You are on page 1of 160

GERBER MICHAEL

BARRY TROTTER I BEZCZELNA PARODIA

OD AUTORA Wszelkie przypadki niestandardowej pisowni, gramatyki czy interpunkcji uznaje si niniejszym za zamierzone i winny by traktowane jako dowcipy.

SPIS TRECI Rozdzia 1: Kopot z Gumolami Rozdzia 2: Rzenik z Hokpoku Rozdzia 3: Szalecza przejadka pana Barry'ego Rozdzia 4: Co trzy gowy, to nie jedna Rozdzia 5: Pierwszy nos w chmurach Rozdziao 6: Sztuka i polityka Rozdzia 7: W brzuchu bestii Rozdzia 8: Z jakiej przyczyny w tym rozdziale wan rol odgrywaj psy Rozdzia 9: Wizie Aztalanu Rozdzia 10: Fantastic! Rozdzia 11: Charlie i zakurzony antykwariat ksikowy Rozdzia 12: Wielka ucieczka Rozdzia 13: Wzloty i upadki Rozdzia 14: Pocig pod specjalnym nadzorem Rozdzia 15: Koszmary senne kryj w sobie wiele cennych informacji (zwaszcza w kiepskich ksikach, takich jak ta) Rozdzia 16: Spokojnie, jest pniej ni sdzisz Rozdzia 17: Owszem, doroso jest do kitu, ale pomylcie o alternatywie Epilog Specjalny tajny dodatek

ROZDZIA 1 KOPOT Z GUMOLAMI Szkoa Czarnoksinikw Hokpok bya najsynniejsz instytucj edukacyjn w magicznym wiecie, a Barry Trotter jej najsynniejszym uczniem. Sama jego obecno sprawiaa, e co roku na kade wolne miejsce w Hokpoku zgaszao si dwudziestu kandydatw niezwaajcych na niezwykle wygrowane czesne. W rezultacie Barry i szkoa zawarli niepisane porozumienie: niezalenie od swych stopni Barry mg pozosta w Hokpoku tak dugo, jak tego pragn. Wanie rozpocz jedenasty rok nauki. Umowa ta uwolnia go od irytujcej potrzeby uczenia si; dziki niej kady wieczr z pory szaleczego wkuwania zamieni si w por odprenia i kontemplacji wydarze minionego dnia. Pozostawao te sporo czasu na psoty. Rozwalony wygodnie w rozoystym fotelu sali wsplnej Grafittonu przed wielobarwnym paleniskiem Barry w milczeniu aowa pozostaych uczniw. A take nauczycieli - w istocie kadego, kogo ycie nie potoczyo si tak nieskazitelnie wspaniale, jak jego wasne. Podkrci dwik w suchawkach, w ktrych gra jego ulubiony zesp Vojna Toksycznej Agresji, grupa tak dalece wrogo nastawiona do wiata, e kada piosenka, w ktrej tytule nie pojawiao si sowo zabi, bya u nich automatycznie klasyfikowana jako ballada. Gromadzimy nasz strach i zmieniamy w boga, odczyta Barry. Zastanawia si, co to do diaba znaczy. Jego myli zaczy si oddala, jak zwykle w kontakcie z trudniejszym problemem. Odkadajc swj egzemplarz Egzystencjalizmu dla pocztkujcych, wycign z kieszeni magiczn fajk. Kupi j tydzie temu w Parszywym Zaktku, czarodziejskiej dzielnicy handlowej w Londynie. Barry uwaa, e fajka dodaje mu dojrzaoci i tajemniczoci, jedynych cech, ktre nie kojarzyy si z jego statusem wiecznego ucznia. Dziewczta zazwyczaj zgadzay si z t opini (przynajmniej gumolskie dziewczta). Fajki czarodziejw s o lata wietlne lepsze ni ich wersje gumolskie. Nie powoduj naogu, nie zamieniaj ust w gnijce bagno. Nie trzeba te ich nabija. Barry cisn w zbach swoje cacuszko. - Colibri. Fajka zapalia si i ku sufitowi wzleciaa smuka dymu. Gwk fajki zrobiono z najlepszej magicznej pianki morskiej, ktra zgodnie z reklam zacza ukada si w idealn replik gowy swojego waciciela.

- Super - mrukn Barry. Na sekund odsun j od twarzy, przygldajc si powstaemu portretowi. Z jego ust sterczaa nawet maleka fajka - przypuszcza, e na niej pojawia si jeszcze mniejszy portret... Rany, taka myl wystarczya, by mzg zaama si pod ciarem. Barry zakasa. Jak dotd nie zapala jeszcze swojej fajki, uywa jej wycznie jako rekwizytu. Oprcz zabaw dymem nie pojmowa, co w tym atrakcyjnego. W ustach czu smak, jakby u wie kor drzewa. Owszem, dym by zabawny - z dymu magicznej fajki mona ukada wszelkie moliwe ksztaty. Barry po kolei obdarzy si sombrerem, przeszywajc serce strza i diabelskimi rogami. Pykajc z fajki, zrozumia, e jakiekolwiek szanse, by niniejsza ksika dostaa nagrod Nikki, dosownie ulatuj z dymem. No c, pomyla, skoro i tak spieprzyem spraw, to rwnie dobrze mog si zabawi. - Niech to szlag. - Grudka aru poleciaa mu na kolana. Strci j byskawicznie, ale i tak za pno. W odziedziczonej po ojcu pelerynie niewidce pojawia si niewielka wypalona dziura. - Cholera - mrukn Barry. - Lepiej zgasz to wistwo, zanim si podpal. Fajka zgasa. Barry wsun j do kieszeni i cisn ksik w ogie. Bya magiczna, wic zacza krzycze. Bekajc gono po zjedzeniu stowkowego puddingu ryowego, nacign na ramiona peleryn niewidk i ruszy w stron frontowych drzwi Hokpoku. Stanowi uosobienie lenistwa, chyba e nadarzaa si szansa napytania komu kopotw, zarobienia troch grosza, albo jednego i drugiego jednoczenie. Uwielbia te sprawdza, czy cierpliwo starego Bubeldora i pozostaych ma jakie granice. Pierwsze kilka szkolnych lat wspomina mile - traktowano go wwczas w stylu o - patrzcie - to - ten - synny - dzieciak; ludzie cigle gapili si na niego, prbowali przycign jego uwag, od czasu do czasu kradli mu majtki, z ktrych cz trafiaa szybko na Allegore. Potem jednak, w zamian za kilkaset funtw, jaka dziennikarka, znajoma jego gumolskiej ciotki i wuja, napisaa par niemal zupenie fikcyjnych ksiek na temat jego ycia. Wwczas zrobio si naprawd ciekawie. W pobliu drzwi przepyn Prawie Bezmzgi Bill, cigncy mdek i rdze krgowy niczym dziecko samochodzik. Za sob zostawia lad widmowego luzu. Barry bardzo uwaa, by nie wpa na ducha i nie wzbudzi jego podejrze - cho gdy uczyni to po raz ostatni, wyda z siebie ciche muuu i od tego czasu Bill wierzy wicie, e po korytarzach szkolnych kry niewidzialny upir krowy. - Dr na myl, jakie straszliwe okolicznoci sprawiy, e jej duch zosta uwiziony w tych mrocznych salach. Moe morderstwo albo nieszczliwa mio? - powiedzia par dni pniej przy obiedzie Bill.

Barry nacign sobie wwczas misie brzucha, prbujc si nie rozemia. Znalazszy si przed szko, szybkim krokiem przeszed przez brudny, cuchncy tum dzieciakw. Wci nie potrafi przywykn do smrodu, jaki atakowa go kadego wieczoru. Czy wszyscy fani wiata s a tak obrzydliwi? Nie by to zwyky nieprzyjemny zaduch zbyt wielu ludzi stoczonych ciasno i pozbawionych dostpu do toalet, lecz natrtny, gryzcy, niepokojcy smrd, ktry mg wiadczy o powanych problemach zdrowotnych w skali bliskiej epidemii. Dzi wieczr w powietrzu wisia take znajomy odr pieczonego centaura. W poczeniu ze smakiem pozostawionym przez fajk tworzy niewiarygodnie ohydn mieszank. Barry zakasa i splun, by pozby si niesmaku. lina wyldowaa na gowie drobnej, chudej dziewczyny w okularach, ktra siedziaa ze skrzyowanymi nogami na goej ziemi, czytajc po raz kolejny sfatygowany egzemplarz Barry ego Trottera i kawioru filozoficznego . Pomacaa wosy i zerkna w niebo. Barry zamia si. Gdyby tylko wiedziaa, ju nigdy nie umyaby gowy! Wkrtce dotar do Zabronionego Lasu. Tu za jego granic, na polanie sta Hamgryz, olbrzymi szkolny gajowy, otoczony wianuszkiem mniej wicej dwudziestu kobiet wszelkich rozmiarw i kolorw. Dwa centaury, Ptaszyn i Komeda, rozmawiay z Hamgryzem i paliy cienkie cygaretki. Centaury, rzadko widywane bez beretw i nigdy bez ciemnych okularw, to dandysi magicznego wiata. Barry zrzuci peleryn i wszystkie gumolskie dziewczta jkny chrem. Nigdy mu si to nie nudzio. No, no, no, spjrz kogo tu mamy. Zaksisz, kochaniutki? - spyta Komeda. Hej, Kom. Ptaszyn, daj kopyto. Kto si tam piecze? Tam? Dudu, nigdy za nim nie przepadaem. - Komeda spojrza znad okularw na Barry'ego. - Jeszcze jeden frajer, kapujesz. Czas spada, laseczki - doda Ptaszyn, po czym wraz z Komed poprawili berety i pocwaowali w las. W oddali byo sycha oskot samotnego bbna bongo.
*Ksika ta w Ameryce ukazaa si pod tytuem Barry Trotter i magiczna ikra. Jak wiadomo czytelnikom pierwszego tomu, kawior filozoficzny zawiera eliksir dugiego ycia, obdarzajcy kadego, kto go spoy, niemiertelnoci (nie naley go myli z eliksirem dugiego stania, obdarzajcym mczyzn wytrzymaoci; to spora rnica). W kadym razie kawior filozoficzny przycign uwag zego lorda Vielokonta, ktry uwaa, e jedyn potg wiksz od niego samego jest procent skadany, i uzna niemiertelno za idealne uzupenienie strategii kupuj i czekaj. Po tym, jak Barry pokona Vielokonta, Bubeldor zamkn puszeczk z kawiorem w swoim biurku. Zamierza j wyrzuci, w kocu jednak dobraa si do niej mysz i zyskaa niemiertelno. Co logiczne, pozostae myszy uznay j za mesjasza i od tej pory wewntrz cian i boazerii Hokpoku zacz rozwija si niebezpieczny kult.

Barry odwrci si do olbrzymiego gajowego. - Dziki, Hamgryzie, stary druhu. - Cisn osikowi monet, a ten natychmiast j upuci. - Wiesz co robi. Przez par godzin dotrzymaj towarzystwa twoim oswojonym bogartom . Hamgryz podnis monet i ugryz. - Dziki, Barry - rzek i odmaszerowa chwiejnie w gb lasu, ciskajc w doni zawinit w gazet butelk. Kolejny wieczr, kolejna seria szybkich numerkw z fankami. Barry'ego ju dawno znudzia ta rutyna, lecz w pewien osobliwy sposb dziki niej potwierdza, e jest kim sawnym, kim wyjtkowym. Poza tym (tumaczy w duchu) fanom take co si naley. - W porzdku, dziewczta, ustawcie si w kolejce do zaklcia odwszawiajcego i zaczynamy - rzek. - Pamitaycie, eby wzi kpiel? Nastpnego ranka przy niadaniu Barry opisywa ze wszystkimi szczegami swoje wyczyny grupce zasuchanych wazitykw. Jak zwykle, eska cz Hokpoku zasypywaa ich penymi dezaprobaty spojrzeniami. W chwili, gdy szczeglnie oburzona uczennica pitej klasy, Penelopa Blagga, szykowaa si do rzucenia na nich zaklcia Gorczki Swdzczki, zjawiy si poranne sowy. Wszyscy szybko osonili rkami szklanki i talerze, bo na st posypa si deszcz pir, robakw i innych mieci. Sowy to paskudni dorczyciele. Barry dosta list od dyrektora szkoy. Pokaza go wszystkim. Moe to dobre wieci? Moe Stary Snajper dosta raka rdki? - podsun Manuel Rodriguez, trzecioroczniak, ktry nie pojawi si ju wicej w ksice, ale zosta do niej wcinity na dowd, e nie wszyscy bohaterowie tej historii to biali Anglicy z klasy redniej. Mao prawdopodobne. To wrzaskun. - Barry otworzy kopert. Przyjd do mnie natychmiast - zagrzmia gos dyrektora zabierz ze sob tego nicponia Lona. Wok rozlegy si chichoty. Barry uciszy je szybko gniewnym spojrzeniem i wywiczonym gestem. Lon Gwizzley, najbliszy kompan Barry'ego, by w istocie nicponiem, a ju na pewno bardzo mao poniem. Na pitym roku przey tragiczny wypadek w czasie meczu quidkitu - Palanciarz waln w guszek tak, e ten z wielk prdkoci wbi si w gow Lona i wkrci na amen. Wszelkie prby usunicia piki sprawiay tylko, e wbijaa si gbiej. W kocu
*Bogart to istota zmieniajca ksztaty, ktra upodabnia si do tego, czego boimy si najbardziej, ucielenionego pod postaci najmniej lubianego aktora.

wysza drug stron, pozostawiajc w gowie Lona dziur na wylot wielkoci redniej monety (przy sprzyjajcym wietrze dziura wistaa). Siostra Pommefritte sprokurowaa mu nowy mzg, korzystajc z niezbyt rozwinitego mzgowia popiesznie upionego zotego retrivera. W efekcie on uzyska umys tpego, poczciwego siedmiolatka. Pozostao mu te sporo zdecydowanie psich skonnoci. - Chod - rzuci Barry, odrywajc ona od wiecznego lizania si tu i wdzie. - Stara Broda chce si z nami widzie. - Lon mierdzia gorzej ni zwykle. - Znw wytarzae si w kupach szopa? - Lon gania take samochody. Z drugiej strony by niezwykle wierny. Gdy wychodzili z sali, od ciany za ich plecami odbio si Zaklcie Gorczki Swdzczki. - winie! - wrzasna Penelopa. *** - Pfft. - Alpo Bubeldor przetasowa karty, przygldajc si rozbitemu w dole obozowisku dziwnie przypominajce mu Woodstock. Wybra jedn z talii. - Aspaek? Nie, do diaba. Na trawniku pod Hokpokiem rozcigao si wyjtkowo mao atrakcyjne morze namiotw. Stao tam od kilku tygodni, odkd w witecznym numerze Fajtu kto opublikowa mapk pokazujc drog do szkoy. Fajtniesz z wraenia, brzmiao motto gazety i rzeczywicie jej poziom balansowa na poziomie ziemi. Syna gwnie z tego, e wszystkie zdjcia kobiet przerabiano w niej tak, by postaci wyglday na nagie. Cudownie wpywao to na nakad, chyba, e na pierwsz stron trafia Margaret Thatcher. Tak czy inaczej, trawnik przed Hokpokiem niemal natychmiast zamieni si w sigajce kostek botniste bajoro, chlupice pod stopami niezliczonych czytajcych Fajt i uwielbiajcych Barry'ego gumolskich przybyszy. Bubeldor skrzywi si, widzc, jak kto bezczelnie zaatwia si do jeziora. Wymamrota jakie sowo i may, podobny do minoga potwr morski wgryz si w intymn cz ciaa winowajcy. - To go nauczy - powiedzia gono Bubeldor. Usysza gony plusk. Gumole spychali si ze skay pod Hokpokiem z czstotliwoci piciu osb na godzin. Miejscowy kraken mia prawdziwe uywanie. Wystawi nawet z wody jedn z macek, trzymajc w niej zachcajc tabliczk: skaczcie. Niestety, w aden sposb nie zmniejszao to liczby nieproszonych goci - z kadym dniem przybywali nowi fani. Hippisi, pomyla dyrektor, widzc, jak para fanw bawi si w trawie w ksik o dwch okadkach. Narkomani, gracze RPG. Gdyby mg, zmieniby wszystkich w popi,

nawet niemiae dzieciaki majce sabo do bohaterw i zrcznego marketingu. W tumie jednak pojawiali si te doroli. Moe to byli fani ksiek, a moe wilki w owczej skrze szukajce atwej zdobyczy. - No c - rzek filozoficznie. - Bg strzee pijakw, blondynek i Gumoli. - Z rozoystego rkawa Bubeldora wylecia as. - A, tu jeste, obuzie. Czy tu chodzi o dziewczyny, o sprzeda mapy, czy co jeszcze, o czym zapomniaem? - zastanawia si Barry, gdy wraz z Lonem wdrapywali si po kruszcych si schodach wiodcych do gabinetu Bubeldora. Jeli o map, nikt nie mg mie do niego pretensji. Potrzebowa gotwki. Jego ojciec chrzestny, Sknerus Blach, wtopi cay spadek w kretyski interes, ktry nie wypali, a Barry ju dawno wyda kas, ktr dosta od J.G. Rollins za prawo do opowiedzenia historii swojego ycia. Cae lato spdzone w wiecie Gumoli - w dodatku w jego ohydnym, durneyowskim zaktku tego wiata - wymagao wielu papierosw i jeszcze wicej piwa. Ale Bubeldor tego nie kupi. W zeszym roku chcia, eby Barry w kocu ruszy tyek. - W caych dziejach Hokpoku nikt nigdy nie zosta przez pi lat z rzdu w klasie zagrzmia. - Trotter, przynosisz wstyd caej szkole. Wiem, e robisz to specjalnie. Caa ta sawa zamienia ci w kosmicznego lenia, ledwie magicznego mierdziela. Zrb nam t grzeczno i przejd na stron Ciemniakw, a nigdy nie dojd do siebie! Stary zasuszony czarodziej mia racj, przyzna w duchu Barry, ale kto mgby mie do niego pretensje, e wci jest uczniem? Tu by krlem, bogiem, sawny, otoczony wianuszkiem naiwniakw z zapaem poyczajcych mu samochody, robicych pranie i speniajcych kade yczenie wielkiego Barry'ego Trottera. Std droga wioda ju tylko w d. Z perspektywy Barry'ego ostatni numer uda si nadzwyczajnie. Nie tylko dosta niez sumk za map, ale na trawniku przed Hokpokiem zebra si te oszalay, cuchncy tum fanw. aden nauczyciel nie uwali go w obecnoci piciotysicznej protrotterowskiej armii. Jednake fani zaczynali irytowa nawet jego. Ich cige kretyskie okrzyki uwielbienia idealnie uzupeniay w warstwie dwikowej fatalne wraenie wzrokowe wzmocnione jeszcze przez niebezpieczne, chwiejne namioty i niewiarygodnie obdarte ciuchy. Byli bezczelni i mierdzieli - a potem odkryli bimbrowni Hamgryza i wwczas zaczy si prawdziwe awantury. Kady rozsdny czowiek trzyma si z daleka od Hamgryzowych zapasw trunkw, bo jeli nie zaatwi go sam Hamgryz, z pewnoci robi to wyjtkowo mocny bimber.

Piciolitrowa butla magicznego dziewisetprocentowe - go koniaku zaagodzia spraw, przynajmniej jeli chodzi o kontakty Hamgryza z Barrym. Gajowy wci nie znosi Gumoli, a oni, jako to wyczuwajc, przeladowali go z jeszcze wikszym zapaem. Hamgryzowe metki tylnometanowe posay kilku intruzw do szpitala, inni olepli po wypiciu nieoczyszczonego alkoholu, lecz Barry wiedzia, e fanw mu nie zabraknie. Wspinaczka po schodach cigna si niemiosiernie. - Narrator mgby troch przyspieszy - mrukn Barry. Lon zaskomli aprobujco. Gdy dotarli do drzwi gabinetu Bubeldora, nagle z gry opado na nich stado przyczajonych wrd cieni nietoperzy - kieszonkowcw. Wszystko co zdoay podwdzi te zdradzieckie torbacze trafiao do zacicie konkurujcego z Grafittonem domu Slizgorybu i biada uczniowi, ktry prbowa cokolwiek odzyska. Nietoperze nie tykay Barry'ego, Lon natomiast by ulubionym celem, bo czsto nosi w kieszeniach cuchnce zakski. Rozpaczliwie wymachujc rkami, pobiegli w stron drzwi, ktre otwary si automatycznie. - Trotter... Barry i Lon przystanli; drzwi zatrzasny si za nimi. - Profesorze - wydysza Barry - chc, eby pan wiedzia, e po prostu przeprowadzaem z tymi dziewczynami wywiad do szkolnej gazetki. Bubeldor odwrci si. Sprawia wraenie znudzonego i zmczonego. - Trotter, wiesz doskonale, e nie mamy szkolnej gazetki. A jeli gumolskie dziewczyny s do gupie, by pozwoli ci si zbliy na pidziesit krokw, to zasuguj na wszystko co je spotyka. Chodzi mi o co znacznie powaniejszego. Podejdcie do okna. Przyjaciele spojrzeli na rozpiewane, falujce masy zaboconych Gumoli. Byy ich tysice i ani jednego toi toia. Niemal widzieli ten smrd unoszcy si nad nimi niczym rozgrzane powietrze nad szos. - Spjrzcie na tych kretynw. To wyglda jak cholerny konwent - warkn Bubeldor. Wiecie, e dzi rano musiaem przyj pord? Porody gumolskie to paskudna sprawa. Oczywicie nazwali dzieciaka Barry. Tak mnie zbrzydzili, e o mao na niego nie zwymiotowaem. Barry wychyli si przez okno, co natychmiast zelektryzowao tum. Zebrani ortograficznych. Wynocha! - rykn Barry. zaczli wznosi okrzyki, rozwijajc transparenty pene bdw

Powiedzia co za radocha! - zawoa ktry z Gumoli. Hurra! Niech yje Barry Trotter! Idiota - rzuci Bubeldor. - Teraz nigdy si ich nie pozbdziemy - chwyci Barry'ego za okie. - Odejd od okna, nim narobisz wicej szkd. Bubeldor byskawicznie poliza kciuk, odgarn grzywk Barry'ego i potar blizn na jego czole. Blizna w ksztacie pytakrzyka stanowia pamitk po walce, jak Barry stoczy w dziecistwie z lordem Vielokontem. Stanowia te dowd jego wspaniaych magicznych zdolnoci. Bubeldor uwaa j za pomyk. - Odwal si! - Barry odepchn na bok pachncego paczul i naftalin starego maga. Odwrcili si i ujrzeli Lona wsuwajcego do ust wszy koniec teleskopu Bubeldora. Od dnia wypadku Lon uwielbia gry najrniejsze przedmioty. - Lon, nie! Zaskoczony Lon przewrci puszk magicznych mrwek, ktre wysypay si na podog i zaczy ukada w nieprzyzwoite wyrazy. Stary dyrektor z najwyszym trudem zapanowa nad sob. - Posuchajcie, wy dwaj. Skupcie si, ebycie mogli jak najszybciej opuci ten pokj. W kcie ulubiony feniks Bubeldora, Skierka, zatrzepota skrzydami, dziobic od niechcenia karm z mielonych azbestowych muszelek. Bubeldor unis egzemplarz Fajtu. - Kto, podejrzewam, e ostatni pomiot klanu Malgnoyw snujcych si po domu Slizgorybu - Barry mia nadziej, e jego twarz nie zdradza gwatownej ulgi - przekaza tej gazecie wskazwki, jak dotrze do Hokpoku. Std te stada imbecyli na dole. - Z rozmachem cisn gazet do kosza. - Za stary ju jestem na takie wtpliwe atrakcje. Perspektywa kary oddalia si i myli Barry'ego zaczy bdzi. Przebieg wzrokiem po tytuach ksiek w biblioteczce Bubeldora - Nosia ty bat, Gabinet tortur Lady Harriet, zauway te swoj ulubion pozycj Wizie w szkole dla kobiet, czyli prywatny dziennik Phineasa Bantama - Pulleta, Biczownika. Jako pierwszoroczniak Barry by wstrznity. Jedenacie lat pniej czu wycznie rozbawienie. Bubeldor mia do osobliwe upodobania, ale te kto ich nie ma? Szelest papieru ldujcego w koszu wyrwa go z zamylenia i Barry usysza sowa dyrektora:
*W wiecie gumolskim pytakrzyk to zarzucony znak interpunkcyjny, w poowie pytajnik, w poowie wykrzyknik, jak w zdaniach: Co to byo, do diaba?!, albo: Co ja zjadem?!. Matka Barryego, osoba chronicznie zagubiona i atwo wpadajca w entuzjazm, miaa skonno do pytakrzykw, std wanie ksztat blizny Barry'ego.

Nasze zaklcia maskujce nic nie daj. Trzeba cho odrobiny inteligencji, by da si omami, a to stado w dole ma IQ rwne zeru. Jak kto mg zrobi co takiego? I po co? Dla odrobiny pienidzy. - Barry parskn wzgardliwie i przyznajmy, niezbyt subtelnie. - ycie to nie tylko pienidze, zawsze to powtarzam. Prawda, Lon? Ano. - Po podbrdku ona spyna struka liny. Boe, ale z ciebie osio, Gwizzley. - Bubeldor przez moment milcza, przymykajc oczy. cisn palcami nasad nosa. - Przepraszam, od tych upiornych zawodze dostaem strasznej migreny. Cho ju w tej chwili sytuacja jest tragiczna, moe by duo, duo gorzej, jeli sprawdzi si to, co pisz w dzisiejszym Wrbicie Codziennym. - Zgarn gazet z biurka i wrczy Barry'emu. pupa - wypisay mrwki. O co chodzi? Skandaliczna sprawa ocen za seks wstrzsa wiatem akademickim? spyta Barry, odczytujc nagwek. Nie, niej - odpar Bubeldor. Nowe kary za sodomi okrzyczane niewiarygodnie drakoskimi? Poka to! - krzykn Bubeldor, wyrywajc mu gazet. Na prno przebiega j wzrokiem; Barry wymyli ten. tytu na poczekaniu. - Uwaasz, e to mieszne? - warkn stary czarodziej i dgn palcem w artyku. - O, tu. Magiczny chopiec wkracza do kin - odczyta Barry. - W Miecie Snw a szumi na temat filmu Barry Trotter i nieunikniona prba zrobienia kasy, ktry ma wej na ekrany za miesic. Fani ksikowej serii fantasy szykuj si do szturmu na kina caego wiata. Bracia Wagner rozpoczli produkcj wielkobudetowej biografii z nadziej, e promocyjne i marketingowe szalestwo uczyni z filmu olbrzymi midzynarodowy hit, jeszcze wikszy ni wczeniejszy fenomen ksikowy. Nie rozumiem - przyzna Barry. - Przecie to tylko pomoe Hokpokowi. Wie pan, co mwi. Grunt to reklama. Bubeldor a klepn si w czoo, syszc te sowa, i z fad jego szaty wylecia z trzepotem bkitny ml. - Trotter, jeste durniem. Ile dzieci czyta ksiki w dzisiejszych czasach? Jedno na dziesi, na sto? A przecie spjrz na zewntrz. - Gdy odsun zason, o szyb uderzya pecyna czego (nie byo to boto). - Chcemy Barry'ego! - rykn tum. Bubeldor odpowiedzia obelywym gestem i usysza chralne gwizdy. - Masz pojcie, ilu ludzi zjawi si tu po filmie? Biorc pod uwag wpywy z

zagranicy, z rynku wideo i DVD, w sumie obejrzy go jakie sto milionw ludzi. To oznacza, e pi set tysicy osb zbierze si na naszym trawniku, piewajc, walczc, krwawic i Bg jeden wie co jeszcze robic. uh - oh - wypisay mrwki. Lon z chichotem rozgnit stop ostatnie h. Gdy ta potworna perspektywa w peni dotara do Barry'ego, spyna mu po czole struka potu. Moe po prostu przeniesiemy Hokpok? No wie pan, magicznie? Nie moemy - odpar Bubeldor. - To kwestia ubezpieczenia. Nasi prawnicy z firmy Wiedmin i Wyvern twierdz, e przeprowadzka oznaczaaby bankructwo. Rwnie dobrze moglibymy od razu zamkn szko i wrci do kursw korespondencyjnych. Uznaem zatem, e skoro to wszystko dzieje si przez ciebie, ty masz to naprawi. Powstrzymaj ten film, Barry Trotterze albo Hokpok przejdzie do historii. - Ale sko... skoro to Malgnoy zacz... - zaprotestowa bezwstydnie Barry. - Jego rodzice s w radzie nadzorczej - uci Bubeldor. - Twoi rodzice s w grobie. - No dobra, dobra. To moe by moja nastpna ksika, pomyla Barry i w jego gowie odezwa si dzwonek kasy. Zadzwoni do J.G. i... - nie, wanie takie mylenie cigno na nich kopoty. Czy Lon moe mi pomc? I Herbina? Lon to nasz jedyny ucze specjalnej troski, wtpi zatem, by ktokolwiek za nim tskni. Odrobina ruchu dobrze mu zrobi. Panna Gringor pracuje w szkole dla opnionych magicznie, w Hogsbiede. To, czy zechce pomc, zaley wycznie od niej. Kto zapuka do drzwi i do rodka wpad Hamgryz. Jak zawsze, mia na gowie sfatygowan czapeczk baseballow reklamujc karm dla smokw. Psorze Bubeldor, paru Gumoli znw wamao si do mojej chaty. Grzebi mi w drobiazgach. - Drobiazgi Hamgryza byy wielkoci namiotu. - Mog ich zabi? Wiedmisyny - mrukn Bubeldor. - Nie, Hamgryzie, ja si tym zajm. - Podszed do drzwi, odwrci si i rzek niemal ojcowskim tonem: - Barry, los caej szkoy jest w twoich rkach. Jeli znajdziesz si w tarapatach i uznasz, e nie zdoasz powstrzyma realizacji filmu, przypomnij sobie jedno. - Pooy do na ramieniu Barry'ego. - Jeeli zamkniemy Hokpok, bdziesz musia poszuka sobie pracy. - To rzekszy, odszed z gajowym. Lon zgarn z ziemi gar mrwek, pozostawiajc na pododze samotne sza. Be. - Otrzsn si, wystawiajc jzyk. Sam nie ujbym tego lepiej - odpar Barry.

ROZDZIA 2 RZENIK Z HOKPOKU Zagnawszy do puszki klnce mrwki, Barry i Lon wyszli z gabinetu. Bubeldora. Sprawdzili czy dokadnie zamknli drzwi. Ostatnim razem, gdy Skierka wydosta si na zewntrz, niemal z caego domu Pufpifpaf pozostay zwglone zgliszcza. Dziwne, jak atwopalne okazyway si stare zamki zbudowane z wilgotnego kamienia. Na szczcie dla chopcw wikszo bandyckich nietoperzy zapada w lekki sen. Te nieliczne, ktre jeszcze nie drzemay, zajy si bez reszty paleniem papierosw, napinaniem mini i napaciami na swoich kompanw. Barry i Lon przeszli obok na paluszkach, nie przeszkadzajc skrzydlatej mafii. Czytelnicy Barry ego Trottera i Czary Tajemnic wiedz doskonale, e Bubeldor czsto odpowiada na zew natury, posugujc si niezwykle udatn, porcelanow reprodukcj gowy Barry'ego. Dyrektor wystawi swj nocnik na korytarz, by domowe skrzaty mogy go oprni. Niczym naprowadzona radarem, ydka ona trafia wprost w naczynie, zrzucajc je ze schodw z pluskiem i hurgotem. Sposzone nietoperze pomkny ku nim. - Biegiem! - wrzasn Barry. W gbi korytarza dostrzeg uchylone drzwi. - Szybko, tutaj! - krzykn. Lon wpad do rodka tu za nim. Obaj natychmiast tego poaowali. - O Boe - jkn Barry. - Ze wszystkich pomieszcze musiaem wybra wanie to... Znaleli si w budzcej groz poudniowej azience na pitrze, siedzibie jednego z najmniej lubianych hokpockich duchw, Furczcej Fanny. Kto tam? - dobieg z jednej z kabin drcy, wysoki gosik. W powietrzu wisiaa dawica wo wyzieww upiornych wntrznoci Fanny. - Och - jkna Fanny, wstrznita kolejn salw gastryczn. - Idcie sobie. Niedobrze mi. Be. - Lon cisn palcami nos. Buu - odpara Fanny. Fanny, cokolwiek jesz, przesta. Barry stara si oddycha przez usta. Na zewntrz nietoperze tuky drobnymi ciakami o drzwi, wysyajc im bezrozumne wiadomoci w alfabecie Morse'a. - Nie krzycz na mnie! Wszyscy mnie nienawidz. [Purk!]. Ale to nie moja wina odpara sabo Fanny. - Cierpi na nietolerancj laktozy. [Brip]. Fanny bya pierwszoroczniaczk, ktra zgina w 1952 po tym, jak grupa

lizgorybskich trzecioroczniakw pewnego wieczoru doprawia jej kolacj mnstwem sera. Gdy w skurczach wyruszya na spotkanie Stwrcy, poprzysiga im zemst i wkrtce tajemniczy, niemal namacalny smrd, towarzyszcy jej przeladowcom, doprowadzi ich wszystkich do szalestwa. aden powiew nie by w stanie go przegna, adne mydo nie zdoao usun siarkowego pitna nieszczliwych jelit Fanny. Jedynym wyjciem pozostawaa mier. Gdy jej przeladowcy skoczyli ze sob, Fanny zamieszkaa w azience, w ktrej dokonaa ywota. O ironio, wkrtce zamykanie pierwszoroczniakw w azience Fanny stao si ulubion rozrywk hokpockich obuzw. Powoli hurgot nietoperzy usta. Barry uchyli drzwi, wpuszczajc do rodka strumyczek sodkiego, wieego powietrza. Droga bya wolna. - Dobra, Lon, idziemy - rzek. - Na razie, Fanny. - Nikt mnie nie lubi - poskarya si Fanny. Reszt jej zdania pochona erupcja z jelit. Gdy Lon i Barry skrcili za rg, ujrzeli nagle jedn z najbarwniejszych mieszkanek Hokpoku, zwierzc profesor McGoogle. Niegdy przeoona Grafittonu i przykadna czonkini grona pedagogicznego Hokpoku, obecnie spektakularnie zaniedbana, McGoogle pada ofiar caej serii dramatycznych wydarze, ktre cignli na szko Trotter i jego kumple. Po latach chaosu - poczwszy od nieustannych aosnych prb lorda Vielokonta pozbycia si Barry'ego, poprzez niezliczone durnowate psikusy Ferda i Jorgego Gwizzleyw, a po pojawienie si niedomytych tumw u bram szkoy - jej niezwykle uporzdkowany umys trzasn. W jednej chwili surowa profesor McGoogle zamienia si w wariatk wiatowej klasy, krc po szkole w sukience z worka po mce i ywic si wycznie odpadkami ze studenckich kubw. Cudem medycznym mona nazwa fakt, e przetrwaa tak dugo. Ludzie szeptali midzy sob, e Bubeldor trzyma j w tajnym sekslochu, gdzie stary zbzikowany zboczeniec odsania przed ni genitalia zbyt pomarszczone, by dao si to opisa sowami. McGoogle, niegdy potna czarownica, obecnie zamieniaa si w kota tylko podczas rui, ktra w jej wieku nie nastpowaa na szczcie zbyt czsto. - Sio - wydysza Barry. Znkana kobieta sykna, obryzgujc go cuchnca lin, i odwrcia si na picie. Odbiega, klikajc dugimi paznokciami o kamienn posadzk. Nietoperze skrciy gwatownie i poleciay za ni - durny wybr, biorc pod uwag, e nie miaa przy sobie nic prcz swego rozumu, ktry te trudno nazwa czym imponujcym. Barry i Lon syszeli jej oddalajce si kroki.

Potem ich uszu dobieg gony huk, gdy pani McGoogle wpada na co metalowego. - Barry, jak dugo nas nie bdzie? - spyta Lon. - Ile potrwa powstrzymanie filmu? Nie wiem. - Bo chc wzi z pokoju czapk. Doskonay pomys - przytakn Barry. Czapka Lona, dwustokowy, weniany model ozdobiony podobizn renifera, bya nieodzowna, gdy wybierali si w wiat Gumoli. Solidne nauszniki zasaniay oba wyloty dziury, tumic wesoe powistywanie wiatru. - Nim jednak to zrobimy - doda - chciabym odwiedzi Zeda. Zed Gromgar by zbrojmistrzem Hokpoku, byym Zerorem zwolnionym przez ministerstwo po zabiciu zbyt wielu Gumoli w wojnie przeciw miecioercom . Mia za ze Barry'emu, e nie trafi do adnej z ksiek. Uwaa si za idealny przykad twardego gwiazdora akcji. Barry nie dziwi si J.G. Rollins, e nie uwzgldnia Zeda w swych powieciach zbrj mistrz stanowi ucielenienie bdw i wypacze, koszmar rodzicw, rynkow trucizn. Brutalny, stale skonny do bjki, niewiarygodnie wredny... Nawet najdelikatniejsza karykatura Zeda sprawiaby, e caa seria w mgnieniu oka zniknaby z bibliotek szkolnych caego wiata. Do diaba, Zed by za ostry nawet dla Barry'ego, gocia, ktry regularnie skopywa tyek lorda Ciemniakw. W wersji ksikowej seria o Trotterze nadawaa si dla wszystkich, bez ogranicze wiekowych. Obecno starego Zeda natychmiast podniosaby poprzeczk na poziom od lat 18 (przemoc, sownictwo, sugestywne sceny). Zapewne Zed zapuszcza si te na tereny XXX, ale o tym Barry wola nawet nie myle. Po co mamy si spotyka z Zedem? - spyta Lon. Ba si Zeda do tego stopnia, e na sam myl o nim zaczyna si moczy, cho trzeba przyzna, e akurat Lonowi przychodzio to atwiej ni innym. Poniewa, jeli powiemy mu co robimy, moe da nam co przydatnego - wyjani Barry. - Albo co, co bdziemy mogli sprzeda. Za gum? - Lon uwielbia gum do ucia. Moliwe. - Super. - Lon zawaha si. - Ale co my waciwie robimy, Barry? - Nie suchae Bubeldora? Musimy powstrzyma film. - Jak? - spyta Lon. - Barry nie wiedzia, wic szybko co wymyli.
*Nazywano ich tak, poniewa lord Vielokont kaza im w dowd wiernoci poera wielkie iloci mieci i ziemi.

- Porwiemy J.G. Rollins - rzek. - Och - mrukn Lon. Such nie zawid Barry'ego i Lona. Pani McGoogle wpada na nawiedzon zbroj, ktrej duch zbiera wanie rozrzucone kawaki, marudzc po nosem. - Cholerne cieleniaki, myl, e mog tak wpada na ludzi... adnego szacunku dla zmarych... Za plecami ducha widniay drzwi z mosin tabliczk z napisem Zed Gromgar, zbrojmistrz. Przepraszam. - Barry odsun stop lekkie kawaki dekoracyjnej zbroi. Uwaaj - zaprotestowa nadsany duch, - To, co kopiesz, to mj dom! Panie Gromgar? - Barry zastuka do drzwi. - Tu Barry Trotter i Lonald Gwizzley. Odpowiedziay mu maszynowe jki i zgrzyty. Barry odczeka chwil, po czym zacz wali w drzwi pici. - Panie Gromgar! Usyszeli, jak machina zatrzymuje si gwatownie. Rozleg si wysoki, dziewczcy gosik Zeda: - Cofnijcie si, diablta! Drzwi otwary si i stan w nich Zed. By wielkim, ponad dwumetrowym, wochatym mczyzn o dugiej, rudej i rozdwojonej brodzie. Zarost mia tak bujny, e obok niego kudaty Bubeldor wyglda jak nudny urzdnik. Oprcz rozdwojonej brody Gromgar mia te rozdwojone bokobrody. Wosy na gowie rozdzieli na liczne kpki, kad przewizan wstk, sterczce na wszystkie strony niczym dziecicy rysunek soca. Dawao to efekt zawadiacko - pijacki z mocnym akcentem zboczonej zmysowoci, o ktrej Barry wola nawet nie myle. Zed by ubrany w wypaprany smarem dinsowy fartuch, jedn piegowat rk ogania si przed rojem przejrzystych chochlikw. Chochliki uskakiway z atwoci, chichoczc i namiewajc si z niego. - A niech mnie, to przecie Trotter. I Lon. Wejdcie, wejdcie. - Zed poda im wytuszczon rk i zmiady do Barry'ego w prehistorycznym pokazie dominacji. W drugiej rce trzyma row miotek z pir, najwyraniej stanowic rdo wszystkich haasw. - Witam, sir Cyrilu - pozdrowi ducha - widz, e bya tu Wichura McGoogle. Niektrzy ludzie nie powinni mie cia - odpar sir Cyril, dwigajc narcze zbroi. - S na to zbyt nieodpowiedzialni. Owszem - przytakn Zed, zamykajc drzwi. - Cienias - mrukn pod nosem. - Nie przejmujcie si chochlikami - doda, zwracajc si do chopcw. - Cholerne przeklestwo. - Cisn im dwie pary plastikowych okularw ochronnych. -

Nacie je - poleci. - Chochliki lubi skada jaja w ludzkich oczach. Ach. - Barry i Lon natychmiast zmruyli oczy i popiesznie naoyli okulary. Par lat wczeniej profesor Snajper, zoliwy nauczyciel elokwencji, po jakiej sprzeczce zarazi Zeda chroniczn chochlikoz. Nikt nie chcia zdj kltwy w obawie, e narazi si Snajperowi, a chochliki wybitnie ograniczyy powodzenie Zeda u pci piknej. Durnowate, malekie chochliki nieustannie uderzay o okulary. Wkrtce czowiek tak do tego przywyka, e niemal przestawa je dostrzega. - Widz, e wci nosisz szka, Barry - zauway Zed. - Czemu nie pozwolisz mi czego z tym zrobi? Zed wiele razy proponowa Barry'emu now par magicznych metalowych oczu. Barry, jake rozsdnie, odmwi. Gromgar sta skpany w blasku jarzeniwek w warsztacie o betonowej pododze, zdumiewajco nowoczesnym jak na Hokpok, gdzie instalacje wodne i elektryczne wci byy wysoce angielskie. (Bubeldor nieustannie wzywa domowe skrzaty i zleca im kolejne naprawy, ale poniewa ich zwizek zawodowy cigle organizowa strajki, wszyscy nauczyli si znosi niespukujce si toalety i niewielkie poary instalacji elektrycznej - a take niespukujce si iskrzce toalety - i traktowa je jako cz codziennego ycia) . Zed otar donie o fartuch, do tego stopnia wymazany smarem (i krwi? Z pewnoci tak to wygldao), e w efekcie ubrudzi si jeszcze bardziej. Porodku warsztatu leaa na stole cakowicie bezbronna nadmuchiwana lalka z sex shopu. Nie imponowaa jakoci; Barry by gotw zaoy si, e nie wytrzyma nawet trzydziestu sekund pod masywnym ciarem Zeda. Unis oklap gumow rk. - Co robisz ze swoj przyjacik, Zed? - spyta. - Odkurzasz j? - Od to - rzuci gniewnie Zed. - To przedmiot osobisty. - Chwyci lalk i schowa do pudeka. - Naprawd nie uwaae na zajciach. Mam racj, Trotter? To nie jest mioteka, to zaklciomat. - Wyj zza ucha rdk i wetkn w kocwk mioteki. - Skupia moc magiczn. Bierzesz przedmiot, ktry chcesz zaczarowa. - wyowi z kieszeni kapsel od piwa siarkokremowego i pooy na stole. - Unosisz tu nad nim zaklciomat i... - Bysno, w powietrzu rozszed si zapach
*Naley przyzna, e Hokpok w znacznej mierze zawdzicza swj aosny stan wyjtkowo kiepskim zdolnociom dyplomatycznym Bubeldora. Zdobywanie funduszy na utrzymanie szkoy i tak byo niezwykle trudne, bo wikszo czonkw rady nadzorczej stanowili kumple Vielokonta (powiedzmy to sobie jasno: nie da si zgromadzi sporej fortuny, przynajmniej w czci nie bdc Ciemniakiem). Lecz tendencja Bubeldora do pokazywania gdzie si zgina dzib pingwina co bardziej irytujcym oponentom sprawiaa, e rada nadzorcza pozostawaa wobec niego w aktywnej opozycji. W istocie w sekrecie przekazywaa fundusze mysim rewolucjonistom.

ozonu. - Jest zaczarowany. Kapsel pisn i zacz podskakiwa, przy kadym skoku zginajc si wp i zamykajc niczym usta. Zed zmiady go misist pici. Kapsel pisn i przesta si porusza. Lon pocign nosem. Barry pomyla ze wspczuciem o lateksowej pannie, zmuszonej odgrywa Pinokia wobec zaknionego rozkoszy Gepetta Zeda. Zgodnie z najlepsz tradycj szk publicznych, w samych murach Hokpoku kryo si co zachcajcego do seksualnych wybrykw. Mnstwo przepisw, kipice hormony nastolatkw... Uczniowie zwykle z tego wyrastali, ale caa kadra zachowywaa si dziwnie, take pod wzgldem seksualnym. Co mog dla was zrobi, chopcy? Lon natychmiast wyczu okazj. Chcemy kogo porwa. Poniewa Zedowi nic to nie wyjanio; spojrza pytajco na Barry'ego. - Wyruszamy w wiat Gumoli, moe nawet do Ameryki, eby nie pozwoli pewnym ludziom nakrci o mnie filmu - oznajmi Barry. Zed, stuprocentowo pewien, e take w tym projekcie nie znalazo si dla niego miejsce, natychmiast straci wszelk ch do pomocy. - Nie mam pojcia, jak zwyky, prosty, hokpocki zbrojmistrz mgby ci w tym pomc - rzek. - A teraz wybaczcie, musz rozbroi tego lizaka. Podnis co, co przypominao zwyky lizak kulkowy, pokryty obcojzycznymi napisami. Przez szczelin w opakowaniu Barry dostrzeg, e cukierek ma barw ognistego oranu. Oczy Lona pojaniay. O, mog go dosta? Nie, Lon. - Zed umiechn si. - Mgby okaza si miertelny. Twoi nieznoni bracia zostawili go w tajemnej skrytce na cukierki obok elaznej Marii na drugim pitrze. Niedawno znalaz go pewien trzecioroczniak i o mao nie zjad. Trudno orzec, co by si z nim stao. Barry zgodzi si z tym w duchu. Zjedzenie jakiegokolwiek cukierka, ktry przeszed przez rce Ferda i Jorgego Gwizzleyw byo naprawd kiepskim pomysem. Przypomnia sobie sodycze, ktre par lat temu rozdali pierwszakom. Pyszne czekoladowe trufle zamieniy si w jelitach w jajeczka wielobarwnych admiraw i wkrtce z tykw pierwszoroczniakw wystrzeliy stada motyli. To byo pikne. Zed ruszy ku drzwiom. I bez tego mam mnstwo pracy, wic wybaczcie, ale... Prosz zaczeka, panie Gromgar. Prosz posucha. - Barry na poczekaniu wymyli

odpowiednie kamstwo. - Musimy powstrzyma nakrcenie filmu, bo widzielimy scenariusz i, no c, wszystko jest w nim nie tak. Pominito pewnych ludzi, pewnych wanych ludzi. Zed rozpromieni si. - I zamierzamy dopilnowa, by si w nim znaleli, eby cay wiat pozna ich zasugi. Hm, w takim razie... - Zed prbowa ukry nagy wzrost zainteresowania, napinajc minie prawego ucha i wyrzucajc w powietrze wsunit za nie rdk. Chwyci j zrcznie w palce. Ten nerwowy tik za pierwszym razem wyglda imponujco, ale po caym semestrze magiomechaniki by okropnie wkurzajcy. Czym mog wam suy? Co za frajer, pomyla Barry i zarzuci kolejny haczyk. Potrzebujemy czego, co pomoe nam w naszej misji, zwaszcza gdyby zrobio si niebezpiecznie. Co powiesz na t pi? - Zed unis dwuipmetrow srebrn halabard. - Naciskasz przecznik, o tutaj i... - Ostrze na kocu zaczo wirowa z upiornym skowytem. - Najlepsza pia na wiecie, przecina wszystko! - krzykn Zed. - To z pewnoci przekona tych typkw z Hollywood. Lon z szerokim umiechem zacz podskakiwa, przyciskajc donie do uszu. Gone dwiki go podniecay. Barry nie podziela entuzjazmu przyjaciela. - Nie, dzikuj! - krzykn. - Potrzebujemy czego mniejszego! atwiejszego do ukrycia! - Jak sobie chcesz. - Zed z roztargnieniem odoy pi, nie wyczajc jej. Okazao si, e nie przesadzi w swych pochwaach: pia bez trudu przecia podog, wyrzucajc w powietrze deszcz betonowych odamkw. Z sali w dole dobieg ich krzyk. Zed unis gwatownie pi i wyczy. Przepraszam! - rykn. Wcz j, wcz! - wrzasn Lon. Zbrj mistrz zignorowa jego proby. Zedzie, czy masz co, co da si ukry? Mam kabur zakadan na udo, do rdki. Jest przydatna, gdyby chcieli ci przeszuka. Bierzesz? Jasne - odpar Barry. Zed cisn mu kabur. Uszyto j ze skry i ozdobiono prymitywnym rysunkiem nagiej kobiety. A co, co wyglda po gumolsku, ale takie nie jest? Zed wsun wochat rk do kieszeni fartucha i wycign paczk gumy do ucia. Co powiesz na to?

Bomba! - hukn Lon. - Teraz nie bdziemy musieli sprzedawa... Zamknij si, Lon - warkn Barry w obawie, e Zed poapie si w ich machinacjach. W porzdku, dziki. Chwilunia, nie wybuchnie ani nic takiego? Nie, niestety. - Zed rzuci gum Barry'emu. Wygldaa jak guma, pachniaa mit. Pomoe ci jednak oprni pomieszczenie. To guma z gazem zawicym. Wystarczy pou i chuchn na kogo. Ucieknie bardzo szybko. Barry'ego zachwyci ten pomys; od razu dostrzeg w nim potencja do wspaniaych psot. - wietnie. Masz co jeszcze? Zed otworzy komod z mnstwem szufladek i zacz w nich grzeba. Mamy dopiero pocztek semestru, wic nie zebraem jeszcze zbyt wielu rzeczy... Powana plastelina. Nie, tego nie chcesz. Magiczne limaki? Sliniaki? - spyta z nadziej Barry. Moe przynajmniej nauczyyby Lona lepszych manier przy jedzeniu. Nie, limaki, takie zwyke. A co robi? - zdumia si Barry. - Wypisuj twoje imi luzem, bardzo wolno. To nawet zabawne, jeli masz wolny wieczr i nic do roboty. Ale nikomu nie mog zaszkodzi. Co powiesz na to? Wierny kit. Odwrci si i cisn Barry'emu co, co przypominao tubk pasty do zbw. Barry wycisn odrobin na czubek palca. Natychmiast poczu co dziwnego, jakby kto go niemiao poliza. Bardzo przydatna rzecz. To produkt specjalnej odmiany superczuych pszcz. Ten kit zrobi dla ciebie wszystko. Ale co waciwie moe zrobi? Zatyka dziury, chroni skr przed gorcem bd zimnem. Powiedzmy, e musisz wycign z tostera grzank. Wystarczy wycisn troch wiernego kitu na do. Kit z radoci sponie, chronic palce tego, kogo kocha. Nie do koca przekonany o uytecznoci produktu, Barry schowa go do kieszeni. - Dziki, Zed. Podczas gdy doroli rozmawiali, Lon na czworakach obwchiwa mysi nor. Nagle z dziury wyleciaa iga cignca za sob nitk i przyczepia si do obroy ona. Z nory dobiegy ciche wiwaty. Zaskoczony Lon zerwa si z ziemi i cofn. Z norki wyjechaa starowiecka paska wrotka, podwdzona ktremu z uczniw. Na wrotce przysiado siedem myszy. Lon odwrci si i puci biegiem. Co jeszcze masz? - spyta Barry. - Wezm wszystko, czego nie potrzebujesz.

Oczywicie dobrze si tym zaopiekujemy. Aaa! - wrzeszcza Lon, przebiegajc obok i cignc za sob wrotk pen wiwatujcych myszy. Nie, jeli waciwie tego uyjesz. - Zed rozemia si. Wci biegajc po pokoju, Lon uwiadomi sobie w kocu, e wrotka jest przymocowana do obroy, i zacz tuc w ni rkami. Odczepi ig; myszy, teraz krzyczce ze strachu, skrciy gwatownie, zderzajc si ze cian. Kilka odnioso obraenia, lecz niezbyt powane. Wkrtce pozbieray si i ruszyy chwiejnie do swej dziury, cignc za sob wrotk. Zed nadal grzeba w poobijanej komdce. - Prosz, nawet tego nie otworzyem, ale moesz tym zaatwi paru Gumoli. - Rzuci Barry'emu okrg, brzowo - srebrn puszk z napisem: Flegmerrowska czekolada z katarami. Obrci j w palcach i obejrza etykietk. - W tej puszce kryje si najlepsza czekolada z katarami. Ten pyszny napj sporzdzany wedug sekretnego przepisu rodziny Flegmerry czy w sobie najdoskonalsze, drobno mielone kakao z niewiarygodnie silnym wycigiem tabakowym. Jeden yk wystarczy, by poczu miy ciar w zatokach i w rozkosznym kichaniu godzinami wyrzuca z siebie cae garcie kremowego luzu. Rozkosz dla nosa. Czekolada z katarami. Zdaj sobie spraw z tego, e to niewiarygodnie obrzydliwe, Zed. Ale do czego waciwie suy? Zed nawet nie unis gowy. Odwrci uwag napastnika. Lon wycign rk. Mhm, pachnie czekolad. Poka. - Nie, Lon. - Barry pacn lekko ona w nos. - Zed, a jeli nie bd chcia odwrci uwagi Gumola, tylko rozwali jakiego na strzpy? Zed odwrci si, jego oczy rozbysy. Sama myl o przemocy wobec Gumoli rozpalia mu serce. - Mam co w sam raz. - Otworzy grn szuflad i wycign z niej zowrogi, metalowy pistolet. Tak, pomyla Barry, oto co co bd mg spyli. Magnum 357, model policyjny, niklowany, z przycit luf, mieci si w kieszeni. To cacko zdoa zatrzyma nawet mantikor. Zed mrucza rozkosznie jak kot. Ze szczkiem odbezpieczy bro. Ostronie, jest nabity. - Cisn pistolet Barry'emu, nim ten zdoa poj, jaki to kiepski pomys. Chwyci pistolet i wszyscy odskoczyli gwatownie, syszc strza. Pocisk

zrykoszetowa i - szansa jedna na milion - przelecia wprost przez wieo wycit dziur w pododze. Usyszeli jk, a potem gos profesora Snajpera. - Cyrylu Bradpittonie, przypominam ci, e nikomu nie wolno da si postrzeli w mojej klasie bez pozwolenia. Grafitton traci pi punktw. Zed wychyli si przez dziur. - Jeszcze raz przepraszam! - krzykn i skrzywi si. - Au, wyglda na to, e czarodziejw te rozwala na strzpy. Lepiej znikajcie, zanim Snajper i was przeklnie. Dziki, Zed. - Barry popiesznie zebra upy. - ycz nam szczcia. Co si stao? - spyta Lon, nie wychylajc si z kryjwki. - Nic, Lon, miego porywania - powiedzia Zed. - I Barry... - Tak? - Jeli nie uda ci si go powstrzyma i nakrc film... mgby dopilnowa, eby zagra mnie George Clooney?

ROZDZIA 3 SZALECZA PRZEJADKA PANA BARRY'EGO Barry i Lon wybiegli z gabinetu Zeda w chwili, gdy rozptao si prawdziwe pieko. - Posuchaj no, Gromgar, nie moesz strzela do moich uczniw! - hukn poirytowany Snajper, a potem drzwi si zamkny, tumic wszelkie gosy. Zdjli okulary i pooyli je przy progu. - Istny dom wariatw - mrukn Barry do ona. Lon nie by pewien co znaczy sowo wariat, wic umiechn si i przytakn. Zdumiewajce, jak bardzo odgrywanie gupka moe pomc w yciu. Pokaza Barry'emu lizaka - w zamieszaniu zwdzi go ze stou Zeda. Prawdziwy z ciebie Gwizzley, co? Dobra robota, ale na twoim miejscu bym tego nie jad. Przecie mog - rzek z oburzeniem Lon. W porzdku, ale najpierw popro o zgod Ferda bd Jorgego, dobrze? Chcesz zabra co z pokoju, nim ruszymy w drog? Tylko czapk - odpar Lon. - Jasne, jasne - mrukn Barry. Oprcz jake wanych nausznikw czapka ona bya wyposaona w sznureczki, ktre mona zawiza pod brod, aby ogrza poronite mikkim puchem policzki tego p dziecka, p psa. Owszem, biorc pod uwag, e by dopiero wrzesie, wygldaoby to dziwnie, ale Barry przesta si ju tym przejmowa wieki temu. - W porzdku, w j. We wszystko co chcesz zabra i spotkamy si pod portretem za pi minut - poleci Barry. Lon ruszy naprzd. Jego rozkoysanemu krokowi nie towarzyszyo nawet najmniejsze poczucie celowoci. Barry skierowa si do swego pokoju. W korytarzu min go pierwszoklasista, Basil Basingstoke, niosc okrgy pojemnik. Na jego widok Barry'emu wpad do gowy pewien pomys. Hej ty, jak si nazywasz? B - Basil - wyjka Basil, wstrznity faktem, e wielki Barry Trotter zwrci si wprost do niego. Wanie, Basil. Daj mi t puszk, dobrze? Och, jasne Barry, z rozkosz.

Basil natychmiast wysypa na podog zawarto - zbir guzikw - i wrczy mu puszk. Zaczarowane guziki od - turlay si ze miechem i ukryy we wszelkich moliwych szczelinach i szparach. Basil spdzi wiele godzin, nim zdoa je pozbiera. - Dziki, may. Barry podj wdrwk do pokoju, wiedzc, e Basil bdzie miesicami przechwala si swoim przyjacioom tym przypadkowym spotkaniem. Kiedy otworzy drzwi, powita go tradycyjny obraz ndzy i rozpaczy: rozkopane ko mierdzce potem, niedbale przyklejone tam do ciany plakaty Wciekych psw, Boba Marleya i oczywicie portret Kena Vorodiota, wokalisty zespou Vojna Totalnej Agresji wielkoci naturalnej; zepsuta lampa z bbelkami, biurko z pitrzcymi si na blacie stosami starych zada domowych, listw z pogrkami, mandatw, rachunkw i innych mieci; i jego skarb, ukradziony znak drogowy (droga urywa si nad otchani piekie, 5 km). Byo tam te kilkanacie ksiek na pkach i w chwiejnych stosach: Camus i Hesse - nigdy nie czytani; Salinger, Kerouac, Vonnegut - przerzuceni, Brautigan, z czasw gdy Barry podejrzewa, e jest do gboki, by pisa wiersze (nie by); mnstwo komiksw oraz prenumerata Magika (ktr dziesi lat temu podarowa mu ojciec chrzestny Sknerus i z niewiadomych przyczyn wci nie wygasa) i oczywicie jego wierna sowa, Hybryda, hutajca si z nadsan min w klatce. Odkd pi lat temu Hybryda zaatakowaa co miksze czci ciaa Draga Malgnoya, siedziaa uwiziona w pokoju Barry'ego i jak zwykle, klatk miaa okropnie brudn. Podstawowa zasada Barry'ego gosia: Nie sprzta, pki nie zawi ci oczy. Trzymajc w doni otwart puszk, podszed do klatki Hybrydy. Otworzy drzwi, zagi brzegi cikiej od odchodw gazety, zrobi zawinitko, po czym zgrabnie wetkn je do puszki. Stos odchodw okaza si nieco wyszy od niej, Barry'emu jednak udao si wbi przykrywk. Puszka bya tak pena, e musia zaklei j tam. Zamia si pod nosem. Czyme byoby ycie bez drobnych przyj emnostek? Znalaz szybko brzowy papier i starannie zapakowa puszk, po czym zabra si do adresowania paczki. Nagle urwa. aden lad nie mg prowadzi do niego - w kocu par lat temu gumolski sd zakaza mu zbliania si do ofiary. Machn zatem rk, mamroczc pradawne zaklcie przywoania. - Chono! Z biurka podnioso si magiczne piro i podleciao do Barry'ego. Zastygo tu nad paczk, czekajc na polecenie. - Pan Vermon Durney, 4 Trivia Row, Piddlesex, Anglia. W byskotliwym przebysku poda jako zwrotny adres szefa wuja Vermona. Barry

umiechn si na myl o szkodach psychicznych, jakie wyrzdzi jego przesyka. Nagle z niewiadomych przyczyn poczu drobniutkie ukucie wyrzutw sumienia. Zmiady je szybko niczym bezbronnego chochlika. Cho jego fani od lat grozili mierci Durneyom, Barry take znca si nad nimi, i to nie bezpodstawnie. Najpierw doprowadzi do obdu ich podego, sadystycznego syna, umieszczajc mu w gowie niekoczc si, zaptlon, wyszczekiwan przez psy wersj Jingle bells. Potem obdarzy pani Durney przemonym platonicznym pocigiem do krlowej, co nie tylko zrujnowao maestwo Durneyw (Vermon wkrtce trafi w objcia jeszcze gorszej i brzydszej jdzy), ale te wepchno pani Durney na szczyt listy osb poddawanych caodobowej inwigilacji przez MI5. Ku zdumieniu Barry ego Vermon okaza si najtwardszy z caej trjki, niczym krowi placek spieczony na kamie przez rozpalone soce niezomnej tpoty. - Prosz, Hybrydo, gumolsk poczt. Barry pozostawi swej sowie nieprzyjemne zadanie pozbycia si wasnych odchodw. Ona jednak tak bardzo ucieszya si, e moe opuci klatk, e bez sowa skargi chwycia sznurek w szpony i wyfruna przez okno. Zatoczya jednak krg, posyajc Barry'emu nieprzychylne spojrzenie, i mgby przysic, e pokazaa mu jzyk. Irytujce, lecz zwierzta w ogle nie przejmoway si jego saw, bya im zupenie obojtna. Barry woy szybko star, wojskow kurtk, postrzpion i pokryt plamami atramentu, pamitk z czasw, gdy krtko uywa pira wiecznego, bo dziki temu czu si mdrzejszy. Sprawdzi, czy w kieszeniach tkwi niezbdne przedmioty (fajka, zapalniczka, otwieracz do butelek, pistolet), i wyszed. Lon czeka na niego przed portretem w sali wsplnej Grafittonu. Mia na gowie czapk i by wyranie gotw do drogi. W doni trzyma grub ksik. Lon nie zdoaby przeczyta takiej powieci, pomyla Barry. Hej, Lon, do czego ci to? To mj pamitnik - odpar Lon. - Na wypadek gdybymy mieli przygody. Zazwyczaj Barry zanadto chroni sw mark, by pozwala na co podobnego. Ale to przecie by Lon, pozostajcy wci na poziomie elementarza; w aden sposb nie zdoaby zosta pisarzem. Barry uzna, e nie bdzie wredny. - Ty pierwszy - rzek. - Majteczki w kropeczki - zapiewa Lon i wszed w gb obrazu, ktry posusznie unis szerok spdnic, przepuszczajc go. Barry pody za nim i wkrtce znaleli si za murem Hokpoku. Barry narzuci na

siebie i ona peleryn niewidk, by nie dostrzegy ich przelewajce si wok tumy Gumoli. Niestety, Lon znacznie przewysza go wzrostem, tote w dole wida byo ich ydki i stopy. Za mn! - rzuci Barry, kierujc si w stron Zabronionego Lasu. Barry, nie powiniene chyba w tej chwili spotyka si ze swoimi dziewczynami - rzek Lon z osobliw moraln wyszoci przedszkolaka. Zamknij si, durniu. Idziemy po Herbin. Lon na moment pokornie zwiesi gow, wkrtce jednak znw zaj si fascynujcymi zapachami niesionymi przez wiatr. Barry bardzo pilnowa, by nie zblia si do niesawnej Odtylnej Osiki. Gdy kto podchodzi do niej zbyt blisko, ta ohydna rolina sigaa ku niemu i... nie, to zbyt obrzydliwe, by opisywa co robia. Jak dostaniemy si do Hogsbiede? - spyta Lon. Oczywicie ywopotk - odpar Barry. Ca gumolsk Angli pokrywaa gsta sie ywopotw, do dua, by ukry podziemn kolej, zwaszcza przy zastosowaniu odrobiny magii zaginajcej przestrze. Kolej ta stanowia podstawowy rodek transportu magicznej spoecznoci Wielkiej Brytanii; Barry zmusi J.G. Rollins, by pomina ten fakt w swoich ksikach, bo odkrycie kolei przez Gumoli stanowioby prawdziwy problem - opaty podatki, normy emisji gazw i Bg jeden wie co jeszcze. Z drugiej strony moliwe te, e nic by si nie stao, bo wrd najdzikszych fantazji w jej ksikach znalazy si te sowa witej prawdy: Gumole nigdy nie zwracaj uwagi na nic poza sob. A tych, ktrzy zwracaj, uwaa si za wirw. Sie kolei ukrytych pod ywopotami i wykorzystywanych przez magiczny lud? Niewiarygodne. Faktycznie niewiarygodne, co nie znaczy nieprawdziwe. ywopot nalea do specjalnej odmiany - nie tylko ukrywa w sobie sie transportu publicznego, ale jego licie miay ksztat liter. Litery te odczytywane w odpowiednim porzdku tworzyy sowa i powiadano, e kady ywopot opowiada wasn histori. Kadej jesieni z gazi spadao arcydzieo, lecz wiosn wyrastay nowe rozdziay. Historie te nie rosy w miar opowiadania - opowiaday si w miar ronicia. - Tdy - odczyta wrd lici Barry, gdy dotarli do wejcia do ywopotki. Zwin szybko peleryn, a Lon unis gazie, odsaniajc spory otwr. Niektrzy Gumole dostrzegali podobne otwory w powietrzu, uznawali je jednak za efekt niedogotowanych modych centaurw zalegajcych w odkach. - Dziki, Lon - mrukn Barry i wcisn si do rodka. Lon pody za nim. Nagle znaleli si w sali znacznie wikszej ni ywopot, rozmiarami dorwnujcej

Grand Central Station (jeli kiedykolwiek tam bylicie). Barry uwielbia t iluzj. Wikszo magii bya do utylitarna, mao imponujca. To jednak wygldao zupenie inaczej. Efekt migajcych wiate przenikajcych przez dach, masa gazi i zieleni sprawiay, e czu si jak wcinity pod choink, uskakujc z wosami zlepionymi ywic przed spadajcymi ozdbkami. W kadym rogu kwadratowej sali sta szereg pojazdw przypominajcych sanki, czerwone, z dwoma miejscami - jednym z przodu, drugim z tyu - i pionow dwigni z przodu, suc do kierowania i kontroli nachylenia. Przed nimi w kolejce czekaa grupa istot magicznych, p - magicznych i pseudomagicznych. Kto wsiada do sa, znika w gbi tunelu w cianie sali, jego miejsce zajmowaa nastpna grupa i tak dalej. Barryemu zawsze kojarzyo si to z wesoym miasteczkiem. Podeszli do kolejki pod rozoyst gazi z napisem: portal poudniowo - wschodni i stanli za plecami odzianego w garnitur z lat trzydziestych centaura, ktry niecierpliwie krci w palcach dug dewizk i postukiwa kopytami. Kolejka przesuwaa si powoli, lecz bez przerw i wkrtce Lon i Barry wsiadali ju do swych sa. - Prosz uwaa na nogi - ostrzeg konduktor. Jego nos wyglda jakby czciowo pad ofiar jakiej choroby. Reszta twarzy, cho pozostaa na miejscu, sprawiaa rwnie nieprzyjemne wraenie. Barryemu nie spodoba si ani on, ani sanie: stare, zardzewiae, pokryte prymitywnie naoonymi atami i ladami palnika. W pododze ziaa spora dziura, a na tylnym siedzeniu leao co przypominajcego zuyty kondom. Pytakrzyk na jego czole zapulsowa w soczystej sambie blu. Barry zawaha si. Czy nie powinien poprosi o inne sanie? - Prosz wsiada, prosz wsiada, kolejka czeka. Konduktor posa im szczerbaty umiech, ktry dla Barry'ego wyglda... zowrogo. W jego umyle pojawi si obraz tego czowieka - potarganego, nieogolonego, ubranego jedynie w sigajc kolan nocn koszul i szlafmyc, taczcego w blasku ksiyca wok olbrzymiego ogniska z ksiek - ksiek o Barrym. Na koszuli widnia napis nie cierpi Barry'ego Trottera uoony z wielkich, czarnych, wprasowanych liter. Podskakujc demonicznie w umyle Barry'ego, mczyzna zerwa z siebie ze zwierzcym rykiem koszul, odsaniajc upiorny tatua na piersi - portret Barry'ego z naoonym znakiem zakazu: kkiem i ukon lini. - Wydaje mi si, e nie powinnimy jecha tymi... - Powalony atakiem blu Barry osun si na ziemi.

- Twj przyjaciel chyba zemdla - oznajmi konduktor. - Pomog ci go zaadowa. Lon i podejrzany funkcjonariusz kolejowy wsadzili bezwadnego Barry'ego na tylne siedzenie. Lon usiad za sterami i sanie migny w gb tunelu, pozostawiajc za sob zowieszczy miech konduktora. Ga nad ich gowami wypisaa: poaujecie, ale tylko Lon mg j odczyta. *** Barry ockn si i natychmiast ujrza swj najgorszy koszmar: Lona za sterami szybkiego pojazdu. Uraz mzgu pozbawi ona zdolnoci postrzegania prdkoci. I rozpdu. I rwnowagi. Do tego wszystkiego by lepawy, cho nigdy si do tego nie przyzna. - Lon, uwaaj! - rykn Barry i o wos ominli bezdomnego picego pod cian tunelu. W powietrze wzleciay stare egzemplarze Wrbity codziennego. - Pozwl mi poprowadzi. - H? Nie, Barry! - hukn Lon. By bardzo wraliwy na tym punkcie. - Ja mog prowadzi, potrafi. - Posuchaj, nanomzgu... - Barry sign do kierownicy. - Nie, ja! - Lon unis rce i odrzuci Barry'ego na tylne siedzenie. Barry by lejszy o dwadziecia kilo od rudowosego wiergwka. Sanie pdziy naprzd, co chwila zbaczajc ze cieki, ocierajc si o ciany ywopotu i obsypujc tor deszczem lici i gazek. Jedna z gazi uderzya Barry'ego w gow i odamaa si. Odczyta napis: masz problem, stary. Jechali stanowczo za szybko. Mimo e tunel by zupenie paski, pchnicie dwigni naprzd zwikszao magicznie nachylenie zbocza, a tym samym prdko pojazdu. Lon pchn dwigni do oporu. Barry zasoni rkami oczy i zacz si modli. Co przeleciao mu ze wistem koo ucha. Spojrza w d i odkry, e ruby przytrzymujce du at w pododze sa odkrcaj si pod wpywem wibracji. Z kadym podskokiem (korze drzewa? Pechowa wiewirka? Kolejny pijak?) sanie dygotay gwatownie i dziury w pododze staway si odrobin szersze. ona najwyraniej zupenie to nie obchodzio. Z radosn min nuci ulubion piosenk: Aaa, kotki dwa, kotki dwa, kotki dwa. Barry dostrzeg co po prawej. Na tylnym siedzeniu przycupn gremlin. Szaroskry stwr o tych oczach chichota zoliwie, napawajc si przeraeniem Barry'ego. Pochyli si i ze zowieszcz min wskaza go palcem, a potem przesun dugim, szponiastym paznokciem w poprzek garda. Przepowiada najblisz przyszo i rozkoszowa

si ni. Niezmiernie. - Ty sukin... Barry rzuci si na niego, lecz tu przedtem, nim w ksice pojawio si pierwsze powane przeklestwo, krucha konstrukcja z at trzymajca sanie w kupie pka z trzaskiem i pojazd zacz si rozlatywa. Barry chwyci ty siedzenia ona, przywierajc do niego z caej siy. W chwili gdy jego minie zaczy sabn i sanie miay rozpa si na dwoje, zatrzymay si przed niewielkim znakiem z napisem: stacja hogsbiede. Wkurzony gremlin waln pici w do i znikn. - Uwielbiam prowadzi - oznajmi Lon. Obejrza si na Barry'ego w chwili, gdy ty sa rozlecia si na kawaki. - O, Barry zepsu sanki. - Wyskoczy na peron, taczc radosny taniec i wypiewujc: - Barry zepsu sanki, Barry zepsu sanki. Sam Barry, rad, e jeszcze yje, poczoga si niepewnie ku wyjciu.

ROZDZIA 4 CO TRZY GOWY TO NIE JEDNA ywopotka dostarczya ich na alej Crowleya, niesawny pasa w Hogsbiede, przy ktrym miecia si zbieranina barw, szulerni i domw cieszcych si wyjtkowo z reputacj, zgromadzonych porodku mieciny niczym przestpcy na policyjnym okazaniu. Mona tu byo zaspokoi kade pragnienie, niewane jak paskudne - oczywicie za odpowiedni cen. Co niesforniejsi uczniowie Hokpoku uwielbiali to miasteczko i rzadko zdarzao si, by w niedziel Hamgryz nie musia przybywa tu i opaca kaucji za grupk skacowanych nastolatkw. Plotka gosia, e w miejscowym areszcie wydzielono specjaln cz dla uczniw. Barry zanadto si ba, by kiedykolwiek to sprawdzi - poza tym fani wycigali go ze wszystkich kopotw. Przed nimi grupka wyranie podchmielonych arytromancerw kcia si o przyszo, bliska bjki. - Nie zdoaby przewidzie wit nawet gdybym podarowa ci kalendarz, durniu. Hogsbiede stanowio wany orodek konferencyjny, a atmosfera miasta zachcaa do zego nawet najbardziej szanowanych naukowcw. - Przejdmy na drug stron - zaproponowa Lonowi Barry. Tymczasem Lon, zafascynowany, przyglda si mrugajcym neonom i wiatom. Co to znaczy Satyry, szybkie numerki? - spyta. Wyjani ci pniej. Barry przekroczy stuczon butelk po kremowej brandy. Sam spacer pasaem sprawia, e czu si brudny. W kocu dotarli do ulicy Corleone i skrcili w lewo. Niemal natychmiast atmosfera z przesiknitej aktywnym zem zmienia si w po prostu zepsut i Barry'ego ucieszya ta zmiana. Od razu te ujrzeli strzak wskazujc miejsce pracy Herbiny, witego Hilarego. I dobrze, bo Barry podczas incydentu z saniami lekko skrci nog w kostce. Nacignij mocniej czapk - poleci Lonowi. - Widz twoj dziur. Ups - mrukn Lon. - Mzg mi si przegrza. Do obu stokw czapki przyszyto dzwoneczki, ktre podzwaniay przy kadym kroku. Bardzo szybko robio si to okropnie irytujce, lecz Barry ju dawno nauczy si ignorowa w dwik. Brzdk, au. Fala blu zalaa kostk Barry'ego. Brzdk, au. Skrcili w wsk uliczk i ujrzeli niewielki przysadzisty budynek, porzdny w w

typowo upierdliwy angielski sposb, lecz bez wtpienia ju dawno nadajcy si do rozbirki. Napis przy drzwiach gosi, i dotarli do Akademii witego Hilarego dla ledwo magicznych. Ta uboga szkoa nie miaa pienidzy na kosztowne antygumolskie zaklcia i uroki, otaczajce Hokpok. Polegaa wycznie na uwiconej tradycj zasadzie ukrywania si na widoku. Jak dotd, to si sprawdzao - albo po prostu nikogo nie obchodzia. wity Hilary by jedn z okoo stu szk zaoonych w latach pidziesitych, gdy ministerstwo uznao, e miejsca takie jak Hokpok s zbyt snobistyczne i elitarne. Teraz, gdy wikszo zwykych prac wykonyway domowe skrzaty, tysice ludzi mogy rozwija swoje ambicje. Kady czarodziej i czarownica, niewane jak pozbawiony talentu i nie nadajcy si do niczego, zasugiwa na nauk magii. Sam pomys by szlachetny, w rzeczywistoci jednak podobne szkoy bardzo szybko stay si nie dofinansowanymi, zrujnowanymi przechowalniami uczniw, ktrych czekaa jedynie aosna przyszo przed telewizorem, walka z rosnc tusz i zasiek. Wrd nich wszystkich wity Hilary cieszy si najwiksz saw, bo jeden z uczniw rok wczeniej wama si do szafki z rdkami swego ojca i wpad w morderczy sza. Lon i Barry otworzyli drzwi i natychmiast poczuli charakterystyczny zapach, typowy dla szk rednich, obrzydliwe poczenie smaonego jedzenia, rodkw odkaajcych, sodkich woni uwielbianych przez starsze panie i pyu kredowego. Oddychajc pytko przez nos, ruszyli gwnym holem i przekroczyli prg pomieszczenia z napisem gabinet DYREKTORA. Ze zdumieniem odkryli, e w rodku nad biurkiem zarzuconym papierami lecymi wok duego, gonomwicego telefonu unosi si gowa pulchnego, szpakowatego mczyzny. Z obu policzkw gowy sterczay bujne bokobrody, pomagajce sterowa ni w powietrzu. Za gow, na cianie, wisia portret witego Hilarego, przysadzistego patrona zacofanych dzieci. - ...Ale dyrektorze, przepisy rzdowe wymagaj, by w szkole nie byo chochlikowego pyu. Wywouje on raka u szczurw - pisn gonik. Gowa opada niej i wrzasna do gonika: - Kiedy wprowadzicie obowizek szkolny dla szczurw, z pewnoci si odezw! Zakasaa dononie; zwykle po podobnym kaszlu z ust wystrzeliwuj drobinki luzu. - Ale dyrektorze, wity Hilary to najbardziej zanieczyszczone miejsce jakie znamy zaprotestowa zatroskany gos urzdowy. - Naraacie na ryzyko swoich uczniw. Barry pomyla, e mczyzna, gdyby tylko mia ciao, wygldaby cakiem dostojnie

na swj prosiakowaty sposb. - Chyba mnie pan nie dosysza. Tu, u witego Hilarego, to nauczyciele ryzykuj. egnam. Kasajc gwatownie, gowa rozczya si, walc czoem w konsol. Sia uderzenia sprawia, e na moment zawisa oszoomiona i zakoysaa si w powietrzu, po czym powitaa goci. - Panowie, jestem Betjeman Ffolkes - Ptarmigan, dyrektor tej aosnej instytucji. - Na jego czole pozosta czerwony znak. - Czym mog suy? Lon otworzy usta, by co powiedzie, lecz Barry odezwa si pierwszy. Nie wiadomo co mg wyprodukowa ogupiay, ppsi umys jego przyjaciela. - Panie Ffolkes - Ptarmigan, jestemy z Hokpoku... Oczy dyrektora natychmiast zwziy si zachannie. Wspaniaa szkoa. Co ja bym zrobi z poow tego budetu? Kupibym will na Majorce, moe na greckiej wyspie... Wykonujemy piln misj na rzecz szkoy. Jedna z waszych nauczycielek, Herbina Gringor, to absolwentka Hok - poku. Chcielibymy zamieni z ni swko czy dwa, jeli oczywicie to nie kopot. Barry dostrzeg, jak w umyle ffolkesa - Ptarmigana obracaj si trybiki. Quidpro quo - rka rk myje i tak dalej. - Oczywicie, panie... uch... - Barry Trotter. - Barry wycign rk. - A to mj towarzysz, Lon Gwizzley. - Lon pomacha rk. - Cze. - Nie ten Barry Trotter? - Ale tak. - Gowa rozpromienia si jeszcze bardziej. - Czytaem wszystkie twoje ksiki. - Umiech ffolkesa - Ptarmigana przybra niepokojce rozmiary. - C za wspaniae, lukratywne przygody. Zakadam, e ta bdzie nastpna? Barry'emu nie spodoba si kierunek, jaki przybraa rozmowa. - W pewnym sensie, to znaczy nie do koca. Wszystkie te ksiki to gwnie bzdury. Ffolkes - Ptarmigan zorientowa si, e przesadzi. - Oczywicie, jak zawsze. A co do panny Gringor... - Gowa obrcia si i spojrzaa na zegar cienny; Barry i Lon mogli przyjrze si z bliska rzadkiemu wianuszkowi wosw i

patkom upieu, cz z nich wzbia si w powietrze i powoli opadaa na ziemi. Jak on si czesze? - zastanawia si Barry. Lon nad niczym si nie zastanawia, nie mia tego zwyczaju. - Panna Gringor koczy wanie ostatnie zajcia na dzisiaj, zoologi. Pozosta jeszcze kwadrans. - wietnie. Moemy tu zaczeka? Ffolkes - Ptarmigan umiechn si przymilnie. - Ale nie, nie, mj drogi panie Trotter, to nie Hokpok. Moecie miao wpa do klasy. Nasi uczniowie s nie tylko mao magiczni, ale te wyjtkowo mao pilni. Ucieszy ich odmiana. Gowa podpyna do pki, chwycia zbami czerwony segregator i wyszarpna go, zrzucajc na podog. Potem opada, otworzya okadk i wilgotnym jzykiem zacza przerzuca kartki. Yet'h thee... Ginja... - mwi cicho ffolkes - Ptarmigan. Skrzywi si, atrament smakowa paskudnie. - Jest w sali dwiecie siedem. Ups. - Lon zama wanie jedn z maskotek dyrektora. Barry zazwyczaj traktowa podobne incydenty jako znak, e czas znika. Bardzo dzikujemy, panie ffolkes - Ptarmigan. Postaramy si nie przeszkadza jej w zajciach - rzek, kierujc si ku drzwiom. Nie, nie ma sprawy. - Ffolkes - Ptarmigan ponownie wzlecia w gr. - Zawsze chtnie pomog wielkiemu Barry'emu Trotterowi. Z pewnoci ty te odpacisz mi si tym samym. Barry odruchowo pomaca portfel. Wraz z Lonem wspili si po schodach i potruchtali korytarzem. Przy kadym kroku wzbija si w powietrze obok drobnego, biaego pyu. Tynk? Gips? Chochlikowy py? W odrnieniu od parteru, ktry po prostu dziwnie pachnia, to pitro dowodzio jasno, e cay budynek wrcz domaga si natychmiastowej rozbirki. Bardzo natychmiastowej. Zajrzeli przez okno do sali 207 i ujrzeli Herbin w jej ywiole - za biurkiem, mwic innym co maj robi. Ubrana w poraajco nudn bia bluzk, beow spdnic i taki sztruksowy akiet, staa przed najbardziej pozbawion ycia klas, jak Barry'emu zdarzyo si oglda. Zdawao si, e gupota wrcz faluje nad ich gowami. Co byo nie tak z wosami Herbiny? Dopiero po chwili zorientowa si, e niedawno musiaa sprbowa wyprostowa swe niesforne loki. Obecnie loki odrastay, tworzc efekt, ktry mona by nazwa einsteinowskim. Barry i Lon cichutko otworzyli drzwi, pomachali do Herbiny i usiedli w dwch ostatnich awkach. Lon, stanowczo za duy na sw awk, wywrci j z oskotem.

Przepraszam, wymwi bezdwicznie, gdy wszystkie gowy w sali zwrciy si w jego stron. - Uczniowie, to s dwaj, uhm, nauczyciele z innego miasta - oznajmia Herbina. Przyjechali z wizytacj. Mw dalej, Sally, odpowiadaa wanie na pytanie pite - rzeka cierpliwie. - W jaki sposb pantera broni si przed smokiem? Smuka dziewczynka z burz jasnych lokw, ubrana w zielon bluz, podniosa si niemiao. - Pantera odgania smoka, bekajc na niego - wyrecytowaa z pamici. - Smok nie jest w stanie znie tego zapachu. - Zgadza si, Sally. Kto zna odpowied na pytanie szste? Niewielu z was odpowiedziao poprawnie. Trevor? Barry zadra w duchu na widok gupkowatego, wyniole umiechnitego modego Ciemniaka. Trudno byoby znale w jakiejkolwiek szkole lepszy argument za przywrceniem kar cielesnych. - Pytanie szste: odchody jakiego ptaka lecz kopoty z oczami? Odpowied: caladriusa. Osobicie wol moje okulary, pomyla Barry. Lon podda si, zaprzesta wysikw wcinicia si w awk i usiad na pododze, krzyujc nogi. - Znakomicie, Trevorze, dzikuj. - Herbina zerkna na zegar. - Do diaska, brakuje nam czasu, wic sama podam wam reszt odpowiedzi. Zanim jednak to zrobi, chc, ebycie wiedzieli, e jestem bardzo niezadowolona z wynikw wczorajszej klaswki. By j zaliczy, musielicie tylko przeczyta wasze bestiariusze. To nietrudne i nie wymaga adnej magii. Musicie jednak si przyoy - brak magii i lenistwo to fatalne poczenie. Pytanie sidme: jakiego zwierzcia boi si lew? Odpowied: koguta. W klasie rozlegy si chichoty, w tym take z ust ona. Herbina posaa mu gniewne spojrzenie. - Pytanie sme: jak hiena wabi swoj zdobycz? Odpowied: naladuje odgosy ludzkich wymiotw i szlochw. Pytanie dziewite: jak urawie lataj w wietrzny dzie? Odpowied: jedz sporo piasku i kamykw, ktre su im za balast. Barry usysza, jak ktry z uczniw mamrocze pod nosem: Co za bzdury?. Racja, pomyla. Pytanie dziesite: jak bbr unika schwytania? Odpowied: cigany przez myliwego wyrywa sobie jdra i ciska nimi w przeladowc. Trevor ju to zrobi - rzuci ktry z uczniw; odpowiedziay mu gone miechy.

Herbina postukaa linijk w katedr. - Wystarczy. - Barry rozpozna ostatnie rozpaczliwe prby modej nauczycielki utrzymania porzdku tu przed dzwonkiem. - To, e mamy goci, nie oznacza, e moecie bryka. Nagle klasa rykna chralnym miechem. Par osb zaczo pokazywa palcami Herbin, ktra spojrzaa w d. Ktry z uczniw sprawi, e jej bluzka staa si niewidzialna. - Jakie to sprytne z naszej strony. Uywamy naszej skromnej wiedzy do tak niecnych celw? Prosz si przyjrze, panie Palaver, i tak pan za to zapaci, wic rwnie dobrze moe pan wiedzie za co. W obliczu pnagoci nauczycielki cz uczniw zarumienia si, lecz kilku chopcw o wyranym zarocie wpatrywao si w ni z uznaniem. Barry poaowa Herbiny; wspczu jej, e musi mie do czynienia z tak band. Z surow min wyrzucia ucznia z klasy. Jej bluzka zacza powoli odzyskiwa barw. - A teraz pytanie dodatkowe. Poniewa nikt nie udzieli prawidowej odpowiedzi, sama bd musiaa j przeczyta. Wszyscy wiedz o istnieniu wcznika, latajcego wa, ktry rzuca si na sw ofiar niczym wcznia... Czyja rka wystrzelia w gr. - Jest podobny do dzidy. - Rka opada. - Owszem, ale na przyszo, Murphy, zaczekaj, a ci wywoam. Za dodatkowe punkty wymie dwie inne ciekawostki dotyczce wy. Oczywicie moe ich by wiele, to tylko kilka przykadowych: nim zaczn pi wod, we wypluwaj swj jad do dziury; w nigdy nie zaatakuje nagiego mczyzny; jeli w olepnie, moe si wyleczy, jedzc koper woski; jeeli w wypije lin godujcego czowieka, umrze, i wreszcie istnieje odmiana dwugowego wa, ktry potrafi toczy si niczym obrcz. Zadwicza dzwonek. Herbina krzykna do klasy: - Na jutro przeczytajcie rozdzia o rybach! - Odpowiedziay jej jki. - Zrobi sprawdzian. - Kolejny, goniejszy jk. Herbina podesza do Barry'ego i ona. Kiedy widziaem wa obrcz - powiedzia podniecony Lon. Nieprawda, Lon. Czemu zawdziczam t paskudn ingerencj, chciaam powiedzie: niespodziewan przyjemno? Jeli chodzi o udzia w dokumencie telewizyjnym, odpowied nadal brzmi: nie. Nam take mio ci widzie, Herbino - powiedzia Barry. - To do duga historia.

Moemy gdzie pogada? Gdy powiedziae to do mnie ostatnio, Barry Trotterze, skoczyam z poszarpan bluzk i butami mierdzcymi pawiem. Zupenie nie pamitam - broni si Barry. Nie dziwi mnie to, panie boski - koktajlowski. - Herbina westchna. - Chodcie za mn, pjdziemy do saloniku. Par chwil pniej siedzieli ju razem na niewygodnych plastikowych krzesach w zadymionym, brudnym pomieszczeniu. Czy istnieje co bardziej przygnbiajcego ni banalne plakaty motywacyjne? Jeli tak, Barry nie chcia tego pozna. - Kawy? - Herbina uniosa dzbanek, nikt si nie odezwa. Napenia zatem styropianowy kubek cuchnc ciecz o konsystencji syropu. - Jestem uzaleniona - dodaa radonie, przyznajc, e kady, kto z wasnej woli wypiby co takiego, jest w istocie niewolnikiem Demonicznego Ziarna. Odstawia dzbanek i postukaa w kubek rdk; zawarto pojaniaa jak po dodaniu kilku opakowa mietanki. Herbina uniosa kubek do ust, Barry tymczasem masowa kostk, ktra czua si ju lepiej. Lon wypisywa swoje imi w kupce cukru. Co zatem si dzieje? Czy Ten, Ktry mierdzi znw co miesza? - spytaa Herbina. Nie, Vielokont nie ma z tym nic wsplnego - odpar Barry. - A jeli ma, to ja nic o tym nie wiem. Gdy wyjani sytuacj, Herbina zakoysaa w doniach kubkiem mazi. I chcesz, ebym pomoga? Tak. Lon jest miy i... wierny... ale sama wiesz. Nawet wrbel wygraby z nim w scrabble. - I ja mam by mzgiem caej operacji - domylia si Herbina, po czym z umiechem zacza liczy co w mylach. - Prawd mwic, mam par dni wolnego. Moe poauj, zawsze auj, ale co mi tam. - Super. - Barry odetchn z ulg. - Bdzie jak za dawnych dobrych czasw. Umiech Herbiny nieco przygas. - Nie cakiem, Barry. Nie kady jest mark handlow uwielbian przez miliony. Niektrzy z nas musz zarabia na ycie. Barry znalaz si na znajomym terytorium. Chcia wyjani, e wcale nie ma pienidzy, e dosta tylko odrobin na pocztku i jeszcze troch po kadej rozmowie z autork. No i kas z reklam, ale po vielokonckim ataku trdziku wszystkie wycofano . Lubi
*Co do szczegw, odsyam do czwartej czci serii, Barry Trotter i Pryszcz ognia

jednak uchodzi za bogacza. - Moja cena to spata poyczek studenckich - oznajmia Herbina. - Rodzice pracuj w pastwowej subie zdrowia i potrzebuj kadego grosza. Rodzice Herbiny byli dentystami holistycznymi, a dentysta, ktry odmawia usunicia zba z naturalnego ekosystemu, nie zarabia zbyt imponujco. Lon natychmiast wyczu atmosfer. - Tak, Barry, a ja chc pi dolcw. - Nikt go nie sucha. - Ale, Herbino - zaprotestowa z panik Barry - ja nie... Zatem ja te nie. Bd rozsdna, Herbino. Ale jestem, Barry. - Powoli, z trzaskiem rozprostowaa palce. Barry rozpozna ten gest z wielu wczeniejszych okazji, gdy Herbina trzymaa kogo - zwykle jego - za mskie klejnoty i powoli ciskaa je w garci. - No dobra, dobra. - Masz plan? - Zawsze mam plan. Porwiemy J.G. Rollins i ukryjemy j gdzie. Jeli nie przerw krcenia filmu, zamienimy j w guacamole. Herbina skrzywia si. To do krwawy pomys, nie sdzisz? J.G. zawsze wydawaa mi si osob rozsdn. Najpierw znajdmy j i popromy grzecznie. A jeli si nie zgodzi? Wtedy j porwiemy, lecz adnego guacamolowania. To zanadto w stylu lorda Vielokonta. Uniosa kubek, by pocign yk. Nagle krzykna, odpychajc go i zrzucajc na ziemi. - Co si stao? Lon i Barry patrzyli zdumieni, jak Herbina miota si po pokoju, plujc i wycierajc wciekle usta. W odpowiedzi wskazaa kubek z kaw. Dawic si, wypada za drzwi tak szybko, jak tylko pozwalay jej wygodne buty. Chopcy zajrzeli do styropianowego kubka i ujrzeli ucho, tak blade i wysuszone, e musiao nalee do trupa. Kawa nie tylko nie nadawaa si do picia, bya pena ciemniackiej magii! A teraz kto pozna ich plan. Barry z wciekoci zapa kubek. - Id, powiedz lordowi Vielokontowi, e mierdzi jak kiepskie chiskie arcie! wrzasn, a potem wyla zawarto do zlewu.

ROZDZIA 5 PIERWSZY NOS W CHMURACH Gdy caa trjka opucia szko, Barry odwrci si do Herbiny. - Jak najatwiej dotrze do Szkocji? Moe pojedziemy magicznym autobusem? - Ugh. - Herbina wzdrygna si; nie znosia magicznych autobusw. Poniewa jej rodzice byli Gumolami, musiaa siedzie z tyu. - Gdy ostatnio jechaam czym takim, duch Keitha Moona obla mnie tani wd. mierdziaa tak bardzo, e musiaam spali sukienk. - W porzdku. Moe zatem uyjemy gumolskiej magii? - Barry wystawi kciuk. Nie moglibymy znw pojecha ywopotk? - wtrci Lon. - Prosz. Nie! - warkn Barry, na sam myl odek cisn mu si gwatownie. Chwileczk. - Herbina zacza grzeba w swej maej, eleganckiej torebce. - Aha! Wycigna z niej pask, metalow puszk wielkoci doni. - Tabaka podrna. - Ma si po niej odlot? - spyta Barry. Herbina skrzywia si. - Zamknij si, minimzgu. Tabaka podrna pozwala pokonywa due odlegoci bez mglenia. Rozkraplanie i skraplanie (zwane wulgarnie mgleniem) to metoda, dziki ktrej czarodzieje i czarownice przenosz si z miejsca na miejsce, szybujc z wiatrem jako rozumne oboczki wilgoci - oczywicie gdy otrzymaj licencj. Lon ju dawno skoczy szesnacie lat, lecz jego tpy psi mdek nie zachwyci Departamentu Usug Kropelkowych. Barry uwaa, e to okropnie niesprawiedliwe - w najgorszym razie Lon pogoniby par samochodw - ale rozkraplanie bez licencji stanowio powane wykroczenie. Tote mglenie nie wchodzio w rachub. - Dziaa nastpujco. Wcigacie troch do nosa i... Znacie to uczucie kiedy kichnicie wystrzela z waszego nosa z prdkoci zydionw kilometrw na godzin? - Tak. - Tabaka podrna sprawia, e kich staje w miejscu, a wy si poruszacie. Bomba! - Lon sign po srebrn puszk. Herbina zrcznie go zablokowaa. - Zaczekaj, Lon. Najpierw zdejmijcie skarpetki. - Sucham? - zdziwi si Barry. - Po prostu to zrbcie, dobrze? Lon zapa konierzyk i zacz cign.

- Nie, Lon, nie koszul, skarpetki. Obaj chopcy usiedli na ziemi, rozwizujc buty (buty ona zapinay si na rzepy). Szybko cignli skarpetki. Herbina staa nad nimi z wyniole fachow min. Barry zapomnia, jak bardzo wkurzao go jej cige komenderowanie. - Dajcie mi je. Rany, Barry, syszae kiedy o czym takim jak pralka? Twoje skarpetki s tak sztywne, e si nie zginaj. A teraz stacie obok siebie. Lon, unie lew rk, Barry praw. - Wzia skarpetk i zwizaa ich przeguby. Teraz stopy. Gdy zostali poczeni, zaja miejsce obok ona i przywizaa si do jego wolnej doni i stopy. To po to, ebymy nie polecieli w rne strony. Ktrdy do Szkocji? Chyba tdy - odpar Barry. Obrcili si dziewidziesit stopni w lewo. A, byabym zapomniaa. Herbina wyja z torebki okulary przeciwsoneczne i naoya je. By to klinowaty kawaek brzowego plastiku, typowe okulary starszej pani. Barry parskn wzgardliwie. - miej si do woli, palancie - odpara Herbina. - Te magiszka pozwol mi zobaczy dom J.G. Rollins. Kupiam je u Searsa. Wszyscy gotowi? Wecie szczypt. Pamitajcie, gdy zaczniemy opada, wcignijcie kolejn porcj. Gotowi? Teraz, ju! Wciga. Lon kichn pierwszy i wystrzeli w powietrze, wlokc za sob pozosta dwjk. Barry mia wraenie, e zaraz wyrwie mu rk. Potem on te kichn i odkry, i cignicie jest znacznie wygodniejsze ni bycie cignitym. W powietrzu panowa lekki chd, ale przynajmniej nie pada deszcz. Po kilku kichniciach znaleli si wysoko w grze i ujrzeli pod sob panoram biedy i bezprawia. Szkoa staa w wyjtkowo zej dzielnicy - trzech chopakw podpalao wanie porzucon kanap, zodziej przerwa wamanie do samochodu i gapi si na nich. Gospodyni domowa pstrykna im fotk z tylnych drzwi domu. Barry skrzywi si jej na zo, a ona odpowiedziaa wulgarnym gestem. W kocu proszek Herbiny zadziaa w peni i postaci si oddaliy. Lecieli naprzd, szybko wypracowawszy rytm. Barry i Lon kichali potnie, dostarczajc rozpdu, Herbina znacznie czciej i z pewn elegancj, w razie koniecznoci korygujc kierunek lotu niczym silniki pomocnicze pojazdu kosmicznego. Lon zobaczy je jako pierwszy. Dwa smoki, Irlandzkie Whiskoddechy, zabawiay si z samolotem. Uderzajc z rozmachem skrzydami, unosiy si obok odrzutowca penego

Gumoli, teraz bez wtpienia wahajcych si pomidzy tradycyjn niewiar i paraliujcym strachem. Smoki ziay ogniem w silniki, jakby chciay sprawdzi, jak bardzo zdoaj rozgrza samolot, nie wysadzajc paliwa. Przez kilka minut przygldali si ich zabawom. Tymczasem samolot rozpaczliwie prbowa unikn smokw, a te z atwoci utrzymyway swe pozycje. W kocu Barry uzna, e ma dosy. Wycign rdk i celujc midzy kichnicia, krzykn: - Cumulus! Smoki natychmiast zamieniy si w puszyste biae oboczki. Przez moment rozglday si zaskoczone, po czym si rozpyny. Powinni by ju blisko. Herbina przenikna wzrokiem uzbrojonym w paciowate okulary i ujrzaa bajeczn posiado J.G. Rollins. Wskazujc w d, pokiwaa gow. Lon mia wanie potnie kichn, lecz w ostatniej chwili Barry sign woln rk i zasoni mu nozdrza. Przez jedn straszliw sekund zastanawia si, czy zablokowane kichnicie nie oderwie onowi gowy. Nic takiego si nie stao, lecz z otworw po bokach wystrzeliy strumienie powietrza, opoczc gwatownie nausznikami. Ze miechem opadli niczym licie na piasek, pozostawiajc za sob smug skarpetkowego cuchu. Herbina i Barry zaczli si odwizywa. - I co mylisz o tabace podrnej? - spytaa. - Lepsza ni ywopotka, ale bol po niej zatoki. - Obmaca twarz, ktra rozgrzewaa si i zaczynaa bole jak diabli. - Zupenie jakbym wypcha je sobie papierem ciernym. - Ale przynajmniej nie musielimy wdrapywa si na bram. Herbina wskazaa rk cikie ogrodzenie z kutego elaza. Po jednej stronie cigno si pasmo play szerokie na dwadziecia pi metrw i niknce w niewiarygodnie bkitnej wodzie, po drugiej wilgotna, iskrzca si ros ziele Szkocji. Wzrok Herbiny przycigno co biaego u stp ogrodzenia. - Spjrzcie, to krlik! - krzykna. Pojawienie si karaibskiej play w samym rodku Szkocji wyranie go zaskoczyo (i bez wtpienia wiele innych miejscowych stworze). Utkn. - Ocal go, hau! - Lon puci si biegiem, pozostali podyli za nim. Krlik zaklinowa si pomidzy dwoma supkami (Barry zauway, e z ich czubkw tryskaj pomienie). Lon chwyci je na wysokoci ramienia, sprawdzajc sw si. Byo to dziwne uczucie - po stronie play metal by bolenie gorcy, po stronie ki zimny. Pocign, ale bez skutku. Wyglda na to, e bd musia uy tego - oznajmi, wycigajc rdk.

Pokryway j mikkie, kolorowe nalepki z Tymoteuszem, Toffikowym Tramwajem i Bradleyem, Brzowym Dinozaurem. To nie najlepszy pomys - wtrci szybko Barry. Lon i jego rdka przez te lata pozostawili po sobie solidny szlak mimowolnego zniszczenia. - Moe powiniene... Lon nie sucha, uklk. Przeraony krlik dygota, wybauszajc czerwone oczy. - liczny krliczek. Wycign ci std, liczny krliczek. Auu! - Przestraszone zwierztko ugryzo go w palec. - Aaaa! - wrzasn Lon, wkadajc go do ust. - Ty pierdzielcu! Lon wycelowa rdk w krlika i czerwony promie natychmiast zamieni gryzonia w gulasz. Uwiadamiajc sobie, co zrobi, Lon wybuchn paczem. Herbina prbowaa go pocieszy. - No ju, ju, Lon. Nie pacz. - Wy dwoje, dajcie spokj - rzuci niecierpliwie Barry. - Tu jest gorco. - Tak - wyszlocha Lon, jego zy przestay pyn. - Mog zdj czapk? - Nie. Chwileczk, zaczekaj. - Herbina znw signa do torebki i wycigna gumowy czepek kpielowy. - Za to jeli chcesz. Miaam zamiar dzi po poudniu pj na wodny aerobik, nim mnie porwalicie. - Dziki - odpar Lon. Barry nie by pewien czy to waciwa odpowied, poniewa biay, gumowy czepek z falbank wyglda na nim jeszcze mieszniej ni czapka. Hej, Herb, co si tu dzieje? To miejsce nie wyglda mi na Szkocj. Kiedy J.G. odniosa pierwszy sukces, wynaja magicznych architektw, by stworzyli jej ma karaibsk samotni. Zrobili to w zamian za czste wzmianki w nastpnym tomie. Teraz zarabiaj krocie, sprzedajc fanom miniatury posiadoci Rollins. - Herbina wstaa, otrzepujc plecy z piasku. - Sprzedaj ich tak duo, e zaczyna to powodowa globalne ocieplenie. Pisz o tym w gazetach. - Gazety kami - oznajmi Barry. - Pisz to, co im ka korporacje. Herbina parskna wzgardliwie. - Powtarzasz to odkd skoczye pitnacie lat i nawet wtedy brzmiao to gupawo, ty pozerze. Barry szykowa wanie retort, ktra w kocu pokazaaby Herbinie, jak dziaa ten wiat, ale nagle ujrza grupk ludzi na play. Spytajmy ich, jak znale zamek Rollins - zaproponowa. Dobry pomys - zgodzia si Herbina. Gdy si zbliyli, rozpoznali owych ludzi; byli to skuci Smiecioercy. Uwizionych wyznawcw lorda Vielokonta pilnowa brzuchaty czarogliniarz w

lustrzankach, ujcy tyto i bez przerwy przeklinajcy. W doni trzyma smycz zalinionego, szesnastogowego psa. - Lepiej mi tu ryjcie, inaczej Fin moe mi si wymkn - rzuci. - A tego bycie nie chcieli, co nie? - Mmhfhth - odpowiedzieli chrem Smiecioercy; kady z nich z zapaem rozgryza kamienie, i potem wypluwa na pla drobniutki piasek. Ministerstwo Magicznego Wiziennictwa zdobyo lukratywny kontrakt na poszerzanie play J.G. - Przepraszam, panie oficerze - odezwaa si Herbina. - Mgby pan pokaza nam drog do posiadoci Rollins? - Kilka gw piekielnego ogara - tych, ktre nie sku bay innych po uszach - sprbowao obwcha tyek Lona. Lon uczyni to samo. Jeden z winiw rozpozna Barry'ego i rzuci si na niego. - Panie Trotter, musi mi pan pomc. Zostaem wrobiony! - Jego oddech cuchn ziemi, z kadym sowem na twarz Barry'ego bryzgay nowe drobinki bota. Gliniarz jedn tust rk odcign nieszcznika. - Wracaj do ucia, amigo - rzek przecigle. - To tam, psz pani - doda, zwracajc si do Herbiny i gestykulujc tajemniczo. - Spytabym was, co tu robicie, ale skoro to sam wielki Barry Trotter... Zaklcie gliniarza sprawio, e nagle ujrzeli w dali imponujce skupisko stiukw i ozdobnych pytek. - Dzikuj, panie oficerze - powiedziaa grzecznie Herbina i ruszyli w tamt stron. Lon galopowa na przodzie. Podczas marszu Barry prbowa zagadn swoj towarzyszk. Jak ci si uczy bucw? Lubisz to? Herbina pocigna nosem. Prawidowo nazywa si ich marginalnie magicznymi. Barry uzna, e ma ju dosy tego tematu, lecz Herbina cigna niezraona: - Marginalnie magiczni Gumole odgrywaj bardzo wan rol w naszej gospodarce, zwaszcza w gwatownie rosncym sektorze usug. wity Hilary pozwala im zdoby niezbdn wiedz i umiejtnoci konieczne do znalezienia prawdziwej, satysfakcjonujcej pracy. Dwadziecia lat temu mogli co najwyej zarobi par groszy jako kosmetyczki czy iluzjonici na dziecicych imprezach. Teraz mog y godnie. Suchanie Herbiny czsto przypominao ogldanie kablwki ustawionej na wyjtkowo nudny kana.

- Dzikuj, matko Tereso. Spjrz, Lon dotar ju niemal do drzwi. Lepiej go dogomy. cigamy si! P kilo piasku w kadym bucie pniej Barry i Herbina doczyli do ona przed drzwiami do skromnego domu zbudowanego z gipsu. Nie wyglda szczeglnie bogato - zauway Barry. - A sdziem, e ona ma kasy jak lodu. - Mog zapuka? - zapyta podekscytowany Lon. - Uyj koatki - poradzia Herbina. Na drzwiach wisiaa mosina koatka w ksztacie pici; gdy tylko Lon jej dotkn, zadwicza dzwonek. - O, jest magiczna - zauwaya Herbina. - O, jest gupia - odpali Barry. Chwil pniej drzwi otwary si i ujrzeli przed sob wysokiego mczyzn w trzyczciowym garniturze. - Czym mog suy? - spyta z pompatyczn min, unoszc wysoko grube czarne brwi. Barry zauway, e ma na czole plamy wtrobowe, i zacz je liczy. - My do pani Rollins. Zastalimy j? - spytaa Herbina. Czy ona was oczekuje? - zapyta lokaj; jego brwi skojarzyy si Barry'emu z gsienicami. Uhm, nie. - Drzwi zaczy si zamyka. - Ale to bardzo wane, musimy z ni pomwi. - Drzwi zamykay si coraz szybciej. - Jestemy fanami jej ksiek. Teraz pozostaa ju tylko szczelina. - To jest Barry Trotter! - rzucia z desperacj Herbina, popychajc Barry'ego naprzd tak, e z hukiem uderzy w zamykajce si drzwi. - Hej, to moja gowa! Drzwi natychmiast otwary si szeroko. - Bagam o wybaczenie. Wejdcie, prosz, zaprowadz was do salonu. - Dzikuj - odpara Herbina, lekko poirytowana faktem, e nazwisko Barry'ego jak zwykle zdziaao cuda. Zacza zdejmowa buty. - Jedn chwiluni, nie chcemy nanie piasku. Lokaj machn rk. - Niewane. Jest magiczny, sam zniknie. Dwadziecia dwie plamy, pomyla Barry. Mam nadziej, e umr, nim zaczn tak wyglda. Czy brwi lokaja aby si nie poruszyy? To faktycznie gsienice!

Mczyzna zaprowadzi ich do pomieszczenia przypominajcego hol wejciowy redniowiecznego zamczyska. Herbina zatrzymaa si w progu, patrzc to na skromny gips na zewntrz, to na ogromn, imponujc, kilkusetletni konstrukcj w rodku. - No chod - szepn Barry. - Zachowuj si, jakby ju wczeniej widywaa magi. W takich sytuacjach z Herbiny zawsze wyazia Gumolka. Podyli za lokajem szerokim korytarzem. Mczyzna zdj gsienice z czoa i wsadzi do kieszeni. Wok siebie widzieli ciemne stare drewno, bogate gobeliny, stare, ponure obrazy przedstawiajce starych bladych ludzi. Tak mgby wyglda Hokpok, pomyla Barry, gdyby nie cige zniszczenia, wizytwki pozostawione przez kolejne pokolenia uczniw. Lokaj otworzy drzwi wiodce do wielkiej sali. Z uchwytw na cianach zwieszay si proporce ozdobione herbem rodziny Rollinsw: lwem i jednorocem na zotym polu ze rub i szklan kul oraz mottem: Semper ubi sub ubi. - Zaczekajcie tutaj - powiedzia lokaj. - Przyprowadz pana domu. - Pana? - Dzikuj. - Herbina dygna lekko, a Barry szturchn j okciem. Lokaj odszed bez sowa. - Kretynko - sykn Barry - to tylko lokaj. Lon tymczasem zawdrowa na drug stron sali, obok wielkiego kominka. Podeszli do niego i wycignli si wygodnie na wielkiej, skrzanej kanapie. Na kominku pon nie dajcy ciepa zielononiebieski ogie. Kolory Slizgorybu, pomyla Barry. Obok kraty ujrza niewielkie pokrto z napisami: chodno, ciepo, gorco, piekielnie i nie bd mieszny. Byo ustawione na chodno, podkrci je do gorco. Z kominka wypyna fala rozgrzanego powietrza. - Hej. - Lon unis wzrok znad kuli nienej. - Przez ciebie zapoc czapk Herbiny. - Be - rzucia Herbina. - Barry, przykr ogie. Barry ze zowieszczym umiechem ju mia podkrci temperatur na piekieln, gdy jego pytakrzyk zapulsowa. Odwrci si i ujrza po drugiej stronie sali a nadto znajom posta. Byszczcy hem z pikelhaub, niewiarygodnie krzaczasty ws, pier pokryt wymylonymi medalami, lnice wiskie oczka wcinite niczym dwie jagdki w pi kilo oju. - Znw si spotykamy, Trotter. Gotuj si na mier.

ROZDZIA 6 SZTUKA I POLITYKA Caa trjka rzucia si do dziaania. Herbina przyja charakterystyczn pozycj do walki, siad kuczny, ktry sprawia, e wygldaa jak mistrz z Shaolin cierpicy na wyjtkowo bolesne skurcze miesiczkowe. Przyciskajc donie do brzucha mamrotaa z furi, plujc wok i tworzc zaklcie. Pomkno w stron lorda Vielokonta i trafio go w sam rodek podbrzusza. - Uff - jkn lord Ciemniakw. Lon cisn na olep nien kul i wskoczy za kanap. Pocisk wyldowa z brzkiem daleko od Vielokonta, jednak da Barry'emu do czasu, by zdoa wycign rdk. Przypita do wewntrznej strony uda bya mokra od potu i obrzydliwie lepka, ale w tej chwili nie mia gowy do jej czyszczenia. - Aveda neutrogena! - wrzasn i niesawne zaklcie mierci przez nawilenie pomkno w stron nieprzyjaciela w pomieniu lepkiego, zielonego ognia. Vielokont wrzasn, jego gos zabrzmia piskliwiej, ni Barry pamita. Lord Ciemniakw umkn za drzwi. W sekund pniej zielony pomie uderzy w nie z gonym, wilgotnym mlaskiem i zamieni w kawa aloesowej brei. Gdy breja spyna na podog, caa trjka ujrzaa co, czego nigdy by si nie spodziewaa: wielki lord Vielokont klcza, unoszc rce. - Zawieszenie broni! - krzycza. - Przestacie, ja tylko artowaem. - H? Niemoliwe, by si poddawa, pomyla Barry, zostao jeszcze cakiem sporo ksiki. Idol wiata magicznego poprawi okulary na nosie i zbliy si czujnie, unoszc rdk. Herbina ruszya za nim, wci przykucnita, gotowa w razie koniecznoci zaatakowa kolejnym zaklciem. Lon wyjrza zza kanapy. - Hej, lordzie Ciemniakw - rzuci Barry - bez twoich umazanych botem kumpli nie jeste ju taki twardy, co? - Tak - zawtrowaa mu Herbina. - Zao si, e jeste gotw wyrwa sobie jdra i cisn nimi w nas. Czasami wielka inteligencja szkodzia poczuciu humoru Herbiny. Gdy si zbliyli, odkryli, e trupi skr Vielokonta pokrywaj dziwne smugi, a spod pikelhauby wystaje gsta, jasna czupryna. Barry chwyci j.

- Vielokoncie, od lat chciaem ci powiedzie, e to chyba najgorszy tupecik jaki zdarzyo mi si oglda. - Szarpn mocno, wosy jednak nie ustpiy. Au, au! Przesta, brutalu! - Vielokont chwyci Barry'eg za rk, prbujc si uwolni. - Nie jestem prawdziwym Vielokontem... Co takiego? - wtrcia Herbina. Robi to, by przeposzy fanw. Nie macie pojcia ilu ich jest. O, ja mam pojcie - rzek ze znueniem Barry, puszczajc go. Gdyby dostawa p dolara za kadego faszywego Vielokonta, ktrego pokona przez te wszystkie lata... - Kim jeste? Mczyzna dwign si z ziemi, oderwa sztuczne wsy i wrzuci do odwrconej pikelhauby. - Nie ruszaj si przez chwil - polecia Herbina, podnoszc si z pozycji bojowej. Musz zdj urok zatwardzenia, ktry na ciebie rzuciam. Niech sobie przypomn. Jak zneutralizowa Wze Wntrznoci...? Wyprostowany mczyzna odzyska nieco godnoci, otrzepa si z kurzu. - Nazywam si Trevor Nunnaly, jestem towarzyszem ycia pani Rollins. Jak si miewacie? - Kade z nich po kolei ucisno podan do. - Zazwyczaj szczuj intruzw psami, ale jeli to naprawd wielki Barry? Barry gronym gestem unis rdk; Nunnaly wzdrygn si. - A, oczywicie, tak wanie jest, bez cienia wtpliwoci. Musicie zosta na obiad. Zostaniecie? Biorc pod uwag przyjcie, jakie im zgotowano, Barry mia ochot odmwi. - Tak - odpara Herbina - z rozkosz. Barry ju mia schowa rdk, wczeniej jednak poliza kciuk i potar j. Nic z tego. Zeppelinowskie runy ZOSO, ktre wypisa na niej niezmywalnym flamastrem, gdy mia czternacie lat, wci si nie poddaway. By wwczas okropnym idiot. Trevor patrzy na niego dziwnie, wic szybko ukry rdk. - Jestem godny - oznajmi Lon. - No dobrze, zostaniemy - ustpi Barry. - Znakomicie, zaraz wezw kucharza. - Nunnaly wyj z kieszeni may srebrny dzwoneczek, zadzwoni. Niemal natychmiast do pokoju wbiega znajoma istota. By to niski, ciemnoskry czowieczek podobny do Hiszpana, z wybauszonymi oczami i niewiarygodnie zakrconym wsem.

- Pan mnie wzywa, sirrrr... BARRRRY! To przecie wielki Barrrry Trrotterr. - Skrzat domowy Dali rzuci si Barry'emu w ramiona, wci jeszcze przecigajc ostatnie r. - Tak si ciesz, e ci widz. - Ucaowa go w oba policzki w stylu kontynentalnym; kocwka jego wsa zbliya si niebezpiecznie do dziurki od nosa Barry'ego. - Ja te si ciesz, e ci widz, Dali. Jeste mi winien troch grosza. - Och, paniczu Barrrry, zawsze zamieszaem odda ci te pesetas. Dostaniesz je pszed esta noche. Macie zamiarrr rrozgoci si tu na jaki czas? Dwiczne latynoskie r - Barry nigdy nie potrafi go naladowa i podejrzewa, i Dali mwi w ten sposb, by go wkurzy - sprawiao, e rozmowa ze skrzatem trrrwaa godzinami. Nunnaly postuka go w rami. - Jeli mona, chciabym pomwi o obiedzie. - Dali puci szyj Barry ego, zeskoczy na podog i wycign niewielki notatnik. Prrosz, sucham - rzek. Dzi, Dali, wydamy uczt na cze naszych goci. Szczegy jadospisu pozostawiam tobie - owiadczy Nunnaly. - Ale nie szczd niczego. I we co wyjtkowego z piwnicy. Jakie to mie - powiedziaa sodko Herbina. Barry dostrzeg, e podoba jej si gospodarz. Zwykle zdarzao si to raz do dwch razy na przygod, a ju na pewno, gdy go by draniem. Dawno nauczy si to akceptowa. - Moe pan na mnie polega, sirrr. - Dali wsun notes do kieszonki. - Zabierram si do tego natychmiast. - Podwin ws, jeszcze mocniej wybauszy oczy i odbieg. Nunnaly odwrci si do goci. - Pozwolicie, e przeprosz was na par chwil? Musz si pozby tego idiotycznego kostiumu. Mia racj, biay podkad rozmaza si na wszystkich medalach i tunice, a peleryn pokrywa kurz z podogi pomieszany z drobinkami mierciononego aloesu. Barry dostrzeg, e czerwona podszewka jest spowiaa i postrzpiona. Nunnaly rozejrza si wok. - Kuppins. - Wtrobiany lokaj wynurzy si z cieni, gdzie sta, gadzc swoje gsienice. - Zaprowad naszych goci do jadalni, wkrtce do nich docz. Barry, Lon i Herbina podyli za Kuppinsem labiryntem wyoonych boazeri korytarzy. Jadalnia okazaa si wielkim pokojem o cianach obitych czerwon tkanin, na ktrych wisiay stoczone obrazy w zoconych ramach. Szczerze mwic, bya nieco przesadnie nowobogacka. Powinienem by zada wikszej kasy, pomyla Barry.

- To Turner. - Herbina wskazaa kosztowny pejza morski. - Specjalnie jest taki rozmazany? - spyta Lon. Gwny element wystroju stanowi dugi st pokryty nieskazitelnym, pciennym obrusem, na ktrym ustawiono szczerozote kandelabry. Spokojnie miecio si przy nim co najmniej czterdzieci osb. Nasza trjka poczua si niemdrze. Usiedli obok siebie na jednym kocu. - Nie chciaby si tam? - spyta artobliwie ona Barry. - Dobra - odpar wesoo Lon. - Barry chcia mu powiedzie, e to dowcip, ale zmieni zdanie. - Po chwili zjawi si Nunnaly i usiad na kocu stou midzy Barrym i Herbina. - Czemu on siedzi a tam? - spyta, wskazujc Lona. - Wytarza si w ajnie szopa - wyjani cicho Barry. Nunnaly spojrza pytajco, ale nie cign tematu. Lon umiechn si, pomacha i z powrotem powrci do popychania sztucw po stole. Warcza przy tym jak may samochodzik. W oczekiwaniu na Daliego i obiad zaczli rozmawia. Nunnaly'ego niezwykle interesowaa osoba lorda Vielokonta, bo pragn udawa go jeszcze udatniej. - Ale po co w ogle go udajesz? - chciaa wiedzie Herbina. Powiedzmy po prostu, e odgrywa to wan rol w moim zwizku z J.G. - Nunnaly zarumieni si lekko. - Naprawd widzielicie Tego, Ktry mierdzi? Kogo? Lona? - zdziwi si Barry. - A, Vielokonta. Jasne. No to... Jak waciwie mierdzi? Barry zawaha si, prbujc przywoa w pamici wypeniajcy nozdrza odr Kracowego Za. - Najblisze, co mi si kojarzy, to rozpuszczalnik. Prbuje go zamaskowa wod kolosk, sprawiajc, e mierdzi jak cytrynowy rozpuszczalnik. - Barry odwrci si do Herbiny. - To ta woda za grosze, zawsze zapominam jak si nazywa. - Herbina nie odrywaa wzroku od Nunnaly'ego. - Bold Spice. Tania podrbka. - artujecie. Kto tak potny i bogaty uywa Bold Spice'a? - No c, lord V. jest nieco... osobliwy. - Jestem godny! - wrzasn Lon. - Gospodarz sign do kieszeni, wycign pudeeczko i rzuci je onowi. - Rodzynki! - zawoa Lon radonie. - Rany, jeli reszta obiadu bdzie rwnie dobra,

to bdzie cakiem dobra. - Mwie, e... - Zapomniaem. - Mwie Trevorowi, e Ten, Ktry mierdzi to dziwak - przypomniaa Herbina. - Trevorowi, co? Herbina bya okropnie przewidywalna. Nunnaly spowania. - Zatem, Barry, co wedug ciebie sprawia, e Ten, Ktry mierdzi jest a tak zy? - Nikt do koca nie wie - odrzek Barry. - Cho pod czas nauki w Hokpoku stanowi stay obiekt drwin. Kr plotki... - Odwrci si do Herbiny. - Mam mu powtrzy plotki? - Tak, prosz - wtrci Nunnaly. Herbina skrzywia si. - Jeli musisz? - Usta Barry'ego wygiy si w zoliwym umiechu. - C, niektrzy powiadaj, e wielki lord Vielokont pad ofiar nieudolnego obrzezania. - Nie! - Nunnaly sprawia wraenie szczerze wstrznitego. - Owszem. Czy to nie zdumiewajce? - Zachichotali chrem. - O czym wy mwicie?! - hukn Lon. - Chirurg by pijany - podpowiedziaa Herbina. - Go, ktry chodzi z Vielokontem do Hokpoku, twierdzi, e ma wszystkie kolory tczy - oznajmi Barry. - Niech no tylko umieszcz t wiadomo na stronie. - Nunnaly zatar rce. - Wci jestem godny! - krzykn z irytacj Lon. - Serwetk przywiza sobie pod szyj niczym liniak. Zacz tuc sztucami o blat. Przyjaciele z Hokpoku doskonale znali podobne nastroje. - Widz, e wadczy niemowlak powrci - mrukna Herbina. W tym momencie zjawi si Dali, a za nim korowd domowych skrzatw dwigajcych zakryte srebrne pmiski. - Juhu! - zawoa Lon z drugiego koca jadalni. - Pani i panowie, pszedstawiam wam moje najnowsze arrcydzieo. Na sygna Daliego skrzaty odkryy pmiski. Wygodniali ludzie ujrzeli poskrcane miedziane przewody, kka zbate, przekadnie, styropianowe kulki, puszk farby i niewtpliwie gwn atrakcj - wielk, srebrn mis pen pynnego gipsu. Barry otworzy ze zdumienia usta. To mia by obiad? - Zdumiewajce, prawda? - Nunnaly bdnie zinterpretowa wyraz twarzy Barry'ego jako podziw. - Dzikuj, Dali, tym razem przeszede samego siebie.

- Dzikuj, sirr. - Dali skoni si nisko. Jeden ze skrzatw wprowadzi do jadalni olbrzymi, czerwon elk, pogania j wielkim batem i gonymi przeklestwami. Zelka, posiadajca gaki oczne, uszy i inne niezbdne narzdy biologiczne, powoli przesuwaa si naprzd, pozostawiajc po sobie lad luzu, zapewne o smaku winiowym. Przy kadym uniesieniu bicza dygotaa gwatownie. - Czemu u licha przyprowadzilicie to tutaj? - spyta Nunnaly. - Bo prosi pan o co wyjtkowego z piwnicy - wyjani Dali. - Naturalnie zaoyem, e chodzi o Clarence'a. Nie, nie, chodzio mi o wino. Clarence od wielu pokole naley do rodziny J.G. wyjani gociom Nunnaly. - Zjedzenie go byoby czym bardzo niestosownym. Mj bd. Odprrowadz go do jego kwaterry. Bon ap - petit. - Dali znikn. - Dali to najlepszy surrealistyczny kucharz w Wielkiej Brytanii, moe nawet na caym wiecie. - Nunnaly - umiechn si promiennie. - Nie ma ich zreszt zbyt wielu. Czstujcie si wszyscy. - Ale jak? - spyta Barry. - Herbina posusznie napenia talerz niejadalnymi mieciami. - Hej, podajcie troch tutaj! - zawoa Lon. - Dobrze, ale nie bdzie ci smakowao. - Herbina dwigna mis z gipsem i zaniosa mu. - Rany, jakie to cikie. Osobicie lubi ukada dziea Daliego na talerzu. Niektre ukady s mie dla oka, inne wyzywajce, jeszcze inne osobliwie smutne. A tymczasem - wycign z kieszeni jeszcze kilka opakowa rodzynek - to pozwala zaspokoi gd. Barry wzi je bez entuzjazmu. - Dziki. Najwyraniej uznawszy, e teraz czy ich nowa wi, Nunnaly znw spowania. - Barry, bd szczery. Uwaam, e te ksiki to niemdre bzdury, ale s te uyteczne. Przede wszystkim bardzo uatwiaj ycie Gumolom, ktrzy maj talent magiczny, lecz sami jeszcze o tym nie wiedz. - Jak? - Herbina umiechna si sodko. Barry'emu zrobio si niedobrze. - Powiedzmy, e masz jedenacie lat i odkrywasz, e jeste magiczna - jeli czytaa wczeniej t seri, nie wpadniesz w panik. Moesz przey zawd, gdy odkryjesz, e prawdziwe ycie czarodziejw nie jest tak zabawne i wspaniae, jak w ksikach J.G., ale to drobiazg. Pamitam, jak sam odkryem, e jestem czarodziejem. Zaczem sysze mojego

gekkona gadajcego do siebie: Poli sobie oko. Prosz, wanie polizaem sobie oko. - Jeste zwierzousty? - zainteresowa si Barry. - Tak. Mylaem, e zaczynam wariowa. Na szczcie mieszkaem obok niezwykej kobiety, ktra przyja mnie pod swe skrzyda. Pani Robinson. - Nunnaly spojrza tsknie w dal. - Ona pokazaa mi wiat czarodziejw. Herbina posmutniaa; Nunnaly niczego nie zauway. - Mimo wszystko jednak chciabym, by w tamtych czasach mona byo dosta te ksiki. To bardzo uatwioby magiczny coming out. Kiedy poraajca liczba magicznych Gumoli dostawaa wira, teraz jedynie umiechaj si do siebie, czekajc na list z Hokpoku. Nunnaly machn rk, w ktrej trzyma rodzynk. - Gdyby Barry Trotter ju wtedy istnia, by moe William Szekspir staby si cennym czonkiem magicznej spoecznoci. Herbina parskna w swj talerz peen styropianowych kulek, wyrzucajc kilka w powietrze. - Ale... Nunnaly, zafascynowany dwikiem wasnego gosu, nie zwraca na ni uwagi. - W kadym razie J.G. zaczyna ju si nudzi. Mwia ci? - Ale co? - spyta Barry. Gospodarz zawiesi gos. - Do diaba, to do niezrczna sytuacja. Zakadaem, e ci powiedziaa. - Wydu to z siebie, na mio bosk - warkn z irytacj Barry. - To bdzie ostatnia powie o Barrym Trotterze. - Co takiego? - spytali chrem. Pewnie nie powinienem tego mwi, ale J.G. zdradzia mi swj sekret. W tej ksice umierasz, Barry. - Ale czemu miaaby... ona nie moe... Ciaem Barry'ego wstrzsn dreszcz, oczyma duszy ujrza ulatujc saw. - No, jeste teraz dorosy, twoje przygody robi si mao ciekawe. Co ma niby pisa? Barryego Trottera i skomplikowany formularz podatkowy? A moe po prostu ma tego dosy? Nie wiem, musiaby j spyta. Wiem jednak, e zamierza odoy piro. - Spojrza na Barry'ego z rozbawieniem wiadczcym o tym, i nie podziela oglnej konsternacji, jaka zapanowaa przy stole. - Nie martw si, Barry. Moe i zginiesz, ale niczego nie poczujesz. Odsun talerz.

No tak, miy posiek, prawda? - Zerkn na zegarek. - Robi si pno, musicie rusza w drog. Dokd w ogle si wybieracie? - Zamia si, majc na myli kiepsk konstrukcj tej ksiki. - Wanie sobie uwiadomiem, e nie mam pojcia, po co tu przybylicie. - Szukamy J.G. - oznajmi godny i wkurzony Barry. - Zamierzamy j porw... - dopowiedzia Lon. - Porozmawia z ni - przerwaa mu szybko Herbina, ratujc sytuacj. - Chcemy j przekona, by powstrzymaa krcenie filmu o Barrym Trotterze. - Och, J.G. nie ma z tym nic wsplnego. Na waszym miejscu porozmawiabym z szefami Fantastic Books w Nowym Jorku, to do nich nale wszystkie prawa. Ale czemu waciwie chcecie powstrzyma krcenie filmu? Sdziem, e to ziszczenie waszych marze. - To do skomplikowane - odpara Herbina. - Powiedzmy po prostu, e jeli film wejdzie na ekrany, Barry bdzie musia dorosn i poszuka sobie prawdziwej pracy. Nunnaly sapn wspczujco. Och, znam ten bl. ycie jest za krtkie na prawdziw prac. Ja sam miaem to szczcie - dziki hojnoci J.G. - e mogem powici ostatnie kilka lat mego ycia czemu, co jak sdz zdoa zmieni ten wiat. - Jego twarz pojaniaa. - Mog wam to pokaza? Chcielibycie zobaczy? - O tak, prosz! - wykrzykna z entuzjazmem Herbina. - Barry z rozbawieniem stwierdzi, e niejadalny, surrealistyczny obiad nie uciszy wcale jej wiecznie zaknionego libido. - W porzdku, no to chodcie za mn. - Nunnaly wsta i niemale wybieg z jadalni. Barry, Herbina i Lon ruszyli za nim. Dotarli do drzwi. Nunnaly stan przed nimi i spyta z powag. - Jeli poka wam, co kryje si za tymi drzwiami, przyrzekniecie, e nie ukradniecie mojego pomysu? Mgbym zada od was podpisania czego, ale chyba musz wam zaufa. Nunnaly otworzy drzwi i zapali wiato. Dwadziecia lamp jarzeniowych oyo z brzkiem, ukazujc rzd stu czterdziestu czterech drewnianych torw wygitych z jednej strony i opadajcych w d ku pododze. - Oto on - oznajmi z dum Nunnaly. - To znaczy, co? - spyta Barry. - Och, nic niewielkiego. Jedynie sposb zakoczenia wszystkich konfliktw na tym wiecie, na wieki. Trjka bohaterw spojrzaa na niego tpo. - To drewniane wycigi, zobaczcie...

Nunnaly podszed do wielkiej skrzyni, otworzy j i wycign dwa przedmioty z kkami. Podczas gdy pochyla si nad ni, odwrcony plecami, Barry spojrza na Herbin, zakreli palcami kko na czole i wskaza gospodarza. Herbina zmarszczya brwi i pacna go w rami. Zabolao. - Prosz, Barry, we Trynidad. - To by klinowaty kawaek drewna pomalowany na zielono, niebiesko i to w barwach flagi karaibskiego pastwa. Nunnaly zakrci prawym przednim kkiem. - Herbino, to dla ciebie. Wielka Brytania, sam zawsze jej uywam. - Dzikuj - odpara. - Herbino, Barry, postawcie samochodziki obok siebie na grze. Gdy powiem start, wypucie je. - Zaraz zginiesz, Trotter. - Herbina zacza agresywnie porusza drewnianym samochodzikiem na torach, tam i z powrotem. - Start! Przeciwnicy jednoczenie wypucili samochodziki i rzeczywicie Barry przegra. Autko Herbiny dotaro do mety sekund przed jego samochodzikiem, ktry chwia si wyranie. - Ja, ja! Te chc sprbowa! - zawoa Lon. Nunnaly wrczy mu autko ze skrzyni. - I co? Czy to nie wietna zabawa? - Jasne - przyzna Barry. - Ale nie rozumiem, jak moe ocali wiat. Jak dotd, Nunnaly nie toczy moe jeszcze piany z ust, ale zacza pojawia si w kcikach. Ich wirnity gospodarz wykona szeroki gest ogarniajcy cay pokj. - W tej komnacie mamy sto czterdzieci cztery tory, po jednym na kade suwerenne pastwo tego wiata. Obecnie ich przedstawiciele siedz w Nowym Jorku, w budynku Narodw Zjednoczonych, naradzajc si nad rozwizaniem kolejnych problemw. Ale zrozumcie, logika i argumenty maj te swoje minusy. Sowa bywaj liskie, argumenty potrafi zamci w gowach. Nie zawsze to, co mwimy, znaczy to, co chcielibymy, by znaczyo, zwaszcza jeli brak nam rozumu. Ta metoda jest znacznie uczciwsza. Zawsze powtarzam, samochodziki nie kami. Barry nie wydawa si przekonany. - Ale czemu samochodziki? Czemu nie, powiedzmy, badminton? Nunnaly spojrza na niego ze zgroz. - Mj Boe! To byaby anarchia.

Widzc, e Barry wci patrzy z powtpiewaniem, chudy jak czapla mczyzna wycign z szuflady wymitolon kartk papieru i powtarzajc wystp odgrywany tysice razy przed lustrem w sypialni, zacz czyta: - Jedynie poprzez wycigi mona naprawd rozwiza problemy tego wiata. Tylko dziki milczcemu osdowi aerodynamiki i przycigania, poprzez obiektywn, oczyszczajc prdko zdoamy dotrze do Mety Ostatecznej Prawdy. Spjrzmy bowiem, czy ycie w pewnym sensie take nie jest wycigiem? I czy to przypadek, e mwimy o drodze postpu? Czy sami nie jestemy maymi, drewnianymi samochodzikami pdzcymi po drewnianym torze Nieskoczonoci? - Ale... - No dalej, nazwij mnie postpowcem. To nie znaczy, e nie mam racji. - Nie znaczy te, e nie jeste zakrcony jak soik na zim, pomyla Barry. Cho w plan brzmia wariacko - i by wariacki - Barry podejrzewa, e Nunnaly'emu moe si uda. Ostatecznie gospodarz mia olbrzymi gow. Jeli Barry nauczy si czegokolwiek ze swych kontaktw z ludmi bogatymi i synnymi - nie tak czstych jak by chcia, ale od czasu do czasu jednak si zdarzay - to tego, e wszyscy mieli wielgachne czerepy. W teorii tej wci pozostao kilka luk. Czy wielkie gowy prowadziy do sukcesu, czy te stanowiy jedynie jego efekt uboczny? Tak czy siak, Nunnaly wyglda na pewniaka mia nie tylko gigantyczn czach, ale te mnstwo wosw. Wielki eb i mnstwo wosw u tej samej osoby to niezawodny znak, odpowiednik postawienia w wycigu na jedynego konia, ktry nie ma na gowie foliowej torebki. Chtnie zaoybym torebk foliow na gow Nunnaly'emu, pomyla Barry. Od chwili, gdy stan przed nimi przebrany za Vielokonta, poprzez kolacj i w kretyski, obkaczy plan, Nunnaly w umyle Barry'ego z nieszkodliwego ekscentryka przeksztaci si w prawdziwy, stuprocentowy, licencjonowany, zbadany laboratoryjnie okaz fioa. A skoro ju mowa o Nowym Jorku, musimy... Pocigajmy si jeszcze. - Herbina byskawicznie zmienia temat. - Trevorze, chc si ciga z tob. Oczy Herbiny i Nunnaly ego si spotkay i Barry wkurzy si jeszcze bardziej, pojmujc, e ich szanse opuszczenia tego wieczoru wariatkowa s rwne zeru. Widzia wyranie, e libido Herbiny - owa potna, bezosobowa sia, z rwn atwoci umiejca tworzy, jak i niszczy - znw pokonao wszystko. - Chyba tu zanocujemy - mrukn do ona.

Kumpel nie zwraca na niego uwagi. Sta na czworakach, cakowicie zafascynowany wycigiem. - Brum, brum, piip, up! - zawoa, walc Finlandi: w Mozambik. - Aaa, pal si! Utknem pod samochodem, pal si ywcem, pomocy. Aaa! Zniesmaczony Barry postanowi znale Daliego i obrci go do gry nogami. Moe wypadnie mu z kieszeni par groszy.

ROZDZIA 7 W BRZUCH BESTII Nastpnego ranka pierwsza myl Barry'ego (by zapoyczy slogan Ligi Obrony ydowskich Czarodziejw) brzmiaa: Nigdy wicej. Cho Lon mia umys maego dziecka, to jeli chodzi o chrapanie, by ju w rozkwicie mskoci. Dojrzao moe pogbi jego ton i polepszy zasig, ale z pewnoci nie da mu wikszej siy raenia ni ostatniej nocy. Barry zatem bez zapau unis gow, gdy do sypialni wpada w podskokach Herbina. - Cze, chopcy. Jak mina noc? Bya radoniejsza, ni ktokolwiek ma prawo by przed dziesit trzydzieci. - Okropnie. A twoja? Zreszt zapomnij, nie chc wiedzie. Pusty odek Barry ego zaburcza na wspomnienie ostatniej sceny wieczoru: Nunnaly z kieliszkiem koniaku w doni prowadzi Herbin do obserwatorium, by obejrzaa kwadratowy ksiyc, ktry umiecia tam J.G. Potem jego wyobrania na szczcie odmwia wsppracy. Nie mg si doczeka chwili, gdy opowie J.G. o wyczynach zdradzieckiej dwjki. Oczywicie najpierw bdzie j musia znale. - Okropnie? Czemu? - Bo obecny tu hrabia Hurgot chrapie jakby w gardle utkwia mu talia kart - rzek z irytacj Barry. - Mwiem ju, e bardzo przepraszam - wtrci pokornie Lon, po czym z powrotem zacz szura autkiem po obrusie. Jak zwykle, uzupenia efekty dwikowe eon brio e saliva. - Przykro mi to sysze - oznajmia Herbina bez szczeglnego wspczucia. - Jest moe jaki sok? - Czemu masz mokre wosy? - Wanie wrcilimy z Trevorem z play. Cudownie si pywa o tej porze. Ocean jest ciepy jak zupa. - Otworzya zbami spink i wsuna w krcon grzyw. Widzielimy wa. Pisa co zygzakami na piasku. - To pewnie mija zygzakowata. - Barry dostrzeg okazj do powymdrzania si przed Herbina i wykorzysta j do koca. - Strasznie jadowita, po uszy pena neurotoksyn. Po piciu minutach umierasz, po siedmiu zaczynasz si rozkada. Ugryza moe Nunnaly'ego? - spyta z nadziej. - Bardzo mieszne. Dali ju ci zapaci? - Nie, nie zapaci, dziki, e spytaa.

- Nastpnym razem, gdy kto poprosi ci, eby kupi samolot z demobilu na pokaz sztuki, powiedz nie, doda w duchu. Herbina rozoya na kolanach serwetk. - Po wczorajszym obiedzie mg ci da zdechego szczura, a ty jeszcze by si ucieszy - oznajmia. - Ciekawe jak potworno przygotuje na niadanie. Odpowiedziao jej poruszenie w drzwiach. - Zrbcie przejcie, zrbcie przejcie! - krzykn Nunnaly, dwigajc w doniach pmisek z pokryw. Nikt nie blokuje ci przejcia, pomyla Barry. I zdejmij t durn czapk kucharsk. Nunnaly dostrzeg gniewne spojrzenie Barry'ego. - Widz, e podoba ci si moja czapa. Dzikuj. Uznaem, e zasuyem na ni po przyrzdzeniu tego arcydziea. - Dramatycznym gestem unis pokryw. Tosta z marmolad i piklami! W kuchni roi si od czci samochodowych i folii z bbelkami - dzi wieczr mamy kolejny bankiet - musiaem zatem wykorzysta to co znalazem... Na co czekacie? Czstujcie si! - Przesta to mwi, warkn w duchu Barry. Smaki w jego ustach gryzy si tak gwatownie, e mia wraenie, i syszy kapanie zbw. Ale i tak przekn. Smakowao paskudnie, przynajmniej jednak nie bya to Sztuka. A zatem - rzek Nunnaly, gdy skoczyli - przypuszczam, e ruszacie do Nowego Jorku? Zgadza si - mrukn Barry. - Jak najatwiej si tam dosta? Jest tu moe w pobliu lotnisko? Albo prywatny odrzutowiec pani Rollins, ktry moglibymy poyczy? - spyta tylko na wp artobliwie. Nunnaly zachichota. - Nie mamy odrzutowca, ale z pewnoci zauwaylicie ocean. Magicznie czy si z Morzem Karaibskim, tote z atwoci moecie dotrze do Stanw. Bardzo to uatwia J.G. wyjazdy w interesach. - J.G. pywa tam odzi? - zapytaa Herbina. - Nie, rekinem. Wok stou rozlegy si okrzyki zdumienia. - Nie mwcie mi, e nigdy o tym nie syszelicie. Podre rekinem to najnowsza moda wrd modej inteligencji. - Umiechn si do Herbiny, ktra odpowiedziaa promiennym umiechem. Barry poczu kolejn fal mdoci. Zdecydowa si wczy do rozmowy.

- A jak dokadnie podruje si rekinem? - S bardzo due, maj co najmniej dwadziecia pi metrw - w mniejszych po prostu brak miejsca. Otwieraj szeroko paszcz i wchodzicie do rodka. Ich odki wyposaono we wszystkie domowe wygody i dokadnie wypukano. Moecie tam czyta, spa, robi co tylko zechcecie, nie lkajc si strawienia. Po przybyciu na miejsce askoczecie gardo rekina, ktry wymiotuje was na brzeg. atwizna. Barry'emu nie spodobaa si ta wizja i jego mina wyranie o tym wiadczya. - Barry, z pewnoci Trevor nie proponowaby czego takiego, gdyby to nie byo absolutnie bezpieczne - powiedziaa Herbina. - Twierdzi, e jego o... towarzyszka wiele razy podrowaa w ten sposb. Wanie, pomyla Barry. Prbujc zniechci Herbin, przywoa na pomoc najcisz artyleri. - Tam w rodku musi cuchn starymi rybami. - Ale nie - odparowa Nunnaly - obsuga sprzta wszystko przed i po kadej podry. W przeciwnym razie nikt nie korzystaby z rekinw, cho s niesamowicie szybkie. Po trzech godzinach dotrzecie na miejsce. - Daj spokj, Barry, zrbmy to - rzucia Herbina. - To bdzie przygoda. Barry poczu, e tonie. Rozpaczliwie uchwyci si ostatniej deski ratunku. Lon, a ty co na to? Mog wzi to autko? - spyta Lon. *** Godzin pniej, po prysznicu, caa trjka spotkaa si na play. Patrzyli na swj pojazd z rnym nateniem obawy i niechci. - Kto pierwszy wsidzie na pokad SS Morderczego Szau? - rzuci lekkim tonem Barry. - Ale Barry, corragio. - Nunnaly, brodzc w wodzie, podszed do olbrzymiego rekina. Przywoujc ca sw telepatyczn moc, Barry przesa rybie wiadomo: zjedz go, zjedz go, ju! Jak zwykle jednak, jego telepatia kulaa na obie nogi. Nunnaly poklepa rekina po pysku i nagle obok niego pojawia si owalna dziura otoczona piercieniem zielonych zbw. Bya do dua, by z atwoci dao si wej do rodka. Nunnaly dotkn zba, wyjaniajc, e wszystkie s pokryte ochronnymi powokami z kewlaru. Zdj jedn i pomacha. Dziki temu rekin nie moe zrobi wam krzywdy, nawet gdyby bardzo chcia. Za to z powrotem!

Daj spokj, Barry, nie mw, e si boisz. - Nunnaly gra nieczysto. - Nawet dzieci to robi. Barry wpad na wietny pomys. Wyrwa onowi drewniany samochodzik i wrzuci do otwartej paszczy rekina. - Hej! - wrzasn z oburzeniem Lon. - Czemu to zrobie? Pobieg za autkiem i wgramoli si do paszczy rekina. Barry i Herbina czekali, a zacznie si koszmar. Herbina miaa ochot ochrzani Barry ego, ale prawd mwic, baa si rwnie mocno jak on. Z paszczy wynurzya si gowa ona. - Hej, suchajcie, maj tu play station! Poegnania byy krtkie, lecz w jednym przypadku do namitne. Barry z dzik radoci opuszcza to miejsce, a zwaszcza Nunnalyego. Usiad i poczstowa si napojem z minibaru. - Na twoim miejscu nie piabym tego - uprzedzia Herbina. - Zao si, e jest okropnie drogi. Barry spojrza na ni i demonstracyjnie otworzy puszk. Herbina wycigna rk i wydubaa pocztwk ze stojcej przy lekko falujcej, rowej cianie peczki. Rekin pokn nie tylko pocztwki, ale te rozkadane fotele, telewizor, kilka rnych przeksek, maseczki na oczy, aviomarin - wszystko, czego moe potrzebowa podrny. - Do kogo piszesz? - zainteresowa si Barry. Do Trevora - wyjania Herbina. - Chc mu za wszystko podzikowa. Co za idiota. - Sowom Barry'ego brakowao jadu, po prostu stwierdza fakt tak oczywisty, e nie poddajcy si adnym argumentom. - Och, jeste dla niego zbyt surowy. - Herbina umiechna si. - To tylko pidiota. Gdyby zna go tak dobrze, jak ja... Barry ju mia odpowiedzie cit uwag, ale si powstrzyma. Ich kwatera - cho niewtpliwie w kategorii odkw naleaa do najwikszych w jakich kiedykolwiek si znalaz - nie bya zbyt wielka. Herbina, podobnie jak wieje puchatych zwierztek, wygldaa sodko, ale zapdzona w kt, bywaa niebezpieczna. Barry pocign yk morgana - coli i bekn. Rozumiem nawet, czemu ci si podoba: wyglda troch jak jeden go z tego zespou, ktry lubia. Jak oni si nazywali? N'wnuczek' N'kuzyn? N synek - odpara wzgardliwym tonem Herbina. - I nie tylko ja ich lubiam, mieli

miliony fanw. Ale e tobie te ich nie brak, rozumiem, co masz na myli. Barry poczu lekk uraz. - Ja przynajmniej nie musiaem si ucieka do Czaru Czarusiw. - Wraz z Lonem mieli wietn zabaw, gdy Departament Magii wykry nielegalne dziaania zespou. - Co za banda palantw, prawda, Lon? - doda ze miechem. mia si jednak sam, bo Lon zdy ju zasn. Jak zwykle, we nie jego cztery koczyny nieustannie podrygiway, kontrol nad ciaem przej psi mzg. Barry usysza odgos zduszonych warkni. Na piersi Lona leaa niewielka ksieczka. Barry unis j ostronie i odwrci. - Nie czytaj tego, to Lona, moe prywatne - upomniaa Herbina. W czasach przed wypadkiem Lon i Herbina mieli si ku sobie i wci zachowaa wobec niego opiekucze zapdy. Barry puci jej sowa mimo uszu. - Drgi pamitniku - odczyta gono - nie uwieysz, ale jestem w rkinie! I to wielgim. Siedz w jego buchu, jest super i nie mierdzi fcale. Dzisiej Herb widziaa mje (trujcego wa). Bary jest wrdny jak zwykle. Zapa mi atko i rzuci. Czemu jest taki wrdny? Nie powinien tak traktowa przaci. Barry odoy ksik na miejsce. Upiony Lon wyglda uroczo w niepokojcy, dziecico niewinny sposb. Fakt, i drzema, nie wydajc z siebie nosowych fanfar, na moment zirytowa Barry'ego. Nie mg sobie pozwoli na kolejne ciosy zadawane jego wiarygodnoci, zwaszcza przy Herbinie. Lecz irytacj wynagrodzi mu w dwjnasb fakt, e teraz on sam take mg si przespa, co te uczyni - najpierw ykajc aspiryn, by zagodzi bl pytakrzyka. Zasypiajc, upomnia si w duchu, by przesta by takim wrdnym w stosunku do Lona. Nie powinien go kara tylko dlatego, e tskni za przyjacielem, ktrego mia przed wypadkiem. To nie wina ona, e sta si skretyniaym chopcem - psem. Kilka godzin pniej Barry poczu ostry bl pomidzy trzecim i czwartym ebrem. Herbina szturchaa go tam obgryzionym dugopisem. - Obud si, jestemy prawie na miejscu. Barry przecign si i ziewn. Delikatnie potrzsn Lonem. Oprcz blu blizny, ktry wcale nie ustpi, mia mu w gowie. Typowe, gdy odsypia si w dzie zarwan noc. Jednake, nawet gdyby Barry by w peni przytomny, nie zgadby, czemu blizna dolega mu tak dotkliwie - zaledwie pitnacie centymetrw falujcego rybiego ciaa od gowy Barry'ego do skry rekina przyssaa si oddana lordowi Vielokontowi remora i pilnie wszystko rejestrowaa. W Nowym Jorku mogli si spodziewa gorcego powitania. Prcz swej uytecznoci gumolska zdolno do ignorowania magii stanowia

nieustanny przedmiot dowcipw w wiecie czarodziejw. Na jej fundamencie wzrosy niezliczone kaway etniczne. Choby taki: ilu Gumoli trzeba, by zobaczy latajcy dywan? To nie by dywan, tylko balon meteorologiczny! No dobrze, moe nie jest on specjalnie mieszny, ale z drugiej strony stosunki midzy obiema rasami ukaday si cakiem poprawnie. Wysiki wraliwcw typu Herbiny zmierzajcych do wyplewienia podobnych dowcipw (bya to jedna z jej wielu hokpockich krucjat) przyniosy czciowo owoce, lecz na cakowite wytpienie podobnych kawaw nie byo szans. Jednake mimo radosnej ignorancji wobec kwestii magicznych przejawianej przez Gumoli widok dwudziesto - piciometrowego, pywajcego pod flag iberyjsk okazu Carcaradona Meglodona, wyrzygujcego na brzeg w porcie trjk umiechnitych Brytyjczykw, wystarczyby, eby nawet najtwardszy nowojorczyk zadzwoni do najbliszego tabloidu. Rekin, zatem musia zaatwi to podstpnie. Podpyn na West Side i dalej rzek Hudson do nabrzea przy Christopher Street, gdzie kryy jedynie prostytutki transwestyci, uznajce podobne widoki za nieprzyjemny uboczny skutek le zmiksowanych drinkw. Dobiwszy do brzegu, na oczach grupy przedstawicieli podziemia seksualnego rekin wydwign si z wody i zwymiotowa naszych bohaterw, ktrzy agodnie opadli na zbielae ze staroci deski. Gdy caa trjka wysiada, rekin umiechn si, zanurkowa i odpyn. Macie pojcie, gdzie jestemy? - spyta Barry. Nie - odpara Herbina. - Hej, panie, podynda pana dzwonkami? - spytaa Lona niezwykle potna, wochata kobieta, pocigajc go zalotnie za czapk. Herbina chwycia go za rk. Chodmy, Lon. Herb, poycz komrk - poprosi Barry. - Zadzwoni do Ferda i Jorgego. Ferd i Jorge Gwizzley byli o kilka lat starsi od Barry'ego, Herbiny i Lona, ich najmodszego brata. W Hokpoku synli ze swych psot i szczerze mwic, od dnia ich popiesznego, niezamierzonego wyjazdu, szkoa nie bya ju taka sama. Wylecieli z niej mimo e do koca pozosta im tylko jeden semestr - gdy Bubeldor zjad jeden z ich magicznych cukierkw i wyrs mu drugi (dziki Bogu niedziaajcy) penis. Wszyscy zgadzali si, e byo warto. Wczeniej najwikszym osigniciem braci byo wynalezienie krgw w zbou, czego co dostrzegali nawet Gumole. Bliniacy przenieli si do Nowego Jorku, uwaali bowiem, e to miasto doceni ich anarchistyczny geniusz. I rzeczywicie - jeden pracowa dla Administracji Lekw i ywnoci,

rzucajc uroki i kltwy na papierosy, by zniechci niepenoletnich palaczy, podczas gdy drugi magicznie burzy budynki dla miasta. W odrnieniu od czarodziejskich fajek, czarodziejskie telefony komrkowe wcale nie dziaaj lepiej ni ich gumolskie odpowiedniki. Czsto potrzeba zwierzoustego, by rozszyfrowa co mwi rozmwca. Syszc (niewyranie), el Barry z przyjacimi s w miecie, Ferd i Jorge natychmiast przedstawili mu plany wybrykw na najblisze kilka dni. Barry zapisa ich adres i si rozczy. We trjk wezwali takswk. Barry powtrzy wskazwki. - Jak zapacimy za kurs? - szepna Herbina. - Nie zdyam jeszcze zaczarowa adnego bankomatu. Takswkarz rozpozna ich natychmiast. Ty jeste, ty jeste ten facet, jak mu tam? Harry jako. Te mi! Co za durne imi! Barry - poprawi Barry. Takswkarz podwiz ich w zamian za kilka autografw wypisanych szmink Herbiny. *** - Barry, Herb, Lon. - Ferd i Jorge radonie powitali przybyszw. - Wejdcie. Barry rozejrza si po najbrudniejszym mieszkaniu, na jakiego istnienie zezwalay nienaruszalne zasady czasu i przestrzeni. Jego wrzeszczce nozdrza zadray, prbujc zablokowa smrd tego co czyhao w lodwce. Pachniao to niczym jedno z chiskich da poddanych eksperymentom Ferda. Mimo wszystko jednak znalelimy si wrd przyjaci, a to znaczna poprawa w stosunku do Nunnaly'ego, pomyla. Prcz baaganu podstawowym elementem wyposaenia mieszkania bya wanna w kuchni i ciany pomalowane przez poprzedniego lokatora jadowicie row farb. Herbina zauwaya, e wygldaj zupenie jak wntrze rekina. - H? A zreszt i tak super was widzie - powiedzia Ferd. - Chcecie piwo? Lon, nalej ci troch oranady do miseczki. - Wyjdmy na schody przeciwpoarowe - zaproponowa Jorge. - Tam mniej mierdzi. Przynajmniej te to czuj, pomyla Barry. Wkrtce, do wtru miechw i ujada kudatego shihtzu krcego po ogrodzie w dole, na ktrego dziwnym trafem wylali par drinkw, pitka przyjaci opowiedziaa sobie o najnowszych wydarzeniach. - Jak tam wasza mama i tato? - spytaa Herbina. - Tak samo jak zawsze - odpar Ferd. - Kochajcy i normalni na zewntrz, zboczeni i

dysfunkcjonalni wewntrz. - Jak wszyscy - doda Jorge. - To wietny stary budynek - zauway Barry. - Szkoda, e tak go zapucili. - Sami te si staramy. - Ferd zasalutowa piwem, po czym pocign potny yk. - Jak go nazywaj? - spytaa Herbina. - To do synna budowla, prawda? - Oneida - wyjani Jorge. - Owszem, kiedy, zanim podzielili go na mae klitki, mieszkao tu mnstwo starych saw. James Dean, Carmen Miranda, kupa aktorw. John Wilkes Booth. - Jest nawiedzony - doda od niechcenia Ferd. - Widziaem ducha. - Widziae? - spyta podekscytowany Lon. - Jasne, kilka razy - cign Ferd. - To duch komiczny. - Co to znaczy? - dopytywaa si Herbina. - Legenda gosi, e by biednym komikiem wystpujcym w klubach. Pewnego dnia umar na scenie i jest skazany na wymylanie numerw komicznych przez ca wieczno. Herbina westchna, poruszona romantyzmem caej sytuacji. Ferd podj opowie: - Oto, jak to wyglda. Idziesz sobie korytarzem albo zamykasz za sob drzwi frontowe i nagle Tony - tak ma na imi staje obok ciebie i mwi: Czy to twoja pierwsza wizyta u doktora?. Albo: Witaj w wojsku, szeregowy czy co w tym stylu, a ty musisz przerobi z nim ca scen. - Bo jeli nie, to zacznie pata ci psoty - doda Jorge. - Na przykad, nagle wyczy ciep wod pod prysznicem albo zablokuje klucz w zamku. - Wyglda na to, e ten budynek to prawdziwy koszmar dla zarzdcy - zauwaya Herbina. - Owszem, i my take - oznajmi z umiechem Ferd. - Po co waciwie przyjechalicie? Gdy Barry wyjani, jaki jest ich cel, Jorge zmarszczy brwi. - To nie bdzie atwe. Zdaje si, e musicie j porwa. Pomylcie tylko, czemu J.G. miaaby powstrzyma krcenie filmu? Na samych gadetach zarobi fortun. - Nie wiem, ale co wymylimy. - Zawsze sprawiaa na mnie wraenie rozsdnej kobiety - wtrcia Herbina. - Gdybymy tylko zdoali j odnale. Wiecie moe, gdzie szuka? W New York Ghost pisali, e w zeszym miesicu bya w Saint Bart z Benem Afleykiem i Courtney Lump. Ale to samo moe ci powiedzie dziesi milionw innych

Nowojorczykw. Nagle Barry'emu przysza do gowy wietna myl. - Hej, zao si, e Sknerus by wiedzia. Sknerus by kumplem ze szkoy jego ojca i ojcem chrzestnym Barry'ego, cho jak dotd jedyne udzielone przez niego chrzestnemu synowi instrukcje religijne dotyczyy tego, jak liczy karty podczas gry w oko. Barry wgramoli si przez okno i podnis suchawk. Nie usysza sygnau. - Chopaki, macie przecie prac. Powinnicie paci rachunki. Ferd podszed do niego i stukn w telefon rdk. Barry przyoy do ucha suchawk i usysza sygna. - Dziki temu jest za darmo - wyjani Ferd. Barry kiwn gow, po raz kolejny podziwiajc wrodzone przestpcze skonnoci obu braci. Szybko otworzy notes z adresami i wybra ostatni numer, ktry poda mu ojciec chrzestny. Po smym dzwonku w suchawce odezwa si szorstki mski gos. Mia dziwny akcent - rosyjsko - haitaski, haitasko - rosyjski. - Cze, mog rozmawia ze Sknerusem Blachem? - Nie, ju go tu nie ma. - Ach. A wie pan, gdzie jest? - Nie, ale pamitam jak wywaliem drania. Mia, jak go tam nazywaj, hipogryfa, rozwala pazurami podogi, narobi we wszystkich ktach. Barry wywrci oczami. Czemu magowie tak czsto zamieniali si w nieodpowiedzialnych wczgw? - W porzdku, dziki. Potem sprawdzi informacj magiczn, wybierajc numer, na ktry wielokrotnie wydzwania w ramach dowcipw: 970 - CZAR. I wwczas przey bardzo amerykaski moment. Zamiast usysze znajomy, lekko znuony gos z akcentem walijskim, pytajcy o nazwisko, zdumiony Barry wysucha osobliwego powitania. - Cze - powiedzia zmysowy gos. - Witaj pod 970 - CZAR, gdzie pikne kobiety o penych pcherzach, czekaj, by speni twe najwilgotniejsze, najbardziej zote, czarowne fantazje... Barry odwiesi suchawk.

ROZDZIA 8 Z JAKIEJ PRZYCZYNY W TYM ROZDZIALE WAN ROL ODGRYWAJ PSY Sfrustrowany i lekko zbrzydzony Barry odsun telefon. Wystawi gow za okno. - Sknerusa nie ma w ksice - oznajmi. - Sprawdzae w ksigach sdowych? - zaartowa Ferd. - Hej, mwimy tu o moim niegodnym zaufania, pozbawionym skrupuw ojcu chrzestnym. - Barry wyszed z powrotem na schody przeciwpoarowe. - A zatem nie macie pojcia jak znale J.G. Rollins? - Jorge wzruszy ramionami. - Najbledszego - doda Ferd. - Ale chopaki, wy dwaj jestecie - moe nie gwnymi bohaterami ksiek, ale mimo wszystko trudno mi uwierzy, e nie natknlicie si na ni, e od czasu do czasu nie sprawdza co u was, by wycign kolejne... - Barry zacytowa ich ulubion recenzj: Bogate detale, sprawiajce, e kada z czarujcych postaci pulsuje wasnym, magicznym yciem.! - Nikt, kto z wami mieszka, frajerzy, nie nazwaby was czarujcymi - rzek Jorge. Raczej odstrczajcymi. - Prawd mwic - oznajmi jednoczenie Ferd - wiem, kto by moe umiaby j znale. - Wyrzu to z siebie, fajfusie - warkn z irytacj Barry. - Nie powiniene mwi brzydkich sw - zaprotestowa cicho Lon. - Jest pewna dziewczyna, najwiksza fanka Barry'ego Trottera na wiecie. Kieruje fan clubem na ca Ameryk - wyjani Ferd. - Gdy pierwszy raz przyjechalimy do miasta, zaprosia nas na konwent. - Odwrci si do Jorgego. - Pamitasz t dziewczyn? - T cholern bab, ktra mnie przeladowaa? - Nie powiniene mwi cholerna - oburzy si cicho Lon. - Barry jkn zdesperowany. - Posuchaj, wszyscy chtnie wysuchamy opowieci o twoich romantycznych przygodach, ale prosz, powiedz, jak si nazywa ta dziewczyna. - Barry, to wariatka. - Nie obchodzi mnie to. Chc po prostu wiedzie, gdzie jest nasza pieprzona autorka. I wtedy bez ostrzeenia Lon eksplodowa niczym laska starego dynamitu.

- Przesta tak mwi! Przesta mwi brzydkie wyrazy, Barry. To ze, nie powiniene tego robi i poskar si. - Rozpaka si oburzony. Herbina zacza go pociesza. - Ju dobrze, Lon, Barry przestanie. - Posaa Barry'emu nieprzychylne spojrzenie. W rozpaczy Lon zacz lekko kopulowa z jej nog. - Tak, jasne, przepraszam, Lon. Lon da si ugaska i jego zy stopniowo przestay pyn. - Nazywa si Phyllis DeVillers - owiadczy Ferd. - Nie mam jej numeru, mam jednak adres strony. - Napisa co na kawaku papieru. - Kiedy byo to barrytrotter.com, ale Bracia Wagner zagrozili jej procesem. Barry odczyta: www.BuryTrotter.com. - Oburzajce - rzek z umiechem. Wszyscy wrcili do ciasnego, ciemnego mieszkania. - Barry, Herbina opowiadaa mi o swym nowym chopaku - zagadn Ferd. - On nie jest moim chopakiem - poprawia Herbina. - Prbowaam tylko wycign z niego informacje. - Metod Maty Hari, wycignicie przez cignicie, a Barry prychn. - Opowiadaa wam, jak zamierza zmieni wiat? - Tak. - Jorge zachichota. - Waciwie to by niczego nie pogorszyo. - No, moe poza drzazgami - doda Ferd. - Herb, uwaaj tylko, by nie chlapn czego przy J.G., gdy si spotkacie. Nie chcesz chyba doprowadzi do bjki z miliarderk. - Nie widz w tym nic zego - bronia si Herbina. Odpowiedzia jej chr wzgardliwych okrzykw. - Nikomu nic si nie stao. Barry'ego nieustannie zdumiewao to, jak elastyczna potrafi by ludzka moralno i sumienie, gdy ich waciciel naprawd czego pragnie. Wie, e le postpuje, ale wymyla dziesitki wymwek. Cieszy si, e sam jest zrobiony z twardszej gliny. - Hej, kto chce pooglda nasz nielegaln kablwk? - spyta Jorge. - Bomba - mrukn Barry. - Ogldajc telewizj, wszyscy popijali z puszek znakomity odwieajcy RabTastic . Dziki magicznemu przyciganiu podobiestw bliniacy Gwizzley przejawiali niesamowit umiejtno odnajdywania w telewizji nieustannej parady prawdziwego chaosu - od chwiejnych, robionych z rki zdj policyjnych poprzez dowcipy sytuacyjne, po sadystyczne
*Autor zawar umow promocyjn z producentami RabTasticu, jedynego amerykaskiego napoju o smaku rabarbaru.

japoskie teleturnieje. W tej chwili ogldali nowy reality show zatytuowany Geronimo, w ktrym grupk - ochotnikw zrzucano z niewielkiej skay. Ten, kto przey, by zrzucany ponownie, a w kocu pozostaa tylko jedna osoba, zwycizca. Nastpnie zwycizc take zrzucano ze skay, by sie nie musiaa wypaca obiecanej sumy, i nagroda przechodzia na nastpny tydzie. Obecnie wynosia 428 milionw. Po szeciu miesicach ludzie wci si zgaszali. - Uwielbiam wyraz twarzy zwycizcy, gdy uwiadamia sobie, e jego te zrzuc oznajmi Ferd. - Nuuda! - zawoa Lon. - Przecz na kreskwki. Zignorowano go. - Ugh. - Barry wzdrygn si, gdy uczestnik uderzy o ziemi. - Patrzcie, wci si rusza. Ale co to jest? - spyta Lon. - Mog go zje? To lizak ognistodechowy Ono z nadzieniem z czystego napalmu - wyjani Ferd. Japoski cukierek blu. Musiaby zabezpieczy jzyk, inaczej piecze jak diabli. Trzeba do tego przywykn, Lon, na twoim miejscu nie jadbym go. Barry odoy nalecy do Ferda egzemplarz wiata Gumoli za pi zakl dziennie. Rozmowa o cukierkach sprawia, e poczu gd. Na blacie w kuchni dostrzeg pudeko z piekarni. Co jest w rodku? - spyta. Makaroniki - odpar Jorge. - Jedna z dziewczyn z mojego biura miaa w pitek urodziny i nie chciaa ich. Mnie natomiast nie obchodzi jak grube mam uda. - Poklepa si po solidnej nodze. - Czstuj si. Barry wsta i przynis pudeko. Wybra ciastko, ktre wylizno mu si z palcw. - Ups - mrukn cicho. Ile to wanych chwil w historii zapowiadaa ta jedna prosta sylaba. Owa chwila nie stanowia wyjtku. Dywan, na ktrym wyldowa makaronik - oczywicie do gry nogami - by tak ohydnie brudny, pokryty okruchami, kawakami ogryzionych paznokci i suchymi smarkami wdeptanymi gboko w tkanin - e nie dao si ustali, gdzie koczy si materia, a gdzie zaczyna obrzydliwa warstwa zanieczyszcze. Makaronik sta si gorzej ni niejadalny - by teraz skaony. Barry zadra i wyrzuci go. Nie zdawa sobie jednak sprawy z faktu, e ten szczeglny makaronik zosta podrzucony przez sugusw lorda Vielokonta (z ktrych jeden pracowa we woskiej piekarni); w

serowym nadzieniu ukryto pluskw. Gdyby Barry zjad ciasteczko, siy ciemniackie mogyby ledzi kady jego ruch a do wydalenia bd mierci, a liczyy na to drugie. Nasi bohaterowie pozostali bogo niewiadomi faktu, e dzie pniej mieciarka zmierzajca na wysypisko wiee Zwoki w Staten Island eksplodowaa widowiskowo. Sudzy Vielokonta nie potrafili powiedzie, czemu Barry Trotter miaby siedzie w mieciarce. Wiedzieli tylko, e nawet wielki Barry Trotter nie przeyby podobnego wybuchu, wasza Ciemniako. Mistrzowie za powtarzali to od lat: bardzo trudno jest znale dobrego sugusa. - O rany, spjrzcie ktra godzina - rzuci Jorge. - Musi my i do Parku Astralnego. Park Astralny by dodatkowym wymiarem Parku Centralnego widocznym jedynie dla czarodziejw. To pomagao ograniczy tumy, zwaszcza w weekendy. - Razem z Jorgem gramy w parkowo - rekreacyjnej lidze quitkitu - wyjani Ferd. Macie ochot pj z nami? Quitkit, jak wszyscy wiedz, to gra, w ktrej czarodzieje i czarownice lataj na mopach, prbujc przerzuci pik przez kko. Kka strzee bramkarz. Oprcz bramkarzy s tam Palanciarze, ktrych zadaniem jest walenie w rne rzeczy: guszaki (dokadnie takie piki, jak ta, ktra pobraa kiedy prbk z jdra mzgu ona), innych graczy, a take, podczas szczeglnie nudnych meczw, samych siebie. Gdy Palanciarz w co trafia, ofiara nieodmiennie wrzeszczy bezkitu!, std nazwa gry. Sama gra jest bezsensowna i bardzo brutalna. Jest te Szukacz, ganiajcy latajcy rozumny kawaek misa zwany giczem. Ktokolwiek zapie gicz, zdobywa zylion punktw i wygrywa. To wyjtkowo kretyska zasada, poniewa odbiera sens caej reszcie gry. Z drugiej strony, z literackiego punktu widzenia jest niezwykle uyteczna, pozwala bowiem na szybkie, dramatyczne zakoczenie, gdy akcja zaczyna si limaczy. Barry by jednym z najlepszych Szukaczy amatorw. Uwielbia ten kretyski, brutalny i morderczo niebezpieczny sport. - Herbina, co zrozumiae, go nie znosia. - Jeli nie macie nic przeciwko temu, chyba zrezygnuj - oznajmia. - Kate Spade wyprzedaje wanie pikne rdki. - Kate Spade?! - wykrzykn z oburzeniem Barry. - Mwia, e jeste biedna. - Priorytety, Barry, priorytety - wyjania Herbina. - Lon, Barry, idziecie? - Jasne - odpar Barry. - Dobrze bdzie wsi na starego mopa.

- W porzsiu. Masz, w to. - Bya to fioletowa szata z biaymi, starowieckimi, gotyckimi literami uoonymi w napis bar ty'a. Gdy wszyscy przebrali si w stroje do quitkitu - sprytnie wbudowano w nie sportowe suspensoria chronice krocze przed najeonymi drzazgami rczkami mopw - wyszli na ulic, trzymajc mopy na ramionach. Lon drepta za nimi; pozwolenie, by take dosiad mopa, byoby proszeniem si o kopoty. - Chopcy? - Barry wskaza ich rk. - Czy Gumole nie zaczn czego podejrzewa? - Nie, nikogo to nie obchodzi - odpar Jorge. Nowy, nie wrdny Barry, wzi Lona za rk, gdy przechodzili przez ulic do parku. Minli Zbiornik. - Tu mieszka kraken. - Jorge wskaza rk zbiornik wodny wielkoci jeziora. - Srogi z niego zawodnik. Ferd rozemia si. Od czasu do czasu zgarnia ze cieki jakiego Gumola i zera go na oczach wszystkich. Niewane, ilu to widzi, w gazetach zawsze nazywaj to wypadkiem przy joggingu. Wsadzili tu krakena - doda Jorge - bo w wodzie wyroiy si syfreny. Kraken je zjad, ale teraz miasto ma przerbane. Syfreny, ble, pomyla Barry i zadra. Dotarli na boisko, po ktrym przechadzali si ludzie w szatach do auitkita, przecigajcy si, odpakowujcy mopy i gadajcy bez sensu przed meczem. - A ty co, dozorca? - Quitkitowa gadanina to czysta gra pozorw. - Podeszo do nich paru goci z druyny Baru Ty a. - Hej, chopaki - powita ich Jorge. - To nasz przyjaciel Barry. Moe zagra? - No nie wiem, Jorge, to jakby oszustwo. - Podnie grzywk - poleci Ferd. Barry zademonstrowa swj pytakrzyk. - Jaja sobie robisz? Jasne, e moe zagra. Cze, Bar! Ja jestem Spud, a to jest K'Dawg, Evan i Herr Doctor. S tam, rozcigaj si. Wymieniono pozdrowienia. - Powiedz, Barry, czemu zadajesz si z tymi frajerami? - spyta K'Dawg. Barry zacz co mwi, tamten jednak mu przerwa. - artuj - rzek. - Posuchaj, tak naprawd nie powiniene z nami gra. Bo jeli dowiedz si, kim jeste, zadaj walkoweru. Od tej pory jeste wic moim kuzynem

Pierrem z Francji. Jasne? - Jasne - odpar Barry. - Nie, Pierre, mw oui - upomnia go Spud. Barry zamia si. - To nigdy si nie uda. I z ca pewnoci by si nie udao, gdyby druyna ich przeciwnikw Brooklyskie Ogrzewanie i Chodzenie Nosferatu skadaa si z kogo inteligentniejszego ni oddychajcy przez usta troglodyci. Wszyscy ukoczyli niesawne (i niestae) nowojorskie szkoy magii, typowe instytucje krzak o nazwach typu AAAAASzkoa Urokw czy Paac Prestidigitatorski Swami Patela. Wedug pana Gwizzleya znaczna cz z nich miaa powizania z magimafi, co niczym luz spywajcy kanaami prowadzio w kocu do lorda Vielokonta. Bogatych sta byo na posyanie synw do kilku bajeranckich akademii magii, lecz te szkoy miay listy oczekujcych zaczynajce si od chwili poczcia, albo jeszcze wczeniej, jeli wierzyo si w astrologi i wyrocznie. W kadym razie aden z owych tpakw nie wykry podstpu, nawet gdy skleroza Barryego zmusia Ferda do ujawnienia wszystkiego. - Pierre! Giez! Jest tam, Pierre! Pierre, Pierre! Do ciebie mwi, Barry! - Nazywa si Pierre Barris - doda szybko Jorge. Nie mia si co denerwowa, bo ich najbliszy przeciwnik, Byk, wepchn wanie gruby paluch do nosa i z fascynacj bada jego wntrze. Rwnie paskudni jak brutalni, zawodnicy Ogrzewania i Chodzenia Nosferatu palili podczas gry tanie, cuchnce cygara . Ich mopy opaday niebezpiecznie, unoszc rosych miniakw. Barry zauway, e Palanciarz przeciwnika ma podwjny podbrdek na swym podwjnym podbrdku. Skra wisiaa mu tak nisko, e opotaa niczym flaga, gdy tylko przyspiesza. Quitkit nie jest sportem zbyt wyczerpujcym fizycznie, lecz od pocztku meczu mczyni i kobiety z druyny Nosferatu pocili si jak tuczniki cigajce ostatni kostk cukru na tej ziemi. Niestety, jeden czonek druyny przeciwnej nie da si nabra na Pierre'a. By to drugi Szukacz, uroczy dentelmen zwany Micholem. W miar jak Bar Ty a traci kolejne punkty (dziki brutalnej grze, obowizkowo charakteryzujcej wszystkich przeciwnikw Barry'ego Trottera), stawao si jasne, e (jak zwykle) jego zesp moe wygra tylko jeli Barry schwyta giez. Po tym, jak Nosferatu czysta si zdobyli kolejne siedem goli, Barry take to sobie uwiadomi i skupi si jeszcze
*Cygara czarodziejw maj z boku pokrto pozwalajce palaczowi ustawi poziom wydzielanego zapachu. Druyna Nosferatu rozkrcaa swoje do oporu.

bardziej. Podobnie Michol, ktry podlecia do niego i warkn z mocnym brooklyskim akcentem: - Wiem, kim jeste, mieciu. Nigdzie si nie ruszysz. Siln jak u mapy ap chwyci koniec mopa Barry ego i Barry dostrzeg przypity do szaty Michola znaczek z tym samym symbolem przekrelonego Barry'ego Trottera, jaki widzia u zowieszczego konduktora w rozdziale trzecim czy moe czwartym. Jego blizna zapulsowaa niespokojnie. - Puszczaj, Micholu! - wrzasn Barry. Michol rozemia si. Barry prbowa przyspieszy, lecz jego moptania Zmywaczka Siedem - szarpn tylko naprzd, jczc z wysiku towarzyszcego wleczeniu potnej masy Michola. Otoczyy go smuki cuchncego czarnego dymu. Mop zaczyna si pali. Michol patrzy z zachwytem. Kiedy twj mop si rozleci, puszcz ci i wtedy... pa, pa, Barry. Barry, giez! - rykn Jorge, po zbyt wielu uderzeniach w gow zapominajc o podstpie. Giez - nieozdobiony gwiazdk jak angielskie, zauway Barry - zalni wilgotnym, misnym blaskiem dziesi metrw niej, blisko ziemi. Barry obrci mop i zacz si powoli obnia. Mia nadziej, e giez nie uniesie wzroku znad pisma, ktre czyta, nie zobaczy go i nie umknie. Mia nadziej, e mop wytrzyma. Michol szarpn mocniej, wrzucajc nawet na swoim mopie (znacznie potniejszej Kauycy 2000) bieg wsteczny. Z mopa Barry'ego wylewa si teraz wielki piropusz gryzcego dymu, silnik pali resztki oleju. Barry sysza zowieszczy zgrzyt metalu o metal i ostre kasanie Michola. Trzy metry nad ziemi Michol nie by ju w stanie znie dymu i puci. Barry skoczy naprzd i chwyci zaskoczony, lekko wytuszczony giez. Pogniote moje pismo - zaprotestowa cichutki, oburzony gosik. W tym samym momencie jego mop - standardowy model ligi parkowo - rekreacyjnej - wyzion ducha i Barry run na ziemi - na szczcie z niezbyt wysoka, a trawa bya mikka. Lecz obolaa kostka wykrcia mu si mocniej. Au, wiedmisynu, ale boli! - rykn Barry i unis wysoko giez, szarpicy mu si gniewnie w doni. - Mam go! Wygralimy! - wrzasn Ferd. Bar Ty'a zacz wiwatowa, cieszc si ze zwycistwa (niezbyt zaskakujcego, zwaywszy o kim jest ta ksika). Mczyni i kobiety z Nosferatu ucieszyli si, e mecz

dobieg koca, i natychmiast zniknli, by zaj si tym, na czym naprawd im zaleao: pijastwem i wywoywaniem bjek. Gdy Barry schwyci giez i przypiecztowa ich los, zawodnicy Nosferatu nie dotknli nawet ziemi, wykonali tylko pod jego adresem kilka obscenicznych gestw i odlecieli w stron pubu. Tylko Barry wiedzia, jak naprawd niebezpieczna bya owa przyjacielska gra. *** Podczas gdy spoceni wojownicy Ty'a skadali sobie gratulacje wok wanny penej napoju wzmacniajcego (do ktrego Ferd wla sporo wdki), na ciece poniej odziana w futro z norek kobieta prowadzia na smyczy pudla. Pies, drobny nawet jak na t malek ras, wybauszy przekrwione oczy, jakim cudem wyrwa si wacicielce i podbieg do zebranych. Kobieta cigaa go niespiesznie. Uciekinier, wyranie roznamitniony, skoczy ku Barry'emu i zacz energicznie kopulowa z jego nog. - Brawo, chopie! - rzuci Lon. - Ulyj sobie. - Tak mi przykro! - Brzydka, lecz dobrze wyposaona matrona podesza do Barry'ego i zacza odciga psa. Wzdrygna si lekko, gdy w jej narzdy wchu uderzya wo dziesiciu spoconych czarownic i czarodziejw. - No chod, mon petit. - Pokasujc, wycofaa si na ciek i pocigna za sob szczekajcego, walczcego, niechtnego psiaka. - Ten pies wyglda znajomo - rzek Barry do nikogo w szczeglnoci. Przysigbym, e ju go widziaem. Wyglda na to, e Barry si zakocha. - Spud zamia si, a pozostali doczyli do niego. Ferd, Jorge, zaczekajcie tutaj - rzek Barry. - Jeli nie wrc za pitnacie minut, zabierzcie Lona do domu. - To rzekszy, puci si biegiem za kobiet, ktra zmierzaa ku wyjciu z Parku Astralnego. Przez reszt drogi wdrowa za ni, trzymajc si z tyu, by go nie dostrzega (ani nie wywszya). Gdy tamci weszli do eleganckiego budynku przy Zachodnim Parku Astralnym, Barry dostrzeg zaskakujco twardego i nieprzyjemnego odwiernego, pozdrawiajcego gestem kobiet. Zatrzyma si na skraju parku i przykucn w krzakach, zastanawiajc si nad nastpnym posuniciem. Nim podj jak decyzj, pies wypad z budynku, wlokc za sob smycz. Wymijajc odwiernego, przemkn przez ulic, kilka razy o may wos unikajc zmiadenia pod koami. Pudel kierowa si wprost ku niemu.

- No chod, piesku, chod! - krzykn Barry, kucajc z otwartymi ramionami, by zachci pudla. Ten jednak przebieg tu obok niego, zmierzajc w gb parku. Rudowosa matrona (nawet z drugiej strony ulicy Barry mg stwierdzi, e to kiepska farba) rykna: - Hej, mody czowieku, przyprowad mi psa, a dam ci tysic dolarw! I gipsowy odlew fiutka Kena Vorodiota! Gdy kto skada ci tak propozycj, a ty jeste rwnie wielkim fanem VTA, jak Barry, przyjmujesz j, nie zadajc pyta typu: Gdzie ja to postawi?. Barry odwrci si i popdzi do parku. Pokona ju jakie sto metrw, nie dostrzegajc ani ladu pudla, gdy usysza ochrypy gos. - Hej, Barty, tutaj. Za krzakiem przykucn niewiey mczyzna w starym smokingu, za maym o trzy numery. Rozejrza si i gestem wezwa Barry'ego. By to nikt inny jak jego ojciec chrzestny Sknerus Blach.

ROZDZIA 9 WIZIE AZTALANU - Jak dobrze ci widzie, Barty - wydysza Sknerus, wci dochodzc do siebie po miaej ucieczce. Zawsze odrobin przekrca jego imi. Z pocztku Barry sdzi, e to taki art, teraz traktowa to jako kolejny irytujcy objaw dogbnego obdu, na ktry cierpia Sknerus. - Widz, e w kocu pozbye si trdziku. Na twarzy Barry'ego wci pozostay lady ataku Vielokonta sprzed kilku lat; fani znaj doskonale ca histori z ksiki Barry Trotter i Pryszcze ognia. Barry wyjtkowo nieprzyjemnie wspomina tras reklamow tego tomu. - Uwaaj, kole - odpar Barry z (niemal cakowicie) udawanym gniewem. - Pomoesz mi wykra jej ten odlew? Sknerus spowania. - Porzu t myl, Beany. Tak wanie wkopaem si w tarapaty. Dwa lata temu apaem psa pani Mortendupp i odniosem go jej. Od tego czasu pozostawaem jej wyjtkowo niechtnym niewolnikiem seksualnym. - Co? Nie rozumiem. - Minerwa Mortendupp ma mnstwo kasy, jej pierwszy m zarobi krocie na rodkach do usuwania kurzajek. Eksperymentowa na niej i wierz mi, zasuya na kady grosz. Pewnie z tej odlegoci nie zauwaye, ale mwi ci, nikt by jej nie pocaowa, gdyby nie zosta przymuszony potn ciemniack magi. - A, chwytam - mrukn Barry. - Zdecydowae si na stary numer z utrzymankiem i nadziae si na kogo ostrzejszego. Sknerus rozejrza si, sprawdzajc, czy Mortendupp go nie ciga. - Nie, nie, to znaczy tak, ale ona mnie oszukaa. Powiedziaa, e zdradzi mi tajemnic skadu coca - coli. Barry zagwizda. - Wiedziaa, gdzie uderzy. - Jak widz, u ciebie te - odparowa Sknerus. - Za pomoc zaklcia dowiaduje si czego naprawd pragniesz. Jest jakby syren towarw i usug. Gdy raz tam trafisz, nie moesz opuci jej mieszkania, pki nie dotkniesz krewnego. Ty bye tym krewnym - no, dostatecznie bliskim odpowiednikiem, by zaklcie zadziaao. Na moich oczach zabia swego poprzedniego psa, szkolnego koleg twego ojca i mojego, Cecila Squifflngtona. Wrzucia go do zbiornika z pynem usuwajcym kurzajki. Biedak po prostu si

rozpuci. Jakie to smutne. A wszystko dlatego, e Cecil zbiera pamitki po Karolu i Di. - Rany. - Barry westchn. W caym tym budynku roi si od ciemniackich magw. Nazywa si Kordollo Vient. Lord Vielokont, chwytasz? Znw te anagramy. Za jakich gupcw nas bierze? - Cakiem sporych - odpar Sknerus - i zwykle ma racj, Barney. Znikajmy std na wypadek, gdyby Minerwa nabraa odwagi. Otrzepa si z kurzu i razem ruszyli ciek. - I co, nadal lubisz doktora Whom? Barry z przyczyn czysto ironicznych w zeszym roku przyczepi sobie do wojskowej kurtki naszywk doktora Whom. Wikszo ludzi w jego wieku rozumiaa dowcip, Sknerus najwyraniej nie. Gdy spotkali si po raz pierwszy, Barry przechodzi wanie faz doktora Whom - nosi dugie, paskudne szaliki, zamyka si w budkach telefonicznych, robi sobie trwa i tak dalej. A cho od piciu lat nie oglda serialu, a od siedmiu go nie lubi, dawna wizja na dobre utkwia w gowie Sknerusa. Barry rwna si doktor Whom, a do mierci. Barry podejrzewa, e to tani sentymentalizm ze strony ojca sprawi, i mia teraz na gowie beznadziejnie rozrzutnego ojca chrzestnego. - Razem z twoim tat bylimy w Hokpoku najlepszymi kumplami, Billy - powtrzy po raz n - ty Sknerus. - Wiele razy trzymaem mu gow nad kiblem po pijackiej imprezie. Wyprnienie odka w obecnoci drugiej osoby... moe jeszcze ci to nie spotkao, ale kiedy ci si przytrafi i wierz mi, synu, co takiego tworzy niezrywaln wi. Barry zmaga si ze znajom niechci do zbyt przesadnych iloci informacji. Podczas spaceru przez park Sknerus ani na moment nie oderwa wzroku od ziemi, wypatrujc zgubionych monet. Podnis nawet sfatygowany zmywak do naczy i szybko go odrzuci. - O tak, Britney, bardzo powanie traktuj moj rol ojca chrzestnego - oznajmi. Myl o tobie jak o wasnym synu, bo tego pragnby twj tato. Zrobibym dla ciebie wszystko, chc ci pomc na drodze ycia i... - Na sekund zatrzyma si, stan naprzeciwko Barry'ego i mskim gestem pooy mu do na ramieniu. Poyczysz mi pidziesit tysicy? Barry zamia mu si w twarz, wstrznity bezczelnoci Sknerusa. - Nie ma mowy, nawet nie prbuj. Ju wczeniej sparzyem si na twoich planach. Odwrci si i odszed. Poyczenie Sknerusowi pienidzy byo jak wrczenie podpalaczowi karty staego klienta stacji benzynowej. Sknerus dogoni go szybko.

- Wiem, e nasze wczeniejsze sojusze strategiczne nie potoczyy si zgodnie z planem, ale ten jest zupenie inny. W zasadzie gwarantuje zysk. A poza tym odpu troch, dobrze? Przyznaj, magiczna piguka paliwowa okazaa si oszustwem. Mnie take zniszczya silnik, nikomu innemu nic si nie stao. To mnie Zerorzy zawlekli do Aztalanu. Barry zadra na sam wzmiank o tym miejscu. Aztalan by zowieszczym, czarodziejskim wizieniem, mezoamerykaskim parkiem rozrywki strzeonym czule przez czonkw mrocznej organizacji znanej jedynie jako La Raza. Gdy tam trafie, pono karmiono ci mnstwem przepysznego jedzenia, bardzo tustego, hojnie przyprawionego jalapeno. Nie dostawae natomiast nic do picia. Kiedy zaczynae baga, by kto uly twemu spieczonemu chili gardu, poili ci meksykask wod z kranu. A potem kazali ci jedzi kolejk. Chimichangi, budzce mdoci przejadki, dawicy upa i Zemsta Montezumy sprawiay, e winiowie nienawidzili Aztalanu bardziej ni jakiejkolwiek innej instytucji. Silni mowie zaamywali si, wochaci ysieli, haaliwi milkli. Nikt nie pozosta taki sam. Nikt te w ostatecznym rozrachunku nie przey. Sknerus przetrwa Aztalan - jako jedyny w historii - trzymajc si lepo dwch zasad: po pierwsze, zawsze siedzie w pierwszym wagoniku, bo tam mniej szarpie, po drugie, nie pi wody. - adnego lodu, saaty, nic. yem na dziwacznej miejscowej oranadzie z tamaryndu i sangrii przemycanej przez przekupionego stranika - wyzna Barry'emu. Po latach nieustannych przejadek kolejkami grskimi Sknerus zdoa uciec dziki tajnemu zaklciu zmniejszajcemu. Pewnego ranka, gdy stranicy podprowadzili go do znaku wstpu, odkryli, e jest odrobin niszy, ni nakazuj przepisy. Zdumiao ich to, ale prawo jest prawem, wic go wypucili. Wszystko to dziao si wiele lat wczeniej, Sknerus jednak pozosta wiernym wyznawc oszustw. To bya jego magia. Sknerusie, nie mog uwierzy, e naprawd mylae, i dziki maej piguce wrzuconej do baku twj samochd bdzie jedzi bez koca. To najstarsza miejska legenda. Ty w to zainwestowae - przypomnia Sknerus. - Owszem, ale miaem czternacie lat! Sknerus wzruszy ramionami. - Wedug mnie facet wyglda jak naukowiec. Skd miaem wiedzie, e brakuje mu kilku tranzystorw w gowie? Natomiast moi obecni wsplnicy to ludzie o nieskazitelnej opinii i charakterach. Zaufaj mi.

Oho! Barry niemal poczu, jak jego portfel robi si lejszy. - Czemu po prostu nie napadniesz na gumolski bank? Sknerus mia uraon min. Wygldaa zdumiewajco autentycznie. - Kodeks, Bonney. Kodeks. Istniej pewne rzeczy, ktrych czarodziej robi nie powinien, i magiczna manipulacja Gumolami dla zysku to pierwsza pozycja owej listy. Ustalono to dla naszego wasnego dobra. - Barry spojrza na niego pytajco. - Zapomnij o pienidzach: bez Kodeksu moglibymy jednym zaklciem zniewoli miliardy Gumoli. Wcigu dwudziestu czterech godzin kady niezy czarodziej czy czarownica dysponowaliby wasn prywatn armi. Co by si wwczas stao? Pomyl, jak jestemy podzieleni. Nie, okradanie Gumoli za pomoc magii to zdecydowanie nie jest wyjcie. - Ale naciganie syna chrzestnego owszem? Sknerus nie zwraca na niego uwagi. - Znam pewnego dentelmena, ktry moe dostarczy nam nieograniczone iloci oleju wglowego i popiou z much. Wiesz, co to? Nie - odpar bez entuzjazmu Barry. Sknerus mia do zapau za nich obu. Tajne skadniki Mazi, ulubionej zabawki Ameryki - oznajmi z przejciem Sknerus, klaskajc jzykiem na znak copyrightu. - Tyle e Ameryka jeszcze o tym nie wie. - Zupenie ci odbio - rzuci Barry. - Dzieci uwielbiaj ma, rozumiej j. Ma jest jednym z nich. Pamitasz, kiedy bye may i znalaze co mazistego na ulicy? Bawie si tym godzinami. - Mw za siebie. - Szturchae ma kijkiem, nabierae na niego, rzucae w kolegw. Prbowae namwi psa, by j zjad, taczye w niej, wpychae innych chopcw. Mwi tylko, e moemy wykorzysta ten cudowny, niewinny maziowy instynkt wsplny wszystkim dzieciom i zarobi na nim kup kasy. Po wyjciu z parku Sknerus zacz wpycha palec do kadego mijanego parkometru. No dobra. Moe pidziesit kawakw to troch duo. Zgodzisz si na szybk poyczk siedemdziesiciu piciu centw? - Nie, jeli pjd na Ma - odpar Barry. - Chc tylko kupi precla. Gdy Barry zacz grzeba w kieszeniach, z jednej z nich wypada czarodziejska fajka. - Widz, e wpade w nag palenia, Bernie - zauway Sknerus. - Kiedy te paliem fajk, potem jednak przeyem co mocno niepokojcego. - Co si stao? - spyta Barry, niemal pewny, e nie chce o tym sysze.

- No c, jak wiesz, cierpi na chroniczny brak funduszy. W rezultacie nieustannie zbaczam z prostej drogi, szukajc okazji. I niestety, w przypadek stanowi tego idealny przykad. Dopiero niedawno zaczem pali i rozkoszowaem si moj tani fajk. Paliem w niej wszystko - tyto, podarte gazety, puree ziemniaczane, sznurek - dla czystej radoci palenia. Pewnego dnia, mijajc miejscowy sklep z tytoniem, zauwayem pikn fajk za niewiarygodnie nisk cen. Kto umar i wyprzedawali jego - przynajmniej Wydaje mi si, e to by on, cho moe i ona - majtek. Nie nale do ludzi strachliwych, wic kupiem fajk. I dopiero, gdy zaczem z niej korzysta, zrozumiaem czemu cena bya tak miesznie niska. Nawiedza j poprzedni waciciel. Bardzo agresywnie nawiedza i, pozwol sobie doda, mocno obrzydliwie. - Sknerusie, czy obrazisz si, jeli powiem, e ze wszystkich znanych mi ludzi co takiego mogo spotka tylko ciebie? Sknerus nie sucha. - Piekielna pianka morska zapalaa si sama, gasa w najdziwniejszych momentach, stawaa w pomieniach (w czasie naszej krtkiej znajomoci kilka razy straciem brwi) i tym podobne. Co jednak najgorsze, ustnik chwilami stawa si niesamowicie zimny i lepki, jakby... - dla wikszego efektu zawiesi gos - jakby by pokryty widmow lin. Barry parskn. Z dowiadczenia wiedzia, e historia jest niemal na pewno faszywa, ale Sknerus nigdy si do tego nie przyzna. Gdyby wyzna, e wymyli t anegdot, kady aspekt jego ycia staby si podejrzany, i kto wie, ile faktw okazaoby si kamstwem. Sknerus wiedzia i dlatego nie ustpowa. - Powiadam ci, to mnie zniechcio do palenia. Niechaj ta historia stanie si dla ciebie przestrog i nauk: nigdy nie pal fajek umarych. Oni tego nie znosz. Dotarli do ruchliwych wntrznoci miasta. Gdy znaleli si przed wyjtkowo nieatrakcyjn budow, botnist dziur czekajc na fundamenty, Sknerus odwrci si do Barry'ego. - Tu wysiadam - oznajmi. Barry spojrza na niego ze zdumieniem. - Rany, Sknerusie, to do prymitywne mieszkanie, nawet jak na ciebie. - Odwr si, pochyl i spjrz przez szpar midzy nogami - poleci Sknerus. - Barry posucha i ujrza redniej wielkoci budynek. Nad jego wejciem opotaa wielka niebieska flaga z dwiema splecionymi literami C. - Klub Czarodziejw i Czarownic - rzek. - Fajne, nie? Przenosi si losowo z miejsca na miejsce, by unikn ciekawskich

Gumoli - i podatkw od nieruchomoci. Kiedy w centrum zobaczysz wielk dziur, najpewniej to wanie klub. - Barry wci nie rozumia. - To piorusko drogi lokal, Sknerusie. Wywal ci bez gadania. - Prezes jest moim przyjacielem. Zarobi mnstwo kasy dziki jednej z mych inwestycji. Inwestycji, dodam, ktr odrzucie. Dogadamy si. - W porzdku - mrukn Barry. - Ja mieszkam u Ferda i Jorgego. S ze mn Lon i Herbina. - Skd to spotkanie? - To duga historia. Krtka wersja brzmi: prbujemy powstrzyma realizacj nowego filmu o Barrym Trotterze. - Osobicie uwaam, e film nakrcony wedug twojego ycia to co cudownego. Gdyby kto nakrci film o mnie, zdoabym wycign kas nawet od Billa Gatesa. Pewnie jednak masz wane powody. - Ktrych ci nie zdradz, bo gdybym to zrobi, w cigu paru milisekund wiedzieliby o tym wszyscy czonkowie klubu. - Nie doceniasz mnie, Beaujolais, naprawd. Ale jakim cudem pomiecilicie si wszyscy w mieszkaniu chopakw? Z pewnoci nie jest a tak due. - Nie jest, i cuchnie. - Przypuszczam, e mgbym zaatwi wam tu nocleg na par dni. Na pewno maj kilka pokojw zapasowych - oznajmi Sknerus. - Zastanw si nad tym. Przynajmniej tyle mog zrobi. W kocu to tobie zawdziczam wolno. - Zastanowi si, Sknerusie, dziki. Rozstali si. Wbrew imieniu Sknerus nalea do najmniej oszczdnych dorosych, jakich Barry'emu zdarzyo si spotka czy nawet wyobrazi. By te cakiem miym kompanem, jeli nie pamitao si o wszystkich szkodach, jakie powodowa wok siebie. Sknerus nie potrafi poj, e istnieje co takiego, jak konsekwencje. Odkd Barry go zna, jego ojciec chrzestny kibicowa idei wojny jdrowej, bo, by go zacytowa, warto mojej kolekcji komiksw wzrosaby niebotycznie!. Barry nie mia serca, by mu wyjani co dzieje si z drukiem w temperaturze miliona stopni.

ROZDZIA 10 FANTASTIC! Podoba mi si to miasto, pomyla Barry, przechadzajc si midzy wieowcami. Podoba mi si to jak wyglda, to e nikogo nie obchodzi, czy jeste magiczny, czy nie. Podoba mi si nawet sposb, w jaki spaliny autobusw osiadaj mi w pucach. Wci co si dziao, muzyka ryczaa, neony mrugay i rozbyskiway, tumy ludzi przeleway si na wszystkie strony. Barry czu, e yje. Pora lunchu ju mina, tote kupi sobie hot doga. Wiedziony nagym kaprysem, zatrzyma si przy budce i zadzwoni do wydawnictwa Fantastic Books. Moe oni zdoaj mu pomc? Kobieta, ktra odebraa, oznajmia, e J.G. tam nie ma, a nawet gdyby bya, oboje wiemy, e Barry Trotter to posta fikcyjna. W Fantastic odbierano okoo stu telefonw dziennie; zwykle ich autorami byli dowcipnisie bd autentyczni wariaci. W kocu Barry'ego zmczyy te podchody, posa zatem urok przez lini telefoniczn. Cho ten sposb przesyania zakl bardzo je osabia - nie prbujcie tego w domu - urok zadziaa dostatecznie, by kobieta przeczya go do rzeczniczki prasowej wydawnictwa. Rzeczniczka natomiast uwierzya Barry'emu od razu, gdy tylko si jej przedstawi. Zupenie jakby oczekiwaa tego telefonu. Powiedziaa, by odwiedzi wydawnictwo, napi si coli, pozna wszystkich. Wydawaa si bardzo mia, chtna do pomocy. Przyjemna odmiana, pomyla Barry. Zgodzi si zatem i zadzwoni po Herbin i ona. onowi z pewnoci spodoba si wydawca ksiek dla dzieci, a Barry zamierza raz na zawsze pozby si wszelkiej wrednoci. Wkrtce caa trjka zmierzaa ju do siedziby Fantastic, lecej zaledwie jakie dziesi boisk do quitkita od mieszkania chopcw. Jeli mierzy lotem sowy. *** Na trzydziestym dziewitym pitrze wiey Fantastic (zwanej nie bez powodw domem, ktry zbudowa Barry) Barry, Herbina i Lon usiedli naprzeciwko wielkiego biurka w nieciekawym biurze korporacyjnym. Na biurku widniaa tabliczka z napisem Susan Thompson, wiceprezes Fantastic do spraw public relations. Byo tam te okno - Thompson wyranie robia karier - lecz pokj nie imponowa rozmiarami, a jego wntrze mierdziao ozonem, pynem do mycia szyb i cikimi perfumami. . - A zatem to jest mody czowiek, ktry zarobi dla nas tyle pienidzy. Witaj w Fantastic. Napijecie si moe kawy? - Nie, dzikuj - odpar Barry. Kobieta zauwaya, e Lon przyglda si siedzcemu na jej biurku wypchanemu

zwierzakowi. - Podoba ci si? - spytaa. Skin gow, a ona rzucia mu zabawk. - Zatrzymaj go, to maskotka naszej firmy, Randy Radosny Rottweiler. Podczas gdy wikszo mczyzn po prostu pka, twarde warunki panujce na wyynach biznesowych sprawiaj, e kobiety - zwaszcza zdolne i ambitne - staj si ostre jak brzytwa. Thompson ju dawno pozbya si wszelkich zbdnych elementw swej osobowoci. Jej przyjazny umiech stanowi tylko irytujcy obowizek, podobnie jak noszenie rajstop. Strecia im wspania histori firmy. Wydawnictwo powstao w 1903 roku jako Zabij, gazetka dla nastoletnich entuzjastw wiatrwek. A obecnie gruje niczym kolos nad ca krain wydawnictw dla dzieci. Gruje? - pomylaa Herbina. Nie moga sobie wyobrazi, by kto taki ukada j na noc do snu. Objcia Thompson musiay rani do krwi. A przecie ta kobieta miaa dzieci, dowodzio tego zdjcie na biurku. Wyglday cakiem zdrowo. Herbina przypuszczaa, e Thompson przed powrotem do domu okrywaa swoje ostrze grub pacht. - Ale do ju mojej gadaniny - rzeka Thompson, poprawiajc na nosie okulary. - Co Fantastic moe dla was zrobi? Barry i Herbina odezwali si jednoczenie. W interesie harmonii Barry pozwoli Herbinie udzieli wyjanie. - C, pani Thompson, z rnych powodw szukamy J.G. Rollins. Musimy z ni porozmawia, natychmiast. - To bardzo zajta osoba, pani, uhm... Gringor. Pani Gringor, jak mogam zapomnie. Czytaam przecie wszystkie ksiki skamaa, osobicie wolaa niekoczcy si szereg identycznych thrillerw prawniczych. Pani Rollins potrzebuje ciszy i spokoju, by pisa, a cho chcielibymy pomc waszej trjce, przede wszystkim musimy dba o nasz gwiazd. Z pewnoci to zrozumiecie. - Ale my musimy z ni pomwi. Jeli nie, Hokpok moe... Nie mw jej niczego, czego nie musi wiedzie, pomyla Barry i wtrci si szybko. - Pani Thompson, prosz posucha. Musimy porozmawia z J.G., ktr spotkaem wczeniej wiele razy, jest moj przyjacik, i przekona j, by powstrzymaa realizacj filmu o Barrym Trotterze. - Ups, doda w mylach Barry. Thompson wzdrygna si, wstrznita, i autentycznie zblada, po czym rozemiaa si nieszczerze. - Och, Barry Trotterze, czytaam do tych ksiek, by wiedzie, jak bardzo lubisz

dowcipy. - Mwi powanie. Wszyscy mwimy - odpar Barry. - Jeli nie znajd J.G., gotw jestem zrobi wszystko co trzeba, by powstrzyma film. Dam si aresztowa, zgosz na rehabilitacj. Herbina uwiedzie polityka... a Lon, no c, kogo ugryzie. Chc powiedzie, e wywoamy prawdziw burz w prasie i zrobimy tak okropn antyreklam, e film poniesie klsk, a wy bdziecie musieli zakoczy seri. - Zakoczy seri? Bro Boe. Czemu u licha mielibymy to robi? - Thompson umiechna si zimno. - Barry, jeli jeste cho w poowie tak inteligentny, jak twj fikcyjny, ksikowy odpowiednik, z pewnoci zdajesz sobie spraw, e nie moesz powstrzyma J.G. przed pisaniem. Ma prawo uprawia swj zawd. A pki istniej ksiki, bd te filmy. Gdyby film sta si skatologiczn, obsesyjnie seksualn parodi czy czym w tym stylu, moe mgby pokierowa bojkotem. Na razie jednak jedyn osob, ktra mogaby zatrzyma rozpdzony pocig imieniem Barry we wszystkich jego postaciach jest sama J.G. A zapewniam ci, e ona tego nie uczyni. Stawka jest zbyt wysoka. Przez chwil Barry mia ochot powtrzy jej to, co powiedzia Nunnaly. Herbina uciszya go spojrzeniem: Zachowaj tego asa na odpowiedni chwil. - Proponuj zatem, by si uspokoi i cieszy swoj saw. - Pozbawiony ciepa umiech powrci. - Po tylu ksikach sdziam, e moe J.G. ma ju dosy - zauwaya Herbina. - Ale nie, J.G. uwielbia pisa o Barrym Trotterze, po to wanie si urodzia. O tak, myl, e seria dobiegnie koca - jej gos stwardnia - dopiero gdy wyjm piro z jej zimnej, martwej rki. Herbina poczua, jak mae, rude woski na jej rkach je si gwatownie. Po chwili ciszy rozmowa przybraa poprzedni, lepki od sodyczy ton. - Chcielibycie zwiedzi budynek? - Jasne! - rzuci Lon, niecierpliwie wiercc si na krzele. - Dobrze zatem. Caa grupka wysza z gabinetu do windy. Wkrtce mieli ju za sob dziesi typowo korporacyjnych piter - beowe wykadziny, gste cianki dziaowe, lekko nadsani pracownicy, jarzeniowe wiata. Zaledwie kilka elementw - odsonite rury pomalowane na wszystkie barwy tczy, oprawione w ramki rysunki przedszkolakw - przypominao, e firma zajmuje si ksikami dla dzieci, a nie produkcj komputerw czy tamponw. Jedyny wyjtek w powodzi bezbarwnych banaw stanowio pitro, na ktrym powstaway magazyny. Roio si tam od ludzi, ktrzy zwabieni zarobkami i wysokim

ubezpieczeniem zdrowotnym usiowali utrzyma swe skonnoci do twrczej anarchii pod przykrywk korporacyjnego spokoju. W cigu piciu minut Barry, Lon i Herbina poznali eksperymentaln rzebiark w galaretce, muzyka komponujcego symfonie dla ryb i co najmniej siedmiu pocztkujcych komikw. Przechodzc przez dzia artystyczny, Lon dostrzeg na jednym z biurek kolejnego Randy'ego, tyle e tym razem kto doczepi mu duego, rowego penisa w erekcji. - To mj Randy Radosny Rottweiler. - Pracownik umiechn si porozumiewawczo. Lon zarumieni si i zachichota. - Jeste okropny - rzek. Gdy winda ruszya na d, Barry zauway guzik z wyranym napisem komnata tortur. - Co to? - spyta. Thompson zawahaa si przez moment. - Ach, nasi pracownicy nazwali tak piwniczn siowni. W kocu pracuj tu ludzie szaleni i twrczy. Do windy wsiado dwch ubranych w identyczne prkowane garnitury mczyzn o martwych twarzach. Barry natychmiast poczu przejmujcy chd promieniujcy z piersi, jakby serce zamienio mu si w ld. wiat wok zacz wirowa, ujy si pod nim nogi. Ja... - zacz i run na ziemi. O mj Boe, Barry! Lon, pom mi. - Herbina podniosa go z podogi. Co si stao? - spytaa Thompson. Herbinie wydao si, e dostrzega cie umiechu na jej wargach. Mczyni patrzyli obojtnie na Barry'ego, ktry jkn cicho. - Musimy go std wycign. W tym momencie drzwi si otwary. Lon i Herbina wynieli Barry'ego z windy. Pooyli go na wykadzinie, Herbina zacza podszczypywa mu blade jak papier policzki. Thompson take wysiada, drzwi si zamkny. Barry natychmiast zacz odzyskiwa siy. - Przykro mi - powiedziaa Thompson. - Nie miaam pojcia, e okae si tak wraliwy na obecno naszych marketorw. Herbina o mao nie wpada w sza. - Ci bezduszni krwiopijcy mogli go zabi! Tamta prbowaa j uspokoi. - Rozumiem, pani, uhm... - Gringor - warkna Herbina. - Gringor. Ale niestety, ich obecno to konieczno. Fantastic musi prowadzi marketing firmy i produktw, tak jak wszyscy inni.

- Lon zawarcza cicho. - O, Barry si budzi - zauway. Barry unis powieki. - Co si stao? - Niestety, spotkae dwch czonkw naszego dziau marketingu, Barry. - Nie miaam pojcia, e tak ostro na nich zareagujesz. - Jestem mark - wymamrota Barry. - ywi si mn. - No c... naprawd bardzo mi przykro. Posuchaj, mamy dzi wieczorem niewielkie przyjcie. witujemy sprzeda miliardowego egzemplarza Barry'ego Trottera. Uczynicie nam zaszczyt, jeli si zjawicie. Spotkamy si w klubie w pobliu, Chez Prion. - Czy J.G. tam bdzie? - spytaa Herbina. - O nie. - Thompson zamiaa si cicho, zupenie jakby mwia: Ja wiem, gdzie jest J.G.. - Zastanowimy si nad tym - wycedzia Herbina przez zacinite zby. - W tej chwili chc wyprowadzi Barry'ego na wiee powietrze.

ROZDZIA 11 CHARLIE I ZAKURZONY ANTYKWARIAT KSIKOWY Im bardziej Barry oddala si od marketorw Fantastic, tym lepiej si czu. - Nie ma takiej siy na wiecie, ktra zmusiaby mnie do pjcia na to przyjcie owiadczya Herbina. Cho raz to Barry okaza si gosem rozsdku. - Gosuj, ebymy zacisnli zby i znieli to z umiechem. Moe czego si dowiemy? Syszaa ten miech? Zao si, e ona wie, gdzie mona znale J.G. Herbina przyznaa, e Barry ma racj... cho wcale jej si to nie podobao. Trjka przyjaci wdrowaa ruchliwymi, brukowanymi uliczkami Greenwich Village. Po przyjemnej, pgodzinnej bezcelowej przechadzce kompletnie si zgubili. Proste ulice centrum znikny, zastpione pltanin krtych alejek, barwnych i atrakcyjnych, lecz w oczach przybyszw z zewntrz kompletnie nieodrnialnych od siebie. Herbina ju miaa zatrzyma takswk, gdy skrcili za rg i ujrzeli sklep. Tania ksika jutra, antykwariat - przeczyta Barry. - Znam tego gocia, poznalimy si na konwencie. Wejdmy do rodka i si przywitajmy. - I popromy o wskazwki - dodaa Herbina. - Mam ju dosy tego bdzenia. Drzwi otwary si z brzkiem. Wystarczyy dwa kroki, by caa trjka poczua si przytamszona. Wszdzie wok byy ksiki - na sigajcych sufitu regaach, w zakurzonych, pobazgranych pudach czekajcych na sprawdzenie, w maych, chwiejnych stosach po bokach kadego przejcia. Wszystko tu miao najrniejsze przyjazne odcienie brzu: rdzawa starego papieru, khaki kartonu, be rozlanej kawy, ochra karaluchw. - Czym mog suy? - spyta niewysoki mczyzna w zielonym, rozpinanym swetrze. Mia lekki angielski akcent, jasne wosy i okulary w drucianej oprawie. - Charlie, pamitasz mnie? Jestem Barry Trotter - oznajmi Barry. - Charlie natychmiast poda mu rk. - Oczywicie, e pamitam. Mio ci znw widzie. - Umiechn si szczerze. - Bye jedynym plusem tamtego konwentu. Razowiec z szynk, prawda? - Zgadza si - przytakn Barry. - To moi przyjaciele, Herbina Gringor i Lonald Gwizzley. Charlie ucisn im donie. - Oczywicie znam ich postaci, ale obaj wiemy, w jakim stopniu zazwyczaj

odpowiadaj rzeczywistoci, prawda? Wszyscy si umiechnli. Charlie sam by bohaterem jednej z najpopularniejszych na wiecie ksiek dla dzieci, lecz niestety, ostra nietolerancja laktozy, na ktr zapad jako dorosy, sprawia, e nastpna wycieczka do fabryki czekolady moga sta si jego ostatni . - Jak id interesy? - spyta Barry. Lon ruszy naprzd, obwchujc dokadnie antykwariat. - Sam widzisz. - Charlie westchn. Sklep by pusty. - Wikszo kasy zarabiam przez sie. Sprzedaj filmy, gwnie trudno osigalne i dziecice, i pamitki filmowe. Tutejszy czynsz jest morderczy, nie dabym rady, gdybym handlowa wycznie ksikami. Ludzie po prostu nie kupuj ich tak jak kiedy. - A skoro ju mowa o filmach - Herbina odwrcia si do Barry'ego - mog mu powiedzie? - Jasne, Charliemu mona ufa - odpar Barry. - Teraz mnie zainteresowalicie - wtrci Charlie. - Prbujemy powstrzyma realizacj filmu o Barrym Trotterze. Charlie chwyci Barry'ego za rk. - Jake si ciesz, e to sysz. ycz wam wszystkiego najlepszego. auj, e nikt nie powstrzyma krcenia mojego. - W jego gosie zabrzmiaa gorycz. Wiele dni za lad powici rozmylaniom na ten wanie temat. Nieczsto z kim rozmawia, kiedy zatem nadarzya si okazja, z jego ust zaczy wylewa si sowa. - Willie Wunka nie by wcale bohaterem, by megalomaskim, bezczelnym, skpym oszustem. - Na jego policzki wystpiy rumiece. - Wiecie, ile on paci tym boompa - doompa? Pi centw dziennie. Moja ona jest boompa - doompa. Nienawidzi Wunki jak psa. - Nie chc ci urazi - wtrci Barry - ale zawsze lubiem ten film. - Jasne, e lubie. Wszyscy go lubi, jest zabawny. Tyle e gwiazd by Gene Milder, nie dzieciak. Nie Charlie. Caa ta historia to jedno wielkie kamstwo - oznajmi Charlie. Prawdziwy Willie Wunka stale pi, by tak narbany, e nie mg jednoczenie miesza karmelu i utrzyma si na nogach. W dodatku wredny z niego dra. Jeli mi nie wierzycie, spytajcie boompadoomp. Po chwili opanowa si nieco. - auj, e w ogle nakrcono ten film. Zapamitaj moje sowa, Barry, jeli nie
*Autor Charliego by jednym z nielicznych pisarzy, ktrzy jeli chodzi o sprzeda ksiek mogli konkurowa z J.G.; jego klasyczne dziea to midzy innymi BFD, Fuje i oczywicie niemiertelna, antyedypowska opowie Jakubek i melony olbrzymki. Zgin z rk rozwcieczonego tumu szkolnych bibliotekarek.

powstrzymasz tych filmowcw, po wszystkim bdziesz czu to samo. Zatem jak mog wam pomc? - Nie wiem czy moesz - odpara Herbina. - Ale ja wiem! - wykrzykn Charlie. - Zaczekajcie chwilk, musz pogrzeba na zapleczu. Barry i Herbina przez par minut przegldali pki. W kocu Charlie wrci, dwigajc masywny reflektor w cikiej, metalowej obudowie. - To ich zatrzyma. Zamierzaem sprzeda go na mojej stronie, ale co tam, dziaacie w susznym celu. - Nie rozumiem - przyzna Barry. - To reflektor stosowany na planie. Pierwszy uy go Orson Welles. Potem wdrowa od reysera do reysera, z planu na plan, rujnujc kariery - wyjani Charlie. - Jest przeklty. aden film, przy ktrym go uyto, nie zosta skoczony, gwarantuj. Barry i Herbina uwanie obejrzeli reflektor. - Legenda gosi, e pewna moda aktorka czarownica miaa dosta rol w Obywatelu Kane 2: Zemcie Ryczki pod warunkiem, e przepi si ze scenarzyst. Bya do naiwna, by to zrobi, lecz oczywicie scenarzysta nie zdoa speni obietnicy, tote rzucia kltw na reflektor. Wanie dlatego druga cz Kane'a nigdy nie powstaa - oznajmi Charlie. Herbina miaa pewne wtpliwoci, milczaa jednak. Charlie wydawa si nieszkodliwy, a poza tym potrzebowali wszelkiej moliwej pomocy. - Sprawdcie, znacie si na magii, a ju na pewno lepiej ni ja. A e jestecie przyjacimi, sprzedam go wam za... - Tu Charlie wymieni cen, ktra Barryemu wydaa si wygrowana, a Herbinie niebotyczna. - No nie wiem, Charlie... - zacz Barry. Charlie przerwa mu. Posuchaj, a co innego. zamierzasz zrobi? Uszkodzi kamery, porwa reysera? Wierz mi, te studia s pomysowe, znajd jaki sposb. Reyserzy przypominaj hydry: zabij jednego, a jego miejsce zajmie dziesiciu Alanw Smithee. - No... - Opr Barry'ego wyranie sab. - W porzdku. Herb, moesz zapaci plastikiem? Oddam ci - przyrzek. Herbina niechtnie wrczya Charliemu kart kredytow. - Uff, ciki - mrukna, unoszc oburcz reflektor. - Moemy go odebra dopiero gdy bdzie potrzebny? - Jasne - odpar Charlie.

Herbina machna rdk nad reflektorem. Teraz na wezwanie mia przenie si z magazynu Charliego wprost do niej. Czasem magia bywa diablo uyteczna. - Jeli to kupi, poczytasz mi? - spyta Lon, pokazujc Barry'emu egzemplarz Mary Puppins. - Ksika, ktra odsonia miliony poladkw - odczyta z tyu Barry. - Herbino, moesz? - Hej, od kiedy to jestem skarbniczk? - Pomylaem po prostu, e skoro ja mam przeczyta ksik, ty mogaby za ni zapaci. - No dobrze. - Rzucia kart z trzaskiem na lad. - Czemu wy, faceci, macie wira na punkcie publicznego cigania spodni? - To wrodzone - wyjani Charlie. - To aosne - odpara Herbina. *** By pikny wieczr z rodzaju tych, ktre zdarzaj si raz czy dwa kadej jesieni, gdy najlepsze elementy obu pr roku cz si ze sob, tworzc idealn cao, niczym skadniki zgrabnego zaklcia. O zmierzchu po jasnym bkitnym dniu wci jest do ciepo, by mc chodzi w samej koszuli (albo, jeli wolicie, w lekkiej szacie). Od czasu do czasu zrywa si wietrzyk. By to wieczr, kiedy wszyscy, ktrych mijamy na chodniku, wybieraj si gdzie na kolacj. Lecz Barry, Lon i Herb mieli na gowie waniejsze sprawy. Po kawie w niewielkiej kawiarence - Barry potrzebowa zastrzyku energii, straszliwe spotkanie z marketorami sporo go kosztowao - ruszyli do Chez Prion. Gdy dotarli na miejsce, Barry odwrci si do Lona. - Zachowuj si dorolej, dobrze? - Przykro mi, to prywatna impreza - oznajmi bramkarz. - Tak, wiemy. - Barry pokaza mu zaproszenia. Dostali piecztki na rk i weszli do rodka. Klub urzdzono w stylu mocno medycznym. Kelnerzy i kelnerki w fartuchach chirurgicznych przemykali midzy stolikami, zapisujc zamwienia w lekarskich notatnikach. Herbina zauwaya, e barmani (bez wyjtku przystojni) byli ubrani w szpitalne koszule odsaniajce poladki. Drinki serwowano w zlewkach bd butelkach od kroplwek. Jedzenie przynoszono w basenach. Znaleli stolik i Barry zadzwoni do Jorgego i Ferda. Opisa im piecztk postawion

przez bramkarza, pewien, e bracia zdoaj odtworzy j magicznie - robili takie rzeczy od lat. Po niecaej godzinie siedzieli ju obok niego. Impreza bya strasznie sztywna. Wszyscy szefowie trzymali si na uboczu, sczc wod mineraln i rozmawiajc o opcjach zakupu akcji. Podwadni, pozbawieni grubych portfeli chronicych ich od kopotw, energicznie zaatakowali otwarty bar. Do ich stou podchodzi niekoczcy si sznur pracownikw, paszczcych si i podlizujcych, lecz Barry czu si niezrcznie. Lonowi wystarczyy sodkie bezalkoholowe koktajle i zabawa wycinitymi limonkami Jorgego. Herbina bezwstydnie gapia si na barmanw i sdzc z nienaruszonych zdolnoci motorycznych, czua si niele. Przypadkowo wylaa drinka na Susan Thompson, ktra z kolei udaa, e nic si nie stao. W powietrzu zawis zapach tumionej agresji. Barry prbowa zagadn par pracownic (oczywicie tych modszych i adniejszych) i dowiedzie si, gdzie moe przebywa J.G., lecz w owej ostatniej godzinie, nim upojenie alkoholowe opado na wszystkich niczym mga w Zabronionym Lesie, niczego nie wskra. Zrezygnowany, z gow bolc od dymu papierosowego, odwrci si do Ferda i Jorgego zabawiajcego si zaczarowanymi podstawkami. - Macie ochot si std zmy? - spyta. - Jasne - odpar Ferd. - W porzdku - doda Jorge. - Ja zostan i dopilnuj, by Lon i Herbina bezpiecznie dotarli do domu. - Herbina moe nie chcie wrci do domu - zauway Ferd. - Zapamitam - oznajmi Jorge. Barry odebra swoj wojskow kurtk z szatni i razem z Ferdem wyszli na ulic. Myo. - Rany, to byo gorsze ni lodowy bankiet Slizgorybu. - Barry wzdrygn si. - Jeli to ma by doroso, to ja wysiadam. - Ferd umiechn si. - Zapomniaem ju o tamtych imprezach. Bycie dorosym nie jest takie ze. - Owszem, ale wasze mieszkanie... - Co z nim? Maszerujc bez celu, Barry zacz opisywa co osobliwsze cechy kwatery mieszkalnej bliniakw Gwizzley, poczwszy od jadowicie rowych cian, a skoczywszy na piewajcej wannie w kuchni i chrzszczcym pod nogami dywanie. Ferd jaki czas pozwoli mu mwi.

- Zmiemy temat - zaproponowa w kocu. - Co masz ochot robi teraz? - Spjrz - rzuci Barry. - Wysoko na nocnym niebie dwa smoki - Bkitnokrwisty z Connecticut i Newarski Igogon - kryy wok siebie, mierzc si wzrokiem. - Zao si, e to porachunki handlarzy narkotykw - mrukn Ferd. Zatrzymali si, czekajc, a zacznie si awantura. Nagle szybcy jak byskawica czarodzieje z Metropolitarnej Jednostki Magicznej wpadli midzy smoki, by zapobiec walce. W czasach drugiej wojny wiatowej smok zderzy si z Empire State Building. By to zwyky sztubacki dowcip, lecz MJM musiaa przez lata rzuca zaklcia, by Gumole uwierzyli, e doszo do wypadku bombowca. Zajrzeli do magicznego baru; Ferd kupi opakowanie Ostaszkw. Zabrzczay mu w ustach. - Nie wierz, e je jadasz - mrukn Barry. - Od ich brzczenia dzwoni plomby w zbach. Ferd wzruszy ramionami. Par przecznic dalej minli duy szyld z napisem: wrby GENITALNE $5. Barry by do pijany, by si zatrzyma. Zrbmy to, Ferd. Zapamy za wrb. Nie - zaprotestowa Ferd. - Nie chc, by jaki stary dziwak obmacywa moje pipi. Stary Alpo wystarczy mi a nadto. Barry rozemia si. - No chod. Moe dowiemy si, gdzie znale J.G. Rollins. - Pocign Ferda za rk. Alkohol szybko zmy wtpliwoci Ferda - nie byo ich zbyt wiele - i razem weszli do rodka. Powitao ich kilka pokole mocno wsatych kobiet, bez wtpienia genitomancerek. Zdolno ta pono bya dziedziczna i nie dao si jej nauczy. Najstarsza nie zwrcia uwagi na przybyszw - siedziaa w wysokim fotelu przy oknie, ogldajc samochody i czekajc na jaki wypadek. Najmodsza wpatrywaa si z podobn fascynacj w telewizor, na ekranie ktrego migotay tanie, kretyskie kreskwki. Na cianach pogronego w pmroku pokoju wisiay ilustracje, nieco mistyczne, lecz tak dosowne, e Barry zbyt si wstydzi, by na nie spojrze. Wszystkie meble pokryway plastikowe pokrowce. Barry przypomnia sobie, jak Madame Tralala mwia na zajciach, e duo plastikowych pokrowcw pomaga ujrze przyszo. A moe to sobie wyobrazi? Potrafi przypomnie sobie kady fakt, nawet zupenie fantastyczny. Sysza to czy nie? Dowiedzia si tego czy po prostu wymyli?

Zacz zmaga si z mylami, zupenie jakby jego mzg cierpia na czkawk. Trzecia kobieta - mieszczca si w przedziale wiekowym od dwudziestu piciu do szedziesiciu lat - uniosa wzrok znad ksiki. - Witajcie, chopcy - rzeka. - Jestem madame Charlemagne. Przyszlicie na szybk wrb czy peen odczyt? - Uhm, szybk. - Peen odczyt - oznajmi stanowczo Barry. - W porzdku, przyjm was pojedynczo. - Nacigna par lateksowych rkawiczek. Chod ze mn. Wejd za zason z koralikw i rozepnij spodnie. Ze wzgldu na obyczajno pozwolimy, by szczegy dotyczce odczytw rozpyny si we mgle czasu. Wystarczy powiedzie, e madame Charlemagne nie bya oszustk i e Ferd i Barry dowiedzieli si bardzo wanych rzeczy. Ferd usysza, e jego yciowa droga bdzie mie mnstwo zwrotw i zakrtw, cho nie tak wiele, by musia si podda operacji plastycznej. To za, czego dowiedzia si Barry, sprawio, e zapa Ferda za rk i popdzi biegiem z powrotem do klubu. Wcisnli si na przd kolejki, pokazali bramkarzowi opiecztowane donie i wpadli do mrocznego klubu, rozlewajc cudze drinki i szukajc wzrokiem Herbiny. Ultrafioletowe lampy ponce w pomieszczeniach utrudniay rozpoznanie kogokolwiek. Na prno szukali, potem jednak Ferd dostrzeg w kcie bysk stanika. - Znalazem j, Barry! - wrzasn, przekrzykujc muzyk. - Znw to samo! - odkrzykn Barry. Herbina, gdy wypia zbyt wiele, stawaa si ekshibicjonistk. Przyjaciele znali kady pieg na jej ciele. Szczerze mwic, mieli tego powyej uszu, ale, jak mawia Jorge, przynajmniej si nie awanturowaa. Barry i Ferd przecisnli si przez tum. Gdy dotarli do Herbiny, ta ucisna ich mocno i ucaowaa. Bya kompletnie zalana. - W sweter! - rykn Barry. - Wiemy gdzie jest autorka! - Chopcy, wiem gdzie jest autorka! - wrzasna Herbina, nie syszc ani sowa. - Co?! - zawoali Ferd i Barry. - Co?! - krzykna Herbina. - W tym momencie piosenka dobiega koca, przeamujc impas. - Wiem gdzie jest J.G. - oznajmia Herbina. - Skd? - spyta Ferd. - Daa sobie odczyta tyek? - Sucham? - Herbina spojrzaa na niego oszoomiona. W gonikach znw zabrzmiaa oguszajca

muzyka, wyszli wic na cichszy korytarz, by jako si dogada. - A zatem wiemy, e J.G. jest w siedzibie Fantastic - powiedzia Barry. - To ju co. Pytanie brzmi: sami j wykradniemy czy tez zaczekamy, by przechodzca w pobliu akromandela zrobia to za nas? Jak dobrze wiadomo kademu czytelnikowi poradnika Bajeczne bestie i jak je przyrzdzi, akromandele to olbrzymie czarne pajki, z zapaem bronice praw obywatelskich. Niestety, wystpuj w Afryce Poudniowej, nie na Manhattanie. - Nie moemy czeka. Uwaam, e powinnimy zaatwi to sami - owiadczy Barry. Zgarnli Jorgego i ona i przenieli si do Malucha, miejscowego podziemnego klubu jazzowego, ulubionego miejsca nowojorskiej spoecznoci centaurw. Ferd i Jorge byli fanami tutejszych wieczorkw urokw, podczas ktrych mczyni z kozimi brdkami i kobiety o tustych wosach prbowali swych si, improwizujc wierszowane zaklcia. Wejcie do Malucha miecio si w wywietrzniku porodku Sidmej Alei w Greenwich Village. Gumole mogli przyglda si mu godzinami i widzie tylko plastikow, pomaraczow rur, z ktrej wypywaa para, jake typow dla Nowego Jorku. Natomiast czarodzieje i inne istoty magiczne przechodzili przez rur, skrcali w magiczne przejcie z boku, schodzili po schodach i ju byli w klubie. Kwartet odegra ostatnie takty Padnitych w Camarillo, po czym na scenie pojawi si prezenter. - Czarownice i czarodzieje, centaury i centriny, przedstawiam wam... pani Spatul Clark! Postawi na scenie oplecion wiklin butelk po chianti. Z szyjki wylewa si rowy dym i ukada w bryy i krzywizny kobiecej sylwetki. Widmowa pieniarka zacza piewa: - To czary, szalo - one czary. Odpowiedziay jej oklaski. Duch Franka Sinatry kry po klubie, walc ludzi po gowach - ale e by duchem, jego pi po prostu przez nich przenikaa, nie czynic nikomu szkody. - Czy mamy pewno, e J.G. chce si stamtd wydosta? - spyta Jorge. - Powiemy jej, e j porywamy? - Nie sdz, eby to byo konieczne. Mj facet powiedzia mi, e J.G. mieszka w piwnicy, w malekiej celi - odpara Herbina. - Podog podczono do prdu i gdy tylko J.G. schodzi poniej wyznaczonej liczby sw na minut, aplikuj jej wstrzs. Myl, e ucieszy si, e stamtd ucieknie, i z wdzicznoci zgodzi si nam pomc. Siedzcy przy stole mczyni wpatrywali si zafascynowani w zwiewn pieniark,

nieustannie zmieniajc ksztaty i upodabniajc si do rnych kobiet, bez wyjtku piknych. Herbina poczua znajom irytacj z faktu, e otaczaj j jaskiniowcy. - Nie rozpraszajcie si, chopcy, mamy robot. Jakie pomysy? Jak si do niej dostaniemy? - C - odpar Jorge - to pewnie nic wanego, ale jutro w budynku odbywa si spotkanie rady nadzorczej Fantastic Books. Mwili o tym wszyscy na przyjciu. - To dobrze - oznajmia Herbina. - W wieowcu bdzie si krci mnstwo obcych ludzi. - Jej mzg wystartowa do biegu. Zesp gra, wszyscy rozmylali, widmowy Frank kry po sali, prbujc wszczyna bjki. - Gdybym zamieni si w projektor... - zacz Barry. - ...to wszyscy by na ciebie patrzyli. A poza tym, Barry, musimy dosta si tam w komplecie, na wypadek gdyby co poszo nie tak. Mam lepszy pomys - dokoczya Herbina. Barry nienawidzi, gdy mu przerywaa, ale pozwoli jej mwi. - Na tak wielkich spotkaniach zawsze zamawiaj jedzenie. Udam cateringowca i przynios torb obwarzankw. - Z pewnoci bd ci wdziczni za pami - mrukn Barry. - Herbina wywrcia oczami. - To wy bdziecie obwarzankami. Ty i Lon, i Ferd, i Jorge. Sama was przemieni. - Dobry plan - zauway Jorge. - Zawsze chciaem zwiedzi ukad pokarmowy wydawniczego rekina. - Nie martw si, Jorge, na wierzch poo prawdziwe obwarzanki. Zjedz je, a wam pozwol wyschn. Wszyscy zastanawiali si przez chwil, wyjwszy Lona, ktry nie mia tego zwyczaju, i Ferda, ktry zasn. Barry pierwszy przerwa cisz. Myl, e to gupi pomys. - Herbina otworzya usta, by zaprotestowa. - Ale poniewa nie mamy innego, tak wanie zrobimy. Chodmy do domu si przespa - zaproponowaa. Dmuchna na cudze koci, maa! - wrzasn Sinatra na Herbin. - Przewodniczcy tego nie zniesie. Herbina nawet nie zauwaya, e duch zamachn si i jego pi przenikna przez jej podbrdek. - Do diaba! - hukn Sinatra.

ROZDZIA 12 WIELKA UCIECZKA Podczas gdy reszta najlepszych synw Hokpoku z entuzjazmem szykowaa si do naruszenia praw wasnoci Fantastic, jeden absolwent nie mia wcale ochoty na ganianie, skakanie, moliwe uskakiwanie przed pociskami, a nawet strzay z tasera w brzuch, ktre szykowa im los. Gdy wszyscy si pooyli, Ferd wrci do Priona i haaliwie powita poranek, trzymajc za rce pielgniarki/kelnerki. Teraz za to paci. Wypi kilka mdrych drinkw - niezbyt rozsdne posunicie dla kogo dysponujcego mocno ograniczonymi zdolnociami umysowymi - a cho fala abstrakcyjnego mylenia bya bardzo przyjemna (w kocu zrozumia Ulissesa, sztuk nowoczesn i trygonometri), powrt do zwykego IQ Ferda wywoa kaca giganta. Przed pooeniem si spa wypi wielk szklank wody i poczyta Encyklopedi Britannic. Nie pomogo. Teraz na zmian wydawa z siebie sabe jki i domaga si swego tradycyjnego lekarstwa: delicji. Balansujce z wdzikiem na ziemi niczyjej pomidzy ciastkiem i czekoladk, te urocze, pomaraczowo - czekoladowe sodycze nie miay adnych walorw leczniczych. Mimo to Ferd zapar si, twierdzc, e to jedyny lek na kaca. I w tej chwili sze opakowa podao ku niemu z kablooey.com. Zadwicza dzwonek, Barry otworzy i ujrza dostarczyciela z kablooey.com trzymajcego pod pach kask. Na jego czole widnia idealnie oddany pytakrzyk. Barry zagapi si na z otwartymi ustami. Czyby mia brata? A jeli tak, moe zdoa wyspi co za darmo z kablooey.com? - Mj wyglda duo lepiej ni twj. - Dostarczyciel prychn. - Bybym cholernie wkurzony, gdybym mia na czole takie pokrcone gwno. Barry bez sowa wypuci ustami powietrze. - Ale... jak? - W modoci uwielbiaem te ksiki - wyjani tamten, podnoszc karton delicji. - Ale potem odkryem dziewczyny. Podpisz tutaj. - Wrczy Barry'emu formularz, przybierajc min skrzywdzonego niewinitka w nadziei na wikszy napiwek. - To moja ostatnia dostawa, w poudnie firma si zwija. Barry zastanawia si, czy tamten go nie nabiera. Mimo wszystko da mu pitaka. - Dziki. - Dostarczyciel odwrci si i odszed. Barry zamkn drzwi. Wrczy karton Ferdowi, ktry otworzy go z zapaem godnego wilka. - Dzikuj. O Boe, moja gowa mnie zabije.

- C, jak powiedzia Sartre, ycie jest blem. Ferd nie odpowiedzia; chrupa wanie jak szalony. - To by Budda - wtrcia Herbina. - adna rnica. - Barry wzruszy ramionami. - Spadajmy std - wtrci Jorge. - Zbrodnia nie popaca, wic do poudnia musz wrci do pracy. Barry, Lon, Jorge i Ferd ustawili si w kolejce, czekajc na sw przemian w pieczywo. Jorge jako pierwszy zapaci frycowe. Herbina, nim przypomniaa sobie stosowne zaklcie, zamienia go w obrzyna i obrzee. Rdki rano powoli si rozgrzewaj. - Potrzsna swoj niczym termometrem. Mnie zrb z makiem, z makiem! - wrzasn Lon, podskakujc, by podkreli swe sowa. Uwielbia mak. Herbina umiechna si - w takich chwilach moga niemal myle o Lonie jako o uroczym chopczyku, a nie wymagajcym, ciko rannym byym chopaku o straszliwych brakach w dziedzinie higieny osobistej. Gdy chopcy zamienili si w pieczywo, wsadzia ich do papierowej torby i ruszya w gb ulicy, by kupi kolejne dwadziecia obwarzankw. Uoya je na wierzchu, ku sporej konsternacji stoczonych kolegw. Ich stumione przeklestwa wkrtce ucichy. Herbina zaoya, e zasnli. Ziewna wspczujco - adne z nich si nie wyspao. Wsiada do takswki i podaa kierowcy adres Fantastic. Korzystajc z chwili, gdy kierowca pogry si w rozmowie przez komrk, machna nad sob rdk, mamroczc pradawne zaklcie. - Paskuduni! Jej codzienny strj znikn, zastpiony przez stosownie okropny, nieprzemakalny uniform z poliestru. Magiczna iga z nitk wyhaftowaa na zielonej czapce i kombinezonie napis supersmak. Podczas jazdy Herbina powtrzya w gowie cay plan i gdy dotara do Fantastic, wszystko poszo gadko. Wesza przez drzwi, wjechaa wind na dziesite pitro, szybko (i, jak dodaa w mylach, zdecydowanie profesjonalnie) uoya obwarzanki na stole konferencyjnym. Wanie miaa zabra z powrotem na d torebk z czterema zamienionymi w pieczywo chopcami, gdy poczua na ramieniu rk mczyzny o czerwonej twarzy, ubranego w nudny szary garnitur. - Och! - Herbina podskoczya. - Skd te nerwy? - spyta mczyzna. - Ja nie gryz.

Zrobiby co gorszego, gdyby wiedzia co planuj, pomylaa. - Bdzie nas wicej ni zwykle - rzek - lepiej zostaw je wszystkie. - Ale... te s czerstwe. - Herbina przycisna do piersi torb. - Nie szkodzi. - Mczyzna odebra jej pakunek. - Podpieczemy je. Herbina miaa nadziej, e na jej twarzy nie odbia si zgroza. - P - podpieczecie? - Tak. Nie robicie tego w Nowym Jorku? - Wyrzuci zawarto torby na sam wierzch tacy. - Herbina przekna lin, a mczyzna odda jej pust torb. - Hej, lubisz Barry'ego Trottera? - spyta z umiechem. - Chyba wszyscy go lubi - odpara z lekk nutk ironii, - Mam co dla ciebie. - Wyj z kieszeni ruchom figurk. - Kogo wolisz, Barry'ego czy Herbin? - Herbin? Kto to jest Herbina? - spytaa Herbina. - Nigdy nie czytaam ksiek. - To dziewczyna Barry'ego. - Wcale nie! - zaprotestowaa, zapominajc gdzie jest. - A mwia, e nie czytaa ksiek. - Mczyzna rozemia si. - W porzdku, wielu dorosych z pocztku nie przyznaje si do tego. Nam to nie przeszkadza, o ile je kupujesz. We Herbin. - Unis ku niej figurk tak, e znalazy si twarz w twarz. - Rany, mona by was wzi za siostry. - Tak pan myli? - Herbina umiechna si sabo. - Wanie wysalimy dwadziecia milionw takich do MacDaniela. Maj zachci dzieciaki, by kupoway wicej ich przesolonych wistw. Osobicie nigdy tego nie tykam, szkodzi na pukawk. - Sign po pumperniklowego obwarzanka. - Te to co innego, maj mao tuszczu. Herbina zwalczya pokus, by wytrci mu go z doni. Gdyby to zrobia, wszystko by si wydao. Jednake w przeciwnym razie chopcom grozio zjedzenie. Mczyzna ugryz potny ks. Herbina z dreniem serca czekaa na ciche krzyki. Na szczcie jednak nie usyszaa ich. - Jestem Brent - przedstawi si, podajc jej oblepion okruchami do. - Cze Brent, ja... - Herbina zapomniaa wymyli sobie imi - naprawd si piesz, wic jeli mi wybaczysz... Moga ju tylko zostawi chopcw samym sobie. Miaa nadziej, e jako si wybroni (o ile obwarzanki mog si broni). Ona tymczasem musiaa jak najszybciej uwolni J.G. i po nich wrci pniej. Poegnaa si, podesza do windy i kilka razy

gorczkowo nacisna przycisk. W kocu kabina podjechaa, Herbina nacisna guzik z napisem komnata tortur. Siownia, akurat, pomylaa. Winda zjedaa powoli - budynek wyglda na nowy, lecz jego wntrznoci byy stare. Drzwi otwary si i Herbina ujrzaa rosego stranika z wielkim pistoletem u boku. - Przykro mi, panienko, musiaa pomyli pitra. Tu nie wpuszczamy goci. - Herbina udaa idiotk. - Och tak, bardzo mi przykro. - Jak mam omin tego osika? - zastanawiaa si gorczkowo. - Mgby mi pan powiedzie, jak si dosta do holu? - aden problem - odpar stranik. - Wystarczy nacisn P, o tu. - Drzwi si zamkny i Herbina wycigna rdk i uniosa j nad sob. - Anorexianervosa. Teraz bya urzdask, Susan Thompson. Bardzo chtnie narobi jej kopotw, pomylaa. Dotarszy do holu gwnego, z powrotem nacisna KT, nim ktokolwiek zdy wej do windy. Protesty szybko ucichy. Drzwi si otwary i znw ujrzaa stranika. Tym razem odsun si na bok, przepuszczajc j. - Dzie dobry, pani Thompson. Winiarka zachowuje si cakiem spokojnie. Herbina odwrcia si. - Zgubiam mj klucz do celi - oznajmia, starajc si, by zabrzmiao to autorytatywnie. - Mgby mi j otworzy? Stranik natychmiast wyczu, e co jest nie tak, by bowiem mdrzejszy, ni na to wyglda; Thompson zawsze nazywaa winiark nasz gsi znoszc zote jaja. - Nie potrzebuje pani klucza, wystarczy machn kart przed drzwiami. Dobrze pani wie. - Sign po telefon. - Stj i nie ruszaj si, kimkolwiek jeste. - A, do diaba! - Herbina zazgrzytaa zbami i byskawicznie pozbawia go przytomnoci zaklciem. - Ja to wezm, pikne dziki - rzeka, odpinajc mu od paska kart. Chwil pniej stana przed grubymi, metalowymi drzwiami z tabliczk goszc: Nie ma tu nic do ogldania - zwyky schowek na szczotki - nieupowanionym wstp wzbroniony. Przesuna kart magnetyczn przez czarny, plastikowy czytnik i cikie drzwi si otwary. W rodku, w pmroku siedziaa niegdy dumna J.G. Rollins. - Aaa! - krzykna, kulc si w kcie. Cay pokj od podogi po strop wyoono stalowymi pytami. Prcz nagiej arwki zwisajcej z sufitu znalazy si w nim jedynie st z maszyn do pisania, wizienny klozet w

kcie i due poideko z wod. W kcie lea stos podartych egzemplarzy Publishers Weekly - zapewne tam wanie sypiaa najpopularniejsza na wiecie autorka ksiek dla dzieci. - O Boe, dopiero wczoraj zaaplikowalicie mi elektrody - wyrzzia J.G. - Daam wam wasz rozdzia! Jak doszo do tego, e Fantastic uwizi swoj gwiazd? Pita powie Barry Trotter i Zakon Penisa opowiadaa o burzliwym okresie dojrzewania Barryego. Fani odpowiedzieli niezliczonymi, niestosownie erotycznymi fanfikami, i przypucili szturm na ksigarnie, bijc wszelkie rekordy sprzeday. Ryzykowna decyzja zdecydowanie si opacia. Po szstej ksice, Barry Trotter i Straszliwe Magiczne Cu, krytycy zarzucili jej, e robi si leniwa. Potem jednak nastpi ambitny, liczcy sobie 4700 stron tom sidmy, Barry Trotter i Rycerze Sowotoku, w ktrym J.G. prbowaa zamkn wszystkie wtki wprowadzone w poprzednich czciach. Procesy wytaczane przez czytelnikw zranionych przez potne tomiszcze spowodoway powstanie tomu smego Barry Trotter wpada w sza i zabija stado prawnikw (Fantastic wymusi zmian tytuu na Barry Trotter i Armia Aktwek). Najwyraniej J.G. zaczo odbija i wydawnictwo potrzebowao coraz ostrzejszych metod przymusu, by zachci j do dalszego pisania. Teraz kulia si pod cian. Herbina machna rdk i Susan Thompson znikna zastpiona przez Herbin Supersmak . J.G. natychmiast wstaa. - Przepraszam, nie zamawiaam adnego jedzenia - oznajmia. - Pewnie pomylia pitra... - To ja, kretynko - rzucia Herbina. - Herbina Gringor. - Och, dziki Bogu - jkna J.G. - Prosz, pom mi. Zrobi wszystko. Obiecuj, e w nastpnej ksice bdziesz mniejsz dziwaczk. - Po pierwsze, zamknij si - polecia Herbina. Autorka wygldaa okropnie - po spotkaniu z marketorami zostaa zwabiona na d i uwiziona w tym lochu w stylu Kruppsa. Przez ostatnie dwa tygodnie ya w warunkach dickensowskiego zniewolenia. Herbina ocenia, e J.G. cay czas miaa na sobie ten sam gustowny kostium. Podeszwy jej rajstop przetary si na wylot i ich strzpy rozpaczliwie zwisay wok ydek. - Chod - rzucia, chwytajc za szczup rk bajecznie bogat, niebezpiecznie niedoywion pisark. - Wynomy si std.
*Wersja niedostpna w sklepach z zabawkami. Jeszcze.

Pobiegy - no, cilej jedna pobiega, druga ruszya chwiejnie - do windy. Obie kobiety nerwowo przestpoway z nogi na nog. Autorka kilka razy prbowaa co powiedzie, ale Herbina za kadym razem uciszaa j, zastanawiajc si gorczkowo. Jak ma j std wycign? Czy dyrektorzy poarli ju chopcw? I czy powinna kupi tamte buty, ktre widziaa wczoraj w sklepie? Drzwi windy otwary si i, niczym duch Fantastic powstajcy w gniewie, by broni najcenniejszego skarbu wydawnictwa, stan przed nimi Randy Radosny Rottweiler. Randy zdj gow i ujrzay ysiejcego modzieca o fatalnej cerze. - Przepraszam - rzek - pomyliem pitra. Przez t gow zupenie nic nie widz. Herbina i J.G. wsiady do windy. Pisarka bya przeraona - i susznie, pomylaa Herbina. Nie wtpia, e Fantastic wolaby zabi J.G., ni pozwoli, by odesza wolno i wygadaa wszystko prasie. Autorka nie moga oskary ich o uwizienie - Amnesty International zapada na dziwn lepot, gdy w gr wchodz wystpki wiata wydawniczego - moga jednak uderzy w znacznie czulszy punkt: przenie prawa do ksiek Barry'ego do konkurencji. Nagle Herbina wpada na genialny pomys. - Co taki miy facet robi w podobnym kostiumie? - spytaa. - O dziesitej mamy szkoln wycieczk - wyjani czowiek - pies. - Dzieciaki szalej za Randym. - Zamia si z gorycz. - Pytam tylko, czy po to koczyem studia dramatyczne w Yale? - wietnie, to wszystko, co chciaam wiedzie. Dwadziecia minut odpowiadao jej idealnie. Szybko wycigna rdk i powalia go zaklciem Dawik Senny. Osun si na podog pogrony we nie. - Pom mi zdj mu kostium - polecia J.G. - I wkadaj go. Gdy dotary do sali konferencyjnej na dziesitym, autorka zakadaa wanie gow Randy'ego. Wysiady z windy, pozostawiajc lecego w kcie, odzianego w bielizn mczyzn, ktry spa sodko. - Chod za mn i nie odzywaj si - rzucia Herbina. Weszy do sali konferencyjnej, z ktrej umykali wanie kaszlcy, dawicy si dyrektorzy. - Co jest bardzo nie tak z tymi obwarzankami - oznajmia jedna z kobiet, ocierajc zawice oczy. - To nie pieczywo, to plugastwo. - Wiem, prosz pani - odpara spokojnie Herbina. I Wanie dostaam wiadomo z dyrekcji informujc o partii zepsutych obwarzankw. Zabior je i dopilnuj, by zostay

zniszczone. - Mj Boe, nigdy nie czuem podobnego smrodu. - Jaki mczyzna przycisn do nosa chustk. - Co jest z nimi nie tak? - S wysoce eksperymentalne - wyjania Herbina - z dodatkiem sztucznego oju. Wasz dzia kadr podpisa zgod na przeprowadzenie na was eksperymentu. - Tymi sowami wywoaa zamt. Ciekawe co si stao, pomylaa. - Tymczasem grupka dyrektorw drania si z Randym, dgaa go palcami, klepaa po pysku. Herbina miaa nadziej, e J.G. si nie zdemaskuje. Nie spuszczajc z nich oka, popiesznie zgarna obwarzanki i wrzucia do torby. - Hej, ja je jadem - zaprotestowa niski gos zza jej plecw. Odwrcia si z przeraon min. - Nie! To znaczy nie, nie moe pan. - Tak, wiem, smrd. Nie powinienem tu sta i pozwala, by zniszczy mi garnitur. Mczyzna odgryz kolejny ks. Herbina zobaczya okruchy wczeniejszych ofiar oblepiajce gsty, sumiasty ws. Wytya such, oczekujc cichutkich krzykw. - Ale w Wietnamie straciem wszystkie narzdy wchu, wic mnie nie robi to adnej rnicy. Zupenie nic nie czuj. Herbina zmusia si, by odwrci wzrok od paszczy mierci, ktra zapewne miadya wanie bezlitonie jednego z jej szkolnych kolegw. C, nic ju na to nie poradzi. Znaa ryzyko towarzyszce przemianie w ywno; wszyscy je znali. Czas znika. - Hej, zostaw mi par - poprosi mczyzna. - Nie mog - odpara, starajc si, by zabrzmiao to radonie i autorytatywnie jednoczenie, jak to u Amerykanw. - Zepsute. Dziki. Pa. Chwycia torb z obwarzankami, podesza do windy i nacisna guzik. Kabina podjechaa i wszyscy stoczyli si w rodku - Herbina, dyrektorzy i Randy, nadal ofiara przeladowa. Wydawcy z wyran przyjemnoci powrcili do czasw dziecistwa i drczenia modszych i sabszych. - Wiecie co - zaproponowa drab w garniturze - zobaczmy, kto si tam kryje. Pocign gow. J.G. zacisna rce na przedramionach mczyzny, prbujc go odepchn. Zaczli si siowa. - Uhm - zainterweniowaa Herbina. - On jest bardzo wraliwy. Osiek odwrci si do niej. Skd wiesz, do diaba? Powiedzia mi. Ma kopoty z cer.

Osiek mia ju wanie wymwi sowo na k, gdy kolejny dyrektor, wyranie wyszy rang, rzek: - Bill, przesta si zachowywa jak dupek. Musimy si zastanowi, jak sprzeda Barry'ego Aborygenom. Syszaa ju kiedy ten gos, w telewizyjnym programie o ksikach. Wstrznita Herbina uwiadomia sobie, e stoi obok samego prezesa Fantastic Books. Wyglda nieszkodliwie, jak czyj dziadek - i pewnie zreszt nim by. Mimo wszystko po plecach spyna jej kropla potu. Ukryta wewntrz kostiumu J.G. kichna. - Przepraszam - mrukna, sztucznie obniajc gos. Po pokonaniu kilku piter drzwi windy otwary si i stana w nich Susan Thompson. Herbina zakasaa, prbujc ukry twarz. - Nie ma miejsca - oznajmi jeden z dyrektorw. - Pojad nastpn - odpara Susan. W chwili gdy drzwi zaczy si zamyka, z tumu wystrzelia czyja rka i Herbina usyszaa gos Brenta. - Susan - krzykn - spjrz na t dziewczyn. Czy nie wyglda jak bliniaczka Herbiny? Thompson uniosa wzrok znad przegldanego raportu i spojrzaa wprost na ni. Prosz, tylko mnie nie poznaj, bagaa w duchu Herbina. Prosz. - Prawdziwa Herbina jest grubsza - odpara Susan i z powrotem zaja si papierami. Drzwi zamkny si z sykiem. Wkurzona Herbina wymamrotaa kilka sw i na biodrach Thompson bezszelestnie osiado pi kilo nieusuwalnego cellulitu. W kocu dotarli do pitego pitra, gdzie wszyscy dyrektorzy wysiedli. Gdy drzwi si zamkny, Herbina odetchna z ulg. Usyszaa stumion modlitw dzikczynn dobiegajc gdzie z okolicy szyi Randy'ego. Winda zatrzymaa si na parterze, wysiady i ruszyy do wyjcia. Czy ochroniarze je wypuszcz? Czy kto odkry ju upionego aktora bd oguszonego stranika? Jeden z mczyzn odwrci si ku nim. - Hej, Randy, wycieczka ju czeka - rzek. Zmie gos, bagaa w duchu Herbina. - Musz zabra co z samochodu. - Niby co? Obro przeciw pchom? - Stranik zamia si durnowato. Tu za drzwiami wpady na kobiet w uniformie dwigajc torb pen jedzenia. - Przepraszam - mrukna Herbina i uwiadomia sobie, e wanie zjawia si

prawdziwa firma cateringowa. Musiay znika, i to szybko. Podczas gdy w holu wybucho zamieszanie, dwie kobiety zatrzymay takswk i z ulg odjechay. W chwil pniej do stranikw podbieg mczyzna w bokserkach, zatrzyma si w polizgu na wieo wypastowanej pododze. - Posuchaj, stary, nie moesz chodzi w takim stroju - upomnia go stranik. - Jest tu caa grupa drugoklasistw... - Ten facet ukrad mi kostium! Zapaciem dwiecie pidziesit dolarw kaucji. I wtedy zacza si prawdziwa zabawa.

ROZDZIA 13 WZLOTY I UPADKI Nieokieznane osobliwoci Manhattanu sprawiaj, e miejscy takswkarze staj si wzorcami tolerancji. Jednake nawet w podobnej dzielnicy wielkie maskotki w futrzanych kostiumach zwracaj na siebie uwag. Taksiarz podkrci goniej radio z nadziej, e dziwaczni pasaerowie nie narobi zamieszania. J.G. zdja gow. - Wolno! - wrzasna, przekrzykujc gone, wibrujce kadencje zdecydowanie nie anglosaskiej muzyki. - Jestem wolna. - Wiedziona nagym impulsem, ucaowaa serdecznie Herbin. Takswkarz przyglda im si nerwowo w lusterku. Ostatecznie byli w Greenwich Village. - Prosz jecha - rzucia Herbina. Nie yczya sobie, by kto j obserwowa, zwaszcza gdy zamierza si uciec do czarw. Wyja z torby obwarzanek i pooya na siedzeniu obok. Dzikuj, Herbino, ale mam do chleba i wody do koca moich dni. Herbina stukna w obwarzanek rdk. Nic si nie stao, wic wyrzucia go przez okno i trafia czekajc na autobus kobiet. - Co ty robisz? - zainteresowaa si J.G. - Sama zobaczysz. - Herbina wyja kolejny obwarzanek. Tym razem w takswce bysno i nagle obok nich pojawi si Jorge, wytrzepujcy z wosw ziarenka sezamu. Nastpnie Herbina przemienia Barry ego, Lona i w kocu Ferda. Na adnym z nich (nic dziwnego, wystarczy sprawdzi tytu ksiki) nie pozosta nawet lad dyrektorskich zbw. Gdy skoczya, z tyu takswki zapanowa niesamowity cisk. Stopa Barry'ego wystawaa nawet przez okno. - Bdziecie musieli zapaci dodatkowo - oznajmi nie wzruszony takswkarz. Gdy skrcili w ulic Ferda i Jorgego, Barry jako pierwszy dostrzeg olbrzymi tum, przelewajcy si zowieszczo przed Oneid. Kto z tub przy ustach zaintonowa: - Nie przeszkadzajcie filmowi, ten film bdzie morowy. Kilka innych osb palio kuk Barry'ego. - Prosz wysadzi nas tutaj - rzek Barry. - Jorge, masz gumolskie pienidze, zapa mu. Jorge wcisn taksiarzowi w rk dziesiciodolarwk i wszyscy wysiedli,

przykucajc za drzwiami takswki, by nikt ich nie zobaczy. Kto musia zdradzi, e Barry przyby do miasta i w jakim celu. Caa ta sprawa mocno cuchna Bold Spicem. Pytakrzyk Barry'ego zapulsowa potakujco. Niepostrzeenie przemknli za rg. - Nie moemy tam wrci - oznajmi Barry. - Wedug mnie nie wygldali zbyt gronie - odpar Ferd. - Zao si, e to same faszywki. Faszywki to istoty przypominajce zombi, tworzone i kontrolowane przez marketorw. Zwykle wystpuj w stadach zwanych grupami focusowymi. Rujnuj filmy debilnymi reakcjami, udzielaj kretyskich odpowiedzi w ankietach i wybieraj gupawych politykw. Podstawowa zasada brzmi: kiedy zadajecie sobie pytanie jak ludzie mog by tacy gupi?, zwykle w gr wchodz nie ludzie, tylko wanie faszywki. - Cicho, gaziku - warkn Jorge. - Barry ma racj, z faszywkami i marketorami poradzimy sobie bez trudu zaklciem Niedowiarus, ale w tumie mog by te bandziory z Fantastic. J.G. gono przekna lin. - Chodmy do Malucha - zaproponowa Jorge. - Zao si, e wci jeszcze sprztaj po nocnych wystpach. Mitch nas wpuci. Kilka minut pniej, siedzc bezpiecznie pod ziemi przy stole penym kanapek i butelek RabTasticu kupionych w miejscowych delikatesach, nasi bohaterowie opijali swj sukces. Barry potrzsn butelk i obryzga Herbin z tak min, jakby otwiera szampana, peen zapau, radonie niszczycielski - zupenie jak za dawnych czasw. Tymczasem nastpna zmiana muzykw zacza kry po owietlonej wiecami sali, wiczc, rozstawiajc sprzt i opowiadajc dowcipy zrozumiae najwyraniej wycznie dla innych jazzmanw. Obie grupki nie zwracay na siebie najmniejszej uwagi. - Co waciwie si stao w sali konferencyjnej? - spytaa Herbina. - Gdy tam dotaram, wszyscy wygldali jakby mieli zwymiotowa. Chopcy odwrcili si z wyczekujcymi minami do Ferda. - Nie mogem si powstrzyma - wymamrota brat Lona. - Miaem straszne gazy. Raz jeszcze stare powiedzonko pijakw: Mdre drinki i piwo, a ywo ostaszki, drink dwa razy, mocne gazy okazao si wulgarne, lecz prawdziwe. Tyle e tym razem ocalio chopcom ycie. Dyrektorzy byli godni i szybko spaaszowali bezrozumne obwarzanki. Na szczcie pierwszym z przemienionych bohaterw, skazanym na mier z topionym serem, okaza si

Ferd, ktremu przez cay ranek dokuczao potworne wzdcie (nieszczsny skutek uboczny osobliwych, wzmacniajcych intelekt mikstur, ktre wypi poprzedniego wieczoru). W chwili, gdy wiceprezes do spraw dystrybucji unis go do rozdziawionej gby, strach pokona wszelkie opory i Ferd pierdn. Jak zwykle, po pierwszej emisji gazw nastpiy kolejne, coraz mocniejsze i bardziej smrodliwe. Wkrtce cae pomieszczenie spowia odraajca, zielonkawa mgieka i szefostwo Fantastic przeszo od pokasywania i wycierania oczu do nieuprzejmych uwag, by wreszcie run na ziemi i prbowa odczoga si w bezpieczne miejsce. Nie trzeba dodawa, e potem nikt ju nie zjad adnego obwarzanka. Zebrani wok stolika zamiewali si gono. Na scenie rozgrzewaa si mumia trbacz z sekcj rytmiczn zoon z zombi. Dziki rabarbarowi, bdcemu jak wiadomo naturalnym serum prawdy, rozmowa znw przybraa powany ton. Barry odwrci si nagle do J.G. - Pewnie si zastanawiasz, czemu ci uwolnilimy? Musimy powstrzyma realizacj filmu o Barrym Rotterze i uznalimy, e ty wiesz jak to zrobi. Na wspomnienie o filmie J.G. zesztywniaa. - Niezmiernie si ciesz, e Bracia Wagner poka moje dzieo milionom nowych fanw na caym wiecie - wyrecytowaa monotonnym tonem. To non sequitur zaskoczyo reszt grupy. - Uhm, no dobra - mrukna Herbina. - Powiedz, J.G., czy jest kto w Fantastic, kto... J.G. odezwaa si ponownie, tym razem goniej: - Pracownicy Fantastic to najmilsi, najodwaniejsi, najcudowniejsi ludzie jakich znam. - Nie mwisz chyba powanie? Ci dranie z Fantastic... - Pracownicy Fantastic to najmilsi, najodwaniejsi, najcudowniejsi ludzie jakich znam. - Rany - mrukn Ferd. - Chyba jej odbio. - Nie jestem taka pewna - nie zgodzia si Herbina. - J.G., film. - Niezmiernie si ciesz, e Bracia Wagner poka moje dzieo milionom nowych fanw na caym wiecie - wyrecytowaa monotonnym tonem. - Fantastic. - Pracownicy Fantastic to najmilsi, najodwaniejsi, najcudowniejsi ludzie jakich znam. - Jako j kontroluj - stwierdzi Barry. - Hipnoza? - Nie sdz - odpara Herbina. - J.G., poka jzyk. - Autorka posuchaa i ujrzeli maleki, byszczcy mikroczip. Herbina zabraa go byskawicznie. - Oto, w czym rzecz. - Gdy syszy pewne sowa, to co zmusza j do okrelonych odpowiedzi.

J.G. zamrugaa, jakby ockna si z koszmarnego snu. - Dzikuj, e mi to wyja. Powtarzanie raz po raz tego samego jest okropnie mczce. - To dlatego pozwolia Wagnerom tak po wisku traktowa fanw Barry'ego przez te wszystkie lata - domyli si Jorge. - Zamyka strony i tak dalej. To zupenie do niej nie pasowao. - Susznie - dodaa Herbina. - Poka - poprosi Barry i Herbina oddaa mu czip. Na jego spodzie wygrawerowano: Wasno Z. Gromgara. Odkrycie to wstrzsno Barrym - Zed pracowa dla Fantastic! Z drugiej strony to miao sens. Pewnie uzna, e sprzymierzenie si z siami za bdzie najlepszym sposobem zyskania sawy. Herbina i pozostali wyjanili sytuacj autorce, ktra z kad chwil denerwowaa si bardziej; moe te zaczynaa si ba. - Ja nic nie wiem - oznajmia J.G. - Przez ostatnie dwa tygodnie cay czas siedziaam w celi. Nie mam nic wsplnego z tym filmem. Przykro mi, okropnie mi gupio, ale nie mam adnej wadzy. Podpisaam wszystkie papiery lata temu. Barry podj byskawiczn decyzj. - W porzdku. Jeli obiecasz, e wrcisz do domu i bdziesz siedzie cicho, nie porwiemy ci. J.G. miaa uraon min. - Czybym bya workiem ziemniakw, ktry kady moe porwa i zamkn w swojej piwnicy? - J.G. - wtrcia Herbina - oczywicie, e ci nie porwiemy. Wiesz, kto za tym stoi? Kogo musimy przekona? - Och, dobrze wiem, kto za tym stoi. - J.G. umiechna si z lkiem. - Lord Vielokont. Na scenie trbacz zaplu ustnik. - Czy tylko ja nie jestem zaskoczony? - spyta Jorge. - Ja jestem zaskoczony - odpar Lon, cay czas kreli esy - floresy w cukrze patyczkiem od koktajlu. Posuchajcie - zacza J.G. - Jeli ktokolwiek wie, jak bystrzy jestecie, to wanie ja. I to niezwykle imponujce, e tak wiele razy pokonalicie Vielokonta. Lecz teraz jest inaczej. Musielibycie stawi czoo nie tylko lordowi Ciemniakw, ale take Hollywood, a oni si nie patyczkuj.

- I co z tego? - spyta wyzywajcym tonem Barry. - To przemys wart wiele miliardw dolarw. Fantastic porwa mnie z powodu kilku milionw - zwykych Ostaszkw. Wy kosztowalibycie Braci Wagner znacznie wicej miliony wydane ju na reklam plus kolejne po wprowadzeniu filmu, nie mwic o nastpnych piciu czciach. Oni graj ostro. Nawet sobie nie wyobraacie, co mogliby zrobi. Pamitajcie, to ci sami ludzie, ktrzy kieruj kablwkami. - J.G. przerwaa na moment, by dotaro do nich pene znaczenie jej sw. - Nie zamierzam si im naraa, przekonaam si ju co potrafi, a nie znam magii, ktra mogaby mnie ochroni. Wzia komrk Herbiny i zacza wybiera numer. Ferd poj co si wici i wytrci j jej gwatownie. - Spoko, brachu - powiedzia muzyk. - Hej, to mj telefon! - krzykna Herbina. Podniosa go i nacisna kilka przyciskw, sprawdzajc, czy wci dziaa. Rozlega si melodyjka Black magie. - Nie wydasz nas - warkn Ferd. - Jeli si ruszysz, zasmrodz cay lokal. Barry sucha wszystkiego z powan, niemal... doros min. - Skoro jeste dla nas bezuyteczna, wyjdziesz std, wrcisz do Szkocji i udasz, e nic si nie stao. Nikomu nic nie powiesz, bo jeli to zrobisz, poinformuj Fantastic, e zamierzasz skoczy z pisaniem ksiek. - To kamstwo! Kto ci powiedzia? - spytaa J.G. - Twj m - wyjani Barry. Och, prosz, to tylko mj narzeczony. Trevor zawsze mia za dugi jzyk. Barry dostrzeg, e Herbina poruszya si niespokojnie. - Wsid zatem w pierwszego rekina do Szkocji i sied cicho, pki nie powstrzymamy realizacji filmu - podj. - Jeli szepniesz cho swko, zadzwoni do Fantastic i obudzisz si z Randym Radosnym Rottweilerem siedzcym ci na brzuchu. Zapada duga cisza. W kocu autorka spucia gow. - Dobrze, nic nie powiem. Posuchajcie, spytali mnie, czy mog nakrci filmy wedug moich ksiek. Zrobiam to, co kady pisarz - powiedziaam: tak, prosz!. A cho przyznaj, e zarobi na nich sporo grosza, bardziej interesuje mnie fakt, e po filmie by moe kolejne dzieci przeczytaj ksiki. Czy to le, e pragn, by ludzie mnie czytali? - I nie obchodzi ci, co si stanie z Hokpokiem - dokoczy Jorge. - Ona dba tylko o siebie - doda Ferd.

Oczywicie, e obchodzi mnie Hokpok, ale ta szkoa chylia si ku upadkowi na wiele lat przed tym, nim zaczam pisa. To dinozaur - owiadczya J.G. - Najlepsze szkoy magii s teraz w sieci. Wszystko si zmienia, starowieckie rzeczy ustpuj miejsca nowym. Uwielbiam ksiki, ich pisaniu powiciam cae ycie, ale dzi ludzie pragn filmw. Nie da si zatrzyma postpu. Rozumiem, e ze wzgldu na dawne czasy pomagasz Bubeldorowi, ale czemu wciekasz si na mnie? Bo uczynia ze mnie oszusta - odpar Barry. - Wszyscy sdz, e jestem wielkim czarodziejem, ktry jednym machniciem rdki potrafi ocali wiat. Ale to nieprawda, nikt tego nie umie. Przez cae ycie albo odgrywam wielkiego, potnego kretyna, ktrego spodziewaj si ludzie, albo walcz z Tym, Ktry mierdzi. Nim staem si sawny dziki twoim ksikom, Vielokont prbowa tylko utrudni mi ycie, bo nie lubi moich rodzicw. Teraz usiuje mnie zabi. A poza tym nigdy nie mam kasy. J.G. umilka, przetrawiajc jego sowa. Po kilku chwilach wycigna piro i ksieczk czekow; szybko wypisaa czek. - Barry - powiedziaa - nie mog pozbawi ci sawy, ale moe zdoam pomc w tej drugiej sprawie. - O nie, J.G., nie moesz mnie kupi... - zacz Barry. Wrczya mu czek, opiewa na dwadziecia pi milionw funtw. - ...albo i moesz. Czek by tak wielki, e zdawa si wibrowa w jego doni. - To powinno wystarczy dla ciebie i twoich przyjaci. Moesz wyjecha, zamieszka w nowym miejscu, zmieni nazwisko, usun blizn. Albo nie, to ju zaley od ciebie. Co do twojej obecnej misji, nie bd ci przeszkadza, zrobi jak chcesz. Bd siedzie cicho w domu. - Autorka signa po jedno z rozdartych opakowa po cukrze i zapisaa na nim nazwisko i numer. - Oto kto, kto moe zdoa ci pomc zbliy si do filmu. Zamknli jej stron, wic krci demaskatorski dokument. Cay czas azi za wszystkimi ludmi Wagnerw, zadaje bezczelne pytania i czeka, a wyrzuc j z budynkw. - Phyllis DeVillers - odczytaa Herbina. - 310 - 555 - - 5902. - Hej, to dziewczyna, o ktrej wam mwilimy! - wykrzykn Ferd. - J.G. wstaa z krzesa. - Dzikuj wam wszystkim - za wasze ycie, wasze historie, za to, e uczynilicie mnie milionerk, e mnie uwolnilicie. Przykro mi, jeli moje ksiki skomplikoway wam ycie. Gdybycie mnie kiedy potrzebowali, odwiedcie mnie, prosz. Przy stole wci panowao milczenie. Patrzyli, jak J.G. zbiera torebk, wyscza

resztk napoju ze szklanki i rusza do drzwi. Tu przed wyjciem odwrcia si i spojrzaa na nich. - Jedna drobna rada, Barry. - Tak? - Nie dawaj Sknerusowi swojej karty bankomatowej. Dzwoni do mnie dwa, trzy razy w tygodniu, proszc o pienidze. Pomachaa im na poegnanie, odwrcia si i wspia po schodach na zaparowan ulic. Jeszcze przez chwil siedzieli, wpatrujc si w czek, skpani w jego blasku, jakby by potn jutrzenk nowej, lepszej przyszoci. - Ta J.G. Rollins jest w porzdku - powiedzia w kocu Barry. Zupenie jakby jego sowa przeamay zaklcie, caa grupa popdzia do najbliszego banku i zrealizowaa czek. *** - Co teraz? - spyta Ferd, gdy kieszenie wszystkich pkay ju w szwach od nowych pienidzy Barry'ego. - Niele nam poszo, co, chopaki? - odpar Barry. - Powiecie rodzicom? - Oczywicie, e powiedz - odpara Herbina. - Jak si pozbdziemy tych wszystkich fanw? Rzumy im na przynt kilka tysicdolarwek - zaproponowa Jorge, zacigajc si kosztownym cygarem (tak naprawd Jorge nie pali, uzna jednak, e tak wypada, biorc pod uwag okolicznoci). Zapomnij o nich. Po prostu przenocujemy w Klubie Czarodziejw - odpar Barry. Sknerus zaatwi nam pokoje. Cho skonna jestem wtpi w kade sowo wypowiedziane przez Sknerusa, a take w te, ktrych jeszcze nie wypowiedzia - oznajmia Herbina - musz wzi prysznic, wic ruszajmy. Ku zdumieniu wszystkich Sknerus nie kama, mwic o swoich kontaktach w Klubie Czarodziejw. Gdy recepcjonista poczy ich z gabinetem prezesa, pokoje znalazy si natychmiast - cztery obok siebie na szesnastym pitrze. - Macie szczcie - Oznajmi boy hotelowy, otwierajc drzwi pokoju Barry'ego. - W miecie odbywa si wielka konferencja Wyroczni. To ostatnie cztery wolne pokoje. - Barry da mu sto dolarw napiwku. - Rany, dziki - jkn chopak. - Pana kole w wenianej czapce da mi psie

ciasteczko. Gdy Barry zosta sam, rozejrza si po pokoju. Wntrze byo nieco podniszczone, lecz przyjemne, troch zakurzone - co jak Hokpok z dala od Hokpoku. Na cianach wisiay reprodukcje, wszystkie o tematyce magicznej. Znad ka spoglda niezbyt udany wizerunek alchemika odkrywajcego skneroglink (nie majc nic wsplnego z ojcem chrzestnym Barry'ego - ani te jego Mazi). Na czysto akademickie umeblowanie skadao si mnstwo ksiek, wielkie biurko, may telewizor. Barry cign kurtk, waln si na wyrko i wczy telewizor. Bez celu skaka po kanaach, a w kocu zatrzyma si na lokalnym programie publicznym. Rosy dentelmen w wojskowym kombinezonie sta przed flag amerykask, gldzc o skundlonych rasach. Wedug niego kady czowiek ciemniejszy ni kredka brzoskwiniowa stanowi cz spisku zmierzajcego do zniewolenia rasy aryjskiej. Nawet w erze programw reality rzadko zdarzao si ujrze w telewizji kogo tak otwarcie obkanego. Barry ju mia zmieni kana, gdy nagle przysza mu do gowy psotna myl. Jego rdka wisiaa w futerale na supku ka. Chwyci j i podszed do telewizora. Przez moment waha si, raz jeszcze powtarzajc w mylach zaklcie. Odczeka, a kretyn rozpocznie kolejne ociekajce nienawici zdanie, po czym stukn w posta na ekranie. - Arsenio - powiedzia cicho. W mgnieniu beknicia mczyzna zamieni si w Afro - amerykanina, ciemnego jak najdumniejszy z synw Konga. Niewiadom, co si stao, cign sw przemow, z kad sekund brzmic coraz bardziej ironicznie. W kocu uciszy go przeraony krzyk operatora. Barry patrzy, jak buc przechodzi kolejno faz wciekoci, odrzucenia, zmaga wewntrznych, aoby i w kocu akceptacji, a wszystko w cigu piciu minut. Potem zasn z poczuciem dobrze wypenionego obowizku. Kilka godzin pniej, wrd cichego nocnego szumu klimatyzacji, chrapania Lona i melodyjek z kreskwek dobiegajcych z ssiedniego pomieszczenia - rozlego si stukanie do okna. Barry wyjrza przez brudn szyb naprzeciwko wywietrznika i ujrza Hybryd. Z jej dzioba zwisa zgnieciony papieros. Zarazia si naogiem, obserwujc aosne eksperymenty Barry ego z tytoniem. Teraz, gdy tylko moga, zbieraa z chodnikw niedopaki, podchodzia do kolejnych przechodniw, dziobic ich, a w kocu kto dawa jej ognia. Okno byo zamalowane na amen. - Chwileczk. - Barry wbi midzy ram i framug n do otwierania listw, prbujc podway ram. N pk z trzaskiem. - Chyba bd musia je wybi - powiedzia gono Barry, udzielajc sobie pozwolenia.

Chwyci przycisk do papieru - popiersie Bubeldora - i waln nim w szyb. Szko pko z satysfakcjonujcym brzkiem, odamki posypay si w d. Barry wyrzuci przycisk za okno, by klub nie mg z niego zdj odciskw palcw. Hybryda wskoczya do rodka, niecierpliwie podtykajc mu papierosa. Przypali jej go. Wygldaa bardzo nieporzdnie, jej nienobiae pira poky od tytoniowego dymu. Jego towarzyszka zmienia si w pomiewisko, w kpin, w aosn, naogow palaczk. Barry odwiza listy od jej nki, z roztargnieniem pogadzi gwk i podczas gdy sowa w upojeniu zacigaa si papierosem, zacz czyta listy. Pierwszy brzmia nastpujco: Od Al po Bubeldora Szkoa Hokpok, napisane pirem magicznym Drogi Barry, pisz, by si dowiedzie o Twoich postpach dotyczcych planu X. Sytuacja u nas pogarsza si z kadym dniem. Wczoraj dwch Gumoli wamao si do szkoy i zabazgrao j wulgarnymi sowami. Nie mieli nawet do przyzwoitoci, by napisa je poprawnie. Nie powtrz Ci dokadnych wyrazw i zda, zapewniam jednak, e przywouj obrazy niezwykle ohydne, balansujce na absolutnej granicy sownego zepsucia. Oprcz tego w kilku miejscach podoyli ogie. Niewielka grupka Gumoli krci si pod Odtyln Osik. Wyranie wietnie si bawi, co odbiera ca przyjemno biednemu drzewu. Ju nawet nikogo nie zaczepia. To smutne. Jak dotd, zdoaem powstrzyma antygumolsko nastawionych uczniw przed wziciem spraw w ich wasne rce, nie jestem jednak pewien, na jak dugo. Nie jestem te pewien, czy chc ich powstrzymywa. Wejd. Witaj, Hamgryzie. Jacy Gumole wamali si do twojej chaty i ukradli twj wity Przedmiot? Barry skrzywi si. wity Przedmiot Hamgryza - to jego okrelenie - by kiepskim, wglowym szkicem olbrzymiej, odzianej w gorset dyrektorki akademii BeauBeaux . Bubeldor nie by zachwycony tym, e Hamcyk dosta t podobizn - take dlatego, e jego koleanka wygldaa na niej niczym may, biay wieloryb uwiziony w sieci na tuczyki - ale poniewa wikszo czonkw rasy gajowego ju dawno zostaa eksterminowana, przymkn oko. Zrobiby znacznie wicej, byle utrzyma Hamgryza z dala od domw uciech w
*BeauBeaux to najbardziej prestiowa francuska akademia magiczna, odpowiednik Hokpoku. Trzecia synna europejska szkoa to mroczne, na wp ucywilizowane miejsce zwane Schadenfraude. Te trzy szkoy od czasu do czasu urzdzay konkurs o kompletnie bezwartociow nagrod, mordujc w jego trakcie dziesitki uczniw. Nikt nie twierdzi, e bycie magicznym automatycznie oznacza bycie mdrym.

Hogsbiede. Barry wrci do lektury. Rozumiem, e si zdenerwowae. Ju dobrze, dobrze. Nie, nie sdz, by zabijanie jednej osoby dziennie i nabijanie jej gowy na palik przed twym domem pomogo ci go odzyska. Oni nie zrozumiej, to banda ignorantw. Ja ci pomog. Zaczekaj chwilk, pisz wanie do Barry ego. Barry, co si dzieje? Powstrzymae ju krcenie filmu? Jeli Ci si nie uda, wkrtce dojdzie tu do krwawej jatki. Wiedma z Blare zaproponowaa sw pomoc - zasiada w radzie nadzorczej - ale, na Merlina, mam nadziej, e nie bd musia z niej skorzysta. Jeli do tego dojdzie, oczekuj stosw gumolskich wntrznoci i trzscych si zdj z rki. Poza tym nie dzieje si nic nadzwyczajnego. Hamgryz Ci pozdrawia i pyta: Co mam powiedzie dziewcztom w tym tygodniu? (??). Pozostajc z nadziej, e, na wszystkich bogw, zdoasz powstrzyma ten film Alpo Bubeldor PS Grupa myszy okupuje bibliotek. Wziy na zakadniczk madame Pons, przedstawiy mi list da. Wiesz co o tym? Barry zgnit list w doni. Super, jeli uwaa, e teraz jest le, to niech zaczeka, a tamtejsi fani dowiedz si, e prbujemy nie dopuci do powstania filmu, pomyla Barry, wyobraajc sobie barwne zamieszki w stylu Bliskiego Wschodu na trawniku przed szko. Przyj niepokojce wieci z gracj czowieka - sonia zmuszonego do udziau w konkursie stepowania. By moe Bubeldor przesadza. Jeli jednak nie, to tak czy inaczej, w przyszym tygodniu Barry mg liczy na utrat kilku tysicy fanw. A jeli Drago Malgnoy i pozostae bandziory wkrocz do akcji, Hokpok wkrtce stanie si obiektem zainteresowania si zbrojnych Wielkiej Brytanii, a moe nawet NATO. Niepewny, ktrej stronie by kibicowa, Barry sign po nastpny list. Hybryda staa na nim czujna jak kotka. Przegoni j i natychmiast poaowa: w licie firma Silniki Lotnicze i Synowie domagaa si zapaty za samolot z demobilu, ktry kupi dla Daliego. Dziki prezentowi od J.G. mg ich spaci zaledwie uamkiem odsetek, ale nie spodoba mu si ton listu, tote Barry napisa pod spodem: Pocaujcie mnie w kocioek. Zoy list, wezwa gestem Hybryd, by zabraa przesyk do Anglii. Sowa jednak nie podesza - cofna si o dwa kroki i pokazaa mu may jzyczek. Bya godna, zmczona i nigdzie si nie wybieraa. - Ja te chtnie bym co przeksi - mrukn Barry.

Zadzwoni na recepcj i poskary si, e may meteoryt stuk szyb, a potem wraz ze zmczon sow zeszli na d co przeksi. Pozbieraj si, upomnia si w duchu, nie moesz pokaza po sobie przygnbienia. Czas znw sta si. Niezwycionym Barrym Trotterem.

ROZDZIA 14 POCIG POD SPECJALNM NADZOREM Niestety, akademicka atmosfera klubu obejmowaa take podawane w nim posiki. Gocie do nierozsdni, by zosta na obiedzie, otrzymywali w nagrod standardowe - to jest niejadalne - potrawy szkolno - stowkowe. Tutejsi kucharze uwaali, e gotowane jest dobre, smaone lepsze, a ugotowane na parze, nastpnie upieczone, ugotowane i usmaone stanowi kulinarn nirwan. Miso pochodzio od niezidentyfikowanego czworonoga. Wszystko smaono w grubej, mazistej panierce, zaguszajcej resztki smaku, ktry pozosta po wieloetapowym procesie parowania, gotowania, pieczenia i smaenia. Specja dnia stanowiy te same dania, posypane jaskrawopomaraczowym, tustym, mdlcym, cho pozbawionym smaku serem, ktrego wikszo goci rozsdnie unikaa. Pod co ciekawszymi nazwami ukryway si szczeglnie miercionone mikstury. Ropucha w norze powalaa ofiary z rwn atwoci i szybkoci jak karabin maszynowy. Pod wzgldem architektonicznym jadalnia wygldaa nawet przyjemnie. Urzdzono j tak, by do zudzenia przypominaa olbrzymi Wielk Sal w Hokpoku. Zudzenie byo niemal cakowite, zakcay je tylko dobiegajce z zewntrz odgosy nieustannego nowojorskiego ruchu. Sal owiecay kandelabry z dziesitkami mrugajcych wiec, co oznaczao, e nie mona byo zbyt dokadnie obejrze posiku - przynajmniej tyle. Na cianach wisiay portrety sawnych czonkw, ich surowe oblicza sugeroway, e kady tu przed pozowaniem spoy obfity klubowy posiek. Potga nostalgii sprawiaa, e w sali panowa cigy tok. Mczyni i kobiety paaszowali beztrosko niewiarygodnie ohydne jedzenie, siedzc w pogronej w pmroku, penej przecigw sali. I jak za dawnych czasw, wok panowa zgiek - gocie przerzucali si jedzeniem i zaklciami, odsuwali zoliwie krzesa, czyje zwierz wyrywao si i gryzo najbliszych obiadowiczw po kostkach i tak dalej. W sumie tworzyo to wyjtkowo nieprzyjemn cao. Z boku, obok wind, Barry ujrza aosny obrazek - Tiara Nadziau, przez stulecia przypisujca niezliczonych uczniw Hokpoku do domw, zostaa w kocu posana na emerytur. (Obecnie zadanie to speniaa gumolska firma mieszczca si w Londynie, ktra uywaa komputerw i kosztowaa uamek tego co Tiara. Tiary Nadziau, podobnie jak woskie wozy sportowe, wymagaj cigej troski i od czasu do czasu sprowadzania czci z zagranicy). Zesklerociaa Tiara siedziaa na krzele, mamroczc.

- Slizgoryb! Nie, Grafitton! Nie, chwileczk, Pufpifpaf. Nie... Jorge pomacha do niego. Trzej Gwizzleye i Herbina siedzieli przy stole w pobliu stanowiska kelnerw. Barry odda Hybryd do zwierzcej szatni po lewej i podszed do nich. Jorge podrywa wanie cakiem adn czarownic, siedzc przy ssiednim stoliku. - Razem z bratem wynalelimy krgi w zbou, wiesz... Cze, Barry. To mj przyjaciel, Barry Trotter. Moe o nim syszaa? Barry puci mimo ucha sodkie zalecanki Jorgego i przywita si z reszt. - Ale jestem godny - mrukn. - W takim razie przyszede w niewaciwe miejsce - odpara ponuro Herbina. Jadospis stanowi parodi samej koncepcji jedzenia i Barry zoy zamwienie, starajc si wycznie ograniczy szkody. - Czy w BeauBeaux te jadaj a tak le? - spyta Ferd. - Duga piecze kynologiczna. Co to ma by? - Chyba j - a - m - n - i - k w panierce - odpara Herbina, literujc, by nie przerazi Lona. - Czemu robimy sobie tak krzywd? Mamy przecie mnstwo kasy - zauway Barry. - Chodmy co zje na miecie. - Nie, Barry, nie moemy ryzykowa - wtrci Jorge, wci jeszcze przeywajcy odmow. - Kto mgby rozpozna twoj synn twarz i rozszarpa ci na strzpy. - To czemu wy nie wyjdziecie, nie kupicie czego na wynos i nie przyniesiecie tutaj? Barry odrzuci jadospis. - Cay czas jem takie wistwa w szkole. - Brzmi niele - przyzna Ferd. - Za rogiem widziaem chisk knajp. Po krtkiej naradzie bliniacy wyruszyli do Chena - restauracji bynajmniej nie chiskiej, lecz woskiej, kierowanej przez Grekw. Po prostu jeszcze nie zmienili szyldu. Mniejsza jednak o narodowo kucharzy, bo jedzenie byo smaczne. Wszyscy usiedli na pododze w pokoju Ferda i si posilili. Barry wysucha opowieci o tym, jak Herbina wygraa w trzy karty piset dolarw od oszusta za drzwiami. - Zaoyam babcine okulary - wyjania. - Widziaam wszystko. Biedak sdzi, e co mu nie wychodzi. - A skoro ju mowa o mieszaniu w gowach Gumolom - doda Jorge - zgosiem w administracji wyciek gazu. Wkrtce fani na zewntrz znikn bez ladu. - Teraz, gdy mamy kas, Jorge, poszukajmy sobie adniejszego mieszkania zaproponowa Ferd. - W porzdku - zgodzi si Jorge. - Jakie macie plany? - spyta.

- Uda si do L.A. i znale t Phyllis, tak myl - odpar Barry, przeuwajc smaone ravioli. - Zastanawiaam si nad tym - oznajmia Herbina. - Vielokont najwyraniej wie, gdzie jestemy i co robimy. Myl, e wybr magicznego rodka transportu stanowiby w tej sytuacji proszenie si o kopoty. Gosuj za podr w stylu gumolskim. - Czyli jak? Samolotem? - spyta Barry. - Herbina przypomniaa sobie smoki zabawiajce si odrzutowcem. - Ja proponuj pocig. - Do Los Angeles? - zdziwi si Barry. - To ze trzy dni jazdy. - Wanie. W Stanach kto, kogo sta na samolot, nigdy, przenigdy nie jedzi pocigiem. Dlatego lord Ciemniakw nigdy, przenigdy nie bdzie nas tam szuka. - Ona ma racj - przyzna Jorge. - O Boe - mrukn Barry. W swoim cacciatore znalaz zapieczony niedopaek. Natychmiast straci apetyt. Pniej tego wieczoru - po tym, jak Lon pokona wszystkich chtnych w ping - ponga - nasi bohaterowie wrcili do swych pokojw. Herbina przekonaa chopcw, by spdzili wieczr w klubie, aby siy ciemniackie nie zdoay ich odnale. - Poza tym - dodaa masochistycznie - musimy by na dworcu nie pniej ni o smej rano. Starajc si wykorzysta jak najlepiej kiepsk sytuacj, Jorge, Barry i Lon usiedli w pokoju Jorgego i grali w makao (Ferd zosta na dole, na pitym pitrze; uczestniczy w programie dwunastu krokw dla naogowych wielbicieli Groszkw Wszystkich Smakw F.X. Pottsa). Zastanawiali si, jak si zemszcz na Zedzie Gromgarze, i postanowili, e Jorge i Ferd nie pojad do Los Angeles, lecz zaplanuj stosown, niemiercionon zapat. Barry zauway, e pokj wyglda, jakby przeszed przez niego huragan, a Jorge jedynie si w nim przespa. C, pomyla Barry, kady z nas ma do czego talent. Kremowy burbon, ktrym popi obiad, by zabi zarazki z niedopaka, sprawi, e ogarna go senno. Po zaledwie kilku rozdaniach, nie zwaajc na protesty braci Gwizzleyw, prawdziwych mistrzw makao (nawet psi mdek regularnie go ogrywa), Barry poegna si i poszed do ka. Znw jestem wykoczony, pomyla. Prawdziwa praca nie byaby a tak mczca. A potem zasn. *** Wczesnym rankiem Barry, Herbina i Lon wymaszerowali z Klubu Czarodziejw

(ktry magicznie przenis si dwadziecia przecznic na poudnie) i ruszyli na stacj. Za pomoc karty kredytowej - kredyt to gumolska magia, jak zawsze powtarzaa - Herbina kupia bilet, po czym jednym z podstawowych zakl stworzya duplikaty dla Barry'ego i Lona. Sknerus byby z niej dumny, pomyla Barry. Wsiedli do pocigu, aosnego, odrapanego pojazdu wygldajcego dokadnie na swj wiek, a cuchncego tak, jakby nigdy nie otwarto w nim adnego okna. Barry i Lon, cho mniej poruszeni paskudnym otoczeniem, z irytacj przyjli niewygodne fotele. Herbina natychmiast awansowaa ich do prywatnych przedziaw (wyjaniajc, e co bardziej ostentacyjnego przycignoby niepodan uwag). Barry zatem siedzia w swym wasnym przytulnym zaktku, wygldajc przez odrapane i brudne okno, zasuchany w ryczc w suchawkach Vojn Totalnej Agresji. Ich najnowszy album Zabi ci? Spoko! wanie osign status platynowego; Barry kupi go po drodze na dworzec. Nieprzyzwoite teksty i hiperagresywne akordy koiy mu nerwy w sposb zupenie niezrozumiay dla ludzi starszych i powanych. Gdy pocig ruszy ze stacji i Barry odprowadzi wzrokiem znikajcy w dali Manhattan, pomyla, e bardzo chciaby tu wrci, najlepiej jako synny muzyk. Lea tak, pogrony w pdrzemce w rozkoysanym pocigu, suchajc agresywnej koysanki, pki przechodzca korytarzem Herbina nie zapukaa do drzwi. Barry nie usysza, wic Herbina uchylia je i pomachaa. Szybko cign suchawki. - Co si dzieje? - spyta. - Idziemy z Lonem do wagonu obserwacyjnego. Chcesz pj z nami? - Co to takiego? - Wagon obserwacyjny jest pi wagonw std. Daj tam napoje i jedzenie, maj stoliki, przy ktrych mona usi, i dach z pleksiglasu, przez ktry si wyglda - jeli jest co do ogldania, a w to wtpi. Wanie przekroczylimy granic New Jersey. - Chyba troch tu posiedz. - Jak sobie chcesz. - Herbina umiechna si i zasuna drzwi. Barry powrci do testosteronowych bekotw Vojny Totalnej Agresji. Rozern ci na p, wykopi w tobie d, przetn ci na poow i utn twoj gow - wrzeszcza Ken Vorodiot, przekrzykujc szaleczy oskot perkusji. Jak na przemdrza quasi - nimfomank, Herbina jest w porzdku, pomyla Barry. Zawsze pilnowaa, by Lon dobrze si bawi. Powinienem zrobi dla niej co miego, zdecydowa, sigajc po ksik. By to thriller, ktry wybra na stacji. Zwykle unika takich ksiek, wydaway mu si okropnie nierealistyczne - w kocu nie byo w nich ani cienia

magii. Herbina niecae pi minut wygldaa przez okno, sczc napj, gdy jaki mczyzna spyta, czy mgby usi obok niej. - Jasne - odpara. By wysoki, do chudy, mia krtko przystrzyone brzowe wosy i wielkie okulary, a take sterczce jabko Adama i jeden z tych wielkich, wypukych pieprzykw nad grn warg, ktre zwisaj lekko, cakowicie rozpraszajc uwag jego rozmwcw. - Nazywam si Joel - przedstawi si. - Cze, pie... to znaczy Joel. Ja jestem Herbina. - Jedziesz do L.A., na cao? - spyta Joel, dziwnie podkrelajc sowa. - Co takiego? No tak - przyznaa Herbina. - Zdecydowanie dziwak. - Och, to super, uwielbiam L.A., jest takie wyzwolone i gorce - oznajmi Joel. - Ale to twarde miasto, czeka ci duga podr. Masz ko? - Herbina poczua irytacj. - Przepraszam, ale o co ci chodzi? - Jeste ju podniecona? - spyta z napiciem Joel. - Zrbmy to. Herbina wybuchna miechem. Facet by zbyt chudy, eby stanowi jakie zagroenie. - Podniecona przez kogo? Ciebie? - Mia zdecydowanie za dugie rkawy koszuli. - Cholera. Cholera, cholera, cholera - jkn Joel. - Wydaem tysic dolarw na seminarium Superuwodziciel, ale to w ogle nie dziaa. Mam wtyka do rozmowy sowa o zabarwieniu seksualnym, a ty powinna si podnieci. Ale si nie podniecasz. Nikt si nie podnieca! - Rbn piciami w laminowany st, ktry jkn gucho. - Posuchaj. Chcesz usysze rad prawdziwej, ywej dziewczyny? Daj sobie spokj z technikami uwodzenia i usu ten paskudny pieprzyk. - Nie mog - odpar. - Potrzebny mi do pracy. - O Boe, pomylaa Herbina. Gumole bywaj naprawd szurnici. - Jestem pisarzem, pisz podkoszulki. No wiesz, Twj problem jest oczywisty. - Nie - przyznaa Herbina gosem niezdradzajcym cienia entuzjazmu. - To koszulka z rysunkiem faceta majcego gow w tyku. Klasyka. - Twoja matka musi by z ciebie bardzo dumna. Joel najey si. - Hej, nie wymiewaj si ze mnie, niele zarabiam. A pieprzyk to tajemnica moich

sukcesw. Jest szczliwy. Mj szczliwy pieprzyk. Nie potrafi tego wyjani, ale za kadym razem, gdy umawiaem si u dermatologa, dziao si co zego. Ostatnio straciem due zlecenie Dziesi powodw, dla ktrych piwo jest lepsze od kobiety. - Zawsze uwaaam te wyliczanki za wybitnie obraliwe. - Hej, zrobiem te Dziesi powodw, dla ktrych ogrek jest lepszy od mczyzny - broni si Joel. - Daj klientom to czego pragn. Gdyby Szekspir urodzi si dzisiaj, pisaby koszulki. Kto oglda sztuki? - Ja - odpara Herbina. - Tak te sdziem, dlatego wanie to powiedziaem. W kadym razie straciem zlecenie, piwo kontra kobiety (na wypadek gdyby si zastanawiaa, osobicie wol kobiety). A potem miaem sen, w ktrym mj pieprzyk powiedzia: Posuchaj stary, jeli ja odejd, to ty take. Brzmi to gupio, ale nie zamierzam ryzykowa. Mwi bardzo serio, mia gos jak zabjca. Zmierzajcy do baru na rodku wagonu Barry podszed do nich. - Cze, Herb - rzuci. - Co to za dziwny facet, z ktrym rozmawiaa? Zawsze przycigaa do siebie dziwakw. Po prawej ujrza Lona wygrywajcego w karty z grupk dzieciakw. Przynajmniej nie on jeden do niego przegrywa. - Makao! - krzykn Lon. - I skoczyem. Jego modociani przeciwnicy jknli chrem, gdy Lon zgarn drobniaki do papierowej torby. - Ha, ha, przegralicie. - Wygadzi rk wilgotne banknoty dolarowe, ktre kompani wycignli ze skarpetek i butw. - Musisz da nam szans odegrania si - oznajmi dzieciak z wielkim nosem. - Wanie, przygupie - doda drugi niezbyt przyjaznym tonem. - Nie ma mowy. - Lon podszed do baru, gdzie sta jego przyjaciel. - Barman - rzek dononie - koktajl dla mnie i mojego przyjaciela. - Wrczy Barry'emu papierow torb. Potrzymaj to. - Z napojem w doni wrci do stolika penego pokonanych dzieciakw. eby pokaza wam, jaki miy ze mnie go, chtnie was poczstuj. Lubicie gum do ucia? - Jasne - odpar wielki nos, pozostali poszli w jego lady. Kady z nich wzi kawaek gumy. Barry patrzy zdumiony - mona pozbawi Gwizzleya mzgu, ale nie mona wyrzuci z mzgu Gwizzleya.

Z trudem hamujc miech, Lon zabra swoj szklank i podszed do Barry'ego, wygldajcego przez pleksiglasowy dach. - Spjrz na t chmur, Lon; wyglda jak smok. - Ta wyglda jak kko. - Lon wskaza rk. - A moe prostykot. - Prostokt. A ta obok soca jak tarantula. - Au, au. - Przymknij oczy, Lon, szybko, zmru je. - Tak jest znacznie lepiej, Barry. Gdzie si tego nauczye? - spyta Lon. - Pozwolicie panowie, e si przysid? Drobny mczyzna o do azjatyckim wygldzie usiad w fotelu naprzeciwko. By zupenie ysy, mia rzadki wsik i brdk. Ubrany w lawendow szat, w doni trzyma krzyw lask. Gdyby Lon bd Barry byli Gumolami, natychmiast zaklasyfikowaliby go jako wira i poegnali si. Lecz wiat magiczny bardzo tolerancyjnie podchodzi do ekscentrycznych pomysw krawieckich, czasem a za bardzo. Tote Barry pomyla jedynie: ciekawe czy go zna Chi Ching? - Czy chmury nie s pikne? - spyta nieznajomy, dostrzegajc co robi. - Bycie chmur musi by urocze. - Przygadzi lawendow szat i pooy lask na pustym siedzeniu obok. - Tyle e nie przynosi zyskw, a to pewien problem. W kcie wagonu wybucho zamieszanie, gdy guma z gazem zawicym zacza dziaa. Lon zachichota na widok przeciwnikw wybiegajcych z wagonu, przewracajcych stoliki, pdzcych na olep w stron azienki, dawicych si, zapakanych, wrzeszczcych z blu. - Co im si stao? - spyta mczyzna. - Nie wiem. To pewnie przygupy - odpar Lon. Chwileczk, pomyla Barry, czyby Lon mwi z ironi? - Czy to moliwe, by odzyskiwa swe poczucie humoru? Kiedy bez przerwy rozmiesza Barry'ego, ale dziao si to, nim wypadek pozostawi mu w gowie wywietrznik. - Nazywam si Curtis. Przyjaciele nazywaj mnie bratem Curtisem, bo jestem mnichem. Mam nadziej, e mog was uzna za przyjaci. - Jasne, Curtisie. - Barry ucisn dziwnie gumowat do mczyzny. - To znaczy, bracie Curtisie. - Barry, on pachnie jak plastry - wyszepta gono Lon. Barry zarumieni si zawstydzony. - Przepraszam. Musisz wybaczy mojemu przyjacielowi, jest... - A potem wymwi

bezdwicznie sowa: inteligentny inaczej. Curtis przytakn uprzejmie; zdawao si, e unosi si nad swoim krzesem. - Oczywicie, kady z nas musi poda wasn ciek. Wszystkie s rwnie waciwe, nawet te gupie, wiodce donikd. - Co to jest mnich? - spyta Lon. - Kto, kto wyrusza, by pobiera nauki i modli si z innymi ludmi - wyjani Curtis. To co jak college, tylko e u Boga - doda Barry. - Jakim jeste mnichem? - Byem wyznawc buddyzmu zen. Przez wiele lat studio waem i medytowaem w nadziei, e uzyskam owiecenie, w specjalnym klasztorze w Tybecie, gdzie mnisi nadmuchu j si, prbujc wzlecie bliej Buddy. I udao si, moe nawet za dobrze. Kiedy osignem owiecenie, tak bardzo mnie rozbawio, e wybuchnem miechem. Unosiem si tak, chichoczc, i mj mistrz rzek do mnie: Bracie Curtisie, czemu si miejesz?. Egzystencja jest nieprawdopodobnie zabawna, odparem. Owszem, przyznaj, rzek i wyszed. Dwanacie godzin pniej wci si miaem, jeszcze goniej. Mj mistrz powrci, mwic: Bracie, nie chc wyj na ponuraka, ale nikt nie moe medytowa, bo tak bardzo haasujesz. Nasze kozy przestay je. Poza tym czuj si przy tobie nieswojo. Poza tym czuj si przy tobie nieswojo? Zdumiewajce, ale nietolerancja religijna zawsze brzmi tak samo. Bracie, zamknij si, albo wezwiemy gliny. Bracie, mwimy powanie, zamknij si, albo skopiemy ci tyek. Bracie, zastanw si, jeli ci std wywalimy, stracisz znikowe bilety do kina!. Nie obchodzio mnie to miaem si tak gono i tak dugo, e w kocu przywizali do mnie lin i wyrzucili mnie z mojego wasnego klasztoru, jedynego domu jaki znaem. Spynem powoli stamtd a tutaj; mam na nogach oowiane sanday. - To okropna historia - rzek wspczujco Barry. - Gupcy! Naucz ich paru koanw. - Na moment pogodn twarz mnicha wykrzywi grymas gniewu, potem znikn. - Jad do Kalifornii, by zaoy wasn religi. Chc j nazwa chichotyzmem. - Interesujce - przyzna Barry. - Co to jest koan? - Koan to pytanie bd przypowie, wpdzajce umys w puapk. Mistrzowie zena wkrtce take najwysi miechacze chichotyzmu - uywaj ich, by sparaliowa umys tak, eby mg wykroczy poza logik. Jeli podejd do tego z szacunkiem - co oczywicie oznacza: z brakiem szacunku - osign chichorgazm, tak jak ja. Chcielibycie wysucha paru koanw chichotyzmu? - spyta Curtis. - Jasne - odpar Barry.

Lon, ktrego umys pozostawa sparaliowany na stae, wpatrywa si w uczka spacerujcego po szybie. - W porzdku. - Curtis przygadzi szat. - Pamitaj, e dopiero zaczem je pisa. Co znaczy fakt, e bodhidharma przyby ze Wschodu? Od kiedy umie prowadzi samochd? Barry spojrza tpo na Curtisa. - Nie wiem co powiedzie. - Wanie! Czy nie s wietne? - Curtis zachichota, pochyli si bliej. - Mnich spyta kiedy mistrza Tungshana, kto jest Budd. Tungshan odpar: Ja wiem, e ty jeste, ale czym jestem ja?. Barry zamia si. - Hej, to zabawne. Powinno by zabawne? - Zdecydowanie. Wszystko jest Jednym Wielkim artem. Mnich z umiechem pochyli si jeszcze bliej. Barry poczu lekk klaustrofobi, nie chcia jednak zachowa si nieuprzejmie. Go z baru z przekskami zamkn a do Denver i wagon by pusty. Brat Curtis niemal siedzia Barry'emu na kolanach, jego oddech pachnia dziwnie. Jakby helem? - A to mj ulubiony, mody Barry. Joshu spyta nauczyciela Nansena: Czy mier to koniec, czy pocztek?. Nansen zastanowi si chwil, po czym odpar: Jak bardzo zaley ci, by si dowiedzie?. - Chwileczk - wtrci Barry. - Skd wiesz, jak mam na imi? Nagle rozleg si gony szum powietrza i dziwaczny kapan zacz si nadyma niczym balon, chichoczc szaleczo. Barry i Lon zerwali si z miejsc i odskoczyli. Curtis rs coraz bardziej, jego chichot zamienia si w rechot i w nieopanowany miech. Wkrtce sta si tak wielki, e zablokowa drzwi na kocu wagonu. Dwaj bohaterowie sprawdzili drugie drzwi, te jednak okazay si zamknite. - To balonita! - rykn Barry. Grozio im zmiadenie. wity m cay czas si powiksza ze zowieszczym sykiem - wywraca krzesa, zasania stoy. Zaklcia zdaway si na nic - odbijay si od mnicha jak od gumowej piki. Brat Curtis wypeni ju niemal cay wagon obserwacyjny. Lon i Barry przykucnli w najdalszym kcie pocigu, z caej siy szarpic klamk zamknitych drzwi. Zaledwie sekundy dzieliy ich od mierci w objciach nadtego kapana. I wtedy Barry ujrza, jak Lon wyciga ze swego dziecicego koktajlu may, plastikowy mieczyk i wbija go wprost w mnicha. Z dziury wystrzelio dziwnie pachnce powietrze, mieszanina helu i potu.

- H? - rzuci Curtis. A potem jego miech zamieni si w nieziemski wrzask, tak gony, e Barry i Lon musieli zatka palcami uszy. Wkrtce z mnicha pozostaa tylko pusta powoka na ziemi. Barry trci j butem, a potem pewien, e Curtis nie yje, wynis w przejcie midzy wagonami i wyrzuci przez drzwi na nasyp. - I twoja religia te bya gupia! - zawoa, by dodatkowo pognbi go moralnie. Gdy wrci, przekona si, e wagon obserwacyjny zamieni si w ruin - Lon wykorzystywa zniszczenia, by wycign zza baru kilka darmowych paczek chipsw. Wynomy si std, zanim kto si zjawi i zwali na nas ca win - rzek Barry. Unoszcy si w powietrzu hel znieksztaci mu gos. - Dobra robota, Lon. - Dziki - odpar jego towarzysz. Moe jeste mdrzejszy, ni wszyscy podejrzewamy, pomyla Barry. *** Po tym, jak chopcy otarli si o mier, postanowili zosta w swoich przedziaach za zamknitymi dla bezpieczestwa drzwiami. Podczas jazdy przez Wielkie Rwniny Barry widzia na ziemi cienie burzowych chmur. Pocig pdzi naprzd za wielk lokomotyw cignc szereg wagonw. Nieco dalej chmury robiy si cisze i ciemniejsze, ciarne deszczem. Zmierzali wprost w serce burzy i Barry poczu lekkie podniecenie. Zupenie jakby wjeda do myjni. W tym momencie naga byskawica i huk grzmotu sprawiy, e podskoczy. Ogarno go dziwne uczucie - moe strach? - Hm - rzek gono. - To chyba nazywaj zym przeczuciem.

ROZDZIA 15 KOSZMARY SENNE KRYJ W SOBIE WIELE CENNYCH INFORMACJI (ZWASZCZA W KIEPSKICH KSIKACH, TAKICH JAK TA) Ci z czytelnikw, ktrzy wci jeszcze s z nami, pewnie zachodz w gow, co si do diaba dzieje. A konkretnie: Skoro Barry i jego koledzy zaledwie par stron temu opucili Nowy Jork, jakim cudem przejedaj ju przez Wielkie Rwniny? Chcemy magii, nie realizmu magicznego, ty tpolu!. To bardzo dobre pytanie. Niestety, ma nie tak dobr odpowied. Ich pocig nie by ju zwykym gumolskim urzdzeniem - za pomoc czarnej magii zosta przemieniony w co innego. A krajobraz, ktry Barry widzia przez brudne okno, nie by rwninami, jakie znamy, lecz magicznym miejscem, w ktrym nie obowizuj prawa czasu, przestrzeni i sprawnego pisarstwa. Zniknicie New Jersey, Pensylwanii, Ohio, Indiany i Illinois byo mocno niepokojce. Czy raczej byoby, gdyby drzemica Herbina, ktra znaa si nieco na geografii Ameryki, je zauwaya. Barry niczego nie dostrzeg - o Ohio wiedzia tylko tyle, e Ken Ybrodiot zosta kiedy aresztowany w Cincinnatti pod zarzutem seksu z bazyliszka . Tote nasza trjka pdzia naprzd, wprost w paszcz niebezpieczestwa! Barry jeszcze jaki czas wyglda przez okno, obserwujc zbliajce si z kad chwil czarne chmury - zdaway si siga zachannie ku pocigowi. Nie zauway tego jednak. Ukoysany monotonnym rytmem jazdy, pogry si w gbokim nie. Najpierw przynio mu si, e jest z powrotem w zabronionym lesie, z conocn delegacj groupies. Byli w niesawnej szkce mioci Barry'ego pod koron olbrzymiej, rozoystej wierzby. Wszystko toczyo si jak zwykle: pocaunki, uciski, chichoty i mieszki. wietliki - a moe chochliki popeniajce samobjstwa - migotay w chodnym, wieczornym powietrzu. ciga wanie pewn pann, ganiajc si z ni wok drzewa. Czu do niej ogromny pocig, ktry jeszcze podsyci jej upr. Biegali tak dookoa, do wtru radosnych krzykw pozostaych. Z kadym okreniem Barry zblia si do niej i w kocu pochwyci sw zdobycz. Zdyszany i rozemiany, obrci dziewczyn, by j pocaowa, i odkry, e na trawie pod nim ley Herbina! - Bee! - wrzasn Barry, budzc si gwatownie. Uwiadomiwszy sobie, e to by tylko sen, wymamrota pod nosem:
*By zacytowa z podrcznika J.G. Rollins Bajeczne bestie i jak je przyrzdza, bazyliszka, zwana take krlow gsienic, jest znakomita w sosie z biaego wina.

- Dziki Bogu. - I jego puls powoli zwolni. Barry poruszy si w swym maym ku - byo naprawd fajne, zdecydowanie kompaktowe, ale te zdecydowanie niewygodne - i znw zasn. Niestety, nastpny sen okaza si jeszcze bardziej przeraajcy. Barry siedzia w swym fotelu w Hokpoku, ogldajc teledysk do najnowszej piosenki Vojny Totalnej Agresji Becikowe pistolety. Nastpia przerwa na reklamy i nagle na ekranie pojawi si lord Vielokont, zachwalajcy zyski, jakie daje przejcie na ciemniack stron. Wdrowa po idealnie przystrzyonych i wypielgnowanych ogrodach wspaniaej posiadoci. Pikni ludzie grali w golfa, jedli w dziesicio-gwiazdkowych restauracjach, wymachiwali rakietami tenisowymi, ganiali si po play. - A vszyscy to moje sugi - oznajmi z niemieckim akcentem Vielokont przez swj bujny ws. - Zmczyo ci zarabianie mniej, ni jeste vart, neii - Promienie tropikalnego soca odbijay si od chromowanego szpikulca jego pikelhauby. - Przejd na ciemniack stron i zarbmy tyle, na ile zasugujesz. Zadzvo na ten numer, by doviedzie si wicej. I nagle zwrci si wprost do Barry'ego: - Vidzisz to ycie, Barry? Vidzisz, jakie jest gut i vspaniae? Nie siedz sam v starym pokoju mierdzcym brudnymi skarpetkami, obvieszonym tanimi, starymi plakatami i niewycinam v boazerii kolejnej kreski za kad zaliczon Gumolk. Nie, jestem tu, v socu, ve vspaniaym L.A.! Pika plaowa podturlaa mu si do stp. Podnis j i wrczy grupce odzianych w bikini dziewczt. Opar do na zakoczonej czaszk rkojeci sztyletu. - Oto moja plaa, Barry, oto mj viat. Vidzisz, jak viele mam forsy, ja?. - Vielokont obrci si, wymachujc rk, by podkreli, jak luksusowy jest otaczajcy go majtek. Vidzisz, co moe dla ciebie zrobi ciemniacka strona, jeli tylko zechcesz dorosn i si przystosova? Id za pienidzem, Barry, szansa nie bdzie trvaa viecznie. Danke, Alicjo. Wzi tropikalnego drinka od zabjczo piknej kelnerki ubranej w wyjtkowo skpy stanik i stringi. - Niech yje lord Vielokont! - zawoaa ze miechem. Zaczekaj na mnie przy basenie, dzi vczeniej mnie pomasujesz. - Mrugn lubienie do kamery i ruszy dalej pla. - Mylisz, e tvoi rodzice byliby dzi z ciebie dumni, Barry? Vieczny student korzystajcy ze svej przypadkovej savy, by zaliczy jak najvicej Gumolek? - Vielokont zatrzyma si i pogrozi mu odzianym w rkawiczk palcem. - Znaem tvoich rodzicv, Barry. Oczyvicie ja ich zabiem, ale znaem ich vczeniej i nie sdz, by im si to

spodobao, ani troch. Mieli nadziej, e zostaniesz prawnikiem. To nie jest sprzedanie si, Barry, tylko vkupienie. To miasto mogoby je ci z rki. Mgby stvorzy cztery, pi popularnych sitcomv! Gdyby tylko do mnie doczy. Siorbn pinacolad. Trudno uwierzy, e lord Ciemniakw lubi takie dziewczyskie drinki, ale tak wanie byo. - Ja te nie chciabym dorosn, gdybym mia przed sob tylko perspektyw nudnego, aosnego ycia na tej zatoczonej, deszczovej vyspie v tovarzystvie vycznie vasnych zasad. Nie, ja vierz v pienidz i vadz. O tak, mnstvo vadzy. To brzmi niele, pomyla Barry. - Docz do mnie, Barry, moemy razem vada Hollywood, jako ojciec i syn. -Co to ma, kurna, by? - pomyla we nie Barry. Nie jestem... - Viem, viem, po prostu nie mogem si oprze pokusie zaartovania z Dartha powiedzia Vielokont. - To taki miczak. Tak czy inaczej, zarobimy stosy szmalu. Docz do mnie. Ja, to znaczy tak, docz do ciebie, oznajmi Barry we nie. A potem si przebudzi. Nawet na jawie sen wci mu towarzyszy niczym niesmak w ustach. Czy Vielokont mia racj? Co waniejsze, czy Barry gdzie w gbi serca zgadza si z nim? Wsta, narzuci na ramiona wojskow kurtk i poszed do wagonu widokowego, szukajc towarzystwa. Na szczcie obsuga ju go wysprztaa. Jeszcze wiksze szczcie sprawio, e siedziaa tam Herbina, ogldajc zostajce w tyle kolejne akry mrocznej ziemi. Poza ni w wagonie nie byo nikogo. Nad jej stolikiem wiecia si niewielka lampka. Barry wlizn si na fotel naprzeciwko i poczu dziwny dreszcz, gdy uwiadomi sobie, e jego kumpelka Herbina wyglda dokadnie tak, jak w niedawnym nie. -Czy bar jest wci otwarty? - spyta. - Bo bardzo potrzebuj drinka. -Facet ma przerw albo w ogle sobie poszed - odpara Herbina. Z t grzywk zaspany Barry skojarzy jej si z Beatlesem dla ubogich. - Co si stao, Zowieszcza Czupryno? le si czujesz? -Nie, po prostu miaem zy sen. -To ta straszna muzyka, ktrej suchasz - zacza Herbina. -Nie, to by Vielokont. Jest blisko, czuj go. Posuchaj, Herbino, moe po prostu powinnimy zrezygnowa? -rzek ponuro Barry. - Niech nakrc ten film, niech rada zamknie Hokpok, a my yjmy dalej. Praca na etat nie moe by tak cika jak to wszystko. Wystarczy spojrze na idiotw, ktrym si to udaje.

Herbina, ktra akurat pracowaa na etat, przez moment czua irytacj. Poniewa jednak bya zdecydowanie najdojrzalsz osob w tej historii, odrzucia swe uczucia na bok. Wstrzsn ni widok Barryego, towarzysza tak wielu walk, mwicego o przegranej. - Nie moemy teraz si podda, Barry - oznajmia. - Po pierwsze, zuyam na to cae trzy dni urlopu. Po drugie, myl, e go pokonamy. Zawsze nam si udaje. -A co, jeli nie zdoamy powstrzyma realizacji filmu i Hokpok zostanie zamknity? - Wtedy znajdziesz sobie prawdziw prac. Bycie dorosym nie jest takie ze. Ale najpierw musimy sprbowa. Bo warto. -Chyba tak. A jeli film bdzie naprawd okropny? -Nie wolno nam tak myle - upomniaa go Herbina. - W jaki sposb zatrzymamy produkcj. Pamitaj, e mamy reflektor. Barry zaczyna czu si lepiej. - Herb - powiedzia. - Czemu waciwie nigdy ze sob nie bylimy? - Podanie, ktre czu we nie, powrcio niczym zwyciski bohater. Sigajc pamici do swego egzemplarza poradnika Kamstwa, ktre mczyni opowiadaj kobietom, doda: - Nie martw si, jeli nam nie wyjdzie, nadal pozostaniemy przyjacimi. - Ju ci mwiam, e nie jeste w moim typie - odpara Herbina. Szczerze mwic, prawdziwym powodem byy okulary Barry'ego. Przez nie wyglda dziwacznie - jedno oko mia dalekowzroczne, drugie krtkowzroczne, tote jedno za szkem stawao si wielkie i wyupiaste, a drugie malutkie jak paciorek. Ten szczeg zawsze drani Herbin do mocno, by nie poczua do Barry'ego adnego pocigu. Poza tym wczeniej, gdy si poznali, Barry mia te spore problemy z higien osobist. Moe jednak kiedy... ale nie teraz. Cytujc swj egzemplarz Kamstw, ktre kobiety opowiadaj mczyznom, dodaa: -Wiesz, jak to mwi, dziewczyny przychodz i odchodz, lecz przyjaciele zostaj na zawsze. -Jak paskudny tatua, ktry zrobie sobie po pijaku. -Dokadnie tak. - Herbina wybuchna miechem. -Teraz, kiedy jeste bogaty, mam nadziej, e bdziesz mniejszym palantem. Nie musisz ju niczego udowadnia, moesz po prostu by sob. Prawda? -No, nie wiem - mrukn Barry. - Tak dugo odgrywaem Synnego Niezwycionego Barry'ego, e sam nie wiem, czy zdoam przesta. Nie mam pojcia, czy pozosta we mnie jeszcze jaki ja. -Herbina zastanawiaa si przez moment. -Jest na to zaklcie. Mam je rzuci?

-Zaklcie? Na co? -Pozwalajce ci by sob przez cay czas, niezalenie od wszystkiego - wyjania. Nauczyam si go w sidmej klasie, kiedy ty wagarowae i eksperymentowae z rnymi niedozwolonymi substancjami. Wycigna rdk. -No, nie wiem, Herbino, jestem troch... -Ciii. Herbina zacza cicho szepta, jej rdka krelia w powietrzu osobliwe ksztaty, koniuszek poyskiwa lekko. Nagle rozlego si ciche puknicie. -W porzdku, zaatwione - oznajmia. Barry poczu, jak ogarnia go spokj. -Rany, Herb, ju czuj si inaczej. - To dobrze. - Nie byo adnego zaklcia, ale pki Barry w nie wierzy, powinno zadziaa. - Teraz wracaj do ka. Wczesnym rankiem przyjedamy do L.A. i musisz si wyspa. Poza tym - zerkna na zegarek - lada chwila powinien si tu zjawi mj nowy znajomy. -Barry wsta, pochyli si nad stoem i ucisn Herbin. -Dziki. Za zaklcie. I za przyja. - Stara si powstrzyma przed szybk macank, ale nieatwo si pozby starych nawykw. -Bardzo prosz. - Herbinie to nie przeszkadzao. Znw spojrzaa na zegarek, wieccy w pmroku wagonu. - A teraz zmykaj. -Zdumiewajce. - Barry pokrci gow. - Czy istnieje na wiecie facet, na widok ktrego nie robisz si wilgotna? -Hej, ty, uwaaj! - odpara z uraz. - Przynajmniej nie zaliczam groupies. -To by komplement, tak jakby. Zupenie nie przypominasz cichego mola ksikowego, ktrego poznaem wiele lat temu. Herbina umiechna si niemiao. - Skd masz wiedzie, co ci smakuje, jeli nie skosztujesz wszystkiego w karcie? -Barry rozemia si. -Szczliwych oww - rzuci, idc do wyjcia. Przechodzc przez drzwi wpad na mczyzn spieszcego w drug stron. To by Joel Pieprzyk. -Przepraszam - mrukn. -Barry zachichota i ruszy do swojego przedziau. *** Byo ciemno, nie pozostawao mu wic nic poza snem. Ale e Barry dopiero co wsta, mg jedynie unosi si w pdrzemce. Czas pyn, zostawiali za sob kilometry. Ockn si

nagle, syszc gos przechodzcego korytarzem konduktora. - Za pi minut dojedamy do Las Vegas. Las Vegas. Pytakrzyk zapulsowa, Barry pokn aspiryn. Moe sprawia to legalna prostytucja? Siedzia na ku, walczc z blem. Konduktor wyglda jakby znajomo, groniej ni zwykli pracownicy kolei. Szczerbaty umiech... nos z blizn, twarz... Nagle Barry przypomnia sobie. To by ten sam czowiek, ktry wsadzi ich do uszkodzonych sa w rozdziale trzecim! - Niech to, powinienem powiedzie o tym Herb - rzek do siebie (mg te powiedzie Lonowi, ale niewiele by to dao). Jak na zawoanie, Lon wsadzi gow do przedziau. - Barry, do pocigu wsiad wanie ten go, ktrego lubisz. -Jaki go, Lonie? - spyta niecierpliwie. Bl gowy nie ustpowa, przeciwnie, stawa si coraz gorszy. -Ten co piewa. Go, ktry piewa. Go, ktry piewa. -Raffi? John Tesh? -Lon pokrci gow. -Jaki Ken. -Nie mwisz chyba o Kenie Yorodiocie, tym z Vojny Totalnej Agresji? Nie ma mowy. Bezrozumny fanowski zapa przegna bez ladu wszelkie wczeniejsze myli i ble. Barry natychmiast zacz fantazjowa. Pjdzie i pozna Vorodiota. Natychmiast si polubi, bo wokalista zrozumie w jednej chwili, e Barry take naley do mistycznego krgu prawdziwych talentw. Bd si mia, opowiada dowcipy, moe poczstuje Barry'ego jedn ze swoich damulek. A potem, gdy noc zmieni si w dzie, Ken Vorodiot (ktrego do tej pory Barry bdzie ju nazywa poufaym przydomkiem Stary Cuchncy Dra) poprosi Barry'ego, by wzi udzia w nagraniu nastpnego albumu. Barry uda zakopotanie, lecz Vorodiot bdzie baga, twierdzc, e od tego zaley caa jego kariera. I w kocu Barry zgodzi si zosta liderem Vojny Totalnej Agresji na czas nastpnych kilku tras. Pocig szarpn lekko, gdy doczepiono do niego osobisty wagon Kena. Jak wiadomo kademu fanowi, frontman VTA na zawsze porzuci latanie po zatruciu si posikiem podanym w samolocie (logika sugerowaaby, eby po prostu na zawsze porzuci jedzenie w samolotach, ale geniusz nie dba o logik).

Barry z najwyszym trudem powstrzyma impuls nakazujcy mu pobiec tam natychmiast. Lecz nawet W szczycie fanowskiego uniesienia pomyla, e da Kenoyfi czas, by si pozbiera, przygotowa na przybycie swego nastpcy. Siedzia zatem, wiercc si i co chwila zerkajc w lustro. W kocu nasz bohater nie mg duej wytrzyma napicia. Zerwa si z ka, przeszed korytarzem tak szybko, e upiorny konduktor wrzasn na niego, by nie biega. Barry zaczeka, a zamkn si za nim drzwi, potem znw pobieg, z czystej zoliwoci. Lekko zdyszany, dotar do drzwi wagonu. W chwili, gdy mia zapuka, otwary si. - Czekaem na ciebie - rozleg si znajomy gos.

ROZDZIA 16 SPOKOJNIE, JEST PNIEJ NI SDZISZ Barry wszed do wagonu specjalnego, niemal dorwnujcego dugoci zwykym pasaerskim. Podog pokrywaa wykadzina tak mikka i gboka, e jego osabiona kostka wygia si niebezpiecznie. Au! - jkn i skaczc na jednej nodze, dotar do krzesa. Zdejmij buty, nie chc, eby zabrudzi mi dywan! - zawoa z ssiedniego pomieszczenia Ken. Syszc to, Barry w rozpaczliwych skokach wrci do wejcia i zsun sfatygowane adidasy. - W lodwce jest whisky, rozgo si. Jestem w azience, za chwilk wyjd. - Odpowiedzia mu chr niemdrych, piskliwych chichotw. Barry rozejrza si i uzna, e znalaz si w raju. wiata byy przygaszone, na stolikach pony wiece sprawiajce, e tygrysia tapeta zdawaa si hipnotycznie falowa. Na cianach wisiay plakaty kobiet w bikini (z dedykacjami wypisanymi wasnorcznie dziecinnym pismem modelek: Dla Kena, najlepszego jakiego miaam), a take caa gama zotych i platynowych pyt VTA. W jednym kcie przycupn doskonale zaopatrzony par, a za nim najnowoczeniejszy sprzt grajcy, z ktrego pyny dwiki najnowszego przeboju VTA Sugar, sugar, ostrej przerbki starego, modzieowego hitu z ostr perkusj i mnstwem przeklestw. W drugim kcie staa duga, czarna skrzana kanapa. Z sufitu zwiesza si wielki paski telewizor, na ekranie lecia Czowiek z blizn. Pogoski gosiy, e Vorodiot ma zamiar wyprodukowa dokadny remake filmu i sam napisa ciek dwikow. Barry podszed na paluszkach do kanapy i usiad. - Wy wszystkie, zaczekajcie tu na mnie - powiedzia w azience Ken. Drzwi otwary si i stan w nich On, najwikszy idol Barry ego, odziany w jedwabny szlafrok w lamparcie ctki. By chudy, lecz twardy, blad skr pokryway tatuae (zarwno profesjonalne, jak i wykonane wasnorcznie), ukadajce si pono w zowieszcze runy jzyka, ktry sam wymyli. Fioletowe wosy sterczay u gry gowy, boki mia wygolone, odrastajce woski ufarbowa na rowo. Stan jego zbw doprowadziby do histerii dentyst nawet z trzeciego wiata. Stanowi idealne poczenie Jima Morrisona, Sida Viciousa i Eltona Johna, a Barry go uwielbia - prawdziwie, gboko, szaleczo. Ken by paskudny, jego muzyka take, lecz - jak powtarza Barry podczas wielu dyskusji z niewiernymi - ycie take jest paskudne.

- Cze, Barry, przepraszam, e kazaem ci czeka - powiedzia Ken. - Musiaem zaatwi pewn... spraw. - Wytar nos i podszed do baru. - Nala ci czego? Tequili, cour voisiera? Barry by zbyt zdenerwowany na alkohol, nie chcia jednak wyj na miczaka. - Masz moe piwo? - Jasne, Barry. Dobrze jest zna swoje tempo. Przed nami duga noc. - To zaskoczyo Barry ego, ale te zabrzmiao obiecujco. Umiechn si. - Ken wrczy Barry'emu piwo i usiad obok na kanapie. - Zdrwko - rzek, wychylajc kieliszek, sdzc po tym jak si skrzywi, czego mocnego. - Co mylisz o moim gniazdku z dala od gniazdka? - spyta Ken. - Jest super - odpar Barry. - Daj spokj, Barry, moesz mwi szczerze. Starzy przyjaciele powinni by wobec siebie szczerzy. - Ken nala sobie kolejny kieliszek. - Starzy przyjaciele? Panie Vorodiot, mam wszystkie pana pyty. Chyba pamitabym, gdybymy si poznali. Ken zgasi telewizor, muzyka wci ryczaa. - Barry, to dopiero twoje pierwsze piwo. Spjrz na mnie, skup si - poleci. - Jeste pewien, e nie widziae mnie wczeniej? Barry patrzy oszoomiony. Bardzo chcia powiedzie tak, bo Ken niewtpliwie to wanie chcia usysze, ale nie mg. - Boe, ale z ciebie tpak. Nie mog uwierzy, e sprawie mi tyle kopotw. - Ken rbn kieliszkiem o st, rozbryzgujc jego zawarto na dywan. Wsta. - Spjrz. cign szlafrok i natychmiast zacz si magicznie zmienia. Jego szczupa, pokryta tatuaami pier przeksztacia si w tunik pen medali, przepasan szkaratn szarf, zza ktrej stercza sztylet o zwieczonej czaszk rkojeci. Chude nogi poeracza mieciowego arcia stay si zowieszczymi czarnymi bryczesami wsunitymi w sigajce kolan, wyczyszczone do poysku buty z okrutnymi ostrogami. Nad warg wyrs obfity ws, a wielokolorowa czupryna nastroszonych wosw znikna pod czarno - srebrnym hemem, zakoczonym lnicym szpikulcem. - O mj Boe - jkn Barry. - Ty jeste lord Vielokont! Albo Nunnally! - Chciaby - warkn Vielokont. - Ale jak? - spyta wstrznity Barry. - Kiedy ty...? Vielokont niecierpliwie machn rk.

- Vspaniaa ciemniacka magia. To byo atwe, ja dlaczego w ogle nie boli mnie blizna?

- Jedn chwilk - rzek podejrzliwie Barry. - Jeli to ty jeste lordem Vielokontem, to - Zgaduj, e twoich rodzicw wkurzyo to, e wci j ignorowae, i j zabrali. Przypominasz mi kogo, kto wyjmuje baterie z wykrywacza dymu, a potem pacze, gdy spali mu si dom. Barry zerkn w lustro i podnis grzywk. Rzeczywicie, blizna znikna. - Ale z ciebie dure, Barry. Zawsze, gdy bolaa ci blizna, wystarczyo, by powiedzia Bubeldorowi... przynajmniej w czasach, nim zacz siga do szafki z eliksirami. Ale nie, ty musiae sam rozwiza tajemnic - rzuci drwico Vielokont. - Zmarnowaem tyle lat, prbujc ci wyeliminowa, a mogem po prostu zostawi ci w spokoju. Twj aosny brak rozsdku z pewnoci zaprowadziby ci do wizienia czy zabi, a ja mgbym skupi si na mojej muzyce. - Chwileczk. Naprawd jeste Kenem Vorodiotem? - Liderem Vojny Totalnej Agresji? Owszem. - Nie ma mowy! Niemoliwe! - zaprotestowa Barry. - Moliwe. Przestaw litery - poradzi Vielokont. - Ja zaczekam. - Wczy telewizor i zacz oglda niezwykle popularny serial Szpital amatorski. Mino krpujco duo czasu, a w kocu Barry unis notatnik. - Ken Vorodiot nie przekada si na lorda Vielokonta - oznajmi z oburzeniem. - rodkowy inicja brzmi L - wyjani Vielokont, nie odrywajc wzroku od ekranu. Barry zerwa si z miejsca. - Naprawd jeste lordem Vielokontem! - Sign po rdk i odkry, e jej nie ma. - Spieszc na spotkanie ze swym idolem, zostawie bro w przedziale. - Lord Vielokont zachichota. - To ironiczne jak na kogo tak bardzo przeladowanego przez fanw. - Odwrci si do Barry'ego. - Moesz si ju odpry. W kocu to ty mnie przywoae. Pamitasz? - Nie przywoaem. - Ale tak, spjrz. - Vielokont nacisn guzik na pilocie i amatorska kolonoskopia znikna, zastpiona obrazem Barry'ego picego w przedziale. - Ja, to znaczy tak, docz do ciebie - wymamrota picy.
*Przypisek autora. To jest najwaniejszy rozdzia Vielokon - ta, ale tolerancja czytelnika na aman niemiecczyzn zwykle nie bywa zbyt wysoka. Odtd wic zamierzam pisa normalnie. Kiedykolwiek jednak Vielokont si odezwie, wyobracie sobie, e mwi z idiotycznym, wodewilowym, teutoskim akcentem. A teraz wracajmy do ksiki.

- Ty to powiedziae, nie ja - przypomnia Vielokont. Barry'emu odebrao mow. Kilka razy otwiera usta, by co powiedzie, i zamyka, bo do gowy nie przychodzio mu nic sensownego. Podczas gdy Barry siedzia tam, oszoomiony, Vielokont podszed do ciany i rozwin wykres zatytuowany Vielokont Enterprises. - W tysic dziewiset szedziesitym, gdy przebywaem na wygnaniu w Argentynie, wynalazem koncepcj muzaku. Z tego jednego wynalazku wspomaganego wysoce wtpliwymi praktykami biznesowymi zrodzia si potna korporacja. Prcz imperium mediowego - produkujcego wszystko, od trzydziestu rnych odmian najprymitywniejszego porno po, owszem, Szpital amatorski, ciemniacki lord mia udziay w firmach kredytowych, fabrykach pestycydw i dodatkw do ywnoci, cateringu, handlu broni i biurach nowoczesnych projektw architektonicznych . - Oto omiornica Vielokonta - rzek z dum lord. - Nie produkujemy wind, sprawiamy, e jed wolniej. Nie produkujemy desek klozetowych, sprawiamy, e wydaj si zimniejsze. Ju rozumiesz? - Zachichota i zgasi laserowy wskanik. - Posuchaj, oto nasz ostatni slogan reklamowy; Vielokont Enterprises: nasza specjalno to irytacja. Rany - mrukn Barry. Po raz pierwszy, odkd rozpocz swe przygody, ujrza w kocu, jak daleko siga wadza lorda Vielokonta. Prbujc si otrzsn, spyta miao: Skoro jeste taki bogaty i potny, czemu gadasz jak pukownik Kling ze Zota dla bezczelnych? Jeste Anglikiem. Dla Anglikw Niemcy wci pozostaj wzorcowymi, typowymi wrogami. Gdyby by Meksykaninem, przemawiabym jak Amerykanin, Hindusem Pakistaczyk, ydem - Arab. Zawsze jestem przedstawicielem nacji, wobec ktrej ywisz najwiksze uprzedzenia. To mi pomaga utrzyma stosowny poziom wrogoci. Vielokont podnis ctkowany szlafrok i zoy starannie. Nad czym si zastanawiasz? Chod, pozwl, bym uczyni ci bogatym, sawnym i uwielbianym bardziej, ni jeste to sobie w stanie wyobrazi. Ale ja ju jestem bogaty i sawny - przypomnia Barry. I nie marzye o niczym wicej? Wystarczy ci kilka milionw i clearasilu ile zechcesz? Zaczekaj, a bdziesz mia wasn lini odzieow albo przyapi ci na przemycaniu kaasznikowa na ceremoni wrczenia Grammy, czy opowiesz o uzalenieniu od aspiryny w programie Okrah. To jest prawdziwa sawa, mj ksikowy chopcze. Tak naprawd jeszcze
*Jeli co byo niezdrowe, nielegalne bd niebezpieczne, Vieokont Enterprises z pewnoci to produkoway.

jej nie zakosztowae. Docz do mnie, od razu nagramy razem singla. Nazw ci Poop Dogg. Pokusa bya ogromna... Mina chwila, w kocu Barry odwrci si do swego starego wroga. - Nie zrobi tego - oznajmi. Twarz Yielokonta wykrzywia si w mask wciekoci. - Ty, ty... ty kanciarzu! - rykn. Chichoty dobiegajce z ssiedniego pomieszczenia umilky jak noem uci. - Dla ciebie zrezygnowaem z dochodowych wystpw w kasynie Caesars Palace! Zacz kry wok, gono tupic, zrzuca przedmioty ze stow i blatw, przewraca krzesa. Wkrtce wagon przypomina koow wersj mieszkania Ferda i Jorgego. - Powinienem si domyle. Zawsze bye samolubnym, niedojrzaym, umololubnym wokiem. Barry zauway, e Vielokont cay czas pozostaje midzy nim a drzwiami. Z Lonem i Herbina u boku miaby szans i lord Ciemniakw dobrze o tym wiedzia. W kocu Vielokont opanowa si, stan prosto, przygadzi ws. - No c - rzek spokojnie. - Moemy zatem rozpocz zabijanie. Wycign rdk - podobnie jak sztylet, zakoczon podobizn umiechnitej czaszki - i wycelowa w ziemi. Rozleg si oguszajcy huk i wszystko znikno w obokach cikiego, fioletowego dymu. *** Gdy Barry odzyska przytomno, odkry, e tkwi przywizany za kostki i przeguby do pionowej kamiennej pyty w wilgotnym, mrocznym lochu. Wzdu cian przebiegay szczury, wszdzie wisiay pajczyny (czarodziejskie pajki utkay je w litery ukadajce si w sowa: witamy w domu i najlepszy szef na wiecie). W rogu Barry ujrza rzd niewielkich trumien, prymitywnie wykutych w surowej, ywej skale. Przed nim sta Vielokont, postukujcy rdk w do. - Guten tag, Barry - powiedzia. - Witaj w mym nowym domu na poudniu Francji. Szkoda, e twoja wizyta bdzie bardzo krtka, w przeciwnym razie oprowadzibym ci. Kiedy mieli tu swoje garsoniery Templariusze. Na grze mieci si klasztor, w ktrym mnisi pdz pisetprocentowy koniak - cign Vielokont. - Jest dobry, syszaem, e Hamgryz go lubi. Szpiedzy Vielokonta s wszdzie, pomyla Barry. - Owszem, s - odpar Vielokont. - Sysz twoje myli, Barry, a ty nie moesz rzuci adnych irytujcych zakl. Tsk - tsk. Co to za sownictwo? Nie oceniaj tego miejsca zbyt

surowo, to tylko warsztat w piwnicy, od ponad tysica lat uywano go jako miejsca tortur. Odkupiem good George'a Harrisona. Nie uwierzysz, jak ohydne kaza tu zamontowa boazerie. Wybacz, ale usid. Nie jestem tak mody, jak ty. Vielokont zasiad w wycieanym fotelu, prymitywnie wykutym w surowej, ywej skale, i znw zacz mwi. Obok Barry'ego szumia niewielki osuszacz powietrza, P.WWS..S. - Zauwaye zapewne, Trotter, e rozkroplenie nic ci nie da. Owszem, wydostaby si z wizw, ale natychmiast zgin w suchych, mechanicznych wntrznociach tej maszyny, - Vielokont umiechn si, szczerzc zby, i poklepa j lekko. - wietnie usuwa wod z powietrza. Te rednio wieczne komnaty tortur s takie wilgotne. Yielokont wyj rdk. - Bye godnym przeciwnikiem, tote zamierzam poegna si w stylu Jamesa Bonda. Po pierwsze, z pewnoci zechcesz si dowiedzie, co czeka ona i Herbin. Przeciwleg cian zasnu biay dym. Gdy upodobnia si ju do ekranu, z oczu czaszki na czubku rdki Vieloconta wystrzeliy bliniacze srebrne promienie. Nie, nie ka ci znw oglda Czowieka z blizn. Ech, te twoje docinki. - Vielokont odwrci si w stron ekranu, na ktrym pojawiy si obrazy. Odchrzkn. W porzdku - zacz. - Gdy ju zginiesz, twoi przyjaciele dostrzeg, w jak wielkim byli bdzie, i docz do mnie. Barry ujrza Herbin ubran w pikny, elegancki strj. Wyranie uczestniczya w spotkaniu biznesowym i komenderowaa ludmi. - Tak, ja te si ciesz, e nie wysza za m za Nunnallyego. Nie byby dla niej dobry i nieco utrudniby mi jej polubienie. Barry krzykn. Vielokont skrzywi si. - Prosibym, eby przesta krzycze, huczy mi w mzgu. Powiadaj, e za kadym geniuszem za dcym do wadzy nad wiatem kryje si wielka kobieta. I wiesz, Barry? Maj racj, ogromn racj. Ekran na moment pojania, a potem pojawia si na nim okadka Tygodnika Sukcesu z umiechnit, opalon twarz ona. - Lonowi w kocu opacio si posiadanie IQ62. Zrobi oszaamiajc karier w produkcji telewizyjnej. Jest jednym z najpotniejszych ludzi w tym przemyle. Oczywicie po mnie. Vielokont znw machn rdk i ekran si rozpyn.

- Przejdmy teraz do czci drugiej uprzejmego zabijania wroga. Opisz ci mj plan. Barry obejrza si na trumny. - Masz racj, to bdzie twoje ostatnie miejsce spoczynku. W pewnym sensie. W tych trumnach przechowuj dusze ksiek dla dzieci, gdy ju ich je pozbawi i zamieni w bezbarwne, wielkobudetowe filmy. Twoje ciao bdzie istnie nadal, lecz dusza - ta cz, ktra czyni ci kim wyjtkowym i tak szaleczo nieopanowanym - pozostanie tu, w tej trumnie. Przyznaj, gdyby do mnie doczy, spotkaoby ci to samo, ale przynajmniej troch by na tym zyska. Odkd zaczlimy walczy, Barry, rosem w si. Nie masz pojcia, ile wydaj na marketorw. Ty i twoi przyjaciele nie mielicie szans. - Ten, Ktry mierdzi umiechn si, napawajc si wasnym zem. - To ja jestem gociem, ktry kae ci paci $17,99 za pyt, ktrej produkcja kosztuje dolara. Jestem chemikaliami w twoim jedzeniu, jestem reklam, smogiem i tani robocizn. Jestem wyzyskiem, kryptoreklam, bezczelnym spamem i nakrcaniem sawy. Oprniam gowy i napeniam wysypiska. Jezu, pomyla Barry, nigdy w yciu tak si nie nudziem. Popiesz si i zabij mnie w kocu. - Cierpliwoci, Barry, wkrtce dojdziemy i do zabjstwa. Bo widzisz, mimo mojej wadzy mam pewien problem. Niektrzy ludzie wci jeszcze potrafi odrni to co dobre od mieci. Nie jest ich wielu i ta liczba cay czas maleje, ale s. Postanowiem zatem, e musz ich dopa, nim zdoaj stawi opr. Musz zdoby ich sobie ju w dziecistwie. I tu zaczyna si twoja rola. Vielokont zawiesi gos. Oczywicie, e to wstrtne Barry, w kocu to mj pomys. Teraz suchaj uwanie, bo chc ci zabi i i co zje, przez te bzdury w pocigu zrezygnowaem z obiadu. Z cienia wybieg szczur i zacz wgryza si w skarpetk Barry'ego. Z rdki Vielokonta wystrzelia widmowa pi i rbna go w epek. Szczur podnis si na tylne apki, obolay i zaskoczony, i zapa si za gow. - Jeszcze nie, agencie Xl 3 - upomnia zwierztko Vielokont. - Wybacz, prosz, mojemu pracownikowi. Po ostatniej przegranej zorganizowaem burz mzgw i podjem decyzj. Zamiast marnowa kolejne lata na walk z tob, mog ci wykorzysta jako przynt dla modych, niewinnych umysw. Filmy o Trotterze - owszem, bdzie ich wiele - zastpi ksiki. Bdziesz wyglda tak, jak ja zechc, mwi to, co ja zechc, zachowywa si tak, jak ja zechc. Twoi fani zapomn o przyzwoitym nastolatku z ksiek i bd pamitali tylko

stworzonego przeze mnie, przesodzonego tpaka. Vielokont wsta i znw zacz kry po wagonie, nie mogc powstrzyma podniecenia. - Dzieci z caego wiata bd paci sporo grosza, by zobaczy, jak ich bohater Barry Trotter pokonuje starego, zego lorda Vielokonta, niewiadome faktu, e kady dolar, jen i rupia jeszcze wzmocni moj wadz. aosne reklamy, bezwstydne promocje, wszystkie te pienidze te trafi do mnie! Vielokont pochyli si i spojrza Barryemu prosto w twarz z tak bliska, e jego oddech osiad na szkach okularw niczym mgieka. - Zamierzam wycign z ciebie wszystko do ostatniego grosza. Zrobi to tak bezwstydnie i bezlitonie, e w kocu twoi najwiksi fani zaczn tob rzyga. Sprawi, e ci znienawidz, Barry Trotterze. Vielokont opanowa si szybko. - By odpowiedzie na twoje pytanie, film jest cakiem dobry. Nie tak dobry, jak ksiki, ale to niezapomniane dzieo kina rozrywkowego. Widzisz, mam ju gotowe slogany. Ale oto mj geniusz. Kada kolejna cz bdzie odrobin gorsza ni poprzednia, odrobin bardziej wydumana, nieco gupsza. Widziae kiedy Szczki 4i W porwnaniu z - Barrym Trotterem 4 bd wyglda jak Hamlet. W kocu seria spadnie do tak niewiarygodnie niskiego poziomu, e nikt nie bdzie jej chcia oglda, lecz ludzie wci bd chodzi do kin, przycigani osobliwym poczuciem obowizku bd paczem swych dzieciakw, ktre nie dostrzegaj prawdy. Czemu zreszt miayby dostrzec? Odkd przyszy na wiat, towarzyszyy im filmy o Barrym Trotterze. Filmy te wykrocz poza kategorie dobrego czy zego i stan si po prostu czci dziecistwa kadego czowieka. Nostalgia to potna sia. Jade kiedy w Klubie Czarodziejw? Bdziemy mieli rdki Barry ego Trottera, szaty Barry'ego Trottera, mioty, figurki, gry planszowe, papeterie, dugopisy, cukierki, podkoszulki, kubki, kalendarze, suchowiska, kamyki, karty kolekcjonerskie, komiksy (mang, alternatywne i zwyke). Restauracje tematyczne i parki rozrywki, gr wideo i moe te druyn hokejow, jeli znajd do Rosjan. Dzieci bd miay nalepki, sodycze i szampon, ktry magicznie oczyszcza gow, lecz w istocie jest tym samym wistwem w nowych opakowaniach. Mama kupuje kolczyki z Hybryd, ojciec terenwk Trottera. Jestem tak wielkim otrem, e sam nie mog siebie znie. Bd wyciga z nich kady grosz i zamienia w durnowate programy telewizyjne, nudne ksiki, bezmylne gry wideo... Ich mzgi zamieni si w ma, tak przepenione moimi bzdetami, e nie zdoaj nawet wyobrazi sobie innego ycia. Poauj biednych Gumoli,

Barry. Wyobrania to jedyna magia, jak znaj, a ty pomoesz mi j im odebra. Vielokont na moment zawiesi wzrok, jego oczy byszczay. Opar si o porcz przycienn PWW.S..S. - Przepraszam, gdy o tym myl, zawsze zaczynam si lini. - Odwrci si i podszed do Barry'ego. Przysun rdk do jego serca. - No c - rzek stanowczo przygotuj si na wizyt w Krainie Wielkich Resztek w Niebie. I w tym momencie kto krzykn: - Cicie!

ROZDZIA 17 OWSZEM, DOROSO JEST DO KITU, ALE POMYLCIE O ALTERNATYWIE Doskonale Mel, po prostu doskonale - rzuci reyser. Jezu, ale szaruje - mrukn aktor grajcy Barry'ego, gdy jeden z pomocnikw zacz go odwizywa. - Wszystko w porzdku? - spyta jednoczenie kilkunastu osb reyser. Usyszawszy aprobujcy pomruk ekipy dwikowcw i owietleniowcw, rzuci: - Panie i panowie, skoczylimy. Ekipa, w wikszoci fachowcy, ale te grupka waniakw takich jak Barry, zacza klaska i wiwatowa. Chloe, asystentka planu, podesza do Barry'ego, siedzcego na honorowym miejscu za plecami reysera. - I co pan o tym myli? - spytaa. - Oddalimy sprawiedliwo ksice? - Jasne - odpar Barry, ktry przespa ujcia siedemnacie do dwadziecia siedem. Prawdziwy Vielokont duo bardziej przeklina, ale rozumiem, e to film dla dzieci. Chtnie zobaczybym zakoczenie - doda. - Oczywicie Vielokont przegrywa? Chloe odpowiedziaa umiechem. - Oczywicie. Barry przeywa, tubka wiernego kitu w kieszeni kurtki osania go przed mierciononym zaklciem. Ale jest bardzo saby. Gdy Lon i Herbina orientuj si, e Barry'ego nie ma ju w pocigu, ukadaj anagram i zawiadamiaj Bubeldora. Z pomoc zakltych egzemplarzy Financial Timesa dyrektor zwabia Vielokonta do opuszczonej kopalni fosforu, a potem wysya tam feniksa Skierk z misj samobjcz. - Au! - Owszem, wybuchy s pikne, a od efektw dwikowych w THX rozbol pana uszy. Ale nie powiem nic wicej, sam bdzie pan musia zobaczy, panie Trotter. - Prosz, mw mi Barry. Wrczya mu kaset. - W porzdku, Barry. Oto pierwsza wersja filmu. Jest w niej wszystko prcz tego, co ogldae dzisiaj. - Pogrozia palcem. - Tylko nie wpuszczaj tego do sieci ani nic takiego, to cile tajne materiay. Barry rozemia si. - Obiecuj, e tego nie zrobi. Aktor grajcy Barry'ego podszed do autentyku.

- Barry, jestem twoim wielkim fanem - oznajmi. - Mam nadziej, e podobaa ci si wizyta na planie. - Ja te jestem twoim wielkim fanem, Jimmy - odpar szczerze Barry. - Ciesz si, e wypucili ci z odwyku, by mg nakrci ten film. - Nie jestem wcale pewien, czy to wanie ten biznes nie sprawia, e wci bior powiedzia ze znueniem Jimmy. Jimmy Thornton mia okoo dwudziestu lat, wyglda na czterdzieci, a gra pitnastolatka. Syn ze swoich kaprysw, temperamentu i problemw z uzalenieniami. Niektrym nie podoba si fakt, e gra Barry'ego, nadawa jednak postaci intensywno godn Brando, ktra zachwycia prawdziwego Trottera. Kopn Vielokonta w jaja, pomyla Barry z zachwytem. Akurat! - Zobaczymy si dzi na imprezie koczcej? - spyta Jimmy. - Niestety, nie - odpar Barry. - Musz wraca do Anglii. Czeka go tam kolejny wystp z cyklu Magia, Gumole i ja. Dobrze pacili mu za te wystpienia, ale jaka to nuda! - Przykro mi to sysze. Jimmy zdj peruk. Barry zauway, e aktor ysieje, na gowie pozostao mu ju tylko kilkanacie setek cebulek wosowych. Moe to naiwno, lecz Barry'ego nieodmiennie zdumiewao odkrycie, e prawdziwi aktorzy wygldaj inaczej ni przywyk. - Jasne - odrzek Barry. - Czko, Jimmy. Wyszli z budynku na ulic skpan w jasnym, kalifornijskim socu. Barry natychmiast zaoy okulary. Nie rozumiem, czemu ludziom tak odbija na punkcie tej pogody, pomyla. Jest zbyt jasno, adnej odmiany, to dobre dla kaktusa, nie dla czowieka. Za kadym razem, gdy tu przebywa, przypomina sobie o ciotecznym prapradziadku, ktry zgin z powodu udaru cieplnego podczas walk za imperium w Sudanie. Barry odrzuci wanie lukratywn propozycj zostania witajcym w kasynie w Las Vegas, lokalu o tematyce fantasy noszcym nazw Zamek Camelot. Trudno byo odrzuci pidziesit tysicy dolarw tygodniowo. On jednak nie potrzebowa pienidzy, a poza tym pustynne soce do szcztu wypalioby mu mzg. - Dziki - rzek, gdy przysadzisty kierowca otworzy drzwi. - C, mam nadziej, e spodoba ci si film - powiedziaa Chloe. - Ju si nie mog doczeka. Uwielbiam solidne eksplozje. Barry nie zwraca szczeglnej uwagi na gadanin takswkarza opowiadajcego o swych marzeniach zostania mistrzem gitary, bo zgodzi si wzi udzia w czacie

promujcym film. Prowadzcy: Chciabym powita dzi w Yowser.com bardzo szczeglnego gocia. Oto jedyny, niepowtarzalny Barry Trotter! Moecie zadawa pytania. Diament Paul: Mylaem ze nie yjesz. Prowadzcy: Mwi po raz ostatni, wskazwki na okadkach ksiek to zwyke bzdury. Barry'emu nic nie jest. Krzykaczl: BARY RZDZI!!!!!!!!!! B.T.: Dziki! Trotfan24: W Przeraajcym Magicznym Cu, gdy walczysz z rzygodem i z Kranu Dusz wychodz duchy twoich rodzicw, by ci ocali, czemu twoja mama ma na sobie szkaratn tog, skoro w Kawiorze stoi wyranie, e kiedy zabi j Vielokont, miaa na sobie bia tog ze szkaratnymi zdobieniami? Zaley od tego zakad. B.T.: Musisz spyta sam J.G., nie ja pisaem te ksiki. Trotfan24: Wykrt! B.T.: Wzorem dla rzygoda byo moje spotkanie ze zdumiewajco wrogo nastawionym i upartym ogrodowym pomrowem. Hamgryz zabi go chuchniciem. Prowadzcy: Rany! Usyszelicie to u nas, fani! B.T.: Poza tym, jak ju wielokrotnie powtarzaem, Terry Vielokont nie zabi mamy i taty. Istotnie, skonstruowa bomb, ktr podoyli na wydziale chemii. Zrobili to z przyczyn dla mnie cakowicie niejasnych, lecz zapewne w latach szedziesitych miao to sens. Podejrzewam, e wan rol odegray tu pisma co bardziej radykalnych anarchistw. Terry by napany, ale nie chcia ich zabi. Bycie rewolucjonist to niebezpieczna praca. Prowadzcy: Od rewolucjonisty do ministra finansw! Ten, Ktry mierdzi bardzo si zmieni przez te lata. B.T.: Margines spoeczestwa czsto ley zaskakujco blisko rodka. W kadym razie Mama, Tato i Terry razem uczestniczyli w podziemnym ruchu Sporty i Pogoda. Zybol9: Czyli M i T byli hipisami? B.T.: Tak, zostaem wychowany w komunie w Sussex. Mnstwo nagoci i Donovan. Derek937: SIEMAA!!!!!!!!!! Dyna Matt: Imi Vielokonta = Terry? B.T.: Terrence. Nie znosi go, dlatego teraz nazywa si lordem. Ale wtedy na farmie wszyscy nazywali go Tym, Ktry mierdzi. Nie mielimy tam biecej wody. Prowadzcy: Powiedz nam, Barry, co robie przez pi lat od czasu zamknicia prawdziwego Hokpoku?

B.T.: Przez jaki czas po prostu si obijaem. Potem zaangaowaem si w firm wuja Sknerusa, magicznie zmieniajc raki w homary na rynek gumolski. Chwilowo firma zawiesia dziaalno, pki Sknerus nie wyjdzie z Aztalanu. Zybol9: Au. B.T.: Nie, wszystko w porzdku, jest tam saw. Ja natomiast podruj po wiecie z wystpieniem Magia, Gumole i ja. Trollx78: Sdziem, e jeste bogaty. Po co pracujesz? B.T.: Bo w przeciwnym razie zamienibym si w wielk gr tuszczu! Prowadzcy: Widziae ju nowy film? Co o nim sdzisz? B.T.: Film ten zostanie uznany za jedno z najwikszych osigni... Barry urwa i zacz grzeba w ustach palcem wskazujcym smakujcym plastikiem i tuszczem z klawiatury. Oczywicie, pod jzykiem mia czipa. Nie powinienem by je w stowce Braci Wagner, pomyla i wyrzuci go przez okno. Skasowa wczeniejsz odpowied. Derek937: SIEMAAA!!!!!!!!!! Prowadzcy: Jeste z nami, Barry? B.T.: Przepraszam. Wanie wrciem z planu filmu. Jest fajny. Myl, e spodoba si ludziom. Prowadzcy: O czym opowiada? Dla tych, ktrzy wci nie wiedz. B.T.: Lon, Herb i ja prbujemy powstrzyma realizacj filmu o mnie. Prowadzcy: Faktycznie to zrobilicie, prawda? B.T.: Tak, ale w rzeczywistoci napisaem tylko par listw. Trollx78: Barry T. i wcibska kierowniczka poczty. B.T.: LOL. Zybol9: Od czterech lat sycha o tym filmie. Czemu to trwao tak dugo? B.T.: Tak naprawd to druga prba nakrcenia filmu. Pierwszy, na podstawie ksiek, umar na etapie planowania. Kubrick zamierza go nakrci, ale zmar na zatrucie brod. Martin Scorsese by bardzo zainteresowany, pki J.G. nie powiedziaa mu, e nie moe umieci akcji w Maych Woszech w latach siedemdziesitych. Potem zabrako pienidzy zwin je Sknerus. Dlatego wanie siedzi teraz w wizieniu. W tym momencie wszyscy zwtpili ju, czy film kiedykolwiek powstanie. Moja agentka wyprbowaa wszelkie moliwe zaklcia, ale pienidze s potniejsze ni magia. Przynajmniej w Hollywood! Prowadzcy: I co si stao?

B.T.: Odwiedziem J.G. w jej karaibskiej posiadoci w Szkocji i wpadlimy na pomys napisania drugiego scenariusza filmu, tym razem opowiadajcego o prbach powstrzymania realizacji pierwszego. Prowadzcy: Wow. Meta. Drugi traktuje o pierwszym, ktry nigdy nie powsta? B.T.: Zgadza si. Dziao si to pi lat temu. Trzy lata temu wraz J.G. napisalimy scenariusz, potem kupili go bracia Farrelly i od tej pory zaczy si przygotowania. Viagratrix: Czy bardzo zmieniono prawdziw histori? B.T.: Jak zawsze. Na przykad J.G. Rollins nie zostaa uwiziona przez Fantastic, miaa po prostu bardzo restrykcyjny kontrakt. Viagratrix: Czyli to metafora? B.T.: Nie tyle metafora, co banda pismakw siedzcych w pokoju i wymylajcych rne rzeczy. Prowadzcy: Jeste zy? B.T.: Nie jest to film, ktry ja bym nakrci. Wszyscy cay czas pierdz i wymiotuj. To prymitywne. Przypuszczam, e zabrako im umiejtnoci bd wyobrani, by zrobi to inaczej... Po prostu nie rozumiem, czemu niektrych tak miesz dowcipy klozetowe. Osobicie uwaam to za dziecinne, ale te wszyscy w Hollywood sprawiaj wraenie jakby zatrzymali si na etapie dziesiciolatka. Laska21: Czy chciaby opowiedzie swoj prawdziw histori? B.T.: Mj Boe, nie! Wbrew temu co sdz ludzie, moje ycie jest cakiem nudne. Od czasu do czasu uywam magii, zwykle po to, by unikn czego czego nie chc robi. Ale poza tym ogldam telewizj, chodz do pubu. Jak wszyscy. Prowadzcy: Zatem Barry Trotter, ktrego znamy i kochamy, to posta cakiem fikcyjna? B.T.: Prowadz bardzo przecitne ycie, jak wikszo z nas. Dlatego wanie potrzebujemy ksiek i filmw. Gumlprecz80: Nienawidzisz Gumoli? B.T.: Oczywicie, e nie. Cz moich najlepszych przyjaci i tak dalej. Laska21: Jeste onaty. B.T.: Zarczony. Prowadzcy: Wow! Kolejne szokujce wieci! Z kim, Barry? B.T.: Wolabym nie mwi. Laska21: POWIEDZ MI Z KIM BARRYTO J ZABIJ

Derek937: SIEMAAAA!!!!!!!!!! Prowadzcy: Jeste idiot. Derek937: Wypchaj si SIEMAAA!!!!!! B.T.: I tobie te SIEMA, mj przyjacielu. GinaB: Koham Carsona Day, to numer 1. Elfsammy: Sam + Kaitlyn = WM. Gumlprecz80: Kaitlyn to GUMOLKA. Elfsammy: Zamknij si trollu... Barry przesta czyta i zamkn laptopa. Najwyraniej czat przeja tuszcza, zreszt i tak mia go ju dosy. Zamkn oczy i przysn, podczas gdy kierowca cay czas gada do siebie. - Pamitam, gdy pierwszy raz usyszaem Jimmyego Page'a. Czowieku, zrozumiaem wtedy, co chc robi w yciu. Ta niesamowita gitara z dwoma gryfami... Gdy limuzyna zbliya si do LAK, kierowca zerkn w lusterko na tylne siedzenie. Upewniwszy si, e Barry pi smacznie, szarpn nagle kierownic, wznoszc mrocy krew w yach okrzyk. - mier Trotterowi! Niech yje Vielokont! Barry obudzi si gwatownie. Kierowca zawodzi co bekotliwie. Limuzyna przecia rodkowy pas i popdzia ku nadjedajcym samochodom. Nie byo czasu na nic poza ucieczk. Ju dawno nauczy si zawsze lekko uchyla okno, na wszelki wypadek. Wymwiwszy szybkie zaklcie, Barry si rozkropli. Teraz jako rozumny oboczek wilgoci obserwowa z bezpiecznej odlegoci samochody. Limuzyna jakim cudem przecia autostrad, przebia si przez ogrodzenie lotniska i wjechaa si na pas. Kierowca, sdzc, e Barry wci pi na tylnym siedzeniu, wyranie szuka odpowiednio mierciononego celu. Szybko wypatrzy ciarwk z napisem ostronie, paliwo lotnicze. Barry take j dostrzeg i byskawicznie rzuci zaklcie: - Pianere! Cysterna natychmiast zmienia si w mikk, row, gumow piank. Limuzyna uderzya w ni i odbia si, nie czynic nikomu szkody. Zaskoczony kierowca wyskoczy zza kierownicy i zacz rzuca si na ciarwk z determinacj, prbujc si zabi. Lecz odbija si tylko agodnie od mikkiej powierzchni, a w kocu zrezygnowa i usiad na ziemi, szlochajc. - W porzdku, chopie - powiedzia aresztujcy go policjant. - Chod z nami. Co mona zrobi z takim idiot? - pomyla Barry, obserwujc bogo ca scen z

wysokoci, unoszony w powiewach zefirka. Mniej wicej raz w miesicu jaki Smiecioerca, ktry nie dosta wieci z centrali, prbowa go zaatwi. Barry podlecia do terminalu i si skropli. Super, teraz mj garnitur mierdzi wilgoci, pomyla. Wysoko nad Atlantykiem Barry, starajc si nie myle o aeronautycznych skutkach dziaania prawa Murphy'ego, wci przetrawia filmowe sowa Terry'ego Vielokonta. Ucieszy si na wie, e pominli jego jkanie, pomyla. Kilkanacie lat temu Vielokont zosta aresztowany za oszustwa podatkowe, lecz jak zwykle spad na cztery apy. Zawar ukad z prokuratur i wyda wszystkich swoich zwolennikw. Potem przenis si na Bermudy, zacz hojnie dotowa Torysw i gdy wygrali wybory, mianowali go ministrem finansw. Wanie napisa (przy pomocy Murzyna) autobiografi - Oszustwo popaca! - w ktrej nazwa Barry'ego i jego poplecznikw niedouczonymi, modymi anarchistami. Barry nie wiedzia czy si cieszy, czy obrazi. Na pokadzie samolotu zawsze ogarnia go ponury nastrj - moe sprawiay to opary paliwa. Przypomnia sobie czat i to, z jak atwoci z powrotem przybra sztuczn poz Niezwycionego Barry'ego, ktrego zawsze odgrywa wobec fanw. Herbina nie powinna mu bya mwi, e rzucone przez ni zaklcie byo placebo. Czemu powiedzia, e prowadzi nudne ycie, cho w istocie harowa jak w? Jasne, lepiej byo trzyma si na uboczu; nie chcia, by kady kiepski czarodziej, ktry chce czego dowie, wpada do niego z ponc rdk w doni, gdy on akurat siedzi na kiblu (co takiego naprawd si zdarzyo). Ale kryo si w tym co wicej - wstydzi si, bo obecnie jego ycie przestao by ciekawym materiaem literackim. Pracuj rwnie ciko jak wtedy, gdy ratowaem wiat, a prbuj tylko sta si przyzwoitym czowiekiem, pomyla Barry. Ta myl go przygnbia. Czy nie sta go na nic wicej? Herbina zawsze mu powtarzaa: Twoje ycie to nie ksika, niczyje ycie takie nie jest. Szukaj bohaterstwa w nie zabijajc si z ni nawzajem, wychowa dzieci tak, by nie wyrosy na psychopatw. To moe nie wspaniae osignicie, lecz rwnie trudne jak powalenie Irlandzkiego Whiskoddecha cierpicego na ostrego kaca. Bya tak mdra, e a go to wkurzao. Czasami jednak ogromnie tskni za beztroskim, niegdysiejszym yciem w Hokpoku. Gdy pierwszy film zmar wasn mierci na etapie produkcji, zabra ze sob poczciwe, stare czasy. Kolejne kamstwo z czata: wtedy, w przeszoci, naprawd prbowa powstrzyma realizacj filmu. Stara si zatrzyma tamto ycie, unikn dorosoci. Ale nie zdoa. Czemu waciwie skama? Czy wstydzi si, e Vielokont w kocu go pokona? A moe przesta ju

dostrzega wyran rnic midzy jasn stron a stron ciemniack? Opakowanie wiernego kitu nie miao z tym nic wsplnego; Vielokont go nie zabi, bo uwiadomi sobie, e Barry przesta by jego wrogiem. Sam o tym nie wiedzc, gdzie w trakcie owej ostatniej misji z onem i Herbina, Barry przekroczy magiczn granic dzielc dziecistwo od dorosoci. Mniej zaczo obchodzi go co robi, a bardziej ile mu za to zapac, Vielokont go wypuci, rada zamkna Hokpok, a Barry zacz robi interesy z wujem Sknerusem. Sknerus, Barry, J.G., Bubeldor - wszyscy pragnli pienidzy. Wikszo mylaa tylko o tym. Bubeldor nieustannie reklamowa swoje kasety z magicznymi poradami w nocnych programach telewizyjnych. Sknerus wymyla kolejne ambitne plany. J.G. wypuszczaa ksik za ksik, a Barry wzbudzi w niej tak wielkie poczucie winy, e podzielia si z nim dochodami. Kady z nich, cznie z Barrym, mia wydarzeniach dnia codziennego. Sprbuj zosta z on, w sobie maego Vielokonta. w arogancki, pewny siebie, peen energii i ideaw dwudziestodwuletni dzieciak, ktrym by kiedy, odszed na zawsze. A moe nie? Barry zastanawia si nad sowami aktora grajcego Vielokonta, mwicego, jak film zniszczy ksiki. Ostatecznie z nich wszystkich jedynie ksiki J.G. pozostay dobre i czyste, daway ludziom rado, pozwalay czytelnikom uciec od trosk dnia codziennego i oywi wyobrani. A teraz film mg to zmieni. Przypomnia sobie aktorsk wersj Gnojka, ktry ukrad wita. Ile dzieci obejrzao t rozdt papk i nigdy ju nie poznao eleganckiej kreskwki, na podstawie ktrej powsta film? Zapewne miliony. Jego ycie i ksiki J.G. mog znikn, przygniecione ciarem cynicznych hollywoodzkich mieci. Chyba e co z tym zrobi. Ale co? Wycign z torby kaset wideo. Nie mg powstrzyma powstania pierwszego filmu, ale moe zdoa co zrobi z tym drugich. Concorde wyldowa, Barry podj decyzj. Uzna, e nic nie powie Herbinie. Podobny plan z samej swej natury musia by nielegalny, a ona bardzo si tym przejmowaa. Sztucznie umiechnity, cay czas rozmyla i gdy nastpnego ranka zjawi si w swym biurze, mia ju gotowy szkic planu. - Phyllis - poprosi Barry. - Zechcesz mnie poczy z Serwusem Snajperem? - Oczywicie - odpara Phyllis. Bya prezeska amerykaskiego fan clubu Barry'ego okazaa si nieocenion asystentk. Herbina czsto artowaa z faktu, e zatrudni tak mod sekretark, ale nie miaa si czego obawia. Jeli ludzie to warzywa, Phyllis bya selerem - cakiem sympatycznym, lecz pozbawionym wyranego smaku. W chwil pniej odezwaa si:

- Pan Snajper na linii drugiej, panie Trotter. Barry podnis suchawk. - Witaj, Serwusie, chciabym ci o co spyta. - Wal - odpar Snajper. Dawny nauczyciel Barry'ego pracowa teraz dla wojska, w laboratorium broni biomagicznej. Z powodu ksiek cieszy si z reputacj, lecz J.G. uczynia go postaci negatywn gwnie z powodw artystycznych. Rzeczywisto wygldaa zupenie inaczej. Snajper by w porzdku, jeli czowiekowi nie przeszkadza od czasu do czasu atak magicznego, tryprowego pyu. - Powiedzmy, e chciabym sprawi, by co stao si absolutnie unikatowe powiedzia Barry. - Jedyne w swoim rodzaju. Istnieje do tego zaklcie? - Jasne, nawet niezbyt trudne, wic nie bdziesz musia prosi Herbiny, by rzucia je za ciebie. - No tak, ha, ha - mrukn Barry. Z drugiej strony Snajper potrafi by wredny. - Gdzie je mog znale? - Powinno by w Standardowej Ksidze Zakl Ecclesa. Jeli nie, poszukaj w Eliksirach, kltwach i urokach Bulbota. Gdyby nie znalaz, zadzwo. - Snajper zniy gos. Jak byo w Ameryce? - Kto zaproponowa, e kupi moje prawo jazdy za pi tysicy dolarw. Snajper rozemia si. - Mam nadziej, e si zgodzie. Barry podzikowa swojemu dawnemu nauczycielowi za informacj i rozczy si. Zerkn na zegarek; zaraz musia jecha na spotkanie z Wrbitami. Gdy znalaz si w pokoju sekretarki z mow i slajdami upchnitymi w aktwce, poprosi Phyllis, by znalaza potrzebne zaklcie. - Zaatwi to - oznajmia. Bya przeraajco sprawna. Spogldajc na morze fezw Wrbitw, bez specjalnego zapau wygosi swoje wystpienie. W mylach uzupenia szczegy planu. Jeden z Wrbitw podrzuci go z powrotem do biura maym samochodzikiem. Phyllis wci grzebaa w stosie ksiek, po czci wyranie starych i magicznych (fosforyzoway w mroku). - Znalaza co? - spyta Barry, odwieszajc paszcz. - Ju prawie mam - odpara, nawijajc na palec kosmyk wosw, jak zawsze podczas pracy. - Dzwoni Alpo Bubeldor w sprawie bankietu. Barry zastanawia si, czy nie oddzwoni od razu, uzna jednak, e lepiej to odoy. Stary dyrektor mgby wycign z niego szczegy planu i wygosi stary tekst na temat

amania prawa. Barry puszcza te sowa mimo uszu, odkd skoczy jedenacie lat. - Zaatwi to pniej - oznajmi. - Aha! - wykrzykna Phyllis. - Tego pan szuka? Wrczya mu otwart ksik. Bogato iluminowany, zrobiony z wellinu tom mrucza cichutko. - Unikalny Urok Unitarusa - odczyta Barry. Szybko przebieg wzrokiem tekst, upewniajc si, e o to wanie mu chodzio. Zabra ksik do gabinetu i zawoa do Phyllis: - Znajd mi kaset, ktr przywiozem! Przyniosa mu j. - Nie zabiera jej pan chyba dzi do domu? Chciaam zaprosi Sabat i obejrze j razem. Sabatem Phyllis nazywaa grupk amerykaskich imigrantek, fanatyczek Trottera mieszkajcych w ssiedztwie. Od czasu do czasu ktra odbieraa j z pracy i Barry musia pozowa do dziesitek zdj. Nie przeszkadzao mu to - przyjaciki Phyllis byy niesamowitymi laskami. - Unis kaset. - Nie martw si, bdziecie j mogy obejrze. - Panie Trotter, co pan planuje? Zamierzam uczyni ten egzemplarz wyjtkowym. Nie stan si klejnotem koronnym w czyich planach marketingowych - oznajmi Barry. - Wierz mi, zamiana czyjego ycia w fikcj i rozrywk dla mas to straszna rzecz. Mam tego dosy. Koniec. - Och, panie Trotter! - krzykna Phyllis. - Nie moe pan zniszczy filmu. Tylu ludzi na niego czeka. - Owszem, rozmawiaem z nimi wczoraj w Internecie, to banda wirw. A zreszt wcale go nie zniszcz - wyjani Barry. - Wci pozostanie jeden egzemplarz. Kiedy skocz, bdziesz z nim moga zrobi, co zechcesz: obejrze, puci w obieg, sprzeda. Nie obchodzi mnie to. - Ale czemu? - spytaa Phyllis, szczerze zasmucona. - Wie pan, jak bardzo ludzie kochaj paskie przygody. - To niech czytaj ksiki, jest w nich mnstwo wspaniaych przygd. - Sign pamici do sceny na planie, prbujc przypomnie sobie tamt przemow. - Kiedy film wejdzie na ekrany, to on stanie si Barrym Trotterem, nie ksiki. Wiemy, e ksiki s cudowne. Jaka jest szansa, e film im dorwna? Taki piorun nie uderza dwa razy w to samo miejsce. Ale skoro ksiki s cudowne, nie oznacza to, e im wicej, tym lepiej?

Niekoniecznie. Gdy czytasz ksiki, sama podsuwasz obrazy. Nie tylko opowiadasz sobie histori w sposb znaczcy dla ciebie - Bubeldor moe na przykad wyglda jak twj ulubiony wujek - ale te gimnastykujesz wyobrani. No tak, ale... Powiedzmy, e jestem dzieciakiem, ktry obejrza film i siga po ksik. Czyim dzieem bd wwczas obrazy? Filmowcw. A poniewa wytwrnie filmowe to biznes - i to bardzo cyniczny biznes - produkowane przez nie obrazy bd najbardziej bezbarwnymi, mainstreamowymi wersjami jakie istniej. Wsadz ci do gowy produkt marketingowy sprawdzony przed widowni i grupami focusowymi i nazw go Barrym Trotterem. - Barry urwa, potrzsajc kaset, by podkreli swoje sowa. - To ja jestem Barry Trotter i mwi: dosy. Nie niszcz filmu, ratuj ksiki. Phyllis przez chwil milczaa. - Panie Trotter - rzeka w kocu. - Myl, e nie tylko czeka pana najwikszy proces wiata... - Barry wzruszy ramionami - ale to niczego nie zmieni. Telewizja i filmy: oto, co dzi przemawia do ludzi. Uniemoliwienie ludziom obejrzenia jednego filmu tego nie zmieni. Obejrz po prostu inny, a wtedy ju na pewno nie przeczytaj ksiek. Jeli pozwoli pan filmowi powsta, znacznie wicej dzieci signie po powie. Prosz spojrze na Kopciuszka. Ile okropnych adaptacji miaa ta nieszczsna bajka? Lecz dzieci wci j czytaj. Najlepsze ksiki yj wasnym yciem, panie Trotter. I cho bardzo pragniemy chroni je przed ludmi, ktrzy chc jedynie zarobi na nich jak najwicej, nie moemy zmusi ludzi, by je kochali. Prosz zaufa czytelnikom. Jak dotd, pana nie zawiedli. Teraz to Barry umilk. Dug chwil siedzia cicho. W kocu wsta i wrczy kaset Phyllis. - Zabierz to std, nim zmieni zdanie. Umiechna si i wzia kaset. Kolejny tydzie, kolejny kretyski plan, ktrego realizacji musiaam zapobiec, pomylaa. Czy brak rozsdku to cecha wszystkich czarodziejw? W kadym razie uwaaa to za cz swojej pracy. - Dzikuj, e mi pan zaufa, panie Trotter - powiedziaa i wysza. - Nie zrobiem tego dlatego, e baem si procesu! - zawoa za ni. Czy postpi susznie? Barry nie mia pojcia. Nagle poczu si ogromnie zmczony jak na kogo, kto ma dopiero dwadziecia siedem lat. Wtedy, kilka lat temu, mia racj doroso jest do kitu. Ale te alternatywa wyglda jeszcze gorzej. Zadzwoni do Alpa Bubeldora.

EPILOG Kilka tygodni pniej, po triumfalnym - to jest oszaamiajco zyskownym przemarszu filmu po ekranach wiata, Barry i Herbina radonie wsiedli do starego Ekspresu Hokpockiego, zmierzajc na fet, jakiej nie ogldaa jeszcze szkoa. Synni absolwenci, czonkowie rady nadzorczej i inni sztywniacy z wyszych sfer zjedali si do Hokpoku ze wszystkich stron, aby uczci powicenie nowo otwartej szkoy. BBC krcio nawet film dokumentalny pod tytuem Nowe oblicze Hokpoku. Rada nadzorcza szkoy, jak zawsze chciwa, wypoyczya stary zamek Braciom Wagner, by mogli wykorzysta go w filmie. Scenariusz, jak atwo przewidzie, zakada wysadzenie sypicej si ruiny - i istotnie do niego doszo. Czonkowie rady sdzili, e widowiskowy wybuch to dzieo specw od efektw specjalnych. Gdy jednak, ku ich zgrozie, studio zwrcio im zamiast szkoy zwglone wrzosowisko, wstrznita rada wystpia do sdu i wyprocesowaa miliard dolarw odszkodowania. Sprzedawszy gruzy fanom Trottera pragncym zdoby kawaek historii Hokpoku, rada zyskaa do gotwki, by zbudowa wiksz, lepsz, nowoczesn i cakowicie pozbawion uroku szko. Niektrym moe brakowa atmosfery i osobliwoci starego Hokpoku, lecz nowy budynek z pewnoci zachwyci licznymi udogodnieniami (gorca woda 24/7) i mia wizj architektoniczn, pia Magazyn Absolwentw Hokpoku. Jest tam te szybkie cze z Internetem i basen rozmiarw olimpijskich, niezasiedlony przez gruzgotki. Barry znienawidzi nowy Hokpok od pierwszego wejrzenia - lustrzane szyby i chromowe rury ukaday si w ksztat olbrzymiej czarodziejskiej tiary. Inni jednak dokadali wszelkich wysikw, by uczyni z niego przyjazne miejsce. Doczya do nich nawet J.G. Rollins, obdarowujc szko nowym boiskiem do Quitkitu, ochrzczonym mianem Kota. Podczas gdy za oknem przesuway si krajobrazy Szkocji, Barry czyta dalej. Gwny artyku opowiada o posgu podarowanym szkole przez Lujusza Malgnoya na pamitk jego syna, Draga. Drago, kolega z klasy Barry'ego, zgin w tragicznie gupim wypadku w poowie sidmego roku. Na okadce Lujusz ciska do ona Gwizzleya. Lon niedawno zastpi starego Bubeldora na stanowisku dyrektora szkoy. W czasie kopotw z pierwszym filmem wojna domowa pomidzy myszami i nietoperzami wymkna si spod kontroli i biedny stary Alpo straci panowanie nad szko. Ludzie musieli opuci budynek, zajcia zawieszono na czas nieokrelony, bo nikt nie potrafi pozby si myszy i nietoperzy. Przed umow z Wagnerami rada nadzorcza cakiem powanie

zastanawiaa si nad poproszeniem o pomoc wojska, by pozby si tej gryzoniowej Masady. Lecz ostatecznie wszystko uoyo si doskonale. W Hokpoku nigdy nie dziao si lepiej ni pod kierunkiem nowego genialnego prostaczka. Lon by wierny jak labrador i uparty jak doberman. Dosownie nie wiedzia kiedy przesta. Co wicej, jego mia tpota sprawia, e po mistrzowsku zdobywa fundusze. Jeli jego kariera bdzie nadal rozwija si w takim tempie, kto wie, gdzie skoczy Lon Gwizzley, pomyla Barry. Moe jako prezydent Stanw Zjednoczonych? *** Gdy wraz z Herbina, onem i jego brami zasiedli w Wielkiej Sali, jedzc i artujc, Barry poczu si niemal jak za dawnych szkolnych czasw. Jak zwykle, gwnym tematem ich rozmw by lord Vielokont. - Niewane, jak potnym jeste Ciemniakiem, nie przechytrzysz kontroli skarbowej owiadczy Bubeldor. - Wierzcie mi, ja to wiem. Po zamkniciu szkoy Bubeldor kry od konwentu do konwentu, podpisujc pamitki. Nie zgosi ani grosza z zarobionych tam pienidzy i Pierdzyk Gwizzley, wieczny prefekt, wygada si wadzom. Sawa Bubeldora i lata pracy na rzecz spoeczestwa uchroniy starego czarodzieja przed Aztalanem. Teraz odpracowywa wyrok, urzdzajc pokazy sztuczek magicznych dla staruszkw w lokalnych domach opieki. Lon mianowa go Dyrektorem Emerytowanym i Alpo z radoci wiczy w spokoju sztuczki karciane, pozostawiajc nauk i dyscyplin innym. Nawet jego skarlae libido znacznie si uspokoio. Barry'emu nowy Hokpok wydawa si dziwnie sterylny. Wraenie to wzmacniay jeszcze barwne krzykliwe reklamy rozwieszone na cianach Wielkiej Sali. Rada nadzorcza sprzedaa miejsce reklamowe, i to bynajmniej nie tanio, rnym firmom, by pomc im wychowa nastpne pokolenie czarodziejw. Lecz sterylny Hokpok wci by lepszy ni aden, a moe z czasem zdoam przywykn do architektury, pomyla Barry. Podczas gdy wszyscy wok niego gawdzili i wygupiali si przed kamerami BBC, Bubeldor niespokojnie mamrota zaklcia nad swym turbotem. Po jego sprztniciu odwrci si do Barry'ego. - Trotter, czy moemy pomwi na osobnoci? - Oczywicie. - Po latach cigych krzykw i poajanek, w pierwszym odruchu Barry mia ochot uciec. - Przenieli si do cichej wnki. - Barry, rozmawialimy... to znaczy, cz czonkw rady mylaa... Lon prosi mnie... - Wydu to z siebie - przerwa mu Barry przyjaznym tonem, cho Bubeldor wyranie

tak tego nie przyj. Natychmiast wpad w sza i zacz krzycze, plujc naokoo. - Na siarkowe sioda! Nie mog tego zrobi! Nie po tym wszystkim, co ze swymi kumplami wyczynialicie tu przez lata. Ty sam sprzedae map, potem nie powstrzymae filmowcw... - Chciae mi co powiedzie czy zaprosie mnie tu jedynie po to, by mnie zwymyla? - zapyta z umiechem Barry. Staruszek mia w kocu prawo si zoci, a Barry wypij zbyt wiele silnego i taniego wina (z nowej winnicy Hamgry - za, kupionej przez niego na spk z Francisem Nerdem Coppol), by si przejmowa. Bubeldor opanowa si, odetchn gboko i zacz mwi bardzo szybko, niczym kto zdzierajcy jednym gestem plaster z wyjtkowo bolesnej rany. - Czonkowie rady prosili, abym spyta, czy zechcesz rozway propozycj doczenia do nas jako nowy szef public relations Hokpoku. Barry spojrza na niego ze zdumieniem. Bubeldor kontynuowa z nieszczliw min, przedstawiajc kolejne argumenty: - Zapacimy ci co, cho nie a tyle, ile mgby zarobi w sektorze prywatnym. My, oni, uwaaj, e musimy zadba o wizerunek nowej szkoy, a ze wszystkich absolwentw ty najlepiej potrafisz porozumie si z mediami. Przyznaj z blem, e ja take myl, e jest dla ciebie miejsce w nowym Hokpoku. Barry nie potrzebowa czasu do zastanowienia. - Tak, oczywicie! - rzek, ciskajc do starego czarodzieja, wiszc bez entuzjazmu u boku. - Zgadzam si. - wietnie, wietnie - odpar Bubeldor gosem penym zgrozy na myl, jakich kopotw moe narobi bogaty dorosy Barry Trotter. - A teraz wybacz, ale mam wraenie, e mj turbot by skaony ciemniack magi... Barry wrci na swe miejsce na bankiecie, ktry stawa si coraz goniejszy i huczniejszy. Pani McGoogle zamienia si w kota i wesoo skakaa ze stou na st. Ferd i Jorge opowiadali histori swojej zemsty na Zedzie Gromgarze: Wystawili go tak, e zosta schwytany na gorcym uczynku z nieletni elfk. Wie o losie nieszczsnego Zeda przyjto nawanic miechu. Wok Barry'ego i Herbiny panowa coraz wikszy haas poczony z obarstwem. - Czy w kocu ci poprosi? - spytaa Herbina. - Wiedziaa? - Oczywicie. I mam nadziej, e si zgodzie. Obiecaam, e od pocztku semestru

zostan now przeoon Grafittonu. Barry umiechn si. Zdumiewajce, jak wszystko wietnie si ukadao. Teraz pozostanie w Hokpoku na zawsze. Ucisn mocno sw przysz on. - Bdzie super! - wykrzykn. - Bdziemy si wietnie bawi! - Wiem, co nazywasz zabaw, Trotter - odpara artobliwie Herbina. - Zamierzam kierowa domem dla uczniw, nie dla wariatw. *** Nastpna jesie okazaa si najwspanialsza odkd wszyscy sigali pamici. Uczniowie uwielbiali sw now szko, a tych nielicznych, ktrzy tsknili za odlotow tajemnicz atmosfer starego Hokpoku, przekonao superszybkie cze z internetow pornografi i dziaajce prysznice. Oczywicie trzeba te wspomnie o lubie Barry'ego i Herbiny nad jeziorem, z potworem morskim podajcym obrczk. W odpowiedniej chwili wystawi z wody duuug mack i opuci obrczk wprost na do Barry'ego. O urzdzonym przez Gwizzleyw przyjciu w Hogsbiede wystarczy powiedzie, e do rana wszystkie cele w areszcie wypeniy si przyjacimi i krewnymi modej pary. Po luksusowym miesicu miodowym pary w pseudokaraibskim majtku J.G. Rollins szczliwa para podja swoje obowizki w Hokpoku. Herbina natychmiast poczua si wietnie w swej nowej roli, co zreszt nikogo nie zaskoczyo. Od razu zacza wszystkimi komenderowa. Barry mia trudniejsze zadanie. Pogodzi si ju z myl, e przez najblisze kilkadziesit lat wytwrnie bd wypuszcza kolejne filmy o Trotterze. Jednake ich realizacja trwaa piekielnie dugo, jak zatem mia reklamowa szko do czasu, a z przywidego ona Hollywood wydostanie si kolejny sequel? Ile razy mona wystpowa w programie Okrah...? I nagle pewnego piknego padziernikowego ranka, gdy patrzy, jak druyna Grafittonu wiczy kilka nielegalnych manewrw w Quitkicie, przysza mu do gowy odpowied. Napisze parodi na podstawie przygd wasnych i przyjaci! Momentami tekst nie bdzie zbyt wysokich lotw, ale do diaba z tym. Zreszt podobne historie i tak miay nisko ustawion poprzeczk. I kiedy wraca z Kota, roztrcajc stopami ognistopomaraczowe licie, w jego gowie wiroway pomysy. Barry usiad przy nowiusiekim biurku, wczy automatyczn sekretark, uruchomi komputer i zacz pisa: Szkoa Czarnoksinikw Hokpok bya najsynniejsz instytucj edukacyjn w magicznym wiecie, a Barry Trotter jej najsynniejszym uczniem....

KONIEC

I JESZCZE OD AUTORA Przeczytaem to wszystko jeszcze raz i musz przyzna, e nie mam pojcia, co si dzieje. Najpierw to ksika o filmie, potem ksika sama okazuje si filmem - o tym jak powstrzyma wczeniejszy film. Teraz dowiadujemy si, e to parodia autorstwa samego Barry'ego Trottera? Dzieciaki, niech to bdzie dla Was ostrzeeniem; narzdzia postmodernistyczne w niewaciwych (czyli moich) rkach bywaj zabjcze. Jeli wiecie albo chocia wydaje si Wam, e wiecie - do czego w tym wszystkim zmierzaem, prosz, napiszcie swoje wyjanienie czytelnie na pocztwce i zjedzcie. Ha, ha, artowaem; przylijcie je do mnie na adres wydawcy. Wci moemy ocali t ksik! Wylijcie swe rozwizania jeszcze dzisiaj!

SPECJALNY TAJNY DODATEK Zdaj sobie spraw z faktu, e lektura tej ksiki moe wzbudzi oburzenie bd konsternacj. Modszych czytelnikw moe nawet na dobre zniechci do czytania. Wierzcie mi, naprawd mi przykro. Wiem te, e szalecze tempo wspczesnego ycia praktycznie uniemoliwia znalezienie wolnej chwili, by porzdnie mi nagada, tote w nagrod za to, e dotarlicie a do koca, proponuj Wam oglny formularz obraliwego listu, ktry moecie skserowa i przysa mi w wolnej chwili. Miej zabawy, i raz jeszcze dzikuj, e zadalicie sobie trud przeczytania Barry ego Trottera i Bezczelnej parodii!

Nienawidz ci! Szanowny panie! Czuj si obraony z powodu paskiej ksiki Barry Trotter i Bezczelna parodia.

Jestem... (zaznacz wszystkie pasujce pola) [ ] nadopiekuczym fanem Pottera [ ] oburzonym rodzicem [ ] zagubionym dziesiciolatkiem (lub modszym) [ ] cynicznym pitnastolatkiem [ ] rozbawionym wacicielem praw autorskich [ ] J.K. Rowling [ ] zgorzkniaym koleg - satyrykiem [ ] pocztkujcym zawodowym zabjc [ ] by dziewczyn.

Pisz, by powiedzie, jak bardzo oburza mnie... [ ] to, e z czego cudownego uczyni pan aosn kpin [ ] paskie nieustanne odwoywanie si do skatologii [ ] kiepska gramatyka, skadnia i interpunkcja (te przecinki!) [ ] nielogiczna akcja [ ] uciekanie si do tanich postmodernistycznych sztuczek [ ] irytujce, niczym nie rnice si od siebie postaci [ ] paskudny tani papier [ ] to, e znw si urne i wydzwaniae, proszc, ebym wrcia [ ] fakt, e nauczy pan moje mae dziecko pojcia zoty deszcz, na Boga! Jakie to uczucie, panie Gerber, by... [ ] bezwstydnym pasoytem? [ ] obiektem miadcej krytyki? [ ] pozwanym? [ ] deprawatorem modych niewinnych umysw?

[ ] niewtpliwie najgorszym potworem w dziejach? [ ] czowiekiem niewiarygodnie niedojrzaym? [ ] krlem kiepskich naladowcw? [ ] na oficjalnej licie wrogw Jezusa Chrystusa? [ ] jedyn osob, ktrej zoenie w ofierze moe uciszy gosy? Mam nadziej, e jeste z siebie dumny, palancie. Serdecznoci,

You might also like