Professional Documents
Culture Documents
Rozdział 20
Reakcje samosabotażu
Ktoś chce uczestniczyć w jakiejś dziedzinie sportu lub opanować jakąś nową
porywającą umiejętność, coś, czego f zawsze pragnął. Za każdym razem, gdy już chce się
tego podjąć, coś mu przeszkadza: spotkanie służbowe, kłótnia w rodzinie, zwichnięta ręka
lub brak czasu. Zawsze odkłada to na później, choć stałoby się to dla niego źródłem rado-
ści i spełnienia. To właśnie samosabotaż.
Zachowanie samosabotażowe jest wynikiem negatywnych myśli, przekonań i
podświadomego warunkowania, które steruje naszym sposobem myślenia,
odczuwania i działania. Większość osób uważa, że kontroluje samych siebie, ale tak
nie jest, ponieważ 99 procent ma wysoce zaprogramowaną osobowość, która
powstrzymuje ich przed efektywnym życiem. Żyjemy z tym zaprogramowaniem tak
długo, iż sprawiło ono, że postępujemy mechanicznie i w sposób możliwy do
przewidzenia.
2
Trudno jest zbadać, jakiego rodzaju stosunek łączy nas z nami samymi, gdy
będziemy się tylko sobie przyglądać. Chyba, że rozwinęliśmy w wysokim stopniu
sztukę samoobserwacji i wyższą świadomość. Jest tak dlatego, że nie potrafimy
dostrzec naszego przeszłego zaprogramowanego uwarunkowania. Jednak możemy się
nieco dowiedzieć o tym związku, przypatrując się swoim kontaktom z inny mi
osobami oraz temu, w jaki sposób nas inni traktują. Tworzymy związki z ludźmi,
którzy będą nas traktować tak, jak - zdaniem naszej zaprogramowanej świadomości
- powinniśmy być traktowani. Sposób, w jaki jesteśmy programowani, „jako dzieci
lub jako nieświadomi dorośli", czy to przez rodziców, nauczycieli, czy nawet przez
samych siebie, wpływa na nasze przekonanie, jak powinno się nas traktować. Nie
mamy absolutnie żadnej kontroli nad przebiegiem historii naszych związków, ale
ona może powiedzieć bardzo wiele o tym, co czujemy w stosunku do samych siebie.
Sposób, w jaki traktują nas inni ludzie, jest dokładnym odbiciem tego, jak
traktujemy siebie.
Kiedy uporządkujemy swoje kontakty ze sobą, automatycznie uporządkujemy
wszystkie inne związki w naszym życiu. Jeśli mamy kłopoty w jakimś związku, na
przykład w małżeństwie, stratą czasu jest próba jego naprawienia, gdy negujemy
potrzebę pracy nad sobą. Powodem, dla którego przeżywamy trudności w określonej
sferze, jest fakt, że nie odnosimy się poprawnie do samych siebie.
Uwarunkowanie samosabotażowe wyrządza nam krzywdę, gdyż odrzuciliśmy
prawdę, iż jesteśmy piękni, godni miłości, wartościowi i ważni. Zaletą
samoobserwacji jest to, iż pozwala nam ona zrozumieć, w jakim punkcie sabo-
tujemy swoje życie. Obserwacja naszego sposobu reagowania na życie (strachem)
3
„Jestem nie dość dobry", „I tak nic z tego nie wyjdzie", „Ludzie mnie nie lubią"
„Nienawidzę się", „Jestem zły" itd.
Odrzucanie siebie jest negowaniem prawdy, która tkwi w nas. Nie szanujemy siebie i nie
kochamy. Opinie innych osób są dla nas często ważniejsze niż nasze własne. Ludzie zdają się
myśleć, że kochanie samego siebie jest egoistyczne i niesłuszne, a przecież ich zdolność do
kochania innych zależy od tego, ile miłości potrafią dać sobie.
Większość z nas łączy swoją wartość z następującymi czynnikami:
•swoim negatywnym zachowaniem, uczuciami i myślami o sobie;
•negatywnym zachowaniem innych wobec nas;
•wartościami zewnętrznymi, takimi jak sukces, poważanie, pieniądze, władza itd.
Ale nasza prawdziwa wartość nie jest w ogóle związana z negatywnymi sądami o sobie,
z naszym zachowaniem, postawą innych wobec nas i zewnętrznymi wartościami. Jeśli
sądzimy inaczej, sabotujemy każdą szansę na szczęście i miłość.
OGRANICZAJĄCE ETYKIETKI
Łatwiej jest utożsamiać się z etykietką, jeśli nie wiemy, kim naprawdę jesteśmy. Oprócz
tego wszystkiego hamuje nas, oczywiście, lęk przed zmianą, która, jak sądzimy, może być
bolesna i przez którą możemy coś stracić. Łatwiej jest przykleić sobie etykietkę i pozostawać w
uśpieniu. A przecież zmiana jest jedyną stalą rzeczą na tym świecie, czy tego chcemy, czy
nie. Naturalna zmiana jest istotą życia, a wszelkie nadawane sobie etykietki tłumią nasz
naturalny pęd ku zmianie i rozwojowi.
PRZESĄD
Przesąd to zachowanie, w którym każdego, kto się od nas różni, oceniamy jako
dziwnego, złego, głupiego, niepoważnego itd. Z drugiej strony, osobę bliską możemy po-
strzegać jako lepszą i wspanialszą, niż jest ona naprawdę, lub jako idealnie czystą, gdyż
odrzucamy możliwość dostrzeżenia w niej czegokolwiek negatywnego. Zdarza się to często,
gdy stajemy po stronie córki lub syna przeciwko zięciowi lub synowej, niezależnie od
okoliczności.
Przesąd oznacza dosłownie, że przed-sądzimy, i oparty jest na sposobie, w jaki
patrzymy na innych z ograniczonego punktu widzenia. Ograniczonego, ponieważ wydawanie
negatywnego sądu wartościującego świadczy o tym, że widzimy tylko część tej osoby (co
prawdopodobnie wynika stąd iż nie rozumiemy dobrze sami siebie). Gdybyśmy mogli dojrzeć i
zrozumieć ją całą, krytyka byłaby niepotrzebna lub niemożliwa. Jednak, co się zdarza
najczęściej, jeżeli inni różnią się w czymkolwiek od sposobu, w jaki wyglądamy myślimy,
mówimy lub działamy, to oceniamy ich źle i odrzucamy jako niepożądanych.
Dlatego też szufladkujemy ludzi według różnych kategorii: rasy, religii, wieku, płci,
pozycji społecznej i cech osobistych. To każe nam trzymać się we własnej „grupie" wśród
tych, z którymi czujemy się dobrze. Ale takie odsuwanie pewnych osób na bok działa
przeciwko nam, jeśli żywimy przesądy, gdyż odcina nas od różnorodności populacji.
Większość innych ludzi różni się od nas w pewien sposób, co czyni każdego
niepowtarzalną jednostką.
Przesądy przekazane nam przez rodziców, nauczyciel] itd., a także pochodzące z
naszego uwarunkowania, mogą nas ograniczać, gdyż nie pozwalają nam badać nowych
obszarów rozwoju i nowych idei.
Rasa ludzka stanowi tak wspaniałą różnorodność kultur, poglądów, systemów
społecznych, że mamy się czym dzielić i co odkrywać. A jednak separujemy się od siebie,
ustawiając fizyczne, narodowe, geograficzne, religijne, ideologiczne granice, i jesteśmy w
5
stosunku do siebie pełni podejrzeń i uprzedzeń (przesądów). Pogląd, że Jesteśmy lepsi niż
oni", utrzymuje nas w separacji nie tylko od naszych bliźnich, ale także od nas samych.
Przesąd oparty jest mniej na gniewie czy lęku przed osobą albo grupą, a bardziej na
strachu przed zmianą naszych poglądów na jej temat. Nie zbliżamy się do obcego z „innej
grupy", by nawiązać rozmowę, ponieważ już uznaliśmy jego inność i nasze uwarunkowanie
podpowiada nam, że każdy, kto się od nas różni, może nam sprawiać kłopoty. Brak akceptacji
innej osoby odzwierciedla brak akceptacji jakiegoś obszaru w nas samych. Szkoda nam fatygi,
a więc człowiek z całym zasobem doświadczeń, przekonań, uczuć, sposobów działania, które
mogłyby nas wzbogacić, zostaje od razu odrzucony.
A przecież więcej rzeczy łączy ludzi, niż dzieli.
GNIEW I URAZY
Gniewu doświadczamy wtedy, gdy nasze oczekiwania i żądania nie zostają spełnione.
Gniew reprezentuje tę część naszego życia, której nie akceptujemy, i dlatego reagujemy
złością i urazą. Prawdopodobnie ani my, ani nikt wokół nas nie lubi tej naszej reakcji.
Wszyscy żyjemy zgodnie z pewnym systemem zasad, myśli i przekonań. Gdy inni ludzie
nie pasują do tego systemu, reagujemy irytacją i gniewem. Bierze się to z nierealistycznego
oczekiwania i żądania, by świat i ludzie, którzy w nim żyją, byli tacy sami, bardziej podobni
do nas, i aby podobnie postępowali.
Gniew jest sprawa naszej decyzji, ale też nawyku, i jest wyuczona reakcją na frustrację.
Objawia się on jako wrogość, wściekłość, atakowanie werbalne lub fizyczne, pełna napięcia
cisza itd. Obejmuje różne odczucia, od irytacji i złości do intensywnego „gotowania się w
środku".
Usprawiedliwiamy swoje wybuchy gniewu, ponieważ sądzimy, że lepiej go wyrazić, niż
dostać wrzodów żołądka. Ale zamiast wylewać na każdego pomyje swej wrogości, możemy
obserwować swój gniew. Pamiętajmy, że wyrażanie emocji niekoniecznie oznacza jej
integrację.
Większość ludzi cierpi z powodu tych dwóch przykrych emocji: poczucia winy z
powodu czegoś, co wydarzyło się w przeszłości, i martwienia się o to, co może się zdarzyć
w przyszłości. Emocje te są ze sobą związane i są przeciwległymi krańcami tego samego
problemu, jakim jest fakt nieistnienia tu i teraz, w chwili obecnej.
Tracimy chwilę obecną, oddając się poczuciu winy i pogrążając w przeszłości, podczas
gdy martwienie się wybiega w przyszłość. Uczucia te są identyczne w tym sensie, że
wprowadzają niepokój do chwili obecnej, próbując naprą wić sytuację z innego czasu
(przeszłego lub przyszłego), który nie istnieje teraz.
Martwienie się jest wyrazem syndromu „co będzie, jeśli". „Co będzie, jeśli nie zdążę,
nie zrobię, oni nie zrobią itd.". Nie ma sensu psuć sobie chwili bieżącej takimi roz-
ważaniami, bez względu na to, czy dotyczą one jutra, czy tego, co się zdarzy za tysiąc lat. By
uzmysłowić sobie bezowocność martwienia się, warto zapytać siebie: „Czy będzie to miało
jakiekolwiek znaczenie za sto lat?". W 99 procentach przypadków uzyskamy odpowiedź
przeczącą.
Nawyk martwienia się można przezwyciężyć, skupiając się na chwili obecnej i dążąc do
uwolnienia się od bezużytecznych myśli o innym czasie, który nie ma nic wspólnego z
byciem tu i teraz.
ZAZDROŚĆ
Zazdrość jest emocją wynikającą z oczekiwań w stosunku do tego, jak inni ludzie
powinni się wobec nas zachowywać. Wymagamy, aby ktoś kochał nas w pewien sposób, a
kiedy tego nie czyni, czujemy się urażeni i zranieni.
Źródłem zazdrości jest brak wiary we własne możliwości i porównywanie siebie z
innymi. Doświadczamy zazdrości, gdy ktoś, kogo kochamy, okazuje miłość innej osobie.
7
Wszyscy często odkładamy coś na później, zamiast od razu stawić czoło sytuacji.
Unikamy trudnych, problematycznych obszarów swojego życia, szczególnie tych, które wiążą
się z ludźmi nam najbliższymi. Wyobrażamy sobie, że wydobywając coś na światło dzienne,
zranimy czyjeś uczucia, a więc trzymamy to w ukryciu w nadziei, że zniknie lub samo się
jakoś ułoży. W najlepszym razie rzeczy się zmieniają, ale same z siebie nigdy nie stają się
lepsze. Okoliczności, zdarzenia i ludzie potrzebują naszej uwagi i świadomości.
Przyczyną trudności w podejmowaniu decyzji jest lęk przed niewłaściwą decyzją.
Dzielimy konsekwencje swoich wyborów na złe i dobre. Mój lęk przed podjęciem decyzji
związany był z kompulsywną potrzebą pewności, że postąpię właściwie i nie popełnię błędu.
Moim największym błędem był lęk przed popełnianiem błędów, ponieważ właśnie na nich
najwięcej się uczyłem. W końcu zrozumiałem, że nie ma złych i dobrych decyzji. Wszystko
jedno, na co się zdecyduję, wynikiem będzie coś nowego, nie złego lub dobrego, lecz po prostu
9
SYNDROM „NIESPRAWIEDLIWOŚCI"
Ludzie są nie w porządku wobec siebie nawzajem przez większość czasu i być może taki
jest świat. Możemy albo reagować nań gniewem i poczuciem krzywdy, czując się ofiarami,
albo obserwować ów proces, nie wyrażając żadnego stosunku do braku sprawiedliwości, jaki
dostrzegamy, i być szczęśliwi w sposób, który zależy wyłącznie od stopnia wewnętrznej
samoakceptacji; decyzja należy do nas. Oczywiście, pragnienie sprawiedliwości wydaje się o
wiele zdrowsze niż jej żądanie. Gdy postanawiamy czuć się źle w przypadku jej braku, jest to
tylko reakcją samosabotażu.
10
OBWINIANIE
Obwinianie wydarzeń, sytuacji i ludzi jest jednym z najbardziej samosabotażowych
zachowań, które hamują nasz rozwój i odbierają szczęście. Obwiniając, przenosimy uwagę na
innych i na czynniki zewnętrzne, zamiast wejrzeć w siebie i odkryć przyczynę swoich
frustracji. To oczywiście odpowiada naszym ministrom i mamy od nich gotowe
usprawiedliwienie, dlaczego świat i ludzie nie dają nam szczęścia. Unikamy wszelkiej
odpowiedzialności za swój udział w tym wszystkim, toteż łatwo obwiniamy zewnętrzne
wydarzenia i ludzi za swe uczucia. Jeśli coś nam nie odpowiada, najlepiej zrzucić winę na
kogoś innego.
Prawie każdy z nas pełen jest żalów i zarzutów wyjaśniających, dlaczego nie można
znaleźć szczęścia lub do stać tego, czego się chce. Na przykład: „Mój małżonek mnie nie
rozumie; dzieci mnie nie szanują; rodzice mnie źle traktowali; nauczyciel wystawiał mi
niesprawiedliwe oceny; związki zawodowe są zbyt wojownicze; dyrekcja chce wydusić z
pracowników, ile może" itd. A najpopularniejszą wymówką staje się oskarżanie rządu i
innych władz państwowych.
Większość osób rzadko dostrzega powiązanie między tym, jak je traktuje świat i ludzie, a
tym, jak traktują siebie. Nie rozumieją, że do każdego, kto jest blisko nich, nieświadomie
wysyłają subtelną informację, iż nie są całkiem w porządku i dlatego też zasługują na
odpowiednie potraktowanie. Inni odczytują „między wierszami" owe sygnały pod
świadomości i sami podświadomie każą sobie reagować tak a nie inaczej.
Charyzma to nic innego jak aura kogoś, kto kocha siebie, i można ją z łatwością odczuć.
Gdy wejdziemy do pokoju pełnego obcych ludzi, potraktują nas dokładnie tak, jak tego
oczekujemy. Z pewnymi ludźmi łączy nas więź, której nie potrafimy wyjaśnić, ale którą
odczuwamy. Dokonujemy telepatycznych projekcji naszych myśli, uczuć i wrażeń, które
rozchodzą się w coraz szerszych kręgach. Inni odbierają tę niewypowiedzianą informację i na
jej podstawie podejmują decyzję, jak mają się do nas odnosić.
12
Bite żony niemal zawsze mówią o tym, iż dawniej były bite przez wszystkich mężczyzn,
począwszy od ojca. Ludzie z niską samooceną zawsze byli ignorowani i umniejszani przez
innych. Ludzie często wykorzystywani, manipulowani, zmuszani do ról, których nie lubią,
mają za sobą długie doświadczanie takiego traktowania przez większość osób w swoim życiu.
Nie ma to nic wspólnego z samym człowiekiem, lecz ze sposobem, w jaki projektuje on sie-
bie na zewnątrz. A więc obwinianie innych za to, jak nas traktują, jest absurdalne, gdyż sami
ich tego uczymy.
Spróbuj przeprowadzić taki eksperyment: poproś przyjaciela, by stanął plecami do ciebie
tak, aby nie mógł odczytywać mowy twojego ciała. Potem, nie poruszając się w ogóle,
wysyłaj emocjonalnie i mentalnie otwartość wobec świata i radosne oraz bujne uczucia.
Następnie wysyłaj przygnębiające, przytłaczające uczucie człowieka represjonowanego. Za
każdym razem pytaj przyjaciela, w jakim stanie się znajdujesz. To się doskonale sprawdza w
jodze po fizycznych ćwiczeniach rozciągania się i zwijania.
Obwinianie innych hamuje nasz rozwój, gdyż skupiamy się na ich „złych" cechach,
zamiast wejrzeć w siebie i odkryć przyczynę własnej frustracji. Jeśli stłuczemy kolano o
stół, to energię odczuwamy w kolanie, nie w stole. Dlatego bezzasadne jest obwinianie stołu
o stan naszego kolana, a także obwinianie innych ludzi za „ból", który odczuwamy, gdy
świat nas źle traktuje. Lecz większość z nas robi to codziennie. Obwinianie jest ukrytym
sposobem unikania odpowiedzialności i wyrażania gniewu.
Obwiniają głównie ci ludzie, którzy przyjęli ów dualizm przeciwieństw, jaki
omawialiśmy wcześniej. Mentalność „dobra" i „zła" występuje przeważnie u tych, którzy
czują, iż mają niewielką władzę nad swoim życiem. Podzielili swój świat na dwie skrajności,
dobro i zło, czarne i białe, słuszne i niesłuszne. Niewiele jednak rzeczy pasuje do tego nie-
realistycznego schematu.
Mentalność dobra i zła wymaga, abyśmy zawsze mieli rację, co oznacza oczywiście,
że inni muszą się często mylić. Dlatego żądamy, by przyznali się do błędu. To stwarza
rywalizację, zwłaszcza między mężem a żoną, i często wyraża się w słowach: „Nigdy nie
umiesz się przyznać, że nie masz racji". Z tego powodu nieraz dochodzi do zerwania
porozumienia. Ale ludzie się nie mylą, mają tylko inne zdanie i postrzegają sprawy z innego
punktu widzenia.
Trzymamy się takich zachowań, ponieważ, jak przy większości zachowań
samosabotażowych, unikamy odpowiedzialności za swoje uczucia. O wiele łatwiej szukać
przyczyny naszego złego samopoczucia na zewnątrz. Lecz obwiniając innych, przestajemy się
13
Rozdział 21
Anatomia lęku
przez wiele lat, przybrały formę frustracji, zmartwień i problemów. Strach bierze się z
przekonania, że inni mogą nas w jakiś sposób skrzywdzić. Nie jest on niczym więcej,
jak wiarą w niebezpieczny świat; świat walki o przetrwanie.
Wszystkie te reakcje są hormonalne; są rezultatem wpłynięcia do mózgu informacji,
że grozi nam fizyczne lub emocjonalne niebezpieczeństwo. Występują za każdym
razem, gdy myślimy, że:
• grozi nam fizyczne niebezpieczeństwo (strach jako reakcja
pierwotna jest zdrowy);
• możemy kogoś lub coś stracić (lęk przed opuszczeniem);
• możemy wydać się głupi (lęk przed upokorzeniem);
• mogą nas nie zaakceptować lub nie polubić (lęk przed odtrąceniem);
• stajemy oko w oko z nieznanym itd.
przed pierwszą linią. Na szczęście nie eksplodował, ponieważ te granaty nie rozbrajają
się same, jeśli ich tor nie przekracza trzydziestu metrów. Byłem w szoku. Zanurzyłem
twarz w miękkim czerwonym piasku, pochlipywałem i byłem bliski utraty zmysłów.
Później chyba przezwyciężyłem strach i wszystko nagle przestało się liczyć.
Uświadomiłem sobie fizyczne wrażenia lękowe w rozmaitych częściach mojego ciała i zaczą-
łem nabierać do siebie dystansu, tak jakbym patrzył z boku na kogoś innego. Spłynął na mnie
ogromny spokój. Powoli uniosłem głowę, zdecydowany nastawić poprawnie celownik, i
spokojnie zacząłem miotać granaty w sam środek wietnamskiej dżungli. Choć od tamtej pory
jeszcze wiele razy odczuwałem strach, nigdy nie był on tak intensywny jak wówczas.
Doświadczenie to nauczyło mnie, że strach jest automatyczną reakcją pierwotną -
pojawił się po tym, jak zapisałem w moim mózgowym komputerze myśl, że jestem w
niebezpieczeństwie - i że ta reakcja jest uwarunkowana genetycznie. Ale paraliżujące
przerażenie, które nastąpiło później, pochodziło już ode mnie.
Wyobraziłem sobie okropne rzeczy i uruchomiłem początkową reakcję lękową, która
uczyniła mnie jeszcze bardziej przerażonym.
Wszyscy to robimy przez zamartwianie się. Tworzona przez nas początkowa reakcja
lękowa jest tak szybka, że jesteśmy przekonani, iż pochodzi od rzeczy, której się boimy. A
przecież to nasz własny proces myślowy uwalnia do krwi hormony, które kształtują ową
reakcję. Wtedy wyobrażamy sobie najgorsze z możliwych rzeczy i sami tworzymy całe to
doświadczenie, traumatyzując siebie.
Strach jest ważną sztuką przetrwania w ekstremalnych sytuacjach śmiertelnego
niebezpieczeństwa. Ale ekstremalny strach taką sztuką nie jest, ponieważ może
obezwładnić cały nasz układ mięśniowy, dosłownie nas paraliżując.
Ale ilu z nas staje na co dzień twarzą w twarz z sytuacjami z pogranicza śmierci i
życia? A przecież od czasu do czasu wszyscy doświadczamy szarpaniny nerwów, drżenia rąk,
paraliżującego lęku. Niektórzy temu zaprzeczą, ale wszyscy mamy sfery w swoim życiu, w
których przeżywamy strach będący raczej rezultatem myślenia niż odpowiedzią na fizyczne
niebezpieczeństwo.
Nasi przodkowie musieli walczyć z groźnymi zwierzętami, aby utrzymać się przy życiu,
podczas gdy nasze budzące strach sytuacje są tylko abstrakcją. To znaczy, musimy walczyć z
okropnymi potworami naszego umysłu, takimi jak negatywne myśli czy emocje. Czujemy
strach, gdy nie możemy spłacić rat za samochód, gdy patrzymy w niepewną przyszłość po
zerwaniu z kimś bliskim, gdy rozważamy możliwość, że zostaniemy zwolnieni z pracy itd. Jak
16
CZĘŚĆ III
Rozdział 22
Uwalnianie przeszłości
Aby uwolnić przeszłość, nie możemy w niej żyć - musimy pozwolić sobie żyć tu i teraz.
Łatwiej to powiedzieć, niż zrobić. W przeszłości jest tyle stłumionych krzywd i lęków i to one
nieświadomie trzymają nas w niej. Jednak ciągłe obserwowanie siebie znacznie ułatwia
ten proces. Jest pierwszym milowym krokiem w naszej podróży ku pełni. Drugim wielkim
krokiem jest przebaczenie.
PRZEBACZENIE
Wiele dziś mówi się o przebaczeniu, ale istnieje równie wiele nieporozumień na jego
temat. Aby lepiej zrozumieć to pojęcie, zobaczmy najpierw, czym przebaczenie nie jest.
Nie jest aktem dokonanym z pozycji wyższości, łaskawym odpuszczeniem grzechów,
które, wbrew prawdzie, uważamy za realne. Gdy wierzymy, że ktoś złamał jakąś regułę,
„zgrzeszył" lub źle postąpił, nasze ego łatwo przybiera taką postawę i pokazuje komuś, że
jesteśmy lepsi, bo mu przebaczamy. To tak jakbyśmy mówili: „Przyprowadź grzesznika,
abym mógł mu przebaczyć". W gruncie rzecz}' jest to forma potępienia człowieka rzekomo
19
PRAWDZIWE PRZEBACZENIE
zgorzkniałość i obwinianie siebie i innych płacimy cenę, na którą nie możemy sobie
pozwolić.
Niebezpieczeństwo polega na tym, że po przeczytaniu jakiejś książki lub po wysłuchaniu
czyjegoś wykładu możemy natychmiast rwać się do przebaczania innym, by stać się kimś
„lepszym". Po takim akcie pozostaje wiele nieuleczonych ran i choć oszukujemy sami siebie,
że jesteśmy już oświeceni, nieświadomość nadal niszczy z ukrycia nasze życie.
Tak więc nawet akt przebaczenia nie jest realny. Choć, być może, jest bardziej
rzeczywisty niż lęk i często stanowi ważny krok w uwalnianiu się od bolesnej przeszłości.
Przebaczanie składa się z trzech etapów:
Gdy raz na zawsze porzucimy swe urazy, poczujemy się tak, jakby zdjęto wielki ciężar z
naszych ramion. W rzeczywistości przebaczenie jest nie tyle odpuszczeniem innym swoich
krzywd, ile aktem miłości do siebie.
Oto fragment z mojej książki Winged Thoughts from the Heańh
Przebaczmy sobie, kochani przyjaciele, i wyczekujmy dnia, kiedy nie będziemy już
przebaczać.
Prawdziwe przebaczenie polega na uświadomieniu sobie, że nie ma nic do
przebaczenia.
Rozdział 23
Wyobrażenie o sobie
Każdy z nas w głębi swej podświadomości wyobraża sobie, jaki jest. Mamy obraz
samych siebie, w który mocno, wierzymy. Niektórzy nazywają to wizerunkiem własnym §
lub ego i choć może się wydawać ulotny, istnieje całkiem namacalnie. Wyobrażenie o sobie
jest tym, co myślimy na własny temat, naszym osobistym przekonaniem o kimś, kim sami
jesteśmy.
zachowania zawsze odnosimy do niego. A zatem ów wizerunek jest zbiorem naszych myśli i
odczuć w stosunku do nas samych i rządzi każdą sferą naszego życia.
Nie trzeba nam nic dodawać, abyśmy stali się pełnią -już nią jesteśmy.
Musimy po prostu odciąć swoje uwarunkowanie, by uwolnić swoje wewnętrzne
Prawdziwe Ja; tak jak rzeźbiarz ociosuje kawał marmuru. Nie dodaje on niczego do
marmuru, lecz tylko wycina jego niepotrzebne części, by stworzyć piękny posąg.
Większość z nas identyfikuje się ze swym uwarunkowaniem (niepotrzebnym
marmurem otaczającym piękny posąg), którym „obkładamy się" w celu ochrony przed rze-
komo wrogim światem. Boimy się utraty tego uwarunkowania, ponieważ po tak długim
utożsamianiu się z naszym wizerunkiem własnym (z ministrami) obawiamy się, że jego
24
koniec stanie się również naszym końcem. A przecież zrozumienie istoty tego
uwarunkowania będzie ucieczką od nieszczęścia. Nie widzimy tego jednak, dopóki nie
odważymy się zobaczyć. Człowiek często odrzuca wiedzę, która stoi w konflikcie z jego
wyobrażeniem o sobie. Idea wewnętrznej zmiany budzi w nim niepokój, gdyż jest
zagrożeniem dla wiedzy, którą już uzyskaliśmy o sobie, o kimś, kogo znamy i rozumiemy.
Upiera się on, że jego wizerunek własny zapewnia mu osobowość, kiedy w gruncie rzeczy
jest to osobowość, która tylko jemu wydaje się prawdziwa.
Sokrates powiedział: „Moi prześladowcy nie ranią mnie, ponieważ nie mogą mnie
dosięgnąć". Kiedy zintegrujemy zbiór koncepcji na temat naszego ,ja", nie będziemy już
podświadomie utożsamiać się z sukcesem lub porażką, z byciem ważnym lub
przeciętnym i ludzie nie zdołają nas już zranić swoimi reakcjami. Jeśli przestanie być dla
nas istotne, czy inni nas kochają, czy nie, nie poczujemy się dotknięci, gdy ktoś nas
odrzuci.
Przeważnie jednak mamy marne wyobrażenie o sobie -odrzucamy siebie, nie lubimy
się, a nawet nienawidzimy. Możemy całymi dniami mówić o osiąganiu wyższej świadomości,
ale kiedy nadal utożsamiamy się z kiepskim wyobrażeniem o sobie, nieświadomie
pozostajemy poddani tkwiącym w nim iluzjom.
Oznaki odrzucania samego siebie w rozmaitych dziedzinach naszego życia pojawiają
się w negatywnych zachowaniach związanych z własną osobą, na przykład:
• umniejszanie siebie za pomocą negatywnych uwag w rodzaju:
„Przykro mi, że musisz ze mną wytrzymywać";
• niezdolność do przyjęcia komplementu prostym „dziękuję", lecz
zbywanie go zakłopotaniem;
• przedkładanie innych ponad siebie w nadziei, że nas będą kochać;
uznawanie ich za ważniejszych od siebie;
• uznawanie cudzych opinii za ważniejsze od swoich, szczególnie gdy
nas ktoś krytykuje;
• odrzucanie miłości innej osoby („za cóż ona mnie może kochać?");
• skąpienie sobie przyjemności nawet wtedy, gdy możemy sobie na nie pozwolić;
Zachowania te wskazują na nienawiść do siebie. Ich lista pewnie mogtaby ciągnąć się w
nieskończoność, a wszystkie wzmacniają uwarunkowane wyobrażenie o sobie. Nawet naj-
drobniejszy negatywny komentarz, jaki wygłaszamy na swój temat w niewinnej rozmowie,
zaprzecza naszemu pięknu, wartości i ważności i jest oznaką stłumionej energii w postaci
samoodrzucenia.
A więc jak się czujemy ze sobą? Wyobrażenie o sobie nie jest pojedynczą myślą, lecz
składa się na nie wiele obrazów, uczuć i przekonań. Przekonania te dotyczą wszystkich
26
naszych trzech funkcji - fizycznej, intelektualnej i emocjonalnej. Jest ich tyle, ile
naszych myśli i czynów -w ich centrum zawsze stoimy my, czyli ktoś, kogo akceptujemy lub
odrzucamy.
Gdy zaczniemy się zastanawiać, czy siebie lubimy, czy nie, możemy szybko wyrzucić
wszystkie negatywne myśli o sobie i pozbyć się ich.
Obserwacja sposobu, w jaki siebie odrzucamy, oraz wszystkich innych reakcji jest
ważnym krokiem ku przebudzeniu. Widząc, jak nieświadomie siebie nienawidzimy jak
ministrowie trzymają nas w tym starym cyklu ofiary, rozpoczynamy podróż do Domu, do
prawdziwej miłości do siebie.
Niestety, społeczeństwo często myli miłość do siebie z zarozumiałością, a wynika to
pewnie z faktu, że tak mało ludzi kocha siebie samych. Wielu uważa taką miłość za egoizm i
samolubstwo. Ale szacunek dla własnej wartości nie jest egoizmem, jeżeli nie ma w nim
żadnego z pięciu przywiązać. Egoistami rządzi lęk, który ciągle zmusza ich do udowadniania
innym swej wartości i ważności.
Ważniactwo i prawdziwa miłość do siebie to całkowite przeciwieństwa. Egoista w
rzeczywistości nienawidzi siebie. Jest pusty w środku i sfrustrowany. Stara się zagarnąć z
życia, ile może, bo nie umie osiągnąć tego w sposób naturalny. Sprawia wrażenie osoby
zbyt troszczącej się o siebie, ale w istocie w ogóle nie potrafi o siebie zadbać.
Poczucie własnej wartości nie jest egoizmem, chyba że uważamy, iż jesteśmy lepsi od
innych. Na ogół jednak odrzucanie siebie wynika z zaszczepionego nam w dzieciństwie
przekonania, że trzeba najpierw pomyśleć o innych, a potem o sobie, że miłowanie siebie jest
arogancją i zarozumialstwem. Jako małe dzieci kochaliśmy siebie w naturalny sposób i
uważaliśmy, że jesteśmy piękni i bardzo ważni. Ale w miarę dorastania to, co słyszeliśmy od
dorosłych. nauczycieli, krewnych, zastąpiło tę naturalną miłość zwątpieniem w siebie.
Zapadały nam w świadomość uwagi w rodzaju: „Jesteś taki nierozgamięty", „Jesteś
niedobra dziewczynką", „Mama cię nie kocha, kiedy się tak zachowujesz". Niebawem
uwierzyliśmy, że te twierdzenia są prawdziwe, i stały się one częścią naszego
zaprogramowania na całe życie. Nic dziwnego, że jako dorośli mamy wiele wątpliwości, co do
tego, ile jesteśmy warci.
Dlaczego marne wyobrażenie o sobie tyle nam psuje w życiu, zwłaszcza w
kontaktach z innymi ludźmi? Dlatego, że podstawą naszej zdolności kochania innych jest zdol-
ność kochania siebie.
Im więcej miłości mamy dla siebie, tym więcej mamy jej dla bliźnich. Miłość jest
umiejętnością. Nie jest przeznaczona tylko i wyłącznie dla jednego człowieka, grup czy nawet
27
dla nas. Albo kochamy wszystko, albo nic. Nie możemy kochać jednej osoby, nienawidząc
drugiej. Nie możemy nawet kochać siebie, nienawidząc kogoś innego. Nie można miłości
podzielić. Zdolność kochania ma niewiele wspólnego z innymi ludźmi, ponieważ wypływa
ona z samej naszej wewnętrznej istoty. Gdy swobodnie płynie, obejmuje wszystkich.
Mamy problem z miłością, bo nie wiemy, czym ona jest. To tak jak z rzeczywistością. W
gruncie rzeczy jest ona tym samym co rzeczywistość, jest nieograniczona i nieopisana. Często
umieszcza się ją w jakiejś filozoficznej szufladce. Próba opisania miłości, tak jak
rzeczywistości, natychmiast ogranicza ją do jakiegoś pojęcia. Zaczynamy wierzyć, że jest tym
albo tamtym. W chwili, gdy sądzimy, że już ją odnaleźliśmy, i gdy zaczynamy ją
konceptualizować, tracimy ją znowu. W najlepszym razie możemy określić, czym ona nie jest.
Możemy obserwować siebie, kiedy nie czujemy się kochani i kiedy nie kochamy innych, i
zastanowić się, czy to nas rani, czy nie. Jeśli odczuwamy wtedy ból, nie ma w tym miłości.
Jeśli zaś nasze samopoczucie jest dobre, to znaczy, że kochamy i nas kochają. Obserwujmy,
więc siebie, jak usiłujemy zaszufladkować miłość i nazwać coś miłością. Jeśli szukamy jej
na zewnątrz, nigdy jej nie znajdziemy. „Królestwo niebieskie jest w tobie".
Rozdział 24
Akceptacja siebie
kościste, ponieważ w modzie była pulchność. Konkursy piękności zniekształcają nasz pogląd na
piękno. To, czy jedno ciało postrzegamy jako piękne, a drugie uważamy za brzydkie, jest tylko
kwestią indywidualnego sposobu patrzenia, opartego na uwarunkowaniu. Brzydota istnieje
wyłącznie w zdezorientowanych umysłach ludzi poddanych praniu mózgu.
Rzeczy, których w sobie nie lubimy - nadwaga, za wysoki lub za niski wzrost, chudość,
nadmierne owłosienie lub jego brak, mały lub duży biust - to tylko sprawa postrzegania.
Może nie zdołamy ich zmienić, ale potrafimy zmienić to, jak na nie patrzymy.
Wszystko jest doskonałe i takie jak trzeba. Niski wzrost nie jest lepszy ani gorszy od
wysokiego, jest po prostu inny. To, że nie lubimy swojego ciała, jest mechanicznym
przyjmowaniem pomieszanych społecznych wyobrażeń na temat tego, co jest uważane za
piękne, a co za brzydkie. Postrzegając swoje ciało jako piękne, uniezależniamy się od opinii
społecznych. Gdy postanowimy sami decydować, co jest dla nas ładne, bez względu na to, co
myślą inni, pokochamy swoje ciało i odkryjemy niezmierzone bogactwo pięknych odczuć i
przyjemności cielesnych.
Człowieczeństwo oznacza, że każdy z nas jest niepowtarzalny i wyjątkowy i dlatego
ma własny specyficzny kształt, rozmiar, kolor, zapach, owłosienie itd. Porównywanie
swojego ciała z innymi ma tyle sensu co porównywanie zielonego jabłka z czerwonym. Lecz
społeczeństwo i przemysł zaszczepiają w nas wstyd z powodu różnych części naszego
ciała i każą maskować naturalne ludzkie cechy. Telewizja i reklamy bez przerwy nam
komunikują, że powinniśmy ukryć swoje prawdziwe ja za pomocą nowych produktów.
Każe się nam wierzyć, że nie powinniśmy lubić siebie takimi, jacy jesteśmy, i że używając
dezodorantów, kosmetyków do makijażu i depilatorów, polubimy siebie bardziej. Sugeruje
się nam, że nasz naturalny sposób bycia jest nieprzyjemny i że tylko wtedy, gdy go
zmienimy, staniemy się bardziej akceptowani.
Nic dziwnego, że reklamy zachęcają do takiego sposobu myślenia, gdyż reklamujące
się firmy dbają o swoje zyski. Ale niestety, przez to zaczynamy pogardzać swym natural-
nym człowieczeństwem, a odrzucanie swojego ciała stało się powszechne i nastąpiło
ogromne pomieszanie wyobrażeń na temat piękna.
Samoakceptacja polega na cieszeniu się własną fizycz-nością, doświadczaniu
piękna naturalności bez potrzeby robienia wrażenia na innych ludziach. Jeśli inni nie
uważają nas za pięknych, to nie dlatego, że nie jesteśmy piękni, ale dlatego, że inni są
skonsternowani i niepewni co do swojej percepcji piękna.
Maxwell Maltz, amerykański chirurg plastyczny i autor książki Psychocybernetyka,
stwierdził, że człowiek nigdy nie zmieni swojego wewnętrznego wizerunku, zmieniając wy-
31
mojej integralności.
4. Mam prawo się zmieniać, rozwijać, uczyć się o sobie i moim
świecie, robić błędy i być za nie odpowiedzialnym.
5. Mam prawo mówić „nie" i być niezależnym od akceptacji
innych.
6. Mam prawo do prywatności, czasu dla siebie, utrzymywania
części swego życia w sekrecie, bez względu na to, czy jest to
część ważna, czy mniej ważna.
Rozdział 25
Nasze niskie poczucie własnej wartości czyni nas ofiarami manipulacji innych ludzi.
Robimy wówczas wszystko, by uzyskać od nich narkotyk zwany akceptacją. Sama możliwość
jej braku skłania nas do działania wbrew sobie.
Nikt z nas nie akceptuje siebie całkowicie i bez żadnych zastrzeżeń. Choćbyśmy
wyglądali na nie wiadomo jak zadowolonych z siebie, zawsze jest coś, czego w sobie nie
lubimy. We wszystkich książkach i na wszystkich warsztatach uczą nas, że powinniśmy siebie
kochać i akceptować, a wówczas wszystkie nasze problemy zostaną rozwiązane. A więc
staramy się kochać siebie, ale często budujemy tylko większe ego, wierząc, że wzrasta nasza
samoocena. Prawdziwe samopoznanie polega na tym, byśmy zobaczyli siebie takimi, jacy
jesteśmy naprawdę, a nie takimi, jacy jesteśmy tylko w naszym mniemaniu.
35
„Jestem nikim".
„Moim czynom i uczuciom nie można ufać, powinienem być kontrolowany".
„Inni mnie kontrolują i muszę uzyskać czyjeś pozwolenie, zanim coś zrobię".
„Swoje naturalne ja muszę ukrywać za pomocą ubrania, kosmetyków itp.,
abym stał się godny akceptacji".
„Muszę stać się taki, jaki, zdaniem innych, powinienem być".
„Potrzebuję ciągłej akceptacji od wszystkich".
„Inni są ważniejsi ode mnie".
Następnie, przez około dwadzieścia lat, przeciwdziałając efektom tego warunkowania,
rozwijamy fałszywe poczucie własnej wartości, oparte na wartościach zewnętrznych,
takich jak sukces, sława, uznanie, pieniądze, władza itp. A więc pierwsze trzydzieści lat
życia poświęcamy na tworzenie gabinetu ministrów. Integracja fałszywej samowiedzy może
zająć nam resztę życia, a i tak do końca nie akceptujemy siebie.
Prawdziwa integracja zapewnia nam akceptację całkowicie odmiennego rodzaju - o
której nie musimy nawet myśleć. W rzeczywistości, myślenie o akceptacji wskazuje na jej
brak, ponieważ w ten sposób oddzielamy osobę pragnącą akceptacji od aktu akceptacji i
samoakceptacji. Nie myślimy o wodzie, kiedy nie jesteśmy spragnieni. Prawdziwa
samoakceptacja następuje wtedy, gdy umysł przestaje się oddzielać od samego siebie.
Prowadzi to do zjednoczenia umysłu i zintegrowania fałszywego poczucia ja. Prawdziwe Ja
jest czystą miłością i akceptacją i nie potrzebuje niczego poza sobą.
Prześledźmy kroki prowadzące do prawdziwego poczucia własnej wartości.
Podstawą pragnienia zmiany jest często brak akceptacji siebie takimi, jacy jesteśmy, tu
i teraz. Na moich seminariach często mówię: „Kto z was chce poprawić coś w sobie, stać się
lepszym człowiekiem? Ilu z was przyszłoby tu, gdyby nie liczyło na ulepszenie czegoś w
sobie? Cóż, celem tych zajęć wcale nie jest poprawa was wszystkich. W najlepszym
przypadku możemy wskazać wam nowy punkt widzenia siebie".
36
Gdy nie lubimy siebie i chcemy się zmienić w kogoś lepszego, często postępujemy tak,
że tylko wzmacniamy nasz wzorzec samoodrzucenia. Innymi słowy, doskonałą sytuację
osądzamy jako „złą" i nie akceptujemy swych zmarszczek, myśli, uczuć, swej negatywności
itd. Próbując stać się „lepsi", przyjmujemy tylko nową rolę kogoś uduchowionego, dobrego,
kochającego, altruistycznego, atrakcyjnego, zdrowego itp. Motywem tego rodzaju zmiany jest
lęk przez brakiem akceptacji, niezdolnością do zaaprobowania siebie takimi, jacy jesteśmy. A
więc chcemy stać się kimś innym i tracimy z oczu prawdziwą rzeczywistość.
No więc, nie kochasz siebie? Wspaniale! Po prostu przyznaj się do tego i przestań się
oszukiwać. Przestań budować ego, które pożąda aprobaty. Przestań odgrywać role i stań
się prawdziwy. Nienawidzisz siebie? Przyznaj się do tego. Na tym polega stanie się
prawdziwym i od tego momentu zaakceptowania swego braku akceptacji powoli zaczyna
rozwijać się prawdziwa samoakceptacja. Przychodzi sama i nie wymaga od ciebie wysiłków i
starań.
Prawdziwa zmiana i prawdziwa duchowość pojawia się wtedy, gdy zdobywamy się na
uczciwość wobec siebie i przestajemy budować swe fałszywe ja. Z chwilą, gdy zaczynamy
widzieć siebie takimi, jacy jesteśmy, i akceptujemy to, że siebie nie akceptujemy, i
zaczynamy darzyć siebie miłością, z tą chwilą zaczynamy się odprężać, cieszyć życiem,
złościć się, być negatywni, bawić się, być prawdziwi, dziecinni itd. Przestajemy brać siebie
tak poważnie i możemy być tacy, jak chcemy w danej chwili, jeżeli tylko potrafimy wziąć
odpowiedzialność za swoje uczucia i swoje życie, Pierwsze etapy przebudzenia niosą ze
sobą takie rzeczy, z którymi trudno się pogodzić, ale wcale nie musimy ich lubić. Niektóre
są odrażające i przykre. No i dobrze - wtedy trzeba tylko przyznać się do braku akceptacji, nie
walczyć z nim, podziękować mu, zaprzyjaźnić się z nim. Nic więcej. Udawanie, że coś nam się
podoba, podczas gdy tego nienawidzimy, jest graniem kolejnej roli, subtelną formą tłumie nia i
wypierania. Jeśli nie lubimy jakiejś części siebie, na przykład swej złości lub czegoś w
swym ciele, powiedzmy sobie po prostu: „Nie lubię tego, tak już jest. Akceptuję siebie jako
normalną i zdrową osobę, która tego nie akceptuje". Chodzi o to, że prawdziwa samoakceptacja
jest możliwa bez osiągania stanu wyimaginowanej doskonałości i polega na zaakceptowaniu
własnej niedoskonałości (wynikającej z naszego fałszywego wyobrażenia o sobie i o świecie).
Perfekcjonista to ktoś, kto nienawidzi jakiejś części siebie, ale wymaga perfekcji od siebie i od
innych, by przykryć tym swój brak akceptacji.
Samoakceptacja polega na pogodzeniu się z faktem, że nie lubimy siebie i że taki jest
stan rzeczy w danym momencie. Dzięki temu możemy żyć zarówno ze swymi błędami,
wadami, ułomnościami, jak i ze swymi zaletami. Jest to punkt wyjścia do samoobserwacji,
37
która pozwala nam zrozumieć, że wszystkie nasze wady należą do nas, ale nie są nami.
Popełniliśmy błąd, lecz na pewno nie jesteśmy tym błędem. Przestajemy utożsamiać siebie
ze swymi błędami. Prawdziwa wiara naucza, iż pierwszym krokiem do zbawienia jest
przyznanie się przed sobą, że „zgrzeszyliśmy", a nie, że jesteśmy „grzesznikami". Musimy tylko
zdać sobie sprawę ze swych błędów po to, by je naprawić. Pierwszym krokiem do wiedzy jest
uznanie własnej ignorancji. Pierwszym krokiem do siły jest rozpoznanie swych obszarów
słabości. Tutaj również wykorzystajmy negatywność do uzyskania wolności.
Przebudzenie polega na zobaczeniu rzeczywistości taką, jaka ona jest. Przestajemy
wtedy porównywać i osądzać, by zasłużyć na aprobatę innych. Porzucamy próby wykre-
owania z siebie takiej osoby, którą można by podziwiać na pierwszych stronach kolorowych
czasopism. Przestajemy się wysilać, by być kimś ważnym. Nie potrzebujemy być „kimś";
wystarczy, że jesteśmy sobą.
Uczestnicy warsztatów i seminariów często przeoczają tę niezmiernie istotną prawdę
dotyczącą kwestii akceptacji, a potem dziwią się, że zmiany i początkowy entuzjazm szybko
mijają. Takie zmiany zawsze będą powierzchowne i tymczasowe. Każda próba zmiany,
umotywowana brakiem akceptacji, jest pewną formą wypierania i tłumienia.
Mówiąc o zmianie, nie mamy na myśli stania się „lepszą" osobą. Mówimy o zmianie
człowieka, którym myślimy, że jesteśmy, w kogoś, kim naprawdę jesteśmy i zawsze byliśmy.
A więc niepotrzebna jest żadna zmiana; chodzi tylko o zmianę punktu widzenia. Prawdziwa
zmiana nie polega na staniu się „lepszym", „ładniejszym", „szczuplejszym", lecz na odkrywaniu
w sobie nowych doświadczeń, na pragnieniu coraz głębszego odkrywania siebie,
dowiadywaniu się o sobie coraz więcej, by móc widzieć siebie wyraźniej i jaśniej. To prowadzi
do wielkiej zdrowej przemiany w spojrzeniu na siebie, a nie do chęci stania się kimś innym,
niż naprawdę jesteśmy.
Często nie dostrzega się różnicy między akceptacją a obojętnością. Niektórzy
ludzie w swoich wysiłkach kochania i akceptowania siebie tłumią to, czego w sobie nic
lubią. Tacy ludzie osiągają pewnego rodzaju zobojętnienie na siebie i biorą je za miłość. Nie
troszczę się o to, co się wydarza, z rezygnacją godząc się na wszystko. Jest to zaprzeczenie
samoakceptacji, która zawsze pełna jest troski i dbałości o siebie oraz o to, co się dzieje w
naszym życiu. Obojętność jest, w istocie, nienawiścią do siebie i wycofaniem świadomości z
życia. Akceptacja jest zawsze zaangażowaniem w życie, choć brakiem przywiązania do
wyników działania. Zobojętniali ludzie nie troszczą się o życie, ponieważ nie czują się godni
szczęścia, ani teraz, ani w przyszłości. Obojętność może nawet kryć w sobie szukanie kary
38
i sytuacji, w których można doznać krzywdy (np. nieudany związek). Jest formą odrzucenia
siebie.
Dopóki nie jesteśmy gotowi otwarcie przyznać, że nie lubimy pewnych części siebie,
dopóki nie staniemy się całkowicie uczciwi wobec siebie, dopóty będzie trwała zabawa w
wypieranie, tłumienie, udawanie ofiary, tworzenie nowych ministrów - zabawa, która
będzie nas coraz bardziej usypiać.
Dorastając, mogliśmy odkryć, że nie jest tak wspaniały, jak sobie wyobrażaliśmy, i
stopniowo ogarniało nas rozczarowanie. Zrzuciliśmy go więc z piedestału. Idealizację za-
stąpiła pogarda. Albo też stłumiliśmy swoje rozczarowanie i ustawiliśmy go jeszcze wyżej,
nadal pielęgnując jego nierealistyczny obraz. Nie chcieliśmy zauważyć, że jakaś jego część
może nie być doskonała. To się często zdarza, gdy ojciec wcześnie umiera, a my snujemy
fantazje na jego temat.
Pozwólmy mu odejść. Pozwólmy mu być takim, jaki jest - z jego słabościami, lękami i
ułomnościami, a także z jego zaletami. Porzućmy dziecinne wyobrażenia o „supertatusiu",
który zawsze jest przy nas i sprawia, że nasze życie jest wspaniałe. Nie każmy mu nadal
być ojcem. Uwolnijmy go. Pozwólmy mu być mężczyzną, który nie dał nam dość miłości i
nie było go przy nas, gdy go potrzebowaliśmy. Nie oznacza to, iż mamy go wyrzucić z
naszego życia, udawać, że jest martwy lub, że go nigdy nie było. Szanujmy go za istotną
rolę, jaką odegrał we wprowadzaniu nas w świat. Szanujmy go za to, że odegrał tak
istotną rolę w wychowaniu nas, czy była ona mała, czy duża. Wykreślenie go byłoby
wykreśleniem zasadniczej części nas samych. Przebaczmy mu i uwolnijmy się od niego
39
emocjonalnie, jeśli jest w nas jakiekolwiek poczucie krzywdy. Zobaczmy, że cokolwiek „złego"
zrobił, przyczyną było jego zranione wewnętrzne dziecko, takie samo jak nasze.
Prawdopodobnie wiedział o wiele mniej o zasadach funkcjonowania życia, niż my teraz wie-
my. Przestańmy trzymać go w obszarze bólu i konfliktu.
Okres kształtowania się poczucia własnej wartości by} dla nas niezwykle ważny, a
sposób, w jaki ocenialiśmy wówczas naszego ojca, w dużej mierze zadecydował o tym, jak
bardzo sami uwięziliśmy się w pułapce starych wzorców. Ojciec odgrywał większą rolę w
tym czasie, niż sobie zwykle wyobrażamy. Gdy się od niego uwolnimy, znajdziemy się w
zupełnie nowym wymiarze, co niezwykle wpłynie na naszą samoocenę. Zdejmijmy go z
piedestału, jeśli tam go umieściliśmy. Niech będzie kimś, kto jest nam równy, ani większy,
ani mniejszy, byśmy nie spoglądali na niego z góry lub z dołu. Niech się stanie naszym
przyjacielem, czy żyje, czy nie. Uwolnijmy go, a sami staniemy się wolni.
Wróć do okresu, kiedy miałeś 7-10 lat. Co się wówczas działo, co mogło wpłynąć na
twoje poczucie własnej wartości? Kto lub, co raniło nas, obrażało, umniejszało, tak że w
końcu doszliśmy do przekonania, że nie jesteśmy wiele warci? Wypisz wszystko, co
pamiętasz.
Teraz masz listę swych krzywd z dzieciństwa. Przyjrzyj się wszystkim i oddychaj w
każdą z nich. Połączenie oddechu ze zranieniem pozwala wypłynąć wszystkim uczuciom. Jeśli
masz ochotę płakać, płacz. Pozostań przy każdej ranie i oddychaj, dopóki nie pojawią się
związane z nią uczucia. Potem przenieś uwagę z krzywd i obwiniania na swoje emocje,
obserwuj je uważnie i patrz, co kryje się pod każdą z nich. Gdy dojdziesz do wszystkich lęków,
pozwól im istnieć. Odczuwaj je, poddaj się im, bez utożsamiania siebie z nimi i przenoszenia
uwagi na listę ran. Wyjdź poza obwinianie i smutki i dojdź do lęków, kryjących się pod nimi,
i pozwól im odejść. Odejść!
To ćwiczenie może okazać się bardziej efektywne, jeśli popracujesz z praktykiem
integracji oddechem. Możesz mu pokazać te kilka akapitów, być może doda coś od siebie, co
uczyni proces jeszcze skuteczniejszym.
Gdy dzięki praktyce oczyścisz swoje wnętrze, wypłynie na powierzchnię więcej
wspomnień, a więc powtarzaj to ćwiczenie tyle razy, ile chcesz.
40
zachowań, które były oznaką odrzucania siebie. By wzbudzić w nim poczucie sukcesu i
zachęcić do dalszego rozwoju, zapytałem go, co może robić lepiej niż inni ludzie. Dał mi
odpowiedź, na którą nie byłem przygotowany. Powiedział:
- Mogę być s o b ą lepiej niż wszyscy inni ludzie na tym świecie.
Tak, możesz być tą wyjątkową, niepowtarzalną osobą, którą jesteś, lepiej niż
ktokolwiek inny na świecie. Wszyscy jesteśmy najlepsi w naszej odmienności, wyjątkowo-
ści, unikatowości.
Wielu najbardziej udręczonych ludzi na świecie - to ci, którzy ciągle usiłują przekonać
wszystkich dookoła, że są inni, niż są. Jakąż ulgą i spełnieniem jest porzucenie udawania,
odgrywania ról, i stanie się wyjątkowym człowiekiem. Jeśli próbujemy być kimś innym, nigdy
nie osiągniemy samoakceptacji i spełnienia; i jedno, i drugie przychodzi bez żadnego
wysiłku, prawie automatycznie, wtedy dopiero, gdy się rozluźnimy i staniemy się sobą.
Istnieje piękna opowieść o świątobliwym rabbim Zusje z Tarnifalu. Rabbi tak mówił o
tym, czego się boi po śmierci: „Mam stanąć przed Najwyższym i zdać sprawę z mego pobytu
na tym świecie. Jeśli Najwyższy zapyta mnie: »Zusje, dlaczego nie byłeś jak Mojżesz?",
odpowiem: »Ponieważ nie obdarzyłeś mnie taką mądrością, jak Mojżesza«. Jeśli zapyta
mnie: »Zusje, dlaczego nie byłeś taki, jak rabbi Akiba?«, odpowiem: »Ponieważ nie
obdarzyłeś mnie taką mocą, jak rabbiego Akibę«. Ale Wszechmocny nie zapyta mnie, dlaczego
nie byłem jak Mojżesz albo jak rabbi Akiba. Wszechmocny zapyta mnie: »Zusje, dlaczego
nie byłeś Zusje? Dlaczego nie wykorzystałeś potencjału zwanego Zusje?«. I tylko przed tym
pytaniem drżę".
Każdy nowo narodzony człowiek wprowadza w świat coś całkowicie nowego i
wyjątkowego, co nigdy przedtem nie istniało. Gdyby przedtem istniał ktoś taki jak on, nie
byłoby potrzeby, by znowu przychodził na świat. Jest odmienny od każdego, kto był i będzie,
i wielkim jego zadaniem jest odkrycie swej wyjątkowości i wypełnienie swego szczególnego,
bezprecedensowego, niepowtarzalnego potencjału. Rozwinięta świadomość lub
„samorealizacja" nie są niczym innym, jak tylko aktualizacją naszej niepowtarzalności, a nie
naśladowaniem kogoś innego.
Czujemy się niepełni tylko wtedy, gdy mierzymy poczucie własnej wartości
porównywaniem się z innymi. Możemy inaczej spojrzeć na sytuacje, w których czuliśmy się
gorsi lub zazdrośni. Uświadomiwszy sobie własną niepowtarzalność, możemy docenić
niepowtarzalność innych i nie musimy oczekiwać miłości i aprobaty, by uzyskać poczucie
własnej wartości.
42
IDOLE I GURU
Kreowanie idoli i guru polega na uznaniu jakiejś osoby za ważniejszą od nas. Nie ma
nic złego w podziwianiu cech innych ludzi, ale starając się być takimi jak oni,
zaprzeczamy własnej wyjątkowości.
Większość z nas potrzebuje nauczycieli tylko po to, by poprowadzili nas ku naszemu
wewnętrznemu nauczycielowi. Sheldon B. Kopp napisał książkę Jeśli spotkasz Buddę na
drodze, zabij go. Mówi tam, że żaden sens wzięty z zewnątrz nie jest prawdziwy; w
każdym z nas istnieje ufność i wiedza; trzeba je tylko odkryć. Kopp pisze:
Najważniejszych rzeczy, których człowiek musi się nauczyć, nie może go nikt
nauczyć. Z chwilą gdy zaakceptuje to rozczarowanie, przestanie być zależny od
terapeuty, guru itp., którzy okażą się takimi samymi, zmagającymi się ze sobą
istotami ludzkimi.
43
POKÓJ NA ŚWIECIE
go zaakceptować i pokochać, oznacza to, że być może musimy przyjrzeć się swojemu
uwarunkowanemu systemowi przekonań i swym emocjonalnym barierom. Trzeba uważnie
się przyjrzeć tkwiącym w nas urazom i brakowi akceptacji, ponieważ te uczucia mówią
nam, że jest w nas jakaś część, której nie aprobujemy i którą odzwierciedla osoba stojąca
przed nami. Otwierając serce i akceptując tę osobę, otwieramy niewidzialny kanał
współczucia. Owo współodczuwanie pozwoli drugiemu człowiekowi wejrzeć w siebie i
poznać swój punkt widzenia prędzej niż narzucanie mu naszych poglądów. Gdy usiłujemy
go zmienić, narzucając mu nasze przekonania, podważamy jego wyjątkowość i prawo do
odmienności. Każde przekonanie istniejące w naszym umyśle jest naszą
rzeczywistością i wyobrażamy sobie, że jest to jedyna rzeczywistość. Ale przecież
systemy przekonań innych ludzi są ich rzeczywistością. To, co dla nas jest nierealne, dla
nich może być realne; a więc po co się sprzeczać? Nieakceptowanie innej osoby tylko
dlatego, że różni się ona od nas, nie tylko narusza jej godność, ale także zaprzecza
jakiejś części nas samych. Pamiętajmy, że: „Każdy robi właściwą rzecz. we właściwym
czasie i we właściwym miejscu".
Czy zdajemy sobie z tego sprawę, czy nie, wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za naszą
rzeczywistość. Możemy tej odpowiedzialności nie przyjmować przez jakiś czas, na wet
przez całe jedno życie, ale w końcu przyjdzie czas spłacenia długów. Dług ten może
przybrać formę raka lub innej ciężkiej choroby, rozpadu związku czy innych nie szczęść i
urazów.
Nie jest to kara od Boga ani od diabła za to, że się jest złym człowiekiem (to byłby
kolejny akt osądzania, za który trzeba płacić). To po prostu uświadomienie sobie, że two-
rzymy wszystko sami i ponosimy za to konsekwencje, także pozytywne, ponieważ prawo
przyczyny i skutku dotycz) też pozytywnych decyzji.
A więc zagadnienie nie polega na tym, czy przyjmujemy odpowiedzialność, czy nie,
tylko jak szybko i jak chętnie. Jeśli przyjmiemy ją prędko i z gotowością, szybciej staniemy
się wolni i zaczniemy doceniać naszą wewnętrzną wartość. W żadnym razie nie chodzi o to,
byśmy przenosili winę z innych na siebie - to byłoby nieodpowiedzialne, ponieważ
występowałby tu element obwiniania i osądzania. Gotowość przyjęcia odpowiedzialności za
45
Usiądź pod koniec każdego dnia i, nie osądzając siebie, uczciwie przyjrzyj się, jak
wygląda twoje poczucie własnej wartości. Czy śmiałeś się z tego dowcipu, bo chciałeś
uzyskać aprobatę, a nie dlatego, że był śmieszny? Czy byłeś szczery w swoich uczuciach -
tłumiłeś je czy wyrażałeś? Czy osądzałeś siebie lub kogoś?
Badając siebie, być może będziesz musiał odpowiedzieć: „Nie, dzisiaj nie byłem uczciwy.
Ani nie przyjąłem odpowiedzialności za to, co stworzyłem. Zrewanżowałem się komuś,
czyniąc mu przykrą uwagę. Ani razu nie doceniłem swojej niepowtarzalności. Zatraciłem się
w pogoni za fałszywymi wartościami, takimi jak sukces, prestiż i aprobata. Nie pamiętam,
abym dziś obserwował siebie, chociaż przez chwilę. Zapomniałem o oddychaniu, gdy
zestresowany tkwiłem w korku ulicznym. Ale jestem świadomy, że nie zrealizowałem swej
decyzji o rozwoju, i nadal siebie akceptuję jako nieświadomą, lecz rozwijającą się i zaan-
gażowaną ludzką istotę. Chociaż dziś w ogóle nie pracowałem wewnętrznie, sam fakt, że
wiem, iż byłem tak nieświadomy, wystarczy, aby uczynić dzisiejszy dzień wspaniałym dniem
mojego rozwoju".
Rozdział 26
Kiedy byłem nastolatkiem, ojciec zwykł był wchodzić do mojego pokoju i wołać: „Kto
jest odpowiedzialny za cały ten bałagan?!", a ja w tym czasie próbowałem spokojnie zjeść
kanapkę w kuchni.
Myślę, że wielu ludzi ma podobne negatywne skojarzenia ze słowem odpowiedzialność;
wiąże się z obowiązkiem, karą i obwinianiem siebie nawzajem. W młodości za każdym razem,
gdy słyszałem słowo „odpowiedzialność", traciłem zainteresowanie sprawą i wycofywałem
się - jeśli nie fizycznie, to przynajmniej emocjonalnie.
Po latach zdałem sobie sprawę, że „odpowiedzialność" to w gruncie rzeczy zdolność
właściwego reagowania w danym momencie, bez nawiązywania do przeszłości.
Rozwój możliwy jest tylko wtedy, gdy bierzemy odpowiedzialność za wszystko, co
dzieje się w naszym życiu. Każde doświadczenie jest naszym własnym dziełem. Każda myśl,
uczucie, czynności, reakcja na łudzi i na zdarzenia, które wkraczają w nasze doświadczenia,
są naszym wytworem.
To zupełnie, co innego niż obwinianie ludzi lub nawet siebie za to, co nam się
przytrafia, prawda?
47
Aby zacząć żyć tak, jak chcemy, powinniśmy wstać i głośno złożyć sobie obietnicę:
„Nie będę dłużej żył w takiej frustracji, ignorując to, co mi się przydarza. Wezmę los w
swoje ręce i będę żył tak, jak sam zadecyduję".
To jest właśnie odpowiedzialność za siebie i choć szanujemy autorytety z zewnątrz, a
w szczególności prawa innych ludzi, to sami stańmy się dla siebie autorytetem. Jesteśmy
panami własnego życia - znajdujemy się na siedzeniu dla kierowcy.
Jednak zbyt dużo niezależności może prowadzić do unikania bliższych związków.
Nasza tak zwana autonomia może wynikać z niezdolności ufania innym. Zbliżając się
do drugiej osoby, ryzykujemy, że ona nas zawiedzie, roz czaruje lub opuści. Takie
zachowanie jest często rezultatem bolesnych doświadczeń, utraty kogoś, od kogo byli śmy
emocjonalnie uzależnieni. Próbując uniknąć takich przykrych sytuacji, odgradzamy się od
innych murem, gdyż nie chcemy ponownie ryzykować. A brak zaangażowania, utrzymywanie
dystansu wycofuje nas z życia, odgradza od miłości i szczęścia, stwarza izolację, co
hamuje nasz wzrost i zmianę. Przeciwna sytuacja występuje wówczas, kiedy nie znamy
własnym potrzeb i obowiązków i spełniamy żądania innych, którzy tym samym stają się
panami naszego czasu i energii. Ale początkowa satysfakcja, że jesteśmy pomocni, szybko
mija, a my czujemy się wyczerpani, ograniczeni i kontrolowani.
Odpowiedzialność za siebie to zdolność i gotowość do zaangażowania i współpracy, gdy
zarazem nie tracimy szacunku dla siebie, jesteśmy wierni swoim zasadom i za chowujemy
swą indywidualność. Panujemy nad swoim życiem, podejmujemy własne decyzje oparte
na naszym systemie wartości, odnajdujemy szczęście w świecie i dajemy innym prawo do
tego samego.
Choć odpowiedzialność oznacza niezależność od innych ludzi, to polega ona na
zaangażowaniu i współpracy z nimi. Nikt nie może stać się zupełnie niezależny, ponieważ wszyst-
kie związki wymagają drugiej osoby. Dzielenie się, niesienie pomocy, dawanie i otrzymywanie
to korzenie ludzkiej wspólnoty. Dzieci, chorzy, starcy - wszyscy oni są w pewien sposób od
kogoś zależni. „Nikt nie jest samotną wyspą", ale czasami potrafimy być świetnymi
przylądkami.
Odpowiedzialność za siebie to wolność od mylnego przekonania, że inni mogą nas
kontrolować, ranić lub że od nich zależy nasze szczęście. Sami tworzymy własną
rzeczywistość, kierujemy swoimi myślami, czynami, uczuciami i dzięki temu możemy stać
na własnych nogach.
Kiedy mówimy o zależności, nie mamy na myśli zależności fizycznej, lecz zaburzenie
psychiczne, zwane „uzależnieniem emocjonalnym".
49
UZALEŻNIENIE EMOCJONALNE
ZALEŻNOŚĆ A DZIECI
leźć miłość w sobie, szybko dojrzewają i stają się szczęśliwymi, kochającymi, mającymi
zaufanie do siebie dorosłymi.
Kiedy chwalimy dzieci tylko w nagrodę, wtedy nasza miłość przestaje być
bezwarunkowa, a ich rozwój zostaje zahamowany, co często skutkuje niechęcią do
samego siebie, poczuciem winy, nerwowością oraz uzależnieniem emocjonalnym. Możemy
od początku uczyć dzieci odpowiedzialności za siebie, dając im bezwarunkową miłość i
akceptację. Aby otrzymać bezwarunkową miłość i akceptację z zewnątrz, najpierw musimy
znaleźć je w sobie. Wówczas znajdziemy je również u innych.
Jeśli od początku odmawiano nam miłości, może być nam trudno wiązać się z
innymi ludźmi, toteż boimy się bliskości. Więzienia są pełne osób, które doznały za mało
miłości w okresie, gdy kształtowała się ich tożsamość.
Każdy pragnie niezależności już od najmłodszych lat, jednak wielu rodzicom bardzo
trudno jest pozwolić dzieciom rozwijać się swobodnie. Wynika to stąd, że uważają dzieci za
swoją własność, że wychowują je tak, by spełniły się ich własne oczekiwania. Kahlil Gibran
napisał w Proroku:
Wszystkie dzieci naprawdę chcą się uczyć odpowiedzialności za siebie, gdy dorastają.
Jednak w większości przypadków, pomimo dobrych intencji, rodzice uczą swoje pociechy
zależności od innych, ponieważ sami są wzorcowymi modelami zależności emocjonalnej.
Nie możemy nauczyć naszych dzieci odpowiedzialności za siebie, miłości własnej,
bezwarunkowego szczęścia, uczciwości, szczerości, wolności, wewnętrznego spokoju i wiary w
siebie, sami nie będąc tego przykładem. Dzieci przyswajają taki model życia, w jakim się
51
wychowują i dojrzewają, a więc model życia swoich rodziców, a potem powielają ten model we
własnym życiu i rozwoju.
Większość rodziców chciałaby widzieć swoje dzieci spełnionymi i szczęśliwymi, ale
żeby tak było, sami muszą dawać im przykład. Jeżeli siebie nie akceptujemy, dzieci przejmą
taką samą postawę wobec siebie. Dopóki nie zlikwidujemy własnych uzależnień, nie możemy
być dobrymi wzorami dla naszych dzieci.
ZWIĄZKI MIŁOSNE
Jeszcze inną postawą jest unikanie ludzi. Może to być równie niezdrowe, jak
konieczność bycia z drugą osobą. Odrzucanie ludzi to po prostu sposób na stronienie od bli-
skich związków i od miłości.
Jesteśmy zależni od innych z różnych powodów i nawet jeśli zdajemy sobie z tego
sprawę, tkwimy w tym stanie dalej. Oto kilka przyczyn:
1. Czujemy się bezpiecznie otoczeni troską innych.
2. Unikamy odpowiedzialności za własne czyny, myśli i uczucia.
Wolimy polegać na zdaniu innych, którzy podejmą trudne decyzje
za nas.
3. Mamy gotowe usprawiedliwienie za swoje niedociągnięcia, bo nie
my jesteśmy za nie odpowiedzialni.
4. Uważamy, że sami nie potrafimy siebie uszczęśliwić, ale za to
inni są w tym świetni.
5. Unikamy ryzyka i pracy potrzebnej do tego, by się zmieniać i
rozwijać.
6. Jesteśmy z siebie zadowoleni, bo zaspokajamy potrzeby innych,
którzy chcą nad nami dominować.
7. Rodzice i nauczyciele, którzy nigdy nie nauczyli nas
odpowiedzialności za siebie, zaprogramowali nas tak, że musimy
czuć się zależni.
Poczucie wewnętrznego bezpieczeństwa to również świadomość istnienia licznych
atrakcji w naszym świecie zewnętrznym. Jesteśmy wciąż bombardowani przez reklamy i
telewizję, warunkowani przez pory roku, pogodę, karmę, gwiazdy, wibracje innych ludzi.
Olbrzymi wpływ na nas ma również nasza przeszłość. To wszystko stwarza ogromną presję. Ale
musimy zdać sobie sprawę, że wpływa ona tylko na nasze ego i choć może oddziaływać
bardzo silnie, wciąż jesteśmy zdolni ją zwalczyć.
Jeśli jednak wierzymy w szczęśliwy traf lub przeznaczenie albo w to, że nasze życie
jest z góry zaplanowane, znaczy, że znajdujemy się w „strefie kontroli zewnętrznej" i że
najprawdopodobniej pełno jest w nas reguł, które nas ograniczają, trzymając na wytyczonej
drodze życia.
Będąc pod wpływem zewnętrznym, ograniczamy swą możliwość samorealizacji i
szczęścia. Kiedy zdamy sobie sprawę z tych problemów, które są tylko pytaniami pozo-
stawionymi bez odpowiedzi, są częścią ludzkiego losu, i uświadomimy sobie, że naszym
celem nie jest wyeliminowanie ich, lecz stawienie im czoła, wtedy przyjmiemy pełną
53
twoje relacje mają być szczere, musisz powiedzieć o swoim poczuciu zobowiązania i
podległości.
Posłuszeństwo często wynika z lęku. Nigdy nie wikłajmy się w związki oparte na
strachu. To nie znaczy, że musimy z kimś zerwać, ale z pewnością oznacza wyzwolenie się z
lęku. Oto trzy bardzo ważne kroki:
•Pomyśl o kimś, kto w jakikolwiek sposób wzbudza w tobie strach. Ważne jest, by
otwarcie przyznać się do tego strachu, w przeciwnym razie nic nie uda się zmienić.
Możemy wykorzystać to nowe doświadczenie, budując odwagę w stosunku do każdej
osoby w naszym życiu.
•Zachowuj się, myśl i rozmawiaj z tą osobą tak, jakby była ona tobie równa, bo
rzeczywiście tak jest. Nie poddawaj się mentalnie. Zniszcz swój dotychczasowy
schemat zachowań. Ośmiel się urazić ją swoją niezależnością. To absolutnie konieczne
- zaryzykować, że obrazisz tę osobę. Boimy się, ponieważ nie chcemy, by dana osoba
wściekła się na nas. ZARYZYKUJ! Pozwól jej się wkurzyć. Swoją asertywność zacznij
od małych spraw. Jeśli weźmiesz na siebie zbyt dużo naraz, możesz najzwyczajniej nie
podołać.
•Gdy będziesz przed kimś „grać", nie angażuj się emocjonalnie bez względu na to, co się
dzieje. Stań z boku, obserwując reakcje i rezultaty zarówno w tobie, jak i w samej
sytuacji. Zwróć uwagę, co dzieje się w twoim wnętrzu, kiedy nie boisz się
konsekwencji.
Wytrwała praktyka da nam nowe poczucie niezależności, które zresztą mieliśmy przez
cały czas, tylko nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy. Teraz, mając świadomość swojej
naturalnej wolności, możemy się nią cieszyć. I nie będziemy się więcej bać żadnego
człowieka na świecie. Kiedy dokonamy tego wszystkiego, zauważymy całkowitą zmianę w
swojej postawie i w kontaktach z innymi. Zrozumiemy, że jesteśmy prawdziwie niezależni.
Już nie obawiamy się urazić kogoś, tak jak do niedawna. Jesteśmy wolni od tej okropnie
niepokojącej myśli, że ktoś może nas opuścić lub przestać nas lubić. Jesteśmy panami sa-
mych siebie, żyjemy w całkiem nowy sposób, nikt nie ma nad nami kontroli. Pozwalamy
innym zachowywać się tak, jak chcą, i jesteśmy spokojni bez względu na ich działania. Być
wolnym od innych ludzi, wolnym od błędnej wiary w to, że ktoś może nas zranić - oto nasz
cel. I jest to podstawą prawdziwego miłosierdzia, bo dopiero wolni od strachu zaczynamy
prawdziwie kochać innych.
Kiedy musimy prosić kogoś o pieniądze lub liczyć na czyjąś dobrą wolę, by móc
zaspokoić swoje potrzeby finansowe, jesteśmy zależni. Jeśli to możliwe, znajdź sposób na
zarobienie własnych pieniędzy w jakiś twórczy sposób. Nalegaj na niezależność finansową,
abyś nie musiał się przed nikim rozliczać.
Uznaj swoją potrzebę prywatności i nie czuj przymusu dzielenia się z drugą osobą
wszystkim, czego doświadczasz. Jeśli czujesz się do tego zmuszony, oznacza to, że nie masz
56
wyboru, lecz ciąży na tobie jedynie obowiązek. Przede wszystkim pozwól innym iść własną
drogą i oczekuj od nich takiego samego traktowania. Warunek efektywnego życia to
niezależność i odpowiedzialność za siebie. Najciekawsze jest to, że osoby dominujące
najbardziej szanują nas wtedy, kiedy jesteśmy sobą.
Nie idź przede mną, gdyż mogę nie nadążyć, nie idź za mną, gdyż mogę
zbłądzić, po prostu idź obok i bądź mym przyjacielem.
Rozdział 27
Wyrażanie siebie
• Kiedy ktoś chce nam wyjaśnić coś, czego nie rozumiemy, czujemy się
ignorantami i się denerwujemy.
• Unikamy rozmowy z nieznajomym, który siedzi obok nas na przyjęciu.
To nawet nie brak asertywności przeszkadza nam żyć efektywnie, ale negatywne
emocje, których doświadczamy wskutek bycia nieasertywnym. To one nas powstrzymują
przed sięganiem wyżej, podejmowaniem ryzyka i wyrażaniem siebie.
Będąc nieasertywni, stajemy się ofiarami manipulacji, czyli takiego zachowania
innych, które motywuje nas do działań, jakich oni sobie życzą, i wzbudza w nas poczucie
winy, lęku i zdenerwowania, jeżeli odmówimy.
• „Jak to możliwe, że ciągle leżysz pod tym głupim samochodem?" (sugestia, że
jest coś złego w zajmowaniu się swoim autem).
• „A Pameli mama pozwala. Czemu ja nie mogę iść?" (to tak jakby powiedzieć, że
mama Pameli jest lepszą matką).
• „Czy nie ma dla ciebie znaczenia to, że wszyscy sąsiedzi podpisali petycję, a
ty nie?" (sugestia, że nie dbasz o ważne sprawy).
58
Zachowanie pasywne
Występuje wtedy, kiedy pozwalamy innym, by nami manipulowali, zmuszali nas,
naciskali, umniejszali znaczenie naszej osoby, i gdy jesteśmy potulni, pokorni lub w inny
sposób pomniejszamy swoją wartość. Innymi słowy, pozwalamy, by inni podejmowali za
nas decyzje, jesteśmy zbyt nieśmiali, by wyrażać swoje uczucia i opinie, odmawiamy
sobie własnych praw, za wszelką cenę unikamy konfliktów i dezaprobaty, pozwalamy,
59
Zachowanie pośrednie
Zachowanie pośrednie to udawanie i wymyślanie wymówek w celu zdobycia
tego, czego chcemy. Inaczej mówiąc „owijamy w bawełnę", nie tylko za pomocą słów,
ale też przez swoje zachowanie. Jesteśmy zbyt dyplomatyczni, aż do granicy
nieszczerości, po to, by nie zranić uczuć innych osób. To rodzaj gry, swoiste
„kalambury", kiedy oczekujemy, by inni odgadli nasze uczucia i opinie. A to oznacza
wysokie ryzyko, że zostaniemy źle zrozumiani. Ludziom, którzy nie potrafią być
bezpośredni, bardzo ciężko jest powiedzieć „nie" i naprawdę tak myśleć.
Zachowanie agresywne
Wiele osób myli agresywność z asertywnością. A tymczasem to zupełnie co
innego! Agresywność oznacza „tupanie nogami", zachowanie się w sposób wrogi,
żądanie od innych, by zachowywali się tak, jak my tego chcemy. Zachowanie
agresywne to wyrażanie swych życzeń i opinii w sposób, który deprymuje innych
ludzi, umniejsza ich pomysły, uczucia i prawa. Ludzie agresywni ostro reagują na
różne sytuacje słowną lub fizyczną przemocą, czując potrzebę zdominowania
osobowości biernych. Nie uznają porażek i słabości zarówno swoich, jak i cudzych, i
starają się odnosić sukcesy, stosując strategie „siłowe". Czasami, gdy osoba pasywna
tłumi w sobie wszystkie emocje przez dłuższy czas, w pewnym momencie wybucha
agresją.
Zachowanie asertywne
Zachowanie asertywne występuje wówczas, kiedy wyrażamy swoje myśli,
pomysły, opinie, emocje jasno i bezpośrednio, nie czując przy tym niepokoju, lęku,
60
manipulacji, by zwiększyć swoje korzyści. Ale wszystko to tylko dodaje sił naszemu
ego oraz trzyma nas w pułapce wiary, że żyjemy w niebezpiecznym świecie.
Ostatecznym celem asertywności jest rozwinięcie bliższych kontaktów z innymi
oraz zrozumienie potrzeb tych osób, na których nam zależy.