You are on page 1of 223

Harper Lee

Zabi drozda
(Tumaczya Zofia Kierszysz)

Panu Lee i Alice z czuoci i przywizaniem

Adwokaci chyba te kiedy dziemi byli


Charles Lamb

CZ PIERWSZA
1
Majc niespena trzynacie lat, mj brat Jem dozna skomplikowanego zamania rki w okciu. Odkd koci si zrosy i jego obawy, e nigdy nie bdzie mg gra w pik non, miny, rzadko kiedy martwi go skutki tego zamania. Lew rk Jem ma teraz nieco krtsz od prawej i gdy stoi albo chodzi, do odstaje mu od boku pod ktem prostym, a kciuk jest rwnolegy do biodra. Nigdy jednak nie przywizywa do tego wagi, dopki mu to nie przeszkadzao podawa i kopa piki. Z biegiem lat mogc popatrze z perspektywy na wydarzenia, ktre doprowadziy do tego wypadku, nieraz je omawialimy. Moim zdaniem, zapocztkowali to wszystko Ewellowie, ale Jem, starszy ode mnie o cztery lata, twierdzi, e to si zaczo grubo wczeniej. e to si zaczo w czasie tamtych wakacji, gdy po raz pierwszy przyjecha do nas Dill, bo to przecie Dill nam podsun myl, e dobrze byoby doprowadzi do tego, by Dziki" Radley si ujawni. Ja na to Jemowi powiedziaam, e jeli on chce jeszcze szerzej uj t spraw, to pocztek zrobi genera Andrew Jackson. Bo gdyby genera Jackson nie przegoni Krikw przez ziemi Krikw, to Simon Finch nigdy by nie przypyn statkiem z koem opatkowym do stanu Alabama i w takim razie, gdzie bymy teraz byli my oboje? Zbyt ju powani, eby rozstrzygc spory walk na pici, odwoalimy si do Atticusa. Atticus orzek, e i Jem ma racj, i ja mam racj. Nasza rodzina wywodzi si z Poudnia, wic oczywicie niejednego z jej czonkw gboko zawstydza fakt, e nie mamy adnych przodkw, ktrzy by czymkolwiek i po czyjejkolwiek stronie wsawili si w bitwie pod Hastings. Mamy tylko Simona Fincha, aptekarza z Kornwalii, ktry zastawia sida na krliki i y z mioci do Boga w sercu, ustpujc jedynie mioci, ktr czu do pienidza. W Anglii denerwowao Simona przeladowanie tych, co zwali si metodystami, przez ich bardziej wolnomylnych braci, a e sam te si zwa metodyst, wic w kocu popyn za Atlantyk do Filadelfii, stamtd ruszy na Jamajk, potem do Mobile i dalej a do St. Stephens. Pomny zastrzee Johna Wesleya co do niepotrzebnego gadulstwa przy kupnie i sprzeday, zbija na lekach majtek, ale to zajcie nie dawao mu szczcia, gdy obawia si, e ulegnie pokusie i zacznie nosi zgoa - jak wiedzia - nie na Chwa Bo zote piercienie i kosztowne stroje. eby go wic nie kusio, niepomny na to, co gosi jego nauczyciel o posiadaniu ruchomoci pod postaci ludzi, kupi trzech niewolnikw i przy ich pomocy zaoy gospodarstwo nad rzek Alabama, oddalone o jakie czterdzieci mil od St. Stephens. Wrci do St. Stephens tylko raz, eby znale sobie on, po czym z te on zaoy rd, ktry obfitowa w crki. Simon doy imponujcego wieku i umar bogato. Utaro si, e synowie rodu pozostawali w gospodarstwie Simona, tak zwanej Przystani Fincha, utrzymujc rodzin z uprawy baweny. Plantacja bya samowystarczalna; chocia skromna w porwnaniu z dobrami, jakie rozcigay si wokoo, dawaa wszystko, co potrzebne do ycia, z wyjtkiem lodu, mki pszennej i artykuw odzieowych dowoonych statkami rzecznymi z Mobile.

Z bezsiln wciekoci Simon patrzyby na zatarg Poudnia z Pnoc, ktry odar jego potomstwo ze wszystkiego oprcz ziemi; a przecie tradycja utrzymywania si z tej ziemi trwaa nadal nienaruszona, sigajc daleko w wiek dwudziesty a do czasu, gdy mj ojciec wyjecha do Montgomery na studia prawnicze, a potem jego modszy brat zacz w Bostonie studiowa medycyn. Finchem - dziedzicem Przystani - zostaa ich siostra Alexandra. Wysza ona co prawda za m, ale m jej rzadko zabiera gos i prawie cae dnie spdza w hamaku nad rzek zajty jedynie problemem, czy duo ryb si naapao na jego rybackie sznury. Mj ojciec wrci z Montgomery ju jako adwokat i otworzy kancelari w Maycomb. Miasteczko Maycomb, w odlegoci dwudziestu mil od Przystani Fincha, to stolica hrabstwa Maycomb. W kancelarii Atticusa mieszczcej si w budynku sdu niewiele byo rzeczy poza wieszakiem na kapelusze, spluwaczk, warcabnic i czyciutkim kodeksem stanu Alabama. Jego pierwszymi klientami byli ostatni dwaj przestpcy, ktrych powieszono w wizieniu naszego hrabstwa. Atticus dokada wszelkich stara, eby oni, korzystajc z wielkodusznoci prokuratora, zostali oskareni o morderstwo popenione w afekcie i tym samym uniknli kary mierci; c kiedy to byli Haverfordowie, a nazwisko Haverford jest w hrabstwie Maycomb rwnoznaczne z osem. Haverfordowie w wyniku nieporozumienia na temat jakoby nieuczciwego zatrzymania kobyy zaatwili si raz-dwa z przodujcym kowalem z Maycomb i nie do, e nieroztropnie zrobili to w obecnoci trzech wiadkw, ale jeszcze uparcie si udzili, e argument - dosta skurwysyn za swoje" - powinien kademu sdowi wystarczy. Tak gorco obstawali przy obronie swego stanowiska w sprawie o morderstwo z premedytacj, e w rezultacie Atticus mg tylko asystowa przy ich odejciu z tego wiata, w ktrym to wydarzeniu naley zapewne szuka rda gbokiej odrazy mego ojca do zajmowania si sprawami kryminalnymi. W cigu pierwszych piciu lat w Maycomb Atticus zajmowa si gwnie wizaniem koca z kocem; przez kilka lat nastpnych oy ze swych zarobkw na wyksztacenie brata. John Hale Finch, o dziesi lat modszy od mego ojca, uzna, e wtedy gdy si nie opaca uprawia baweny, praktyczniej jest studiowa medycyn. Jednakie po umoliwieniu wujowi Jackowi yciowego startu Atticus zacz czerpa jakie takie dochody z prawa. Lubi Maycomb, w hrabstwie Maycomb urodzi si i wychowa; zna tu wszystkich i wszyscy znali jego, przy czym dziki pracowitoci Simona Fincha by spokrewniony bd spowinowacony z niemal kad rodzin w miecie. Maycomb to stara miecina, ale w czasach gdy stawiaam w niej pierwsze kroki, bya swoj staroci zmczona; deszcz zamienia jezdnie w brudne czerwone bajora; chodniki porastaa trawa; budynek sdu chyli si porodku rynku. Jako byo wtedy gorcej: otpienie przynosiy upalne dni lata; na rynku, w cieniu zawsze zielonych dbw, opdzay si od much kociste muy, uwizane przy dwukoowych wzkach ogrodniczych. Sztywne konierzyki panw ju o dziewitej rano zupenie wiotczay. Bunie, chocia odwieay si kpiel przed poudniem i drug kpiel po drzemce popoudniowej, byy pod wieczr jak rozmike pierniczki z lukrem z potu i wonnego talku. Chodzio si w tamtych czasach powoli. Ludzie spokojnie przemierzali rynek, powczc nogami, snuli si po sklepach i bez przerwy marudzili. Doba miaa dwadziecia cztery godziny,

ale wydawaa si dusza. Nikt si nie spieszy, bo nie byo ani dokd i, ani co kupowa, ani czym paci i w ogle nie istniao nic godnego uwagi poza granicami hrabstwa Maycomb. A przecie niosy te czasy jak nieokrelon nadziej dla pewnego typu ludzi; nie tak dawno im powiedziano, e jeli w hrabstwie Maycomb jest czego si lka, to tylko samego lku.

Mieszkalimy na gwnej ulicy willowej - Atticus, Jem i ja, plus Calpurnia, nasza dochodzca kucharka. Z ojca oboje z Jemem bylimy zupenie zadowoleni, bawi si z nami, czyta nam, odnosi si do nas przyjanie, bez adnych osobistych uprzedze. Gorzej byo z Calpurni. Calpurnia skadaa si z samych kantw i koci; miaa krtki wzrok; miaa zwyczaj przymruania oczu; miaa rce szerokie jak boczne deski ka i twarde jak elazo. Stale wypraszaa mnie z kuchni, pytaa, dlaczego nie jestem taka grzeczna jak Jem, chocia wiedziaa, e Jem jest starszy, i stale woaa mnie do domu w najbardziej nieodpowiednich chwilach. Walczyam z Calpurni bohatersko, rwnie dobrze jednak mogabym wali gow o mur. Calpurnia zawsze zwyciaa, bo Atticus zawsze przyznawa jej racj. Pracowaa u nas od narodzin Jema i odkd pamitam, czuam na kadym kroku te tyraskie rzdy. Nasza mama umara, gdy miaam dwa lata, wic nie uwiadamiaam sobie jej braku. Bya pann Graham z Montgomery. Atticus wybrany do legislatury stanu pojecha do Montgomery i tam j pozna. O pitnacie lat starszy od niej, ju wtedy by w rednim wieku. Jem przyszed na wiat pod koniec pierwszego roku ich maestwa; w cztery lata pniej urodziam si ja, a jeszcze w dwa lata pniej mama nagle umara na serce. Podobno to dziedziczne w jej rodzinie. Nie tskniam do mamy, ale myl, e Jem tskni. wietnie j pamita i czasem w rodku zabawy zaczyna ni std, ni zowd wzdycha i wzdycha, a potem odchodzi i bawi si ju sam za garaem. Byam na tyle rozsdna, e wolaam mu wwczas nie przeszkadza. Gdymy mieli - ja niecae sze lat, a Jem niecae dziesi, granicami naszego letniego wybiegu (w zasigu gosu Calpurnii) by z jednej strony dom pani Henry Lafayette Dubose, stojcy o jedn posesj dalej na pnoc, i z drugiej strony posesja Radleyw, o dwa domy dalej na poudnie. Nawet w najmielszych snach nie prbowalimy przekroczy tych granic. W domu Radleyw mieszka stwr, ktrego sam opis wystarcza, ebymy przez kilka dni pod rzd zachowywali si idealnie; pani Dubose bya diabem wcielonym. Wanie tamtego lata zjawi si Dill. Pewnego dnia wczesnym rankiem, ledwiemy zaczli jak co dzie bawi si w ogrodzie za domem, usyszelimy, e co chrzci w zagonie kapusty karaibskiej u naszej ssiadki, panny Rachel Haverford. Podeszlimy do ogrodzenia z drutu, prawie pewni, e to szczeniak - bo ratlerka panny Rachel miaa zosta matk - ale zamiast szczeniaka zobaczylimy kogo, kto tam siedzia i patrzy na nas. Siedzc, niewiele by wikszy od tej kapusty. Gapilimy si na niego, dopki nie przemwi: - Hej! - Hej tobie - jowialnie odpowiedzia Jem. - Nazywam si Charles Baker Harris - oznajmi nam nieznajomy. - Umiem czyta.

- No to co? - zapytaam. - Mylaem, e si ucieszycie. Bo jak potrzebne wam bdzie czytanie, to ja mog. - Ile masz lat? - zapyta Jem. - Cztery i p? - Niedugo siedem. - Ojej, wielka mi rzecz. - Jem poruszy kciukiem w moim kierunku. - Smyk, ta tutaj, czyta od urodzenia, a jeszcze nawet nie zacza chodzi do szkoy. Malec z ciebie, jak na niedugo siedem lat. - Jestem may, ale nad wiek rozwinity. Jem odgarn wosy z czoa, eby mu si lepiej przyjrze. - Moe przyjdziesz do nas, ty Charles Baker Harris - powiedzia. - Boe wity, ale si nazywasz. - Nie mieszniej ni ty. Ciocia Rachel mwi, e ty si nazywasz Jeremy Atticus Finch. Jem si skrzywi. - Do takiego duego, jak ja, to pasuje - zauway. - Ale tobie po co taki dugi pacierz? Zao si, e o stop duszy od ciebie. - Woaj na mnie Dill - powiedzia Dill, z pewnym wysikiem gramolc si pod ogrodzeniem. - Lepiej gr, nie doem - doradziam. - Skd jeste? Dill nas poinformowa, e jest z Meridian w stanie Missisipi i przyjecha na lato do swojej cioci Rachel, eby ju co rok tu przyjeda. Jego rodzina pochodzi z hrabstwa Maycomb i jego mama pracuje w Meridian u fotografa, wic posaa jego zdjcie na konkurs na najpikniejsze dziecko i wygraa pi dolarw. Daa Dillowi te pienidze i on dwadziecia razy poszed za to do kina. - My tutaj nie mamy adnych kin, tylko czasem o Jezusie w sdzie - powiedzia Jem. - Bye na jakim dobrym filmie? Dill by na Drakuli - rewelacja dostateczna, by Jem popatrzy na niego prawie z szacunkiem. - Opowiedz. Dill stanowi osobliwo. Mia na sobie krciutkie niebieskie spodenki przypite na guziki do bluzki i wosy mia nienobiae, oblepiajce mu gow jak kaczy puch. Chocia o rok by starszy ode mnie, znacznie przewyszaam go wzrostem. W czasie opowiadania tej starej historii niebieskie oczy to janiay mu, to ciemniay z przejcia; wybucha raptownym serdecznym miechem; pociga si bezwiednie za pirko swych biaych wosw sterczce w odwrotnym kierunku nad samym rodkiem czoa. Gdy ju obrci ksicia Drakul w proch i Jem zaopiniowa, e to w kinie adniejsze ni w ksice, zapytaam, gdzie jest Dilla ojciec. - O ojcu nic nam nie powiedziae. - Bo nie mam. - Umar? - Nie... - Wic jak nie umar, to masz. Dill si zaczerwieni, a Jem kaza mi by cicho, co byo wyranym sygnaem, e Dill zosta oceniony i uznany za godnego.

Lato pniej pyno wrd zwykych przyjemnoci. To znaczy jak zwykle wprowadzalimy ulepszenia w naszym domku na splatajcych si konarach dwch bliniaczych drzew tropikalnych w ogrodzie za domem, awanturowalimy si o byle co, odgrywalimy wedug listy jeden po drugim dramaty oparte na dzieach Olivera Optica, Victora Appletona i Edgara Rica Burroughsa. Pod tym wzgldem Dill okaza si bardzo cennym nabytkiem. Gra role, ktre dotychczas z musu graam ja - map w Tarzanie, pana Crabtree w Wdrowcach, pana Damona w sztuce Tom Swift. Szybko Dill da si pozna jako kieszonkowy Merlin z gow pen cudacznych projektw, dziwnych tsknot i baniowych fantazji. Ale przy kocu sierpnia wielokrotnie powtarzany repertuar ju nam si przejad i wanie wtedy Dill zacz myle, co zrobi, eby Dziki" Radley wyszed z ukrycia. Posesja Radleyw urzekaa Dilla. Pomimo naszych przestrg i perswazji przycigaa go jak ksiyc przyciga wod, z tym jednak, e to przyciganie koczyo si pod latarni stojc na rogu w bezpiecznej odlegoci od furtki Radleyw. Tam Dill stawa, obejmowa sup latarni, patrzy i duma. Wysunity skraj posesji Radleyw tworzy ostry zakrt za naszym domem. Idc na poudnie, widziao si ganek ich domu w prostej linii przed sob; potem chodnik zakrca i bieg wzdu ich ogrodu. Dom by niski, niegdy biay, z gbokim frontowym gankiem i z okiennicami pomalowanymi niegdy na zielono, ale ju dawno ciemniaymi pod kolor upkowoszarej rolinnoci wokoo. Nad okapem ganku osuway si gonty przegnie od deszczu, dby nie dopuszczay tam soca. Resztki palikw chwiejnie strzegy wymiecionego", jak to si pisze w powieciach, podjazdu, ktrego nigdy nie wymiatano i na ktrym bujnie krzewiy si chwasty i dziki tyto. W domu Radleyw mieszkao ze widmo. Ludzie mwili, e to ywy czowiek, ale mymy z Jemem nigdy go nie widzieli. Ludzie mwili, e on wychodzi noc przed zachodem ksiyca i zaglda do okien. Jeli w czasie przymrozkw zwarzyy si czyje azalie, to tylko dlatego, e on na te azalie oddycha. Jego te dzieem byy wszelkie pomniejsze, cichaczem wyrzdzone szkody. Kiedy zgroz w miasteczku wywoa cig okropnych wydarze: kury i domowe zwierzta znajdowano rankiem okaleczone; chocia wyszo na jaw, e sprawc jest pomylony Addie, ktry w kocu utopi si w Piekarskiej Topieli, ludzie nie przestali spoglda podejrzliwie w stron posesji Radleyw. aden Murzyn za nic w wiecie nie przeszedby tamtdy po zapadniciu zmroku inaczej ni przeciwlegym chodnikiem, a i to z pogwizdywaniem, eby odstraszy zmory. Tyy posesji ssiadoway bezporednio z boiskiem szkoy w Maycomb; orzechy z wielkich wysokich orzesznikw rosncych na podwrku Radleyw spaday na boisko, ale adne dziecko by ich nie podnioso, bo zabiyby ci te orzechy". Piki, ktre w czasie baseballu przypadkiem trafiy tam na podwrko, byy pikami straconymi bezpowrotnie i nikt nie pyta, dlaczego. Niedola tego domu zacza si na wiele lat przed czasami Jema i moimi. Radleyowie, chocia wszdzie w miasteczku chtnie by ich przyjmowano, trzymali si na uboczu upodobanie w Maycomb niewybaczalne. Zamiast chodzi do kocioa, co byo gwn rozrywk Maycomb, modlili si w domu, pani Radley rzadko, jeli ju w ogle, pokazywaa si na ulicy w drodze na porann kaw u ktrej z ssiadek i z pewnoci nie naleaa do adnego kka

misyjnego. Pan Radley wychodzi do miasta co dzie o godzinie jedenastej trzydzieci przed poudniem, eby wrci nie pniej ni o dwunastej, czasem z brzow papierow torb, w ktrej moe, jak przypuszczali ssiedzi, przynosi wiktuay dla rodziny. Nigdy nie mogam poj, w jaki sposb pan Radley zarabia na jej utrzymanie - Jem twierdzi, e on kupuje bawen", tym uprzejmym okreleniem tylko potwierdzajc jego nierbstwo - ale fakt faktem, e pan Radley mieszka w tym domu z on i dwoma synami od niepamitnych czasw. Drzwi i okiennice byy tam zamknite w niedziel, jeszcze jedna rzecz obca obyczajom Maycomb, gdzie zamykano si w domach tylko w wypadku choroby albo wyjtkowego zimna. A ju ze wszystkich dni tygodnia wanie niedziela bya dniem skadania towarzyskich popoudniowych wizyt, panie chodziy w gorsetach, panowie chodzili w surdutach, dzieci chodziy w bucikach. Nikomu jednak z ssiadw nie przyszoby do gowy w niedzielne popoudnie wej z okrzykiem Hee-ej!" na frontowe schodki Radleyw. Zwykych drzwi z siatk zatrzymujc owady, i tym samym pozwalajc drzwi drewniane zostawia otwarte, w ogle tam nie byo. Gdy zapytaam Atticusa, czy moe kiedy byy, tylko teraz ich nie ma, Atticus odpowiedzia, e owszem, byy, ale dawno, zanim ja przyszam na wiat. Krya po okolicy legenda, e modszy syn pastwa Radleyw, majc lat kilkanacie, zaprzyjani si z paroma chopcami z ogromnej, niezwykle rozgazionej rodziny Cunninghamw, zamieszkaej w Old Sarum na pnocy hrabstwa, i zgrana ich paczka staa si czym najbardziej w caej historii Maycomb zblionym do gangu. Nie czynili wiele, ale wystarczajco, eby rozprawiano o nich w miasteczku i publicznie ich przestrzegano z trzech ambon: krcili si koo zakadu fryzjerskiego, jedzili w niedziel autobusem do Abbottsville do kina, chodzili na tace do nadrzecznej, okrzyczanej w hrabstwie jaskini hazardu Gospoda pod Kropl Rosy i Obz Rybacki", eksperymentowali z nielegalnie pdzon whisky. Nikt w Maycomb nie mia odwagi powiedzie panu Radleyowi, e jego syn wpad w nieodpowiednie towarzystwo. A tu pewnego wieczora chopcy ci w wyjtkowym przypywie animuszu zaczli jedzi tyem po rynku poyczonym starym samochodem i gdy pan Conner, sdziwy wony sdu, chcia ich aresztowa, stawili mu opr, po czym zamknli go w sdzie. W miasteczku zawrzao, pan Conner powiedzia, e wie, gdzie kadego z nich szuka, i e jak pragnie zdrowia, nie ujdzie im to pazem, wic ostatecznie chopcy z braku sdziego dla nieletnich stanli przed sdzi dla spraw spadkowych oskareni o awanturnictwo, zakcenie porzdku publicznego, napad z pobiciem i wykrzykiwanie obelg i blunierstw w obecnoci kobiet. Sdzia zapyta, na czym pan Conner opiera to ostatnie oskarenie; tak gono przeklinali - odpowiedzia pan Conner - e na pewno ich syszaa kada pani w Maycomb. Sdzia zadecydowa, e naley chopcw wysa do stanowej szkoy technicznej, do ktrej i tak niejedni rodzice oddawali syna, choby tylko po to, by mu zapewni wikt i przyzwoity dach nad gow; to wcale nie byo rwnoznaczne z wizieniem i nie przynosio adnej ujmy. Pan Radley jednak uwaa, e to przynosi ujm. Zobowiza si. e jeli sdzia zwolni Arthura, on sam dopilnuje, eby Arthur nie sprawia ju adnych kopotw. Wiedzc, e sowo pana Radleya wystarczy za kaucj, sdzia chtnie si zgodzi. Tamci chopcy ukoczyli szko techniczn i tym samym otrzymali najlepsze wyksztacenie rednie, jakie mona byo wtedy otrzyma w stanie Alabama; jeden z nich pniej odby nawet studia na politechnice w Auburn. Natomiast drzwi Radleyw byy zamknite zarwno w dni powszednie,

jak w niedziel, i tego syna pana Radleya nie widzia odtd nikt przez lat pitnacie. A przecie nadszed dzie, i to ju za pamici Jema, gdy Dziki Radley da si sysze i widzie kilku osobom, chocia co prawda nie Jemowi. Jem powiedzia, e Atticus nigdy nie lubi duo mwi o Radleyach i nieraz upomina Jema, eby interesowa si wasnymi sprawami, a sprawy Radleyw pozostawi Radleyom, bo tylko oni maj do tego prawo; ale gdy staa si ta rzecz - opowiada Jem - Atticus potrzsn gow i powiedzia: mm, mm, mm". Tote wikszo wiadomoci Jem uzyska od panny Stephanie Crawford, miasteczkowej plotkary, ktra powiedziaa, e oczywicie zna t ca histori. Arthur, jak mwia, siedzia w bawialni i wycina artykuy z Trybuny Maycomb", eby je wklei do swego albumu. Pan Radley wszed do bawialni. Gdy przechodzi obok syna, Arthur wbi mu w nog noyczki, wycign je i wytar o spodnie, po czym znw zaj si wycinankami. Pani Radley wybiega na ulic z krzykiem, e Arthur ich wszystkich pozabija, ale gdy przyby szeryf, Dziki nadal siedzia w bawialni i ci Trybun". Mia wtedy trzydzieci cztery lata. Panna Stephanie opowiadaa, e stary pan Radley, gdy mu zasugerowano, e moe Arthurowi dobrze by zrobi pobyt w Tuscaloosa, owiadczy, e aden Radley do adnego szpitala wariatw nie pjdzie. Arthur nie jest pomylony, jest tylko czasem podenerwowany. Mona go zamkn - ustpi pan Radley, nalegajc jednak, by Arthura nie stawiano przed sdem, bo to nie zbrodniarz. Szeryf nie mia serca wsadzi syna pana Radleya do wizienia razem z Murzynami, wic zamknito Arthura w suterenie sdu. Dzie jego powrotu z tej sutereny do domu Jem przypomina sobie jak przez mg. Panna Stephanie Crawford opowiadaa, e kto z Rady Miejskiej powiedzia panu Radleyowi, e jeli nie odbierze Arthura, to jego syn zaplenieje w tej suterenie na mier z wilgoci. Poza tym Arthur nie moe wiecznie y ze szczodrobliwoci hrabstwa. Nie wiadomo, jak form zastraszania stosowa pan Radley, eby Dziki nie pokazywa si nikomu, ale Jem przypuszcza, e najprawdopodobniej caymi dniami trzyma si go przykutego acuchem do ka. Atticus powiedzia, e nie, wcale tak nie jest, i e bywaj rne sposoby zamieniania ludzi w duchy. Odnajduj w pamici obraz pani Radley od czasu do czasu otwierajcej drzwi frontowe i ze skraju ganku podlewajcej kanny. Ale pana Radleya widywalimy oboje z Jemem codziennie w drodze do miasta i z miasta. By chudy, ykowaty, o oczach, ktrych bezbarwno nieomal nie odbijaa wiata. Mia wydatne koci policzkowe i due usta z grn warg wziutk, a doln pulchn. Panna Stephanie Crawford mawiaa: W swojej uczciwoci jest tak prosty, e jedynym dla niego prawem jest Sowo Boe", i mymy jej wierzyli, bo pan Radley trzyma si prosto, jakby pokn kij. Nigdy nie odzywa si do nas. Gdy przechodzi, mwilimy mu, patrzc w ziemi: Dzie dobry panu", ale on tylko kaszla w odpowiedzi. Starszy jego syn mieszka w Pensacola; przyjeda do domu co roku na Boe Narodzenie, wic by jednym z tych nielicznych, jakich zdarzao nam si widzie w furtce ich ogrodu. Odkd pan Radley odebra Arthura z sutereny sdu, mwiono w miasteczku, e dom Radleyw to grb. Pewnego jednak dnia Atticus zapowiedzia, e nas obedrze ze skry, jeli bdziemy haasowa w ogrodzie, i poleci Calpurnii, by to uczynia w razie jakichkolwiek haasw podczas

jego nieobecnoci. Pan Radley umiera. Nie spieszyo mu si na tamten wiat. Drewniane kozy zagradzay jezdni wzdu posesji Radleyw, na chodniku leaa soma, ruch uliczny kierowano na przecznic. Doktor Reynolds zostawia samochd przed naszym domem i do Radleyw szed pieszo. Przez wiele dni skradalimy si z Jemem cichutko po wasnym ogrodzie. A w kocu znikny z jezdni te kozy i zobaczylimy z werandy, jak pan Radley odbywa sw ostatni drog koo naszego domu. - I ju po nim, po tym najwikszym nikczemniku, w jakiego Pan Bg tchn ycie - szepna Calpurnia i w zadumie spluna w ogrd. Patrzylimy na ni zaskoczeni, bo rzadko kiedy pozwalaa sobie na krytykowanie biaych. W okolicy spodziewano si, e teraz gdy pan Radley odszed, Dziki wyjdzie, wcale to jednak nie nastpio; starszy syn wrci z Pensacola i zaj miejsce pana Radleya. Rni si od ojca tylko wiekiem. Jem powiedzia, e pan Nathan Radley te kupuje bawen". Ale pan Nathan odzywa si do nas, gdymy mwili mu dzie dobry", i czasem widywalimy, jak wraca do domu z jakimi czasopismami. Im wicej opowiadalimy Dillowi o Radleyach, tym dokadniej Dill chcia wszystko wiedzie, tym duej sta przytulony do latarni na rogu, tym gbiej si zastanawia. - Ciekawe, co on tam robi - mamrota. - Zdaje mi si, e wysun gow zza drzwi. Jem poinformowa: - On wychodzi, owszem, ale kiedy jest ciemniusieko. Panna Stephanie Crawford opowiadaa, e raz zbudzia si w rodku nocy i patrzy, a on idzie prosto na ni przez okno... Opowiadaa, e zamiast gowy mia trupi czaszk z wyszczerzonymi zbami... Ty nigdy nie budzi si w guch noc i go nie sysza, Dill? On tak suuunie... - Jem przejecha si po wirze alejki jak po lodzie. - Mylisz, e dlatego panna Rachel zamyka dom wieczorem na wszystkie spusty? Widziaem wiele razy jego lady w naszym ogrodzie rano, a raz w nocy nawet syszaem, jak on drapie w drzwi z siatk, tylko e kiedy Atticus tam poszed, jego ju nie byo. - Ciekawe, jaki on jest - mamrota Dill. Jem z pewnym umiarem poda rysopis Dzikiego Radleya: sze i p stopy wzrostu, jak wynika ze ladw. Dziki zjada na surowo wszystkie wiewirki i koty, ktre udaje mu si zapa, dlatego ma takie zakrwawione rce... no, bo jeeli si je surowe zwierzta, trudno potem domy t krew. Na twarzy Dziki ma dug poszarpan blizn, zbw ma tylko resztki, te i sprchniae, oczy wyupiaste i wci si lini. - To sprbujmy co zrobi, eby wyszed - powiedzia Dill. - Strasznie bym chcia go zobaczy. Jem powiedzia, e skoro Dill tak bardzo szuka mierci, niech tam pjdzie i zastuka do drzwi frontowych. Nasz pierwszy nalot doszed do skutku tylko dlatego, e Dill stawiajc Szarego Upiora za dwch Tomw Swiftw zaoy si z Jemem, e ten nie przejdzie przez furtk Radleyw. W yciu swoim Jem jeszcze nigdy nie odrzuci wyzwania. Teraz myla o tym przez trzy dni. Przypuszczam, e honor by mu droszy ni gowa, gdy Dill zama go z atwoci. - Masz stracha - powiedzia Dill pierwszego dnia.

- Nie stracha, tylko szacunek dla starszych - sprostowa Jem. Na drugi dzie Dill powiedzia: - Tak si boisz, e nawet duego palca jednej nogi tam nie wsuniesz. Jem odrzek, e przeciwnie, wcale si nie boi: do szkoy i ze szkoy chodzi codziennie obok posesji Radleyw. - Zawsze biegiem - uzupeniam. Ale na trzeci dzie Dill ju go mia, ledwie powiedzia, e ludzie w Meridian na pewno tak si nie trzs ze strachu jak ludzie w Maycomb i e w ogle to on nigdzie nie widzia takich tchrzw jak ludzie w Maycomb. To wystarczyo, eby Jem pomaszerowa do rogu, gdzie zatrzyma si jednak i oparty o sup latarni utkwi wzrok w furtce krzywo zwisajcej na domowej roboty zawiasach. - Mam nadziej, e dotaro do twojej mzgownicy, e on zabije nas wszystkich -- owiadczy, gdymy stanli przy nim. - Tylko nie miej pretensji do mnie, kiedy on ci wyupi oczy. Sam zacze, pamitaj. - Cigle jeszcze ma stracha - wymamrota anielsko cierpliwy Dill. Jem zada, eby Dill poj raz na zawsze, e on, Jem, nie odczuwa strachu przed niczym. - Tylko nie bardzo wiem, jak to zrobi, eby on wyszed, ale nas nie zapa - wyjani i doda, e poza tym musi przecie myle o swojej maej siostrzyczce. Syszc to, nabraam pewnoci, e Jem si boi. Ostatnio musia myle o swojej maej siostrzyczce, gdy zadaam, eby skoczy z dachu. Jeeli si zabij, co z tob bdzie?" zapyta. Potem skoczy, wyldowa bez szwanku i poczucie odpowiedzialnoci za siostrzyczk opucio go, by powrci dopiero teraz przy sprawie Radleyw. - Wic si wycofujesz? - zapyta Dill. - Jeeli tak, no to... - Dill, trzeba myle o takich rzeczach - powiedzia Jem. - Daj mi si chwil skupi... to co tak jak z wiem, kiedy si chce, eby on si wysun z... - Jak to si robi? - zapyta Dill. - Zapala si pod nim zapak. Poczuam si w obowizku uprzedzi, e jeli Jem podpali dom Radleyw, poskar Atticusowi. Dill uzna, e zapalanie zapaki pod wiem to ohyda. - Nie ohyda, tylko sposb. Przecie to nie to samo, co wrzuci go w ogie - warkn Jem. - Skd wiesz, e zapaka go nie zaboli? - wie nie czuj, ty baranie - powiedzia Jem. - Bye kiedy wiem, co? - Na Jowisza, Dill. Daj mi si skupi... Mona by go te zahuta... Jem sta pogrony w mylach, dopki Dill nie zmik troch. - Ju nie powiem, e si wycofujesz i wymieni z tob Szarego Upiora, tylko id tam i zaklep dom. Jem si rozpromieni. - Zaklepa i nic wicej? Dill przytakn.

- Na pewno nic? eby mi zaraz nie wymyli czego nowego, kiedy wrc. - Nic wicej - zapewni Dill. - Bo prawdopodobnie on wypadnie za tob, jak ci zobaczy w swoim ogrodzie, a wtedy ja ze Smykiem go dopadniemy i bdziemy trzyma tak dugo, a zrozumie, e nie chcemy mu zrobi adnej krzywdy. Z rogu przeszlimy na drug stron bocznej uliczki biegncej przed domem Radleyw i stanlimy przy ich furtce. - No, id - powiedzia Dill. - Smyk i ja jestemy blisko. - Nie widzisz, e id - obruszy si Jem. - Nie popdzaj mnie. Przeszed do koca potu i z powrotem do furtki, marszczc czoo, drapic si po gowie, badajc ten najzwyklejszy w wiecie teren, jak gdyby si zastanawia, ktrdy najlepiej tam wej. Wtedy zaczam z niego szydzi. Gwatownie otworzy furtk, pomkn do bocznej ciany domu, klepn j doni i zawrci; mign koo nas i nawet si nie obejrza, czy jego wyczyn odnis jaki skutek. Dill i ja deptalimy mu po pitach. Zdyszani, bez tchu wbieglimy szczliwie na nasz werand i dopiero wtedy si obejrzelimy. Stary dom sta tak samo jak przedtem, chylcy si i zmurszay, ale patrzc tam, doznalimy wraenia, e w jednym z okien wewntrzna okiennica si porusza. Mignicie. Przelotny, prawie niewidoczny ruch i dom znowu by martwy.

2
Dill opuci nas na pocztku wrzenia, bo musia wraca do Meridian. Odprowadzilimy go do autobusu o pitej i czuam si bez niego bardzo nieszczliwa, dopki sobie nie przypomniaam, e ju za tydzie zaczn chodzi do szkoy. Nigdy na nic nie czekaam z wiksz niecierpliwoci. W zimie godzinami przesiadywaam w naszym podniebnym" domku, wygldajc zza gazi na boisko szkoy; przez do lichy teleskop, ktry da mi Jem, ledziam gromady dzieci, uczyam si ich zabaw, doganiaam wzrokiem czerwon kurtk Jema wrd wijcych si krgw ciuciubabki; chocia te dzieci o tym nie wiedziay, martwiam si ich maymi nieszczciami, cieszyam si z ich niewielkich zwycistw. Pragnam jak najszybciej by z nimi. W pierwszy dzie szkoy Jem zgodzi si askawie mnie tam zaprowadzi, co zwykle bywa zadaniem matki albo ojca, Atticus jednak powiedzia, e Jemowi ogromn przyjemno sprawi pokazanie mi, gdzie jest moja klasa. Myl, e bya to transakcja, przy ktrej przeszo z rk do rk troch pienidzy, bo zdajc z Jemem za rg koo posesji Radleyw, usyszaam niecodzienny brzk w jego kieszeni. Gdymy zwolnili kroku ju na skraju szkolnego boiska, Jem starannie zacz mi tumaczy, e w szkole mam nie zawraca mu gowy. Nie podchodzi do niego z baganiem, eby ze mn odegra ten czy tamten rozdzia Tarzana i Ludzi-Mrwek, nie kompromitowa go adnymi wzmiankami o jego yciu prywatnym, nie wczy si za nim ani w czasie maych przerw, ani w czasie duej w poudnie. Mam si trzyma z pierwsz klas tak, jak on bdzie si trzyma z pit. Krtko mwic, mam da mu spokj.

- To znaczy, e ju nie moemy si bawi? - zapytaam. - W domu owszem, bdziemy jak zawsze... ale sama zobaczysz, szkoa to co innego. Istotnie, co innego. Zanim ten pierwszy poranek si skoczy, panna Caroline Fisher, nauczycielka, wycigna mnie na katedr, poklepaa linijk po doni i kazaa mi sta w kcie a do poudnia. Panna Caroline liczya sobie lat nie wicej ni dwadziecia jeden. Miaa lnice kasztanowate wosy, rowe policzki i karmazynowy lakier na paznokciach. Miaa te pantofle bez pit na wysokich obcasach i sukienk w biao-czerwone paski. Wygldaa i pachniaa jak cukierek mitowy. Przyjechaa do Maycomb niedawno i zamieszkaa na naszej ulicy prawie naprzeciw nas u pani Maudie Atkinson na grze od frontu; Jem, gdy pani Maudie nam j przedstawia, chodzi przez par dni jak zamroczony. Panna Caroline drukowanymi literami wypisaa swoje imi i nazwisko na tablicy i objania: - Tu jest napisane, e ja jestem panna Caroline Fisher. Pochodz z hrabstwa Winston na pnocy stanu Alabama. W klasie rozleg si szmer zaniepokojenia, czy przypadkiem si nie okae, e ona te przeja jak czstk dziwactw, z ktrych ten rejon jest powszechnie znany. (Gdy stan Alabama w dniu 11 stycznia tysic osiemset szedziesitego pierwszego roku wystpi z Unii, hrabstwo Winston wystpio ze stanu Alabama, o czym wiedziao kade dziecko w Maycomb.) Wiadomo, e na pnocy Alabama roi si od gorzel, wielkich traktorw, koncernw stalowych, republikanw, profesorw i osobnikw bez adnej tradycji. Panna Caroline rozpocza dzie przeczytaniem nam powiastki o kotach. Koty wiody ze sob dugie rozmowy, chodziy w adnych ubrankach i mieszkay w ciepym domku pod piecem kuchennym. W czasie gdy pani Kotka telefonowaa do sklepu, eby przysano myszki z czekolady, w klasie kotowao si jak w wiadrze penym robakw. Panna Caroline chyba nie zdawaa sobie sprawy, e te dzieci z pierwszej klasy - przewanie przyodziane w wystrzpione koszuliny z drelichu bd workowego ptna, przewanie znajce si na obtukiwaniu baweny i karmieniu wieprzw, odkd przestay raczkowa - s uodpornione na literatur fantastyczn. Doczytaa powiastk do koca i wyrazia swj zachwyt. - Jej, jej. Prawda, e to liczne? Potem podesza do tablicy, wypisaa bardzo wyranie wielkie drukowane litery alfabetu i zapytaa: - Wie kto z was, co to jest? Wszyscy wiedzieli, w lwiej czci ta pierwsza klasa skadaa si z dzieci, ktre nie przeszy do drugiej. Panna Caroline wybraa mnie - pewnie dlatego, e znaa moje nazwisko: odczytujc alfabet zobaczyam, jak midzy jej brwiami ukazuje si nika zmarszczka, ale kazaa mi jeszcze przeczyta prawie cay elementarz, a potem notowania giedowe z Kroniki Codziennej Mobile", zanim odkrya, e nie jestem analfabetk; wtedy spojrzaa na mnie z czym wicej ni lekki niesmak. Powiedziaa, e mam powtrzy ojcu, eby mnie ju nie uczy, bo to przeszkadza w nauce czytania. - eby mnie ju nie uczy? - zdziwiam si. - On mnie niczego nie uczy, panno Caroline.

Atticus nie ma czasu mnie uczy - dodaam, gdy panna Caroline z umiechem potrzsna gow. - No, wieczorem jest taki zmczony, e tylko siedzi w gabinecie i czyta. - Jeeli nie ojciec ci uczy, to kto? - zapytaa panna Caroline dobrodusznie. - Kto przecie musia. Nie urodzia si, czytajc Kronik Codzienn Mobile". - Jem mwi, e si urodziam. Czyta o mnie w jednej ksice, gdzie si nazywaam Bullfinch, a nie Finch. Jem mwi, e tak naprawd to si nazywam Jean Louise Bullfinch i e mnie zamienili zaraz po urodzeniu, a ja naprawd jestem... Panna Caroline widocznie uznaa, e zmylam. - Nie puszczajmy wodzy fantazji, moja droga - upomniaa. - Powiesz teraz ojcu, eby ci ju nie uczy. Nauk czytania najlepiej zaczyna z umysem zupenie wieym. Wic mu powiesz, e odtd ja si tym zajm i bd prbowaa naprawi t szkod... - Co, prosz pani? - Twj ojciec nie wie, jak trzeba uczy. Moesz usi. Bknam przepraszam" i wycofaam si, dumajc o swym przestpstwie. Chocia nigdy z rozmysem nie uczyam si czyta, jakim cudem mogam upaja si tym, co drukowaa prasa codzienna. W cigu dugich godzin w kociele - czy to wtedy si nauczyam? Zawsze jednak, jak daleko sigaam pamici wstecz, potrafiam czyta hymny ze piewnika. Czytanie, gdy teraz stanam przed tym problemem, objawio si jako umiejtno nabyta sama przez si, podobnie jak to, e umiaam zapina klap kombinezonu bez ogldania si do tyu bd zawizywa sznurowada na podwjn kokardk. Nie mogam sobie przypomnie, kiedy linijki druku nad przesuwajcym si palcem Atticusa rozdzieliy si w sowa, ale w druk si wpatrywaam co wieczr od niepamitnych dla mnie czasw, suchajc wiadomoci dnia, projektw ustaw, pamitnikw Lorenza Dowa - wszystkiego, cokolwiek Atticus czyta, gdy po kolacji waziam mu na kolana. I waciwie a do teraz, do chwili, w ktrej ogarn mnie lk, e utrac moliwo czytania, nigdy zbytnio czyta nie lubiam. Bo czy si lubi oddycha? Wiedziaam, e sprawiam pannie Caroline przykro, wic eby ju jej nie przeszkadza, wygldaam przez okno, dopki nie zabrzmia dzwonek; podczas przerwy na boisku odcign mnie od stadka pierwszoklasistw Jem. Zapyta, jak mi idzie. Zdaam mu relacj. - Gdyby nie to, e musiaam zosta, to bym sobie posza. Jem, ta piekielna pani mwi, e Atticus uczy mnie czyta i eby przesta... - Nie przejmuj si, Smyk - pocieszy mnie Jem. - Nasza pani nauczycielka mwi, e panna Caroline wprowadza nowy sposb nauczania. Uczyli j tego w seminarium. To ma by lada moment we wszystkich klasach. Nie trzeba duo wkuwa z podrcznikw przy tym sposobie... Co tak, jak si szo wydoi krow, zamiast si uczy w ogle o krowach, rozumiesz? - Tak, Jem, ale ja nie chc si uczy o krowach. Ja... - Jak to nie chcesz? Musisz si zna na krowach, bo krowy stanowi wiksz cz ycia w hrabstwie Maycomb. Poprzestaam na zapytaniu Jema, czy on ma wszystkie klepki w porzdku. - Ja ci tylko prbuj wytumaczy, na czym polega ten nowy sposb nauczania, ty zakuta pao. To si nazywa System Dziesitny Deweya. Poniewa nigdy nie roztrzsaam wypowiedzi Jema, nie wiedziaam, dlaczego miaabym

robi to teraz. System Dziesitny Deweya polega midzy innymi na tym, e panna Caroline wymachiwaa do nas tekturkami, na ktrych byy wydrukowane napisy KOT, LIS, OSA, LAS i TY. Wyranie nie oczekiwaa od nas adnych uwag, wic klasa przyjmowaa te impresjonistyczne objawienia w ciszy. Z nudw zabraam si do pisania listu do Dilla. Panna Caroline przyapaa mnie na tym i kazaa powiedzie ojcu, eby mnie ju nie uczy pisa. - Poza tym - dodaa - my w pierwszej klasie uczymy si tylko drukowanych literek. Pisa bdziesz dopiero w trzeciej klasie. To ju bya wina Calpurnii. Przypuszczam, e wynalaza mi to zajcie, ebym jej nie doprowadzaa do szau w dni deszczowe. Zadawaa mi lekcj, gryzmolc zawzicie alfabet na okadce bloku, a potem przepisujc ktry ustp z Biblii. Jeli odtwarzaam jej kaligrafi zadowalajco, wynagradzaa mnie kromk chleba z masem i cukrem. Calpurnia w roli nauczycielki nie bawia si w sentymenty; nieczsto zdarzao mi si jej dogodzi, tote nieczsto mnie wynagradzaa. - Kto idzie na drugie niadanie do domu, prosz podnie rk - przerwaa panna Caroline moj zadum pen alu, tym razem do Calpurnii. Dzieci z miasteczka podniosy rce. - A teraz wszyscy, ktrzy przynieli drugie niadanie, niech je poo na swoich pulpitach. Znikd pojawiy si wiaderka z melas i sufit zagra ich metalicznym odblaskiem. Panna Caroline ruszya wzdu rzdw awek zagldajc, a nawet wtykajc nos w puszki, wiaderka i koszyczki, kiwajc gow, gdy jej si spodobaa ich zawarto, marszczc lekko brwi na widok innych. Tak podesza do Waltera Cunninghama. - A gdzie twoje? - zapytaa. Twarz Waltera Cunninghama mwia wszystkim w pierwszej klasie, e on ma robaki. Brak bucikw na jego nogach zdradza nam, skd te robaki si w nim wziy. Bo ludzie dostaj robakw od chodzenia po chlewach i stodoach boso. Gdyby Walter posiada jakie buciki, woyby je na pewno w pierwszy dzie szkoy, chocia potem by je odstawi a do poowy zimy. By jednak w czystej koszuli i w porzdnie wycerowanym kombinezonie. - Zapomniae dzisiaj wzi niadanie? - zapytaa panna Caroline. Walter patrzy prosto przed siebie. Zobaczyam, jak misie mu drga w chudej szczce. - Zapomniae dzisiaj? - powtrzya panna Caroline. Walterowi znw zadrgaa szczka. - Tak, psz...ni - bkn w kocu. Panna Caroline podesza do swego biurka, signa po torebk i otworzya j. - Masz tu wier dolara - powiedziaa do Waltera. - Kup sobie co do jedzenia w miecie. Zwrci mi moesz jutro. Walter potrzsn gow. - Nie, psz...ni, dzikuj, psz...ni - wymamrota. W gosie panny Caroline zabrzmiaa nutka zniecierpliwienia. - Przyjd tu, Walter, i we te pienidze. Walter znw potrzsn gow. Gdy zrobi to po raz trzeci, kto szepn:

- No, ty jej powiedz, Smyk. Odwrciam si i zobaczyam, e patrzy na mnie wikszo miasteczkowych dzieci i peny skad dojedajcej autobusem reprezentacji wsi. Ja byam t, ktra konferowaa z pann Caroline ju dwukrotnie, wic patrzyy na mnie z ufnoci maluczkich, przekonane, e tak bliska znajomo rodzi zrozumienie. Miosiernie wystpiam jako rzecznik Waltera. - Ach!... Panno Caroline? - O co chodzi, Jean Louise? - Bo, panno Caroline, on jest Cunningham. Usiadam z powrotem. - Co takiego, Jean Louise? Zdawao mi si, e postawiam spraw dostatecznie jasno. Bo to byo jasne dla nas wszystkich: Walter siedzi tutaj, nie wiedzc, jak si wykrci. Wcale nie zapomnia niadania, tylko po prostu go nie mia. Nie mia dzi tak samo, jak nie bdzie mia jutro i pojutrze. Prawdopodobnie w yciu swoim dotychczas nie widzia trzech wierdolarwek naraz. Sprbowaam jeszcze: - Walter jest jak kady inny Cunningham. - Nie rozumiem ci, Jean Louise. - Nie szkodzi, prosz pani. Niedugo pani pozna wszystkich w naszym hrabstwie. Cunninghamowie nigdy nie wzili niczego, za co nie mog zapaci... adnych koszy z prezentami od kocioa ani papierkw na zapomog. Nigdy nie wzili nic od nikogo i obywaj si tym, co maj. Duo nie maj, ale si obywaj. Sw szczegln wiedz o szczepie Cunninghamw - to znaczy o jednej jego gazi zaczerpnam z wydarze poprzedniej zimy. Ojciec Waltera by klientem Atticusa. Po bardzo ponurej rozmowie o kopotach w zwizku z majoratem, ktra pewnego wieczora odbya si u nas w gabinecie, pan Cunningham odchodzc, powiedzia: - Panie mecenasie, ale ja nie wiem, czy bd mg kiedykolwiek panu zapaci. - Ju o to, Walter, niech ci gowa nie boli - rzek Atticus. Gdy zapytaam Jema, co to jest majorat, i Jem powiedzia, e to s jakie majowe raty, ktrych niepacenie przechodzi z ojca na najstarszego syna, zaczam si martwi, e pan Cunningham nigdy nam nie zapaci. - Pienidzmi nie - powiedzia Atticus. - Ale dostan honorarium jeszcze w tym roku. Uwaajcie. Uwaalimy. Kiedy rano znalelimy stert drzewa na opa w ogrodzie za domem. Pniej na schodkach werandy pojawi si worek orzechw hikorowych. Przed Boym Narodzeniem dostalimy skrzynk sarsaparilli i ostrokrzewu. A wiosn, gdymy znaleli zgrzebny wr peen rzepy, Atticus powiedzia, e pan Cunningham ju zapaci za duo. - Tylko dlaczego on paci w taki sposb? - zapytaam. - Inaczej nie moe. On nie ma pienidzy. - Czy my jestemy biedni, Atticus? Atticus przytakn. - W gruncie rzeczy jestemy.

Jemowi nos si zmarszczy. - Czy tacy biedni jak Cunninghamowie? - Niezupenie. Cunninghamowie to wieniacy, farmerzy, ktrym ten kryzys najbardziej daje si we znaki. Atticus wyjani nam, e wolne zawody nie s teraz popatne, bo farmerzy nie maj pienidzy. W hrabstwie Maycomb, okrgu zdecydowanie rolniczym, ciko ludziom przychodz picio- i dziesiciocentwki na lekarza, dentyst czy adwokata. Majorat to tylko cz udrki pana Cunninghama. Akry nie zmajoryzowane s oddane co do jednego pod zastaw hipoteczny i ta odrobina gotwki, ktr pan Cunningham z nich wyciga, ledwie wystarcza na spacenie procentw. Gdyby on tak nie psioczy, mgby dosta prac przez Urzd Zatrudnienia, wtedy jednak musiaby zaniedba ziemi, ktra by si zmarnowaa, wic on woli chodzi godny, byleby ziemi utrzyma i gosowa, jak mu si podoba. - Pan Cunningham - powiedzia Atticus - jest z tych, ktrzy wiedz, czego chc. Nie majc pienidzy na honorarium dla adwokata, Cunninghamowie pac nam po prostu tym, co maj. - Czy wiecie - zapyta Atticus - e doktor Reynolds pracuje na tej wanie zasadzie. Liczy niektrym ludziom korzec kartofli za odebranie dziecka... hm... Panno Smyk, jeeli zechce mnie pani posucha uwanie, wytumacz, co to jest majorat. Okrelenia Jema s czasem niezupenie cise. Gdybym potrafia pannie Caroline wyjani te sprawy, zaoszczdziabym sobie pewnej niewygody, a jej wynikego std upokorzenia, niestety nie potrafiam wyjani tego tak dobrze, jak Atticus, wic powiedziaam tylko: - Pani mu robi wstyd przy ludziach, panno Caroline. Walter nie ma w domu wier dolara, eby pani zwrci, a drzewo na opa pani niepotrzebne. Panna Caroline najpierw skamieniaa, potem chwycia mnie za konierzyk i pocigna na katedr. - Jean Louise, chyba ju mam ciebie dzisiaj dosy - owiadczya. - le zaczynasz pod kadym wzgldem, moja droga. Wycignij rk. Mylaam, e ona mi napluje w do, bo tylko po to wyciga si rk w Maycomb; jest to uwicony star tradycj sposb przypiecztowywania umw ustnych. Nie wiedzc, jakiego dobiymy targu, odwrciam si pytajco do klasy, ale klasa patrzya na mnie rwnie zaintrygowana. Panna Caroline podniosa linijk, wyliczya mi na rk sze szybciutkich klapsikw, po czym postawia mnie do kta. Wreszcie wszyscy pojli, e panna Caroline mnie zbia, i w klasie zerwa si huragan miechu. Panna Caroline zagrozia, e podobny los moe spotka kadego, na co pierwszoklasici znw ryknli z uciechy, milknc dopiero wtedy, gdy pad na nich cie panny Blount. Panna Blount, rdzenna obywatelka Maycomb, dotychczas nie wtajemniczona w zawioci Systemu Dziesitnego, stana w drzwiach, wzia si pod boki i oznajmia: - Jeszcze jeden pisk usysz z tej klasy, a wszystkich w niej podpal. Panno Caroline, szsta klasa nie moe si skupi nad piramidami, bo taki tutaj rejwach. Mj pobyt w kcie nie trwa dugo. Zbawienny dzwonek pozwoli pannie Caroline wyprawi nas na drugie niadanie. Wyszam ostatnia, wic widziaam, jak ona osuwa si na krzeso z

twarz ukryt w doniach. Gdyby okazaa mi wiksz yczliwo, zrobioby mi si jej al. Bya taka adniutka.

3
Dopadam Waltera Cunninghama na boisku i nawet sprawio mi to pewn przyjemno, ale gdy mu wycieraam nos o ziemi, przyszed Jem i kaza mi przesta. - Jeste wiksza od niego - powiedzia. - On ma prawie tyle lat, co ty - zaprotestowaam. - Przez niego le zaczam. - Pu go, Smyk. - Nie mia niadania. - Opowiedziaam Jemowi o skutkach swojej interwencji w sprawach aprowizacyjnych Waltera. Walter ju poderwa si z ziemi i sta teraz w milczeniu, przysuchujc si naszej rozmowie. Pici nastawi, jak gdyby oczekiwa ataku ze strony nas obojga. Tupnam nog, eby go odpdzi, ale Jem powstrzyma mnie gestem. Przyjrza si Walterowi z bardzo mdr min. - Twj tatu to pan Walter Cunningham z Old Sarum? - zapyta. Walter przytakn. Wyglda tak, jakby go od urodzenia karmiono wycznie rybimi odpadami. Oczy, niebieskie jak oczy Dilla, mia zaczerwienione i zazawione. By blady, sam tylko czubek nosa rowi mu si, zawsze wilgotny. Patrzc na nas, przebiera palcami rzemyki kombinezonu i skuba nerwowo metalowe sprzczki. Jem nagle umiechn si do niego. - Chod do nas na obiad, Walter - powiedzia. - Bdzie nam szalenie mio. Walter si rozpromieni, a potem zaraz nachmurzy. Jem uzupeni zaproszenie: - Nasz tatu zna twojego tatusia. Smyk, ta tutaj... ona ma krka, ale ju nie bdzie bia si z tob. - Nie, na pewno - uprzedziam. Swoboda, z jak Jem mnie podsumowa, dosy mnie zirytowaa, c kiedy cenne minuty duej przerwy uciekay jedna za drug. - Dobrze, Walter, ju ci nic nie zrobi. Lubisz fasolk? Nasza Cal naprawd pysznie gotuje. Walter sta, nie ruszajc si z miejsca, przygryzajc usta. Zostawilimy go ostatecznie, ale jeszcze nie doszlimy do posesji Radleyw, gdy zawoa: - Hej, ja id! Dogoni nas i Jem zagai mi, towarzysk rozmow. - Upir tu mieszka - rzek wylewnie, wskazujc dom Radleyw. - Syszae o nim, Walter? - No chyba - odpowiedzia Walter. - Prawie trupem padem pierwszego roku, jak przyszedem do szkoy i do tych tam drzew... Mwi, e on je pozatruwa i umylnie je przechyli na szkoln stron. Przy Walterze i przy mnie Jem jako nie bardzo ba si Dzikiego Radleya. Mao tego, pycha zacza go rozpiera.

- Raz to podszedem a do tego domu - pochwali si Walterowi. - Kto raz podszed do tego domu, nie powinien za kadym razem pdzi koo tego domu penym galopem - zwrciam uwag obokom w grze. - Kto pdzi, panno Fe!-Wszystko-le!? - Ty, kiedy nikt z tob nie idzie. Zanim doszlimy do naszej werandy, Walter ju zapomnia, e jest Cunninghamem. Jem pobieg do kuchni i poprosi Calpurni, eby dooya jeszcze jedno nakrycie, bo mamy gocia. Atticus przywita si z Walterem i wszcz z nim niezrozumia dla Jema i dla mnie dyskusj o zbiorach. - Bo ja to nie mog przej z pierwszej do drugiej, prosz pana, bo zawsze na wiosn musz zostawa w domu i pomaga tacie przy obtukiwaniu, ale teraz ju jest drugi w domu, dosy silny do roboty w polu. - Zapacie mu za to kartoflami? - zapytaam, ale Atticus potrzsn gow, ebym daa spokj. Ku zdumieniu Jema i mojemu Walter zajty nakadaniem sobie kopiastych porcji na talerz rozmawia z Atticusem jak dorosy. W pewnej chwili jednak przerwa Atticusowi wywody o trudnociach w rolnictwie pytaniem, czy u nas w ogle nie ma melasy. Atticus wezwa Calpurni, ktra po chwili wrcia z dzbanem syropu. Staa i czekaa, dopki Walter si nie uraczy. Walter szczodr rk zala syropem miso i jarzyny. Chlusnby nim te i do szklanki z mlekiem, gdybym nie zapytaa, co on, do kroset piorunw, wyprawia. Odstawi dzbanek tak gwatownie, e a srebrna podstawka zadzwonia, i opuci rce na kolana. Przygarbi si. Atticus patrzc na mnie, znw potrzsn gow. - Wzi i utopi cay swj obiad w syropie - zaprotestowaam. - Pola wszystko... Wanie wtedy Calpurnia poprosia mnie do kuchni. Bya wcieka, a gdy bya wcieka, z gramatyk jej dziay si dziwne rzeczy. W normalnym spokoju ducha mwia nie gorzej ni wszyscy inni w Maycomb. Atticus twierdzi, e Calpurnia ma gruntowniejsze wyksztacenie ni wikszo kolorowych. Stana nade mn, zezujc oczami przymruonymi w siatce drobniutkich zmarszczek, bardzo w tej chwili wyranych. - S tacy, co jedz nie jak my - zasyczaa. - Ale ty nie masz wydziwia przy stole, kiedy oni chc po swojemu. Ten chopczyna to twj go i nawet jak chce je obrus, masz mu pozwoli, syszysz? - To nie go, Cal, to tylko Cunninhgam... - Cicho masz by! Wszystko jedno kto, ale jak przestpi prg tego domu, to jest go i niech ja ci wicej nie przyapi na fanaberyjach, jakby ty bya Bg wie co! Wy moe jestecie co lepszego ni Cunninghamy, ale to si ju nie liczy, jak ty nimi tak pomiatasz... Tacy, co nie umi si zachowa, eby je przy stole ze wszystkimi, niech siedz i jedz w kuchni. Ze zjadliwym cmokniciem Calpurnia wypchna mnie za drzwi wahadowe do jadalni. Zabraam ze stou swj talerz i dokoczyam obiad w kuchni. Bogu jednak dzikowaam, e omino mnie ponienie, jakim byby powrt do stou. Calpurnii powiedziaam, e jeszcze j

urzdz: kiedy, kiedy nie bdzie patrzya, pjd si utopi w Piekarskiej Topieli i wtedy zobaczy, jak jej bdzie przykro. Zreszt, dorzuciam, ju raz dzisiaj miaam przez ni wielki kopot, bo to ona nauczya mnie pisa, wic to tylko jej wina. - Przesta si indyczy - powiedziaa Calpurnia. Jem i Walter wrcili do szkoy przede mn; nawet naraajc si na samotny galop koo posesji Radleyw, warto byo zosta troch duej w domu, eby poinformowa Atticusa o niegodziwoci Calpurnii. - Ona woli Jema ni mnie - powiedziaam na zakoczenie i doradziam Atticusowi, eby nie traci czasu, tylko zaraz j odprawi. - Czy kiedykolwiek wzia pod uwag to, e Jem nie dokucza jej tak bardzo jak ty? - Gos Atticusa by twardy. - Nie mam zamiaru pozbywa si jej ani teraz, ani nigdy. Jednego dnia nie przeylibymy bez Cal, czy nie przyszo ci to nigdy do gowy? Pomyl, ile Cal robi dla ciebie, i licz si z ni, syszysz? Wrciam do szkoy i bezustannie mylaam, ile powodw mam do tego, by nie cierpie Calpurnii, gdy nagle w moj uraz wdar si czyj wrzask. Podniosam wzrok i zobaczyam stojc na rodku klasy pann Caroline z twarz zastyg ze zgrozy. Lekcja bya w toku, bo dua przerwa najwidoczniej pozwolia pannie Caroline odrodzi si dostatecznie i pomimo wszystko nie porzuca zawodu nauczycielki. - Rusza si! - wrzeszczaa panna Caroline. Mska cz klasy jak jeden m rzucia si jej na pomoc. Boe - pomylaam - ona si boi myszy!" May Chuck Little, ktry odznacza si niezwykle cierpliwym podejciem do wszystkich yjcych na wiecie stworze, zapyta agodnie: - Gdzie, panno Caroline, gdzie? Prdko, niech nam pani powie. D.C. - zwrci si do chopca stojcego za nim - D.C., zamknij drzwi, to j zapiemy. Prdko, prosz pani, gdzie ona jest? Panna Caroline rozdygotanym palcem wskazaa nie podog, nie ktr z awek, tylko jakiego ogromnego, nie znanego mi osobnika. Maemu Chuckowi twarz dziwnie si skurczya: - Pani chodzi o niego? - zapyta jeszcze agodniej. - Tak, prosz pani, rusza si. Czy moe pani nastraszy? - Przechodziam, kiedy wysza mu z wosw... po prostu wysza mu z wosw... May Chuck umiechn si szeroko. - Weszka nie taka straszna, prosz pani. Nigdy pani weszki nie widziaa? No, niech si pani ju nie boi, niech pani wrci do biurka i jeszcze nas czego nauczy. May Chuck nalea w klasie do tych, ktrzy nie wiedzieli, skd si wemie ich nastpny posiek, ale by urodzonym gentlemanem. Uj pann Caroline pod okie i poprowadzi j na katedr. - No, niech si pani ju nie frasuje - powiedzia. - Weszka nie taka straszna. Przynios pani zimnej wody. Gospodarz weszki wcale si nie interesowa afer, jak wywoa. Przeszuka czupryn nad czoem, umiejscowi sw lokatork, po czym zgnit j midzy kciukiem a palcem wskazujcym. Panna Caroline jak urzeczona patrzya na t okropn procedur. May Chuck przynis wod w kartonowym kubku; napia si z wdzicznoci. W kocu odzyskaa mow.

- Jak si nazywasz, synku? - zapytaa cicho. Tamten chopiec zamruga. - Kto? Ja? Panna Caroline skina gow. - Burris Ewell. Panna Caroline zacza go szuka w dzienniku klasowym. - Mam tu jednego Ewella, ale bez imienia... Podyktujesz mi swoje imi litera po literze? - Nie umiem. W domu mi mwi Burris. - No, Burris - rzeka panna Caroline. - Chyba ci zwolni na reszt popoudnia. Wrcisz do domu i umyjesz gow. - Wycigna z szuflady jakie grube tomisko, przerzucia kartki i na chwil umilka zajta czytaniem. - Dobry domowy rodek... Burris... pjdziesz do domu i umyjesz gow mydem ugowym. Potem natrzesz sobie gow naft. - A po co, psz...ani? - eby si pozby tych... hm... weszek. Burris, inne dzieci te mogyby ich dosta, a tego by przecie nie chcia, prawda? Chopiec wsta. W yciu swoim nie widziaam takiego brudasa. Szyj mia ciemnoszar, rce rdzawe i cik aob za paznokciami. Tylko na twarzy przy oczach mia nie wikszy od pici czysty kawaek skry, jak okienko, z ktrego zerka na pann Caroline. Nikt mu si przedtem nie przyglda - pewnie dlatego, e my we dwie z pann Caroline zabawiaymy klas przez prawie cay poranek. - I, Burris - powiedziaa panna Caroline - bardzo prosz, wykp si, zanim tu przyjdziesz jutro. Chopiec rozemia si niegrzecznie. - Pani mi kae i do domu. Sam ju chciaem i. Na ten rok swoje odrobiem. Teraz panna Caroline wygldaa tak, jakby rozwizywaa zagadk. - Co to znaczy? Chopiec nie odpowiedzia. Prychn tylko krtko z pogard. Jeden z klasowych seniorw wyjani: - On jest Ewell, prosz pani. - Mogo to si okaza rwnie niefortunne jak moja przedpoudniowa prba. Ale tym razem panna Caroline suchaa z zainteresowaniem. - W szkole dzi peno Ewellw. Przychodz co rok pierwszego dnia, a potem ju nie. Pani od wagarw sprowadza ich tutaj, bo im grozi szeryfem, ale potem ju macha na nich rk. Uwaa, e przepisw dopilnowaa, jak oni s na licie i pierwszego dnia przychodz. Pani ma tylko pisa o nich nieobecny" ju do koca roku... - Ale co na to ich rodzice? - W gosie panny Caroline zabrzmiaa szczera troska. - Matki oni nie maj - pada odpowied. - A ich tata sam si sprzeciwia szkole. Burrisowi Ewellowi wyranie pochlebio przedstawienie tych faktw. - Ju trzy lata przychodz pierwszego dnia - oywi si. Miarkuj, e jak przez ten rok zmdrzej, to mnie na przyszy przenios do drugiej... Panna Caroline powiedziaa: - Prosz usi z powrotem, Burris.

I ledwie to powiedziaa, nabraam pewnoci, e popenia powany bd. askawy nastrj chopca w mgnieniu oka zamieni si w gniew. - Akurat mnie pani zmusi. May Chuck Little poderwa si z awki. - Niech go pani puci - powiedzia. - To podlec i chamido. Jeszcze co zacznie, a tu jest troch maych. By doprawdy miniaturowy, ale widzc, e Burris Ewell odwraca si do niego, pooy praw rk na kieszeni. - Uwaaj, Burris - ostrzeg. - Wolabym ci zabi ni patrze na ciebie. Jazda do domu! Burris, chocia dwa razy wyszy od tego dzieciaka, mia teraz tak min, jakby si zlk, wic panna Caroline wykorzystaa jego wahanie. - Burris, id do domu. Jeeli nie pjdziesz, poprosz tu dyrektora - owiadczya. - Tak czy owak, bd musiaa o tym zameldowa. Chopiec prychn i z caym spokojem opieszale ruszy do drzwi. W bezpiecznej odlegoci odwrci si i zawoa: - Melduj sobie i niech ci diabli porw! Jeszcze si nie urodzia adna zasmarkana nauczycielka, co by mnie do czego zmusia! Mnie si nie kae nigdzie chodzi! Tylko sobie paniusia zapamitaj, mnie si nie kae nigdzie chodzi! Chwil odczeka i gdy ju si upewni, e panna Caroline pacze, powczc nogami wyszed ze szkoy. Zaraz potem stoczylimy si wok jej biurka i kade z nas na swj sposb prbowao j pocieszy. - Naprawd pody... - Bardzo brzydko... - Pani nie jest do uczenia takich... - W Maycomb wcale tak si nikt nie zachowuje, panno Caroline, naprawd nie... - No, niech ju pani nie bdzie smutno... - Panno Caroline, a moe nam pani poczyta jak powiastk? To o tych kotach dzi rano byo naprawd przepikne... Panna Caroline umiechna si, wytara nos i powiedziaa: - Dzikuj wam, moi zoci. Po czym kazaa nam wrci na miejsca, otworzya ksik i uraczya oszoomion klas dziejami ropuchy, ktra bya krlem i mieszkaa w paacu. Gdy po raz czwarty tego dnia - a po raz drugi penym galopem - mijaam posesj Radleyw, mj ponury nastrj pogbi si na tyle, e harmonizowa z ich domem. Gdyby dalszy cig roku szkolnego mia tak obfitowa w dramaty, jak sam jego pocztek, szkoa mogaby nawet by niez rozrywk, ale perspektywa penych dziewiciu miesicy bez czytania i pisania nakazywaa mi myle o ucieczce. Pod wieczr plan mej podry by ju prawie opracowany. Biegnc z Jemem na spotkanie wracajcego z pracy Atticusa, nie spieszyam si zbytnio. Zwykle pdzilimy do niego na wycigi, gdy tylko si pokazywa z daleka na rogu ulicy przy urzdzie pocztowym. Atticus jako

jednak zapomnia, e w poudnie popadam w nieask; zacz mnie pyta o szko. Chocia odpowiadaam monosylabami, nie wnika w szczegy. Calpurnia moe wyczua, e dzie miaam ciki; pozwolia mi patrze na przygotowania do kolacji. - Zamknij oczka, otwrz buzi, bdziesz miaa niespodziank - oznajmia. Nieczsto pieka chleb kukurydziany ze skwarkami - mwia, e nie ma na to czasu - ale dzi, po wyprawieniu do szkoy nas obojga, byo jej atwiej. Wiedziaa, jak bardzo lubi taki chleb. - Brakowao mi was dzisiaj - powiedziaa. - W domu zrobio si tak pusto koo drugiej, e a nastawiam radio. - Dlaczego? Jema i mnie nigdy nie ma, chyba e deszcz pada. - Wiem - odrzeka. - Ale jak nie on, to ty zawsze si gdzie krcia, eby mona ci byo zawoa. Mylaam sobie, ile dnia mi schodzi na samym woaniu za tob. No - zakoczya, wstajc z kuchennego krzesa - dzi starczyo czasu, wic upiekam jeden chlebek ze skwarkami. Uciekaj teraz, bo ju podaj kolacj. Pochylia si nade mn i pocaowaa mnie. Wybiegam z kuchni zdumiona, co w ni raptem wstpio. Calpurnia chce si ze mn pogodzi, nic innego. Zawsze mnie maltretowaa, ale w kocu przecie zobaczya, jak niesusznie zadrcza mnie na kadym kroku, i poczua wyrzuty sumienia, tylko jest taka uparta, e si do tego nie przyzna. Byam znuona sw caodzienn przestpczoci. Po kolacji Atticus siadajc z gazet w fotelu, zawoa: - Smyk, gotw do czytania? Przela si mj kielich goryczy, wic wybiegam na werand. Atticus przyszed tam za mn. - Co ci jest, Smyku? Owiadczyam Atticusowi, e czuj si jako nie bardzo i chyba, jeli on nie ma nic przeciwko temu, nie bd ju chodzia do szkoy. Atticus usiad na hutawce i zaoy nog na nog. Uderza si palcami po kieszonce z zegarkiem; tylko w ten sposb, jak mwi, mg zebra myli. Czeka uprzejmie, w milczeniu, podczas gdy ja si biedziam, czym wzmocni swoj pozycj. - Ty nigdy nie chodzie do szkoy, a przecie dajesz sobie rad, to ja te zostan po prostu w domu. Moesz mnie uczy tak, jak dziadziu uczy ciebie i wuja Jacka. - Nie, nie mog - powiedzia Atticus. - Musz zarabia na ycie. Poza tym wsadziliby mnie do wizienia, gdybym ci trzyma w domu... Wemiesz dzi na przeczyszczenie i jutro pjdziesz do szkoy. - Wcale si le nie czuj, naprawd. - Tak mylaem. Wic o co ci chodzi? Po trochu odsaniaam przed nim rda nieszcz tego dnia. - ...i ona powiedziaa, e uczysz mnie nie jak trzeba, wic ju nigdy nie moemy czyta, ju nigdy. Bagam, pozwl mi tam nie chodzi. Bagam, ojcze. Atticus wsta i poszed na koniec werandy. Gdy ju dokadnie przyjrza si glicyniom, wrci do mnie. - Przede wszystkim - powiedzia - naucz si jednej rzeczy, Smyku, a bdzie ci znacznie

atwiej wspy z wszelkiego rodzaju ludmi. Nigdy naprawd nie zrozumie si czowieka, dopki nie spojrzy si na sprawy z jego punktu widzenia... - Ojcze? - ...dopki nie wejdzie si w jego skr, nie pochodzi si w jego skrze po wiecie. Atticus powiedzia jeszcze, e dzi nauczyam si wielu rzeczy i e sama panna Caroline nauczya si paru rzeczy take. Nauczya si, po pierwsze, nie dawa nic Cunninghamom, ale gdybymy my, Walter i ja, byli na jej miejscu, to zrozumielibymy, e ona chciaa jak najlepiej, tylko zwyczajnie si pomylia. Trudno od niej wymaga, eby w cigu jednego dnia poznaa wszystkie zwyczaje Maycomb, i mie do niej pretensje o to, e nie jest a tak mdra. - Niech mnie g kopnie - obruszyam si. - Ja nie byam a tak mdra, eby jej nie czyta, a ona miaa do mnie pretensj... Suchaj, Atticus, przecie ja wcale nie musz chodzi do szkoy wybuchnam w nagym olnieniu. - Burris Ewell, wiesz, kto to? On chodzi do szkoy tylko w pierwszy dzie. Pani od wagarw uwaa, e dopilnowaa przepisw, jak on jest na licie... - Ale ty tak robi nie moesz, Smyku - powiedzia Atticus. - Tylko czasem w niektrych sytuacjach przepisy mona troch nagina. W twoim wypadku przepisy s sztywne. Do szkoy musisz chodzi. - Nie rozumiem, dlaczego ja musz, kiedy on nie musi. - Wic posuchaj... Atticus wyjani, e Ewellowie od trzech pokole przynosz caemu Maycomb wstyd. aden z nich za pamici Atticusa nie przepracowa ani jednego dnia uczciwie. Kiedy po Boym Narodzeniu - obieca mi Atticus - pojad z nim, gdy bdzie wywozi na miejskie mietnisko choink, i zobacz, gdzie i w jakich warunkach mieszkaj Ewellowie. To s ludzie, ale mieszkaj jak zwierzta. - Do szkoy mog chodzi, kiedy im si podoba, kiedy tylko okazuj cho odrobin chci do nauki - powiedzia Atticus. - S sposoby trzymania ich w szkole si, ale niemdrze byoby si wciga takich, jak Ewellowie w nowe otoczenie... - Mnie by wciga, gdybym jutro nie posza do szkoy. - Skoczmy ju t rozmow - rzek Atticus. - Pani, panno Smyku Finch, naley do zwykych ludzi. Musi pani y zgodnie z przepisami. Wyjani, e Ewellowie to odrbna spoeczno utworzona z Ewellw. W pewnych okolicznociach zwykli ludzie przez rozsdek udzielaj im pewnych przywilejw, stosujc prost metod niedostrzegania niektrych Ewellowskich posuni. Wic po pierwsze: Ewellowie nie musz chodzi do szkoy. Po drugie: pan Bob Ewell, ojciec Burrisa, moe polowa i zastawia sida w czasie ochronnym. - Atticus, to bardzo le - jknam. W hrabstwie Maycomb polowanie w czasie ochronnym zawsze byo wykroczeniem, cikim przestpstwem w oczach wszystkich bez wyjtku. - To jest sprzeczne z prawem, zgoda - przyzna Atticus. - Oczywicie, e to bardzo le. Ale kiedy kto wydaje co do grosza swoje zasiki z Opieki Spoecznej na samogon, pacz jego zgodniaych dzieci przecie nie pozostaje bez echa. Nie znam adnego waciciela lasw w okolicy, ktry by poaowa tym dzieciom zwierzyny, jak moe ubi ich ojciec.

- Pan Ewell nie powinien tego robi. - Z pewnoci nie powinien, ale on ju si nie zmieni. Czy za to potpiasz rwnie i jego dzieci? - O nie - szepnam i po raz ostatni sprbowaam stawi opr. - Tylko e jeeli dalej bd chodzia do szkoy, ju nigdy nie bdziemy mogli czyta... - To ci naprawd martwi? - Wanie. Atticus spojrza na mnie i zobaczyam wyraz jego twarzy, ktry zawsze wry co dobrego. - Wiesz, co to jest kompromis? - zapyta. - Naginanie przepisw? - Nie, ukad osignity na drodze wzajemnych ustpstw. To bdzie polegao na tym: jeeli pogodzisz si z koniecznoci chodzenia do szkoy, bdziemy czyta co wieczr, jak zwykle. Umowa stoi? - Tak. - Wic uwaamy j za przypiecztowan... bez przyjtych formalnoci - doda szybko widzc, e przygotowuj si do naplucia mu w do. Gdy otwieraam drzwi z siatk, eby wej do holu, powiedzia: - Ale... ale, Smyku, lepiej w szkole nie mw o tej naszej umowie. - Dlaczego? - Obawiam si, e nasza dziaalno nie przypadaby szczeglnie do gustu czynnikom bardziej owieconym. Oboje z Jemem bylimy przyzwyczajeni do prawniczych sformuowa naszego ojca: w kadej chwili moglimy mu przerywa i pyta o to, czegomy nie rozumieli. -H? - Nigdy nie chodziem do szkoy - wypowiedzia si przystpniej Atticus - ale mam wraenie, e jeli powiesz pannie Caroline, e zawsze po kolacji czytamy, ona si na mnie uwemie, a ja nie chciabym, eby tak si stao. Tego wieczora Atticus trzyma nas w napiciu, czytajc kolumny druku o kim, kto z powodw zgoa niepojtych siedzia na maszcie flagi, co z kolei w sposb ju zupenie jasny spowodowao, e Jem w nastpn sobot usiad na czas duszy rwnie wysoko - w naszym domku podniebnym. Siedzia tam od niadania a do zachodu soca i z pewnoci by tam nocowa, gdyby Atticus nie odci mu dostaw. Ja prawie cay ten dzie spdziam, wac na drzewo i zac z drzewa, biegajc na posyki, dostarczajc Jemowi lektur, prowiant i wod, i wanie niosam mu koce na noc, gdy Atticus zasugerowa, e jeli nie bd zwracaa na Jema uwagi, to Jem zejdzie. Atticus mia racj.

4
Dalsze dni szkolne nie przyniosy mi wrb bardziej pomylnych ni ten pierwszy. W istocie byy jakim nie koczcym si eksperymentem, na ktry mnstwo kredek i cae mile brystolu dawa hojny stan Alabama, nie ustajc w penym dobrych intencji, ale bezowocnym wysiku wczenia mnie w wartki nurt zbiorowoci. Tak zwany przez Jema System Dziesitny Deweya obj wszystkich ju przy kocu mego pierwszego roku szkolnego, nie miaam wic monoci porwna go z adnym innym sposobem nauczania. Mogam tylko rozglda si wok siebie. Atticus i wuj Jack, ktrzy do szkoy nie chodzili, tylko uczyli si w domu, wiedzieli wszystko - w kadym razie, jeli jeden z nich czego nie wiedzia, mona byo liczy na drugiego. Co wicej, faktem niepodwaalnym byo to, e mj ojciec od lat zasiada w legislaturze stanu wybierany raz po raz bez niczyjego sprzeciwu, chocia nigdy na nim nie wyprbowywano innowacji uznanych przez moje nauczycielki za nieodzowne w rozwijaniu naleytego obywatelskiego ducha. Wydawao si, e Jem ksztacony jakim systemem na p dziesitnym, na p opartym na zasadzie olej awki, funkcjonuje dobrze zarwno sam, jak w grupie, c kiedy Jem by tu kiepskim przykadem; aden system wpajania wiedzy, kiedykolwiek wynaleziony przez ludzko, nie powstrzymaby go od poykania ksiek i podrcznikw. Jeli chodzi o mnie, nadal czerpaam wszystkie swe wiadomoci wycznie z tygodnika Czasy" i z kadego drukowanego sowa, na jakie natrafiaam w domu, a przecie posuwajc si jednoczenie calowymi kroczkami w kieracie systemu szkolnego hrabstwa Maycomb, doznawaam niejasnego wraenia, e z czego jestem podstpnie odzierana. Z czego, nie wiedziaam, ale trudno mi byo uwierzy, e dwanacie lat cigej nudy jest wanie tym, co stan Alabama sobie dla mnie umyli. W pierwszej klasie koczyam lekcje o p godziny wczeniej ni Jem, ktry musia siedzie w szkole do godziny trzeciej, wic wracaam do domu sama, przebiegajc obok posesji Radleyw, ile si w nogach, i zatrzymujc si dopiero w bezpiecznej przystani naszej werandy. Kiedy jednak, ju w wiosenne poudnie, gdy pdziam tamtdy, co nagle rzucio mi si w oczy tak bardzo, e po nabraniu tchu i rozejrzeniu si wokoo, zawrciam. Na skraju parceli Radleyw stay dwa dby, ich rozronite korzenie sigay a po wyboisty w tym miejscu chodnik. Wanie co w jednym z tych dbw przykuo moj uwag. May srebrny papierek stercza w dziurze po sku, tu nade mn, i byska, jak gdyby mruga do mnie, w popoudniowym socu. Wspiam si na palce, pospiesznie rozejrzaam si jeszcze raz i wycignam z tej malekiej dziupli dwa kawaki gumy do ucia w sreberkach bez wierzchniego opakowania. Odruchowo zaczam je rozwija, eby jak najszybciej pozna, co to za smak, w por jednak sobie przypomniaam, gdzie jestem. Biegiem ruszyam do domu i dopiero na werandzie obejrzaam dokadnie sw zdobycz. Guma wygldaa na wie i gdy j powchaam, pachniaa zupenie adnie. Polizaam j i odczekaam chwil. Nie umaram, wic wepchnam j do ust: podwjna mitowa Wrigleya. Jem po powrocie do domu od razu mnie zapyta, skd mam gum. Odpowiedziaam, e znalazam. - Smyk, nie je si znalezionych rzeczy.

- To nie z ziemi, tylko z drzewa - wyjaniam. Jem warkn. - No, naprawd. - Udzieliam mu bardziej szczegowej informacji: - Bya wetknita w to drzewo, tam, jak si wraca ze szkoy. - Wypluj j w tej chwili. Wypluam. Tracia ju aromat, tak czy owak. - uam j przez cay ten czas i jeszcze nie umaram, ani nawet nie jest mi niedobrze. Jem tupn nog. - Nie wiesz, e nie mona dotyka tamtych drzew? One by zabiy. - Ty raz dotkn domu. - To byo co innego. Id wypuka gardo... w tej chwili! Syszysz? - Ani mi si ni. Mam przyjemny smak w buzi. - Jeeli zaraz nie wypuczesz garda, powiem wszystko Calpurnii. Usuchaam Jema, bo na kopoty z Calpurni wolaam si nie naraa. Z jakiego powodu ten pierwszy rok szkolny przynis w moich stosunkach z Calpurni wielkie zmiany: jej tyrania, stronniczo i wtrcanie si w moje sprawy straciy na sile, z wolna przechodzc w delikatne utyskiwania na tematy bardziej oglne. Ja ze swej strony zadawaam sobie nieraz wiele fatygi, eby jej nie rozdrania. Zbliao si lato; oboje z Jemem wprost nie moglimy si go doczeka. Lato uwaalimy za najwspanialsz z pr roku: to byo sypianie w kach polowych na zamknitej tylnej werandzie, a nawet namiastka noclegu w naszym domku podniebnym, to byo zjadanie wszystkiego, co nam wpado w rce, bo wszystko nadawao si do jedzenia; to by krajobraz rozmigotany w jaskrawym socu milionami kolorw; ale przede wszystkim lato to by Dill. W ostatnim dniu szkoy czynniki" zwolniy nas dosy wczenie i wracaam do domu razem z Jemem. - Dill chyba przyjedzie jutro - powiedziaam. - Najpewniej pojutrze - powiedzia Jem. - Missisipi puszcza ich o jeden dzie pniej. Podchodzc do linii dbw przy posesji Radleyw, znw podniosam palec, eby wskaza po raz bodaj setny t dziur po sku, w ktrej wtedy znalazam gum do ucia, i podj jeszcze jedn prb przekonania Jema, e tak byo naprawd, gdy raptem... okazao si, e mj palec jest wycelowany w podobne sreberko. - Widz je, Smyk! Widz... Jem rozejrza si, wycign rk, po czym ostronie woy do kieszeni malutk lnic paczuszk. Pobieglimy do domu i na werandzie obejrzelimy to mae pudeeczko oboone srebrnymi papierkami z opakowa gumy do ucia. Byo z rodzaju tych, w jakich si kupuje obrczki lubne - aksamitne, purpurowe, z miniaturowym zatrzaskiem. Jem nacisn zatrzask i pudeeczko z pstrykniciem si otworzyo. W rodku leay jeden na drugim dwa wyczyszczone, wypolerowane groszaki. Jem przyjrza im si badawczo. - Gowy indiaskie - powiedzia. - Rok tysic dziewiset szsty i, Smyk, drugi z roku tysic dziewisetnego. Rzeczywicie antyki. - Z tysic dziewisetnego - powtrzyam jak echo. - To... - Cicho bd na chwil. Musz si skupi.

- Jem, mylisz, e to czyj schowek? - No, nikt oprcz nas tamtdy specjalnie nie chodzi, chyba e jacy doroli. - Doroli nie robi sobie schowkw. Mylisz, e moemy je zatrzyma? - Nie wiem, co moemy zrobi innego, Smyk. Bo komu zwrcisz? Waciwie to nie znam nikogo takiego, kto by tamtdy przechodzi. Cecil wraca do domu naokoo przez miasto. Cecil Jacobs, ktry mieszka na drugim kocu naszej ulicy przy urzdzie pocztowym, nadkada w kady dzie szkolny pen mil drogi, byle tylko nie mija posesji Radleyw i siedziby starej pani Henry Lafayette Dubose. Pani Dubose mieszkaa dwa domy za nami, od strony poczty; ssiedzi twierdzili jednogonie, e to najokropniejsza starucha, jaka kiedykolwiek ya na tym wiecie. Jem za nic nie chcia przechodzi obok jej ganku, jeli nie mia przy sobie Atticusa. - Wic jak mylisz, co powinnimy zrobi, Jem? Rzeczy znalezione nale do znalazcy, gdy nie zjawia si nikt, kto by udowodni, e jest ich wacicielem. Zrywanie od czasu do czasu cudzych kamelii, wypicie w letni dzie cichaczem strzyknitego mleka od krowy panny Maudie Atkinson, raczenie si nie swoimi winogronami muszkatelowymi miecio si doskonale w ramach naszej kultury etycznej, ale pienidze to ju bya inna sprawa. - Co ci powiem - zawyrokowa Jem. - Przez wakacje bdziemy to mieli, a kiedy zacznie si szkoa, zaraz obejdziemy wszystkich i zapytamy, czyje to jest. Moe to pienidze ktrego z tych, co jed autobusem... moe on w dodatku chcia je zabra po wyjciu dzi ze szkoy, tylko zapomnia. Czyje s na pewno. Zobacz, jakie wylizgane. Kto je sobie oszczdza. - Tak, ale dlaczego oszczdza take i gum do ucia? Przecie wiadomo, e guma robi si niedobra. - Nie wiem, Smyk. Ale na tych pienidzach na pewno komu zaley... - Dlaczego, Jem? - No, takie indiaskie... hm... pochodz prosto od Indian. Maj rzeczywicie wielk czarodziejsk moc, przynosz szczcie... nie takie szczcie, jak kurczta na obiad, ktrych czowiek si nie spodziewa, tylko powane... dugie ycie, i dobre zdrowie, i szczliwe przejcie szeciu tygodni prby na wojownika... te pienidze naprawd maj dla kogo warto. Bd je trzyma w kuferku. Przed udaniem si do swego pokoju Jem patrzy dugo na posesj Radleyw. Chyba znw si skupia. W dwa dni pniej w blasku chway przyby Dill, sam przyjecha pocigiem z Meridian do Maycomb-Wze Kolejowy (nazwa kurtuazyjna, gdy bya to stacja na terenie hrabstwa Abbott), gdzie w jedynej takswce miasta Maycomb oczekiwaa go panna Rachel, obiad jad w wagonie restauracyjnym, widzia, jak na peron w Bay St. Louis wysiadaj dwa zronite ze sob bliniaki i na domiar wszystkiego, nie baczc na nasze groby, upiera si, e to prawda. Odrzuci ju te obrzydliwe spodenki przypinane do bluzki i by teraz w prawdziwych krtkich spodniach ze skrzanym paskiem, uty troch, chocia nie urs, i poinformowa nas, e widzia si ze swoim ojcem. Jego ojciec o gow przewysza naszego, ma czarn brod (w szpic) i jest prezesem Linii Kolejowej Londyn-Pnocny Wschd. - Pomagaem przez jaki czas maszynicie tego pocigu - rzek Dill ziewajc.

- A figa! Ju nie opowiadaj - powcign go Jem. - Co bdziemy dzi przedstawiali? Dill chcia Wdrowcw, bo tam byy trzy przyzwoite role. Stanowczo mia dosy wystpowania jako nasz aktor charakterystyczny. - Ja mam dosy Wdrowcw - owiadczyam. Dosy miaam roli Toma, ktry nagle w rodku filmu traci pami i znika ze scenariusza, eby odnale si na Alasce dopiero przy samym kocu. - Wymyl co nowego, Jem. - Mam dosy wymylania. To by pierwszy dzie naszej wolnoci, a ju mielimy wszystkiego dosy. Zaczam si zastanawia, co przyniesie takie lato. Wyszlimy do ogrodu i Dill popatrzy wzdu ulicy na ponur fasad domu Radleyw. - Pachnie mi... mierci - powiedzia. - mierci, powanie mwi - powtrzy, gdy kazaam mu si zamkn. - Czy to znaczy, e ci pachnie, jak kto umiera? - Nie, to znaczy, e mog byle kogo powcha i od razu pozna, czy ta osoba umrze. Jedna starsza pani mnie tego nauczya. - Dill posun si i powcha mnie. - Jean Louise Finch, umrzesz za trzy dni. - Dill, jeeli nie przestaniesz, tak ci paln, e ci si nogi poskrcaj w korkocig. Powanie mwi. - Musisz zaraz wrzeszcze? - warkn Jem. - Zachowujesz si, jakby wierzya w Gorce Opary. - A ty, jakby nie wierzy - powiedziaam. - Gorce Opary? Co to? - zainteresowa si Dill. - Wic nigdy nie szede w guch noc jak bezludn drog i nie natrafie na gorce miejsce? - zapyta Jem Dilla. - Gorcy Opar to jest kto, kto nie moe dosta si do nieba i tylko tarza si na bezludnych drogach... Wystarczy przej przez takiego, eby po mierci tak samo jak on tarza si wszdzie po nocy i wysysa z ludzi oddech... - Nie mona go jako wymin, eby przez niego nie przechodzi? - Nie mona - odrzek Jem. - Czasami on si wyciga w poprzek caej drogi, ale zanim si przez niego przejdzie, mona powiedzie: O aniele ywy w mierci, odsu si, tchu nie ssaj z piersi". To ich powstrzymuje od owijania si naokoo czowieka. - Nie wierz mu, Dill - przerwaam Jemowi. - Calpurnia mwi, e to tylko murzyskie gadki. Jem wykrzywi si do mnie ponuro, ale powiedzia: - No, bawimy si w co, czy nie? - Poturlajmy si w oponie - zaproponowaam. Jem westchn: - Bo ty wiesz, e ja si ju nie mieszcz. - To moesz pcha. Pobiegam za dom i wycignam spod werandy star opon samochodow. Przytoczyam j do furtki. - Ja pierwsza - oznajmiam. Dill zwrci uwag, e waciwie to on ma pierwszestwo, bo dzisiaj przyjecha.

Jem rozstrzygn spraw: ja si przejad pierwsza, za to Dill bdzie mia prawo przejecha si potem duej ode mnie. Jak scyzoryk zoyam si w oponie. Poniewczasie pojam, e Jem, obraony moim negatywnym stosunkiem do Gorcych Oparw, po prostu si przyczai, czekajc na okazj do rewanu. Zrewanowa si istotnie, gdy pchn opon po chodniku ze wszystkich si. Ziemia, niebo i domy zamieniy si w rozszala wirujc palet, w uszach mi zahuczao, zaczam si dusi. Rk nie mogam wycign, eby si zatrzyma, bo wcinite byy pomidzy pier i kolana. Mogam tylko mie nadziej, e Jem bdzie szybszy i zastpi oponie drog, albo e zatrzyma mnie jaki wybj na chodniku. Syszaam, jak Jem biegnie za mn i krzyczy. Opona podskoczya na wirze, migna przez jezdni, trzasna o jak zapor i jak korek z butelki wystrzeliam z niej na bruk. Oszoomiona leaam na betonie, walczc z mdociami, potrzsajc gow, eby mi si w niej uciszyo, tukc si po uszach, eby przestao mi w nich hucze. - Smyk - usyszaam gos Jema - uciekaj stamtd! Prdko! Podniosam gow i zobaczyam przed sob schodki domu Radleyw. Zmartwiaam. - No, Smyk, nie le tam! - wrzeszcza Jem. - Wstawaj, nie moesz?! Drc, poderwaam si na nogi mikkie jak wata. - Opon zabierz! - rycza Jem. - Opon! Zupenie zgupiaa, opon chcesz zostawi?! Wreszcie zdolna do nawigacji wrciam do nich biegiem tak szybkim, jak tylko mi na to pozwoliy rozdygotane kolana. - Dlaczego jej nie zabraa? - hukn na mnie Jem. - Dlaczego ty po ni nie pjdziesz? - pisnam. Jem nie odpowiedzia. - Rusz si, to niedaleko od furtki. No, raz nawet zaklepae dom, ju nie pamitasz? Jem spojrza na mnie z wciekoci, ale zaprzeczy mi nie mg, wic chcc nie chcc, popdzi chodnikiem, odbi si przed furtk, da w ni nura i odzyska opon. - No i widzisz - wykrzywia si triumfalnie. - To nic takiego. Sowo daj. Smyk, czasem si zachowujesz tak bardzo jak dziewczyna, e a rce opadaj. Co tu miaam do powiedzenia, o czym on nie wiedzia, postanowiam jednak mu tego nie mwi. W drzwiach frontowych ukazaa si Calpurnia. - Czas na lemoniad! - zawoaa. - Macie zej z tego gorcego soca, bo ywcem si usmaycie! Lemoniada na werandzie w upalne przedpoudnie bya letnim obrzdkiem. Calpurnia postawia dzbanek i trzy szklanki na stole i posza z powrotem do swoich zaj. Utrata ask Jema nie martwia mnie zbytnio. Wiedziaam, e lemoniada przywrci mu dobry humor. Jem wypi duszkiem dwie szklanki i klepn si w pier. - Ju wiem, co bdziemy przedstawia - obwieci. - Now rzecz, zupenie inn. - Co? - zapyta Dill. - Dzikiego Radleya. W gowie Jema mona byo czasem czyta jak w otwartej ksice; wymyli to teraz, eby

da mi do zrozumienia, e on si Radleyw w adnej formie, w adnych okolicznociach nie boi, i zarazem eby przeciwstawi sw bohatersk odwag mojemu ndznemu tchrzostwu. - Dzikiego Radleya? Jak? - zapyta Dill. Jem powiedzia: - Smyk, ty moesz by pani Radley... - Akurat! Uwaam, e nie... - O co chodzi? - zapyta Dill. - Masz jeszcze pietra? - Przecie on mgby wyj w nocy, kiedy bdziemy spali - wytoczyam argument. Jem sykn. - Oj, Smyk, niby skd on ma wiedzie, co my przedstawiamy. Zreszt myl, e go tam ju nie ma. Umar wiele lat temu i wepchnli go do komina. Dill powiedzia: - Jem, to my we dwch moemy przedstawia, a Smyk niech si tylko przyglda, jeeli ma takiego pietra. Byam raczej pewna, e Dziki Radley jest nadal tam w domu, ale nie mogc tego udowodni, czuam, e lepiej nabra wody w usta, bo inaczej oni mnie jeszcze posdz o to, e wierz w Gorce Opary - zjawiska, na ktre w wietle dziennym byam cakowicie uodporniona. Jem wyznaczy role: jako pani Radley musiaam tylko wychodzi i zamiata werand. Dill zosta starym panem Radleyem; spacerowa tam i z powrotem po chodniku i kaszla, gdy Jem do niego mwi. Jem naturalnie by Dzikim Radleyem; wchodzi pod schodki, skomla, od czasu do czasu piszcza i wy. W miar jak wypeniao si lato, nasza zabawa nabieraa rumiecw. Cyzelujc j i udoskonalajc, dodawalimy dialogi i akcj, a w kocu powsta cay krtki dramat, do ktrego co dzie dochodziy jakie nowe warianty. Dill, otr nad otrami, potrafi wcieli si w kad wyznaczon mu rol, nawet wydawa si wysoki, jeli ktra z jego diabelskich kreacji tego wymagaa. Z kad z rl w tej sztuce radzi sobie tak wietnie, jak ze swym najstraszliwszym wcieleniem; a najstraszliwszym jego wcieleniem by Got-Barbarzyca. Bardzo niechtnie wwczas grywaam rozmaite, majce do czynienia z Barbarzyc, panie. Teraz te uwaaam, e znacznie zabawniejszy byby Tarzan, ju nie mwic o tym, e graam z czym wicej ni niejasny niepokj, pomimo zapewnie Jema, e Dziki Radley nie yje, wic nic mi si sta nie moe ani w biay dzie, gdy on, Jem i Calpurnia s przy mnie, ani w nocy, gdy czuwa Atticus. Jem by urodzonym bohaterem. Odgrywalimy wic ten smtny dramacik utkany ze strzpw starej plotki i miasteczkowej legendy; pani Radley bya pikna, dopki nie wysza za pana Radleya i nie stracia posagu. Stracia te wikszo zbw i palec wskazujcy prawej rki (wkad Dilla: Dziki odgryz matce palec pewnej nocy, gdy nie udao mu si znale adnych kotw ani wiewirek na kolacj); przewanie siedziaa w bawialni i pakaa, podczas gdy Dziki struga na wiry mebel po meblu w domu. Potem wszyscy troje bylimy tymi chopcami, ktrzy tak dokazywali, e si wpakowali w kopoty; potem ja byam dla odmiany tym sdzi od spraw spadkowych; Dill zabiera Jema

i wpycha go pod schodki werandy, pomagajc sobie przy tym miot. Jem w miar potrzeby ukazywa si ponownie jako szeryf, poszczeglni obywatele Maycomb oraz panna Stephanie Crawford, majca zawsze najwicej do powiedzenia o Radleyach. Gdy nadchodzi czas odegrania wielkiej sceny Dzikiego, Jem wchodzi chykiem do domu, za plecami Calpurnii, wykrada z szufladki maszyny do szycia noyczki, a potem siada na hutawce i zaczyna ci gazety. Dill z kaszlem przechodzi obok Jema i wtedy Jem na niby zatapia noyczki w udzie Dilla. Z miejsca, gdzie staam, wygldao to okropnie prawdziwie. Jeli podczas takiego przedstawienia pokazywa si na ulicy pan Nathan Radley w swej codziennej drodze do miasta, zmartwiali czekalimy bez ruchu, bez sowa, dopki nie znikn nam z oczu, a pniej snulimy nieskoczone domysy, co on by z nami zrobi, gdyby cokolwiek podejrzewa. Nasze produkcje artystyczne ustaway rwnie i w chwilach, gdy na widnokrgu pojawiali si inni ssiedzi, chocia kiedy dopiero po duszym czasie spostrzegam, e z drugiej strony ulicy przypatruje si nam pani Maudie Atkinson z sekatorem w zastygej nad ywopotem rce. Pewnego dnia zapamitale odgrywajc rozdzia dwudziesty pity ksigi drugiej Rodziny Jednego Czowieka, nie zauwaylimy Atticusa, ktry sta na chodniku i wpatrzony w nas uderza si po kolanie zwinitym w trbk czasopismem. Soce wskazywao samo poudnie. - W co wy si bawicie? - zapyta Atticus. - W nic - odpowiedzia Jem. Unik Jema owieci mnie, e nasza zabawa ma pozosta tajemnic, wic si nie odzywaam. - Co tu robi te noyczki w takim razie? Dlaczego tniesz gazet? Jeeli to dzisiejsza, skr ci wygarbuj. - Nic. - Jakie nic? - adne, ojcze. - Daj no mi te noyczki - poleci Atticus. - One nie s do zabawy. Czy to przypadkiem nie ma jakiego zwizku z Radleyami? - O, nie. - Jem si zaczerwieni. - Mam nadziej, e nie - powiedzia Atticus krtko i wszed do domu. - Je-em... - Zamknij si. On teraz jest w gabinecie, tam nas sycha. Poszlimy w gb ogrodu i w bezpiecznym oddaleniu od Atticusa Dill zapyta Jema, czy ju nie moemy si w to bawi. - Nie wiem. Atticus nie powiedzia, e nie moemy... Ja nie byam tak bardzo tego pewna, ale Jem zwrci mi uwag, e jestem dziewczyn, a dziewczyny zawsze cierpi na jakie urojenia, i to wanie dlatego ludzie tak dziewczyn nie znosz, i jeli mam si zachowywa w taki sposb, to lepiej, ebym po prostu odesza i poszukaa sobie innego towarzystwa. - Dobrze, wic grajcie dalej - powiedziaam. - Jeszcze zobaczycie. Wkroczenie Atticusa byo drugim powodem, dla ktrego wolaam zrezygnowa z tych przedstawie. Powd pierwszy miaam ju od owego dnia, gdy zajechaam w oponie przed dom

Radleyw. Z gow roztrzsion, czujc mdoci, usyszaam wtedy poprzez wrzaski Jema jeszcze jeden gos tak cichy, e na chodniku Dill i Jem z pewnoci go nie dosyszeli. Kto w domu Radleyw mia si.

5
Dokuczajc Jemowi, w kocu go przecie zmogam tak, jak przewidziaam, i ku mojej uldze zaniechalimy na razie tej zabawy. Jem jednak wci utrzymywa, e Atticus nie powiedzia, e nie moemy, wic jak najbardziej moemy; a w ogle nawet gdyby Atticus to powiedzia, jest przecie sposb, w jaki mona ten zakaz obej: wystarczy po prostu zmieni imiona postaci i wtedy nikt nam nie zarzuci, e odgrywamy co prawdziwego. Dill z caego serca popiera ten plan akcji. Dill zreszt i bez tego zacz by dla mnie pewnym utrapieniem. Mniej wicej w poowie lata owiadczy si o moj rk, a potem szybko o tym zapomnia. ciga mnie wzrokiem, na kadym kroku podkrela, e nale do niego, powiedzia nawet, e jestem jedyn dziewczyn, jak w yciu swoim bdzie kocha, a potem zaniedba mnie haniebnie. Zbiam go dwa razy, ale to wcale nie pomogo, bo on tylko jeszcze bardziej zbliy si do Jema. Caymi dniami siedzieli teraz obaj w domku podniebnym, knujc co i planujc, woajc mnie jedynie wtedy, gdy potrzebny by im kto trzeci. Przez jaki czas ja sama nie chciaam mie nic wsplnego z ich bardziej zwariowanymi planami i pod grob wysuchiwania, e jestem dziee-wczyn", spdzaam wikszo pozostaych do koca wakacji wieczorw z pani Maudie Atkinson na jej frontowym ganku. Jem i ja zawsze moglimy biega swobodnie po ogrodzie pani Maudie, oczywicie z daleka od jej azalii - ale nasz kontakt z ni by dosy luny. Dopki Jem i Dill nie wyczyli mnie ze swych projektw, pani Maudie bya tylko jeszcze jedn ssiadk, chocia stosunkowo nam sprzyjaa. W myl nie wyraonego sowami ukadu wolno nam byo bawi si na jej trawniku, je jej winogrona muszkatelowe, bylebymy nie wskakiwali na krat, i zwiedza do woli jej wielk parcel - warunki dziki wspaniaomylnoci pani Maudie mielimy idealne, wic chcc utrzyma ten raczej niepewny stan rzeczy, wolelimy przez ostrono zbyt czsto z ni nie rozmawia. Teraz jednak wskutek konspiracji Jema i Dilla musiaam zbliy si do niej. Pani Maudie nie cierpiaa swego domu; uwaaa, e szkoda jej czasu na siedzenie w czterech cianach. Bya wdow, pani kameleonem, ktra pielia klomby przyodziana byle jak w mski kombinezon i stary kapelusz plaowy, ale po kpieli o godzinie pitej ukazywaa si na ganku i krlowaa nad ulic w chwale majestatu. Kochaa wszystko, co wyrasta z ziemi boej, nawet chwasty. Z jednym wyjtkiem. Gdy znajdowaa w swym ogrodzie dbo cibory, natychmiast wszczynaa co w rodzaju bitwy nad Marn; rzucaa si na cibor z cynowym cebrzykiem i starannie wypalaa j z korzeniami substancj tak trujc, e jeli mona jej byo wierzy, od razu padlibymy martwi, gdybymy si w por nie odsunli. - Nie lepiej wyrwa to po prostu? - zapytaam kiedy, bdc wiadkiem dugiej kampanii, jak pani Maudie stoczya ze dbem nie wyszym ni na trzy cale.

- Wyrwa to, dziecko, wyrwa? - Pani Maudie podniosa zwiotczay pd i cisna w palcach malek odyk. Wysczyy si mikroskopijne ziarenka. - No, jedna trawka cibory moe zniszczy cay ogrd. Widzisz? Kiedy jesie przychodzi, to schnie i leci z wiatrem na cae hrabstwo Maycomb. Zgroza malujca si na twarzy pani Maudie podniosa t moliwo do rangi plag ze Starego Testamentu. Pani Maudie mwia zbyt ywo i dobitnie jak na mieszkank hrabstwa Maycomb. Zwracaa si do nas po imieniu i po nazwisku, a umiechajc si odsaniaa dwa malutkie zote roki nasadzone na ky. Gdy pena podziwu wyraziam nadziej, e moe kiedy ja te bd miaa takie, powiedziaa: - Popatrz! I planiciem jzyka wypchna z ust swj mostek, ktry po tym jej serdecznym gecie sta si, rzec by mona, mostem raz na zawsze przerzuconym midzy nami. yczliwo pani Maudie rozcigna si take na Jema i na Dilla, od czasu do czasu przecie robicych sobie przerw w tajemniczych zajciach; na nas troje spywao dobrodziejstwo talentu pani Maudie dotychczas przed nami ukrywanego. Wypiekaa ona najlepsze ciasta w okolicy. Za kadym razem, gdy pieka duy placek, wyczarowywaa przy okazji trzy mae i woaa przez ulic: - Jem Finch! Smyk Finch! Charles Baker Harris! Chodcie tu do mnie. Nasza gotowo zawsze si opacaa. Latem zmierzchy s dugie i spokojne. Przewanie w milczeniu siedziaam przy pani Maudie na jej ganku, patrzc, jak niebo o zachodzie soca przechodzi z barwy tej w row, patrzc, jak stadka jaskek przelatuj nisko nad domami i znikaj za dachem szkoy. - Pani Maudie - zapytaam w pewien taki zmierzch. - Myli pani, e Dziki Radley jeszcze yje? - On ma na imi Arthur i yje - odrzeka pani Maudie. Powoli koysaa si w duym dbowym fotelu na biegunach. - Czy nie liczny ma dzi zapach moja mimoza? Jak tchnienie aniow. - Tak, prosz pani. Ale skd pani wie? - O czym, dziecko? - e Dzi... pan Arthur jeszcze yje? - Niezdrowa ciekawo. No, ale i jej przedmiot nie jest chyba szczeglnie zdrowy. Wiem, e on yje, Jean Louise, bo jeszcze nie widziaam, jak go wynosz. - Moe umar i wepchnli go do komina? - Co ci znw przyszo do gowy? - Jem tak myli. - S... ss... sss... Jeremy z dnia na dzie staje si coraz bardziej podobny do Jacka Fincha. Pani Maudie znaa wuja Jacka, brata Atticusa, od dziecistwa. Prawie jego rwienica, razem z nim dorastaa w Przystani Fincha. Jej ojciec, doktor Frank Buford, mia posiado ziemsk w najbliszym ssiedztwie. Chocia zawodem doktora Buforda bya medycyna, jego mani byo wszystko, co wyrasta z ziemi, wic do mierci pozosta biedny. Wuj Jack Finch natomiast to lekarz wyadowujcy ca swoj pasj ogrodnicz w skrzynkach okiennych

mieszkania w Nashville, wic wci jest bogaty. Widywalimy si z wujem Jackiem co roku na Boe Narodzenie i co roku na Boe Narodzenie wuj Jack woa do pani Maudie na drug stron ulicy, eby wysza za niego za m. Panna Maudie odkrzykiwaa: - Troch goniej, Jack Finch, a sycha ci bdzie na poczcie. Ja ci jeszcze nie sysz. Oboje z Jemem uwaalimy, e to dziwny sposb owiadczania si paniom, c, kiedy sam wuj Jack by dosy dziwny. Mwi, e prbuje zirytowa pani Maudie, i to ju od czternastu lat bez powodzenia, i e jest wprawdzie ostatnim na wiecie mczyzn, za ktrego pani Maudie zechciaaby wyj, ale te i pierwszym, ktremu ona chce dokuczy, a najlepsz, jak wiadomo, obron przed ni jest zdecydowane natarcie, co ju trafio nam do przekonania. - Arthur Radley po prostu siedzi w domu, to wszystko - powiedziaa pani Maudie. - Czy ty by nie siedziaa w domu, gdyby nie chciaa wychodzi? - Owszem, tylko e ja bym chciaa wychodzi. Dlaczego on nie chce? Pani Maudie przymruya oczy. - Znasz t histori nie gorzej ni ja. - Ale nigdy nie syszaam, dlaczego. Nikt mi nie opowiada, dlaczego. Pani Maudie wsadzia swj mostek na miejsce. - Wiesz o tym, e stary pan Radley nalea do baptystw obmywajcych nogi... - Pani te, prawda? - Ja nie mam tak twardego krgosupa, dziecko. Jestem tylko baptystk. - To nie wszyscy baptyci wierz w obmywanie ng? - Wierzymy. W domu, w wannie. - Ale my z adnymi baptystami nie moemy mie cznoci duchowej... Najwidoczniej dochodzc do wniosku, e atwiej jest omwi pierwotne baptysterium ni istot chrzecijaskiej cznoci duchowej, pani Maudie powiedziaa: - Obmywacze ng uwaaj, e wszystko, co sprawia przyjemno, jest grzechem. Czy wiesz, e kiedy w sobot, kiedy paru z nich wracao tdy z naboestwa w lesie, dowiedziaam si od nich, e razem z moimi kwiatami pjd do pieka? - I kwiaty do pieka? - Ot to. Kwiaty te bd si tam smayy. Uznali, e zbyt duo czasu marnuj na wieym powietrzu, zamiast siedzie w domu i czyta Bibli. Moja ufno w goszon z kazalnicy Ewangeli osaba na myl o pani Maudie skwierczcej wieczycie to w tym, to w owym kotle protestanckich piekie. Istotnie pani Maudie miaa ostry jzyk i nie zajmowaa si czynieniem dobra w okolicy tak, jak panna Stephanie Crawford. Ale podczas gdy nikt z odrobin bodaj oleju w gowie nie dowierza pannie Stephanie, Jem i ja uwaalimy, e do pani Maudie mona mie zaufanie. Nigdy na nas nie skarya, nie drania si z nami i zupenie si nie interesowaa naszym yciem prywatnym. Bya nasz przyjacik. Fakt, e istocie tak rozsdnej zagraa niebezpieczestwo mk wiekuistych, wyda mi si niepojty. - To nie w porzdku, pani Maudie. Pani jest najlepsza z wszystkich znajomych mi pa. Pani Maudie si umiechna. - Dzikuj askawej panience. Rzecz w tym, e oni uwaaj kobiety jako takie za grzech. Bibli bior dosownie.

- I to dlatego pan Arthur siedzi w domu? eby si trzyma z daleka od kobiet? - Pojcia nie mam. - To jako bez sensu. Mnie si wydaje, e gdyby pan Arthur chcia si dosta do nieba, to w kocu by przecie wyszed na swj ganek. Atticus mwi, e ludzie, ktrzy kochaj Boga jak siebie samego... Pani Maudie przestaa si koysa i gos jej stwardnia. - Za maa jeste, eby to zrozumie - powiedziaa. - Ale czasem Biblia w rce jednego czowieka jest gorsza ni butelka whisky w rce in... no, powiedzmy... twojego ojca. Oburzyam si. - Atticus nie pije whisky - zaprotestowaam. - W yciu nie wypi ani kropelki... oj, nie... owszem, wypi. Opowiada, e kiedy wypi i wcale nie bya dobra. Pani Maudie parskna miechem. - Nie mwiam specjalnie o twoim ojcu - wyjania. - Chodzio mi o to, e Atticus Finch nawet pijany nie byby taki okropny, jak ten czy w w swojej najlepszej formie. Niektrzy ludzie s... s tak pochonici troszczeniem si o tamten wiat, e nie maj kiedy si nauczy, jak trzeba y na tym. I wystarczy spojrze na rg tej ulicy, eby zobaczy skutki. - Myli pani, e to prawda... te wszystkie rzeczy o Dzikim... panu Arthurze? - Jakie rzeczy? Powiedziaam jej. - W trzech czwartych gadanie Murzynw i w jednej czwartej Stephanie Crawford - rzeka pani Maudie surowo. - Stephanie Crawford nawet opowiadaa mi kiedy, e obudzia si w rodku nocy i zobaczya, jak on do niej zaglda przez okno. Zapytaam: I co ty wtedy zrobia, Stephanie? Czy przynajmniej posuna si w ku, eby mu zrobi miejsce?" To j na jaki czas przymkno. Nie wtpiam. Sam gos pani Maudie mg przymkn kadego. - Nie, dziecko - odezwaa si pani Maudie po chwili. - To jest smutny dom. Pamitam Arthura Radleya jeszcze jako chopca. Zawsze odnosi si do mnie mile, chocia ludzie rnoci o nim opowiadali. Odnosi si, jak tylko umia najmilej. - Myli pani, e on jest pomylony? Pani Maudie potrzsna gow. - Nawet jeeli nie jest, powinien by po tym wszystkim. Nigdy naprawd nie wiemy, co si dzieje z ludmi. Co si dzieje w domach za zamknitymi drzwiami, jakie tajemnice... - Atticus w domu nigdy nie robi z Jemem ani ze mn nic takiego, czego nie robi w ogrodzie poczytaam sobie za obowizek broni rodziciela. - Dziecino mia, ot, tak sobie plot... nawet nie mylaam o twoim ojcu, ale skoro ju o nim mowa, powiem ci jedno. Atticus Finch jest zawsze taki sam, czy to u siebie, czy publicznie na ulicy. Chcesz zabra dla was troch wieego ciasta? Bardzo chciaam.

Nazajutrz, gdy wstaam rano. Jem i Dill z wielkim przejciem rozmawiali o czym w ogrodzie za domem. Podeszam do nich, ale jak zwykle kazali mi odej. - Ani mi si ni. To jest mj ogrd take... nie tylko twj, Jemie Finch. Wic i ja mam prawo tu si bawi. Dill i Jem udali si na krtk poufn narad. - Jeeli zostaniesz, musisz robi to, co ci powiemy - uprzedzi mnie Dill. - No-oo - powiedziaam - kto raptem si zrobi taki wielki, eby rozkazywa? - Jeeli nie dasz sowa, e bdziesz robi to, co ci powiemy, to niczego si nie dowiesz cign niewzruszenie Dill. - Mylaby kto, e przez noc urose o dziesi cali! Dobrze, wic co to ma by? Jem oznajmi spokojnie: - Chcemy, eby Dziki Radley dosta od nas kartk. - Niby jak? - Sprbowaam nie okaza przeraenia, ktre z punktu, gdy to usyszaam, ugio mi kolana. Pani Maudie moga sobie mwi; stara jest i jak u Pana Boga za piecem na tym swoim ganku. Ale przecie my to co innego. Jem chcia po prostu wsadzi t kartk na bambus od wdki i wsun j midzy okiennice. Dill na stray z dzwonkiem mia dzwoni, w razie gdyby kto nadchodzi. Dill podnis rk. To by srebrny dzwonek obiadowy naszej mamy. - Podejd od tamtej strony - powiedzia Jem. - Patrzylimy wczoraj z przeciwka i tam jest jedna okiennica obluzowana. Chyba uda mi si dosign przynajmniej na parapet. - Jem... - Teraz, kiedy ju ci dopucilimy, nie moesz si wycofa. Musisz by z nami, panno Fe!Wszystko-Ze! - Dobrze, ju dobrze. Tylko ja nie chc patrze. Jem, kto mgby... - Musisz patrze. Ty bdziesz patrze na tamten koniec ich ogrodu, a Dill od frontu na ulic, i Dill w razie czego zadzwoni. Jasne? - No, trudno. Cocie mu napisali? Dill mnie poinformowa: - Prosimy go naprawd grzecznie, eby kiedy wyszed i powiedzia nam, co robi, kiedy tak siedzi w domu... I nie zrobimy mu adnej krzywdy, tak mu napisalimy, i jeeli chce, postawimy mu lody. - Macie krka do potgi. On was zabije! Dill przyzna si: - To mj pomys. Myl, e jak on wyjdzie i troch z nami pobdzie, to moe mu si zrobi lepiej. - Skd wiesz, e mu nie jest dobrze? - No, a jak tobie by byo, gdyby tak siedziaa zamknita przez sto lat i miaa tylko koty do jedzenia? Gow daj, e broda mu urosa a dotd... - Jak twojemu tatusiowi? - Mj tatu nie ma brody, mj tatu... - Dill urwa, najwyraniej usiujc sobie przypomnie. - Aha, zapaam ci - powiedziaam. - Mwie, jeszcze zanim na dobre wysiade z pocigu,

e twj tatu ma czarn brod... - Jeeli to ci nie sprawi rnicy, to zgoli j tego lata! Wanie, mam list na dowd... i dwa dolary mi przysa w dodatku. - Gadaj zdrw... Pewnie ci jeszcze przysa mundur konnego policjanta! Tylko e ten mundur nie doszed, prawda? Gadaj sobie, syneczku... Dill Harris potrafi opowiada najbardziej niestworzone rzeczy, jakie w yciu syszaam. Midzy innymi lata ju siedemnacie razy samolotem pocztowym, jedzi do Nowej Szkocji, widzia sonia i jego dziadziu, ni mniej, ni wicej, tylko genera brygady, Joe Wheeler we wasnej osobie, zostawi mu w spadku swj miecz. - Cicho bdcie! - powiedzia Jem. Wlaz pod werand i wynurzy si z tym bambusem. Jak mylicie, dosy dugi? Dosign nim z chodnika? - Kto, kto by taki dzielny, e tam poszed i zaklepa dom, nie powinien bra do tego wdki rzuciam uwag. - Nie moesz zwyczajnie wyway frontowych drzwi? - To... chodzi o co innego - powiedzia Jem. - Ile razy mam ci powtarza? Dill wyj z kieszeni kartk i da j Jemowi. We troje ruszylimy ostronie w stron domu Radleyw. Dill zatrzyma si pod latarni przy frontowym rogu posesji, Jem i ja powolutku poszlimy chodnikiem rwnolegym do boku domu. Puszczajc Jema naprzd, przystanam w miejscu, skd wida byo ulic za zakrtem. - Droga wolna! - oznajmiam. - Nigdzie nikogo. Jem obejrza si na Dilla, ktry skin gow. Wtedy Jem nabi kartk na koniec bambusa i sign nim przez pot w okolic upatrzonego okna. Wychyli si, jak mg najdalej, bo bambus okaza si o kilka cali za krtki. Patrzyam, jak on w podrygach podpycha t tyk i podpycha tak dugo, e w kocu zeszam z posterunku i przybiegam do niego. - Nie da rady jej zsun z wdki - mamrota. - A nawet jeeli si zsunie, to jak j tam zatrzyma? Wracaj na stanowisko, Smyk. Wrciam i wlepiam wzrok w pust jezdni za zakrtem. Od czasu do czasu spogldaam na Jema i dalsze cierpliwe prby umieszczenia tej kartki na parapecie okna. Kartka raz po raz sfruwaa na ziemi i Jem raz po raz nabija j na bambus, a sobie pomylaam, e Dziki Radley, jeli j w ogle kiedykolwiek dostanie, i tak w adnym razie nie bdzie mg jej odczyta. Patrzyam na ulic, gdy nagle zadwicza dzwonek. Kulc ramiona, odwrciam si pewna, e zobacz Dzikiego Radleya i jego zakrwawione szpony; zobaczyam Dilla ze wszystkich si dzwonicego na alarm tu przed nosem Atticusa. Jem wyglda tak tragicznie, e nie miaam sumienia powiedzie mu: A nie mwiam?" Cikim krokiem odszed od potu, wlokc bambus po chodniku. Atticus powiedzia: - Przestae dzwoni. Dill zapa serce dzwonka; w ciszy, ktra nastpia, zapragnam, eby zacz dzwoni znowu. Atticus zsun kapelusz z czoa i uj si pod boki. - Jem - zapyta - co ty waciwie robie? - Nic, ojcze.

- Masz mi tak nie odpowiada. Mw. - Chciaem... chcielimy tylko da co panu Radleyowi. - Co da? - List po prostu. - Poka mi ten list. Jem wycign zszargany kawaek papieru. Atticus wzi go od Jema i z niejakim trudem odcyfrowa. - Dlaczego tak wam zaley, eby pan Radley wyszed? - Mylelimy, e moe byoby mu z nami przyjemnie... - zacz Dill i ucich, gdy Atticus spojrza na niego. - Synu - rzek Atticus do Jema - co ci powiem i ju wicej powtarza tego nie bd: przesta dokucza temu czowiekowi. To si odnosi take i do was obojga. Do spraw pana Radleya wtrca si nie wolno. Jeli on zechce wyj, to wyjdzie. Jeli woli siedzie w domu, ma prawo tam siedzie nie niepokojony dowodami zainteresowania ze strony wcibskich dzieci, co jest agodnym okreleniem takich jak my. Czy nam by si podobao, gdyby Atticus bez pukania adowa si do nas wieczorem, gdy si kadziemy do ek? W praktyce my wanie w taki sposb narzucamy si panu Radleyowi. Tryb ycia pana Radleya nam moe wydawa si szczeglny, ale jemu na pewno szczeglny si nie wydaje. Co wicej, czy nam nigdy nie przyszo na myl, e droga do ludzi, z ktrymi chcemy nawiza kontakt, wiedzie przez drzwi frontowe, a nie przez boczne okno? I wreszcie: mamy si trzyma z daleka od tego domu, dopki nie zostaniemy tam zaproszeni, skoczy raz na zawsze z takimi gupimi zabawami, jak ta dzisiejsza, i nie stroi sobie artw z nikogo ani na tej ulicy, ani w tym miecie... - Mymy sobie z niego nie stroili artw, mymy si z niego nie wymiewali - zaprzecza Jem. - My tylko... - A wic wanie to robilicie. - Czy mymy chcieli si z niego wymiewa? - Nie - rzek Atticus. - Wycznie ku zbudowaniu ssiadw odgrywalimy histori jego ycia. Jem wyglda troch, jakby by spuchnity. - Nie powiedziaem o tym, e my odgrywamy, wcale nie powiedziaem. Atticus umiechn si oschle. - Wanie teraz mi powiedziae - dobi Jema. - Skoczcie natychmiast z tymi bzdurami... wszyscy troje. Jem zagapi si na Atticusa. - Chcesz zosta adwokatem, prawda? - Usta naszego ojca zacisny si podejrzanie, jak gdyby stara si powstrzyma umiech. Widzc, e krci nie ma celu, Jem milcza. Atticus wszed do domu po jakie akta, ktrych zapomnia wzi rano, i dopiero wtedy Jem wreszcie poj, e da si nabra na najstarsz adwokack sztuczk w dziejach sdownictwa wiata. Z uszanowaniem czeka w przyzwoitej odlegoci od schodkw werandy, a potem patrzy bez sowa, jak Atticus wychodzi z domu i idzie do miasta. Gdy Atticus ju nie mg usysze, wrzasn za nim: - Mylaem, e chc zosta adwokatem, ale teraz to wcale nie jestem ju taki pewien!

6
- Dobrze - zgodzi si Atticus, gdy Jem go zapyta, czy moemy pj nad sadzawk panny Rachel i posiedzie tam duej z Dillem, poniewa to jego ostatni wieczr w Maycomb. Poegnajcie go ode mnie do przyszego lata. Przeskoczylimy przez niski murek, ktry oddziela ogrd panny Rachel od naszego podjazdu, Jem zagwizda jak przepirka i Dill podobnym gwizdem odpowiedzia w ciemnociach. - Wietrzyka ani troch - powiedzia Jem. - Popatrzcie. - Wskaza na wschd. Zza drzew w ogrodzie pani Maudie wytacza si olbrzymi ksiyc. - Przez to jeszcze gorcej. - Krzy na nim dzisiaj? - zapyta Dill, nie podnoszc oczu. Zajty by skrcaniem papierosa ze sznurka i kawaka gazety. - Nie, tylko ta pani. Nie pal tego, Dill. Zaczadzisz ca nasz stron miasta. Bya pani na ksiycu w Maycomb. Siedziaa przy toaletce i czesaa swoje bujne sploty. - Brak nam ciebie bdzie, chopie - powiedziaam. - Co tam to wszystko... Lepiej uwaajmy na pana Avery. Pan Avery mieszka jako sublokator naprzeciwko domu pani Henry Lafayette Dubose. Poza braniem sobie reszty z tacy kocielnej co niedziela, pan Avery odznacza si tym, e co wieczr siedzia na ganku do godziny dziewitej i kicha. Pewnego wieczora przypad nam w udziale przywilej ogldania jego popisu, chyba ostatniego, bo ju nigdy, chocia bardzo uwaalimy, przed nami go nie powtrzy. Schodzilimy wtedy, Jem i ja, z frontowych schodkw panny Rachel, gdy nagle Dill nas zatrzyma: Rety! Popatrzcie tam!" Palcem skierowa nasz wzrok na drug stron ulicy. W pierwszej chwili by tam tylko obronity chiskim bluszczem ganek, ale przygldajc si baczniej, zobaczylimy, jak z tego bluszczu tryska na bruk w tym krgu ulicznego wiata uk wody dugi chyba na dziewi stp. Jem powiedzia, e pan Avery le sobie wyliczy; Dill powiedzia, e pan Avery najwidoczniej wypija galon pynw dziennie, i spr, ktry potem nastpi na temat stosunkowej nonoci i zwizanych z tym wyczynw, tylko sprawi, e raz jeszcze poczuam si poza nawiasem, gdy nie mogam bysn talentem w tej dziedzinie. Dill przecign si, ziewn, i powiedzia jako w sumie zbyt niedbale: - Ju wiem co, chodmy na spacer. Wzbudzio to we mnie podejrzliwo. Nikt w Maycomb nie chodzi na spacer dla samego spaceru. - Dokd, Dill? Dill machn gow w kierunku poudnia. Jem przyj t propozycj. - wietnie. - I gdy zaprotestowaam, rzek ze sodycz: - Nie musisz i z nami, anioku majowy. - Wy nie musicie i. Nie pamitasz... Jem jednak nie by z tych, ktrzy rozpamituj doznane poraki; wydawao si, e jedyn korzyci moraln, jak wycign z napomnie Atticusa, byo blisze zapoznanie si ze sztuk krzyowego ognia pyta. - Smyk, my nic nie bdziemy robili, tylko przejdziemy si do latarni na rogu i z powrotem.

W milczeniu odbywalimy ten spacer po chodniku suchajc, jak na werandach skrzypi hutawki pod ciarem naszych ssiadw, suchajc, jak cicho, wieczornie gwarz doroli z naszej ulicy. Chwilami dolatywa do nas miech panny Stephanie Crawford. - No? - zapyta wreszcie Dill. - wietnie - odpar Jem. - Moe by tak wrcia do domu, maa? - Co chcecie zrobi? Dill i Jem chcieli tylko zajrze w to okno z nieszczeln okiennic, eby si zorientowa, czy tam s moliwoci zobaczenia Dzikiego Radleya; jeeli nie mam ochoty pj z nimi, mog zaraz wrci do domu, bylebym tylko zamkna t swoj tust, kapic buzi na kdk i koniec, kropka. - Ale dlaczego, na rany koguta, czekalicie z tym a do teraz? Bo teraz nikt ich nie zobaczy po ciemku, bo teraz Atticus jest tak zaczytany, e nie usyszaby nawet trb na Sd Ostateczny, bo teraz, jeli Dziki Radley ich zabije, strac ju tylko szko, a nie wakacje, i wreszcie, bo do ciemnego domu atwiej zaglda, gdy jest ciemno wokoo, ni w biay dzie, czy ja nie rozumiem? - Jem, prosz... - Smyk, mwi ci po raz ostatni, zamknij jadaczk albo id do domu... Kln si przed Bogiem, e z dnia na dzie zachowujesz si coraz bardziej jak dziewczyna! Wobec tego pozostawao mi tylko im towarzyszy. Uznalimy, e lepiej przele pod drutami wysokiego ogrodzenia na tyach posesji Radleyw, gdy tam mniejsze jest prawdopodobiestwo natknicia si na kogokolwiek. Za drutami z tamtej strony by duy ogrd warzywny i wska drewniana przybudwka. Jem podnoszc najniszy drut, skin na Dilla, eby pierwszy si pod nim przeczoga. Potem przeczogaam si ja i przytrzymaam drut dla Jema. Z trudem udao si Jemowi przecisn. - Ciiicho - upomnia nas szeptem. - I w adnym razie nie wejdcie gdzie w kapust. Ona umarego obudzi, jak zacznie chrzci. Z myl o tym robiam moe jeden krok na minut. Szybciej ruszyam dopiero wtedy, gdy Jem ju daleko w ksiycowej powiacie przynagli mnie machaniem rki. Doszlimy do furtki, ktra prowadzia z warzywnika na podwrko za domem. Jem sprbowa furtk uchyli. Skrzypna. - Napluj na ni - szepn Dill. - Wpakowae nas w histori, Jem - zaburczaam. - Nie wydostaniemy si std tak atwo. - Pssst... pssst. Pluj na ni, Smyk. Plulimy, dopki nam liny w ustach nie zabrako, po czym Jem wolniutko otworzy furtk, odcigajc j na bok a do samego potu. Weszlimy na podwrko. Dom Radleyw od tyu wyglda jeszcze mniej zachcajco ni z frontu; na ca jego szeroko cign si ganek w bardzo opakanym stanie; byo tam dwoje ciemnych drzwi i ciemne midzy nimi okna. Dach ganku podtrzymywaa zamiast kolumny kanciasta nie oheblowana belka. Pkaty piec werandowy w kcie by stary i poobijany; nad piecem wisia wieszak z lustrem, ktre odbijao powiat i janiao niesamowicie.

- Brr - cicho mrukn Jem, podrywajc nog. - Co si stao? - Kury - rzuci szeptem. To, e powinnimy ostronie wymija czajc si zewszd niewidzialno, znalazo potwierdzenie, gdy Dill o par jardw przed nami, jak mg najciszej, przesylabizowa: - Bo-ee! Przeczogalimy si za rg domu do bocznej ciany i tego okna z nieszczeln okiennic. Jem by troch za niski, eby dosign parapetu. - Podsad mnie - szepn do Dilla. - Ale zaczekaj. Praw rk chwyci si za przegub lewej rki, a lew rk zapa mnie za przegub prawej. Ja go wziam za przegub prawej rki, trzymajc si za przegub swojej lewej. Oboje przykucnlimy i Dill usiad na tym naszym stoeczku". Podnielimy go tak, by zapa si parapetu. - Prdzej - wysapa Jem. - Dugo ci nie utrzymamy. Dill szturchn mnie w rami, wic opucilimy go na ziemi. - Co zobaczye? - Nic. Firanki. Ale tam gdzie si wieci odrobineczka wiata. - Uciekajmy - zaszemra Jem. - Za dom z powrotem. Ciii... - ostrzeg mnie, gdy otworzyam usta, eby zaprotestowa. - Zajrzyjmy do okna tam z tyu. - Dill, nie - powiedziaam. Dill zatrzyma si i puci Jema naprzd. Wzdrygnlimy si, syszc skrzypnicie najniszego schodka ganku pod nog Jema. Jem zamar i dopiero po chwili stopniowo stan na tym schodku obiema nogami. Potem stpn od razu o dwa schodki wyej na ganek, dwign si tam cay i zacz balansowa, co trwao do dugo. Gdy w kocu odzyska rwnowag, przyklkn. Doczoga si do okna, podnis gow i zajrza. Wtedy zobaczyam ten cie. To by cie mczyzny w kapeluszu. Pomylaam najpierw, e to cie drzewa, c kiedy to si ruszao, chocia aden wietrzyk nie powia, a drzewa przecie nie chodz. Po pododze ganku zalanej ksiycow powiat sun ten cie o ostro zarysowanych konturach prosto na Jema. Zaraz i Dill go zobaczy. Ukry twarz w doniach. Jem zobaczy ostatni, ju gdy cie pad na niego. Oplt gow rkami i zesztywnia. Cie zatrzyma si tu za Jemem. Przysoni jeszcze kawaek podogi ciemnym ksztatem wycigajcej si rki, cofn rk i znieruchomia. Po chwili zawrci, znw przesun si przez Jema, przez ganek i znikn za wgem domu tam, skd si pojawi. Jem zeskoczy z ganku i przygalopowa do nas. Jednym pchniciem otworzy furtk na ocie, w szaleczym plsie pogania przez ni Dilla i mnie midzy dwa rzdy chrzszczcej, bezgowej kapusty. W poowie drogi wrd tego chrzstu potknam si; w tym samym momencie okolic wstrzsn huk wystrzau. Dill i Jem przypadli obok mnie do ziemi. Oddech Jema by jak urywany szloch. - Do potu szkolnego! Prdzej, Smyk!

Jem podnis dolny drut ogrodzenia; Dill i ja przeturlalimy si pod drutem i przebieglimy prawie p drogi do schronienia pod samotnym dbem na szkolnym boisku, gdymy nagle si zorientowali, e Jem zosta. Zawrcilimy pdem: Jem szamoczc si jeszcze pod drutem, wygramoli si ze spodni, ktre zahaczyy o drut i nie daway si odczepi. Do dbu dobieg w samych majtkach. Bezpieczni za grubym pniem pozwolilimy sobie na kompletne odrtwienie, ale umys Jema nie ustawa w galopie. - Musimy gna do domu, bo zobacz, e nas nie ma. Pomknlimy wic przez boisko, przeczogalimy si pod drutami na k Jeleni za naszym domem, przelelimy przez nasz pot i dopadlimy ju do schodkw tylnej werandy, zanim Jem pozwoli nam si zatrzyma. Po odzyskaniu tchu w piersiach wszyscy troje krokiem spacerowym, najbardziej niedbaym, na jaki moglimy si zdoby, poszlimy przez ogrd na frontow werand. Wygldajc na ulic, zobaczylimy przy furtce Radleyw zbiegowisko. - Chodmy tam lepiej - powiedzia Jem. - Pomyl, e to dziwne, e nas tam nie ma. Przed furtk sta pan Nathan Radley z otwart dubeltwk na ramieniu. By Atticus, bya pani Maudie i panna Stephanie Crawford. W pobliu stali panna Rachel i pan Avery. Nikt nie zauway naszego nadejcia. Pani Maudie obejrzaa si, gdymy obok niej przystanli. - Gdziecie byli, e nie syszelicie tego haasu? - Co si stao? - zapyta Jem. - Pan Radley strzeli do jakiego Murzyna buszujcego w jego kapucie. - Och, trafi? - Nie - poinformowaa nas panna Stephanie. - W powietrze strzeli. Ten czarnuch jednake a zbiela, tak si przestraszy. Pan Radley mwi, e jeeli kto widzia kiedy biaego czarnucha, to wanie on teraz. Mwi, e ma jeszcze jedn luf, i niech mu tylko jeszcze raz co zachrupi w tym zagonie, to on ju nie w gr strzeli, czy to byby pies, czy czarnuch, czy... Jemie Finch! - Co, prosz pani? - zapyta Jem. Atticus zabra gos. - Gdzie twoje spodnie synu? - Spodnie, ojcze? - Spodnie. Wszystko na nic. W majtkach wobec Boga i blinich. Westchnam. - Ojej... Prosz pana...? W wietle latarni ulicznej zobaczyam, e Dill ju wpada na jaki pomys; oczy mia wielkie, pulchna twarz cherubinka jeszcze bardziej mu si zaokrglia. - O co chodzi, Dill? - zapyta Atticus. - Oj, boja wygraem je od niego - wyjani Dill troch jeszcze mglicie. - Wygrae je? Jak to? Dill zapa si za potylic. Potem przesun rk na przd gowy i potar czoo. - Gralimy w rozbieranego pokera tam nad sadzawk - sprecyzowa. Jem i ja odetchnlimy z ulg. Wyjanienie byo chyba wystarczajce, bo wszyscy

zesztywnieli. Tylko co to jest rozbierany poker? Nie mielimy monoci si dowiedzie; jak syrena miasteczkowej stray poarnej zahuczaa nagle panna Rachel: - Oooooo Jeeezuuu, Dillu Harris! Gry hazardowe nad moj sadzawk? Ju ja ci bez pokera rozbior, mj panie! Atticus jednak ocali Dilla przed natychmiastowym rozebraniem. - Chwileczk, panno Rachel - powiedzia. - Nigdy dotd nie syszaem, eby oni to robili. Gralicie w karty? Z zamknitymi oczami Jem kopn pik tak genialnie podan przez Dilla. - Nie, w zapaki. Podziwiaam rozmach mego brata. Zapaki kryy w sobie tylko pewne niebezpieczestwo, podczas gdy karty, karty nieuchronnie pocignyby za sob najstraszliwsze skutki. - Jem, Smyku - powiedzia Atticus. - Nie chc ju sysze o pokerze w adnej formie. Pjdziesz teraz do Dilla i woysz spodnie. Jem, zaatwcie to jako midzy sob. - Nie martw si, Dill - sapa pocieszajco Jem, gdymy kusowali do domu panny Rachel. Ona ci nic nie zrobi. On j zagada. Ale miae szybki refleks, bracie. No... posuchaj... nie syszysz? Zatrzymalimy si. - To nic powanego... - usyszelimy gos Atticusa. - Oni wszyscy przez to przechodz, panno Rachel... Dill si uspokoi, Jemem jednak i mn nadal szarpa niepokj. Stalimy przed problemem, jakie spodnie Jem pokae jutro rano. - ...dabym ci ktre swoje - w trybie warunkowym zaofiarowa si Dill ju przy schodkach panny Rachel. Jem powiedzia, e na pewno by si nie zmieci, ale tak czy owak dzikuje. Poegnalimy si do przyszego lata i Dill znikn w sieni. Najwidoczniej przypomnia sobie przecie, e jest ze mn zarczony, bo zaraz wybieg z powrotem i przed nosem Jema szybko mnie pocaowa. - Pisz do mnie, syszysz? - wrzasn za nami. Nawet gdyby spodnie Jema byy szczliwie na Jemie, te bymy za dobrze nie spali tej nocy. Kady nocny szmer, jaki dolatywa do mego ka polowego na tylnej werandzie, rozlega mi si w uszach spotgowany trzykrotnie; kady zgrzyt krokw na wirze to by Dziki Radley gnany dz zemsty; kady Murzyn, ktry przechodzi, miejc si gdzie w mrokach, to by Dziki Radley na swobodzie w pocigu za nami; owady uderzajce w siatk to by Dziki Radley ju w chwili, gdy pod jego rozszalaymi palcami wty drut rwie si na strzpy; drzewa tropikalne stay ze, drapiene i grone, pene tajemniczego ycia. Trwaam w jakim zawieszeniu pomidzy snem a jaw, gdy nagle szeptem jak w bani Grimma odezwa si Jem: - pisz, Trzy-Oczko? - Czy ty gupi? - Pssst. wiato u Atticusa zgaso. W zanikajcym blasku ksiyca nogi Jema zahutay si nad podog. - Id po nie - oznajmi.

Usiadam na ku. - Nie moesz. Ja ci nie puszcz. Jem wbija si w koszul. - Musz. - Pjdziesz, to obudz Atticusa. - Obudzisz go, to ci zabij. Pocignam go na swoje ko. Sprbowaam przemwi mu do rozsdku. - Pan Nathan je znajdzie rano, Jem. On wie, e bye bez spodni. Wic pokae Atticusowi i bdzie niedobrze, ale na tym koniec. Wracaj do ka. - No wanie - powiedzia Jem. - Dlatego je zabior. Zbierao mi si na mdoci. Samotny powrt w tamto miejsce... Przypomniaam sobie, co mwia panna Stephanie: pan Nathan ma jeszcze jedn luf i niech mu tylko jeszcze raz co zachrupi, czy to bdzie czarnuch, czy pies, czy... Jem wie przecie o tym nie gorzej ode mnie. Byam w rozpaczy. - Suchaj, Jem, nie warto. Baty bol, ale nie wiecznie. A jak sobie dasz gow odstrzeli, Jem. Prosz ci... Jem posapujc, wysucha tego cierpliwie. - Ja... bo chodzi o to, Smyk - mrukn - Atticus nie zbi mnie jeszcze nigdy. Chc to tak utrzyma. To bya myl. Mogoby si wydawa, e Atticus co drugi dzie grozi nam biciem. - Chodzi ci chyba o to, e on ci jeszcze nigdy nie przyapa. - Moe o to, ale chc, eby tak dalej byo. W ogle szkoda, emy tam poszli dzi wieczorem. To wanie wtedy, przypuszczam, ni penego zrozumienia pomidzy nami zacza si rwa. Dotychczas zdarzao si, e nie rozumiaam Jema, ale okresy mojej dezorientacji szybko mijay. Tym razem jednak poczuam, e nie wznios si na jego wyyny. - Prosz - sprbowaam znowu. - Zastanw si cho troch... sam jeden przy tym domu. - Zamknij si! - Przecie Atticus a tak si nie rozgniewa, e ju nigdy sowem si do ciebie nie odezwie i w ogle... Ja go obudz, Jem, przysigam, e go obudz... Jem chwyci mnie za konierzyk piamy i zacisn mi go na szyi. - No, to ja z tob pjd - wykrztusiam. - Nie, nie pjdziesz. Tylko by narobia haasu. Musiaam ustpi. Otworzyam kluczem drzwi werandy i staam w nich, dopki Jem nie zszed ze schodkw. Chyba ju bya godzina druga. Ksiyc zachodzi i cienie krat rozmazyway si w nico. Jasne poy koszuli Jema migay to niej, to wyej, jak biay upiorek uciekajcy w plsie przed nadejciem poranka. Zerwa si lekki wietrzyk, chodzc moj spocon skr. Jem pobieg tam od tyu - mylaam - przez k Jeleni i przez boisko za rg do tych drutw... przynajmniej tamtdy mia zamiar. To dusza droga, wic jeszcze nie pora si martwi". Odczekaam pewien czas i gdy uznaam, e ju jest pora, nastawiam uszu, czy nie

sycha dubeltwki pana Radleya. Potem wydao mi si, e nasz pot skrzypi. Ale to tylko dlatego, e ja pragnam, by zaskrzypia. Potem usyszaam kaszel Atticusa. Wstrzymaam oddech. Nieraz, gdymy odprawiali nasze pnocne pielgrzymki do azienki, okazywao si, e Atticus czyta. Mwi, e czsto budzi si w nocy, zaglda do nas, czy wszystko w porzdku, i czyta, eby znw zasn. Czekaam na wiato w oknie Atticusa i wytajc wzrok, wypatrywaam jasnej smugi z jego drzwi w holu. Wci jednak byo ciemno, wic na nowo zaczam oddycha. Szmery w trawach ucichy, bo wielkie ddownice ju ukryy si z powrotem w ziemi, ale dojrzae jagody drzew tropikalnych, gdy zrywa si wietrzyk, spaday na dach z bbnieniem i gdzie daleko w ciemnociach szczekay psy rzewnie, jakby byy same na caym wiecie. Ot i on. Wraca do mnie. Koszula w podrygach zabielaa nad potem i powoli stawaa si coraz wiksza. Jem wszed po schodkach, zamkn za sob drzwi i usiad na swym ku. Bez sowa podnis w rce spodnie. Pooy si i przez chwil syszaam, jak ko pod nim jedzi. Wkrtce potem to ucicho. Ju nie syszaam z tamtej strony nic.

7
Jem by przygaszony i milczcy przez tydzie. W myl rady, ktr da mi kiedy Atticus, prbowaam wej w skr Jema i pochodzi w niej troch. Gdybym to ja wybraa si samotnie na posesj Radleyw o godzinie drugiej nad ranem, mj pogrzeb prawdopodobnie odbyby si nazajutrz po poudniu. Wic pozostawiaam Jema samemu sobie i staraam si nie zawraca mu gowy. Zacz si rok szkolny. W drugiej klasie byo rwnie le, jak w pierwszej, o ile nie gorzej. Nadal nam pokazywano kartoniki z literami i nie pozwalano ani czyta, ani pisa. Postpy panny Caroline w nowej pierwszej klasie za cian mona byo oceni na podstawie czstotliwoci wybuchw miechu; niemniej stara gwardia, ktra i ten rok take miaa tam spdzi, dziarsko jej pomagaa utrzyma porzdek. Jedyn dla mnie dobr rzecz w klasie drugiej byo to, e nie koczyam lekcji wczeniej ni Jem, wic zwykle wracalimy do domu razem o godzinie trzeciej. W pewne popoudnie, gdymy tak szli przez boisko, Jem ni std, ni zowd powiedzia: - Jednej rzeczy ci nie mwiem. Poniewa to byo pierwsze pene zdanie, jakie wypowiedzia od kilku dni, podchwyciam je, eby go zachci. - O czym? - O tamtej nocy. - W ogle nic o tamtej nocy mi nie mwie - zauwayam. Jem machn na to rk, jakby odgania komary. Odezwa si dopiero po chwili. - Jak wtedy wrciem po spodnie... One przecie byy nie do odczepienia, kiedy z nich wyszedem. Jak wtedy wrciem, leay zoone na drucie... zupenie jakby si spodzieway, e ja przyjd.

- Zoone... - I jeszcze co. - Gos Jema by bezbarwny. - Poka ci w domu. One byy zszyte. Nie tak, jak panie szyj... tak, jak moe sam bym je zszy. Strasznie krzywo. Wic to byo prawie... jakby... - Jakby kto odgad, e ty tam wrcisz. Jem wzdrygn si. - Jakby kto czyta w moich mylach... jakby kto wiedzia, co zrobi. Nikt przecie nie moe wiedzie, co zrobi, jeeli mnie nie zna, no nie, Smyk? Pytanie Jema byo prob. Zapewniam go: - Nikt nie moe wiedzie, co zrobisz, jeeli nie mieszka z tob w jednym domu, i nawet ja czasem nie wiem, chocia mieszkam. Przechodzilimy teraz pod naszym drzewem. W dziurze po sku lea kbek szarego sznurka. - Nie bierz tego, Jem - powiedziaam. - Kto zrobi tu sobie schowek. - Ja myl, Smyk, e nie. - Owszem, tak. Kto taki jak Walter Cunningham przychodzi tu na kad przerw i chowa sobie rzeczy... a my przechodzimy i mu zabieramy. Suchaj, zostaw to i par dni zaczekajmy. Jeeli jeszcze bdzie, wtedy wemiemy dla siebie, dobrze? - Dobrze, moe masz racj - zgodzi si Jem. - To musi by schowek jakiego dzieciucha. On chowa rzeczy przed wikszymi. No, bo znajdujemy te rzeczy tylko jak jest szkoa. - Aha - przytaknam. - Ale w lecie nigdy tdy nie chodzimy. Poszlimy do domu. Nazajutrz kbek sznurka by w tym samym miejscu. Trzeciego dnia te tam by, wic Jem go sobie przywaszczy. Od tej chwili uwaalimy, e wszystko, co znajdujemy w tej dziurze po sku, jest nasze. W drugiej klasie byo ponuro, ale Jem mnie zapewnia, e im bd starsza, tym szkoa bdzie lepsza, i e on te tak zaczyna, i e w ogle czowiek dopiero gdy dochodzi do klasy szstej, moe si nauczy czego wartociowego. Szsta klasa wyranie od samego pocztku przypada Jemowi do gustu; z upodobaniem, chocia do krtko, przechodzi nawet okres egipski", czym zupenie mnie oszaamia: zamiast biega, sun z jedn rk wysunit do przodu, drug cofnit do tyu, stawiajc nogi jedna tu za drug. Twierdzi, e to jest wanie chd Egipcjan; zwierzyam si, e jeli oni naprawd tak chodzili, nie rozumiem, jak mogli zrobi cokolwiek, ale Jem mnie pouczy, e oni jednak dokonali znacznie wicej ni Amerykanie w caych swoich dziejach, bo wynaleli papier toaletowy i balsamowanie wiekuiste, i zapyta, gdzie my bylibymy dzisiaj, na Boga, gdyby nie oni. Atticus mi powiedzia, e mam odrzuci oba przymiotniki, a bd znaa fakty.

Nie ma wyranie okrelonych pr roku na poudniu stanu Alabama: lato prawie niedostrzegalnie zamienia si w jesie, a po jesieni wcale nie nastaje zima, tylko od razu jest wiosna, ktra w cigu kilku dni przechodzi znowu w lato. Tamta jesie dugo bya zota, prawie nie do chodna na chodzenie w lekkiej kurtce. W pogodne popoudnie padziernika kusujc po zwykej orbicie, znw musielimy si zatrzyma przy naszym drzewie. Tym razem w tej maej dziupli tkwio co biaego.

Jem pozwoli mi czyni honory; wycignam dwie figurynki z myda. Jedna bya chopcem, druga dziewczynk w niezgrabnej spdniczce. Zanim sobie przypomniaam, e w adnych przedmiotach na prawdziwym wiecie nie kryj si ze czary, z wrzaskiem rzuciam figurki na ziemi. Jem byskawicznie je podnis. - Co ci jest? - rykn. Wytar z figurek czerwony py. - adne - zaopiniowa. - W yciu swoim nie widziaem takich adnych. Podsun mi je pod oczy. Przyjrzaam si tym niemal doskonaym miniaturkom dwojga dzieci. Chopiec by w majtkach i mydlane kudeki opaday mu do brwi. Przeniosam wzrok na Jema. Kosmyk prostych ciemnoblond wosw odstawa mu buntowniczo od przedziaka. Nigdy dotd nie zwrciam na to uwagi. Jem patrzy to na mnie, to na dziewczynk z myda. Dziewczynka miaa grzywk, ja te. - My - powiedzia. - Kto nas zrobi, jak mylisz? - Kogo tu znamy, kto potrafi struga? - zapyta. - Pana Avery. - Pan Avery struga zwyczajnie. Nie rzebi. Przecitna pana Avery na tydzie wynosia jedno polano drzewa. Struga je na wykaaczki i u. - A kawaler starej panny Stephanie Crawford? - podsunam. - On wycina serca na drzewach, i owszem, ale mieszka na wsi. I czy on w ogle nas zauwaa? - Moe kiedy siedzi u niej na werandzie, cay czas patrzy na nas, a nie na ni. Ja bym na jego miejscu wolaa na nas. Jem zagapi si na mnie przecigle, wic zapytaam, o co chodzi, ale w odpowiedzi usyszaam tylko: - O nic, Smyk. Po powrocie do domu Jem woy te figurynki do swego kuferka. W niespena dwa tygodnie pniej znalelimy ca paczk gumy do ucia, ktra bardzo nam smakowaa, bo fakt, e wszystko na posesji Radleyw jest zatrute, ju ulecia z pamici Jema. W nastpnym tygodniu plonem, jaki wydaa dziura po sku, by zmatowiay medal. Jem pokaza go Atticusowi, ktry powiedzia, e to medal za ortografi i e dawniej w szkoach hrabstwa Maycomb urzdzano zawody pisania bez bdw, wynagradzajc zwycizcw takimi wanie medalami. Kto widocznie ten medal zgubi, powiedzia Atticus, i czy ju si dowiadywalimy w okolicy? Jem kopn mnie w kostk, gdy chciaam powiedzie, gdzie mymy to znaleli. Zapyta, czy Atticus nie przypomina sobie przypadkiem kogo z tych nagrodzonych, ale Atticus odpowiedzia, e nie. Najwikszy skarb, jakim obdarzyo nas drzewo przy posesji Radleyw, dosta si nam w cztery dni pniej. By to zegarek kieszonkowy, ktry nie chodzi - na dewizce z aluminiowym scyzorykiem. - Mylisz, e to biae zoto. Jem? - Nie wiem. Poka Atticusowi.

Atticus powiedzia, e to prawdopodobnie byoby warte z dziesi dolarw - scyzoryk, dewizka i wszystko - gdyby byo nowe. - Wymienie si na to z kim w szkole? - zapyta. - Och, nie! - Jem wycign z kieszeni stary zegarek dziadka; Atticus pozwala mu nosi go raz na tydzie pod warunkiem, e Jem bdzie na niego uwaa. W dni noszenia zegarka Jem porusza si, jakby by ze szka. - Atticus, jeeli pozwolisz, to ja wol tamten zamiast tego. Moe potrafi go naprawi. Bo gdy zegarek dziadka przesta by nowoci i noszenie go stao si caodziennym uciliwym obowizkiem, Jem ju nie odczuwa potrzeby sprawdzania co pi minut, ktra jest godzina. Jako zegarmistrz spisa si niele - tylko jedna sprynka i jakie dwie malusiekie czsteczki zostay, gdy zoy cao z powrotem, ale zegarek nie chcia chodzi. - Oooch - westchn - on nigdy nie ruszy. Smyk... - No? - Nie uwaasz, e powinnimy napisa list do tego kogo, kto zostawia dla nas te rzeczy? - To byoby bardzo grzecznie, Jem, moemy podzikowa... Co ci si stao? Jem trzyma si za uszy i krci gow w lewo i w prawo. - Nie rozumiem... po prostu nie rozumiem... nie wiem, dlaczego, Smyk... - Spojrza w stron gabinetu. - Mam ochot powiedzie Atticusowi... nie, chyba nie! - Ja mu powiem za ciebie. - Nie, nie rb tego, Smyk. Smyk? - Co-o?! Przez cay ten wieczr Jem najwyraniej mia mi co do powiedzenia; z twarz rozjanion przysuwa si do mnie, c kiedy natychmiast si rozmyla. Rozmyli si i tym razem. - Och, nic. - No, piszmy list. Podsunam mu pod nos blok i owek. - Dobrze. Szanowny panie... - Skd wiesz, e to pan? Id o zakad, e to pani Maudie... ju od dawna id o zakad. - Eee tam, pani Maudie nie uje gumy. - Jem umiechn si szeroko. - Wiesz, ona czasem potrafi naprawd adnie mwi. Kiedy, jak j poczstowaem, powiedziaa: nie, dzikuj, bo... guma jej przywiera do podniebienia i mow odbiera - wyrecytowa starannie. - Prawda, e to adne? - Aha, ona czasem mwi adne rzeczy. Ale i tak by nie miaa zegarka z dewizk. - Szanowny panie - powiedzia Jem. - Wielce sobie cenimy ten... wielce sobie cenimy wszystko, co pan zostawia dla nas w tym drzewie. Z powaaniem Jeremy Finch. - Nie bdzie wiedzia, e to ty, jeeli w taki sposb si podpiszesz, Jem. Jem wytar gumk swj podpis i napisa Jem Finch". Ja si podpisaam pod spodem: Jean Louise Finch (Smyk)". Jem woy ten list do koperty. Nazajutrz w drodze do szkoy, wyprzedzajc mnie, podbieg do drzewa pierwszy. Spojrza zwrcony twarz do mnie i zobaczyam, e zblad jak ciana.

- Smyk! Podbiegam. Nasz dziupl kto zala cementem. - Nie pacz, no, Smyk... ju nie pacz, nie martw si - upomina mnie Jem mrukliwie przez ca drog do szkoy. Gdy wrcilimy do domu, Jem po byskawicznie zjedzonym obiedzie wybieg na werand i stan na schodkach. Przyczyam si do niego. - Jeszcze nie przechodzi - mrukn. Nastpnego dnia ponowi ten dyur i swj cel osign. - ... pan ma? - zagadn. - Dzie dobry, Jem. Dzie dobry, Smyku - powiedzia w przejciu pan Nathan Radley. - Prosz pana - zatrzyma go Jem. Pan Radley odwrci si. - Prosz pana, oj... pan wsadzi cement tam w dziupl w tamtym drzewie? - Tak - odrzek pan Radley - zalaem j. - Dlaczego, prosz pana? - Drzewo umiera. Plombuje si drzewa cementem, kiedy s chore. Powiniene to wiedzie, Jem. Ani sowa Jem ju o tym nie mwi przez cae prawie popoudnie. Gdymy mijali nasze drzewo, bez sowa poklepa ten cement i dalej duma nad czym gboko. Humor mu si coraz bardziej pogarsza, wic trzymaam si od niego z daleka. Pod wieczr jak zwykle wybieglimy na spotkanie wracajcego z kancelarii Atticusa. Ju dochodzc z nim do schodkw werandy, Jem powiedzia: - Atticus, popatrz tam na to drzewo, bardzo prosz. - Na ktre, synku? - Tam w rogu posesji Radleyw od strony szkoy. - No? - Czy ono umiera? - Nie, synku, nie sdz. Widzisz licie: zielone, nie zeschnite, bez adnych brzowych plam... - Wic nawet nie jest chore? - Zdrowe jak ty, Jem. Dlaczego pytasz? - Pan Nathan Radley powiedzia, e ono umiera. - No, by moe. Z pewnoci pan Radley zna si na drzewach lepiej ni my. Atticus zostawi nas na werandzie. Jem opar si o filar, ocierajc si o niego ramionami. - Swdzi ci, Jem? - zapytaam, jak mogam najgrzeczniej. Nie odpowiedzia. - Chod do domu, Jem - powiedziaam. - Za chwil. Sta tam a do zmroku, wic ja te staam i czekaam. Wreszcie weszlimy do holu. Zobaczyam, e on paka; twarz mia brudn wanie w takich miejscach, ale dziwio mnie, e tego paczu nie syszaam.

8
Z powodw, ktrych zgbi nie mogli nawet najwytrawniejsi prorocy hrabstwa Maycomb, jesie tamtego roku zamienia si w zim. Mielimy dwa tygodnie mrozw nie notowanych tu, jak powiedzia Atticus, od roku tysic osiemset osiemdziesitego pitego. Pan Avery dowodzi, e ju na kamieniu w egipskim miecie Rosetta staroytni wykuli znan prawd, e gdy dzieci nie suchaj rodzicw, pal papierosy i wojuj ze sob, pory roku ulegaj niezwykym zmianom; na Jema i na mnie spado brzemi winy, poniewa przyczynilimy si do wybrykw natury, wywoujc tym samym niezadowolenie ssiadw i sobie utrudniajc ycie. Stara pani Radley zmara tamtej zimy, ale mier jej przesza prawie bez echa - rzadko j widywano, jeli nie podlewaa kwiatw. Jem i ja uznalimy, e to Dziki Radley wreszcie j wykoczy, c, kiedy Atticus po powrocie z domu Radleyw rozczarowa nas wiadomoci, e ona umara mierci naturaln. - Zapytaj go - szepn Jem. - Ty zapytaj, jeste starszy. - Wanie, dlatego ty powinna. - Atticus - zapytaam - widziae pana Arthura? Atticus surowo spojrza na mnie znad gazety. - Nie widziaem. Jem powstrzyma mnie od dalszych pyta. Powiedzia, e Atticus jest wci jeszcze przeczulony na punkcie nas i Radleyw, wic nie warto si dopytywa. Atticus - takie Jem mia wraenie - chyba uwaa, e nasze wyczyny w tamten wieczr latem nie ograniczyy si wycznie do rozbieranego pokera. Absolutnie nic nie wiadczy o tym, e Atticus mgby si domyli, powiedzia Jem, tyle e jego, Jema, co tkno. Nazajutrz rano, gdy si obudziam i wyjrzaam przez okno, omal nie umaram z przeraenia. Moje wrzaski sprowadziy Atticusa z azienki, na p ogolonego. - wiat si koczy, Atticus! Bagam, zrb co...! - Pocignam go do okna. - Nie, nie koczy si - rzek Atticus. - nieg pada. Jem zapyta, czy to si utrzyma. Jem te nigdy dotd nie widzia niegu, ale on przynajmniej wiedzia, co to jest. Atticus odrzek, e zna si na niegu nie lepiej ni Jem. - Myl jednak, e taki mokry zamieni si w deszcz. Zadzwoni telefon, wic Atticus odszed od niadania, eby go odebra. Po chwili wrci. - To Eula May - oznajmi. - Cytuj: Poniewa nieg nie pada w Maycomb od roku tysic osiemset osiemdziesitego pitego, szkoy dzi nie bdzie". Eula May bya przodujc telefonistk miasta Maycomb. Urzdowo przekazywaa zarzdzenia i zaproszenia na lub, alarmowaa stra poarn i udzielaa wskazwek z zakresu Lekarz Domowy" w czasie nieobecnoci doktora Reynoldsa. Gdy Atticus w kocu przywoa nas do porzdku i kaza patrze w talerze, a nie w okna, Jem zapyta: - Jak si lepi bawana? - Pojcia nie mam - odpowiedzia Atticus. - Nie chc was rozczarowa, ale wtpi, czy tego niegu wystarczy bodaj na niek.

Calpurnia, ktra na to wesza, owiadczya, e wedug niej ten nieg jest lepki. Gdymy wybiegli do ogrodu, ziemi powlekaa cienka warstewka rozmokej bieli. - Nie powinnimy po nim chodzi - zauway Jem. - Patrz, kadym krokiem si go marnuje. Obejrzaam si na rozmike lady swoich stp. Jem powiedzia, e jeli zaczekamy, eby napadao wicej, moe da si uzbiera dostateczn ilo na bawana. Nastawiam jzyk pod patek w locie. Patek by gorcy. Parzy. - Jem, to piecze! - Nie, wcale nie, tylko jest a takie zimne. No, Smyk, nie zjadaj niegu, to marnowanie. Niech on pada. - Ale ja chc po nim chodzi. - Wiesz... moemy chodzi u pani Maudie. Jem paroma ostronymi susami dosta si do furtki. Skakaam po jego ladach. Na ulicy przed domem pani Maudie zatrzyma nas pan Avery. Oblicze mia rowe, a brzuch wielki, obwisy poniej pasa. - Widzicie, cocie narobili? - powiedzia. - nieg nie pada w Maycomb od czasu bitwy pod Appomattox. To przez takie niegrzeczne dzieci jak wy, przewrt nastpuje w naturze. Zastanawiaam si, czy przypadkiem pan Avery nie wie, z jak nadziej czekalimy w lecie, eby on powtrzy swj wyczyn, i nagle przyszo mi na myl, e jeli nieg ma by kar dla nas, to co jednak przemawia za tym, by grzeszy; skd pan Avery czerpie takie dane meteorologiczne, oczywicie wiedziaam - pochodziy one prosto z Rosetty, z owego kamienia. - Jemie Finch! Jemie Finch! - Pani Maudie ci woa, Jem. - Nie podchodcie do domu. nieg przysypa moje zioa przy ganku. Nie chc, ebycie je podeptali. - Dobrze, psz...ani! - zawoa Jem. - Prawda, e jest przepiknie, pani Maudie? - Przepiknie, psia noga! Jeeli mrz zapie w nocy, pjd wszystkie moje azalie. Stary kapelusz plaowy pani Maudie lni krysztakami niegu. Pani Maudie pochylona otulaa mae krzaczki pciennymi workami. Jem zapyta, po co ona to robi. - eby im byo ciepo - odrzeka. - Jak moe by ciepo kwiatom? Przecie nie maj w sobie krenia. - Nie potrafi ci na to odpowiedzie, Jemie Finch. Wiem tylko, e w razie mrozu dzi w nocy te roliny zmarzn, wic trzeba je zabezpieczy. Czy to jasne? - Jasne. Pani Maudie? - Sucham szanownego pana. - Czy mogaby pani nam poyczy, Smykowi i mnie, dziebko niegu? - W imi Ojca i Syna, bierzcie wszystek! Pod domem jest stary koszyk na brzoskwinie. Moecie go w tym koszyku std wywleka. - Pani Maudie przymruya oczy. - Jemie Finch, co zamierzasz zrobi z moim niegiem? - Zobaczy pani - powiedzia Jem.

I przetransportowalimy z ogrodu pani Maudie przed nasz dom tyle niegu, ile tylko si dao - co byo raczej mokr robot. - No, a teraz, Jem? - zapytaam. - Zobaczysz - zby mnie. - Zap koszyk i sprowad tutaj wszystek nieg, jaki moesz nagrabi w ogrodzie. Ale wracaj po swoich ladach - przestrzeg. - Bdziemy mieli bawanitko, Jem? - Nie, prawdziwego bawana. No, ju. Trzeba popracowa nie na arty. Jem pobieg za dom, wycign ogrodow motyk i zacz szybko kopa za stert drzewa na opa, odkadajc na bok wszelkie znalezione przy tym glisty. Potem wszed do domu i wrci z koszem na bielizn, napeni go wykopan ziemi i przytaszczy przed dom. Gdymy ju mieli pi koszy ziemi i dwa koszyki niegu, Jem powiedzia, e mona bra si do roboty. - Nie mylisz, e tu jest raczej nieporzdek? - zapytaam. - Tak tylko wyglda na razie - odpowiedzia. Oburcz zgarn ziemi, uklepa z niej kopczyk, na wierzch doda jeszcze jeden adunek ziemi i jeszcze jeden, dopki nie zrobi si z tego kadub. - Jem, nigdy nie syszaam o bawanach czarnuchach - pozwoliam sobie na uwag. - Dugo on nie bdzie czarny - zakwicza Jem. Znalaz w ogrodzie kilka prtw z drzewa brzoskwiniowego, splt je i wbi w kadub, nadajc im ksztat zgitych rk, a potem oblepi je ziemi. - Zupenie jak panna Stephanie Crawford, kiedy si wemie pod boki - powiedziaam. Gruba w rodku, z chudziusiekimi rczkami. - Pogrubi je. - Jem chlapn wody i doda jeszcze troch ziemi. W zadumie przyjrza si naszemu bawanowi z bota i po chwili uwypukli wielki brzuch poniej jego pasa. - Pan Avery jest z figury troch jak bawan, prawda? Zgarn teraz nieg i przystpi do pokrywania nim bawana. Mnie pozwoli oblepia tylko ty, rezerwujc wszystkie czci wystawione na widok publiczny dla siebie samego. Stopniowo pan Avery zbiela. Z poamanych patykw Jem zrobi oczy, usta, nos i guziki i oto sta pan Avery jak ywy ze skwaszon min. Laska z polana drzewa na opa uzupenia t podobizn. Jem cofn si, eby okiem twrcy spojrze na swoje dzieo. - liczny - stwierdziam. - Prawie si wydaje, e on mwi, Jem. - No nie? - bkn zaenowany. Wprost nie moglimy si doczeka powrotu Atticusa na obiad, wic zadzwonilimy do kancelarii z wiadomoci, e mamy dla niego niespodziank. Atticus by dosy zaskoczony, gdy zobaczy wikszo ogrodu za domem przeniesion przed dom, ale powiedzia, emy stworzyli cudo. - Nie wiedziaem, jak ulepisz tego bawana - pochwali Jema - ale od dzi ju nigdy nie bd si martwi, czy potrafisz sobie w yciu dawa rad, synu; pomysw ci nie zabraknie. Uszy Jemowi poczerwieniay, taki by zadowolony z tego komplementu Atticusa, spojrza jednak bystro, gdy Atticus cofn si o par krokw. Przymruonymi oczami Atticus przyglda

si bawanowi przez dusz chwil. Umiechn si, a potem parskn miechem. - Trudno, synku, powiedzie, czym zostaniesz... inynierem, adwokatem czy karykaturzyst. Poniekd dopucie si publicznego omieszenia tutaj w ogrodzie od ulicy. Musimy zmieni temu facetowi wygld. Poradzi, eby Jem ociosa troch przd swego arcydziea, polano zastpi miot i ubra bawana w fartuch. Jem wyjani, e wtedy bawan ze niegu staby si bawanem z bota, wic ju nie byby bawanem ze niegu. - Zmie, co chcesz, ale co zmieni musisz - rzek Atticus. - Nie wolno ci robi karykatur ssiadw. - To nie jest karykatura, tylko portretura - broni si Jem. - Kubek w kubek jak on. - Pan Avery mgby by odmiennego zdania. - Ju wiem, co zrobi! - wykrzykn Jem. Pobieg na drug stron ulicy i znikn za domem pani Maudie, skd po chwili wrci z wielkim triumfem. Na gow bawana nasadzi kapelusz plaowy pani Maudie, w zgicie rki wcisn mu jej sekator. Atticus potwierdzi, e tak bdzie doskonale. Wkrtce potem pani Maudie wysza na ganek. Popatrzya przez ulic na nas. Nagle umiechna si. - Jemie Finch - zawoaa - ty diable! Niech no mi pan szanowny odda mj kapelusz! Jem spojrza na Atticusa; Atticus potrzsn gow. - Musi troch pokrzycze - powiedzia. - W rzeczywistoci bardzo jej imponuj twoje... osignicia. Przeszed na chodnik pani Maudie i nastpia midzy nimi uzupeniana wymachiwaniem rkami wymiana zda, z ktrych dosyszaam tylko jedno: - ...istn hermafrodyt postawi w waszym ogrodzie! Atticus, ty ich nigdy nie wychowasz! Po poudniu nieg przesta pada i temperatura zacza si obnia, a o zmroku speniy si najbardziej zowieszcze przewidywania pana Avery. Calpurnia podsycaa ogie we wszystkich kominkach w domu, nam jednak wci byo zimno. Atticus po powrocie z kancelarii wieczorem powiedzia, e mamy za swoje, i zapyta Calpurni, czy nie wolaaby zosta na t noc u nas. Calpurnia rzucia okiem na nasze wysokie ciany i wielkie okna i powiedziaa, e chyba cieplej bdzie jej na wasnych mieciach. Atticus odwiz j samochodem. Zanim poszam spa, Atticus dooy wgla do ognia w moim pokoju. Powiedzia, e termometr wskazuje szesnacie stopni i e to jest najzimniejsza noc za jego pamici, i e nasz bawan przed domem zamarz na ko. Wydawao mi si, e nie spaam duej ni kilka minut, gdy nagle kto gwatownie wyrwa mnie ze snu. Zobaczyam na kodrze rozoony paszcz Atticusa. - To ju rano? - Dziecinko, wstawaj. Atticus trzyma mj paszczyk kpielowy i paltko. - W najpierw szlafrok - poleci. Jem sta obok Atticusa chwiejny i rozczochrany. Gowa wyrastaa mu bezporednio z palta,

ktrego poy ciska w garci przy szyi, drug rk mia wepchnit do kieszeni. Wyglda dziwnie grubo. - Spiesz si, malutka - powiedzia Atticus. - Masz tu pantofle i skarpetki. Otpiaa woyam je na nogi. - Czy to rano? - Nie, par minut po pierwszej. No, prdzej. W kocu dotaro do mej wiadomoci, e co nie jest w porzdku. - Co si stao? Ale odpowied ju mi nie bya potrzebna. Zupenie tak jak ptaki wiedz, dokd lecie, gdy spadaj pierwsze krople deszczu, wiedziaam, e na naszej ulicy dzieje si co niedobrego. Ciche szmery podobne do szelestu tafty i przytumione odgosy bieganiny napeniy mnie poczuciem bezsilnoci i groz. - U kogo? - U pani Maudie, malutka - rzek Atticus agodnie. Stajc w drzwiach frontowych, zobaczylimy ogie buchajcy z okien jadalni pani Maudie. Jak gdyby dla potwierdzenia, e widzimy to naprawd, odezwaa si syrena miejskiej stray poarnej lamentem, ktry z basowego wycia przeszed w sopranowe skomlenie i takim ju pozosta. - Spali si? - jkn Jem. - Chyba - rzek Atticus. - A teraz suchajcie oboje. Pjdziecie sobie std i staniecie przed domem Radleyw. Macie si tu nie krci, syszycie? Widzisz, w ktr stron wiatr wieje? - Widz - odpowiedzia Jem. Atticus, myl, e powinnimy zacz wynosi meble. - Jeszcze nie, synku. Zrbcie, jak mwi. No, ju was tu nie ma. Uwaaj na Smyka, syszysz? Nie spuszczaj jej z oczu. Atticus popchn nas w kierunku furtki Radleyw. Stanlimy tam patrzc, jak ulica zapenia si ludmi i samochodami w blasku ognia poerajcego spokojnie dom pani Maudie. - Dlaczego si nie spiesz? Dlaczego si nie spiesz...? - mamrota Jem. Zobaczylimy, dlaczego. Silnik zamarz w starym samochodzie stray poarnej, wic straacy musieli go pcha przez ca drog ze rdmiecia. Gdy wreszcie podczyli wa do hydrantu, w pk i woda z pluskiem trysna na chodnik. - O Boe, Jem... Jem obj mnie ramieniem. - Ciii... Smyku. Jeszcze nie pora si martwi. Ja ci powiem, kiedy przyjdzie pora. Mczyni Maycomb ubrani i rozebrani, jak popado, wynosili meble z domu pani Maudie do ogrodu naprzeciwko. Zobaczyam, jak Atticus taszczy ciki dbowy fotel na biegunach i pomylaam, e to rozsdnie z jego strony ratowa rzecz, ktr pani Maudie ceni najbardziej. Od czasu do czasu syszelimy krzyki. Potem w jednym z okien na pitrze ukazao si oblicze pana Avery. Z okna wylecia na ulic wypchnity przez niego materac; za materacem pan Avery zacz wyrzuca meble, dopki ludzie go nie powstrzymali woaniem: - Zejd stamtd, Dick! Schody si wal! - Wya pan stamtd, panie Avery!

Pan Avery sprbowa wyj przez okno. - Smyk, on utkwi - z zapartym tchem szepn Jem. - O Boe... Pan Avery szczelnie wypenia sob okno. Ukryam gow pod pach Jema i wyjrzaam dopiero wtedy, gdy Jem krzykn: - Wycisn si, Smyk! Ju w porzdku! Moim oczom ukaza si pan Avery w drodze przez balkon. Przerzuci nogi przez porcz, eby zjecha na d po filarze, ale obsun si raptownie. Z wrzaskiem spad prosto w krzewy pani Maudie. Nagle zauwayam, e wszyscy cofaj si od domu pani Maudie w nasz stron. Nikt ju nie wynosi mebli. Poar ogarn pierwsze pitro, wyerajc ciany coraz bliej dachu; framugi okien czerniay wok jaskrawo pomaraczowych pomieni. - Jem, to zupenie jak dynie... - Smyk, popatrz! Dym niczym mga zasnuwajca brzeg rzeki przesania nasz dom i dom panny Rachel, i straacy cignli we w tamtym kierunku. Za nami wya syrena stray poarnej z Abbottsville. Jej samochd wyjecha zza rogu i zatrzyma si przed naszym domem. - Ta ksika... - przypomniaam sobie. - Ktra? - zapyta Jem. - Ten Tom Swift... nie moja, tylko Dilla... - Nie martw si, Smyk, jeszcze nie pora si martwi - pociesza mnie Jem. Wskaza palcem. Widzisz tam? - W gromadce ssiadw sta Atticus z rkami w kieszeniach paszcza. Rwnie dobrze mgby w ten sposb obserwowa mecz piki nonej. Pani Maudie staa obok niego. Widzisz, Atticus si jeszcze nie martwi. - Dlaczego nie stoi gdzie na dachu? - Za stary jest, kark by skrci. - Ale moe powinnimy go namwi, eby wynosi nasze rzeczy? - Lepiej mu si nie naprzykrza. Sam bdzie wiedzia, kiedy trzeba. Straacy z Abbottsville skierowali we na nasz dom; kto z dachu wskazywa najbardziej zagroone odcinki. Patrzyam teraz, jak czernieje i rozpada si istna hermafrodyta"; kapelusz pani Maudie lea na tym usypisku, sekatora nie widziaam. W spiekocie panujcej pomidzy naszym domem a domem pani Maudie mczyni ju dawno zrzucili z siebie palta i paszcze kpielowe. Uwijali si w samych wepchnitych w spodnie grach od piam bd w nocnych koszulach, ja jednak stojc w miejscu czuam, e powoli zamieniam si w sopel lodu. Jem przytula mnie do swego boku dla rozgrzewki, ale to nie pomagao. Wyswobodziam si i skrzyowanymi rkami mocno chwyciam si za barki. Sprbowaam troch podskakiwa, eby znw poczu, e mam stopy. Tymczasem nadjecha jeszcze jeden samochd jakiej stray poarnej, ktry zatrzyma si przed domem panny Stephanie Crawford. Poniewa do jeszcze jednego wa zabrako hydrantu, ci straacy mogli tylko polewa dom panny Stephanie z ganic rcznych. Poar u pani Maudie dosign blaszanego dachu i pomienie si zatrzymay. Z hukiem dom pani Maudie si zawali; ogie buchn, wokoo rozsiewajc iskry i ponce kawaki drewna pod

zawieruch kocw zrzucanych z dachw ssiednich domw. wit nasta, zanim ludzie zaczli si rozchodzi zrazu pojedynczo, pniej grupami. Samochd straacki miasta Maycomb popchnito z powrotem do remizy, samochd z Abbottsville odjecha o wasnych siach, ten trzeci jeszcze zosta. Dowiedzielimy si pniej, e to bya stra poarna z Clark's Ferry oddalonego od Maycomb o szedziesit mil. Przeszam z Jemem na drug stron ulicy. Pani Maudie wpatrywaa si w czarne dymice zgliszcza swego ogrodu, a Atticus ruchem gowy da nam do zrozumienia, e ona nie ma teraz ochoty na adne rozmowy. Poprowadzi nas do domu, przytrzymujc Jema i mnie za ramiona na liskiej jezdni. Powiedzia, e pani Maudie zamieszka na razie u panny Stephanie Crawford. - Kto si napije gorcej czekolady? - zapyta. Dreszcze mn wstrzsny, gdy rozpala w piecu kuchennym ogie. Pilimy to nasze kakao, a tu nagle zauwayam, e Atticus przyglda mi si z zainteresowaniem a potem marszczy brwi. - Chyba wam zabroniem rusza si stamtd - powiedzia. - No, a czy mymy si ruszali? Stalimy... - Wic czyj to koc? - Koc? - Tak, askawa pani. Nasz nie jest na pewno. Spojrzaam po sobie i zobaczyam we wasnej garci skraj koca z brzowej weny otulajcego mnie jak Indiank. - Atticus, ja nie wiem... Ja... Odwrciam si do Jema, eby u niego znale wyjanienie, ale Jem by jeszcze bardziej oszoomiony ode mnie. Wykrztusi, e nie wie, skd to si wzio, i e zrobilimy dokadnie tak, jak nam Atticus kaza - stalimy przy furtce Radleyw z daleka od wszystkich, nie ruszalimy si nawet na krok... Tu Jem urwa. - Pan Nathan by przy poarze - rozgada si niespodziewanie. - Widziaem go, widziaem go, cign ten materac... Atticus, przysigam... - W porzdku, synu. - Na twarzy Atticusa z wolna pojawi si umiech. - Wydaje si, e kto yw w Maycomb tak czy inaczej wyszed tej nocy z domu. Jem, w spiarni znajdziesz chyba papier do pakowania. Przynie go, to zapakujemy... - Atticus, o nie! Mylaam, e Jem straci rozum. Zacz sypa naszymi sekretami na lewo i prawo, nie dbajc o moje, jeli ju nie o swoje bezpieczestwo, nie pomijajc nic: ani tej dziury po sku, ani spodni - nic w ogle. - Pan Nathan zatka to drzewo cementem, Atticus, ebymy ju nie mogli znajdywa tam rzeczy... On jest chyba wariat, tak jak ludzie mwi, ale, Atticus, przysigam przed Bogiem, e nam nigdy nie zrobi krzywdy, nawet przykroci nie, bo przecie mg wtedy w nocy podern mi gardo od ucha do ucha, a on wcale nie, tylko mi zszy spodnie... nigdy nam nie zrobi adnej przykroci, Atticus... Atticus powcign go jak konia: - Prrr... synku - tak agodnie, e w me serce wstpia otucha. Najwidoczniej ani sowa nie zrozumia z wywodw Jema, bo powiedzia tylko: - Masz racj. Lepiej t spraw i ten koc

zatrzyma przy sobie. Moe kiedy nadarzy si sposobno i Smyk mu podzikuje za to, e j dzi okry. - Komu podzikuj? - zapytaam. - Arthurowi Radleyowi. Tak bya zajta ogldaniem poaru, e nie widziaa, kiedy on narzuci ten koc na ciebie. Co mi si raptownie wywrcio w odku i omal nie zwymiotowaam, gdy Jem podsun si do mnie z kocem w wycignitych rkach. - Wykrad si z domu... odwr si... i chykiem podszed... o tak! Atticus rzek sucho: - Niech to ci nie podnieca do dalszych wyczynw, Jeremy. Jem spojrza spode ba. - Ja mu nic nie zrobi. Ale zobaczyam, jak iskrzca si w jego oczach chtka na now przygod ganie. - No, masz pojcie, Smyk - perorowa. - Gdyby wtedy si odwrcia, ju by wiedziaa, jak on wyglda. Calpurnia obudzia nas w poudnie. Atticus j uprzedzi, e tego dnia moemy sobie darowa szko - niczego bymy si nie nauczyli po nie przespanej nocy. Wic kazaa nam tylko posprzta przed domem. Kapelusz pani Maudie tkwi w cienkiej okowie lodu niczym mucha w bursztynie, a sekatora musielimy poszuka, rozgrzebujc ziemi. Pani Maudie zastalimy w jej ogrodzie nad zmarznitymi, osmalonymi azaliami. - Odnosimy pani rzeczy, pani Maudie - powiedzia Jem. - Strasznie nam przykro. Pani Maudie obejrzaa si i cie zwykego umiechu przemkn po jej twarzy. - Zawsze chciaam mie mniejszy dom, Jemie Finch. I tym samym wikszy ogrd. Pomylcie, bdzie teraz wicej miejsca na azalie. - Pani si nie smuci, pani Maudie? - zapytaam zdumiona. Atticus mwi, e ten dom to prawie wszystko, co ona posiada. - Smuci miaabym si, dziecko? No, przecie ja nie cierpiaam tej starej obory. Sama bym j podpalia ze sto razy, gdyby za co takiego nie wsadzali do wizienia. - Ale... - Ju ty si o mnie nie kopocz, Jean Louise Finch. S sposoby urzdzania si w yciu, o jakich wy nie wiecie. No, wybuduj sobie may domek, wezm paru lokatorw i... Boe askawy, bd miaa najpikniejszy ogrd w stanie Alabama. Ci Bellingrathowie ze swoim odpadn w przedbiegach, kiedy si do tego zabior. Popatrzyam na Jema, Jem popatrzy na mnie. - Jak wybuch ten poar, pani Maudie? - zapyta Jem. - Nie wiem, dziecko. Prawdopodobnie sadze w kominie. Zostawiam na noc ogie w kuchni dla moich rolin doniczkowych. Panno Jean Louise, kto podobno nieoczekiwanie dotrzymywa pani towarzystwa tej nocy? - Skd pani wie? - Atticus mi powiedzia rano, kiedy szed do miasta.

Szczerze mwic, chciaabym wtedy by z wami. I ja bym wykazaa do przytomnoci umysu, eby si w por odwrci. Pani Maudie zdumiewaa mnie. Nawet teraz, na zgliszczach swego ukochanego ogrodu, w obliczu wielkich poniesionych strat, potrafia okaza ywe i serdeczne zainteresowanie naszymi sprawami. Widocznie dostrzega, jak mnie to stropio. Rzeka: - Martwiam si tylko, e takie niebezpieczestwo i tyle rwetesu powstao tej nocy przeze mnie. Caa okolica moga pj z dymem. Pan Avery poley w ku chyba z tydzie... bardzo si potuk. Nie na jego lata takie ewolucje i ja mu to wygarnam. Kiedy ju wszystko zrobi tutaj i bd moga umy rce, upiek mu skacz, byleby panna Stephanie na to nie patrzya. Ta Stephanie od trzydziestu lat stara si o mj przepis i jeeli sobie wyobraa, e ja teraz jej go podam tylko dlatego, e u niej mieszkam, to si grubo myli. Pomylaam, e gdyby pani Maudie jednak si zaamaa i podaa pannie Stephanie w przepis, panna Stephanie i tak by go nie wykorzystaa. Pani Maudie pozwolia mi kiedy patrze: jej skacz midzy innymi wymaga wielkiej szklanki cukru. Wiatru nie byo. Powietrze janiao tak zimne i czyste, e syszelimy, jak zegar na budynku sdu brzdka i grzechocze i zachystuje si przed wybiciem godziny. Nos pani Maudie nabra barwy zupenie mi nie znanej, wic zainteresowaam si nim bliej. - Jestem tutaj ju od szstej rano - wyjania pani Maudie. - Wystarczy, eby si zamrozi. Wycigna donie. Siatka drobniusiekich zmarszczek znaczya si na ich skrze brzowej od ziemi i od zaschnitej krwi. - Rce pani sobie niszczy - powiedzia Jem. - Dlaczego nie wemie pani jakiego Murzyna do pomocy? - Nie byo nuty powicenia w jego gosie, gdy doda: - Albo Smyk i ja pomoemy. Pani Maudie odrzeka: - Dzikuj szanownemu panu, ale wy macie przecie swoj robot. - Wskazaa nasz ogrd przed domem. - Myli pani o hermafrodycie? - zapytaam. - Psiako, raz-dwa moemy go pozbiera. Pani Maudie popatrzya na mnie, poruszajc bezgonie ustami. Nagle zapaa si za gow i zakaszlaa. Gdymy odchodzili, jeszcze nie przestaa chichota. Jem powiedzia, e nie wie, co jej si stao - ot, taka ju jest ta pani Maudie.

9
- Masz to odwoa, ty chopaku! To ultimatum, ktre musiaam postawi Cecilowi Jacobsowi, zapocztkowao dosy paskudne dla Jema i dla mnie czasy. Chodziam z piciami zacinitymi, w kadej chwili gotowa do puszczenia ich w ruch. Atticus zapowiedzia, e marne moje widoki, jeli on jeszcze kiedykolwiek usyszy, e z kim si pobiam: jestem stanowczo za dua na takie dziecinady i im prdzej si naucz panowa nad sob, tym lepiej dla wszystkich. C, kiedy ja wkrtce o tym zapomniaam.

Zapomniaam przez Cecila Jacobsa. Poprzedniego dnia Cecil oznajmi na boisku, e tatu Smyka Finch broni czarnuchw. Kazaam mu odwoa, ale zawiadomiam Jema. - Co to miao znaczy? - Nic - powiedzia Jem. - Zapytaj Atticusa, on ci powie. - Bronisz czarnuchw, Atticus? - zapytaam tego wieczora. - Oczywicie. Nie mw czarnuch", Smyku. To takie pospolite. - Wszyscy tak mwi w szkole. - Od tej chwili wszyscy oprcz jednej koleanki. - No, jeeli nie chcesz, ebym wyrosa na tak, co mwi w ten sposb, to dlaczego posyasz mnie do szkoy? Ojciec spojrza na mnie agodnie, z rozbawieniem w oczach. Pomimo naszego ukadu kampania antyszkolna, wszczta przeze mnie w pierwszym dniu mojej naukowej kariery, trwaa nadal to w tej, to w innej formie: pocztek wrzenia tego roku przynis chwilowe zamroczenia, mdoci i lekk niedyspozycj odka. Posunam si nawet do tego, e zapaciam pi centw za przywilej potarcia gowy o gow synka kucharki panny Rachel, ktry mia okropny liszaj. Liszaj si nie przyj. Teraz jednak mogam zacz z innej beczki. - Czy wszyscy adwokaci broni czarn... Murzynw, Atticus? - Oczywicie, Smyku. - To dlaczego Cecil powiedzia, e ty bronisz czarnuchw? Tak, jakby to byo Bg wie co. Atticus westchn. - Po prostu broni teraz pewnego Murzyna... On si nazywa Tom Robinson. Mieszka w tej maej osadzie za mietnikami miejskimi. Jest czonkiem kocioa Calpurnii i Cal dobrze zna jego rodzin. Mwi, e to przyzwoici ludzie. Smyku, ty jeste jeszcze za maa, eby pewne rzeczy zrozumie, ale odzywaj si gosy w miecie, e stanowczo nie powinienem zanadto wystpowa w obronie tego czowieka. To szczeglna sprawa... proces odbdzie si dopiero podczas sesji letniej. John Taylor by tak dobry, e odroczy... - Jeeli nie powiniene go broni, to dlaczego to robisz? - Powodw jest wiele - odrzek Atticus. - Ale przede wszystkim dlatego, e nie mgbym chodzi z podniesion gow, nie mgbym reprezentowa naszego hrabstwa w legislaturze, nie mgbym nawet mwi tobie i Jemowi, ebycie czego nie robili. - Czy to znaczy, e gdyby nie broni tego czowieka, my z Jemem ju bymy nie musieli ciebie sucha? - Trafia prawie w sedno. - Dlaczego bymy nie musieli? - Nie mgbym od was wymaga posuchu. Tak ju jest, Smyku, e kademu adwokatowi si rzeczy zdarza si prowadzi co najmniej jedn spraw w yciu, ktra porusza go osobicie. Ot ta sprawa chyba staa si dla mnie taka. Moe syszysz o tym jakie paskudztwa w szkole, ale jeeli chcesz, zrb co dla mnie: gow podno wysoko, a te pistki opuszczaj nisko. Ktokolwiek bdzie ci dokucza, nie daj mu osign celu. Prbuj walczy gow dla odmiany... to tga gwka, chocia si opiera nauce.

- Atticus, czy my wygramy? - Nie, dziecino. - Wic po co...? - To, e sto lat temu zostalimy pobici, jeszcze nie znaczy, ebymy teraz nie prbowali zwyciy - powiedzia Atticus. - Mwisz jak kuzyn Ike Finch - zauwayam. Kuzyn Ike Finch by jedynym yjcym weteranem Konfederacji. Mia dug brod a la genera Hood, ktra go napawaa niesychan dum. Przynajmniej raz na rok Atticus, Jem i ja skadalimy mu wizyt i musiaam go pocaowa. Okropnie tego nie lubiam. Peni szacunku oboje z Jemem suchalimy, jak Atticus i kuzyn Ike obrabiaj tamt wojn. Powiadam ci, Atticus - dowodzi kuzyn Ike - to Kompromis Missouri da nam po bie, ale gdybym jeszcze raz mia przey wszystko od pocztku, przeszedbym caluk t drog, kady jej krok, tam i z powrotem, tak samo jak wtedy, i zaiste tym razem bym ich pobi... no, w tysic osiemset szedziesitym czwartym, kiedy Stonewall Jackson ruszy na... nie... przepraszam was, moi modzi. To stary Niebieski Sygna by wtedy ju w niebiosach, wieczny odpoczynek racz da, Panie, jego witobliwej duszy..." - Chod no tu, Smyku - powiedzia Atticus. Wsunam mu si na kolana i wsadziam gow pod jego podbrdek. Lekko zacz mnie koysa w objciach. - Teraz jest co innego. Teraz nie walczymy z jankesami, walczymy z naszymi przyjacimi. Ale pamitaj, bez wzgldu na to, jak dalece sprawa stanie na ostrzu noa, to s nadal nasi przyjaciele i nadal jestemy u siebie, wrd swoich. Miaam to w pamici, gdy nazajutrz na boisku stanam przed Cecilem Jacobsem. - Odwoasz to, ty chopaku! - Sprbuj mnie zmusi! - wrzasn Cecil. - Moi starzy powiedzieli, e twj tatu to zakaa i e tego czarnucha trzeba powiesi w lesie na zbiorniku z wod! Zamierzyam si, przypomniaam sobie, co Atticus powiedzia, opuciam pici i odeszam. - Smyk tch-rz! - rozbrzmiewao mi w uszach. Po raz pierwszy w yciu zeszam z pola przed walk. Gdybym jednak pobia si z Cecilem, jako zawiodabym Atticusa. Atticus tak rzadko prosi Jema i mnie o co dla siebie. Mogam dla niego znie nawet to, e nazwano mnie tchrzem. Poczuam si niezwykle szlachetna stwierdzajc, e pamitam o jego zaleceniu, i pozostaam tak szlachetna przez cae trzy tygodnie. Ale potem przyszo Boe Narodzenie i z Boym Narodzeniem nieszczcie.

Boe Narodzenie wywoywao w Jemie i we mnie uczucia raczej mieszane. Dobr stron bya choinka i wuj Jack Finch. Co roku w wigili Boego Narodzenia wyjedalimy po wuja Jacka na stacj Maycomb-Wze Kolejowy i wuj Jack spdza u nas cay tydzie. Drug stron medalu bya ciocia Alexandra i Francis. Pewnie powinnam uwzgldni tu wuja Jimmy'ego, ma cioci Alexandry, ale skoro on nigdy w moim yciu nie odezwa si do mnie ani sowem poza jednym jedynym wypadkiem, gdy

powiedzia: Zejd z tego potu!", nie widziaam adnej przyczyny, dla ktrej miaabym go w ogle zauwaa. Nie zauwaaa go rwnie ciocia Alexandra. Dawno temu w zrywie wzajemnej uprzejmoci ciocia i wuj Jimmy poczli syna imieniem Henry; Henry opuci dom rodzicielski, jak tylko mg najwczeniej, oeni si i da wiatu Francisa. Co roku przed Boym Narodzeniem Henry i jego ona zostawiali Francisa u dziadkw i zaraz wyjedali, eby spokojnie oddawa si wasnym przyjemnociom. Najciszymi westchnieniami nie udawao si nakoni Atticusa do tego, by nam pozwoli spdzi wita Boego Narodzenia w domu. Co roku, odkd pamitam, jedzilimy na uroczysty witeczny obiad do Przystani Fincha. Wymienita kuchnia cioci wynagradzaa tylko po czci tward konieczno obchodzenia wita kocielnego w towarzystwie Francisa Hancocka. Francis, o rok starszy ode mnie, by taki, e unikaam go ze wzgldw zasadniczych. Lubi wszystko, co ja potpiaam, i krci nosem na moje niewinne rozrywki. Ciocia Alexandra to siostra Atticusa, ale gdy Jem mi powiedzia o przybranych dzieciach i podrzutkach, doszam do wniosku, e cioci Alexandr kto wymieni zaraz po jej narodzinach i dziadkom dostaa si prawdopodobnie jaka Crawfordwna zamiast Finchwny. Gdybym dopuszczaa do siebie owe tajemnicze skojarzenia z grami, ktre nie przestaj, jak si zdaje, przeladowa adwokatw i sdziw, ciocia Alexandra kojarzyaby mi si z Mount Everestem; przez wszystkie lata mego wczesnego dziecistwa bya tak wanie zimna i daleka. Gdy w t wigili Boego Narodzenia wuj Jack wysiad z pocigu, musielimy zaczeka, dopki konduktor nie poda mu dwch dugich paczek. Wuj Jack cmokn Atticusa w policzek; poza nimi dwoma nigdy nie widziaam mczyzn caujcych si ze sob. Nastpnie wuj Jack ucisn rk Jemowi, a mnie podnis w gr, ale nie tak znw bardzo wysoko. Bo wuj Jack jest o gow niszy od Atticusa; urodzi si dziadkom ostatni, ju po cioci Alexandrze. Podobny z twarzy do cioci, zawsze jednak wyglda znacznie sympatyczniej ni ona; jako nie dostrzegao si ostrych linii jego nosa i podbrdka. By jednym z nielicznych doktorw, ktrzy mnie nie przeraali, zapewne dlatego, e nigdy nie zachowywa si jak lekarz. Dokonujc na Jemie czy na mnie takich zabiegw, jak na przykad wyjcie drzazgi z nogi, mwi dokadnie, co robi, okrela stopie blu i wyjania zastosowanie swych instrumentw chirurgicznych. Kiedy w Boe Narodzenie wesza mi w stop zakrzywiona drzazga, wic chowaam si po ktach, skaczc na jednej nodze, nie pozwalajc nikomu si zbliy. Wuj Jack dopad mnie w kocu, ale nie przestawa ze miechem opowiada o jakim kaznodziei, ktry tak bardzo nie lubi chodzi do kocioa, e Sowo Boe gosi przy swojej furtce, gdzie sta w szlafroku, pali nargile i po prostu zatrzymywa na piciominutowe kazanie kadego spord przechodniw, kto akn duchowej pociechy. Przerwaam pytaniem, kiedy wuj mi wreszcie t drzazg wycignie, i zdumiona zobaczyam, e on j ju trzyma zakrwawion w pincetce; powiedzia, e wyrwa j, gdy ja si miaam i e to jest wanie tak zwana wzgldno rzeczy. - Co masz tutaj, wujaszku? - zapytaam, wskazujc te dugie, cienkie paczki, wyniesione z pocigu przez konduktora. - Nie twoja sprawa - odpowiedzia wuj Jack. Jem zapyta:

- Jak si miewa Rose Aylmer? Rose Aylmer to bya kotka wuja Jacka. Pikna, powa kocica, o ktrej wuj mwi, e to jedna z nielicznych istot pci eskiej, z jakimi on moe wytrzyma na dusz met. Sign teraz do kieszeni paszcza i wycign par zdj. Obejrzelimy je z podziwem. - Ona tyje - zauwayam. - No, chyba. Zjada wszystkie palce i uszy, jakie zostaj po operacjach w szpitalu. - Oj, cholerna historia - powiedziaam. - e co, przepraszam? Wtrci si Atticus. - Nie zwracaj na ni uwagi, Jack. Ona ci wyprbowuje. Cal mwi, e to sypanie przeklestwami trwa ju od tygodnia. Wuj Jack podnis brwi i nie powiedzia nic. Niezalenie od naturalnego powabu, jaki miay dla mnie takie mocne sowa, klam w mglistej nadziei, e Atticus wreszcie zrozumie, czego mnie ucz w szkole, i zdecyduje si trzyma mnie w domu. Ale przy kolacji, gdy poprosiam o przysunicie pmiska z t, psiakrew, szynk, zobaczyam wycelowany we mnie palec wuja Jacka. - Chciabym z panienk pniej porozmawia - powiedzia wuj Jack. Po kolacji wszed ze mn do gabinetu i usiad w fotelu. Zsun uda, zapraszajc mnie na kolana. Lubiam go wcha; pachnia jako adnie i sodko, troch jak butelka z alkoholem. Odgarn mi grzywk z czoa i spojrza mi w oczy. - Bardziej jeste podobna do Atticusa ni do waszej matki - zauway. - Ty te troch wyrastasz ze swoich spodni. - Myl, e s akurat. - Lubisz ostatnio mwi psiakrew" i cholera", prawda? Powiedziaam, e chyba lubi. - No, a ja tego nie lubi - owiadczy wuj Jack - nie lubi adnych przeklestw tam, gdzie ich nie usprawiedliwia skrajne rozdranienie. Bd tu przez tydzie i ebym wicej nie sysza takich sw od ciebie. Wpakujesz si w kopoty, Smyku, jeeli bdziesz dalej tak kla. Chyba chcesz wyrosn na dam, prawda? Powiedziaam, e niespecjalnie. - Z pewnoci chcesz. A teraz chodmy do choinki. Ubieralimy choink, dopki nie nadesza pora pjcia do ek, i niy mi si tej nocy dwie dugie paczki dla Jema i dla mnie. Nazajutrz rano rzuciam si z Jemem, by wycign je spod choinki; to by prezent od Atticusa, ktry napisa do wuja Jacka z prob, eby nam to kupi, bo wanie o to prosilimy. - Nie strzelajcie w domu - upomnia Atticus, gdy Jem wycelowa do obrazka na cianie. - Naucz ich strzela - powiedzia wuj Jack. - To ju naley do ciebie - powiedzia Atticus. - Ja godziem si tylko z nieuchronnym losem. Dopiero gdy uy swego tonu z sali sdowej, dalimy si odcign od choinki. Naszych wiatrwek nie pozwoli nam zabra do Przystani Fincha (a ju zaczam myle o zastrzeleniu Francisa) i zagrozi, e w wypadku jakiegokolwiek faszywego posunicia z naszej strony

odbierze nam je na dobre. Przysta Fincha skadaa si z trzystu szedziesiciu schodkw prowadzcych z wysokiej skarpy na rzeczne molo. Dalej na rzece w pewnej odlegoci od tej skarpy pozostay jeszcze lady starej przystani, gdzie kiedy Murzyni Finchw adowali plony i bele baweny, wyadowywali bloki lodu, mk i cukier, sprzt rolniczy i damskie stroje. Znad rzeki dwiema koleinami biega droga ginca wrd ciemnych drzew. Na jej kocu sta jednopitrowy biay dom z werandami od wschodu, zachodu, poudnia i pnocy zarwno na dole, jak na grze. Wybudowa go w podeszym wieku nasz przodek, Simon Finch, eby si przypodoba swej gderliwej onie. Ale na tych werandach koczyo si cae podobiestwo tej siedziby do zwykych domw tamtej epoki. Rozplanowanie wntrza dowodzio, jak dalece pozbawiony chytroci by Simon i jakim bezgranicznym zaufaniem darzy on swoje latorole. Sze sypial miecio si na pitrze: cztery dla omiu crek, jedna dla Welcome'a Fincha, jedynego syna, i jedna gocinna dla przyjedajcych w odwiedziny krewnych. Dosy to proste; tylko e do pokoi crek prowadziy osobne schody i nie mona si tam byo dosta drug klatk schodow prowadzc do pokoju Welcome'a i do tego gocinnego. Schody crek wiody prosto do sypialni rodzicw na parterze, wic Simon od wieczora do rana zawsze dokadnie wiedzia, o ktrej godzinie crki wychodz i wracaj. Kuchnia w osobnym budynku bya z domem poczona drewnianym mostkiem; na podwrzu sta sup z zardzewiaym dzwonem, ktry suy do wzywania ludzi z pola, a take jako dzwon na trwog; na szczycie dachu wznosi si tak zwany w architekturze z czasw Simona wdowi tarasik", z tym e nigdy ony marynarzy wypatrujce powrotu swoich mw po nim nie chodziy - tylko Simon kontrolowa stamtd nadzorc swych niewolnikw, oglda statki rzeczne i wglda w ycie plantatorw ssiadw. Opromieniaa ten dom nieodzowna legenda o jankesach: ktra z panien Finch, wieo zarczona, woya na siebie ca sw wypraw lubn, eby j ocali przed najazdem jankesw; utkna w drzwiach przed Schodami Crek i byaby tam ju pozostaa, gdyby nie namoczono jej wod i ostatecznie nie przepchnito. Przyjechalimy w to Boe Narodzenie do Przystani Fincha i ciocia Alexandra pocaowaa wuja Jacka. Francis pocaowa wuja Jacka, wuj Jimmy w milczeniu ucisn wujowi Jackowi rk, po czym Jem i ja wrczylimy prezenty Francisowi, ktry z kolei wrczy prezent nam. Jem przypomnia sobie, e ju nie jest taki mody, i cic ku dorosym pozostawi mi wyczno na zabawianie naszego ciotecznego bratanka. Francis mia teraz lat osiem i gadko przylizane wosy. - Co dostae na gwiazdk? - zagaiam w myl zasad dobrego tonu. - Wanie to, o co prosiem - odpowiedzia. Francis prosi o bryczesy, czerwony skrzany tornister, pi koszul i nie zawizan na stae muszk. - To przyjemnie - skamaam. - Jem i ja dostalimy wiatrwki do strzelania i Jem dosta Maego chemika"... - Pewnie takiego na niby... - Nie, prawdziwego. On mi zrobi sympatyczny atrament i napisz tym atramentem list do Dilla.

Francis zapyta, po co. - No, masz pojcie, jak on bdzie mia min, kiedy dostanie list ode mnie zupenie bez niczego? Szau dostanie nad tym listem. Rozmowa z Francisem miaa w sobie co z osiadania na dnie oceanu. By najnudniejszym dzieckiem, jakie znaam. Poniewa mieszka w Mobile, nie mg donosi o mnie czynnikom szkolnym, wynagradza to sobie jednak powtarzaniem wszystkiego, co wiedzia, cioci Alexandrze, ktra ze swej strony zrzucaa brzemi jego zwierze przed Atticusem i wtedy tylko, w zalenoci od fantazji, Atticus albo wola o tym zapomnie, albo robi mi pieko. Chocia po raz pierwszy i jedyny usyszaam, jak Atticus odzywa si do kogo ostro, wanie w chwili, gdy powiedzia cioci Alexandrze: - Moja droga, lepiej ich wychowa nie potrafi! Miao to co wsplnego z tym, e chodz w kombinezonie. Ciocia Alexandra bya fanatyczn przeciwniczk mego stroju. Uwaaa, e nie ma dla mnie nadziei: nigdy nie zostan dam, jeli bd nadal chodzia w spodniach; gdy powiedziaam, e nie umiem nic robi w sukience, odrzeka, e nawet myle nie powinnam o robieniu czegokolwiek, co wymaga spodni. Wyobraenie cioci Alexandry o mnie takiej, jak by powinnam, obejmowao paradowanie w perekach na szyi, ofiarowanych mi przez ni, gdy si urodziam, i przykadn zabaw wrd kuchenek i serwisw podwieczorkowych dla lalek; co wicej, powinnam by promykiem soca, ktry rozjania samotne ycie mego ojca. Podsunam, e w spodniach te mona by promykiem soca, ale ciocia mwia dalej, e trzeba si zachowywa jak promyk i e dobrze si zapowiadaam, c, kiedy z roku na rok jest ze mn coraz gorzej. Zabolao mnie to i dugo jeszcze mylaam o tym rozdraniona, Atticus jednak, gdy go zapytaam, co on o tym myli, odpowiedzia, e w rodzinie jest ju dosy promykw, wic ja mog nadal zajmowa si wasnymi sprawami. Zanadto mu nie przeszkadzam taka, jaka jestem. Obiad gwiazdkowy jadam w jadalni przy osobnym maym stoliku; Jem i Francis jedli razem z dorosymi przy duym stole. Chocia oni dwaj ju dawno uzyskali promocj do duego stou, mnie w dalszym cigu ciocia izolowaa. Nieraz si zastanawiaam, czego ona si z mojej strony obawia... e zerwaabym si raptem i e zaczabym rzuca talerzami? Czasem nawet chciaam j prosi, eby mi pozwolia usi tylko raz jeden przy duym stole z nimi wszystkimi i dowie, jaka potrafi by kulturalna; ostatecznie w domu jadaam codziennie bez wikszych katastrof. Sprbowaam baga Atticusa, eby uy swego wpywu, ale Atticus powiedzia, e nie ma takiej moliwoci - jestemy gomi, wic siadamy tam, gdzie ciocia nas posadzi. Powiedzia te, e ciocia Alexandra nie rozumie zbyt dobrze dziewczynek, bo nigdy nie miaa crki. Ale jej kuchnia bya zadouczynieniem: trzy rodzaje mis, jarzyny z zapasw nagromadzonych latem w spiarni, brzoskwinie marynowane, dwa rne torty i saatka z owocw z mleczkiem kokosowym skaday si na ten skromny obiad witeczny. Po obiedzie doroli przeszli do salonu i rozsiedli si tam w bogostanie. Jem pooy si na pododze, a ja wyruszyam do ogrodu. - W paszczyk - poleci Atticus gosem rozmarzonym, wic atwo mi byo tego nie dosysze.

Francis usiad przy mnie na schodkach werandy. - Takich pysznoci to chyba jeszcze nie byo - wszczam towarzysk pogawdk. - Babcia cudownie gotuje - przytakn Francis. - Mnie te nauczy. - Chopcy nie gotuj. - Wyobraziam sobie Jema w fartuszku i zachichotaam. - Babcia mwi, e mczyni powinni si nauczy gotowa, i musz opiekowa si onami i usugiwa im, kiedy one niedobrze si czuj - cign mj cioteczny bratanek. - Nie chc, eby Dill mi usugiwa - powiedziaam. - Wol sama usugiwa jemu. - Dillowi? - Aha. Jeszcze nie mw o tym nikomu, ale mymy si zarczyli i pobierzemy si, jak tylko uroniemy. W czasie wakacji poprosi mnie o rk. Francis zareagowa gonym phii!" - Co ci si w nim nie podoba? - zapytaam. - On wcale nie jest phiii". - Ten may szkrab, ktry, babcia mi mwia, mieszka u panny Rachel zawsze latem? - Wanie. - Wiem o nim wszystko - owiadczy Francis. - Co? - Babcia mi mwia, e on nie ma domu... - Ma tak samo... w Meridian. - ...i tylko jedzi od krewnych do krewnych, wic panna Rachel go bierze na kade lato. - Francis, to nieprawda! Francis wyszczerzy si do mnie w umiechu. - Czasami to jeste szalenie gupia, Jean Louise. No, ale chyba nie moesz by mdrzejsza. - Co to ma znaczy? - Jeeli wuj Atticus pozwala ci tak si wczy z przybdami, to ju jego sprawa, mwi babcia, wic to nie twoja wina. I chyba nie twoja wina, e wuj Atticus kocha czarnuchw, ale ja ci mwi, e to jednak z pewnoci jest upokorzenie dla rodziny... - Francis, o co ci chodzi, do diaba?! - Tylko o to, co mwi. Babcia mwi, e i tak fatalnie, e on was puszcza samopas, a ju teraz, kiedy si okazao, e on kocha czarnuchw, wcale nie bdziemy mogli chodzi po Maycomb. On pcha rodzin do upadku, ot co! Francis zerwa si, skoczy na mostek i paroma susami dobieg do starej kuchni. Z bezpiecznej odlegoci zawoa: - On jest murzyski pachoek! - Nie jest! - ryknam. - Nie wiem, co mwisz, ale w tej chwili, do stu piorunw, masz przesta! Zeskoczyam ze schodkw i pobiegam za Francisem. Bez trudu zapaam go za konierz. Kazaam mu natychmiast wszystko odwoa. Francis wyswobodzi si szarpniciem i wbieg do starej kuchni. - I ty murzyski pachoek! - wrzasn. Podkradajc si do zwierzyny, lepiej jest zbytnio si nie spieszy. Wystarczy zachowa cisz, a jak amen w pacierzu zwierzyna wychyli si zaciekawiona. Francis ukaza si w drzwiach kuchni.

- Jeszcze si wciekasz, Jean Louise? - sprbowa zbada sytuacj. - Nie ma o czym mwi - powiedziaam. Francis wyszed na mostek. - Odwoasz, Francis? Ale byam za pochopna. Francis z powrotem da nura do kuchni, wic wycofaam si na schodki. Potrafiam czeka cierpliwie. Siedziaam tak moe z pi minut, gdy zabrzmia gos cioci Alexandry. - Gdzie jest Francis? - Tam w kuchni. - On przecie wie, e tam nie wolno mu si bawi. Francis podszed do drzwi kuchennych i wrzasn: - Babciu, to ona mnie tu zapdzia! Nie daje mi wyj! - Jak to, Jean Louise? Podniosam wzrok na cioci Alexandr. - Wcale go nie zapdziam, ciociu. Ja go nie trzymam. - A wanie, e trzyma! - zawoa Francis. - Nie daje mi wyj! - Czubilicie si? - Jean Louise wcieka si na mnie, babciu - zawoa Francis. - Francis, masz wyj stamtd! Jean Louise, jeszcze jedno sowo, a powiem twojemu ojcu. Czybym si przesyszaa... powiedziaa niedawno do diaba"? - Nie, prosz cioci. - Zdawao mi si, e tak. Wolaabym ju tego nie sysze. Bo ciocia Alexandra naleaa do suchaczek rozmw dolatujcych z werand na tyach domw. Ledwie znikna w drzwiach, Francis wyszed z kuchni umiechnity, z nosem dumnie zadartym. - Ze mn nie igraj - powiedzia. Zeskoczy do ogrodu i zachowujc dystans midzy nami, zacz rozdziela kopniaki kpom trawy, przy czym od czasu do czasu odwraca gow, eby umiechn si do mnie. Jem wyszed na werand, popatrzy na nas i odszed. Francis wlaz na drzewo mimozy, zlaz z niego, woy rce do kieszeni i ruszy niedbale na spacer po ogrodzie. - Ha! - powiedzia. Zapytaam, za kogo waciwie on si uwaa: czy za wuja Jacka? Francis odrzek, e jeli si nie myli, babcia ju mwia, e mam siedzie spokojnie i mu nie dokucza. - Ja ci nie dokuczam - powiedziaam. Francis przyjrza mi si uwanie, doszed do wniosku, e zostaam dostatecznie poskromiona i zanuci pgosem: - Murzyski pachoek... Tym razem poraniam sobie napistki do koci na jego przednich zbach. Po uszkodzeniu lewej rki ostro zabraam si do rzeczy praw, ale duo czasu ju na to nie miaam. Wuj Jack chwyci mnie za okcie, przycisn mi je do bokw i powiedzia: - Stj!

Ciocia Alexandra udzielia pierwszej pomocy Francisowi, ocierajc mu zy swoj chusteczk, gaszczc go po wosach i poklepujc po policzku. Atticus, Jem i wuj Jimmy byli ju na werandzie, gdy Francis przesta wrzeszcze. - Kto zacz? - zapyta wuj Jack. Francis wskaza mnie, ja wskazaam Francisa. - Babciu - rykn Francis. - Ona mnie nazwaa pani kurw i skoczya na mnie! - Czy to prawda, Smyk? - zapyta wuj Jack. - Chyba. Wuj Jack przyjrza mi si, nagle bardzo podobny do cioci Alexandry. - Nie mwiem ci, e wpakujesz si w kopoty, uywajc takich sw? Nie mwiem? - Mwie, wuju, ale... - No, i masz teraz. Nie uciekaj. Debatujc, czy mam zosta, czy umkn, trwaam w niezdecydowaniu o chwil za dugo; ostatecznie rzuciam si do ucieczki, wuj Jack jednak by szybszy ode mnie. Stwierdziam raptownie, e widz malek mrwk borykajc si z okruchem chleba w trawie. - Pki yj, nie odezw si do ciebie, wuju. Nienawidz ci, wuju. Gardz tob, wuju, i moesz sobie jutro umrze! To owiadczenie bardziej ni cokolwiek innego dodao wujowi Jackowi wigoru. Pobiegam do Atticusa, eby mnie pocieszy, ale Atticus powiedzia, e dostaam za swoje i e czas ju wraca do domu. Wgramoliam si na tylne siedzenie samochodu, nikomu nie mwic do widzenia", a w domu natychmiast popdziam do swego pokoju i z caej siy zatrzasnam za sob drzwi. Jem prbowa powiedzie mi co miego, ale go nie wpuciam. Blisze ogldziny moich obrae wykazay, e mam na skrze zaledwie kilka czerwonawych ladw, wic pogryam si w zadumie nad wzgldnoci rzeczy, gdy rozlego si pukanie. Zapytaam, kto tam; odpowiedzia wuj Jack. - Precz! Wuj Jack owiadczy, e jeli bd tak mwia, zbije mnie znowu, wobec czego ucicham. Wszed do pokoju, a ja wycofaam si w kt i stanam tyem do niego. - Smyku - zapyta - czy wci jeszcze mnie nienawidzisz? - Id sobie, wuju, prosz... - No, nie mylaem, e bdziesz mi to miaa za ze - powiedzia. - Zawiodem si na tobie... Przecie zasuya i sama wiesz o tym. - Ja te nie mylaam, e... - Kochanie, nie mona na kadym kroku nazywa ludzi... - Niesprawiedliwy jeste - powiedziaam. - Niesprawiedliwy. Wuj Jack unis brwi. - Niesprawiedliwy? Jak to? - Waciwie to jeste miy, wujaszku, i chyba ja ci kocham nawet teraz, chocia tak ze mn zrobie, ale ty nie za bardzo rozumiesz dzieci. Wuj Jack wzi si pod boki i spojrza na mnie z gry. - Pod jakim to ja wzgldem nie rozumiem dzieci, panno Jean Louise? Takie popisy, jak ten

twj dzisiejszy, raczej nie wymagaj szczeglnego zrozumienia. Zachowaa si haaliwie, niesfornie i arogancko... - Czy nie przestaniesz, wujaszku? Nie chc ci nawymyla, chc ci tylko co powiedzie. Wuj Jack usiad na ku. Z brwiami cignitymi patrzy na mnie uwanie. - Mw - zachci. Nabraam tchu. - No, przede wszystkim to wcale nie poczekae, ebym ci powiedziaa, jak to byo od mojej strony, tylko od razu napade na mnie. Kiedy my z Jemem si spieramy, Atticus wysuchuje Jema od Jema strony i mnie od mojej strony, i po drugie sam powiedziae, e lubisz przeklestwa w wypadku skrajnego rozdranienia, a Francis wanie mnie rozdrani tak okropnie, e powinnam mu pa rozwali... Wuj Jack podrapa si w gow. - Wic jak to byo od twojej strony, Smyku? - Francis co powiedzia na Atticusa i tego nie mogam mu przepuci. - Co Francis powiedzia na niego? - Murzyski pachoek. Nie wiem na pewno, co to znaczy, ale Francis to powiedzia w taki sposb... Jedno ci powiem, wujaszku, niech mnie dia... przysigam przed Bogiem... jeeli bd siedziaa z zaoonymi rkami i pozwol co mwi na Atticusa. - Francis tak powiedzia? - Wanie. Tak i jeszcze mnstwo rzeczy. Powiedzia, e Atticus pcha rodzin do upadku i e puszcza Jema i mnie samopas... Widzc wyraz twarzy wuja Jacka pomylaam, e znw bd miaa za swoje. Ale wuj Jack powiedzia: - Zajmiemy si tym. - Wic wiedziaam, e za swoje bdzie mia Francis. - Mam wielk ochot pojecha tam jeszcze dzisiaj. - Prosz, wujaszku. Zostaw to. Prosz. - Nie mam zamiaru tego tak zostawi - odpar wuj Jack. - Alexandra powinna o tym wiedzie. Sam pomys, eby... No, niech ja tylko dostan tego chopca w swoje rce. - Wujaszku, obiecaj mi co, bagam. Obiecaj, e nie powiesz Atticusowi. Bo Atticus... Atticus kiedy mnie prosi, ebym si nie daa rozzoci, chobym nie wiem co o nim usyszaa, wic wol, eby myla, e mymy si bili o co innego, nie o to. Bagam, wujaszku... - Ale ja nie chciabym, eby Francisowi taka rzecz usza bezkarnie. - Wcale mu nie usza. Czy moesz mi, wujaszku, owin t rk? Jeszcze mi krew troch leci. - Oczywicie, opatrz ci j, dziecinko. Nikomu nie zrobibym tego chtniej ni tobie. Prosz askawie tdy. Wuj Jack z szarmanckim ukonem skierowa mnie do azienki. Przemywajc i bandaujc mi napistek, zabawia mnie opowieci o pociesznym starszym panu, ktry mia bardzo krtki wzrok i kota imieniem Parobczak i ktry w czasie spaceru liczy na ulicy wszystkie szczeliny w chodniku. - No - powiedzia na zakoczenie. - Zostanie ci na serdecznym palcu blizna, dosy dziwna u damy.

- Dzikuj, wujaszku. - Madame... - Co to znaczy pani kurwa? Wuj Jack natychmiast uraczy mnie jeszcze jedn dug opowieci, tym razem o jakim starym premierze, ktry siedzc w Izbie Gmin, rzuci w powietrze gar pirek i dmuchaniem usiowa je w powietrzu utrzyma, kiedy wszyscy wok niego kompletnie tracili gowy. Myl, e wuj Jack w ten sposb prbowa odpowiedzie na moje pytanie, ale jako mu to nie wychodzio. Pniej, gdy oficjalnie ju leaam w ku, a nieoficjalnie wyszam ze swego pokoju, eby napi si wody, usyszaam w drodze przez hol dolatujc z gabinetu rozmow Atticusa i wuja Jacka. - Nigdy si nie oeni, Atticus. - Dlaczego? - Bo moe miabym dzieci. Atticus powiedzia: - Wiele jeszcze musisz si nauczy, Jack. - Ja wiem. Twoja crka daa mi pierwsz lekcj dzisiaj po poudniu. Orzeka, e nie bardzo rozumiem dzieci, i wyjania, pod jakim wzgldem. Miaa zupen racj, Atticus, pouczya mnie, jak powinienem j traktowa... Mj Boe, tak mi przykro, e jej spuciem lanie. Atticus zachichota: - To jej si naleao, wic nie odczuwaj zbyt wielkiej skruchy. Staam w holu jak na rozarzonych wglach, przekonana, e teraz wuj Jack powie Atticusowi, o co si pobiam z Francisem. Ale on nie powiedzia. Mrukn tylko: - Szasta dziewuszyna repertuarem ze cian w toaletach w sposb nie pozostawiajcy nic dla wyobrani, ale ona pojcia nie ma o znaczeniu poowy tego, co mwi... Zapytaa mnie, co to jest pani kurwa. - Wytumaczye? - Nie, opowiedziaem jej o lordzie Melbourne. - Jack! Kiedy dziecko ci o co pyta, odpowiedz mu, na mio bosk. Ale nie rozcigaj tej odpowiedzi w nieskoczono. Dzieci to dzieci, potrafi jednak szybciej ni doroli wykry oszustwo i takie zamydlanie oczu wprowadza tylko w ich gowach zamt. Tak - duma mj ojciec rozwizanie znalaze dzi dobre, wychodzc jednak z zaoenia niewaciwego. Brzydkie sowa to faza, przez ktr przechodz wszystkie dzieci, i ktra sama mija, kiedy dziecko widzi, e na nikim nie robi to wraenia. Natomiast zapalczywo to ju inna sprawa. Smyk musi si nauczy zachowywa zimn krew, i to nauczy si jak najprdzej wobec przykroci, jakie j czekaj w cigu najbliszych miesicy. Ona dojdzie do tego. Jem powanieje i ona coraz czciej bierze z niego przykad. Ale czasem trzeba jej pomc. - Atticus, ty jej nigdy nie uderzy. - Przyznaj, e nigdy. Jak dotd, radziem sobie grobami. Jack, ona jest posuszna tak dalece, jak potrafi. Nie zawsze potrafi wtedy, kiedy trzeba, ale dokada stara. - To nie jest rozwizanie - powiedzia wuj Jack. - Nie, rozwizanie polega tu na czym innym: ona wie, e ja wiem, jak bardzo ona si stara

by posuszna. To zmienia posta rzeczy. Martwi si jednak, e moje dzieci bd wkrtce naraone na pewne paskudztwa. Z Jemem nie bdzie kopotu, bo on potrafi panowa nad sob, ale Smyk skacze do oczu kademu, kiedy w gr wchodzi jej duma... Czekaam przekonana, e wuj Jack nie dotrzyma obietnicy. Nadal tego nie zrobi. - Atticus, bardzo le to si zapowiada? Nie mielimy okazji porozmawia o tym. - Jak najgorzej, Jack. Jedyny nasz atut to sowo czarnego przeciwko sowu Ewellw. Cay materia dowodowy ogranicza si do: Ty to zrobi! - Nie zrobiem". Sd przysigych w adnym razie nie uzna sowa Toma Robinsona wobec owiadczenia Ewellw... Znasz Ewellw? Wuj Jack odpar, e owszem, przypomina ich sobie. Opisa ich Atticusowi, ale Atticus powiedzia: - Mwisz o poprzednim pokoleniu. Ci obecni, co prawda, s tacy sami. - Wic co zrobisz? - Zanim przegram, postaram si troch potrzsn aw przysigych. Mam jednak nadziej, e bdzie jaka taka moliwo apelacji. W tym stadium rzeczywicie trudno cokolwiek przewidzie, Jack. Wiesz, zawsze si udziem, e zdoam przej przez ycie, nie prowadzc adnej sprawy tego rodzaju, c, kiedy John Taylor dosownie wskaza mnie palcem i powiedzia: ty to wypij!" - Nie mgby tego kielicha przekaza komu innemu? - Mgbym. Ale czy mylisz, e spojrzabym wtedy w oczy moim dzieciom? Wiesz, co bdzie, Jack, rwnie dobrze jak ja, wic mog tylko mie w Bogu nadziej, e uda mi si przeprowadzi przez to Jema i Smyka bez goryczy i zaraenia si powszechn chorob Maycomb. Dlaczego rozsdni ludzie wpadaj w obd, kiedy tylko wypywa jakakolwiek sprawa, w ktr zamieszany jest Murzyn?... Nawet nie prbuj udawa, e rozumiem. Licz tylko na to, e Jem i Smyk zwrc si ze swoimi pytaniami do mnie, zamiast sucha gadania w miecie... Jean Louise? Wosy mi si zjeyy. Wysunam gow zza wystpu ciany. - Sucham? - Wracaj do ka. Prdziutko podreptaam do swego pokoju i pooyam si. Uznaam, e wuj Jack to najwspanialszy kolega, bo przecie mnie nie zawid. W aden jednak sposb nie mogam poj, skd Atticus wiedzia, e ja podsuchuj, i dopiero po wielu latach zdaam sobie spraw, e on chcia wtedy, bym syszaa kade jego sowo.

10
Atticus nie odznacza si tyzn; mia prawie pidziesit lat. Gdy Jem i ja pytalimy go, dlaczego jest taki stary, odpowiada, e pno zacz, wic przyjlimy, e to ten pny pocztek odbi si tak fatalnie na jego mskich moliwociach. Znacznie starszy ni rodzice naszych rwienikw w szkole, nie dawa nam adnych powodw do chwalenia si nim, gdy nasi koledzy mwili: Mj ojciec..."

Jem mia bzika na punkcie piki nonej. Atticus nigdy nie by zbyt zmczony na to, by broni bramki, ale przy ostrzejszych natarciach Jema mawia: - Za stary jestem, synku. Nasz ojciec nic nie robi. Miejscem jego pracy bya kancelaria, a nie drogeria. Nie prowadzi ciarwki ze mieciami hrabstwa, nie by szeryfem, nie uprawia ziemi, nie pracowa w warsztacie samochodowym ani nie zajmowa si w ogle niczym, co by mogo w kocu wzbudzi czyjkolwiek podziw. W dodatku nosi okulary. Niedowidzia na lewe oko i mwi, e ta wada wzroku to kltwa wiszca nad rodem Finchw. Chcc co dobrze zobaczy, odwraca gow i patrzy prawym okiem. Nie zachowywa si tak po msku jak ojcowie naszych kolegw: nigdy nie polowa, nie gra w pokera ani nie owi ryb, nie pi, nie pali. Siedzia w gabinecie i czyta. A jednak nie pozostawa w cieniu, jak bymy sobie yczyli, zwaywszy te jego niedocignicia; w szkole tamtego roku szumiao jak w ulu, tyle mwiono, i to zgoa niepochlebnie o tym, e broni Toma Robinsona. Gdy po utarczce z Cecilem Jacobsem zaczam prowadzi polityk tchrza, rozesza si wie, e Smyk Finch ju nie bdzie si bia, bo tatu jej nie pozwala. To niezupenie zgadzao si z prawd. Miaam nie bi si za Atticusa publicznie, ale teren rodzinny by przecie terenem prywatnym. Z kadym nawet najdalszym kuzynem walczyabym zbami i pazurami. Francis Hancock, na przykad, nie mg mie co do tego wtpliwoci. Atticus, chocia da nam wiatrwki, nie nauczy nas strzela. Podstawowych wskazwek udzieli nam wuj Jack wyjaniajc, e Atticus nie lubi broni. Atticus powiedzia kiedy Jemowi: - Wolabym, eby strzela do puszek od konserw w ogrodzie, ale wiem, e ty pjdziesz polowa na ptaki. Strzelaj wic sobie, ile chcesz, do sjek, jeeli ci nie za trudno je trafi, tylko pamitaj, e grzechem jest zabi drozda. Po raz pierwszy wtedy i jedyny usyszaam, jak Atticus mwi, e co jest grzechem, wic zapytaam o to pani Maudie. - Wasz ojciec ma racj - rzeka pani Maudie. - Drozdy nic nam nie czyni poza tym, e raduj nas swoim piewem. Nie niszcz ogrodw, nie gnied si w szopach na kukurydz, nie robi adnej szkody, tylko piewaj dla nas z gbi swoich ptasich serduszek. Dlatego wanie grzechem jest zabi drozda. - Pani Maudie, to stara okolica, prawda? - Starsza ni nasze miasteczko. - Nie, prosz pani. Mnie chodzi o to, e wszyscy na tej ulicy s starzy. Tylko Jem i ja jestemy dziemi. Pani Dubose ma prawie sto lat i panna Rachel jest stara, i pani take, i Atticus. - Nie sdz, eby pidziesit lat byo tak znw staroci - powiedziaa pani Maudie cierpko. - Jeszcze mnie nie wo w fotelu na kkach. Ani twojego ojca te nie. Ale musz przyzna, e Opatrzno okazaa si do askawa, zsyajc poar na to moje odwieczne mauzoleum. Bo ju ja, eby utrzymywa co takiego, jestem rzeczywicie za stara... Moe masz racj, Jean Louise, to stateczna okolica. Nie przebywacie wiele z modymi, co? - Owszem, prosz pani, przebywamy w szkole.

- Mwi o modych dorosych. Odnosicie korzyci z tego, e wasz ojciec jest w takim wieku. Gdyby mia teraz trzydzieci lat, inaczej by si wam wiodo. - Mnie na pewno. Atticus nic nie potrafi. - Nawet nie wiesz - rzeka pani Maudie - ile ycia on ma jeszcze w sobie. - Ale co on potrafi? - No, potrafi tak hermetycznie zamyka testamenty, e nikt nie moe wetkn w nie nosa. - Psiako... - Hm... nie wiedziaa, e on gra w warcaby najlepiej ze wszystkich w naszym miecie? W Przystani, gdymy przyjedali, Atticus potrafi wygra z kadym czy to z tego, czy z tamtego brzegu rzeki. - Boe wity, pani Maudie, Jem i ja zawsze z nim wygrywamy. - Wic ju chyba czas, bycie si dowiedzieli, e on wam po prostu daje wygrywa. A o tym, e on potrafi gra na bbenku, nie wiedziaa? To skromne osignicie sprawio, e zaczam jeszcze bardziej si za Atticusa wstydzi. - No... - powiedziaa pani Maudie. - No, co, pani Maudie? - No, nic. Nic... to powinno wystarczy, eby bya z niego dumna. Nie kady potrafi gra na bbenku. A teraz musimy zej z drogi tym cielom. Najlepiej id do domu. Tu przy azaliach trudno by mi byo na ciebie uwaa. Mogaby dosta jak desk. Wrciam do naszego ogrodu, gdzie Jem w pocie czoa strzela do puszek od konserw, co wydao mi si gupie wobec tylu sjek wszdzie wokoo. Zawrciam przed dom i zajam si wznoszeniem misternych szacw przy werandzie, na ktre po dwch godzinach wytonej pracy skaday si paki po pomaraczach, opona samochodowa, kosz na bielizn, fotele trzcinowe i wreszcie maa flaga Stanw Zjednoczonych z pudeka praonej kukurydzy - prezentu od Jema. Gdy Atticus wrci na obiad, przykucnita za tym murem celowaam z wiatrwki na drug stron ulicy. - Do czego strzelasz? - Do tyu pani Maudie. Atticus obejrza si, zobaczy mj pokany cel nachylony nad krzewem. Zsun kapelusz z czoa i przeszed przez ulic. - Maudie - zawoa - uwaam, e lepiej ci ostrzec. Jeste powanie zagroona. Pani Maudie wyprostowaa si i spojrzaa w kierunku mojej pozycji. Powiedziaa: - Atticus, ty diable z pieka rodem. Atticus przyszed z powrotem i kaza mi zwin obz. - Niech ja ci ju nigdy nie przyapi na celowaniu z tej wiatrwki do kogokolwiek. Tak bardzo pragnam, eby mj ojciec naprawd by diabem z pieka rodem. Sprbowaam w tym zakresie wysondowa Calpurni. - Pan Finch? No, on mnstwo potrafi. - Co na przykad? - zapytaam. Calpurnia podrapaa si w gow.

- Hm... waciwie to nie wiem - odrzeka. Jem postawi kropk nad i" pytajc, czy Atticus bdzie gra dla metodystw, na co Atticus powiedzia, e kark by tylko skrci, bo jest ju za stary na takie rzeczy. Metodyci, eby zebra pienidze na spacenie hipoteki swego kocioa, zorganizowali mecz piki nonej z baptystami. Mieli gra chyba wszyscy ojcowie w caym miecie z wyjtkiem Atticusa. Jem owiadczy, e nawet nie chce tam i, ale ostatecznie, poniewa nigdy nie mg si oprze czarowi piki nonej w adnej formie, jednak poszed i ponuro, stojc na boku z Atticusem i ze mn, patrzy, jak ojciec Cecila Jacobsa zdobywa punkty dla baptystw. W pewn sobot Jem i ja postanowilimy wybra si z wiatrwkami na poszukiwanie krlikw bd wiewirek. Przeszlimy jakie piset jardw za posesj Radleyw, gdy nagle zauwayam, e Jem oczami przymruonymi patrzy na koniec ulicy. Z gow odwrcon przyglda si czemu z ukosa. - Na co patrzysz? - Na to psisko tam. - To stary Tim Johnson, no nie? - Aha. Tim Johnson by psem pana Harry'ego Johnsona, ktry prowadzi autobus na trasie Maycomb-Mobile i mieszka na poudniowym skraju miasteczka. Tim, wye wtrobianego koloru, cieszy si w Maycomb ogromn popularnoci. - Co on robi? - Nie wiem, Smyk. Wracajmy do domu. - Oj, Jem, jest luty. - To nic, e luty. Powiem Calpurnii. Na wycigi pognalimy do domu i wpadlimy do kuchni. - Cal - zapyta Jem - moesz przej si teraz kawaek ulic? - Po co, Jem? Nie mog si przechodzi ulic na kade twoje zawoanie. - Co jest nie w porzdku z jednym psiskiem tam dalej. Calpurnia westchna. - Ja teraz nie mam czasu owija apy adnemu psu. W azience jest troch gazy, we j i sami to zrbcie. Jem potrzsn gow. - Z nim niedobrze, Cal. Co nie w porzdku. - Co on robi? Krci si w kko i chce si zapa za ogon? - Nie. On robi tak... - Jem jak zota rybka zaczerpn powietrza, po czym zgarbi si i zacz gwatownie porusza piersi. - On tak idzie, i to na pewno nie tak, jak by chcia. - Bajki mi opowiadasz, Jemie Finch. - Gos Calpurnii stwardnia. - Nie, Cal, przysigam, e nie. - Bieg? - Nie, tylko si wlecze powolutku, ledwie wida, e w ogle si posuwa. Idzie tdy. Calpurnia opukaa rce i wysza za Jemem do ogrodu. - adnego psa nie widz - stwierdzia.

Daa si jednak poprowadzi za posesj Radleyw i spojrzaa we wskazanym przez Jema kierunku. Tim Johnson wyglda z daleka jak plama, ale ju si zblia. Szed nierwno, jak gdyby apy prawe mia krtsze od lewych. Troch to przypominao samochd, ktry ugrzz w piachu. - Jaki wykolawiony - powiedzia Jem. Calpurnia patrzya przez chwil, a potem przygarna nas do siebie i pdem zawrcia z nami do domu. Zamkna nie tylko drzwi z siatk, ale i drewniane, i dopada telefonu. - Prosz pani da kancelari pana Fincha - krzykna w suchawk. - Panie Finch! krzykna jeszcze goniej. - Tu Cal. Bg mi wiadkiem, niedaleko na ulicy jest wcieky pies. Tutaj idzie, prosz pana, wcie... Panie Finch, ja mwi, e jest. Stary Tim Johnson, tak, prosz pana, wcieky... Tak, prosz pana... tak... Pooya suchawk na wideki i gdymy zaczli si dopytywa, co Atticus powiedzia, tylko potrzsna gow. Znw podniosa suchawk. Zastukaa widekami. - Panno Eulo May... ju, prosz pani, skoczyam z panem Finchem i ju mnie pani nie potrzebuje czy... Tylko niech pani posucha, panno Eulo May... moe by pani zadzwonia do panny Rachel i do panny Stephanie Crawford, i do wszystkich z telefonami na tej ulicy, eby im powiedzie, e tu idzie wcieky pies. Prosz pani! - Wysuchaa odpowiedzi. - Wiem, e to luty, panno Eulo May, ale take wiem, jak si pozna na psie, e jest wcieky. Prosz, niech pani prdko dzwoni! Po tej rozmowie zapytaa Jema: - Radleyowie maj telefon? Jem zajrza do ksiki telefonicznej i powiedzia, e nie maj. - Ale oni i tak nie wychodz, Cal. - To nic. Trzeba im powiedzie. Wybiega na werand, Jem za ni, ja za Jemem. - Wy zostacie! - wrzasna. Wiadomo Calpurnii dotara do ssiadek. Wszystkie drzwi drewniane w zasigu naszego wzroku szczelnie pozamykano. Tima Johnsona nie byo wida. Patrzylimy, jak Calpurnia pdzi do domu Radleyw, unoszc spdnic i fartuch nad kolanami. Wbiega po schodkach i walna pici w drzwi. Nikt si nie odezwa, wic zawoaa: - Panie Nathan, panie Arthur, wcieky pies idzie! Wcieky pies idzie! - Powinna podej od tyu - zauwayam. Jem potrzsn gow. - Na to samo by wyszo - powiedzia. Na prno Calpurnia walia w drzwi Radleyw. Nikt tam nie zareagowa na jej ostrzeenie; nikt go chyba nie usysza. Gdy Calpurnia z powrotem dobiegaa do naszej werandy, na podjedzie za domem ju zatrzyma si czarny ford. Z forda wysiad Atticus z panem Heckiem Tate. Pan Heck Tate by szeryfem hrabstwa Maycomb. Troch od Atticusa szczuplejszy, dorwnywa mu wzrostem. Mia dugi nos i chodzi w wysokich butach z dziurkami okutymi byszczcym metalem, w bryczesach i w skrzanej kurtce. Na pasku rzdem lniy mu naboje. Nis teraz cik strzelb. Obaj z Atticusem weszli po schodkach i Jem otworzy im drzwi werandy.

- Nie wychod, synku - powiedzia Atticus. - Gdzie on jest, Cal? - Teraz to ju powinien by tutaj - odrzeka Calpurnia, wskazujc palcem ulic. - Nie biegnie? - zapyta pan Tate. - Nie, prosz pana szeryfa. On ma teraz drgawki, panie Heck. - Lepiej zaczekajmy, panie mecenasie. One zwykle id prosto przed siebie, ale nigdy nic nie wiadomo. Ten moe zakrci na rogu, co daj Boe amen... albo pjdzie prosto na dom Radleyw. Zaczekajmy troch. - Nie przypuszczam, eby si dosta do ogrodu Radleyw - rzek Atticus. - Pot go zatrzyma. Prawdopodobnie pjdzie jezdni... Zawsze mylaam, e wcieke psy maj pian na pyskach, galopuj, skacz, rzucaj si czowiekowi do garda, i to tylko w sierpniu. Gdyby tak wanie byo z Timem Johnsonem, baabym si mniej. Straszna jest martwota wyludnionej, trwajcej w wyczekiwaniu ulicy. Drzewa stay nieruchome, drozdy nie pieway, robotnicy, ktrzy pracowali przy budowie domu pani Maudie, zniknli. Usyszaam, jak pan Tate prycha i wyciera nos. Zobaczyam strzelb uniesion w jego zgitej rce. Zobaczyam twarz panny Stephanie Crawford w okienku jej drzwi frontowych. Obok ukazaa si twarz pani Maudie. Atticus postawi nog na poprzeczce krzesa i powoli przesun do po udzie. - Jest - powiedzia cicho. Tim Johnson wszed w pole widzenia, wytaczajc si na olep zza zakrtu w kierunku rwnolegym do domu Radleyw. - Widzisz - szepn Jem. - Pan Heck mwi, e one id prosto przed siebie. A on nawet nie trzyma si jezdni. - Chory jak nie wiem co - powiedziaam. - Wpadaby na wszystko, gdyby co przed nim byo. - Pan Tate przysoni sobie oczy doni i wychyli si. - Ale go wzio, panie mecenasie. Tim Johnson zblia si w limaczym tempie, a przecie nie marudzi, nie wszy w liciach: wydawao si, e to jaka niewidzialna moc utrzymuje go w ruchu, pcha go do okrelonego celu, stopniowo przysuwa go do nas. Sier mu drgaa jak koniowi spdzajcemu z siebie muchy, pysk mu si otwiera i zamyka; nieomal pada na lewy bok, ale co go cal po calu do nas popychao. - On szuka miejsca, eby umrze - powiedzia Jem. Pan Tate odwrci si do Jema. - To nie tak zaraz, Jem. On jeszcze nie zacz. Tim Johnson dotar do rogu bocznej uliczki biegncej wzdu posesji Radleyw i zatrzyma si, jak gdyby resztk swej biednej wiadomoci rozwaa, ktr wybra drog. Zrobi par niepewnych krokw i stan przed furtk Radleyw, potem sprbowa si odwrci, ale to mu sprawio trudno. Atticus powiedzia: - Jest w zasigu, Heck. Lepiej trafi go teraz, zanim pjdzie w bok... Bg wie, kto tam jest za

rogiem. Wejd do domu, Cal. Calpurnia otworzya drzwi z siatk, zamkna je za sob na zasuwk, potem znw je otworzya i pozostawia uchylone. Stana tak, eby zasoni Jemowi i mnie widok, ale wygldalimy jej spod pach. - Pan go trafi, panie mecenasie. Pan Tate podsun strzelb Atticusowi. Jem i ja omal nie zemdlelimy. - Nie tra czasu, Heck - powiedzia Atticus. - No, prdzej. - Panie mecenasie, jego trzeba pooy jednym strzaem. Atticus gwatownie potrzsn gow. - Nie stj tu, Heck! On nie bdzie przez cay dzie czeka na ciebie... - Na lito bosk, panie mecenasie, niech pan spojrzy, gdzie on jest. Jeeli chybi, trzasn prosto w dom Radleyw. Nie mam takiego dobrego oka, pan przecie wie! - Od trzydziestu lat nie strzelaem. Pan Tate prawie rzuci strzelb na Atticusa. - Ju ja bd zupenie spokojny, jeeli pan strzeli nawet po tych trzydziestu latach powiedzia. Jak przez mg widzielimy oboje z Jemem naszego ojca, gdy wzi strzelb i wyszed na rodek ulicy. Szed prdko, ale pomylaam, e wolniej by nie pyn czowiek pod wod; czas si wlk, przyprawiajc o mdoci swym pezaniem. Atticus poprawi okulary, a Calpurnia szepna: - Jezusie sodki, dopom. - I zapaa si za policzki. Atticus podcign okulary na czoo; zsuny si, wic je zdj i upuci na jezdni. W ciszy usyszaam, jak si tuk. Atticus przetar oczy i podbrdek; zobaczylimy, e z wysikiem zamruga. Przed furtk Radleyw Tim Johnson resztk wiadomoci ju uczyni wybr. W kocu si odwrci, eby i w pierwotnym kierunku dalej nasz ulic. Zrobi dwa niemrawe kroki, a potem przystan i podnis eb. Wida byo, jak cay sztywnieje. Atticus tak szybko, e jego ruchy wydaway si jednoczesne, odbezpieczy strzelb i podnis j do ramienia. Strzelba hukna. Tim Johnson skoczy, przekoziokowa i run na pyty chodnika znieruchomiay, biaobrzowy kb. Nie wiedzia, co go ugodzio. Pan Tate wielkimi susami ruszy z werandy w stron posesji Radleyw. Nie podchodzc do psa, zatrzyma si przed nim i przykucn; potem odwrci gow i klepn si palcem w czoo nad lewym okiem. - Strzeli pan odrobink w prawo, panie mecenasie. - Zawsze tak strzelaem - rzek Atticus. - Gdybym mg wybiera, wzibym rutwk. Pochyli si i podnis okulary, zdepta na miazg stuczone szka obcasem, podszed do pana Tate i popatrzy na Tima Johnsona. Drzwi domw otwieray si teraz jedne po drugich i na ulic z wolna wracao ycie. Pani Maudie zesza ze schodkw z pann Stephanie Crawford. Jem sta jak sparaliowany. Uszczypnam go, eby si ruszy, ale Atticus widzc, e

chcemy wybiec za furtk, zawoa: - Zostacie tam! Gdy Atticus i pan Tate wrcili do ogrodu, pan Tate si umiechn: - Zeebo go wywiezie - powiedzia. - No i jako pan nie wyszed z wprawy, panie mecenasie. Mwi, e to ju zawsze siedzi w czowieku. Atticus milcza. - Atticus? - odezwa si Jem. - Tak? - Nic. - Widziaam tego Fincha Niezawodne Oko". Atticus odwrci si do pani Maudie. Popatrzyli na siebie bez sowa, a potem Atticus wsiad do samochodu szeryfa. - Chod no tu - przywoa Jema. - Nie zbliajcie si do psa, rozumiesz? Nie zbliajcie si do niego, bo on martwy jest tak samo niebezpieczny, jak przed chwil, kiedy by ywy. - Rozkaz - powiedzia Jem. - Atticus... - Co, synku? - Nic. - Co z tob, chopcze, jzyk ci skoowacia? - zapyta pan Tate, umiechajc si do Jema. Nie wiedziae, e twj tata... - Cicho, Heck - przerwa mu Atticus. - Wracamy do miasta. Po ich odjedzie przeszam z Jemem na frontowe schodki panny Stephanie. Usiedlimy czekajc, kiedy przyjedzie Zeebo ciarwk do wywoenia mieci. Jem siedzia odrtwiay, oszoomiony, a panna Stephanie mwia: - Uch, uch, uch, kto by to pomyla, e pies wcieknie si w lutym. Moe on nie by wcieky, moe tylko co go stukno. Nie chciaabym widzie miny Harry'ego Johnsona, kiedy wrci z kursu do Mobile i dowie si, e Atticus Finch mu psa zastrzeli. Gow dam, e jego po prostu gdzie pchy oblazy... Pani Maudie powiedziaa, e panna Stephanie piewaaby inaczej, gdyby Tim Johnson jeszcze szed nasz ulic, i e wkrtce bdzie wiadomo, bo przel jego eb do Montgomery. Jem jako tako odzyska mow. - ...aa go, Smyk? ...aa, jak on tam sta? ...i nagle taki spokojny... i jakby ta strzelba bya do niego przyronita... i zrobi to piorunem jak... Ja musz dziesi minut celowa, eby trafi... Pani Maudie umiechna si niegodziwie. - No i co, Jean Louise? - zapytaa. - Jeszcze uwaasz, e wasz ojciec nic nie potrafi? Jeszcze si go wstydzisz? - Nie, psz...aaani - bknam potulnie. - Zapomniaam ci wtedy powiedzie, e Atticus poza tym, e gra na bbenku, by swego czasu najlepszym strzelcem w hrabstwie Maycomb. - Najlepszym strzelcem... - jak echo powtrzy Jem. - Nie przesyszae si, Jemie Finch. Teraz chyba inaczej wy bdziecie piewali. Co takiego... nie wiedzielicie, e nazywano Atticusa starym Niezawodnym Okiem", kiedy by

chopcem? No, tam w Przystani, jak przychodzio co do czego, jeeli na pitnacie strzaw trafia czternacie gobi, uskara si, e zmarnowa amunicj. - Nigdy nam o tym nie mwi - mrukn Jem. - Nigdy wam o tym nie mwi? Naprawd? - Naprawd, prosz pani. - I dlaczego on teraz nie chodzi na polowania? - wyraziam zdziwienie. - Moe ja ci na to odpowiem - rzeka pani Maudie. - Ju kto jak kto, ale wasz ojciec jest do szpiku koci ucywilizowany. Celno strzau to dar od Boga, talent... och, trzeba wiczy, eby doprowadzi to do doskonaoci, ale przecie to nie to samo, co gra na pianinie czy co w tym rodzaju. Myl, e on odoy bro, kiedy sobie uprzytomni, e Bg da mu niesprawiedliw przewag nad wikszoci ywych stworze. Postanowi wic nie strzela, jeeli nie zmusza go do tego konieczno. Dzi konieczno go zmusia. - Powinien chyba by dumny, e tak strzela - powiedziaam. - Ludzie przy zdrowych zmysach nigdy nie s dumni ze swoich talentw - rzeka pani Maudie. Zobaczylimy, jak podjeda Zeebo. Wysiad, wzi z ciarwki widy i ostronie podnis na nich Tima Johnsona. Rzuci psa do ciarwki, a potem czym z wielkiej konwi zala nie tylko to miejsce na chodniku, gdzie Tim Johnson upad, ale i pobliskie pyty. - Nie dochodzi tu na razie! - zawoa. Gdymy wrcili do domu, napomknam Jemowi, e naprawd mamy co opowiada w szkole w poniedziaek. Jem oburzy si na mnie. - Sowa masz o tym nie pisn, Smyk! - Jak to? Na pewno opowiem. Nie kadego tatu jest najlepszym strzelcem w hrabstwie Maycomb. Jem wyjani: - Mnie si zdaje, e gdyby on chcia, ebymy wiedzieli, toby nam ju dawno powiedzia. Gdyby by z tego dumny, nie robiby tajemnicy. - Moe mu po prostu wyleciao z gowy - wysunam hipotez. - No, Smyk, to jest co, czego ty by nie zrozumiaa. Atticus jest naprawd stary, ale ja bym si nie przejmowa, gdyby on nic nie potrafi... Wcale bym si nie przejmowa, gdyby on w ogle nic a nic nie potrafi. Jem podnis z ziemi kamyk i cisn go triumfalnie w cian garau. Biegnc za tym kamykiem, zawoa do tyu: - Atticus to gentleman! Tak jak ja!

11
Gdy Jem by may i ja byam maa, teren naszego dziaania ogranicza si do najbliszego ssiedztwa od strony poudnia, teraz jednak, gdy ju byam zblazowan drugoklasistk i drczenie Dzikiego Radleya naleao do przeszoci, zaczo nas przyciga centrum handlowe

Maycomb, dokd droga wioda w kierunku pnocnym obok domu pani Henry Lafayette Dubose. Idc do miasta, nie sposb byo nie przej tamtdy, jeli nie chciao si nakada caej mili. Krtkie, przelotne rozmwki z pani Dubose w dawniejszych czasach nie pozostawiy we mnie chci do ich wznowienia, ale Jem powiedzia, e kiedy musz by dorosa. Pani Dubose mieszkaa sama z mod suc Murzynk w domu nie opodal nas, na pnoc, do ktrego wchodzio si po stromych schodkach przez otwart, dzielc go na dwie czci sie. Bya bardzo sdziwa; wikszo dnia spdzaa w ku, pozostae chwile w fotelu na kkach. Kryy pogoski, e ona zawsze ma przy sobie ukryty pod licznymi szalami i kodrami pistolet konfederacki z Wojny Domowej. Nie cierpielimy jej, Jem i ja. Jeli tylko siedziaa na werandzie, gdymy przechodzili, musielimy pod ostrzaem jej gniewnego wzroku zatrzymywa si i poddawa bezlitosnemu ledztwu w sprawie naszego zachowania, a pniej niezmiennie wysuchiwa smtnej przepowiedni, co z nas wyronie, z tym, e oczywicie nie miao z nas wyrosn nic. Ju dawno odrzucilimy koncepcj mijania jej domu po drugiej stronie ulicy - skutek by jedynie taki, e podnosia wtedy gos i syszeli j wszyscy w okolicy. Niczym nie dawao si jej zjedna. Gdy witaam j jak mogam najsoneczniej: - Hej, prosz pani! Syszaam w odpowiedzi: - Hej, do mnie mwisz, ty brzydka dziewczyno? Mwi si: Dzie dobry pani". Dawia si wasn zoci. To, e nasz ojciec jest dla nas Atticusem", omal jej kiedy nie przyprawio o atak apopleksji. Dowiedzielimy si nie tylko, e pani Dubose w yciu nie widziaa takich aroganckich, pozbawionych czci i wiary dzieciakw, ale rwnie jaka to straszna szkoda, e nasz ojciec po mierci naszej matki nie oeni si po raz drugi. Nie byo na wiecie bardziej uroczej damy ni nasza matka, powiedziaa pani Dubose, wic serce si kraje na widok jej dzieci rozpuszczonych przez Atticusa jak dziadowskie bicze. Ja nie pamitaam naszej mamy, ale Jem, ktry j dobrze pamita - nieraz mi przecie o niej opowiada - a zsinia, gdy pani Dubose uraczya nas tym ordziem. Po wyjciu jednak cao z takich prb, jak Dziki Radley, wcieky pies i inne strachy, Jem doszed do wniosku, e tchrzostwem jest wybiega na spotkanie Atticusa nie dalej ni do schodkw panny Rachel, i zarzdzi, e co wieczr, gdy Atticus wraca z kancelarii, mamy biec mu naprzeciw a do rogu poczty. A przecie w niezliczone wieczory Jem wita Atticusa rozwcieczony tak czy inn uwag usyszan po drodze od pani Dubose. - Nie trzeba si denerwowa, synku - uspokaja go Atticus. - To jest stara i chora kobieta. Trzymaj tylko gow wysoko i bd gentlemanem. Cokolwiek ona ci powie, nie moesz dopuszcza, by ci tym rozzocia. Jem odpowiada, e chyba nie jest bardzo chora, skoro tak wrzeszczy. Gdy ju we troje dochodzilimy do jej domu, Atticus zrywa z gowy kapelusz, kania si szarmancko i mwi: - Dzie dobry pani. Wyglda dzi pani jak z obrazka. Nigdy jednak nie mwi, z jakiego obrazka. Opowiada jej, co sycha w sdzie i serdecznie yczy dobrego samopoczucia jutro. Potem znw wkada kapelusz, podnosi mnie wysoko w objciach, nie troszczc si, e ona to widzi, i w zapadajcym zmierzchu szlimy do domu.

Wanie w takich chwilach rozmylaam, e mj ojciec, chocia nienawidzi broni i nigdy nie by na adnej wojnie, to najdzielniejszy z dzielnych na tym wiecie. Jem ukoczy lat dwanacie i nazajutrz po jego urodzinach pienidze wprost parzyy go w kieszeniach, wic wczenie po poudniu wybralimy si do miasta. Jem uwaa, e ma dostateczne rodki na to, by kupi may parowozik dla siebie i paradn batut dyrygenck dla mnie. Od dawna ju chciaam mie tak batut; bya do nabycia w sklepie V.J. Elmore'a, przyozdobiona blaszkami i cekinami, i kosztowaa siedemnacie centw. Spalaa mnie wwczas ambicja dyrygowania, gdy dorosn, orkiestr gimnazjaln hrabstwa Maycomb na paradach. Rozwijajc swj talent w tym zakresie, wiczyam tak niezmordowanie, e prawie udawao mi si apa w powietrzu podrzucane kije i Calpurnia nie pozwalaa mi wej do domu, jeli tylko zobaczya mnie z kijem w rce. Nie ulegao dla mnie wtpliwoci, e prawdziwa batuta pozwoli mi natychmiast osign perfekcj, wic bardzo byam wzruszona wspaniaomylnoci Jema, ktry obieca mi j kupi. Pani Dubose, gdymy szli tamtdy, trwaa na posterunku. - Dokd to o tej porze? - zawoaa z werandy. - Pewnie na wagary. Ju ja zatelefonuj do dyrektora szkoy. Pooya donie na koach swego fotela i fotel wykona idealny w prawo zwrot. - Ojej, dzisiaj sobota, prosz pani - przypomnia Jem. - To niczego nie zmienia - rzeka pani Dubose niejasno. - Ciekawe, czy wasz ojciec wie, dokd idziecie? - Prosz pani, chodzimy sami do miasta, od czasw kiedy bylimy tacy... - Jem opuci rk na wysoko niecaych dwch stp nad chodnikiem. - Nie kam, Jeremiaszu Finch - wrzasna pani Dubose. - Maudie Atkinson mi powiedziaa, e zama u niej krat z winogronami dzi rano. Ju ona to powie waszemu ojcu i bardzo bdziesz aowa, e w ogle wiato dzienne zobaczy! Nie nazywam si Dubose, jeeli ci nie wyl do domu poprawczego jeszcze w tym tygodniu. Jem, ktry ju od lata ani razu nie podszed do krat z winogronami muszkatelowymi pani Maudie i ktry wiedzia, e nawet gdyby je poama, pani Maudie w adnym razie nie poskaryaby Atticusowi, zaprzeczy wszystkiemu jednym oglnym pomrukiem. - Nie sprzeciwiaj mi si! - rykna pani Dubose. - A ty! - Wycelowaa swj powykrcany artretyzmem palec w moj stron - Co ty sobie mylisz, chodzc w tym kombinezonie? Powinna by w sukience i w gorseciku, moja panno! Kiedy doroniesz, zostaniesz posugaczk w gospodzie, jeeli kto nie zmieni twoich zwyczajw... Panna Finch bdzie obsugiwa goci w kawiarni O.K."... he! Bardzo si przeraziam. Kawiarnia O.K." bya mglist instytucj z pnocnej strony rynku. Chwyciam Jema za rk, ale Jem si szarpn. - Chodmy, Smyk - szepn. - Nie zwracaj na ni uwagi, tylko trzymaj gow wysoko i bd gentlemanem. C, kiedy pani Dubose nas zatrzymaa. - Nie dziw, e Finchwna posugaczk, skoro Finch w sdzie adwokatuje czarnuchom!

Jem zesztywnia. Strza pani Dubose nie chybi i ona o tym wiedziaa. - Tak, zaiste! Marne widoki tego wiata, jeeli Finchowie zaczynaj plu na swoje tradycje rodzinne! Ja wam to mwi! - Podniosa rk do ust. Gdy j odja, za palcami powloka si duga, srebrzysta nitka liny. - Wasz ojciec nie lepszy ni te Negry i ta caa hoota, dla ktrej pracuje. Jem zrobi si szkaratny. Pocignam go za rkaw i ruszylimy dalej cigani tyrad o zgnilinie moralnej naszej rodziny, opart na motywie, e poowa Finchw tak czy inaczej przebywa w szpitalu wariatw, co oczywicie nas take czeka, skoro, niestety, nasza matka nie yje. Nie bardzo wiedziaam, czym pani Dubose szczeglnie urazia Jema, ale dla mnie osobicie kamieniem obrazy bya jej opinia o zdrowiu psychicznym naszej rodziny. Do obelg rzucanych na Atticusa zdyam niemal si przyzwyczai. Ta wprawdzie bya pierwsz usyszan przeze mnie z ust osoby dorosej. Poza tym jednak napa pani Dubose nie miaa w sobie nic dla nas niezwykego. W powietrzu wyczuwao si ju zapowied lata - w cieniu panowa chd, ale soce grzao, zwiastujc nadejcie dobrych czasw: bez szkoy i z Dillem. Jem kupi sobie parowozik i poszlimy do Elmore'a po batut dla mnie. Jem wcale si nie cieszy swoim nabytkiem; wepchn go do kieszeni i nie odzywa si ani sowem, wracajc ze mn do domu. Po drodze omal nie ugodziam pani Link Deas, ktra, gdy troch mi si nie udao podrzucenie batuty, upomniaa mnie: - Mieje oczy, Smyku! W wyniku moich wyczynw batuta, gdymy podchodzili do domu pani Dubose, bya caa brudna po wielokrotnym spadaniu na ziemi. Pani Dubose nie czekaa na nas na werandzie. Jeszcze teraz, po wielu latach, zastanawiam si czasami, dlaczego waciwie Jem to zrobi, dlaczego wyrwa si z wizw ty tylko bd gentlemanem, synku" i z tej fazy na p wiadomej poprawnoci, w jak wanie wkroczy. Bzdur o Atticusie bronicym czarnuchw musia przecie prawdopodobnie sucha rwnie czsto jak ja i byo dla mnie rzecz zupenie zrozumia, e on panuje nad sob - z natury spokojny, nieatwo dawa si wyprowadzi z rwnowagi. W owej chwili jednak uwaaam, e on na kilka minut po prostu zwariowa i e tylko to tumaczy jego postpek. Jem postpi nie inaczej, ni ja bym postpia przy normalnym biegu rzeczy, gdyby nie wisia nade mn zakaz Atticusa obejmujcy, jak sdziam, rwnie i bicie si z okropnymi starymi paniami. Ledwie doszlimy do furtki pani Dubose, Jem porwa moj batut i niczym dzikus z maczug wbieg po schodkach do ogrdka - zapominajc o tym, co mwi Atticus, zapominajc o tym, e pani Dubose ma pod szalem nabity pistolet, zapominajc o tym, e nawet jeli pani Dubose z tego pistoletu chybi, to z pewnoci nie chybi jej suca Jessie. Zacz si uspokaja dopiero, gdy ci wszystkie czubki wszystkich rosncych w ogrdku kamelii pani Dubose i ziemia wszdzie wokoo usiana bya zielonymi pkami i limi. Przyoy moj batut do kolana, zama j na dwie czci i rzuci. Wtedy ju wrzeszczaam. Jem szarpn mnie za wosy i powiedzia, e trudno i darmo, ale

zrobiby jeszcze raz to samo, gdyby mia moliwo, i e mam natychmiast si zamkn, bo on mi wszystkie wosy powyrywa. Nie zamknam si, wic mnie kopn. Straciam grunt pod nogami i upadam na twarz. Jem podnis mnie dosy brutalnie, jednak ju z tak min, jakby mu si zrobio przykro. Nie byo tu nic do powiedzenia. Wolelimy tego wieczora nie wychodzi po Atticusa. Warowalimy w kuchni, dopki Calpurnia nas stamtd nie wypdzia. Wydawao si, e dziki jakim gusom Calpurnia jest doskonale poinformowana. Jako balsam dziaaa raczej niezadowalajco, a przecie daa Jemowi gorc grzank z masem, ktr on przeama na p i podzieli si ze mn. Grzanka miaa smak sonej waty. Poszlimy do gabinetu. Wziam ze stolika tygodnik powicony pice nonej, odszukaam zdjcie Dixie Howella i pokazujc je Jemowi, powiedziaam: - Szalenie do ciebie podobny. To byo dla niego najwiksze wyrnienie, jakie mi przyszo na myl, ale nie pomogo. Siedzia przy oknie zgarbiony w fotelu na biegunach, patrzy spode ba i czeka. Zmierzchao. W dwa wieki geologiczne pniej usyszelimy kroki Atticusa na schodkach werandy. Trzasny drzwi z siatk, nastpia chwila ciszy - Atticus wiesza kapelusz na wieszaku w holu - a potem doleciao do nas jego woanie: - Jem! Gos Atticusa by jak zimowy wicher. Zapalio si grne wiato w gabinecie i w penym blasku Atticus zobaczy nas zmartwiaych. W jednej rce trzyma moj batut; uszargany ty chwast z kordonka wlk si po dywanie. Atticus wycign drug rk: mia w niej tuste pki kamelii. - Jem - zapyta. - Ty to zrobie? - Tak. - Dlaczego? Jem wymamrota: - Krzyczaa, e ty adwokatujesz czarnuchom i hoocie. - Zrobie to dlatego, e pani Dubose tak powiedziaa? Usta Jema si poruszyy, ale jego tak" nie dao si sysze. - Synu, nie wtpi, e si denerwujesz, kiedy koledzy dokuczaj ci moim, jak mwisz, adwokatowaniem czarnuchom... ale eby zrobi co takiego chorej staruszce... to ju jest niewybaczalne. Stanowczo ci radz pj do pani Dubose i j przeprosi. I zaraz wracaj do domu. Jem nawet nie drgn. - Id, powiedziaem. Wyszam z gabinetu za Jemem. - Ty wr tutaj - rzek Atticus. Wrciam. Atticus wzi Kurier Mobile" i usiad w fotelu zwolnionym przez Jema. Wprost w gowie mi si nie miecio, e on moe tak siedzie i najspokojniej w wiecie czyta gazet, gdy jego jedyny syn ma wszelkie dane po temu, by zosta zamordowanym zabytkow broni Konfederacji.

Oczywicie Jem naraa mi si nieraz do tego stopnia, e sama mogabym go zabi, ale ostatecznie by wszystkim, co miaam. Atticus najwyraniej nie zdawa sobie sprawy albo te wcale go to nie obchodzio. Nie cierpiaam Atticusa w owej chwili, zmartwienie jednak osabia w czowieku wol; wkrtce potem ju siedziaam mu na kolanach, wtulajc twarz w jego marynark, a on mnie obejmowa. - Nie za dua z ciebie pannica, eby ci tak koysa? - zapyta. - Tobie wszystko jedno, co si z nim dzieje - jknam. - Wysyasz go na zastrzelenie, chocia on to zrobi, bo wzi twoj stron. Atticus podbrdkiem pogaska mnie po wosach. - Jeszcze nie pora si martwi - powiedzia. - Nigdy nie mylaem, e Jem straci gow z powodu tej... Mylaem, e wicej bd mia kopotu z tob. Owiadczyam, e nie rozumiem, dlaczego mam nie traci gowy tak czy owak, i e nie znam w szkole nikogo, komu nie wolno traci gowy przy jakiejkolwiek okazji. - Smyku - rzek Atticus - lato przyjdzie i bdziesz musiaa przyjmowa ze spokojem znacznie gorsze rzeczy... Zbyt wiele wymagam od ciebie i Jema, wiem o tym, ale czasem trzeba robi dobr min do zej gry i wanie sposb, w jaki si zachowujemy, kiedy koci s rzucone... no, mog tylko powiedzie, e kiedy, gdy oboje doroniecie, moe spojrzycie na to wstecz ze zrozumieniem i uczuciem, e jednak nie zawiedlicie si na mnie. Ta sprawa, sprawa Toma Robinsona, jest czym, co godzi w sam istot ludzkiego sumienia... Smyku, nie mgbym chodzi do kocioa i modli si do Boga, gdybym nie sprbowa pomc temu czowiekowi... - Atticus, to chyba nie tak... - Jak to? - Prawie wszyscy uwaaj, e oni myl dobrze, a ty nie... - Z pewnoci maj prawo tak uwaa i maj prawo mie peny szacunek dla wasnego zdania - rzek Atticus - ale ja, zanim bd mg y w zgodzie z innymi ludmi, przede wszystkim musz y w zgodzie z sob samym. Jedyna rzecz, jaka nie podlega przegosowaniu przez wikszo, to sumienie czowieka. Gdy Jem wrci, jeszcze siedziaam na kolanach Atticusa. - No, synu? - zapyta Atticus. Postawi mnie na pododze i wtedy ukradkiem poddaam Jema ogldzinom. Wygldao na to, e jest cay, ale min mia dziwn. Moe pani Dubose mu kazaa pokn kalomel na przeczyszczenie. - Sprztnem u niej w ogrdku i powiedziaem, e mi przykro, ale mi wcale nie przykro, i e bd przy nich pracowa co sobota, eby odrosy. - Niepotrzebnie mwie, e ci przykro, jeeli tak nie byo - rzek Atticus. - Jem, ona jest stara i schorowana. Nie mona jej wini za to, co mwi i robi. Oczywicie, wolabym, eby to mwia mnie, a nie tobie czy Smykowi, ale nie zawsze bywa tak, jak bymy sobie tego yczyli. Jem nie odrywa urzeczonego wzroku od ry w dywanie. - Atticus - powiedzia - ona chce, ebym jej czyta. - Czyta? - Wanie. ebym przychodzi co dzie po poudniu po szkole i w soboty te i czyta jej na

gos przez dwie godziny. Atticus, czy ja musz? - Z pewnoci. - Ale ona chce, ebym ja tak przez miesic. - Wic bdziesz to robi przez miesic. Jem delikatnie ustawi nog w samym rodku ry, a potem przydepta j. Wreszcie rzek: - Atticus, eby na ulicy, no to zgoda, ale tam w domu jest... jest ciemno i a ciarki chodz po plecach. S cienie i w ogle na suficie... Atticus umiechn si bezlitonie. - To powinno przemawia do twojej wyobrani. Niech ci si zdaje, e jeste u Radleyw.

W najbliszy poniedziaek po poudniu wkroczylimy, Jem i ja, po stromych schodkach do domu pani Dubose i podreptalimy przez otwart sie. Jem uzbrojony w Ivanhoe, dumny ze swej znajomoci terenu, zastuka do drugich drzwi z lewej strony. - Prosz pani? - zawoa. Jessie otworzya drzwi drewniane i odsuna zasuwk na drzwiach z siatk. - To ty, Jemie Finch? - zapytaa. - Siostr masz ze sob? Nie wiem, czy... - Wpu ich oboje, Jessie - da si sysze gos pani Dubose. Jessie wpucia nas i odesza do kuchni. Jaki ciki zapach poczulimy, przestpujc ten prg, - zapach, jaki ju nieraz przedtem spotykaam w zbutwiaych od wilgoci, nie pomalowanych domach, takich, w ktrych s jeszcze lampy naftowe, chochle do wody i nie bielone, zgrzebne przecierada - zapach budzcy we mnie zawsze lk i pen wyczekiwania czujno. W kcie stao mosine ko, a w ku leaa pani Dubose. Zastanawiaam si, czy to przypadkiem nie posunicia Jema tak j zmogy i na chwil zrobio mi si jej al. Pod stert koder wygldaa prawie swojsko. Przy ku staa umywalnia z marmurowym blatem; na umywalni zobaczyam szklank z yeczk do zaparzania herbaty, strzykawk z czerwonym uchwytem, pudeko waty i stalowy budzik na trzech krciutkich nkach. - Wic przyprowadzie tego maego brudasa... t swoj siostr? - Oto byo powitanie pani Dubose. Jem odrzek spokojnie: - Moja siostra nie jest brudas i ja si pani wcale nie boj. Co prawda zauwayam, e kolana mu si trzs. Zamiast wygosi spodziewan tyrad, pani Dubose powiedziaa tylko: - Moesz rozpocz czytanie, Jeremiaszu. Jem usiad na krzele wyplatanym trzcin i otworzy Ivanhoe. Usiadam obok Jema. - Bliej tu - polecia pani Dubose. - Bliej do ka. Podsunlimy krzesa. Nigdy dotd nie znajdowaam si tak blisko pani Dubose i z caej duszy pragnam cofn swoje krzeso z powrotem. Bo pani Dubose bya okropna. Twarz miaa koloru brudnej powoczki na poduszk i kciki jej ust lniy wilgoci, ktra jak dwa lodowce

staczaa si powoli gbokimi rowkami po obu stronach podbrdka. Starcze plamy wtrobiane ctkoway jej policzki; renice wyblakych oczu byy nie wiksze ni epki szpilek. Donie miaa skate, paznokcie zaronite skrk. Nie woya dolnej szczki, wic grna warga jej sterczaa; od czasu do czasu podsuwaa doln warg pod grn szczk swego garnituru i wtedy ciga si jej podbrdek. Wprawiao to w szybszy ruch lodowce liny. Nie patrzyam na ni wicej, ni musiaam. Jem znw otworzy Ivanhoe i tym razem zacz czyta. Staraam si uwaa, ale czyta za prdko. Gdy tylko nie zna jakiego sowa, prbowa je opuci, daremnie jednak, bo pani Dubose zawsze go na tym przyapywaa i polecaa odczytywa te sowa po literze. Czyta tak moe ze dwadziecia minut, w cigu ktrych patrzyam na zasmolony parapet kominka i w okno - wszdzie, byle nie na pani Dubose. Zauwayam, e jej poprawki, im duej Jem czyta, staj si coraz rzadsze, a udao si Jemowi opuci nawet zdanie z wyranym uszczerbkiem dla treci. Pani Dubose nie suchaa. Zerknam na ko. Co jej si stao. Leaa na wznak z kodrami pod brod. Wida byo tylko jej gow i ramiona. Gowa chwiaa si powolutku z boku na bok. Chwilami pani Dubose szeroko otwieraa usta i widziaam lekkie falowanie jej jzyka. Teraz ju sznurki liny zbieray si jej na wargach; wcigaa je z powrotem i znw otwieraa usta. Wydawao si, e usta yj samoistnym yciem. Poruszay si jako oddzielnie i niezalenie, to rozwarte, to cignite jak maa w czasie odpywu. Czasem dobywa si z nich odgos pttt", jakby gotowaa si jaka kleista substancja na chwil przed wykipieniem. Pocignam Jema za rkaw. Spojrza na mnie, potem na ko. Gowa pani Dubose w ruchu wahadowym skierowaa si ku nam. - Prosz pani - zapyta Jem - pani le si czuje? Nie syszaa go. Ni std, ni zowd zadwicza budzik i zesztywnielimy ze strachu. W minut pniej z nerwami jeszcze rozstrojonymi bieglimy ulic do domu. To nie bya ucieczka, Jessie nas odprawia: zanim budzik ucich, wbiega do pokoju i wypchna Jema i mnie za drzwi. - A sio! - powiedziaa. - Idcie do domu. Jem zawaha si na progu. - Czas, eby pani da lekarstwo - wyjania Jessie. Gdy drzwi si za nami zamykay, podesza szybko do ka pani Dubose. W domu okazao si, e jest dopiero za kwadrans czwarta, wic wyszlimy do ogrodu troch pokopa pik, na czym zszed nam czas do wyruszenia na spotkanie Atticusa. Atticus mia dwa te owki dla mnie i tygodnik sportowy dla Jema; przypuszczam, e to bya nieoficjalna premia za nasze pierwsze posiedzenie u pani Dubose. Jem opowiedzia Atticusowi, co si stao. - Przerazia was? - zapyta Atticus. - Nie - odpar Jem. - Tylko ona jest taka obrzydliwa. Ma napady czy co. Mnstwo pluje. - Nic na to nie poradzi. Ludzie, kiedy s chorzy, czasem nie wygldaj przyjemnie. - Ja to si jej baam - owiadczyam. Atticus spojrza na mnie znad okularw.

- Ty przecie nie musisz tam chodzi z Jemem. Nazajutrz po poudniu u pani Dubose powtrzyo si to samo, trzeciego dnia rwnie, a stopniowo wyoni si szablon. Wszystko zaczynao si normalnie, to znaczy pani Dubose przez chwil nkaa Jema poruszaniem swych ulubionych tematw: sprawy jej kamelii i skonnoci sercowych naszego ojca do czarnuchw; potem stawaa si coraz bardziej maomwna i w kocu przenosia si duchem gdzie indziej. Dzwoni budzik, Jessie nas wypraszaa okrzykiem: A sio!" i reszta dnia naleaa do nas. - Atticus - zapytaam pewnego wieczora - co to waciwie jest murzyski pachoek? Atticus spojrza na mnie bez umiechu. - Czy kto tak ci powiedzia? - Mnie nie. Pani Dubose nazywa tak ciebie. Co dzie, jak tam jestemy, zaperza si i tak mwi. Francis w Boe Narodzenie te tak krzycza i wtedy pierwszy raz to usyszaam. - Czy dlatego rzucia si na niego z piciami? - zapyta Atticus. - Wanie... - Wic czemu mnie pytasz, co to jest? Sprbowaam wyjani Atticusowi, e rozwcieczya mnie nie tyle ta nazwa, ile forma, w jakiej Francis j powiedzia. - ...zupenie jakby mwi, e smarkacz czy co takiego. - Smyku - rzek Atticus - murzyski pachoek to jeszcze jedno z okrele bez adnego znaczenia, wanie tak samo jak smarkacz. To trudno wytumaczy... pada takie wyzwisko z ust nieukw, prostakw, ktrym si wydaje, e kto faworyzuje Murzynw na ich niekorzy. Zakrado si to te do mowy pewnych ludzi spord nas... Brzydkie, pospolite okrelenie, stosowane, kiedy chce si przylepi komu etykiet. - Wic ty na pewno nie jeste murzyski pachoek, prawda? - Jestem. Robi, co mog, eby suy wszystkim. Czasem mi ciko... Dziecino, wcale nie obraaj mnie takie wyzwiska, chocia temu, kto je rzuca, wydaj si najgorsz obelg. Dowodz tylko ubstwa umysowego osb, ktre nimi szafuj, i bynajmniej nie rani. Wic sowami pani Dubose si nie przejmujcie. Ju ona jest do nieszczliwa. Min miesic i w pewne popoudnie, gdy Jem przedziera si przez gszcze prozy Sir Waltera, jak go zawsze nazywa, Skauta, a pani Dubose bezustannie go poprawiaa, kto zastuka do drzwi. - Prosz! - wrzasna pani Dubose. To by Atticus. Podszed do ka i uj pani Dubose za rk. - Wracam z kancelarii i nie spotkaem dzieci - powiedzia. - Byem wic pewny, e je zastan jeszcze tutaj. Pani Dubose umiechna si do niego. Za skarby wiata bym nie poja, jak ona si zdobywa na to, by z nim rozmawia, skoro tak wyranie go nienawidzi. - Wiesz, ktra to godzina, Atticus? - zapytaa. - Czternacie minut po pitej ni mniej, ni wicej. Budzik jest nastawiony na pit trzydzieci. Chc, eby to wiedzia. Uprzytomniam sobie nagle, e z kadym dniem zostawalimy u pani Dubose troch duej, budzik dzwoni co dzie o kilka minut pniej, i to w czasie, gdy ona ju na dobre miaa ten swj

atak. Dzisiaj, naraajc si Jemowi prawie od dwch godzin, jako wcale nie miaa zamiaru dosta ataku, a zaczo mi si wydawa, e jestemy w beznadziejnym potrzasku. Budzik by dla nas sygnaem uwolnienia; jeli ktrego dnia nie zadzwoni, co my zrobimy? - Mam wraenie, e dni czytania Jema s policzone - powiedzia Atticus. - Przedu to chyba o tydzie - oznajmia pani Dubose. - Dla pewnoci... Jem wsta z krzesa. - Ale... Atticus uciszy go ruchem rki. W drodze do domu Jem zwrci Atticusowi uwag, e przecie mia to robi tylko przez miesic, a miesic ju si skoczy, wic to naprawd nieadnie. - Jeszcze tylko tydzie, synu - powiedzia Atticus. - Nie - powiedzia Jem. - Tak - powiedzia Atticus. Przez cay tydzie nadal chodzilimy do pani Dubose. Budzik ju nie dzwoni, sama pani Dubose zwalniaa nas sowami: - To wystarczy. Tak pno jednak, e Atticus dawno by w domu i czyta gazet, gdymy stamtd wracali. Pani Dubose, chocia jej ataki miny, nie zmienia si pod adnym innym wzgldem. Sir Walter Scott lubi czsto dawa sniste opisy fos i zamczysk i wtedy znudzona zaczynaa nam dokucza. - Jeremiaszu Finch, nie mwiam, e bardzo bdziesz aowa tego, e pocina moje kamelie? Teraz aujesz, prawda? Jem odpowiedzia, e oczywicie auje. - Mylae, e uda ci si wyniszczy moje niegi w grach", prawda? No, Jessie mwi, e one odrastaj. Nastpnym razem bdziesz umia zrobi to skuteczniej, prawda? Wyrwiesz je z korzeniami, prawda? Jem odpowiedzia, e oczywicie wyrwie. - Nie mamrocz do mnie, chopcze! Podnie gow i wyranie powiedz: Tak, prosz pani". Chocia nie wtpi, e wolisz mie gow opuszczon, skoro twj ojciec jest tym, czym jest. Jem unosi podbrdek i wpatrzony w pani Dubose nie okazywa najmniejszej urazy. W cigu tych tygodni zdy sobie wypracowa min grzecznego obojtnego zainteresowania, ktr zawsze teraz prezentowa w odpowiedzi na jej najbardziej mroce krew w yach wymysy. W kocu ten dzie nadszed. Pani Dubose po swym zwykym to wystarczy" dodaa: - I na tym ju koniec. Do widzenia wam. Skoczyo si. Z uczuciem wielkiej ulgi rozdokazywani bieglimy ulic do domu, podskakujc i porykujc z uciechy. Ta wiosna naleaa do dobrych wiosen; dni staway si coraz dusze i coraz wicej czasu mielimy na zabaw. Jem wykorzystywa to gwnie na zestawianie najistotniejszych szczegw o futbolistach ze wszystkich druyn uniwersyteckich w kraju. Co wieczr Atticus czyta nam rubryki sportowe gazet. Przypuszczano, e Alabama moe i w tym roku bdzie si

ubiega o Puchar Rany, sdzc z jej filarw o nazwiskach, z ktrych adnego nie potrafilimy wymwi. Pewnego wieczora, gdy Atticus dojeda ju do poowy komentarza Windy Seatona, zadzwoni telefon. Atticus go odebra i natychmiast wzi kapelusz z wieszaka w holu. - Wychodz na chwil do pani Dubose - powiedzia. - Nie bd tam dugo. Ale by tam dugo - tak dugo, e od dawna ju powinnam bya lee w ku, gdy wrci. Wszed do gabinetu z bombonierk. Usiad i postawi bombonierk na pododze przy fotelu. - Czego ona chciaa? - zapyta Jem. Nie widzielimy pani Dubose od miesica. Przez cay ten czas ani razu nie siedziaa na werandzie, gdymy tamtdy przechodzili. - Ona nie yje, synu - rzek Atticus. - Umara kilka minut temu... - Och - powiedzia Jem. - No, dobrze... - Dobrze" jest tu waciwym sowem - przytakn Atticus. - Przestaa cierpie. Od lat bardzo ciko chorowaa. Synku, ty nie wiedzia, co to byy za ataki? Jem potrzsn gow. - Pani Dubose bya morfinistk. Stosowaa od wielu lat morfin jako rodek przeciwblowy. Lekarz jej to podsun. Do koca ycia moga j stosowa i umrze bez blu i cierpie w ostatnich chwilach, ale zbyt wiele miaa w sobie przekory... - Jak to? - zapyta Jem. Atticus powiedzia: - Na krtko przed tym twoim wybrykiem wezwaa mnie do siebie, eby spisa testament. Dowiedziaa si od doktora Reynoldsa, e pozostao jej tylko par miesicy ycia. Jej sprawy majtkowe byy w idealnym porzdku, ale powiedziaa: Co jeszcze w porzdku nie jest". - Co to miao znaczy? - zapyta Jem zmieszany. - Powiedziaa, e odejdzie z tego wiata, nie zawdziczajc nic... nikomu ani niczemu. Jem, kiedy jest si chorym, tak jak ona bya, mona ucieka si do wszystkiego, eby tylko przynie sobie ulg w tej chorobie, ona jednak uwaaa, e jej to nie przystoi. Powiedziaa, e chce si z tego wyzwoli przed mierci i tak wanie zrobia. Jem zapyta: - I to od tego byy te jej ataki? - Wanie. Przypuszczam, e przewanie nie syszaa ani sowa z twojego czytania. Ca swoj istot koncentrowaa si na tym budziku. Nawet gdyby sam nie wpad jej w rce, kazabym ci chodzi tam i jej czyta. Bo to mogo w pewnym stopniu odwraca uwag. By te i inny powd... - Czy umara ju bez tego? - zapyta Jem. - Wolna jak wiatr - odrzek Atticus. - Przytomna prawie do ostatniej chwili. Przytomna umiechn si - i ktliwa. Nadal z caego serca potpiaa moje poczynania i mwia, e prawdopodobnie reszta ycia mi przejdzie na wyciganiu ci za kaucj z wizienia. Kazaa Jessie wyszuka dla ciebie to pudeko... Atticus pochyli si i sign po bombonierk. Da j Jemowi. Jem otworzy bombonierk. Wewntrz w wilgotnej wacie zobaczylimy bia jak wosk,

przepikn kameli. Bya to odmiana nieg w grach". Jemowi oczy omal nie wyszy na wierzch. - Stara diablica, stara diablica! - wrzasn, rzucajc bombonierk. - Nie moe mnie zostawi w spokoju? Byskawicznie Atticus wsta i stan nad Jemem. Jem ukry twarz w jego koszuli na piersi. - Pssst - powiedzia Atticus. - Ja myl, e ona chciaa ci w ten sposb powiedzie, e ju dobrze, Jem, ju wszystko dobrze. Wiesz, ona bya wielk dam. - Dam? - Jem podnis gow. Twarz mia szkaratn. - Po tych wszystkich rzeczach, jakie wygadywaa o tobie? Dam?! - Tak jest. Patrzya na pewne sprawy zupenie inaczej ni ja, by moe... Synku, powiedziaem ci, e gdyby nie straci gowy wtedy, i tak bym kaza ci tam chodzi. Chciaem, eby co w niej zobaczy... Chciaem, eby zobaczy, czym jest prawdziwa odwaga, zamiast wyobraa sobie, e odwaga to czowiek z broni w rce. Naprawd odwanym jest si tylko wtedy, gdy si wie jeszcze przed walk, e si dostanie cigi, ale mimo to przystpuje si do tej walki tak czy inaczej i doprowadza si j do koca bez wzgldu na przeszkody. Zwycia si wtedy rzadko, ale przecie czasami si zwycia. Pani Dubose wanie zwyciya, wychudzona, waca zaledwie dziewidziesit osiem funtw staruszka. Zgodnie ze swoimi pogldami umara, nie zawdziczajc nic nikomu ani niczemu. Bya najmniejsz osob, jak znaem. Jem podnis bombonierk i wrzuci j w ogie. Podnis kameli i gdy wychodziam z gabinetu, eby pooy si spa, przebiera palcami jej biae patki. Atticus czyta gazet.

CZ DRUGA
12
Jem mia dwanacie lat. By trudny we wspyciu, niekonsekwentny, nierwny. Apetyt okazywa przeraajcy i tyle razy mi powtarza, ebym przestaa mu dokucza, e a zasignam porady u Atticusa. - On chyba ma tasiemca? Atticus powiedzia, e nie; Jem ronie. Musz uzbroi si w cierpliwo i przeszkadza mu moliwie jak najmniej. Ta zmiana w Jemie nastpia w cigu paru zaledwie tygodni. Grb pani Dubose jeszcze na dobre nie pors traw - i jeszcze tak niedawno Jem z wyran wdzicznoci zgadza si, ebym chodzia z nim do niej na to czytanie. A tu raptem, z dnia na dzie, jak mi si wydawao, nabra mj brat jakich obcych poj o wartociach rzeczy i teraz prbowa narzuca je mnie; kilka razy posun si nawet do tego, e mwi mi, co mam robi. Po jednej z naszych sprzeczek, gdy si wydziera: - Czas, eby wreszcie bya dziewczyn i postpowaa jak naley! - Wybuchnam paczem i uciekam do Calpurnii. - Nie turbuj si zbytnio panem Jemem... - zacza Calpurnia. - Panem Jemem? - Aha, on ju prawie pan Jem. - Nie jest wcale taki dorosy - powiedziaam. - Tylko mu trzeba porzdnie wyoi skr, a ja jestem za maa. - Kochaneczko - powiedziaa Calpurnia - nic nie poradz, e pan Jem ronie. On bdzie duo sam chodzi i mia swoje wasne sprawy, jak to chopcy, wic kiedy tylko ci si przykrzy bez niego, le prosto do kuchni. Tutaj zawsze si znajdzie moc zajcia. Pocztek lata zapowiada si niele: Jem niech sobie robi, co mu si ywnie podoba; Calpurnia mi wystarczy, dopki nie przyjedzie Dill. Mile widziana w kuchni, uprawniona do przygldania si pracy Calpurnii, zaczam ju uwaa, e by dziewczyn to nawet pewna sztuka. Lato jednak si rozpoczo, a Dill nie przyjecha. Dostaam od niego list i zdjcie. W licie napisa, e ma nowego ojca, ktrego fotografi zacza, i e musi zosta w Meridian, bo bd obaj budowa kuter rybacki. Jego ojciec to adwokat, tak samo, jak nasz, tylko e o wiele modszy. Na zdjciu ten nowy ojciec prezentowa si sympatycznie, wic ucieszyam si, e Dill go ma, ale osobicie byam zdruzgotana. List koczy si owiadczeniem, e Dill bdzie mnie kocha wiecznie, i eby si nie martwi - on po mnie przyjedzie, i wemie mnie za on, gdy tylko uzbiera do pienidzy, i prosz, pisz. Fakt, e mam ju na stae narzeczonego, niedostatecznie mi wynagradza nieobecno Dilla. Nigdy dotd o tym nie mylaam, ale lato to by przecie Dill z papierosem ze sznurka nad sadzawk, to byy oczy Dilla rozbyse przy ukadaniu zawiych planw wywabienia Dzikiego

Radleya, to bya chyo, z jak Dill wyciga szyj, eby mnie pocaowa, gdy Jem nie patrzy, to bya pewno Dilla, e chodz z sercem penym tsknych uczu dla niego, i moja pewno, e on chodzi z sercem penym tsknych uczu dla mnie. ycie z Dillem biegoby zwyczajnie; ycie bez Dilla przygniatao ciarem nie do zniesienia. Czuam si nieszczliwa przez cae dwa dni. Jak gdyby tego byo mao, zwoano sesj nadzwyczajn organw ustawodawczych stanu i Atticus musia wyjecha na dwa tygodnie do Montgomery. Gubernatorowi zaleao na odsuniciu kilku biurokratw od steru spraw stanowych; w Birmingham odbyway si strajki woskie; ogonki przed piekarniami w duych miastach robiy si coraz dusze; ludzie na wsi stawali si coraz biedniejsi. Ale to ju byy wydarzenia gdzie daleko za granicami wiata, w ktrym ylimy, Jem i ja. Ze zdumieniem zobaczylimy kiedy rano karykatur w Heroldzie Montgomery" zatytuowan Maycomb ma Fincha". Przedstawiaa ona Atticusa: boso i w szortach, przykuty acuchem do biurka, siedzia nad blokiem papieru i pisa co pilnie, podczas gdy par swawolnie wygldajcych panienek krzyczao do niego: Juuu-huu!" - To komplement - wytumaczy mi Jem. - To znaczy, e Atticus przez cay czas robi rzeczy, ktre by nie byy zrobione, gdyby nie on. - Hmmm? W uzupenieniu wieo rozwinitych w sobie cech Jem nauczy si ku mojej wciekoci przybiera niesychanie mdr min. - Och, Smyk, to na przykad reorganizacja systemw podatkowych w hrabstwach i w ogle. Rzeczy raczej za nudne dla ogu. - Skd wiesz? - Och, przesta mnie mczy. Czytam gazet. Przestaam go mczy. Poszam do kuchni. uskajc groszek, Calpurnia odezwaa si ni std, ni zowd: - I co ja z wami zrobi na czas kocioa w t niedziel? - Nic chyba. Atticus zostawi nam pienidze na tac. Calpurnia przymruya oczy i od razu poznaam, co jej przyszo na myl. - Cal - powiedziaam - ty wiesz, e bdziemy si zachowywa jak trzeba. Od lat nic nie zbroilimy w kociele. W sposb dla mnie oczywisty Calpurnia przypomniaa sobie pewn deszczow niedziel, gdy bylimy zarwno bez ojca, jak bez nauczycielki. Zdana na wasn pomysowo szkka niedzielna przywizaa Eunice Ann Simpson do krzesa i umiecia j w kotowni. Zapominajc o niej, pobieglimy hurmem na gr do kocioa i ju suchalimy spokojnie kazania, gdy nagle z rur kaloryferw zacz si dobywa jaki okropny oskot, ktry nie usta, dopki kto nie poszed zbada przyczyny tego zjawiska; wyprowadzona z kotowni Eunice owiadczya, e ju nie chce bawi si w Hebrajczykw wrzucanych w ogie przez krla Nabuchodonozora - Jem Finch jej obieca, e ona na pewno si nie spali, jeli jej wiara jest dostatecznie silna, ale tam si zrobio za gorco. - Zreszt, Cal, nie pierwszy raz Atticus nas zostawia samych - przedkadaam. - Tak, tylko dotd to pan Finch si pyta, czy w kociele bdzie nauczycielka. Nie syszaam,

eby si pyta tym razem... Wida zapomnia. - Calpurnia podrapaa si w gow. Nagle umiech rozjani jej ciemne oblicze. - A moe bycie, ty i pan Jem, poszli jutro ze mn do mojego kocioa? - Naprawd? - Wic pjdziecie? - Calpurnia umiechaa si szeroko. Jeli przedtem zdarzao si Calpurnii kpa mnie energicznie, byo to niczym w porwnaniu z nadzorem, jaki rozcigna nad zwyk sobotni kpiel tego wieczora. Namydli kazaa mi si dwukrotnie, zmieniaa wod w wannie do kadego pukania; gow wepchna mi w miednic i umya j najpierw omioktnym Idealnie Pierze", a potem mydem toaletowym. Chocia Jemowi w kpieli ufaa od lat, tym razem wtargna do azienki, gdy odprawia swoje misteria, i sprowokowaa wybuch: - Czy nikt w tym domu nie moe si wykpa bez tego, eby caa rodzina patrzya? Nazajutrz rano wczeniej ni zwykle zaja si nasz garderob. Nocujc u nas, sypiaa w kuchni na ku polowym; w ten niedzielny poranek ka nie byo wida pod naszymi strojami. Tak wykrochmalia moj sukienk, e gdy usiadam, sukienka stana wok mnie jak namiot. Musiaam te woy halk i row szarf zostaam mocno cinita w pasie. Lakierki czycia mi Calpurnia i czycia herbatnikiem, dopki nie zobaczya w nich swego odbicia. - Jakbymy szli na zapusty - powiedzia Jem. - Cal, po co to wszystko? - Nie chc, eby byo gadanie, e ja le dbam o moje dzieci - mrukna Calpurnia. - Panie Jem, to absolutnie nie jest krawat do tego ubrania. Zielony. - To co? - Gryzie si, jak ubranie jest granatowe. Nie widzisz? - He, he... - zawyam. - Jem si nie zna na kolorach. Jem zaczerwieni si ze zoci, ale Calpurnia rzeka szybko: - No, przestacie. Macie i do Pierwszego Zakupu umiechnici. rodkowo-Wschodni Koci Afrykaski Pierwszego Zakupu sta na terenie kwater murzyskich pod miasteczkiem za bocznic kolejow starego tartaku. By to drewniany, obacy z farby budynek niemal zabytkowy - jedyny koci w Maycomb z wieyczk i dzwonem nazwanym Pierwszy Zakup", bo zakupiono go z pierwszych zarobkw wyzwolonych niewolnikw. Murzyni czcili tam Boga w niedziel, a biali grywali w karty i w koci w dni powszednie. Gleba w tej okolicy to twarda glina, wic dziedziniec kocielny i przylegy cmentarz byy jak z cegy. Jeli kto umiera w porze suszy, okadano jego zwoki blokami lodu, czekajc, by deszcze umoliwiy rozkopanie ziemi. Niewiele byo na tym cmentarzu nagrobkw, a i te si rozpaday; co nowsze groby znaczyy si obramowaniem z kolorowego szka i potuczonych butelek po cocacoli. Strzegce niektrych grobw piorunochrony wskazyway, e zmarli, ktrzy w nich le, nie spoczywaj w spokoju; nie dopalone wieczki stay u wezgowi mogiek niemowlt. Nie by to cmentarz smutny. Ju na dziedzicu kocioa owiona nas ciepa gorzko-sodka wo czystych Murzynw zapachniao brylantyn Zakochane Serca" i syropem ywicznym, i tabak, i wod kolosk Hoyta, i prymk, i talkiem o zapachu bzu.

Na widok Calpurnii z Jemem i ze mn mczyni si odsunli i zdjli kapelusze; kobiety zaoyy rce na brzuchach, co byo ich pen uszanowania postaw na baczno w powszednie dni tygodnia. Rozstpiono si, tworzc niejako szpaler a do samych drzwi kocioa. Kroczca midzy Jemem i mn Calpurnia odpowiadaa godnie na powitania swych jaskrawo przyodzianych ssiadw. - A to co znowu, pani Cal? - rozleg si czyj gos za nami. Calpurnia pooya nam rce na ramionach i przystanlimy, eby si obejrze. W przejciu za nami staa wysoka Murzynka. Ca sw wag przerzucia na jedn nog; lew rk, opierajc okie na wygitym biodrze i unoszc odwrcon do, wskazywaa mnie i Jema. Gow miaa kulist, dziwne migdaowe oczy, prosty nos i usta z rwno zaokrglon grn warg. Mierzya chyba z siedem stp wzrostu. Poczuam, jak palce Calpurnii wpijaj mi si w rami. - Czego znowu, Lula? - zapytaa Calpurnia tonem, jakiego jeszcze nigdy u niej nie syszaam. Wycedzia to cicho, pogardliwie. - Tyle, e chc wiedzie, dlaczego bierzesz biae dzieci do naszego czarnego kocioa. - To moje gocie - rzeka Calpurnia znw inaczej ni zawsze; mwia teraz tak, jak oni wszyscy. - Aha, ale po mojemu to ci wystarcz w domu Finchw na co dzie, a nie tutaj przy niedzieli. Szmer przelecia wrd zgromadzonych. - Nic si nie turbuj - szepna do mnie Calpurnia, zobaczyam jednak, e re na jej kapeluszu trzs si z oburzenia. Lula ruszya ku nam. - Stj, gdzie stoisz, czarnucho - rzeka Calpurnia. Lula si zatrzymaa, ale wykrzykna: - Tutaj si nie naley bra biaych dzieci... One maj swj koci, my mamy swj. To jest nasz koci, pani Cal, moe nie? Calpurnia powiedziaa: - Pan Bg ten sam wszdzie, moe nie? Teraz odezwa si Jem: - Chodmy do domu, Cal, nie chc nas tutaj... Przyznaam mu racj; oni nas tu nie chcieli. Napierali na nas, chocia raczej to wyczuwaam, ni widziaam. Wydawao mi si, e ju wszyscy podsunli si bliej, ale gdy podniosam wzrok na Calpurni, zobaczyam w jej oczach rozbawienie. Gdy znw spojrzaam w gb szpaleru, Luli nie byo. Tam gdzie przed chwil staa, toczyli si kolorowi. Kto spord nich wystpi. By to Zeebo - ten, ktry wywozi mieci. - Panie Jem - powiedzia - my bardzo si radujemy, ecie przyszli. Na Lul nie trzeba zwraca adnej uwagi. Ona jest swarliwa, bo wielebny Sykes zagrozi, e j poprowadzi na wywd. Ona od dawna jest awanturnica, ma fanaberyje i zadziera nosa... My bardzo si radujemy, ecie przyszli. Po tym przemwieniu Calpurnia powioda nas do drzwi kocioa, gdzie zostalimy powitani przez wielebnego Sykesa, ktry z kolei powid nas przez koci do pierwszego rzdu awek.

Koci Pierwszego Zakupu nie mia sufitu i by wewntrz nie pomalowany. Na wbitych w cian mosinych kkach wisiay nie palce si teraz lampy naftowe: awki byy zwyczajne, z sosnowych desek. Za pulpitem z nie oheblowanej dbiny wyblaky rowy sztandar - jedyna ozdoba tego kocioa, oprcz reprodukcji obrazu Hunta wiato Ziemi" - gosi wyhaftowanym na jedwabiu napisem, e Bg to Mio. Organw bd fortepianu, piewnikw i programw naboestw, tych wszystkich dobrze znanych kocielnych rekwizytw, jakie widywalimy w kad niedziel, nigdzie tu nie byo. Panowa pmrok i wilgotny chd, powoli jednak, w miar jak wchodzili wierni, robio si coraz cieplej. Na kadym siedzeniu lea lichy papierowy wachlarz przyozdobiony czyj nie tyle natchnion, ile jaskraw wizj Ogrodu Getsemani - prezent od Tyndala i Ski - Towary elazne (KLIENT YCZENIE MA, FIRMA JE SPENIA RAZ DWA). Calpurnia dopchna Jema i mnie do koca rzdu i usadowia si midzy nami. Pogrzebaa w torebce, wycigna chustk do nosa i wysupaa z jej rogu twardy rulonik drobnych. Daa nam po dziesi centw. - Mamy nasze - szepn Jem. - Zatrzymaj to. Calpurnia powiedziaa: - Jestecie ze mn. Na twarzy Jema uwidoczni si przelotnie brak decyzji co do strony etycznej zaoszczdzenia wasnych dziesiciu centw, ale zaraz jego wrodzona grzeczno zwyciya i schowa t dziesitk od Calpurnii do kieszeni. Ja zrobiam to samo bez adnych skrupuw. - Cal - zapytaam szeptem - gdzie tu s piewniki? - My nie mamy piewnikw - odrzeka Calpurnia. - No, to jak...? - Psst - przerwaa mi. Stojc ju za pulpitem, wielebny Sykes wzrokiem nakaza wiernym cisz. By to niski, krpy Murzyn w czarnym ubraniu, czarnym krawacie i biaej koszuli; zota dewizka jego zegarka byszczaa w wietle padajcym z zewntrz przez matowe szyby. Rozpocz: - Bracia i siostry, jestemy szczeglnie radzi, e mamy tu dzisiaj goci. Pana i pann Finch. Ich ojca wszyscy znacie. Przed naboestwem przeczytam wam par ogosze. - Z szelestem przeoy na pulpicie par kartek, wybra jedn, po czym wycign j przed sob na dugo rki. - Kko misyjne zbierze si u siostry Annette Reeves w przyszy wtorek. Prosz przynie ze sob swoje szycie. - Przeczyta inn kartk. - Wszyscy wiecie o zmartwieniu Toma Robinsona. Od dziecistwa naley on niezomnie do kongregacji Pierwszego Zakupu". Pienidze zebrane dzi i w nastpne trzy niedziele damy Helen, jego onie, eby jej dopomc w biedzie. Szturchnam Jema. - To ten Tom Atticusa oskar... - Cii! Odwrciam si do Calpurnii, ale zanim otworzyam usta, Calpurnia te kazaa mi by cicho. Ujarzmiona skoncentrowaam uwag na wielebnym Sykesie, ktry najwyraniej czeka, ebym si ustatkowaa. - Kierownik muzyki niechaj nam podda pierwszy hymn - powiedzia.

Zeebo wsta z awki, przeszed przez rodek kocioa i stan przy cianie przed nami, twarz jednak zwrcony do wszystkich wiernych. W rce mia mocno sfatygowany piewnik. Otworzy go i oznajmi: - Zapiewamy numer dwiecie siedemdziesit trzy. Tego ju wcale nie mogam poj. - Jak zapiewamy, kiedy nie ma piewnikw? Calpurnia umiechna si do mnie. - Cicho, kochaneczko - szepna. - Zaraz zobaczysz. Zeebo chrzkn i odczyta gosem jak dalekie dudnienie armat: - Jest kraj z tamtej strony rzeki Sto zestrojonych jakim cudem gosw odpiewao chralnie te sowa. Po ostatniej sylabie przechodzcej w chrypliwy pomruk Zeebo powiedzia: - Kraj bogoci to na wieki. Znw rozbrzmiaa wok nas melodia; z kocem ostatniej dugiej nuty Zeebo wygosi nastpn strof: - Szlak nas wiedzie na brzeg tamten, wiar nasz wytyczony. Wierni si zawahali. Zeebo powtrzy strof i wtedy j zapiewano. Przy tym refrenie Zeebo zamkn piewnik, co byo dla wszystkich znakiem, e maj piewa dalej ju bez jego pomocy. Gdy przebrzmiay sowa: ...i obwieszcz nam puzony", znw si odezwa Zeebo: - W kraju bogim tym dalekim z tamtej strony jasnej rzeki. Wiersz po wierszu odpiewywano chrem harmonijnie, z prostot, dopki smtnym pomrukiem hymn si nie skoczy. Spojrzaam na Jema, ktry z ukosa patrzy na Zeebo. Ja te nie wierzyam wasnym uszom, a przecie oboje to usyszelimy. Potem wielebny Sykes wznis mody do Boga, by pobogosawi chorych i cierpicych, tak samo, jak to czyni pastor na naboestwie w naszym kociele, z tym jednak, e wielebny Sykes zwrci Bogu uwag na kilka wypadkw indywidualnych. Kazanie wielebnego Sykesa byo zdecydowanym potpieniem grzechu, surowym potwierdzeniem hasa na cianie za jego plecami; przestrzega sw trzdk przed zem, jakie kryj w sobie zdradliwe odwary, gry hazardowe i obce kobiety. Przez tych, ktrzy sprzedaj nielegalnie pdzony alkohol, do jest kopotu w kwaterach, ale kobiety s jeszcze gorsze. I oto znw, jak nieraz w naszym kociele, wyonia si przede mn doktryna o nieczystoci kobiet, najwidoczniej zaprztajca umysy wszystkich pastorw. Oboje z Jemem suchalimy podobnych kaza co niedziela, a przecie mielimy teraz pewn rozmaito. Wielebny Sykes swobodniej wyraa z kazalnicy swe pogldy, podajc konkretne przykady utraty aski Boej: Jim Hardy nie pokazuje si w kociele przez pi niedziel pod rzd, chocia wiadomo, e nie jest chory; Constance Jackson niech wreszcie si pohamuje - Pan Bg j ciko ukarze za ktnie z ssiadkami; wzniosa wok siebie mur urazy, jedyny w caych dziejach kwater. Wielebny Sykes zakoczy kazanie. Od pulpitu przeszed do stolika i poprosi o poranne datki, co ju byo formalnoci zupenie Jemowi i mnie nie znan. Jeden po drugim zaczli tam

podchodzi wierni, eby wrzuca picio- i dziesiciocentwki w czarny emaliowany dzbanek do kawy. Doczylimy do tego pochodu i gdy nasze dziesitki brzkny, usyszelimy ciche: - Dzikuj, dzikuj. Ku naszemu zdumieniu wielebny Sykes wysypa zawarto dzbanka na stolik i zgarn monety. Wyprostowa si i powiedzia: - Za mao. Musimy mie dziesi dolarw. - Wywoao to lekkie poruszenie. - Przecie wiecie, na co zbieramy. Helen nie moe zostawi dziatek swoich bez opieki i pj do pracy teraz, kiedy Tom siedzi w wizieniu. Jeeli kady z was da jeszcze dziesi centw, wystarczy... Wielebny Sykes kiwn rk do kogo w gbi kocioa. - Alec! - zawoa. - Pozamykaj drzwi. Nikt std nie wyjdzie, dopki nie bdziemy mieli dziesiciu dolarw. Calpurnia pogmeraa w torebce i wycigna zniszczon skrzan portmonetk. - No, Cal - szepn Jem, gdy mu wrczya byszczc dwudziestopiciocentwk - moemy wrzuci nasze. Daj swoje dziesi, Smyk. W kociele zrobio si duszno i nagle olnia mnie myl, e wielebny Sykes chce, by jego trzdka potrzebn sum z siebie wypocia. Wachlarze poruszay si z szelestem, stopy szuray, ci, ktrzy uli prymk, siedzieli jak na mkach. A podskoczyam, gdy wielebny Sykes rzek surowo: - Carlow Richardson, ciebie dzisiaj nie widziaem przy tym stole. Chudy czeczyna w wojskowych spodniach podszed do stolika i brzkna w dzbanku moneta. Rozleg si szmer uznania. Po jakim czasie wielebny Sykes wpad na pomys: - Niech da jeszcze dziesitk kady, kto nie ma dzieci. Wtedy si zbierze. Powoli, z trudem uzbierao si te dziesi dolarw. Wszystkie drzwi pootwierano i opyna nas oywcza fala ciepego powietrza. Zeebo podpowiedzia: - Na burzliwych rzeki Jordan brzegach... I naboestwo si skoczyo. Chciaam zosta i spokojnie si rozejrze, ale Calpurnia popdzia mnie do drzwi. Przed kocioem jednak zatrzymali j Zeebo i jego ona, i dzieci, wic Jem i ja moglimy pogawdzi z wielebnym Sykesem. Zrazu raczej si tej pogawdce przysuchiwaam uwaajc, e z pytaniami, chocia mnie wprost rozsadzay, lepiej zaczeka na Calpurni. - Bylimy szczeglnie radzi, e przyszlicie tu do nas - mwi wielebny Sykes. - Ten koci nie ma lepszego przyjaciela ni wasz tatu. Nie wytrzymaam: - Dlaczego pan zbiera pienidze dla ony Toma Robinsona? - Nie syszaa, panienko, dlaczego? - zapyta wielebny Sykes. - Helen ma troje malestw, wic trudno jej chodzi do pracy... - Dlaczego nie chodzi z nimi, panie pastorze? Wrd pracujcych w polu Murzynw by taki zwyczaj, e kto mia mae dzieci, bra je do pracy ze sob; siedziay zwykle te brzdce, gdzie si dao, w cieniu midzy rzdami baweny przez cay czas, gdy ich rodzice pracowali. Niemowlta, ktre jeszcze nie umiay siedzie, przywizane byy na sposb indiaski do grzbietw matek albo leay w pustych workach na bawen.

Wielebny Sykes si zawaha. - Prawd mwic, panno Jean Louise, nieatwo teraz o prac dla Helen... Moe kiedy przyjdzie pora zbiorw, pan Link j przyjmie. - Dlaczego nie na pewno, panie pastorze? Zanim wielebny Sykes zdy mi odpowiedzie, poczuam na ramieniu rk Calpurnii. Pod tym naciskiem powiedziaam: - Dzikujemy, e pan pastor pozwoli nam przyj. Jem powtrzy to samo i ruszylimy do domu. - Cal - zaczam - ja wiem, e Tom Robinson siedzi w wizieniu, bo zrobi jak straszn rzecz, ale dlaczego ludzie nie chc bra Helen do pracy? Calpurnia, kroczc majestatycznie w sukni z szafirowego woalu i w kapeluszu wielkim jak balia pomidzy Jemem i mn, odrzeka: - Bo wszyscy stale gadaj o tym, co Tom zrobi, wic ludzie wol nie... nie mie do czynienia z jego rodzin. - Ale co on takiego zrobi, Cal? Calpurnia westchna. - Stary pan Bob Ewell oskary go, e on mu zgwaci crk, i kaza go aresztowa i wsadzi do wizienia... - Pan Ewell? - Co poruszyo si w mojej pamici. - Czy to z tych Ewellw, ktrzy przychodz tylko w pierwszy dzie szkoy, a potem ju nie? No, Atticus powiedzia, e oni to naprawd hoota... tak powiedzia, jak nigdy o nikim. I powiedzia... - Tak, to ci Ewellowie. - No, jeeli wszyscy w Maycomb wiedz, jacy oni s, z wielk chci przyjm Helen... Co to jest zgwaci, Cal? - O to ju musisz zapyta pana Fincha - uchylia si Calpurnia. - Pan Finch lepiej ci to objani. Pewnie ju godni jestecie? Wielebny dugo dzisiaj si rozwodzi. Zwykle tak ludzi nie mczy. - On jest zupenie taki, jak nasz pastor - zauway Jem. - Ale dlaczego wy piewacie hymny w ten sposb? - Z podsuwaniem? - zapytaa Calpurnia. - Tak to si nazywa? - Tak... tak si nazywa... podsuwanie. Zawsze tak byo, odkd pamitam. Jem doradzi, eby oni oszczdzali pienidze z datkw przez rok i kupili sobie kilka piewnikw. Calpurnia parskna miechem. - To na nic by si nie zdao - rzeka. - Nie umiej czyta. - Nie umiej czyta? - Byam szczerze zdumiona. - Wszyscy? - A jake - przytakna Calpurnia. - W caym Pierwszym Zakupie moe tylko ze cztery osoby czytaj... Ja jestem jedn z tych osb. - Gdzie ty chodzia do szkoy, Cal? - zainteresowa si Jem. - Nigdzie. Zaraz.... kto to mnie wyuczy liter? To bya ciocia pani Maudie Atkinson, panna Buford... - To ty jeste a taka stara?

- Starsza nawet ni pan Finch. - Calpurnia umiechna si szeroko. - Chocia nie bardzo wiem, na ktry rok mi idzie. Jak sobie kiedy zaczlimy przypomina, eby wyliczy, ile ja mam lat... no... ja pamitam w ty tylko o par lat wczeniej ni pan Finch, wic duo starsza nie jestem, a jeszcze jak si wie, e mczyni maj duo gorsz pami ni kobiety... - Kiedy s twoje urodziny, Cal? - Obchodz w Boe Narodzenie, bo tak si atwiej o nich pamita... ale prawdziwych urodzin to nie mam. - Ale, Cal - zaprotestowa Jem - wcale nie wygldasz tak staro, jak Atticus. - Po kolorowych nie wida tak szybko staroci - powiedziaa Calpurnia. - Moe dlatego, e nie umiej czyta. Cal, czy ty uczya Zeebo? - A jake, panie Jem. Szkoy jeszcze nie byo, kiedy on by chopcem. Ale ja go przymuszaam, eby si uczy. Zeebo by najstarszym synem Calpurnii. Gdybym kiedykolwiek o tym pomylaa, wiedziaabym, e Calpurnia nie jest ju moda, skoro Zeebo ma prawie dorose dzieci, jako jednak dotychczas nie przyszo mi to do gowy. - Z elementarza go uczya, tak jak nas? - zapytaam. - Nie, kazaam mu codziennie bra jedn stronic Biblii i bya jedna ksika, z ktrej mnie uczya panna Buford... Zao si, e nie wiecie, skd miaam t ksik. Nie wiedzielimy. - Wasz dziadzio Finch mi j da. - Wic jeste z Przystani? - zapyta Jem. - Nigdy nam nie mwia. - Pewnie, e z tamtych stron, panie Jem. Wyrosam midzy siedzib Bufordw i Przystani. Cae ycie pracowaam albo u Finchw, albo u Bufordw, a si przeniosam do Maycomb, kiedy wasz tatu i wasza mama si pobrali. - Co to bya za ksika, Cal? - zapytaam. - Blackstone'a Komentarze do prawa angielskiego. Jem osupia. - I chcesz nam powiedzie, e Zeebo uczya z tej ksiki? - No, a jak, panie Jem? - Calpurnia stropiona podniosa rk do ust. - Innych ksiek nie miaam. I wasz dziadzio powiedzia, e pan Blackstone pisa piknie po angielsku. - To dlatego nie mwisz tak, jak reszta - domyli si Jem. - Jaka reszta? - Reszta kolorowych, Cal, ale w kociele mwia tak, jak oni... Nigdy bym nie przypuszczaa, e Calpurnia moe prowadzi skromne, bo skromne, ale przecie podwjne ycie. Ju sama myl o jej odrbnej egzystencji poza naszym domem bya dla mnie wrcz sensacj, a c dopiero fakt, e ona wada dwoma jzykami. - Cal - zapytaam - dlaczego mwisz do swoich po murzysku, kiedy wiesz, e tak si nie mwi. - No, przede wszystkim to ja jestem Murzynka... - To nie znaczy, e musisz mwi jak Murzynka, kiedy umiesz lepiej - powiedzia Jem. Calpurnia na bakier przesuna kapelusz i podrapaa si w gow, a potem z moc, chocia

ostronie, nasuna kapelusz z powrotem na uszy. - Ciko to objani - powiedziaa. - Gdybycie, ty ze Smykiem, mwili po kolorowemu w domu... to by byo nie na miejscu, prawda? No, wic jak by to wygldao, gdybym ja mwia po biaemu w naszym kociele i z ssiadami tam u mnie? Myleliby, e ja wszystkie rozumy poknam. - Ale, Cal, bo ty jeste od nich mdrzejsza - zwrciam jej uwag. - Niekoniecznie trzeba si pcha ze swoimi mdrociami. To adnej pani nie przystoi... i po drugie, to ludzie nie lubi zazwyczaj kogo, kto wicej wie. Od samego mwienia do nich po angielsku oni si nie zmieni. Sami dopiero musz si tego nauczy, a skoro nie chc, nie ma na to rady; mona najwyej nie mwi nic albo mwi tak jak oni. - Cal, czy ja mog przychodzi do ciebie czasami? Calpurnia spojrzaa na mnie. - Przychodzi do mnie, kochaneczko? Przecie zawsze przychodzisz. - Ale do ciebie do domu - powiedziaam. - Czasami po pracy. Atticus moe mnie podwie samochodem. - Kiedy tylko zechcesz - zaprosia mnie Calpurnia. - Bardzo nam bdzie przyjemnie ciebie goci. Szlimy ju chodnikiem przy posesji Radleyw. - Patrz, kto siedzi tam na werandzie - sapn Jem. Popatrzyam na dom Radleyw z nadziej, e zobacz, jak w socu na hutawce opala si jego widmowy mieszkaniec. Ale hutawka bya pusta. - Mnie chodzi o nasz werand - powiedzia Jem. Przeniosam wic wzrok na nasz dom. Wyprostowana, opancerzona i nieugita w fotelu na biegunach siedziaa ciocia Alexandra, zupenie tak, jakby to byo jej stae miejsce przez cae ycie.

13
- Postaw moj walizk w sypialni od frontu, Calpurnio - byo pierwsz rzecz, jak powiedziaa ciocia Alexandra. - Jean Louise, przesta si drapa po gowie - byo rzecz drug. Calpurnia uniosa z podogi cik walizk cioci i otworzya drzwi. - Ja j wezm. - Jem wyrczy Calpurni. Usyszaam gone stuknicie walizki o podog w sypialni. Odgos ten mia w sobie jak guch nieodwoalno. - Przyjechaa ciocia z wizyt? - zapytaam. Ciocia Alexandra przyjedaa z Przystani rzadko i podrowaa zawsze w penym majestacie. Miaa jaskrawozielonego, starowieckiego buicka i czarnego szofera, wypucowanych na wrcz niezdrowy, najwyszy poysk, ale dzi ani buick, ani szofer nigdzie nie dawali si zauway. - Czy wasz ojciec nic wam nie powiedzia? - zapytaa ciocia Alexandra.

Jem potrzsn gow i ja potrzsnam gow. - Pewnie zapomnia. Jeszcze go nie ma? - Nie. Oj, jak jest w Montgomery, zwykle przyjeda pno po poudniu - poinformowa cioci Jem. - No... zadecydowalimy z waszym ojcem, e ju pora, abym przez jaki czas pomieszkaa u was. - Przez jaki czas? W Maycomb pojcie to obejmowao wszystko - od trzech dni do trzydziestu lat. Ja spojrzaam na Jema, Jem spojrza na mnie. - Jem teraz ronie i ty take - zwrcia si ciocia do mnie. - Zadecydowalimy, e potrzebujesz rki kobiecej. Ju tylko par latek, Jean Louise, a zaczn ci interesowa sukienki i chopcy... Na kocu jzyka miaam rozliczne odpowiedzi: Cal to te kobieta; wiele lat upynie, zanim zaczn mnie interesowa chopcy, a ju sukienki z pewnoci nie bd mnie interesoway nigdy ale milczaam. - Co z wujem Jimmym? - zapyta Jem. - Czy i wuj Jimmy przyjedzie? - Och, nie. Zosta w Przystani. Musi pilnowa, eby tam wszystko szo, jak naley. Zapytaam: - Nie bdzie ciocia do niego tsknia? I natychmiast uprzytomniam sobie, e to nie jest pytanie taktowne. Fakt obecnoci czy nieobecnoci wuja Jimmy'ego nie sprawia nikomu rnicy - tak czy owak wuja wcale nie byo sycha. Na szczcie ciocia Alexandra pucia mimo uszu ten nietakt. Ani rusz nie mogam wymyli, co by tu jeszcze powiedzie. W istocie nigdy dotd w czasie naszych spotka aden temat nie przychodzi mi do gowy, wic na prno signam teraz do wspomnie o trudach prowadzenia z ni rozmw w przeszoci. Jak si czujesz, Jean Louise?" Dzikuj, a jak ciocia si czuje?" Bardzo dobrze, dzikuj. Co robisz ostatnio?" Nic". Jak to? Nic nie robisz?" Nic, prosz cioci". Ale masz przecie jakie koleanki?" Mam, prosz cioci". No, to co wy wszystkie robicie?" Nic". Niewtpliwie ciocia Alexandra uwaaa mnie za nudn w najwyszym stopniu, bo kiedy syszaam, jak mwia do Atticusa, e jestem niemrawa. W tej wizycie chyba co si kryo, na razie jednak nie chciaam jej wypytywa; bya niedziela, a ciocia Alexandra w dni paskie przejawiaa szczegln draliwo. Domylaam si, e to z powodu niedzielnego gorsetu. Ciocia - nie opasa, a przecie do tga - lubia si obleka w pancerze zapobiegawcze, ktre podcigajc jej ono na zawrotne wyyny, wyszczuplajc j

w talii i wachlarzowato uwypuklajc jej ty poniej pasa, mogy nasuwa nieodparte wraenie, e ongi miaa figur jak osa. Z bliska i z daleka, z przodu, z tyu czy z boku wygldaa imponujco. Reszta popoudnia mina w nastroju z lekka ponurym, jaki wnosz odwiedziny krewnych, ale wiat od razu powesela, gdy usyszelimy podjedajcy samochd. To Atticus wrci z Montgomery. Jem zapominajc o swej powadze, pomkn ze mn na jego spotkanie. Chwyci jego teczk i walizk, a ja rzuciam mu si w objcia. Poczuam jego przelotny suchy pocaunek i zapytaam: - Przywioze mi jak ksik? Wiesz, e tu jest ciocia Alexandra? Na oba pytania Atticus odpowiedzia, e owszem. - Chciaaby, eby ciocia u nas mieszkaa? - zapyta z kolei on. Odpowiedziaam, e chciaabym bardzo, co oczywicie byo kamstwem, ale w pewnych okolicznociach, gdy nic na te okolicznoci nie mona poradzi, trzeba niestety kama. - Uznalimy, e wy, dzieci, potrzebujecie teraz... No, to jest tak, Smyku - rzek Atticus - ciocia oddaje przysug mnie i wam. Ja przecie nie mog przez cay czas siedzie tutaj z wami, a to lato bdzie gorce. - Wanie - przytaknam, chocia nie zrozumiaam z tego ani sowa. Doznaam jednak wraenia, e ukazanie si cioci Alexandry na widowni to robota nie tyle Atticusa, ile jej wasna. Ciocia miaa swj sposb decydowania, co jest dla rodziny najlepsze", i zapewne jej przybycie do nas na duej spowodowane byo decyzj tej kategorii. W miecie Maycomb powitano j z otwartymi rkami. Pani Maudie upieka skacz tak przesycony rumem, e si wstawiam; panna Stephanie Crawford skadaa cioci Alexandrze wielogodzinne wizyty, w czasie ktrych potrzsaa gow i mwia: ho ho ho". Panna Rachel, nasza najblisza ssiadka, zapraszaa cioci na kaw co dzie po poudniu, a pan Nathan Radley zdoby si nawet na to, e wszed do naszego ogrodu i powiedzia cioci, jak to mio j tutaj zobaczy. Gdy ciocia Alexandra ju si u nas zadomowia i dni popyny znw normalnym torem, mogo si wydawa, e ona zawsze u nas mieszkaa. Dziki podwieczorkom, jakimi podejmowaa kko misyjne, jeszcze bardziej zasyna jako pani domu (nigdy nie pozwalaa Calpurnii przyrzdza smakoykw niezbdnych dla pokrzepienia pa z kka podczas drugich sprawozda o poganach nawracajcych si dla korzyci doczesnych); zapisaa si do klubu kronikarek Maycomb i zostaa jego sekretark. Na wszystkich przyjciach obecna, czynnie zainteresowana yciem towarzyskim hrabstwa, bya ciocia Alexandra jedn z ostatnich swego pokroju; miaa sposb bycia damy na statku z koem opatkowym, damy wychowanej na pensji z internatem dla modych panienek; potrafia wyciga mora ze wszystkiego; urodzia si z moraem na ustach; bya nieuleczaln plotkark. W czasach, gdy chodzia do szkoy, takie okrelenie jak brak wiary w siebie", nie figurowao w adnym podrczniku, wic nie wiedziaa, co to znaczy. Nigdy si nie nudzia, bo na kadym kroku korzystaa, jak tylko moga, ze swego krlewskiego przywileju: zarzdzaa, zalecaa, napominaa i ostrzegaa. Nie pomijaa adnej okazji do wytknicia uomnoci innych grup plemiennych ku wikszej chwale wasnego rodu, co okazao si chyba jedynym jej nawykiem, ktry Jema raczej bawi ni drani. Ciocia jednak powinna si hamowa... tyle ludzi w Maycomb ma za nic, a to wanie nasi krewni".

Ciocia Alexandra podkrelajc mora pyncy z samobjstwa modego Sama Merriweathera twierdzia, e przyczyn jest tu pierwiastek patologiczny w jego rodzinie. Niech tylko jaka szesnastolatka zachichotaa w kocielnym chrze, ciocia Alexandra mwia: Po prostu jeszcze jeden dowd, e wszystkie Penfieldwny to wietrznice". Wydawao si, e kady w Maycomb ma takie czy inne dziedziczne obcienie: pierwiastek alkoholizmu, pierwiastek hazardu, pierwiastek skpstwa, pierwiastek dziwactwa. Raz, gdy ciocia nas zapewniaa, e dziedziczna jest skonno panny Stephanie Crawford do troszczenia si o cudze sprawy, Atticus powiedzia: - Moja droga, kiedy si o tym pomyli, nasze pokolenie jest waciwie pierwsze w rodzinie Finchw, ktre nie zawiera zwizkw maeskich z kuzynami. Czy powiedziaaby, e Finchowie maj w sobie pierwiastek kazirodztwa? Ciocia zaprzeczya. - Nie. Tym zwizkom zawdziczamy nasze mae rce i stopy. W aden sposb nie mogam zrozumie, dlaczego j tak zaprzta problem dziedzicznoci. Nie wiem, skd mi si to wzio, ale ju zdyam wyrobi sobie pogld, e elita to tacy ludzie, ktrzy najmdrzej, jak potrafi, posuguj si danym im rozumem, a tymczasem ciocia Alexandra porednio wyraaa zdanie, e rodzina tym jest lepsza, im duej siedzi na jednym i tym samym kawaku ziemi. - Wic Ewellowie to elita - powiedzia Jem. w rd, ktry si zoy na Burrisa Ewella i jego braci, rozrastajc si bujnie za pienidze z opieki spoecznej hrabstwa, zajmowa przecie stale ten sam spachetek gruntu za mietnikami miejskimi Maycomb ju od trzech pokole. Jednake teoria cioci Alexandry nie bya a tak zupenie bezpodstawna. Maycomb to stare miasteczko. Odlege od Przystani Finchw i od rzeki o dwadziecia mil, pooone jest do niewygodnie jak na epok, w ktrej powstao. Ot byoby ono bliej wody, gdyby nie szybka orientacja niejakiego Sinkfielda prowadzcego w zamierzchych czasach gospod na rozstaju dwch szlakw handlowych - jedyny zajazd na tym obszarze. Sinkfield, zgoa nie patriota, suy i dostarcza amunicji Indianom i osadnikom bez rnicy, ani nie wiedzc, ani si nie przejmujc, czy nale do obywateli Terytorium Alabama, czy do narodu Krikw - byleby tylko interesy szy dobrze. Interesy szy doskonale, gdy gubernator William Wyatt Bibb celem umocnienia spokoju w nowym hrabstwie postanowi jak najszybciej zaoy w samym jego rodku urzdow stolic i wydelegowa dwch mierniczych, eby ten rodek ustalili. Owi przybysze - gocie Sinkfielda powiedzieli swemu gospodarzowi, e mieszka on w granicach hrabstwa Maycomb i pokazali mu wyniki pomiarw. Gdyby Sinkfield nie poway si wwczas w obronie wasnych interesw na pewne zuchwae pocignicie, Maycomb stanoby w rodku moczarw Winstona bez adnej dla niego korzyci. Punktem jednak, wok ktrego wyroso i rozroso si Maycomb, ostatecznie zostaa jego karczma na rozstaju, bo obfit wieczerz doprowadzajc swych goci do stanu pijackiego zamienia, zdoa ich nakoni, by wycignli mapy i wykresy, odcili kawaek tutaj, dodali odrobin tam i przystosowali rodek hrabstwa do jego wymaga. Nazajutrz wyprawi ich w drog uzbrojonych nie tylko w te wykresy, ale i w pi kwart rumu w torbach przy siodach - po dwie kwarty dla nich i jedn dla gubernatora.

Maycomb dziki temu, e miao by przede wszystkim siedzib wadz, unikno niechlujstwa cechujcego wikszo takich nieduych miasteczek w stanie Alabama. Na pocztku domy byy solidne, budynek sdu wyniosy, ulice wdzicznie szerokie. Stosunkowo duo zamieszkao tu ludzi wykonujcych wolne zawody. Kto wic chcia mie zby wyrwane, wz naprawiony, serce zbadane, kto chcia zoy pienidze w banku, zbawi wasn dusz, leczy muy u weterynarza, jedzi do Maycomb. Ale dalekowzroczno Sinkfielda w chwili, gdy dokonywa on swego manewru, pozostaje pod znakiem zapytania. Zbyt daleko umieci to mode miasto od jedynego w tamtych czasach rodka komunikacji publicznej, jakim by rzeczny statek, i podr z pomocnych rubiey hrabstwa do Maycomb po zakupy zabieraa pene dwa dni. W rezultacie miasteczko jak wysepka wznoszca si na pokratowanym morzu lasw i pl baweny nie rozrastao si przez cae stulecie. Wybucha wojna midzy stanami i chocia jako Maycomb omina, jej skutki: ruina gospodarcza i ustawa o odbudowie, spowodoway, e miasteczko si zaludnio. Zaludnio si bez pomocy z zewntrz. Nowi ludzie tak rzadko si tu osiedlali, e zwizki maeskie zawierano wci midzy tymi samymi rodzinami z hrabstwa, a wszyscy czonkowie miejskiej spoecznoci zaczli przejawia pewne podobiestwo rodzinne. Od czasu do czasu kto wprawdzie przywozi sobie on czy ma z Montgomery bd z Mobile, ale wynik tego by co najwyej takim urozmaiceniem wsplnych rodzinnych cech, jak zmarszczka na spokojnym strumieniu. Mniej wicej tak si rzeczy miay jeszcze w latach mojego dziecistwa. Wyranie te zachowa si w Maycomb system kastowy, chocia wedug mnie wyraao si to nastpujco: starsi obywatele, pokolenie ludzi, ktrzy od wielu, wielu lat yli obok siebie, zdyli ju nawzajem pozna si gruntownie; z gry przesdzano, e postawy, rysy charakteru, a nawet gesty przechodz z rodzicw na dzieci, tyle e z biegiem czasu bardziej udoskonalone. Tote takie twierdzenia, jak: nikt z Crawfordw nie ogranicza si do pilnowania wasnego nosa" co trzeci Merriweather to typ patologiczny" - prawdy nie znajdziesz u Delafieldw" - wszyscy Bufordowie maj ten sam chd" suyy po prostu za przewodniki ycia codziennego. Nigdy nie bierz czeku od adnego Delafielda, dopki dyskretnie nie zatelefonujesz do jego banku". - Pani Maudie garbi si troch, bo przecie jest Bufordwn". - Nic dziwnego, e pani Grace Merriweather popija gin z flaszek po perfumach firmy Lydia E. Pinkham - jej matka robia to samo". Ciocia Alexandra jak rka w dopasowan rkawiczk wsuna si w wiat Maycomb, w adnym jednak razie nie w wiat Jema i mj. Gowic si coraz czciej, jakim cudem ona moe by siostr Atticusa i wuja Jacka, musiaam znw sign do na p zapomnianych dawnych opowieci Jema o odmiecach i korzeniach mandragory. Przez pierwszy miesic jej pobytu u nas byy to rozmylania natury raczej abstrakcyjnej, gdy niewiele miaa do powiedzenia Jemowi i mnie, i widywalimy j tylko przy posikach i wieczorem, zanim szlimy do ek. Byo lato, wic cay czas spdzalimy na wieym powietrzu. Oczywicie nieraz po poudniu wbiegajc do domu, eby napi si wody, zastawaam liczne panie z Maycomb, wachlujce si przy herbatce w saloniku, i wtedy mnie przywoywano: - Jean Louise, chod si przywita z paniami. Ale sam mj widok w drzwiach wywoywa na twarzy cioci Alexandry taki wyraz, jakby

aowaa, e mnie poprosia. Zwykle byam zabocona albo utarzana w piachu. - Porozmawiaj z kuzynk Lily - rzeka kiedy po poudniu ciocia Alexandra, gdy wpadam w jej rce w holu. - Z kim? - zapytaam. - Z twoj kuzynk Lily Brooke - usyszaam odpowied. - To moja kuzynka? Nie wiedziaam. Cioci Alexandrze udao si umiechn w taki sposb, e jednoczenie wyrazia kuzynce Lily delikatne ubolewanie, a mnie stanowcze potpienie. Po wyjciu kuzynki Lily Brooke wiedziaam, e bd miaa si z pyszna. To bardzo smutne, e nasz ojciec nigdy nie pomyla o tym, by nam, swoim dzieciom, opowiedzie o rodzinie Finchw i zaszczepi bodaj troch dumy z powodu przynalenoci do tej rodziny. Ciocia Alexandra wezwaa Jema, ktry ostronie usiad obok mnie na sofie. Wysza z pokoju i wrcia z ksik w purpurowej oprawie z pozacanym toczonym napisem: Joshua S. St. Clair. Medytacje". - Wasz kuzyn to napisa - oznajmia ciocia Alexandra. - To bya pikna posta. Jem obejrza niewielki tomik. - Czy to ten kuzyn Joshua, co tak dugo siedzia w wizieniu? Ciocia Alexandra zapytaa: - Skd wiesz? - No, Atticus opowiada, e co go napado na uniwersytecie. Opowiada, e on chcia zastrzeli rektora. Przyszed na uniwersytet, bo by inspektorem urzdze sanitarnych, i raptem chcia zastrzeli rektora z pistoletu skakowego, tylko e mu za wczenie pistolet wypali. Atticus opowiada, e rodzin to drogo kosztowao... a piset dolarw, eby go wypucili. Ciocia Alexandra staa sztywno jak bocian. - To wystarczy - powiedziaa. - Zajmiemy si tym. Wieczorem, gdy byam u Jema i chciaam sobie od niego poyczy jak ksik do ka, usyszelimy pukanie i wszed Atticus. Usiad na ku Jema, spojrza na nas rzeczowo, a potem si umiechn. - Er... hm... rm... - zacz chrzka. Pomylaam, e skoro on zaczyna poprzedza swoje sowa takim gardowym chrzkaniem, to w kocu ju si chyba starzeje, ale wyglda tak samo jak zawsze. - Nie bardzo wiem, jak wam to powiedzie - zagai. - Zwyczajnie powiedz - doradzi Jem. - Czy mymy co zbroili? Atticus rzeczywicie by jaki nieswj. - Nie. Chc wam tylko wytumaczy... ciocia Alexandra prosia, ebym... Synu, ty wiesz, e jeste Finch, prawda? - Tak mi mwiono. - Jem spojrza z ukosa. Gos mu si podnis nieopanowanie. - Atticus, o co chodzi? Atticus zaoy nog na nog i skrzyowa rce. - Prbuj was uwiadomi. Jem spojrza z jeszcze wikszym niesmakiem. - Znam te wszystkie kawaki - powiedzia.

Atticus nagle spowania. Ju swym adwokackim tonem, bez adnej modulacji, rzek: - Wasza ciotka prosia mnie, ebym si postara wpoi tobie i Jean Louise, e nie jestecie z pierwszych lepszych, tylko poprzedzio was kilka pokole ludzi dobrze urodzonych... - Atticus urwa przygldajc si, jak usiuj umiejscowi na swej ydce larw pajczaka. - Dobrze urodzonych - powtrzy, gdy ju j odnalazam i zdrapaam. - Wic powinnicie dooy wszelkich stara, eby okaza si godni nazwiska, ktre nosicie... - Chocia nie okazywalimy adnego zainteresowania, Atticus si rozkrci. - Prosia, ebym was przekona, e powinnicie si zachowywa jak przystao na ma dam i maego gentlemana, bo nimi jestecie. Mam z wami rozmawia o naszej rodzinie i jej znaczeniu w hrabstwie Maycomb, ebycie nabrali pojcia, w jakim urodzilicie si gniedzie, co z pewnoci was wreszcie poruszy i wpynie na wasze zachowanie, ktre bdzie odtd bez zarzutu - zakoczy penym galopem. Jem i ja oszoomieni popatrzylimy na siebie, a potem na Atticusa, ktrego raptem zacz uwiera konierzyk. Nie odezwalimy si do niego. Z komody Jema wziam grzebie i przejechaam palcem po szylkretowych zbach. - Nie haasuj - powiedzia Atticus. Szorstko tych sw mnie zabolaa. W p drogi po zbach grzebienia wypuciam go z rk. Poczuam zy, bez powodu napywajce mi do oczu, ale nie mogam ich powstrzyma. To nie jest mj ojciec. Mj ojciec nigdy nie myla o takich rzeczach. Mj ojciec nigdy tak nie mwi. Ciocia Alexandra jakimi sposobami tak nastawia ojca. Przez zy widziaam Jema - z gow przechylon sta w podobnej otchani osamotnienia. Chocia nie miaam dokd pj, odwrciam si gotowa do odejcia i uderzyam nosem prosto w kamizelk Atticusa. Nie oderwaam od niej gowy, tylko zaczam si przysuchiwa cichutkim szmerkom szeptajcym co do mnie zza szaroniebieskiej tkaniny: tyka zegarek, lekko chrzcia wykrochmalona koszula, miarowo dawa si sysze oddech. - W brzuchu ci burczy - zauwayam. - Wiem - powiedzia Atticus. - We lepiej sody. - Wezm. - Atticus, czy przez to cae postpowanie, i w ogle, wszystko musi si zmieni? To znaczy, czy ty...? Pogaska mnie po wosach. - Nie martw si o nic - powiedzia. - Jeszcze nie pora si martwi. Gdy to usyszaam, wiedziaam, e on do nas wrci. Krew zacza we mnie znw kry i podniosam gow. - Naprawd chcesz, ebymy to wszystko robili? Ja nie zapamitam tego wszystkiego, co Finchowie maj robi... - Nie chc, ebycie pamitali. Zapomnijcie o tym. Atticus ruszy do drzwi i wyszed, zamykajc je za sob. Niewiele brakowao, by nimi trzasn, w ostatniej chwili jednak si pohamowa i zamkn je cicho. Jeszcze stalimy nieruchomo, Jem i ja, gdy z powrotem je odemkn. Brwi mia uniesione, okulary mu si zsuny.

- Z dnia na dzie staj si coraz bardziej podobny do kuzyna Joshui, prawda? Mylicie, e w kocu te bd kosztowa rodzin piset dolarw? Teraz ju wiem, o co Atticusowi wwczas chodzio, c, skoro by tylko mczyzn. Na to, by w taki sposb odwrci sytuacj, trzeba by kobiet.

14
Chocia ciocia Alexandra nie mwia nam ju o rodzinie Finchw ani sowa, wiele o Finchach syszelimy w miasteczku. W soboty (jeli Jem pozwala, ebym mu towarzyszya, a by ostatnio zdecydowanie uczulony na moj obecno przy nim w miejscach publicznych), gdymy si przeciskali uzbrojeni w nasze piciocentwki wrd spoconych ulicznych tumw, nieraz do nas dolatywao: - To jego dzieciaki. Albo: - Ci tam to mali Fincha. Rozgldajc si, by stawi czoo oskarycielom, widzielimy tylko paru farmerw, ktrzy podziwiali irygatory na wystawie drogerii Mayco", widzielimy dwie pulchne wieniaczki w wzku ogrodniczym patrzce na nas spod swych somkowych kapeluszy. - Mog azi, gdzie chc, i gwaci ca okolic, pomimo tych wszystkich, co dozoruj nasze hrabstwo - niejasno rzek nam kiedy w przejciu jaki chudy jegomo. Ta uwaga przypomniaa mi, e mam o co zapyta Atticusa. - Co to jest gwaci? - zapytaam go tego dnia wieczorem. Atticus wyjrza zza gazety. Siedzia jak zwykle w fotelu przy oknie. Jem i ja, coraz przecie starsi, uznalimy wielkodusznie, e powinien mie p godziny czasu dla siebie po kolacji. Westchn i powiedzia, e gwat to stosunek pciowy z osob pci eskiej przy uyciu siy i bez jej zgody. - I to ju wszystko? Nie rozumiem, dlaczego Calpurnia tak mnie uciszya, kiedy j zapytaam, co to jest. Atticus zbiera myli. - Zaraz... o co chodzi? - No, zapytaam Calpurni, jak wracalimy wtedy z kocioa, co to jest, a ona powiedziaa, ebym zapytaa ciebie, tylko e ja zapomniaam, wic pytam teraz. Gazeta ju leaa na jego kolanach. - Powtrz mi to, prosz. Opowiedziaam szczegowo o naszej wyprawie do kocioa z Calpurni. Wyranie go to ubawio, ciocia Alexandra jednak, ktra siedziaa w kcie i haftowaa dotd w milczeniu, odoya robot i popatrzya na nas zgorszona. - Wracalicie z kocioa Calpurnii w tamt niedziel? Jem potwierdzi: - Tak, ciociu. Ona nas zabraa.

Jeszcze co sobie przypomniaam. - Wanie, i zaprosia mnie do siebie do domu, kiedy zechc, kiedy po poudniu. Atticus, jeeli si zgadzasz, to czy mog w przysz niedziel? Cal powiedziaa, e przyjdzie po mnie, gdyby ty gdzie pojecha samochodem. - Wykluczone. Ciocia Alexandra mi zabronia. Odwrciam si do niej zaskoczona, a potem znw odwrciam si do Atticusa w por, by podchwyci szybkie spojrzenie, jakie na ni rzuci, ale i tak byo za pno. Palnam: - Cioci nie pytaam! Jak na takiego duego mczyzn Atticus potrafi wstawa z fotela byskawicznie. Sta ju. - Przepro cioci. - Ja cioci nie pytaam. Pytaam ciebie. Atticus przechyli gow i swym lepszym okiem przygwodzi mnie do ciany. Gosem mnie dobi: - Przede wszystkim przepro cioci. - Przepraszam, ciociu - wymamrotaam. - No c - powiedzia Atticus - wyjanijmy spraw: suchasz Calpurnii, suchasz mnie i dopki ciocia bdzie w tym domu, masz sucha cioci. Rozumiesz? Zrozumiaam, podumaam przez chwil i wobec oczywistego wniosku, e jedyny sposb wycofania si ze strzpkiem godnoci to pj do azienki, udaam si tam na czas dostatecznie dugi, by oni uznali, e naprawd bya to konieczno. Wracajc, przystanam w holu, gdy w gabinecie toczya si gwatowna dyskusja. Przez otwarte drzwi widziaam Jema na sofie z twarz zasonit tygodnikiem sportowym, nad ktrym sam czubek jego gowy przesuwa si z boku na bok, jak gdyby na tych stronicach odbyway si rozgrywki tenisowe. - ...co trzeba z ni zrobi - mwia ciocia Alexandra. - Za dugo pozwalae na wszystko, Atticus, za dugo. - Nie widz nic zego w puszczeniu jej tam. Cal zajmie si ni rwnie dobrze u siebie, jak tutaj. Kt to jest ta ona, z ktr trzeba co zrobi? Serce we mnie zamaro: ja. Poczuam, jak zamykaj si wok mnie wykrochmalone ciany jakiego domu poprawczego z rowego kretoniku w kwiatki i po raz drugi w yciu pomylaam o ucieczce. Natychmiast! - Atticus, dobrze jest mie mikkie serce, by atwym w poyciu, ale ty musisz myle o swojej crce... dorastajcej crce. - Czy myl o czym innym? - Nie prbuj si wykrca. Wczeniej czy pniej staniesz wobec faktu, e ona dorasta, wic rwnie dobrze moe to by teraz. Calpurnia ju nam nie jest potrzebna. Atticus odpowiedzia pynnie: - Alexandro, Calpurnia z tego domu nie odejdzie, dopki sama nie zechce. Ty moe patrzysz na to inaczej, ale ja nie mgbym si bez niej oby przez te wszystkie lata. Calpurnia to wierny czonek naszej rodziny, wic po prostu musisz przyj obecny stan rzeczy. Poza tym, moja droga, nie chc, eby tyle braa na swoje barki, nie ma powodu. Calpurnia nadal jest nam

potrzebna tak, jak bya potrzebna zawsze. - Ale, Atticus... - Zreszt nie sdz, by dzieci cho troch ucierpiay na tym, e ona je wychowywaa. Ju jeeli, to pod pewnymi wzgldami okazywaa im wiksz surowo, niby to robia matka... nigdy nie puszczaa im niczego pazem, nigdy im nie pobaaa zwyczajem kolorowych nianiek. Staraa si je wychowywa tak, jak jej rozum dyktowa, a rozumu Cal nie brak. I jeszcze jedno, dzieci j kochaj. Odetchnam. Wic to tylko o Calpurnii, a nie o mnie tak mwi. Podniesiona na duchu wkroczyam do gabinetu. Atticus znw siedzia za pacht kuriera, a ciocia Alexandra zncaa si nad haftem. Pyk, pyk, pyk - dgaa ig napite na tamborku ptno. Przerwaa robot, eby je nacign jeszcze bardziej: pyk, pyk, pyk. Bya wcieka. Jem wsta i cicho stpajc po dywanie, ruszy do drzwi. Kiwn na mnie, ebym posza za nim. Poprowadzi mnie do swego pokoju, drzwi zamkn. Twarz mia powan. - Oni si piekl, Smyk. Jem i ja czsto si pieklilimy w ostatnich czasach, nigdy jednak nie syszaam o pieklcym si Atticusie. Nigdy dotd nie widziaam te, by si kci z kimkolwiek, i to dzisiaj nie byo widokiem przyjemnym. - Smyk, nie prbuj sprzeciwia si cioci, syszysz? Tak mnie jeszcze nurtoway uwagi Atticusa, e nie dosyszaam nuty proby w uwadze Jema. Znw stanam dba. - I ty take bdziesz mn rzdzi? - No, to... Atticus ma teraz za duo na gowie, eby jeszcze mie kopoty z nami. - Niby co? - Nie wydawao mi si, eby Atticus mia co specjalnie na gowie. - Zamartwia si t spraw Toma Robinsona. Powiedziaam, e Atticus nie zamartwia si niczym. Zreszt ta sprawa trapi nas tylko raz na tydzie, a potem zaraz przechodzi. - Tylko dlatego, e tobie od razu wszystko uchodzi z gowy - powiedzia Jem - ale z dorosymi jest inaczej, my... Jego rozwcieczajce starszestwo byo w tych czasach ju nie do zniesienia. Nie chcia nic robi, tylko sam wychodzi z domu albo czyta. Wprawdzie wszystko, co czyta, nadal mi przekazywa, ale ju nie po to, eby mi sprawi przyjemno - czyni to wycznie ku pouczeniu mnie i zbudowaniu. - Niech ci dunder winie, Jem. Co ty sobie wyobraasz? - Smyk, ja powanie mwi, jeeli bdziesz si sprzeciwia cioci, to... to dam ci klapsa. Tego byo naprawd za wiele. - Ty hermafrodyto, do diaba! Zabij! Siedzia na ku, wic z atwoci go chwyciam za wosy nad czoem i wymierzyam mu prosty cios w usta. Gdy da mi klapsa, sprbowaam odpowiedzie lewym sierpowym, i w tej samej chwili uderzona w odek rozcignam si na pododze. A brakowao mi tchu, ale to nie miao znaczenia, bo wiedziaam, e on mi oddaje, znw mi oddaje jak dawniej. Jeszcze jestemy sobie rwni.

- Ju nie jeste taki wany, co? - wrzasnam i poderwaam si gwatownie. Poniewa wci siedzia na ku i do ciosu zabrako mi rozmachu, ca si rzuciam si na niego, bijc go, cignc, szczypic i drapic. To, co si zaczo jako walka na pici, przeszo w bijatyk. Szamotalimy si jeszcze, gdy rozdzieli nas Atticus. - Do tego - powiedzia. - Oboje zaraz spa. - A kuku - zagraam Jemowi palcami na nosie. Starszy brat mia oto pomaszerowa do ka o mojej porze. - Kto zacz? - zapyta Atticus z rezygnacj. - Jem. Chcia mn rzdzi. Ju chyba jego nie musz sucha? Atticus umiechn si. - Zostawmy to. Suchaj Jema wtedy, kiedy uda mu si ciebie przekona. Czy to dosy sprawiedliwe? Ciocia Alexandra bya przy tym, ale si nie odzywaa. Dopiero gdy wysza z Atticusem z pokoju, usyszelimy jej gos w holu. - ...jeszcze jeden przyczynek do tego, o czym ci mwiam. To zdanie znw nas zjednoczyo. Zamknam za sob drzwi czce mj pokj z pokojem Jema, poegnana prawie serdecznym: - ...branoc, Smyk. - ...branoc - mruknam, idc po omacku do kontaktu na cianie. Przy ku nadepnam na co ciepego, sprystego i raczej gadkiego. Troch to przypominao tward gum, ale niezupenie, i doznaam wraenia, e jest ywe. Usyszaam te, jak si rusza. Zapaliam wiato i spojrzaam na podog. Tego czego, na co stpnam, ju nie byo. Zastukaam do drzwi Jema. - No? - zapyta. - Jaki jest w pod nog? - Tak jakby chropowaty. Zimny. Zakurzony. A bo co? - Chyba mam wa pod kiem. Czy moesz przyj zobaczy? - arty stroisz? - Jem otworzy drzwi. By w spodniach od piamy. Nie bez zadowolenia zauwayam lad swojej pici na jego ustach. Zobaczy, jak daleka jestem od artw, i powiedzia: - Jeeli ci si zdaje, e ja si przysun twarz do wa, to grubo si mylisz. Zaczekaj chwil. Przynis z kuchni szczotk do zamiatania. - Ty wa na ko - poleci. - Mylisz, e to prawdziwy? - zapytaam. To bya okazja. Nasze domy nie miay piwnic; stay na blokach kamiennych na wysokoci paru stp od ziemi. O tym, e wpezaj do nich gady, chocia nie naleao to do zdarze pospolitych, czasem si przecie syszao. Panna Rachel Haverford wypijaa co rano szklank nie rozcieczonej whisky pod pretekstem, e inaczej nie odwayaby si powiesi szlafroka w alkowie, w ktrej na bielinie do prania mgby wanie lee zwinity, o zgrozo! grzechotnik. Jem tytuem prby przemit podog pod kiem. Wychylona z ka czekaam na wa,

ale aden w wymie si nie da. Jem sign szczotk jeszcze gbiej. - Czy we chrzkaj? - To nie w - powiedzia Jem. - To kto. Nagle wystrzeli spod ka jaki uszargany brzowy toboek. Jem podnis szczotk i tylko o cal nie trafi w ukazujc si za tobokiem gow Dilla. - Boe Wszechmocny! - Gos Jema pobrzmiewa czci. Patrzylimy, jak Dill stopniowo si wysuwa. Okropnie by skurczony. Stan i rozprostowa ramiona, potem si pochyli i nastawi sobie nogi w kostkach; zacz rozciera kark. Gdy mu wrci krwiobieg, powiedzia: - Hej! Jem jeszcze raz odwoa si do Boga. Ja wci patrzyam oniemiaa. - Konam - powiedzia Dill. - Macie co do jedzenia? Jak we nie poszam do kuchni i przyniosam Dillowi troch mleka i p patelni racucha z mki kukurydzianej, resztk z kolacji. Poar to, zgodnie z dawnym swym zwyczajem, gryzc przednimi zbami. W kocu znw poczuam jzyk w ustach. - Skd si tu wzie? Nie z nieba. Pokrzepiony racuchem Dill wyrecytowa swj komentarz: przez nowego ojca, ktry go nie lubi, zosta zakuty w kajdany i wtrcony do piwnicy (w Meridian byy piwnice), gdzie mia umrze, ale nie umar, bo poywk z surowego grochu utrzyma go przy yciu jaki przechodzcy farmer, ktry usysza jego woanie: Ratunku!" (zacny ten czowiek wepchn po jednym strczku cay buszel grochu przez dziurk wentylatora). Z niejakim trudem Dill si uwolni, odrywajc acuchy od ciany. Wci jeszcze w kajdankach na rkach wywdrowa z Meridian i po przebyciu dwch mil napotka ma objazdow menaeri; natychmiast go tam przyjto do mycia wielbdw. Przejecha z tym cyrkiem przez cay stan Missisipi, a tu raptem jego niezawodne przeczucie powiedziao mu, e jest w hrabstwie Abbott w stanie Alabama i od Maycomb dzieli go tylko szeroko rzeki. Do Maycomb Dill przyby pieszo. - Skd si tu wzie? - zapyta Jem. Dill zabra trzynacie dolarw z torebki matki, zapa pocig dziewita zero zero z Meridian i wysiad w Maycomb-Wze Kolejowy. Z czternastu mil do Maycomb dziewi czy jedenacie przeszed na piechot zarolami z dala od szosy, bo obawia si, e rozesano za nim listy gocze, a reszt drogi przejecha uczepiony wozu z bawen. Pod moim kiem lea chyba ze dwie godziny: sysza nas z jadalni i to szczkanie widelcami o talerze doprowadzao go do szau. Ju myla, e Jem i ja nigdy nie pooymy si spa; zastanawia si, czyby nie wyj i nie pomc mi w biciu Jema, bo Jem to teraz taki duy dryblas, ale wiedzia, e pan Finch zaraz nas rozdzieli, wic zdecydowa si zosta pod kiem. By zmordowany, niewiarygodnie brudny i wreszcie w domu. - Widocznie nie wiedz, e jeste tutaj - powiedzia Jem. - Do nas by doszo, gdyby ciebie szukali... - Myl, e jeszcze szukaj w Meridian po wszystkich kinach. - Dill umiechn si od ucha do ucha.

- Powiniene zawiadomi swoj mam - powiedzia Jem. - Powiniene j zawiadomi, e... Dill zatrzepota powiekami, patrzc na Jema, a Jem spojrza na podog. A potem wsta i podepta reszt kodeksu naszego dziecistwa. Wyszed z pokoju i ruszy przez hol. - Atticus - jego gos by daleki - mona ci tu prosi na chwil? Pod smugami brudu i potu Dill zblad. Mnie si zrobio niedobrze. W drzwiach ju sta Atticus. Przeszed na rodek pokoju i zatrzyma si z rkami w kieszeniach, ze wzrokiem utkwionym w Dilla. Ostatecznie wrcia mi mowa. - W porzdku, Dill. Atticus zawsze mwi, jak chce co powiedzie. Dill popatrzy na mnie. - To znaczy, nic nie bdzie - wyjaniam - Wiadomo, e on ci nie bdzie przeszkadza, wiadomo, e nie ma co si ba Atticusa. - Ja tam si nie boj - bkn Dill. - Tylko godny jeste z pewnoci. - Atticus powiedzia to uprzejmie, sucho jak zwykle. Smyku, chyba moemy go poczstowa czym lepszym ni ten zimny racuch kukurydziany? Nakarm tego faceta i kiedy wrc, zobaczymy, co dalej. - Prosz pana, niech pan tylko nie mwi cioci Rachel. I niech pan nie kae mi i z powrotem, ja pana bagam. Znowu uciekn. - Prr, synku - powcign go Atticus. Jeeli musisz gdzie i, to tylko wkrtce do ka. Pjd do panny Rachel powiedzie jej, e tu jeste, i zapyta, czy moesz u nas przenocowa... To ci powinno odpowiada, prawda? I na mio bosk, strznij z siebie ziemi naszego hrabstwa tam, gdzie jest jej miejsce. Nic przecie ci nie kae si przyczynia do i tak ju fatalnej erozji naszej gleby. Dill zagapi si na naszego odchodzcego ojca. - On si stara dowcipkowa - powiedziaam. - Chodzi mu o to, eby si wykpa. No i widzisz? Nie mwiam, e ci nie bdzie przeszkadza? Jem sta w kcie z min akurat takiego zdrajcy, jakim by. - Dill, ja musiaem mu powiedzie - sprbowa si wytumaczy. - Czowiek nie moe ucieka trzysta mil tak, eby mama o tym nie wiedziaa. Zostawilimy go bez sowa. Dill jad i jad, i jad. Od dwudziestu czterech godzin nic nie mia w ustach. Po wydaniu wszystkich swoich pienidzy na bilet, wsiad do pocigu najzwyczajniej w wiecie, jak to ju nieraz robi przedtem, i spokojnie gawdzi w drodze z konduktorem, dla ktrego widok Dilla nie by niczym nowym, nie odway si jednak wykorzysta przywileju, jaki przysuguje maym samotnie podrujcym dzieciom: Jeli zgubie pieniki, pan konduktor poyczy ci na obiad, a ju tatu odbierajc ci z pocigu, panu konduktorowi zwrci. Przez pobojowisko resztek w spiarni Dill siga po puszk wieprzowiny z grochem, gdy z holu doleciao O mj Jezu!" panny Rachel. Dill zadygota jak krlik. A przecie jak mczyzna wytrzyma jej: Ty zobaczysz, co bdzie, kiedy ci odwioz do domu" i: Tam zmysy trac, tak si martwi o ciebie!", w spokoju ducha przyj orzeczenie: Cay

Harris z ciebie wychodzi!", umiechn si, gdy powiedziaa: Myl, e na t jedn noc moesz zosta", i odwzajemni ucisk, ktrym po tak dugiej rozprawie wreszcie go obdarzya. Atticus podsun okulary na czoo i przetar twarz. - Wasz ojciec jest zmczony - wyrzeka ciocia Alexandra pierwsze sowa od wielu, jak si wydawao, godzin. Obecna przy tym wszystkim trwaa najwidoczniej prawie przez cay ten czas w osupieniu. - Wy, dzieci, kadcie si do ek. Zostawilimy ich w jadalni, Atticusa jeszcze ocierajcego twarz chustk. - Najpierw sprawa gwatu, potem sprawa buntu, potem sprawa dezercji - usyszelimy, jak zachichota. - Ciekaw jestem, co przynios nastpne dwie godziny. Poniewa wygldao na to, e wszystko jako si uoyo, oboje z Dillem zdecydowalimy si by grzeczni dla Jema. Zreszt Dill musia spa u niego, wic niezrcznie byoby z nim nie rozmawia. Woyam piam, poczytaam chwil i nagle stwierdziam, e oczy mi si klej. W pokoju Jema panowaa cisza; gdy zgasiam lampk przy ku, adne wiato spod jego drzwi nie przebyskiwao. Widocznie spaam dugo, bo zbudzona szturchacem otworzyam oczy ju w mglistej powiacie zachodzcego ksiyca. - Posu si, Smyk. - On uwaa, e tak powinien - wymamrotaam. - Przesta si na niego wcieka. Dill pooy si przy mnie. - Przestaem - powiedzia. - Tylko wol spa z tob. Dobudzia si? Dobudziam si, i owszem, chocia umys pracowa mi jeszcze niemrawo. - Dlaczego to zrobie? Nie byo odpowiedzi. - Pytam, dlaczego ucieke? Czy on naprawd by taki wstrtny, jak mwie? - Nie... - Nie zbudowalicie tego kutra, o ktrym mi pisae? - Nie, on tylko obieca. Wcalemy nie budowali. Unoszc si na okciu, odwrciam si teraz caa do niewyranych zarysw Dilla. - To nie powd, eby ucieka. Oni przewanie nigdy si nie zabieraj do tego, co obiecuj... - Nie o to chodzio. On... oni we dwoje... po prostu si mn nie interesowali. To by najbardziej niesamowity powd ucieczki, o jakim kiedykolwiek syszaam. - Jak to? - No, przez cay czas ich nie byo w domu, a nawet kiedy byli, siedzieli w pokoju sami. - Co robili? - Nic... tylko siedzieli i czytali... ale woleli, ebym nie by z nimi. Podsunam poduszk do oparcia ka i usiadam. - Wiesz co? Ja o mao nie uciekam dzisiaj wieczorem, dlatego e wszyscy byli. Ich nie trzeba przez cay czas mie przy sobie, Dill... - oddech suchajcego mnie cierpliwie Dilla by niemal jak westchnienie - ...dobranoc, Atticusa cay dzie nie ma czasem, i to nawet a do nocy, i on jedzi do Montgomery, i ju sama nie wiem gdzie... ale ich nie trzeba przez cay czas mie

przy sobie. Dill, nic nie mona by zrobi, gdyby cigle si ich miao. - Nie o to chodzi. Dill zacz mi wyjania i nagle si zastanowiam, jakie byoby ycie, gdyby Jem by inny ni jest - nawet taki jak teraz; co ja bym robia, gdyby Atticus nie potrzebowa mego towarzystwa, mej pomocy i rady. No, przecie on jednego dnia nie mgby si oby beze mnie. Nawet Calpurnia nie poradziaby sobie, gdyby mnie nie byo. Jestem im potrzebna. - Dill, ty mi co krcisz... niemoliwe, eby twoi rodzice mogli si bez ciebie oby. Tylko s pewnie dla ciebie niedobrzy. Powiem ci, co zrobi, eby si poprawili... Dill nieprzerwanie mwi dalej w mroku. - ...bo to jest tak, no... chodzi mi o to... im, rozumiesz, jest o wiele lepiej, jak mnie nie ma. Na nic im si nie mog przyda. Wcale nie s niedobrzy. Kupuj mi wszystko, co zechc, tylko e zaraz jest: Masz-to-wic si-tym-baw. W twoim pokoju tyle rzeczy. Dostae-t ksik-to-id-jpoczyta. - Dill usiowa mwi grubym gosem. - Ty chyba nie jeste chopcem. Chopcy wybiegaj na dwr i graj w pik z innymi chopcami; nie przesiaduj w domu, zadrczajc rodzicw. - Gos Dilla by znw taki jak zwykle. - Och, oni nie s niedobrzy. Cauj czowieka i ciskaj na dobranoc i na dzie dobry, i na do widzenia, i mwi, e kochaj... Smyk, wemy sobie dziecko. - Skd? Dill sysza, e jest taki kto, kto ma dk i egluje ni na jak zamglon wysp, gdzie s te wszystkie niemowlaki; mona sobie niemowl zamwi. - To nieprawda. Ciocia mwia, e Pan Bg je wrzuca przez komin. Chocia moe si przesyszaam. - Bo tym jednym jedynym razem dykcja cioci nie bya zbyt dobra. - No, to si dzieje inaczej. Dzieci czowiek dostaje od czowieka. Ale jest i ten kto take... on ma te wszystkie mae, ktre tylko czekaj, eby si obudzi, kiedy on w nie tchnie ycie... Dill znowu buja w obokach. Cuda mu si marzyy. Potrafi przeczyta dwie ksiki w czasie, gdy ja ledwie zdyam przeczyta jedn, a przecie wola urok wasnych tworw fantazji. Potrafi dodawa i odejmowa byskawicznie, a przecie wola swj cienisty wiat - wiat, gdzie pi niemowlta czekajce, by signito po nie, jak po rozkwite rankiem lilijki. Powoli, sam siebie usypiajc tym opowiadaniem, unosi mnie w swj sen ze sob, gdy nagle z ciszy jego zamglonej wyspy wyoni si wyblaky obraz szarego domu ze smutnymi brzowymi drzwiami. - Dill? - Hmm? - Jak mylisz, dlaczego Dziki Radley nigdy nie uciek? Dill przecigle westchn i odwrci si ode mnie. - Moe nie mia dokd ucieka...

15
W wyniku wielu rozmw telefonicznych, wielu przemwie w obronie oskaronego i wreszcie dugiego listu od matki Dilla, ktra napisaa, e ju si nie gniewa, zadecydowano, e Dill moe zosta. Mielimy we trjk tydzie spokoju. Po tym tygodniu-chwilce, jak nam si wydawao, zawis nad nami koszmar. Zaczo si to w sobotni wieczr po kolacji. Sprawa Dilla bya ju zaatwiona, ciocia Alexandra siedziaa w swoim fotelu w kcie; Atticus - w swoim fotelu, my z lektur - na pododze. Od tygodnia wszystko szo jak z patka: suchalimy cioci; Jem, chocia sam zrobi si za duy na domek podniebny, pomaga Dillowi i mnie uple now sznurow drabink; Dill wpad na pomys wywabienia Dzikiego Radleya w sposb niezawodny i nie wymagajcy ponoszenia adnych kosztw z naszej strony (krople wycinitej cytryny na trasie od tylnych drzwi Radleyw do ich furtki, po ktrym to ladzie Dziki pjdzie jak mrwka). Raptem usyszelimy stukanie do drzwi frontowych. Jem poszed otworzy i wrci z wiadomoci, e to pan Heck Tate. - No, to popro go tutaj - rzek Atticus. - Poprosiem. Ale s jeszcze jacy panowie przed domem i chc, eby do nich wyszed. W Maycomb panowie stawali przed cudzymi domami tylko z dwch powodw: mier i polityka. Zastanowiam si, kto umar. Wraz z Jemem ruszyam za Atticusem, ale Atticus zawoa: - Wracajcie. Jem zgasi wiato i przycisn nos do siatki w oknie. Ciocia Alexandra zaprotestowaa. - Tylko na sekund, ciociu. Zobaczymy, co to za jedni. Dill i ja zajlimy drugie okno. Gromada mczyzn otaczaa Atticusa. Wydawao si, e wszyscy mwi jednoczenie. - ...jutro przewo go do wizienia hrabstwa - przekrzykiwa ich pan Tate. - Awantur si nie spodziewam, ale za nic nie rcz... - Nie bd niemdry, Heck - powiedzia Atticus. - To jest Maycomb. - ...mwi tylko, e obawiam si... - Heck, raz ju sprawa zostaa odroczona wanie po to, by nie byo si czego obawia. Dzi sobota - mwi Atticus. - Proces wedug wszelkiego prawdopodobiestwa odbdzie si w poniedziaek. Przez jedn noc moesz go tu trzyma, prawda? Nie sdz, by ktokolwiek w Maycomb aowa mi klienta w tych cikich czasach. Rozlegy si miechy, ale od razu ucichy, gdy odezwa si pan Link Deas: - Nikt tutaj nie ma adnych zamiarw... to ta zgraja z Old Sarum mnie martwi. Nie mona by si postara o... Jak to si nazywa, Heck? - Zmiana miejsca rozprawy - powiedzia pan Tate. - Teraz ju na to za pno, co? Atticus odpowiedzia co niedosyszalnie. Odwrciam si do Jema. Jem jednak tylko machn rk, ebym bya cicho. - ...zreszt - mwi Atticus - chyba nie boicie si tego towarzystwa? - -...nie wie pan, jacy oni bywaj, kiedy sobie ykn samogonu? - Zwykle nie pij w niedziel - odrzek Atticus. - Prawie cay dzie im zabiera jazda do kocioa i...

- To jest specjalna okazja - kto mu przerwa. Znw zaczli szepta i mrucze, nie wiadomo jednak co, bo ciocia powiedziaa, e Jem nie zapalajc wiata, habi rodzin. Jem jej nie sysza. - ...nie rozumiem, dlaczego w ogle si do tego brae - mwi pan Link Deas. - Wszystko moesz straci na tym, Atticus. Powanie, wszystko. - Istotnie tak mylisz? To pytanie Atticusa nigdy nie wryo nic dobrego. Istotnie mylisz, e to dobre posunicie, Smyku?" - Buch, buch, buch i jeden po drugim moje pionki znikay z warcabnicy. Istotnie tak mylisz, synu? No, w takim razie przeczytaj sobie to" i Jem ju do koca wieczora boryka si z oracjami Henry'ego W. Grady. - Link, tego chopca moe czeka krzeso, ale zanim on na nim usidzie, caa prawda zostanie wypowiedziana. - Gos Atticusa by spokojny. - A wy przecie wiecie, jaka jest ta prawda. Szmery rozlegajce si w gromadzie sprawiy wraenie jeszcze bardziej zowieszcze, gdy Atticus cofn si do schodkw, a oni wszyscy podsunli si do niego. Nagle Jem wrzasn: - Atticus, telefon dzwoni! Wzdrygnli si lekko i rozsunli; zobaczyam, e to ludzie, ktrych widujemy codziennie: kupcy i badylarze, doktor Reynolds wrd nich i pan Avery take. - No, to odbierz, synu! - zawoa Atticus. Rozeszli si ze miechem. Gdy Atticus zapali w pokoju grne wiato, Jem jeszcze sta przy oknie blady, z sinym ladem siatki okiennej na nosie. - Dlaczego, u Boga Ojca, siedzicie po ciemku? - zapyta Atticus. Jem patrzy, jak on idzie do fotela i siada z wieczorn gazet. Czasem myl, e Atticus kad chwil krytyczn swego ycia poddawa spokojnie ocenie za Kurierem Mobile", Wiadomociami z Birmingham" bd Heroldem Montgomery". - Uwzili si na ciebie? - Jem podszed do niego. - Chcieli ci przecign na ich stron, prawda? Atticus opuci gazet i wlepi oczy w Jema. - Co ty czytae ostatnio? - zapyta. Potem powiedzia agodnie: - Nie, synku, to byli nasi przyjaciele. - To nie by... gang? - Jem patrzy z ukosa. Atticus daremnie sprbowa powstrzyma umiech. - Nie, my tutaj nie mamy motochu ani temu podobnych bzdur. Nigdy nie syszaem o tym, eby w Maycomb utworzy si jaki gang. - Ku-Klux-Klan uwzi si kiedy na katolikw. - O adnych katolikach w Maycomb te nie syszaem - rzek Atticus. - Co ci si pokrcio. Dawno, okoo roku tysic dziewiset dwudziestego, powsta tu Klan, ale to bya organizacja przede wszystkim polityczna. Zreszt nie udao im si znale nikogo do nastraszenia. Z ca parad przyszli pewnej nocy pod dom pana Sama Levy'ego, ale Sam tylko stan na ganku i powiedzia, e adny obrt to przyjo, skoro nie kto inny, tylko on, sprzeda im te przecierada, ktre maj na grzbietach. Tak ich zawstydzi, e odeszli.

Rodzina Levy naleaa do elity w myl wszelkich kryteriw: posugiwaa si najmdrzej, jak umiaa, danym jej rozumem i mieszkaa na tej samej posesji w Maycomb od piciu pokole. - Ku-Klux-Klanu ju nie ma - doda Atticus. - I nigdy nie bdzie. Odprowadziam Dilla do domu i wrciam w por, by podsucha, jak Atticus mwi do cioci: - ...o honor kobiety Poudnia jak najbardziej, ale przecie nie o zachowanie fikcji za cen ludzkiego ycia. Niejasna ta wypowied wzbudzia we mnie podejrzenie, e oni znw si piekl. Zaczam szuka Jema i zastaam go w jego pokoju; lea na ku pogrony w gbokiej zadumie. - Znowu si kc? - zapytaam. - Tak jakby. Ona mu wierci dziur w brzuchu Tomem Robinsonem. Prawie powiedziaa, e Atticus habi rodzin. Smyk... ja si boj. - Czego? - Boj si o Atticusa. Kto mgby mu zrobi co zego. Jem wola pozosta tajemniczy: na swe pytania usyszaam tylko odpowied, e mam przesta i da mu spokj. Nazajutrz bya niedziela. W przerwie midzy szkk niedzieln a kocioem, gdy wierni rozprostowywali nogi, zobaczyam Atticusa na dziedzicu kocielnym znw w gromadce mczyzn, ale ju nie tych, co wczoraj. Z tych wczorajszych by tam tylko pan Heck Tate, co widzc pomylaam, e chyba si nawrci. Bo pan Tate nigdy nie chodzi do kocioa. Jeszcze dziwniejsza wydawaa mi si obecno pana Underwooda. Pan Underwood nie uznawa adnej instytucji poza Trybun Maycomb", ktrej by jedynym wydawc, redaktorem i drukarzem. Cae dnie spdza przy linotypie, gdzie mia te zawsze pod rk wielki gsior winiowego wina i nieraz do niego zaglda, eby si pokrzepi w czasie pracy. Po wiadomoci do swego pisma wychodzi rzadko: ludzie mu je przynosili. Mwio si, e on kady numer Trybuny Maycomb" drukuje od razu z gowy. Zupenie to byo moliwe. Musiao dzia si nie byle co, by pan Underwood uzna, e warto wyj z redakcji. Atticus, gdy dopadam go w drzwiach kocioa, powiedzia, e przywieziono Toma Robinsona do wizienia w Maycomb. Powiedzia take, bardziej do siebie ni do mnie, e gdyby Toma od pocztku tu trzymali, nie byoby wcale zamieszania. Poszed na zwyke swe miejsce w trzecim rzdzie od kazalnicy i syszaam, jak o par taktw pniej ni wszyscy wyburcza: - Bliej, o Boe mj, do Ciebie... Nigdy nie siedzia z cioci. Jemem i ze mn. W kociele lubi by sam. Niedzielny, i tak ju podrabiany spokj, by jeszcze bardziej irytujcy wskutek obecnoci cioci Alexandry. Zaraz po obiedzie Atticus ucieka do kancelarii i rozparty tam w fotelu obrotowym, jak to nieraz stwierdzalimy, gdymy wpadali do niego, po prostu czyta do wieczora. Ciocia Alexandra z namaszczeniem przygotowywaa si do dwugodzinnej drzemki, upominajc nas, ebymy si nie wayli haasowa w ogrodzie, bo wszyscy ssiedzi wypoczywaj. Jem powany i dojrzay udawa si do swego pokoju ze stosem cotygodniowych meldunkw z frontu piki nonej. Dillowi i mnie nie pozostawao w niedziel nic innego, jak skrada si na palcach po ce Jeleni.

O strzelaniu w Dzie Paski nie mogo by mowy, wic w to niedzielne popoudnie przez jaki czas ja kopaam do Dilla, Dill kopa do mnie futbolwk Jema, co nas bynajmniej nie bawio. Dill zapyta, czy chciaabym zajrze do Dzikiego Radleya. Powiedziaam, e nieadnie byoby Dzikiemu si naprzykrza, i reszta popoudnia upyna mi na informowaniu Dilla o wydarzeniach ubiegej zimy. Dill sucha z niemaym przejciem. Rozstaam si z Dillem przed kolacj, ktra bya jak kada inna kolacja w niedziel, i ten wieczr niczym by si dla Jema i dla mnie nie rni od kadego innego niedzielnego wieczora, gdyby nie to, e nagle czym niezwykym zaintrygowa nas Atticus. Po kolacji wszed do gabinetu z dugim przewodem elektrycznym w rce. Na kocu przewodu bya arwka. - Wychodz - oznajmi. - Bdziecie w kach, kiedy wrc, wic ju teraz dobranoc. Po tych sowach woy kapelusz i wyszed z domu tylnymi drzwiami. - Bierze samochd - domyli si Jem. Nasz ojciec mia par dziwactw. Midzy innymi nie jada deserw i lubi chodzi pieszo. Odkd pamitam, zawsze jaki chevrolet w doskonaym stanie czeka w garau gotw do wielomilowych podry Atticusa w sprawach urzdowych, ale zamiast jedzi nim rwnie i po Maycomb, Atticus tras dom - kancelaria przebywa cztery razy dziennie - w sumie okoo dwch mil - na piechot. Mwi, e jego jedyna gimnastyka to takie spacery. W Maycomb kady, kto by szed na spacer, nie majc okrelonego celu, wzbudziby ze wszech miar suszne podejrzenie, e uwag ma zanadto rozproszon, by sobie jakikolwiek cel okreli. We waciwej porze powiedziaam ciotce i bratu dobranoc i przeczytaam ju sporo ksiki w ku, gdy usyszaam, e Jem krci si po swoim pokoju. Odgosy jego krztaniny przed pooeniem si spa byy mi tak dobrze znane, e zastukaam do jego drzwi. - Dlaczego si nie kadziesz? - Id na chwil do miasta. - Zmienia spodnie. - Jak to? Ju prawie dziesita, Jem. Owszem, wiedzia o tym, ale tak czy owak musia wyj. - Wic pjd z tob. Jeeli powiesz, e nie mog, i tak pjd, syszysz? Jem zobaczy, e to nie przelewki, i chyba uzna, e bjka byaby sprzeciwieniem si cioci, bo niezbyt chtnie, ale przecie ustpi. Ubraam si szybko. Gdy tylko wiato u cioci zgaso, zeszlimy po cichu ze schodkw werandy. Tej nocy nie byo ksiyca. - Dill bdzie chcia i - szepnam. - Wic pjdzie - powiedzia Jem ponuro. Przeskoczylimy przez murek przy podjedzie i pobieglimy na przeaj przez ogrd panny Rachel prosto do okna Dilla. Jem gwizdn jak przepirka. Za siatk ukazaa si i znikna twarz Dilla; w pi minut pniej Dill wymkn si do nas. Stary weteran nie odezwa si, dopki nie stanlimy na chodniku. - Co si dzieje? - Jema roznosi. Byo to okrelenie Calpurnii, ktra twierdzia, e ta dolegliwo nka wszystkich chopcw w tym wieku.

- Po prostu mam przeczucie - powiedzia Jem. - Po prostu takie przeczucie. Minlimy dom pani Dubose, opustoszay i zamknity w ogrdku, gdzie kamelie rosy wrd chwastw i wysokiej trawy. Jeszcze osiem domw do rogu ulicy i urzd pocztowy. Poudniowa strona rynku przed nami bya pusta. W obu rogach jeyy si rozoyste karowate sosny chilijskie, midzy nimi poyskiwaa w blasku latar elazna bariera do uwizywania koni. Tyy sdu wznosiy si ciemne, z jednym tylko wiatem zapalonym w pomieszczeniu instytucji zwanej urzdowo dwa zera hrabstwa". Dopiero dalej w sklepach, ktre szerokim czworobokiem otaczay sdowy dziedziniec, janiay mglicie okna wystawowe. Atticus tylko w pierwszych latach swej praktyki adwokackiej mia kancelari w sdzie, potem przenis j do spokojniejszego lokalu w budynku Banku Maycomb. Gdy wychodzc zza rogu, rozejrzelimy si po pnocnej stronie rynku, zobaczylimy zaparkowany przed bankiem nasz samochd. - Tam jest - powiedzia Jem. Ale Atticusa tam nie byo. Do kancelarii prowadzia duga sie. W gbi tej sieni na tle wiata zza drzwi kancelarii powinnimy zobaczy tabliczk z nieduym napisem: Atticus Finch, adwokat". Ale nie zobaczylimy jej, bo byo ciemno. Jem dugo patrzy przez oszklone drzwi banku, eby si upewni. Nacisn klamk. Drzwi byy zamknite na klucz. - Chodmy dalej. Moe on jest u pana Underwooda. Pan Underwood nie tylko prowadzi redakcj Trybuny Maycomb", mieszka tam. To znaczy nad redakcj. Materiay do reportau z sdu i wizienia czerpa po prostu z tego, co widzia przez swoje okna na pierwszym pitrze. Jego dom sta w pnocno-wschodnim rogu rynku i droga do niego wioda obok wizienia. Wizienie Maycomb byo najczcigodniejsz i zarazem najszkaradniejsz budowl w hrabstwie. Atticus mwi, e co wanie takiego mgby zaprojektowa kuzyn Joshua St. Clair. Musiao ono by rezultatem czyich majakw sennych, zgoa nie na miejscu w miasteczku ze sklepami o kwadratowych fasadach i domami o stromych dachach. Wizienie Maycomb byo miniaturow karykatur gotyku, uzupenion malekimi blankami i przewitami - wsk i wysok - mieciy si w nim tylko dwie cele jedna nad drug. - T cudaczno podkrelaa czerwie murowanych cian i stalowe kraty w kocielnych wrcz oknach. Zamiast wznosi si ponuro na samotnym wzgrzu, stao to wizienie wcinite pomidzy sklep z Wyrobami elaznymi Tyndalla i redakcj Trybuny Maycomb". Stanowio jedyny w Maycomb obrazek rodzajowy. Jego krytycy mwili, e wyglda jak wiktoriaski ustp publiczny; jego zwolennicy mwili, e nadaje miastu wygld zacny i szacowny i e nikt nietutejszy nigdy by nie podejrzewa, e peno w nim czarnuchw. Idc w kierunku redakcji, zobaczylimy z daleka jakie wiateko. - Dziwne - powiedzia Jem. - Wizienie przecie nie ma wiata na zewntrz. - Pali si chyba nad drzwiami - zauway Dill. Przerzucony przez kraty grnego okna zwiesza si w d po gotyckiej cianie sznur elektryczny. W wietle tej nie osonitej arwki oparty o drzwi wizienia siedzia Atticus. Siedzia na krzele ze swej kancelarii i czyta gazet, nie baczc na my plsajce mu nad gow.

Chciaam podbiec do niego, ale Jem mnie powstrzyma. - Nie id tam - powiedzia. - Moe mu si to nie spodoba. W porzdku, wracajmy do domu. Chciaem tylko zobaczy, co on robi. Zawrcilimy przez rynek, gdy od strony szosy z Meridian, wolno jeden za drugim, nadjechay cztery zakurzone samochody. Zatoczyy krg na rynku, miny bank i zatrzymay si przed wizieniem. Nikt z nich nie wysiad. Zobaczylimy, jak Atticus podnosi gow znad gazety. Zamkn gazet, zoy j bez popiechu i upuci na kolana, a potem zsun z czoa kapelusz. Jak gdyby te samochody wcale go nie zaskoczyy. - Chodcie - szepn Jem. Biegiem wrcilimy na tamt stron rynku, przebieglimy na drugi rg wychodzcej na rynek ulicy i ukrylimy si w przedsionku sklepu Tysic Drobiazgw". Jem wyjrza. - Moemy podej bliej. Pomknlimy do drzwi Wyrobw elaznych Tyndalla - dostatecznie bliskich i jednoczenie w dyskretnym oddaleniu. Z samochodw wysiedli jacy mczyni. Ich cienie materializoway si w krzepkie postacie, w miar jak wchodzili w krg wiata przy drzwiach wizienia. Attius nie ruszy si z miejsca. Przysaniali go teraz. - On tu jest, panie Finch? - zapyta ktry z nich. - Jest - usyszelimy odpowied Atticusa - i pi. Nie budcie go. I wtedy nastpio co, co jak pniej sobie uprzytomniam, byo makabrycznie komicznym aspektem sytuacji zgoa niezabawnej - posuszni naszemu ojcu ci ludzie zaczli mwi prawie szeptem. - Pan wie, czego chcemy - znionym gosem powiedzia ktry. - Niech pan si odsunie od tych drzwi, panie mecenasie. - Moecie zrobi w ty zwrot i jecha do domu, Walter - rzek Atticus pogodnie. - Heck Tate jest tu gdzie w pobliu. - Diaba tam jest - burkn jeszcze inny. - Heck i jego ludzie s teraz tak daleko w lesie, e nie przyjd a do rana. - Naprawd? Dlaczego? - Odwoani na obaw - pada zdecydowana odpowied. - To panu na myl nie przyszo, panie Finch? - Przyszo, ale w to nie wierzyem. No, c... - Ton naszego ojca by wci taki sam. - To zmienia posta rzeczy? - Zmienia - zadudni czyj gboki bas. Waciciel basu pozosta cieniem. - Istotnie tak mylicie? Po raz drugi w cigu dwch dni usyszaam, jak Atticus zadaje to pytanie zawsze zwiastujce, e kto zostanie wysadzony z sioda. Co zbyt pysznego, by mona byo przy tym nie by. Oderwaam si od Jema i co tchu popdziam do Atticusa. Jem z wrzaskiem usiowa mnie zapa, miaam jednak spor przewag nad nim i nad Dillem. Przedaram si przez zaduch stoczonych postaci i wskoczyam w krg wiata. - He... ej, Atticus!

Sdziam, e to bdzie dla niego wspaniaa niespodzianka, ale wyraz jego twarzy zabi we mnie rado. Zobaczyam w jego oczach wyrany lk, ktry znikn tylko na chwil, by powrci, gdy w wiato jak dwa nietoperze wpadli Jem i Dill. Wokoo czu byo chlewem i stchymi oparami whisky i rozgldajc si stwierdziam, e ci wszyscy ludzie s obcy. Nikt z poprzedniego wieczora. Fal gorca ogarno mnie zakopotanie: z takim triumfem wpadam midzy nieznajomych. Atticus wsta z krzesa, ale wolniutko jak starzec. Bardzo starannie pooy gazet i opieszale wygadzi jej zaamania. Do dygotaa mu lekko. - Id do domu, Jem - powiedzia. - Zabierz Smyka i Dilla do domu. Zazwyczaj natychmiast, chocia nie zawsze ochoczo, stosowalimy si do polece Atticusa. Tym razem Jem ani drgn. - Idcie do domu, powiedziaem. Jem potrzsn gow. Tak samo jak Atticus opuci zacinite pici do bokw i gdy tak stali, patrzc na siebie, widziaam midzy nimi niewielkie podobiestwo rodzinne - Jem mia wosy ciemnoblond, twarz owaln, oczy piwne i przylegajce uszy naszej mamy, tote stanowi nawet dziwne przeciwiestwo Atticusa, siwiejcego bruneta o rysach kanciastych - a przecie byli do siebie jako szczeglnie podobni. Upodobnio ich wzajemne wyzwanie. - Synu, powiedziaem, idcie do domu. Jem potrzsn gow. - Ja to zaatwi - wtrci si tgi mczyzna, brutalnie chwytajc Jema za konierz. Omal go nie zwali z ng. - Jema nie rusza! - pisnam i szybko kopnam tego czowieka. Byam boso, wic zdumiona patrzyam, jak on si rzeczywicie cofa z blu. To mia by kopniak w ydk, wycelowaam jednak za wysoko. - Dosy ju, Smyk. - Atticus pooy mi rk na ramieniu. - Jak ty si zachowujesz? Nie - rzek surowo, gdy chciaam si usprawiedliwi. - Nie pozwol rusza Jema - owiadczyam. - Dobrze, panie Finch, niech pan ich std zabierze - kto warkn. - Ma pan na to pitnacie sekund. W tym niezwykym towarzystwie Atticus sta nad Jemem i na prno usiowa zmusi go do posuszestwa. - Nie pjd - odpowiedzia Jem niezmiennie na Atticusa groby, dania i wreszcie: - Prosz ci, Jem, zabierz ich do domu. Troch mnie to ju znuyo, ale czuam, e Jem ma jakie swoje powody, by tak wanie postpowa, tym bardziej e z pewnoci wiedzia, co go czeka, gdy do domu zabierze go sam Atticus. Rozejrzaam si po otaczajcej nas gromadzie. Chocia bya upalna, letnia noc, ci mczyni przewanie mieli na sobie kombinezony i koszule z drelichu zapite pod szyj. Pomylaam, e widocznie s zimnokrwici, bo nawet rkaww nie podwinli, tylko pozapinali je przy mankietach. Niektrzy stali w kapeluszach nasunitych gboko na uszy. Wygldali na ponurych i zaspanych, jak gdyby ju dawno powinni spa o tej pnej porze. Jeszcze raz poszukaam wzrokiem cho jednej znajomej twarzy i tym razem w samym rodku pkola j znalazam.

- Hej, panie Cunningham! Pan Cunningham najwidoczniej mnie nie usysza. - Hej, panie Cunningham! Jak tam idzie z pana majoratem? W sprawy majtkowe pana Waltera Cunninghama zostaam przecie wtajemniczona. Atticus kiedy mi je przedstawi w caej rozcigoci. Ale patrzc w gr, zobaczyam tylko, jak ten wielkolud trzepocze powiekami i wtyka palce za szelki kombinezonu. Min mia niejasn: odchrzkn wpatrzony gdzie w dal. Moje przyjacielskie zagajenie wypado wic blado. Pan Cunningham by bez kapelusza, zauwayam jednak, e chocia jest ogorzay, grn cz czoa ma raco bia, co nasuno mi przypuszczenie, e on zdejmuje kapelusz tylko na noc. Przestpowa z nogi na nog w swych cikich butach roboczych. - Pan mnie sobie nie przypomina, prosz pana? Jestem Jean Louise Finch. Pan jednego razu nam przywozi orzechy hikorowe, nie przypomina pan sobie? - Opanowao mnie uczucie daremnoci, jakiego zwykle doznajemy, gdy mimo naszych wysikw nie poznaje nas jaki przypadkowy znajomy. - Chodz do szkoy z Walterem - zaczam z innej beczki. - Pan jest jego tatusiem, prawda? Prawda, prosz pana? Doprowadzio to pana Cunninghama do sabego przytaknicia. Ostatecznie mnie jednak zna. - Do jednej klasy z nim chodz - rozwinam temat. - I jemu dobrze idzie. To grzeczny chopiec - dodaam. - Naprawd miy. Raz zaprosilimy go do domu na obiad. Moe panu opowiada. Zbiam go pewnego razu, ale potem on by naprawd miy. Pan mu powie hej" ode mnie, dobrze, prosz pana? Atticus zawsze nam powtarza, e uprzejmo nakazuje rozmawia z ludmi o rzeczach interesujcych ich, a nie nas. Pan Cunningham nie przejawi adnego zainteresowania, gdy mwiam o jego synu; w ostatnim wysiku rozruszania go w swojskiej atmosferze chwyciam si znw jego majoratu. - Majoraty s fatalne - zdyam go pouczy, zanim z wolna uprzytomniam sobie, e przemawiam do caego zgromadzenia. Wszyscy wpatrywali si we mnie, niektrzy z ustami rozdziawionymi. Atticus przesta poszturchiwa Jema; obaj stali teraz zgodnie przy Dillu. Suchali mnie z uwag graniczc z urzeczeniem. Usta Atticusa, nawet usta Atticusa byy rozchylone, e nie powiem rozdziawione, chocia on sam kiedy mi powiedzia, e to dowd nieokrzesania. Oczy nasze si spotkay i Atticus zamkn usta. - No, Atticus, ja tylko mwi panu Cunninghamowi, e majoraty s fatalne i w ogle, ale ty powiedzia, eby si nie martwi, to czasem musi potrwa... i e ty to wyprowadzisz na czyste wody. Mwiam coraz ciszej i ciszej, biedzc si, jakie palnam gupstwo. Majoraty to chyba temat jak najbardziej si nadajcy do towarzyskiej rozmowy. Pot zacz mi wystpowa na czoo; mogabym wytrzyma wszystko, ale przecie nie tyle wlepionych we mnie oczu. Panowao guche milczenie. - O co chodzi? - zapytaam. Atticus nie odpowiedzia. Rozejrzaam si wokoo, a potem podniosam wzrok na pana

Cunninghama, na jego twarz wci tak samo obojtn. A potem pan Cunningham zrobi co szczeglnego. Przykucn i uj mnie za ramiona. - Powiem mu hej" od panieneczki - powiedzia. Wyprostowa si i machn wielkim apskiem. - Zabieramy si! - zawoa. - Jazda, chopcy! Jak wysiedli, tak teraz po jednym i po dwch wsiadali, szurajc butami, do swych rozklekotanych samochodw. Drzwiczki trzaskay po drzwiczkach, silniki zakrztusiy si i ju ich nie byo. Odwrciam si do Atticusa, ale Atticus sta pod wizieniem, oparty, zwrcony twarz do ciany. Podbiegam do niego i skubnam go za rkaw. - Ju moemy wraca? Skin gow, wycign z kieszeni chustk, przesun ni po twarzy i wytar nos. - Panie Finch, prosz pana - cichy zachrypy gos rozleg si w ciemnociach nad nami. - Nie ma ich? Atticus odszed od ciany i spojrza w gr. - Odjechali - powiedzia. - Przepij si, Tom. Ju ci nie bd dokucza. Z innej strony inny gos przedar si przez nocne mroki. - Racja jak cholera, e nie bd. Przez cay czas ci osaniaem, Atticus. Z okna nad redakcj Trybuny Maycomb" wychyla si pan Underwood z dubeltwk. Zwykle o tej porze od dawna spaam, wic zmczona byam coraz bardziej; wydawao mi si, e pan Underwood w oknie i Atticus na dole pod oknem bd rozmawiali ze sob a do rana. Wreszcie jednak Atticus wrci, wyczy arwk nad drzwiami wizienia i wzi krzeso. - Mog je panu ponie? - zapyta Dill. Dotychczas nie odezwa si ani sowem. - No, dzikuj ci, synku. Ruszylimy w stron kancelarii - Dill i ja, wyrwnujc krok w tyle za Atticusem i Jemem. Dill obarczony krzesem musia i wolniej. Atticus i Jem znacznie wic nas wyprzedzili i byam pewna, e Atticus robi Jemowi pieko za ten upr i nieposuszestwo. Gdy jednak przechodzili pod latarni, zobaczyam, jak Atticus wyciga rk i gaszcze Jema po wosach, co byo jego najtkliwszym gestem.

16
Jem usysza mnie. Uchyli drzwi midzy naszymi pokojami i wsun gow. W chwili gdy podchodzi do mego ka, wiato u Atticusa si zapalio. Czekalimy zastygli bez ruchu, dopki nie zgaso; usyszelimy, jak Atticus przewraca si w ku na drugi bok, a potem znw zapanowaa cisza. Jem zabra mnie do swego pokoju, do swego ka. - Postaraj si spa - powiedzia. - Jutro bdzie po wszystkim... chyba. Weszlimy do domu po cichutku, eby nie obudzi cioci Alexandry. Atticus wjecha do garau na wygaszonym silniku; rozeszlimy si do naszych pokoi bez sowa. Bardzo zmczona ju zasypiaam, gdy raptem obraz Atticusa spokojnie skadajcego gazet i zsuwajcego

kapelusz na ty gowy zmieni si pod mymi powiekami i zobaczyam, jak Atticus stoi sam porodku pustej ulicy i podsuwa na czoo okulary. Dotaro do mnie znaczenie ostatnich wydarze i wybuchnam paczem. Jem okaza si strasznie miy; tym jedynym razem nie przypomina mi, e ludzie prawie dziewicioletni nie powinni tak si maza. Nazajutrz rano apetyt zbytnio nie dopisywa nikomu z wyjtkiem Jema, ktry spaaszowa trzy jajka. Atticus przyglda mu si ze szczerym podziwem; ciocia Alexandra, maymi yczkami popijajc kaw, nie ukrywaa dezaprobaty. Dzieci wymykajce si noc z domu to haba dla rodziny. Atticus wyrazi zadowolenie z faktu, e jego haby si do niego wymkny, na co ciocia owiadczya: - Nonsens, czuwa tam przecie pan Underwood. - Wiesz, to zaskakujce u Braxtona - rzek Atticus. - On gardzi Murzynami, nie cierpiaby adnego Murzyna przy sobie. W miasteczku utara si opinia, e pan Underwood, ktrego ojciec w jakim wariackim poczuciu humoru kaza ochrzci imionami Braxton Bragg, robi, co moe, by si upodobni do swego patrona, a wic nie tylko jest nieduego wzrostu, ale w dodatku zapamitale bluni. Atticus natomiast twierdzi, e nadawanie ludziom imion generaw Konfederacji powiksza tylko zastpy alkoholikw i lamazar. Calpurnia dolewajc kawy cioci Alexandrze, potrzsna gow, gdy utkwiam w ni wzrok w moim mniemaniu bagalnie zwyciski. - Jeszcze jeste za maa - mrukna. - Powiem ci, kiedy nie bdziesz. Wysunam argument, e kawa pomogaby mi na na odek. - Dobrze - zgodzia si Calpurnia. Wzia z kredensu filiank, nalaa do niej yeczk kawy i po brzegi wypenia j mlekiem. Podzikowaam za to pokazaniem jzyka i szybko zerkajc na cioci, zobaczyam ostrzegawczo zmarszczone brwi. Ale to ostrzeenie cioci byo skierowane nie do mnie, tylko do Atticusa. Odezwaa si dopiero po chwili, gdy Calpurnia posza do kuchni. - Nie mw tak przy nich. - Jak mam nie mwi i przy kim? - zapyta Atticus. - Tak przy Calpurnii. Powiedziae przy niej, e Braxton Underwood gardzi Murzynami. - No, Calpurnia przecie wie o tym. Wszyscy w Maycomb wiedz. Zaczynaam w ostatnich czasach dostrzega pewn zmian tonu naszego ojca, gdy rozmawia z cioci Alexandr. Spokojnie trwa przy swoim, zamiast jak dawniej wpada w nie ukrywane rozdranienie. Dosy sztywno powiedzia teraz: - Wszystko, o czym mona mwi przy stole, nadaje si te i dla uszu Calpurnii. Ona wie, czym jest dla naszej rodziny. - Nie sdz, eby to by dobry zwyczaj, Atticus. To ich tylko rozzuchwala. Ty wiesz, jak oni plotkuj. Cokolwiek stanie si w miecie, w kwaterach, jeszcze zanim soce zajdzie, ju o tym rozmawiaj. Atticus pooy n. - adne prawo nie zabrania im rozmawia. Moe by jednak nie rozmawiali, gdybymy nie dawali im tyle materiau do tych rozmw. Dlaczego nie pijesz swojej kawy, Smyk?

Wodziam yeczk po mym kawowym mleku. - Zawsze mylaam, e pan Cunningham to nasz dobry znajomy. Mwie mi kiedy dawno, e tak. - Bo jest. - Ale wczoraj w nocy mia ze zamiary. Atticus pooy obok noa widelec i odsun talerz. - Pan Cunningham to z gruntu zacny czowiek - powiedzia. - Ma tylko pewn luk w rozeznaniu, tak samo zreszt, jak my wszyscy. Jem si odezwa: - Nie nazywaj tego luk. On by ci zabi wczoraj na pocztku, kiedy tam przyjecha. - Moe by troch mnie poturbowa - przyzna Atticus. - Ale ty, synku, z biegiem lat zrozumiesz ludzi lepiej. Motoch, taki czy inny, zawsze skada si z ludzi... Pan Cunningham by tej nocy jednym z motochu, a przecie nadal czowiekiem. Kady motoch w kadym miasteczku na Poudniu to s tylko ludzie, wiesz... Nieszczeglnie to o nich wiadczy, prawda? - Chyba e nieszczeglnie - powiedzia Jem. - Wic do rozsdku moe im przemwi omioletnie dziecko - cign Atticus. - To czego dowodzi... nawet stado dzikich zwierzt da si powstrzyma, bo jednak te zwierzta maj instynkty ludzkie. Hmmm... kto wie, czy nie przydaaby si policja zoona z dzieci... to wanie dziki wam, dzieciakom, Walter Cunningham poczu si wczoraj przez chwil na moim miejscu. Wystarczyo. No c... miaam nadziej, e Jem z biegiem lat zrozumie ludzi lepiej; na to, e ja ich kiedykolwiek zrozumiem, nie liczyam. - Pierwszy dzie Waltera po wakacjach bdzie dla niego ostatnim w yciu - owiadczyam z moc. - Nie tkniesz go - kategorycznie zapowiedzia mi Atticus. - Nie chc, ebycie mieli ze sob na pieku z powodu tej sprawy, jakkolwiek by si skoczya. - No i prosz - rzeka ciocia Alexandra - masz wyniki. Nie mw, e ja ci nie uprzedzaam. Atticus zapewni, e nigdy tego nie powie, odsun krzeso od stou i wsta. - Dzie mam przed sob, wic daruj. Jem, bd tak uprzejmy i nie wypuszczaj si dzi ze Smykiem do miasta. Po odejciu Atticusa nadszed w triumfalnych podskokach Dill. - Cae Maycomb dzi opowiada - oznajmi jeszcze w holu przed progiem jadalni - jak mymy odparli stu ludzi goymi rkami... Ciocia Alexandra dosy dugo wpatrywaa si w niego bez sowa. - Nie byo stu ludzi - rzeka wreszcie - i nikt nikogo nie odpiera. To bya tylko czereda pijanych i rozochoconych Cunninghamw. - Oj, ciociu, Dill ma ju taki sposb mwienia - wyjani Jem. Da nam znak, ebymy poszli za nim. - Macie dzi nie wychodzi z ogrodu - powiedziaa ciocia, gdymy ruszyli na werand. Nastrj by jak w sobot. Ludzie z poudnia hrabstwa mijali nasz dom niezbyt szybkim, ale nieprzerwanym strumieniem.

Na wierzchowcu czystej krwi, kiwajc si z boku na bok, wanie przejeda pan Dolphus Raymond. - Nie rozumiem, jak on si trzyma w tym siodle - szepn Jem. - I jakim cudem mona a tak si upi przed sm rano? Przeturkota wz peen pa. Panie byy w staromodnych czepkach i w sukniach z dugimi rkawami. Powozi brodaty mczyzna w pilniowym kapeluszu. - To jad menonici - powiedzia Jem Dillowi. - Nie wolno im si stroi, nawet mie guzikw. Menonici mieszkali daleko w lasach, wikszo swych transakcji handlowych zaatwiali na tamtym brzegu rzeki, wic rzadko przyjedali do Maycomb. Dill bardzo si nimi zainteresowa. Wszyscy maj niebieskie oczy - wykada Jem - i ten, ktry si oeni, ju nie moe si goli. Ich ony lubi, jak oni askocz brodami. Pan X Billups przejecha na mule i pomacha nam rk. - Pocieszny jest - powiedzia Jem. - X to cae jego imi, a wcale nie pierwsza litera. Kiedy by w sdzie i zapytali go, jak on si nazywa. Powiedzia, e X Billups. Wony kaza mu powiedzie po literze, a on znw mwi, e X. I tak w kko, w kko, a musia napisa X na kartce i podnie j w gr, eby wszyscy zobaczyli. Na pytanie, skd wzi takie imi, odpowiedzia, e trudno, ale kiedy przyszed na wiat, tak wanie rodzice go zapisali. Hrabstwo przejedao, a Jem z grubsza nakrela Dillowi dzieje i postawy yciowe co wybitniejszych postaci: pan Tensaw Jones gosuje za projektem cakowitej prohibicji; panna Emily Davis siga w zaciszu domowym po tabak; pan Byron Walker gra na skrzypcach; panu Joke'owi Slake po raz trzeci wyrzynaj si zby. Nadjecha wz z obywatelami o niezwykle surowych minach. W chwili gdy zaczli sobie pokazywa przeliczny w pomieniach letnich kwiatw ogrd pani Maudie Atkinson, ona sama wysza na ganek swego nowego domu. Dziwna rzecz bya z t pani Maudie - chocia z daleka nie moglimy dojrze jej twarzy wyranie, sposb, w jaki staa na swym ganku, zawsze nam co mwi o jej nastroju. Teraz lekko przygarbiona, z gow przechylon tak, e jej okulary migotay w sonecznym blasku, wzia si pod boki. Wiedzielimy doskonale, e ma na twarzy najpiekielniej niegodziwy umiech. Powcignite przez wonic muy zwolniy kroku i jaka kobieta z wozu wrzasna piskliwie: - Kto w prnoci wnijdzie, w ciemnociach odejdzie! Pani Maudie odpowiedziaa: - Serca wesele rozpogodz oblicze! Wyznawcy obmywania ng uznali zapewne, e to Szatan cytuje Pismo wite dla wasnych szataskich celw, gdy wonica popdzi muy. Przyczyna, dla ktrej ogrd pani Maudie wzbudza w nich taki sprzeciw, staa si dla mnie jeszcze bardziej niezgbion tajemnic, zwaywszy, e pani Maudie, jak na osob spdzajc cae dnie na wieym powietrzu, wykazaa opanowanie Pisma witego wrcz niebywae. - Idzie pani do sdu? - zapyta Jem. - Przeszlimy do niej na drug stron ulicy. - Nie id - odrzeka pani Maudie. - Nie mam po co. - Nie idzie pani popatrze? - zapyta Dill.

- Nie id. To zboczenie patrze na proces biedaka, ktrego mog skaza na mier. Widzicie tych wszystkich ludzi? Lec tam jak na zabaw w lunaparku. - Trzeba go sdzi publicznie, pani Maudie - zabraam gos. - Byoby niedobrze, gdyby si go nie sdzio publicznie. - Wiem - powiedziaa pani Maudie. - Ale to, e go sdz publicznie, chyba nie znaczy, e ja musz by publicznoci? Na ulicy ukazaa si panna Stephanie Crawford. Miaa na gowie kapelusz i na rkach rkawiczki. - Hm, hm, hm - cmokna. - Widzicie tych wszystkich ludzi? Mylaby kto, e William Jennings Bryan bdzie przemawia. - A ty dokd si wybierasz, Stephanie? - zapytaa pani Maudie. - Ja do Tysica Drobiazgw". Pani Maudie owiadczya, e nigdy w yciu nie widziaa, eby panna Stephanie sza do sklepu w kapeluszu. - No - powiedziaa panna Stephanie - to na wszelki wypadek. Bo moe wstpi do sdu zobaczy, do czego jest gotw Atticus. - Uwaaj lepiej, eby on ci pod kar nie pozwa. Poprosilimy pani Maudie o blisze wyjanienie; pani Maudie wyjania, e panna Stephanie, najwyraniej wietnie poinformowana o okolicznociach caej tej sprawy, mogaby si okaza przydatna jako wiadek. Zwlekalimy do poudnia, czekajc na Atticusa, ktry wrci do domu na obiad i powiedzia, e spdzi poranek na obrabianiu przysigych. Po obiedzie wstpilimy po Dilla i we troje wyruszylimy do miasta. To by wielki zjazd. Przy barierze do uwizywania koni ju zabrako miejsca, wic muy i wozy stay pod kadym dostpnym drzewem. Dziedziniec sdu przypomina k w czasie pikniku, zatoczony ludmi, ktrzy siedzc na gazetach, jedli biskwity i ze sojw na konfitury popijali syrop z ciepym mlekiem. Niektrzy ogryzali kurczaki i kotlety schabowe na zimno. Bardziej zamoni zaprawiali sobie uczt coca-col pienic si w pkatych szklankach do wody sodowej. Dzieci z zatuszczonymi buziami bawiy si w wa, biegajc wrd tego tumu, podczas gdy niemowlta potulnie ssay swoje drugie niadanka z piersi matek. W najdalszym rogu dziedzica cicho w socu siedzieli Murzyni; pokrzepiali si sardynkami, sucharami i ostrzejsz w smaku ni coca, nehi-col. Tam te zobaczylimy pana Dolphusa Raymonda. - Jem - powiedzia Dill - on pije z torebki. Tak by si zdawao; pan Dolphus Raymond trzyma w ustach dwie somki zanurzone gboko w torebce z brzowego papieru. - W yciu nie widziaem takiego sposobu - mamrota Dill. - Jak on to robi, e mu nie przesika. Jem zachichota. - On ma tam butelk po coca-coli pen whisky. Dlatego w tej torbie, eby nie denerwowa pa. Zobaczysz, e tak bdzie popija a do wieczora. Od czasu do czasu odejdzie na chwil i

znw j napeni. - Dlaczego on siedzi z kolorowymi? - Zawsze z nimi. Chyba woli ich od nas. Mieszka zupenie sam na kocu hrabstwa. Ma jedn kolorow i najrniejsze mieszane dzieci. Poka ci niektre, jeeli si na nich natkniemy. - Ale on nie wyglda na hoot - powiedzia Dill. - Bo nie jest. Ma na wasno tamt stron rzeki i pochodzi z naprawd starej rodziny. - Wic dlaczego tak robi? - Taki ma zwyczaj. Podobno nie mg przey swojego lubu. Mia si oeni z ktr z tych, tych... pa Spender, zdaje mi si. Miao by huczne wesele, ale nie byo... zaraz po prbie lubu ta panna moda posza na gr i palna sobie w eb. Z dubeltwki. Nacisna cyngiel czubkiem pantofla. - Nie wiadomo dlaczego? - Wanie - powiedzia Jem. - Nikt nie wie oprcz pana Dolphusa. Podobno dlatego, e on myla, e uda mu si z ni oeni, nie rezygnujc z tej kolorowej, i ona si o tym dowiedziaa. Wic on od tamtego czasu chodzi troch pijany. Wiesz, ale poza tym jest naprawd dobry dla tych dzieci... - Jem - zapytaam - co to znaczy: mieszane dzieci? - Na p biae, na p kolorowe. Widujesz je, Smyk. Znasz tego goca z drogerii, takiego rudego z bujn czupryn. On wanie jest na p biay. Tacy s naprawd smutni. - Smutni... dlaczego? - Bo nigdzie nie nale. Kolorowi ich nie chc, bo oni s na p biali, a biali ich nie chc, bo oni s kolorowi, wic musz by tak porodku. Ale pan Dolphus podobno wysa teraz swoich dwch na Pnoc. Na Pnocy si tym nie przejmuj. O, widzicie, tam idzie jeden taki. May chopiec szed w nasz stron, czepiajc si rki swojej czarnej mamy. Powiedziaabym, e to w caej peni Murzynek: by ciemnoczekoladowy, chrapki mu latay i mia pikne zbki. Co par krokw bryka wesoo, chocia matka pocigaa go za rczk, eby przesta. Jem zaczeka, dopki nas nie minli. - To wanie taki may. - Po czym poznajesz? - zapyta Dill. - Dla mnie on jest czarny. - Czasami nie mona pozna, jeeli si nie wie. Ale ten jest na p Raymond, i owszem. - Ale po czym si poznaje? - zapytaam. - Przecie mwi, Smyk, e trzeba po prostu wiedzie, kto to jest. - No, to skd wiadomo, e my nie jestemy Murzynami? - Wuj Jack Finch powiedzia, e waciwie nie wiadomo. Powiedzia, e o ile si orientuje w pocztkach Finchw, to chyba nie, ale pomimo wszystko moe przybylimy z Etiopii w czasach Starego Testamentu. - Jeeli w czasach Starego Testamentu, to zbyt dawno, eby miao to teraz znaczenie. - Te tak mylaem - zgodzi si Jem. - Ale tutaj wystarczy mie cho kropelk krwi murzyskiej, eby by zupenie czarnym. Hej, patrzcie. Co, na co nie zwrcilimy uwagi, sprawio, e wszyscy biesiadnicy przed budynkiem sdu

ju wstali ze swoich miejsc, rozrzucajc kawaki gazet, celofanu i papieru do pakowania. Dzieci ju wrciy do rodzicw, niemowlta byy ju gotowe do drogi na rkach matek, mczyni w przepoconych kapeluszach kierowali swe toczce si rodziny do drzwi sdu. Murzyni i pan Dolphus te si ruszyli, otrzepujc spodnie. Kobiet i dzieci byo wrd nich tak niewiele, e jako to rozwiewao w piknikowy nastrj. Cierpliwie czekali przy drzwiach za biaymi. - Wejdmy - powiedzia Dill. - Nie, lepiej poczekajmy, dopki wszyscy nie wejd. Atticusowi mogoby si nie podoba, gdyby nas zobaczy - powiedzia Jem. Sd hrabstwa Maycomb pod pewnym wzgldem przypomina Arlington; betonowe filary podtrzymujce dach od strony poudnia raziy nieproporcjonalnym ogromem. Byy jedyn pozostaoci pierwszego sdowego budynku, ktry spon w roku tysic osiemset pidziesitym szstym. Nowy sd wzniesiono przy tych filarach. A raczej pomimo tych filarw. Niezalenie od poudniowego portalu sd hrabstwa Maycomb wybudowany zosta w stylu wczesnowiktoriaskim i od strony pnocnej przedstawia si skromnie. Niemniej kolumny neogreckie zgoa nie pasoway do dziewitnastowiecznej wiey z zegarem - zardzewia machin, na ktrej zupenie nie mona byo polega i ktra wyranie wiadczya o tym, e lud tutejszy za wszelk cen chce zachowa wszelkie konkretne szcztki przeszoci. Idc na pierwsze pitro do sali sdu, mijao si najrozmaitsze bezsoneczne komrki sdownictwa hrabstwa; taksator, poborca podatkw, kancelista, radca prawny, wizytator objazdowy, sdzia do spraw spadkowych urzdowali w chodnych, mrocznych klitkach, gdzie zapach butwiejcych akt miesza si z zapachem starego wilgotnego betonu i zatchej uryny. Z koniecznoci nawet w dzie paliy si tam wiata elektryczne; szorstkie deski podg przesaniaa stale powoka kurzu. Osobnicy przesiadujcy w tych biurach byli tworami swego otoczenia: mali, o twarzach szarych, zdawaoby si, nigdy nie wystawianych na soce i wiatr. Wiedzielimy, e tok jest duy, ale nie bylimy przygotowani na a takie rzesze. Gdy mnie rozdzielono z Jemem i Dillem, pewna, e Jem w kocu po mnie przyjdzie, przecisnam si do ciany przy schodach. Znalazam si w samym rodku Klubu Prniakw, ktrym oczywicie wolaam nie rzuca si w oczy, wic stanam cicho jak mysz pod miot. Bya to gromadka staruszkw w biaych koszulach i spodniach khaki na szelkach; prnowali oni przez cae ycie i teraz u schyku swych dni te nie robili nic innego, rzadko kiedy ruszajc si z sosnowych awek pod zawsze zielonymi dbami na rynku. Uwani obserwatorzy wszystkiego, co si dziao w sdzie, znali prawo dziki dugoletniemu kibicowaniu nie gorzej, jak twierdzi Atticus, od prezesa Sdu Najwyszego. Zwykle stanowili jedyn sdow publiczno, tote dzisiaj byli wyranie uraeni zakceniem tego normalnego stanu rzeczy. Rozmawiali niby niedbale, a przecie z penym poczuciem wagi swych spostrzee. Rozmowa toczya si o moim ojcu. - ...myli, e wie, co robi - powiedzia ktry. - Oooch... no, ja bym tego nie powiedzia - zaprotestowa inny. - Atticus Finch duo czyta; bardzo duo czyta. - Czyta, i owszem, ale poza tym nic nie robi. Klub zacz prycha. - Pozwl, e co ci powiem, Bill - odezwa si trzeci. - Atticus przez sd zosta wyznaczony do bronienia tego czarnucha.

- Ano tak, tylko e on ma zamiar rzeczywicie go broni. To wanie mi si nie podoba. Oto nowina - nowina ukazujca ca spraw w zupenie odmiennym wietle: Atticus musi, czy chce, czy nie chce. Zdziwiam si, dlaczego wcale nam o tym nie powiedzia - tyle razy by to si nam przydao, gdy bronilimy jego i siebie samych... Atticus musi, inaczej by tego nie robi - o ile mniej byoby bjek i kotowania si z kolegami! Czy to jednak tumaczy sposb, w jaki odnosz si do tego ludzie w miecie? Sd wyznaczy Atticusa do obrony Murzyna. Atticus ma zamiar rzeczywicie go broni. To wanie im si nie podoba. Daremnie prbowaam zrozumie. Teraz, gdy biali ju poszli na gr, do schodw podeszli Murzyni. - No prrr... zaraz, zaraz - zatrzyma ich jeden z czonkw klubu podniesion lask. - Jeszcze przez chwil nie wacie na te schody. Klub przy akompaniamencie strzykania starych koci przystpi do powolnej wspinaczki i natychmiast wpad prosto na Dilla i Jema, ktrzy zbiegali na d, rozgldajc si, gdzie ja jestem. Przecisnli si bokiem i Jem zawoa: - Smyk, no, prdzej, nie ma ju ani jednego miejsca. Musimy sta. No, widzisz - zirytowa si, gdy hurmem ruszyli na gr czarni. Nawet ci staruszkowie bd tam przed nami i zajm wikszo miejsc stojcych. Mamy pecha, i to tylko przeze mnie, dowiedziaam si od Jema. Bardzo nieszczliwi stalimy przy schodach. - Nie moecie si dosta? Z czarnym kapeluszem w rce patrzy na nas wielebny Sykes. - Hej, panie pastorze - powita go Jem. - No wanie, Smyk, ta gupia, wszystko nam pokrcia. - Hmm... zobaczymy, moe co da si zrobi. Wielebny Sykes okciem torowa sobie dalej drog na gr. Po paru minutach wrci. - W sali niej ju nie ma gdzie siedzie. Wic moe pjdziecie ze mn na galeri, jeeli to wam bdzie odpowiadao? - Ajaj! No chyba! - wykrzykn Jem. Uradowani pomknlimy przed wielebnym Sykesem do sali. Weszlimy tam na zasonite filarem wewntrzne schody i zatrzymalimy si przy drzwiach prowadzcych na galeri. Posapujc, wielebny Sykes przyszed za nami i delikatnie przepchn nas przez stoczonych na galerii czarnych. Czterech wstao i ustpio nam miejsca w pierwszym rzdzie. Galeria kolorowych biega wzdu trzech cian sali jak balkon na pitrowej wysokoci i wida z niej byo wszystko. Przysigli siedzieli z lewej strony pod wysokimi oknami. Ogorzali, mizerni, wygldali na farmerw, ale tak by musiao; w sdach przysigych na og nie zasiadali ludzie z miasteczka albo ich wykrelano przy rwnowaeniu skadu awy, albo zwalniano ich na wasn prob. Przyszo mi na myl, e paru z tych przysigych to moe ubrani odwitnie Cunninghamowie. W tej fazie procesu siedzieli wyprostowani i czujni. Oskaryciel, jeszcze jaki mczyzna, Atticus i Tom Robinson siedzieli przy stoach odwrceni do nas tyem. Na stole oskaryciela leaa brzowa ksika i par tych blokw do

pisania. St Atticusa by pusty. Tu za ogrodzeniem oddzielajcym sd od publicznoci siedzieli na obitych krowi skr krzesach wiadkowie. Te widzielimy tylko ich plecy. Sdzia Taylor w fotelu sdziowskim przypomina sennego starego rekina w asycie ryby zwanej pilotem, czyli sekretarza, ktry siedzc przy nim, szybko co zapisywa. Sdzia Taylor by zupenie taki, jak wikszo sdziw, jakich zdarzyo mi si widzie: sympatyczny, siwowosy, dosy rumiany; prowadzi jednak swe rozprawy w sposb niepokojco bezceremonialny czasami opiera nogi na stole, nieraz czyci scyzorykiem paznokcie. Podczas dugich przesucha w sprawach cywilnych, zwaszcza po obiedzie, mogoby si wydawa, e on drzemie, jakkolwiek wraenie to rozwiao si raz na zawsze, gdy kiedy pewien adwokat rozpaczliwie usiujc go obudzi, zepchn rozmylnie stert ksig ze stou na podog. Z zamknitymi oczami sdzia Taylor mrukn: - Panie Whitley, nastpnym razem bdzie to pana kosztowao sto dolarw. Prawo zna wietnie i chocia na pozr peni swj urzd niedbale, w rzeczywistoci ani na chwil nie wypuszcza steru z rki bez wzgldu na to, co si przed nim rozgrywao. Tylko raz widziano, jak w czasie odbywajcej si publicznie sprawy sdzia Taylor bez ratunku utkn, i to przez Cunninghamw. Old Sarum, ziemi od dziesitkw lat przez nich udeptywan, zamieszkiway dwie rodziny odrbne i zrazu zupenie sobie obce, niestety o prawie identycznym nazwisku. Gdy Cunninghamowie zaczli wchodzi w zwizki maeskie z Coninghamami, rnica tej jednej litery staa si w kocu czysto akademicka - akademicka, dopki jeden Cunningham nie wszcz sporu o tytu wasnoci do pola jednego Coninghama i nie zaskary go do sdu. Przed sdem Jeems Cunningham zezna, e jego matka w aktach prawnych i w ogle uywa nazwiska Cunningham, ale w gruncie rzeczy nazywa si Coningham, i e nietga jest w ortografii, i e mao czyta, i e lubi wieczorem siedzie na werandzie, i tylko tak sobie patrze w dal. Po dziewiciu godzinach wysuchiwania opowieci o najrniejszych dziwactwach mieszkacw Old Sarum sdzia Taylor umorzy postpowanie. Zapytany o podstawy owiadczy: Powodowi brak legitymacji wanej do wystpienia w sdzie" i wyrazi w Bogu nadziej, e procesujcym si stronom wystarczy to, e mogy si wypowiedzie publicznie. Istotnie wystarczyo. Od pocztku nie chodzio im o nic wicej. Sdzia Taylor odznacza si pewnym ciekawym nawykiem. W jego sali sdowej wszystkim wolno byo pali, ale on sam sobie nigdy na to nie pozwala; jeli szczcie sprzyjao, miao si czasem przywilej obserwowania go, gdy wkada do ust dugie cygaro i powoli je u. Kawaeczek po kawaeczku to nie zapalone cygaro znikao, eby w par godzin pniej ukaza si ponownie jako gadki, cieniusieki patek, z ktrego wyssany ekstrakt ju czy si z sokami trawiennymi sdziego Taylora. Kiedy zapytaam Atticusa, jak pani Taylor moe si z sdzi Taylorem caowa, ale Atticus mi odpowiedzia, e oni nieczsto si cauj. Podium dla wiadkw byo na prawo od sdziego i gdymy si na naszych miejscach usadowili, siedzia tam pan Heck Tate.

17
- Jem - zapytaam - ci, co tam siedz na dole, to Ewellowie? - Cicho - sykn Jem. - Pan Heck Tate zeznaje. Pan Tate ubra si stosownie do okolicznoci. By w zwyczajnym miejskim garniturze, w ktrym, o dziwo, wyglda jak co drugi czowiek w wiecie. Nie mia dzi ani wysokich butw, ani skrzanej kurtki, ani pasa z nabojami. Od tej chwili przesta mnie napawa groz. Siedzia teraz w fotelu dla wiadkw, pochylony do przodu, z rkami splecionymi na kolanach, i uwanie sucha tego, co mwi prokurator hrabstwa. Prokurator, niejaki pan Gilmer, nie by nam dobrze znany. Mieszka w Abbottsville i widywalimy go tylko wtedy, gdy odbyway si sesje sdowe, czyli bardzo rzadko, bo sd Jema i mnie specjalnie nie interesowa. ysawy, o twarzy bez zmarszczek, mg by w kadym wieku pomidzy czterdziestk a szedziesitk. Sta do nas tyem, ale wiedzielimy, e ma lekkiego zeza, co lubi wykorzystywa: zawsze si wydawao, e jednym okiem patrzy na kogo, na kogo w rzeczywistoci wcale nie patrzy, by wic postrachem zarwno dla przysigych, jak i dla wiadkw. I jedni, i drudzy w tym samym czasie pewni, e s bacznie przez niego obserwowani, starali si uwaa. - ...swoimi wasnymi sowami, panie Tate - mwi pan Gilmer. - No - poprawiajc okulary, rzek do swych kolan pan Tate - zostaem wezwany... - Czy mgby pan zwraca si do przysigych, panie Tate? Dzikuj. Kto pana wezwa? Pan Tate odpowiedzia: - Bob mnie sprowadzi... tu obecny pan Bob Ewell pewnego wieczora... - Kiedy to byo, panie szeryfie? Pan Tate odpowiedzia: - Dwudziestego pierwszego listopada. Wanie miaem wyj z biura, kiedy Bo... pan Ewell wszed bardzo wzburzony i powiedzia, eby zaraz jecha do niego do domu, bo jaki czarnuch gwaci jego crk. - Pojecha pan? - Oczywicie. Wsiadem w samochd i pojechaem, jak tylko mogem najprdzej. - I co pan zasta? - Zastaem j lec na rodku podogi w izbie od frontu, tej na prawo od wejcia. Bya porzdnie pobita, ale dwignem j na nogi i kiedy umya twarz w kuble w kcie, powiedziaa, e ju jej lepiej. Zapytaem, kto j skrzywdzi, powiedziaa, e Tom Robinson... Sdzia Taylor, ktry z ca uwag przyglda si swoim paznokciom, podnis wzrok, jak gdyby spodziewa si sprzeciwu. Atticus jednak milcza. - ...zapytaem, czy to on j tak pobi, powiedziaa, e tak. Zapytaem, czy j wykorzysta, powiedziaa, e tak. Wic od razu pojechaem do Robinsona i przywiozem go tam do niej. Ona wtedy stwierdzia, e to ten, wic go zamknem. To wszystko, co mi wiadomo. - Dzikuj - rzek pan Gilmer. Sdzia Taylor zapyta: - Jakie pytanie, Atticus?

- Owszem - powiedzia nasz ojciec. Siedzia przy swym stole. Nog mia zaoon na nog, rk przerzucon przez oparcie stojcego na ukos krzesa. - Wezwae lekarza, szeryfie? Czy kto wezwa lekarza? - zapyta. - Nie - odpowiedzia pan Tate. - Nie wezwalicie lekarza? - Nie - powtrzy pan Tate. - Dlaczego? - Gos Atticusa zabrzmia dosy ostro. - No, mog panu powiedzie, dlaczego. To nie byo konieczne, panie mecenasie. Jej si tgo dostao. Co zaszo z pewnoci. Od razu byo wida. - Ale dlaczego nie wezwalicie lekarza? Kiedy tam bye, szeryfie, nikt nie wezwa, nie przywiz, nie przyprowadzi do niej lekarza? - Nie... Sdzia Taylor si wtrci: - Szeryf ju trzy razy odpowiedzia na to pytanie, Atticus. Nie wezwano lekarza. Atticus powiedzia: - Chciaem tylko si upewni, Wysoki Sdzie. Sdzia Taylor si umiechn. Jem zacisn rk, ktr trzyma na porczy galerii. Wcign raptownie powietrze i wstrzyma oddech. Rozgldajc si po sali, nie zobaczyam nic, co by mogo wywoa u niego tak reakcj, wic pomylaam, e on moe prbuje odgrywa jaki dramat. Dill patrzy spokojnie, tak samo siedzcy obok Dilla wielebny Sykes. - O co chodzi? - szepnam i usyszaam w odpowiedzi zwize: - Psst! - Szeryfie - mwi Atticus - powiadasz, e jej si tgo dostao. Jak? - No... - Tylko opisz jej obraenia, Heck. - No, lady uderze w gow. Siniaki na rkach, a to si stao na p godziny przed moim przybyciem... - Skd wiesz? Pan Tate umiechn si szeroko. - Przepraszam, tak mi oni powiedzieli. W kadym razie bya dosy posiniaczona, kiedy tam przyjechaem, i miaa podbite oko. - Ktre oko? Pan Tate zamruga i przeczesa palcami wosy. - Zaraz - powiedzia agodnie, a potem tak spojrza na Atticusa, jakby uwaa jego pytanie za dziecinne. - Nie moesz sobie przypomnie? - zapyta Atticus. Pan Tate dla orientacji, wyobraajc sobie, e kto w odlegoci piciu cali stoi przed nim, wycelowa palec w powietrze. - Lewe. - Chwileczk, szeryfie - rzek Atticus. - Czy lewe z jej lewej strony, kiedy staa naprzeciwko ciebie, czy lewe z twojej lewej strony?

Pan Tate powiedzia: - Aha, susznie... z jej strony to byo prawe. Prawe oko, panie mecenasie. Ju sobie przypominam, twarz miaa zapuchnit z tej strony... Znw zamruga, ale tym razem tak, jakby nagle co stao si dla niego jasne. Odwrci gow i popatrzy na Toma Robinsona. Nieomal automatycznie Tom Robinson podnis gow. Atticus, jak gdyby i dla niego take co stao si jasne, poderwa si z krzesa. - Szeryfie, prosz to powtrzy. - Prawe oko miaa podbite, powiedziaem. - Nie tak... Atticus podszed do biurka protokolanta i pochyli si nad zaciekle gryzmolc doni. Do znieruchomiaa, potem zacza szybko przerzuca kartki bloku stenograficznego i protokolant odczyta: - ...panie mecenasie ju sobie przypominam, twarz miaa zapuchnit z tej strony. Atticus spojrza na pana Tate. - Z ktrej strony? Jeszcze raz, Heck. - Z prawej, panie mecenasie, ale ona miaa wicej siniakw... czy powiedzie, gdzie? Atticus najwyraniej chcia zada jakie inne pytanie, rozmyli si jednak i przytakn: - Tak, jakie poza tym miaa obraenia? W czasie odpowiedzi pana Tate odwrci si i spojrza na Toma Robinsona z takim wyrazem twarzy, jakby mwi: Na to mymy nie liczyli!" - ...rce miaa posiniaczone i pokazaa mi szyj. Niewtpliwie lady palcw... - Na caej szyi? Na karku te? - Powiedziabym, e na caej. - Powiedziaby? - Wanie... ona ma cienk szyj, kady mgby tak szyj obj jedn... - Prosz odpowiedzie na pytanie: Tak albo nie szeryfie - powiedzia Atticus cierpko i pan Tate umilk. Atticus usiad; skin gow, odwracajc si do prokuratora, ktry potrzsn gow, odwracajc si do sdziego, ktry skin gow, odwracajc si do pana Tate, ktry wtedy wsta sztywno i zszed z podium dla wiadkw. Na dole zaczto si rozglda i wierci, niemowlta zmieniay pozycje w objciach matek i kilkoro dzieci pdem wybiego z sali. Murzyni za nami rozmawiali szeptem; Dill pyta wielebnego Sykesa, o co chodzi w tym wszystkim, ale wielebny Sykes powiedzia, e nie wie. Jak dotd byo zupenie nudno; nikt nie grzmia, nikt si nie kci, nic si nie dziao; powane chyba rozczarowanie dla wszystkich obecnych. Atticus przesuchiwa wiadka tak dobrodusznie, jak gdyby wystpowa w sporze o tytu wasnoci. Obdarzony bezgranicznym talentem do uspokajania burzliwych mrz, potrafi spraw o gwat uczyni such jak kazanie. Ju nie przejmowao mnie strachem wspomnienie zatchych oparw whisky i fetorw wiejskiego podwrka, ponurych mczyzn o zaspanych oczach, ochrypego gosu woajcego w noc: Panie Finch, prosz pana! Ich nie ma?" Nasz koszmar pierzchn w blasku dnia, wszystko miao si skoczy dobrze.

Odprenie panujce wrd publicznoci, spokojnej teraz jak sam sdzia Taylor, nie udzielio si tylko Jemowi. Z kunsztownie niedbaym umieszkiem, z oczami radonie rozlatanymi Jem mwi co o zeznaniu na korzy oskaronego, co mnie ostatecznie upewnio, e on si popisuje. - ...Robert E. Lee Ewell. W odpowiedzi na dudnicy gos wonego wsta i dumnie podszed do podium dla wiadkw meduzy, podobny do kogucika czowieczek; kark mia czerwony chyba z wraenia, jakie zrobi na nim dwik wasnego nazwiska. Gdy si odwrci, eby zoy przysig, zobaczylimy, e twarz ma tak samo czerwon. Zobaczylimy rwnie, e niczym nie przypomina generaa, po ktrym nosi imi. Strzecha wieo umytych mikkich wosw sterczaa mu nad czoem; nos mia cienki, spiczasty i byszczcy; o podbrdku nawet mwi nie warto - wydawao si, e to ju jego szyja. - ...tak mi dopom Bg - zapia. W kadym miasteczku wielkoci Maycomb s rodziny w rodzaju Ewellw. adne fluktuacje gospodarcze nie wpywaj na warunki ich bytu - ludzie tacy, jak Ewellowie yj na prawach goci hrabstwa zarwno w czasach dobrej koniunktury, jak i w mrocznych dniach kryzysu. Jeszcze si nie urodzi inspektor szkolny, ktry by zdoa utrzyma ich liczne latorole w szkole; jeszcze si nie urodzi inspektor sanitarny, ktry by zdoa ich uwolni od wrodzonych przypadoci, przernego robactwa i chorb panoszcych si w brudzie. Ewellowie miasta Maycomb mieszkali za miejskimi mietnikami w czym, co dawniej byo chat murzysk. Deski cian uzupeniali kawakami blachy falistej, gonty dachu sklepanymi puszkami od konserw - tak e tylko sam ksztat oglny pozosta z pierwotnej struktury tego budynku; szecienna, o czterech maych izdebkach wychodzcych na sie z nieodzown rutwk przy drzwiach frontowych, staa ta chata niepewnie na czterech nierwnych wapiennych gazach. One byy po prostu otworami w cianach, zasanianymi w lecie pocit na pasy, natuszczon gaz, eby nie dopuci szkodnikw ucztujcych wrd odpadkw Maycomb. Skromne to zreszt byway uczty, gdy Ewellowie co dzie dokadnie oczyszczali mietnisko; owoce ich pracowitoci (te niejadalne) nadaway spachetkowi gruntu wok chaty wygld gospodarstwa, w ktre bawi si jakie obkane dziecko. Pot, a raczej to, co miao uchodzi za pot, stanowiy porbane konary drzew, kije od miote i trzonki narzdzi oraz przymocowane do nich kawaki drutu kolczastego, jece si obuchy motw, wyszczerbione grabie, ostrza siekier, szpadle i motyki. Na brudnym podwrku w obrbie tej barykady znajdoway si szcztki forda sprzed wojny wiatowej (na pniakach), rozwalony fotel dentystyczny, bardzo sterana wiekiem lodwka i niezliczone pomniejsze artykuy: stare buty, puste skrzynki aparatw radiowych, ramy obrazw, soje, pod ktrymi z nadziej dziobay ziemi kociste pomaraczowe kury. Jeden wszake rg tego podwrka zadziwia Maycomb. Przy ogrodzeniu stao rzdem sze obacych z emalii kubw, a w nich rosy jaskrawoczerwone pelargonie otoczone takim staraniem, jakby naleay do pani Maudie Atkinson, gdyby pani Maudie, rzecz jasna, kiedykolwiek zezwolia pelargoniom rosn gdziekolwiek na terenie jej posiadoci. Ludzie mwili, e to kwiaty Mayelli Ewell.

Nikt nie wiedzia dokadnie, ile w tym domu jest dzieci. Niektrzy twierdzili, e szecioro, inni, e dziewicioro; mijajc ten dom zawsze mona byo zobaczy kilka brudnych twarzy w oknach. Sposobno do tego zreszt zdarzaa si tylko w okresie Boego Narodzenia, gdy roznoszono koszyki z darami kociow, i pniej, gdy na prob burmistrza Maycomb, chcc dopomc urzdowemu wywozicielowi odpadkw, osobicie wywozio si wasne choinki i mieci pozostae po witach. Atticus, ktry rwnie to raz na rok robi, zabra nas tam po ostatnim Boym Narodzeniu. eby dojecha do mietnikw, trzeba byo zboczy z szosy na poln drog, biegnc dalej za mietnikami obok siedziby Ewellw, do oddalonej od niej o jakie piset jardw maej osady murzyskiej. eby wrci, trzeba byo albo wyjecha na szos tyem, albo dojecha do koca tej drogi i tam zakrci; przewanie samochody zakrcay na podwrkach Murzynw. W srebrnej od szronu szaroci grudniowego zmierzchu ich chaty wyglday schludnie i przytulnie z bladoniebieskim dymem unoszcym si z kominw i z sionkami w bursztynowym odblasku ognia z izb. Snuy si przepyszne zapachy: kurczakw, smaonego boczku, kruchego jak ten przedwieczorny szron. Wywchaam razem z Jemem, e gotuj si wiewirki, ale dopiero stary wieniak - Atticus potrafi rozpozna aromaty mis oposa i krlika, rozkosz dla powonienia, ktra si skoczya, gdymy przejedali z powrotem obok siedziby Ewellw. Jeli pod jakimkolwiek wzgldem ten may czowieczek na podium mia si lepiej ni jego czarni ssiedzi, to tylko pod tym, e gdy wyszorowa si mydem ugowym w bardzo gorcej wodzie, skra jego bya biaa. - Pan Robert Ewell? - zapyta pan Gilmer. - Tassiezywam, szeryfie - odrzek wiadek. Kark pana Gilmera jak gdyby zesztywnia i zrobio mi si go al. Tu chyba naleaoby co wytumaczy. Syszaam, e dzieci adwokatw, widujc swych rodzicieli w ogniu sdowych sporw, wysnuwaj sobie z adwokackiego zapamitania faszywe wnioski; adwokata strony przeciwnej uwaaj za osobistego wroga ich ojca, tote cierpi mki, a potem zdumiewaj si nieraz, gdy widz, jak w czasie przerwy ojciec wychodzi rami w rami nie z kim innym, tylko wanie ze swym przeladowc. Nigdy nie daoby si tego powiedzie o Jemie i o mnie. Nie ywilimy adnej urazy wskutek przygldania si, jak nasz ojciec wygrywa bd przegrywa sprawy. Przykro mi, e nie mog tu zaczy opisu naszych dramatycznych przey w tym zakresie; opis taki nie byby prawd. Niemniej potrafilimy pozna, kiedy pojedynek sowny staje si zbyt zjadliwy, jak na wystpienia czysto zawodowe, ale to ju dziki obserwowaniu innych adwokatw, a nie naszego ojca. Atticus nigdy za mojej pamici nie podnis gosu, o ile nie mia do czynienia ze wiadkiem guchym. Pan Gilmer spenia teraz swj obowizek, Atticus spenia swj. Pan Ewell wystpowa jako wiadek oskarenia, wic ju kto jak kto, ale on nie mia powodu by dla prokuratora niegrzeczny. - Pan jest ojcem Mayelii Ewell? - zada pan Gilmer nastpne pytanie. - No, jeeli nie jestem, pieka ju i tak o to nie zrobi. Jej mamunia nie yje - pada odpowied. Sdzia Taylor drgn. Powoli odwrci si w fotelu obrotowym i spojrza dobrotliwie na pana Ewella. - Czy wiadek jest ojcem Mayelii Ewell? - zapyta w taki sposb, e miechy wrd publicznoci na dole od razu ucichy.

- A jake - odrzek pan Ewell potulnie. Sdzia Taylor by nadal yczliwy. - Po raz pierwszy pan zeznaje przed sdem? Nie przypominam sobie, ebym pana tu kiedy widzia. No - cign dalej, gdy pan Ewell przytakn - co musimy z gry ustali. Nikt nie bdzie w tej sali wypowiada adnych spronych domysw, takich czy innych, dopki ja tu zasiadam. Pan rozumie? Pan Ewell znw przytakn, chocia nie przypuszczam, by rozumia. Sdzia Taylor westchn i powiedzia: - Dobrze. Prosz, panie Gilmer. - Dzikuj, Wysoki Sdzie. Panie Ewell, zechce pan nam opowiedzie swoimi sowami, co si stao w tamten wieczr dwudziestego pierwszego listopada? Jem skrzywi si, odgarniajc wosy z czoa. Zwrot swoimi sowami" by czym w rodzaju piecztki pana Gilmera. Nieraz si zastanawialimy, dlaczego on to tak podkrela i czyimi, jeli nie swoimi sowami wiadkowie mogliby opowiada. - No, w tamten wieczr dwudziestego pierwszego listopada niosem z lasu chrust na podpak i doszem wanie do potu, a tu sysz, jak Mayella drze si w domu niczym chyba zarzynana winia... Sdzia Taylor zerkn na wiadka bystro, ale najwidoczniej zadecydowa, e ten domys wolny jest od zej intencji, gdy bez sowa znw zapad w sw pozorn drzemk. - Ktra to bya godzina, panie Ewell? - Przed samym zachodem soca. No, jak mwi, Mayella tak wrzeszczaa, e mgby oguchn Jezus... I znw spojrzenie znad sdziowskiego stou powcigno pana Ewella. - Tak? Wrzeszczaa? - zapyta pan Gilmer. Pan Ewell zakopotany spojrza na sdziego. - No, Mayella robia ten piekielny raban, wic upuciem chrust, co go niosem, i pobiegem czym prdzej, ale wpadem na pot, ale kiedy si odczepiem, pobiegem do okna i patrz, a tu... Pan Ewell obla si szkaratnym rumiecem. Wsta i wskaza palcem Toma Robinsona - i patrz, a ten tam smoluch, czarny byk, poniewiera mi moj Mayell! Tak pogodne byo sdziowanie sdziego Taylora, e nieczsto miewa on okazj do uycia swego motka, ale tym razem wali nim przez pene pi minut. Atticus podszed do stou sdziowskiego i co powiedzia. Pan Heck Tate ju znowu jako pierwszy policjant hrabstwa sta w przejciu i energicznie ucisza haas w zatoczonej sali. Za nami rozbrzmiewa gniewny zduszony pomruk kolorowych. Wielebny Sykes, sigajc rk przed nosem moim i przed nosem Dilla, pocign Jema za okie. - Panie Jem - szepn dononie - lepiej zabra pann Jean Louise do domu. Panie Jem... Jem odwrci gow. - Smyk, id do domu. Dill, ty ze Smykiem idcie do domu. - Przedtem niech ci si uda mnie przekona - przypomniaam mu bogosawione orzeczenie Atticusa.

Wcieky spojrza na mnie spode ba, po czym zwrci si do wielebnego Sykesa: - Uwaam, e nie szkodzi, panie pastorze. Ona i tak nic z tego nie rozumie. Poczuam si miertelnie obraona. - Rozumiem na pewno. Wszystko zawsze rozumiem nie gorzej od ciebie. - Oj, cicho. Ona nic nie rozumie, panie pastorze. Ona jeszcze nie ma dziewiciu lat. W czarnych oczach wielebnego Sykesa bysn niepokj. - Czy pan Finch wie, e tu jestecie? To nie s rzeczy dla panny Jean Louise ani dla was, chopcy. Jem potrzsn gow. - Nas nie wida z tak daleka. Wszystko w porzdku, panie pastorze. Wiedziaam, e Jem wygra, bo w adnym razie nie daby si teraz zmusi do wyjcia z sali. Dill i ja bylimy bezpieczni - na razie. Atticus ze swego miejsca mgby nas jednak zobaczy, gdyby obejrza si w t stron. Podczas gdy sdzia Taylor wali motkiem, pan Ewell wyranie z siebie zadowolony obserwowa z fotela dla wiadkw skutki swej roboty. Jedno zdanie z jego ust sprawio, e ta publiczno w radonie piknikowym nastroju zamienia si w tum pospny, peen napicia i gniewu, z wolna wreszcie cichncy pod hipnoz sdziowskiego motka, ktry uderza coraz sabiej i sabiej, a w cakowitej ciszy te uderzenia stay si tylko delikatnym puk-puk-puk; rwnie dobrze sdzia mgby teraz uderza w st owkiem. Znw panujc nad sal, sdzia Taylor wyprostowa si w fotelu. Wida byo, e jest znuony; wida byo, e jest stary, i przypomniao mi si to, co powiedzia Atticus: pastwo Taylor nieczsto si cauj - on ma chyba z siedemdziesit lat. - Wpyn wniosek - rzek sdzia Taylor - eby publiczno opucia sal, jeli nie caa, to przynajmniej kobiety i dzieci... wniosek na razie odrzucono. Ludzie na og widz to, co chc zobaczy, sysz to, co chc usysze, i maj prawo poddawa temu wasne dzieci, ale jedno wam mog zarczy: albo bdziecie przyjmowa wszystko, co zobaczycie i usyszycie, w milczeniu, albo opucicie t sal; zanim jednak j opucicie, kady, kto mi tu bdzie wprowadza zamieszanie, stanie przede mn oskarony o obraz sdu. wiadek niech si postara utrzyma swoje zeznania w granicach sownictwa angielsko-chrzescijaskiego, jeli to jest moliwe. Prosz dalej, panie Gilmer. Pan Ewell wyglda teraz jak guchoniemy. Byam pewna, e sowa sdziego Taylora, skierowane do niego, wcale do jego uszu nie docieraj - e on widzi tylko usta borykajce si z nimi bezgonie - a przecie donioso tych sw wypisaa si na jego twarzy. Zadowolenie z siebie znikno, ustpujc miejsca zaciekej powadze, na ktr jednak sdzia Taylor nabra si nie da; przez cay czas zezna pana Ewella nie spuszcza z niego wzroku, jak gdyby tylko czeka na jakie jego potknicie. Pan Gilmer i Atticus wymienili spojrzenia. Atticus znw usiad, podpierajc pici policzek tak, e nie widziaam, jak ma min. Pan Gilmer wydawa si dosy zdesperowany. Dopiero pytanie sdziego Taylora przywrcio mu zwyk swobod. - Panie Ewell, czy by pan wiadkiem stosunku pciowego pomidzy oskaronym a pask crk?

- Tak, a jake. Publiczno siedziaa cicho, ale oskarony co powiedzia. Atticus co szepn na to i Tom Robinson umilk. - Mwi pan, e sta pan pod oknem? - zapyta pan Gilmer. - A jake. - Wysoko jest to okno od ziemi? - Jakie trzy stopy. - Czy wyranie byo stamtd wida wntrze izby? - Wyranie. - Jak wygldaa izba? - No, wszystko porozrzucane, jakby si bili. - Co pan zrobi, kiedy pan tam zobaczy oskaronego? - No, pobiegem naokoo, eby tam wej, ale on wybieg frontowymi drzwiami jak raz przede mn. Poznaem, e to on ani chybi. Przez Mayell gowy nie miaem, eby go gania. Wbiegem do domu, a ona leaa na pododze i dara si... - Co pan wtedy zrobi? - No, pobiegem po pana Tate czym prdzej. Wiedziaem, e to on, ten czarnuch ani chybi... bo mieszka tam w tym gniedzie czarnuchw i co dzie przechodzi koo mojego domu. Sendzio, ja prosiem nasze hrabstwo, eby ich wykurzy z tego gniazda, bo oni s niebezpieczni, eby tak blisko mieszka, i do tego przez nich moja ziemia spada na wartoci... - Dzikuj, panie Ewell - z popiechem rzek pan Gilmer. wiadek chyo schodzc z podium, wpad prosto na Atticusa, ktry podszed, eby z kolei zada mu swoje pytania. Sdzia Taylor pozwoli na miech sali. - Chwileczk, prosz pana - powiedzia Atticus uprzejmie. - Zechce mi pan odpowiedzie na par pyta. Pan Ewell z powrotem usadowi si w fotelu, patrzc na Atticusa z min wynios i podejrzliw, typow dla wiadkw w sdzie hrabstwa Maycomb podczas wypytywania przez rzecznikw strony przeciwnej. - Panie Ewell - zacz Atticus - mnstwo si pan nabiega tamtego wieczora. Rozpatrzmy to, co pan powiedzia: pobieg pan pod dom, pobieg pan do okna, pobieg pan do izby, pobieg pan do Mayelli, pobieg pan po pana Tate. Czy w czasie tego biegania pobieg pan te i po doktora? - Nie byo trzeba. Przecie widziaem, co si stao. - Czego jednak tu nie rozumiem - rzek Atticus. - Nie zatroszczy si pan o stan Mayelli? - Jeszcze jak si zatroszczyem - zapewni pan Ewell. - Przecie widziaem, kto to zrobi. - Nie, mnie chodzi o jej obraenia. Czy nie przyszo panu na myl, e charakter jej obrae wymaga natychmiastowej pomocy lekarskiej? - Jak? - Czy nie przyszo panu na myl, e natychmiast powinien przyj do niej lekarz? wiadek owiadczy, e wcale mu to nie przyszo na myl - nigdy w yciu nie wzywa lekarza do adnego ze swoich, bo szkoda by mu byo piciu dolarw.

- I ju mog zej? - zapyta. - Niezupenie - powstrzyma go Atticus niedbale. - Panie Ewell, pan sysza zeznanie szeryfa, prawda? - Jak to? - By pan w sali, kiedy pan Heck Tate siedzia w tym fotelu, prawda? Sysza pan wszystko, co mwi? Pan Ewell rozway to sobie starannie i chyba doszed do wniosku, e w tym pytaniu nie kryje si adne niebezpieczestwo. - Syszaem - powiedzia. - Zgadza si pan z opisem obrae, Mayelli? - Jak to? Atticus obejrza si i umiechn do pana Gilmera. Wygldao na to, e pan Ewell niezomnie postanowi zaj obronie czas do pnej nocy. - Pan Tate zezna, e ona miaa podbite prawe oko i lady pobicia na... - Och, tak - poapa si wiadek. - Trzymam za wszystkim, co mwi Tate. - Trzyma pan? - zapyta Atticus agodnie. - Ja tylko chciaem si upewni. Podszed do protokolanta, powiedzia co i protokolant j nas przez par minut zabawia odczytywaniem zezna pana Tate zupenie tak, jakby to byy notowania giedowe. - ...ktre oko lewe aha susznie z jej strony to byo prawe... prawe oko panie mecenasie ju sobie przypominam twarz miaa zapuchnit - odwrci stronic - z tej strony szeryfie prosz to powtrzy prawe oko miaa podbite powiedziaem... - Dzikuj, Bert - przerwa mu Atticus. - Usysza pan to drugi raz, panie Ewell. Ma pan tu jeszcze co do dodania? Zgadza si pan z szeryfem? - Trzymam za Tate'em. Oko miaa podbite i zbita bya okropnie. Wydawao si, e ten may czowieczek zupenie zapomnia, jak upokorzy go sdzia. Najwyraniej uwaa Atticusa za bardzo atwego przeciwnika. Znw si rozzuchwali; z piersi dumnie wypit znw przypomina czerwonego kogucika. Pomylaam, e przy nastpnym pytaniu Atticusa koszula mu pknie, tak go rozsadzaa ta pycha. - Panie Ewell, czy pan umie czyta i pisa? Pan Gilmer przerwa. - Wnosz sprzeciw - powiedzia. - Nie widz, co ma wsplnego pimienno wiadka... Bez wpywu na tok sprawy. Zanim sdzia Taylor zabra gos, Atticus zwrci si do niego: - Wysoki Sdzie, jeli wolno mi bdzie zada to pytanie, a potem jeszcze jedno, Wysoki Sd zobaczy, jaki to ma zwizek ze spraw. - Dobrze, wic prosz - rzek sdzia Taylor. - Tylko, ebymy na pewno zobaczyli, Atticus. Uchylam sprzeciw. Pan Gilmer wydawa si nie mniej zaciekawiony ni my wszyscy znaczeniem, jakie stopie edukacji pana Ewella moe mie dla sprawy. - Powtrz pytanie - powiedzia Atticus. - Czy pan umie czyta i pisa? - Jeszcze jak.

- Moe pan tu napisa swoje nazwisko i pokaza nam? - Jeszcze jak. Czy to ja nie podpisuj czekw z opieki spoecznej? Pan Ewell przymila si teraz swym wspobywatelom. Szepty i chichoty na dole uwaa pewnie w prostocie ducha za dowd, e zdoby ich uznanie jako chytre lisisko. Zaczynaam si denerwowa. Trudno byoby przypuszcza, e Atticus nie wie, co robi, a przecie miaam wraenie, e on teraz strzela na chybi trafi. Nigdy, nigdy, nigdy w czasie krzyowego ognia pyta nie zadawaj wiadkowi pytania, na ktre z gry nie znasz odpowiedzi oto zasada, jak wchonam ju z papk niemowlc. Jeli to robisz, otrzyma moesz odpowied zgoa niepodan - odpowied, ktra pooy twoj obron. Atticus sign do wewntrznej kieszeni marynarki i wycign jak kopert, potem sign do kieszonki kamizelki po wieczne piro. Czyni to bez popiechu, odwrcony przodem do przysigych. Zdj z wiecznego pira nakrtk i pooy j ostronie na swym stole. Lekko potrzsn pirem, a potem wraz z kopert poda je wiadkowi. - Wic napisze pan tu swoje nazwisko - powiedzia. - Wyranie i powoli, eby przysigli mogli widzie, jak pan pisze. Pan Ewell powoli zoy podpis na kopercie i ze spokojnym triumfem spojrza na sdziego Taylora, ktry wpatrywa si w niego, jakby w fotelu dla wiadkw widzia teraz nie pana Ewella, tylko wonn, przepysznie rozkwit gardeni, i na pana Gilmera, ktry a si unis nad stoem. Przysigli te wpatrywali si w pana Ewella, jeden z nich nawet wychyli si daleko za porcz. - Niby co to takiego ciekawego? - zapyta pan Ewell. - Pan jest makutem, panie Ewell - powiedzia sdzia Taylor. Pan Ewell rozzoci si nagle; obrci si do sdziego Taylora i owiadczy, e czy jest, czy nie jest, to nie ma nic do rzeczy, e zawsze by czowiekiem yjcym w bojani boej, a Atticus Finch kiwa go jak gupiego. Krtacze, adwokaci tacy, jak Atticus Finch przez cay czas go tu kiwaj swoimi krtackimi sposobami. Przecie opowiedzia ju, co si stao, powtarza to istotnie tak byo - raz po raz. Atticus jeszcze go wypytywa, ale nic nie zachwiao jego wersji, e patrzy przez okno, a potem ten czarnuch wybieg, a potem on pobieg po szeryfa. W kocu Atticus przesta go pyta. Pan Gilmer zada ostatnie pytanie: - Wracajc do tego, e pan pisze lew rk, panie Ewell, czy pan jest oburczny? - aden oburczny nie jestem. Mog pisa albo jedn rk, albo drug. Jedna rka taka sama dobra, jak druga - odrzek pan Ewell, patrzc spode ba na st obrocy. Jem wpad w jaki cichy sza. Cichutko wali pici w porcz galerii i w pewnej chwili szepn: - Mamy go! Byam odmiennego zdania. Atticus chyba stara si wykaza, e pan Ewell mgby pobi Mayell. Tyle jeszcze rozumiaam. To, e Mayella miaa podbite prawe oko i lady uderze przede wszystkim z prawej strony twarzy, raczej by mogo dowodzi, e pobi j makut. Sherlock Holmes i Jem Finch by si z tym zgodzili. Ale Tom Robinson mg przecie take wali lew rk. Podobnie jak przedtem pan Heck Tate, wyobraziam sobie, e kto stoi przede mn, i wykonaam w duchu szybciutk pantomim; doszam do wniosku, e z atwoci mona trzyma

kogo praw rk i bi go lew. Spojrzaam w d na Toma Robinsona. Siedzia tyem do nas, ale widziaam jego szerokie bary i byczy kark. Z atwoci mg to zrobi. Pomylaam, e Jem liczy kurczta, zanim si wykluj.

18
Ale znw rozleg si dudnicy gos wonego: - Mayella Violet Ewell... Na podium dla wiadkw wesza moda dziewczyna. Podnoszc rk i przysigajc, e bdzie mwia prawd, ca prawd i nic tylko prawd, tak jej dopom Bg, wydawaa si jaka wta, ale gdy ju usiada przodem do nas w fotelu, okazaa si tym, czym bya istotnie dziewczyn tg i przywyk do cikiej pracy fizycznej. W hrabstwie Maycomb atwo pozna, czy kto si kpie regularnie, czy te w drodze wyjtku wypucowa si specjalnie na jak okazj; pan Ewell sprawia takie wraenie, jakby go wyparzono, wydawao si, e po wczorajszym wymoczeniu jego skra bez ochrony warstwy brudu jest uczulona na ywioy. Mayella natomiast wygldaa tak, jakby zawsze si staraa by czysta, co przypomniao mi o rzdzie czerwonych pelargonii na podwrku Ewellw. Pan Gilmer poleci Mayelli opowiedzie przysigym swoimi sowami, co si stao wieczorem dwudziestego pierwszego listopada w zeszym roku - zwyczajnie, swoimi sowami, prosz. Mayella siedziaa w milczeniu. - Gdzie pani bya wtedy o zmierzchu? - zagai cierpliwie pan Gilmer. - Na ganku. - Na ktrym ganku? - Tylko jeden jest. Od przodu. - Co pani robia na ganku? - Nic. Wtrci si sdzia Taylor. - Prosz tylko opowiedzie nam, co si stao? To chyba bdzie atwiejsze? Mayella zagapia si na niego i nagle wybuchna paczem. Usta zasonia rkami, eby stumi szloch. Sdzia Taylor pozwoli jej paka przez chwil, a potem powiedzia: - Dosy ju. Nie potrzebujesz ba si tu nikogo, dopki bdziesz mwia prawd. To wszystko jest dla ciebie niezwyke, ja wiem, ale nie masz si czego wstydzi ani lka. Co ci tak przeraa? Mayella powiedziaa co z twarz ukryt w doniach. - Co takiego? - zapyta sdzia Taylor. - On - zakaa Mayella i wskazaa Atticusa. - Pan Finch? Mayella z alem przytakna. - Nie chc, eby prbowa zrobi ze mnie to, co z taty... makuta jakiego...

Sdzia Taylor podrapa si po swej siwej gstej czuprynie. Byo jasne, e po raz pierwszy stan wobec problemu tego rodzaju. - Ile masz lat? - zapyta. - Dziewitnacie i p - powiedziaa Mayella. Sdzia Taylor odchrzkn i sprbowa przemwi tonem kojcym, tylko e mu to nie wyszo. - Pan Finch nie ma zamiaru ci przeraa - warkn - a gdyby nawet mia, to ja tu jestem od tego, eby go powstrzyma. Tylko po to tu siedz. No, jeste doros dziewczyn, wic wyprostuj si i opowiedz nam t... opowiedz nam, co ci spotkao. To moesz zrobi, prawda? Szepnam do Jema: - Czy ona ma rozum w gowie? Jem przymruy oczy, patrzc na podium dla wiadkw. - Jeszcze nie wiem - zaopiniowa. - Ma dosy rozumu, eby wywoa wspczucie u sdziego, ale moe ona tylko... och, nie wiem. Uagodzona Mayella rzucia ostatnie strachliwe spojrzenie na Atticusa i zacza opowiada panu Gilmerowi: - No wic byam na ganku i... on przechodzi, i pan rozumie, bya ta stara szafa na podwrku, co j tata przynis, eby porba na rozpak... Tata kaza, ebym j porbaa i poszed do lasu, ale co nie miaam siy, wic jak on przechodzi... - On, to znaczy kto? Mayella wskazaa Toma Robinsona. - Bd musia pani prosi, eby cilej si pani wyraaa - zwrci uwag pan Gilmer. Protokolant nie potrafi zbyt dobrze zapisywa gestw. - Ten tam - wyrazia si cilej Mayella. - No, Robinson. - Co si wtedy stao? - Powiedziaam: Chod tu, czarnuchu, i porb mi t szaf, pitaka za to dostaniesz". Dla niego to byo dosy atwe, pewnie, e tak. Wic wszed na podwrko, a ja weszam do domu po te pi centw i odwrciam si, i nawet nie widziaam, jak on raptem doskoczy do mnie. Po prostu pobieg za mn, pewnie, e tak. Zapa mnie za szyj i kl na mnie, i wygadywa nieprzyzwoitoci... biam si z nim i wrzeszczaam, ale mnie dusi za szyj i wali raz po raz... Pan Gilmer czeka, dopki Mayella si nie opanuje; zeznajc, skrcia chustk do nosa w wilgotny od potu rulon; gdy j teraz rozoya, eby otrze zy, mnstwo tam byo zagniece od jej rozgrzanych doni. Ze swojej strony czekaa na nastpne pytanie pana Gilmera, nie doczekaa si go jednak, wobec czego podja wtek: - ...gruchn mnie na podog i dusi, i wykorzysta mnie. - Krzyczaa pani? - zapyta pan Gilmer. - Krzyczaa pani i walczya? - Pewnie, e tak. Wrzeszczaam na cae gardo, kopaam go i wrzeszczaam, jak tylko mogam najgoniej. - I co byo potem? - Za dobrze to nie pamitam, tyle e raptem tata sta nade mn i wrzeszcza, kto to zrobi. Potem tak jakby zemdlaam i dopiero si ocknam, jak mnie pan szeryf podnosi z podogi

i prowadzi do wiadra z wod. W sposb widoczny ta recytacja daa Mayelli pewno siebie, dalek jednak od bezczelnoci jej ojca; u niej to byo co przyczajonego jak kot, ktry patrzy uporczywie, pry ogon i zbiera si do skoku. - Wic walczya z nim pani ze wszystkich si? Walczya z nim pani zaciekle? - pyta pan Gilmer. - Jeszcze jak. - Gos Mayelli sta si echem ojcowskiego gosu. - Jest pani pewna, e on pani w peni wykorzysta? Zobaczyam grymas na twarzy Mayelli i zlkam si, e ona znowu si rozpacze. Nie rozpakaa si, tylko rzeka: - Zrobi to, o co mu szo. Pan Gilmer otar sobie gow doni, tym samym przypominajc wszem i wobec, e dzie jest upalny. - To na razie wszystko - oznajmi pogodnie. - Ale niech pani nie odchodzi. Spodziewam si, e wielki niedobry pan Finch te ma jakie pytania. - Rzecznikowi oskarenia nie wolno nastawia wiadka przeciwko obrocy - wycedzi sdzia Taylor. - Przynajmniej nie teraz. Atticus wsta z umiechem, ale zamiast od razu podej do podium dla wiadkw, rozpi marynark, uj si kciukami za kamizelk i powoli ruszy przez sal do okien. Wyjrza za okno, chwil tam patrzy, raczej bez zainteresowania, po czym spokojnie zawrci do podium. Z dowiadczenia dugich lat wiedziaam, e Atticus way w umyle jak decyzj. - Panno Mayello - powiedzia z umiechem. - Nie bd prbowa przeraa pani, jeszcze nie. Teraz po prostu zaznajomimy si ze sob. Ile pani ma lat? - Mwiam, dziewitnacie. Temu sdzi tam mwiam. - Mayella uraona poderwaa gow w kierunku sdziego Taylora. - Istotnie, istotnie, prosz pani. Musi pani by dla mnie wyrozumiaa, panno Mayello. Starzej si i ju nie mam takiej dobrej pamici, jak dawniej. Moe bd pyta o rzeczy, o ktrych pani ju mwia, ale pani pomimo to mi odpowie, prawda? Nie zobaczyam na twarzy Mayelli nic, co by usprawiedliwiao jego zaoenie, e sobie zapewni jej serdeczn wspprac. Patrzya na niego z wciekoci. - Ani sowa nie odpowiem, pki pan bdzie kpiny robi ze mnie - owiadczya. - Kpiny, prosz pani? - zdumia si Atticus. - Pki pan bdzie dalej tak si ze mnie namiewa. Odezwa si sdzia Taylor: - Pan Finch wcale si z ciebie nie namiewa. Co z tob jest, dziewczyno? Mayella spod opuszczonych powiek, patrzc na Atticusa, odrzeka: - Pki on mi bdzie tak mwi prosz pani i nazywa pann Mayell. Nie musz wysuchiwa takich arogancyji, nie mam obowizku. Atticus ponowi swj spacer do okien, pozostawiajc sdziemu Taylorowi ten orzech do zgryzienia. Sdzia Taylor nie by postaci, ktra by kiedykolwiek moga wzbudza lito, a przecie w sercu mnie co zakuo, gdy patrzyam, jak on usiuje przemwi do Mayelli.

- To jest po prostu sposb bycia pana Fincha - tumaczy. - Od wielu, wielu lat sprawujemy swoj powinno w tym sdzie i pan Finch jest zawsze dla wszystkich uprzejmy. On wcale z ciebie nie kpi, tylko po prostu jest grzeczny. Taki ju ma sposb bycia... Usiad wygodniej. - Atticus, kontynuujmy, i tak protok wykae, e wiadka wbrew jej mniemaniu nie traktuje si arogancko. Zastanawiaam si, czy ktokolwiek przedtem mwi do Mayelli prosz pani" albo panno Mayello"; prawdopodobnie spotyka j to po raz pierwszy w yciu, skoro zwyk grzeczno uznaje za obraz. Jakie wic, na Boga, byo to jej ycie? Wkrtce si dowiedziaam. - A zatem ma pani dziewitnacie lat - powrci do swych pyta Atticus. - Duo ma pani rodzestwa? - Siedmioro ich - odrzeka Mayella. Zadaam sobie pytanie, czy oni wszyscy s tacy, jak ten okaz, ktry zobaczyam w moim pierwszym dniu szkoy. - Pani jest najstarsza? - Ja. - Dawno wasza matka umara? - Nie wiem... Dawno. - Chodzia pani do szkoy? - Czytam i pisz tak dobrze, jak tata. To owiadczenie Mayelli przypomniao mi niejakiego pana Jingle z ostatnio czytanej ksiki. - Dugo pani chodzia do szkoy? - Dwa lata... trzy... nie wiem. Powoli, ale wyranie zacza si wyania konstrukcja pyta Atticusa - pyta, ktrych pan Gilmer najwidoczniej nie uzna za wystarczajco nierzeczowe, gdy nie wnosi sprzeciwu; Atticus spokojnie, fragment po fragmencie, odsania przed przysigymi obraz ycia domowego Ewellw. Przysigli dowiedzieli si nastpujcych rzeczy: zasiki otrzymywane przez Ewellw s stanowczo za mae, by wystarczy na wyywienie rodziny, i istniej powane obawy, e tak czy owak, tata je przepija... bo tata czasem idzie gdzie na bagna i wraca dopiero po kilku dniach chory; rzadko bywa a tak zimno, eby musiao si chodzi w bucikach, ale kiedy bywa, mona sobie zrobi eleganckie obuwie z gumy starych opon samochodowych; wod nosi si w kuble ze rda, ktre jest po tamtej stronie mietnikw - w najbliszej okolicy tego rda sprzta si wszystkie mieci - i kady nosi sam dla siebie: chcesz si umy, przytaszcz sobie wody; modsze dzieci maj chroniczny katar, rce i nogi im drtwiej od wilgoci; jedna pani czasem przychodzi zapyta Mayell, dlaczego dzieci nie s w szkole, i zapisuje odpowied: wystarczy, e ju dwie osoby w rodzinie czytaj i pisz - tata potrzebuje dzieci w domu. - Panno Mayello - rzek Atticus pewnie zapominajc, e lepiej tak do niej nie mwi. Dziewitnastoletnia dziewczyna jak pani ma chyba jakich przyjaci? Co to za jedni? Mayella zmarszczya brwi zdumiona. - Przyjaci? - Ma pani chyba znajomych w pani wieku bd starszych, bd modszych? Chopcw i dziewczta? Z nikim si pani nie przyjani?

Wrogo, ktra ju ustpia miejsca niechtnej obojtnoci, znw rozgorzaa w Mayelli. - Pan si na nowo namiewa ze mnie, panie Finch? Atticus uzna jej pytanie za odpowied. - Czy pani kocha ojca, panno Mayello? - zada pytanie nastpne. - Jak to czy kocham? - Chodzi mi o to, czy ojciec jest dobry dla pani, czy dobrze ze sob yjecie? - Nie najgorszy jest, jeeli... - Jeeli...? Mayella spojrzaa na swego ojca. Siedzia dotychczas na krzele przechylony, oparty o porcz. Teraz usiad prosto, czekajc na jej odpowied. - Jeeli nic - rzeka Mayella. - Nie najgorszy, mwi. Pan Ewell znw si rozpar na krzele. - Jeeli sobie nie wypije? - zapyta Atticus tak agodnie, e Mayella skina gow. - Karze pani czasami? - Jak to? - Kiedy jest... rozdraniony, czy bije pani czasami? Mayella rozejrzaa si, opucia wzrok na protokolanta, podniosa wzrok na sdziego. - Prosz odpowiedzie na pytanie, panno Mayello - powiedzia sdzia Taylor. - Tata palcem mnie nie tkn nigdy w yciu - owiadczya Mayella stanowczo. - Palcem mnie nie tkn. Okulary osuny si troch Atticusowi, wic je podsun na nosie. - Pogawdzilimy chwil, panno Mayello, i teraz moemy ju przej do sprawy. A wic poprosia pani Toma Robinsona, eby przyszed porba... co to byo? - Szafa, taka stara z szufladami na jednej stronie. - Czy Tom Robinson by pani dobrze znany? - Jak to? - To znaczy, czy wiedziaa pani, kto to jest i gdzie mieszka? Mayella skina gow. - Wiedziaam, kto to. Co dzie koo nas przechodzi. - Czy po raz pierwszy wtedy poprosia go pani, eby wszed na wasze podwrko? Mayella podskoczya lekko. Atticus, ktry przez cay czas tego wypytywania odbywa powoln wdrwk do okien i z powrotem, sta teraz i wyglda przez okno, czekajc na jej odpowied. Nie widzia, jak si poruszya, ale wydawao mi si, e jednak nie uszo to jego uwagi. Odwrci si i unis brwi. - Czy po raz pierwszy... - zacz ponownie. - Tak pierwszy. - Przedtem nigdy go pani nie wzywaa na podwrko? Teraz Mayella bya ju przygotowana. - Nie wzywaam, na pewno nie wzywaam. - Jedno nie" wystarczy - beztrosko rzek Atticus. - Nigdy przedtem go pani nie prosia, eby zrobi dla pani to czy owo? - Moe i prosiam - ustpia Mayella. - Byo paru czarnuchw w okolicy.

- Nie pamita pani adnej z takich okazji? - Nie. - Dobrze, a teraz wracajc do tego, co si stao... Powiedziaa pani, e Tom Robinson sta za pani w izbie, kiedy si pani odwrcia. Zgadza si? - Zgadza. - Powiedziaa pani, e zapa pani za szyj, kl na pani i wygadywa nieprzyzwoitoci... Zgadza si? - Zgadza. Pami Atticusa staa si nagle niezawodna. - Powiedziaa pani: gruchn mnie na podog i dusi, i wykorzysta mnie... Czy to si zgadza? - Tak powiedziaam. - Pamita pani, jak on bi pani po twarzy? Mayella zawahaa si. - Jest pani, zdaje si, zupenie pewna, e on pani dusi. Przez cay czas walczya z nim pani, to pani pamita, prawda? Kopaa go pani i wrzeszczaa na cae gardo. Czy pamita pani, jak on pani bi po twarzy? Mayella milczaa. Najwyraniej co zaczynaa pojmowa. Przez chwil mylaam, e ona, na sposb pana Hecka Tate i mj, prbuje w duchu uderzy w twarz kogo urojonego przed sob. Ale Mayella spojrzaa na pana Gilmera. - To przecie proste pytanie, panno Mayello, wic jeszcze raz sprbujmy. Czy pamita pani, jak on bi pani po twarzy? - Atticus porzuci miy ton; mwi teraz swym tonem zawodowym, sucho, obojtnie. - Czy pani pamita, jak on pani bi po twarzy? - Nie, nie przypominam sobie, eby mnie uderzy. To znaczy si, pamitam, e mnie bi. - Te ostatnie sowa to pani odpowied? - H? Tak, uderzy... no, nie pamitam, nie pamitam... to wszystko si stao tak migiem... Sdzia Taylor surowo popatrzy na Mayell. - Nie pacz, dziewczyno - zacz, ale Atticus powiedzia: - Niech pacze, jeli ma ochot, Wysoki Sdzie. Czasu jest mnstwo. Mayella gniewnie pocigna nosem i spojrzaa na Atticusa. - Odpowiem na kade pytanie, a jake... a pan bdzie mnie tu trzyma i robi kpiny, co? Odpowiem... - To doskonale - rzek Atticus. - Niewiele ju tych pyta zostao. Panno Mayello, eby nie rozwleka... zeznaa pani, e oskarony bi pani, trzyma pani za szyj, dusi pani i wykorzysta. Chc, eby pani stwierdzia na pewno, czy to ten wanie czowiek. Czy pozna pani tego, ktry pani zgwaci? - Poznam. To ten tam. Atticus odwrci si do oskaronego. - Tom, wstawaj. Niech panna Mayella porzdnie ci si przyjrzy. Czy to ten czowiek, panno Mayello? Potne bary Toma Robinsona zafaloway pod jego cienk koszul. Wysoki, barczysty

wsta, praw rk opierajc si o krzeso. Dziwnie mu brakowao rwnowagi, ale nie dlatego, e sta tak oparty. Lew rk mia o pene dwanacie cali krtsz od prawej, martwo zwisajc u boku - do skurczon, niedorozwinit i usch tak, e nawet z dalekiej galerii wida byo, e on nie moe ni wada. - Smyk - sapn Jem. - Smyk, popatrz. Panie pastorze, to kaleka. Wielebny Sykes, nachylajc si nade mn, wyjani Jemowi szeptem: - Mia w dziecistwie wypadek z odziarniark baweny u pana Dolphusa Raymonda... o mao nie umar z upywu krwi... wszystkie minie mia wyrwane a do koci... Atticus zapyta. - Czy to ten czowiek, ktry pani zgwaci? - To na pewno. Nastpne pytanie Atticusa byo monosylab: - Jak? Mayella ju kipiaa. - Nie wiem, jak to zrobi, ale zrobi... Powiedziaam, e to si wszystko stao migiem, e ja... - No, rozwamy to sobie spokojnie... - zacz Atticus. Przerwa mu pan Gilmer, wnoszc sprzeciw: pan Finch wprawdzie nie zadaje pyta nie majcych wpywu na tok sprawy, ale zastrasza wiadka. Sdzia Taylor rozemia mu si prosto w twarz. - Och, siadaj, Horace, nawet mu si to nie ni. Jeli ju, to wiadek zastrasza Atticusa. Poza sdzi Taylorem nikt teraz si nie mia. Nawet niemowlta tak ucichy, e poczuam obaw, czy przypadkiem nie podusiy si przy piersiach matek. - No - rzek Atticus - panno Mayello, zeznaa pani, e oskarony dusi i bi pani... nie, e podszed chykiem i uderzeniem znienacka pozbawi pani przytomnoci, ale e odwrcia si pani i on tam by... - Atticus ju wrci do stou i kade sowo, ktre wypowiada, zaznacza stukaniem rk w blat. - Czy yczy pani sobie jeszcze raz rozway jakie szczegy swojego zeznania? - Chce pan, ebym opowiadaa co, co si nie stao? - Nie, prosz pani. Chc, eby pani opowiedziaa, co rzeczywicie si stao. Prosz nam powiedzie jeszcze raz, jak to byo. - Ju powiedziaam przecie. - Zeznaa pani, e si pani odwrcia i on tam by. Czy wtedy zacz pani dusi? - Tak. - Potem puci pani szyj i uderzy pani? - Powiedziaam, e uderzy. - Praw pici podbi pani lewe oko? - Usunam gow i... i oko mi si przelizgo... wanie. Usunam gow i oko mi si przelizgo - wybrna wreszcie Mayella. - Nabiera pani nagle cakowitej pewnoci co do tego punktu. Jeszcze przed chwil nie moga pani sobie zbyt dobrze przypomnie, prawda? - Powiedziaam, e mnie uderzy.

- Dobrze. Dusi pani, uderzy pani, a potem zgwaci. Zgadza si? - No, pewnie, akuratnie. - Jest pani siln dziewczyn, wic co pani przez ten czas robia? Staa tam pani po prostu? - Powiedziaam, e wrzeszczaam i kopaam, i biam si... Atticus podnis rk do okularw, zdj je i patrzc na Mayell swym niezawodnym prawym okiem, zasypa j pytaniami. Sdzia Taylor zwrci mu uwag. - Nie tyle pyta naraz, Atticus. Trzeba umoliwi wiadkowi odpowied. - Dobrze, dlaczego pani nie ucieka? - Prbowaam... - Prbowaa pani? Co pani powstrzymao? - Ja... gruchn mnie na podog. Wanie i zwali si na mnie. - Przez cay czas pani krzyczaa? - No, pewnie. - To dlaczego tamte dzieci nie syszay? Gdzie one byy? Na mietnisku? Mayella milczaa. - Gdzie one byy? Mayella milczaa. - Dlaczego na pani krzyk nie przybiegy? mietnisko jest bliej ni las, prawda? Mayella milczaa. - Czy moe pani zacza krzycze dopiero wtedy, kiedy w oknie zobaczya pani ojca? Dopiero wtedy? Mayella milczaa. - Podniosa pani krzyk z powodu ojca, a nie z powodu Toma Robinsona? Czy tak? Mayella milczaa. - Kto pani zbi? Tom Robinson czy ojciec? Mayella milczaa. - Co ojciec zobaczy przez okno? Zbrodni gwatu czy najlepsz obron przed gwatem? Dlaczego nie mwisz prawdy, dziecko? Czy Bob Ewell nie zbi ciebie? Atticus odwracajc si od Mayelli, wyglda tak, jakby go rozbola odek, ale na twarzy Mayelli malowaa si pomieszana ze wciekoci groza. Atticus usiad ciko i przetar chustk okulary. Nagle Mayella przemwia: - Mam co do powiedzienia. Atticus podnis gow. - Chce nam pani powiedzie, jak to byo? Ona jednak nie dosyszaa nuty wspczucia w tej jego zachcie. - Mam co do powiedzenia i potem ju, eby tam nie wiem co, nic nie powiem. Ten tam czarnuch wykorzysta mnie i jak wy, janiepascy panowie, nie chcecie z tym nic zrobi, to wszyscy jestecie mierdzce tchrze, mierdzce tchrze, wy wszyscy. A panu nic nie przyjdzie z tych janiepaskich min, i tego gadania, prosz pani i panno Mayello, nic nie przyjdzie, panie Finch...

I wybuchna prawdziwym paczem. Ramionami jej wstrzsay gniewne szlochy. Dotrzymaa sowa. Nie odpowiedziaa ju na adne pytanie, nawet gdy pan Gilmer prbowa j naprowadzi z powrotem na waciwe tory. Przypuszczam, e sdzia Taylor kazaby j aresztowa za obraz wszystkich obecnych w sali sdowej, gdyby nie to, e bya taka biedna i niczego niewiadoma. W jaki sposb Atticus dotkn j do ywego, co byo dla mnie zgoa niezrozumiae i co zreszt najwyraniej nie sprawio mu przyjemnoci. Siedzia z gow spuszczon, gdy Mayella schodzc z podium i mijajc jego st, patrzya na niego spode ba z tak nienawici, jakiej jeszcze nigdy w yciu nie widziaam u nikogo. Pan Gilmer oznajmi sdziemu Taylorowi, e oskarenie na tym poprzestaje, na co sdzia Taylor powiedzia: - Czas, ebymy wszyscy poprzestali. Sd ogasza dziesiciominutow przerw. Atticus i pan Gilmer spotkali si przed sdziowskim stoem, poszeptali ze sob i razem wyszli z sali drzwiami za podium dla wiadkw, dajc tym samym sygna do rozprostowania ng. Stwierdziam, e siedziaam na samym brzeku dugiej awki, wic nieco jestem zdrtwiaa. Jem wsta i ziewn. Dill zrobi to samo, wielebny Sykes otar twarz kapeluszem. - Temperatura dochodzi do dziewidziesiciu stopni - powiedzia. Pan Braxton Underwood, ktry przez cay czas siedzia cicho w fotelu zarezerwowanym dla prasy i jak gbka nasika materiaami do reportau z tego procesu, pozwoli sobie teraz przesun penym zaciekoci wzrokiem po galerii kolorowych i nagle napotka moje spojrzenie. Z chrapniciem szybko spojrza gdzie indziej. - Jem - powiedziaam - pan Underwood nas zobaczy. - Nie szkodzi. On nie powie Atticusowi, tyle e nas umieci w Trybunie" na stronie towarzyskiej. Jem odwrci si znw do Dilla, eby zapewne dalej mu wyjania subtelnoci tego procesu, chocia jakie, nie wiedziaam. Jak dotd, w adnych kwestiach nie byo adnych duszych dyskusji pomidzy Atticusem a panem Gilmerem; pan Gilmer, jeli si odzywa, czyni to z wyran niechci i Atticus tylko przy nielicznych sprzeciwach cign wiadkw jak osy za pyski. Ale Atticus kiedy nam powiedzia, e w sdzie sdziego Taylora kady adwokat, ktry swe postpowanie opiera rygorystycznie na materiale dowodowym, zwykle zostaje w kocu rygorystycznie pouczony przez sdziego. Uprzystpni mi to dodajc, e sdzia Taylor moe sprawia wraenie lenia sdziujcego jak przez sen, ale bardzo rzadko mu si zdarza uchyla pytania jego, Atticusa, i e to jest najlepszy przykad. Zdaniem Atticusa sdzia Taylor by dobrym sdzi. Wkrtce potem sdzia Taylor wrci, usiad w swym fotelu obrotowym, wyj z kieszonki kamizelki cygaro i obejrza je w zamyleniu. Szturchnam Dilla. Po tych ogldzinach sdzia Taylor chapn cygaro zbami. - Czasem przychodzimy, eby na niego popatrzy - posuyam Dillowi informacj. - To mu ju zajmie czas a do koca. Uwaaj. Sdzia Taylor, niewiadom, e jest pod ostrzaem oczu z galerii, zaatwi si z odgryzionym koniuszkiem cygara, wprawnie wypychajc go jzykiem na warg i mwic: - Pfl-lak!

Trafi do spluwaczki pod ktem tak idealnie prostym, e a usyszelimy ten odgos. - Gow daj, e on w szkole plu kulkami jak diabli - szepn Dill oczarowany. Zazwyczaj ogoszenie przerwy byo sygnaem do masowego opuszczania sali, ale dzi ludzie si nie ruszyli. Nawet Prniacy, ktrym nie udao si zawstydzi modszych a do tego stopnia, by ustpiono im miejsc siedzcych, stali nadal wzdu cian. Toalet hrabstwa pan Heck najwidoczniej zarezerwowa dla przedstawicieli sdu. Gdy Atticus i pan Gilmer wrcili do sali, sdzia Taylor spojrza na zegarek. - Dochodzi czwarta - powiedzia ku mojemu zdumieniu, bo jak wynikao, zegar na dachu nad nami musia przez ten czas wybi godzin co najmniej dwukrotnie. Ani razu nie usyszaam jego bicia, ani razu nie odczuam zwykych przy jego biciu wibracji. - Postaramy si to zakoczy dzi przed wieczorem? - zapyta sdzia Taylor. - Daoby si, Atticus? - Myl, e tak - odrzek Atticus. - Ilu masz wiadkw? - Jednego. - No, przedstaw go.

19
Thomas Robinson praw rk unis rk lew. Sign ni do Biblii i uoy gumiast lew do na czarnej okadce. Ale gdy j puci, eby podnie praw rk do przysigi, osuna si z Biblii bezwadnie i uderzya w stolik wonego. Sprbowa uoy j jeszcze raz, gdy sdzia Taylor warkn: - Wystarczy, Tom! Tom przysig, e bdzie mwi prawd, i usiad w fotelu dla wiadkw. Atticus bardzo szybko rozwiza mu jzyk. Tom mia dwadziecia pi lat; by onaty i mia troje dzieci; ju raz wszed w kolizj z prawem; odsiedzia kiedy trzydzieci dni za zakcenie porzdku publicznego - ze zachowanie". - Musiao wic by ze - rzek Atticus. - Co to byo? - Pobiem si z jednym, chcia mnie dgn noem. - Udao mu si to? - Tak, troch, ale w niebolce miejsce. - Tom poruszy lewym ramieniem. - Aha - powiedzia Atticus. - Czy obu was skazano? - Tak, psz...ana, ja siedziaem, bo nie miaem na grzywn. On swoj zapaci. Dill pochyli si przede mn i zapyta Jema, co Atticus robi. Jem wyjani, e Atticus pokazuje przysigym, e Tom nie ma nic do ukrycia. - Czy znae Mayell Violet Ewell? - zapyta Atticus: - Znaem, psz...ana, musiaem przechodzi koo jej domu tam i nazad z pola co dzie. - Z czyjego pola? - Pracuj przy bawenie u pana Linka Deasa.

- Pracowae przy bawenie w listopadzie? - Nie, psz...ana. Przez jesie i zim pracuj u pana Deasa w ogrodzie. Cay rok stale pracuj u pana Deasa, tam jest mnstwo orzesznikw i rnej roboty. - Mwisz, e musiae przechodzi koo domu Ewellw, idc do pracy i wracajc z pracy. Czy nie moge chodzi inn drog? - Nie, psz...ana, nie wiem, eby tam bya inna droga. - Tom, czy panna Ewell ci kiedy zagadywaa? - No, i owszem, psz...ana. Jak przechodziem, to si kaniaem kapeluszem i jednego dnia mnie poprosia, ebym wszed na podwrko i porba dla niej szaf. - Kiedy ci poprosia, eby porba t szaf? - Chyba tak na wiosn. Pamitam, bo ju byo obtukiwanie baweny i miaem motyk ze sob. Powiedziaem, e mam tylko motyk, ale powiedziaa, e ma siekierk. Daa mi siekierk i porbaem t szaf. Powiedziaa: To chyba musz ci da pitaka, prawda?" A ja powiedziaem: Nie, psz...panny Ewell, to bez pacenia". Potem poszedem do domu i to byo wanie na wiosn wicej ni rok temu. - Czy od tamtego czasu wchodzie tam jeszcze? - Tak, psz...ana. - Kiedy? - No, mnstwo razy. Sdzia Taylor odruchowo sign po motek, ale rka mu opada. Szmer wrd publicznoci na dole ucich bez jego interwencji. - W jakich okolicznociach? - Co, prosz? - Dlaczego tyle razy wchodzie do niej na podwrko? Zmarszczki na czole Toma Robinsona si wygadziy. - Woaa mnie, psz...ana. Chyba co i raz, jak szedem, miaa dla mnie jakie mae roboty... co porba, zoy rozpak, nanie wody. Podlewaa je, te czerwone kwiatki, co dzie... - Dostawae zapat za swoje usugi? - Nie, psz...ana, potem, jak mi chciaa da pitaka ten pierwszy raz, to ju nie. Z mi chci to robiem. Pan Ewell chyba wcale jej nie pomaga i te dzieci take nie, i wiem, e ona nie ma centw do wyrzucania. - Gdzie wtedy byy tamte dzieci? - Zawsze gdzie niedaleko. Patrzyy, jak to robi... poniektre, a poniektre siedziay w oknie. - Czy panna Mayella rozmawiaa z tob? - Tak, rozmawiaa. Tom Robinson zeznawa dalej, a mnie przyszo nagle do gowy, e Mayella Ewell to chyba najsamotniejsze stworzenie pod socem. Jeszcze bardziej samotne ni dziki Radley od dwudziestu piciu lat nie wychodzcy na wiat boy. Gdy Atticus zapyta j o przyjaci, wydawao si, e nawet nie zrozumiaa, o co mu chodzi, a potem uznaa, e on si z niej wymiewa. Mayella - pomylaam - jest tak smutna, jak ci, ktrych Jem nazywa mieszanymi

dziemi; biali nie chc mie z ni do czynienia, bo ona mieszka razem ze winiami; czarni nie chc mie z ni do czynienia, bo ona jest biaa. Trudno by te jej byo za przykadem pana Dolphusa Raymonda wybra raz na zawsze towarzystwo czarnych, bo nie jest wacicielk adnego brzegu rzeki i nie pochodzi ze starej dobrej rodziny. O Ewellach nikt nie powie: Taki ju maj zwyczaj". Miasto Maycomb, chocia obdarza ich koszykami prowiantu na Gwiazdk i przyznaje im zapomogi, krci na nich nosem. Prawdopodobnie tylko Tom Robinson, jeden jedyny, odnosi si do Mayelli przyzwoicie. Ale ona przecie powiedziaa, e Tom j wykorzysta, i wstajc z fotela dla wiadkw, spojrzaa na niego, jakby by botem u jej stp... - Czy kiedykolwiek - przerwa Atticus moje rozmylania - wszede na teren Ewellw... czy kiedykolwiek przestpie furtk Ewellw bez wyranego zaproszenia ze strony ktrego z nich? - Nie, psz...ana. Nigdy. Tego bym nie zrobi. Atticus czasem mwi, e najlepszy sposb poznania, czy wiadek kamie, czy mwi prawd, to nie tyle patrze na niego, ile go sucha. Zastosowaam ten sprawdzian. - Tom zaprzeczy trzy razy jednym tchem, ale spokojnie, bez podnoszenia gosu, wic uwierzyam mu, pomimo e protestowa za duo. Sprawia wraenie szanujcego si Murzyna a aden szanujcy si Murzyn nie wszedby na cudze podwrze z wasnej inicjatywy. - Tom, co robie wieczorem dwudziestego pierwszego listopada w zeszym roku? Poniej nas rozlego si jedno wielkie zbiorowe sapnicie i gowy posuny si do przodu. Za nami Murzyni te sapnli i wychylili si ze swych miejsc. Tom mia skr jak czarny aksamit, nie byszczc, tylko matowoaksamitn. Biaka mu janiay i gdy mwi, widzielimy biel jego zbw. Gdyby nie zosta kalek, byby wspaniaym okazem mczyzny. - Psz...ana, panie Finch - powiedzia - wracaem wtedy wieczr jak zawsze i panna Mayella, jak szedem koo obejcia Ewellw, bya na ganku, tak jak mwia, e bya. Byo tam jako cicho i nie wiedziaem, dlaczego. Mylaem sobie, dlaczego tam tak cicho, i szedem, a tu ona mwi, ebym wszed na chwil i jej pomg. No, to wszedem na podwrko i patrz, co mam porba na rozpak, ale nic nie zobaczyem, a ona mwi: Nie, co mam dla ciebie do roboty w domu. Te drzwi takie stare i lec z zawiasw, a ju jesie tylko patrze". Zapytaem si: Jest tutaj rubokrt, panno Mayello?" A ona powiedziaa: Pewnie, e jest". No, wic wszedem na schodki, a ona kiwna rk, eby wej do rodka, wic wszedem do pokoju od frontu i ogldam te drzwi. Powiedziaem: Panno Mayello, te drzwi wygldaj w porzdku". Pocignem je tam i nazad i zawiasy byy dobre. A tu ona zatrzasna te drzwi mi prosto w nos. Dziwiem si, co tak cicho, i mi zawitao, e nie ma dzieci niedaleko, ani jednego z nich, wic si zapytaem panny Mayelli, gdzie dzieci. - Czarna aksamitna twarz Toma zacza jednak byszcze, otar j doni. - Ja si zapytaem, gdzie dzieci, a ona mwi... mieje si jakby... mwi, e poszli wszyscy na lody. Mwi: Chyba z rok odkadaam te siedem pitakw dla nich, ale odoyam. Wszyscy poszli do miasta na lody". - Skrpowanie Toma nie byo wywoane tym, e si spoci. - Co wtedy powiedziae, Tom? - zapyta Atticus. - Powiedziaem co tak: - Zmylnie panna Mayella zrobia, e im zafundowaa". A ona na to: Tak uwaasz?" Chyba mnie jako nie zrozumiaa... ja chciaem powiedzie, e zmylnie te

centy odkadaa i adnie, e im zafundowaa te lody. - Rozumiem, Tom. Mw dalej - rzek Atticus. - No, powiedziaem, e ju sobie pjd, jak nie mam co dla niej zrobi, a ona mwi, e mam, a ja si pytam, co, a ona mwi, eby wej na to krzeso tam i cign t skrzynk z szafy. - Czy z tej samej szafy, ktr porbae? wiadek umiechn si. - Nie, z innej. Prawie wysokiej jak te ciany tam. Wic zrobiem, jak mi przykazaa, i signem na szaf, a tu ona znienacka apie mnie za nogi... za nogi mnie zapaa, psz...ana. Tak okropnie si zlkem, e skoczyem i to krzeso si wywrcio... to chyba jedyna rzecz, psz...ana, jedyny mebel wywrcony w tym pokoju, jak stamtd odszedem. Przysigam przed Bogiem. - Co si stao, kiedy to krzeso si wywrcio? Tom Robinson utkn w swych zeznaniach. Spojrza na Atticusa, potem na sd przysigych, potem na pana Underwooda, ktry siedzia z przeciwlegej strony sali. - Tom, przysige mwi ca prawd. Nie powiesz? Tom zdenerwowany przesun rk po ustach. - Co nastpio potem? - Odpowiedz na to pytanie - odezwa si sdzia Taylor. Jedna trzecia jego cygara ju znikna. - Panie Finch, psz...ana, podniosem si z tego krzesa i odwracam si, a tu ona jak gdyby doskoczya do mnie. - Doskoczya do ciebie. Ze zoci? - Nie, ona... obja mnie. Obja mnie w pasie. Tym razem motek sdziego Taylora grzmotn w st i jednoczenie, jak gdyby na ten sygna, wiata u sufitu si zapaliy. Mrok jeszcze nie zapad, ale popohidniowego soca nie byo ju w oknach. Sdzia Taylor szybko przywrci porzdek. - Co potem zrobia? wiadek przekn lin. - Wspia si na palce i pocaowaa mnie w policzek. Powiedziaa, e jeszcze si nie caowaa z mczyzn. I waciwie nic jej nie szkodzi, e ja jestem czarnuch. Powiedziaa, e wszystko jedno, co jej tata z ni zrobi. Powiedziaa: Ty te mnie pocauj, czarnuchu". Ja powiedziaem: Niech mnie panna Mayella std wypuci", i chciaem ucieka, ale ona opara si plecami o drzwi i ani rusz, a bym j musia odepchn. Mwi: Niech panna Mayella da przej", a tu pan Ewell wrzeszczy przez okno. - Co on powiedzia? Tom Robinson znw przekn lin i oczy mu si rozszerzyy. - Co nieprzystojnego do mwienia... nieprzystojnego, eby ci wszyscy tu i dzieci to syszeli... - Co on powiedzia, Tom? Musisz powtrzy przysigym, co on powiedzia. Tom Robinson zacisn powieki. - Powiedzia: Kurwo cholerna, na mier ci zatuk".

- Co potem si stao? - Panie Finch, psz...ana, leciaem tak prdko, e nie wiem, co si potem stao. - Tom, czy zgwacie Mayell Ewell? - Nie, nie, psz...ana.. - Nie skrzywdzie jej w aden inny sposb? - Nie skrzywdziem, psz...pana. - Opierae si jej zalotom? - Staraem si. Staraem si tak, eby nie by dla niej przykry. Nie chciaem by dla niej przykry, nie chciaem jej odpycha ani nic. Przyszo mi na myl, e Tom Robinson ma nie gorsze maniery ni Atticus. Dopiero pniej, gdy Atticus mi to wytumaczy, zrozumiaam subteln rnic kryjc si w trudnej sytuacji Toma. On nie mg si poway na to, by podnie rk na bia kobiet w jakichkolwiek okolicznociach, jeli ycie mu byo mie, skorzysta wic z pierwszej okazji i uciek, chocia jest to zawsze niezbitym dowodem winy. - Jeszcze, Tom, wrmy do pana Ewella - rzek Atticus. - Czy on powiedzia co do ciebie? - Nic a nic, psz...ana. Moe pniej, ale mnie tam ju nie by... - Wystarczy - przerwa mu Atticus ostro. - To, co syszae, do kogo mwi? - Do panny Mayelli przecie i patrzy na ni. - Wtedy ucieke? - Pewnie, e uciekem, psz...ana. - Dlaczego ucieke? - Baem si, psz...ana. - Dlaczego si bae? - Psz...ana, panie Finch, eby pan by czarnuch jak ja, te by si pan ba. Atticus usiad. Do podium dla wiadkw ju podchodzi pan Gilmer, ale zanim tam dotar, ze swego miejsca wrd publicznoci wsta pan Link Deas. - Ja tylko chc - oznajmi pan Deas - ebycie wszyscy teraz wiedzieli jedno. Ten chopiec pracowa u mnie przez osiem lat i nigdy nie miaem z nim ani troch kopotu. Ani troch. - Milcz pan! - Z rykiem sdzia Taylor dobudzi si cakowicie. By w dodatku bardzo rowy. Jakim cudem cygaro nie przeszkadzao mu gono mwi. - Link Deas! - wrzasn. - Jeeli chce si co powiedzie, to prosz, ale pod przysig i w odpowiednim czasie, a do tego czasu nie wolno siedzie w sali, zrozumiano? Wyjd pan std, zrozumiano? Prdzej diabli mnie porw, ni mi si to jeszcze raz tutaj powtrzy! Sztylet swego wzroku skierowa na Atticusa, jak gdyby go wzywa do zabrania gosu, ale Atticus z gow pochylon mia si w klap marynarki. Przypomniaam sobie, jak mwi kiedy, e uwagi sdziego Taylora ex cathedra nieraz wykraczaj poza sdziowskie kompetencje, a jednak rzadko si zdarza, by adwokaci przeciwko nim protestowali. Spojrzaam na Jema, ale Jem potrzsn gow. - To nie jest tak, jakby wsta ktry z przysigych i zacz mwi od siebie - wyjani. - Wtedy byoby chyba inaczej. Pan Link po prostu zakci spokj czy co takiego. Sdzia Taylor poleci protokolantowi wykreli wszystko, co zostao zaprotokoowane po

sowach Psz...ana, panie Finch, eby pan by czarnuch jak ja, te by si pan ba", i zwrci si do przysigych, eby tej przerwy nie brali pod uwag. Przez chwil podejrzliwie patrzy na sal, czekajc zapewne, kiedy pan Link Deas j opuci. Potem powiedzia: - Prosimy, panie Gilmer. - Dostae trzydzieci dni aresztu za zakcenie spokoju publicznego, Robinson? - Tak, psz...ana. - Jak wyglda tamten Murzyn, kiedy si z nim zaatwie? - To on mnie tuk, psz...ana. - Tak, ale ciebie skazano, prawda? Atticus podnis gow. - To wykroczenie figuruje w aktach, Wysoki Sdzie. Pomylaam, e Atticus ju si zmczy. - wiadek jednak odpowie - rzek sdzia Taylor gosem rwnie znuonym. - Tak psz...ana, dostaem trzydzieci dni. Z gry wiedziaam: pan Gilmer oznajmi przysigym, e kto, kto zosta skazany za zakcenie spokoju publicznego, doskonale mg si nosi z zamiarem wykorzystania Mayelli Ewell, i chodzi panu Gilmerowi tylko o to, by w ten sposb to uzasadni. Takie uzasadnienia pomagaj. - Robinson, niele rbiesz szafy i drewno na podpak jedn rk? - Tak, chyba. - Do jeste silny, eby dusi kobiet i powali j na podog? - Nigdy tego nie robiem, psz...ana. - Ale siy masz na to dosy? - Chyba, psz...ana. - Ona ju dawno wpada ci w oko, prawda, chopcze? - Nie. Nigdy na ni nie patrzyem. - Wic to dlatego, e bye taki rycerski, rbae dla niej drzewo i nosie wod, co, chopcze? - Po prostu chciaem jej pomc, psz...ana. - Bardzo to szlachetnie z twojej strony, tym bardziej e miae chyba jakie obowizki domowe po zwykej pracy? - Miaem, psz...ana. - Czemu ich nie wypeniae, zamiast oddawa usugi pannie Ewell? - Robiem to i to, psz...ana. - Sporo wic brae na siebie roboty. Dlaczego? - Co dlaczego, psz...ana? - Dlaczego tak si palie do pomagania tej kobiecie w jej obowizkach domowych? Tom Robinson zawaha si, szukajc odpowiedzi. - Wygldao, e ona nie ma nikogo, co by jej pomg, jak mwi... - Chocia by tam pan Ewell i byo siedmioro dzieci, chopcze? - No, mwi, e wygldao, e oni jej wcale nie pomagaj...

- Rbae szafy i pracowae tam z czystej dobroci serca, chopcze? - Staraem si jej pomc, psz...ana. Pan Gilmer ponuro umiechn si do przysigych. - Bardzo zacny z ciebie facet, jak si zdaje... Robie to wszystko, chocia nie dostawae za to ani grosza? - Tak. al mi jej byo po prostu... ona chyba staraa si wicej ni oni wszyscy. - Tobie byo jej al? Tobie byo jej al? - Pan Gilmer rs do sufitu. wiadek uprzytomni sobie, e popeni bd, i poruszy si niespokojnie w fotelu. Ale zo ju si stao. Nikomu na dole nie spodobaa si odpowied Toma Robinsona. Pan Gilmer w milczeniu czeka przez dusz chwil, eby ta odpowied dobrze wszystkim zapada w pami. - No wic dwudziestego pierwszego listopada przechodzie jak zwykle koo tego domu powiedzia wreszcie - i ona ci poprosia, eby wszed i porba szaf? - Nie. - Zaprzeczasz temu, e przechodzie tamtdy? - Nie... Powiedziaa, e ma dla mnie do roboty co w domu... - Ona mwi, e ci prosia, eby porba szaf. Czy tak byo? - Nie, nie byo. - Wic mwisz, e ona kamie, chopcze? Atticus poderwa si, ale Tom Robinson go nie potrzebowa. - Nie mwi, e ona kamie, panie Gilmer. Mwi, e jej si pomieszao. Na nastpne pytania, gdy pan Gilmer odtwarza wersj Mayelli, wiadek stale odpowiada, e jej si pomieszao. - Pan Ewell nie wygoni ci z domu, chopcze? - Nie. Chyba nie. - Chyba nie. Co to znaczy? - To znaczy, e nie zostaem tak dugo, eby mnie wygoni. - Bardzo szczerze, prawda, tumaczysz, dlaczego ucieke tak szybko? - Przecie mwi, e si baem, psz...ana. - Jeeli miae czyste sumienie, to czego si bae? - Ju mwiem, niebezpiecznie dla kadego czarnucha by w... takim kopocie. - Ale ty nie by w kopocie... Zeznae, e opierae si pannie Ewell. Tak wic si bae, e ona ci zrobi krzywd, e a ucieke... ty, taki wielki byk? - Nie, psz...ana, baem si by w sdzie, jak teraz jestem. - Bae si aresztowania, bae si, e bdziesz musia odpowiada za to, co uczynie. - Nie, baem si, e bd musia odpowiada za to, czego nie uczyniem. - Robisz si bezczelny, chopcze. - Nie, psz...ana, nie robi Wicej ju nic nie syszaam z krzyowego ognia pyta pana Gilmera, bo Jem kaza mi wyprowadzi Dilla. Nie wiadomo dlaczego Dill zacz paka i nie mg si uspokoi; zrazu zy mu kapay cicho, ale potem rozszlocha si na dobre i usyszao to kilka osb na galerii. Jem powiedzia, e jeli natychmiast z Dillem nie wyjd, to on mnie naprawd zmusi, w czym popar

go wielebny Sykes mwic, e lepiej bdzie, jak wyjd, wic wyszam. Przypuszczaam, e Dill, ktry dotychczas przez cay ten dzie zachowywa si normalnie i nic mu nie dolegao, niezupenie jednak wrci do siebie po tej swojej ucieczce. - le si czujesz? - zapytaam, gdymy zeszli na d. Dill sprbowa wzi si w gar i dobieglimy do schodkw poudniowego przedsionka. Na najwyszym stopniu jak samotny posg sta pan Link Deas. - Co si dzieje, Smyk? - zapyta, gdy go mijalimy. - Nic, prosz pana - odpowiedziaam przez rami. - Tylko Dillowi niedobrze. - Wyjdcie na powietrze pod drzewa - poradzi pan Link Deas. - To pewnie z tego upau. Wybralimy najgrubszy db i usiedlimy w cieniu. - Taki by, e ju nie mogem wytrzyma - powiedzia Dill. - Kto? Tom? - Ten stary pan Gilmer... eby tak to prowadzi, tak wstrtnie z nim rozmawia... - Dill, to jego posada. No, gdybymy nie mieli prokuratorw... no to bymy nie mogli mie obrocw, zdaje mi si. Dill cierpliwie wdycha powietrze. - Ja to wszystko wiem, Smyk. Tylko a mdlio, jak on mwi, po prostu mnie mdlio. - On tak wanie ma mwi, Dill, wzi go w krzyowy ogie pyta... - Ale mwi inaczej, kiedy... - Dill, bo tamci to byli wiadkowie jego oskarenia. - No, pan Finch nie odnosi si tak do Mayelli i do tego starucha Ewella, kiedy ich bra w swj krzyowy ogie. eby tak mwi chopcze" przez cay czas i naigrawa si, i oglda na przysigych za kadym razem, kiedy on odpowiada... - No, Dill, ostatecznie to tylko Murzyn. - Co z tego? Nie jest w porzdku, bardzo nie jest w porzdku tak z nim postpowa. Nikt nie ma powodu tak rozmawia... a mnie mdli. - Pan Gilmer taki ma ju zwyczaj, Dill, on ze wszystkimi tak robi. Nigdy jeszcze nie widziaam, eby by dla kogo bardzo dobry. No, kiedy... no, pan Gilmer dzisiaj nawet w poowie nie by taki przykry, jak zawsze. Oni wszyscy tak robi, to znaczy wikszo adwokatw. - Pan Finch nie. - Atticus nie jest najlepszym przykadem, Dill. Atticus... - Bezradnie szukaam w pamici ktrego z bystrych okrele pani Maudie Atkinson. Znalazam: - Jest taki sam, czy to w sali sdowej, czy publicznie na ulicy. - Nie o to mi chodzi - powiedzia Dill. - Wiem, o co ci chodzi, modziecze - rozleg si gos za nami. W pierwszej chwili mylelimy, e go syszymy z dziupli tego dbu, ale to by gos pana Dolphusa Raymonda, ktry sam ju wychyla si do nas zza pnia. - Nie jeste gruboskrny, dlatego ci mdli, prawda?

20
- Chod tu do mnie, synu. Mam dla ciebie dobr rzecz na odek. Poniewa pan Dolphus Raymond by zym czowiekiem, to zaproszenie przejo mnie niechci, poszam jednak za Dillem. Co mi szeptao, e Atticus chyba nie byby zadowolony z naszych stosunkw towarzyskich z panem Dolphusem Raymondem, a ju ciocia Alexandra nie byaby z nich zadowolona na pewno. - Prosz - rzek pan Raymond, podajc Dillowi papierow torebk z dwiema somkami w rodku. - yknij sobie porzdnie, to ci uspokoi. Dill possa somki ostronie, umiechn si i zacz cign duszkiem. - Hi, hi - powiedzia pan Raymond, ktremu najwidoczniej rozkosz sprawiao deprawowanie dzieci. - Dill, uwaaj no - ostrzegam. Dill wypuci somki z ust i rozemia si od ucha do ucha. - Smyk, to coca-cola, nic tylko coca-cola. Pan Raymond usiad, opierajc si o drzewo. Do tej chwili lea na trawie. - Wy mali, nie wygadacie, prawda? Opini bycie mi zepsuli na amen. - Czy to znaczy, e pan zawsze z tej torebki pije coca-col? Zwyczajn coca-col? - Aha - przytakn pan Raymond. adnie pachnia: skr, komi i nasionami baweny. Na nogach mia jedyne angielskie buty do konnej jazdy, jakie dotychczas zdarzyo mi si widzie. Tylko to pij przewanie... - Wic pan tylko na niby jest wci troch pod... - Ugryzam si w jzyk. - Przepraszam pana. Nie chciaam by... Pan Raymond zachichota, bynajmniej nie obraony, a ja sprbowaam sformuowa swe pytanie taktowniej: - Dlaczego pan tak robi, jak pan robi? - Dlacz... och, pytasz, dlaczego udaj? No, to bardzo proste - wyjani pan Raymond. - Wielu jest takich, ktrzy... ktrym nie podoba si styl mojego ycia. Ot mgbym powiedzie: Niech ich diabli porw, w nosie mam, co sobie myl o mnie", a ja mwi: W nosie mam, co myl", i owszem, ale nie mwi: Niech ich diabli", rozumiecie? Dill i ja odpowiedzielimy: - Nie, prosz pana. - Staram si poda im wytumaczenie, rozumiecie? Ludziom zawsze si przydaje jakie wytumaczenie. Kiedy przyjedam do miasta, co zreszt bywa rzadko, zawsze troch bredz i popijam z torebki, eby ludzie mogli mwi: Dolhpus Raymond w szponach whisky. On w tym tkwi po uszy. Nie daje sobie rady sam ze sob, dlatego tak yje". - To nieuczciwie, prosz pana, robi z siebie gorszego, ni si ju jest... - Nieuczciwie, ale bardzo pomaga w stosunku do ludzi. W sekrecie pani powiem, panno Finch, e ja nie bardzo lubi wlewa w siebie tyle pynu, ale widzicie, oni by nigdy, nigdy nie zrozumieli tego, e ja tak yj, bo wanie tak chc y. Doznaam uczucia, e nie powinnam sucha tych wywodw starego grzesznika, ktry ma

mieszane dzieci i wcale si z tym nie kryje, ale on by urzekajcy. Po raz pierwszy natknam si na kogo, kto rozmylnie popenia oszustwo kosztem samego siebie. Ale dlaczego on nam zawierzy ten swj najgbszy sekret? Zapytaam go, dlaczego. - Dlatego, e jestecie dziemi, wic potraficie to zrozumie - odpowiedzia - i dlatego, e syszaem, co mwi ten may... - Ruchem gowy wskaza Dilla. - ycie jeszcze nie zdyo zmci mu instynktu. Za par lat on ju nie bdzie mie mdoci, ju nie bdzie paka. Moe niektre sprawy bd go uderzay tym, e s... niezupenie takie, jak by powinny, ale on ju nie bdzie paka, kiedy troch podronie. - Paka, a po co, prosz pana? - W Dillu odezwa si mczyzna. - Paka nad tym piekem po prostu, jakie jedni stwarzaj drugim... nawet si nie zastanawiajc. Paka nad piekem, jakie biali stwarzaj kolorowym, nawet nie prbujc si zastanawia, e to te ludzie. - Atticus mwi, e oszukanie kolorowego jest sto razy gorsze ni oszukanie biaego wymamrotaam. - Mwi, e to najwiksza podo. Pan Raymond powiedzia: - Nie sdz, by... Panno Jean Louise, pani nie wie, e pani tatu nie jest przecitnym czowiekiem, jeszcze za mao ma pani latek, eby to poj... jeszcze nie do si pani napatrzya na ten wiat. Nie zna pani tego miasteczka, no, ale eby je pozna, wystarczy wrci do sali sdu. To mi przypomniao, e tracimy przecie mnstwo z krzyowego ognia pyta pana Gilmera. Spojrzaam na soce, ktre szybko osuwao si za dachy sklepw z zachodniej strony rynku. Jak mu midzy owsem i sianem nie mogam si zdecydowa, co wybra: pana Raymonda czy Pity Sd Obwodowy? - Chodmy, Dill - powiedziaam. - Ju dobrze si czujesz? - Tak. Ciesz si, e pana poznaem, panie Raymond, i dzikuj za coc, wietnie mi zrobia. Popdzilimy z powrotem do sdu - po schodkach, a potem po schodach, na pierwsze pitro i na drugie, i bokiem przesunlimy si wzdu porczy galerii. Wielebny Sykes dopilnowa, by nikt nie zaj naszych miejsc. W sali panowaa taka cisza, e znw zaniepokoiam si o te niemowlta. Cygaro sdziego Taylora byo ju tylko brzow plamk w jego ustach; pan Gilmer na wycigi z protokolantem, ktremu do gwatownie podrygiwaa, pisa co w jednym z tych blokw lecych na jego stole. - Klops - mruknam - tyle stracilimy. Atticus chyba ju od dawna przemawia do przysigych. Na jego stole te leay teraz papiery wyjte widocznie z teczki opartej o jego krzeso. Tom Robinson przebiera je palcami. - ...braku jakichkolwiek dowodw potwierdzajcych, ten czowiek stoi przed sdem oskarony o przestpstwo gwne, za ktre grozi mu kara mierci... Szturchnam Jema. - Dugo ju mwi? - Wanie skoczy z materiaem dowodowym - szepn Jem - i wygramy, Smyk. Niemoliwe, ebymy nie wygrali. Mwi od piciu minut mniej wicej. Wykaza to tak czarno na

biaym, jak... no, tak jak ja bym tobie to wytumaczy. Nawet ty by zrozumiaa. - Czy pan Gilmer...? - Psst... Nic nowego, tylko to, co zwykle. Cicho bd teraz. Znw skierowalimy wzrok na d. Atticus mwi swobodnie tonem obojtnym, jakim zazwyczaj dyktowa listy. Spacerowa wolno tam i z powrotem przed aw przysigych, ktrzy suchali go chyba uwanie; gowy mieli podniesione i wodzili oczami za spacerujcym Atticusem raczej z uznaniem. Pewnie dlatego, e Atticus nie grzmia. Atticus umilk, a potem zrobi co, czego zwykle nie robi: odpi dewizk z zegarkiem i pooy j na stole, zwracajc si do sdziego Taylora: - Za pozwoleniem Wysokiego Sdu... Sdzia Taylor skin gow i wtedy Atticus zrobi co, czego na moich oczach nie robi nigdy ani przedtem, ani potem, publicznie ani w domu: rozpi kamizelk, rozpi konierzyk, rozluni krawat i zdj marynark. Poniewa zawsze chodzi starannie ubrany, nie zdejmujc z siebie adnych czci garderoby, dopki nie kad si spa, Jemowi i mnie wydawa si nieomal nagi. Wymienilimy przeraone spojrzenia. Atticus woy rce do kieszeni i odwrci si do przysigych z raptownym, zotym w wietle byskiem guzika przy konierzyku i nakrtek pira i owka. - Panowie! - powiedzia. Jem znw spojrza na mnie, ja znw spojrzaam na Jema. Atticus rwnie dobrze mgby powiedzie Smyk!". Gos jego nie brzmia ju ani sucho, ani obojtnie i gdybymy nie wiedzieli, e on przemawia teraz do sdu przysigych, mogoby si wydawa, e gawdzi ze znajomymi na rogu przed poczt. - Panowie - mwi - bd si streszcza, ale korzystajc z czasu, jaki mi pozosta dla was, chciabym zwrci uwag, e ta sprawa nie jest spraw trudn, nie wymaga drobiazgowego przesiewania faktw, wymaga jednak, ebycie byli ponad wszelk wtpliwo pewni, e oskarony jest winien. Zacz naley od tego, e ta sprawa nie powinna by przedmiotem procesu. Jest jasna i prosta. Oskarenie nie dostarczyo adnego wiadectwa lekarskiego na dowd, e przestpstwo, o ktre oskarono Toma Robinsona, w ogle miao miejsce. Cay materia dowodowy ogranicza si do zezna dwch wiadkw, czyli do wiadectwa, ktre nie tylko zostao powanie zakwestionowane w czasie przesuchania... ale ktremu oskarony stanowczo zaprzeczy. Winien jest nie oskarony, winien jest kto inny w tej sali. Dla gwnego wiadka oskarenia czuj lito, jednak nie a tak dalece, by litowa si nad t dziewczyn, ktra rzucia na szal ycie czowieka, usiujc zrzuci z siebie wasn win. Mwi win", panowie, bo kierowao ni poczucie winy. Nie popenia ona adnej zbrodni, po prostu zamaa sztywne i uwicone przez czas zasady naszego spoeczestwa, zasady tak surowe, e kadego, kto raz je zamie, psami si szczuje i wydala z naszego rodowiska jako jednostk nie nadajc si do wspycia. Ta dziewczyna jest ofiar okrutnej ndzy i ciemnoty, ale litowa si nad ni nie mog; jest biaa. W peni zdawaa sobie spraw z potwornoci swego wykroczenia, a przecie pragnienie jej byo mocniejsze ni zasady, ktre chciaa zama, wic obstawaa przy ich zamaniu. Ot to: obstawaa; i jej pniejsza reakcja jest czym, co wszyscy dobrze znamy z najrniejszych sytuacji yciowych. Zrobia co, co robi kade dziecko -

sprbowaa usun dowd swego wykroczenia. W tym jednak wypadku nie bya dzieckiem ukrywajcym skradzion rzecz; wymierzya cios w swego koza ofiarnego... z koniecznoci sprbowaa go usun, eby raz na zawsze znikn z jej orbity, z tego wiata. Musiaa zniszczy dowd swego wykroczenia. Co byo dowodem jej wykroczenia? Tom Robinson, czowiek. Musiaa usun Toma Robinsona sprzed oczu. Tom Robinson codziennie by jej swym widokiem przypomina to, co uczynia. A co uczynia? Na pokuszenie wodzia czarnego. Jest biaa, a uwodzia czarnego. Dopucia si czego, co w naszym spoeczestwie jest rzecz nie do pomylenia; pocaowaa Murzyna. Nie jakiego starego Wuja Toma, tylko silnego, modego Murzyna-mczyzn. adne zasady nie miay dla niej znaczenia, dopki ich nie zamaa, ale pniej, poczua ich brzemi. Widzia ten fakt jej ojciec i oskarony powtrzy nam jego uwagi. Co zrobi jej ojciec? Nie wiemy, ale jest dowd poredni na to, e Mayella Ewell zostaa bezlitonie pobita przez kogo, kto posugiwa si prawie wycznie lew rk. Czciowo jednak wiemy, co zrobi pan Ewell: postpi tak, jak w tych okolicznociach postpiby kady yjcy w bojani boej, szanujcy si i wierny swym zasadom biay... wnis zaprzysione oskarenie i uzyska nakaz aresztowania, niewtpliwie podpisujc go lew rk, i oto Tom Robinson siedzi tu przed wami po zoeniu przysigi... po podniesieniu do przysigi swej jedynej sprawnej rki, rki prawej. Tak to spokojny, przyzwoity, skromny Murzyn, ktry mia prawdziw czelno powiedzie, e al mu" byo biaej kobiety, musia zaprzeczy sowu dwojga biaych. Nie potrzebuj wam przypomina, jak tych dwoje przedstawio si i zachowywao na podium, bo widzielicie to sami. wiadkowie oskarenia, z wyjtkiem szeryfa hrabstwa Maycomb, zaprezentowali si wam, panowie, i Wysokiemu Sdowi cynicznie ufni, e ich wiadectwo nie zostanie podane w wtpliwo... ufni, e wy, panowie, pjdziecie po ich linii, postpujc w myl zaoenia, niegodziwego zaoenia, e wszyscy Murzyni kami, wszyscy Murzyni s z gruntu niemoralni, wszyscy Murzyni zagraaj czci naszych kobiet... w myl zaoenia godnego tylko kogo na takim poziomie umysowym, jak oni. Zaoenie to, jak wiemy, panowie, samo w sobie jest kamstwem tak niewtpliwie, jak czarna jest skra Toma Robinsona, kamstwem, ktrego nie musz wam wykazywa. Prawd przecie znacie, a prawda jest taka: niektrzy Murzyni kami, niektrzy Murzyni s z gruntu niemoralni, niektrzy Murzyni zagraaj czci kobiet... zarwno czarnych, jak biaych. Ale ta prawda odnosi si do caej ludzkoci niezalenie od koloru skry. Nie ma tu nikogo w tej sali, kto by nigdy w yciu nie skama, kto by nigdy nie popeni czynu niemoralnego, nie ma takiego mczyzny, ktry by nigdy nie spojrza podliwie na kobiet. Atticus umilk i wycign z kieszeni chustk. Potem zdj okulary i przetar je, i wtedy znw zobaczylimy co po raz pierwszy". Atticus, chocia w przeciwiestwie do wikszoci mczyzn raczej si nie poci, mia teraz twarz spocon i lnic. - Jeszcze jedno, panowie, na zakoczenie. Thomas Jefferson kiedy powiedzia, e wszyscy ludzie rodz si sobie rwni... zdanie, ktre jankesi i wszyscy spowinowaceni z rzdem w Waszyngtonie lubi nam rzuca w twarz. Pewni ludzie w tym roku paskim tysic dziewiset trzydziestym pitym wykazuj skonno do posugiwania si t sentencj na chybi trafi,

dopasowujc j do wszelkich okolicznoci. Najmieszniejszy przykad, jaki mi przychodzi na myl, to fakt, e czynniki kierujce szerzeniem owiaty popieraj leniwych i tpych tak samo, jak pracowitych. Wszyscy ludzie rodz si sobie rwni - z powag powiedz wam ci pedagodzy - a dzieci opnione ulegaj straszliwym kompleksom niszoci". Wiemy doskonale, e nie wszyscy rodz si sobie rwni w takim sensie, w jakim pewne jednostki chciayby nas o tym przekona. Niektrzy s mdrzejsi ni inni; niektrzy maj wiksze szanse yciowe, bo ju z nimi przyszli na ten wiat; niektrzy zarabiaj wicej pienidzy... niektre panie lepiej piek ciasto; niektrzy wreszcie rodz si z talentami i dziki temu wyrastaj ponad og. Ale jest w naszym kraju miejsce, gdzie rwni sobie s wszyscy... jest jedna ludzka instytucja, gdzie ebrak rwny jest Rockefellerowi, gupiec Einsteinowi, nieuk rektorowi uniwersytetu. Ta instytucja, panowie, to sd. Tak samo Sd Najwyszy Stanw Zjednoczonych, jak najskromniejszy trybuna sdziego pokoju na prowincji, bd te czcigodny sd, w ktrym teraz wy zasiadacie. Nasze sdy maj swoje wady, bo jaka instytucja stworzona przez ludzi ich nie ma? Ale w naszym kraju nasze sdy s wielkimi obrocami rwnoci spoecznej i w naszych sdach wszyscy s sobie rwni. Nie jestem idealist niezomnie wierzcym w prawo naszych sdw i doskonao systemu awy przysigych. To dla mnie nie idea, to ywa powszednia rzeczywisto. Panowie, aden sd nie jest wart wicej ni kady z was siedzcy na tej awie tutaj przede mn. Sdy s tylko tak zdrowe, jak zdrowe s ich awy przysigych, a awy przysigych s tylko tak zdrowe, jak ci, ktrzy na nich zasiadaj. Ufam, e wy, panowie, rozpatrzycie bez zacietrzewienia przedstawiony wam materia dowodowy i w wyniku waszej decyzji oskarony wrci do swej rodziny. W imi Boga czycie swoj powinno. Gos Atticusa przycich, wic ostatnich jego sw, gdy si odwraca od przysigych, ju nie dosyszaam. Powiedzia to zreszt raczej do siebie ni do sdu. Szturchnam Jema. - Co on mwi? - W imi Boga uwierzcie mu. Chyba tak powiedzia. Dill nagle wycign rk przede mn i pocign Jema za rami. - Patrz! Popatrzylimy w kierunku jego palca i serca w nas zamary. rodkiem sali prosto do Atticusa sza Calpurnia.

21
Niemiao zatrzymaa si przy porczy, czekajc, by spojrza na ni sdzia Taylor. Wystrojona w czyciutki fartuch trzymaa w rce kopert. Sdzia Taylor zobaczy j i zapyta: - To Calpurnia, prawda? - Tak, panie sdzio - odrzeka. - Czy mog da t wiadomo panu Finchowi, prosz pana? To nic wsplnego z tym... z tym procesem.

Sdzia Taylor skin gow i Atticus wzi t kopert od Calpurnii. Otworzy j, przeczyta kartk, ktr w niej znalaz, i powiedzia: - Wysoki Sdzie, to... kartka od mojej siostry. Pisze, e moje dzieci zginy, nie ma ich od poudnia... Czy... czy mona... - Ja wiem, gdzie one s, Atticus - odezwa si pan Underwood. - Siedz tam na galerii kolorowych... dokadnie od godziny pierwszej osiemnacie po poudniu. Nasz ojciec odwrci si i spojrza w gr. - Jem, zejdcie stamtd - zawoa. Potem powiedzia do sdziego Taylora co, czego ju nie syszelimy. Przegramolilimy si przez wielebnego Sykesa i ruszylimy na d. Atticus i Calpurnia czekali przy schodach. Calpurnia miaa min, e nie daj Boe, ale Atticus by wyranie wyczerpany. Jem skaka w podniecieniu. - Wygralimy, prawda? - Nie wiem - rzek Atticus krtko. - Bylicie tu przez cae popoudnie? Wrcicie teraz z Calpurni na kolacj i macie ju dzisiaj nie wychodzi z domu. - Oj, Atticus, pozwl nam jeszcze przyj tutaj - poprosi Jem. - Bagam, pozwl nam usysze wyrok, bagam, ojcze! - Przysigli moe wrc w cigu minuty, nie wiadomo... - Ale wida byo, e Atticus miknie. No, syszelicie ju tyle, rwnie dobrze moecie usysze reszt. Co wam powiem: moecie wrci po kolacji... tylko nie spieszcie si z jedzeniem, nie ominie was nic wanego... i gdyby przysigych jeszcze nie byo, moecie zaczeka razem z nami. Ale spodziewam si, e zanim wrcicie, bdzie ju po wszystkim. - Mylisz, e oni tak szybko go uniewinni? Atticus otworzy usta do odpowiedzi, rozmyli si jednak, zamkn je i odszed bez sowa. Modliam si, eby wielebny Sykes nie wpuci nikogo na nasze miejsca, ale przestaam si modli, gdy sobie przypomniaam, e po wyjciu przysigych publiczno zawsze masowo opuszcza sal... bdzie dzi tok w drogerii i w kawiarni O.K.", to znaczy, jeli ludzie nie przywieli sobie z domu rwnie kolacji. Posusznie maszerowalimy z Calpurni. - ...ze skry was ywcem obedr za ten pomys, ebycie wy, dzieci, suchay tego wszystkiego! Pan Jem eby nie mia do oleju w gowie i jeszcze ma siostrzyczk zabra na taki proces! Pani Alexandr sparaliuje, jak jej powiem! To wcale nie dla dzieci... - Latarnie si paliy i przechodzc pod nimi, widzielimy oburzony profil Calpurnii. - Panie Jem, mylaam, e masz cho troch oleju w tej gowie... co za pomys, ma siostrzyczk! Co za pomys, panie Jem! Jak ci nie wstyd! Za grosz rozumu! Rado moja nie miaa granic. W takim tempie stao si tyle rzeczy, e chyba caych lat potrzeba na uporzdkowanie ich w pamici, i to teraz Calpurnia naciera uszu swemu najdroszemu Jemowi, a mio... jakie jeszcze cuda przyniesie ten wieczr? Jem chichota: - Nie chcesz, ebym ci o tym opowiedzia, Cal?

- Zamknij jadaczk, szanowny panie! Powiniene nosem szorowa po ziemi z tego wstydu, a ty si miejesz... - Calpurnia zaktualizowaa szereg zardzewiaych pogrek, ktre jednak nie wzbudziy w Jemie duej skruchy, i poeglowaa na schodki werandy z sakramentalnym: - Jeeli pan Finch ci nie sprawi lania, ja to zrobi za niego. Wa do domu, panie Jem! Jem wszed z umiechem od ucha do ucha, a Calpurnia ju niemo kiwna gow na znak, e Dill moe zje kolacj u nas. - Tylko zadzwo do panny Rachel i powiedz, gdzie jeste - polecia Dillowi. - Panna Rachel nieprzytomnie si ciebie naszukaa... uwaaj, eby ci jutro z samego rana nie odesaa do Meridian. Ciocia Alexandra omal nie zemdlaa, dowiadujc si od Calpurnii, gdziemy byli. Gdy powiedzielimy, e Atticus nam pozwoli, chyba poczua si bardzo dotknita, bo ani sowem nie odezwaa si przy kolacji. Ze smutkiem patrzya na jedzenie i tylko dziobaa je widelcem, podczas gdy Calpurnia zajmowaa si Jemem, Dillem i mn, jakby si mcia na nas w jej imieniu. - Wstyd!!! Wstyd!! Wstyd! - burczaa we wszystkich moliwych tonacjach, dolewajc nam mleka, nakadajc na talerze saatk z kartofli i szynk. - Jedzcie powoli, no! - rozkazaa ostatecznie. Wielebny Sykes pilnowa naszych miejsc. Ze zdumieniem stwierdzilimy, e nie byo nas prawie godzin i co wicej, e w sali przez ten czas niewiele si zmienio. Brak byo tylko przysigych, oskaronego i sdziego Taylora, ktry jednak przyszed, gdymy siadali. - Nikt chyba si nie ruszy - zauway Jem. - Niektrzy owszem, kiedy przysigli wyszli - poinformowa nas wielebny Sykes. - Na dole ludzie przynieli swoim kobietom kolacj i one nakarmiy dzieci. - Dugo ich nie ma? - zapyta Jem. - Jakie p godziny. Pan Finch i pan Gilmer jeszcze przemawiali i sdzia Taylor poucza przysigych. - Jak? - zapyta Jem. - Jak mwi? Och, dobrze. Ja mu nic nie zarzucam... jest sprawiedliwy. Powiedzia co, e jeeli macie takie przekonanie, to musicie wyda taki wyrok, a jeeli macie takie, to musicie wyda inny. A ju mylaem, e on si troch przechyla na nasz stron... - Wielebny Sykes podrapa si po gowie. Jem si umiecha. - Nie wolno mu si przechyla, panie pastorze, ale nie denerwujmy si, wygramy - rczy z wyyn swej mdroci. - Nie wyobraam sobie, eby jakikolwiek sd przysigych mg uzna go winnym po tym wszystkim, comy tu usyszeli... - No, to wcale nie takie pewne, panie Jem. Ja jeszcze nie widziaem adnego sdu przysigych, ktry by rozstrzygn na korzy kolorowych, a nie biaych... Ale Jem przeciwstawi si wielebnemu Sykesowi i nie pytajc, czy chcemy, czy nie, uraczy nas dugim przegldem materiau dowodowego zaprawionym jego, Jema, pogldami na kodeks karny w odniesieniu do gwatu; to nie gwat, jeli ona czowiekowi pozwala, byleby miaa osiemnacie lat... to znaczy w stanie Alabama... a Mayella ma przecie dziewitnacie. eby by

gwat, trzeba wyranie kopa i wrzeszcze, trzeba da si powali i podepta, najlepiej tracc od razu przytomno. Poniej lat osiemnastu tego wszystkiego nie trzeba. - Panie Jem - zaprotestowa wielebny Sykes. - Nie przystoi o takich rzeczach mwi przy panienkach... - Oj, ona pojcia nie ma, o czym mwimy - powiedzia Jem. - Smyk, prawda, e to dla ciebie za dorose? - Na pewno nie, kade twoje sowo rozumiem. Moe zabrzmiao to zbyt przekonywajco, bo Jem ucich i ju nie podj tematu. - Ktra godzina, panie pastorze? - zapyta po chwili. - sma dochodzi. Spojrzaam w d na Atticusa spacerujcego z rkami w kieszeniach; przeszed obok okien, potem wzdu porczy i podszed do loy przysigych. Zajrza tam, podda krciutkim ogldzinom sdziego Taylora na jego tronie, a potem znw wrci, skd wyruszy. Napotkaam jego wzrok i pomachaam rk. Odpowiedzia mi skinieniem gowy i znw zacz spacerowa. Pan Gilmer przy oknie rozmawia z panem Underwoodem. Bert, protokolant, pali papierosa po papierosie; siedzia, trzymajc nogi na stole. Ale tylko sd, to znaczy jego przedstawiciele obecni w sali: Atticus, pan Gilmer, smacznie picy sdzia Taylor zachowywali si jako normalnie. Nigdy dotd nie widziaam sali sdowej w takiej ciszy. Czasem tylko gdzie niespokojnie zapakao niemowl, czasem z szybkim tupotem wybiego ktre z dzieci, ale doroli siedzieli jak w kociele. Murzyni siedzc i stojc wok nas na galerii, czekali z cierpliwoci biblijn. Stary zegar sdu naty si, chrapn, zakrztusi si i wybi godzin; osiem oguszajcych grzmotni wstrzsno nami do szpiku koci. Gdy wybija jedenast, nie czuam nic; zmczona walk z morzcym mnie snem pozwoliam sobie na drzemk, oparta wygodnie o rami wielebnego Sykesa. Wyrwaam si z niej gwatownie i z rzetelnym wysikiem, eby nie zasypia, skoncentrowaam ca uwag na gowach w dole: szesnacie byo ysych, czternacie mniej lub bardziej rudych, czternacie ciemnoblond i zupenie ciemnych... i nagle przypomniaam sobie, co Jem kiedy mi wykada w krtkim okresie swych bada psychologicznych: - jeli duo ludzi, caa publiczno stadionu, na przykad, zacznie w skupieniu myle o czym takim, jak podpalenie sosny w lesie, to ta sosna zapali si sama z siebie. Ju puciam wodze fantazji, wyobraajc sobie, jak by to byo, gdybym poprosia wszystkich na dole, eby si skupili nad uwolnieniem Toma Robinsona, ale przyszo mi na myl, e oni pewnie te s okropnie zmczeni, wic nic by z tego nie wyszo. Dill spa jak suse z gow na ramieniu Jema. Jem od dawna si nie odzywa. - Dugo, co? - zapytaam. - No, wanie, Smyk - powiedzia zadowolony. - A ty tak mwi, jakby to miao by tylko pi minut. Jem unis brwi. - S rzeczy, ktrych ty nie rozumiesz - owiadczy. Znuona, nie zakwestionowaam. Widocznie jednak byam do przytomna, gdy inaczej nie uwiadomiabym sobie

dziwnego, z wolna mnie ogarniajcego uczucia. Skojarzyo mi si ono z pewnym wydarzeniem ostatniej zimy i chocia noc bya gorca, poczuam dreszcze. Wraenie narastao i narastao, a nastrj w sali sta si dla mnie zupenie taki, jak nastrj naszej ulicy w tamten zimny poranek w lutym, gdy drozdy przestay piewa i motki cielw przy budowie nowego domu pani Maudie ucichy, i wszystkie drzwi w okolicy byy tak szczelnie zamknite jak drzwi Radleyw. Wyludniona, zmartwiaa w oczekiwaniu ulica i ta sala sdu zatoczona ludmi. Parny letni wieczr ju niczym si nie rni od zimowego poranka. Pan Heck Tate, ktry wrci do sali i rozmawia teraz z Atticusem, rwnie dobrze mgby by w butach z cholewami i skrzanej kurtce. Atticus przerwa swj spokojny spacer i sta, opierajc nog na poprzeczce krzesa, powoli przesuwajc do tam i z powrotem po udzie. Spodziewaam si, e pan Tate lada chwila powie: - Pan go trafi, panie mecenasie. Ale pan Tate powiedzia: - Koniec przerwy. Powiedzia to gosem wadczym i gowy na dole podniosy si gwatownie. Wyszed z sali i wrci z Tomem Robinsonem. Wprowadzi Toma na jego miejsce przy Atticusie i sam stan obok. Sdzia Taylor nagle ockn si i ju czujny, bystry, wyprostowany w swym fotelu skierowa wzrok na lo przysigych. Wszystko, co pniej nastpio, miao w sobie co z majakw sennych. We nie patrzyam, jak przysigli wracaj powolutku, jakby pynli pod wod, i gos sdziego Taylora dobieg do mnie z daleka bardzo jaki cichy. Tylko dziecko adwokata mogoby chyba zobaczy i poj w tej sytuacji to, co zobaczyam i pojam: Atticus szed jak wtedy, gdy na ulicy mia za chwil podnie strzelb do strzau, ale patrzc na niego teraz, wiedziaam, e strzelba nie jest nabita. Przysigli nigdy nie patrz na oskaronego, ktrego uznali winnym, wic i aden z tych przysigych po powrocie do sali nie spojrza na Toma Robinsona. Przewodniczcy wrczy kartk panu Tate, ktry wrczy t kartk wonemu, ktry wrczy t kartk sdziemu... Zamknam oczy. Sdzia Taylor odczytywa gosy przysigych. - Winien... winien... winien... winien. Ukradkiem spojrzaam na Jema; napistki mu zbielay, tak mocno trzyma si porczy, i ramiona unosiy si w miarowym skurczu, jak gdyby kade winien" byo dgniciem noa w jego plecy. Sdzia Taylor co mwi. W rce mia motek, ale nim nie uderza. Przez mg zobaczyam, jak Atticus bierze papiery ze stou i wkada je do teczki. Zamkn teczk i podszed do protokolanta, eby mu co powiedzie; potem skin gow panu Gilmerowi; a potem podszed do Toma Robinsona i szepta mu co przez chwil. Z oparcia swego krzesa zdj marynark i przerzuci j sobie przez rami. A potem wyszed - nie tymi jednak drzwiami, co zwykle. Widocznie chcia pj do domu krtsz drog, bo ruszy szybko przez rodek sali do drzwi od poudnia. Patrzyam, gdy szed, na czubek jego gowy. Nie spojrza w gr. Kto mnie poszturchiwa, ale trudno mi byo oderwa wzrok od ludzi na dole, od obrazu samotnej wdrwki Atticusa. - Panno Jean Louise?

Rozejrzaam si. Oni stali. Wszyscy Murzyni na caej galerii podnieli si z miejsc i stali jak na baczno. Gos wielebnego Sykesa by daleki, jak przedtem gos sdziego Taylora. - Panno Jean Louise, trzeba wsta, wasz ojciec wychodzi.

22
Teraz z kolei paka Jem. Twarz mia w strumieniach ez gniewu, gdymy si przepychali wrd wesoych tumw. - Nie powinni - mamrota przez ca drog do rogu rynku, gdzie spotkalimy czekajcego na nas Atticusa. Atticus sta pod latarni, jak gdyby nigdy nic. Kamizelk mia zapit na wszystkie guziki, konierzyk i krawat w porzdku, dewizk poyskujc na swoim miejscu, i by znw spokojny, obojtny jak zwykle. - Nie powinni, Atticus - powiedzia Jem. - Tak, synu. Nie powinni. Wrcilimy do domu. Ciocia Alexandra jeszcze si nie pooya. Czekaa na nas w szlafroku, pod ktrym mogabym przysic - miaa gorset. - Tak mi przykro, braciszku - szepna. Nigdy dotd nie syszaam, eby nazywaa Atticusa braciszkiem, wic zerknam porozumiewawczo na Jema, ale Jem w ogle nie sucha. Patrzy to na Atticusa, to w podog, a si zastanowiam, czy on przypadkiem nie uwaa, e to Atticus ponosi odpowiedzialno za skazanie Toma Robinsona. - Co mu jest? - spytaa ciocia, wskazujc Jema. - Zaraz mu przejdzie - powiedzia Atticus. - Troch to byo dla niego za mocne. - Westchn. No, id spa - oznajmi. - Jeeli sam si nie obudz rano, nie woajcie mnie. - Moim zdaniem przede wszystkim nie byo mdrze pozwoli im... - To przecie ich ziemia ojczysta - powiedzia Atticus. - Mymy j w ten sposb dla nich zagospodarowali, niech wic si ucz z tym boryka. - Ale do sdu nie potrzebuj chodzi i tarza si w sdowych sprawach. - Hrabstwo Maycomb jest tak samo w sdzie, jak na herbatkach kka misyjnego. - Atticus... - W oczach cioci Alexandry bysno zaniepokojenie. - Ju ciebie raczej bym nie posdzaa o to, e jeste przeciwny... - Nie jestem przeciwny, tylko zmczony. Id spa. - Atticus - powiedzia smutno Jem. Atticus odwrci si od drzwi. - Co, synku? - Jak oni mogli to zrobi, jak oni mogli? - Nie wiem, jak mogli, ale to zrobili. Tak ju byo, tak jest i tak bdzie... i zawsze przy tym chyba tylko dzieci pacz. Dobranoc. Ale zazwyczaj wszystko lepiej wyglda nazajutrz rankiem. Atticus wsta o swojej zwykej,

skandalicznie wczesnej porze i ju siedzia w gabinecie za pacht Kroniki Mobile", gdymy tam niepewnie wkroczyli. Poranna mina Jema wyraaa pytanie, z ktrym na prno biedziy si jego nabrzmiae od snu wargi. - Jeszcze nie pora si martwi - uspokoi go Atticus, przechodzc do jadalni. - Bdzie apelacja, moesz by tego pewny. Boe litociwy, Cal, a c to znowu znaczy? - Zdumiony patrzy na swj talerz. Calpurnia wyjania: - Tata Toma Robinsona przysa panu tego kuraka dzi rano. Ja upiekam. - Powiedz mu, e zjem z dum... zao si, e nie ma kurczt na niadanie nawet w Biaym Domu. A to co? - Buki - rzeka Calpurnia. - Od Estelle, tej z hotelu. - I gdy Atticus spojrza na ni oszoomiony, dodaa: - Niech pan pjdzie zobaczy, co jest w kuchni, prosz pana. Poszlimy z Atticusem. St kuchenny a si ugina pod ywnoci wystarczajc, eby pogrzeba ca rodzin: byy tam pocie solonej wieprzowiny, pomidory, fasola, nawet winogrona muszkatelowe. Atticus umiechn si na widok soja marynowanej golonki. - Mam nadziej, e ciocia mi pozwoli to zje w jadalni. Calpurnia powiedziaa: - To wszystko, kiedy dzi przyszam, byo przy kuchennych schodkach. Oni... oni rozumiej to, co pan zrobi, prosz pana. Chyba si nie omielili za bardzo? Atticusowi stany w oczach zy. Przez chwil si nie odzywa. - Powiedz im, e jestem bardzo wdziczny - rzek w kocu. - Powiedz im... powiedz im, e nie powinni ju tego robi. Czasy s za cikie. Wyszed z kuchni, zajrza do jadalni i przeprosi cioci Alexandr, po czym woy kapelusz i ruszy do miasta. W holu rozlegy si kroki Dilla, wic Calpurnia zostawia nie tknite niadanie Atticusa na stole. Chrupic jak krlik, Dill opowiedzia nam o reakcji panny Rachel na wydarzenia ubiegego wieczora: Jeeli taki czowiek jak Atticus chce wali gow o mur, ostatecznie to jego gowa". - Ja bym jej wyjani - warcza Dill nad udkiem kurczaka. - Ale z ni dzisiaj byo trudno. Mwia, e przez p nocy si nie kada, tylko mylaa, gdzie ja si podziaem, i mwia, e szeryfa by postawia na nogi, eby mnie szuka, tylko e szeryf by tam w sdzie. - Dill, skocz ju z tym wychodzeniem bez pytania - powiedzia Jem. - To j tylko rozjtrza. Dill westchn cierpitniczo. - Przecie mwiem jej, a mi w gardle zascho, dokd id... Ona po prostu widuje za duo ww w szafie. Mog si zaoy, e co rano wypija p kwarty... wiem, e dwie pene szklanki. Sam widziaem. - A fe, Dill - skarcia go ciocia Alexandra. - Bardzo brzydko, kiedy dzieci tak mwi. To... cynizm. - aden cynizm, pani Alexandro. Czy mwienie prawdy to cynizm? - W takiej formie, jak ty j mwisz, owszem. Jem bysn spojrzeniem w stron cioci Alexandry, ale powiedzia do Dilla: - Chodmy. Moesz doje po drodze to ptaszysko.

Gdymy wyszli na werand, panna Stephanie Crawford wanie zdawaa na ulicy relacj pani Maudie Atkinson i panu Avery. Obejrzeli si na nas i rozmawiali dalej. Jem chrzkn w sposb bardzo dziwny. Ja aowaam, e nie mam broni. - Nie cierpi, kiedy doroli na nas patrz - zwierzy si Dill. - Tak patrz, jakby si co przeskrobao. Pani Maudie zawoaa Jema Fincha. Jem jkn i dwign si z hutawki. - Pjdziemy z tob - powiedzia Dill. Pannie Stephanie Crawford nos drga z ciekawoci. Chciaa wiedzie, kto nam pozwoli pj do sdu - sama nas nie widziaa, ale wszyscy dzi w miecie opowiadaj, e bylimy na galerii kolorowych. Czy to Atticus nas tam posadzi na dowd, e...? Czy susznie byo kisi si tam z tymi wszystkimi...? Czy Smyk zrozumiaa te wszystkie...? Czy bardzo bylimy wciekli, e nasz tatu przegrywa? - Cicho, Stephanie - ucia pani Maudie tonem ostrym jak brzytwa. - A tyle czasu nie mam, eby cay poranek spdzi na ganku... Jemie Finch, zawoaam ci, bo chciaam zapyta, czy zjecie, ty i twoja wita, troch ciasta? Wstaam o pitej, eby je upiec, wic lepiej nie odmawiaj. Stephanie, darujesz nam, prawda? Do widzenia, panie Avery. Na stole w kuchni pani Maudie czekao due ciasto i dwa mae placuszki. Powinny by trzy mae. Nie w stylu pani Maudie byo takie przeoczenie obecnoci Dilla i musielimy jej to okaza. Ale zrozumielimy, gdy pani Maudie odkroia kawa duego ciasta dla Jema. Jedlimy z uczuciem, e pani Maudie tym poczstunkiem daje nam wyraz, e jeli chodzi o ni, nic si nie zmienio. Pani Maudie usiada na kuchennym krzele i patrzya na nas w milczeniu. Nagle si odezwaa: - Nie denerwuj si, Jem. Nigdy nie jest a tak le, jak si wydaje. W zaciszu domowym pani Maudie miaa zwyczaj przed duszymi przemowami poprawia swj mostek i ka rozoone donie na kolanach. To wanie teraz zrobia, wic czekalimy. - Chc wam tylko powiedzie, e s na tym wiecie pewni ludzie, ktrzy urodzili si po to, by wykona za nas prac nieprzyjemn. Wasz ojciec jest jednym z nich. - Och - powiedzia Jem. - No. - Bez adnych mi tu och" i no", askawy panie - rzeka pani Maudie, rozszyfrowujc jego nacechowan fatalizmem wypowied. - Za mody jeste, eby oceni to, co powiedziaam. Jem wpatrywa si w resztk swego ciasta. - To jest tak, jakby si byo gsienic w kokonie, o wanie - powiedzia. - Czym, co sobie pi otulone w cieple. Zawsze mylaem, e ludzie w Maycomb s najlepsi pod socem, przynajmniej tacy si wydawali. - Jestemy najbardziej bezpieczni pod socem - sprostowaa pani Maudie. - Rzadko si od nas wymaga, ebymy byli chrzecijanami, a ju kiedy si wymaga, mamy takich, jak Atticus, ktrzy s chrzecijanami za nas. Jem umiechn si markotnie. - Chciabym, eby i inni w hrabstwie tak uwaali. - Zdumiaby si, gdyby wiedzia, jak wielu z nas tak uwaa.

- Kto? - Jem podnis gos. - Kto w tym miecie palcem ruszy, eby pomc Tomowi Robinsonowi? No, kto? - Jego kolorowi przyjaciele przede wszystkim i tacy ludzie, jak my. T acy, jak sdzia Taylor. Tacy, jak pan Heck Tate. Przesta je i zacznij myle, Jem Finch. Czy nigdy ci nie przyszo do gowy, e sdzia Taylor wcale nie przypadkiem wyznaczy Atticusa na obroc tego biednego chopca? e sdzia Taylor mg mie swoje powody, eby wyznaczy wanie Atticusa? To bya myl. Obron z urzdu powierzano zwykle Maxwellowi Greenowi, ktry jako najwieszy czonek palestry Maycomb musia nabiera dowiadczenia. Maxwell Green wic powinien dosta spraw Toma Robinsona. - Zastanw si nad tym - mwia pani Maudie. - To wcale nie by przypadek. Siedziaam wczoraj wieczorem na ganku i czekaam. Czekaam i czekaam, kiedy nadejdziecie ulic, i czekajc mylaam: Atticus Finch nie wygra, nie moe wygra, ale tylko on jeden jedyny w tych stronach potrafi tak dugo trzyma sd przysigych przy takiej sprawie jak ta". I mylaam: No, robimy krok naprzd... niemowlcy kroczek, ale to ju jest co". - Pani dobrze mwi... Czy aden chrzecijaski sdzia ani adwokat nie moe naprawi tego, co robi takie pogaskie sdy przysigych? - mamrota Jem. - Niedugo, jak dorosn... - Do tego wanie bdziesz musia si zabra razem z ojcem - powiedziaa pani Maudie. Zeszlimy z cienistych, nowych schodkw pani Maudie w blask soca i stwierdzilimy, e pan Avery i panna Stephanie Crawford jeszcze nie skoczyli rozmawia. Tylko odeszli troch dalej i stali teraz przed domem panny Stephanie. W ich stron sza panna Rachel. - Ja to chyba bd klownem, jak dorosn - powiedzia Dill. Jem i ja zatrzymalimy si oniemiali. - Aha, klownem - potwierdzi. - Jedyna moja rada na ludzi to si z nich mia. Wic wstpi do cyrku i bd si mia, a pkn ze miechu. - Pokrcio ci si, Dill - zwrci mu uwag Jem. - Klowni s smutni, to ludzie si z nich miej. - No, ja bd klownem w nowym stylu. Bd sta na rodku areny i bd mia si z ludzi. No, tylko popatrzcie - wskaza palcem. - Kada taka powinna jedzi na miotle. Ciocia Rachel ju jedzi. Panna Stephanie i panna Rachel rozgorczkowane przywoyway nas na migi w sposb, ktry bynajmniej nie zadawa kamu tej uwadze Dilla. - O, do licha - sapn Jem. - Jednak byoby brzydko do nich nie podej. Co si stao. Pan Avery by czerwony i tak okropnie kicha, e omal nas nie zdmuchn z chodnika, gdymy podeszli. Panna Stephanie trzsa si z podniecenia, a panna Rachel zapaa Dilla za rami. - Idcie do ogrodu i nie ruszajcie si stamtd - powiedziaa. - Jest niebezpiecznie... - Bo co? - zapytaam. - Jeszcze nie wiecie? W caym miecie ju o tym mwi... W tej samej chwili zawoaa nas do domu ciocia Alexandra, ale troch si z tym spnia. Panna Stephanie nie daa sobie odebra przyjemnoci poinformowania nas, e dzi rano pan Bob Ewell zatrzyma Atticusa na rogu przy poczcie, splun mu w twarz i poprzysig zemst, choby nawet po swoim trupie.

23
- Wolabym, eby Bob Ewell nie u prymki - to byo wszystko, co na ten temat mia do powiedzenia Atticus. Rzeczywicie jednak, tak jak panna Stephanie Crawford opowiadaa, Atticus wychodzc z urzdu pocztowego, natkn si na pana Ewella, ktry podszed do niego, oplu go i zagrozi, e go zabije. Panna Stephanie (wtedy powtarzaa ju po raz drugi, e widziaa wszystko na wasne oczy, bo wanie wracaa tamtdy z Tysica Drobiazgw") - panna Stephanie powiedziaa, e Atticus nawet okiem nie mrugn, tylko wycign chustk do nosa, wytar twarz i sta tam, i pozwala, eby pan Ewell obrzuca go wyzwiskami, jakie jej by nigdy w yciu nie przeszy przez usta, nawet gdyby j komi rozrywano. Pan Ewell by weteranem jakiej bliej nieokrelonej wojny; zapewne fakt ten w poczeniu z pacyfistyczn reakcj Atticusa kaza mu zapyta: Za dumny jeste, ty skurwysynu, ty pachoku czarnuchw, eby si bi?" Atticus, mwia panna Stephanie, odpowiedzia: Nie, tylko za stary" i z rkami w kieszeniach odszed. Panna Stephanie zaznaczya, e jedno trzeba Atticusowi Finchowi przyzna: on czasem potrafi by bardzo oziby. Jema i mnie wcale to nie ubawio. - Ostatecznie - powiedziaam - on kiedy najlepiej strzela w caym hrabstwie. Mgby... - Przecie on by nie chodzi z broni, Smyk. On nawet nie ma broni... - powiedzia Jem. - By bez broni nawet wtedy pod wizieniem tamtej nocy. Zawsze mwi, e mie bro przy sobie to tylko zachta dla innych, eby do czowieka strzelali. - Ale teraz to co innego - powiedziaam. - Moemy go poprosi, eby od kogo poyczy. Wic poprosilimy. - Bzdura - usyszelimy w odpowiedzi. Dill by zdania, e powinnimy przemwi Atticusowi do sumienia: ostatecznie skonalibymy z godu, gdyby pan Ewell go zabi, ju nie mwic o tym, e wtedy wychowywaaby nas wycznie ciocia Alexandra, a wiadomo, e pierwsz rzecz, jak ciocia by zrobia jeszcze przed pogrzebem Atticusa, byoby odprawienie Calpurnii. Jem powiedzia, e owszem, to by podziaao, gdybym ja przy tym wybuchna paczem i zacza si miota w drgawkach, bo jestem maa i dziewczyna. To jednak te nie podziaao. A przecie Atticus widzc, e wczymy si z nosami spuszczonymi na kwint, nie mamy apetytu i prawie si nie interesujemy naszymi zwykymi sprawami, zrozumia, jak bardzo jestemy przestraszeni. Pewnego wieczora sprbowa Jema skusi jakim nowym tygodnikiem sportowym i gdy Jem tylko przerzuci stronice i zaraz odoy to pismo na bok, zapyta: - Co ci trapi, synku? Jem z punktu przystpi do rzeczy. - Pan Ewell. - Co si stao? - Nic si nie stao. Boimy si o ciebie i uwaamy, e co powiniene z nim zrobi. Atticus umiechn si krzywo. - Ale co? Wzi go pod nadzr sdowy?

- Kiedy kto grozi, e si zemci, to chyba nie mwi na wiatr. - On to mwi powanie - rzek Atticus. - Jem, wyobra sobie, e jeste na miejscu Boba Ewella. Zniszczyem w czasie tego procesu ostatni strzp wiarygodnoci jego sw, jeli ju w ogle jego sowa byy cho troch wiarygodne. Jako przecie musia na to zareagowa... Ludzie jego pokroju zawsze musz. Wic o ile naplucie mi w twarz i pogrki zaoszczdziy Mayelli Ewell choby jednego lania, chyba mog przyj to bez sprzeciwu. Skoro ju musia na kim si wyadowa, wol, e wyadowa si na mnie, a nie w domu na swoich dzieciach. Rozumiesz? Jem przytakn. Ciocia Alexandra wesza do pokoju akurat, gdy Atticus mwi: - Nie mamy si czego obawia ze strony Boba Ewella, bo to wszystko z niego wykipiao w tamten poranek. - Nie byabym tego pewna - powiedziaa ciocia. - Tacy jak on s gotowi na wszystko, kiedy chc si komu odpaci. Nie znasz tych ludzi? - C, na Boga, mgby mi zrobi Ewell? - Co chykiem - ostrzega ciocia. - Moesz si tego spodziewa. - Nikt nie ma zbt duych moliwoci zrobienia czego chykiem w Maycomb - powiedzia Atticus. Po tej rozmowie przestalimy si ba. Lato miao si ku kocowi, wic wykorzystywalimy je, jak tylko si dao. Atticus nam zarczy, e Tomowi Robinsonowi nic si nie stanie, dopki jego sprawy nie rozpatrzy wysza instancja, i e jest spora szansa na jego uniewinnienie albo przynajmniej na wznowienie procesu. Tom by teraz w Enfield, wiziennym gospodarstwie rolnym hrabstwa Chester oddalonym od Maycomb o siedemdziesit mil. Zapytaam Atticusa, czy onie i dzieciom Toma wolno go odwiedza, ale Atticus powiedzia, e nie. - Jeeli odrzuc apelacj - zapytaam pewnego wieczora - to co z Tomem bdzie? - Pjdzie na krzeso elektryczne - odrzek Atticus - o ile gubernator go nie uaskawi. Jeszcze nie pora si martwi, Smyk. Mamy spore szanse. Jem wycignity na sofie czyta Kady moe by mechanikiem". Podnis oczy. - To nie jest w porzdku. On nikogo nie zabi, choby nawet by winny. On nikogo nie pozbawi ycia. - Przecie wiesz, e za gwat w stanie Alabama przewiduje si kar mierci. - Owszem, ale ci przysigli wcale nie musieli go skaza na mier. Gdyby chcieli, mogliby go skaza na dwadziecia lat wizienia. - Wiadomo ci - rzek Atticus - e Tom Robinson jest kolorowy, Jem. aden sd przysigych w tej czci wiata wobec takiego oskarenia nie powie: Uwaamy, e jest winny, ale nie tak znw bardzo". To mogo by tylko zdecydowane uniewinnienie albo nic. Jem potrzsn gow. - Wiem, e co w tym nie jest w porzdku, tylko nie mog si poapa, co... Moe gwat nie powinien by karany mierci... Atticus upuci gazet na podog przy fotelu. Powiedzia, e co do ustawy o gwacie nie ma absolutnie adnych zastrzee, powane jednak obawy wzbudza w nim to, e prokurator moe

da kary mierci, a przysigli mog j zasdza wycznie na zasadzie dowodw porednich. Zerkn na mnie, zobaczy, e sucham, i sformuowa to bardziej przystpnie: - To znaczy, uwaam, e zanim kto zostanie skazany na mier, powiedzmy za morderstwo, musi by przynajmniej jeden naoczny wiadek. wiadek, ktry mgby powiedzie: Tak, byem tam i widziaem, jak on pocign za cyngiel..." - Ale mnstwo ludzi zawiso... powieszono ich... chocia byy tylko dowody porednie powiedzia Jem. - Owszem, i wielu z nich prawdopodobnie zasuyo na to... ale kiedy brak naocznych wiadkw, zawsze pozostaje jaka wtpliwo, czasem cie wtpliwoci. W myl kodeksu ma to by uzasadniona wtpliwo", uwaam jednak, e oskarony ma prawo skorzysta nawet z cienia wtpliwoci. Zawsze moe by tak, choby to byo najbardziej nieprawdopodobne, e on jest niewinny. - No, wic nic, tylko przysigli. Powinnimy skoczy z sdami przysigych. - Jem by nieugity. Atticus bez powodzenia sprbowa powstrzyma miech. - Chcesz nas rozstawi po ktach, synu. Myl, e jest na to lepszy sposb. Zmieni prawo stanu Alabama. Zmieni je tak, eby w sprawach o przestpstwa gwne wyznacza kar na zasadzie orzeczenia sdu przysigych sam sdzia. - Wic jed do Montgomery i zmie prawo. - Pojcia nie masz, jakie by to byo trudne. Nie doyj zmiany tej ustawy, a ty, jeli jej doyjesz, bdziesz wtedy ju starcem. Jemowi to nie wystarczyo. - O, nie, powinno si skoczy z sdami przysigych. Przede wszystkim on nie by winny, a oni powiedzieli, e jest. - Gdyby ty zasiada w tym sdzie przysigych i jedenastu innych takich chopcw, jak ty, Tom byby teraz wolnym czowiekiem - rzek Atticus. - Dotychczas jeszcze nic w twoim yciu nie przeszkadza ci rozumowa. Ci ludzie, przysigli Toma, s zupenie rozsdni w yciu codziennym, ale sam przecie widziae, jak co im mci rozsdek. Widziae to rwnie wtedy w nocy pod wizieniem. Ta czereda odjechaa stamtd bynajmniej nie przez rozsdek, tylko dlatego, e mymy tam byli. Jest w naszym wiecie co, co sprawia, e ludzie gupiej... Nie potrafiliby w takich chwilach by sprawiedliwi, nawet gdyby si o to starali. W naszych sdach, kiedy na jednej szali jest sowo czarnego, a na drugiej sowo biaego, wygrywa zawsze biay. To paskudne, ale taka jest prawda ycia. - To nie jest suszne - powiedzia Jem niewzruszony. Potem opuci pi na kolano. - Nie mona skaza czowieka na podstawie takich dowodw... nie mona. - Ty by nie mg, ale oni mogli i to zrobili. Im bdziesz starszy, tym wicej bdziesz widzia rzeczy tego rodzaju. Jedyne miejsce, gdzie czowiek powinien by traktowany sprawiedliwie, jakiegokolwiek koloru tczy by by, to sala sdowa, c, kiedy ludzie przynosz swoje uprzedzenia prosto do loy przysigych. Bdziesz starszy i zobaczysz, jak biali oszukuj czarnych... W kadym dniu swego ycia bdziesz to widzia, ale co ci powiem i nie zapominaj o tym... Kady biay, ktry oszukuje czarnego, kimkolwiek jest... choby by bardzo bogaty, choby

pochodzi... ze wietnej rodziny... kady taki biay to hoota. Atticus mwi przez cay czas tak spokojnie, e to ostatnie sowo zgrzytno nam w uszach. Podniosam wzrok i zobaczyam, e jest wzburzony. - Nie ma dla mnie nic obrzydliwszego ni nikczemny biay, ktry wykorzystuje ciemnot Murzyna. Lepiej si nie udzi... To wszystko dopisuje si do rachunku i kiedy drogo bdziemy musieli za to zapaci. Mam nadziej, e nie za waszego ycia, dzieci. Jem drapa si po gowie. Nagle szeroko otworzy oczy. - Atticus - zapyta - dlaczego w sdzie przysigych nigdy nie zasiadaj tacy jak my i pani Maudie? Wcale si nie widzi w adnym sdzie przysigych nikogo z Maycomb. Oni zawsze przyjedaj gdzie z lasw. Atticus rozparty w swym fotelu na biegunach by z jakiego powodu wyranie z Jema zadowolony. - Ciekaw byem, kiedy si nad tym zastanowisz - powiedzia. - Jest mnstwo przyczyn. Przede wszystkim pani Maudie nie moe zasiada w sdzie przysigych, bo jest kobiet. - Czy to ma znaczy, e kobiety w stanie Alabama nie mog...? - Moje oburzenie nie miao granic. - Myl, e to dlatego, eby uchroni nasze delikatne panie przed plugastwami w rodzaju sprawy Toma Robinsona. Poza tym - Atticus umiecha si - panie by wci przeryway pytaniami. Jem i ja parsknlimy miechem. Pani Maudie jako przysigy byaby imponujca. Pomylaam o starej pani Dubose w fotelu na kkach. Przesta stuka tym motkiem, Johnie Taylor, chc o co zapyta tego czowieka". Moe jednak nasi pradziadowie mdrze to obmylili. Atticus mwi: - Jeli chodzi o takich jak my... pacimy swoj cz rachunku. Na og mamy takie sdy przysigych, na jakie zasugujemy. Nasi dzielni obywatele Maycomb po pierwsze: nie s zainteresowani. Po drugie: boj si. Po trzecie... - Czego si boj? - zapyta Jem. - No, jak by to byo, gdyby pan Link Deas, na przykad, musia decydowa w sprawie wysokoci odszkodowania dla, powiedzmy, pani Maudie, ktr panna Rachel przejechaa samochodem. Link nie chciaby utraci adnej z tych swoich dwch klientek, prawda? Wic on woli powiedzie sdziemu Taylorowi, e nie moe zasiada w sdzie przysigych, bo nie ma na ten czas zastpstwa w sklepie. Wobec czego sdzia Taylor zwalnia go. Czasem zwalnia z gniewem. - Dlaczego on by myla, e ktra z nich przestanie u niego kupowa? - zapytaam. Jem powiedzia: - Panna Rachel by przestaa, ale pani Maudie to na pewno nie. I przecie gosowanie przysigych jest tajne, Atticus. Nasz ojciec zachichota. - Wiele jeszcze mil masz przed sob do przebycia, synu. Gosowanie przysigych ma by tajne. Ten, kto zasiada w sdzie przysigych, musi podj decyzj i opowiedzie si po czyjej stronie. Ludzie tego nie lubi robi. Czasem to nie bywa przyjemne.

- Sd przysigych Toma jako szalenie szybko podj decyzj - mamrota Jem. Palce Atticusa powdroway do kieszonki kamizelki. - Nie, wcale nie - powiedzia bardziej do siebie ni do nas. - To mi nawet nasuno myl, e... no, e to moe ju przedwit pocztku. Ci przysigli strawili na tym par godzin. Wyrok nieunikniony, by moe, ale zwykle zabiera im to zaledwie par minut. Tym razem... - Urwa i spojrza na nas. - Pewnie chcielibycie wiedzie, e tam by jeden, ktrego opr trzeba byo zwalcza dosy dugo. Z pocztku rycza o cakowitym uniewinnieniu. - Kto? - zdumia si Jem. Atticusowi oczy si zaiskrzyy. - Nie powinienem mwi, ale tyle wam powiem. Jeden z waszych przyjaci z Old Sarum... - Ktry z Cunninghamw? - zaskowyta Jem. - Ktry z... Nie rozpoznaem tam adnego z nich... ty artujesz. - Patrzy na Atticusa spod oka. - Jeden z ich krewniakw. Co tak czuem, wic go nie skreliem. Po prostu co tak czuem. Mogem skreli, ale nie skreliem. - O, rany - powiedzia Jem z respektem. - W jednej chwili chc go zabi, a w nastpnej chc go wypuci na wolno... Do koca ycia nie zrozumiem tych ludzi. Atticus powiedzia, e po prostu trzeba ich zna. Powiedzia, e Cunninghamowie nigdy nic nie wzili nikomu ani od nikogo, odkd przybyli do Nowego wiata. Powiedzia, e Cunninghamowie maj w sobie jeszcze jedno, a mianowicie, z chwil gdy si raz pozyska ich szacunek, gotowi skoczy za czowiekiem w ogie. Ot Atticus ma wraenie - mgliste wraenie, nic wicej - e oni odjechali spod wizienia tamtej nocy ze sporym szacunkiem dla Finchw. Poza tym, doda, tylko piorun z nieba plus drugi jaki Cunningham mgby sprawi, eby ktry z nich si rozmyli. - ...gdybymy mieli za sob dwch z tej gromady, sd przysigych utknby w martwym punkcie. Jem powiedzia powoli: - Wic ty rzeczywicie si zgodzi, eby w tym sdzie by czowiek, ktry poprzedniej nocy chcia ci zabi? Jak moge tak ryzykowa, Atticus? Jak moge? - Kiedy to rozpatrzysz, okae si, e ryzyko byo niewielkie. Chyba nie ma rnicy pomidzy kim, kto ma zamiar czowieka skaza, a kim innym, kto te ma zamiar go skaza. Jest jednak pewna rnica pomidzy kim, kto ma zamiar skaza, a kim, kto jest w lekkiej rozterce, prawda? Tylko on jeden na tej caej licie sta pod znakiem zapytania. - Jaki to krewny dla pana Waltera Cunninghama? - zapytaam. Atticus wsta, przecign si i ziewn. O tej porze nawet mymy nie kadli si jeszcze spa, ale to nas nie dziwio, bomy wiedzieli, e on chce mie moliwo spokojnego przeczytania gazety. Podnis j, zoy i uderzy mnie ni po gowie. - Zaraz - mrukn pod nosem. - Ju wiem, podwjnie brat cioteczny. - Jak to? - Dwie siostry wyszy za dwch braci. Wicej nic nie potrafi ci powiedzie... sama sobie to wykombinuj. Pomczyam si i doszam do wniosku, e gdybym wysza za Jema i gdyby Dill mia siostr

i si z ni oeni, to nasze dzieci byyby podwjnie ciotecznym rodzestwem. - Jak pragn zdrowia, Jem - rozentuzjazmowaam si, gdy Atticus wyszed. - Co za mieszni ludzie, syszaa to, ciociu? Ciocia Alexandra robia haczykiem kilim i nie patrzya na nas, ale przysuchiwaa si tej rozmowie. Siedziaa w fotelu nad koszykiem z robtkami i kilim miaa rozoony na kolanach. Zawsze byo dla mnie zagadk, dlaczego panie w kady burzliwy wieczr robi wczkowe kilimy. - Syszaam - potwierdzia. Przypomniaa mi si dawna katastrofalna historia mego wystpienia w obronie modego Waltera Cunninghama. Teraz byam rada, e go broniam. - Kiedy tylko zacznie si szkoa zaprosz Waltera na obiad - snuam plany, zapominajc o tym, e niezomnie sobie postanowiam zbi go przy najbliszej okazji. - I po szkole te on mgby czasem zosta. Atticus by go odwiz wieczorem do Old Sarum samochodem. I moe on by u nas czasem przenocowa, dobrze, Jem? - Zobaczymy - wygosia ciocia Alexandra sw formuk, ktra zawsze bya grob, nigdy obietnic. Zdumiona odwrciam si do niej. - Dlaczego nie, ciociu? To porzdni ludzie. Spojrzaa na mnie znad okularw do szycia. - Jean Louise, nie ulega dla mnie wtpliwoci, e to porzdni ludzie. Ale to nie s ludzie naszego pokroju. Jem wyjani: - To znaczy, oni pyskuj, Smyk. - Jak to pyskuj? - Oj, czepiaj si. Lubi utyskiwa i w ogle. - No, ja te... - Nie bd niemdra, Jean Louise - powiedziaa ciocia Alexandra. - Chodzi o to, e Walter Cunningham nawet gdyby si go wyszorowao tak, eby byszcza, i woyo mu si buciki i nowe ubranie, nigdy nie bdzie taki, jak Jem. Na domiar zego jest pierwiastek alkoholizmu w tej rodzinie szerzcy si na mil. Panny Finch nigdy nie interesuj si takimi ludmi. - Cio...ciu - odezwa si Jem. - Ona jeszcze nie ma dziewiciu lat. - Nie zaszkodzi jej, jeli bdzie to wiedziaa ju teraz. Ciocia Alexandra powiedziaa wic swoje. ywo przypomnia mi si ostatni raz, kiedy pokazaa rogi. Powodw, ktrymi si kierowaa, dotychczas nie pojam. Pochania mnie wtedy projekt odwiedzenia Calpurnii... Byam ciekawa, zaintrygowana, chciaam by u Calpurnii... gociem", zobaczy, jak Calpumia mieszka, jakich ma ssiadw. Rwnie dobrze mogabym si wybiera na ksiyc. Tym razem taktyka cioci Alexandry bya inna, cel jednak pozosta ten sam. Moe po to ona u nas zamieszkaa, eby nam pomaga w doborze przyjaci. Postanowiam nie ustpowa jej, dopki tylko bd moga. - Jeeli to porzdni ludzie, to dlaczego mam nie by dla Waltera grzeczna? - Nie powiedziaam, eby nie bya dla niego grzeczna. Powinna by yczliwa i uprzejma

dla niego, powinna by mia dla wszystkich, kochanie. Ale do domu go zaprasza nie trzeba. - A gdyby on by naszym krewnym, ciociu? - Ale nie jest, a nawet gdyby by, odpowiedziaabym ci to samo. - Ciociu - odezwa si Jem - Atticus mwi, e przyjaci mona sobie wybiera, ale e z pewnoci nie wybiera si sobie rodziny i rodzina to zawsze krewni, czy si ich uznaje, czy nie, i wyglda si bardzo gupio, kiedy si ich nie uznaje. - Wasz ojciec zawsze w kko to samo - rzeka ciocia Alexandra - ja jednak powtarzam, e Jean Louise tutaj Waltera Cunninghama nie zaprosi. Nawet gdyby by jej podwjnym bratem ciotecznym w drugim pokoleniu, nie miaby wstpu do tego domu, chyba e przychodziby do Atticusa jako klient. Powiedziaam. Oznaczao to znw doprawdy nie!", ale tym razem ciocia musiaa poda powody. - Ale ja chc si bawi z Walterem, ciociu. Dlaczego mi nie wolno? Zdja okulary i wlepia we mnie wzrok. - Zaraz ci powiem, dlaczego - rzeka. - Dlatego, e to... hoota. Wanie dlatego nie moesz si z nim bawi. Nie ycz sobie, eby z nim przestawaa, nabieraa jego przyzwyczaje i uczya si Bg wie czego. I tak ju jeste twardym orzechem do zgryzienia dla swego ojca. Nie wiem, co bym wtedy zrobia, gdyby Jem mnie nie powstrzyma. Zapa mnie za ramiona, obj mnie i szlochajc ze wciekoci wyprowadzi do swego pokoju. Atticus usysza i zajrza przez uchylone drzwi. - W porzdku, prosz ojca - burkn Jem. - Nic si nie stao. - Atticus odszed. - Pozuj sobie, Smyk. Jem pogrzeba w kieszeni i wycign batonik Milusia". Par minut mi zabrao odpowiednie ugniecenie tego karmelka w ustach. Jem przestawia co na toaletce. Wosy na czubku gowy mu sterczay, nad czoem opaday i zastanowiam si, czy one kiedykolwiek uo si jak naprawd mskie wosy... moe gdyby je zgoli na zero i zapuci od pocztku, odrosyby porzdnie na swoim miejscu. Brwi mu ostatnio zgstniay i zauwayam, e zrobi si dziwnie wysmuky. Urs. Obejrza si i widocznie pomyla, e ja znw pacz, bo powiedzia: - Co ci poka, jeeli nikomu nie wygadasz. Zapytaam, co. Z niemiaym umiechem rozpi koszul. - No, co? - No, nie widzisz? - No, nie. - No, wosy. - Gdzie? - Tu. No, tutaj. Tak mnie adnie pocieszy, e musiaam si zrewanowa: powiedziaam, e te wosy s liczne, chocia wcale ich nie widziaam. - Naprawd adne, Jem. - I pod pachami mam take - oznajmi. - Wezm mnie ju do piki nonej w przyszym roku. Smyk, nie dopuszczaj do tego, eby ciocia ci si sprzeciwiaa.

Wydawao mi si, e zaledwie wczoraj mwi mi, ebym ja si nie sprzeciwiaa cioci. - Wiesz, ona nie jest przyzwyczajona do dziewczynek... przynajmniej do takich, jak ty. Ona prbuje zrobi z ciebie dam. Nie moesz zabra si dla witego spokoju do szycia czy czego takiego? - Niech to diabli porw, nie. Ona mnie nie lubi i na tym koniec, ale ja mam to w nosie. Wciekam si tylko dlatego, e ona powiedziaa, e Walter Cunningham to hoota... wcale mi nie chodzio o ten twardy orzech do zgryzienia dla Atticusa. Mymy to ju ze sob raz na zawsze ustalili, bo ja go zapytaam, czy jestem twardy orzech, a on powiedzia, e nie bardzo, w najgorszym razie taki, ktry on zawsze moe zgry, wic ebym si nie martwia nawet przez sekund, e on sobie na mnie poamie zby. Nie, wciekam si, bo mi chodzio o Waltera... to adna hoota. On nie jest taki jak Ewellowie. Jem zrzuci trepy i usiad z nogami na ku. Opar si o poduszk i zapali nocn lampk. - Wiesz co, Smyk? Ja ju sobie to wszystko wykombinowaem. S cztery rodzaje ludzi na wiecie. Zwyczajny rodzaj, to znaczy my i nasi ssiedzi, i wszyscy do nas podobni; inny rodzaj: tacy, jak Cunninghamowie tam w lasach, i jeszcze inny, jak Ewellowie przy mietnisku, i jeszcze inny: Murzyni. - A Chiczycy i ci potomkowie z Luizjany, co s w hrabstwie Baldwin? - Ja mwi tylko o hrabstwie Maycomb. Sk w tym, e nasz rodzaj nie lubi Cunninghamw, Cunninghamowie nie lubi Ewellw, a Ewellowie nie cierpi i maj za nic Murzynw. Powiedziaam Jemowi, e jeli tak jest, to nie rozumiem, dlaczego sd przysigych Toma, zoony przecie z takich, jak Cunninghamowie, nie uniewinni Toma na zo Ewellom. Jem odpowiedzia tylko machniciem rki, jakby moje pytanie byo dziecinne. - Wiesz - zauway - Atticus jednak wytupuje takt, kiedy krci muzyk w radio, i szalenie lubi to, co zostaje w garnku po misie albo jarzynach... W yciu nie widziaem, eby kto tak to lubi, jak on... - Wic w tym nie rnimy si od Cunninghamw - powiedziaam. - Nie mog zrozumie, dlaczego ciocia... - Nie, daj mi skoczy... w tym si nie rnimy, ale pomimo to si rnimy. Atticus kiedy powiedzia, e ciocia ma takiego bzika na punkcie rodziny, bo my mamy tylko pochodzenie i nic wicej... ani dziesiciu centw dodatku do nazwiska. - No, Jem, ja nie wiem... Mnie Atticus kiedy powiedzia, e przewanie opowiadanie o tym, e rodzina jest wielowiekowa, to gupota, bo wszyscy s z jednakowo starych rodzin. Zapytaam, czy kolorowi i Anglicy te, a on powiedzia, e te. - Pochodzenie wcale nie oznacza, e si czowiek urodzi w rodzinie, ktra powstaa w dawnych czasach - wyjani Jem. - Tu chyba chodzi o to, jak dawno rodzina potrafi pisa i czyta. Smyk, ja sobie amaem gow i wpadem tylko na to. Kiedy tam dawno, dawno, kiedy Finchowie byli w Egipcie, ktry musia si nauczy paru hieroglifw i pniej nauczy ich swojego syna. Jem parskn miechem. - I pomyl, ciocia jest dumna z tego, e jej pradziadek umia czyta i pisa... Panie sobie wybieraj mieszne powody do dumy. - No, ja si ciesz, e umia, bo inaczej kto by nauczy Atticusa i ich wszystkich, i przecie gdyby Atticus nie umia czyta, mielibymy porzdny kopot. Ale ja nie uwaam, eby od tego zaleao pochodzenie, Jem.

- Wic jak wytumaczysz, dlaczego Cunninghamowie s inni ni my? Pan Walter ledwie umie si podpisa, sam widziaem. To naprawd chodzi o to, e mymy czytali i pisali znacznie dawniej ni oni. - Nie, wszyscy jednakowo musz si uczy... nikt si z wiedz nie rodzi. Ten Walter jest mdry jak tylko moe; jeeli czasem jest troch w tyle za nami, to tylko dlatego, e musi zostawa na wsi i pomaga swojemu tatusiowi. Nie, Jem. Myl, e jest tylko jeden rodzaj ludzi. Ludzie. Jem odwrci si i szturchn poduszk. Gdy si opar o ni z powrotem, by nadsany. Zorientowaam si, e zaczynaj si jego humory", wic wolaam by ostrona. Brwi mia cignite, usta jak kreska. Milcza przez chwil. - Te tak mylaem - rzek w kocu - kiedy byem w twoim wieku. Ale dlaczego, jeeli jest tylko jeden rodzaj ludzi, nie ma midzy ludmi zgody? Jeeli wszyscy s tacy sami, dlaczego staraj si by inni, eby pogardza sob nawzajem? Smyk, chyba zaczynam co rozumie. Chyba zaczynam rozumie, dlaczego Dziki Radley siedzi przez cay, cay czas w domu... On po prostu chce siedzie w domu.

24
Calpurnia paradowaa w swym najsztywniej wykrochmalonym fartuchu. Niosa tac z szarlotk. Tyem podesza do drzwi wahadowych i nie odwracajc si, delikatnym pchniciem je otworzya. Podziwiaam swobod i gracj, z jak dwigaa te zaadowane przysmakami tace. Ciocia Alexandra te chyba podziwiaa, bo pozwolia jej dzisiaj podawa do stou. Sierpie ju przechodzi we wrzesie. Dill mia wyjecha do Meridian nazajutrz i w to ostatnie popoudnie w Maycomb wybra si z Jemem nad Piekarsk Topiel. Bo Jem ku swemu zdumieniu i oburzeniu raptem odkry, e nikt dotychczas nie pomyla o tym, by nauczy Dilla pywa - a czowiek, zdaniem Jema, tak samo powinien umie pywa, jak umie chodzi. W rezultacie ju dwa popoudnia spdzili obaj nad odnog rzeki i w dodatku z gry mi zapowiedzieli, e bd si kpa nago, wic wykluczone, ebym moga tam by z nimi. Osamotniona dzieliam te godziny midzy Calpurni a pani Maudie. Dzisiaj ciocia Alexandra i jej kko misyjne staczay batali, ktr sycha byo w caym domu. Z kuchni syszaam, jak w gabinecie pani Grace Merriweather wygasza referat o ndznym bytowaniu jakich Mrunw, jak mi si wydawao. Zostawia si tam kobiety same w chatach, gdy ich czas nadchodzi, chocia co to za czas, nie wiedziaam; nie maj oni adnych instynktw rodzinnych - nie wtpiam, e bardzo martwi to cioci Alexandr; poddaj swoje dzieci po ukoczeniu lat trzynastu okropnym prbom; czogaj si chorzy na framboezj, ktra polega na tym, e s owrzodzeni, jakby ich kto obsypa malinami, i maj robaki w uszach, uj kor drzew, wypluwaj j do wsplnego garnka, a potem si tym upijaj. Natychmiast po tym referacie panie uday si na podwieczorek. Nie wiedziaam, czy wej do jadalni, czy trzyma si z daleka. Ciocia Alexandra raz na zawsze zaprosia mnie na te ich podwieczorki; jeli chodzi o urzdow cz zebrania, nie musz w niej uczestniczy, powiedziaa, bo to by mnie tylko znudzio. Miaam na sobie row odwitn sukienk,

pantofelki i halk i gnbia mnie myl, e gdybym si czym pochlapaa, Calpurnia musiaaby znw pra t sukienk na jutrzejsz niedziel. I bez tego Calpurnia ma dzi duo roboty. Zdecydowaam si nie wchodzi do jadalni. - Mog ci pomc, Cal? - zapytaam usunie. Calpurnia zatrzymaa si w drzwiach. - Sied w tym kcie cicho jak myszka - rzeka - to mi pomoesz przygotowa nastpn tac, jak przyjd. Stonowany terkot damskich gosw sta si goniejszy, gdy otworzya drzwi. - No, Alexandro, takiej szarlotki jeszcze nie widziaam... - Przeliczna po prostu... - Mnie si nie udaje takie ciasto na podkad... nigdy... nigdy... - Kt to wpad na pomys upieczenia ciasteczek z jeynami? Calpurnia? Nie moe by! - Wszyscy mwi, e pastorowa, no... prosz, a to ich modsze jeszcze nawet nie zaczo chodzi... Ucichy, wic wiedziaam, e wszystkie racz si szarlotk. Calpurnia wrcia i postawia na tacy ciki srebrny dzban naszej mamy. - Ten dzbanek do kawy to antyczno - szepna. - W dzisiejszych czasach ju takich nie fabrykuj. - Mog go tam zanie? - Jeeli bdziesz uwaaa, eby nie upuci. Postaw go na kocu stou przy pani Alexandrze. Tam gdzie filianki i takie rzeczy. Ona im naleje. Sprbowaam popchn drzwi tyem, tak jak to robia Calpurnia, ale drzwi nawet nie drgny. Z umiechem Calpurnia mi je otworzya. - Ostronie teraz, bo to ciar. Nie patrz na kaw, to nie rozlejesz. Przeprawa z dzbanem zakoczya si pomylnie. - Zosta z nami, Jean Louise. - Ciocia Alexandra umiechna si promiennie, co stanowio cz kampanii nauczenia mnie, jak naley by dam. W myl przyjtego zwyczaju kada pani, u ktrej odbywao si kolejne zebranie kka misyjnego, zapraszaa na podwieczorek rwnie i ssiadki bez wzgldu na to, czy s one baptystkami, czy prezbiteriankami, tym wic tumaczya si teraz obecno panny Rachel (idealnie trzewej), pani Maudie i panny Stephanie Crawford. Dosy pochliwa zajam fotel obok pani Maudie, zadajc sobie pytanie, dlaczego, eby przej na drug stron ulicy, one wkadaj kapelusze. Panie w gromadzie zawsze napaway mnie jak niejasn obaw i gorcym pragnieniem znalezienia si gdzie indziej, wiedziaam jednak, e to jest uczucie z rzdu tych, ktre ciocia Alexandra nazywa rozpieszczaniem si". Wszystkie wyglday wieo w lekkich wzorzystych pastelowych sukniach; przewanie byy starannie upudrowane, ale nie urowane; jeli umaloway sobie usta, to tylko Perfumowan Naturaln". Cutex Naturalny" poyskiwa na ich paznokciach, chocia par modszych miao Cutex Rowy". Pachniay niebiasko. Siedziaam w milczeniu, zaciskaam ujarzmione wreszcie donie na porczach fotela i czekaam, eby ktra z pa odezwaa si do mnie. Zote roki mostka pani Maudie zamigotay.

- Wspaniale pani wystrojona, panno Jean Louise - rzeka pani Maudie. - Gdzie to si podziay pani porcita? - S pod sukienk. Nie zamierzaam by dowcipna, ale panie si rozemiay. Policzki zaczy mnie pali, gdy sobie uwiadomiam swoj gaf, pani Maudie jednak patrzya na mnie powanie. Ona nigdy nie miaa si ze mnie, jeli nie chciaam jej rozmieszy. W ciszy, ktra raptem zalega, panna Stephanie Crawford zawoaa z drugiego koca pokoju: - Czym chcesz zosta, kiedy doroniesz, Jean Louise? Adwokatem? - Nie, prosz pani, nie mylaam o tym... - odpowiedziaam wdziczna pannie Stephanie za askawo, jakami okazaa, zmieniajc temat. W popiechu przystpiam do wybierania zawodu. Pielgniarka? Lotniczka? No... - Nie mw! Mylaam, e chcesz zosta adwokatem, skoro ju chodzisz do sdu. Panie znw si rozemiay. - Sto pociech z t nasz Stephanie - zauwaya ktra. Panna Stephanie zachcona dopytywaa: - Nie chcesz wyrosn na prawnika? Poczuam na rce dotknicie pani Maudie, wic odrzekam agodnie: - Nie, prosz pani, tylko na dam. Panna Stephanie przyjrzaa mi si podejrzliwie, dosza jednak do wniosku, e nie chciaam by niegrzeczna, i poprzestaa na upomnieniu: - No, niedaleko z tym zajedziesz, jeeli nie zaczniesz czciej chodzi w sukienkach. Palce pani Maudie zacisny si na mojej rce, wic nie odrzekam nic. Ciepo tych palcw wystarczyo. Z drugiej strony miaam przy sobie pani Grace Merriweather, z ktr te wypadao porozmawia. Pan Merriweather, pobony metodysta z musu, najwidoczniej nie dopatrywa si adnej aluzyjnoci w hymnie: O Gratia, sodkie aski nazwanie, ktra zbawia mnie nieszczsnego... Niemniej powszechnie w Maycomb uwaano, e to pani Merriweather sprowadzia go na drog rozsdku i cnoty, i zrobia z niego uytecznego obywatela. Gdy z pewnoci pani Merriweather to najpoboniejsza ze wszystkich pa Maycomb. Sprbowaam zabawi j rozmow na ciekawe dla niej tematy. - Co panie dzisiaj omawiay? - zapytaam. - Och, dziecko, los tych biednych Mruna - odpowiedziaa, natychmiast si oywiajc. Dalsze pytania byy ju raczej zbyteczne. W jej wielkich piwnych oczach zalniy zy, jak zawsze, gdy rozwaaa spraw uciskanych. - yj w dungli i nie maj przy sobie nikogo oprcz J. Grimesa Everetta. aden biay nie chce si do nich zbliy... tylko ten witobliwy J. Grimes Everett. - Jak zawsze graa na swym gosie jak na organach: kade sowo uzyskiwao w jej ustach peny rytm. Ubstwo... ciemnota... zgnilizna moralna... tylko jeden J. Grimes Everett wie jak u nich jest. Gdy z ramienia naszego kocioa pojechaam do orodka, czy wiesz, co J. Grimes Everett mi powiedzia? - On by w orodku, prosz pani? Mylaam, e...

- W kraju na urlopie. J. Grimes Everett mi powiedzia... tak mi powiedzia: Pani Merriweather, wy nie macie pojcia, po-j-cia, o co my tam walczymy". Tak mi powiedzia. - Tak, prosz pani. - A ja mu na to: Wielebny - powiedziaam my, panie z poudniowego kocioa episkopalnego metodystw Maycomb w stanie Alabama, nie dorastamy wam do pit". Tak mu powiedziam. I wiesz, od razu tam lubowaam sobie. lubowaam sobie: zaraz po powrocie wygosz odczyt o biednych Mruna, przynios sowo J. Grimesa Everetta do Maycomb. To wanie teraz czyni. - Tak, prosz pani. Pani Merriweather potrzsna gow, wprawiajc w ruch czarne pukle. - Jean Louise - oznajmia - jeste szczliw dziewczynk. yjesz w domu chrzecijaskim wrd chrzecijan w chrzecijaskim miecie. Tam na tej ziemi J. Grimesa Everetta nie ma nic... tylko grzech i plugastwo. - Tak, prosz pani. - Grzech i plugastwo... Mwia co, Gertrude? - Pani Merriweather skierowaa kuranty swego gosu na pani siedzc obok, z drugiej strony. - Aha, to. No, ja zawsze mwi: trzeba wybacza i zapomina. Co nasz koci powinien uczyni, to pomaga jej w prowadzeniu chrzecijaskiego ycia przez wzgld na te jej dzieci. Paru z naszych panw powinno tam pojecha i powiedzie ich kaznodziei, eby j podnosi na duchu. - Przepraszam - przerwaam. - Czy panie mwi o Mayelli Ewell? - O May... nie, dziecko. O onie tego Negra. O onie Toma. Toma... - Robinsona, prosz pani. Pani Merriweather znw odwrcia si do swej ssiadki. - W jedno serdecznie wierz, Gertrude - mwia dalej. - C, kiedy nie wszyscy widz to tak, jak ja. Jeeli tylko damy im do zrozumienia, e im wybaczamy i e nie bdziemy o tym pamita, caa ta sprawa si wypali. - Ach... prosz pani - przerwaam jej jeszcze raz. - Co si wypali? Znw odwrcia si do mnie. Naleaa do tych bezdzietnych dorosych, ktrzy uwaaj, e w rozmowie z dziemi naley przybiera ton specjalny. - Nic, Jean Louise - odrzeka majestatycznym largo. - Tyle e kucharki i parobcy s niezadowoleni, ale ju im wraca opamitanie... Szemrali przez cay nastpny dzie po tym procesie. - Znw mwia odwrcona do pani Farrow: - Gertrude, powiem ci, e nic bardziej nie doprowadza do szau ni naburmuszony Murzyn. Oni nosy spuszczaj do ziemi. Po prostu ma si zepsuty dzie, gdy si patrzy na kogo takiego w kuchni. Czy wiesz, Gertrude, co powiedziaam mojej Sophy? Powiedziaam: Sophy, dzi nie jeste chrzecijank. Jezus Chrystus przecie nigdy nie utyskiwa i nie narzeka". I wiesz, dobrze jej to zrobio. Oderwaa oczy od podogi i przytakna: Tak, prosz pani, Jezus nigdy nie utyskiwa". Mwi ci, Gertrude, nigdy nie powinno si pomija sposobnoci do goszenia Sowa Boego. Przypomniay mi si stare, niedue organy w kaplicy Przystani Fincha. Gdy jeszcze byam bardzo maa, Atticus, wygrywajc na nich melodie jednym palcem, pozwala mi w nagrod za caodzienne dobre zachowanie pompowa miechy. Ostatnia nuta przecigaa si, dopki tylko

wystarczyo powietrza, eby j utrzyma. Ot pani Merriweather, jak sdziam, wanie zabrako powietrza, wic musiaa nabra go na nowo, inaczej zapewne by nie udzielia gosu pani Farrow. Pani Farrow miaa imponujc figur, prawie biae oczy i niezwykle wskie stopy. Zrobia sobie niedawno wieczn ondulacj i jej wosy zamieniy si w mas ciasno skrconych siwych pukielkw. Bya drug pod wzgldem pobonoci pani w miecie Maycomb. Odznaczaa si te szczeglnym przyzwyczajeniem poprzedzania wszystkiego, co mwia, cichym sykiem. - S-s-s-s, Grace - zacza - akurat to samo powiedziaam przedwczoraj bratu Hudsonowi. Zupenie jakbymy walczyli z wiatrakami, z wiatrakami!", powiedziaam, s-s-s-s, po nich to spywa jak po gsi woda. Moemy ich poucza, dopki nie zsiniej, moemy do utraty tchu w piersiach prbowa zrobi z nich chrzecijan, ale ani jedna pani nie jest bezpieczna w swoim ku w tych czasach". A brat Hudson mi powiedzia: Pani Farrow, ja nie wiem, do czego to dojdzie". S-s-s-s, powiedziaam mu, e istotnie. Pani Merriweather z mdr min skina gow. Jej gos wzbi si ponad brzk filianek z kaw i ciche odgosy, z jakimi kko misyjne nieomal jak stworzenie rolinoerne przeuwao podwieczorkowe pysznoci. - Gertrude - obwiecia pani Merriweather - mwi ci, s w naszym miecie niektrzy ludzie zacni, ale zbkani. Zacni, ale zbkani. Ludzie, ktrym si wydaje, e czyni susznie. Daleka jestem od tego, eby ich wskaza palcem, ale niektrym w naszym miecie nie tak dawno temu wydawao si, e czyni rzecz suszn; a tymczasem skutek by tylko taki, e zrobio si poruszenie tam, gdzie nie naley. Moe to w tym czasie wygldao na rzecz suszn. Nie wiem, nie jestem oczytana w tej dziedzinie, ale fakt, e naburmuszeni, niezadowoleni... Mwi ci, e gdyby moja Sophy bya taka dalej, choby przez jeszcze jeden dzie, tobym j odprawia. Nigdy jej nie zawitao pod t wenist czupryn, e trzymam j tylko dlatego, e jest ten kryzys i e ona potrzebuje tego dolara dwadziecia pi centw na tydzie. - Ale podwieczorek u niego jako nie staje w gardle, prawda? Pani Maudie to powiedziaa. Dwie gbokie zmarszczki ukazay si w kcikach jej ust. Dotychczas siedziaa przy mnie, nic nie mwic, trzymajc nieruchomo filiank z kaw na kolanie. Poniewa ju dawno, od chwili gdy one przestay mwi o onie Toma Robinsona, straciam wtek ich rozmowy, spokojnie przez cay ten czas dumaam o Przystani Fincha i rzece. Uznaam, e jednak ciocia Alexandra przedstawia mi spraw na odwrt: cz oficjalna zebrania przynajmniej cinaa krew w yach, natomiast ta godzina towarzyska jest koszmarnie nudna. - Maudie, absolutnie nie wiem, co chcesz przez to powiedzie - rzeka pani Merriweather. - Z pewnoci wiesz - powiedziaa pani Maudie krtko. Tylko tyle. Pani Maudie w chwilach, gdy j co gniewao, mrozia zwizoci. Co musiao j teraz rozgniewa do gbi, bo wyraz jej szarych oczu, tak samo jak jej ton, by lodowaty. Pani Merriweather zaczerwieniona zerkna na mnie i odwrcia wzrok. Miny pani Farrow nie mogam widzie. Ciocia Alexandra wstaa od stou i z popiechem zacza znw czstowa cae towarzystwo, zrcznie wcigajc pani Merriweather i pani Gates w oywion rozmow. Dopiero wtedy, gdy

obie panie porzdnie ju si rozgaday i gdy przyczya si do nich pani Perkins, wrcia na swoje miejsce. Rzucia przy tym pani Maudie spojrzenie pene niekamanej wdzicznoci, a ja zastanowiam si, zdumiona, nad tym wiatem kobiet. Pani Maudie i ciocia Alexandra przecie nigdy nie okazuj sobie szczeglnej sympatii i oto nagle ciocia za co dzikuje pani Maudie. Za co, nie wiedziaam. Ucieszyo mnie jednak odkrycie, e pancerz cioci Alexandry ostatecznie mona przebi na tyle, by poczua ona wdziczno za udzielon pomoc. Nie ulegao dla mnie wtpliwoci: wkrtce ju bd musiaa wkroczy w ten wiat, na ktrego powierzchni spokojnie, lekko si koyszc i wachlujc, popijaj kaw uperfumowane panie. C, kiedy bardziej swojsko czuam si w wiecie mego ojca. Ludzie tacy, jak pan Heck Tate, nie zadaj podchwytliwie niewinnych pyta, eby si z czowieka wymiewa; nawet Jem nie jest nastawiony zbyt krytycznie, dopki nie mwi si rzeczywicie gupstw. Doznawaam wraenia, e panie yj w jakim niejasnym strachu przed mczyznami, w niechci do szczerego uznawania ich jako takich. Ale ja mczyzn lubiam. Choby jak najbardziej klli, pili i grali w karty, uli prymk, choby jak najbardziej trudni byli do zrozumienia, wyczuwaam w nich co, co lubiam instynktownie... mczyni to nie... - Obudnicy, droga pani, obudnicy - mwia pani Merriweather do pani Perkins. - My tutaj przynajmniej nie dwigamy brzemienia tego grzechu na barkach. A tam ludzie wprawdzie ich wyzwolili, ale przecie si nie widzi, eby razem z nimi siadali do stou. My przynajmniej nie mamy w sobie tej obudy, eby im mwi: Owszem, jestecie nie gorsi od nas, tylko trzymajcie si od nas z daleka". My tutaj po prostu mwimy: yjcie wy po swojemu i my yjmy dalej po swojemu". Myl, e ta kobieta, ta pani Roosevelt, postradaa rozum, najzwyczajniej postradaa rozum, kiedy przyjechaa do Birmingham i sprbowaa usi midzy nimi. Gdybym ja bya burmistrzem Birmingham, nigdy bym... No, adna z nas burmistrzem Birmingham nie bya, ale nagle zapragnam by przez jeden jedyny dzie gubernatorem stanu Alabama: zanim kko misyjne by si obejrzao, wypuciabym Toma Robinsona na wolno. Calpurnia przed paroma dniami opowiadaa kucharce panny Rachel, jak strasznie Tom to wszystko przeywa, i nawet nie przestaa mwi, gdy ja weszam do kuchni. Powiedziaa, e Atticus zrobi, co tylko mg, eby to wizienie nie byo dla Toma takie cikie, ale ostatni rzecz, jak Tom powiedzia Atticusowi, zanim go zabrali do tego obozu wiziennego, byo: egnam si z panem, prosz pana, ju pan nic nie moe zrobi, wic nie ma po co si stara". I powiedziaa Calpurnia, e Atticus jej opowiada, jak tamtego dnia, gdy zabrano Toma, Tom zupenie straci nadziej. Atticus prbowa mu wszystko wyjani i podnie go na duchu, e to jeszcze nic straconego i e robi, co moe, aby go uwolniono. Kucharka panny Rachel zapytaa wtedy Calpurni, dlaczego Atticus po prostu nie powiedzia: Tak, bdziesz wolny" i na tym koniec - przecie tym na pewno by pocieszy Toma. Calpurnia j uwiadomia: Nie znasz si na prawie. Jak si jest w rodzinie adwokata, to pierwsza rzecz: trzeba si nauczy, e nie ma adnych wiadomych odpowiedzi na nic. Pan Finch nie mgby powiedzie czego takiego, kiedy nie wie, e na pewno tak bdzie". Trzasny drzwi frontowe i usyszaam w holu kroki Atticusa. Odruchowo spojrzaam na zegar. Daleko byo jeszcze do godziny, o ktrej zwykle wraca do domu, ju nie mwic o tym, e w dni zebra kka misyjnego zostawa w miecie do pnego wieczora.

Stan w drzwiach jadalni. Kapelusz trzyma w rce i zauwayam, e jest bardzo blady. - Panie daruj - powiedzia. - Prosz askawie prowadzi zebranie dalej i sobie nie przeszkadza. Alexandro, czy mogaby na chwil przyj do kuchni? Chciabym na pewien czas wypoyczy Calpurni. Poszed do kuchni nie przez jadalni tylko sieni kuchenn od drugiej strony. Obie wic z cioci Alexandr byymy tam przed nim. Po chwili drzwi jadalni znw si otworzyy i przysza do nas pani Maudie. Calpurnia uniosa si z krzesa. - Cal - rzek Atticus - chc, eby pojechaa ze mn do Helen Robinson... - Co si stao? - wykrzykna ciocia Alexandra zaniepokojona wyrazem jego twarzy. - Tom nie yje. Ciocia Alexandra przysonia usta rkami. - Zastrzelili go - mwi Atticus. - Ucieka. To byo w czasie wicze gimnastycznych. Powiedzieli, e wpad w jak lep furi, rzuci si na ogrodzenie i zacz si wspina. Na ich oczach... - Nie prbowali go powstrzyma? Nie ostrzegli go wcale? - Gos cioci Alexandry dra. - Och, tak, ci stranicy woali, eby zszed. Par razy strzelili w powietrze, no, a potem ju celowali. Trafili go, kiedy przechodzi na drug stron ogrodzenia. Powiedzieli, e gdyby mia obie rce dobre, toby mu si udao. Rusza si tak szybko. Siedemnacie kul w ciele. Nie musieli tak go ostrzeliwa. Cal, chc, eby ze mn pojechaa i pomoga mi powiedzie Helen. - Dobrze, prosz pana - wyszeptaa Calpurnia, rozdygotanymi palcami usiujc rozwiza troki fartucha. Pani Maudie podesza do niej i rozwizaa je sama. - To ju nie do wytrzymania, Atticus - powiedziaa ciocia Alexandra. - Zaley, jak si na to patrzy - rzek Atticus. - Jeden Murzyn mniej czy jeden Murzyn wicej wrd dwustu Murzynw? On dla nich przecie nie by Tomem, by winiem, ktry ucieka. Opar si o lodwk, podsun okulary na czoo i przetar oczy. - Mielimy takie due szanse powiedzia. - Mwiem mu, co o tym myl, ale przecie, na Boga, nie mogem mu powiedzie nic poza tym, e szanse s due. Zmczyy go ju chyba do cna te szanse biaych, wic wola sprbowa szansy wasnej. Gotowa, Cal? - Tak, prosz pana. - To jedziemy. Ciocia Alexandra usiada na krzele Calpurnii i ukrya twarz w doniach. Siedziaa nieruchomo, tak nieruchomo, e zlkam si, czy nie zemdlaa. Syszaam oddech pani Maudie zupenie taki, jakby pani Maudie wchodzia przed chwil na gr po bardzo stromych schodach, i przytumione gosy beztrosko w jadalni gawdzcych pa. Pomylaam, e ciocia Alexandra pacze, gdy jednak odja rce od twarzy, wcale nie pakaa. Wygldaa na znuon. Odezwaa si bezbarwnie: - Nie mog powiedzie, e pochwalam wszystko, co on robi, Maudie, ale to mj brat i chc tylko wiedzie, kiedy to si wreszcie skoczy. - Podniosa gos. - To go rozrywa na strzpy. On stara si nie pokazywa, e to go wykacza. Widziaam, jak on... Czeg jeszcze oni od niego

zadaj, Maudie, czeg jeszcze? - Kto zada, Alexandro? - zapytaa pani Maudie. - Mwi o naszym miecie. Wszyscy bardzo chc, eby on robi to, czego sami wol nie robi, bo si boj... bo to by ich pozbawio tych paru centw. Bardzo chtnie pozwalaj, eby marnowa zdrowie, robic to, czego sami wol nie robi, bo s... - Uspokj si, jeszcze ci usysz - rzeka pani Maudie. - Czy nigdy nie spojrzaa na to, Alexandro, pod innym ktem? Moe Maycomb zdaje sobie z tego spraw, a moe nie, ale oddajemy mu przecie najwikszy hod, jaki mona odda czowiekowi. Ufamy, e to, co on robi, jest suszne. Prosta rzecz? - Kto? - Ciocia Alexandra nie wiedziaa, e jest w tej chwili echem swego dwunastoletniego bratanka. - Garstka ludzi w naszym miecie... Garstka ludzi, ktrzy powiadaj, e sprawiedliwo nie jest opatrzona tabliczk Tylko dla biaych"... Garstka ludzi, ktrzy powiadaj, e do sprawiedliwego procesu ma prawo kady, nie tylko my... Garstka ludzi, ktrzy maj w sobie do pokory, by patrzc na Murzyna pomyle: Oto bybym ja, gdyby nie dobro Boga". - Styl pani Maudie stawa si znw zwizy, jak zwykle: - Garstka ludzi z przyzwoitym pochodzeniem, oto kto. Gdybym suchaa uwanie, usyszaabym zapewne co wicej, czym mogabym sobie uzupeni definicj pochodzenia sformuowan przez Jema, c, kiedy wiedziaam tylko, e wstrzsaj mn dreszcze, ktrych nie sposb powstrzyma. Farm wizienn Enfield znaam z fotografii i Atticus pokaza mi ten plac wicze. Nie wikszy ni boisko piki nonej. - Przesta si trz - polecia pani Maudie, wic przestaam. - Wstawaj, Alexandra. Zostawiymy je same na dosy dugo. Ciocia Alexandra wstaa, wyrwnujc na biodrach wybrzuszenia fiszbinw. Wyja zza paska chusteczk i wytara nos. Przygadzia mi wosy i zapytaa: - Wida po mnie? - Ani troch - uspokoia j pani Maudie. - Pozbieraa si ju, Jean Louise? - Tak, prosz pani. - Wic wracajmy do pa - burkna. Ich gosy rozbrzmiay, gdy pani Maudie otworzya drzwi jadalni. Zobaczyam, jak ciocia Alexandra wychodzca tam przede mn podnosi gow. - Och, jeszcze kawy dla pani Perkins - powiedziaa. - Pani pozwoli, e dolej? - Calpurnia wysza na chwil, eby co zaatwi, Grace - wyjania pani Maudie. - Pozwl, e ci podam jeszcze par tych ciasteczek z jeynami. Syszaa, jak mj kuzyn niedawno si wyrazi... ten zapalony rybak... I tak obie chodziy po jadalni wzdu rzdu rozemianych kobiet, napeniajc filianki kaw, roznoszc sodycze, jak gdyby jedynym ich zmartwieniem bya chwilowa, kopotliwa w gospodarstwie domowym nieobecno Calpurnii. Znw dao si sysze jednostajny gwar. - Wanie, droga pani, ten J. Grimes Everett to wity mczennik, on... - ...musia si z ni oeni, wic uciekli...

- ...do salonu kosmetycznego co sobota po poudniu. - ...zaraz po zachodzie soca. - On chodzi spa razem z kurami... - ...z kurami, klatka z chorymi kurami, Fred mwi, e od tego si wszystko zaczo. Fred mwi... Ciocia Alexandra spojrzaa na mnie z drugiego koca jadalni i umiechna si. Potem spojrzaa na pater z ptysiami na stole i wskazaa mi j ruchem gowy. Ostronie wziam ze stou t pater i krok za krokiem ruszyam z ni do pani Merriweather. Z caym, na jaki mnie byo sta, wdzikiem dobrze wychowanej dziewczynki poczstowaam pani Merriweather ptysiem. Ostatecznie, jeeli ciocia potrafi by w takiej chwili dam, czemu miaabym nie potrafi tego i ja?

25
- Nie rb tego, Smyk. Pu go na schodki. - Jem, czy ty zwariowa?... - Powiedziaem, pu go na schodki. Z westchnieniem zamknam w doni to stworzonko, podeszam do schodkw, pooyam je na najwyszym stopniu i wrciam na swe polowe ko. By ju wrzesie, ale wci jeszcze ciepy, wic nadal sypialimy na zabezpieczonym siatk tylnym ganku. Nadal byskay robaczki witojaskie i ani nocne ddownice, ani owady, ktre obijay si o siatk co noc przez cae lato, jeszcze nie znikny gdzie tam, gdzie znikaj zawsze, gdy przychodzi jesie. Jaki uk dosta si do domu. Wykombinowaam, e musia wmaszerowa po schodkach i przecisn si pod drzewami. Odkadaam ksik na podog przy ku, gdy go zobaczyam. Te uki najwyej na cal dugie zwijaj si pod dotkniciem w zbit szar kulk. Pooyam si na brzuchu, spuciam rk i ruszyam go palcem. Zwin si. Po chwili, zapewne czujc si ju bezpieczny, powolutku si rozwin. Przewdrowa par cali na swych licznych nkach i wtedy znw go dotknam. Zwin si. Oczy mi si kleiy, wic zadecydowaam, e czas z tym koczy. Ju chciaam go przycisn rk do podogi, gdy odezwa si Jem. Patrzy na mnie gronie. Przyszo mi na myl, e on widocznie przechodzi teraz jaki nowy okres, i zapragnam, eby si pospieszy i przeszed ten okres czym prdzej. Z pewnoci nie okazywa nigdy okruciestwa w stosunku do zwierzt, ale dotychczas nie wiedziaam, e jego miosierdzie obejmuje rwnie wiat owadw. - Dlaczego nie miaabym go zgnie? - zapytaam. - Bo one ci nie dokuczaj - odpowiedzia Jem z mroku. Zgasi swoj nocn lampk. - Jeste w takim okresie, w ktrym si nie tpi nawet much i moskitw, zdaje mi si powiedziaam. - Daj mi zna, kiedy ci to minie. Ale jedno ci powiem, nie mam zamiaru siedzie z zaoonymi rkami i nie drapa si w razie kleszczy.

- Oj, zamknij si - mrukn sennie. To jednak Jem, a nie ja stawa si z dnia na dzie coraz bardziej dziewczyn. Wygodnie wycignita na wznak w tej miej chwili przed zaniciem zaczam myle o Dillu. Dill odjecha od nas pierwszego wrzenia ze stanowczym zapewnieniem, e wrci natychmiast, gdy go szkoa puci na wakacje, bo w domu to ju chyba mniej wicej wiedz, jak on lubi spdza lato w Maycomb. Panna Rachel odwoc Dilla, zabraa rwnie i nas takswk do Maycomb-Wze Kolejowy i Dill macha rk z okna pocigu, dopki nie stracilimy go z oczu. W pamici jednak pozosta, brak mi go byo. A przez te ostatnie dwa dni, kiedy jeszcze by z nami, Jem uczy go pywa... Uczy go pywa. Nagle rozbudzona przypomniaam sobie to, co Dill mi opowiedzia. Piekarska Topiel jest przy kocu piaszczystej drogi czcej si z szos do Meridian w odlegoci jakiej mili od miasteczka. W tamt stron atwo do tej drogi podjecha czy to wozem z bawen, czy ktrym z przejedajcych samochodw, a pniej krtki spacer od szosy do odnogi rzeki to fraszka, gorzej jednak z powrotem o zmierzchu, gdy ruch na szosie sabnie, i nieraz trzeba przeby ca tras pieszo, wic wszyscy, ktrzy chodz nad Topiel, staraj si nie wraca stamtd zbyt pno. Dill opowiada, e wanie obaj z Jemem doszli do szosy, gdy od strony Maycomb nadjecha samochodem Atticus. Wygldao na to, e ich nie widzi, tote zaczli do niego macha. W kocu zwolni; gdy podbiegli, powiedzia: Zapcie lepiej kogo, kto jedzie do Maycomb. Ja na razie nie wrc do domu". Na tylnym siedzeniu siedziaa Calpurnia. Jem zaprotestowa, potem zacz prosi, a Atticus si zgodzi: Dobrze, moecie jecha z nami, ale poczekacie tam w samochodzie". Po drodze, gdy jechali do domu Toma Robinsona, opowiedzia im, co si stao. Skrcili z szosy w bok, przejechali wolno koo mietnikw i koo zagrody Ewellw, i dalej wsk drk do chat Murzynw. Gromada czarnych dzieci, opowiada Dill, graa w kulki na podwrku Toma. Atticus zaparkowa samochd i wysiad. Calpurnia posza za nim na to podwrko. Dill usysza, jak Atticus pyta jedno z dzieci: Gdzie wasza matka, Sam?" Na co ten chopiec odpowiedzia: U siostry Stevens, psz...ana, panie Finch. Mam lecie po ni?" Atticus tak jakby si zawaha, opowiada Dill, a potem powiedzia, e tak, i Sam popdzi za furtk. Bawcie si dalej, chopcy" - powiedzia Atticus dzieciom. W drzwiach chaty stana maa dziewczynka zagapiona na Atticusa. Dill opowiada, e miaa na gwce mnstwo cieniutkich, sztywnych warkoczykw z jaskrawymi kokardkami. Nagle umiechna si od ucha do ucha i ruszya do naszego ojca, ale bya za maa, eby zej samodzielnie ze schodkw. Atticus, opowiada Dill, podszed do niej, zdj kapelusz i poda jej palec. Zapaa si za ten palec i on j wtedy sprowadzi ze schodkw na ziemi. Potem odda j Calpurnii. Sammy kusowa za matk, gdy oboje si pokazali. Helen, opowiada Dill, powiedziaa:

Dobry wieczr, panie Finch, moe pan usidzie?" I wicej ju nic nie powiedziaa. Atticus te nie. - Smyk - opowiada Dill - ona po prostu upada na ziemi. Po prostu upada na ziemi, jak gdyby jaki olbrzym przechodzi i nadepn j olbrzymim butem. Po prostu klap... - Dill z wysoka postawi sw pulchn nog na ciece. - Tak, jak ty by nadepna mrwk. Opowiada, e Calpurnia i Atticus pomogli Helen wsta i na p zanieli, na p poprowadzili j do chaty. Siedzieli w chacie dugo i wreszcie Atticus wyszed sam. Gdy jechali z powrotem koo mietnikw, paru Ewellw wrzeszczao co do nich, ale Dill nie bardzo zrozumia, co. W Maycomb interesowano si wiadomoci o mierci Toma moe przez dwa dni; dwa dni wystarczyy, by t wiadomo przekaza wszystkim w caym hrabstwie. - Syszelicie...? Nie? No, mwi wam, uciek jak jasny piorun... W przekonaniu miasta Maycomb mier Toma bya typowa. Typowe dla czarnucha wyrywanie si i ucieczka. Typowy dla czarnucha brak jakiegokolwiek planu, brak zastanowienia si nad przyszoci - ot, uciec na olep przy pierwszej lepszej okazji, jaka si nadarzy. To mieszne, Atticus Finch mia przecie szans uwolnienia go, tyle e on musiaby zaczeka. Ale on, do diaba, nie. Wiadomo, jacy oni s. atwo przyszo, atwo poszo. To tylko dowd, e Robinson, chocia onaty, jak Pan Bg przykaza, i przyzwoity podobno, i do kocioa chodzi, i w ogle, od razu, jak przyszo co do czego, straci cay pokost. Z czarnucha zawsze czarnuch w kocu wyazi. Dochodziy jeszcze do tego nieliczne szczegy umoliwiajce suchaczowi powtrzenie z kolei wasnej wersji i potem ju zupenie nie byo o czym mwi, a do nastpnego czwartku, kiedy to ukaza si kolejny numer Trybuny Maycomb". Nekrolog zamieszczono w Rubryce kolorowych" krtki, ale za to by dugi artyku wstpny. Pan B.B. Underwood rozszala si na amach swej gazety zgoa nie baczc, e kto moe potem cofn zamwienia reklamowe i prenumerat. (Tylko e takie sposoby nie byy w stylu Maycomb; pan Underwood mg podnosi wrzask do sidmych potw i wypisywa wszystko, co mu si ywnie podobao. Ogoszenia tak czy owak napyway i prenumeratorzy pozostawali mu wierni. Uwaano, e jeli on chce struga z siebie wariata na pimie, to przecie niczyja, tylko jego wasna sprawa.) Nie rozwodzi si bynajmniej nad pomykami sdowymi w tym artykule napisanym przystpnie jak dla dzieci. Po prostu przedkada, e grzechem jest zabija kaleki bez wzgldu na to, czy te kaleki stoj, czy siedz, czy uciekaj. mier Toma porwna do bezmylnego zabijania piewajcych ptakw, a w Maycomb powszechnie uznano, e on nic, tylko prbuje napisa artyku tak poetyczny, eby go przedrukwano w Heroldzie Montgomery". Jak to moliwe, zastanawiaam si, czytajc artyku wstpny pana Underwooda. Bezmylne zabijanie - z Tomem przecie postpowano do samego dnia mierci naleycie, w myl prawa; jego proces odbywa si jawnie, wyrok zosta wydany przez dwunastu ludzi zacnych i uczciwych; nasz ojciec walczy o niego przez cay czas. Ale potem to okrelenie pana Underwooda stao si dla mnie jasne: Atticus uy wszelkich rodkw, jakie tylko s dostpne dla wolnych ludzi, eby ocali Toma Robinsona, c, kiedy w zamknitych sdach ludzkich serc nie mia adnych argumentw. Tom by martwy ju od chwili, w ktrej Mayella Ewell otworzya usta i wrzasna. Na wspomnienie nazwiska Ewell poczuam mdoci. W Maycomb byskawicznie

dowiedziano si, co pan Ewell myli o zgonie Toma i pogld jego przekazano dalej Kanaem Angielskim plotki, czyli za porednictwem panny Stephanie Crawford. Panna Stephanie powiedziaa cioci Alexandrze w obecnoci Jema (Och, do licha, jest duy, moe posucha"), e pan Ewell owiadczy: Jeden zaatwiony, to do zaatwienia ju tylko dwch". Jem zapewni mnie, e nie mam si czego ba. Pan Ewell tylko gada. Zapewni mnie te, e jeli cho sowo o tym pisn Atticusowi, bd w jakikolwiek inny sposb dam Atticusowi do zrozumienia, e o tym wiem, to on, Jem, osobicie nigdy w yciu ju si do mnie nie odezwie.

26
Rok szkolny si zacz i zaczy si nasze codzienne wdrwki koo posesji Radleyw. Jem by teraz w klasie sidmej i chodzi do gimnazjum za budynkiem naszej szkoy podstawowej; ja byam teraz w klasie trzeciej i rozkad zaj mielimy zupenie inny, razem wic wychodzilimy z domu tylko rano i widywalimy si dopiero w czasie posikw. Jem chodzi na pik non, ale by jeszcze za szczupy i za mody, eby robi tam cokolwiek poza noszeniem kubw z wod dla druyny. Robi to jednak z wielkim zapaem; spdza tam prawie kade popoudnie i rzadko kiedy wraca do domu przed zapadniciem zmroku. Posesja Radleyw, chocia ju mnie nie przeraaa, przedstawiaa si pod wielkimi dbami nie mniej ponuro, bezsonecznie i odstrczajco ni dawniej. Pana Nathana Radleya nadal widywao si w pogodne dni, gdy szed do miasta i gdy wraca do domu; wiedzielimy te, e Dziki jest tam nadal, czego dowodem, jak dawniej, byo choby to, e nikt nie widzia, by go stamtd wyniesiono. Przechodzc koo tej starej posesji, czasem czuam wyrzuty sumienia na myl o swym udziale w czym, co dla Arthura Radleya byo chyba czyst tortur - jaki szanujcy si pustelnik chciaby, eby dzieci zaglday do niego przez szpary w okiennicach, przesyay mu pozdrowienia na kocu wdki, pltay si w jego kapucie noc? I jeszcze co sobie przypomniaam. Dwa groszaki z gowami indiaskimi, guma do ucia, figurki z myda, zardzewiay medal, zepsuty zegarek z dewizk. Jem gdzie to wszystko musia zapodzia. Ktrego dnia po poudniu zatrzymaam si, eby popatrze na to drzewo; pie nabrzmiewa wok plomby z cementu. Cement kn. Par razy omal go nie zobaczylimy, co by nikomu nie szkodzio. A przecie nadal go wypatrywaam za kadym razem, gdy przechodziam tamtdy. Wci jeszcze miaam nadziej, e kiedy go zobaczymy. Wyobraaam sobie, jak to bdzie; gdy to ju raz nastpi, on bdzie po prostu siedzia na hutawce w czasie mych powrotw ze szkoy. Jak si pan ma, panie Arthurze?" - bd mwia, jak gdybym go tak zagadywaa co dzie po poudniu przez cae swoje ycie. Dobry wieczr, Jean Louise - on bdzie mwi, jak gdyby odpowiada mi tak co dzie po poudniu przez cae moje ycie - niez pogod mamy, prawda?" Tak, prosz pana, niez" - bd mwia, ruszajc dalej. Ale wiedziaam, e to tylko fantazja. Nigdy go nie zobaczymy. On prawdopodobnie wychodzi o zachodzie ksiyca i wpatruje si w pann Stephanie Crawford. Ja bym sobie wybraa kogo innego, gdybym ju musiaa na kogo patrze, no, ale to jego sprawa. W nas

nigdy nie bdzie si wpatrywa. - Chyba nie zaczynasz tego znowu od pocztku? rzek Atticus w pewien wieczr, gdy mglicie wyraziam pragnienie przyjrzenia si raz jeden porzdnie Dzikiemu Radleyowi, zanim umr. - Jeeli tak, to od razu powiem: przesta. Za stary jestem na to, eby ci odgania od posesji Radleyw. Poza tym to niebezpieczne. Mogaby zgin od kuli. Wiesz, e pan Nathan Radley strzela do kadego cienia, jaki zobaczy... nawet do cieni, ktre pozostawiaj lady bosych stp numer cztery. Miaa szczcie, e tam nie polega. Ucicham z miejsca. Jednoczenie poczuam podziw dla Atticusa. Po raz pierwszy wtedy da nam do zrozumienia, e wie o czym znacznie wicej ni przypuszczamy. A to si przecie wydarzyo przed laty. Nie... niedawno, w czasie ostatnich wakacji... nie, w czasie wakacji w zeszym roku, gdy... Czas pata mi figle. Postanowiam zapyta o to Jema. Tyle rzeczy nas spotkao, e Dziki Radley sta si najmniej istotnym przedmiotem naszych obaw. Atticus powiedzia, e nie wyobraa sobie, by mogo by inaczej, i e wszystko z czasem si uspokaja, i e za jaki czas ludzie zupenie zapomn, e kiedykolwiek zwrcili uwag na istnienie Toma Robinsona. Moe Atticus mia racj, ale wydarzenia ostatniego lata wisiay nad nami jak dym w zamknitym pokoju. Doroli z miasta nigdy nie omawiali tej sprawy z Jemem i ze mn; chyba jednak omawiali j ze swymi dziemi, i to w tym duchu, e ani Jem, ani ja nic nie poradzimy na to, e Atticus jest naszym ojcem, wic trzeba nam takiego ojca wybaczy i odnosi si do nas mile. Bo dzieci same nigdy by tego nie wymyliy; gdyby naszym kolegom szkolnym pozostawiono woln rk, oboje, zarwno Jem, jak ja, mielibymy za sob par szybkich i skutecznych walk na pici i caa ta kwestia zostaaby raz na zawsze rozwizana. W istniejcym stanie rzeczy musielimy gowy trzyma wysoko i by: Jem gentlemanem, a ja dam. Poniewa przypominao to nam er pani Henry Lafayette Dubose, bez jej wszystkich wrzaskw. Byo w tym jednak co dziwnego, czego wcale nie rozumiaam. Pomimo wszystkich niedocigni Atticusa jako rodziciela, wybrano go w tamtym roku ponownie do legislatury stanu z penym zadowoleniem i jak zwykle bez adnej opozycji. Doszam do wniosku, e ludzie s po prostu dziwni, odsunam si od nich i zupenie si nad nimi nie zastanawiaam, dopki nie zostaam do tego zmuszona. Zostaam do tego zmuszona pewnego dnia w szkole. Raz na tydzie mielimy godzin praswki. Kade z nas po kolei musiao wyci jaki artyku z gazety, przestudiowa go i zreferowa klasie. Dziki tym wiczeniom rzekomo pokonywano nasze ze nawyki: wystpowanie przed kolegami zachca do trzymania si prosto i daje swobod bycia; streszczenie uczy wagi sw; orientowanie si w wypadkach biecych wyrabia pami; chwilowe wyobcowanie budzi w dziecku pragnienie jak najszybszego powrotu do grupy. Sama ta koncepcja bya gboka, ale jak zwykle w Maycomb, nie bardzo dawaa si wprowadzi w ycie. Przede wszystkim tylko nieliczne dzieci wiejskie miay dostp do gazet, wic brzemi wydarze wspczesnych dwigay dzieci z miasteczka, co byo dla tych dojedajcych autobusem jeszcze jednym dowodem, e caa uwaga skierowana jest, tak czy inaczej, na miejscowych. Owe nieliczne zaznajomione z pras dzieci wiejskie zwykle przynosiy wycinki z tak zwanej przez siebie Mdrej" gazety, publikacji o faszywych zaoeniach w oczach panny Gates, naszej nauczycielki. Dlaczego panna Gates marszczy brwi, gdy ktre z dzieci

recytuje wiadomoci z Mdrej" gazety, w aden sposb nie mogam zrozumie, chocia jako si te recytacje kojarzyy z dubaniem w nosie, z polewaniem sucharkw syropem na drugie niadanie, z wrzaskami i tarzaniem si w czasie przerwy, z wypiewywaniem: Sodko piewa osioek", i to ze szczeglnym akcentem na sowie osioek" - czyli z tym wszystkim, czego nauczycielki, specjalnie przecie opacane przez stan, miay dzieci oducza. Ale nawet przy tych usilnych staraniach niewiele dzieci wiedziao, co to jest wydarzenie wspczesne. May Chuck Little, mdrzec stuletni, jeli chodzi o znajomo krw i ich zwyczajw, zdy kiedy wyduka p opowieci jakiego Wujaszka Natchella, gdy panna Gates mu przerwaa: - Ale, Charles, to nie jest wydarzenie wspczesne. To reklama. Cecil Jacobs jednak by zorientowany. Gdy na niego przysza kolej, stan na katedrze i zacz: - Stary Hitler... - Adolf Hitler, Cecil - powiedziaa panna Gates. - Nigdy si nie poprzedza nazwiska sowem stary". - Dobrze, prosz pani - zgodzi si Cecil. - Wic stary Adolf Hitler naciska... - Uciska, Cecil... - Nie, prosz pani, tutaj stoi napisane... no, zreszt... stary Adolf Hitler zawzi si na ydw i wsadza ich do wizie, i odbiera im mienie, i nie daje adnemu ydowi stamtd wyjecha, i czystkuje... czyci wszystkich sabych na umyle... i... - Czyci sabych na umyle? - Tak, prosz pani, pani nauczycielko. Mnie to si zdaje, e oni maj za mao rozumu, eby czyci si sami, bo mnie to si zdaje, e aden idiota nie potrafi dba o swoj czysto. No, zreszt... Hitler zacz plan obaw na wszystkich p-ydw take i chce ich zarejestrowa na wypadek, gdyby chcieli mu narobi kopotu, i ja uwaam, e on le robi, i to jest moje wydarzenie wspczesne. - Bardzo dobrze, Cecil - rzeka panna Gates. Cecil, sapic, wrci na swoje miejsce. Czyja rka podniosa si w gbi klasy. - Jak on tak moe? - Kto jak moe? - zapytaa panna Gates cierpliwie. - Hitler, to znaczy, jak moe wsadza tyle narodu do wizienia, rzd chyba powinien mu zakaza - wypowiedzia si szerzej waciciel rki. - Sam Hitler to rzd - powiedziaa panna Gates i widzc w tym dobr sposobno do oywienia lekcji, podesza do tablicy. Drukowanymi literami, szeroko napisaa sowo DEMOKRACJA". - Demokracja - odczytaa. - Czy kto potrafi powiedzie, co to jest. - Demokracja to my - odezwa si czyj gos. Podniosam rk, bo przypomniaam sobie stare haso kampanii wyborczej, ktre kiedy usyszaam od Atticusa. - Wic jak ty by to okrelia, Jean Louise? - Rwne prawa dla wszystkich, adnych przywilejw specjalnych - zacytowaam.

- Bardzo dobrze, Jean Louise, bardzo dobrze. - Panna Gates si umiechna. Nad sowem DEMOKRACJA napisaa U NAS JEST. - A teraz niech caa klasa powtrzy to chrem: U nas jest demokracja. Powtrzylimy to chrem. Panna Gates wyjania: - Ot na tym wanie polega rnica midzy Ameryk a Niemcami. U nas jest demokracja, a w Niemczech dyktatura. Dyktatura - powtrzya. - My tutaj nie uznajemy przeladowania kogokolwiek. Przeladowcami s tylko tacy, ktrzy ywi uprzedzenia. U-prze-dze-nia przesylabizowaa starannie. - ydzi to najlepsi ludzie pod socem i doprawdy zagadk jest dla mnie, co Hitler moe im zarzuca. Ktry z mych dociekliwszych kolegw ze rodkowego rzdu zapyta: - Dlaczego si nie lubi ydw, prosz pani nauczycielki? - Nie wiem, Henry. Oni daj z siebie bardzo duo kademu spoeczestwu, w ktrym yj, i przede wszystkim s gboko religijni. Hitler usiuje wytpi religi, wic moe wanie dlatego ich nie lubi. Cecil si odezwa: - No, ja nie wiem na pewno - powiedzia. - Oni podobno zmieniaj pienidze czy co tam, ale to nie powd, eby ich przeladowa. Bo przecie s biali, prawda? Panna Gates odrzeka: - Kiedy pjdziesz do gimnazjum, Cecil, nauczysz si, e ydw przeladowano od pocztku historii, nawet ich wypdzono z ich wasnej ojczyzny. To jeden z najstraszniejszych rozdziaw historii. No, czas na arytmetyk, dzieci. Poniewa za arytmetyk nigdy nie przepadaam, urozmaiciam sobie t lekcj wygldaniem przez okno. Jeli zdarzao mi si widywa Atticusa ze zmarszczonymi brwiami, to tylko w czasie dziennikw radiowych, w ktrych Elmer Davis podawa ostatnie wiadomoci o Hitlerze. Atticus wycza wtedy radio i mwi: uch!" Kiedy go zapytaam, dlaczego Hitler go tak zoci. Dlatego, e to maniak" - odpowiedzia. Co nie tak, dumaam, podczas gdy klasa czynia dalsze postpy w dodawaniu. Jeden maniak i miliony Niemcw. Raczej powinno si zamkn w wizieniu Hitlera, zamiast pozwala, by Hitler wizi innych. I co jeszcze byo nie tak, jak trzeba - postanowiam zapyta o to Atticusa. Zapytaam, Atticus jednak owiadczy, e absolutnie nie potrafi znale odpowiedzi. - Ale to w porzdku nienawidzi Hitlera? - Nie - powiedzia. - Nie jest w porzdku nienawidzi kogokolwiek. - Atticus - zaczam - czego nie rozumiem. Panna Gates mwia, e to straszne, e Hitler robi to, co robi, i a si zaczerwienia... - No, moga si zaczerwieni. - Ale... - Co? - Nic, ojcze. Odeszam niepewna, czy potrafiabym Atticusowi wytumaczy, o co mi chodzi - niepewna, czy potrafiabym wywietli co, co byo tylko niejasnym wraeniem. Przyszo mi na myl, e moe Jem mgby mi da odpowied. Jem zna si na szkolnych sprawach lepiej ni Atticus.

Jem odpoczywa bardzo zmczony popoudniowym noszeniem wody. Na pododze przy jego ku leao co najmniej kilkanacie upin bananw rozsianych wok pustej butelki po mleku. - Po co si tak napychasz? - zapytaam. - Trener mwi, e jak mi bdzie przybywao po dwadziecia pi funtw rocznie, to za dwa lata bd mg gra - poinformowa. - To jest najszybszy sposb. - Jeeli nie zwymiotujesz tego wszystkiego. Jem - powiedziaam - chc ci o co zapyta. - Strzelaj. Odoy ksik i rozprostowa nogi. - Panna Gates to porzdna pani, prawda? - No, chyba - odpowiedzia Jem. - Lubiem j, kiedy byem w jej klasie. - Ona okropnie nienawidzi Hitlera. - Co w tym zego? - No, dzisiaj si rozwodzia, jak to le, e on tak traktuje ydw. Jem, nie mona nikogo przeladowa, prawda? Nawet myle le nie mona o nikim, prawda? - Boe wity, nie, Smyk. Co ci boli? - No, kiedymy wychodzili z sdu tamtej nocy... panna Gates... ona schodzia ze schodkw przed nami, ty jej chyba nie widzia... wic ona rozmawiaa z pani Stephanie Crawford. Syszaam, jak mwia, e czas, eby im kto da nauczk, bo im woda sodowa uderza do gowy, i e tylko patrze, jak zacznie im si wydawa, e mog si eni z nami. Jem, jak mona tak okropnie nienawidzi Hitlera i zaraz si odwrci i myle tak paskudnie o ludziach tu, u nas... Jem nagle si rozzoci. Zeskoczy z ka, zapa mnie za konierzyk i gwatownie zacz mn potrzsa. - Nie chc ju sysze o tym sdzie, nigdy, nigdy, nigdy, rozumiesz? Rozumiesz? Nie mw mi ju o tym ani sowa, nigdy, rozumiesz? Wyno si! Byam tak zaskoczona, e nawet si nie rozpakaam. Wysunam si z pokoju Jema, zamykajc za sob drzwi jak najciszej, eby niewaciwy odgos przypadkiem znw go nie zdenerwowa. Nagle znuona zatskniam do Atticusa. Zastaam go w gabinecie; podeszam do niego i sprbowaam usi mu na kolanach. Umiechn si. - Taka ju jeste dua, e caej ci nie utrzymam. - Przytuli mnie do siebie. - Smyku powiedzia agodnie - nie przejmuj si Jemem. On przechodzi trudny okres. Syszaem was przed chwil. Wyjani mi, e Jem bardzo si stara o czym zapomnie, ale w rzeczywistoci nosi to w sobie gboko zagrzebane i tak na razie musi by, dopki do czasu nie minie. Potem ju bdzie mg o tym myle i uoy to w odpowiednich szufladkach. I wtedy znw bdzie sob.

27
Tak jak Atticus przewidywa, wszystko rzeczywicie jako si uspokoio. W poowie padziernika tylko dwie niecodzienne, raczej niewane rzeczy wydarzyy si dwm obywatelom Maycomb. Nie, waciwie trzy - nas, Finchw, nie dotyczce bezporednio, a przecie poniekd dotyczce. Pierwsz rzecz byo to, e pan Bob Ewell dosta prac i po kilku dniach j straci, czym prawdopodobnie zapisa si w kronikach lat trzydziestych jako unikat: poza nim nie syszaam o nikim, kto zosta zwolniony z WPA za lenistwo. Przypuszczam, e wraz z jego przelotn saw rozbysa - jeszcze bardziej przelotnie - jego pracowito; pracowa nie duej, ni cieszy si popularnoci; raptem stwierdzi, e zapomniano o nim tak samo, jak zapomniano o Tomie Robinsonie. Po tym odkryciu zacz znw regularnie co tydzie zjawia si w biurze Opieki Spoecznej po czek, ktry przyjmowa zgoa bez wdziku, pomrukujc niewyranie, e te skurwysyny, co im si zdaje, e rzdz miastem, nie pozwalaj uczciwemu czowiekowi zarabia na ycie. Ruth Jones, pani z Opieki Spoecznej, powiedziaa, e pan Ewell otwarcie oskara Atticusa o spowodowanie zwolnienia go z pracy. Tak j to zaniepokoio, e przysza do kancelarii Atticusa, eby mu o tym powiedzie. Atticus poprosi pann Ruth, eby si nie denerwowaa; jeli Bob Ewell chce porozmawia o tym fakcie z Atticusem, to przecie zna drog do kancelarii. Druga rzecz wydarzya si sdziemu Taylorowi. Sdzia Taylor nie nalea do tych, ktrzy chodz do kocioa w niedziel wieczorem; pani Taylor do nich naleaa. Sdzia Taylor rozkoszowa si wic smakiem niedzielnej wieczornej godziny sam jeden w swym duym domu, na czas wieczornego naboestwa zaszywajc si w gabinecie z wyborem pism Boba Taylora (to nie by krewny, ale sdzia z dum by si do takiego krewnego przyznawa). W pewien niedzielny wieczr, gdy urzeczony soczystymi przenoniami i kwiecistoci zwrotw siedzia nad t lektur, uwag jego odwrci irytujcy odgos skrobania. - Cicho - powiedzia sdzia Taylor do Ann Taylor, swego opasego psa rasy nijakiej. Potem sobie uwiadomi, e mwi w pustk. Skrobanie dolatywao z tylnych rejonw domu. Sdzia Taylor poczapa do drzwi kuchennych, eby wypuci Ann do ogrodu, ale drzwi z siatk chwiay si tam ju otwarte. Cie znikajcy za wgem domu wiadczy o czyjej niedawnej wizycie. Pani Taylor po powrocie z kocioa zastaa ma zaczytanego z wyborem pism Boba Taylora w rkach i z dubeltwk na kolanach. Trzecia rzecz wydarzya si Helen Robinson, wdowie po Tomie. Jeli pan Ewell tak popad w niepami, jak Tom Robinson, to Tom Robinson tak popad w niepami, jak Dziki Radley. Nie zapomnia jednak o Tomie jego chlebodawca, pan Link Deas. Pan Link Deas znalaz prac dla Helen. W istocie wcale Helen jej nie potrzebowaa, ale powiedzia, e bardzo mu nieswojo na myl, jaki obrt ta sprawa przyja. Nie wiedziaam, kto zajmuje si dziemi Helen w godzinach jej pracy. Calpurnia mwia, e Helen ma okropn niewygod, bo musi nakada prawie mil drogi, eby omin Ewellw, ktrzy, jak to Helen okrelia, obrzucili" j, gdy sprbowaa skorzysta z publicznej przecie drogi biegncej koo ich chaty. Pan Link Deas w kocu zauway, e Helen przychodzi rankiem do pracy z innej strony, ni powinna, i po duszym wypytywaniu pozna przyczyn.

Niech ju tak bdzie, panie Link, prosz pana" - bagaa Helen. Akurat!" - powiedzia pan Link. Kaza jej przyj pod jego sklep po poudniu przed powrotem do domu. Helen usuchaa i pan Link zamkn sklep, nasadzi kapelusz na gow i odprowadzi Helen. T krtsz drog j odprowadzi obok spachetka Ewellw. Wracajc, zatrzyma si przed krzyw rozlatujc si furtk. Ewell? - zawoa. - Ewell, powiadam!" W oknach zwykle zatoczonych dziemi nie byo nikogo. Wiem, e wszyscy co do jednego jestecie tam i leycie na pododze. Posuchaj, Bobie Ewell! Jeeli jeszcze raz moja suca, Helen, pinie mi, e nie moe tdy chodzi, to zanim soce zajdzie, wpakuj ci do wizienia! - Pan Link Deas splun w kurz i ruszy do domu. Nazajutrz rano Helen posza do pracy t publiczn drog. Nikt jej niczym nie obrzuca, ale gdy ju w odlegoci paru jardw za chat Ewellw obejrzaa si, zobaczya, e idzie za ni pan Ewell. Odwrcia gow i posza dalej, a on, wci zachowujc ten sam dystans, szed za ni a do samego domu pana Linka Deas. Przez cay czas, jak pniej opowiadaa, syszaa za sob cichy gos mruczcy obrzydliwe sowa. Do gbi przestraszona zatelefonowaa z domu pana Linka do jego sklepu, ktry by w pobliu. Pan Link wyszed ze sklepu i zobaczy pana Ewella opartego o pot. Pan Ewell powiedzia: Nie patrz na mnie, Link Deas, jakbym by botem pod nogami. Nie przyparem twojej..." Po pierwsze, Ewell, masz zabra swoje cuchnce cierwo z mojej nieruchomoci. Opierasz si o mj pot, a nie sta mnie na farb, eby go znw pomalowa. Po drugie, masz si trzyma z daleka od mojej kucharki, bo jak nie, to ci przed sdem postawi za napa..." Nie dotykaem jej, Link Deas, ja si z adnymi czarnymi sukami nie zamiaruj zadawa!" Nie musisz jej dotyka. Przestrasz j tylko i jeeli oskarenie o napa nie wystarczy, eby ci potrzyma pod kluczem, to ci tam wpakuj z artykuu Ustawy o Prawach Pa, wic lepiej precz mi z oczu. Tylko sprbuj dokucza tej dziewczynie, jeeli mylisz, e mwi na wiatr!" Pan Ewell najwidoczniej nie myla, e pan Link Deas mwi na wiatr, gdy Helen od tego czasu nie miaa ju z nim adnych kopotw. - Nie podoba mi si to, Atticus, wcale mi si nie podoba. - Oto jak ciocia Alexandra ocenia owe wydarzenia. - Wida, e cigle w nim kipi zo na wszystkich zwizanych z tamt spraw. Wiem, jacy mciwi s ludzie jego pokroju, ale nie rozumiem tej zawzitoci w jego wypadku. Przecie w sdzie dopi swego. - Ja chyba rozumiem - rzek Atticus. - Moe przyczyn jest to, e on w gbi duszy wie, jak niewiele osb w Maycomb rzeczywicie wierzy w te historyjki jego i Mayelli. Zdawao mu si, e bdzie bohaterem, a tymczasem odprawiono go z kwitkiem, jak gdyby mu powiedziano: Dobrze, skazujemy tego Murzyna, ale ty wracaj na swj mietnik". Wyadowa swoj zo ju prawie na wszystkich, wic powinien si uspokoi. Ucichnie, kiedy pogoda si zmieni. - Ale dlaczego on prbowa si wama do Johna Taylora? Najwyraniej nie wiedzia, e John jest w domu. W niedziel wieczorem pali si tam wiato tylko na werandzie od frontu i w gabinecie Johna od strony ogrodu... - Przecie nie wiadomo, czy to Bob Ewell przeci siatk w drzwiach, za rk go nikt nie

zapa. Ale domylam si. Ja dowiodem, e on kamie, John natomiast zrobi z niego gupca. Przez cay czas, kiedy Ewell zeznawa, nie miaem odwagi spojrze na Johna, bo nie mgbym zachowa obojtnej miny. John patrzy na niego, jakby to byo kurcz na trzech nogach albo szecienne jajko. Nie mwcie mi, e sdziowie nie prbuj nastawia przysigych. - Atticus zachichota. Przy kocu padziernika ycie nam pyno ju normalnym, dobrze znanym torem zaj szkolnych, zabawy i nauki. Jem chyba zrzuci z serca wszystkie ciary, jakie chcia zrzuci, i w szkole miosiernie pozwolono nam zapomnie o dziwactwach naszego ojca. Tylko Cecil Jacobs zapyta mnie kiedy, czy Atticus jest radykaem. Atticusa, gdy go o to zapytaam, tak to rozbawio, e a byam zaniepokojona, ale powiedzia, e nie mieje si ze mnie. - Powiedz Cecilowi - doda - e jestem radykaem prawie takim, jak Cotton Tom Heflin. Ciocia Alexandra kwita. Pani Maudie widocznie za jednym zamachem uciszya wszystkie panie z kka misyjnego, bo ciocia znw wioda prym midzy nimi. Jej podwieczorki stay si jeszcze pyszniejsze. Przysuchujc si kurantom pani Merriweather, dowiedziaam si jeszcze wicej o yciu spoecznym biednych Mruna: tak dalece brak im instynktu rodzinnego, e cae to plemi jest jedn wielk rodzin. Kade dziecko ma tam tylu ojcw, ilu jest mczyzn w spoecznoci, i tyle matek, ile jest kobiet. J. Grimes Everett przechodzi sam siebie, eby zmieni ten stan rzeczy, i rozpaczliwie potrzebuje naszych modlitw. Miasto Maycomb znw byo sob. Dokadnie takim samym Maycomb, jak przed rokiem czy dwoma laty - z pewnym tylko odstpstwem widocznym w dwch niewanych szczegach. Po pierwsze: usunito z wystaw sklepowych i szyb samochodw nalepki z napisem: NRA. Wnosimy swj wkad". Zapytaam Atticusa, dlaczego, i dowiedziaam si, e z Ustaw o Uzdrowieniu Gospodarki koniec. Zapytaam, kto z ni skoczy, Atticus odpowiedzia, e dziewiciu starszych panw. Druga rnica, jaka zaznaczya si w Maycomb od ostatniego roku, nie bya spraw o znaczeniu narodowym. Dotychczas dzie Wszystkich witych w Maycomb obchodzono w sposb niezorganizowany. Kade dziecko robio to, co mu si podobao, przy wydatnej pomocy innych dzieci, jeli wymagao to przenoszenia czego z miejsca na miejsce, jak na przykad umieszczenia lekkiej bryczuszki na dachu stajni przedsibiorstwa wynajmu koni. Ale w zeszym roku, gdy w ten witeczny dzie zburzony zosta spokj panien Tutti i Frutti, rodzice uznali, e dosy ju tego dobrego. Dwie siostry, stare panny Tutti i Frutti Barber, mieszkay w jedynym domostwie Maycomb mogcym si pochwali piwnic. Kryy pogoski, e panny Barber, ktre przybyy do Maycomb w roku 1911 z Clanton w stanie Alabama, to republikanki. Ich zwyczaje byy dla nas dziwne i nikt z nas nie wiedzia, dlaczego one chciay mie piwnic, niemniej chciay, wic j sobie urzdziy po to, by reszt ycia spdzi na wyganianiu z niej pokole dzieci. Niezalenie od swych jankeskich zwyczajw panny Tutti i Frutti (Sara i Frances) byy guche. Panna Tutti nie przyznajc si do tego, ya w wiecie ciszy, natomiast panna Frutti dna wrae suchowych nosia trbk przy uchu tak ogromn, e Jem owiadczy, e to gonik od tego psa na pytach gramofonowych. Biorc pod uwag zarwno te fakty, jak i to, e jest wigilia Wszystkich witych, pewne

niegodziwe dzieci zaczekay, dopki panien Barber nie zmorzy sen, zakrady si do ich bawialni (nikt w Maycomb oprcz Radleyw nie zamyka domu na noc) i chykiem wyniosy wszystkie meble stamtd do piwnicy. Stanowczo si wypieram udziau w czym tak niecnym. - Ja ich syszaam! - Oto krzyk, jaki o wicie obudzi ssiadw panien Barber. - Syszaam, jak podjedaj ciarwk pod drzwi! Tupali podkutymi buciskami niczym konie! Teraz ju s w Nowym Orleanie. Panna Tutti bya pewna, e to handlarze futer, ktrzy przed dwoma dniami przejedali przez miasteczko, ukradli im meble. - Cieemni byli - opowiadaa. - Syryjczycy. Wezwano pana Hecka Tate. Rozejrza si na miejscu przestpstwa i orzek, e to robota miejscowa. Panna Frutti powiedziaa, e gos kadego w Maycomb poznaaby wszdzie i e z ca pewnoci nikogo z Maycomb w tym salonie tej nocy nie syszaa. - ...charkotali rrr" w caym domu i w ogrodzie. Panna Frutti upara si, e nie ma innego sposobu, tylko trzeba szuka tych mebli przy pomocy psw goczych, wic pan Heck Tate, chcc nie chcc, przejecha szos dziesi mil, pozbiera wszystkie miejscowe ogary na trasie i kaza im tropi. Ustawi je na frontowych schodkach panien Barber, one jednak zamiast popdzi szlakiem owych handlarzy futer, ruszyy za dom i zaczy skowyta przy drzwiach piwnicy. Po trzech prbach puszczenia ich ze schodkw w szeroki wiat pan Heck Tate domyli si prawdy. W tym dniu a do poudnia nie byo wida w Maycomb ani jednego dziecka boso i adne z dzieci nie zdjo obuwia, dopki te ogary nie powrciy. Wic panie miasta Maycomb zapowiedziay, e teraz na Wszystkich witych bdzie inaczej. Sala rekreacyjna gimnazjum zostanie otwarta dla publicznoci: doroli obejrz widowisko historyczne; dla dzieci przewidziane s najrozmaitsze atrakcje, takie jak: Zgaduj zgadula, w ktrej rce zota kula", cukierkowa loteria czy zabawa w wa. Bdzie rwnie nagroda w wysokoci dwudziestu piciu centw za najlepszy kostium wykonany samodzielnie przez tego, kto w nim wystpi. Jem szemra i ja szemraam. To nie znaczy, ebymy woleli co zbroi - chodzio nam o zasad. Jem, tak czy owak, uwaa, e jest za dorosy na wigili Wszystkich witych; powiedzia, e w adnym razie nie zobacz go w gimnazjum na takich obchodach. No, c pomylaam - to pjd z Atticusem". Wkrtce potem jednak dowiedziaam si, e w ten wieczr niezbdna bd na scenie. Pani Grace Merriweather uoya oryginalne widowisko pod tytuem Hrabstwo Maycomb: Ad astra per aspera", w ktrym ja miaam by szynk. Pani Grace Merriweather uwaaa, e bdzie uroczo, jeli przebierze si dzieci za produkty rolnicze hrabstwa Maycomb. Cecil Jacobs mia wystpi jako krowa; Agnes Boone nadawaa si wietnie na fasolk szparagow, kto inny na orzeszek ziemny i tak dalej, i dalej, a do wyczerpania si wyobrani pani Merriweather oraz liczby dzieci. Cae nasze zadanie, o ile si zorientowaam w czasie dwch prb, ograniczao si do wejcia na scen w chwili, gdy pani Merriweather (nie tylko autorka, ale i konferansjer widowiska) kolejno bdzie nas przedstawiaa publicznoci. Zapowied: Wieprzowina", miaa

by hasem dla mnie. Po mnie by w programie ju tylko wspaniay fina, to znaczy wszyscy zgromadzeni mieli odpiewa chrem O, hrabstwo Maycomb, o hrabstwo Maycomb, pozostaniemy wierni ci!", a pani Merriweather z proscenium miaa wej na scen z flag stanu Alabama. Mj kostium nie stanowi szczeglnego problemu. Pani Crenshaw, maycombska krawcowa, odznaczaa si nie mniejsz wyobrani ni pani Merriweather. Wzia siatk drucian z kurnika i wygia j odpowiednio na ksztat peklowanej szynki. Pokrya to brunatnym ptnem i ptno pomalowaa, starajc si cao jak najbardziej upodobni do pierwowzoru. Wchodzio si w to cudactwo od dou i kto musia mi je nasuwa na gow. Sigao mi to prawie do kolan. Pani Crenshaw przezornie zrobia dwa otworki, ebym moga przez nie patrze. Spisaa si wspaniale. Jem powiedzia, e wygldam zupenie jak szynka z nogami. Kostium ten mia jednak pewne minusy: by gorcy, by ciasny; w razie gdyby mnie swdzia nos, nie mogabym si podrapa i gdy ju si raz w niego weszo, nie dawao si wyj z niego o wasnych siach. Gdy nadesza wigilia Wszystkich witych, z gry przesdziam, e caa rodzina przyjdzie zobaczy mj wystp, ale spotkao mnie rozczarowanie. Atticus, jak tylko mg najtaktowniej, powiedzia, e chyba nie wysiedziaby dzi na adnym widowisku historycznym, ale mylami bdzie tam ze mn. Ostatni tydzie spdzi w Montgomery, skd wrci do domu wanie tego dnia pno po poudniu. Eskortowa mnie, jego zdaniem, mgby Jem, jeli Jema o to poprosz. Ciocia Alexandra powiedziaa, e po prostu musi pooy si wczenie: od poudnia dekorowaa scen i jest zanadto wyczerpana t... - urwaa w poowie swej oracji. Zamkna usta, potem je otworzya, eby co powiedzie, ale zabrako jej sw. - O co chodzi, ciociu? - zapytaam. - Och, o nic, o nic - odrzeka - zimno mi si jako zrobio. Odsuna od siebie myl o tym, cokolwiek to byo, co przejo j takim dreszczem, i zaproponowaa, ebym odbya prb generaln przed rodzin w gabinecie. Wobec czego Jem wtoczy mnie w mj kostium, stan w drzwiach gabinetu, i zupenie tak, jakby to zrobia pani Merriweather, wywoa: - Wie-eeprzowina! Wmaszerowaam. Atticus i ciocia Alexandra byli olnieni. Odegraam sw rol przed Calpurni w kuchni i Calpurnia powiedziaa, e jestem cudowna. Chciaam jeszcze przej na drug stron ulicy, eby si zaprezentowa pani Maudie, ale Jem powiedzia, e pani Maudie prawdopodobnie bdzie na widowisku. Po tym wystpie ju byo mi wszystko jedno, czy oni pjd, czy nie. Jem obieca, e pjdzie ze mn. I tak to rozpocza si nasza najdusza wsplna wdrwka.

28
Jak na ostatni dzie padziernika byo niezwykle ciepo. Nie musielimy nawet bra kurtek. Wiatr si wzmaga i Jem powiedzia, e moe bdzie deszcz, zanim wrcimy do domu. Wieczr by bezksiycowy.

Latarnia przy rogu ulicy rzucaa ostre cienie na dom Radleyw. Usyszaam cichy miech Jema. - Ju dzisiaj na pewno nikt im nie dokucza - zauway Jem. Nis mj szynkowy kostium dosy niezdarnie, bo trudno to byo trzyma. Pomylaam, e jest rzeczywicie rycerski. - To jednak straszne miejsce, prawda? - powiedziaam. - Dziki nie ma zamiaru nikomu robi krzywdy, ale lepiej, e idziesz ze mn. - Wiesz, e Atticus by ci nie puci samej o tej porze. - Nie rozumiem dlaczego, przecie to tylko kawaek drogi za rg i przez boisko. - Ale boisko jest za dugie dla dziewczynek do chodzenia po nocy - przekomarza si ze mn Jem. - Nie boisz si duchw? Duchy, Gorce Opary, zaklinania, tajemnicze znaki, gdy nam przybyo lat, rozwiay si jak mga o wschodzie soca. - Jak to tam szo w tym starym wierszydle... - przypomnia sobie Jem. - O aniele ywy w mierci, odsu si, tchu nie ssaj z piersi. - Przesta..; no! poprosiam. Doszlimy ju do posesji Radleyw. - Dzikiego widocznie nie ma w domu. Posuchaj. Wysoko nad nami drozd-przedrzeniacz, w bogiej niewiadomoci na czyim drzewie siedzi, wypiewywa swj repertuar, przechodzc od piskliwego kii, kii" trznadla przez gniewne ku-ak" sjki, do nabrzmiaego smutkiem lamentu lelka. Skrcilimy za rg i potknam si o korze wyrastajcy z bruku. Jem chcia mnie podtrzyma, ale tylko upuci mj kostium w kurz chodnika. Nie przewrciam si jednak i zaraz ruszylimy dalej. Z ulicy zboczylimy na boisko szkolne. Otoczy nas mrok czarny jak smoa. - Skd wiesz, e tdy trzeba, Jem? - zapytaam po przejciu paru krokw. - Poznaj, e jestemy pod tym dbem, bo idziemy przez chd. Uwaaj teraz i nie wywr si znowu. Zwolnilimy tempo, stpajc ostronie, macajc przed sob, eby nie wpa na drzewo. By to stary, rosncy samotnie db; jego pnia nie mogoby obj, splecionymi rkami, dwoje dzieci. Sta daleko od nauczycielek i ich szpiegw, sta daleko od ciekawych ssiadw; sta blisko posesji Radleyw, ale Radleyowie nie naleeli przecie do ciekawych. Ziemia w cieniu jego gazi bya twardo ubita wskutek licznych bjek i niejednej ukradkowej gry w koci. Rozbyse w dali wiata sali rekreacyjnej gimnazjum raziy nas tylko, zamiast wskazywa drog. - Nie patrz przed siebie, Smyk - doradzi Jem. - Patrz pod nogi, to nie upadniesz. - Szkoda, Jem, e nie wzie latarki. - Nie wiedziaem, e tak ciemno. Wcale si nie zapowiadao. Na deszcz si zbiera po prostu. Ale to jeszcze nieprdko. Kto do nas doskoczy. - Boe Wszechmocny! - wrzasn Jem.

Po twarzach pacno nas okrge wiato, za ktrym podskakiwa z uciechy Cecil Jacobs. - Ha-aa, mam was! - pisn. - Wiedziaem, e bdziecie szli tdy. - Tak czy inaczej, co ty tu robisz, may? Nie boisz si Dzikiego? Cecil zdy ju by w sali, cao i szczliwie dowieziony tam przez rodzicw, i gdy zobaczy, e nas jeszcze nie ma, zapuci si a tak daleko, bo wiedzia na mur, e nadejdziemy od tej strony. Myla jednak, e bdzie z nami pan Finch. - A po co? Przecie to tylko przejcie za rg - ziewn Jem. - Kto by si ba skrci na rogu? Ale musielimy przyzna, e Cecil niele si spisa. Zdoa nas przestraszy i moe teraz opowiada o tym w szkole - jego wite prawo. - Suchaj - przypomniaam sobie - nie jeste dzi krow? Gdzie masz kostium? - Za scen - odrzek Cecil. - Pani Merriweather powiedziaa, e to si troch pniej zacznie. Moesz swj take zostawi tam za scen przy moim, Smyk, to zdymy pj do nich wszystkich. Jem uzna to za doskonay pomys. Naprawd powinnam pj z Cecilem. Wtedy on, Jem, bdzie mg si przyczy do starszyzny w swoim wieku. Gdymy doszli do gimnazjum, byo tam ju cae miasto z wyjtkiem Atticusa, pa wyczerpanych dekorowaniem sceny i, oczywicie, wyrzutkw spoeczestwa oraz tych, ktrzy przebywali w zamkniciu. Zjechaa si te chyba wikszo ludzi z hrabstwa; w sali roio si od wysztafirowanych wieniakw. Przechodzc przez szerok sie na parterze, zobaczylimy stojce wzdu cian kramy, przy ktrych toczyli si doroli i dzieci. - Och, Jem, zapomniaam o pienidzach westchnam na ten widok. - Atticus nie zapomnia - powiedzia Jem. - Masz tu trzydzieci centw... na sze rzeczy ci wystarczy. To na razie cze. - Dobrze - zgodziam si najzupeniej zadowolona z trzydziestu centw i z Cecila. Bocznymi drzwiami weszam z Cecilem do sali prosto za kulisy. Pozbyam si swego szynkowego kostiumu i oboje ucieklimy stamtd z popiechem, bo pani Merriweather przy pulpicie ustawionym przed pierwszym rzdem miejsc dla publicznoci dokonywaa wanie ostatnich gorczkowych zmian w scenariuszu. - Ile masz pienidzy? - zapytaam Cecila. Cecil mia te trzydzieci centw, wic bylimy jednakowo majtni. Przetrwonilimy pierwsze piciocentwki na Dom Grozy, ktry wcale nas groz nie przej: wkroczylimy do sidmej klasy, gdzie w czarnym mroku oprowadzani przez chwilowo urzdujcego tam ducha musielimy dotkn paru rekwizytw stanowicych rzekomo czci skadowe istoty ludzkiej. - To jego oczy - usyszelimy, dotykajc dwch obranych winogron na spodku. - To jego serce. - Dotknlimy czego, co prawdopodobnie byo surow wtrbk cielc. - To jego wntrznoci. - Duch wepchn nam donie w pmisek zimnego spaghetti. Nastpnie odwiedziam z Cecilem par kramw w sieni. Kupilimy sobie po torebce boskich trufelkw domowego wyrobu pani sdziny Taylor. Chciaam przystpi do rozgrywek, ktre polegay na apaniu ustami pywajcych jabek, ale Cecil powiedzia, e to niehigienicznie. Jego mama mwi, e mona co zapa od tych wszystkich gw pochylonych nad jedn kadzi. - W caym miecie nie ma ju nic do zapania - zaprotestowaam.

Ale Cecil powiedzia, e jego mama mwi, e niehigienicznie jest je po ludziach. Gdy pniej zapytaam o to cioci Alexandr, ciocia odrzeka, e takie pogldy maj zwykle nowobogaccy. Chcielimy kupi krwki mietankowe, niestety zjawili si kurierzy pani Merriweather z rozkazem powrotu za kulisy: ju czas. Sala zapeniaa si publicznoci: Orkiestra Gimnazjalna Maycomb ju gotowa czekaa przed scen: zapalono kinkiety i kurtyna z czerwonego aksamitu, raz po raz potrcana w gorczce przygotowa, marszczya si i pienia. Za kulisami, czyli na wskim korytarzyku, gdy weszam tam z Cecilem, panowa cisk nie do opisania; zobaczylimy dorosych w wykonanych domowym przemysem pierogach na gowie, w czapkach Konfederacji, w kapeluszach z wojny hiszpasko-amerykaskiej, w hemach z wojny wiatowej. Dzieci przebrane za poszczeglne produkty rolnicze stoczyy si przy jedynym oknie. - Kto spaszczy mj kostium - zawodziam w popochu. Pani Merriweather, ktra natychmiast do mnie doskoczya, przywrcia siatce drucianej waciwe ksztaty i bezlitonie mnie w ni wepchna. - Nie udusisz si w tym, Smyk? - zapyta Cecil. - Sycha ci tak z daleka, jakby bya za wzgrzem. - Ciebie te nie sycha bliej - powiedziaam. Orkiestra zagraa hymn narodowy i usyszelimy, jak publiczno wstaje. Potem zabrzmia bben basowy. Pani Merriweather upozowana za pulpitem przy orkiestrze oznajmia: - Hrabstwo Maycomb: Ad astra per aspera". - Bben basowy zabrzmia znw. - To znaczy przetumaczya pani Merriweather do wiadomoci elementw wiejskich - z bota do gwiazd. - I niepotrzebnie, moim zdaniem, dodaa: - Widowisko historyczne. Nikt by chyba nie wiedzia, gdyby ona nie powiedziaa - szepn Cecil, chocia zaczto go ucisza. - Cae miasto wie - wysapaam w swej drucianej komrce. - Ale przyjechali ludzie ze wsi - zauway ju dononiej Cecil. - Cicho tam z tyu - hukn gos mski, wic umilklimy. Bben basowy zaznacza dononym uroczystym bum" kropk kadego zdania wypowiadanego przez pani Merriweather. aobnie pani Merriweather intonowaa opowie o tym, jak hrabstwo Maycomb, starsze ni cay ten nasz stan Alabama, wchodzio kiedy w skad terytorium Alabama i Missisipi i jak to pierwszym biaym, ktrego noga stana w tych puszczach dziewiczych, by prapradziad sdziego do spraw spadkowych, tylko e piciokrotnie go z tych puszcz wyrzucano i odtd wszelki such o nim zagin. Dopiero pniej pojawi si nieustraszony pukownik Maycomb, od ktrego hrabstwo wzio sw nazw. Sam Andrew Jackson mianowa pukownika Maycomb przedstawicielem rzdu w tym rejonie, c, kiedy nadmierna ufno pukownika we wasne siy, w poczeniu z niedostatecznym wyczuciem kierunku przyniosy klsk wszystkim, ktrzy z nim pojechali na wojn z Indianami Krikami. Pukownik Maycomb nie ustawa w wysikach, pragnc wywalczy na tych ziemiach bezpieczestwo dla demokracji; c, kiedy pierwsza jego kampania bya zarazem jego kampani ostatni. W myl rozkazu, jaki mu przekazali gocy, yczliwi Indianie, mia ruszy na

poudnie. Wychodzc z zaoenia, e poudnie jest z tej strony, z ktrej grzyb porasta drzewo, zlekceway uwagi swych oficerw omielajcych si wskazywa mu waciwy kierunek i poprowadzi wojska do akcji celem rozgromienia nieprzyjaciela nie na poudnie, lecz tak daleko na pnoc w gszcza dziewiczej puszczy, e nie wiadomo, czym by to si skoczyo, gdyby ich nie ocalili osadnicy z gbi ldu. Pani Merriweather przez pene p godziny cigna ten opis wyczynw pukownika Maycomba. Odkryam, e zginajc kolana, mog je wcisn pod kostium, co mi pozwoli jako tako siedzie. Usiadam wic i zasuchana w brzczenie gosu pani Merriweather, przy miarowym akompaniamencie bbna, wkrtce potem zasnam jak suse. Opowiadano mi pniej, e pani Merriweather woya ca dusz w wielki fina i e z pen ufnoci, jak j napeni widok sosen i fasolek szparagowych gsiego wchodzcych na scen, wypiewaa: - Wie-eprzowina! - Odczekaa par sekund i nieco podniosa gos: - Wie-eprzowina? - I gdy nic si nie zmaterializowao, ju wrzasna: - Wieprzowina! Musiao to jednak dotrze do mnie przez sen, czy moe orkiestra, grajc Dixie", mnie zbudzia, bo raptem - pani Merriweather wanie z triumfem wniosa na podium flag stanu Alabama - uznaam, e powinnam si tam pokaza. Uznaam" nie jest tu jednak trafnym okreleniem: przyszo mi do gowy, e lepiej bdzie doczy do tamtych wszystkich dzieci. Opowiadano mi pniej, e sdzia Taylor wsta ze swego miejsca, przeszed za ostatni rzd krzese i zacz wali si po kolanach tak mocno, e pani Taylor musiaa czym prdzej poda mu jego pastylki i wod do popicia. Pani Merriweather bya jak poraona, gdy w sali wszystko mienio si od braw, ale przecie zapaa mnie za kulisami i owiadczya, e zepsuam jej cae widowisko. Zawstydzia mnie tym strasznie, ale Jem przychodzc po mnie, okaza mi sporo wspczucia. Powiedzia, e tam, gdzie siedzia, nie bardzo byo mona dojrze mj kostium. Jak wic mg pozna, e ja si pod tym kostiumem le czuam, nie wiem, a przecie wyczu, e potrzebuj pociechy, i pochwali mnie, e wietnie graam, a to, e troszeczk za pno weszam, to przecie drobiazg. Jem ostatnio prawie tak dobrze, jak Atticus potrafi podnosi na duchu w chwilach niepowodze. Prawie - bo nawet Jem nie mg mnie nakoni, bym odwaya si przej przez te tumy; ostatecznie zgodzi si zaczeka ze mn za kulisami, dopki wszyscy nie wyjd. - Chcesz to zdj, Smyk? - zapyta. - Nie, ju tak zostan - zadecydowaam. Pod tym kostiumem mogam przynajmniej ukry swe upokorzenie. - Odwie was do domu? - kto zapyta. - Nie, dzikuj panu - usyszaam odpowied Jema - to przecie tylko kawaek drogi. - Strzecie si upiorw - usyszaam jeszcze tamten gos. - Albo lepiej uprzedcie upiory, eby si nie zlky Smyka. - Ju tylko par osb zostao - poinformowa mnie Jem. - Idziemy. Przeszlimy przez sal i przez sie zeszlimy ze schodkw. Nadal panoway atramentowe ciemnoci. Nieliczne samochody, ktre jeszcze nie odjechay, byy zaparkowane za wgem

gimnazjum, wic ich reflektory niewiele nam mogy pomc. - Gdyby ktry pojecha w nasz stron, widzielibymy lepiej - powiedzia Jem. - Czekaj, Smyk, bd ci trzyma za... golonk. Mogaby si potkn. - Ja widz dobrze. - Tak, ale mogaby si potkn. - Poczuam lekki ucisk na gowie i domyliam si, e Jem zapa mnie za ten koniec szynki. - To ty? - Aha. Ruszylimy przez czarne boisko, wytajc wzrok, eby zobaczy swoje stopy. - Jem - wykrzyknam - zostawiam pantofle. Tam za scen. - No, to wracajmy. Ledwie jednak zdylimy si odwrci, wiata w sali zgasy. - Jutro mona je zabra - powiedzia Jem. - Jutro jest niedziela - zaprotestowaam. Jem skierowa mnie w stron domu. - Poprosisz odwiernego, to ci wpuci... Smyk? - Hmm? - Nic. Jem ju od dawna nie stosowa takich niedomwie. Byam wic ciekawa, o co mu chodzi. Ale ostatecznie, pomylaam, powie mi, kiedy zechce, prawdopodobnie po powrocie do domu. Czuam, jak jego palce zaciskaj si na czubku mojego kostiumu, chyba troch za mocno. Potrzsnam gow. - Jem, nie musisz... - Cicho bd przez minut, Smyk. - Uszczypn mnie. Szlimy w milczeniu. - Minuta ju mina - oznajmiam. - O co chodzi? - Odwrciam si caa, eby spojrze na niego, ale zobaczyam tylko niewyrany zarys jego postaci. - Zdawao mi si, e co sycha - powiedzia. - Postjmy chwil. Przystanlimy. - Syszysz co? - zapyta. - Nie. Uszlimy moe z pi krokw, gdy zatrzyma mnie znowu. - Jem, ty chcesz mnie nastraszy. Nie wiesz, e jestem za dua na... - Przesta - powiedzia i teraz ju wiedziaam, e to nie s arty. Noc bya spokojna. Syszaam w ciszy lekki oddech Jema. Od czasu do czasu nagy chodek uderza mnie po goych ydkach, ale to byo wszystko, co pozostao z wieczornej zapowiedzi wichury. Panowa spokj jak przed burz. Nasuchiwalimy dalej. - Po prostu jakie psisko usyszae. - Nie - odpowiedzia Jem. - Wci to sysz, kiedy idziemy, ale kiedy si zatrzymujemy, nie sycha nic. - To mj kostium chrzci. Oj, przeje si wigili Wszystkich witych... Powiedziaam tak, eby przekona nie tyle Jema, ile sam siebie, bo istotnie, gdymy znw

ruszyli, dosyszaam to, o czym on mwi. To nie by chrzst mego kostiumu. - To tylko stary Cecil - powiedzia Jem po chwili. - Ale ju nas nie nastraszy. Niech mu si nie zdaje, e si spieszymy. Zaczlimy i powolutku, krok za krokiem. Zapytaam Jema, jak Cecil moe i za nami w tych ciemnociach i nie rozbi sobie o nas nosa. - Ja ciebie widz, Smyk - powiedzia Jem. - Jakim cudem? Ja ciebie nie. - Jeste poprzerastana tuszczem. Pani Crenshaw namalowaa to czym wieccym, co do zudzenia przypomina tuszcz. Skoro ja ci widz niele, to i Cecil te, wic moe zachowa odlego. Zapragnam pokaza Cecilowi, e wiemy o nim i jestemy przygotowani. - Cecil Jacobs to zmoka kwo-o-ka! - wrzasnam, odwracajc si raptownie. Znw przystanlimy. adnego oddwiku poza echem kwo-o-ka" odbijajcym si od dalekiej ciany szkoy podstawowej. - Ja go zapi - powiedzia Jem. - He-ej! Ha-e-haj-e-haj-ej!" - odpowiedziaa ciana szkoy. Nie w stylu Cecila bya ta powcigliwo; on, gdy mu si jaki figiel uda, powtarza to raz po raz. Cecil ju dawno by do nas doskoczy. Gestem Jem znw mnie zatrzyma. Zapyta cichutko: - Smyk, czy moesz to zdj? - Chyba. Ale ja prawie nic nie mam pod spodem. - Przecie nios ci sukienk. - Po ciemku nie umiem jej woy. - Dobrze - powiedzia. - Mniejsza z tym. - Jem, boisz si? - Nie. Chyba dochodzimy do dbu. A potem jeszcze tylko par jardw i jestemy na ulicy. Tam ju bd wiata. Jem mwi powoli, bezbarwnie. Zastanowiam si, jak dugo bdzie prbowa podtrzymywa ten mit o Cecilu. - Nie uwaasz, e byoby dobrze co zapiewa, Jem? - Nie. Teraz ju naprawd bd cicho, Smyk. Nie przyspieszylimy kroku. Jem tak samo, jak ja wiedzia, e trudno jest nawet w pantoflach i szybko po omacku, a c dopiero, gdy si jest, tak jak ja, na bosaka. Moe to po prostu wiatr szeleci w drzewach. Tylko e wcale nie byo wiatru... Tylko e poza tym wielkim dbem nie byo adnych drzew. Nasz niewidoczny towarzysz szura i powczy nogami, jakby mia na nich cikie buciory. Kimkolwiek by, z pewnoci mia na sobie grube baweniane spodnie: to, co uwaaam za szelest lici, byo cichym ocieraniem si baweny o bawen: uiik, uiik", przy kadym jego kroku. Poczuam pod stopami chd ziemi, wic wiedziaam, e ju dochodzimy do dbu. Jem przycisn mi gow. Zatrzymalimy si nasuchujc. Szuranie tym razem nie ucicho. Syszelimy szelest tych spodni, cichy, miarowy. Potem to ustao. On bieg, bieg do nas krokami wcale nie chopicymi.

- Uciekaj, Smyk! Uciekaj! Uciekaj! - krzykn Jem. Daam olbrzymiego susa i zatoczyam si; z rkami unieruchomionymi na prno usiowaam odzyska rwnowag w tych ciemnociach. - Jem, Jem, pom mi, Jem! Co przygnioto na mnie drucian siatk. Metal upn w metal i upadam na ziemi turlajc si, jak tylko mogam najdalej, na olep prbujc wydosta si z drucianego wizienia. Gdzie w pobliu sycha byo gone szuranie, kopniaki, rozgrzebywanie butami i ciaem ziemi i korzeni. Kto potoczy si na mnie i poczuam, e to Jem. Natychmiast Jem si poderwa i pocign mnie za sob, ale chocia gow i ramiona zdoaam ju wysun z siatki, tak ni byam omotana, e nie ucieklimy zbyt daleko. Zanim dotarlimy do bocznej uliczki, poczuam nagle, e Jem mnie puszcza i pada na ziemi, jak gdyby co go szarpno do tyu. Znw rozlego si szuranie w ciemnociach, a potem jakie guche chrupnicie i Jem krzykn. Podbiegam tam, skd dolecia ten krzyk; walnam gow w zwiotczay mski odek. Waciciel odka sapn uuf' i sprbowa mnie zapa za rce, ale rce miaam przecie cinite pancerzem z drutu. Jego odek by mikki, ale apy jego byy jak stal. Zacz mnie powoli dusi. Ruszy si nie mogam. Nagle wzdrygn si i gruchn do tyu, pocigajc mnie, niemal unoszc ze sob. Pomylaam, e to Jem skoczy mi na ratunek. Umys ludzki pracuje czasem niemrawo. Przez dug chwil staam tam w tpym oszoomieniu. Szuranie stopniowo cicho; kto odsapn i noc wokoo znw bya zupenie cicha. Tyle tylko, e kto dysza ciko, dysza ciko, i stpa ciko, po omacku. Pomylaam, e on chyba podchodzi do drzewa, e opiera si o pie. Usyszaam gwatowny kaszel, rozdzierajcy, straszliwy. - Jem? Nie byo odpowiedzi, tylko strudzony mski oddech. - Jem? Jem nie odpowiada. Ten kto zacz chodzi, jakby czego szuka. Usyszaam, jak ze stkniciem cignie jaki ciar po ziemi. Z wolna przyszo mi do gowy, e teraz jest nas czworo pod tym drzewem. - Atticus...? Ten kto ciko, niepewnie odszed w kierunku uliczki. Podeszam tam, gdzie jak mi si wydawao, on by przedtem, i gorczkowo zaczam maca ten teren stopami. Po chwili dotknam kogo. - Jem? Poczuam pod palcami ng materia spodni, sprzczk paska, guziki, co, czego nie mogam rozpozna, konierzyk i czyj twarz. Szczecina zarostu na tej twarzy upewnia mnie, e to nie Jem. Poczuam zatchy opar whisky. Na chybi trafi ruszyam w kierunku uliczki. Nie widziaam, czy dobrze id, bo zupenie straciam orientacj, odwracajc si tam i z powrotem tyle razy. A przecie trafiam i nagle zobaczyam przed sob latarni na rogu. Jaki czowiek wanie pod ni przechodzi. Stpa mocno, gwatownie, jak gdyby nis co, co jest dla niego za cikie. Nis Jema. Zobaczyam

krzywo zwisajc rk Jema. Gdy dochodziam do latarni, w czowiek ju by w naszym ogrodzie. Na tle wiata w drzwiach frontowych ukazaa si na chwil ciemna sylwetka Atticusa; Atticus zbieg ze schodkw i ju obaj, on i ten czowiek, wnieli Jema do domu. Wbiegam na werand, gdy przechodzili przez hol. W drzwiach zderzyam si z cioci Alexandr. - Wezwij doktora Reynoldsa! - zawoa ostro Atticus z pokoju Jema. - Gdzie Smyk? - Jest tutaj - zawoaa ciocia Alexandra, cignc mnie ze sob do telefonu. Zacza mnie skuba i oglda niespokojnie. - Nic mi nie jest, ciociu - powiedziaam. - Lepiej ju dzwo. Zdja suchawk z wideek. - Eula May, pocz mnie z doktorem Reynoldsem, szybko!... Agnes! - mwia dalej - czy ojciec w domu? Och Boe, a gdzie on jest? Bardzo prosz, kiedy tylko wrci, popro, eby zaraz do nas przyjecha. To bardzo pilne! Przedstawia si przez telefon ciocia Alexandra nie potrzebowaa; ludzie w Maycomb znaj wzajemnie swoje gosy. Atticus wyszed z pokoju Jema. Wzi od cioci Alexandry suchawk, zanim po skoczonej rozmowie zdya j odoy na wideki. Nacisn wideki i powiedzia: - Eula May, prosz mnie poczy z szeryfem... Heck? Tu Atticus Finch. Kto napad na moje dzieci. Jem jest poturbowany. Midzy moim domem a szko. Nie mog odej od chopca. Przejd si tam zamiast mnie, bardzo prosz, i zobacz, czy on tam jeszcze jest. Wtpi, czy go jeszcze zastaniesz, ale jeli tak, to chciabym go zobaczy. Musz ju koczy. Dzikuj, Heck. - Atticus, czy Jem nie yje? - yje, Smyku. Zajmij si ni, Alexandro - zawoa Atticus od drzwi pokoju Jema. Palce si trzsy cioci Alexandrze, gdy odwijaa mnie z pomitej tkaniny i powyginanych drutw. - Czy aby na pewno, kochanie, nic ci si nie stao? - pytaa raz po raz, pracowicie mnie wyzwalajc. Z ogromn ulg wydostaam si wreszcie z tego wszystkiego. Rce miaam zdrtwiae i cae w dese czerwonych szecioktnych odciskw siatki. Zaczam je rozciera i to pomogo. - Ciociu, czy Jem nie yje? - yje... yje, kochanie, tylko straci przytomno. Nie wiemy, jak cikich dozna obrae, dopki nie przyjedzie doktor Reynolds. Jean Louise, jak to si stao? - Nie wiem. Poprzestaa na tym. Przyniosa mi moje rzeczy, ebym si ubraa, i gdybym wwczas zwrcia na to uwag, chyba nigdy nie daabym jej o tym zapomnie. W zdenerwowaniu ciocia Alexandra przyniosa mi kombinezon.. - W to, kochanie - polecia, podajc mi spodnie, ktrymi gardzia ca dusz. Pobiega znw do pokoju Jema, a potem wrcia do mnie do holu. Pogaskaa mnie zdawkowo po wosach i znw wrcia do pokoju Jema. Przed domem zatrzyma si samochd. Kroki doktora Reynoldsa znaam prawie tak dobrze,

jak kroki naszego ojca. To doktor Reynolds przyj Jema i mnie na ten wiat, a potem przeprowadza przez wszystkie trapice choroby dziecistwa, nie wyczajc skutkw wypadnicia Jema z podniebnego domku, przy czym nigdy nie straci naszej przyjani. Mwi, e gdybymy urzdzali ryki z powodu byle gupstwa, sprawa wygldaaby inaczej, ale mymy nie do koca mu wierzyli. Wszed teraz do holu i powiedzia: - Wielki Boe! - Ruszy ku mnie z pytaniem: - I ty jeszcze stoisz? - Po czym nagle zmieni kierunek. Zna doskonale rozkad naszego domu. Wiedzia te, e jeli ja jestem w zej formie, to Jem jest na pewno w nie lepszej. Po dziesiciu wiecznociach wrci. - Czy Jem nie yje? - zapytaam. - Daleko mu do tego - odrzek, przykucajc przede mn. - Ma guz na gowie, tak samo jak ty, i ma zaman rk... Smyku, popatrz w t stron... nie, nie odwracaj gwki, przewr oczami... A teraz spjrz tam. Fatalnie on ma zaman t rk; na razie tylko tyle mog powiedzie, e chyba w okciu. Jak gdyby kto mu chcia wyama... A teraz popatrz na mnie. - Wic on yje? - Ta-ak. - Doktor Reynolds si wyprostowa. - Dzi nie da si wiele zrobi - powiedzia - poza rym, e uoymy go jak najwygodniej. Konieczne jest przewietlenie... Wyglda na to, e przez jaki czas bdzie chodzi z rk unieruchomion i wycignit. Ale nie martw si... Jeszcze Jem bdzie jak nowy. Chopcy w jego wieku s jak piki. - Mwic to, przyglda mi si bystro i delikatnymi palcami namacywa guz, ktry mi wystpi na czoo. - Nie czujesz si zamana w adnym miejscu, prawda? arcik doktora Reynoldsa wywoa u mnie umiech. - Wic pan doktor myli, e on yje? Woy kapelusz. - No, mog si myli, oczywicie, ale wydaje mi si, e on nawet bardzo yje. wiadcz o tym wszelkie symptomy. Id go zobaczy. Kiedy tu wrc, zrobimy konsylium i wsplnie zadecydujemy. Kroki doktora Reynoldsa byy modziecze i wawe. Kroki pana Hecka Tate wcale takie nie byy. Pod jego cikimi wysokimi butami a si trzsa podoga naszej werandy. W przeciwiestwie te do doktora Reynoldsa pan Tate otworzy drzwi dosy niezgrabnie, ale powita mnie tak samo, jak doktor Reynolds. - Nic ci si nie stao, Smyku? - Nic, prosz pana. Id teraz do Jema. Atticus tam jest z nimi. - Pjdziemy razem - powiedzia pan Tate. Ciocia Alexandra przysonia lampk przy ku Jema rcznikiem, wic w pokoju panowa pmrok. Jem lea na wznak. Na policzku mia jak szpetn krech. Lewa rka mu odstawaa: okie by lekko zgity w niewaciw stron. Jem krzywi si i marszczy brwi. - Jem... Odezwa si Atticus. - On ci nie usyszy, Smyku, jest wyczony jak wiato. Ju zacz odzyskiwa przytomno, ale doktor Reynolds upi go znowu.

- Tak - wycofaam si. Pokj Jema by duy, kwadratowy. Ciocia Alexandra siedziaa w fotelu na biegunach przy kominku. Czowiek, ktry przynis Jema, sta pod cian w kcie. Najwyraniej by ze wsi i nigdy dotd go nie widziaam. Przyjecha zapewne na ten spektakl historyczny i przypadkowo znalaz si w pobliu, gdy to wszystko si z nami dziao. Usysza nasze krzyki, wic do nas przybieg. Atticus sta przy ku Jema. Pan Heck Tate zatrzyma si w drzwiach. Kapelusz mia w rce, latarka elektryczna wypychaa mu kiesze spodni. By w swej kurtce roboczej. - Wejd, Heck - powiedzia Atticus. - Natrafie na co? Nie wyobraam sobie nikogo, kto mgby si dopuci a takiej podoci, ale mam nadziej, e go znalaze. Pan Tate pocign nosem. Spojrza bystro na czowieka w kcie, skin mu gow, a potem rozejrza si po pokoju - popatrzy na Jema, popatrzy na cioci Alexandr, popatrzy na Atticusa. - Niech pan usidzie, panie mecenasie - rzek mikko. Atticus powiedzia: - Wszyscy siadajmy. Ty na tym krzele, Heck. Przynios jeszcze jedno z gabinetu. Pan Tat usiad na krzele przy biurku Jema. Zaczeka, a Atticus wrci i te usidzie. Nie wiedziaam, dlaczego Atticus nie przynis krzesa rwnie i temu czowiekowi w kcie, ale on przecie zna zwyczaje ludzi ze wsi lepiej ni ja. Niektrzy z jego wiejskich klientw parkowali swe kapouche rumaki pod drzewami tropikalnymi w ogrodzie za domem i Atticus nieraz odbywa konferencje na kuchennych schodkach. Ten wieniak prawdopodobnie czuje si lepiej tam, gdzie stoi w tej chwili. - Panie mecenasie - powiedzia pan Tate - powiem panu, co znalazem. Znalazem sukienk maej dziewczynki... mam j w samochodzie. Czy to twoja sukienka, Smyku? - Tak, prosz pana, rowa z przymarszczeniami - potwierdziam. Pan Tate tak si zachowywa, jakby zeznawa przed sdem. Lubi opowiada po swojemu, nie liczc si ani z prokuratorem, ani z obroc, wic nieraz zabierao mu to troch czasu. - Znalazem jakie dziwne kawaki materiau brudnobrzowe... - To mj kostium, panie szeryfie. Pan Tate przesun donie po udach. Rozcierajc sobie rk, przyjrza si kominkowi, potem co go chyba zainteresowao w palenisku. Musn palcami swj dugi nos. - Co jest, Heck? - zapyta Atticus. Pan Tate natrafi doni na kark i te go potar. - Bob Ewell ley na ziemi pod tym drzewem z noem kuchennym midzy ebrami. Trup, panie mecenasie.

29
Ciocia Alexandra wstaa, przytrzymujc si parapetu kominka. Pan Tate wsta rwnie, ale ciocia potrzniciem gowy podzikowaa mu za pomoc. Atticus po raz pierwszy chyba w yciu nie okaza instynktownej grzecznoci. Siedzia bez ruchu.

Jako nie mogam myle o niczym poza tym, e pan Ewell poprzysig Atticusowi zemst, choby po swoim trupie. Ta zemsta nieomal si udaa i bya rzeczywicie ostatni rzecz, jakiej pan Ewell dokona. - Jeste pewny? - zapyta Atticus matowym gosem. - On nie yje - odrzek pan Tate. - Absolutnie. Ju nigdy wicej nie skrzywdzi tych biednych dzieci. - Nie o to mi chodzi. Atticus mwi jak przez sen. Zaczyna wyglda na swoje lata, co byo u niego jedyn oznak wielkiego wewntrznego wzburzenia. Mocna linia szczki jak gdyby mu zmika; widziaam teraz znamienne zmarszczki tworzce mu si pod uszami; widziaam teraz nie jego kruczoczarne wosy, tylko siwe skronie. - Nie lepiej, ebymy przeszli do gabinetu? - zapytaa w kocu ciocia Alexandra. - Jeeli pan pozwoli - powiedzia pan Tate - to wolabym, ebymy zostali tutaj, o ile to nie zaszkodzi Jemowi. Chciabym zobaczy jego obraenia, kiedy Smyk... bdzie nam o tym opowiadaa. - To moe ja mog wyj? - zapytaa ciocia. - Jestem tu chyba zbyteczna. Bd w swoim pokoju, Atticus, gdyby czego potrzebowa. - Podesza do drzwi, ale zatrzymaa si przy nich i odwrcia. - Atticus, miaam przeczucie, e co si stanie... ja... to moja wina - zacza powinnam bya... Pan Tate podnis rk. - Niech pani idzie, pani Alexandro. Wiadomo, e to wstrzs dla pani. I niech pani sobie nic nie wyrzuca... No, gdybymy przez cay czas zwracali uwag na nasze przeczucia, bylibymy jak koty krcce si za wasnymi ogonami. Panno Smyk, postaraj si, prosz, opowiedzie nam, jak to si stao, dopki jeszcze masz to wieo w pamici. Chyba potrafisz? Czy widziaa, jak on szed za wami? Podeszam do Atticusa i Atticus przygarn mnie do siebie. Przytuliam gow do jego piersi. - Szlimy do domu. Powiedziaam Jemowi, e zapomniaam pantofli. Ale zaraz, jak zaczlimy zawraca, te wiata pogasy. Jem powiedzia, e mog je zabra jutro... - Smyku, podnie gow, eby pan Tate ci sysza - rzek Atticus. Usiadam mu na kolanach. - Wtedy Jem powiedzia: cicho na minut". Mylaam, e on si skupia... Zawsze chce, eby by cicho, eby on mg si skupi, ale on potem powiedzia, e co syszy. Mylelimy, e to Cecil. - Cecil? - Cecil Jacobs. Raz ju nastraszy nas dzi wieczorem, wic mylelimy, e to znowu on. Ubra si w przecierado. Dwadziecia pi centw dawali za najlepszy kostium. Nie wiem, kto wygra. - Gdzie bylicie wtedy, gdycie myleli, e to Cecil? - Kawaek od szkoy. Wrzasnam co na niego... - Wrzasna? Co? - Cecil Jacobs to wielka tusta kura, zdaje mi si. Nie syszelimy nic... a potem Jem

wrzasn halo" czy co takiego tak gono, e umary by si zbudzi... - Chwileczk, Smyk - powiedzia pan Tate. - Panie mecenasie, czy pan ich sysza? Atticus powiedzia, e nie. Radio grao. U cioci Alexandry w sypialni te grao drugie radio. Zapamita to, bo ciocia go poprosia, eby troch przyciszy, bo ona nie moe sucha swego. Atticus umiechn si. - Zawsze nastawiam radio za gono. - Ciekaw jestem, czy ssiedzi co syszeli... - rzek pan Tate. - Wtpi, Heck. Wikszo albo sucha radia, albo idzie spa z kurami. Maudie Atkinson moe nie spaa, ale wtpi. - Mw dalej, Smyk - powiedzia pan Tate. - No, potem, prosz pana, jak Jem wrzasn, chocia byam zamknita w tym kostiumie, sama to usyszaam. Kroki, to znaczy. Szy, kiedy mymy szli, i staway, kiedy mymy stawali. Jem powiedzia, e mnie widzi, bo pani Crenshaw naoya jak wiecc farb na mj kostium. Bo byam szynk. - Jak to? - zapyta pan Tate zaskoczony. Atticus opisa mu moj rol oraz konstrukcj mojego stroju. - Trzeba byo j widzie, kiedy przysza do domu - powiedzia. - To byo zgniecione na miazg. Pan Tate potar podbrdek. - Zastanawiaem si, skd na nim te lady. Rkawy poznaczone maymi dziurkami. Rce te troch pokute w podobny sposb. Chciabym zobaczy t rzecz, jeli mona. Atticus przynis resztki mego kostiumu. Pan Tate wywrci je na lew stron i nagi, eby si zorientowa, jaki by pierwotny ksztat. - To prawdopodobnie ocalio jej ycie - powiedzia. - Popatrzcie. Wskaza swym dugim palcem. Poyskliwa wyrana rysa odcinaa si od matowego drutu. - Bob Ewell mia powane zamiary - mrukn pan Tate. - To lad noa. - On nie by przy zdrowych zmysach - powiedzia Atticus. - Nie lubi si panu sprzeciwia, panie mecenasie... To nie byo wariactwo, tylko podo, jak diabli. Ndzny mierdziel, ktry wypi do gorzay, eby si zdoby na odwag zabicia dzieci. Z panem wola si nie spotyka twarz w twarz. Atticus potrzsn gow. - Nie wyobraam sobie, eby jakikolwiek czowiek... - Panie mecenasie, jest pewien gatunek ludzi, ktrych powinno si powystrzela, zanim im si powie jak si masz". Nawet wtedy nie s warci kuli potrzebnej do ich zastrzelenia. Ewell wanie by jednym z nich. Atticus powiedzia: - Mylaem, e to z niego wykipiao tamtego dnia, kiedy mi grozi. A nawet, gdyby nie wykipiao, mylaem, e on si uwemie tylko na mnie. - Odwagi mia akurat dosy, eby dokuczy biednej Murzynce. Akurat dosy, eby dokuczy sdziemu Taylorowi, kiedy przypuszcza, e nikogo nie ma w domu, czy wic sdzi pan, e on by si odway spotka z panem twarz w twarz w wietle dziennym? - Pan Tate westchn. - Lepiej wracajmy do rzeczy. Smyku, syszelicie go za sob...

- Tak. Gdymy doszli pod to drzewo... - Skd wiedzielicie, e jestecie pod drzewem w tych egipskich ciemnociach? - Byam boso, a Jem mwi, e zawsze ziemia jest zimniejsza pod drzewami. - Stanowczo bdziemy musieli mianowa go zastpc szeryfa. No, mw dalej. - Potem ni std, ni zowd co mnie zapao i zgnioto mi kostium... Chyba przylgnam do ziemi... Syszaam jakie szamotanie si pod drzewem, co takiego... Walili si o pie tak jakby. Jem mnie odnalaz i zacz mnie cign w stron tej uliczki. Kto... Pan Ewell rzuci go na ziemi, chyba. Szamotali si jeszcze troch, a potem by ten dziwny trzask... Jem wrzasn... Urwaam. To bya Jema rka. - W kadym razie Jem wrzasn i ju potem go nie syszaam i zaraz... Pan Ewell chcia mnie cisn na mier, chyba... Potem kto rzuci na ziemi pana Ewella. Pomylaam, e to pewnie Jem wsta. Wicej nic nie wiem... - A potem? - Pan Tate patrzy na mnie bystro. - Kto si zatacza i dysza, i kaszla, jakby mia umrze. Najpierw mylaam, e to Jem, ale Jem by tak nie robi. Wic zaczam szuka Jema na ziemi. Mylaam, e to Atticus przyszed nam na pomoc i tak si zmczy... - A kto to by? - No, on przecie jest, prosz pana, moe powiedzie, jak si nazywa. To mwic, ju miaam wskaza tego czowieka w kcie, ale szybko opuciam na p wycignit rk w obawie, e Atticus skarci mnie za pokazywanie palcem. Niegrzecznie jest tak kogo pokazywa. Ten czowiek nadal opiera si o cian. Z rkami zaoonymi na piersi opiera si o cian ju w chwili, gdy weszam do pokoju. Widzc, e go wskazuj, opuci rce i przycisn je do ciany. Donie mia biae, tak chorobliwie biae, jak gdyby nigdy nie byy na socu, tak biae, e jak kreda odcinay si raco od matowo-kremowej ciany w przymionym wietle pokoju Jema. Z doni przeniosam wzrok na jego ubrudzone piachem wojskowe spodnie i wyej na te brudn, podart koszul z drelichu. Twarz, poza tym, e cie pada na wystajcy podbrdek, bya tak biaa, jak donie. Policzki byy chude, niemal zapadnite; usta szerokie, na skroniach pytkie, prawie nie zaznaczajce si zatoki, a oczy szare, tak wodniste, e a pomylaam, e on jest niewidomy. Wosy cienkie, bez poysku, wyglday niemal jak pierze na czubku jego gowy. Gdy go ju wskazaam, lekko przesun rce, pozostawiajc na cianie tuste smugi potu i palcami zapa si za pasek. Zupenie tak, jakby usysza skrobanie noem po szkle, chwyci go nagle dziwny may skurcz, ale gdy wpatrywaam si w niego zdumiona, napicie powoli znikno z jego twarzy. Wargi mu si rozchyliy w lkliwym umiechu i nagle widok naszego ssiada rozmaza si w napywajcych mi do oczu zach. - Hej, Dziki - powiedziaam.

30
- Panie Arthurze, kochanie - agodnie poprawi mnie Atticus. - Jean Louise, to jest pan Arthur Radley. Pan, przypuszczam, ju zna ciebie. Jeli Atticus mg tak mile przedstawi mnie Dzikiemu Radleyowi w takiej chwili, no... to tylko dlatego, e to by Atticus. Dziki zobaczy, jak biegn odruchowo do ka, na ktrym pi Jem, gdy ten sam niemiay umiech przemkn mu po twarzy. Gorco mi si zrobio z zakopotania, wic eby to ukry, zajam si podciganiem kodry na Jemie. - Ach-ach, nie ruszaj go - upomnia mnie Atticus. Pan Heck Tate siedzia w swych rogowych okularach ze skupieniem wpatrzony w Dzikiego. Ju mia co powiedzie, gdy do holu wszed doktor Reynolds. - Wszyscy prosz wyj - poleci, ukazujc si w drzwiach pokoju. - Dobry wieczr, Arthur, nie zauwayem ci, kiedy tu byem przedtem. Powiedzia to gosem nie mniej rzekim ni jego kroki, jak gdyby mwi to co wieczr przez cae ycie, mnie jednak to powitanie zdumiao jeszcze bardziej ni obecno Dzikiego Radleya u nas w domu. Oczywicie... nawet Dziki Radley czasem chorowa, pomylaam. Ale z drugiej strony, zbyt pewne to dla mnie nie byo. Doktor Reynolds przynis du paczk owinit w gazet. Pooy j na biurku Jema i zdj marynark. - Ju jeste spokojna, e on yje? Powiem ci, co mnie o tym przekonao. Kiedy prbowaem go zbada, kopn mnie. Musiaem upi go naleycie, bo inaczej nie daby si dotkn. No, ju ci tu nie ma! - zwrci si do mnie. - Hm - powiedzia Atticus, zerkajc na Dzikiego. - Heck, wyjdziemy na werand. Tam jest mnstwo krzese i dosy jeszcze ciepo. Nie wiedziaam, dlaczego Atticus zaprasza nas na werand, a nie do gabinetu, ale potem zrozumiaam. wiata w gabinecie byy bardzo jasne. Wyszlimy gsiego za panem Tate. Atticus czeka przy drzwiach, eby pan Tate wyszed pierwszy. Ludzie z przyzwyczajenia zachowuj si w sposb codzienny nawet w najbardziej niecodziennych okolicznociach. Ja nie stanowiam wyjtku. - To chodmy, panie Arthurze - usyszaam wasny gos. - Pan nie zna dobrze naszego domu. Zaprowadz pana na werand. Spojrza na mnie i skin gow. Powiodam go przez hol obok drzwi gabinetu. - Nie usidzie pan, panie Arthurze? W tym fotelu na biegunach bdzie panu naprawd wygodnie. Znw odyo to, co sobie o nim tak adnie wymarzyam: on bdzie siedzia na werandzie... niez pogod mamy, prawda, panie Arthurze?" Tak, pogoda bya nieza. Zatracajc nieco poczucie rzeczywistoci, poprowadziam go do

fotela stojcego jak najdalej od Atticusa i pana Tate. Nie padao tam wiato. Dziki mg czu si swobodniej w tym gbokim cieniu. Atticus siedzia na hutawce, a pan Tate na krzele tu przy nim. Na nich ostrym blaskiem padao wiato z okna gabinetu. Usiadam przy Dzikim. - No, Heck - mwi Atticus - myl, e naley... trzeba... Dobry Boe, trac pami... Podsun okulary na czoo i przycisn palce do oczu. - Jem nie ukoczy jeszcze trzynastu lat... nie, on ju ma trzynacie... nie pamitam. W kadym razie to wpynie do sdu hrabstwa... - Co wpynie, panie mecenasie? - Pan Tate rozprostowa nogi i pochyli si do przodu. - Oczywicie to bya nie podlegajca adnej kwestii samoobrona, ale bd musia pj do kancelarii i odszuka... - Panie mecenasie, pan myli, e to Jem zabi Boba Ewella? Pan tak myli? - Syszelimy obaj relacj Smyka. Nie ma co do tego wtpliwoci. Powiedziaa, e Jem wsta i odcign go od niej... Prawdopodobnie jako natrafi na n Ewella w tych ciemnociach... Jutro si dowiemy. - Pa-nie mecenasie, stop - powiedzia pan Tate. - Jem z ca pewnoci nie zaku noem Boba Ewella. Atticus milcza przez chwil. Patrzy na pana Tate, jak gdyby te sowa wzbudziy w nim uznanie. Jednak potrzsn gow. - Heck, to bardzo adnie z twojej strony i wiem, e to robisz z dobrego serca, ale ty mi tu nie wyjedaj z czym takim. Pan Tate wsta i podszed do skraju werandy. Splun w krzewy, po czym z rkami w kieszeniach odwrci si do Atticusa. - Niby z czym? - Przykro mi Heck, jeli to powiedziaem zbyt szorstko - rzek Atticus po prostu - ale nikt tu nie bdzie niczego tuszowa. Ja nie potrafi y w ten sposb. - Wanie. Nikt tu niczego nie bdzie tuszowa, panie mecenasie. Gos pana Tate by cichy, ale jego buty z cholewami stay tak mocno na pododze werandy, jakby z niej wyrastay. Jaka dziwna walka, ktrej istoty w aden sposb nie mogam zrozumie, toczya si midzy mym ojcem a szeryfem. Teraz z kolei Atticus wsta i podszed do skraju werandy. Odchrzkn: - H...m. I splun, chocia nie mia czym, w traw ogrodu. Z rkami w kieszeniach odwrci si do pana Tate. - Heck, nie powiedziae tego, ja jednak wiem, co mylisz. Dzikuj ci za to. Jean Louise zwrci si do mnie - powiedziaa, e Jem odcign pana Ewella od ciebie? - Tak, tak mi si zdawao... bo ja... - Widzisz, Heck? Dzikuj ci z gbi serca, ale nie chc, eby mj syn wchodzi w ycie z czym takim nad gow. Najlepszy sposb oczyszczenia powietrza to wywietrzy wszystko publicznie. Niech cae hrabstwo si zjedzie i przywiezie ze sob kanapki. Nie chc, eby on rs wrd szeptw na jego temat. Nie chc, eby ktokolwiek mwi: Jem Finch... jego tata zapaci

pienidzy, eby go z tego wyplta". Im wczeniej si z tym uporamy, tym lepiej. - Panie mecenasie - rzek pan Tate flegmatycznie - Bob Ewell upad na swj n. Sam si zabi. Atticus przeszed si do rogu werandy. Przyjrza si glicyniom. Oni obaj, chocia kady po swojemu, byli w jednakowym stopniu uparci. Ciekawa byam, kto podda si pierwszy. Upr Atticusa, cichy wprawdzie i rzadko si przejawiajcy, pod pewnymi wzgldami przypomina niezomno Cunninghamw. Upr pana Tate nie by zdyscyplinowany ani ujty w adne karby, ale dorwnywa uporowi Atticusa. - Heck - Atticus sta odwrcony plecami - zatuszowanie tej sprawy byoby po prostu wyparciem si wobec Jema zasad, w ktrych usiuj go wychowywa. Myl czasami, e jako ojciec zawodz na caej linii, ale oni maj przecie tylko mnie jednego. Zanim Jem spojrzy na kogo, patrzy na mnie, wic staram si tak y, eby zawsze mc mu odpowiedzie spojrzeniem prosto w oczy... Gdybym zgodzi si na zatuszowanie takiej sprawy, doprawdy nie mgbym ju szczerze spojrze mu w oczy, a w dniu, kiedy nie bd mg tego zrobi, bd wiedzia, e go utraciem. Nie chc utraci ani jego, ani Smyka, bo oni s wszystkim, co mam. - Panie mecenasie - pan Tate nadal wrasta w podog - Bob Ewell upad na swj n. Mog to udowodni. Atticus odwrci si. Rce wepchn jeszcze gbiej w kieszenie. - Heck, czy nie moesz bodaj sprbowa popatrze na to z mojego punktu widzenia? Te masz dzieci, ale ja jestem starszy od ciebie. Kiedy moje dorosn, bd starym czowiekiem, jeli w ogle jeszcze tu bd... Teraz jednak jestem... Raz tracc zaufanie do mnie, oni nie bd ju ufa nikomu. Jem i Smyk wiedz, co si stao. Gdyby usyszeli, jak opowiadam w miecie inn wersj... Heck, ju bym ich nie mia. Przecie nie mog y inaczej w miecie i inaczej w swoim domu. Pan Tate zakoysa si na obcasach. - On rzuci Jema na ziemi - powiedzia cierpliwie - potkn si o korze tego drzewa i... prosz, ja mog pokaza. Sign do kieszeni i wycign dugi sprynowy n. W tej samej chwili w drzwiach holu stan doktor Reynolds. - Ten skur... zmary ley pod drzewem, doktorze, na brzegu szkolnego boiska. Ma pan latark? Lepiej niech pan wemie moj. - Mgbym podjecha i nakierowa reflektory samochodu - rzek doktor Reynolds, ale wzi latark pana Tate. - Z Jemem w porzdku. Do rana si nie obudzi, mam nadziej, wic nie martwcie si o niego. Czy to ten n, ktry zabi Ewella, Heck? - Nie, tamten jeszcze w nim tkwi... N kuchenny, sdzc po trzonku. Ken powinien lada chwila by z karawanem, panie doktorze. Dobranoc. Pan Tat otworzy n. - To byo tak - powiedzia. Trzymajc n uda, e si potyka. Gdy si przechyli, lewa jego rka znalaza si przy piersi. - Widzicie? Dgn si sam w to mikkie miejsce midzy ebrami. Nadzia si na n caym swoim ciarem. - Pan Tate zamkn n i schowa go z powrotem do kieszeni. - Smyk ma osiem lat - powiedzia. - Bya zanadto przestraszona, eby wiedzie dokadnie, co si dziao.

- Akurat! - rzek Atticus ponuro. - Nie mwi, e ona to zmylia. Mwi, e bya zanadto przestraszona, eby wiedzie dokadnie, jak to si stao. W tych egipskich ciemnociach. Tylko kto naprawd przywyky do mrokw mgby tu by miarodajnym wiadkiem. - Nie zgodz si - rzek Atticus cicho. - Do cholery jasnej, mnie nie chodzi o Jema! But pana Tate uderzy w podog tak gono, e w sypialni pani Maudie zapalio si wiato. U panny Stephanie Crawford te zrobio si jasno. Atticus i pan Tate popatrzyli na drug stron ulicy, a potem na siebie. Czekali. Gdy pan Tate znw si odezwa, gos jego ledwie byo sycha. - Panie mecenasie, przykro mi kci si z panem w takiej sytuacji. Spady dzi na pana rzeczy, jakie nikomu nie powinny by sdzone. Dlaczego pan si jeszcze po tym wszystkim nie rozchorowa, nie wiem, ale przecie wiem, e raz jeden nie potrafi pan nawet doda dwch do dwch, eby byo cztery, a musimy uzgodni to dzisiaj, bo jutro ju bdzie za pno. Bob Ewell ma n kuchenny w piersi. Pan Tate dorzuci, e Atticus mu nie wmwi, e jakikolwiek chopiec wzrostu Jema, i to z przetrcon rk, miaby w sobie jeszcze do bojowego ducha, eby przytrzyma i zabi dorosego mczyzn w egipskich ciemnociach. - Heck - powiedzia Atticus gwatownie - to by n sprynowy... Ten, ktrym wymachiwae. Skd go masz? - Zabraem jednemu pijanemu - odrzek Tate ozible. Usiowaam sobie przypomnie. Pan Ewell mnie przygniata, potem upad... widocznie Jem wsta. Przynajmniej mylaam, e... - Heck? - Mwi, e zabraem go jednemu pijanemu dzi wieczorem w miecie. Ten n kuchenny prawdopodobnie Ewell znalaz gdzie na mietnisku. Naostrzy go i zaczeka na odpowiedni moment... Po prostu zaczeka na odpowiedni moment. Atticus podszed do hutawki i usiad. Rce zwisay mu bezwadnie midzy kolanami. Patrzy w podog. Ruchy jego byy tak powolne, jak wtedy tamtej nocy pod wizieniem, gdy wydawao mi si, e on przez ca wieczno skada gazet i kadzie j na krzeso. Pan Tate ciko, ale cicho spacerowa po werandzie. - Tu nie pan decyduje, panie mecenasie, tylko wycznie ja. Ja decyduj i ja ponosz odpowiedzialno. Wyjtkowo tym razem, jeli pan na to nie patrzy tak jak ja, niewiele pan moe wskra. Jeeli pan chce, to niech pan sprbuje. W oczy powiem panu, e pan kamie. Pana chopiec w adnym razie nie zabi Boba Ewella - powiedzia powoli. - Ani mu to w gowie byo i teraz pan to wie. On chcia tylko cao i szczliwie wrci z siostr do domu. - Przerwa swj spacer po werandzie. Zatrzyma si przed Atticusem, plecami odwrcony do nas. - Nie jestem zbyt porzdnym czowiekiem, prosz pana, ale jestem szeryfem hrabstwa Maycomb. yem w tym miecie przez cae swoje ycie, a idzie mi ju na czterdziesty trzeci rok. Wiem o wszystkim, co tu si dziao, jeszcze zanim si urodziem. Czarny chopak straci ycie bez adnego powodu i ten, ktry by temu winien, te straci ycie. Niech wic tym razem jeden z tych umarych pogrzebie drugiego, panie mecenasie. Umary niech pogrzebie umarego.

Pan Tate podszed do hutawki i wzi z niej swj kapelusz. Bo jego kapelusz lea przy Atticusie. A potem pan Tate przygadzi wosy i powiedzia ju w kapeluszu: - Nigdy nie syszaem, e to jest przestpstwo, jeli obywatel robi wszystko, co moe, eby przeszkodzi w popenieniu zbrodni. On wanie to zrobi, ale moe pan powie, e moim obowizkiem jest rozpowiada o tym w miecie zamiast to zatuszowa. Czy pan wie, jak by wtedy byo? Wszystkie panie w Maycomb cznie z moj on stukayby do jego drzwi i znosiyby mu torty z kremem i konfiturami. Wedug mnie, panie mecenasie, wyciganie czowieka, ktry odda panu i naszemu miastu wielk przysug i pokazywanie go z t jego ca niemiaoci w blaskach jak na scenie... Dla mnie to po prostu grzech. To grzech i ja tego grzechu nie chc mie na sumieniu. Gdyby to by kto inny, sprawa by wygldaa inaczej. Ale nie ten czowiek, panie Finch. Pan Tate chcia chyba czubkiem buta wyobi dziur w pododze. Pocign si za nos, potem roztar sobie lew rk. - Moe nie znacz wiele, panie mecenasie, ale jestem przecie szeryfem hrabstwa Maycomb i Bob Ewell upad na swj n... Dobranoc panu. Pan Tate tupic, opuci werand i przemaszerowa przez ogrd do furtki. Drzwiczki samochodu trzasny i odjecha. Atticus przez duszy czas siedzia wpatrzony w podog. W kocu podnis gow. - Smyk - powiedzia - pan Ewell upad na swj n. Czy potrafisz to jednak zrozumie? Wyglda tak, jakby potrzebowa pociechy. Podbiegam do niego, uciskaam go i ucaowaam z caej siy. - Tak, ja rozumiem - zapewniam. - Pan Tate mia racj. Atticus odsun si i spojrza na mnie. - Co to znaczy? - No, to byoby tak, jak zabi drozda, prawda? Atticus wtuli twarz w moje wosy i otar si o nie policzkiem. Gdy wsta i przechodzi przez werand, krok jego znw by mody. Zanim wszed do domu, zatrzyma si przy Dzikim Radleyu. - Dzikuj ci za moje dzieci, Arthur - powiedzia. Z szuraniem Dziki Radley podnis si z fotela i czoo mu zabyso w wietle z okna gabinetu. Ruchy mia tak niezdecydowane, jakby nie by pewny, czy jego rce i nogi s zdolne do utrzymania naleytej cznoci z rzeczami, ktrych dotyka, i gruntem, po ktrym chodzi. Znw dosta ataku okropnego pucnego kaszlu tak rozrywajcego, e musia z powrotem usi. Sign do kieszeni na biodrze i wycign chustk. Kaszla w ni jeszcze przez chwil, a pniej otar ni czoo. Od tylu lat przyzwyczajona do jego nieobecnoci wprost nie mogam uwierzy, e on teraz jest obecny i przez cay czas tej rozmowy siedzia przy mnie. Siedzia zupenie cicho. Wsta ponownie. Odwrci si do mnie i skin gow w kierunku drzwi holu. - Pan chciaby powiedzie dobranoc Jemowi, panie Arthurze? Niech pan wejdzie. Poprowadziam go przez hol. Przy ku Jema siedziaa ciocia Alexandra. - Prosz, Arthur - powiedziaa. - On jeszcze pi. Doktor Reynolds da mu mocny rodek nasenny. Jean Louise, czy ojciec jest w gabinecie?

- Tak, ciociu. Chyba tak. - Pjd do niego na chwil. Doktor Reynolds zostawi pewne... - Jej gos ucich w holu. Dziki ju usun si do kta, gdzie sta teraz z podbrdkiem uniesionym, wpatrujc si z daleka w Jema. Ujam go za rk zdumiewajco ciep, chocia tak bia. Pocignam go lekko i pozwoli mi si poprowadzi do Jema. Doktor Reynolds zrobi nad rk Jema co w rodzaju namiociku, po to zapewne, eby kodra go nie urazia; Dziki pochyli si i zajrza za ten namiocik. Wyraz lkliwej ciekawoci pojawi si na jego twarzy, jak gdyby on nigdy dotd nie widywa chopcw. Z ustami rozdziawionymi mierzy Jema spojrzeniem od stp do gw. Unis rk, ale zaraz opuci j przy boku. - Moe go pan pogaska, panie Arthurze, on pi. Gdyby nie spa, toby pan nie mg, bo on by panu jednak nie pozwoli... - Zaczam wyjania, zanim si zorientowaam, e to robi. - Prosz bardzo. Rka Dzikiego zawisa nad gow Jema. - No, dalej, prosz pana, on pi. Rka osuna si leciutko na wosy Jema. Oto wic ju uczyam jego rk rozumie sowa. Zacisn palce na mojej doni i ruchem gowy pokaza, e chce wyj. Gdy wyprowadziam go znw na werand, przystan w niezdecydowaniu. Nadal trzyma mnie za rk i nic nie wskazywao na to, e j puci. - Odprowadzisz mnie? Powiedzia to prawie szeptem jak dziecko, ktre si boi ciemnoci. Podeszam z nim do schodkw i zatrzymaam si. Pomylaam, e mog go oprowadza u nas, ale e za nic nie odprowadz go do jego domu. - Panie Arthurze, niech pan zegnie rk, o tak. Tak bdzie dobrze, prosz pana. Ujam go za zgity okie. Musia troch si zgarbi, eby mi byo wygodniej go trzyma, ale gdyby panna Stephanie Crawford patrzya ze swego okna na pitrze, zobaczyaby, jak Arthur Radley prowadzi mnie ulic, jak kady pan by prowadzi pani. Doszlimy do latarni na rogu i pomylaam o Dillu, ktry tyle razy sta tutaj, obejmujc ten gruby sup, patrzc, czekajc, majc nadziej. Pomylaam, e tak czsto Jem i ja przechodzilimy tdy, ale e za furtk Radleyw znajd si dopiero po raz drugi w yciu. Wkroczyam tam teraz z Dzikim i po schodkach weszlimy na ganek. Dziki namaca klamk. Delikatnie uwolni si od mojej rki, otworzy drzwi, wszed i zamkn drzwi za sob. Nie widziaam go ju nigdy wicej. Ssiedzi przynosz ywno, gdy w domu jest mier, i kwiaty, gdy w domu jest choroba, i rne drobiazgi przy innych okazjach. Dziki by naszym ssiadem. Podarowa nam dwie figurki z myda, dwa groszaki na szczcie, zepsuty zegarek z dewizk i ycie. Ale ssiadom naley si odwzajemnia. Mymy nigdy nie wkadali niczego w dziupl tego drzewa w zamian za to, comy z niej wzili; nigdy nie dalimy Dzikiemu nic, i to mnie napenio smutkiem. Zawrciam do domu. Latarnie mrugay wzdu ulicy od strony rdmiecia. Nigdy jeszcze nie widziaam naszego najbliszego otoczenia ze schodkw domu Radleyw. Oto dom pani

Maudie, dom panny Stephanie Crawford - oto nasz dom z werand, na ktrej wida nawet hutawk - i dom panny Rachel za naszym te dobrze widoczny. Nawet dom pani Dubose std widziaam. Obejrzaam si. Na prawo od tych brzowych drzwi byo dugie okno z zamknit okiennic. Podeszam tam, stanam i odwrciam si: w wietle dziennym - pomylaam - wida std naronik poczty. W wietle dziennym... przed moimi oczami mroki tej nocy nagle si rozwiay. Jest dzie i wokoo panuje ruch. Panna Stephanie Crawford przechodzi przez jezdni do panny Rachel, eby jej przekaza najwiesze wiadomoci. Pani Maudie pochyla si nad swymi azaliami. Jest lato i dwoje dzieci pdzi ku zbliajcemu si z daleka mczynie. Mczyzna macha do nich rk, a one zaczynaj si ciga, kto dobiegnie do niego pierwszy. I wci jeszcze jest lato, i te dzieci podchodz bliej. Chopczyk powoli maszeruje chodnikiem, wlecze za sob bambus wdki. Mczyzna stoi - czeka, trzyma si pod boki. Jest lato i te dzieci bawi si w ogrodzie ze swym przyjacielem, odgrywajc dziwny dramacik wasnego pomysu. Jest jesie i dzieci bij si na chodniku przed domem pani Dubose. Chopiec pomaga siostrze podnie si z chodnika, wraca z ni do domu. Jest jesie i dzieci kusuj do szkoy i z powrotem, skrcaj na rogu, na twarzach maj wypisane zgryzoty, bd triumfy swego szkolnego dnia. Zatrzymuj si przy dbie zachwycone, zdumione, niespokojne. Jest zima i te dzieci dr z zimna przy jego furtce - dwie mae ciemne sylwetki na tle poncego domu. Jest zima i jaki mczyzna idzie rodkiem jezdni, upuszcza okulary i strzela do psa. Jest lato i Dziki patrzy na bl swoich dzieci. Jest znw jesie i Dziki jest im potrzebny. Atticus mia racj. Kiedy powiedzia, e nigdy naprawd nie zna si czowieka, dopki si nie pochodzi w jego skrze po wiecie. Ja tylko staam w skrze Dzikiego na ganku Radleyw, a przecie to wystarczyo. Latarnie pokryy si kaczkami sipicego deszczu. W drodze powrotnej do domu czuam si bardzo stara, ale zezujc na czubek swego nosa widziaam na nim mgliste, mae kropelki, chocia od tego zezowania zakrcio mi si w gowie, wic zaraz musiaam przesta. W drodze powrotnej do domu mylaam, c to za dziwy opowiem jutro Jemowi. Jem wcieky, e go to omino, pewnie przez wiele dni nie bdzie chcia si do mnie odzywa. W drodze powrotnej do domu zastanawiaam si nad tym, e Jem i ja jeszcze musimy dorosn, ale nauczylimy si ju wiele z wyjtkiem moe algebry. Wbiegam po schodkach na werand. Ciocia Alexandra ju posza spa i w pokoju Atticusa byo ciemno. Poszam do Jema w nadziei, e moe on ju ody. Atticus siedzia przy jego ku. Czyta ksik. - Jem si obudzi? - pi spokojnie. Nie obudzi si a do rana. - Aha. Ty przy nim bdziesz siedzia? - Jak godzink. Po si spa, Smyku. Miaa dzi bardzo dugi dzie. - No, ja bym wolaa troch z tob zosta.

- Jak sobie yczysz - powiedzia Atticus. Pnoc ju chyba mina, wic byam zdumiona t jego mi ustpliwoci. Atticus jednak okaza si bystrzejszy ode mnie, ledwie usiadam, zachciao mi si spa. - Co czytasz? - zapytaam. Atticus spojrza na okadk. - To Jema. Tytu: Szary Upir. Od razu si rozbudziam. - Dlaczego to wybrae? - Zotko, nie wiem. Po prostu wziem pierwsz lepsz. Jedna zreszt z niewielu, jakich nie czytaem poinformowa mnie rzeczowo. - Poczytaj to gono, Atticus, prosz ci. To naprawd szalenie straszne. - Nie - powiedzia. - Dosy ju na jaki czas najada si strachu. To jest zbyt... - Atticus, przecie ja si nie baam. Unis brwi, a ja zapewniam: - Przynajmniej dopki nie zaczam o tym opowiada panu Tate. Jem si nie ba. Pytaam go i powiedzia, e si nie boi. Poza tym nic nie jest naprawd straszne, to tylko w ksikach. Atticus otworzy usta, eby co powiedzie, ale si rozmyli. Przerzuci kartki ksiki i wrci do pierwszej stronicy. Przysunam si i pooyam mu gow na kolanie. - Hm - rozpocz chrzkniciem - Szary Upir Seckatary Hawkins, rozdzia pierwszy... Walczyam ze sob, eby nie zasn, ale ten deszcz szemra tak cichutko, i w pokoju byo tak ciepo, i Atticus mia gos taki niski, i kolano takie przytulne, e jednak zasnam. W par sekund pniej, jak mi si wydawao, poczuam lekkie szturchnicie w ebra. Podnis mnie z dywanika i zaprowadzi do mego pokoju. - Syszaam kade sowo z tego, co czytae - mruknam. - Nie spaam wcale... To o okrcie i o Trzypalcym Fredzie, i o Synu Kamieniarza... Rozpi mi kombinezon i oparta o niego zaczam si rozbiera. Przytrzymujc mnie jedn rk, drug sign po moj piam. - Tak, i oni wszyscy myleli, e to Syn Kamieniarza robi baagan w ich klubie i rozlewa wszdzie atrament, wic... Podprowadzi mnie do ka i posadzi. Podnis mi nogi i uoy mnie pod kodr. - ...wic na niego polowali i nigdy go nie mogli zapa, bo nie wiedzieli, jak on wyglda, i, Atticus, kiedy w kocu go zobaczyli, no, to si okazao, e to wcale nie on robi te rzeczy... Atticus, on by naprawd porzdny... Czuam jego rce przy podbrdku, gdy podciga kodr i mnie otula. - Przewanie, Smyku, ludzie okazuj si tacy, kiedy w kocu ich zobaczymy. Zgasi wiato i odszed do pokoju Jema. Wiedziaam, e przesiedzi tam ca noc i bdzie tam, gdy Jem zbudzi si rankiem.

You might also like