You are on page 1of 15

Gustaw Herling-Grudziski, Wiea

I Latem 1945 roku, ledwie skoczya si kampania woska, odwoano mnie z postoju midzy Boloni a Rawenn i skierowano do naszej misji wojskowej w Mediolanie. Po paru tygodniach pracy poprosiem o urlop. Postanowiem go spdzi w ciszy i odosobnieniu jakiej wsi w Piemoncie. Szczliwy traf chcia, e zatrudniony w naszej placwce Woch zaofiarowa mi klucze od maego domku u stp Przedalp, gdzie pod koniec wojny umar zupenie sam jego daleki krewny, emerytowany nauczyciel gimnazjum w Turynie. Od mierci starego samotnika nikt tam nie zamieszkiwa. Domek znajdowa si na zielonym zboczu stanowicym jak gdyby cok najwyszego w okolicy szczytu Mucrone, do wysoko nad szos z centralnego miasteczka przemysowego w gb caego podgrskiego rejonu. Cho pooony by na uboczu, szeroka trzykilometrowa droga polna o zakrtach ubezpieczonych murkiem z kamieni czya go z szos u wlotu do pobliskiej wsi. Zajazd przed domem, posypany wirem i ocieniony wzdu elaznego parkanu kilkoma klonami, przechodzi w bok od bramy w niewielki ogrdek: rka gospodarza dbaa widocznie ostatnio tylko o to, by nie da zarosn ciekom midzy grzdkami. Mur z obu stron zajazdu znik ju cakowicie pod zbyt rozkrzewionym pokrowcem bluszczu i dzikiego wina. Tylne, zawsze ciemne pokoje wychodziy wprost na pochyo zaronit na p zwidymi krzakami jeyn i spalonymi przez soce chaszczami. atwy dostp ze zbocza do okien nasun budowniczym zrozumia myl o wstawieniu w nich krat, ale i bez tego byo co z dobrowolnej klauzury w ukonej paszczynie zagradzajcej drog wzrokowi. Wybraem dla siebie frontowy pokj na parterze, gdzie jedyne w caym domu lady ycia wskazyway na upodobanie do take i gospodarza; przez otwr midzy dwoma klonami roztacza si widok na dolin Elvo z jej ciemnozielonymi kpami drzew, jasnymi patami k, czerwonymi ctkami dachw otaczajcych wieyczki kociow i daleko na horyzoncie wypowiaymi kapturami zamkw na wzgrzach. Mimo e duy i wygodny, pokj posiada jedno tylko okno, ktre nie wystarczao, by rozproszy panujcy tu od witu do zmierzchu pmrok i wysuszy w ktach liszaje wilgoci. Nadgryzione przez korniki meble, krzesa i kozetka o wyliniaych obiciach ze skry, gszcz pajczyny w kominku i na pce z ksikami, lustro nad komod w zoconej niegdy ramie, ktre odbijao twarz jak przez smug sadzy wszystko to zdawao si doskonale harmonizowa z czterema sztychami Piranesiego na cianach. Kto widzia bodaj raz w yciu jego sztychy, ten wie, e Piranesi gustowa w ruinach i potrafi z nich wydoby akcent ciaa odpadajcego od koci. W uczonej dysertacji o jego Wizieniach Aldous Huxley pisze, e wyraaj "doskona bezcelowo": "schody nie prowadz donikd, stropy nie podpieraj niczego". Nad stolikiem w kcie, obok okna, wisia jeszcze jeden, znacznie mniejszy sztych nieznanego autora i bez podpisu, przedstawiajcy na tle gr kwadratow wie otoczon do wysokim murem i wklinowan porodku w szecienny budynek z paroma zaledwie wskimi otworami okiennymi. Nie pirko artysty nawet, lecz wyraz opuszczenia i niemej skargi kamienna korona wiey wznosia si ku czarnym kbom chmur na niebie jak le zacinita pi czyni z tego sztychu martwy krajobraz, przy ktrym Piranesi stawa si jedynie bukolicznym poet szcztkw antyku. Na stoliku, midzy dwoma srebrnymi lichtarzami, leaa maa ksieczka tak brudna, wymita i zatuszczona kroplami stearyny, e odgadywao si w niej bez trudu ulubion lektur gospodarza w cigu wielu lat. By to Le Lpreux de la cit d'Aoste Franois-Xavier de Maistre'a w przekadzie woskim i w wydaniu neapolitaskim z 1828 roku, ograniczonym do pidziesiciu numerowanych egzemplarzy. W oryginale angielskim tumacz zachowa motto z Seasons. The Winter Thomsona:

Ah! little think the Whom pleasure, power, Ah! little think they, How many pine!... how Of baleful grief!... With all the fiercer torture of the mind!*

gay and while many how

licentious proud, affluence surround... they dance along... drink the cup many shake

II Poudniowa cz Aosty opowiada de Maistre nie bya nigdy szczeglnie zamieszkaa i przedstawiaa raczej obraz pastwisk oraz pl uprawnych przytykajcych do resztek murw rzymskich i do niskich murkw, jakimi ogradzano dziaki warzywne. Podrni jednak odwiedzali j czsto, zwabieni dwiema osobliwociami: w pobliu poudniowej bramy miasta ogldali ruiny starego zamku z okrg wie, gdzie wedug poda ludowych zazdrosny hrabia Renato di Challant zamkn swoj on, ksiniczk Mari di Braganza, i zamorzy j na mier godem (std nazwa wiey Bramafan, czyli Krzyk Godu); przeszedszy kilkaset metrw wzdu kamiennych strzpw muru rzymskiego, stawali przed drug wie tym razem kwadratow i zbudowan czciowo z marmuru; legendy ludowe ochrzciy j mianem Wiey Strachu, Torre dello Spavento, gdy uchodzia za siedzib duchw i w pochmurne noce widywano w jej drzwiach bia dam z lamp w doni. Okoo roku 1782 Wie Strachu odrestaurowano i otoczono jak obro murem przewyszajcym znacznie rosego mczyzn, by da w niej schronienie trdowatemu i odizolowa go cakowicie od wiata. Nieszcznik pochodzi z maego ksistwa Oneglia na wybrzeu liguryjskim, nabytego przez Savoiw w XV stuleciu. Nie wiadomo dokadnie w jakim by wieku gdy go przywieziono do wiey, w ktrej mia umrze, ale sdzi mona, e nie przekroczy jeszcze dwudziestu lat. Szpital maurycjaski w Aocie zobowiza si dostarcza mu ywno, a wadze miejskie zaopatrzyy go w troch mebli i w narzdzia ogrodnicze. Nie widywa nikogo z wyjtkiem czowieka, ktry co tydzie przynosi mu zapasy ywnoci ze szpitala, oraz ksidza zachodzcego czasem do Torre dello Spavento z pociech religijn. W okresie kampanii alpejskiej 1797 roku, a wic w pitnacie lat po osadzeniu trdowatego w Wiey Strachu, de Maistre znalaz si w Aocie jako oficer wojsk sabaudzkich. Ktrego dnia przechodzi obok wzniesionego dokoa wiey muru i zobaczywszy nie domknit furtk, wszed z ciekawoci do rodka. Ujrza skromnie ubranego czowieka, opartego o drzewo i pogronego w gbokiej zadumie. Na dwik skrzypicej furtki i krokw samotnik, nie odwracajc gowy, wykrzykn smutnym gosem: Kim jeste, wdrowcze, i czego tu szukasz? Oficer wyjani, e jest cudzoziemcem i swoje wtargnicie usprawiedliwi podziwem dla dostrzeonego przez szpar w furtce ogrodu. Nie zbliajcie si, panie odpowiedzia mieszkaniec wiey powstrzymujc go ruchem rki nie zbliajcie si, gdy macie przed sob trdowatego. Podrny popieszy z gorcym zapewnieniem, e nigdy w yciu nie unika ludzi dotknitych nieszczciem. Trdowaty zwrci wwczas ku niemu twarz i powiedzia: Zostacie tedy, panie, jeli zobaczywszy jak wygldam, znajdziecie jeszcze w sercu do odwagi. Oficer zamar na chwil z przeraenia na widok twarzy cakowicie znieksztaconej przez trd. Zostan chtnie odpar wreszcie. Moe moja wizyta spowodowana zainteresowaniem wniesie rwnie w ten dom cie ulgi. Zainteresowanie! krzykn trdowaty. Nie wzbudzaem dotd innego uczucia poza litoci. Ulga! Jest ju dla mnie wielk pociech widzie czowieka i sysze dwik gosu ludzkiego, ktry zdaje si umyka mojej uwadze. Podrny zacz ywo rozpytywa mieszkaca wiey o jego siedzib. Trdowaty nakry gow szerokim kapeluszem, ktrego opuszczone skrzyda zasoniy mu prawie zupenie twarz. Poprowadzi

najpierw gocia ku czci nasonecznionej ogrodu, gdzie na duym klombie hodowa rzadkie kwiaty z nasion dzikich rolin yjcych na stokach Alp, prbujc arkanami sztuki ogrodniczej nada im wiksz doskonao i pikno. Zachci go do wybrania paru najpikniejszych i doda szybko, e moe to uczyni bez adnej obawy. Zasiaem je wyjani, znajduj przyjemno w podlewaniu ich, w patrzeniu na nie, ale nigdy ich nie dotykam. Chroni je w ten sposb od zaraenia, gdy inaczej nie mgby ich nikomu ofiarowa. Zrywa je niekiedy posaniec szpitalny, niekiedy za przybiegaj po nie z ulicy dzieci; bij pistkami w furtk, a on odciga zasuwk i natychmiast ucieka na szczyt wiey, by ich nie wyposzy i nie zrobi im mimo woli krzywdy; z okna wiey patrzy jak baraszkuj chwilk na ciekach i rzucaj si potem ku klombowi; przed odejciem odwracaj si u progu furtki, podnosz ku niemu gwki i przekrzykujc si nawzajem, woaj ze miechem: Buon giorno, Lebbroso! Te dziecinne okrzyki s dla niego rdem dziwnej radoci. Posadzi rwnie w ogrodzie wiele gatunkw drzew owocowych i winn latorol, ktra wspia si a na szczyt jednego fragmentu muru rzymskiego, jaki po otoczeniu Wiey Strachu kamienn obrcz pozosta w obrbie pustelni. Resztka starego muru bya tak szeroka, e mg na niej po zbudowaniu schodkw swobodnie spacerowa i obserwowa przez ogrodzenie dalek wie, ki i ludzi na polach, nie bdc przez nikogo widzianym. Ten zaktek upodoba sobie najbardziej. Miasto wydawao si std pustyni. Nie zawsze powiedzia znajduje si samotno w sercu lasw lub wrd ska. Nieszczliwy jest samotny wszdzie. By teraz skonniejszy do mwienia o sobie. Straci rodzicw jako dziecko i nigdy ich nie widzia; zostaa mu tylko siostra, ktra umara przed dwoma laty; nie mia nigdy przyjaci. Tak widocznie podobao si Bogu. Podrny zapyta go o nazwisko. Ach! wykrzykn mieszkaniec wiey. Moje nazwisko jest straszne! Nazywam si Lebbroso! Nikt nie zna ani nazwiska, ktre odziedziczyem po rodzinie, ani imienia jakie otrzymaem na chrzcie. Jestem Trdowaty: oto mj jedyny tytu do yczliwoci ludzi. Oby yli w niewiadomoci, e nosi mnie ta ziemia, i oby na wieki zagina wszelka pami o moim istnieniu! Siostra spdzia z nim w Wiey Strachu pi lat. Tak samo trdowata, dzielia jego mki, a on prbowa uly jej cierpieniom. Czym si zajmowa w tak gbokiej samotnoci? Zadawszy to pytanie, podrny dorzuci: Wyznaj e wieczna samotno przeraa mnie; nie potrafi jej sobie wyobrazi. Ten kto kocha swoj cel odpar Trdowaty znajdzie w niej spokj. Uczy tego naladowanie Chrystusa. Zaczynam rozumie prawd tych sw nioscych pociech. Latem pracowa w ogrodzie. Zim wyrabia koszyki i maty. Szy sobie sam ubrania i przyrzdza posiki. Powica modlitwie godziny wolne od pracy. Tak zbiega rok, a gdy mija, wydawa si prawie krtki. To prawda e bl i niepokj zdaj si wydua dnie i noce, ale lata pyn zawsze z t sam szybkoci. Istnieje poza tym w najniszym krgu nieszczcia przyjemno, ktrej wikszo ludzi nie potrafi zrozumie: przyjemno ycia i oddychania. Latem spdza niekiedy dugie godziny bez ruchu, rozkoszujc si powietrzem i urokami natury. Wszystkie jego myli staway si wwczas nieokrelone i jakby zamglone; smutek opada stay na dno jego serca, ale nie wywoywa w nim ucisku; wzrok bdzcy po polach i skaach przywizywa si coraz bardziej do martwych przedmiotw. Tak, kocha martwe przedmioty: ogldane codziennie, stay si w kocu jedynymi towarzyszami jego ycia. Co wieczr, przed powrotem do wiey, egna ostatnim spojrzeniem lodowce Ruitorts, ciemne lasy na zboczach San Bernardo i przedziwne wierzchoki wzgrz krlujce nad dolin Rhme. Cho potga

Boska obecna jest w takim samym stopniu w stworzeniu mrwki co w stworzeniu caego wszechwiata, wspaniae widowisko gr narzucao si ze szczegln si jego zmysom: nie mg patrze na te olbrzymie masywy, pokryte wiecznym lodowcem, bez uczucia religijnego osupienia. Ale i w tej rozlegej scenerii mia par ulubionych punktw: przede wszystkim pustelni w Charvensod, gdy porzucona wrd gajw i pustych pl odbijaa ostatnie promienie zachodzcego soca. Z nastaniem zmierzchu zatapia w niej wzrok i czu jak odpoczywa jego wyobrania. Ta pustelnia staa si prawie jego wasnoci. Zdarzao mu si niekiedy ulega podszeptowi mglistej reminiscencji, e y tam w szczliwszych czasach, ktre z upywem lat wyblaky w jego pamici. Przejmowa go zwaszcza do gbi widok dalekich gr gubicych si na styku z horyzontem. Na podobiestwo przyszoci, odlego budzia w nim nadziej; jego umczone serce gotowe byo atwiej uwierzy, e istnieje nieznany kraj, w ktrym kiedy bdzie mg pozna nareszcie w peni smak tego szczcia, jakie przeczuwa tylko w swojej wieczornej kontemplacji; tajemny instynkt dokonywa reszty, nadziej zmienia w moliwo. Musia si pewnie zdoby na wielki wysiek ducha by, pogodziwszy si z losem, nie da si opanowa rozpaczy? Nie, skamaby gdyby powiedzia, e nie zna nigdy innego uczucia poza rezygnacj. Nie doszed do tego wyrzeczenia si samego siebie, jakie osignli niektrzy anachoreci. Nie spenio si w nim jeszcze zupene caopalenie wszelkich uczu ludzkich. ycie zbiegao mu na nieustannych walkach i nawet pomoc religii nie zawsze bya w stanie powstrzyma pdu jego wyobrani: wbrew jego woli wyobrania cigna go czsto ku oceanowi chimerycznych pragnie, ktre roztaczay przed nim fantastyczny obraz nieznanego wiata. Na prno czerpa z ksiek wiedz o przewrotnoci ludzkiej i o nieszczciach towarzyszcych jak nieodczny cie doli czowieczej: jego serce odmawiao uwierzenia w to, co czytay jego oczy. Los ludzi wolnych wydawa mu si tym godniejszy zazdroci, im bardziej opakany by jego wasny. Na pocztku wiosny, gdy wiatr Piemontu zaczyna d w dolinie Aosty, czu si do szpiku koci przeniknity jego oywczym ciepem i ch ycia wzbieraa w nim gwatownie, zrywajc wszystkie tamy. Wymyka si wwczas po kryjomu ze swego wizienia i bka si po okolicznych polach odurzony przestrzeni. Kry si by nie by zobaczonym przez tych samych ludzi, ktrych jego serce tak gorco pragno spotka. Ze szczytu wzgrza, zaszyty w krzakach jak dzikie zwierz, ogarnia wzrokiem miasto. ledzi z daleka mieszkacw Aosty, ktrzy ledwie o nim syszeli, wyciga ku nim z jkiem rce i domaga si swojej czstki szczcia. W przypywach uniesienia (wyznawa to ze wstydem) obejmowa niekiedy ramionami drzewa w lesie, zaklinajc Boga, by je oywi i da mu cho jednego przyjaciela. Ale drzewa odpychay go swoj chodn kor, szumiay nad nim milczeniem. Pokonany przez zmczenie, prawie u kresu si, wraca w kocu do wiey i szuka ulgi w modlitwie. Przeywa wic nieszczsny! wszystkie naraz cierpienia duszy i ciaa? Nie te ostatnie byy najokrutniejsze. Co miesic staway si wprawdzie dotkliwsze, lecz potem stopniowo saby. Gdy ksiyc przebija niebo cienkim sierpem, choroba odzywaa si natychmiast ze wzmoon si; w miar jak zaokrgla si w tarcz, agodniaa i zdawaa si zmienia swoj natur: skra na jego ciele wysychaa i bielaa, i nie czu ju prawie blw. Nie same ble zreszt byy najgorsze, ale ich wierne echo bezsenno. Ach, bezsenno, bezsenno! Nikt, kto tego sam nie dowiadczy, nie potrafi sobie wyobrazi jak smutna i duga jest noc, ktr spdza si bez zmruenia oka i z myl utkwion w przyszoci wyzutej cakowicie z nadziei! Nie, nikt tego nie potrafi zrozumie. Jego niepokj rs wraz z noc. Zbliajcy si wit zastawa go w takim podnieceniu, e mciy mu si myli, nie wiedzia ju co si z nim dzieje i stawa si ofiar niezwykych halucynacji. To zdawao mu si, e jaka nieodparta sia cignie go w przepa bez dna, to znowu tu przed jego oczami czarne plamy krzyoway si z szybkoci byskawicy, rosy zbliajc si do niego i przeobraone niebawem w gry, przygniatay go swoim ciarem. Widywa te niekiedy wynurzajce si dokoa z ziemi chmury, ktre na podobiestwo skbionych bawanw morskich groziy mu pokniciem. Gdy usiowa si podnie i wyzwoli z tych

przywidze, niedostrzegalne pta przykuway go do ka. Nie, nie byy to sny. Widzia cigle to samo i groza tych dozna przewyszaa wszystkie udrki jego ciaa. Moe te okrutne majaki podsuwaa mu gorczka wywoana bezsennoci? Trdowaty spojrza na swego gocia z nadziej: Ach, gdyby to bya tylko gorczka! Gdyby podobao si Bogu dowiadcza go tylko gorczk! Dra dotd zawsze na myl o tym, e nawiedzaj go pierwsze oznaki obdu... Podrny przysun si do niego bezwiednie. Nie boicie si, panie ostrzeg go mieszkaniec wiey, sta tak blisko mnie? Usidcie na tym kamieniu. Schowam si za licie i bdziemy mogli rozmawia nie widzc si nawzajem. Ostronie! O may wos wasze palce dotknyby mojej doni! Miaem ochot j ucisn powiedzia oficer. Podobna przyjemno odpar Trdowaty spotkaaby mnie pierwszy raz w yciu: nikt nigdy nie ucisn mojej doni. "Nieszczliwi lubi mwi o swoim nieszczciu". Po tych sowach mieszkaniec wiey podj znowu swoj opowie. Siostra bya jedynym ogniwem czcym go z ludzkoci. Pko ono z woli Wszechmocnego, skazujc go odtd na wieczn samotno. Natura ich choroby odebraa im jednak take dar normalnej zayoci, jaka wie zapewne w wolnym wiecie przyjaci w nieszczciu. Nawet kiedy zbliaa ich fizycznie wsplna modlitwa, unikali wzajemnego patrzenia na siebie, by nie mci tym strasznym widokiem pobonych rozmyla, a ich spojrzenia spotykay si tylko w niebie. Po modlitwie towarzyszka jego samotnoci wracaa zazwyczaj do swojej celi, lub znikaa za leszczynowym ywopotem otaczajcym ogrd. Ta surowa regua wspycia miaa swoje przyczyny. Gdy trd, ktrego ofiar pada caa jego rodzina, zaatakowa rwnie na koniec jego siostr i przywieziono j do wiey w Aocie, nie widzieli si jeszcze nigdy w yciu: na widok brata jej oczy rozszerzyy si nagle bezgranicznym przeraeniem. Obawa by jej nie pogra swym wygldem w rozpaczy, a stokro wiksza by przez za bliskie obcowanie nie rozszerzy zasigu jej choroby, narzuciy mu ten smutny tryb ycia. Trd porazi tylko jej piersi i nie zgasi ostatniego promyka nadziei, e uzdrowiona opuci kiedy ten przybytek dla pogrzebanych ywcem. W miejscu gdzie teraz wida byo resztki altanki zasadzi po jej przyjedzie przegrod z chmielu, ktra dzielia ogrd na dwie czci; po obu stronach zielonego potu biegy wskie cieki: mogli przechadza si po nich razem nie widzc si nawzajem i nie zbliajc si do siebie zbytnio. Mimo wszystko przecie nie by wwczas sam. Nasuchiwa w samotnoci dwiku jej krokw. Kiedy o wicie wychodzi pod drzewa na porann modlitw, drzwi wiey otwieray si cicho i jej gos przycza si do jego gosu. Kiedy przed wieczorem podlewa kwiaty, spacerowaa czasem w smudze zachodzcego soca i jej cie jak wahado przesuwa si na klombach. Nawet gdy j widywa rzadziej, znajdowa wszdzie lady jej obecnoci. Ktrej nocy, chcc zaguszy wyjtkowo ostre ble, zacz przemierza duymi krokami cel. Poczuwszy znuenie, usiad na chwil na ku. W martwej ciszy nocnej usysza nagle za drzwiami jakby leciutki szelest. Podszed do drzwi, przyoy ucho i natychmiast zrozumia: klczaa tu za progiem i ledwie dosyszalnym szeptem zmawiaa Miserere. zy napyny mu do oczu, obsun si na kolana i samym ruchem warg powtarza jej sowa. "Id spa powiedzia do niej wreszcie, czuj si ju troch lepiej. Niech ci Bg wynagrodzi twoje miosierdzie". Oddalia si w milczeniu. I jej modlitwa zostaa istotnie wysuchana, gdy zmorzy go w kocu na par godzin spokojny sen. A teraz? Teraz by znowu zupenie sam. Po jej mierci zapad w odrtwienie, ktre pozbawio go zdolnoci zmierzenia do dna otchani jaka otworzya si pod jego stopami. Gdy oprzytomnia na tyle by mc ogarn swoj now sytuacj, by bliski pomieszania zmysw. Ten okres odcisn si w jego pamici jako podwjnie bolesny: przypomnia mu przede wszystkim najwiksze z dotychczasowych nieszcz; lecz przypomina mu take powcignit w ostatniej chwili pokus zbrodni.

Ju dawniej, w przystpach depresji, stawaa przed nim myl o porzuceniu tego ycia, zawsze jednak umia nad ni na czas zapanowa. I oto zwyky drobiazg, ktry na pozr mao si nadawa by wzburzy do gbi jego serce, pchn go niemal na skraj samobjstwa. Przed paru laty przybka si do wiey may kundel. Oboje z siostr otoczyli go najczulsz opiek. Po jej mierci ten pies by wszystkim co mu zostao. Jego brzydocie przypisa zapewne naleao, e wybra sobie na schronienie Wie Strachu. Przepdzany przez ywych, by prawdziwym skarbem w domu umarych. Nadali mu imi Miracolo, gdy swoj nieustann wesooci dostarcza im czasem par chwil przelotnego zapomnienia. I cho czsto przepada gdzie na dugo, jego nowemu panu nigdy nie przyszo na myl, e te eskapady mog wywoa niepokj wrd mieszkacw Aosty. Pewnego dnia jednak do wrt wiey zapukao dwch onierzy z rozkazem natychmiastowego utopienia czworononego przybdy w Dorze. Schwytali go na ptl i poczli cign w kierunku furtki. Tum zebrany na ulicy poaowa mu nawet tej mierci w czystych falach Dory i zatuk go tu za bram kamieniami. Na odgos wycia ludzkiego Trdowaty uciek do celi na wp ywy. Uginay si pod nim nogi. Rzuci si nieprzytomny na ko i w jego sercu otworzyy si na powrt wszystkie dawne i wiee rany. W takim stanie ducha zwlk si o zachodzie soca do swojego ulubionego zaktka. Znajomy krajobraz uspokaja go z wolna, gdy nagle na ciece w pobliu muru dostrzeg par zakochanych. Szli zatopieni w swym szczciu, przystawali co par krokw i obejmowali si ze spokojn ufnoci, nie podejrzewajc nawet, e z ukrycia ledzi ich i poera prawie czyj zazdrosny wzrok. Tak, zazdrosny: nigdy w yciu przed samotnym mieszkacem wiey nie odsoni si tak ywo obraz ludzkiego szczcia, i po raz pierwszy zakrada si do jego serca zazdro. Wrci szybko do celi. Boe, jaka mu si teraz wydawaa pusta, pospna i straszna! "A wic to tu krzykn na gos przeznaczone mi jest y zawsze; tu, wlokc za sob moje ndzne istnienie, musz oczekiwa odlegego koca moich dni! Wiekuisty rozla strumienie szczcia na wszystko co oddycha i tylko ja, ja jeden, musz y sam! Jaki okrutny los!" Peen tych smutnych refleksji, zapomnia o jedynym jaki mu jeszcze zosta pocieszycielu o sobie samym. "Czemu cign swj blunierczy monolog ujrzaem wiato dzienne? Czemu natura tylko mnie jest macoch? Podobny do wydziedziczonego syna, mam przed oczami bogat pucizn rodzaju ludzkiego, a niebo w swoim skpstwie tylko mnie odmawia nalenej mi czci. Nie, nie wezbra w nim gniew, nie ma dla ciebie szczcia na tej ziemi; umrzyj, nieszczsny, umrzyj! Za dugo kalae j swym istnieniem, niech ci pochonie ywym, niech zginie po tobie wszelki lad!". Pczniaa w nim z kad chwil niepohamowana wcieko. Pragnienie samozniszczenia optao wszystkie jego myli. Postanowi podpali wie i pomieniom powierzy spopielenie najmniejszych okruchw pamici po sobie. Wyszed podniecony za bram. Bka si jaki czas u stp muru. Z jego piersi wyryway si mimowolne okrzyki i napeniay go wrd nocnej ciszy przestrachem. Odchodzc od zmysw, cofn si ku bramie i zawoa: "Biada ci, Trdowaty, biada ci!". I jak gdyby wszystko sprzysigo si na jego zgub, usysza naraz od strony zamku Bramafan echo powtarzajce wyranie: "Biada ci!". Zatrzyma si wytworze furtki i spojrza za siebie; sabe echo gr podjo przecigle: "Biada ci!". Wzi lamp, nazbiera troch chrustu i suchych gazek na podpak, i poszed do najniszego pokoju wiey, gdzie za ycia mieszkaa jego siostra. Nie zachodzi tu od jej mierci nigdy: wszystko wygldao jeszcze tak, jakby umara dopiero wczoraj. Postawi lamp na stole i zobaczy obok Bibli zaoon wsteczk z krzyykiem, ktry nosia zawsze na szyi. Zdrtwia na ten widok, poraony jak piorunem myl o otchani, do ktrej si zblia. Gdy otworzy machinalnie Bibli, wypad z niej zapiecztowany list. "Zostawi ci wkrtce samego pisaa, ale nigdy ci nie opuszcz. Bd czuwaa nad tob z nieba. Bd bagaa Boga by ci da odwag znoszenia z rezygnacj ycia a do chwili, gdy spodoba Mu si poczy nas na nowo w lepszym wiecie. Zostawiam ci ten krzyyk, ktry nosiam cae ycie:

czsto przynosi mi pociech w cierpieniach, a moje zy nie miay nigdy innego wiadka poza nim. Pamitaj kiedy go zobaczysz, e moim ostatnim pragnieniem byo by y i umar jak dobry chrzecijanin". Cho trudno w to uwierzy, po przeczytaniu ostatnich sw ujrza przed oczami ciemn chmur i zapad w stan omdlenia. Bya ju gsta noc gdy si ockn, i wszystko co zaszo w cigu dnia wydao mu si naraz snem. Podnis dzikczynny wzrok ku niebu: firmament by czysty i pogodny, na wprost okna migotaa samotna gwiazda. Czy nie tkwia pewna otucha choby w tym, e jeden z jej promieni przeznaczony by dla celi Trdowatego? Wrci do siebie na gr i reszt nocy spdzi na lekturze Ksigi Hioba, czujc z radoci jak rozwiewa si niby czarna mga szalestwo, ktre nie tak dawno jeszcze pchao go prosto w objcia zbrodni. O litociwy cudzoziemcze! westchn nagle Trdowaty. Oby dostpi aski Boej i nie musia nigdy y sam! Po czyni zamyli si i doda: Miaa zaledwie dwadziecia pi lat gdy umara, ale cierpienia zdaway si j znacznie postarza. Mimo choroby, ktra zmienia rysy jej twarzy, byaby jeszcze pikna gdyby nie ta straszliwa blado... Bya ywym wizerunkiem mierci i me mogem na ni patrze bez drenia... Cierpiaa tak strasznie, e ledziem z rozpaczliw radoci zblianie si koca... Skoczywszy sw opowie, Trdowaty ukry twarz w doniach. Po chwili milczenia wsta i powiedzia: Kiedy wpadniecie, panie, w sida blu i zgryzoty, pomylcie o samotniku z miasta Aosta. Wasza wizyta nie okae si wwczas nadaremna. Ruszyli w stron bramy ogrodu. Tu przed wyjciem na ulic oficer nacign na praw rk rkawiczk i wyrazi ponownie ch ucinicia doni swego rozmwcy. Trdowaty uskoczy par krokw w ty prawie przeraony i podnisszy oczy i rce ku niebu, krzykn: Miosierny Boe, obsyp szczodrze dobrodziejstwami tego litociwego przechodnia! Czy mogliby chocia co pewien czas do siebie pisywa, oczywicie z zachowaniem koniecznych rodkw ostronoci? Na mgnienie oka w twarzy Trdowatego zawiso wahanie. Po co odpar wreszcie szuka ucieczki w zudzeniach? Nie wolno mi mie innego towarzysza poza sob samym, innego przyjaciela poza Bogiem. egnaj, szlachetny cudzoziemcze, egnaj i niech ci Bg prowadzi... egnaj na zawsze! Podrny wyszed. Trdowaty zamkn furtk i pchn zasuwk. III Latem w tych stronach bliskie ssiedztwo Alp agodzi wprawdzie dokuczliwo upaw, lecz w zamian za to wywouje w przybyszu z nizin co w rodzaju sennego odrtwienia. Cisza jest tu absolutna: czasem tylko spada skd ptak i odbiwszy si ciko od ziemi, znika w zielonych koronach drzew jak zabkany kamie ze zbocza grskiego przebijajcy ciemn i nieruchom powierzchni jeziora; kiedy indziej ucho ledwie chwyta przytumiony dwik dzwonka z dalekiego pastwiska, podobny do echa dobywajcego si sabo z dna gbokiej studni. Lepkie i gste powietrze, nakrywajce za dnia dolin opaowym kloszem, unosi si z pierwszym powiewem wiatru dopiero o zmierzchu, gdy soce dosignwszy linii gr czerwienieje na krtko chodnym blaskiem i ganie. Take ludzie spragnieni odosobnienia nie doznaj zawodu szukajc go wrd tych wzgrz, ktre po wosku nosz nazw colline rwnie pynn i melodyjn jak ich ksztat, peen melancholii w rysunku i zotawym odcieniu zieleni. Zdarzao si, e nie ogldaem przez cay dzie ludzkiej twarzy. Dopiero po zmroku szedem na wie i przesiadywaem do pna w jedynej tawernie, gdzie chopi piemonccy w kapeluszach na gowach pili miejscowe, prawie czarne wino i piewali swoje gardowe pieni do ksiyca, ktry ogromn usk przewieca midzy limi w dachu altany. W pierwszych dniach wrzenia spady deszcze. Strugi wody biy w ciany domu i w dygocce szybki okien, przebiegay z dudnieniem po klawiszach obluzowanych dachwek. Po poudniu robio si ju

prawie ciemno, a niebo wiszce nisko nad dolin Elvo wygldao jak szara cierka z worka, wyymana przez niewidzialne w kbach pary rce do ogromnej balii. Przejaniao si czasem na krtko w godzinach rannych i nawet wtedy nie zawsze ustawa deszcz, lecz zamienia si w soneczn ulew, w rozczesywane wiatem sznury srebrnych kropel. Chmury opinay Mucrone postrzpionym i zwenionym konierzem na poowie wysokoci sam szczyt growa nad nimi spukany do czysta, wiey mimo popielatego koloru ska. Licie drzew miay poysk ciemnozielonego szka butelek, dno doliny przypominao spuszczony i pokryty wodorostami staw. Po czci z nudw, a po czci jakby naleao to do nietykalnego obyczaju tego domu, czytaem cigle na nowo lec na stoliku ksieczk. Czsto zwaszcza noc po przeczytaniu ostatnich sw unikaem spojrzenia na brudne ciany obwieszone sztychami i poamane cieniami mebli, i z ulg przygldaem si mom obijajcym si o sufit w bladym krgu abauru. Moja jedyna lektura zacza po pewnym czasie wywoywa stale ten sam obraz pamici. W okolicach miasta w ktrym si urodziem synie wrd mionikw krajoznawstwa kilkusetmetrowa gra, zwana witym Krzyem od relikwii przechowywanych podobno na jej szczycie w starym opactwie Bernardynw. U jej podna, obok drogi z najbliszego osiedla ludzkiego, stoi kamienna figura zwrcona ku opactwu. Jest to klczcy "pielgrzym witokrzyski", uwaany przez badaczy tego rejonu za wotum pobonego ptnika sprzed wielu stuleci. Mdro ludu otoczya figur kamiennego pielgrzyma legend: posuwa si on co roku na klczkach o ziarnko maku i gdy dojdzie na szczyt witego Krzya, nastpi koniec wiata. Twrcom tej legendy nieobce byy jak wida rozmylania z zakresu rzeczy ostatecznych, ale co znacznie bardziej zastanawiajce take subtelniejsze zwizki midzy nadziej a beznadziejnoci, wiar a rozpacz. Wolno bowiem przypuszcza, e w swojej nieskoczonej mce, ranic sobie kolana o przydrone kamienie, pielgrzym witokrzyski dojdzie kiedy i nie dojdzie nigdy do celu swej wdrwki; gdyby za nawet doszed, w nagrod za swoj wytrwao uzyska tylko tyle, e rwnoczenie ze wiatem zbawienia ujrzy ogie ostateczny pochaniajcy wraz z nim ca ziemi. Kamienny pielgrzym nie ma twarzy, lecz ma znieksztacon gow osadzon wprost na korpusie; czoo i nos zlewaj si w niej w jedn pionow lini z brod, a oczy s niby dwa ciemne otwory w kapturze jak oczy lepcw, patrz przed siebie nie widzc; wosy opadaj mu na umieszczone nienaturalnie nisko ramiona, rce splt nabonym gestem na piersiach; szerok podstaw klczcej postaci obrasta murawa. Wyarty przez wiatry i deszcze, ze ladami obtucze w wielu miejscach, jest posgiem bezgranicznej cierpliwoci. I tylko stali przechodnie, ktrzy omijaj go obojtnie jak niezauwaaln ju cz przyrody, uprzytamniaj t obojtnoci obcym, e musi by rwnie bezgranicznie samotny. To wanie, prcz wygldu zewntrznego, skojarzyo go przypuszczalnie w mojej wyobrani z mieszkacem Wiey w Aocie. IV Z pocztku sdziem, e zainteresowanie gospodarza domu w ktrym zamieszkaem ksieczk de Maistre'a tumaczyo si zawart w niej osobliw pociech. T supozycj nasun mi wstp do neapolitaskiego wydania dzieka z roku 1828. Autor przekadu napisa go w modnej podwczas formie dedykacji. Jej adresatka Principessa di Torella, Duchessa di Lavello etc, etc. proszona bya przez swego unionego sug o przyjcie woskiej wersji tej ksieczki, ktra podobaa si bardzo za ycia ambasadorowi Prus w Krlestwie Neapolu, hrabiemu Flemmingowi. Przedwczesna mier ambasadora "dla wszystkich bolesna, dla Ciebie, Pani, najboleniejsza" zasugiwaa w peni na to, by j uczci w podobny sposb. Hrabia Flemming bowiem mawia czsto, e nie ma na wiecie czowieka, ktry w najwikszej nawet rozpaczy nie poczuje si w porwnaniu z owym Trdowatym prawie zadowolony z ycia, nazywa opowie o nim

Pocieszycielk Nieszczsnych i poniewa sam pada niejednokrotnie ofiar zgryzoty i goryczy, nie rozstawa si z ni nigdy niby z ampuk wiecznie kojcego balsamu. Zachwyt ambasadora udzieli si ksinej Torella di Lavello, i od niej to o istnieniu relacji de Maistre'a dowiedzia si autor przekadu. Przeczyta dzieko i gboko w serce zapad mu przede wszystkim gest odmowy, jakim mieszkaniec Wiey w Aocie uchyli si od ucinicia doni swego gocia i nawizania z nim korespondencji, przyjmujc z odwag i rezygnacj podwjny krzy cierpienia i samotnoci: wspaniay przykad dany naszej paczliwej epoce i bliski kademu, kto za najgodniejszy wyraz nieszczcia uwaa nie skargi i ale, lecz milczenie. Milczenie, co czerpic soki ywotne z siy ducha, otwiera ramiona samotnoci i jedynie od Boga oczekuje zapaty. Czy mona byo mie wtpliwoci, e z tej niewyczerpanej ampuki wiecznie kojcego balsamu zaywa codziennie przez lata par kropel osamotniony emeryt z Turynu w swojej maej Wiey u stp Mucrone? Rycho wszake odkryem, e byem w bdzie. W szufladzie stolika znalazem kajet, wskazujcy na to, e sprawa zajmowaa jego waciciela znacznie gbiej. Do dzi nie umiem powiedzie jakie mia zamiary literackie, historyczne czy filozoficzne, gdy rkopis zawiera tylko rnego rodzaju notatki i wycigi, i ani jednego sowa od autora. Na pierwszej stronie widnia drukowanymi literami po acinie przypuszczalny tytu zamierzonej pracy: VITA DUM SUPEREST, BENE EST*. Dalsze stronice, czasem u gry jedynie lub do poowy pokryte niewyranym pismem, nie daway dostatecznie jasnego pojcia w jakim stopniu ten tytu posiada odcie gorzkiego szyderstwa, a w jakim stanowi wyznanie wiary piszcego. Prawd mwic, zapiski gospodarza nie daway pojcia o niczym, i swoj przypadkowoci wystawiay wiadectwo jego chaotycznym raczej rozmylaniom i dociekaniom. Raz bya to zwyka informacja o prawdziwym nazwisku i dacie mierci trdowatego z Aosty: Pier Bernardo Guasco, umar w roku 1803, w sze lat po wizycie de Maistre'a. Kiedy indziej, e uwaga Octave'a Mirbeau, e trd jest chorob, z ktrej ani si czowiek nie leczy, ani na ni nie umiera. Tu pod t uwag nawizujc do tradycji trdu jako "choroby mistycznej", cytat z Kierkegaarda: "Gdy nie trzeba myle, e w sensie dosownym umiera si na t chorob mierteln (rozpacz), lub e ta choroba koczy si mierci fizyczn. Przeciwnie, tortura rozpaczy tkwi wanie w tym, e nie mona umrze. Std przypomina ona stan umierajcego, gdy miota si w walce ze mierci i nie moe umrze. A zatem wpa w chorob mierteln to nie mc umrze, ale nie jakby istniaa nadzieja ycia, nie brak wszelkiej nadziei oznacza tu, e brak nawet ostatniej nadziei, nadziei mierci. Gdy mier jest najwikszym niebezpieczestwem, pokada si nadziej w yciu; ale gdy si zna jeszcze straszniejsze niebezpieczestwo, pokada si nadziej w mierci. Kiedy niebezpieczestwo jest tak wielkie, e mier staa si nadziej, rozpacz jest brakiem nadziei, e mona umrze". To znowu par wersetw z Ksigi Kapaskiej (Leviticus, XIII, 44-46): "Ktokolwiek tedy bdzie splugawiony trdem, a oddzielony zosta za rozsdzeniem kapaskim, bdzie mia szaty rozprute, gow odkryt, usta szat zakryte, i bdzie woa, e jest splugawiony i nieczysty. Przez wszystek czas, pki jest trdowaty i nieczysty, sam bdzie mieszka za obozem". Najbardziej zaciekawiy mnie dugie wypisy z dokumentw o yciu trdowatych od redniowiecza po XVII wiek, ktre Ambroise Par znalaz w archiwach Htel Dieu w Paryu. By tam redniowieczny dekalog trdowatego, zabraniajcy mu z rozkazu krla wszystkiego co mogoby go porednio choby zbliy do ludzi, czyli wszystkiego z wyjtkiem samego pozostawania przy yciu i oddychania (a i tu jeden z punktw pozwala mu odpowiada na pytania tylko z twarz odwrcon w kierunku wiatru). Potem opis "inwestytury" trdowatego, lub raczej jego doczesnego pogrzebu. Najpierw ksidz w stul i komy oczekiwa go na progu kocioa i odczytywa mu publicznie certyfikat lekarski, uznajcy go na podstawie prawem przepisanych symptomw za dotknitego chorob. Dalej ten sam ksidz pokrapia go wod wicon i torowa mu wrd tumu drog do wntrza domu Boego, obwieszonego kirem i z katafalkiem w gwnej nawie obok otarza. Po mszy aobnej za spokj jego duszy owijano go w biae przecierado, kadziono na noszach i cay orszak wyrusza na cmentarz, gdzie nad wieo,

wykopanym grobem ksidz posypywa mu gow garstk ziemi j i wygasza sakramentaln formu: "Oto znak, e jeste umary dla wiata. Odrodzisz si w Bogu. Bd przeto cierpliwy, cierpliwy jak Chrystus i Jego wici, do dnia, w ktrym wstpisz do Raju, gdzie nie ma adnych chorb, gdzie wszyscy s czyci i gadcy, bez plam i krost, wietniejsi blaskiem ni soce". Wreszcie ksidz wrcza mu ostronie kapuc, koszyk, ma baryk i kij zakoczony trzema ruchomymi pytkami, wygaszajc przy tym nastpn sakramentaln formu: "We ten strj i przywdziej go na znak pokory. Koszyk i baryk, aby ci suyy na jado i wod. Kij z grzechotk, aby zawczasu ostrzega przechodniw o swej obecnoci". W prywatnym archiwum domku pod Mucrone jedno tylko sowo mogo odsania rbek uczu czy myli samego archiwisty, ale byo ono niestety zbyt dwuznaczne. Na marginesie ostatniej stronicy ksieczki de Maistre'a, w miejscu gdzie opowiada on jak po swojej propozycji wymiany listw spostrzeg na oka mgnienie w twarzy mieszkaca Wiey wahanie, owek jej wiernego czytelnika zrobi klamr i dopisa z boku: Perch?, ktre zastanowio mnie dopiero kiedy zapoznaem si z przechowywanym w stoliku zeszytem. Czy wyraao ono zdziwienie, e Trdowaty z Aosty nie przyj w lot tej oferty i nawizywao do aciskiego zdania na tytuowej karcie zeszytu, czy te przeciwnie dezaprobat e si w ogle na uamek bodaj sekundy zawaha, zamiast dwiga nadal miao i z rezygnacj swj "podwjny krzy cierpienia i samotnoci" i nie zdradza cienia nawet lku przed wiecznym milczeniem, "co czerpic soki ywotne z siy ducha, otwiera ramiona samotnoci i jedynie od Boga oczekuje zapaty"? Do dzi, mimo wszystko co mi pniej opowiedziano w ssiedniej wsi o losie mojego zmarego gospodarza, nie znajduj na te pytania odpowiedzi. Nie znajduj jednak take odpowiedzi na inne pytanie, dotyczce samego rozmwcy de Maistre'a: czy w jego przelotnym bysku wahania zabi jeszcze raz ledwie dosyszalny puls nadziei, czy w tym ktry od dawna umar dla wiata jako Lebbroso obudzi si po latach ostatni raz na krtk choby chwil Pier Bernardo Guasco? Deszcze skoczyy si rwnie niespodzianie, jak si zaczy. Schyek lata w woskich wsiach przedalpejskich trudno odrni od przewlekego i gorcego pocztku jesieni, ktry trwa niekiedy do koca padziernika i przesila si wolno w leniwej dojrzaoci grskiego soca. Bywa e dopiero w listopadzie chodne poranki oznajmiaj nage ozibienie. Szeleszczce wysoko w socu srebrne wstgi strumieni zdaway si zmywa ze mnie mroczne wspomnienie moich lektur. Zdaway si, gdy w kilka dni po wypogodzeniu si nie potrafiem si oprze pokusie tej wyprawy, po ktrej c mogem sobie obiecywa poza dotkniciem zapadajcego si w gb ziemi grobu? V Bram do Val d'Aosta jest nominalnie Ivrea, ale prawdziwa dolina zaczyna si nieco dalej, na wysokoci Chateau d'Issogne, pitnastowiecznego okazu pnego gotyku zbudowanego przez hrabiw di Challant ten sam rd, ktry wedug legendy ludowej wyda oprawc ksiniczki di Braganza z wiey Bramafan. Wjazd do Val d'Aosta musi na kadym podrnym robi wraenie przeskoku z krlestwa wiata do krlestwa pmroku, strzeonego po obu stronach przez cikie cienie ska. Istniej doliny, gdzie wiato dzienne wcieka skpo przeczami grskimi; tutaj dociera jakby spod ziemi. Nawet na ma odlego nieatwo rozpozna od razu wiek przechodniw, brodzcych w ciemnej posoce. Wosi nazywaj Dolin Aosty la valle tetra. Jest ona istotnie ponura, chocia to nazbyt zdawkowe sowo wyrzdza krzywd pospnemu piknu owej smugi cienia rozgraniczajcej dwa wiaty. W miar posuwania si naprzd wzrok zaczyna oswaja si powoli z pmrokiem i rzadko odrywa si od przymionego pasma mgy nad wodami potoku grskiego, ktry echem huku uderza o cian niewybuchych gazw.

Od Saint-Vincent dolina si rozjania i nabiera bardziej pogodnych akcentw. Potem nowy konterfekt w drodze wijcej si monotonnie wrd laskw kasztanowych i pustych pastwisk na zboczach, i a do mostu na Dorze la valle tetra usprawiedliwia na powrt swoj nazw. Za rzek jednak otwiera si znienacka gboka miednica waciwej Aosty, nasycona zieleni winnic i k, podobna dziki rozrzuconym bezadnie plamom maych osiedli i samotnych domkw do palety malarza. Pod wpywem tak gwatownego kontrastu podrny zapomina, e t kolorow muszl natura uwizia w martwym ucisku nagich szczytw i lodowcw. Przypomni mu o tym wyrazem surowoci samo miasto. Swoj surowo zawdzicza Aosta dawna Augusta Praetoria nie tylko szcztkom rzymskim i redniowiecznym, sterczcym starymi wykrotami z nowego miasta. Ulice s wskie, lecz pozbawione teatralnej ruchliwoci zaukw Poudnia; domy maj sztywn i odpychajc schludno, ludzie o chmurnych i twardych twarzach zachowuj nawet w momentach oywienia ocia powag, jak spotyka si raczej w krajach protestanckich ni katolickich. Wyczuwa si jak szczegln harmoni midzy tym klimatem ycia a kamiennym i ascetycznym spokojem kolegiaty San Orso. Aosta jest miastem zamknitym: wyszedszy za rogatki wikszoci drg wylotowych, staje si w obliczu masywnego i gronego muru Alp; przeduenie ulicy Xavier de Maistre'a, na przykad, stanowi szosa prowadzca ku przeczy Wielkiego w. Bernarda. Czas robi swoje, wymazuje nawet pami o ludzkich cierpieniach. Mimo ulicy de Maistre'a, mimo Via Torre del Lebbroso, mimo e Aosta jest dzi w gruncie rzeczy niewielk miecin, adna z zapytanych o to osb nie potrafia mi wskaza dokadnie drogi do wiey gdzie spdzi dwadziecia jeden lat Pier Bernardo Guasco. Mino ptora wieku od chwili, gdy otrzyma wreszcie z rk Boga najwysz zapat za swoje nie koczce si konanie w samotnoci ptora wieku ycia, mierci, narodzin i znowu ycia i mierci. Mino ptora wieku od chwili, gdy zabrako jedynego mieszkaca tego nierealnego wiata wypchnitego poza granice istnienia ptora wieku realnego wiata krztajcego si dzie po dniu, miesic po miesicu, rok po roku wok swoich trosk i radoci. Czy mona si byo dziwi, e wieczny przypyw Morza nakry wysok fal i zaguszy szumem milczc Wie? Znacznie bardziej znana okazaa si w Aocie inna wiea Bramafan. Zapad ju jednak wieczr, ulica midzy dworcem kolejowym a Bramafanem bya sabo owietlona i opustoszaa. W tej skpo cigle jak za czasw de Maistre'a zamieszkaej czci miasta, otaczajcej przechodnia typowym krajobrazem peryferii prowincjonalnych z krzywymi potami, zaniedbanymi ogrdkami, ledwie od ziemi odrosymi domkami i czarnymi kopcami wgla obok toru, Krzyk Godu nie przycich wcale w cigu stuleci. Okrga wiea wynurzaa si dramatycznie z ciemnoci na tle nisko pyncych chmur, ktre odsaniajc co pewien czas ksiyc, wykrzesyway ze jakby byski dalekiej uny. Ulica urywaa si nagle i wypuszczaa na ukos ku miastu niezbyt widoczn ciek midzy domami przylegajcymi do skraju pola. Kilkadziesit metrw dalej cieka przecinaa nagi placyk i wsikaa w otwr wskiego zauka. Byo tu jeszcze ciemniej, ale w oddali u wylotu chwia si blady wachlarz wiate rdmiecia. Zatrzymaem si w poowie drogi na widok muru przewyszajcego rosego mczyzn. Poznaem bez trudu kwadratow kanciasto jej ksztatu i oniemiay w p sowa motyw kamiennej korony na szczycie, tak dobrze uchwycony przez anonimowego autora sztychu. Wspiwszy si na palce, mogem te przez jedyny wyom w murze zobaczy to, co byo niegdy czci ogrodu Trdowatego, a teraz stanowio kawaek podwrza zadziczony chwastami. Nawet na starych i dawno porzuconych cmentarzach nie widuje si takiej martwej pleni lat. D budynku gin w grubych rozronitych badylach i ogromnych liciach. ciany ziay t pustk prochu, jak kryje tylko wcigany wolno przez ziemi kamie grobowy. Najwysze okno tu pod szczytem zabite byo wiziennym koszem z desek, reszta czerniaa jak wydrone oczodoy. Ale cisza nie wydawaa si tu zupenie martwa i to wanie budzio niepokj. Miaa w sobie co zawieszonego, nie dokoczonego, nie zaagodzonego. Trudno byo nie ulec na chwil urojeniu, e jest tam w rodku kto

zamurowany i z uchem przyoonym do szpary midzy kamieniami nasuchujcy odgosw ycia. Unieruchomiona przez rdz klamka w furtce dowodzia jak dawno nikt jej nie naciska. Mundur aliancki otwiera po wojnie we Woszech wszystkie drzwi: nazajutrz rano towarzyszy mi wony municypalny z Ufficio delie Antichit e Belle Arti. Dzie by soneczny i prawie upalny. Znajc drog, z centralnego placu Chanoux trzeba nie wicej ni pi minut by dotrze na rg uliczki z napisem Via Torre del Lebbroso. Musiaa to by z dawien dawna uliczka szewcw i drobnych rzemielnikw, bo nisko wszdzie sklepione wejcia zaledwie obramowyway zgarbione plecy pracujcych. W stuku motkw i gwidzie hebli nie sycha byo naszych krokw, a znad warsztatw nie podniosa si ku nam adna gowa. Przyczyo si do nas tylko kilkoro dzieci, podajc sobie w tyle za nami z nogi do nogi szmacian pik. Niegdy inne tu przed nimi dzieci wpaday po kwiaty do ogrodu za murem i wybiegay natychmiast z okrzykiem: Buon giorno, Lebbroso! Co w tych rozemianych nawoywaniach mogo mu sprawia dziwn przyjemno? W wietle dziennym Wiea tracia wiele ze swej niesamowitoci, lecz przedstawiaa nadal aosny obraz cmentarnego kta zarastajcego zielskiem i pokrzywami. Kamienie posiadaj pewn waciwo, ktra wymyka si rozumowi: starzej si inaczej gdy su cierpliwie ludziom, a inaczej gdy omija je z daleka strumie ycia. Opuszczone przez ludzi zdaj si schn i pka jak skorupa ziemska nietknita od lat kropl wody. Odwiedzane przez ludzi, gstniej i twardniej jak kora wiecznie ywego drzewa. I dzieje si tak, choby obecno czowieka oznaczaa tylko obecno jego pamici a nie troskliwej rki. Zbliaem si do niej z tym samym uczuciem, jakiego doznaem podczas pierwszej wieczornej wizyty; ale wizia teraz nie tyle zapomnianego pustelnika, co ca jego rozleg i nieludzk pustyni bez horyzontw. Jedyna tu rzecz ludzka, jedyna ktra czya jako ten skrawek ziemi z otaczajcym go wiatem i stanowia wiadectwo przerwanego istnienia nie za trwajcej od niepamitnych czasw nicoci, tkwia w przekrzywionych ju i obsuwajcych si schodkach pod resztk muru rzymskiego obok lewego skrzyda ogrodzenia. Nie zaraz, po przestpieniu progu Wiey, potrafiem odrni wejcie na schody od usypanego pod cian rumowiska. Jak na dnie gbokiego leja skalnego, przyduszony wzrok wymaga duszej chwili, by z gry plam wietlnych, cieni i czarnych zapadni uoy map pmroku. W powietrzu unosi si stchy zapach wilgoci i ostry zgnilizny. Na szczcie schody okazay si mniej zbutwiae, ni przypuszczaem. Wspinaem si po nich wolno nie dotykajc porczy i ocierajc si plecami o mokr cian, a wreszcie na pierwszym zakrcie mogem si uchwyci domi krawdzi maego okienka. Wida std byo cz podwrza i mojego przewodnika, ktry rozpi mundur na piersiach i wycign si na trawie z twarz zwrcon ku socu. Schody przebijay wyej podog i wynurzay si na ppitro, owietlone przez szpar w nie domknitych drzwiach. Uchyliem je szerzej, ale nie wszedem do rodka: by to najniszy pokj Wiey, pokj w ktrym mieszkaa jego siostra. Snop wiata pad wprost na dalszy cig schodw w przeciwlegym rogu sieni. Zatrzeszczay pod pierwszymi krokami tak zowrogo, e chciaem si cofn. Znowu te zgstnia mrok. Ale gdy staem niezdecydowany, tu nad moj gow zerwa si szybki furkot i jak noem rozpru w ciemnym puapie wski otwr. Szczelina wietlna pochodzia z drzwi, pchnitych przez uciekajcego ptaka. Pozosta po nim w pokoju na najwyszej kondygnacji Wiey jeszcze jeden lad ucieczki: ruchoma deska w koszu za oknem, ktra od gwatownego uderzenia chwiaa si lekko na grnych gwodziach. Odsunem j na bok: roztacza si std agodny krajobraz pooniny za torem kolejowym, zaprszony gdzieniegdzie resztkami mgy porannej i smugami dymw z palonych lici. Maa cela miaa ksztat kwadratu i dopiero teraz zauwayem w niej drugie okno, zasonite sztuk grubego sukna. Wychodzio na miasto i na wieniec wzgrz przed Gran San Bernardo z wbitymi dalej

na widnokrgu w niebo biaymi kami waciwych szczytw. W czystym krysztale grskiego ta dziwnej lekkoci nabieray campanila obok kolegiaty i omioktna wieyczka klasztoru San Orso. Mieszkaniec celi nie wiedzia pewnie, e chlub kolegiaty stanowio od wiekw malowido na lewej cianie absydy La miracolosa guarigione di una storpia nella chiesa e processione*, a rzeba na kapitelu jednej z kolumn kruganku romaskiego w klasztorze wyobraaa trzy fazy plag cielesnych, jakimi Stwrca dowiadcza Hioba. W kcie midzy oknami stao niskie goe ko, zupenie ju niemal przygniecione do ziemi. Po drugiej stronie celi, za masywnym stoem i zydlem obcignitym skr, dotykaa ciany poduna rzebiona skrzynia, z gatunku tych co w domach chopskich w Piemoncie speniaj rwnoczenie rol szaf i awek, a w razie potrzeby take legowisk na noc. Sufit zaamywa si ukonie nad glinianym piecem. Cao sprawiaa wraenie ciasnej klatki i ograniczaa do niezbdnego minimum swobod ruchw. Naprawd centralnym punktem celi by jednak wielki krucyfiks. Wisia nie nad wezgowiem ka, lecz nad jego bokiem, tak by mona si byo modli klczc na pododze opierajc si okciami o posanie. Krzy z szerokich deszczuek pomalowanych na kolor hebanu dwiga nieproporcjonalnie nawet do swoich rozmiarw okaza figur Chrystusa kut w elazie. Na pierwszy rzut oka chropowatoci materiau, nieforemne zgrubienia eber, oraz plamy rdzy i zaskorupiaego kurzu, wyglday na wrzody okrywajce ciao Ukrzyowanego. Przechylon nad miar gow Chrystusa ciskaa zamiast korony cierniowej jakby dua czarna obrczka lubna. VI Woch zatrudniony w naszej misji wojskowej w Mediolanie nie powiedzia caej prawdy o swym dalekim krewnym z domku pod Mucrone, i caej prawdy nie pozna zapewne nikt. Ale powiedzie tylko tyle, e stary emeryt umar tu zupenie sam pod koniec wojny, to stanowczo za mao. Nasuchawszy si po powrocie z Aosty opowiada w pobliskiej wsi, zaczem nawet cum grano salis bra sowo "umar": odpowiadao ono rzeczywistoci zaledwie do pewnego stopnia, jeli chodzi o sam fakt fizyczny. Absolutnie cise, wicej: przeraliwie cise, byo jedynie okrelenie: "zupenie sam". O jego przeszoci wiedziano niewiele. By z pochodzenia Sycylijczykiem i zanim przeniesiono go po pierwszej wojnie do Turynu naucza na Sycylii, gdzie w roku 1908, w synnym trzsieniu ziemi w Messynie, straci ca blisk rodzin on i troje dzieci. Chodziy suchy, e zosta przedterminowo emerytem po wywoaniu skandalu nieudan prb samobjcz. Kupi ten domek w 1938 roku od owdowiaego lekarza wiejskiego, ktrego synowie zabrali do Turynu, i natychmiast si tu sprowadzi. W cigu szeciu ostatnich lat jego ycia widziano go we wsi wszystkiego par razy: nie otworzy ust do nikogo z wyjtkiem swoich staych dostawcw i nie odpowiada na zwykle w tych stronach pozdrowienia kierowane do nieznajomych. Cho cakowicie ju posiwiay, trzyma si jeszcze dobrze i jego niezbyt wysoka, chuda posta budzia mimowolny respekt. Byo przypuszczalnie w tym respekcie troch obawy, gdy jego oczy poyskiway czasem ukrytym szalestwem. Znano tu opowieci o skonnym z natury do tragizmu charakterze Sycylijczykw, o tym e "myl o mierci nosz zawsze jak drzazg za skr", i jego domek nazwano La bara siciliana "trumn sycylijsk". Potem nazwa uprocia si do krtkiej La Bara i w tej formie przyja si ostatecznie. Co miesic wiejski goniec wozi na rowerze z poczty pensj emerytaln do La Bara, co sobot rano o tej samej godzinie crka karczmarza jedzia autobusem do La Bara z koszykiem prowiantu i na przepierk: il padrone della Bara czeka na ni w najgorsz nawet niepogod na skrzyowaniu szosy ze ciek wiodc na przeaj zboczem ku domkowi i pomaga jej nie koszyk pod gr. Raz tylko odwiedzi go mody proboszcz wiejski. Rozmowa odbya si na stojco w ogrdku i nie trwaa dugo. Na pytanie dlaczego nie przychodzi nigdy w niedziele do kocioa gospodarz, nie podnoszc gowy znad przycinanych wanie krzakw, odpowiedzia e nie odczuwa potrzeby: to

czego oczekuje wymaga nie wiary, lecz wycznie cierpliwoci. Zapytany jak moe tak y, odpar ze wzruszeniem ramion: Bo nie mog umrze. W sierpniu 1944 roku spyny z poudnia do doliny Elvo resztki rozbitej dywizji SS, wyapujc gdzie si dao po wsiach mczyzn na roboty do Niemiec. W caym rejonie istniao ju wtedy co w rodzaju partyzanckiej siatki informacyjnej i wie u stp Mucrone, ostrzeona na czas, wyludnia si w nocy z rody na czwartek ze wszystkich mczyzn: nawet starcw uprowadzono w gry, zostawiajc w domach tylko kobiety i dzieci, a na plebanii modego duszpasterza. W pitek rano zjawia si na ryneczku przed kocioem ciarwka niemiecka w eskorcie czterech motocykli. Spdzana stopniowo przez onierzy na plac ludno uprzytomnia sierantowi szybko obraz sytuacji. Postanowi wic odcisn przynajmniej w pamici kobiet i dzieci niezatart lekcj i nie zabrako mu fantazji: zapowiedzia przez szofera ciarwki znajcego troch woski, e jeli w cigu dwch godzin nie znajdzie si cho jeden mski mieszkaniec wsi, za ucieczk ojcw, mw i synw zapaci swoim yciem proboszcz. Nie wiadomo dokadnie jak w pole widzenia tego dramatu wojennego wszed samotny domek odlegy o trzy kilometry od wsi: czy szepna o nim swko kierowcy niemieckiemu ktra z kobiet, czy te zobaczy go ze skraju drogi wiejskiej jeden z onierzy. Do e motocykl z przyczepk pomkn po zdobycz i wrci z ni na placyk po pitnastu minutach. Il padrone della Bara zdawa si nic nie rozumie z tego co si wok niego dziao. Popychany przez onierza, szed w kierunku sieranta siedzcego na stopniu samochodu i tumu toczcego si na schodach kocioa spokojny i swoim zwyczajem milczcy, ale zarazem blady i jak gdyby oszoomiony. Dopiero gdy onierz, puciwszy go na rodku rynku, odstpi kilka krokw w bok i na dwik komendy sieranta unis lekko luf sterczc mu spod prawej pachy, gdy tum kobiet i dzieci zakoysa si paczliwym lamentem, a ksidz zacz zmawia modlitw za umierajcych, dopiero wwczas stary czowiek zachwia si nagle, chwyci si obiema rkami za serce i jego trzsca si twarz staa si jeszcze bielsza od wosw. Zawodzenie w tumie przycicho, sierant i onierz gotowy do strzau spojrzeli na siebie bez sowa. No, no, no jcza stary czowiek poszarpanym gosem. Ksidz przerwa modlitw, przyglda mu si chwil, po czym zwrci si w stron szofera i powiedzia gono: Non ne responsabile. Non di qui, non di questo paese*. Stary czowiek powtarza monotonnie: Non ne sono responsabile. Non sono di qui, non sono di questo paese. Sierant zapyta o co tumacza. di Torino uprzedzi jego odpowied ksidz. Sono di Torino* powtrzy jak echo stary czowiek. Nigdy nie syszano tu z jego ust tylu sw naraz. Reszta odbya si byskawicznie. Kiedy ciarwka niemiecka w eskorcie czterech motocykli znika za zakrtem szosy prowadzcej ku miastu, na placu olepiajco biaym od soca i kredowych fasad kocioa i maego Municipio lea olbrzymi czarny ptak w kauy krwi, z rozczapierzonymi na krzy skrzydami sutanny. Gromada kobiet i dzieci, zbita pod drzwiami kocioa, nie ruszaa si z miejsca. Stary czowiek sta po przeciwnej stronie rynku sam, patrzy dugo na ksidza, wreszcie zakry twarz domi i ruszy z powrotem do domu. Przez cae trzy kilometry szed za nim w odlegoci kilkudziesiciu metrw, w spiekocie sierpnia i kurzu wijcej si pod gr drogi, tum kobiet i dzieci. Stary czowiek czsto przystawa, par razy si potkn, a raz nawet upad i doczogawszy si na kolanach do murku z kamieni, wpar si we rkami i podnis o wasnych siach. Tum zatrzymywa si wtedy i czeka w milczeniu. Trwao to wszystko chyba godzin. Soce wskazywao poudnie, gdy pchn z wysikiem bram swego domku i stracono go natychmiast z oczu za drzewami obok elaznego parkanu. Nazajutrz bya sobota i crka karczmarza nie pojechaa do niego z koszykiem ywnoci. Nie miaa zreszt po co. Bileter autobusu, nie spostrzegszy go jak zwykle na skrzyowaniu cieki z szos, zatrzyma na chwil wz i zdjty ciekawoci podskoczy do La Bara. Il padrone della Bara lea na kozetce w swoim pokoju martwy. By ju zupenie zimny.

VII Wielokrotnie prbowaem napisa opowie o ostatnich szeciu latach ycia mieszkaca Wiey w Aocie i zawsze odkadaem bezradnie piro w poowie mniej wicej kadej nowej wersji. Jak de Maistre, nie potrafiem sobie wyobrazi wiecznej samotnoci. I jak de Maistre'a, przejmowaa mnie ona przeraeniem. "Niekiedy podczas snu powiada poeta to co w nim ogldamy i przeywamy uderza nas jako co nie istniejcego i rwnoczenie bardziej ni realnego. Poraeni paraliem, zatrzymujemy si niepewnie na granicy nocy i dnia; gdy otwieramy wreszcie oczy, na uamek sekundy tracimy pewno, ktry z dwch obrazw by prawdziwy: ten ktry si wanie rozchwia, czy ten ktry zaj jego miejsce. O tym niewymiernie krtkim momencie zawieszenia usiuj myle, ilekro chc sobie wyobrazi godzin mojej mierci." To by moe jedyny klucz do przedstawienia sobie wiecznej samotnoci w moment zawieszenia midzy noc a dniem, midzy nieniem a jaw, przeduony w nieskoczono. Czyli sen mierci w otoczonej morzem Wiey, z ktrego budzi dopiero niepojty skurcz strachu w obliczu rzeczywistej mierci. De Maistre uy do swej opowieci motta z The Seasons. Winter osiemnastowiecznego Jamesa Thomsona; ja chciaem uy do mojej dwuwiersza z City of Dreadful Night jego imiennika dziewitnastowiecznego Jamesa Thomsona:
For life is but a dream Some frequently, some seldom, sorme by night...* whose shapes return

Nie zdoaem te nigdy ustali okolicznoci w jakich umar Pier Bernardo Guasco, cho nie raz jeszcze po wojnie zaczepiaem w moich podrach o Aost. Natknem si jedynie na dwa warianty. Jeden gosi, e na krtko przed mierci Trdowaty przesta przyjmowa ywno i samozagodzeniem przyspieszy koniec swoich dni. Drugi, e w pochmurn marcow noc wyszed z lamp w doni na pust ulic, ale spotkawszy dalej paru spnionych przechodniw, uciek z powrotem do Wiey cigany kamieniami i przeklestwami, i wkrtce potem zakoczy ycie. Ze wzruszeniem i umiechem rozpoznaem w obu tych wariantach niezrwnan zdolno ludu do cigego przerabiania starych legend: tak oto w nowej postaci odyy dwa podania dawnej Aosty historia zagodzenia ksiniczki di Braganza w Bramafan i historia biaej damy z Torre dello Spavento. Nie auj e nie udao mi si napisa opowieci o mieszkacu Wiey. Gdyby nie byo w yciu ludzkim na ziemi rzeczy, wobec ktrych nasza wyobrania rozkada rce, musielibymy w kocu zorzeczy rozpaczy przenikajcej literatur zamiast szuka w jej utworach nadziei. Ale czsto, gdy przymykam oczy, myl o Trdowatym z Aosty. Lubi go sobie wyobraa jak dociera wreszcie na klczkach na szczyt witego Krzya i z okrzykiem triumfu osuwa si, bezgranicznie zdroony i sterany przez czas, na nagie skay. Ten krzyk ginie natychmiast w oguszajcym huku koca wiata.
Neapol, 1958

You might also like