You are on page 1of 15

Nasza Ksigarnia

Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment penej wersji caej publikacji. Aby przeczyta ten tytu w penej wersji kliknij tutaj. Niniejsza publikacja moe by kopiowana, oraz dowolnie rozprowadzana tylko i wycznie w formie dostarczonej przez NetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na ktrym mona naby niniejszy tytu w penej wersji. Zabronione s jakiekolwiek zmiany w zawartoci publikacji bez pisemnej zgody NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania si jej od-sprzeday, zgodnie z regulaminem serwisu. Pena wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie internetowym Czytaj nas.

Ilustrowa Konstanty Sopoko

Nasza Ksigarnia

Copyright by Wydawnictwo Nasza Ksigarnia, Warszawa 1946, 1995 Text copyright by Hanna Dmochowska Opracowanie okadki i strony tytuowej ZENON PORADA Ilustracja na okadce PAULINA KOPESTYSKA

ROZDZIA PIERWSZY

Dzie zapowiada si wcale niewesoo. Przede wszystkim byo pranie. I to nawet wielkie pranie! Z korytarzyka przy kuchni buchaa na podwrze para i zapach mydlin. Ju to jedno moe przyprawi kadego psa o mdoci. Ale nie dosy na tym. Najgorsze byo to, e kiedy Katarzyna staa przy balii, bro Boe byo pokaza si jej na oczy. O byle drobiazg zaraz gwat, awantura, wymysy. Ba, i mokr bielizn mona byo jak nic oberwa po grzbiecie. Na podwrzu te nie dziao si nic ciekawego. Nie byo na czym oka zaczepi. Na co tu patrze? Kury? Kto by si tam nimi interesowa? Kaczki? Jeszcze gorzej! Tapla si to w najbardziej mokrych miejscach i zjada takie paskudztwa, ktrych nawet najbardziej znudzony pies nie powcha. Trafiay si od czasu do czasu wrble, to prawda. Ale Pucek wyrs ju z tego wieku, kiedy si poluje na wrble. Niech si za nimi ugania Bursztyn, jeli po temu ma ochot. Cho tego updzania si za wrblami nie mg on Bursztynowi darowa. Wanie jaki wrbli amator pokaza si na podwrzu. Bursztyn wyrwa si za nim.
5

Bursztyn! krzykn na niego Puc. Nie mwiem ci to, eby wrbli nie gania? Dlaczego? zawoa Bursztysio, ktry coraz mniej sucha Puca. On si pyta! obruszy si Puc. Nie wypada, i ju. Zreszt ja ci to mwi. Wiele sobie z tego robi! odburkn Bursztysio i nu harcowa za wrblem. A wrbel, niecnota, jakby si umylnie droczy z psem. Frunie kilka krokw i siada na ziemi. Czeka. Bursztyn do niego. A wrbel frrrru! Zakrci si w gr i znw pada na ziemi. Bursztysio updza si po caym podwrzu, tu, tam. Zziaja si, zmczy. Najchtniej byby odstpi od polowania, ale mu byo przed Puckiem wstyd. Skoczy wic jeszcze raz w gr, jak mg najwyej. Ju mia prawie wrbla w zbach. Lecz tylko prawie. Za to naprawd mia dobrego guza na epetynie. Bo spadajc, upn gow w pieniek do rbania drzewa. Smarkacz! Szczeniak! burcza pod nosem Pucunio. Wychowuj to, staram si, eby na porzdnego psa wyroso. I zawsze temu Bursztynowi szczenice figle w gowie. Wemiesz ty ode mnie porzdne wnyki za te wrble! warkn do Bursztynka gronie. A co mam robi? spyta Bursztyn, oczochrawszy si z resztek wirw. Dobry sobie! A co robi przyzwoity pies w taki upa? pi. A dlaczego ty nie pisz? Bo musz uwaa na ciebie odci si Puc. Obejdzie si! Bursztyn, tylko niech ci si nie zdaje zacz Pucek i urwa, bo wanie nad krzakami bzu polatywa duy motyl.
6

Puc ju by gotw skoczy do motyla, ale nie by pewien, czy dorosemu psu, psu, z ktrego Bursztyn mia bra przykad, wypada updza si za motylkami. Podnis si i patrzy, co robi Bursztysio. A Bursztyn tego dnia by w przekornym usposobieniu. Ujrzawszy motyla, skoczy do niego. Zobaczysz, e bdzie mj! zawoa do Puca. Pucunio ostronie nie odpowiedzia nic na t chwalb. Czeka. A nu si Bursztynowi uda schwyta motyla? Ja, jeli zechc, potrafi zapa kadego zwierza, ktry fruwa! powiedzia na wszelki wypadek.
7

Tymczasem Bursztyn ze skry wyskakiwa, eby schwyta motylka. A, jak na zo, motyl by wielki, ciki i polatywa tu nad ziemi. Wreszcie ju mu si zdawao, e byle skoczy w gr, zwierzyna mu nie ujdzie. Mam, mam! zawoa z triumfem do Pucka, odbi si od ziemi i mign wysoko do gry. Co masz? Fig! drwi Puc, bo motyl pofrun na ogrd i tyle go widzieli. Za to Bursztyn zbiera potuczone koci z ziemi. Smarkacz! rzuci jeszcze z pogard Puc i obrci si do niego ogonem. Bursztyn obrazi si tym razem na dobre. Przyskoczy do Puca i nu mu dogadywa: Smarkacz, smarkacz! Niby ty dorosy! A pamitasz, jake zmyka przed Lordem? Nie zmykaem, tylkom si wycofa z towarzystwa. Nie lubi mie do czynienia ze le wychowanymi psami. A i teraz nudzisz si, bo adnej przyzwoitej zabawy nie umiesz wymyli. Bo mi si nie chce bawi. Nie chce ci si? pyta drwico Bursztyn. A nie chce. eby wiedzia, e nie chce upiera si Puc. Ba, ebym to ja chcia! To co? To nic odburkn Pucunio i dla okazania, e rozmow uwaa za skoczon, przewrci si na drugi bok. Bursztyn widzia, e si z Pucem nie dogada. Podrepta wic pod werand. Miay tam psy skad koci. Byy to gnaty wylizane, wycmoktane, wygadzone do czysta. adnemu psu nie przycho8

dzio do gowy, eby si tymi komi poywi. Suyy one tylko do zabawy, na wszelki wypadek, kiedy nic innego, lepszego nie byo. O ten skad zabawek byy cigle walki pomidzy psami i Katarzyn. Ale bo kto mg da sobie rad z naszymi kundlami? Co pewien czas Katarzyna robia w budach porzdek. Wylatywao z nich wszystko na podwrze: soma nie soma, gagany nie gagany, koci nie koci. I wszystkie te nieprawoci szy do mietnika. Oprcz rnych szczotek, pantofli Katarzyny i wielu innych rzeczy, ktre, rozumie si, wracay do waciwego miejsca przeznaczenia. Te porzdki nie pomagay jednak nic. Nie min dzie, a Pucek, Bursztyn i inni nasi lokatorzy naznosili tyle bogactwa do swoich bud, e po czyszczeniu i wymiataniu nie zostawao nawet ladu. Ot Bursztyn poszed do skadziku w swojej budzie. Wycign stamtd barani opatk przywleczon ze mietnika koo koszar. Chwyci gnat z najgrubszej strony w paszczk i nu nim targa. A warcza przy tym tak gronie, e Puc uzna za stosowne obrci si i spojrze, co si to wyrabia na podwrzu. Bursztyn, co ty wyprawiasz? spyta go drwico i naumylnie nie otwiera szeroko oczu, aby nie okazywa, e go barania opatka cokolwiek obchodzi. Bursztysio wpad w dziki zapa. Miota si z koci jak oszalay. Ju nie warczy, ale ryczy! A tak gronie, jakby z samym lwem mia do czynienia. Puc jeszcze si nie porusza. Lecz kiedy Bursztyn tu przed samym jego nosem zamit koci, nie wytrzyma. Poderwa si i jak nie krzyknie: Bursztyn, pooysz ty t ko?
9

Nie zawracaj mi gowy! Taki ty! rykn Puc i skoczy do Bursztysia. Co si stao na podwrzu, to trudno opisa. Bielizna fruwaa w powietrzu! Na co tylko psy wpady wszystko leciao w puch! Omal nie stratoway kury ysuchy. Byyby rozgnioty koguta Biaka, gdyby nie zdy wskoczy na pieniek, a stamtd na drwalk. Przewrciy kaczk Melaci. Kocem koci wzi w epetyn kaczor Kacperek. Na prno Biaek z daszku od drwalni woa rozpaczliwym gosem: Alarm! Gwat! Ratuj si, kto moe! Kacperek, kaczor, jak si ockn nieco, podrepta za kratk, gdzie by kurnik. Majta obola gow i dogadywa: Tak, tak, tak! Strach, strach, strach, co te psy wyrabiaj! Ja si std zaraz wynosz. Zaraz, zaraz, zaraz! Melacia! Idziemy! woa na on. Melacia odpowiedziaa mu chrapliwym rykiem. I nic dziwnego.

Ze strachu, chcc uciec przed psami, wetkna gow w siatk kurnika. I ani rusz nie moga jej wyj. Im si bardziej szarpaa, tym mocniej si wikaa. Ratunku! Dusz si! dara si rozpaczliwie. I byaby si moe naprawd udusia, gdyby nie psy. W gonitwie wpady na Melaci. Odbiy si od niej i z caego rozmachu omotny w krat, a jkna. Gowa Melaci wyskoczya sama z pt. Kaczka odskoczya od kraty i co miaa si w nogach pdzia do ma. Ach, ach, ach! Jaka jestem zdenerwowana! skarya si Kacperkowi. Ale Kacperek nigdy nie bra sobie tego do serca, co nie dotyczyo jego samego. Gdzie s psy, tam mieszka niepewno kwaka z powag i rozwar dzib, jakby mia jeszcze powiedzie jakie kacze przysowie. Ale nie powiedzia nic, tylko majtn par razy zielonym ogonem i rzuci krtko: Do ogrodu!

I nie czekajc na Melaci, podrepta, przetaczajc si na oba boki, ku parkanowi. By tam przeaz wygrzebany pod potem. Przez t dziur ptactwo przemykao si do ogrodu. Przelizn si sam przez dziur, za nim Melacia. Gdy ju byli po tamtej stronie parkanu, Kacperek si zatrzyma i kwakn do ony: O ile si nie myl, haas na podwrzu nie ustaje. Dobrze mwisz, Kacperusiu, haas na podwrzu nie ustaje przytwierdzia Melacia, ktra zawsze zgadzaa si z mem. Jeli si nie myl, sprawcami tego haasu s psy. Czy zgodzisz si ze mn, Melaciu, e dotd nie bdzie porzdku na wiecie, dokd, zamiast karmi tylko nas, czowiek w spdnicy bdzie stawia miski i dla tych drapichrustw, ktrych nazywaj psami? Zgadzam si z tob, Kacperuniu zacza Melacia i nie skoczya. Bo z podwrza dolecia taki wrzask, taki jazgot, taki gwat, e Melaci gos uwiz w dziobie. Kacperek zadrepta w miejscu. Krzykn: Naprzd! i jak kula potoczy si przed siebie. Za nim biega potaczajca si Melacia. Chciaa ona co powiedzie Kacperkowi. Ale wtem od strony podwrza hukno co jak z armaty. Kacperek wrzasn: Za mn! i oboje potoczyli si ku sadzawce w ogrodzie.

Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment penej wersji caej publikacji. Aby przeczyta ten tytu w penej wersji kliknij tutaj. Niniejsza publikacja moe by kopiowana, oraz dowolnie rozprowadzana tylko i wycznie w formie dostarczonej przez NetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na ktrym mona naby niniejszy tytu w penej wersji. Zabronione s jakiekolwiek zmiany w zawartoci publikacji bez pisemnej zgody NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania si jej od-sprzeday, zgodnie z regulaminem serwisu. Pena wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie internetowym Czytaj nas.

You might also like