbicia Anakreona (w nieprawdopodobnym w obecnych czasach przypadku, to znaczy, gdyby zosta zajty przez nieprzyjaciela). Na przestrze! By na Anakreonie. Przedstaw jego obraz! Przedstaw jego obraz! Tak, jakby widzia go za pomoc nadajnika nadprzestrzennego. Nic! Zakoczenia jego nerww zadrgay i spoczy w nieokrelonej przestrzeni. Trevize oderwa si od pulpitu. - Na pokadzie Odlegej Gwiazdy" nie ma adnego nadajnika, Janov. Jestem tego pewien. Ciekaw jestem, ile czasu zajoby mi ustalenie tego, gdybym nie posucha twojej rady. Twarz Pelorata, mimo e nie drgn w niej aden misie, wyranie pojaniaa. - Tak si ciesz, e mogem by w czym pomocny - powiedzia. Czy to znaczy, e skaczemy? - Nie, poczekamy jeszcze dwa dni, eby nic nam nie grozio. Musimy oddali si od cikich cia, pamitasz? Normalnie, biorc pod uwag fakt, e mam nowy, niewyprbowany jeszcze statek, ktrego prawie zupenie nie znam, musiabym straci dwa dni, eby dokadnie wszystko obliczy, w szczeglnoci odpowiedni si cigu potrzebn do wykonania pierwszego skoku, ale czuj, e to wszystko zrobi za mnie komputer. - O rany, to znaczy, e mamy przed sob jeszcze kawa czasu. Wydaje mi si, e si porzdnie wynudzimy. - Wynudzimy? - umiechn si szeroko Trevize. - Na pewno nie! Bdziemy rozmawiali o Ziemi, Janov. - Naprawd? - spyta Pelorat. - Chcesz sprawi przyjemno staremu maniakowi? To mio z twojej strony. Naprawd mio. - Bzdura! Chc sprawi przyjemno sobie. Ja - nov, masz przed sob neofit. Po tym, co mi powiedziae, uwiadomiem sobie, e Ziemia jest

najwaniejszym i najbardziej interesujcym obiektem w caym wszechwiecie. 22. Musiao to na pewno uderzy Trevizego ju w chwili, kiedy Pelorat przedstawi swoj wizj Ziemi. Nie zareagowa od razu tylko dlatego, e jego umys pochonity by spraw nadajnika nadprzestrzenne - go. Jak tylko problem nadajnika przesta istnie, myli Trevizego skupiy si na tym, co mimo woli zasugerowa Pelorat. Chyba najbardziej znan wypowiedzi Hariego Seldona bya jego uwaga dotyczca Drugiej Fundacji, a mwica o tym, e znajduje si ona na przeciwnym kocu Galaktyki" ni Terminus. Seldon nawet wymieni nazw tego miejsca. Miao ono znajdowa si na Kracu Gwiazdy". Zostao to zapisane przez Gaala Dornicka w jego relacji z dnia poprzedzajcego proces Seldona przed sdem Imperium. Drugi koniec Galaktyki" - tak brzmiay sowa, ktre Seldon skierowa do Dornicka, sowa, nad znaczeniem ktrych amano sobie od tamtej pory gowy. Co czyo jeden koniec Galaktyki z tym drugim kocem"? Czy bya to linia prosta czy spirala, czy koo, czy jeszcze co innego? I oto teraz stao si nagle jasne dla Trevizego, zupenie jakby dozna olnienia, e nie bya to ani linia prosta, ani krzywa, ktr trzeba by, czy mona by, wytyczy na mapie Galaktyki. Okrelenie Seldona byo o wiele bardziej subtelne. Byo cakowicie jasne, e na jednym kocu Galaktyki znajdowa si Terminus. Lea on na samym skraju Galaktyki - tak, na skraju ich Fundacji - co nadawao sowu koniec" dosowne znaczenie. By on jednak w czasie kiedy Seldon wypowiada swe sowa rwnie najmodszym wiatem Galaktyki, wiatem, ktry dopiero mia by zasiedlony, wiatem, ktry waciwie jeszcze nie istnia. Co, w tym wietle, mogo by drugim kocem Galaktyki? Drugim skrajem Fundacji? Chyba tylko najstarszy wiat. I zgodnie z argumentacj, ktr przedstawi Pelorat, nie wiedzc w ogle, e j przedstawia, moga to by tylko Ziemia. Druga Fundacja moga znajdowa si na Ziemi. Ale Seldon powiedzia przecie, e drugi koniec Galaktyki by na kracu gwiazdy. Czy jednak mona byo stwierdzi, e nie byo to okrelenie metaforyczne? Jeli przeledzi wstecz histori ludzkoci, tak jak to zrobi Pelorat, i przeprowadzi lini prowadzc od jednego systemu planetarnego do drugiego, od jednej gwiazdy, ktra wiecia na zamieszkanej planecie do drugiej, z ktrej mogli przyby na t pierwsz emigranci, od tej z kolei do innej, ktra bya socem systemu planetarnego zasiedlonego jeszcze wczeniej, stamtd do jeszcze innej i tak dalej, to w kocu musi si doj do miejsca, gdzie zbiegaj si te wszystkie linie, do planety, na ktrej powstaa ludzko. Kracem Gwiazdy" bya gwiazda, ktra bya socem Ziemi. Trevize umiechn si i rzek niemal czule: - Janov, powiedz mi co wicej o Ziemi. Pelorat potrzsn gow. - Powiedziaem ci wszystko, co wiem. Naprawd. Wicej znajdziemy na Trantorze. - Nie, Janov. Nic tam nie znajdziemy. A dlaczego? Dlatego, e nie lecimy na Trantor. Ja kieruj tym statkiem i zapewniam ci, e tam nie lecimy. Pelorat otworzy usta ze zdziwienia. Przez chwil stara si zapa oddech

i wreszcie powiedzia zrozpaczonym gosem: - Och, drogi przyjacielu! - Daj spokj, Janov! - odpar Trevize. - Nie rb takiej miny. Znajdziemy Ziemi. - Ale tylko na Trantorze mona.. - Nie, nie mona. Trantor jest miejscem, gdzie moesz tylko studiowa pokryte kurzem dokumenty i kruche filmy i w kocu sta si tak samo zakurzony i kruchy jak one. - Przez dziesitki lat marzyem... - Marzye o znalezieniu Ziemi. - Ale to tylko... Trevize wsta, pochyli si nad Peloratem, schwyci fad jego tuniki i powiedzia: - Nie powtarzaj tego, profesorze. Nie powtarzaj ju tego. Kiedy powiedziae mi, zanim w ogle jeszcze wsiedlimy na ten statek, e mamy szuka Ziemi, to dodae, e jeste pewien, e j znajdziemy, bo - cytuj twoje wasne sowa - masz wspaniay pomys". Teraz nie chc ju sysze ani sowa o Trantorze. Chc, eby opowiedzia mi o tym wspaniaym pomyle. - Ale to musi najpierw zosta potwierdzone! Na razie to tylko pomys, nadzieja, pewna moliwo. - Dobrze. Powiedz mi o tym. - Nie rozumiesz mnie. Po prostu nie rozumiesz. To jest dziedzina, w ktrej nikt poza mn nie przeprowadza adnych bada. Nie ma tu nic pewnego. Nic nie jest stwierdzone czy rzetelnie udokumentowane. Mwi si o Ziemi tak, jakby jej istnienie byo faktem, ale rwnie tak, jakby byo mitem. S na ten temat miliony sprzecznych opowieci... - No dobrze, to na czym wobec tego polegaj twoje badania? - Jestem zmuszony zbiera wszelkie podania, wszelkie legendy, mgliste mity, okruchy rzekomej historii. Nawet dziea literackie. Sowem, wszystkie teksty, ktre zawieraj sowo Ziemia czy wyraenie planeta, z ktrej pochodzi ludzko". Od ponad trzydziestu lat zbieram wszystko, co mona znale na ten temat na jakimkolwiek wiecie. Gdybym teraz mg zdoby jakie bardziej wiarygodne informacje w Bibliotece Galaktycznej na... Ale nie chcesz, ebym nawet wymawia t nazw. - Tak... Nie wymawiaj jej. Powiedz mi lepiej, e jedna z tych wzmianek zwrcia twoj uwag i wyjanij, dlaczego uwaasz, e ta jedna jedyna moe by prawdziwa. Pelorat potrzsn gow. - Wybacz mi, Golan, to co powiem, ale mwisz jak polityk albo onierz. Historyk nie postpuje w taki sposb. Trevize wzi gboki oddech, eby opanowa zniecierpliwienie. - W porzdku, Janov. Powiedz mi, jak postpuje historyk. Mamy dwa dni. Owie mnie. - Nie mona opiera si na jakim jednym micie czy nawet na jednej grupie mitw. Musiaem zebra je wszystkie, przeanalizowa, poklasyfikowa, zastpi odpowiednimi symbolami rne aspekty przedstawionych w nich sytuacji, takie, na przykad, jak opowieci o nieprawdopodobnych warunkach pogodowych, szczegy astronomiczne systemw planetarnych bdce w sprzecznoci ze stanem faktycznym, miejsce pochodzenia mitycznych herosw, ktrych przekazy okrelaj jako przybyych z innych planet i setki innych rzeczy. Nie ma sensu przedstawia tu penej listy. Nie starczyoby nawet

dwch dni. Powiciem na to ponad trzydzieci lat, mwi ci. Potem opracowaem dla komputera specjalny program, ktry mia mi umoliwi znalezienie elementw wsplnych dla wszystkich tych mitw, legend i tak dalej i wyeliminowanie faktycznych niedorzecznoci i nieprawdopodobiestw. W ten sposb stopniowo uzyskaem model planety, ktremu musiaa odpowiada Ziemia. W kocu, jeli wszystkie istoty ludzkie pochodz z jednej planety, to ta planeta musi posiada cech, o ktrej mwi wszystkie mity o pochodzeniu, wszystkie opowieci o herosach... Chcesz, ebym ci to przedstawi ze wszystkimi szczegami matematycznymi? - Nie w tej chwili, dzikuj - powiedzia Trevize. - A skd wiesz, e te twoje obliczenia nie wywiod ci w pole? Wiemy na pewno, e Terminus zosta zaoony piset lat temu i e pierwsi osadnicy przybyli tu co prawda z Trantora, ale zostali zebrani z dziesitkw, jeli nie setek, innych wiatw. Gdyby jednak kto nie wiedzia o tym, to mgby przypuszcza, e Hari Seldon i Salvor Hardin, z ktrych aden nie urodzi si na Terminusie, przybyli tam z Ziemi i e Trantor by w rzeczywistoci inn nazw Ziemi. A sam Trantor, gdyby szukano go, opierajc si na jego opisie z czasw Seldona, przedstawiajcym go jako wiat pokryty w caoci metalem, nigdy nie zostaby znaleziony i mgby te by poczytany za mit. Pelorat wyglda na zadowolonego. - Cofam to, co powiedziaem wczeniej, porwnujc ci do polityka i onierza, drogi przyjacielu. Masz zdumiewajc intuicj. Oczywicie, musiaem sprawdzi swoje hipotezy. Wymyliem dobr setk opowieci opartych na rzeczywistych wydarzeniach historycznych, ale znieksztacajcych je i imitujcych ten rodzaj mitw, ktre zbieraem. Potem sprbowaem wczy je do modelu stworzonego przez komputer. Jedna z wymylonych przeze mnie historyjek bya nawet oparta na zdarzeniach z wczesnych dziejw Terminusa. I komputer odrzuci je wszystkie. Co do jednej. Z pewnoci, moe to znaczy tylko tyle, e brak mi talentu, eby stworzy co przekonujcego, ale staraem si, jak mogem. - Jestem o tym przekonany, Janov. A czego dowiedziae si z tego modelu o Ziemi? - Sporo rzeczy o rnym stopniu prawdopodobiestwa. Otrzymaem co w rodzaju zarysu. Na przykad, okoo 90 procent zamieszkanych planet w Galaktyce ma okresy obrotu wynoszce od dwudziestu dwch do dwudziestu szeciu Standardowych Godzin Galaktycznych. No wic... - Mam nadziej, Janov, e nie tracie czasu na zajmowanie si t spraw. Nie ma w niej nic tajemniczego. eby planeta nadawaa si do zamieszkania, nie moe obraca si zbyt szybko, bo w takim przypadku cyrkulacja powietrza powoduje ustawiczne burze, ani zbyt wolno, gdy wwczas rnice temperatury s nie do zniesienia. To jest waciwo, ktra z miejsca eliminuje takie planety z grupy nadajcych si do zasiedlenia. Istoty ludzkie wol planety, ktrych waciwoci zapewniaj im odpowiednie warunki do ycia, tote kiedy niektrzy, widzc jak wszystkie zamieszkane planety s do siebie podobne pod wzgldem tych waciwoci, powiadaj Co za zadziwiajcy zbieg okolicznoci!", to nie jest to nie tylko zadziwiajce, ale nawet nie ma w tym adnego zbiegu okolicznoci. - Prawd mwic - powiedzia spokojnie Pelorat - jest to zjawisko dobrze znane naukom spoecznym. Przypuszczam, e fizyce te, ale nie jestem

fizykiem, wic nie twierdz, e jest tak na pewno. W kadym razie okrela si to mianem zasady antropomorfizacji. Obserwator wpywa na zdarzenia, ktre obserwuje przez sam fakt obserwowania ich czy nawet przez sam swoj obecno przy tych zdarzeniach. Ale, wracajc do tematu, powstaje pytanie, gdzie jest ta planeta, ktra posuya jako model? Ktra planeta ma okres obrotu rwny jednemu Standardowemu Dniowi Galaktycznemu skadajcemu si z dwudziestu czterech Standardowych Godzin Galaktycznych? Trevize zamyli si. Wysun doln warg i powiedzia: - Mylisz, e to moga by Ziemia? Przecie Standardowy Dzie Galaktyczny moe si opiera na cechach szczeglnych dowolnego wiata. - To niemoliwe. Byoby to sprzeczne z naszymi ludzkimi nawykami mylenia. Trantor by przez dwanacie tysicy lat stolic Galaktyki, by przez dwanacie tysicy lat najludniejszym wiatem, a mimo tego czas jego obrotu, ktry rwna si 1,08 Standardowego Dnia Galaktycznego, nie sta si miar czasu uywan w caej Galaktyce. Obrt Terminusa wynosi 0,91 SDG, ale nie narzucamy go planetom, nad ktrymi sprawujemy wadz. Kada planeta uywa w swych wewntrznych obliczeniach miar czasu opartych na Lokalnym Dniu Planetarnym, a w sprawach wagi midzyplanetarnej posuguje si jednostkami SDG, przeliczajc za pomoc komputerw SDG na LDP i odwrotnie. Standardowy Dzie Galaktyczny musi wywodzi si z Ziemi! - Dlaczego musi"? - Po pierwsze, skoro Ziemia bya kiedy jedynym zamieszkanym wiatem, to z natury rzeczy ziemski rok i dzie byy standardowymi miarami czasu i prawdopodobnie na zasadzie inercji - pozostay nimi, kiedy ju skolonizowano inne planety. Poza tym, model Ziemi, ktry na podstawie posiadanych przeze mnie informacji stworzy komputer, przedstawia planet, ktrej obrt wok wasnej osi trwa dokadnie dwadziecia cztery Standardowe Godziny Galaktyczne, a obrt wok jej soca dokadnie jeden Standardowy Rok Galaktyczny. - Moe to zwyky zbieg okolicznoci? Pelorat rozemia si. - Teraz znowu ty zaczynasz opowiada o zbiegach okolicznoci. Zaoyby si, e taka rzecz moga si zdarzy przez zbieg okolicznoci? - No, no... - mrukn Trevize. - Waciwie jest jeszcze co, co przemawia za t tez. Jest taka archaiczna miara czasu, ktra nazywa si miesicem... - Syszaem o niej. - Ot odpowiada ona najwyraniej okresowi obiegu Ziemi przez jej satelit. Jednake... - Tak? - Widzisz, mj model wykazuje jedn raczej zaskakujc cech, mianowicie ten satelita, o ktrym przed chwil mwiem, jest potny - jego rednica mierzy ponad jedn czwart rednicy Ziemi. - Pierwszy raz sysz o czym takim, Janov. Nie ma w caej Galaktyce zamieszkanej planety z takim satelit. - No i bardzo dobrze - rzek z oywieniem Pelorat. - Jeli Ziemia, ze wzgldu na rnorodno istniejcych na niej gatunkw biologicznych i powstanie istot inteligentnych, bya wiatem unikalnym w skali Galaktyki, to musi posiada jakie unikalne cechy fizyczne. - Ale co wsplnego moe mie duy satelita z rnorodnoci gatunkw biologicznych, istotami inteligentnymi i tymi wszystkimi rzeczami?

- Ot to! Dotkne istoty problemu. Naprawd nie wiem. Ale warto to zbada, nie uwaasz? Trevize wsta, zaoy rce na piersi i rzek: - No to gdzie tu problem? Przejrzyj dane statystyczne zamieszkanych planet i znajd t, ktrej okresy obrotu wok wasnej osi i wok soca wynosz dokadnie jeden Standardowy Dzie Galaktyczny i jeden Standardowy Rok Galaktyczny. A jeli przy tym bdzie miaa gigantycznego satelit, to po problemie. Z tego, co mwie o swoim znakomitym pomyle", wnioskuj, e ju to zrobie i znalaze ten swj wiat. Pelorat zrobi zakopotan min. - Tak, ale niezupenie jest tak, jak mylisz. Przejrzaem dane statystyczne, a w kadym razie zrobi to dla mnie wydzia astronomii i - mwic krtko - nie ma takiego wiata. Trevize usiad gwatownie. - Ale to znaczy, e caa twoja teoria zawalia si. - Myl, e niezupenie. - Jak to, niezupenie? Tworzysz model ze wszystkimi szczegami i nie moesz znale nic, co do niego pasuje. To znaczy, e ten model jest do niczego. Musisz zaczyna od pocztku. - Nie musz. Znaczy to tylko tyle, e dane statystyczne dotyczce zamieszkanych planet s niekompletne. W kocu s dziesitki milionw takich planet, a niektre s zupenie zapomniane. Nie ma, na przykad, porzdnych danych o ludnoci prawie poowy z nich. A w przypadku szeciuset czterdziestu tysicy wiatw dane ograniczaj si do podania ich nazw i, czasami, pooenia. Niektrzy galaktografowie uwaaj, e liczba zamieszkanych planet, ktre w ogle nie s ujte w adnych statystykach, moe wynosi okoo dziesiciu tysicy. Prawdopodobnie jest to na rk ich mieszkacom. W epoce imperium stwarzao im to moliwo uniknicia podatkw. - A w pniejszych wiekach - zauway cynicznie Trevize - stwarzao im to moliwo zaoenia baz pirackich, co w pewnych sytuacjach mogo przynosi wiksze zyski ni handel. - Nic mi o tym nie wiadomo - rzek Pelorat z powtpiewaniem. - "Tak czy inaczej, wydaje mi si, e Ziemia, bez wzgldu na to, co sobie ycz jej mieszkacy, powinna znajdowa si na licie zamieszkanych planet. Jeli twoja teoria jest prawdziwa, to jest ona najstarsz siedzib ludzkoci, wic nie moga zosta przeoczona ani zapomniana w pierwszych wiekach rozwoju cywilizacji galaktycznej. A gdyby raz znalaza si na licie, to ju by tam zostaa na zawsze. Na zasadzie inercji, o ktrej ju wspomniae. Pelorat zawaha si na chwil, po czym rzek ze zbola min: - Prawd mwic, jest na licie zamieszkanych planet taka, ktra zwie si Ziemia. Trevize otworzy szeroko oczy. - Mam wraenie, jakby przed chwil twierdzi, e Ziemi nie ma na tej licie - powiedzia. - Nie ma jej pod t nazw, ale jest za to Gaja. - A co to ma wsplnego z Ziemi. Gayah? - Nie. Przeliteruj ci. G - A - J - A. Znaczy to - Ziemia. - A niby dlaczego Gaja ma znaczy Ziemia, a nie co innego? Dla mnie to sowo nic nie znaczy. Nieruchom zazwyczaj twarz Pelorata wykrzywi grymas. - Nie wiem, czy w to uwierzysz, ale... Z przeprowadzonej przeze mnie analizy mitw wynika, e

na Ziemi uywano wielu rnych, wzajemnie niezrozumiaych jzykw. - Co? - Tak. W kocu w Galaktyce mamy tysic rnych sposobw mwienia... - W Galaktyce jest na pewno wiele rnicych si midzy sob dialektw, ale nie s one wzajemnie niezrozumiae. A nawet jeli niektre z nich trudno zrozumie, to mamy przecie wsplny dla wszystkich uniwersalny jzyk galaktyczny. - Oczywicie, ale mamy te cige podre midzygwiezdne. A gdyby jaki wiat by odizolowany od reszty przez duszy czas? - Przecie mwisz o Ziemi. O jednej planecie. Gdzie tu izolacja? - Nie zapominaj, e Ziemia jest kolebk ludzkoci, i e jej mieszkacy byli kiedy istotami tak prymitywnymi, e trudno to sobie wyobrazi. Nie znali nie tylko podry midzygwiezdnych i komputerw, ale nawet adnej technologii. Przecie wywodzili si od zwierzcych przodkw. - To naprawd mieszne. Pelorat zwiesi gow z zakopotaniem. - Chyba nie ma sensu dyskutowa o tym, przyjacielu. Jeszcze nigdy nie udao mi si kogo o tym przekona. To na pewno moja wina. Trevize natychmiast spowania. - Wybacz mi, Janov - powiedzia ze skruch. - Mwiem bez zastanowienia. Ale w kocu po raz pierwszy w yciu usyszaem co takiego. Tworzye swoj teori przez ponad trzydzieci lat, a mnie przedstawie j od razu... Suchaj, mog sobie wyobrazi, e oto mamy na Ziemi prymitywnych ludzi, uywajcych dwu zupenie rnych, wzajemnie niezrozumiaych jzykw... - Pewnie p tuzina - wtrci niemiao Pelorat. - Ziemia moga dzieli si na wiele kontynentw i cakiem moliwe, e pocztkowo nie byo midzy nimi adnej cznoci. W takiej sytuacji mieszkacy kadego z kontynentw mogli stworzy swj, zupenie inny od pozostaych jzyk. - A kiedy mieszkacy tych kontynentw - powiedzia Trevize, starajc si, by zabrzmiao to jak najbardziej powanie - uwiadomili sobie, e istniej te inne ldy i e yj na nich ludzie, mogli zainteresowa si Problemem Istnienia i zacz zastanawia si, na ktrym z nich powstay z innych zwierzt pierwsze istoty ludzkie. - Z pewnoci mogo tak by, Golan. Byoby to zupenie naturalne. - I w jednym z tych jzykw Gaja znaczyo Ziemia. Natomiast sowo Ziemia" pochodzi z innego z tych jzykw. - Tak, tak. - I podczas gdy uniwersalny jzyk galaktyczny powsta z jzyka, w ktrym Ziemia" znaczyo Ziemia", to ludzie na Ziemi woleli z jakich wzgldw nazwa swoj planet sowem Gaja" wywodzcym si z innego jzyka. - Tak jest! Jeste naprawd bystry, Golan. - Niemniej jednak wydaje mi si, e niepotrzebnie gmatwasz t spraw. Jeli Gaja, mimo innej nazwy, jest Ziemi, to - zgodnie z twoimi wczeniejszymi wywodami - okres jej obrotu wok wasnej osi powinien wynosi jeden Dzie Galaktyczny, okres obrotu wok jej soca - jeden Rok Galaktyczny, a poza tym powinna mie gigantycznego satelit, ktry obiega j w okresie jednego miesica. - Tak powinno by. - No wic jak, czy Gaja spenia te wymogi, czy nie?

- Nie wiem. W tabelach nie ma nic na ten temat. - Tak? No to ee, Janov, lecimy na Gaje, eby zmierzy czas jej obrotw i zobaczy jej satelit? - Bardzo bym tego chcia, Golan - Pelorat urwa na chwil. - Kopot w tym, e jej pooenie te nie jest nigdzie dokadnie podane. - Chcesz powiedzie, e wszystko, co masz na ten temat, ogranicza si do nazwy? I to jest ten twj znakomity pomys? - No przecie wanie dlatego chciaem przejrze zbiory Biblioteki Galaktycznej! - Zaraz, zaczekaj. Mwisz, e tablice nie podaj jej dokadnego pooenia. A podaj w ogle jakie informacje na ten temat? - Umiejscawiaj j w sektorze Sayshell... ze znakiem zapytania. - No to, Janov, nie martw si. Polecimy do sektora Sayshell i jako znajdziemy Gaje.

Rozdzia VII WIENIAK


23. Stor Gendibal bieg sobie wolno drog wrd pl. Czonkowie Drugiej Fundacji nie mieli raczej zwyczaju zapuszcza si na tereny zamieszkane przez rolnikw. Oczywicie nikt im tego nie zabrania, ale mimo to, jeli ju kto z nich zaryzykowa wypraw poza teren uniwersytetu, to nie bya ona daleka i nie trwaa dugo. Gendibal by wyjtkiem i dawniej zastanawia si, dlaczego. Zastanawianie si nad sob oznaczao badanie swojego umysu, a wic co, co Mwca powinien by robi. Umys Mwcy by zarazem jego broni i tarcz, musia wic on dba o to, by by zawsze sprawny i gotowy tak do ataku, jak i do obrony. Gendibal, ku swemu wielkiemu zadowoleniu, odkry, co byo powodem jego odmiennoci. Ot pochodzi on z planety, ktra bya wiksza i chodniejsza ni wikszo pozostaych zamieszkanych planet. Kiedy zatem sprowadzono go, jako modego chopca, na Trantor (za porednictwem siatki agentw Drugiej Fundacji, ktra wyawiaa z Galaktyki dzieci o odpowiednich zdolnociach), znalaz si w sabszym polu grawitacyjnym i agodniejszym klimacie. Nic wic dziwnego, e o wiele bardziej ni inni lubi przebywa na powietrzu. Ju w pierwszych latach swego pobytu na Trantorze zorientowa si, e jest wtej budowy ciaa, tote obawia si, e wygodny tryb ycia moe z niego zrobi zupenego sabeusza. eby do tego nie dopuci, zacz intensywnie uprawia wiczenia fizyczne, ktre co prawda nie uczyniy z niego atlety, ale day mu wigor i energi. Do wicze tych naleay dugie marsze i biegi, na co cz Mwcw patrzya troch krzywym okiem. Gendibal jednak nie przejmowa si ich gadaniem i robi swoje, chocia - w przeciwiestwie do reszty Mwcw, ktrzy naleeli do drugiego lub trzeciego pokolenia Fundacjonistw, a wic kultywowali pewne tradycje rodzinne - by czowiekiem nowym. Zreszt wszyscy oni byli starsi od niego. Czy wic mona si byo dziwi, e mrucz na niego? Zgodnie ze starym zwyczajem, nikt nie kry swych myli podczas zebra Stou Mwcw (pozornie, gdy rzadko si zdarzao, by ktry z Mwcw nie zachowa jakiego kcika prywatnoci, co oczywicie nie udawao si na dusz met), wic Gendibal wiedzia, e uczucie, ktre do niego ywi, to zawi. Oni zreszt te o tym wiedzieli, podobnie jak Gendibal, ktry by w peni wiadom tego, e jego postawa wobec nich jest zdominowana przez niczym nieposkromion ambicj. O tym te wiedzieli. Poza rym (umys Gendibala wrci do powodw jego wypraw na tereny nieuniwersyteckie) spdzi dziecistwo nie na jakim ograniczonym kawaku przestrzeni, ale na duym, otwartym wiecie o bardzo urozmaiconej rzebie terenu. Bardzo dobrze pamita yzn dolin, otoczon najpikniejszymi - jego zdaniem - grami w caej Galaktyce. Wyglday szczeglnie piknie zim. A zimy byy tam wyjtkowo surowe. Nie zapomnia ojczystej planety i urokw odlegego ju dziecistwa. Czsto ni o tamtych dniach. Czy w tej sytuacji mg si dobrowolnie zgodzi na stae przebywanie na paru dziesitkach mil

kwadratowych zabudowanych starodawnymi gmachami? Biegnc patrzy na otoczenie z pewnym lekcewaeniem. Trantor by wiatem o agodnym, przyjemnym klimacie, ale o monotonnym, nieciekawym krajobrazie. Mimo i by wiatem rolniczym, nie by yzn planet. I nigdy ni nie by. By moe by to wanie jeden z czynnikw, ktre spowodoway, e sta si centrum administracyjnym pierwszego zwizku planet, a potem Imperium Galaktycznego. Nie dysponowa niczym, co mogoby predestynowa go do innej roli. Nie by na tyle dobry, eby sta si czym innym. Po spldrowaniu Trantora jedyn rzecz, ktra umoliwia mu przetrwanie, byy ogromne zasoby metali. Sta si jakby wielk kopalni, zaopatrujc p setki innych wiatw w tani stal, aluminium, tytan, mied i magnez, zwracajc w ten sposb to, co bra od nich przez tysice lat i eksploatujc swoje zasoby w tempie sto razy szybszym, ni je poprzednio gromadzi. Mia zreszt nadal ogromne zasoby metali, ale znajdoway si one pod ziemi i byy trudne do wydobycia. Tutejsi wieniacy (ktrzy nigdy nie okrelali si mianem Trantorczykw, uwaajc, i przynosi ono nieszczcie, skutkiem czego ograniczao si ono tylko do czonkw Drugiej Fundacji) stracili ochot do zajmowania si metalem. Niewtpliwie by to zwyky przesd. Zreszt byo to gupie. Metal, ktry pozosta pod ziemi, mg zatruwa gleb i jeszcze bardziej obnia jej yzno. Ale, z drugiej strony, gospodarstwa byy bardzo rozproszone, tak e wszystkie mogy utrzyma si z uprawy roli. No, a poza tym, zawsze jednak sprzedawano innym wiatom pewne iloci metali. Gendibal bdzi wzrokiem po rozlegej, paskiej a po horyzont rwninie. Na Trantorze, jak niemal na wszystkich zamieszkanych planetach, nadal trway procesy geologiczne, ale mino ju przynajmniej sto milionw lat od ostatniego powaniejszego okresu grotwrczego. Wszystkie istniejce niegdy na Trantorze gry zmieniy si, w wyniku erozji, w agodne wzgrza. Zreszt wiele z nich zostao zrwnanych w okresie, kiedy pokrywano planet metalowym paszczem. Na poudniu, poza zasigiem wzroku, znajdowaa si Zatoka Stoeczna, a za ni rozciga si Ocean Wschodni. Zarwno zatoka, jak i ocean pojawiy si ponownie po zniszczeniu podziemnych zbiornikw. Na pnocy wznosiy si wieowce Uniwersytetu Galaktycznego, zasaniajce nisk, lecz rozleg Bibliotek (ktrej wiksza cz znajdowaa si pod ziemi) i szcztki Paacu Imperatora, lecego jeszcze dalej na pnoc. Po obu stronach drogi rozcigay si pola, na ktrych tu i wdzie rozrzucone byy budynki gospodarstw. Mija stada byda, kz, kur i innych zwierzt domowych, jakie mona byo znale w kadym gospodarstwie na Trantorze. Nie zwracay na niego uwagi. Gendibal pomyla przelotnie, e zwierzta te mona spotka w caej Galaktyce, na kadej z ogromnej liczby zasiedlonych planet, i e na adnych dwu wiatach nie s one dokadnie takie same. Przypomnia sobie kozy ze swej rodzinnej planety, szczeglnie jedn, agodn kzk, ktr sam doi. Byy wiksze i bardziej uparte ni te mae, filozoficznie nastawione przeuwacze, ktre sprowadzono na Trantor po Wielkiej Grabiey. Na zamieszkanych wiatach Galaktyki wyhodowano prawie nieprzeliczon liczb ras wszystkich gatunkw zwierzt domowych i na kadej planecie znalaz si zawsze jaki

mdrala, ktry udowadnia, e ta wanie konkretna rasa jest najlepsza ze wzgldu na miso, wen, jaja czy jeszcze co innego. Jak zwykle, nie byo w polu widzenia adnego Tutejszego. Gendibal mia wraenie, e wieniacy celowo unikali spotkania z tymi, ktrych okrelali mianem badawcw". Zerkn na soce. Znajdowao si do wysoko na niebie, ale j ego promienie nie byy palce. W tej szerokoci geograficznej panowao zawsze przyjemne ciepo, nie byo upaw ani przenikliwego zimna (Gendibalowi nawet brakowao czasami szczypicych mrozw, a moe tak mu si tylko wydawao. Od przybycia na Trantor nigdy nie odwiedzi swego ojczystego wiata. By moe dlatego - przyznawa sam przed sob - e obawia si rozczarowania). Czu przyjemne napicie rozgrzanych mini, zdecydowa wic, e starczy ju biegu. Zacz spokojnie i, oddychajc gboko. By teraz gotw stawi czoa walnemu zgromadzeniu Mwcw i przeforsowa zmian polityki, zmieni ich nastawienie, by uwiadomili sobie zagroenie narastajce ze strony Pierwszej Fundacji i nie tylko, by przestali wreszcie lepo wierzy w bezbdne" dziaanie Planu. Kiedy wreszcie zrozumiej, e ta bezbdno jest wanie najpewniejsz oznak zbliajcego si niebezpieczestwa? Wiedzia, e gdyby przedstawi to kto inny, ktokolwiek, byle nie on, to projekt zostaby przyjty bez wikszych sprzeciww. Tak jednak, jak si rzeczy miay, nie obejdzie si bez protestw, ale projekt i tak przejdzie, bo ma poparcie starego Shandessa. Shandess na pewno si nie wycofa, bo nie chciaby figurowa w przyszych podrcznikach historii jako ten Pierwszy Mwca, za ktrego kadencji Druga Fundacja stracia swe znaczenie. Tutejszy! Gendibal by zaskoczony. Wyczu umys, zanim zobaczy osob. By to umys Tutejszego - prostacki umys nieokrzesanego wieniaka. Gendibal wycofa si ostronie z jego jani, zostawiajc lad tak niky, e praktycznie nie do wykrycia. W tym wzgldzie obowizyway w Drugiej Fundacji surowe zasady. Wieniacy niewiadomie tworzyli oson dla nich. Musieli pozosta nietknici, a w kadym razie naleao ingerencje ograniczy do niezbdnego minimum. Nikt, kto przybywa na Trantor w celach handlowych czy turystycznych, nie widzia nigdy nikogo poza wieniakami i ewentualnie paroma yjcymi przeszoci uczonymi. Wystarczyo usun wieniakw albo zacz ingerowa w ich psychik, by owi uczeni zaczli nagle by widoczni. Skutki byyby straszliwe. (Byo to jedno z klasycznych wicze, ktre nowo przyjci na uniwersytet musieli rozwiza sami. Pierwszy Radiant pokazywa, e dewiacje, do ktrych doszoby w wyniku niewielkiej nawet ingerencji w psychik wieniakw, byyby ogromne.) Gendibal ujrza go. By to na pewno wieniak, stuprocentowy Tutejszy. Wydawa si prawie karykatur chopa trantorskiego - wysoki, potny w ramionach, o ogorzaej cerze, ciemnych wosach i oczach. Porusza si niezgrabnie, wielkimi krokami. Mia na sobie prosty ubir z grubego materiau. Ramiona mia goe. Gendibalowi wydawao si, e cay przesiknity jest zapachem obory. (Tylko bez wyszoci - pomyla. - Preem Palver nie mia nic przeciwko graniu roli wieniaka, kiedy okazao si to potrzebne dla zrealizowania jego planu. Zreszt byo w nim co z wieniaka - by niski i przysadzisty. To jego umys, nie wygld, wprowadzi w bd kilkunastoletni

Arkadi.) Wieniak szed w jego kierunku, stpajc ciko i patrzc mu prosto w twarz - co spowodowao, e Gendibal zmarszczy czoo. aden Tutejszy ani Tutejsza nie odwayli si nigdy patrze na niego w ten sposb. Nawet dzieci uciekay i przyglday si dopiero z bezpiecznej odlegoci. Gendibal nie zwolni kroku. Byo do miejsca, eby min tamtego bez sowa, a nawet bez patrzenia na niego i zdecydowa si, e tak bdzie najlepiej. Postanowi trzyma si z daleka od umysu wieniaka. Zszed na bok drogi, ale wieniak wyranie nie mia zamiaru go min. Stan, rozstawi szeroko nogi, rozpostar potne ramiona, jakby chcia mu zagrodzi przejcie i rzek tubalnym gosem: - Hej, ty! Ty badawca? Wbrew swemu wczeniejszemu postanowieniu, Gendibal nie mg si powstrzyma od wysondowania zamiarw chopa. Wyczu w nim wyran ch do zwady. Zatrzyma si. Nie mg w tej sytuacji przej bez sowa, cho rozmowa z wieniakiem musiaa by, sama w sobie, bardzo mczca. Dla kogo, kto jak on przywyk do bezporedniej, szybkiej i precyzyjnej wymiany myli, kto w niewielkim stopniu korzysta z gosu, mimiki i gestw, wypowiadanie si tylko za pomoc kombinacji sw byo czynnoci bardzo uciliw. Byo to zupenie tak, jakby prbowa podway gaz ramieniem, gdy tymczasem tu obok lea i a prosi si o uycie porczny om. - Tak, jestem badaczem - powiedzia spokojnym gosem, starannie ukrywajc zniecierpliwienie i gniew, Gendibal. - Ooo! Jestem badawco... Po jakiemu to gada! Co, ja oczw ni mam, czy co? To widz, e badawca. Jestem badawco! - pochyli nagle gow w szyderczym ukonie. - Taki blady chudziak z pomarszczono gembo, co si tak wypina, to niby chto ma by? - Czego chcesz ode mnie, Tutejszy? - spyta Gendibal, nie zmieniajc tonu. - Rufirant mnie woaj. Karoll - mwi osiek z coraz silniejszym tutejszym akcentem, gardowo wymawiajc r". - Czego ode mnie chcesz, Karollu Rufirant? - powtrzy Gendibal. - A ciebie, badawca, jak woaj? - A co to ma do rzeczy? Moesz dalej mwi do mnie badawca". - Jak si pytam, chudziaku, to musi, co ma do rzeczy. - No dobrze. Jestem Stor Gendibal. A teraz musz ju i do swojej pracy. - Do jakiej pracy? Gendibal poczu, e je mu si wosy na karku. Czu inne umysy. Nie musia si odwraca. Wiedzia, e stoi za nim jeszcze trzech Tutejszych. A dalej byli jeszcze inni. Zapach, ktry wydzielali, stawa si coraz bardziej intensywny. - Nic ci do mojej pracy, Karollu Rufirant. - Tak gadasz? Chopy, on gada, co nic nam do jego pracy! Z tylu rozleg si miech, a potem kto powiedzia: - Dobrze gada, bo si babra w ksionkach i pucuje konfuter. To nie je robota la chopa. - Niewane, czym si zajmuj. Teraz id do swojej pracy - rzek stanowczo Gendibal. - Taa? A jak niby to zrobisz, chudziaku? - zarechota Rufirant. - Zwyczajnie. Pjd dalej przed siebie. - A jak ja ci zatrzymie, to co? Ni masz stracha? - Wy mnie zatrzymacie? A moe ty sam jeden? - Gendibal przeszed nagle na gwar Tutejszych. - Ni masz stracha?

Prawd mwic, nie powinien by si tak odzywa, gdy mg w ten sposb jeszcze bardziej rozdrani osika, ale jeli chcia unikn bezporedniej ingerencji w ich umysy, to nie mg dopuci do tego, by rzucili si na niego wszyscy naraz. Podziaao. Twarz Rufiranta wyduya si. - Jak tu chto ma stracha, to ty. Chopy, zrbta miejsce. Odsuta si, niech przejdzie i zobaczy, czy ja mam stracha. - Rozoy swe potne ramiona i odsun reszt na boki. Gendibal nie obawia si piciarskich umiejtnoci przeciwnika, ale zawsze istniaa moliwo, e na jego szczce wylduje potny cios. Podszed do niego ostronie, zajwszy si jednoczenie delikatnie jego mzgiem. Nie zmieni w nim wiele - byo to zaledwie municie - ale wystarczyo, by spowolni reakcje tego akurat fadu, ktry decydowa o walce. Potem szybko wycofa si i zaj si reszt Tutejszych, ktrych przybywao coraz wicej. Myl Gendibala uderzaa precyzyjnie i szybko wycofywaa si, nie zatrzymujc si w adnym z mzgw na tyle dugo, by zostawi jaki lad jego ingerencji, ale wystarczajco dugo, by wykry tam co, co mogoby mu si przyda. Zblia si do wieniaka jak kot, stpajc mikko i ostronie. By czujny, ale jednoczenie rozluniony, gdy wiedzia, e nikt inny nie wmiesza si do bjki. Rufirant nagle uderzy potnie, ale Gendibal odczyta ten zamiar w jego mzgu, zanim zdy si napi choby jeden jego misie i zrobi unik. Cios przeszed tu obok gowy. Gendibal sta nietknity. Reszta wydala przecige westchnienie. Gendibal nie prbowa odparowa ciosu ani odpowiedzie kontratakiem. Nie mg zablokowa uderzenia nie ryzykujc przy tym sparaliowania caej rki, a kontratak nie zdaby si na nic, bo wieniak wytrzymaby jego cios bez trudu. Mg tylko robi uniki, jak przed atakiem rozjuszonego byka. Mogo to zawstydzi przeciwnika i sprawi, e da mu spokj, podczas gdy jakiekolwiek uderzenie rozjuszyoby, go na pewno jeszcze bardziej. Rufirant jednak nie dawa za wygran. Pienic si i ryczc z wciekoci, usiowa dosign Gendibala. Ten jednak uprzedza kady cios, odchylajc si albo odskakujc na boki. Cios - unik. Cios - unik. Oddech Gendibala stawa si coraz bardziej wiszczcy. Walka nie wymagaa z jego strony duego fizycznego wysiku, ale cige, ledzenie pracy mzgu Rufiranta z zachowaniem ostronoci, by nie zostawi tam adnych ladw ingerencji, byo niezwykle wyczerpujce. Wiedzia, e nie wytrzyma ju dugo. Powiedzia wic, starajc si, by wypado to jak najbardziej spokojnie i jednoczenie prbujc jak najdelikatniej wpyn na mechanizm blokujcy uczucie strachu, by wyzwoli stumiony teraz co prawda, ale na pewno gboko zakodowany w umyle Rufiranta przesdny lk przed badaczami: - Teraz id do swojej pracy. Twarz Rufiranta wykrzywi grymas wciekoci, ale na chwil osiek zastyg w bezruchu. Gendibal ledzi jego myli. Ten chudziak - badawca rozpywa si w powietrzu... to jakie czary". Gendibal czu, e w umyle Rufiranta rodzi si lk i za chwil... Ale nagy przypyw wciekoci stumi lk. Rufirant wrzasn: - Chopy! Badawca si miga. Skaka, robi uniki i mieje si z nas. Nie bije si jak chop. Zapta go i trzymajta. Bedziem si bi po naszemu. Cios za cios.

Niech on wali pierwszy, ja bd... ja bd ostatni. Gendibal dostrzeg luki w otaczajcej go cibie. Jego jedyn szans byo utrzymanie jakiej luki na tyle dugo, by zdy si wymkn i uciec, ufajc swej szybkoci i umiejtnoci powstrzymania na moment wieniakw przed udaniem si za nim w pocig. Jego myli uwijay si wrd wieniakw, to doskakujc, to cofajc si, a wydawao mu si, e mzg drtwieje mu z wysiku. Na prno. Byo ich zbyt wielu, a bezwzgldna konieczno cisego przestrzegania zasad obowizujcych czonkw Drugiej Fundacji nie pozwalaa na podjcie bardziej stanowczej akcji. Poczu donie na ramionach. Mieli go. Musiaby opanowa przynajmniej kilka mzgw. Byoby to niewybaczalne pogwacenie zasad i koniec jego kariery. Ale zagroone byo jego ycie, ju nie kariera, lecz ycie. Jak mogo doj do tego? 24. Otwarcie posiedzenia Stou Mwcw przecigao si, bo czonkowie nie stawili si w komplecie. Nie byo zwyczaju czeka na spnionych Mwcw. Zreszt, tak czy inaczej, zgromadzeni nie mieli na to ochoty. Stor Gendibal by najmodszy z nich, a w dodatku zdawa si nie dostrzega tego faktu albo nie rozumie jego konsekwencji. Zachowywa si tak, jakby modo bya cnot sam w sobie, a wiek dojrzay i podeszy dyskwalifikowa czowieka, w kadym razie pozwala go lekceway. Gendibal nie cieszy si sympati innych Mwcw. Szczerze mwic, on, Shandess, te nie darzy go zbytni sympati. Ale nie sympatia miaa by tematem obrad. Jego rozmylania przerwaa Delora Delarmi. Patrzya na niego swymi duymi niebieskimi oczami. Wygldaa jak wcielenie niewinnoci, ale jej okrga, przyjazna twarz krya (przed wszystkimi oprcz towarzyszy z Drugiej Fundacji) przenikliwy umys zdolny do niezwykej koncentracji i niemiy charakter. - Czekamy jeszcze, Pierwszy Mwco? - spytaa z umiechem (zebranie formalnie jeszcze si nie rozpoczo, moga wic zacz rozmow, cho inny Mwca moe zaczekaby, a zabierze gos Shandess, ktremu naleao si to z racji jego stanowiska potwierdzonego tytuem.) Mimo jej niezbyt uprzejmego odezwania, Shandess spojrza na ni rozbrajajco. - W normalnej sytuacji nie czekalibymy, Mwco Delarmi, ale poniewa zebralimy si tu specjalnie po to, aby wysucha Mwcy Gendibala, wypada zrobi pewne odstpstwo od regu i zaczeka. - A gdzie on teraz jest, Pierwszy Mwco? - Tego nie wiem, Mwco Delarmi. Delarmi popatrzya na twarze siedzcych wok prostoktnego stou. By tam Pierwszy Mwca i dziesiciu (a powinno by jedenastu) pozostaych czonkw Stou. Cay St skada si zaledwie z dwunastu osb. W cigu piciuset lat Druga Fundacja wzrosa w si, rozszerzyy si jej wpywy i obowizki, ale rada nadal liczya dwanacie osb. Byo ich dwunastu po mierci Seldona, kiedy ustanowi ten organ drugi z kolei Pierwszy Mwca (Seldon by zawsze uwaany za pierwszego), i dwunastu

pozostao. Nie powiody si adne prby zwikszenia skadu Stou. Dlaczego akurat dwunastu? Liczba ta dawaa si atwo podzieli na grupy o identycznej liczebnoci. Zatem rada bya wystarczajco maa, aby moga si zbiera w caoci i wystarczajco dua, aby pracowa w podgrupach. Gdyby czonkw byo wicej, rada byaby zbyt ociaa i mao sprawna, gdyby ich byo mniej, byaby za mao elastyczna. Takie byy oficjalne wyjanienia. W rzeczywistoci nikt naprawd nie wiedzia, dlaczego zdecydowano si na t wanie liczb ani dlaczego musiaa ona pozosta niezmienna. No c, nawet Druga Fundacja moga by bardzo przywizana do pewnych tradycji. Rozmylania te zajy Delarmi dokadnie tyle czasu, ile potrzebowaa na to, aby obrzuci spojrzeniem wszystkie twarze i ogarn myl wszystkie umysy, czyli jedn chwil. Na koniec popatrzya szyderczo na puste miejsce, miejsce dla najmodszego czonka rady. Stwierdzia z zadowoleniem, e Gendibal nie cieszy si sympati czonkw rady. Zawsze uwaaa, e ma on akurat tyle wdziku, co stonoga i e powinien by jak stonoga traktowany. Jak dotd, tylko jego niekwestionowany przez nikogo talent powstrzymywa Mwcw od otwartego wystpienia z wnioskiem o usunicie go ze skadu rady (w caej pisetletniej historii Drugiej Fundacji zdarzyy si tylko dwa wypadki postawienia Mwcw w stan oskarenia, ale adnemu z nich nie udowodniono winy). Jednake tak oczywiste zlekcewaenie rady jak opuszczenie jej posiedzenia byo wykroczeniem powaniejszym ni jakakolwiek zniewaga i Delarmi z satysfakcj stwierdzia, e nastroje zebranych zbliyy si do punktu, w ktrym danie przeprowadzenia rozprawy nad Gendibalem bdzie spraw chwili. - Pierwszy Mwco - powiedziaa - jeli nie wiesz, gdzie znajduje si Mwca Gendibal, to z chci poinformuj ci o tym. - Sucham. - Kt spord nas nie wie, e ten mody czowiek (mwic o nim, pomina jego tytu, co oczywicie zostao przez wszystkich zauwaone) ma stale jakie konszachty z Tutejszymi? Nie wnikam w to, jakiego rodzaju s to sprawy, ale jest teraz wrd nich i, jak wida, uwaa to za waniejsze ni posiedzenie rady. - Zdaje mi si - odezwa si ktry z Mwcw - e on po prostu uprawia biegi czy marsze, traktujc to jako pewnego rodzaju wiczenia fizyczne. Delarmi znw si umiechna. Lubia si umiecha. Nic to j nie kosztowao. - Uniwersytet, Biblioteka, paac i cay rejon wok tych budynkw nale do nas. W porwnaniu z ca planet, jest to co prawda obszar niewielki, ale - myl - wystarczajco duy dla uprawiania wicze fizycznych. Pierwszy Mwco, - nie moglibymy ju zacz? Pierwszy Mwca westchn w gbi duszy. Mia wystarczajce uprawnienia, aby zmusi rad do dalszego czekania, a nawet odroczy zebranie do czasu, a zjawi si Gendibal. Jednake aden Pierwszy Mwca nie mg dziaa sprawnie bez przynajmniej biernego poparcia innych Mwcw, wic zawsze lepiej byo nie irytowa ich. Nawet Preem Palver bywa czasami zmuszony ucieka si do pochlebstw, by przeprowadzi swj projekt. A poza tym nieobecno Gendibala zaczynaa denerwowa nawet Pierwszego Mwc. Ten mody Mwca mgby wreszcie poj, e sam nie stanowi praw dla siebie. Wic teraz przemwi ju oficjalnie jako Pierwszy Mwca, jako ten, ktry

zabiera gos pierwszy: - Zaczniemy. Mwca Gendibal przedstawi kilka wstrzsajcych wnioskw, do ktrych doszed na podstawie analizy danych Pierwszego Radianta. Uwaa on, e istnieje jaka organizacja, ktra dba o realizacj Planu Seldona bardziej skutecznie ni my i czyni to dla swoich wasnych celw. Dlatego musimy, jego zdaniem, dowiedzie si czego wicej o tej organizacji i przedsiwzi rodki obrony. Wszyscy zostalicie o tym poinformowani, a to zebranie ma wam da moliwo zwrcenia si do Mwcy Gendibala z ewentualnymi pytaniami oraz posuy nam dla wypracowania wytycznych co do naszej przyszej polityki. Prawd mwic, nie musia mwi a tyle. Myla otwarcie, wic wszyscy wiedzieli, o co chodzi. Jego przemwienie byo po prostu kurtuazyjnym gestem. Delarmi rozejrzaa si szybko. Pozostaa dziesitka wydawaa si zadowolona, e wzia na siebie rol rzecznika przeciwnikw Gendibala. - Ale Gendibal (znowu opucia jego tytu) nie wie i nie potrafi powiedzie, co to za organizacja ani kto j stworzy - rzeka. Byo to niedwuznaczne, niemal obraliwe stwierdzenie i znaczyo tyle, co Po co tyle gadasz, i tak wiem, co mylisz". Pierwszy Mwca oczywicie natychmiast zrozumia jej intencje, ale szybko zdecydowa, e lepiej bdzie zignorowa obelg. - Fakt, e Mwca Gendibal (w przeciwiestwie do Delarmi, Shandess ani razu nie pomin jego tytuu, ale te nie podkrela tego faktu, akcentujc w tytu zbyt mocno) nie wie i nie potrafi powiedzie, co to za organizacja, nie znaczy, e organizacja taka nie istnieje. Ludzie z Pierwszej Fundacji przez bardzo dugi czas absolutnie nic o nas nie wiedzieli, a i teraz wiedz prawie tyle, co nic. Czy to znaczy, e my nie istniejemy? - Z tego, e nic o nas nie wiedz, chocia istniejemy, wcale nie wynika, e po to, eby co istniao wystarczy, eby nikt o tym nic nie wiedzia powiedziaa Delarmi i rozemiaa si beztrosko. - Faktycznie. I wanie dlatego trzeba dokadnie przeanalizowa twierdzenie Mwcy Gendibala. Opiera si ono na cisych wyliczeniach, ktre sam przestudiowaem i z ktrymi wy wszyscy te powinnicie si zapozna. Usilnie was o to prosz. Nie jest to wywd (zastanawia si przez uamek sekundy nad doborem stanu umysu, ktry najlepiej oddawaby jego zdanie) nieprzekonywajcy. - A ten czowiek z Pierwszej Fundacji, Golan Trevize, o ktrym mylisz, ale ktrego nie wymieniasz? - spytaa Delarmi. (By to kolejny nietakt i tym razem Pierwszy Mwca nieco si zarumieni.) - Co on ma z tym wsplnego? - Zdaniem Mwcy Gendibala - odpar Shandess - ten czowiek, Trevize, jest narzdziem, by moe niewiadomym, w rkach tej organizacji i dlatego musimy na niego zwrci uwag. - Jeli - powiedziaa Delarmi, poprawiajc si na krzele i odgarniajc z czoa swe siwiejce wosy - ta organizacja istnieje, bez wzgldu na to, czym faktycznie jest, jeli dysponuje tak potnymi i niebezpiecznymi dla nas moliwociami wpywania na psychik innych i jeli si tak starannie kryje, to dlaczego miaaby si posuy tak otwarcie osob tak znan jak radny z Pierwszej Fundacji? Czy to prawdopodobne? - Mona by pomyle, e nie - odpar powanie Pierwszy Mwca. - A jednak zauwayem co bardzo niepokojcego. Nie rozumiem tego. - Niemal

bezwiednie ukry t myl, jakby zawstydzony, e mog j zauway. Zauwayli to wszyscy Mwcy i, zgodnie z rygorystycznie przestrzegan zasad, uszanowali jego prawo do ukrycia uczucia wstydu. Zrobia to rwnie Delarmi, ale z wyran irytacj. Powiedziaa, uywajc wymaganej w takiej sytuacji formuki: - Prosimy, eby podzieli si z nami swoimi mylami, jako e rozumiemy i wybaczamy twoje zawstydzenie. - Tak jak wy - rzek na to Pierwszy Mwca - nie rozumiem na jakiej podstawie mona podejrzewa radnego Trevize o to, e jest narzdziem w rkach innej organizacji. Nie rozumiem te w jakim celu mieliby si nim posuy, gdyby rzeczywicie by ich narzdziem. Jednak Mwca Gendibal wydaje si cakowicie pewny swego, a nie mona lekceway intuicyjnego przeczucia u kogo, kto zosta przygotowany do roli Mwcy. Dlatego te sprbowaem zastosowa Plan do Trevizego. - Do jednej osoby? - spyta ktry z Mwcw z zaskoczeniem i z miejsca wyrazi skruch za towarzyszc pytaniu myl, ktra bya dokadnym odpowiednikiem okrzyku Co za gupiec!". - Do jednej osoby - odpar Pierwszy Mwca. - Masz racj. Co za gupiec ze mnie! Wiem bardzo dobrze, e Plan nie moe by stosowany w odniesieniu do pojedynczych osb ani nawet w odniesieniu do niewielkich grup ludzi. Niemniej, byem ciekaw. Wyekstrapolowaem interpersonalne punkty przecicia znacznie poza dopuszczalne granice, ale zrobiem to na szesnacie rnych sposobw. Uzyskaem w ten sposb co, co mona raczej okreli mianem rejonu ni punktu. Potem wykorzystaem wszystko, co wiemy o Trevizem - radny Pierwszej Fundacji nie jest osob zupenie nieznan - i o burmistrzu Fundacji. Nastpnie wrzuciem to wszystko razem, pomieszane obawiam si - jak groch kapust... - przerwa. - No i? - spytaa Delarmi. - Wnosz z tego, e... Czy wyniki byy zaskakujce? - Jak mona byo przypuszcza, nie byo adnych wynikw - odpar Pierwszy Mwca. - Nic nie mona zrobi, jeli chodzi o pojedyncz osob, a jednak... a jednak... - A jednak co? - Od czterdziestu lat analizuj wyniki i doszedem do tego, e zupenie wyranie przeczuwam, jakie one bd, zanim jeszcze je uzyskam. Bardzo rzadko zdarza mi si pomyli. Ot w tym przypadku, mimo i nie uzyskaem adnych wynikw, czuj, e Gendibal ma racj i e nie mona Trevizego zostawi samego sobie. - A dlaczeg to, Pierwszy Mwco? - spytaa Delarmi, wyranie zaskoczona intensywnoci tego uczucia promieniujc od Pierwszego Mwcy. - Wstyd mi - rzek Pierwszy Mwca - e ulegem pokusie uycia Planu do celu, do ktrego nie jest przeznaczony. Wstyd mi, e pozwalam sobie kierowa si czyst intuicj... Ale musz tak postpowa, bo jestem o tym wewntrznie przekonany. Jeli Mwca Gendibal ma racj, jeli grozi nam niebezpieczestwo z niewiadomego kierunku, to czuj, e gdy nadejdzie czas rozstrzygni, osob, ktra bdzie miaa w rku atutow kart i rozegra j, bdzie wanie Trevize. - A na jakiej podstawie opierasz to przeczucie. Pierwszy Mwco? - spytaa zaskoczona Delarmi. Pierwszy Mwca, Shandess popatrzy na zebranych z przygnbieniem. Niestety, nie mam do tego adnych racjonalnych podstaw. Obliczenia psychohistoryczne nic nie wykazay, ale kiedy ledziem gr zalenoci rnych

czynnikw, wydao mi si, e kluczem do wszystkiego jest Trevize. Trzeba uwaa na tego modego czowieka. 25. Gendibal wiedzia, e nie zdy wrci przed rozpoczciem posiedzenia Rady. By moe nigdy ju nie wrci. Trzymali go mocno. Rozpaczliwie stara si zorientowa, jak najlepiej zmusi ich do puszczenia go. Stan przed nim Rufirant z triumfujc min. - No co, badawca, moem zaczyna? Cios za cios, po tutejszemu. No to ju, ty mniejszy, to wal pierwszy. - A ciebie kto bdzie trzyma, jak mnie tu trzymi? - powiedzia Gendibal. - Puta go - rzek Rufirant. - Nie, nie. Tyo rence. Puta rence, ale trzymajta za nogi. Co by nie skaka. Gendibal czu si tak, jakby przyszpilono go do ziemi. Rce mia wolne. - No wal, badawca! - krzykn Rufirant. - Uderz mnie. I wanie w tym momencie umys Gendibala znalaz co, czego mu byo trzeba - oburzenie, lito i uczucie, e dzieje si niesprawiedliwo. Nie mia wyboru - musia zaryzykowa i bezporednio wzmocni to uczucie, a potem improwizowa w oparciu o... Nie byo takiej potrzeby. Nie zdy nawet dotkn tego umysu, a mimo to reakcja bya taka, jakiej sobie yczy. Dokadnie taka. Zauway nagle niewielk, krp posta o dugich, spltanych czarnych wosach i wycignitych rkach, ktra przepychaa si gwatownie w stron jego przeciwnika. Bya to kobieta. Gendibal pomyla ponuro, e fakt, i zda sobie spraw z jej obecnoci dopiero w chwili kiedy j zobaczy, najlepiej wiadczy o jego napiciu i zaabsorbowaniu sytuacj. - Rufirant! - wrzasna na wieniaka. - Taki byk i taki tchrz! Cios za cios, po tutejszemu? To ty dwa razy wienkszy od tego badawcy. Ze mno by ci poszo trudniej! A to ci dopiro chwaa stuc takiego kurdupla! Bedo ci pokazowa palcamy i gada o, to ten Rufirant, co leje dzieciakw". mia si z ciebie bedo, nicht porzondny si z tobo nie napije i adna dziewucha nie bdzie chciaa z tobo gada. Rufirant prbowa powstrzyma ten potok sw, zasaniajc si przed jej ciosami i mwic pojednawczo: - No co ty, Sura. No co ty, Sura. Gendibal uwiadomi sobie, e nikt go ju nie trzyma, e Rufirant ju nie patrzy na niego, e umysy zebranych nie s ju zwrcone na niego. Sura te nie zwracaa na niego uwagi. Jej wcieko skupia si tylko na Rufirancie. Doszedszy do siebie, Gendibal zastanawia si jakich uy rodkw, aby podtrzyma jej wcieko i spotgowa uczucie wstydu ogarniajce umys Rufiranta, nie zostawiajc przy tym adnego ladu swojej ingerencji, ale i tym razem okazao si, e nie ma takiej potrzeby. - Cofnijta si wszystkie - powiedziaa jego wybawicielka. - Patrzajta no, to nie wystarczy, e ten byk Rufirant je jak olbrzym przy tym godomorze, ale jeszcze pomaga mu z pieciu abo i szeciu chopw. No, idta tera do domu si chwali jakie z was bohatery, jak lejeta dzieciakw! Id jeden z drugim i powiedz: Ja trzyma tego kurdupla za renkie, jak Rufirant walno go w pysk". A ty powiedz: Ale ja go trzyma za nogie, to i ja sawny". A ty, Rufirant, powiedz: Ja go nie mog sam dosta, ale moje kumple go przytrzymali we szeciu i da ja

mu manto". - Ale co ty, Sura - prawie jkn Rufirant - ja jemu powiedzia, co by on la pierwszy. - No i boja ty si jego cienkich renkw, co? Chodta. Niech se idzie, dzie ma i, a wy wracajta do domw, eli was tam bedo chcieli widzie. Chcielibyta teraz, eby nalepi zapomnieli jakie z was bohatery. Akurat! Jak mnie jeszcze barziej zgniewa - ta, to si wszystkie naobkoo o tem dowiedzo. Oddalili si grupkami, cicho i ze spuszczonymi gowami, nie ogldajc si za siebie. Gendibal popatrzy za nimi, a potem przenis wzrok na kobiet. Bya ubrana w bluz i spodnie, na nogach miaa proste obuwie. Jej twarz bya mokra od potu. Ciko oddychaa. Miaa do duy nos, cikie piersi (co byo wida mimo lunej bluzy) i goe, muskularne ramiona. No c, kobiety tutejsze pracoway w polu razem z mczyznami. Patrzya na niego surowo, ujwszy si pod boki. - No, badawca, czemu tu jeszcze stoisz. Id do Miejsca Badawcw. Boisz si? Chcesz, eby ci odprowadzi? Gendibal czu zapach potu bijcy od dawno nie pranej odziey, ale w tych okolicznociach byoby grubiastwem i niewdzicznoci okaza, e budzi w nim to wstrt. - Dzikuj, panno Sura... - Nazywam si Novi - powiedziaa szorstko. - Sura Novi. Moe mwi Novi. Nie trza nic dodawa. - Dzikuj ci, Novi. Bardzo mi pomoga. Ciesz si, e chcesz mnie odprowadzi, ale nie dlatego, e si boj, tylko dlatego, e to bdzie dla mnie prawdziwa przyjemno. - Ukoni si z wdzikiem, jak gdyby bya mod dam z uniwersytetu. Novi zarumienia si. Zawahaa si chwil, a potem, starajc si naladowa go, oddaa mu niezgrabnie ukon. - Przyjemno ...bdzie po mojej stronie - powiedziaa wolno, jakby szukajc sw, ktre dobrze wyraziyby, co czuje i pokazay, e nie jest pozbawiona ogady. Poszli spacerkiem. Gendibal zdawa sobie spraw z tego, e kady krok w tym tempie coraz bardziej zwiksza jego i tak niewybaczalne spnienie na zebranie, ale poniewa zdy ju sobie przemyle to, co si wydarzyo, fakt, e spnienie ronie, napawa go zimn satysfakcj. Zaczy si ju wyania z oddali budynki uniwersyteckie, kiedy Sura zatrzymaa si i rzeka z ociganiem: - Panie badawca... Gendibal pomyla, e w miar jak zbliaj si do tego, co okrelaa mianem Miejsca Badawcw, stawaa si coraz grzeczniejsza. Nasza go ochota, aby powiedzie Nie mwisz ju do mnie kurduplu?", ale powstrzyma si, gdy na pewno niesamowicie by j to zmieszao. - Sucham, Novi. - Barzo pienknie i bogato je w Miejscu Badawcw? - Jest przyjemnie - odpar Gendibal. - Ja se tak kiedy roia, co ja je tam. I... i co ja jest badawca. - Kiedy poka ci je - rzek Gendibal uprzejmie. Jej spojrzenie wymownie wiadczyo, e nie wzia tego za zwyk uprzejmo. - Ja umie pisa - powiedziaa. - Nauczyciel mi nauczy. Jak napisze list do was - staraa si, by zabrzmiao to obojtnie - to co mam zaznaczy, eby do was doszed?

- Po prostu Dom Mwcw, pokj nr 27". Na pewno dojdzie. Ale teraz musz ju i, Novi. Ponownie ukoni si i ponownie staraa si naladowa jego ruch. Poszli w przeciwnych kierunkach i Gendibal z miejsca przesta o niej myle. Teraz myla o posiedzeniu Stou Mwcw, a szczeglnie o Mwczyni Delorze Delarmi. Jego myli nie byy przyjazne.

Rozdzia VIII WIENIACZKA


26. Mwcy siedzieli wok stou, schowani za swymi ekranami psychicznymi. Wygldao to tak, jakby na dany znak schowali swe umysy, aby nie urazi Pierwszego Mwcy tym, co sobie o nim pomyleli, usyszawszy jego zdanie na temat Trevizego. Spogldali ukradkiem w stron Mwczyni Delarmi i to ju byo bardzo wymowne. Bya ona najbardziej z nich wszystkich znana z braku szacunku dla przyjtych zasad. Nawet Gendibal lepiej udawa, e przestrzega konwenansw. Delarmi widziaa te spojrzenia i zdawaa sobie spraw, e nie ma innego wyboru ni stawi czoa wyzwaniu i sprbowa si odnale w tej niesamowitej sytuacji. Zreszt, prawd mwic, nie chciaa si uchyla przed tym, czego od niej oczekiwali. W caej historii Drugiej Fundacji nie zdarzyo si nigdy, by Pierwszemu Mwcy postawiono zarzut bdnego rozeznania sytuacji (to sformuowanie byo wymylonym przez ni eufemizmem na okrelenie tego, czego nikt otwarcie nie omieliby si stwierdzi, a mianowicie niekompetencji). Teraz stao si to moliwe. Za nic nie cofnaby si przed postawieniem takiego zarzutu. - Pierwszy Mwco! - powiedziaa agodnie. Jej cienkie, blade wargi jeszcze bardziej ni zwykle stopiy si w jedno z ogln bladoci jej twarzy. - Sam powiedziae, e nie moesz oprze swej opinii na adnych racjonalnych podstawach, e obliczenia psychohistoryczne nic nie wykazay. Czy chcesz, ebymy podjli przeomow decyzj w oparciu o jakie mistyczne przeczucia? Pierwszy Mwca podnis gow i zmarszczy czoo. Czu, e wszyscy schowali si za swoimi ekranami. Wiedzia, co to oznacza. Powiedzia zimno: Nie kryj tego, e nie mam dowodw. Nie ofiarowuj wam niczego faszywie. To, co wam daj, to intuicyjne, lecz silne przeczucie Pierwszego Mwcy o kilkudziesicioletnim dowiadczeniu, ktry niemal cae ycie spdzi analizujc dokadnie Plan Seldona. - Rozejrza si wok, spogldajc na Mwcw z rzadko u niego widywan dum i stanowczoci, i ekrany psychiczne z wolna zmiky i, jeden po drugim, opady. Ekran Delarmi (kiedy zwrci si w jej stron) opad jako ostatni. Powiedziaa z rozbrajajc szczeroci, ktra wypenia jej umys, jakby nigdy nie byo tam nic innego: - Oczywicie przyjmuj twoje stwierdzenie, Pierwszy Mwco. Niemniej sdz, e mgby je by moe raz jeszcze przemyle. Gdy mylisz o tym teraz, przyznawszy ju, e wstyd ci polega na intuicji, moe yczyby sobie, by twoje uwagi zostay wymazane z zapisu obrad... jeli, twoim zdaniem, powinny by one... Przerwa jej gos Gendibala: - Co to za uwagi, ktre powinny zosta wymazane z zapisu? Oczy wszystkich, jak na komend, zwrciy si na niego. Gdyby w krytycznej chwili nie kryli si byli za swoimi ekranami, wyczuliby, e nadchodzi, jeszcze zanim znalaz si w drzwiach. - A wic przed chwil wszyscy kryli si za ekranami? Nikt nie wyczu

mego nadejcia? - spyta drwico Gendibal. - Jakie banalne jest to dzisiejsze posiedzenie Stou. Nikt nie czuwa, eby by gotowym na moje przyjcie? A moe wszyscy bylicie pewni, e nie przyjd? Ten wybuch by jaskrawym pogwaceniem wszystkich regu. Ju to, e Gendibal spni si, byo naganne. To, e przyby bez zapowiedzi, jeszcze bardziej. A ju najgorsze byo to, e odezwa si, zanim Pierwszy Mwca oficjalnie stwierdzi jego obecno. Pierwszy Mwca odwrci si w jego stron. Wszystko inne zostao odsunite na bok. Najwaniejsza staa si sprawa dyscypliny. - Mwco Gendibal - powiedzia - spnie si. Przybye bez zapowiedzi. Zabierasz gos nieproszony. Powiniene zosta zawieszony w prawach Mwcy na okres trzydziestu dni. - Czy masz co na swoje usprawiedliwienie? - Oczywicie. Sprawa zawieszenia mnie w prawach Mwcy nie powinna by w ogle rozpatrywana, zanim nie ustalimy, kto postara si o to, ebym na pewno si spni i dlaczego to zrobi - sowa Gendibala byy spokojne i wywaone, ale umys mia przepeniony gniewem i nie zwraca uwagi na to, e kto moe to wyczu. Wyczua to na pewno Delarmi. Powiedziaa gwatownie: - Ten czowiek jest szalony! - Szalony? To ta kobieta jest szalona, eby tak mwi. Albo wiadoma winy... Pierwszy Mwco, prosz o zapewnienie, e nie zostan w stosunku do mojej osoby wycignite adne konsekwencje za to, co teraz powiem. - Co chcesz powiedzie? - Pierwszy Mwco, oskaram jedn z obecnych tu osb o usiowanie popenienia morderstwa. Zdawao si, e w tym momencie pokj eksplodowa. Wszyscy Mwcy poderwali si na rwne nogi. W rozgardiaszu sw, min, gestw i myli nie mona byo nic rozrni. Pierwszy Mwca unis w gr obie rce. - Musimy da Mwcy Gendibalowi moliwo przedstawienia tego oskarenia - krzykn. Nie odnioso to adnego skutku, poczu si wic zmuszony do narzucenia zebranym posuchu w sposb, ktrego nie przystao uywa w tym miejscu, ale nie mia wyboru. Naty ca sil woli. Gwar zacz powoli cichn. Gendibal czeka nieruchomo a zebrani zupenie umilkn i uspokoj swoje myli. Wreszcie rzek: - pieszc tutaj z szybkoci, ktra na pewno zapewniaby mi punktualne przybycie na zebranie, zostaem zatrzymany na drodze przez grup tutejszych wieniakw i ledwie uniknem pobicia, a moe nawet mierci. Dlatego zjawiem si dopiero teraz. Chciabym na wstpie zwrci wasz uwag na fakt, e od czasu Wielkiej Grabiey nie zdarzyo si ani razu, aby Tutejsi zwrcili si do kogo z Drugiej Fundacji bez szacunku, nie mwic ju o tym, by omielili si zatrzyma go si. W kadym razie ja o niczym takim nie syszaem. - Ja te - rzek Pierwszy Mwca. - Nikt z nas nie ma zwyczaju spacerowa samotnie po terytorium Tutejszych! wrzasna Delarmi. - Sam si prosie o to, co ci spotkao! - To prawda - rzek na to Gendibal - e mam zwyczaj spacerowa samotnie po terytorium Tutejszych. Robiem to ju co najmniej trzysta razy i to w rnych miejscach. Jednak nigdy jako nie zostaem przez nikogo zaczepiony ani nawet zagadnity. Inni nie korzystaj z przechadzek w takim stopniu jak ja, ale nikt z nas nie odgradza si od wiata ani nie zamyka si na cae ycie w

murach uniwersytetu, a mimo to nikt nigdy nie zosta zaczepiony. Przypominam sobie, e Delarmi... - tu przerwa, jakby zorientowawszy si po niewczasie, e pomin jej tytu i - pozornie naprawiajc potknicie - rzek co, co zabrzmiao jak obelga - e Mwczyni Delarmi te bywaa niekiedy na terytorium Tutejszych ale jej jako nikt nie zaczepi. - Moe dlatego - powiedziaa Delarmi, patrzc na niego z wciekoci e nie odzywaam si do nich pierwsza i e zawsze zachowywaam dystans. Dlatego, e zachowywaam si tak, jakby nalea mi si szacunek, odnosili si do mnie z szacunkiem. - To dziwne - powiedzia Gendibal. - Miaem ju powiedzie, e dlatego, i wygldasz groniej ni ja. W kocu nawet tutaj niewielu omiela si do ciebie zbliy... Ale powiedz mi, dlaczego majc tyle okazji, eby mnie zaczepi, Tutejsi wybrali wanie dzisiejszy dzie, dzie, w ktrym miaem wzi udzia w wanym posiedzeniu Stou? - Jeli nie sprowokowae ich swoim zachowaniem, to musia to by przypadek - powiedziaa Delarmi. - O ile mi wiadomo, nawet caa matematyka Seldona nie wyeliminowaa z historii Galaktyki roli przypadku, a ju na pewno, jeli chodzi o zdarzenia dotyczce pojedynczych osb. A moe ty te mwisz pod wpywem jakiej inspiracji czy intuicji? (Jeden czy dwch Mwcw przyjo z wewntrznym westchnieniem to pchnicie zadane mimochodem Pierwszemu Mwcy.) - To nie byo spowodowane moim zachowaniem. To nie by przypadek. To bya przemylana ingerencja - odpar Gendibal. - A skd moemy o tym wiedzie? - spyta agodnie Pierwszy Mwca. Ostatnia uwaga Delarmi spowodowaa, e patrzy teraz yczliwszym okiem na Gendibala. - Mj umys jest przed tob otwarty, Pierwszy Mwco. Przekazuj ci - i caemu Stoowi - moj pami zdarze. Przekaz trwa zaledwie kilka sekund. Kiedy si zakoczy, Pierwszy Mwca powiedzia: - To wstrzsajce! Zachowae si, Mwco, bardzo dobrze w tych warunkach. Zgadzam si, e zachowanie Tutejszych jest nienormalne i daje podstaw do wszczcia ledztwa. Tymczasem prosz, eby zaj miejsce... - Chwileczk! - przerwaa mu Delarmi. - A skd moemy mie pewno, e jego przekaz jest wierny? Bya to obelga. Nozdrza Gendibala rozdy si z gniewu, ale zachowa spokj. - Mj umys jest otwarty - powtrzy. - Znaam otwarte umysy, ktre wcale nie byy otwarte. - Nie wtpi w to - rzek Gendibal - jako e, jak wszyscy z nas, musisz cay czas kontrolowa swj umys. Jednak mj umys kiedy jest otwarty, to jest otwarty. - Skoczmy ju z tymi... - zacz Pierwszy Mwca. - Przepraszam, e przerywam, Pierwszy Mwco - powiedziaa Delarmi ale domagam si prawa gosu. - W jakiej sprawie, Mwco? - Mwca Gendibal powiedzia, e kto spord nas usiowa popeni morderstwo, przypuszczalnie nakaniajc tego wieniaka do zaatakowania go. Dopki oskarenie to nie zostanie wycofane, ja, jak kada inna z obecnych tu osb, wczajc w to ciebie, Pierwszy Mwco, musz by uwaana za przypuszczalnego morderc.

- Czy wycofujesz to oskarenie, Mwco Gendibal? - spyta Pierwszy Mwca. Gendibal zaj swoje miejsce, obj domi ramiona, ciskajc je mocno, jak gdyby chcia je obj w posiadanie i powiedzia: - Wycofam je natychmiast, gdy tylko kto mi wytumaczy, dlaczego tutejszy wieniak, dobierajc sobie jeszcze paru kompanw, zasadzi si specjalnie na mnie, aby zatrzyma mnie w drodze na to zebranie. - Mogo by tysic powodw - rzek Pierwszy Mwca. - Powtarzam, e ten wypadek zostanie zbadany. Czy teraz, w interesie kontynuowania obecnej dyskusji, wycofasz, Mwco Gendibal, swoje oskarenie? - Nie mog, Pierwszy Mwco. Przez wiele minut prbowaem, tak delikatnie, jak mogem, znale w jego umyle co, dziki czemu mgbym zmieni jego zachowanie bez szkody dla jego mzgu, ale nic takiego nie znalazem. Jego umys nie mia tej elastycznoci, ktr powinien by posiada. Jego uczucia byy sztywne, jak gdyby utrwalone przez jaki inny umys. - I mylisz, e to kto z nas by tym innym umysem? - powiedziaa Delarmi z umieszkiem. - A czy nie moga to by ta twoja tajemnicza organizacja, ktra z nami rywalizuje i ktra jest potniejsza od nas? - Moga - zgodzi si Gendibal. - W takim razie my, ktrzy nie jestemy czonkami tej organizacji znanej tylko tobie - jestemy niewinni i powiniene wycofa swoje oskarenie. A moe oskarasz kogo o to, e znajduje si pod wpywem tej dziwnej organizacji? Moe kto z nas jest niezupenie tym, kim si wydaje? - Moe - odpar bez wahania Gendibal, zdajc sobie doskonale spraw z tego, e Delarmi krci na niego ptl. - Mogoby si wydawa - powiedziaa Delarmi, ujmujc ptl i gotujc si do zacinicia jej wok jego szyi - e twj sen o tajemniczej, nieznanej, ukrytej gdzie organizacji jest halucynacj paranoika. Pasowaoby to zreszt wietnie do twoich paranoicznych roje, e tutejsi wieniacy s pod wpywem z zewntrz oraz e Mwcy s przez kogo skrycie manipulowani. Chc jednak jeszcze przez chwil poda tokiem twojego rozumowania. Jak sdzisz, Mwco, kto z nas tu obecnych jest manipulowany? Moe ja? - Nie przypuszczam, Mwco - odpar Gendibal - Gdyby chciaa usun mnie w tak okrny sposb, to nie okazywaaby tak otwarcie swojej niechci do mnie. - A moe wanie o to mi chodzio, eby tak myla? - rzeka Delarmi. Niemal mruczaa z zadowolenia. - To byby naturalny wniosek dla paranoika. - By moe. Masz wiksze dowiadczenie w tych sprawach ni ja. W tym momencie wtrci si Mwca Lestim Gianni: - Suchaj, Mwco, jeli wycofujesz swoje oskarenie w stosunku do Mwcy Delarmi, to tym bardziej godzisz w pozostaych. Jaki kto z nas miaby w tym interes, eby opni twoje przyjcie na zebranie, nic mwic ju o zabiciu ci?? Gendibal odpar szybko, jakby czeka na to pytanie: - Kiedy tu wszedem, dyskutowano wanie nad usuniciem z zapisu obrad uwag, ktre zgosi Pierwszy Mwca. Ot ja byem jedynym Mwc, ktry nie mg wysucha tych uwag. Zapoznajcie mnie z nimi, a sdz, e bd mg przedstawi wam powd, dla ktrego starano si opni moje przybycie. - Stwierdziem - rzek Pierwszy Mwca - i byo to co, do czego Mwca Delarmi i pozostali mieli powane zastrzeenia - e, opierajc si na mojej

intuicji i bardzo niewaciwym uyciu matematyki psychohistorii, doszedem do wniosku, i caa przyszo Planu moe zalee od wygnanego z Pierwszej Fundacji Golana Trevize. - To, co myl inni Mwcy, jest ich spraw - powiedzia Gendibal. - Jeli jednak chodzi o mnie, to zgadzam si z t hipotez. Trevize jest kluczem do caej sprawy. Uwaam, e jego nage wydalenie z Pierwszej Fundacji byo zbyt dziwne, eby traktowa je jako nieszkodliwe. - Czyby chcia powiedzie przez to, Mwco Gendibalu - rzeka Delarmi e Trevize albo ci, ktrzy skazali go na wygnanie, znajduj si we wadzy tej tajemniczej organizacji? A moe kontroluj oni wszystkich i wszystko, z wyjtkiem ciebie i Pierwszego Mwcy... i mnie, bo - jak owiadczye - nie jestem manipulowana. - Na te szalone brednie nie trzeba dawa adnej odpowiedzi. Zamiast tego chciabym spyta, czy jest tu jaki Mwca, ktry zgadza si w tej sprawie z Pierwszym Mwc i ze mn? Czytalicie, przypuszczam, matematyczne opracowanie tego problemu, ktre - za zgod Pierwszego Mwcy - wam udostpniem. Odpowiedziao mu milczenie. - Ponawiam pytanie - rzek Gendibal. - Czy kto si zgadza? Odpowiedziao mu milczenie. - Pierwszy Mwco, masz oto powd, dla ktrego starano si opni moje przybycie. - Wyjanij to dokadnie - powiedzia Pierwszy Mwca. - Stwierdzie, e trzeba zaj si Trevizem, tym wygnacem z Pierwszej Fundacji. To wana inicjatywa, zmierzajca do zmiany naszej polityki i jeli Mwcy przeczytali moje opracowanie, to z grubsza wiedzieli o co chodzi. Jeli jednak jednomylnie - jednomylnie - opowiedzieli si przeciwko twojej inicjatywie, to zgodnie z nasz star zasad samoograniczania si nie mgby jej wprowadzi w ycie. Natomiast gdyby popar ci przynajmniej jeden Mwca, to mgby zmieni nasz polityk. Kady, kto czyta moje opracowanie, dobrze wiedzia, e ja byem tym jedynym Mwc, ktry poparby ci. Dlatego za nic nie wolno byo dopuci mnie do udziau w zebraniu. Ta sztuczka prawie si udaa, ale jestem tu teraz i udzielam Pierwszemu Mwcy swego poparcia. Zgadzam si z nim i teraz, zgodnie z tradycj, moe nie zwaa na sprzeciw innych i robi, co uwaa za stosowne. Delarmi uderzya pici w st. - Z tego wynika, e kto wiedzia z gry, co zaproponuje Pierwszy Mwca, e wiedzia z gry, e poprze to Mwca Gendibal, a caa reszta nie... e kto wiedzia to, czego w aden sposb nie mg wiedzie. Wynika te z tego, e inicjatywa Pierwszego Mwcy nie podoba si tej organizacji z paranoicznych halucynacji Mwcy Gendibala i e usilnie staraj si zapobiec jej i e dlatego jedna lub wicej osb spord nas znajduje si pod wpywem tej organizacji. - Tak istotnie z tego wynika - przyzna Gendibal. - Przeprowadzia t analiz po mistrzowsku. - No wic, kogo oskarasz? - krzykna Delarmi. - Nikogo. Prosz Pierwszego Mwc, eby zaj si t spraw. Jest oczywiste, e w naszej organizacji jest kto, kto pracuje przeciw nam. Proponuj, eby umysy wszystkich pracujcych dla Drugiej Fundacji podda dokadnej analizie. Wszystkich, wcznie z Mwcami. Wczajc w to nawet mnie... i Pierwszego Mwc.

Jeszcze nigdy zebranie Stou nie koczyo si w atmosferze takiego podniecenia i zmieszania. A kiedy Pierwszy Mwca ogosi w kocu zamknicie posiedzenia, Gendibal - nie odzywajc si do nikogo sowem - wrci do swego pokoju. Wiedzia dobrze, e wrd Mwcw nie ma adnego przyjaciela, e nawet to poparcie, ktre moe mu zapewni Pierwszy Mwca, bdzie wymuszone. Nie potrafi powiedzie, czy boi si o siebie czy o ca Drug Fundacj. Czu w sercu gorycz, jakby ju ponis klsk. 27. Gendibal nie spa dobrze. ni, e kci si z Delor Delarmi. W jednym z tych snw doszo nawet do osobliwego zlania si w jedno Delarmi z tutejszym wieniakiem, Rufirantem, tak e Gendibal znalaz si nagle naprzeciw nieproporcjonalnie zbudowanej Delarmi nacierajcej na niego z uniesionymi do ciosu potnymi piciami i pokazujcej w swym sodkim jak zwykle umiechu zby ostre jak szpilki. Kiedy si w kocu obudzi, pniej ni zazwyczaj, czu si tak, jakby w ogle nie spa. Na nocnym stoliku haasowa, umieszczony tam, brzczyk. Przekrci si, aby zakry rk kontakt. - Sucham... O co chodzi? - Mwco - usysza gos pedla z jego pitra. W gosie byo mniej szacunku ni powinno byo by. - Ma pan gocia. - Gocia? - Gendibal wcisn klawisz, eby spojrze w kalendarz umwionych spotka i zerkn na ekran. Nie mia adnego spotkania przed poudniem: Nacisn guzik zegara. Bya 8.32 rano. - Kto to jest, na przestrze i czas? - spyta z irytacj. - Nie chce poda nazwiska, Mwco. - Po chwili doda z wyran dezaprobat: - To kto z tych Tutejszych, Mwco. Mwi, e przychodzi na pana zaproszenie. - Ostatnie zdanie zostao wypowiedziane z jeszcze wiksz dezaprobat. - Niech zaczeka w recepcji, a przyjd. Zajmie to troch czasu. Gendibal nie spieszy si. Dokonywa porannych ablucji pogrony w mylach. To, e kto uy tego Tutejszego, aby pokrzyowa mu szyki, byo pewne, ale chciaby wiedzie, kim by ten kto. A co miao znaczy to nowe najcie Tutejszego, i to w jego wasnym domu? Czyby bya to jaka przemylna zasadzka? Jak, na mio Seldona, mg si Tutejszy dosta na teren Uniwersytetu? Jaki mg poda powd? I jaki mia faktyczny powd? Przez chwil Gendibal zastanawia si, czy nie powinien zabra ze sob broni, ale niemal natychmiast odrzuci ten pomys. By cakowicie pewien, e na terenie Uniwersytetu jest w stanie kierowa wol i zachowaniem kadego pojedynczego wieniaka bez obawy o siebie i bez zostawienia jakichkolwiek wykrywalnych ladw ingerencji w jego umyle. Stwierdzi te, e incydent z Karollem Rufirantem stanowczo zbyt silnie go poruszy... A moe to wanie on tu przyszed? By moe wpyw, ktry ten kto czy to co wywierao na niego, ju usta? W takim przypadku niewykluczone, e - bojc si kary - mg tu przyj, aby przeprosi Gendibala za swoje wczorajsze zachowanie. ...Ale skd wiedziaby, gdzie go znale? Skd wiedziaby, do kogo si zwrci? Gendibal przeszed przez korytarz i zdecydowanym ruchem otworzy

drzwi do recepcji. Stan, zaskoczony, w progu, a potem zwrci si do pedla, ktry krzta si w swej szklanej budce, udajc, e jest bardzo zajty. - Nie powiedziae, e gociem jest kobieta. Pedel odpar spokojnie: - Mwco, powiedziaem, e to kto z Tutejszych. Nie pyta pan dalej. - Minimum informacji, tak? Musz zapamita, e to jedna z twoich cech szczeglnych. (Musi te sprawdzi, czy pedel nie jest protegowanym Delar - mi. Musi te pamita, eby - poczynajc od tej pory - zwraca uwag na otaczajcy go personel pomocniczy, na Niszych", ktrych - jeli si jest od niedawna Mwc - tak atwo lekceway i nie dostrzega.) Czy jest wolny ktry z pokojw konferencyjnych? - Wolna jest tylko czwrka, Mwco - odpar pedel. - Bdzie potrzebna dopiero za trzy godziny. - Zerkn na Tutejsz, a potem spojrza z niewinn min na Gendibala. - Skorzystam z czwrki i radz ci uwaa na to, co mylisz - Gendibal uderzy. Ekran pedla opad o wiele za wolno. Gendibal wiedzia, e zmaltretowanie niszego umysu nie licowaoby z jego godnoci Mwcy, ale z drugiej strony osoba, ktra nie potrafia ukry niestosownych myli na temat swych przeoonych, powinna dosta nauczk, e nie mona sobie pozwala na co takiego. Pedel bdzie mia przez kilka godzin lekki bl gowy. Zasuy sobie na to. 28. Gendibal nie mg sobie na poczekaniu przypomnie jej nazwiska, a nie by w nastroju, eby szuka w gbszych pokadach pamici. Zreszt na pewno nie spodziewaa si, e bdzie je pamita. - Jeste... - powiedzia poirytowanym gosem. - Ja Novi, panie - wykrztusia. - Na pierwsze mam Sura, ale woaj mnie prosto Novi. - Tak, Novi. Teraz sobie przypominam... spotkalimy si wczoraj. Nie zapomniaem, e stana W mojej obronie - jako nie potrafi przej na dialekt Tutejszych na terenie uniwersytetu. - A jak si tu dostaa? - Pan mwi, co mogie napisa list. Pan mwi, co by na nim stao Dom Mwcw, pokj 27". Ja sama go przyniosa. Pokae pisanie - moje wasne pisanie, panie - powiedziaa niemiao, ale z pewn dum. - Pytajo mnie do kogo te pisanie"? Ja syszaa pana przezwisko, jak pan mwi do tego gupiego barana Rufiranta. No to ja mwi, co to la pana badawcy Stora Gendibala. - I pozwolili ci wej, Novi? Nie kazali sobie pokaza tego listu? - Ja si wystraszya. Mylaa, co moe oni mnie nie puszczo. No to ja powiedziao Badawca Gendibal przyobieca, co mnie pokae Miejsce Badawcw". I oni si miali. Jeden przy bramie powiedzia do takiego drugiego I pewnie jej jeszcze co inne pokae". I pokazali mnie jak i i mwili, co by nigdzie indziej, bo mnie z miejsca wyrzuco. Gendibal lekko, poczerwienia. Na Seldona, gdyby si chcia zabawi z Tutejsz, to nie robiby tego tak otwarcie i wybraby z wikszym gustem. Popatrzy na ni krcc wewntrznie gow. Wydawaa si dosy moda. Pewnie bya modsza, ni na to wygldaa, ale cika praca w gospodarstwie postarzaa kadego. Nie moga mie wicej ni dwadziecia pi lat. W tym wieku kobiety Tutejszych byy ju zazwyczaj zamne. Jej czarne wosy byy zaplecione w warkocze, co oznaczao, e jest pann - a waciwie dziewic - i nie dziwio go to. Jej wczorajszy wystp

pokaza, e miaa nadzwyczajne zadatki na sekutnic, wic wtpi, czy znalazby si Tutejszy, ktry miaby ochot skazywa si na jej ostry jzyk i tgie kuksace. Jej powierzchowno te nie bya zbytnio atrakcyjna. Chocia wida byo, e si bardzo staraa o swj wygld, to jednak nic nie mogo ukry faktu, e ma kanciast, niezbyt urodziw twarz i czerwone, ylaste rce. Na ile pozwalao to oceni jej lune ubranie, natura stworzya jej figur z myl raczej o przetrwaniu ni o wdziku. Pod jego badawczym spojrzeniem spucia oczy. Zacza jej dre dolna warga. Widzia zupenie wyranie jej zmieszanie i lk, wic ogarno go wspczucie. W kocu naprawd pomoga mu wczoraj i tylko to si liczyo. Powiedzia, starajc si, by zabrzmiao to yczliwie i uspokajajco: - A wic przysza, aby zobaczy... eee... Miejsce Badaczy? Otworzya szeroko swe czarne oczy (byy raczej adne) i rzeka: - Panie, nie gniewaj si na mnie, ale ja przysza co by sama by badawco. Spado to na Gendibala jak piorun z jasnego nieba. - Chcesz by badacze m? - powiedzia. - Moja dobra kobieto... - zacz i przerwa. Jak na przestrze mgby wyjani prostej kobiecie wiejskiej, jak trzeba mie inteligencj, jak si umysu i ile trzeba wiczy, aby zosta tym, kogo Trantorczycy zwali badawc"? Ale Sura Novi zawzia si: - Ja pisze i czytam. Ja przeczytaa kup ksionek, od poczontku do koca. I ja chce by badawco. Ja nie chce by ono chopa. Ja nie chce na gospodarkie. Nic wyjd za gospodarza i nie bd z nim miaa dzieciw. - Podniosa gow i powiedziaa dumnie: - O mnie si starali. Nie raz. A ja zawsze nie". Grzecznie, ale nie". Gendibal widzia doskonale, e kamie. Nikt si o ni nigdy nie stara. Nie pokaza tego jednak po sobie. - Co z sob zrobisz, jeli nie wyjdziesz za m? spyta. Novi pooya do pasko na stole. - Bd badawco. Nie bd gospodynie. - No a jeli nie uda mi si zrobi z ciebie badacza? - To nic ze mnie nie bdzie i bd czeka na mier. Jak nie bd badawco, to nic ze mnie nie bdzie. Przez chwil mia ochot przeszuka jej mzg i stwierdzi, jak silne jest jej pragnienie zostania badaczem. Ale byoby to niewaciwe z jego strony. Mwca nie zabawia si szperaniem w bezbronnych mzgach innych osb. Nauka i technika kontroli umysowej, mentalistyka, miaa - jak inne profesje swj kodeks zawodowy. A przynajmniej powinna mie. .(W tej chwili ogarny go wyrzuty sumienia, e uderzy pedla.) - A dlaczego nie chcesz by gospodyni, Novi? - spyta. Mgby bez zbytniego wysiku sprawi, by zapragna zosta gospodyni i rwnie atwo skoni jakiego Tutejszego prostaka, by si z ni oeni i by szczliwy. Nie zrobiby jej w ten sposb adnej krzywdy. Byby to dobry uczynek... Niestety, byo to sprzeczne z prawem i nie do pomylenia. - Nie bd - powiedziaa. - Chop to je snop. Wione snopy i sam si robi jak snop. Jak by ja zostaa gospodynie, to by te bya jak snop. Nie miaa by czasu czyta i pisa i by zapomniaa. Moja gowa - dotkna rk skroni - by bya pusta. Nie! Badawc je inny. Rozwany! (Jak Gendibal zauway, sowo to oznaczao dla niej raczej inteligentny" ni rozsdny".) - Badawc - mwia - yje ksionkami i... i... ja zapomniaa jak to si

nazywa. - Zrobia jaki nieokrelony gest, ktry mia wyjani, o co jej chodzi, ale nic nie mwiby Gendibalowi, gdyby nie kierowa si on promieniowaniem wysyanym przez jej mzg. - Mikrofilmami - powiedzia. - Gdzie syszaa o mikrofilmach? - W ksionkach ja czytaa o rnych rzeczach - powiedziaa z dum. Gendibal nie by ju w stanie duej opiera si chci dowiedzenia si czego wicej. Novi bya niezwyk Tutejsz; nigdy nie sysza o kim takim. Nigdy nic werbowali czonkw spord Tutejszych, ale gdyby Novi bya modsza, powiedzmy, o pitnacie lat... Jaka strata! Nie niepokoiby jej, absolutnie nie niepokoiby, ale co za sens miaoby bycie Mwc, gdyby nie mona byo bada niezwykych umysw i uczy si w ten sposb? Powiedzia: - Novi, chc, eby na chwil tam usiada. Bd cicho. Nic nie mw. Nawet nie myl o tym, eby co powiedzie. Myl o tym, e chcesz zasn. Rozumiesz? Znowu ogarn j lk. - Po co ja to musze robi, panie? - Po to, ebym mg si zastanowi, jak z ciebie zrobi badacza. W kocu, bez wzgldu na to, co czytaa, nie moga si w aden sposb dowiedzie, co naprawd znaczyo sowo badacz". Dlatego trzeba byo si przekona czym - w jej mniemaniu - by badacz. Sondowa jej umys bardzo ostronie i delikatnie, wyczuwajc, co myli bez dotykania jej mzgu - zupenie jakby kad do na pycie z gadkiego, polerowanego metalu, nie zostawiajc na niej odciskw palcw. By badaczem" znaczyo by kim, kto stale czyta ksiki". Nie miaa najmniejszego pojcia po co si czyta. Zosta sam badaczem" znaczyo wykonywa prac, ktr dobrze znaa - obraz w jej umyle by wyrany gotowa, sprzta, robi sprawunki, ale na terenie uniwersytetu, gdzie byy dostpne ksiki i gdzie miaaby czas je czyta i - w jakim nieokrelonym sensie - zosta uczon". Sprowadzao si to do tego, e chciaa zosta suc - jego suc. Gendibal zmarszczy czoo, Tutejsza suca, do tego taka, ktra nie ma ani wdziku, ani wyksztacenia, ktra zaledwie potrafi czyta i pisa. To rzecz zupenie nie do pomylenia. Musi po prostu skierowa jej umys na inne tory. Musi by jaki sposb nastawienia jej pragnie tak, aby pogodzia si z rol wieniaczki, sposb, ktry nie zostawi adnych ladw, ktry nawet Delarmi nie da okazji do oskare. ... A moe to Delarmi j nasaa? Moe bya to misterna intryga, ktr obmylia po to, by da si skusi na manipulowanie umysem Tutejszej, aby potem zapa go na gorcym uczynku i oskary? Nie, to mieszne. By na najlepszej drodze do paranoi. Gdzie wrd prostych wici jej nieskomplikowanego umysu bieg strumie myli, ktry trzeba byo tylko nieznacznie uregulowa. Wystarczy lekkie pchnicie i wszystko bdzie dobrze. Byo to co prawda sprzeczne z prawem, ale nie wyrzdzi to jej adnej szkody i nikt tego nigdy nawet nie zauway. Zatrzyma si. Zaraz, zaraz - musi si cofn. Jeszcze troch. I jeszcze troch. Na przestrze! Omal tego nie przegapi! Czyby pad ofiar zudzenia? Nie! Teraz, kiedy skoncentrowa na tym ca uwag, mg to dostrzec

zupenie wyranie. Najdrobniejsza wi bya minimalnie skrzywiona nienormalnie skrzywiona. Byo to jednak odchylenie nadzwyczaj delikatne - wi nie rozwidlaa si - ani nic miaa adnych wypustek. Gendibal wycofa si. Powiedzia agodnie: - Novi. Ockna si. Powiedziaa: - Sucham, panie. - Moesz pracowa ze mn - rzek Gendibal. - Zrobi z ciebie badacza. Zawoaa radonie, z blaskiem w oczach: - Panie... Odkry natychmiast jej zamiar. Chciaa si rzuci do jego stp. Pooy jej rce na ramionach i trzymajc j mocno, zmusi, by nie wstawaa. - Nie ruszaj si, Novi. Zosta tu, gdzie jeste... Zosta! - Czu pod palcami jej twarde minie. Rwnie dobrze mgby tak mwi do czciowo uoonego zwierzcia. Kiedy upewni si, e polecenie do niej dotaro, puci j. Powiedzia: - Jeli chcesz zosta badaczem, to musisz si zachowywa jak badaczowi przystao. Znaczy to, e zawsze musisz mwi cicho i spokojnie, zawsze robi to, co ci powiem. I musisz si nauczy mwi tak, jak ja. Bdziesz rwnie musiaa pozna innych badaczy. Nie bdziesz si baa? - Nie bd si bojaa - baa, panie, jak bdziesz ze mno. - Bd przy tobie. Ale teraz... przede wszystkim musz ci znale pokj, zaatwi, eby przydzielono ci azienk, miejsce w jadalni, a take ubranie. Bdziesz musiaa nosi ubranie bardziej odpowiednie dla badacza, Novi. - To je wszystko, co... - zacza paczliwie. - Dostaniesz inne. Oczywicie bdzie musia znale jak kobiet, ktra zaatwi nowe ubranie dla Novi. Bdzie musia si take postara o kogo, kto nauczy j dba o higien osobist. W kocu, mimo i ubranie, ktre miaa na sobie, byo prawdopodobnie najlepszym, jakie posiadaa, nadal czu byo od niej niezbyt przyjemny zapach. I bdzie musia postara si o to, eby istota zwizku midzy nim i Novi bya dla wszystkich jasna. Byo tajemnic poliszynela, e mczyni (i kobiety) z Drugiej Fundacji brali sobie dla przyjemnoci od czasu do czasu kogo z Tutejszych. Jeli obywao si to bez ingerencji w umysy Tutejszych, to nikt nie myla nawet o tym, eby robi szum z tego powodu. Gendibal nigdy nie pozwala sobie na takie rozrywki i pochlebia sobie, e nie bierze w tym udziau dlatego, i nie czuje potrzeby ani nie ma ochoty na seks bardziej wulgarny czy pikantny ni ten, ktryjest dostpny na terenie uniwersytetu. Kobiety z Drugiej Fundacji byy na pewno bledsze ni Tutejsze, ale za to miay gadk skr i byy czyste. Ale nawet gdyby caa ta sprawa zostaa opacznie zrozumiana i chichotano by za jego plecami, e oto znalaz si Mwca, ktry nie tylko posmakowa w Tutejszych kobietach, ale nawet cign sobie jedn do domu, to i tak bdzie musia to znie. Tak jak si sprawy miay, Sura Novi bya jego kluczem do zwycistwa w nieuchronnym pojedynku z Mwc Delarmi i reszt Stou. 29. Gendibal nie widzia Novi a do poobiedniego odpoczynku, kiedy to przyprowadzia j do niego kobieta, ktrej musia bez koca wyjania t sytuacj, a przynajmniej jej nieseksualny charakter. Wreszcie zrozumiaa, a

przynajmniej nie miaa pokaza, e nie rozumie, co chyba na jedno wychodzio. Novi stana przed nim zarazem zawstydzona i dumna z siebie, zakopotana i triumfujca - zaiste przedziwna mieszanka wykluczajcych si uczu. - Wygldasz bardzo dobrze, Novi - powiedzia. Ubranie, ktre dostaa, zdumiewajco pasowao do jej figury i nie byo wtpliwoci, e nie wyglda w nim miesznie. Czyby cisnli j w talii? A moe podnieli jej piersi? A moe po prostu przedtem znieksztacao jej sylwetk wiejskie ubranie? Miaa do wydatne poladki, ale nie sprawiao to przykrego wraenia. Rysy jej twarzy pozostay, oczywicie, pospolite, ale kiedy zblednie jej opalenizna i kiedy nauczy si dba o cer, nie bdzie zupenie brzydka. Na Stare Imperium, ta kobieta naprawd pomylaa, e Novi jest jego przyjacik. Staraa si zrobi j pikn dla niego. A potem pomyla: A waciwie, czemu nie?" Novi bdzie musiaa stan przed Stoem Mwcw i im bardziej wyda si atrakcyjna, tym atwiej bdzie mu przeprowadzi swj zamiar. Wanie o tym myla, kiedy dotara do niego . wiadomo od Pierwszego Mwcy. Byo to zjawisko szczeglnego rodzaju, jakie zwykle spotyka si w spoecznoci mentalistw. Okrelano je, mniej czy bardziej nieoficjalnie, jako efekt koincydencji". Jeli mylisz luno o kim w tym samym czasie, kiedy ten kto myli o tobie, to dochodzi do wzajemnej, potgujcej si stymulacji, dziki ktrej w cigu paru sekund skierowane ku sobie myli obu osb nabieraj ostroci i precyzji i, sdzc z wszelkich oznak, staj si rwnoczesne. Moe to wywrze wraenie nawet na osobie, ktra rozumie to zjawisko, szczeglnie jeli poprzedzajce ten proces lune myli byy tak nieokrelone, e - u jednej czy drugiej strony (albo nawet u obu) - znajdoway si pod progiem wiadomoci. - Nie mog by z tob dzi wieczorem, Novi - powiedzia Gendibal. - Mam co do zrobienia. Zaprowadz ci do twojego pokoju. Bdzie tam troch ksiek, wic bdziesz moga powiczy sobie czytanie. Poka ci jak si uruchamia dzwonek - gdyby potrzebowaa w czym pomocy. Zobaczymy si jutro. 30. - Tak, Pierwszy Mwco - rzek grzecznie Gendibal. Shandess skin tylko gow. Mia surowe spojrzenie i w peni wyglda na swj wiek. Wyglda jak czowiek, ktry nigdy nie pije, ale tym razem troch sobie pozwoli. W kocu powiedzia: - Wezwaem ci... - Bez pomocy posaca. Z tego bezporedniego wezwania" wnosz, e to wana sprawa. - Tak. Twoja zdobycz... ten czowiek z Pierwszej Fundacji... Trevize... - Tak? - Nie leci na Trantor. Gendibal nie wydawa si zaskoczony. - A dlaczego miaby tu lecie? Z informacji, ktr otrzymalimy, wynika, e odlecia z profesorem historii staroytnej, ktry poszukuje Ziemi. - Tak, legendarnej Pierwotnej Planety. I wanie dlatego powinien przylecie na Trantor. W kocu, czy ten profesor wie, gdzie znajduje si

Ziemia? Czy ty to wiesz? Albo ja? Czy moemy mie pewno, e w ogle istnieje albo kiedykolwiek istniaa? Na pewno powinni przylecie do naszej biblioteki, aby uzyska konieczne informacje... gdyby je mona byo gdzie tu znale. A do tej pory uwaaem, e sytuacja nie jest jeszcze kryzysowa... e ten Trevize przyleci tutaj, e dowiemy si przez niego tego, co nam trzeba. - Co na pewno jest powodem, eby mu nie pozwolili na przylot tutaj. - Ale wobec tego dokd on leci? - Rozumiem, e tego jeszcze nie wierny. - Wydaje si, e ci to nie zmartwio - powiedzia z rozdranieniem Pierwszy Mwca. - Zastanawiam si, czy to nie lepiej, e tak si stao - rzek Gendibal. Chciaby, eby przylecia na Trantor, bo wtedy miaby go na oku i wykorzysta jako rdo informacji. Ale czy nie stanie si on rdem znacznie waniejszych informacji, dotyczcych osb waniejszych ni on, jeli poleci tam, gdzie chce lecie i .zrobi to, co chce zrobi, o ile oczywicie nie stracimy go z pola widzenia? Niezupenie! powiedzia Pierwszy Mwca. Wmwie mi, e istnieje nowy wrg naszej Fundacji i teraz nie mam spokoju. Co gorsza, ja sam wmwiem sobie, e musimy tu zatrzyma Trevize - go, bo inaczej wszystko stracimy. Nie mog uwolni si od uczucia, e on, tylko on - jest kluczem do rozwizania tego problemu. Gendibal powiedzia z naciskiem: Cokolwiek si stanie, Pierwszy Mwco, my nie przegramy To byoby moliwe tylko wtedy, gdyby ta spoeczno anty - Muw - eby raz jeszcze uy .twego okrelenia rya pod nami niezauwaona. Jeli bdziemy ze sob wsppracowa, to na nastpnym posiedzeniu Stou zaczniemy kontratak. - To nie sprawa Trevizego spowodowaa, e ci wezwaem. - rzek Pierwszy Mwca. - Zaczem od niej, bo wydawao mi si, e jest to moja osobista poraka. Bdnie zanalizowaem ten aspekt sytuacji. le zrobiem, stawiajc osobiste niepowodzenia ponad sprawy dotyczce wszystkich i przepraszam za to. Jest jeszcze inna sprawa. - Bardziej powana, Pierwszy Mwco? - Bardziej powana, Mwco Gendibal. - Pierwszy Mwca westchn i zacz bbni palcami po biurku. Gendibal sta i cierpliwie czeka. W kocu Pierwszy Mwca powiedzia ogldnie, jakby chcc zagodzi cios: - Na nadzwyczajnym posiedzeniu Stou, zwoanym z inicjatywy Mwcy Delarmi... - Bez twojej zgody, Pierwszy Mwco? - Do tego, czego chciaa, potrzebna jej bya zgoda tylko trzech innych Mwcw, nie wczajc w to mnie. Na nadzwyczajnym posiedzeniu, ktre zostao potem zwoane, zostae, Mwco Gendibalu, postawiony w stan oskarenia. Postawiono zarzut, e nie jeste godzien stanowiska Mwcy i w zwizku z tym zostanie ci wytoczony proces. Po raz pierwszy od trzystu lat wniesiono oskarenie przeciw Mwcy... - Chyba ty sam nie gosowae za wniesieniem tego oskarenia? powiedzia Gendibal, tumic wzbierajcy w nim gniew. - Ja nie, ale mj gos by odosobniony. Reszta Mwcw bya jednomylna i wynik gosowania brzmia - dziesi przeciw jednemu za oskareniem. Jak wiesz, do wniesienia oskarenia wymagane jest osiem gosw, jeli jest w tej liczbie gos Pierwszego Mwcy albo dziesi, jeli on jest przeciw czy

wstrzymuje si od gosu. - Ale ja nie byem obecny. - Nie mgby bra udziau w gosowaniu. - Mgbym powiedzie co w swojej obronie. - Nie na tym etapie. Jest tylko kilka precedensw, ale s one oczywiste. Bdziesz mg zabra gos w swojej obronie na procesie, ktry naturalnie odbdzie si tak szybko, jak to tylko moliwe. Gendibal pochyli gow w zamyleniu. Potem powiedzia: - Nie przejmuj si tym zbytnio, Pierwszy Mwco. Myl, e instynktownie ustalie waciw hierarchi spraw. Sprawa Trevizego jest waniejsza. Czy nie mgby na tej podstawie odroczy procesu? Pierwszy Mwca wznis do do gry. - Nie dziwi ci si, Mwco, e nie rozumiesz sytuacji. Postawienie Mwcy w stan oskarenia jest tak rzadkim przypadkiem, e ja sam zostaem zmuszony do odszukania odpowiedniej procedury prawnej. Nic teraz nie jest waniejsze od tej sprawy. Jestemy zmuszeni przygotowa proces, odsuwajc wszystko inne na pniej. Gendibal opar si piciami o biurko i pochyli w stron Pierwszego Mwcy: - Nie mwisz chyba tego powanie? - Takie jest prawo. - Nie mona pozwoli na to, aby prawo przesonio oczywiste, aktualnie zagraajce nam niebezpieczestwo. - Dla Stou, Mwco Gendibalu, ty jeste oczywistym i aktualnie zagraajcym nam niebezpieczestwem... Chwileczk, wysuchaj mnie! Prawo to opiera si na przekonaniu, e nic nie moe by waniejsze ni przypadek korupcji albo naduycia wadzy przez Mwc. - Ale ja, Pierwszy Mwco, nie popeniem ani jednego, ani drugiego, i dobrze wiesz o tym. To osobista zemsta Mwczyni Delarmi. Jeli mona tu mwi o naduyciu wadzy, to tylko z jej strony. Moj win jest to, e nigdy nie zabiegaem o zdobycie popularnoci, przyznaj to, i za mao uwagi powicaem gupcom, ktrzy s na tyle starzy, e cierpi na uwid starczy, ale jednoczenie na tyle modzi, e maj wadz. - Takim jak ja? Gendibal westchn. - Widzisz, i znowu mnie ponioso. Nie ciebie miaem na myli, Pierwszy Mwco... A zatem dobrze, niech proces odbdzie si niezwocznie. Jutro. A jeszcze lepiej dzi wieczorem. Zaatwmy to i zajmijmy si spraw Trevizego. Nie wolno nam zwleka. - Mwco Gendibal - rzek Pierwszy Mwca. - Nie wydaje mi si, eby zdawa sobie spraw z powagi sytuacji. Byy ju przypadki postawienia Mwcw w stan oskarenia... nie byo ich duo - tylko dwa. aden nie zakoczy si wyrokiem skazujcym. Ale ty zostaniesz skazany! Nie bdziesz ju czonkiem Stou i nie bdziesz mia ju nic do powiedzenia w sprawach naszej polityki. Nie bdziesz nawet mia prawa gosu na corocznych walnych zgromadzeniach. - I nie zrobisz nic, eby temu zapobiec? - Nie mog. Zostabym natychmiast jednomylnie przegosowany. Wtedy musiabym ustpi i myl, e o to im wanie chodzi. - A Pierwszym Mwc zostaaby Delarmi? - To jest bardzo prawdopodobne. - Ale nie mona do tego dopuci! - Wanie! I dlatego bd musia gosowa za wyrokiem skazujcym ci.

Gendibal wcign gboko powietrze. - Nadal domagam si, eby proces odby si niezwocznie. - Musisz mie czas, eby przygotowa sobie obron. - Jak obron? Nie bd suchali adnej obrony. Chc, eby proces odby si niezwocznie! - St musi mie czas, eby zgromadzi dowody. - Nie maj i nie bd mieli adnych dowodw. W swoich mylach uznali mnie ju za winnego i skazali, i nie potrzebuj nic wicej. Prawd mwic, bd woleli skaza mnie raczej jutro ni pojutrze... raczej dzi wieczorem ni jutro. Zostaw to im. Pierwszy Mwca podnis si z miejsca. Popatrzyli na siebie ponad biurkiem. Pierwszy Mwca spyta: - Dlaczego tak ci si spieszy? - Sprawa Trevizego nie moe czeka. - Co bdzie mona zrobi, kiedy zostaniesz skazany, a ja stan sam przeciwko caemu zjednoczonemu w oporze Stoowi? Gendibal szepn z optymizmem: - Nie obawiaj si! Na przekr wszystkim, nie zostan skazany!

Rozdzia IX NADPRZESTRZE
31. - Jeste gotowy, Janov? - spyta Trevize. Pelorat podnis wzrok znad ksiki, ktr oglda, i powiedzia: - To znaczy, do skoku, drogi przyjacielu? - Tak. Do skoku przez nadprzestrze. Pelorat przekn lin. - No c, skoro jeste pewien, e nie bdzie to si wizao z adnymi nieprzyjemnymi wraeniami... Wiem, e to gupio z mojej strony mie jakie obawy, ale sama myl 0 tym, e mam zosta zredukowany do niematerialnych tachyonw, ktrych nikt nigdy nie widzia ani nie zaobserwowa... - Daj spokj, Janov, to dokadnie sprawdzona i opanowana metoda. Sowo honoru! Ze skokw, jak sam mwie, korzysta si od dwudziestu dwch tysicy lat i nigdy nie syszaem, eby zdarzy si jaki nieszczliwy wypadek w nadprzestrzeni. Moemy si wyoni z nadprzestrzeni w niespodziewanym miejscu, ale wwczas wypadek zdarzyby si w przestrzeni, a nie wtedy, kiedy skadalibymy si z tachyonw. - Wydaje mi si, e to niewielka pociecha. - Nie wyjdziemy z nadprzestrzeni w zym miejscu. Jeli mam ci powiedzie prawd, to mylaem, eby przeprowadzi ten manewr, nie mwic ci o tym ani sowa, tak e w ogle nie zorientowaby si, e jest ju po wszystkim. Doszedem jednak do wniosku, e lepiej bdzie, jeli przeyjesz to wiadomie. Przekonasz si, e to aden problem i nie bdziesz ju na to wicej zwraca uwagi. - No c... - powiedzia Pelorat z powtpiewaniem. - Przypuszczam, e masz racj, ale, szczerze mwic, nie spieszy mi si tak bardzo. - Zapewniam ci... - Nie, nie, przyjacielu, przyjmuj twoje zapewnienia bez zastrzee. Tylko... Czytae kiedy Santerestila Matta) - Oczywicie. Nie jestem analfabet. - Tak, tak. Nie powinienem by o to pyta. Pamitasz tre? - Nie cierpi te na amnezj. - Wyglda na to, e mam wyjtkowy talent do obraania ludzi. Chc tylko powiedzie, e myl o tych scenach, gdzie Santerestil i jego przyjaciel, Ba, uciekli z Planety 17 i czuj si zagubieni w przestrzeni. Myl o tych naprawd hipnotyzujcych scenach, kiedy znajduj si wrd gwiazd poruszajcych si leniwie w przejmujcej ciszy, w odwiecznym trwaniu, w... Widzisz, nigdy nie wierzyem, e ten opis jest prawdziwy. Wzrusza mnie i porywa, ale naprawd nigdy nie wierzyem, e jest prawdziwy. Teraz jednak, kiedy przywykem ju do przebywania w przestrzeni, sam widz to wszystko, sam tego dowiadczam i... wiem, e to niemdre... ale nie chc tego przerywa. Wydaje mi si, jakbym sam by Santerestilem... - A ja Banem - powiedzia Trevize z lekk nut zniecierpliwienia. - W pewnym sensie. To mae, rzadkie skupisko przymionych gwiazd, o tam, wydaje si trwa w bezruchu, z wyjtkiem, oczywicie, naszego soca, ktre musi si teraz kurczy i nikn, ale my tego nie widzimy. Galaktyka roztacza przed nami cay swj nieruchomy majestat. Otacza nas cisza

przestrzeni i nic nie rozprasza mojej uwagi i nie przeszkadza mi w kontemplacji. - Nic, oprcz mnie. - Oprcz ciebie... Ale musz ci powiedzie, Golan, stary druhu, e rozmowa z tob o Ziemi i o prehistorii, prba przekazania ci czci wiedzy o tym, ma rwnie swoje uroki. I te nie chciabym, eby si to ju skoczyo. - Nie skoczy si. W kadym razie, nie zaraz. Chyba nie przypuszczasz, e zrobimy skok i wyldujemy na powierzchni jakiej planety, co? Nadal bdziemy znajdowali si w przestrzeni, a skok zajmie tyle czasu, e nie bdzie go mona w ogle zmierzy. Moe potrwa z tydzie, zanim znajdziemy si na jakiej planecie, moesz si wic odpry. - Mwic o planecie, z pewnoci nie masz na myli Gai? Kiedy wyjdziemy z nadprzestrzeni, moemy znale si w rejonie, gdzie w ogle nie ma Gai. - Wiem o tym, Janov, ale znajdziemy si we waciwym sektorze - jeli, oczywicie, twoje dane s prawdziwe. A jeli nie... no c... Pelorat potrzsn gow i rzek pospnie: - A co to nam pomoe, e znajdziemy si we waciwym sektorze, jeli nie znamy wsprzdnych Gai? - Janov - rzek na to Trevize - wyobra sobie, e jeste na Terminusie i chcesz si dosta do Argyropolu. Nie wiesz, gdzie ley to miasto, ale wiesz, e znajduje si gdzie nad przesmykiem. No i co robisz, kiedy ju znajdziesz si nad tym przesmykiem? Pelorat przez chwil milcza, jak gdyby obawia si, e musi to by jakie niezwykle skomplikowane zadanie. W kocu podda si: - Przypuszczam, e bym po prostu kogo spyta. - Bardzo dobrze! Czy mona zrobi co innego?... No co, jeste ju gotw? - Ju? To znaczy teraz? - Pelorat wygramoli si z fotela. Jego mia, lecz nie ukazujca nigdy adnych uczu twarz teraz nieomal zdradzaa niepokj. Co mam robi? Usi? Sta? Czy zrobi jeszcze co innego? - Na czas i przestrze, Janov, nie musisz nic robi. Chod po prostu ze mn do mojej kabiny, ebym mg skorzysta z komputera, a tam moesz sobie siedzie, sta albo fika kozioki. Moesz sobie robi, co ci si podoba. Proponuj ci jednak, eby usiad przed ekranem i dokadnie go obserwowa. To na pewno bdzie zajmujce. Chod! Przeszli krtkim korytarzem do kabiny Trevizego i Trevize usiad przy komputerze. - A moe ty chciaby to zrobi, Janov? - spyta nagle. - Podam ci liczby i wystarczy, eby je pomyla. Ca reszt wykona komputer. - Nie, dzikuj - odpar Pelorat. - Ten komputer jako niezbyt dobrze ze mn wsppracuje. Wiem, co powiesz - e brak mi wprawy, ale nie wierz w to. Jest co w twoim umyle, Golan... - Nie opowiadaj gupstw. - Ale skd. Ten komputer wydaje si po prostu pasowa do ciebie. Kiedy si z nim poczysz, to wydaje si, e tworzycie jeden organizm. Kiedy ja si pocz, to jest to zesp dwu dziaajcych podmiotw - Janova Pelorata i komputera. To nie to samo. - To mieszne - powiedzia Trevize, ale stwierdzenie Pelorata sprawio mu satysfakcj. Pogadzi niemal z mioci wgbienia na donie. - Tak, e wol raczej patrze - rzek Pelorat. - To znaczy, wolabym, ebymy w ogle tego nie robili, ale skoro si upare, to wol patrze. - Utkwi

wzrok w ekran, ktry ukazywa zamglon Galaktyk, jakby posypan pudrem bladych gwiazd na pierwszym planie. - Daj mi zna, kiedy bdziesz mia zacz. - Opar si powoli o cian i zbiera siy na ten moment. Trevize umiechn si. Woy donie we wgbienia na pycie biurka i poczu, e ma kontakt umysowy z komputerem. Z dnia na dzie przychodzio mu to atwiej, a przy tym kontakt stawa si jak gdyby bardziej intymny i mimo i kpi sobie z tego, co mwi Pelorat, faktycznie czu to. Wydawao si, e nawet nie musi wyranie myle o wsprzdnych, tak jak gdyby komputer wiedzia, czego on chce, nawet bez wyranego formuowania polece. Sam czerpa informacj z mzgu Trevize - go. Ale, mimo to, Trevize powiedzia", czego chce i poleci, by poprzedzi skok dwuminutowym odliczaniem. - W porzdku, Janov. Mamy dwie minuty: 120 - 115 - 110 - ... Patrz tylko na ekran. Pelorat wpatrywa si intensywnie w ekran, zaciskajc kciki ust i wstrzymujc oddech. Trevize mwi cicho: 15 - 10 - 5 - 4 - 3 - 2 - 1 - 0. Obraz na ekranie zmieni si bez adnego zauwaalnego ruchu. Pelorat nie odczu absolutnie nic. Gwiazdy wyranie si zagciy i Galaktyka znika. Pelorat drgn i spyta: - Czy to byo to? - Czy to byo co? Drgne. Ale to twoja wina. Nie czue nic. Przyznaj si. - Przyznaj. - A wic to jest to. Dawniej, kiedy podre w nadprzestrze byy wzgldn nowoci - przynajmniej tak podaj ksiki - towarzyszyo temu dziwne uczucie, jakby lekkie szarpnicie, i niektrzy ludzie odczuwali nudnoci albo lekki zawrt gowy. Moe byo to zjawisko psychogenne, a moe nie. W kadym razie w miar jak ludzie zdobywali coraz wiksze dowiadczenie w zakresie skokw i doskonalono aparatur, doznania te staway si coraz rzadsze. Przy takim komputerze jak ten na pokadzie wpyw wywierany przez skok na organizm znajduje si poniej progu percepcji. Przynajmniej ja tak to odczuwam. - Musz przyzna, e ja te. Gdzie teraz jestemy, Golan? - Tylko o krok dalej. W rejonie Kalgana. Mamy jeszcze dug drog przed sob i zanim wykonamy nastpny skok, musimy sprawdzi, czy ten by precyzyjny. - Niepokoi mnie, gdzie si podziaa Galaktyka. - Jest wszdzie wok nas, Janov. Teraz jestemy ju wewntrz niej. Jeli nastawimy odpowiednio ekran, to ujrzymy jej bardziej oddalone rejony w postaci jasnego pasma na niebie. - Droga Mleczna! - krzykn radonie Pelorat. - Prawie kady wiat ma j na swoim niebie, ale my, na Terminusie, nie widzimy jej. Poka mi j, stary druhu! Obraz na ekranie przechyli si, tak i zdawao si, e przepywa przeze strumie gwiazd, a potem pokaza si szeroki, jarzcy si perowym wiatem pas, ktry wypeni prawie cay ekran. Ekran przesun si wzdu niego, ukazujc jak zwa si, a potem znowu rozszerza. - Im bliej rodka Galaktyki, tym jest gciejsza. Nie jest jednak tak gsta ani tak jasna, jak mogaby by, gdy w spiralnych ramionach s ciemne chmury. Co takiego jak teraz mgby zobaczy z wikszoci zamieszkanych wiatw. - I z Ziemi...

- To nie jest adna wskazwka. Nie mona tego traktowa jako cechy rozpoznawczej. - Oczywicie, e nie. Ale wiesz co... Nie studiowae historii nauki, prawda? - Rzeczywicie nie, chocia, naturalnie, co z tego liznem. Mimo to, jeli masz jakie pytania, nie traktuj mnie jak eksperta. - Nie, chodzi mi tylko o to, e ten skok przypomnia mi o czym, co zawsze mnie zastanawiao. Mona stworzy opis wszechwiata, w ktrym podre nadprzestrzenne s niemoliwe i w ktrym prdko wiata w prni jest absolutnie najwiksz prdkoci. - Oczywicie. - W takich warunkach geometria wszechwiata jest tego rodzaju, e jest niemoliwoci odby podr, ktr wanie rozpoczlimy, w czasie krtszym ni ten, ktrego potrzebuje promie wiata dla przebycia okrelonej drogi. I gdybymy podrowali z prdkoci wiata, to dla nas upyw czasu byby inny ni dla caego wszechwiata. Jeli punkt, w ktrym si teraz znajdujemy, jest oddalony, powiedzmy, o pidziesit parsekw od Terminusa, to gdybymy dotarli tu z prdkoci wiata, nie czulibymy w ogle upywu czasu, natomiast na Terminusie i w caej Galaktyce minoby sto trzydzieci lat. Tymczasem dotarlimy tu nie z prdkoci wiata, ale z prdkoci wiksz od niej tysic razy i nie ma adnej rnicy w upywie czasu midzy nami a jakimkolwiek innym miejscem w Galaktyce. Przynajmniej mam nadziej, e nie ma. - Nie spodziewaj si, e wyo ci tu zaraz teori nadprzestrzeni Olanjena. Mog ci powiedzie tylko tyle, e gdyby podrowa z prdkoci wiata w zwykej przestrzeni, to - jak to opisae - czas mijaby dla ciebie wolniej o 3,26 roku na parsek. Tak zwany wzgldny wszechwiat, ktrego istot ludzko znaa ju tak dawno, jak sigaj nasze badania prehistoryczne chocia myl, e to akurat twoja dziedzina - nie zmieni swych wasnoci, a prawa w nim obowizujce nie zostay uchylone. Jednak podczas skokw nadprzestrzennych znajdujemy si w stanie, kiedy warunki determinujce wzgldno po prostu nie istniej i w zwizku z tym dziaaj inne prawa. Traktowana nadprzestrzennie Galaktyka jest mikroskopijnym obiektem, idealnie bezwymiarowym punktem, gdzie nie zachodz adne efekty wzgldnoci. Prawd mwic, w matematycznych formuach kosmologii uywa si dwch symboli na oznaczenie Galaktyki - Gw na oznaczenie Galaktyki wzgldnej", gdzie najwiksz moliw prdkoci jest prdko wiata i GN, na oznaczenie Galaktyki nadprzestrzennej", gdzie prdko nie ma zupenie adnego znaczenia, po prostu nie istnieje. W nadprzestrzeni warto kadej prdkoci jest rwna zeru, nic wic si tam nie porusza, natomiast to samo ciao ma wzgldem przestrzeni nieskoczon prdko. Nie potrafi tego dokadnie wyjani. Aha, warto doda, e ulubion puapk profesorw zastawian na studentw podczas wicze z fizyki teoretycznej jest wstawianie symboli czy wartoci, ktre maj znaczenie w Gw do rwna odnoszcych si do GN i odwrotnie. Najczciej student wpada w tak puapk i nie moe si stamtd nijak wydosta. Poci si i mczy, bo nic mu nie wychodzi, dopki nie zlituje si nad nim ktry ze starszych kolegw i nie wyjani w czym rzecz. Ja te daem

si kiedy na to nabra. Pelorat przez chwil powanie zastanawia si nad tym, a potem zmieszany spyta: - No, ale ktra z tych Galaktyk jest prawdziwa? - I jedna, i druga - w zalenoci od tego, co w danej chwili robisz. Jeli znajdziesz si na powrt na Terminusie, to po to, eby przeby jak odlego ldem, skorzystasz z samochodu, a po to, eby przeby tak sam odlego morzem - ze statku. W kadym z tych przypadkw warunki s inne. No i ktry Terminus jest prawdziwy - ld czy morze? Pelorat pokiwa gow. - Analogie s zawsze ryzykowne - powiedzia jednak w tym przypadku wol przyj twoje wyjanienia ni zastanawiajc si duej nad nadprzestrzeni ryzykowa popadniecie w chorob psychiczn. Skoncentruj si na tym, co robimy teraz. - Spjrz na to, co wanie zrobilimy - rzek Trevize - jako na nasz pierwszy skok w kierunku Ziemi. I zastanawiam si, ku czemu jeszcze" - pomyla. 32. - No tak - rzek Trevize - zmarnowaem dzie. - O! - zdziwi si Pelorat - podnoszc gow znad swych katalogw. - Jak to? Trevize rozoy rce. - Nie ufaem komputerowi. Nie miaem mu wierzy, wic porwnaem nasz obecn pozycj z pozycj, ktr chcielimy osign po skoku. Rnica bya nieuchwytna. Nie byo adnego zauwaalnego bdu. - To chyba dobrze, co? - Wicej ni dobrze. To niewiarygodne. Nigdy o niczym takim nie syszaem. Wykonaem wiele skokw, wiele skokw sam obliczyem rnymi sposobami i przy uyciu rnych urzdze. Kiedy byem jeszcze w szkole, musiaem obliczy parametry pewnego skoku na rcznym komputerze, a potem sprawdziem wynik za pomoc nadajnika nadprze - strzennego. Naturalnie nie mogem wysa prawdziwego statku, gdy - pomijajc ju koszty - mgbym go wpakowa w sam rodek jakiej gwiazdy na drugim kocu drogi przez nadprzestrze. Oczywicie nigdy nie skoczyo si a tak le - kontynuowa Trevize - ale zawsze by jaki, i to spory, bd. Bdy zdarzaj si zawsze, nie mog si przed nimi ustrzec nawet eksperci. Po prostu nie sposb nie popeni bdu, jeli ma si do czynienia 2 tyloma zmiennymi. Ujmijmy to w ten sposb - geometria przestrzeni jest zbyt skomplikowana, aby mona sobie byo z ni atwo poradzi, a nadprzestrze, ze sw wasn zoon natur, co do ktrej nawet nie udajemy, e potrafimy j zrozumie, komplikuje spraw jeszcze bardziej. Wanie dlatego musimy posuwa si etapami, zamiast wykona jeden wielki skok std a do Sayshell. Wraz ze wzrostem odlegoci wzrasta rozmiar bdu. - Ale powiedziae, e ten komputer nie zrobi bdu - rzek na to Pelorat. - To on, komputer, powiedzia, e nie zrobi bdu. Poleciem mu, aby porwna nasz rzeczywist pozycj z pozycj wczeniej zaplanowan i wyliczon, to, co jest" z tym, co miao by". Powiedzia, e - w granicach jego moliwoci pomiaru - obie pozycje s identyczne, a ja pomylaem A jeli kamie?" A do tej chwili Pelorat trzyma w rku kopiark. Teraz odoy j.

Wydawa si poruszony tym, co usysza: - Chyba artujesz! Komputer nie potrafi kama. Chyba e chcesz przez to powiedzie, e mylae czy nie jest zepsuty. - Nie, wcale tak nie mylaem. Na przestrze! Mylaem, e kamie. Ten komputer jest tak doskonay, e nie mog o nim myle inaczej, jak o istocie ludzkiej, a moe nawet nadludzkiej. O istocie na tyle ludzkiej, eby moga czu dum... i eby kamaa. Daem mu polecenie, aby wytyczy przez nadprzestrze kurs do pozycji znajdujcej si w pobliu planety Sayshell, stolicy Zwizku Sayshellskiego. Zrobi to. Wytyczy kurs w dwudziestu dziewiciu skokach, co jest arogancj w najwyszym stopniu. - Dlaczego arogancj? - Bd popeniony podczas pierwszego skoku sprawia, e drugi jest o wiele mniej pewny, bd popeniony przy drugim skoku sprawia, e trzeci jest jeszcze bardziej niepewny, i tak dalej. Jak mona obliczy dwadziecia dziewi skokw od razu? Dwudziesty dziewity mgby si skoczy w jakimkolwiek miejscu w Galaktyce, dosownie w kadym miejscu. Tak wic poleciem mu wykona tylko pierwszy skok. Bdziemy mog i sprawdzi wynik, zanim zdecydujemy si na nastpne. - To ostrone podejcie - powiedzia Pelorat z uznaniem. - Popieram to! - Tak, ale czy zrobiwszy pierwszy skok komputer nie poczuje si dotknity moim brakiem zaufania? Czy nie bdzie czu si zmuszony ocali sw dum mwic mi, e kiedy go pytaem, nie byo w jego wyliczeniach adnego bdu? Czy nie stwierdzi, e nie moe si przyzna do pomyki, do swojej niedoskonaoci? Gdyby miao tak by, to rwnie dobrze moglibymy nie mie adnego komputera. Duga, agodna twarz Pelorata posmutniaa: - Co moemy zrobi w takim przypadku, Golan? - Moemy zrobi to, co wanie zrobiem - zmarnowa dzie. Sprawdziem pozycje wielu z otaczajcych nas gwiazd stosujc najbardziej prymitywne metody - obserwacj teleskopow, fotografi i pomiar rczny. Porwnaem rzeczywist pozycj kadej z nich z tymi, w ktrych powinny si znajdowa, gdyby w obliczeniach nie byo bdu. Praca ta zaja mi cay dzie, a wyniki zupenie mnie zaamay. - No, a co si stao? - Znalazem dwa ogromne bdy, sprawdziem, je ponownie i okazao si, e tkwi w moich obliczeniach. To ja sam je popeniem. Poprawiem obliczenia, a potem wykonaem je od samego pocztku za pomoc komputera - po to tylko, eby zobaczy, czy on sam da identyczne rozwizania. Oprcz tego, e przedstawi wyniki z dokadnoci do wielu miejsc po przecinku, okazao si, e moje liczby byy prawidowe, a one wykazay, e komputer nie popeni adnego bdu. Ten komputer moe by aroganckim Mulim synem, ale ma co, co mu daje faktyczny powd do takiej arogancji. Pelorat wcign gboki haust powietrza. - No to dobrze. - Istotnie. A wic mam zamiar poleci mu, eby wykona pozostae dwadziecia osiem skokw. - Wszystkie za jednym zamachem? Ale... - Nie za jednym zamachem. Nie martw si. Jeszcze nie jestem wariatem. Bdzie robi skoki jeden po drugim, ale po kadym sprawdzi nasze otoczenie i dopiero jeli okae si, e jestemy mniej wicej w miejscu, w ktrym powinnimy by, bdzie mg wykona nastpny. Jeli za ktrym razem okae

si, e rnica jest zbyt dua - a wierz mi, granicy bdu nie ustaliem zbyt wysoko - to bdzie musia przerwa i na nowo wyliczy pozostae skoki. - Kiedy masz zamiar to zrobi? - Kiedy? Zaraz... Widz, e katalogujesz swoje zbiory... - Tak, Golan, to dla mnie jedyna okazja, eby to zrobi. Ju od paru lat miaem si za to zabra, ale zawsze co stawao mi na przeszkodzie. - Nie mam nic przeciwko temu. Zajmij si swoj prac i nie przejmuj si. Skup si na katalogowaniu, a ja zajm si ca reszt. Pelorat potrzsn gow. - Nie artuj. Nie uspokoj si, dopki nie bdziemy tego mieli za sob. Prawie trzs si ze strachu. - A wic nie powinienem ci tego mwi, ale... musz si tym z kim podzieli, a oprcz ciebie nie ma tu nikogo. Wyznam ci szczerze, e zawsze istnieje moliwo, e znajdziemy si co prawda w dokadnie wyliczonym miejscu w przestrzeni midzygwiezdnej, ale bdzie to akurat miejsce, gdzie znajdzie si leccy z du prdkoci meteoryt albo maa czarna dziura. Wtedy bdzie i po statku, i po nas. Teoretycznie rzecz biorc, moe si co takiego zdarzy, chocia prawdopodobiestwo zaistnienia takiej sytuacji jest mae... No, ale rwnie dobrze moe si zdarzy, e siedzisz sobie w swoim gabinecie na Terminusie i przegldasz swoje zbiory albo pisz smacznie w swoim wasnym ku, a jaki zabkany meteoryt, ktry przedosta si przez atmosfer, trafia ci prosto w gow i kadzie trupem. Ale, jak powiedziaem, jest to mao prawdopodobne. Szczerze mwic,, prawdopodobiestwo przecicia po zakoczeniu skoku drogi jakiemu ciau, zetknicie z ktrym grozioby nam katastrof i mierci, ale ktre byoby zbyt mae, by zdoa je wykry komputer, jest o wiele mniejsze ni prawdopodobiestwo zostania ofiar uderzenia meteorytu w swoim wasnym domu. A inne rodzaje ryzyka, jak na przykad wyldowanie w rodku jakiej gwiazdy, s jeszcze mniejsze. - No to po co mi mwisz o tym wszystkim, Golan? - spyta Pelorat. Trevize zawaha si, potem spuci gow, jakby zastanawia si, co ma odpowiedzie, i wreszcie rzek: - Widzisz, myl, e choby ryzyko katastrofy byo nie wiem jak mae, to jeli wystarczajco dua liczba ludzi podejmuje to ryzyko, kiedy musi w kocu doj do katastrofy. I chocia jestem absolutnie pewien, e nie przydarzy si nam nic zego, to jednak jaki wewntrzny gos mwi mi A moe stanie si to akurat tym razem". A to sprawia, e czuj si wobec ciebie winny... Myl, e wanie dlatego mwi ci o tym. Janov, jeli stanie si co zego, to wybacz mi. - Ale, Golan, drogi przyjacielu, jeli stanie si co zego, to obaj zginiemy w tej samej sekundzie. Ani ja nie bd ci mg wybaczy, ani ty nie usyszysz mego wybaczenia. - Wiem o tym, wic wybacz mi teraz, dobrze? Pelorat umiechn si: - Nie wiem dlaczego, ale to mi dodaje ducha. Jest w tym co zabawnego. Oczywicie, Golan, wybaczam ci. W literaturze wiatowej jest wiele mitw o istnieniu w jakiej formie ycia pozagrobowego i jeli rzeczywicie istnieje gdzie takie miejsce - a szans, e istnieje, s, myl, takie same jak szans wyldowania w czarnej minidziurze albo nawet mniejsze - i jeli obaj znajdziemy si w tym miejscu, to zawiadcz sowem honoru, e zrobie, co moge, aby mnie uratowa i e nie jeste winien mojej mierci. - Dzikuj ci. Teraz mi ulyo. Chc zaryzykowa, ale nie dawaa mi

spokoju myl, e w ten sposb ty te zaryzykujesz, nic o tym nie wiedzc. Pelorat ucisn mu do: - Wiesz, Golan, znam ci dopiero niecay tydzie i przypuszczam, e nie powinienem w takich sprawach wydawa pospiesznych sdw, ale myl, e jeste wspaniaym facetem. A teraz zrbmy to i miejmy to ju z gowy. - Oczywicie! Wystarczy tylko, ebym nacisn ten may klawisz. Komputer dosta ju instrukcje i tylko czeka, a powiem Start!"... Moe chciaby... - Nigdy! To twoja sprawa! I twj komputer. - W porzdku. I moja odpowiedzialno. Jak widzisz, stale staram si jej unikn. Nie spuszczaj oka z ekranu! Z umiechem, ktry wyglda na cakowicie autentyczny i nieudawany, Trevize pooy donie na pulpicie i nawiza kontakt z komputerem. Przez chwil nic si nie dziao. Potem obraz pola gwiezdnego zmieni si potem raz jeszcze - i jeszcze raz. Gwiazdy widziane na ekranie staway si coraz gciejsze i janiejsze. Pelorat liczy, wstrzymujc oddech. Kiedy doszed do pitnastu, obraz zatrzyma si, jak gdyby co si zacio w aparacie. Pelorat spyta szeptem, wyranie obawiajc si, e jaki goniejszy dwik moe fatalnie uszkodzi mechanizm: - Co si stao? Co si zepsuo? Trevize wzruszy ramionami: - Myl, e koryguje obliczenia. Jaki obiekt w przestrzeni - obiekt nie uwzgldniony w obliczeniach - karze, ktrego nie ma na mapach albo wdrujca planeta - spowodowa zauwaalne zaburzenia i odksztaci oglne pole grawitacyjne... - Czy grozi to nam niebezpieczestwem? - Skoro jeszcze yjemy, to prawie na pewno niczym to nam nie grozi. Jeli to planeta, to moe by oddalona od nas nawet o sto milionw kilometrw, co nie przeszkadza, e zmiany powodowane przez ni w polu grawitacyjnym wymagaj przeprowadzenia oblicze na nowo. Karze moe by nawet o dziesi miliardw kilometrw std, ale... Obraz znowu si zmieni i Trevize zamilk. Zmienia si jeszcze kilkakrotnie. Wreszcie, kiedy Pelorat doliczy do dwudziestu omiu, ruch usta. Trevize skontaktowa si z komputerem. - Jestemy na miejscu powiedzia. - Liczyem pierwszy skok jako l", a w tej serii zaczem liczy od 2. To w sumie dao dwadziecia osiem skokw, a mwie, e ma by dwadziecia dziewi. - Korekta oblicze przy skoku 15 prawdopodobnie skrcia ca podr o jeden skok. Mog, jeli chcesz, sprawdzi to na komputerze, ale naprawd nie ma takiej potrzeby. Jestemy w pobliu planety Sayshell. Tak podaje komputer i wierz mu. Gdybym nastawi ekran na odpowiedni kierunek, to ujrzelibymy jasne soce, ale nie ma sensu przecia bez potrzeby jego wydolnoci. Planeta Sayshell to ta czwarta, o widzisz, tam. Jestemy - teraz od niej oddaleni o 3,2 miliona kilometrw, a to jest odlego, przy ktrej wypada ju zakoczy skoki. Moemy tam by za trzy dni... za dwa, jeli si pospieszymy. Trevize zaczerpn gboko powietrza i czeka, a opuci go napicie. - Zdajesz sobie spraw, Janov, co to znaczy? - spyta. - aden statek, na ktrym byem czy o ktrym syszaem, nie wykonaby tych skokw bez przynajmniej jednego dnia przerwy, wypenionego pracochonnymi

obliczeniami i sprawdzaniem wynikw oblicze, midzy kolejnymi skokami. I to nawet z wykorzystaniem, komputera. Ta podr zajaby nam prawie miesic. No, moe dwa albo trzy tygodnie, gdybymy szarowali. A odbylimy j w cigu p godziny. Kiedy kady statek bdzie wyposaony w taki komputer jak nasz... - Zastanawiam si, dlaczego burmistrz daa nam do dyspozycji tak nowoczesny statek - powiedzia Pelorat. - Musi by niewiarygodnie kosztowny. - To statek eksperymentalny - rzek sucho Trevize. - By moe ta dobra kobieta chciaa, abymy go wyprbowali, eby si przekona, czy nie wyjd na jaw jakie braki albo usterki. - Mwisz to powanie? - Nie denerwuj si. W kocu nie ma si czym przejmowa. Nie ma tu adnych usterek. Ale nie zdziwibym si, gdyby byy, a my posuylibymy jako krliki dowiadczalne. Na pewno nie musiaaby walczy z wasnym sumieniem, eby zrobi co takiego. Poza tym nie zaufaa nam na tyle, eby wyposay statek w bro zaczepn, a to bardzo zmniejszyo koszty. - Myl o tym komputerze - powiedzia z zadum Pelorat. - Wydaje si znakomicie dostosowany do ciebie... nie mona go rwnie dobrze dostosowa do kadego. Ze mn ledwie wsppracuje. - Tym lepiej dla nas, e tak dobrze wsppracuje z jednym z nas. - Zgoda, ale czy to zwyky przypadek? - A co innego, Janov? - Na pewno burmistrz zna ci bardzo dobrze. - Myl, e tak. Stara krownica. - Czy nie moga poleci zaprojektowania komputera specjalnie dla ciebie? - A to dlaczego? - Wanie zastanawiam si, czy przypadkiem nie lecimy tam, gdzie komputer chce, ebymy lecieli. Trevize otworzy szeroko oczy ze zdumienia: - Chcesz powiedzie, e kiedy jestem poczony z komputerem, to on, a nie ja, jest tym, ktry kieruje? - Tylko si nad tym zastanawiam. - To absurd! Paranoja. Daj spokj, Janov. Trevize wrci do komputera, aby nastawi ekran na planet Sayshell i wytyczy kurs do niej przez zwyk przestrze. Zupeny absurd! Ale dlaczego Pelorat nabi mu tym gow?

Rozdzia X ST
33. Miny dwa dni i Gendibal stwierdzi, e jest nie tyle przygnbiony, ile wcieky. Nie byo adnego powodu, eby zwleka przesuchaniem go. Gdyby by nieprzygotowany, gdyby potrzebowa czasu, o, to wtedy - by cakowicie tego pewien - przesuchanie zarzdzono by natychmiast. No, ale skoro Druga Fundacja stana w obliczu czego tak nieistotnego jak najwikszy kryzys od czasw Mua, mogli sobie pozwoli na zwok. Marnowali czas po to tylko, eby go zirytowa. I faktycznie, zirytowali go, ale, na Seldona, skutek tego bdzie taki, e jego kontratak bdzie tym silniejszy. By na to cakowicie zdecydowany. Rozejrza si. Przedpokj by pusty. Sytuacja ta trwaa od dwch dni. By czowiekiem napitnowanym, Mwc, ktry - jak wszyscy wiedzieli - utraci wkrtce, w wyniku akcji nie majcej precedensu w caej, pisetletniej historii Drugiej Fundacji, swoje stanowisko i pozycj. Zostanie zdegradowany do roli zwykego, szeregowego czonka Drugiej Fundacji., I owszem, status szeregowego czonka Drugiej Fundacji, szczeglnie jeli towarzyszy mu godny tytu, a Gendibal mg zachowa swj tytu nawet po procesie, to nie byo byle co, ba, to by zaszczyt. Ale zosta zdegradowanym ze stanowiska Mwcy do roli szeregowego czonka, to bya zupenie inna sprawa. Ale - myla z wciekoci Gendibal - nigdy do tego nie dojdzie, nawet jeli od dwch dni wszyscy go starannie unikali. Tylko Sura Novi traktowaa go tak, jak poprzednio, lecz ona bya zbyt naiwna, aby orientowa si w sytuacji. Dla niej Gendibal nadal by panem". Gendibala irytowa fakt, e bya ona dla niego pewn pociech w tych dniach. Ogarn go wstyd, kiedy zauway, e jej bawochwalcze spojrzenie dodaje mu ducha. Czyby zaczyna ju by wdziczny za tak niewiele? Z izby posiedze wyszed urzdnik, aby poinformowa go, e St czeka na niego. Gendibal wkroczy do rodka. Urzdnik by dobrze znany Gendibalowi, nalea on do gatunku tych, ktrzy dokadnie wiedzieli, ile szacunku naley si temu, a ile innemu Mwcy i z jak - w zwizku z tym - doz uprzejmoci mona si do kadego z nich odnosi. W tej chwili jego szacunek dla Gendibaa by przeraajco may. A wic nawet urzdnik uwaa, e jego los jest ju przesdzony. Wszyscy siedzieli ju wok stou w czarnych togach wkadanych specjalnie na proces. Mieli powane miny. Pierwszy Mwca Shandess sprawia wraenie nieco zakopotanego, ale pilnie baczy, aby na jego twarzy nie pojawia si nawet najmniejsza oznaka sympatii. Delarmi - jedna z trzech kobiet wrd Mwcw - nawet nie spojrzaa na Gendibala. Pierwszy Mwca zacz: - Mwco Storze Gendibalu, jeste oskarony o zachowanie niegodne Mwcy. W obecnoci nas wszystkich tu zebranych oskarye St o zdrad i o usiowanie popenienia morderstwa, nie przedstawiajc na to adnych dowodw. Dae jasno do zrozumienia, e umysy wszystkich czonkw Drugiej Fundacji, wczajc w to Mwcw razem z Pierwszym Mwc, powinny zosta poddane dokadnej analizie w celu stwierdzenia komu spord nas nie mona

ju ufa. Takie zachowanie niszczy czce nas wizy, wizy, bez ktrych Druga Fundacja nie byaby w stanie kontrolowa skomplikowanej i potencjalnie wrogiej nam Galaktyki, bez ktrych nie moglibymy z pewnoci stworzy zdrowego Drugiego Imperium. Poniewa wszyscy bylimy wiadkami tego zniesawienia, pominiemy tu przedstawienie formalnego aktu oskarenia. Moemy zatem przej od razu do nastpnej fazy. Mwco Storze Gendibalu, czy masz co na swoj obron? W tym miejscu Delarmi - nadal nie patrzc na niego - pozwolia sobie na zoliwy umieszek. - Jeli prawda moe wiadczy na moj korzy - rzek Gendibal - to mam co na swoj obron. S powody, by przypuszcza, e istniej std przecieki. Moe t o si czy z poddaniem przez kogo kontroli psychicznej jednego lub wicej czonkw Drugiej Fundacji, nie wykluczajc osb tu obecnych, a to stawia Drug Fundacj w obliczu miertelnego niebezpieczestwa. Jeli faktycznie przyspieszylicie ten proces, gdy nie chcecie traci czasu, to by moe wszyscy niejasno zdajecie sobie spraw z powagi sytuacji, ale dlaczego w takim przypadku zmarnowalicie dwa dni, mimo i zoyem formalny wniosek o natychmiastowy proces? Prosz askawie wzi pod uwag, e wanie to miertelne niebezpieczestwo zmusio mnie do powiedzenia tego, co powiedziaem. Zachowabym si w sposb niegodny Mwcy, gdybym tego nie zrobi. - On po prostu powtarza zniesawienie, Pierwszy Mwco - powiedziaa sodko Delarmi. Krzeso Gendibala ustawiono w wikszej odlegoci od stou ni krzesa pozostaych Mwcw, co samo w sobie byo ju oznak degradacji. Odsun je jeszcze dalej, jak gdyby nie dba o to, i powsta. - Oskarycie i skarzecie mnie z miejsca, majc prawo za nic, czy mog kontynuowa swoj obron? - spyta. Odpowiedzia mu Pierwszy Mwca. - To nie jest posiedzenie zwoane wbrew prawu czy niezgodne ,z prawem, Mwco. Chocia nie ma zbyt wielu precedensw, ktrymi moglibymy si kierowa w tej sprawie, to jednak dajemy ci pen moliwo wypowiedzenia si. Uwaamy bowiem, e gdyby nasze ponadludzkie zdolnoci miay doprowadzi nas do pogwacenia zasad sprawiedliwoci, to lepiej by byo uniewinni winnego ni skaza niewinnego. Dlatego, aczkolwiek sprawa, ktr tu rozpatrujemy, jest zbyt powana, bymy pochopnie mieli uwolni z zarzutw winnego, pozwalamy ci przedstawi tu twoje argumenty w taki sposb, jaki uznasz za stosowny i mwi tak dugo, jak bdziesz potrzebowa, dopki wszyscy, wczajc w to mnie (zaakcentowa to, podnoszc gos), nie uznamy jednomylnie, e usyszelimy ju dosy. - Pozwlcie zatem, e zaczn od informacji, i Golan Trevize, ten radny z Pierwszej Fundacji, ktry zosta skazany na wygnanie i ktry - zdaniem Pierwszego Mwcy i moim - jest ostrzem nadcigajcego niebezpieczestwa, oddali si w nieoczekiwanym kierunku. - W kwestii formalnej - rzeka sodko Delarmi. - Skd ten mwca (intonacja wyranie wskazywaa na to, e sowo mwca" wypowiedziaa z maej litery) wie o tym? - Zostaem o tym poinformowany przez Pierwszego Mwc - rzek Gendibal - ale potwierdzam to na podstawie swojej wasnej wiedzy. Jednak w

obecnej sytuacji, majc na wzgldzie fakt, e - jak ju powiedziaem - nie ma gwarancji, i nic z tego, co si tu mwi, nie przedostanie si poza ciany tej sali, nie mog ujawni rde swoich informacji. - Na razie wstrzymujemy si od osdu w tej sprawie - powiedzia Pierwszy Mwca. - Bdziemy kontynuowa bez tej informacji, jednak jeli - w opinii Stou - okae si to konieczne, Mwca Gendibal bdzie musia ujawni swoje rda. - Jeli ten mwca nie ujawni ich teraz - odezwaa si Delarmi - to bd miaa powody przypuszcza, e ma on swojego prywatnego agenta, ktrego zatrudni dla swych wasnych celw i o ktrym St nic nie wie. Nie moemy mie pewnoci, czy taki agent przestrzega zasad obowizujcych personel Drugiej Fundacji. Pierwszy Mwca rzek z lekk irytacj: - Zdaj sobie doskonale spraw z wszystkich implikacji stwierdzenia Mwcy Gendibala, Mwco Delarmi. Nic musisz mi ich tu wykada jak dziecku. - Wspominam o tym, Pierwszy Mwco, tylko dlatego, by umieszczono to w aktach sprawy. Jest to dodatkowa okoliczno obciajca, nie ma jej jednak w akcie oskarenia, ktry - nawiasem mwic - nie zosta tu w peni przedstawiony. Zgaszam zatem wniosek, by uzupeniono oskarenie o t okoliczno. - Prosz umieci ten punkt w akcie oskarenia - rzek Pierwszy Mwca, zwracajc si do urzdnika. - Zostanie rozwinity i sformuowany zgodnie z liter prawa w odpowiednim czasie. ... Mwco Gendibal (on przynajmniej wymawia jego tytu z duej litery), jak dotd, twoje wyjanienia faktycznie pogarszaj tylko twoj sytuacj. Mw dalej. - Trevize - podj na nowo Gendibal - nie tylko uda si w nieoczekiwanym kierunku, ale w dodatku podruje z nieznan dotd prdkoci. Z moich informacji, ktrych nie zna jeszcze Pierwszy Mwca, wynika, e przeby blisko dziesi tysicy parsekw w czasie niespena godziny. - Jednym skokiem? - spyta z niedowierzaniem ktry z Mwcw. - Nie jednym, lecz ponad dwudziestoma skokami, nastpujcymi jeden po drugim, bez prawie adnych przerw midzy nimi - odpar Gendibal - co nawet trudniej sobie wyobrazi ni jeden tak wielki skok. Nawet jeli uda si teraz ustali jego pooenie, to dotarcie do niego zajmie sporo czasu, a jeli nas wyledzi i bdzie chcia nam umkn, to absolutnie nie bdziemy w stanie go dogoni... A wy tu tracicie czas na zabawy w oskarenia i procesy i nawet zwlekacie z t spraw dwa dni, eby si ni jeszcze bardziej delektowa. Pierwszemu Mwcy udao si ukry zniecierpliwienie. - Prosz, Mwco Gendibalu - powiedzia - eby wyjani nam, jakie to, twoim zdaniem, ma znaczenie. - wiadczy to wymownie, Pierwszy Mwco, o niesychanym postpie technologicznym, ktry nastpi w Pierwszej Fundacji. S oni teraz o wiele potniejsi ni w czasach Preema Palvera. Gdyby nas odkryli i mogli swobodnie dziaa, to nie mielibymy adnych szans. Mwca Delarmi podniosa si z miejsca. - Pierwszy Mwco - powiedziaa szkoda naszego czasu na suchanie takich rzeczy. To nie ma nic wsplnego ze spraw. Nie jestemy dziemi, eby nas tu straszy bajkami Babci Czarnej Dziury. Dopki jestemy w stanie kontrolowa ich wol i umysy, fakt, e posiadaj fantastyczne maszyny, nie ma adnego znaczenia. - Co na to powiesz. Mwco Gendibal? - spyta Pierwszy Mwca. - Tylko to, e kontrol woli i umysu zajmiemy si w odpowiednim czasie. Na razie chc po prostu podkreli ogromn - i stale rosnc - przewag

technologiczn Pierwszej Fundacji. - Przejd do nastpnego punktu, Mwco Gendibal - rzek Pierwszy Mwca. - Musz ci wyzna, e to, co powiedziae do tej pory, nie wydaje mi si zbytnio zwizane z zarzutami zawartymi w akcie oskarenia. Zachowanie reszty Mwcw wymownie wiadczyo, e zgadzaj si w peni ze zdaniem Pierwszego Mwcy. - Prosz bardzo, ju przechodz - powiedzia Gendibal. - Trevize nie podruje sam. Towarzyszy mu niejaki - przerwa na chwil, zastanawiajc si jak wymawia si to nazwisko - Janov Pelorat, uczony bez jakich specjalnych osigni, ktry powici cae ycie na zbieranie mitw i legend dotyczcych Ziemi. - Widz, e wiesz o nim wszystko - wtrcia si Delarmi, ktra z widoczn przyjemnoci przyja na siebie rol oskaryciela. - Pewnie to znowu owo tajemnicze rdo informacji? - Owszem, wiem o nim wszystko - odpar spokojnie Gendibal. - Kilka miesicy ternu burmistrz Terminusa, zdolna i energiczna kobieta, zainteresowaa si nim bez adnego wyranego powodu, a wic si rzeczy ja te si nim zainteresowaem. Zreszt nie robiem z tego tajemnicy. Wszystkie informacje, ktre udao mi si uzyska, przekazaem Pierwszemu Mwcy. - Potwierdzam to - rzek cicho Pierwszy Mwca. Jeden ze starszych Mwcw spyta: - A co to takiego ta Ziemia? Czy to ten znany z bani wiat, z ktrego jakoby wywodzi si ludzko? Ten, wok ktrego byo tyle zamieszania w starym Imperium? Gendibal skin twierdzco gow. - Znany z bajek Babci Czarnej Dziury, jak by powiedziaa Mwczyni Delarmi... Podejrzewam, e marzeniem Pelorata bya podr na Trantor i przeszukanie Biblioteki Galaktycznej w celu znalezienia informacji dotyczcych Ziemi, informacji, ktrych nie mg uzyska za porednictwem dziaajcej na Terminusie midzygwiezdnej wymiany bibliotecznej. Kiedy odlatywa z Trevizem z Terminusa, musia by przekonany, e jego marzenie ma si wanie speni. W kadym razie my spodziewalimy si ich przybycia i liczylimy na to, e bdziemy mogli, dla naszego dobra, przebada ich. Jak si okazuje, i jak ju teraz wszyscy wiecie, nie przylec tu. Nie wiadomo jeszcze dokd i po co lec. Delarmi, z min anioka na swej pucoowatej twarzy spytaa: - A dlaczego ma to nas niepokoi? Z pewnoci ich nieobecno na Trantorze nie pogorszya naszej sytuacji. Prawd mwic, fakt, e tak atwo zrezygnowali z odwiedzenia Trantora, zdaje si wskazywa, i Pierwsza Fundacja nie wie nic o jego prawdziwym charakterze. Moemy tylko podziwia kunszt Preema Palvera. - Gdybymy nie zastanawiali si nad tym gbiej, to faktycznie moglibymy doj do takiego pocieszajcego wniosku. Ale czy nie mogo by tak, e zmiana ich planw nie wynika bynajmniej z braku orientacji co do roli Trantora? A moe zmiana ta spowodowana zostaa wanie obaw, by Trantor przebadawszy ich obu - nie zorientowa si, jak wan rol odgrywa w tym wszystkim Ziemia? Wrd Mwcw zapanowao poruszenie. - Kady - powiedziaa zimno Delarmi - potrafi wymyla znakomite hipotezy i przedstawia je w sugestywnych zdaniach. Ale czy to znaczy, e s one tylko dlatego sensowne? Czy miaoby kogokolwiek obchodzi to, co Druga

Fundacja myli o Ziemi? To, czy jest ona naprawd planet, z ktrej pochodzi rodzaj ludzki, czy tylko mitem, a przede wszystkim czy w ogle jest jaka jedna planeta, z ktrej pochodz ludzie, jest na pewno problemem, ktrym powinni si zajmowa historycy, antropolodzy i zbieracze poda, tacy jak ten twj Pelorat. Ale dlaczego mielibymy si tym zajmowa my? - No wanie, dlaczego? - podchwyci Gendibal. - A dlaczego w bibliotece nie ma adnej wzmianki na temat Ziemi? Jak to moliwe? Po raz pierwszy w atmosferze panujcej wok Stou dao si odczu co innego ni wrogo. - A nie ma? - powiedziaa Delarmi. - Kiedy dotara do mnie wiadomo - rzek zupenie spokojnie Gendibal e Trevize i Pelorat mog przyby tutaj w poszukiwaniu informacji dotyczcych Ziemi, to oczywicie poleciem naszemu komputerowi bibliotecznemu, eby sporzdzi list dokumentw zawierajcych takie informacje. Specjalnie si nie przejem, kiedy okazao si, e w bibliotece nie ma nic na ten temat. Zupenie nic. Najmniejszej wzmianki... Nic! Ale potem uparlicie si kaza mi czeka dwa dni na ten proces i w tym samym czasie dowiedziaem si, e w kocu Trevize i Pelorat nie maj zamiaru tu przylecie. To pobudzio moj ciekawo. Zreszt musiaem si jako rozerwa i czym zaj. A wic podczas gdy - jak gosi stare porzekado siedzielicie tu popijajc wino, a dom si wali, ja przejrzaem stare ksiki historyczne w swoich prywatnych zbiorach. Znalazem w nich ustpy, ktre wyranie mwiy o badaniach dotyczcych Problemu Pochodzenia", prowadzonych u schyku Imperium. Powoywano si tam na konkretne dokumenty, zarwno druki, jak i mikrofilmy, a nawet cytowano niektre z nich. Poszedem wic raz jeszcze do biblioteki i sam prbowaem je znale. Zapewniam was, e nie znalazem nic. - Nawet jeli jest tak, jak mwisz - powiedziaa Delarmi - to niekoniecznie musi by w tym co dziwnego. Jeli Ziemia jest faktycznie mitem... - To znalazbym co na ten temat w dziale mitologii. Gdyby bya to opowie Babci Czarnej Dziury, to znalazbym to w zbiorze opowieci Babci Czarnej Dziury. Gdyby by to wytwr chorego umysu, to znalazbym to w dziale psychopatologii. Jest faktem, ,e istnieje co na temat Ziemi, bo w przeciwnym razie nikt z was nic by o tym nie sysza, a tymczasem z miejsca zorientowalicie si, e jest to nazwa planety, z ktrej przypuszczalnie pochodzi rodzaj ludzki. Dlaczego wobec tego nie ma na ten temat ani jednej wzmianki w bibliotece, i to w adnym dziale? Delarmi tym razem nic nie powiedziaa, za to odezwa si inny Mwca. By to Leonis Cheng, do niski mczyzna, o encyklopedycznej zaiste wiedzy na temat najdrobniejszych szczegw Planu Seldona, ale o krtkowzrocznym stosunku do faktycznie istniejcej Galaktyki. Mia zwyczaj mruga szybko powiekami, kiedy mwi. - Jest rzecz oglnie znan, e u swego schyku Imperium starao si stworzy kult imperatora, starannie tumic wszelkie objawy zainteresowania czasami przedimperialnymi. Gendibal skin gow: - Tumienie to precyzyjny termin, Mwco Cheng. Nie jest to rwnoznaczne z niszczeniem dowodw. Powiniene wiedzie o tym lepiej ni ktokolwiek z tu obecnych, e inn charakterystyczn cech okresu

schykowego Imperium by nagy przypyw zainteresowania wczeniejszymi - i przypuszczalnie lepszymi - czasami. Mam tu na myli wzrost zainteresowania Problemem Pochodzenia" w czasach Hari Seldona. Cheng przerwa mu gonym chrzkniciem: - Wiem o tym bardzo dobrze, mody czowieku. O spoecznych problemach okresu schykowego Imperium wiem o wiele wicej, ni przypuszczasz. Proces imperializacji" wzi ostatecznie gr nad tymi dyletanckimi rozwaaniami dotyczcymi Ziemi. Za rzdw Cleona II, w ostatnim okresie pewnego oywienia Imperium, proces ten osign punkt kulminacyjny i ustay wszelkie spekulacje na temat Ziemi. Byo to dwiecie lat po Seldonie. W czasach Cleona zosta nawet wydany edykt, w ktrym zainteresowanie takimi rzeczami okrelano (myl, e cytuj dokadnie) jako jaowe i nieproduktywne spekulacje, ktre prowadz do podwaenia zaufania i mioci ludu do tronu Imperium". Gendibal umiechn si. - A zatem, Mwco Cheng, skonny byby datowa zniszczenie wszystkich danych dotyczcych Ziemi na okres panowania Cleona II? - Nie wycigam adnych wnioskw. Po prostu stwierdziem to, co stwierdziem. - Sprytnie si z tego wywine, nie wycigajc adnych wnioskw. Za czasw Cleona Imperium mogo przeywa pewien renesans, ale przynajmniej Uniwersytet i biblioteka znajdoway si w naszych rkach, a w kadym razie w rkach naszych poprzednikw. Usunicie jakichkolwiek materiaw z biblioteki bez wiedzy Mwcw z Drugiej Fundacji byo niemoliwe. Prawd mwic, zadanie to zostaoby powierzone wanie Mwcom, cho gince Imperium nie zdawaoby sobie z tego sprawy. Gendibal przerwa, ale Cheng nie powiedzia nic, spogldajc w jaki punkt ponad jego gow. - Wynika z tego - podj Gendibal na nowo - e materiay dotyczce Ziemi nie mogy zosta usunite z biblioteki za czasw Seldona, gdy zainteresowanie Problemem Pochodzenia byo wwczas zbyt due. Nie mogy te zosta usunite pniej, gdy wwczas biblioteka znajdowaa si ju w pieczy Drugiej Fundacji. A mimo to nie ma ich teraz w bibliotece. Jak to moliwe? - Moe przestaniesz wreszcie rozwodzi si nad tym dylematem, Gendibal - wtrcia niecierpliwie Delarmi. - Rozumiemy, o co chodzi. Jakie jest, twoim zdaniem, rozwizanie? e ty sam usune te dokumenty? - Jak zwykle, Delarmi, zaskakujesz sw przenikliwoci - Gendibal pochyli gow w szyderczym ukonie (na ktry odpowiedziaa lekkim wydciem ust). Jedno z moliwych rozwiza tej zagadki jest takie, e oczyci bibliotek z tych materiaw ktry z Mwcw Drugiej Fundacji, czyli kto, kto wiedzia, jak skoni do tego kustoszy, nie zostawiajc adnego ladu o tym w ich pamici, i jak skorzysta z komputerw, nie zostawiajc adnego ladu w ich danych. Pierwszy Mwca Shandess poczerwienia. - To absurd, Mwco Gendibal. Nie mog sobie wyobrazi, eby zrobi to jaki Mwca. Czym miaby si w tym kierowa? Nawet gdyby, z jakiego powodu, materiay dotyczce Ziemi zostay usunite, to dlaczego miaoby to si odby w tajemnicy przed innymi Mwcami? Dlaczego kto miaby ryzykowa ca swoj karier robic jakie machinacje w bibliotece, kiedy szans, e si to nie

wykryje, byy tak nike? Poza tym, nie sdz, eby nawet najzdolniejszy Mwca by w stanie dokona tego nie zostawiajc adnego ladu. - A zatem, Pierwszy MWCO, nie zgadzasz si z sugesti Mwcy Delarmi, e zrobiem to ja. - Oczywicie, e nie - odpar Pierwszy Mwca. - Czasem mam wtpliwoci, czy zachowujesz si rozsdnie, ale nie przypuszczam, eby kompletnie zwariowa. - Wobec tego, Pierwszy Mwco, co takiego nie mogo w ogle mie miejsca. Poniewa wyeliminowalimy wszystkie moliwe sposoby usunicia z biblioteki materiaw dotyczcych Ziemi, powinny si one tam nadal znajdowa. A jednak nie ma ich. - No dobrze ju, dobrze, koczmy to - powiedziaa Delarmi ze sztucznym znueniem. - Powtarzam raz jeszcze, jakie jest - twoim zdaniem - rozwizanie? Jestem pewna, e masz jaki pomys. - Jeli ty jeste tego pewna, Mwco, to my te moemy by pewni. Moim zdaniem, biblioteka zostaa wyczyszczona z tych materiaw przez kogo z Drugiej Fundacji, kto znajdowa si pod wpywem jakiej subtelnie dziaajcej siy spoza Drugiej Fundacji. Nie zauwaono zniknicia tych materiaw, poniewa ta sama sia dopilnowaa, eby nikt z nas tego nie spostrzeg. Delarmi rozemiaa si. - A wreszcie ty to odkrye! Ty - jedyna osoba, na ktr nikt nie ma, bo nie moe mie wpywu! Jeli ta tajemnicza sia naprawd istnieje, to jak to si stao, e odkrye brak tych materiaw w bibliotece? Dlaczego nie wywarli na ciebie wpywu, eby niczego nie odkry? - Nie ma w tym nic do miechu, Mwco - rzek powanie Gendibal. - Moe uwaaj, tak jak my, e wpywanie na innych i manipulowanie ich zachowaniami powinno ogranicza si do niezbdnego minimum. Kiedy kilka dni temu moje ycie znalazo si w niebezpieczestwie, to wicej mylaem o tym, jak powstrzyma si od ingerencji w umys wieniaka ni jak si broni. Tak samo moe by z nimi - jak tylko zorientowali si, e pora przesta, zaprzestali ingerencji. I to jest realne niebezpieczestwo, miertelne niebezpieczestwo. Fakt, e mogem odkry, co si stao z tymi materiaami, moe oznacza, e ju im na tym nie zaley. A fakt, e ju im na tym nie zaley, moe oznacza, e uwaaj, i ju wygrali. A my tu gramy w swoje gierki! - Ale jaki maj w tym wszystkim cel? Jaki mog mie w tym cel? - nalegaa Delarmi, szurajc nogami i zagryzajc wargi. Czua, e jej wpyw sabnie w miar jak Mwcy zaczynaj odczuwa coraz wiksze zainteresowanie wywodami Gendibala. - Pomyl tylko... - rzek Gendibal. - Pierwsza Fundacja, z jej niesychanie potnym arsenaem broni fizycznej, szuka Ziemi. Upozorowali wygnanie dwch osb, majc nadziej, e si na to nabierzemy, ale czy daliby im do dyspozycji statek o niewiarygodnych wrcz zaletach - statek, ktry moe przeby dziesi tysicy parsekw w czasie niespena godziny - gdyby byli to naprawd wygnacy? Natomiast my, Druga Fundacja, ani nie szukalimy, ani nie szukamy Ziemi." Co wicej, podjto - o czym nie mielimy absolutnie adnego pojcia odpowiednie kroki, aby nie dopuci nas do adnych informacji na temat Ziemi. Pierwsza Fundacja jest teraz tak blisko, a my tak daleko od znalezienia jej, e...

Gendibal przerwa i Delarmi natychmiast spytaa: - e co? Kocz te swoje dziecinne gadki. Wiesz co czy nie? - Nie wiem wszystkiego, Mwco. Nie wiem, jak mocna jest ta sie, ktra nas oplata, ale wiem, e ona istnieje. Nie wiem, jakie moe mie znaczenie znalezienie Ziemi, ale jestem pewien, e Druga Fundacja, a wraz z ni Plan Seldona i przyszo caej ludzkoci znalazy si w wielkim niebezpieczestwie. Delarmi wstaa z miejsca. Nie umiechaa si ju. Powiedziaa napitym, ale nie wymykajcym si spod jej kontroli gosem: - To bzdury! Pierwszy Mwco, po temu wreszcie kres! Zebralimy si tu po to, aby oceni zachowanie oskaronego. To, co nam tu opowiada, jest nie tylko zupenie dziecinne, ale w dodatku nie ma nic do rzeczy. Nie moe on usprawiedliwi swojego zachowania tworzc istn pltanin teorii, ktre maj sens tylko w jego mniemaniu. Domagam si, abymy zaraz przystpili do gosowania w tej sprawie, abymy jednomylnie uznali, e jest winien. - Chwileczk! - rzek ostro Gendibal. - Powiedziano mi, e bd mia moliwo obrony. Zostaa mi jeszcze jedna sprawa... tylko jedna sprawa. Pozwlcie, e j przedstawi, a potem moecie przystpi do gosowania bez adnego sprzeciwu z mojej strony. Pierwszy Mwca przetar oczy znuonym gestem. - Moesz mwi dalej, Mwco Gendibalu - rzek. - Pozwol sobie zwrci uwag Stou na fakt, e uznanie Mwcy za winnego zarzucanych mu w oficjalnym akcie oskarenia czynw jest spraw tak wielkiej wagi, zdarzeniem nie majcym precedensu w caej naszej historii, e nie moemy pozwoli na to, aby by cho cie podejrzenia, e nie dano oskaronemu penej moliwoci obrony. Pamitajcie te o tym, e moe si zdarzy tak, e cho kocowy werdykt zadowoli nas, to nie zadowoli tych, ktrzy przyjd po nas, a nie wtpi w to, e czonek Drugiej Fundacji, zajmujcy nawet najnisze stanowisko, zdaje sobie doskonale spraw z wagi i roli perspektywy historycznej. Dziaajmy tak, abymy mogli by pewni uznania dla naszych postanowie ze strony Mwcw, ktrzy przyjd po nas. - Ryzykujemy, Pierwszy Mwco, e potomno bdzie miaa si z nas za to, e niepotrzebnie tracilimy czas na wyjanienie tego, co byo zupenie oczywiste - zauwaya zgryliwie Delarmi. - To ty podje decyzj, eby mg kontynuowa sw obron. Gendibal wzi gboki oddech: - Zgodnie zatem z twoj decyzj, Pierwszy Mwco, chc powoa wiadka - mod kobiet, ktr spotkaem trzy dni temu i bez ktrej, zamiast si spni na posiedzenie Stou, nie dotarbym tu w ogle. - Czy kobieta, o ktrej mwisz, jest znana Stoowi? - spyta Pierwszy Mwca. - Nie, Pierwszy Mwco. To rodowita mieszkanka tej planety. Delarmi szeroko otworzya oczy. - Tutejsza? - Tak. Wanie tak! - A co mamy wsplnego z kimkolwiek z nich? To, co mog mie do powiedzenia, nie ma absolutnie adnego znaczenia. Oni dla nas nie istniej! Wargi Gendibala cigny si, odsaniajc zby. Na pewno nikt nie mg wzi tego za umiech. - Fizycznie, wszyscy Tutejsi istniej - rzek ostro. - S istotami ludzkimi i odgrywaj odpowiedni rol w Planie Seldona. Chronic porednio Drug

Fundacj, odgrywaj bardzo istotn rol. Pragn odci si zdecydowanie od nieludzkiej postawy Mwcy Delarmi. Mam nadziej, e jej uwaga znajdzie si w dokadnym brzmieniu w protokole procesu i zostanie potraktowana jako dowd, e nie powinna sprawowa funkcji Mwcy... A moe reszta Stou zgadza si z niesamowit opini Mwcy Delarmi i chce pozbawi mnie moliwoci powoania wiadka? - Moesz wezwa swego wiadka, Mwco - rzek Pierwszy Mwca. Wargi Gendibala rozluniy si i jego twarz przybraa na powrt beznamitny wyraz, charakterystyczny dla Mwcy w stanie napicia. Jego umys by skupiony w sobie i odgrodzony od innych, ale schowany za t ochronn barier czu, e niebezpieczestwo mino i e ju wygra. 34. Sura Novi wygldaa na zdenerwowan. Miaa rozszerzone oczy, a jej dolna warga lekko draa. Bez przerwy zaciskaa i rozwieraa donie, a jej pier nieznacznie falowaa. Wosy miaa zaczesane do tyu i zaplecione w kok. Spalon socem twarz przebiega co pewien czas skurcz. Przebieraa domi w fadach dugiej spdnicy. Zerkaa szybko to na jednego, to na drugiego Mwc przestraszonym wzrokiem. Patrzyli na ni z mieszanin pogardy i zaenowania. Delarmi spogldaa gdzie ponad jej gow, jakby jej nie dostrzegaa. Gendibal delikatnie dotkn powoki jej jani, uspakajajc j i dodajc jej ducha. Mgby to rwnie dobrze zrobi, gaszczc jej do lub gadzc policzek, ale w tych warunkach byo to oczywicie niemoliwe. - Pierwszy Mwco - powiedzia - wyczam jej wiadomo, aby jej wiadectwo nie zostao znieksztacone przez lk. Moe zechcesz - moe wszyscy zechcecie - przyczy si do mnie i sprawdzi, e w aden sposb nie zmieniam jej jani. Novi cofna si w popochu na dwik jego gosu. Gendibal nie by tym zaskoczony. Zdawa sobie spraw, e nigdy nie syszaa rozmawiajcych ze sob czonkw Drugiej Fundacji w tej randze. Nigdy przedtem nie miaa okazji spotka si z t dziwn mieszanin szybko rzucanych sw, min, gestw i myli. Jednake lk znik rwnie szybko, jak si pojawi, gdy Gendibal umierzy go. Jej twarz rozpogodzia si. - Za tob stoi krzeso, Novi - powiedzia Gendibal. - Usid na nim. Novi niezgrabnie skonia si i usiada sztywno. Mwia zupenie wyranie, ale w momentach kiedy uciekaa si do gwarowych okrele, Gendibal prosi j o powtrzenie wypowiedzi. A poniewa, z szacunku dla Stou, sam posugiwa si jzykiem urzdowym, musia te niekiedy powtarza swoje pytania, by go zrozumiaa. Opisaa spokojnie i dokadnie scen jego walki z Rufirantem. - Sama to wszystko widziaa, Novi? - spyta Gendibal. - Nie, panie, bo jak ja by widziaa, to by szybciej go zatrzymaa. Rufirant to dobry chop, ale wolno myli. - Ale opisaa wszystko. Jak to moliwe, skoro nie widziaa wszystkiego? - Rufirant mnie potem opowiedziaa jak ja go pytaa. Wstydzi si. - Wstydzi? Czy widziaa wczeniej, eby tak si zachowywa? - Rufirant? Nie, panie. On je duy, ale spokojny. Z niego nie je aden zabijaka i on si boi badawcw. Czensto mwi, e oni so mocne i rzondzo tu. - Dlaczego nie czu strachu, kiedy mnie spotka?

- To dziw. Nie idzie zrozumie. - Potrzsna gow. - Nie wie, co si z nim zrobio. Ja go pytaa Ty tempa gowo, jak ty mog chcie zabi badawce?" A on mnie mwi Ja nie wiem, jak to si stao. Ja czuje, jakby ja sta z boku i patrza, jakby to nie by ja". Przerwa jej Mwca Cheng. - Pierwszy Mwco, jak warto ma dla nas to, co ta kobieta opowiada? Relacjonuje, co jej powiedzia jaki czowiek. Czy tego czowieka nie mona przesucha? - Mona - odpar Gendibal. - Jeli St bdzie yczy sobie nowych dowodw, kiedy ta kobieta zoy swoje zeznania, to chtnie wezw Karolla Rufiranta, mojego byego przeciwnika, na rozpraw. Jeli nie, to St bdzie mg wyda wyrok, jak tylko skocz z tym wiadkiem. - Bardzo dobrze - powiedzia Pierwszy Mwca. - Pytaj dalej swego wiadka. - A ty, Novi? - spyta Gendibal. - Czy to do ciebie podobne, eby w taki sposb miesza si do bjki? Przez chwil Novi nie odpowiadaa. Midzy jej gstymi brwiami pojawia si i zaraz znika niewielka zmarszczka. Powiedziaa: - Nie wiem. Ja nie chce, coby badawcom si co stao. Co mnie pcho i ja nawet nie mylaa, co robi. - Przerwaa na chwil, a potem dodaa: - Zrobi to jeszcze raz jak bdzie trza. - Novi, teraz zaniesz - powiedzia Gendibal. - Nie myl o niczym. Odpoczniesz i nawet nie bdzie ci si nic ni. Novi co wymamrotaa, a potem oczy jej si zamkny i gowa przechylia si na oparcie krzesa. Gendibal odczeka chwil i powiedzia: - Pierwszy Mwco, bardzo prosz, eby wnikn ze mn w gb umysu tej kobiety. Przekonasz si, e jest niezwykle prosty i symetryczny, co jest szczliw okolicznoci, gdy w przeciwnym razie to, co zobaczysz, mogoby umkn obserwacji. ... Tutaj... tutaj. Widzisz to? Moe reszta Mwcw te zechce si zagbi... bdzie atwiej, jeli zrobi si to za jednym razem. Wrd Mwcw podnis si szmer, ktry coraz bardziej si potgowa. - Czy kto z was ma jakie wtpliwoci? - spyta Gendibal. - Ja mam - powiedziaa Delarmi - bo... - Przerwaa, gdy nawet dla niej byo to nie do wypowiedzenia. Zrobi to za ni Gendibal: - Mylisz, e specjalnie manipulowaem w jej umyle, aby uzyska faszywe dowody mojej niewinnoci, tak? A wic uwaasz, e potrafi dokona tak delikatnej zmiany? e potrafi odksztaci tylko jedno wkno, nie naruszajc w najmniejszym nawet stopniu jego otoczenia? Czy musiabym urzdza takie przedstawienia, gdybym potrafi to zrobi? Czy dopucibym do tego poniajcego dla mnie procesu? Czy wysilabym si, eby was przekona? Gdybym potrafi zrobi to, co widzicie w umyle tej kobiety, to zanim zdoalibycie si zorientowa, bylibycie ju wszyscy w mojej mocy... Jest niepodwaalnym faktem, e nikt z was nie potrafiby wywoa takiej zmiany, jak wywoano w umyle tej kobiety. Ja te tego nie potrafi. A mimo to, kto to zrobi. Przerwa, popatrzy po kolei na kadego z Mwcw, a potem utkwi wzrok w Delarmi. - A teraz - rzek wolno - jeli chcecie dodatkowych dowodw, wezw tego wieniaka, Karolla Rufiranta, ktrego umys te zbadaem i z ktrym zrobiono

to samo, co z t kobiet. - To nie bdzie potrzebne - powiedzia Pierwszy Mwca. Na jego twarzy wida byo trwog. - To, co zobaczylimy, jest przeraajce. - W takim razie - rzek Gendibal - mog chyba zbudzi i odprawi t Tutejsz? Postaraem si, eby na zewntrz czeka na ni kto, kto pomoe jej doj do siebie. Gendibal odprowadzi Novi, delikatnie trzymajc j za okie, do drzwi, a kiedy wysza, powiedzia: - Postaram si teraz szybko wszystko podsumowa. Mona, jak wida, wpywa na umysy metodami, ktre s dla nas niedostpne. W taki sam sposb by moe postpiono z kustoszami, ktrzy usunli z biblioteki materiay odnoszce si do Ziemi. Nie wiedzielimy o tym ani my, ani oni. Wiemy teraz, w jaki sposb postarano si o to, ebym spni si na posiedzenie Stou. Zagroono memu yciu, a potem mnie uratowano. W wyniku tego zostaem oskarony. W rezultacie tego pozornie naturalnego zbiegu okolicznoci mog zosta odsunity od udziau w podejmowaniu decyzji i gorco propagowana przeze mnie zmiana kursu naszej polityki, zmiana, ktrej ci ludzie si obawiaj, moe nie doj do skutku. Delarmi pochylia si do przodu. Bya wyranie wstrznita. - Jeli ta tajemnicza organizacja jest tak sprytna, to jak ci si udao wpa na jej trop? Teraz Gendibal mg si ju swobodnie umiechn. - To nie jest adna wielka zasuga z mojej strony - powiedzia. - Nie uwaam si za lepszego od innych Mwcw, a ju na pewno nie od Pierwszego Mwcy. Po prostu ta organizacja anty - Muw - jak ich trafnie okreli Pierwszy Mwca - nie skada si ani z nieskoczenie mdrych, ani z zupenie niezalenych od przypadku ludzi. By moe wybrali akurat t Tutejsz wanie dlatego, e potrzebna bya tylko niewielka zmienna, aby dostosowa jej umys do ich celw. Bya z natury nastawiona przychylnie do tych, ktrych nazywa badawcami i bardzo ich podziwiaa. Ale nie przewidzieli tego, e krtkotrway kontakt ze mn pobudzi jej fantazj i e sama zapragnie zosta uczon. Przysza do mnie nazajutrz po incydencie z tym wanie zamiarem. Zaintrygowaa mnie ta jej ambicja zostania uczon i zbadaem jej umys, czego z pewnoci w innej sytuacji bym nie zrobi. I tak, raczej przez przypadek, odkryem t zmian i zrozumiaem jej znaczenie. Gdyby wybrali inn kobiet, o sabszych skonnociach do nauki, to by moe musieliby si wicej napracowa, eby j przystosowa do swoich potrzeb, ale nie miaoby to takich nastpstw nigdy bym si o tym nie dowiedzia. Organizacja anty - Muw przeliczya si albo - nie bya w stanie wszystkiego przewidzie. Fakt, e zdarzaj im si bdy, napenia mnie otuch. - Pierwszy Mwca i ty - odezwaa si Delarmi - nazywacie t organizacj anty - Muami dlatego, jak przypuszczam, e staraj si, aby Galaktyka kroczya drog wytyczon przez Plan Seldona, zamiast, jak Mu, prbowa ten Plan zniweczy. Jeli tak postpuj, to dlaczego maj by dla nas niebezpieczni? - A dlaczego staraj si to robi? Musz mie w tym swj cel. Nie wiemy, co jest tym celem. Cynik mgby powiedzie, e maj zamiar wkroczy w jakim momencie i zwrci bieg wydarze w kierunku, ktry bdzie bardziej dogodny dla nich ni dla nas.

Ja sam tak uwaam, mimo i cynizm jest mi z natury obcy. Czyby Mwca Delarmi, kierujc si mioci i ufnoci, ktre - jak wszyscy wiemy tworz zasadniczy zrb jej charakteru, chciaa nam powiedzie, e s to jacy kosmiczni altruici, ktrzy wykonaj za nas nasz prac, nie mylc nawet o nagrodzie? Cay St zareagowa na to cichym miechem i Gendibal wiedzia ju, e wygra. A Delarmi wiedziaa, e przegraa, gdy przez szorstk zason opanowania skrywajc jej umys przebi si, jak promie soca przez gste listowie, bysk wciekoci. - Kiedy spotka mnie ten incydent z Tutejszym - podj na nowo Gendibal - doszedem, zbyt pospiesznie, do wniosku, e kryje si za tym inny Mwca. Kiedy jednak dostrzegem zmian w umyle tej kobiety, zrozumiaem, e miaem racj widzc w tym spisek, ale myliem si co do osoby spiskowca. Przepraszam za bdn interpretacj wypadkw i prosz, bycie potraktowali niezwyky charakter tej sytuacji jako okoliczno agodzc. . - Myl - powiedzia Pierwszy Mwca - e moemy to uwaa za przeprosiny... Przerwaa mu Delarmi. Dosza ju do siebie i bya znowu spokojna i agodna - jej twarz promieniowaa yczliwoci, a gos miaa sodki jak sacharyna: - Jeli wolno mi co wtrci, Pierwszy Mwco... Zostawmy ju spraw oskarenia. W tej chwili nie mogabym ju gosowa za uznaniem go za winnego i przypuszczam, e reszta uwaa tak samo. Proponowaabym nawet usun wszelkie wzmianki o tym procesie z naszych, bdcych dotd bez skazy, akt. Mwca Gendibal znakomicie oczyci si z wszelkich zarzutw. Gratuluj mu tego, jak rwnie odkrycia grocego nam niebezpieczestwa, na ktre zapewne nikt z nas nie zwrciby uwagi. Pocignoby to za sob zupenie nieobliczalne skutki. Przepraszam Mwc Gendibala z caego serca za niech, ktr mu przedtem okazaam. Dosownie promieniowaa yczliwoci dla Gendibala, ktry - mimo caej niechci do niej - nie mg si oprze uczuciu podziwu dla zrcznoci, z jak nagle zmienia swoje nastawienie, ratujc w ten sposb twarz. By pewien, e to, co zaraz nastpi, nie bdzie bynajmniej przyjemne 35. Kiedy Mwca Delora Delarmi staraa si by czarujca, uywaa zawsze tych samych sposobw. Przemawiaa mikkim, agodnym gosem, umiechaa si yczliwie, patrzya promiennie i w ogle caa zamieniaa si w jedn wielk sodycz. W takich razach nikt nie mia jej przerywa i kady czeka na cios. - Dziki Mwcy Gendibalowi - mwia teraz - wszyscy, myl, wiemy, co mamy robi. Nie znamy tych anty - Muw i nic o nich nie wiemy. Jedynym dowodem ich istnienia i dziaania s te ulotne lady, ktre zostawili w umysach ludzi wanie tutaj, w gwnej twierdzy Drugiej Fundacji. Nie wiemy, co knuje orodek wadzy Pierwszej Fundacji. Moemy nagle stan wobec sojuszu tych anty - Muw i Pierwszej Fundacji. Nie wiadomo, co si moe jeszcze zdarzy. Wiemy natomiast, e ten Golan Trevize i jego towarzysz, ktrego nazwiska nie mog sobie teraz przypomnie, lec w nieznanym kierunku i e Pierwszy Mwca i Gendibal uwaaj, i Trevize ma w swym rku klucz do zaegnania grocego nam Wielkiego Kryzysu. Co zatem mamy robi? Jest oczywistym, e musimy dowiedzie, ile si da o Trevizem, dokd zmierza, co

obmyla, jaki moe mie cel, czy w ogle leci w jakie konkretne miejsce, czy co obmyla, czy w rzeczywistoci nie jest tylko narzdziem w rkach kogo potniejszego od siebie. - Jest pod obserwacj - powiedzia Gendibal. Delatmi umiechna si pobaliwie: - Pod czyj obserwacj? Ktrego z naszych agentw spoza Trantora? Czy mona liczy na to, e tacy agenci opr si potdze, ktrej prbk moliwoci wanie zobaczylimy? Na pewno nie. W czasach Mua, a take pniej, Druga Fundacja nie wahaa si wysa, a nawet powici ochotnikw rekrutujcych si spord jej najzdolniejszych czonkw, gdy inni mogliby nie da sobie rady. Kiedy trzeba byo ratowa Plan Seldona, sam Preem Palver przemierzy, w przebraniu handlarza trantorskiego, Galaktyk i sprowadzi tu t dziewczynk, Arkady. Teraz, kiedy grozi nam moe wiksze jeszcze niebezpieczestwo ni w przypadku tych dwch poprzednich kryzysw, nie moemy siedzie tu z zaoonymi rkami i czeka. Nie moemy liczy na podrzdnych funkcjonariuszy - obserwatorw i posacw. - Chyba nie proponujesz, eby i tym razem zrobi to Pierwszy Mwca? powiedzia Gendibal. - Oczywicie, e nie - odpara Delarmi. - Tutaj jest bardziej potrzebny. Ale przecie mamy ciebie, Mwco Gendibal. To ty wyczue i trafnie ocenie zagraajce nam niebezpieczestwo. To ty odkrye w bibliotece i umysach Tutejszych lady ingerencji z zewntrz. To ty bronie twardo swego stanowiska przed zmasowanym atakiem caego Stou i wygrae. Nikt nie widzia tego tak jasno jak ty i na nikim nie mona w tej sprawie polega tak jak na tobie. Moim zdaniem, to ty musisz uda si w podr i stawi czoa wrogowi. Czy mog sprawdzi, jakie jest w tej sprawie stanowisko Stou? Nie byo trzeba przeprowadza formalnego gosowania, eby pozna stanowisko Stou. Kady z Mwcw zna myli pozostaych i stao si nagle przeraliwie jasne dla oszoomionego Gendibala, e w momencie jego zwycistwa i klski Delarmi ta niezwyka kobieta zdoaa odwrci sytuacj i zesa go nieodwoalnie na wygnanie, e udao si jej obarczy go zadaniem, ktrego wykonanie moe nie wiadomo jak dugo trzyma go z dala od Trantora, gdy tymczasem ona zostanie tu i zdominuje cay St, skazujc by moe tym samym Drug Fundacj, a przez to ca Galaktyk na zagad. A gdyby Gendibalowi udao si jednak w jaki sposb zebra informacje, dziki ktrym Druga Fundacja mogaby unikn niebezpieczestwa, to caa chwaa za to spadaby na Delarmi, ktra wpada na pomys wysania go z t misj, i jego sukces utwierdziby tylko jeszcze bardziej jej wadz. By to wspaniay manewr, niewiarygodne zwycistwo. Nawet teraz tak zdominowaa reszt Mwcw, e panoszya si pr,zy stole, jakby to ona bya Pierwszym Mwc. Gendibal wanie myla o tym, gdy wyczu fal wciekoci pync od Pierwszego Mwcy. Obrci si w jego stron. Pierwszy Mwca nie stara si nawet ukry swego gniewu i stao si jasne, e dopiero co szczliwie zaegnany kryzys wewntrzny ustpuje miejsca nowemu. 36. Quindor Shandess, dwudziesty pity Pierwszy Mwca, nie mia adnych zudze co do swej osoby. Wiedzia, e nie jest jednym z tych kilku dynamicznych Pierwszych

Mwcw, ktrzy dodawali blasku pisetletnim dziejom Pierwszej Fundacji, ale w kocu nie musia takim by: Nie byo takiej potrzeby. Okres, w ktrym przewodniczy Stoowi, okres spokoju i dobrobytu panujcego w caej Galaktyce, nie wymaga od przywdcw dynamizmu. Wydawao si, e jest to czas, kiedy wystarcza pilnowa tego, co si ma i Shandess wietnie nadawa si do tej roli. Z tego wanie powodu wybra go jego poprzednik. - Nie jeste poszukiwaczem przygd. Jeste badaczem - powiedzia dwudziesty czwarty Pierwszy Mwca. - Ochronisz Plan, podczas gdy poszukiwacz przygd mgby go - zniszczy. Chroni! Niech to sowo stanie si hasem przewodnim w czasie twojej kadencji. I stara si to robi, cho oznaczao to bierno, a czasami poczytywane byo za przejaw saboci. Co pewien czas pojawiay si plotki, e zamierza zrezygnowa ze swej funkcji i otwarcie snuto intrygi, aby zapewni sukcesj tej czy innej orientacji. Shandess nie mia adnych wtpliwoci, e prym w tych walkach wioda Delarmi. Bya najsilniejsz osobowoci w skadzie Stou i nawet Gendibal, mimo swej modzieczej pasji i bezkompromisowoci, rejterowa przed ni tak, jak to zrobi teraz. Lecz on, Shandess, moe by bierny, moe by nawet saby, ale, na Seldona, jest jedna prerogatywa tego urzdu, ktrej nigdy nie odda aden z Pierwszych Mwcw, i ktrej on take nie zamierza odda. Podnis si, aby przemwi i od razu zrobio si cicho. Kiedy Pierwszy Mwca podnosi si, aby przemwi, nie mg si nikt wtrci. Nawet Delarmi i Gendibal nie omieliliby si mu przerwa. - Mwcy! - powiedzia. - Zgadzam si, e stoimy wobec wielkiego niebezpieczestwa i musimy podj odpowiednio silne przeciwdziaanie. To ja powinienem wyruszy na spotkanie wroga. Mwca Delarmi, z wrodzon sobie szlachetnoci, chce uwolni mnie od tego obowizku, twierdzc, e jestem potrzebny tutaj. Prawda jednak jest taka, e nie jestem potrzebny ani tutaj, ani tam. Starzej si, moje obowizki zaczynaj mi ju za bardzo ciy. Od dawna oczekuje si, e lada dzie zo rezygnacj ze swego urzdu i by moe powinienem to zrobi. Kiedy szczliwie przezwyciymy obecny kryzys, zrezygnuj. Ale, oczywicie, jest przywilejem Pierwszego Mwcy wyznaczy swego nastpc. Mam zamiar zrobi to teraz. Jest wrd nas Mwca, ktry od dawna nadaje ton posiedzeniom Stou, Mwca, ktry z racji siy swej osobowoci czsto przejmowa przewodnictwo z moich rk. Wszyscy wiecie, e myl o Mwcy Delarmi. Przerwa na chwil, a potem mwi dalej: - Mwco Gendibalu, ty jeden wyraasz dezaprobat dla moich sw. Czy mog spyta dlaczego? - Usiad, tak e Gendibal mia teraz prawo odpowiedzie. - Nie wyraam dezaprobaty, Pierwszy Mwco - powiedzia cicho Gendibal. - Jest twoim przywilejem wybra nastpc. - I skorzystam z niego. Kiedy powrcisz zapocztkowawszy proces, ktry doprowadzi do przezwycienia tego kryzysu, nadejdzie pora, abym zoy rezygnacj. Ten, kto nastpi po mnie, bdzie wwczas mg prowadzi tak polityk, jaka okae si konieczna dla pomylnego zakoczenia tego procesu... Czy masz co do powiedzenia, Mwco Gendibal? - Kiedy uczynisz Mwc Delarmi swoim nastpc - odpar cicho Gendibal - mam nadziej, e bdziesz uwaa za stosowne poradzi jej, aby...

Pierwszy Mwca przerwa mu szorstko: - Mwiem o Mwcy Delarmi, ale nie nazwaem jej swoim nastpc, A teraz co masz jeszcze do powiedzenia? - Przepraszam, Pierwszy Mwco. Powinienem by powiedzie zakadajc, e uczynisz Mwc Delarmi swoim nastpc po moim powrocie z tej misji, czy bdziesz uwaa za stosowne poradzi jej, aby..." - Nie uczyni jej swoim nastpc rwnie w przyszoci pod adnym warunkiem. A co teraz masz do powiedzenia? - Pierwszy Mwca nie potrafi ukry satysfakcji, z jak wymierzy tym owiadczeniem cios Delarmi. Nie mg jej bardziej upokorzy. - No wic, Mwco Gendibalu, co masz do powiedzenia? - e jestem zmieszany. Pierwszy Mwca podnis si znowu. Powiedzia: - Mwca Delarmi nadaje ton posiedzeniom i przewodzi, ale to nie jest wszystko, co jest potrzebne na stanowisku Pierwszego Mwcy. Mwca Gendibal dostrzeg to, czego my nie dostrzeglimy. Stawi czoa caemu wrogo nastawionemu do niego Stoowi, zmusi nas do ponownego przemylenia sprawy i do przyjcia jego argumentw. Podejrzewam, e Mwca Delarmi kierowaa si nieco innymi motywami ni te, ktre tu wyoya, skadajc odpowiedzialno za odszukanie Golana Trevizego na barki Mwcy Gendibala, ale jest faktem, e obarczya ni waciw osob. Wiem, e mu si to uda... ufam w tym wzgldzie swojej intuicji... a kiedy wrci, to on zostanie dwudziestym szstym Pierwszym Mwc. Usiad. W chaosie dwikw, myli, min i gestw, ktry potem zapanowa, poszczeglni Mwcy starali si wyrazi jasno swoje opinie. Pierwszy Mwca nie zwraca uwagi na t kakofoni, patrzc obojtnie przed siebie. Teraz, kiedy ju to zrobi, uwiadomi sobie z pewnym zaskoczeniem, jak przyjemnie jest zdj ze swych barkw ciar odpowiedzialnoci. Powinien by zrobi to wczeniej... ale nie mg. Dopiero teraz znalaz godnego nastpc, W chwili kiedy to myla, jego umys nawiza jako kontakt z umysem Delarmi. Spojrza na ni. Na Seldona! Bya spokojna i umiechaa si. Nie okazywaa rozczarowania... a wic nie poddaa si. Przebiego mu przez myl, czy przypadkiem nie uatwi jej zadania. Co teraz pozostawao jej zrobi? 37. Delora Delarmi nie zawahaaby si okaza otwarcie rozpaczy i niezadowolenia, gdyby mogo jej to przynie jak korzy. Sprawioby jej wielk satysfakcj, gdyby uderzya w tego zgrzybiaego gupca, ktry kierowa Stoem albo w tego modego idiot, ktremu sprzyja los, ale satysfakcja nie bya tym, czego chciaa. Chciaa czego wicej. Chciaa zosta Pierwszym Mwc. A skoro zostaa jeszcze jedna karta, ktr mona byo zagra, zagra ni. Umiechna si agodnie i uniosa rk, jak gdyby miaa zaraz co powiedzie. Trwaa w tej pozycji wystarczajco dugo, by si upewni, e kiedy zacznie mwi, bdzie nie tylko cicho, ale wszyscy bd sucha jej z uwag. Wreszcie powiedziaa: - Pierwszy Mwco, powiem to samo, co wczeniej Mwca Gendibal - nie wyraam dezaprobaty. Wybr nastpcy to twj przywilej. Jeli zabieram teraz gos, to robi to tylko po to, by przyczyni si do powodzenia misji Mwcy Gendibala. Czy mog powiedzie, co myl, Pierwszy Mwco? - Prosz - odpar krtko Pierwszy Mwca. Wydawaa mu si podejrzanie

zgodna i przymilna. Delarmi pochylia gow. Ju si nie umiechaa. Powiedziaa z wyrazem powagi na twarzy: - Mamy statki. Nie s one takimi cudami techniki, jak statki Pierwszej Fundacji, ale mona nimi lata. Myl, e Mwca Gendibal potrafi, jak kady z nas, poprowadzi statek. Mamy swoich przedstawicieli na kadej wikszej planecie w Galaktyce, wic wszdzie bdzie godnie przyjmowany. Co wicej, teraz kiedy zdaje sobie spraw z natury grocego nam niebezpieczestwa, potrafi si obroni przed tymi anty - Muami. Zreszt nawet gdybymy nie zdawali sobie z tego sprawy, to podejrzewam, e wol oni zajmowa si klasami niszymi, .nawet wieniakami na Trantorze. Oczywicie zbadamy dokadnie umysy wszystkich czonkw Drugiej Fundacji, nie wyczajc Mwcw, ale jestem pewna, e pozostay one nietknite. Nie omieliliby si ingerowa w nasze umysy. Nie ma wszake powodu, eby Mwca Gendibal ryzykowa bardziej, ni musi. Nie ma przecie zamiaru dokonywa adnych bohaterskich czynw i byoby najlepiej, gdyby jego misja zostaa ukryta pod przykrywk jakiej innej wyprawy - eby zaskoczy ich nieprzygotowanych. Myl, e dobrze bdzie, jeli wyruszy jako tutejszy kupiec. Preem Palver, jak wszyscy wiemy, udawa kupca. - Preem Palver mia w tym swj cel, a Mwca Gendibal nie ma - rzek Pierwszy Mwca. - Jeli okae si, e bdzie potrzebne jakie przebranie, to jestem pewien, e Mwca Gendibal sam potrafi wymyle co odpowiedniego. - Pozostajc z caym szacunkiem, Pierwszy Mwco, dla twego zdania, chciaabym zaproponowa znakomite przebranie. Jak zapewne pamitasz, Preem Palver zabra ze sob w podr sw on. Nic tak nie podkrelao jego chopskiego pochodzenia, jak wanie fakt, e podruje z on. To rozpraszao wszelkie podejrzenia. - Ale ja nie mam ony - rzek Gendibal. - Miaem co prawda przyjaciki, ale wtpi, eby ktra z nich zgodzia si teraz odgrywa rol mojej ony. - Dobrze o tym wiemy, Mwco Gendibalu - powiedziaa Delarmi - ale ludzie wezm za twoj on kad kobiet, ktra bdzie z tob. Na pewno da si znale jak ochotniczk. A jeli uwaasz, e bdzie dodatkowo potrzebny jaki dokument powiadczajcy, e jestecie maestwem, to da si to zaatwi. Uwaam, e powinna z tob lecie jaka kobieta. Gendibal na chwil a zaniemwi z wraenia. Chyba nie chce ona przez to powiedzie, e... Czyby bya to sztuczka, ktra miaa jej zapewni udzia w jego sukcesie? Czyby chciaa uzyska stanowisko Pierwszego Mwcy na zasadzie wspudziau albo rotacji? - Pochlebia mi - powiedzia ponuro - e Mwca Delarmi uwaa, i sama... W tym momencie Delarmi wybuchna gonym miechem i spojrzaa na Gendibala niemal z prawdziwym uczuciem. Da si zapa w potrzask i wyszed na gupiego. St na pewno tego nie zapomni. - Mwco Gendiba - powiedziaa - nie jestem tak impertynentk, eby prbowa wkrci si do udziau w twoim przedsiwziciu. Jest to twoje i tylko twoje zadanie, tak jak stanowisko Pierwszego Mwcy bdzie twoje i tylko twoje. Nie miaabym nawet pomyle, e chciaby mnie wzi ze sob. Naprawd, Mwco, w moim wieku nie uwaam si ju za atrakcyjn... Na twarzach Mwcw pojawi si wyraz rozbawienia. Nawet Pierwszy

Mwca stara si ukry umiech. Gendibal odczu ten cios i stara si nie powiksza swej wpadki przez zbyt powane przyjcie jej lekkich sw. Ale stara si na prno. Spyta, prbujc przynajmniej ukry ogarniajc go wcieko: - Co zatem proponujesz? Zapewniam ci, e nie pomylaem nawet przez chwil, e chciaaby mi towarzyszy. Wiem, e najlepiej czujesz si na posiedzeniach Stou, a nie w rozgardiaszu Galaktyki. - Zgoda, Mwco Gendibalu, zgoda - odpara Delarmi. - Moja propozycja czy si bezporednio z poprzedni, mianowicie, eby udawa tutejszego kupca. Czy komu przyjdzie do gowy, e nim nie jeste, jeli bdziesz mia przy sobie Tutejsz, chopk? - Chopk? - Ju po raz drugi w krtkim okresie czasu Gendibal da si zaskoczy i St dobrze si bawi. - Tak, chopk - powiedziaa Delarmi. - T, ktra uratowaa ci przed pobiciem. T, ktra patrzy na ciebie z tak czci. T, ktrej umys zbadae, i ktra uratowaa ci ponownie, tym razem przed czym o wiele powaniejszym ni pobicie. Proponuj, eby wzi j ze sob. Gendibal w pierwszej chwili chcia si achn, ale wiedzia, e to byaby akurat ta reakcja, ktrej oczekiwaa. Oznaczaoby to jeszcze lepsz zabaw dla Stou. Stao si teraz jasne, e Pierwszy Mwca, chcc uderzy w Delarmi, zrobi bd i niepotrzebnie przedwczenie wyjawi, e jego nastpc bdzie Gendibal, a w kadym razie, e Delarmi natychmiast wykorzystaa to dla swoich celw. Gendibal by najmodszym z Mwcw. Najpierw rozzoci cay St, a potem udao mu si unikn potpienia i kary. Faktycznie upokorzy ich. Trudno byo oczekiwa, by kto z nich przyj bez niechci wyznaczenie go przez Pierwszego Mwc na swojego nastpc. Ju i tego byo dosy, by stawili mu silny opr, a tu jeszcze dosza ta sprawa. Bd zawsze pamitali, Z jak atwoci Delarmi go omieszya i jak im si to podobao. A Delarmi nie omieszka skorzysta z tego, by przekona ich bez zbytnich trudnoci, e nie nadaje si na stanowisko Mwcy, bo jest za mody i brak mu dowiadczenia. Kiedy jego nie bdzie tutaj, Pierwszy Mwca zmieni, pod ich siln presj, swoj decyzj. A jeli Pierwszy Mwca si nie ugnie, to Gendibal, zastpiwszy go na tym stanowisku, bdzie bezradny wobec ich zjednoczonej opozycji. Potrzebowa zaledwie uamka sekundy, by sobie to wszystko uwiadomi, a wic, kiedy odezwa si, wygldao na to, e mwi bez adnego wahania czy namysu. - Mwco Delarmi - rzek - podziwiam tw przenikliwo. Mylaem, e moja decyzja zaskoczy was wszystkich. Rzeczywicie miaem zamiar zabra ze sob t chopk, aczkolwiek z nieco innych wzgldw ni te, ktre tu przedstawia. Ot chc j zabra ze sob ze wzgldu na zalety jej umysu. Wszyscy moglimy zbada jej umys. Przekonalicie si, jaki jest zadziwiajco bystry, ale nadto prosty, jasny i szczery, bez najmniejszych oznak przebiegoci czy chytroci. adna, nawet najmniejsza ingerencja w jej umys z zewntrz nie moe pozosta niezauwaona. Jestem pewien, e wszyscy doszlicie do tego wniosku. Zastanawiam si, Mwco Delarmi, czy przyszo ci do gowy, e ta wieniaczka moe zosta wykorzystana jako wspaniay system wczesnego ostrzega - . ni. Sdz, e w jej umyle wykrybym pierwsze symptomy

ingerencji psychicznej o wiele szybciej ni w swoim. Reakcj na te sowa bya pena zaskoczenia cisza. Zakoczy wic niefrasobliw uwag: - Ach, wic nikt z was na to nie wpad. No c, mniejsza z tym! A teraz ju sobie pjd. Nie mamy czasu do stracenia. - Zaczekaj - powiedziaa Delarmi, widzc jak po raz trzeci inicjatywa wymyka si jej z rk. - Co chcesz zrobi? - Po co wnika w szczegy? - spyta Gendibal z lekkim wzruszeniem ramion. - Im mniej St wie, tym wiksza szansa, e anty - Muy nie bd prbowali ingerowa w jego sprawy. Zabrzmiao to tak, jak gdyby bezpieczestwo Stou byo dla niego spraw najwikszej wagi. Wypeni tym uczuciem cay swj umys i postara si, eby wszyscy to dostrzegli. To im na pewno pochlebi. Co wicej, zadowolenie pynce z tego faktu moe powstrzyma ich przed zastanawianiem si, czy Gendibal naprawd wie dokadnie, co zamierza robi. 38. Tego wieczoru Pierwszy Mwca rozmawia z Gendibalem w cztery oczy. - Miae racj - powiedzia. - Nie mogem si powstrzyma przed wysondowaniem tego, co naprawd mylae. Stwierdziem, e uwaasz moje owiadczenie za bd. Istotnie, by to bd. Miaem ju dosy tego jej staego umieszku cigego przywaszczania sobie moich praw i wadzy, wic troch mnie ponioso i nie zastanowiem si nad wszelkimi konsekwencjami tego, co robi. - By moe byoby lepiej - rzek agodnie Gendibal - gdyby powiedzia mi o tym prywatnie. Wtedy zaczekalibymy do mego powrotu. - Tak, ale nie miabym wtedy okazji, eby jej przyoy... Wiem, e to motywacja troch dziwna jak na Pierwszego Mwc. - To jej nie powstrzyma, Pierwszy Mwco. Bdzie dalej intrygowaa, eby dosta to stanowisko i by moe okolicznoci jej sprzyjaj. Jestem pewien, e znajdzie si par osb, ktre s zdania, e nie powinienem przyj twojej nominacji. Nietrudno byoby przekona im reszt, e Mwca Delarmi jest najlepszym umysem przy Stole i e ona byaby najlepszym Pierwszym Mwc. - Najlepszym umysem przy Stole, ale nie poza nim - mrukn Shandess. Dla niej rzeczywistymi wrogami s tylko inni Mwcy. Ona nie powinna bya w ogle zosta Mwc. Ale zostawmy to. Chcesz, ebym zabroni ci zabra t chopk ze sob? Wiem, e to Delarmi ci w to wrobia. - Nie, nie, powd, ktry przedstawiem, jest prawdziwy. Ona naprawd posuy mi jako system wczesnego ostrzegania i powinienem by wdziczny Mwcy Delarmi, e mnie do tego popchna, bo wtedy uwiadomiem sobie pync z tego korzy. Jestem przekonany, e ta kobieta bardzo mi si przyda. - A wic dobrze. Przy okazji - ja te nie kamaem. Jestem naprawd pewien, e zrobisz to, co trzeba, aby zakoczy ten kryzys... Myl, e mog polega na swojej intuicji. - Myl, e ja te mog na niej polega, bo zgadzam si w peni z tob. Przyrzekam ci, e bez wzgldu na to, co si wydarzy, wrc z lepszymi osigniciami, ni odlatuj. Wrc i zostan Pierwszym Mwc, choby te anty - Muy... czy Mwca Delarmi... staway na gowie, eby do tego nie dopuci. Mwic to, Gendibal zastanawia si, dlaczego sprawia mu to tak

satysfakcj. Dlaczego tak bardzo zaleao mu na tej samotnej wyprawie w przestrze? Powodem bya, oczywicie, ambicja. Co takiego zrobi kiedy Preem Palver i on, Stor Gendibal, pragn wykaza, e nie jest od niego gorszy. A potem nikt ju nie omieli si mwi, e nie naley mu si stanowisko Pierwszego Mwcy. A moe kryo si za tym co wicej ni ambicja? Moe kusia go perspektywa stoczenia walki? Moe byo to pragnienie zmierzenia si ze wiatem, nie dziwne u kogo, kto przez cae swe dotychczasowe ycie skazany by na uprawianie swojej grzdki na zabitej deskami planecie? Nie wiedzia dokadnie, jakie kieroway nim motywy, ale wiedzia na pewno, e bardzo pragnie uda si na t wypraw.

Rozdzia XI SAYSHELL
39. Janov Pelorat patrzy po raz pierwszy w yciu, jak - po manewrze, ktry Trevize okreli mianem mikroskoku - jasna gwiazda zmienia si powoli w kul. Sayshell, cel ich podry, czwarta i jedyna zamieszkana planeta systemu, rs jednak znacznie wolniej. Na zblienie si do niego potrzebowali kilku dni. Komputer wykreli jego map i przedstawi na maym, przenonym ekranie, ktry Pelorat trzyma w rkach. Trevize, ze spokojem i pewnoci kogo, kto w swoim czasie zwiedzi par dziesitkw planet, powiedzia: - Nie oczekuj, e od razu duo zobaczysz. Najpierw bdziemy musieli przej przez stacj wejciow, a to moe by nudne. Pelorat podnis gow znad ekranu: - Ale to na pewno tylko formalno. - Tak. Niemniej jednak moe to by nudne. - Ale przecie w Galaktyce panuje pokj. - Oczywicie. Znaczy to, e nas wpuszcz. Ale jest jeszcze sprawa rwnowagi ekologicznej. adna planeta nie chce dopuci do tego, eby zostaa zachwiana, jest wic zupenie naturalne, e dokadnie sprawdzaj kady statek, szukajc niepodanych organizmw. To zupenie zrozumiaa ostrono. - Wydaje mi si, e na naszym statku nie ma nic z tych rzeczy. - Oczywicie, e nie ma, ale musz to sprawdzi. Pamitaj te o tym, e Sayshell nie jest czonkiem Federacji Fundacyjnej, a wic na pewno bd troch przeciga formalnoci, aeby zademonstrowa swoj niezaleno. Podlecia do nich may statek suby granicznej i na pokad wszed urzdnik celny. Trevize mwi energicznym gosem, krtkimi zdaniami. Nie zapomnia jeszcze czasw, kiedy odbywa sub wojskow. - Odlega Gwiazda", z Terminusa. Papiery - statku - powiedzia, wrczajc je urzdnikowi. - Nieuzbrojony, prywatny statek. Oto mj paszport. Mam jednego pasaera. To jego paszport. Jestemy turystami. Urzdnik celny mia na sobie uniform w jaskrawych kolorach, z przewag szkaratu. Policzki i grn warg mia gadko wygolone, ale nosi rozwidlon na kocu brod. - Statek z Fundacji? - spyta. W rzeczywistoci powiedzia statek z Fundacji", ale Trevize pilnowa si, aby nie pokaza niczym, e go to rozmieszyo. Nie prbowa te go poprawia. Uniwersalny jzyk galaktyczny mia tyle odmian, ile byo planet i mieszkacy kadej z nich mwili po swojemu. Skoro potrafili si midzy sob porozumie, to rnice midzy poszczeglnymi dialektami byy nieistotne. - Tak - rzek Trevize. - Statek z Fundacji. Prywatny. - Bardzo dobrze... Jaki macie przewz? - Przepraszam, co? - Przewz. Co przewozicie? - A, adunek... Oto dokadny spis. Tylko rzeczy osobiste. Nie przylecielimy tu na handel. Jak ju mwiem, jestemy turystami. Urzdnik rozejrza si z zaciekawieniem. - Troch za dobry statek, jak na

turystw - powiedzia. - Ale nie wedug kryteriw Fundacji - odpar Trevize, udajc, e jest w wietnym nastroju. - Poza tym dobrze mi si powodzi i mog sobie na taki pozwoli. - Chce pan przez to powiedzie, e mog si wzbogaci? - urzdnik spojrza na niego, a potem szybko odwrci wzrok. Trevize waha si przez chwil, nie wiedzc jak zinterpretowa jego sowa, ale szybko zdecydowa si. - Nie, skde, nie chc pana przekupi powiedzia. - Nie mam powodu tego robi... a poza tym nie wyglda pan na kogo, kogo mona przekupi, nawet gdybym tego chcia. Moe pan przeszuka statek, jeli pan chce. - Nie ma potrzeby - rzek urzdnik, odkadajc kieszonkowy szperacz. Wasz statek zosta ju przebadany pod ktem ewentualnego przemytu jakiej infekcji i nic nie znalelimy. Przydzielono wam fal radiow, ktra naprowadzi was na ldowisko. I wyszed. Caa procedura trwaa pitnacie minut. - Mg nam robi trudnoci? - spyta cicho Pelorat. - Naprawd spodziewa si, e dostanie w ap? Trevize wzruszy ramionami. - Przekupywanie celnikw jest rwnie stare jak Galaktyka i na pewno dabym mu apwk, gdyby jeszcze raz zrobi do tego jak aluzj. Ale przypuszczam, e wola nie prbowa na statku Fundacji, do tego takim dziwnym. Ta stara jdza Branno mwia, e wszdzie, gdzie si znajdziemy, bdzie nas chronia nazwa Fundacji i nie mylia si... Mogo to nam zaj o wiele wicej czasu. - Dlaczego? Wydawao mi si, e dowiedzia si wszystkiego, czego chcia. - Tak, ale by na tyle uprzejmy, e sprawdzi statek przez radiodetektor, na odlego. Gdyby chcia, to mgby przeszuka statek za pomoc urzdzenia rcznego, a to trwaoby dugie godziny. Poza tym mg nas umieci w szpitalu polowym i trzyma tam przez wiele dni. - Co takiego? Ale, drogi przyjacielu! - Nie podniecaj si tak. Przecie nie zrobi tego. Myl, e mg, ale nie zrobi. Znaczy to, e moemy swobodnie ldowa. Najchtniej zrobibym to grawitacyjnie, co zajoby nam pitnacie minut, ale nie wiem, gdzie nam wyznaczyli ldowisko i nie chc im. sprawia kopotu. Znaczy to, e bdziemy musieli si kierowa sygnaem radiowym i zrobi par okre wok planety, co potrwa par godzin. Pelorat zrobi zachwycon min: - To wspaniale, Golan. Czy bdziemy lecieli na tyle wolno, eby przyjrze si planecie? - Podnis swj przenony ekran, pokazujcy map Sayshell w nieduym powikszeniu. - W pewnym sensie. Musimy zej poniej puapu chmur, a bdziemy si poruszali z prdkoci kilku kilometrw na sekund. To nie to samo, co podr balonem, ale zorientujesz si w planetografii tego miejsca. - Wspaniale! Wspaniale! - Zastanawiam si jednak - rzek z namysem Trevize - czy zostaniemy na Sayshell tyle czasu, eby warto byo przestawi zegar pokadowy na czas lokalny. - Myl, e to zaley od tego, co mamy zamiar tu robi. Jak mylisz, Golan, co bdziemy robi? - Naszym zadaniem jest znale Gaje. Nie wiem ile czasu nam to

zabierze. - Moemy przestawi nasze zegarki, a zegar pokadowy zostawi w spokoju - powiedzia Pelorat. - Dobra myl - rzek Trevize. Spojrza na planet rozcigajc si pod nimi. - Nie ma sensu duej czeka. Nakieruj komputer na przydzielon nam fal radiow. Z jego pomoc moemy tak ustawi nasz napd grawitacyjny, eby nasz lot przypomina lot z uyciem silnikw konwencjonalnych. A wic, Janov, schodzimy do ldowania. Zobaczymy, co uda nam si znale. Patrzy w zamyleniu na planet, a tymczasem statek zacz wchodzi na kurs przystosowany do pola grawitacyjnego planety. Trevize nigdy przedtem nie by w Zwizku Sayshellskim, ale wiedzia, e przez ostatnie sto lat by on nastawiony zdecydowanie nieprzyjanie do Fundacji. By zaskoczony - i troch skonsternowany - faktem, e tak szybko i gadko poszo im z Urzdem Celnym. Co mu tu nie pasowao. 40. Urzdnikiem celnym, ktry ich wpuci, by Jogoroth Sobhaddartha. Spdzi on na swej placwce p ycia, z niewielkimi przerwami. Nie uskara si na takie ycie, bo dziki temu mg przebywa co trzeci miesic z ulubionymi ksikami, przy ulubionej muzyce, z dala od ony i dorastajcego syna. Oczywicie irytowao go, e od dwu lat szefem Urzdu Celnego by niciel. Trudno o bardziej nieznon osob ni kto, kto kade swoje dziaanie tumaczy tym, e zostao mu ono nakazane w snach. Sobhaddartha absolutnie nie wierzy w takie rzeczy, ale by na tyle przezorny, eby tego gono nie rozpowiada. Wikszo mieszkacw Sayshell odnosia si nieyczliwie do ludzi powtpiewajcych w realno tego rodzaju zjawisk psychicznych. Gdyby zyska sobie opini materialisty, to jego emerytura stanaby pod znakiem zapytania. Pogadzi oba koce swej brody, jeden lew, drugi praw rk, odchrzkn do gono i spyta, z raczej nieodpowiedni w stosunku do zwierzchnika obojtnoci: - Czy to ten statek, szefie? Szef, ktry nosi tak samo sayshellskie nazwisko jak Sobhaddartha, a mianowicie nazywa si Namarath Godhisavatta, by akurat zajty jakimi danymi komputerowymi, wic nie podnis nawet gowy. - Jaki statek? - spyta. - Odlega Gwiazda", ten statek z Fundacji. Ten, ktry wanie przepuciem. Ten, ktry zholografowalimy z kadej strony. Czy to wanie ten, ktry widzia pan w nie? Teraz Godhisayatta podnis gow znad biurka. By niskim mczyzn, o niemal zupenie czarnych oczach otoczonych sieci zmarszczek, ktre bynajmniej nie powstay od cigego umiechania si. - Dlaczego pan pyta? Sobhaddartha wyprostowa si i cign swe ciemne, gste brwi, tak e tworzyy prawie jedn kresk. - Powiedzieli, e s turystami, ale nigdy jeszcze nie widziaem takiego statku. Moim zdaniem, to agenci Fundacji. Godhisayatta usiad wygodniej na krzele. - Kochany panie, nie przypominam sobie, ebym pyta o paskie zdanie. - Uwaam, szefie, e jest moim patriotycznym obowizkiem zwrci pana uwag na...

Godhisayatta skrzyowa ramiona na piersi i spojrza gronie na podwadnego, ktry (cho wyglda bardziej okazale ni on) pod tym spojrzeniem skurczy si nieco i przybra niepewn min. - Drogi panie powiedzia - jeli dba pan troch o swoje interesy, to niech pan robi, co pan ma robi, bez adnych komentarzy, bo jeli jeszcze raz usysz, e zabiera pan gos w sprawach, ktre do pana nie nale, to postaram si, eby nie dosta pan emerytury. - Tak jest, prosz pana - odpar cicho Sobhaddartha, ale zaraz doda z podejrzan sualczoci w gosie: - Czy zameldowanie panu, e w zasigu naszych ekranw znalaz si drugi statek, naley do moich obowizkw? - Niech pan uwaa, e ju pan o tym zameldowa - rzek z irytacj Godhisayatta i powrci do swych zaj. - Jest to statek - rzek Sobhaddartha jeszcze bardziej unionym gosem - o cechach bardzo podobnych do tego, ktry wanie przepuciem. Godhisayatta opar rce na biurku i podnis si. - Drugi taki sam? powiedzia. Sobhaddartha umiechn si w duchu. Ten zrodzony z nieprawego oa osobnik o krwioerczych instynktach (mia na myli swego przeoonego) najwidoczniej nie ni o dwu statkach. - Wszystko na to wskazuje - powiedzia gono. - Zaraz wracam na swoje stanowisko i czekam na rozkazy. Mam nadziej, e... - Sucham? Sobhaddartha nie mg si powstrzyma od zoliwego komentarza, nawet za cen utraty prawa do emerytury: - Mam nadziej, e przepucilimy waciwy. 41. Odlega Gwiazda" leciaa szybko nad powierzchni planety. Pelorat patrzy, zafascynowany, na przesuwajce si w dole widoki. Warstwa chmur nad Sayshell bya ciesza i rzadsza ni nad Terminusem, a ldy, dokadnie tak, jak pokazywaa mapa, bardziej zwarte i rozlegejsze. Sdzc z rdzawego koloru duych poaci ldw, znaczn cz kontynentw zajmoway pustynie. Nie wida byo adnych oznak ycia. Sayshell wydawa si skada wycznie z jaowych pusty, szarych rwnin, rozlegych pofadowa, ktre prawdopodobnie byy acuchami grskimi i oczywicie z oceanw. - Wyglda na wiat pozbawiony ycia - mrukn Pelorat. - Chyba nie spodziewasz si dojrze oznak ycia z tej wysokoci powiedzia Trevize. - Kiedy zejdziemy niej, zobaczysz pasma zieleni. Ale przedtem ujrzysz po stronie, gdzie jest teraz noc, krajobraz - usiany punkcikami wiate. Istoty ludzkie maj skonno do owietlania swoich wiatw noc. Nigdy nie syszaem, eby jaki wiat by wyjtkiem od tej reguy. Innymi sowy, pierwsza oznaka ycia, ktr dostrzeesz, bdzie technologicznej natury. - W kocu istoty ludzkie s stworzeniami dziennymi - rzek z zadum Pelorat. - Wydaje mi si, e jednym z najwaniejszych zada zaawansowanej techniki bdzie zmiana nocy w dzie. Prawd mwic, jeli jaki wiat rozwija technik od zera, to rozwj ten mona przeledzi studiujc stopniowy wzrost siy owietlenia jego zacienionej strony. Jak mylisz, ile czasu zajoby przejcie od jednolitej ciemnoci do jednolitej jasnoci? Trevize rozemia si:

- Masz dziwne pomysy, ale myl, e to si bierze std, e zajmujesz si mitami. Nie sdz, eby jaki wiat osign kiedykolwiek jednolit jasno. Owietlenie nocne jest proporcjonalne do zagszczenia ludnoci, a zatem aden kontynent nie moe by owietlony rwnomiernie. Nawet Trantor u szczytu swego rozwoju, kiedy by jednym wielkim miastem, nie by jednakowo owietlony we wszystkich miejscach. Tak jak Trevize powiedzia, pojawiy si na powierzchni planety smugi zieleni, a podczas ostatniego okrenia globu Trevize wskaza Peloratowi plamy, ktre wedug niego byy miastami. - To nie jest typowo miejski wiat. Nigdy przedtem nie byem w Zwizku Sayshellskim, ale z informacji, ktrych dostarczy mi komputer, wynika, e s przywizani do przeszoci. Technika kojarzy si caej Galaktyce z Fundacj i dlatego tam, gdzie Fundacja nie cieszy si sympati, ludzie chtnie pielgnuj tradycj i podkrelaj swe zwizki z przeszoci... Nie dotyczy to, rzecz jasna, broni. Zapewniam ci, e w tym wzgldzie Sayshell bynajmniej nie jest starowiecki. - Ojej, Golan, to chyba nie bdzie nieprzyjemne, co? Jestemy przecie obywatelami Fundacji znajdujcymi si na terytorium wroga... - To nie jest terytorium wroga, Janov. Nie bj si, na pewno bd dla nas bardzo uprzejmi. Po prostu Fundacja nie cieszy si tu sympati i tyle. Sayshell nie jest czonkiem Federacji Fundacyjnej. I poniewa s dumni ze swej niezawisoci, a take dlatego, e nie chc si przyzna sami przed sob, i s znacznie sabsi od Fundacji i swoj niepodlego i niezawiso zawdziczaj tylko temu, e Fundacji akurat to odpowiada, mog sobie pozwoli na luksus nielubienia nas. - Boj si, e tak czy inaczej pobyt tutaj nie bdzie dla nas przyjemny powiedzia z przygnbieniem Pelorat. - Skde znowu - rzek Trevize. - Daj spokj, Janov. Mwi o oficjalnym stanowisku rzdu sayshellskiego. Natomiast pojedynczy ludzie na tej planecie s takimi samymi ludmi jak my i jeli tylko bdziemy w stosunku do nich uprzejmi i nie bdziemy si zachowywali, jakbymy byli panami Galaktyki, to oni te bd uprzejmi. Nie przylecielimy tutaj po to, eby ustanowi panowanie Fundacji. Jestemy zwykymi turystami i bdziemy pyta tylko o to, o co zapytaby kady turysta. A jeli sytuacja na to pozwoli, to troch si zabawimy. Nic zego si nie stanie, jeli zostaniemy tu par dni i skorzystamy z rozrywek, ktre oferuj turystom. Moe maj ciekaw kultur, ciekawe krajobrazy, dobre jedzenie, a jeli nie, to moe s tu atrakcyjne kobiety. Mamy przecie pienidze. Pelorat zmarszczy czoo. - Ale, drogi przyjacielu! - westchn. - Daj spokj - rzek Trevize. - Nie jeste taki stary. Nie interesuje ci to? - Nie powiem, ebym kiedy nie potrafi dobrze gra tej roli, ale teraz nie czas na to. Mamy misj do spenienia. Musimy odnale Gaje. Nie mam nic przeciwko rozrywkom, naprawd, ale jeli damy si w nie wcign, to moe nam by trudno oderwa si od nich. - Potrzsn gow i powiedzia: - Myl, e bae si, e Biblioteka Galaktyczna na Trantorze moe mnie tak wcign, e nie bd mg si od niej oderwa. Ot atrakcyjna czarnooka panienka albo pi czy sze panienek moe by dla ciebie tym samym, czym dla mnie Biblioteka. - Nie jestem hulak Janov, ale nie mam te zamiaru zosta ascet. Dobrze wic, obiecuj ci, e zajmiemy si Gaj, ale jeli zdarzy mi si spotka co przyjemnego, to nie widz adnego powodu, ebym nie mia zareagowa

normalnie. - Jeli tylko bdziesz stawia spraw Gai na pierwszym miejscu... - Bd. Ale pamitaj, nie mw nikomu, e jestemy z Fundacji. I tak bd o tym wiedzieli, bo mamy kredyty fundacyjne i mwimy dialektem terminuskim, ale jeli nie bdziemy nic o tym mwili, to bd nas traktowali przyjanie, jakbymy pochodzili z cakiem innej planety. Natomiast jeli bdziemy podkrelali, e jestemy z Fundacji, to co prawda bd si do nas zwracali uprzejmie, ale nic nam nie powiedz, nic nam nie poka, nigdzie nas nie zaprowadz i w ogle bdziemy zdani sami na siebie. - Nigdy nie zdoam zrozumie ludzi - westchn Pelorat. - To nie ma nic do rzeczy. Wystarczy, eby si przyjrza dokadnie sam sobie, a zrozumiesz innych. Niczym nie rnimy si od innych ludzi. Czy Seldon mgby opracowa swj Plan, nawet posugujc si nie wiem jak doskona matematyk, gdyby nie rozumia ludzi? I jak mgby zrozumie ludzi, gdyby nie byo to atwe? Poka mi kogo, kto nie potrafi zrozumie ludzi, a ja ci wyka, e to kto, kto stworzy faszywy obraz swej wasnej osoby. Nie bierz tego do siebie. - Nie bior. Musz przyzna, e brak mi dowiadczenia w tych sprawach i e prowadziem raczej samotne ycie, nie zwracajc uwagi na innych. By moe, e tak naprawd nigdy nie sprbowaem przyjrze si sam sobie. A wic tam, gdzie chodzi o innych ludzi, bd polega na twoich radach. - Dobrze. Wobec tego przyjmij moj rad i na razie ogldaj krajobraz. Niedugo wyldujemy. Zapewniam ci, e nic nie poczujesz. Komputer i ja zajmiemy si wszystkim. - Golan, nie zo si na mnie. Jeli jaka kobieta... - Daj ju temu spokj. Teraz musz si zaj przygotowaniami do ldowania. Pelorat skupi uwag na planecie, ku ktrej si zbliali, zataczajc coraz cianiejsze krgi. Bdzie to pierwszy obcy wiat, na ktrym stanie. wiadomo tego zrodzia w nim w jaki niewytumaczalny sposb przeczucie, e spotka ich co zego. A przecie wszystkie z tych milionw zamieszkanych planet w Galaktyce zostay skolonizowane przez ludzi, ktrzy si na nich nie urodzili. Wszystkie, z wyjtkiem jednej" - pomyla z dreszczykiem emocji. 42. W porwnaniu z portami Fundacji, port kosmiczny na Sayshell nie by duy, ale dobrze utrzymany. Trevize dopilnowa odstawienia Odlegej Gwiazdy" na miejsce postojowe. Dostali szczegowy kwit, z mnstwem zakodowanych danych. - Zostawimy tak statek? - spyta cicho Pelorat. Trevize skin gow i pooy uspokajajcym gestem do na jego ramieniu. - Nie martw si - powiedzia rwnie cichym gosem. Wsiedli do samochodu, ktry wypoyczyli na miejscu i Trevize zacz studiowa map miasta, ktrego wieowce wida byo na horyzoncie. - Sayshell, stolica planety - powiedzia. - Miasto, planeta i gwiazda, wok ktrej kry - wszystko ma t sam nazw, Sayshell. - Niepokoj si o statek - rzek Pelorat. - Nie ma si o co niepokoi - odpar Trevize. - Wieczorem wrcimy, bo jeli bdziemy musieli zosta tu duej ni par godzin, bdziemy nocowa na statku. Musisz te wiedzie, e we wszystkich portach Galaktyki przestrzega si

midzygwiezdnego kodeksu moralnego i - o ile mi wiadomo - nie zamano jego zasad ani razu, nawet podczas wojny. Statki, ktre przylatuj w pokojowych celach, s nietykalne. Gdyby nie przestrzegano tej zasady, to nikt nie czuby si bezpiecznie i nie byoby w ogle mowy o handlu. Gdyby jaki wiat zama t zasad, to zostaby zbojkotowany przez wszystkich pilotw w Galaktyce. Moesz by pewien, e aden wiat nie chciaby tego ryzykowa. Poza tym... - Poza tym co? - Poza tym komputer otrzyma polecenie, eby kady, kto nie wyglda i nie mwi jak my, zosta zabity przy prbie dostania si na statek. Pozwoliem sobie wyjani to komendantowi portu. Powiedziaem mu bardzo grzecznie, e chciabym wyczy to urzdzenie przez wzgld na dobr saw, jak cieszy si w Galaktyce port kosmiczny Sayshell, jeli chodzi o bezpieczestwo i nienaruszalno obcych statkw, ale e nasz statek jest nowym modelem i po prostu nie wiem, jak si to wycza. - Na pewno ci nie uwierzy. - Oczywicie, e nie. Ale musia udawa, e wierzy, bo w przeciwnym razie musiaby poczu si obraony. A poniewa w takim przypadku nie mgby nic zrobi, byoby to dla niego upokorzeniem. A poniewa nie chcia zosta upokorzony, to jedynym wyjciem byo udawa, e mi wierzy. - To ma by kolejny przykad na to, jacy s ludzie? - Tak. Przyzwyczaisz si do tego. - A skd wiesz, e ten samochd nie jest na podsuchu? - Pomylaem, e to cakiem moliwe i kiedy mi zaproponowali wz, to wybraem inny, na chybi trafi. A jeli wszystkie s na podsuchu... w kocu nie rozmawiamy o niczym strasznym, prawda? Pelorat mia nieszczliw min. - Nie wiem, jak to powiedzie. Nie wypada si skary, ale nie podoba mi si ten zapach. Jako tu... mierdzi. - W samochodzie? - Przede wszystkim w porcie. Myl, e to normalny zapach portu kosmicznego, ale ten smrd zosta w samochodzie. Moe otworzymy okna? Trevize wybuchn miechem. - Przypuszczam, e potrafibym znale odpowiedni przycisk na desce rozdzielczej, ale to nic nie pomoe. To ta planeta mierdzi. Czy ci to a tak bardzo przeszkadza? - Ten zapach nie jest silny, ale wyczuwalny... i troch mnie odrzuca. Cay ten wiat tak mierdzi? - Stale zapominam, e nigdy jeszcze nie bye na adnym obcym wiecie. Kady zamieszkany wiat ma swj specyficzny zapach. To w gwnej mierze sprawa lokalnej rolinnoci, ale myl, e dokadaj si do tego zwierzta, a nawet ludzie. O ile mi wiadomo, nikomu nie podoba si zapach wiata, na ktrym po raz pierwszy si znajdzie. Ale przyzwyczaisz si do tego, Janov. Zobaczysz, e za par godzin nie bdziesz ju tego czu. - Nie chcesz chyba powiedzie, e wszystkie wiaty pachn tak, jak ten. - Skde. Powiedziaem ju, e kady ma swj wasny zapach. Gdybymy na to zwracali szczegln uwag albo gdybymy mieli czulszy wch, jak na przykad anakreoskie psy, to prawdopodobnie moglibymy po zapachu rozpozna kady wiat. Kiedy byem we flocie wojennej, to podczas pierwszego dnia pobytu na jakim nowym wiecie nie mogem w ogle je. Potem poznaem stary przestrzeniarski sposb - trzeba podczas ldowania na jakim wiecie wcha chusteczk z zapachem tego wiata. Kiedy si potem czowiek znajdzie na wolnym powietrzu, nic ju nie czuje. A po pewnym czasie

obojtnieje si na to w ogle; po prostu przestaje si zwraca uwag na takie rzeczy... Prawd mwic, najgorszy jest zawsze powrt do domu. - Dlaczego? - Mylisz, e Terminus nie ma swojego zapachu? - Chcesz przez to powiedzie, e ma? - Oczywicie, e ma. Kiedy si ju przyzwyczaisz do zapachu innego wiata, powiedzmy Sayshell, to dopiero przekonasz si, jak mierdzi Terminus. W dawnych czasach, kiedy po duszej subie w przestrzeni statek wraca i otwieray si luki, caa zaoga krzyczaa Z powrotem w domu i w gwnie". Pelorat zrobi obraon min. Wieowce byy coraz bliej, ale Pelorat przyglda si najbliszemu otoczeniu. W obu kierunkach mkny samochody, a od czasu do czasu pokazywa si samolot, ale Pelorat przyglda si drzewom. - Dziwne s tutaj roliny. - powiedzia. - Jak mylisz, czy ktre z nich s endemiczne? - Wtpi - odpar Trevize, pochonity czym innym. Studiowa map i stara si nastawi programowanie komputera samochodowego. - Wrd zamieszkanych przez ludzi planet nie ma takiej, na ktrej zachowaoby si duo endemicznych form ycia. Osadnicy zawsze sprowadzali ze sob roliny i zwierzta - albo ju w momencie osiedlenia si, albo niedugo potem. - A jednak tutejsze roliny wydaj si dziwne. - Nie spodziewasz si chyba, Janov, e na kadym wiecie znajdziesz te same odmiany. Kto mi kiedy mwi, e Encyklopedyci, wiesz ci od Encyklopedii Galaktycznej, opracowali atlas odmian rolin i zwierzt, ktry skada si z osiemdziesiciu siedmiu grubych dyskw komputerowych, a mimo to nie by kompletny, a co wicej - w chwili, kiedy zosta ukoczony, by ju nieaktualny. Kiedy tak rozmawiali, samochd szybko mkn przed siebie i po chwili rozwary si przed nimi i pochony ich przedmiecia Sayshell. Pelorat lekko dra. - Niezbyt mi si podoba ich architektura - powiedzia. - Co kraj, to obyczaj - odpar Trevize obojtnym tonem obieywiata. - A dokd waciwie jedziemy? - Ba, ebym to ja wiedzia - powiedzia Trevize z lekk irytacj. - Prbuj nastawi komputer, eby zaprowadzi nas do centralnej informacji turystycznej. Mam nadziej, e ten komputer orientuje si w ulicach jednokierunkowych i zasadach ruchu, bo ja nie. - A co tam mamy robi, Golan? - Po pierwsze jestemy turystami, a to jest wanie miejsce, od ktrego zaczyna kady normalny turysta. Nie chcemy si rzuca w oczy, wic musimy si zachowywa jak najnaturalniej. A po drugie, gdzie chciaby zdoby wiadomoci na temat Gai? - Na uniwersytecie... albo w jakim towarzystwie antropologicznym... albo w muzeum... Na pewno nie w centralnej informacji turystycznej. - No i jeste w bdzie. W informacji turystycznej bdziemy wygldali na intelektualistw, ktrzy chc dosta wykaz wyszych uczelni znajdujcych si w miecie, muzew i tak dalej. Potem pomylimy, gdzie si najpierw skierowa i tam, gdzie pojedziemy, moemy znale kompetentne osoby, ktre udziel nam informacji z dziedziny historii staroytnej, galaktografii, mitologii, antropologii czy co tam jeszcze bdziesz chcia. Ale musimy zacz od informacji turystycznej, eby wiedzie gdzie co jest.

Pelorat nic na to nie powiedzia. Samochd wczy si do ruchu ulicznego i posuwa si ju wolniej, zwalniajc, stajc i przyspieszajc na przemian. Skrcili w jak boczn ulic i jechali mijajc znaki, ktre by moe oznaczay zakazy, nakazy i inne instrukcje, ale miay tak zawie napisy, e prawie nie sposb byo je odcyfrowa. Na szczcie samochd zachowywa si tak, jak gdyby sam zna drog i kiedy zatrzyma si i ustawi na parkingu, zobaczyli znak z napisem Sayshellskie rodowisko przybyszw z innych wiatw", zredagowanym tym samym zawiym pismem, co inne znaki drogowe i tabliczk z normalnymi, atwymi do odczytania literami goszc, e jest to Centralna Informacja Turystyczna na Sayshell". Weszli do budynku, ktry okaza si mniejszy, ni mona byo sdzi przygldajc mu si z zewntrz. Nie byo tam zbyt duego ruchu. Z jednej strony znajdowa si rzd kabin, z ktrych jedna zajta bya przez mczyzn czytajcego paski z najnowszymi wiadomociami wysuwajce si wolno z niewielkiego aparatu, inna przez dwie kobiety, ktre wydaway si pochonite skomplikowan gr w karty i jakie pytki. Za komputerem, stanowczo zbyt duym dla niego, nad klawiatur, ktra wydawaa si zbyt skomplikowana, tkwi znudzony urzdnik w uniformie, ktry przypomina wielobarwn szachownic. Pelorat zagapi si na niego i rzek szeptem: - Maj tu ekstrawaganck mod. - Tak - odpar Trevize. - Zdyem to zauway. No c, kady wiat, a niekiedy kady region tego samego wiata, ma swoj mod. Zreszt moda zmienia si. Niewykluczone, e pidziesit lat temu na Sayshell wszyscy ubierali si na czarno. Nie zwracaj na to uwagi, Janov. - Myl, e bd musia si do tego zastosowa - powiedzia Pelorat - ale - wol nasz wasn mod. Przynajmniej nie razi oczu. - Dlatego, e tylu ludzi u nas lubi szary kolor? To razi wiele osb. Sam syszaem, jak kto nazwa to ubieraniem si w brudne achy". A poza tym, to prawdopodobnie nasze szare ubiory spowodoway, e ludzie tutaj stroj si we wszystkie kolory tczy. Chc w ten sposb podkreli swoj odmienno i niezawiso. Tak czy inaczej, przyzwyczaisz si do tego wszystkiego... Idziemy, Janov. Skierowali si w stron urzdnika i w tej samej chwili mczyzna czytajcy dotd wiadomoci podnis si, wyszed z kabiny i z umiechem podszed do nich. Jego ubranie byo szare. Trevize w pierwszej chwili nie zwrci na niego uwagi, ale kiedy spojrza, zamar. Zaczerpn gboko powietrza. - Na Galaktyk... - zawoa. - To ten zdrajca!

Rozdzia XII AGENT


43. Munn Li Compor, radny z Terminusa, wycign z niepewn min rk do Trevizego. Trevize obrzuci j pogardliwym spojrzeniem i rzek, jakby mwi w powietrze: - Nie chc stwarza sytuacji, w wyniku ktrej mgbym zosta zaaresztowany za zakcanie spokoju na obcej planecie, ale jeli to indywiduum zrobi jeszcze krok w moj stron, to nie odpowiadam za siebie. Compor zatrzyma si w p kroku. Przez chwil nie wiedzia, co robi, a potem - rzuciwszy niepewne spojrzenie na Pelorata - rzek cicho: - Czy mog chwil z tob porozmawia? Chc co wyjani. Wysuchasz mnie? Pelorat spoglda to na jednego, to na drugiego, lekko marszczc sw dug twarz. - O co tu chodzi, Golan? - spyta. - Ledwie przylecielimy na ten odlegy wiat, a ju spotykasz jakiego znajomego? Trevize mia wzrok utkwiony w Compora, ale obrci nieco tuw, aby byo jasne, e zwraca si do Pelorata. - To indywiduum tutaj, istota ludzka, sdzc z pozorw, byo kiedy moim przyjacielem. Ufaem mu, tak jak si ufa przyjacioom. Zwierzyem mu si z moich myli, ktrych raczej nie naleao szeroko rozgasza, a on powtrzy wszystko szczegowo wadzom i nie zada sobie trudu, eby mnie o tym fakcie powiadomi. Tym sposobem wpadem w zrcznie zastawion puapk i w efekcie jestem teraz na wygnaniu. I teraz to indywiduum chce, ebym traktowa go jak przyjaciela. Obrci si caym ciaem do Compora i przeczesa palcami wosy, przez co stay si jeszcze bardziej potargane. - Suchaj no - powiedzia. - Mam do ciebie pytanie. Co tutaj robisz? W Galaktyce jest tyle wiatw, a ty znalaze si akurat na tym. Dlaczego? I dlaczego wanie teraz? Wycignita a do tej chwili rka Compora opada i umiech znikn z jego twarzy. Znikna te jego zwyka pewno siebie. Wyglda teraz na modszego, ni by w istocie. Wydawa si te nieco przygnbiony. - Zaraz wszystko wyjani - powiedzia - ale musz zacz od pocztku. Trevize rozejrza si szybko. - Tutaj? Naprawd chcesz mwi o tym tutaj? W miejscu publicznym? Chcesz, ebym ci waln tutaj, kiedy ju bd mia dosy twoich garstw? Compor podnis obie rce w uspokajajcym gecie. - Tu jest najbezpieczniej, wierz mi. - I zaraz, domylajc si, co Trevize ma zamiar powiedzie, poprawi si: - Zreszt, jak chcesz, to moesz mi nie wierzy. To niewane. Mwi szczer prawd. Jestem na tej planecie par godzin duej ni wy i sprawdziem to. Dzisiaj jest jaki szczeglny dzie dla mieszkacw Sayshell. Jest to, z jakiego powodu, dzie medytacji. Prawie wszyscy s w swoich domach, a przynajmniej powinni tam by... Widzisz, jakie tu pustki. Chyba nie przypuszczasz, e jest tu tak codziennie. Pelorat kiwn gow i powiedzia: - Wanie zastanawiaem si, dlaczego tu tak pusto. - Nachyli si do ucha Trevizego i szepn: - Dlaczego nie chcesz go wysucha, Golan? Wyglda na nieszczliwego i moe chce sprbowa ci przeprosi. To nieadnie nie da mu takiej szansy.

- Wydaje si, e profesor Pelorat ma ochot ci wysucha - rzek Trevize. - Wywiadcz mu t przysug, ale ty mnie wywiadczysz przysug, jeli bdziesz si streszcza. W dzisiejszym dniu mog sobie pozwoli na to, eby straci cierpliwo. Jeli wszyscy pogreni s w medytacji, to by moe zakcenie spokoju w miejscu publicznym nie cignie strw prawa. Juro mog ju nie mie takiej okazji. Dlaczego nie miabym wic skorzysta z tej, ktra wanie mi si nadarza? - Suchaj - powiedzia Compor nieswoim gosem - jeli chcesz mnie waln, to prosz bardzo. Nawet nie bd prbowa si broni. No miao uderz mnie, ale wysuchaj tego, co chc powiedzie. - No wic mw. Daj ci par minut. - Po pierwsze, Golan... - Prosz, eby mwi do mnie Trevize. Nie jestem ju z tob po imieniu. - Po pierwsze, Trevize, dobrze zrobie, przekonujc mnie do swoich pogldw... - Dobrze ukrye to swoje przekonanie. Przysigbym, e ci tym tylko ubawiem. - Udawaem ubawionego, eby ukry przed samym sob niepokj, jaki we mnie wzbudzie... Suchaj, usidmy tam, pod cian. Jest tu co prawda pusto, ale moe kto wej, a sdz, e nie musimy niepotrzebnie rzuca si komu w oczy. Przeszli powoli przez ca sal. Compor znowu mia na twarzy niepewny umiech, ale na wszelki wypadek trzyma si w bezpiecznej odlegoci od Trevizego. Usiedli w fotelach, ktrych siedzenia podday si ciarowi ich cia i dopasoway si do ksztatw ich bioder i poladkw. Pelorat zrobi zaskoczon min i wykona ruch, jak gdyby chcia si podnie. - Niech pan si uspokoi, profesorze - powiedzia Compor. - Ja mam ju to za sob. Jak wida, wyprzedzili nas w pewnych rzeczach. Sayshell to wiat, gdzie ceni si drobne wygody. Obrci si do Trevizego, kadc rk na oparciu fotela. Teraz mwi ju spokojnym gosem. - Wzbudzie we mnie niepokj. Zaczem wierzy, e Druga Fundacja naprawd istnieje i byo to bardzo nieprzyjemne uczucie. Zastanw si, co by si stao, gdyby istnieli. Czy nie jest prawdopodobne, e zajliby si tob? e usunliby ci w jaki sposb, eby im nie przeszkadza? Ot gdybym zachowywa si tak, jak gdybym ci uwierzy, to mnie te mogliby usun. Rozumiesz o co mi chodzi? - Rozumiem, e jeste tchrzem. - A co by komu przyszo z tego, e zachowywabym si jak bohater jakiej powieci przygodowej? - spyta Compor spokojnie, ale w jego oczach wida byo oburzenie. - Czy ty albo ja mamy jakie szans z. organizacj, ktra moe dowolnie ksztatowa nasze uczucia i myli? Jeli chce si walczy z takimi ludmi i wygra, to trzeba zacz od tego, eby starannie ukry fakt, e si w ogle co wie o nich. - A wic ukrye ten fakt i czue si bezpiecznie, tak? Ale jako nie zatroszczye si o to, eby ukry go przed Branno, prawda? To przecie byo ryzykowne. - Tak. Ale mylaem, e to si opaci. Nasze rozmowy na ten temat mogy doprowadzi tylko do tego, e zaczliby manipulowa naszymi mylami albo

doprowadzili nas do zupenej demencji. Z drugiej strony, jeli powiedziaem o tym burmistrzowi, to ... Wiesz o tym, e znaa dobrze mojego ojca. Obaj z ojcem bylimy emigrantami ze Smyrno, a babka Branno... - Tak, tak - przerwa mu niecierpliwie Trevize - a twoi przodkowie sprzed ilu tam pokole wywodzili si z sektora Syriusza. Opowiadasz o tym wszystkim swoim znajomym. Daj ju temu spokj, Compor. - No dobrze... A wic wysuchaa mnie. Gdybym mg, uywajc twoich argumentw, przekona burmistrza, e z tej strony grozi nam niebezpieczestwo, to Federacja mogaby podj odpowiednie dziaania. Nie jestemy ju tacy bezbronni jak w czasach Mua, a w najgorszym wypadku fakt istnienia Drugiej Fundacji staby si szeroko znany i my dwaj nie bylibymy ju w takim niebezpieczestwie, jak przedtem. - No tak, lepiej wystawi na niebezpieczestwo ca Fundacj i ocali wasn skr - rzek drwico Trevize. - To si nazywa patriotyzm. - To byaby najgorsza ewentualno. Liczyem na najlepsz - czoo Compora pokryo si kroplami potu. Wida byo, e bardzo mczy go walka z niezomn pogard, ktr okazywa mu Trevize. - Ale nie pomylae o tym, eby mi powiedzie o tym swoim sprytnym planie, co? - Nie, nie pomylaem i bardzo ci za to przepraszam, Trevize. Burmistrz mi zabronia. Powiedziaa, e chce wiedzie wszystko, co ty wiesz, ale e jeste taki, e zaraz by si zamkn w. sobie, gdyby si zorientowa, e przekazuj jej twoje opinie. - I miaa racj! - Nie wiedziaem... nie domylaem si.... nie przyszo mi do gowy, e chce ci zaaresztowa i zesa na wygnanie. - Czekaa tylko na odpowiedni moment, na chwil, kiedy moja pozycja radnego nie bdzie mnie moga przed tym uchroni. Nie przewidziae tego? - A jak miaem to przewidzie? Ty sam si tego nie spodziewae. - Gdybym wiedzia, e zna moje opinie, to bym si spodziewa. - atwo tak mwi po fakcie - powiedzia Compor. W tej sytuacji wygldao to na bezczelno. - A czego chcesz tutaj ode mnie? Teraz ty te mwisz po fakcie. - Chc to wszystko naprawi. Chc naprawi krzywd, ktr ci niechccy - niechccy - wyrzdziem. - Co takiego - rzek sucho Trevize. - To bardzo mio z twojej strony. Ale nie odpowiedziae na moje pytanie. Jak to si stao, e znalaze si na tej samej planecie, co ja? - Odpowied jest prosta. Przyleciaem twoim ladem! - odpar Compor. - Przez nadprzestrze? Po caej serii skokw, ktre zrobiem? Compor potrzsn gow. - Nie ma w tym nic tajemniczego. Mam taki sam statek jak ty, z takim samym komputerem. Wiesz o tym, e zawsze miaem pewn intuicyjn zdolno zgadywania w jakim kierunku poleci przez nadprzestrze dany statek. Nie robiem tego bezbdnie - myliem si dwa razy na trzy, ale z komputerem idzie mi to o wiele lepiej. A przy tym na pocztku troch zwlekae ze skokiem, co dao mi moliwo ocenienia kierunku twego statku i szybkoci, z jak si poruszae, jeszcze zanim wszede w nadprzestrze. Wprowadziem do komputera odpowiednie dane razem z moimi intuicyjnymi wyliczeniami, a on zrobi reszt. - I zdye dotrze tu przede mn?

- Tak. Nie korzystae z grawitacji, a ja tak. Domyliem si, e przylecisz do stolicy, wic udaem si tam prost drog, gdy tymczasem ty... - Compor zatoczy palcami krtk spiral, naladujc statek okrajcy planet zgodnie z naprowadzajcym sygnaem radiowym. - Moge narazi si na kopoty z sayshellsk biurokracj. - No c... - na twarzy Compora pojawi si rozbrajajcy umiech i Trevize poczu, e jego niech z wolna zaczyna topnie. - Nie zawsze jestem tchrzem. Trevize ponownie nasroy si. - Jak to si stao, e dostae taki sam statek jak ja? - Dostaem go dokadnie tak samo, jak ty. Przydzielia mi go Branno. - Dlaczego? - Jestem z tob cakowicie szczery. Miaem za zadanie ledzi ci. Burmistrz chciaa wiedzie dokd si udasz i co bdziesz robi. - I myl, e informowae j wiernie o wszystkim... A moe j take zawiode? - Informowaem j. Praktycznie nie miaem wyboru. Umiecia na moim statku nadajnik nadprzestrzenny. Mylaa, e go nie znajd, ale znalazem. - No i co? - Niestety, zosta tak zainstalowany, e nie mona go usun nie unieruchamiajc statku. A w kadym razie, ja tego nie potrafi. W konsekwencji wie, gdzie jestem... a std, gdzie ty. - Zamy, e nie mgby za mn lecie. Wtedy przecie nie dowiedziaaby si, gdzie jestem. Nie pomylae o tym? - Oczywicie, e pomylaem. Mylaem ju o tym, eby donie jej, e zgubiem twj lad, ale przecie nie daaby temu wiary. W takim przypadku nie mgbym powrci na Terminusa przez nie wiadomo ile czasu. A ja jestem w innej sytuacji, Trevize, ni ty. Nie jestem samotn osob, bez adnych zobowiza. Zostawiem na Terminusie on, ktra akurat jest w ciy i chc do niej wrci. Ty moesz myle tylko o sobie. Ja nie mog... Poza tym przyleciaem tu, eby ci ostrzec. Na Seldona, naprawd chc to zrobi, ale ty mnie nie suchasz. Cay czas mwisz o czym innym. - Twoja naga troska o mnie nie robi na mnie wraenia. Przed czym moesz mnie ostrzec? Wydaje mi si, e wanie ty jeste tym, przed czym trzeba mnie ostrzec. Zdradzie mnie, a teraz depczesz mi po pitach, eby mnie zdradzi jeszcze raz. Nikt inny mi nie szkodzi. - Czowieku, zostaw te teatralne gesty - powiedzia arliwie Compor. Trevize, ty masz cign na siebie burz! Masz by naszym piorunochronem! Zostae wysany, eby sprowokowa Drug Fundacj... jeli ona faktycznie istnieje. Moja intuicja nie ogranicza si tylko do wyczuwania kierunku statkw w nadprzestrzeni. Jestem pewien, e o to wanie jej chodzi. Jeli bdziesz nadal prbowa znale Drug Fundacj, to zorientuj si, jakie masz zamiary i zrobi co, eby ci powstrzyma. A jeli to zrobi, to w ten sposb zdradz si. I wtedy Branno dobierze si do nich. - Szkoda, e zabrako ci intuicji, kiedy Branno planowaa moje uwizienie. Compor zaczerwieni si i wybka: - Wiesz, e intuicja niekiedy zawodzi. - Za to teraz podpowiada ci, e ona chce zaatakowa Drug Fundacj. Nigdy nie odway si tego zrobi. - Myl, e si odway. Ale nie o to chodzi. Chodzi o to, e teraz posuya

si tob jako przynt. - A wic? - A wic, na wszystkie czarne dziury w przestrzeni, daj temu spokj! Nie szukaj Drugiej Fundacji. J nie obchodzi nic a nic, e moesz zgin, ale mnie to obchodzi. Czuj si winny i dlatego nie chc do tego dopuci. - Jestem tym naprawd gboko wzruszony - rzek zimno Trevize - ale tak si skada, e w tej chwili mam zupenie inny cel na oku, - Naprawd? - Pelorat i ja jestemy na dobrej drodze do znalezienia Ziemi, planety, ktra - zdaniem pewnych badaczy - bya pierwotn siedzib ludzkoci. Prawda, Janov? Pelorat skin gow. - Tak, to sprawa czysto naukowa, ktra od dawna mnie interesuje. Compor zmiesza si. - Szukacie Ziemi? - spyta po chwili. - Ale po co? - Aby j zbada - powiedzia Pelorat. - Powinna by fascynujcym obiektem bada, jako jedyny wiat, na ktrym powstay istoty ludzkie prawdopodobnie z niszych form ycia - a nie, jak na innych wiatach gdzie przybyy ostatecznie ju uformowane. - I - powiedzia Trevize - jako wiat, na ktrym by moe dowiem si czego wicej o Drugiej Fundacji... By moe. - Ale przecie nie ma adnej Ziemi - rzek Compor. - Nie wiecie o tym? - Nie ma Ziemi? - Pelorat. zrobi obojtn min, jak zawsze, kiedy upiera si przy czym. - Chce pan powiedzie, e nie ma planety, na ktrej narodzia si ludzko? - Ale skd! Oczywicie, Ziemia istniaa. Nie ma co do tego adnej wtpliwoci. Ale teraz nie ma ju Ziemi. A w kadym razie nie jest zamieszkana. Ju po niej! - Istniej przekazy... - zacz niewzruszony Pelorat. - Chwileczk, Janov - przerwa mu Trevize. - A ty skd o tym wiesz, Compor? - Jak to skd? To naley do mojej rodzinnej tradycji. Musz znowu przypomnie fakt, ktrego powtarzanie tak ci nudzi - mj rd wywodzi si z sektora Syriusza. W tym sektorze wiedz o Ziemi wszystko. Ley ona wanie w tym sektorze. Znaczy to, e nie jest czci Federacji Fundacyjnej i dlatego wanie nie obchodzi nikogo na Terminusie. Ale nie zmienia to faktu, e Ziemia jest wanie tam. - Istnieje taka hipoteza, zgoda - powiedzia Pelorat. - W czasach Imperium teoria Syriusza", jak wtedy nazywano t hipotez, miaa wielu gorcych zwolennikw. - To nie jest teoria - rzek porywczo Compor. - To fakt. - A co by pan powiedzia, gdybym panu oznajmi, e syszaem o wielu rnych miejscach w Galaktyce, ktre s lub byy zwane Ziemi przez ludzi yjcych w ich ssiedztwie? - spyta Pelorat. - Ale to jest rzecz pewna - powiedzia Compor. - Sektor Syriusza jest najstarsz zamieszkan czci Galaktyki. Wszyscy o tym wiedz. - Rzeczywicie, tak twierdz Syriaczycy - powiedzia niewzruszonym gosem Pelorat. Compor mia przygnbion min. - Mwi wam... - Powiedz lepiej, co si stao z Ziemi - przerwa mu Trevize. -

Powiedziae, e nie jest ju zamieszkana. Dlaczego? - Ze wzgldu na radioaktywno. Caa jej powierzchnia jest radioaktywna. Moe w wyniku reakcji jdrowych, ktre wymkny si spod kontroli, a moe z powodu wojny jdrowej - nie wiem, ale nie moe tam istnie ycie. Patrzyli na siebie przez chwil w milczeniu, a potem Compor widocznie stwierdzi, e musi to powtrzy. - Mwi wam, e nie ma adnej Ziemi. Nie ma sensu jej szuka - powiedzia. 44. Twarz Pelorata stracia naraz poprzedni, obojtny wyraz. Nie znaczy to, e pojawi si na niej gniew, zo czy jakie inne niestae uczucie. Ale jego oczy zwziy si i - napi si kady misie jego twarzy. - Skd - powiada pan - wie pan o tym? - spyta. W jego gosie nie byo ani ladu typowej dla niego niepewnoci. - Mwiem ju, e to naley do mojej rodzinnej tradycji - powiedzia Compor. - Niech pan nie bdzie niemdry, mody czowieku. Jest pan radnym. Znaczy to, e musia si pan urodzi na ktrym ze wiatw Federacji... Na Smyrno, wydaje mi si, powiedzia pan wczeniej. - Zgadza si. - No to o jakiej tradycji rodzinnej pan mwi? Chce pan mi wmwi, e w pana syriaskich genach zakodowane s syriaskie mity dotyczce Ziemi? e to wiedza wrodzona? - Ale skd! - achn si Compor. - No to o czym pan waciwie mwi? Compor milcza przez chwil i zdawa si zbiera myli. W kocu powiedzia cicho: - Moja rodzina posiada stare ksiki dotyczce historii Syriusza. Jest to wic wiedza nabyta, nie wrodzona. To nie jest co, o czym rozmawiamy z obcymi, szczeglnie jeli kto jest zdecydowany zrobi karier polityczn. Trevize pewnie myli, e ja o tym marz, ale - wierzcie mi - to, co wam powiedziaem, mwi tylko dobrym przyjacioom. W jego gosie brzmiaa gorycz. - Teoretycznie, wszyscy obywatele Fundacji s rwni, ale ci, ktrzy pochodz ze wiatw od dawna nalecych do Federacji, s rwniejsi, a ci, ktrych rodziny pochodz ze wiatw spoza Federacji, s najmniej rwni. Ale mniejsza z tym. Oprcz tego, e czytaem te ksiki, odwiedziem kiedy te stare wiaty. Trevize, hej... Trevize podczas tej rozmowy podszed do drugiej ciany i wanie wyglda przez trjktne okno. Ukazywao ono niebo i pomniejszony widok miasta, dajc wicej wiata i stwarzajc bardziej intymny nastrj. Trevize wspi si na palce, aby spojrze na d. Teraz wrci do nich. - Ciekawe okno - powiedzia. - Woae mnie, Compor? - Tak. Pamitasz, jak wybraem si w t podr po studiach? - Po studiach? Pamitam doskonale. Bylimy przyjacimi. Bya to dozgonna przyja. Wzajemne zaufanie. Mielimy rami w rami ruszy na podbj wiata. Ty wybrae si w t swoj podr. Ja, przepeniony patriotyzmem, wstpiem do floty wojennej. Jako nie czuem pokusy, eby si wybra z tob... powstrzymywa mnie przed tym jaki instynkt. Szkoda, e pniej mi go zabrako.

Compor uda, e nie chwyta aluzji. - Poleciaem na Comporellon powiedzia. - Wedug rodzinnej tradycji stamtd pochodzili moi przodkowie, przynajmniej ze strony ojca. W zamierzchych czasach, zanim wchono nas Imperium, mj rd wada t planet, od niej wanie pochodzi moje nazwisko... tak w kadym razie podaje tradycja rodzinna. W naszym jzyku zachowaa si stara, poetycka nazwa gwiazdy, wok ktrej kry Comporellon - Epsilon Eridani. - Co to znaczy? - spyta Pelorat. Compor potrzsn gow. - Nie mam pojcia. Nie wiem, czy to w ogle co znaczy. Ot, po prostu tradycja. W ogle kultywuj tam rne tradycje. To stary wiat. Maj dugie, szczegowe opisy historii Ziemi, ale nie lubi o tym rozmawia. S w tym wzgldzie bardzo przesdni. Za kadym razem, kiedy pada to sowo, podnosz w gr obie rce ze skrzyowanymi palcami rodkowym i wskazujcym, co ma odegna nieszczcie. - Mwie o tym komu, po powrocie stamtd? - Oczywicie, e nie. Kogo by to zainteresowao? Nie miaem zamiaru zmusza nikogo do suchania takich opowieci. Nie, dzikuj! Chciaem zrobi karier polityczn i podkrelanie mojego obcego pochodzenia byoby ostatni rzecz, na ktr bym si zdecydowa. - A co z satelit? Niech pan powie, jak wyglda - rzek ostro Pelorat. Na twarzy Compora pojawio si zdumienie. - Nic o tym nie wiem - powiedzia. - Nie ma satelity? - Nie przypominam sobie, ebym o tym sysza albo czyta. Ale jestem pewien, e gdyby pan przejrza zapisy comporelliaskie, to znalazby pan informacje o tym. - Ale pan nic o tym nie wie? - O satelicie - nic. Nie przypominam sobie. - Ha! A jak doszo do tgo, e Ziemia staa si radioaktywna? Compor potrzsn gow i nic nie powiedzia. - Niech pan pomyli! - rzek Pelorat. - Musia pan co sysze. - To byo siedem lat temu, profesorze. Nie przypuszczaem wtedy, e teraz bdzie mnie pan o to wypytywa. Jest tam jaka legenda o tym... oni uwaaj, e to prawdziwa historia... - Jaka to legenda? - e Ziemia bya radioaktywna... e Imperium miao do niej zy stosunek i nie chciao z ni utrzymywa adnych kontaktw... e kurczya si liczba jej mieszkacw... e Ziemia chciaa w jaki sposb zniszczy Imperium. - Jeden gincy wiat miaby zniszczy cae Imperium? - wtrci si Trevize. - Mwiem, e to legenda - powiedzia, usprawiedliwiajc si, Compor. Nie znam szczegw. Wiem, e mia z t opowieci jaki zwizek Bel Afvardan. - A kto to by? - spyta Trevize. - Posta historyczna. Sprawdziem to. By rzetelnym archeologiem, yjcym w pocztkach istnienia Imperium. Utrzymywa, e Ziemia ley w sektorze Syriusza. - Syszaem to nazwisko - powiedzia Pelorat. - On jest bohaterem opowieci ludowych na Comporellonie. Suchajcie, jeli interesuj was te rzeczy, to lecie na Comporellon. Nie ma sensu tkwi

tutaj. - Wic - jak pan powiada - Ziemia zamierzaa zniszczy Imperium? spyta Pelorat. - Nie wiem - w gosie Compora sycha ju byo pewne zniecierpliwienie. - Czy ta radiacja miaa z tym co wsplnego? - Nie wiem. Opowieci mwi o jakim urzdzeniu wynalezionym na Ziemi, ktre jakoby miao potgowa moliwoci mzgu... o jakim synapsofikatorze czy o czym takim. - Czy to urzdzenie wytwarzao supermzgi? - spyta Pelorat z gbokim niedowierzeniem. - Nie wiem. Pamitam tylko, e to si nie udao. Ludzie zyskiwali nadzwyczajne zdolnoci intelektualne, ale modo umierali. - To prawdopodobnie umoralniajca opowie mitologiczna - powiedzia Trevize. - Jeli chcesz mie za duo, to tracisz nawet to, co ju masz. - A co ty moesz wiedzie o umoralniajcych opowieciach mitologicznych? - rzek do niego z nag irytacj Pelorat. Trevize unis w gr brwi. - To, e nie jestem ekspertem w twojej dziedzinie, Janov, nie znaczy jeszcze, e jestem w tych sprawach zupenym ignorantem - powiedzia. - Pamita pan co wicej, panie radny - zwrci si Pelorat do Compora o tym urzdzeniu, ktre nazywa pan synapsyfikatorem? - Nie pamitani i nie mam zamiaru poddawa si duej temu przesuchaniu. ledziem was na polecenie burmistrz Branno. Branno nie kazaa mi kontaktowa si z wami osobicie. Zrobiem to tylko po to, eby was ostrzec, e jestecie ledzeni i e, wysyajc was, Branno miaa w tym swj cel. Nie rozmawiabym z warni o niczym wicej, gdybycie niespodziewanie nie poruszyli sprawy Ziemi. A wic powtarzam jeszcze raz - to wszystko, co byo w przeszoci, Bel Arvardan, synapsyfikator i wszystko inne, nie ma nic wsplnego z tym, co jest teraz. Mwi wam jeszcze raz: Ziemia jest martw planet. Radz wam gorco - lecie na Comporellon. Tam dowiecie si wszystkiego, co chcecie wiedzie. Tylko nie zostawajcie tutaj. - A ty, oczywicie natychmiast zameldujesz burmistrz Branno, e lecimy na Comporellon... i polecisz za nami, eby si upewni, czy naprawd tam si udamy. A moe Branno wie ju o tym? Przypuszczam, e dokadnie ci powiedziaa, co masz nam tu mwi i e nauczye si tego na pami i powtarzasz sowo w sowo, bo ona chce, ebymy polecieli na Comporellon. Moe nie? Twarz Compora poblada. Poderwa si na rwne nogi. Powiedzia, z trudem starajc si opanowa gos: - Staraem si wyjani spraw. Staraem si wam pomc. Nie powinienem by tego robi. Trevize, moesz si zapa w czarn dziur. Odwrci si na picie i odszed szybko, nie ogldajc si. Pelorat mia z lekka osupia min. - To byo troch nietaktowne, Golan. Moe udaoby mi si wycign z niego co wicej. - Na pewno nie udaoby ci si - odpar powanie Trevize. - Nie udaoby ci si wycign z niego nic oprcz tego, co sam chcia powiedzie. Nie znasz go, Janov... Do dzisiejszego dnia ja te go nie znaem. 45. Trevize siedzia nieruchomo w swym fotelu, pogrony w mylach.

Pelorat nie mg si zdecydowa, eby przerwa te rozmylania. W kocu przeama si i rzek: - Bdziemy tak siedzie ca noc, Golan? Trevize drgn. - Nie, skd! Masz racj, poczujemy si lepiej wrd ludzi. Chod! Pelorat wsta. - Nie znajdziemy adnych ludzi. Compor mwi, e dzi jest tu jaki dzie medytacji - powiedzia. - Tak mwi? By ruch na ulicach, kiedy tu jechalimy samochodem? - Tak, niewielki. - Ja myl, e cakiem duy. A zreszt, czy miasto byo puste, kiedy tu przybylimy? - Nie bardzo... Mimo to musisz przyzna, e tutaj jest pusto. - Owszem, jest. Zauwayem to... Ale idziemy, Janov. Jestem godny. Musi by tu gdzie jakie miejsce, gdzie mona co zje. Moemy sobie pozwoli na dobry lokal. W kadym razie moemy znale jaki lokal, gdzie podaj jakie specjalnoci kuchni sayshellskiej, a jeli nam to nie posmakuje, to zamwimy sobie co z da oglnogalaktycznych... No chod, a jak znajdziemy si w bezpiecznym otoczeniu, to powiem ci, co - moim zdaniem - naprawd si tu wydarzyo. 46. Trevize opar si o porcz krzesa z przyjemnym uczuciem odprenia. Restauracja bya z pewnoci oryginalna i, w porwnaniu z lokalami na Terminusie, niedroga. Potrawy przygotowywano na otwartym palenisku, ktre, znajdujc si w sali, czciowo j ogrzewao. Miso podawano pokrajane na mae kawaki, z dodatkiem przernych ostrych sosw. Jado si je palcami, ujmujc - aby si nie pobrudzi i nie poparzy - przez gadkie, zielone licie, ktre byy chodne i wilgotne i miay lekko mitowy smak. Zawijao si kawaek misa w li i wkadao si cay ks do ust. Kelner dokadnie wytumaczy im, jak si to robi. Najwidoczniej przyzwyczajony do goci z innych planet, umiecha si pobaliwie, kiedy Trevize i Pelorat ostronie zabierali si do parujcych kawakw misa i by wyranie ucieszony, kiedy zobaczy, z jak ulg stwierdzili, e licie nie tylko chroni palce przed poparzeniem, ale take ochadzaj nieco miso wkadane do ust. - Pyszne! - stwierdzi Trevize i zamwi jeszcze raz to samo. Pelorat te. Siedzieli teraz nad gbczastym, o sodkawym smaku, deserem i kaw, ktra miaa zapach karmelu. Pokrcili nieco gowami i dodali do niej syropu, na co z kolei kelner pokrci gow. - No wic, co si zdarzyo w centralnej informacji turystycznej? - spyta Pelorat. - Mylisz o Comporze? - A czy stao si co jeszcze, o czym warto by byo rozmawia? Trevize rozejrza si. Siedzieli w gbokiej niszy, w pewnym odosobnieniu od reszty sali, ale w restauracji byo toczno i naturalny w takiej sytuacji gwar doskonale zagusza ich rozmow, chronic przed ewentualnym podsuchem. Powiedzia cicho: - Czy to nie dziwne, e lecia za nami a do Sayshell? - Powiedzia, e ma intuicyjn zdolno odgadywania kierunku, w ktrym leci jaki statek. - Tak, by uniwersyteckim mistrzem w tropieniu statkw przez nadprzestrze. A do dzisiejszego dnia nie dziwio mnie to. Rozumiem, e - jeli

si ma odpowiednie wrodzone zdolnoci - to na podstawie czyich przygotowa do skoku mona przewidzie, gdzie si ten kto znajdzie po skoku, ale nie rozumiem, jak mona przewidzie ca seri skokw. Przygotowujesz si tylko przed pierwszym skokiem, pozostae oblicza komputer. Tropiciel moe przewidzie ten pierwszy, ale za pomoc jakich czarw moe odgadn, co obliczy komputer? - Ale on to zrobi, Golan. - Oczywicie, e zrobi - rzek Trevize - i jedyne moliwe wytumaczenie tego faktu jest takie, e z gry wiedzia, gdzie chcemy lecie. e wiedzia, a nie, e przewidzia. Pelorat zastanawia si nad tym przez chwil. - Nie, mj drogi, to zupenie niemoliwe - powiedzia w kocu. - Skd mgby o tym wiedzie? O tym, dokd lecimy, zdecydowalimy dopiero wtedy, kiedy bylimy ju na pokadzie Odlegej Gwiazdy". - Wiem o tym... A ta historia z dniem medytacji? - Compor nic kama, jeli chodzi o to. Kelner przecie potwierdzi, e dzisiaj jest dzie medytacji. - Owszem, potwierdzi, ale powiedzia te, e restauracje nie s w tym dniu zamknite. Dokadnie powiedzia tak: Nie jestemy jak zapad dziur. ycie u nas nie zamiera". Mwic innymi sowy, mieszkacy Syshell wic co prawda dzie medytacji, ale nie dotyczy to wielkich miast, gdzie ludzie s bardziej wiatli i gdzie nie ma miejsca na maomiasteczkow pobono. I dlatego na ulicach jest ruch. Moe nie tak duy, jak w normalny dzie, ale jest. - Jednak kiedy bylimy w centralnej informacji turystycznej, nikt tam nie wszed. Widziaem dobrze, e nikt nie wszed. - Ja te to zauwayem. W pewnej chwili podszedem nawet do okna, eby si przekona, czy na ulicach jest pusto. Wyjrzaem i stwierdziem, e jest peno pieszych i samochodw, ale mimo to nikt jako nie wszed do budynku. Dzie medytacji by doskonaym wytumaczeniem tego faktu. Nie przyszoby nam do gowy zastanawia si, jak to dziwnie szczliwie dla Compora zoyo si, e bylimy z nim tam sami, gdybym nie postanowi mie si na bacznoci i absolutnie mu nie ufa. - No i o czym to wszystko ma wiadczy? - spyta Pelorat. - Myl, Janov, e to proste. Oto mamy tu kogo, kto, mimo i znajduje si w innym statku, od pierwszej chwili naszej podry wie, dokd lecimy. Dalej - mimo i wok budynku znajduj si ludzie - potrafi zadba o to, eby nikt do niego nie wszed, ebymy mogli rozmawia w pustej sali. - Chcesz, ebym uwierzy, e on potrafi czyni cuda? - Oczywicie. Jeli tak si skada, e Compor jest agentem Drugiej Fundacji i potrafi wpywa na umysy innych ludzi, jeli potrafi odczyta twoje i moje myli, chocia znajdujemy si w statku znacznie oddalonym od niego, jeli potrafi tak wpyn na celnikw, e natychmiast przepuszczaj jego statek, jeli potrafi wyldowa grawitacyjnie nie zatrzymywany przez aden patrol z powodu pogwacenia zasad ruchu i jeli potrafi tak wpywa na umysy, e nikt nie wejdzie do budynku, kiedy on tego nie chce, to jak to nazwa? Na wszystkie gwiazdy! - cign dalej Trevize z wyran nut alu. Teraz dopiero widz, e tak samo byo wtedy, kiedy skoczylimy studia. Nie poleciaem z nim w t podr. Pamitam, e nie chciaem lecie. Czy to nie on skoni mnie do tego, e nie chciaem? Musia by sam. Gdzie on wtedy naprawd polecia?

Pelorat odsun od siebie naczynie, jak gdyby chcia mie wicej miejsca, eby spokojnie pomyle. Gest ten by chyba sygnaem dla robota, samoczynnie poruszajcego si stolika, bo zjawi si zaraz koo nich i czeka a uo na nim naczynia i sztuce. Kiedy robot odjecha, Pelorat powiedzia: - To szalony pomys. Nie zdarzyo si nic takiego, co nie mogoby si zdarzy zupenie naturalnie. Kiedy wbijesz sobie do gowy, e kto kieruje zdarzeniami, to moesz wszystko interpretowa w ten sposb i nigdzie nie znajdziesz adnego zupenie przekonujcego, rozsdnego wyjanienia. Daj spokj, przyjacielu, to wszystko sprawa przypadku i mona to rnie tumaczy. Nie pograj si w paranoj. - Ale nie mam te zamiaru pogra si w bogostanie. - No dobrze, przeanalizujmy to logicznie. Zamy, e Compor jest agentem Drugiej Fundacji. Dlaczego miaby wzbrania komu wstpu do biura informacji, ryzykujc w ten sposb, e wzbudzi w nas podejrzenia? Czy powiedzia co a tak wanego, e nie chcia, eby byo przy tym nawet par osb znajdujcych si w innym miejscu sali .i zajtych przecie swoimi wasnymi sprawami? - Odpowied na to jest prosta, Janov. Musia ledzi reakcje naszych umysw, wic nie chcia, eby mu w tym przeszkadzay fale wytworzone przez mzgi innych osb. Nie yczy sobie adnego pola statycznego. Chcia wyeliminowa moliwo chaosu w przestrzeni psychicznej. - To znowu tylko twoja interpretacja. O jakich to wanych sprawach rozmawialimy z nim? Moemy przyj, e - jak sam mwi - spotka si z nami tylko po to, eby si wytumaczy z tego, co zrobi, przeprosi ci i przestrzec nas przed ewentualnymi kopotami. To ma sens. Dlaczego mamy si w tym doszukiwa jakich innych powodw? Znajdujcy si na drugim kocu stou kasownik zamruga dyskretnie i w jego okienku pojawiy si cyfry wskazujce rachunek za kolacj. Trevize wsun rk za pas, szukajcy karty kredytowej, ktra - majc nadruk Fundacji - bya respektowana w kadym miejscu Galaktyki, a w kadym razie w kadym miejscu, do ktrego mg si uda obywatel Fundacji. Woy j w odpowiedni otwr. Opacenie rachunku zajo chwil. Trevize (z charakterystyczn dla Fundacjonistw dokadnoci w interesach) sprawdzi reszt, zanim wsun kart z powrotem do kieszeni. Rozejrza si wok z pozornym roztargnieniem, aby upewni si, czy na twarzach kilku znajdujcych si jeszcze w restauracji goci nie wida niepodanego zainteresowania jego osob, a potem powiedzia: - Pytasz, dlaczego mamy si w tym doszukiwa jakich innych powodw? Dlaczego? Dlatego, e mwi nie tylko o tym. Mwi te o Ziemi. Powiedzia nam, e Ziemia jest martwa i bardzo nalega, ebymy polecieli na Comporellon. No i co, polecimy? - Zastanawiaem si nad tym, Golan - przyzna Pelorat. - Po prostu odlecimy std? - Moemy tu wrci po sprawdzeniu sektora Syriusza. - Nie przyszo ci do gowy, e jedynym powodem jego spotkania z nami byo odcignicie nas od Sayshell i pozbycie si nas std? e chodzio mu o to, ebymy polecieli gdziekolwiek, byleby tu nie zostawa? - Dlaczego? - Tego nie wiem. Zauwa, e spodziewali si, i polecimy na Trantor. To

byo to, co ty chciae zrobi i moliwe, e liczyli na to. Tymczasem ja si wmieszaem i wszystko pokrciem, upierajc si, ebymy lecieli na Sayshell, a to jest ostatnia rzecz, jakiej sobie ycz, a wic teraz musz si nas std pozby. Pelorat mia wyranie nieszczliw min. - Ale, Golan, to s czcze sowa. Dlaczego mieliby nie yczy sobie nas na Sayshell? - Nie wiem, Janov. Ale wystarczy, e nie chc, ebymy tutaj byli. Ja zostaj. Nie mam zamiaru rusza si std. - Ale... ale... suchaj, Golan, gdyby Druga Fundacja chciaa, ebymy std odlecieli, to czy po prostu nie wpynaby tak na nasze umysy, e sami chcielibymy std odlecie? Dlaczego mieliby si wysila, eby nas do tego przekona? - Skoro sam podniose t spraw... czy przypadkiem nie zrobili tak w twoim przypadku? - Trevize zmruy podejrzliwie oczy. - Czy ty nie chcesz odlecie? Pelorat spojrza ze zdziwieniem na Trevizego. - Po prostu myl, e to nie jest takie gupie. - Oczywicie tak wanie by myla, gdyby wpynli na twj umys. - Ale nie... - Oczywicie przysigby te, e nie wpynli, gdyby wpynli. - To s twierdzenia bez pokrycia, ale jeli dyskutujesz w ten sposb, to wszystkie moje argumenty zdadz si na nic. Co zamierzasz zrobi? - Zostan na Sayshell. Ty te zostaniesz. Nie potrafisz sam pokierowa statkiem, wic jeli Compor wpyn na twj umys, to wybra nie ten umys, ktry trzeba. - Bardzo dobrze. Pozostaniemy na Sayshell dopki nie bdziemy mieli innych powodw, eby std odlecie. W kocu najgorsze, co moemy zrobi, znacznie gorsze od pozostania tu czy odlecenia std, to pokci si. No, stary, powiedz, czy gdybym by pod wpywem Drugiej Fundacji, to bybym w stanie rozmyli si i bez alu zosta z tob? Bo wanie mam zamiar to zrobi. Trevize zastanawia si przez chwil, a potem jak gdyby otrzsn si, umiechn i wycign do: - Zgoda, Janov. Teraz wracajmy na statek, a jutro znowu wybierzemy si na poszukiwania... Jeli zdoamy obmyle jaki plan. 47. Munn Li Compor nie pamita, kiedy zosta zwerbowany. Po pierwsze by wtedy dzieckiem, a po drugie agenci Drugiej Fundacji starali si zaciera lady tak dokadnie, jak to tylko byo moliwe. Compor by obserwatorem" i byo to od razu jasne dla kadego czonka Drugiej Fundacji, ktry si z nim zetkn. Oznaczao to, e Compor by obeznany z mentalistyk i mg si w pewnej mierze porozumiewa z czonkami Drugiej Fundacji w charakterystyczny dla nich sposb, ale te to, e znajdowa si na najniszym szczeblu w hierarchii spoeczestwa Drugiej Fundacji. Potrafi czyta w mylach, ale nie potrafi kierowa nimi. Nigdy nie osign takiego poziomu edukacji. By obserwatorem, a nie manipulatorem. Jego rola bya zatem drugorzdna, ale nie przejmowa si tym za bardzo. Zna swoje miejsce. W pierwszych stuleciach swego istnienia Druga Fundacja nie doceniaa ogromu

stojcego przed ni zadania. Mylaa, e garstka jej czonkw moe kontrolowa ca Galaktyk i e dla waciwego funkcjonowania Planu Seldona wystarczy tylko od czasu do czasu wprowadzi zupenie minimaln korekt. Mu pozbawi ich tych iluzji. Pojawi si nagle znikd, wzi Drug Fundacj (i oczywicie Pierwsz, ale to nie miao znaczenia) przez zaskoczenie i spowodowa, e stali si zupenie bezradni. Przygotowanie kontrataku zajo im cae pi lat, a i tak operacja ta pochona wiele ofiar. Doszli do siebie dopiero za czasw i za spraw Palvera, cho i tym razem nie obyo si bez znacznych strat. Ostatecznie jednak podjli odpowiednie kroki, aby nie dopuci do takiej sytuacji w przyszoci. Palver zadecydowa, e trzeba znacznie rozszerzy dziaalno Drugiej Fundacji, minimalizujc jednak moliwoci jej wykrycia, i powoa do ycia korpus obserwatorw. Compor nie wiedzia ilu obserwatorw jest w Galaktyce, a nawet ilu jest ich na Terminusie: To nie bya jego sprawa. Midzy obserwatorami nie powinno by adnych wykrywalnych zwizkw, aby ewentualna wpadka jednego z nich nie pocigna za sob wpadki drugiego. Wszyscy obserwatorzy kontaktowali si bezporednio tylko ze swymi zwierzchnikami na Trantorze. Marzeniem i ambicj Compora byo znale si kiedy na Trantorze. Zdawa sobie spraw, e jest to bardzo mao prawdopodobne, wiedzia jednak, e zdarzao si niekiedy, e kto z obserwatorw by wzywany na Trantor i awansowa. Byy to jednak rzadkie przypadki. Cechy, dziki ktrym mona byo by dobrym obserwatorem, nie byy jednak cechami, ktre kwalifikowayby kogo do Stou Mwcw. Na przykad taki Gendibal by cztery lata modszy od Compora. Musia zosta, podobnie jak Compor, zwerbowany kiedy jeszcze by chopcem, ale jego zabrano od razu na Trantor i teraz by ju Mwc. Compor nie mia adnych wtpliwoci co do tego, dlaczego tak si stao. Ostatnio czsto kontaktowa si z Gendibalem i przekona si o sile jego umysu. Nie mgby mu stawi oporu nawet przez sekund. Compor niezbyt czsto mia okazj, eby odczu sw nisk pozycj. W kocu (tak jak w przypadku innych obserwatorw" myla) pozycja ta bya niska tylko wtedy, kiedy oceniao si j wedug kryteriw przyjtych na Trantorze. Na swoich ojczystych planetach, yjc w normalnych, niementalistycznych spoecznociach, obserwatorzy atwo osigali wysokie pozycje i stanowiska. Compor, na przykad, nigdy nie mia problemw z dostaniem si do dobrej szkoy czy do dobrego towarzystwa. Potrafi w prosty sposb skorzysta ze swej znajomoci mentalistyki, aby wzmc sw naturaln intuicj (by pewien, e to wanie dziki tej wrodzonej zdolnoci zosta zwerbowany przez Drug Fundacj) i sta si asem gonitw w nadprzestrzeni. Ju na uniwersytecie by gwiazd tego sportu i dziki temu wspi si na pierwszy szczebel kariery politycznej. Nie mona nawet przewidzie, jak wysoko zajdzie kiedy zakoczy si obecny kryzys. Jeli kryzys zakoczy si szczliwie, a nie wtpi, e tak si stanie, to czy bd pamita, e to on wanie, Compor, pierwszy waciwie oceni Trevizego nie jako czowieka (bo to w kocu mgby zrobi kady), ale jako umys? Pozna Trevizego na uniwersytecie i pocztkowo widzia w nim tylko wesoego i bystrego kompana. Jednak pewnego ranka, budzc si ze snu, poczu w strumieniu podwiadomoci, ktry towarzyszy temu nieokrelonemu stanowi p - snu, p - jawy, al, e Trevize nie zosta zwerbowany.

Trevize oczywicie nie mg zosta zwerbowany, poniewa by rodowitym Terminusczykiem, a nie, jak Compor, potomkiem rodu z innej planety. A zreszt i tak byo ju na to za pno. Tylko zupenie mode osoby, dzieci, maj wystarczajco plastyczne umysy, aby mona je byo podda ksztaceniu mentalistycznemu. mudne wprowadzanie zasad tej sztuki - bo byo to co wicej ni nauka - do umysw dorosych, okrzepych w nawykach i poruszajcych si utartymi koleinami, byo konieczne tylko przez pierwsze dwa pokolenia po Seldonie. Ale skoro Trevize nie mg zosta zwerbowany z powodu pewnych, obowizujcych w Drugiej Fundacji zasad, a poza tym i tak ju dawno przekroczy wiek, w ktrym mona by go byo zwerbowa, to dlaczego Compor tak si tym przej? Ot przy nastpnym spotkaniu z Trevizem Compor zagbi si w jego umys i odkry to, co musiao go zaniepokoi na pocztku. Umys Trevizego charakteryzowa si cechami zupenie nie pasujcymi do regu, ktrych nauczono Compora. Po prostu wymyka si mu. ledzc prac jego mzgu, Compor odkry luki... nie, waciwie to nie byy luki, raczej miejsca, gdzie nic nie byo. Byy to miejsca, w ktrych zupenie nie mona byo przeledzi myli Trevizego. Po prostu Compor nie by w stanie przenikn tak gboko. Compor nie potrafi okreli, co to znaczy, ale zacz uwanie analizowa zachowanie Trevizego w wietle tego, co odkry i nabra podejrzenia, e Trevize ma niesamowit zdolno wycigania trafnych wnioskw z danych, ktre wydaway si dalece niekompletne. Czy miao to co wsplnego z owymi lukami? Z pewnoci by to problem, ktrego rozwizanie przekraczaa jego siy i wymagao zaangaowania wybitnych mentalistw, moe nawet samego Stou. Compor mia przykre uczucie, e Trevize sarn nie w peni zdaje sobie spraw ze swych niezwykych umiejtnoci podejmowania trafnych decyzji i e moe jest nawet w stanie zrobi... Co zrobi? Wiedza Compora w tym zakresie bya niewystarczajca. Prawie dostrzega znaczenie zdolnoci, ktre posiada Trevize, ale nie potrafi tego dokadnie okreli. Domyla si intuicyjnie, a moe raczej odgadywa, e Trevize moe potencjalnie by osob o nadzwyczajnym znaczeniu. Musia zaoy, e tak wanie jest i zaryzykowa, e moe to by przez St pocz} tane jako dowd, e nie nadaje si na swoje stanowisko. Ale w kocu, gdyby okazao si, e ma racj... Teraz, spogldajc wstecz, sam nie wiedzia, skd wzi odwag, aby trwa przy swym postanowieniu. Nie mg si przebi przez administracyjne bariery odgradzajce St od takich jak on. Ju prawie pogodzi si z myl, e bdzie mia nadszarpnit reputacj. W kocu zrobi rozpaczliwy krok i zwrci si do najmodszego czonka Stou. Stor Gendibal odpowiedzia na jego wezwanie. Gendibal wysucha go cierpliwie i od tamtej pory utrzymywa z nim specjalne stosunki. To Gendibal poleci mu kontynuowa przyja z Trevizem i udzieli wskazwek, jak ma zaaranowa sytuacj, ktra doprowadzia do skazania Trevizego na wygnanie. I wanie za porednictwem Gendibala Compor mg (zaczyna mie tak nadziej) zrealizowa swoje marzenie i dosta awans na Trantorze. Jednak wszystkie przygotowania biegy w tym kierunku, aby cign Trevizego na Trantor. Jego odmowa udania si tam zupenie zaskoczya

Compora i - jak myla - take Gendibal nie przewidzia takiego obrotu rzeczy. W kadym razie Gendibal mia przyby na miejsce i dla Compora oznaczao to, e kryzys jest znacznie gbszy, ni przypuszcza. Compor wysa swj sygna przez nadprzestrze. 48. Gendibala wyrwao ze snu lekkie municie czyjej myli. Nie byo to przykre, cho wywaro odpowiedni skutek. Zosta munity orodek dyspozycji snu, wic po prostu Gendibal si przebudzi. Siad na ku. Zsuno si przecierado, ktrym by okryty, ukazujc dobrze zbudowane ciao. Od razu rozpozna to municie. Rnice midzy mylowymi dotykami poszczeglnych osb byy dla mentalistw rwnie wyrane jak rnice gosw dla tych, ktrzy porozumiewali si gwnie za pomoc sw. Gendibal wysa normalny sygna potwierdzajcy odbir i spyta, czy moe si nieco spni. W odpowiedzi usysza, e nic nie nagli. A zatem, bez zbytniego popiechu, zabra si do zwykych czynnoci porannych. By jeszcze pod prysznicem (zuyta woda poddawana bya procesowi powtrnego uzdatniania), kiedy znowu nawiza kontakt. - Compor? - Sucham, Mwco. - Rozmawiae z Trevizem i tym drugim. - Z Peloratem. Z Janovem Peloratem. Tak. - Dobrze. Poczekaj jeszcze pi minut, to ustanowi kontakt wzrokowy. Idc do sterowni, min Sur Novi. Spojrzaa na niego pytajco i zrobia taki ruch, jakby chciaa co powiedzie, ale pooy palec na ustach i od razu wycofaa si. Gendibal wci jeszcze czu si nieco skrpowany intensywn mieszank adoracji i szacunku, ktr widzia w jej umyle, ale powoli zaczyna si do tego przyzwyczaja jak do czego normalnego, a nawet sprawiao mu to pewn przyjemno. Poczy jedn z wypustek swego umysu z jej umysem i nie sposb byo teraz wpyn na ni, nie alarmujc go od razu. Prostota jej umysu (Gendibal nic mg si oprze myli, e kontemplacja prostej, szlachetnej symetrii jej mzgu bya wspaniaym przeyciem estetycznym) sprawiaa, e byo niemoliwe, aby pojawio si w ich pobliu jakie obce pole mylowe i pozostao niewykryte. Poczu nagy przypyw radoci, e kiedy tak sta z ni wtedy przed bram uniwersytetu, zrodzi si w nim szlachetny odruch, ktry doprowadzi niespodziewanie do tego, i zjawia si akurat w momencie, kiedy moga by bardzo przydatna. - Compor? - rzek. - Tak, Mwco. - Odpr si, prosz. Musz zbada twj umys. Nie obraaj si. - Jak sobie yczysz, Mwco. Czy mog wiedzie w jakim celu? - Aby upewni si, czy nie zostae przez kogo odmieniony. - Wiem, Mwco, e masz przeciwnikw wrd czonkw Stou - powiedzia Compor - ale na pewno nikt z nich... - Nie spekuluj, Compor. Odpr si... Tak, jeste nietknity. Teraz, jeli mi pomoesz, nawiemy kontakt wzrokowy. To, co potem nastpio, byo iluzj w dosownym znaczeniu tego terminu, bo nikt poza dysponujcym si mentaln i do tego dobrze wyszkolonym

czonkiem Drugiej Fundacji nie byby w stanie nic wyledzi, i to nie tylko korzystajc z wasnych zmysw, ale nawet posugujc si urzdzeniami do wykrywania. Byo to budowanie obrazu twarzy z konturw umysu i nawet najlepszy mentalista nie potrafi stworzy nic wicej poza mglist J nieco nieokrelon postaci. Gendibal ujrza przed sob, jakby zawieszon w przestrzeni, twarz Compora. Oglda j jak przez falujc cienk warstw gazy i wiedzia, e jego wasna twarz pojawia si dokadnie w taki sam sposb przed Comporem. Mona byo ustanowi czno fizyczn, przez nadprzestrze, i wwczas obraz byby tak wyrany, e rozmwcy oddaleni od siebie o tysice parsekw widzieliby si tak dokadnie, jak gdyby stali twarz w twarz. Statek Gendibala by wyposaony w odpowiedni do tego aparatur. Jednak wizja mentalistyczna miaa swoje zalety. Podstawowa zaleta polegaa na tym, e obrazu tego nie mona byo przechwyci za pomoc adnych znanych Pierwszej Fundacji urzdze. Zreszt, jeli ju o tym mowa, nie mg go uchwyci take inny czonek Drugiej Fundacji. Mona byo, co prawda, ledzi wymian myli, ale subtelne zmiany wyrazu twarzy, ktre byy istotn cech tego rodzaju komunikacji, pozostaway ukryte. A jeli chodzi o anty - Muw... Czysty obraz umysu Novi by najlepszym dowodem, e adnego z nich nie byo w pobliu. - Compor, zrelacjonuj mi dokadnie rozmow, ktr przeprowadzie z Trevizem i tym Peloratem. Z dokadnoci do stanu umysu - rzek Gendibal. - Oczywicie, Mwco - powiedzia Compor. Nie zajo to duo czasu. Poczenie dwiku, wyrazu twarzy i myli skondensowao ca rozmow, mimo i na poziomie umysu byo o wiele wicej do powiedzenia ni gdyby relacja ta ograniczaa si tylko do przekazania sw. Gendibal patrzy w skupieniu. W wizji mentalistycznej nie byo zbdnych szczegw, a jeli nawet, to niewiele. W normalnym przekazie obrazu, a nawet w przekazie przez nadprzestrze, widziao si wicej podczas przekazu informacji ni to byo absolutnie niezbdne dla ich zrozumienia, w zwizku z czym mona byo co przeoczy bez obawy. Natomiast w przypadku wizji mentalistycznej zyskiwao si absolutn pewno, e informacje przekazywane t drog nie dotr do nikogo niepowoanego, ale w zamian trzeba byo skoncentrowa ca uwag, aby nie uroni nic z przekazu. Kady szczeg by istotny, Na Trantorze instruktorzy przekazywali uczniom opowieci grozy, opowieci, ktre miay im uwiadomi jak wana jest koncentracja. Ta, ktra bya najczciej powtarzana, bya najmniej wiarygodna. Bya to opowie o pierwszym raporcie o podbojach Mua, wysanym zanim jeszcze zaj on Kalgan, Ot urzdnik, ktry otrzyma raport, mia wraenie, e chodzi tylko o jakie zwierz podobne do konia, poniewa nie zauway albo nie zrozumia lekkiego ruchu rki, ktry znaczy nazwisko". Zdecydowa zatem, e jest to kwestia zbyt maej wagi, aby przekazywa j na Trantor. Kiedy nadszed nastpny raport, byo ju za pno, eby podj przeciwdziaania i ta chwila nieuwagi kosztowaa Drug Fundacj pi lat cikich zmaga. Byo prawie pewne, e zdarzenie to nigdy nie miao miejsca, ale byo to nieistotne. Ta dramatyczna opowie miaa po prostu skoni uczniw do intensywnej koncentracji na przekazie, ktry otrzymywali. Gendibal dobrze pamita, jak jemu samemu zdarzyo si w czasie nauki popeni w odbiorze

bd, ktry wydawa mu si minimalny i absolutnie bez znaczenia. Jego nauczyciel, stary Kendast, tyran do samych korzeni mdka, umiechn si tylko szyderczo i powiedzia Zwierz podobne do konia, co, goowsie?" i co wystarczyo, eby Gendibal zatrzs si ze wstydu. Compor skoczy. - Podaj mi, prosz, swoj ocen reakcji Trevizego - rzek Gendibal. Znasz go lepiej ni ja, lepiej ni ktokolwiek inny. - To byo zupenie jasne - odpar Compor. - Reakcje jego umysu byy jednoznaczne. Uwaa, e to, co robiem i mwiem, wiadczyo o tym, e usilnie pragn, aby polecia na Trantor, czy do sektora Syriusza, czy gdziekolwiek, byle nie tam, gdzie si faktycznie wybiera. Moim zdaniem, znaczy to, e zostanie tam, gdzie jest. Krtko mwic, fakt, e przywizywaem tak wielkie znaczenie do tego, eby zmieni miejsce, spowodowa, e on te zacz do tego przywizywa due znaczenie, a poniewa uwaa, e jego interesy rni si diametralnie od moich, bdzie rozmylnie postpowa na przekr temu, czego - jak uwaa - ja pragn. - Jeste tego pewien? - Zupenie pewien. Gendibal zastanawia si nad tym przez chwil i doszed do przekonania, e Compor ma racj. - Jestem z ciebie zadowolony - powiedzia. - Wykazae si dobr robot. Twoja opowie o radioaktywnej zagadzie Ziemi zostaa zrcznie przygotowana i wywoaa waciw reakcj bez potrzeby uciekania si do bezporedniej ingerencji w jego umys. Zasuye na pochwa! Przez krtk chwil Compor wydawa si prowadzi wewntrzne zmagania. - Mwco - powiedzia w kocu - nie zasuyem na t pochwa. Nie wymyliem tej opowieci. Jest ona prawdziwa. W sektorze Syriusza jest naprawd planeta zwana Ziemi i naprawd uwaa si, e ona bya kolebk ludzkoci. Bya radioaktywna albo od pocztku, albo potem tak si staa i stopie napromieniowania stale si zwiksza, a zamaro na niej ycie. Ten wynalazek, ktry mia potgowa moliwoci mzgu i z ktrego ostatecznie nic nie wyszo, to te prawda. Na planecie, z ktrej pochodzili moi przodkowie, uwaa si to wszystko za fakty historyczne. - Naprawd? To interesujce - powiedzia Gendibal bez widocznego przekonania. - To nawet lepiej. Temu, kto wie, kiedy wystarczy szczera prawda, nale si wyrazy uznania, bo adnej nieprawdy nie mona przekaza z takim szczerym przekonaniem jak prawdy. Palver powiedzia kiedy Kamstwo jest tym lepsze, im jest blisze prawdy, a sama prawda, jeli mona z niej skorzysta, jest najlepszym kamstwem". - Musz powiedzie jeszcze jedno - rzek Compor. - Wypeniajc twoje instrukcje i starajc si zatrzyma Trevizego w sektorze Sayshell do czasu twojego przybycia - za wszelk cen, jak powiedziae - posunem si tak daleko, e jest teraz dla mnie oczywiste, e podejrzewa mnie, i jestem pod wpywem Drugiej Fundacji. Gendibal skin gow. - To, myl, jest w tych okolicznociach nieuniknione. Jego obsesja na naszym punkcie sprawia, e widzi Drug Fundacj nawet tam, gdzie jej nie ma. Po prostu musimy si z tym liczy. - Mwco, jeli jest absolutnie konieczne, eby Trevize pozosta tam, gdzie jest a do czasu twego przybycia, to uprocioby spraw, gdybym wylecia na twoje spotkanie, wzi ci na mj statek i przywiz tutaj. To nie zajoby nawet

jednego dnia... - Nie, Obserwatorze - uci ostro Gendibal. - Nie zrobisz tego. Na Terminusie wiedz, gdzie jeste. Masz na pokadzie nadajnik nadprzestrzenny, ktrego nie moesz usun, prawda? - Tak, Mwco. - A jeli Terminus wie, e wyldowae na Sayshell, to wie te o tym jego ambasador na Sayshell... i wie te, e wyldowa tam Trevize. Ten nadajnik nadprzestrzenny na twoim statku poinformuje tych na Terminusie, e udae si w pewne miejsce odlege o wiele parsekw od Sayshell i wrcie z powrotem, a ambasador przekae im, e Trevize pozosta tymczasem w sektorze. Na podstawie tego mog si czego domyle. Burmistrz Terminusa, wszystko na to wskazuje, to bystra kobieta i zaniepokoi j jakim zagadkowym twoim posuniciem byoby gupot z naszej strony. Nie chc, eby wyldowaa nam tu na karku ze swoj flot. A prawdopodobiestwo tego jest w kadym razie niepokojco due. - Za pozwoleniem, Mwco... - rzek Compor. - Dlaczego mamy si obawia floty, kiedy moemy podda naszej kontroli jej dowdc? - Nawet jeli powody do obawy s minimalne, to bd jeszcze mniejsze, kiedy nie bdzie tu tej floty. Zosta, gdzie jeste, Obserwatorze. Kiedy do ciebie dotr, to przejd na twj statek i wtedy... - Co wtedy, Mwco? - No jak to co, wtedy ja przejm dowdztwo. 49. Gendibal nie ruszy si z miejsca po zakoczeniu seansu cznoci. Siedzia tam wiele minut i rozmyla. Podczas tej dugiej podry na Sayshell, dugiej, bo jego statek absolutnie nie mg si rwna z technicznie o wiele bardziej zaawansowanymi produktami Pierwszej Fundacji, przestudiowa dokadnie wszystkie raporty o Trevizem. Obejmoway one okres blisko dziesiciu lat. Zawarte w nich informacje, szczeglnie w wietle ostatnich wydarze, nie pozostawiay adnej wtpliwoci, e Trevize byby wspaniaym nabytkiem dla Drugiej Fundacji, gdyby nie przestrzegano skrupulatnie obowizujcej od czasw Palvera zasady, e nigdy nie rekrutuje si ludzi urodzonych na Terminusie. Nie sposb byo powiedzie, ilu potencjalnych kandydatw najwyszej klasy zostao bezpowrotnie straconych dla Drugiej Fundacji przez tych kilkaset lat jej istnienia. Nie sposb byo ocenia przydatnoci kadego z trylionw ludzi zamieszkujcych Galaktyk. Jednak na pewno aden z nich nie posiada wikszych zdolnoci ni Trevize i z pewnoci aden nie mgby by w bardziej newralgicznym punkcie. Gendibal lekko potrzsn gow. Trevize nie powinien by zosta przeoczony, bez wzgldu na to, czy urodzi si na Terminusie gzy nie... I Obserwatorowi Comporowi naley si uznanie za to, e dostrzeg to, mimo i lata znieksztaciy nieco osobliwe cechy umysu Trevizego. Oczywicie teraz Trevize nie nadawa si ju dla nich. By za stary na to, aby mona byo waciwie uksztatowa jego umys, ale nadal posiada ow wrodzon intuicj, ow zdolno znajdowania trafnego rozwizania problemu na podstawie absolutnie niedokadnych informacji i co... co... Stary Shandess, ktry - mimo i mia ju swe najlepsze lata za sob - by

Pierwszym Mwc i, oglnie biorc, dobrze wywizywa si ze swych obowizkw, te co w Trevizem dostrzeg, chocia nie dysponowa odpowiednimi danymi i analiz, ktr Gendibal zrobi podczas swej podry. Trevize by, zdaniem Shandessa, kluczem do rozwizania obecnego kryzysu. Ale dlaczego Trevize znalaz si na Sayshell? Co planowa? Co mia zamiar zrobi? Nie wolno byo nawet tkn jego umysu! Tego Gendibal by pewien. Dopki nie byo dokadnie wiadomo, jak rol gra w tym wszystkim, byoby karygodnym bdem prbowa nim manipulowa. Poniewa sprawa wizaa si z anty - Muami, kimkolwiek byli czy czymkolwiek mogli by, jakiekolwiek niewaciwe posunicie w stosunku do Trevizego (przede wszystkim do Trevizego) mogo sprawi, e zupenie niespodziewanie eksplodowaoby im prosto w twarz jakie miniaturowe soce. Wyczu, e wok jego umysu kry jaki inny umys i bezwiednie trzepn go, jakby ogarnia si od jakiego dokuczliwego owada trantorskiego, cho zrobi to oczywicie myl, nie rk. Natychmiast odczu dochodzc z tamtej strony fal blu i podnis gow. Sura Novi pocieraa doni swe gste brwi. - Przepraszam, panie, nagle rozbolaa mnie gowa - powiedziaa. Gendibalowi natychmiast zrobio si jej al. - Przepraszam, Novi. Nie mylaem... a raczej mylaem zbyt intensywnie. - Szybko i delikatnie wygadzi - zmierzwione wici jej umysu. Novi umiechna si nagle radonie. - Przeszo ju. Miy dwik twoich sw, panie, dobrze dziaa na mnie. - Dobrze - rzek Gendibal. - Czy co si stao? Dlaczego tu przysza? Powstrzyma si przed wkroczeniem w jej myli i zbadaniem samemu o co chodzi. Z upywem czasu czu coraz wiksz niech do naruszania jej prywatnoci. Novi zawahaa si. Pochylia si lekko w jego stron. - Przestraszyam si. Patrzye, panie, w puste miejsce i co mruczae, i twoja twarz si kurczya. Staam tam caa sztywna ze strachu, e jeste chory... i nie wiedziaam co robi. - To nic takiego, Novi. Nie bj si - pogadzi jej do. - Nie ma powodu do obaw. Rozumiesz? Obawa, czy jakie inne silne uczucie, nieco zepsuo symetri jej umysu. Wola, gdy umys jej by spokojny, agodny i szczliwy, ale nie mg zdecydowa si na przywrcenie go do stanu pierwotnego przez wpyw z zewntrz. Jego wczeniejsz ingerencj wzia za skutek dziaania jego sw i wydawao mu si, e woli, eby tak byo. - Novi, dlaczego nie chcesz, ebym mwi do ciebie Sura? - spyta. Spojrzaa na niego nagle posmutniaym wzrokiem. - Och nie, panie, nie mw tak. - Ale Rufirant odzywa si tak do ciebie tego dnia, kiedy si pierwszy raz spotkalimy. Teraz znam ci ju do dobrze... - Wiem dobrze, panie, e si tak odzywa. Tak mwi mczyzna do dziewczyny, ktra nie ma mczyzny, ktra nie jest zarczona, ktra... nie jest zupena. Wtedy mwi si do niej po imieniu. To dla mnie wikszy zaszczyt, kiedy mwisz, panie, Novi" i jestem dumna, e tak mwisz. I chocia nie mam teraz mczyzny, to mam pana i jestem zadowolona. Mam nadziej, e nie obrazisz si, panie, za to, e chc, eby mwi Novi".

- Oczywicie, e nie, Novi. W odpowiedzi na to jej umys ponownie odzyska sw pikn gadko. Sprawiao to Gendibalowi przyjemno. A za du. Czy powinien odczuwa a tak przyjemno? Przypomnia sobie z pewnym zawstydzeniem, e podobno w taki sam sposb wpyna na Mua ta kobieta z Pierwszej Fundacji, Bayta Darell, i to na jego zgub. Oczywicie on by w innej sytuacji. Ta chopka bya jego tarcz chronic go przed obcymi umysami i chcia, eby suya temu celowi jak najlepiej. Nie, to nieprawda. Skompromitowaby si jako Mwca, gdyby przesta rozumie swj wasny umys albo gdyby, co gorsza, celowo le interpretowa wasne myli, aby ukry przed sob samym prawd. A prawda bya taka, e sprawiao mu przyjemno, kiedy bya cicha, spokojna i szczliwa sama z siebie, bez jego ingerencji, i e sprawiao mu to przyjemno po prostu dlatego, e j lubi i (pomyla wyzywajco) nie byo w tym nic zego. - Usid, Novi - powiedzia. Usiada, balansujc niebezpiecznie na. brzeku krzesa i trzymajc si w takiej odlegoci, na jak pozwalay ograniczone rozmiary kabiny. Jej umys przepenia szacunek. - Kiedy widziaa, jak co mrucz, Novi - powiedzia - rozmawiaem na du odlego, sposobem badaczy. Novi odpara ze smutkiem, spuszczajc oczy: - Tak, panie, teraz wiem, e w sposobach badawcw jest wiele rzeczy, ktrych nie rozumiem i nie mog sobie wyobrazi. To trudna sztuka. Wstyd mi, panie, e przyszam do ciebie, eby zrobi ze mnie badawc. Jak to si stao, e mnie nie wymiae? - To nie wstyd mie wysze aspiracje, nawet jeli ich realizacja jest niemoliwa. Masz ju za duo lat, ebym mg zrobi z ciebie badacza w moim stylu, ale nie jeste za stara na to, eby nauczy si nowych rzeczy i opanowa nowe umiejtnoci. Opowiem ci troch o tym statku. Zanim dotrzemy do celu naszej podry, bdziesz ju wiedziaa do duo o nim. By zachwycony swoim pomysem. Bo niby dlaczego nie miaby tego zrobi? Zupenie rozmylnie odrzuca stereotypowe wyobraenia o Tutejszych. W kocu jakie prawo miaa heterogeniczna spoeczno Drugiej Fundacji do tworzenia takich stereotypw? Dzieci pochodzce z ich maestw bardzo rzadko nadaway si na stanowiska piastowane przez rodzicw. Dzieci Mwcw prawie nigdy nie miay cech kwalifikujcych je na Mwcw. Co prawda trzysta lat temu zdarzyo si, e trzy kolejne pokolenia Linguesterw sprawoway t funkcj, ale podejrzewano, e drugi z nich nie nadawa si do tego. A jeli tak byo w - istocie, to jakie podstawy mieli ludzie z uniwersytetu, eby stawia si na piedestale? Widzia, e oczy Novi rozbysy i sprawio mu to przyjemno. - Bd si pilnie staraa nauczy wszystkiego, panie - powiedziaa. - Jestem pewien, e bdziesz si staraa - powiedzia i zawaha si. Uwiadomi sobie, e podczas rozmowy z Comporem w ogle nie wspomnia, e nie jest sam. Niczym nie zasygnalizowa mu, e ma towarzyszk. To, e jest z kobiet, bdzie, by moe, zrozumiae, a przynajmniej Compor na pewno nie bdzie tym zaskoczony. Ale e t kobiet jest chopka Trantorska? Na chwil, mimo jego usilnych stara, stereotyp wzi jednak gr i Gendibal pomyla z ulg, e na szczcie Compor nigdy nie by na Trantorze i

nie zorientuje si, e Novi jest Tutejsz. Otrzsn si. To, czy Compor - czy ktokolwiek inny - wie o tym, czy nie, nie ma znaczenia. W kocu on, Gendibal, jest Mwc z Drugiej Fundacji i moe robi, co zechce, byleby trzyma si ram Planu Seldona. Nikomu nic do tego, co robi, dopki nie wyamuje si z regu ustalonych przez Seldona. - Panie, czy rozstaniemy si, kiedy ju dotrzemy do celu? - spytaa Novi. Spojrza na ni i powiedzia, z wikszym chyba naciskiem, ni zamierza: - Nie rozstaniemy si, Novi. Umiechna si niemiao i z tym umiechem wygldaa jak kada inna kobieta.

Rozdzia XIII UNIWERSYTET


50. Pelorat zmarszczy nos i skrzywi si, kiedy weszli z Trevizem na pokad Odlegej Gwiazdy". Trevize zauway to i wzruszy ramionami. - Ciao ludzkie wydziela mnstwo nieprzyjemnych zapachw - powiedzia. - Aparatura odwieajca prawie nigdy nie usuwa ich natychmiast, a sztuczne zapachy te nie zastpuj tych, ktre wydzielamy, ale po prostu nakadaj si na nie. - Przypuszczam, e wrd statkw, na ktrych przez pewien czas przebywali rni ludzie, nie znajdzie si dwch o dokadnie takim samym zapachu. - Zgadza si, ale powiedz mi lepiej, czy godzin po wyjciu ze statku czue jeszcze zapach Sayshell? - Nie - przyzna Pelorat. - No widzisz. Niedugo przestaniesz te zwraca uwag na zapach, ktry mamy tutaj. Prawd mwic, jeli przez duszy czas mieszka si na jakim statku, to po powrocie na ten statek wita si ten zapach jak zapach wasnego domu. Przy okazji, Janov... jeli po tej podry staniesz si kosmicznym obieywiatem, to musisz zapamita, e mwienie o zapachu jakiegokolwiek statku czy wiata w obecnoci tych, ktrzy na tym statku czy wiecie mieszkaj, jest wielkim nietaktem. Oczywicie midzy sob moemy o tym rozmawia. - Szczerze mwic, Golan, ja naprawd, cho to moe by mieszne, traktuj Odleg Gwiazd" jak nasz dom. Przynajmniej zostaa zbudowana w Fundacji. - Umiechn si. - Wiesz, nigdy nie uwaaem si za patriot. Chc myle, e moim narodem jest caa ludzko, ale musz wyzna, e teraz, kiedy jestem daleko od Fundacji, czuj do niej mio. Trevize szykowa ko do spania. - Nie jeste wcale tak daleko od Fundacji, jak mylisz. Zwizek Sayshellski jest prawie ze wszystkich stron otoczony wiatami nalecymi do Federacji. Mamy tu swojego ambasadora i wielu innych przedstawicieli, od konsuli w d. Sayshellczycy nie przepuszcz adnej okazji, eby nam si sownie przeciwstawi, ale bardzo uwaaj, eby nie robi niczego, co mogoby wywoa nasze niezadowolenie... Kad si spa, Janov. Nie udao nam si dzisiaj znale nic ciekawego, wic jutro musimy si ostro zabra do roboty. Jednak w kadej z kabin, w ktrych spali, sycha byo dobrze, co si dzieje w drugiej, wic Pelorat, przewracajc si bezsennie na ku, w kocu odezwa si niezbyt gono: - Golan... - Tak? - Nie pisz? - Jak mog spa, kiedy gadasz? - Jednak co dzisiaj znalelimy. Twj przyjaciel, Compor... - Byy przyjaciel - warkn Trevize. - Niewane. Ot opowiada nam o Ziemi i powiedzia co, z czym nie zetknem si w swoich dotychczasowych badaniach. Chodzi o radioaktywno.

Trevize unis si na okciu. - Posuchaj, Janov. Nawet jeli Ziemia jest naprawd martwa, to nie znaczy to wcale, e pakujemy si i wracamy do domu. Chc znale Gaje. Pelorat wyda taki dwik, jakby co zdmuchiwa z kodry. - Ale, oczywicie, przyjacielu. Ja te chc. Zreszt nie sdz, e Ziemia jest martwa. Compor mg by nawet przekonany, e mwi nam szczer prawd, ale nie ma chyba w Galaktyce takiego sektora, w ktrym nie kryyby opowieci, e kolebka ludzkoci znajdowaa si na jakim wiecie wanie w tym sektorze. I prawie zawsze taki wiat nosi nazw Ziemia" albo jak inn o zblionym znaczeniu. W antropologii nazywamy to globocentryzmem. Ludzie lubi uwaa si za lepszych od swych ssiadw, a swoj kultur za starsz i wysz ni na innych wiatach. Jeli na innych wiatach jest co dobrego, to jest zapoyczone od nich, a to, co jest zepsute lub zdegenerowane, zostao zepsute dopiero po wziciu od nich albo po prostu zostao wynalezione gdzie indziej. Ta skonno do wywyszania si wyraa si te w tym, e ow - rzekom czy prawdziw wyszo swej kultury przypisuj temu, e jest ona starsza od innych. Jeli nie mog twierdzi, bo przeczyoby to oczywistym faktom, e ich wasna planeta jest Ziemi albo jej odpowiednikiem, to prawie zawsze staraj si udowodni, e znajduje si w ich sektorze, nawet jeli nie potrafi dokadnie wskaza jej pooenia. - Chcesz przez to powiedzie, e kiedy Compor opowiada nam o Ziemi, to po prostu zachowywa si zgodnie z pewn regu i mwi to, co ludzie czsto mwi w takich sytuacjach... Ale sektor Syriusza ma naprawd dug histori, a wic kady wiat z tego regionu powinien by dobrze znany i nawet nie lecc tam nie powinnimy mie problemw ze sprawdzeniem, czy faktycznie jest tak, jak mwi. Pelorat zachichota. - Nawet gdyby niezbicie wykaza, e aden wiat w sektorze Syriusza nie moe by Ziemi, to i tak nic by to nie pomogo. Nie doceniasz, Golan, siy mitw. Mylenie magiczne i mistycyzm nie poddaj si adnym racjonalnym argumentom. Jest w Galaktyce przynajmniej z p tuzina sektorw, gdzie cieszcy si wielkim autorytetem uczeni powtarzaj zupenie serio miejscowe bajki, wedug ktrych Ziemia - czy jak tam j oni po swojemu nazywaj - znajduje si w nadprzestrzeni i mona j znale chyba tylko przez przypadek. - A czy wedug nich zdarzy si kiedykolwiek komu taki przypadek? - Zawsze mona znale takie opowieci, i miejscowi, z pobudek patriotycznych, wicie w nie wierz, mimo i s one zupenie nieprawdopodobne i na innych wiatach nikt nie chciaby ich nawet sucha. - A zatem, Janov, my te w nie nie wierzymy. Proponuj, ebymy weszli w nasz prywatn nadprzestrze snu. - Ale interesuje mnie, Golan, ta sprawa radioaktywnoci Ziemi. Wedug mnie, moe by w tym ziarno prawdy... czy co zblionego do prawdy. - Co to znaczy co zblionego do prawdy"? - Widzisz, wiat, ktry jest radioaktywny, to wiat, na ktrym promieniowanie twarde jest silniejsze ni na innych wiatach. Na takim wiecie tempo powstawania mutacji byoby wiksze ni na innych wiatach, w zwizku z czym proces ewolucji byby szybszy i prowadziby do powstania bardziej zrnicowanych form ycia. Moe pamitasz, e mwiem ci ju, i jednym z

punktw, w ktrych zgadzaj si ze sob prawie wszystkie opowieci o Ziemi, jest przekonanie, e ycie tam byo niewiarygodnie zrnicowane, e istniay miliony rnych gatunkw zwierzt i rolin. To wanie ta rnorodno form ycia, ten gwatowny rozwj, mogy doprowadzi do powstania na Ziemi istot inteligentnych, ktre nastpnie rozprzestrzeniy si na ca Galaktyk. Jeli Ziemia bya z jakiego powodu radioaktywna, to znaczy bardziej radioaktywna ni inne planety, to mogoby to wyjani wszystkie inne, unikalne cechy, ktre Ziemia posiada czy posiadaa. Trevize milcza przez chwil. Potem powiedzia: - Po pierwsze, nie ma adnego powodu, ebymy wierzyli, e Compor mwi prawd. Mg zmyla na poczekaniu po to tylko, eby nas skoni do opuszczenia Sayshell i podry na Syriusza. Jestem przekonany, e tak wanie byo. A poza tym, nawet jeli mwi prawd, to powiedzia przecie, e to promieniowanie jest tak silne, e nie moe tam istnie ycic w adnej formie. Pelorat znowu dmuchn. - Promieniowanie nie byo tak silne, eby uniemoliwi rozwj ycia na Ziemi, a chocia ycie nie powstaje tak atwo, to kiedy ju powstanie, trwa i szybko nie zamiera. Jest zatem pewne, e ycie na Ziemi nie tylko powstao, ale i przetrwao. Dlatego poziom radioaktywnoci nie mg przeszkodzi powstaniu ycia, a z biegiem czasu mg si tylko zmniejszy. Nie ma niczego, co mogoby zwikszy ten poziom. - A wybuchy jdrowe? - spyta Trevize. - A co - one mogyby mie z tym wsplnego? - No, zamy, e na Ziemi miay miejsce wybuchy jdrowe. - Na powierzchni Ziemi? To niemoliwe. W historii Galaktyki nie ma nawet wzmianki, by kiedykolwiek istniao spoeczestwo tak gupie, eby prowadzi wojn za pomoc eksplozji jdrowych. Gdyby tak byo, to nie przetrwalibymy. Podczas Powstania Trigelliaskiego, kiedy obie strony przymieray godem i byy zdecydowane na wszystko, Jendippurus Khoratt zasugerowa, eby skorzysta z reakcji termojdrowej i... - Zosta powieszony przez swoich wasnych ludzi. Znam histori Galaktyki. Chodzio mi o to, e mogo si to zdarzy przypadkiem. - Nie s znane adne przypadki tego rodzaju, ktre mogyby znaczco wzmc intensywno promieniowania na jakiej planecie. - Westchn. - Myl, e kiedy bdziemy si mogli zaj tym problemem, to bdziemy musieli polecie do sektora Syriusza i rozejrze si tam troch. - Moe ktrego dnia to zrobimy. Ale na razie... - Tak, tak, ju przestaj mwi... Umilk, a Trevize jeszcze prawie przez godzin zastanawia si, lec w ciemnoci, czy przypadkiem nie zwrci ju na siebie uwagi i czy nie byoby jednak mdrzej polecie do sektora Syriusza i wrci do sprawy Gai dopiero wtedy, kiedy uwaga - uwaga wszystkich - skupi si na czym innym. W kocu zasn, nie podjwszy adnego postanowienia. Mia przykre sny. 51. Kiedy ponownie znaleli si W centrum, dochodzio ju poudnie. Tym razem w centralnej informacji turystycznej byo toczno, ale udao im si dowiedzie, jak dosta si do biblioteki, gdzie z kolei uzyskali instrukcje posugiwania si miejscowymi typami komputerw zbierajcych dane. Przestudiowali dokadnie wykaz muzew i uniwersytetw, zaczynajc od tych, ktre byy najbliej, sprawdzajc wszelkie dostpne dane o

antropologach, archeologach i specjalistach od historii staroytnej. - Aa! - rzek w pewnej chwili Pelorat. - Aa? - powtrzy nieco cierpko Trevize. - Co za aa"? - Quintesetz. To nazwisko wydaje mi si znajome. - Znasz go? - Nie, oczywicie, e nie, ale mogem czyta jakie jego artykuy. Kiedy znajdziemy si z powrotem na statku, zajrz do mojej kartoteki... - Nie wrcimy tam teraz, Janov. Jeli nazwisko jest ci znane, to mamy punkt zaczepienia. Jeli nie bdzie mg nam pomc, to na pewno bdzie nas mg skierowa do kogo innego. - Podnis si. - Musimy jako dosta si na Uniwersytet Sayshellski. A poniewa teraz, w porze obiadu, nie zastaniemy tam nikogo, chodmy najpierw co zje. Dopiero pnym popoudniem dotarli na uniwersytet i po krtkim bdzeniu w labiryncie korytarzy znaleli si w jakiej poczekalni. Siedzieli tam teraz czekajc na mod kobiet, ktra posza zasign informacji i ktra moga, albo nie, zaprowadzi ich do Quintesetza. - Zastanawiam si - rzek zmartwionym gosem Pelorat - jak dugo bdziemy musieli jeszcze tu czeka. Chyba zblia si pora zamknicia uniwersytetu. I wanie gdy koczy to mwi, zjawia si, jak na zawoanie, kobieta, na ktr czekali ju od p godziny. Podesza do nich szybkim krokiem. Miaa buty w kolorach jaskrawej czerwieni i fioletu, ktre przy chodzeniu wydaway ostre tony, niczym jaki instrument muzyczny. Wysoko tonw zmieniaa si w zalenoci od tempa krokw i siy nacisku stopy na podoe. Peloratowi cierpy zby od tych dwikw. Przyszo mu na myl, e tak jak kady wiat posiada swj wasny, charakterystyczny zapach, tak te jego mieszkacy maj swoje charakterystyczne sposoby poraania innych ni wch zmysw czowieka. Ciekaw by, czy teraz, kiedy ju nie razia go specyficzna wo planety, przyzwyczai si rwnie do tej kakofonii dwikw towarzyszcej kadej idcej modej kobiecie i przestanie na to zwraca uwag. Dziewczyna podesza do Pelorata i zatrzymaa si. - Czy moe mi pan poda swoje pene nazwisko, profesorze? - spytaa. - Janov Pelorat, prosz pani. - A pana ojczysta planeta? Trevize podnis nieznacznie rk do gry, jakby chcia mu da znak, by nie odpowiada, ale Pelorat albo tego nie zauway, albo zlekceway, gdy powiedzia: - Terminus. Dziewczyna umiechna si szeroko. Wydawao si, e bya zadowolona z jego odpowiedzi. - Kiedy powiedziaam profesorowi Quintesetzowi, e szuka go jaki profesor Pelorat, rzek, e spotka si z nim tylko wtedy, kiedy bdzie to profesor Janov Pelorat z Terminusa. Pelorat szybko zamruga powiekami. - Chce... chce pani powiedzie, e sysza o mnie? - Na to wyglda. Pelorat zdoby si na niepewny umiech i rzek do Trevizego: - On sysza o mnie! Naprawd nie mylaem... to znaczy napisaem zaledwie par artykuw i nie mylaem, e ktokolwiek... - Potrzsn gow. To naprawd nie byy wazne artykuy. - No, ju dobrze - powiedzia Trevize, sam si umiechajc. - Skocz ju

wreszcie z t swoj przesadn skromnoci i niedocenianiem wasnej osoby i chodmy. - Mam nadziej - zwrci si do dziewczyny - e jest tu jaki rodek komunikacji, ktrym bdziemy mogli dojecha do niego? - To bardzo blisko. Nie musimy nawet wychodzi z tego budynku. Z przyjemnoci zaprowadz tam panw... Obaj panowie jestecie z Terminusa? spytaa i ruszya przodem. Poszli za ni, a Trevize odpar z lekk nut irytacji: - Tak, obaj. A czy to wane? - Ale nie, skde. Wie pan, niektrzy ludzie na Sayshell nie lubi Fundacjonistw, ale tu, na uniwersytecie, jestemy wikszymi kosmopolitami. Zawsze mwi yj i pozwl y". To znaczy, uwaam, e Fundacjonici to tacy sami ludzie, jak my. Rozumie pan o co mi chodzi? - Tak, wiem o co pani chodzi. U nas te wielu ludzi uwaa, e Sayshellczycy to tacy sami ludzie, jak my. - I tak wanie powinno by. Nigdy nie widziaam Terminusa. To musi by wielkie miasto. - Musz pani rozczarowa - rzek Trevize. - Podejrzewam, e jest mniejsze od waszej stolicy. - Nabiera mnie pan. Jest przecie stolic Federacji Fundacji, prawda? Myl, e nie ma innego miasta o tej nazwie, co? - Nie, o ile mi wiadomo, jest tylko jeden Terminus; stolica Federacji Fundacji, i wanie stamtd pochodzimy. - A wic musi to by ogromne miasto... I lecielicie taki kawa drogi, eby zobaczy si z naszym profesorem. Musi pan wiedzie, e jestemy z niego bardzo dumni. Jest on uwaany za najwikszy autorytet w caej Galaktyce. - Naprawd? - rzek Trevize. - W czym? Otworzya szeroko oczy. - Ale pan si lubi przekomarza! On zna lepiej histori staroytn ni... ni ja swoj rodzin - odwrcia si i poprowadzia ich dalej, wygrywajc jak melodi na swych butach. Jeli powie si komu kilkakrotnie, e lubi si przekomarza i nabiera innych, to niezawodnie wyzwoli si w nim ch do takich artw. A wic Trevize umiechn si i powiedzia: - Myl, e profesor wie wszystko na temat Ziemi. - Na temat Ziemi? - zatrzymaa si przed drzwiami gabinetu i spojrzaa na nich ze zdziwieniem. - No wie pani, tego wiata, na ktrym powsta rodzaj ludzki. - Ach, ma pan na myli t pierwsz planet! Myl, e tak. Myl, e powinien o niej wiedzie wszystko. W kocu znajduje si ona w naszym sektorze. Kady o tym wie! Oto jego gabinet. Dam mu zna, e przyszlimy. - Nie, nie, chwileczk - powiedzia szybko Trevize. - Niech mi pani co powie o Ziemi. - Prawd mwic, nigdy nie syszaam, eby kto mwi na ni Ziemia". Myl, e to sowo uywane w Fundacji. Tutaj nazywamy j Gaja. Trevize szybko zerkn na Pelorata. - Ach, tak! A gdzie ona ley? - Nigdzie. Znajduje si w nadprzestrzeni i nikt nie ma pojcia, jak si tam mona dosta. Kiedy byam maa, babcia mwia mi, e kiedy Gaja znajdowaa si w rzeczywistej przestrzeni, ale nabraa takiego wstrtu do... - Zbrodni i gupoty ludzkiej - mrukn Pelorat - e, wstydzc si takiego towarzystwa, opucia przestrze i postanowia nie mie wicej nic wsplnego z

ludmi, ktrzy kiedy wyruszyli z niej na podbj Galaktyki. - A wic znacie t histori. Widzi pan?... Moja przyjacika mwi, e to przesd. No, teraz jej to powiem. Jeli wierz w to profesorowie z Fundacji... Na matowej szybie z przydymionego szka w drzwiach do gabinetu widnia byszczcy napis Sotayn Quintesetz Abt", zoony z trudnych do odczytania ozdobnych sayshellskich liter, a pod nim, wykonany t sam czcionk inny Wydzia Historii Staroytnej". Dziewczyna pooya palec na gadkim metalowym krku. Nie usyszeli adnego dwiku, ale szyba zmienia na chwil barw na mlecznobia i mikki, jakby nieco roztargniony gos rzek: - Prosz si przedstawi. - Janov Pelorat z Terminusa - powiedzia Pelorat - z Golanem Trevize z tego samego wiata. Drzwi natychmiast si otworzyy. 52. Mczyzna, ktry podnis si z krzesa, obszed biurko i podszed, aby si z nimi przywita, by postawny i niezbyt mody. Mia jasnobrzow skr i krcone stalowosiwe wosy, podnis rk i rzek niskim, mikkim gosem: - Jestem S.Q. Mio mi powita u siebie panw profesorw. - Nie posiadam tytuu akademickiego - powiedzia Trevize. - Towarzysz tylko profesorowi Peloratowi. Prosz si zwraca do mnie po prostu Trevize". Mio mi pozna pana, profesorze Abt. Quintesetz zmiesza si i podnis do gry do. - Nie, nie. Abt to taki gupi tytu pewnego rodzaju, ktry liczy si tylko na Sayshell. Prosz zwraca si do mnie S.Q. W kontaktach towarzyskich uywamy na Sayshell inicjaw. Ciesz si, e jest panw a dwch, bo spodziewaem si tylko jednego. Zawaha si jakby na moment, a potem, wytarszy dyskretnie praw do o spodnie, wycign j do nich. Trevize potrzsn ni, zastanawiajc si, jaki sposb witania si przyjty jest na Sayshell. - Prosz usi - powiedzia Quintesetz. - Obawiam si, e nie przypadn wam do gustu moje fotele, bo nie uginaj si, ale nie lubi znajdowa si w objciach mebli. W dzisiejszych czasach jest moda na fotele obejmujce ciao, ale ja wol inne objcia. Trevize umiechn si i rzek: - A kto nie woli? Pana nazwisko, S.Q., sugeruje, e pochodzi pan ze wiatw na obrzeu, nie z Sayshell. Przepraszam, jeli moja uwaga dotkna pana. - Ale skd! Jedna z linii mojego rodu wywodzi si z Askony. Moi prapradziadkowie porzucili Askon, kiedy panowanie Fundacji stao si zbyt cikie. - A my jestemy z Fundacji - rzek Pelorat. - Przepraszamy. Quintesetz machn rk. - Nie mam o to do was alu. Trudno zachowa uraz przez pi pokole. No, oczywicie zdarza si i tak, ale to jeszcze gorzej. Moe macie ochot co zje? Albo napi si? A moe nastawi jak muzyk? - Jeli nie ma pan nic przeciw temu - powiedzia Pelorat - to chciabym od razu przej do rzeczy, o ile nie jest to wbrew zwyczajom sayshellskim. - Zwyczaje sayshellskie nie s tu przeszkod, zapewniam pana... Nie ma pan pojcia, profesorze Pelorat, jaki to fantastyczny zbieg okolicznoci. Nie dalej jak dwa tygodnie temu przeczytaem w Przegldzie Archeologicznym"

pana artyku o pochodzeniu mitw. Uwaam, e da pan znakomit syntez tego problemu... Szkoda tylko, e artyku jest tak krtki. Pelorat poczerwienia z zadowolenia. - Jest mi niezmiernie przyjemnie usysze, e pan to przeczy - ta. Rzecz jasna, musiaem wszystko przedstawi w skrcie, bo Przegld" nie zamieszcza penych studiw. Planuj napisa rozpraw na ten temat. - Chciabym, eby pan to zrobi. W kadym razie, jak tylko go przeczytaem, zapragnem pozna pana. Mylaem nawet o podry na Terminusa specjalnie w tym celu, cho byoby mi to trudno zaatwi... - A dlaczego? - spyta Trevize. Quintesetz zmiesza si. - Musz z przykroci powiedzie, e Sayshell nie chce przyczy si do Federacji Fundacji i w zwizku z tym stara si utrudnia kontakty midzy swymi obywatelami a obywatelami Fundacji. Widzicie, chlubimy si, e zawsze zachowywalimy neutralno. Nawet Mu da nam spokj, wymuszajc tylko na nas specjaln deklaracj neutralnoci. Z tego powodu kade podanie o pozwolenie odwiedzenia terytorium Fundacji, a szczeglnie Terminusa, jest traktowane podejrzliwie, chocia naukowiec, taki jak ja, chcc si tam uda w sprawach zawodowych otrzymaby prawdopodobnie w kocu paszport... Ale okazao si to niepotrzebne, bo pan przylecia do mnie. A trudno mi w to uwierzy. Sam sobie zadaj pytanie Dlaczego"? Czyby sysza pan o mnie, tak jak ja o panu? - Znam pana prace, S.Q. - powiedzia Pelorat - i mam w swoim archiwum abstrakty pana artykuw. Wanie dlatego przyszedem. Zajmuj si badaniem problemu Ziemi, ktra bya podobno kolebk ludzkoci, jak te wczesnym okresem eksploracji i kolonizacji Galaktyki. W szczeglnoci przyleciaem tu po to, eby pozna histori powstania Sayshell. - Sdzc z pana artykuu - rzek Quintesetz - przypuszczam, e interesuj pana mity i legendy. - Jeszcze bardziej interesuje mnie historia - fakty... jeli takie istniej. Poza tym mity i legendy. Quintesetz wsta z fotela, przeszed szybkim krokiem pokj tam i z powrotem, popatrzy na Pelorata, a potem znowu zacz chodzi. - Prosz pana - powiedzia niecierpliwie Trevize. - To dziwne! Naprawd dziwne! - powiedzia Quintesetz. - Nie dalej jak wczoraj... - Co si stao wczoraj? - spyta Pelorat. - Mwiem ju panu, profesorze Pelorat... Przepraszam, czy mog zwraca si do pana J.P.? Zwracanie si penym nazwiskiem wydaje mi si nieco sztuczne. - Prosz bardzo. - Mwiem ju panu, J.P., e bardzo podoba mi si paski artyku i e chciaem pozna pana. A powd tego by taki, e jakkolwiek posiada pan najwidoczniej ogromny zbir legend dotyczcych powstania rnych wiatw, to w zbiorze tym brakuje naszych, sayshellskich, legend. Mwic innymi sowy, chciaem pozna pana, aby powiedzie panu akurat to, co - jak si okazuje chce pan ode mnie usysze. - Ale mwi pan co o dniu wczorajszym, S.Q. - rzek Trevize. - A wic mamy tu legendy. No, legend. Jest ona dla nas bardzo wana, gdy staa si nasz gwn tajemnic...

- Tajemnic? - spyta Trevize. - Nie mam na myli adnej zagadki ani niczego innego w tym stylu. Takie, sdz, znaczenie ma to sowo w jzyku oglnogalaktycznym. U nas jednak ma ono inne znaczenie. Znaczy co ukrytego", co, czego pene znaczenie znaj tylko wtajemniczeni, co, o czym nie rozmawia si z przybyszami z innych planet... Ot wanie wczoraj by ten dzie. - Jaki dzie, S.Q.? - spyta Trevize tonem oznaczajcym pewne zniecierpliwienie. - Dzie Ucieczki. - Ach - rzek Trevize - dzie spokoju i medytacji, ktry wszyscy powinni spdzi w zaciszu domowym. - Teoretycznie tak, aczkolwiek w wielkich miastach, gdzie ludzie s bardziej wyksztaceni, nie przestrzega si tego tak cile... Ale widz, e wiecie o tym. Pelorat, ktrego zaniepokoio zniecierpliwienie wyranie wyczuwalne w gosie Trevizego, wtrci szybko: - Syszelimy co o tym, bo przylecielimy wczoraj. - Akurat wczoraj, a nie innego dnia - rzek sarkastycznie Trevize. - Panie S.Q., jak ju powiedziaem, nie jestem naukowcem, ale chciabym panu zada jedno pytanie. Ot powiedzia pan, e mwi o gwnej tajemnicy, to znaczy o czym, o czym nie powinno si rozmawia z przybyszami z innych planet. Dlaczego zatem mwi pan nam o tym? Przecie jestemy przybyszami z innej planety. - Owszem, jestecie. Ale ja osobicie jestem nie praktykujcy i nawet jeli zostaa we mnie jeszcze jaka wiara w ten przesd, to nie jest ona gboka. Tym niemniej artyku J.P. umocni mnie w przekonaniu, ktre miaem ju od do dawna. Mianowicie, aden mit czy legenda nie powstaje z niczego. Nic nie powstaj z niczego. Zawsze jest tam jakie dbo prawdy, aczkolwiek jest ona znieksztacona i trudna do wykrycia i chciabym odkry, co w rzeczywistoci kryje si za legend o Dniu Ucieczki. - Czy to bezpiecznie mwi o tym? - spyta Trevize. Quintesetz wzruszy ramionami. - Myl, e nie cakiem. Konserwatywna cz naszego spoeczestwa byaby na pewno zgorszona i oburzona. Ale oni akurat nie maj wpyww w rzdzie, i to ju od stu lat. Ruch wiecki jest silny i byby jeszcze silniejszy, gdyby - wybaczcie mi - konserwatyci nie wykorzystywali nastrojw antyfundacyjnych naszego spoeczestwa. Poza tym, w razie koniecznoci, poprze mnie Zwizek Nauczycieli Akademickich, gdy zajmuj si t spraw z racji moich zawodowych zainteresowa histori staroytn. - W takim razie - powiedzia Pelorat - moe zechciaby pan, S.Q., powiedzie nam co o waszej gwnej tajemnicy? - Chtnie, ale musz si najpierw upewni, e nam nikt nie przeszkodzi albo - skoro ju o tym mowa - e nas nikt nie podsucha. Jak mwi znane porzekado, nawet jeli trzeba stan oko w oko z bykiem, to nie musi si go od razu wali pici w nos. Szybkim ruchem palca wcisn klawisz jakiego urzdzenia na biurku i powiedzia: - Teraz jestemy odizolowani. - Jest pan pewien, e nie ma tu pluskwy? - Pluskwy? - Mikrofonu! Podsuchu! e nie ma tu adnego urzdzenia, za pomoc

ktrego mona ledzi co pan robi albo co pan mwi, albo i jedno i drugie. Quintesetz wyglda jakby przey wstrzs. - Nie na Sayshell! Trevize wzruszy ramionami. - No, skoro pan tak twierdzi... - Niech pan mwi, prosz - powiedzia Pelorat. Quintesetz zacisn usta, usiad wygodniej w fotelu (ktrego oparcie lekko si odgio pod naciskiem jego plecw) i zoy donie na brzuchu, stykajc je koniuszkami palcw. Wydawa si zastanawia, od czego ma zacz. - Wiecie co to robot? - spyta w kocu. - Robot? - odpar Pelorat. - Nie. Quintesetz spojrza na Trevizego, ktry wolno potrzsn gow. - Ale wiecie, co to komputer, prawda? - Oczywicie - odpar ze zniecierpliwieniem Trevize. - A wic skomputeryzowany samobieny przyrzd... - Jest skomputeryzowanym samobienym przyrzdem - przerwa mu Trevize, ktry coraz bardziej si niecierpliwi. - Jest ich nieskoczenie wiele rodzajw i nie znam na ich okrelenie adnego oglnego terminu, oprcz skomputeryzowanego samobienego urzdzenia", - ...ktry wyglda dokadnie tak jak czowiek, to wanie robot - dokoczy spokojnie swoj definicj S.Q. - Cech wyrniajc robota jest jego czekoksztatna forma. - Dlaczego czekoksztatna? - spyta ze szczerym zdziwieniem Pelorat. - Nie wiem. Zapewniam was, e jest to wyjtkowo nieodpowiednia forma dla jakiegokolwiek urzdzenia, bo utrudnia mu wykonywanie czynnoci, dla ktrych jest przeznaczony, ale powtarzam tylko to, co podaje nasza legenda. Robot" to archaiczne sowo z jakiego nieznanego jzyka, ale nasi uczeni twierdz, e jego znaczenie ma co wsplnego z prac. - Nie potrafi sobie przypomnie adnego sowa - powiedzia sceptycznie Trevize - ktre cho w przyblieniu brzmiaoby podobnie do tego i miao jaki zwizek z prac. - Na pewno nie ma takiego sowa w jzyku oglnogalaktycznym - zgodzi si Quintesetz - ale tak twierdz uczeni. - To moe by przypadek odwrconej etymologii - rzek Pelorat. Poniewa przedmiotw tych uywano do wykonywania pracy, stwierdzono, e sowo to znaczyo praca"... Tak czy inaczej, dlaczego pan nam o tym mwi? - Dlatego e u nas, na Sayshell, zachowao si podanie - w ktre ludzie niezomnie wierz - e roboty wynaleziono, kiedy Ziemia bya jedynym wiatem, a caa Galaktyka bya niezamieszkana. Byy wic jak gdyby dwa rodzaje istot ludzkich - naturalne i sztuczne, biologiczne i mechaniczne, z ciaa i z metalu, zoone i proste... Quintesetz przerwa w tym momencie wyliczanie i rzek ze smutnym umiechem: - Przepraszam. Nie sposb mwi o robotach, nie cytujc Ksigi Ucieczki. Ludzie na Ziemi stworzyli roboty... i nie musz mwi nic wicej. To jest wystarczajco jasne. - A dlaczego je stworzyli? - spyta Trevize. Quintesetz wzruszy ramionami. - A kt to wie po tylu latach? Moe byo ich niewielu i potrzebowali pomocy, szczeglnie przy tak wielkim zadaniu, jakim by podbj i kolonizacja Galaktyki.

- To rozsdna hipoteza - powiedzia Trevize. - Kiedy skolonizowano ju Galaktyk, roboty stay si niepotrzebne. Teraz na pewno nie ma ju nigdzie w Galaktyce skomputeryzowanych samobienych urzdze o ludzkim ksztacie. - W - kadym razie - podj na nowo Quintesetz - ta historia, w wielkim skrcie i bez poetyckich upiksze, ktrych - szczerze mwic - nie lubi, chocia og je lubi, a przynajmniej udaje, e lubi, wyglda tak: wok Ziemi powstay kolonie, wiaty krce wok ssiednich gwiazd, ktre miay o wiele wicej robotw ni sama Ziemia. Na wieo skolonizowanych planetach byo wiksze zapotrzebowanie na roboty. Faktycznie, Ziemia wycofaa si z tego, nie chciaa ju robotw i nawet zbuntowaa si przeciw nim. - Co si stao? - spyta Pelorat. - Nowe wiaty byy potniejsze. Z pomoc robotw dzieci pokonay Matk - Ziemi. Przepraszam, nie potrafi tego opowiedzie bez cytowania Ksigi. Ale czci Ziemian, ktra miaa lepsze statki i lepiej opanowane zasady podry przez nadprzestrze, udao si uciec. Uciekli na planety krce wok odlegych gwiazd, daleko od wczeniej skolonizowanych wiatw. Zaoyli nowe kolonie, bez robotw, gdzie mogli y wolni. Byy to tak zwane Czasy Ucieczki, a dzie, w ktrym pierwsi Ziemianie zjawili si w sektorze Sayshell, a dokadnie wanie na tej planecie, sta si witem obchodzonym corocznie od wielu tysicy lat. To jest wanie Dzie Ucieczki. - Drogi przyjacielu - rzek Pelorat - z tego, co pan mwi, wynika, e Sayshell zaoyli ludzie, ktrzy przybyli tu prosto z Ziemi. Quintesetz myla przez chwil, a potem rzek z ociganiem: - Takie panuje u nas przekonanie. - Oczywicie - powiedzia Trevize - pan w to nie wierzy. - Wydaje mi si... - zacz Quintesetz i nagle wybuchn: - Och, na Wielkie Gwiazdy i Mae Planety, oczywicie, e nie wierz! To jest zupenie nieprawdopodobne, ale jest to oficjalnie uznawany dogmat i aczkolwiek rzd mamy teraz wiecki, to nadal, przynajmniej gono, twierdzi si, e tak wanie byo... Ale wracajmy do tematu. W pana artykule, J.P., nie znalazem nic, co wskazywaoby, e zna pan t opowie o robotach i o dwch falach kolonizatorw, mniejszej, z robotami i wikszej, bez robotw. - Faktycznie nie znaem jej - przyzna Pelorat. - Usyszaem j teraz po raz pierwszy i jestem panu, drogi S.Q., dozgonnie wdziczny, e mi j pan opowiedzia. Jestem zdumiony, e nie natrafiem na adne Wzmianki o niej w pracach, ktre... - To dowodzi - powiedzia Quintesetz - jak sprawny jest panujcy u nas system spoeczny. To nasz sayshellski sekret - nasza wielka tajemnica. - By moe - rzek sucho Trevize. - Jednak ta druga fala kolonizatorw, ta bez robotw, musiaa si rozchodzi we wszystkich kierunkach. Dlaczego ta wielka tajemnica jest znana tylko na Sayshell? - Moe by znana rwnie gdzie indziej i by takim samym sekretem, jak u nas - powiedzia Quintesetz. - Nasi konserwatyci wierz, e tylko Sayshell zostao zaoone przez kolonizatorw przybyych prosto z Ziemi, a reszta Galaktyki zostaa zasiedlona przez emigrantw z Sayshell. To, oczywicie, prawdopodobnie czysty nonsens. - Z upywem czasu mona rozwiza te dodatkowe zagadki - powiedzia Pelorat. - Teraz, kiedy mam punkt wyjcia, mog poszuka podobnych informacji na innych wiatach. Liczy si to, e odkryem odpowiednie pytanie, a waciwie pytanie jest oczywicie kluczem do uzyskania nieskoczenie wielu

odpowiedzi. Naprawd miaem wielkie szczcie, e... - Tak, Janov - rzek Trevize - ale S.Q. na pewno nie opowiedzia nam wszystkiego. Co stao si e starymi koloniami i robotami? Czy mwi co o tym wasze przekazy? - Nie w szczegach, ale oglnie. Widocznie ludzie i humanoidy nie mog y razem. wiaty, na ktrych byy roboty, przestay istnie. Nie mona tam byo y. - A Ziemia? - Ludzie j porzucili i osiedlili si tutaj, jak rwnie przypuszczalnie (cho nasi konserwatyci przecz temu) na innych planetach. - Na pewno nie wszyscy opucili Ziemi. Ta planeta nie opustoszaa. - Przypuszczalnie nie. Ale ja nic nie wiem o tym. - Czy bya radioaktywna, kiedy j porzucili? - rzek nagle Trevize. - Radioaktywna? - Quintesetz zrobi zdumion min. - O to wanie pytam. - Nic mi o tym nie wiadomo. Nigdy o czym takim nie syszaem. Trevize w zamyleniu obgryza kykie palca. Wreszcie ockn si i powiedzia: - S.Q., robi si pno i myl, e zajlimy ju panu do czasu. (Pelorat zrobi ruch, jakby chcia zaprzeczy, ale Trevize pooy mu do na kolanie i zmusi, by siedzia spokojnie.) - Jest mi niezmiernie mio, jeli to, co powiedziaem, moe si wam na co przyda. - Na pewno si przyda. Jeli moemy si panu jako odwdziczy, to prosz powiedzie. Quintesetz rozemia si. - Jeli J.P. bdzie tak uprzejmy i powstrzyma si przed wymienieniem mego nazwiska w zwizku z tym, co napisze na temat naszej pastwowej tajemnicy, to bdzie to dla mnie wystarczajc zapat. Pelorat rzek z zapaem: - Gdyby otrzyma pan zezwolenie na podr na Terminus, to dostaby pan na pewno to, na co pan zasuguje, a moe nawet wicej. Moe zatrudnilibymy pana na duszy okres na naszym uniwersytecie jako profesora kontraktowego. Moglibymy to zaatwi. Sayshell moe odnosi si niechtnie do Federacji, ale wtpi, czy odmwiby, gdybymy skierowali bezporednio do wadz prob, by umoliwiy panu - powiedzmy - wzicie udziau w sesji naukowej na temat pewnych aspektw historii staroytnej zorganizowanej przez nasz uniwersytet. Sayshellczyk a unis si z miejsca. - Czy to znaczy, e macie odpowiednie dojcia, aby to zaatwi? - Faktycznie, nie pomylaem o tym, ale J.P. ma racj. To daoby si zrobi, gdybymy si postarali. I, oczywicie, bdziemy tym bardziej si stara, im bardziej bdziemy panu zobowizani - rzek Trevize. Quintesetz milcza przez chwil, a potem zmarszczy czoo i spyta: - Co pan chce przez to powiedzie? - Tyle tylko, e wystarczy, by opowiedzia nam pan o Gai, S.Q. - odpar Trevize. W tym momencie twarz Quintesetza stracia cay swj poprzedni blask. 53. Quintesetz utkwi wzrok w blacie biurka. Rk gadzi machinalnie swe krtkie, kdzierzawe wosy. W kocu podnis wzrok, spojrza na Trevizego i

zacisn usta. Wygldao na to, e postanowi nic nie mwi. Trevize unis brwi i czeka, a w kocu Quintesetz rzek zduszonym gosem: - Istotnie robi si pno... zaczyna smierzcha. Do tej pory mwi jzykiem oglnogalaktycznym, ale teraz zacz uywa dziwnie znieksztaconych sw, jak gdyby dialekt sayshellski wzi gr nad jego klasycznym wyksztaceniem. - Smierzcha, S.Q.? - Ju prawie wieczr. Trevize kiwn gow. - Jestem roztargniony. I godny. Moe zjadby pan z nami kolacj, S.Q.? My pacimy. Moe moglibymy jeszcze porozmawia... O Gai. Quintesetz podnis si ciko z fotela. By wyszy od Pelorata i Trevizego, ale jednoczenie starszy i grubszy i mimo wysokiego wzrostu, wcale nie wyglda na silnego. Wydawa si bardziej znuony ni w chwili, kiedy weszli. Zamruga oczami i powiedzia: - Zapominam o zasadach gocinnoci. Jestecie obcowiatowcami i nie wypada, ebym to ja by panw gociem. Zapraszam do siebie. Mieszkam tu obok, w miasteczku uniwersyteckim i jeli macie, panowie, ch kontynuowa nasz rozmow, to moemy porozmawia u mnie w swobodniejszej atmosferze. auj tylko (wydawa si nieco zaenowany), e nie mog panw podj wystawn kolacj. Oboje z on jestemy wegetarianami, a wic jeli gustujecie w misie, to z gry przepraszam. - J.P. i ja - powiedzia Trevize - z ochot zapomnimy, e jestemy misoerni. Mam nadziej, e rozmowa z panem bdzie dla nas prawdziw uczt. - Jeli nasze sayshellskie przyprawy przypady panom do gustu, to zapewniam, nie bdziecie aowa, e przyjlicie moje zaproszenie, bez wzgldu na to, czy rozmowa okae si dla was ciekawa - rzek Quintesetz. Oboje z on wkadamy wiele inwencji w urozmaicenie naszej kuchni. - Z gry ciesz si na te egzotyczne dania, ktrymi nas pan podejmie, S.Q. - powiedzia chodno Trevize, ale Pelorat wydawa si nieco zdenerwowany tak perspektyw. Quintesetz ruszy do wyjcia. Wyszli za nim z gabinetu i poszli korytarzem, ktry zdawa si nie mie koca. Quintesetz od czasu do czasu pozdrawia mijanych studentw i kolegw, ale nie prbowa przedstawi nikomu swoich towarzyszy. Trevize czu si nieco speszony spojrzeniami, ktre rzucano na jego pas. Akurat by to jeden z popielatych. Spokojny, stonowany kolor nie by najwidoczniej modny w krgach akademickich. W kocu przeszli przez jakie drzwi i znaleli si na zewntrz. Byo ju rzeczywicie ciemno i nieco chodno. Szli alejk, po ktrej obu stronach rosa racz] mizerna trawa. W oddali rysoway si potne kontury drzew. Pelorat zatrzyma si nagle. Sta zwrcony tyem do jarzcego si wiatami gmachu, ktry przed chwil opucili i do rzdw latar, cigncych si wzdu alejek. Gow zadar do gry. - Jakie to pikne! - powiedzia. - Jest taki znany wiersz jednego z naszych lepszych poetw, ktry mwi o roziskrzonym niebie nad Sayshell". Trevize spojrza na niebo i rzek cicho: - Jestemy z Terminusa, S.Q., i mj przyjaciel nie widzia nigdy innego nieba ni nad nasz planet. Z Terminusa wida tylko par gwiazd, a i to sabo,

a caa Galaktyka ogldana stamtd wyglda jak niewyrana mgieka. Gdyby przyszo panu y na Terminusie, to doceniby pan widok, jaki std macie. - Zapewniam pana - odpar powanie Quintesetz - e w peni doceniamy ten widok. Jest on taki nie tyle dlatego, e yjemy w niezbyt zagszczonej czci Galaktyki, ile dlatego, e gwiazdy s tu rozmieszczone tak rwnomiernie. Nie sdz, eby znalaz pan inne miejsce w Galaktyce, gdzie gwiazdy pierwszej wielkoci znajdowayby si w tak regularnych odstpach na niebie. A przy tym nie ma ich tak duo. Ogldaem niebo z powierzchni wiatw znajdujcych si na zewntrznej krawdzi kulistych skupisk. Wida stamtd zbyt wiele jasnych gwiazd, przez co niebo noc nie jest tak czarne jak tutaj i nie wyglda tak wspaniale. - Cakowicie zgadzam si z panem - powiedzia Trevize. - Ciekaw jestem - rzek Quintesetz - czy zauway pan ten prawie regularny piciobok utworzony z gwiazd o niemal takiej samej jasnoci. Nazywamy go Picioma Siostrami. O tam, dokadnie ponad tym rzdem drzew. Widzi je pan? - Tak - powiedzia Trevize. - Wspaniay widok. - Uwaane s one u nas za symbol szczcia w mioci i nie ma listu miosnego, ktry nie koczyby si uoonym z kropek piciobokiem. Znaczy to, e osoba piszca list pragnie zblienia z t, do ktrej pisze. Kada z tych piciu gwiazd symbolizuje inne stadium mioci i poeci przecigaj si, eby da jak najbardziej podniecajcy opis kolejnych stadiw. Kiedy byem mody, sam prbowaem kleci wiersze na ten temat i nie podejrzewaem nawet, e przyjdzie kiedy taki czas, e bd mwi zupenie obojtnie o Piciu Siostrach. C, przypuszczam, e kadego to czeka... Widzi pan t ciemniejsz gwiazd znajdujc si prawie w samym rodku picioboku? - Tak. - T natomiast uwaa si za symbol niespenionej mioci. Legenda gosi, e kiedy bya ona tak jasna, jak pozostae, ale ciemniaa z alu - powiedzia Quintesetz i szybko ruszy dalej. 54. Trevize musia przyzna, e kolacja bya pyszna. Byo mnstwo potraw, przyprawionych i przybranych subtelnie i z prawdziwym talentem. - Te wszystkie jarzyny, ktre, nawiasem mwic, byy wyborne, znane i jadane s w caej Galaktyce, prawda, S.Q.? - Tak, oczywicie. - Przypuszczam jednak, e s tu take jakie endemiczne formy ycia. - Oczywicie. Kiedy przybyli pierwsi osadnicy, planeta Sayshell miaa atmosfer tlenow, a wic musiao na niej istnie ycie. I niech mi pan wierzy, e zachowalimy wiele organizmw. Mamy cakiem due parki narodowe, w ktrych przetrwaa w stanic niezmienionym zarwno stara flora, jak i fauna Sayshell. - Wic jestecie w tym wzgldzie lepsi od nas - powiedzia ze smutkiem Pelorat. - Kiedy na Terminusie zjawili si pierwsi ludzie, istniao tam dosy ubogie ycie i myl, e niestety przez dugi czas nie podejmowano adnych zorganizowanych dziaa, aby uchroni od zagady organizmy morskie, ktre przecie produkoway tlen, dziki czemu Terminus sta si planet, na ktrej mona byo y. Teraz na Terminusie mamy faun i flor pochodzenia galaktycznego.

- Sayshell - rzek Quintesetz z lekk nut dumy - z dawien dawna chlubi si szacunkiem, jakim darzy wszelkie ycie. Wanie w tym momencie Trevize zdecydowa si skierowa rozmow na interesujcy go temat. - Zdaje mi si, S.Q., e kiedy wychodzilimy z pana gabinetu, mia pan zamiar ugoci nas kolacj, a potem opowiedzie nam o Gai. ona Quintesetza, pulchna kobieta o ciemnej karnacji skry, ktra przyja ich bardzo yczliwie, cho prawie nie odzywaa si podczas kolacji, spojrzaa na nich teraz osupiaym wzrokiem, a potem wstaa i bez sowa wysza z pokoju. - Moja ona - powiedzia z zakopotaniem Quintesetz - jest zdecydowan konserwatystk i obawiam si, e denerwuje si na sam wzmiank o tym wiecie. Prosz jej wybaczy. Ale dlaczego tak to was interesuje? - Zdaje mi si, e jest to bardzo istotne dla pracy J.P. - Ale dlaczego pytacie o to wanie mnie? Rozmawiamy o Ziemi, o robotach, o zaoeniu Sayshell... Co to wszystko ma wsplnego z tym, o co teraz, pytacie? - Moe nic, ale jest co dziwnego w tej sprawie. Dlaczego pana on denerwuje sama ta nazwa? Dlaczego pan sam si denerwuje? Niektrzy mwi o tym zupenie spokojnie. Powiedziano nam dzisiaj, e Gaja to wanie Ziemia i e przeniosa si w nadprzestrze z powodu zbrodni i gupoty ludzi. Przez twarz Quintesetza przemkn grymas blu. - Kto wam naopowiada takich gupstw? - Pewna osoba, ktr spotkalimy na uniwersytecie. - To zwyky przesd. - A wic nie ma to nic wsplnego z waszym gwnym dogmatem i legendami na temat Ucieczki? - Oczywicie, e nie. To zwyka bajka, ktra kry wrd niewyksztaconych ludzi. - Jest pan tego pewien? - spyta chodno Trevize. Quintesetz poprawi si w fotelu i zapatrzy si w stojcy przed nim talerz z resztkami jedzenia. - Chodmy do salonu - powiedzia po chwili. - Moja ona nie sprztnie ze stou, jeli bdziemy tu siedzieli i rozmawiali o... tym. - Jest pan pewien, e to zwyka bajka? - ponowi swe pytanie Trevize, kiedy siedli ju w salonie, przy oknie wybrzuszajcym si do gry, ktre pozwalao rozkoszowa si cudownym widokiem nieba nad Sayshell. wiata w pokoju przygasy, aby nie przeszkadza w kontemplacji tego widoku i ciemna twarz Quintesetza roztopia si w mroku. - A pan nie jest tego pewien? - odpowiedzia pytaniem Quintesetz. - Moe uwaa pan, e jaki wiat moe, ot tak, przej sobie w nadprzestrze? Musi pan zrozumie, e przecitny czowiek ma bardzo sabe pojcie o tym, czym jest nadprzestrze. - Prawda jest taka - rzek Trevize - e ja sam mam bardzo sabe pojcie o tym, czym jest nadprzestrze, mimo i podrowaem przez ni setki razy. - No wic powiem wam, jak jest naprawd. Zapewniam was, e Ziemia gdziekolwiek jest - nie ley w granicach Zwizku Sayshellskiego, a wiat, o ktrym pan mwi, nie jest Ziemi. - Ale nawet jeli nie wie pan, S.Q., gdzie jest Ziemia, to powinien pan wiedzie, gdzie jest wiat, o ktrym mwi. Znajduje si on na pewno w granicach Zwizku Sayshellskiego. Tyle wiemy na pewno, prawda, Janov?

Pelorat, ktry spokojnie przysuchiwa si rozmowie, drgn i powiedzia: - Jeli o to chodzi, Golan, to wiem, gdzie - ona ley. Trevize odwrci si i spojrza na niego. - Od kiedy? - Od niedawna, Golan. Dowiedziaem si o tym dzisiejszego wieczoru. W drodze z uczelni do domu pokaza nam pan, S.Q., Pi Sistr. Zwrci pan te nasz uwag na ciemniejsz gwiazd w rodku picioboku. Jestem pewien, e to wanie jest Gaja. Quintesetz zawaha si chwil. Z jego twarzy nie mona byo nic wyczyta, gdy bya skryta w mroku. Wreszcie odezwa si: - No c, tak wanie twierdz nasi astronomowie... w prywatnych rozmowach. To planeta, ktra kry wok tej gwiazdy. Trevize przyglda si w zamyleniu Peloratowi, ale twarz profesora bya absolutnie nieruchoma. Po chwili odwrci si do Quintesetza. - Niech pan nam opowie o tej gwiedzie. Zna pan jej wsprzdne? - Ja? Nie - zaprzeczy pospiesznie. - Nie mam tu wsprzdnych adnej gwiazdy. Moecie je dosta na naszym wydziale astronomii, cho myl, e nie bez kopotw. Podre na t gwiazd s zakazane. - Dlaczego? Przecie znajduje si w granicach waszego zwizku, prawda? - Spacjograficznie - tak, ale politycznie - nie. Trevize czeka, a Quintesetz powie co jeszcze. Profesor jednak milcza, wic Trevize podnis si. - Profesorze Quintesetz - powiedzia urzdowym tonem - nie jestem policjantem, dyplomat, onierzem ani bandyt. Nie przyszedem tu po to, eby si wycign z pana odpowiednie informacje. Bd jednak, niestety, musia zwrci si w tej sprawie do naszego ambasadora. Na pewno zdaje pan sobie spraw, e nie wypytuj o to z wasnej ciekawoci. Wymaga tego interes Fundacji i nie chc, eby mia z tego powodu wynikn midzygwiezdny incydent. Myl, e nie chciaby tego rwnie Zwizek Sayshellski. - A jaki to interes? - spyta niepewnie Quintesetz. - Tego nie mog panu powiedzie. Jeli natomiast pan nie moe mi powiedzie nic o Gai, to przeka t spraw swojemu rzdowi, a w tej sytuacji moe to mie przykre nastpstwa dla Sayshell. Sayshell zachowa sw suwerenno i niezaleno od Federacji i nie mam nic przeciw takiemu stanowi rzeczy. Nie mam adnego powodu, aby yczy le pana ojczynie i wolabym nie zwraca si z t spraw do ambasadora. Zreszt, szczerze mwic, nara w ten sposb na szwank swoj wasn karier, gdy otrzymaem cise instrukcje, aby uzyska potrzebne nam informacje bez wpltywania w to rzdu. Prosz mi wobec tego powiedzie, czy jest jaki szczeglny powd, dla ktrego nie moe pan rozmawia ze mn o Gai? Czy zostaby pan uwiziony albo ukarany w inny sposb, gdyby pan mi co na ten temat powiedzia? Czy powie mi pan wprost, e nie mam innego wyboru jak tylko zwrci si do ambasadora? - Nie, nie - rzek niezwykle zmieszany Quintesetz. - Nic nie wiem o adnych rzdowych sprawach. My po prostu nie rozmawiamy o tym wiecie. - Przesd? - Hmm, tak! Przesd! Na Niebo nad Sayshell, czy ja jestem lepszy vni ten gupek, ktry naplt wam, e Gaja znajduje si w nadprzestrzeni... albo ni moja ona, ktra boi si zosta w pokoju, gdzie kto wymieni nazw Gai, i ktra moe nawet ucieka z domu, bojc si, e trafi j...

- Piorun? - Cios z nieba. I ja, nawet ja, wzdragam si wymwi to sowo! Gaja, Gaja! Te sylaby nie rani! Nic mi si nie stao! A mimo to czuj wewntrzny opr, gdy mam je wymwi... Ale, prosz, uwierzcie mi, e naprawd nie znam wsprzdnych gwiazdy Gai. Mwi szczerze. Sprbuj pomc wam je uzyska, ale musicie wiedzie, e u nas unikamy tego sowa. Trzymamy rce i myli z dala od Gai. Mog wam powiedzie to, co wiadomo o tym wiecie - co naprawd wiadomo, a nie co si przypuszcza - ale wtpi, ebycie dowiedzieli si czego wicej na ktrymkolwiek ze wiatw naszego Zwizku. - Wiemy, e Gaja zostaa zaoona w pradawnych czasach, niektrzy utrzymuj nawet, e jest najstarszym wiatem w tym sektorze Galaktyki, ale nie ma co do tego pewnoci. Patriotyzm kae nam uwaa, e najstarszym wiatem jest Sayshell, strach - e Gaja. Jedynym rozsdnym wyjanieniem, ktre pozwala pogodzi ze sob te dwa stanowiska, jest przyjcie, e Gaja to Ziemia, poniewa wiadomo, e Sayshell zaoyli przybysze z Ziemi. Wikszo historykw uwaa, ale po cichu, e Gaja zostaa zaoona niezalenie od Sayshell. Sdz oni, e ani Gaja nie jest koloni zaoon przez aden wiat nalecy do naszego Zwizku, ani e adnej z planet, ktre nale do Zwizku, nie zasiedlili osadnicy przybyli z Gai. Nie ma zgody co do chronologii, to znaczy, czy Gaja zostaa zaoona przed czy po Sayshell. - To, co pan nam dotd powiedzia - rzek Trevize - jest bez znaczenia, gdy kade z alternatywnych wyjanie ma zwolennikw. Quintesetz skin ponuro gow. - Tak by si wydawao. Dosy pno zdalimy sobie spraw z istnienia Gai. W pocztkowym okresie naszych dziejw bylimy zajci tworzeniem Zwizku, potem walk z Imperium Galaktycznym, a jeszcze potem prbami znalezienia si w roli jednej z jego prowincji i ograniczenia wadzy wicekrla. Dopiero w czasach, kiedy Imperium powanie ju osabo, jeden z wicekrlw, ktry w owym czasie znacznie uniezaleni si od imperatora, zda sobie spraw z faktu istnienia Gai i z tego, e zdawaa si ona by niezalena od Sayshell i nawet od samego Imperium. Po prostu odizolowaa si, ona od reszty Galaktyki i utrzymywaa swoje istnienie w tajemnicy, tak e dokadnie nic nie byo o niej wiadomo, w kadym razie nie wicej ni dzisiaj. Ot ten wicekrl postanowi j podbi. Nie znamy szczegw tego, co si zdarzyo, ale jego wyprawa zakoczya si klsk. Powrcio zaledwie kilka statkw. Oczywicie w tamtych czasach statki nie byy dobre i nie byy dobrze prowadzone. Sayshell ucieszy si z klski wicekrla, ktrego uwaano za tyrana z Imperium, i niemal natychmiast wykorzysta t okazj, eby odzyska na powrt niepodlego. Zwizek Sayshellski zerwa wszelkie wizy czce go z Imperium i do dzisiaj obchodzimy rocznic tego wydarzenia jako Dzie Zwizku. Jak gdyby odwdziczajc si Gai, zostawilimy j w spokoju na przecig prawie caego stulecia, ale w kocu poczulimy si sami na tyle silni, e zaczlimy myle o imperialistycznej ekspansji. Dlaczego nie mamy podbi Gai? Dlaczego by nie ustanowi z ni przynajmniej zwizku celnego? Tak wtedy mylelimy. Wysalimy flot i ona rwnie zostaa pobita. Potem ograniczylimy si do ponawianych co jaki czas prb nawizania stosunkw handlowych, ale prby te nieodmiennie koczyy si fiaskiem. Gaja nadal trwaa w zupenej izolacji i nigdy - o ile wiadomo - nie zrobia najmniejszego kroku, eby nawiza stosunki handlowe czy choby skomunikowa si z

jakimkolwiek innym wiatem. Ale te nigdy nie uczynia najmniejszego wrogiego gestu pod czyimkolwiek adresem. A potem... Quintesetz wczy wiato, dotykajc kontaktu znajdujcego si w porczy fotela. W jego blasku wida byo ironiczny umiech na twarzy Quintesetza. - Poniewa jestecie obywatelami Fundacji, pamitacie zapewne Mua. Trevize poczerwienia. W cigu piciuset lat swego istnienia Fundacja zostaa podbita tylko jeden raz. Niewola trwaa krtko i nie przeszkodzia powaniej Fundacji w jej wspinaniu si ku Drugiemu Imperium, ale oczywicie nikt, kto nie lubi Fundacji i chcia troch jej doci, nie omieszka wspomnie o Mule, jedynym, ktry j pokona i podbi. I byo zupenie prawdopodobne (pomyla Trevize), e Quintesetz zapali wiato specjalnie po to, eby zobaczy, jak przyjli ten docinek. - Tak, my w Fundacji pamitamy Mua - powiedzia gono. - Mu - mwi dalej Quintesetz - sprawowa w swoim czasie wadz nad imperium dorwnujcym obszarem Federacji, ktr kontroluje teraz Fundacja. Jednake nie mia wadzy nad nami. Zostawi nas w spokoju. Raz zjawi si przelotem na Sayshell. Podpisalimy deklaracj neutralnoci i pakt o przyjani. Nie da nic wicej. Bylimy jedynymi, od ktrych nie da niczego wicej, zanim choroba nie pooya kresu jego ekspansji i nie zmusia go do czekania na mier. Wiecie, e by rozsdnym czowiekiem. Nie stosowa siy bez rzeczywistej potrzeby, nie by krwioerc i jego rzdy byy ludzkie. - Tyle tylko, e by zdobywc - powiedzia szyderczo Trevize. - Jak Fundacja - odpar Quintesetz. Trevize nic wiedzia, co odpowiedzie, wic rzek z irytacj: - Ma pan jeszcze co do powiedzenia na temat Gai? - Tylko to, co powiedzia Mu. Wedug relacji z historycznego spotkania Mua z prezydentem Kalio, Mu mia powiedzie, zoywszy swj ozdobny podpis na dokumencie: Na mocy tego dokumentu jestecie neutralni nawet w stosunku do Gai i powinnicie si z tego cieszy. Nawet ja nie omiel zbliy si do Gai". Trevize potrzsn gow. - A dlaczego miaby to robi? Sayshell chtnie zgodzi si na neutralno, a Gaja nigdy nikogo nie niepokoia. Mu planowa w tym czasie podbj caej Galaktyki, wic nie chcia traci czasu na drobiazgi. Kiedy podbiby Galaktyk, miaby czas wzi si za Sayshell i za Gaje. - By moe, by moe - powiedzia Quintesetz - ale zgodnie z relacj naocznego wiadka, osoby wiarygodnej, Mu mia odoy piro mwic Nawet ja nie omiel zbliy si do Gai". Gos mu si wtedy zaama i dokoczy szeptem, ale nikt nie sysza: po raz drugi". - Ale nikt nie usysza", mwi pan. No to jak to si stao, e kto to jednak usysza? - Bo kiedy pooy piro na st, stoczyo si ono na ziemi. Nasz rodak machinalnie schyli si, aby je podnie i jego ucho znalazo si blisko ust Mua, kiedy ten mwi po raz drugi". Dlatego to usysza. Nic nie mwi, dopki Mu y. - Jak pan moe udowodni, e tego nie zmyli? - Cae ycie tego czowieka dowodzi, e nie jest prawdopodobne, aby by to jego wymys. Jego relacja jest uwaana za prawdziw. - A jeli nie jest prawdziwa? - Mu, z wyjtkiem tego jednego razu, nigdy nie pojawi si ani w Zwizku

Sayshellskim, ani nawet w jego pobliu. Przynajmniej od czasu, kiedy pojawi si na galaktycznej scenie. Jeli kiedykolwiek by na Gai, to musiao to mie miejsce, zanim pojawi si na tej scenie. - A wic? - A wic gdzie Mu si urodzi? - Nie sdz, eby kto to wiedzia - rzek Trevize. - Tu, w Zwizku Sayshellskim, panuje opinia, e urodzi si na Gai. - Z powodu tych trzech sw? - Czciowo. S i inne powody. Mua nie mona byo pokona, gdy dysponowa niezwyk si psychiczn. Gai te nie mona pokona. - To, e Gaja nie zostaa dotd przez nikogo pokonana, niekoniecznie znaczy, e nie mona jej pokona. - Nawet Mu nie omieli si do niej zbliy. Niech pan przejrzy kroniki jego panowania. Niech pan sprawdzi, czy jakikolwiek inny rejon zosta przez niego tak agodnie potraktowany jak Zwizek Sayshellski. I jeszcze jedno... Wie pan, e nikt, kto kiedykolwiek uda si na Gaje w celach handlowych i w pokojowych zamiarach, stamtd nie powrci? Jak pan myli, dlaczego wiemy o niej tak mao? - Macie niemal zabobonny lk przed Gaj - rzek Trevize. - Moe pan to nazwa, jak pan chce. Od czasw Mua usunlimy Gaje z naszych myli. Nie chcemy, eby oni o nas myleli. Czujemy si bezpiecznie dopki udajemy, e jej w ogle nie ma. Nie jest wykluczone, e rzd celowo wymyli i rozpowszechni t legend o przejciu Gai do nadprzestrzeni, majc nadziej, e ludzie zapomn, i naprawd istnieje gwiazda o tej nazwie. - A zatem uwaa pan, e Gaja jest wiatem Muw? - To zupenie moliwe. Radz wam, dla waszego dobra, ebycie tam nie lecieli. Jeli polecicie, to ju nigdy stamtd nie wrcicie. Jeli Fundacja zainteresuje si Gaj, to okae si, e ma mniej rozsdku, ni mia Mu. Moe to pan powiedzie waszemu ambasadorowi. - Niech pan zdobdzie dla nas wsprzdne Gai i natychmiast wyniesiemy si z Sayshell. Polec na Gaje i powrc. - Zdobd dla was te wsprzdne - powiedzia Quintesetz. - Wydzia Astronomii pracuje oczywicie w nocy i jeli bd mg, zaatwi wam to zaraz... Ale radz wam jeszcze raz, ebycie nie prbowali dosta si na Gaje. - Mam zamiar sprbowa - rzek stanowczo Trevize. - A wic ma pan zamiar popeni samobjstwo - rzek gucho Quintesetz.

Rozdzia XIV NAPRZD


55. Janov Pelorat popatrzy na krajobraz wyaniajcy si z ciemnoci w szarym brzasku przedwitu z dziwnym uczuciem alu zmieszanego z niepewnoci. - Nie zagrzalimy tu dugo miejsca, Golan. Ten wiat wydaje si zupenie miy i interesujcy. Chciabym go lepiej pozna. Trevize podnis gow znad komputera i rzek z wymuszonym umiechem: - A mylisz, e ja bym nie chcia? Zdylimy tu zje zaledwie trzy posiki. Kady rni si od poprzedniego, a wszystkie byy znakomite. Chciabym sprbowa innych da. A kobiety? Widzielimy ich niewiele i na krtko, a niektre z nich byy bardzo pocigajce i w sam raz do... no, tego, o czym myl. Pelorat lekko zmarszczy nos. - Ach, drogi przyjacielu, te dzwonki i piszczaki, ktre nazywaj butami, te gryzce si kolory ich ubra... nie! A co one wyprawiaj ze swoimi powiekami! Zauwaye, jakie maj powieki? - Moesz by pewien, Janov, e zauwayem wszystko, co trzeba. To, co ci si w nich nie podoba, jest akurat najmniej istotne. Na pewno dayby si bez trudu przekona, eby zmy makija, a jeli chodzi o buty i kolorowe ciuchy, to w odpowiednim momencie id one w kt. - Wierz ci na sowo, Golan - rzek Pelorat. - Ale ja mylaem o czym innym - o dokadniejszym zbadaniu sprawy Ziemi. To, czego dowiedzielimy si do tej pory, jest zupenie niezadowalajce i tak sprzeczne - wedug jednej osoby radiacja, wedug innej - roboty... - Ale w obu wersjach koniec taki sam - mier. - Prawda - zgodzi si niechtnie Pelorat - ale moe by tak, e jedna wersja jest prawdziwa, a druga nie, albo e obie s w pewnym stopniu prawdziwe, albo e adna nie jest prawdziwa. Kiedy syszysz opowieci, ktre otaczaj jak spraw gst mg tajemnicy, to na pewno korci ci, eby zbada, jak ta sprawa rzeczywicie wyglda. - Korci mnie - powiedzia Trevize. - Na wszystkie biae kary Galaktyki, korci mnie, i to jak! Teraz jednak najwaniejsza jest Gaja. Kiedy ju zaatwimy t spraw, moemy lecie na Ziemi albo wrci z powrotem na Sayshell i zosta tu duej. Ale najpierw Gaja. Pelorat pokiwa gow. - Najwaniejsza jest Gaja! Jeli wierzy temu, co mwi nam Quintesetz, to na Gai czeka nas mier. Czy powinnimy tam lecie? - Sam sobie zadaj to pytanie - odpar Trevize. - Boisz si? Pelorat zastanawia si przez chwil, jak gdyby bada, co czuje, a potem powiedzia krtko i rzeczowo: - Tak. Okropnie! Trevize wyprostowa si w fotelu i odwrci do Pelorata. Rzek rwnie spokojnie i rzeczowo, jak przed momentem Pelorat: - Janov, nie ma adnego powodu, eby lecia ze mn i naraa swe ycie. Powiedz tylko, e nie chcesz, a zostawi ci na Sayshell z twoimi rzeczami i

poow naszych kredytw. Zabior ci, kiedy wrc i, jeli chcesz, polecimy do sektora Syriusza, na Ziemi, jeli tam si ona znajduje. A jeli nie wrc, to nasi ludzie na Sayshell zatroszcz si o ciebie i odstawi z powrotem na Terminusa. Nie obra si, jeli nie polecisz ze mn, stary druhu. Pelorat szybko zamruga oczami i zacisn usta. Potem rzek nieco szorstkim tonem: - Stary druhu? Tak dugo si znamy? Ile to mino od naszego pierwszego spotkania - tydzie czy co koo tego, prawda? Czy to nie dziwne, e nie chc ci zostawi? Boj si, ale chc zosta z tob. Trevize rozoy bezradnie rce. - Ale dlaczego? Naprawd nie dam tego od ciebie. - Nie wiem dlaczego. Sam si nad tym zastanawiam. Chyba... chyba dlatego, Golan, e wierz w ciebie. Zdaje mi si, e zawsze wiesz, co robisz. Chciaem lecie na Trantor, gdzie prawdopodobnie - widz to teraz - nic bym nie znalaz. Ty nalegae, eby lecie na Gaje i Gaja musi by jakim - jakby to powiedzie - czuym miejscem Galaktyki. Wydaje si, e wszystko, co si dzieje, ma z ni jaki zwizek. A jeli to nie wystarczy, Golan, to widziaem przecie, jak zmusie Quintesetza, eby poda ci te informacje na temat Gai. To by wspaniay blef. Nie mogem wyj z podziwu dla twojej zrcznoci. - A zatem wierzysz we mnie. - Tak - odpar Pelorat. Trevize pooy do na jego ramieniu i przez chwil zdawa si szuka odpowiednich sw. W kocu powiedzia: - Janov, czy moesz mi z gry przebaczy, jeli okae si, e si pomyliem i jeli w taki czy inny sposb spotkasz si z... czym nieprzyjemnym, co moe nas tam czeka? - Ale, przyjacielu, dlaczego mnie o to pytasz? - achn si Pelorat. Podjem t decyzj z wasnej, nieprzymuszonej woli i mam ku temu wasne powody. I, prosz, ruszajmy jak najszybciej. Nie jestem pewien, czy za chwil nie wylezie ze mnie tchrz i nie zrobi czego, czego wstydzibym si przez reszt ycia. - Jak chcesz, Janov - powiedzia Trevize. - Wystartujemy, jak tylko pozwoli na to komputer. Tym razem polecimy grawitacyjnie, prosto do gry, kiedy tylko bdziemy mieli pewno, e w atmosferze nad nami nie ma innych statkw. A gdy znajdziemy si w rzadszych warstwach atmosfery, zwikszymy szybko. W cigu godziny bdziemy w otwartej przestrzeni. - Dobrze - rzek Pelorat i zerwa pokrywk z plastykowego pojemniczka z kaw. Z otworu niemal natychmiast buchna para. Pelorat przyoy dzibek do ust i zacz popija kaw maymi ykami, czerpic przy tym tylko tyle powietrza, ile byo trzeba, eby si nie poparzy. Trevize wyszczerzy zby w umiechu. - Wspaniale sobie z tym radzisz. Stae si prawdziwym wyg przestrzeni, Janov. Pelorat przyglda si przez chwil plastykowemu pojemnikowi. - Teraz, kiedy mamy statki, ktre mog wytwarza i zmienia pole grawitacyjne wedug naszego yczenia, moemy chyba uywa zwykych naczy, co? - powiedzia. - Oczywicie, ale nie tak atwo skoni ludzi przestrzeni, eby porzucili swoje tradycje. Jak stary wyga przestrzeni miaby utrzyma dystans dzielcy od niego szczura ldowego, jeli by uywa zwykego kubka? Widzisz te piercienie na cianach i na suficie? Stosuje si je w statkach kosmicznych od dwudziestu tysicy lat, ale w statkach poruszajcych si z wyzyskaniem siy grawitacji s

one zupenie niepotrzebne. Mimo to mamy je tutaj - i postawi ten statek przeciw filiance kawy, e nasz wyga bdzie udawa, i przy starcie dziaa na niego taka sia, e jest bliski uduszenia, a potem bdzie si porusza, czepiajc si tych piercieni, jak gdyby grawitacja rwnaa si zeru, podczas kiedy byoby g - 1, to znaczy byaby normalna w obu przypadkach. - artujesz! - No, moe troch, ale ludzie zawsze przyjmuj nowoci z oporami. Nawet postp technologiczny. No i dziki temu mamy te niepotrzebne piercienie na cianach i kubki z dzibkami. Pelorat pokiwa gow w zamyleniu i dalej popija swoj kaw. - A kiedy wystartujemy? - zapyta po chwili. Trevize rozemia si gono i powiedzia: - Nabraem ci. Zaczem mwi o tych piercieniach i nawet si nie zorientowae, e akurat w tym czasie zaczlimy si wznosi. Jestemy ju mil nad powierzchni planety. - Nie mwisz powanie. - No to wyjrzyj. Pelorat wyjrza i powiedzia: - Absolutnie nic nie czuem. - Bo nie powiniene nic czu. - Czy nie amiemy przepisw? Chyba powinnimy si kierowa sygnaem radiowym i wznosi si stopniowo, okrajc planet tak, jak przy ldowaniu. - A po co? Nikt nas nie zatrzyma, Janov. Absolutnie nikt. - A kiedy ldowalimy, to mwie... - Wtedy bya inna sytuacja. Nie byli zadowoleni z faktu, e przylatujemy, ale nie posiadaj si ze szczcia, e odlatujemy. - Dlaczego tak mwisz, Golan? Jedyn osob, z ktr rozmawialimy o Gai, by Quintesetz, a on odradza nam t podr. - Nie bd naiwny, Janov. To byy pozory. Chcia mie pewno, e polecimy na Gaje... Mwie, e nie moge wyj z podziwu dla mojej zrcznoci i tego blefu, dziki ktremu wycignem z Quintesetza to, czego mi byo trzeba. Ot wcale nie zasuyem na twj podziw. Przekazaby mi te informacje, nawet gdybym w ogle nic nie zrobi. A gdybym prbowa zatka uszy, to darby si na cae gardo, ebym tylko to usysza. - Dlaczego tak mwisz, Golan? To szalestwo. - Paranoja? Tak, wiem. - Trevize odwrci si do komputera i skontaktowa si z .nim. - Nie zatrzymuj nas - powiedzia. - Nie ma w pobliu adnego statku, nie ma adnego ostrzeenia. Znowu okrci si z fotelem w stron Pelorata. - Powiedz mi, Janov, jak natrafie na informacj o Gai? Wiedziae o niej, kiedy jeszcze bylimy na Terminusie. Wiedziae, e ley w sektorze Sayshell. Wiedziae, e jej nazwa znaczy Ziemia". Gdzie o tym wszystkim usyszae? Pelorat jakby si achn. - Gdybym by w swoim gabinecie na Terminusie - powiedzia - to mgbym przejrze fiszki. Nie wszystko zabraem ze sob... a na pewno nie materiay, w ktrych po raz pierwszy natknem si na takie czy inne dane. - No, pomyl o tym - powiedzia ponuro Trevize. - We pod uwag, e sami Sayshellczycy maj w tej sprawie usta zamknite na kdk. ywi tak wielk niech do mwienia o Gai, e celowo podtrzymuj i rozpowszechniaj przesdy prostych ludzi z tego sektora, ktrzy wicie wierz, e nie ma takiej planety w zwykej przestrzeni. Mog ci powiedzie co jeszcze. Popatrz tu! Trevize obrci si do komputera, kadc donie we wgbieniach z

szybkoci i wpraw, jakie daje duga praktyka. Kiedy znalazy si ju na waciwych miejscach, poczu z przyjemnoci ciepy dotyk komputera, ktry zdawa si je przyjanie ciska. Jak zwykle, poczu te, e jego wola jak gdyby siga do wntrza maszyny. - Oto mapa Galaktyki, ktra znajdowaa si w pamici komputera, kiedy ldowalimy na Sayshell - powiedzia. - Chc ci pokaza t jej cz, ktra przedstawia niebo widziane noc z Sayshell, tak jak my je ogldalimy minionej nocy. wiato w kabinie zgaso i na ekranie pojawi si obraz nieba. - Tak samo pikne, jak wtedy, kiedy ogldalimy je z Sayshell - rzek cicho Pelorat. - Jeszcze pikniejsze - powiedzia ze zniecierpliwieniem Trevize. - Nie przesaniaj go adne zjawiska atmosferyczne, nie ma chmur, nie niknie za horyzontem. Zaczekaj, zrobi zblienie. Obraz przesuwa si, dziki czemu Pelorat mia niemie uczucie, e to oni si poruszaj. Instynktownie zapa si za porcz fotela. - O, tam! - rzek Trevize. - Poznajesz to? - Oczywicie. To Pi Sistr, ten piciobok utworzony z gwiazd, ktry pokaza nam Quintesetz. Nie mona go pomyli z niczym innym. - Faktycznie. Ale gdzie jest Gaja? Pelorat a zamruga oczami z wraenia. W rodku picioboku nie byo adnej gwiazdy. - Nie ma jej tu - powiedzia. - Zgadza si. Nie ma jej tu. A to dlatego, e jej wsprzdnych nie ma w pamici komputera. Poniewa jest nieprawdopodobne, e do pamici komputera wprowadzono specjalnie, z myl o nas, niekompletne dane dotyczce tego regionu, to wypywa std prosty wniosek, e galaktografowie z Fundacji, ktrzy wprowadzali te dane - i ktrzy dysponowali ogromn liczb informacji - nie wiedzieli nic o Gai. - Przypuszczasz, e gdybymy polecieli na Trantor... - zacz Pelorat. - Przypuszczam, e tam te nie znalelibymy adnych danych dotyczcych Gai. Jej istnienie jest trzymane w tajemnicy przez Sayshellczykw, a nawet - podejrzewam - przez samych Gajan. Ty sam powiedziae par dni temu, e nierzadko zdarza si, i pewne wiaty celowo staraj si, aby zapomniano o ich istnieniu, gdy w ten sposb unikaj pacenia podatkw czy mieszania si innych do ich spraw. - Kiedy galaktografowie albo statystycy - powiedzia Pelorat - napotykaj takie wiaty, to zazwyczaj okazuje si, e le one w rzadko zaludnionych czciach Galaktyki. To wanie odizolowanie od innych wiatw sprawia, e mog ukry fakt swego istnienia. A Gaja nie jest odizolowana. - Zgadza si. I to jest jeszcze jedna przyczyna, dla ktrej jest to sprawa niezwyka. A wic zostawmy t map na ekranie, ebymy wsplnie mogli rozmyla nad zaskakujc niewiedz naszych galaktografw... i pozwl, e powtrz swoje pytanie... gdzie - w wietle tej niewiedzy ludzi, ktrzy powinni o tym wiedzie - usyszae o Gai? - Zbieraem dane o mitach dotyczcych Ziemi, o legendach o niej, o jej historii przez ponad trzydzieci lat. Jak, drogi przyjacielu, mog ci odpowiedzie, nie majc ze sob wszystkich zapiskw... - Moemy zacz od jakiej daty, Janov. Czy dowiedziae si o tym, powiedzmy, w pierwszych pitnastu, czy w ostatnich pitnastu latach swoich

poszukiwa? - Och, jeli na to patrze tak szeroko, to na pewno byo to pniej. - Na pewno moesz poda bardziej dokadn dat. Zamy, e dowiedziae si o Gai w ostatnich paru latach. Trevize spojrza na Pelorata, ale w ciemnoci nie mg nic wyczyta z jego twarzy, wczy wic sabe owietlenie. W konsekwencji niebo widoczne na ekranie utracio nieco ze swego majestatycznego pikna. Twarz Pelorata bya nieruchoma jak kamie i nic nie pokazywaa. - No wic? - nalega Trevize. - Myl - odpar Pelorat spokojnie. - Moe masz racj. Nie mog przysic, e tak byo. Kiedy pisaem do Jimbora z Uniwersytetu w Ledbet, nie wspomniaem nic o Gai, chocia w tym przypadku powinienem by to zrobi, a byo to... zaraz... W 95, to znaczy trzy lata temu. Myl, e masz racj, Golan. - A jak na ni natrafie? - pyta dalej Trevize. - W korespondencji? W ksice? W artykule naukowym? W jakiej staroytnej pieni? Jak? No mw! Pelorat usiad gbiej w fotelu i zaoy rce na piersi. Zamyli si gboko i siedzia bez ruchu. Trevize nic nie mwi. Czeka. W kocu Pelorat powiedzia: - W prywatnej korespondencji... Ale nie pytaj mnie z kim. Nie pamitam. Trevize wytar donie o pas. Zwilgotniay mu z wysiku, ktry wkada w wydobycie z Pelorata interesujcych informacji, powstrzymujc si jednoczenie od podpowiadania mu odpowiedzi. Spyta: - W korespondencji z kim? Z historykiem? A moe z jakim ekspertem od mitologii? A moe z galaktografem? - To bez sensu. Nie potrafi tego skojarzy z adnym nazwiskiem. - A moe po prostu nie byo adnego nazwiska? - O nie, to raczej niemoliwe. - Dlaczego? Zignorowaby anonimow informacj? - Chyba nie. - A dostae kiedy tak? - Czasem si zdarzao, ale rzadko. W ostatnich latach staem si znany w pewnych krgach naukowych jako zbieracz pewnego typu legend i mitw i niektrzy z uczonych, z ktrymi utrzymywaem korespondencj, przysyali mi czasami materiay, ktre uzyskali z nienaukowych rde. Niekiedy nie mona ich byo przypisa adnej konkretnej osobie. - Dobrze, ale czy kiedykolwiek zdarzyo ci si otrzyma takie anonimowe informacje bezporednio, a nie za porednictwem innych uczonych? - To si czasami zdarzao, ale bardzo rzadko. - A jeste pewien, e nie zdarzyo si tak w przypadku Gai? - Takie, anonimowe listy byy tak rzadkie, e sdz, e na pewno bym zapamita, gdyby miao to miejsce w tym przypadku. Mimo to, nie mog z ca pewnoci stwierdzi, e nie bya to informacja anonimowa. Zauwa jednak, e nie znaczy to, i otrzymaem j z anonimowego rda. - Zdaj sobie z tego spraw. Ale jednak istnieje taka moliwo, prawda? Pelorat rzek z ociganiem: - Myl, e tak. Ale po co ci to? - Jeszcze nie skoczyem - rzek z naciskiem Trevize. - Skd dostae t informacj? Mniejsza z tym, czy bya anonimowa, czy nie. Z jakiego wiata? Pelorat wzruszy ramionami. - Daj spokj, nie mam najmniejszego pojcia.

- Przypadkiem nie z Sayshell? - Mwiem ci ju, e nie wiem. - A ja myl, e otrzymae j z Sayshell. - Myl sobie, co chcesz, ale to wcale nie znaczy, e byo tak, jak mylisz. - Nie? Kiedy Quintesetz wskaza niezbyt jasn gwiazd lec w rodku gwiazdozbioru Piciu Sistr, od razu wiedziae, e to Gaja. Powiedziae to Quintesetzowi, zanim zdy wymieni jej nazw. Pamitasz? - Oczywicie, e pamitam. - Jak to moliwe, e od razu si zorientowae? Jak wpade na to, e ta gwiazda to Gaja? - Dlatego, e w tych materiaach na temat Gai, ktre udao mi si zdoby, bardzo rzadko uywa si jej waciwej nazwy. Zamiast tego wystpuj w nich rne eufemizmy. Jeden, szczeglnie czsto si powtarzajcy, to may Brat Piciu Sistr". Inny to rodek Picioboku". Kiedy Quintesetz pokaza nam Pi Sistr i t gwiazd w rodku, natychmiast przypomniaem sobie te aluzyjne nazwy. - Nigdy wczeniej nie mwie mi o nich. - Nie wiedziaem, co znacz i nie sdziem, e warto rozmawia o tym z tob, jako e nie jeste... - Pelorat zawaha si. - Specjalist? - Tak. - Zdajesz sobie spraw, mam nadziej, e picio - ktny ksztai gwiazdozbioru Piciu Sistr to forma cakowicie wzgldna. - Co chcesz przez to powiedzie? Trevize rozemia si szczerze. - Ty szczurze ldowy! Mylisz, e niebo ma samo w sobie jaki obiektywny, stay ksztat? e gwiazdy tkwi w miejscu? Gwiazdozbir Piciu Sistr ma ksztat picioboku wtedy, kiedy oglda si go ze wiatw systemu planetarnego, do ktrego naley Sayshell, i tylko wtedy. Z planety krcej wok jakiejkolwiek innej gwiazdy gwiazdozbir ten wyglda inaczej, ma inny ksztat. Po pierwsze, oglda si go pod innym ktem. Po drugie, kada z piciu gwiazd, ktre tworz ten piciobok, znajduje si w innej odlegoci od Sayshell ni pozostae i jeli spojrze na nie pod innym ktem, to moe si okaza, e nie tworz one adnej figury. Jedna albo dwie gwiazdy mog si znale na jednej poowie nieba, a reszta na drugiej. Popatrz... Trevize ponownie zgasi wiato i pochyli si nad komputerem. - Zwizek Sayshellski tworzy osiemdziesit sze zamieszkanych systemw planetarnych. Zostawmy Gaje - albo to miejsce, w ktrym powinna znajdowa si Gaja - tak, jak jest (kiedy to mwi, na ekranie w rodku piciokta utworzonego przez Pi Sistr pojawio si czerwone keczko) i zobaczymy obraz nieba, ktre wida z ktrego z tych osiemdziesiciu szeciu systemw. Wybierzemy jaki na chybi trafi. Obraz przesuwa si i Pelorat zamruga oczami. Porodku ekranu nadal wida byo czerwone keczko, ale Pi Sistr znikno. W ssiedztwie czerwonego kka znajdoway si co prawda jasne gwiazdy, ale nie tworzyy one picioboku. Trevize ponownie zmieni obraz, potem powtarza to kilkakrotnie. Za kadym razem czerwone kko znajdowao si w tym samym miejscu, ale ani razu nie pojawi si na ekranie piciobok utworzony przez kilka jasnych gwiazd. Par razy pokazao si co, co mona byo od biedy uzna za piciokt, ale tworzce go gwiazdy byy rnej jasnoci i w niczym nie przypominay piknego gwiazdozbioru, ktry pokaza nam Quintesetz.

- Wystarczy? - spyta Trevize. - Zapewniam ci, e Pi Sistr w takim ukadzie, w jakim my je widzielimy, mona zobaczy tylko ze wiatw nalecych do tego samego systemu planetarnego co Sayshell i poza tym z adnego innego miejsca w Galaktyce. - Moe widok nieba z Sayshell sta si znany na innych planetach powiedzia Pelorat. - W czasach Imperium w caej Galaktyce znane byy przysowia, ktre odnosiy si do realiw trantorskich. Cz z nich dotrwaa nawet do naszych czasw. - Przy tej niechci Sayshellczykw do mwienia o Gai? A zreszt dlaczego niby miaoby to interesowa jakie wiaty nie nalece do Zwizku Sayshellskiego? Co ich mieszkacw obchodzi jaki may Brat Piciu Sistr", jeli na niebie nad nimi nie ma adnej gwiazdy, do ktrej mona by odnie t nazw? - Moe masz racje. - Widzisz zatem, e pierwsza informacja, ktr uzyskae na ten temat, musiaa pochodzi z samego Sayshell? Nie z jakiego dowolnego miejsca w Zwizku, ale dokadnie z tego systemu planetarnego, do ktrego naley stoeczny wiat Zwizku. Pelorat potrzsn gow. - W twoich ustach brzmi to tak, jakby rzeczywicie musiaa stamtd pochodzi, ale niestety nie pamitam, skd j dostaem. Po prostu nie pamitam. - Niemniej jednak zgadzasz si, e moje argumenty silnie za tym przemawiaj, co? - Tak. - Idmy dalej. Jak sdzisz, kiedy powstaa ta legenda? - A skd mam wiedzie? Przypuszczam, e jeszcze w epoce Imperium. Jest w niej antyczny klimat... - Mylisz si, Janov. Gwiazdozbir Piciu Sistr znajduje si do blisko planety Sayshell. Wanie dlatego wiec one tak - jasno. W rezultacie tego cztery z nich poruszaj si do szybko, a poniewa nic ma wrd nich dwch nalecych do tej samej rodziny, to zbliaj si z rnych kierunkw. Popatrz, co si bdzie dziao, kiedy przesun wolno obraz o jaki czas wstecz. I tym razem czerwone kko oznaczajce Gaje pozostao na miejscu, ale piciokt rozpad si, gdy cztery z tworzcych go gwiazd odsuny si w rne strony, a pita lekko si przesuna. - Popatrz na ten widok, Janov - powiedzia Trevize. - Czy uwaasz, e jest to regularny piciokt? - Jest wyranie skrzywiony - odpar Pelorat. - A Gaja jest w rodku? - Nie, zupenie z boku. - Bardzo dobrze. Oto, jak ten ukad wyglda sto pidziesit lat temu. Ptora wieku, to wszystko... Materiay dotyczce rodka Picioboku" i tak dalej, ktre od kogo dostae, a do naszego stulecia nie miay sensu nigdzie, nawet na Sayshell, bo nie opisyway adnego rzeczywistego zjawiska. Musiay powsta na Sayshell, i to w naszym stuleciu, moe nawet w ostatniej dekadzie. A co dziwniejsze, dostae je, mimo i Sayshellczycy nie chc w ogle rozmawia o Gai. Trevize wczy wiato, zgasi ekran i siedzia, patrzc surowo na Pelorata. - Nie mog si w tym poapa - powiedzia Pclorat. - O co tu chodzi?

- Ty mi to powiedz. Zastanw si! Przyszo mi kiedy nagle do gowy, e Druga Fundacja nadal istnieje. Wygaszaem akurat przemwienie podczas swojej kampanii wyborczej. Chcc uzyska gosy tych, ktrzy si jeszcze nie zdecydowali, postanowiem zagra na ich uczuciach i zaczem dramatyczne: Jeli Druga Fundacja nadal istnieje...", a potem, tego samego dnia sam sobie zadaem pytanie: A jeli faktycznie nadal istnieje?" Zaczem studiowa ksiki historyczne i po tygodniu byem przekonany, e tak jest. Nie byo waciwie adnych dowodw, ale zawsze czuem, e mam jaki dar wycigania waciwych wnioskw z gmatwaniny nieskadnych informacji. Chocia tym razem... Trevize zamyli si, ale po chwili podj na nowo. - No i popatrz tylko, co si zdarzyo od tamtej pory. Spord rnych ludzi wybraem i obdarzyem zaufaniem akurat Compora, a on mnie zdradzi. Na skutek tego burmistrz Branno kazaa mnie aresztowa i skazaa na wygnanie. Dlaczego akurat na wygnanie, skoro moga mnie po prostu uwizi albo zmusi do milczenia? I dlaczego daa mi najnowszy model statku, ktrym mog przelecie ca Galaktyk praktycznie jedn seri skokw? A przede wszystkim dlaczego tak jej zaleao, ebym zabra ze sob ciebie i pomg ci odnale Ziemi? Dalej - dlaczego byem tak pewien, e nie powinnimy lecie na Trantor? Byem przekonany, e potrafisz wskaza lepszy cel naszych poszukiwa i od razu wyskoczye z t tajemnicz Gaj, o ktrej informacje - jak si teraz okazuje - dostae w nader zagadkowych okolicznociach. Lecimy zatem na Sayshell, gdzie z naturalnych wzgldw powinnimy si zatrzyma po - raz pierwszy w tej podry i od razu natykamy si na Compora, ktry przypadkowo opowiada nam histori Ziemi i jej zniszczenia. Potem zapewnia nas, e ley ona w sektorze Syriusza i nalega, ebymy tam polecieli. - Tu ci mam! - powiedzia Pelorat. - Zdajesz si sugerowa, e wszystkie okolicznoci tak si ukadaj, eby zmusi nas do lotu na Gaje, a tymczasem jak sam mwisz - Compor prbowa nas przekona, ebymy polecieli gdzie indziej. - W reakcji na co, przez zwyk nieufno do niego, uparem si, ebymy trzymali si naszego pierwotnego planu. Nie wydaje ci si, e mogo mu wanie o to chodzi? By moe powiedzia nam, ebymy polecieli gdzie indziej wanie po to, ebymy nigdzie indziej nie lecieli. - To czysta fantazja - mrukn Pelorat. - Tak? No to idmy dalej. Skontaktowalimy si z Quintesetzem po prostu dlatego, e znajdowa si pod rk... - Nic podobnego - achn si Pelorat. - Znaem to nazwisko. - Wydawao ci si, e gdzie si z nim zetkne. Nigdy nie przeczytae adnej jego pracy... w kadym razie nie moesz sobie tego przypomnie. Wic skd znae to nazwisko?... W rezultacie okazao si, e czyta jaki twj artyku i by nim zachwycony. Czy to moliwe? Sam przyznajesz, e twoje prace nie s szeroko znane. Co wicej, ta kobieta, ktra prowadzi nas do niego, zupenie przypadkowo wymienia nazw Gai i mwi nam, e znajduje si ona w nadprzestrzeni, zupenie jakby chciaa, ebymy to sobie dobrze zapamitali. Kiedy pytamy o Gaje Quintesetza, zachowuje si tak, jakby nie chcia o niej mwi, ale nie wyrzuca nas z gabinetu - nawet wtedy, kiedy zwracam si do niego obcesowo i niegrzecznie. Zamiast tego zaprasza nas do siebie do domu, a po drodze zadaje sobie trud wskazania nam Piciu" Sistr. Upewnia

si nawet, e dostrzegamy ciemniejsz gwiazd w rodku tego gwiazdozbioru. Dlaczego? Czy to nie jest zadziwiajcy zbieg okolicznoci? - Jeli przedstawiasz to wszystko w taki sposb... - rzek Pelorat. - Moesz to przedstawi w jakikolwiek inny sposb, jeli chcesz powiedzia Trevize. - Ja nie wierz w zadziwiajce zbiegi okolicznoci. - A zatem co to wszystko ma znaczy? e kto zabiega o to, ebymy polecieli na Gaje? - Tak. - Ale kto? - Co do tego nie moe by adnych wtpliwoci - odpar Trevize. - Kto potrafi wpywa na myli innych ludzi, popycha ich w takim czy innym kierunku, sterowa rozwojem wydarze? - Chcesz powiedzie, e to Druga Fundacja? - No, a czego dowiedzielimy si o Gai? Jest nietykalna. Kada flota, ktra skieruje si w jej stron, jest niszczona. Ludzie, ktrym udao si na ni dosta, nigdy nie wracaj. Nawet Mu nie omieli si wystpi przeciw niej... a Mu nawiasem mwic - prawdopodobnie wanie tam si urodzi. Wszystko zdaje si wskazywa, e Gaja to Druga Fundacja, a odkrycie jej jest w kocu moim celem. Pelorat potrzsn gow. - Ale przecie wedug niektrych historykw Druga Fundacja powstrzymaa Mua przed dalszymi podbojami. Jak byoby to moliwe, gdyby by jednym z nich? - Przypuszczam, e by renegatem. - Ale dlaczego Druga Fundacja miaaby tak zabiega o to, ebymy lecieli wanie na Drug Fundacj? Trevize zmarszczy czoo. Jego wzrok bdzi po cianach kabiny. - Zastanwmy si - powiedzia. - Wydaje si, e Drugiej Fundacji zawsze bardzo zaleao na tym, aby Galaktyka wiedziaa o niej jak najmniej. Najchtniej zatailiby w ogle sam fakt swego istnienia. Tyle o nich wiemy. Przez sto dwadziecia lat uwaano, e Druga Fundacja ju nie istnieje i musiao to im idealnie odpowiada. A jednak kiedy zaczem podejrzewa, e nadal istniej, nie zrobili nic. Compor wiedzia o moich podejrzeniach. Mogli kaza mu uciszy mnie w taki czy inny sposb... nawet zabi. A jednak nic zrobili nic. - Postarali si o to, eby ci aresztowano, jeli to te kadziesz na karb Drugiej Fundacji - powiedzia Pelorat. - Zgodnie z tym, co mi powiedziae, skutek tego by taki, e mieszkacy Terminusa nie dowiedzieli si o twoich podejrzeniach. Udao si to Drugiej Fundacji osign bez uycia siy, a nie wykluczone, e s oni zwolennikami maksymy Sal - vora Hardina, i Sia to ostateczno, do ktrej uciekaj si nieudolni". - Ale utrzymywanie tego w tajemnicy przed ogem na Terminusie nic im nie daje. O moich podejrzeniach wic burmistrz Branno i - w najgorszym razie musi si zastanawia, czy nie mam racji. A wic teraz, jak widzisz, jest ju za pno, eby mogli nam co zrobi. Gdyby pozbyli si mnie od razu, to dobrze by na tym wyszli. Gdyby zostawili mnie zupenie w spokoju, to te mogliby na tym dobrze wyj - wystarczyo tylko, eby przekonali ludzi na Terminusie, e jestem maniakiem, a moe wariatem. Groba ruiny mojej kariery politycznej spowodowaaby moe, e sam bym zamilkn widzc, jakie skutki przynosi goszenie pogldw takich, jak moje. Ale teraz jest ju za pno, eby mogli cokolwiek zrobi. Burmistrz Branno nabraa wystarczajcych podejrze, aby wysa za mn Compora i - nie

dowierzajc rwnie jemu, co pokazuje, e bya mdrzejsza i bardziej przezorna ni ja - umieci na jego statku nadajnik nadprzestrzenny. Skutkiem tego wie, e jestemy na Sayshell. Ostatniej nocy, kiedy spae, poleciem naszemu komputerowi, eby wprowadzi bezporednio do komputera naszego ambasadora na Sayshell informacj, e jestemy w drodze na Gaje. Przekazaem te jej wsprzdne. Jeli teraz Druga Fundacja co nam zrobi, to jestem pewien, e Branno poleci zbada t spraw, a sta si przedmiotem jej zainteresowania, to na pewno co, czego nie chc. - Czy troszczyliby si o to, eby nie zwraca na siebie uwagi Fundacji, jeli s tak potni? - Tak - odpar Trevize. - Trzymaj si w ukryciu, dlatego e musz mie sabe punkty i dlatego, e Fundacja rozwina technik do takiego poziomu, e prawdopodobnie nawet Seldbn nie potrafi tego przewidzie. Sposb, w jaki staraj si nas cign na swoj planet - po cichu, prawie ukradkiem - zdaje si wiadczy, e bardzo dbaj o to, eby nie zwrci na siebie uwagi. A jeli tak, to ju przegrali, przynajmniej czciowo, bo zwrcili na siebie uwag i wtpi, czy s w stanie co zrobi, aby zmieni t sytuacj. - Ale po co robi to wszystko? - rzek Pelorat. - Dlaczego cigaj na siebie grob zguby - jeli twoje rozumowanie jest prawidowe - wabic nas z drugiego koca Galaktyki? Czego od nas chc? Trevize spojrza na Pelorata i zaczerwieni si. - Janov - powiedzia wyczuwam o co im chodzi. Mam - jak mwiem - dar wycigania prawidowych wnioskw z prawie adnych przesanek. Czuj w takich przypadkach, e mam racj, jestem pewien, e mam racj - i tak jest te teraz. Ot czuj, e mam co, czego potrzebuj, i to tak bardzo, e gotowi byli zaryzykowa swoje istnienie. Nie wiem, co to moe by, ale musz to odkry, bo jeli ja faktycznie mam co takiego i jeli jest to takie wane, to chc to wykorzysta w celu, ktry ja uwaam za suszny - wzruszy lekko ramionami. - No i jak, stary druhu, czy teraz, kiedy wiesz ju, jaki ze mnie wariat, dalej chcesz lecie ze mn? - Powiedziaem ci ju, e wierz w ciebie - odpar Pelorat. - Nadal chc z tob lecie. Trevize rozemia si z widoczn ulg. - Znakomicie! Poniewa czuj te, e z jakich powodw rwnie ty grasz wan rol w tej caej sprawie. W takim razie, Janov, lecimy na Gaje tak szybko, jak si tylko da. Naprzd! 56. Burmistrz Harla Branno wygldaa na znacznie wicej ni szedziesit dwa lata. Nie zawsze tak wygldaa, ale zdarzao si. Bya tak pogrona w mylach, e zapomniaa zerkn w lustro przed wyjciem i zobaczya swe odbicie dopiero w drodze do sali map. Wiedziaa ju wic, e wyglda okropnie. Westchna. Pi lat na stanowisku burmistrza, a jeszcze wczeniej, zanim uzyskaa faktyczn wadz, dwanacie jako zwyka marionetka wyssao z niej ycie. Wszystkie te lata byy spokojne, wszystkie znaczone, sukcesami, a mimo to - wszystkie wyniszczajce. Zastanawiaa si, co by byo, gdyby wszystko ukadao si wedug zupenie innego schematu: napicie - poraka katastrofa. Dla mnie osobicie nie byoby to takie straszne" - dosza nagle do konkluzji. Dziaanie miaoby oywczy wpyw. Wyniszczya j wanie ta okropna wiadomo, e moliwe jest tylko bierne pynicie z prdem. To byy sukcesy Planu Seldona i to Druga Fundacja troszczya si o to,

eby trway one nadal. Ona, ktra trzymaa siln doni ster Fundacji (waciwie Pierwszej Fundacji, ale nikt na Terminusie nie myla nawet o dodawaniu tego liczebnika), po prostu pyna na fali. Historia nie powie o niej nic albo niewiele. Siedziaa przecie tylko za pulpitem sterowniczym statku kosmicznego, ktrym kierowano z zewntrz. Nawet Indbur III, ktry sprawowa wadz, kiedy Fundacj podbi Mu, co zrobi. On przynajmniej upad. Natomiast burmistrz Branno nie miaa szans na nic! Chyba e ten Golan Trevize, ten bezmylny radny, ten piorunochron, stworzy jej szans... Patrzya w zamyleniu na map. Nie bya to struktura z rodzaju tych, ktre tworzyy wspczesne komputery. By to raczej trjwymiarowy rj wiate, ktry odtwarza widok Galaktyki porodku sali. Chocia obrazu tego nie mona byo poruszy, odwrci, zmniejszy ani powikszy, to mona byo go okry i spojrze na z dowolnej strony. Dua cz Galaktyki, moe jedna trzecia caoci (wyczajc rodek, gdzie nie mogo istnie ycie), przybraa czerwony kolor, kiedy nacisna odpowiedni przycisk. Bya to Federacja Fundacji, ponad siedem milionw zamieszkanych wiatw, ktrymi rzdzia Rada i ona, Branno. Siedem milionw zamieszkanych wiatw, ktre miay swych przedstawicieli w Izbie wiatw, gdzie omawiano sprawy mniejszej wagi i poddawano je pod gosowanie, ale gdzie nigdy, absolutnie nigdy, nie zajmowano si niczym o powaniejszym znaczeniu. Nacisna inny przycisk i tu i tam; w pewnych rejonach przylegych do granic Federacji pojawiy si bladorowe oboczki. Strefy wpyww. Nie naleay one do Federacji, ale cho nominalnie niezalene i niepodlege nie miay nawet ni o jakimkolwiek oporze wobec posuni Fundacji. Nie miaa najmniejszych wtpliwoci, e adna sia w Galaktyce (nawet Druga Fundacja, gdyby tylko byo wiadomo, gdzie si znajduje) nie moe si przeciwstawi Fundacji, e Fundacja moe, jeli zechce, wysa swe floty zoone z najbardziej nowoczesnych statkw i po prostu od zaraz ustanowi Drugie Imperium. Ale od pocztku Planu mino dopiero piset lat. Plan przewidywa utworzenie Drugiego Imperium dopiero po upywie tysica lat i Druga Fundacja na pewno zadba o to, eby nie odstpiono od Planu. Branno potrzsna ze smutkiem gow. Gdyby Fundacja przystpia teraz do dziaania, to przegraaby. Cho jej statki byy niezwycione i nic nie mogo im si oprze, dziaanie w chwili obecnej skazane byo na niepowodzenie. Chyba e Trevize, ich piorunochron, cignie na siebie grom z Drugiej Fundacji i bdzie mona ustali, z jakiego miejsca spad ten grom. Rozejrzaa si po sali. Gdzie jest Kodell? To nie jest czas, w ktrym mg sobie pozwoli na spnienie. Mogoby si wydawa, e cigna go myl, bo wanie wkroczy do sali, przyjanie umiechnity i - z tym swoim siwym wsem i opalon twarz - wygldajcy bardziej dobrodusznie ni zazwyczaj. Dobrodusznie, ale nie staro. Oczywicie, by przecie osiem lat modszy od niej. Jak on to robi, e nie byo po nim w ogle wida znuenia? Czyby pitnacie lat pracy na stanowisku dyrektora Suby Bezpieczestwa nie zostawio na nim adnego ladu?

57. Kodell skin lekko gow w formalnym ukonie, ktry naleao zoy zaczynajc rozmow z burmistrzem. Bya to tradycja sigajca korzeniami do zych czasw Indburw. Od tamtej pory zmienio si prawie wszystko, ale najmniej etykieta. - Przepraszam za spnienie, pani burmistrz - powiedzia - ale fakt aresztowania radnego Trevize zaczyna w kocu dociera do Rady, ktra budzi si z narkozy. - Ach tak? - rzeka flegmatycznie Branno. - Zanosi si na przewrt paacowy? - Ale skd! Panujemy nad wszystkim. Niemniej jednak bdzie haas. - Niech sobie haasuj. To im poprawi samopoczucie, a ja... ja zostan na uboczu. Przypuszczam, e mog liczy na opini publiczn? - Myl, e tak. Szczeglnie poza Terminusem. Nikogo poza Terminusem nie obchodzi, co dzieje si z jakim zabkanym radnym. - Mnie obchodzi. - Oho! S jakie nowe wieci? - Liono - powiedziaa Branno - chc informacji o Sayshell. - Nie jestem chodzc ksik - odpar z umiechem Kodell. - Nie interesuje mnie historia. Chc zna prawd. Dlaczego Sayshell jest od nas niezaleny?... Niech pan tu spojrzy - wskazaa na oznaczone czerwonym kolorem terytorium Fundacji na mapie holograficznej, gdzie w jednym miejscu, raczej w gbi wewntrznej spirali znajdowaa si biaa enklawa. - Prawie go otoczylimy... prawie wchonlimy - powiedziaa Branno - a jednak jest biay. Nawet nie zabarwiony na rowo, jak sojusznik. Kodell wzruszy ramionami. - Oficjalnie nie jest sojusznikiem, ale nigdy nie sprawia nam kopotw. Jest neutralny. - W porzdku. No to niech pan spojrzy teraz. - Nacisna guzik. Czerwie obja dalsze rejony przestrzeni. Pokrywaa prawie p Galaktyki. - Taki obszar powiedziaa Branno - zajmowao imperium Mua w chwili jego mierci. Jeli przyjrzy si pan dokadnie, to przekona si pan, e Zwizek Sayshellski by wtedy otoczony ze wszystkich stron, ale nadal biay. To jedyna enklawa, ktr Mul pozostawi w spokoju. - Wtedy te byli neutralni. - Mu niezbyt szanowa neutralno. - W tym przypadku wydaje si, e uszanowa. - Wydaje si, e uszanowa. Co takiego ma Sayshell? - Nic! - odpar Kodell. - Naprawd, pani burmistrz, jeli tylko zechcemy, zaraz bdzie nasz. - Tak? Ale jako nie jest nasz. - Bo nie ma potrzeby, eby go przycza. Branno poprawia si w fotelu i - przesunwszy rk po guzikach, wyczya obraz. - Myl, e teraz go przyczymy. - Sucham, pani burmistrz? - Liono, posaam tego gupiego radnego w przestrze, eby posuy nam jako piorunochron. Czuam, e Druga Fundacja potraktuje go jako wiksze niebezpieczestwo ni Pierwsz Fundacj. Grom uderzyby w niego i ujawni nam ich pooenie. - Tak, pani burmistrz. - Chciaam, eby polecia na Trantor, znalaz w ruinach Bibliotek - jeli

co z niej jeszcze zostao - i poszuka tam informacji na temat Ziemi. Pamita pan, to ten wiat, ktry wedug tych naszych nudnych mistykw mia by kolebk ludzkoci, zupenie jakby to miao jakie znaczenie, nawet jeli tak byo naprawd, co jest nieprawdopodobne. Druga Fundacja raczej nie uwierzyaby, e to wanie jest celem jego poszukiwa i postaraaby si dowiedzie czego naprawd szuka. - Ale on nie polecia na Trantor. - Nie. Zupenie niespodziewanie polecia na Sayshell. Dlaczego? - Nie wiem. Ale prosz wybaczy staremu policjantowi, ktrego obowizkiem jest podejrzewa wszystko i powiedzie mi, skd pani wie, e on i ten Pelorat polecieli na Sayshell? Wiem, e meldowa o tym Compor, ale na ile moemy mu ufa? - Nadajnik nadprzestrzenny zainstalowany na jego statku przekaza wiadomo, e Compor faktycznie wyldowa na planecie Sayshell. - Bez wtpienia zrobi to, ale skd pani wie, e wyldowali tam Trevize i Pelorat? Compor mg polecie na Sayshell z sobie tylko znanych powodw i moe nie wie - albo nie obchodzi go, gdzie s tamci. - Nasz ambasador na Sayshell zawiadomi nas o wyldowaniu tam statku, na ktrym umiecilimy Trevizego i Pelorata. Nie wierz, eby statek wyldowa bez nich. Co wicej, Compor donosi, e rozmawia z nimi, a jeli jemu nie mona ufa, to mamy te inne raporty, ktre donosz, e byli oni na uniwersytecie sayshellskim, gdzie skontaktowali si z jakim bliej nieznanym historykiem. - aden z tych raportw - rzek Kodell - nie dotar do mnie. Branno prychna. - Niech si pan nie Czuje uraony. Zajmuj si t spraw osobicie, a raporty pewnie ju do pana dotary... z niewielkim opnieniem. Wanie dostalimy najnowsze wiadomoci od naszego ambasadora. Nasz piorunochron leci dalej. By na Sayshell dwa dni, potem odlecia. Donosi, e kieruje si do innego ukadu planetarnego, odlegego od Sayshell o dziesi parsekw. Przekaza ambasadorowi nazw i wsprzdne tego ukadu, a ambasador przesa je nam. - Czy jest jakie potwierdzenie tego od Compora? - Wiadomo od Compora, e Trevize i Pelorat odlecieli z Sayshell, dotara jeszcze przed raportem ambasadora. Compor nie poda jeszcze, dokd kieruje si Trevize. Przypuszczalnie poleci za nim. - Brak nam danych, dlaczego to zrobi - rzek Kodell. Woy do ust pastylk i ssa j w zamyleniu. - Dlaczego Trevize polecia na Sayshell? Dlaczego stamtd odlecia? - Najbardziej intryguje mnie, dokd on leci. Dokd? - Powiedziaa pani, e poda ambasadorowi nazw i wsprzdne celu swej podry, prawda? Czy sugeruje pani, e skama? A moe, e to ambasador okamuje nas? - Nawet zakadajc, e wszyscy mwi prawd i e nikt nie popeni adnego bdu, intryguje mnie ta nazwa. Trevize poinformowa ambasadora, e leci na Gaje. To miejsce nazywa si G - A - J - A. Trevize przeliterowa t nazw. - Gaja? - rzek Kodell. - Nigdy o niej nie syszaem. - Tak? To mnie wcale nie dziwi. - Branno wskazaa na miejsce, gdzie przed paroma minutami znajdowa si hologram Galaktyki. - Na tej mapie mog raz dwa znale kad gwiazd, wok ktrej kry jaka zamieszkana planeta i

wiele gwiazd duej wielkoci, w ktrych ukadzie nie ma zamieszkanych planet. Jeli prawidowo posugiwa si klawiatur, to mona wyodrbni z tej mapy ponad trzydzieci milionw gwiazd - pojedynczo, parami albo w wikszych skupiskach. Mona je oznaczy picioma kolorami do wyboru, pojedynczo, jedn po drugiej albo wszystkie naraz. Ale nie mona tu znale Gai. Jeli opiera si na tej mapie, to Gai nie ma. - Na kad gwiazd umieszczon na tej mapie przypada dziesi tysicy innych, ktrych tu nie uwzgldniono. - Faktycznie, ale wok tych, ktrych nie uwzgldniono, nie ma zamieszkanych planet, a dlaczego Trevize chciaby lecie na niezamieszkan planet? - Sprawdzaa pani w Komputerze Centralnym? Zawiera dane o trzystu miliardach gwiazd Galaktyki. - Tak mi mwiono, ale czy jest tak naprawd? Wiemy oboje bardzo dobrze, e s cae tysice zamieszkanych planet, ktrym udao si unikn umieszczenia na jakiejkolwiek mapie z tych, ktrymi, dysponujemy - nie tylko na tej mapie tutaj, ale take na tej, ktra znajduje si w Komputerze Centralnym. Najwidoczniej Gaja jest jedn z nich. - Pani burmistrz - powiedzia Kodell spokojnym, nawet przymilnym gosem - by moe nie ma si w ogle czym przejmowa. By moe Trevize~ goni za czym, co sobie ubzdura, a moe okama nas i nie ma w ogle adnej gwiazdy o nazwie Gaja i adnej gwiazdy o tych wsprzdnych, ktre nam poda. Teraz, kiedy spotka Compora i by moe domyli si, e jest ledzony, prbuje skierowa nas na faszywy trop i wymkn si. - Jak moe nas skierowa na faszywy trop? Compor bdzie cay czas lecia za nim. Nie, Liono, ja mam inne wyjanienie, takie, ktre Wry nam nieze kopoty. Niech no pan posucha... - przerwaa na chwil i rzeka: - Ten pokj jest zabezpieczony przed podsuchem. Nikt nie moe nas podsucha, wic moe pan mwi zupenie swobodnie. Ja te bd mwia swobodnie, co myl... Ot ta Gaja, jeli przyjmiemy, e Trevize poda prawdziwe dane, znajduje si dziesi parsekw od planety Sayshell, a zatem jest czci Zwizku Sayshellskiego. Zwizek Sayshellski jest dobrze zbadan czci Galaktyki. Wszystkie ukady gwiezdne wchodzce w jego skad s dokadnie znane. Jedynym wyjtkiem jest Gaja. Czy jest zamieszkana, czy nie - nikt o niej nie sysza, nie ma jej na adnej mapie. Dodajmy do tego fakt, e Zwizek Sayshellski ma szczeglny status, e jest niezaleny od Fundacji i e zachowa niezaleno nawet za czasw Mua. Od czasu upadku Imperium Galaktycznego nie jest zaleny od nikogo. - No i co z tego? - spyta ostronie Kodell. - Wniosek oczywisty, e te dwa fakty musz si ze sob czy. Sayshell obejmuje ukad planetarny, ktry jest zupenie nieznany i Sayshell jest nietykalny. Te dwie sprawy nie mog si ze sob nie czy. Bez wzgldu na to czym jest Gaja, potrafi si broni. Zadbaa o to, eby poza jej bezporednim otoczeniem nikt nie wiedzia o jej istnieniu i broni to otoczenie przed zalenoci od obcych. - Chce pani przez to powiedzie, e Gaja jest siedzib Drugiej Fundacji? - Chc przez to powiedzie, e trzeba zbada spraw Gai. - Czy mog wskaza na pewien punkt, ktry byoby trudno wyjani za pomoc tej teorii?

- Prosz bardzo. - Jeli Gaja to Druga Fundacja, jeli przez stulecia bronia si przed intruzami, chronic przy okazji cay Zwizek Sayshellski, ktry suy jej jako tarcza i jeli nawet udawao si jej zapobiec temu, aby wiedza o jej istnieniu przedostaa si poza ten obszar, to dlaczego ta obrona przestaa nagle dziaa? Trevize i Pelorat odlatuj z Terminusa i mimo e radzia im pani uda si na Trantor, lec natychmiast, bez wahania wprost na Sayshell, a teraz na Gaje. Co wicej, pani moe myle o Gai i spekulowa na jej temat. Dlaczego nie powstrzymuj pani przed tym? Burmistrz Branno dugo nie odpowiadaa. Pochylia gow. Jej siwe wosy matowo lniy w wietle lamp. W kocu powiedziaa: - Dlatego e, moim zdaniem, radny Trevize jakim sposobem wszystko pogmatwa. Zrobi albo robi co, co w jaki sposb zagraa Planowi Seldona. - To na pewno niemoliwe, pani burmistrz. - Myl, e nie ma nic ani nikogo bez skazy. Na pewno nawet Hari Seldon nie by doskonay. Plan Seldona ma jaki saby punkt i Trevize natkn si na to, moe nie zdajc sobie nawet z tego sprawy. Musimy wiedzie, co si dzieje i musimy by na miejscu. W kocu twarz Kodella przybraa wyraz powagi. - Pani burmistrz, niech pani nie podejmuje samodzielnie decyzji. Nie moemy wykona adnego ruchu bez naleytego zastanowienia. - Niech mnie pan nie bierze za idiotk, Liono. Nie mam zamiaru wszczyna wojny. Nie mam zamiaru wysya adnego korpusu ekspedycyjnego na Gaje. Chc tylko by na miejscu albo - jeli to bardziej panu odpowiada - w pobliu. Liono, niech pan si dowie - nie cierpi rozmw z dowdztwem naszej armii, bo s to strasznie ograniczeni ludzie, czemu zreszt nie mona si dziwi, skoro od stu dwudziestu lat nie prowadzilimy adnej wojny - ile statkw wojennych stacjonuje w pobliu Sayshell. Czy mona to tak zorganizowa, eby ruchy naszych flot wyglday jak zwyke manewry, a nie mobilizacja? - W naszych sielankowych czasach, gdy wszdzie panuje pokj, nie ma tam na pewno zbyt wielu statkw. Ale sprawdz to. - Wystarczy nawet jeden czy dwa, szczeglnie jeli byyby klasy supernowa. - A co pani chce zrobi? - Chc, eby zbliyy si do Sayshell na tyle, na ile jest to moliwe bez sprowokowania jakiego incydentu i eby byy na tyle blisko siebie, by w razie potrzeby zapewni sobie wzajemn pomoc. - A w jakim celu? - Chc, ebymy dziaali elastycznie. Chc mie moliwo uderzenia, jeli zostan do tego zmuszona. - Na Drug Fundacj? Jeli Gaja potrafia oprze si Muowi i pozosta w izolacji, to z pewnoci moe si oprze kilku statkom. - Drogi przyjacielu - powiedziaa Branno z wojowniczym byskiem w oku mwiam ci ju, e nic i nikt, nawet Hari Seldon, nie jest doskonay. Tworzc swj plan, nie przesta, bo nie mg, by czowiekiem swojej epoki. By matematykiem yjcym w schykowym okresie Imperium, kiedy technika podupada. Z tego wynika, e nie mg w swym planie wzi pod uwag niezwykego postpu technicznego, ktry si od tamtej pory dokona. Na przykad grawityka jest zupenie now dziedzin, ktrej powstania chyba w

ogle nie przewidywa. S zreszt inne nowe dziedziny. - Gaja te moga rozwin technik. - Bdc w izolacji? W naszej Federacji yje dziesi trylionw ludzi. Spord nich rekrutuj si wynalazcy i naukowcy. W porwnaniu z nami, jeden samotny wiat nie jest w stanie nic osign. Nasze statki polec w ich kierunku, a ja razem z nimi. - Przepraszam, pani burmistrz, co to miao znaczy? - To, e sama docz do statkw, ktre zbior si na granicy z Sayshell. Chc sama rozezna si w sytuacji. Kodell a otworzy usta z wraenia. Przekn gono lin. - Pani burmistrz, robi pani... niemdrze - powiedzia. Jeli Kodell chcia da do zrozumienia, e ocenia to znacznie ostrzej, udao mu si to. - Mdrze czy niemdrze - odpara gwatownie Branno - ale tak zrobi. Jestem ju zmczona Terminusem, jego nieustannymi utarczkami politycznymi,* walkami wewntrznymi, sojuszami i kontr - sojuszami, zdradami i ponownymi ukadami. Od siedemnastu lat tkwi w samym rodku tego wszystkiego i chc wreszcie zrobi co innego... cokolwiek. Moe w tej chwili tam - machna rk w nieokrelonym kierunku - zmienia si caa historia Galaktyki. A ja chc wzi w tym udzia. - Nic pani nie wie o takich rzeczach, pani burmistrz. - A kto wie, Liono? - podniosa si sztywnym ruchem. - Polec, jak tylko dostarczy mi pan informacji o tych statkach, i jak tylko zaatwi te gupie sprawy wewntrzne... I niech pan nie prbuje, Liono, w aden sposb przeszkadza mi w tym, bo nie baczc na nasz dug przyja, zniszcz pana. Mog to jeszcze zrobi. Kodell pokiwa gow. - Wiem, e pani moe, ale radz, zanim podejmie pani ostateczn decyzj, raz jeszcze zastanowi si nad potg Planu Seldona. To, co pani zamierza zrobi, moe okaza si samobjstwem. - Jeli o to chodzi, nie mam adnych obaw, Liono. Plan okaza si bdny w przypadku Mua, ktrego pojawienia si nie mg przewidzie, a bd w ocenie jednej sytuacji oznacza, e moliwa jest te bdna ocena innych sytuacji. Kodell westchn. - No c, skoro trwa pani niezomnie przy swoim postanowieniu, to zrobi, co tylko bd mg, eby pani pomc i pozostan cakowicie lojalny. - Dobrze. Ale ostrzegam pana raz jeszcze i radz, eby lepiej postpowa pan zgodnie z tym, co teraz pan powiedzia. A wic, Liono, prosz pamita o tym i ruszamy na Gaje. Naprzd!

Rozdzia XV GAJA - S
58. Sura Novi wesza do sterowni maego, staromodnego raczej statku, ktry nis j i Stora Gendibala w starannie obliczonych skokach przez nadprzestrze. Wida byo, e wanie wysza z niewielkiej azienki, gdzie odwieya ciao za pomoc ciepego powietrza, olejkw i minimum wody. Bya owinita szlafrokiem, ktrego poy przytrzymywaa wstydliwie obiema rkami. Wosy miaa suche, ale rozwichrzone. Powiedziaa cichym gosem: - Panie... Gendibal unis gow znad map i komputera. - Sucham, Novi. - Ja nie rozumie... - zacza i przerwaa, a potem powiedziaa wolno: Bardzo przepraszam, e ci niepokoj, panie (po czym znowu wpada w gwar trantorsk), ale ni mam ubrania. - Ubrania? - Gendibal przez chwil patrzy na , ni nierozumiejcym wzrokiem. Nagle poderwa si i rzek ze skruch: - Zupenie zapomniaem, Novi. Twoje ubranie trzeba byo wypra, jest teraz w pralce, uprane, wysuszone i zoone. Powinienem by je wyj i pooy gdzie na widoku. Zapomniaem. - Nie chciaam... - spucia oczy - ...obrazi ci, panie. - Nie obrazia mnie - rzek uspokajajcym tonem Gendibal. - Suchaj, obiecuj ci, e kiedy to si skoczy, zadbam o to, eby miaa mnstwo strojw - uszytych wedug najnowszej mody. Odlatywalimy w popiechu i nie przyszo mi do gowy, eby zabra zapas ubra, ale przecie, Novi, jestemy tu tylko my dwoje i bdziemy przez pewien czas bardzo blisko siebie, wic nie ma potrzeby, eby si tak przejmowa... tym... no... - zrobi nieokrelony ruch rk, dostrzeg przeraenie w jej oczach i pomyla: No c, w kocu jest tylko wiejsk dziewczyn i ma swoje zasady. Prawdopodobnie nie miaaby nic przeciwko rnym niestosownym rzeczom, ale pod warunkiem, e byaby w ubraniu. Zrobio mu si wstyd przed samym sob i cieszy si, e Novi nie jest badawc" i nie potrafi odczyta jego myli. - Mam ci przynie ubranie? spyta. - O nie, panie! To nie uchodzi... Wiem, gdzie ono jest. Przysza potem znowu, ju odpowiednio ubrana i uczesana. Bya wyranie zawstydzona.. - Wstyd mi, panie, e si tak zachowaam - powiedziaa. - Ja sama powinna...m bya go poszuka. - Nie ma o czym mwi - odpar Gendibal. - Robisz znaczne postpy w oglnogalaktycznym. Bardzo szybko uczysz si jzyka badaczy. Novi nagle umiechna si szeroko. Miaa nieco nierwne zby, ale nie psuo to oglnego wraenia, jakie sprawiaa jej promieniejca radoci twarz. Gendibal pomyla sobie, e to jest wanie przyczyna, dla ktrej woli j chwali ni gani. - Tutejsi bd mnie mieli za nic, kiedy wrc do domu - powiedziaa. Bd mwili, e jestem sowotuk. Tak nazywaj kadego, kto mwi... dziwnie.

Nie lubi takich. - Wtpi, czy wrcisz do Tutejszych, Novi - rzek Gendibal. - Myl, e dalej bdzie dla ciebie miejsce na uniwersytecie, to znaczy wrd badaczy, kiedy to si skoczy. - Bardzo bym tego chciaa, panie. - Myl, e nie chciaaby do mnie mwi Mwco Gendibalu", albo po prostu... No tak, widz, e nie - powiedzia, dostrzegszy jej zgorszon min. No dobrze. - To by nie byo stosowne, panie... Ale czy mog spyta, kiedy to si skoczy? Gendibal potrzsn gow. - Nie wiem. Teraz musz po prostu dosta si w pewne miejsce tak szybko, jak to tylko moliwe. Ten statek, zreszt bardzo dobry w swoim rodzaju, jest powolny i tak szybko, jak to tylko moliwe", wcale nie znaczy szybko. Widzisz - wskaza na komputer i na mapy - musz wytyczy drog przez due obszary przestrzeni, ale komputer ma ograniczone moliwoci, a ja nie mam zbyt duej wprawy. - Czy musisz, panie, by tam szybko, bo grozi nam niebezpieczestwo? - Dlaczego mylisz, e grozi nam niebezpieczestwo, Novi? - Bo patrz czasami na ciebie, kiedy myl, e mnie nie widzisz i twoja twarz wyglda jak... nie znam odpowiedniego sowa. Nie jak by by zestrachany... to znaczy, przestraszony... i nie tak, jak by spodziewa si czego zego, ale... - Jak bym niepokoi si - mrukn Gendibal. - Wygldasz... jak by martwi si. Czy to waciwe sowo? - To zaley. Co ono dla ciebie znaczy, Novi? - Znaczy, e wygldasz tak, jakby mwi sam do siebie: Co ja mam teraz zrobi w tej sytuacji?" Gendibal mia zaskoczon min. - To jest faktycznie znaczenie tego sowa, ale czy wida to po mojej twarzy, Novi? W Miecie Badaczy bardzo uwaam, eby nikt nie wyczyta nic z mojej twarzy, ale mylaem, e tu, w przestrzeni, gdzie jestem sam... tylko z tob... mog si rozluni i pozwoli, eby to wszystko - jakby to powiedzie - siedziao sobie w bielinie. ...Przepraszam. To ci zakopotao. Chciaem powiedzie, e skoro jeste taka spostrzegawcza, bd musia bardziej uwaa. Nieraz zapominam o tym, e nawet niementalici potrafi by bystrzy i dostrzec rne rzeczy. Novi miaa zmieszan min. - Nie rozumiem, panie. - Mwi sam do siebie, Novi. Nie wiem, co znajd, kiedy przybdziemy na Sayshell... to miejsce, gdzie lecimy. Mog znale si w bardzo trudnej sytuacji. - Czy to oznacza niebezpieczestwo? - Nie, poniewa bd w stanie opanowa t sytuacj. - Skd o tym wiesz, panie? - Std, e jestem... badaczem. I to najlepszym ze wszystkich. Nie ma takiej sytuacji w caej Galaktyce, ktrej nie potrafibym opanowa. - Panie - zacza Novi. Jej rysy cigna udrka. - Nie chciaabym ci obrazi i zgniewa... to znaczy rozgniewa... Widziaam ci z tym gburem Rufirantem. Bye w niebezpieczestwie, a - on jest tylko chopem. Teraz nie wiem, co ci czeka... i ty te nie wiesz. Gendibal poczu smutek. - Boisz si, Novi? - Nie o siebie, panie. Obawiam si... boj si... o ciebie. - Moesz mwi obawiam si" - mrukn Gendibal. - To poprawne.

Zamyli si. Po chwili podnis gow, uj w swoje donie szorstkie rce Novi i powiedzia: - Novi, nie chc, eby obawiaa si czegokolwiek. Pozwl, e ci wyjani. Wiesz, jak moga pozna z mojej twarzy, e grozi - a raczej, e moe nam grozi niebezpieczestwo? Zupenie tak, jakby czytaa w moich mylach. - Tak. - Potrafi czyta w mylach lepiej ni ty. Tego wanie ucz si badacze, a ja jestem bardzo dobrym badaczem. Oczy Novi rozszerzyy si, a jej rce wylizny si z jego doni. Wydawaa si wstrzymywa oddech. - Moesz czyta w moich mylach? Gendibal pospiesznie unis palec do gry. - Nie robi tego, Novi. Nie czytam w twoich mylach, chyba e musz. Nie czytam w twoich mylach. (Wiedzia, e - praktycznie biorc - kamie. Byo po prostu niemoliwe, eby bdc z Sur Novi nie zdawa sobie sprawy z oglnego tonu jej niektrych myli. Do tego nie trzeba byo umiejtnoci czonka Drugiej Fundacji. Gendibal czu, e niewiele brakuje, eby si zarumieni. Ale te taki stosunek, nawet ze strony Tutejszej, bardzo mu pochlebia... A jednak trzeba byo... z czysto ludzkich wzgldw... uspokoi j i rozproszy jej wtpliwoci...) - Potrafi rwnie zmieni czyj sposb mylenia - powiedzia. - Mog sprawi, eby kto poczu bl. Mog... Ale Novi potrzsna gow. - Jak moesz to zrobi, panie? Rufirant... - Zapomnij o Rufirancie - rzek z rozdranieniem Gendibal. - Mogem go powstrzyma w jednej chwili. Mogem sprawi, eby upad. Mogem sprawi, eby wszyscy Tutejsi... - przerwa nagle, bo uwiadomi sobie z zaenowaniem, e si chwali, e stara si wywrze wraenie na tej chopce. A ona nadal krcia gow. - Panie - powiedziaa - starasz si mnie uspokoi, ale ja boj si tylko o ciebie, nie musisz wic tego robi. Wiem, e jeste wielkim badaczem i potrafisz sprawi, eby ten statek lecia przez przestrze, gdzie, jak mi si wydaje, kady by si zgubi. I korzystasz z maszyn, na ktrych si nie rozumiem i na ktrych aden Tutejszy by si nie rozumia, ale niepotrzebnie mwisz mi o tych mocach, ktrych na pewno nie masz, bo nie zrobie nic z tych rzeczy, ktre mwisz, e moge zrobi Rufirantowi, chocia bye w niebezpieczestwie. Gendibal zacisn usta. Niech tak ju zostanie", pomyla. Jeli ta kobieta upiera si, e nie boi si o siebie, to niech ju bdzie, jak jest. Ale po prostu nie chcia, eby miaa go za sabeusza i samochwa. Po prostu nie chcia. - Jeli nie zrobiem nic Rufirantowi - powiedzia - to tylko dlatego, e nie chciaem. Nam, badaczom, nie wolno pod adnym pozorem zrobi co jakiemukolwiek Tutejszemu. Jestemy gomi na waszym wiecie. Rozumiesz? - Jestecie panami. Zawsze tak mwimy. Odwrcio to na chwil uwag Gendibala od tego, o czym mwi. - Jak to si wobec tego stao, e Rufirant mnie zaatakowa? - Nie wiem - odpara po prostu. - Nie sdz, eby on sam to wiedzia. Musia mie gow... no, straci gow. Gendibal chrzkn. - W kadym razie nie robimy Tutejszym nic zego. Gdybym zosta zmuszony do tego, eby go powstrzyma przez ... zranienie, to inni badacze mieliby mi to za ze i mgbym nawet utraci swoje stanowisko. Ale aby nie dopuci do sytuacji, w ktrej ja sam mgbym odnie powane

obraenia, mogem nim troch pokierowa... nieduo, tyle, ile byo mona. Novi pochylia gow. - Wic ja sama nie musiaam wpada midzy was jak gupia. - Wanie, e dobrze zrobia - rzek Gendibal. - Dopiero co powiedziaem, e zrobibym le, gdybym mu wyrzdzi jak krzywd. Dziki tobie nie musiaem nic robi. Ty go powstrzymaa i bya to dobra robota. Jestem ci za to wdziczny. Znowu umiechna si radonie. - Teraz wiem, dlaczego jeste dla mnie taki dobry. - Oczywicie, byem ci wdziczny - rzek Gendibal nieco zirytowany - ale wane jest to, eby zrozumiaa, e nie grozi nam adne niebezpieczestwo. Potrafi sobie poradzi z ca armi zwykych ludzi. Kady badacz to potrafi, szczeglnie ci waniejsi, a mwiem ci, e jestem z nich wszystkich najlepszy. Nie ma w caej Galaktyce nikogo, kto moe mi stawi czoa. - Skoro tak mwisz, panie, to jestem tego pewna. - Tak mwi. No i jak, boisz si mnie teraz? - Nie, panie, ale... czy tylko nasi badacze mog czyta w mylach i... Czy s inni badacze, w innych miejscach, ktrzy mog ci si przeciwstawi? Gendibal na moment osupia. Ta kobieta miaa zdumiewajco przenikliwy umys. Musia skama. - Nie ma - odpowiedzia. - Ale jest tyle gwiazd na niebie. Kiedy prbowaam je policzy i nie mogam. Jeli wiatw, na ktrych yj ludzie, jest tyle, co gwiazd, to czy niektrzy z tych ludzi nie mog by badaczami? To znaczy, oprcz badaczy na naszym wiecie. - Nie. - A jeli s? - To nie s tak potni, jak ja. - A jeli skocz na ciebie nagle, zanim si spostrzeesz? - Nie mog tego zrobi. Gdyby chcia si do mnie zbliy jaki obcy badacz, to wiedziabym o tym od razu. Dowiedziabym si na dugo przedtem, zanim mgby mi co zrobi. - Mgby uciec? - Nie musiabym ucieka... Ale (uprzedzajc jej sprzeciw) gdybym musia, to wkrtce znalazbym si w nowym statku... lepszym od wszystkich innych, jakie s w Galaktyce. Nie zapaliby mnie. - Czy nie mogliby zmieni twoich myli i sprawi, e zostaby? - Nie. - Ale ich mogoby by wielu. Ty jeste tylko jeden. - Jak tylko by si pojawili, zaraz wiedziabym o tym, wczeniej ni mogliby sobie wyobrazi, i odleciabym. Wtedy zwrciby si przeciw nim cay nasz wiat badaczy i nie oparliby si nam. Zreszt zdawaliby sobie z tego spraw, wic nie omieliliby si nic mi zrobi. Prawd mwic, nie chcieliby, ebym w ogle si o nich dowiedzia... a jednak, mimo to, dowiedziabym si. - Bo jeste potniejszy od nich? - spytaa Novi. Jej twarz wyraaa podejrzan dum. Gendibal nie mg si oprze uczuciu zadowolenia. Jej wrodzona inteligencja, szybko, z jak chwytaa to, co si mwio, sprawiay, e przebywanie z ni byo prawdziw przyjemnoci. Ten potwr o sodkim gosie, Mwca Delora Delarmi, wywiadczya mu nieocenion przysug, zmuszajc

go, aby zabra t kobiet ze sob. - Nie, Novi - powiedzia - nie dlatego, e jestem potniejszy od nich, chocia faktycznie jestem. Dlatego, e mam ze sob ciebie. - Mnie? - Tak, Novi. Domylaa si tego? - Nie, panie - odpara ze zdziwieniem. - A co ja takiego mog zrobi? - Chodzi o twj umys. - Unis w gr obie rce. - Nie, nie czytam w twych mylach. Widz tylko oglny zarys twego umysu, a jest to bardzo gadki, nadzwyczaj gadki zarys. Przyoya rk do czoa. - Dlatego, e jestem niewyksztacona? Dlatego, e jestem taka gupia? - Nie, kochanie: - Nie zorientowa si nawet, e nazwa j w ten sposb. Dlatego, e jeste uczciwa i nie ma w tobie nic chytroci, dlatego, e jeste prawdomwna i mwisz, co mylisz, dlatego, e masz gorce serce... i z powodu innych rzeczy. Gdyby inni badacze sprbowali w jaki sposb wpyn na nasze mzgi, na twj i na mj, to na gadkiej powierzchni twego mzgu wpyw ten byby zaraz widoczny. Dostrzegbym to, zanim jeszcze zdybym odczu ich dotknicie na wasnym mzgu i miabym wtedy czas, eby obmyli metody przeciwdziaania, to znaczy sposb odparcia ich ataku. Po tym wyjanieniu zapanowaa duga cisza. Gendibal spojrza na Novi i dostrzeg w jej oczach ju nie szczcie, ale prawdziw egzaltacj, a take dum. - I wanie z tego powodu wzie mnie ze sob? - spytaa mikkim gosem. Gendibal kiwn gow. - Tak. To by wany powd. Zniya gos do szeptu. - Co mam robi, panie, eby ci jak najwicej pomc? - Bd spokojna. Nie bj si. I... i pozosta tak, jak jeste. - Pozostan taka, jaka jestem - odpara. - I stan midzy tob a niebezpieczestwem jak wtedy, kiedy napad na ciebie Rufirant. Wysza z kabiny. Gendibal popatrzy za ni. To zdumiewajce", pomyla, jak wiele si w niej kryje. Jak to moliwe, eby taka istota bya a tak skomplikowana? Rwna, gadka struktura jej umysu krya wielk inteligencj, pojtno i odwag. Czy mg pragn - od kogokolwiek - czego wicej?" Jako nasun mu si obraz Sury Novi, ktra nie bya Mwc, - nie bya nawet czonkiem Drugiej Fundacji, ba - nawet nie miaa wyksztacenia, ale trwajc nieustpliwie u jego boku, miaa odegra uboczn co prawda, lecz wan rol w zbliajcym si dramacie. Niestety, obraz ten nie by zbyt wyrany. Nie widzia szczegw... Nie potrafi precyzyjnie okreli, co ich czeka. 59. - Jeszcze jeden skok - mrukn Trevize - i bdziemy tu tu. - Gai? - spyta Pelorat, spogldajc przez rami Trevizego na ekran. - Soca Gai - powiedzia Trevize. - eby unikn nieporozumie, nazwijmy je - jeli chcesz - Gaj - S. Robi tak czasami galaktografowie. - A gdzie wobec tego jest sama Gaja? A moe nazwiemy j Gaj - P, od planety? - Na okrelenie planety wystarczy nazwa Gaja. Na razie nie moemy jej jeszcze zobaczy. Planet nie jest tak atwo dostrzec jak gwiazd, a jestemy

jeszcze o sto mikroparsekw od Gai - S. Zwr uwag, e na razie wyglda ona tylko jak gwiazda, chocia bardzo jasna. Nie jestemy jeszcze tak blisko, eby zobaczy jej tarcz... Ale nie patrz prosto na ni, Janov. Jest tak jasna, e moesz sobie uszkodzi wzrok. Jak tylko skocz obserwacj, zao filtr. Wtedy bdziesz mg sobie patrze. - A ile to jest sto mikroparsekw w jednostkach, ktre mog co powiedzie historykowi, Golan? - Trzy miliardy kilometrw, mniej wicej dwadziecia razy tyle, ile wynosi odlego Terminusa od jego soca. Czy to ci co mwi? - Oczywicie... Ale czy nie moemy si bardziej zbliy? - Nie! - Trevize spojrza na niego ze zdumieniem. - Nie od razu. Czy po tym, co usyszelimy o Gai, powinnimy si spieszy? Mie odwag, to nie znaczy by szalonym. Najpierw si przyjrzyjmy. - Czemu, Golan? Powiedziae, e nie moemy jeszcze zobaczy Gai. - Goym okiem - nie. Ale mamy teleskopy i wietny komputer do przeprowadzenia szybkich analiz. Na pocztek moemy zbada Gaj - S i by moe przeprowadzi troch innych obserwacji... Odpr si, Janov - odwrci si i dobrodusznie klepn go po ramieniu. Po pewnym czasie Trevize powiedzia: - Gaja - S jest pojedyncz gwiazd, a jeli ma towarzyszk, to znajduje si ona w tej chwili w wikszej odlegoci od niej ni my i jest w najlepszym wypadku czerwonym karem, co znaczy, e nie musimy si ni zajmowa. Gaja - S jest gwiazd typu G4, co znaczy, e moe mie w swoim ukadzie planet nadajc si do zamieszkania. To dobrze. Gdyby bya typu A czy M, to musielibymy zawrci i od razu odlecie. - Jestem co prawda tylko historykiem, ale czy nie moglimy okreli klasy spektralnej Gai - S z Sayshell? - spyta Pelorat. - Moglimy, Janov, i okrelilimy, ale nigdy nie zaszkodzi sprawdzi z bliska. Gaja - S jest centrum systemu planetarnego, co nie jest niespodziank. Wida std dwa gazowe olbrzymy i, jeli komputer prawidowo oszacowa odlego, jeden z nich jest cakiem niezy. Moliwe, e jest jeszcze jeden po drugiej stronie gwiazdy, ale trudno jest to stwierdzi, bo przypadkiem znalelimy si do blisko paszczyzny, po ktrej kr planety. Nie mog znale niczego w rejonach rodkowych, ale to te nie jest niespodziank. - Czy to le? - Niekoniecznie. Tego mona si byo spodziewa. Planety nadajce si do zamieszkania powinny skada si ze ska i metali i by znacznie mniejsze od gazowych olbrzymw, a przy tym znajdowa si bliej gwiazdy, eby byo na nich wystarczajco ciepo. Z tych wzgldw byoby znacznie trudniej dostrzec je std. To znaczy, e bdziemy musieli znacznie bardziej zbliy si do centrum ukadu i zbada przestrze w promieniu czterech mikroparsekw od Gai - S. - Jestem gotowy. - Ale ja nie. Skok wykonamy jutro. - Dlaczego jutro? - A dlaczego nie? Dajmy im dzie czasu, eby mogli nas zauway i przylecie tu. A jeli zobaczymy, e lec i co si nam nie spodoba, to moe bdziemy mieli jeszcze do czasu, eby uciec. 60.

By to dugi i powolny proces. Trevize przez cay dzie zajmowa si obliczeniami. Poleci komputerowi opracowa wiele rnych wariantw podejcia do Gai i prbowa wybra najlepszy z nich. Nie dysponujc dokadnymi i pewnymi danymi, mg polega tylko na swej intuicji, ktra jednak, jak na zo, opucia go tym razem. Nie odczuwa tej pewnoci siebie, jak miewa czasami. W kocu poleci komputerowi obliczy parametry skoku, ktry wynis ich daleko ponad paszczyzn torw planet. - Dziki temu bdziemy mieli lepszy widok na cay ten rejon - powiedzia. - Bo bdziemy widzieli planety we wszystkich punktach ich orbit w maksymalnej odlegoci od soca. A oni, kimkolwiek s, moe nie obserwuj tak uwanie rejonw lecych poza paszczyzn torw planet... Mam tak nadziej... Znajdowali si teraz w takiej samej odlegoci od soca jak najbliszy i najwikszy z gazowych olbrzymw, okoo p miliarda kilometrw od niego, Trevize wywoa na ekranie, specjalnie dla Pelorata, jego obraz w penym powikszeniu. Chocia trzy wskie i rzadkie piercienie odamkw skalnych znalazy si poza ekranem, widok ten sprawia wraenie. - Gaja - S ma normalny dla takich gwiazd sznur satelitw - powiedzia Trevize - ale z tej odlegoci moemy stwierdzi, e aden z nich nie nadaje si do zamieszkania. aden z nich nie jest te zamieszkany przez ludzi, ktrzy mogliby y, powiedzmy, pod szklan kopu czy w jakich innych sztucznych warunkach. - Skd wiesz? - Nie ma tu adnych fal radiowych o cechach wskazujcych na to, e s wysyane przez istoty inteligentne. Oczywicie - doda, zastrzegajc si zaraz mona sobie wyobrazi, e jaka placwka naukowa zadaje sobie trud ekranowania sygnaw radiowych, a poza tym ten olbrzym gazowy wysya fale radiowe, ktre mog maskowa sygnay, jakich szukam. Jednake nasz nasuch jest bardzo czuy i dysponujemy wietnym komputerem. Powiedziabym, e jest bardzo niewielka szansa, eby ktry z tych satelitw by zamieszkany przez ludzi. - Czy to znaczy, e nie ma tu adnej Gai? - Nie. Ale znaczy to, e jeli jest tu jaka Gaja, to nie staraa si skolonizowa tych satelitw. Moe brak im odpowiednich umiejtnoci... a moe nie interesuje ich to. - No dobrze, ale czy jest tu jaka Gaja? - , Cierpliwoci, Janov. Cierpliwoci. Trevize analizowa obraz nieba z pozornie nieskoczon cierpliwoci. W pewnej chwili przerwa i powiedzia: - Szczerze mwic, fakt, e nie zjawili si tu, eby spa na nas, jest w pewnym sensie przygnbiajcy. Jeli mieliby takie umiejtnoci, jakie si im przypisuje, to na pewno do tej pory zareagowaliby ju na nasze przybycie. - Myl - rzek Pelorat - e jest cakiem moliwe, e te wszystkie opowieci to czysta fantazja. - Moesz to nazwa mitem, Janov - powiedzia Trevize, silc si na umiech - i wtedy bdzie to co w sam raz dla ciebie. Ale jest tu planeta, ktra porusza si w ekosferze, co znaczy, e moe by zamieszkana. Chc j poobserwowa przynajmniej przez jeden dzie. - Po co?

- Przede wszystkim po to, eby si przekona, czy nadaje si do zamieszkania. - Przecie powiedziae, e jest w ekosferze. - Tak, w tej chwili. Ale moe mie bardzo ekscentryczn orbit, przebiegajc w odlegoci mikroparseka albo pitnastu mikroparsekw od gwiazdy, a moe te by i tak, e w pewnym punkcie przebiega w odlegoci mikroparseka, a w innych pitnastu. Bdziemy musieli okreli odlego tej planety od Gai - S i porwna j z jej prdkoci orbitaln. To nam pomoe obliczy kierunek jej ruchu. 61. Jeszcze jeden dzie. - Orbita jest prawie kolista - powiedzia w kocu Trevize - a to znaczy, e mona ju by byo zaryzykowa zakad, e jest zamieszkana. Problem w tym, e w dalszym cigu nikt tu si nie zjawia, eby nas zapa. Bdziemy musieli sprbowa przyjrze si jej z bliszej odlegoci. - Dlaczego przygotowanie skoku zabiera teraz tyle czasu? - spyta Pelorat. Przecie robisz tylko krtkie skoki. - Co ty mwisz, czowieku! Trudniej jest zrobi may skok ni duy. Co jest atwiej znale - ska czy ziarenko piasku? Poza tym jestemy w pobliu Gai - S i przestrze jest tu silnie zakrzywiona. To komplikuje obliczenia, nawet komputerowi. Nawet historyk powinien to zrozumie. Pelorat tylko co mrukn. - Teraz wida t planet goym okiem - rzek Trevize. - O tam! Widzisz j? Okres jej obrotu wok wasnej osi wynosi okoo dwudziestu dwch godzin galaktycznych, a odchylenie od osi dwanacie stopni. To praktycznie podrcznikowy przykad planety nadajcej si do zamieszkania i faktycznie istnieje na niej ycic. - Skd wiesz? - W jej atmosferze znajduje si do znaczna ilo wolnego tlenu. Byoby to niemoliwe, gdyby nie istniaa na niej dobrze rozwinita flora. - A co z istotami inteligentnymi? - To zaley od analizy fal radiowych. Oczywicie moliwa jest, jak myl, sytuacja, e istoty mylce odwrciy si od techniki, ale to raczej nieprawdopodobne. - Zdarzay si takie wypadki - powiedzia Pelorat. - Wierz ci na sowo. To twoja dziaka. Nie jest jednak prawdopodobne, eby na planecie, ktra odstraszya Mua, yli tylko pasterze. - Czy ma ona satelit? - spyta Pelorat. - Owszem, ma - odpar zdawkowo Trevize. - Duego? - spyta Pelorat zduszonym gosem. - Trudno dokadnie powiedzie. Ma chyba ze sto kilometrw w przekroju. - Ojej! - westchn Pelorat ze smutkiem. - Szkoda, e nie mam na zawoanie lepszego zestawu wykrzyknikw, ale bya jednak, drogi przyjacielu, pewna maa szansa... - Chcesz powiedzie, e gdyby miaa olbrzymiego satelit, to mogaby to by Ziemia? - Tak, ale teraz jest jasne, e to nie Ziemia. - No c, jeli Compor ma racj, to Ziemia i tak nie moe lee w tym sektorze Galaktyki. Jest gdzie koo Syriusza... Naprawd, Janov, przykro mi. - Ju dobrze.

- Suchaj, poczekamy troch i zrobimy jeszcze jeden may skok. Jeli nie odkryjemy adnych oznak wiadczcych, e yj tam ludzie, to bdziemy mogli bezpiecznie wyldowa... tylko e wtedy nie bdzie po co, prawda? 62. Po nastpnym skoku Trevize rzek zdziwionym gosem: - To wystarczy, Janov. Wszystko si zgadza, to Gaja. W kadym razie jest tu cywilizacja techniczna. - Moesz to stwierdzi na podstawie fal radiowych? - Lepiej. Planet okra stacja kosmiczna. Widzisz j? Na ekranie wida byo jaki obiekt. Dla Pelorata nie byo w nim nic nadzwyczajnego, ale Trevize powiedzia pewnym gosem: - To obiekt sztuczny, wykonany z metalu, a przy tym rdo fal radiowych. - Co teraz zrobimy? - Przez pewien czas nie bdziemy nic robili. Majc tak technik, nie mog nas nie dostrzec. Jeli nic nie zrobi, to wyl do nich wiadomo przez radio. Jeli i potem nic nie zrobi, to zbliymy si ostronie. - A co bdzie, jeli co zrobi? - To zaley od tego, co to bdzie. Jeli wyda mi si to podejrzane, to wykorzystam fakt, e jest raczej nieprawdopodobne, eby dysponowali czym, co mogoby si rwna z tym statkiem. - To znaczy, e odlecimy std? - Jak pocisk nadprzestrzenny. - Ale wtedy nie bdziemy mdrzejsi ni przed przylotem tutaj. - Nic podobnego. Bdziemy przynajmniej wiedzieli, e Gaja naprawd istnieje, e dysponuje technik i e zrobia co, eby nas przestraszy. - Ale nie dajmy si zbyt atwo przestraszy, Golan. - Wiem, Janov, e na niczym ci bardziej nie zaley ni na poznaniu za wszelk cen Ziemi, ale pamitaj, prosz, e ja jestem wolny od tej monomanii. Nasz statek nie jest uzbrojony, a ludzie na Gai od wiekw yj w izolacji. Przypumy, e nigdy nie syszeli o Fundacji i nie czuj przed ni adnego respektu. Albo przypumy, e to Druga Fundacja. W takim przypadku, jeli dostaniemy si w ich rce i jeli im si nie spodobamy, nigdy ju nie bdziemy sob. Chcesz, eby ci zupenie wyczycili mzg i eby nagle stwierdzi, e ju nie jeste historykiem i nie wiesz nic o adnych legendach? Pelorat zrobi ponur min. - Jeli przedstawiasz to w taki sposb... Ale co zrobimy, jak ju std odlecimy? - To proste. Wrcimy z tymi nowinami na Terminusa... Albo tak blisko Terminusa, jak nam pozwoli ta stara baba. Potem moemy tu wrci, szybciej i bez tej ostronoci, ale w uzbrojonym statku albo nawet z ca flot wojenn. Wtedy rzeczy mog przybra inny obrt. 63. Czekali. Stao si to ju normalne. Ostrone zblianie si do Gai zabrao im o wiele wicej czasu ni lot z Terminusa na Sayshell. Trevize nastawi komputer na samoczynny alarm i pozwoli sobie nawet na drzemk w swym mikkim fotelu. Tote a podskoczy w fotelu, kiedy wczy si alarm. Pelorat wbieg do jego kabiny. By tak samo wystraszony. Alarm zaskoczy go w trakcie golenia.

- Dostalimy jak wiadomo? - spyta Pelorat. - Nie - zaprzeczy energicznie Trevize. - Lecimy. - Lecimy? Gdzie? - W kierunku tej stacji orbitalnej. - A to dlaczego? - Nie wiem. Silniki s wyczone, a komputer me reaguje na moje polecenia, ale lecimy. ...Janov, zapali nas. Podeszlimy za blisko do Gai

Rozdzia XVI KONWERGENCJA


64. Kiedy Stor Gendibal ujrza wreszcie na swoim ekranie statek Compora, wydao mu si, e koczy niewiarygodnie dug podr. Ale oczywicie by to nie koniec, lecz zaledwie pocztek. Podr z Trantora na Sayshell bya tylko wstpem. Novi miaa przestraszon min. - Czy to jest kosmostatek, panie? - Statek kosmiczny, Novi. Tak. To ten, ktry chcielimy znale. Jest wikszy ni nasz i lepszy. Moe lecie tak szybko, e gdyby uciek przed nami, nie zdoalibymy go dogoni, a nawet zgubilibymy jego lad. - Szybszy ni statek badaczy? - Fakt ten wyranie zatrwoy Sur Novi. Gendibal wzruszy ramionami. - To, e jestem, jak mwisz, badaczem, nie znaczy, e jestem mistrzem we wszystkim. My, badacze, nie mamy nie tylko takich statkw jak ten, ale take wielu urzdze, jakie posiadaj ci, do ktrych naley ten statek. - Jak to moliwe, panie, e badacze nie maj takich rzeczy? - Jestemy mistrzami w tym, co naprawd wane. Te wszystkie przedmioty, ktre maj inni, to fraszka przy tym, co my mamy. Novi cigna brwi i zamylia si. - Wydaje mi si - powiedziaa - e mc porusza si tak szybko, e nie moe dogoni aden badacz, to nie fraszka. Kim s ci ludzie, ktrzy maj takie cuda... takie rzeczy? Rozbawio to Gendibala. - Mwi o sobie Fundacja. Syszaa kiedy o Fundacji? (Gendibal stwierdzi, z zaskoczeniem, e interesuje go, co Tutejsi wiedz o Galaktyce i zdziwi si, e Mwcom jako nigdy nie przyszo do gowy zbada t spraw... A moe by jedynym Mwc, ktrego nie interesoway te sprawy, jedynym, ktry przypuszcza, e Tutejszych nie obchodzi nic poza upraw roli?) Novi potrzsna w zamyleniu gow. - Nigdy o niej nie syszaam, panie. Nauczyciel, ktry uczy mnie wiedzy o literach, to znaczy czytania, mwi, e jest wiele innych wiatw i nawet wymieni nazwy kilku z nich. Mwi, e nasz wiat naprawd nazywa si Trantor i e kiedy rzdzi wszystkimi wiatami. Mwi, e Trantor pokryty by lnicym elazem i e mia imperatora, ktry by panem wszystkich. Spojrzaa na Gendibala z niemiaym umiechem. - Ale ja nie wierz w wikszo tego, co mwi. Kiedy noce staj si dugie, zbieramy si razem w duych izbach i ludzie snuj rne opowieci. Wierzyam w nie, kiedy byam maa, ale kiedy dorosam, przekonaam si, e duo z nich to nieprawda. Teraz wierz tylko w niektre, a moe w adne. Nawet nauczyciele opowiadaj niewiarygodne rzeczy. - Niemniej jednak, Novi, akurat to, co mwi ci nauczyciel, jest prawd, ale to byo dawno temu. Trantor by faktycznie pokryty metalem i naprawd mia imperatora, ktry wada ca Galaktyk. Teraz jednak sprawy wygldaj inaczej i to wanie ludzie z Fundacji zapanuj pewnego dnia nad Galaktyk. S coraz silniejsi. - Zapanuj nad wszystkimi, panie? - Nie od razu. Za piset lat.

- Nad badaczami te bd panowa? - Nic, nie. Bd panowa nad wiatami. A my bdziemy panowa nad nimi, dla ich wasnego bezpieczestwa i dla bezpieczestwa wszystkich wiatw. Novi znowu zmarszczya brwi. - Panie, czy ci ludzie z Fundacji maj duo takich niezwykych statkw? - Myl, e tak, Novi. - I inne rzeczy, ktre s takie... zadziwiajce? - Maj wiele rodzajw potnych broni. - A wic czy nie mog ju teraz zapanowa nad wszystkimi wiatami? - Nie, nie mog. Jeszcze nie nadszed na to czas. - Ale dlaczego nie mog? Czy powstrzymaliby ich badacze? - Nie byoby takiej potrzeby, Novi. Nawet gdybymy nic nie zrobili, nie zapanowaliby nad wszystkimi wiatami. - A co ich powstrzyma? - Widzisz - zacz Gendibal - jest taki plan, ktry kiedy stworzy pewien mdry czowiek... Przerwa, umiechn si lekko i potrzsn gow. - To trudno wytumaczy, Novi. Moe innym razem. Prawd mwic, kiedy zobaczysz, co si zdarzy, zanim wrcimy na Trantor, zrozumiesz to moe sama, bez moich wyjanie. - A co si zdarzy, panie? - Dokadnie nic wiem, Novi. Ale wszystko bdzie dobrze. Odwrci si i przygotowa do nawizania kontaktu z Comporem. Ale robic to, nie mg si powstrzyma, by nie rzec w duchu: Przynajmniej mam tak nadziej". Natychmiast ogarna go zo na siebie, bo wiedzia, skd wzia si ta gupia i osabiajca jego pewno siebie myl. Wywoa j obraz niesychanej potgi Fundacji widoczny w ksztacie statku Compora i smutek z powodu nieskrywanego podziwu, z jakim Novi na niego patrzya. Jestem gupi!" pomyla. Jak mog w ogle porwnywa czyst si z umiejtnoci sterowania zdarzeniami?" Byo to to, co Mwcy od pokole okrelali jako zudzenie, e ma si rk na gardle". I pomyle, e nie uodporni si jeszcze na takie zudzenia! 65. Munn Li Compor nie wiedzia, jak powinien si zachowa. Przez wiksz cz swego ycia wyobraa sobie jak wygldaj wszechmocni Mwcy, Mwcy, ktrzy trzymaj w garci ca ludzko, ale nigdy si z nimi nie spotka. Od czasu do czasu nawizywa tylko z nimi kontakt. W ostatnich latach tym, do ktrego zwraca si po wskazwki, by Stor Gendibal. W wikszoci wypadkw nie sysza nawet jego gosu, wyczuwa tylko umysem jego obecno. Bya to jak gdyby rozmowa nadprzestrzenna odbywajca si bez pomocy nadajnika nadprzestrzennego. W tym wzgldzie Druga Fundacja zostawia daleko w tyle Pierwsz. Moga, bez uycia adnej aparatury, tylko za porednictwem odpowiednio rozwinitych i wywiczonych zdolnoci ludzkiego umysu, nawizywa czno z miejscami oddalonymi o wiele parsekw, i to w taki sposb, e nie mona byo nic podsucha ani znieksztaci. Ta niewidzialna i niewykrywalna sie czya ze sob, za porednictwem

wzgldnie nielicznych, oddanych sprawie osobnikw, wszystkie wiaty. Compor nieraz ju dowiadczy szczeglnego uniesienia na myl o roli, jak w tym odgrywa. Jak niewielu ich byo, a jak wielki wpyw wywierali!... i jak tajemnic byo to wszystko okryte! Nawet jego wasna ona nie wiedziaa absolutnie nic o jego ukrytym yciu. A nitki do tego trzymali w swych rkach Mwcy, a wic i ten konkretny Mwca, ten Gendibal, ktry mg (myla Compor) zosta nastpnym Pierwszym. Mwc, czym wikszym ni imperator w czym, co byo wiksze ni imperium. Teraz Gendibal znajdowa si tutaj, w statku trantorskim i - Compor zdusi niezadowolenie, e spotkanie to nie odbdzie si na samym Trantorze. Czy to moe by statek trantorski? Kady z dawnych Handlarzy, ktrzy przedzierali si z produktami Fundacji przez wrog Galaktyk, mia lepszy. Nic dziwnego, e tyle czasu zajo Mwcy pokonanie odlegoci z Trantora na Sayshell. Jego statek nie by nawet wyposaony w unidok, mechanizm czcy dwa statki i umoliwiajcy swobodne przejcie z jednego na drugi. Takie urzdzenia miaa nawet kiepska flota sayshellska. eby dosta si na statek Compora, Mwca musia dostosowa do niego prdko swego statku, a potem przerzuci zwijany cznik i zsun si po nim, zupenie jak za czasw Imperium. To tak to wyglda", pomyla ponuro Compor. Nie by w stanie opanowa uczucia zawodu. Statek Mwcy by po prostu starodawnym produktem Imperium. Do tego by jeszcze may. Wzdu cznika posuway si dwie postaci, jedna z nich robia to tak niezgrabnie, e byo oczywiste, i nigdy przedtem nie prbowaa porusza si w przestrzeni. W kocu znaleli si na pokadzie statku Compora i zdjli skafandry. Mwca Stor Gendibal by redniego wzrostu i mia niezbyt imponujcy wygld; nie promieniowaa od niego sia, ani nie otaczaa go aura uczonoci. Jedyn oznak jego mdroci byy ciemne, gboko osadzone oczy. Ale teraz rozglda si wok siebie z min, ktra wymownie wiadczya, e czuje szacunek zmieszany z lkiem. Drug osob bya kobieta prawie dorwnujca wzrostem Gendibalowi, o wygldzie prostaczki. Rozgldaa si z ustami szeroko otwartymi ze zdumienia. 66. Poruszanie si wzdu liny nie byo dla Gendibala cakiem niemiym przeyciem. Nie by czowiekiem przestrzeni, podobnie jak reszta czonkw Drugiej Fundacji, ale nie by te zupenym naziemnym pezakiem, bo nikomu z Drugiej Fundacji nie wolno byo nim by. W kocu zawsze istniaa niepokojca moliwo, e trzeba bdzie komu z nich uda si w podr kosmiczn, chocia kady mia nadziej, e potrzeba ta nie bdzie wystpowa zbyt czsto. (Preern Palver, ktrego podre kosmiczne przeszy do legendy, rzek niegdy smtnie, e miar sukcesu Mwcy jest niewielka liczba podry kosmicznych, ktre musia odbywa, aby zagwarantowa powodzenie Planu.) Gendibal do tej pory korzysta z cza trzy razy. To by czwarty raz, ale nawet gdyby odczuwa z tego powodu jakie napicie, to pozbyby si go ze wzgldu na Sur Novi. Nie potrzebowa znajomoci regu mentalistyki, eby

stwierdzi, e to schodzenie w nico zupenie wytrcio j z rwnowagi. - Ja zastrachana, panie - powiedziaa, kiedy wytumaczy jej, co bd musieli zrobi. - Boje si wle. Tam nic ni ma. - Jej nage przejcie na gwar Tutejszych najlepiej wiadczyo o tym, jak bya zdenerwowana. - Nie mog ci zostawi tutaj, Novi - tumaczy jej agodnie Gendibal - bo przejd na tamten statek i musz ci mie ze sob. Nie grozi ci nic, bo bdzie ci chroni skafander, a zreszt nie ma tam nic, na co mogaby upa. Nawet jeli lina wymknie ci si z rki, to i tak zostaniesz w tym samym miejscu, a poniewa bdziesz w zasigu mojego ramienia, bd mg ci cign. No, miao, Novi, poka, e jeste rwnie dzielna jak bystra i nadajesz si na badacza. Przestaa si sprzeciwia, a Gendibal, aczkolwiek nie chcia robi niczego, co mogoby zakci symetri jej wystroju umysowego, zdoby si na uspokajajce ganicie" powierzchni jej mzgu. - Moesz nadal mwi do mnie - powiedzia, kiedy przywdziali skafandry. - Bd mg ci sysze, jeli intensywnie skupisz si na jakiej myli. Powtarzaj sobie w gowie to, co chcesz mi powiedzie, wyranie i z naciskiem, sowo po sowie. Syszysz mnie teraz, prawda? - Tak, panie - odpara. Przez przezroczyst oson twarzy widzia jak porusza wargami. Powiedzia: - Powiedz to bez poruszania ustami, Novi. W skafandrach, ktrych uywaj badacze, nie ma radia. Wszystko przekazuje si w myli. Przestaa porusza ustami, za to zrobia zaciekawion min. Syszysz mnie, panie?" Bardzo dobrze", pomyla Gendibal. Rwnie on nie poruszy ustami. Syszysz mnie?" spyta. Sysz, panie". Wic id za mn i rb to, co ja". Ruszyli. Gendibal dobrze zna zasady takiego przechodzenia, chocia praktycznie mia je opanowane w stopniu zaledwie zadowalajcym. Cay trick polega na tym, eby trzyma nogi zczone razem i wycignite na ca dugo i macha nimi bez zginania, uginajc tylko tuw w biodrach. Dziki temu rodek cikoci przemieszcza si w jednej linii, podczas gdy rce przesuwao si do przodu. Wyjani to Surze Novi i teraz obserwowa ruchy jej ciaa, nie odwracajc si jednak, lecz badajc orodek ruchu w mzgu. Jak na nowicjuszk, radzia sobie zupenie dobrze, prawie tak dobrze, jak Gendibal. Stumia strach i postpowaa zgodnie z jego wskazwkami. Gendibal raz jeszcze stwierdzi, e jest z niej zadowolony. Ucieszya si jednak wyranie, kiedy znowu znaleli si na statku. Gendibal zreszt te si ucieszy. Rozglda si, zdejmujc skafander. Widok luksusowego wyposaenia statku odebra mu mow. Nie zna prawie adnego z tych urzdze i na myl, e moe mie bardzo mao czasu, aby nauczy si posugiwa tym wszystkim, zrobio mu si troch nieswojo. Mg co prawda przej wiedz na ten temat wprost od czowieka, ktry by ju na pokadzie, ale nigdy nie byo to tak skuteczne jak prawdziwa nauka. Potem skoncentrowa si na Comporze. Compor by wysoki i szczupy, kilka lat starszy od niego, do przystojny, cho raczej bezbarwny, o bardzo falujcych wosach koloru masa. Byo jasne dla Gendibala, e Compor by rozczarowany Mwc, ktrego

teraz spotyka po raz pierwszy, a nawet odczuwa do niego pogard. Co wicej, nie potrafi tego ukry. Oglnie biorc, Gendibalowi w niczym to nie przeszkadzao. Compor nie by Trantorczykiem ani penoprawnym czonkiem Drugiej Fundacji i mia fantastyczne wyobraenia o niej. Dowodzio tego nawet zupenie powierzchowne badanie jego mzgu. Zgodnie z tymi wyobraeniami prawdziwa sia bya w sposb konieczny powizana z wygldem tego, ktry j posiada. Mg oczywicie mie takie wyobraenie tak dugo, jak dugo nie kolidowao to z zamiarami Gendibala, .ale w tej chwili akurat byo z nimi w kolizji. To, co zrobi Gendibal, byo psychicznym odpowiednikiem uderzenia po palcach. Compor zachwia si lekko pod wpywem silnego blu, ktry jednak zaraz min. Narzucona z zewntrz koncentracja pofalowaa nieznacznie powierzchni jego myli i zostawia go ze wiadomoci, e Mwca posiada straszn si, ktrej moe uy, kiedy uzna za stosowne. Compor poczu wielki respekt przed Gendibalem. - Compor, przyjacielu, staram si po prostu skupi twoj uwag powiedzia uprzejmym tonem Gendibal. - Podaj mi, prosz, obecne miejsce pobytu twego przyjaciela Golana Trevize i jego przyjaciela, Janova Pelorata. - Czy mam mwi przy tej kobiecie, Mwco? - spyta niepewnie Compor. - Ta kobieta, Compor, jest przedueniem mnie samego. Nie widz powodu, eby nie mg mwi otwarcie. - Jak sobie yczysz, Mwco. Trevize i Pelorat zbliaj si teraz do planety nazywanej Gaj. - To ju mi zakomunikowae par dni temu. Na pewno zdyli ju wyldowa na Gai, a moe udali si w podr powrotn. Niedugo zabawili na Sayshell. - Kiedy ich ledziem, jeszcze nie wyldowali. Zbliali si do tej planety bardzo ostronie, robic dugie przerwy midzy kolejnymi mikroskokami. Jest dla mnie jasne, e nie maj adnych informacji o planecie, na ktr lec. i dlatego zwlekaj. - A ty, Compor, masz jakie informacje? - Nie mam adnych, Mwco, a przynajmniej nie ma ich w moim komputerze pokadowym - odpar Compor. - To ten komputer? - spojrzenie Gendibala spoczo na pycie sterujcej. Zapyta z nagym przypywem nadziei: - Czy jest bardzo pomocny w kierowaniu statkiem? - Sam moe nim cakowicie kierowa, Mwco. Wystarczy tylko przekaza mu swoje yczenie w myli. Gendibal zaniepokoi si. - Tak daleko zasza ju Fundacja? - Tak, ale na razie robi to niezgrabnie. Ten komputer nie dziaa zbyt dobrze. Musz po kilka razy powtarza polecenia, a i tak dostaj minimalne informacje. - Moe ja potrafi to zrobi lepiej - rzek Gendibal. - Jestem tego pewien, Mwco - powiedzia z szacunkiem Compor. - Ale zostawmy to na razie. Dlaczego nie ma w nim danych na temat Gai?. - Nie wiem, Mwco. Utrzymuje - o ile mona o komputerze w ogle powiedzie, e co utrzymuje - e ma dane o wszystkich zamieszkanych planetach w Galaktyce. - Nie moe zawiera wicej danych ni do niego wprowadzono, a jeli ci, ktrzy je wprowadzali, myleli, e maj dane o wszystkich takich planetach,

podczas gdy faktycznie ich nie mieli, to komputer powiela ich bdny sd. Zgoda? - Oczywicie, Mwco. - Dowiadywae si o Gaje na Sayshell? - Mwco - rzek Compor z zakopotaniem - s na Sayshell ludzie, ktrzy mwi o Gai, ale to, co mwi, jest zupenie bezwartociowe. To oczywiste przesdy. Opowiadaj, e Gaja jest potnym wiatem, ktry kiedy odpar nawet Mua. - Naprawd tak mwi? - spyta Gendibal, tumic podniecenie. - Bye tak pewien, e to przesd, e nie pytae o szczegy? - Nie, Mwco. Wypytywaem kogo mogem, ale to, co ci powiedziaem, to wszystko, co maj do powiedzenia na ten temat. Mog o niej dugo rozprawia, ale kiedy skocz, okazuje si, e wszystko sprowadza si tylko do tego. - Najwidoczniej - powiedzia Gendibal - Trevize te to sysza i leci na Gaje z jakiego powodu, ktry si z tym wie, by moe po to, aby wykorzysta t potg. A postpuje tak ostronie, bo by moe on take boi si tej potgi. - To na pewno moliwe, Mwco. - A mimo to nie poleciae za nim? - Leciaem za nim, Mwco, dotd, dokd nie upewniem si, e naprawd kieruje si na Gaje. Potem wrciem tu, na obrzee ukadu gajariskiego. - Dlaczego? - Z trzech powodw, Mwco. Po pierwsze, ty miae tu przyby i chciaem ci spotka w poowie drogi i jak najwczeniej - tak, jak mi polecie - wzi ci na pokad swojego statku. Poniewa na moim statku jest nadajnik nadprzestrzenny, nie mogem za bardzo oddali si od Trevizego i Pelorata bez wzbudzenia podejrze na Terminusie, ale pomylaem, e mog zaryzykowa i na tyle wanie si oddali. Po drugie, kiedy stao si ju dla mnie jasne, e Trevize bardzo wolno zblia si do Gai, pomylaem, e bd mia dosy czasu, aby wylecie w twoj stron i przyspieszy nasze spotkanie bez obawy, e zaskoczy nas dalszy rozwj wypadkw, szczeglnie, e ty masz wiksze kwalifikacje ni ja, eby lecie za nim a na sam planet i pokierowa wydarzeniami, gdyby przybray niebezpieczny obrt. - Racja. A trzeci powd? - Od czasu naszej ostatniej rozmowy zdarzyo si co, czego si nie spodziewaem i czego nie rozumiem. Czuem, e - rwnie z tego powodu lepiej bdzie, jeli przyspiesz nasze spotkanie o tyle, o ile mog. - A co to zdarzenie, ktrego nie spodziewae si i ktrego nie pojmujesz? - Statki floty wojennej Fundacji skupiaj si na granicy z Sayshell. Mj komputer wyowi t informacj z sayshellskiego dziennika radiowego. W skadzie tej flotylli jest przynajmniej pi najnowoczeniejszych statkw i dysponuje ona dostateczn si, aby podbi Sayshell. Gendibal nie odpowiedzia od razu, gdy nie przystawao mu pokaza, e on rwnie nie spodziewa si takiego posunicia i te go nie rozumia. A wic, odczekawszy chwil, spyta niedbaym tonem: - Mylisz, e to ma jaki zwizek ze zwrotem Trevizego w stron Gai? - Na pewno nastpio po nim, a jeli B nastpuje po A, to istnieje przynajmniej moliwo, e A spowodowao B - odpar Compor. - A zatem wyglda na to, e wszyscy - Trevize, ja i Pierwsza Fundacja dymy do tego samego punktu, na Gaje... No c, Compor, dobrze si spisae - powiedzia Gendibal - a oto, co zrobimy teraz. Po pierwsze, pokaesz mi, jak

dziaa ten komputer i jak za jego porednictwem mona kierowa statkiem. Jestem pewien, e nie zabierze to nam duo czasu. Potem przesidziesz si na mj statek. Do tej pory zd wpoi w twj umys wiedz o tym, jak nim sterowa. Nie bdziesz mia kopotw z manewrowaniem nim, chocia musz ci powiedzie, e - jak niewtpliwie domylie si z jego wygldu - wyda ci si bardzo prymitywny. Kiedy ju bdziesz nim mg pokierowa, zostaniesz tu i poczekasz na mnie. - Jak dugo, Mwco? - Dopki nie przylec. Nie sdz, eby nie byo mnie tak dugo, by zdyy si wyczerpa zapasy ywnoci, ale jeli bd si spnia, to moesz znale drog do jakiej zamieszkanej planety Zwizku Sayshellskiego i tam zaczeka. Gdziekolwiek bdziesz, znajd ci. - Jak sobie yczysz, Mwco. - I nie wpadaj w popoch. Potrafi sobie poradzi z t tajemnicz Gaj i jeli bdzie potrzeba - z tymi picioma statkami Fundacji. 67. Littoral Thoobing by od siedmiu lat ambasadorem Fundacji w Zwizku Sayshellskim. By raczej zadowolony z tej funkcji. Wysoki i raczej tgi, mia gsty, powy ws, mimo i zarwno w Fundacji, jak i na Sayshell zarost na twarzy nie by ju od lat w modzie. Twarz mia mocno pobrudon, chocia liczy dopiero pidziesit cztery lata. Goci na niej zawsze wyraz wystudiowanej obojtnoci. Nieatwo byo zorientowa si, jaki ma stosunek do swej pracy. Ale by raczej zadowolony ze swej funkcji. Dziki niej mg si trzyma z daleka od rozgrywek politycznych na Terminusie, a byo to co, co bardzo ceni. Poza tym stwarzao mu to moliwo prowadzenia ycia sayshellskiego sybaryty i zapewnienia onie i crce standardu, ktry bardzo kochay. Nie chcia, eby mu w tym kto przeszkadza. Z drugiej strony, raczej nie darzy sympati Liono Kodella, by moe dlatego, e Kodell rwnie mia wsy, cho rzadsze, krtsze i siwe. Dawniej byli jedynymi spord udzielajcych si publicznie i oglnie znanych mczyzn, ktrzy nosili wsy i istniao midzy nimi w tym wzgldzie swego rodzaju wspzawodnictwo. Teraz, pomyla Thoobing, Kodell z tym mizernym wsikiem nie moe nawet marzy o wspzawodnictwie". Kodell by szefem Urzdu Bezpieczestwa, kiedy Thoobing, jeszcze wwczas na Terminusie, chcia przeszkodzi Harli Branno w ubieganiu si o stanowisko burmistrza, ale zosta przekupiony godnoci ambasadora. Branno zrobia to, oczywicie, z myl o wasnych interesach, ale odpaca jej za to wdzicznoci. Jej tak, ale nie Kodellowi. Moe niech, ktr ywi do Kodella, spowodowana bya jego niczym nie zmcon pogod ducha, t yczliwoci i przyjacielskoci, ktr okazywa zawsze, nawet wtedy, gdy ju podj decyzj w jaki to konkretnie sposb ma swemu rozmwcy podern gardo. Siedzia teraz oto przed nim, jak zwykle dobroduszny, wprost promieniujcy yczliwoci. Ale by to tylko jego, przekazany przez nadprzestrze, obraz. Fizycznie, cielenie, znajdowa si, oczywicie, na Terminusie, co zaoszczdzio Thoobingowi trudu udawania gocinnoci. - Kodell - powiedzia - chc, eby wycofano te statki. Kodell umiechn si promiennie. - Ba, ja te, ale nasza dama

zadecydowaa inaczej. - Jest pan znany z - tego, e potrafi pan jej wyperswadowa to czy tamto. - Czasami. By moe. Kiedy sama chce, eby jej co wyperswadowano. Tym razem akurat nie chce... Thoobing, niech pan robi, co do pana naley. Niech si pan postara, eby Sayshellczycy zachowali spokj. - Nie myl o Sayshell, Kodell. Myl o Fundacji. - Wszyscy o niej mylimy. - Nie rb unikw, Kodell. Chc, eby posucha, co ci pragn powiedzie. - Z chci, ale mamy teraz gorcy czas na Terminusie i nie mog ci sucha w nieskoczono. - Postaram si mwi tak krtko, jak to moliwe... kiedy mwi si o moliwoci zagady Fundacji. Jeli ta linia nadprzestrzenna nie jest na podsuchu, to bd mwi otwarcie. - Nie jest na podsuchu. - A wic przejd do rzeczy. Kilka dni temu dostaem wiadomo od niejakiego Golana Trevize - go. Przypominam sobie, e kiedy zajmowaem si polityk na Terminusie, jaki Trevize by penomocnikiem rzdu do spraw transportu. - To by wuj tego modzieca - rzek Kodell. - Aha, wic znasz tego Trevizego, ktry przekaza mi t wiadomo. Wedug informacji, ktre potem zebraem, by on radnym, ale po szczliwym zaegnaniu kryzysu Seldona zosta aresztowany i skazany na wygnanie. - Zgadza si. - Nie wierz. - W co nie wierzysz? - e zosta skazany na wygnanie. - Dlaczego? - Czy zdarzyo si cho raz w dziejach Fundacji, eby jakiego jej obywatela skazano na wygnanie? - spyta Thoobing. - Albo si go aresztuje, albo nie. Jeli si aresztuje, to sdzi si go albo nie. Jeli si sdzi, to uznaje si go za winnego albo nie. Jeli uznaje si za winnego, to si go degraduje, pozbawia praw obywatelskich, skazuje na kar grzywny, wizienie albo mier. Ale nikogo nie skazuje si na wygnanie. - Wszystko kiedy zdarza si po raz pierwszy. - Bzdura! W supernowoczesnym statku wojennym? Trzeba by gupcem, eby si nie zorientowa, e stara wysaa go w jakiej misji specjalnej. Kogo ona chce na to nabra? - A na czym miaaby polega ta misja? - Przypuszczalnie na znalezieniu planety o nazwie Gaja. Twarz Kodella nie promieniowaa ju bezgraniczn yczliwoci. W jego oczach pojawi si twardy bysk. Powiedzia: - Wiem, e nie kieruje panem, panie ambasadorze, przemony impuls, aby uwierzy moim zapewnieniom, ale usilnie prosz, aby zrobi pan wyjtek i uwierzy mi jednak w tym przypadku. Ot w czasie, kiedy skazywalimy Trevizego na wygnanie, ani pani burmistrz, ani ja nie przypuszczalimy w ogle, e istnieje jaka Gaja. Po raz pierwszy usyszelimy o niej par dni temu. Jeli pan mi wierzy, moemy kontynuowa t rozmow. - Postaram si, panie dyrektorze, stumi swoj skonno do sceptycyzmu i przyj pana zapewnienie, cho naprawd trudno w to uwierzy.

- Zgadzam si z panem, panie ambasadorze. Przyjem ten formalny ton tylko dlatego, e bdzie pan musia zaraz odpowiedzie na par pyta i nie bdzie to dla pana przyjemne. Mwi pan tak, jakby wiedzia pan o Gai. Jak to moliwe, e wie pan o czym, o czym my nie wiedzielimy? Czy nie jest pana obowizkiem zadba o to, ebymy wiedzieli wszystko to, co panu wiadomo o pastwie, w ktrym jest pan naszym przedstawicielem? - Gaja nie naley do Zwizku Sayshellskiego - odpar agodnym tonem Thoobing. - Szczerze mwic, prawdopodobnie w ogle nie istnieje taka planeta. Czy mam przekazywa na Terminusa te wszystkie banie, ktre opowiadaj o Gai przesdni Sayshellczycy z niszych sfer? Niektrzy z nich utrzymuj, e Gaja znajduje si w nadprzestrzeni. Inni twierdz, e jest to wiat, ktry posiada nadprzyrodzone waciwoci i opiekuje si Sayshell. Jeszcze inni, e Gaja specjalnie wysaa Mua, aby rozszarpa Galaktyk. Jeli macie zamiar poinformowa rzd sayshellski, e Trevize zosta wysany po to, aby znale Gaje i e pi supernowoczesnych statkw floty wojennej Fundacji ma go wesprze w tych poszukiwaniach, to rcz panu, e wam nie uwierz. Lud moe sobie wierzy w banie o Gai, ale rzd w nie nie wierzy i nie uwierzy, e Fundacji chodzi o Gaje. Bd przekonani, e Fundacja chce si wcieli Sayshell do Federacji. - A jeli wanie to planujemy? - To byby fatalny bd. Daj spokj, Kodell, czy w pisetletniej historii Fundacji zdarzyo si cho raz, ebymy zaczli jak zaborcz wojn? Prowadzilimy wojny tylko po to, eby sami nie znale si pod zaborem - raz przegralimy - i nigdy w wyniku wojny nie poszerzylimy naszego obszaru. Przystpienie do Federacji zawsze byo dobrowolne i odbywao si na drodze pokojowej. Przystpowali do nas ci, ktrzy widzieli pynce z tego korzyci. - A czy to niemoliwe, eby Sayshell te dojrza takie korzyci i przyczy si do Federacji? - Nie zrobi - tego, dopki na granicy bd nasze statki. Wycofajcie je. - To niemoliwe. - Kodell, Sayshell jest najlepszym wiadectwem dobrej woli i pokojowej polityki Fundacji. Jest prawie ze wszystkich stron otoczony przez terytoria nalece do Federacji, jest szczeglnie podatny na ciosy, a mimo to dotd by bezpieczny, nic mu nie grozio z naszej strony, szed swoj wasn drog, a nawet bez przeszkd prowadzi polityk antyfundacyjn. Czy mamy lepszy sposb, eby pokaza Galaktyce, e nikogo nie zmuszamy si do przystpienia do Federacji, e jestemy do wszystkich nastawieni przyjanie? Jeli teraz zaanektujemy Sayshell, to wemiemy to, co praktycznie i tak ju mamy. W kocu zdominowalimy go gospodarczo, cho spokojnie i po cichu. Ale jeli zawadniemy nim si, to udowodnimy caej Galaktyce, e stalimy si ekspansjonistami. - A jeli powiem panu, e rzeczywicie interesuje nas tylko Gaja? - To, tak jak Zwizek Sayshellski, nie uwierz w to. Ten czowiek, Trevize, przysya mi wiadomo, e jest w drodze na Gaje i da, abym przekaza j na Terminusa. Robi to, wbrew swojej woli, bo musz i zanim zdya ostygn linia nad - przestrzenna czca mnie z Terminusem, flota wojenna Fundacji rusza do akcji. W jaki sposb chcecie dosta si na Gaje, nie naruszajc przestrzeni Sayshell? - Mj drogi, na pewno nie sucha pan tego, co pan sam mwi. Czy nie

powiedzia mi pan zaledwie kilka minut temu, e jeli Gaja w ogle istnieje, to nie jest czci Zwizku Sayshellskiego? Przypuszczam te, e wie pan o tym, i nadprzestrze nie naley do adnego wiata i e mog z niej swobodnie korzysta wszyscy. A zatem jakie pretensje bdzie mg mie do nas Sayshell, jeli przez nadprzestrze skoczymy wprost na terytorium Gai, nie zajwszy po drodze ani jednego centymetra szeciennego terytorium sayshellskiego? - Sayshell nie zinterpretuje tego w ten sposb, Kodell. Jeli Gaja w ogle istnieje, to jest ze wszystkich stron otoczona przez Zwizek Sayshellski, cho nie jest jego czci, a historia dostarcza przykadw, e jeli chodzi o statki wojenne nieprzyjaciela, to takie enklawy s faktycznie czci otaczajcych je terytoriw. - Nasze statki nie s statkami nieprzyjaciela. Mamy z Sayshell traktat pokojowy. - Mwi panu, e Sayshell moe wypowiedzie wojn. Oczywicie wiedz, e nie mog jej wygra, ale faktem jest, e ta wojna wywoa w caej Galaktyce fal oburzenia i wzbudzi nastroje anty fundacyjne. Ekspansjonistyczna polityka Fundacji doprowadzi do tego, e zaczn si zawizywa sojusze przeciw nam. Niektrzy z czonkw Federacji przemyl raz jeszcze spraw swoich zwizkw z nami. Moemy przegra t wojn z powodu rozbicia wewntrznego, a wtedy z pewnoci nie tylko zahamujemy, ale odwrcimy proces rozwoju i wzrostu, ktry tak dobrze suy Fundacji przez piset lat. - Niech pan da spokj, Thoobing - powiedzia obojtnym tonem Kodell. Mwi pan, jakby piset lat nic nie znaczyo, jak gdybymy nadal byli tacy, jak za czasw Salvora Hardina i walczyli z kieszonkowymi krlestwami w rodzaju Anakreona. Jestemy teraz o wiele potniejsi ni Imperium Galaktyczne za czasw swej wietnoci. Eskadra naszych statkw mogaby pokona ca flot wojenn Imperium, zaj dowolnie duy sektor Galaktyki i nawet nie odczuaby, e stoczya walk. - Nie walczymy z Imperium - Galaktycznym. Walczymy z planetami i sektorami w naszych czasach. - Ale one nie s tak wysoko rozwinite jak my. Moglibymy teraz zaj ca Galaktyk. - Zgodnie z Planem Seldona nie moemy tego zrobi wczeniej ni za piset lat. - Seldon nie doceni tempa postpu technicznego. Moemy zrobi to ju teraz!... Prosz zrozumie mnie waciwie - nie mwi, e zrobimy to teraz ani nawet e powinnimy ta zrobi teraz. Po prostu stwierdzam fakt, e moemy to zrobi ju teraz. - Kodell, pan spdzi cae ycie na Terminusie i nie zna pan Galaktyki. Dziki naszej flocie wojennej i technice moemy pokona siy zbrojne innych wiatw, ale nie bdziemy w stanie sprawowa rzdw nad buntujc si przeciw nam, przepojon nienawici do nas Galaktyk. A na pewno zapanuj w niej takie nastroje, jeli zawadniemy ni si. Wycofajcie statki. - To niemoliwe, Thoobing. Niech pan pomyli... A moe Gaja nie jest mitem? Thoobing przez chwil przyglda si w milczeniu Kodellowi, jakby chcia z wyrazu jego twarzy pozna jego myli. - Nie jest mitem? - powiedzia w kocu. - wiat w nadprzestrzeni? - To, e jest W nadprzestrzeni, to przesd, ale nawet w przesdach moe kry si ziarnko prawdy. Ten Trevize, ktry zosta skazany na wygnanie, mwi

o niej jak gdyby bya rzeczywistym wiatem znajdujcym si w normalnej przestrzeni. A moe ma racj? - Nonsens. Nie wierz. - Nie? Niech pan sprbuje uwierzy tylko na chwil. Realny wiat, ktry zapewni Sayshell ochron przed Muem i przed Fundacj! - Sam pan sobie zaprzecza. W jaki sposb Gaja zapewnia Sayshell ochron przed Fundacj? Czy nie wysyamy przeciw niemu naszej floty? - Nie przeciw niemu, ale przeciw Gai, ktra jest otoczona tak tajemnic, ktrej tak bardzo zaley, eby o niej nic nie wiedziano, e mimo i znajduje si w normalnej przestrzeni, zdoaa jako przekona mieszkacw ssiadujcych z ni wiatw, e ley w nadprzestrzeni, ktrej nawet udao si unikn umieszczenia na najlepszych i najpeniejszych mapach Galaktyki. - Musi to zatem by bardzo niezwyky wiat, ktry potrafi manipulowa umysami ludzi. - No wanie. Czy nie powiedzia pan par minut temu, e jest na Sayshell znana opowie, zgodnie z ktr Gaja wysaa Mua, aby rozszarpa Galaktyk? Czy Mu nie potrafi manipulowa umysami? - A wic Gaja ma by wiatem Muw? - A jest pan pewien, e nie? - A dlaczego wobec tego nie odrodzon Drug Fundacj? - No wanie. Czy nie powinnimy tego zbada? Thoobing spowania. Podczas ostatniej wymiany zda z Kodellem umiecha si drwico, ale teraz zwiesi gow i spojrza ponuro. - Jeli mwi pan powanie, to czy takie badanie nie jest niebezpieczne? - A jest? - Na moje pytania odpowiada pan pytaniami, bo nie ma pan na nie rozsdnych odpowiedzi. Na co zdadz si statki przeciw Muom albo przeciw Drugiej Fundacji? Prawd mwic, czy nie jest moliwe, e - jeli istniej - chc nas prowokowa i zniszczy? Niech pan tylko pomyli. Mwi mi pan, e Fundacja moe utworzy Imperium ju teraz, chocia doszlimy dopiero do poowy drogi wytyczonej przez Plan Seldona, a ja ostrzegam, e za bardzo si spieszycie i e zawioci tego planu zmusz was wbrew waszej woli do zwolnienia tempa. By moe, e - jeli Gaja faktycznie istnieje i jest tym, co pan mwi - to wszystko jest tylko sprytnym podstpem, dziki ktremu zostaniecie zmuszeni do pohamowania waszych zapdw. Zrbcie lepiej z wasnej woli to, do czego niedugo zostaniecie zmuszeni. Zrbcie pokojowo i bez rozlewu krwi to, do czego zmusi was klska. Wycofajcie statki. - To niemoliwe. Ot, Thoobing, burmistrz Branno - zamierza sama doczy do tych statkw, a statki zwiadowcze przedostay si ju przed nadprzestrze w okolice, gdzie rzekomo znajduje si Gaja. Thoobing wybauszy oczy. - Na pewno wybuchnie wojna. Mwi to panu. - Jest pan naszym ambasadorem. Niech pan temu zapobiegnie. Niech pan da Sayshellczykom takie gwarancje, jakich zadaj. Niech pan stanowczo odrzuca pomwienie nas o z wol. Jeli bdzie pan musia, to niech pan im powie, e opaci im si siedzie cicho i czeka, a Gaja nas zniszczy. Niech pan mwi, co pan chce, byleby siedzieli spokojnie. Przerwa na chwil, popatrzy na osupia min Thoobinga i powiedzia: - To wszystko. Naprawd. O ile mi wiadomo, aden statek Fundacji nie wylduje na adnym wiecie nalecym do Zwizku Sayshellskiego ani nie znajdzie si w adnym miejscu normalnej przestrzeni, ktra naley do Zwizku.

Jednake kady statek sayshellski, ktry sprbuje sprowokowa nas poza granicami Zwizku, a wic na terytorium Fundacji, zostanie natychmiast rozbity w py. To te niech pan przedstawi jasno. Niech Sayshellczycy siedz spokojnie. Jeli si panu nie powiedzie, zostanie pan pocignity do odpowiedzialnoci. Dotd mia pan, Thoobing, atw prac, ale teraz przyszy dla pana cikie czasy. Najbliszych - kilka tygodni zadecyduje o wszystkim. Jeli pan nas zawiedzie, to nie znajdzie pan miejsca w caej Galaktyce, eby si przed nami schowa. Kiedy koczy to mwi, w jego twarzy nie byo ani wesooci, ani przyjacielskiego umiechu. Poczenie urwao si i obraz znikn. Thoobing gapi si z otwartymi ustami w miejsce, gdzie przed chwil widzia twarz Kodella. 68. Golan Trevize schwyci si za wosy, jak gdyby chcia sprawdzi przez dotyk, co si dzieje w jego gowie. - Jaki jest stan twego umysu? - spyta nagle Pelorata. - Stan umysu? - powtrzy bezbarwnym gosem Pelorat. - Tak. Zapali nas. Statek jest pod kontrol z zewntrz i nieubaganie kieruje si na wiat, o ktrym nic nie wiemy. Wpade w panik? Na dugiej twarzy Pelorata pojawi si wyraz pewnej melancholii. - Nie odpar. - Nie powiem, ebym czu si radonie. Czuj lekki niepokj, ale nie wpadem w panik. - Ja te nie. Czy to nie dziwne? Dlaczego nie jestemy bardziej zdenerwowani? - Spodziewalimy si czego takiego, Golan. Czego takiego jak to. Trevize odwrci si i spojrza na ekran. Cay czas wida na nim byo stacj orbitaln. Bya teraz wiksza, co oznaczao, e zbliyli si do niej. Nic wygldaa zbyt imponujco. Tak mu si przynajmniej wydawao. Nic w niej nie wiadczyo o tym, e zbudowali j ludzie dysponujcy jak supernau - k. Waciwie wydawaa si nawet nieco prymitywna. Ale jednak trzymaa ich w swych szponach. - Jestem nastawiony zbyt analitycznie, Janov. Patrz na to zbyt chodno! Mwi sobie, e to dlatego, e nie jestem tchrzem i potrafi zachowa zimn krew w trudnej sytuacji, ale zbytnio sobie tym pochlebiam. Kady tak o sobie myli. Powinienem teraz kuli si i poci. To, e spodziewalimy si czego, nie zmienia faktu, e jestemy bezradni i e mog nas zabi. - Nie sdz, Golan - rzek Pelorat. - Skoro Gajanie potrafili na tak odlego zapanowa nad naszym statkiem, to czy nie mogli nas zabi? Jeli nadal yjemy... - Ale nie jestemy zupenie nietknici. Jestemy za bardzo spokojni, mwi ci. Myl, e nas wyciszyli psychicznie. - Dlaczego? - Myl, e chc, ebymy byli w dobrej kondycji psychicznej. Moliwe, e chc nas przepyta. Potem mog nas zabi. - Jeli s na tyle rozsdni, eby nas przepyta, to moe s te na tyle rozsdni, eby nas nie zabija bez powodu. Trevize usiad gbiej w fotelu (oparcie odchylio si pod naciskiem jego plecw do tyu - przynajmniej fotel zostawili w spokoju i dziaa jak trzeba) i pooy nogi na pulpicie, tam gdzie zazwyczaj kad donie, aby nawiza

kontakt z komputerem. - Moe s na tyle pomysowi, eby znale jaki powd - powiedzia. - Niemniej jednak, jeli wpynli na nasze mzgi, to tylko nieznacznie. Gdyby to by Mu, na przykad, to sprawiby, e pragnlibymy tam lecie - e bylibymy tym zachwyceni, e nie posiadalibymy si z radoci, e tam lecimy, e kad czsteczk naszego ja chcielibymy si tam znale. Wskaza na stacj orbitaln. - Czujesz co takiego, Janov? - Na pewno nie. - Jak widzisz, nadal jestem w stanie, ktry pozwala mi na chodn analiz naszej sytuacji. To bardzo dziwne! A zreszt, czy ja wiem? Moe nie posiadam si ze strachu, moe zwariowaem i tylko mi si wydaje, e przeprowadzam chodn analiz? Pelorat wzruszy ramionami. - Mnie wydajesz si normalny. Moe, tak jak ty, zwariowaem i wydaje mi si to samo, co tobie, ale taka dyskusja donikd nas nie zaprowadzi. Rwnie dobrze caa ludzko moe by szalona i ywi takie same zudzenia, w rzeczywistoci bdc pogrona w oglnym chaosie. Nie sposb udowodni, e to nieprawda, ale nie mamy innego wyjcia ni polega na naszych zmysach. - A potem doda nagle: - Prawd mwic, ja te troch si zastanawiaem nad nasz sytuacj. - Tak? - Ot rozmawiamy tu o Gai jako o wiecie Muw czy o odrodzonej Drugiej Fundacji. Czy nie przyszo ci do gowy, e istnieje jeszcze trzecie wytumaczenie, bardziej sensowne ni te dwa? - Jakie trzecie wytumaczenie? Pelorat nie patrzy na Trevizego. Zdawa si koncentrowa na tym, co ma powiedzie. Rzek cicho i z namysem: - Mamy oto wiat, Gaje, ktry przez nieokrelony czas robi, co mg, eby egzystowa w cisej izolacji od reszty. W aden sposb nie prbowa nawiza kontaktw z innymi wiatami, nawet z lecymi w bezporednim ssiedztwie wiatami nalecymi do Zwizku Sayshellskiego. Maj wysoko rozwinit nauk, jeli opowieci o zniszczeniu rnych flot wojennych s prawdziwe, a chyba tak, bo dowodzi tego fakt, e potrafi kierowa naszym statkiem, a mimo to nie prbowali nikomu narzuci swej wadzy. Chc po prostu, eby zostawi ich w spokoju. Trevize zmruy oczy. - Czyby? - To nie jest ludzka postawa. Ponad dwadziecia tysicy lat dziejw ludzkoci w przestrzeni jest nieprzerwanym cigiem ekspansji i usiowa ekspansji. Prawie kady znany wiat, ktry nadaje si do zamieszkania, jest zamieszkany. O prawie kady wiat toczyy si spory i prawie kady wiat wojowa w jakim momencie z kadym ze swych ssiadw. Jeli Gaja ma w tym wzgldzie tak nietypow, nieludzk postaw, to by moe dlatego, e naprawd nie jest wiatem ludzi. Trevize potrzsn gow. - To niemoliwe. - Dlaczego niemoliwe? - rzek agodnie Pelorat. - Mwiem ci ju, e to naprawd zagadkowe, e rodzaj ludzki jest jedynym w Galaktyce rodzajem istot inteligentnych. A moe jednak nie jedynym? Czy nie moe istnie jeszcze inny rodzaj takich istot - na jednej tylko planecie - ktrym obce jest denie czowieka do ekspansji? Waciwie - Pelorat podnieca si coraz bardziej - moe nawet jest w Galaktyce milion rodzajw istot inteligentnych, a z nich tylko jeden - nasz - ma pd do ekspansji? Pozostae mogy pozosta tam, gdzie powstay, yjc w ukryciu, nie rzucajc si w oczy...

- To mieszne - powiedzia Trevize. - Przecie natknlibymy si na takie istoty. Wyldowalibymy na ich wiatach. Musiayby by na rnym stopniu rozwoju i dysponowa rnymi typami techniki. Na pewno wikszo z nich nie potrafiaby nas powstrzyma. A nigdy si na co takiego nie natknlimy. Na Przestrze! Przecie nigdy nawet nie natrafilimy na adne szcztki cywilizacji nie stworzonej przez czowieka, moe nie? To ty jeste historykiem, wic powiedz mi. Natrafilimy? Pelorat potrzsn gow. - Nie. Ale jedna taka moe istnie, Golan. Ta jedna! - Nie wierz. Sam mwie, e Gaja w jakim staroytnym dialekcie znaczya Ziemia". Czy moe tam by cywilizacja nie stworzona przez czowieka? - T nazw nadali jej ludzie... Kto wie dlaczego? Podobiestwo do archaicznego sowa moe by przypadkowe... Pomyl tylko - fakt, e zwabili nas w ssiedztwo swojej planety i cigaj nas tam teraz wbrew naszej woli, jest argumentem na rzecz tezy, e Gajanie nie s ludmi. - Dlaczego? Co to ma wsplnego z nieludzkoci? - Interesuj si nami, ludmi. - Jeste szalony, Janov - powiedzia Trevize. - Od tysicy lat yj w Galaktyce, otoczeni przez ludzi. Dlaczego mieliby si nami interesowa akurat teraz? Dlaczego nie interesowali si nami wczeniej? A jeli zainteresowali si dopiero teraz, to dlaczego akurat tob i mn? Jeli chc zbada istoty ludzkie i ich kultur, to dlaczego nie zainteresowali si wiatami nalecymi do Sayshell? Dlaczego mieliby nas ciga a z Terminusa? - Mog interesowa si Fundacj. - Bzdura! - achn si Trevize. - Janov, ty po prostu chcesz znale jakie istoty inteligentne nie bdce ludmi i to jest to. Myl teraz, e gdyby spodziewa si natrafi na takie istoty, to nie przejmowaby si w ogle tym, e ci zapi, e bdziesz bezbronny, nawet tym, e ci zabij, byleby tylko zdoa zaspokoi swoj ciekawo. Pelorat chcia ju z oburzeniem zaprzeczy, nawet zacz co mwi, ale przerwa, wzi gboki oddech i powiedzia: - Moe masz racj, Golan, ale ja i tak bd twierdzi swoje. Myl, e nie bdziemy musieli dugo czeka, eby przekona si, kto z nas ma racj. ...Spjrz! Wskaza na ekran. Trevize, ktry w zapale dyskusji przesta zwraca uwag na to, co si wok nich dzieje, na sowa Pelorata odwrci si. - Co to jest? - spyta. - Czy z tej stacji nie startuje jaki statek? - Co tam jest - przyzna niechtnie Trevize. - Nie mog jeszcze rozrni szczegw. Nie mog da wikszego zblienia, bo ju jest maksymalne. - Po chwili rzek: - Wydaje si, e kieruje si w nasz stron. Myl, e to statek. Zaoymy si? - O co? - Jeli uda nam si kiedykolwiek wrci na Terminus - powiedzia drwicym gosem Trevize - to zamwimy wystawny obiad dla nas i dla goci, jakich bdziemy chcieli zaprosi, w liczbie - powiedzmy - czterech osb i jeli na tym statku znajduj si istoty nalece do innego ni my rodzaju, to pac ja, a jeli ludzie - to ty. - Zgoda - odpar Pelorat.

- No to zakad stoi - rzek Trevize, wpatrujc si w ekran. Stara si dostrzec jakie szczegy statku i zastanawia si, czy na podstawie jakichkolwiek szczegw mona bez wahania okreli, e nale on do istot innego rodzaju (albo do ludzi). 69. Siwe wosy Branno byy uoone nienagannie. Biorc pod uwag jej spokj, mona by pomyle, e znajduje si w Paacu Burmistrzowskim. Ani jednym gestem nie zdradzia, e jest w przestrzeni dopiero drugi raz w yciu. (Zreszt pierwszy raz, kiedy to rodzice zabrali j na wycieczk turystyczn na Kalgan, waciwie si nie liczy. Miaa wtedy zaledwie trzy lata.) - W kocu byo obowizkiem Thoobinga wyrazi swoj opini i przestrzec mnie - powiedziaa gosem, w ktrym brzmiao pewne zmczenie.: - Ostrzeg mnie. Bardzo dobrze. Nie mam o to do niego pretensji. Kodell, ktry wsiad z ni na statek, aby mc rozmawia swobodnie, bez trudnoci natury psychologicznej, ktre stwarzao komunikowanie si na odlego, powiedzia: - Za dugo ju jest na tej placwce. Zaczyna myle jak Sayshellczyk. - To ryzyko zawodowe ambasadora, Liono. Poczekajmy, a zaatwimy t spraw. Potem damy mu rok urlopu i polemy na jak inn placwk. Zna si na swojej pracy... W kocu mia tyle rozumu, eby przekaza nam bez zwoki wiadomo od Trevizego. Kodell umiechn si lekko. - Tak, powiedzia mi, e zrobi to wbrew swej woli. Robi to, bo musz", powiedzia. Widzi pani, pani burmistrz, musia to zrobi, nawet wbrew swej woli, poniewa jak tylko Trevize przekroczy granic Zwizku Sayshellskiego, poleciem ambasadorowi Thoobingowi przekazywa nam natychmiast wszelkie dotyczce go wiadomoci. - Ach tak? - Branno obrcia si nieco na fotelu, aby lepiej widzie twarz Kodella. - A co pana do tego skonio? - Sprawy podstawowe. Trevize podruje najnowoczeniejszym statkiem bojowym, co oczywicie nie mogo uj uwadze Sayshellczykw. Jest nieroztropnym bawanem, co te nie mogo uj ich uwadze. Dlatego mg wpa w jakie tarapaty, a kady obywatel Fundacji wie na pewno jedno - e kiedy gdzie w Galaktyce wpadnie w tarapaty, to moe wezwa pomocy najbliszego przedstawiciela Fundacji. Osobicie nie miabym nic przeciw temu, eby Trevize wpakowa si w jak awantur - moe to pomogoby mu wreszcie wydorole i w sumie wyszoby mu na dobre - ale wysaa go pani po to, eby by naszym piorunochronem i chciaem, eby moga pani waciwie oceni charakter gromu, ktry na niego spadnie, wic postaraem si, eby mia go na oku znajdujcy si najbliej niego przedstawiciel Fundacji. To wszystko. - A wic to tak! Rozumiem teraz dlaczego Thoobing tak zareagowa. Ja wysaam mu podobne polecenie. Poniewa otrzyma mniej wicej takie same instrukcje ode mnie i od pana, trudno si dziwi, e pomyla, i pojawienie si kilku statkw Fundacji moe zapowiada co znacznie powaniejszego... Liono, dlaczego nie porozumia si pan ze mn, przed wysaniem mu tego polecenia? - Gdybym zaprzta pani gow wszystkim, - co robi, to nie starczyoby pani czasu na wykonywanie obowizkw burmistrza - odpar chodno Kodell. Dlaczego nie powiadomia mnie pani o swoich zamiarach? - Gdybym informowaa pana o wszystkich swoich zamiarach - rzeka cierpko Branno - to za duo by pan wiedzia... Ale to baha sprawa, tak jak i

niepokj Thoobinga, a nawet - mwic szczerze - jak ewentualny atak Sayshellczykw. Bardziej interesuje mnie Trevize. - Nasi zwiadowcy zlokalizowali Compora. Leci za Trevizem, a obaj zbliaj si bardzo ostronie do Gai. - Dostaam peny raport tych zwiadowcw, Liono. Najwyraniej zarwno Trevize, jak i Compor traktuj Gaje powanie. - Wszyscy kpi z przesdw na temat Gai, ale kady myli A jeli..." Nawet ambasador Thoobing zdaje si tym nieco zaniepokojony. To moe by rezultatem sprytnej polityki Sayshellczykw. Jeli si rozpowszechnia opowieci o tajemniczym, niezwycionym wiecie, to ludzie staraj si unika nie tylko tego wiata, ale te wiatw pooonych w jego pobliu... takich jak Zwizek Sayshellski. - Myli pan, e to dlatego Mu da spokj Sayshell? - Moliwe. - Ale chyba nie sdzi pan, e Fundacja trzymaa si z daleka od Sayshell z powodu Gai? Nie ma przecie adnych wzmianek o tym, e kiedykolwiek przedtem syszelimy o tym wiecie. - Przyznaj, e w naszych archiwach nie ma adnej wzmianki o Gai, ale nie ma te adnego rozsdnego wyjanienia naszej powcigliwoci w stosunku do Zwizku Sayshellskiego. - .Miejmy zatem nadziej, e - wbrew opinii Thoobinga - rzd sayshellski wierzy w potg Gai i jej zdolnoci zniszczenia kadego przeciwnika. - A to dlaczego? - Dlatego, e w takim przypadku Zwizek Sayshellski nie bdzie mia nic przeciw naszej wyprawie na Gaje. Im bardziej nie bdzie im si to podoba, tym bardziej bd skonni uwaa, e nie mona nam przeszkadza rzuca si na pewne poarcie przez Gaje. To bdzie wspaniaa lekcja, pomyl sobie, dla tych agresorw". - A jeli okae si, e maj racj, pani burmistrz? Jeli okae si, e Gaja faktycznie potrafi zniszczy kadego przeciwnika? Branno umiechna si. - Kiedy mwi pan, e kady myli A jeli...", to przedstawia pan swoje wasne wtpliwoci, co, Liono? - Musz bra pod uwag wszystkie moliwoci. To mj obowizek. - Jeli Gaja potrafi zniszczy kadego przeciwnika, to dobior si do Tfevizego. To jego zadanie, jako tego, ktry ma cign burz. Mam nadziej, e to te zadanie Compora. - Ma pani tak nadziej? Dlaczego? - Dlatego, e dziki temu nabior za duej pewnoci siebie. To nam na rk. Zlekcewa nas i bdziemy mogli atwiej ich pokona. - .A jeli to my jestemy za bardzo pewni siebie? - Nie jestemy - odpara stanowczo Branno. - Ci Gajanie to moe by co, o czym nie mamy adnego pojcia i przez co nie jestemy w stanie oceni waciwie stopnia grocego nam niebezpieczestwa. Poddaj to po prostu pod rozwag, pani burmistrz, bo trzeba si liczy nawet z tak moliwoci. - Naprawd? Skd panu to przyszo do gowy, Liono? - Std, e - jak myl - czuje pani, e Gaja moe okaza si Drug Fundacj. Podejrzewam nawet, e pani uwaa, e to jest Druga Fundacja. Jednak dzieje Sayshell s interesujce, nawet w okresie Imperium. Wtedy Sayshell by jedynym wiatem, ktry mia do znaczn autonomi. Tylko

Sayshell unikn pacenia ogromnych podatkw za panowania tak zwanych zych imperatorw. Krtko mwic, wydaje si, e Sayshell by pod opiek Gai nawet w czasach Imperium. - No i co z tego? - To, e Druga Fundacja zostaa zaoona przez Hariego Seldona w tym samym czasie co nasza. W czasach Imperium. Druga Fundacja nie istniaa, a Gaja tak. Dlatego Gaja nie jest Drug Fundacj. Jest to co innego, moe nawet gorszego. - Nie mam zamiaru ba si tego, czego nie znam, Liono. Istniej tylko dwa rda zagroenia - bro fizyczna i bro psychiczna. I przed jedn, i przed drug jestemy w peni zabezpieczeni... Niech pan wraca teraz na swj statek i trzyma flot w pogotowiu na granicy z Sayshell. Polec w kierunku Gai tylko tym jednym statkiem,, ale cay czas bd w kontakcie z panem i niech pan bdzie gotw doczy do nas jednym skokiem, jeli zajdzie taka potrzeba... Niech pan ju idzie, Liono, i nie robi takiej zmartwionej miny. - Jeszcze tylko jedno pytanie. Jest pani pewna, e wie, co robi? - Jestem - odpara ponuro. - Ja te przestudiowaam histori Sayshell i wiem, e Gaja nie moe by Drug Fundacj, ale - jak ju mwiam - dostaam peny raport naszych zwiadowcw i z niego... - Tak? - Dowiedziaam si, gdzie znajduje si Druga Fundacja. Zajmiemy si i nimi, Liono. Najpierw zajmiemy si Gaj, a potem Trantorem.

Rozdzia XVII GAJA


70. Mino wiele godzin, zanim statek ze stacji orbitalnej znalaz si w pobliu Odlegej Gwiazdy". Trevizemu czas ten duy si straszliwie. W normalnej sytuacji Trevize prbowaby wysa w jego kierunku sygna i czekaby na odpowied. Gdyby odpowiedzi nie dosta, postaraby si zej mu z drogi. Poniewa nie byo adnej odpowiedzi, a Odlega Gwiazda" nie bya uzbrojona, nie pozostawao im nic innego jak czeka. Komputer nie reagowa .na adne polecenie odnoszce si do tego, co byo na zewntrz. Przynajmniej wewntrz wszystko dziaao bez zakce. System urzdze podtrzymujcych warunki niezbdne dla ycia funkcjonowa bez zarzutu, wic fizycznie czuli si dobrze. Ale byo to niewielk pociech. Byli co prawda jeszcze ywi, ale Trevizego przytaczaa niepewno tego, co si z nimi stanie. Zauway z irytacj, e Pelorat jest spokojny. Otworzy sobie puszk z misem kurczcia, ktre zaraz po otwarciu zostao podgrzane przez mechanizm znajdujcy si w puszce, i teraz zajada ze smakiem, gdy tymczasem Trevizemu nie w gowie byo jedzenie. - Na Przestrze, Janov - powiedzia - przecie to mierdzi. Pelorat drgn, spojrza na niego, a potem powcha zawarto puszki. - Ja nic nie czuj - rzek. Trevize potrzsn gow. - Wybacz mi, Janov. Jestem po prostu wytrcony z rwnowagi. Ale postaraj si je widelcem, bo przez cay dzie palce bd ci pachniay kurczakiem. Pelorat spojrza z zaskoczeniem na swoje palce. - Przepraszam. Nie zauwayem. Mylaem o czym innym. - Moe sprbujesz zgadn, co to za istoty znajduj si na - tym statku? spyta ze zoliwym umieszkiem Trevize. Wstyd mu byo, e Pelorat jest spokojniejszy ni on. Mia przecie za sob sub we flocie wojennej (cho oczywicie nigdy nie widzia bitwy), podczas gdy Pelorat by tylko historykiem. A jednak to wanie Pelorat zachowywa spokj. - Nie mona przewidzie, jaki kierunek moga przyj ewolucja w warunkach odmiennych od ziemskich. Liczba moliwych wariantw nie jest wprawdzie nieskoczona, ale i tak dostatecznie dua, by mona byo praktycznie przyj, e jest ich nieskoczenie wiele. Mimo to mog przewidzie, e nie zareaguj gwatownie, jeli nie zostan do tego zmuszeni i potraktuj nas jak istoty cywilizowane. Gdyby byo inaczej, to bylibymy ju martwi. - Ty przynajmniej potrafisz jeszcze logicznie rozumowa i jeste spokojny. Na moje nerwy to ich uspokajajce dziaanie, ktremu nas poddali, jako nie dziaa. Nie mog usiedzie na miejscu. Dlaczego nie ma tu jeszcze tego w miotacz kopanego statku? - Ja, Golan, jestem przyzwyczajony do czekania. Cale ycie spdziem siedzc nad jednymi materiaami i czekajc na inne. Ty jeste czowiekiem czynu i przeywasz mki, kiedy nie moesz dziaa. Trevize poczu, e z wolna opuszcza go napicie. - Nie doceniem twojego

zdrowego rozsdku, Janov - mrukn. - Przesadzasz - odpar pogodnie Pelorat - ale nawet naiwny akademik moe czasem rozsdnie spojrze na ycie. - A czasem moe takiego spojrzenia zabrakn nawet najsprytniejszemu politykowi. - Tego nie powiedziaem. - Ty nie, ale ja... No wic postaram si czym zaj. Mog dalej obserwowa ten statek. Jest ju na tyle blisko, e mona o nim powiedzie co wicej. Wydaje si do prymitywny. - Wydaje si? - Jeli to nie jest wytwr ludzkiego umysu i ludzkich rk, to to, co wydaje si prymitywne, moe w rzeczywistoci by po prostu skutkiem tego faktu powiedzia Trevize. - Mylisz, e to moe by produkt nie stworzonej przez czowieka cywilizacji? - spyta z wypiekami na twarzy Pelorat. - Trudno powiedzie. Przypuszczam, e aczkolwiek wytwory techniki mog si bardzo rni od siebie w zalenoci od tego, w jakiej cywilizacji powstay, to rnice midzy nimi nie s tak wielkie jak rnice genetyczne. - To tylko twoje przypuszczenie. Na razie znamy tylko rne cywilizacje stworzone przez czowieka. Nie znamy adnych innych istot inteligentnych i nie jestemy w stanie wyobrazi sobie, jak bardzo mog si rni od naszych wytwory ich techniki. - Ryby, delfiny, pingwiny, kaamarnice, a nawet dwuzgitki, ktre nie pochodz przecie z Ziemi - zakadajc, e inne gatunki s pochodzenia ziemskiego - poradziy sobie z problemem poruszania si w rodowisku lepkim przybierajc ksztaty opywowe, tak e zewntrznie nie rni si od siebie a tak bardzo, jak mona by przypuszcza na podstawie ich wyposaenia genetycznego. Tak - samo moe by z wytworami techniki. - Ramiona kaamarnicy i spiralne rzski dwuzgitka - odpar Pelorat bardzo rni si od siebie i od petw, bon pawnych oraz odny krgowcw. Tak samo moe by z wytworami techniki. - W kadym razie - rzek Trevize - czuj si lepiej. Rozmowa z tob na takie nonsensowne tematy dobrze robi mi na nerwy. A poza tym spodziewam si, e wkrtce dowiemy si, z kim czy z czym mamy do czynienia. Ten statek nie bdzie w stanie poczy si z naszym, wskutek czego ten kto czy to co, co jest na nim, bdzie musiao dosta si tu starym sposobem, po linie, albo zmusi nas jako, ebymy my przedostali si do niego w ten sposb... Chyba e te istoty maj cakiem inny sposb przechodzenia z jednego statku na drugi. - Duy jest ten statek? - Skoro nie moemy skorzysta z naszego komputera i obliczy za pomoc radaru w jakiej odlegoci jest od nas, to w aden sposb nie moemy si zorientowa jakie ma wymiary. Z obcego statku wysuna si lina w kierunku Odlegej Gwiazdy". - Albo s na nim ludzie, albo inne istoty uywaj tego samego urzdzenia - powiedzia Trevize. - Moe nic innego nie nadaje si do tego celu. - Mogliby uywa rury albo poziomej drabiny - rzek Pelorat. - Brakuje im gitkoci. Przerzucenie rury albo drabiny ze statku na statek byoby za bardzo skomplikowan operacj. Do tego trzeba czego, co jest jednoczenie mocne i gitkie. Usyszeli guchy odgos, kiedy lina zetkna si z kadubem Odlegej

Gwiazdy" i wprawia go (oraz powietrze wewntrz niego) w drgania. Byo to skutkiem normalnego w takich razach zelizgiwania si liny, gdy obcy dostosowywa sw prdko do prdkoci Odlegej Gwiazdy", ale lina przez ten czas bya nieruchoma w stosunku do obu statkw. Na kadubie obcego statku pojawi si ciemny punkt, ktry nastpnie rozszerzy si jak renica oka. - Otwierajca si diafragma, zamiast pyty obrotowej - mrukn Trevize. - To nie ludzie? - Niekoniecznie. Ale to interesujce. Z otworu wyonia si jaka posta. Pelorat zacisn usta i po chwili powiedzia z wyranym rozczarowaniem: - Niedobrze. To czowiek. - Niekoniecznie - rzek spokojnym gosem Trevize. - Na razie moemy stwierdzi tylko tyle, e ma pi wybrzusze. Jedno to moe by gowa, dwie rce i dwie - nogi, ale moe to by co innego... Czekaj! - Co! - Porusza si szybciej i lepiej, ni si spodziewaem... Aaa! - Co? - Ma jaki napd. O ile mog si zorientowa, to nie jest silnik odrzutowy, ale te nie przesuwa si si mini. Tak czy inaczej, to niekoniecznie czowiek. Mimo szybkiego posuwania si przybysza wzdu liny, wydawao si im, e trwa to niewiarygodnie dugo, ale w kocu usyszeli stuknicie w kadub. - Cokolwiek to jest, wchodzi na statek - powiedzia Trevize. - Korci mnie, eby go rbn, jak tylko si pokae. - Zacisn pi. - Myl, e raczej powinnimy si uspokoi - rzek Pelorat. - To moe by silniejsze ni my. Moe potrafi kontrolowa nasze myli i zachowanie. Na pewno s jeszcze inne albo inni na tym statku. Lepiej zaczekajmy, a zorientujemy si, z czym mamy do .czynienia.. - Z kad minut stajesz si coraz bardziej rozsdny, Janov, a ja coraz mniej - powiedzia Trevize. Usyszeli, e otworzy si waz i w kocu przybysz znalaz si w rodku. - Wzrost ma prawie normalny - mrukn Pelorat. - Skafander pasowaby na czowieka. - Nigdy takiego nie widziaem ani o takim nie syszaem, ale wydaje mi si, e wyglda jak wyrb ludzki... Nic nie mwi. Posta w skafandrze stana przed nimi i podniosa przedni koczyn do okrgego kasku, ktry - jeli by ze szka - by przezroczysty tylko z jednej strony. Nie wida byo, co jest w rodku. Koczyna dotkna czego tak szybko, e Trevize nie zdy si zorientowa, co to byo i kask natychmiast odczy si od skafandra i zsun si. Ujrzeli twarz modej i bezsprzecznie adnej kobiety. 71. Na nieruchomej twarzy Pelorata pojawi si wyraz osupienia. - Jeste istot ludzk? - spyta niepewnie. Dziewczyna uniosa brwi w gr i wyda usta. Trudno byo powiedzie na tej podstawie, czy usyszaa nieznany jzyk i nie zrozumiaa pytania, czy te zrozumiaa pytanie, ale zaskoczyo j ono. Podniosa szybko rk i dotkna czego z lewej strony skafandra, ktry otworzy si jak futera. Wysza z niego. Pusty skafander sta przez chwil

nieruchomo, a potem przewrci si, wydajc dwik do zudzenia przypominajcy westchnienie. Bez skafandra wygldaa jeszcze modziej. Miaa lune, pprzeroczyste ubranie. Przez dug do kolan sukienk wida byo skp bielizn. Miaa mae piersi i bya wska w talii, ale biodra miaa pene i krge. Przez sukienk wida byo mocne uda i zgrabne ydki. Miaa czarne, dugie do ramion wosy, orzechowe oczy i pene, nieco nieregularne usta. Spojrzaa po sobie, a potem rozwiaa wtpliwoci dotyczce jej ewentualnej nieznajomoci jzyka mwic: - Czy nie wygldam jak istota ludzka? Mwia po oglnogalaktycznemu, ale do wolno, jak gdyby waciwa wymowa sprawiaa jej nieco kopotu. Pelorat skin gow i rzek z umiechem. - Nie mog zaprzeczy. Zupenie jak istota ludzka. Jak rozkoszna istota. Dziewczyna rozpostara ramiona, jakby chciaa zachci ich w ten sposb, by si jej przyjrzeli. - Mam nadziej, panowie, e tak jest naprawd. Mczyni umieraj z pragnienia, by posi to ciao. - Wolabym y, by to zrobi - powiedzia Pelorat z galanteri, ktra jego samego lekko zdumiaa. - To waciwa decyzja - powiedziaa powanie dziewczyna. - Kiedy ju do tego dochodzi, to wszystkie westchnienia zmieniaj si w okrzyki rozkoszy. Rozemiaa si. Zawtrowa jej Pelorat. Trevize, ktry sucha ich rozmowy ze zmarszczonym czoem, spyta nagle: - Ile masz lat? Dziewczyna jakby nieco si skurczya. - Dwadziecia trzy... panowie. - Po co tu przyleciaa? W jakim celu? - eby eskortowa was do Gai. - Ma nas eskortowa dziewczyna? Wyprostowaa si dumnie. - Ja jestem tak samo Gaj, jak kto inny - powiedziaa. - Stacja to mj odcinek pracy. - Twj odcinek? Bya tam sama? - Wystarczyo, e ja tam byam - odpara z dum. - A wic teraz jest pusta? - Mnie tam nie ma, ale nie jest pusta. Jest ona. - Ona? Jaka ona? - Stacja. Stacja to Gaja. Nie jestem tam potrzebna. Ona trzyma ten statek. - No to co robia na tej stacji? - To jest mj odcinek. Pelorat chwyci Trevizego za rami, ale Trevize strzsn jego rk. Pelorat sprbowa jeszcze raz. - Golan - rzek pgosem. - Nie krzycz na ni. To tylko dziewczyna. Pozwl, e ja z ni porozmawiam. Trevize potrzsn ze zoci gow, ale Pelorat zwrci si do dziewczyny: - Jak masz na imi? Dziewczyna umiechna si promiennie, jakby odwdziczajc si za agodny ton. - Bliss - powiedziaa. - Bliss? - rzek Pelorat. - Bardzo adne imi. Na pewno nie jest to twoje pene imi. - Oczywicie, e nie. To by dopiero byo, gdybym miaa jednosylabowe imi. Powtarzaoby si we wszystkich sekcjach i nie mona by si byo

zorientowa o kogo chodzi, skutkiem czego mczyni umieraliby z pragnienia, eby posi nie to ciao, o ktre im by chodzio. Moje imi w penym brzmieniu to Blissenobiarella. - To z kolei za dugie. - Co? Sze sylab? To nieduo. Mam przyjaci, ktrzy maj pitnastosylabowe imiona i stale prbuj tworzy od nich nowe zdrobnienia. Odkd skoczyam pitnacie lat, mwi na mnie Bliss. Mama mwia na mnie Nobby", jeli moecie to sobie wyobrazi. - W jzyku oglnogalaktycznym bliss" znaczy to samo, co rozkosz albo szczyt szczcia. - W gajaskim te. Nie rni si tak bardzo od oglnogalaktycznego. Wol, eby kojarzyo si z rozkosz. - Ja nazywam si Janov Pelorat. - Wiem o tym. A ten drugi dentelmen, ten krzykacz, to Golan Trevize. Dostalimy wiadomo z Sayshell. Trevize spyta natychmiast: - Jak otrzymalicie wiadomo? Bliss odwrcia si do niego i powiedziaa spokojnie: - To nie ja otrzymaam, ale Gaja. - Panno Blissj czy pozwoli pani, e zamieni z przyjacielem kilka sw na osobnoci? - spyta Pelorat. - Ale oczywicie, tylko e zaraz musimy lecie. - To nie potrwa dugo. - Pocign silnie Trevizego za okie. Ten troch si opiera; ale wszed za nim do drugiej kabiny. - Po co to wszystko? - spyta szeptem Trevize. - Jestem pewien, e syszy, co mwimy. Pewnie potrafi czyta w naszych mylach. Oby j miotacz trafi! - Potrafi czy nie, potrzeba nam przez chwil troch odosobnienia ze wzgldw psychologicznych. Posuchaj, stary, daj jej spokj. Nie moemy nic zrobi, ale nie ma sensu wyadowywa na niej zoci. Ona prawdopodobnie te nie moe nic zrobi. Ona tylko spenia swoje zadanie. Wysali j po nas. Zreszt dopki jest tutaj, prawdopodobnie nic nam nie grozi. Nie zostawialiby jej, gdyby mieli zamiar zniszczy nasz statek. Wciekaj si tak dalej, a prawdopodobnie dopniesz swego - odwoaj j i zniszcz statek, a z nim nas. - Nie lubi by bezradny - rzek ze zoci Trevize. - A kto lubi? Ale wciekanie si nie poprawi naszej sytuacji. Bdziesz po prostu bezradnym krzykaczem. Drogi przyjacielu, nie chc ci jeszcze bardziej rozwcieczy. Wybacz mi, e ci tak krytykuj,. ale nie moesz si czepia tej dziewczyny. - Janov, ona mogaby by twoj crk. Pelorat zesztywnia. - Tym bardziej naley traktowa j agodnie. Zreszt nie wiem, co chciae przez to powiedzie. Trevize zastanawia si chwil. W kocu rozchmurzy si. - W porzdku. Masz racj. le robi. Ale denerwuje mnie, e przysali dziewczyn. Mogli przecie przysa na przykad jakiego oficera. To by wiadczyo, e - jakby to powiedzie - troch licz si z nami. Ale dziewczyna. I ona utrzymuje, e to decyzja Gai? - Prawdopodobnie ma na myli wadc planety, ktrej nazwa jest jego oficjalnym tytuem... a moe rad planety. Dowiemy si, ale chyba nie bdziemy pyta wprost o to. - Mczyni umieraj z pragnienia, by posi jej ciao! - rzek Trevize. -

Dobre sobie! Ma za duy tyek. - Nikt ci nie prosi, Golan, eby umiera z tego pragnienia - rzek agodnie Pelorat. - Daj spokj. Uwaaj, e to autoironia z jej strony. Ja osobicie uwaam, e to zabawne i nieszkodliwe. Zastali Bliss pochylon nad komputerem. Zaoya rce z tyu, jakby baa si czegokolwiek dotkn i gapia si na urzdzenie. Podniosa gow, kiedy weszli. - To zadziwiajcy statek - powiedziaa. Nie wiem do czego suy poowa tych rzeczy, ktre tu zobaczyam, ale jeli chcecie mi da jaki prezent, to prosz o to. To pikne. Teraz wydaje mi si, e mj statek jest okropny. - Naprawd jestecie z Fundacji? - spytaa z nagym zaciekawieniem. - Skd wiesz o Fundacji? - spyta Pelorat. - Ucz o tym w szkole. Gwnie z powodu Mua. - Dlaczego z powodu Mua, Bliss? - By jednym z nas, pa... ktr sylab pana imienia mog si do pana zwraca? - Moesz mwi Jan albo Pel - rzek Pelorat. - Co wolisz? - By jednym z nas, Pel - powiedziaa Bliss z przyjacielskim umiechem. Urodzi si na Gai, ale zdaje si, e nikt nie wie dokadnie gdzie. - Przypuszczam, Bliss, e jest on waszym bohaterem, co? - rzek Trevize zdecydowanie, niemal natrtnie przyjaznym tonem, rzucajc porozumiewawcze spojrzenie w kierunku Pelorata. - Mw mi Trev - doda. - Ale nie - odrzeka od razu. - To przestpca. Opuci Gaje bez pozwolenia, a nikt nie powinien tego robi. Nikt nie wie, jak to zrobi. Ale zrobi i myl, e dlatego le skoczy. Ostatecznie Fundacja go pokonaa. - Druga Fundacja? - spyta Trevize. - To jest wicej ni jedna? Przypuszczam, e gdybym mylaa o tym, to bym si dowiedziaa, ale historia za bardzo mnie nie interesuje. Widz to w taki sposb - interesuje mnie to, co zdaniem Gai powinno. Jeli historia mnie nie obchodzi, to dlatego, e mamy dosy historykw albo dlatego, e nie jestem do tego przystosowana. Chyba jestem przyuczana do zawodu technika pracujcego w przestrzeni. Cay czas jestem przydzielana na takie odcinki pracy jak ten i wydaje mi si, e to lubi i jest rzecz zrozumia, e nie lubiabym tego, gdyby... Mwia szybko, prawie jednym tchem i Trevize z trudem przerwa jej. Kto to jest Gaja? - spyta. Bliss wygldaa na kompletnie zaskoczon. - Po prostu Gaja... Pel, Trev, skoczmy ju, prosz. Musimy wyldowa na powierzchni planety. - Przecie tam lecimy, prawda? - Tak, ale powoli. Gaja uwaa, e moecie porusza si o wiele .szybciej, jeli skorzystacie z waszych silnikw. Zrobicie to? - Moemy - rzek ponuro Trevize. - Ale czy nie jest bardziej prawdopodobne, e odlec w przeciwnym kierunku, jak tylko odzyskam kontrol nad statkiem? Bliss rozemiaa si. - Jeste zabawny. Oczywicie, e nie moecie lecie w kierunku, ktrego nie chce Gaja. Ale moecie lecie szybciej w kierunku, w ktrym Gaja chce, ebycie lecieli. Rozumiesz? - Rozumiemy - rzek Trevize - i postaram si nie opowiada ju takich zabawnych dowcipw. Gdzie mam wyldowa? - Niewane. Po prostu le w d prosto przed siebie. Wyldujesz we

waciwym miejscu. Gaja o to zadba. - Czy zostaniesz z nami, Bliss, i postarasz si, eby nas dobrze przyjto? spyta Pelorat. - Myl, e mog to zrobi. Naleno za moje usugi - to znaczy za usugi tego rodzaju - moecie przela na moj kart bilansow. - A inne usugi? Bliss zachichotaa. - Jeste miy, staruszku. Pelorat drgn, jakby go co ukuo. 72. Bliss obserwowaa z wyranym podnieceniem ich gwatowne opadanie na Gaje. - Nie czuje si w ogle przyspieszenia - powiedziaa. - To jest lot grawitacyjny - powiedzia Pelorat. - Wszystko, wczajc w to nas, podlega przyspieszeniu jednoczenie i w takim samym stopniu, i dlatego nic nie czujemy. - A jak to dziaa, Pel? Pelorat wzruszy ramionami. - Myl, e Trev to wie - powiedzia - ale wydaje mi si, e nie jest w nastroju, eby o tym mwi. Trevize lecia w kierunku rda siy cikoci Gai prawie jak szaleniec. Tak, jak powiedziaa Bliss, statek tylko czciowo reagowa na jego polecenia. Prba przecicia ukosem linii pola grawitacyjnego zostaa zaakceptowana, cho po pewnym wahaniu. Natomiast prba wzniesienia si zostaa zupenie zignorowana. Statek w dalszym cigu nie nalea do niego. Pelorat spyta niemiao: - Czy nie lecisz troch za szybko, Golan? Trevize, starajc si (raczej ze wzgldu na Pelorata ni na cokolwiek innego) nie okaza zoci, odpar nieco stumionym gosem: - Ta moda dama twierdzi, e Gaja zadba o nas. - Oczywicie, Pel - powiedziaa Bliss. - Gaja nie pozwoli, aby statkowi co si stao. Macie tu co do jedzenia? - Owszem, mamy - rzek Pelorat. - Co by chciaa? - adnego misa - powiedziaa rzeczowym tonem. Bliss - ale moe by ryba albo jajka, z warzywami, jeli jakie macie. - Mamy tu troch potraw sayshellskich - rzek Pelorat. - Nie wiem, co w nich jest, ale moe ci zasmakuj. - Dobrze, mog sprbowa - zgodzia si bez entuzjazmu Bliss. - Czy Gajanie s wegetarianami? - spyta Pelorat. - Nie wszyscy, ale wielu - skina energicznie gow Bliss. - To zaley od tego, jakiego rodzaju skadnikw pokarmowych potrzebuje czyj organizm. Ostatnio nie mam ochoty na miso, wic przypuszczam, e mj organizm go nie potrzebuje. Tak samo nie kusz mnie sodycze. Za to smakuj mi sery i krewetki. Myl, e chyba musz zrzuci par kilo. - Klapna si gono w prawy poladek. - Mam tu pi albo sze funtw za duo. - Nie sdz - rzek Pelorat. - Masz przynajmniej na czym siada. Bliss odwrcia gow i popatrzya przez rami na sw pup. - A zreszt, to niewane. Waga sama si wyrwnuje. Nie powinnam sobie tym zaprzta gowy. Trevize nie odzywa si, gdy walczy z Odleg Gwiazd". Troch za dugo zastanawia si na jak wej orbit i teraz z piskiem lecieli przez dolne

warstwy egzosfery. Z wolna zaczyna w ogle traci kontrol nad statkiem. Mia wraenie, jak gdyby jaka nieznana sia nauczya si panowa nad silnikami grawitacyjnymi. Odlega Gwiazda" sama zmienia kurs w. warstwie rzadszego powietrza i gwatownie zwolnia. Potem sama wybraa kierunek lotu i zacza po agodnej krzywej spywa w d. Bliss nie zwracaa uwagi na przenikliwy wist, spowodowany oporem powietrza. Ostronie powchaa parujc puszk. - To musi by co dobrego, Pel - powiedziaa - bo inaczej nie pachniaoby tak apetycznie. - Woya szczupy palec do puszki, wyja i oblizaa. - Dobrze trafie, Pel. To krewetki albo co w tym rodzaju. Smaczne! Trevize machn rk z niezadowoleniem i odwrci si od komputera. - Moja panno - rzek, jakby dopiero teraz j zobaczy. - Mam na imi Bliss - rzeka stanowczo. - A wic, Bliss! Znaa nasze nazwiska. - Tak, Trev. - Skd je znaa? - Musiaam je zna, eby zrobi, co do mnie naleao. Dlatego je poznaam. - Wiesz, kto to jest Munn Li Compor? - Wiedziaabym, gdybym musiaa. Poniewa nie wiem, pan Compor tu nie przybdzie. Jeli o to chodzi - przerwaa, po czym dokoczya - nikt tu nie przybdzie oprcz was dwch. - Zobaczymy. Spoglda w d. Planeta bya spowita chmurami. Nie tworzyy one jednolitej warstwy, lecz ukaday si w zadziwiajco rwnomiernie rozrzucone kby obokw, sprawiajc, e adna cz powierzchni planety nie bya dobrze widoczna. Przeczy ogld na mikrofale. Rozbysn ekran radaroskopu. Powierzchnia planety bya jakby odbiciem obrazu nieba. Wygldao na to, e jest to wiat wyspiarski, jak Terminus, ale z wiksz liczb wysp. adna z wysp nie bya specjalnie dua, ale te nie byy od siebie bardzo oddalone. Byo to co w rodzaju archipelagu. Orbita statku znajdowaa si blisko paszczyzny rwnika, ale nie wida byo czap lodowych na biegunach. Nie wida byo nieomylnych znakw nierwnomiernego zagszczenia ludnoci, tak, jak na przykad, wiata po stronie pogronej w nocy. - Czy wyldujemy w pobliu stolicy, Bliss? - spyta Trevize. - Gaja sprowadzi was w jakie dogodne miejsce - odpara obojtnie. - Wolabym due miasto. - Masz na myli due skupisko ludzi? - Tak. - To zaley od Gai. Statek znia si coraz bardziej i Trevize stara si zabi czas zgadywaniem,, na ktrej wyspie wylduj. Tak czy inaczej, wszystko wskazywao na to, e do momentu ldowania pozostaa im niecaa godzina. 73. Statek wyldowa spokojnie, bez adnych wstrzsw, bez nienormalnych skutkw dziaania siy cikoci, prawie jak pirko. Pierwsza wysza Bliss, potem Pelorat, a na kocu Trevize. Pogoda przypominaa wczesn wiosn w stolicy Terminusa. Wia agodny

wietrzyk, a na pokrytym obokami niebie wiecio jasno, jak na Terminusie pnym rankiem, soce. Pod stopami mieli ziele, a w pewnej odlegoci wida byo rzdy drzew, wiadczce, e jest tam sad. W innej stronie widoczne byo morze. W powietrzu rozlegao si bzyczenie i brzczenie - by moe byy to odgosy wydawane przez owady - w grze przemkn ptak albo jaki inny latajcy stwr, a z dala dobiega dwik klak - klak, ktry moga wydawa jaka maszyna rolnicza. Pierwszy odezwa si Pelorat. Nie mwi o tym, co widzi, ani o tym, co syszy, ale pocignwszy gono nosem, powiedzia: - Ach, jaki przyjemny zapach, zupenie przypomina mi wieutki sos jabkowy. - Tam prawdopodobnie jest sad - rzek Trevize - i, jak si domylam, robi tam wanie sos jabkowy. - Natomiast na waszym statku - powiedziaa Bliss - pachniao jak... No, nieprzyjemnie. - Nie mwia nic, kiedy tam bya - mrukn Trevize. - Nie mogam by nieuprzejma. Byam tam gociem. - Nie moesz nadal by uprzejma? - Teraz jestem na swoim wiecie. Tu wy jestecie gomi. Wy powinnicie by uprzejmi. - Ona ma chyba racj z tym zapachem na statku, Golan - rzek Pelorat. Nie mona by go przewietrzy? - Mona - odpar sucho Trevize. - Mona to zrobi, jeli ta maa da nam sowo, e ze statkiem nic si nie stanie. Zdya ju nam pokaza, e potrafi wyczynia z nim rne rzeczy. Bliss wyprostowaa si na ca wysoko. - Wcale nie jestem taka maa, a jeli po to, ebycie mogli oczyci swj statek, trzeba zostawi go w spokoju, to zapewniam was, e zrobi to z przyjemnoci. - A potem moesz nas zabra do tego, ktrego nazywasz Gaj? - spyta Trevize. Bliss zrobia rozbawion min. - Nie wiem, czy mi uwierzysz, Trev, ale to ja jestem Gaj. Trevize osupia. Nieraz sysza zwrot nie mc pozbiera myli" uyty w znaczeniu przenonym. Teraz jednak, po raz pierwszy w yciu, czu si tak, jak gdyby naprawd nie mg pozbiera myli. W kocu zdoby si tylko na jedno. Ty? - rzek. - Tak. I ziemia. I te drzewa. I ten krlik, ktry siedzi tam w trawie. I ten czowiek, ktrego widzicie wrd drzew. Ta caa planeta i wszystko, co na niej jest, to Gaj. Wszyscy jestemy jednostkami, kady z nas jest oddzielnym organizmem, ale mamy jedn ogln wiadomo. Planeta, materia nieoywiona, posiada j w najmniejszym stopniu, rne formy ycia w rnym stopniu, a ludzie w stopniu najwikszym, ale jest to wiadomo zbiorowa, nas wszystkich. - Wydaje mi si, Golan - rzek Pelorat - e ona chce powiedzie, e Gaj to co w rodzaju wiadomoci grupowej. Trevize skin gow. - Tyle zrozumiaem... W takim razie, Bliss, kto rzdzi tym wiatem? - Sam si rzdzi - powiedziaa. - Te drzewa rosn w rzdach samorzutnie, z wasnej woli. Rozmnaaj si w takim tempie, jakie jest potrzebne, eby zastpi te, ktre z jakich przyczyn zmary. Ludzie zbieraj tyle jabek, ile im

potrzeba, inne zwierzta, rwnie owady, jedz tyle, ile im potrzeba, nie wicej. - Owady wiedz, ile im przypada, prawda? - rzek ironicznie Trevize. - Tak, w pewnym sensie. Deszcz pada, kiedy jest potrzebny. Czasami przechodzi nawet w ulew, kiedy ta akurat jest konieczna, a czasami, kiedy to z kolei jest potrzebne, mamy susz. - I deszcz te wie, co ma robi, tak? - Tak, wie - odpara bardzo powanie Bliss. - Czy rne komrki, z ktrych skada si twoje ciao, nie wiedz co maj robi? Kiedy rosn i kiedy zakoczy swj rozwj? Kiedy wytwarza pewne zwizki, a kiedy nie, a take w jakiej iloci je wytwarza, eby nie byo za duo ani za mao? Kada komrka jest w pewnym sensie samodzieln fabryk chemiczn, ale wszystkie czerpi surowce do produkcji ze wsplnych zasobw, ktrych dostarcza wsplny ukad komunikacyjny, wszystkie zrzucaj odpady do wsplnych kanaw i wszystkie maj swj udzia w grupowej wiadomoci. - Ale to nadzwyczajne! - krzykn z entuzjazmem Pelorat. - Mwisz, e ta planeta jest jakim superorganizmem, a ty komrk tego superorganizmu. - Nie, tego nie powiedziaam, to tylko takie porwnanie. Jestemy jakby odpowiednikami komrek ywego organizmu, ale to nie znaczy, e jestemy komrkami. Rozumiesz? - A czym si rnicie od komrek? - spyta Trevize. - Sami skadamy si z komrek i kade z nas jest grupow wiadomoci tych komrek. Ta grupowa wiadomo, ta wiadomo poszczeglnych organizmw, na przykad, w moim przypadku, wiadomo istoty ludzkiej... - Majcej ciao, ktre mczyni tak chc posi, e a umieraj z tego pragnienia. - Zgadza si. A wic moja wiadomo zdecydowanie - wprost niewyobraalnie - przewysza wiadomo kadej pojedynczej komrki. To, e my z kolei jestemy czci wiadomoci zbiorowej wyszego stopnia, nie sprowadza nas do poziomu komrek. Pozostaj sob, ale ponad nami istnieje wiadomo zbiorowa, ktra przewysza moj indywidualn wiadomo w takim stopniu, w jakim moja wiadomo jako jednostki przewysza wiadomo pojedynczej komrki miniowej mojego bicepsu. - Na pewno kto wyda polecenie, aby zatrzymano nasz statek. - Nie kto, ale Gaja! My wszyscy. - Drzewa i. ziemia te? - One przyczyniy si do tego w niewielkim stopniu, ale te miay w tym swj udzia. Suchaj, jeli muzyk komponuje symfoni, to czy dociekasz, ktra to mianowicie komrka jego ciaa polecia napisa t symfoni i nadzoruje ten proces? - Rozumiem, e - eby tak powiedzie - zbiorowy umys stworzony przez t zbiorow wiadomo jest o wiele potniejszy ni umys jednostki, tak jak misie jest silniejszy ni - ktrakolwiek z jego pojedynczych komrek. W rezultacie Gaja moga zapanowa nad naszym komputerem i przechwyci statek w duej odlegoci od planety, mimo i nikt z ludzi yjcych tu nie potrafiby tego zrobi sam - powiedzia Pelorat. - A wic rozumiesz to doskonale, Pel - powiedziaa Bliss. - Ja te to rozumiem - rzek Trevize. - Nie tak znowu trudno to zrozumie. Ale czego od nas chce - ci? Nie przylecielimy tu, eby na was napada. Przylecielimy w poszukiwaniu informacji. Dlaczego nas schwytaa?

- Aby z wami porozmawia. - Moga z nami porozmawia na statku. Bliss potrzsna z powag gow. - To nie ja mam to zrobi. - Przecie jeste czci zbiorowego umysu? - Tak, ale nie potrafi lata jak ptak, brzcze jak owad czy wyrosn tak wysoko jak drzewo. Robi to, co potrafi robi najlepiej, a nie potrafi wam najlepiej przekaza tych informacji... chocia potrzebna do tego wiedza mogaby atwo by mi przekazana. - Kto zadecydowa o tym, eby ci jej nie przekazywa? - My wszyscy. - A kto przekae nam te informacje? - Dom. - A kto to jest Dom? - Jego pene nazwisko brzmi Endomandiovizamarondeyaso... i tak dalej. Rni ludzie, zwracajc si do niego przy rnych okazjach, nazywaj go rnymi sylabami, z ktrych skada si jego nazwisko. Ja znam go jako Doma i myl, e wy te moecie tak do niego mwi. On chyba ma najwikszy ze wszystkich udzia w wiadomoci Gai. Mieszka na tej wyspie. Prosi, eby wolno mu byo porozmawia z wami i otrzyma na to pozwolenie. - Od kogo? - spyta Trevize i zaraz sam sobie odpowiedzia: - No tak, rozumiem, od was wszystkich. Bliss skina potakujco gow. - A kiedy si z nim zobaczymy, Bliss? - spyta Pelorat. - Zaraz. Chod ze mn, Pel. Zaprowadz ci do niego. Ciebie, oczywicie te, Trev. - A potem nas tam zostawisz? - spyta Pelorat. - Nie chcesz, ebym to zrobia, Pel? - Prawd mwic, nie. - No i widzisz - powiedziaa Bliss, idc rwn drog obok sadu. Mczyni momentalnie napalaj si na mnie. Ten modzieczy ar nie omija nawet szacownych starszych panw. Pelorat rozemia si. - Nie liczybym tak bardzo na mj modzieczy ar, Bliss, ale gdyby mnie ogarn, to na pewno byaby to twoja zasuga. - O, nie wyrzekaj si tak pochopnie modzieczego aru. Potrafi czyni cuda. - Dugo bdziemy musieli czeka na tego Doma, kiedy ju znajdziemy si na miejscu? - spyta z niecierpliwoci Trevize. - To Dom bdzie na was czeka. W kocu to on przez Gaje pracowa od lat nad tym, eby ci tu cign. Trevize zatrzyma si w p kroku i rzuci szybkie spojrzenie na Pelorata, ktry cicho szepn: - Miae racj. Bliss, patrzc wprost przed siebie, powiedziaa spokojnie: - Wiem, Trev, e od pewnego czasu podejrzewasz, i ja/my/Gaja interesuj/my si tob. - Ja - my - Gaja? - spyta cicho Pelorat. Odwrcia si do niego z umiechem. - Mamy cay system rnych zaimkw dla wyraania rnych odcieni indywidualizmu istniejcego na Gai. Mogabym wam je wyjani, ale na razie zwrot Ja/my/Gaja" da wam pewne pojcie o tym, co chc powiedzie... Trev, chod, prosz. Dom czeka, a nie

chc zmusza twoich ng, aby ci niosy wbrew twej woli. To nieprzyjemne uczucie dla kogo, kto nie jest do tego przyzwyczajony. Trevize ruszy za ni. Obrzuci j podejrzliwym spojrzeniem. 74. Dom by starszym czowiekiem. Wyrecytowa swoje dwustupidziesiciotrzysylabowe nazwisko melodyjnym, to opadajcym, to znw wznoszcym si tonem. - W pewnym sensie - powiedzia - jest to moja krtka biografia. Mwi suchaczowi, czytelnikowi czy czuciowcowi kim jestem, jakie jest moje miejsce i rola w caoci, co osignem. Jednak od ponad pidziesiciu lat zadowalam si zdrobnieniem Dom. Jeli akurat znajduj si w towarzystwie innych Domw, to mona do mnie zwraca si Domandio, a w odniesieniu do rnych moich zaj uywa si te innych sylab. Raz w roku, w dniu moich urodzin, recytuje si w myli moje pene nazwisko, tak jak przed chwil zrobiem to gono. To bardzo efektowne, ale dla mnie kopotliwe. By wysoki i tak chudy, e wyglda na zagodzonego . Cho porusza si do wolno, jego gboko osadzone oczy byszczay jak u modzieca. Mia sterczcy nos, dugi i chudy, ale o szerokich nozdrzach. Na rkach, mimo i pokryte byy sieci obrzmiaych y, nie wida byo ladw artretyzmu. Mia na sobie dug, sigajc a do kostek szat, rwnie siw jak jego wosy. Na bosych stopach nosi sanday. - Ile pan ma lat? - spyta Trevize. - Prosz, mw mi Dom, Trev. Inne formy wprowadzaj niepotrzebnie oficjalno do rozmowy i krpuj swobod wypowiedzi. Wedug uniwersalnego kalendarza galaktycznego skoczyem wanie dziewidziesit trzy lata, ale urodziny bd obchodzi dopiero za kilka miesicy, kiedy ukocz dziewidziesit lat wedug kalendarza gajaskiego. - Nie wyglda pan... nie wygldasz, Dom, na wicej ni siedemdziesit pi - rzek Trevize. - Tu, na Gai, ani taki wiek ani taki wygld nie s niczym nadzwyczajnym, Trev... Ale mniejsza z tym. Najedlicie si? Pelorat popatrzy na swj talerz, na ktrym wida byo resztki niewyszukanej i byle jak przyrzdzonej potrawy. - Dom, czy mog ci zada raczej kopotliwe pytanie? - spyta. - Oczywicie, jeli poczujesz si obraony to uznamy, e pytania nie byo. - Pytaj miao - powiedzia z umiechem Dom. - Pragn wyjani wam wszystko, co chcecie wiedzie na temat Gai. - Dlaczego? - spyta natychmiast Trevize. - Bo jestecie naszymi honorowymi gomi... Co to za pytanie, Pel? - Skoro wszystkie rzeczy na Gai maj swj udzia w zbiorowej wiadomoci, to jak to si dzieje, e ty - jeden z elementw tej zbiorowoci zjadasz to, co najwyraniej byo innym elementem tej zbiorowoci? - To prawda. Ale wszystkie rzeczy podlegaj przemianom. Musimy je, i wszystko, co jemy, roliny, jak i zwierzta, nawet przyprawy bdce materi nieoywion, skada si na Gaje. Ale, widzisz, niczego - nie zabijamy dla przyjemnoci czy dla sportu. Nie sprawiamy adnemu stworzeniu niepotrzebnego blu. I przypuszczam, e nie dbamy w ogle o to, eby nasze potrawy byy apetyczne. Nie smakowao ci to danie, prawda, Pel? A tobie, Trev? No c, nie jada si dla przyjemnoci.

A zreszt to, co si zje, nadal ma swj udzia w wiadomoci planety. Te czci poywienia, ktre zostay przyswojone przez mj organizm, bd miay udzia w wikszej porcji zbiorowej wiadomoci. Kiedy umr, ja te zostan zjedzony, chociaby tylko przez bakterie gnilne, i w ten sposb bd mia udzia w o wiele mniejszej porcji wiadomoci. Ale kiedy czstki mojego ciaa stan si czstkami cia innych ludzi, wielu ludzi. - Rodzaj wdrwki dusz - rzek Pelorat. - Czego, Pel? - To taki stary mit, ktry jest nadal popularny na pewnych wiatach. - Ach tak. Nie syszaem o tym. Musisz mi kiedy opowiedzie. - Ale twoja indywidualna wiadomo, to, co jest Domem, nigdy ju si w peni nie odtworzy - powiedzia Trevize. - Oczywicie, e nie. Ale czy to Wane? Nadal bd czci Gai, a tylko to si liczy. S u nas mistycy, ktrzy zastanawiaj si, czy nie powinnimy podj dziaa, aby stworzy zbiorow pami o minionych istnieniach, ale Gaj a uwaa, e nie da si tego zrobi w aden praktyczny sposb i e nie byoby z tego adnego poytku. Zmcioby to tylko aktualn wiadomo... Oczywicie jeli zmieni si warunki, to moe si rwnie zmieni nastawienie Gai do tego pomysu, ale osobicie uwaam, e jest to niemoliwe w dajcej si przewidzie przyszoci. - Dlaczego musisz umrze, Dom? - spyta Trevize. - Popatrz tylko, jak wygldasz przy swojej dziewidziesitce. Czy wiadomo zbiorowa nie mogaby... Po raz pierwszy Dom zachmurzy si. - Nigdy! - powiedzia. - Mog wnie tylko tyle. Kade nowe istnienie to kolejne przemieszanie czsteczek i genw, dajce w efekcie co nowego. Nowe zdolnoci, nowe talenty, nowy wkad do Gai. Musimy je mie, a jedyny sposb, eby je uzyska, to zrobi dla nich miejsce. Zrobiem wicej ni inni, ale nawet moje ycie ma kres. Ten kres si zblia. Pragnienie, eby y duej ni si powinno, jest tak samo bezsensowne i nienaturalne jak pragnienie, eby y krcej. W tym momencie, jak gdyby uwiadomiwszy sobie, e do rozmowy wkrada si nagle ponura nuta, powsta i wycign do nich rce. - Trev, Pel, przejdmy do mojej pracowni. Poka wam moje dziea. Mam nadziej, e wybaczycie starcowi jego sabostk. Zaprowadzi ich do pokoju, w ktrym, na maym, okrgym stoliku leay, uoone parami, przydymione soczewki. - To s partycypacje, ktre sam obmyliem - rzek Dom. - Nie jestem mistrzem, ale zajmuj si obiektami nieoywionymi, co interesuje tylko nielir cznych mistrzw. - Mog wzi ktr do rki? - spyta Pelorat. - A moe s kruche. - Nie, nie. Moesz je rzuci na podog, jeli chcesz... Ale moe lepiej nie rb tego. Wstrzs mgby zepsu ostro widzenia. - Jak si ich uywa, Dom? - Przy je do oczu. Przylgn. Nie przepuszczaj wiata. Przeciwnie, zatrzymuj wiato, ktre mogoby rozproszy twoj uwag, chocia wraenia dotr do twego mzgu przez nerw wzrokowy. Twoja wiadomo si wyostrzy i bdzie moga partycypowa w innych aspektach Gai. Mwic innymi sowy, jeli spojrzysz na t cian, to ujrzysz j tak, jak si sama sobie wydaje. - To fascynujce - mrukn Pelorat. - Czy mog zaoy t? - Oczywicie, Pel. Moesz wzi, ktre chcesz. Kada para ma inn

konstrukcj i ukazuje cian albo jakikolwiek inny przedmiot nieoywiony w innym aspekcie jego wiadomoci. Pelorat przyoy partycypacje do oczu. Przylgny od razu, jak szka kontaktowe. Wzdrygn si, czujc ich dotyk na oczach, a potem przez dugi czas trwa bez ruchu. - Kiedy bdziesz mia dosy - powiedzia Dom - przy donie do partycypacji i nacinij je lekko ku sobie. Zaraz zejd. Pelorat postpi zgodnie ze wskazwk, zamruga szybko powiekami, a potem przetar oczy. - No i co widziae? - spyta Dom. - To trudno opisa - odpar Pelorat. - ciana zdawaa si lni i migota, a chwilami sprawiaa wraenie substancji pynnej. Wydawao mi si, jakby miaa ebra i zmienn symetri. Ja... przykro mi, Dom, ale nie bardzo mi si to podobao. Dom westchn. - Nie jeste czci Gai, wic nie widzisz tego, co my. Przyznam, e spodziewaem si tego. Szkoda! Zapewniam ci, e chocia te partycypacje ceni si gwnie ze wzgldu na ich walory estetyczne, to maj one rwnie praktyczne zastosowanie. Szczliwa ciana to trwaa, praktyczna, dobra ciana. - Szczliwa ciana? - rzek z umieszkiem Trevize. - Mamy niejasne wraenie, e ciana dowiadcza czego, co jest odpowiednikiem stanu, ktry okrelamy mianem szczcia. ciana jest szczliwa, kiedy jest dobrze zaprojektowana, kiedy opiera si na solidnych fundamentach, kiedy ma symetri, ktra nie powoduje nieprzyjemnych napi. Dobry projekt mona zrobi na podstawie matematycznych zasad mechaniki, ale uywajc odpowiedniej partycypacji mona go precyzyjnie opracowa nawet w najdrobniejszych, atomowych wrcz, szczegach. Tu, na Gai aden rzebiarz nie jest w stanie stworzy pierwszorzdnego dziea sztuki bez pomocy dobrej partycypacji, a te, ktre ja wytwarzam, s uwaane za znakomite - jeli wypada mi si chwali. Partycypacje do uczestniczenia w odczuciach materii oywionej - mwi Dom z zapaem typowym dla kogo, kto dosiad swego ulubionego konika ktrymi si osobicie nie zajmuj, umoliwiaj nam z kolei bezporednie odczuwanie rwnowagi ekologicznej. Na Gai, jak na wszystkich wiatach, rwnowaga ekologiczna jest raczej prosta, ale tu przynajmniej mamy nadziej, e uda nam si uczyni j bardziej zoon i w ten sposb niezwykle wzbogaci ogln wiadomo. Trevize wycign rk, powstrzymujc Pelorata i zmuszajc go do milczenia. - Skd wiecie, e jaka planeta moe utrzyma bardziej zoon rwnowag ekologiczn, skoro na wszystkich ta rwnowaga jest prosta? - Aha - rzek Dom spogldajc na niego bystro - chcesz wyprbowa starca. Wiesz rwnie dobrze jak ja, e pierwotna siedziba ludzkoci, Ziemia, miaa niezwykle skomplikowan rwnowag ekologiczn. Prosta jest tylko na wtrnych, zaoonych przez Ziemian, wiatach. Tu ju Pelorat nie mg wytrzyma w milczeniu. - Ale to jest wanie problem, ktrego rozwizanie jest dla mnie nadrzdnym celem! Dlaczego Ziemia bya jedyn planet o tak zoonej ekologii? Czym rnia si od innych wiatw? Dlaczego na milionach milionw innych wiatw w Galaktyce, wiatw, na ktrych mogo istnie ycie, powstao tylko niezrnicowane ycie rolinne i rozwiny si jedynie niewielkie, nieinteligentne organizmy

zwierzce? - Istnieje u nas opowie o tym - powiedzia Dom. - Moe to bajka. Nie rcz za jej autentyczno. Prawd mwic, kiedy si jej sucha bez zastanowienia, brzmi zupenie jak bajka. Wanie w tym momencie wesza Bliss, ktra nie towarzyszya im podczas posiku. Miaa na sobie srebrzyst, zupenie przezroczyst bluzk. Umiechna si do Pelorata. Pelorat poderwa si z miejsca. - Mylaem, e ci ju nie zobaczymy. - Miaam prac do zrobienia. Musiaam sporzdzi raporty. Mog si teraz do was przyczy, Dom? Dom rwnie si podnis (ale Trevize siedzia dalej). - Prosz bardzo. To prawdziwa przyjemno dla moich starczych oczu patrze na ciebie. - Wanie dlatego woyam t bluzk. Pel jest ponad takie rzeczy, a Trev ich nie lubi. - Jeli mylisz, Bliss, e jestem ponad to, to mog ci ktrego dnia zaskoczy - rzek Pelorat. - Byoby to przyjemne zaskoczenie - powiedziaa Bliss i usiada. Pelorat i Dom rwnie usiedli. - Nie przeszkadzajcie sobie. - Miaem wanie przedstawi naszych gociom opowie o Wiecznoci rzek Dom. - Aby j zrozumie, musicie najpierw uwiadomi sobie, e moe istnie wiele rnych wszechwiatw, faktycznie nieskoczenie wiele. Kade wydarzenie, ktre ma miejsce, moe zaistnie albo nie, a jeli zaistnieje, to moe przebiega w taki albo inny sposb. Istnieje bardzo wiele takich alternatyw i kada z tych moliwoci zapocztkowuje cay acuch przyszych wydarze, ktre rni si od innych, bdcych nastpstwami innych moliwych wydarze, przynajmniej w pewnym stopniu. Na przykad Bliss, zamiast przyj akurat teraz, moga przyj troch wczeniej albo duo wczeniej, albo - przychodzc teraz - moga mie inn bluzk, albo - majc nawet na sobie t bluzk - moga si nie umiecha tak prowokujco do starca, jak to ma w zwyczaju. W kadym z tych przypadkw, jak rwnie w przypadku bardzo duej liczby innych moliwych wariantw tego zdarzenia, wypadki w naszym wszechwiecie potoczyyby si innym torem. To samo odnosi si do kadego wariantu kadego innego wydarzenia, choby byo ono nie wiem jak maej wagi. Trevize wierci si niecierpliwie na krzele pod - , czas tej przemowy. - To s oglnie znane rozwaania na gruncie mechaniki kwantowej - powiedzia w kocu. - Zreszt znane byy ju w staroytnoci. - Aha, wic syszae o tym. Ale idmy dalej. Wyobracie sobie, e ludzie potrafi zaktualizowa i utrwali t nieskoczon liczb moliwych wszechwiatw, przenika do woli z jednego do drugiego i wybra taki, ktry ma by rzeczywistym", bez wzgldu na to, co w tym kontekcie znaczy ten termin. - Sucham tego, co mwisz i mog sobie nawet wyobrazi to, co opisujesz, ale nie jestem w stanie uwierzy, e co takiego mogoby si kiedykolwiek naprawd wydarzy. - Ja te nie - powiedzia Dom. - Wanie dlatego mwi, e to wszystko wyglda na ba. Tak czy inaczej, ta ba gosi, e byli tacy, ktrzy potrafili znale si poza czasem i sprawdzi jak wyglda nieskoczona liczba potencjalnych wersji rzeczywistoci, Ludzi tych zwano Wiecznymi, a ich pobyt poza czasem - Wiecznoci. Ich zadaniem byo wybra rzeczywisto, ktra najlepiej odpowiadaaby

ludzkoci. Zmieniali jej warianty bez koca - ta opowie jest bardzo szczegowa, bo musicie wiedzie, e zostaa spisana w formie poematu epickiego o nadzwyczajnej dugoci. W kocu - jak powiada ta opowie znaleli wszechwiat, w ktrym jedyn planet w Galaktyce, na ktrej mg powsta bardzo zoony system ekologiczny i wyksztaci si rodzaj istot inteligentnych zdolnych do stworzenia wysoko rozwinitej cywilizacji technicznej, bya Ziemia. Doszli do wniosku, e to wanie jest ta sytuacja, w ktrej ludzko byaby najbezpieczniejsza. Utrwalili ten wariant rzeczywistoci i w tym momencie zaprzestali dziaania. Teraz yjemy w galaktyce, ktra zostaa zasiedlona tylko przez ludzi oraz przez roliny, zwierzta i mikroorganizmy, ktre ludzie - z wasnej woli lub niechccy - przenosz ze sob z planety na planet i ktre w kocu wypieraj gatunki endemiczne. Gdzie w mrokach prawdopodobiestwa istniej inne rzeczywistoci, w ktrych nasza Galaktyka jest domem dla wielu rodzajw istot inteligentnych, ale rzeczywistoci te s nieosigalne. W naszej rzeczywistoci jestemy tylko my . Kade dziaanie i kade wydarzenie w naszej rzeczywistoci daje pocztek nowym wariantom, z ktrych - w kadym przypadku - tylko jeden jest kontynuacj rzeczywistoci, tak e istnieje wielka, moe nawet nieskoczona liczba potencjalnych wszechwiatw wywodzcych si z naszego wszechwiata, ale przypuszczalnie wszystkie z nich s takie same pod jednym wzgldem, mianowicie, e jest tam Galaktyka, w ktrej yje tylko jeden rodzaj istot inteligentnych, Galaktyka, w ktrej my yjemy. Przerwa, wzruszy lekko ramionami i doda: - Przynajmniej tak gosi ta opowie. Pochodzi ona z czasw, kiedy zostaa zaoona Gaja. Nie rcz za jej prawdziwo. Pelorat, Trevize i Bilss suchali uwanie. Bliss kiwaa gow, jakby znaa t opowie i potwierdzaa relacj Doma. Pelorat milcza przez dobr minut, a potem waln pici w porcz krzesa. - Nie - powiedzia zduszonym gosem. - To niczego nie dowodzi. Nie mona potwierdzi prawdziwoci tej opowieci ani obserwacyjnie, ani teoretycznie, a wic nie moe by niczym innym ni czyst fantazj, a poza tym... Zamy, e jest prawdziwa. Wszechwiat, w ktrym yjemy, jest tym, w ktrym tylko na Ziemi powstao bogactwo rnych form ycia i rozwin si rodzaj istot inteligentnych, tak e w tym wszechwiecie, bez wzgldu na to, czy jest jedynym czy tylko jednym z nieskoczenie wielu moliwych, planeta Ziemia musi odznacza si czym wyjtkowym. I dalej nie wiemy, na czym polega jej wyjtkowo. Po owiadczeniu Pelorata zapada cisza. Przerwa j w kocu Trevize. Potrzsn gow i rzek: - Nie, Janov, to nie tak. Powiedzmy, e jest jedna szansa na miliard trylionw, jedna na 1021, e spord miliarda planet w Galaktyce, ktre maj warunki, aby mogo powsta na nich ycie, tylko na Ziemi, przez czysty przypadek, powsta bogaty system ekologiczny i w kocu wyksztaciy si istoty inteligentne. Jeli tak, to jeden spord l O21 wariantw potencjalnych rzeczywistoci odpowiadaby takiej Galaktyce i ten wanie wariant wybrali Wieczni. A zatem yjemy we wszechwiecie, w ktrym Ziemia jest jedyn planet, gdzie wytworzy si bogaty system ekologiczny, powstay istoty

inteligentne i rozwinita cywilizacja techniczna nie dlatego, e s tam jakie specyficzne warunki, ale po prostu dlatego, e przez przypadek stao si to na Ziemi i nigdzie wicej. Prawd mwic - cign Trevize po namyle - sdz, e istniej takie warianty rzeczywistoci, w ktrych istoty inteligentne powstay tylko na Gai albo tylko na Sayshell, albo tylko na Terminusie, albo na jakiej planecie, na ktrej w tej rzeczywistoci w ogle nic istnieje ycie. A wszystkie te przypadki to tylko znikomy procent oglnej liczby rzeczywistoci, w ktrych yje w Galaktyce wicej ni jeden rodzaj istot inteligentnych... Myl, e gdyby ci Wieczni szukali wystarczajco dugo, to znaleliby potencjaln rzeczywisto, w ktrej istoty inteligentne powstay na kadej planecie majcej warunki umoliwiajce powstanie ycia. - A czy nie mona rwnie dobrze przyj - powiedzia Pelorat - e znaleziono tak rzeczywisto, w ktrej Ziemia, z jakich powodw, nie bya taka, jak w innych rzeczywistociach, ale w pewien sposb specyficznie uksztatowana, tak, aby mogy na niej powsta istoty inteligentne? Mona nawet posun si dalej i twierdzi, e znaleziono rzeczywisto, w ktrej caa Galaktyka nie bya taka jak w innych rzeczywistociach, ale znajdowaa si w takim stanie rozwoju, e tylko na Ziemi mogy powsta istoty inteligentne. - Mona to przyj - odpar Trevize - ale przypuszczam, e moja wersja jest bardziej sensowna. - To twoja subiektywna opinia... - zacz z zapaem Pelorat, ale przerwa mu Dom, mwic: - Ta dyskusja jest jaowa. Dajcie ju temu spokj i nie psujcie wieczoru, ktry - przynajmniej moim zdaniem - zapowiada si mio i przyjemnie. Pelorat z trudem pohamowa siei ale stara si uspokoi. W kocu umiechn si i powiedzia: - Jak sobie yczysz, Dom. Trevize, ktry rzuca ukradkowe spojrzenia na Bliss siedzc z rkami na kolanach i sztucznie skromn min, spyta: - A w jaki sposb powsta ten wiat, Dom? Gaja, ze swoj zbiorow wiadomoci? Dom odchyli do tyu sw sdziw gow i rozemia si gono. - Znowu banie i legendy - powiedzia, marszczc twarz. - Myl o tym czasami, kiedy przegldam nasze archiwa zawierajce materiay, ktre dotycz dziejw ludzkoci. Choby nie wiem jak starannie przechowywa, katalogowa i komputeryzowa takie zapiski, to i tak z upywem czasu staj si coraz bardziej niejasne. Obrastaj rnymi opowieciami, ktre osiadaj na nich jak kurz. Im duszy czas, tym wicej tego kurzu, a w kocu historia wyradza si w legendy. - My, historycy, dobrze znamy ten proces, Dom - powiedzia Pelorat. Ludzie wol legendy. To, co dramatyczne, cho nieprawdziwe, wypiera to, co prawdziwe, lecz nudne", powiedzia prawie pitnacie wiekw temu Liebel Gennerat. Teraz jego stwierdzenie znane jest jako prawo Gennerata. - Naprawd? - spyta Dom. - A ja mylaem, e ta cyniczna uwaga to mj wasny wymys. No c, prawo Gennerata dodaje naszym dziejom splendoru, ale okrywa je mg niejasnoci... Wiecie, co to robot? - Dowiedzielimy si na Sayshell; - rzek oschle Trevize. - Widzielicie jakiego?

- Nie. Zapytano nas o to, a kiedy odparlimy, e nie mamy pojcia, wyjaniono nam. - Rozumiem. Widzicie, ludzie yli kiedy z robotami, ale nie byo to udane ycie. - Tak wanie nam powiedziano. - Roboty miay gboko wpojone pewne zasady, zwane trzema prawami robotw, ktre zostay sformuowane w czasach prehistorycznych. Znane s rne wersje tych praw. W wersji klasycznej brzmi one tak: (1) Robot nie moe wyrzdzi krzywdy czowiekowi albo, przez powstrzymanie si od dziaania, dopuci do tego, by czowiekowi staa si krzywda; (2) Robot musi sucha polece dawanych mu przez czowieka, chyba e polecenia te stoj w sprzecznoci z prawem pierwszym; (3) Robot musi chroni swe istnienie, o ile ochrona taka nie jest sprzeczna z prawami pierwszym lub drugim. W miar jak roboty staway si coraz bardziej inteligentne i wszechstronne, interpretoway te prawa, szczeglnie pierwsze, ktre byo nadrzdne, coraz bardziej rozszerzajce i przyjmoway rol opiekunw ludzkoci. Ta opieka coraz bardziej ciya ludziom, a w kocu staa si nie do zniesienia. Roboty byy do gruntu dobre. Prace, ktre wykonyway, byy cakowicie humanitarne i miay na celu dobro wszystkich ludzi, co w jaki sposb sprawiao, i byo je jeszcze trudniej znie. Kady postp w dziedzinie robotyki pogarsza jeszcze t sytuacj. Stworzono roboty o zdolnociach telepatycznych, co oznaczao, e kontroloway one nawet myli ludzi.W rezultacie zachowania ludzi stay si jeszcze bardziej zalene od robotw. Poza tym roboty coraz bardziej upodobniay si z wygldu do ludzi, ale ich zachowania byy typowe dla robotw, co sprawiao, e ich czekopodobny wygld napawa ludzi wstrtem. No i oczywicie musiao to si wreszcie skoczy. - Dlaczego oczywicie"? - spyta Pelorat, ktry uwanie sucha opowieci Doma. - To logiczna konsekwencja tych trzech praw robotyki - rzek Dom. - W kocu roboty tak si udoskonaliy, e nabray wystarczajco duo ludzkich cech, by zrozumie, e ludzko nie chce by pozbawiona, w imi swego wasnego dobra, wszystkiego, co ludzkie. I tak, ostatecznie, roboty musiay uzna, e lepiej dla ludzi bdzie, jeli sami bd troszczy si o siebie, nawet jeli bd to robili niewaciwie i nieskutecznie. Dlatego, jak podaje nasza opowie, to wanie roboty stworzyy w jaki sposb Wieczno i stay si Wiecznymi. Znalazy rzeczywisto, w ktrej - jak uwaay - ludzko byaby tak bezpieczna, jak to tylko moliwe. Bya to rzeczywisto, w ktrej ludzie byli jedynymi inteligentnymi istotami w Galaktyce. Potem, zrobiwszy, co mogy, aby zapewni nam bezpieczestwo i postpujc zgodnie z pierwszym prawem robotyki w jego najgbszym sensie, przestay z wasnej woli funkcjonowa. Od tamtej pory my, ludzie, rzdzimy si i rozwijamy sami. Przerwa. Popatrzy na Trevizego, potem na Pelorata i spyta: - No i c, wierzycie w to? Trevize wolno pokrci gow. - Nie. W znanych mi, choby ze syszenia przekazach historycznych nie ma absolutnie nic takiego. A co ty na to, Janov? - S mity, ktre zdradzaj do tego pewne podobiestwa.

- Daj spokj, Janov, s mity, w ktrych - jeli si je odpowiednio zinterpretuje - mona znale podobiestwo do wszystkiego, co kto z nas jest w stanie wymyli. Mwi nie o mitach, ale o historii, o wiarygodnych przekazach. - Ach tak! O ile mi wiadomo, nie ma takich przekazw. - Nie dziwi mnie to - rzek Dom. - Zanim roboty si wycofay, wiele grup ludzi wyruszyo skolonizowa wiaty w gbi przestrzeni, aby y tam bez robotw, w poczuciu wolnoci. Pochodzili przewanie z przeludnionej Ziemi, gdzie opr przeciw robotom mia dug histori. Na nowo zaoonych wiatach chcieli zapomnie o upokorzeniach, ktrych doznali znajdujc si niczym bezradne dzieci pod opiek robotw. Unikali wszelkich wzmianek o tym i w kocu faktycznie zapomnieli. - To nieprawdopodobne - rzek Trevize. Pelorat odwrci si do niego. - Nies Golan. To wcale nie jest nieprawdopodobne. Kade spoeczestwo samo tworzy wasn histori i stara si wymaza z niej pami o niezbyt chlubnych pocztkach albo zapominajc o nich, albo zmylajc opowieci o herosach. Rzd Imperium stara si stumi wszelk wiedz o czasach przedimperialnych, aby w ten sposb otoczy mistyczn aur swoje panowanie i stworzy wraenie, e jest wieczne. Nie ma rwnie prawie zupenie przekazw z czasw przed wynalezieniem metod podry przez nadprzestrze i sam wiesz, e dzi wikszo ludzi w ogle nie wie, e istniaa Ziemia. - Musisz si na co zdecydowa, Janov - rzek na to Trevize. - Jeli caa Galaktyka zapomniaa o robotach, to jakim cudem pami o nich przetrwaa na Gai? Bliss nagle wybuchna wesoym, sopranowym miechem. - My rnimy si od innych - powiedziaa. - Tak? - spyta Trevize. - W czym? - Pozwl, Bliss, e ja to wyjani - odezwa si Dom. - My jestemy inni. My, ktrzy w kocu dotarlimy na Gaje (idc w lady tych, ktrzy wyldowali na Sayshell), bylimy jedyn spord wszystkich grup uchodcw uciekajcych przed dominacj robotw, ktra nauczya si od robotw sztuki telepatii. Bo to jest sztuka. Mzg ludzki posiada odpowiednie predyspozycje, ale musz by one rozwinite. Jest to bardzo delikatne i trudne zadanie. Potrzeba pracy wielu pokole, aby wykorzysta je w peni, ale kiedy zrobi si pocztek, to potem idzie o wiele atwiej. Pracujemy nad tym od ponad dwudziestu tysicy lat i Gaja czuje, e jeszcze nie osignlimy peni moliwoci. Ju dawno temu dziki rozwojowi telepatii zdalimy sobie spraw z moliwoci stworzenia wiadomoci zbiorowej. Najpierw odnosio si to tylko do ludzi, pniej rwnie do zwierzt, jeszcze pniej do rolin, a w kocu, zaledwie kilkaset lat temu, wczylimy do niej take nieoywion materi planety. No a poniewa zawdziczalimy to robotom, nie zapomnielimy o nich. Uwaalimy je za naszych nauczycieli, a nie za niaki. Czulimy, e otworzyy nam drog do czego, czego za nic nie chcielibymy si pozbawi. Dlatego wspominamy je z wdzicznoci. - Ale tak jak niegdy bylicie ubezwasnowolnieni przez roboty, tak teraz jestecie ubezwasnowolnieni przez t wiadomo zbiorow - powiedzia Trevize. - Czy teraz, tak jak przedtem, nie zatracilicie typowo ludzkich cech? - To jest zupenie inna sytuacja, Trev. To, co teraz robimy, robimy z wasnego wyboru - z naszego wasnego wyboru. To jest to, co si liczy. wiadomo zbiorowa nie zostaa nam narzucona z zewntrz, lecz zostaa

przez nas stworzona. Nigdy o tym nie zapominamy. A poza tym, jestemy inni take pod innym wzgldem. Jestemy wyjtkiem w Galaktyce. Nie ma drugiego takiego wiata jak" Gaja. - Skd macie tak pewno? - Gdyby byo inaczej, wiedzielibymy o tym, Trev. Zbiorow wiadomo, tak jak nasza, wykrylibymy nawet gdyby znajdowaa si na drugim kocu Galaktyki. Odkrylimy, na przykad, zalki takiej wiadomoci w Drugiej Fundacji, ale dopiero dwiecie lat temu. - W czasach Mua? - Tak. Jednego z nas - rzek Dom z ponur min. - By nienormalny, inny ni my i opuci Gaje. Bylimy tak naiwni, e wydawao si nam, i to niemoliwe. Dlatego nie podjlimy w por odpowiednich krokw, aby go zatrzyma. Potem, kiedy zwrcilimy uwag na inne wiaty, uwiadomilimy sobie, e istnieje co, co nazywacie Drug Fundacj i zostawilimy to im. Trevize gapi si na niego tpym wzrokiem przez dobrych par minut, a potem mrukn: - Oto ile warte s nasze podrczniki historii! - Potrzsn gow i powiedzia goniej: - Zachowalicie si chyba do tchrzliwie, co? To wy ponosilicie za niego odpowiedzialno. - Masz racj. Ale kiedy zwrcilimy wzrok na Galaktyk, zobaczylimy co, czego dotd nie dostrzegalimy, tak e ta smutna historia z Muem okazaa si w ostatecznym rachunku zbawienna dla nas. Wtedy to bowiem zdalimy sobie spraw z faktu, e grozi nam niebezpieczny kryzys. I nadszed, ale dziki incydentowi z Muem moglimy podj pewne rodki zaradcze. - Jaki kryzys? - Grocy nam unicestwieniem. - Nie mog w to uwierzy. Oparlicie si Imperium, Muowi i Sayshell. Macie wiadomo zbiorow, dziki ktrej moecie cign statek kosmiczny z odlegoci wielu milionw kilometrw. Czego moecie si obawia? Popatrz na Bliss. Nie wyglda w najmniejszym stopniu na zaniepokojon. Ona nie uwaa, e grozi wam kryzys. Bliss zaoya ksztatn nog na porcz fotela i pomachaa stop w jego stron. - Oczywicie, e si nie przejmuj, Trev. Ty go opanujesz. - Ja? - rzek z naciskiem Trevize. - Gaja sprowadzia ci tu dziki setce subtelnych zabiegw - rzek Dom. To wanie ty musisz stawi czoa naszemu kryzysowi. Trevize gapi si na niego i z wolna wyraz osupienia na jego twarzy zacz ustpowa miejsca zoci. - Ja? Dlaczego, z caej przestrzeni, wanie ja? Nie mam z tym nic wsplnego! - Niemniej jednak, Trev - powiedzia Dom z prawie hipnotycznym spokojem - to musisz zrobi ty. Tylko ty. Z caej przestrzeni wanie ty.

Rozdzia XVIII KOLIZJA


75. Stor Gendibal .skrada si ku Gai prawie tak ostronie, jak Trevize i teraz, kiedy jej gwiazda bya ju widoczna jako rozjarzony krg i mona j byo obserwowa tylko przez silne filtry, zatrzyma si, aby zastanowi si, co robi dalej. Z boku siedziaa Sura Novi, rzucajc na niego od czasu do czasu trwoliwe spojrzenia. - Panie... - rzeka cicho. - O co chodzi, Novi? - spyta z roztargnieniem. - Czujesz si le? Spojrza na ni szybko. - Nie. Zastanawiam si. Pamitasz to sowo? Zastanawiam si, czy mam ruszy szybko dalej, czy jeszcze poczeka. Czy bd tak odwany, Novi? - Myl, e zawsze jeste bardzo odwany, panie. - Czasami by bardzo odwanym znaczy to samo, co by gupim. Novi umiechna si. - Czy badacz moe by gupi?... To soce, prawda, panie? - wskazaa na ekran. Gendibal skin potakujco gow. Novi zawahaa si chwil i spytaa: - Czy to jest to soce, ktre wieci na Trantorze? - Czy to nasze soce? - Nie, Novi - odpar Gendibal. - To jest zupenie inne soce. Jest wiele soc, cae miliardy. - Aha, przyszo mi to do gowy, ale trudno mi byo w to uwierzy. Jak to si dzieje, panie, e co przychodzi do gowy, e si wie, e tak jest, ale trudno w to uwierzy?. Gendibal umiechn si lekko. - W twojej gowie, Novi... - zacz i natychmiast kiedy tylko to powiedzia, znalaz si w jej gowie. Pogadzi j lekko, jak robi zawsze, kiedy si tam znalaz - byo to tylko kojce municie, ktre miao zapewni jej spokj i usun niepewno - i ju mia si wycofa, gdy nagle co go powstrzymao. Tego, co zobaczy nie mona opisa inaczej ni przy uyciu terminw mentalistycznych, ale metaforycznie mona powiedzie, e mzg Novi otaczaa powiata. Bya ona zaledwie zauwaalna, ale bya. Jej obecno wskazywaa na istnienie pola psychicznego wytworzonego na zewntrz, pola o tak maym napiciu, e nawet odbierajcy tego typu sygnay orodek znajdujcy si w wietnie wywiczonym mzgu Gendibala wychwyci je z trudem, i to mimo i znajdoway si na gadkim tle struktury umysowej Novi. - Novi, jak si czujesz? - spyta ostro. Otworzya szeroko oczy. - Dobrze, panie. - Nie czujesz si oszoomiona albo zmieszana? Zamknij oczy i sied absolutnie spokojnie, dopki nie powiem Ju". Zamkna posusznie oczy. Gendibal ostronie usun z jej mzgu wszystkie doznania pynce z zewntrz, uciszy jej myli, pogadzi j, jeszcze raz... Nie zostawi nic oprcz tej powiaty. Bya tak nika, e przez chwil zdawao mu si, e uleg zudzeniu. - Ju - powiedzia i Novi otworzya oczy.

- Co czujesz, Novi? - Spokj, panie. Odprenie. Wyranie pole byo zbyt sabe, aby wywrze na ni jakikolwiek zauwaalny wpyw. Odwrci si do komputera, eby sprawdzi, czy w okolicy nie ma jakiego statku. Jego praca z komputerem przypominaa zmagania. Musia przyzna sam przed sob, e trudno mu byo nawiza kontakt z maszyn. By moe byo to skutkiem tego, e za bardzo nawyk do bezporedniego uywania swego umysu i nie potrafi korzysta z porednictwa adnej osoby czy urzdzenia. Teraz jednak szuka statku, a nie innego umysu, i te wstpne poszukiwania mona byo przeprowadzi bardziej skutecznie za pomoc komputera. No i znalaz statek takiego rodzaju, jak podejrzewa. By oddalony od nich o p miliona kilometrw i bardzo podobny do ich statku, ale o wiele wikszy i bardziej skomplikowany. Kiedy ju zlokalizowa go komputer pokadowy, Gendibal mg sobie pozwoli na to, by uchwyci go bezporednio swym umysem. Wysa w jego stron silnie skoncentrowan wizk myli i wyczu go (a waciwie by to mentalistyczny odpowiednik tego, co normalnie okrela si tym sowem). Potem skierowa myli w stron Gai, zbliajc si do niej o par milionw kilometrw i cofn si. Zabiegi te nie na wiele si jednak zday. W dalszym cigu nie wiedzia, ktry z tych dwu obiektw by rdem pola, a nawet, czy na pewno byo ono wytwarzane przez ktry z nich. - Novi, chciabym, eby przez najbliszy czas siedziaa obok mnie powiedzia. - Czy co nam zagraa, panie? - Niczego si nie obawiaj. Zadbam o to, eby nic ci si nie stao. - Panie, ja nie obawiam si, e co mi si stanie. Jeli nam co zagraa, to chciaabym ci pomc, jeli bd w stanie. Gendibal rozrzewni si. - Ju mi pomoga, Novi. Dziki tobie odkryem co bardzo drobnego, ale bardzo dla mnie wanego. Bez ciebie mgbym zabrn w tarapaty, z ktrych nieatwo byoby mi si pniej wydoby. - Czy odkrye to dziki mojemu umysowi, panie? - spytaa zdumionym gosem Novi. - Tak, jak mi to kiedy tumaczye? - Tak, Novi. aden instrument nie jest tak czuy, jak twj umys. Mj wasny umys nie jest tak czuy, jest na to zbyt skomplikowany. Twarz Novi rozjania rado. - Tak si ciesz, panie, e mogam ci pomc. Gendibal umiechn si i skin gow, ale zaraz pomyla ponuro, e bdzie te potrzebowa innej pomocy. Czul jaki dziecinny opr przed zwrceniem si o pomoc. To byo jego zadanie - tylko jego. Ale przeama si. To ju nie bya tylko jego sprawa. Zagroenie wzrastao... 76. Na Trantorze Quindor Shandess coraz dotkliwiej odczuwa cic na nim, jako na Pierwszym Mwcy, odpowiedzialno. Odkd statek Gendibala znikn w ciemnociach przestrzeni rozcigajcych si za atmosfer Trantora, Shandess nie zwoa ani jednego posiedzenia Stou. Cay czas przesiadywa sam, pogrony w niewesoych mylach.

Czy mdrze zrobi, pozwalajc Gendibalowi wyruszy samemu? Gendibal by genialny, ale nie na tyle, eby nie by zbyt pewnym siebie. Wielk wad Gendibala bya buta, tak jak wielk wad jego samego, Shandessa (pomyla gorzko) byo starcze znuenie. Drczya go myl, e Preem Palver przemierzajc sam Galaktyk, aby skierowa sprawy na waciwe tory, stworzy niebezpieczny precedens. Czy kto mgby zosta drugim Preemem Palverem? Nawet Gendibal? Poza tym Palver mia ze sob on. Oczywicie, Gendibal mia ze sob t Tutejsz, ale ona nic nie znaczya. ona Palyera sama bya Mwczyni. Czekajc na wiadomo od Gendibala, Shandess czu, e z dnia na dzie coraz bardziej si starzeje, a poniewa oczekiwane wiadomoci nie nadchodziy, czu rwnie coraz wiksze napicie. Powinni byli wysa ca flot statkw, przynajmniej eskadr... Nie. St nie zgodziby si na to. A jednak... Kiedy wreszcie dotar do niego sygna od Gendibala, by akurat pogrony w mczcym, nie przynoszcym ukojenia nie. W ogle zacz trzeba od tego, e noc bya wietrzna i mia trudnoci z zaniciem. Wydawao mu si, jak dziecku, e syszy w podmuchach wiatru jakie gosy. Zanim zapad w niespokojny sen, pomyla jeszcze z utsknieniem o rezygnacji ze swej funkcji. Pragnieniu, by to zrobi jak najszybciej, towarzyszya jednak wiadomo, e nie moe sobie na to pozwoli, gdy w tej samej chwili jego stanowisko objaby Delarmi. A potem nadszed sygna od Gendibala i Shandess, nagle rozbudzony, usiad w ku. - Czujesz si dobrze? - spyta. - Bardzo dobrze, Pierwszy Mwco - odpar Gendibal. - Moe dla cilejszej wymiany informacji nawiemy kontakt wzrokowy? - Moe pniej - powiedzia Shandess. - Przede wszystkim, jak wyglda sytuacja? Gendibal mwi starannie, gdy zorientowa si, e wyrwa Shandessa ze snu, a poza tym wyczuwa jego znuenie: - Jestem w ssiedztwie zamieszkanej planety o nazwie Gaja, ktra - o ile si orientuj - nie jest odnotowana w adnych rdach w Galaktyce powiedzia. - Czy to jest wiat zamieszkany przez tych, ktrzy dbaj o to, eby Plan by zrealizowany bez zakce? Przez anty - Muw? - Moliwe, Pierwszy Mwco. S powody, eby tak myle. Po pierwsze, statek z Trevizem i Peloratem na pokadzie zbliy si do tej planety i prawdopodobnie wyldowa tam. Po drugie, w przestrzeni, okoo p miliona kilometrw ode mnie, znajduje si statek wojenny Pierwszej Fundacji. - Nie moe si tam znajdowa bez powodu. - To nie moe by przypadek, Pierwszy Mwco. Jestem tu tylko dlatego, e ledz Trevizego i ten statek wojenny moe tu by z tej samej przyczyny. Pozostaje tylko dowiedzie si, dlaczego jest tutaj. - Masz zamiar lecie za nim w kierunku tej planety, Mwco? - Mylaem o tym, ale wyniky pewne nieoczekiwane okolicznoci. Znajduj si teraz sto milionw kilometrw od Gai i wyczuwam w przestrzeni wok siebie pole psychiczne, bardzo sabe, jednorodne pole. W ogle bym go

nie zauway, gdyby nie niezwyka zdolno skupiania mzgu tej Tutejszej. To niezwyky mzg; wanie dlatego zgodziem si zabra j ze sob. - Miae zatem racj, przypuszczajc, e moe tak by... Jak mylisz, czy Mwca Delarmi wiedziaa o tym? - Kiedy nalegaa, ebym wzi ze sob t kobiet? Nie sdz... ale z przyjemnoci skorzystaem z tej okazji, Pierwszy Mwco. - Ciesz si, e to zrobie. Czy twoim zdaniem, Mwco Gendibalu, rdem tego pola jest ta planeta? - Aby to stwierdzi, musiabym przeprowadzi pomiary w znacznie oddalonych od siebie punktach przestrzeni i sprawdzi, czy pole to charakteryzuje si ogln symetri sferyczn. Moja jednokierunkowa sonda wykazaa, e nie jest to pewne, cho prawdopodobne. Ale nie byoby mdrze bada to dalej, majc w pobliu statek wojenny Pierwszej Fundacji. - No, on na pewno nie jest grony. - Nie wiadomo. Nie jestem pewien, czy to przypadkiem nie on wytwarza to pole, Pierwszy Mwco. - Ale przecie oni... - Przepraszam, Pierwszy Mwco, e przerywam, ale pozwl mi co powiedzie. Nie wiemy jakimi zdobyczami techniki dysponuje Pierwsza Fundacja. Dziaaj z zadziwiajc pewnoci siebie i mog mie dla nas przykre niespodzianki. Trzeba si zorientowa, czy nie nauczyli si kontrolowa umysw za porednictwem jakich urzdze. Krtko mwic, Pierwszy Mwco, musz stawi czoa albo statkowi, albo planecie mentalistw. Jeli okae si, e to statek, to ich pole moe by za sabe, aby mnie unieruchomi, ale na tyle silne, eby spowolni moje ruchy, a wtedy bro fizyczna, ktr maj na pokadzie, wystarczy, eby mnie zniszczy. Z drugiej strony, jeli okae si, e rdem tego pola jest planeta, to fakt, e mona je wykry w takiej odlegoci od niej, moe oznacza, e przy jej powierzchni natenie pola jest tak ogromne, e nawet ja nie potrafi sobie z nim poradzi. Tak czy inaczej, trzeba koniecznie utworzy sie, kompletn sie, za pomoc ktrej bd mg, w razie potrzeby, skorzysta z penych zasobw Trantora. Pierwszy Mwca zawaha si. - Kompletna sie? Nigdy tego nie robiono, nawet nie proponowano... z wyjtkiem czasw Mua. - Pierwszy Mwco, obecny kryzys moe by groniejszy ni ten z czasw Mua. - Nie wiem, czy St si na to zgodzi. - Sdz, e nie powiniene ich pyta o zgod, Pierwszy Mwco. Powiniene ogosi stan zagroenia. - A jakie mam przedstawi usprawiedliwienie takiego posunicia? - Powiedz im to, co usyszae ode mnie. - Mwca Delarmi powie, e jeste niezdarnym tchrzem, ktrego strach doprowadzi do szalestwa. Gendibal milcza przez chwil, zanim odpowiedzia. Potem rzek: - Wyobraam sobie, Pierwszy Mwco, e powie co w tym rodzaju, ale niech sobie mwi, co chce. Przeyj to. Zagroona jest nie moja duma czy mio wasna, ale samo istnienie Drugiej Fundacji. 77.

Harla Branno umiechna si cierpko, przy czyni jej pobrudona twarz zmarszczya si jeszcze bardziej. - Myl, e moemy to przyspieszy powiedziaa. - Jestem gotowa na spotkanie z nimi. - Jest pani nadal pewna, e wie, co robi? - spyta Kodell. - Czy gdybym bya taka szalona, jak pan uwaa, Liono, to nalegaby pan tak bardzo, eby zosta tu ze mn? Kodell wzruszy ramionami i rzek: - Prawdopodobnie tak. Zostabym tu wtedy z nadziej, e moe uda mi si pani powstrzyma, odwrci pani uwag, a przynajmniej pohamowa, zanim posunie si pani za daleko. Ale oczywicie, jeli nie jest pani szalona... . - To co? - No c, to w takiej sytuacji nie chciabym, eby przyszli historycy powicili ca uwag tylko pani. Wol, eby stwierdzili fakt, e byem tu z pani i by moe zastanawiali si, komu naprawd przypisa t zasug... Co pani na to? - Sprytnie, Liono, bardzo sprytnie... ale to wszystko na nic. Za kadencji zbyt wielu burmistrzw dzieryam faktyczn wadz w swoich rkach, aby ktokolwiek uwierzy, e tolerowaam kogo takiego w swojej wasnej administracji. - Zobaczymy. - Nie zobaczymy, bo nie bdziemy ju yli, kiedy historycy bd formuowa swoje sdy. Nie boj si jednak. Ani o swoje miejsce w historii, ani o to - powiedziaa, wskazujc na ekran. - Statek Compora - rzek Kodell. - Faktycznie, statek Compora - powiedziaa Branno - ale bez Compora na pokadzie. Jeden z naszych statkw zwiadowczych zaobserwowa moment zmiany zaogi. Statek Compora zosta zatrzymany przez inny. Przeszo na niego dwoje ludzi z tego statku, a potem Compor przesiad si na ich statek. Branno zatara rce. - Trevize znakomicie wywiza si ze swojej roli. Wysaam go w przestrze, eby spenia rol piorunochronu i faktycznie j speni. cign piorun. Statek, ktry zatrzyma Compora pochodzi z Drugiej Fundacji. - Zastanawiam si, skd pani ma t pewno - powiedzia Kodell, wyjmujc fajk i napeniajc j tytoniem. - Std, e zawsze zastanawiaam si, czy Compor nie jest pod wpywem Drugiej Fundacji. ycie ukadao mu si zbyt gadko. Sprawy zawsze obracay si na jego korzy i by takim asem pocigw w nadprzestrzeni. Do zdradzenia Trevizego mogaby go popchn po prostu jego niepohamowana ambicja, ale zrobi to z tak niepotrzebn skrupulatnoci, jakby kryo si za tym co wicej, ni tylko ambicja. - To wszystko domysy, pani burmistrz. - Te domysy skoczyy si, kiedy polecia za Trevizem, ktry wykona ca seri skokw z tak atwoci, jak gdyby tamten zrobi tylko jeden skok. - Mia do pomocy komputer. Branno odrzucia gow do tyu i rozemiaa si. - Mj drogi Liono, tyle czasu powica pan obmylaniu skomplikowanych intryg, e zapomina pan jak skuteczne bywaj proste metody. Posaam Compora za Trevizem wcale nie dlatego, e chciaam, aby Trevize by ledzony. Nie byo takiej potrzeby. Trevize, choby nie wiem jak si stara utrzyma w tajemnicy swoje ruchy, nie mg na siebie nie cign uwagi na kadym nie nalecym do Federacji wiecie, na ktrym by si zatrzyma. Jego

supernowoczesny statek, jego silny akcent terminuski, jego kredyty fundacyjne musiay automatycznie wpa kademu w oko. A w nagym przypadku zwrciby si o pomoc do oficjalnych przedstawicieli Fundacji, tak jak to zrobi na Sayshell, gdzie . dowiedzielimy si, co zrobi zaraz po tym, jak to zrobi, i to zupenie niezalenie od relacji Compora. O, nie - mwia dalej z zadum. - Compor zosta wysany po to, eby sprawdzi Compora. I udao nam si to, bo celowo dalimy mu uszkodzony komputer. Nie by uszkodzony w stopniu uniemoliwiajcym kierowanie statkiem, ale na tyle niesprawny, aby Compor nie mg z niego skorzysta przy obliczaniu parametrw serii skokw przez nadprzestrze, ktre zrobi Trevize. A jednak bez kopotu znalaz Trevizego. - Widz, e jest mnstwo spraw, pani burmistrz, o ktrych dowiaduj si dopiero wtedy, kiedy pani zdecyduje si powiedzie mi o nich. - Trzymam pana z daleka od tych spraw, Lio - no, tylko dlatego, .eby to panu nie zaszkodzio. Ceni pana i korzystam z pana umiejtnoci, ale moje zaufanie ma granice, tak zreszt jak zaufanie pana do mnie i niech pan nie prbuje temu zaprzeczy. - Nie zaprzeczam - rzek oschle Kodell - i ktrego dnia pozwol sobie to pani przypomnie... Ale tymczasem moe ma pani jeszcze co, o czym powinienem si teraz dowiedzie? Co to by za statek, ten, ktry go zatrzyma? Jeli Compor naley do Drugiej Fundacji, to na pewno ten drugi te. - Rozmowa z panem, Liono, zawsze jest prawdziw przyjemnoci. Szybko pan si orientuje w sytuacji. Ot, widzi pan, Druga Fundacja wcale nie stara si zaciera swych ladw. Dysponuje odpowiednimi rodkami, eby uczyni te lady niewidzialnymi, nawet wtedy, kiedy dobrze je wida. Nigdy nie przyszo im do gowy, eby uywa statkw produkowanych na innych planetach, chocia doskonale wiedz, e potrafimy dokadnie zidentyfikowa kady statek na podstawie jego wzoru energetycznego. Zawsze potrafili usun t wiedz z kadego umysu, w jakim by si znalaza, dlaczego wic mieliby si ukrywa? No i w rezultacie naszemu statkowi zwiadowczemu udao si w cigu paru minut ustali miejsce pochodzenia statku, ktry zbliy si do Compora. - No to przypuszczam, e teraz Druga Fundacja usunie t wiedz z naszych umysw. - Jeli potrafi - rzeka Branno - bo mog si przekona, e sprawy si zmieniy. - Powiedziaa pani wczeniej, e wie pani, gdzie znajduje si Druga Fundacja. Miaa pani zaj si najpierw Gaj, a potem Trantorem. Wnioskuj std, e ten statek pochodzi z Trantora. - Rozumuje pan poprawnie. Zaskoczyo to pana? Kodell wolno potrzsn gow. - Gdy teraz o tym pomyl, to nie. Ebling Mis, Toran Darell i Bayta Darell byli na Trantorze w czasie, kiedy Mu zosta powstrzymany. Arkady Darell, wnuczka Bayty, urodzia si na Trantorze i znalaza si tam znowu, kiedy zostaa rzekomo powstrzymana sama Druga Fundacja. W jej relacji z tych wydarze wystpuje niejaki Preem Palver, ktry odegra w tym wszystkim kluczow rol, pojawiajc si w odpowiednich momentach, a ktry by kupcem trantorskim. - Myl, e powinno by jasne, e Druga Fundacja znajduje si na Trantorze, gdzie - nawiasem mwic - mieszka Hari Seldon w czasie, kiedy zakada obie Fundacje.

- Zupenie jasne, tyle tylko, e nikt nigdy nie bra pod uwag takiej moliwoci. Postaraa si o to Druga Fundacja. To wanie miaam na myli, mwic, e nie musz zaciera swych ladw, skoro mog tak atwo sprawi, eby nikt nie spojrza nawet w tamt stron, albo wymaza pami o tych ladach, gdyby zostay jednak zauwaone. - W takim przypadku - powiedzia Kodell - nie spieszmy si tak ze spogldaniem w stron, w ktr nie ycz sobie, ebymy spogldali. Jak pani myli, dlaczego w takim stanie rzeczy Trevize mg wpa na pomys, e Druga Fundacja nadal istnieje? Dlaczego Druga Fundacja na to pozwolia? Branno wycigna do i zginajc po kolei skate palce, zacza wylicza swoje argumenty. Po pierwsze, Trevize jest niezwykym czowiekiem, w ktrym, mimo jego caej nieostronoci, jest co, czego nie potrafi okreli. To moe by szczeglny przypadek. Po drugie, Druga Fundacja nie bya cakowicie niewiadoma tego, co si dzieje. Compor natychmiast wyczu pismo nosem i zoy mi na niego donos. Liczyli na to, e powstrzymam Trevizego i e nie bd musieli ryzykowa i otwarcie zaangaowa si w t spraw. Po trzecie, kiedy zareagowaam niezupenie tak, jak si spodziewali, kiedy nie kazaam go zgadzi, uwizi, zastosowa sondy psychicznej ani wymaza tego z jego pamici, ale po prostu skazaam go na wygnanie, Druga Fundacja zrobia nastpny ruch. Posunli si dalej, a do tego, eby wysa za nim jeden ze swoich statkw... To naprawd znakomity piorunochron - dodaa z wyran satysfakcj. - A jaki bdzie nasz nastpny ruch? - spyta Kodell. - Zmierzymy si z tym Drugofundacjonist, na ktrego si natknlimy. Prawd mwic, powoli zbliamy si ju do niego. 78. Gendibal i Novi siedzieli razem, rami przy ramieniu, patrzc w ekran. Novi bya przestraszona. Byo to dla Gendibala zupenie jasne, tak samo jak fakt, e rozpaczliwie staraa si przezwyciy strach. Nie mg zrobi nic, aby pomc jej w tej walce, gdy uwaa, e jeli nie chce przesoni jej reakcji na otaczajce ich sabe , pole mentalne, nie moe absolutnie dotyka jej mzgu. Statek wojenny Fundacji zblia si powoli, ale nieubaganie. By duy i sdzc z poprzednich dowiadcze ze statkami Fundacji, mg mie nawet szecioosobow zaog. Gendibal by pewien, e bro, ktr mia na pokadzie, wystarczyaby, aby powstrzyma i w razie koniecznoci zniszczy ca flot, jak dysponowaa Druga Fundacja... gdyby jej statki zdane byy tylko na bro fizyczn. Na razie zblianie si tego statku, nawet w obliczu faktu, e Gendibal by sam, pozwalao na wycignicie pewnych wnioskw. Ot nawet gdyby statek Fundacji dysponowa aparatur do wytwarzania pola mentalnego, byoby raczej nieprawdopodobne, eby pakowa si w taki sposb wprost w paszcz Drugiej Fundacji. Bardziej prawdopodobne byo, e nie wie, co robi, przy czym ta niewiedza moga by wiksza lub mniejsza. Mogo to znaczy, e dowdca tego statku nie zdawa sobie sprawy, i Compora zastpi kto inny lub - jeli zdawa sobie z tego spraw, - nie wiedzia, e tym innym by czonek Drugiej Fundacji, a moe nawet nie zdawa sobie sprawy kim moe by czonek Drugiej Fundacji. A moe (Gendibal chcia rozway wszystkie moliwoci) statek ten

posiada jednak aparatur do wytwarzania pola mentalnego i - wbrew przypuszczeniom Gendibala - dlatego zblia si w sposb, ktry wiadczy o niezwykej pewnoci siebie jego dowdcy? To by znaczyo albo tyle, e dowodzi nim megaloman, albo e aparatura ta posiada tak moc, jakiej Gendibal nie podejrzewa. Ale to, co podejrzewa, czy co mu si wydaje moliwe, nie musi by prawdziwe... Ostronie zbada mzg Novi. Novi nie potrafia wiadomie wyczu pola mentalnego, podczas gdy Gendibal, oczywicie, mg, ale z. drugiej strony mzg Gendibala nie by w stanie zrobi tego tak delikatnie ani wykry tak sabego pola, jak mzg Novi. By to paradoks, ktry naleao zbada w przyszoci. By moe wyniki tych bada okazayby si na dusz met o wiele waniejsze ni obecny problem, ktry stwarza zbliajcy si statek. Gendibal intuicyjnie dostrzeg t moliwo, kiedy uwiadomi sobie jak niezwyk symetri i gadkoci charakteryzuje si umys Novi i teraz czu pospn dum ze swej niezwykej intuicji. Mwcy zawsze byli dumni ze swej intuicji, ale w jakim stopniu bya ona wynikiem braku umiejtnoci mierzenia pl za pomoc prostych, fizykalnych metod, a wic niemoliwoci zrozumienia tego, co w rzeczywistoci byo t intuicj, ktr si tak chepili? atwo byo ukry niewiedz za mistycznym sowem intuicja". A czy ta ich niewiedza nie moga w duym stopniu by konsekwencj niedoceniania wagi fizyki, a przeceniania mentalistyki? A ile si za tym kryo lepej pychy? Kiedy ja zostan Pierwszym Mwc, pomyla Gendibal, to si musi zmieni". Trzeba bdzie zmniejszy dystans dzielcy ich od Pierwszej Fundacji w zakresie fizyki. Druga Fundacja nie moga naraa si na zniszczenie za kadym razem, kiedy jej monopol na mentalistyk cho troch si kurczy. Prawd powiedziawszy, wanie teraz moga zaistnie taka sytuacja. By moe Pierwsza Fundacja dokonaa postpu w tej dziedzinie, a moe sprzymierzya si z Antymuami. (Dopiero teraz pomyla o takiej moliwoci i zadra.) Myli te przemykay mu przez gow z niezwyk, charakterystyczn dla Mwcw, szybkoci, a rozmylajc tak, ledzi jednoczenie uwanie powiat, ktra otaczaa mzg Novi i bya reakcj na sabe po mentalne wok nich. Cho statek Fundacji zblia si coraz bardziej, natenie pola nie wzrastao. Nie wiadczyo to jeszcze o tym, e nie posiada on urzdze do wytwarzania pola mentalnego. Byo rzecz dobrze znan, e - w odrnieniu od pola elektromagnetycznego i grawitacyjnego - natenie pola mentalnego nie byo odwrotnie proporcjonalne do kwadratu odlegoci midzy jego rdem a odbiornikiem. Nie wzrastao proporcjonalnie w miar zmniejszania si tej odlegoci. Z drugiej strony, aczkolwiek natenie pola mentalnego nie zaleao od odlegoci w takim stopniu jak rne pola fizyczne, to nie byo te zupenie od niej niezalene. W miar jak statek si zblia, reakcja mzgu Novi na wytwarzane przez niego pole powinna si zauwaalnie zmienia - powinna wskazywa pewien wzrost jego natenia. (Jak to moliwe, e w cigu piciuset lat istnienia Drugiej Fundacji, od czasw Seldona a do chwili obecnej, aden z jej czonkw nie pomyla nawet o matematycznym ustaleniu zalenoci midzy nateniem pola a odlegoci? To lekcewaenie fizyki musi si wreszcie skoczy. I skoczy si", przyrzek

sobie Gendibal.) Jeli statek posiada urzdzenie do wytwarzania pola mentalnego i jeli jego zaoga bya pewna, e zblia si do czonka Drugiej Fundacji, to czy nie powinna zwikszy natenia swego pola do maksimum? A w takim przypadku mzg Novi na pewno wykazaby to jak silniejsz reakcj... Ale nic takiego si nie stao! Wobec tego Gendibal zdecydowanie odrzuci moliwo istnienia na statku jakichkolwiek urzdze tego typu. Zbliali si, nie majc pojcia do kogo faktycznie si zbliaj, w zwizku z czym nie przedstawiali sob specjalnego zagroenia. Pole mentalne oczywicie istniao, ale jego rdo musiao mieci si na Gai. Byo to wystarczajco niepokojce, ale na razie musia zaatwi spraw statku. Kiedy si z tym upora, bdzie mg skierowa uwag na wiat Antymuw. Czeka. Statek wykona jaki, manewr albo zbliy si na tyle, by mg mie pewno, e jego dziaanie obronne przyniesie spodziewany skutek. Statek nadal si zblia, teraz do szybko, i nadal nie podejmowa adnej akcji. W kocu Gendibal doszed do wniosku, e moe ju uderzy z wystarczajc si. Zaoga nie odczuje adnego blu ani innych dolegliwoci, ale wszyscy jej czonkowie stwierdz nagle, e minie ich rk, ng i grzbietu opornie poddaj si dziaaniu ich woli. Gendibal zawzi pole mentalne wytwarzane przez jego mzg. Jego energia wzrosa i - przebya z szybkoci wiata odlego midzy statkami (byy ju tak blisko siebie, e kontakt nadprzestrzenny, ktry w sposb nieunikniony zmniejsza precyzj trafienia, stal si zbyteczny). I natychmiast, kompletnie zaskoczony, cofn si. Statek Fundacji by wyposaony w skuteczny ekran, ktrego gsto rosa proporcjonalnie do wzrostu natenia pola wytwarzanego przez Gendibala... A wic jednak wiedzieli do kogo si zbliaj - dysponowali broni, ktra - cho defensywna - cakowicie zaskoczya Gendibala. 79. - Aha - powiedziaa Branno. - Zdecydowa si zaatakowa. Patrz, Liono! Wskazwka psychometru wychylia si i lekko drgaa. Uczeni Fundacji przez sto dwadziecia lat pracowali nad skonstruowaniem ekranu mentalnego. By to, moe z wyjtkiem samotnej pracy Hariego Seldona nad zasadami analizy psychohistorycznej, najbardziej tajny projekt badawczy w historii ludzkoci. Pi pokole uczonych stopniowo udoskonalao urzdzenie, ktrego konstrukcji ani dziaania nic wyjaniaa w zadowalajcym stopniu adna teoria. W pracach tych nie byby moliwy aden postp, gdyby nie wynaleziono psychometru, ktry sta si swego rodzaju gwiazd przewodni, wskazujc w kadym stadium bada kierunek, w ktrym powinny by prowadzone dalsze prace oraz stopie ich zaawansowania. Nikt nie potrafi wyjani zasady jego dziaania, ale wszystko wskazywao na to, e mierzy on to, czego nie mona zmierzy i pokazuje wartoci liczbowe tego, czego nie sposb opisa. Branno (jak rwnie niektrzy z uczonych pracujcych nad tym urzdzeniem) miaa wraenie, e gdyby Fundacji udao si kiedy wyjani teoretycznie zasady dziaania psychometru, to dorwnaaby ona Drugiej Fundacji w dziedzinie kontroli psychicznej. Ale to byo zadanie przyszoci. W chwili obecnej musi wystarczy ekran,

poparty miadc przewag w dziedzinie broni fizycznej. Branno wysaa ultimatum. Zostao ono przekazane mskim gosem, z ktrego usunito najdrobniejszy cie emocji, tak e brzmia matowo i gronie. - Wzywam statek Jasna Gwiazda" i tych, ktrzy znajduj si na jego pokadzie. Zajlicie si statek nalecy do floty wojennej Fundacji. Macie natychmiast podda si. W przeciwnym wypadku zaatakujemy. W odpowiedzi usyszeli wypowiedziane naturalnym gosem: - Burmistrz Branno z Terminusa, wiem, e jeste na statku. Jasna Gwiazda" nie zostaa zajta si. Zostaem zaproszony na jej pokad przez jej legalnego dowdc, Munn Li Compora z Terminusa, ktry zrobi to z wasnej woli. Prosz o chwilowy rozejm, abymy mogli porozmawia o sprawach, ktre s wane dla nas obojga. - Prosz pozwoli mi odpowiedzie - rzek szeptem Kodell. Branno podniosa dumnie rk. - Odpowiedzialno spoczywa na mnie, Liono. Nastawia transmiter i powiedziaa tylko nieznacznie mniej stanowczym i bezemocjonalnym tonem ni sztuczny gos, z ktrego skorzystaa przedtem: - Czowieku z Drugiej Fundacji, zastanw si nad swoim pooeniem. Jeli nie poddasz si bezzwocznie, to moemy zniszczy twj statek w czasie, ktrego potrzebuje wiato, eby dotrze od nas do ciebie. Jestemy zdecydowani to zrobi. Nic na tym nie stracimy, bo nie posiadasz adnych informacji, dla ktrych warto by ci byo utrzyma przy yciu. Wiemy, e jeste z Trantora i jak tylko rozprawimy si z tob, zajmiemy si Trantorem. Dajemy ci czas, eby mg. odpowiedzie, ale poniewa nie masz nam nic interesujcego do powiedzenia, nie bdziemy dugo sucha. - W takim razie - rzek Gendibal - bd mwi krtko i od razu przejd do rzeczy. Wasz ekran nie jest doskonay i nie moe taki by. Przecenilicie go, a nie docenilicie mnie. Mog zapanowa nad waszymi umysami. By moe nie przyjdzie mi to tak atwo, jak w sytuacji, gdybycie nie mieli ekranu, ale i tak nie bdzie to trudne. W chwili kiedy zdecydujecie si uy broni, uderz i musicie zrozumie jedno - gdybycie nie mieli ekranu, poszoby mi to gadko i nie wyrzdzibym wam adnej krzywdy. Poniewa jednak macie ekran, musz si przez niego przebi, a jestem w stanie to zrobi, i wtedy nie bd mg dziaa precyzyjnie. Wasze umysy zostan zniszczone, tak jak ekran, i bdzie to stan nieodwracalny. Innymi sowy, nie moecie mnie powstrzyma, natomiast ja mog, bdc przez was zmuszony do zrobienia czego, co bdzie dla was gorsze ni mier. Zostan z was bezmylne wraki. Chcecie podj takie ryzyko? - Wiesz, e nie potrafisz zrobi tego, o czym mwisz - rzeka Branno. - A wic chcesz zaryzykowa i narazi si na konsekwencje, ktre przedstawiem? - spyta Gendibal z chodn obojtnoci. Kodell nachyli si i szepn: - Na mio Seldo - na, pani burmistrz... - ledz twoje myli, Kodell - powiedzia Gendibal niezupenie od razu, poniewa wiato i wszystko, co poruszao si z prdkoci wiata, potrzebowao nieco ponad sekund, aby przeby odlego dzielc oba statki. - Nie musisz mwi szeptem. ledz take myli burmistrz Branno. Jest niezdecydowana, nie musisz wic zaraz wpada w panik. Sam fakt, e wiem o tym, wiadczy dobitnie, e wasz ekran przepuszcza. - Mona go wzmocni - rzeka wyzywajco Branno. - Moj si psychiczn te - odpar Gendibal.

- Ale ja siedz tutaj spokojnie, zuywajc tylko energi fizyczn dla utrzymania tego ekranu, a mam jej dosy, eby utrzyma ekran przez bardzo dugi czas. Ty musisz zuywa swoj energi psychiczn, eby przedosta si przez nasz ekran i w kocu opadniesz z si. - Nie opadem - rzek Gendibal. - W tej chwili, adne z was nie jest w stanie wyda jakiegokolwiek rozkazu jakiemukolwiek czonkowi zaogi waszego statku ani jakiemukolwiek czowiekowi na jakimkolwiek innym statku. Mog tyle osign nie wyrzdzajc wam adnej krzywdy, ale nie czycie adnych nadzwyczajnych wysikw, eby wydosta si spod mojej kontroli, bo jak tylko zorientuj si, e to robicie, a zorientuj si natychmiast, zostaniecie - jak ju powiedziaem - zniszczeni. - Poczekam - powiedziaa Branno, zakadajc z widocznym spokojem rce na piersi. - Zmczysz si, a kiedy si to stanie, wydam rozkaz, ale nie zniszczenia ciebie, bo wtedy bdziesz nieszkodliwy. Wydam rozkaz, aby gwna flota wojenna Fundacji ruszya na Trantor. Jeli chcesz ocali swj wiat, poddaj si. Druga fala zniszczenia nie zostawi, tak jak to si stao w czasie Wielkiej Grabiey, waszej organizacji nietknitej. - Nie rozumiesz, kobieto, e jeli zorientuj si, e trac siy, do czego zreszt nie dojdzie, to mog ocali swj wiat po prostu niszczc was? - Tego nie zrobisz. Waszym gwnym zadaniem jest ochrona Planu Seldona. Zniszczenie burmistrza Terminusa, a przez to zadanie ciosu prestiowi i znaczeniu Pierwszej Fundacji, osabiajc jej potg i omielajc jej wszystkich nieprzyjaci, spowodowaoby takie zakcenie Planu, e byoby to dla was rwnie niedobre jak zniszczenie Trantora. Lepiej si poddaj. - Wolisz zaryzykowa i postawi na to, e bd czu opr, eby was zniszczy? Branno wzia tak gboki oddech, e a zafalowaa jej pier. - Tak powiedziaa zdecydowanym gosem. Kodell, ktry siedzia u jej boku, zblad. 80. Gendibal patrzy na sylwetk Branno widoczn w gbi kabiny, tu pod cian. Zakcenia spowodowane przez ekran sprawiay, i obraz by nieco zamglony i drga. Mczyzn siedzcego obok Branno widzia tak niewyranie, e prawie nie mona byo rozrni rysw jego twarzy, ale nie mg sobie pozwoli na tracenie energii na jego obraz. Musia skoncentrowa si na pani burmistrz. Oczywicie ona nie widziaa Gendibala. Nie moga, na przykad, w aden sposb zorientowa si, e on te ma towarzysza, a waciwie towarzyszk. Nie moga dowiedzie si niczego z wyrazu jego twarzy, jzyk jego ciaa nic jej nie mwi. W tym wzgldzie bya w gorszej sytuacji. Mwi szczer prawd. Mg ich unieszkodliwi, co prawda kosztem olbrzymiej utraty siy mentalnej, a gdyby zosta do tego zmuszony, to raczej nie potrafiby tego przeprowadzi bez nieodwracalnego uszkodzenia ich mzgw. Ale ona te mwia prawd. Zniszczenie jej byoby rwnie niebezpieczne dla Planu jak dziaanie Mua. Prawd mwic, mogoby mie nawet powaniejsze nastpstwa, gdy realizacja Planu bya teraz znacznie bardziej zaawansowana i by moe nie starczyoby czasu, aby naprawi szkody. Co gorsze, bya jeszcze Gaja, ktra ze swym sabym, ledwie wyczuwalnym polem mentalnym, pozostawaa nadal tajemnic.

Musn mzg Novi, aby przekona si, czy pole to nadal istnieje. Istniao i nie wykazywao adnych zmian. Nie moga odczu tego municia, ale obrcia si do niego i spytaa trwoliwym szeptem. - Panie, jest tu jaka delikatna mgieka. Czy to do niej mwisz? Musiaa zauway t mgiek dziki sabemu poczeniu midzy ich umysami. Gendibal pooy palec na ustach, - Nie bj si, Novi. Zamknij oczy i odpr si. Podnis gos: - Burmistrz Branno, tym razem dobrze zagraa. Nie chc was natychmiast zniszczy, poniewa myl, e jeli ci co wyjani, to posuchasz gosu rozsdku i adne z nas nie bdzie musiao niszczy drugiego. Zamy, e wygrasz i poddam si. Co stanie si potem? W swoim zadufaniu i wierze w si ekranu mentalnego, ty i twoi nastpcy sprbujecie narzuci, z fatalnym w skutkach popiechem, swoje panowanie caej Galaktyce. Robic to, faktycznie odsuniecie moment ustanowienia Drugiego Imperium, poniewa w ten sposb wy te zniszczycie Plan Seldona. - Nie dziwi mnie - rzeka Branno - e nie chcesz nas natychmiast zniszczy i myl, e siedzc tam, bdziesz musia sobie w kocu uwiadomi, e w ogle, ani teraz, ani nigdy, nie wolno ci mnie zniszczy. - Nie bd taka pewna siebie, bo moe to okaza si zgubne. Posuchaj mnie. Wiksza cz Galaktyki nadal znajduje si poza sfer wpyww Fundacji i ma do niej wrogie nastawienie. Nawet w samej Federacji Fundacyjnej istniej obszary, gdzie nie zapomniano jeszcze o czasach, kiedy byy one suwerennymi, niepodlegymi wiatami. Jeli, w wyniku mojego poddania si, Fundacja zanadto si popieszy, to jej dziaania usun z Galaktyki najwiksze rdo jej saboci - rozbicie i chwiejno. Zagroenie z waszej strony zmusi rozbit wewntrznie Galaktyk do zjednoczenia si w oporze, a wewntrz Federacji podsyci nastroje do buntu. - To s papierowe strachy - powiedziaa Branno. - Mamy do siy, aby z atwoci pokona wszystkich nieprzyjaci, nawet gdyby wszystkie wiaty lece poza sfer naszych wpyww zjednoczyy si przeciw nam i gdyby wybucho w tym samym czasie powstanie na poowie wiatw nalecych do Federacji. Nie mielibymy z tym adnych problemw. - Na pocztku. Nie ograniczaj si do dostrzegania tylko skutkw, ktre bd widoczne od razu, bo to bd. Moesz stworzy Drugie Imperium, po prostu proklamujc jego powstanie, ale nie dacie rady utrzyma go przy istnieniu. Bdziecie musieli co dziesi lat podbija Galaktyk na nowo. - To bdziemy podbija, dopki nie osabn, tak jak ty teraz. - Ani oni nic osabn, ani - ja na razie nie sabn. Zreszt proces ten nie bdzie trwa zbyt dugo, bo temu waszemu pseudoimperium zagrozi inne, wiksze niebezpieczestwo. Poniewa bdzie si mogo utrzyma przy istnieniu tylko dziki stale rosncej sile militarnej, z ktrej stale bdziecie musieli korzysta, to po raz pierwszy w historii dowdcy armii Fundacji stan si waniejsi i potniejsi ni wadze cywilne. Wasze pseudoimperium rozpadnie si na okrgi wojskowe, w ktrych naczeln wadz bd ich dowdcy. Doprowadzi to do anarchii i powrotu do barbarzystwa, ktre moe trwa duej ni te trzydzieci tysicy lat, ktre prorokowa Seldon, zanim jego Plan zosta wcielony w ycie.

- To dziecinne pogrki. Nawet jeli w wyliczeniach Planu Seldona przewidziane s takie skutki, to s to tylko moliwe, a nie nieuniknione wersje rozwoju wydarze. - Burmistrz Branno - powiedzia z naciskiem Gendibal - nie mwmy Planie Seldona. Nie rozumiesz matematyki, na ktrej si opiera i nie potrafisz wyobrazi sobie jego schematu. Ale by moe nie jest to potrzebne. Jeste dowiadczonym, a przy tym - sdzc ze stanowiska, ktre obecnie piastujesz zrcznym oraz - jak wskazuje na to gra, ktr teraz prowadzisz - odwanym politykiem. A wic odwoaj si do swej znajomoci polityki i do swojego dowiadczenia w tej dziedzinie.. We pod uwag ca polityczn i wojskow histori ludzkoci, oce j w wietle tego, co wiesz o naturze ludzkiej, o sposobach reagowania ludzi, politykw i oficerw i zastanw si, czy nie mam racji. - Nawet gdyby mia racj, to jest i ryzyko, ktre musimy podj odpowiedziaa Branno. - Majc odpowiednich przywdcw i korzystajc z coraz nowszych zdobyczy nauki, zarwno w fizyce, jak i w mentalistyce, moemy pokona wszystkie przeszkody. Hari Seldon nie by w stanie waciwie oceni znaczenia tych zdobyczy. Czy gdzie w swoim Planie dopuszcza moliwo skonstruowania przez Pierwsz Fundacj ekranu mentalnego? A zreszt, dlaczego mielibymy chcie spenienia tego Planu? Zaryzykujemy i stworzymy nowe imperium bez niego. W kocu lepiej jeli si nam nie uda bez planu, ni gdyby miao uda si z jego pomoc. Nie chcemy imperium, w ktrym mielibymy by marionetkami poruszanymi z ukrycia przez manipulatorw z Drugiej Fundacji. - Mwisz tak tylko dlatego, bo nie rozumiesz, co wasza poraka oznaczaaby dla ludzi w Galaktyce. - By moe - rzeka kamiennym gosem Branno. - Zaczynasz traci siy? - Skde... Pozwl, e zaproponuj akcj, ktrej nie wzia pod uwag, a ktra nie bdzie wymagaa, ebym podda si wam ani wy mnie... Jestemy w ssiedztwie planety o nazwie Gaja. - Wiem o tym. - A wiesz, e jest to miejsce, gdzie prawdopodobnie urodzi si Mu? - Musiaabym mie na to dowody. Twoje twierdzenie nie wystarczy. - Ta planeta jest otoczona polem mentalnym. Jest ojczyzn wielu Muw. Jeli zrealizujesz swoje marzenie o zniszczeniu Drugiej Fundacji, to tym samym staniecie si ich niewolnikami. Czy Druga Fundacja wyrzdzia wam kiedykolwiek jak krzywd?... Myl o rzeczywistej, a nie wyimaginowanej czy teoretycznej krzywdzie. A pomyl o tym, ile zego wyrzdzi wam jeden Mu. - To w dalszym cigu tylko czcze sowa. - Jak dugo tu pozostaniemy, nie mog dostarczy adnych innych argumentw... Dlatego proponuj zawieszenie broni. Pozostaw, ekran, jeli mi nie ufasz, ale bd przygotowana na wspprac ze mn. Zblimy si razem do tej planety, a kiedy przekonasz si, e jest grona, ja unieszkodliwi ich pole mentalne, a ty wydasz rozkaz swoim statkom, eby j zajy. - A potem? - A potem zostanie ju tylko Pierwsza Fundacja przeciw Drugiej Fundacji i nie trzeba bdzie bra pod uwag adnej siy z zewntrz. Walka bdzie wtedy jasna, natomiast teraz, jak widzisz, nie mamy odwagi, eby zacz walk, bo obydwie Fundacje s zagroorU. - Dlaczego nie powiedziae tak od razu?

- Bo mylaem, e moe uda mi si przekona ci, e nie jestemy nieprzyjacimi i e moemy wsppracowa ze sob. Poniewa mi si to nie udao, tak czy inaczej proponuj wspprac. Branno milczaa, siedzc z pochylon gow, pogrona w mylach. Potem powiedziaa: - Chcesz upi moj czujno. W jaki sposb zdoasz sam unieszkodliwi pole mentalne caej planety Muw? Ta myl jest tak absurdalna, e nie mog ci uwierzy. - Nie jestem sam - odpar Gendibal. - Mam za sob ca potg Drugiej Fundacji. To ona, skupiona we mnie, powstrzyma Gaje. Mao tego, ta sia moe w kadej chwili zdmuchn wasz ekran, tak jakby bya to rzadka mgieka. - No to po co potrzebna ci moja pomoc? - Przede wszystkim dlatego, e nie wystarczy unieszkodliwi ich pole. Druga Fundacja nie moe si powici temu jednemu zadaniu i przez ca wieczno neutralizowa ich pole, tak jak ja nie mog tu w nieskoczono taczy z tob tego konwersacyjnego menueta. Potrzebna nam jest akcja fizyczna, ktr mog przeprowadzi wasze statki... A poza tym, skoro moje argumenty, e obydwie Fundacje powinny si traktowa nawzajem jako sojusznicy, nie trafiaj ci do przekonania, to moe przekona ci bezporednie wsplne dziaanie - w sprawie niezwykej wagi. Moe czyny przemwi silniej ni sowa. Znowu nastpio dusze milczenie, po czym Branno rzeka: - Jeli moemy to zrobi razem, to chc podej bliej do Gai. Poza tym niczego nie obiecuj. - To wystarczy - powiedzia Gendibal, pochylajc si nad komputerem. W tym momencie odezwaa si Novi: - Nie,, panie, a do tej chwili to nie miao znaczenia, ale teraz, prosz, nie rb adnych ruchw. Musimy poczeka na radnego Trevize z Terminusa.

Rozdzia XIX DECYZJA


81. Janov Pelorat powiedzia z lekkim rozdranieniem w gosie: - Naprawd, Golan, wydaje mi si, e nikogo nie obchodzi fakt, e po raz pierwszy w dosy dugim yciu - nie za dugim, zapewniam ci, Bliss - podruj przez Galaktyk. Za kadym razem kiedy tylko przylec na jaki wiat, zaraz musz si zbiera z powrotem. Nie dadz mi si nawet rozejrze. Teraz to ju drugi raz. - No - powiedziaa Bliss - gdyby nie odlecia z tego wiata, gdzie bye poprzednio, tak szybko, to spotkaby mnie nie wiadomo kiedy. To chyba usprawiedliwia ten pierwszy raz. - Usprawiedliwia. Mwi szczerze, moja... moja droga. Usprawiedliwia. - A tym razem, Pel, jeste co prawda poza planet, ale masz mnie, a ja jestem tak samo Gaj, jak kada jej czstka, jak caa planeta. - Jeste i nie chc adnej innej czstki. Trevize, ktry sucha tej rozmowy ze zmarszczonymi brwiami powiedzia: - To oburzajce. Dlaczego nie ma z nami Doma? Na przestrze, nigdy nie przyzwyczaj si do tej monosylabizacji. Nazwisko skada si z dwustu pidziesiciu sylab, a my uywamy tylko jednej z nich... Dlaczego nie ma z nami Doma i tych jego dwustu pidziesiciu sylab? Jeli to wszystko jest naprawd tak wane, jeli od tego zaley samo istnienie Gai, to dlaczego nie ma go tu, eby nami pokierowa? - Ja tu jestem, Trev - powiedziaa Bliss - a ja jestem tak samo Gaj, jak on. - A potem obrzuciwszy go szybkim spojrzeniem swych czarnych oczu, dodaa: - A moe irytuje ci, e mwi do ciebie Trev"? - Tak, irytuje. Mam takie samo prawo do swoich przyzwyczaje jak wy. Nazywam si Trevize. Trzy sylaby Trevize. - wietnie. Nie chc ci zoci, Trevize. - Nie jestem zy. Irytuj si. - Podnis si nagle, przeszed z jednego koca kabiny w drugi, przekraczajc wycignite nogi Pelorata, a potem wrci. Zatrzyma si, odwrci i spojrza na Bliss. Wycign palec w jej stron. - Suchaj! Nie jestem panem swojej woli. Zostaem podstpnie cignity z Terminusa na Gaje i nawet kiedy zaczem podejrzewa, e to tak wyglda, nie mogem nic zrobi, eby wyrwa si z waszych rk. A potem, kiedy dotarem na Gaje, dowiaduj si, e potrzebny tu jestem po to, eby j ocali. Dlaczego? Jak? Czym jest Gaja dla mnie albo ja dla Gai, ebym mia j ocali? Czy pord trylionw ludzi w Galaktyce nic ma nikogo innego, kto mgby to zrobi? - Trevize, prosz - powiedziaa Bliss z nagym przygnbieniem. Znika gdzie jej caa poprzednia wesoo. - Nie zo si. Widzisz, e zwracam si do ciebie penym nazwiskiem. Bd mwia zupenie powanie. Dom prosi, eby by cierpliwy. - Na wszystkie planety w Galaktyce, zamieszkane czy nie, nie chc by cierpliwy! Jeli jestem taki wany, to czy nie naley mi si jakie wyjanienie? Najpierw chc wiedzie, dlaczego nie ma z nami Doma? Czy to nie jest wystarczajco wane, eby by tu, na Odlegej Gwiedzie", razem z nami? - On tu jest, Trevize - powiedziaa" Bliss. - Dopki ja tu jestem, on te tu

jest, tak samo jak kady mieszkaniec Gai, jak kade stworzenie yjce na niej, jak kada jej drobina. - Ciebie to zadowala, ale ja nie myl w ten sposb. Nie jestem Gajaninem. Nie moemy wtoczy na mj statek caej planety, moemy tu wcisn tylko jedn osob. Mamy ciebie, a Dom jest czci ciebie. W porzdku. Dlaczego wic nie mamy tu Doma, skoro ty moesz by jego czci? - Przede wszystkim - rzeka Bliss - Pel... to znaczy Pelorat - prosi, ebym bya z wami. Ja, a nie Dom. - To bya kurtuazja. Kto braby to powanie? - No nie, drogi przyjacielu - rzek Pelorat, podnoszc si z nagle poczerwienia twarz. - Mwiem zupenie powanie. Nie chc, eby tak to zby. Zgadzam si, e to niewane jak cz Gai mamy na pokadzie, a w takiej sytuacji sprawia mi wiksz przyjemno mie tu Bliss ni Doma, i tak samo powinno sprawia to wiksz przyjemno tobie. Daj spokj, Golan, zachowujesz si jak dziecko. - Tak? Jak dziecko? - powiedzia Trevize, chmurzc twarz. - No wic dobrze, zachowuj si jak dziecko. Tak czy inaczej - znowu wysun palec w stron Bliss - zapewniam ci, e bez wzgldu na to, co mam zrobi, nie zrobi tego, jeli nie bd traktowany jak czowiek. Na pocztek dwa pytania... Co mam zrobi? I dlaczego wanie ja? Bliss patrzya na niego szeroko otwartymi oczami i cofaa si. - Nie mog ci tego teraz powiedzie. Zrozum to, prosz. Gaja nie moe ci powiedzie. Musisz przyby na miejsce, nie wiedzc nic na pocztek. Musisz si tego dowiedzie tam, na miejscu. Potem musisz zrobi to, co musisz, ale spokojnie, bez adnych emocji. Jeli nadal bdziesz w takim stanie jak teraz, to nic z tego nie wyjdzie i, tak czy inaczej, bdzie to koniec Gai. Musisz zmieni ten swj nastrj, a ja nie wiem jak to zrobi. - A Dom by wiedzia, gdyby by tutaj? - spyta bez skrupuw Trevize. - On jest tutaj - odpara Bliss. - On - ja - my nie wiemy jak zmieni twj nastrj albo uspokoi ci. Nie potrafimy zrozumie czowieka, ktry nie umie wyczu swego miejsca w oglnym porzdku rzeczy i ktry nie czuje si czci wikszej caoci. - Nie jest tak - rzek Trevize. - Potrafilicie cign mj statek z odlegoci miliona kilometrw, a nawet wikszej... i sprawi, e bylimy spokojni, mimo e czulimy si bezradni. No to uspokjcie mnie teraz. Nie udawajcie, e nie potraficie tego zrobi. - Ale nie wolno nam tego zrobi. Nie teraz. Gdybymy teraz odmienili ci albo w jaki inny sposb wpynli na ciebie, to byby dla nas tyle samo wart, co jakakolwiek inna osoba w Galaktyce i nie mielibymy z ciebie adnego poytku. Moemy mie z ciebie poytek tylko dlatego, e jeste tym, kim jeste, i musisz pozosta sob. Jeli w tej chwili wpyniemy na ciebie w jakikolwiek sposb, to jetemy zgubieni. Musisz by spokojny z wasnej, nieprzymuszonej woli. Prosz ci o to. - Nic z tego, moja panno, jeli nie zaspokoisz cho w czci mojej ciekawoci. - Bliss, pozwl, e ja z nim porozmawiam - wtrci si Pelorat. - Przejd do drugiej kabiny. Bliss wolno wysza. Pelorat zamkn za ni drzwi. - Przecie ona wszystko widzi i syszy - rzek Trevize. - Co to za rnica,

czy jest tu, czy tam? - Dla mnie to istotna rnica - odpar Pelorat. - Chc porozmawia z tob bez wiadkw, nawet jeli to, e nikt nas nie syszy, jest iluzj... Golan, ty si boisz. - Nie gadaj gupstw. - Oczywicie, e si boisz. Nie wiesz, gdzie lecisz, co spotkasz, czego oczekuj od ciebie. Masz prawo si ba. - Ale si nie boj. - Wanie, e si boisz. By moe nie boisz si fizycznego niebezpieczestwa tak, jak ja. Ja baem si wyruszy w przestrze, boj si kadego nowego wiata, ktry widz, boj si kadej nowoci, kadej zmiany. W kocu przez p wieku prowadziem ciche, spokojne ycie, do niczego si nie mieszaem, w niczym nie uczestniczyem, natomiast ty suye we flocie wojennej, zajmowae si polityk i brae ywy udzia w tym, co dziao si u nas i w przestrzeni. Jednak staraem si opanowa swj lk, a ty mi w tym pomoge. Przez cay ten czas kiedy jestemy razem, bye cierpliwy i miy dla mnie, znosie wszystko ze zrozumieniem i dziki tobie udao mi si opanowa lk i zachowywa tak, jak trzeba. Pozwl, e teraz ja si zrewanuj i pomog tobie. - Mwi ci, e si nie boj. - Wanie, e boisz si. Jeli nie jakiego niebezpieczestwa, to przynajmniej odpowiedzialnoci, ktra na tobie spoczywa. Wyglda na to, e zale od ciebie losy caego wiata, a wic jeli zawiedziesz, bdziesz musia y ze wiadomoci, e wiat ten zgin przez ciebie. Zadajesz sobie pytanie dlaczego niby masz odpowiada za losy wiata, ktry nic dla ciebie nic znaczy, jakie maj prawo, eby skada taki - ciar na twoje barki. Nie tylko boisz si, e zawiedziesz, co jest zupenie naturalne i co czuby kady na twoim miejscu, ale jeste wcieky, e postawili ci w sytuacji, w ktrej musisz si ba. - Cakowicie si mylisz. - Nie sdz. A zatem pozwl, e ci zastpi. Ja " to zrobi. Bez wzgldu na to, czego od ciebie oczekuj, zgaszam si na ochotnika, .eby ci zastpi. Przypuszczam, e nie jest to co, co wymagaoby wielkiej siy fizycznej czy energii, gdy w takim przypadku proste mechaniczne urzdzenie zrobioby to lepiej ni ty. Przypuszczam te, e nie wymaga to siy psychicznej, gdy tej sami maj dosy. To raczej co, co... no, nie wiem, ale jeli nie wymaga to ani krzepy, ani specjalnych zdolnoci psychicznych, to nadaj si do tego rwnie dobrze jak ty i jestem gotw wzi na siebie t odpowiedzialno. - A dlaczego jeste taki chtny, eby wzi na siebie ten ciar? - spyta ostro Trevize. Pelorat utkwi wzrok w podog, jakby nie chcia spojrze Trevizemu prosto w oczy. - Miaem on, Golan - powiedzia. - Znaem kobiety. Jednak jako nigdy nie przywizywaem wagi do tych spraw. Byo to, owszem, ciekawe. Przyjemne... Ale nigdy specjalnie wane. Jednak ona... - Kto? Bliss? - Ona jest jaka inna... wedug mnie. - Na Terminusa, Janov, przecie ona syszy kade twoje sowo! - To mnie nie obchodzi. Ona i tak o tym wie... Chc jej sprawi przyjemno. Podejm si tego zadania, choby to byo nie wiadomo co, zgodz si na kade ryzyko, przyjm kad odpowiedzialno, jeli bd mia choby najmniejsz nadziej, e dziki temu bdzie o mnie dobrze mylaa.

- Ale to dziecko, Janov. - Nie jest dzieckiem... a poza tym to, co o niej mylisz, nie obchodzi mnie. - Nie zdajesz sobie sprawy z tego, kim musisz si jej wydawa? - Starym facetem? No i co z tego? Ona jest czci wikszej caoci, a ja nie i ju to samo oddziela nas od siebie nieprzebytym murem. Mylisz, e ja tego nie wiem? Ale ja nie prosz jej o nic, tylko o to, eby... - Mylaa o tobie dobrze? - Tak. Albo z jakimkolwiek innym uczuciem, na ktre moe si zdoby. - I dlatego chcesz si podj za mnie tego zadania? Nie suchae chyba, Janov, dobrze tego, co mwili. Oni nie chc ciebie - chc mnie, cho nie mog zrozumie z jakiego powodu. - Ale jeli nie mog mie ciebie, a musz kogo mie, to na pewno bd lepszy ni nikt. Trevize potrzsn gow. - Nie wierz wasnym uszom. Na staro przeywasz drug modo, Janov. Usiujesz zosta bohaterem, eby umrze dla tego ciaa. - Nie mw tak, Golan. To nie jest temat do artw. Trevize prbowa si rozemia, ale spojrza na powan twarz Pelorata i tylko chrzkn. - Masz racj - powiedzia. - Przepraszam ci. Zawoaj j, Janov. Zawoaj j. Wesza z pewnym ociganiem. Powiedziaa cicho: - Przepraszam, Pel, ale nie moesz go zastpi. To moe by tylko Trevize i nikt inny. - Dobrze - rzek Trevize. - Bd spokojny. Postaram si zrobi to, czego ode mnie chcecie. Zrobi wszystko, eby tylko powstrzyma Janova od prb odgrywania, w jego wieku, bohatera romantycznego. - Znam swj wiek - mrukn Pelorat. Bliss wolno podesza do niego i pooya mu do na ramieniu. - Pel powiedziaa - ja... ja myl o tobie dobrze. Pelorat odwrci wzrok. - W porzdku, Bliss. Nie musisz si stara by mia. - Nie staram si by mia, Pel. Myl o tobie dobrze. 82. Najpierw niejasno, a potem coraz wyraniej, Sura Novi uwiadomia sobie, e naprawd nazywa si Suranoviremblastiran i przypomniaa sobie, e kiedy bya dzieckiem, rodzice mwili do niej Su, a przyjaciele Vi. Oczywicie, tak naprawd nigdy o tym nie zapomniaa, ale fakty te byy czasami gboko ukryte w jej pamici. I nigdy nie byy ukryte a tak gboko, jak przez ostatni miesic, gdy nigdy nie znajdowaa si tak blisko tak potnego umysu. Ale teraz nadszed ju czas, aby moga sobie o nich przypomnie. To nie byo jej wasne postanowienie. To nie ona tego chciaa. Nie czua takiej potrzeby. Ukryta strona jej osobowoci wyaniaa si z gbi jej pamici, gdy taka bya potrzeba caego globu. Towarzyszyo temu nieokrelone, ale nieprzyjemne uczucie, co w rodzaju swdzenia, ktre jednak szybko ustpio miejsca przyjemnej wiadomoci, e oto ukazaa si taka, jak bya naprawd, e staa si sob. Od wielu lat nie bya tak blisko Gai, jak teraz. Przypomniaa sobie jedn z form ycia, ktr bardzo lubia, kiedy bya dzieckiem i mieszkaa na Gai. Zdajc sobie wwczas niejasno spraw z tego, e odczucia tego stworzenia s czci

jej wasnych odczu, teraz wyraniej uwiadomia sobie swoje wasne. Bya motylem wykluwajcym si z kokonu. 83. Stor Gendibal patrzy ostro i przenikliwie na Novi. By przy tym tak zaskoczony, e o may wos nie wypuci z mentalnego uchwytu burmistrz Branno. To, e do tego nie doszo, zawdzicza by moe niespodziewanej pomocy z zewntrz, ktra podtrzymaa go, a na ktr w owej chwili nie zwrci uwagi. - Co wiesz o radnym Trevize, Novi? - spyta. A potem, zaniepokojony nag zmian w jej mzgu, ktry stawa si coraz bardziej skomplikowany, krzykn: - Kim ty jeste? Chcia uzyska kontrol nad jej umysem, ale nie mg do niego przenikn. W tym momencie zda sobie spraw z faktu, e uchwyt, w ktrym trzyma Branno, zosta przez kogo wzmocniony. - Kim ty jeste? - powtrzy. Twarz Novi przybraa na chwil tragiczny wyraz. - Panie - powiedziaa i zaraz poprawia si: - Mwco Gendibalu, moje prawdziwe nazwisko brzmi Suranoviremblastiran, a jestem Gaj. To byo wszystko, co powiedziaa gono. Gendibal, w przypywie wciekoci, wyty swe psychiczne siy, zrcznie przemkn ponad wspomagajcym jego uchwyt polem i ze zdwojon energi cisn Branno, zmagajc si jednoczenie z umysem Novi. Novi odrzucia go z tak sam zrcznoci, z jak on pozby si pomocy przy trzymaniu Branno, ale nie moga - a moe nie chciaa - schowa przed nim swych myli. Przemwi do niej jak do innego Mwcy: - Dobrze zagraa swoj role, oszukaa mnie i podstpnie zwabia mnie tu. Naleysz do tej samej rasy, z ktrej wywodzi si Mu. - Mu by dewiantem, Mwco. Ja/my nie jestemy Muami. Ja/my jestemy Gaj. W tym, co mu przekazaa, zostaa przedstawiona caa istota Gai, i to o wiele precyzyjniej ni mona by to byo zrobi za pomoc jakichkolwiek sw. - yjca planeta! - rzek Gendibal. - O polu mentalnym silniejszym ni twoje indywidualne pole. Nie zmagaj si, prosz, z tak si. Obawiam si, eby ci si co nie stao. Nie chciaabym tego. - Nawet jako yjca planeta nie jeste silniejsza od moich towarzyszy zespolonych na Trantorze. My rwnie jestemy w pewnym sensie yjc planet. - To tylko par tysicy ludzi zespolonych w mentalnym wspdziaaniu, Mwco. Poza tym nie moesz liczy na ich pomoc, gdy odciam j od ciebie. Sprawd to, a sam si przekonasz. - Co masz zamiar zrobi, Gajo? - Miaam nadziej, Mwco, e nadal bdziesz do mnie mwi Novi". To, co teraz robi, robi jako Gaja, ale jestem take Novi... a jeli chodzi o mj stosunek do ciebie, to tylko Novi. - Co masz zamiar zrobi, Gajo? Novi zrobia co, co byo mentalnym odpowiednikiem westchnienia i powiedziaa: - Jestemy teraz w martwym punkcie, w sytuacji patowej. Bdziesz nadal

trzyma burmistrz Branno, mimo jej ekranu. Ja ci w tym pomog, wic nie opadniemy z si. Przypuszczam te, e nie wypucisz mnie z uchwytu, ja z kolei nie wypuszcz ciebie i tu rwnie adne z nas nie opadnie z si i pozostaniemy w tym potrjnym uchwycie. - A jak to si skoczy? - Powiedziaam ci ju... Czekamy na radnego Trevize z Terminusa. To wanie on rozstrzygnie... tak, jak uzna za stosowne. 84. Komputer pokadowy Odlegej Gwiazdy" zlokalizowa dwa statki. Trevize poleci mu pokaza ich obraz na ekranie. Obydwa pochodziy z Fundacji. Jeden dokadnie przypomina Odleg Gwiazd". By to bez wtpienia statek Compora. Drugi by wikszy i o wiele potniejszy. Trevize obrci si w stron Bliss i rzek: - Nie wiesz, co tu si dzieje? Czy teraz moesz mi wreszcie co powiedzie? - Tak. Nie bj si! Nic ci nie zrobi. - Dlaczego wszyscy uwaaj, e siedz tu trzsc si ze strachu? - rzek z rozdranieniem Trevize. - Pozwl jej mwi, Golan - wtrci pospiesznie Pelorat. - Nie zo si na ni. Trevize podnis obie rce, oznajmiajc, e si poddaje. - Nie bd si na ni zoci - rzek z niecierpliwoci. - Mw, moja panno. - Na tym duym statku jest wadczyni waszej Fundacji - powiedziaa Bliss. - Jest z ni... - Wadczyni? - spyta zaskoczony Trevize. - Chcesz przez to powiedzie, e jest tam ta stara baba Branno? - To chyba nie jest jej tytu - rzeka Bliss z wyrazem lekkiego zdziwienia na twarzy. - Ale faktycznie jest to kobieta. - Przerwaa na chwil, jakby wsuchujc si uwanie w to, co mwi potny organizm, ktrego bya czci. - Nazywa si Harlabranno. To dziwne, eby kto tak wany na swoim wiecie mia nazwisko skadajce si tylko z czterech sylab, ale przypuszczam, e nie Gajanie maj inne zwyczaje ni my. - Ja te tak przypuszczam - rzek zimno Trevize. - Myl, e wy mwilibycie do niej Brann. Ale co ona tutaj robi? Dlaczego nie jest na... Aha, rozumiem. J te cigna tu Gaja. Po co? Bliss nie odpowiedziaa na to pytanie. - Jest z ni Lionokodell, pi sylab, cho to jej podwadny. To wyglda na brak szacunku. To wana figura na waszym wiecie. Jest z nimi jeszcze czterech ludzi, ktrzy obsuguj bro pokadow. Chcesz zna ich nazwiska? - Nie. O ile si nie myl, to na drugim statku jest tylko jeden czowiek, Munn Li Compor, ktry reprezentuje Drug Fundacj. Najwidoczniej cignlicie tu obydwie Fundacje. Po co? - Niezupenie jest tak, jak mylisz. Trev... chciaam powiedzie Trevize. - Och, daj spokj. Moesz mwi Trev. Nie bd si nadyma jak kometa. - Niezupenie, Trev. Compor zszed ze statku i zosta zastpiony przez dwie osoby. Jedna z nich to Storgendibal, wana posta w Drugiej Fundacji. Nazywaj go Mwc. - Wana posta. Myl, e dysponuje si mentaln.

- O tak, bardzo du. - Potraficie da sobie z nim rad? - Oczywicie. Druga osoba, ktra jest z nim na statku, to Gaja. - Kto z waszych ludzi. - Tak. Nazywa si Suranoviremblastiran. Powinna mie duo dusze nazwisko, ale ju do dugo jest z dala ode mnie/nas/reszty. - Ona potrafi powstrzyma wan osob z Drugiej Fundacji? - To nie ona go powstrzymuje, ale Gaja. Ona/ja/my/wszyscy moemy go zniszczy. - I wanie ona ma to zrobi? Ma zniszczy jego i Branno? Co to znaczy ? Czyby Gaja chciaa zniszczy obie Fundacje i sama ustanowi Imperium Galaktyczne? Czyby by to powrt Mua? Potniejszego Mua... - Nie, nie, Trev. Nie gorczkuj si. Nie moesz tego robi. Caa trjka trzyma si nawzajem w szachu. Czekaj. - Na co? - Na twoj decyzj. - I znowu to samo. Na jak decyzj? Dlaczego ja mam j podj? - Trev, uspokj si, prosz - rzeka Bliss. - Wkrtce ci to wyjanimy. Ja/my/ona powiedzielimy tyle, ile teraz moemy powiedzie. 85. - Teraz jest ju jasne, Liono, e popeniam bd, ktry moe mie fatalne skutki - powiedziaa znuonym gosem Branno. - Czy trzeba o tym gono mwi? - mrukn Kodell przez zacinite usta. - Wiedz, co myl. To, e o tym mwi, nie moe ju bardziej pogorszy naszej sytuacji. Niech pan nie sdzi, e nie bd znali te i pana myli, jeli nie bdzie pan porusza wargami... Powinnam poczeka, a ekran zostanie udoskonalony. - A skd miaa pani o tym wiedzie? Gdybymy czekali, a nasze zabezpieczenie stanie si dwa, trzy, cztery czy nie wiadomo ile razy pewniejsze, to czekalibymy w nieskoczono... Oczywicie auj, e my sami wyruszylimy na t wypraw. Lepiej byoby wysa na prb kogo innego, moe na przykad Trevizego. Branno westchna. - Nie chciaam, eby si zorientowali, Liono, a taka prba byaby dla nich ostrzeeniem. Ale wskaza pan na rdo mojego bdu. Mogam zaczeka, a ekran bdzie moliwie jak najmniej nieprzepuszczalny. Nie absolutnie, ale moliwie jak najmniej przepuszczalny. Wiedziaam, e s w nim dziury, ale nie mogam ju znie czekania. Czeka a te dziury zostan zaatane, znaczyoby czeka duej, ni trwa bdzie moja kadencja, a ja chciaam, eby stao si to za moich rzdw i chciaam by na miejscu. I przez to, jak gupia, wmwiam sobie, e ekran jest odpowiedni. Nie suchaam adnych ostrzee... na przykad wtpliwoci, ktre pan zgasza, Liono. - Moe jeszcze wygramy, jeli bdziemy cierpliwi. - Moe pan wyda rozkaz naszej zaodze, eby ostrzelaa tamten statek? - Nie, nie mog. Jako nie mog znie samej myli o tym. - Ja te. A gdyby ktremu z nas udao si wyda taki rozkaz, to jestem pewna, e zaoga by go. nie posuchaa, e nie byaby zdolna go wykona. - W obecnej sytuacji nie, ale sytuacja moe si zmieni, pani burmistrz. Prawd mwic, na scenie pojawi si nowy aktor. Wskaza na ekran. Komputer pokadowy automatycznie wczy ekran,

kiedy nowy statek znalaz si w jego zasigu. Statek ten nadlatywa z prawej strony. - Moe pan powikszy obraz, Liono? - Bez problemu. Ten czowiek z Drugiej Fundacji jest bardzo zrczny. Moemy robi wszystko, co nic sprawia mu kopotu. - To na pewno Odlega Gwiazda" - powiedziaa Branno, wpatrujc si w ekran. - 7 - 1 przypuszczam, e na jej pokadzie s Trevize i Pelorat. - Po chwili dodaa gorzko: - Chyba e ich te zastpili ludzie z Drugiej Fundacji. Mj piorunochron okaza si wymienity... Gdyby tylko nasz ekran by lepszy! - Cierpliwoci! - rzek Kodell. W sterowni rozleg si czyj go. Branno nie wiedziaa skd czerpie t pewno, ale mogaby przysic, e nie dociera on do niej za porednictwem fal dwikowych. Syszaa go bezporednio w gowie, a rzut oka na Kodella wystarczy, aby stwierdzi, e on rwnie go syszy. Gos mwi: - Syszysz mnie, burmistrz Branno? Jeli tak, to nie musisz odpowiada. Wystarczy, e to pomylisz. - Kto ty jeste? - spytaa spokojnie Branno. - Jestem Gaja. 86. Kady z trzech statkw znajdowa si w stosunku do pozostaych dwch w bezruchu. Wszystkie trzy okray wolno Gaje, jak gdyby byy jej odlegym, trzyczciowym satelit. Wszystkie trzy towarzyszyy Gai w jej niekoczcej si wdrwce wok soca. Trevize siedzia, patrzc na ekran, zmczony zgadywaniem, jaka bya jego rola w tym wszystkim - po co cignito go z odlegoci wielu tysicy parsekw. Gos, ktry zabrzmia w jego mzgu, nie przestraszy go. Zachowa si zupenie tak, jakby na to czeka. - Syszysz mnie, Golanie Trevize? - mwi gos. Jeli tak, to nie musisz odpowiada. Wystarczy, e o tym pomylisz. Trevize rozejrza si. Pelorat, wyranie sposzony, rozglda si na wszystkie strony, jak gdyby chcia znale rdo gosu. Bliss siedziaa cicho, z rkami zoonymi na brzuchu. Trevize ani przez chwil nie wtpi, e ona te syszy ten gos. Puci mimo uszu polecenie, aby odpowiedzie w myli i rzek specjalnie dobitnie i wyranie: - Jeli nie dowiem si o co tu chodzi, nie zrobi absolutnie nic z tego, czego si ode mnie oczekuje. - Zaraz si dowiesz - odpar gos. 87. - Syszycie mnie wszyscy w swoich gowach - powiedziaa Novi. - Wszyscy moecie mi swobodnie odpowiada w swoich mylach. Postaram si, eby kade z was syszao pozostaych. Jak wszyscy wiecie, znajdujemy si na tyle blisko od siebie, e - biorc pod uwag normaln prdko rozchodzenia si fal pola mentalnego, rwn prdkoci wiata - myli kadego z nas bd docieray do reszty bez kopotliwych opnie. Zacznijmy od tego, e spotkanie nasze zostao wczeniej przygotowane.

- W jaki sposb? - zabrzmia gos Branno. - Bez wpywania na czyjekolwiek myli - powiedziaa Novi. - Gaja nie ingerowaa w niczyj mzg. To nie w naszym stylu. Po prostu wykorzystalimy wasze ambicje. Burmistrz Branno chciaa natychmiast ustanowi Drugie Imperium, Mwca Gendibal chcia zosta Pierwszym Mwc. Wystarczyo tylko umocni was w tych pragnieniach i ostronie pyn na tej fali. - Wiem, w jaki sposb mnie tu cignito - rzek zimno Gendibal. I rzeczywicie wiedzia. Wiedzia, dlaczego tak si pali do wyprawy w przestrze, dlaczego tak mu zaleao na tym, aby lecie za Trevizem, dlaczego by taki pewien, e poradzi sobie z tym wszystkim. To wszystko byo sprawk Novi! Och, Novi! - Twj przypadek, Mwco Gendibalu, by szczeglny. Miae ogromne ambicje, ale bya w tobie yczliwo, ktra umoliwiaa nam/mnie szybsze dziaanie. Jeste osob, ktra odnosi si yczliwie w stosunku do kogo, kogo nauczono si uwaa za ustpujcego ci pod kadym wzgldem. Wykorzystaam to i obrciam przeciw tobie. Jest mi/nam bardzo wstyd z tego powodu. Na swoje usprawiedliwienie mog/moemy powiedzie, e chodzi o przyszo Galaktyki, ktra znalaza si w niebezpieczestwie. Novi przerwaa na chwil, a potem jej gos (cho nie mwia za porednictwem strun gosowych) sta si powaniejszy, a twarz smutniejsza. - By ju najwyszy czas. Gaja nie moga duej czeka. Od ponad stulecia ludzie Fundacji doskonalili ekran mentalny. Gdyby jeszcze przez jedno pokolenie pozostawiono ich samym sobie, to udoskonaliliby go tak, e staby si nie do przeniknicia nawet dla Gai, a wtedy mogliby uywa swej broni fizycznej wedle woli. Galaktyka nie byaby w stanie im si oprze i powstaoby Drugie Imperium Galaktyczne na mod Terminusa, a wbrew Planowi Seldona, ludziom z Trantora i Gai. Trzeba byo jako doprowadzi do tego, aby burmistrz Branno przystpia do dziaania, pki ekran by jeszcze niedoskonay. Poza tym jest jeszcze Trantor. Plan Seldona realizowany by bezbdnie, bo sama Gaja dbaa o to, eby tak si dziao. Od ponad stu lat Pierwsi Mwcy byli najspokojniejszymi ludmi pod socem, tak e Trantor wegetowa. Ostatnio jednak coraz szybciej i wyej wznosi si Mwca Gendibal. Zostaby na pewno Pierwszym Mwc, a pod jego przewodem Trantor zaczby prowadzi aktywn polityk. Na pewno skoncentrowaby sw uwag na broni fizycznej, dostrzegby niebezpieczestwo groce mu ze strony Terminusa i podjby przeciwdziaania. Gdyby wystpi przeciw Terminusowi, zanim ten zdyby udoskonali swj ekran, to wtedy Plan Seldona zostaby zrealizowany do koca poprzez ustanowienie Drugiego Imperium Galaktycznego na mod Trantora, a wbrew ludziom Terminusa i wbrew Gai. A zatem naleao jako doprowadzi do tego, aby Gendibal przystpi do dziaania, zanim zostanie Pierwszym Mwc. Na szczcie, poniewa Gaja ju od paru dziesitkw lat starannie przygotowywaa si do tego, sprowadzilimy obie Fundacje we waciwe miejsce we waciwym czasie. Powtarzam to gwnie po to, aby zrozumia wszystko radny Trevize z Terminusa. Trevize natychmiast si wtrci i, tak jak poprzednio, zignorowa wskazwk, eby mwi w myli. Powiedzia stanowczo: - Ale ja nie rozumiem. Co jest zego w obu wariantach Drugiego Imperium Galaktycznego? - Drugie Imperium Galaktyczne stworzone na mod Terminusa - rzeka

Novi - bdzie imperium militarnym, stworzonym si, utrzymywanym przy istnieniu si i w kocu zniszczonym przez t si. Bdzie to nic innego, jak odtworzone na nowo Pierwsze Imperium Galaktyczne. Taka jest opinia Gai. Drugie Imperium Galaktyczne stworzone na mod Trantora bdzie imperium paternalistycznym, stworzonym przez chodn kalkulacj, utrzymywanym przy istnieniu dziki chodnej kalkulacji i pograjcym si, dziki tej kalkulacji, w mierci za ycia. Bdzie to lepy zauek. Taka jest opinia Gai. - A jak alternatyw proponuje Gaja? - spyta Trevize. - Wiksz Gaje! Galaxi. Kada zamieszkana planeta bdzie yjcym tworem, jak Gaja. Wszystkie yjce planety utworz wikszy nadprzestrzenny organizm. Bd do niego naleay rwnie wszystkie niezamieszkane planety. Wszystkie gwiazdy. Kade pasmo midzygwiezdnego gazu. Moe nawet wielka czarna dziura w centrum Galaktyki. Galaktyka bdzie ywym tworem, w ktrym bd panoway sprzyjajce warunki dla kadego ycia, takie, jakich nie potrafimy nawet przewidzie. Sposb ycia zasadniczo rny od wszystkiego, co byo dotychczas, nie powielajcy starych bdw. - Za to tworzcy nowe - mrukn sarkastycznie Gendibal. - Gaja miaa wiele tysicy lat na to, eby je wyeliminowa. - Ale nie w skali Galaktyki. Trevize, nic zwracajc uwagi na t krtk wymian myli i uparcie dc do swojego celu, spyta: - A jaka jest w tym moja rola? Zagrzmia dononie, skierowany przez mzg Novi, gos Gai: - Wybierz! Ktry wariant wybierasz? Zapanowaa duga, gucha cisza. W kocu rozleg si w niej, tym razem mentalny, gdy Trevize by zbyt zaskoczony, aby mwi, gos Trevizego: - Dlaczego mam to zrobi ja? - Brzmia w tym wyrany bunt. - Chocia zorientowalimy si - powiedziaa Novi - e nadszed moment, kiedy nie mona ju duej czeka, bo albo Terminus, albo Trantor stanie si zbyt potny, eby mona go byo pniej powstrzyma, albo - co jeszcze gorsze - e obydwa stan si rwnie potne i e doprowadzi to w rezultacie do zniszczenia Galaktyki, to nie moglimy przystpi do dziaania. Potrzebowalimy dla naszych celw kogo, kto ma talent do wycigania susznych wnioskw. No i znalelimy ciebie... Nie, nie moemy sobie przypisa tej zasugi. Odkryli ci, z pomoc czowieka o nazwisku Compor, ludzie z Trantora, cho nie zdawali sobie sprawy z wagi swojego odkrycia. Zwrcio to na ciebie nasz uwag. Golanie Trevize, ty masz dar znajdowania waciwych rozwiza, ty zawsze wiesz, co naley w danej sytuacji zrobi. - Nieprawda - powiedzia Trevize. - Zawsze jeste pewien, e trzeba postpi tak, a nie inaczej. Wic tym razem chcemy, eby mia pewno w sprawie losw caej Galaktyki. By moe nie chcesz przyjmowa na siebie takiej odpowiedzialnoci. Niemniej jednak zrozumiesz, e trzeba to zrobi. Bdziesz mia t pewno! A wtedy wybierzesz. Jak tylko ci odkrylimy, wiedzielimy ju, e nasze poszukiwania si skoczyy. Od tamtej pory przez wiele lat pracowalimy nad tym, aby wypadki tak si uoyy, by caa wasza trjka - burmistrz Branno, Mwca Gendibal i ty, radny Trevize - znalaza si w tym samym czasie w ssiedztwie Gai. I dokonalimy tego. - Czy nie jest tak, Gajo - jeli chcesz, bym tak ci nazywa - e w

obecnych warunkach w tym miejscu przestrzeni moesz pokona zarwno burmistrz Branno, jak i Mwc Gendibala? - spyta Trevize. - Czy nie jest tak, e moesz ustanowi t swoj yw Galaktyk bez mojej pomocy? Dlaczego zatem tego nie zrobisz? - Nie wiem, czy potrafi ci to zadowalajco wyjani - odpara Novi. - Gaja zostaa stworzona wiele tysicy lat temu z pomoc robotw, ktre kiedy, przez krtki czas, suyy ludziom, ale ju im nie su. Przedstawiy nam zupenie jasno, e moemy przetrwa tylko wtedy, kiedy bdziemy cile przestrzegali trzech praw robotyki w odniesieniu do wszelkiego ycia. W tej interpretacji pierwsze prawo robotyki brzmi: Gaja nie moe wyrzdzi krzywdy adnej ywej istocie albo, przez powstrzymanie si od dziaania, dopuci do tego, by jakiej ywej istocie staa si krzywda". Przez cay czas naszego istnienia przestrzegalimy tej zasady i nie moemy postpowa inaczej. W efekcie jestemy teraz bezradni. Nie moemy si narzuci naszej wizji ywej Galaktyki trylionom ludzi i niezliczonej liczbie innych ywych istot, bo by moe w ten sposb skrzywdzilibymy wielu i wiele z nich. Ale nie moemy te siedzie z zaoonymi rkami i przyglda si, jak Galaktyka niszczy si sama w walce, ktrej moglibymy zapobiec. Nie wiemy, czy mniej kosztowa bdzie Galaktyk nasze dziaanie czy powstrzymanie si od dziaania albo - jeli zdecydujemy si na dziaanie - czy mniej bdzie kosztowa Galaktyk poparcie Terminusa czy moe Trantora. Niech zadecyduje o tym radny Trevize. Jakakolwiek bdzie jego decyzja, Gaja si jej podporzdkuje. - W jaki sposb mam podj t decyzj? - spyta Trevize. - Co mam zrobi? - Masz komputer odpara Novi. - Ludzie na Terminusie nie zdawali sobie sprawy z tego, e kiedy go zrobili, to zrobili to lepiej, ni pozwalaby na to stan ich wiedzy. Komputer na twoim statku zawiera cz Gai. Po donie na czach i pomyl. Moesz na przykad pomyle, e ekran na statku burmistrz Branno jest absolutnie nieprzepuszczalny. Jeli to zrobisz, to moliwe, e Branno natychmiast skorzysta ze swej broni, aby unieszkodliwi czy zniszczy pozostae dwa statki i zapanowa fizycznie nad Gaj, a pniej nad Trantorem. - I nic nie zrobisz, eby jej przeszkodzi? - spyta Trevize ze zdumieniem. - Absolutnie nic. Jeli bdziesz mia pewno, e dominacja Terminusa wyrzdzi Galaktyce mniej za ni ktrakolwiek z pozostaych moliwoci, to z zadowoleniem przyjmiemy t decyzj, choby miaa ona pocign za sob nasz zagad. Z drugiej strony, moesz poszuka pola mentalnego Mwcy Gendibala, poczy si z nim i wzmocni je za pomoc komputera. W takim przypadku on na pewno wyswobodzi si z mojego uchwytu i odepchnie mnie. Potem moe opanowa myli Branno i, korzystajc z jej statkw, zapanowa fizycznie nad Gaj i zapewni dalsz realizacj Planu Seldona. Gaja nie zrobi nic, eby temu przeszkodzi. No i wreszcie moesz poszuka mojego pola mentalnego, poczy si ze mn i tym samym zapocztkowa utworzenie ywej Galaktyki, co ostatecznie nastpi nie za ycia tego pokolenia ani nastpnego, ale dopiero po wielu wiekach pracy, po wiekach, w czasie ktrych bdzie dalej realizowany Plan Seldona. Wybr naley do ciebie. - Zaczekaj! - krzykna Branno. - Nie podejmuj jeszcze decyzji. Czy mog co powiedzie? - Moesz mwi swobodnie - rzeka Novi. - Tak samo Mwca Gendibal.

- Radny Trevize - rzeka Branno. - Kiedy widzielimy si ostatni raz na Terminusie, powiedzia pan: Moe nadej taki moment, pani burmistrz, e poprosi mnie pani o przysug, a ja wtedy zrobi tak, jak bd chcia i nie zapomn ostatnich dwch dni". Nie wiem, czy pan przewidzia obecn sytuacj, czy czu pan intuicyjnie, co si ma zdarzy, czy po prostu ma pan to, co ta kobieta mwica o ywej Galaktyce nazywa darem znajdowania waciwych rozwiza. W kadym razie mia pan racj. Prosz pana o przysug dla dobra Federacji. Moe uwaa pan, e powinien mi odpaci za to, e kazaam pana aresztowa i skazaam na wygnanie. Prosz, eby pan pamita, e zrobiam to, gdy uwaaam, e wymaga tego dobro Federacji. Nawet jeli zrobiam le albo dziaaam tylko we wasnym interesie, to niech pan pamita, e zrobiam to ja, a nie Federacja. Niech pan nie niszczy caej Federacji tylko po to, eby wyrwna rachunki ze mn. Niech pan pamita, e jest pan z Fundacji i e jest pan czowiekiem, e nie chce pan by tylko cyfr w planach bezdusznych matematykw z Trantora albo czym nawet mniej wanym ni cyfra w jakim galaktycznym galimatiasie ycia i nie - ycia. Chce pan by niezalenym organizmem majcym woln wol. Chce pan, eby takimi byli pana potomkowie i ziomkowie. Wszystko inne si nie liczy. Oni mwi, e nasze Imperium doprowadzi do rozlewu krwi i nieszcz, ale przecie nie musi tak by. Mamy woln wol i od nas zaley, co wybierze my i czy bdzie tak czy inaczej. Moemy przecie wybra inn drog. W kadym razie lepiej jest z wasnej woli zaryzykowa klsk ni y bezpiecznie bdc kkiem w jakiej maszynie. Niech pan zauway, e prosz teraz pana, eby podj pan decyzj jako czowiek majcy woln wol. Te przedmioty z Gai nie s w stanie powzi adnej decyzji, bo nie pozwala im na to ten mechanizm, ktrego s czciami, wic zdaj si na pana. I jeli pan im to rozkae, to sami si zniszcz. Czy chce pan, eby caa Galaktyka staa si taka? - Nie wiem, pani burmistrz, czy mam woln wol - odpar Trevize. - By moe mj umys zosta odpowiednio nastawiony i podejm decyzj, ktrej chc. - Twj umys jest absolutnie nietknity - powiedziaa Novi. - Gdybymy mogli posun si do tego, eby odpowiednio do naszych celw zmieni , twj umys, to cae spotkanie byoby zupenie niepotrzebne. Gdybymy byli tak pozbawieni zasad, to moglibymy robi to, co najbardziej by nam odpowiadao, nie ogldajc si na interesy i dobro caej ludzkoci. - Myl, e teraz moja kolej - powiedzia Gendibal. - Radny Trevize, niech pan nie kieruje si zaciankowymi interesami. Fakt, e urodzi si pan na Terminusie nie powinien mie wpywu na pana decyzj. Nie powinien pan stawia Terminusa ponad Galaktyk. Ju od piciuset lat Galaktyka rozwija si zgodnie z Planem Seldona. Proces ten realizuje si i w Federacji Fundacyjnej, i poza ni. Jest pan przede wszystkim czci Planu Seldona, a dopiero potem obywatelem Fundacji. Niech pan, kierujc si wsko pojtym patriotyzmem czy romantyczn tsknot za czym nowym i nieznanym, nie zrobi czego, co mogoby zniweczy Plan. Druga Fundacja w aden sposb nie skrpuje wolnej woli ludzkoci. Jestemy przewodnikami, a nie despotami. Proponujemy Drugie Imperium Galaktyczne, ktre bdzie si zasadniczo rnio od Pierwszego. W tych kilkudziesiciu tysicleciach, ktre miny od

wynalezienia metod podrowania w nadprzestrzeni, nie byo ani jednego dziesiciolecia, kiedy gdzie w Galaktyce nie byoby rozlewu krwi, kiedy nie ginliby ludzie. Byo tak nawet wwczas, kiedy w samej Fundacji panowa pokj. Jeli wybierze pan burmistrz Branno, to sytuacja taka bdzie trwaa w nieskoczono. Bdzie to wci ten sam ponury cykl mierci i zagady. Plan Seldona jest dla ludzkoci wyjciem z tego bdnego koa, i to nie za cen stania si jeszcze jednym zbiorem atomw w Galaktyce skadajcej si z atomw, nie za cen zredukowania ludzi do jednego poziomu z traw, bakteriami i kurzem. - Z tym, co Mwca Gendibal mwi o Drugim Imperium Pierwszej Fundacji rzeka Novi - zgadzam si. Z tym, co mwi o ich wasnym imperium - nie. Mwcy z Trantora s w kocu niezalenymi ludmi o wolnej woli i s tacy sami, jak zawsze byli. Czy s wolni od ambicji, czy nie ma u nich destrukcyjnej rywalizacji, polityki i picia si w gr za wszelk cen? Czy wrd czonkw Stou Mwcw nie ma ktni, a nawet nienawici, i czy zawsze bd przewodnikami, za ktrymi nie bdziecie si bali i? Spytaj o to Mwce Gendibala, niech ci zawiadczy sowem honoru. - Nie trzeba mnie zaklina na mj honor - rzek Gendibal. - Szczerze przyznaj, e wrd czonkw Stou zdarza si i nienawi, i rywalizacja, i zdrada. Ale kiedy ju zostanie podjta decyzja, wszyscy si do niej stosuj. Nigdy nie byo wyjtku od tej zasady. - A jeli nie dokonam adnego wyboru? - spyta Trevize. - Musisz dokona - odpara Novi. - Sam dojdziesz do wniosku, e naley tak zrobi i wtedy dokonasz wyboru. - A jeli sprbuj i nie bd mg niczego wybra? - Musisz wybra. - Ile mam czasu? - spyta Trevize. - Tyle, ile bdzie ci trzeba, eby uzyska pewno, choby trwao to nie wiem jak dugo. Trevize siedzia w milczeniu. Chocia pozostali te milczeli, Trevizemu wydawao si, e syszy pulsowanie swego serca. Sysza stanowczy gos Branno: Wolna wola". Brzmia mu w uszach apodyktyczny glos Gendibala: Przewodzenie i pokj"! I smutny gos Novi: ycie". Trevize obrci si i zobaczy, e Pelorat wpatruje si w niego z napiciem. - Syszae to wszystko, Janov? - spyta. - Tak, Golan, syszaem. - I co o tym mylisz? - Decyzja nie naley do mnie. - Wiem, ale powiedz, co o tym mylisz. - Nie wiem. Przeraaj mnie wszystkie trzy moliwoci. Ale przysza mi do gowy szczeglna myl... - Tak? - Kiedy znalelimy si w przestrzeni, pokazae mi Galaktyk. Pamitasz? - Oczywicie. - Przyspieszye czas i Galaktyka zacza si obraca tak, e mona to

byo dostrzec. I wtedy powiedziaem, jak gdybym przeczuwa obecn sytuacj, e Galaktyka wyglda jak ywa istota, peznca przez przestrze. Mylisz, e jest ju w jakim sensie ywa? Trevize, przypomniawszy sobie ten moment, poczu nagle pewno. Przypomnia sobie nagle, e mia wtedy wraenie, i take Pelorat odegra w ich wyprawie istotn rol. Odwrci si pospiesznie, aby ju o tym nie myle, aby nie opady go wtpliwoci, aby nie straci pewnoci. Pooy donie na czach i skoncentrowa si na jednej myli. Myla tak intensywnie, jak nigdy przedtem. Powzi decyzj, decyzj, od ktrej zalea los Galaktyki.

Rozdzia XX ZAKOCZENIE
88. Burmistrz Harla Branno miaa powody do zadowolenia. Wizyta oficjalna nie trwaa dugo, ale bya bardzo owocna. - Oczywicie, nie moemy im cakowicie ufa - powiedziaa, jakby bojc si, e moe wpa w zbytni pych. Obserwowaa ekran. Statki floty wojennej Fundacji wchodziy, jeden po drugim, w nadprzestrze i wracay do swoich baz. Nie byo najmniejszej wtpliwoci, e ich obecno wywara wielkie wraenie na Sayshell, ale te Sayshellczycy nie mogli nie zauway dwu rzeczy - po pierwsze, e wszystkie statki cay czas znajdoway si w przestrzeni nalecej do Fundacji, po drugie, e kiedy tylko Branno wydaa polecenie, by odleciay, zrobiy to bez zwoki. Z drugiej strony Sayshellczycy nie zapomn, e te statki mog by ponownie wezwane na granic w cigu jednego dnia albo nawet w jeszcze krtszym czasie. W sumie manewr ten by zarwno demonstracj siy, jak i dobrej woli. - Zupenie zgadzam si z tym, e nie moemy im cakowicie ufa - rzek Kodell - ale w kocu nikomu w Galaktyce nie mona cakowicie ufa, a dotrzymanie warunkw umowy ley w interesie Sayshell. Bylimy wspaniaomylni. - Duo bdzie zaleao od opracowania szczegw umowy - powiedziaa Branno - i przewiduj, e potrwa to dobrych par miesicy. Postanowienia oglne mona zaakceptowa w jednej chwili, ale gorzej jest z detalami - jak zaatwi spraw kwarantanny dla towarw importowanych i eksportowanych, jak ustali warto ich ziarna i byda w porwnaniu z naszym ziarnem i bydem, i tak dalej. - Wiem o tym, ale w kocu zaatwi si to wszystko i bdzie to pani zasuga, pani burmistrz. Byo to miae posunicie i przyznaj, e miaem wtpliwoci, czy jest rozsdne. - Niech pan da spokj, Liono. Wszystko sprowadzao si do tego, eby Fundacja docenia godno wasn i dum Sayshellczykw. Od czasw wczesnego Imperium zachowywali mniej lub bardziej ograniczon niepodlego. Faktycznie mona ich za to podziwia. - Tak, teraz, kiedy ju nie s dla nas niewygodni. - Ot to. A wic musielimy powcign nieco nasz wasn dum i zrobi jaki gest w ich stron. Przyznaj, e, jako burmistrzowi trzscej Galaktyk Fundacji, nieatwo mi byo powzi decyzj zoenia oficjalnej wizyty w jakim prowincjonalnym gwiazdozbiorze, ale kiedy ju j podjam, to okazao si, e nie jest ona wcale tak bolesna, jak to si pocztkowo wydawao. A ich mile to poechtao. Musielimy zaryzykowa i zaoy, e jeli przesuniemy nasze statki na granic, to zgodz si na t wizyt, ale oznaczao to, e bdziemy musieli udawa skromno i umiecha si szeroko. Kodell skin gow. - Zrezygnowalimy z pozorw siy, aby zachowa jej istot. - Ot to... Kto to powiedzia?

- Zdaje mi si, e kto w jednej ze sztuk Eridena, ale nie jestem pewien. Moemy o to spyta luminarzy naszej literatury, kiedy wrcimy na Terminusa. - Jeli o tym bd pamita. Musimy skoni Sayshellczykw do szybkiej rewizyty i postara si, eby przyjto ich jak rwnorzdnych partnerw. Obawiam si, Liono, e bdzie pan im musia zapewni siln ochron. Nasi zapalecy na pewno bd oburzeni tym ukadem i byoby nierozsdnie z naszej strony, gdybymy dopucili do tego, eby czuli si upokorzeni przez jakie manifestacje protestacyjne. - Absolutnie zgadzam si z pani - rzek Kodell. - A propos, wysanie Trevizego to byo bardzo sprytne posuniecie. - Mojego piorunochrona? Spisa si lepiej, ni si spodziewaam. Zdy tak szybko narozrabia na Sayshell, e a trudno mi w to byo uwierzy. No i cign burz. Na przestrze, trudno byo o lepszy pretekst dla mojej wizyty! Wykazaam trosk o to, eby aden obywatel Fundacji nie sprawia im kopotw i wdziczno za ich wyrozumiao i cierpliwo. - Tak, to byo dobrze pomylane... Ale czy nie uwaa pani, e byoby lepiej, gdybymy zabrali Trevizego z powrotem? - Nie. Niech sobie bdzie, gdzie chce, tylko nie na Terminusie. U nas stale by mci. To jego idiotyczne gadanie o istnieniu Drugiej Fundacji dao mi znakomity pretekst, eby si go pozby. Oczywicie liczylimy na to, e Pelorat nakoni go, aby udali si na Sayshell, ale nie chc mie go, z tym jego bzdurnym gadaniem, z powrotem na Terminusie. Nie mona przewidzie, czym by si to mogo skoczy. Kodell zachichota: - Wtpi, czy uda nam si kiedykolwiek znale kogo bardziej atwowiernego ni taki akademicki intelektualista. Ciekaw jestem, w co jeszcze Pelorat mgby uwierzy, gdybymy go do tego zachcili. - Wystarczy, e uwierzy w faktyczne istnienie tej mitycznej Gai, ale dajmy temu spokj. Kiedy wrcimy, bdziemy musieli stawi czoa Radzie. Potrzebujemy ich gosw dla zatwierdzenia umowy z Sayshell. Na szczcie mamy owiadczenie Trevizego, z jego indywidualnymi ladami gosowymi i tak dalej, e opuci Terminusa dobrowolnie. Przeprosz oficjalnie Rad za krtkotrwae zatrzymanie Trevizego w areszcie, zo wyrazy ubolewania i to ich w peni zadowoli. - Jeli chodzi o ten kit, ktry im pani wepchnie, to jestem cakowicie spokojny - rzek sucho Kodell. - Ale czy nie pomylaa pani o tym, e Trevize moe dalej szuka Drugiej Fundacji? - A niech sobie szuka ile chce, byleby nie na Terminusie - odpara Branno, wzruszajc ramionami. - To go zaabsorbuje i donikd nie doprowadzi. Dalsze istnienie Drugiej Fundacji jest u nas takim samym mitem, jak Gaja na Sayshell. Usiada wygodniej, z zadowolon min. - I teraz mamy Sayihell w garci, a kiedy sobie to uwiadomi, bdzie ju za pno, eby mogli si wyrwa. I w ten sposb Fundacja nadal si rozrasta i bdzie si rozrasta, regularnie i bez zakce. - I bdzie to cakowicie pani zasuga. - Nie uszo to mojej uwagi - powiedziaa Branno. Ich statek zanurzy si w nadprzestrze i wyszed z niej blisko Terminusa. 89. Kiedy Mwca Stor Gendibal znalaz si z powrotem na swoim statku, mia

powody do zadowolenia. Spotkanie z Pierwsz Fundacj nie trwao dugo, ale byo bardzo owocne. Wysa o tym wiadomo starannie maskujc przepeniajce go uczucie tryumfu. W tej chwili trzeba byo tylko powiadomi Pierwszego Mwc o tym, e wszystko poszo dobrze (czego zreszt mg si sam domyle, skoro nie byo potrzeby uycia caej siy, ktr dysponowaa Druga Fundacja). Na szczegy przyjdzie czas pniej. Opisze wwczas, jak staranny, cho niewielki zabieg na mzgu Branno spowodowa, e przestaa myle o utworzeniu wielkiego imperium, a zacza o praktycznej umowie handlowej, jak rwnie staranny, o raczej dalekosinych skutkach, zabieg na przywdcy Zwizku Sayshellskiego doprowadzi do zaproszenia przez niego burmistrz Branno na rozmowy i jak, w konsekwencji obu tych zabiegw, doszo - bez potrzeby uciekania si do dalszych manipulacji - do zawarcia porozumienia midzy Pierwsz Fundacj a Sayshell, po czym Compor wrci na swym wasnym statku na Terminusa, aby dopilnowa dotrzymania przez Fundacj postanowie owego porozumienia. By to - myla Gendibal z zadowoleniem - niemal podrcznikowy przykad tego, jak wspaniae rezultaty mona osign dziki dokadnemu opanowaniu mentalistyki. By pewien, e to wszystko zmiady Mwc Dclarmi i - wkrtce po przedstawieniu na oficjalnym posiedzeniu Stou szczegw jego misji doprowadzi go do godnoci Pierwszego Mwcy. Nie mg zaprzeczy sam przed sob, e wan rol w powodzeniu caego przedsiwzicia odegraa obecno Sury Novi, cho nie musz si o tym dowiedzie wszyscy Mwcy. Nie tylko walnie przyczynia si do jego zwycistwa, ale - odnoszc si do niego z ogromnym podziwem - dostarczya mu rwnie tak potrzebnego w tej chwili pretekstu dla wyadowania przepeniajcej go dziecinnej (i bardzo ludzkiej, gdy nawet Mwcy s tylko ludmi) dumy i radoci. Wiedzia, e nie rozumie nic z tego, co si stao, ale e zdaje sobie spraw, i pokierowa wszystkim tak, jak chcia i e z tego powodu przepenia j duma. Dotkn gadkiej powierzchni jej mzgu i poczu ciepo bijce od tej dumy. - Nie zdoabym tego zrobi bez ciebie, Novi - powiedzia. - Dziki tobie mogem stwierdzi, e Pierwsza Fundacja... ci na tym duym statku... - Tak, panie, wiem o kim mwisz. - Dziki tobie mogem stwierdzi, e maj ekran, ale sabe siy psychiczne. Na podstawie ich oddziaywania na twj mzg byem w stanie okreli wasnoci i jednego, i drugiego. Zorientowaem si te, jak przebi si przez ekran i skrpowa ich umysy. - Nie bardzo rozumiem, panie, o czym mwisz - rzeka wyczekujco Novi ale gdybym potrafia, postaraabym si pomc ci jeszcze bardziej. - Wiem, Novi. Ale zrobia wystarczajco duo. To doprawdy zdumiewajce, jak bardzo mogliby by groni. Jednak teraz, gdy udao si nam zapa ich, zanim zdyli udoskonali ekran czy wzmocni pole, moemy ich powstrzyma. Burmistrz wraca teraz na Terminusa, zapomniawszy o ekranie i o polu, zadowolona, e udao si jej zawrze z Sayshell ukad handlowy, ktry czyni go czci Federacji. Nie przecz, e trzeba jeszcze duo zrobi, eby zniweczy to, co udao im si osign w zakresie ekranu i pola - w tym wzgldzie, niestety, zaspalimy spraw - ale to si zrobi. Zastanawia si chwil nad t kwesti, po czym podj na nowo cichym

gosem: - Bylimy zanadto pewni siebie, jeli chodzi o Pierwsz Fundacj. Bdziemy musieli ich baczniej obserwowa. Bdziemy musieli w jaki sposb bardziej zespoli Galaktyk. Bdziemy musieli wykorzysta mentalistyk do stworzenia cilejszego wspdziaania wiadomoci poszczeglnych jednostek. Bdzie to z poytkiem dla Planu. Jestem o tym przekonany i dopilnuj tego. - Panie... - rzeka z niepokojem Novi. Gehdibal nagle umiechn si. - Przepraszam. Mwi sam do siebie... Pamitasz Rufiranta, Novi? - Tego tpego wieniaka, ktry ci napad, panie? Oczywicie. - Jestem przekonany, e zaaranowali to, podobnie jak inne anomalie, ktre nas nkaj, agenci Pierwszej Fundacji, wyposaeni w ekrany osobiste. Wyobra sobie - by lepym na takie rzeczy! Ale, z drugiej strony, ogupia mnie i zupenie przesonia spraw Pierwszej Fundacji ta bajka o tajemniczym wiecie, te sayshellskie przesdy wice si z Gaj. i w tym przypadku pomg mi twj mzg. Pozwoli mi stwierdzi, e rdem pola mentalnego by statek wojenny Fundacji i nic wicej. Zatar rce. - Panie... - rzeka niemiao Novi. - Tak, Novi? - Czy nie zostaniesz wynagrodzony za to, co zrobie? - Oczywicie, e zostan. Shandess zrezygnuje z funkcji i zostan Pierwszym Mwc. Wtedy nadejdzie moja chwila i bd mg wpyn na to, ebymy odegrali aktywn rol w zrewolucjonizowaniu Galaktyki. - Pierwszym Mwc? - Tak, Novi. Bd najwaniejszym i najpotniejszym badaczem. - Najwaniejszym? - Miaa przygnbion min. - Dlaczego robisz tak min, Novi? Czyby nie chciaa, eby mnie wynagrodzono? - Ale chc tego, panie... Ale jeli bdziesz najwaniejszym badaczem, to nie bdziesz chcia mie obok siebie Tutejszej. Nie byoby to waciwe. - Naprawd? A kto mi zabroni? - poczu przypyw sympatii do niej. - Novi, gdziekolwiek bd i kimkolwiek bd, zostaniesz ze mn. Mylisz, e chciabym mie do czynienia z tymi mijami, ktre czasami bywaj wrd czonkw Stou, gdybym nie mia przy sobie twego mzgu, ktry zawsze pokae mi ich uczucia, nawet zanim sami zdadz sobie z nich spraw, twojego niewinnego, absolutnie gadkiego mzgu? Poza tym... - wydawao si, e dozna nagego olnienia. Poza tym ja... ja po prostu lubi mie ci przy sobie i chc ci mie przy sobie... To znaczy, jeli si na to zgadzasz. - Och, panie... - wyszeptaa Novi i, gdy obj doni jej kibi, skonia gow na jego rami. Gdzie w gbi, gdzie niemal nie sigaa wiadomo Novi, skryta pod oson jej gadkiego mzgu, trwaa istota Gai i ona to kierowaa przebiegiem wypadkw, ale to wanie ta nieprzenikniona maska umoliwiaa kontynuowanie owego wielkiego zadania. Natomiast ta maska, to, co naleao do Tutejszej, bya cakowicie szczliwa. Bya tak przepeniona szczciem, e Novi niemal pogodzia si z tym, e jest tak daleko od siebie, od nich - od wszystkich i bya zadowolona, e ma by tym, kim przez nieokrelony czas ma pozornie by.

90. Pelorat zatar rce i rzek ze starannie kontrolowanym entuzjazmem: - Jake si ciesz, e jestem z powrotem na Gai. - Mhm - mrukn z roztargnieniem Trevize. - Wiesz, co powiedziaa mi Bliss? Burmistrz Branno wraca na Terminusa z umow handlow z Sayshell. Ten Mwca z Drugiej Fundacji wraca na Trantor przekonany, e to on wszystko tak uoy... a ta kobieta, Novi, wraca razem z nim, aby dopilnowa, eby zaczy si zmiany, ktre maj doprowadzi do powstania Galaxii. I adna z Fundacji nie ma najmniejszego pojcia o tym, e Gaja faktycznie istnieje. To naprawd zadziwiajce! - Wiem - odpar Trevize. - Mnie te o tym powiedziano. Ale my wiemy, e Gaja istnieje i moemy o tym mwi. - Bliss jest innego zdania. Mwi, e nikt by nam nie uwierzy, e wiemy o tym. Poza tym, ja nie mam najmniejszego zamiaru kiedykolwiek wyprowadzi si z Gai. Trevize nagle oprzytomnia. - Co?! - Mam zamiar pozosta tu... Wiesz, sam nie mog w to uwierzy. Zaledwie par tygodni temu yem na Terminusie yciem samotnika, yciem, ktre prowadziem od paru dziesitkw lat, zagbiony po uszy w swoich notatkach i mylach, nigdy nie marzc nawet o niczym innym jak tylko o tym, bym do mierci, kiedykolwiek miaaby ona nastpi, mg dalej zajmowa si tymi notatkami i mylami i prowadzi dalej ycie samotnika, po prostu spokojnie wegetowa. I potem, nagle, niespodziewanie, staem si podrnikiem galaktycznym, zostaem wcignity w kryzys galaktyczny i - nie miej si, Golan - znalazem Bliss. - Nie miej si, Janov - odpar Trevize - ale czy jeste pewien, e wiesz, co robisz? - Ale tak! Sprawa Ziemi przestaa by dla mnie wana. To, e bya jedynym wiatem o zrnicowanej ekologii i jedynym, na ktrym powstay istoty inteligentne, zostao zadowalajco wyjanione. No wiesz, Wieczni... - Tak, wiem. I masz zamiar zosta na Gai? - Stanowczy zamiar. Ziemia naley do przeszoci, a przeszoci mam ju do. Przyszoci jest Gaja. - Nie jeste czci Gai, Janov. A moe mylisz, e moesz si sta jej czci? - Bliss mwi, e mog si sta czym w rodzaju jej czci. Jeli nie biologicznie, to przynajmniej intelektualnie. Ona mi oczywicie pomoe. - Ale skoro ona jest czci Gai, to jak wy dwoje moecie znale wsplny punkt widzenia, mie wsplne sprawy i prowadzi wsplne ycie? Rozmawiali na dworze. Trevize popatrzy powanym wzrokiem na cich, yzn wysp, na morze za ni, na odlegy, siny horyzont, na inn wysp wszystko to byo spokojne, cywilizowane i ywe, i wszystko to tworzyo jedno. - Janov - powiedzia - ona jest wiatem, ty - skromn jednostk. A co bdzie, jeli si tob znudzi? Jest moda... - Mylaem o tym, Golan. Przez ostatnie dni nie mylaem o niczym innym. Spodziewam si, e si mn znudzi. Nie jestem jakim romantycznym idiot. Ale wystarczy mi to, co mi da wczeniej. Ju daa mi dosy. Otrzymaem od niej wicej, ni mgbym kiedykolwiek marzy. Nawet gdybym ju wicej jej nie ujrza, to i tak uwaam si za szczliwca. - Nie wierz ci - rzek spokojnie Trevize. - Myl, e jednak jeste

romantycznym idiot, ale wiedz, e wol ci wanie takim. Nie chciabym, eby by inny. Janov, znamy si od niedawna, ale przez par tygodni bylimy razem i - przepraszam, jeli to zabrzmi gupio - bardzo ci polubiem. - Ja ciebie te, Golan - odpar Pelorat. - I nie chc, eby ci kto zrani. Musz porozmawia z Bliss. - Nie, nie! Prosz, nie rb tego. Wygosisz jej kazanie. - Nie bd wygasza adnego kazania. Tu chodzi nie tylko o ciebie; i dlatego musz z ni porozmawia na osobnoci. Suchaj, Janov, nie chc robi tego za twoimi plecami, a wic pozwl, e pomwi z ni i postawi jasno par spraw. Jeli bd zadowolony z tej rozmowy, to zo ci gratulacje z caego serca i cokolwiek si stanie, zachowam spokj. Pelorat potrzsn gow. - Wszystko zepsujesz. - Obiecuj ci, e nie. Bardzo ci prosz... - No c... ale prosz ci, drogi przyjacielu, uwaaj na to, co. bdziesz mwi, dobrze? - Daj ci sowo honoru, e bd uwaa. 91. - Pel mwi, e chciae si ze mn zobaczy - rzeka Bliss. - Tak - odpar Trevize. Znajdowali si w przydzielonym mu maym apartamencie. Usiada z gracj, zaoya nog na nog i spojrzaa na niego przenikliwie piknymi orzechowymi oczami. - Nie lubisz mnie, prawda? Od pocztku ci si nie spodobaam - rzeka. Trevize - pozosta w postawie stojcej. - Znasz ludzkie umysy i to, co si w nich dzieje. Wiesz, co myl o tobie i dlaczego tak myl - powiedzia. Bliss wolno pokrcia gow. - Twj umys jest dla Gai terenem zakazanym. Wiesz o tym. Potrzebowalimy twojej decyzji i musiaa ona powsta w czystym, nietknitym umyle. Kiedy przechwycilimy wasz statek, umieciam ciebie i Pela w polu uspokajajcym, ale to byo konieczne. Panika czy wcieko zaszkodziaby ci i by moe w kluczowym momencie staby si bezuyteczny. I to wszystko. Nie mogam zrobi i nie zrobiam nic ponadto, nie wiem wic, co mylisz. - Podjem decyzj, ktr musiaem podj - powiedzia Trevize. Zdecydowaem na korzy Gai i Galaxii. Po co wic ta caa gadka o czystym i nietknitym umyle? Macie to, czego chcielicie i teraz moecie zrobi ze mn, co wam si podoba. - Nic podobnego, Trev. W przyszoci mog by potrzebne inne decyzje. Pozostaniesz tym, kim jeste i, dopki bdziesz y, bdziesz naturalnym rdem rzadkiego w Galaktyce dobra. Bez wtpienia s teraz w Galaktyce, i pojawi si w przyszoci, inni ludzie o takich jak twoje zdolnociach, ale nie znamy ich. Wiemy tylko o tobie. I dlatego nie moemy ci nawet tkn. Trevize zastanawia si przez chwil. - Jeste Gaj - powiedzia w kocu a ja nie chc rozmawia z Gaj. Chc mwi z tob jako jednostk, jeli to w ogle znaczy co dla ciebie. - Owszem, znaczy. Jestemy dalecy od tego, eby stopi si w jedn wspln mas. Mog na pewien czas odizolowa si od Gai. - Myl, e moesz - rzek Trevize. - Czy ju to zrobia? - Tak. - A zatem, po pierwsze, pozwl, e ci powiem, e nie graa czysto. By

moe faktycznie nie ingerowaa w mj umys, eby wpyn na moj decyzj, ale na pewno zaja si umysem Janova, eby na mnie wpyn. Moe nie? - Mylisz, e to zrobiam? - Myl, e to zrobia. W kluczowym momencie Pelorat przypomnia mi, e Galaktyka zrobia na nim wraenie ywej istoty i ta myl skonia mnie do podjcia decyzji. Sama myl moe bya jego wasn, ale to twj umys j wyzwoli, prawda? - Ta myl istniaa w jego gowie, ale byo tam rwnie wiele innych myli. Przetaram szlak dla przywoania akurat tego, a nie jakiegokolwiek innego wraenia i dlatego mogo ono wyoni si z jego wiadomoci i przybra ksztat sw. Ale zauwa, e nie ja stworzyam t myl. Ona ju istniaa w jego umyle. - Niemniej jednak, cho porednio, naruszyo to moj niezaleno podejmowania decyzji, moe nie? - Gaja uwaaa, e to konieczne. - Naprawd? A wic moe poprawi si wam samopoczucie, jeli powiem, e chocia w tamtej chwili uwaga Janova skonia mnie do podjcia decyzji na wasz korzy, to myl, e podjbym tak sam decyzj, nawet gdyby on nic nie powiedzia albo gdyby prbowa mnie nakoni do podjcia innej decyzji. Chc, eby to wiedziaa. - Ulyo mi - rzeka chodno Bliss. - To wanie chciae mi powiedzie, kiedy zayczye sobie spotka si ze mn? - Nie. - A co jeszcze? Teraz Trevize usiad na krzele, ktre postawi tak blisko, e ich kolana niemal stykay si. Pochyli si ku niej. - To ty bya na stacji orbitalnej, kiedy zbliylimy si do Gai. To ty zapaa nas, ty wesza na pokad naszego statku, eby nas zabra tutaj, ty przez cay czas od tamtej pory, z wyjtkiem obiadu u Doma, w ktrym nie wzia udziau, bya z nami. I, co bardziej istotne, to ty bya, na Odlegej Gwiedzie" w chwili, kiedy podjem sw decyzj. Zawsze ty. - Jestem Gaj. - To nie wyjania sprawy. Krlik te jest Gaj. Kamyk jest Gaj. Wszystko na tej planecie jest Gaj, ale nie wszystko i nie wszyscy s Gaj w rwnym stopniu. Niektrzy s rwniejsi. Dlaczego ty? - A jak mylisz? Trevize zagra ostro. - Dlatego e - jak myl - ty nie jeste Gaj. Myl, e jeste czym wicej ni Gaj. Bliss wyda usta i drwico prychna. Trevize nic dawa za wygran i nie zbacza z kursu: - Kiedy zastanawiaem si, jak podj decyzj, ta kobieta, ktra bya z Mwc... - Zwraca si do niej Novi". - A wic ta Novi powiedziaa, e na ten tor rozwoju, ktrym poda, skieroway Gaje roboty, ktre ju nie istniej i e nauczyy j one przestrzega pewnej wersji trzech praw robotyki. - To prawda. - I tych robotw ju nie ma? - Tak powiedziaa Novi. - Tak n i c powiedziaa. Dokadnie pamitam jej sowa. Powiedziaa: Gaj zostaa zaoona wiele tysicy lat temu z pomoc robotw, ktre kiedy, przez krtki okres czas, suyy rodzajowi ludzkiemu, lecz ju mu nie su".

- A czy to nie znaczy, e ich ju nie ma? - Nie, to znaczy, e ju nie su ludziom. Moe teraz nimi rzdz? - To absurdalne! - Albo moe ich pilnuj? Dlaczego bya przy mnie, kiedy miaem podj decyzj? Wydawao si, e nie bya tam potrzebna. To Novi kierowaa wszystkim. Wanie ona bya Gaj. Wic po co ty tam bya? Chyba e... - Chyba e co? - Chyba e jeste wanie takim nadzorc, ktry ma dopilnowa, aby Gaj nie zapomniaa o trzech prawach robotyki. Chyba e jeste robotem tak przemylnie skonstruowanym, e nie mona ci odrni od istoty ludzkiej. - Jeli nie mona mnie odrni od istoty ludzkiej - spytaa Bliss z sarkazmem - to na jakiej podstawie uwaasz, e moesz to zrobi? Trevize wyprostowa si na krzele. - A czy wy wszyscy nie zapewniacie mnie cay czas, e mam dar podejmowania waciwych decyzji, dostrzegania waciwych rozwiza i wycigania poprawnych wnioskw? To nie ja tak twierdz, to wy tak mwicie. Ot od chwili, kiedy zobaczyem ci po raz pierwszy, czuj si niespokojnie. Z tob jest co nie tak. Na pewno jestem rwnie wraliwy na wdziki kobiet jak Pelorat, powiedziabym, e nawet bardziej ni on, a ty jeste na pozr bardzo atrakcyjn dziewczyn. Jednak mimo to nawet przez chwil nie czuem do ciebie pocigu. W najmniejszym stopniu. - Jestem zaamana! Trevize puci to mimo uszu. Powiedzia: - Kiedy po raz pierwszy pojawia si na naszym statku, rozmawialimy akurat z Janovem na temat moliwoci istnienia na Gai cywilizacji nie stworzonej przez czowieka, wic Janov, kiedy ci ujrza, zapyta w swej naiwnoci: Czy jeste istot ludzk?" A ty odpowiedziaa wymijajco: Czy nie wygldam jak istota ludzka?" Owszem, Bliss, wygldasz jak istota ludzka, ale pozwl, e teraz ja zadam ci to samo pytanie: Czy jeste istot ludzk? Bliss milczaa, wic Trevize mwi dalej: - Myl, e ju wwczas, w tej pierwszej chwili wyczuem, e nie jeste kobiet. Jeste robotem i jakim sposobem udao mi si to rozpozna. I z tego powodu, z powodu tego nie dajcego mi spokoju uczucia, wszystko, co zdarzyo si potem, szczeglnie brak ciebie podczas obiadu u Doma, miao dla mnie znaczenie. - Mylisz, e nie potrafi je, Trev? - spytaa Bliss. - Zapomniae ju, jak jadam krewetki na waszym statku? Zapewniam ci, e jestem w stanie je i wykonywa inne funkcje biologiczne... Uprzedzajc twoje pytanie, dodam od razu, e seksualne te. Ale mog ci te powiedzie, e to jeszcze nie dowodzi, e nie jestem robotem. Roboty osigny szczyt doskonaoci ju wiele tysicy lat temu. Tylko mzgi rniy je od istot ludzkich, a i to mogli dostrzec jedynie ci, ktrzy potrafili operowa polem magnetycznym. Gdyby Mwca Gendibal zechcia by zwrci na mnie uwag, to potrafiby zorientowa si, czy jestem robotem, czy nie. Ale oczywicie nie zrobi tego. - Niemniej jednak ja, chocia nie mam do pomocy mentalistyki, jestem przekonany, e jeste robotem. - A jeli jestem, te co z tego? - odpara Bliss. - Nie przyznaj, e masz racj, ale jestem ciekawa. Co z tego? - Nie musisz mi przyznawa racji. Wiem, e jeste robotem. Gdybym potrzebowa jeszcze jakiego ostatecznego dowodu, to dostarczya mi go absolutna pewno, z jak stwierdzia, e potrafisz odizolowa si od Gai i rozmawia ze mn jako jednostka. Nie sdz, eby moga to zrobi, gdyby

bya czci Gai. Ale nie jeste ni. Jeste robotem - nadzorc i std nie naleysz do Gai. Teraz, kiedy o tym pomylaem, ciekaw jestem ilu nadzorcw potrzeba tutaj i ilu ich jest? - Powtarzam: nie przyznaj, e masz racj, ale jestem ciekawa. Co z tego, e jestem robotem, jeli nim jestem? - W takim przypadku chc wiedzie, czego chcesz od Janova Pelorata. Jest moim przyjacielem i, w pewnym sensie, dzieckiem. On uwaa, e ci kocha, e chce od ciebie tylko tyle, ile zgodzisz si mu da i e ju daa mu dosy. Nie wie, i nie jest sobie w stanie wyobrazi, co to bl po utracie kochanej osoby czy, jeli ju o tym mowa, jak bolesna moe by wiadomo, e nie jeste istot ludzk... - A ty wiesz, co to bl po utracie osoby kochanej? Znasz to uczucie? - Miaem okazj, eby pozna. Nie prowadziem ycia samotnika, jak Janov. Nie podporzdkowaem caego ycia rozwizaniu problemu, pogoni za przygod intelektualn, ktra odsuna na dalszy plan nawet on i dziecko. On to zrobi. A teraz nagle rzuca to wszystko dla ciebie. Nie chc, eby go zraniono. Nie .dopuszcz do tego. Skoro pooyem takie zasugi dla Gai, to zasuguj na nagrod, a t nagrod bdzie twoje zapewnienie, e zachowa on dobre samopoczucie. - Czy mam uda, e jestem robotem i odpowiedzie ci? - Tak. I to zaraz - odpar Trevize. - A zatem dobrze. Zamy, Trev, e jestem robotem i e sprawuj tu nadzr. Zamy, e jest nas tu bardzo niewiele, zaledwie kilka robotw i e si rzadko spotykamy. Zamy, e kieruje nami potrzeba opieki nad ludmi i e na Gai nie ma prawdziwie ludzkich istot, gdy wszyscy s elementami wikszego, obejmujcego ca planet, organizmu. Zamy, e troska o Gaje zaspokaja nasz potrzeb opieki, ale nie cakowicie. Zamy, e jest w nas co prymitywnego, co kae nam tskni do ludzi takich, jakimi byli wwczas, gdy stworzono i zaprogramowano w pewnym celu pierwsze roboty. Nie zrozum mnie le - nie twierdz, e jestem a taka stara (zakadajc, e jestem robotem). Mam tyle lat, ile ci powiedziaam, e mam, a przynajmniej (zakadajc, e jestem robotem) moje podstawowe przeznaczenie jest identyczne jak wszystkich robotw, a zatem tskni do prawdziwie ludzkiej istoty. Pel jest tak istot. Nie jest czci Gai. Jest za stary, eby kiedykolwiek zosta naprawd jej czci. Chce pozosta ze mn na Gai, poniewa nie czuje w stosunku do mnie tego, co ty. Nie sdzi, e jestem robotem. I ja te chc go. Jeli przyjmiesz, e jestem robotem, to musisz si zgodzi, e chc tego. Jestem zdolna do ludzkich reakcji i kochaabym go". Gdyby upiera si przy tym, e jestem robotem, to mgby uwaa, e nie jestem zdolna do mioci w jakim mistycznym, ludzkim sensie tego sowa, ale nie potrafiby odrni moich zachowa od tych, ktre nazywasz mioci, wic jakie miaoby to znaczenie? Przerwaa i popatrzya na niego dumnie. - Mwisz, e nie porzuciaby go? - spyta Trevize. - Jeli zaoysz, e jestem robotem, to sam dojdziesz do wniosku, e zgodnie z pierwszym prawem robotyki - nie mogabym go nigdy porzuci, chyba e sam kazaby mi to zrobi i byabym w dodatku pewna, e faktycznie chce tego, co mwi oraz ze sprawiabym mu wiksz przykro zostajc z nim ni opuszczajc go. - A czy modszy mczyzna...

- Jaki modszy mczyzna? Ty jeste modszym mczyzn, ale nie sdz, eby potrzebowa mnie w takim samym sensie jak Pel, a poza tym, nie chcesz mnie, wic pierwsze prawo powstrzymaoby mnie przed prb przylgnicia do ciebie. - Nie ja. Jaki inny modszy mczyzna... - Nie ma adnego innego. Czy jest na Gai, poza tob i Pelem, jaki inny mczyzna, ktry byby istot ludzk w niegajaskim sensie? - A jeli nie jeste robotem? - spyta agodniej Trevize. - Zdecyduj si - rzeka Blis. - Pytam, jeli nie jeste robotem? - To, w takim przypadku, nie masz adnego prawa, eby mnie w ogle o to pyta. To sprawa moja i Pela. - Wobec tego wrc do pierwszego punktu - rzek Trevize. - Chc nagrody, a t nagrod bdzie zapewnienie, e bdziesz go dobrze traktowaa. Nie bd ju docieka, kim jeste. Obiecaj mi tylko, jak jedna istota inteligentna innej, e bdziesz go dobrze traktowaa. - Bd go dobrze traktowaa - powiedziaa mikko Bliss - nie w nagrod za twoj przysug, ale dlatego, e tego chc. Jest to moim serdecznym pragnieniem. Bd go traktowaa dobrze. Pel! - zawoaa. - Pel! Pelorat pojawi si w drzwiach. - Sucham, Bliss - powiedzia. Bliss wycigna do niego rk. - Myl, e Trev chce nam co powiedzie. Pelorat wzi j za rk, a Trevize uj ich zczone donie. - Janov powiedzia - ciesz si, e jestecie razem. - Och, drogi przyjacielu - odpar tylko Pelorat. - Prawdopodobnie opuszcz Gaje - powiedzia Trevize. - Id teraz porozmawia o tym z Domem. Nie wiem, Janov, czy si jeszcze kiedy spotkamy, ale w kadym razie obaj dobrze si spisalimy. - Dobrze - odpar Pelorat z umiechem. - egnaj, Bliss, i z gry ci dzikuj. - egnaj, Trev. Pomachawszy im rk, Trevize wyszed. 92. - Dobrze si spisae, Trev - rzek Dom. - Ale przypuszczaem, e tak wanie postpisz. Siedzieli przy obiedzie, rwnie niesmacznym jak pierwszy, ale Trevizemu to nie przeszkadzao. Moe nie bdzie ju mia okazji je na Gai. Powiedzia: - Zrobiem, jak przypuszczae, ale prawdopodobnie z innego powodu, ni przypuszczae. - Na pewno bye przekonany, e podejmujesz waciw decyzj. - Tak, ale nie dlatego, e mam jaki tajemniczy dar uzyskiwania pewnoci. Jeli wybraem Galaxi, to w wyniku prostego rozumowania/ rozumowania, ktre mgby przeprowadzi kto inny i doj do tego samego wniosku. Chcesz, ebym ci to wyjani? - Bardzo chc, Trev. - Byy trzy rzeczy, ktre mogem zrobi. Mog - fan stan po stronie Pierwszej Fundacji albo po stronie Drugiej Fundacji, albo po stronie Gai. Gdybym stan po stronie Pierwszej Fundacji, to burmistrz Branno natychmiast podjaby akcj majc na celu ustanowienie panowania nad

Drug Fundacj i nad Gaj. Gdybym wzi stron Drugiej Fundacji, to Mwca Gendibal natychmiast podjby akcj majc na celu ustanowienie panowania nad Pierwsz Fundacj i nad Gaj. I w jednym, i w drugim przypadku to, co by si stao, byoby nie do odwrcenia i gdyby ktre z tych rozwiza byo ze, to groziaby nam nieodwracalnie katastrofa. Gdybym jednak stan po stronie Gai, to wwczas i Pierwsza, i Druga Fundacja zostaaby z przekonaniem, e odniosy, nieco mniejsze co prawda, zwycistwo. Wwczas wszystko, potoczyoby si tak, jak dotd, gdy - jak mi powiedziano - utworzenie Galaxii to sprawa wielu pokole, nawet stuleci. A zatem opowiedzenie si przeze mnie po stronie Gai byo swego rodzaju gr na zwok, uzyskaniem pewnoci, e zostanie jeszcze dosy czasu, eby zmieni wszystko, nawet cakowicie, jeli okae si, e moja decyzja bya niewaciwa. Dom unis brwi. Poza tym jego starcza, niemal trupia twarz bya bez wyrazu. Powiedzia swym piskliwym gosem: - A czy uwaasz, e twoja decyzja moe okaza si niewaciwa? Trevize wzruszy ramionami. - Nie sdz, eby tak miao by, ale jest jedna rzecz, ktr musz zrobi, ebym mg si o tym przekona. Mam zamiar odwiedzi Ziemi, jeli uda mi si odnale ten wiat. - Na pewno nie bdziemy ci zatrzymywa, Trev, jeli bdziesz chcia nas opuci... - Ja nie pasuj do waszego wiata. - Pel te nie, a jednak zostaje. Bylibymy bardzo radzi, gdyby zosta te i ty. W kadym razie nie bdziemy ci zatrzymywa... Ale powiedz mi, dlaczego chcesz odwiedzi Ziemi? - Myl, e rozumiesz to - odpar Trevize. - Nie rozumiem. - Powstrzymae si od udzielenia mi pewnej informacji, Dom. By moe miae ku temu powody, ale wolabym, eby ich nie mia. - Nie rozumiem, o czym mwisz - rzek Dom. - Suchaj, Dom, po to, eby podj wtedy t decyzj, skorzystaem ze swojego komputera i przez krtk chwil miaem bezporedni kontakt z umysami wszystkich, ktrzy si znajdowali wok mnie - burmistrz Branno. Mwcy Gendibala, Novi. Uchwyciem w przelocie wiele spraw, ktre w oderwaniu od siebie nic Ha mnie nie znaczyy, na przykad te rne wydarzenia, ktre Gaj a, poprzez Novi, wywoaa na Trantorze, wydarzenia, ktre miay na celu skoni tego Mwc do podry na Gaje. - No i? - Jedn z tych spraw byo wyczyszczenie biblioteki trantorskiej z wszystkich wzmianek na temat Ziemi. - Wyczyszczenie ze Wzmianek na temat Ziemi? - Tak. A wic Ziemia musi by wana i okazuje si, e nie tylko Druga Fundacja, ale take ja nie mog nic o niej wiedzie. Lecz jeli mam przyj odpowiedzialno za przyszy kierunek rozwoju Galaktyki, to nie zaakceptuj takiego stanu rzeczy. Czy moesz powiedzie mi, dlaczego byo tak wane, aby utrzyma przede mn w tajemnicy wiedz o Ziemi? - Trev, Gai nie jest nic wiadomo o takim wyczyszczeniu biblioteki - rzek uroczycie Dom. - Nic! - Chcesz powiedzie, e to nie jest sprawka Gai? - Tak.

Trevize duma przez chwil, przygryzajc warg. - No to czyja to sprawka? - spyta. - Nie wiem. Nie rozumiem, jaki mg by tego cel. Popatrzyli na siebie, po czym Dom powiedzia: - Masz racj. Wydawao si nam, e wszystko zakoczyo si bardzo pomylnie, ale dopki ta sprawa pozostaje niewyjaniona, nie wolno nam spocz... Zosta jeszcze troch z nami. Zobaczymy, czy uda si nam znale jakie wyjanienie. Potem moesz odlecie. Pomoemy ci w miar naszych si. - Dzikuj - odpar Trevize. Koniec (na razie)

You might also like