Professional Documents
Culture Documents
1
METODA ELEKTROCHEMICZNA 11
METODA ELEKTROLITYCZNA 11
ZABEZPIECZANIE 12
KOMPLEKSORY, CZYLI ZŁAMANE KANONY MALARSKIE 13
ZĄB CZASU 48
WALKA Z OWADAMI 50
SMUTNY WYNIK OGLĘDZIN 53
REPERACJA SZKÓD 56
GRZYB DOMOWY 57
KURS WSTĘPNY 60
CHOROBY PAPIERU 62
PRÓBY PRZYWRACANIA DAWNEJ ŚWIETNOŚCI 64
LITERATURA 73
2
1. KOLEKCJONOWAĆ, ALE JAK?
ABC kolekcjonera amatora
Bakcyl zbieractwa zaraził dziś już niemal cały świat. Ludzie zbierają i kolek-
cjonują niemal wszystko, a więc znaczki pocztowe, monety, papierki po cukierkach,
klucze, opakowania żyletek, pudełka od zapałek, zegary, kapsle po piwie, breloczki,
papierowe serwetki, lampy naftowe, samowary, moździerze, kłódki, drewniane kijanki
do prania, jak również obrazy, ceramikę, stare książki, tygodniki, rękopisy itd. Jedni
zbierają okazy biologiczne, inni geologiczne. Są tacy, którzy kolekcjonują dzieła sztu-
ki, ale i tacy, którzy gromadzą to, co określamy szmirą.
Doprawdy trudne byłoby wyliczenie wszelkich odmian tego hobby, które nie
jest przecież obowiązkiem i nie tylko nie przynosi zarobku, ale często wymaga spo-
rych wydatków, wyrzeczeń, cierpliwości. Przynosi natomiast satysfakcję oraz szacu-
nek innych zbieraczy.
Celem tej książki jest niesienie pomocy młodym kolekcjonerom w zakresie
konserwacji, przede wszystkim eksponatów metalowych, drewnianych i z papieru.
Często mogą to być nawet przedmioty o sporej wartości:
• historycznej,
• zabytkowej,
• użytkowej.
Jeżeli istnieją dowody, iż danym kawałkiem drewna, gwoździem czy łyżką po-
sługiwał się na przykład Napoleon, to przedmiot taki, mimo że pospolity, nabiera war-
tości zabytkowej. Wartość historyczną mają pamiątki narodowe i rodzinne, na przy-
kład opaska z Powstania Warszawskiego. Wartość zabytkowa przedmiotów może iść
w parze z ich walorami artystycznymi. Ambitni zbieracze zapewne znajdą miejsce w
swej bibliotece na popularnie ujętą historię sztuki.
Często się zdarza, że wartość zabytku podnosi jego strona użytkowa. Stary stylowy
lichtarz czy świecznik doskonale może i dziś upiększyć pokój, byle tylko nie został
przerobiony na urządzenie elektryczne.
Wróg naszej cywilizacji - korozja, oraz różne, mówiąc popularnie, robaki, grzy-
by i drobnoustroje zbierają, niestety, obfite żniwo w zbiorach kolekcjonerów amato-
rów. Ale nie tylko te czynniki są odpowiedzialne za zniszczenie poszczególnych eks-
ponatów, a nawet całych kolekcji. Bardzo często winę ponosi przede wszystkim sam
kolekcjoner amator poprzez swoją ignorancję. Zastosowanie bowiem złych środków
czy też nieodpowiedniej techniki w trosce o zabezpieczenie eksponatu nie tylko nie
przywróci mu dawnego wyglądu i świetności, ale często może doprowadzić do po-
wstania nieodwracalnych zmian albo jego całkowitego zniszczenia. Jednocześnie
zbytnia beztroska bywa też szkodliwa. Oto nie zabezpieczony w porę eksponat,
umieszczony ponadto w nieodpowiednich warunkach, szybko pada ofiarą korozji czy
pleśni. Celem wszelkich zabiegów konserwatorskich powinno być zatrzymanie pro-
cesów niszczących przez usunięcie ich przyczyn, przywrócenie - o ile to jest możliwe:
• pierwotnego wyglądu, jednak w granicach rozsądku, bez wprowadzania
nieodwracalnych zmian, i - co bardzo ważne
• możliwie najtrwalsze zabezpieczenie przed dalszą destrukcją.
3
Przed przystąpieniem do konserwacji przedmiot trzeba przebadać. W przy-
padku wyrobu metalowego należy ustalić stopień zachowania rdzenia metalu
(zwłaszcza gdy pokryty jest grubą warstwą naleciałości), skład stopu, charakter pro-
duktów korozji i przyczynę ich powstania. Gdy w grę wchodzi drewno lub papier, sta-
ramy się określić jego:
• rodzaj
• gatunek,
• stopień uszkodzenia
• oraz musimy znaleźć przyczyny uszkodzeń („robaki", grzyby, drobnoustro-
je).
4
posążka Buddy z brązu. Cały posążek pokrywa zielonkawoniebieski nalot, zwany
patyną, zaś garnek jest sczerniały, okopcony i pokryty zielonkawymi plamami.
Wytrawienie w kwasach patyny i oczyszczenie posążka do połysku byłoby
wandalizmem. Bo właśnie ów zielonkawo-niebieski nalot, powstający samoczynnie
pod wpływem czasu na wyrobach brązowych, nadaje im szlachetny wygląd i świad-
czy o dawnym pochodzeniu. Nalot taki, zwany patyną szlachetną, jest szczelny, do-
brze związany z podłożem i nieźle spełnia rolę ochronną. Dlatego też patyny szla-
chetnej usuwać nie należy.
Nie ma jednak reguły bez wyjątków. Tym wyjątkiem w naszym przypadku jest
stwierdzenie chlorkowej korozji miedzi stanowiącej składnik brązu. Wówczas, w imię
ratowania wyrobu, trzeba czasem lokalnie bądź nawet z całości usunąć patynę, aby
zlikwidować bardzo groźne, ognisko korozji chlorkowej.
Natomiast z całym spokojem możemy i powinniśmy oczyścić do metalicznego
połysku miedziany garnek. Po prostu czyszcząc go, przywracamy mu dawny, wła-
ściwy wygląd. Przecież w czasach gdy był używany na co dzień, na pewno lśnił czy-
stością. Oczywiście i tym razem do oczyszczenia nie wolno stosować ostrych, nie-
właściwych środków. Podobnie nie wolno „upiększać" drewnianej kijanki czy koło-
wrotka przez politurowanie czy malowanie, bo przecież w czasach, gdy one powsta-
ły, zabiegów takich nie stosowano. Natomiast ozdobną skrzynię ludową możemy, a
nawet powinniśmy pomalować odpowiednią farbą, ale dopiero wówczas, gdy upew-
nimy się, iż nie jest ona zaatakowana przez kołatki bądź też gdy szkodniki te już sku-
tecznie zwaliśmy.
5
świadczenia oraz wiedzę, zdobytą za pomocą odpowiedniej literatury, jak i poprzez
bezpośrednią współpracę z fachowcami, przekazujemy niedoświadczonym jeszcze
kolekcjonerom.
Naszym miłym obowiązkiem jest podziękowanie panu doktorowi Lechowi
Krzyżanowskiemu za inspirowanie nas do tej pracy, za trud włożony w jej recenzję i
za podkreślenie społecznej potrzeby wydania takiej pozycji, słowem, za akceptację
samej idei powstania książki, jak i sposobu jej realizacji.
6
2. KOLEKCJONER WALCZY Z KOROZJĄ METALI
Zanim poznamy metody walki z korozją stali (niesłusznie zwanej w języku po-
tocznym żelazem2), spróbujmy odpowiedzieć na pytanie dotyczące nie tylko stali, ale
generalnie wszystkich metali.
2
Powszechnie spotykane wyroby żelazne czy z żelaza są stopami żelaza z i to niezależnie od okre-
su, z którego pochodzą.
7
Przedmioty stalowe
8
W tym celu do szklanego lub kamionkowego naczynia wsypujemy drobne
wiórki lub opiłki aluminiowe. Na takiej warstwie kładziemy przeznaczony do konser-
wacji skorodowany przedmiot, na przykład siekierę, po czym napełniamy naczynie
roztworem o składzie:
Taka kąpiel trwa 2-6 dni. W tym czasie część produktów korozji stali ulegnie
roztworzeniu, reszta zaś spulchni się i rozluźni tak, że można już będzie zastosować
szczotkowanie. Wyjaśnimy w tym miejscu znaczenie słowa „roztwarzanie". Określa-
my nim reakcje chemiczne, jakie zachodzą między metalami i ich związkami a kwa-
sami i zasadami. W wyniku roztwarzania powstaje nowy związek chemiczny, gdy
przy rozpuszczaniu zachodzi tylko zmiana postaci z ciała stałego na roztwór.
Po delikatnym usunięciu stalową szczotką resztek produktów korozji, przed-
miot płuczemy dokładnie wodą, dwukrotnie gotujemy przez 30 minut w wodzie desty-
lowanej, suszymy i konserwujemy roztworem wosku, oleju lub parafiną (patrz dalsza
część).
W przypadku, gdy znaleźliśmy przedmiot już w paru kawałkach, to nie wolno
go spawać, lecz możemy go skleić klejem epoksydowym lub Epidianem 5, dodając -
w celu odpowiedniego podbarwienia - utartą na pył rdzę.
9
Metody chemiczne
Temperatura [°C] 20 40 60 80
Ubytek [g/h/m2] 5, 7 9, 4 127 461
Jeżeli do tego samego 10% roztworu kwasu solnego dodamy parę gramów
inhibitora na każdy litr, to ubytki spowodowane roztwarzaniem się stali w poszcze-
gólnych temperaturach wyniosą:
Temperatura [°C] 20 40 60 80
2
Ubytek [ g/h/m ] 0, 1 0, 3 0, 7 3, 2
10
Skuteczność
Stężenie hamowania
Nazwa inhibitora
[g/dm3] trawienia
[%]
klej stolarski 10 83,5
żelatyna 10 93,9
formalina 3 88,5
aceton 3 38,5
anilina 5 72,7
pirydyna 4 71,4
urotropina 7 94,0
Metoda elektrochemiczna
Metoda elektrolityczna
11
bez naruszenia podłoża jest metoda elektrolityczna. Jej zalety to szybkość, skutecz-
ność, pełna selektywność działania, a w niektórych przypadkach zwiększenie gład-
kości powierzchni dzięki efektowi elektropolerowania.
Elektrolitem, w którym odbywa się takie odrdzewianie, jest gorący stężony roz-
twór glukonianu sodu. (niestety, odczynnik ten jest trudny do nabycia). Katodę sta-
nowią pałeczki węglowe, a anodę oczyszczany przedmiot stalowy. W roztworach
glukonianu sodu roztworzeniu ulega tylko rdza,
Zabezpieczanie
12
nigdy nie należy stosować zabiegów dających nieodwracalne skutki, oczyszczonego
bagnetu, kłódki czy sierpa nie będziemy niklować, cynkować ani też malować kryją-
cymi farbami. Można natomiast, a nawet należy, oczyszczone powierzchnie stali, w
celu zabezpieczenia ich przed korozją, pokryć, stosując jeden z następujących pre-
paratów:
• 30% benzynowy roztwór oleju parafinowego,
• 10% benzynowy roztwór parafiny,
• 10% spirytusowy roztwór bielonego szelaku,
• lakier Capon.
Aby nie było nieporozumień, już na wstępie informujemy, że nie chodzi tu o ja-
kiś nowy kierunek w malarstwie artystycznym, lecz o doniosłe osiągnięcie techniczne
w walce z korozją. Mowa tu będzie o nowym bardzo skutecznym preparacie, który na
13
pewno przyda się każdemu, kto zajmuje się konserwacją wyrobów stalowych i żeliw-
nych, zwłaszcza przedmiotów dużych, eksponowanych stale na otwartej przestrzeni.
Dotyczyć to może takich przedmiotów, jak stare silniki, latarnie, pojazdy, stalowe i
żeliwne elementy cmentarne.
Jak wiemy, przy pokrywaniu stali lub żeliwa wszelkimi farbami i lakierami,
obowiązuje podstawowa zasada jak najdokładniejszego przygotowania powierzchni.
Pozostawione na zwierzchni przedmiotów stalowych rysy, nierówności czy wżery,
pokryte później powłokami malarskimi, obniżają je-dynie estetykę wyglądu. Nato-
miast pokrycie skorodowanych lub źle oczyszczonych z korozji przedmiotów stalo-
wych powłoką malarską jest sprawą po prostu karygodną. Pozostawienie resztek
produktów korozji lub choćby tylko drobnych nalotów na powierzchni stali i pokrycie
ich farbą czy lakierem powoduje nieuchronny proces korozji podpowłokowej. Inaczej
mówiąc, niedostatecznie oczyszczone i pomalowane przedmioty stalowe czy żeliwne
po krótkim czasie ulegną silnej korozji.
Tymczasem z praktyki wiadomo, jak trudno dokładnie oczyścić z produktów
korozji wyroby stalowe lub żeliwne, a zwłaszcza wyroby o skomplikowanych kształ-
tach czy rozwiniętej powierzchni. Mamy tu na myśli pojazdy, silniki, elementy ogro-
dzeniowe, wszelkie balustrady, kute liście, kraty, rzeźby, pomniki. A przecież od do-
kładności usunięcia najmniejszych nawet śladów produktów korozji z wszystkich za-
łamań, wgłębień i innych zakamarków zależy skuteczność zabiegu malowania. Ze
świecą chyba trzeba by szukać takiego amatora kolekcjonera, który z benedyktyńską
cierpliwością szczotkami i skrobakami usunie całkowicie produkty korozji z pojazdu,
silnika, kutego liścia, łańcucha czy żeliwnej rzeźby. Najczęściej po kilkunastu pocią-
gnięciach stalową szczotką szybko nakładany jest podkład miniowy, idealnie masku-
jący resztki korozji i miejsca nie doczyszczone. Po paru dniach podkład miniowy zo-
staje pokryty czarną farbą błyszczącą, matową lub z pięknym odcieniem grafitu. Niby
wszystko w porządku: element został zakonserwowany, kolorystyka zachowana. Ale
już po paru miesiącach, nie usunięte z powierzchni metalu resztki korozji dadzą o
sobie znać. Rozpoczyna się lawinowo narastający, proces korozji podpowłokowej.
Powstające produkty korozji zwiększają swoją objętość. Pojawiają się coraz liczniej-
sze pęcherze, pęknięcia, złuszczenia powłoki.
W wyniku obserwacji powyższych faktów specjaliści od walki z korozją dawno
już postawili pytanie: skoro w wielu przypadkach tak trudno usunąć przed malowa-
niem produkty korozji stali, to czy nie można by ich jakoś „unieszkodliwić”? Tak naro-
dziły się znane już nam odrdzewiacze fosforanowe. Preparaty te, których głównym
składnikiem jest kwas fosforowy, skutecznie roztwarzają tlenki i wodorotlenki żelaza,
po czym wytwarzają cieniutką warstewkę nierozpuszczalnych fosforanów. Stosowa-
nie odrdzewiaczy fosforanowych jest jednak w praktyce, pomimo wielu zalet, bardzo
uciążliwe. Jak pamiętamy, wymaga ono zmywania odrdzewianych powierzchni wodą,
co przy dużych eksponatach, a szczególnie przy bardzo rozwiniętych powierzch-
niach, jest bardzo trudne, a czasem zwyczajnie niemożliwe. Pozostawienie zaś resz-
tek odrdzewiacza uniemożliwia dobre związanie się materiału malarskiego z podło-
żem. Zaistniała więc potrzeba o-pracowania takiego zestawu chemicznego, który nie
będzie roztwarzał produktów korozji, lecz przetworzy je w związki trwałe, nierozpusz-
czalne w wodzie i chemicznie bierne. Podjęto odpowiednie badania, w wyniku któ-
rych niedawno w Instytucie Mechaniki Precyzyjnej uzyskano takie właśnie preparaty
chemiczne: Kompleksor l i Kompleksor 2. Instytut rozpoczął również produkcję tych
preparatów, a ich sprzedażą zajmuje się Chemiczna Spółdzielnia Pracy „Septoma"3
3
Aktualnie : Farmaceutyczno-Chemiczna Spółdzielnia Pracy „Septoma” Ząbki k/W-wy tel. dział sprzedaży:
781-68-70; e-mail: septoma@unet.pl
14
w Ząbkach koło Warszawy, ul. Reymonta 28, tel. 18-10-73.
Zastosowanie tych preparatów do obrony przed korozją stali i żeliwa można
bez przesady nazwać rewolucją w malowaniu stali. Po pierwsze, odpada koniecz-
ność bardzo dokładnego - co jest często niewykonalne - oczyszczenia powierzchni
stali czy żeliwa z produktów korozji, a poza tym można malować przedmioty mokre.
A więc zostały złamane dwa dotychczasowe kanony malarskie, według których przed
pokrywaniem powierzchnia stali i żeliwa musi być całkowicie wolna od produktów
korozji, a ponadto - powierzchnia stali musi być sucha.
Kompleksory zawierają w swym składzie przetwarzacze rdzy, czyli substancje reagu-
jące z tlenkami i wodorotlenkami żelaza, wiążąc je w nieaktywne i nierozpuszczalne
związki metaloorganiczne. Oprócz przetwarzaczy rdzy kompleksory zawierają sub-
stancje błonotwórcze w postaci wodnej zawiesiny. Z zawiesiny tej, po przetworzeniu
rdzy i odparowaniu wody, powstaje cienka zwarta powłoka, doskonałe związana z
podłożem. Nie ma więc tu, jak we wszystkich innych farbach, żadnych toksycznych
rozpuszczalników organicznych, co ma doniosłe znacznie dla warunków bhp i ochro-
ny środowiska. Wodna zawiesina, jaką stanowią kompleksory, wyjaśnią tajemnicę
możliwości malowania nawet mokrych wyrobów stalowych i żeliwnych: po prostu
przetwarzacze rdzy działają tylko w środowisku wodnym, dlatego kompleksory zawie-
rają wodę.
Sposób zastosowania i mechanizm zwalczania korozji za pomocą komplekso-
rów jest więc następujący: przeznaczony do malowania przedmiot stalowy lub żeliw-
ny musi być wolny od złuszczających się płatków produkcji korozji, natomiast mogą
go pokrywać naloty korozji i, jak już wspominaliśmy, przedmiot może być nawet mo-
kry.
Kompleksor nakłada się pędzlem. Barwa tego preparatu jest beżowa lub sza-
ra, ale już w parę minut po nałożeniu na stal czy żeliwo mokra jeszcze powłoka
ciemnieje, a następnie czernieje. Jest to oznaka prawidłowo przebiegającego pro-
cesu chemicznego, w wyniku którego tlenki i wodorotlenki żelaza przechodzą w nie-
aktywne i nierozpuszczalne związki metaloorganiczne. Równocześnie z tym proce-
sem chemicznym zachodzi proces fizyczny odparowania wody i tworzenia się błony
powłoki. Powłoka ta jest bardzo dobrze związana z podłożem i stanowi świetny pod-
kład pod normalną farbę lub lakier.
Proces odparowania wody ze świeżo nałożonej powłoki kompleksorowej musi
zachodzić powoli, bo w przeciwnym razie produkty korozji nie zostaną całkowicie
przetworzone. Jak już wspominaliśmy, reakcje chemiczne przetwarzania rdzy zacho-
dzą tylko w środowisku wodnym. Dlatego też, aby zbytnio nie przyspieszać parowa-
nia wody, kompleksorami nie należy malować przedmiotów, wyrobów czy obiektów
nagrzanych silnie, na przykład przez słońce, jak również należy unikać malowania
(nawet w cieniu) podczas dużych upałów. Idealne natomiast warunki do malowania
kompleksorami zapewniają latem wczesne godziny poranne (zwłaszcza po nocnej
rosie) oraz okresy wiosenno-jesienne. Pamiętajmy, że właśnie z uwagi na wodną
zawiesinę kompleksory nie znoszą temperatury poniżej 5°C.
Kompleksory mogą zatem spełniać rolę samodzielnej powłoki antykorozyjnej
albo podkładu pod normalne zestawy malarskie. W pierwszym przypadku, gdy nie
zależy nam na estetyce, na przykład wnętrza pomników (powłoki kompleksorowe są
czarne), zalecane jest 2-3-krotne nałożenie powłoki kompleksorowej w odstępie 36
godzin.
Wspominaliśmy już, że istnieją dwie odmiany omawianego preparatu: Kompleksor 1 i
Kompleksor 2.
Kompleksor 1 przetwarza rdzę i daje powłokę cienką, a więc powinien być
15
stosowany do gruntowania wyrobów stalowych narażonych tylko na stosunkowo sła-
be działanie czynników korozyjnych, czyli wyrobów lub eksponatów znajdujących się
w pomieszczeniach zamkniętych. Natomiast Kompleksor 2 również przetwarza rdzę,
ale tworzy powłokę znacznej grubości, a więc i odporności. Tym preparatem należy
więc gruntować wyroby stalowe i żeliwne narażone na silne działanie czynników ko-
rozyjnych, czyli wyroby, obiekty i eksponaty pozostające stale na otwartej przestrze-
ni. Przeciętne zużycie kompleksorów przy jednorazowym pokrywaniu wynosi 1 dm3
na 8-10 m2 zabezpieczanej po-wierzchni.
Na zakończenie jeszcze kilka uwag o właściwościach powłok i korzyściach
wynikających ze stosowania kompleksorów. Otóż wyschnięte powłoki z samych tylko
kompleksorów mają doskonałą przyczepność do podłoża, nie są zmywalne wodą ani
rozpuszczalnikami organicznymi. Chronią stal i żeliwo przed korozją w wilgotnym
powietrzu oraz w atmosferze wilgotnego SO2. są odporne na działanie 3% roztworu
NaCl i mgły solnej w stopniu przewyższającym inne preparaty stosowane do grunto-
wania. Poza tym wyschnięte powłoki z kompleksorów wykazują odporność na tempe-
ratury stałe i zmienne od -25°C do +300°C, są elastyczne i bar-dziej odporne na ude-
rzenie niż przeciętne powłoki lakierowe Przeciwkorozyjne i mechaniczne właściwości
powłok z kompleksorów wyschniętych w temperaturze pokojowej można zwiększyć
przez wygrzanie podsuszonych powłok przez godzinę w temperaturze od 140° do
200°C.
Im dokładniej zostanie wysuszony podkład z kompleksorów, tym większą od-
porność korozyjną uzyska cały zestaw malarski.
Wiele eksponatów, w tym również i eksponaty metalowe, zawiera fragmenty
wykonane ze skór zwierzęcych. Na przykład wkładki stalowych hełmów, głownie i
pochwy szabel, pochwy bagnetów, puginałów, pistoletów czy wreszcie tarcze i zbro-
je. Do prac związanych z usuwaniem korozji części metalowych elementy skórzane
muszą być oczywiście zdjęte. Po zakończeniu prac związanych z konserwacją części
metalowych nie wolno jednakże pozostawiać w stanie pierwotnym elementów skó-
rzanych. Z upływem czasu skóra wysycha, twardnieje i staje się krucha. Aby więc
przywrócić jej dawną elastyczność, trzeba koniecznie zastosować odpowiednie za-
biegi konserwacyjne.
Przystępując do konserwacji skóry zmywa się na początek dokładnie jej po-
wierzchnię watą zwilżoną terpentyną. Zabieg ten przeprowadzamy w celu rozpusz-
czenia i usunięcia resztek dawnych past, silnie zanieczyszczonych kurzem. Na-
stępnie, w celu impregnacji i natłuszczenia, całą powierzchnię skóry powleka się za
pomocą miękkiego pędzla roztworem uzyskanym przez rozpuszczenie 40 g lanoliny
w 100 cm3 benzyny ekstrakcyjnej. Jeżeli po 12 godzinach roztwór lanoliny zostanie
wchłonięty, zabieg impregnacji ponawiamy.
Do impregnacji skóry, po jej oczyszczeniu terpentyną, można też stosować pastę o
składzie:
• lanolina 20 g
• wosk pszczeli 1, 5 g
• olejek terpentynowy 3 cm3
• eter naftowy 35 cm3
16
jowego, rzepakowego czy słonecznikowego. Ich zastosowanie nie tylko nie przywróci
skórze elastyczności, ale spowoduje jej ostateczne zniszczenie.
17
3. METALE KOLOROWE TEŻ POTRZEBUJĄ POMOCY
Zapoznamy się teraz z najważniejszymi procesami korozję metali nieżela-
znych oraz z amatorskimi metodami czyszczenia, konserwowania i przechowywania
eksponatów wykonanych z miedzi i jej stopów, czyli brązu lub mosiądzu, oraz wyko-
nanych ze srebra, cyny i ołowiu.
18
Kwas solny atakuje z kolei metaliczną miedź, powstaje więc chlorek miedzi(I)
CuCl i cały cykl się powtarza. W rezultacie niewielka ilość chlorków wywołuje groźną
w następstwach, bo podlegającą lawinowej autokatalizie korozję, zwaną trądem brą-
zu. [rysunek powyżej]
Jakie wobec tego płyną wskazówki praktyczne dla kolekcjonerów przedmiotów
z miedzi i jej stopów? W praktyce się wystrzegać i energicznie zwalczać jedynie ko-
rozję chlorkową, czyli właśnie ów trąd brązu.
19
Wykrywanie trądu brązu
4
Z uwagi na zawartość chloru w zabiegach tych nie wolno stosować wody z sieci wodociągowej
20
sze środki, którymi są silne reduktory: cyna, cynk, aluminium. Tym razem przedmiot z
brązu, oczyszczony wstępnie z brudu, tłuszczu i kurzu, pokrywany gorącym wodnym
10% roztworem żelatyny.
O czystej miedzi
21
wracamy mu dawny, właściwy wygląd. Przecież w czasach gdy był on używany na co
dzień, na pewno lśnił czystością. Oczywiście i tym razem do czyszczenia nie wolno
stosować środków o działaniu ostrym, brutalnym. Wszelkiej naloty korozyjne musimy
usuwać z miedzi przez szczotkowa-nie. Do czyszczenia wyrobów miedzianych ra-
dzimy stosować miękkie szczotki mosiężne, najlepiej okrągłe, osadzone na wałku
silnika elektrycznego. Gdy przedmiot miedziany jest mały i delikatny, na przykład
broszka czy spinka, wtedy trzeba stosować metody chemiczne, a więc trawienie.
Polecamy trzy roztwory do trawienia eksponatów miedzianych:
Utrwalanie połysku
Wiele wyrobów z miedzi i jej stopów, a więc z brązu czy mosiądzu, miało kie-
dyś błyszczące lśniące powierzchnie. Dlatego też takie wyroby użytkowe, jak np. mo-
siężne odważniki, moździerze, brązowe dzwonki, klamki czy miedziane naczynia lub
ozdoby w kolekcji amatora też powinny lśnić i błyszczeć. Niestety, powierzchnia mie-
dzi i jej stopów, nawet najstaranniej wypolerowana mechanicznie czy wybłyszczona
przez trawienie, po pewnym czasie znów ciemnieje i pokrywa się nalotami korozji.
Aby do tego nie dopuścić, to znaczy, aby przedłużyć trwałość uzyskanego z trudem
połysku powierzchni, przedmioty wykonane z miedzi i jej stopów po starannym od-
tłuszczeniu poddajemy procesowi chromianowania. Zabieg ten zwiemy potocznie
pasywacją. Polega on na zanurzeniu wyrobu w roztworze zawierającym związki :
chromu. W wyniku zachodzących reakcji chemicznych na powierzchni metalu po-
wstaje bezbarwna warstewka chromianowa, która dzięki swej chemicznej bierności,
czyli właśnie pasywności, skutecznie chroni metal przed ponownym tworzeniem się
nalotów korozji.
22
• bezwodnik kwasu chromowego CrO3 70 g
• woda do objętości 1 dm3
lub
23
Opiekujemy się srebrem
24
Wskutek zachodzących reakcji elektrochemicznych czarne naloty ulegają roz-
tworzeniu. Kąpiel przedmiotu połączonego z blachą aluminiową trwa tak długo, aż
zginą ostatnie ciemne plamy.
Oczyszczony już przedmiot płucze się dokładnie wodą, suszy i na końcu konserwuje.
Ciemne naloty na srebrze usuwamy też chemicznie 20% roztworem tiomocznika z
dodatkiem amoniaku. W celu sporządzenia takiego roztworu 20 g tiomocznika
H2NCSNH2 rozpuszczamy w 90 cm3 wody, dodajemy około l cm3 amoniaku NH3aq.
Następnie w roztworze o temperaturze pokojowej zanurzamy srebrne przedmioty.
Jeżeli czyszczone przedmioty są duże, np. taca, wtedy sporządzonym roztworem
nasycamy miękki gałganek koniecznie lniany lub bawełniany i pocieramy nim
czyszczone powierzchnie.
Z kolei do mechanicznego czyszczenia sczerniałego srebra godna polecenia
jest papka otrzymana przez zarobienie amoniakiem miałkiej, przesianej kredy. Do
papki tej dodajemy parę kropel detergentu, np. płynu Ludwik. Nałożoną na flanelę
papką czyścimy wyroby srebrne. Metoda ta jest prosta i skuteczna, a jednocześnie
srebro zostaje mechanicznie wypolerowane.
Oczyszczone wyroby srebrne w celu zabezpieczenia ich przed czernieniem poddaje
się, podobnie jak miedziane, zabiegowi pasywacji. Polega ona na wytworzeniu na
powierzchni srebra bardzo cienkiej, niewidocznej, lecz chemicznie odpornej, pasyw-
nej warstewki chromianowej. W tym celu czyste i odtłuszczone acetonem wyroby
srebrne zanurza się na 10-15 sekund w roztworze wodnym o składzie:
25
Opisane zabiegi odnoszą się przede wszystkim do czystego metalicznego srebra.
Tymczasem przeważnie mamy do czynienia z różnymi stopami srebra, głównie ze
stopem srebro--miedź, czyli Ag-Cu. Odporność korozyjna takich stopów jest o wiele
mniejsza od odporności korozyjnej czystego srebra. Na szczęście jest na to stosun-
kowo prosta rada. Oto przedmioty wykonane ze stopu Ag-Cu gotujemy przez 10 mi-
nut w
• 5% roztworze kwasu siarkowego H2S04 lub
• 6% wodnym roztworze azotanu potasu (saletry) KNO3.
Złoto jest tak odporne na korozję, że nie wchodzi w zakres naszych zaintere-
sowań, czyli teoretycznie nie powinniśmy się nim zajmować. W życiu jednak różnie
bywa i w praktyce spotkamy się z wyrobami wykonanymi nie z czystego złota, lecz
jego stopu z miedzią i srebrem, w których to stopach zawartość złota wynosi nieraz
zaledwie 30%. Oczywiste jest, że takie stopy to nie czyste złoto, a więc daleko im do
jego odporności korozyjnej. Wyroby z takiego stopu po dłuższym czasie przebywania
w atmosferze, zawierającej związki siarki, chloru czy gazy spalinowe, stopniowo
ciemnieją, a nawet pokrywają się delikatnym nalotem. Gdybyśmy nalot taki obejrzeli
przez silne szkło powiększające, zobaczylibyśmy nie ciągłą warstewkę, lecz liczne
luźne kępki. Dowodzi to niejednorodności stopu, bo miejsca zawierające więcej sre-
bra, a zwłaszcza więcej miedzi, ulegają łatwiej i szybciej korozji.
Aby takie przedmioty oczyścić, odtłuszczamy je dokładnie acetonem, po czym
zanurzamy w ciepłym 1% kwasie azotowym HNO3. Roztwór ten roztwarza jedynie
produkty korozji składników stopu złota, nie naruszając oczywiście samego złota.
Najtrudniejsze do czyszczenia są złocone przedmioty ze srebra, miedzi lub stopów
miedzi, takich jak brąz lub mosiądz. Tu trzeba postępować bardzo ostrożnie, bo za-
stosowanie środków silnie agresywnych może łatwo doprowadzić do zniszczenia zło-
tej powłoki. Oczywiście środki takie, jak kwas azotowy, solny czy siarkowy, złota nie
roztwarzają. Ale pamiętajmy, że złota powłoka, zwłaszcza na wyrobach starych, jest
cienka i bardzo silnie porowata. Kwasy wnikają przez pory i rozpoczyna się szybkie
podpowłokowe roztwarzanie metalu podłoża, co powoduje odwarstwianie się i złu-
szczanie samej powłoki złota. Dlatego w celu oczyszczenia złoconego przedmiotu, a
więc usunięcia produktów korozji metalu podłoża, które poprzez pory wydobyły się na
26
zewnątrz, możemy stosować środki roztwarzające wyłącznie produkty korozji metalu
podłoża, bez naruszania metalu samego podłoża. W przypadku więc złoconego
przedmiotu srebrnego produkty korozji srebra usuwamy roztworem tiomocznika, a w
przypadku złoconej miedzi i stopów miedzi stosujemy rozcieńczony 2-3% amoniak
NH3aq.
Warto zatem parę zdań poświęcić cynie, jej odmianom i niezwykłym właściwościom.
Żaden bowiem z jej krewnych, czyli innych pierwiastków metalicznych, nie potrafi tak
JAK ona być już nie tylko dwulicowym, lecz nawet i trójlicowym.
Tak, to nie żadna omyłka ani przesada. Metaliczna cyna może występować aż w
trzech różniących się między sobą postaciach, zwanych odmianami alotropowymi. Te
alotropowe odmiany cyny oznaczone są literami greckimi: α (alfa), ß (beta) oraz γ
(gamma).
Najbardziej znana jest cyna odmiany ß. Jest to miękki i ciągliwy metal o srebrzystym
połysku. Jego ciężar właściwy wynosi 7, 29 g/cm3, a temperatura topienia 231, 8°C.
Cyna odmiany ß zbudowana jest z tetragonalnych kryształów. Gdy laskę lub pręt ta-
kiej cyny zginamy, słychać wyraźny chrzęst, trzeszczenie. Odgłos ten, zwany „krzy-
kiem cyny", powstaje w wyniku wzajemnego tarcia tetragonalnych metalicznych
kryształów. Od wieków zginanie laski cynowej stanowi próbę jej czystości. Charakte-
rystyczny „krzyk cyny" wydaje jedynie metal czysty. Natomiast cyna stopiona z oło-
wiem jest podczas tej próby „głucha", czyli przez zginanie laski możemy od razu
stwierdzić, czy mamy do czynienia z czystą cyną, czy też z jej stopem z ołowiem.
Cyna odmiany ß jest miękka i bardzo ciągliwa, daje się łatwo rozwalcowywać na bar-
dzo cienkie folie, nawet grubości 15 mikrometrów. Folie takie, zwane staniolem, do
czasu rozpowszechnienia folii aluminiowych, królowały jako opakowania, zwłaszcza
w przemyśle spożywczym, jak również jako tuby do past. Gdy cyna odmiany β zo-
stanie ogrzana do 162°C, wtedy przechodzi w odmianę γ, którą stanowią rombo-
idalne kryształy. Zmiana struktury krystalicznej wpływa też i na zmianę właściwości fi-
zycznych.
Cyna odmiany γ ma postać kruchej, rozpadającej się, masy. Jej ciężar właściwy
spada do 6.54, a za to temperatura topienia podnosi się do 238,8°C. Zanika też
dawna plastyczność na rzecz znacznej kruchości. I te właśnie cechy od wieków już
były wykorzystywane przy tzw. pobielaniu naczyń miedzianych. Wnętrza naczyń
miedzianych, służących do przechowywania czy też przygotowywania produktów
spożywczych, powlekane są od środka warstewką cyny. W tym celu oczyszczone
naczynie miedziane ogrzewa się do temperatury około 300°C i natychmiast do jego
wnętrza wrzuca rozdrobnioną cynę wymieszaną z chlorkiem amonu HN4C1, po czym
energicznie pociera ścianki zwitkiem pakuł konopnych. Rozdrobniona cyna w tempe-
raturze około 300°C łatwo się topi, a sublimujący chlorek amonu oczyszcza po-
wierzchnię miedzi i ułatwia pokrycie jej cyną. Właśnie do celów pobielania naczyń
miedzianych kotlarze już od wieków stosowali cynę odmiany y. Otrzymywano ją łatwo
przez mechaniczne rozdrabnianie ogrzanej do temperatury 162°C cyny β.
27
Ale to jeszcze nie wszystko. Oto odmiana β w temperaturze poniżej 13, 2°C
zaczyna przechodzić w odmianę α. Cyna ta to szary proszek utworzony z subkrysz-
tałków o budowie regularnej. Ciężar właściwy cyny α wynosi tylko 5,75 g/cm3. ponie-
waż ciężar właściwy cyny β wynosi 7,29 jej przejście w odmianę α o ciężarze 5.75
związane jest ze znacznym powiększeniem objętości.
W zakresie temperatur 13,2 - 0°C przemiana białej, błyszczącej, metalicznej cyny β
w szary proszek przebiega bardzo powoli. Jednak obniżenie temperatury do - 48°C
tak przyśpiesza przemianę cyny β w α, że już w ciągu zaledwie kilkunastu godzin
przedmiot cynowy może cały ulec rozpadowi. Zjawisko rozsypywania się w proszek
wyrobów cynowych w niskich temperaturach, zwane „zarazą cynową", było już znane
od dawna.
Bliższe badania tego ciekawego i do dnia dzisiejszego niecałkowicie wyjaśnionego
zjawiska przyniosły nowe spostrzeżenia. A więc odkryto, iż skład stopu cyny, z które-
go jest wykonany przedmiot, jak też i temperatura otoczenia odgrywa-ją tu decydują-
cą rolę. I tak przechodzeniu odmiany β w α za-pobiegają już niemal śladowe dodatki
takich metali, jak As, Ge. In, Pb, Sb, Bi. Przechodzenie odmiany cyny β w α przy-
śpieszają nawet śladowe dodatki takich metali, jak Al, Co, Mg, Mn, Zn. Następnie
doświadczalnie stwierdzono możliwość indukowania czy też przenoszenia „zarazy
cynowej" na zdrowe wyroby już przez samo pocieranie odmiany cyny β odmianą α.
Oczywiście musi się to odbywać w temperaturze poniżej 13, 2°C, a sam wyrób cy-
nowy nie może zawierać wymienionych dodatków metalicznych zapobiegających
prze mianie cyny β w α. Co ciekawsze, już samo zetknięcie się w niskich temperatu-
rach cyny β z takimi związkami, jak tellurek kadmu CdTe czy antymonek indu InSb
powoduje powstawanie odmiany α. Przechodzenie w niskich temperaturach cyny β w
cynę α, czyli właśnie owa "zaraza cynowa", zwana też dżumą cynową, była jednym z
powodów zniszczenia tak dawniej popularnych wyrobów cynowych.
Drugą równie ważną przyczyną są same właściwości fizyczne cyny. Jest ona,
jak już wiemy, miękka i niskotopliwa Nic więc dziwnego, że na przestrzeni wieków
liczne naczynia, zastawy stołowej, świeczniki i inne wyroby cynowe poprostu wielo-
krotnie przetapiano.
Wielkie spustoszenie w kolekcjach wyrobów cynowych poczyniła I wojna światowa.
Niemcy odcięci blokadą angielską od importu surowców już w drugim roku wojny od-
czuwali wielki deficyt metali kolorowych, a zwłaszcza cyny. Wtedy to w sposób bar-
barzyński rekwirowano i przetapiano m.in. brązowe dzwony, posągi, jak też i liczne
wyroby z cyny.
Przejdźmy jednak do przedmiotów cynowych, które szczęśliwie trafiły do ko-
lekcji amatorskiej. Póki „zaraza cynowa" nie zapuka do drzwi naszego „muzeum", to
najprostszym, a zarazem najskuteczniejszym i jedynym środkiem zaradczo-
profilaktycznym jest umieszczenie eksponatów cynowych w pomieszczeniu, w którym
temperatura nigdy nie spada poniżej 15°. Najprawdopodobniej właśnie dlatego na-
czynia cynowe, misy, dzbany, kubki, talerze, wieszano dawniej z zasady wysoko na
ścianach w kuchniach, a więc tam, gdzie jest najcieplej. Chyba dzięki temu niektóre
przedmioty i nowe ocalały do dnia dzisiejszego.
Klasyczne postacie korozji cyny to tlenki. W atmosferze wilgoci i przy dostępie tlenu
cyna powoli pokrywa się szarym nalotem tlenku cyny(II) SnO. O ile szary nalot SnO
jesf nieszkodliwy, o tyle pojawienie się na cynowym naczyniu białych wykwitów tlen-
ku cyny(IV) SnO2 sygnalizuje już poważne niebezpieczeństwo. Dzieje się tu podob-
nie jak z trądem brązu. Raz powstałe białe wykwity tlenku cynowego stają się zarod-
nikami „choroby", która stopniowo niszczył cały przedmiot cynowy. Zaatakowane bia-
łym nalotem wyroby cynowe trzeba więc koniecznie od razu poddać czyszczeniu
28
chemicznemu lub elektrolitycznemu w roztworach wodorotlenków. Procesy te prowa-
dzą do roztworzenia i usunięcia tlenków bez naruszania czystego metalu podłoża.
Zaatakowany białymi wykwitami przedmiot cynowy myjemy dokładnie ciepłą wodą,
szczotką i mydłem, i zanurzamy na 2-3 godziny do wodnego 5% roztworu kwasu sol-
nego HCl. Kwas ma roztwarzać tylko produkty korozji cyny.
Inny sposób usuwania białych produktów korozji, łącznie z likwidacją ich
„gniazd wylęgu”, to elektroliza w 5% roztworze wodorotlenku sodu NaOH. Czyszczo-
ny przedmiot cynowy zawieszamy jako katodę, zaś anodą jest stalowa blaszka w
kształcie walca otaczająca, lecz nie dotykająca przedmiotu. Stosujemy gęstość prądu
0,3-0,5 A/dm2 i czas elektrolizy 1-2 godziny.
Oczyszczone z produktów korozji przedmioty cynowe płucze się bardzo dokładnie
wodą, gotuje w wodzie destylowanej, suszy i poddaje odpowiedniej konserwacji.
Potępiony ołów
Przez wiele wieków ołów służył do wyrobu kuł i śrutu myśliwskiego, ale rów-
nież do produkcji różnych artykułów technicznych. Z ołowiu więc odlewane były cię-
żarki, obciążniki, zaś z blachy ołowianej zwijano rury. Rury takie, bardzo łatwe w
montażu, stosowano setki, a nawet tysiące lat temu w instalacjach wodociągowych. Z
chwilą jednak, gdy wodę zaczęto chlorować, a ilość zawartych w niej zanieczyszczeń
poważnie wzrosła, okazało się, że nierozpuszczalne w wodzie czystej rury ołowiane
zaczynają reagować z chlorem i innymi związkami zawartymi w wodzie. Ponieważ
wszelkie rozpuszczalne sole ołowiu są bardzo silnymi truciznami, w większości kra-
jów ukazały się zarządzenia nie dopuszczające używania rur ołowianych do instalacji
wodnych. W Polsce przepisy dotyczące instalacji wodociągowych zabraniają nawet
stosowania zarabianej pokostem minii ołowianej do nasycania pakuł, stanowiących
uszczelnienia złącz rur wodociągowych.
W normalnych warunkach atmosferycznych ołów pokrywa się szarym nalotem
tlenku PbO2, Gdy wilgotność powietrza jest duża, na powierzchni ołowiu tworzy się
zwarta warstewka węglanów. Oba typy produktów korozji chronią metal przed dal-
szym zniszczeniem. Skoro jednak ołów znajdzie się w atmosferze miejskiej czy
przemysłowej, bogatej w produkty kwaśne, wtedy powstaje szkodliwy zasadowy wę-
glan ołowiawy w postaci białego proszku, który nie chroni już metalu podłoża. Zaata-
kowane w ten sposób wyroby ołowiane trzeba koniecznie oczyścić, aby powstrzymać
dalsze żniwo korozji. Po wstępnym umyciu przedmiotów ołowianych szczoteczką i
mydłem w gorącej wodzie, zanurzamy je do 6% roztworu kwasu solnego HCl. Nastą-
pi wtedy gwałtowna reakcja roztwarzania się węglanu ołowiawego, której towarzyszy
obfite wydzielanie się dwutlenku węgla CO2. Po ustaniu burzliwej reakcji przedmiot
trzymamy w roztworze kwasu solnego jeszcze przez 15 minut, dokładnie płuczemy,
gotujemy w wodzie destylowanej i przenosimy na 2 godziny do 10% wodnego roz-
tworu octanu amonu NH4C2H3O2. Roztwór ten usunie z powierzchni ołowiu nie roz-
puszczony w kwasie dwutlenek ołowiu. Po dwugodzinnej kąpieli przedmiot dokładnie
płuczemy wodą, suszymy i konserwujemy.
Przechowywanie i konserwacja
29
warunek: przedmiot metalowy musi być doskonale wypłukany i całkowicie wysuszo-
ny. Dopiero wtedy można go będzie odpowiednio zakonserwować.
• nie szkodzić,
• ile to jest możliwe, nie wprowadzać zmian nieodwracalnych, chyba że jest
to jedyna metoda uratowania przedmiotu.
Lakiery rozpuszczalnikowe
30
puszczalnika.
Doskonale nadają się do celów konserwatorskich:
• politura, czyli roztwór naturalnej żywicy szelaku w denaturacie,
• Capon, czyli bardzo rozcieńczony roztwór syntetycznej żywicy nitrocelulozy
(trójazotan celulozy) w mieszaninie acetonu i estrów.
Oba rodzaje lakierów mogą służyć do konserwacji wyrobów z miedzi i stopów miedzi,
a także cyny i ołowiu, ponieważ w razie potrzeby można je całkowicie usunąć roz-
puszczalnikiem bez naruszenia podłoża. W razie braku Caponu można zastosować
również techniczny lakier nitrocelulozowy, ale koniecznie rozcieńczony rozpuszczal-
nikiem do lakierów Nitro w stosunku 1: 1.
Do konserwacji wyrobów ze srebra nie zaleca się lakieru nitrocelulozowego
ani roztworu szelaku, gdyż zmieniają one naturalną barwę srebra. Srebro pokryte
tymi lakierami staje się nienaturalnie żółte. Do lakierów rozpuszczalnikowych należą
również bezbarwne lakiery olejne. Jednak w ich przypadku mamy do czynienia z in-
nym nieco mechanizmem tworzenia się błony. Otóż oprócz żywicy i rozpuszczalnika
lakiery takie zawierają dodatek tzw. olejów schnących. Po odparowaniu rozpuszczal-
nika w błonce pozostaje żywica i olej schnący. Ten ostatni, podobnie jak na przykład
pokost, łączy się z tlenem z powierza i ulega stwardnieniu.
Powłoki z bezbarwnych lakierów olejnych, na przykład Alkilaku, chronią wprawdzie
dobrze wyroby metalowe, ale ich usuwanie jest kłopotliwe i możliwe dopiero po dłu-
gim działaniu terpentyny lub benzyny. Takie lakiery możemy ostatecznie stosować,
ale musimy pamiętać o konsekwencjach.
Preparaty olejowe
Preparaty woskowe
31
Woski stosowane do sporządzania preparatów dzielimy na twarde i miękkie.
Woski twarde, a wśród nich wosk Karnauba, Kandelille i Montana, dają powłoki bar-
dzo wytrzymałe, chemicznie odporne, a po przepolerowaniu odznaczające się wyso-
kim połyskiem. Natomiast do wosków miękkich zaliczamy przede wszystkim wosk
pszczeli i parafinę. Powłoki utworzone z tych preparatów są miękkie, bez połysku i
nie dają się polerować. Powłoki utworzone z wosków twardych po przepolerowaniu
są gładkie i błyszczące, a tym samym, w przeciwieństwie do powłok z wosków mięk-
kich, w mniejszym stopniu chłoną brud i kurz. Dodatkową zaletą powłok z wosków
twardych jest ich hydrofobowość, czyli niezwilżalność przez wodę, co ma ważny
wpływ na ich trwałość i zdolności ochronne.
Najczęściej stosowanymi rozpuszczalnikami do wosków są: terpentyna
oczyszczona, czyli tzw. olejek terpentynowy, benzyna lakowa lub ksylen. Ich zawar-
tość w preparatach wynosi 50-80%. Z wymienionej trójki rozpuszczalników najmniej
wartościowa jest benzyna lakowa. Podczas wyparowywania benzyny zawarte w niej
woski wydzielają się w postaci drobnokrystalicznej. Z ksylenu, a zwłaszcza terpenty-
ny, woski wydzielają się w postaci koloidalnej, odznaczającej się najlepszymi właści-
wościami ochronnymi. Rolę homogenizatorów, czyli ciał wiążących składniki prepara-
tów woskowych i nadających im jednorodność, spełniają woski ziemne: ozokeryt lub
cerezyna. Dodaje się ich 3-10% w stosunku do ilości użytych wosków zasadniczych.
Wprowadzenie ozokerytu lub cerezyny umożliwia nie tylko ujednorodnienie miesza-
niny wosków i rozpuszczalnika w celu otrzymania pasty, ale zapewnia też później
doskonałe związanie się wosków z podłożem.
Przed podaniem przepisów na preparaty woskowe przypominamy raz jeszcze, że o
połysku przyszłej powłoki decyduje
zawartość wosków twardych.
• 1) wosk Karnauba 5g
• wosk Montana 8g
• parafina 10 g
• ozokeryt lub cerezyna 2g
• rozpuszczalnik 80 cm3
• 2) wosk Karnauba 5g
• wosk pszczeli 5g
• ozokeryt lub cerezyna 1g
• rozpuszczalnik 50 cm3
• 3) wosk Karnauba 6g
• wosk Montana 4g
• wosk pszczeli 8g
• ozokeryt lub cerezyna 11g
• rozpuszczalnik 70 cm3
32
powietrza. Po upływie około 2 godzin, gdy rozpuszczalnik całkowicie już wyparuje,
przedmiot szczotkujemy do połysku miękką szczotką włosianą.
33
Na zakończenie warto dodać jeszcze jedną radę praktyczną, dotyczącą prze-
chowywania naszych zbiorów. Stanowczo odradzamy zawieszania ich na ścianach
blisko pieców lub grzejników, a zwłaszcza nad nimi. Znane są przecież wszystkim
ciemne smugi powstałe np. na ścianach nad grzejnikami. Wskutek naturalnego ruchu
powietrza wokół źródeł ciepła w tych właśnie okolicach gromadzą się największe ilo-
ści kurzu.
34
4. JAK MOŻNA NADAĆ METALOM ODPOWIEDNI WYGLĄD?
35
Skład kąpieli I:
• wodorotlenek sodu NaOH 850 g
• azotan potasu KNO3 25 g
• woda do objętości 1 dm3
• 5 cm3 denaturatu
• 2 cm3 kwasu azotowego HNO3
• 7, 5 g chlorku żelaza(III) FeCl3
• 0, 5 g siarczanu miedzi(II) CuSO4 • 5H2O,
Przygotowanie powierzchni
Właściwy proces
36
kiem azotanu lub azotynu sodu. albo obu tych związków łącznie. Typowe składy ką-
pieli podajemy w górnej tablicy na str. 63.
W pozycjach 3 i 4 tablicy Czytelnik znajdzie roztwory do podwójnego oksydowania.
Uzyskuje się wtedy większą grubość powłoki i unika czerwonych nalotów tlenkowych
na powierzchni wyrobu. Temperaturę kąpieli dobieramy według zawartości węgla w
wyrobach stalowych, co ilustruje dolna tablica
Im większa jest zawartość węgla w wyrobach stalowych, tym wyższa musi być tem-
peratura procesu, a więc dłuższy czas czernienia.
Wykończenie
37
Temperatura
Zawartość węgla [%] Czas [min.]
roztworu [st. C]
0, 8 135-137 10-30
0, 7-0, 4 138-140 30-50
0, 4-0, 1 142-145 40-60
stale stopowe 142-145 60-90
Brunirowanie
5
Chlorek rtęci jest silną trucizną, a więc trzeba zachować odpowiednią ostrożność.
38
jasny kolor, przedmiot ten najpierw miedziujemy.
Barwienie miedzi
Ponieważ miedź i jej stopy dają się doskonale barwić, z możliwości tych ko-
rzystali szeroko dawni rzemieślnicy. Najróżniejsze stare broszki, zapinki, bransoletki,
klamry i inne ozdoby były barwione na brązowo, turkusowe czy czerwono. Skoro
więc zajdzie konieczność dorobienia jakiegoś brakującego elementu z miedzi, musi-
my umieć nadać mu odpowiednią barwę.
Pamiętajmy, że powierzchniom przedmiotów miedzianych możemy nadać koloryt
rdzawy, zielononiebieski, ciemnoczerwony, fioletowy, mieniący się barwami tęczy,
ciemnobrązowy czy nawet czarny. Niestety, większość z tych barw jest raczej nie-
trwała, bo związki o tym zabarwieniu wytworzone na powierzchni miedzi mają cha-
rakter przejściowy i ulegają różnym przemianom pod wpływem tlenu, wilgoci itp. Ko-
lor otrzymany sztucznie z biegiem czasu ciemnieje. Aby temu zapobiec, to znaczy,
aby utrwalić daną barwę wytworzoną na miedzi, przedmiot pokrywamy lakierem ca-
ponowym. Wyjątek stanowią barwy: czarna, ciemnobrązowa oraz zielononiebieska.
Tak zabarwiona miedź jest bardzo trwała i nie wymaga żadnego zabezpieczenia la-
kierem.
Patynowanie
39
działania kwasu octowego na kredę, czyli węglan wapniowy CaCO3, wydzielają się
stosunkowo duże ilości dwutlenku węgla CO2. Kwas octowy i dwutlenek węgla po-
wodują tworzenie się na powierzchni miedzi i brązu zasadowego węglanu miedzio-
wego i octanu miedziowego. Mieszanina tych związków wyglądem swym bardzo
przypomina patynę szlachetną. Przedmioty powinny pozostawać w tej skrzyni lub
słoju przez 3-4 dni. Następnie wyjmujemy je, suszymy i ponownie umieszczamy w
skrzyni, odnowiwszy uprzednio porcję kredy z kwasem octowym. Po trzykrotnym po-
wtórzeniu cyklu na przedmiotach miedzianych i brązowych powstaje wyraźna i trwała
powłoka sztucznej patyny. O wiele szybciej, ale za to z gorszym skutkiem można wy-
tworzyć na miedzi lub brązie sztuczną patynę, zwilżając kilka lub kilkanaście razy
przedmiot roztworem o składzie:
• woda 100 cm 3
• octan miedzi(II) Cu(CH3COO)2 3g
• chlorek amonu (salmiak) NH4Cl 3g
• kwas octowy 80% lodowaty 3 cm3
albo
40
Gdy chcemy uzyskać brunatne zabarwienie miedzi z lekkim odcieniem zie-
lonym, stosujemy roztwór o składzie:
•
woda 100 cm3
• octan amonu NH4(CH4COO) 5g
• octan miedziowy Cu(CH3COO)2 3g
• chlorek amonu NH4C1 0,3 g
Czas barwienia trwa tylko kilka minut, po czym przedmiot płuczemy dokładnie w zim-
nej, a następnie w gorącej wodzie i suszymy. Suche przedmioty można na koniec
przeszczotkować szczotką i natłuścić.
Miedź bardzo łatwo i trwale można zabarwić na kolor czarny. Wystarczy tylko
sporządzić roztwór o składzie:
• woda 100 cm3
• azotan miedziowy Cu(NO3)2 20 g
• azotan srebra AgNO3 0,2 g
41
Po zwilżeniu miedź natychmiast nabiera barwy ciemnoszarej która szybko przecho-
dzi w głęboką czerń.
Zabarwienie ciemnobrązowe, niemal czarne, możemy również otrzymać ką-
piąc odpowiednio już przygotowane przedmioty miedziane w roztworze:
•
woda 100 cm3
• wielosiarczek potasu KXSX
• (tzw. wątroba siarczana) 14 g
• kwas solny stężony 0,5 cm3
Temperatura tego roztworu powinna wynosić 30-40°C, zaś czas barwienia zależy od
koloru, jaki chcemy uzyskać. Po uzyskaniu pożądanej barwy przedmiot trzeba do-
kładnie umyć w zimnej, a następnie gorącej wodzie i wysuszyć. Suchy już przedmiot
nacieramy lekko czarnym woskiem szewskim i przeszczotkowujemy miękką, włosia-
ną szczotką, aby nadać mu piękny połysk oraz dużą odporność na wilgoć.
Najtrwalszą czarną warstewkę tlenkową na miedzi uzyskujemy jednak nie me-
todą chemiczną, ale elektrolityczną. Oto przepis: Do zlewki o pojemności 200 cm3
wiewamy 15-20% wodny roztwór wodorotlenku sodu NaOH. Zlewkę ustawiamy na
siatce azbestowej i ogrzewamy roztwór do 90°C. Następnie zawieszamy w zlewce
wyczyszczony uprzednio do połysku element miedziany i łączymy go z dodatnim bie-
gunem źródła prądu stałego. Drugą elektrodą, katodą, będzie pałeczka węglowa.
Rozpoczyna się elektroliza. Już po chwili zauważamy, że anoda, czyli blaszka mie-
dziana, wyraźnie ciemnieje, a po około 5 minutach staje się zupełnie czarna. Nic
dziwnego, pokrywa się ona warstewką czarnej powłoki, utworzonej z tlenku miedzio-
wego CuO. Czarny tlenek miedzi(II) CuO powstał na anodzie w wyniku bezpośredniej
syntezy tlenu z miedzią. Utworzona w ten sposób powłoka tlenkowa jest szczelna i
doskonale przylega do podłoża. Po dokładnym wypłukaniu w wodzie, wysuszeniu i
lekkim natłuszczeniu powłoką ta jest bardzo efektowna, trwała dzięki swej zwartości i
doskonałemu związaniu z podłożem, ponadto długo i skutecznie chroni metal przed
korozją.
•
1) woda 100 cm3
• tiosiarczan sodu Na2 S2O3 • O2 15 g
•
2) woda 100 cm3
• octan ołowiu (II) Pb(CH3COO)2 • 3H2O 4g
42
nowym.
Kolekcjonerom starych wag domowych, barometrów, zegarów czy też daw-
nych, a zwłaszcza XIX-wiecznych przyrządów pomiarowych znana jest doskonałe
charakterystyczna złotopomarańczowa barwa, jaką nadawano mosiądzowi. Skoro
więc zajdzie konieczność dorobienia z mosiądzu jakiegoś brakującego elementu,
trzeba będzie też umieć nadać mu odpowiednią barwę.
Barwienie mosiądzu
Barwa oliwkowozielona
Dokładnie oczyszczone i odtłuszczone przedmioty mosiężne zanurzamy na 3-5 minut
w roztworze o składzie:
• woda 100 cm3
• wodorotlenek sodu NaOH 10 g
• siarczek antymonu Sb2S3 10 g
Barwa ciemnobrunatna
Mosiężne przedmioty dokładnie oczyszczone i odtłuszczone zanurzamy na 2-5 minut
w roztworze o składzie:
•
woda 100 cm3
• siarczan(VI) niklowo-amonowy
NiS04 * (NH4)2S04-6H20 4g
• chloran potasu KClO3 2g
43
ką i lekko natłuszczamy.
Barwa czarna
Ze wszystkich rodzajów barwienia mosiądzu największe znaczenie praktyczne ma
czernienie tego stopu. W ten właśnie sposób wykańczane są najróżniejsze mosiężne
części chętnie kolekcjonowanych aparatów pomiarowych, fotograficznych i przyrzą-
dów optycznych, na przykład starych lunet.
Znamy dwa zasadnicze sposoby barwienia mosiądzu na czarno - z połyskiem oraz
bez. W pierwszym przypadku, gdy zależy nam na połysku, przedmiot musi być naj-
pierw bardzo starannie wypolerowany. Czernienie z połyskiem przeprowadzamy
przez kąpanie w roztworze o składzie:
• woda 100cm3
• węglan miedzi(II) CuCO3 70 g
• amoniak stężony NH3aq 40 cm3
Barwienie srebra
•
kwas octowy (30%) CH3COOH 10 cm3
• siarczan miedzi(II) CuSO4 10 g
• chlorek amonu NH4Cl 10 g
• woda do objętości 250 cm3
Po uzyskaniu żądanej barwy przedmiot srebrny płuczemy bardzo dokładnie wodą,
suszymy i lekko natłuszczamy.
44
W celu nadania srebru barwy szarej z lekkim niebieskim odcieniem, sporzą-
dzamy dwie kąpiele:
Barwa niebieskoczarna
Oczyszczone i odtłuszczone przedmioty srebrne zanurza się w kąpieli o składzie:
woda 100 cm3
Barwa czarna
Oczyszczone, odtłuszczone i wytrawione wyroby srebrne profilowane zanurzamy na
2-3 minuty w ogrzanej do 40°C kąpieli o składzie:
Barwienie cynku
Barwa brązowa
Barwę tę uzyskujemy przez nacieranie przedmiotów cynkowych lub cynkowanych
szmatką czy pędzlem zwilżonym roztworem o składzie:
•
woda 100 cm3
• pięciowodny siarczan miedzi(II) CuSO4 • 5H2O 6g
• woda amoniakalna stężona 5 cm3
45
• chlorek amonu NH4Cl 3g
Przedmioty zwilżamy sporządzonym roztworem i suszymy. Gdy zabarwienie okaże
się za słabe, zwilżamy je ponownie jeszcze 2-3 razy. Po uzyskaniu żądanego zabar-
wienia przedmiot płuczemy dokładnie wodą, suszymy i lekko natłuszczamy.
•
woda 100 cm3
• siarczan niklowo-amonowy
NiSO4• (NH4) • SO4 • 6H2O 6g
• chlorek amonu NH4Cl 6g
Temperatura kąpieli 25-30 st. C. Czas kąpieli zależy od koloru, jaki chcemy uzyskać.
Po kilkunastu już sekundach pojawia się barwa ciemnożółta, która stopniowo prze-
chodzi poprzez brązową, czerwonofioletową w ciemnoniebieską. Po uzyskaniu pożą-
danego koloru przedmiot płuczemy dokładnie wodą, suszymy i natłuszczamy. Za-
barwienie to jest tak trwałe, że można stosować szczotkowanie miękką szczotką.
Barwa czarna
Głęboko czarną barwę uzyskujemy na cynku, zanurzając wykonane z niego lub cyn-
kowane przedmioty w roztworze o składzie:
Barwienie cyny
•
1) woda 100 cm3
• siarczan miedzi(II) CuSO4 • 5H2O 5g
• siarczan żelaza(II) FeSO4 • 7H3O 5g
•
2) kwas octowy stężony CH3COOH 100 cm3
• octan miedzi 25 g
Temperatura kąpieli wynosi 18-25°C, czas barwienia 1-2 minuty. Po zabarwieniu
46
przedmioty suszymy, szczotkujemy miękką szczotką w celu usunięcia z powierzchni
nietrwałego ciemnego nalotu i zanurzamy na kilkanaście sekund w ogrzanej do tem-
peratury 50-60°C kąpieli 2.
Po wyjęciu z kąpieli 2 i dokładnym opłukaniu przedmiot suszymy, po czym lekko
szczotkujemy miękką szczotką. Na zakończenie pragniemy przypomnieć, że doro-
bione przez nas elementy metalowe po ich odpowiednim zabarwieniu musimy do-
kładnie wypłukać, wysuszyć odpowiednio dla danego metalu zakonserwować.
W ten oto sposób wyczerpaliśmy temat dotyczący amatorskich prac związanych z
konserwacją metalu. Trudno się jednak rozstać bez zaapelowania raz jeszcze o roz-
sądek i umiar. Nie „upiększajmy" przedmiotów na siłę. Każda przesada jest szko-
dliwa. Dążenie natomiast do naturalności wyglądu poszczególnych eksponatów jest
godne najwyższej pochwały. Co więcej, świadome eksponowanie ich braków dodaje
czasem nawet naszym zbiorom autentyczności.
47
5. DREWNO W ZBIORACH KOLEKCJONERA AMATORA
Ząb czasu
Jak wiemy, w przyrodzie nic nie jest trwałe. Nawet najtwardsze skały ulegają
wietrzeniu czy drążeniu przez pojedyncze krople wody. a chemicznie zupełnie bierne
złoto jest miękkie, zatem jego bryłki bądź wykonane z niego przedmioty bardzo łatwo
48
ulegają ścieraniu.
Ząb czasu jest też nieubłagany i w stosunku do drewna nawet gdyby nie było innych
wrogów, to po wielu, wielu latach drewno i tak uległoby stopniowemu rozkładowi. Nie
zapominajmy bowiem, że komórki drewna zbudowane są ze skomplikowanych wiel-
kocząstkowych związków chemicznych, takich jak celuloza i lignina, przesyconych
przede wszystkim żywicami i garbnikami. Wszystkie te związki z upływem czasu, a
więc na skutek działania powietrza, mrozu, słońca, ozonu i wilgoci stopniowo ulegają
zmianom, a nawet rozkładowi.
Podobnie jak metale wykazują bardzo zróżnicowaną odporność na korozję,
tak też i różne gatunki drewna odznaczają się różną trwałością. Trwałość jest to czas,
przez który drewno, zachowując swe fizyczne i mechaniczne właściwości, opiera się
działaniu procesów zarówno rozkładowych, jak i starzenia się. Warto rzucić okiem na
poniższą tabelkę określającą trwałość pospolitych gatunków drewna w różnych
warunkach otoczenia.
49
Natomiast drewna gatunków twardzielowych, jak dąb, wiąz czy modrzew, odznaczają
się wysoką trwałością. Należy jeszcze dodać, że twardziel nasycona jest zawsze
większą ilością żywic, garbników oraz innych substancji konserwujących drewno.
Dla konserwatora amatora wynika stąd pierwszy wniosek, iż szczególną uwa-
gę musi zwrócić na przedmioty czy wyroby wykonane z gatunków drewna bielastego
o małej trwałości, którą charakteryzuje się olcha, osika, brzoza czy jesion. Wy-
konanym z nich przedmiotom możemy przedłużyć istnienie, ale tylko pod warunkiem
przechowywania w pomieszczeniach zupełnie suchych i dobrze przewietrzonych.
Walka z owadami
50
powstaje z niej owad dorosły. Wygryza on z chodnika na powierzchnię przedmiotu
drewnianego tak zwany otwór wylotowy.
Niszczycielskie działanie owadów obu wymienionych rodzin jest więc podwój-
ne. Po pierwsze, liczne larwy żerujące w drewnie całymi latami drążą sieć chodni-
ków, a następnie owady doskonałe wygryzają otwory wylotowe. Jedno i drugie dzia-
łanie prowadzi do znacznego obniżenia wytrzymałości zaatakowanego drewna. Po-
nadto owady te mnożą się przecież bardzo obficie, przez co ilość drążonych chodni-
ków i otworów wylotowych lawinowo rośnie. Innymi słowy, choroba przybiera coraz
ostrzejszy stan. Głębokość, na jakiej w drewnie żerują larwy, średnica i kształt żło-
bionych chodników, jak też i wielkość wygryzanych otworów wylotowych zależą od
gatunku owada.
Czy wymienione rodziny owadów-szkodników mają jakieś swoje bardziej czy
mniej ulubione gatunki drewna? Do pewnego stopnia tak. Wieloletnie doświadczenie
kolekcjonerów i muzealników uczy, że owady-szkodniki atakują przede wszystkim:
51
cyjną lub wodą z dodatkiem odrobiny płynu do zmywania typu „Ludwik". Natomiast
świątka, pokrytego zazwyczaj warstwą farby, nie wolno niczym myć, a tym bardziej w
niczym kąpać. Po prostu trzeba go cierpliwie, możliwie dokładnie oczyścić pędzel-
kiem na sucho. Teraz dopiero przystępujemy do oględzin. Celem tej bardzo ważnej
czynności jest upewnienie się, czy w drewnie nie żerują larwy szkodników. Szukamy
więc charakterystycznych otworów wylotowych, których średnica zawiera się w gra-
nicach 0, 5-3mm. Pomocne nam może być przy tym szkło powiększające. Jeżeli naj-
staranniejsze oględziny nie ujawnią ani jednego otworu wylotowego, nasz drewniany
eksponat uznajemy za zdrowy. Aby go teraz uodpornić na przyszłe ataki owadów,
trzeba powierzchni drewna nadać właściwości trujące i odstraszające dla tych szkod-
ników. Jednym słowem powierzchnia drewna musi się stać „niesmaczna" dla samic,
które chciałyby w nim składać swoje jajka. Możemy to osiągnąć zwilżając całą po-
wierzchnię drewnianego eksponatu 3-5% alkoholowym roztworem tymolu.
Oczywiście, ten ostatni sposób jest najskuteczniejszy, ale nie można go stosować do
eksponatów pokrytych na przykład warstwą polichromii. Jest idealny dla wszystkich
przedmiotów drewnianych o naturalnej powierzchni.
Uwaga: Antox W jest cieczą łatwo palną i toksyczną w trakcie stosowania. Dlatego
też należy dokładnie przeczytać instrukcję stosowania tego preparatu i ściśle prze-
strzegać podanych w niej środków bezpieczeństwa.
52
Wiemy już mniej więcej, jak należy postępować, gdy wynik oględzin wypadł
pozytywnie, to znaczy, gdy na naszym eksponacie drewnianym nie stwierdziliśmy ani
jednego otworu wylotowego. Ale co począć, gdy odkryjemy otwór, a zwłaszcza gdy
otworów takich jest wiele?
Przede wszystkim trzeba zachować zimną krew i zdrowy rozsądek. Pierwsza czyn-
ność to jak najszybsze odizolowanie zarażonego owadami eksponatu od pozosta-
łych. Trzeba więc zorganizować coś w rodzaju wyizolowanego i dobrze strzeżonego
„szpitala zakaźnego”. Do tego szpitala, którym może być na przykład zamykana me-
talowa skrzynia czy duże pudło wyłożone szczelnie folią metalową, przenosimy „cho-
rego” i od razu prowadzimy dokładne badania stanu zdrowia jego najbliższych sąsia-
dów. Chodzi o to, aby jak najszybciej oddzielić eksponaty zdrowe od zarażonych.
Następnie przystąpimy do poznawania metod leczenia, czyli zniszczenia owadów
pasożytujących w naszych eksponatach.
Istnieją dwa sposoby dezynsekcji eksponatów drewnianych:
• metoda termiczna,
• metoda chemiczna.
53
Stopiony rongalit, gdy już ostygnie, ponownie przybierze postać krystaliczną, toteż
wypełnioną nim probówkę możemy wykorzystać wielokrotnie.
Po zakończeniu ogrzewania nie wolno beztrosko odstawić „pacjenta” na półkę. Zaraz
po zabiegu musimy jak najdokładniej wypełnić odpowiednim preparatem wydrążone
w drewnie chodniki i pozamykać otwory wylotowe. Jak i czym należy tego dokonać,
omówimy dopiero po opisaniu chemicznych metod zwalczania owadów.
54
do dezynsekcji eksponaty, na przykład łyżniki, ramki obrazów, kijanki, wkładamy do
szczelnego, dosyć grubego worka polietylenowego, powiedzmy po nawozach
sztucznych. Teraz z opakowania aerozolowego napełniamy worek mieszaniną tlenku
etylenu, po czym worek szczelnie zamykamy. Po 3-4 godzinach proces dezynsekcji
jest już zakończony.
55
odpowiedni preparat i zanurzamy w nim nasz „skarb". Taka kąpiel musi trwać co
najmniej 3 godziny. Jednocześnie wskazana jest zmiana położenia eksponatu co 40
minut. Takie postępowanie zapewni wnikanie preparatu poprzez otwory wylotowe we
wszystkie chodniki. Po 3 godzinach kąpiel jest zakończona. Płyn można usunąć. Aby
kuracja była w pełni skuteczna, eksponat, podobnie jak po zastrzykach, powinien być
owinięty szczelnie folią jeszcze przez 7 do 10 dni.
Reperacja szkód
• kalafonia,
• azotan celulozy,
• octan celulozy,
• polimetakrylan metylu lub butylu,
• polioctan winylu,
• chlorowany polichlorek winylu,
• polistyren.
Rozpuszczalniki do tych żywic muszą być tak dobrane, aby przede wszystkim nie
szkodziły drewnu, a równocześnie dawały roztwory możliwie stężone, lecz o małej
lepkości, bo tylko takie mogą dobrze wniknąć w drewno.
Niestety, praktyka wykazała, że skuteczne wzmocnienie drewna poprzez im-
pregnację roztworami żywic można osiągnąć stosując technikę próżniową. Ponieważ
ze zrozumiałych względów jest to nieosiągalne dla amatora, opiszemy teraz nieco
dokładniej metodę trzecią, która właśnie idealnie pasuje do naszych amatorskich wa-
runków.
Istotą tej metody jest wypełnianie chodników ciekłą żywicą, która następnie ulegnie
tam utwardzeniu. Zastrzegamy przy tym, że przeprowadzana metoda wyłamuje się z
klasycznego kanonu konserwacji o nie powodowaniu zmian nieodwracalnych. Tak,
zapełniając korytarze po kołatkach utwar-dzalną żywicą powodujemy nieodwracalne
56
zmiany. Robimy to jednak w imię ratowania i wzmacniania drewna. No cóż. jak do-
tychczas lepszej metody nie znamy. Możemy się tylko pocieszyć, że nasze działania
będą niewidoczne.
Do naszych amatorskich celów najbardziej nadaje się produkowana w kraju i dostęp-
na w sprzedaży żywica epoksydowa o nazwie Epidian 5. Jest to żółta ciecz, która
zmieszana z utwardzaczem Z-l, zwanym Tęcza, po pewnym czasie zamienia się w
ciało stale. Utwardzona żywica Epidian 5 odznacza się świetną przyczepnością do
drewna, bardzo dużą wytrzymałością mechaniczną, odpornością na działanie czynni-
ków atmosferycznych, wody, chemikaliów, rozpuszczalników oraz zmian temperatury
w granicach od -20 do + 120°C.
W amatorskich warunkach żywicę Epidian 5 wprowadza się poprzez otwory
wylotowe do drewna strzykawką i igłą tak, jak poprzednio czyniliśmy to z preparatem
Antox. Aby zmniejszyć lepkość żywicy epoksydowej, a tym samym ułatwić jej wypeł-
nianie wszystkich zakamarków chodników, oraz aby zwolnić proces jej utwardzania,
żywicę rozcieńcza się toluenem. W zależności od wielkości, kształtu i stanu zni-
szczenia eksponatu stosuje się rozcieńczenie toluenem żywicy od 50 do 65%.
A oto polecane proporcje:
• 100 cm3 żywicy + 100 cm3 toluenu daje roztwór 50%,
• 100 cm3 żywicy + 81 cm3 toluenu daje roztwór 55%,
• 100 cm3 żywicy + 67 cm3 toluenu daje roztwór 60%,
• 100 cm3 żywicy + 54 cm3 toluenu daje roztwór 65%.
Grzyb domowy
57
Pierwsze cztery gatunki grzybów domowych atakują przede wszystkim drewno
w budynkach, wywołując szybki jego rozkład i duże straty m. in. w budownictwie. Po-
zostałe gatunki wyrządzają stosunkowo mniejsze straty.
Tu przypomnijmy, że grzyby są to organizmy roślinne, które nie mają jak inne
rośliny ciałek zieleni i nie pobierają pokarmów z powietrza, lecz czerpią je w postaci
gotowych związków organicznych z innych organizmów. W budowie interesujących
nas grzybów domowych rozróżniamy trzy zasadnicze części: grzybnię, owocnię i za-
rodniki, oraz - u niektórych grzybów - sznury jako części wegetatywne. Grzybnia
składa się z drobnych poplątanych niteczek, tak zwanych strzępek, koloru od białego
do ciemnobrązowego. Grzybnia grzybów niszczących drewno może rozwijać się we-
wnątrz drewna lub na jego powierzchni, zależnie od gatunku grzyba i warunków ze-
wnętrznych. Grzyby pobierają pokarm przez strzępki, z tym, że substancje odżywcze
znajdują albo w soku komórkowym, albo w ściankach komórek drewna. Wskutek wy-
dzielania przez grzyby enzymów następuje biochemiczny rozkład drewna, a powstałe
produkty rozkładu stanowią pokarm dla grzybów. Normalnie rozrośnięta grzybnia wy-
twarza owocniki, które mają najrozmaitsze kształty, barwę i wielkość, zależnie od
gatunku. Grzyby niszczące drewno mają najczęściej owocniki w postaci twardych
wyrostków. W owocnikach wytwarzają się w olbrzymich ilościach zarodniki, które słu-
żą grzybom do rozmnażania. Zarodniki są tak małe, że z łatwością unoszą się w po-
wietrzu i tą drogą są rozsiewane na duże odległości. Gdy trafią na odpowiednie po-
dłoże, a przede wszystkim dużą wilgotność, dają początek nowej grzybni.
Do życia i rozmnażania się grzybów domowych konieczne są:
• wilgotność drewna minimum 20%,
• temperatura otoczenia w granicach 3~40°C.
58
musimy obawiać się ponownych ataków grzyba domowego. Wilgotność drewna w
pomieszczeniach suchych, ogrzewanych nie przekracza 15%, a więc uniemożliwia
rozwój i życie grzybów.
I jeszcze jedna uwaga. Wyzbądźmy się fałszywego wstydu, że czegoś nie po-
trafimy na przykład w pełni odrestaurować. Umiejętność uratowania jakiegoś przed-
miotu przez skuteczne zahamowanie niszczących go czynników czy procesów jest
już sama w sobie wielkim osiągnięciem. Nie silmy się więc na bardzo trudne, a czę-
sto nawet zbyteczne upiększanie już uratowanego przedmiotu.
59
które zapadają na te same „schorzenia", co i książki. Aby leczyć chorobę, należy
przede wszystkim znać jej przyczyny, no i koniecznie wiedzieć jak najwięcej o orga-
nizmie pacjenta. Zanim więc przejdziemy do „chorób" papieru i sposobu ich zwalcza-
nia, poznajmy bliżej „organizm" naszego pacjenta.
Kurs wstępny
Zawartość w procentach
włókien
Klasa włókien
celulozy
ścieru włókien
szmacianych drzewnego makulatury
drzewnej
60
I 100 - - -
II 50 50 - -
III - 100 - -
IV - 80 20 -
V - 60 40 -
VI - 40 60 -
VII - 30 70 -
VIII - 18 82 -
IX - - 100 -
X - - - 100
są włókna celulozy z mniejszym lub większym dodatkiem ligniny. Skoro jednak padło
już słowo „szmaty", pora wspomnieć też o dawnych metodach wyrobu papieru. Po-
winniśmy pamiętać, że prawie do połowy XIX wieku papier produkowano w Europie
głównie ze szmat, i to tak zwaną metodą czerpania.
Gałgany bawełniane lub lniane z dużą ilością wody rozwłókniano i siekano w odpo-
wiednich tłuczkach. Przygotowaną w ten sposób masę wlewano do kadzi, myto, a po
gotowaniu wyczerpywano kwadratowymi sitami w arkusze. Stąd właśnie taki papier
otrzymał nazwę czerpanego.
Sito, czyli forma czerpalnicza, ma jedno lub dwa sita przymocowane do drewnianej
ramki. Sito to, utworzone z cienkiego drutu, jest bardzo gęste. Na swej płaszczyźnie
ma wpleciony również z drutu monogram lub znak wytwórni papieru, który wraz z
sitem odbije się na czerpanym papierze jako tak zwany znak wodny, po którym do
dziś poznaje się pochodzenie i wiek papieru.
Czerpanie odbywało się i odbywa nadal następująco:
Robotnik potrząsa zaczerpniętą sitem masą papierową z kadzi tak, by masa rozlała
się po całej powierzchni sita. a włókna rozłożyły w różnych kierunkach. Wodę odce-
dza się przez sito, a powiązane ze sobą włókna, które tworzą papier, wykłada się
przez odwrócenie formy na płat filcu o odpowiednich wymiarach. Wyłożony arkusz
papieru przykrywa się drugim płatem filcu, w który wsiąka pozostała wilgoć. Postę-
pując dalej analogicznie tworzy się stos papierów, przekładanych płatami filcu, zawie-
rający 100 do 200 arkuszy, zależnie od jego grubości i wymiarów. Następnie cały
stos wygniata się bardzo silnie w prasie i po usunięciu w ten sposób z arkuszy nad-
miaru wody rozwiesza się do suszenia.
Po wyschnięciu papieru zakleja się go, to znaczy czyni nie-przesiąkliwym,
przez zanurzenie w roztworze zgarbowanego kleju skórnego, a kosztowniejsze pa-
piery - bez żółtawego odcienia - w roztworze kleju rybnego. Zaklejony papier układa
się znowu jeden na drugim, aż utworzy się stos zawierający 250-270 arkuszy. Na-
stępnie cały stos zgniata się w prasie, po czym pojedyncze arkusze rozwiesza w su-
szarni. Po wyschnięciu papieru sortuje się go, gładzi, waży, pakuje.
Zaklejanie papierów czerpanych przyczynia się wydatnie do ich długowieczności. Klej
zwierzęcy czy rybi jest produktem naturalnym, nieszkodliwym, który skutecznie skleja
włókna między sobą. Papier czerpany ma prawą i lewą stronę. Prawa strona to ta, w
której odciśnięte są druty sita i na której odbijano dawniej wszystkie miedzioryty i
drzeworyty. Prawa strona to - pamiętajmy - szlachetna strona papieru i trzeba ją spe-
cjalnie oszczędzać w czasie odnawiania druku czy ryciny. Ślady „wodne" po drutach
sita w papierze są dwojakiego rodzaju: jedne grubsze, pionowe, szeroko rozsta-
wione, drugie cieńsze, których ślady są mniej widoczne, idą w kierunku poziomym, i
to bardzo gęsto. Poza tym są w papierze i inne znaki wodne, tak zwane „filigrany”,
wykonane z grubszego drutu i przyczepione do sita cienkimi drucikami. Znaki wodne
61
oglądamy patrząc na papier pod światło.
Choroby papieru
62
działania, a przy tym zafascynowanych taśmami klejącymi, przed stosowaniem takich
taśm do podklejania postrzępionych brzegów starych dokumentów lub wzmacnia-
niem nimi papierów przedzierających się właśnie w miejscach wieloletnich zgięć. Ta-
śmy klejące, niezależnie od tego, czy są krajowe, czy zagraniczne, są pomocne w
życiu codziennym, na przykład do zaklejania opakowań na czas ich transportu ze
sklepu do domu. Przy zrywaniu taśmy zniszczeniu ulega przylegająca do niej war-
stwa papieru. Na szczęście, skład warstwy klejącej jest tak pomyślany, że po kilku
miesiącach, rzadziej latach, zupełnie wysycha i taśma odpada. Można to czasem
zaobserwować. na gazetkach ściennych, które już długo wiszą. Często pewien odci-
nek taśmy odskakuje, a jego sterczenie powoduje uszkodzenie podłoża w innym
miejscu, gdzie jeszcze się trzyma. Dlatego przezroczyste taśmy klejące nie nadają
się nawet do podklejania uszkodzonych obwolut książek, nie mówiąc już o poważniej
szych naprawach.
Uszkodzone cenne papiery należy podklejać specjalną japońską bibułką. Ponieważ
zdobycie takiej przezroczystej bibułki jest mało prawdopodobne, można w ostatecz-
ności zastosować dostępną jak najdelikatniejszą bibułkę. Klejem będzie ciepły, rzadki
roztwór żelatyny w wodzie. Tylko w ten sposób nie spowodujemy nieodwracalnych
zmian w naszym papierowym „skarbie".
Z upływem czasu na papierze powstają ślady spowodowane jego użytkowaniem. Są
to najczęściej: brud różnorakiego pochodzenia, tłuste plamy, znaki ołówkowe i atra-
mentowe. Jednak o tym, czym i jak czyścić papier, porozmawiamy dopiero po zapo-
znaniu się z wszystkimi jego chorobami.
Celuloza, główny składnik papieru, jak też i pomocnicze substancje organiczne użyte
do jego zaklejania, chociaż chemicznie neutralne, przy odpowiednio wysokiej wilgot-
ności stają się pożywką dla rozwoju grzybów i bakterii. Ich pojawienie się na papierze
sygnalizowane jest występowaniem barwnych plam. Przebarwienia papieru spowo-
dowane wzrostem grzybów są zróżnicowane dlatego, że niszczenie papieru rzadko
powoduje jeden określony grzyb, a częściej bardzo złożone zespoły grzybów, którym
czasem towarzyszą i bakterie.
63
• wodny 10% roztwór formaliny,
• eterowo-benzenowy roztwór tymolu i chlorku rtęci(II) o wzorze HgCl2, czyli
sublimatu (uwaga: silna trucizna),
• alkoholowy 10% roztwór tymolu.
64
Zacznijmy od tak charakterystycznych dla starego papieru żółtych plam. Ich
powodem są nawet minimalne ilości związków żelaza, które dostają się do papieru
wraz z wodą podczas jego produkcji w papierni. Od dawna już znany jest fakt, że
szybciej i silniej pod wpływem wilgoci żółkną papiery tych wytwórni, w których do ce-
lów produkcyjnych stosuje się wodę żelazistą. Proces żółknięcia pod wpływem
związków żelaza zostaje zahamowany, z chwilą gdy konserwowany papier zostanie
wysuszony. Niestety, ponieważ proces ten jest nieodwracalny, po wysuszeniu żółte
plamy z papieru nie znikną. Plamy te można, co prawda, całkowicie usunąć, ale jest
to zabieg bardzo uciążliwy, zwłaszcza gdy mamy do czynienia z książkami. Usuwa-
nie plam polega bowiem na kąpaniu papieru w wodnym 5% roztworze chloraminy
(CH3•C6H4•SO2•NCl)Na, która ma własności bielące i zarazem dezynfekujące. Jed-
nak, jak już powiedzieliśmy, w przypadku książek jest to praktycznie nierealne, bo
wymaga całkowitego rozbierania ich i operowania poszczególnymi kartkami.
Bardzo skutecznym środkiem usuwającym z papierów żółte żelaziste plamy
jest woda utleniona. Stosuje się ją na przykład do czyszczenia starych drzeworytów,
miedziorytów, druków.
Przeznaczony do usunięcia rdzawych plam arkusz papieru moczymy przez 20 minut
w wodzie, ale koniecznie musi to być woda destylowana, z małym dodatkiem kwasu
octowego. Następnie przenosimy go do naczynia z 6-8% wodnym roztworem wody
utlenionej H2O2. Kąpiel trwa 10-15 minut, po czym arkusz płuczemy w wodzie bieżą-
cej co najmniej przez 3 godziny i suszymy go na bibule. Do tego rodzaju prac najod-
powiedniejsze są duże płaskie kuwety fotograficzne. Pamiętajmy, że namoczony w
wodzie papier zawsze staje się miękki i traci wytrzymałość. Musimy więc pracować
bardzo ostrożnie, by go nie uszkodzić mechanicznie. Aby uniknąć uszkodzenia mo-
krego papieru, powinniśmy wkładać go i wyjmować z roztworów na odpowiedniej
wielkości arkuszu czystego białego kartonu lub sztywnej folii z tworzywa sztucznego.
Dobrze też do tego celu służy gaza opatrunkowa lub ścinki stylonowej firanki.
Mycie papieru
Nie dające się zetrzeć pędzelkiem warstwy kurzu, zeschnięte odchody much i
pająków, plamy i zacieki z charakterystycznymi obwódkami, jakie na papierze pozo-
stawia woda, oto zanieczyszczenia, które możemy usunąć jedynie poprzez mycie
papieru. Tak jak do mycia rąk, w zależności od stopnia ich zabrudzenia, stosować
możemy samą wodę, wodę i mydło, wodę i odpowiednie proszki czy pasty, a wre-
szcie rozpuszczalniki, tak też i do mycia papieru stosowane są różne środki - od bar-
dzo łagodnych do coraz silniejszych. Pamiętając o naczelnej zasadzie „przede
wszystkim nie szkodzić”, zaczynamy nasze działanie zawsze od środków najła-
godniejszych.
Przeznaczony do umycia papier po dokładnym, delikatnym omieceniu go
miękkim pędzelkiem z kurzu umieszczamy na noc w kuwecie napełnionej destylowa-
ną wodą z małym dodatkiem kwasu octowego. W tym celu na l dm3 wody dodajemy
3 cm310% octu spożywczego. Całonocna kąpiel w takim roztworze usuwa naturalny
brud, odchody much i pająków, jak też częściowo i zacieki. Zauważymy, że roztwór
octu stanie się brudny. Wylewamy go więc, a papier płuczemy przez parę godzin w
bieżącej wodzie. Zwracamy przy tym uwagę, aby strumień świeżej wody był bardzo
słaby i skierowany równolegle do płaszczyzny papieru.
Jeżeli po zabiegu tym pozostaną na papierze widoczne jeszcze plamy, wtedy papieru
nie suszymy, lecz przenosimy go do następnej, intensywniejszej kąpieli. Sporządza-
my ją rozpuszczając 50 g nadmanganianu potasu KMnO4 w l dm3 letniej wody. Po
czym umieszczamy w niej oczyszczoną już wstępnie kartkę papieru i pozostawiamy
65
na 1-2 godziny. Po tym czasie kartka papieru przybierze jednolitą barwę ciemnobrą-
zową. Następnie kartkę wyjmujemy, płuczemy przez 20 minut w bieżącej wodzie i
przenosimy do następnej kąpieli o składzie: 600 cm3 wody i 300 g kwasu siarko-
wego(IV) H2SO3.
Uwaga: Aby nie było żadnych pomyłek, powtarzamy, że chodzi tu o kwas siar-
kowy(IV) H2SO3, a nie o zwykły kwas siarkowy(VI) H2SO4, który natychmiast znisz-
czyłby papier.
Kąpiel w roztworze kwasu siarkowego(IV) trwa 3-5 minut i pod jej działaniem znika
brązowe zabarwienie oraz dawne plamy. Po wybieleniu w roztworze kwasu siarka-
wego papier trzeba bardzo dokładnie i długo płukać w wodzie bieżącej. Jeżeli po wy-
jęciu z kąpieli z kwasu octowego pozostaną jedynie nieliczne i małe brązowe zacieki
wodne i plamki, możemy postarać się usunąć je lokalnie, bez konieczności kąpania
całej kartki papieru. Do miejscowego usuwania brązowych plam zastosować można
kwas cytrynowy. W tym celu zaplamione miejsca na mokrym papierze posypujemy
kryształkami kwasu cytrynowego. Zwykle już po 5-10 minutach działania tego związ-
ku brązowe plamy znikają.
Brązowe plamy możemy próbować usunąć z papieru zwilżając go 10-15% wodnym
roztworem amoniaku NH3aq.
Po usunięciu plam obiema metodami arkusz papieru trzeba bardzo dokładnie wypłu-
kać w bieżącej wodzie.
Załóżmy, że zabiegi nasze powiodły się, to znaczy, że papier jest już zupełnie
czysty i bez plam, ale niestety długotrwałe działanie wody bardzo go osłabiło, gdyż
wypłukało zeń klej. Aby przywrócić papierowi jego wytrzymałość mechaniczną, mu-
simy go poddać procesowi klejenia. Najlepiej do tego celu nadającym się środkiem
jest oczyszczona biała żelatyna spożywcza. Sporządzamy z niej 3-5% roztwór wodny
i po ogrzaniu do 80°C kąpiemy w nim przez 1-2 minuty umyty już poprzednio papier.
Tak zaklejony papier suszymy na tafli szklanej pomiędzy arkuszami bibuły.
Tusz czarny
Plam ani pisma wykonanego czarnym tuszem nie da się, niestety, usunąć
żadną z metod chemicznych. Stoi temu na przeszkodzie całkowita bierność che-
miczna sadzy, która jest pigmentem czarnego tuszu. Dlatego też taką plamę można
usunąć jedynie metodą mechaniczną, przez skrobanie. Stanowczo odradzamy ten
sposób postępowania w odniesieniu do zabytkowych papierów w imię troski o nie,
gdyż mogą nie wytrzymać takiej operacji.
Lapis-azotan srebra
Na czarną plamę z lapisu nanosimy parę kropli jodyny. Następnie papier zmywamy
wodą, a na powstałą plamę działamy amoniakiem, a następnie wodą chlorową.
Oleje mineralne
66
Plamy z oleju pokrywa się mieszaniną o składzie:
• mydło, wiórki 5g
• tlenek magnezu MgO 2g
• wodorotlenek wapnia Ca(OH)2 0,5 g
Mieszaninę tę zarabia się wodą na masę o konsystencji gęstej śmietany i od razu
nakłada na plamy. Po 20 minutach masę usuwamy, a kartkę zanurzamy na 5 minut w
gorącej wodzie.
Parafina, stearyna
Na i pod zaplamione miejsca kładziemy suchą, dobrze wsiąkliwą bibułę, po czym
miejsce to prasujemy gorącym żelazkiem. Podczas prasowania trzeba co chwila
zmieniać położenie bibuły względem papieru. Tak postępujemy, aż plamy całkowicie
znikną. Jednak papier oglądany pod światło ma po takim zabiegu przeświecające
miejsca. Należy więc miejsca te, koniecznie po obu stronach kartki, zwilżać gorącą
terpentyną. Na zakończenie, aby papierowi przywrócić jego pierwotną biel, zwilża się
go gorącym alkoholem etylowym.
Tłuszcze
Tłuste plamy wywabiamy z papieru rozpuszczalnikiem -czterochlorkiem węgla CCl4.
Na płycie szklanej umieszczamy bibułę, a na niej poplamioną kartkę papieru. Na-
stępnie na plamy kładziemy nasycony czterochlorkiem węgla płat ligniny lub waty.
Jeżeli to nie pomoże, nakładamy papkę powstałą z zarobienia tlenku magnezu MgO
czterochlorkiem węgla. Aby opóźnić parowanie rozpuszczalnika, całość nakrywamy
folią z tworzywa sztucznego. Zabieg ten powtarzamy 2-4-krotnie, aż tłuste plamy cał-
kowicie znikną.
Brud od palców
Te charakterystyczne żółtawe plamy po częstym dotyku palcami czyścimy mydłem
toaletowym. W tym celu skrobiemy nożem drobne wiórki mydła toaletowego i zara-
biamy je wodą na galaretowatą masę. Masę tę nakładamy na zaplamione miejsca.
Po godzinie mydlaną masę usuwamy, a papier zmywamy bardzo dokładnie bieżącą
wodą, pocierając miękkim pędzelkiem. Zabieg ten można w razie potrzeby powtó-
rzyć.
Jodyna
Poplamione jodyną miejsce zwilżamy parokrotnie 10% amoniakiem NH3aq. Następ-
nie nanosimy parę kropli wody chlorowej lub preparatu „Wybielinka". Po 10 minutach
papier bardzo dokładnie płuczemy w bieżącej wodzie.
Żywice
Plamy z naturalnych żywic usuwamy rozpuszczalnikiem ksylenem lub pirydyną. Spo-
sób postępowania jest taki sam, jak przy plamach tłustych.
116
Uwaga: ksylen i pirydyna rozpuszczają farbę drukarską. Warto się o tym przekonać
wykonując próby na druku współczesnym.
67
czymy apelem: nie dokonujmy opisanych właśnie zabiegów konserwatorskich od ra-
zu na wartościowych przedmiotach. Przećwiczmy najpierw nowe dla nas czynności
na bezwartościowych próbkach. Najlepszy i najdokładniejszy opis zabiegu nie zastą-
pi samodzielnie zdobytego doświadczenia, zwłaszcza iż chodzi o różne precyzyjne
czynności manualne.
68
• tkaniny, łącznie z wykonywanymi na nich malowidłami,
• tworzywa sztuczne.
69
się również z opisami czynności przygotowawczych oraz zasadami prawidłowego
klejenia.
Wykonajmy następnie próby klejenia na zwykłej stłuczonej szklance czy pro-
stym wazoniku z Cepelii. Okaże się wtedy, ile trzeba brać kleju, aby fragmenty się
trzymały, a przy tym klej nie wyciekał na wszystkie strony. Zobaczymy jednocześnie,
czy nasze palce mają tę konieczną zręczność, która pozwoli zestawić potłuczone
kawałki w jedną gładką, estetyczną całość. W praktyce niewiele osób ma takie predy-
spozycje, zatem dobrze się stanie, jeżeli odstąpimy od samodzielnego klejenia, tym
bardziej wtedy, gdy brakuje pewnych elementów, których sami nie uzupełnimy. Stłu-
czony przedmiot przechowujemy zawinięty w miękką szmatkę lub watę tak, aby kra-
wędzie nie ulegały dalszym uszkodzeniom.
Pisanie na temat konserwacji tkanin nastręcza jeszcze większych trudności. Rozróż-
nienie starych tkanin, a tym bardziej ich zniszczeń i metod czyszczenia jest wiedzą
tak rozległą i specyficzną, że posiadają ją tylko nieliczni. Wyższe studia są często
dopiero początkiem do zdobywania tej wiedzy. Amator kolekcjoner może tu zrobić
jedno: tkaninę dokładnie wysuszyć, ponieważ w wilgoci podlega ona zbutwieniu, oraz
okresowo wietrzyć, jednak z dala od promieni słonecznych. Jeżeli zachodzi obawa
przed molami, można użyć naftalenu, zwanego potocznie naftaliną. Wraz z tym środ-
kiem radzimy przechowywać tkaninę (suszoną przez kilka tygodni) w worku z folii
przez rok, tj. tak długo, aby zakończył się cykl rozwoju owadów. Ogólnie bowiem bio-
rąc, tkaniny nie wolno przechowywać w nieprzewiewnej folii. Lepszy będzie papier
pakowy lub worek-koperta z tkaniny lnianej lub bawełnianej .
W muzeach zabytkowe tkaniny przechowuje się na odpowiednich ramach ob-
ciągniętych przewiewną materią. Sposób, w jaki od wieków trzyma się płasko ułożo-
ne szaty liturgiczne w olbrzymich szufladach w zakrystiach kościołów, jest prawidło-
wy. Tkaniny można też nawijać na wałki o dużej średnicy. Natomiast nie wolno ich
wieszać dla celów dekoracyjnych bez poprzedniego podszycia, aby nie niszczyły się
na skutek własnego ciężaru.
W rodzinie naszej od pokoleń przechowywany był w skrzyni na strychu pięknie ha-
ftowany obrus. Podczas pewnej uroczystości postanowiono nakryć nim stół; należało
jednak wcześniej uprać tkaninę. Tyle lat przechowywany na strychu obrus - włożony
do pralki automatycznej, w której programator został nastawiony na „tkaniny delikat-
ne” - rozleciał się.
Wniosek z tego krótki: starych materiałów nie wolno prać, a ściślej biorąc -
prać zwykłymi metodami. Przydałoby się im na pewno pranie przez fachowca-
konserwatora, ale ani o fachowca, ani o fundusze nie jest łatwo. To nic, że zabytko-
we tkaniny szpecą nieestetyczne ślady zbutwienia, brudu czy atramentu. Szansa na
ich usunięcie jest znikoma, a możliwość zniszczenia tkaniny - bardzo duża. Usuwając
np. atrament musimy stosować preparaty, które nieodpowiednio lub nie w porę zneu-
tralizowane, zniszczą barwę starej tkaniny. Sztuka bielenia zbutwiałych i zżółkłych
tkanin jest również bardzo trudna - tylko fachowcowi uda się utrafić tak, aby uzyskać
pożądany efekt a nie zniszczyć podłoża
Obszarpane brzegi lub dziura w starej tkaninie, powiedzmy w pasie słuckim,
dodają jej autentyczności. Podłożenie kontrastowego tła może podkreślić jeszcze
jego zabytkowy charakter. Problem stanie się poważny dopiero wtedy, gdy będzie to
dziura w tkaninie, na której namalowano sławny obraz.
W ten sposób doszliśmy do najtrudniejszego problemu, z którym styka się
konserwator amator i w przypadku którego nie wolno mu ingerować. Wolno mu jedy-
nie wybrać miejsce na powieszenie obrazu w pomieszczeniu nie wilgotnym, a przy
tym z dala od pieca czy kaloryfera.
70
Obraz olejny nie konserwowany najczęściej nie niszczeje. Popękany werniks,
kurz, ślady po muchach tylko przyciemniają i zmniejszają czytelność obrazu. Nato-
miast w przypadku stwierdzenia, że coś złego dzieje się z podłożem, a więc płótnem,
lub jeżeli obraz z prostokątnego zmienia swój kształt na nieco romboidalny, koniecz-
na jest interwencja fachowca.
Siedząc wygodnie przed zawieszonym już obrazem porozmawiajmy o kłopo-
tach, jakie niesie ze sobą renowacja „olejów". Niemożność dokonywania prac kon-
serwatorskich przy obrazach olejnych nie musi przecież iść w parze z nieposzano-
waniem wiedzy teoretycznej z tej dziedziny. A więc w obrazie wyróżniamy:
• podobrazie, które przed chwilą nazwaliśmy jeszcze niefachowo podłożem.
Jest nim w obrazach olejnych najczęściej płótno różnej grubości, może
zdarzyć się juta albo batyst. (Ponieważ nie będzie już innej okazji, trzeba
teraz powiedzieć, że podobraziem bywa też karton, szkło, metal, a także
tynk),
• grunt, który może być wykonany z kredy lub tlenków metali zarobionych
klejami zwierzęcymi, roślinnymi lub olejami albo białkami jaj kurzych,
• wielowarstwowe powłoki farby olejnej, powstałe przez nakładanie pędzlem
podczas malowania najróżniejszych pigmentów nieorganicznych, ale cza-
sem i z dodatkiem pigmentów organicznych, zarobionych olejami schną-
cymi,
• jedną lub kilka warstewek werniksu, a więc zewnętrznej błonki powstającej
przez nałożenie przezroczystych roztworów żywic naturalnych lub olejów
schnących.
Podział ten jest bardzo prymitywny, ale nam pozostaje tylko pochylić głowę
przed wiedzą fachowców i w żadnym przypadku nie wszczynać polemiki.
71
Na konserwatora amatora czyha natomiast inne niebezpieczeństwo, przed którym
pragniemy go ustrzec. Oto bardzo prawdopodobne, że ktoś z odwiedzających go za-
pyta:
• Taki to z ciebie zbieracz, a jeszcze nie odrestaurowałeś tego sczerniałego
obrazu?
Odpowiedź na to jest prosta:
• Nie jestem pewien stanu podobrazia i sprawę mam zamiar skonsultować z
konserwatorem z miejscowego muzeum.
Mieliśmy kiedyś zaszczyt być gośćmi magistra farmacji, hetmana polskich ko-
lekcjonerów, Jerzego Dunina Borkowskiego, w jego muzeum w Krośniewicach. W
muzealnym wnętrzu, przy kawie w muzealnych filiżankach, gospodarz, kolekcjoner
amator, opowiadał nam o tym, iż dzieło jego życia - zbiory, liczące kilkadziesiąt tysię-
cy eksponatów z najróżniejszych dziedzin, dosłownie od guzików po armatę, zostały
przekazane Muzeum Narodowemu w Warszawie i stanowią teraz jego filię. Wizyta ta
stała się dla autorów dodatkowym impulsem do napisania tej właśnie książki. Rozbu-
dziła ona tak bardzo chęć współdziałania w zbieractwie wszelkich, najmniejszych
nawet dóbr naszej kultury i przeciwdziałania ich niszczeniu, że postanowili zasób in-
formacji przekazać zainteresowanym Czytelnikom.
72
LITERATURA
SPIS TREŚCI
1. Kolekcjonować, ale jak? ................ 5
2. Kolekcjoner walczy z korozją stali ........... 11
3. Metale kolorowe też potrzebują pomocy ........ 30
4. Jak można nadać metalom odpowiedni wygląd?.... 59
5. Drewno w zbiorach kolekcjonera amatora ....... 80
6. Gdy książka „zachoruje" ................ 102
7. Co trzeba pozostawić fachowcom............ 118
Literatura ..... 125
[ Spis treści dla tego dokumentu pdf jest umieszczony na samym początku, powyż-
szy spis pozostawiłem jedynie dla porównania rozdziałów w oryginalnym wydaniu
książkowym ]
73