You are on page 1of 292

JOANNE HARRIS

JEYNOWE WINO
Przeoya Katarzyna Kasterka

Dla mojego dziadka, Edwina Shorta: ogrodnika, mionika wina, w gbi serca poety.

1
Wino jest obdarzone mow. Przecie kady o tym wie. Wystarczy rozejrze si wok. Spyta wyroczni na rogu ulicy; nieproszonego gocia na przyjciu weselnym; witego szaleca. Wino gada. Niczym brzuchomwca. Przemawia milionem gosw. Rozwizuje jzyki, radonie wyciga z ciebie tajemnice, ktrych nigdy nie zamierzae nikomu zdradzi, ktrych istnienia nawet nie bye wiadom. Wino krzyczy, peroruje bombastycznie, szepcze agodnie i sodko. Opowiada o wielkich sprawach, cudownych planach, tragicznej mioci i straszliwej zdradzie. Zamiewa si do nieprzytomnoci. Cicho chichocze pod nosem. Szlocha w konfrontacji z wasnym odbiciem. Przywraca do ycia dawno minione gorce, letnie miesice i wspomnienia, o ktrych najlepiej byoby zapomnie. Kada butelka to delikatny aromat innych czasw, innych miejsc; kada - od najbardziej plebejskiego Liebfraumilch do arystokratycznego Veuve Clicquot rocznik 1945 - jest pokornym cudem. Magi dnia powszedniego, jak zwyk mawia Joe. Transmutacj podstawowego, organicznego surowca w tkank, z ktrej utkane s marzenia. Alchemi dla laika. Wemy dla przykadu mnie. Fleurie, rocznik 1962. Jedyny ostaniec ze skrzynki wina butelkowanego i przeznaczonego do konsumpcji w roku urodzenia Jaya. Zuchwae, pene treci wino, radosne i odrobin zawadiackie, z pikantnym posmakiem czarnej porzeczki - tak gosi moja naklejka. Nie najlepsze wino do dugiego przechowywania, ale Jay si tym nie przejmuje. Trzyma mnie ze wzgldw sentymentalnych. Na specjaln okazj - okrg rocznic urodzin, czy moe lub. Jednake do tej pory kade jego urodziny przemijay bez szczeglnej fety; sprowadzay si do picia argentyskiego wina i ogldania starych westernw w telewizji. Pi lat temu Jay ustawi mnie na stole udekorowanym srebrnymi wiecznikami, ale nic z tego nie wyszo. Mimo to on i dziewczyna, ktr wwczas zaprosi, zostali ju razem. Wraz z ni zjawia si w domu caa armia butelek - Dom Perignon, wdka Stolicznaja, Parfait Amour i MoutonCadet, belgijskie piwa w smukoszyich butelkach, wermut Noilly Prat, a take Fraise des Bois. One te co mwi - ale to gwnie nonsensy, metaliczna paplanina, niczym skrzek gosw przypadkowych goci zebranych na tym samym przyjciu. Stanowczo wic nie yczylimy sobie mie z nimi cokolwiek do czynienia. Zostalimy wetknici w odlegy kt piwniczki - my, troje ocalaych - za pobyskujce rzdy nowych przybyszw, i pozostawalimy tam przez nastpnych pi lat w zupenym zapomnieniu. ChateauChalon 1958, Sancerre 1971 i ja. ChateauChalon, zirytowane relegacj, symuluje guchot i czsto w ogle odmawia jakiejkolwiek rozmowy. agodne wino o wyjtkowym

statusie i szlachetnoci, cytuje w rzadkich momentach wylewnoci. Z luboci przypomina nam wwczas o swoim senioracie, o dugowiecznoci win z Jury. Strasznie si nad tym rozwodzi, jak rwnie nad swoim miodowym bukietem i unikalnym rodowodem, bancerre natomiast ju dawno temu skwaniao i odzywa si jeszcze rzadziej - od czasu do czasu wzdycha jedynie ledwo syszalnie nad swoj dawno utracon modoci. I nagle, na sze tygodni przed pocztkiem tej historii, zjawili si nowi lokatorzy. Zupenie obcy. Specjay. Intruzi, ktrzy zapocztkowali bieg wydarze, mimo e te wydawali si skazani na zapomnienie za rzdami byszczcych nowych butelek. Byo ich sze - z rcznie wypisanymi nalepkami i korkami zalanymi woskiem. Kada butelka miaa wok szyjki sznureczek innego koloru: z winem malinowym - czerwony, z kwiatu czarnego bzu - zielony, z jeyn - niebieski, z owocw ry - ty, z damaszek za - czarny. Ostatnie z nich, szste, ze sznureczkiem brzowego koloru, byo winem, o jakim nawet ja nie syszaam. Na nalepce widniay jedynie sowa, spowiae do barwy sabej herbaty: Specja, 1975. Niemniej wewntrz kadej z tych butelek a buzowao od sekretw - niczym w kipicym prac ulu. Nie sposb byo si odizolowa od ich szeptw, pogwizdw i miechw. Oczywicie udawalimy cakowit obojtno wobec bazestw tych odmiecw. Zalatywali amatorszczyzn. W adnym z nich ani ladu winnego grona. Wobec nas bya to lichota, wic odnosilimy si do nich z niechci. Jednak cechowaa tych barbarzycw jaka niezmiernie pocigajca zuchwao, szalecze rozdwiczenie aromatw i obrazw, przyprawiajce bardziej powcigliwe roczniki o prawdziwy zawrt gowy. Oczywicie poniej naszej godnoci byoby wdawanie si z nimi w rozmow. Chocia, och, jake ja pragnam takiej rozmowy. Pewnie mj plebejski posmak czarnej porzeczki sprawia, e czuam z nimi swoiste pokrewiestwo. W piwnicy bardzo wyranie sycha, co si dzieje na grze, w domu. Dla nas kade wydarzenie wizao si z przybywaniem bd ubywaniem wspllokatorw: dwanacie belgijskich piw w pitkow noc i duo miechu w holu; w uprzedni wieczr pojedyncza butelka kalifornijskiego czerwonego, tak modego, e niemal wydzielajcego zapach taniny; a w zeszym tygodniu - w dniu urodzin Jaya - maa butelka Moet, szczupa i delikatna, najbardziej obnaajca samotno z dostpnych pojemnoci oraz odlegy nostalgiczny odgos ttentu koskich kopyt i wystrzaw. Owego dnia Jay Mackintosh skoczy trzydzieci siedem lat. Niby wcale si nie zmieni, jednak w swoich wasnych oczach - oczach koloru indygo o odcieniu Pinot Noir - nabra dziwacznego wygldu nieco zamroczonego czowieka, ktry zatraci poczucie kierunku w yciu. Pi lat temu Kerry uwaaa to za pocigajce. Teraz jednak ju stracia dawny apetyt. Uznaa, e w pasywnoci Jaya, podszytej uporem, jest

co denerwujco zniechcajcego. Dokadnie czternacie lat temu Jay napisa powie pod tytuem Wakacje z Ziemniaczanym Joe. Zapewne wiecie, o czym mwi, bo ta ksika zdobya Nagrod Goncourtw we Francji i zostaa przetumaczona na 20 jzykw. Jej publikacj uwietniy trzy skrzynki doskonaego Veuve Clicquot, rocznik 1975 - wwczas zreszt zbyt modego, by rozwin w peni swj niezwyky bukiet, ale Jay ma to do siebie, e zawsze pogania ycie, jakby byo niewyczerpane, jak gdyby to, co tkwio w jego wntrzu, miao trwa wiecznie. Po kadym sukcesie - kolejny sukces. Celebracjom miao nie by koca. W owych czasach nie istniaa piwniczka z winami. Jay trzyma nas na pce kominka, tu nad maszyn do pisania - na szczcie, jak zwyk mawia. Gdy skoczy ksik, otworzy moj ostatni towarzyszk z 1962 roku - wysczy wino bardzo powoli, po czym jeszcze dugo obraca pusty kieliszek w doniach. Wreszcie podszed do kominka. Sta chwil bez ruchu, ale po chwili szeroko si umiechn i powrci, do niepewnym krokiem, do krzesa przy biurku. - Nastpnym razem, moja najdrosza - obieca. - Zrobimy to nastpnym razem. Bo widzicie, on przemawia do mnie tak, jak pewnego dnia ja przemwi do niego. Jestem jego najstarszym przyjacielem. Rozumiemy si doskonale. Przeznaczenie Jaya jest splecione z moim przeznaczeniem. Ale, oczywicie, nie byo ju nastpnego razu. Przez jaki czas wywiady telewizyjne, artykuy w gazetach i entuzjastyczne recenzje w magazynach goniy si nawzajem, jednak stosunkowo szybko zastpia je gucha cisza. W Hollywood zrealizowano filmow adaptacj powieci Jaya z Coreyem Feldmanem w roli gwnej i z akcj przeniesion w realia amerykaskiego rodkowego Zachodu. Od tamtej chwili upyno dziewi lat. Jay napisa kilkadziesit stron powieci zatytuowanej Niezomny Cortez, a ponadto sprzeda do Playboya osiem krtkich opowiada, ktre w jaki czas pniej wydawnictwo Penguin wydao w formie ksikowej. wiat literacki czeka na now powie Jaya Mackintosha: pocztkowo z entuzjazmem, potem z penym niepokoju zaciekawieniem, a w kocu ze mierteln obojtnoci. Oczywicie, Jay pisa nadal. Do tej pory opublikowa siedem powieci o tytuach takich jak: Gen Yezus, Psychoza z Marsa czy Randka z AGonia - wszystkie pod pseudonimem Jonathan Winesap. Dobrze si sprzedaway, wic utrzymyway Jaya we wzgldnym komforcie przez ostatnie czternacie lat. Jay kupi komputer - laptopa Toshiby ktrym balansowa na kolanach niczym kupnymi, mroonymi obiadami, odgrzewanymi w te wieczory - coraz czstsze ostatnimi czasy - gdy Kerry pracowaa do pnej nocy. Ponadto

pisa recenzje, artykuy do czasopism i gazet oraz krtkie opowiadania. Uczy kreatywnego skadania zda pisarzy in spe oraz prowadzi seminaria na uniwersytecie. Zacz utrzymywa, e w tym nawale zaj nie ma ju czasu na wasn twrczo, miejc si przy tym bez przekonania z samego siebie: pisarza, ktry nie pisze. Ilekro mwi co podobnego, Kerry spogldaa na niego z zacinitymi ustami. Poznajcie Kerry ONeill, urodzon jako Katherine Marsden, lat dwadziecia osiem, o krtko ostrzyonych blond wosach i zadziwiajco zielonych oczach, ktre - na co Jay nigdy do tej pory nie wpad - zawdziczay swj niezwyky kolor soczewkom kontaktowym. Robia karier w telewizji, jako prowadzca nocny talkshow Forum!, w ktrym osobistoci kategorii B i popularni literaci dyskutowali nad biecymi problemami spoecznymi przy akompaniamencie awangardowego jazzu. Pi lat temu Kerry prawdopodobnie umiechnaby si, syszc, jak Jay wypowiada podobne sowa. Ale pi lat temu nie byo jeszcze Forum!, Kerry redagowaa kolumn z ofertami wakacyjnymi w gazecie Independent i pisaa ksik zatytuowan Czekolada feministyczne spojrzenie na ycie. wiat wydawa si peen najwspanialszych moliwoci. Ksika ukazaa si drukiem dwa lata pniej, wzbudzajc fal ywego zainteresowania wszelkich moliwych mediw. Kerry bya fotogeniczna i niekontrowersyjna - stanowia wymarzony produkt rynkowy. W rezultacie pojawia si w kilku lekkich programach publicystycznych i zostaa sfotografowana dla MarieClaire, Tatlera i Me!. Postaraa si jednak, by ten sukces nie uderzy jej do gowy. Obecnie miaa dom w Chelsea, pieddterre w Nowym Jorku i rozwaaa moliwo poddania si zabiegowi odsysania tuszczu z bioder. Dojrzaa i wydorolaa. Cigle para naprzd. Natomiast niczego podobnego nie daoby si powiedzie o Jayu. Pi lat temu zdawa si uosobieniem chimerycznego, penego temperamentu artysty, wypijajcego p butelki Smirnoffa dziennie - wcieleniem przekltego, nieszczsnego bohatera romantycznego. Wyzwala w Kerry macierzyskie instynkty. Zamierzaa go zbawi, chciaa by jego natchnieniem, by w zamian stworzy cudown powie, powie - iluminacj objaniajc sens ludzkiej egzystencji - wanie dziki niej. Jednak nic podobnego si nie zdarzyo. Na ycie zarabiay tandetne powieci science fiction - tanie wydania w mikkich okadkach epatujcych przemoc i jaskrawymi kolorami. Jay nigdy ju nie napisa niczego o takiej dojrzaoci, przewrotnej mdroci, jak jego pierwsza powie; prawd powiedziawszy, nawet nie prbowa. Czsto zamyka si w wiecie pospnych rozmyla i o jakimkolwiek temperamencie nie byo ju mowy. Nigdy nie dziaa pod wpywem impulsu. Nigdy nie okazywa gniewu, nie traci nad sob panowania. Jego wypowiedzi nie cechowaa ani nad wyraz byskotliwa inteligencja, ani intrygujca szorstko.

I nawet nadmierne picie alkoholu - jedyny wybryk, ktry si jeszcze osta z przeszoci wydawao si teraz mieszne w jego wydaniu; przypomina w tym czowieka obsesyjnie upierajcego si przy noszeniu groteskowo niemodnych ubra z okresu swej modoci. Wikszo czasu spdza na grach komputerowych i ogldaniu starych filmw na wideo zamknity w zakltym krgu okresu swego dorastania niczym stara pyta gramofonowa zacinajca si wci na tym samym rowku. Kerry coraz czciej mylaa, e chyba popenia bd. Jay nie mia ochoty dorosn. Nie chcia, by go ocalia. Puste butelki gosiy jednak inn histori. Jay wmawia sobie, e pije z tego samego powodu, dla ktrego si zajmuje drugorzdn literatur. Nie po to, by zapomnie, ale by pamita, odblokowa przeszo i odnale siebie samego na nowo - niczym doskonale uformowan pestk w gorzkokwanym miszu owocu. Otwiera kad butelk, rozpoczyna kade opowiadanie przewiadczony w cichoci ducha, e oto wanie teraz wreszcie zaczerpnie w magiczny haust, dziki ktremu si odrodzi. Ale magia, podobnie jak wino, wymaga okrelonych warunkw. Inaczej traci sw moc. Co takiego na pewno powiedziaby mu Joe. W niesprzyjajcych okolicznociach chemia nie zadziaa. Bukiet ulegnie zniszczeniu. Kiedy sdziam, e wszystko rozpocznie si ode mnie. To byoby niezwykle poetyckie. Bo przecie jego i mnie czy specjalna wi. Jednak t histori zapocztkowa zupenie inny rocznik. W gruncie rzeczy nie mam nic przeciwko temu. Lepiej by ostatnim trunkiem Jaya ni pierwszym. Szczerze mwic, nawet nie jestem jedn z gwnych postaci tej opowieci, ale byam tutaj, zanim zjawiy si Specjay, i bd jeszcze po tym, jak ju wszystkie zostan wypite. Jestem cierpliwa i mog poczeka. Poza tym dojrzae Fleurie wymaga wysubtelnionego smaku, a ja nie jestem pewna, czy podniebienie Jaya jest ju na to gotowe.

2
Londyn, wiosna 1999 By marzec. agodny i ciepy: czulimy to nawet w piwnicy. Jay pracowa na grze pracowa na swj wasny sposb, z butelk pod rk, przy wczonym, mocno ciszonym telewizorze. Kerry posza na przyjcie - promocj modych literatek w wieku poniej 25. roku ycia - w domu wic panowaa cisza. Jay uywa maszyny do pisania, gdy siada do tego, co nazywa prawdziw prac, a laptopa do pisania powieci science fiction, tak wic zawsze na podstawie dochodzcych odgosw lub ich braku wiadomo byo, czym si zajmuje. Zanim w kocu zszed na d, mina dziesita. Najpierw wczy radio i nastawi na stacj nadajc stare przeboje, a potem usyszelimy, jak krci si po kuchni: syszelimy jego kroki, niespokojny stukot na terakotowej pododze. Obok lodwki sta barek. Jay zajrza do rodka, zawaha si, zamkn drzwiczki. Dwik otwierania lodwki. Tam, jak zreszt i wszdzie wok, dominowa gust Kerry. Sok z perzu, kuskus, mody szpinak, mnstwo jogurtw. A tymczasem tym, na co Jay mia najwiksz ochot, bya potna porcja jajek smaonych na bekonie z keczupem i cebul oraz kubek bardzo mocnej herbaty. To pragnienie, jak sdzi, miao co wsplnego z Joem i z Pog Hill Lane. Zwyke skojarzenie, nic wicej, jedno z tych, ktre zazwyczaj nachodziy go w chwilach, gdy usiowa napisa co sensownego. To uczucie jednak szybko przemino. Jak zjawa. Wiedzia, e tak naprawd wcale nie by godny. Zapali wic papierosa - zakazany luksus zarezerwowany jedynie na te chwile, kiedy Kerry bya poza domem. Zacign si zachannie, gboko. Ze skrzeczcych gonikw radia popyn chropawo gos Stevea Harleya piewajcy Make me smile. Jeszcze jedna piosenka z tego odlegego, nieustannie przeladujcego go lata roku 1975. Zacz podpiewywa - jego gos odbi si od cian kuchni samotnym echem. Tu za nami w ciemnociach piwnicy Specjay si oywiy. Moe za spraw muzyki, a moe powietrze tego agodnego wiosennego wieczoru zdao im si nagle naadowane nowymi moliwociami - w kadym razie zaczy gwatownie musowa aktywnoci, kipie z podniecenia, obija si o siebie z grzechotem, podskakiwa w mroku, marzy o rozmowie, wyrywa si na zewntrz, by uwolni drzemice w ich wntrzu esencje. By moe to wanie cigno go na d - jego kroki zadudniy gucho na niemalowanych schodach z surowego drewna. Jay zawsze lubi piwniczk - bya chodna i pena tajemnic. Czsto schodzi na d jedynie po to, by dotkn butelek, przejecha palcami po cianach puchatych od kurzu. A ja lubiam, gdy przychodzi. Niczym czuy barometr doskonale

wyczuwam jego emocjonaln temperatur, kiedy jest obok mnie. Do pewnego stopnia potrafi nawet czyta w jego mylach. Bo, jak ju mwiam, czy nas szczeglna wi. W piwnicy byo ciemno - jedyne rdo mdego wiata stanowia saba arwka u sufitu. Rzdy butelek: wikszo z nich bez adnego charakteru, wybrana gwnie przez Kerry - leaa na pkach mocowanych do cian; reszta - staa w skrzynkach, na kamiennej pododze. Przechodzc obok, Jay nieznacznie dotyka butelek, przysuwa do nich twarz tak blisko, jakby przez szko chcia uchwyci aromat tych uwizionych letnich miesicy. Dwa czy trzy razy wycign jedn z butelek i przed, odoeniem z powrotem, chwil obraca w doniach. Porusza si bez celu, bez okrelonego kierunku, rozkoszujc si panujc w piwnicy wilgoci i cisz. Nawet odgosy londyskiego ruchu ulicznego byy tu stumione i nagle ogarna go pokusa, by si pooy wprost na gadkiej, chodnej posadzce i zasn - by moe ju na zawsze. Nikt by go nie szuka w tym miejscu. Tyle e jak na zo czu si nadzwyczaj rozbudzony, niezwykle rzeki, odnis dziwne wraenie, e cisza

niespodziewanie orzewia mu umys. Pomimo spokoju i bezruchu, atmosfera w piwniczce zdawaa si naelektryzowana, jak gdyby zaraz co si miao wydarzy. Specjay tkwiy w kartonowym pudle na samym kocu, pod cian. Nad nimi leaa poamana drabina. Jay przesun j na bok i z wysikiem przecign karton po kamiennych pytach podogi. Na chybi trafi wyj butelk i skierowa w stron wiata, by odcyfrowa napis na nalepce. Pyn by atramentowoczerwonego koloru, z grub warstw osadu na dnie. Przez moment Jayowi zdawao si, e ujrza co jeszcze we wntrzu, jaki szczeglny ksztat, ale w kocu doszed do wniosku, e to jedynie osad. Ponad jego gow, w kuchni, stacja nostalgicznych przebojw wci nadawaa utwory z 1975 roku - tym razem nie z okresu lata, a Boego Narodzenia. Bohemian Rhapsody wybrzmiewaa cichutko, ale syszalnie, i Jayem niespodziewanie wstrzsn dreszcz. Powrciwszy na gr, zlustrowa butelk z uwag i ciekawoci - sze tygodni temu, gdy przywiz to wino, praktycznie nawet nie rzuci na nie okiem. Ujrza woskow plomb wok szyjki, brzowy sznureczek i rcznie wypisan naklejk - Specja 1975. Brd z piwnicy Joego war si w szko. Jay zacz si zastanawia, czemu w ogle przytarga te butelki, czemu ocali je z rumowiska. Pewnie pod wpywem wspomnie, chocia waciwie jego uczucia wzgldem Joego wci byy zbyt mieszane, by mwi o takim luksusie. Gniew, zagubienie, tsknota owiony go nagle gorcolodowatymi falami. Staruszku. Jaka szkoda, e ci tu nie ma. Wewntrz butelki co podskoczyo i zaplsao. W odpowiedzi pozostae Specjay w piwnicy zadwiczay i ruszyy w tan.

Niekiedy wszystko zaley od przypadku. Po latach wyczekiwania - na odpowiedni koniunkcj planet, przypadkowe spotkanie, moment nagego natchnienia - sprzyjajce warunki pojawiaj si samoistnie, przychodz skrycie, bez fanfar, bez ostrzeenia. Jay sdzi, e to przeznaczenie. Joe nazywa to magi. Czasami wszystko jest wynikiem zwyczajnej chemii, czego nieokrelonego w powietrzu; jedno banalne wydarzenie wprawia w ruch ciaa, ktre od dawna tkwiy w stanie inercji. Jeden gest pociga za sob nage, nieodwracalne zmiany. Alchemia dla laika, jak mawia Joe. Magia dnia powszedniego. Jay Mackintosh sign po n, by usun pokrywajcy szyjk wosk.

3
Wosk dobrze przetrwa te wszystkie lata. Gdy Jay usun go noem, korek pod spodem okaza si nienaruszony. Przez chwil aromat by tak cierpki, e - by go znie - Jay zacisn powieki i czeka, a uwolnione esencje zaczn nagina go do swej woli. Poczu zapach ziemi, lekko kwany, przywodzcy na myl wo kanau w rodku lata, szatkownic do jarzyn i radosny posmak wieo wykopanych ziemniakw. Przez moment wielka sia zudzenia sprawia, e znowu znalaz si w tym zmiecionym z powierzchni ziemi miejscu, tu obok Joego wspartego na opacie, nieopodal radia wcinitego w rozwidlenie gazi, grajcego Send in the Clowns i Im Not in Love. Zawadno nim niespodziewane, obezwadniajce podniecenie. Wla odrobin wina do kieliszka, starajc si w swym rozemocjonowaniu nie uroni ani kropli. Napj mia dymnorow barw, niczym sok z papai, i zdawa si wspina po ciankach kieliszka w gorczkowym oczekiwaniu, jakby w jego wntrzu kryo si co yjcego, nie mogcego si ju doczeka, by wyprbowa sw magi na jego ciele. Jay spojrza na pyn z nieufnoci podszyt tsknot. Jaka jego czstka nieskoczenie pragna skosztowa tego wina - od wielu lat czekaa na podobn okazj - a mimo to Jay si waha z jakich bliej niesprecyzowanych wzgldw. Napj wewntrz kieliszka by ponuro ciemny i upstrzony patkami jakiej brunatnej materii, podobnej do rdzy. Jay wyobrazi sobie nagle, e kosztuje wina, krztusi si, po czym wije w agonii na terakotowej pododze. Unoszc kieliszek do ust, zatrzyma si w p gestu. Ponownie przyjrza si pynowi. Ruch, ktry zdawa si dostrzega jeszcze chwil temu - zanik. Poczu lekko sodkawy aromat, przypominajcy lekarstwo - moe syrop na kaszel. Znw zacz si zastanawia, czemu waciwie przywiz te butelki. Przecie tak naprawd nic takiego jak magia nie istniao. To bya tylko jedna z wielu bzdur, w ktre Joe kaza mu wierzy; jeden z wielu trikw starego oszusta. A tymczasem w jego umyle tkwio uporczywe przekonanie, e w tym winie co jednak si kryje. Co naprawd specjalnego. By tak pogrony we wasnych mylach, e nie usysza krokw Kerry wchodzcej do kuchni. - O, a wic nie pracujesz. - Jej gos by wyrazisty, z lekko irlandzkim akcentem, produkowanym jedynie w takich ilociach, by nikt jej nie posdzi o uprzywilejowane pochodzenie. - Wiesz, jeeli zamierzae si urn, to przynajmniej moge pj ze mn na t imprez. Byaby to dla ciebie cudowna okazja poznania kilku nowych ludzi.

Pooya szczeglny akcent na sowo cudowna, przecigajc akcentowan sylab o trzykrotno jej naturalnego trwania. Jay spojrza na ni, wci trzymajc w doni kieliszek z winem. Po chwili za odezwa si szyderczym tonem: - Och, oczywicie. Ja zawsze spotykam samych cudownych ludzi. Bo przecie wszyscy ludzie z krgw literackich s doprawdy cudowni. A ju wpadam w ekstaz, gdy jedna z twoich cudownych nieopierzonych dzierlatek podchodzi do mnie w czasie ktrego z tych cudownych przyj i mwi: Hej, czy to nie ty przypadkiem bye tym Jayem Jakimtam - facetem, ktry napisa t cudown ksik?. Kerry przesza na drug stron kuchni, stukajc chodno obcasami z przezroczystego plastiku o terakotowe kafle, po czym nalaa sobie kieliszek wdki. - Zachowujesz si ju nie tylko nietowarzysko, ale i dziecinnie. Gdyby si w kocu postara i napisa co po wanego, zamiast marnowa swj talent na tandetne... - Cudowne - Jay umiechn si szeroko i wznis kieliszek w jej stron. W piwnicy pozostae Specjay za dwiczay zadzierzycie, jakby w oczekiwaniu na wane wydarzenia. Kerry zamara w bezruchu. - Syszae co? Jay pokrci przeczco gow, nie przestajc si umiecha. Podesza bliej, spojrzaa na kieliszek w jego doni, a potem na butelk stojc na stole. - Co ty waciwie pijesz? - gos miaa teraz rwnie ostry i klarowny, jak przypominajce lodowe sople obcasy jej butw. - Jaki nowy koktajl? mierdzi obrzydliwie. - To wino zrobione przez Joego. Jedno z tych szeciu. - Obrci butelk, by si przyjrze naklejce. - Czerwona tubera 1975. Wspaniay rocznik. Za nami i wok nas Specjay zamusoway frenetycznie. Syszelimy, jak si miay, podpiewyway, nawoyway radonie, plsay w zachwycie. Ich miech by zaraliwy, buczuczny - niczym wezwanie do broni. ChateauChalon powcigliwie wyrazio dezaprobat, ale w tej karnawaowej, rozhukanej atmosferze jego pomruk nabra odcienia zawici. Ja za niespodziewanie odkryam, e poddaam si temu szalestwu, grzechotaam w swojej skrzynce niczym najpospolitsza butelka mleka, w ekstatycznym wyczekiwaniu, przepeniona dziwn pewnoci, e zaraz si wydarzy co zupenie wyjtkowego. - Fuj! Boe jedyny! Nie pij tego paskudztwa. Na pewno jest ju zepsute. - Kerry zamiaa si sztucznie. - Poza tym, to obrzydliwe. Jak nekrofilia czy co w tym stylu. Zupenie nie rozumiem, czemu w ogle przywloke do domu te butelki - biorc pod uwag okolicznoci. - Ja, moja kochana, zamierzam wypi to wino, a nie pieprzy si z nim.

- Co? - Nic. - Prosz, kochanie. Wylej to. W tym wistwie zapewne pywaj wszelkie najohydniejsze bakterie. Albo jeszcze co gorszego. Borygo, czy co w tym stylu. Przecie wiesz, jaki by ten staruszek. - Po chwili jej gos nabra przymilnego tonu. - Nalej ci w zamian kieliszek wdeczki, OK? - Kerry, przesta gada, jakby bya moj matk. - To przesta si zachowywa jak dziecko. Czemu, na Boga jedynego, nie moesz wreszcie dorosn? A wic powrcili do niekoczcego si refrenu. - To wino zrobi Joe. Naleao do niego - stwierdzi z uporem w gosie. - Nie oczekuj od ciebie, e to zrozumiesz. Westchna gono i odwrcia si plecami. - Och, jak chcesz. Ostatecznie i tak zawsze robisz, co ci si podoba. Przez te wszystkie lata tak si zafiksowae na tego starego durnia, jakby by twoim ojcem czy kim takim, a nie jedynie spronym starym capem leccym na modocianych chopcw. W porzdku, zachowaj si jak odpowiedzialna, dojrzaa osoba i struj si tym paskudztwem. Jeeli umrzesz, by moe ku pamici wznowi Ziemniaczanego Joe, a ja sprzedam swoj histori magazynowi TLS... Jay jej nie sucha. Podnis kieliszek do ust. Ponownie uderzy go mocny, ostry zapach - przytumiony, cydrowy aromat domu Joego, gdzie zazwyczaj tliy si kadzideka, a w skrzynkach na kuchennym oknie dojrzeway pomidory. Przez moment zdawao si Jayowi, e syszy jaki niezwyky odgos, niczym dwiczny, gwatowny brzk tuczonego szka jakby krysztaowy kandelabr run nagle na zastawiony st. Pocign dugi yk. - Twoje zdrowie. Wino smakowao rwnie obrzydliwie jak za jego chopicych czasw. W tej miksturze nie byo ani p winnego grona - stanowia ona jedynie sodkawy ferment smakw i woni, z przebijajcym lekkim odorem odpadkw. Zapach przywodzi na myl kana w rodku lata i zapuszczone stoki nasypu kolejowego. Smak by cierpki, dranicy - przypominajcy dym i smrd palonej gumy, ale jednoczenie wzbudza dziwne emocje, mile echcc gardo i pami, wycigajc na powierzchni wspomnienia, ktre wydaway si stracone ju na zawsze. Zacisn pici, gdy opady go te zagubione niegdy obrazy, i nagle poczu si nadzwyczaj lekko.

- Na pewno dobrze si czujesz? - To by gos Kerry, dziwnie rezonujcy, jakby dochodzi go we nie. Zdawaa si by zirytowana, chocia w jej tonie pobrzmiewa rwnie wyrany niepokj. - Jay, mwiam ci, eby tego nie pi. Czy jeste pewien, e wszystko z tob w porzdku? Z trudem przekn napj. - Oczywicie. Prawd mwic, to wino ma cakiem przyjemny smak. Jest zuchwae. Cierpkie. Wyzywajce. Cudownie dojrzae. Nieco jak ty, Kes. Urwa, krztuszc si, ale i wybuchajc miechem. Kerry spojrzaa na niego bez odrobiny rozbawienia. - Wolaabym, eby mnie tak nie nazywa. To nie jest moje imi. - Podobnie jak Kerry - zauway zoliwie. - W porzdku, jeeli zamierzasz zachowywa si grubiasko, to id do ka. A ty rozkoszuj si swoim winem. Moe przynajmniej ono ci podnieci. Jej sowa stanowiy oczywiste wyzwanie, ale Jay pozostawi je bez komentarza. Odwrci si plecami do drzwi i czeka, eby wreszcie sobie posza. Wiedzia, e zachowuje si egoistycznie. Wiedzia wietnie. Ale to wino co w nim pobudzio, co niezwykego, co chcia zbada gbiej. Pocign kolejny yk i odkry, e jego podniebienie przyzwyczaja si do dziwnych aromatw. Teraz wyczuwa przejrzae owoce, spalone na twardy, sczerniay cukier; dobieg go zapach dobywajcy si z szatkownicy do jarzyn i gos Joego podpiewujcego w takt muzyki pyncej z radia gdzie na samym kocu dziaki. Niecierpliwie wysczy kieliszek do dna, smakujc na jzyku pikantn rodkow nut bukietu, czujc, jak jego serce bije z now energi, wali tak, jakby wanie przebieg spory dystans. Pod schodami pi pozostaych butelek zadwiczao i zatrzso si w wylewnej radoci. Umys Jaya by oczyszczony, a odek ju si uspokoi. Przez chwil usiowa zdefiniowa uczucie, ktre nagle go ogarno, i w kocu zrozumia, e to prawdziwa rado.

4
Pog Hill, lato 1975 Ziemniaczany Joe. Rwnie dobre imi, jak kade inne. Przedstawi si jako Joe Cox, umiechajc si przy tym lekko, jak gdyby chcia sprowokowa niedowierzanie, cho ju nawet w tamtych dniach jego prawdziwe nazwisko mogo brzmie zupenie inaczej, zmienia si wraz z porami roku czy miejscem zamieszkania. - My obaj moglibymy by kuzynami - powiedzia tego pierwszego dnia, gdy si poznali, a Jay mu si przyglda z zafascynowaniem, siedzc na niewysokim murku. Szatkownica do jarzyn furczaa i omotaa, wyrzucajc kawaki sodkokwanych owocw i warzyw do wiadra stojcego u stp Joego. - Koksa i Mackintosh. Oba jabka, h? Po mojemu, to niemal czyni z nas rodzin. Mwi z jakim egzotycznym, nieznanym akcentem i zdezorientowany Jay wlepia w niego wzrok, nie do koca rozumiejc sowa. - A wic nie miae pojcia, e si nazywasz jak jabko, h? I to jedno z tych lepsiejszych - amerykaskie, czerwone. Smakowite. Sam mam mode drzewko, tam ot mwic to, energicznie szarpn gow do tyu, w stron domu. - Ale nie przyjo si najlepiej. Po mojemu trzeba mu grubo wicej czasu, by si zadomowio i poczuo jak u siebie. Jay wlepia w niego wzrok peen nieufnego cynizmu dwunastolatka, wyczulony na najlejszy odcie kpiny czy szyderstwa. - Mwi pan tak, jakby drzewa miay uczucia. - No bo i maj. A pewnie. Jak i wszystko inne, co ronie. Chopiec z zafascynowaniem przyglda si wirujcym ostrzom szatkownicy do jarzyn. Lejkowata w ksztacie maszyna wya i wibrowaa w rkach Joego, wyrzucajc z siebie kawaki biaego, rowego, niebieskawego i tego miszu. - Co pan robi? - A na co to wyglda? Stary mczyzna skin gow w stron kartonowego puda stojcego tu przy murku, na ktrym siedzia Jay. - Bd tak miy i podaj no te bulwy, dobrze? - Bulwy? Lekki zniecierpliwiony gest w kierunku puda: - Czerwone tubery.

Jay rzuci okiem w d. Zeskok nie by trudny, do ziemi mia okoo metra, ale ogrd stanowi zamknit przestrze - z wyjtkiem wskiego spachetka niezagospodarowanego gruntu i linii kolejowej za jego plecami - a miejskie wychowanie nauczyo go nieufnoci wobec obcych. Joe umiechn si szeroko. - Ja nie gryz, chopcze - powiedzia agodnym gosem. Zezoszczony, Jay wskoczy do ogrodu. Tubery byy podune, czerwone i lekko spiczaste z jednego koca. Par zostao rozcitych, prawdopodobnie w czasie, gdy Joe je wykopywa. Ukazyway rowy misz, ktremu promienie soca nadaway tropikalnego wygldu. Chopiec zachwia si lekko pod ciarem puda. - Ostronie - krzykn Joe. - Nie upu ich. atwo si siniacz. - Przecie to tylko kartofle. - Ano kartofle - odpar Joe, nie odrywajc wzroku od szatkownicy. - Wydawao mi si, e nazwa je pan jak jabka, czy co w tym stylu. - Bulwy. Kartofle. Pyry. Ziemniaki. Tubery. Poms de tair. - Dla mnie nie wygldaj jako szczeglnie niezwykle. Joe potrzsn gow, po czym zacz wtacza bulwy do szatkownicy. Wydzielay sodkawy zapach, przypominajcy wo papai. - Przywiozem je z Ameryki Poudniowej, zaraz po wojnie - oznajmi. - Sam wyhodowaem z nasion tu, w moim ogrodzie. Pi lat zajo mi przygotowanie gleby, coby bya jak naley. Jeeli chcesz kartofle do pieczenia, to hodujesz odmian King Edward. Jeli na saatki - to Charlotty lub Jerseye. A gdy lubisz frytki - to najlepsze dla ciebie bd Maris Pipery. Za te... - sign doni po jedn z bulw, pocierajc mionie poczernia poduszeczk kciuka rowaw skrk - ...one s starsze ni Nowy Jork, tak stare, e nie maj waciwej, angielskiej nazwy. Ja sam nadaem im imi tubery. Ich nasiona s cenniejsze od sproszkowanego zota. To nie s jedynie kartofle, chopcze. To drogocenne bryki zagubionego czasu, kiedy ludzie wci jeszcze wierzyli w magi, a poowa wiata bya tylko bia plam na mapie. Z czego takiego nie robi si frytek. - Ponownie potrzsn gow, a pod gstymi, siwymi brwiami jego oczy miay si serdecznie i radonie. Jay przyglda mu si podejrzliwie, niepewny, czy ten czowiek jest obkany, czy najzwyczajniej w wiecie si z niego naigrawa. - W takim razie co pan z nich robi? - zapyta w kocu. Joe wrzuci ostatni bulw do szatkownicy i umiechn si szeroko. - Wino, chopcze. Wino.

To byo lato 1975 roku. Jay mia prawie trzynacie lat, wskie oczy, zacite usta i twarz przypominajc mocno zacinit pi, skrywajc co zbyt tajemnego, by nadawao si do ujawnienia. Do niedawna Jay nalea do rezydentw szkoy Moorlands w Leeds, ale teraz rozcigao si przed nim osiem dziwacznych, pustych wakacyjnych tygodni - a do pocztku nastpnego semestru. A tymczasem Jay ju od razu znienawidzi to miejsce - jego ponur, przymglon lini horyzontu; niebieskoczarne wzgrza, po ktrych pezay te adowarki; slumsy, szeregowce nalece do kopalni oraz ludzi - mieszkacw Pnocy o ostrych rysach i paskim, obcym akcencie. Matka zapewniaa go, e wszystko bdzie w porzdku, e spodoba mu si w Kirby Monckton, e zmiana dobrze mu zrobi. A w tym czasie wszystko si jako uoy. Ale Jay wiedzia swoje. Rozwd rodzicw rozwar si nag przepaci pod jego stopami, wic ich nienawidzi, nienawidzi tego miejsca, do ktrego go wysali, nienawidzi byszczcego, picioprzerzutkowego roweru doskonaej marki Raleigh dostarczonego tego ranka z okazji jego urodzin - apwki rwnie godnej wzgardy, jak towarzyszca jej notatka - Z najlepszymi yczeniami od Mamy i Taty - tak faszywie normalna, jakby wiat dookoa nie rozpada si cicho i niepostrzeenie w proch. Jego wcieko bya mroco zimna, niczym tafla szka czy lodu, odcinajca go od reszty wiata, tumica wszelkie odgosy, sprawiajca, e ludzie wydawali si jedynie chodzcymi drzewami. Ta wcieko tkwia gboko w jego wntrzu, kotowaa si, kipiaa, z desperacj czekaa na jakie wydarzenie, ktre daoby jej ujcie. Nigdy w zasadzie nie byli zyt rodzin. A do tego lata Jay widzia swoich dziadkw moe pi czy sze razy, z okazji wit Boego Narodzenia albo urodzin. Okazywali mu wwczas sumiennie pene rezerwy uczucie. Babka bya drobna i elegancka, niczym porcelana, ktr kochaa i ktr ozdabiaa kady skrawek powierzchni w swoim domu. Dziadek przypomina wojskowego i bez licencji strzela do przepirek na pobliskich wrzosowiskach. Oboje pogardzali zwizkami zawodowymi, ubolewali nad wzrostem znaczenia klasy robotniczej, pojawieniem si muzyki rockowej, noszeniem przez mczyzn dugich wosw i nad dopuszczeniem kobiet do studiw w Oxfordzie. Jay szybko si zorientowa, e jeeli bdzie my rce przed kadym posikiem i udawa, e sucha wszystkiego, co si do niego mwi, w nagrod otrzyma nieograniczon wolno. I wanie dziki temu spotka Joego. Kirby Monckton to niewielkie miasteczko na Pnocy, podobne do tysicy innych. Typowo grnicza osada ju wwczas podupadaa aonie, bowiem dwie z czterech kopalni splajtoway, natomiast pozostae ledwo wizay koniec z kocem. Gdy zamykano kopalnie, budowane wok nich miasteczka obumieray take - straszyy rzdami tanich, kopalnianych

szeregowcw chylcych si ku ruinie, w poowie opustoszaych, z oknami zabitymi deskami oraz ogrdkami zaronitymi chwastami i zasypanymi grami nikomu niepotrzebnych rupieci. Centrum wygldao nieco lepiej: rzd sklepw, kilka pubw, minimarket, komisariat z zakratowanym oknem. Z jednej strony rzeka, tory kolejowe i stary kana; z drugiej - pasmo wzgrz cignce si a do podna Gr Penniskich. Tam wanie znajdowao si Grne Kirby, miejsce gdzie mieszkali dziadkowie Jaya. Gdy si spogldao w stron wzgrz, ponad polami i lasami, niemal mona byo sobie wyobrazi, e w tej okolicy nigdy nie istniay adne kopalnie. To byo oblicze Kirby Monckton, ktre kady mgby zaakceptowa i gdzie szeregowce nosiy miano eleganckich domkw w rustykalnym stylu. Z najwyszego wzniesienia rozciga si widok na cae miasteczko oddalone o kilka mil - mazak tawego dymu przecinajcy poszarpany horyzont z pylonami linii energetycznych, maszerujcymi przez uprawne pola w kierunku upkowoszarej blizny odkrywkowej kopalni. Z tej odlegoci dolina wygldaa nieskoczenie piknie, zasonita pasmem wzgrz. W Grnym Kirby domy byy o wiele wiksze, bogaciej zdobione: szeregowce z epoki wiktoriaskiej zbudowane z pokrytego szlachetn patyn kamienia, z witraowymi oknami i stylizowanymi na gotyk odrzwiami oraz wielkimi, zacisznymi ogrodami obsadzonymi drzewami owocowymi en espalier i z gadkimi, zadbanymi trawnikami. Jednak Jay pozostawa nieczuy na te uroki. Dla jego przywykych do londyskiego krajobrazu oczu, Grne Kirby wygldao na niebezpieczne miejsce, balansujce niepewnie na skalistej krawdzi wrzosowiska. Przestrzenie - odlegoci pomidzy budynkami przyprawiay go o zawrt gowy. Pokryte meandrami blizn Dolne Monckton i Nether Edge wydaway si zupenie opustoszae z powodu spowijajcego je dymu - niczym zabudowania ogarnite wirem wojny. Jay tskni do londyskich kin i teatrw, sklepw pytowych, galerii i muzew. Brakowao mu natoku ludzi, dobrze znanego londyskiego akcentu, odgosu ruchu ulicznego i swojskich zapachw. Teraz przejeda na swoim rowerze wiele mil obcymi drogami, nienawidzc wszystkiego, co napotyka na swej drodze. Dziadkowie nie wtrcali si do jego spraw. Pochwalali spdzanie czasu na wolnym powietrzu i nigdy nie zauwaali, e kadego popoudnia wraca do domu drcy, wyczerpany wasnym ponurym gniewem. Zawsze by uprzejmy, jak kady dobrze wychowany chopiec. Wysuchiwa ich sw inteligentnie i z doskonale pozorowan uwag. Zachowywa si kulturalnie, z wystudiowan pogod ducha. Stanowi uosobienie modelowego ucznia z komiksu dla grzecznych chopcw, i z cierpkim dreszczem rozkoszowa si sw mistyfikacj.

Joe mieszka na Pog Hill Lane, w jednym z chylcych si ku upadkowi szeregowcw, ktrego okna wychodziy na lini kolejow. Jay ju dwukrotnie odwiedza to miejsce, zostawiajc rower w pobliskich krzakach i wspinajc si na nasyp, by doj do kadki ponad torami. W dali wida byo pola cignce si a do rzeki, a poza nimi kopalni odkrywkow odgos pracy jej maszynerii wiatr nis buczcym, dalekim echem. Przez kilka mil stary kana bieg niemal rwnolegle do linii kolejowej, gdzie stojce powietrze a zielenio si od wielkich much i parowao zapachem popiou oraz bujnej rolinnoci. Pomidzy kanaem a lini kolejow wia si wska cieka, zacieniona konarami drzew. Dla ludzi z miasteczka Nether Edge byo kompletnie wyludnionym obszarem. I wanie dlatego ten rejon tak bardzo pociga Jaya. W kiosku na stacji kupowa paczk papierosw oraz egzemplarz Eagle i pedaowa w kierunku kanau. Potem chowa rower bezpiecznie w zarolach i wdrowa ciek nad kanaem, przeciskajc si pomidzy gaziami wierzbwki posyajcymi w przestrze chmury biaych nasion. Gdy dochodzi do starej luzy, siada na kamieniach i zapala papierosa, obserwujc trakcj kolejow, od czasu do czasu liczc ilo wagonw z wglem czy strojc ohydne miny, gdy mija go pocig pasaerski, ze stukotem i trzaskiem podajcy ku swemu upragnionemu, wzbudzajcemu zazdro przeznaczeniu. Niekiedy Jay wrzuca kamienie do zapchanego kanau i kilka razy przeszed si a do rzeki, gdzie budowa tamy z bota i mieci wyrzuconych na brzeg: zuytych opon, gazi drzew, podkadw kolejowych, a nawet pewnego razu caego materaca o sprynach wyzierajcych przez sparciae bebechy. Wanie od tego wszystko si zaczo; w pewnym sensie to miejsce zaczo wywiera na niego przemony wpyw. Niewykluczone, e dlatego, i mona je byo uzna za miejsce sekretne - pulsujce przeszoci, a jednoczenie zakazane. Jay zacz je penetrowa: natkn si na tajemnicze betonowometalowe cylindry - ktre pniej zidentyfikowa jako zadaszone wyloty kopalnianych szybw - wydajce dziwne, rezonujce dwiki, gdy podchodzio si w ich poblie. Poza tym odkry zatopiony kopalniany szyb, porzucon ciarwk do przewozu wgla, a take szcztki rzecznej barki. Byo to zapuszczone, by moe nawet niebezpieczne miejsce, nasczone jakim wielkim smutkiem, przycigajce go w sposb, ktrego nie umiaby wyjani ani przezwyciy. Jego rodzicw ogarnoby przeraenie, gdyby ujrzeli go w owym miejscu, i to rwnie przyczyniao si do atrakcyjnoci tej okolicy. Jay bada wic wszelkie przylege do niej obszary; oto popielisko pene potuczonej zastawy stoowej; w pobliu za stos egzotycznych, porzuconych skarbw: mnstwo komiksw i czasopism jeszcze nie zniszczonych przez deszcz; sterta zomu; korpus samochodu - starego forda galaxy, z ktrego - niczym nowoczesna, niezwyka antena wyrasta pd modego czarnego bzu; stary kineskop telewizyjny. Pewnego razu Joe

powiedzia mu, e ycie w pobliu nasypu kolejowego przypomina ycie w pobliu play kadego dnia mona znale co wyrzuconego przez fale przypywu bd mijajcego czasu. Z pocztku Jay nienawidzi tego miejsca. Zupenie nie rozumia, czemu w ogle tam chodzi. Wyrusza z domu z zamiarem udania si w cakiem inn stron, po czym nagle znw znajdowa si w Nether Edge, pomidzy kanaem a lini kolejow, gdzie odgos pracujcej, odlegej maszynerii dwicza w jego uszach, a biaawe niebo ciepego lata napierao na gow niczym rozpraona czapka. Samotne, zapuszczone miejsce. Ale za to nalece do niego. Do niego - przez to cae dugie, dziwaczne lato. A przynajmniej tak mu si wwczas wydawao.

5
Londyn, wiosna 1999 Nastpnego dnia obudzi si pno. Kerry ju nie byo, ale zostawia notatk, z ktrej dezaprobata wyzieraa rwnie wyranie, jak gdyby bya oryginalnym znakiem wodnym. Przeczyta j bezmylnie, nie wykazujc wikszego zainteresowania, jednoczenie usiujc sobie przypomnie, co si wydarzyo poprzedniego wieczoru. - Nie zapomnij o dzisiejszym przyjciu w Spys - to wane, eby si zjawi! W garnitur od Armaniego - K. Gowa pkaa mu z blu. Zaparzy sobie mocnej kawy i popijajc gorcy napj, sucha radia. Nie pamita zbyt wiele; wikszo jego ycia zdawaa si teraz wanie taka: zamazane dni, bez adnego definiujcego je wyrnika, niczym odcinki telenoweli, ktr oglda z przyzwyczajenia, mimo e nie interesowaa go adna z przedstawionych tam postaci. Kady dzie rozciga si przed nim rwnie nieskoczenie, jak wyludniona autostrada biegnca przez pustyni. Tego popoudnia mia wykad dla wieczorowej grupy amatorw pisarstwa i ju zastanawia si, czy przypadkiem nie odpuci sobie tych zaj. Nie przejmowa si nimi zbytnio - opuszcza je ju wczeniej. Teraz niemale tego si po nim spodziewano. Artystyczny temperament. Umiechn si przelotnie na myl o podobnej ironii losu. Butelka wina wyprodukowanego przez Joego staa tam, gdzie j zostawi poprzedniego wieczoru - na rodku stou. Zdziwi si, gdy spostrzeg, e jest zaledwie w poowie oprniona. Tak niewielka wypita ilo wydawaa si zupenie nieadekwatna do straszliwego kaca, ktry nka go tego ranka oraz do natoku kbicych si myli, ktre pozwoliy mu zasn dopiero, gdy wit rozla si po niebie row powiat. Zapach dobiegajcy z oprnionego kieliszka by saby, lecz wci wyczuwalny - sodkawy opar przywodzcy na myl jaki medykament. Kojca wo. Jay ponownie napeni kieliszek. - Na pohybel - wymamrota pod nosem. Teraz napj by ju tylko troch nieprzyjemny; niemal cakowicie pozbawiony smaku. Jakie wspomnienia zamajaczyy mu w gowie, byy jednak zbyt zamglone, by zdoa je uj w okrelone ksztaty. Nagle i niespodziewanie co zachrzcio u drzwi, odwrci si wic gwatownie, z niejasnym poczuciem winy, jak kto przyapany na gorcym uczynku. Okazao si jednak, e to tylko poczta, wepchnita przez skrzynk na listy, leniwie rozsypujca si ju po

wycieraczce. Promie soca wpadajcy przez szyb wejciowych drzwi owietli niespodziewanie kopert lec na wierzchu, jakby to jej wanie naleaa si specjalna uwaga. Najprawdopodobniej tylko makulatura, pomyla. Obecnie rzadko otrzymywa co ponad bezwartociowe reklamy. A jednak, za spraw gry wiata, koperta na grze sterty zdawaa si byszcze, nadajc nowego, szczeglnego znaczenia wybitemu w jej poprzek sowu: WOLNO. Jakby nagle londyski poranek uchyli przed nim drzwi prowadzce do cakiem innego wiata, penego wspaniaych moliwoci. Pochyli si, by podnie poyskliwy prostokt. W pierwszej chwili pomyla, e to jednak rzeczywicie komercyjne mieci. Broszura wyprodukowana tanim sumptem, zatytuowana WAKACJE Z DALA OD ZGIEKU. ZAKOSZTUJ WOLNOCI, pena nieostrych fotografii wiejskich domw i gites, pomidzy ktre upchnito krtkie, zwize teksty. Urocza chata jedynie pi mil od Avignonu... Dua zagroda, kompletnie przebudowana, otoczona przynalenymi do niej gruntami...

Szesnastowieczna stodoa, przerobiona na dom mieszkalny, w samym sercu Dordogne.... Wszystkie zdjcia wyglday tak samo: wiejskie domy pod niebem bkitnym jak z kreskwek Disneya, kobiety w chustkach i biaych czepkach na gowach oraz mczyni w beretach, przeganiajcy stada kz w stron nienaturalnie zielonych wzgrz. Jay rzuci broszur na st z dziwnym ukuciem zawodu, poczuciem, e zosta oszukany przez los, e co nieznanego, acz nadzwyczaj istotnego omino go w yciu. I wanie wtedy jego wzrok pad na t fotografi. Broszura upada w taki sposb, e otwara si na samym rodku, ukazujc zdjcie domu, umieszczone na obu centralnych stronach, niczym rozkadwka. Ten widok zda si Jayowi dziwnie znajomy. Wielki, solidny dom, z rowawymi, wyblakymi cianami, pokryty czerwon dachwk. Napis pod fotografi gosi: Chateau Foudouin, LotetGaronne. Powyej za, czerwonymi neonowymi literami wybito: NA SPRZEDA. Ujrzenie podobnego domu w tej broszurze byo tak niespodziewanym doznaniem, e a zadrao mu serce. To znak, przyzna w duchu. Jeeli zobaczy taki dom wanie teraz, dokadnie w tym momencie, nie mogo to by absolutnie nic innego. Nic innego, jak szczeglny znak. Przez dugi czas wpatrywa si w zdjcie. Po uwanym przestudiowaniu szczegw stwierdzi, e ten dom nie wyglda identycznie jak chateau Joego. Kontury budynku byy nieco inne, dach bardziej spadzisty, a okna wsze i gbiej osadzone w kamieniu. Poza tym w dom nie znajdowa si w Bordeaux, ale w ssiednim departamencie, kilka mil od Agen, nad niewielkim dopywem Garonny - Tannes. Jednak dostatecznie blisko wymarzonego miejsca Joego. W zasadzie bardzo blisko. Nie mg wic by to tylko czysty przypadek.

W mroku piwnicy Specjay popady w tajemnicze, pulsujce wyczekiwaniem milczenie. Nie wydaway z siebie adnego szeptu, najlejszego brzku czy syku. Jay z napiciem wpatrywa si w fotografi. Tu nad ni neonowy znak wieci nieustpliwie, ncco. NA SPRZEDA. Jay sign po butelk i ponownie napeni kieliszek.

6
Pog Hill, lipiec 1975 Tego lata wikszo ycia Jaya toczya si w ukryciu, jakby prowadzi podjazdow wojn. W deszczowe dni siada w swoim pokoju i czytywa pisma w rodzaju Dandy czy Eagle oraz sucha radia, ktre mocno cisza, udajc e si uczy. Pisywa take trzymajce w niezwykym napiciu opowiadania o tak pasjonujcych tytuach jak: Kanibalistyczni wojownicy z Zakazanego Miasta czy Czowiek, ktry ciga byskawic. W owym czasie nigdy nie brakowao mu pienidzy. Co niedziel dostawa dwadziecia pensw za mycie zielonego austina nalecego do dziadka i tyle samo za skoszenie trawnika. Krtkim, nieregularnym listom od rodzicw zawsze towarzyszyy przekazy pocztowe i Jay wydawa t nieoczekiwan fortun w radosnym, uskrzydlajcym poczuciu buntu przeciwko dorosym. Kupowa komiksy, balonow gum do ucia i - gdy tylko mg - papierosy; pocigao go wszystko, co mogoby wzbudzi potpienie rodzicw. Trzyma swoje skarby nad kanaem, w puszce po herbatnikach, przed dziadkami za utrzymywa, e skada pienidze w banku. W zasadzie to nawet nie byo kamstwo. Obluzowany, sporych rozmiarw kamie przy ruinach starej luzy, delikatnie wycigany, ujawnia powierzchni moe pitnastu cali kwadratowych, na ktrej idealnie miecia si jego puszka. Kawaek torfu, wycity noem z nabrzea kanau, doskonale ukrywa wejcie do skrytki. Przez pierwsze dwa tygodnie wakacji Jay zjawia si tu niemal co dzie, rozkada w niedbaej pozie na paskich kamieniach zrujnowanego pomostu, pali papierosy, czyta, pisa swoje opowiadania lub rozkrca na cay regulator radio, tak e gone dwiki rozpieray jasne, pene sadzy powietrze. Gdy teraz wspomina owo lato, zawsze w gowie dwiczay mu rozmaite piosenki: Eighteen with a Bullet Petea Wingfielda czy D.I.V.O.R.C.E Tammy Winette. Czsto wtrowa utworom pyncym z odbiornika bd gra na niewidzialnej gitarze, strojc wymylne miny do wyimaginowanej publicznoci. Dopiero duo pniej zda sobie spraw, jak bardzo by wwczas nieostrony. Znajdowa si tak blisko kanau, e Zeth i jego banda mogli z atwoci go usysze i napa niespodziewanie w czasie tych pierwszych dwch tygodni. Mogli go znale drzemicego na brzegu czy osaczy w popielisku - co gorsza, mogli go nakry nad otwartym pudekiem ze skarbami. Jay nigdy wczeniej nie myla, e na jego terytorium mog si pojawi jacy inni chopcy. Ba, nawet nie przyszo mu do gowy, e to moe ju by terytorium kogo zupenie innego - silniejszego i brutalniejszego, starszego i obeznanego w twardych reguach gry. Jay do tej pory nigdy nie

uczestniczy w adnej bjce. W szkole Moorlands nie pochwalano podobnych gminnych obyczajw. Jego kilkoro londyskich znajomych zachowywao si zawsze dystyngowanie i z rezerw - dziewczynki spinay wosy w koskie ogony i uczszczay na lekcje baletu, natomiast chopcy o idealnym uzbieniu nosili mundurki kadetw. Jay zawsze czu, e jako nie przystaje do tego towarzystwa. Jego matka bya aktork, ktrej kariera utkna w martwym punkcie po tym, jak zacza wystpowa w sitcomie zatytuowanym Ach! Mamuka!, opowiadajcym o wdowcu wychowujcym trjk nastoletnich dzieci. Matka Jaya graa rol wciubiajcej we wszystko nos wacicielki domu, niejakiej pani Dykes. Wikszo nastoletniego ycia Jaya zohydzili mu obcy ludzie zatrzymujcy ich z matk na ulicy i wykrzykujcy jej sztandarow kwesti: Ach, mam nadziej, e nie przeszkadzam?. Ojciec Jaya, Chlebowy Baron, zbi fortun na bardzo popularnym niskokalorycznym pieczywie. Nigdy jednak nie zarobi na tyle duo, by tym zrekompensowa brak odpowiedniego rodowodu, wic ukrywa wasn niepewno za fasad rubasznej, owianej dymem cygar wesooci. On te kompromitowa Jaya - samogoskami prosto z East Endu i krzykliwymi garniturami. Jay sdzi, e sam przynaley do innego gatunku, uwaa si za twardszego, bliszego soli narodu. Nie mg bardziej si myli. Byo ich trzech. Wyszych i starszych od niego - mieli moe po czternacie, a moe po pitnacie lat. Szli ciek nad kanaem, osobliwym, koyszcym krokiem; paradowali z wypit piersi i dum podwrzowego koguta, dajc w ten sposb do zrozumienia wiatu, e ju dawno temu zawaszczyli to terytorium. Instynktownie Jay pochwyci swoje radio i przykucn za drzewem, w cieniu, wzburzony manier pewnych siebie posiadaczy, z jak obcy wtoczyli si na pomost. Ktry z nich usiowa wyduba co z wody kijem, drugi potar zapak o spodnie, by przypali papierosa. Jay obserwowa ich ostronie zza pnia, czujc wyrane mrowienie w krzyu. W swoich dinsach, butach do kostek zapinanych na suwak i obcitych T - shirtach wygldali bardzo gronie, jak czonkowie niebezpiecznego klanu. Naleeli do tego samego, szczeglnego szczepu, do ktrego Jay nigdy nie mia prawa wstpu. Jeden z nich - wysoki, pakowaty - nis wiatrwk przerzucon niedbale przez zgicie okcia. Mia szerok, gniewn twarz upstrzon ropnym trdzikiem na brodzie, z oczami przywodzcymi na myl dwa oyska kulkowe. Inny - na wp odwrcony plecami - sta tak, e Jay wyranie widzia jego tusty brzuch wyacy spod przycitego T - shirtu i szerok gum majtek ponad opadajcymi dinsami. Majtki miay wzorek z maych samolocikw i z jakich wzgldw to bardzo rozbawio Jaya. Zacz chichota - z pocztku cichutko, w zwinit pi - by jednak w kocu wybuchn niepohamowan salw miechu.

Samoloty obrciy si gwatownie, z zaskoczenia rozdziawiajc usta. Przez moment obaj mierzyli si wzrokiem. Potem obcy pochwyci gwatownie Jaya za przd koszuli. - Ce ty, kurwa ma, robisz tutej, eh? Dwaj pozostali przygldali si tej scenie z penym wrogoci zaciekawieniem. Trzeci chopak - pajkowaty wyrostek z wymylnymi baczkami - postpi krok naprzd i dgn Jaya bolenie w pier kykciem wskazujcego palca. - e by o co pytany, knypie. Ich jzyk brzmia zupenie obco, niemale niezrozumiale - do Jaya dociera jedynie groteskowy bulgot samogosek, wic znw poczu rozbawienie, i z ledwoci powstrzymywa si, by ponownie nie wybuchn miechem. - Widno mi, e nie tylko kiep, ale i niemota, eh? - zdenerwoway si Baczki. - Przepraszam - wykrztusi wreszcie z siebie Jay, usiujc si uwolni z uchwytu. - Ale zjawilicie si tak nie spodziewanie. Nie miaem zamiaru was przestraszy. Wszyscy trzej wlepili w niego wzrok z jeszcze wiksz intensywnoci. Ich oczy byy tak samo pozbawione koloru, jak tutejsze niebo o przedziwnym bezbarwnym odcieniu szaroci. Najwyszy z nich pogaska wymownie luf swej wiatrwki. Jego twarz wyraaa zaciekawienie i niemal rozbawienie. Jay zauway, e ten chopak ma na wierzchu doni wytatuowane litery - kada z nich tkwia tu nad kykciami palcw. Ukaday si w imi, czy moe ksywk: ZETH. Jay od razu si zorientowa, e nie bya to profesjonalna robota. Wyrostek zrobi to sam, za pomoc cyrkla i atramentu. Wyobrania podsuna Jayowi nagle przed oczy widok tego chopaka w chwili, gdy si tatuowa - z upartym grymasem satysfakcji na twarzy, pewnego sonecznego popoudnia, w czasie lekcji angielskiego czy matematyki, na oczach nauczyciela udajcego, e nic nie widzi, mimo e Zeth nie czyni adnych wysikw, by si kry ze swoj prac. Tak jednak byo nauczycielowi wygodniej. I pewnie te bezpieczniej. - Przestraszy? Nas? - oyska kulkowe w gowie Zetha wywrciy si do gry w faszywym gecie rozbawienia. Baczki zachichotay kpico. - Kiepa masz, kole? - Zeth nadal mwi lekko rozbawionym tonem, jednak Samoloty wci nie wypuszczay z garci koszuli Jaya. - Papierosa? - Zacz nerwowo szuka po kieszeniach, niezdarnie grzeba gdzie si da, chcc jak najszybciej uciec z tego miejsca. W kocu wycign paczk playersw. - Jasne. Poczstuj si.

Zeth wyj dwa papierosy, po czym poda paczk Baczkom, a jeszcze potem Samolotom. - Wiecie co, zatrzymajcie je sobie - rzuci Jay, czujc lekki zawrt gowy. - Ognia masz? Pogmera w kieszeni dinsw i wyj zapaki. - Je te sobie wecie. Zapalajc papierosa, Samoloty przymruyy oko i posay w stron Jaya faszywie przypochlebne, a jednoczenie taksujce spojrzenie. Pozostali dwaj podeszli bliej. - A szmal masz, i w ogle? - spyta Zeth uprzejmym tonem. Samoloty zaczy sprawnie przeszukiwa kieszenie Jaya. Teraz ju byo za pno, eby si wyrwa. Minut wczeniej mg jeszcze zadziaa z zaskoczenia, da nura pomidzy nich, wbiec na pomost, a potem na tory kolejowe. Ale teraz byo ju za pno. Zdyli wyczu jego strach. Niecierpliwe donie przeszukiway kieszenie Jaya delikatnymi, zachannymi ruchami palcw. Guma do ucia, kilka cukierkw, par drobnych monet - caa zawarto jego kieszeni wytoczya si prosto w ich nastawione garci. - Hej, zostawcie mnie w spokoju, dobra! Te rzeczy s moje! Ale gos mu dra. Prbowa wmwi sobie, e to nieistotne, e spokojnie moe im pozwoli, by sobie zatrzymali to wszystko - wikszo z rzeczy, ktre znaleli, bya przecie zupenie bezwartociowa - a mimo to nie przestawao go nka nienawistne, tpe poczucie bezradnoci i palcego wstydu. I wtedy Zeth podnis z ziemi radio. - Niezgorsze - oznajmi. Jay zupenie zapomnia o radiu; gdy leao w wysokiej trawie, w cieniu drzew, byo niemal zupenie niezauwaalne. Bysk wiata, przypadkowy refleks chromu, czy po prostu pech sprawi, e Zeth jednak je dojrza, schyli si i unis w gr. - To moje radio - wymamrota Jay niemal niedosyszalnie. Wydawao mu si, e ma w ustach ostre igy. Zeth spojrza na niego i umiechn si szeroko. - Moje - wyszepta Jay. - To si wie, kole - odpar Zeth przyjaznym gosem i odsun od siebie odbiornik na dugo ramienia. Ich oczy si spotkay ponad radiem. Jay wycign do, w niemal bagalnym gecie. Zeth odsun od niego radio, chocia tylko nieznacznie, a zaraz potem podrzuci je i kopn byskawicznie z niezwyk energi, tak e zatoczyo szeroki, poyskliwy uk ponad ich gowami. Przez moment zaiskrzyo w grze, niczym miniaturowy statek kosmiczny, a potem

hukno o kant kamiennego pomostu i roztrzaskao si na sto chromowych oraz plastikowych kawakw. - Gooool! - zawyy Baczki, po czym zaczy podrygiwa i skaka po szcztkach odbiornika. Samoloty zachichotay pod perlcym si od potu nosem. Natomiast Zeth patrzy na Jaya z tym samym zaciekawionym wyrazem twarzy, trzymajc jedn rk na lufie swojej wiatrwki. Jego wzrok by zimny i w pewnym sensie wspczujcy, jakby Zeth chcia powiedzie: No i co teraz, kole? Co teraz? No i co?. Jay poczu, e oczy zaczynaj go pali ywym ogniem, jakby zbieray si w nich nie zy, ale krople roztopionego oowiu. Bardzo walczy ze sob, by si nie rozpaka. Spojrza na szcztki odbiornika byskajce na kamieniach i prbowa wmwi sobie, e nie warto si tym przejmowa. To byo przecie tylko stare radio, nic na tyle wartociowego, by oberwa za to cigi, jednak wcieko kipica w jego wntrzu pozostawaa gucha na gos rozsdku. Zrobi krok w kierunku luzy, a potem gwatownie si obrci, odruchowo, bez zastanowienia, i zamachn pici tak silnie, jak tylko mg, w stron cierpliwej, rozbawionej twarzy Zetha. Samoloty i Baczki natychmiast rzuciy si na niego, boksujc i kopic, ale dopiero po tym, jak Jay wymierzy solidnego kopniaka w brzuch Zetha, i tym razem - w odrnieniu od swojej pierwszej bokserskiej prby - wymierzy bardzo celnie. Zeth gwatownie, ze wistem wypuci powietrze, wrzasn i zacz si zwija po ziemi. Samoloty prboway ponownie pochwyci Jaya, ale on by teraz olizy od potu, wic bez trudu wywin si napastnikowi i da nura pod jego ramieniem. lizgajc si na szcztkach radia, skierowa si w stron cieki, sprawnym unikiem omin Baczki, zjecha na stopach po nabrzeu kanau, przeci wsk ciek i wpad na kadk ponad torami. Kto wykrzykiwa co za jego plecami, ale odlego i bekotliwy lokalny dialekt sprawiy, e nie zrozumia sw, cho nie mia wtpliwoci, e wyraay grob. Gdy dopad szczytu nasypu, cmokn zwinit do w wymownym gecie, przeznaczonym dla majaczcych w oddali postaci, wygrzeba rower z krzakw i p minuty pniej pedaowa w stron Monckton. Z nosa leciaa mu krew, a donie mia starte od grzebania w zarolach, ale od wewntrz rozpierao go poczucie triumfu. Nawet bezpowrotnie zniszczone radio zostao chwilowo zapomniane. By moe wanie owo nieposkromione, magiczne uczucie przycigno go tego dnia do domu Joego. W jaki czas potem Jay wmwi sobie, e by to jedynie najzwyklejszy przypadek, e wwczas myla jedynie o tym, by pdzi przed siebie wraz z wiatrem, ale jeszcze pniej zrozumia, e jednak mg by to rodzaj szalonego przeznaczenia, jaki szczeglny zew. Mia te nieodparte wraenie, e gdzie w jego wntrzu dwicza gos o niezwykej przejrzystoci i tonie, za zaledwie chwil pniej ujrza nazw ulicy - POG HILL LANE - owietlon czerwonawymi promieniami

zachodzcego soca, jakby w specjalny sposb naznaczon, by przycign jego uwag. I wtedy, zamiast min jej wlot, jak to wielokrotnie wczeniej czyni, zatrzyma si i wjecha w zauek, by ju po chwili wbija wzrok ponad niewysokim murkiem w starszego mczyzn szatkujcego swe niezwyke ziemniaki, ktre zamierza przerobi na wino.

7
Londyn, marzec 1999 Agent najwyraniej wyczu jego entuzjazm. Oznajmi, e na ten dom zoono ju ofert. A poniewa opiewaa na sum tylko odrobin nisz od ceny wyjciowej, sporzdzono nawet wstpn umow. Jeeli jednak Jayowi bardzo zaley na kupnie domu we Francji, moe wybra z szerokiego wachlarza innych posiadoci. Ta wiadomo - prawdziwa czy nie sprawia, e ogarno go nage szalestwo. To musi by wanie ten dom, nalega. Ten i tylko ten. Teraz, natychmiast. Zapaci gotwk. Agent dyskretnie przeprowadzi rozmow telefoniczn. A po chwili jeszcze jedn. Szybko, gwatownie wyrzuca w suchawk francuskie sowa. Gdy czekali na odpowied, kto przynis kaw i woskie ciasto z cukierni po przeciwnej stronie ulicy. Jay zaproponowa now cen, nieco wysz od proponowanej przez waciciela. Usysza, jak gos po drugiej stronie suchawki podnis si o co najmniej p oktawy. Wznis toast filiank cafe latte. Kupowanie domu okazao si tak niebywale proste. Kilka godzin czekania, chwila papierkowej roboty i posiado ju naleaa do niego. Przeczyta ponownie krtk notatk umieszczon pod fotografi i prbowa przeoy sowa na kamie i zapraw murarsk. Chateau Foudouin. Na zdjciu wyglda zupenie nierealnie, niczym pocztwka z zamierzchej przeszoci. Jay usiowa wyobrazi sobie, e wychodzi przed jego drzwi, dotyka rowego kamienia, spoglda ponad winnic w stron jeziora. Czu si jak we nie. Marzenie Joego, ich wsplne marzenie nareszcie urzeczywistnione. To musiao by szczeglne zrzdzenie losu. Po prostu musiao. Gdy tak poera swj nowy dom wzrokiem, dotyka fotografii, wci skada i rozkada cienki arkusz wyjty z broszury - poczu si, jakby znw mia czternacie lat. Teraz chcia wszystkim pokaza swj cudowny nabytek. Chcia ju si tam znale, w tej wanie chwili, fizycznie obj ten dom w posiadanie, nie baczc na fakt, e papierkowe formalnoci nie zostay jeszcze cakowicie dopenione. Ale reszt moe zrobi za niego bank, jego ksigowy i prawnicy. On ju wykona najwaniejszy krok. Jeszcze tylko par telefonw i wszystko bdzie zaatwione. A potem lot do Parya. Pocig do Marsylii. W ten sposb ju jutro moe si znale na miejscu.

8
Pog Hill, lipiec 1975 Joe mieszka w ponurym, zniszczonym szeregowcu podobnym do wikszoci domw stojcych wzdu linii kolejowej. Ich fronty wychodziy bezporednio na ulic, a drzwi wejciowe od chodnika oddzielay jedynie niskie murki. Z tyu znajdoway si mae podwreczka zawieszone praniem, zagracone budami skleconymi domowym sposobem, z klatkami dla krlikw, kurnikami i gobnikami. Te podwrka wychodziy na tory kolejowe wysoki nasyp rozryty w rodku, by stworzy trakt dla pocigw. Tutaj te droga wspinaa si na most, a z ogrodu Joego mona byo dostrzec czerwone kolejowe wiato sygnalizacyjne, przywodzce na myl szczegln latarni morsk. Wida take byo Nether Edge oraz rozmyte kontury szarych zboczy had szlaki. Z owych domw stojcych niepewnie wzdu wskiej, stromej uliczki, rozciga si widok na cae terytorium Jaya. W pobliskim ogrodzie kto podpiewywa - sdzc po sodko drcym gosie, jaka starsza pani. Kto inny jeszcze bi motkiem w drewno i te proste, swojskie dwiki podziaay na Jaya niezwykle kojco. - Napijesz si czego? - Joe kiwn niewymuszenie gow w stron domu. Wygldasz, na kogo, kto nie odmwi szklaneczki. Jay rzuci okiem w stron budynku, uwiadamiajc sobie nage, e ma podarte dinsy a pod nosem i na grnej wardze - zakrzep krew. Palio go pragnienie. - OK. Wewntrz panowa przyjemny chd. Jay pody za starszym mczyzn do kuchni duego, niemal pustego pomieszczenia o pododze z czysto wyszorowanych desek, gdzie sta wielki sosnowy st, poznaczony bliznami wielu ci rozmaitych noy. W oknie nie wisiay adne zasonki, ale cay parapet by zastawiony rolinami o dugich, smukych odygach, tworzcych gsty parawan zieleni, nie dopuszczajcy do rodka gorcych promieni soca. Roliny wydzielay przyjemny, lekko ziemisty zapach, ktry przenika cae pomieszczenie. - Te tu, to moje pomidory - oznajmi Joe, otwierajc spiark, i wwczas Jay spostrzeg, e pomidzy ciepymi limi rzeczywicie rosn owoce - malutkie i te; wielkie, nieksztatne i czerwone; a take pasiaste, pomaraczowozielone, przypominajce

marmurkowe kule do gry. Wzdu cian na pododze, w doniczkach, stao jeszcze wicej rolin. Niektre piy si po ocienicy. Po jednej stronie kuchni znajdowao si wiele drewnianych skrzynek z warzywami i owocami, uoonymi luno, by si nie poobijay. - Fajne roliny - powiedzia Jay, chocia naprawd wcale tak nie myla.

Joe rzuci mu rozbawione spojrzenie. - Jeli chcesz, by rosy, musisz je zagadywa. I askota - doda wskazujc na dug tyczk opart o pust cian. Na kocu miaa uwizany krliczy ogon. - Popatrz no, to mj kij do askotek. Bo pomidory... o, one s bardzo askotliwe. Jay spojrza na niego z niewzruszonym wyrazem twarzy. - Wyglda na to, e wpad w tarapaty - powiedzia Joe, otwierajc drzwi po drugiej stronie kuchni. Za nimi bya dua spiarka. - Trza ci byo walczy, h? Jay ogldnie powiedzia mu, co si stao. Gdy zacz opowiada, jak Zeth zniszczy radio, jego gos sta si piskliwy, zabrzmia dziecinnie, niemal paczliwie. Urwa gwatownie, a twarz obla mu rumieniec wciekoci. Ale Joe zachowywa si tak, jakby niczego nie zauway. Sign do spiarki i wyj butelk z ciemnoczerwonym pynem oraz dwie szklanki. - Wlej troch w siebie - zarzdzi Joe, napeniajc pynem szklanki. Napj pachnia owocowo, ale cakiem obco; lekko zalatywa drodami, jak piwo, ale wydziela te jak przewrotn sodycz. Jay podejrzliwie spojrza na szklank. - Czy to wino? - spyta niepewnie. Joe skin gow. - Z ostryn - wyjani, popijajc z wyranym upodobaniem. - Chyba nie powinienem... - zacz Jay, ale Joe pchn w jego stron szklank w niecierpliwym gecie. - Sprbuj, chopcze - nakaza. - Doda ci ducha. Sprbowa. Joe klepa go po plecach tak dugo, a przesta si krztusi, uprzednio jednak wyj z doni chopca szklank, by cenny pyn nie wyla si. - Co za ohydztwo! - zdoa wydusi z siebie Jay pomidzy napadami kaszlu. To co zupenie nie smakowao jak wino, ktre zdarzao mu si pija do tej pory. A smak wina nie by dla niego niczym nowym - rodzice od dawna czstowali go winem do obiadu, i Jay nawet rozsmakowa si w niektrych co sodszych niemieckich gatunkach. Tym razem dowiadczy zupenie nowych dozna. Wino Joego smakowao ziemicie, troch jak bagienna woda z domieszk owocw skwaniaych ze staroci. Tanina oblepia mu jzyk. Palio go w gardle. Oczy nabiegy zami. Joe wyglda na nieco uraonego, ale po chwili wybuchn miechem. - Kapk za mocne, h? Jay pokiwa gow, wci lekko pokasujc.

- Oczywista, powinienem wiedzie - rzuci Joe pogodnie, odwracajc si w stron spiarki. - Znaczy si, do te go trza si przyzwyczai. Ale ono ma dusz - doda rozmarzonym gosem, odstawiajc ostronie butelk na pk. - A to najwaniejsze. Kiedy ponownie obrci si w stron Jaya, mia w rku butelk tej Lemoniady Bena Shawa. - Na mj rozum na razie to ci zrobi lepiej - oznajmi, napeniajc szklank. - A gdy chodzi o to wino, ju wkrtce do niego doroniesz. Znw zwrci si w stron spiarki, zawaha, po czym oznajmi: - Ale myl, e mog ci da co na twoje inne kopoty, jeli tylko chcesz. Chod za mn. Jay nie bardzo wiedzia, czego tak naprawd si wwczas spodziewa. e ten stary czowiek udzieli mu kilku lekcji kung - fu? Podaruje bazook pozosta z czasw wojny, kilka granatw albo dzid Zulusw przywiezion z dalekich wojay? Czy moe nauczy go specjalnego, absolutnie niezawodnego, powalajcego wroga ciosu, ktry pozna dziki mistrzowi z dalekiego Tybetu? Tymczasem Joe powid go na drug stron domu, gdzie z gwodzia wystajcego z kamiennego muru zwisa czerwony, flanelowy woreczek. Joe go zdj, powcha zawarto, po czym wrczy Jayowi. - We - powiedzia. - Jeszcze podziaa jaki czas. Sobie zrobi nowy. Jay wbi w niego wzrok. - Co to jest? - spyta w kocu. - Po prostu no go przy sobie. W kieszeni, jeli chcesz. Lub uwieszony do kawaka sznurka. Zobaczysz. Pomoe. - A co jest w rodku? - wybausza teraz oczy tak, jak by starszy mczyzna by obkany. Jego podejrzenia, na moment upione, wybuchny ze zdwojon si. - Eee, to i owo. Drzewo sandaowe. Lawenda. Odrobina kasztana. Tej sztuczki nauczya mnie pewna kobieta na Haiti, lata temu. Dziaa za kadym razem. A wic to tak, pomyla Jay. Ten staruszek by ewidentnie pomylony. Nieszkodliwy mia nadziej - ale obkany. Spojrza nerwowo w stron ogrodu rozcigajcego si za jego plecami i zacz si zastanawia, czy zdyby dobiec do murku, gdyby gospodarz okaza si jednak niebezpieczny. Ale Joe tylko si umiecha. - Sprbuj - nalega. - No to po prostu w kieszeni. Zaraz zapomnisz, e co tam masz. Jay postanowi sprawi mu przyjemno. - OK - powiedzia. - I co waciwie si wtedy stanie? Joe znowu umiechn si szeroko.

- Moe i nic. - Skd wic bd wiedzia, czy to dziaa jak naley? - zacz nalega. - Bdziesz wiedzia - odpar Joe. - Gdy nastpnym razem pjdziesz do Nether Edge. - Ani mi si ni w ogle tam chodzi - rzuci Jay ostrym gosem. - Nie, pki te chopaki... - I zostawisz swoje skarby, aeby je znaleli? Joe mia racj. Jay niemal zapomnia o puszce ze skarbami wci ukrytej w sekretnym miejscu, za obluzowanym kamieniem. Nage przeraenie, gdy sobie to uwiadomi, niemal wyparo z jego pamici pewno, e nigdy nie wspomina Joemu o puszce. - Chodziem tam i ja jako wyrostek - owiadczy starszy pan beznamitnym tonem. W zaomie luzy by taki obluzowany kamie. Jest tam jeszcze, h? Jay wytrzeszcza na niego oczy. - Skd pan wie? - wyszepta. - A co ja tam wiem? - spyta Joe przesadnie niewinnym tonem. - O co chodzi? Jestem jedynie synem grnika. Mnie nic nie wiadomo. Tego dnia Jay nie wrci nad kana. By zbyt skoowany tym wszystkim, co si wydarzyo - jego myli kbiy si wok bjek, zniszczonych odbiornikw radiowych, haitaskich czarw i bkitnych, miejcych si oczu Joego. Wsiad na rower i powoli przejecha kilka razy kadk ponad torami, z sercem walcym niczym mot, usiujc zebra odwag, by si wspi na nasyp. W kocu jednak popedaowa do domu, przygnbiony i rozczarowany. Triumf wygranej potyczki ju z niego wyparowa. Teraz przeladowa go obraz Zetha i jego bandy przetrzsajcych skarby z puszki, wybuchajcych ordynarnym miechem, niszczcych komiksy i ksiki, wpychajcych do ust jego batony, wciskajcych do kieszeni jego pienidze. Co gorsza, w puszce byy te zeszyty z opowiadaniami i wierszami, ktre do tej pory napisa. Ale jednak pojecha do domu, zaciskajc do blu szczki w poczuciu bezsilnej wciekoci, obejrza w telewizji Late Night at the Movies, po czym pooy si do ka i pogry w niespokojnym nie, w ktrym cay czas ucieka przed niewidzialnym wrogiem, a miech Joego dwicza mu w uszach. Nastpnego dnia postanowi zosta w domu. Czerwony flanelowy woreczek lea na nocnej szafce niczym nieme wyzwanie. Jay usiowa go zignorowa i zabra si za czytanie, ale wszystkie najlepsze komiksy wci znajdoway si w puszce ze skarbami. Do tego brak radia dawa mu si we znaki zowieszcz cisz. Na zewntrz wiecio soce i wia wiatr przyjemna bryza, nie pozwalajca, by powietrze zanadto si rozprayo. Zanosio si na najpikniejszy dzie tego lata.

Przyby na kadk kolejow jakby we nie. Wcale nie zamierza si tam udawa; nawet gdy ju pedaowa w stron miasta, jaki wewntrzny gos utrzymywa go w pewnoci, e pojedzie inn drog, e zawrci, zostawi kana Zethowi i jego bandzie - bo to teraz byo przecie ich terytorium. By moe pojedzie do Joego - co prawda Joe nie zaprosi go do ponownych odwiedzin, ale te nie powiedzia, eby si trzyma od niego z daleka, jakby obecno Jaya bya mu cakowicie obojtna. Albo moe wpadnie do trafiki i kupi sobie paczk papierosw. W kadym razie na pewno nie zjawi si dzi nad kanaem. Gdy ukrywa rower w dobrze mu znanej kpie wierzbwki i wspina po nasypie - wci sobie to powtarza. Tylko kompletny idiota podejmowaby ryzyko ponownego spotkania z gangiem tych wyrostkw. Flanelowy woreczek Joego spoczywa w kieszeni jego dinsw. Wyranie go czu - mikka kulka, nie wiksza od zwinitej w kbek chusteczki do nosa. Jay zastanawia si, jak mgby mu pomc woreczek peen wonnych zi. Otworzy go poprzedniego wieczoru i wysypa zawarto na nocn szafk. Kilka drobnych patyczkw, troch brzowawego proszku i zielonoszarej, aromatycznej substancji. A on w duchu spodziewa si co najmniej zasuszonej ludzkiej gowy. To tylko art, stwierdzi wtedy stanowczo. Zwyky dowcip starego czowieka. A mimo to jaka jego czstka, owadnita uporem, pragnca desperacko wierzy w niezwyke dziaanie amuletu, nie pozwolia na pozostawienie go w domu. A co jeeli w tym woreczku rzeczywicie kryje si magiczna moc? Jay wyobrazi sobie, e trzyma amulet wycignity przed siebie, dwicznym, dononym gosem wypowiada sowa zaklcia, a Zeth i jego banda kul si ze strachu... Woreczek spoczywa na jego udzie niczym kojca, uspokajajca do. Z drcym sercem zacz schodzi po nasypie w kierunku kanau. Najprawdopodobniej i tak nikogo tam nie spotka. Znw si pomyli. Przemyka wsk ciek, trzymajc si w cieniu drzew. Na spalonej, tawej ziemi jego teniswki nie wydaway adnego odgosu. Trzs si z nadmiaru adrenaliny, gotw ucieka przy najlejszym, niepokojcym szelecie. Jaki ptak zerwa si z gonym trzepotem skrzyde ze swojego gniazda w szuwarach i Jay zamar, pewny, e ten alarm rozleg si na wiele mil wok. Ale nic si nie wydarzyo. Teraz ju niemal doszed do luzy, wyranie widzia miejsce ukrycia swego skarbu. Kawaki potrzaskanego plastiku wci si walay po kamieniach. Jay uklkn, usun kawaek torfu zakrywajcy jego skrytk i zabra si do wyjmowania kamienia. Od tak wielu godzin wyobraa sobie ich nadejcie, e w pierwszej chwili uzna dochodzce go odgosy za wytwr wasnego rozgorczkowanego umysu. Po chwili jednak ujrza zbliajce si od strony popieliska niewyrane sylwetki, przesonite krzewami. Nie byo ju czasu na ucieczk. Najwyej p minuty, a wynurz si z zaroli. cieka nad

kanaem bya w tym miejscu zupenie odsonita i zbyt oddalona od kadki kolejowej, by mia pewno, e zdy tam dobiec. Za kilka sekund stanie si cakiem odsonitym celem. W mgnieniu oka zrozumia, e teraz moe si ukry ju tylko w jednym jedynym miejscu - w samym kanale. Kana by w zasadzie cakiem wysuszony - tylko gdzieniegdzie majaczyy pytkie lusterka wody - przyduszony mieciami, szuwarami i co najmniej stuletni warstw szlamu. Kamienny pomost tkwi niecay metr nad jego powierzchni i Jay uzna, e pod nim moe znale schronienie - przynajmniej na jaki czas. Oczywicie gdy oni tylko wejd na pomost, czy skrc w stron cieki, lub schyl si, by sprawdzi co majaczy w tustawej wodzie... Teraz jednak nie byo ju czasu na podobne rozwaania. Jay zsun si z kolan wprost do kanau, jednoczenie wpychajc puszk do skrytki. Przez chwil czu, jak jego stopy bez adnego oporu zapadaj si w mu, ale po chwili dotkn dna, stojc po kostki w szlamie, ktry wdar si do teniswek i rozlewa ohydn mazi pomidzy palcami stp. Ale Jay zupenie nie zwrci na to uwagi, przykucn nisko - szuwary zaaskotay go w twarz zdecydowany, by sta si dla wroga jak najmniej widocznym celem. Instynktownie zacz si te rozglda za wszelk moliw broni: kamieniami, puszkami i innymi przedmiotami, ktrymi mgby w nich ciska. Jeeli go spostrzeg, tylko element zaskoczenia moe da mu przewag. W tych gorcych chwilach zapomnia o amulecie Joego tkwicym w kieszeni dinsw. Jednak gdy kuca w szlamie, woreczek wypad mu z kieszeni i Jay podnis go automatycznie, czujc pogard dla samego siebie. Jak do licha mg kiedykolwiek uwierzy, e woreczek peen suchych lici i patyczkw mgby go przed czymkolwiek ochroni? Jak co podobnego mogo mu w ogle przyj do gowy? Teraz byli ju blisko; najwyej trzy metry od niego. Sysza wyranie chrzst ich butw. Ktry z nich rzuci o pomost soikiem czy butelk; rozprysa si w drobny mak, a Jay skuli si, gdy deszcz szklanych odamkw posypa mu si na gow i ramiona. W tym momencie uzna, e chowanie si pod pomostem byo najidiotyczniejszym z moliwych pomysw; po prostu samobjczym. Wystarczyo, by ktry z nich spojrza w d, a ju byby skazany na ich ask i nieask. Czemu nie ucieka, wyrzuca sobie gorzko w duchu. Powinien by ucieka, gdy jeszcze mia ku temu okazj. Kroki si zbliyy. Dwa i p metra, dwa metry, ptora. Jay wcisn policzek w oliz, wilgotn kamienn cian kanau - usiowa stopi si z t cian w jedno. Amulet Joego by teraz mokry od potu. Ptora metra. Metr. Gosy - Baczkw i Samolotw - odezway si przeraajco blisko. - Nie mylisz, e wrci, eh?

- Jeli tak, to ju z niego pieruski zimny trup. To ja, pomyla Jay w oszoomieniu. Oni mwi o mnie. Metr. P metra. Gos Zetha, niemal obojtny w swojej chodnej pogrce, mwicy: - Ja tam mog czeka. P metra, trzydzieci centymetrw. Na Jaya pad jaki cie i chopiec schyli si jeszcze bardziej. Przebiegay go ciarki. Oni patrzyli w d, spogldali na kana, ale Jay nie mia odwagi podnie gowy, by dokadnie zlustrowa sytuacj, chocia tak bardzo go wierzbio, aby zobaczy, co si dzieje, jakby kto wysmaga mu mzg pokrzywami. Czu ich oczy na swoim karku, sysza oddech Zetha. Jeszcze chwila, a ju tego nie zniesie. Bdzie musia podnie gow, bdzie musia na nich spojrze... Do kauy, zaledwie metr od Jaya z pluniciem wpad kamie. Jay dojrza go ktem oka. Po chwili wpad jeszcze jeden. Plask! Z desperacj pomyla, e si tylko z nim drani. Bo przecie musieli go dostrzec i teraz jedynie przeduali chwil ataku, z trudem tumili zoliwy rechot, cicho zbierali kamienie i inne pociski, by go nimi obrzuci. By moe nawet Zeth unis do oczu swoj wiatrwk, i przyglda mu si w nieruchomym zamyleniu... Jednak nic podobnego si nie wydarzyo. Gdy Jay ju, ju zamierza podnie gow, usysza ich oddalajce si kroki. Jeszcze jeden kamie plusn o boto i odbi si w jego stron, tak e Jay a si skuli. A potem ich gosy zaczy si oddala leniwie w kierunku popieliska i mwi co o szukaniu butelek na wiczebne cele. Jay jednak wci czeka w swym ukryciu, czujc jak dziwn niech, by si stamtd ruszy. To by z ich strony podstp, wmawia sobie, zwyky fortel, eby wywabi go z kryjwki, bo przecie byli tak blisko, e musieli go zobaczy. Jednak gosy wci si oddalay, staway si coraz cichsze, gdy jego wrogowie szli zaronit ciek w kierunku popieliska. Po chwili dobieg go daleki odgos wystrzau wiatrwki i ledwo syszalne miechy zza linii drzew. To byo absolutnie nieprawdopodobne. Przecie musieli go dojrze. A tymczasem, jakim cudem... Ostronie wycign ze skrytki puszk ze skarbami. Amulet od Joego by ciemny od potu. Ale zadziaa, ze zdziwieniem stwierdzi w duchu Jay. Jakkolwiek nieprawdopodobnie to brzmiao, amulet zadziaa.

9
Londyn, marzec 1999 - Nawet najzimniejsz, najnudniejsz posta - tumaczy swoim suchaczom Jay mona uczowieczy, gdy kaemy jej kogo kocha: dziecko, mczyzn czy kobiet, lub choby - z braku laku - psa. Chyba e zajmujesz si powieciami SF, pomyla i umiechn si szeroko, to wtedy wszystkich wyposaasz po prostu w te oczy. Przysiad na biurku, tu obok podrnej, brezentowej torby wypchanej do granic moliwoci i cay czas z trudem si opanowywa, by jej nie dotyka, nie otwiera. Suchacze kursu pisarskiego patrzyli na niego z trwonym podziwem. Niektrzy nawet wszystko notowali, ...lub choby... - z braku... laku... - psa - skrobali pracowicie, starajc si nie uroni ani jednego sowa. Jay uczy ich za usiln namow Kerry, ale mglicie zyma si na ich durne aspiracje, niewolnicze poddastwo reguom. Byo ich pitnacioro, niemal bez wyjtku odzianych w czer; modych, nad wyraz powanych mczyzn i emocjonalnych kobiet, o krtko strzyonych wosach, z kolczykami w brwiach, nosowo ucinajcych samogoski w sposb typowy dla uczniw ekskluzywnych szk. Wanie jedna z kobiet - tak uderzajco podobna do Kerry sprzed piciu lat, e bez trudu mogaby uchodzi za jej siostr - czytaa na gos opowiadanie, ktre napisaa w ramach wiczenia charakterystyka postaci. Bya to opowie o czarnoskrej kobiecie, samotnej matce yjcej w komunalnym mieszkaniu w Sheffield. Jay dotyka broszury WOLNO, ktr trzyma w kieszeni, i jednoczenie usiowa si skupi na suchaniu, ale gos dziewczyny by teraz dla niego jedynie monotonnym bekotem, nieprzyjemnym niczym natrtne bzyczenie osy. Od czasu do czasu Jay kiwa gow, udajc zainteresowanie. Wci czu si jakby odrobin pijany. Od zeszego wieczoru nabra przekonania, e wiat nieznacznie si przesun, wszystkie kontury ulegy wyostrzeniu. e nagle co, w co wpatrywa si od wielu lat, nie wiedzc dokadnie, na co patrzy, nabrao nowego, wyrazistego ksztatu. Gos dziewczyny dwicza jednostajnie. Czytaa z nachmurzon min i kompulsywnie kopaa nog od stolika. Jay z trudem powstrzymywa ziewanie. Ta kobieta bya nieznonie spita. Spita i raczej odraajca w tym zaabsorbowaniu sam sob i wasnym gosem - niczym nastolatka tropica i wyciskajca wgry. Niemal w kadym zdaniu

uywaa sw kurwa i pieprzy, prawdopodobnie, by nada tekstowi pozory autentycznoci. Jay mia si ochot rozemia: wymawiaa te wyrazy kwa i przy. Dobrze wiedzia, e wcale nie jest pijany. Oprni butelk ju wiele godzin temu - ale nawet zaraz po wypiciu tego wina nie czu si wstawiony. Po caym dniu zaatwiania formalnoci zwizanych z domem, postanowi opuci dzisiejsze wieczorne zajcia, jednak si tu zjawi, bo niespodziewanie poczu straszn odraz na myl o powrocie do domu i koniecznoci stawienia czoa niemej niechci przedmiotw nalecych do Kerry. Dla zabicia czasu, powiedzia sobie w duchu. Dla zabicia czasu. Dziaanie wina ju dawno musiao ustpi, a tymczasem Jay wci czu niewytumaczalne, radosne podniecenie. Jak gdyby rutyna powszedniego dnia zostaa zawieszona, oferujc nieoczekiwane wakacje. By moe wynikao to ze zbyt dugiego rozmylania o Joem. Wspomnienia wracay do niego uporczyw fal - pojawiao si ich zbyt wiele, by je dokadnie zanalizowa, jakby ta butelka od Joego nie zawieraa wina, a zatrzymany czas - rozwijajcy si leniwie niczym smuga dymu, niczym potny din wynurzajcy si powoli spord kwanych mtw - czynic z niego innego czowieka, sprawiajc, e... e co waciwie? Popad w szalestwo? Odzyska niezwyk jasno umysu? W kadym razie nie mg si skoncentrowa. Muzyka ze stacji radiowej, nadajcej przeboje dawno minionych letnich miesicy, wci bezsensownie dwiczaa mu w uszach. Znw mia trzynacie lat i gow nabit cudownymi wizjami, fantastycznymi obrazami. Mia lat trzynacie, by w szkole, przez okna wdzieraa si wo nadchodzcego lata, co oznaczao, e ju za chwil bdzie si mg zjawi na Pog Hill Lane, wic wsuchiwa si niecierpliwie w cikie cykanie zegara, miarowo odmierzajce czas do koca roku szkolnego. Niespodziewanie zda sobie jednak spraw, e teraz sam by nauczycielem. Nauczycielem gorczkowo wyczekujcym koca zaj. Gdy tymczasem jego uczniowie desperacko pragnli, by wci tkwi wrd nich, i do tego bezkrytycznie spijali z jego warg kade nic nieznaczce sowo. Ostatecznie by przecie Jayem Mackintoshem - facetem, ktry napisa Wakacje z Ziemniaczanym Joe. Pisarzem, ktry ju nie tworzy. Nauczycielem, ktry nie mia im nic do przekazania. Ta myl sprawia, e wybuchn miechem. Co szczeglnego musi wisie w powietrzu, zdecydowa. Smuka rozweselajcego gazu, nieznaczny aromat szalestwa. Monotonnie bekoczca dziewczyna przerwaa czytanie - a moe je ju zakoczya - i teraz wbijaa w niego gniewny, peen uraonej dumy wzrok. W tym momencie tak bardzo przypominaa Kerry, e mimo woli znowu wybuchn miechem. - Kupiem dzi dom - oznajmi ni z tego, ni z owego.

Wszyscy wybauszyli na niego oczy. Za pewien modzian w byronowskiej koszuli skrztnie zanotowa jego sowa: Kupiem...dzi... dom. Jay wycign broszur z kieszeni i wpatrzy si w ni z luboci. Od cigego mitoszenia w doniach bya pognieciona i wybrudzona, niemniej na widok zdjcia Chateau Foudouin serce zadrao mu z radoci. - W zasadzie nie dom - poprawi si. - Nie dom, a chatto. - Ponownie wybuchn gromkim miechem. - Tak wanie mawia Joe. Chatto w Bordo. Otwar broszur i zacz czyta na gos tekst towarzyszcy fotografii. Wszyscy suchali go z uwag. Byronowska Koszula za pilnie notowaa. Chateau Foudouin, LotetGaronne. Lansquenet sous Tannes. Autentyczny,

osiemnastowieczny chateau w sercu najpopularniejszego we Francji regionu produkcji win. Posiada wasn winnic, sad, jezioro, i rozlegle grunty, a take dziaajc destylarni, pi sypialni, dwa salony oraz oryginalne dbowe belkowanie stropu. Moliwo cakowitej przebudowy. - Oczywicie, kosztowa mnie wicej ni pi kawakw. Od 1975 ceny znacznie skoczyy w gr. Przez chwil Jay zastanawia si, ilu z jego suchaczy byo ju na wiecie w 1975 roku. W milczeniu wybauszali na niego oczy, prbujc dociec sensu jego sw. - Przepraszam, doktorze Mackintosh. - To bya dziewczyna, ktra czytaa swoje wypracowanie. Wci jeszcze staa i teraz przybraa wojownicz poz. - Czy mgby mi pan wyjani, jaki to ma zwizek z moim tekstem? Jay znowu wybuchn miechem. Nagle wszystko zaczo mu si wydawa bardzo zabawne i nierealne. Mia wraenie, e jest w stanie zrobi bd powiedzie, co tylko zechce. Normalno ulega zawieszeniu. Mwi sobie, e tak wanie zazwyczaj czuje si czowiek pijany. A wic przez te wszystkie lata jego odczucia nie funkcjonoway naleycie. - Oczywicie - odpar z umiechem na ustach. - To... - rzek, unoszc broszur do gry, by kady mg si jej przyjrze - ...to jest najoryginalniejszy i najbardziej pobudzajcy wyobrani utwr literacki, jaki zdarzyo mi si przeczyta bd usysze w tej sali od pocztku semestru. Zapada gucha cisza. Nawet Byronowska Koszula zapomniaa o notowaniu i wpatrywaa si w niego z otwartymi ustami. Jay umiecha si radonie do swoich suchaczy, czekajc na reakcj z ich strony. Wszyscy jednak przezornie zachowywali niewzruszony wyraz twarzy.

- Czemu w ogle tu przyszlicie? - rzuci nagle. - Czego oczekujecie po tych zajciach? Bardzo usilnie stara si nie wybuchn miechem na widok ich zatrwoonych twarzy, silenia si na beznamitn uprzejmo. Czu si modszy od nich wszystkich, jakby by rozbrykanym uczniem przemawiajcym do grupy nadtych, pedantycznych belfrw. - Jestecie modzi. O bujnej wyobrani. Czemu wic, do cholery, wszyscy piszecie o czarnoskrych, samotnych matkach narkomanw hojnie szafujc sowem kwa? - C, sir, to wanie pan poleci nam napisa co podobnego. - A wic nie udao mu si poskromi wojowniczej pannicy. Patrzya na niego z wciekoci, kurczowo zaciskajc kruche donie na arkuszach z wypracowaniem. - Olewajcie wszelkie zadania! - wykrzykn radonie Jay. - Przecie nie piszecie dlatego, e kto kae wam to robi! Piszecie, poniewa czujecie tak potrzeb, albo dla tego e macie nadziej, i kto zechce to przeczyta, albo dlatego e musicie naprawi co, co w was pko ju dawno temu, lub te dlatego e macie nadziej przywrci przeszo do ycia... By podkreli wag swych sw trzasn doni w brezentow torb, ktra wymownie zadwiczaa brzkiem uderzajcych o siebie butelek. Niektrzy z jego studentw spojrzeli po sobie znaczco, Jay odwrci si plecami do swoich suchaczy niemal w delirycznym nastroju. - Gdzie podziaa si magia, to tylko chciabym wiedzie? Gdzie s te latajce dywany, haitaskie wudu, gdzie samotni rewolwerowcy i piknoci uwizane do kolejowych torw? Gdzie s ci owcy Indian, czterorkie bo ginie, piraci i gigantyczne mapy? Co si stao ze wszystkimi pieprzonymi kosmitami? Po jego sowach zapada gboka cisza. Studenci wpatrywali si w niego bez sowa. Dziewczyna ciskaa swj tekst tak mocno, e cakowicie zmia wszystkie strony w kurczowo zacinitej doni. Twarz miaa bia niczym ptno. - Urne si, tak? - Jej gos dra ze wciekoci i obrzydzenia. - Dlatego wanie mi to robisz. Bo si po prostu urne. Jay znowu wybuchn miechem. - Parafrazujc Churchilla czy kogokolwiek innego - by moe jestem urnity, ale ty rankiem i na trzewo wci bdziesz dla mnie odraajca. - Pieprz ci - rzucia mu w twarz, tym razem z bez bdn wymow, po czym pomaszerowaa w stron drzwi. - Pieprz ciebie i ten cay twj kurs. Zo w tej sprawie zaalenie do dziekana!

Przez chwil po jej wystpie panowaa cisza. A potem rozlegy si szepty. Caa sala zdawaa si od nich pulsowa. Przez moment Jay nie by pewien, czy rzeczywicie dwicz one w powietrzu, czy tylko w jego gowie. Brezentowa, podrna torba pobrzkiwaa i stukotaa, grzechotaa i dzwonia. Ten dwik - prawdziwy czy wyimaginowany - rozsadza mu czaszk. I wtedy wanie Byronowska Koszula wstaa i zacza bi mu brawo. Kilkoro innych studentw spojrzao na niego niepewnie, by po chwili przyczy si do oklaskw. Potem zaczli klaska jeszcze inni. Wkrtce ponad poowa suchaczy staa i walia w donie. Wci jeszcze bili mu brawo, gdy Jay pochwyci swoj torb i ruszy w stron drzwi, otworzy je, po czym wyszed z sali. Oklaski zaczy przycicha, podnis si natomiast szmer konsternacji. W tej samej chwili z wntrza brezentowej torby wydoby si dwik pobrzkujcych o siebie butelek. Specjay, usadowione tu obok mnie, dokonay swego dziea i teraz szeptem wymieniay wasne sekrety.

10
Pog Hill, lipiec 1975 Po tym incydencie wielokrotnie chodzi z wizyt do Joego, chocia nigdy tak naprawd nie polubi jego wina. Joe nie okazywa adnego zdziwienia na jego widok; po prostu przynosi butelk lemoniady, jakby wanie oczekiwa chopca. Nigdy nie zapyta te, czy amulet zadziaa. To Jay nagabywa go w tej sprawie par razy ze sceptycyzmem czowieka, ktry w gbi duszy pragnie zosta o czym przekonany. Jednak Joe reagowa enigmatycznie. - Magia - stwierdza, przymruajc jednoczenie oko, dajc do zrozumienia, e artuje. - Nauczya mnie tego pewna kobieta z Puerto Cruz. - Mwie wczeniej, e to byo na Haiti - przerwa mu Jay. Joe wzruszy ramionami. - adna rnica - oznajmi beznamitnie. - Zadziaao, h? Jay musia przyzna, e tak. Ale przecie w rodku byy tylko zwyke zioa, prawda? Zioa i kilka drobnych patyczkw zawizanych w kawaek materiau. A tymczasem dziki nim on przecie sta si... Joe umiechn si szeroko. - E tam, chopcze. Nie stae si niewidzialny. - Pod nis daszek swojej czapki w gr, odsaniajc oczy. - Wic co takiego si wydarzyo? Joe spojrza na niego uwanie. - Pewne roliny maj specjalne wasnoci, tak? Jay pokiwa gow. - Aspiryna. Digitalis. Chinina. To co w dawnych czasach nazwaliby magi. - Leki. - Jeli wolisz tak nazw. Ale setki lat temu nie rozrniano magii od medycyny. Ludzie po prostu wiedzieli pewne rzeczy. Pokadali w nie wiar. uli godziki na bl zbw, a mit na chore gardo, gazki jarzbiny za od zego uroku. - Rzuci okiem w stron chopca, jakby sprawdza, czy nie zobaczy kpicej miny. - Specjalne wasnoci - powtrzy. Gdy duo podrujesz i masz otwart gow, moesz si wiele nauczy. Jay nigdy nie by pewien, czy Joe szczerze wierzy w to, co mwi, czy te ta pozornie naturalna akceptacja magii bya czci wymylnego planu, majcego na celu mcenie mu w gowie. Niewtpliwie starszy pan uwielbia arty. Kompletna ignorancja Jaya, gdy chodzio o cokolwiek zwizanego z ogrodnictwem, bardzo go bawia. Przez kilka tygodni utrzymywa chopca w przekonaniu, e zwyczajna kpka trawki cytrynowej to w istocie drzewo rodzce

spaghetti - pokazywa mu nawet blade, mikkie nitki makaronu wyrastajce z papierowo cienkich lici; e wielkie barszcze mog wyciga z ziemi swoje korzenie i maszerowa na nich niczym na szczudach; i e naprawd mona apa myszy na walerian. Jay by atwowierny i naiwny, wic Joe z upodobaniem wynajdowa coraz to nowe sposoby nabierania go. Ale w wielu sytuacjach zachowywa autentyczn powag. By moe przez tak wiele lat wmawia ludziom rne rzeczy, e sam w kocu zacz w nie wierzy. Drobne rytuay i przesdy rzdziy jego yciem. Wiele z nich Joe zaczerpn z mocno zuytej kopii Zielnika Culpepera, ktr trzyma tu przy ku. askota pomidory, by lepiej rosy. Nieustannie mia wczone radio, bo utrzymywa, e przy muzyce roliny lepiej si rozwijaj i staj si mocniejsze. Najbardziej odpowiada im program Radia 1 - Joe twierdzi niewzruszenie, e po programie Ed Stewarts Junior Choice pory staj si o dobre dwa cale wiksze. Sam czsto podpiewywa razem z radiem podczas pracy - jego wodewilowy gos nis si gbokimi tonami ponad krzakami czarnej porzeczki, gdy je przycina czy zbiera owoce. Zawsze sadzi roliny podczas nowiu, a zbiorw dokonywa w czasie peni. W swojej cieplarni trzyma specjalny ksiycowy grafik, w ktrym kady dzie by oznaczony rnymi kolorami: brzowym dla ziemniakw, tym dla pasternaku, pomaraczowym dla marchewki. Rwnie podlewanie odbywao si zgodnie z astrologicznymi wyliczeniami, podobnie jak przycinanie gazi i rozmieszczenie drzew. A najzabawniejsze, e te ekscentryczne praktyki rzeczywicie doskonale wpyway na kondycj ogrodu: wszystkie roliny rozwijay si wspaniale, wybujaa kapusta i rzepa rosy w rwniutkich rzdach, marchew bya sodka, bardzo soczysta i w tajemniczy sposb nigdy nie atakowana przez limaki. Gazie drzew lekko dotykay ziemi, bo tak bardzo uginay si pod ciarem piknych jabek i gruszek, liwek i wini. Jaskrawo kolorowe, orientalnie wygldajce znaki, przyklejone przezroczyst tam do konarw drzew, podobno zapobiegay wyjadaniu owocw przez ptaki. Astrologiczne symbole z tuczonego fajansu i kolorowego szka, pracowicie wkomponowane w wirowe cieki, obramowyway grzdki. W ogrodzie Joego medycyna chiska przyjanie ocieraa si o brytyjski folklor, a chemia radonie czya si z mistycyzmem. Z obserwacji Jaya wynikao, e Joe rzeczywicie wierzy w te wszystkie czary. No i niewzruszenie wierzy w nie Jay. Gdy ma si trzynacie lat, wszystko wydaje si moliwe. Magia dnia powszedniego, tak nazywa swoje dziaania Joe. Alchemia dla laika. adnych ceregieli czy zawracania gowy. Jedynie mieszanina zi i korzeni, zbieranych w okresie sprzyjajcych ukadw planetarnych. Cicho wypowiedziane magiczne zaklcie, szkic symbolu powietrznego, podpatrzony u Cyganw w czasie jednej z rozlicznych podry. By moe Jay nie zaakceptowaby niczego bardziej prozaicznego. Pomimo tych wszystkich

dziwactw i niezwykych wierze - a moe wanie dlatego - dookoa Joego unosia si nadzwyczaj kojca aura, promieniowaa z niego pogoda ducha, ktra niezwykle pocigaa chopca i ktrej Jay niesychanie mu zazdroci. Joe mia w sobie gboki, wewntrzny spokj, by bardzo wyciszony, sam w swoim maym domu otoczony jedynie rolinami, a jednoczenie przepeniaa go ciekawo wiata, radosna fascynacja wszystkim, co si dzieje wok. Nie by wyksztacony - w wieku dwunastu lat opuci szko, eby zacz prac w kopalni - a jednak stanowi niewyczerpane rdo interesujcych informacji, anegdot i folkloru. W miar upywu lata, Jay coraz czciej chodzi go odwiedza. Joe nigdy nie zadawa pyta, ale zawsze pozwala Jayowi mwi do siebie, gdy pracowa w swoim ogrdku czy na nieoficjalnie zaanektowanej dziace na nasypie kolejowym, od czasu do czasu kiwajc gow na znak, e uwanie sucha. Wsplnie posilali si kawakami ciasta owocowego i grubymi pajdami chleba oboonymi jajkami smaonymi na bekonie - dziki Bogu, Joe nie uznawa dietetycznego pieczywa - oraz wypijali wiele kubkw mocnej, sodkiej herbaty. Niekiedy Jay przynosi Joemu papierosy, sodycze czy czasopisma, a Joe przyjmowa te podarunki bez szczeglnej wdzicznoci, nie okazujc adnego zdziwienia - tak samo jak akceptowa obecno Jaya. Jay zdoa nawet poskromi przy nim swoj niemiao i przeczyta mu kilka swoich opowiada, ktrych Joe wysucha z powag i, jak si chopcu zdawao, w penej uszanowania ciszy. Kiedy Jayowi nie chciao si odzywa, wwczas Joe opowiada mu o sobie, o pracy w kopalni i o pobycie we Francji w czasie wojny, o tym jak stacjonowa w Dieppe przez sze miesicy, do czasu a granat urwa mu dwa palce u rki mwic to, porusza kikutami uszkodzonych czonkw niczym zwinna rozgwiazda swoimi mackami - i jak potem, gdy ju nie by zdolny do suby, znowu wrci do pracy w kopalni, by po szeciu latach wypyn frachtowcem do Ameryki. - Bo z podziemi wiele wiata nie uwiadczysz, chopcze, a ja zawsze chciaem zobaczy, jak wyglda w innych stronach. A ty duo podrowae? Jay powiedzia mu, e na wakacjach by z rodzicami dwa razy na Florydzie, raz na poudniu Francji, na Teneryfie i na Algarve. Joe prychn lekcewaco. - Ja mylaem o prawdziwym podrowaniu, chopcze. Nie o tych bzdurach z turystycznych broszur. O Pont Neuf wczesnym rankiem, gdzie nie ma ywego ducha poza kloszardami wyaniajcymi si spod mostu czy z metra i skd wida pierwsze promyki soca padajce na wod. O Nowym Jorku - Central Parku wiosn. Rzymie. Wyspie Wniebowstpienia. Przemierzaniu Alp na osioku, i Himalajw piechot. Warzywnym caique na Krecie. Ryu podawanym na liciach w wityni Ganeszy. Wpadniciu w nawanic u wybrzey Nowej Gwinei. O wionie w Moskwie, gdzie spod zimowego, topniejcego niegu

wyania si mnstwo psiego gwna. - Oczy Joego byszczay niezwykym blaskiem. - Ja to wszystko widziaem, chopcze - rzuci mikkim gosem. - I wiele jeszcze innych dziww. Onegdaj obiecaem sobie, e zobacz wszystko, co tylko istnieje na tym wiecie. Jay mu wierzy. Joe mia na cianach mapy, starannie poznaczone swym niewyranym pismem i kolorowymi pineskami w miejscach, ktre odwiedzi. Opowiada o burdelach w Tokio i wityniach w Tajlandii, rajskich ptakach i indyjskich figowcach oraz wielkich, sterczcych ku niebu gazach na kracu wiata. W wielkiej, specjalnie przerobionej szafce na przyprawy, stojcej tu przy ku, trzyma miliony nasion, pracowicie owinite w kawaeczki gazetowego papieru i opatrzone nazwami starannie wypisanymi malekimi literkami: tuberosa rubra maritima, tuberosa panax odarata, tysice, tysice ziemniakw w malekich przegrdkach, a ponadto marchwie, dynie, pomidory, karczochy, pory - samej tylko cebuli ponad trzysta odmian - szawie, tymianki, sodkie bergamoty, a take nadzwyczaj cenny zbir nasion zi leczniczych i przedziwnych warzyw, ktre zgromadzi podczas swych niezliczonych podry - wszystkie starannie popakowane, opisane i gotowe do wysiewu. Joe powiedzia Jayowi, e cz z tych rolin ju wymara w swoim naturalnym rodowisku, a o ich waciwociach nikt ju dzi nie pamita poza garstk ekspertw. Z milionw gatunkw niegdy hodowanych warzyw i owocw, w powszechnej uprawie znajdowao si zaledwie kilka tuzinw. - To przez te intensywne gospodarowanie - mawia Joe, opierajc si na opacie, eby pocign potny yk herbaty z kubka. - Specjalizacja zabija rnorodno. Poza tym, ludzie wcale nie chc rnorodnoci. Chc, aby wszystko wygldao jednako. Pomidory maj by okrge i czerwone, mimo e podugowate, te smakuj daleko lepiej. Czerwone tylko lepiej wygldaj na pkach. - Machn doni ponad dziak, obejmujc tym gestem rwne, zadbane rzdy warzyw, pnce si w gr nasypu, oraz skonstruowane domowym przemysem szklarnie w zrujnowanej budce drnika i drzewka owocowe z gaziami starannie przymocowanymi do muru. - Tutaj rosn takie roliny, ktrych nie znajdziesz nigdzie indziej w caej Anglii - powiedzia cichym gosem. - A w moim kredensie s takie nasiona, ktrych ju moe nie ma w adnym innym miejscu na wiecie. Jay sucha jego sw w trwonym podziwie. Nigdy wczeniej nie interesowa si jakimikolwiek rolinami. Z ledwoci odrnia jabko odmiany Granny Smith od odmiany Red Delicious. Oczywicie wiedzia, co to s ziemniaki, ale o czym takim jak modre tubery czy wierkowe tubery nie sysza nigdy w yciu. Myl, e ten nasyp kolejowy skrywa niezwyke sekrety, e rosn na nim tajemnicze, dawno zapomniane roliny, ktrych jedynym stranikiem jest samotny, stary czowiek - wzniecaa w Jayu gorczkowy entuzjazm,

jakiego wczeniej nie umiaby sobie nawet wyobrazi. W duej mierze sprawia to sam Joe: jego opowieci, wspomnienia, niezwyka, wewntrzna energia. Jay zacz dostrzega u Joego co, czego wczeniej nigdy nie dostrzeg u nikogo innego. Powoanie. Poczucie celu i sensu w yciu. - Czemu waciwie wrcie, Joe? - zapyta pewnego razu. - Czemu po tych wszystkich podrach zdecydowae si tu wrci? Joe rzuci mu szczeglne spojrzenie spod daszka swojej grniczej czapki. - To cz mego planu, chopcze - oznajmi. - Ale nie zamierzam zosta tu na zawsze. Pewnego dnia znowu wy jad. Ju cakiem niedugo. - A dokd? - Poka ci. Sign do kieszeni flanelowej koszuli i wycign zniszczony skrzany portfel. Z jego wntrza wyj i starannie rozpostar zdjcie wycite z jakiego czasopisma, dbajc o to, aby nie naderwa papieru w miejscu wytartych, biaych zgi. Na fotografii widnia dom. - Co to takiego? - spyta Jay, patrzc spod oka na zdjcie. Budynek wyglda do zwyczajnie - by to duy dom o cianach z kamienia w kolorze wyblakego ru, z dugim pasem ziemi od frontu, obsadzonym zadbanymi rzdami rozmaitej rolinnoci. Joe ponownie wygadzi papier. - To moje chatto, chopcze - odpar z dum. - W Bordo, we Francji. Moje chatto z winnic i stuletnim sadem, w ktrym rosn brzoskwinie i drzewka migdaowe, jabonie i grusze. - Jego oczy znw rozbysy niezwykym wiatem. - Gdy ju uzbieram dostateczn ilo pienidza, kupi go. Pi tysiczkw powinno wystarczy. A wtedy bd robi najlepsze wino na caym poudniu. Chatto Cox, 1975. No, i jak ci si to widzi? Jay przyglda mu si z powtpiewaniem. - W Bordo soce wieci przez cay rok - cign Joe radonie. - Pomaracze w styczniu. Brzoskwinie jak piki krykietowe. Oliwki. Kiwi. Migday. Melony. I do tego bezkresna przestrze. Przez wiele mil nic tylko ogrody i winnice, ziemia tania jak ugr. Gleba niczym tusty, owocowy placek. Pikne dziewczyny ugniatajce winogrona bosymi stopami. Raj. Najprawdziwszy raj. - Pi tysicy funtw to kupa pienidzy - zauway Jay sceptycznie. Joe jednak tylko postuka koniuszkiem palca w nos. - Dopn swego - stwierdzi tajemniczo. - Jeeli czego bardzo pragniesz, w kocu zawsze to osigniesz. - Ale ty przecie nawet nie znasz francuskiego.

W odpowiedzi Joe wyrzuci z siebie nagy potok szybkich, niezrozumiaych dwikw, nie majcych nic wsplnego z jakimkolwiek jzykiem, ktry Jayowi zdarzyo si sysze do tej pory. - Joe, ja si ucz francuskiego w szkole - poinformowa Jay. - Francuski nie ma nic wsplnego... Joe spojrza na niego penym pobaania wzrokiem. - To dialekt, chopcze - oznajmi. - Nauczyem si go od Cyganw w Marsylii. Wic wierz mi, bd tam pasowa jak mao kto. Starannie zoy zdjcie i schowa do portfela. Jay wgapia si w niego z podziwem, teraz ju cakowicie przekonany o prawdziwoci jego sw. - Pewnego dnia obaczysz, co mam na myli, chopcze. Tylko poczekaj. - A czy ja mgbym pojecha tam z tob? - spyta rozgorczkowany Jay. - Zabraby mnie ze sob? Joe z powan min, z gow przechylon na jedn stron, zacz si zastanawia nad tym pytaniem. - Mgbym ci zabra, chopcze, jeliby chcia. Tak, mgbym to zrobi. - Obiecujesz? - W porzdku. - Joe umiechn si szeroko. - Obiecuj. Cox i Mackintosh, najlepsi pioruscy producenci wina w Bordo. Odpowiada ci? Za spenienie tych marze wychylili toast ciepym winem z jeyn, rocznik 1973.

11
Londyn, wiosna 1999 Zanim Jay dotar do klubu Spys dochodzia ju dziesita i przyjcie byo w toku. Kolejna literacka impreza Kerry, pomyla ponuro. Znudzeni dziennikarze, tani szampan i nadgorliwe, mode stworzenia zabiegajce o wzgldy starszych od nich, zblazowanych facetw, takich jak on sam. Kerry nigdy nie miaa dosy podobnych imprez, sypaa imionami znanych osobistoci na prawo i lewo, jak gdyby rozrzucaa wok konfetti - Germaine i Will, i Ewan - przemykaa od jednego prestiowego gocia do drugiego z arliwoci najwyszej kapanki. Jay dopiero w tym momencie uwiadomi sobie, jak bardzo tego nienawidzi. Wpad do domu tylko na moment, by zabra najpotrzebniejsze rzeczy. Zobaczy na automatycznej sekretarce gorczkowo mrugajce czerwone wiateko, ale nie chciao mu si odsuchiwa wiadomoci. Butelki wepchnite do brezentowej podrnej torby zamary w kompletnej ciszy. Teraz to on by wzburzony, kipia gwatownymi emocjami: rozedrgany i drcy, w jednej chwili popada w radosn ekstaz, by ledwie kilka sekund pniej z trudem powstrzymywa zy. Przerzuca swoje rzeczy pospiesznie niczym zodziej, w obawie, e jeeli zatrzyma si w tym biegu cho na chwil, straci w niezwyky napd i wpadnie znowu w koleiny swojej dawnej egzystencji. Wczy radio, nadal nastawione na stacj starych przebojw, i usysza Roda Stewarta piewajcego Sailing, jeden z ulubionych utworw Joego - zawsze przywodzi mi na myl one czasy, gdy tak wiele podrowaem, chopcze - i Jay wsucha si w nostalgiczne tony, wpychajc jednoczenie do torby z butelkami jakie ubrania chwycone na chybi trafi. Zadziwiajce, z jak niewielk liczb rzeczy nie by w stanie si rozsta i musia zabra ze sob. Maszyna do pisania. Niedokoczony maszynopis Niezomnego Corteza. Par ukochanych ksiek. Radio. I, oczywicie, kilka butelek wina, ze Specjaami Joego na czele. Kolejny impuls, powiedzia sobie w duchu. To wino byo przecie cakiem bezwartociowe, niemal nie nadajce si do picia. A tymczasem Jay nie potrafi si uwolni od przekonania, e w tych butelkach kryje si co niezbdnego mu do ycia. Co, bez czego teraz absolutnie nie umiaby si obej. Spys to jeden z wielu podobnych do siebie londyskich klubw. Ich nazwy i wystrj si zmieniaj, ale miejsca pozostaj w swej istocie takie same: pene blichtru, haaliwe, pozbawione duszy. Okoo pnocy wszyscy gocie porzucaj ju wszelkie pozory intelektualizmu i zabieraj si na powanie za upajanie alkoholem, ostro flirtujc z kim

popadnie i oczerniajc wszelkich moliwych konkurentw. Kiedy wysiad z takswki z brezentow torb przewieszon przez rami i niewielk walizk w doni, Jay zda sobie spraw, e zapomnia zabra z domu zaproszenie. Jednak po krtkiej, ostrej wymianie zda z bramkarzem, zdoa przekaza wiadomo Kerry, ktra pokazaa si par minut pniej w sukience kupionej w snobistycznym domu mody, z lodowatym umiechem na ustach. - W porzdku - rzucia bramkarzowi. - On jest po prostu beznadziejny - mwic to, zlustrowaa swymi szmaragdowozielonymi oczami Jaya: jego dinsy, paszcz

przeciwdeszczowy i brezentow torb na ramieniu. - Widz, e postanowie nie wkada Armaniego - stwierdzia chodno. W tym momencie jego euforia opada ju ostatecznie, pozostawiajc po sobie jedynie co na ksztat tpego kaca. Jednak Jay ze zdziwieniem spostrzeg, e mimo to pozosta niezomny w swym postanowieniu. Dotykanie podrnej torby zdawao si pomaga, wic czyni to raz po raz, jakby testowa realno jej istnienia. Pod warstw brezentu butelki pobrzkiway cicho, w rwnym rytmie. - Kupiem dom - oznajmi Jay, wycigajc przed siebie rk z wymit broszur. Popatrz, Kerry, to chateau Joego. Kupiem go dzi rano. Od razu rozpoznaem ten dom, gdy tylko ujrzaem zdjcie. Pod beznamitnym, zielonym spojrzeniem poczu si beznadziejnie dziecinnie. Na jakiej podstawie przypuszcza, e ona go zrozumie? Przecie on sam ledwo by w stanie zrozumie co nim kierowao. - Nazywa si Chateau Foudouin - dorzuci. Kerry spojrzaa na niego uwanie. - Kupie dom. Potakn skinieniem gowy. - Tak po prostu kupie dom? - spytaa penym niedowierzania gosem. - I zrobie to dzisiaj? Znowu skin gow. Mia jej do powiedzenia tak wiele. To byo przeznaczenie, chcia krzykn, to magia, ktr bezskutecznie prbowa odnale od dwudziestu lat. Chcia jej opowiedzie wszystko o tej broszurze i promieniu soca, i o tym, jak zdjcie tego domu po prostu na niego wyskoczyo. Chcia jej wyjani, jak wielka ogarna go wwczas pewno, e ten dom sam wybra wanie jego, a nie odwrotnie. - To niemoliwe, eby kupi dom. - Kerry wci usiowaa przyswoi sobie jego sowa. - Na Boga jedynego, Jay, przecie ty si wahasz caymi godzinami, zanim kupisz koszul! - Ale tym razem byo inaczej. Byo tak, jakby... - prbowa zwerbalizowa wasne emocje: owo tajemnicze przewiadczenie, wszechogarniajce poczucie przymusu.

Dowiadczy tego po raz pierwszy od czasu, gdy by nastolatkiem: tej wiedzy, e ycie nie jest pene bez jakiego nieskoczenie podanego, magicznego, totemicznego przedmiotu pary rentgenowskich okularw, kalkomanii z wizerunkami Hells Angels, biletu kinowego na wyjtkowy film, ostatniego singla najmodniejszej kapeli - pewnoci, e wejcie w jego posiadanie wszystko zmieni, e mona bdzie potwierdza jego istnienie cigym dotykaniem, macaniem go we wasnej kieszeni. To nie byo uczucie, ktre mgby ywi dorosy, dojrzay czowiek. Byo o wiele prymitywniejsze, pynce z samych trzewi. Z nagym zdziwieniem Jay odkry, e waciwie od dwudziestu lat nie mia adnych pragnie, e w zasadzie ju nie poda niczego. - Jakbym... nagle znowu znalaz si na Pog Hill - owiadczy, w peni wiadomy, e Kerry i tak go nie zrozumie. - Jak gdyby w ogle nie byo tych ostatnich dwudziestu lat. Twarz Kerry wyraaa kompletne zmieszanie. - Nie mog uwierzy, e pod wpywem nagego impulsu kupie dom - oznajmia. Samochd, tak. Czy motocykl. OK. Gdy si nad tym zastanowi, jestem gotowa przyzna, e byby do tego zdolny. Ostatecznie to tylko due zabawki dla duych chopcw. Ale dom?! Pokrcia gow z wyrazem cakowitego zagubienia. - I co zamierzasz z nim zrobi? - Zamieszka w nim - odpar Jay z prostot. - Tam pracowa. - Ale przecie to gdzie we Francji. - Irytacja nadaa tonowi jej gosu ostrego zabarwienia. - Jay, ja nie mog sobie pozwoli na grzniecie tygodniami we Francji. W przyszym miesicu zaczynam nowy program. Mam zbyt wiele zobowiza. Suchaj, czy w pobliu jest chocia jakie lotnisko? - Urwaa gwatownie, spogldajc uwanie na podrn torb, jakby po raz pierwszy rejestrujc jej obecno - obecno walizki, a take jego podrny strj. Na czole pomidzy brwiami, pojawia si jej gboka bruzda. - Posuchaj, Kerry... Kerry wzniosa do we wadczym gecie. - Jed do domu - polecia. - To nie jest odpowiednie miejsce na podobn dyskusj. Jed do domu, Jay, zrelaksuj si, a gdy wrc, wszystko omwimy na spokojnie. OK? - Jej gos brzmia teraz powcigliwie: mona by odnie wraenie, e zwraca si do nadpobudliwego maniaka. Jay pokrci gow. - Ja nie wracam - owiadczy stanowczo. - Musz na jaki czas std wyjecha. Przyszedem, eby ci powiedzie do widzenia.

Nawet w tym momencie Kerry nie okazaa zaskoczenia. Irytacj, owszem. Niemal zakrawajc na gniew. Ale pozostaa pewna wasnej pozycji, niewzruszona w swej postawie i przekonaniu. - Znowu si urne, Jay - stwierdzia autorytatywnie. - I zupenie nie przemylae tej decyzji. Zjawiasz si tu i ni std, ni zowd czstujesz mnie jakim idiotycznym pomysem fundowania sobie drugiego domu, a gdy ja natychmiast nie wpadam z tego powodu w zachwyt... - To nie ma by mj drugi dom. Ton jego gosu zaskoczy ich oboje. Przez moment zabrzmia wrcz brutalnie. - A to co, do jasnej cholery, ma znaczy? - spytaa niskim, gronym gosem. - e mnie w ogle nie suchasz. Obawiam si, e tak naprawd nigdy nie suchaa tego, co do ciebie mwi. - Urwa na moment. - Zawsze powtarzasz mi, e wreszcie powinienem dorosn, podejmowa wasne decyzje, usamodzielni si. Ale w rzeczywistoci cieszysz si, e jestem permanentnym lokatorem w twoim domu, e we wszystkim czuj si od ciebie zaleny. Nie mam niczego, co naley do mnie. Kontakty, przyjaciele - s twoi, nie moi. Ty nawet wybierasz dla mnie ubrania. A tymczasem ja mam pienidze, Kerry, mam swoje ksiki, nie jestem nieszcznikiem zmuszonym do godowania na poddaszu. Ton Kerry, gdy po chwili si odezwaa, by rozbawiony, nawet nieco pobaliwy. - A wic to w tym rzecz? Zamierzasz ogosi drobn deklaracj niepodlegoci? - Jej pocaunek musn jego policzek. - W porzdku. Nie masz ochoty na to przyjcie. Nigdy nie miae. Przepraszam, e nie zauwayam tego rano. OK? - Pooya mu rk na ramieniu i rozpyna si w umiechu. Patentowanym umiechu Kerry ONeill. - Prosz, posuchaj. Posuchaj mnie chocia raz. Czy dlatego Joe zachowa si tak, a nie inaczej, zastanawia si w tym momencie. Bo o wiele atwiej odej bez jednego sowa, znikn bez wzajemnych oskare, bez ez, okrzykw niedowierzania. Uciec od poczucia winy. Jay jednak nie potrafi tak postpi wobec Kerry. Ona co prawda ju go nie kochaa, wiedzia to. By moe zreszt nigdy go nie kochaa. Mimo to nie potrafi jej tego zrobi. Zapewne dlatego, e wiedzia, jak by si potem czua. - Sprbuj mnie zrozumie. To miejsce... - jednym szerokim gestem obj klub, owietlon jaskrawymi neonami ulic, pochmurne, ciemne niebo, cay Londyn: ciko dyszcy, ciemny, wiejcy groz. - Ja ju nie nale do tego miejsca. Nie mog myle, gdy tu jestem. Cay czas nic nie robi, tylko czekam, by co si wydarzyo, by objawi mi si jaki szczeglny znak...

- Och, na rany Chrystusa, doronij wreszcie! - Nagle Kerry wpada w furi, skrzeczc tonem wciekego ptaszyska. - Czy to ma by wymwka? Jaki idiotyczny angst? Gdyby mniej czasu powica na ckliwe wspominanie tego starego sukinsyna, a w zamian wreszcie rozejrza si wok, gdyby tylko przyj odpowiedzialno za wasne ycie i przesta wyczekiwa na specjalne znaki, niezwyke omeny... - Przecie ja wanie to robi - przerwa jej w p zdania. - Wanie bior odpowiedzialno za wasne ycie. Robi to, co zawsze kazaa mi robi. - Ale ja nigdy nie miaam na myli jakiej bezsensownej ucieczki do Francji! - Teraz w jej gosie pobrzmiewaa ju panika. - Nie wolno ci postpowa w taki sposb! Ostatecznie jeste mi co winien! Dwch minut nie przetrwaby beze mnie. Zawsze przedstawiaam ci odpowiednim ludziom, wykorzystywaam dla ciebie swoje kontakty. Beze mnie bye niczym, objawieniem jednej ksiki, pieprzonym uzurpatorem... Przez chwil Jay przyglda si jej beznamitnie. To dziwne, pomyla chodno, jak szybko agodna ania moe si przemieni w zjadliw wiedm. Czerwone usta Kerry byy teraz cienk krech, wykrzywion straszn zoci. Jej oczy zmieniy si w dwie wskie szparki. Wcieko, dobrze znana, przynoszca wyzwolenie, otulia go nagle niczym mikki paszcz. Wybuchn gonym miechem. - Podaruj sobie te bzdury - oznajmi stanowczym gosem. - To by zawsze ukad przynoszcy oboplne korzyci. Przecie uwielbiaa szafowa moim nazwiskiem na wszelkich moliwych przyjciach, prawda? Byem atrakcyjnym dodatkiem do twojego stroju. Pokazywanie si ze mn dobrze wpywao na twj wizerunek. To jak z tymi ludmi czytajcymi poezj w metrze. Wszyscy widzieli ci razem ze mn i automatycznie zakadali, e jeste prawdziw intelektualistk, a nie panienk usiujca wcisn si za wszelk cen do telewizji, niezdoln do choby jednej wasnej, oryginalnej myli. Wpia w niego wzrok - kompletnie zaskoczona i doprowadzona do wciekoci. Teraz miaa oczy szeroko rozwarte. - Co takiego?! - egnaj. - Odwrci si, by odej. - Jay! - Rzucia si w jego stron, walc z caej siy otwart doni w brezentow torb. Wewntrz butelki zaszeptay, po czym parskny gniewnie. - Jak miesz odwraca si do mnie plecami? - wysyczaa z wciekoci Kerry. Swego czasu bez skrupuw wykorzystywae moje kontakty, gdy tak ci byo wygodnie. Jak masz czelno odwraca si teraz ode mnie i oznajmia, e odchodzisz, nie udzielajc mi adnego sensownego wyjanienia? Jeeli potrzebujesz psychicznej przestrzeni - powiedz to.

A potem pojed do tego swojego francuskiego chateau, jeeli tego rzeczywicie potrzebujesz, ponapawaj si inn atmosfer, jeeli to miaoby jako ci pomc. Nagle spojrzaa na niego roziskrzonym wzrokiem. - Czy wanie o to chodzi? O kolejn ksik? - Jej gos by gosem wygodniaego wampira, jej gniew prze obrazi si nagle w ywe podniecenie. - Jeeli w tym rzecz, musisz mi to powiedzie, Jay. Przynajmniej tyle jeste mi winien. Po tych wszystkich latach... Jay spojrza na ni. Jake prosto byoby teraz powiedzie tak. Da jej co, co mogaby zrozumie. Usprawiedliwi, wybaczy. - Nie wiem - odpar w kocu. - Ale nie sdz. W tym momencie pojawia si takswka i Jay zatrzyma j machniciem rki. Wrzuci bagae na tylne siedzenie, po czym sam wskoczy do rodka. Kerry wydaa okrzyk frustracji i trzasna doni w szyb samochodu, jakby to bya jego twarz. - W porzdku! A wic uciekaj! Ukryj si przed ludmi! Jeste taki sam jak ten staruch - zwyczajny nieudacznik i yciowy tchrz! To jedyne na co ci sta! Jay! Jaaay! Gdy takswka gadko ruszya spod krawnika, Jay umiechn si szeroko i opar o brezentow torb. Z jej wntrza wydobyy si ciche, pobrzkliwe dwiki aprobaty, ktre towarzyszyy mu ju przez ca drog na lotnisko.

12
Pog Hill, lato 1975 W miar upywu letnich dni, Jay coraz czciej zjawia si na Pog Hill Lane. Joe wita go z zadowoleniem, ale kiedy chopiec nie przychodzi, nigdy nie komentowa tego faktu. Jay wiele czasu spdza wic take na sekretnych zabawach nad kanaem lub w pobliu linii kolejowej, obserwujc uwanie swoje niepewne terytorium, zawsze czujnie wypatrujc, czy nie nadchodzi Zeth ze swoimi przyjacimi. Jego skrytka nad luz nie bya ju bezpieczna, Jay zabra wic stamtd puszk ze skarbami i zacz si rozglda za pewniejszym schowkiem. W kocu zdecydowa si na wrak samochodu tkwicy na wysypisku - przylepi puszk mocn tam do spodu przerdzewiaego baku. Jay bardzo polubi to stare auto. Ukryty przed ciekawskimi oczami za grub zason zieleni, godzinami urzdowa rozoony w jego wntrzu na jedynym pozostaym siedzeniu, chonc zapach starej, zbutwiaej skry. Raz czy dwa usysza w pobliu gosy Zetha i jego kolekw, jednak gdy kuca w niskim kadubie samochodu - ciskajc kurczowo w doni amulet od Joego - nie sposb byo go dojrze, o ile nie przeprowadzio si bliskiej i starannej lustracji okolic wraku. Jay patrzy wic i sucha, zachwycony, e moe bezkarnie szpiegowa wrogw. W takich chwilach niezachwianie wierzy w moc swojego amuletu. Kiedy lato nieubaganie zaczo si zblia ku kocowi, Jay ze zdumieniem odkry, e zdy bardzo polubi Kirby Monckton. Pomimo swojej pocztkowej niechci, znalaz tu co, czego nie dowiadczy w adnym innym miejscu. Lipiec i sierpie przepyway powoli, niczym potne biae szkunery. Jay za wpada na Pog Hill Lane niemal co dzie. Niekiedy przebywa sam na sam z Joem, jednak a nazbyt czsto pojawiali si w domu starszego pana rozmaici gocie - ssiedzi i przyjaciele - bo Joe zdawa si nie mie rodziny. Jay by zazdrosny o czas, ktry spdza razem z Joem, bardzo niechtnie dzieli si nim z innymi ludmi, natomiast Joe zawsze serdecznie wita wszystkich przychodzcych, rozdawa im skrzynki owocw, pczki marchwi czy pokane worki ziemniakw. Komu dawa butelk wina z jeyn, a komu innemu przepis na proszek do czyszczenia zbw. By specjalist od napojw miosnych, herbatek zioowych, cudownych saszetek. Gocie przychodzili do niego, otwarcie po warzywa i owoce, ale czsto przesiadywali, szepczc mu co do ucha, a potem wychodzili z malekimi paczuszkami, owinitymi w bibu bd skrawkami flaneli, wcinitymi w do lub w kiesze.

Joe nigdy nie bra od nikogo pienidzy. Niekiedy ludzie przynosili mu co w podzice: bochenek chleba, domowy placek z misem czy papierosy. Jay zastanawia si, skd Joe bierze pienidze i jak zamierza uzbiera te 5000 funtw na swj wymarzony chateau. Ale kiedy wspomina o tym starszemu panu, ten tylko wybucha miechem. Gdy zowrogo zacz si zblia wrzesie, kady dzie nabiera specjalnego, gbokiego znaczenia, jakiej mitycznej jakoci. Jay wdrowa brzegiem kanau w oparach nostalgii. Zapisywa w zeszycie to, czego dowiedzia si od Joego w czasie ich dugich rozmw ponad krzewami czarnej porzeczki, a potem odtwarza w mylach swoje zapiski, gdy tylko kad si do ka. Godzinami przemierza na rowerze teraz ju dobrze znane cieki i gboko wdycha przepojone sadz powietrze. Wspina si na Upper Kirby Hill, wpatrywa si w fioletowoczarny obszar Gr Penniskich i marzy, by mg zosta tu ju na zawsze. Joe natomiast zdawa si niewzruszony. Niezmiennie zbiera owoce, ukada je starannie w skrzynkach, przerabia spady na dem, wynajdywa dziko rosnce zioa, by je zrywa w czasie peni. Na wrzosowiskach zbiera czarne jagody, a na nasypie kolejowym jeyny. Ze swoich pomidorw produkowa chutney, z kalafiorw - pikantne pikle. Marynowa te cebul na zim, zalewa olejem ostr papryk i rozmaryn, przygotowywa woreczki z lawend na bezsenno oraz z biedrzecem na szybkie gojenie ran. Poza tym, oczywicie, produkowa wino. Cae lato upyno Jayowi pod znakiem aromatu wina: fermentujcego, nabierajcego wieku i smaku. A byo to wino najrozmaitszych rodzajw: z burakw, ze strkw groszku, z malin, z kwiatu czarnego bzu, z owocw ry, z tuber, ze liwek, z pasternaku, z imbiru i z jeyn. Cay dom przypomina jedn wielk destylarni - rondle z owocami pyrkotay na piecu, gsiory na pododze czekay na przelanie pynu do butelek, mulinowe cierki suce do przecierania owocw suszyy si na linkach, a w pobliu, w schludnych rzdkach, stay gotowe do uytku wiadra, butle i butelki, przetaki oraz lejki rnych rozmiarw. Joe trzyma swj kocio destylacyjny w piwnicy: wielki, miedziany, przypominajcy gigantyczny czajnik i cho zapewne stary - pieczoowicie wypolerowany. Joe uywa go do produkcji wasnego spirytu - surowego, przezroczystego alkoholu wyciskajcego z oczu zy - ktry wykorzystywa do przetwarzania letnich owocw uoonych w byszczcych rzdach na pkach w piwnicy. Joe nazywa ten alkohol wdk z ziemniakw, kartoflanym sokiem. Mwi, e jest siedemdziesicioprocentowy. czy go z rwnymi ilociami owocw i cukru, i w ten sposb wytwarza swoje likiery. Z wini, ze liwek, z czerwonych porzeczek i z jagd. Owoce barwiy likwor na fioletowo, czerwono i czarno - a przynajmniej tak si wydawao w mdym wietle piwnicy. Kady soik, kada butelka byy starannie opisane i opatrzone dat.

Stao ich tam duo wicej, ni kiedykolwiek mgby zje czy wypi jeden czowiek. Ale Joe si tym nie przejmowa; tak czy owak rozdawa wikszo butelek i soikw. Poza winem i odrobin demu truskawkowego do porannej grzanki, Joe nie tyka adnych swoich wymylnych przetworw czy alkoholi. A przynajmniej Jay nigdy nie widzia, by to robi. Podejrzewa, e starszy pan sprzedaje te zaprawy w zimie, chocia do tej pory nie zauway, by Joe kiedykolwiek wzi od kogo pienidze. Po prostu wszystko rozdawa. We wrzeniu Jay wrci do szkoy. Moorlands pozostao takie samo, jakim je pamita: dominowa tam zapach kurzu, pynu dezynfekcyjnego, pasty do podg i starej frytury. Rozwd rodzicw przebieg w miar gadko - poprzedzony wieloma paczliwymi telefonami od matki i przekazami pieninymi od Chlebowego Barona. O dziwo, Jay pozosta zupenie niewzruszony tym faktem. W czasie lata jego wcieko wygasa i przeksztacia si w chodn obojtno. Teraz z jakiego bliej niesprecyzowanego powodu gniew wydawa mu si czym dziecinnym. Co miesic pisywa do Joego, mimo e starszy pan nie odpowiada regularnie na jego listy. Poinformowa, e z pisaniem u niego krucho, i ograniczy si do kartki na Boe Narodzenie oraz kilku linijek pod koniec kadego semestru. Jednak jego milczenie nie niepokoio Jaya. Wystarczya mu wiadomo, e Joe by tam, gdzie by powinien. W lecie Jay znowu pojecha do Kirby Monckton. Czciowo dlatego, e o to nalega, jednak nie umkno jego uwagi, e ta decyzja w skrytoci ducha ucieszya take rodzicw. Matka wanie rozpoczynaa w Irlandii zdjcia do filmu, natomiast Chlebowy Baron zamierza spdzi wakacje na swoim jachcie w towarzystwie - jak wie niosa - modej modelki o imieniu Candide. Jay umkn wic do Kirby Monckton z uczuciem wielkiej ulgi.

13
Pary, marzec 1999 Spdzi noc w poczekalni. Nawet przespa si przez chwil w jednym z plastikowych, ergonomicznie uksztatowanych, pomaraczowych foteli na lotnisku Charlesa de Gaullea chocia by zbyt podniecony, by si naleycie zrelaksowa. Wydawao mu si, e drzemie w nim niewyczerpane rdo energii, dynamo umiejscowione gdzie w okolicach eber. Zmysy mia nadnaturalnie wyczulone. Wszelkie zapachy - pynu do mycia podg, potu, dymu papierosowego, perfum, porannej kawy - uderzay w niego potnymi falami. O pitej rano porzuci wszelkie pretensje do snu i poczapa do kafeterii na rogaliki i filiank przesodzonej czekolady. Pierwszy ekspres do Marsylii odchodzi o szstej dziesi. Nastpnie pocig osobowy mia go zabra do Agen, skd ju takswk mg dojecha do... no wanie, jak to si nazywao? Mapa doczona do broszury bya zaledwie oglnym szkicem, Jay mia jednak nadziej, e gdy dotrze do Agen zdoa uzyska dokadniejsze wskazwki. Poza tym sama podr sprawiaa mu przyjemno, owo pdzenie do miejsca, ktre na razie byo jedynie mglistym krzyykiem na mapie. Mia wraenie, e pijc wino Joego, niespodziewanie staje si samym Joem, znaczcym przebyty dystans na mapie, zmieniajcym tosamo w zalenoci od wasnych upodoba i kaprysw. Jednoczenie czu si lejszy, wyzwolony od gniewu i poczucia krzywdy, ktre towarzyszyy mu od dugiego czasu, stanowiy bezsensowny balast przez tak wiele lat. Jeeli zawdrujesz do daleko - mawia Joe - wszelkie reguy ulegn zawieszeniu. Teraz wreszcie Jay zaczyna rozumie jego sowa. Prawda, lojalno, tosamo. Owe pojcia wi nas z miejscami i obrazami, ktre po pewnym czasie mog ju zupenie nie przystawa do naszego ycia. Mona zosta, kim si tylko chce. Jecha choby na kraniec wiata. Na lotniskach, dworcach autobusowych i stacjach kolejowych wszystko moe si wydarzy. Tam nikt nie zadaje adnych pyta. Ludzie osigaj stan bliski niewidzialnoci. W takich miejscach kady jest jedynie jednym spord tysicy pasaerw. Nikt nikogo nie rozpoznaje. Nikt o nikim wczeniej nie sysza. Jay zdoa przespa par godzin w pocigu. We nie - nad wyraz realistycznym - ujrza samego siebie biegncego wzdu kanau w Nether Edge, na prno usiujcego dogoni oddalajcy si pocig z wglem. Z niezwyk wyrazistoci widzia przestarza, metalow konstrukcj wagonw. Czu zapach pyu wglowego i zjeczaego smaru do wagonowych osi. W ostatnim wagonie ujrza Joego, ktry siedzia w swoim pomaraczowym kombinezonie

grniczym i kolejarskiej czapce na stercie wgla, machajcego mu na do widzenia butelk domowego wina w jednej i map wiata w drugiej doni, woajcego co metalicznym gosem, dobiegajcym jednak ze zbyt wielkiej oddali, aby dosysze sowa. Obudzi si trzydzieci par kilometrw przed Marsyli z nieprzepartym pragnieniem wychylenia czego mocniejszego. Za oknami jasnym, przymglonym pasem cign si wiejski krajobraz. Jay poszed do baru, zamwi wdk z tonikiem, wysczy drinka powoli, po czym zapali papierosa. Wci mia wraenie, e palc, oddaje si zakazanej rozkoszy zagrao w nim poczucie winy zabarwione radosnym uniesieniem, jak wtedy, gdy zamiast do szkoy bieg na wagary. Jeszcze raz wycign broszur z kieszeni. Teraz ju bya bardzo pomita - tani papier zaczyna si przeciera na zgiciach. Przez chwil pomyla, e wreszcie poczuje si inaczej, e w kocu opuci go to niezwyke poczucie przymusu. Ale nie. Wci w nim tkwio. W brezentowej torbie lecej tu obok, na siedzeniu, Specjay rozpieray si i gulgotay w rytm stukotu pocigu, a w ich wntrzu osad dawno minionych letnich miesicy kbi si niczym karmazynowy mu zmconej rzeki. Jay nie mg si ju doczeka, kiedy wreszcie dotrze do Marsylii.

14
Pog Hill, lato 1976 Czeka na dziace. Radio przywizane kawakiem sznurka do gazi grao do gono, ale Jay wyranie sysza, e Joe piewa w rytm - tym razem Boys Are Back In Town grupy Thin Lizzy - swoim penym, wodewilowym gosem. Sta odwrcony plecami, schylony nad kp specjalnej odmiany malin z sekatorem w doni. Przywita Jaya, nie odrywajc si od pracy, wci zwrcony do niego plecami, jak gdyby Jay nigdy nie wyjeda. W pierwszej chwili chopiec pomyla, e Joe zdecydowanie si postarza - jego wosy pod wytuszczon czapk zdaway si przerzedzone, a pod T - shirtem bardzo ostro rysoway si kruche dyski krgosupa - jednak gdy starszy pan si w kocu odwrci, Jay spostrzeg, e to wci ten sam, niezmieniony Joe o ywo niebieskich oczach i umiechu bardziej odpowiednim dla czternastolatka ni szedziesiciopicioletniego mczyzny. Na szyi mia zawieszony jeden ze swoich czerwonych, flanelowych amuletw. Gdy Jay uwanie rozejrza si po dziace, zauway e podobne talizmany znajduj si na kadym drzewie, na kadym krzaku, nawet na rogach cieplarni i inspektw skonstruowanych domowym sposobem. Klosze ze soikw i odpowiednio ucitych plastikowych butelek po lemoniadzie, chronice kiekujce nasiona, te miay zawizany wok kawaek czerwonego sznureczka bd starannie wyrysowany tym samym kolorem jaki znak. Mg by to kolejny wymylny art starszego pana - jak puapki na skrki czy szerbetowy krzew - jednak tym razem humor Joego cechowa jaki ponury upr, przywodzcy na myl czowieka w oblonym miecie. Jay spyta go o te wszystkie amulety, spodziewajc si w odpowiedzi tradycyjnego dowcipu, szelmowskiego

przymruenia oka, a tymczasem wyraz twarzy Joego pozosta nadzwyczaj powany. - To dla ochrony, chopcze - oznajmi cichym gosem. - Dla ochrony. Wiele czasu zabrao Jayowi zrozumienie, jak bardzo powane byo to owiadczenie. Lato wio si leniwie, niczym piaszczysta, wiejska droga. Jay wpada na Pog Hill Lane w zasadzie co dzie, a kiedy czu nieprzepart ochot pobycia w samotnoci, wwczas szed do Nether Edge i nad kana. Niewiele si tam zmienio. Na wysypisku przybyo wspaniaoci: kilka lodwek, worki ze starymi ubraniami, zegar z uszkodzon obudow, karton wypchany zniszczonymi ksikami w tanich wydaniach. Dziki kolei rwnie trafiay tam rozmaite skarby: gazety, czasopisma, poamane pyty gramofonowe, fajansowe kubki i spodki, puszki, butelki nadajce si do skupu. Kadego ranka Jay przeczesywa tory i ich bezporednie ssiedztwo, zbierajc to, co wydawao mu si cenne bd interesujce, po czym dzieli si

swoimi znaleziskami z Joem w jego domu. Starszy pan nie marnowa niczego. Stare gazety wdroway na kompost. Kawaki chodnika powstrzymyway rozrost chwastw na warzywnych grzdkach. Plastikowe torby osaniay gazie owocowych drzew i odstraszay ptaki. Joe zademonstrowa Jayowi, jak robi klosze dla osony modziutkich sadzonek i kiekujcych nasion z zaokrglonych czci butelek od lemoniady i jak wykorzystywa stare, zuyte opony w charakterze rozsadnikw dla ziemniakw. Pewnego dnia spdzili cae popoudnie na taszczeniu wyrzuconej lady chodniczej w gr nasypu, by j przerobi na inspekt. Zom i stare ubrania sortowali do odpowiednich kartonw i potem Joe sprzedawa je wdrownemu handlarzowi staroci. Oprnione puszki po farbach i plastikowe wiaderka staway si doniczkami na roliny. W zamian za te wszystkie skarby Joe odkrywa przed Jayem sekrety ogrodu. Powoli chopiec nauczy si odrnia lawend od rozmarynu i hyzop od szawi. Nauczy si, jak smakowa gleb - trzeba byo wrzuci szczypt pod jzyk, jak czowiek sprawdzajcy jako tytoniu - by okreli jej kwasowo. Jay nauczy si take umierza bl gowy za pomoc rozkruszonej lawendy, a ciskanie w doku - mit pieprzow. Dowiedzia si, jak parzy herbatk z rumianku na lepszy sen. Nauczy si sadzi margerytki na poletkach ziemniaczanych dla odstraszania szkodnikw, zrywa czubki pokrzyw na piwo, a take wyrysowywa grabiami znak chronicy od zego uroku, ilekro nad ogrodem przeleciaa sroka. Oczywicie zdarzao si, e niekiedy starszy pan nie mg si powstrzyma od jakiego artu. Jak na przykad wtedy, gdy da mu do smaenia cebulki onkili zamiast normalnej cebuli lub gdy kaza mu sadzi pod potem dojrzae truskawki, by sprawdzi, czy wyrosn z nich nowe krzaczki. Ale przez wikszo czasu Joe zachowywa si bardzo powanie - a przynajmniej tak sdzi Jay - i najwyraniej czerpa przyjemno z nowej dla siebie roli nauczyciela. Pewnie ju wtedy wiedzia, e to wszystko zmierza ku kocowi, chocia w owym czasie Jay niczego nie podejrzewa i tego lata czu si najszczliwszy w yciu, gdy siedzia na dziace Joego i sucha z nim razem radia, czy sortowa zom i szmaty, lub gdy trzyma szatkownic do warzyw i gdy razem selekcjonowali owoce na nastpn parti wina. Porwnywali warto muzyczn Good Vibrations (wybr Jaya) z wartoci Brand New Combine Harvester (wybr Joego). Jay czu si bezpieczny, chroniony przez dobre moce, jakby znalaz si nagle w niewielkim zaomku wiecznoci, ktry mia trwa w nieskoczono i nigdy go nie zawie. Wszystko wok jednak ulegao nieznacznej zmianie. By moe tkwia ona w samym Joem: niezwykym dla niego niepokoju, nadzwyczaj rozwanym spojrzeniu, malejcej liczbie goci - czasami przez cay tydzie przychodziy zaledwie dwie osoby - lub w niezwykej, zowrogiej ciszy panujcej na Pog Hill Lane. Nie

byo ju sycha adnych stukw i pukw, adnego podpiewywania, na linkach suszyo si coraz mniej prania, a klatki dla krlikw i gobniki stay porzucone, popadajc w ruin. Joe czsto chadza na skraj swojej dziaki i w milczeniu spoglda na lini kolejow. Pocigw te jedzio teraz coraz mniej - jedynie dwa pasaerskie dziennie na torach dalekobienego ruchu, a poza tym przetaczay si tam jedynie lokomotywy manewrowe i wzki z wglem zmierzajce ku skadowisku zlokalizowanemu na pnocnym skraju miasteczka. Szyny - tak wiecce i wypolerowane zeszego lata - teraz zaczynaa pokrywa rdza. - Po mojemu planuj zamkn t lini - rzuci Joe pewnego razu. - W nastpnym miesicu pewno przyjd i wyburz Kirby Central. - Kirby Central to bya budka drnika nieopodal stacji. - A zaraz potem budk w Pog Hill, o ile si nie myl. - Ale to twoja cieplarnia - zaprotestowa Jay. Od kiedy zna Joego ten zawsze wykorzystywa zapuszczon budk drnika pooon pidziesit metrw od jego dziaki na swoj cieplarenk, ktr zapeni delikatnymi, ciepolubnymi rolinami, krzewami pomidorw, dwoma drzewkami brzoskwiniowymi i winorol pnc si ku powale, wymykajc si na biay dach w kaskadzie szerokich, jasnych lici. Joe wzruszy ramionami. - Zwykle od razu je burz - owiadczy. - I tak miaem duo szczcia. Powdrowa wzrokiem ku czerwonym woreczkom przybitym do tylnej ciany, po czym wycign rk i chwyci jeden z nich pomidzy palce. - Do tej pory bylimy roztropni - dorzuci. - Nie przycigalimy cudzej uwagi. Ale gdy zamkn lini, wtedy zjawi si tu ludzie, by zdemontowa trakcj, dojd do Pog Hill i do Nether Edge. Mog siedzie tu miesicami. A ten grunt, to wasno kolei. Ja i ty, chopcze, jestemy tu bez prawnymi intruzami. Jay powdrowa wzrokiem za jego spojrzeniem, chonc - jakby po raz pierwszy w yciu - cay pas dziaki, rwne rzdy warzyw, szklarnie, setki plastikowych rozsadnikw, dziesitki drzewek owocowych, gste krzewy malin, czarnej porzeczki, kpy rabarbaru. To zabawne, ale nigdy dotd nie przyszo mu do gowy, e znajduj si na obcym terenie. - Ach, tak. Ale czy sdzisz, e bd chcieli zabra sobie te grunty? Joe nie spojrza na niego. Oczywicie, e bd chcieli zabra te grunty. Ujrza to wyranie w rysach starszego pana, w wywaonym wyrazie jego twarzy - jak wiele czasu trzeba, by to wszystko gdzie przesadzi? Jak wiele, by odbudowa taki ogrd? Zabior t ziemi nie dlatego, e jej naprawd potrzebuj, ale dlatego, e naley do nich i e mog z ni zrobi, co zechc. To ich terytorium: nieuytek czy nie, ale ich wasno. Jayowi nagle ywo

stan przed oczami Zeth i jego kumple w momencie, gdy Zeth posa kopniakiem radio w powietrze. Ci, ktrzy przyjd zabiera ten grunt, bd mieli taki sam wyraz twarzy, kiedy zaczn zrwnywa nasyp kolejowy, wyburza cieplarenk, wyrywa roliny i krzewy, ry buldoerem sodkie kpy lawendy i grusze z na wp dojrzaymi owocami; gdy bd brutalnie wygrzebywa z ziemi ziemniaki i marchew, i pasternak, i te wszystkie tajemnicze, egzotyczne roliny, ktre Joe gromadzi przez cae swoje ycie. Jay poczu, jak nagle wzbiera w nim straszliwa furia i pici zaciskaj mu si bolenie na ceglanym murku. - Im nie wolno tego robi! - wykrzykn zapalczywie. Joe znowu wzruszy ramionami. - Oczywicie, e wolno. Teraz Jay w peni zrozumia znaczenie czerwonych amuletw zwieszajcych si z kadej gazi, z kadego wystajcego gwodzia, ze wszystkiego, co Joe pragn ocali. Amulety nie mog sprawi, by dominium Joego stao si niewidzialne, ale mog... co waciwie? Zatrzyma buldoery? Przecie to niedorzeczne. Joe nie odezwa si sowem. Jego oczy byy jasne i przepenione wewntrznym spokojem. Przez moment wyglda jak stary rewolwerowiec, pokazywany w setkach westernw, przypinajcy bro, by stan do ostatecznego pojedynku. Przez sekund wszystko - absolutnie wszystko - wydao si Jayowi moliwe. Cokolwiek miao si wydarzy w przyszoci, w owym momencie on wierzy niezachwianie w moc Joego i w moc jego magii.

15
Marsylia, marzec 1999 Pocig przyby do Marsylii okoo poudnia. Byo pochmurno, ale ciepo, wic Jay przebija si przez snujcy si bez celu tum z paszczem przewieszonym przez rami. W kiosku na peronie kupi par kanapek, ale wci czu si zbyt zdenerwowany, zbyt podniecony, by je. Pocig do Agen wjecha na stacj niemal z godzinnym opnieniem i potem przez ca drog wlk si niemiosiernie; ten etap podry mia mu zaj tyle samo czasu, co podr z Parya. Energia powoli z niego ulatywaa, a jej miejsce zajmowao wyczerpanie. Jay zapada w niespokojn drzemk pomidzy czstymi postojami na maych stacyjkach - by spragniony, godny i mia lekkiego kaca. Nie mg opanowa potrzeby czstego wycigania z kieszeni broszury tylko po to, by si upewni, e to wszystko nie jest jedynie wytworem jego wyobrani. Prbowa wczy radio i nastawi jak stacj, ale nie udao mu si zapa nic poza tpym szumem. W kocu pnym popoudniem dojecha do Agen. Znowu zaczyna si czu raniej, odzyskiwa wiadomo otaczajcego go wiata. Z okien pocigu widzia pola uprawne i farmy, sady i wieo zaoran ziemi o gbokiej barwie czekolady. Wszystko byo bardzo zielone. Wiele drzew ju piknie kwito - nadzwyczaj wczenie, zwaywszy, e to dopiero marzec, pomyla - ale potem zreflektowal si, e jego jedyne ogrodnicze dowiadczenia wizay si z Joem i obszarem pooonym ponad tysic kilometrw na pnoc. Z dworca wzi takswk i kaza si zawie do agencji nieruchomoci - adres widnia w broszurze majc nadziej, e uzyska tam pozwolenie na obejrzenie swojego nowego domu. Ale - szlag by to trafi! - agencja bya ju zamknita. Podniecony swoj ucieczk ku wolnoci Jay nigdy nie uwzgldni podobnej moliwoci w swoich planach. Co mia wic teraz zrobi? Znale hotel w Agen? Nie, pki nie obejrzy swojego domu. Swojego domu. Na t myl dosta gsiej skrki. Nastpnego dnia bya niedziela i najprawdopodobniej agencja znowu bdzie zamknita, a wtedy przyjdzie mu czeka a do poniedziakowego poranka. Gdy tak sta niezdecydowany pod zamknitymi na trzy spusty drzwiami, takswkarz, ktry go tu przywiz, zacz si niecierpliwi. Waciwie jak daleko std leao Lansquenet sous Tannes? Tam zapewne znajdzie jakie miejsce do spania, przynajmniej najzwyklejsze - w rodzaju jakiego chambre dhote. Teraz dochodzio wp do szstej. A wic zdy obejrze dom przed zapadniciem ciemnoci, choby tylko z zewntrz.

Pokusa bya nie do odparcia. Odwracajc si w stron znudzonego takswkarza, Jay z niezwyk dla siebie stanowczoci - pokaza mu map. - Vous pouvez my conduire tout de suite? Mczyzna zastanawia si przez moment, rozwaajc propozycj z leniw powolnoci typow dla mieszkacw tego regionu Francji. Jay wycign z kieszeni dinsw zwitek banknotw i pokaza je takswkarzowi. Ten wzruszy beznamitnie ramionami, po czym energicznym skinieniem gowy wskaza na tylne siedzenie. Nie umkno uwagi Jaya, e wcale nie zamierza pomc mu w zaadowaniu bagau. Jazda zaja im p godziny. Jay ponownie zapad w drzemk na przesiknitym zapachem skry i dymu papierosowego tylnym siedzeniu takswki, natomiast kierowca nieustannie pali gauloisey i wydawa pomruki zadowolenia, gdy przemyka bez wczania kierunkowskazu pomidzy samochodami, a potem gna wskimi drkami, wadczo naciskajc na klakson na kadym zakrcie, od czasu do czasu posyajc w powietrze stadka kur gdaczcych przeraliwie i gorczkowo machajcych skrzydami. Jay czu ju porzdny gd i mia nieprzepart ochot na drinka. Wczeniej przypuszcza, e gdy dotr do Lansquenet, znajdzie jakie miejsce, gdzie si bdzie mg posili. Teraz jednak, gdy przyglda si piaszczystym drogom, na ktrych takswka podskakiwaa wciekle, zaczyna w to powanie wtpi. Poklepa kierowc po ramieniu. - Cest encore loin? Ten wzruszy ramionami, wskaza palcem przed siebie, po czym do gwatownie zatrzyma samochd. - La. I rzeczywicie, dom tam sta, tu za niewielkim zagajnikiem. Skone, czerwone promienie niezbyt spektakularnego zachodu owietlay pobielone ciany i dachwki jakim tajemniczym blaskiem. Gdzie z boku Jay dostrzeg refleks wody, sad za - na fotografii zielony - by teraz pokryty pienist mas bladych kwiatw. Widok by przepikny. Zapaci takswkarzowi o wiele za duo z pozostaej mu jeszcze francuskiej gotwki i wystawi walizk na drog. - Attendezmoi ici. Je reviens tout de suite. Kierowca wykona jaki bliej nieokrelony ruch rk, ktry Jay uzna za znak zgody, po czym zostawiwszy takswk i walizk na skraju drogi, sam szybko pomaszerowa w kierunku kpy drzew. Kiedy doszed do zagajnika, wyraniej zobaczy dom i przyleg winnic. Fotografia w broszurze udzia oko, w adnym wypadku nie oddawaa skali

posiadoci. Jako miejskie dziecko Jay nie mia pojcia o areaach, ale te grunty wyday mu si teraz ogromnie rozlege. Z jednej strony wyznaczaa je droga i rzeka, za z drugiej - dugi ywopot cigncy si het poza dom, znikajcy gdzie daleko w polach. Na przeciwlegym brzegu rzeki Jay dostrzeg nastpny dom, may z niskim dachem, a jeszcze dalej wiosk iglic kocioa, drog wijc si wzdu rzeki, kilka nieduych budynkw. cieka do domu biega obok winnicy (ju zielenicej si i wypuszczajcej dugie pdy, ktre wyaniay si zawadiacko spomidzy morza chwastw) oraz obok zapuszczonego ogrodu warzywnego, gdzie zeszoroczne szparagi i karczochy wznosiy swe wochate gowy ponad tymi mleczami. Dojcie do domu zajo mu jakie dziesi minut. Gdy podszed bliej, zobaczy, e budynek - podobnie jak winnica i ogrdek warzywny - wymaga solidnej renowacji. Rowawa farba miejscami si uszczya i odchodzia patami od muru, odsaniajc szary, popkany tynk. Cze dachwek leaa roztrzaskana na zaronitej ciece. Okna na parterze kryy si za okiennicami bd zostay zabite deskami, natomiast niektre szyby na pitrze byy wybite i ziay czerni ohydnych szczerb. Frontowe drzwi zabito gwodziami. Odnosio si wraenie, e dom sta opuszczony od wielu lat. A tymczasem w ogrdku warzywnym dao si dostrzec oznaki czyjej niedawnej dziaalnoci. Jay obszed budynek dookoa, szacujc rozmiary zniszczenia. Spostrzeg, e wikszo uszkodze bya w zasadzie powierzchowna wynikaa z zaniedbania i dziaania si przyrody. W rodku wszystko mogo wyglda inaczej. Odkry miejsce, gdzie poamana okiennica odstawaa od tynku, tworzc szpar dostatecznie szerok, by zajrze do rodka. Wcisn twarz w szczelin. Wewntrz panowaa ciemno i sycha byo odgos kapicej wody. Nagle co w rodku si poruszyo. W pierwszej chwili Jay pomyla, e to szczury. Ale potem usysza ciche, skradajce kroki, chrobotanie o podog przypominajce szurgot podbitych metalowymi abkami butw przesuwajcych si po betonowej, piwnicznej posadzce. Z pewnoci wic nie byy to szczury. Zawoa cakiem absurdalnie: Hej! - i dwiki ustay. Zezujc przez szpar w okiennicy, Jay dojrza - a przynajmniej tak mu si zdawao e na linii jego wzroku przemieszcza si powoli jaki niewyrany cie: ksztat, ktry w zasadzie mona by uzna za posta w obszernej kapocie i czapce nasunitej gboko na oczy. - Joe? Joe?! Co za idiotyzm! Przecie to nie mg by Joe. Jay po prostu myla o nim tak wiele przez ostatnich kilka dni, e wszdzie zaczyna dostrzega jego obecno. To cakiem naturalny odruch, jak przypuszcza. Gdy ponownie spojrza w gb domu, posta - o ile tam

przedtem w ogle bya jakakolwiek posta - ju znikna. Dom spowijaa cisza. Jay dozna przelotnego uczucia rozczarowania, niemal smutku, ktrego jednak nie mia analizowa gbiej, bo przestraszy si, e wwczas okae si to jakim szalestwem, absurdalnym przekonaniem, e Joe rzeczywicie tu by i czeka na niego. Stary Joe, w swojej czapce, grniczych buciorach i wielkiej, lunej kapocie, czekajcy na niego w opuszczonym domu, yjcy z podw ziemi. Myli Jaya skieroway si w tym momencie bezlitonie ku ogrdkowi warzywnemu - przecie kto musia posia te roliny, pomyla z obkacz logik. Kto musia tu by. Spojrza na zegarek i ze zdumieniem spostrzeg, e siedzia przed domem ponad dwadziecia minut. A przecie dlatego poprosi takswkarza, eby czeka na niego przy szosie, bo nie zamierza spdza nocy w Lansquenet. To, co do tej pory zobaczy, kazao mu wtpi, czy w wiosce uda mu si znale jakiekolwiek miejsce na nocleg. Ponadto zrobi si ju strasznie godny. Puci si wic biegiem przez sad; gdy wypad zza zagajnika i tu przed szos pokona zakrt - poci si i ciko dysza. Tymczasem po takswce nie zostao ani ladu. Przekl szpetnie. Jego walizka i brezentowa torba leay bezadnie rzucone na pobocze. Kierowca, znudzony czekaniem na stuknitego Anglika, po prostu odjecha. Czy wic mu si to podobao, czy nie - musia tu ju pozosta.

16
Pog Hill, lato 1976 Kirby Central zostao zdemontowane w sierpniu. Jay by w pobliu, gdy je zamykali ukrywa si w wysokiej kpie rozsiewajcej nasiona wierzbwki - a gdy poszli, zabierajc ze sob zwrotnice, sygnalizacj wietln i wszystko inne, co mona by ukra, zakrad si po schodach w gr i zajrza przez okno. Schematy torw i rozkady pocigw wci walay si wewntrz, natomiast przekadnia zwrotnicy ziaa czarn dziur. Mimo to budka w dziwny sposb wygldaa na zamieszka, jakby drnik wyszed tylko na moment i za kilka minut mia powrci. Jay spostrzeg te, e zostao tam wiele szka, ktre mona by dobrze spoytkowa, gdyby tylko razem z Joem przy targali je na Pog Hill Lane. - Daj spokj, chopcze - powiedzia jednak Joe, gdy Jay mu o tym zameldowa. - I tak bd mia pene rce roboty tej jesieni. Jay nie potrzebowa adnego wyjanienia tych sw. Od pocztku sierpnia Joe coraz powaniej przejmowa si losami swojej dziaki. Rzadko mwi o tym otwarcie, ale niekiedy przerywa prac i wbija wzrok w swoje drzewka, jakby ocenia, jak wiele ycia im jeszcze zostao. Czasami zatrzymywa si, by pogadzi gadk kor jaboni czy liwy i wwczas zaczyna przemow - do siebie czy do Jaya - cichym gosem. Zawsze, mwic o drzewach, uywa ich nazwy gatunkowej i przemawia tak, jakby byy ludmi. - Mirabelka. Niele ronie, co? To francuska liwka, ta, doskonaa na dem, wino, czy tak po prostu do jedzenia. Podoba jej si tu, na nasypie, gdzie sucho i sonecznie. Zamilk na chwil, po czym oznajmi: - Za stara ju jest, by j przenie. Zapucia korzenie gboko, pewna, e pozostanie w tym miejscu na zawsze, a tu nagle taka historia. To dopiero otry. By to najbardziej bezporedni sposb, w jaki Joe odnis si do problemw swojej dziaki. - Teraz chc wyburzy Pog Hill Lane. - Gos Joego podnis si wyranie i nagle Jay zda sobie spraw, e po raz pierwszy widzi go w stanie zblionym do gniewu. - Pog Hill Lane, tkwic tu od ponad wieku, zbudowan, gdy w Nether Edge bya jeszcze kopalnia, a nad kanaem pracowali marynarze. Jay wybauszy oczy. - Wyburzy Pog Hill Lane? Masz na myli domy? Joe skin gow.

- Dzi przyszed do mnie list. Poczt - oznajmi sucho. Te otry uwaaj, e tu jest niebezpiecznie. Chc wyburzy wszystko wok. Wszystkie szeregi. Jego twarz, niby rozbawiona, wyraaa ponur determinacj. - Wyburzy. Po tak dugim czasie. Mieszkam tu od trzydziestu dziewiciu lat - od chwili gdy zamknli kopalnie w Upper Kirby i Nether Edge. Kupiem grniczy dom od magistratu. Ale nie ufaem im, o nie. Nawet wtedy... - urwa, wznoszc sw lew, kalek do w gecie ironicznego salutu. - Czego jeszcze chc, ha? Tam na dole zostawiem swoje trzy palce. Niemale kosztowao mnie to piorustwo ycie. Po mojemu wic, powinienem by co dla nich wart. Oni powinni pamita takie rzeczy! Jay wpatrywa si w niego z rozdziawionymi ustami. Takiego Joego nie widzia nigdy przedtem. Szczeglny podziw i strach kazay mu milcze. A potem Joe urwa rwnie gwatownie, jak zacz, i pochyli si troskliwie nad wieo zaszczepion gazi. - Wydawao mi si, e to si stao w czasie wojny - wy krztusi w kocu Jay. - Co takiego? Jaskrawoczerwona szmatka czya szczepk z gazi. Joe posmarowa to miejsce czym w rodzaju ywicy wydajcej ostr, soczyst wo. Pokiwa sam do siebie gow, wyranie usatysfakcjonowany postpami drzewa. - Mwie mi, e stracie palce w Dieppe - dry te mat Jay. - Podczas wojny. - Ach, tak - Joe wcale nie wyglda na skonsternowanego. - Tam na dole te si toczya wojna. Straciem je, kiedy miaem szesnacie lat - zmiadyy si pomidzy dwoma wagonikami w 1931. Potem nie chcieli mnie wzi do wojska. Wtedy zapisaem si do grupy Bevana. Tego samego roku mielimy trzy zaway. Siedmiu wpado w po trzask pod ziemi, gdy obsun si tunel. Nie byli nawet prawdziwymi mczyznami, niektrzy mieli tyle lat co ja. A byli te modsi. Kiedy si skoczyo czternasty rok ycia, mona si byo zatrudni w kopalni za stawk dorosego chopa. Pracowalimy na podwjnych zmianach, eby ich stamtd wycign. Syszelimy ich za cian zwaliska - krzyczeli i pakali - ale ilekro chcielimy ich sign, zapadaa si kolejna cz chodnika. Pracowalimy w ciemnociach z powodu palnych gazw, po kolana w mule. Bylimy przemoczeni i na wp przyduszeni. Wiedzielimy, e w kadej sekundzie strop moe si zawali, ale si nie poddawalimy. A do chwili gdy przyszli bosowie i zamknli cay korytarz. - Joe spojrza na Jaya z nie zwyk gwatownoci, z zastarza furi. - Nie mw mi wic, e nie byem na wojnie, chopcze oznajmi ostrym gosem. - Wiem rwnie wiele o wojnie - o tym, czym na prawd jest wojna co ci chopcy we Francji.

Jay wbija w niego wzrok, nie wiedzc, co powiedzie. Joe zapatrzy si w przestrze, wsuchany w krzyki i bagania modych ludzi, dawno temu umarych w jake teraz spokojnej blinie Nether Edge. Jayem wstrzsn dreszcz. - I co teraz zrobisz? Joe spojrza na niego uwanie, jakby sprawdza, czy nie dojrzy oznak potpienia. A po chwili odpry si i umiechn swoim obuzerskim umiechem, gmerajc jednoczenie w kieszeni, z ktrej wygrzeba wymit paczk elkw. Wzi sobie jednego elkowego ludzika, po czym wycign pakiecik w stron Jaya. - To, co robiem zawsze, chopcze. Bd, do cholery, walczy o to, co moje owiadczy z ca moc. - Nie pozwol, by uszo im to na sucho. Pog Hill to moje miejsce na ziemi i nie pozwol si przekwaterowa do jakiego gwnianego osiedla. Nie pozwol na to ani im, ani nikomu innemu - mwic to, ze smakiem odgryz gow elkowego ludzika, po czym natychmiast wycign nastpnego z torebki. - Ale co moesz w tej sytuacji zrobi? - dopytywa si Jay. - Przyl ci nakaz eksmisji. Odetn ulic od gazu i elektrycznoci. Czy jednak nie mgby... Joe rzuci mu szczeglne spojrzenie. - Nigdy nie jest tak, by nie mona czego zrobi, chopcze - powiedzia mikkim gosem. - Po mojemu nadszed czas, by sprawdzi, co naprawd ma jak moc w yciu. Czas, by wyj worki z piaskiem i zatka dziury. Czas, by utuczy czarnego koguta, jak to robi na Haiti - mrugn zawadiacko w stron Jaya, jakby si z nim dzieli sekretnym dowcipem. Jay rozejrza si po dziace. Zawiesi wzrok na amuletach przybitych do muru, uwizanych do gazi drzew, na piktogramach z tuczonego szka misternie uoonych na ziemi oraz na kredowych znakach na doniczkach z kwiatami i nagle ogarno go wszechmocne poczucie bezradnoci. To wszystko byo takie kruche, tak wzruszajco podatne na unicestwienie. A potem spojrza na domy - na te poczerniae, skromne szeregowce, ze zwichrowanymi frontami i wychodkami w ogrdkach oraz oknami ocienionymi plastikiem. Jakie pranie suszyo si na pojedynczej lince sze czy siedem domw od posesji Joego. Dwjka dzieciakw bawia si w rynsztoku od frontu. Natomiast Joe - sodki, stary, zwariowany Joe ze swoimi marzeniami, podrami, ze swoim chatto, milionem nasion i piwnic pen butelek - szykowa si na wojn, z gry skazany na przegran, uzbrojony jedynie w swoj magi dnia powszedniego i kilka kwart domowego wina. - Nie frasuj si, chopcze - uspokaja go Joe. - Wszystko bdzie w porzdku, zobaczysz. Mam w zanadrzu kilka specjalnych sztuczek, o czym wkrtce si przekonaj te otry z magistratu.

Jego sowa jednak brzmiay pusto. Wszystko, co mwi, byo jedynie czcz chepliwoci, bo tak naprawd Joe nic nie mg zrobi. Oczywicie Jay - na uytek przyjaciela - udawa, e wierzy w kade jego sowo. Zbiera wic na kolejowym nasypie specjalne zioa, ktre po wysuszeniu zaszywa w czerwone woreczki. Powtarza dziwne sowa i gesty, naladujc w tym Joego. Musieli zabezpiecza granice posesji dwa razy dziennie. Oznaczao to chodzenie wok okrelonego terenu - w gr nasypu, wok dziaki, obok budki drnika w Pog Hill (ktr Joe uwaa za swoj wasno), a potem wzdu caej Pog Hill Lane, poprzez murek czcy teren Joego z terenem ssiadw, przed frontowymi drzwiami i obok ogrodzenia od strony ogrodu - z czerwon wiec w doni, w ogniu ktrej spalao si licie laurowe nasczone aromatycznym olejem i przy okazji wypowiadao z powag niezrozumiae frazy, ktre wedle Joego miay by acin. Z tego, co mwi Joe, Jay zrozumia, e odprawiali specjalny rytua majcy ochrania dom i przylege grunty od zych wpyww, zapewnia wszystkiemu ochron i potwierdza przynaleno tych terenw do Joego. Gdy wakacje zbliay si ku kocowi, ich celebracje wyduay si coraz bardziej - z trzyminutowych biegw wok ogrodu rozrosy si do procesji trwajcych pitnacie minut, a nawet i duej. W innych okolicznociach Jay prawdopodobnie rozkoszowaby si tymi codziennymi ceremoniaami, ale nie teraz, gdy - w odrnieniu od zeszego roku, kiedy to Joe traktowa wszystko z odpowiedni dawk dowcipu i ironii - starszy pan wykazywa o wiele mniejsz skonno do artw. Jay domyla si, e za t mask obojtnoci w Joem wci narasta prawdziwy niepokj o przyszo. Coraz wicej opowiada o swoich podrach, wspomina dawne przygody i planowa przysze wyprawy. Oznajmia sw niezomn wol jak najszybszego porzucenia Pog Hill na rzecz chateau we Francji, po czym jednym tchem przysiga, e nigdy nie opuci swojego obecnego domu - a do chwili, gdy wynios go std nogami do przodu. Gorczkowo pracowa w ogrodzie. Jesie tego roku nadesza szybko, wic natychmiast trzeba byo zbiera wiele owocw, po czym bez zwoki przerabia je na demy, wino, galaretki i marynaty; ziemniaki i pasternak czekay na wykopki i odpowiednie zabezpieczenie na zim; poza tym magiczne rytuay Joego wymagay teraz co najmniej trzydziestu minut, w czasie ktrych trzeba byo wiele gestykulowa i rzuca za siebie rozmaite sproszkowane roliny. A jeszcze przedtem naleao przygotowa aromatyczne olejki i specjalne mieszanki zioowe. Teraz Joe nabra wygldu czowieka przeladowanego przez demony - jego rysy gwatownie si wyostrzyy, a w oczach pojawia si szczeglna szklisto, bdca wynikiem bezsennoci - bd te nadmiaru alkoholu. Bo teraz Joe zacz pi o wiele wicej ni kiedykolwiek przedtem. I nie ogranicza si, jak zeszego roku, do wina czy piwa z pokrzyw, ale raczy si rwnie swoim spirytusem - ziemniaczan wdk - z piwnicznego

kota destylacyjnego, a take zeszorocznymi likierami ze spiarki pod schodami. Jay zacz si zastanawia, czy popijajc w tym tempie, Joe w ogle przetrwa zim. - Nic mi nie bdzie - odpar Joe, gdy pewnego razu Jay wyrazi na gos drczce go obawy. - Teraz mam po prostu wiele pracy. Ale z nadejciem zimy bd jak nowy. Obiecuj. - Podnis si, trzymajc rce splecione na krzyu. Nie zwalniajc ucisku, mocno wyprostowa je w stawach i przecign si. - Ju mi lepiej. - A potem si umiechn i przez chwil by niemal tym samym starym Joe o oczach przepenionych miechem, zacienionych wytuszczon czapk. - Umiaem o siebie zadba na kilka lat przedtem, zanim zjawie si na tym padole, chopcze. Potrzeba daleko wicej ni kilku pajacw z magistratu, by mnie pooy na opatki. Po czym natychmiast wda si w dug, absurdaln opowie z czasw, gdy tak wiele podrowa - o pewnym handlarzu byskotek usiujcym przeprowadzi transakcj z jednym ze szczepw poudniowoamerykaskich Indian. - No i wdz tego plemienia (Wdz Mungawomba - tak byo mu na imi) odda mu to wszystko i powiada (bo ja go uczyem angielskiego w wolnych chwilach): Zatrzym se te koraliki, kole; ale bede rad, jak zreperujesz mj toster. Joe i Jay wybuchnli miechem, przez moment zapominajc o troskach, a przynajmniej odepchnli je na bok. Jay bardzo chcia wierzy, e Pog Hill pozostanie bezpieczne. W niektre dni, gdy patrzy na tajemnicz pltanin rolin na dziace i w ogrdku - niemal naprawd udawao mu si w to uwierzy. Joe zdawa si tak pewny siebie, trway i niezniszczalny. Niemoliwe wic, by kiedykolwiek miao go tu nie by.

17
Lansquenet, marzec 1999 Przez chwil sta na poboczu szosy przeraony i zdezorientowany. Niemal zrobio si ju ciemno; niebo osigno swoisty odcie wietlistego, gbokiego granatu, pojawiajcy si tu przed zapadniciem nocy, a horyzont ponad domem przecinay bladocytrynowe, zielonkawe i rowe prgi. Pikno tego obrazu - jego posiadoci, powiedzia sobie po raz kolejny w duchu, czujc, jak ponownie wzbiera w nim zapierajce dech uczucie nierealnoci lekko nim wstrzsno. Pomimo pooenia, w jakim si obecnie znajdowa, nie opuszczao go niezwyke podniecenie, jakby ta przygoda te bya wczeniej zaplanowanym zrzdzeniem losu. Nikt - nikt, powtrzy sobie - nie wiedzia, gdzie si teraz znajduje. Gdy podnosi z pobocza brezentow torb, butelki zagrzechotay jedna o drug. Znad wilgotnej ziemi unis si nagle szczeglny aromat - lata, dzikiego szpinaku, a moe upkowego pyu i stojcej wody. Co trzepoczcego na gazi kwitncego gogu przycigno jego uwag i Jay pochwyci to odruchowo, przycigajc bliej do oczu. Kawaek czerwonej flaneli. Butelki w torbie zadwiczay, a wino si zapienio. Gosy Specjaw uniosy si nagle w przydechach, powistach i chrzstach, w zduszonych radosnych spgoskach i sekretnie szeptanych samogoskach. Jay poczu, jak niespodziewana bryza rozwiewa mu ubranie, szeleci piewnym murmurandem, pulsuje w agodnym powietrzu niczym serce. Dom jest tam, gdzie serce - to byo jedno z ulubionych powiedzonek Joego. Dom jest tam, gdzie serce. Jay spojrza ponownie na szos. W zasadzie nie byo jeszcze tak pno. W kadym razie na pewno nie za pno, by w okolicy znale jaki nocleg i gdzie si posili. Dojcie do wioski - teraz zredukowanej do kilku byskajcych ponad rzek wiateek i do dwikw muzyki pyncej ponad polami - nie zajoby mu nawet p godziny. Mgby zostawi tu swoj walizk, ukry j bezpiecznie w przydronych zarolach, a zabra jedynie brezentow torb. Bo z jakich wzgldw - wewntrz butelki podskakiway i zamieway si z cicha czu niech przed pozostawieniem jej poza zasigiem wzroku. A do tego przyciga go dom. Idiotyzm, powiedzia sobie w duchu. Przecie ju si przekona, e ten dom nie nadaje si w obecnym stanie do zamieszkania. A przynajmniej wyglda na nie nadajcy si do zamieszkania, poprawi si natychmiast, przypominajc sobie Pog Hill Lane, opuszczone

ogrdki i zabite deskami okna, za ktrymi mimo wszystko radonie kwito ycie. Wic moe i tutaj, za zawartymi drzwiami... To zabawne, jak uporczywie powraca do tej myli. Bya cakiem niedorzeczna, a jednoczenie tak podstpnie przekonujca. Ten opuszczony warzywnik, ten skrawek czerwonej flaneli, to uczucie, ta pewno, e tam naprawd kto by wewntrz domu... We wntrzu brezentowej torby na nowo rozpocz si karnawa. Pogwizdy, miechy, dalekie fanfary. Entuzjastyczny powrt we wasne progi. Nawet mnie si to udzielio - mnie, pochodzcej z winnic oddalonych o setki kilometrw std, z Burgundii, gdzie wiato jest janiejsze, a gleba bogatsza, hojniejsza. A jednak syszaam wyranie dwiki domowego ognia trzaskajcego w piecu, odgos otwieranych na ocie drzwi, zapach wieo pieczonego chleba, czystych przecierade i ciepych, niemytych, swojskich cia. Jay te to poczu, ale sdzi, e dociera to do niego z wntrza domu; odruchowo, niemal bezmylnie postpi kolejny krok w stron ciemniejcego budynku. Nikomu nie stanie si krzywda, jeli jeszcze raz rzuci okiem, zadecydowa. Tylko po to, by si upewni.

18
Pog Hill, lato 1977 Nadszed wrzesie. Jay powrci do szkoy z poczuciem jakiej nieodwoalnoci, z przekonaniem, e w Pog Hill zaszy powane zmiany. Jeeli jednak nawet tak byo, Joe nie wspomina o tym ani sowa w swoich krtkich, rzadko wysyanych listach. Na Boe Narodzenie przysza od niego kartka - dwie linijki wypisane starannie duym, okrgym pismem niemal niepimiennej osoby - a potem kolejna na Wielkanoc. Semestry pezy powolnie jak zwykle. Pitnaste urodziny Jaya miny bez szczeglnej fety - dosta kij do krykieta od ojca i Candide, a od matki bilety do teatru. Potem przyszy egzaminy; huczne imprezy w internacie; dzielenie si sekretami i amanie solennych przysig; kilka gwatownych bjek; przedstawienie szkolne - Sen nocy letniej - gdzie wszystkie postaci odgrywali chopcy, jak w prawdziwym teatrze czasw Szekspira. Jay gra Puka, ku rozczarowaniu Chlebowego Barona. Ale przez ten cay czas myla tylko o Joem i Pog Hill, tak e pod koniec letniego semestru by niespokojny, podirytowany, zniecierpliwiony. Na domiar zego, tego lata matka zdecydowaa si towarzyszy mu w Kirby Monckton przez par tygodni, pozornie po to, by spdzi wicej czasu z synem, ale tak naprawd dlatego, e chciaa uciec przed mediami oblegajcymi j od czasu rozpadu ostatniego miosnego zwizku. Jayowi ani troch nie umiechaa si perspektywa zostania centralnym obiektem jej nagych macierzyskich uczu, czego nie omieszka powiedzie wprost, wywoujc wybuch zoci i histerii w icie operowym stylu. W ten sposb popad w nieask, jeszcze zanim wakacje rozpoczy si na dobre. Przyjechali do Kirby Monckton pod koniec czerwca, takswk, w strugach deszczu. Przez ca drog matka Jaya odgrywaa Mater Dolorosa, natomiast on usiowa sucha radia, w czasie gdy ona przechodzia od dugich, egzaltowanych momentw ciszy do infantylnych zachwytw na widok dawno zapomnianych elementw krajobrazu. - Jay, kochanie, spjrz tylko! Ten maleki kociek - czy nie jest sodziutki? Jay przypisywa to zachowanie faktowi, e tak czsto grywaa w sitcomach, ale by moe ona zawsze tak mwia. Zgoni radio o uamek tonu. The Eagles grali Hotel California. Matka posaa mu jedno z tych swoich spojrze zranionej ani i zacisna usta. Jay cakowicie j zignorowa.

Deszcz pada bez przerwy przez cay pierwszy tydzie wakacji. Jay siedzia w domu, patrzy na lecce z nieba krople, sucha radia i prbowa wytumaczy sobie, e taka pogoda nie moe trwa w nieskoczono. Niebo byo biaoszare i zowieszcze. Gdy si patrzyo na chmury, zdawao si, e z gry leci nie woda, lecz sadza. Dziadkowie wytrzsali si nad nim i nad matk: j traktowali, jakby wci bya ma dziewczynk, i do tego w kko serwowali jej ulubione potrawy. W ten sposb przez pi dni jedli jedynie szarlotk, lody, smaon ryb i mae. Szstego dnia, nie zwaajc na pogod, Jay wsiad na rower i popedaowa na Pog Hill Lane, ale drzwi domu Joego zasta zamknite na gucho. Nikt te nie odpowiada na stukanie. Jay zostawi rower przy tylnym ogrodzeniu i przeskoczy przez murek do ogrodu, w nadziei e bdzie mg zajrze do domu przez okno. Tymczasem wszystkie okna zostay zabite deskami. Ogarna go panika. Zacz wali pici w jedno z opiecztowanych drewnem okien. - Hej, Joe?! Joe?!!! adnej odpowiedzi. Zacz wali jeszcze mocniej, wci nawoujc Joego. Do framugi by przybity skrawek czerwonej flaneli, ale wyglda na stary, wypowiay od soca, deszczu i wiatru - pozbawiony mocy magiczny amulet minionego roku. Za domem wysokie chaszcze chwastw - cykuty, piounu i wierzbwki - skryway opuszczon dziak. Jay usiad na murku, nie zwaajc na deszcz lepicy mu T - shirt do ciaa, kapicy z wosw, zalewajcy oczy. Czu si cakowicie odrtwiay. Jak Joe mg tak po prostu znikn, zapytywa si gupawo w duchu. Czemu nic nie powiedzia? Nie napisa choby kilku sw? Jak mg wyjecha bez niego? - Nie frasuj si, chopcze - usysza nagle za swoimi plecami. - Wcale nie jest tak le, jak si zdaje. Jay odwrci si tak gwatownie, e niemal zwali si z murka. Jakie pi metrw od niego sta Joe, niemal niewidoczny za wysok cian zielska. Na swoj czapk naoy jeszcze jaskrawot zydwestk. W rku trzyma opat. - Joe?! Starszy pan wyszczerzy zby w serdecznym umiechu. - Ano. A co mylae? Jay z radoci nie mg wykrztusi sowa. - To moje ostateczne rozwizanie - wyjani Joe z bardzo zadowolon z siebie min. Odcili mi elektryk, ale podczyem si, robic obejcie licznika, wic wci mog jej uywa. Z tyu wykopaem studni, mam wic czym podlewa roliny. Chod za mn. Powiesz mi, co mylisz.

Joe - w typowy dla siebie sposb - zachowywa si tak, jakby Jay nigdy std nie wyjeda, jakby widzieli si zaledwie wczoraj. Rozgarn dzielce ich zielsko i kiwn na chopca, by pody za nim. Za cian chwastw dziaka bya w rwnie idealnym porzdku co zawsze - z butelkami po lemoniadzie osaniajcymi malutkie rolinki, ze starymi oknami przerobionymi na inspekty i zuytymi oponami przygotowanymi do sadzenia ziemniakw. Z pewnej odlegoci wszystko to musiao si zdawa skumulowanymi przez lata rozmaitymi odpadami, ale wystarczyo podej bliej, a wygldao tak samo jak dawniej, jak za dobrych czasw. Na nasypie kolejowym drzewka owocowe - niektre osonite kawakami plastiku ociekay deszczem. By to najwspanialszy kamufla, jaki Jay mia kiedykolwiek ujrze w swoim yciu. - To niesamowite - wykrztusi w kocu. - Mylaem, e naprawd std wyjechae. Joe wyglda na bardzo uradowanego. - Nie ty jeden, chopcze - rzuci tajemniczo. - Chod, spjrz teraz w tamt stron. Jay skierowa wzrok na torowisko. Budka drnika, wykorzystywana przez Joego na cieplarni - wci staa na swoim miejscu, chocia wydawaa si by w stanie cakowitego rozpadu; poprzez dziury w dachu wychylay si pdy winoroli i opaday na obace z farby ciany. Trakcj elektryczn zdemontowano i wykopano podkady - zewszd, z wyjtkiem pidziesiciometrowego pasa dzielcego dom Joego od budki, jakby przez przypadek przeoczono ten teren. Pomidzy czerwonymi od rdzy szynami, kiekoway chwasty. - Z nadejciem nowego roku nikt ju nie bdzie pamita, e w Pog Hill onegdaj biega kolej. Moe zostawi nas wtedy w spokoju. Jay powoli pokiwa gow, wci niezdolny do normalnej rozmowy z powodu zdumienia i potnego uczucia ulgi. - Moe i tak.

19
Lansquenet, marzec 1999 W powietrzu unosi si aromat zapadajcego mroku - gorzkodymny, herbaciany, na tyle agodny, e zdawa si obiecywa moliwo spdzenia nocy pod goym niebem. Winnic, pooon na lewo, przepeniay rne dwiki: ptasie trele, kumkanie ab, cykanie owadw. Jay wci jeszcze widzia ciek pod stopami, lekko wyzocon ostatnimi promykami zachodzcego soca, jednak wiato nie padao ju na front domu, ktry teraz wyglda ponuro, niemal gronie. Jay zacz si nawet zastanawia, czy jednak nie powinien by odoy wizyty na nastpny ranek. W kocu zniechcia go myl o dugim marszu do wioski. Mia na nogach solidne buty z wysok cholewk, ktre - gdy opuszcza Londyn - wydaway si sensownym wyborem na drog, ale ktre teraz - po tak wielu godzinach podry - zaczy go uciska i obciera. Gdyby tylko dosta si do wntrza domu, a to - sdzc po zabezpieczeniach, jakie do tej pory zobaczy, nie powinno by trudne - wwczas mgby si tam przespa. Do wioski natomiast wybraby si nazajutrz rano. Przecie w zasadzie nikt nie mgby mu zarzuci, e wtargn na ten teren czy do tego domu bezprawnie. Bo to wszystko ju niemal stao si jego wasnoci. Doszed do warzywnika. Co z boku domu - prawdopodobnie naderwana okiennica - uderzao rytmicznie o tynk, wydajc przykre, aobne dwiki. Z tyu budynku, pod drzewami, przesuway si cienie, stwarzajc wraenie, e stoi tam czowiek: przygarbiona posta w czapce i kapocie. Co odskoczyo mu spod stp ze wistem, gdy postawi kolejny krok - kolczasta odyga karczocha, wci zwieczona zeszorocznym kwiatem, teraz wysuszonym niemal do stanu nieistnienia. Gdy by w poowie zaniedbanego ogrdka, jaki drobiazg zatrzepota mu przed oczami, pasemko czego mikko owinitego wok sztywnej gazi dzikiej ry. Skrawek tkaniny. Z miejsca, w ktrym sta, Jay nie mg dojrze nic poza tym, ale i tak od razu wiedzia, co to jest. Flanela. Czerwona. Upuci torb na skraju cieki i wszed w pltanin zielska, bdc swego czasu ogrodem warzywnym, odgarniajc wysokie, sztywne odygi. To by znak. To nie mogo by nic innego - tylko specjalny omen. Kiedy da kolejny krok, by pochwyci skrawek tkaniny, co zachrzcio gwatownie pod jego lew stop, po czym zatrzasno si z gniewnym zgrzytem metalu wok jego kostki, przebijajc mikk skr buta. Jay straci rwnowag, polecia do tyu w zielsko, a dojmujcy bl rozla si po nodze, stajc si nie do zniesienia. Klnc siarczycie, Jay pochwyci

gwatownie ten przedmiot zarysowujcy si niewyranym ksztatem w mroku i natrafi palcami na zbkowany metal uczepiony jego stopy. Potrzask, pomyla w osupieniu. Jaki potrzask. Bl by tak silny, e w pierwszej chwili nie mg rozumowa logicznie, wic przez kilka cennych sekund gapi si bezmylnie na w przedmiot wgryzajcy si coraz gbiej w jego but. Palce zalizgay mu si na metalu i wtedy Jay zorientowa si, e krwawi. Wpad w panik. Wielkim wysikiem zmusi si do bezruchu. Jeeli to by potrzask, trzeba rozewrze go si. Przecie to paranoja wmawia sobie, e zosta zastawiony specjalnie na niego. Prawdopodobnie kto chcia upolowa krlika, moe lisa czy inne zwierz. Przez moment straszny gniew stpi jego bl. C za karygodna nieodpowiedzialno, kryminalna bezmylno, by zastawia potrzaski na zwierzta tak blisko czyjego domu - jego domu. Jay zacz mocowa si z elastwem. Wydawao mu si, e ma do czynienia z bardzo starym i prymitywnym urzdzeniem. Puapk zaprojektowano na zasadzie gwatownie zaciskajcych si szczk i przymocowano do ziemi za pomoc metalowego koka. Z boku umieszczono zapadk. Jay kl, walczc z zardzewiaym mechanizmem, czujc, e przy kadym ruchu zby potrzasku zatapiaj si coraz gbiej w jego kostk. Wreszcie poradzi sobie jako z zapadk, ale i tak potrzebowa kilku prb, by rozewrze metalowe szczki, a kiedy w kocu zdoa to zrobi, odczoga si nieco do tyu, niezdarnie, i sprbowa oceni rozmiar okaleczenia. Noga ju spucha, skra cholewki oblepiaa j bardzo cile, tak wic zdjcie butw w normalny sposb mogo lada chwila sta si niemoliwe. Usilnie si stara nie myle o rozmaitych gronych szczepach bakterii, ktre wanie teraz by moe wdzieray si do jego organizmu. Wydwign si do pozycji stojcej i niezrcznie podskakujc na jednej nodze, powrci na ciek. Usiad na kamieniach i zabra si za zdejmowanie buta. Zajo mu to prawie dziesi minut. Kiedy skoczy, oblewa go pot. Teraz byo ju zbyt ciemno, aby dokadnie obejrze nog, ale i bez tego Jay wiedzia, e minie jaki czas, zanim znowu odway si normalnie na niej stpa.

20
Pog Hill, lato 1977 Nowe metody ochronne nie byy jedyn zmian w okolicach Pog Hill tego roku. W Nether Edge zjawili si gocie. Jay wci tam chadza co kilka dni, przycigany przez niezwyk aur subtelnego rozkadu; przez przedmioty pozostawione, by zbutwie w spokoju. Nawet w najgortsze dni lata nie rezygnowa z przeszukiwania swoich ulubionych miejsc; wci pojawia si nad brzegiem kanau, w okolicach popieliska i wysypiska - czciowo w poszukiwaniu rzeczy przydatnych dla Joego, a czciowo dlatego, e te miejsca nie przestaway go fascynowa. Musiay te stanowi pewn atrakcj dla Cyganw, poniewa tam wanie zaoyli swj obz, na ktry skaday si cztery auta kempingowe ustawione w kwadrat niczym wozy amerykaskich pionierw dla obrony przed wrogiem. Samochody byy szare, rdzewiejce, z osiami uginajcymi si od nadmiaru nagromadzonego bagau, z drzwiami mocowanymi na sznurki i oknami zmatowiaymi od staroci. Ludzie w nich mieszkajcy przedstawiali si rwnie nieatrakcyjnie. Szecioro dorosych i tyle samo dzieci, wszyscy ubrani w dinsy lub kombinezony, czy tanie, kupione na bazarach, nylonowe koszulki. Ich wiat sprawia wraenie lepkiego od brudu - by wizualizacj permanentnie unoszcych si nad obozowiskiem zapachw: starej frytury, niedopranej odziey, benzyny i mieci. Jay nigdy przedtem nie widzia Cyganw. Ta bezbarwna, prozaiczna grupa zupenie nie bya tym, co obiecyway wszystkie jego dotychczasowe lektury. Nigdzie nie widzia ani ladu konnych wozw, z bokami malowanymi w szalecze, ywe wzory, czy ciemnowosych, niebezpiecznych piknoci ze sztyletami u pasa bd ociemniaych staruszek obdarzonych moc jasnowidzenia. Te wszystkie jego wyobraenia o Cyganach znajdoway jeszcze potwierdzenie w dowiadczeniach Joego, wic gdy Jay spoglda na obozowisko ze swojego ulubionego punktu ponad luz, czu, e denerwuje go ich obecno. Wydawali si najzwyklejszymi ludmi i pki Joe nie potwierdzi ich egzotycznego pochodzenia, Jay nabiera coraz silniejszego przewiadczenia, e to jedynie turyci z poudnia zamierzajcy powczy si po wrzosowiskach. - Nie, chopcze - stwierdzi autorytatywnie Joe, wskazujc na odlege obozowisko, gdzie z niewielkiego, blaszanego komina wska, blada smuka dymu wia si ku niebu nad Nether Edge. - To nie turyci. To Cyganie, a jake. Moe nie Romowie z krwi i koci, ale prawdziwe cygaskie dusze. Podrnicy. Tacy jak ja za dawnych lat. - Zmruy oczy,

spogldajc poprzez papierosowy dym na obozowisko. - Po mojemu zostan tu przez zim. Odjad z nadejciem wiosny. Nikt ich nie bdzie niepokoi w dolinie Edge. Teraz ju nikt tam nie chodzi. Oczywicie nie bya to do koca prawda. Jay uwaa Nether Edge za swoje terytorium i przez kilka pierwszych dni obserwowa Cyganw z tak sam zoci i niechci, jak pierwszego roku w Monckton czu wobec Zetha i jego kolekw. Rzadko widzia wrd samochodw kempingowych jaki ruch - tylko niekiedy wrd pobliskich drzew suszyo si pranie, a pies uwizany do pierwszego z brzegu samochodu szczeka przeraliwie i nieustannie. Raz czy dwa spostrzeg te kobiet niosc wod w wielkich kanistrach w stron pojazdu. Woda pochodzia z czego w rodzaju rury z zaworem wmurowanej w betonowy kwadrat przy piaszczystej ciece. Podobne urzdzenie znajdowao si take po drugiej stronie obozu. - Zainstalowano to wiele lat temu - wyjani Joe. - By tu wtedy obz cygaski z wod i elektryk. Tam jest wodomierz, z ktrego korzystaj, a take i szambo. Nawet mieci zabieraj stamtd raz w tygodniu. Mona by pomyle, e z tego wszystkiego korzysta wicej osb, ale to nieprawda. Ci Cyganie to zabawny nard. Joe pamita, e ostatni raz Cyganie obozowali w Nether Edge przed dziesicioma laty. - To byli prawdziwi Romowie - oznajmi. - Teraz ju rzadko moesz spotka prawdziwych Romw. Kupowali ode mnie owoce i jarzyny. Niewiele ludzi chciao z nimi handlowa. Mawiali, e Cyganie s nie lepsi od ebrakw. - Joe umiechn si szeroko. - No, nie powiem. Nie wszystko, co robili, byo takie do koca uczciwe, ale gdy czowiek jest cae ycie w drodze, musi sobie jako radzi. Wynaleli sposb oszukiwania wodomierza. Widzisz, eby skorzysta z wody, trzeba wrzuci pidziesit pensw. Oni brali wod i elektryk przez cae lato, a kiedy pojechali, ci z magistratu przyszli tu, eby oprni wodomierz. Nie znaleli w rodku nic poza odrobin wody. I do dzi nie wiadomo, jak oni to zrobili. Zamek by nienaruszony. Nikt przy nim nie manipulowa. Jay z zainteresowaniem spojrza na Joego. - To jak oni to zrobili? - spyta zaciekawiony. Joe znowu umiechn si szeroko i poklepa palcem po nosie. - Alchemia - wyszepta i ku irytacji Jaya nie chcia ju powiedzie na ten temat ani sowa. Opowie Joego na nowo rozbudzia w Jayu zainteresowanie Cyganami, tak e chopiec przez kilka nastpnych dni bacznie obserwowa obozowisko, ale chocia pilnie

wyta wzrok, nie dostrzeg ani ladu jakichkolwiek sekretnych dziaa. W kocu rozczarowany opuci swj punkt obserwacyjny nad luz i wyruszy na poszukiwanie bardziej interesujcych obiektw: na wysypisku polowa na komiksy i ilustrowane magazyny i starannie przeczesywa tory w poszukiwaniu upw. Poza tym obmyli genialny sposb zdobywania darmowego wgla, by Joe mg nim pali w swoim piecu. Co dzie, w powolnym stukocie, przez torowisko przetaczay si dwa pocigi z urobkiem. Na ostatnim z dwudziestu czterech wagonw zawsze siedzia czowiek, pilnujcy, eby nikt nie wdrapywa si na wagony. Joe powiedzia Jayowi, e w przeszoci zdarzay si tu straszne wypadki dzieciaki nawzajem si podpuszczay i wskakiway na wgiel. - Wygldaj na powolne - powiedzia Joe ponuro - ale kady z nich to czterdziestotonowiec. Nigdy nie prbuj wdrapa si na ktry z nich, chopcze. I Jay nigdy nie prbowa. Wynalaz o wiele lepszy sposb pozyskiwania wgla, dziki czemu piec Joego pon i trzaska radonie przez cae lato a do jesieni, kiedy to ju na dobre zamknli lini kolejow. Dwa razy w cigu dnia, tu przed przyjazdem pocigw, Jay ustawia rzd starych puszek na skraju kolejowej kadki. Ukada je w piramidy, niczym kokosy na wiejskiej strzelnicy, eby wyglday jak najbardziej zachcajco. Znudzeni stre, siedzcy na ostatnich wagonach, nigdy nie potrafili si oprze tej pokusie. Za kadym razem gdy pocig przetacza si obok kadki, rzucali brykami wgla w puszki, usiujc je strci. W ten sposb Jay mg zawsze liczy na co najmniej sze solidnych kawakw. Skadowa je w schowanej w krzakach trzygalonowej puszce po farbie i co kilka dni, gdy ju bya pena, zanosi wgiel do domu Joego. I gdy wanie z tego powodu pewnego dnia urzdowa przy kolejowej kadce, usysza odgos wystrzau dochodzcy z Nether Edge - odgos, ktry zmrozi go tak, e puszka z wglem wypada mu z doni. Zeth powrci.

21
Lansquenet, marzec 1999 Jay wycign z podrnej torby chusteczk i zacz tamowa krew. Byo mu zimno i teraz aowa, e nie zabra ze sob ciepej kurtki. Wyj te jedn z kanapek, ktre kupi wczeniej na stacji i zmusi si do jedzenia. Smakowaa obrzydliwie, ale mdoci nieco ustpiy, a nawet odnis wraenie, e si odrobin rozgrza. Teraz ju zapada noc. Wanie wschodzi srebrzysty ksiyc - by ju na tyle wysoko, e pojawiy si cienie - i pomimo przeszywajcego blu w nodze Jay z zaciekawieniem rozejrza si wok. Rzuci okiem na zegarek, prawie pewien, e zobaczy fosforyzujc tarcz swojego Seiko - czasomierza, ktry dosta na Boe Narodzenie, gdy mia czternacie lat, i ktry Zeth zniszczy tego ostatniego, najokropniejszego tygodnia sierpnia. Jednak tkwicy teraz na jego rku Rolex nie fosforyzowa. Jake wulgarnie wyzywajcy, mon cher. Kerry zawsze wybieraa rzeczy z klas. W cieniu zaomu budynku co si poruszyo. Jay wykrzykn: Hej!, i pokutyka w stron domu, starajc si obcia jedynie zdrow nog. - Hej! Prosz poczeka! Jest tam kto? Co uderzyo o cian z takim samym paskim klaniciem, jakie sysza wczeniej. Prawdopodobnie naderwana okiennica. Zdawao mu si nawet, e dostrzega jej zarys na tle fioletowoczarnego nieba - jedno skrzydo trzaskajce luno w porywach nocnej bryzy. Przeszed go dreszcz. A wic jednak nie byo tam ywej duszy. Gdyby tylko udao mu si dosta do rodka i uciec przed tym chodem... Okno z naderwan okiennic znajdowao si jaki metr nad ziemi. Wewntrz szeroki parapet do poowy blokoway kawaki tynku i zeschych rolin, Jay jednak zdoa oczyci go na tyle, by si przepchn do rodka. W powietrzu unosi si zapach farby. Jay porusza si powoli, sprawdzajc, czy nie ma kawakw potuczonego szka, po czym przerzuci nog ponad parapetem i wskoczy do pokoju, wcigajc za sob brezentow torb. W pomieszczeniu panoway ciemnoci, jednak jego wzrok ju do tej pory zdoa przywykn do mroku. Jay spostrzeg, e pokj by niemal pusty - na rodku sta jedynie st wraz z krzesem, a w rogu wala si stos jakich szmat zapewne workw. Podpierajc si krzesem, Jay pokutyka w tamt stron i wtedy spostrzeg, e to piwr i poduszka zwinite starannie i oparte o cian tu obok kartonowego puda, w ktrym stay puszki z farb i leao kilka woskowych wiec.

wiec?! Co do cholery...? Sign do kieszeni dinsw po zapalniczk. Bya to jedynie tania jednorazwka, niemal ju bez gazu, ale w kocu udao mu si wykrzesa pomie. wiece nie zdyy zawilgn. Knot zaskwiercza, po czym rozbysn ogniem. Mikki, agodny blask rozjani pokj. - Nie jest le - powiedzia sobie. Tutaj mg spokojnie pooy si spa. Mia dach nad gow, koce i pociel, a take resztki kanapek ze stacji. Na moment udao mu si nawet zapomnie o blu w stopie, gdy z szerokim umiechem na twarzy uwiadomi sobie, e znalaz si we wasnym domu. To naleao odpowiednio uczci. Zacz szpera w brezentowej torbie i po chwili wycign jedn z butelek Joego. Czubkiem scyzoryka usun woskow osonk i przeci zielony sznurek. Powietrze wypeni klarowny zapach kwiatu czarnego bzu. Jay upi nieco wina, o dobrze znanym, lepkim smaku przypominajcym odr owocw pozostawionych w ciemnociach, by zgniy. Zdecydowanie doskonay rocznik, powiedzia sobie w duchu i zatrzs si w konwulsyjnym miechu. Wypi wicej. Pomimo niezachcajcego aromatu, wino rozgrzewao, odurzao niczym cika wo pima. Jay usiad na zrolowanym posaniu, pocign kolejny potny yk trunku i od razu poczu si lepiej. Ponownie poszpera w torbie i wycign radio. Wczy je, chocia tak naprawd podejrzewa, e znowu usyszy jedynie tpy szum, tak jak w pocigu z Marsylii, jednak ku wasnemu zdumieniu udao mu si zapa czysty, wyrany sygna. Oczywicie nie bya to stacja nadajca stare przeboje, ale jaki francuski lokalny program, rozbrzmiewajcy cicho szczebiotliw muzyk, ktrej nie zna. Ponownie wybuchn miechem i nagle dowiadczy niezwykej lekkoci bytu. Wewntrz brezentowej torby cztery pozostae Specjay znowu odezway si chrem, jazgotem buczucznych skowytw i pogwizdw, gorczkowymi okrzykami wojennymi, buchajcymi tak kakofoni dwikw, e ich tonacja zacza pobrzmiewa prymitywn dzikoci, frenetycznym musowaniem gosw, obrazw i wspomnie mieszajcych si w deliryczny koktajl triumfu. Mnie te pocign ten bal szalecw, wepchn w radosny, nieokiezany wir, tak e przez chwil nie byam ju sob - Fleurie, z szacownego rocznika, o ledwie wyczuwalnym posmaku czarnej porzeczki - ale wyuzdanym tyglem aromatw, pienicych si i buzujcych, uderzajcych do gowy niepohamowan fal gorca. Co za chwil miao si wydarzy, byam o tym przekonana, gdy nagle zapada zupena cisza.

Jay rozejrza si wok zaintrygowany. Przeszy go nagy dreszcz, jakby niespodziewanie do wntrza pokoju wpad podmuch lodowatej bryzy - bryzy pochodzcej z jakich odlegych rejonw. Dopiero w tym momencie zauway, e farba na cianach bya zupenie wiea; obok kartonu z puszkami leay pdzle, dokadnie wymyte i starannie uoone z jeszcze wilgotnym wosiem. Podmuch powietrza zdawa si teraz silniejszy, nioscy wo dymu, karmelu, jabek i witojaskiej nocy. Radio zatrzeszczao cicho. - C, chopcze - odezwa si jaki gos w ciemnociach. - Trudno powiedzie, by si pieszy. Jay odwrci si tak gwatownie, e niemal straci rwnowag. - Powoli - ostrzeg Joe agodnym gosem. - Joe!? Joe nic si nie zmieni. Mia na gowie swoj star czapk, T - shirt z logo Thin Lizzy, spodnie do pracy w ogrodzie i grnicze buty. W rku trzyma dwa kieliszki. Przed nim, na stole, staa butelka wina z kwiatu czarnego bzu, rocznik 1976. - Zawsze mawiaem, e przywykniesz do tego trunku - zauway z satysfakcj w gosie. - Szampaski kwiat bzu. Ma swoj moc, h? - Joe!? Jaya przeszyo takie uczucie gwatownej radoci, e a zadwiczay wszystkie butelki. Teraz ostatnie wydarzenia wreszcie nabray sensu - pomyla w delirycznym zamieniu; teraz w kocu zoyy si w sensown cao. Te znaki, wspomnienia - wiodce go do tego miejsca - nagle nabray treci. Jednak ju par sekund pniej uderzya go brutalna wiadomo rzeczywistoci jakby przebudzi si nagle ze snu w momencie, gdy wszystko miao wanie zosta cudownie wyjanione, ale wraz z dziennym wiatem zapado si w nico, trzasno na tysic drobnych kawakw. Przecie to byo zupenie niemoliwe. Nawet zakadajc, e Joe jeszcze y, musiaby teraz by ju po osiemdziesitce. Joe po prostu odszed, powiedzia sobie Jay stanowczo. Rozpyn si niczym zodziej w mrokach nocy, pozostawiajc po sobie jedynie pytania, na ktre nikt nie potrafi udzieli odpowiedzi. Jay spojrza uwanie na starszego pana owietlonego blaskiem wiecy, zajrza w jego jasne, ywe oczy otoczone siateczk zmarszczek, wywoanych czstym miechem, i po raz pierwszy spostrzeg, e Joego otaczaa jaka pozocista powiata - nawet wok czubkw jego buciorw da si zauway niesamowity pobysk - pobysk nostalgii. - Nie jeste rzeczywisty, prawda? - spyta Jay. Joe wzruszy ramionami.

- A c to znaczy rzeczywisty? - rzuci nonszalancko. - Co takiego nie istnieje, chopcze. - Rzeczywisty w tym sensie, e obecny tutaj ciaem. Joe przyglda mu si cierpliwym wzrokiem, niczym nauczyciel pouczajcy nie do rozgarnitego ucznia. Gos Jaya wznis si niemal gniewn nut. - Rzeczywisty to znaczy istniejcy tu i teraz w swojej cielesnej powoce. Nie bdcy jedynie wytworem mojej przesyconej winem wyobrani, chorym omamem lub pierwszym symptomem zatrucia krwi czy te dowiadczeniem pozacielesnym odczuwanym w chwili, gdy tak na prawd siedz gdzie w biaym pokoju, sptany specjalnym kaftanem bez rkaww. Joe wci przyglda mu si agodnie. - A wiec wyrose na pisarza - rzuci od niechcenia. - Zawsze mawiaem, e jest mdrym chopcem. Napisae co dobrego, h? Zarobie duo tysiczkw? - Tak, zarobiem kup szmalu, ale napisaem tylko jedn dobr ksik. Bardzo dawno temu. A za dawno. Cholera, wci nie mog uwierzy, e siedz tu i gadam sam do siebie. - Tylko jedn, h? Jayem ponownie wstrzsn dreszcz. Zimna, nocna bryza wciskaa si wsk struk przez na wp otwart okiennic, niosc ze sob ten przyprawiajcy o drenie podmuch z innych rejonw. - Chyba naprawd jestem chory - powiedzia Jay cicho do siebie. - To szok toksyczny czy tym podobne paskudztwo, ktre zapaem przez ten cholerny potrzask. Zaczynam majaczy. Joe energicznie potrzsn gow. - Nic ci nie bdzie, chopcze - odezwa si kpicym tonem. - Wpade tylko w drobn puapk na lisy. Ten stary czowiek trzyma tu kury. A kury przycigay lisy. On zawsze zaznacza, gdzie s te puapki niewielkim kawakiem szmatki. Jay spojrza na skrawek flaneli, ktry wci mocno ciska w doni. - A ja mylaem... - Wiem, co mylae. - Oczy Joego rozbysy rozbawieniem. - Zawsze taki sam. Rzucajcy si we wszystko na eb na szyj, bez rozeznania, co w trawie piszczy. I wci peen pyta. Ciekaw, jak nie tego, to owego - mwic to, wycign w stron Jaya do z kieliszkiem napenionym tym winem z kwiatu bzu. - Wlej w siebie ten pyn - za rzdzi mikkim gosem. - Dobrze ci zrobi. Powiedziabym ci te, eby wyszed i poszuka biskupiego ziela, ale teraz planety nie s przychylne dla zbiorw.

Jay wbi w niego wzrok. Jak na zjaw czy halucynacj Joe by nadzwyczaj realny. Pod paznokciami i w siateczce zmarszczek na doni mia ogrodow ziemi. - Jestem chory - wyszepta cicho Jay. - A ty znikne tamtego lata. Odszede bez sowa poegnania. Teraz ciebie wcale tu nie ma. Jestem tego pewien. Joe potrzsn gow. - Eee tam - rzuci przyjacielskim tonem. - Porozmawiamy o tym, kiedy si poczujesz lepiej. - Kiedy si poczuj lepiej, ciebie ju tu nie bdzie. Joe rozemia si serdecznie i zapali papierosa. W chodnym powietrzu zapach dymu zdawa si cierpki i ostry. Jay spostrzeg - nie czujc zaskoczenia - e Joe wycign swojego papierosa ze starej paczki playersw numer 6. - Zapalisz? - zapyta, wycigajc paczk w jego stron. Przez chwil papieros w rku Jaya zdawa si jak najbardziej prawdziwy i namacalny. Zacign si mocno, ale dym mia posmak zatchego kanau i poncych ognisk. Rzuci wic zapalonego papierosa na betonow posadzk, bezmylnie przygldajc si iskrom, ktre wyskoczyy w gr, gdy niedopaek uderzy o tward powierzchni. Nagle zaczo mu si krci w gowie. - Moe pooyby si na chwil - zaproponowa Joe. - Masz tu piwr i kilka kocw cakiem czystych, i w ogle. Wygldasz na umordowanego. Jay bez przekonania pooy si na kocach. By wyczerpany. Rwaa go gowa, stop przeszywa bl, czu si cakowicie skoowany. Wiedzia, e ma powane powody do zmartwienia. Jednak chwilowo zdawao mu si, e jest cakiem pozbawiony moliwoci krytycznej oceny sytuacji. Zbolay, uoony na prowizorycznym posaniu, nacign na siebie piwr, ktry okaza si ciepy, czysty i wygodny. Przez gow przebiego mu nagle pytanie, czy wszystko, co dziao si wok, nie byo jedynie uud wywoan hipotermi - czy przypadkiem nie przypada mu w udziale rola gwnego bohatera w jakiej obkaczej wersji Dziewczynki z zapakami? Wybuchn miechem. Ziemniaczany Facet. Cakiem zabawne, co? Znajd go rankiem ze skrawkiem czerwonej flaneli w jednej i pust butelk po winie w drugiej doni - zamarznitego, z bogim umiechem na ustach. - Nie licz na to - rzuci Joe rozbawionym tonem. - Pewnie, podobne historie nie przytrafiaj si starym pisarzom - wymamrota Jay. Pisarze po prostu trac zmysy. - Zamia si ponownie, tym razem do dziko. wieca zaskwierczaa i zgasa, chocia wiadomo Jaya wci upieraa si, e to starszy pan j zdmuchn. Bez migotliwego pomyka pokj zdawa si przeraliwie ciemny. Wska smuga

ksiycowej powiaty musna kamienn podog. Za oknem jaki ptak wyda z siebie przejmujcy trel. Gdzie z oddali dobieg rozdzierajcy krzyk - kota czy moe sowy. Jay lea bez ruchu, wsuchujc si w dwiki nocy. Byo ich tak wiele! A chwil potem za oknem da si sysze odgos przypominajcy ludzkie kroki. Jay zamar. - Joe? Ale starszy pan ju znikn - zakadajc, e w ogle tu by. Odgos za dobieg go znowu - cichy, stumiony, ukradkowy. Pewnie jakie zwierz, powiedzia sobie Jay. Pies, a moe lis. Wsta jednak i podszed do okna. Za uszkodzon okiennic wyranie majaczya sylwetka ludzka. - Jezu! Odruchowo gwatownie postpi w ty - zbyt gwatownie, jak na swoj zranion kostk, tak e niewiele brakowao, a zwaliby si bezadnie na podog. Posta bya wysoka jej rozmiary wyolbrzymiaa jeszcze wielka, cika kapota i czapka z daszkiem. Jay dostrzeg w przelocie rozmazane, niewyrane rysy twarzy ukryte pod daszkiem, wosy rozsypujce si po konierzu, oczy przepenione gniewem w bladej twarzy. Ulotne wraenie, e to kto znajomy. Bardzo ulotne. W mgnieniu oka go opucio. Kobieta stojca za okiennic bya mu zupenie obca. - Co pani tutaj robi, do cholery? Automatycznie odezwa si po angielsku, wcale nie oczekujc, e go zrozumie. Po wydarzeniach ostatniego wieczora nie mia nawet pewnoci, czy ta kobieta staa tam naprawd. - I kim waciwie pani jest? Spojrzaa na niego. Stara strzelba w jej doniach w zasadzie nie bya wycelowana w niego, ale wystarczyby drobny ruch rki, eby tak si wanie stao. - Pan wkroczy tu bezprawnie. - Jej angielszczyzna, mimo mocnego francuskiego akcentu, bya dobra. - To nie jest opuszczona wasno. Znajduje si pan na terenie prywatnym. - Wiem. Ja... Ta kobieta zapewne pilnuje domu, wytumaczy sobie w duchu Jay. By moe paci si jej za to, by nie dopuszczaa do dalszej dewastacji budynku. To by wyjaniao owe tajemnicze dwiki, lece tu wiece, piwr i zapach wieej farby. Caa reszta - jak na przykad nieoczekiwane pojawienie Joego - bya jedynie wytworem jego wyobrani. Gdy to sobie uwiadomi, umiechn si do kobiety z uczuciem ulgi. - Przepraszam, e podniosem na pani gos. Nie zorientowaem si w sytuacji. Nazywam si Jay Mackintosh. By moe agencja co wspomniaa na mj temat.

Patrzya na niego nic nierozumiejcym wzrokiem. Ale ju po chwili rzucia okiem ponad jego rami na maszyn do pisania, butelki, brezentow torb. - Agencja? - Tak. To wanie ja kupiem ten dom. Przez telefon. Przedwczoraj. - Parskn krtkim, nerwowym miechem. - Zadziaaem pod wpywem impulsu. Po raz pierwszy w swoim yciu. Nie mogem si doczeka zakoczenia wszelkich papierkowych formalnoci. Chciaem natychmiast obejrze swj dom. - Zamia si znowu, ale w jej oczach nie ujrza ani cienia wesooci. - Twierdzi pan, e pan kupi ten dom? Skin gow. - Bardzo chciaem jak najszybciej go zobaczy. Ale nie udao mi si zdoby kluczy. Przez przypadek utknem tu samotnie. A do tego zraniem si w nog... - To niemoliwe - oznajmia bezbarwnym tonem. - Powiedziano by mi, gdyby pojawi si inny kupiec. - Przypuszczam, e nikt si nie spodziewa, e przyjad tak szybko. Prosz posucha, to doprawdy bardzo proste. Przepraszam, e pani wystraszyem. Nawet nie wie pani, jak si ciesz, e doglda pani budynku. Spojrzaa na niego dziwnym wzrokiem, ale nie powiedziaa sowa. - Widz, e postanowiono nieco odnowi to miejsce. Spostrzegem puszki z farb. Czy to pani si tym zajmowaa? Pokiwaa twierdzco gow z pustym wyrazem oczu. Za jej plecami nocne niebo zdawao si zasnute mg, pene skbionych chmur. Jay w kocu poczu si skonsternowany jej milczeniem. Zapewne nie uwierzya w jego sowa. - Czy pani... To znaczy, jestem ciekaw, czy w okolicy duo jest takiej pracy? Mam na myli dozorowanie budynkw. Odnawianie starych posiadoci. Wzruszya ramionami. Ten gest mg oznacza cokolwiek. Jay nie mia pojcia, co zamierzaa w ten sposb wyrazi. - Jay Mackintosh - umiechn si ponownie. - Jestem pisarzem. Ponownie to spojrzenie. Jej oczy przelizny si po nim z wyrazem pogardy lub szczeglnego zaciekawienia. - Marise dApi. Zajmuj si winnic lec za tym polem. - Mio mi pani pozna. Albo podawanie rki nie byo miejscowym zwyczajem, albo mia to by z jej strony celowy afront.

A wic nie dozorczyni, zdecydowa w mylach Jay. Powinien od razu si zorientowa. Dowodzia tego arogancja w jej twarzy i szorstko obejcia. Ta kobieta miaa wasn posiado, wasn winnic. Bya rwnie twarda, jak jej ziemia. - Pewnie jestemy wic ssiadami? Ponownie adnej odpowiedzi. Jej twarz nie wyraaa adnych uczu. Nie sposb byo stwierdzi, czy za t mask kryje si rozbawienie czy gniew, czy te moe najzwyklejsza obojtno. Obrcia si na picie. Przez moment jej twarz, zwrcona w stron ksiyca, zasrebrzya si jasn powiat i wwczas Jay spostrzeg, e bya to osoba moda - moe dwudziestoomio - czy dwudziestodziewicioletnia - o delikatnych rysach wyzierajcych spod daszka czapki. Zaraz potem jednak kobieta znikna, poruszajc si nadzwyczaj wdzicznie pomimo zbyt obszernych ubra. Jej cikie buty odcisny lad na wysoko porastajcym zielsku. - Hej! Prosz poczeka! Jay zbyt pno uwiadomi sobie, e Marise dApi mogaby mu pomc. Na pewno dysponowaa ywnoci, gorc wod, a moe nawet rodkami dezynfekcyjnymi na zranion kostk. - Prosz chwil poczeka! Madame dApi! Potrzebuj pani pomocy! Nawet jeeli go usyszaa, nie odpowiedziaa. Przez moment wydawao mu si, e dojrza jej posta rysujc si na tle ciemnego nieba. Odgos, ktry go dochodzi od strony chaszczy, mg by odgosem jej krokw, ale rwnie dobrze mg by te czym zupenie innym. Gdy Jay poj wreszcie, e ona nie wrci, ponownie pooy si na swoim prowizorycznym posaniu w rogu pokoju i zapali wiec. Niemal cakowicie oprniona butelka wina Joego staa tu obok niego, chocia by cakiem pewien, e gdy si kad, staa na stole. Widocznie jednak przenis j tu w zamroczeniu. To zrozumiae, e nie pamita. Dozna szoku. W migotliwym wietle wiecy zsun skarpetk, aby uwanie zbada stan zranionej kostki. Paskudny uraz - ciao wok cicia zsiniao i zapucho. Biskupie ziele powiedzia starszy pan. Wbrew samemu sobie Jay si umiechn. Biskupie ziele - tak w Yorkshire zwano bukwic, bdc jednym z gwnych skadnikw magicznych saszetek Joego. Teraz natomiast jedyny dostpny rodek odkaajcy stanowio wino. Jay przechyli butelk i pola ran cienkim strumyczkiem tawego pynu. Przez moment czu silne pieczenie. Nos wypeni mu wyrazisty aromat lata oraz zi. I chocia zdawa sobie spraw, e to kompletny absurd, od razu poczu si odrobin lepiej.

Radio zatrzeszczao, po czym umilko. Zaraz te ponownie powiaa bryza z innych regionw - niosca wo jabek, koysank skomponowan ze stukotu pocigowych k, odgosu pracy odlegej maszynerii i radiowej stacji ze starymi przebojami. mieszne, jak w pamici wci powraca do niego ten utwr zimowy utwr - Bohemian Rhapsody. W kocu Jay zapad w sen, ciskajc w doni skrawek czerwonej flaneli. Ale Specjay - oplecione czerwonym sznurkiem wino z malin, niebieskim z jeyn, tym z owocw dzikiej ry i czarnym z damaszki - nie zmruyy oka. Snuy niekoczc si rozmow.

22
Nether Edge, lato 1977 Zeth si nie zmieni. Jay rozpozna go natychmiast, chocia tym razem jego wrg nie mia wiatrwki przerzuconej przez rami i na dodatek przez ostatni rok znacznie urs, a dugie wosy nosi zwizane w cienki ogonek. Mia na sobie dinsow kurtk z nazw grupy Greateful Dead - wypisan na plecach mazakiem - oraz wysokie robocze buty. Siedzc w swej kryjwce nad kanaem, Jay nie by w stanie stwierdzi, czy Zeth jest sam, czy te ze swoimi kompanami. Gdy przyglda si swemu wrogowi, spostrzeg, e Zeth unis wiatrwk do oczu i zacz mierzy w co znajdujcego si w pewnej odlegoci od cieki nad kanaem. Kilka kaczek siedzcych obok wody poderwao si do gry furkoczc skrzydami niczym drewnianymi koatkami. Zeth wrzasn, po czym wystrzeli ponownie. Kaczki zaczy si miota niczym oszalae. Jay nie ruszy si z miejsca. Jeeli Zeth mia ochot strzela do kaczek - to ju jego sprawa. Jay nie mia zamiaru mu w tym przeszkadza. Jednak im duej przyglda si tej scenie, tym wiksze ogarniay go wtpliwoci. Zeth chyba jednak nie mierzy w stron kanau, ale gdzie dalej - poza lini drzew, bardziej w kierunku rzeki, mimo e tam teren by zbyt odsonity dla ptakw. Moe wic strzela do krlikw, pomyla Jay, jednak natychmiast zda sobie spraw, e haas, ktry czyni Zeth, sposzyby kad zwierzyn. Zmruy wic oczy w wietle zachodzcego soca, usiujc dostrzec co tak naprawd robi jego wrg. Ten wystrzeli raz, potem jeszcze raz i za chwil ponownie zaadowa bro. Nagle Jay zda sobie spraw, e Zeth sta dokadnie w tym samym miejscu, z ktrego on sam mia zwyczaj obserwowa... Cyganie. Zeth niewtpliwie celowa w link do suszenia bielizny rozcignit pomidzy dwoma najbliszymi samochodami - jeden koniec tej linki ju zwisa bezwadnie i tarza si w trawie niczym zamane ptasie skrzydo, trzepoczce w blu na wietrze. Pies, uwizany tam gdzie zwykle - ujada bez opamitania. Jayowi zdawao si, e dojrza co w oknie jednego z aut gwatownie odsunit firank i blad twarz o rozmytych rysach oraz szeroko rozwartych oczach - z powodu gniewu bd przeraenia - szybko ginc za opadajc zasonk. Poza tym nie spostrzeg adnego innego ruchu w okolicach samochodw. Zeth rozemia si gono, po czym na nowo zaadowa bro. Wreszcie Jay zdoa te dosysze jego wrzaski. - Cyganichy! Cyganichy!

C, skonstatowa Jay filozoficznie, w tej sytuacji nie mg przecie nic sensownego zrobi. Nawet Zeth nie by na tyle szalony, eby tak naprawd kogokolwiek zrani. Mg strzela do linki na pranie. Tak - to byo w jego stylu. Zastraszenie innych leao w jego naturze. I - jak spostrzeg Jay - wychodzio mu to cakiem niele. Nagle stan mu przed oczami obraz samego siebie tego pierwszego lata, gdy kuca i paszczy si pod luz, i poczu jak twarz oblewa mu rumieniec. Do cholery, przecie tak naprawd w tej chwili nic nie mg zrobi. Cyganie byli bezpieczni w swoich samochodach. Wystarczy, e poczekaj a Zethowi skoczy si amunicja. Przecie w kocu bdzie musia i do domu. Poza tym to bya jedynie wiatrwka. Nie mona zrobi komukolwiek prawdziwej krzywdy, posugujc si jedynie wiatrwk. Nie, to niemoliwe. Nawet gdyby si trafio w czowieka. A tak w zasadzie, co ten Zeth naprawd chcia zrobi? Jay odwrci si, by pj ju sobie z tego miejsca, gdy nagle wyda okrzyk przeraonego zdumienia. Niecae dwa metry od niego, w krzakach, krya si dziewczyna. By tak pochonity obserwacj Zetha, e nawet nie usysza jej krokw. Wygldaa na jakie dwanacie lat. Spod gszczu rudych lokw wyzieraa maa twarz, usiana piegami tak wielkimi, jakby prboway pokry ca skr. Miaa na sobie dinsy i za duy biay T - shirt. Jego rkawy dynday luno nad jej chudymi okciami. W doni trzymaa wywiechtan bandan wypenion kamieniami. Podniosa si rwnie szybko i bezgonie jak Indianka. Jay w zasadzie nie mia czasu na adn reakcj, gdy ju posaa w jego stron ze wistem kamie, ktry z niewiarygodn prdkoci i celnoci trafi go w kolano. Usysza trzask, poczu przeszywajcy bl. Wrzasn i upad na plecy, chwytajc si gwatownie za nog. Dziewczynka spojrzaa na niego uwanie, szykujc jednoczenie kolejny kamie do rzutu. - No co ty - zaprotestowa Jay. - Przepraszam - oznajmia, nie odkadajc jednak przygotowanego kamienia. Jay podwin nogawk spodni, by uwanie zlustrowa stan swojego kolana. Ju zaczyna tworzy si siniak. Gniewnym wzrokiem obrzuci dziewczyn, a ona odwzajemnia mu si beznamitnym spojrzeniem. - Nie powiniene odwraca si tak gwatownie - stwierdzia. - Przestraszye mnie. - Ja przestraszyem... - Jay zupenie nie wiedzia, co waciwie powinien powiedzie. Dziewczyna wzruszya ramionami.

- Sdziam, e jeste razem z nim - oznajmia energicznie, zwracajc drobny podbrdek w stron luzy. - Wykorzystuje nasze samochody i biednego Toffiego na swoje cele. Jay spuci nogawk. - Ten! Nie jest adnym moim kumplem - stwierdzi uraonym tonem. - To wariat. - Ach, tak. To w porzdku. Dziewczyna odoya kamie z powrotem do bandany. W tym samym momencie zabrzmiay dwa kolejne wystrzay, po ktrych echem rozleg si wojenny okrzyk Zetha: - Cyganichy! Cyganichy! Dziewczyna rzucia uwane spojrzenie ponad krzewami, po czym uniosa jedn z gazi, najwyraniej planujc zelizn si w d kanau. - Hej, poczekaj chwil! - A czemu? Prawie na niego nie spojrzaa. W cieniu krzeww jej oczy nabray zocistego odcienia niczym lepia sowy. - Co zamierzasz zrobi? - A jak mylisz? - Przecie powiedziaem ci, e to wariat - zo Jaya wywoana niespodziewanym atakiem ustpia miejsca przeraeniu. - To wariat. Nie powinna si z nim w cokolwiek wdawa. Wkrtce znudzi mu si ta zabawa i wtedy zostawi was w spokoju. Dziewczyna wpatrywaa si w niego z otwart pogard. - Ty pewnie tak wanie by postpi? - Hmm... Sdz, e tak. Wydaa z siebie jaki dwik, ktry rwnie dobrze mg wyraa rozbawienie, jak i pogard, po czym przemkna zwinnie pod gazi, chwytajc si jej jedn rk dla rwnowagi. Potem, hamujc obcasami, zelizna si po skarpie kanau i dotara do wirowego dna. Teraz Jay zorientowa si ju, co zamylaa. Pidziesit metrw poniej nabrzea znajdowa si przesmyk, ktry wychodzi wprost na luz. Czerwony i i luny wir pokryway w tym miejscu brzeg kanau. Wskie pasmo krzeww dawao dobr oson. Byo to jednak miejsce zdradliwe - jeeli podeszo by si do niego zbyt szybko czy nieostronie, mona byo si zwali z osypiska wprost na lece pod spodem kamienie. Niemniej stanowio ono dla dziewczyny idealne miejsce do ataku na Zetha - zakadajc, oczywicie, e wanie to zamierzaa zrobi. Chocia trudno uwierzy, e chciaa si na co takiego poway. Jay ponownie rzuci okiem w tamt stron i zauway, jak przemyka teraz duo niej, niemal

niewidoczna za gst rolinnoci. Waciwie nie spostrzegby jej wcale, gdyby nie pomienny kolor jej wosw. Jeeli tego chce, to jej sprawa, powiedzia sobie w duchu. Ostatecznie on j ostrzega. A na dodatek to przecie w ogle nie bya jego sprawa. Nie mia z tym nic wsplnego. Ciko wzdychajc, podnis puszk wypenion wglem - swoim trzydniowym upem - po czym zacz gramoli si w d skalistej cieki. Obra inn drog wiodc w stron popieliska, niemal na caej dugoci obronit krzewami. Zreszt tak czy owak Zeth w ogle nie patrzy w t stron. By zbyt pochonity strzelaniem i wrzaskami. W tej sytuacji nie trudno byo przemkn przez otwart przestrze popieliska i skry si na jego osonitym skraju. Nie bya to rwnie dobra kryjwka, jak ta, ktr wybraa dla siebie dziewczyna, ale w tych okolicznociach musiaa mu wystarczy. Ostatecznie powinni sobie poradzi we dwjk przeciwko jednemu Zethowi. Zakadajc oczywicie, e to naprawd bdzie rozgrywka dwa na jeden. Jay stara si nawet nie myle o kumplach Zetha, ktrzy mogli znajdowa si gdzie w pobliu, gotowi przybiec na kade zawoanie. Postawi na ziemi puszk z wglem, a sam przyczai si na skraju popieliska. Teraz zdawao mu si, e Zeth jest bardzo blisko; Jay nawet sysza jego oddech i szczk wiatrwki, gdy Zeth j zama, eby ponownie zaadowa. Jeeli si troch wychyli, mg nawet dostrzec swego wroga - ty jego gowy kawaek profilu, szyj upstrzon ropnym trdzikiem i ogonek tustych wosw. Ponad luz nie ujrza ani ladu po dziewczynie i nagle zacz si z niepokojem zastanawia, czy ona aby przypadkiem nie ucieka. Jednak ju chwil pniej spostrzeg bysk czerwieni ponad przesiek i zobaczy kamie wystrzelony z krzakw, trafiajcy Zetha prosto w rami. Jay zdumia si celnoci rzutu dziewczyny. Zobaczy, jak Zeth obraca si gwatownie, wyjc z blu i zaskoczenia. Kolejny kamie uderzy go w splot soneczny, a gdy Zeth skierowa si w stron przesieki, Jay nuci dwoma bryami wgla w jego plecy. Jedna z nich chybia, druga dosza celu i Jaya oblaa w tym momencie gorca fala radosnego uniesienia. Zanurkowa w krzaki. - Zabij ci, gnoju! - Gos Zetha zabrzmia bardzo dorole, jakby by olbrzymem w skrze nastolatka. A na dodatek rozleg si niemal nad uchem Jaya. W tym samym momencie dziewczyna zacza jednak rzuca kamieniami, uderzajc ich wsplnego wroga w kostk, potem chybiajc, a jeszcze potem strzelajc prosto w bok jego gowy. Rozleg si taki dwik, jakby kij bilardowy trafi w bil.

- Zostaw nas w spokoju - wrzasna dziewczyna ze swej kryjwki na szczycie osypiska. - Zostaw nas w spokoju, ty sukinsynie! Teraz Zeth j wreszcie dojrza. Jay zobaczy, e wyrostek przesuwa si w stron przesieki ciskajc wiatrwk w doni. Doskonale wiedzia, co Zeth zamierza zrobi: schowa si pod nawisem osypiska, ponownie naadowa wiatrwk, a potem wyskoczy i strzela. Strzelaby co prawda na olep, ale i tak mogo to by grone. Jay wychyn znad krawdzi popieliska i wycelowa. Trzasn Zetha bry wgla pomidzy opatki najsilniej jak mg. - Spadaj std - wrzasn szaleczo, miotajc kolejn bry wgla ponad krawdzi popieliska. - Id naprzykrza si komu innemu! Okazao si jednak, e tak otwarte wystpienie byo bdem. Zeth rozwar oczy w sposb nie pozostawiajcy wtpliwoci, e rozpozna Jaya. - No, no, no. A jednak Zeth si zmieni. Zmnia. Rozrs w ramionach. Stawa si odpowiednio szeroki do swojego wzrostu. Nagle wyda si Jayowi cakiem dorosym czowiekiem, i do tego czowiekiem bardzo gronym. Teraz z szerokim umiechem zacz si zblia do popieliska, trzymajc wiatrwk gotow do strzau. Cay czas przesuwa si pod nawisem, tak e dziewczyna nie moga go namierzy. I nie przestawa si zowieszczo umiecha. Jay rzuci w jego stron dwie kolejne bryy wgla - ale chybi. Natomiast Zeth podchodzi coraz bliej. - Spadaj std! - Bo co? Zeth by teraz tak blisko, e mg bez trudu ogarn wzrokiem popielisko. Jednoczenie zerka w gr, aby sprawdzi, czy przez cay czas znajduje si pod ochron nawisu. Jego wyszczerzone zby przywodziy na myl ostry sierp. Wycelowa w Jaya bro z figlarnym, niemal agodnym umiechem. - Bo co? Bo co? Zdesperowany Jay zacz w niego ciska pozostaymi bryami wgla, one jednak odbijay si od ramion dryblasa niczym pociski karabinu od czogowego pancerza. Jay spojrza w wylot lufy wiatrwki. To nie jest grona bro, powtarza sobie w duchu, to tylko wiatrwka na nieszkodliwe naboje. Nie by to przecie ani kolt ani luger, a poza tym Zeth i tak nie odwayby si wystrzeli. Palec Zetha znalaz si nagle na cynglu. Co klikno. Z tej odlegoci wiatrwka wcale nie wygldaa na tak nieszkodliw. Zdawaa si wrcz miertelnie niebezpieczna.

I wtedy nagle za plecami Zetha rozleg si dziwny odgos, po czym grad niewielkich odamkw skalnych posypa si z nawisu na jego gow i ramiona. Zeth nie zauway, e podchodzc do Jaya, stan na nieosonitym gruncie, w zasigu wzroku i rzutu Dziewczyny. To zabawne, ale nagle Jay zacz o niej myle tak, jakby jej pe okrelaa jednoczenie jej imi. Jay przesun si bliej krawdzi popieliska, ani na chwil nie spuszczajc wzroku z Zetha. Najpierw sdzi, e Dziewczyna rzuca kamieniami zebranymi do swojej bandany, jednak teraz przekona si, e nie mia racji: to nie byy pojedyncze kamienie, ale cay ich deszcz - dziesitki czy nawet setki odamkw skalnych, wiru i duych kamieni spadajcych z nasypu w tumanie tawobrzowego pyu. Kto obruszy skraj osypiska, ktre teraz leciao w d niczym skalna lawina. Ponad urwiskiem Jay dostrzeg zbyt obszerny T - shirt - teraz ju nie tak bardzo biay - zwieczony marchewkow szop wosw. Dziewczyna, na czworaka, kopaa z caej siy nogami w krawd osypiska, posyajc w d kamienie i ziemi rozpryskujce si na lecych poniej kamieniach, uderzajce twardo o Zetha, spowijajce go tym, gryzcym pyem. Ponad odgos walcych si kamieni wzbi si cienki, wojowniczy gos Dziewczyny, wykrzykujcy triumfalnie: - Naryj si tego wistwa, sukinsynie! Zetha kompletnie zaskoczy jej gwatowny atak. Upuci wiatrwk i w pierwszym odruchu chcia umkn pod nawis, ale chocia osania go on przed rcznie rzucanymi pociskami, nie stanowi adnej ochrony przed lecc w d ziemnoskaln lawin, tak e Zeth w kocu si potkn i krztuszc si, wpad w sam rodek masy spadajcej ziemi i odamkw. Zakl szpetnie, wznis ramiona obronnym ruchem nad gow i wanie w tym momencie spad na niego cay grad kamieni. Jeden z nich, wielkoci cegwki, trafi go w okie i wtedy Zeth nagle straci cay zapa do walki. Ksztuszc si i kaszlc, olepiony pyem, przyciskajc bolcy okie do brzucha, wytoczy si spod nawisu. Z gry rozleg si okrzyk triumfu, po ktrym znowu zaczy si sypa kamienie. Bitwa bya ju jednak wygrana. Zeth jeszcze tylko rzuci jedno mordercze spojrzenie przez rami i umkn. Bieg boczn ciek tak dugo, a znalaz si na szczycie, i dopiero tam odway si zatrzyma, by jeszcze raz zawy wojowniczo. - Jue, kurwa, trup, syszysz? - jego odgos odbi si od brzegu kanau. - Jeli jeszcze raz ci zocz, jue pieprzony trup! Zza drzew rozleg si kpicy okrzyk Dziewczyny. Zeth jak niepyszny czmychn z placu boju.

23
Lansquenet, marzec 1999 Gdy Jay si obudzi, promienie soca zaleway mu twarz. wiato miao niezwyky odcie gbokiej ci - niczym klarowne wino - zupenie niepodobny do cytrynowej bladoci witu. Gdy spojrza na zegarek, ze zdumieniem odkry, e przespa czternacie godzin. Przypomnia sobie, e w nocy mia gorczk i nawet majaczy, po czym natychmiast - peen najgorszych obaw - zabra si za ogldziny zranionej nogi i tropienie ladw infekcji. Szczliwie nie zobaczy adnych niepokojcych oznak. Opuchlizna zesza znacznie, gdy spa, i chocia wci mia na kostce soczyste krwiaki oraz brzydk ran, uszkodzenie okazao si o wiele mniej niebezpieczne i rozlege, ni mu si wydawao poprzedniego wieczoru. Dugi sen zdecydowanie dobrze mu zrobi. Udao mu si nawet zaoy na kontuzjowan nog but. Co prawda gdy go mia na sobie, czu w stopie bl, ale nie tak dojmujcy, jak si obawia. Zjad ostatni zakupion na dworcu kanapk - obrzydliwie niewie, ale umiera z godu - po czym spakowa maszyn do walizki, a wina do brezentowej torby i powlk si w kierunku szosy. Zostawi bagae w przydronych krzakach, sam za rozpocz mudn wdrwk w kierunku wioski. Czsto zatrzymywa si, by odpocz, tak e zanim wkroczy na gwn ulic, mina prawie godzina. Dziki temu zdoa si jednak spokojnie rozejrze po okolicy. Lansquenet byo malek miejscowoci z jedn tylko ulic i paroma bocznymi drogami oraz ryneczkiem, na ktrym znajdowao si zaledwie kilka sklepw: apteka, piekarnia, rzenik i kwiaciarnia. Pomidzy dwoma rzdami lip tkwi koci, a obok biega droga do rzeki, przy ktrej staa kawiarnia. Wzdu poszarpanych brzegw rzeki kilka zapuszczonych domw chylio si ku pobliskim polom. Jay nadszed od strony nurtu, znalaz brd, gdzie stpajc po duych paskich kamieniach, mg przekroczy wod, i w ten sposb znalaz si tu obok kawiarni. ywa biaoczerwona markiza osaniaa niewielkie okno, a na chodniku przed wejciem stao par metalowych stolikw. Szyld nad drzwiami gosi: Cafe des Marauds. Jay wszed do rodka i zamwi mae jasne. Proprietaire stojca za barem spojrzaa na niego zdziwionym wzrokiem, i w tym momencie Jay zda sobie spraw, jaki widok musi przedstawia wasn osob: nieumyty, nieogolony, w niewieym T - shircie i do tego najprawdopodobniej cuchncy tanim winem. Umiechn si szeroko do wacicielki, ona jednak przygldaa mu si z powtpiewaniem. - Nazywam si Jay Mackintosh - oznajmi. - Jestem Anglikiem.

- Aaa, Anglikiem. - Kobieta umiechna si i skina gow, jak gdyby to wystarczao za wszelkie wyjanienia. Miaa okrg, row, byszczc twarz - jak u lalki. Jay pocign dugi yk piwa. - Josephine - przedstawia si proprietaire. - Czy jest pan... turyst? Powiedziaa to w taki sposb, jakby bawia j podobna myl. Jay pokrci gow. - Niezupenie. Wczoraj wieczorem miaem problem z dotarciem do tego miejsca. Ja... po prostu si zgubiem. Musiaem spa w polowych warunkach. W kilku sowach wyjani jej ca sytuacj. Josephine spojrzaa na niego z ostronym wspczuciem. Zapewne nie moga sobie wyobrazi, e kto mg si zgubi w tak niewielkim, wietnie jej znanym miejscu. - Czy tu mona gdzie wynaj pokj? Pokj na noc? Potrzsna przeczco gow. - A wic nie ma tu hotelu? Czy choby chambre dhote? Ponownie posaa mu rozbawione spojrzenie. Do Jaya zaczo w tym momencie dociera, e turyci nie wystpowali w Lansquenet w obfitych ilociach. No c. W takim razie bdzie musia jecha do Agen. - A czy mgbym skorzysta z pani telefonu, eby za mwi takswk? - Takswk?! - Tym razem rozemiaa si w gos. - Takswk? W niedzielny wieczr? Jay zauway, e nawet jeszcze nie mina szsta, ale Josephine tylko pokrcia gow i ponownie wybuchna miechem. Wyjania, e o tej porze wszystkie takswki w Agen zjedaj ju do domu. Nikt nie pojedzie tak daleko po klienta. Poza tym swego czasu chopcy z okolicy czsto dzwonili po takswk dla kawau, tumaczya. Po takswk, po pizz... Uwaali, e to zabawne. - Ach tak. Oczywicie, mia jeszcze dom. Swj dom. Ostatecznie spdzi tam ju jedn noc, wic ze piworem i wiecami zapewne da rad przespa si tam jeszcze raz. Kupi ywno w kawiarni. Zbierze troch drewna i napali w kominku. W walizce mia wiee ubranie. Nastpnego rana przebierze si i pojedzie do Agen, eby podpisa wszystkie konieczne dokumenty i odebra klucze. - Kiedy spaem pojawia si obok mojego domu kobieta. Madame dApi. Chyba sdzia, e wdarem si do domu nielegalnie. Josephine rzucia mu szybkie spojrzenie. - Zapewne tak sdzia. Ale jeeli dom naley teraz do pana...

- Mylaem, e jest kim w rodzaju dozorcy. Staa na stray. - Jay umiechn si szeroko. - Szczerze mwic, nie zachowaa si zbyt przyjanie. Josephine potrzsna gow. - Wyobraam sobie. - Zna j pani? - Nie, nie najlepiej. Wzmianka o Marise dApi wyranie wzmoga czujno Josephine. Znw na jej twarzy pojawi si wyraz niepewnoci i zacza z wystudiowan nadgorliwoci wyciera szmatk jak niewidzialn plam na kontuarze. - Przynajmniej mam teraz pewno, e bya rzeczywista - rzuci Jay pogodnie. - W rodku nocy wydawao mi si, e ujrzaem widmo. Mam nadziej, e ona pokazuje si take w cigu dnia? Josephine bez sowa kiwna gow, nie przestajc polerowa kontuaru. Jaya zdumiaa jej naga maomwno, by jednak zbyt godny, aby dalej dry temat. Menu w kawiarni nie przedstawiao si nadzwyczaj imponujco, ale plat du jour ktry okaza si potnym omletem serwowanym z saat i smaonymi ziemniakami smakowa wymienicie. Jay kupi jeszcze paczk gauloiseow, zapalniczk, a potem Josephine zaopatrzya go dodatkowo w bagietk z serem owinit woskowym papierem, trzy piwa i torb jabek. Wyszed z kawiarni przed zapadniciem zmierzchu i niespiesznie powdrowa w stron swojego chateau, niosc zakupy w plastikowej siatce. Z przydronych krzakw wyj bagae, by je zataszczy do domu. Mimo e by ju bardzo zmczony, a zraniona kostka zaczynaa si buntowa, zacign waliz pod prg, nie pozwalajc sobie na chwil odpoczynku. Teraz soce ju zaszo. Niebo powoli pograo si w mroku. Jay znalaz za domem stos drewna, ktrego cz zabra ze sob i zoy obok ziejcego czerni paleniska. Polana wyglday na wieo porbane - leay starannie uoone w sg i przykryte kawaem papy dla osony przed deszczem. Kolejna zagadka. Oczywicie to Marise moga porba drewno, jednak Jay zupenie nie widzia powodu, dla ktrego miaaby co podobnego robi. Nie sprawiaa wraenia uczynnej ssiadki. Przy okazji Jay zauway pust butelk po winie z kwiatu bzu wetknit do kosza na mieci stojcego w drugim kocu pokoju. Zupenie nie mg sobie przypomnie, by j tam wrzuca, ale ostatecznie poprzedniego wieczoru by w stanie usprawiedliwiajcym luki w pamici. Wczoraj przecie nie myla racjonalnie. Halucynacje, w ktrych Joe zdawa si tak rzeczywisty i namacalny, e Jay niemal uwierzy w jego obecno, byy tego najlepszym dowodem. Pojedynczy pet na posadzce pokoju, w ktrym spdzi noc, wyglda na bardzo stary. Mg tam lee od

dobrych dziesiciu lat. Jay skruszy go w palcach i wyrzuci na dwr, zamykajc potem okiennice starannie od wewntrz. Zapali kilka wiec, a nastpnie zaj si rozpalaniem ognia w kominku za pomoc starych gazet, ktre znalaz zoone w kartonowym pudle na pitrze i polan przyniesionych spod domu. Kilkakrotnie papier strzela gwatownym pomieniem, ale natychmiast gas, w kocu jednak i drewno chwyci ogie. Jay dokada polana powoli i ostronie, znajdujc zaskakujc przyjemno w tym zajciu. W owym prostym akcie rozpalania ognia byo co fundamentalnie pierwotnego, przywodzcego na myl westerny, ktre z takim upodobaniem oglda, kiedy by jeszcze chopcem. Jay otworzy walizk, wyj z niej maszyn do pisania, ustawi na stole obok butelek z winem, po czym przez chwil napawa si tym widokiem. Nagle niemal nabra pewnoci, e tego wieczoru mgby co napisa - co nowego i dobrego. adnych opowiada SF. Jonathan Winesap zosta oddelegowany na zasuone wakacje. Dzisiaj okae si, do czego zdolny jest Jay Mackintosh. Usiad do maszyny. By to nieporczny przedmiot z klawiszami na spryny, wymagajcy silnego uderzenia palcw. Jay trzyma j ze wzgldw sentymentalnych - nie uywa jej ju od bardzo wielu lat. Teraz palce uoyy mu si wygodnie na klawiszach. Napisa kilka linijek na prb, na sucho, tylko na samej tamie. Spodobay mu si wasne zdania. Ale bez papieru... Niedokoczony manuskrypt Niezomnego Corteza spoczywa w kopercie na dnie walizki. Jay chwyci pierwsz stron i wkrci niezadrukowan stron w maszyn, ktra nagle zdaa mu si wspaniaym samochodem wycigowym, niezniszczalnym czogiem,

midzygwiezdn rakiet. Powietrze w pokoju zapienio si i zamusowao niczym mroczny szampan. Pod palcami Jaya klawisze zafurczay gorczkowo. Jay niespodziewanie zatraci poczucie czasu. A waciwie poczucie wszystkiego.

24
Pog Hill, lato 1977 Dziewczyna miaa na imi Gilly. Po incydencie z Zethem Jay widywa j do czsto w Nether Edge. Czasami nawet bawili si razem nad kanaem, zbierali rupiecie i kolekcjonowali skarby, zrywali dziki szpinak i mlecze na kolacj dla caego obozowiska. Gilly oznajmia mu pogardliwie, e wcale nie byli Cyganami, ale wdrowcami - ludmi, ktrzy nie mogli usiedzie dugo na jednym miejscu, i ktrzy pogardzali kapitalistyczn gospodark. Matka Gilly, Maggie, dugo mieszkaa w namiocie tipi gdzie w Walii, ale po urodzeniu Gilly stwierdzia, e dziecko wymaga bardziej ustabilizowanych warunkw. Std ten samochd kempingowy - odnowiony stary van handlarza rybami, przerobiony tak, by mogy w nim zamieszka dwie osoby i pies. Gilly nie miaa ojca. Oznajmia Jayowi, e Maggie nie uznaje mczyzn, poniewa to oni wanie s twrcami i gorcymi ordownikami judeochrzecijaskiego patriarchatu systemu spoecznego dcego za wszelk cen do uciemienia kobiet. Podobne rozmowy zawsze wzbudzay w Jayu niepokj. Na wszelki wypadek by nadzwyczaj uprzejmy w kontaktach z Maggie, aby przypadkiem nie uznaa go za swojego wroga. Ona jednak, chocia niekiedy wzdychaa ciko nad mskim rodzajem, tak jak mona by wzdycha nad umysowo niedorozwinitym dzieckiem, nigdy otwarcie nie miaa mu za ze tego, e by chopcem. Gilly i Joe natychmiast znaleli wsplny jzyk. Jay przedstawi ich sobie dokadnie tydzie po bitwie na kamienie i od razu poczu ukucie zazdroci na widok ich doskonaego wzajemnego porozumienia. Joe zna wielu wdrowcw odwiedzajcych te rejony, a do tego ju zacz prowadzi handel wymienny z Maggie - za wiee jarzyny, demy i marynaty dawaa mu wasnorcznie dziergane szale z wczki kupowanej na wyprzedaach. Joe wykorzystywa je do ochrony delikatnych rolinek przed chodami nocy - przynajmniej tak oznajmi z wesooci w gosie, wywoujc tym u Maggie dziki atak miechu. Ona te wiedziaa wiele o rolinach i obie z Gilly w idealnej harmonii i pogodzie ducha przyjmoway od Joego magiczne talizmany i uczestniczyy w odprawianych przez niego na terenie obozowiska rytuaach ochrony terytorium, jakby to dla nich by chleb powszedni. Kiedy Joe pracowa na dziace, Jay i Gilly wyrczali go w innych zajciach, a on co im opowiada bd piewa razem z radiem, podczas gdy oni sortowali nasiona czy wszywali amulety do czerwonych flanelowych woreczkw. Niekiedy te wybierali si w okolice torowiska, skd przynosili stare, zuyte palety, na ktrych Joe skadowa dojrzae owoce.

Zdawao si, e obecno Gilly w pewnym sensie roztkliwia Joego. W sposobie, w jaki si do niej zwraca, byo co szczeglnego, wykluczajcego Jaya z ich krgu, i cho Joe nie czyni tego specjalnie, aby zrobi Jayowi przykro, Jay bardzo wyranie to wyczuwa. Moe dziao si tak dlatego, e ona - jak i Joe - te bya prawdziwym podrnikiem. A moe po prostu dlatego, e bya dziewczyn. Chocia Gilly w aden sposb nie przystawaa do wyobrae Jaya na temat dziewczyn. Wykazywaa si wojownicz niezalenoci, zawsze przewodzia pomimo jego starszestwa, nie znaa strachu, i do tego miaa radonie niewyparzon buzi, tak e niekiedy konserwatywnie wychowywany Jay czu si wstrznity jej sownictwem - ale zawsze skrztnie to ukrywa. Poza tym wyznawaa wiele dziwacznych wierze i pogldw skleconych z bujnych zasobw wiatopogldowych Maggie. Kosmici, ruchy feministyczne, alternatywne ruchy religijne, rdkarstwo, numerologia, ochrona rodowiska - wszystkie te zagadnienia znajdoway si w centrum zainteresowania Maggie, a Gilly akceptowaa je bez najmniejszych zastrzee. To od niej Jay dowiedzia si o warstwie ozonowej i bochenkach chleba w cudowny sposb przybierajcych ksztat Chrystusa, o szamanimie i ochronie wielorybw. Ona natomiast stanowia wymarzone audytorium dla jego literackich poczyna. Spdzali razem wiele dni, niekiedy pomagajc Joemu, ale czsto po prostu wczc si nad kanaem, rozmawiajc i poszukujc interesujcych upw. Po wielkiej bitwie na kamienie jeszcze raz widzieli Zetha z pewnej odlegoci, gdy urzdowa w okolicach wysypiska, ale postanowili omin go szerokim ukiem. O dziwo, Gilly w ogle si go nie baa, to Jay czu przed nim strach. Nie zapomnia, co Zeth wykrzykiwa, gdy rozgromili go niedaleko luzy, i dlatego najchtniej nie ogldaby go ju nigdy w yciu. Oczywicie, okazao si, e nie jest a takim szczciarzem.

25
Lansquenet, marzec 1999 Nastpnego dnia wczenie rano uda si do Agen. Dowiedzia si od Josephine, e w tamt stron odchodz z Lansquenet tylko dwa autobusy dziennie, wic po pospiesznie wypitej kawie i croissantach w Cafe des Marauds uda si w podr, by jak najszybciej odebra wszelkie niezbdne dokumenty. Zajo mu to jednak duo wicej czasu, ni si spodziewa. Formalnoci prawne zostay ju co prawda dopenione, ale wci jeszcze do domu nie podczono z powrotem gazu ani elektrycznoci, a do tego agencja nie bya skora do wrczenia mu kluczy przed otrzymaniem wszystkich papierw z Anglii. Na domiar zego kobieta w agencji powiedziaa mu, e pojawiy si dodatkowe komplikacje. Ot Jay zoy swoj ofert w czasie, gdy ju rozwaano przyjcie innej oferty - oferty jakoby zaakceptowanej przez dawnego waciciela, na co jednak nie istniay adne oficjalne dokumenty. Oferta Jaya - wysza od pierwotnej o okoo 5000 funtw - sprawia, e tamt odrzucono, ale osoba, ktrej obiecano t posiado, zadzwonia dzisiaj rano z awantur i pogrkami. - Prosz zrozumie, monsieur Mackintosh - kajaa si agentka. - Te mae spoecznoci, obietnice przekazania ziemi... oni nie chc zrozumie, e okazjonalnie rzucone sowo nie ma adnej wicej mocy prawnej. - Jay pokiwa gow ze wspczuciem. - Poza tym - cigna kobieta - sprzedajcy, ktry mieszka w Tuluzie, jest modym czowiekiem z rodzin na utrzymaniu. Odziedziczy posiado po swoim stryjecznym dziadku. Od duszego czasu nie mia adnego kontaktu ze starszym panem i nie ponosi adnej odpowiedzialnoci za jego obietnice zoone przed mierci. Jay wykaza zrozumienie. Zostawi wszystko w rkach agentki, a sam uda si na zakupy. Potem siedzia w bistro po drugiej stronie ulicy, w czasie gdy z Londynu nadchodziy faksem wszystkie niezbdne dokumenty. Na koniec by jeszcze wiadkiem gorczkowej wymiany telefonw. Bank. Prawnik. Agencja. Bank. - A wic jest pani pewna, e osoba, ktra zoya pierwotn ofert, nie ma adnych formalnych praw do tej posiadoci? - zapyta, kiedy agentka wreszcie wrczya mu klucze. - Tak, monsieur. Ukad pomidzy dawnym wacicielem a madame dApi by moe zosta zawarty dawno temu, jednak nie ma on adnej mocy prawnej. Nawiasem mwic, na dowd tego, e starszy pan przyj t ofert, mamy tylko jej sowo i nic poza tym. - DApi?

- Tak. Niejaka madame Marise dApi. Miejscowa bizneswoman. I paska ssiadka jej ziemia graniczy z za kupion przez pana posiadoci. To wiele wyjaniao: wrogo Marise dApi, zaskoczenie, gdy dowiedziaa si, e kupi dom, a nawet t wie farb w pokoju na parterze. Ona po prostu z gry zaoya, e obejmie wszystko w posiadanie i zrobia dokadnie to samo co i on: wprowadzia si troch za wczenie, jeszcze przed dopenieniem wszystkich formalnoci. Nic dziwnego, e bya tak wzburzona! Jay postanowi, e spotka si z ni najszybciej jak to moliwe i sprbuje wyjani ca sytuacj. Zwrci koszty poniesione na rzecz domu. Ostatecznie, jeeli mieli by ssiadami... Wszystkie formalnoci dobiegy koca pnym popoudniem. Jay by ju porzdnie zmczony. Gorczkowe negocjacje doprowadziy do tego, e dopyw gazu mia by przywrcony jeszcze tego samego dnia, ale na ponowne podczenie elektrycznoci nie naleao liczy wczeniej ni za jakie pi dni. Agentka zasugerowaa, by Jay zatrzyma si w hotelu do czasu, a dom bdzie nadawa si do zamieszkania, on jednak odmwi. Nie potrafi si oprze nostalgicznej atmosferze swojego opustoszaego, zapuszczonego domu. Poza tym pojawia si powana kwestia jego nowego manuskryptu - dwudziestu stron zapisanych na odwrocie Niezomnego Corteza. Przeniesienie si w sterylne hotelowe mury mogo zabi jego pomys, jeszcze zanim si narodzi na dobre. Nawet w tej chwili, gdy zaadowan zakupami takswk wraca do Lansquenet, a w gowie huczao mu ze zmczenia - czu, jak silnie cign go ku sobie te zapisane strony, nie mg si wyzwoli od przymusu kontynuowania pracy, uderzania palcami w ciko chodzce klawisze starej maszyny, podania w obszary, w jakie prowadzia go nowa opowie. Kiedy znalaz si w domu, spostrzeg od razu, e piwr znikn - podobnie jak wiece oraz karton z puszkami farb. Wszystko inne pozostao nietknite. Zrozumia, e Marise zjawia si w czasie jego nieobecnoci, by zatrze wszelkie lady swego nielegalnego przebywania w tym domu. Byo ju zbyt pno, by j odwiedzi, ale Jay obieca sobie, e na pewno zrobi to nazajutrz. Ostatecznie powinien zachowywa jak najlepsze stosunki ze swoj jedyn blisk ssiadk. Skrzesa ogie w kominku i zapali lamp naftow - jeden ze swoich najwieszych nabytkw - po czym ustawi j na stole. Jay kupi take nowy piwr, kilka poduszek i skadane, kempingowe ko. Z ich pomoc stworzy sobie cakiem wygodny kcik do spania. Poniewa jeszcze nie zapada noc, zapuci si w gb domu - a do kuchni. Znajdowa si tam piec gazowowglowy, stary, ale wci dziaajcy, i kominek. Nad kominkiem wisia poczerniay, elazny hak na rondle, pierzasty od oblepiajcych go pajczyn. Staromodny

emaliowany piec zajmowa poow ciany, ale jego piekarnik by zapchany miaem wglowym, na wp spalonym drewnem i setkami pokole martwych owadw, wic Jay postanowi, e wstrzyma si z uywaniem go do chwili, a zdoa to wszystko dokadnie uprztn. Palniki na gaz zapalay si jednak lekko, bez problemu i Jay zdoa nawet zagrza odpowiedni ilo wody do mycia i na kaw. Potem z kubkiem w doni wybra si na wypraw po domu. Dom okaza si o wiele wikszy, ni wczeniej mu si zdawao. Kilka duych pokoi, jadalnia, spiarnie, pomieszczenia gospodarcze, wnki wielkie jak magazyny, skadziki przepastne niczym jaskinie. Do tego trzy piwnice - ale panujca w nich ciemno zniechcia Jaya do eskapady w d wyszczerbionych drewnianych schodw. Na pitrze kilka sypialni, strychy i spichlerzyki. W caym domu mnstwo rozmaitych mebli - wiele z nich mocno sfatygowanych z powodu deszczu i zaniedbania, ale wiele wci jeszcze zdatnych do uytku. Dugi st z poczerniaego od staroci drewna, poznaczony bliznami i spaczeniami; kredens w tym samym surowym stylu; krzesa i stoeczek pod nogi. Wypolerowane i odrestaurowane wygldayby przepiknie - identycznie jak te wszystkie meble stojce w eleganckich sklepach z antykami w Knightsbridge, do ktrych tak wci wzdychaa Kerry. W kartonach upchnitych po ktach caego domu znajdowao si mnstwo innych przydatnych rzeczy: naczynia stoowe na strychu, narzdzia w szopie na drewno, cay kufer obrusw i pocieli, jakim cudem zachowanej w nietknitym stanie pod pudem penym potuczonych fajansw. Jay wycign sztywne od krochmalu przecierada, poke na brzegach, kade z wyhaftowanym zawiym monogramem, w ktrym inicjay D.F. splatay si ponad girland r. Zapewne bya to wyprawa lubna jakiej panny modej sprzed stu czy nawet dwustu lat. Na grze Jay znalaz te i inne skarby: sandaowe puzderka z chusteczkami do nosa; miedziane rondle zmatowione szlachetn patyn; stare radio - jeszcze zapewne przedwojenne z lekko uszkodzon obudow i pokrtami wielkimi niczym gaki u drzwi. Najwspanialszy jednak wyda mu si olbrzymi kredens na przyprawy, wykonany z czarnego dbu, z szufladami wci jeszcze opisanymi zblakym atramentem w kolorze ochry - Cannelle, Poivre Rouge, Lavende, Menthe Verte. Ich wntrza - przysypane pyem zi i przypraw nadal wydzielay aromatyczne wonie i barwiy palce kolorami cynamonu, imbiru, papryki czy tamaryszku. By to nadzwyczaj fascynujcy mebel. Zasugiwa na lepsze miejsce, ni ten pusty, na wp zrujnowany dom. Jay obieca sobie solennie, e przy najbliszej okazji zniesie kredens na d i starannie odrestauruje. Joe z miejsca zakochaby si w tym meblu.

Niepostrzeenie zapady ciemnoci i Jay, acz niechtnie, zrezygnowa z dalszej eksploracji domu. Zanim pooy si na nowym posaniu, jeszcze raz starannie zlustrowa stan swojej kostki: by zaskoczony i bardzo uradowany, gdy ujrza w jak niezwykym tempie zranione miejsce si goi. Teraz w zasadzie nawet nie potrzebowa ju maci z arniki, po ktr przezornie wstpi do apteki w Agen. Pokj nagrza si przyjemnie, ar z kominka taczy ciepym refleksem na pobielonych cianach. Wci jeszcze byo wczenie - nie pniej ni sma - ale ju bardzo dokuczao mu zmczenie, pooy si wic na ku i, wpatrzony w ogie, zacz snu plany na nadchodzcy dzie. Zza zamknitych okiennic dobiega powist wiatru w ogrodzie, ale dzisiejszego wieczoru ten dwik nie nis ze sob niczego zowieszczego. Wrcz przeciwnie - w jaki niesamowity sposb wszystkie odgosy wyday mu si teraz swojsko znajome: szum bryzy, niedalekiej rzeki, stworze nocy nawoujcych si w mroku, a take pyncy ponad bagniskami dwik kocielnego dzwonu. Ogarna go nag fal nostalgia - za Gilly, za Joem, za Nether Edge i tym ostatnim dniem na torowisku poniej Pog Hill Lane; za tymi wszystkimi przeyciami, ktrych nigdy nie opisa w Ziemniaczanym Joe, poniewa byy zbyt naznaczone rozczarowaniem, by umia je ubra w sowa. Wyda z siebie senny, chrapliwy miech. Sytuacje przedstawione w Ziemniaczanym Joe niewiele miay wsplnego z faktycznymi wydarzeniami. Byy czystym wymysem, tsknym marzeniem, naiwnym odtworzeniem owych magicznych, strasznych miesicy. Nadaway znaczenie czemu, co byo tego znaczenia cakowicie pozbawione. W powieci Jaya Joe by rubasznym, przyjaznym staruszkiem, wprowadzajcym go w dorose ycie, natomiast Jay stanowi uosobienie swawolnego chopca, uroczo niewinnego. Podkoloryzowa wasne dziecistwo, okres dojrzewania przedstawi jako czarowny czas. W zapomnienie poszy wszystkie te chwile, gdy starszy pan miertelnie go nudzi, mczy, doprowadza do wciekoci. W zapomnienie poszy te momenty, ktre kazay Jayowi wierzy w szalestwo Joego. Nie wspomnia te sowem o jego znikniciu, zdradzie i kamstwach; wszystko zostao przyklepane, wyguszone przez nostalgi. Nic dziwnego, e kady zachwyca si t powieci. Ucieleniaa triumf oszustwa, zwycistwo fanaberii nad rzeczywistoci, przedstawiaa dziecistwo, jakie kady chciaby mie, ale ktrego nikt tak naprawd nigdy nie mia. Ziemniaczany Joe to bya ksika, ktr mgby napisa sam Joe. Stanowia kwintesencj najgorszego kamstwa: treci penej pprawd, ale zafaszowanej w swej istocie. - Trzeba ci byo wrci, wiesz? - oznajmi Joe rzeczowym tonem. Rozsiad si na stole tu obok maszyny do pisania, trzymajc w doni kubek z herbat. Tym razem zamiast

koszulki z logo Thin Lizzy mia na sobie T - shirt z trasy koncertowej Pink Floydw promujcej pyt Animals. - Czekaa wtedy na ciebie, ale e si nie pojawi. A ona nie zasugiwaa na co takiego, chopcze. Nawet pitnastolatek powinien zdawa sobie z tego spraw. Jay wpatrywa si w niego wytrzeszczonymi oczami. Joe robi wraenie istoty z krwi i koci. Jay przytkn do do czoa, ale byo chodne. - Joe. Oczywicie zdawa sobie spraw, o co chodzi. To rezultat tego cigego rozmylania o starym przyjacielu, podwiadomego pragnienia odnalezienia go urzeczywistnienia najarliwszego pragnienia Joego. - Nigdy nie prbowae si dowiedzie, dokd pojechay, h? - Nie. Czu si idiotycznie, przemawiajc do wytworu wasnej wyobrani, ale jednoczenie ogarniao go szczeglne ukojenie. Joe zdawa si sucha jego sw nadzwyczaj uwanie, z gow lekko przechylon na jedn stron, z kubkiem trzymanym mikko w palcach. - I kto to mwi! Ty, ktry mnie opucie. Po tym wszystkim, co obiecae. Zostawie mnie i nawet nie po wiedziae sowa na poegnanie. - Mimo e by to tylko sen, Jay usysza gniew wrzcy we wasnym gosie. - I te raz to wanie ty mi mwisz, e ja powinienem by wrci. Joe wzruszy ramionami, nieporuszony. - Ludzie ruszaj przed siebie - stwierdzi ze spokojem. - By si odnale, by si zatraci - niewane. Wybra swoje przeznaczenie. Czye ty nie robisz tego wanie w tej chwili? Czy nie uciekasz? - Nie wiem - odpar Jay. - Sam nie wiem, co robi. - Ta Kerry, i w ogle - cign Joe, jakby wcale nie sysza sw Jaya. - Ona bya cakiem inna. Nigdy nie wiedziae, gdzie twoje szczcie. - Umiechn si szeroko. - Czy wiesz, e ona nosi zielone szka kontaktowe? - Co takiego? - Szka kontaktowe. Jej oczy tak naprawd s niebieskie. Tyle czasu, a ty nie miae pojcia. - To jaki idiotyzm - wymamrota Jay. - Poza tym ciebie tutaj wcale nie ma. - Tutaj? Tutaj? - Joe zwrci si ku niemu, odsuwajc czapk na ty gowy swoim charakterystycznym gestem, ktry Jay tak wietnie pamita. I do tego szczerzy zby w w tym miejscu,

znamiennym umiechu, pojawiajcym si na jego twarzy zawsze wtedy, gdy zmierza powiedzie co bulwersujcego. - A kt to wie, co to znaczy tutaj? Kto ci powiedzia, e ty sam jeste w tym miejscu? Jay zamkn oczy. Sylwetka Joego zamajaczya na jego siatkwce niczym ma bijca o szyb. - Zawsze nienawidziem takich twoich tekstw. - Jakich? - Tego caego mistycznego szamastwa. Joe zamia si pod nosem. - Filozofia prosto z Orientu, chopcze. Poznaem j wrd mnichw w Tybecie, w czasach gdy tak wiele podrowaem. - Ty nigdy nie podrowae - achn si Jay. - W kadym razie nie dalej ni do autostrady Ml. I zaraz potem zapad w sen przy akompaniamencie miechu Joego.

26
Pog Hill, lato 1977 W pierwszej poowie lata Joe by w doskonaej formie. Wydawa si duo modszy ni kiedykolwiek przedtem - peen nowych pomysw i planw. Wikszo czasu spdza na swojej dziace, chocia zachowywa teraz wiksz ostrono, dlatego na przykad przerw na herbat urzdzali zawsze w kuchni, wrd krzaczkw pomidorw. Gilly zjawiaa si na Pog Hill przynajmniej co drugi dzie i wwczas razem z Jayem chadzali na torowisko w poszukiwaniu skarbw, ktre potem taszczyli w gr nasypu, ku domowi Joego. Cae obozowisko, jak wyjania Gilly, przenioso si poza Monckton Town w maju, kiedy to grupa miejscowych dzieciakw zacza przysparza im kopotw. - Sukinsyny - rzucia od niechcenia, zacigajc si papierosem, ktrego palili na spk. - Rozpoczo si od wyzwisk. Ale to byo drobne, nic nieznaczce gwno. Potem zaczli wali nocami do drzwi, rzuca kamieniami w okna, a jeszcze potem odpala petardy pod samochodami. W kocu otruli naszego psa i wtedy Maggie zdecydowaa, e tego ju za wiele. W tym roku Gilly rozpocza nauk w lokalnym gimnazjum. Twierdzia, e z wikszoci ludzi jej stosunki ukaday si jak najlepiej, z wyjtkiem pewnej grupy dzieciakw. Gilly opowiadaa o tym w do nonszalancki sposb, jednak Jay zdawa sobie spraw, e dla Maggie przeniesienie samochodu tak daleko musiao stanowi powany problem. - Najgorsza z nich, prowodyrka, to dziewucha o imieniu Glenda. Chodzi do mojej szkoy, o klas wyej. Ju kilka razy si z ni biam. Nikt inny nie ma odwagi z ni zadziera z powodu jej brata. Jay rzuci jej czujne spojrzenie. - Ty go znasz - owiadczya Gilly, po raz kolejny gboko si zacigajc. - To ten wielki sukinsyn z tatuaami. - Zeth. - Aha. Przynajmniej on ju przesta chodzi do szkoy. Widuj go jedynie od czasu do czasu w Edge, jak strzela do ptakw. - Wzruszya ramionami. - Chocia teraz rzadko tam chodz - dodaa nieco rozalonym tonem. - Naprawd rzadko. Ju nie lubi. A wic Nether Edge przeszo we wadanie bandy kilku dzieciakw w wieku od dwunastu do pitnastu lat pod wodz siostry Zetha, tak przynajmniej wywnioskowa Jay. W

weekendy zapewne chodz do centrum miasteczka i podegaj si nawzajem do drobnych kradziey w sklepie - gwnie sodyczy i papierosw - a potem wcz si po Nether Edge, bd odpalaj petardy nad kanaem. Przypadkowi przechodnie staraj si ich unika, by nie naraa si na nieprzyjemne zaczepki. Nawet waciciele psw, wyprowadzajcy swoje czworonogi na spacery w okolice Edge, zaczli unika tego miejsca. Jaya ogarno dziwne poczucie straty.. Po bitwie na kamienie sam nieufnie porusza si po tym terenie, zawsze ciskajc trzymany w kieszeni amulet od Joego, zawsze czujnie si rozgldajc, by przypadkiem nie wpa w tarapaty. Zacz unika kanau, luzy i popieliska, ktre teraz wydaway mu si terenem zbyt niebezpiecznym do zabaw. Za kad cen zamierza unikn ponownego spotkania z Zethem. Za to Gilly nie czua strachu. Ani przed Zethem, ani przed Glend. Baa si natomiast o Jaya. Gdy to zrozumia, natychmiast ogarno go oburzenie. - Kto jak kto, ale ja nie zamierzam sta z boku i patrze na to wszystko spokojnie rzuci krewko. - Nie przestrasz si jakiej tam bandy dziewczyn. A ty? - Oczywicie, e nie! To gorce zaprzeczenie potwierdzio jego podejrzenia. Jay poczu potrzeb natychmiastowego udowodnienia, e potrafi by rwnie waleczny, jak i ona - tym bardziej e od czasu walki na kamienie mia niejasne poczucie, e gdy chodzi o wrodzon agresj, Gilly zdecydowanie nad nim gruje. - Moemy pj tam jutro - zaproponowa. - Pjdzie my na popielisko i poszukamy butelek. Gilly umiechna si szeroko. W ostrym wietle jej wosy byszczay niemal rwnie jaskrawo, jak arzcy si koniuszek papierosa. Miaa te zarowiony nos od zbyt dugiego wystawiania na soce. I nagle Jaya zalaa fala jakiego uczucia, ktrego nie potrafi okreli, jednak tak silnego, e a zrobio mu si niedobrze. Jak gdyby nagle co wywrcio si w jego wntrzu, nastrajajc jego ciao na niespotykan do tej pory czstotliwo. Poczu nag, nieprzepart ochot dotknicia jej wosw. Gilly spojrzaa na niego wyzywajco. - Jeste pewien, e sobie poradzisz? - spytaa. - Nie jeste tchrzem? Nie jeste, Jay? Napia ramiona niczym kulturysta i wydaa z siebie par wojowniczych okrzykw. - Nie boisz si choby ociupink? To dziwne uczucie, chwila tajemniczego objawienia przemina. Gilly strzelia petem w pobliskie krzaki, wci umiechajc si szeroko. Jay chwyci j mocno i zacz targa za wosy, a wrzasna i kopna go z caej siy w ydk. W ten sposb stan normalnoci - a przynajmniej uchodzcy midzy nimi za taki - zosta przywrcony.

Tej nocy spa le. Dugo wpatrywa si w ciemno i rozmyla o wosach Gilly - ich cudownym, wyzywajcym odcieniu, plasujcym si gdzie pomidzy jesiennym liciem a marchewk - potem o czerwonej smudze osypiska ponad popieliskiem i o gosie Zetha szepczcym: Mog poczeka i Jue trup, a w kocu musia wsta i wyj czerwony, flanelowy talizman Joego z plecaka, w ktrym go zazwyczaj przechowywa. Chwyci amulet w mocnym ucisku - kawaek szmatki znoszony i wybyszczony po trzech latach mitoszenia w doniach - i od razu poczu si lepiej. Ba si? A czemu miaby si ba! Przecie ostatecznie magia bya po jego stronie.

27
Lansquenet, marzec 1999 Przez te wszystkie lata bardzo polubiam Jaya. Razem dojrzewalimy i pod wieloma wzgldami jestemy do siebie podobni. O wiele bardziej skomplikowani, niby si to mogo wydawa na pierwszy rzut oka. Dla niewyrafinowanowanego podniebienia mamy zbyt kwany posmak i zbyt bogaty bukiet, by wyczu prawdziwe aromaty gbszych uczu. Prosz wybaczy, jeeli staj si zbyt pretensjonalna wraz z wiekiem, ale wanie tak samotno wpywa na wino, a dalekie podre i niezbyt delikatne traktowanie nie poprawiaj tego stanu. Niektre rzeczy nie powinny znajdowa si zbyt dugo w zamkniciu. Natomiast gdy chodzi o Jaya, sprawy maj si, oczywicie, nieco inaczej. Jayem bowiem rzdzi gniew. Nie pamita ju czasw, kiedy nie poerao go to uczucie. Najpierw wcieka si na rodzicw. Potem na szko. I na samego siebie. A take - i moe przede wszystkim - na Joego. Joego, ktry znikn bez ostrzeenia, bez adnego namacalnego powodu, zostawiajc po sobie jedynie paczk nasion, niczym stwr z jakiej groteskowej bani. Ten gniew Jaya - to destruktywny czynnik. Destruktywny dla ducha - jego i mojego. Specjay doskonale to czuy. Pozostae cztery butelki, ustawione na stole, czekay na rozwj wydarze w pokornym, zowrogim milczeniu, z brzuchami wypenionymi czarnym ogniem. Gdy Jay zbudzi si nastpnego ranka, Joe wci by obok. Siedzia przy stole pochylony nad kubkiem herbaty, wsparty okciami o st, w czapce na bakier i wskimi okularami do czytania zsunitymi na czubek nosa. Promie soneczny naznaczony smug kurzu przedar si przez szczelin w okiennicy i wyzoci jedno z jego ramion do stanu niemal niewidzialnoci. Joe zdawa si utkany z tej samej ulotnej materii co napj wypeniajcy jego butelki; gdy wiato padao wprost na niego, byam w stanie przeszy go na wskro, chocia Jayowi zdawa si stuprocentowo namacalny, gdy tak siedzia wyprostowany,

przemieszczajc si pomidzy jednym a drugim marzeniem. - Dzie dobry - powiedzia starszy pan. - Teraz ju nie mam wtpliwoci, co si dzieje - stwierdzi Jay. - Popadam w szalestwo. Joe umiechn si szeroko.

- Zawsze bye lekko szurnity - zawyrokowa. - Ce ci optao, by rozrzuca te nasiona wzdu linii kolejowej! Miae je starannie przechowa. Skorzysta z nich w naleyty sposb. Gdyby by tak uczyni, nie wydarzyo by si nic, czego by sam sobie nie yczy. - Co chcesz przez to powiedzie? Joe zignorowa jego pytanie. - Wiesz, pod t kadk wci si przepiknie rozwija tuberosa rosifea. To ju pewnie ostatnie miejsce na ziemi, gdzie mona by zebra tak zacne plony. Kiedy powiniene pojecha i zobaczy to na wasne oczy. A potem zrobi sobie z nich wino. - Co to znaczy skorzysta w naleyty sposb? To byy jedynie nasiona. - Jedynie nasiona? - Joe potrzsn gow w gecie rozdranienia. - I ty tak mwisz, po tym wszystkim, czego ci uczyem? Te tubery to byy Specjay, kadem ci to w gow po wielokro. Nawet napisaem o tym na opakowaniu. - Ja nie dojrzaem w nich nic szczeglnego - oznajmi Jay, wcigajc dinsy. - Ty pewien? Wic powiem ci co, chopcze. Woyem kilka nasion tuber do kadej jednej butelki mojego wina. Kadej jednej bez wyjtku, wyprodukowanej od czasu, gdy przywiozem owe nasiona z Ameryki Poudniowej. Zabrao mi pi lat, by odpowiednio przygotowa gleb. Powiadam ci... - Daruj sobie - przerwa mu Jay ostrym gosem. - Ty nigdy nie bye w Ameryce Poudniowej. Bardzo bybym zdziwiony, gdyby si okazao, e zawdrowae chociaby do poudniowego Yorkshire. Joe zamia si gono i wyj z kieszeni paczk playersw. - Moe by, e nie, chopcze - przyzna lekkim tonem, zapalajc papierosa. - Ale tak czy owak, wszystko to widziaem. Widziaem na wasne oczy wszystkie te miejsca, o ktrych ci opowiadaem. - Akurat, widziae. Joe potrzsn nostalgicznie gow. - Podr astralna, chopcze. Astralna wdrwka. Bo jak inaczej, wedug ciebie, mgbym tego dokona, jeeli poow swego pioruskiego ycia spdziem pod ziemi? Gos Joego niemal pobrzmiewa gniewem. Jay z utsknieniem spojrza na papierosa w jego doni. Wydziela taki zapach, jak palcy si papier w noc obrzdw witojaskich. - Nie wierz w co takiego, jak podre astralne. - Wic jak, w takim razie, zamierzasz wyjani sobie moj tu obecno? Noc witojaska, lukrecja, smaony tuszcz, dym i Abba piewajca The Name of the Game - numer jeden na licie przebojw przez cay tamten miesic. Wtedy przesiedzia mnstwo czasu w dormitorium, palc papierosy - nie dlatego, e sprawiao mu to jak

niezwyk przyjemno, ale dlatego, e byo zakazane. Joe nie przysa mu adnego listu. Ani kartki. Czy choby nowego adresu. - Ciebie tutaj wcale nie ma. A poza tym nie mam ochoty na podobne rozmowy. Joe wzruszy ramionami. - Zawsze by z ciebie uparty osio. I do tego wci zgodniay wyjanie. Nigdy nie umiae przyjmowa rzeczy, jakimi s. Musiae wiedzie, skd si bior i dlaczego. Zapada cisza. Jay zabra si za zawizywanie butw. - Pamitasz Romw, co onegdaj przechytrzyli wodomierz w Nether Edge? Jay momentalnie podnis wzrok. - Pamitam. - Udao ci si kiedykolwiek zmiarkowa, jak oni to zrobili? Jay przeczco pokrci gow. - Alchemia. Tak mi powiedziae. Joe umiechn si szeroko. - Alchemia dla laika - mwic to, znowu zapali playersa z bardzo zadowolon z siebie min. - Widzisz, oni zrobili sobie formy w ksztacie pidziesiciopenswek. A potem zalewali je wod i mrozili. A te gupki z magistra tu pomylay, e pienidze wyparoway. Wybuchn niepohamowanym miechem. - Tak naprawd byo w tym wiele racji, h?

28
Nether Edge, lato 1977 Jay wybra si do Edge z talizmanem Joego spoczywajcym w kieszeni. Soce okrywaa mga - jak zazwyczaj tego lata - ale niebo byo rozarzone i blade, drenujce powietrze z tlenu, a krajobraz z koloru. Pola, drzewa, kwiaty - wszystko nabrao odcienia szaroci, jak obraz na ekranie przenonego czarnobiaego telewizora Maggie. Tu nad Nether Edge przewitywaa niewielka zamazana plama jasnoci niczym mrugajce wiato. By moe ostrzegawcze. Tego dnia Gilly nosia na sobie szorty z obcitych dinsw i pasiasty T shirt. Wosy zwizaa do tyu kawakiem czerwonej wstki. Jada lody sorbetowe i miaa jzyk czarny od lukrecji. - Nie byam pewna, czy si w kocu zdecydujesz - oznajmia. Jay pomyla o talizmanie w kieszeni i wzruszy ramionami. Przecie s bezpieczni, powiedzia sobie. Bezpieczni. Chronieni. Niewidzialni dla wrogich oczu. Ostatecznie magia dziaaa ju tak wiele razy. - A czemu miabym si nie zdecydowa? Gilly wzruszya ramionami. - Maj tam co w rodzaju kryjwki - powiedziaa, wskazujc gow w stron kanau. Jaki domek na drzewie, gdzie trzymaj wszystkie swoje rzeczy. Kilka razy widziaam, jak tam wchodzili. Id tam, jeeli nie jeste tchrzem. - Ja si nie bawi w dziecinne wyzwania - oznajmi Jay. Gilly posaa mu kpicy umieszek. - Ich tam nie bdzie - przekonywaa. - O tej porze wci urzduj w miasteczku, podkradaj rne rzeczy na bazarze. To tylko jaki gupi domek na drzewie, Jay. Jeeli nie jeste tchrzem, to tam pjdziesz. W jej oczach byskay obuzerskie ogniki - zielone, kocie, odbijajce bezbarwn jasno nieba. Skoczya swoje lody i wrzucia efektownym ukiem opakowanie do kanau. W ustach wci jednak trzymaa kawaek lukrecji, niczym dopalajce si cygaro. - No, chyba nie jeste cykor - rzucia, cakiem niele naladujc ton Lee Marvina. - No dobra. To chodmy. Znaleli kryjwk w pobliu luzy. Nie by to podniebny domek, ale niewielka szopa sklecona z materiaw znalezionych na wysypisku: tektury falistej, kawakw papy i wkna szklanego. Miaa okna z pacht plastiku i drzwi najwyraniej bdce kiedy drzwiami jakiej starej altany. Miejsce wygldao na opuszczone.

- No ju - poganiaa go Gilly. - Ja stan na czatach. Jay zawaha si przez moment. Gilly wyszczerzya zby w zuchwaym umiechu; teraz jej twarz wydawaa si tylko jednym gigantycznym piegiem. Gdy spojrza na ni, poczu lekki zawrt gowy. - Pospiesz si, dobra? - przynaglia. apic za talizman w kieszeni, Jay zdecydowanie ruszy w stron szopy, ktra okazaa si wiksza, ni mogoby si wydawa, gdy patrzyo si na ni ze cieki. Pomimo dziwacznej konstrukcji bya cakiem solidna za na drzwiach wisiaa potna, cika kdka, prawdopodobnie pochodzca z czyjej piwnicy na wgiel. - Sprbuj przez okno - powiedziaa Gilly za jego plecami. Jay gwatownie obrci si do tyu. - Zdawao mi si, e miaa sta na czatach! Gilly wzruszya ramionami. - Och, przecie tutaj nie ma ywej duszy - rzucia. - No ju, sprbuj tam wej przez okno. Okno byo akurat tak due, e udao mu si przez nie wpezn. Gilly odcigna plastik i Jay wcisn si do rodka. Wewntrz panoway ciemnoci i unosi si kwany zapach ziemi oraz zatchego dymu tytoniowego. Ponad paroma skrzynkami lea stos kocw. Stao pudeko z wycinkami prasowymi. Na cianie wisia plakat z olimi uszami wycity z jakiego pisma dla dziewczyn. Gilly wsuna gow w okno. - Co ciekawego? - spytaa impertynenckim tonem. Jay pokrci gow. Zaczyna si tam czu bardzo nieswojo i oczami wyobrani widzia ju siebie zapanego w potrzask tej szopy przez Zetha i jego kumpli. - Zajrzyj do skrzynek - zarzdzia Gilly. - To tam trzymaj swoje rzeczy. Czasopisma i fajki, wszystko, co pod wdz. Jay przesun jedn ze skrzynek. Na ziemi posypay si rozmaite mieci: przybory do makijau, puste butelki po lemoniadzie, komiksy. Poobijane radio tranzystorowe i sodycze w szklanym soiku. Papierowa torba pena petard i rac. Ze dwa tuziny jednorazowych zapalniczek Bica. Cztery nienapoczte paczki playersw. - Zabierz co - rozkazaa Gilly. - Zabierz im co. Tak czy owak, wszystko to jest kradzione. Jay podnis pudeko z wycinkami prasowymi. Raczej bez wikszego przekonania rozsypa je po klepisku szopy. Potem zrobi to samo z czasopismami. - We fajki - ponaglaa Gilly. - I zapalniczki. Damy je Joemu. Jay spojrza na ni z zakopotaniem, ale myl o tym, e zacznie nim pogardza, staa si dla niego nie do zniesienia. Wpakowa wic do kieszeni papierosy i zapalniczki, a potem,

na wyrane danie Gilly, take sodycze i petardy. Podniecony jej entuzjazmem zdar ze ciany plakat, podepta pyty gramofonowe i porozbija soiki. Majc ywo w pamici, jak Zeth zniszczy jego radio, zabra take tranzystor, tumaczc sobie, e mu si on wicie naley. Potem porozrzuca dookoa przybory do makijau, zdepta pod butami szminki do ust i rozbi pudeko z pudrem o cian. Gilly przygldaa si temu wszystkiemu i zamiewaa na cae gardo. - Szkoda, e nie moemy zobaczy ich min, jak tu wrc - wykrztusia. - Gdybymy tylko mogli to zobaczy. - Ale nie moemy - przypomnia jej Jay, szybko wypezajc z szopy. - Chod, zbierajmy si std, zanim wrc. Zapa j za rk i zacz cign za sob z caych si w gr cieki prowadzcej do popieliska. Teraz nagle wszystko przewracao mu si w odku na myl o tym, co zrobili. Jednak nie byo to cakiem niemie uczucie i ju po chwili oboje wybuchnli nieokiezanym miechem, jakby w upojeniu, przywierajc do siebie, gdy tak si pili ciek. - Och, jak auj, e nie mog zobaczy miny Glendy - wyrzucia z siebie Gilly. Nastpnym razem musimy za bra ze sob aparat fotograficzny, eby mie pamitk na wieczne czasy. - Nastpnym razem? - Ta myl sprawia, e miech za mar mu na ustach. - Oczywicie - powiedziaa to w najbardziej naturalny sposb. - Wygralimy pierwsze starcie. Teraz nie moemy tego tak po prostu zostawi. Podejrzewa, e w tym momencie powinien jej powiedzie: Gilly, na tym ju koniec. To zbyt niebezpieczne. Jednak j pocigao wanie to niebezpieczestwo, a on by zbyt upojony jej podziwem, by wyrazi na gos swoje obawy. To spojrzenie jej oczu... - Czego si na mnie gapisz? - spytaa wojowniczo. - Wcale si nie gapi. - Wanie e si gapisz. Jay umiechn si szeroko. - Gapi si na wielkiego, olbrzymiego skrka, ktry przed momentem spad z tych krzakw na twoje wosy. - Sukinsyn! - wrzasna Gilly, gorczkowo potrzsajc gow. - Poczekaj! Ju go mam - oznajmi, wciskajc kostki palcw w czubek jej gowy. Gilly silnie kopna go w kostk. A wic wrcili do normalnoci. Przynajmniej na chwil.

29
Lansquenet, marzec 1999 Pierwsz rzecz, ktr Jay zrobi nastpnego dnia, byo udanie si na poszukiwania najbliszego przedsibiorstwa budowlanego. Dom wymaga rozlicznych napraw i cho cz z nich Jay zapewne mg wykona sam, wikszo prac powinien jednak powierzy odpowiednim fachowcom. Mia szczcie znale taki zakad na miejscu. By pewien, e cignicie ekipy z Agen kosztowaoby go duo wicej. Przedsibiorstwo byo cakiem spore i zajmowao znaczny obszar. Na tyach zgromadzono wiele drewna w sagach. Wzdu cian stay ramy okienne i ocienice drzwiowe. Gwny warsztat mieci si w odpowiednio przebudowanym, niskim budynku gospodarskim. Powieszony nad drzwiami szyld gosi: CLAIRMONT MEUNUISER IEPANNE AUX CONSTRUCTION. Nieopodal drzwi leay te fragmenty niedokoczonych mebli, elementy ogrodze, kaway betonu, kafelki oraz dachwki. Nazwisko gwnego majstra brzmiao Georges Clairmont. By to niski, przysadzisty mczyzna ze smtnie opadajcymi wsami, w biaej koszuli gdzieniegdzie poszarzaej od potu. Mwi z silnym miejscowym akcentem, ale powoli, z namysem, i to dawao Jayowi czas na zrozumienie jego sw. Okazao si, e w taki czy inny sposb wszyscy w Lansquenet ju si dowiedzieli o jego pojawieniu w wiosce. Jay podejrzewa, e to za spraw Josephine. Robotnicy zatrudnieni przez Clairmonta czterech mczyzn w ubabranych farb kombinezonach i z czapkami nacinitymi na oczy dla ochrony od soca - przygldao mu si z zaciekawieniem, gdy przechodzi przez podwrze. Z szybkiej wymiany sw w miejscowym dialekcie zdoa wyapa sowo Anglishe. Praca, moliwo zarabiania pienidzy - byy ograniczonymi dobrami w wiosce. Kady chcia uczestniczy w renowacji Chateau Foudouin. Clairmont zacz wymachiwa rkami, kiedy cztery pary oczu odprowadzay Jaya w stron skadowiska drewna. - Do pracy, eh, natychmiast z powrotem do pracy! Jay pochwyci wzrok jednego z robotnikw - mczyzny o rudych wosach podtrzymywanych do tyu bandan - i umiechn si szeroko. Rudzielec odpowiedzia mu umiechem, zasaniajc doni poow twarzy, by skry jej wyraz przed Clairmontem. Zaraz potem Jay postpi za majstrem w stron biura. Byo to due, przyjemnie chodne pomieszczenie, przywodzce na myl hangar. Niewielki stolik ustawiony w pobliu drzwi suy za biurko - ugina si pod papierami,

segregatorami i telefonem z faksem. Tu obok telefonu staa butelka wina i dwie mae szklaneczki. Clairmont napeni je trunkiem, po czym jedn z nich wrczy Jayowi. - Dzikuj. Wino byo ciemnoczerwone, niemal czarne, o niezwykle bogatym bukiecie. Smakowao doskonale i Jay nie omieszka o tym wspomnie. - Takie wanie by powinno - stwierdzi Clairmont. - Jest produktem naszej ziemi. Uprzedni waciciel paskiej posiadoci, Foudouin, by doskonaym producentem wina. Hodowa wietne winogrona na dobrej, yznej glebie. - Przypuszczam, e zechce pan przysa kogo na ogldziny budynku - oznajmi Jay. Clairmont wzruszy ramionami. - Dobrze znam ten dom. Ostatni raz byem tam nie dalej, jak w zeszym miesicu. Nawet przygotowaem drobny kosztorys. Spostrzeg zaskoczenie Jaya i umiechn si szeroko. - Zabraa si za prac ju w grudniu - oznajmi. - Podmalowaa co nieco, otynkowaa. Taka bya pewna swojej umowy ze starym. - Marise dApi? - A kt by inny? Ale on potem ubi interes ze swoim bratankiem. Stay dochd - sto tysicy frankw rocznie a do mierci - za prawa do domu i gruntw. By ju za stary, by pracowa. I zbyt uparty, by opuci swj dom. A nikt inny nie chcia tej posiadoci - tylko ona. W dzisiejszych czasach nie ma ju pienidzy z uprawy ziemi, ale gdy idzie o dom, to hoho! - Clairmont wzruszy wymownie ramio nami. - Tyle e z ni sprawy maj si inaczej. Jest uparta. Miaa na oku t ziemi ju od lat. Czekaa przyczajona. Niekiedy uszczkna ksek tu czy tam. Ale na niewiele jej si to zdao, a? - Clairmont wybuchn swoim charakterystycznym krtkim, rytmicznym miechem. - Powiedziaa, e nigdy nie zleci mi adnych robt. Przywiezie majstra z miasta, a nie bdzie nic duna nikomu z wioski. Chocia wiadomo, e wikszo i tak chciaaby zrobi sama - mwic to, potar kciukiem o rodkowy palec w wymownym gecie. - Nie ma za wiele oszczdnoci - wyjani, wychylajc do koca wino. - Niczego nie ma za wiele. - Sdz, e powinienem zaoferowa jej jak rekompensat pienin - stwierdzi Jay. - A czemu to? - Clairmont wyglda na rozbawionego. - No c, jeeli poniosa jakie nakady... Clairmont zarechota chrapliwie. - Rekompensat pienin! O ile znam ycie, ona rabowaa to miejsce. Niech si pan przyjrzy swoim ogrodzeniom, swoim ywopotom. Wtedy zobaczy pan, jak zostay poprzesuwane kilkanacie metrw tutaj, kilka metrw wdzie. Podgryza pask ziemi

niczym zgodniay szczur. Robia tak przez wiele lat, gdy wydawao jej si, e stary tego nie zauwaa, a potem, kiedy umar... - Clairmont ponownie wzruszy wymownie ramionami. Aaa, monsieur Mackintosh, ona to chodzca trucizna, prawdziwa mija. Znaem jej ma biedaczyn i chocia nigdy si na ni nie uskara, chcc nie chcc, syszaem to i owo. I znowu to szczeglne wzruszenie ramion - filozoficzne i zdecydowane zarazem. - Niech jej pan nic nie daje, monsieur Mackintosh. Prosz przyj do mnie dzisiejszego wieczoru. Pozna pan moj on. Zjemy razem obiad i bdziemy mogli omwi paskie plany wzgldem posiadoci Foudouin. Z tego domu mona zrobi cudowne wakacyjne miejsce, monsieur. Kiedy si jest gotowym zainwestowa, nie ma rzeczy nie moliwych. Ogrd mona cakowicie przeprojektowa, wymieni wszystkie roliny. Odbudowa sad. Doda basen. Pocign cieki, jak w willach w Juan les Pins. Zainstalowa fontanny. - Oczy Clairmonta pony ogniem zaangaowania. Jay odpar na to ostronym gosem: - C, prawd mwic, nie planowaem niczego poza najpotrzebniejszymi pracami renowacyjnymi. - Oczywicie, oczywicie. Ale na reszt te przyjdzie czas, eh? - Poklepa Jaya przyjacielsko po ramieniu. - Mj dom stoi tu obok gwnego placu. Rue des Francs Bourgeois. Numer cztery. Moja ona marzy o tym, by pana pozna - jest pan teraz sawn osobistoci w naszej wiosce. Bdzie uszczliwiona, jeeli zechce pan przyj nasze zaproszenie - jego umiech na wp proszcy, a na wp podliwy by dziwnie zaraliwy. Prosz koniecznie zje z nami obiad. Sprbowa gesiers farcis w wykonaniu mojej ony. Caro wie o wszystkim, co si dzieje w okolicy. Doskonale zna Lansquenet. Jay oczekiwa prostego posiku. Codziennej strawy w towarzystwie majstra budowlanego i jego ony - maej i nijakiej, w fartuchu, chustce na gowie lub o sodkiej rowej twarzy z jasnymi ptasimi oczami jak Josephine z kawiarni. Z pocztku wszyscy zapewne bd czu zaenowanie i mwi niewiele, ona rozleje zup do fajansowych misek i z rumiecami na twarzy zacznie wysuchiwa komplementw. Potem na stole zjawi si tarta domowej roboty, czerwone wino, oliwki, a take ostre papryczki w zalewie z oliwy przyprawianej zioami. A nazajutrz majster i jego ona opowiedz wszystkim ssiadom, e ten nowy Anglik okaza si un mec sympathique, pas du tout pretentieux, i w ten sposb wkrtce caa spoeczno przyjmie go yczliwie na swoje ono. Rzeczywisto jednak okazaa si zupenie inna. Drzwi otwara mu pulchna, elegancka pani, w gustownym bliniaczku i szpilkach o kolorze pudrowego bkitu, ktra na jego widok wydaa okrzyk radoci. Jej m, wygldajcy

jeszcze aobniej ni zazwyczaj, w ciemnym garniturze i pod krawatem, pomacha mu ponad ramieniem ony. Z gbi domu dochodzia muzyka i odgosy rozmowy, a ostentacyjno wntrza, ktre dojrza ktem oka sprawia, e a zamruga z wraenia. W czarnych dinsach i T - shircie pod prost czarn marynark poczu si nagle nadzwyczaj niestosownie. Poza Jayem u Clairmontw bya jeszcze trjka goci. Pani domu - Caroline przedstawia ich, rozdajc jednoczenie drinki: Nasi przyjaciele, Toinette i Lucien Merle oraz Jessica Mornay, wacicielka butiku w Agen, wciskajc policzek w policzek Jaya, a koktajl na szampanie w jego woln do. - Tak bardzo pragnlimy pana pozna, monsieur Mackintosh... A moe mog mwi ci Jay? Gdy chcia ju kiwn gow, zosta si wcinity w fotel. - Oczywicie, musisz si zwraca do mnie per Caro. To tak cudownie mie w wiosce kogo nowego - kogo kulturalnego - bo przecie kultura jest taka istotna, nieprawda? - Och, tak - westchna Jessica Mornay, wpijajc mu w rami czerwone paznokcie, duo za dugie, by mogy by naturalne. - To znaczy, Lansquenet jest cudownie nieskaone cywilizacj, jednak niekiedy wyksztacony czowiek tskni za czym wicej. Jay, musisz nam o sobie opowiedzie. Georges powiedzia, e jeste pisarzem. Jay uwolni z ucisku swe rami, po czym z rezygnacj podda si nieuniknionemu. Zacz odpowiada na niezliczone pytania. Czy jest onaty? Nie? Ale zapewne ma kogo na stae? Jessica bysna zbami, po czym przysuna si bliej. By odcign jej uwag od wasnej osoby, zacz wykazywa zainteresowanie banaami. Merleowie, drobni i eleganccy w identycznych kaszmirowych swetrach, pochodzili z pnocy. On by kupcem win i pracowa dla jakiej niemieckiej firmy handlowej. Toinette pracowaa dla lokalnej gazety. Jessica natomiast stanowia filar miejscowego teatru amatorskiego - Antygona w jej wykonaniu to by doprawdy majstersztyk - a czy Jay pisze co rwnie dla teatru? Streci im fabu Ziemniaczanego Joe, o ktrym kady sysza, ale nikt nie czyta. Potem wywoa piski podniecenia u Caro, gdy oznajmi, e wanie rozpocz pisanie nowej powieci. Kuchnia Caro, podobnie jak jej dom, bya pena ozdobnikw; Jay pochwali souffle au champagne i volauvents, jak rwnie gesiers farcis i hoeuf en croute - w cichoci ducha jednak tskni do domowej tarty i oliwek, wytworw wasnej fantazji. Delikatnie zniechca Jessic Mornay do coraz to mielszych zalotw. By umiarkowanie dowcipny i rozmowny. Przyj z wdzikiem wiele niezasuonych komplementw na temat swojego francais superbe. Po obiedzie dopad go bl gowy, ktry bez powodzenia prbowa przytpi alkoholem. Coraz trudniej byo mu si skoncentrowa na bardzo szybkiej francuszczynie

pozostaych. W ten sposb cae partie rozmowy przepyway obok niego niczym gonione wiatrem oboki. Na szczcie pani domu naleaa do osb nadzwyczaj gadatliwych - i do tego egocentrycznych - tak e w naturalny sposb przyjmowaa jego milczenie za oznak ekstatycznego zainteresowania. Zanim posiek dobieg koca, zrobia si niemal pnoc. Przy ptifurkach i kawie bl gowy zela nieco i Jay mg ponownie przyczy si do konwersacji. Clairmont, z poluzowanym krawatem i spocon, pokryt plamami twarz, oznajmi: - Nie ma co ukrywa, e ju czas najwyszy, by Lansquenet zaistniao wreszcie w wiadomoci ludzi, eh? Moglibymy odnie podobny sukces jak pobliskie Le Pinot, gdybymy si tylko odpowiednio zorganizowali. Caro pokiwaa potakujco gow. Jay rozumia j o wiele lepiej ni jej ma, ktrego akcent stawa si coraz dziwniejszy wraz z iloci oprnionych kieliszkw wina. Siedziaa naprzeciwko, na porczy fotela, ze skrzyowanymi nogami i papierosem w doni. - Jestem pewna, e teraz, gdy Jay przyczy si do naszej maej spoecznoci mwic to, umiechna si szeroko poprzez dym - wszystko nagle ruszy z miejsca. Zmieni si atmosfera. Ludzie zaczn dy do rozwoju. Bg wie, e powiciam naszej miejscowoci nadzwyczaj wiele pracy - udzielaam si i w kociele, i w teatrze, i w towarzystwie literackim. Jestem pewna, e wkrtce Jay ze chce wygosi pogadank dla naszego kka pisarskiego. Jay umiechn si niezobowizujco. - Jestem pewna, e tak! - wykrzykna promiennie Caro, jak gdyby Jay ju j o tym solennie zapewni. - Uosabiasz to, czego Lansquenet potrzebuje najbardziej: powiew wieego powietrza. Nie chciaby chyba, eby ludzie pomyleli sobie, e zatrzymujemy ci tylko dla siebie? Wybuchna miechem, a Jessica zawtrowaa jej zgodniaym chichotem. Merleowie trcili si porozumiewawczo z wyrazem zadowolenia na twarzy. Jay nabra nagle dziwnego przekonania, e ten cay wystawny obiad by jedynie marginalnym pretekstem do spotkania, na ktrym - pomimo koktajli z szampana, mroonego Sauternes i fois gras - to on mia stanowi gwne danie wieczoru. - Ale czemu przyjechae wanie do Lansquenet? - zainteresowaa si Jessica, pochylajc si w przd i mruc swoje podune, niebieskie oczy w chmurze papierosowego dymu. - Jestem pewna, e o wiele lepiej czuby si w jakiej wikszej miejscowoci. Moe w Agen, a nawet bardziej na poudnie, w Tuluzie? Jay potrzsn gow.

- Jestem zmczony duymi miastami - oznajmi. - T posiado kupiem pod wpywem impulsu. - Ach - wykrzykna Caro. - Artystyczny temperament! - Bo zapragnem znale si w jakim cichym miejscu, z dala od miasta. Clairmont potrzsn gow. - Taaak. To rzeczywicie bardzo ciche miejsce - stwierdzi. - Dla nas a nazbyt ciche. Ceny domw i ziemi signy ju dna, tymczasem w Le Pinot, zaledwie czterdzieci kilometrw std... Jego ona wyjania natychmiast, e Le Pinot to wioska nad Garonn, ktr upodobali sobie zagraniczni turyci. - Georges ma stamtd wiele zlece, prawda, Georges? Ostatnio pewnej uroczej angielskiej parze zainstalowa basen i pomaga w renowacji tego starego domu przy kociele. Och, gdybymy tylko my umieli wzbudzi takie za interesowanie naszym Lansquenet. Turyci. Baseny. Sklepy z pamitkami. Bary serwujce hamburgery. Cakowity brak entuzjazmu musia si jasno rysowa na twarzy Jaya, poniewa Caro kuksna go figlarnie w bok. - Widz, e z naszego monsieur Mackintosha prawdziwy romantyk, Jessico! Kocha osobliwe mae drki, winnice i samotne domy na pustkowiu. Jake to angielskie! Jay umiechn si i pokiwa gow na znak, e rzeczywicie jego ekscentryczno bya tout a fait anglais. - Ale nasza spoeczno, eh, my musimy dy do rozwoju. - Clairmont by pijany i bardzo powany. - Potrzeba nam inwestycji. Pienidzy. Teraz ju nie mona wyy z uprawy ziemi. Nasi farmerzy w tej chwili z ledwoci wi koniec z kocem. Obecnie praca jest tylko w miastach. Modzi std uciekaj. Pozostaj jedynie starzy ludzie i szemrany element: wczgi, piednoirs. Ale ludzie nie chc tego zrozumie. Musimy i naprzd lub przepa z kretesem. Pj za postpem bd zgin. Caro pokiwaa gow. - Tutaj jednak jest zbyt wiele osb, ktre nie potrafi patrze perspektywicznie mwic to, zmarszczya brew. - Nie zgadzaj si sprzedawa swojej ziemi pod nowe inwestycje, nawet jeeli nie ulega wtpliwoci, e sami z niej nie wyyj. Kiedy zgodnie z planem urbanizacyjnym mielimy budowa nowe Intermarche na kocu gwnej ulicy, protestowali tak dugo, a inwestycj przeniesiono do Le Pinot. Tymczasem zaledwie dwadziecia lat temu Le Pinot byo dokadnie takie samo jak Lansquenet. Ale teraz...

Le Pinot stanowio lokalny synonim sukcesu. Wioska zoona z trzystu dusz wybia si ponad przecitn dziki przedsibiorczej parze z Parya - maestwu, ktre wykupio i odnowio kilka starych posiadoci z przeznaczeniem na domy letniskowe. Dziki mocnemu funtowi i kilku doskonaym kontaktom w Londynie udao si im sprzeda bd wynaj te domy bogatym angielskim turystom, i tak powoli ustalia si pewna tradycja. Lokalna spoeczno wkrtce spostrzega drzemicy w turystyce potencja. Zaczli zakada interesy majce suy nowemu boomowi. W ten sposb otwaro si par nowych kawiarni, a wkrtce potem kilka pensjonatw. Nieco pniej pojawi si cay wachlarz sklepw

wyspecjalizowanych w sprzeday luksusowych dbr dla tumu urlopowiczw, oraz restauracja notowana w przewodniku Michelina i niewielki, ale luksusowy hotel z siowni i krytym basenem. Przeszo wioski i okolicy zostaa dokadnie przeczesana w poszukiwaniu interesujcych wydarze, dziki czemu niczym nie wyrniajcy si koci - na skutek poczenia folkloru z pobonymi yczeniami - sta si miejscem o szczeglnej historycznej wartoci. Do tego cakiem niedawno w Le Pinot nakrcono telewizyjn wersj Clochemerle i po tym ju nie sposb byo zatrzyma postp i rozkwit wioski. Intermarche o krtki spacer od centrum. Klub jedziecki. Letnie luksusowe domy wzdu rzeki. I jeszcze teraz, jakby tego wszystkiego byo mao, pi kilometrw od Le Pinot miao powsta Aquadome i orodek odnowy biologicznej, ktre zapewne cign kapita nie tylko z Agen, ale i odleglejszych miejsc. Caro zdawaa si osobicie dotknita sukcesem Le Pinot. - Przecie rwnie dobrze mogoby to by Lansquenet - jkna aonie, biorc w rk ptifurk. - Nasza wioska jest tak samo dobra, jak tamta. Nasz koci jest prawdziwie czternastowieczny. W Les Marauds mamy ruiny najautentyczniejszego rzymskiego akweduktu. Rwnie dobrze to my moglimy odnie sukces. A tymczasem odwiedzaj nas jedynie robotnicy sezonowi i Cyganie zakadajcy obz nad rzek. - Wojowniczo wbia zby w ptifurk. Jessica przytakna jej skinieniem gowy. - To za spraw miejscowych. Nie maj adnych ambicji. Wydaje im si, e mog y dokadnie tak samo, jak ich dziadowie. Sukces, jaki odnioso Le Pinot - o ile dobrze zrozumia Jay - spowodowa, e produkcja gatunku winogron, od ktrych miejscowo wzia swoj nazw, cakowicie zanika. - Twoja ssiadka jest doskonaym przykadem takie go anachronicznego mylenia. Pod row szmink usta Caro rozcigny si w wsk kresk. - Uprawia ponad poow

areau std a do Les Marauds, a i tak jej dochd z produkcji wina ledwo wystarcza na podstawow egzystencj. Przez cay rok yje w tym swoim domu niczym limak w skorupie, nigdy nie wymienia z nikim yczliwe go sowa. A to biedne dziecko yjce wraz z ni w zamkniciu... Toinette i Jessica przytakny jej skinieniem gowy, natomiast Clairmont dola wszystkim kawy. - Dziecko? - Jay nie mg sobie jako wyobrazi Marise dApi w roli matki. - Tak. Dziewczynka. Ale nikt jej w zasadzie nie widu je. Nie chodzi do szkoy. Nigdy nie pojawiaj si w kociele. Prbowalimy to zmieni... - Caro wykrzywia twarz w grymasie - ...ale grad wyzwisk, ktrymi zasypaa nas Marise, uznalimy za do odraajcy. Pozostae kobiety wyday pomruk zgody. Jessica przysuna si bliej Jaya, tak e poczu zapach perfum - o ile mu si zdawao byo to Poison - pyncy od jej obcitych do ramion wosw. - To dziecko miaoby o wiele lepiej, gdyby byo z babci - oznajmia Toinette z emfaz. - Przynajmniej do wiadczyoby odpowiedniej dozy mioci. Mireille uwielbiaa Tonyego. Tony, jak wyjania Caro, by mem Marise. - Ale ona nigdy nie powierzy jej swojego dziecka - stwierdzia Jessica. - Myl, e trzyma crk tak kurczowo przy sobie tylko dlatego, i wie, jak bardzo rani tym Mireille. I, oczywicie, yjemy na zbyt gbokiej prowincji, by ktokolwiek powanie zainteresowa si sowami jakiej starej kobiety. - Podobno to by wypadek - stwierdzia Caro ponuro. - To znaczy, przecie oni musieli tak utrzymywa, prawda? Nawet Mireille zgodzia si gra t komedi ze wzgldu na formalnoci pogrzebowe. Oznajmia, e bro sama wypalia, bo nabj wci znajdowa si w komorze. Ale i tak kady wie, e doprowadzia go do tego ta kobieta. Jedynie nie pocigna za cyngiel. Wierz, e jest do wszystkiego zdolna. Absolutnie do wszystkiego. Przebieg rozmowy zacz nagle krpowa Jaya. Powrci bl gowy. Nie tego spodziewa si po sielskim Lansquenet - nie owego pokrywanego sztuczn elegancj jadu, radosnego posmaku okruciestwa na tle piknych widokw. Nie przyjecha do Lansquenet, by wysuchiwa podobnych historii. Jego powie jeeli z tego w ogle miaa si narodzi powie - nie potrzebowaa takich klimatw. Dowodzia tego atwo, z jak zapisa dwadziecia stron na odwrocie Niezomnego Corteza. Tym, czego pragn, byy kobiety o czerstwych twarzach, hodujce zioa w swoich

ogrodach. Oczekiwa francuskiej idylli, wasnej wersji Jabecznika i Rosie, beztroski, antidotum na Joego. Mimo to fascynowao go co dziwnie sugestywnego w twarzach trzech siedzcych obok niego kobiet, twarzach cignitych w identycznym wyrazie przebiegej, lisiej radoci, o przymruonych oczach, ustach grubo pomalowanych szmink ponad starannie utrzymanymi zbami. To bya historia stara jak wiat - nie miaa w sobie nic z oryginalnoci - a jednak go pocigaa. I uczucie, ktrego nagle dozna - uczucie, e jaka niewidzialna do cignie go za trzewia - nie byo bardzo nieprzyjemne. - Tak? - wykaza zainteresowanie, by skoni kobiety do dalszej rozmowy. - Zawsze go o co besztaa - teraz Jessica przeja narracj. - Waciwie zaraz, od pierwszego dnia po lubie. A on by takim przyjaznym, bezkonfliktowym czowiekiem. Potnej budowy, ale przysign, e si jej ba. Pozwala jej na wszystko. Gdy za ju urodzio si dziecko, staa si jeszcze gorsza. Nigdy ani ladu umiechu. Z nikim nie chciaa si przyjani. I te dzikie awantury z Mireille! Jestem pewna, e sycha je byo w caej wiosce. - Wanie to w kocu doprowadzio go do mierci. Te awantury. - Biedny Tony. - Znalaza go w stodole - a raczej to, co z niego zostao. Z gowy - tylko miazga. Ona tymczasem pooya dziecko do eczka, a sama pojechaa na motorowerze do wioski, zimna jak gaz, by sprowadzi pomoc. Na pogrzebie, gdy wszyscy rozpaczali - Caro potrzsna gow - pozostaa lodowato chodna. Nie wypowiedziaa ani sowa, nie uronia jednej zy. Zapacia jedynie za najtaszy, najskromniejszy pogrzeb. A gdy Mireille zaproponowaa, e zapaci za lepsz ceremoni - mj Boe! - ale wybucha wwczas awantura! Mireille, jak zrozumia Jay, bya teciow Marise. Teraz, niemal sze lat po tamtych wydarzeniach Mireille, siedemdziesiciojednoletnia i dotknita postpujcym artretyzmem, nie miaa kontaktu ze swoj wnuczk i widywaa j jedynie z duej odlegoci. Po mierci ma, Marise powrcia do panieskiego nazwiska. Do tego tak bardzo nienawidzia wszystkich ludzi z wioski, e zatrudniaa jedynie sezonowych, wdrownych robotnikw, i to te pod warunkiem, e bd nocowa na farmie tylko w czasie wykonywania konkretnej pracy. Oczywicie, w okolicy a huczao od plotek. - Tak czy owak, nie sdz, by mia okazj czsto j widywa - zakoczya temat Toinette. - Ona z nikim nie rozmawia. Nawet na zakupy jedzi raz w tygodniu a do La Percherie. Dlatego na pewno zostawi ci w spokoju.

Mimo e i Jessica, i Caro oferoway si go podwie, Jay upar si wraca do domu pieszo. Dochodzia druga; nocne powietrze przepeniaa wieo, a wok panowaa cisza. Jay mia w sobie poczucie niezwykej lekkoci. Chocia nie widzia ksiyca, niebo byo nadzwyczaj wygwiedone. Kiedy przeci gwny placyk i zacz schodzi ku Les Marauds, zda sobie spraw, z niejakim zdumieniem, e otaczay go nieprzeniknione ciemnoci. Ostatnia latarnia staa tu obok Cafe des Marauds, wic ju podne wzniesienia, rzek, bagnisko, mae zaniedbane domki chylce si nierwno ku wodzie spowija nadzwyczaj gsty cie - nagle odnosio si przeraajce wraenie, e si niespodziewanie olepo. Szczliwie jednak, zanim Jay zdoa dotrze do rzeki, jego oczy przywyky do ciemnoci. Gdy przechodzi przez brd, wsuchiwa si w szum wody ocierajcej si o brzegi. Bez trudu odnalaz ciek wrd pl i szed ni a do szosy, przy ktrej staa duga aleja drzew czarnych na tle ciemnofioletowego nieba. Wok rozlegay si rozmaite odgosy: szmer nocnych stworze, gdzie w oddali pohukiwanie sowy, ale gwnie poszum wiatru buszujcego w listowiu - dwik, ktry czsto nam umyka, gdy w jasnym wietle odbieramy przede wszystkim bodce wzrokowe. Chodne powietrze wywiao mu z gowy dym i alkohol, i teraz Jay czu si rozbudzony, peen energii, zdawao mu si, e mgby tak wdrowa ca noc. Kiedy energicznie maszerowa ku domowi, przyapa si na tym, e coraz natrtniej narzuca si jego pamici temat ostatniej rozmowy wieczoru. W tej historii, tak skdind niechlubnej, byo co niezmiernie pocigajcego. Sierminego. Pyncego z trzewi. Kobieta yjca samotnie ze swoimi sekretami; martwy mczyzna w stodole; ponury trjkt - matka, babka, crka... I to wszystko na wonnej, surowej ziemi, wrd winnic, sadw, rzek, bielonych domw, wdw w czarnych szalach na gowie, mczyzn w roboczych kombinezonach z opadajcymi, pokymi od nikotyny wsami. W powietrzu nagle ostro zapachniao tymiankiem. Rs dziko tu przy szosie. Joe zwyk by mawia, e tymianek poprawia pami. Nawet robi z niego specjalny syrop, ktry przechowywa w swojej spiarni. Dwie pene yki stoowe codziennie przed niadaniem. Przezroczysty, zielonkawy napj pachnia identycznie jak noc nad Lansquenet: wieo, ziemicie i nostalgicznie - niczym przyjcie weselne w zielnym ogrodzie w ciepy letni wieczr, z muzyk z radia w tle. Nagle Jay bardzo zapragn znale si ju w domu. wierzbiy go palce. Chcia poczu pod opuszkami klawisze starej maszyny do pisania, usysze ich klekot w wygwiedonej ciszy. Ale najbardziej na wiecie chcia pochwyci t histori.

Joe czeka na niego rozcignity na posaniu, z rkami pod gow. Zdj buciory i postawi tu przy ku, ale za to mia na gowie grniczy kask, przekrzywiony pod zawadiackim ktem. ta nalepka na przodzie gosia: Ludzie zawsze bd potrzebowa wgla. Jay nie poczu zdziwienia na ten widok. Jego gniew gdzie wyparowa, a w zamian pojawio si poczucie bezpieczestwa, niemal jakby oczekiwa pojawienia si starszego pana - ten wizualny omam stawa si tak normalny i bliski, stawa si... Magi dnia powszedniego. Usiad do maszyny. Teraz ju opowie porwaa go na dobre, wic pisa szybko, strzelajc palcami w klawisze. Pracowa nieprzerwanie przez dwie godziny, wkrcajc do maszyny Niezomnego Corteza arkusz po arkuszu, nasczajc papier swoj wasn alchemi. Sowa skakay mu przed oczami zbyt szybko, by mg za nimi nady. Od czasu do czasu zatrzymywa si na moment, na wp wiadomy obecnoci Joego za plecami. Starszy pan nie odezwa si sowem, w czasie, gdy Jay oddawa si twrczoci. W pewnym momencie zapachniao dymem. To Joe zapali papierosa. Okoo pitej nad ranem Jay wsta i poszed do kuchni zaparzy kaw. Gdy wrci do maszyny, zauway, poraony nieoczekiwanym rozczarowaniem, e Joe znikn.

30
Nether Edge, lato 1977 Po tych wydarzeniach czciej chadzali do Edge. Przewanie starali si nie rzuca w oczy: zjawiali si, gdy mieli wzgldn pewno, e nikogo tam nie bdzie. Mimo to doszo do kilku potyczek z Glend i jej koleankami - pewnego razu na wysypisku, gdy walczyli o star zamraark (wwczas wygraa Glenda), czy przy kadce przez rzek (tym razem punkt zaliczyli Gilly i Jay). Wszystko przebiegao jednak bez powanych konsekwencji. Troch wyzwisk, kilka rzuconych kamieni, pogrek czy drwin. Gilly i Jay znali Nether Edge jak wasn kiesze, o wiele lepiej od innych, pomimo e byli zamiejscowi. Wiedzieli jednak, gdzie s najlepsze kryjwki i zaskakujce drogi na skrty. A do tego wykazywali si wyobrani, podczas gdy Glend i jej towarzyszkami rzdzia jedynie zoliwo i tpe chojractwo. Gilly uwielbiaa zastawia puapki. Nacignite mode drzewko z drutem uwizanym u podstawy, strzelajce w twarz kademu, kto o w drut zahaczy. Puszka po farbie pena brudnej wody z kanau, ustawiona niebezpiecznie na krawdzi drzwi do szopy. Sam szop przeczesali jeszcze par razy, a w kocu wacicielki j opuciy. Jednak wkrtce Jay odnalaz ich now kryjwk - na wysypisku, pomidzy przerdzewiaym wrakiem a starymi drzwiami do lodwki - i na ni te zrobili nalot. Wszdzie pozostawiali swoje znaki. Na wyrzuconych na mietnisko starych piecykach. Na drzewach. Na cianach i drzwiach kryjwek swoich wrogw. Gilly zrobia sobie proc i wiczya strzelanie do starych puszek i soikw po demie. Miaa do tego naturalny talent. Nigdy nie chybiaa. Z odlegoci pidziesiciu stp tuka soik bez specjalnego celowania. Oczywicie kilka razy ledwo im si udao uj bez szwanku. Pewnego razu dziewczyny z bandy zaskoczyy Jaya w pobliu krzeww, w ktrych chowa swj rower, niedaleko kadki kolejowej. Zaczynao si ciemnia, Gilly ju posza do domu, ale on znalaz w zielsku jaki zakamuflowany od zeszego roku zapas wgla - zaledwie par workw - i postanowi przenie go w bezpieczne miejsce, zanim kto inny si na niego napatoczy. By tak zajty pakowaniem bry wgla dla Joego, e nie zauway czterech dziewczyn nadchodzcych z drugiego koca torowiska i Glenda niemal go dopada, zanim zorientowa si w sytuacji. Bya w wieku Jaya, ale bardzo dua jak na dziewczyn. Ostre, asicze rysy Zetha w jej twarzy pokrywaa niezwyka misisto, ciskajca oczy w mae, sierpowate szparki, a usta w odty ryjek. Obwise policzki byy pokryte trdzikiem. Jay wwczas zobaczy j po raz pierwszy z tak bliska i jej podobiestwo do brata niemal go sparaliowao. Przyjaciki

Glendy patrzyy na niego spod oka, rozwijajc si za jej plecami w tyralier, jakby zamierzay odci mu drog ucieczki. Rower lea zaledwie dziesi stp od niego, ukryty w wysokiej trawie. Jay zacz si ku niemu przekrada. - Jezd dzi som - spostrzega jedna z dziewczyn, chuda blondynka z petem pomidzy zbami. - A gdzie podzia te swom narzeczonom? Jay zacz posuwa si w stron roweru. Glenda ruszya za nim, zelizgujc si po skarpie w d, w stron drogi. Spod jej teniswek wystrzeli wir. Miaa na sobie T - shirt z obcitymi rkawami: jej ramiona byy spieczone na czerwono od soca. Ze swoimi grubymi rkami handlarki ryb wygldaa zatrwaajco dorole, jakby si ju po prostu taka urodzia. Jay jednak udawa cakowit obojtno. Bardzo chcia powiedzie co dowcipnego, byskotliwie citego, lecz sowa, ktre bez problemu przyszoby mu napisa w jednej ze swoich historyjek, teraz nie chciay si zjawi. Za to ruszy pdem w d nasypu do miejsca, gdzie schowa rower, majc nadziej wyszarpa go z wysokiej trawy i umkn drog. Glenda wydaa z siebie skrzek wciekoci i zacza zelizgiwa si ku niemu, mcc wir opaciastymi rkami. W powietrze wzbi si tuman kurzu. - Jue mj, skurwielu - wykrzykna, brzmic zatrwaajco podobnie do swego brata. Jednak za bardzo skon centrowaa si na obserwowaniu Jaya, a zbyt mao na tym, co robia, i nagle poleciaa w d nasypu z komiczn gwatownoci, wpadajc na dno suchego rowu, gdzie wanie zaczynay kwitn chaszcze pokrzyw. Zawya z furii i zawodu. Jay, umiechajc si szeroko, wsiad na rower. Glenda wci si miotaa w rowie z twarz w pokrzywach. Gdy jej przyjaciki wydobyway j z zielska, ruszy przed siebie, jednak na szczycie ulicy zatrzyma si i odwrci. Ujrza Glend ju na wp wycignit z rowu. Jej twarz zastyga w ciemn mask wciekoci. Butnie machn rk w jej stron. - Jeszcze ci dorw! - Krzyk dotar do niego ju cichy i saby z powodu rozdzielajcej ich przestrzeni. - Mj pieprzony brat si z tob porachuje i w ogle! Jay machn jej raz jeszcze, po czym zawrci efektownym ukiem i znikn z pola widzenia. Jadc, zamiewa si jak szalony - a krcio mu si od tego w gowie i ciskao w ebrach. Amulet Joego, przytroczony do szlufki spodni, powiewa niczym proporzec. Przez ca drog w d wzgrza, do wioski, pokrzykiwa radonie - jego gos przemyka tu obok jego twarzy, porywany przez wiatr. Jay by niemal w ekstazie. Czu si niepokonany. Tymczasem sierpie mia si ju ku kocowi. Na horyzoncie majaczy wrzesie, niczym widmo Nemezis. Do ostatecznego upadku mia min jeszcze tylko tydzie.

31
Lansquenet, marzec 1999 Przez nastpny tydzie Jay pisa kadej nocy. W pitek przywrcono w kocu dopyw elektrycznoci, ale do tej pory Jay si ju przyzwyczai do pisania przy lampie naftowej. Takie wiato byo o wiele bardziej swojskie, bardziej nastrojowe. Zapisane karty nowej powieci tworzyy teraz cakiem pokany stosik na jego stole. Mia ich ju niemal sto. W poniedziaek pojawi si Clairmont z czwrk robotnikw i rozpoczli prace remontowe. Zaczli od dachu, w ktrym brakowao bardzo wiele dachwek. Natychmiastowej naprawy wymagaa te kanalizacja. Jay znalaz w Agen przedsibiorstwo wynajmu samochodw i wypoyczy od nich picioletniego zielonego citroena, by wozi nim zakupy i traci jak najmniej czasu na podre. Poza tym kupi trzy ryzy papieru i kilka tam do maszyny. Pracowa po zmierzchu, gdy Clairmont i jego brygada szli do domu. W ten sposb plik zadrukowanych arkuszy systematycznie si powiksza. Nie czyta tego, co napisa. Prawdopodobnie ze strachu, e parali pisarski, na ktry cierpia od tak wielu lat, mgby czyha przyczajony gdzie w pobliu. Chocia w gbi ducha ju naprawd tak nie myla. Po czci z powodu wpywu, jaki wywierao na niego to miejsce. To powietrze. Niespodziewane poczucie swojskoci, mimo faktu, e by tutaj obcy. czno z przeszoci - jakby nagle Pog Hill Lane powstao na nowo: tutaj, pord sadw i winnic. W pogodne poranki wdrowa do Lansquenet po chleb. Kostka zagoia si szybko i cakowicie - po ranie zostay jedynie drobniutkie, niemal niewidoczne blizny. Teraz wic z przyjemnoci spacerowa i nawet rozpoznawa po drodze niektre twarze. Josephine podawaa mu nazwiska mieszkacw wioski, dorzucajc niekiedy na ich temat gar interesujcych szczegw. Jako wacicielka jedynej kafejki w wiosce doskonale wiedziaa, co si dzieje wok. Zasuszony starszy pan w niebieskim berecie nazywa si Narcisse i by ogrodnikiem - hurtownikiem, zaopatrujcym midzy innymi lokalny sklep spoywczy i kwiaciarni. Pomimo pozornego dystansu, w rysach jego twarzy czaio si jakie specyficzne, ukryte poczucie humoru. Jay dowiedzia si od Josephine, e Narcisse przyjani si z Cyganami pojawiajcymi si co roku w dole rzeki. Handlowa z nimi i zapewnia im sezonow prac na swoich polach. Od wielu lat lokalni obrocy wiary walczyli z jego tolerancj dla Cyganw, jednak Narcisse okaza si nieugity i Cyganie pozostali w okolicy. Rudowosy robotnik z przedsibiorstwa Clairmonta nazywa si Michel Roux i pochodzi z

Marsylii. Pi lat temu przypyn rzek do Lansquenet na dwa tygodnie, by ju nigdy wicej nie wyjecha. Kobieta w czerwonym szalu bya on piekarza, nazywaa si Denise Poitou. Za blada, otya matrona w czerni, z oczami osonitymi od soca szerokim rondem kapelusza, to Mireille Faizande, teciowa Marise. Jay sprbowa spojrze jej w oczy, gdy mijaa taras kawiarni, jednak ona zdawaa si go nie dostrzega. Za kad z tych twarzy krya si jedyna w swym rodzaju historia. Josephine, pochylajc si nad kontuarem z filiank w doni, opowiadaa mu te historie a nadto chtnie. Jej pierwotna niemiao wobec Jaya znikna zupenie i teraz witaa go z wyran przyjemnoci. Niekiedy, gdy w lokalu nie byo zbyt wielu goci, prowadzili dugie rozmowy. Jay niewiele wiedzia na temat ludzi, o ktrych rozmawiali. To jednak w adnej mierze nie zniechcao Josephine do opowieci. - Czybym naprawd nigdy dotd nie wspominaa ci o Albercie? Ani jego crce? - I w takich momentach zda waa si szczerze zdumiona ignorancj Jaya. - Kiedy mieszkali obok piekarni. A raczej tego, co byo piekarni, zanim stao si cukierni. Naprzeciwko kwiaciarni. Z pocztku Jay po prostu pozwala jej mwi, nie suchajc zbyt uwanie: pozwala, by nazwiska, dykteryjki, opisy przepyway obok niego leniwie, gdy sczy kaw i obserwowa przechodzcych w pobliu ludzi. - Czy nie opowiadaam ci o Arnauldzie i jego wini do szukania trufli? Albo o tym, jak Armande przebra si za Niepokalane Poczcie i zaczai na Arnaulda na cmentarzu? To posuchaj... Wiele historii dotyczyo jej najlepszej przyjaciki, Vianne, ktra wyjechaa z wioski kilka lat temu, oraz ludzi dawno ju umarych, ktrych nazwiska nic mu nie mwiy. Jednak Josephine nie ustawaa w swoich wysikach. By moe te czua si samotnie. Poranni bywalcy kawiarni z reguy siedzieli w milczeniu - byli to gwnie starzy mczyni. Wic pewnie obecno kogo modszego, kto mgby stanowi widowni, sprawiaa jej przyjemno. I w ten sposb, kawaek po kawaku, opera mydlana z ycia Lansquenet sous Tanne zacza go wciga w swoj fabu. Jay zdawa sobie spraw, e jest tu wci swoistym dziwolgiem. Niektrzy ludzie wpatrywali si w niego z otwart ciekawoci. Inni si umiechali. Wikszo zachowywaa dystans - gdy go mijali, byli uprzejmie chodni, pozdrawiali go krtkim skinieniem gowy i spojrzeniem spod oka. Zazwyczaj przychodzi do Cafe des Marauds na kufelek maego jasnego bd filiank cafe cassis w drodze z piekarni Poitou. Odgrodzony murkiem kawiarniany terrasse by may, nie wikszy ni szeroko chodnika na wskiej ulicy, ale byo to wspaniae miejsce

do obserwacji wioski budzcej si do ycia. Usytuowany tu obok gwnego placyku, stanowi punkt, z ktrego mona zobaczy wszystko, co najwaniejsze: dugie wzgrze opadajce w stron bagnisk; parawan z drzew ponad Rue des Francs Burgeois; kocieln wie codziennie o sidmej rano wybrzmiewajc nioscymi si ponad polami kurantami; kwadratowy, rowy budynek szkolny stojcy na rozwidleniu drg. U podna zbocza rzeka Tannes pokryta lekkim oparem byskaa matowo, tak e lece poza ni pola staway si niemal niewidoczne. Na tym tle poranne soce zdawao si bardzo jaskrawe, niemal brutalne, ostro odcinajce biae fronty domw od ich brunatnego cienia. Na brzegu rzeki, nieopodal zapuszczonych, chylcych si ku wodzie domw na drewnianych palach, staa przycumowana mieszkalna d. Z jej komina wydobywaa si smuka dymu pachncego smaon ryb. Midzy sidm a sm obok kawiarni przechodzio sporo osb, gownie kobiet, nioscych bochenki chleba lub papierowe torby pene croissantw z piekarni Poitou. O smej dzwon kocielny wzywa wiernych na msz. Jay bez trudu ich rozpoznawa. Mieli na twarzach uroczysty wyraz niechci do swoich odwitnych, wiosennych paszczy, wypolerowanych butw, kapeluszy i beretw, ktre wyrniay ich z tumu. Zawsze wrd nich bya Caro Clairmont z mem; on - niezdarny w wyjciowych, ciasnych butach, ona elegancko spowita w jedwabne szale. Kiedy przechodzili obok, pozdrawiaa Jaya wylewnym machniciem doni i okrzykiem: Jak si posuwa ksika?. Natomiast jej m wita go krtkim skinieniem gowy, po czym spieszy naprzd, przygarbiony, pokorny. W czasie gdy odprawiaa si msza, na tarasie kawiarni zbierao si coraz wicej starszych mczyzn, by pi cafe creme i gra w szachy, czy po prostu ze sob porozmawia. Jay rozpoznawa wrd nich Narcissea, ogrodnika, ktry sadowi si co dzie w tym samym miejscu, tu przy drzwiach. W kieszeni mia zawsze wystrzpiony katalog nasion, ktry przeglda w milczeniu przy kawie. W niedziel Josephine miaa zazwyczaj rogaliki z czekolad i wtedy starszy pan niezmiennie bra dwa, po czym swoimi wielkimi, brzowymi domi w zdumiewajco delikatny sposb unosi ciastka do ust. Rzadko cokolwiek mwi, zadowalajc si suchym skinieniem gowy w stron pozostaych goci kawiarni, zanim zasiada na swoim miejscu. O wp do dziewitej zaczynay si pojawia dzieci idce do szkoy, niepasujce do otoczenia w swoich barwnych kurtkach i polarach - procesja rnych logo na tle fioletu, szkaratu, toci, turkusu i ostrej zieleni. Dzieci przyglday si Jayowi z otwart ciekawoci. Niektre z nich wybuchay miechem i woay z radosn drwin: Rosbif! Rosbif!, gdy pdem przebiegay obok. W Lansquenet byo okoo dwudziestki dzieci w wieku wczesnoszkolnym, ktre uczyy si w dwch klasach; starsze zawozi do Agen autobus z lepkimi od wypisywanych palcami grafitti szybami, do ktrych dzieciarnia przyklejaa nosy.

W cigu dnia Clairmont dozorowa prace remontowe w domu Jaya. Parter ju wyglda duo lepiej, a dach by niemal ukoczony, jednak Jay wietnie wyczuwa, jak bardzo Georges by rozczarowany jego brakiem ambicji. Clairmontowi marzyy si oranerie i kryte baseny pywackie, jacuzzi i projektowane przez architektw krajobrazu trawniki. Trzeba jednak przyzna, e wykaza si filozoficznym spokojem, gdy Jay oznajmi mu, e nie zamierza mieszka w willi jakby ywcem wyjtej z SaintTropez. - Bof, ce que vous aimez, a ce que je comprends, cest le rustique - oznajmi Jayowi, wzruszajc ramionami. I ju w tym momencie w jego oczach pojawi si spekulacyjny bysk. Do Jaya dotaro nagle, e jeeli nie przyjmie sztywnego stanowiska wobec tego czowieka, niemal na pewno zostanie zarzucony niechcianymi przedmiotami - uszczerbionymi fajansami, taboretami do dojenia krw, marnymi podrbkami starych mebli, popkanymi kaflami, deskami do krojenia i siekania oraz mnstwem innych wiejskich utensyliw; tymi wszystkimi niechcianymi, skazanymi na mier rupieciami trzymanymi na strychach - cudownie ocalonymi od ognia przez nage zapotrzebowanie na le rustique - ktre on bdzie zmuszony kupi. Powinien powcign Clairmonta natychmiast. Jednak w spojrzeniu Georgesa, w jego ciemnych oczach lnicych ponad opadajcymi wsami byo co wzruszajcego - jaka absurdalna nadzieja, niepozwalajca Jayowi na rozsdne zachowanie. Wzdychajc ciko, postanowi wic ze spokojem podda si nieuniknionemu. W czwartek zobaczy Marise po raz pierwszy od czasu ich nocnego, krtkiego spotkania. Wraca do domu z porannego spaceru z bochenkiem chleba wetknitym pod rami. W miejscu gdzie stykay si ich grunty, rs ywopot z tarniny, a wzdu niego biega cieka. ywopot by mody, trzy - najwyej czteroletni, tak e wiey marcowy odrost w zasadzie nie tworzy jeszcze odpowiednio gstej zasony. Std te Jay mg wyranie dojrze lini dawnego, wycitego ywopotu - nierwny rzdek karczu nieudolnie pokryty wie skib. Podwiadomie oszacowa dzielc ywopoty odlego. A wic Clairmont mia racj. Przesuna granic o mniej wicej pidziesit stp. Zapewne wtedy, gdy stary Foudouin po raz pierwszy zapad na zdrowiu. Jay zacz uwaniej przeziera przez tarnin, lekko zaintrygowany. Rnica pomidzy jej stron pola a jego bya uderzajca. U niego winorol, od dawna nieprzycinana, rozrastaa si zdziczaa, niemal niepuszczajca nowych pdw poza kilkoma brunatnymi pczkami na wsach. Jej zostaa starannie przycita, na dwanacie cali od gruntu, w oczekiwaniu na lato. Po stronie Marise nie byo ani ladu chwastw; pomidzy skibami rwnymi i wyrazistymi biega aleja wystarczajco szeroka, by zmieci si tam may cignik. Po stronie Jaya rzdy wpaday jedne na drugie, zaniedbane pdy winoroli wycigay si i opltyway midzy sob lubienie ponad alejkami. Z tej pltaniny wychylay si radonie

czubki starcw, mity i arniki. Gdy Jay spojrza w gb posiadoci Marise, dojrza szczyt jej domu na skraju pola, osaniany przez rzd topoli. Rosy tam te drzewa owocowe - morze biaych kwiatw jaboni odcinao si wyranie od ciemnych gazi - i co, co prawdopodobnie byo warzywnikiem. Poza tym zobaczy stos drewna, traktor i jakie zabudowanie - zapewne nic innego jak osawion stodo. A wic musiaa usysze wystrza z domu. Pooya dziecko do eczka. Wysza na zewntrz. Nie spieszya si. Obraz w jego wyobrani by tak ywy, e Jay niemal naprawd widzia jej ruchy: wciganie wielkich butw na weniane skarpetki, za dua kapota na jej ramionach, a poniewa dziao si to zim - ziemia zapewne skrzypiaa pod jej stopami. Twarz miaa pozbawion wszelkiego wyrazu - pewnie wygldaa tak samo, jak wtedy gdy si spotkali tamtej nocy. Ten widok go przeladowa. W owym przebraniu Marise przewina si ju wiele razy przez karty jego nowej powieci; Jay mia wraenie, e j zna, mimo e prawie nie zamienili sowa. Co w niej jednak szalenie go pocigao, prawdopodobnie ten nimb tajemniczoci. Z jakiego bliej niewytumaczalnego powodu jej widok przywodzi mu na myl Joego. By moe za spraw tej za duej kapoty czy mskiego kaszkietu nasunitego zbyt gboko na oczy. W kadym razie odnis takie niepokojce wraenie, gdy spostrzeg t na wp znajom sylwetk w nocy, w zaomie muru. Oczywicie nic w rysach jej twarzy nie przypominao Joego. Joe nigdy nie umiaby przywoa na swe oblicze takiego pustego, pozbawionego wszelkich emocji wyrazu. Gdy ju mia si ruszy z miejsca i skierowa w stron domu, pochwyci ktem oka ruch po drugiej stronie ywopotu - jaka posta przesuwaa si szybko okoo stu metrw od miejsca, w ktrym si znajdowa. Osaniany przejrzyst zieleni tarniny dojrza j, zanim ona zdoaa go zobaczy. Poranek by ciepy i Marise zrzucia cikie odzienie na rzecz dinsw i pasiastej, marynarskiej bawenianej koszulki. Ta zmiana stroju sprawia, e wygldaa na chopico szczup. Rude wosy miaa nierwno obcite na wysokoci podbrdka - Jay domyli si, e najprawdopodobniej zrobia to sama. W momencie gdy nie zdawaa sobie sprawy, e ktokolwiek na ni patrzy, jej twarz nabraa ywego, niemal zgodniaego wyrazu. Jay z ledwoci zdoa j rozpozna. Ale ju po chwili obrcia wzrok w jego stron i nagle jakby na jej twarz opada nieprzepuszczajca wiata roleta, tak byskawicznie, e Jay zacz si zastanawia, czy przypadkiem widok Marise sprzed kilku sekund nie by jedynie wytworem jego wyobrani. - Madame...

Przez uamek chwili zawahaa si i spojrzaa na niego z niemal bezczeln obojtnoci. Miaa bardzo zielone oczy, zadziwiajco trawiaste w kolorze. W swojej ksice nada im ciemn barw. Umiechn si i wycign do ponad ywopotem. - Madame dApi. Nie chciaem pani przestraszy. Ja tylko... Ale zanim zdy dorzuci co jeszcze, odwrcia si gwatownie i pospieszya alejk pomidzy rzdami winoroli bez jednego spojrzenia wstecz, posuwajc si szybko i wdzicznie w stron domu. - Madame dApi! - zakrzykn. - Madame! Musiaa go usysze, ale zignorowaa jego woania. Jay przez kilka minut przyglda si jej oddalajcym plecom, a potem, wzruszajc ramionami, ruszy w stron swego domu. Przez ca drog wmawia sobie, e poczucie rozczarowania, ktrego niespodziewanie dozna, byo cakowicie absurdalne. Bo w zasadzie czemu ona miaaby mie ochot na jakiekolwiek z nim pogawdki? Jay po prostu pozwala, by ponosia go wasna wyobrania. Ostatecznie w ostrym wietle dnia Marise ani troch nie przypominaa chodnookiej heroiny jego powieci. Postanowi wic przesta o niej myle. Gdy dotar do domu, zasta czekajcego na niego Clairmonta z samochodem penym rozmaitoci. Georges mrugn porozumiewawczo, gdy ujrza Jaya skrcajcego za rg domu i odsun granatowy beret znad oczu. - Hola, monsieur Jay! - wykrzykn z kabiny swojej ci arwki. - Znalazem dla ciebie kilka interesujcych rzeczy! Jay westchn z rezygnacj. A wic intuicja go nie zawioda. Co par tygodni bdzie teraz zadrczany, by uwalnia Clairmonta od pewnej iloci brocante wystpujcych jako rustykalny szyk po paskarskiej cenie. Z tego co zdoa dojrze, adunek ciarwki stanowiy poamane krzesa, stare mioty, odrapane drzwi, prawdziwie obrzydliwa gowa smoka z papiermache pozostaa po jakim bliej nieokrelonym festynie. I w tym momencie zrozumia, e jego podejrzenia nawet nie zbliyy si do straszliwej rzeczywistoci. - No c, bo ja wiem... - oznajmi. Clairmont umiechn si szeroko. - Tylko zobacz. Zakochasz si w tych rzeczach - stwierdzi stanowczo i wyskoczy z szoferki. W tej samej chwili Jay spostrzeg, e Georges dziery w doni butelk wina. - Mam co, by wprawi ci w odpowiedni nastrj, eh? A potem pogadamy o interesach. Jay nie potrafi si oprze natarczywoci tego czowieka. W tej chwili mia najwiksz ochot na spokojn kpiel i chwil ciszy. W zamian czekaa go godzina targw w kuchni, przy winie, ktrego wcale nie chcia pi, a potem jeszcze dodatkowy problem pozbycia si przywiezionych przez Clairmonta objets dart bez uraenia jego uczu. Ale nie mia wyjcia musia si temu podda.

- Za dobre interesy - powiedzia Clairmont, napeniajc dwie szklaneczki. - Twoje i moje - dorzuci z umiechem. - A wic wyszo na to, e zajmuj si antykami, eh? W Le Pinot i Montauban mona na tym zrobi dobre pienidze. Teraz, przed sezonem, skupowa tanio, a potem wyprzedawa turystom. Jay skosztowa wina, ktre okazao si naprawd dobre. - Mgby wybudowa ze dwadziecia domkw letniskowych na tej swojej winnicy cign Clairmont radosnym gosem. - Albo hotel. Jak ci si widzi pomys posiadania wasnego hotelu, eh? Jay pokrci gow. - Mnie si tu podoba dlatego, e jest tak, jak jest - oznajmi. Clairmont westchn gboko. - Ty i La Paienne dApi - westchn ponownie. - adne z was nie ma dostatecznie szerokiej wizji. Te grunty oddane w odpowiednie rce warte byyby fortun. Szalestwem jest trzymanie ich w takim stanie, podczas gdy kilka domkw letniskowych... Jay z trudem przebija si przez jego wymow i akcent. - La Paienne? Bezbonica? - przetumaczy z wahaniem. Clairmont rzuci gow w stron ssiedniej farmy. - Marise w penej krasie. Kiedy mwilimy na ni La Parisienne. Ale to drugie okrelenie pasuje do niej duo lepiej, eh? Nigdy nie pojawia si w kociele. Nigdy nie ochrzcia dziecka. Nigdy z nikim nie rozmawia. Nigdy si nie umiecha. Trzyma si pazurami tej swojej ziemi z uporczywej zoliwoci, a tymczasem kto inny... - Wzruszy gwatownie ramionami. - Bof, to nie moja sprawa, eh? Ale na twoim miejscu, monsieur Jay, trzymabym zawsze drzwi zamknite na klucz. Ona jest szalona. A od lat miaa oko na t ziemi. Jeeli tylko zdoa, zrobi ci co zego. Jay cign brwi na wspomnienie potrzaskw rozoonych wok domu. - Pewnego razu omal nie zamaa nosa Mireille - cign Clairmont. - I to tylko dlatego, e starsza pani podesza do jej creczki. Po tym incydencie Marise ju nigdy nie pokazaa si w wiosce. Jedzi do La Percherie na motorze. Widziaem te, jak jedzia do Agen. - A kto wwczas opiekuje si jej crk? Clairmont wzruszy ramionami. - Nikt. Przypuszczam, e po prostu zostawia j sam w domu. - A co na to suby socjalne? - Bof. W Lansquenet? Musieliby tu przyjecha z Agen czy Montauban, a moe nawet z Tuluzy. Kto by si fatygowa taki szmat drogi? Mireille ju kiedy prbowaa ich cign.

Nawet par razy. Ale dApi jest sprytna. Zbia ich wszystkich z pantayku. Mireille najchtniej adoptowaaby dziecko, gdyby tylko moga. Jest bogata. Popara by j rodzina. Ale w jej wieku, na dodatek z dzieckiem, ktre jest guche, myl, e... Jay wbi w niego wzrok. - Guche dziecko? Clairmont wyglda na zdziwionego. - O, tak. Nie wiedziae? Od malekoci. Dlatego niby to tylko ona ma wiedzie, jak si z ni obchodzi. - Pokrci gow. - To j tu trzyma. Dlatego te nie moe wrci do Parya. - Dlaczego? - spyta Jay prawdziwie zaciekawiony. - Z powodu pienidzy - oznajmi sucho Clairmont, oprniajc szklank. - Ale farma na pewno jest wiele warta. - Och, oczywicie - zgodzi si Clairmont. - Tyle e do niej nie naley. Jak mylisz, czemu tak bardzo zaleao jej na ziemi Foudouina? Ona przecie tylko dzierawi ten grunt. Gdy dzierawa wyganie - bdzie si musiaa std wynie. Chyba e przeduy umow, ale po tym wszystkim nie ma wiele szans. - Czemu? Od kogo to zaley? Clairmont oprni kolejn szklaneczk i obliza z ukontentowaniem usta. - Od Pierre Emilea Foudouina. Czowieka, ktry sprzeda ci t posiado. Stryjecznego wnuka Mireille. Chwil pniej wyszli na podjazd, by przyjrze si przedmiotom przywiezionym przez Clairmonta. Byy tak ohydne, jak Jay si spodziewa. Jednak w owej chwili jego umys zaprztao zupenie co innego. Zaoferowa Clairmontowi 500 frankw za cay transport; majster na moment wybauszy oczy, ale szybko da si przekona do ceny. Chytrze przymruy oko: - Ma si nos do dobrych interesw, eh? Po czym schowa banknot w brunatnej, stwardniaej doni tak byskawicznie, jakby wykona jak efektown karcian sztuczk. - Nic si nie martw. Znajd ci duo wicej podobnych okazw! I zaraz odjecha. Wyziew z jego rury wydechowej wznieci na podjedzie rowy py. Teraz Jay musia zabra si za sortowanie pozostawionego szmelcu. Nawet po tak wielu latach nauka Joego nie posza w las: Jay wci nie potrafi si zdoby na wyrzucenie czego, co mogoby si okaza przydatne. Mimo e jeszcze chwil temu by pewien, e cay adunek ciarwki Clairmonta posuy mu jedynie za materia

opaowy, zapa si nagle na zastanawianiu nad uytecznoci poszczeglnych przedmiotw. Z tych oszklonych drzwi, pknitych porodku, zapewne udaoby si zrobi cakiem sensowny inspekt. Za te wszystkie soiki, postawione do gry nogami nad modymi rolinkami, chroniby je od wiosennych, przygruntowych przymrozkw. W ten sposb, powoli, rupiecie przywiezione przez Clairmonta znajdoway swoje miejsce w ogrodzie czy winnicy. Jay nawet znalaz zastosowanie dla festynowej gowy smoka. Osadzi j na paliku potu odgradzajcego jego ziemi od ziemi Marise i skierowa pyskiem w stron jej domu. Z otwartej paszczy wylewa si czerwony jzor, a te lepia zdaway si wieci w promieniach soca. Magiczne zaklinanie na odlego - tak nazwaby to Joe - podobne umieszczaniu gargulcw na dachach gotyckich katedr. Jay zastanawia si przez chwil, co o tym pomyli La Paienne.

32
Pog Hill, lato 1977 Wspomnienia Jaya z tego ostatniego lata byy tak zamazane, jak z poprzednich lat ostre i wyraziste. Zoyo si na to wiele rzeczy - na przykad blade, niespokojne niebo, o dziwnym wietle, ktre kazao mu mruy oczy i przyprawiao o bl gowy. Joe zdawa si do odlegy duchem, a do tego obecno Gilly sprawiaa, e nie prowadzili ju dugich dyskusji, jak poprzedniego roku. No i sama Gilly... Kiedy lipiec przeszed w sierpie, Gilly wci gocia w jego podwiadomoci. Jay coraz czciej apa si na rozmylaniach o niej. Przyjemno przebywania w jej obecnoci bya mcona niepewnoci, zazdroci i jeszcze innymi uczuciami, ktrych nie potrafi nazwa. Znajdowa si w stanie nieustannego pomieszania. Czsto ogarnia go niemale wcieky gniew, cho zupenie nie wiedzia dlaczego. Nieustajco kci si z matk, ktra drania go o wiele bardziej ni zazwyczaj wszystko tego lata dranio go bardziej - odnosi wraenie, e ma na wierzchu ywe ciao, ktre ostro reaguje kadym odkrytym nerwem. Kupi pyt Sex Pistols Pretty Vacant i odsuchiwa j na cay regulator w swoim pokoju, wywoujc tym przeraenie dziadkw. Marzy o przekuciu sobie uszu. Chodzi wraz z Gilly do Edge, gdzie toczyli wojny z gangiem Glendy i napeniali worki uytecznymi rupieciami, by je zawlec do domu Joego. Niekiedy pomagali Joemu w pracach na dziace, a on opowiada im wwczas o swoich podrach, pobycie w Afryce wrd Masajw i wdrwkach po Andach. Jednak wwczas jego opowieci nagle wyday si Jayowi powierzchowne, sztucznie wydumane, jakby tak naprawd myli Joego koncentroway si zupenie na czym innym. Rytua ochrony terenu te niespodziewanie uleg drastycznemu skrceniu - zaledwie do paru minut sprowadzajcych si do zapalenia kadzideka i rozrzucenia maej saszetki zi. W owym czasie nie przyszo mu do gowy si nad tym zastanawia, ale potem nagle wszystko zrozumia. Joe ju wtedy wiedzia co i jak. Ju wtedy podj ostateczn decyzj. Pewnego dnia zabra Jaya do swojego pokoju i ponownie pokaza mu kredens z nasionami. Od czasu gdy zrobi to po raz ostatni, min ponad rok. Teraz ponownie pokaza mu tysice nasion opakowanych w koperty czy zwitki gazet, opatrzonych odpowiednimi napisami, gotowych do wysiania. W pmroku - okna wci byy zabite deskami - kredens wyglda na zakurzony, zaniedbany, a opakowania z wyblakymi nalepkami na skruszae z powodu wieku.

- Nie wyglda imponujco, h? - zagai Joe, przesuwajc palcem po zakurzonym blacie kredensu. Jay pokrci gow. Pokj pachnia stchlizn i wilgoci, jak kuchnia, w ktrej rosy pomidory. Joe umiechn si raczej smutno. - Nigdy nie daj si nabra na pozory, chopcze. Kade jedno z tych nasion jest doskonae. Moesz je wysia w dowolnej chwili, a wyronie z niego pikna rolina. Wystrzeli w gr niczym strzaa. Z kadego jednego. - Pooy rk na ramieniu Jaya. - Zapamitaj me sowa, pozory nic nie znacz. Liczy si to, co we wntrzu. Magia zawarta w samej istocie rzeczy. Ale Jay ju go wwczas nie sucha. Tego lata w zasadzie w ogle nikogo nie sucha do uwanie - by zbyt zajty wasnymi mylami, zbyt pewny, e to, co ma przed sob, bdzie trwa w nieskoczono. I dlatego potraktowa t nostalgiczn dygresj Joego jak kolejne kazanie osoby dorosej; kiwa niezobowizujco gow, ale naprawd czu si zgrzany i znudzony. Dusi si w zatchym powietrzu i tylko marzy o tym, by si stamtd wydosta. Dopiero jaki czas pniej dotaro do niego, e by moe w ten sposb Joe prbowa si z nim poegna.

33
Lansquenet, marzec 1999 Gdy wszed do domu, zobaczy, e Joe czeka na niego i krytycznym wzrokiem zerka przez okno na zapuszczony warzywnik. - Powiniene co z tym zrobi, chopcze - oznajmi Jayowi, gdy ten tylko otworzy drzwi. - Jeli si zaraz nie zabierzesz za ogrd, tego lata ju nic z niego nie bdzie. Musisz go przekopa i odchwaci, pki jeszcze czas. Zadba o jabonie, i w ogle. Sprawdzi, czy nie dusi ich jemioa. Jeeli si nie zatroszczysz o swoje drzewa - jemioa je zabije. Przez ostatni tydzie Jay niemal przyzwyczai si do nagych wizyt starszego pana. W pewien niewytumaczalny sposb zacz nawet ich wyczekiwa, wmawiajc sobie, e to nieszkodliwe majaki - wynajdujc byskotliwe, postjungowskie wytumaczenia na ich cige nawroty. Dawny Jay - Jay z 1975 roku - rozkoszowaby si podobnym dowiadczeniem. Ale tamten Jay skonny by wierzy we wszystko. Chcia we wszystko wierzy. W byty astralne, kosmitw, zaklcia, szczeglne rytuay, w magi. Niezwyke objawienia byy dla owego Jaya chlebem powszednim. Tamten Jay w nie wierzy - ufa w ich moc. Obecny Jay wiedzia swoje. A mimo to wci widywa starszego pana - chocia ju nie wierzy w zjawiska nadprzyrodzone. Wmawia sobie, e to czciowo wynik samotnoci, a czciowo nowej ksiki - obcego tworu powstajcego na kartach Niezomnego Corteza. Proces tworzenia po trosze przypomina stan popadania w szalestwo - staje si obsesj, i to wcale nie zawsze agodn i nieszkodliw. W czasach pisania Ziemniaczanego Joe Jay wci mwi sam do siebie, nerwowo chodzi tam i z powrotem po swoim jednopokojowym mieszkanku w Soho, z kieliszkiem w doni, dyskutujc zaarcie z samym sob, z Joem, z Gilly, z Zethem i Glend, niemal spodziewajc si, e ujrzy ich na wasne oczy, gdy tylko podniesie znuony wzrok znad klawiatury, z ciko bolc gow od radia rozkrconego na cay regulator. Przez cae tamto lato zachowywa si odrobin niepoczytalnie. Ale jego obecna ksika bdzie inna. W pewnym sensie o wiele atwiejsza do napisania. Wszystkie postaci mia bowiem niemal fizycznie tu obok siebie. Lekko maszeroway przez strony jego powieci: Clairmont, majster budowlany; Josephine, wacicielka kawiarni; Michel z Marsylii, rudowosy, skory do umiechu. Caro w szalu od Hermesa. Marise. Joe. Marise. Ksika w zasadzie nie miaa wyraniej fabuy. W zamian zawieraa wiele anegdot luno powizanych ze sob nawzajem: niektre z nich zostay zaczerpnite z opowieci Joego i

przeniesione na grunt Lansquenet, inne - zasyszane od Josephine w czasie jej monologw ponad kontuarem w Cafe des Marauds, a jeszcze inne - utkane ze strzpw rozmw. Jay lubi myle, e w swoim tekcie uchwyci szczegln aur, wietlisto tego miejsca. Moe co z pogodnego, gawdziarskiego stylu Josephine. Jej ploteczki nigdy nie miay zoliwego zabarwienia. Jej dykteryjki byy zawsze ciepe, czsto bardzo zabawne. Jay zacz z niecierpliwoci wyczekiwa wizyt w kawiarni i odczuwa niejasne rozczarowanie, gdy Josephine bya zbyt zajta, by pogada. Nagle odkry, e wdruje do kawiarni co dzie, nawet wtedy, kiedy nie ma nic do zaatwienia w wiosce. I wci pilnie notuje wszystko w pamici. Po upywie mniej wicej trzech tygodni od przyjazdu do Lansquenet, Jay uda si do Agen i wysa pierwsze 150 stron nowej, wci niezatytuowanej powieci do Nicka Horneliego, swojego agenta w Londynie. Nick zajmowa si interesami Jonathana Winesapa, jak rwnie pilnowa wpyww tantiem z Ziemniaczanego Joe. Jay zawsze lubi tego faceta o specyficznym poczuciu humoru, majcego w zwyczaju wysya mu najrozmaitsze wycinki prasowe w nadziei zainspirowania jego twrczej weny. Jay nie poda mu swojego adresu, ale poprosi o odpowied na poste restante w Agen. Z wielkim rozczarowaniem zrozumia w kocu, e Josephine nie bdzie z nim rozmawia na temat Marise. Byo te kilkoro innych ludzi, o ktrych wspominaa niechtnie: Clairmontowie, Mireille Faizande, Merleowie. Bardzo rzadko te opowiadaa o sobie. Ilekro prbowa j nakoni do rozmowy na temat ktrejkolwiek z tych osb, natychmiast okazywao si, e miaa co nadzwyczaj pilnego do roboty w kuchni. Jay nabiera coraz silniejszego przekonania, e ycie wioski skrywa jakie sekrety, o ktrych ona nie ma ochoty opowiada. - Wic jak to jest z moj ssiadk? Czy ona kiedykolwiek przychodzi do kawiarni? Josephine natychmiast pochwycia cierk i zacza polerowa byszczc powierzchni baru. - Ja jej nie widuj. I prawie nie znam. - Syszaem, e nie najlepiej ukadaj si jej stosunki z ludmi w wiosce. Wzruszenie ramion. - Caro Clairmont robi wraenie osoby, ktra wie bardzo wiele na jej temat. Ponowne wzruszenie ramion. - Caro uwaa, e jej powoaniem jest wiedzie wszystko o wszystkich. - Jestem tym zaintrygowany. Josephine na to beznamitnie: - Przepraszam ci. Mam co do roboty. - Przecie musiaa to i owo sysze...

Przez chwil patrzya mu w oczy z poncymi policzkami. Ramiona oplota ciasno wok ciaa, wpijajc kciuki w ebra w obronnym gecie. - Monsieur Jay. Niektrzy ludzie uwielbiaj wcibia nos w nie swoje sprawy. Jeden Pan Bg wie, jak wiele plotek kryo kiedy na mj temat. Pewne osoby uwaaj, e wolno im sdzi innych. Jaya poruszya niespodziewana gwatowno reakcji Josephine. Ze cignit, wsk twarz, ni std, ni zowd staa si kim zupenie innym. Uderzya go naga myl: ona najwyraniej boi si. Pniej, tego samego wieczoru, ju w domu, Jay wrci mylami do rozmowy z Josephine. Joe na wp lea na swoim miejscu na ku, z rkami splecionymi pod gow. Z radia pyna lekka muzyka. Ale klawisze maszyny wydaway si lodowate i martwe pod palcami. Byskotliwa ni narracji w kocu si urwaa. - Nic z tego - westchn Jay i dola kawy do wci nieoprnionej filianki. - To droga donikd. Joe przyglda mu si leniwie spod czapki nasunitej na oczy. - Nie zdoam skoczy tej ksiki. Zapaem blok. Wszystko, co teraz pisz, nie ma adnego sensu. Utknem w martwym punkcie. Historia, tak wyrazicie jawica si w jego umyle jeszcze kilka nocy temu, nagle zatracia swj wtek. W gowie czu jedynie pulsujc bezsenno. - Powiniene j pozna - oznajmi Joe. - Zaniechaj suchania opowieci innych ludzi, osd j sam. Tak czy owak, poznaj j lepiej. Jay odpowiedzia zniecierpliwionym gestem. - A jak niby miabym to zrobi? Przecie ona najwyraniej nie chce mie ze mn nic wsplnego. Ani z kimkolwiek innym, gdy ju o tym mowa. Joe wzruszy ramionami. - Zrobisz, co zechcesz. Ostatecznie, nigdy nie chciao ci si zbytnio wysila, h? - Nieprawda! Kiedy prbowaem... - Bdziecie mieszka obok siebie przez dziesi lat i adne z was nie odway si na pierwszy krok. - To co innego. - Doprawdy? Joe podnis si z ka i podszed do radia. Przez moment manipulowa przy pokrtach, zanim znalaz czysty sygna. W jaki niezrozumiay sposb Joe zawsze potrafi

wynale stacj nadajc stare przeboje, bez wzgldu na to, gdzie si znajdowa. Teraz Rod Stewart piewa Tonights the Night. - Tym razem mgby jednak sprbowa. - Moe ja ju nie chc prbowa. - Moe i nie chcesz. Gos Joego nagle sta si bardzo odlegy, a kontur jego postaci zacz blakn, tak e teraz Jay by niemal w stanie zobaczy pobielon cian przewiecajca przez jego ciao. W tym samym momencie radio zacharczao gucho i sygna zanik. W jego miejsce pojawi si guchy szum. - Joe? Teraz gos starszego pana by niemal zbyt niky, by go usysze. - To na razie. Zawsze tak mwi, gdy chcia wyrazi dezaprobat bd oznajmi, e koniec dyskusji. - Joe? Ale Joe ju znikn.

34
Pog Hill, lato 1977 Tak naprawd wszystko zaczo si od mierci Elvisa. Elvis zmar gdzie w poowie sierpnia i matka Jaya wpada w tak gorczkow aob, e w swym blu wydawaa si niemale szczera i prawdziwa. By moe dlatego, e Elvis i ona byli dokadnie w tym samym wieku. Na Jayu to smutne wydarzenie te wywaro pewne wraenie, mimo e nie nalea do zbyt zagorzaych fanw krla rock and rolla. Niemniej ogarno go wszechogarniajce poczucie nieuchronnoci losu, wraenie, e wszystko si nagle rozpada, pomniejsza niczym rozpltywana cienka ni z grubego motka sznurka. Tego sierpnia w powietrzu wisia opar mierci, na obrzeach chmur niebo nabrao ciemnego kolorytu, a w powietrzu unosi si niezidentyfikowany aromat. Tego lata pojawio si te o wiele wicej os ni kiedykolwiek przedtem - dugich, o wygitych odwokach, brzowych, ktre zdaway si doskonale wyczuwa nadchodzcy koniec radosnej egzystencji i wczeniej ni zazwyczaj stay si agresywne. Jaya uksiy a dwanacie razy - pewnego dnia nawet w podniebienie, gdy nieuwanie podnis butelk coli do ust (niewiele brakowao, a wyldowaby na pogotowiu). Razem z Gilly spalili siedem gniazd. Tego lata podjli krucjat przeciwko osom. W gorce, lepkie od wilgoci popoudnia, gdy owady byy ospae i agodniejsze ni zwykle, udawali si na eksterminacj os. Znajdowali gniazdo, zatykali wlot cinkami gazet, po czym przytykali zapalniczk do papieru i wszystko buchao pomieniem. Gdy ogie zaczyna poera gniazdo, a dym wdziera si do wntrza, osy zaczynay wylatywa na zewntrz - niektre z nich ponce niczym niemieckie samoloty wojenne na starych czarnobiaych filmach - i z gorczkowym bzykaniem, niesamowitym, mrocym krew w yach dwikiem - rozlatyway si na wszystkie strony, wcieke i otumanione. Tymczasem Gilly i Jay leeli przyczajeni w jakiej pobliskiej kotlince, w bezpiecznej odlegoci od strefy bezporedniego zagroenia, ale na tyle blisko, by bez paniki oglda rozgrywajce si wydarzenia. Oczywicie, wszystkie rozwizania taktyczne pochodziy od Gilly. W owych chwilach miaa zwyczaj przykuca z oczami rozszerzonymi i byszczcymi z podniecenia, najbliej jak to tylko moliwe niszczonego gniazda. Nigdy nie udlia jej adna osa. Gilly wydawaa si na nie rwnie odporna, jak miodoer na ukszenia pszcz, i rwnie dla nich miercionona. Jay by w gbi ducha ciko przeraony, kuca w zagbieniu z nisko pochylon gow i sercem walcym w niszczycielskim podnieceniu. Strach jest jednak uczuciem zaraliwym, tak e po jakim czasie udziela si i Gilly, a wwczas przytulali si do siebie i zamiewali z przeraenia i

radosnego podniecenia. Pewnego razu, podegany przez Gilly, Jay podoy dwa sztuczne ognie pod gniazdo obok kamiennego koryta kanau, po czym zapali lonty. Gniazdo rozpado si w drobny mak, ale nie zapalio, i w ten sposb rozjuszone osy znalazy si wszdzie wok. Jedna z nich jakim cudem dostaa si pod T - shirt Jaya i zacza wciekle dli. Mia wraenie, e zosta wielokrotnie postrzelony - zacz wrzeszcze i tarza si po ziemi. Ta osa jednak zdawaa si niemiertelna, miotaa si i dlia nawet wtedy, gdy przyciska j swoim ciaem miotanym konwulsjami. W kocu zabili j, cigajc z Jaya T - shirt i zalewajc owada pynnym gazem do zapalniczek. Wwczas Jay naliczy a dziewi udle. Nadchodzia jesie. W powietrzu unosi si zapach dymu i spalenizny.

35
Lansquenet, kwiecie 1999 Po raz kolejny zobaczy j nazajutrz. Gdy kwietniowe dni powoli przechodziy w pocztek maja, a winorol zacza si rozrasta w gr, Jay od czasu do czasu spostrzega j oporzdzajc uprawy - opryskujc roliny rodkiem grzybobjczym, sprawdzajc jako nowych przyrostw, badajc kwano gleby. Ona jednak nigdy nie odzywaa si do niego sowem. Zdawaa si zamknita pod kloszem wyobcowania, z gow zawsze pochylon w d, w stron ziemi. Jay widzia j w rozmaitych kombinezonach roboczych, w za duych swetrach, mskich koszulach, dinsach, wielkich butach, z wosami - tak soczystymi w kolorze - zawsze ascetycznie upchnitymi pod beretem. Pod t odzie nie umia wyobrazi sobie jej prawdziwych ksztatw. Nawet jej donie wyglday jak z satyrycznych kreskwek zatopione w zbyt wielkich roboczych rkawicach. Jay kilkakrotnie prbowa nawiza z ni rozmow, jednak bez skutku. Pewnego razu nawet poszed do jej domu, ale nikt nie odpowiedzia na jego stukanie, mimo e by pewien, i syszy kogo krztajcego si za drzwiami. - Na twoim miejscu nie chciaabym mie z ni nic wsplnego - oznajmia Caro Clairmont, gdy wspomnia jej o tej historii. - Nie chce rozmawia z nikim z wioski. Doskonale wie, co kady o niej myli. Siedzieli na tarasie Cafe des Marauds. Caro nabraa zwyczaju przyczania si do niego po kociele, w czasie gdy jej m kupowa ciastka u Poitou. Pomimo okazywanej mu wylewnej przyjacielskoci Jay uwaa, e Caro ma w sobie co odpychajcego - co, czego nie potrafi precyzyjnie okreli. By moe wynikao to z jej nad wyraz chtnego mwienia le o blinich. Gdy Caro si do niego przysiadaa, Josephine zazwyczaj trzymaa si z daleka, za Narcisse zaczyna jeszcze pilniej studiowa swj katalog nasion, chocia sili si na obojtno. Niemniej Caro bya jedn z nielicznych osb w wiosce, ktre chtnie odpowiaday na jego pytania. A do tego bya prawdziw kopalni rozmaitych wiadomoci. - Powiniene porozmawia z Mireille - poradzia mu pewnego ranka, wsypujc przy tym nadzwyczajne iloci cukru do kawy. - Jest jedn z moich najdroszych przyjaciek. Oczywicie, cakiem inne pokolenie. Ale to, co musiaa znosi ze strony tej kobiety! Nawet nie jeste sobie w stanie wyobrazi. - Zanim pocigna pierwszy yk kawy, starannie stara serwetk pomadk z ust. - Pewnego dnia bd ci musiaa jej przedstawi.

Tak si jednak zoyo, e porednictwo Caro okazao si cakiem zbdne. Mireille Faizande we wasnej osobie postaraa si o spotkanie z Jayem, kompletnie go tym zaskakujc. Byo ciepo. Kilka dni wczeniej Jay rozpocz porzdki w swoim warzywniku i teraz, gdy ju najwaniejsze prace remontowe przy domu zostay ukoczone, co dzie powica kilka godzin na urzdowanie w ogrodzie. W pewnym sensie mia nadziej, e fizyczny wysiek pomoe mu odzyska inspiracj, ktrej potrzebowa, by ukoczy ksik. Na gwodziu wbitym w cian domu zawiesi tranzystorowe radio nastawione na stacj nadajc stare przeboje. Wynis te z kuchni do warzywnika kilka butelek piwa, ktre trzyma w wiadrze z zimn wod, by si nie zagrzay. Sam nagi do pasa, osaniajc twarz od soca somkowym kapeluszem, ktry znalaz gdzie wrd domowych rupieci, nie oczekiwa adnych goci. A tymczasem gdy usiowa motyk wydoby z ziemi jaki uporczywie tkwicy we korze, zobaczy Mireille stojc w pobliu. Najwyraniej czekaa, by podnis wzrok. - Och, przepraszam - rzek Jay, prostujc krgosup. - Nie zauwayem pani wczeniej. Bya potn, bezksztatn kobiet, ktra powinna wyglda mamukowato, ale z jakich wzgldw wcale tak nie wygldaa. Z wielkimi, przelewajcymi si piersiami i biodrami niczym potne gazy wygldaa bardzo solidnie - jej mikkie pokady tuszczu zdaway si skamieniae w co o wiele twardszego ni ludzkie ciao. Poniej szerokiego ronda kapelusza, kciki jej ust opaday nisko, niczym wykrzywione w cigej aobie. - Daleko tu od wioski - oznajmia. - Ju nie pamitaam, jak daleko. Mwia z silnym lokalnym akcentem i przez chwil Jay mia trudnoci ze zrozumieniem jej sw. Za jego plecami z radia pyno Here Comes the Sun, a ponad ramieniem Mireille widzia cie Joego i refleks soca odbijajcy od jego ysiny na czubku gowy. - Madame Faizande... - Och, prosz, odmy na bok te formalnoci. Mw mi Mireille, dobrze? Mam nadziej, e nie przeszkadzam, eh? - Ale skd. Oczywicie, e nie. Wanie w tej chwili miaem koczy. - Ach tak - szybko powioda wzrokiem po zagospodarowanym do poowy warzywniku. - Nigdy bym nie przy puszczaa, e masz ogrodnicze zacicie. Jay wybuchn miechem. - Jestem jedynie amatorem entuzjast - owiadczy. - Wic nie zamierzasz zaj si na powanie winnic? - Rzucia t uwag ostrym gosem. Jay pokrci gow.

- Obawiam si, e to daleko wykracza poza moje moliwoci. - A wic zamierzasz sprzeda ziemi? - Nie. Nie sdz. Mireille skina gow. - Mylaam, e moe zaware ju jak umow. Z t kobiet. - Jej sowa brzmiay niemal beznamitnie. Na spdnicy ciemnej sukni jej artretyczne rce podrygiway w dziwnym dreniu. - Z pani synow? Mireille ponownie skina gow. - Zawsze miaa oko na t ziemi - stwierdzia. - Ley duo wyej ponad bagniskiem ni jej grunty. Jest lepiej zdrenowana. Zim nigdy nie stoi tu woda, a latem nie wysycha gleba. To dobry grunt. Jay rzuci jej niepewne spojrzenie. - Rozumiem, e w tej sprawie zaszo... pewne nieporozumienie - zacz ostronym tonem. - Wiem, e Marise spodziewaa si... Gdyby zechciaa ze mn porozmawia, by moe doszli bymy... - Przebij kad cen, ktr ona panu oferuje - rzucia Mireille szorstko. - Ju i tak wystarczy, e pki co ma w posiadaniu winnic mojego syna. Nie musi do tego porywa si na ziemi mojego ojca, eh? Ziemia mojego ojca - powtrzya goniej - ktra powinna nalee do mojego syna, i na ktrej powinien wychowywa swoje dzieci. I tak by si stao, gdyby ona nie doprowadzia go do zguby. Jay wyczy radio i sign po koszul. - Przykro mi - oznajmi. - Nie zdawaem sobie sprawy z istnienia tak gbokich powiza rodzinnych. Mireille powioda niemal miosnym wzrokiem po fasadzie domu. - Nie przepraszaj - rzucia. - To wszystko nie wygldao tak dobrze ju od wielu lat. Nowa farba, nowe okna, nowe okiennice. Po mierci matki mj ojciec cakiem zaniedba to miejsce. Pozwoli, by popado w ruin. Wszystko - z wyjtkiem ziemi. Winnicy. Potem za, gdy mj biedny Tony... - urwaa nagle, a jej donie wpady w jeszcze gwatowniejsze drenie. - Nie yczya sobie zamieszkiwa w rodzinnym domu. Nie yczya. Madame zadaa wasnego gospodarstwa, bliej rzeki. Tony przebudowa dla niej jedn ze stod. A potem madame zapragna wasnego ogrodu kwiatowego, wasnego patio, wasnej szwalni. Za kadym razem, gdy ju si zdawao, e dom zosta ukoczony, madame wymylaa co nowego. Jakby chciaa zyska na czasie. A on w kocu sprowadzi j na miejsce. Sprowadzi j do mnie.

- Wic ona nie pochodzi z Lansquenet? To by wyjaniao owo fizyczne niepodobiestwo do okolicznej ludnoci: jasne oczy, drobne rysy, niezwyky koloryt skry i poprawn, cho zabarwion obcym akcentem, angielszczyzn. - Nie. Jest z Parya - ton Mireille oddawa w caej peni jej niech i nieufno do stolicy. - Tony spotka j, gdy by tam na wakacjach. Mia wwczas zaledwie dziewitnacie lat. Musiaa by wwczas kilka lat od niego starsza - dwudziestotrzy - moe dwudziestoczteroletnia. Czemu za niego wysza? Za tego chopaka z gbokiej prowincji? Mireille musiaa wyczyta te pytania w jego twarzy: - Wyglda na starszego, monsieur Jay. I by bardzo przystojny, o tak. A za bardzo na sw wasn zgub. Mj jedyny syn. Mia przej dom, ziemi, wszystko. Jego ojciec nigdy mu niczego nie odmawia. Kada dziewczyna z okolicy uznaaby si za najszczliwsz, gdyby tylko ze chcia na ni spojrze. Ale mj Tony chcia czego lepszego. Uwaa, e naley mu si co lepszego... - urwaa i po trzsna gow. - Ale starczy ju o tym. Nie przyszam tutaj, by rozmawia o Tonym. Chciaam si jedynie dowiedzie, czy zamierzasz sprzeda swoj winnic. - Nie, nie zamierzam - zapewni j stanowczo. - Podoba mi si idea posiadania ziemi, mimo e zapewne nigdy nie zostan producentem wina. Daje mi poczucie prywatnoci. Mireille zdawaa si usatysfakcjonowana. - Ale powiesz mi, gdyby kiedykolwiek zmieni zdanie? - Oczywicie. Prosz posucha, zapewne jest pani gorco. - Teraz, gdy ju tu przysza, Jay nie chcia eby odesza, nie opowiedziawszy mu wicej o Tonym i Marise. - W piwnicy mam jakie wino. Moe zechciaaby si pani ze mn napi? Mireille spojrzaa na niego bystro, po czym kiwna gow. - No, moe ma szklaneczk - odpara. - Choby tylko po to, by znw znale si w domu mojego ojca. - Mam nadziej, e spodoba si pani to, co zobaczy - powiedzia Jay, prowadzc j przez drzwi. Trudno by byo nie zaaprobowa wygldu wntrza. Jay pozostawi dom w zasadzie w takim stanie, w jakim go zasta - zastpi jedynie star kanalizacj nowymi urzdzeniami, ale i tak zatrzyma porcelanowy zlew, a do tego piec do opalania drewnem, sosnowe szafki i poznaczony bliznami kuchenny st. Jayowi odpowiadaa patyna wieku pokrywajca te przedmioty - za kad rys, kadym okaleczeniem drewna krya si jaka historia. Podobay

mu si take byszczce, wytarte kamienne pyty posadzki, ktr zamiata regularnie, ale ktrej nie zamierza pokrywa adnymi chodnikami. Mireille rozejrzaa si wok krytycznie. - I co? - spyta Jay z umiechem. - Eh, mogo by duo gorzej. Spodziewaam si plastikowych szafek i zmywarki do naczy. - Pjd po wino. W piwnicy panoway ciemnoci. Nowa instalacja nie zostaa tu jeszcze zaoona, wic jedynym rdem wiata bya na razie saba arwka zwisajca z wystrzpionego drutu. Jay sign po butelk z maego stojaka tu przy schodach. Zostao tam ju jedynie pi butelek. Oferowa gocin tak gorczkowo, e ju zapomnia o stanie swoich zasobw; wczoraj w nocy, gdy siedzia przy maszynie, wypi ostatnie sodkie Sauternes. Teraz te jego umys zaprztay zupenie inne sprawy. Rozmyla o Marise i Tonym, i o tym, jak by nakoni Mireille do zwierze. Palce Jaya przez chwil zacisny si na mojej szyjce, ale po chwili przesuny si dalej. Musia zapomnie, e trzyma tu i Specjay. By przekonany, e gdzie ma jeszcze jedn butelk Sauternes, tylko e gdzie si zawieruszya. Obok mnie Specjay poruszyy si niemal niedostrzegalnie, otary mikko o siebie niczym pice koty, zamruczay. Butelka leca tu obok mnie - jej nalepka gosia Dzika ra, 1974 - zacza z cicha grzechota. Bogaty, zocisty aromat cukru i kwietnego syropu doszed nozdrzy Jaya. Z wntrza butelki dobieg mnie cichy, stumiony miech. Jay, oczywicie, nie mg go sysze. Ale i tak jego do zacisna si na butelce ranego trunku. Syszaam, jak spomidzy jego palcw wydobywa si zachcajcy, zniewalajcy szept, jak szko zdaje si zmienia ksztat, a nalepka zanika gdzie pod spodem. Sauternes - mruczao wino z ry uwodzicielsko - cudowne, te Sauternes z regionu po drugiej stronie rzeki. Idealny trunek, by rozwiza jzyk starej kobiety, by orzewi wysuszone podniebienie, agodnie i sodko spyn po gardle. Jay pochwyci butelk z cichym okrzykiem triumfu. - Wiedziaem, e jeszcze j tu mam. Nalepka bya zamazana. Zreszt w mdym wietle piwnicy i tak nie usiowaby jej przeczyta. Wszed z butelk po schodach do kuchni, otwar j, zacz rozlewa napj. Gdy wino spywao do szklanek, z garda butelki wyrwa si cichy, niski chichot.

36
- Mj ojciec robi najlepsze wino w tym regionie - oznajmia Mireille. - Kiedy zmar, jego brat, Emile, przej winnic. Potem miaa ona przej w rce Tonyego. - Tak, wiem. Bardzo mi przykro. Wzruszya ramionami. - Przynajmniej gdy Tonyego zabrako, ziemia wrcia w rce mskiej linii rodziny. Ciko byoby mi przey, gdyby dostaa si jej. Jay umiechn si zaenowany. W tej kobiecie zdawao si tkwi co o wiele arliwszego ni smutek i al. To co pono w jej oczach. Jednak twarz miaa kamienn. Sprbowa wyobrazi sobie, co si czuje po stracie jedynego syna. - Dziwi si, e tu zostaa - powiedzia. - Po tym wszystkim... Mireille parskna ironicznym miechem. - A pewnie, e zostaa - rzucia ostrym gosem. - Nie znasz jej wcale, eh? Zostaa ze zoci i uporu. Wiedziaa, e to tylko kwestia czasu, kiedy mj stryj umrze, a ona przejmie posiado dla siebie, tak jak zawsze pragna. Ale on nie by w ciemi bity. Stary wyga zwodzi j i zwodzi. Pozwoli myle, e dostanie wszystko tanim kosztem. Ponownie parskna miechem. - Ale czemu ona w ogle chce t ziemi? Czemu nie zostawi tego wszystkiego i nie wrci do Parya? Mireille wzruszya ramionami. - Kto wie? Moe, by zrobi mi na zo? - mwic to, pocigna yczek wina, po czym ze zdziwieniem spojrzaa na szklank. - Co to takiego? - Sauternes... Och, szlag by to trafi! Jay nie mg poj, jakim cudem tak pomyli butelki. Rozmazana, rcznie wypisana nalepka. ty sznureczek wok szyjki. Owoc ry, 1974. - Jasna cholera. Przepraszam bardzo. Chwyciem nie t butelk. Pocign yk ze swojej szklanki. Poczu niesychan sodycz, syropowat konsystencj i czsteczki osadu. Skonsternowany obrci si w stron Mireille. - Otworz inn butelk. Prosz mi wybaczy. W yciu nie pozwolibym sobie na wiadome poczstowanie pani czym podobnym. Nie wiem, jakim cudem pomyliem te butelki...

- Nic si nie stao - stwierdzia Mireille, zaciskajc do na szklance. - To wino mi smakuje. Co mi przypomina. Tylko nie wiem co. Moe zapach lekarstwa, ktre podawaam Tonyemu w dziecistwie... - Ponownie pocigna yk, i Jaya dobieg miodowy aromat wydobywajcy si z jej szklanki. - Prosz, madame. Ja naprawd... - Smakuje mi - oznajmia stanowczo. Przez okno, ponad jej ramieniem, Jay dostrzeg Joego wci stojcego wrd jaboni, ze socem odbijajcym jaskrawo od jego pomaraczowego kombinezonu. Gdy Joe pochwyci wzrok Jaya, zamacha mu doni, po czym podnis kciuk w triumfalnym gecie. Jay zakorkowa ponownie butelk ranego wina, pocign potny yk ze swojej szklanki i nagle zrozumia, e nie ma najmniejszej ochoty wylewa tego trunku. Wino miao ohydny smak, ale aromat cudowny i przebogaty - przywodzcy na myl woskowe czerwone jagody, ciarne nasionami, puszczajce obficie soki do rondla, oraz Joego w swojej kuchni, gdzie z radia rozkrconego na peen regulator pyno Kung Fu Fighting - numer jeden przez cay tamten miesic. w bogaty aromat przypomina Joego przerywajcego od czasu do czasu prac, by zademonstrowa szczeglne atemi wyuczone podczas podry po Oriencie, a take padziernikowe soce skrzce olepiajcymi byskami na pkniciach szyb... Na Mireille wino zdawao si mie podobny wpyw, chocia jej podniebienie byo niewtpliwie o wiele bardziej wyczulone na winny bukiet. Sczya trunek maymi yczkami, wyranie zdumiona tym, co czua, za kadym razem rozkoszujc si smakiem. A potem sennie oznajmia: - Eh, smakuje, jak... rana woda. A moe nie. Waciwie smakuje jak re. Jak czerwone re. A wic nie tylko Jay dowiadcza niezwykego dziaania wina uwarzonego przez Joego. Jay przyglda si uwanie starej kobiecie, gdy wysczaa pyn, z obaw doszukujc si w jej twarzy pierwszych oznak niepodanych skutkw. Ale szczliwie nie dojrza nic niepokojcego. Wrcz przeciwnie, jej rysy jakby zatraciy swj niezwykle stay wygld, za usta rozcigny si w pogodnym umiechu. - Co podobnego. Re. Wiesz, kiedy miaam tu wasny ogrd rany. Zaraz za sadem jaboniowym. Ale nie mam pojcia, co si z nim w kocu stao. Gdy zmar mj ojciec, wszystko w zasadzie popado w ruin. Moje re byy czerwone, a jak pachniay! Opuciam ten dom, gdy wyszam za m za Huguea, ale jeszcze dugo potem, co niedziela, przychodziam gdy kwity, by je cina. Hugue i mj ojciec zmarli jednego roku - tego samego, w ktrym narodzi si Tony. Straszny by to rok. Nie przeyabym, gdyby nie mj

may chopiec. Natomiast byo to wprost wymarzone lato dla r. Obrastay cay dom, a po szczyty dachu. Eh, mocne to wino. Przyprawia o zawrt gowy. Jay spojrza na ni uwanie, mocno zaniepokojony. - Odwioz pani do domu. Sdz, e nie powinna pani wraca taki kawa drogi na piechot. Nie w takim skwarze. Mireille pokrcia gow. - Mam ochot na spacer. Nie jestem jeszcze a tak stara, by wzdraga si przed przejciem paru kilometrw. Poza tym - kiwna energicznie gow w stron ssiedniej farmy - lubi patrze na dom mojego syna. A do tego, jeeli dopisze mi szczcie, niekiedy udaje mi si zobaczy jego creczk. Oczywicie z daleka. Oczywicie. Jay niemal zupenie zapomnia, e w gr wchodzio jeszcze dziecko. On sam nigdy nie widzia tej dziewczynki - ani na terenie winnicy, ani w drodze do szkoy. - Moja maleka Rosa. Skoczya siedem lat. Nie miaam z ni bliszego kontaktu od czasu mierci Tonyego. Ani razu. - W tym momencie jej usta zaczy znw nabiera owego charakterystycznego zgorzkniaego wyrazu, za w fadach ciemnej spdnicy jej due, znieksztacone donie ponownie zaczy dre w niekontrolowany sposb. - Och, ona dobrze wie, jak mnie zrani. Wie dobrze. A ja zrobiabym wszystko dla dziecka mojego syna. Mogabym odkupi dla nich te farm, eh? Da im duo pienidzy. Jeden Pan Bg wie, e nie ma nikogo innego, komu mogabym je zostawi. Zacza z wielkim wysikiem podnosi si z krzesa, podpierajc si domi o blat stou, by wydwign swoje potne ciao. - Ona dobrze wie, e w tym celu musiaaby mi pozwoli na widywanie si z wnuczk - cigna Mireille. - Ale ja ju dobrze zmiarkowaam, o co tutaj chodzi. Gdyby tylko odpowiednie wadze wiedziay, jak ona traktuje moj Ros; gdybym tylko umiaa dowie jej postpowania... - Bardzo prosz, niech si pani nie denerwuje - zacz uspokaja j Jay, podtrzymujc jednoczenie pod okie. - Prosz si tak nie ekscytowa. Jestem pewien, e Marise opiekuje si Ros najlepiej, jak potrafi. Mireille posaa mu gwatowne, pogardliwe spojrzenie. - A co ty moesz o niej wiedzie? Bye tu, gdy dziao si, co najwaniejsze? A moe chowae si za drzwiami stodoy, gdy umiera mj syn? - Jej gos brzmia krucho. Pod jego palcami jej rami zdawao si rozpalone do czerwonoci. - Tak mi przykro. Gdybym tylko mg... Mireille pokrcia z wysikiem gow.

- Nie, to ja powinnam przeprasza. To z powodu ostrego soca i mocnego wina, eh? Rozpuciam jzyk, jak nieokrzesana. Ale tylko dlatego, e na myl o niej, wszystko si we mnie gotuje. Umiechna si niespodziewanie i wwczas pod szorstk, nieprzystpn fasad Jay ujrza bysk inteligencji i nadzwyczajnego uroku. - Zapomnij owe sowa, monsieur Jay. I przyjmij prosz moje zaproszenie. Kady w tej wiosce bez trudu wskae ci drog do mojego domu. Ton jej gosu wyklucza wszelk odmow. - Przyjd z przyjemnoci. Pani nawet nie moe sobie wyobrazi, jak jestem szczliwy, e kto chtnie bdzie znosi moj fataln francuszczyzn. Przez uamek chwili Mireille mierzya go bardzo uwanym wzrokiem, po czym si umiechna. - Jeste obcokrajowcem, ale masz serce Francuza. Dom mego ojca znalaz si w dobrych rkach. Jay przyglda si, gdy odchodzia sztywnym krokiem zaronit ciek wyznaczajc granic jego posesji, a do chwili gdy znikna mu z oczu za lini drzew na kocu sadu. Patrzc na ni, zastanawia si, czy gdzie wci jeszcze rosy jej re. Wla pozostao ranego wina ze swojej szklanki z powrotem do butelki i ponownie j zakorkowa. Umy szklanki i odoy narzdzia ogrodnicze do szopy. I dopiero wtedy poj, co si dzieje. Po kilku dniach niemocy twrczej, cikiej walce, by odnale rozproszone kawaki nieskoczonej powieci, ponownie dojrza jej wtek, rwnie oczywisty jak przedtem, niczym byszczc monet poniewierajc si na piaszczystej drodze. Bez zastanowienia pobieg ku maszynie do pisania. - Po mojemu, mgby je odtworzy, gdyby tylko si do tego przyoy - oznajmi Joe, mierzc wzrokiem pltanin ranych krzeww. - Sporo wody upyno od czasu, gdy je ostatni raz przycinano, niektre pdy ju zdziczay, ale jeeli si postarasz, uda ci si je odrodzi. Joe zawsze udawa obojtno wobec kwiatw. Zdecydowanie przekada nad nie drzewa owocowe, zioa, jarzyny - wszystko to, co przynosio plon, co mona byo przechowywa, suszy, marynowa, butelkowa, przerabia na musy i, oczywicie, na wino. Ale mimo to w jego ogrodzie, jakim dziwnym trafem, zawsze byy kwiaty. Jakby zasadzone od niechcenia: dalie, maki, lawenda, malwy. Pomidzy ziemniakami piy si re, a wrd fasoli - pachncy groszek. Oczywicie, czciowo mia by to kamufla, a czciowo przynta

dla pszcz. Ale tak naprawd sprowadzao si to do jednego: Joe w gruncie rzeczy kocha kwiaty i nawet niechtnie wyrywa kwitnce chwasty. Jay nigdy nie dostrzegby ogrodu ranego, gdyby nie wiedzia, w ktrym miejscu szuka. Mur, po ktrym onegdaj piy si re, zosta czciowo wyburzony - pozostaa po nim jedynie nieregularnie poszarpana ciana z cegie dugoci mniej wicej pitnastu stp. A do jej szczytu porastao gste zielsko, wrd ktrego trudno byo dojrze re. Za pomoc sekatora Jay oczyci z chwastw kilka ranych pdw i wwczas zobaczy pojedynczy, czerwony kwiat, niemal dotykajcy koron gruntu. - Stara ra - zauway Joe, przygldajc si bliej patkom. - Najlepsza do przetworw. Powiniene sprbowa uwarzy nieco demu z patkw r. To prawdziwy delikates. Jay znowu zabra si do sekatora - zacz odcina wsy chaszczy ciasno oplatajce rane pdy. Teraz dojrza wicej kwiatowych pkw, cisych i zielonych z braku dostpu soca. Aromat wydobywajcy si z otwartego kwiatu by lekki i nieco ziemisty. Potem przez p nocy pisa now powie. Mireille dostarczya mu do materiau na nastpne dziesi stron, ktre piknie wkomponoway si w reszt tekstu, jakby Jay potrzebowa jedynie tej poywki, by pocign dalej sw histori. Bez tego centralnego wtku jego ksika byaby jedynie lunym zbiorem anegdot, natomiast posta i przeycia Marise stanowiy czynnik wicy je w spjn cao i czyniy z jego powieci gst, absorbujc proz. Gdyby tylko on sam wiedzia, dokd go ta opowie zaprowadzi. W Londynie zwyk by chodzi na siowni, gdy musia co przemyle. Tutaj zabiera si za prac w ogrodzie. Pielgnowanie rolin oczyszczao umys. Jay wietnie pamita owe letnie miesice na Pog Hill Lane, gdy pod uwanym okiem Joego obcina i trymowa to i owo, rozczynia ywic konieczn do szczepienia drzew, w wielkim modzierzu rozciera zioa do napenienia flanelowych woreczkw. Teraz, tutaj, robi podobne rzeczy i czu si wspaniale - zawizywa na drzewach czerwone wsteczki dla odstraszania ptakw i rozwiesza mocno pachnce, zioowe saszetki dla obrony przed szkodnikami. - Bd wymaga dokarmienia i w ogle - stwierdzi Joe, pochylajc si nad rami. Musisz nala im na korzenie nieco tego ranego wina. Nic nie zrobi im lepiej. A zaraz potem trzeba zwalczy te mszyce. Rzeczywicie, re zostay powanie zaatakowane przez szkodniki - odygi a lepiy si od insektw. Jay umiechn si szeroko.

- Moe tego roku opryskam je po prostu czym chemicznym - oznajmi. - Ani si wa robi co podobnego! - wykrzykn Joe. - Paskudzenie wszystkiego chemi. Chyba nie po to tu przyjechae? - A w takim razie po co? Joe wyda z siebie dwik oburzenia. - Ty nie zdolny poj cokolwiek. - Tym razem pojmuj wystarczajco wiele, by si ju nie da zapa na twoje sztuczki - odparowa Jay. - Ty i te magiczne saszetki. Talizmany. Podre po Oriencie. Niele mnie nabierae, co? Musiae a pka wtedy ze miechu. Joe posa mu surowe spojrzenie ponad wskimi okularami do czytania. - Nigdy nie pkaem ze miechu - odpar. - Gdyby mia tylko na tyle rozumu, by spojrze dalej wasnego nosa... - Doprawdy? - Teraz ju Jay zacz popada w irytacj i szarpa z niepotrzebn zapalczywoci za pdy jeyn porastajce wrd r. - W takim razie dokd wyjechae? I to bez sowa poegnania? Czemu, gdy pojechaem do Pog Hill, musiaem zasta dom cakowicie opuszczony? - Och, a wic znw do tego wracamy, h? Joe opar si o jabo i zapali playersa. Z radia lecego w trawie rozlego si I Feel Love - numer jeden owego sierpnia. - No, nie. Tylko nie to - rzuci gniewnie Jay. Joe wzruszy ramionami. Radio zajczao i umilko. - Gdyby tylko zasia owe tubery, tak jak powiniene - westchn Joe. - Wwczas potrzebowaem czego wicej ni garci gupich nasion - burkn Jay. - Z ciebie by zawsze ciki przypadek - Joe precyzyjnie strzeli petem poza ywopot. - Nie mogem ci powiedzie, e wyjedam, bo wtenczas sam o tym jeszcze nie wiedziaem. Nagle poczuem, e znw musz ruszy w drog, odetchn morsk bryz, zobaczy przed oczami wijc drog. Poza tym zdawao mi si, e zostawiam ci dobrze zabezpieczonego. Mwiem ci, gdyby tylko wysia one nasiona. Gdyby wykaza nieco wiary. Jay poczu, e ma ju do. Odwrci si i spojrza Joemu w oczy. Jak na halucynacj, Joe by zadziwiajco realny - nawet mia ziemi wart pod paznokciami. Z jakiego nieokrelonego powodu to tym bardziej rozjuszyo Jaya. - Nigdy nie prosiem, by si tu zjawi! - Teraz ju wrzeszcza. Czu si tak, jakby mia znowu pitnacie lat i sta samotnie w piwnicy Joego wrd potrzaskanych soikw i butelek.

- Nie chc twojej pomocy! Po co tu w ogle tu jeste? Czemu w kocu nie zostawisz mnie w spokoju! Joe spokojnie czeka, a Jay si wykrzyczy. - Skoczye? - spyta, gdy Jay zamilk. - Skoczye, do pioruna? Jay znowu zabra si za krzewy r i nie patrzy na starszego pana. - Wyno si, Joe - mrukn niemal niedosyszalnie. - Do pioruna, moe to zrobi, i w ogle - odpar ostro Joe. - Mylisz, e nie mam nic lepszego do roboty? Ciekawszych miejsc do odwiedzenia? Zdaje ci si, e wygraem czas na jakiej pioruskiej loterii? - Mwi z silnym akcentem, jak zawsze w tych rzadkich przypadkach, gdy by zirytowany. A trudno go byo zrozumie. Jay odwrci si do niego plecami. - W porzdku wic - w jego gosie zabrzmiaa tak ostateczna nuta, e Jay najbardziej na wiecie zapragn na niego spojrze. Jednak tego nie zrobi. - Jak tam chcesz. To na razie. Przez kilka nastpnych minut Jay zmusza si do pracy przy krzewach r. Za plecami nie sysza nic poza wierkiem ptakw i poszumem oywczej bryzy ponad polami. Joe znikn. I tym razem Jay wcale nie mia pewnoci, e jeszcze kiedykolwiek go zobaczy.

37
Gdy nastpnego ranka Jay pojecha do Agen, zasta tam notk od swojego agenta. Nick zdawa si niezwykle podekscytowany; podkreli grub krech par wyrazw, by wyranie zaznaczy ich wag. Skontaktuj si ze mn jak najszybciej, to pilne. Jay zadzwoni do niego z kawiarni Josephine. Nie mia w domu telefonu i wcale nie zamierza go instalowa. Gos Nicka dochodzi do niego z wielkiej oddali, niczym sygna sabej stacji radiowej. Jay o wiele wyraniej sysza kawiarniane dwiki - pobrzkiwanie szklanek, przesuwanie warcabw po planszy, miech, podniesione gosy - ni sowa Nicka. - Jay! Jay! Tak si ciesz, e ci sysz. Tu zapanowao istne szalestwo. Nowa ksika jest wspaniaa. Rozesaem j po kilku wydawcach. I... - Ja jeszcze jej nie skoczyem - wtrci rzeczowo Jay. - To niewane. Na pewno bdzie wspaniaa. Najwyraniej nowy klimat ci suy. To, czego teraz potrzeba mi najbardziej... - Suchaj, zaczekaj chwil - Jay poczu si nagle mocno zdezorientowany. - Nie jestem jeszcze gotowy. Nick musia dosysze jak szczegln nut w jego gosie, poniewa natychmiast spuci z tonu. - Hej, spokojnie. Nikt nie zamierza ci pogania ani wywiera adnej presji. Nikt nawet nie wie, gdzie jeste. - Bardzo si z tego ciesz - odpar Jay. - Musz duej poby w samotnoci. Czuj si tu bardzo szczliwy; pracuj w ogrodzie i rozmylam o nowej ksice. Jay niemal sysza, jak umys Nicka zaczyna buzowa od szybkiej kalkulacji. - OK, jeeli tak chcesz, bd trzyma innych z daleka od ciebie. Wszystko troch przystopuj. Co jednak mam powiedzie Kerry? Wydzwania do mnie praktycznie co dzie i domaga si... - Kerry jest osob, ktrej w adnym razie nie powiesz, gdzie jestem - odpar Jay z naciskiem. - J ostatni mia bym ochot tu oglda. - Ho, ho - rzuci Nick. - Co ho, ho? - A wic przy okazji uprawiasz rwnie cherchez la femme, tak? - powiedzia rozbawionym gosem. - Oceniasz miejscowe talenty? - Nie.

- Jeste pewien? - Absolutnie. Jay pomyla, e nawet nie skama. Od tygodni praktycznie nie myla o Marise. Poza tym kobieta, ktra wkroczya na strony jego powieci, bardzo odbiegaa od rzeczywistej samotnicy z ssiedniej posiadoci. Jay nie by zainteresowany ni jako tak, ale jej histori. Po usilnych naleganiach Nicka, Jay poda mu w kocu numer telefonu Josephine na wypadek gwatownej potrzeby kontaktu. Nick jeszcze raz zapyta, kiedy bdzie mg przeczyta cao. Jay nie potrafi mu powiedzie. Prawd mwic, nawet nie mia ochoty si nad tym zastanawia. W zasadzie czu si nieswojo na myl, e Nick bez jego zgody pokaza komu pierwsze strony maszynopisu, mimo e przecie na tym polegaa jego praca. Gdy odoy suchawk, spostrzeg, e Josephine podaa wiey dzbanek kawy do jego stolika. Siedzieli tam Roux i Poitou oraz Popotte, listonoszka. Jay by przez chwil cakiem otumaniony. Nigdy przedtem Londyn nie wydawa mu si rwnie daleki. Wraca do domu, jak zwykle, na przeaj przez pola. W nocy lao i cieka bya bardzo liska, bo wci jeszcze kapao na ni z ywopotw. Zszed wic z drogi i wdrowa wzdu rzeki a do granicy posiadoci Marise, rozkoszujc si cisz i widokiem drzew przygitych od deszczu. W winnicy ani ladu Marise. Jay dojrza niewielki obok dymu nad kominem jej domu i w owej chwili to by jedyny, dostrzegalny ruch w przyrodzie. Nawet ptaki nie wydaway najlejszego odgosu. Jay zamierza przekroczy rzek w najwszym, najpytszym miejscu, tam gdzie ziemia Marise stykaa si z jego gruntami. Oba brzegi rzeki byy nieco wzniesione, poronite na grze drzewami: owocowymi po jej stronie i bezadn pltanin gogw oraz dzikiego bzu - po jego. Przechodzc obok, Jay spostrzeg, e czerwone wsteczki, ktre poprzyczepia do gazi znikny - prawdopodobnie zdmuchnite wiatrem. A wic bdzie musia obmyli pewniejszy sposb ich mocowania. W miejscu, do ktrego zmierza, rzeka si znacznie wypycaa, a brzegi byy nisze. Jednak w czasie deszczu woda przybieraa, tworzc z kp trzcin malekie wysepki. Podmywaa przy tym czerwon glin brzegw i obia w niej wymylne wzory, ktre potem soce utwardzao na kamie. Przy brodzie zbudowano schodki, wybyszczone falami rzeki i niezliczon iloci onegdaj depczcych je stp, chocia teraz tamtdy chadza jedynie Jay. A przynajmniej tak mu si zdawao. Tymczasem, gdy doszed do brodu, dojrza dziewczynk kucajc ryzykownie na skraju brzegu, mcc patykiem cich wod. Tu obok niej staa maa, brzowa kzka i wybauszaa agodnie oczy. Jego nadejcie sposzyo dziecko, ktre teraz lekko zesztywniao. Zobaczy jasne oczy, rwnie ciekawskie, co oczy kozy.

Przez moment wpatrywali si w siebie nawzajem: ona - przymurowana do miejsca, w ktrym kucaa, z szeroko otwartymi oczami, Jay - osupiay z powodu najniezwyklejszego przypadku deja vu, jakiego kiedykolwiek dowiadczy w yciu. Niespodziewanie ujrza Gilly. Miaa na sobie pomaraczowy sweter i zielone spodnie podwinite do kolan. Buty, zrzucone z ng, leay obok w trawie. Niedaleko sta te may, czerwony plecak z otwart klap - niczym z szeroko rozdziawionymi ustami. Naszyjnik na szyi dziecka, spleciony z czerwonych wsteczek, wyjania jednoznacznie, co si stao z talizmanami Jaya. Gdy przyjrza si jej uwaniej zrozumia, oczywicie, e to nie Gilly. Jej krcone wosy miay bardziej kasztanowy ni marchewkowy odcie, a poza tym bya modsza najwyej omio - czy dziewicioletnia. Mimo to podobiestwo a zapierao dech w piersiach. Miaa rwnie yw, piegowat buzi, szerokie usta i podejrzliwe, zielone oczy. Spogldaa dokadnie w taki sam sposb i podobnie wykrzywiaa kolana. Nie, nie Gilly, ale tak podobna, e a poczu skurcz serca. Zrozumia jednoczenie, e t dziewczynk moe by tylko Rosa. Rzucia mu przecige, powane spojrzenie, po czym gwatownie zapaa w rk buty i zacza ucieka. Kzka podskoczya nerwowo i brykna mikko w stron Jaya, po czym zatrzymaa si, by poskuba troki porzuconego plecaka. Tymczasem dziewczynka ruszaa si tak zrcznie, jakby sama bya kzk. Gdy wdrapywaa si na szczyt liskiego brzegu, pomagaa sobie wawo rkami. - Zaczekaj! - krzykn za ni Jay, ale go zignorowaa. Zwinna niczym asica, w mgnieniu oka znalaza si na grze, po czym odwrcia si tylko na moment, by pokaza mu jzyk w milczcym akcie wyzwania. - Zaczekaj! - wykrzykn ponownie, rozkadajc pokojowo rce, aby uwiadomi jej, e nie ma adnych zych zamiarw. - Wszystko w porzdku. Nie uciekaj. Z gow lekko pochylon w bok dziewczynka wpatrywaa si w niego skoncentrowana, ale czy z ciekawoci, czy wrogoci - nie by w stanie orzec. Nie mia pojcia, czy zrozumiaa jego sowa. - Witaj, Roso - powiedzia. Dziecko wci tylko mu si przygldao. - Mam na imi Jay. Mieszkam po tamtej stronie. - Wskaza na swj dom, ledwie widoczny spomidzy drzew. Teraz zauway, e nie patrzya dokadnie na niego, ale lekko w lewo i w d od miejsca, gdzie sta. Bya spita, w kadej chwili gotowa czmychn. Jay zacz gorczkowo szuka w

kieszeni czego, co mgby jej da - cukierka czy herbatnika - ale znalaz jedynie zapalniczk, jednorazwk z taniego plastiku wieccego w socu jaskrawym kolorem. - Moesz j dosta, jeli chcesz - zaoferowa, wycigajc rk ponad wod. Nie zareagowaa. Pomyla, e by moe nie potrafi czyta z ruchu warg. Tymczasem pozostajca po jego stronie rzeki koza zacza becze i lekko tryka go bem w nogi. Rosa spojrzaa na niego, a potem na koz wzrokiem, w ktrym lekcewaenie mieszao si z niepokojem. Jay zauway, e Rosa wci spoglda na porzucony plecak. Schyli si i go podnis. Koza tymczasem przerzucia swoje zainteresowanie z ng Jaya na rkaw jego koszuli, ktry teraz skubaa z niepokojc gwatownoci. Jay wycign rk z plecakiem. - Jest twj? Na przeciwlegym brzegu dziewczynka postpia krok do przodu. - Wszystko w porzdku. - Jay mwi teraz bardzo powoli, na wypadek gdyby ona rzeczywicie nie czytaa z ruchu warg. Cay czas si umiecha. - Poczekaj, zaraz ci go przynios, dobrze? Skierowa si w stron gazw stanowicych przepraw przez rzek, trzymajc w doni ciki plecak. Koza przygldaa mu si z cynicznym wyrazem pyska. Jay, z cikim plecakiem w wycignitym rku, porusza si do nieudolnie. Spojrza w gr, by posa dziewczynce umiech, polizn si na mokrym od deszczu kamieniu i - niewiele brakowao aby si przewrci. Koza, podajca za nim po kamieniach, nieoczekiwanie trykna go od tyu; Jay niekontrolowanie postpi w przd i nieoczekiwanie wyldowa w rzece. I Rosa, i koza przypatryway si temu w milczeniu. Ale obie wyglday na szczerze ubawione. - Szlag by to trafi! Jay niezdarnie zacz brn w stron brzegu. Prd rzeki okaza si duo silniejszy, niby podejrzewa, i teraz zatacza si w wodzie, lizgajc po kamieniach i bocie dna. Jedyn such rzecz, jak mia przy sobie, by ju w tej chwili tylko plecak. Rosa umiechaa si szeroko. To j cakowicie odmienio. Miaa niezwykle soneczny, nagle pojawiajcy si umiech, ukazujcy jej nadzwyczaj biae zby, odbijajce ostro od pokrytej ciemnymi piegami twarzy. miaa si niemal bezgonie i tupaa bosymi stopami w pantomimicznym gecie wesooci. Jednak chwil pniej ju umykaa - podniosa z ziemi buty i pobiega w stron wzniesienia prowadzcego do sadu. Kzka ruszya za ni, skubic czule zwisajce luno sznurowado. Gdy znalazy si na samej grze, Rosa odwrcia si i pomachaa w jego

stron rk, jednak czy by to gest wojowniczego wyzwania, czy przyjaznych uczu, Jay nie umia zdecydowa. Gdy unikna mu z pola widzenia, zorientowa si, e wci ma jej plecak. Gdy go otworzy, znalaz przedmioty, ktre jedynie dla dziecka mogy stanowi szczegln warto: soik peen limakw, kilka kawakw drewna, rzeczne otoczaki, kbek sznurka oraz jego talizmany splecione razem czerwon wstk, ukadajce si w jaskraw girland. Jay umieci wszystkie skarby z powrotem w plecaku, a potem powiesi go na furtce w pobliu ywopotu - tu obok miejsca, gdzie dwa tygodnie temu umieci gow smoka. Nie mia adnych wtpliwoci, e tutaj Rosa znajdzie go bez najmniejszego trudu. - Nie widziaam jej od wielu miesicy - oznajmia Josephine. - Marise nie posya jej do szkoy. A szkoda. Dziewczynka w jej wieku potrzebuje towarzystwa koleanek. Jay pokiwa gow. - Kiedy chodzia do grupy przedszkolnej - przypomniaa sobie Josephine. - Miaa wtedy ze trzy lata, a moe nawet mniej. Wwczas jeszcze troch mwia, ale sdz, e ju nie syszaa. - Tak? - w tonie Jaya zabrzmiaa ciekawo. - Sdziem, e si urodzia gucha. Josephine pokrcia gow. - Nie. Zapaa jak infekcj. W tym samym roku, kiedy zmar Tony. Mielimy wwczas fataln zim. Rzeka wylaa i poowa gruntw Marise przez trzy miesice znajdowaa si pod wod. A do tego jeszcze ta sprawa z policj... Jay posa jej pytajce spojrzenie. - A tak. Mireille za wszelk cen staraa si dowie, e Marise ponosi odpowiedzialno za mier Tonyego. Utrzymywaa, e tu przed t tragedi gwatownie si pokcili. e Tony nigdy nie popeniby samobjstwa. Usiowaa da wszystkim do zrozumienia, e w ca t spraw by wpltany inny mczyzna, ktry razem z Marise uknu spisek na ycie Tonyego - Josephine pokrcia gow, marszczc brwi. - Mireille zachowywaa si jak niespena rozumu. Oszalaa z rozpaczy. Bya w stanie wymyli kad bzdur. Oczywicie, w kocu do niczego powanego nie doszo. Policjanci si u nas zjawili, zadali kilka pyta i odjechali. Sdz, e natychmiast zorientowali si w stanie psychicznym Mireille. Niemniej ona spdzia nastpne trzy czy cztery lata na pisaniu donosw, petycji, prowadzeniu osobliwej krucjaty. Raz czy dwa kto si tu zjawi w wyniku jej dziaa. To wszystko. Sprawa speza na niczym. Tyle e Mireille zacza rozpowszechnia plotki, i Marise trzyma dziecko zamknite w komrce, czy co podobnego.

- Myl, e to nonsens. - ywe, piegowate dziecko, ktre Jay ujrza na wasne oczy, w adnym wypadku nie robio wraenia, by kiedykolwiek byo gdziekolwiek zamykane. Josephine wzruszya ramionami. - Ja te tak uwaam - oznajmia. - Ale co si miao ze go sta, to si ju stao. Hordy ludzi zaczy zbiera si u bramy posiadoci Marise i po jej stronie rzeki. W wikszoci w jak najlepszych intencjach wzgldem dziecka, ale Marise nie moga by tego pewna, wic zaszya si w domu. Wwczas na jej podwrku zapony pochodnie, ludzie odpalali tam petardy i rzucali kamieniami w okiennice. - Ponownie potrzsna gow. - Zanim wszystko si wyjanio, byo ju za pno - wyjania. - Marise dosza do przekonania, e kady jest przeciwko niej. A jeszcze potem do tego wszystkiego zagina Rosa... Josephine wlaa sobie do kawy miark koniaku. - Przypuszczam, e uznaa, i caa wioska maczaa w tym palce. W takim miejscu jak to, nic nie da si ukry, wic kady wiedzia, e Rosa jest u Mireille. Dziecko miao wwczas trzy lata, wszyscy uwaalimy, e one powinny jako zaatwi t spraw midzy sob i e Rosa tylko odwiedza babk. Oczywicie, Caro Clairmont wiedziaa swoje, jak i Joline Drou w owym czasie jej najlepsza przyjacika - a take Cussonnet, lekarz. Ale reszta z nas... C, nikt nie zadawa adnych pyta. Ludzie uznali, e po tym wszystkim powinni raczej pilnowa wasnego nosa. A poza tym nikt tak naprawd nie zna Marise. - Ona zdecydowanie tego nie uatwia - zauway Jay. - Rosa znikna na mniej wicej trzy dni. Mireille za braa j do siebie z grupy przedszkolnej. Wszyscy syszeli krzyki tego dziecka - dochodziy a do Les Marauds. Nie wiem, co tak naprawd dolegao temu malestwu, ale jedno nie ulega adnej wtpliwoci miaa par nadzwyczaj silnych puc. Nic nie byo w stanie jej uspokoi: ani sodycze czy prezenty, ani pieszczoty bd krzyki. A prboway wszystkie - Caro, Joline, Toinette - mimo to dziecko wci nie przestawao wrzeszcze. W kocu Mireille bardzo si zaniepokoia i zawoaa lekarza. Rada w rad, postanowili zawie dziewczynk do specjalisty w Agen. Uznali, e to nienormalne, by dziecko w jej wieku wci si daro. Uznali, e cierpi na zaburzenia psychiczne, by moe na skutek zego traktowania. - Josephine ponownie zmarszczya brew. - Tego samego dnia Marise zjawia si, by odebra Ros z grupy przedszkolnej, i wtedy dowiedziaa si, e Mireille wraz z lekarzem zabrali j do Agen. Nigdy przedtem ani potem nie widziaam nikogo doprowadzonego do takiej furii. Pojechaa za nimi na swoim motorowerze, ale dowiedziaa si jedynie, e Mireille zabraa Ros do szpitala. Na badania, jak oznajmia. Osobicie nie wiem, czego tak naprawd Mireille usiowaa wwczas dowie.

Wzruszya ramionami raz jeszcze. - Gdyby chodzio o kogo innego, a nie o Marise, caa wioska na pewno stanaby po jej stronie. Ale ona nigdy si nie odezwaa sowem, jeeli nie musiaa, nigdy si do nikogo nie umiechna. Ludzie postanowili wic nie wtrca si w nie swoje sprawy. Myl, e tak naprawd wanie do tego wszystko si sprowadzao. Nie byo w tym ani odrobiny prawdziwie zej woli. Marise chciaa, by nikt nie wtrca si w jej ycie, i tak wanie si stao. A do tego ludzie rzeczywicie wcale nie wiedzieli, dokd Mireille zabraa Ros - no, moe z wyjtkiem Caro Clairmont. Naturalnie, syszelimy rozmaite opowieci. Ale dopiero po fakcie. Jak to Marise wkroczya do gabinetu Cussonneta z broni w rku i zmusia go, by wsiad do samochodu. Gdy si syszao, jak ludzie o tym rozprawiali, mona by przypuszcza, e przynajmniej poowa Lansquenet widziaa to na wasne oczy. Tu wszystko zawsze ma si tak samo, eh! Ja mog jedynie powiedzie, e mnie przy tym nie byo. I chocia Rosa wrcia do domu nie dalej jak po tygodniu, ju nigdy wicej nie ujrzelimy jej w wiosce - ani w szkole, ani na pokazie sztucznych ogni z okazji 4 lipca, ani nawet na festiwalu czekolady w okresie wit Wielkanocnych. Josephine jednym haustem wypia swoj kaw, po czym otara donie w fartuch. - I tak si wanie miay sprawy - oznajmia na zakoczenie. - Od tamtego czasu nie ujrzelimy tu ani Marise, ani Rosy. Niekiedy zdarza mi si je przyuway - mniej wicej raz w miesicu - na drodze do Agen, czy jak id do Narcissea lub urzduj na polu po drugiej stronie rzeki. I to wszystko. Marise nie wybaczya ludziom z wioski tego, co si wydarzyo po mierci Tonyego - zaakceptowania opowieci Mireille i obojtnoci, gdy znikna Rosa. Nie da si jej wytumaczy, e kto mg nie mie z tym wszystkim nic wsplnego. I tak by nie uwierzya. Jay pokiwa gow. To wydawao mu si cakowicie zrozumiae. - Musz si obie czu bardzo samotne - oznajmi po chwili. W tym momencie pomyla o Maggie i Gilly - o tym, jak zawsze potrafiy szybko znale przyjaci w kadym miejscu, do ktrego si uday; jak handloway i wykonyway rozmaite uyteczne prace, gdziekolwiek si znalazy; jak umiay stawi czoo uprzedzeniom i obelgom - reagujc na nie radosnym buntem. Owa zimna, podejrzliwa kobieta, gospodarujca po drugiej stronie rzeki, tak niezwyke rnia si od przyjaci Joego z Nether Edge. A tymczasem jej dziecko uderzajco przypominao wygldem Gilly. W drodze powrotnej do domu Jay sprawdzi, co si dzieje z plecakiem, ale, zgodnie z oczekiwaniami, nie znalaz go w miejscu, w ktrym go zostawi. Tkwia tam nadal jedynie gowa smoka - z wci wywalonym na wierzch jzykiem z karbowanej bibuy - teraz przystrojona girland z czerwonych wsteczek, osadzonych

zawadiacko na gstej, zielonej grzywie potwora. Gdy Jay podszed bliej, spostrzeg te, e pomidzy zby maszkarona zostaa starannie wetknita gliniana fajeczka, z ktrej stercza ty kwiat mleczu. A do tego, kiedy przechodzi obok, tumic miech, by niemal pewien, e z drugiej strony ywopotu co si poruszao - dojrza ostry pomaraczowy bysk, odcinajcy si od wieej zieleni, po czym usysza bezczelne beczenie kozy dochodzce z niedalekiej odlegoci.

38
Niedugo pniej, pochylony nad filiank swojej ulubionej grand creme w Cafe des Marauds, sucha puchem opowieci o pierwszym festiwalu czekolady, ktry odby si w wiosce pomimo powanego oporu czynnikw kocielnych. Kawa smakowaa wybornie - bya posypana wirkami czekolady, a obok, na spodeczku, lea cynamonowy herbatnik. Naprzeciw Jaya siedzia Narcisse z nieodcznym katalogiem nasion w doni, nad swoj zwyczajow filiank cafe cassis. Popoudniami w kawiarni by wikszy ruch, jednak Jay spostrzeg, e klientela i tak wci skadaa si gwnie ze starszych mczyzn - grajcych w szachy czy karty, wymieniajcych zdania w szybkiej, miejscowej gwarze - patois. Wieczorami z kolei lokal zapenia si robotnikami rolnymi schodzcymi si z okolicznych pl i farm. Jay zacz si na gos zastanawia, gdzie si podziewali modzi ludzie. - Niewielu modych decyduje si tu pozosta - wyjania Josephine. - W Lansquenet nie ma pracy, o ile si nie zdecyduje na zawd rolnika. Poza tym wiele farm zostao tak bardzo rozdrobnionych pomidzy mskich potomkw rodzin, e teraz ciko z nich wyy. - Zawsze synowie. Nigdy crki - zauway Jay. - Niewiele kobiet w tej wiosce zdecydowaoby si na samodzielne prowadzenie gospodarstwa - stwierdzia Josephine, wzruszajc ramionami. - Wikszo hurtownikw rolin i odbiorcw podw rolnych nie miaaby ochoty wsppracowa z kobietami. Jay parskn miechem. Josephine rzucia mu szczeglne spojrzenie. - Nie wierzysz? Pokrci gow. - Jako nie mog tego poj - oznajmi. - W Londynie... - Lansquenet to nie Londyn - stwierdzia z rozbawieniem Josephine. - Tutaj ludzie s przywizani do tradycyjnych wartoci. Koci. Rodzina. Ziemia. To dlatego tak wielu modych ludzi std ucieka. Chc takiego ycia, o jakim czytaj w kolorowych magazynach. Marz o wielkich miastach, szybkich samochodach, dyskotekach, wspaniaych sklepach. Na szczcie, zawsze znajdzie si kto, kto postanawia tu pozosta. Niektrzy za powracaj do nas po pewnym czasie. Nalaa mu kolejn porcj grand creme i poczstowaa umiechem. - By taki okres w moim yciu, kiedy daabym wszystko, by uciec z Lansquenet. Pewnego razu nawet wyruszyam w drog. Spakowaam walizki i wyniosam si z domu. - I co?

- Po drodze zatrzymaam si tu na filiank czekolady. I wtedy zrozumiaam, e tak naprawd nie mogabym y nigdzie indziej. W zasadzie tak naprawd wcale nie miaam ochoty opuszcza tego miejsca. - Urwaa na moment, by zebra puste szklanki z ssiedniego stolika. - Jeeli poyjesz tu dostatecznie dugo, zrozumiesz. Po jakim czasie ludziom trudno poegna si z Lansquenet. I nie chodzi tylko o sam wiosk jako tak. Ostatecznie kady budynek to tylko budynek. Tutaj po prostu wszystko naley do kadego. I kady przynaley do wsplnoty. Nawet pojedyncza osoba ju co wnosi i zmienia. Jay skin gow. To bya jedna z rzeczy, ktre przede wszystkim pocigay go w Pog Hill Lane. Wci odczuwalna obecno ssiadw. Dyskusje toczone przez pot. Wymienianie si przepisami kulinarnymi, koszykami owocw, butelkami wina. Cige bycie wrd ludzi. Tak dugo jak mieszka tam Joe, Pog Hill Lane ttnio yciem. Wszystko umaro wraz z jego znikniciem. Nagle Jay poczu, e bardzo zazdroci Josephine jej stylu ycia, jej przyjaci, widoku na Les Marauds. Jej wspomnie. - A ja? - zacz si zastanawia. - Czy ja te tutaj co wnios? - Oczywicie. Nie zdawa sobie sprawy, e wypowiedzia to w gos. - Kady wie, e tu si sprowadzie, Jay. Kady mnie o ciebie rozpytuje. Ale by zosta zaakceptowanym wrd nas, potrzeba nieco czasu. Ludzie musz wiedzie, czy rzeczywicie zamierzasz tu pozosta na stae. Nie chc zaprzyjania si z kim, kto jest tu tylko przelotem. A do tego niektrzy odczuwaj strach. - Strach? Ale przed czym? - Przed zmianami. Tobie moe to si wydawa niedorzeczne, ale wikszo z nas chce, eby Lansquenet pozo stao takie, jakie jest. Niezmienione. Nie chcemy sta si kolejnym Montauban czy Le Pinot. Nie chcemy, by przewalay si tu masy turystw, wykupujcych domy po zawrotnych cenach, pozostawiajcych to miejsce miertelnie opustoszae zim. Turyci s jak plaga os. Wdzieraj si wszdzie. Wszystko poeraj. Rozprawiliby si z nami w rok. Po Lansquenet nic by nie pozostao. Byyby tu jedynie pensjonaty i automaty do gry. Nasza wioska, nasze prawdziwe ycie zniknoby bezpowrotnie. Potrzsna gow. - Ludzie ci obserwuj, Jay. Widz, jak blisko si przyjanisz z Caro i Georgesem Clairmontami. Sdz, e by moe ty i oni... - urwaa i zawahaa si przez moment. - Potem widz, jak odwiedza ci Mireille Faizande, i dochodz do wniosku, e pewnie zamierzasz te wykupi ssiedni farm, za rok, gdy wyganie umowa dzierawy.

- Farm Marise? A czemu miabym robi co podobnego? - spyta szczerze zaintrygowany. - Kady, kto posiada t farm, kontroluje grunty a do rzeki. Autostrada do Tuluzy przebiega zaledwie kilka kilometrw od jej granic. To ziemia wymarzona pod zabudow. Podobne historie zdarzay si wielokrotnie w innych miejscowociach. - Ale to nie ma ze mn nic wsplnego - Jay posa jej twarde spojrzenie. Przyjechaem tu, by pisa. To wszystko. Chc tylko ukoczy swoj ksik. I nic innego mnie nie interesuje. Josephine skina gow, wyranie usatysfakcjonowana. - Tak sdziam. Ale zadawae mnstwo pyta na jej temat. Pomylaam wic, e by moe... - Nie! Skd! Narcisse posa mu zaciekawione spojrzenie sponad katalogu nasion. Zniajc gos, Jay odpar szybko: - Suchaj, jestem pisarzem. Interesuj mnie rne historie. Lubi ciekawe opowieci. To wszystko. Josephine dolaa mu kawy, po czym obsypaa powsta piank startymi orzechami laskowymi. - Naprawd - przekonywa Jay. - Nie zamierzam wprowadza tu adnych zmian. Lansquenet podoba mi si wanie takie, jakie jest. Josephine przygldaa mu si przez moment, po czym ponownie skina gow, najwyraniej zadowolona z tego, co usyszaa. - W porzdku, monsieur Jay - odpara z umiechem. - Powiem im, e z ciebie porzdny facet. Na cze tej decyzji wychylili toast kaw o orzechowym aromacie.

39
Od czasu spotkania przy rzece Jay widywa Ros tylko z pewnej odlegoci. Kilka razy zdawao mu si, e dziewczynka obserwuje go przez ywopot, a raz nawet by cakiem pewien, e dobiegy go ciche kroki zza rogu domu. Czsto te dostrzega lady jej dziaalnoci. Na przykad modyfikacje smoczej gowy. Miejsce girlandy z podkradzionych czerwonych wsteczek zajmoway teraz wianki z kwiatw, lici i ptasich pir. Poza tym Jay co i rusz natyka si na rysunki - domu, ogrodu, patykowatych ludzikw bawicych si pod niemoebnie fioletowymi drzewami - przyklejone do pniakw, na papierze ju marszczcym si od soca i wilgoci. Wwczas nie umia zdecydowa, czy te cuda miay by prezentami, zabawkami czy moe rzucanymi mu wyzwaniami. Rosa bya rwnie wymykajca si wszelkiej definicji jak jej matka, ale rwnie ciekawska jak jej kzka, a do tego ich spotkanie musiao utwierdzi j w przekonaniu, e Jay jest cakiem nieszkodliwy. Pewnego razu ujrza je obie razem. Marise pracowaa po drugiej stronie ywopotu. Przez jaki czas Jay mg wyranie obserwowa jej twarz i po raz kolejny zdumia si, jak bardzo ta kobieta rni si od heroiny jego opowieci. Zdoa zauway wysok, delikatn lini jej brwi, cienk ale pen wdziku lini ust, ostro zarysowane koci policzkowe, ledwo munite opalenizn. W odpowiedniej oprawie mogaby uchodzi za pikno. Nie miaa w sobie nic z przysadzistoci czy pulchnej apetycznoci miejscowych kobiet w stylu Popotte. Daleko jej te byo do ciemnego kolorytu modych dziewczt z wioski. Nie. Prezentowaa surow, jasn w tonacji, pnocn urod o filigranowych rysach pod burz rudych wosw. Tego dnia Jay spostrzeg jaki ruch za jej plecami. Marise wyprostowaa si gwatownie i w tym momencie mg zaobserwowa kolejn z jej transformacji. Ruszaa si zwinniej ni kotka, odwrcia si byskawicznie - nie w jego stron, lecz w cakiem innym kierunku - ale nawet prdko, z jak to uczynia, nie bya w stanie zatrze na jej twarzy wyrazu... czego waciwie? Przeraenia? Trwao to krcej ni sekund. Zaraz potem Rosa skoczya na ni z rozpostartymi ramionami, z piskiem wesooci i twarz przecit radosnym, urokliwym umiechem. Kolejny szok. Jay wyobraa sobie, e jest to niemiae dziecko, by moe kryjce si wrd winoroli w ten sam sposb, w jaki on ukrywa si przed Zethem za dawnych czasw w Nether Edge. Tymczasem w jej oczach ujrza uwielbienie dla matki w jak najczystszej formie. Patrzy jak zahipnotyzowany, gdy dziecko wspinao si na Marise niczym na drzewo, oplatao j

nkami w pasie, obdarzao penym zachwytu umiechem i obejmowao z caej siy za szyj. Przez chwil Marise przyciskaa j do siebie i wwczas dojrza skierowane ku sobie ich profile. Donie Rosy przesuway si po twarzy matki, a z jej garda wydobywaa si piewna mowa guchych. Marise pocieraa delikatnie swoim nosem o nos crki, jej twarz za rozjania taki blask, jakiego nigdy nie umiaby sobie wyobrazi. Nagle poczu palcy wstyd na myl, e mg uwierzy, czy prawie uwierzy Mireille sugerujcej, i Marise nieodpowiednio traktuje swoje dziecko. Ich mio bya tak wyrazista, e powietrze wok zdawao si nabiera nowej, sonecznej jakoci. Wymiana czuoci pomidzy nimi bya cakowicie, idealnie bezgona. Po chwili Marise postawia Ros na ziemi i zacza do niej przemawia w jzyku migowym. Jay nigdy nie widzia czego podobnego i teraz uderzya go ywo tych gestw i towarzyszca im wielorako wyrazw twarzy. Rosa zamigaa co w odpowiedzi, jakby natarczywie. Ruchy rk byy zbyt szybkie, by da Jayowi jakiekolwiek pojcie o temacie ich rozmowy. Znajdoway si w zakltym krgu wasnej prywatnoci. Ich rozmowa bya czym najbardziej intymnym - Jay w caym swoim yciu nie widzia rwnie emocjonalnej sceny. Marise zamiaa si bezgonie, podobnie jak jej crka. Umiech rozjani jej twarz niczym promie soca padajcy przez szyb. Rosa te si miaa i jednoczenie pocieraa brzuch rczkami oraz tupaa nogami. Cay czas, gdy wymieniay zdania, trzymay si w ucisku, jakby kada cz ich ciaa czynnie uczestniczya w rozmowie, jak gdyby zyskiway w ten sposb wicej istotnych informacji. Od tego wydarzenia rozmyla o nich duo czciej. Wykroczyo to ju poza czyste zainteresowanie histori ich ycia i nabrao nowej wartoci, ktrej nie umia zdefiniowa. Josephine droczya si z nim na ten temat, za Narcisse powstrzyma si od wszelkich komentarzy, niemniej gdy Jay co wspomina na temat Marise, w jego oczach zapalao si szczeglne wiateko, wiadczce o penym zrozumieniu. A Jay rozprawia o niej wyjtkowo czsto. Po prostu nie umia si pohamowa. Niestety, jedyn osob chtnie rozmawiajc z nim w nieskoczono na temat Marise, bya Mireille Faizande. Jay odwiedzi j ju kilkakrotnie, ale nigdy nie zdoby si na to, by opisa ow niezwykle intymn scen pomidzy matk a crk, ktrej przypadkowo by wiadkiem. Gdy kiedykolwiek prbowa da Mireille do zrozumienia, e by moe Marise i Ros cz o wiele cieplejsze stosunki, ni ona mogaby si spodziewa, starsza pani reagowaa pogard. - A co ty moesz o tym wiedzie? - pytaa wojowniczo. - Nie masz pojcia, jaka ona jest naprawd. - W tej samej chwili jej wzrok powdrowa ku wazonowi penemu wieych

r, tkwicemu na rodku stou. Obok staa fotografia ukazujca rozemianego chopaka na motorze. Tonyego. - Ona wcale nie chce jej wychowywa - oznajmia przyciszonym gosem. - Tak jak w gruncie rzeczy wcale nie chciaa mojego syna. - Nagle jej spojrzenie gwatownie stwardniao. - Wzia sobie mojego chopca, podobnie jak bierze wszystko inne w posiadanie. By to zniszczy. Zabawi si, a nastpnie porzuci. I podobnie traktuje te moj Ros. - Jej donie znowu zaczy mocno dre. - To z jej winy dziecko jest teraz guche - oznajmia. - Tony by absolutnie doskonay. Nic podobnego nie mogo pochodzi od naszej rodziny. Natomiast ona jest poda. Poda i za. Niszczy wszystko, czego si dotknie. Ponownie spojrzaa na fotografi opart o wazon. - Przez ten cay czas najzwyczajniej w wiecie go oszukiwaa. Zawsze by w jej yciu inny mczyzna. Czowiek z jej szpitala. - Czy bya chora? - zainteresowa si Jay. Mireille prychna pogardliwie. - Chora? Tak wanie twierdzi Tony. Uwaa, e potrzebuje wsparcia i ochrony. Pomimo swojego modego wieku, mj Tony by dla niej niczym opoka. Taki silny, taki prostoduszny. Wydawao mu si, e kady jest rwnie prostoduszny i uczciwy jak on. Spojrzaa na re w wazonie. - Widz, e nie prnowae - oznajmia chodno. Przywrcie moje biedne re do ycia. Owo zdanie zawiso midzy nimi niczym gsty dym. - Prbowaam zdoby si wobec niej na wspczucie - oznajmia po chwili Mireille. Ze wzgldu na Tonyego. Ale nawet wtedy nie przychodzio mi to atwo. Chowaa si po ktach domu, nie chciaa z nikim rozmawia - nawet z najbliszymi czonkami rodziny. A potem nagle, z nie wiadomych powodw, popadaa w istn furi. Wrzeszczaa i rzucaa wok przedmiotami. Niekiedy rania si noami, yletkami, wszystkim, co wpado jej w rce. Musielimy chowa wszelkie rzeczy, ktre mogyby by niebezpieczne. - Jak dugo byli maestwem? Mireille wzruszya ramionami. - Niecay rok. Duej trwao ich narzeczestwo. Gdy Tony umar, mia zaledwie dwadziecia jeden lat. Znowu zacza porusza gwatownie rkami - zaciskajc i rozkurczajc donie. - Nie mog przesta o tym myle - oznajmia w kocu. - O nich obojgu. Zapewne pojecha za ni, gdziekolwiek udaa si po wyjciu ze szpitala. I zamieszka w pobliu, by nie traci jej z oczu - by bez trudu mogli si spotyka. Eh, nie mog zapomnie o tym, e przez cay rok maestwa z Tonym, nawet gdy nosia w onie jego dziecko, ta suka w duchu si z niego namiewaa. Namiewaa si z mojego chopca.

Wbia w Jaya wojownicze spojrzenie. - Pomyl wic o tym, zanim zaczniesz opowiada o sprawach, ktrych nie jeste w stanie zrozumie, dobrze? Pomyl o tym, co zrobia mojemu synowi. - Przepraszam, jeeli wolaaby pani o tym nie mwi... Mireille parskna pogardliwie. - To inni ludzie nie chc o tym mwi - oznajmia kwanym gosem. - Nie chc si nad tym zastanawia, bo wygodniej im myle, e to tylko bezadna paplanina starej Mireille. Mireille, ktra nigdy nie pozbieraa si po mierci jedynego syna. O ile prociej jest nie wtrca si w te sprawy i pozwoli tej kobiecie spokojnie egzystowa bez wzgldu na fakt, e ukrada mi mojego chopca, a potem doprowadzia go do zguby, eh? Tylko dlatego, e miaa tak moliwo, podobnie jak teraz z Ros. - W tym momencie gos si jej zaama, ale czy z powodu smutku czy wciekoci, Jay nie umia powiedzie. Jednak ju po chwili jej twarz znw zagodniaa i pojawi si na niej wyraz niemal zadowolenia. - Tyle e ja jej jeszcze poka - oznajmia. - Ju w przyszym roku, eh, gdy nagle zabraknie jej dachu nad gow. Kiedy wyganie dzierawa. Bdzie musiaa si u mnie zjawi, jeeli zechce tu pozosta. - Twarz Mireille nagle skamieniaa w mask przebiegoci. - Czemu waciwie miaaby chcie tu pozosta? - Zawsze, rozmawiajc o Marise, dochodzi do tego pytania. - Co j trzyma w tej wiosce? Nie ma tu adnych przyjaci. Nikt si o ni nie troszczy. Jeeli zapragnaby wyjecha z Lansquenet, co lub kto mogoby j zatrzyma? Mireille zamiaa si zowieszczo. - Niech poczuje, e jest w gwatownej potrzebie - oznajmia sucho. - Ona mnie potrzebuje. I dobrze wie dlaczego. Starsza pani odmwia jednak jakichkolwiek dalszych wyjanie w tej sprawie, a gdy Jay odwiedzi j ponownie, okazaa si mao rozmowna i bardzo spita. Zrozumia wwczas, e ktre z nich naruszyo nieprzekraczaln granic intymnoci, postanowi wic zachowa na przyszo wiksz ostrono. Tymczasem przekupywa j rami. Ona przyjmowaa je cakiem radonie, jednak ju wicej nie prbowaa mu si zwierza. Jay musia si zadowoli tymi strzpkami informacji, ktre do tej pory zdoa uzyska. Tym, co najbardziej fascynowao go w sprawie Marise, bya rozbieno opinii na jej temat. Kady mia w tej kwestii okrelone zdanie, chocia nikt, z wyjtkiem Mireille, nie wiedzia nic konkretnego. Dla Caro Clairmont Marise stanowia uosobienie nieszczsnej pustelnicy. Dla Mireille - niewiernej ony, wiadomie wykorzystujcej naiwno ma. Dla Josephine - dzielnej kobiety, samotnie wychowujcej dziecko. Dla Narcissea - zrcznej

bizneswoman, pragncej zachowa prawo do prywatnoci. Natomiast Roux, ktry pracowa u niej za dawnych lat, gdy jeszcze nieustannie podrowa w d i w gr rzeki, zapamita j jako spokojn, nad wyraz uprzejm kobiet, nigdy nie rozstajc si ze swoim dzieckiem, trzymajc crk w nosidle na plecach nawet w polu, przynoszc mu zimne piwo, gdy byo gorco i zawsze pacc gotwk. - Niektrzy nie patrz na nas zbyt przychylnym okiem - oznajmi z umiechem. Wdrowcy rzeki, wieczni po drnicy. Ludziom rne rzeczy przychodz do gowy. Zamykaj przed nami wszystko, co uwaaj za cenne. Pilnuj crek. Albo sil si na sztuczn uprzejmo. Zbyt czsto si umiechaj. Poklepuj po plecach i nazywaj mon pote. Ale ona bya inna. Zawsze zwracaa si do mnie monsieur. Nie mwia wiele. Uwaaa, e czy nas umowa handlowa, jak mczyzn z mczyzn. - Wzruszy ramionami i wysczy do dna swoj puszk piwa. Kady, z kim Jay rozmawia, mia wasne, szczeglne wyobraenie na temat Marise. Popotte pamitaa poranek, tu po pogrzebie Tonyego, kiedy to Marise pojawia si u Mireille z walizk i dzieckiem w nosidle. Popotte wanie roznosia poczt i znalaza si pod domem Mireille w tym samym momencie, gdy Marise pukaa do drzwi. - Mireille jej otwara i dosownie si wcigna do rodka - wspominaa listonoszka. Dziecko spao w nosideku, ale ten gwatowny ruch j obudzi, wic zacza krzycze. Mireille wyrwaa mi listy z doni i zatrzasna drzwi przed nosem. Ale i tak syszaam ich gosy, zza tych drzwi, a take wrzask dziecka. - Pokrcia w zamyleniu gow. - Myl, e tego ranka Marise zamierzaa opuci Lansquenet - wygldaa na zdeterminowan i z pewnoci bya ju spakowana - jednak jakim cudem Mireille zdoaa j od tego odwie. Po tym wydarzeniu Marise praktycznie przestaa si pokazywa w wiosce. By moe obawiaa si zych jzykw. Wkrtce potem posypay si plotki. Kady mia wasn wersj tej historii. Marise, jak si okazao, potrafia w niezwyky sposb wzbudza ciekawo, niech, zawi, wcieko. Lucien Merle by wicie przekonany, e to ona nie dopucia do rozwoju wioski, bo nie zgodzia si na zabudow bagiennych nieuytkw nad rzek. - Moglimy efektywnie wykorzysta te grunty - ubolewa gorzkim gosem. Rolnictwo ju nie ma przyszoci. Jedyn szans jest dla nas turystyka. - Pocign dugi yk swego diabolomenthe i pokrci gow. - Wystarczy spojrze na Le Pinot. Wizja jednego czowieka wystarczya, by zapocztkowa rewolucyjne zmiany. Jednego czowieka. Westchn ciko. - Zao si, e teraz jest ju milionerem - oznajmi grobowym gosem.

Jay usiowa uporzdkowa to, co usysza. Mia poczucie, e w pewnym sensie zyska drobny wgld w sekrety Marise dApi, ale w niektrych aspektach by takim samym ignorantem jak na samym pocztku. adna z opowieci nie zgadzaa si z tym, co widzia na wasne oczy. Marise miaa zbyt wiele twarzy, jej istota wymykaa mu si niczym dym, przeciekaa swobodnie midzy palcami. Do tego nikt nawet nie napomkn o czym, czego Jay dowiadczy owego dnia za ywopotem: jej nieokiezanej mioci do dziecka. A take tej krtkiej chwili autentycznego strachu - spojrzenia dzikiego zwierzcia gotowego na wszystko, nawet na zabicie intruza, by tylko ochroni siebie i swoje mode. Strach? Czeg takiego ona si moga obawia w Lansquenet? Jay najbardziej na wiecie chcia si tego dowiedzie.

40
Pog Hill, lato 1977 W drugiej poowie sierpnia wszystko zaczo si psu na dobre. To wwczas nadeszy czasy eksterminacji gniazd os, mierci Elvisa, napadw na kryjwki wroga w Nether Edge. Wwczas te Chlebowy Baron napisa do niego, donoszc, e zamierza wzi lub z Candide. Przez jaki czas gazety byy pene ich zdj - wsiadajcych do limuzyny na bulwarze w Cannes, udajcych si na premier filmow, wchodzcych do klubu na Bahamach, pywajcych wasnym jachtem. Matka Jaya zbieraa te wszystkie zdjcia i wzmianki prasowe z uporem maniaka, po czym wci czytaa i przegldaa je na nowo, rozwodzc si nieustannie nad fryzur Candide czy jej sukniami. Dziadkowie przyjli to jeszcze gorzej i teraz matkowali jej nawet bardziej ni przedtem - natomiast Jaya traktowali z chodn obojtnoci, jak gdyby tkwice w nim geny ojca stanowiy potn bomb z opnionym zaponem, groc w kadej chwili destrukcyjnym wybuchem. Ponura pogoda przesza w osabiajc, lepk pochmurn parno. Chocia czsto padao, deszcz by zbyt ciepy, by przynosi jakiekolwiek orzewienie. Joe z ponur min pracowa na dziace; tego roku owoce gniy na drzewach lub nie dojrzeway w ogle z powodu braku soca. - Rwnie dobrze mgbym sobie darowa robot, chopcze - mamrota Joe pod nosem. - Tego pioruskiego roku, mgbym sobie cakiem odpuci. Natomiast t byle jak pogod wietnie potrafia wyzyska matka Gilly. W jaki sobie tylko znany sposb zdobya wielki transport przezroczystych parasoli w ksztacie dzwonw, tak modnych owego roku, i sprzedawaa je z kolosalnym zyskiem na miejscowym targu. Gilly szacowaa, e za te pienidze uda im si bez trudu przey a do grudnia. To stwierdzenie jednak tylko pogbiao w Jayu poczucie rozpadu rzeczywistoci, jak zna. Do koca sierpnia pozostao zaledwie kilka dni, co oznaczao, e za jaki tydzie znw znajdzie si w szkole. Na jesieni miaa te wynie si z Monckton i Gilly - Maggie wspominaa co o przeniesieniu si na poudnie, do komuny obozujcej w pobliu Abingdon. I nie byo adnej pewnoci, e Gilly jeszcze kiedykolwiek tu powrci. Jay mia wraenie, e w ciele tkwi mu dokuczliwy cier niespodziewanie z wesoego nastroju popada w czarn paranoj, gosi zupenie co innego, ni myla, we wszystkim, co si do niego mwio, doszukiwa si ukrytej drwiny. Cigle kci si z Gilly bez adnego powodu. Potem si godzili, nieufnie i niezrcznie, kryli

wok siebie niczym podejrzliwe zwierzta. Ich poczucie bliskoci gdzie si zagubio. W powietrzu wisiaa wszechogarniajca groba zagady. Ostatniego dnia sierpnia poszed do domu Joego, ale starszy pan wydawa si nieobecny duchem, pochonity wasnymi mylami. Mimo e padao, nie zaprosi Jaya do rodka, ale sta z nim przed drzwiami i traktowa z niezwyk formalnoci. Jay zauway stare skrzynki zoone na stos pod cian, ku ktrym Joe nieustannie zwraca wzrok, jakby nie mg si ju doczeka, kiedy uda mu si powrci do jakiej gwatownie przerwanej pracy. Jaya zalaa naga fala gniewu. Uzna, e zasuy sobie na lepsze traktowanie. Zawsze wydawao mu si, e Joe go szanuje. Z poncymi policzkami pobieg do Nether Edge. Zostawi swj rower w pobliu domu Joego - po incydencie w pobliu kadki kolejowej uzna, e jego poprzednia kryjwka nie bya bezpieczna - i powdrowa wzdu nieuywanego ju torowiska ku rzece. W zasadzie nie spodziewa si, e zobaczy Gilly - nie planowali spotkania tego dnia - jednak nie zdziwi si, gdy dojrza j na brzegu, z wosami opadajcymi ku wodzie, dgajc patykiem co, co leao na dnie. Zanim podniosa wzrok, podszed do niej cakiem blisko. Miaa zarowion twarz, pokryt ciemnymi plamami, jakby przed chwil pakaa. Jednak Jay natychmiast odrzuci t myl. Gilly nigdy nie zdarzyo si uroni choby zy. - O, to ty - rzucia obojtnym tonem. Nie odpowiedzia. Wsun rce w kieszenie i prbowa si umiechn, ale mia poczucie, e przybra jedynie gupi wyraz twarzy. Tym bardziej e Gilly nie odwzajemnia umiechu. - Co tam masz? - kiwn gow w kierunku wody. - Nic. - Wrzucia patyk do rzeki i zaraz porwa go prd. Woda bya brzowa, mtna i spieniona. Wosy Gilly pokryway kropelki deszczu, przylegajce do jej lokw na podobiestwo mnstwa maych rzepw. - Cholerny deszcz. Jay bardzo chcia wwczas co powiedzie - co, co wyprostowaoby wszystko pomidzy nimi. Ale nad ich gowami wisiao cikie niebo, powietrze wysyca przytaczajcy aromat dymu i klski - niczym zowieszczy omen. Nagle Jay nabra pewnoci, e ju nigdy wicej nie zobaczy Gilly. - Moe pjdziemy na wysypisko? - zaproponowa. - Kiedy tu schodziem wydawao mi si, e jest tam mnstwo nowego towaru. Czasopism i innych takich. No wiesz. Gilly wzruszya ramionami. - E, nieee.

- Pogoda wymarzona do polowania na osy. - To bya ju czysta desperacja. Gilly do tej pory nigdy nie odmwia wyprawy na gniazda os. A w czasie deszczu osy s lamazarne i o wiele atwiej podej blisko do gniazda. - Chciaaby, ebymy poszukali nowych gniazd? Pod mostem spostrzegem takie miejsce, gdzie chyba udaoby si nam ich kilka znale. Ponowne wzruszenie ramion. Gilly potrzsna mokrymi lokami: - Eee. Chyba mi si nie chce. Tym razem cisza zapada na duej - zdawaa si cign w nieskoczono, rozwija niczym cienka ni z ogromnego motka. - Maggie zdecydowaa, e wyjedamy w przyszym tygodniu - oznajmia w kocu Gilly. - Przyczamy si do jakiej cholernej komuny w Oxfordshire. Twierdzi, e tam czeka ju na ni praca. - Ach, tak. W zasadzie Jay spodziewa si tej wiadomoci. Przecie kiedy ju co podobnego sysza. Czemu wic, gdy mu j zakomunikowaa, poczu straszliwy skurcz serca? Gilly siedziaa zwrcona twarz w stron wody i z niezwyk uwag studiowaa jej brunatn powierzchni. W kieszeniach donie Jaya zacisny si w pici. W tym momencie poczu, e co ociera mu si o palce. Talizman Joego. By tustawy w dotyku, wybyszczony od cigego mitoszenia. Jay tak si przyzwyczai, e ma go przy sobie, i ju nawet o nim nie pamita. Przykucn obok Gilly. Poczu zapach rzeki - kwany, metaliczny, jakby kto nasczy miedziane pensy amoniakiem. - Czy jeszcze tu wrcisz? - Nieee. Na powierzchni wody musiao si znajdowa co szczeglnie absorbujcego, bo Gilly ani na moment nie odrywaa od niej wzroku. - Nie sdz. Maggie twierdzi, e nadszed czas, bym posza do porzdnej szkoy. Do tej wczgi po kraju. Ponownie poczu eksplozj nienawistnej, irracjonalnej wciekoci. Spojrza na wod z obrzydzeniem. Nagle poczu, e ma ochot kogo zrani - Gilly czy moe siebie - i gwatownie poderwa si na nogi. Cholera, to najgorsze sowo, jakiego zdarzao mu si uywa. Teraz jednak zdawao mu si, e niespodziewanie zdrtwiay mu usta. I serce. Zacz ze zoci kopa nog brzeg rzeki i wyrwana kpa ziemi z traw wpada z pluskiem do rzeki. Gilly nie odwrcia w jego stron wzroku.

Wwczas ju go ponioso - zacz jak w amoku uderza czubkami butw w skraj brzegu, tak e ziemia i kpki traw poleciay na powierzchni wody niczym grad. Cz z nich sypna te w stron Gilly, rozsypujc si po jej dinsach i haftowanej bluzce. - Przesta natychmiast - powiedziaa Gilly beznamitnym gosem. - Czy musisz by a tak cholernie dziecinny? Pomyla, e to prawda, e rzeczywicie zachowuje si dziecinnie, ale kiedy pado to z jej ust, poczu ogarniajc go furi. Jak ona moga akceptowa ich rozstanie z tak obojtnoci i tak po prostu. W gowie Jaya jakby nagle jaki stwr ziewn ponuro - ziewn i skrzywi si w grymasie. - W takim razie pieprz to wszystko - oznajmi. - Znikam std. Czujc lekki zawrt gowy, odwrci si i pomaszerowa w stron cieki nad kanaem, pewien, e ona go zawoa. Dziesi krokw. Dwanacie. Dotar do cieki, wci si nie ogldajc, bo wiedzia, e ona go obserwuje. Wszed pomidzy drzewa i gdy mia pewno, e Gilly ju nie moe go dojrze, spojrza za siebie. Tymczasem ona wci siedziaa w tym samym miejscu, nie patrzya w jego stron, nie zamierzaa za nim pody, wpatrywaa si nadal w powierzchni rzeki z wosami opadajcymi na twarz - w idiotycznych, srebrnych smukach deszczu lejcych si z gorcego, letniego nieba. - Pieprz to - rzuci jeszcze raz wciekle, tak by go usyszaa. Jednak i tym razem si nie odwrcia, wic w kocu to on zrobi zwrot na picie i ruszy przed siebie. Przepeniaa go straszliwa zo, ale jednoczenie czu si niczym przekuty balon. Wkrtce dotar do mostu. Potem czsto zastanawia si, co by si stao, gdyby wwczas wrci lub gdyby ona spojrzaa na niego w odpowiednim momencie. Co mgby ocali? Co odmieni? Zapewne wypadki na Pog Hill potoczyyby si wtedy zupenie inaczej. By moe nawet udaoby mu si poegna z Joem. W ten sposb natomiast, cho wtedy jeszcze tego nie wiedzia, nie mia ju nigdy w yciu ujrze ani Gilly, ani Joego.

41
Lansquenet, maj 1999 Nie widzia starszego pana od dnia wizyty Mireille. Z pocztku jego nieobecno przynosia mu ulg, jednak w miar upywu dni zacz narasta w nim niepokj. Usiowa si woli sprawi, by Joe znw si pojawi, ale on z uporem pozostawa nieobecny, jakby na jego wizyty czy ich brak Jay nie mia najmniejszego wpywu. Ponowne odejcie Joego pogryo go w dziwnym smutku. W kadej chwili Jay spodziewa si, e go zobaczy - w ogrodzie, dogldajcego warzywnika; albo w kuchni, unoszcego pokrywk rondla, by sprawdzi, co si gotuje. Nabiera dotkliwej wiadomoci nieobecnoci starszego pana. Ilekro siada do pisania, mia wraenie, e przed jego oczami wci majaczy czarna dziura o ksztatach Joego; bola go fakt, e jakkolwiek usilnie si stara, nie by w stanie nastawi radia na stacj ze starymi przebojami, podczas gdy Joemu przychodzio to z tak atwoci. Co gorsza, bez staruszka wtek jego powieci zamiera. Jay traci pasj do pisania. Mia jedynie ochot na alkohol, a tymczasem picie wzmagao w nim poczucie straty i samotnoci. Wmawia sobie, e to idiotyczne. Bo przecie nie mona tskni za czym, czego w rzeczywistoci w ogle nie byo. A mimo to nie potrafi otrzsn si z poczucia opuszczenia, z przekonania, e wszystko potoczyo si najgorzej, jak mogo. Gdyby tylko wykaza nieco wiary. A wic w tym tkwi problem, tak? W sile wiary. Jay z czasw Pog Hill nie miaby adnych waha. On wierzy we wszystko. W jakim sensie Jay poj, e musi wrci do swojego dawnego ja, by skoczy to, co nigdy nie zostao zakoczone pomidzy nim a Joem owego lata 1977. Gdyby tylko wiedzia, jak si do tego zabra. Obieca sobie, e dla tej sprawy zrobiby absolutnie wszystko. Wszystko bez wyjtku. W kocu przynis i postawi na stole reszt ranego wina wyrobu Joego. Butelka bya zakurzona od stania w piwnicy, sznurek wok szyjki zblaky do koloru jasnej somy z powodu upywu lat. Wino w rodku milczao w oczekiwaniu. Czujc zaenowanie, a jednoczenie niezwyke uniesienie, Jay napeni trunkiem szklank i podnis do ust. - Przepraszam, staruszku. Za zgod, OK? Po czym czeka na pojawienie si Joego. Czeka a do zmroku. Tymczasem w piwnicy nieustannie wybrzmiewa echem radosny miech.

42
Josephine w kocu szepna o nim sowo temu i owemu. Jay nagle spostrzeg, e wszyscy s dla niego znacznie bardziej przyjacielscy. Wielu ludzi pozdrawiao go teraz serdecznie na ulicy, za Poitou, piekarz, ktry do tej pory zwraca si do niego jedynie z zawodow uprzejmoci sprzedawcy, zacz go wypytywa o ksik i udziela rad, co kupi. - Pain aux noix jest dzi wymienity, monsieur Jay. Prosz go sprbowa z kozim serem i oliwkami. Ale ser i oliwki musz przedtem koniecznie polee z godzin na sonecznym parapecie, by nabra aromatu - mwic to, ucaowa koniuszki swoich palcw. Takiego delikatesu nie dostaby pan nigdy w Londynie. Poitou by piekarzem w Lansquenet od dwudziestu piciu lat. Palce wygina mu reumatyzm, ale on utrzymywa, e ugniatanie i formowanie ciasta nadaje im gitkoci. Jay obieca, e przygotuje mu na reumatyzm saszetk z odpowiednimi zioami - kolejny trik, ktrego nauczy si od Joego. Dziwne, jak szybko sobie o tym przypomnia. Gdy zaaprobowa go Poitou, posypay si i inne znajomoci: z Guillaumeem, byym nauczycielem; z Darien, ktra uczya najmodsze klasy; Rodolpheem, kierowc autobusu codziennie dowocym dzieci do szkoy w Agen i przywocym je z powrotem do domu; Nanette, pielgniark pracujc w pobliskim domu starcw; Brianconem, pszczelarzem, ktrego ule stay po drugiej stronie Les Marauds. Wszyscy ci ludzie jakby tylko czekali na szczeglny sygna przyzwolenia, eby pofolgowa swojej ciekawoci. Teraz zewszd zaleway go pytania. A czym Jay si zajmowa w Londynie? Czy by onaty? Nie? Ale na pewno mia kogo na stae. Nie? Zdumienie. Teraz, gdy zostay rozproszone wszelkie podejrzenia, ludzi w wiosce poeraa ciekawo. Teraz chcieli wiedzie o nim wszystko. Przy czym nawet najbardziej intymne tematy poruszali z niewinnym zainteresowaniem. Jak bya zatytuowana jego ostatnia ksika? Ile waciwie zarabiaj pisarze w Anglii? Czy kiedykolwiek pokazywali go w telewizji? A Ameryka? Czy by w Ameryce? Westchnienia zachwytu po usyszeniu odpowiedzi. Kada informacja miaa by potem rozprzestrzeniana po wiosce nad filiankami kawy, kuflami maego jasnego, szeptana w sklepach, przekazywana z ust do ust i odpowiednio komentowana za kadym powtrzeniem. Plotka stanowia cenn walut w Lansquenet. Std wci sypay si kolejne pytania, za ktre nie mona byo si obraa, bo pyny z oczywistej prostodusznoci. A ja? Czy jest co o mnie w twojej ksice? A o mnie? A o mnie? Z pocztku Jay si waha. Ludzie nie zawsze reaguj przychylnie na wie, e s obserwowani - ich rysy i cechy zapoyczane,

manieryzmy opisywane. Bywali tacy, ktrzy chcieli zapaty. I tacy, ktrzy si czuli uraeni swoim portretem. Ale tu, w Lansquenet, sprawy przedstawiay si zupenie inaczej. Nagle kady mia mu do opowiedzenia jak histori. I moesz j umieci w swojej ksice, mawiali. Niektrzy nawet spisywali swoje opowieci - na kartkach z notesu, kawakach papieru pakowego, a raz nawet na odwrocie paczuszki z nasionami. Wikszo z tych ludzi szczeglnie starszych - bardzo rzadko braa do rki jakkolwiek ksik. Niektrzy, jak Narcisse, w ogle ledwo umieli czyta. A mimo to ywili wobec ksiek niebyway szacunek. Taki sam by te Joe. Z grniczego domu wynis pogld, e czytanie to strata czasu, chowa wic swoje egzemplarze National Geographic skrztnie pod kiem, a w duchu rozkoszowa si opowiadaniami, ktre mu czyta Jay, kiwajc gow w powadze i skupieniu. I chocia Jay nigdy nie widzia, by Joe czyta co innego ni Zielnik Culpepera czy okazjonalnie jakie popularne czasopismo, to jednak z ust starszego pana wyrywa si niekiedy cytat czy literackie odniesienie, ktre musiao mie swoje rdo w intensywnej, cho potajemnej, lekturze. Poza tym Joe lubi poezj - dokadnie w taki sam sposb, w jaki lubi kwiaty: zawstydzony kry swj afekt gboko pod pozorami cakowitej obojtnoci. Ale zdradza go wasny ogrd. Spod krawdzi inspektw wyzieray bratki. Dzikie, pnce re wiy si wesp z pdami fasoli. W tym sensie Lansquenet miao wiele wsplnego z Joem. Praktycyzm by tu podszyty pulsujcym romantyzmem. Jay spostrzeg, e niemal z dnia na dzie sta si kim, komu si nale bardzo szczeglne wzgldy i uczucia - kim, nad kim kiwa si gow z zakopotaniem. Pisarz z Anglii - dingue mais sympa, heh! - posta w rwnym stopniu wywoujca miech, co i trwony podziw. wity szaleniec z Lansquenet. Przez jaki czas nikt nie wziby mu niczego za ze. Dzieci ju nie krzyczay Rosbif! na jego widok. A do tego pojawiy si prezenty - Jay by teraz wprost zasypywany podarkami. Od Briancona dosta soik wieo zebranego miodu wraz z anegdot o jego siostrze, ktra pewnego dnia usiowaa przyrzdzi krlika - po godzinie w kuchni rzucia nim przez drzwi, krzyczc: Zabierzcie to! Nigdy w yciu nie oskubi tego cholerstwa! - oraz notatk: Moesz wykorzysta t histori w swojej ksice. Popotte obdarowaa go tortem wasnej roboty, ktry przewioza ostronie w torbie na listy umieszczonej w koszyku roweru, ktrym z tej okazji musiaa jecha wyjtkowo powoli. Niespodziewany prezent nadszed te od Narcissea - paczuszka nasion ziemniakw z wymamrotanym przykazaniem, by posia je po sonecznej stronie domu. Jakakolwiek oferta zapaty spotkaaby si z cik obraz. Jay usiowa si odwdziczy za ten strumie podarkw stawianiem wielu kolejek w Cafe des Marauds, jednak zawsze w kocu okazywao si, e i tak postawi mniej szklaneczek trunkw ni ktokolwiek inny.

- Wszystko w porzdku - zapewnia go Josephine, gdy podzieli si z ni swoim problemem. - Tacy wanie s ludzie w Lansquenet. Potrzebuj czasu, by kogo zaaprobowa. Ale potem... - umiechna si szeroko. Jay trzyma w doni siatk wypchan prezentami, ktre mieszkacy wioski zostawili dla niego pod barem Josephine - ciasta, ciasteczka, butelki wina, pokrowiec na poduch od Denise Poitou, tarta domowej roboty od Toinette Arnauld. Josephine spojrzaa na te dobra i umiechna si jeszcze szerzej. - Chyba moemy zaryzykowa twierdzenie, e zostae tu w ju peni zaakceptowany, prawda? Tylko jedna osoba nie przyczya si do tego oglnego entuzjazmu. Marise dApi pozostaa rwnie daleka i chodna, jak przedtem. Jay widzia j kilka razy, ale zawsze z pewnej odlegoci - dwukrotnie na traktorze i jeszcze kiedy pracujc na polu - zawsze jednak powicajc si pielgnowaniu winnicy. Za to nigdzie nie dojrza ani ladu jej crki. Jay tumaczy sobie, e rozczarowanie, ktrego doznawa w zwizku z Marise, jest zupenie absurdalne. Po tym, co sysza, w adnym razie nie naleao si spodziewa, by wydarzenia w wiosce mogy mie jakikolwiek wpyw na zachowanie Marise. Wkrtce te odpisa Nickowi, zaczajc kolejne pidziesit stron powieci. Od jakiego czasu posuwa si duo wolniej. Czciowo z powodu ogrodu. Mia w nim teraz duo pracy - im szybciej zbliao si lato, tym bardziej daway si we znaki chwasty. Joe mia racj. Jay musia doprowadzi wszystko do adu, pki czas. Dojrza tu wiele rolin wartych uratowania. Warunek by jeden - musia jak najszybciej uporzdkowa ogrd. W pobliu domu znajdowao si pikne herbarium - szerokoci mniej wicej dwudziestu stp obsadzone na brzegach malekim ywopotem z tymianku. W warzywniku - po trzy rzdy ziemniakw, rzepy, karczochw, marchwi i czego, co najprawdopodobniej byo bulwiastym selerem. Jay posia margerytki pomidzy grzdami ziemniakw, by odstraszy stonk - za melis wrd marchewek, eby nie zjaday ich limaki. Musia te zacz myle o warzywach na zim i rolinach na letnie saaty. W tym celu uda si do Narcissea po nasiona i sadzonki: brokuw, by byy gotowe do zbiorw we wrzeniu, rnych odmian zielonej saaty, eby dojrzeway przez cay lipiec i sierpie. W niewielkim inspekcie, ktry skonstruowa z drzwi przywiezionych przez Clairmonta, posadzi miniaturowe warzywa: drobnolistne saaty, malekie marchewki i drobny pasternak, ktre miay by gotowe do jedzenia za mniej wicej miesic. Joe mia racj - gleba bya tutaj doskonaa. Bogata, brunatna, wilgotna, a jednoczenie lejsza ni po drugiej stronie rzeki. Niewiele te znajdowa w niej kamieni, a te, na ktre si natkn, zrzuca na miejsce, w ktrym zamierza urzdzi skalny ogrdek. Niemal te ukoczy prace nad odnow rosarium. Odchwaszczone, rozpite

na starym murze krzewy rane zaczy rozrasta si bujnie i wypuszcza pki - teraz ju kaskada na wp otwartych kwiatw spywaa po rowawej cianie, rozsiewajc wok wonne aromaty. Po mszycach nieomal nie zostao ladu. Metoda Joego - lawenda, melisa i godziki zaszyte we flanelowy woreczek uwizany do krzewu tu nad gleb - zdziaaa cuda. Prawie co niedziel Jay cina najbardziej rozwinite kwiaty i zanosi na Place Saint Antoine, do domu Mireille Faizande - zazwyczaj tu po mszy. Nikt nie oczekiwa od Jaya, e bdzie si pojawia w kociele. En tout cas, tous les Anglais sont paiens. Tyle e w jego przypadku tego okrelenia uywano z czuoci, nie jak w przypadku La Paienne z drugiego brzegu rzeki. Nawet starzy mczyni przesiadujcy na tarasie kawiarni mieli do niej podejrzliwy stosunek. By moe dlatego, e bya samotn kobiet. Jednak gdy Jay zapyta o to wprost, natkn si na uprzejmy mur grobowego milczenia. Mireille przez duszy czas przygldaa si rom. Unoszc bukiet do twarzy, napawaa si ich aromatem. Jej artretyczne donie, nadspodziewanie delikatne w porwnaniu z potnym ciaem, lekko muskay patki. - Dzikuj - pochylia gow w nieznacznym, formalnym skinieniu. - Moje cudowne re. Wo je do wody. Wejd, zaraz zaparz herbat. Jej dom by czysty i peen powietrza, z pobielonymi cianami i zwyczajowymi w tym regionie kamiennymi pytami na pododze. Jednak jego prostota bya bardzo zwodnicza. Na jednej ze cian wisia najprawdziwszy kobierzec z Aubusson, za w kcie pokoju sta stary, duy pikny zegar, za ktry Kerry ochoczo sprzedaaby dusz. Mireille dostrzega jego zachwycone spojrzenie. - Nalea do mojej babki - wyjania. - Gdy byam maa, sta w pokoju dziecinnym. Pamitam, jak wsuchiwaam si w jego kuranty, kiedy leaam w ku przed snem. Gra inn melodi na pen godzin, na powk i na kwadrans. Tony go uwielbia. - Jej usta cign nagy grymas. Odwrcia si, by poprawi re w wazonie. - Jego crka te by go uwielbiaa. Herbata bya saba niczym woda kwiatowa. Mireille podaa j w swojej najlepszej porcelanie z Limoges wraz ze srebrnymi szczypczykami do cukru i cytryny. - Jestem tego pewien. Szkoda, e jej matka jest takim odludkiem. Mireille rzucia mu ostre spojrzenie. - Odludkiem, eh? Ona nie jest odludkiem, jest aspoeczna, monsieur Jay. Nienawidzi wszystkich wok. A w szczeglnoci rodziny. - Pocigna yk herbaty. - Gdyby tylko mi na to pozwolia, pomogabym jej. Pomogabym jej bardzo. Chciaam je obie sprowadzi do

swojego domu. Da dziecku to, czego potrzebuje najbardziej - normalny dom, rodzin. Ale ta... Odoya filiank. Jay zda sobie w tym momencie spraw, e Mireille, mwic o Marise, nigdy nie uywaa jej imienia. - Nalegaa na utrzymanie warunkw dzierawy. By pozosta do przyszego lipca, do czasu jej wyganicia. Nie chce pokazywa si w wiosce. Nie chce rozmawia ani ze mn, ani z moim bratankiem, ktry te proponuje jej pomoc. Ale co bdzie potem? Myli, e kupi t ziemi od Pierre Emilea. A czemu chce j kupi? Bo twierdzi, e w ten sposb si uniezaleni. Nie chce by nam nic duna. - W tej chwili twarz Mireille przywodzia na myl do kurczowo zacinit w pi. - Duna! Nam! Ona jest mi wszystko duna. Daam jej dom. Daam jej swojego syna! Teraz pozostao po nim jedynie dziecko. Ale nawet i j zdoaa mi wyrwa. Tylko ona umie si z ni porozumiewa tym swoim jzykiem migowym. W ten sposb moja wnuczka nigdy nie dowie si o swoim ojcu, o tym, jak umar. Nawet o to zdoaa zadba. Chocia ja bym moga... Starsza pani urwaa gwatownie. - Niewane. - Wykrztusia z wysikiem. - W kocu i tak do mnie przyjdzie. Bdzie musiaa. Nie uda jej si trzyma z daleka do koca ycia. Nie w sytuacji, gdy ja... - znw urwaa gwatownie. Jej zby uderzyy o siebie z cichym trzaskiem. - Zupenie nie rozumiem, czemu ona jest tak le usposobiona do ludzi - powiedzia w kocu Jay. - Lansquenet to przecie wyjtkowo urocze miejsce. Wystarczy spojrze, jak bardzo wszyscy s przyjanie do mnie usposobieni. Gdyby tylko daa ludziom szans, jestem pewien, e przyjliby j tutaj z otwartymi ramionami. Musi by jej trudno y w takim odosobnieniu. - Nic nie rozumiesz - ton Mireille brzmia teraz pogardliwie. - Ona dobrze wie, z jakim spotkaaby si przyjciem, gdyby tylko si pokazaa w wiosce. Dlatego trzyma si od ludzi z daleka. Tak zreszt byo od chwili, gdy Tony sprowadzi j z Parya. Nigdy do nas nie pasowaa. Nawet nie sprbowaa si zaaklimatyzowa. A do tego kady wie, co zrobia! Ju ja si o to dobrze postaraam. - Jej ciemne oczy zwziy si teraz w wyrazie triumfu. - Kady wie, e zamordowaa mojego syna.

43
- Och, ona oczywicie przesadza - oznajmi Clairmont pojednawczym gosem. Siedzieli obaj w Cafe des Marauds, zapeniajcej si szybko robotnikami schodzcymi tu po pracy. Clairmont mia na sobie swj poznaczony tustymi plamami kombinezon. Przy ssiednim stoliku zebrali si jego pracownicy - wrd nich take i Roux. W powietrzu unosi si swojski zapach gauloiseow i kawy. Kto za ich plecami ywo omawia przebieg ostatniego meczu pikarskiego. Josephine nie moga nady z podgrzewaniem w mikrofalwce kawakw pizzy. - Heh, Jose, un croque, tu veux bien? Na barze staa miska pena jajek na twardo i dua solniczka. Clairmont sign po jedno z jajek i zacz je starannie obiera. - To znaczy, kady wie, e ona tak naprawd go nie zabia. Ale przecie istnieje mnstwo innych sposobw wykoczenia czowieka ni zwyke pocignicie za cyngiel, czy nie? - Chcesz przez to powiedzie, e to ona doprowadzia go do mierci? Clairmont skin gow. - To by bardzo prostolinijny, towarzyski chopak. Sdzi, e znalaz idea. Zrobiby dla niej wszystko, nawet ju po lubie. Nie chcia sucha ani sowa przeciwko niej. Twierdzi, e jest nerwowa i delikatna. C, moe jest, kto wie? - Sign po sl. - A obchodzi si z ni tak, jakby bya ze szka. Mwi, e wanie wysza z jednego z tych specjalnych szpitali. Miaa co nie w porzdku z nerwami. - Clairmont wybuchn miechem. - Z nerwami? Z jej nerwami nie byo nic nie w porzdku. Ale gdyby tylko ktokolwiek sprbowa powiedzie co przeciwko niej... - Wzruszy ramionami. - Biedny Tony, zabi si, bo prbowa jej we wszystkim dogodzi. Zaharowywa si na mier, a ona i tak chciaa go opuci - mwic to, wbi melancholijnie zby w jajko. - O, tak. Chciaa odej - powtrzy, widzc zdumienie na twarzy Jaya. - Bya ju cakiem spakowana. Mireille wszystko widziaa. Wybucha midzy nimi jaka ktnia - oznajmi, pochaniajc do koca jajko i wskazujc Josephine, e chce jeszcze jedno mae jasne. - Tam zawsze wybuchay jakie ktnie. Ale tym razem nie ulegao wtpliwoci, e ona zamierza ju z tym wszystkim skoczy. Za Mireille... - Czego sobie yczycie? - Josephine dwigaa tac pen kawakw pizzy; wygldaa na zgrzan i zmczon. - Dwa piwa, Jose.

Josephine postawia przed nimi dwie butelki, ktre Clairmont otwar otwieraczem przytwierdzonym do baru. Potem, zanim zacza roznosi wok pizz, rzucia majstrowi szczeglne spojrzenie. - W kadym razie, tak si miay sprawy - zakoczy swj wywd Clairmont, nalewajc piwo do szklanek. - Ostatecznie ustalili, e to by wypadek, bo kademu tak byo wygodnie. Ale i tak nikt w wiosce nie ma wtpliwoci, e za t tragedi staa jego zwariowana ona. - Georges umiechn si szeroko. - Najzabawniejsze, e w testamencie nie zostawi jej ani grosza. I teraz ona jest na asce i nieasce jego rodziny. To bya siedmioletnia dzierawa - wwczas ju nikt nie mg tego zmieni - ale gdy tylko umowa wyganie... Wymownie wzruszy ramionami. - Bdzie musiaa std szybko zmyka i krzyyk jej na drog. - Chyba, e sama wykupi farm - wtrci Jay. - Mireille twierdzi, e bdzie prbowa. Przez chwil twarz Clairmonta pokry cie. - Sam osobicie przebij kad jej ofert - oznajmi stanowczo, oprniajc szklank. To doskonay grunt pod zabudow. Na tej starej winnicy mgbym wystawi co najmniej tuzin domkw letniskowych. Pierre Emile byby ostatnim idiot, gdyby pozwoli jej wykupi t ziemi. - Potrzsn gwatownie gow. - Nam potrzeba jedynie odrobiny szczcia, a wwczas ceny nieruchomoci w Lansquenet wystrzel w gr jak szalone. Popatrz na Le Pinot. Ziemia moe przynie krociowe zyski, jeeli tylko odpowiednio si j zagospodaruje. Ta kobieta za nigdy by tego nie zrobia. Ani mylaa sprzeda bagienne nieuytki nad rzek, gdy chcieli poszerzy szos. Zablokowaa plany rozwoju naszej wioski przez czyst zoliwo. - Ponownie po trzsn gow. - Ale teraz sprawy maj si inaczej. - Clairmontowi nagle powrci dobry humor. Jego umiech dziwacznie kontrastowa z aobnie opadajcymi wsami. - Za rok, gra za dwa, sprawimy, e Le Pinot bdzie wyglda przy nas jak marsylijskie bidonville. Powoli wszystko zmierza ku lepszemu. - Ponownie zaprezentowa swj pokorny, zgodniay umiech. - Jedna osoba wystarczy, by za pocztkowa rewolucyjne zmiany, monsieur Jay. Czy nie? Stukn swoj szklank o szklank Jaya po czym mrugn porozumiewawczo. - Sante!

44
Zabawne, jak szybko do niego wrcia caa ogrodnicza wiedza sprzed wielu lat. Miny ju cztery tygodnie od ostatniej wizyty Joego, jednak Jay wci mia wraenie, e starszy pan moe si pojawi lada moment. W warzywniku i na rogach domu pozawiesza czerwone, flanelowe saszetki. Podobnie ustroi drzewa rosnce na obrzeach jego posiadoci, chocia czsto te szczeglne amulety zrywa z nich wiatr. Margerytki, wyhodowane z nasion w sprokurowanej domowym sposobem szklarni, zaczynay rozwija swoje barwne patki wrd ziemniakw Narcissea. Poitou upiek dla Jaya specjalny bochenek couronne w podzikowaniu za antyreumatyczny talizman z zioami, ktry, jak twierdzi, pomg mu jak nic innego w yciu. Oczywicie Jay dobrze wiedzia, e piekarz i tak zawsze by co podobnego powiedzia. Niewtpliwie jednak teraz w ogrodzie Jaya rosa najwspanialsza kolekcja zi w caej okolicy. Lawenda jeszcze bya zielona, ale ju o wiele bardziej aromatyczna, ni kiedykolwiek zdarzao si to lawendzie Joego. Poza tym hodowa pikny tymianek, mit, melis, rozmaryn oraz wielkie iloci bazylii. Obdarowa caym koszem zi Popotte, gdy przyjechaa z poczt oraz Rodolphea. Joe czsto rozdawa znajomym drobne talizmany nazywa je talizmanami yczliwoci - i Jay zacz postpowa w taki sam sposb: dawa ludziom malekie wizki lawendy, mity czy szawi, przewizane sznureczkami rnego koloru - czerwonym dla ochrony od zego, biaym na szczcie, niebieskim na popraw zdrowia. mieszne, jak doskonale sobie to wszystko nagle przypomnia. Mieszkacy wioski uznali, e to kolejny angielski zwyczaj - tak zreszt kwitowali wszelkie jego ekscentrycznoci. Niektrzy zaczli nosi te mae, zioowe bukieciki przyszpilone do kurtek i paszczy - chocia nadszed ju maj, dla miejscowych wci byo za zimno, by wdzia letnie ubrania, gdy tymczasem Jay ju od dawna paradowa w szortach i T - shirtach. Ku wasnemu zdziwieniu odkry, e zwrcenie si ku zwyczajom Joego przynosio mu ukojenie. Gdy by jeszcze chopcem, rytuay ochronne Joego, jego kadzideka, zaklcia wypowiadane w kuchennej acinie i rozrzucanie zi a zbyt czsto dziaay mu na nerwy. Uwaa je za enujce - niczym nadto gorliwe odpiewywanie hymnu na szkolnym apelu. Dla jego nastoletniej duszy to, co Joe nazywa magi dnia powszedniego, byo jednak zbyt powszednie i zbyt naturalne - jak gotowanie czy praca w ogrdku - odarte ze wszelkiego mistycyzmu. Mimo e Joe podchodzi do swoich dziaa powanie, tkwia w nich jaka radosna praktyczno, wzbudzajca w romantycznej duszy Jaya bunt. On zdecydowanie

wolaby miertelne zaklcia, ciemne szaty i obrzdy o pnocy. W co takiego mgby z atwoci wierzy. Dla niego, wychowanego na komiksach i kiepskiej, sensacyjnej literaturze, rytuay przywodzce na myl czarn magi miayby prawdziwy sens. Teraz, kiedy ju byo na wszystko za pno, Jay odkry, e praca na ziemi przynosi mu spokj ducha. Magia dnia powszedniego, jak to nazywa Joe. Alchemia dla laikw. Dopiero tutaj zrozumia, co starszy pan przez to rozumia. A mimo to Joe wci nie chcia si zjawi. Jay przygotowa grunt na jego powrt niczym dobrze wygrabion grzdk. Sadzi i pieli zgodnie z fazami ksiyca, tak jakby to robi sam Joe. Prbowa wykaza si wiar. W kocu zacz sobie wmawia, e tak naprawd Joego nigdy tu nie byo, e stanowi jedynie wytwr jego wasnej rozgorczkowanej wyobrani. Ale jak na zo, teraz, kiedy Joe znikn, chcia wierzy, e jednak byo inaczej. Joe naprawd si tutaj pojawia, upiera si jaki jego cichy, wewntrzny gos. Naprawd. A on, Jay, wszystko zniszczy swoim gniewem i niewiar. Gdyby tylko mg sprowadzi go z powrotem. Wwczas - jak obiecywa sobie Jay - zachowywaby si cakiem inaczej. Tak wiele midzy nimi pozostao niedokoczonych spraw. Jaya poeraa bezsilna wcieko na samego siebie. Dosta od losu drug szans i idiotycznie j zmarnowa. Teraz pracowa w ogrodzie kadego dnia a do zmierzchu. Gboko wierzy, e Joe powrci. e jako go do tego zmusi.

45
By moe z powodu tak cigego rozpamitywania przeszoci, Jay zacz spdza coraz wicej czasu nad rzek, w miejscu gdzie przecinka opadaa stromo ku wodzie. Tam, w pobliu ywopotu, znalaz ziemne gniazdo os i zacz je obserwowa z niesabnc fascynacj, przywoujc z pamici owo lato 1977 roku, kiedy zosta udlony, a Gilly miaa si tak, e a nioso po caym Nether Edge. Teraz kad si na brzuchu, przyglda osom kursujcym przez dziur w ziemi i wydawao mu si, e spod powierzchni wyranie dobiega odgos ich gorczkowych dziaa. Niebo od jakiego czasu byo biae, zasnute chmurami. Pozostae Specjay w swej ciszy i chmurnoci bardzo to niebo przypominay. Ostatnimi czasy ju nawet nie szeptay midzy sob. Rosa po raz drugi zobaczya Jaya, gdy lea nad brzegiem rzeki. Mia otwarte oczy, jednak sprawia wraenie, jakby na nic szczeglnego nie patrzy. W radiu, koyszcym si na gazi wystajcej ponad wod, piewa Elvis Presley. Obok Jaya staa otwarta butelka wina. Jej nalepka gosia: Malina, 1975 - chocia Rosa bya zbyt daleko, by to przeczyta. Wzrok dziewczynki przycign natomiast czerwony sznurek zamotany wok szyjki. Gdy tak staa i patrzya, Anglik wycign rk i napi si prosto z butelki. Skrzywi si, jakby nie odpowiada mu smak, a tymczasem przez rzek nagle j dolecia aromat tego, co pi - nagy gwatowny powiew zapachu dojrzaych, szkaratnych, dzikich malin zbieranych przez ni zazwyczaj po kryjomu. Przez chwil Rosa obserwowaa Jaya z namysem z drugiego brzegu rzeki. Wbrew temu, co mwia maman, wyglda cakiem nieszkodliwie. Do tego to przecie on zawizywa te mieszne, czerwone torebki na drzewach. Zastanawiaa si dlaczego. Najpierw zrywaa je z gazi w odruchu wojowniczego buntu, by jak najdokadniej wymaza znaki jego bytnoci z okolicy, ale w kocu polubia te dziwne saszetki, dyndajce niczym mae, czerwone owoce na drcych gaziach. Teraz ju nie miaa nic przeciwko temu, eby zjawia si w jej sekretnym miejscu. Rosa przesuna si nieco, by kucn wygodniej wrd wysokich traw. Zastanawiaa si, czy przypadkiem nie przej na drugi brzeg, ale po ostatnich deszczach gazy suce zazwyczaj do przeprawy byy zatopione, a troch baa si skaka na tak du odlego. Ciekawska brzowa kzka nieustannie trcaa nosem jej rkaw. Rosa odepchna zwierz lekkim pacniciem w nos. Potem, Clopette, potem. Zastanawiaa si, czy Anglik wie o gniedzie os. Lea najwyej metr od jego wlotu. Jay ponownie podnis butelk do ust. Zdy oprni j do poowy i ju czu zawrt gowy, jakby by niemal pijany. W pewnym sensie mia takie odczucie z powodu nieba -

drobne krople leciay zakosami na jego zwrcon w gr twarz niczym malekie patki sadzy. Samo niebo zdawao si rozciga w nieskoczono. Zapach pyncy z butelki nagle przybra na sile - jakby zacz kipie czy musowa. By to radosny aromat, jak oddech peni lata, wo przejrzaych owocw opadajcych z gazi, ogrzewanych od spodu przez soce odbijajce ostrym refleksem od kredowobiaych kamieni torowiska. Jednak te wspomnienia nie naleay do najprzyjemniejszych. By moe z powodu tego cikiego nieba utosami je nagle z ostatnim latem w Pog Hill, katastrofaln konfrontacj z Zethem, gniazdami os - Gilly obserwujc owe gniazda w zafascynowaniu i nim samym kucajcym w pobliu. Gilly zawsze uwielbiaa wyprawy przeciwko osom. Bez niej nigdy nie odwayby si podej w poblie jakiegokolwiek z tych gniazd. Owa myl go wzburzya. Przecie wino, ktre w tej chwili pi, powinno przynosi wspomnienia z 1975 roku, skonstatowa swarliwie. Bo wanie wtedy zostao zrobione. W owym pogodnym, sonecznym roku - penym obietnic i cudownych odkry. W roku pobrzmiewajcym Sailing Roda Stewarta, nieustannie pyncym z radia. Przecie tak wanie dziaay poprzednie butelki. Tymczasem teraz wehiku czasu pomyli si o dwa lata, odsuwajc jeszcze dalej wspomnienia o Joem. Zdjty gniewem, Jay wyla reszt wina na ziemi. Z dna butelki wydoby si szkaratny, stumiony chichot. Jay otworzy oczy, nieswj, nagle przekonany, e kto go obserwuje. W mdym wietle ddystego dnia osad z dna zdawa si niemal czarny - czarny i syropowaty, jak melasa. Do tego, z miejsca w ktrym lea, szyjka butelki robia wraenie pulsujcej niezwykym ruchem - jakby co gorczkowo usiowao z niej umkn. Jay usiad gwatownie i wyty wzrok. Do rodka butelki wleciao kilka os zwabionych sodycz. Dwie pezay niemrawo po szyjce. Inna tuka si od wewntrz o cianki, zwabiona tam tym, co pozostao na dnie. Jayem wstrzsn dreszcz. Osy miewaj zwyczaj chowania si w butelkach i puszkach z napojami. Dowiadczy tego na wasnej skrze. Udlenie wewntrz ust jest nie tylko bardzo bolesne, ale i niebezpieczne. Osa peza ciko po ciankach butelki. Miaa skrzyda cakiem oklejone syropem. Zdawao mu si, e wewntrz butelki brzczy frenetycznie, ale by moe by to zew samego wina, mccego powietrze gorcym, radosnym aromatem unoszcym si ku grze niczym sup czerwonego dymu - szczeglny znak lub ostrzeenie. Niespodziewanie blisko gniazda os wzbudzia w nim odraz. Teraz nabra ju pewnoci, e syszy krztanin owadw dochodzc spod cienkiej skorupy ziemi. Wyprostowa si, gotw, by std i, gdy nagle ogarna go szalecza lekkomylno i zamiast odej, Jay przysun si jeszcze bliej gniazda. Gdyby bya tu Gilly...

Nostalgia opada go, nim zdoa cokolwiek na to poradzi. Zapaa go rwnie silnie i niespodziewanie, jak spltany, kolczasty pd jeyny. By moe dziao si tak za spraw aromatu wydobywajcego si z butelki lub wina rozlanego po ziemi - tych woni zatrzymanych w czasie miesicy dawno minionego lata - odurzajcej, przymiewajcej wszelkie inne zapachy. Radio wiszce na gazi wydao suchy trzask, po czym rozlego si I Feel Love. Jayem ponownie wstrzsn dreszcz. To idiotyczne, wmawia sobie. Teraz ju nie musia nikomu niczego udowadnia. Od czasu gdy puci z dymem ostatnie gniazdo os, mino dwadziecia lat. Teraz byoby to idiotycznie lekkomylne, zabjcze - typowe jedynie dla dziecka bogo niewiadomego ewentualnych konsekwencji. Poza tym... Jaki gos - wina, jak mu si zdawao, cho by moe dochodzi on z wntrza pustej butelki - zabrzmia zachcajco, a jednoczenie lekko pogardliwie. Przypomina nieco gos Gilly, a nieco - Joego. By niecierpliwy, ale i rozbawiony pod pozorami irytacji. Gdyby bya tu Gilly, nigdy by nie stchrzy. Po drugiej stronie rzeki co si poruszyo w wysokiej trawie. Przez chwil Jayowi wydawao si, e j zobaczy - chmur rudoci, ktra mogaby by jej wosami i jaki pasiasty T - shirt czy pulower. - Rosa? adnej odpowiedzi. Wpatrywaa si w niego spomidzy wysokich traw zielonymi oczami byszczcymi z ciekawoci. Teraz, gdy wiedzia, w ktr stron skierowa wzrok, widzia j ju wyranie. Z niedalekiej odlegoci dobiego go te beczenie kozy. Zdawao mu si, e Rosa patrzy na niego zachcajco i do tego wyczekujco. Pod sob sysza bzyczenie os - dziwny, ywo pulsujcy dwik - jakby pod ziemi co gwatownie i burzliwie fermentowao. w dwik, w poczeniu ze wzrokiem Rosy, to byo dla niego za wiele. Poczu przypyw nagego uniesienia, radoci odejmujcej mu lat, sprawiajcej, e znw poczu si, jakby by niezwycionym, butnym czternastolatkiem. - Tylko popatrz - powiedzia do dziecka, po czym podszed do gniazda os. Rosa wpatrywaa si w niego intensywnie. Jay porusza si niezgrabnie, centymetr po centymetrze przesuwajc si w stron brzegu. Szed z nisko opuszczon gow, jakby w ten sposb mg oszuka osy i sprawi, e stanie si dla nich niewidoczny. Kilka owadw natychmiast siado mu na plecach. Rosa patrzya pilnie, jak Jay wyciga z kieszeni chusteczk. W drugim rku trzyma zapalniczk - t sam zapalniczk, ktr oferowa Rosie owego dnia nad brodem. Delikatnie otwar zapalniczk i namoczy chustk pynnym gazem. Dzierc teraz chusteczk przed sob, na wycignicie ramienia, podszed do samego

gniazda. Pod nawisem brzegu znajdowaa si duo wiksza dziura - by moe kiedy wykorzystywana przez szczury. Wok niej - botny plaster. Jay zawaha si przez moment, po czym upatrzy sobie odpowiednie miejsce i wetkn chustk do gniazda, pozostawiajc jedynie roek materiau dyndajcy niczym lont. Spojrza na niespuszczajc z niego wzroku Ros i umiechn si szeroko. Banzai. A wic jednak musia by pijany. Tylko w ten sposb mg sobie pniej wyjani to, co w niego nagle i niespodziewanie wstpio, chocia w owej chwili w ogle nie mia takiego poczucia. Wtedy wydawao mu si, e z nim wszystko w porzdku. Czu si wspaniale. Unosi si na fali. Zadziwiajce, jak byskawicznie sobie wszystko przypomnia. I wystarczyo, e tylko raz pstrykn zapalniczk. Pomie natychmiast zaj tkanin z niewiarygodn gwatownoci. W tej dziurze musiao by mnstwo tlenu. Cudownie. Przez moment Jay aowa, e nie ma przy sobie petard. Sekunda czy dwie upyny bez adnej reakcji ze strony os, po czym z p tuzina z nich wystrzelio z dziury niczym ponce iskry. Jaya zalaa fala euforii. Teraz by gotw do ucieczki. W ten sposb popeni pierwszy powany bd. Przecie Gilly zawsze go uczya, e powinien przede wszystkim znale sobie dobre schronienie i trzyma si blisko ziemi - najlepiej pod jakim korzeniem czy za citym pniakiem - w momencie gdy wcieke osy wylatyway z gniazda. Tym razem Jay zbytnio skoncentrowa si na Rosie i zapomnia o przestrogach. Owady ruszyy na niego przeraajc fal, gdy ucieka w krzaki. I to by drugi bd. W podobnej sytuacji nigdy nie naley biega. Ruch przyciga osy, i do tego je rozjusza. Std, jeeli nie znalazo si odpowiedniej kryjwki, najlepiej pooy si na ziemi i zakry twarz domi. A tymczasem on nagle spanikowa. Czu zapach palcego si gazu i jeszcze inny, ohydny swd - jakby palcego si dywanu. Poczu udlenie w rami i doni trzasn w os. W tym samym momencie zaczo go dli naraz kilka os - wciekle, niepohamowanie, przez T - shirt, w donie i w ramiona. Przelatyway mu koo uszu ze wistem niczym pociski, zaciemniajc powietrze. W tym momencie Jay straci ju resztki zimnej krwi. Przekl szpetnie i zacz wali rkami po caym ciele. Nastpna osa udlia go pod lewym okiem, wywoujc silny, przewleky bl caej twarzy i wtedy ju Jay na olep ruszy przed siebie, w d przecink, po czym wskoczy do rzeki. Gdyby poziom wody by niszy, pewnie skrciby kark. Jednak dziki deszczom ten skok uratowa go przed rozwcieczonymi owadami. Jay uderzy o powierzchni rzeki twarz, zanurzy si, wrzasn, zachysn mtn wod, wypyn, zanurzy ponownie, skierowa w stron przeciwlegego brzegu i minut pniej znalaz si, uniesiony prdem, kilka metrw dalej w dole rzeki, w koszulce lepkiej od potopionych os.

Ogie, ktry podoy pod gniazdo zdy ju wygasn. Jay plu rzeczn wod. Kaszla i przeklina, drc na caym ciele. Lato z czasw, gdy mia czternacie lat, nigdy nie wydawao si rwnie odlege jak w tej chwili. Z wyspy pooonej gdzie na kracach czasu dobiego go echo miechu Gilly. Po tej stronie rzeka bya o wiele pytsza. Jay dobrn do brzegu i dwigajc si na czworakach, opad w kp trawy. Ramiona i donie ju mu puchy od tuzina udle, natomiast oko mia spuchnite niczym bokser po walce. Czu si co najmniej tak jak tygodniowe zwoki. Powoli zacz zdawa sobie spraw z obecnoci Rosy przygldajcej mu si uwanie ze swojego dogodnego punktu obserwacyjnego pooonego powyej miejsca, w ktrym si znajdowa. Bardzo rozsdnie cofna si w gb, by unikn ataku rozjuszonych os, niemniej wci j widzia przycupnit na grnej erdzi, tu przy bramie, obok smoczej gowy. Wygldaa na zaciekawion, ale nieprzejt niedawnymi wydarzeniami. W pobliu jej maa kzka skubaa traw. - Nigdy wicej - wydysza Jay. - Mj Boe, nigdy wicej. Wanie rozwaa moliwo podniesienia si do pozycji pionowej, gdy usysza kroki od strony winnicy. Podnis wzrok i zdy ujrze Marise dApi dopadajc bez tchu do bramy i chwytajca Ros w objcia. Marise zdaa sobie spraw z jego obecnoci dopiero po paru minutach, najpierw bowiem wdaa si z Ros w gwatown wymian migow. Jay tymczasem usiowa wsta, polizn si, umiechn, machn niemiao doni, w nadziei, e dopeniajc tego wymogu prowincjonalnej etykiety, sprawi, i ona nie zauway jego stanu. Nagle poczu si bardzo nieswojo z powodu zapuchnitego oka, przemoczonego ubrania, powalanych botem dinsw. - Miaem wypadek - wyjani sabym gosem. Wzrok Marise powdrowa w stron gniazda os. Resztki zwglonej chusteczki Jaya wci sterczay z dziury i nawet przez rzek dociera do niej zapach pynnego gazu. Rzeczywicie, wypadek. - Ile razy zostae udlony? - Po raz pierwszy w yciu mia wraenie, e dosysza w jej tonie nut rozbawienia. Jay rzuci okiem na donie i ramiona. - Nie wiem. Ja... nigdy bym nie przypuszcza, e tak szybko zareaguj. - Zauway, e Marise patrzy na porzucon butelk wina i zapewne wysnuwa odpowiednie wnioski. - Jeste alergikiem?

- Chyba nie. - Jay ponownie usiowa si podnie, ale znowu polizn si i upad w traw. Byo mu niedobrze i czu zawroty gowy. Martwe osy przywieray mu do ubrania. Marise wygldaa na przestraszon, a jednoczenie blisk wybuchu miechu. - Chod ze mn - powiedziaa w kocu. - Mam w domu zestaw przeciw udleniom. Niekiedy istnieje groba spowolnionej reakcji. Powoli i ostronie Jay podcign si w kierunku ywopotu. Tu za nim dreptaa Rosa, w towarzystwie swojej kzki. W poowie drogi do domu Jay poczu ma, chodn rk dziecka wsuwajc si w jego do. Gdy spojrza w d zobaczy, e Rosa si umiecha. Dom okaza si o wiele wikszy, ni si zdawao z odlegoci szosy. Bya to odpowiednio przebudowana stodoa, z dachem o niskich szczytach i drzwiami na poddaszu, ktrymi swego czasu wrzucano bele siana na gr. Przy jednym z zabudowa gospodarskich sta stary traktor. Z boku domu usytuowany by niewielki, starannie utrzymany ogrdek, z tyu - may sad, w ktrym roso mniej wicej dwadziecia jaboni, a z jeszcze innego boku drewutnia z sgami drewna ju przygotowanymi na zim. Po wskich bruzdach winnicy spaceroway dwie czy trzy mae, brzowe kzki. Jay poda za Marise wsk ciek pomidzy winorol. Na skraju pola Marise wycigna do niego do, by mu pomc w zejciu na rwn drog, jego kroki bowiem wci byy niezdarne i niepewne. Jay podejrzewa jednak, e zrobia to nie tyle ze wzgldu na niego, co na roliny, ktre mgby przy okazji uszkodzi. - Wejd tutaj - rzucia krtko, wskazujc na kuchenne drzwi. - Usid, a ja przynios ten zestaw. Jej kuchnia bya schludna i jasna. Nad porcelanowym zlewem wisiaa pka, na ktrej stay kamionkowe garnki, na rodku sta dugi dbowy st - bardzo podobny do tego z jego farmy - a pod cian tkwi gigantyczny, czarny piec. Z niskich belek ponad kominem zwisay wizki zi: rozmarynu, szawi i mity. Rosa pobiega do spiarki i przyniosa lemoniad. Nalaa sobie pen szklank, po czym zasiada za stoem i przygldaa si Jayowi z otwart ciekawoci. - Tu as mai? - spytaa. Spojrza jej w oczy. - Mona tak powiedzie - odpar. Rosa umiechna si psotnie. - Czy ja te mog dosta troch? - Jay wskaza na szklank z lemoniad i Rosa przesuna j ku niemu po stole. A wic umiaa zarwno miga, jak i czyta z ruchu warg. Jay zastanawia si, czy wiedziaa o tym Mireille. Jako wydawao mu si to nieprawdopodobne. Gos Rosy by dziecinny, ale brzmia pewnie, nie mia w sobie nic z bekotliwoci tonu ludzi guchych. Lemoniada domowej roboty okazaa si bardzo dobra.

- Dzikuj. Marise, w tym momencie wchodzca do kuchni, posaa mu podejrzliwe spojrzenie. W rku trzymaa jednorazow strzykawk. - To adrenalina. Kiedy byam pielgniark. Po drobnej chwili wahania Jay wycign rami i zamkn oczy. - No ju. Poczu lekkie pieczenie w zagiciu okcia. Przez sekund zakrcio mu si w gowie, jednak ten stan niemal natychmiast min. Marise przygldaa mu si z wyranym rozbawieniem. - Jak na kogo, kto wypowiada wojn osom, jeste nad wyraz wraliwy. - To niezupenie tak - powiedzia Jay, masujc rami. - Kto, kto si podobnie zachowuje, musi si liczy z tym, e zostanie udlony. I tak miae szczcie. Pewnie miaa racj, jednak w owej chwili jemu zdawao si zupenie inaczej. W gowie wci mu pulsowao. Lewe oko mia potnie zapuchnite. Marise podesza do jednej z szafek i wyja pudeko z biaym proszkiem. Wsypaa nieco tego proszku do filianki, dodaa troch wody i wymieszaa, po czym wrczya mu filiank. - Soda oczyszczona. Powiniene ni posmarowa miejsca po udleniach. Nie zaoferowaa mu przy tym pomocy. Jay postanowi zastosowa si do jej rady, chocia jednoczenie czu si troch gupio. Nie tak wyobraa sobie ich spotkanie. Powiedzia o tym Marise. Wzruszya jedynie ramionami, po czym znw odwrcia si w stron szafki. Jay przyglda si, jak wsypywaa makaron do rondla, zalewaa wod, przyprawiaa i stawiaa ostronie na fajerce. - Musz zrobi Rosie lunch - wyjania. - Ale nie piesz si z tego powodu. Pomimo tych sw Jay mia nieodparte wraenie, e Marise chciaaby si go pozby ze swej kuchni najszybciej jak to moliwe. On tymczasem niezdarnie prbowa zasmarowa sod ukszenia na plecach. Brzowa kzka wetkna gow przez drzwi i zabeczaa. - Clopette, non! Pas dans la cuisine! - wykrzykna Rosa. Zerwaa si z miejsca i wypchna zwierz na zewntrz; w tym momencie Marise posaa jej ostre, strofujce spojrzenie i speszona dziewczynka natychmiast zasonia buzi rkami. Jay patrzy na ni oniemiay ze zdumienia. Czemu Marise nie chciaa, by jej crka odzywaa si w jego obecnoci? Tymczasem ona gestami pokazaa Rosie, by nakrya st. Rosa wyja trzy talerze

z szafki. Marise po trzsna przeczco gow. Z ociganiem, niechtnie, dziewczynka odstawia z powrotem jeden z talerzy. - Dziki za udzielenie pierwszej pomocy - wtrci Jay rozwanym tonem. Marise kiwna gow, nadzwyczaj pochonita siekaniem pomidorw do sosu. Po chwili dodaa do nich gar wieej bazylii, ktr zerwaa ze skrzynki stojcej na parapecie. - Masz pikn posiado. - Tak? - Wydawao mu si, e wychwyci w jej gosie gniew. - Nie ebym myla o jej kupieniu - dorzuci Jay po spiesznie. - Chciaem tylko powiedzie, e to wyjtkowa farma. Urokliwa. Marise odwrcia si i wbia w niego wzrok. - O co ci waciwie chodzi? - Jej twarz cign wyraz podejrzliwoci. - Co to za sprawa z tym kupowaniem? Czyby ju z kim o tym rozmawia? - Ale skd! - zaprzeczy gorliwie. - Po prostu usiowaem jako nawiza rozmow. Przysigam, e... - Nie przysigaj - oznajmia beznamitnie. Przelotny moment cieplejszego do niego stosunku nagle ulecia. - Nic nie mw. Wiem, e prowadzie rozmowy z Clairmontem. Widuj jego van zaparkowany pod twoim domem. Jestem pewna, e przedstawi ci wiele interesujcych koncepcji. - Koncepcji? Zamiaa si ironicznie. - O, ja wszystko wiem, monsieur Mackintosh. Wszysz wok i do tego zadajesz mnstwo pyta. Najpierw kupujesz stary Chateau Foudouin, a zaraz potem wykazujesz wielkie zainteresowanie gruntami nad rzek. Co takiego planujesz tu pobudowa? Domki letniskowe? Kompleks sportowy, jak w Le Pinot? Czy moe co jeszcze bardziej egzotycznego? Jay zdecydowanie pokrci gow. - Nic nie rozumiesz. Jestem pisarzem. Przyjechaem tu, by napisa ksik. I absolutnie nic poza tym. Rzucia mu cyniczne spojrzenie. Jej oczy przeszyway go niczym lasery. - Nie chc, by Lansquenet stao si drugim Le Pinot - oznajmi Jay z naciskiem. - I powiedziaem o tym Clairmontowi ju na samym pocztku. Widujesz jego van pod moim domem, dlatego e wci zwozi na moj farm brocante; ubzdura sobie, e jestem zainteresowany skupowaniem rupieci.

Teraz Marise zacza dodawa do sosu posiekane szalotki, pozornie wci nieprzekonana jego wyjanieniami. Jednak Jay odnis wraenie, e napicie jej plecw nieco zelao. - Jeeli zadaj tak wiele pyta - zdecydowa si cign dalej - to dlatego, e jestem pisarzem; interesuj mnie ludzie i ich historie. Przez wiele lat cierpiaem na twrczy blok, ale od czasu, gdy przyjechaem do Lansquenet... - Teraz ju nie do koca zdawa sobie spraw z tego, co mwi. Pochaniao go gwnie obserwowanie wygicia jej plecw lekko rysujcego si pod msk koszul. - Jest tu cakiem inne powietrze. Pisz jak szalony. Zrezygnowaem ze wszystkiego, eby si tu znale... Wwczas si odwrcia - z czerwon cebulk w jednej, a noem w drugiej rce. Jay nie ustawa: - Przysigam, e nie przyjechaem tu, by cokolwiek budowa czy przeksztaca. Na Boga jedynego, siedz w twojej kuchni przemoczony do suchej nitki i oblepiony papk z sody. Czy przypominam choby najmarniejszego przedsibiorc? Przez chwil rozwaaa jego pytanie. - No, moe nie - stwierdzia w kocu. - Kupiem t posiado pod wpywem impulsu. Nie miaem pojcia, e ty... Nie przyszo mi do gowy, e ty... Ja nigdy nie kieruj si impulsami - dorzuci sabym gosem. - Do ciko mi w to uwierzy - powiedziaa Marise i umiechna si. - Jeeli kto celowo wkada rk do gniazda os... By to nieznaczny umiech - w skali od jednego do dziesiciu moe najwyej dwa ale jednak umiech. Potem zaczli ju swobodnie rozmawia. Jay opowiedzia jej o Londynie, o Kerry i Ziemniaczanym Joe. Mwi o swoim rosarium i warzywniku za domem. Oczywicie ani sowem nie wspomnia o tajemniczej obecnoci Joego i jego pniejszym znikniciu, ani o szeciu butelkach domowego wina, czy te o tym, jak jej osoba przenikaa strony jego nowej powieci. Po prostu nie chcia, by pomylaa, e jest kompletnie szalony. Kiedy przygotowaa ju lunch - makaron z sosem i fasol - zaprosia go, by zjad razem z nimi. Potem pili kaw i armaniak. Podczas gdy Rosa baraszkowaa na dworze z Clopette, Marise daa mu stary kombinezon Tonyego, eby mg zdj mokre ubranie. Jay zdziwi si, e nie mwi o Tonym mj m, a zawsze ojciec Rosy, uzna jednak, e ich znajomo jest jeszcze zbyt wiea i krucha, by wystawia j na szwank zadawaniem osobistych pyta. Kiedy - a raczej jeeli - zechce opowiedzie mu o Tonym, zrobi to z wasnej woli.

Na razie niewiele mg o niej powiedzie. Bya zajadle niezalena, nadzwyczaj czua w stosunku do crki. Dumna ze swojej pracy, domu, ziemi. Umiechaa si pozornie bardzo powanie, ale gdzie tam tlio si ziarnko sodyczy. Suchaa w ciszy i skupieniu, wykazywaa du oszczdno i celowo ruchw, co wskazywao na byskotliwy umys, od czasu do czasu spod chodnej praktycznoci wyzierao szczeglne poczucie humoru. Gdy przypomina sobie swoje pierwsze wraenie wywoane jej osob, wasne uprzedzenia, nieomal wiar w to, co mwili o niej ludzie pokroju Caro Clairmont czy Mireille Faizande - zalaa go potna fala wstydu. Heroina jego powieci - nieprzewidywalna, niebezpieczna, niewykluczone e szalona - nie miaa nic wsplnego z ow spokojn, agodn kobiet. Wyobrania zdecydowanie go poniosa. Popija kaw, skonfundowany, i w tym momencie zdecydowa, e ju nie bdzie wtyka nosa w jej sprawy. Jej ycie i jego ksika zdecydowanie si rozmijay. I dopiero pniej, duo pniej, dopado go poczucie, e tego popoudnia wydarzyo si co niepokojco dziwnego. Marise - och, ta kobieta bya urocza i do tego bardzo inteligentna - sprawia, e cay czas rozprawia o sobie, natomiast sama zdoaa unikn wszelkich pyta na swj temat. W ten sposb przed wieczorem wiedziaa o nim ju wszystko. Ale nie na tym zasadza si niepokj Jaya - mia on raczej co wsplnego z Ros. Zacz wic intensywnie o niej rozmyla. Mireille bya wicie przekonana, e jej wnuczka jest le traktowana przez matk, ale Jay nie zauway niczego podobnego. Wrcz przeciwnie - mio pomidzy matk i crk nie moga dla nikogo ulega adnej wtpliwoci. Jay przypomnia sobie w moment, gdy ujrza je razem po drugiej stronie ywopotu. Ich niezwykle intymny zwizek bez sw. Wanie! Bez sw! To cay czas nie dawao mu spokoju. Rosa umiaa mwi - spontanicznie i bez adnych problemw. Dowodem na to by sposb, w jaki potraktowaa koz, gdy ta usiowaa wej do kuchni. Bya to natychmiastowa, pena emocji reakcja. Clopette, non! Pas dans la cuisine! Wypowiedziane tak, jakby to byo naturalne, e przemawia do si do zwierzcia w podobny sposb. I do tego owo spojrzenie Marise wyranie ostrzegajce crk, by bezwzgldnie zachowaa milczenie. Ale dlaczego? Czym to grozio? Wci i wci wracao do niego to pytanie. Czyby Rosa powiedziaa co, czego wedle Marise Jay nie powinien by sysze? Nagle stana mu przed oczami caa ta sytuacja. By niemal pewien, e dziewczynka siedziaa zwrcona plecami do drzwi kuchni, gdy pojawia si w nich jej ulubiona koza. Skd w takim razie wiedziaa, e jest tam to zwierz?

46
Nether Edge, lato 1977 Po tym jak zostawi Gilly, siedzia jaki czas przy mocie, przepeniony gniewem i poczuciem winy, jednak pewien, e ona przyjdzie go szuka. Kiedy przez duszy czas si nie pojawiaa, pooy si w mokrej trawie, wdychajc gorzkawy aromat ziemi i zielska, i spoglda w niebo tak dugo, a padajca mawka zacza przyprawia go o zawrt gowy. Wwczas poczu te chd, wsta wic i ruszy w stron Pog Hill Lane wzdu na wp zdemontowanego torowiska, zatrzymujc si od czasu do czasu, by przyjrze si czemu lecemu z boku - bardziej zreszt z nawyku ni rzeczywistego zainteresowania. By tak pogrony we wasnych rozmylaniach, e zupenie nie zauway ani nie usysza czterech postaci, ktre wynurzyy si cicho spord drzew i rozwiny w tyralier za jego plecami, by nie zdoa im si wymkn. Kiedy je dostrzeg - byo ju za pno. Zobaczy Glend i jej dwie nieodczne przyjaciki: chud blondynk - wydawao mu si, e miaa na imi Karen - oraz modsz od nich Paul (a moe Petty) - najwyej jedenasto - czy dwunastoletni, z kolczykami w uszach i zoliwym, ponurym zaciciem ust. Teraz przecinay drog w taki sposb, by odci mu wszelk moliwo ucieczki - Glenda zachodzia go z jednej strony, Karen i Paula - z drugiej. Ich twarze byszczay od deszczu i wojowniczego zapau. Oczy Glendy - gdy skrzyoway si ponad ciek z jego wzrokiem - byszczay dziwnym wiatem. Przez moment zdawaa si niemal adna. Prawdziwy problem polega jednak na tym, e by z nimi Zeth. Przez sekund czy dwie Jay by jak sparaliowany. Dziewczyny w ogle go nie przeraay. Ucieka im, wykpiwa je i przechytrza wiele razy przedtem - a poza tym byy zaledwie trzy. Stanowiy znany element krajobrazu, w pewnym sensie przynaleay do Edge niczym kopalnia odkrywkowa czy osypisko w pobliu luzy; ryzyko natknicia si na nie rwnao si mniej wicej ryzyku natknicia si na gniazdo os - byy czym, co naleao traktowa z ostronoci, ale cakiem bez strachu. Natomiast zupenie inaczej przedstawiaa si sprawa w przypadku Zetha. Tego dnia mia na sobie T - shirt Status Quo z podwinitymi rkawami. Za jednym z nich tkwia paczka winstonw. Wosy, teraz dugie, powieway mu wok wskiej twarzy o wyrazie przebiegej asicy. Skry nie znaczy mu ju trdzik, pozostay mu po nim jednak

gbokie lady - niczym rytualne blizny, tunele dla krokodylich ez. Patrzc na Jaya, Zeth szczerzy zby w umiechu. - e by niemiy dla mojej siostry? Jeszcze zanim Zeth skoczy, Jay ju ucieka. W zaistniaej sytuacji, nie mg si znale w gorszym punkcie Nether Edge. Wysoko, ponad kanaem, znalazby mnstwo pewnych kryjwek, jednak na prostym, cakiem odkrytym obszarze torowiska rozcigajcym si teraz przed nim na ksztat pustyni, trudno byo znale jakie dobre miejsce do ukrycia. Krzewy po obu stronach stanowiy zbyt gsty gszcz, by si w nie wcisn, a jednoczenie nie byy do wysokie, aby stanowi skuteczn zason - za to sprawiay, e ta cz Edge pozostawaa niewidoczna dla mieszkacw wszystkich okolicznych domw. Teniswki Jaya zabuksoway niebezpiecznie na wirze. Glenda z przyjacikami znajdoway si tu przed nim, Zeth - o wos za jego plecami. Jay wybra wariant, ktry wyda mu si najlepszy: zwodem wymkn si dwm dziewczynom i ruszy wprost na Glend. Usiowaa go pochwyci - jej tuste ramiona wycigny si, jakby chciaa zapa w locie wielk pik - on jednak pchn j z caej siy, napierajc na ni barkiem, niczym futbolista, po czym przetoczy si swobodnie w d. Za plecami usysza wycie Glendy i gos Zetha, przeraajco bliski: - Ty pokurczliwy skurwielu! Jay si nie obejrza. Niedaleko by ju most, a obok niego cieka i przecinka pooona zaledwie wier mili od Pog Hill, prowadzca prosto na ulic. W pobliu mostu znajdoway si te inne cieki, wiodce do drugiej przecinki i nieuytkw lecych poniej drogi. Gdyby tylko udao mu si tam dobiec... Do mostu mia ju cakiem blisko. A do tego by przecie modszy od Zetha. I lejszy. Na pewno mg biec szybciej. Jeeli tylko uda mu si dotrze do mostu, znajdzie dla siebie odpowiedni kryjwk. Uciekajc, rzuci okiem przez rami. Odlego midzy nim, a jego wrogami wyranie si zwikszya - wynosia teraz jakie trzydzieci, czterdzieci metrw. Glenda ju pewnie trzymaa si na nogach i biega za nim, ale pomimo jej rozmiarw, Jay nie czu przed ni strachu. Ju ledwo apaa oddech, a jej nad miar wielkie piersi podskakiway miesznie pod obcis koszulk. Zeth truchta powoli tu obok niej, ale gdy Jay si odwrci, wyskoczy w przd przeraajcym, szybkim sprintem, pracujc silnie ramionami. Wok kostek furczay mu tylko ziarnka wiru. Jay czu ju lekki zawrt gowy, a do tego mia wraenie, e w gardle zagniedzi mu si rozpalony do czerwonoci kamie. Tu za pobliskim zakrtem widzia most i rzd topoli wyznaczajcy odludne miejsca. Dzielio go od nich nie wicej jak piset metrw.

Talizman Joego tkwi wci w jego kieszeni. Gdy bieg, czu, jak ociera mu si o udo, i od razu ulyo mu na myl, e ma go przy sobie. Nie byoby w tym nic dziwnego, gdyby go nie zabra. Tego lata by tak zajty sob, tak bardzo pogrony we wasnych problemach, e o magii nie myla wcale. Teraz za mia nadziej, e talizman zadziaa. Dopad mostu. Przestrze pomidzy nim, a przeladowcami jeszcze si zwikszya. Zacz si rozglda za dogodn kryjwk. Ucieczka ciek prowadzc ku ulicy wydaa mu si nagle zbyt ryzykownym posuniciem. Jay by ju u kresu si, a od uczszczanej, bezpiecznej drogi dzielio go pidziesit metrw krtej, wirowej cieki. Zacisn palce na amulecie Joego i skrci dokadnie w przeciwn stron - tam, gdzie nie spodziewaliby si go szuka cigajcy - pod most i ciek w stron Pog Hill. Tu za ukiem mostu znajdowaa si kpa rozsiewajcej nasiona wierzbwki i Jay wskoczy w ni, czujc cikie pulsowanie w gowie i wywoane radosnym uniesieniem ciskanie w sercu. By bezpieczny. Siedzc w kryjwce, sysza ich gosy. Zetha - cakiem bliski, i Glendy - raczej odlegy, stumiony dzielc ich odlegoci, dochodzcy gdzie z otwartej przestrzeni pomidzy mostem a przecink. - Gdziee, do diaba, si podzia? Jay sysza, e Zeth jest po drugiej stronie uku, wyobrazi sobie, jak si wanie rozglda po ciece, ocenia w duchu odlegoci. Na t myl skurczy si, jak mg najbardziej, pod upstrzonymi biel gaziami wierzbwki. Teraz dobieg go gos Glendy, wiszczcy z powodu zadyszki. - Zgubie go, ty gnoju! - Eee. Jest tu gdzie. Nie mg zbiec daleko. Mijay minuty. Podczas gdy przeladowcy lustrowali teren, Jay kurczowo ciska talizman. Talizman od Joego. Zadziaa ju tak wiele razy przedtem. Dawniej Jay nie cakiem ufa w jego moc, ale teraz ju nie mia wtpliwoci. Uwierzy w magi. Prawdziwie uwierzy. Po chwili dobieg go taki odgos, jakby kto stpa po mieciach lecych w duych ilociach pod mostem. Potem kroki zachrzciy na wirze. Ale on przecie by bezpieczny. Niewidzialny dla wrogich oczu. Co do tego nie mia adnych wtpliwoci. - Jest tutej! Bya to dziesicioletnia Paula czy te Patty, stojca po pas w pienistym zielsku. - Szybko Zeth. ap go! ap!

Jay zacz si cofa w stron mostu. Za kadym ruchem w powietrze wzbija si tuman biaych nasion. Talizman zwisa luno spod jego palcw. Glenda i Karen zaszy mu drog i teraz wyranie widzia ich byszczce od potu twarze. Tu za ukiem mostu by jedynie gboki rw zaronity rozkrzewionymi, pno letnimi pokrzywami. Tam nie mg wic ucieka. W tym samym momencie, gdy to spostrzeg, spod mostu wyskoczy Zeth, zapa go za rami, po czym przycign ku sobie za ramiona w przeraajco poufaym, nieznoszcym sprzeciwu gecie powitania. - Jue mj. A wic magia w kocu zatracia sw moc. Jay niechtnie wraca wspomnieniami do tego, co si wydarzyo pniej. Obrazy tamtych chwil spowijaa cisza, podobnie jak wikszo snw. Najpierw cignli z niego T shirt i wepchnli - kopic i wrzeszczc - do rowu z pokrzywami. Jay usiowa stamtd wypezn, ale Zeth cigle spycha go z powrotem - licie pokrzyw zostawiay na jego ciele znaki, ktre miay swdzie i piec przez kilka nastpnych dni. Jay podnis rce, by osoni twarz, a gdzie w tyle gowy koataa mu myl: Czemu co podobnego nigdy nie przytrafia si Clintowi?, kiedy kto pocign go nagle w gr za wosy, a gos Zetha oznajmi: - Teraz na mnie kolej, skurwielu. W powieci walczyby jak lew. W rzeczywistoci nie walczy wcale. W powieci wykazaby chocia odrobin buntu, desperackiej zuchowatoci. Wszyscy bohaterowie jego opowiada zachowaliby si w taki sposb. Jay jednak nie nalea do bohaterw. Zacz si drze, jeszcze zanim spad na niego pierwszy cios. Zreszt prawdopodobnie wanie dziki temu unikn solidnego manta. Mogo by o wiele gorzej, pomyla, gdy w jaki czas potem szacowa szkody. Rozkwaszony nos, kilka siniakw, dinsy zdarte na obu kolanach z powodu paskudnego upadku na kamienie torowiska. Jedyn powanie uszkodzon rzecz okaza si jego zegarek. Dopiero duo pniej uwiadomi sobie, e zniszczeniu ulego wiele wicej - co waniejszego, majcego istotniejszy wpyw na ycie ni zegarek czy nawet zamana ko. W gr wchodzia wiara - a przynajmniej takie mia poczucie. W owej chwili pko co w jego wntrzu, co, czego nie mona byo ju naprawi. Jak powiedziaby Joe - umara metafizyka. Matce oznajmi, e spad z roweru. Byo to cakiem wiarygodne kamstwo - w kadym razie wystarczajco wiarygodne, by wyjani kwesti zapuchnitego nosa i podartych dinsw. Na szczcie nie przeja si tak bardzo, jak Jay si obawia; przyszed akurat wtedy,

gdy wszyscy ogldali w telewizji powtrk filmu Blue Hawaii w ramach pomiertnych wspomnie o Elvisie. Nie spieszc si, odstawi rower. Potem zrobi sobie kanapk, wycign z lodwki puszk coli, poszed do swojego pokoju i zaj si suchaniem radia. Wszystko nagle wydao mu si zwodniczo normalne - jakby Gilly, Zeth czy Pog Hill ju naleay do odlegej przeszoci. Z radia pyno Straighten Out Stranglersw. Jay wraz z matk wyjecha z Monckton jeszcze w ten sam weekend. Z nikim si nie poegna.

47
Lansquenet, maj 1999 Jay by pochonity prac w ogrodzie, gdy zjawia si Popotte z poczt. Bya ma, okrg kobiet o pogodnej twarzy, w szkaratnym swetrze. Zawsze zostawiaa swj starowiecki rower przy gwnej drodze i donosia poczt ciek na piechot. - Eh, monsieur Jay - westchna ciko, wrczajc mu pakiet kopert. - Nie mgby mieszka nieco bliej szosy?! Jeeli jest dla ciebie jaka przesyka moje tournee zawsze przeciga si o p godziny. Za kadym razem, gdy si tu zjawiam, ubywa mi co najmniej dziesi kilo. Tak duej by nie moe! Musisz wystawi sobie skrzynk na listy przy drodze! Jay rozpromieni si w umiechu. - Wejd do rodka i skosztuj jednego ze wieych chaussons aux pommes wyrobu Poitou. Nastawiem ju kaw. Wanie zamierzaem zrobi sobie przerw. Popotte przybraa na tyle surowy wyraz twarzy, na ile pozwalaa jej pogodna fizjonomia. - Eh, Rosbif, czy ty przypadkiem nie prbujesz mnie przekupi? - Nie, madame - ponownie umiechn si szeroko. - Za to prbuj sprowadzi ci na z drog. Rozemiaa si. - No, moe tylko jeden pasztecik. Rzeczywicie potrzeba mi kalorii. Gdy zaja si jedzeniem, Jay zabra si za poczt. Rachunek za elektryczno; kwestionariusz statystyczny z merostwa w Agen; maa, paska paczuszka, zawinita w brzowy papier, zaadresowana drobnym, starannym, niemal dobrze znanym charakterem pisma. Opatrzona znaczkiem ze stemplem Kirby Monckton. Jay poczu, jak mu dr rce. - Mam nadziej, e to nie same rachunki - wtrcia Po potte, czstujc si kolejnym pasztecikiem. - Przykro by mi byo, gdybym si tak wysilaa tylko po to, by przynie ci niechcian makulatur. Jay z trudnoci rozpakowa pakiecik. Dwukrotnie musia odoy pakiecik, by ustao trzsienie rk. Papier pakowy by gruby, wzmocniony jeszcze kawakiem tektury. Wewntrz nie znalaz adnej notatki, a

jedynie kawaek tego papieru starannie owinity wok niewielkiej iloci czarnych nasion. Na papierze widniao tylko jedno sowo wypisane starannie owkiem: Specjay. - Dobrze si czujesz? - zaniepokoia si Popotte. Musia wyglda dziwacznie z kawakiem papieru w jednej, nasionami w drugiej rce, ustami szeroko rozwartymi ze zdumienia. - To nasiona z Anglii... oczekiwaem tej przesyki - wy krztusi Jay. - Ale zupenie... zupenie o tym zapomniaem. Krcio mu si w gowie od moliwych wyjanie. Poczu si nagle odrtwiay, przytoczony potg owej niewielkiej paczuszki nasion. Pocign potny yk kawy, a potem rozsypa nasiona po tym papierze i zacz si im uwanie przyglda. - Nie wygldaj jako szczeglnie - zauwaya Popotte. - Nie, rzeczywicie nie wygldaj - zgodzi si Jay. Byo ich najwyej sto, wic nawet nie pokryway caej jego doni. - Na Boga jedynego, tylko przypadkiem nie kichnij - doszed go zza plecw gos Joego i Jay niemal zrzuci nasiona na podog. Starszy pan sta oparty o kuchenn szafk, w tak nonszalanckiej pozie, jakby nigdy nie znikn. Mia na sobie cakiem zwariowane szorty z madrasu, T - shirt z logo Born to Run Brucea Springsteena oraz swoje grnicze buty i kaszkiet. Gdy tak sta, wydawa si nadzwyczaj realny, ale wzrok Popotte ani przez moment nie zarejestrowa jego obecnoci, mimo e zdawaa si patrze wprost na niego. Joe umiechn si szeroko i konspiracyjnym gestem przytkn palec do ust. - Spokojnie, chopcze. Nie ponaglaj jej - oznajmi agodnie. - Ja tymczasem rzuc okiem na ogrd. Jay nie odrywa od niego wzroku, gdy spacerowym krokiem wymaszerowa z kuchni w stron warzywnika, z trudem zwalczajc w sobie przymus, by pobiec za nim. Popotte odstawia kubek z kaw i spojrzaa na niego zaciekawionym wzrokiem. - Monsieur Jay, czy przypadkiem nie smaye dzisiaj demu? Pokrci przeczco gow. Poza jej ramieniem, przez kuchenne okno, widzia Joego pochylajcego si nad prowizorycznie skleconym inspektem. - Hmm. - Popotte wci wygldaa na nieprzekonan i mocno wcigaa nosem powietrze. - Wydawao mi si, e snuje si tu szczeglny zapach. Czarnej porzeczki. Palonego karmelu. A wic ona te wyczua jego obecno. Na Pog Hill Lane zawsze krloway podobne zapachy - drody, owocw, skarmelizowanego cukru - czy w danej chwili Joe robi wino, czy te nie. Owa wo przenikaa chodniki w jego domu, zasony, drewniane meble. Zawsze

cigna si za Joem, przesikaa jego ubrania, a nawet przedzieraa si przez odr dymu papierosw. - Chyba powinienem zabra si z powrotem do roboty - oznajmi Jay, starajc si, by jego gos brzmia beznamitnie. - Te nasiona powinny jak najszybciej znale si w gruncie. - Naprawd? - Tym razem Popotte wbia w nasiona szczeglne spojrzenie. - A wic to co specjalnego? - No wanie - odpar. - Co nadzwyczaj specjalnego.

48
Pog Hill, jesie, 1977 Wrzesie nie przynis nic lepszego. Na listach przebojw znw krlowa Elvis - tym razem z utworem Way Down. Jay apatycznie przygotowywa si do nadchodzcej maej matury. Pozornie ycie wrcio do normy. Niemniej nie opuszczao go poczucie zbliajcej si katastrofy, pogbiane jeszcze, o dziwo, przez monotonno codziennej egzystencji. Do tej pory nie mia adnych wiadomoci ani od Joego, ani od Gilly, co go rozczarowywao, mimo e nie dziwio, gdy bra pod uwag fakt, e opuci Kirby Monckton, nie egnajc si z adnym z nich. Do tego wszystkiego paparazzi z magazynu Sun sfotografowali jego matk uwieszon na ramieniu dwudziestoczteroletniego instruktora aerobiku przed wejciem do ktrego z klubw w Soho, w wypadku samochodowym zakoczy ycie Marc Bolan, za zaledwie kilka tygodni pniej Ronnie Van Zant i Steve Gaines z zespou Lynyrd Skynyrd zginli w katastrofie samolotowej. Nagle Jay nabra przekonania, e wszystko i wszyscy wok niego zaczynaj umiera, rzeczywisto zapada w nico, a na dodatek nikt inny tego nie dostrzega. Jego rwienicy zajmowali si poktnym paleniem papierosw i wymykali si do kina w godzinach bezwzgldnego zakazu opuszczania internatu. Jay patrzy na nich z wyran pogard. Sam wanie rzuci palenie. Teraz wydawao mu si to bezsensowne i do tego dziecinne. Przepa pomidzy nim a kolegami z klasy zdawaa si wci powiksza. Niekiedy mia wraenie, e jest od nich co najmniej dziesi lat starszy. Nadeszo wito 5 listopada. Wszyscy jego koledzy zgromadzili si wok wielkiego ogniska i zajli si pieczeniem ziemniakw. Jay pozosta w sypialni i przyglda si temu wszystkiemu z daleka. W powietrzu unosi si gorzkawy, nostalgiczny aromat. Od ognia odryway si ponce iskry i poprzez zason dymu ulatyway ku ciemnemu, pogodnemu niebu. Jay czu zapach smaonego tuszczu i swd odpalanych petard. Po raz pierwszy od koca sierpnia zda sobie spraw ze swojej tsknoty za Joem. W grudniu nie wytrzyma i uciek. Wzi ciep kurtk, piwr, tranzystorowe radio i troch pienidzy. Wszystko to zapakowa do niewielkiej podrnej torby. Na zwolnieniu podrobi podpis matki, po czym opuci szko tu po niadaniu, by w cigu jednego dnia przeby jak najwikszy kawa drogi. Zapa okazj z centrum miasta na wylotow szos szybkiego ruchu, a potem kolejn z autostrady Ml do Sheffield. Wiedzia dokadnie, dokd zmierza.

Dotarcie do Kirby Monckton zajo mu cae dwa dni. Po opuszczeniu autostrady gwnie posuwa si na piechot, skracajc sobie drog przez pola i pagrkowate wrzosowiska. Uoy si do snu w wiacie autobusowej, ale po jakim czasie dojrza zbliajcy si policyjny samochd patrolowy i od tego czasu nie odway si ju na aden duszy postj - ba si, e zostanie zgarnity. Byo zimno, ale na szczcie nie pada nieg, mimo e niebo wygldao ponuro. Jay wcign na siebie wszystkie ubrania, ktre zabra ze sob, a i tak nie mg si rozgrza. Na stopach mia odciski, jego buty pokrywaa skorupa bota, on jednak myla jedynie o Pog Hill Lane i o tym, e Joe na pewno na niego czeka w swoim domu przepenionym aromatem gorcego demu i suszonych jabek, z ciep kuchni oraz grajcym radiem ustawionym na parapecie wrd pomidorowych krzaczkw. Gdy przyby na miejsce, zblia si wieczr. Ledwo wczoga si ostatnie par metrw na gr Pog Hill, przerzuci torb przez murek ogrodzenia Joego, po czym sam przez niego przeskoczy. Podwrze wygldao na kompletnie zapuszczone. Wraenie rwnie zaniedbanej robia dziaka - pusta i niezagospodarowana. Joe doskonale spisa si ze swoim kamuflaem. Nawet z bliska odnosio si wraenie, e w tym domu nikt nie mieszka ju od kilku miesicy. Pomidzy kamiennymi pytami gwnej cieki wyrosy chwasty zwarzone teraz zimnem, posrebrzone przymrozkiem. Okna wci byy zabite deskami, a drzwi zamknite na gucho. - Joe! - Jay zacz wali do drzwi. - Joe?! Otwrz, prosz. adnego odzewu. Dom wydawa si cakiem pozbawiony ycia, upiony pod zimowym woalem. Pod gorczkowym naciskiem doni Jaya, klamka grzechotaa bez wyrazu. Z wntrza domu dobiega go jedynie dwik wasnego gosu - guche echo rozbrzmiewajce w wydronej jaskini. - Joe! - To opuszczony dom, chopcze. Znad murku wyzieraa twarz starej kobiety. Jej ciemne oczy pony ciekawoci pod tym obrzeem chustki. Jay mglicie j kojarzy; czsto odwiedzaa Joego w ich pierwsze wsplne lato i niekiedy przynosia placek z truskawkami w zamian za warzywa z dziaki. - Pani Simmonds? - O juci. Zapewne szukasz Joego Coxa, h? Jay skin gow. - On odszed. Mylaam nawet, e ju jego dni dobiegy koca, ale nasza Janice rzeka, e po prostu zabra si i poszed std. Zabra si i poszed - powtrzya. - Tu ju go nie znajdziesz.

Jay wybauszy na ni oczy. To byo niemoliwe. Joe na pewno nie odszed. Przecie mu obieca... - Miarkuj wyburzy Pog Hill Lane - pani Simmonds wyranie miaa ochot na pogawdk. - Wybuduj tu jakieci luksusowe apartamenta. Nie powiem, chtnie zayj wygd, po tym wszystkim, co przeszam. Jay cakowicie j zignorowa. - Wiem, e tu jeste, Joe! Wychod! Wychod lub otwieraj, do jasnej cholery! - Taki jzyk jest tu cakiem nie na miejscu - zauwaya pani Simmonds. - Joe! Joe! Otwieraj! Joe!!! - Miarkuj si, chopcze, albo zadzwoni po policj. Jay rozpostar ramiona w pokojowym gecie. - OK. OK. Przepraszam. Ju sobie std id. Prosz mi wybaczy. Poczeka, a posza. Potem znw podpez pod dom i zacz go okra, pewien, e Joe tu gdzie jest, by moe gniewa si na niego i z tego powodu nie moe si ju doczeka, by Jay std znikn. Przecie ju raz da si nabra. Dlatego teraz dokadnie przeszuka zaronit zielskiem dziak, pewien, e natknie si na Joego dogldajcego swoich drzew lub rolin w cieplarni urzdzonej w budce drnika. Tymczasem nie odnalaz adnych ladw niedawnej bytnoci starszego pana. Dopiero gdy zda sobie spraw z tego, czego mu wok brakuje, zacza dociera do niego brutalna rzeczywisto. Nie ujrza ani jednego runicznego znaku, ani kawaka czerwonej wstki czy magicznego piktogramu na pniu bd kamieniu. Flanelowe saszetki znikny z obrzey cieplarni, ze cian domu, z gazi drzew. Staranne aranacje z kamykw na ciekach zmieniy si w bezadn mas piasku i wiru. Ze cian szopy na narzdzia i oranerii znikny wykresy faz ksiycowych, z drzew - zazwyczaj przylepione przezroczyst tam - magiczne symbole. Wszystko, co Joe stosowa jako ochron swego terytorium, przestao istnie. Cz inspektw bya zupenie pozbawiona szyb, co skazywao rosnce wewntrz roliny na dostosowanie si do niekorzystnych warunkw lub mier. Natomiast po sadzie walaa si nieprawdopodobna ilo spadw - teraz szarobrzowych, niemal wtopionych w cit chodem gleb. Byy ich tam dosownie setki gruszek, jabek, wini i liwek. I wanie wtedy Jay poj wreszcie ca prawd. Dopiero wtedy, gdy ujrza te spady. Joe naprawd odszed. Jay zdoa podway kuchenne drzwi i wszed do opuszczonego domu. Unosi si tam paskudny odr - jakby owocw gnijcych w zawilgej piwnicy. W kuchni krzaczki pomidorw wypuciy w ciemnoci monstrualne, bardzo jasne pdy, wycigajce swe

delikatne palce w stron wskiej smuki wiata dochodzcej od zabitego deskami okna. Cz z nich, z kompletnie wysuszon ziemi umieraa rozcignita na zlewie. Najwyraniej Joe zostawi wszystko w nienaruszonym stanie: czajnik na wygasej fajerce, na pce pudeko z herbatnikami (kilka z nich wci byo w rodku, czerstwych, ale jeszcze jadalnych), na haczyku za drzwiami - kapot. Elektryczno nie dziaaa, jednak z kuchni do piwnicy wpadao dostatecznie duo wiata, by zobaczy rzdy butelek, soikw i gsiorw poustawianych starannie na pkach, byskajcych niczym klejnoty w podmorskim wietle. Jay zabra si za przeszukiwanie domu. Niewiele tu znalaz; Joe nigdy nie przykada wagi do posiadania przedmiotw. I niemal wszystkie je pozostawi - praktycznie nic nie zabra ze sob. Znikna jedynie jego stara torba z narzdziami, Zielnik Culpepera i kilka ubra - midzy innymi grniczy kask i buciory. Kredens na nasiona wci sta przy ku, ale gdy Jay zacz otwiera szuflady, okazao si, e ich zawarto znikna. Po nasionach, korzeniach, paczuszkach, kopertach i starannie opisanych zawinitkach ze zbrzowiaej gazety nie zostao ani ladu. Wewntrz kredensu by teraz tylko kurz. A wic dokdkolwiek uda si Joe, zabra swoje nasiona ze sob. Gdzie jednak pojecha? Jego mapy wci wisiay na cianach opisane drobnym, nieporadnym pismem, ale aden znak na nich nie dawa pojcia o celu obecnej wyprawy Joego. W jego dotychczasowych podrach nie sposb byo si dopatrzy jakiego schematu; kolorowe linie krzyoway si w wielu miejscach: Brazylia, Nepal, Haiti, Gujana Francuska. Jay zacz nawet grzeba pod kiem, ale znalaz tam jedynie kartonowe pudo pene starych czasopism. Zaintrygowany, wycign je na wierzch. Joe nigdy nie wykazywa szczeglnego zamiowania do lektury. Poza Zielnikiem Culpepera i niekiedy gazet, starszy pan bardzo rzadko co czytywa, a gdy ju to robi, brn przez linijki, marszczc brwi, z powolnoci czowieka, ktry zakoczy edukacj w wieku czternastu lat, wodzc palcem po tekcie. Czasopisma, ktre znalaz, byy stare, nieco wyblake, ale bardzo starannie poukadane w pudle, przykryte od gry odpowiednio przycit tekturk, aby nie niszczy ich kurz. Szokujce daty na egzemplarzach: 1947, 1949, 1951, 1964... Bardzo stare czasopisma o bardzo charakterystycznych, toczarnych okadkach. Stare roczniki National Geographic. Jay usiad na pododze i przez kilka minut przerzuca ich stronice skruszae z powodu wieku. Niespodziewanie znalaz w tych magazynach ukojenie, jakby dotykajc ich gadkiego papieru, znajdowa si nagle bliej Joego. Bo przecie te zdjcia pokazyway miejsca, ktre Joe widzia na wasne oczy, ludzi, midzy ktrymi y - by moe trzyma te egzemplarze jako pamitki swoich dugoletnich podry.

Gujana Francuska, Egipt, Brazylia, Poudniowa Afryka, Nowa Gwinea. Niegdy iskrzce barwami okadki leay jedna przy drugiej na pododze pokrytej kurzem. Jay zauway, e Joe pozaznacza niektre akapity owkiem, porobi notatki na marginesach. Haiti, Poudniowa Afryka, Turcja, Antarktyka. To byy jego wyprawy, szlaki wielu lat jego ycia. Kady opatrzony dat, opisem, tajemnymi znaczkami w wielu kolorach. Dat i opisem. Lodowaty dreszcz strasznego podejrzenia zacz spywa mu wzdu krgosupa. Zacz przewraca strony i nagle nabra przeraliwej pewnoci. Wszystko zrozumia. Te mapy. Te anegdoty. Egzemplarze National Geographic datujce si jeszcze niemal z czasw wojny... Oniemiay wpatrywa si w czasopisma, prbujc znale jakie inne wyjanienie, inny powd. Ale nic innego nie przychodzio mu do gowy. A wic nigdy nie byo adnych wieloletnich wypraw. Joe Cox by grnikiem przez cae swoje ycie - od dnia, gdy skoczy szko, do dnia, gdy przeszed na emerytur. Kiedy zamknito kopalni w Nether Edge osiad w swoim komunalnym domku na Pog Hill Lane, y z grniczej emerytury - i moe jeszcze renty inwalidzkiej, przyznanej z powodu okaleczonej lewej doni - oddajc si marzeniom o podrach. Wszystkie jego przeycia, opowieci, niezwyke przygody, zuchwae wyczyny, momenty grozy, kobiety na Haiti, tabory cygaskie - miay swoje rdo w stosie czasopism. Byy rwnie faszywe jak jego magia, alchemia dla laikw, te niby cenne nasiona w rzeczywistoci pochodzce zapewne ze sprzeday wysykowej czy od okolicznych ogrodnikw. Joe cay czas siedzia samotnie w domu i snu swoje marzenia - swoje ohydne kamstwa. Kamstwa. Wszystko wok Joego byo jedynie faszerstwem, oszustwem i jednym, wielkim kamstwem. Jaya ogarna naga wcieko. Kompletnie irracjonalna - ale wywoana cierpieniem i niepewnoci ostatnich kilku miesicy; odejciem Gilly i zdrad starszego pana; zachowaniem rodzicw, jego samego, yciem w szkole; konfrontacj z Zethem, Glend i jej band; walk z osami. Jego straszna zo, gniew na wszystko przerodziy si na moment w potn, gwatown furi. Porozrzuca czasopisma po caej pododze, po czym zacz je kopa i depta. Poszarpa okadki, zacz rozciera butami zdjcia, tworzc z nich bezadn mas pyu i bota. Pozrywa mapy ze cian. Przewrci pusty kredens na nasiona. Potem zbieg do piwnicy i porozbija wszystko, co wpado mu w oko - butelki, soiki, przetwory owocowe i alkohol. Jego buty gono chrzciy na potuczonym szkle. Jak Joe mg go tak okamywa?

Jak mg? W owym momencie Jay nie pamita, e to przecie on zwia bez poegnania, e to on zatraci swoj wiar. Myla jedynie o oszustwie Joego. Poza tym, przecie tu wrci, no nie? On wrci. Ale jeeli w tym domu kiedykolwiek gocia magia, ju dawno z niego wyparowaa. Bolay go plecy - musia nacign ktry z mini, gdy tak szala w piwnicy - wrci wic do kuchni, czujc si odrtwiay i do niczego nieprzydatny. Krwawia mu do zapewne skaleczy si kawakiem szka. Chcia opuka ran pod zlewem, ale dopyw wody by ju odcity. Ale wanie wtedy dojrza kopert. Staa oparta starannie o suszark do naczy, przy oknie, zaraz obok wyschnitego kawaka dziegciowego myda. Widniao na niej jego imi i nazwisko wypisane drobnymi, pajkowatymi drukowanymi literami. Bya zbyt dua, by zawiera jedynie list, wygldaa na wypchan, przypominaa niewielk paczk. Jay gorczkowo rozdar papier, mylc, e moe to wanie tego szuka, e Joe o nim jednak nie zapomnia; zostawi mu jakie wyjanienia, szczeglny znak... Talizman. W kopercie nie znalaz adnego listu. Zaglda do rodka par razy, ale nie dojrza ani kawaeczka papieru. Tkwia tam natomiast niewielka paczka - Jay od razu pozna, e to jeden z pakiecikw z nasionami - opisana spowiaym czerwonym owkiem. Specjay. Jay rozerwa jeden rg. W rodku byy nasiona: malekie, czarne, przelewajce mu si pomidzy palcami, gdy prbowa zrozumie, o co chodzi. adnej notatki. adnego listu. adnych instrukcji. Tylko ze sto nasion. I c takiego on mia z nimi pocz? Ponownie zalaa go palca fala gniewu. Zasia w ogrodzie? Czeka, a wypuszcz pdy, wysokie jak magiczna fasola, po ktrych wespnie si do Zaczarowanej Krainy? Z garda wydoby mu si chrapliwy, peen wciekoci miech. C on mia z nimi pocz? Nasiona przesypyway mu si miedzy palcami. Z oczu Jaya strzeliy zy gniewu i samotnoci. Wyszed z domu i wdrapa si na murek tylnego ogrodzenia. Rozdar pakiecik i posa nasiona w powietrze - porwa je wilgotny, zimowy wiatr. W lad za nasionami posa kawaki podartej koperty. Poczu zowieszcze podniecenie. W jaki czas potem pomyla, e nie powinien by tego robi, e moe jednak w tych nasionach krya si szczeglna magia - ale wwczas ju byo za pno. Cokolwiek Joe zamierza da mu do zrozumienia, dla Jaya pozostao tajemnic.

49
Lansquenet, lato 1999 Czerwiec nadpyn niczym wielki aglowiec z nadymanymi, bkitnymi aglami. By to dobry okres na pisanie - ksika Jaya powikszya si o kolejne pidziesit stron - ale jeszcze lepszy na sadzenie modych siewek do odpowiednio przygotowanej gleby, przerywanie modych pdw ziemniakw, pielenie, wypltywanie przytulii z krzaczkw porzeczek oraz zbiory truskawek i malin na przetwory. Dojrzewanie tych owocw sprawiao szczegln przyjemno Joemu. - Nie ma nic ponad zrywanie wasnych jagd z wasnego ogrodu - mawia, trzymajc papierosa midzy zbami. Tego lata truskawki nadzwyczaj obrodziy: Jay obsadzi nimi trzy grzdki dugoci pidziesiciu metrw kada - i wyroso ich tyle, e gdyby tylko chcia, mgby je sprzedawa. On jednak w najmniejszym stopniu nie by zainteresowany handlem. Natomiast obdarza nimi szczodrze wszystkich swoich nowych przyjaci. Poza tym smay z nich konfitury i jad w wielkich ilociach na wieo - nierzadko prosto z krzaczka, wci jeszcze oproszone rowaw gleb. Dla odstraszenia ptakw od truskawek wystarczay strachy projektu Joego - elastyczne witki obwieszone paskami aluminiowej folii i, oczywicie, czerwonymi talizmanami. - Powiniene zrobi z nich nieco wina, chopcze - doradza Joe. - Sam nigdy nie wyprodukowaem truskawkowego trunku. Nie miaem ich do duo, by zawraca sobie tym gow. Ale chtnie zobaczybym, jak si nadaj do tego celu. Jay odkry teraz, e jest w stanie zaakceptowa obecno Joego bez zadawania adnych pyta, chocia wcale nie dlatego, e nie miaby ochoty ich zadawa. Po prostu nie potrafi si zdoby na poruszanie w tej chwili istotnych dla niego kwestii. Uzna, e lepiej pozostawi sprawy takimi, jakie s, traktowa kade pojawienie si Joego za cud kolejnego nadchodzcego dnia. Zbyt usilne dociekania mogyby odemkn wrota na rejony, od ktrych wola si trzyma z daleka. Bo gniew nie wygas w nim cakowicie. Drzema gdzie w jego wntrzu, niczym upione ziarno gotowe do kiekowania w sprzyjajcych okolicznociach. Jednak w obliczu wszelkich koniecznych dziaa, ten gniew wydawa si teraz mniej rzutujcy na jego teraniejszo - by niczym twr przynalecy do innego ycia. Joe zwyk mawia, e zbyt wielkie obcienie psychiczne chorobliwie spowalnia czowieka. A teraz Jay mia tak wiele do zrobienia. Czerwiec to miesic wymagajcy wiele pracy. Przede wszystkim naleao zaj si warzywnikiem: wykopa mode ziemniaki i rozoy na paletach

obsypanych such ziemi, wyznaczy miejsca rozrostu dla porw, przykry endywie ciemn foli, by ochroni je od nadmiernego soca. Wieczorami, gdy temperatura nieco opadaa, Jay pracowa nad swoj ksik, podczas gdy Joe przyglda mu si z kta pokoju - jak zwykle rozoony na ku, z buciorami opartymi o cian, bd palcy papierosa i wodzcy leniwie wzrokiem po pobliskich polach. Podobnie jak ogrd i sad, ksika Jaya wymagaa wzmoonego wysiku na tym etapie. Gdy ostatnie sto stron zbliao si ku rozwizaniu, Jay zwolni pisanie i zacz si waha. W owym momencie zakoczenie jawio mu si rwnie mglicie, jak w chwili gdy zaczyna pisa. Spdza coraz wicej czasu na bezmylnym wpatrywaniu si w maszyn do pisania czy w widok rozcigajcy si za oknem, lub gr cieni na pobielonych cianach pokoju. Przejrza wszystkie zapisane przez siebie strony i wprowadzi poprawki, mac tekst korektorem. Zmieni numeracj stron i podkreli tytuy. Robi wszystko, co mogoby da mu poczucie, ze wci pracuje. Joego jednak nie udao mu si zwie. - Wiele to dzi nie zdziaa, chopcze - stwierdzi starszy pan pewnego, wyjtkowo bezproduktywnego, wieczoru. Jego akcent znw si nasili, jak zawsze gdy kpi. Jay pokrci gow. - Idzie mi cakiem nie najgorzej. - Eee tam. Powiniene to skoczy jak najszybciej - cign Joe. - Wyrzuci z siebie wszystko, pki jeszcze moesz. - Nie potrafi - odpar Jay, tym razem ju mocno po irytowanym gosem. Joe wzruszy ramionami. - Naprawd nie mog, Joe. - Nie uznaj sowa nie mog. - To byo kolejne z powiedzonek Joego. - Chcesz ukoczy t swoj piorusk ksik, h? Bo ja nie zamierzam tkwi tu w nieskoczono. Wtedy po raz pierwszy Joe da Jayowi do zrozumienia, e moe nie pozosta wraz z nim na zawsze. Jay posa mu ostre spojrzenie. - Co chcesz przez to powiedzie? Przecie dopiero co wrcie. Joe ponownie wzruszy beznamitnie ramionami. - No, c... - powiedzia to takim tonem, jakby wszystko byo cakiem oczywiste i pewne kwestie nie wymagay adnych dodatkowych wyjanie. W kocu jednak Joe zdecydowa si na wiksz otwarto. - Chciaem, eby ruszy z miejsca - oznajmi po chwili. - Ale gdy chodzi o pozostanie... - A wic zamierzasz odej. - Och, chyba jeszcze nie w tej chwili.

Chyba. To chyba pado niczym kamie na spokojn wod. - Jednak znowu chcesz znikn - ton Jaya brzmia ostrzej ni oskarenie. - Naprawd jeszcze nie teraz. - Ale wkrtce. Joe po raz kolejny wzruszy ramionami. W kocu odpar: - Nie wiem. Gniew - stary dobry znajomy, nawiedzajcy go jak ataki malarycznej gorczki powrci. Jay czu, jak w gniew pulsuje wewntrz jego ciaa, wykwita mu rumiecem i swdzc pokrzywk na karku. Gniew na samego siebie, na jak potrzeb, ktrej nigdy nie potrafi zaspokoi. - Pewnego dnia bd musia ruszy dalej, chopcze. Obaj bdziemy musieli si na to zdoby. Ty nawet bardziej ni ja. Cisza. - Ale niechybnie jeszcze jaki czas si tu pokrc. Przynajmniej do jesieni. Nagle Jaya uderzya myl, e nigdy nie widzia Joego zim. Jakby starszy pan by jedynie wytworem ciepego, letniego powietrza. - Dlaczego waciwie si tu zjawiasz, Joe? Czy jeste duchem? Czy to w tym rzecz? Przychodzisz mnie nawiedza? Joe wybuchn miechem. W smudze ksiycowego wiata wpadajcego przez szczelin w okiennicy, rzeczywicie przypomina teraz zjaw, jednak w jego szerokim umiechu nie byo nic upiornego. - Ty zawsze zadawa nazbyt wiele pyta. - Ciki akcent Joego brzmia ju teraz jak parodia, nostalgiczna farsa. Jay zacz si nagle zastanawia, czy to przypadkiem te nie bya jedynie wystudiowana poza. - Rzekem ci ju na samym pocztku, h? Wdrwka astralna, chopcze. Podruj we nie. Opanowaem t sztuk do doskonaoci, i w ogle. Mog by wszdzie. W Egipcie, w Bangkoku, na biegunie poudniowym, wrd tancerek na Hawajach, w kraju zorzy polarnej. I po prawdzie wszdzie ju tam byem. To dlatego tak piorusko wiele sypiam ostatnimi czasy. - Wybuchn miechem, posyajc peta na betonow podog. - Jeeli tak, to gdzie jeste naprawd? - w tonie Jaya, jak zawsze, gdy sdzi, i starszy pan si z niego naigrawa, pobrzmiewaa ostra nuta podejrzliwoci. - To znaczy cielenie? Na paczce z nasionami widnia stempel Kirby Monckton. Czy... - Eh, co tam - Joe zapali kolejnego papierosa. W niewielkim pokoju zapach dymu zda si nagle niesamowicie ostry. - To bez znaczenia. Wane, e teraz jestem tutaj.

Nie chcia powiedzie ju nic wicej. Pod nimi, w piwnicy, pozostae Specjay zaczy ociera si o siebie z tsknot i w wyczekiwaniu. Prawie nie wydaway adnego dwiku, ale ja wyczuwaam ich oywienie musujce fermentem, jakby co szczeglnego wisiao w powietrzu. Wkrtce, zdaway si szepta ze swoich ley w ciemnoci. Wkrtce, wkrtce, WKRTCE. Teraz ju nigdy nie cichy. Tu obok mnie, w czeluciach piwnicy, zdaway si bardziej emanujce yciem, bardziej frenetyczne ni kiedykolwiek przedtem. Ich gosy niekiedy urastay do kakofonii piskw, pomrukw, miechw i jazgotw przenikajcych dom a do fundamentw. Jeyna - z niebieskim sznurkiem, damaszka - z czarnym. Pozostay ju tylko te dwie butelki, ale ich gos wybrzmiewa teraz nadzwyczajn si. Jakby duch uwolniony z innych Specjaw wci unosi si nad nimi, napawajc je niezwykym wigorem. Powietrze a furczao od ich energii, ktra zdoaa nawet przenikn do wntrza gleby. Joe te by teraz cay czas w pobliu, rzadko znika, krci si wok nawet w obecnoci innych ludzi. Jay nieustannie musia sobie przypomina, e nikt poza nim go nie dostrzega, chocia reakcje osb, przebywajcych z Joem w tym samym pomieszczeniu, niedwuznacznie wskazyway, e co wyczuwaj. W przypadku Popotte - by to niewytumaczalny aromat smaonych owocw. W przypadku Narcissea - dwik przypominajcy bierwiona pkajce od aru w kominku. Natomiast Josephine odnosia wraenie, e nadchodzi nawanica, co sprawiao, e jej ramiona pokryway si gsi skrk, wic jeya si jak podraniony kot. Teraz Jay mia mnstwo goci. I tak na przykad Narcisse, dostarczajcy wszystko, co potrzebne do ogrodu, wrcz si z nim zaprzyjani. Pewnego dnia wyszed na zewntrz i zacz przyglda si warzywnikowi z gderliw aprobat. - Nie najgorzej - oznajmi, rozcierajc midzy palcami listek bazylii, by uwolni drzemicy aromat. - Jak na Anglika cakiem niele. Jeszcze moe bdzie z ciebie gospodarz. Teraz, gdy nasiona specjaw zostay ju posiane, Jay skoncentrowa si na sadzie. Przede wszystkim potrzebowa drabin, by usun pienic si jemio, oraz gstych siatek, by uchroni zawizujce si owoce przed ptakami. Na jego terenie roso okoo stu drzew owocowych, ostatnimi laty zaniedbanych, ale wci rodzcych zdrowe owoce: grusze, jabonie, brzoskwinie i winie. Narcisse jednak na ich widok wzrusza obojtnie ramionami. - Nie da si wyy z owocw w dzisiejszych czasach - mawia chodno. - Kady je hoduje, wic jest ich zbyt wiele i w kocu trzeba nimi skarmia winie. No chyba e, jak ty, gustuje si w przetworach... - w tym momencie krci gow na myl o dziwactwach Jaya. Zapewne nie ma w tym nic zego.

- No c, moe zrobi z nich nieco wina - odway si pewnego dnia wyzna Jay z umiechem. Narcisse robi wraenie skonfundowanego: - Wina? Z owocw? Jay zauway wwczas, e winogrona to take owoce, jednak Narcisse potrzsn gow, najwyraniej nieprzekonany. - Bof, jeli taka twoja wola. Cest bien anglais, ca. Z pokor w gosie Jay zgodzi si, e to rzeczywicie nad wyraz angielskie dziwactwo. Ale moe Narcisse miaby ochot sprbowa podobnego trunku? Mwic to, Jay umiechn si zoliwie, natomiast pozostae Specjay otary si o siebie w niecierpliwym oczekiwaniu. Powietrze a pulsowao od ich karnawaowej wesooci. Jeyna, rocznik 1976. Doskonae lato dla jeyn - dojrzae i ciemnofioletowe pawiy si wwczas w karmazynowym soku. Ich aromat przenika wszystko wok. Jay z niekaman ciekawoci zastanawia si, jak Narcisse zareaguje na ten bukiet. Starszy pan pocign haust i rozla wino po jzyku. Przez moment zdawao mu si, e syszy rozbrzmiewajc muzyk - bezwstydne tony trbek i bbnw pynce ponad wod. Cyganie - przemkno mu przez gow - ale przecie wci jeszcze bya zbyt wczesna pora na ich przyjazd, bowiem zazwyczaj zjawiali si dopiero na jesieni, gdy byo wiele prac polowych. Ale oprcz echa muzyki dobiegy go rwnie rozmaite wonie - dymu, smaonych ziemniakw i boudin przyrzdzanej w taki sposb jedynie przez Marthe. A przecie Marthe nie ya ju od dziesiciu lat, od czasu za, gdy przywdrowaa w te okolice wraz z Cyganami, mino co najmniej ze trzydzieci wiosen. - Nieze - gos Narcissea, gdy stawia pust szklank na stole, zabrzmia do chropawo. - Ma posmak... - W tym momencie nie bardzo umia sprecyzowa, jaki waciwie, szczliwie jednak w aromat wci taczy gdzie wok niego: aromat specyficznej kuchni Marthe, dymu przywierajcego do jej wosw, zabarwiajcego jej policzki na czerwono. Kiedy wieczorem szczotkowaa wosy - wypltane z ciasnego koka, w ktry cigaa je kadego rana - wszystkie kuchenne zapachy wydobyway si z wijcych kosmykw u nasady jej szyi: chleba oliwkowego, boudin i pieczonego ciasta. Podczas gdy pukle przeleway si midzy jej palcami, z wosw wypywa zapach dymu. - Ma posmak... dymu. Dym. To wanie ten dym musia sprawi, e oczy zaszy mi zami, pomyla mglicie Narcisse. Albo dym, albo alkohol. Cokolwiek ten Anglik domiesza do swojego wina, sprawiao, e byo ono...

- Mocne.

50
Im bardziej zblia si lipiec, tym robio si gorcej, a nawet nadzwyczaj upalnie. Jay nagle poczu, jakie to szczcie, e ma zaledwie kilka grzdek warzyw i owocw, o ktre musi si zatroszczy, bo mimo bliskoci rzeki, gleba na jego posiadoci staa si tak wysuszona, e a popkaa, a jej naturalny rdzawy kolor, pod wpywem ataku promieni sonecznych, zjania najpierw do barwy bladego ru, by w kocu przej w niemal idealn biel. Teraz Jay musia podlewa wszystkie roliny przez dwie godziny dziennie - w wolne od palcego soca wieczory i poranki, by wilgo natychmiast nie wyparowaa. Wykorzystywa sprzt, ktry znalaz w zapuszczonej szopie Foudouina: wielkie metalowe konwie do przenoszenia wody i rczn pomp do czerpania jej z rzeki. Pomp zainstalowa w pobliu smoczej gowy, na granicy swoich gruntw i winnicy Marise. - Dla niej w sam raz ta pogoda - wyzna pewnego dnia Narcisse nad filiank kawy w Les Marauds. - Jej ziemia nigdy nie wysycha, nawet w najupalniejsze lato. Onegdaj, gdy byem jeszcze chopcem, a stary Foudouin ani myla o kupnie tej ziemi, zainstalowali tam system odwadniajcy jak si patrzy - z rurami i drenami. Ale do tej pory ju to wszystko zapewne popado w ruin. I wtpi, czy ona si za to zabraa. - Mwi to agodnym gosem, bez cienia zoliwoci. - Jeeli czemu nie moe podoa sama - oznajmi wprost - ma niezrobione. Bo taka ju jest! Narcisse sam dotkliwie odczuwa skutki lipcowych upaw. Jego mode sadzonki byy teraz w najbardziej newralgicznym stadium rozwoju. Przyszed sezon na gladiole, peonie i kamelie; miniaturowe warzywa nadaway si do zbiorw, a na drzewach pojawiy si zawizki owocw. Tymczasem w wyniku niespodziewanej fali gorca i suszy wszystkie kwiaty mogy nagle zwidn - kady z nich potrzebowa teraz penej konewki wody dziennie; zawizki owocw mogy uschn na gaziach, a licie spopiele. - Bof - Narcisse wzruszy ramionami z filozoficznym wyrazem twarzy. - Ju od pocztku roku si na to zanosio. Ostatecznie od lutego ani razu nie spad choby jeden porzdny deszcz. Wystarczyo go zaledwie, by zrosi gleb, eh, ale nie by wnikn w gb - a dopiero to si liczy na prawd. Znowu czeka nas marny zarobek - mwic to, wskaza na stojcy obok niego koszyk peen jarzyn, prezent na st Jaya, po czym potrzsn gow. Tylko spjrz na nie - powiedzia. Pomidory miay wielko piek do krykieta. - Wstyd mi sprzedawa co podobnego. Dlatego musz je rozdawa. - Z ponur min pocign yk kawy. - W zasadzie ju teraz mgbym rzuci ten interes - dorzuci po chwili.

Oczywicie nie mwi tego powanie. Narcisse, kiedy tak powcigliwy, w ostatnich tygodniach sta si nadzwyczaj rozmowny. Pod jego surowym obliczem kryo si mikkie serce, a za gderliwoci - niezwyke ludzkie ciepo, sprawiajce e wszyscy, ktrzy zadali sobie trud, by go pozna lepiej, przepadali za nim. Poza tym by jedyn osob w wiosce, z ktr Marise prowadzia jakiekolwiek interesy - by moe dlatego, e czsto zatrudniali tych samych robotnikw. Raz na trzy miesice Narcisse dostarcza na jej farm nawozy, rodki owadobjcze i nasiona. - Zajmuje si jedynie wasnymi sprawami - to by jedyny komentarz Narcissea na temat Marise. - Jak dla mnie, wicej kobiet powinno bra z niej przykad. Poprzedniego roku, na odlegym kocu swojego drugiego pola, Marise umiecia zraszacz czerpicy wod z rzeki. Narcisse pomg jej go zoy, natomiast zainstalowaa go sama, wasnorcznie kopic rowy przez pole prowadzce do rzeki i wkopujc rury gboko w ziemi. Hodowaa tam kukurydz, a co trzy lata - soneczniki. Te uprawy nie s w stanie znie suszy tak dobrze jak winorol, dlatego dodatkowo je nawadniaa. Narcisse chcia jej pomc w instalowaniu tego urzdzenia, ona jednak odmwia. - Jeeli co jest warte zachodu, naley zrobi to samemu - tak miaa mu oznajmi. Zraszacz pracowa gwnie w nocy - w dzie nie miaoby to najmniejszego sensu, woda bowiem wyparowaaby, bdc jeszcze w powietrzu, zanim zdyaby opa na pole. Wieczorami, przez otwarte okno, Jay sysza szum tej maszynerii - tpy turkot nioscy si echem w nieruchomym powietrzu. W ksiycowej powiacie pienista woda wydobywajca si z rur wygldaa zjawiskowo, niemal magicznie. Narcisse powiedzia Jayowi, e Marise w zasadzie uprawiaa tylko winorol. Kukurydza i soneczniki byy przeznaczone jedynie na pasz dla inwentarza, natomiast warzywa - do jej wasnego uytku. Dla mleka i sera trzymaa te kilka kz, ktrym pozwalaa si porusza swobodnie po caej posiadoci, niczym domowym maskotkom. Winnica naleaa raczej do maych - mona z niej byo uzyska najwyej 8000 butelek wina rocznie. Jayowi wydao si to nadzwyczajn iloci, o czym nie omieszka poinformowa Narcissea. Ale Narcisse tylko si umiechn pod nosem. - Nie za wiele - owiadczy rzeczowo. - To, oczywicie, doskonae wino. Stary Foudouin wiedzia, co robi, gdy sadzi te winogrona. Czy zauwaye, jak jej grunty schodz ostro ku bagnisku? Jay potakujco skin gow. - Dziki temu ma tak dobre winogrona. Odmiana chenin. Zbiera je bardzo pno, w padzierniku, a nawet w listopadzie, wszystko rcznie - grono po gronie. W tej porze s ju niemal cakiem wysuszone. Jednak gdy co rano znad bagien unosi si mga, zrasza winorol i

wywouje pourriture noble, szczeglny rodzaj szlachetnej pleni nadajcy gronom sodyczy i aromatu. - Narcisse zamyli si. - Do tej pory musiaa ju zgromadzi ze sto beczek wina, ktre dojrzewa teraz w dbinie w jej piwnicy. Po osiemnastu miesicach kada butelka takiego napitku warta jest ze sto frankw i wicej. Dlatego bya w stanie walczy o twoj ziemi. - Wic rzeczywicie musi jej zalee na tym, by tu pozosta - stwierdzi Jay. - A mnie si raczej wydawao, e gdyby tylko miaa dostateczn ilo pienidzy, natychmiast by si std wyniosa. Syszaem, e nie najlepiej ukadaj si jej stosunki z mieszkacami wioski. Narcisse posa mu uwane spojrzenie. - Ona zajmuje si tylko wasnymi sprawami - owiadczy ostrym gosem. - I to wszystko. Po czym rozmowa znw zesza na upraw ziemi.

51
Lato byo niczym ukryte wrota otwierajce si na tajemniczy ogrd. Ksika Jaya wci pozostawaa nieukoczona, on jednak teraz rzadko powica jej jakkolwiek myl. Natomiast jego zainteresowanie osob Marise wykroczyo daleko poza potrzeb zebrania odpowiedniej iloci materiau do dalszej pracy. Na dodatek pod koniec lipca upay si nasiliy, a ich efekt pogarsza jeszcze silny, gorcy wiatr, wysuszajcy kukurydz tak, e kolby a grzechotay na polach. Narcisse jedynie potrzsa pospnie gow i kademu oznajmia, e spodziewa si czego podobnego ju od dawna. Za to Josephine sprzedawaa teraz dwa razy tyle napojw co zazwyczaj. Joe tymczasem studiowa wykresy faz ksiyca i instruowa Jaya, kiedy co naley podlewa, by osign jak najlepsze efekty. - Pogoda wkrtce si odwrci, chopcze - powiedzia pewnego dnia. - Sam si przekonasz. Jay, prawd mwic, nie mia wiele do stracenia: zaledwie kilka grzdek warzyw, bo nawet przy tej suszy sad najwyraniej mia urodzi wicej owocw, ni Jay kiedykolwiek zdoaby przerobi. Tymczasem w kawiarni Lucien Merle potrzsa gow z ponurym samozadowoleniem. - Teraz rozumiesz, co miaem na myli? Nawet rolnicy ju zdaj sobie z tego spraw. Nikt nie wyyje z ziemi w dzisiejszych czasach. Tylko tacy ludzie jak Narcisse wci jeszcze to cign, bo na niczym innym si po prostu nie znaj. Ale mode pokolenie, eh! Ci dobrze wiedz, e z uprawy roli nie ma ju pienidzy. Kadego roku zbiory przynosz mniejszy dochd. Trzeba y z dotacji rzdowych. Wystarczy jeden kiepski rok, a ju trzeba bra poyczki z Credit Mutuel, by mie co zasia nastpnego roku. A z winorol wcale nie jest lepiej. - Rozemia si sucho. - Zbyt wiele u nas maych winnic. One nie przynosz dochodu. Z rozdrobnionych gospodarstw nie sposb wyy w dzisiejszych czasach. Tego nie rozumiej jedynie ludzie pokroju Narcissea. - Zniy gos i przysun si bliej. - Ale wkrtce to wszystko si zmieni - rzuci chytrym gosem. - Tak? - Jay czu si ju znuony towarzystwem Luciena Merlea i jego wybujaymi planami wobec Lansquenet. Ostatnio jedynym tematem jego wywodw stay si sposoby upodobnienia Lansquenet do Le Pinot. Razem z Georgesem Clairmontem ustawili na gwnej drodze do Tuluzy tablice, majce przycign rzesze turystw do wioski nastpujc treci: Visitez LANSQUENET sous Tannes!

Visitez notre eglise historique Notre viaduc romain Goutez nos specialties Wikszo mieszkacw Lansquenet podesza do ich pomysu z pobaliwoci. Jeeli od tego miaoby przyby pienidzy - w porzdku. Jednak oglnie rzecz biorc, traktowali ca t spraw z obojtnoci, jako e Georges i Lucien synli w okolicy ze snucia nader ambitnych planw, ktre zawsze i tak spezay na niczym. Caro Clairmont jeszcze kilkakrotnie usiowaa zaprosi Jaya na obiad, ale jak do tej pory szczliwie udawao mu si odsun to, co nieuniknione, w bliej nieokrelon przyszo. Poza tym Caro nieustannie miaa nadziej, e Jay wygosi wykad dla jej grupy literackiej z Agen. Tymczasem jemu na sam myl o czym podobnym robio si niedobrze. Tego dnia padao po raz pierwszy od tygodni. Z gorcego, biaego nieba leciay ulewne strugi deszczu nieprzynoszcego jednak adnego orzewienia. Narcisse gdera, e jak zwykle - deszcz przyszed zbyt pno, a do tego zapewne nie potrwa do dugo, by naleycie nawily ziemi. Mimo to padao gsto do pnej nocy - i przez cay ten czas deszczwka pyna wartko rynnami, spadajc na spieczony grunt z ywym pluskiem. Nastpnego ranka byo mglisto. Ju nie lao, za to z nieba sczya si pospna mawka. Jay widzia po lustrach wody w swoim ogrodzie, jak potny deszcz spad poprzedniego dnia, a tymczasem ju teraz, mimo bezsonecznej pogody, stojca woda zaczynaa znika - wsika w szczeliny ziemi, przenika do gbokich warstw podoa. - Tego wanie nam byo potrzeba - oznajmi Joe, pochylajc si nad jakimi siewkami. - Dobrze jednak, e przykrye grzdki z tymi nasionami specjaw, bo inaczej zostayby cakiem wymyte. Specjay znajdoway si w inspekcie bezpiecznie przytulonym do ciany domu i nie doznay najmniejszego uszczerbku z powodu ulewy. Jay zauway, e to nadzwyczaj szybko rosnce roliny - te, ktre wysia najpierw, miay teraz ponad trzydzieci centymetrw wysokoci, tak e ich sercowate licie napieray ju na szko. Co najmniej pidziesit siewek byo ju gotowych do wysadzenia do gruntu - co naleao uzna za niezwyky sukces w przypadku tak wymagajcego gatunku. Joe przecie nieustannie powtarza, e potrzebowa piciu lat, by odpowiednio przygotowa dla nich gleb. - Doskonale - mawia Joe, przygldajc si rolinom z satysfakcj. - Pewnikiem ta gleba cakiem im odpowiada taka, jaka jest. Tego samego ranka przyszed te nastpny list od Nicka, zawierajcy dwie kolejne oferty wydawcw na nieukoczon powie Jaya. Nick podkrela wyranie, e nie byy to

ostateczne sumy, chocia ju teraz proponowane honoraria wyday si Jayowi bardziej ni hojne, w zasadzie a miesznie wyrubowane. Moe dlatego, e jego londyskie ycie, Nick, zajcia na uniwersytecie, a nawet negocjacje dotyczce sprzeday ksiki stay si nagle dla niego czyst abstrakcj, nic nieznaczc wobec choby najmniejszej szkody wyrzdzonej w ogrodzie przez niespodziewan burz. Tak wic przez reszt poranka Jay powici si pracy na swoich gruntach, wyrzucajc wszystko inne z gowy.

52
Sierpie okaza si katastrofalnie mokry. Padao przynajmniej co drugi dzie, przez reszt czasu niebo pokryway gste chmury, drzewami i uprawami za targa gwatowny wiatr. Joe krci jedynie gow i twierdzi, e czego podobnego wanie si spodziewa. By jednak w tym odosobniony. Deszcz okaza si bezlitosny - wymywa wierzchni warstw gleby i odkrywa wszystkie korzenie. Dlatego nawet podczas ulewy Jay wychodzi do sadu i okrywa podstawy pni drzew starymi kawakami chodnikw, by uchroni je od gnicia. Bya to kolejna sztuczka, ktr swego czasu podpatrzy na Pog Hill Lane. Speniaa te swoje zadanie. Mimo to wiadomo byo, e bez dostatecznej iloci soca, owoce i tak opadn niedojrzae. Joe jedynie wzrusza ramionami. Ostatecznie przyjd kolejne lata. Jay nie by tego taki pewien. Od czasu powrotu starszego pana, sta si nienaturalnie wyczulony na zachodzce w nim przemiany - dostrzega najdrobniejsze drgnicia twarzy, po wielokro rozwaa kade sowo. Nie umkno jego uwagi, e Joe stawa si coraz mniej rozmowny, a jego kontur niekiedy si rozmywa, i e radio - od maja ustawione na stacj nadajc stare przeboje - teraz niekiedy wydawao z siebie tpe trzaski, zanim nastroio si na odpowiedni czstotliwo, tak jakby sam Joe by szczeglnym sygnaem, powoli odpywajcym w nico. Co gorsza, Jay odnosi niekiedy wraenie, e w pewnym sensie on sam ponosi za to win, e Lansquenet niejako przytacza, przymiewa Joego. Deszcz i niskie temperatury przesyciy niezwyk wilgoci unoszcy si w jego domu aromat cukru, owocw, drody i dymu aromat zawsze tak charakterystyczny dla Pog Hill. Niekiedy jednak te zapachy te zanikay i w tych strasznych momentach Jay czu si cakowicie samotny, opuszczony przez Boga i ludzi, pogrony w nieutulonym alu, niczym czowiek siedzcy przy ku konajcego przyjaciela, niecierpliwie wyczekujcy kolejnego oddechu. Od czasu incydentu z osami Marise ju go nie unikaa. Witali si ponad ogrodzeniem czy ywopotem i chocia ona rzadko bywaa wylewna czy choby przyjacielska, Jay odnosi wraenie, e nieco go polubia. Niekiedy nawet wdawali si w rozmow. Wrzesie by dla niej bardzo pracowitym miesicem: winorol miaa ju w peni uformowane owoce, ktre powoli nabieray odpowiedniego odcienia toci, ale padajcy od miesica deszcz sprowadza wiele problemw. Narcisse twierdzi, e powodem tak katastrofalnej pogody tego lata jest globalne ocieplenie. Inni mruczeli co pod nosem o El Nino, zakadach chemicznych w Tuluzie i trzsieniu ziemi w Japonii. Mireille Faizande zaciskaa wargi i zowrogo napomykaa co o Ostatnich Podobnych Czasach. Josephine natomiast mwia bez przerwy o

straszliwym lecie 1975 roku, kiedy to Tannes wyscha zupenie, a do wioski z bagnisk przybiegay zaraone wcieklizn lisy. Co prawda teraz nie padao co dzie, jednak soce jeeli ju w ogle przenikao przez chmury - przypominao zmatowia monet i nie dawao adnego ciepa. - Jak tak dalej pjdzie tej jesieni nikt nic nie bdzie mia z sadw - ponuro oznajmia Narcisse. Ju teraz morele, brzoskwinie i inne owoce o delikatnej skrce naleao spisa na straty. Deszcz wera si w ich delikatny misz, tak e opaday przegnie na ziemi, zanim jeszcze zdyy dojrze. Pomidory nie chciay si rumieni - podobnie zreszt jak jabka i gruszki. Co prawda ich woskowata skrka ochraniaa je nieco przed wilgoci, ale nie w dostatecznym stopniu. Najgorzej jednak miaa si winorol. Joe oznajmi, e winogrona wyjtkowo potrzebuj soca, szczeglnie te dojrzewajce pniej, jak odmiana chenin na szlachetne wino, poniewa one wanie powinny wyschn nieco na socu - niczym rodzynki. Ten gatunek dojrzewa dobrze w Lansquenet, dziki nadzwyczajnemu pooeniu wioski nad bagniskiem, dziki dugim gorcym latom i oparom, jakie ar soca unosi znad rzeki. Tego roku jednak pourriture noble nie miaa w sobie nic szlachetnego - bya najzwyczajniejsz w wiecie zgni pleni. Marise, oczywicie, robia co moga. Sprowadzia z miasta specjaln foli, ktr rozpia nad winorol za pomoc metalowych hakw. To chronio grona przed najgorszymi ulewami, ale w aden sposb nie zabezpieczao podmytych korzeni. Poza tym przez plastik nie przenikay tak rzadkie teraz promienie soca, a do tego pod tym paszczem owoce ulegay zaparzeniu. Gleba ju dawno temu zamienia si w botnist zup. Marise, podobnie jak Joe, okadaa j kawakami chodnikw i kartonami, by unikn dalszych zniszcze. Jednak na prno. Ogrd Jaya mia si niewiele lepiej. By co prawda bardziej oddalony od bagniska, pooony duo wyej od rzeki, a wic mogy si tu tworzy naturalne kanay odwadniajce odprowadzajce nadmiar wilgoci. Jednak tego roku Tannes wezbraa tak bardzo, e wylaa na grunty Marise i niebezpiecznie zbliya si do posiadoci Jaya, podmywajc przy tym brzegi tak gwatownie, e do wody wci wpaday potne ksy ziemi. Rosa miaa stanowczy zakaz zbliania si do rzeki. Jczmie zgni na polach. Wszelkie uprawy wok Lansquenet ju w zasadzie zostay oddane we wadanie deszczu. Na jednym z zagonw Briancona zboe uoyo si w tajemniczy krg i co bardziej gadatliwi z klientw Josephine zaczli przebkiwa co o przybyszach z kosmosu, chocia Roux utrzymywa z uporem, e najmodszy syn Briancona, nieza szelma, i jego dziewczyna wiedz na temat owego nadprzyrodzonego zjawiska duo wicej, ni skonni byliby wyzna. Sam Briancon oznajmi, e pszczoy te nie produkuj

do miodu tego roku, a i jego jako nie jest najlepsza z powodu skpej iloci kwiatw. Powoli stawao si oczywiste, e nadchodzcej zimy trzeba bdzie zacisn pasa. - Ju i tak ciko byo do tej pory zarobi na zbiorach tyle, by mie jeszcze na prowadzenie gospodarki w nastpnym roku - wyjania Narcisse. - A w przypadku nieurodzaju trzeba sadzi na kredyt. I do tego dzierawa gruntu staje si coraz mniej opacalna! - Wla ostronie porcj armaniaku do resztki kawy, po czym wychyli wszystko jednym haustem. - Na sonecznikach czy kukurydzy nikt ju teraz nie zarobi - oznajmi. Nawet produkcja kwiatw i sadzonek nie przynosi dzisiaj takiego dochodu jak onegdaj. Potrzeba nam jakiej nowej uprawy. - Posadmy ry - rzuci Roux. Tymczasem Clairmont, pomimo nie najlepszych interesw tego lata, by o wiele mniej przygnbiony ni reszta mieszkacw wioski. Jaki czas temu uda si na kilka dni na pnoc wraz z Lucienem Merleem i powrci peen entuzjazmu oraz nowych planw rozwoju Lansquenet. W kocu wyszo na jaw, e razem opracowali jaki wyjtkowy sposb promocji Lansquenet w regionie Agen, chocia w kwestii szczegw obaj pozostawali wyjtkowo tajemniczy. Rwnie Caro zdawaa si rozwiergotana i zadowolona z siebie. Wpada do Jaya na farm dwukrotnie, po drodze, jak stwierdzia - mimo e jego grunty leay wiele mil od szlakw jej normalnego urzdowania - i, oczywicie, zostaa na kaw. Przyniosa wiele plotek, zachwycia si sposobem odnowienia domu, wykazaa nadzwyczajn ciekawo postpami prac nad ksik, po czym daa Jayowi do zrozumienia, e jej wpywy w lokalnych koach literackich niechybnie zapewni jego powieci wielki sukces. - Powiniene postara si o nawizanie korzystnych kontaktw we Francji stwierdzia, popisujc si tym sa mym szczegln naiwnoci. - Wiesz, Toinette Merle ma mnstwo znajomoci wrd ludzi mediw. By moe mogaby ci zaatwi wywiad w lokalnej prasie? Jay wyjani cierpliwie, z trudem powstrzymujc si od miechu, e jednym z gwnych powodw jego wyprowadzki do Lansquenet bya ch uniknicia kontaktw z mediami. Caro umiechna si gupawo, po czym napomkna co o artystycznym temperamencie. - Uwaam jednak, e powiniene to rozway - nalegaa. - Jestem pewna, e obecno synnego pisarza bardzo pomogaby w promocji naszej wioski. Jay prawie jej nie sucha. Koczy ju ksik, na ktr podpisa kontrakt z Worldwide - wielkim midzynarodowym domem wydawniczym - i sam wyznaczy sobie

termin jej oddania na padziernik. Poza tym pracowa usilnie nad ulepszeniem starych kanaw drenaowych na swoich gruntach, wykorzystujc betonowe rury dostarczone przez Georgesa. W jednym miejscu zacz te przecieka dach, ale Roux zaoferowa si, e pomoe Jayowi to nareperowa. W ten sposb by co dzie zbyt zajty, by powica jakiekolwiek myli Caro i jej planom. Pewnie wanie dlatego tak bardzo zaskoczy go ten artyku w gazecie. W ogle nic by o nim nie wiedzia, gdyby Popotte nie zauwaya go w lokalnym dzienniku z Agen i nie wycia, by mg przeczyta. Popotte okazaa wzruszajce zadowolenie, jednak Jay poczu si bardzo nieswojo. By to pierwszy znak, e ludzie znaj miejsce jego pobytu. Jay nie potrafi sobie przypomnie, co dokadnie napisano w tym artykule - pamita, e znalazo si tam wiele nonsensw na temat jego wczeniejszej, byskotliwej kariery oraz nieco rozwodzenia nad tym, jak umkn z Londynu, by odnale si na nowo w Lansquenet. Wikszo tekstu opieraa si zreszt na pochodzcych z niewiadomych rde frazesach i mtnych spekulacjach. Znacznie gorsze byo to, e artykuowi towarzyszyo zdjcie zrobione w Cafe des Marauds czternastego lipca, ukazujce Jaya, Georgesa, Roux, Briancona i Josephine siedzcych przy barze z kuflami maego jasnego w rkach. Jay mia na sobie czarny T - shirt i szorty z madrasu, a Geroges pali gauloisea. Jay nie pamita, kto zrobi owo zdjcie. Mg by to kady. Podpis pod fotografi gosi: Jay Mackintosh wraz z przyjacimi w Cafe des Marauds, Lansquenet sous Tannes. - C, chopcze, adn miar nie udaoby ci si utrzyma tego w tajemnicy na zawsze - spostrzeg filozoficznie Joe, gdy Jay mu o tym opowiedzia. - Wczeniej czy pniej i tak wszystko musiao wyj na jaw. Jay siedzia wwczas przy maszynie, z butelk wina z jednej i filiank kawy z drugiej strony. Joe mia na sobie T - shirt z napisem: Elvis yje, ma si wietnie i mieszka w Sheffield. Nie umkno uwagi Jaya, e coraz czciej kontur Joego lekko si rozmywa, jak na przewietlonej fotografii. - Nie rozumiem czemu - nachmurzy si. - Ostatecznie, jeeli mam ochot mieszka wanie tutaj, to wycznie moja sprawa, nie? Joe potrzsn gow. - Tak. To by moe. Ale w ten sposb nie uda ci si cign w nieskoczono, h? Musisz uporzdkowa papiery. Zaatwi rne dokumenty. Zaj si praktyczn stron ycia. Tysiczkami i w ogle. Ju wkrtce bdziesz zmuszony si do tego zabra. To prawda. Cztery miesice w Lansquenet powanie nadszarpny jego oszczdnoci. Remont domu, meble, narzdzia, wydatki zwizane z ogrodem, codziennym yciem,

reperacj drenau plus, oczywicie, zakup samej posiadoci - pochony nadspodziewan ilo pienidzy. - Ju wkrtce bd mia przypyw gotwki - odpar Jay. - Lada dzie podpisz kontrakt na ksik. Rzuci od niechcenia oferowan mu sum, pewien, e Joe zastygnie w trwonym podziwie. On jednak tylko wzruszy ramionami. - Tak. No c, po mojemu lepszy funciak w garci ni suty czek w drodze - oznajmi kwano. - Chciaem jedynie przypilnowa, by wszystko naleycie sobie poukada. Upewni si, e nie zginiesz w yciu. Zanim odejd. Joe nie musia mwi tych sw. Zawisy midzy nimi rwnie ciko, jakby zostay wypowiedziane na gos.

53
Deszcz la nieprzerwanie. O dziwo jednak, cay czas utrzymywaa si wysoka temperatura, wiatr za by gorcy i nie przynoszcy orzewienia. Nocami czsto szalay burze - smuke byskawice taczyy nad horyzontem, rozbyskajc zowieszczo czerwonymi ognistymi zygzakami. W Montauban piorun trafi w koci i doszcztnie go spali. Od czasu incydentu z osami Jay przezornie trzyma si z dala od rzeki: Tym bardziej e teraz, jak poinformowaa go Marise, byo to naprawd niebezpieczne: kaway brzegw, ostro podmyte przez rwcy prd, czsto osuway si niespodziewanie w gwny nurt. Mona byo wpa i uton. Ostatecznie wypadki si zdarzaj. W rozmowach z Jayem Marise nigdy nie opowiadaa o Tonym, a zagadnita umykaa z tematu. O Rosie te wspominaa jedynie przelotnie. Jay zacz sdzi, e jego podejrzenia zrodzone owego dnia u Marise nie miay adnego uzasadnienia. Zapewne majaczy z blu. Uleg zudzeniu wywoanemu jadem owadw. Bo niby czemu Marise miaaby go oszukiwa? Dlaczego miaaby go oszukiwa Rosa? Marise bya ostatnio bardzo zajta. Ulewy zniszczyy kukurydz, wciskajc mokrymi paluchami zgnilizn do wntrza kolb. Soneczniki, ociekajce i cikie od wody, chyliy si nisko lub amay. Ale najgorzej miaa si winorol. Trzynastego wrzenia Tannes w kocu wystpia z brzegw i zalaa winnic. Grna cz pola ucierpiaa mniej z powodu spadzistoci stoku, jednak dolne rejony przykrya woda na ponad trzydzieci centymetrw. Inni farmerzy take doznali strat, jednak Marise powd dotkna najboleniej, jej grunty bowiem leay najbliej bagniska. Dom otaczay stojce jeziorka wody. Dwie kozy utony w nurtach wylewajcej rzeki. Marise zamkna pozostae zwierzta w stodole, ale zgromadzona tam pasza bya mokra i niedobra, a do tego zacz przecieka dach i wilgo wdzieraa si ju wszdzie. Ale nikomu nie powiedziaa o swoim trudnym pooeniu. Taki ju miaa zwyczaj, to bya kwestia dumy. I nawet Jay, cho widzia, co si dzieje, nie mia pojcia o prawdziwych rozmiarach szkd. Dom lea w kotlinie, poniej winnicy. Teraz wody rzeki otaczay go niczym wysp. Kuchnia zostaa zalana. Marise wymiataa wod szczotk z kamiennych pyt, ale i tak za chwil fala powracaa. W piwnicy woda staa po kolana. Trzeba byo przenie dbowe beczki - jedn po drugiej - w bezpieczne miejsce. Generator elektrycznoci, umieszczony w jednej z szop, przesta dziaa - wilgo wywoaa spicie. A tymczasem deszcz nie przestawa pada. W kocu Marise skontaktowaa si z zakadem budowlanym z

Agen. Za pidziesit tysicy frankw zamwia rury drenaowe i poprosia, by dostarczono je jak najszybciej. Miaa zamiar wykorzysta istniejcy, niesprawny system odwadniajcy do zainstalowania nowego, by odprowadza wod spod domu ku bagnisku, skd ju swobodnie spywaaby do rzeki. Dom zamierzaa ochroni dodatkowo ziemnym waem - niczym grobl. Byo to jednak trudne zadanie. Majster budowlany, z ktrym si skontaktowaa, nie mg wysa do niej adnych robotnikw a do listopada z powodu jakich pilnych prac w Le Pinot, a ona nie zamierzaa ubiega si o pomoc Clairmonta. Nawet gdyby o ni poprosia, on pewnie i tak by odmwi. Poza tym nie chciaa go widzie na swojej ziemi. Gdyby si do niego zwrcia, to tak, jakby si przyznaa do poraki. Zacza wic prace sama - kopaa kanay w oczekiwaniu na zamwione rury. Ta mudna praca przypominaa drenie okopw. Marise powiedziaa sobie, e rzeczywicie prowadzi wojn - z deszczem, z tward ziemi, z ludmi. Ta myl dodawaa jej nieco ducha. Miaa w sobie co romantycznego. Pitnastego wrzenia Marise zmuszona bya podj kolejn decyzj. Do tej pory Rosa spaa wraz z Clopette w swoim maym pokoiku na poddaszu. Jednak teraz, gdy zabrako elektrycznoci i w zasadzie suchego drewna, nie byo ju wyboru. Dziecko musiao zosta wyekspediowane z domu. Ostatnim razem gdy wylaa Tannes, Ros zaatakowaa infekcja, ktra wywoaa obustronn guchot. Dziewczynka miaa wwczas trzy lata, a Marise nie miaa jej dokd wysa. Spay razem w pokoiku na poddaszu przez ca zim, gdy o szyby wali deszcz, a z kominka unosi si gwnie czarny dym. W obu uszach Rosy powstay ropnie, pakaa wic caymi nocami. Nic, nawet penicylina, nie przynosio jej ulgi. Nigdy wicej czego podobnego, powiedziaa sobie teraz Marise. Tym razem dziecko musi znikn z domu do czasu, a przestanie pada, a zostanie naprawiony generator i zainstalowany odpowiedni drena. Przecie nie mogo la w nieskoczono. Ju powinno zacz si przejania. I nawet jeszcze teraz, gdyby udao jej si przeprowadzi wszystkie niezbdne prace, mona by uratowa co z tegorocznych zbiorw. W sprawie Rosy nie miaa jednak wyjcia. Musiaa wyprawi j std na kilka dni. Ale w adnym razie nie do Mireille. Na myl o tej kobiecie wok serca Marise zaciskaa si ciasna obrcz. Do kogo wic? Na pewno do nikogo z wioski. Do adnej z tych osb nie miaa zaufania. To Mireille roznosia sensacje, prawda, jednak wszyscy chtnie nadstawiali ucha. No moe nie wszyscy. Nie tacy ludzie jak Roux czy inni nowo przybyli. I nie Narcisse. Im obu ufaa do pewnego stopnia. Ale u adnego z nich nie moga przecie zostawi Rosy. Zaraz zwiedziaaby si o wszystkim caa wioska. W Lansquenet nic si dugo nie uchowa w sekrecie.

Przez moment rozwaaa pensjonat w Agen. Ale to te mogo si okaza niebezpieczne. Dziewczynka bya zbyt maa, by zostawi j sam. Ludzie zaczliby zadawa pytania. Do tego na myl o tym, e Rosa znalazby si tak daleko od niej, czua kucie w piersi. Co oznaczao, e dziecko musi zamieszka gdzie w pobliu. A wic pozosta jej tylko ten Anglik. Jego dom nadawa si idealnie: pooony do daleko od wioski, by zapewni im prywatno, a jednoczenie do blisko, by moga co dzie widywa Ros. Anglik mgby umieci dziecko w jednej ze starych sypialni. Marise przypomniaa sobie, e od poudnia by tam bkitny pokj, ktry kiedy musia nalee do Tonyego - z kiem w ksztacie dki i szklan kul zamiast lampy. Tylko na kilka dni. Tydzie, gra dwa. Zapaci mu. Teraz ju nie miaa innego wyjcia.

54
Zjawia si nieoczekiwanie pewnego wieczoru. Jay nie widzia si z ni od kilku dni. Prawd mwic, w tym czasie praktycznie nie rusza si z domu - chodzi jedynie do wioski po chleb. Kawiarnia w deszczu wygldaa ponuro ze zdjtymi z tarasu krzesami i stolikami oraz wyblakymi, zmoknitymi parasolami. Poza tym w okolicach Les Marauds woda w Tannes zacza cuchn i rozgrzane fale odoru toczyy si std leniwie ku wiosce. Nawet Cyganie zdecydowali si przenie w inne miejsce: zacumowali swoje odzie - domy na spokojniejszych, wonniejszych wodach. Arnauld nieustannie wspomina co o wezwaniu zaklinacza deszczu, by wreszcie rozwiza gnbicy wiosk problem - w tej czci Francji wci jeszcze mona byo spotka podobnych ludzi - a jego propozycja spotkaa si z o wiele mniejsz pogard, ni miaoby to miejsce jeszcze kilka tygodni temu. Narcisse natomiast wpad w nawyk pojkiwania, potrzsania gow i powtarzania, e jeszcze nigdy czego podobnego nie widzia. Zdawao si, e nikt z yjcych nie mg sobie przypomnie rwnie deszczowego lata. Dochodzia dziesita wieczorem. Marise miaa na sobie ty sztormiak. Tu za ni staa Rosa w bkitnej pelerynie i czerwonych kaloszach. Na twarzach srebrzy im si deszcz. Ponad nimi niebo przybrao zgniopomaraczowy odcie, rozwietlany niekiedy matowym wiatem odlegej byskawicy. Drzewami targa porywisty wiatr. - Boe, co si stao? - Ten widok tak bardzo zdumia Jaya, e w pierwszym odruchu nawet nie zaprosi ich do rodka. Marise potrzsna przeczco gow. - Wejdcie prosz. Musicie by skostniae z zimna. - Jay odruchowo rzuci wzrokiem przez rami. Pokj wyglda na tyle przyzwoicie, by si nie musia wstydzi - jedynie na stole stao kilka brudnych filianek po kawie. W tym samym momencie przyapa Marise, jak z ciekawoci przygldaa si jego kcikowi do spania. Mimo e dach zosta naprawiony, Jay nigdy nie zdecydowa si przenie z kiem na gr. - Zaraz zrobi wam co do picia - oznajmi. - Prosz, zdejmijcie kurtki. Powiesi ich mokre okrycia w kuchni, by ocieky, po czym wstawi wod na gaz. - Kawa? Czekolada? Wino? - Moe troch czekolady dla Rosy, jeli mona - odpara Marise. - U nas nie ma elektrycznoci. Wysiad generator.

- Jezu Chryste! - Nie ma o czym mwi - oznajmia spokojnie i rzeczowo. - Dam rad to naprawi. Miaymy ju podobne problemy. Bagnisko czsto zostaje zalane. - Rzucia mu uwane spojrzenie. - Ale musz ci prosi o przysug - wykrztusia niechtnym tonem. Jay pomyla, e to do dziwny sposb ujcia problemu. Musz ci prosi. - Oczywicie - powiedzia. - Co tylko zechcesz. Marise sztywno zasiada za stoem. Tego dnia miaa na sobie dinsy i zielony sweter bardzo wyranie podkrelajcy ziele jej oczu. Niemiao dotkna klawiszy maszyny do pisania. Jay zauway wwczas, e ma bardzo krtko przycite paznokcie, a mimo to jest pod nimi ziemia. - Naturalnie, nie musisz si na nic zgadza - rzucia. - Naturalnie. - Czy wanie tej maszyny uywasz do pisania? - Ponownie dotkna klawiszy. - To znaczy do pisania ksiek? Jay kiwn gow. - Zawsze miaem w sobie jaki starowiecki rys - przyzna. - Nie znosz komputerw. Umiechna si. Zauway, e wyglda na zmczon - miaa zaczerwienione i podkrone oczy. Po raz pierwszy, z zaskoczeniem, dostrzeg, jak bardzo jest krucha. - Chodzi o Ros - wyrzucia z siebie w kocu. - Boj si, e zapie jak infekcj zachoruje - jeeli zostanie w naszym domu. Pomylaam wic, e moe byby tak miy i znalaz dla niej u siebie kt na kilka dni. Tylko na kilka dni - powtrzya. - Pki nie doprowadz najwaniejszych spraw do porzdku. Oczywicie, zapac ci. - Z kieszeni dinsw wycigna pokany zwitek banknotw i przesuna ku niemu po stole. - Jest grzecznym dzieckiem. Nie bdzie przeszkadza ci w pracy. - Nie chc adnych pienidzy - oznajmi Jay. - Ale ja... - Z najwiksz przyjemnoci bd u siebie goci Ros. Ciebie zreszt te, jeli tylko zechcesz. W tym domu znajdzie si do miejsca dla was obu. Spojrzaa na niego zupenie oszoomiona, jakby nigdy nie spodziewaa si, e tak szybko przystanie na jej prob. - Wyobraam sobie, jak wiele masz problemw z powodu tej powodzi - powiedzia. Wic moesz korzysta z mojego domu tak dugo, jak ci si podoba. Jeeli chcesz przenie tu jakie swoje rzeczy... - Nie - rzucia pospiesznie. - Mam u siebie zbyt wiele do zrobienia. Ale gdy chodzi o Ros... - Ciko przekna lin. - Byabym ci bardzo wdziczna. Naprawd.

Tymczasem Rosa krcia si po pokoju. Jay spostrzeg, e z uwag przyglda si uoonym w stos arkuszom zadrukowanego papieru, ktre leay w pudeku u stp ka. - To po angielsku? - spytaa z ciekawoci. - Czy to twoja angielska ksika? Jay skin gow po czym powiedzia: - Wiesz co, id i zobacz, czy nie znajdziesz w kuchni jakich ciastek. Za chwil bdzie gotowa czekolada. Rosa w podskokach znikna za drzwiami. - Czy Clopette moe zamieszka tu ze mn? - krzykna ju z kuchni. - Nie widz adnych przeszkd - odpar Jay ciepym gosem. Rosa wydaa okrzyk triumfu. Marise wbia wzrok we wasne donie. Miaa skupiony, beznamitny wyraz twarzy. Na zewntrz wiatr targa okiennicami. - Moe jednak napiaby si teraz wina? - zaproponowa Jay.

55
Zostao ju tylko jedno. Ostatnie ze Specjaw Joego. Po nim nie bdzie adnych innych. Ju nigdy. Przenigdy. Gdy Jay siga po butelk poczu nag niech, by j otworzy, ale wino - owinita czarnym sznurkiem damaszka, rocznik 1976 - ju wibrowao pod jego domi, uwalniajc specjalne aromaty, radonie musujc. Sam Joe nie zjawi si tego wieczoru w pokoju, co zdarzao si czsto, gdy przychodzili gocie, ale Jay widzia go, jak sta w cieniu za kuchennymi drzwiami. wiato z lampy stojcej na stole odbijao si od jego ysiny. Mia na sobie koszulk z logo Greatful Dead, a w rku trzyma grniczy kask. Jego twarz bya rozmyt plam, jednak Jay nie mia wtpliwoci, e Joe si umiecha. - Nie jestem pewien, czy ci bdzie smakowa - powiedzia Jay, nalewajc wino do kieliszkw. - To szczeglny rodzaj domowej produkcji. Purpurowy trunek by gsty, niemal sklejajcy usta. Jayowi przypomnia lody sorbetowe i lukrecj, ktre tak lubia Gilly. Marise przywid na myl dem zamknity w soiku zbyt dugo - tak e a skrystalizowa. Po przekniciu, na jzyku pozostawa lekko dranicy smak taniny. Poczua, jak po caym ciele rozlewa jej si ciepo. - Jest dziwne - powiedziaa. Miaa wraenie, e odrobin zdrtwiay jej usta. - Ale mi smakuje. Pocigna kolejny yk i znowu doznaa uczucia ciepa rozchodzcego si od garda po caym ciele. W pokoju unis si zapach powietrza przesyconego socem - jakby w butelce znajdowa si destylat z jego promieni. Jay z kolei nagle uwiadomi sobie, jak to dobrze, e wanie z Marise wypija ostatni butelk wina Joego. Dziwne, ale na dodatek mia wraenie, e smak tego wina, cho szczeglny, by cakiem przyjemny. Moe wic, jak przewidzia Joe, zdoa w kocu przywykn do tego trunku. - Znalazam ciastka - oznajmia Rosa, stajc w drzwiach z herbatnikiem w doni. - Czy mog teraz i na gr i obejrze swj pokj? Jay skin gow. - Tak, oczywicie. Zawoam ci, gdy czekolada bdzie gotowa. Marise rzucia mu uwane spojrzenie. Wiedziaa, e powinna si mie na bacznoci, a tymczasem niespodziewanie ogarn j jaki wewntrzny spokj, usuwajcy wszelkie napicie. Znw poczua si niczym modziutka dziewczyna, jak gdyby aromat tego dziwnego wina uwolni wspomnienia z dziecistwa. Nagle Marise przypomniaa sobie swoj wyjciow sukienk dokadnie w kolorze tego trunku - welwetow sukienk uszyt ze starej spdnicy

Memee, a take pewn melodi wygrywan na pianinie i noc z bezkresnym niebem usianym gwiazdami. Nagle spostrzega, e oczy Jaya maj identyczny kolor, jak wwczas niebo. Niespodziewanie poczua si tak, jakby znaa go od bardzo wielu lat. - Marise - zagai cicho Jay - przecie wiesz, e moesz mi powiedzie wszystko. W tym momencie Marise odniosa wraenie, e od siedmiu lat cignie za sob jaki niewyobraalny ciar. A przecie ycie byo takie proste. Moesz mi powiedzie wszystko. Wino Joego, samo pene tajemnic, prowokowao do ujawniania sekretw rozwijania historii wasnego ycia na podobiestwo wsw winoroli szybko rosncej w agodnym powietrzu - zaludniania teraniejszoci cieniami z czasw minionych. - Rosa nie ma adnych problemw ze suchem, prawda? W zasadzie to wcale nie byo pytanie. Marise pokrcia gow, a w kocu zacza wyrzuca z siebie sowa - gwatownie niczym kule z karabinu. - Mielimy wtedy straszn zim. W obu uszach Rosy rozwina si infekcja. Pojawiy si komplikacje. Przez sze miesicy bya cakowicie gucha. Zabieraam j do wielu specjalistw. W kocu zdecydowali si na operacj - niezwykle kosztown. Powiedzieli mi jednak, bym nie spodziewaa si zbyt wiele. Znowu upia wina Joego. Napj a drapa w gardle od cukru. Na dnie kieliszka majaczy syropowaty osad o woni i konsystencji liwkowej galaretki. - Za due pienidze wysaam j na specjalne lekcje. Nauczyam si jzyka migowego, a potem wiczyam z Ros w domu. Jaki czas pniej odbya si kolejna operacja - jeszcze kosztowniejsza. Ale w cigu dwch lat Rosa od zyskaa dziewidziesit procent suchu. Jay pokiwa gow. - W takim razie po co ta caa komedia? Czemu po prostu...? - Mireille. - Dziwne, po alkoholu powinna sta si bardziej wymowna, a tymczasem wypowiadaa si coraz lapidarniej. - Ju kiedy prbowaa mi j odebra. Bo to wszystko, co pozostao jej po Tonym, jak okrelia. Wiedziaam, e jeeli jej si to uda, ju nigdy nie odzyskam swojego dziecka. Chciaam j za wszelk cen powstrzyma. To jedyny sposb, jaki przyszed mi do gowy. Jeeli ona nie mogaby si porozumiewa z Ros, jeeli miaaby przekonanie, e dziecko w jakim sensie jest upoledzone... - Marise z trudem przekna lin. - Mireille nie jest w stanie znie niedoskonaoci. Nic, co nie jest idealne, jej nie interesuje. To wanie dlatego, kiedy Tony... - Urwaa gwatownie. Marise przypomniaa sobie, e nie powinna ufa temu Anglikowi. To wino wycigao z niej wicej, ni kiedykolwiek miaa zamiar da. Wino gada, a gadatliwo bywa niebezpieczna. Ostatni mczyzna, ktremu zaufaa - ju nie y. Wszystko, czego dotkna -

winorol, Tony, Patrice - umierao. W takiej sytuacji nie trudno uwierzy, e niesie w sobie destrukcj i przekazuje j kademu, z kim wejdzie w kontakt. To wino byo jednak wyjtkowo mocne. Koysao j nieznacznie w sieci utkanej z aromatw i wspomnie. Podstpnie wycigao na wierzch tajemnice. Zaufaj mi. Gos dochodzcy z wntrza butelki piewnie j uwodzi. Zaufaj mi. Marise wlaa sobie nastpn szklank i desperacko wychylia do dna. - Dobrze, opowiem ci wszystko - powiedziaa po chwili.

56
- Spotkalimy si, gdy miaam dwadziecia jeden lat - zacza. - By duo starszy ode mnie. Przychodzi na dzienn terapi na oddzia psychiatryczny szpitala w Nantes, gdzie odbywaam sta pielgniarski. Mia na imi Patrice. By rwnie wysoki i o rwnie ciemnym kolorycie, jak Jay. Biegle wada trzema jzykami. Powiedzia jej, e jest wykadowc na uniwersytecie w Rennes. By rozwodnikiem. Mia szczeglne poczucie humoru i obnosi swoj depresj z niezwyk klas. Na jego prawym nadgarstku widniaa drabinka szww - pozostao po nieudanej prbie samobjczej. Swego czasu Patrice pi i bra narkotyki. Marise uwaaa jednak, e ju zosta wyleczony. Nie patrzya na Jaya, gdy mu to opowiadaa, ale wbijaa wzrok we wasne donie wdrujce nieustannie w gr i w d nki kieliszka, jakby graa na niezwykym szklanym flecie. - Gdy ma si dwadziecia jeden lat, tak bardzo chce si znale mio, e mona j dostrzec w twarzy niemal kadego - oznajmia cicho. - A Patrice robi wraenie czowieka niezwykego. Kilka razy umwilimy si na miecie. W kocu spdzilimy razem noc. To wystarczyo. Po tym w mczyzna zmieni si nie do poznania. Jakby nagle razem zostali uwizieni w stalowej klatce. Sta si zaborczy, i to wcale nie w uroczy, wiadczcy o pewnej niepewnoci sposb, ktry j tak do niego przycign - ale z zimn podejrzliwoci, ktra zacza j przeraa. Nieustannie wdawa si z ni w sprzeczki. ledzi j, gdy sza do pracy, po czym robi jej sceny na oddziale. Swoje wybuchy furii prbowa zrekompensowa nad wyraz hojnymi prezentami, co przeraao j jeszcze bardziej. W kocu pewnego dnia wama si do jej mieszkania i usiowa zgwaci, przystawiajc n do garda. - Wwczas miara si przebraa - oznajmia Marise. - Nie byam w stanie znosi tego duej. Przez jaki czas symulowaam ulego, po czym wytumaczyam mu, e musz wyj do toalety. Tego wieczoru Patrice mia mnstwo pomysw. Chcia, ebymy wyjechali razem na wie, gdzie miaam by bezpieczna. Tak wanie to uj: bezpieczna - gdy to mwia, wstrzsn ni nagy dreszcz. Ostatecznie zamkna si w azience, wysza przez okno na dach, a potem schodami przeciwpoarowymi ucieka na ulic. Jednak zanim przybya policja, Patrice znikn. Marise pozmieniaa zamki w drzwiach i zainstalowaa przeciwwamaniowe zabezpieczenia na oknach.

- Ale na tym si nie skoczyo. Zacz parkowa samochd pod moim domem i nieustannie mnie ledzi. Zamawia dostawy rnych rzeczy pod mj adres. Pojawiy si prezenty. Groby. Kwiaty. Nie ustpowa. W miar upywu czasu szykany przybray na sile. Do szpitala dostarczono jej wieniec pogrzebowy. Gdy bya na dyurze, Patrice sforsowa zamki i przemalowa cae mieszkanie na czarno. Na urodziny dostaa poczt paczk z ekskrementami, owinit w wystawny srebrny papier. Na drzwiach regularnie pojawiay si graffiti. Na jej nazwisko zaczo nadchodzi mnstwo zamwie ze szczeglnych katalogw wysykowych: stroje sadomaso, narzdzia ogrodnicze, protezy ortopedyczne, literatura pornograficzna. Powoli Marise zacz owadnia strach. Policja bya bezsilna. Pki Patrice nie wyrzdzi jej fizycznej krzywdy, nie mogli go o nic oskary. Udali si co prawda pod adres, ktry poda w szpitalu, okazao si jednak, e to skad drewna pod Nantes, gdzie nikt nigdy o nim nie sysza. - W kocu si wyprowadziam - przyznaa Marise. - Opuciam to mieszkanie i kupiam bilet do Parya. Zmieniam nazwisko. Wynajam mae lokum przy Rue de la Jonquiere i zaczam prac w klinice przy Marnela Vallee. Wydawao mi si, e wreszcie jestem bezpieczna. Odnalezienie jej zajo mu osiem miesicy. - Wykorzysta moje karty medyczne - wyjania Marise. - Musia przekona kogo ze szpitala, by mu je pokaza lub pozwoli skopiowa. Jak chcia, potrafi by nadzwyczaj przekonujcy. Bardzo wiarygodny w swoich wyjanieniach. Marise znw si wyprowadzia, ponownie zmienia nazwisko i tym razem przefarbowaa wosy. Zanim ponownie znalaza posad pielgniarki, przez p roku pracowaa w barze przy Avenue de Clichy jako kelnerka. Prbowaa wymaza swoje dane ze wszelkich oficjalnych dokumentw. Pozwolia, by wygaso jej ubezpieczenie zdrowotne i nie staraa si o przeniesienie dokumentw w nowe miejsce zamieszkania. Zrezygnowaa z karty kredytowej i wszystkie rachunki opacaa gotwk. Tym razem Patrice potrzebowa niemal rok, by j znale. Przez ten czas bardzo si zmieni. Ogoli gow i zacz si ubiera w militarnym stylu. Oblenie, jakie przypuci na jej mieszkanie, nosio wszelkie znamiona dokadnie zaplanowanej operacji wojskowej. Teraz ju skoczyy si wszelkie psikusy w rodzaju zamawiania niechcianej pizzy czy podrzucania bagalnych notek. Nawet groby ustay. Marise widziaa go jedynie dwa razy w samochodzie pod jej domem, ale gdy miny dwa tygodnie, a ona nie dojrzaa adnego ladu jego obecnoci, uznaa, e pewnie co jej si

przywidziao. Kilka dni pniej obudzi j odr gazu. Patrice zdoa jako obej gwny zawr, tak e Marise nie bya w stanie zamkn dopywu mierciononej substancji. Gdy chciaa uciec, okazao si, e kto zablokowa drzwi od zewntrz. Okna zostay zabite gwodziami, mimo e mieszkaa na trzecim pitrze. Telefon nie dziaa. W kocu stuka szyb i zacza rozdzierajco wzywa pomocy. Po tym wszystkim jednak uznaa, e znalaza si ju zbyt blisko koca. Ucieka do Marsylii. Zacza cakiem nowe ycie. I tam wanie poznaa Tonyego. - Mia dziewitnacie lat - wspominaa. - Wwczas pracowaam na oddziale psychiatrycznym szpitala w Marsylii. On by tam pacjentem. Podobno z powodu zaamania nerwowego wywoanego mierci ojca. - W tym momencie umiechna si gorzko. Oczywicie, powinnam by wwczas mdrzejsza i nie zadawa si wicej z adnym pacjentem. Ale oboje czulimy si tacy bezradni. Tony by mody. Jego wzgldy mi pochlebiay, to wszystko. Poza tym wietnie robio mu moje towarzystwo. Umiaam go rozbawi. To te mi pochlebiao. Zanim zdaa sobie spraw ze swoich uczu do niego, byo ju za pno. Tony zakocha si po uszy. - Wmawiaam sobie, e ja te mogabym go pokocha - wyznaa. - By zabawny, miy i dawa sob kierowa. Po przeyciach z Patrice wydawao mi si, e czego takiego wanie chc najbardziej. Poza tym wci opowiada mi o farmie, o tym miejscu. W jego opowiadaniach jawio si jak bezpieczna, pikna przysta. Wwczas kadego dnia, gdy si budziam, zastanawiaam si, czy przypadkiem wanie nie nadszed ten dzie, kiedy Patrice znw mnie odnajdzie. W Marsylii wcale nie byoby trudno mnie znale - wystarczyo jedynie sprawdzi odpowiednie kliniki i szpitale. Tony nagle oferowa mi ucieczk od tego wszystkiego. I mnie potrzebowa. To wiele dla mnie znaczyo. W kocu daa si przekona. Z pocztku Lansquenet zdawao jej si wszystkim, co mogaby sobie w yciu wymarzy. Nie mino jednak wiele czasu, jak doszo do star pomidzy Marise a matk Tonyego, ktra nie przyjmowaa do wiadomoci faktu choroby syna. - W ogle nie chciaa mnie sucha - tumaczya Marise. - Tony wci cierpia na powane wahania nastroju. Powinien by na lekach. Kiedy ich nie bra, jego stan si pogarsza - zamyka si na wiele dni w domu, nie my - tylko jad, pi piwo i wpatrywa w telewizor. Och, dla wszystkich z zewntrz mia wyglda normalnie. Na tym midzy innymi polega problem. Wci musiaam przywoywa go do porzdku. Odgrywaam rol sekutnicy. Nie miaam innego wyjcia.

Jay wla resztk wina do kieliszka Marise. Nawet osad z dna wydziela siln wo i przez moment Jayowi zdawao si, e ta resztka rozsiewa aromaty wszystkich poprzednich Specjaw Joego: maliny, ry, dzikiego bzu i jeyny, damaszki i tubery. Z nagym ukuciem smutku dotaro do niego, e ju wicej ich nie posmakuje. Koniec magii. Marise zamilka. Rudokasztanowe wosy zasaniay jej twarz. Jay odnis niespodziewanie wraenie, e zna t kobiet od bardzo wielu lat. Jej obecno przy tym stole bya cakiem naturalna, rwnie oczywista, jak to, e tu obok mia swoj maszyn do pisania. Pooy rk na jej doni. By pewien, e gdyby j pocaowa, poczuby smak dzikich r. W tym momencie spojrzaa na niego - a oczy miaa rwnie zielone jak jego sad. - Maman! Gos Rosy przeci ostro t szczegln chwil. - Na grze znalazam may pokj! Ma okrge okno i stoi w nim niebieskie ko w ksztacie dki! Jest troch zakurzony, ale mogabym go sprztn, mogabym, maman? Mogabym? Marise zabraa do. - Oczywicie. Jeeli monsieur... jeeli Jay... - wygldaa na rozkojarzon, jakby gwatownie wyrwan ze snu. Nagym ruchem odsuna od siebie na wp oprniony kieliszek. - Powinnam ju i - rzucia szybko. - Zrobio si pno. Przynios rzeczy Rosy. Dzikuj ci za... - Nie ma o czym mwi - Jay chcia pooy rk na jej ramieniu, ale si wywina. Naprawd moecie tu za mieszka obie. Mam mnstwo... - Nie. - Nagle znw bya dawn Marise, zwierzenia byy skoczone. - Musz pj po pociel dla Rosy. Powinna ju si pooy. Ucisna crk krtko, ale gorco. - Bd grzeczna - polecia. - I prosz... - to byo do Jaya - ...nie wspominaj o tym w wiosce. Nikomu, dobrze? Zdja ty sztormiak z haka za kuchennymi drzwiami i wcigna na ramiona. Na dworze wci padao. - Obiecaj. - Obiecuj. Kiwna gow - sucho, uprzejmie, jakby wanie zawarli korzystn transakcj handlow. I zaraz potem wysza w deszcz. Jay zamkn za ni drzwi, po czym zwrci si w stron Rosy.

- No i co? Czy czekolada ju jest gotowa? - spytaa dziewczynka. Jay umiechn si szeroko. - Chodmy sprawdzi, dobrze? Wla gsty napj do szerokiej filianki z kwiatkami na obrzeu. Rosa zwina si na ku z filiank w rczce i przygldaa si z ciekawoci, jak Jay sprzta ze stou kubki, kieliszki i butelk po winie. - Kto to by? - zapytaa w kocu. - Czy on te jest Anglikiem? - Kto taki? - wykrzykn Jay z kuchni, puszczajc wod do zlewu. - Ten stary pan - odpara Rosa. - Stary pan, ktrego spotkaam na pitrze. Jay natychmiast zakrci wod i odwrci si ku Rosie. - Widziaa go? Rozmawiaa z nim? Dziewczynka kiwna gow. - Z takim starym panem w miesznej czapce na gowie - odpara. - Kaza co ci powiedzie. Pocigna dugi yk z filianki, a gdy si zza niej wychylia, grn warg znaczyy jej pieniste, brunatne wsy. Jaya przeszy nagy dreszcz, niemal poczu strach. - Co mi kaza powiedzie? - wyszepta z trudem. Rosa zmarszczya brwi. - eby pamita o specjaach - odpara w kocu. - I e bdziesz wiedzia, o co chodzi. - Czy co jeszcze? - Jayowi ju teraz huczao w gowie, a w ustach czu palc sucho. - Tak - pokiwaa energicznie gow. - Prosi, ebym ci powiedziaa od niego do widzenia.

57
Pog Hill Lane, luty 1999 Upyny dwadziecia dwa lata, zanim Jay powrci na Pog Hill. Zwleka tak dugo czciowo z powodu uczucia gniewu, a czciowo - strachu. To byo jedyne miejsce, gdzie kiedykolwiek czu si jak u siebie, jak w prawdziwym domu. Z pewnoci nigdy nie czu si tak w Londynie. Wszystkie mieszkania, ktre tam wynajmowa, wydaway mu si identyczne - rniy si jedynie wielkoci i rozkadem. Kilkupokojowe. Kawalerki. Nawet dom Kerry w Kensington. Czu si w nich przelotnym gociem. Jednak tego roku co si zmienio. By moe po raz pierwszy w yciu ogarny go wiksze strachy ni myl o powrocie na Pog Hill. Mino niemal pitnacie lat od wydania Ziemniaczanego Joe. Od tamtej pory - nic, ani jednego dobrego opowiadania. To byo ju co wicej ni pisarski blok. Jay mia poczucie, e zosta uwiziony w kapsule czasu i moe jedynie odtwarza i przetwarza fantazje z okresu wczesnej modoci. Ziemniaczany Joe to pierwsza - i jedyna - dojrzaa rzecz, jak napisa. Jednak zamiast wyzwoli w nim twrcze moce, ksika ta zamkna go w jego dziecistwie. W 1977 zanegowa magi. Tego ju byo za wiele, powtarza wwczas sobie. Mia tej magii po dziurki w nosie. Za duo. Duo za duo. Wwczas si uwolni, stan na wasnych nogach, bo tego chcia. Mia poczucie, e wyrzucajc nasiona Joego, wyzwoli si z mocy tego wszystkiego, czym karmi si przez cae trzy lata: talizmany, czerwone wstki, Gilly, wysypisko, gniazda os, cieki wzdu torowiska i potyczki z wrogami w Nether Edge. Wszystko to poleciao z wiatrem i wymieszao si ze mieciami i pyem pod kolejow kadk. A potem powsta Ziemniaczany Joe, ktry wszystko uporzdkowa. A przynajmniej tak si wwczas Jayowi zdawao. Musiaa w nim jednak tkwi jaka zadra. A by moe tylko zwyka ciekawo. Niepokj dwiczcy gdzie w podwiadomoci, ktry nie dawa si niczym umierzy. Nika pozostao dawnej wiary. Istniaa przecie moliwo, e wszystko zinterpretowa nie tak. Bo w gruncie rzeczy, jakie waciwe znalaz dawno temu dowody przeciw Joemu? Kilka kartonw starych czasopism? Mapy poznaczone rnymi kolorami? A jeeli wycign zbyt pochopne wnioski? Moe Joe jednak mwi prawd. I moe Joe powrci na Pog Hill. Jay prawie nie mia odwagi zastanawia si nad czym podobnym. Joe znowu na Pog Hill? Ku wasnemu zdziwieniu na t myl serce skoczyo mu do garda. Zacz sobie nagle wyobraa, e dom starszego pana wyglda tak jak kiedy - by moe sprawia wraenie nieco

zaronitego, z powodu idealnego kamuflau Joego - dziaka jednak nadal jest porzdnie utrzymana, na drzewach wisz czerwone talizmany, a kuchni przepenia aromat dojrzewajcego wina... Zanim jednak rzeczywicie odway si na powrt, mino jeszcze kilka miesicy. Kerry popieraa go w tych zamierzeniach z aonie przesadn gorliwoci biedna, wyimaginowaa sobie zapewne, e ta wyprawa stanie si dla Jaya rdem nowej inspiracji, e zaowocuje kolejn powieci, ktra znw wywinduje go na szczyty sawy. Upara si, eby jecha z nim; naprzykrzaa si tak bardzo, e w kocu Jay wyrazi zgod. Co za bd! Jay zrozumia to ju w momencie, gdy przyby do Kirkby Monckton. Z chmur sczy si drobny deszcz koloru sadzy. Nether Edge zostao przeksztacone w tereny budowlane, gdzie wanie powstaway eleganckie domki nad rzek - bulodoery i traktory krciy si tam i z powrotem wzdu schludnych, identycznych bungaloww. Pola i zagony uprawne znikny, a na ich miejscu pojawiy si salony samochodowe, supermarkety i centra handlowe. Nawet niewielki kiosk, do ktrego Jay tak czsto biega po papierosy czy czasopisma dla Joego, zosta przeksztacony w co cakowicie innego. Wszystkie kopalnie w Kirkby zostay zamknite ju wiele lat temu. Pogbiono i uporzdkowano kana, a za przydzielone fundusze milenijne planowano utworzy centrum turystyczne - tam wczasowicze mogliby midzy innymi zjecha pod ziemi specjalnie przebudowanym grniczym szybem bd odby przejadk towarow bark po wieo oczyszczonym kanale. Kerry - co oczywicie byo do przewidzenia - uznaa to za uroczy pomys. Za to Jaya czekay jeszcze gorsze niespodzianki. Wbrew wszystkiemu wci si spodziewa, e Pog Hill pozostaa mniej wicej niezmieniona. Tym bardziej e gwna droga wci wygldaa niemal tak samo - nadal stay przy niej urocze, cho poczernione od lepkiej sadzy edwardiaskie domki, a pobocza porastay lipy. Most take wyglda tak samo, jak Jay go zapamita - pojawio si tam tylko nowe przejcie dla pieszych u jednego kraca. Pocztek Pog Hill Lane wci znaczyy wysokie topole, i na ten widok Jay poczu, jak serce rozsadza mu pier. Zatrzyma samochd przy cigej linii i powdrowa wzrokiem w gr wzniesienia. - To tu? - spytaa Kerry, sprawdzajc jednoczenie swj wygld w lusterku umieszczonym w przesonie przeciwsonecznej. - Nie widz adnej tabliczki z nazw ulicy ani nic w tym rodzaju. Jay bez sowa wysiad z samochodu. Kerry podya za nim.

- A wic to wanie tutaj wszystko si zaczo. - W jej gosie pobrzmiewao rozczarowanie. - Dziwne. Wydawao mi si, e to miejsce bdzie miao w sobie wicej atmosfery. Zignorowa j i ruszy w gr. Nazwa ulicy zostaa zmieniona. Teraz na adnej mapie nie mona by ju znale Pog Hill, Nether Edge czy jakichkolwiek miejsc, wok ktrych koncentrowao si jego ycie w owe wakie letnie miesice sprzed wielu lat. Obecnie ca okolic nazwano Meadowbank View. Stare domy wyburzono, a w ich miejsce postawiono ceglane dwupitrowce z maymi balkonami, udekorowanymi pelargoniami w niewielkich, plastikowych skrzynkach. Tablica na najbliszym domu gosia: Luksusowe Apartamenty Spokojnej Staroci Meadowbank. Jay podszed do miejsca, gdzie kiedy sta dom Joego. Nic z niego nie pozostao. Zobaczy jedynie wyasfaltowany parking - przeznaczony dla mieszkacw. Na tyach domw, gdzie swego czasu rozciga si ogrd Joego, by teraz tylko trawnik bez wyrazu, z jednym, jedynym drzewkiem porodku. Po sadzie, herbarium, krzewach czarnej porzeczki, malin, agrestu, po winoroli, liwach, gruszach, po grzdkach marchwi, pasternaku czy tuber nie byo ladu. - Nie ma ju nic. Kerry wzia go za rk. - Moje kochane biedactwo - wyszeptaa mu do ucha. - Mam nadziej, e nie przygnbio ci to a tak strasznie? - W jej gosie pobrzmiewaa jednak nuta zadowolenia, jakby podobna perspektywa sprawiaa jej wyran przyjemno. Jay potrzsn gow. - Poczekaj na mnie w samochodzie, OK? Kerry zmarszczya brew. - Ale Jay... - Dwie minutki, dobrze? Uciek od niej w ostatniej chwili: mia wraenie, e gdyby dusi wszystko w sobie jeszcze kilka sekund duej - mgby eksplodowa. Pobieg na tyy niegdysiejszego ogrodu Joego i wyjrza poza mur, na dawn trakcj kolejow. Bya zasypana mieciami. Wszdzie walay si plastikowe worki z domowymi odpadkami. Zobaczy te stare lodwki, zuyte opony samochodowe, skrzynki, palety, cae masy puszek, sterty czasopism powizane w sztaple konopnym sznurkiem. Na ten widok w gardle Jaya niespodziewanie zabulgota miech. Joe byby zachwycony. Ucielenienie marze. Odpady rozrzucone po stromym zboczu, jakby niedbale porzucone przez przypadkowych przechodniw. Wzek dziecicy. Wzek na zakupy. Rama anachronicznego roweru. Pog Hill zostaa zmieniona w wielkie wysypisko. Z wysikiem Jay podcign si na rkach, tak by przej przez mur na drug stron. Stara, ledwo widoczna trakcja kolejowa wydawaa si daleko w dole - na dnie urwiska

usanego krzewami i mas mieci. Po drugiej stronie mur okaza si upstrzony kolorami przez artystw graffiti. Mnstwo odamkw potuczonego szka odbijao promienie soca. Ale oparta o wystajcy pniak staa jedna caa, nierozbita butelka - wiato ledwo odbyskiwao od jej zakurzonej podstawy. Czerwony sznurek, zszargany ze staroci, oplata jej szyjk. Jay od razy wiedzia, e ta butelka musiaa nalee do Joego. Jak przetrwaa wyburzanie domu, Jay nie potrafi sobie wyobrazi, a jeszcze bardziej dziwi si, jak wytrwaa w nienaruszonym stanie a do tego czasu. Niewtpliwie jednak bya to jedna z butelek wina Joego. Dowodzi tego barwny sznurek wok szyjki, a take nalepka, wci czytelna, wypisana pracowicie przez starszego pana: Specja. Im dalej Jay posuwa si w d nasypu, tym wicej dostrzega przedmiotw nalecych swego czasu do Joego. Zniszczony zegar. Szpadel. Wiadra i donice, w ktrych niegdy krzewiy si roliny. Wygldao to tak, jakby kto sta na szczycie wzgrza i zrzuca ca zawarto domu Joego w d. Jay wdrowa wrd tych ponurych szcztkw, starajc si unika potuczonego szka. Natkn si na bardzo stare egzemplarze National Geographic i potrzaskane kuchenne krzeso. W kocu, troch niej, zobaczy kredens na nasiona, z poamanymi nogami i drzwiczkami smtnie zwisajcymi na obluzowanych zawiasach. W tym momencie ogarna go naga, lepa furia. Byo to uczucie zoone: skierowane tyle samo przeciw sobie samemu i wasnym nierealnym oczekiwaniom, co ku Joemu - ktry w kocu dopuci, by co podobnego mogo si wydarzy - a take czowiekowi, ktry sta na szczycie wzgrza i zrzuca w d dobra Joego, jak bezwartociowe miecie. Co gorsza, gnbiy go do tego paraliujcy strach i okrutna wiadomo, e powinien by pojawi si tu duo wczeniej, bo zapewne wwczas znalazby co przeznaczonego specjalnie dla niego. Tymczasem, jak zwykle, zjawi si za pno. Penetrowa wysypisko, a do czasu gdy po godzinie pojawia si szukajca go Kerry. Jay cuchn od brudu i by ubocony po kolana. Ale w kartonowym pudeku taszczy pod pach sze butelek wina znalezionych w rnych miejscach stoku, jakim cudem ocalaych z katastrofy. Specjay.

58
Lansquenet, lato 1999 A wic stao si. Jay natychmiast zrozumia, e Joe odszed naprawd. W tym poegnaniu przekazanym ustami dziecka byo co definitywnego, czego nie naleao ignorowa. Jakby z ostatni kropl swojego wina, starszy pan przenis si w nico. Przez kilka kolejnych dni Jay usilnie wypiera t wiadomo, wmawia sobie, e Joe na pewno wrci, e nie opuci go na zawsze, e nie zostawiby go po raz drugi. Jednak tak naprawd w sercu czu co innego. W domu ju nie unosi si zapach dymu. Z radia przestay pyn stare przeboje - na tej samej czstotliwoci pojawia si jaka lokalna stacja nadajca krzykliwe hity. Nie udawao mu si te pochwyci wzrokiem sylwetki Joego pochylajcego si nad inspektem, urzdujcego za stodo, czy sprawdzajcego stan drzew w sadzie. Nikt teraz nie siada za jego plecami, gdy stuka w klawisze maszyny do pisania - niekiedy tylko Rosa wymykaa si ze swojego pokoju i rozoona na jego posaniu przygldaa mu si w milczeniu. Kade wino smakowao teraz jak najzwyczajniejsze wino i nie wzbudzao adnych szczeglnych reakcji. Jay nie nosi ju jednak w sobie gniewu. W zamian dozna poczucia nieuchronnoci losu. Po raz kolejny magia znikna z jego ycia. Min tydzie. Deszcz powoli ustpowa i wwczas mona byo dokadnie oszacowa straty, jakie spowodowa. Jay i Rosa w zasadzie nie ruszali si z domu. Ros atwo byo zadowoli. Umiaa zaj si sama sob. Duo czytaa w swoim pokoju na poddaszu, graa w scrabble na pododze albo spacerowaa po penym kau polu w towarzystwie Clopette. Niekiedy suchaa radia bd bawia si makaronowym ciastem w kuchni. Niekiedy wraz z Jayem pieka mae, twarde, wonne herbatniki. Kadego wieczoru przyczaa si do nich Marise - gotowaa obiad, jada razem z nimi i kada Ros spa. Udao jej si nareperowa generator. Kopanie roww drenaowych pochaniao wikszo jej czasu, ale miao si zakoczy ju za kilka dni, bowiem zatrudnia Roux i kilku innych pracownikw z zakadu Clairmonta. Mimo to winnica wci bya na wp zalana. Jay mia teraz niewielu goci. Popotte wpada dwa razy z poczt, a potem jeszcze raz, by dostarczy ciasto w prezencie od Josephine; wtedy Rosa akurat bawia si za domem, wic nie zostaa dostrzeona. Pewnego dnia wpad te Clairmont z kolejn dostaw staroci, ale nie wstpi do domu, tylko natychmiast pojecha. Teraz, gdy pogoda nieco si poprawia, kady mia mnstwo pracy wok wasnego obejcia.

Obecno Rosy bardzo oywia dom. Po odejciu Joego byo to jak bogosawiestwo z niebios, bo nagle, bez starszego pana, dom i ogrd stay si dziwnie obce, jakby niespodziewanie zatraciy co wyjtkowo swojskiego, stwarzajcego niepowtarzalny klimat. Jak na dziecko w tym wieku Rosa bya nadzwyczaj cicha, tak e niekiedy Jay odnosi wraenie, i Rosa bardziej przynaley do wiata Joego ni do obecnej rzeczywistoci. Bez wtpienia tsknia za matk. Ostatecznie zawsze byy razem. Kadego wieczoru witaa wic Marise namitnym uciskiem. Wsplne posiki byy radosne i pene oywienia, ale Marise przejawiaa jednoczenie pewn rezerw, ktrej Jay nie potrafi zinterpretowa. Teraz w zasadzie w ogle nie mwia o sobie. Nigdy sowem nie wspominaa Tonyego, ani najwyraniej nie zamierzaa opowiedzie mu do koca historii, ktr zacza snu w dniu najwikszej powodzi. Jay jej nie naciska. Zwierzenia mogy poczeka. Kilka dni pniej Popotte przyniosa paczk od Nicka, zawierajc kontrakt z nowym wydawc, ktry Jay mia podpisa i odesa, oraz kilka wycinkw prasowych datowanych od lipca do wrzenia. Na krtkiej notce od Nicka widniao tylko: Uznaem, e to mogoby ci zainteresowa. Jay wytrzsn z koperty wycinki. Wszystkie w takim czy innym sensie odnosiy si do niego. Przeczyta je uwanie. Trzy krtkie wzmianki z brytyjskiej prasy pene spekulacji na temat miejsca jego pobytu. Artyku z Publishers Weekly omawiajcy jego ewentualny powrt na literack scen. Retrospektywa z The Sunday Times zatytuowana C takiego spotkao Ziemniaczanego Joe?, opatrzona zdjciami z Kirby Monckton. Jay odwrci stron. Tam ujrza fotografi patrzcego wprost w obiektyw z bezwstydnym umiechem Joego. Czy to wanie oryginalny Ziemniaczany Joe? - zapytywano w podpisie pod zdjciem. Jay wbi wzrok w podobizn Joego. Starszy pan mia tu jakie pidziesit, gra pidziesit pi lat. By z go gow, trzyma papierosa w kciku ust, a na nosie mia swoje wskie okulary do czytania. W doniach trzyma du doniczk z chryzantemami ozdobion rozetk - znakiem zwycizcy konkursu. Zdjcie opatrzono podpisem: Lokalny ekscentryk. Artyku gosi, e: Mackintosh, z typow dla siebie powcigliwoci, nigdy nie wyjawi, kim by rzeczywisty Ziemniaczany Joe, jednak wiarygodne rda sugeruj, e wanie ten mczyzna stanowi yw inspiracj dla postaci najbardziej kochanego ogrodnika w tym kraju. Joseph Cox, urodzony w Sheffield w 1912 roku, pracowa najpierw jako pierwszy ogrodnik w pewnej arystokratycznej posiadoci, a nastpnie w kopalni Nether Edge w Kirby Monckton do czasu, a stan zdrowia zmusi go do przejcia na rent. Pan Cox, powszechnie

znany w okolicy ekscentryk, mieszka przez wiele lat przy Pog Hill Lane, teraz za przebywa w Domu Spokojnej Staroci Meadowbank. Niestety, nie mg udzieli nam wywiadu. Natomiast Julie Moynihan, pielgniarka pracujca w owej instytucji, powiedziaa o nim naszemu wysannikowi: To cudowny, starszy dentelmen, peen najwspanialszych anegdot. Na myl o tym, e to on by pierwowzorem Ziemniaczanego Joe przejmuje mnie dreszcz. Jay w zasadzie ju nie przeczyta reszty artykuu. Ogarna go burza sprzecznych emocji. Zdumienie, e swego czasu by tak niedaleko Joego, a adnym zmysem nie wyczu jego bliskoci. Przede wszystkim jednak uczucie wielkiej ulgi i radoci. A wic bdzie mg odkupi bdy przeszoci. Joe nadal mieszka na Pog Hill. Wszystko jeszcze uda si odwrci. Tylko wielk si woli zmusi si do przeczytania reszty artykuu. Nie dowiedzia si jednak niczego nowego. Znalaz tam streszczenie Ziemniaczanego Joe i reprodukcj oryginalnej okadki. Poza tym - mae zdjcie Chlebowego Barona z Candide wiszc na jego ramieniu, zrobione na dwa lata przed ich rozwodem. Nazwisko dziennikarza podpisanego pod artykuem - K. Marsden - brzmiao jakby znajomo. Jednak Jay potrzebowa kilku dobrych minut, by przypomnie sobie, e to nazwisko Kerry sprzed czasw jej kariery telewizyjnej. Jasne. Kerry. Teraz rozumia. Wiedziaa tak wiele o Pog Hill Lane i o Joem. I, oczywicie, wiedziaa bardzo duo o samym Jayu. Miaa swobodny dostp do zdj, notatek, dokumentw. Przez pi lat wysuchiwaa jego bardziej lub mniej bezadnych wspomnie i wynurze. Jaya ogarn gwatowny niepokj. Co tak waciwie jej powiedzia? Jak wiele zdradzi? Po tym, w jaki sposb j zostawi, nie sdzi, by mia prawo oczekiwa jakiejkolwiek lojalnoci czy dyskrecji z jej strony. Mg mie jedynie nadziej, e zachowa si, jak na profesjonalistk przystao, i pozwoli, by sprawy prywatne takimi pozostay. Zda sobie nagle spraw, e pomimo tych wszystkich wsplnych lat, nie zna Kerry na tyle dobrze, by przewidzie, jak daleko rzeczywicie byaby zdolna si posun. W owym momencie to wszystko miao jednak zaledwie marginalne znaczenie. Tym, co liczyo si naprawd, by jedynie Joe. Jay, niemal w upojeniu, uwiadomi sobie, e zaledwie w przecigu kilku godzin mgby siedzie w samolocie do Londynu, a stamtd zapa ekspres jadcy na pnoc, i w ten sposb ju wieczorem znale si na miejscu. Jeszcze tego samego dnia mg si zobaczy z Joem, a nawet zabra go ze sob do Francji, gdyby tylko starszy pan wyrazi na to zgod. Pokazaby mu Chateau Foudouin. W tym samym momencie wski pasek gazetowego papieru wypad spomidzy pozostaych wycinkw i wirujc, opad na podog. Jay podnis go i odwrci. Skrawek by zbyt may, jak na prasowy artyku. Pewnie dlatego do tej pory Jay go nie zauway.

Na grze, wypisana odrcznie dugopisem notka gosia Kirby Monckton Post Nekrologi - cig dalszy. Joseph Edwin Cox, zm. 15 wrzenia 1999 roku, po dugiej chorobie. Pocaunek soca niesie przebaczenie piew ptakw to dla duszy radosna pie Czek jest bliszy sercu Boga, gdy pracuje w ogrodzie Ni w jakimkolwiek innym miejscu na ziemskim padole. Jay wpatrywa si jak oniemiay w skrawek gazety. Niemal natychmiast wysun on mu si spomidzy palcw, jednak Jay wci go mia przed oczami, byszczcy jasnym wiatem pomimo chmurnego dnia. Jego wiadomo odmawiaa przyjcia tego faktu do wiadomoci. Mia pustk w gowie. Nie mg si na co podobnego zgodzi. Przez duszy czas tkwi w bezruchu, nie patrzc na nic i nie mylc o niczym.

59
Przez kolejne kilka dni mia wraenie, e znalaz si w straszliwej prni. Spa, jad i pi jakby w malignie. Wszdzie, gdzie nie spojrza, dostrzega potworn czarn dziur, ukadajc si w posta Joego, przesaniajc wszelkie wiato. Ksika - tak bliska ukoczenia - leaa cakiem zaniedbana; na jej kartkach zoonych w pudeku pod kiem coraz grubsz warstw osiada kurz. Mimo e deszcz przesta pada, Jay nie by w stanie patrze na ogrd. Specjay, pozbawione troskliwej opieki, zaczy si nadmiernie rozrasta i wymagay natychmiastowego przesadzenia. Owoce, ktre zdoay przetrwa okres fatalnej pogody, teraz - potraktowane z najwysz obojtnoci - i tak spaday na ziemi, by tam zgni. Chwasty, ktre nadzwyczajnie wybujay w czasie soty, zaczy bra ogrd w posiadanie. W ten sposb w cigu miesica po dotychczasowych wysikach Jaya mogo nie pozosta ani ladu. Pocaunek soca niesie przebaczenie... Najgorsze z tego wszystkiego byo to, e w kocu pozosta w niewiadomoci. Mg dotkn wielkiej tajemnicy, ale ponownie - tak gupio, bez adnego uzasadnienia - pozwoli, by mu si wymkna z rk. Nagle wszystko okazao si cakiem bezsensowne. Wci i wci prbowa sobie wyobrazi, e Joe czai si jednak gdzie za rogiem, by nagle wyskoczy na niego z okrzykiem: A kuku! Niespodzianka! e wszystko w kocu okae si jednym wielkim artem. Przemyln intryg uknut przez przyjaci czekajcych za kotar z serpentynami i zabawnymi, piszczcymi tutkami w ustach, jak na przyjciach urodzinowych. Karmi si nadziej, e za chwil ich ujrzy: Gilly, Maggie, Joego i wszystkich innych z Pog Hill, zdejmujcych mieszne maski, ukazujcych prawdziwe oblicza. Wwczas jego poczucie nieszczcia zamieni si nagle w wielk, nieoczekiwan rado. Jednak w kocu Jay zrozumia, e na takie przyjcie nigdy ju nie dostanie zaproszenia. A do tego nie pozosta mu choby jeden jedyny Specja. Wszystkie zostay wypite - jeyna i czarny bez, i tubera, i dzika ra. A wic nie dowiadczy ju w yciu tej specjalnej magii. Ju nigdy. Absolutnie nigdy. Ja jednak wci wyczuwaam obecno tych szalonych trunkw. Jakby cz ich esencjonalnych treci wyparowaa przed wypiciem i pozostaa w tym miejscu rwnie warta w tynk i drewno, jak dym papierosowy i zapach karmelu. Powietrze wci nieustannie drgao od ich niegdysiejszej obecnoci - wibrowao, powistywao piewnie, zdawao si zanosi miechem goniej ni kiedykolwiek przedtem; kamie i dachwki, i polerowane drewno

wci odbijay ich podniecone, entuzjastyczne szepty. Teraz ju nigdy nie byo tu cakowitej ciszy, kompletnego spokoju. Jednak Jay nie mg tego usysze. Stan, w ktrym si pogry, wykroczy ju poza nostalgi - zdawa si cakowit pustk, z ktrej nic ani nikt nie mia mocy go ju wycign. Jay bez przerwy przywoywa na pami te wszystkie chwile, gdy czu do Joego yw nienawi. Gdy wpada w furi na myl o jego odejciu. Przypomina sobie te wszystkie straszne rzeczy, ktre powtarza samemu sobie i opowiada innym ludziom. Straszne rzeczy. aowa tych lat, kiedy mg bez trudu odnale Joego, ale nie uczyni nic w tym kierunku. A przecie mg chociaby wynaj detektywa. Zapaci komu za odnalezienie starszego pana, jeeli sam nie potrafi si na to zdoby. Zamiast tego czeka, a Joe odnajdzie jego. Zmarnowa te wszystkie lata z powodu bezsensownej dumy. A teraz nagle zrobio si za pno. Po gowie wci plta mu si jaki cytat, ktrego nie pamita dokadnie, ale w ktrym kto okreli przeszo jako wysp otoczon morzem czasu. Jay wypomina sobie teraz gorzko, e spni si na ostatni d mogc zabra go na t wysp. W ten sposb Pog Hill znalazo si na licie miejsc nieodwoalnie dla niego straconych. Nawet gorzej ni straconych. Wraz z odejciem Joego Jay nabra niespodziewanego wraenia, e Pog Hill nigdy nie istniao. Pocaunek soca niesie przebaczenie... Joe jednak zdoby si na o wiele wicej. Pojawi si przecie w jego domu. Tego lata jeszcze y, mieszka przy dawnej Pog Hill Lane. Wdrwka astralna, tak powiedzia. To dlatego tak piorusko wiele sypiam ostatnimi czasy. A wic mimo wszystko Joe przyszed do niego. Prbowa wszystko naprawi, zaagodzi. Tymczasem przyszo mu umiera w samotnoci. Nic nie mogo by w podobnej sytuacji lepszego dla Jaya ni obecno Rosy. Wizyty Marise take podnosiy go nieco na duchu. Przynajmniej z powodu obu tych kobiet musia by cakiem trzewy w cigu dnia. Nie wolno mu byo zaniedbywa pewnych obowizkw, nawet jeeli stay si jedynie bezsensownymi odruchami. Marise spostrzega, e w Jayu zasza pewna zmiana, jednak miaa zbyt wiele roboty na farmie, by powici temu faktowi wicej ni przelotn myl. Prace nad nowym systemem drenaowym zostay niemale ukoczone, w winnicy nie staa ju woda, a Tannes wrcia do swoich brzegw. Co prawda Marise musiaa wyda sporo ze swoich oszczdnoci, by zapaci za materiay i robocizn, ale i tak czua si pokrzepiona. Jeeli udaoby si jej ocali wikszo tegorocznych zbiorw, w kolejny rok mogaby wchodzi z nie najgorszymi nadziejami na przyszo. Moe w kocu udaoby si jej zgromadzi dostateczn ilo

pienidzy, by wykupi t ziemi - ostatecznie niezbyt atrakcyjn pod zabudow, bo w wikszej czci bagnist. Dobrze wiedziaa, e Pierre Emile nie bdzie ju teraz zainteresowany dzieraw: mia z tego za may dochd, a musia utrzyma rodzin w Tuluzie. Nie. Na pewno bdzie chcia sprzeda. W to nie wtpia. Powtarzaa te sobie bez przerwy, e istniao due prawdopodobiestwo, i cena nie bdzie zbyt wygrowana. Ostatecznie Lansquenet to nie Le Pinot. Wci miaa nadziej, e uda jej si zebra dostateczn ilo gotwki. Wystarczy, by miaa wasne dwadziecia procent ceny. Oby tylko Mireille nie prbowaa popsu jej szykw. Ale ostatecznie wyjazd Marise z wioski nie by w interesie starszej pani. Wrcz przeciwnie. Jednak Marise musiaa wej w posiadanie tych gruntw. Pozostawanie na asce i nieasce umowy dzierawnej stawao si nie do zniesienia. Mireille dobrze wiedziaa dlaczego. Obie potrzeboway si nawzajem, bez wzgldu na to, jak bardzo nienawistna bya im ta myl. Znalazy si w sytuacji dwch wspinaczy na wysokiej grze, z ktrych kady dziery jeden koniec liny. Gdy ktry z nich odpadnie od ciany, drugi te bdzie musia run. Marise nie czua adnych oporw, gdy wwczas kamaa. Ale, ostatecznie, wywiadczya tym Mireille przysug. Jej kamstwo osaniao je obie niczym bro zbyt straszliwa, by rzeczywicie wykorzysta j w walce. Niemniej czas zaczyna by coraz cenniejszy dla nich obu. Dla Marise - poniewa wygasaa jej dzierawa. Dla Mireille - z powodu choroby i zaawansowanego wieku. Stara kobieta chciaa, by Marise zostaa zmuszona do opuszczenia farmy, bo to skazywaoby j na ask i nieask Mireille. Marise bya tylko ciekawa, czy stara kobieta wci jeszcze posunaby si do spenienia swojej dawnej groby. By moe teraz ju nie. Myl o utracie Rosy swego czasu zamykaa usta im obu. Ale teraz... Marise zastanawiaa si, jak wiele Rosa znaczy jeszcze dla Mireille. Rozmylaa o tym, co obie wci maj do stracenia.

60
Jaya obudzi piew ptakw. Gdy tylko otwar oczy, usysza, e Rosa urzduje na grze i zobaczy bladote wiato soca wpadajce przez szpar w okiennicy. Na krtk, ulotn chwil ogarno go poczucie cakowitego szczcia. Ale ju za moment uderzya go wiadomo mierci Joego i poczu straszny przypyw smutku, ktry zawsze chwyta go cakiem niespodziewanie, i ktrego nigdy nie potrafi przezwyciy. Co dnia budzi si z nadziej, e tym razem poczuje si inaczej, jednak co dzie wszystko wygldao tak samo. Na wp ubrany wygrzeba si z ka i wstawi czajnik na gaz. Lodowat wod z kranu opuka twarz. Zaparzy kaw i zacz pi niemal wrzc, tak e parzya mu usta. Sysza, e na grze Rosa zacza nalewa wod do wanny. Wyj z lodwki mleko i co do jedzenia. Przygotowa miseczk cafe au lait, obok pooy trzy kostki cukru zawinite w pergamin. Ukroi kawa melona. Zala mlekiem muesli. Rosa odznaczaa si dobrym apetytem. - Rosa! niadanie! Jego gos zabrzmia chropawo. Nagle spostrzeg, e na stole stoi talerzyk z kilkoma niedopakami, chocia Jay nie pamita, by kupowa jakiekolwiek papierosy czy pali je poprzedniego wieczoru. Przez moment poczu ukucie czego, co mona by okreli lep nadziej. Jednak aden z petw nie by pozostaoci po playersie. W tym samym momencie rozlego si pukanie do drzwi. Popotte, zamajaczyo mu niejasno w gowie - pewnie przyniosa jaki kolejny rachunek albo pen zniecierpliwienia notk od Nicka, z zapytaniem, czemu do tej pory nie odesa podpisanego kontraktu. Jay pocign kolejny yk kawy, ktra smakowaa tak, jakby zwietrzaa ju dawno temu, po czym ruszy w stron drzwi. Kto sta na progu. Jay dostrzeg nienagannie eleganckie szare spodnie, kaszmirowy sweter, mokasyny od Todsa, paszcz burberry i czerwon aktwk Louis Vuittona. - Kerry? Przez sekund ujrza siebie samego jej oczami: bosy, nieogolony, o znkanej twarzy. Ona jednak posaa mu najbardziej promienny ze swoich umiechw. - Jay, biedactwo. Wygldasz na dramatycznie zaniedbanego. Mog wej? Jay si zawaha. Kerry bya przesadnie przymilna, a on nigdy nie ufa jej przymilnoci. Zbyt czsto stanowia wstp do wojny. - Tak. Oczywicie. OK.

- C za cudowne miejsce. - Nie mia wtpliwoci, e mimo sodkiego tonu w tym momencie poeraa j zawi. - A jaki cudowny kredens na przyprawy. Doprawdy zachwycajcy. I do tego ta komdka. Elegancko krcia si po pokoju, szukajc jakiego niezagraconego miejsca, by usi. Jay zrzuci z jednego z krzese brudne ubrania i skin jej gow. - Wybacz ten baagan - zacz i w tym samym momencie, nieco po niewczasie, zda sobie spraw, e jego przepraszajcy ton da jej niespodziewanie nad nim przewag. Posaa mu swj patentowany umiech Kerry ONeill i usiada, zakadajc nog na nog. Teraz swoim wygldem przypominaa nadzwyczaj piknego syjamskiego kota. Jay nie mia pojcia, co jej chodzi po gowie. Nagle zda sobie spraw, e tak naprawd nigdy nie umia si w tym zorientowa. Moe w gruncie rzeczy jej umiech by jak najbardziej szczery? Kto wie? - Jak mnie znalaza? - Bardzo si w tym momencie stara, by z jego gosu znikna wszelka nuta defensywnoci. - Bo ja osobicie w aden sposb nie staraem si rozgasza wszem wobec, gdzie przebywam. - A jak sdzisz? Nicky mi w kocu powiedzia. - Posaa mu kolejny umiech. Oczywicie, musiaam go bardzo dugo i dobitnie do tego przekonywa. Czy zdajesz sobie spraw, jak bardzo wszyscy martwilimy si o ciebie? eby znikn w podobny sposb! Trzyma zamiar napisania kolejnej powieci w takiej tajemnicy! Spojrzaa na niego zalotnie, kadc mu do na ramieniu. W tym momencie Jay zauway, e ma oczy innego koloru - byy niebieskie, a nie zielone. A wic Joe mia wit racj, gdy mwi o tych szkach kontaktowych. Wzruszy ramionami, czujc, e zachowuje si bez klasy. - Oczywicie, ja to wietnie rozumiem. - Jej do po wdrowaa teraz w stron jego wosw, by odgarn z czoa opadajce kosmyki. Jay nagle przypomnia sobie, e Kerry bya najbardziej niebezpieczna w momentach, gdy prbowaa mu matkowa. - Wygldasz jednak na cakowicie wyczerpanego. Jakim cudem doprowadzie si do podobnego stanu? Zbyt wiele bezsennych nocy? Jay szorstkim ruchem odsun jej do. - Czytaem twj artyku - oznajmi. Kerry wzruszya ramionami. - Tak. Ostatnio napisaam par kawakw do niedzielnych dodatkw literackich. W kocu doszam do wniosku, e Forum! stao si zbyt wygodn przystani dla wszelkich towarzystw wzajemnej adoracji. Nie sdzisz? Czy nie stao si nie do twrcze? - W czym naprawd rzecz? Czyby nie zaoferowali ci prowadzenia innego programu? Kerry uniosa brwi.

- Kochanie, nauczye si tu sarkazmu - zauwaya. - Myl, e tobie i twoim tekstom bardzo to pomoe. Ale widzisz, tak si skada, e Kana 5 zaproponowa mi opracowanie wspaniaej, nowej serii. - Rzucia okiem na muesli, kaw i owoce rozoone na stole. - Czy mog si poczstowa? Po prostu umieram z godu. Jay przyglda si, jak wlewaa sobie cafe au lait do miseczki, po czym rzucia okiem na filiank w jego doni. - Ty rzeczywicie przeje ju cakowicie miejscowe zwyczaje. To znaczy podajesz miseczki do kawy i serwujesz gauloisey na niadanie. Czyby spodziewa si goci? A moe nie powinnam pyta? - Opiekuj si dzieckiem ssiadki - odpar Jay, starajc si za wszelk cen zdusi w gosie ton usprawiedliwienia. - To potrwa tylko kilka dni. Pki woda nie opadnie. Kerry rozpromienia si w umiechu. - Jakie to urocze. Jestem pewna, e nawet wiem, czy im dzieckiem si tak opiekujesz. Po przeczytaniu twojego maszynopisu... - Czytaa go? No, dobra. A wic mg podarowa sobie udawanie, e nie przyjmuje postawy obronnej. Ostatecznie musiaaby by lepa, by nie zauway, e rka drgna mu tak gwatownie, i gorca kawa polaa si na podog. Kerry znowu si umiechna. - Rzuciam okiem. Ten naiwny styl narracji brzmi nad zwyczaj wieo. Poza tym jest bardzo na czasie. Do tego tak niezwykle oddae atmosfer tego miejsca - po prostu poczuam, e musz obejrze to wszystko na wasne oczy. A gdy do tego zrozumiaam, jak cudownie twoja ksika moe si sprzc z moim nowym programem... Jay potrzsn gow. Mia wraenie, e nagle zaczo mu w niej bolenie szumie, i e zapewne dlatego z wywodu Kerry umkn mu jaki istotny element. - O co ci waciwie chodzi? Kerry spojrzaa na niego z udawanym zniecierpliwieniem. - Wanie miaam ci to powiedzie. O program dla Kanau 5, oczywicie - rzucia. Ldy obiecane. O Brytyjczykach, ktrzy zdecydowali si na zamieszkanie za granic. Takie publicystycznokrajoznawcze kawaki. Wic gdy Nick napomkn o tym cudownym miejscu i o tym wszystkim, co dotyczy twojej nowej ksiki - pomylaam, e to nadzwyczajne zrzdzenie losu, czy co w tym rodzaju. - Zaraz, zaraz. - Jay stanowczym ruchem odstawi filiank. - Chyba nie zamierzasz wciga mnie w te swoje machinacje?

- Ale oczywicie, e tak - odparta Kerry zniecierpliwionym gosem. - To wprost wymarzone miejsce na pocztek serii. Ju zreszt rozmawiaam z kilkoma okolicznymi mieszkacami i wszyscy wydaj si zachwyceni pomysem. No i ty, jako bohater, jeste wprost idealny. Suchaj, pomyl tylko, jak zapewni ci to reklam. Wic gdy ukae si twoja ksika... Jay stanowczo pokrci gow. - Nie. Mnie to nie interesuje. Posuchaj, Kerry, rozumiem, e chcesz mi pomc, ale rozgos i reklama to ostatnie rzeczy, ktrych bym sobie teraz yczy. Przyjechaem tutaj, by si cieszy samotnoci i anonimowoci. - Samotnoci?! - rzucia Kerry ironicznie. Jay spostrzeg, e poza jego ramieniem wbija wzrok w drzwi kuchni. Odwrci si i ujrza tam Ros stojc w swojej czerwonej piamie, z oczami poncymi ciekawoci, z ciasno skrconymi lokami sterczcymi we wszystkich moliwych kierunkach. - Salut! - przywitaa si Rosa radonie. - Cest qui, cette dame? Cest une Anglaise? Kerry rozcigna usta w jeszcze szerszym umiechu. - Ty zapewne jeste Rosa - powiedziaa. - Bardzo wiele o tobie syszaam. I wiesz co, skarbie, nie wiedzie czemu odniosam wraenie, e ty w ogle nic nie syszysz. - Kerry. - Gos Jaya zabrzmia gniewnie i niepewnie zarazem. - Porozmawiamy pniej, dobrze? Teraz nie jest na to najlepsza chwila. OK? Kerry leniwie popijaa kaw. - Ze mn doprawdy moesz podarowa sobie podobne ceregiele - oznajmia. - Jaka urocza dziewczynka. Jestem pewna, e podobna do matki. Oczywicie, mam wraenie, e wietnie je ju obie poznaam. Jake to uroczo z twojej strony, e wzorowae wszystkie postaci na ludziach z krwi i koci. W ten sposb stworzye co na ksztat powieci z kluczem. Jestem pewna, e uda mi si to wspaniale uwypukli w moim programie. Jay spojrza na ni stanowczo. - Kerry, ja nie zamierzam bra udziau w adnym programie. - Och, jestem pewna, e zmienisz zdanie, gdy tylko si nad tym porzdnie zastanowisz. - Nie sdz. Kerry uniosa brwi. - A czemu nie? Przecie to doskonay pomys. A do te go mgby ci pomc w odbudowaniu kariery. - Tak jak i tobie - rzuci sucho.

- By moe. Ale co w tym zego? Ostatecznie po tym wszystkim co dla ciebie zrobiam - po tej cikiej pracy, jak w ciebie wpakowaam - chyba jeste mi co winien, prawda? A moe, gdy si ju wszystko uoy, zabior si za pisanie twojej biografii i przedstawi w niej moje osobiste impresje na temat Jaya Mackintosha. Suchaj, przecie wci jeszcze mogabym bardzo ci pomc w osigniciu sukcesu, gdyby mi tylko na to pozwoli. - Winien? Tobie?! Kiedy syszc podobne sowa, wpadby w gniew. Moe nawet odezwaoby si w nim poczucie winy. Teraz jednak tylko ogarn go pusty miech. - Zbyt czsto ju zgrywaa t kart, Kerry. To na mnie przestao dziaa. Szanta emocjonalny nie stanowi dobrej podstawy dla zwizku. Nigdy nie stanowi. - Och, prosz. - Ju w tej chwili Kerry kontrolowaa si jedynie najwyszym wysikiem woli. - A co ty moesz o tym wiedzie? Jedyny zwizek, ktry mia dla ciebie jakiekolwiek znaczenie, by zwizkiem z jakim starym garzem, ktry niele namci ci w gowie, a potem porzuci jak miecia, gdy tak mu byo wygodnie. Zawsze syszaam tylko: Joe to, Joe tamto. Moe teraz, kiedy ju umar, wreszcie doroniesz na tyle, by zrozumie, e to nie magia, a pienidze rzdz wiatem. Jay si umiechn. - Mam wraenie, e chciaa by zgryliwa - powie dzia mikkim gosem. - Ale niewane. Jak susznie zauwaya, Joe nie yje. To wszystko nie ma ju teraz z nim nic wsplnego. Moe miao na pocztku, gdy tylko tu przyjechaem. Moe rzeczywicie usiowaem odtworzy przeszo. W pewnym sensie sta si drugim Joe. Ale ju nie teraz. Rzucia mu uwane spojrzenie. - Zmienie si. - By moe. - Z pocztku sdziam, e to wpyw tego miejsca - cigna. - Tej aosnej, maej wiochy z jednym przystankiem autobusowym i drewnianymi, walcymi si domkami nad rzek. Zauroczenie podobnym miejscem byoby bardzo w twoim stylu. Kolejne Pog Hill. Ale to nie w tym rzecz, prawda? Potrzsn gow. - Nie, niezupenie w tym. - A wic jest jeszcze gorzej, ni mylaam. I do tego to takie oczywiste - wybuchna krtkim, amicym si miechem. - Ale wanie czego podobnego naleaoby si po tobie spodziewa. Znalaze tu swoj muz, tak? Tutaj, pomidzy stadami miesznych kz, wrd

tych maych, rachitycznych winnic. Jake to cudownie gauche. Jak bardzo w twoim pieprzonym stylu. Jay spojrza na ni twardo. - Co masz na myli? Wzruszya ramionami. Udao jej przybra min rozbawion i zjadliw jednoczenie. - Dobrze ci znam, Jay. Jeste najbardziej samolubn osob, jak zdarzyo mi si spotka w yciu. Nigdy nie chciao ci si dla nikogo wysila. Dlaczego wic opiekujesz si jej dzieckiem? Dla kadego stao si ju jasne, e to nie w tym miejscu tak si zakochae. Wydaa z siebie nerwowy chichot. - Wiedziaam, e pewnego dnia co podobnego si wydarzy - owiadczya. - Kto zdoa skrzesa t szczegln iskr. W pewnym momencie nawet mylaam, e to bd ja. Bg jeden wie, jak wiele dla ciebie zrobiam. Zasuyam sobie na to. A ona? Co ona takiego dla ciebie zrobia? Czy ma chocia jakiekolwiek pojcie o twojej pracy? Czy j to w ogle interesuje?! Jay nala sobie jeszcze jedn filiank kawy i zapali papierosa. - Nie. Nie sdz, by j to interesowao. Interesuje j jej ziemia. Winnica. Crka. Rzeczywiste wartoci. - Umiechn si na t myl. - Nawet si nie obejrzysz, jak ci to znuy - zawyrokowaa Kerry pogardliwym tonem. - Ty nigdy nie naleae do tych, ktrzy przyjmuj realia ycia do wiadomoci. I jeszcze do tej pory nie natkne si na taki problem, od ktrego nie udaoby ci si uciec. Tylko poczekaj, a rzeczywisto stanie si dla ciebie zbyt rzeczywista. Bdziesz zwiewa najszybciej, jak si da. - Nie tym razem - odpar Jay beznamitnym gosem. - Nie tym razem. - Poyjemy, zobaczymy - chodno skwitowaa Kerry. - Tylko poczekajmy. Porozmawiamy po wyemitowaniu Ldw obiecanych. Gdy tylko Kerry sobie posza, Jay wsiad do samochodu i pojecha do Lansquenet. Zostawi Ros w domu z surowym przykazaniem, by w adnym razie nie ruszaa si z domu. Sam zamierza da upust swojej wciekoci w rozmowie z Nickiem Horneli. Jednak Nick okaza si o wiele mniej wyrozumiay, ni Jay oczekiwa. - Uznaem, e to bdzie doskonaa promocja dla twojej ksiki - rzuci sodkim gosem. - Ostatecznie, Jay, rzadko si zdarza, by w tym interesie otrzyma drug szans, i musz przyzna, e spodziewaem si po tobie o wiele entuzjastyczniejszego podejcia do tego pomysu. - Ach, tak. - Nie to spodziewa si usysze, wic przez moment poczu si cakiem zbity z tropu. Zastanawia si, co dokadnie moga Nickowi naopowiada Kerry.

- Poza tym nie chciabym ci pogania, ale musz ci przypomnie, e wci czekam na podpisany kontrakt i ostatni parti maszynopisu. Wydawca zaczyna si powoli wcieka, bo nie ma pojcia, kiedy wreszcie raczysz skoczy. Gdybym chocia mg dosta oglny szkic zakoczenia... - Nie - Jay usysza napicie we wasnym gosie. - Nie pozwol si naciska, Nick. Nagle i niespodziewanie Nick przybra przeraajco obojtny ton: - Nie zapominaj, Jay, e w obecnych czasach jeste nikomu nieznanym facetem. Oczywicie, owianym pewn legend. To dobrze. Ale masz te okrelon reputacj. - Jak reputacj? - Nie sdz, by na tym etapie twojej pracy podobna rozmowa bya dla ciebie konstruktywna... - Jak pieprzon reputacj? Jay niemal usysza, jak Nick wzrusza ramionami. - OK. Stanowisz pewne ryzyko, Jay. Masz mnstwo wspaniaych pomysw, ale od lat nie stworzye niczego wartociowego. Jeste chimeryczny. Nie dotrzymujesz terminw. Zawsze spniasz si na spotkania. Zachowujesz si jak jaka cholerna primadonna, yjca wspomnieniami sukcesu sprzed dziesiciu lat, nie rozumiejca, e w tym interesie nie mona wypina si na promocj i reklam. Jay usiowa zachowa spokj i w adnym wypadku nie podnosi gosu. - Co ty waciwie usiujesz mi powiedzie, Nick? Nick westchn ciko. - Chc ci jedynie powiedzie, by wykaza pewn elastyczno - odpar. - Reguy gry ulegy zasadniczej zmianie od czasw Ziemniaczanego Joe. W tamtych czasach odstawianie ekscentrycznego twrcy byo OK. Tego nawet oczekiwano. Uwaano za urocze. Ale w dzisiejszych czasach jeste produktem rynkowym, Jay, i nie moesz sobie pozwoli na sprawianie ludziom zawodu. A w szczeglnoci na sprawianie zawodu mnie. - Bo co? - Bo jeeli nie odelesz podpisanego kontraktu wraz z ukoczonym maszynopisem w jakim rozsdnym czasie - powiedzmy w cigu miesica - to wwczas WorldWide wycofa ofert, a ja strac wiarygodno. A mam te innych klientw, Jay. Musz mie rwnie na wzgldzie ich interesy. Jay odpar ciko: - Rozumiem. - Posuchaj, Jay. Chc tylko twojego dobra. Przecie wiesz.

- Tak, wiem. - Jay mia ju serdecznie dosy tej rozmowy i teraz tylko chcia j jako skoczy. - Miaem ciki tydzie, Nick. Dziao si zbyt wiele rzeczy naraz. A gdy do tego zobaczyem Kerry na swoim progu... - Ona chce ci pomc, Jay. Zaley jej na tobie. Wszystkim nam na tobie zaley. - Jasne. Wiem. - Mwi agodnym, miym gosem, ale od rodka zeraa go furia. Wszystko bdzie w porzdku, Nick. Poradz sobie. Zobaczysz. - Pewnie, e sobie poradzisz. Jay odwiesi suchawk z bezwzgldnym przewiadczeniem, e w tej rozmowie by stron przegrywajc. Co si zmienio. Gdy w jego yciu zabrako ochraniajcej go obecnoci Joego sta si znw bezbronny i podatny na ciosy. Zacisn pici. - Monsieur Jay? Czy wszystko w porzdku? To bya Josephine, a zarumieniona z troski. Kiwn gow. - Napijesz si kawy? Zjesz kawaek mojego ciasta? Jay wiedzia, e powinien natychmiast jecha do domu i sprawdzi, co si dzieje z Ros, ale pokusa, by posiedzie jeszcze chwil w kawiarni, okazaa si zbyt silna. Sowa Nicka zostawiy po sobie szkaradny osad, midzy innymi dlatego, e byo w nich wiele prawdy. Josephine miaa dla niego mnstwo nowin. - Georges i Caro Clairmontowie skontaktowali si z jak pani z Anglii - kim z telewizji. Ona twierdzi, e by moe nakrci tu film, co na temat podrowania. Lucien Merle ju o niczym innym nie mwi. Jest przekonany, e tym razem Lansquenet zostanie wypromowane na dobre. Jay ze znueniem pokiwa gow. - Tak, wiem. - Znasz t kobiet? Ponownie kiwn gow. Placek smakowa wybornie - glazurowane jabko na ciecie migdaowym. Jay stara si skoncentrowa na jedzeniu. Josephine tymczasem poinformowaa go, e Kerry od kilku dni prowadzi ju rozmowy z rnymi ludmi w wiosce, sporzdza notatki z tych pogawdek nagranych na dyktafonie, wci kae robi zdjcia. Jest z ni fotograf, te Anglik, tres comme il faut. W twarzy Josephine Jay wyczyta dezaprobat dla Kerry. I nic dziwnego. Kerry nie naleaa do kobiet lubianych przez inne kobiety. Bya mia i staraa si jedynie w towarzystwie mczyzn. Jay zrozumia, e razem z fotografem krc si po okolicy ju od jakiego czasu, a mieszkaj u Merleow. Przypomnia sobie, e Toinette

pracuje w lokalnej gazecie. To wyjaniao pochodzenie zdjcia reprodukowanego swego czasu w Courrier dAgen. - Przyjechali tu z mojego powodu. Wyjani Josephine ca sytuacj. Opowiedzia jej wszystko - zaczynajc od swojego pospiesznego wyjazdu z Londynu, a na dzisiejszej wizycie Kerry koczc. Josephine suchaa w milczeniu. - Mylisz, e dugo tu zostan? - spytaa w kocu. Jay beznamitnie wzruszy ramionami. - Tak dugo, jak bdzie trzeba. - Och. - Chwila ciszy. - Georges Clairmont ju opowiada, e zamierza wykupi drewniane domki w Les Marauds. Jest przekonany, e ceny ziemi rusz gwatownie w gr, gdy poka nas w telewizji. - Tak prawdopodobnie si stanie. Spojrzaa na niego dziwnym wzrokiem. - Mona dokona bardzo korzystnych transakcji po takim deszczowym lecie oznajmia. - Ludziom potrzeba gotwki. O tegorocznych zbiorach nawet nie ma co mwi. Rolnikw nie bdzie sta na utrzymywanie nieproduktywnej ziemi, zaczn wyprzedawa wszystkie nieuytki. O ile mi wiadomo Lucien Merle ju rozpuci o tym wieci w Agen. Jay nie mg oprze si wraeniu, e Josephine patrzy na niego z dezaprobat. - To, jak rozumiem, nie stanie si z krzywd dla twoich interesw - rzuci, silc si na lekki ton. - Tylko po myl o tych spragnionych rzeszach snujcych si wszdzie wok. Wzruszya ramionami. - Nie potrwa to dugo. Nie w Lansquenet. Jay wietnie rozumia, co miaa na myli. W Le Pinot byo dwadziecia kawiarni i restauracji, a do tego McDonald i centrum rekreacyjne. Wszystkie niewielkie lokalne interesy musiay upa przytoczone prniejsz konkurencj napywajc z miasta. Dawni mieszkacy powynosili si z wioski, nie umiejc przystosowa si do gwatownie zmieniajcej si rzeczywistoci. Gospodarstwa przestay by dochodowe. Czynsze dzierawne podwoiy si, a potem potroiy. Jay zacz si zastanawia, czy Josephine podoaaby konkurencji. Biorc wszystko pod uwag, wydawao si to nieprawdopodobne. Czy Josephine obwiniaa go za t sytuacj? Z jej miny nie umia tego wyczyta. Jednak jej twarz, zazwyczaj tak zarowiona i umiechnita, zdawaa si teraz spita i chodna.

Wraca na farm w fatalnym humorze, ktrego nie poprawio mao wylewne poegnanie Josephine. Po drodze zobaczy Narcissea i zamacha do niego, ale ten nie odpowiedzia na jego przyjacielski gest. W ten sposb wrci do Chateau Foudouin prawie po godzinie. Zaparkowa samochd na podjedzie i ruszy na poszukiwania Rosy, ktra ju do tej pory musiaa zgodnie. Dom by jednak pusty. Clopette snua si skrajem warzywnika. Sztormiak Rosy i jej kapelusik wisiay na haku za kuchennymi drzwiami. Zawoa j. adnej odpowiedzi. Lekko ju zaniepokojony obszed dom dookoa, a potem pobieg nad rzek w ulubione miejsce Rosy. Po dziecku jednak nie byo ani ladu. A jeeli wpada do rzeki? Tannes wci bya niebezpiecznie wezbrana, a brzegi ostro podmyte, w kadym momencie groce osuniciem do wody. A jeeli wdepna w sida na lisy? Albo spada ze schodw do piwnicy? Jeszcze raz systematycznie przeszuka cay dom, a potem przylegoci. Sad. Winnic. Szop i star stodo. Nic. Nawet adnych ladw jej stp. W kocu ruszy w stron posiadoci Marise, z myl, e moe dziecko pobiego zobaczy si z matk. Ale Marise zajmowaa si pilnie ostatnimi pracami porzdkowymi w swojej ju suchej i wieo odmalowanej kuchni - wosy zwizaa czerwon chustk i miaa na sobie dinsy z plamami po farbie na kolanach. - Jay! - wyranie ucieszya si na jego widok. - Czy wszystko w porzdku? Jak Rosa? Nie mg si zdoby, by jej powiedzie. - Rosa ma si wietnie. Przyszedem zapyta tylko, czy nie potrzebujesz czego z wioski. Marise potrzsna przeczco gow. Szczliwie nie zauwaya jego wzburzenia. - Nie, dzikuj. Mam wszystko, co potrzeba - odpara radonie. - Ju niemal skoczyam wszystkie prace w domu. Rano bd moga ju zabra tu Ros. Jay kiwn gow. - wietnie. To znaczy... Posaa mu jeden z tych swoich rzadkich, ciepych umiechw. - Rozumiem - powiedziaa. - Bye niezwykle miy i cierpliwy. Ale wiem, e z przyjemnoci odzyskasz znw dom tylko dla siebie. Jay si skrzywi. Znowu zacz go dopada bl gowy. Ciko przekn lin. - Suchaj, musz ju lecie - rzuci niemrawo. - Rosa... - Tak, wiem. Doskonale sobie z ni radzisz. Nawet nie wyobraasz sobie, jak bardzo... Jay nie by w stanie znosi duej jej wyrazw wdzicznoci. Odwrci si i pogna biegiem w stron swojej farmy.

Spdzi nastpn godzin na przeszukiwaniu wszelkich moliwych kryjwek. Dobrze wiedzia, e nigdy nie powinien by zostawia jej samej. Rosa bya psotnym dzieckiem, ulegajcym kaprysom i fantazjom. Niewykluczone, e teraz te chowaa si przed nim, tak jak w pierwszych tygodniach jego pobytu w Lansquenet. Moga uwaa to za wietny art. Jednak gdy czas ucieka, a po Rosie nigdzie nie byo ladu, zacz rozwaa inne moliwoci. Nagle z przeraeniem wyobrazi sobie, jak Rosa urzduje nad brzegiem rzeki, wpada do wody, a nurt cignie j przez kilka kilometrw i wyrzuca na brzeg gdzie w okolicach Les Marauds. Chocia oczywicie scenariusz mg by te inny - Rosa wybraa si drog w stron wioski i jaki nieznajomy zaoferowa, e j podwiezie samochodem... Nieznajomy? Ale w Lansquenet nie byo nieznajomych. Wszyscy si znali. Nikt nie zamyka drzwi. Chyba e... Nagle przyszed mu na myl Patrice, dawny przeladowca Marise z paryskich czasw. Ale to przecie niemoliwe - po siedmiu latach? Z drugiej strony podobna historia wiele by wyjaniaa. Niech Marise do pokazywania si w wiosce, do opuszczania miejsca stanowicego dla niej bezpieczn przysta. Jej przesadn, gorczkow potrzeb chronienia Rosy. Czyby Patrice zdoa jakim cudem odnale je w Lansquenet? Czy obserwowa farm, wyczekujc na odpowiedni okazj? Czy mg podszywa si pod jednego z okolicznych wieniakw, wci czai w pobliu, gotowy do ataku? Nie, to niedorzeczno. Pomys jak z taniej szmiry; co, co sam mgby napisa w wieku lat czternastu w leniwe popoudnie nad kanaem. A mimo to czu ciskanie w piersi. W jego wyobrani Patrice upodobni si do Zetha - by tylko jeszcze wyszy i groniejszy, o wyostrzonych policzkach i przebiegym spojrzeniu szaleca. Idiotyzm? By moe, ale w tej chwili Jay odnis wraenie, e byoby to bardzo logiczne zakoczenie tego lata, w ktrym zmar Joe, tych wszystkich wydarze, ktre spotkay go od czasw tego strasznego padziernika na Pog Hill Lane. Jego obecne wymysy nie byy wikszym idiotyzmem ni to wszystko inne. W pierwszym odruchu chcia wsi w samochd, ale zaraz uzna, e to nie najlepszy pomys. Rosa moga chowa si gdzie w krzakach czy na poboczu szosy - wtedy mgby j atwo przeoczy, nawet gdyby jecha powoli. Ruszy wic pieszo w stron Lansquenet, zatrzymujc si od czasu do czasu, by nawoywa j po imieniu. Zaglda do przydronych roww i za grube pnie drzew. Zboczy w stron niewielkiego stawu, ktry mgby stanowi niejak pokus dla penego ciekawoci dziecka. Potem przeszuka opuszczona stodo. Ale nigdzie nie dostrzeg adnego ladu Rosy. W kocu, gdy ju zblia si do wioski, zdecydowa si na sprawdzenie ostatniej, prawdopodobnej moliwoci. Skrci w stron domu Mireille.

Pierwsz rzecz, ktr zauway, by samochd zaparkowany przy wejciu: luksusowy, szary mercedes z przyciemnianymi szybami i tablicami rejestracyjnymi wypoyczalni. Samochd w sam raz dla gangstera, pomyla, albo prowadzcego popularny teleturniej w telewizji. Nagle zrozumia, co si dzieje, i z walcym sercem ruszy w stron drzwi. Nie zadajc sobie nawet trudu, by zapuka, wpad do rodka, wykrzykujc ostro: - Rosa? Siedziaa na podecie schodw w swoim pomaraczowym sweterku i w dinsach i przegldaa album ze zdjciami. Tu przy drzwiach stay jej kalosze. Gdy Jay wykrzykn jej imi, spojrzaa na niego i rozpromienia si w umiechu. Poczucie wielkiej ulgi niemal powalio go z ng. - Co ty sobie wyobraasz? Co to ma by za zabawa? Szukam ci po caej okolicy. Jak si tu dostaa? Rosa patrzya na niego ani troch nie speszona. - Przecie przyjechaa po mnie twoja przyjacika. Ta angielska przyjacika. - Gdzie ona jest? - Jay poczu, e ulga ustpuje miejsca lepej furii. - Gdzie, kurwa ma, ona teraz jest? - Jay, kochanie - Kerry stana w drzwiach kuchni, najwyraniej tu zadomowiona, z kieliszkiem wina w rku. - Obawiam si, e nie jest to jzyk, jakiego powiniene uywa w obecnoci dziecka powierzonego twojej opiece - mwic to, posaa mu jeden ze swoich najbardziej ujmujcych umiechw. Tu za jej plecami stana Mireille, wielka i monumentalna w czarnej sukni. - Wrciam, by zamieni z tob jeszcze sowo, ale ju wyszede - cigna sodkim gosem. - Otwara mi Rosa. Odbyymy we dwie urocz rozmow, prawda, Rosa? - To ostatnie zdanie wypowiedziaa po francusku, pewnie by wczy do rozmowy Mireille, wci tkwic milczco za jej plecami. - Musz przyzna, e potrafie zachowa si nadzwyczaj dyskretnie, Jay, kochanie. Biedna madame Faizande nie miaa o niczym bladego pojcia. Jay rzuci okiem na Mireille przygldajc si tej scenie z rkami zoonymi na potnych piersiach. - Kerry... - zacz zowieszczo. Ona znowu uraczya go jednym ze swoich wyrachowanych, oszaamiajcych umiechw. - Urocze spotkanie babki i wnuczki po latach - rzucia. - Wiesz, zaczynam rozumie, co ci tu tak urzeka. Tak wiele tajemnic. Tak wiele fascynujcych postaci. Na przy kad madame dApi. Madame Faizande opowiedziaa mi o niej co nieco. Musz jednak przyzna, e niecakiem byo to zgodne z jej obrazem przedstawionym w ksice.

Jay spojrza na Ros. - Chod, Rosa - powiedzia spokojnym gosem. - Czas wraca do domu. - A tak przy okazji - jeste tutaj nadzwyczaj popularny - wtrcia znw Kerry. - Jestem pewna, e po emisji Ldw obiecanych zostaniesz obwoany miejscowym bohaterem. Dziki tobie to miejsce wreszcie si rozwinie. Jay cakowicie j zignorowa. - Rosa - powtrzy. Dziecko westchno teatralnie, po czym wstao. - Czy naprawd bdziemy w telewizji - zapytaa Jaya rezolutnym tonem, wcigajc kalosze. - Maman i ty, i wszyscy inni? Wiesz, my mamy w domu telewizor. Lubi oglda Cocoricoboya i Nos Amis Les Animaux. Ale maman nie pozwala mi oglda Cinema de Minuit. - Skrzywia si lekko. - Za duo si tam cauj. Jay wzi j za rk. - Nikt z nas nie bdzie w telewizji - oznajmi. - Obawiam si, e ty w tej sprawie nie masz ju nic do powiedzenia - rzucia Kerry sodko. - Zdoaam zebra do stateczn ilo materiau na doskonay program, bez wzgldu na to, czy zechcesz w nim wystpi, czy nie. Artysta, jego wpyw na lokaln spoeczno, wiesz takie tam. Niech Peter Mayle si schowa. Zanim si spostrzeesz, ludzie zaczn tu wali tumami, by na wasne oczy obejrze Krain Jaya Mackintosha. Tak naprawd powiniene by mi dozgonnie wdziczny. - Prosz, Kerry. - Och, na Boga jedynego! Gdyby ci kto posucha, pomylaby e przystawiam ci pistolet do gowy. Kady inny oddaby praw rk za tak reklam, i do tego bezpatn! - Ale nie ja. Zamiaa si. - Oczywicie, zawsze wszystko musiaam robi za ciebie - rzucia radonie. Organizowa spotkania, wywiady. Zabiera ci na odpowiednie przyjcia. Pociga za sznurki. A ty teraz krcisz nosem na doskona okazj promocji samego siebie. I to w imi czego? Doronij wreszcie, skarbie. Nikt ju nie uwaa ekscentryzmu za co czarujcego. Przez moment przemawiaa niemal sowami Nicka, i w tej samej chwili Jay nabra obrzydliwego przekonania, e oboje si zmwili, uknuli to wszystko razem. - Ja nie chc, eby zaczy tu wali tumy - owiadczy. - Nie chc tu turystw, barw z hamburgerami i kioskw z pamitkami. Nie w Lansquenet. Dobrze wiesz, w co taka reklama przeksztaca podobne wioski. Kerry wzruszya ramionami.

- Mnie si wydaje, e wanie tego tej miejscowoci najbardziej potrzeba - oznajmia rzeczowym tonem. - Teraz robi wraenie na wp wymarej. - Przez chwil ze zmarszczonymi brwiami pilnie studiowaa swoje paznokcie. - Poza tym takie decyzje nie nale do ciebie, prawda? A nie wyobraam sobie, by z lokalnych mieszkacw kto chcia odrzuci moliwo wietnego biznesu. Oczywicie miaa racj. I to byo najgorsze. Wszystko teraz potoczy si si rozpdu, czy kto sobie tego yczy, czy nie. Nagle Jay wyobrazi sobie, e Lansquenet mogoby podzieli los Pog Hill - zosta relegowane do kategorii miejsc istniejcych jedynie w przeszoci. - Nie tutaj. Nie dopuszcz do tego - rzuci, wychodzc. Jeszcze gdy szed ulic, dwicza mu w uszach szyderczy miech Kerry.

61
Marise zjawia si jak zwykle o sidmej - tym razem z butelk wina w jednym, i zamknitym, wiklinowym koszykiem w drugim rku. Miaa puszyste, wieo umyte wosy i po raz pierwszy od czasu, gdy Jay j pozna, do swojego czarnego swetra woya spdnic dug, czerwon. To j odmienio, nadao jakiego cygaskiego charakteru. Usta miaa pocignite szmink, a w oczach szczeglny blask. - Uznaam, e powinnimy urzdzi sobie drobn uroczysto - oznajmia, stawiajc butelk na stole. - Przyniosam ser, fois gras i chleb orzechowy. Znajdzie si te kawaek ciasta i troch migdaowych herbatnikw. Ach, a tu mam co jeszcze - mwic to, wyja z koszyka dwa wieczniki z brzu, po czym wstawia do nich wiece. - Uroczo, prawda? stwierdzia. - Ju nie pamitam, kiedy ostatni raz jadam kolacj przy wiecach. - W zeszym roku - wtrcia bez pardonu Rosa. - Jak si zepsu generator. Marise wybuchna miechem. - To si zupenie nie liczy. Jay jeszcze nie widzia jej tak swobodnej, jak tego wieczoru. Przy pomocy Rosy nakrya do stou: ustawiy talerze malowane w ywe kolory i krysztaowe kieliszki do wina. Rosa narwaa w ogrodzie kwiatw. Jedli fois gras na kromkach orzechowego chleba i pili wino produkcji Marise - o posmaku miodu, brzoskwi i praonych migdaw; potem bya saata i kozi ser na ciepo, a na koniec kawa, ciasto i herbatniki. Przez ten cay czas Jay stara si zebra myli i odwag. Rosa - ktra miaa przykazane, by w adnym razie ani sowem nie wspomina o ich wizycie w Lansquenet - tryskaa radoci, wci domagaa si swojego canard (kostki cukru umoczonej w winie), ukradkiem podsuwaa rne kski Clopette: najpierw pod stoem, a gdy koza zostaa eksmitowana do ogrodu - przez uchylone okno. Marise bya rozemiana, rozmowna i wygldaa przeuroczo. Jay wmawia sobie, e czeka na odpowiedni chwil. Oczywicie, tak naprawd zdawa sobie spraw, e co takiego jak waciwa chwila nigdy nie nadejdzie, e po prostu ucieka si do taktyki odwlekania tego, co nieuniknione. Bo przecie musi jej powiedzie, zanim ona dowie si od kogo obcego. Czy, co nie daj Boe, zanim w jakikolwiek sposb zdradzi si Rosa. Jednak im duej si waha, tym trudniej byo mu podj decyzj. Straci animusz do rozmowy. Poczu tpy bl gowy. Marise jednak zdawaa si tego nie dostrzega. Opowiadaa z oywieniem o szczegach nastpnej fazy prac drenaowych i o rozbudowie piwnicy. Z ulg

wyjaniaa, e uda jej si ocali jeszcze co nieco z tegorocznych zbiorw, i e chocia nie bd to wielkie iloci, patrzy z optymizmem na nadchodzcy rok. Oznajmia, e zrobi wszystko, by wykupi farm, natychmiast po wyganiciu dzierawy. Miaa troch pienidzy zgromadzonych w banku, a ponadto pidziesit beczek cuvee speciale w swojej piwnicy, gotowego do sprzeday, gdy tylko przyjdzie odpowiednia koniunktura. Ziemia w Lansquenet bya tania - szczeglnie sabo zdrenowane grunty jak te, ktre obecnie znajdoway si w jej uytkowaniu. A po tegorocznym katastrofalnym lecie, ceny mog spa jeszcze niej. Pierre Emile, ten ktry odziedziczy farm, nie mia zacicia do interesw. Bdzie zadowolony, gdy cokolwiek zarobi na domu i winnicy. Marise mogaby zapaci okrelony procent ceny gotwk, a na reszt zacign dugoterminowy kredyt w banku. Im wicej opowiadaa o swoich planach, tym parszywiej zaczyna si czu Jay. A gdy przypomnia sobie na dodatek, co Josephine mwia mu o cenach gruntw - serce w nim zamaro. Z wahaniem w gosie zapyta, co by zrobia, gdyby jednak, jakim fatalnym zrzdzeniem losu... Jej twarz lekko staa, lecz wzruszya ramionami. - Bd musiaa std wyjecha - powiedziaa z prostot. - Zostawi to wszystko, wrci do Parya czy do Marsylii. Na pewno do jakiego duego miasta. I pozwoli Mireille... urwaa gwatownie, jednak natychmiast przybraa pogodn min. - Ale nic podobnego si nie zdarzy - oznajmia z moc. - Nic podobnego. Zawsze marzyam o tym, by mie takie miejsce dla siebie - cigna, a jej rysy zagodniay. - Wasn ziemi, dom, wiele drzew i moe jeszcze kawaek rzeki. Bezpieczne, swojskie miejsce. - Umiechna si szeroko. - Moe gdy ta posiado bdzie ju moja, gdy warunki dzierawy przestan wisie niczym miecz nad moj gow, wszystko si zmieni - stwierdzia niespodziewanie. - Moe rozpoczn swoje ycie w Lansquenet na nowo. Znajd dla Rosy przyjaciki w odpowiednim wieku. Dam tutejszym ludziom jeszcze jedn szans. - Nalaa sobie kolejny kieliszek sodkiego, zotego wina. - Dam sobie samej jeszcze jedn szans. Jay z trudnoci przekn lin. - A co z Mireille? Nie narobi ci kopotw? Marise potrzsna gow. Miaa pprzymknite oczy, teraz nieco kocie i senne. - Mireille nie bdzie y wiecznie - oznajmia. - Poza tym... wiem, jak poradzi sobie z Mireille. Jednak tylko tak dugo, jak dugo farma jest w moich rkach. Przez jaki czas potem rozmawiali na cakiem inne tematy. Popijali kaw z armaniakiem, a Rosa, przez szczeliny w okiennicy, karmia koz herbatnikami. Chwil pniej Marise posaa crk spa, wrd tylko nieznacznych protestw ze strony dziecka -

ostatecznie dochodzia pnoc, wic Rosa i tak zabawia znacznie duej ni zazwyczaj. Jay nie posiada si ze zdziwienia, e w czasie tego wieczoru dziecko go nie wydao. W pewnym sensie nawet tego aowa. Gdy Rosa znikna na grze - z herbatnikiem w doni, po solennej obietnicy, e na niadanie bd naleniki - Jay wczy radio, nala kolejny kieliszek armaniaku i poda go Marise. - Mmm. Dzikuj. - Marise? Spojrzaa na niego leniwie. - Czemu upara si na Lansquenet? Przecie po mierci Tonyego moga przenie si gdziekolwiek. Unikn tej caej... awantury z Mireille? Signa po herbatniczka. - To musiao by Lansquenet - powiedziaa w kocu. - Po prostu musiao. - Ale dlaczego? Czemu nie Montauban czy Nerac, czy jakakolwiek inna z okolicznych wiosek? Co takiego jest w Lansquenet, czego nie mogaby mie gdzie indziej? Czy to dlatego, e tutaj urodzia si Rosa? Czy to... czy to moe z powodu Tonyego? Rozemiaa si, cakiem mio, jednak w sposb, ktrego nie potrafi zinterpretowa. - Mona i tak to uj - przyznaa. Jay poczu nagy skurcz serca. - Nie opowiadasz o nim zbyt wiele. - Nie. To prawda. Nie opowiadam. Zamilka i zapatrzya si w kieliszek. - Przepraszam. Nie powinienem wtyka nosa w nie swoje sprawy. Zapomnij, e ci o to pytaem. Marise posaa mu dziwne spojrzenie, po czym znowu skierowaa wzrok na kieliszek. Jej dugie palce nerwowo gadziy szko. - W porzdku. Bardzo mi pomoge. Bye wyjtkowo miy. Ale, wiesz, to jest takie skomplikowane. Chciaam ci wszystko opowiedzie. Chciaam ci opowiedzie ju od duszego czasu. Jay usiowa jej wytumaczy, e to nie tak; e tak naprawd on wcale nie musi nic wiedzie; e waciwie desperacko prbuje jej powiedzie co zupenie innego. Ale jako nic z tego nie wyszo. - Od duszego czasu mam problemy z okazywaniem ludziom zaufania - zacza Marise powoli. - Po tym, co przeszam z Tonym. I z Patriceem. Wmawiaam sobie, e w zasadzie nikogo nie potrzebuj. e bdziemy bezpieczniejsze, yjc samotnie - Rosa i ja. e i tak nikt nie uwierzy w prawd, nawet gdy j ju usyszy. - Urwaa, wodzc palcem po zawiym wzorze sojw na blacie stou. - Bo z prawd wanie tak jest - podja po chwili. -

Im bardziej chcesz j komu wyzna, tym trudniej ci to przychodzi. W kocu wydaje si wrcz niemoliwe. Jay kiwn gow. W tym momencie doskonale j rozumia. - Ale z tob... - Umiechna si. - Moe dlatego, e jeste obcokrajowcem. Mam jednak wraenie, jakbym znaa ci od wielu lat. Jakbym zawsze moga ci ufa. Czy inaczej bowiem powierzyabym ci Ros? - Marise. - Znowu z trudem przekn lin. - Ja na prawd musz ci co... - Ciii. - Miaa senny, rozmarzony wyraz twarzy, a na policzkach rumiece od wina i ciepa panujcego w pokoju. - Musz ci wszystko opowiedzie. Musz wyjani. Prbowaam ju wczeniej, ale... - Potrzsna gow. - Wydawao mi si to tak skomplikowane - rzucia mikkim gosem. - A tymczasem to jest takie proste. Jak wszystkie tragedie yciowe. Proste i gupie. - Wcigna gboko po wietrze. - Wpadam w potrzask, zanim si zorientowaam. A potem zrozumiaam, e ju za pno, by si wyplta. Wlej mi jeszcze troch armaniaku, prosz. Natychmiast i bez wahania speni jej prob. - Lubiam Tonyego. Jednak go nie kochaam. Ale przecie mio nie gwarantuje niczego na dusz met, prawda? Natomiast mnie si wydawao, e t moc maj pienidze. Zapewniaj poczucie bezpieczestwa, wasny dom i ziemi. Wmawiaam sobie, e to wszystko, czego tak naprawd pragn do szczcia. Tylko uciec od Patricea. Uciec od wielkiego miasta i od poczucia samotnoci. Oszukiwaam si, e tylko tego mi trzeba. Tylko tego i niczego wicej. Przez jaki czas wszystko ukadao si jak najlepiej. Jednak z czasem Mireille stawaa si coraz bardziej wymagajca, a zachowanie Tonyego coraz bardziej patologiczne. Marise prbowaa omwi ten problem z Mireille, ale bez powodzenia. W opinii Mireille, Tonyemu nic nie dolegao. Jest silnym, zdrowym chopcem - powtarzaa uparcie i do znudzenia. - Wic nie prbuj miesza mu w gowie, bo stanie si rwnie neurotyczny jak ty. Od tej chwili za kade dziwactwo Tonyego bya obwiniana Marise: za jego wybuchy wciekoci, okresy depresji, rozmaite obsesje. - Pewnego razu na przykad byy to lustra - wyjaniaa. - Trzeba byo zakrywa kade lustro w domu, bo, jak twierdzi, lustrzane odbicie kradnie mu wiato z gowy. Wtedy nawet goli si bez lustra. Wci chodzi pozacinany. W kocu zgoli sobie brwi. Oznajmi, e tak jest bardziej higienicznie.

Gdy okazao si, e Marise zasza w ci, Tony wpad w kolejn mani. Sta si chorobliwie nadopiekuczy. Poda za ni wszdzie, dokd sza - nawet do toalety. Wci jej usugiwa. Dla Mireille by to niezbity dowd jego przywizania. Marise miaa wraenie, e za moment si udusi. A niedugo potem zaczy nadchodzi listy. - Od razu wiedziaam, e s od Patricea - przyznaa Marise. - To wanie byo bardzo w jego stylu. Typowe przeladowanie. Jednak tutaj jako nie odczuwaam przed nim strachu. Mielimy strujce psy, bro, rozlege przestrzenie. Myl, e Patrice te zdawa sobie z tego spraw. W jaki sposb dowiedzia si, e jestem w ciy. Kady list mwi tylko o tym. Pozbd si dziecka, a wybacz ci - w kko pisa co podobnego. Wwczas jednak bez trudu przyszo mi to ignorowa. Ale wkrtce Tony odkry ca spraw. - Opowiedziaam mu wszystko - przyznaa gorzko. - Wydawao mi si, e jestem mu to winna. Poza tym chciaam, eby zrozumia, e teraz jestemy bezpieczni, bo ta sprawa naley do przeszoci. Tym bardziej e listy zaczy przychodzi coraz rzadziej. Westchna ciko. - Powinnam bya wykaza si wikszym rozsdkiem. Od tego czasu ylimy jak w oblonej twierdzy. Tony jedzi do miasta tylko raz w miesicu, na wielkie zakupy, a poza tym nie rusza si z domu. Przesta chodzi z przyjacimi do kawiarni. Wmawiaam sobie, e ma to i dobr stron - przynajmniej cay czas by trzewy. Za to nocami prawie nie sypia. Wikszo czasu spdza na czuwaniu. Oczywicie Mireille obarczya mnie win za jego zachowanie. Rosa urodzia si w domu. Mireille pomagaa przyj pord. Bya rozczarowana, e Rosa nie jest chopcem, ale szybko dosza do wniosku, e na chopca jeszcze przyjdzie czas. Wci si nie moga nadziwi, e Rosa jest tak maa i delikatna. Nie ustawaa w dobrych radach na temat karmienia, przewijania i pielgnacji. Bardzo czsto te porady zakraway na tyrani. - On, oczywicie, jej o wszystkim opowiedzia - wspominaa Marise. - Powinnam bya to przewidzie. Nie umia niczego przed ni ukry. W ten sposb w jej wyobrani szybko staam si najczarniejszym charakterem w caej historii - kobiet uwodzc podstpnie mczyzn, a potem chowajc si za plecy ma, by unikn konsekwencji. Pomidzy obiema kobietami zapanowa mrocy chd. Mireille wci bya w domu, ale prawie nigdy nie zwracaa si bezporednio do Marise. Caymi wieczorami rozprawiaa z Tonym w oywieniu o wypadkach i ludziach, o ktrych Marise nie miaa w ogle pojcia. W takich chwilach Tony nigdy nie zauwaa jej milczenia - by radosny, peen ycia i pozwala

matce, by mu przesadnie nadskakiwaa, jak gdyby wci jeszcze by maym chopcem, a nie onatym mczyzn i ojcem nowo narodzonego dziecka. A potem, niczym grom z jasnego nieba, na progu ich domu zjawi si Patrice. - Nadszed schyek lata - opowiadaa Marise. - Zbliaa si sma wieczorem. Wanie skoczyam karmi Ros. Usyszaam, e jaki samochd zatrzymuje si na podjedzie. Byam wwczas na grze i drzwi otworzy Tony. A tam sta Patrice. Bardzo si zmieni od czasu, gdy widziaa go po raz ostatni. Teraz przybra ugodow poz, by niemal pokorny. Nie da spotkania z Marise. Powiedzia natomiast Tonyemu, e bardzo mu przykro z powodu tego wszystkiego, co si wydarzyo, e powanie chorowa i e dopiero teraz zda sobie ze wszystkiego spraw. Marise suchaa jego sw, siedzc na pitrze. Patrice przywiz ze sob pienidze - 20 000 frankw. Stwierdzi, e oczywicie taka suma nie jest w stanie zadouczyni za wszystkie krzywdy, ktre wyrzdzi, ale moe wystarczy, by zaoy fundusz powierniczy dla dziecka. - Wyszli z domu razem z Tonym. Nie byo ich przez dugi czas. Tony powrci po zmierzchu sam. Powiedzia mi, e wszystko zaatwi, e Patrice ju nigdy wicej nie bdzie nas nachodzi. By tak kochajcy, jak nigdy dotd. Nagle nabraam wiary, e jeszcze wszystko moe si uoy. Przez kilka nastpnych tygodni czuli si bardzo szczliwi. Marise dogldaa Rosy. Mireille trzymaa si od nich z daleka. Tony przesta wreszcie czuwa nocami. A potem, pewnego dnia, gdy Marise posza po jakie zioa rosnce koo domu, zobaczya, e drzwi do stodoy s uchylone. Gdy chciaa je zamkn dostrzega w rodku samochd Patricea, nieudolnie ukryty za kilkoma belami siana. - Z pocztku wszystkiego si wypiera - powiedziaa. - By jak may chopiec. Nie przyjmowa do wiadomoci, e ja cokolwiek mogam w tej stodole zobaczy. Potem wpad w jedn z tych swoich furii. Nazwa mnie dziwk. Oskary o spotykania z Patriceem za jego plecami. W kocu przyzna si do tego, co zrobi. Owego dnia zabra Patricea do stodoy i zabi opat. Nie wykazywa najmniejszych oznak alu czy skruchy. Stwierdzi, e nie mia innego wyjcia. Jeeli kto ponosi win za to, co si stao, to tylko Marise. Umiechajc si chytrze, niczym psotny uczniak, opowiedzia jej, jak ukry samochd w stodole, a potem zakopa zwoki Patricea gdzie na terenie posiadoci. - Gdzie? - dopytywaa si Marise. Tony jednak tylko wci si umiecha i potrzsa przebiegle gow. - Nigdy si nie dowiesz - oznajmi jej w kocu.

Po tych wydarzeniach stan Tonyego gwatownie si pogorszy. Teraz caymi godzinami przesiadywa tylko w towarzystwie matki, a potem zamyka si na klucz w pokoju i rozkrca telewizor na cay regulator. Nie chcia patrze nawet na Ros. Marise dostrzegaa u niego wszelkie symptomy schizofrenii i prbowaa nakoni, by na nowo zacz bra leki, ale on nie mia ju do niej zaufania. Mireille skrztnie si o to postaraa. W niedugi czas pniej Tony popeni samobjstwo, a Marise odczua jedynie ulg zabarwion poczuciem winy. - Zaraz potem chciaam wyjecha - oznajmia bez barwnym gosem. - Z Lansquenet nie wizao mnie ju nic prcz koszmarnych wspomnie. Spakowaam wszystkie swoje rzeczy. Nawet zarezerwowaam miejsca w pocigu do Parya dla siebie i dla Rosy. Ale Mireille nie daa mi wyjecha. Oznajmia, e Tony zostawi dla niej list, w ktrym wszystko dokadnie opisa. Patrice zosta pogrzebany gdzie na ziemi Foudouinw. Albo na tej posiadoci, albo na drugiej - za rzek. Teraz ju tylko ona wiedziaa gdzie. Bdziesz musiaa ju tu pozosta na zawsze, eh - owiadczya Mireille triumfujcym gosem. - Nigdy nie pozwol, by wywioza std moj Ros. Jeeli tylko sprbujesz, zadzwoni na policj i powiem, e to ty zabia tego czowieka z Marsylii, e mj syn powiedzia mi o tym przed mierci i e zabi si dlatego, bo ju nie mg duej znosi koniecznoci osaniania morderczyni. - Bya nad wyraz przekonujca - przyznaa Marise gorzkim gosem. - Nie pozostawia mi adnych wtpliwoci, e trzyma jzyk za zbami tylko ze wzgldu na Ros. By nie pozbawia dziecka matki. Jednak wkrtce Mireille rozptaa kampani na rzecz pornienia Marise z innymi mieszkacami wioski. Nie byo to trudne; w cigu tego roku Marise rzadko wymieniaa z kim kilka sw, bo wikszo czasu spdzaa na farmie, cakowicie odizolowana od wiata. Natomiast Mireille daa teraz upust caej swojej, do tej pory trzymanej w ryzach, nienawici. Rozpuszczaa po wsi dziwaczne plotki, dawaa do zrozumienia, e Marise kryje mroczne sekrety. Tony by bardzo lubiany w Lansquenet. A Marise nie naleaa do spoecznoci pochodzia z wielkiego miasta. Na rezultaty dziaa Mireille nie trzeba byo dugo czeka. - Och, tak naprawd nie dziao si nic powanego - po wiedziaa Marise. - Petardy odpalane pod moimi oknami. Anonimowe listy. Oglna niech. Z Patriceem przeszam o wiele gorsze rzeczy. Wkrtce jednak stao si jasne, e batalia Mireille nie jest jedynie wynikiem czystej nienawici.

- Chciaa odebra mi Ros - wyjania Marise. - Wymylia sobie, e jeeli uda jej si zmusi mnie do opuszczenia Lansquenet, bdzie miaa dziecko dla siebie. Widzisz, ja przecie wwczas musiaabym si na to zgodzi. Bo ona wszystko wiedziaa. A gdyby mnie aresztowali za zamordowanie Patricea, Rosa i tak przeszaby pod opiek Mireille, bo to przecie jej jedyna bliska krewna. Marise wstrzsn dreszcz. Ostatecznie postanowia odci si do wszystkich. Od wszystkich bez wyjtku. Zaszya si na swojej farmie i celowo nie utrzymywaa kontaktw z nikim z Lansquenet. Wykorzystujc za czasow guchot Rosy, odizolowaa j cakowicie od Mireille. Samochd Patricea porzucia na bagnach i na wasne oczy widziaa, jak zapad si w szuwarach poniej poziomu stojcej wody. Rozumiaa, e obecno samochd obciaa j jeszcze bardziej. Nie moga jednak opuci tej ziemi. Musiaa by blisko tego miejsca. Mie na nie oko. A do tego jeszcze pozostawaa kwestia zakopanych zwok. - Z pocztku prbowaam je znale - powiedziaa. - Metodycznie przeszukaam wszystkie budynki, sprawdziam pod podogami. Ale na dusz met to nie miao sensu. Do tej posiadoci nale wszystkie grunty a do linii bagien. Nie byabym przecie w stanie sprawdzi kadego metra. A do tego wwczas y jeszcze stary Emile. Nie mona byo wykluczy, e Tony zakopa ciao gdzie na jego ziemi. Prawd powiedziawszy, Mireille nawet sugerowaa co podobnego, ze zjadliw radoci dajc Marise do zrozumienia, jak ma nad ni przewag. Dlatego Marise tak bardzo zaleao na nabyciu Chateau Foudouin. Jay usiowa sobie wyobrazi, co musiaa czu, gdy obserwowaa, jak przekopywa grzdki, okopywa drzewa w sadzie. Kadego dnia zastanawiaa si zapewne, czy to przypadkiem ju nie dzi... Impulsywnie chwyci j za rk. Miaa lodowat do. Czu, jak przez jej palce przebiega ledwo wyczuwalne drenie. Fala podziwu dla tej kobiety, dla jej niesychanej odwagi, przyprawia go o lekki zawrt gowy. - A wic dlatego nie pozwolia nigdy, by kto zajmowa si twoj ziemi wywnioskowa. - Dlatego nie zgodzia si na sprzeda bagien pod budow nowego hipermarketu. Dlatego musisz tutaj pozosta. Pokiwaa gow. - Nie mogam dopuci, by kto kiedykolwiek odnalaz to, co ukry Tony - oznajmia. - Po upywie tak dugiego czasu od tamtych wydarze, nikt by ju nie uwierzy, e nie miaam z tym nic wsplnego. A do tego przecie wiedziaam, e Mireille nigdy nie udzieliaby mi

wsparcia. Nigdy nie przyznaaby, e jej cudowny Tony... - urwaa i gwatownie wcigna powietrze. - A wic teraz ju wiesz - wykrztusia po chwili. - Teraz poza mn i Mireille kto jeszcze si w kocu o tym dowiedzia. Pachniaa tymiankiem i deszczem. Jej wosy wydzielay jakie kwiatowe wonie. Jay wyobrazi sobie, e opowiada jej o wydarzeniach tego dnia, i e w tym momencie znika z jej oczu to zielone wiato, a twarz teje w kamienn mask. Kto inny moe by si na to zdoby. Kto dorwnujcy jej odwag i szczeroci. Ale Jay tylko przycign j do siebie, wtuli twarz w jej wosy, przycisn usta do jej warg. Napawa si jej uleg mikkoci w swoich ramionach, municiem jej oddechu na swoim policzku. Jej pocaunek mia dokadnie taki posmak, jak sobie zawsze wyobraa: jeyn i dzikiej ry. Zaczli si kocha wanie tu, na nierozcielonym posaniu Jaya, podczas gdy przez uchylon okiennic ciekawie wpatrywaa si w nich koza, a ciepe, zociste wiato ukadao si w kalejdoskopowe wzory na mrocznym bkicie cian. Przez chwil wydawao si, e to wystarczy za wszystko.

62
Wkrtce. Wkrtce. Teraz Specjay zdaway si obecne wszdzie - w powietrzu, w glebie, w ciaach kochankw; Jay lea na ku, wpatrujc si w sufit; Marise spaa z twarz po dziecicemu wcinit w poduszk, z miedzianymi wosami rozrzuconymi po biaym lnie na ksztat dumnego proporca. Ja za wci wyczuwaam potn moc tych barbarzyskich trunkw - syszaam ich pene entuzjazmu gosy, ponaglajce, kuszce pochlebstwami. Wkrtce, szeptay uwodzicielsko. To musi zdarzy si wkrtce. Moe nawet teraz. Jay zacz si przyglda pogronej we nie Marise. Wygldaa na tak ufn, przepenion poczuciem bezpieczestwa. Wymruczaa co cicho przez sen, bez wyranych sw. Umiechna si. Jay dokadniej opatuli ja kocem, w ktry ona natychmiast wtulia twarz z gbokim westchnieniem. Jay wpatrywa si w ni i rozmyla o nadchodzcym dniu. Przecie musi wpa na jaki pomys. Na pewno co jeszcze da si zrobi. Nie dopuci, by Marise stracia swoj posiado. W aden sposb nie moe odda Lansquenet w apy drapienych przedsibiorcw budowlanych. A przecie ju tego ranka zjedzie tu ekipa filmowa. To dawao mu ile? Sze godzin? Siedem? Ale na co waciwie? C takiego mgby zdziaa w siedem godzin? Czy nawet siedemdziesit? Co ktokolwiek mgby w podobnej sytuacji zmieni? Joe na pewno by co wymyli. Gos, ktry nagle usysza, brzmia niemal znajomo. Cyniczny, serdeczny, lekko rozbawiony. Wiesz, e on daby rad. Oczywicie. Niewiele brakowao, a Jay powiedziaby to na gos. Ale Joe nie y. Znowu zalaa go fala alu, jak zawsze, gdy przychodzi mu na myl stary przyjaciel. Joe nie y. A z nim umara magia. I podobnie jak Specjay - ju nigdy nie powrci. W tym nigdy nie byo za wiele sensu, chopcze. Tym razem gos bez wtpienia nalea do Joego. Przez moment serce skoczyo Jayowi z radoci, ale ju sekund pniej uwiadomi sobie, e ten gos dwiczy w jego gowie przywoywany z otchani pamici. ycie Joego - rzeczywiste, cielesne ycie - przestao

istnie. Ten gos by jedynie substytutem. Gr wyobrani. Magicznym zaklciem, majcym rozproszy strach. Przecie rzekem ci, by pamita o Specjaach. Jue zapomnia? - Oczywicie, e nie - wyszepta Jay bezradnie. - Ale ju nie ma adnych Specjaw. Wszystkie zostay wypite. Roztrwoniem je na tak trywialne bzdury, jak nakanianie ludzi do zwierze. Jak przekonywanie Marise... Czemu ty mnie, do pioruna, nie suchasz? Gos Joego - jeeli to w ogle by gos Joego - zdawa si teraz dochodzi zewszd; wibrowa w powietrzu, wydobywa si z aru dogasajcego w kominku i poyskliwych wosw Marise rozrzuconych po poduszce. Co ty robi, jak uczyem ci tych wszystkich rzeczy, jeszcze na Pog Hill? Czye doprawdy nic z tego nie wynis? - Ale tak. Pewnie, e tak. - Jay potrzsn gow, zdezorientowany. - Tylko e bez Joego magia ju nie dziaa. Tak jak ostatnim razem na Pog Hill... ciany odpowiedziay mu gromkim miechem, od ktrego a zadrgao powietrze. Z kominka zdawa si wypywa fantasmagoryczny aromat jabek i dymu. Nocne niebo si zaiskrzyo. W rk do gniada os dostatecznie du ilo razy, a na pewno ci podl, zabrzmia ponownie gos Joego. adna magia tego nie powstrzyma. Bo nawet magia nie dziaa wbrew naturze. Magii trzeba niekiedy dopomc, chopcze. Da jej co, z czego mogaby czerpa. Da jej szans, by moga zadziaa. Trzeba jej stworzy odpowiednie warunki. - Ale przecie miaem talizman. Wierzyem... Nigdy e nie potrzebowa adnego talizmanu, odpowiedzia mu gos. Zawsze moge pomc sobie sam. Trzeba ci byo stan do walki. Ale nie. Ty tylko zawsze uciekae. Czy tak ma wyglda wiara? Po mojemu to czysta gupota. Wic nie wstawiaj mi tu tych godnych kawakw, o tym, e w co wierzye. Jay zastanowi si chwil nad tym, co usysza. Masz wszystko, czego ci teraz trzeba, zabrzmia ponownie gos radosnym tonem. To drzemie w tobie, chopcze. Zawsze tam drzemao. Nie potrzeba ci domowego trunku jakiego starego postrzeleca. Wszystkiego moesz dokona sam. - Ale przecie nie mog... Nie istnieje co takiego jak nie mog. Takie pioruskie sowo po prostu nie istnieje.

I w tym momencie gosy nagle umilky, a Jay poczu, e nagle w gowie wszystko mu si rozjania. Teraz ju wiedzia na pewno, co musi zrobi. Sze godzin, powiedzia sobie. A wic nie ma czasu do stracenia. Nikt nie widzia, jak wychodzi z domu. Nikt go nie obserwowa. Ale nawet gdyby tak byo, nikt nie zastanawiaby si, co robi na dworze o tej porze, nikt nie uznaby tego za co niezwykego. adnego zdziwienia nie wzbudziby te kosz wypeniony rolinami. Szerokolistne sadzonki, ktre tam poupycha mogy by prezentem dla kogo, komu podupada ogrd. A nawet fakt, e Jay mamrota co do siebie pod nosem, jakie sowa pobrzmiewajce acin, te by nikogo nie zaskoczy. By przecie Anglikiem, a to oznaczao, e musia by nieco stuknity. Un peu fada, monsieur Jay. Okazao si, e rytua ochrony granic terytorium, ktry swego czasu odprawia razem z Joem, doskonale utkwi mu w pamici. Co prawda nie mia czasu, by przygotowa kadzida czy wiee zioowe saszetki, ale uzna, e w owej chwili nie miao to doprawdy wikszego znaczenia. Teraz ju nawet on wyczuwa w powietrzu obecno Specjaw, sysza ich szepty, jarmarczny miech. Z inspektu powyjmowa delikatnie sadzonki tuber i zacz pakowa do kosza. Wzi ich tak duo, jak tylko zdoa unie, a do tego zabra jeszcze opatk i mae grabki. Sadzi rolinki w pewnych odstpach wzdu caej szosy prowadzcej do wioski. Kilka z nich umieci na skrzyowaniu z drog do Tuluzy, dwie przy przystanku autobusowym, dwie kolejne przy ciece do Les Marauds. Mga - owa szczeglna mga, tak typowa dla Lansquenet, toczca si leniwie od strony bagnisk ku winnicom - pyna nad nim niczym jasny agiel wyzacany wczesnym socem. Jay Mackintosh spieszy si z obchodzeniem swojego terenu, w zasadzie robi to niemal biegiem, i zatrzymywa si tylko, by zasadzi flanc gatunku tuberosa rosifea na kadym rozwidleniu drg, przy kadej bramie, kadym znaku. Odwraca drogowskazy lub zasania je rolinnoci, a ilekro da rad wyrywa z ziemi i odrzuca daleko. Zniszczy powitaln tablic ustawion przez Georgesa i Luciena. Gdy przebieg ca tras, nie osta si ani jeden znak informujcy o istnieniu Lansquenet sous Tannes. Obejcie czternastomilowej granicy terytorium zabrao mu niemal cztery godziny - okry wiosk, zatoczy ptl przy drodze do Tuluzy, a potem wrci przez Les Marauds. Gdy skoczy, by zupenie wyczerpany. W gowie mu huczao, a nogi dray, jakby sta na szczudach. Ale dopeni dziea. Zrobi, co naleao. Pomyla z triumfem, e tak jak Joe zdoa zamaskowa Pog Hill Lane, tak on zdoa zakamuflowa istnienie wioski o nazwie Lansquenet sous Tannes. Kiedy wrci do domu, Marise i Rosy ju nie byo. Niebo zaczo si przejania. Mga ustpowaa.

63
Kerry zjawia si o jedenastej. Wygldaa wieo i elegancko w biaej bluzce i szarej spdnicy, z kosztown aktwk w doni. Jay czeka na jej przyjcie. - Dzie dobry, Jay. - Wic wrcia. Rzucia wzrokiem na pokj ponad jego ramieniem, rejestrujc pozostawione na stole kieliszki i puste butelki. - Wiem, powinnimy byli zacz duo wczeniej, ale - czy dasz wiar? - zabdzilimy w tej mgle. Snua si tak gstymi warstwami, jak biay dym na koncertach heavymetalowych. - Wybuchna miechem. - Moesz wyobrazi sobie co podobnego? W ten sposb ju zmarnowalimy poow dnia. A wcale nie dysponujemy imponujcym budetem. Do tego wci czekamy na operatorw kamer. Okazao si, e skrcili nie tam, gdzie trzeba, i wyldowali w poowie drogi do Agen. Ach te tutejsze szosy. Jak dobrze, e ja je ju wczeniej poznaam. Jay wbi wzrok w jej posta. A wic nie zadziaao, pomyla ponuro. Mimo wszystkich wysikw, mimo jego niezachwianej wiary. - Rozumiem wic, e nie zamierzasz zrezygnowa ze swego pomysu? - Oczywicie, e nie - odpara Kerry zniecierpliwionym gosem. - To dla mnie zbyt dua szansa, bym j przepucia. - Przez chwil pilnie wbijaa wzrok w swoje paznokcie. Jeste tu szalenie popularny, jeste osobistoci. A gdy ukae si twoja ksika, poka wiatu, skd czerpae do niej natchnienie. - Rozcigna usta w radosnym umiechu. - To taka cudowna powie. Wywoa prawdziw furor. Jest nawet lepsza od Ziemniaczanego Joe. Jay kiwn gow. Kerry miaa racj. Pog Hill i Lansquenet - dwie strony tego samego, zmatowiaego medalu. I kade z tych miejsc - chocia na inny sposb - zoone w ofierze na otarzu pisarskiej kariery Jaya Mackintosha. Po publikacji powieci, ta wie ju nigdy nie bdzie tym, czym jest teraz. On, oczywicie, si std wyprowadzi. Wszyscy inni - Narcisse, Josephine, Briancon, Guillaume, Arnauld, Roux, Poitou, Rosa, a nawet Marise - zostan zredukowani do sw wydrukowanych na kartce papieru, strumienia potoczystej narracji, ktr chonie si przez kilka minut, by zaraz o niej zapomnie. A gdy on si ju std wyprowadzi, pojawi si przedsibiorcy budowlani ze swoimi planami i maszynami do wyburzania domw, zmieniajcy ca struktur, modernizujcy wszystko wok...

- Zupenie nie rozumiem, czemu masz tak ponur min - rzucia Kerry. - Ostatecznie podpisae kontrakt z Worldwide opiewajcy na bardzo hojn kwot. W zasadzie nawet wicej ni hojn. A moe to, co mwi, jest wulgarne? - Ale skd. Niespodziewanie zaczo go ogarnia bardzo szczeglne uczucie - nadzwyczajnego spokoju, niemal upojenia. Mia wraenie, e w gowie co mu musuje. Fermentujce powietrze syczao i bulgotao wok. - Musi im na tobie wyjtkowo zalee - zauwaya Kerry. - Taak - odpar Jay powolnym gosem. - Chyba rzeczywicie musi. W rk do gniada os dostatecznie du ilo razy, a na pewno ci podl, tak powiedzia Joe. adna magia tego nie powstrzyma. Magii trzeba niekiedy dopomc, chopcze. Da jej co, z czego mogaby czerpa... odpowiednie warunki. Oczywicie, pomyla sennie. Przecie to takie proste. Takie... nadzwyczaj proste. Zamia si gono. Nagle poczu, jak rozjania mu si umys. Jednoczenie dolecia go niespodziewanie zapach dymu i bagiennej wody, a take sodki, zmysowy aromat dojrzaych jeyn. Powietrze jakby wypenia mgieka szampana z dzikiego bzu. Jay zrozumia nagle, e Joe jest nadal tu przy nim, e tak naprawd nigdy go nie opuci. Nawet wtedy, w 1977 roku. Nigdy go nie zostawi samego. Teraz Jay niemal widzia go stojcego tu przy drzwiach - w grniczym kasku na gowie i cikich butach - umiechajcego si szeroko, tak jak zawsze gdy co sprawiao mu wyjtkow przyjemno. Jay wiedzia, e to jego wyobrania, ale nie mia te wtpliwoci, e to rwnie rzeczywisto. Ostatecznie niekiedy wytwory wyobrani i wiat realny to jedno i to samo. By doj do ka, pod ktrym trzyma pudo z maszynopisem i kontrakt z Worldwide, musia wykona zaledwie dwa kroki. Wycign karton. Kerry wpatrywaa si w niego z zaciekawieniem. - Co robisz? Jay chwyci maszynopis powieci i znowu wybuchn miechem. - Czy wiesz, co to jest? - zapyta j pogodnie. - To jedyny egzemplarz mojej nowej ksiki. A to... - wycign w jej kierunku podpisany kontrakt, by moga go uwanie obejrze - wane dokumenty. Patrz, wszystko gotowe do wysania. - Jay, co ty wyprawiasz? - Jej gos zabrzmia ostro. Jay umiechn si szeroko i podszed do kominka. - Suchaj, przecie nie moesz... Jay spojrza na ni z rozbawieniem. - Nie istnieje takie pioruskie sowo, jak nie mona.

A gdy Kerry wrzasna rozdzierajco, Jay odnis wraenie, e ponad jej krzyk wybija si cichy, triumfalny miech starszego pana. Kerry wrzasna, bo nagle zrozumiaa, co on zamierza zrobi. To byo niepowane, idiotyczne, rzdzone jakim szalonym impulsem, a przecie Jay nigdy nie dziaa pod wpywem impulsu. A jednak tym razem ujrzaa w jego oczach dziwny blask, ktrego nigdy tam przedtem nie byo. Jakby kto nagle skrzesa szczegln iskr. Twarz mu janiaa. Chwyci strony kontraktu w donie, zgnit i wepchn do paleniska. Po chwili zacz robi to samo ze stronami maszynopisu. Ogie zacz liza papier, najpierw go prostujc, potem powoli przybrzowiajc, by w kocu rozjarzy si ostrym, wesoym pomieniem. - Co to za gra? - gos Kerry teraz wznis si do piskliwego skrzeku. - Jay, co ty, kurwa, wyprawiasz? Rozemia si w gos. - A jak mylisz? Poczekaj dzie czy dwa, skontaktuj si z Nickiem, a zrozumiesz na pewno. - Oszalae - rzucia gwatownie Kerry. - Zreszt i tak ci nie uwierz, e nie masz kopii tej powieci. A kontrakt, oczywicie, zawsze mona napisa na nowo... - Oczywicie, e mona - czu si odprony i wci si umiecha. - Ale nie w tym przypadku. Ju nic z tego nie da si odtworzy. Po prostu nic. A c wart jest pisarz, ktry nigdy nie pisze? Jak dugo mona robi wok kogo takiego szum? Ile co takiego moe by dla kogokolwiek warte? Ile ja jestem dla kogokolwiek wart bez tej powieci? Kerry wbia w niego wzrok. Nie rozpoznawaa czowieka, ktry wyjecha zaledwie sze miesicy temu. Dawny Jay by niezdecydowany, chimeryczny, pozbawiony poczucia celu. Ten mczyzna natomiast mia pasj, wiedzia, czego chce. Oczy byszczay mu w niezwyky sposb. I pomimo tego, co zrobi - a by to akt karygodny, bezsensowny, szalony wyglda na prawdziwie szczliwego. - Ty naprawd oszalae - rzucia zduszonym gosem. - Odrzucasz wielkie szans na przyszo - i to w imi czego? Dla jakiego pustego gestu? To nie w twoim stylu, Jay. Znam ci dobrze. Bdziesz tego strasznie aowa. - Jay spojrza na ni z cierpliwym umiechem. Za nic w wiecie nie wytrzymasz tu duej ni rok. - Teraz mimo nuty szyderstwa sycha byo wyrane drenie jej gosu. - I co bdziesz tu robi? Uprawia ziemi? W zasadzie nie masz ju pienidzy. Wszystko roztrwonie na ten dom. Co zrobisz, gdy nie zostanie ci ju ani grosz? - Nie wiem - rzuci pogodnym, obojtnym tonem. - A czy ciebie tak naprawd to obchodzi?

- Ani troch! Wzruszy ramionami. - Wiesz, lepiej powiadom swoich operatorw kamer, eby spotkali si z tob w jakim innym miejscu - powie dzia cicho. - Tutaj nie znajdziesz teraz adnej ciekawej historii. Lepiej zajmij si Le Pinot - to zaraz po drugiej stronie rzeki. Jestem pewien, e tam znajdziesz wiele porywajcego materiau. Wpatrywaa si w niego cakiem oniemiaa. Przez moment wydawao jej si, e dochodzi j dziwny, ywy aromat karmelu i jabek, galaretki z jeyn i dymu. Bya to nostalgiczna wo i przez uamek sekundy Kerry niemal potrafia zrozumie, czemu Jay tak bardzo pokocha to miejsce pene malekich winnic, sadw owocowych i kz wdrujcych swobodnie po podmokych kach. I przez t ulotn chwil znw bya ma dziewczynk, siedziaa w kuchni z babci piekc owocowe ciasto i suchaa, jak wiatr pdzcy od wybrzea piewa w telefonicznych drutach. Nagle dotaro do Kerry, e w pewnym sensie te aromaty s czci Jaya, przylegaj do niego niczym dym, a gdy na niego spojrzaa, wyda jej si nagle dziwnie wyzocony, jakby podwietlony od tyu agodnym, ciepym wiatem. Cienkie niteczki wiata jakby si wysnuway z kosmykw jego wosw, z jego ubrania. A zaraz potem aromaty znikny, wiato zgaso i pozostaa jedynie duchota niewietrzonego pokoju, przesycona oparem wczorajszego wina. Kerry wzruszya ramionami. - Twoja strata - owiadczya ponuro. - Rb, co chcesz. Kiwn gow. - A co z twoim programem? - Rwnie dobrze mog pojecha do Le Pinot - stwierdzia. - Georges Clairmont powiedzia mi, e niedawno krcili tam Clochemerle. Moe wyj z tego cakiem interesujca historia. Jay umiechn si do niej ciepo. - Powodzenia, Kerry. Gdy sobie posza, wykpa si, woy wiey T - shirt i dinsy. Przez moment zastanawia si, co teraz zrobi. Bo przecie nie istniao nic takiego jak pewniki. W yciu nigdy nie dostaje si gwarancji na szczliwe zakoczenie. Dom by teraz zupenie cichy. Wibrujca energia przenikajca mury - znikna. Nie pozosta te lad fantasmagorycznego aromatu karmelu i dymu, nawet w piwnicy nie sycha ju byo adnego odgosu. Butelki wina - zupenie innego wina: Sauternes, Saint Emilion oraz modego Anjou - trway w bezruchu i milczeniu. Wyczekiway.

64
Koo poudnia przysza Popotte. Przyniosa dla Jaya paczk i gar nowin z wioski. Ekipa telewizyjna nie pokazaa si w ogle, oznajmia radosnym gosem. Ta pani z Anglii z nikim nie przeprowadzia wywiadu. Georges i Lucien wpadli w furi. En tout cas, wzruszya ramionami, tak chyba jednak byo najlepiej. I tak kady wietnie wie, e ich plany zawsze spezay na niczym. Georges zreszt ju opowiada wszystkim o swoim nowym przedsiwziciu - jakich ambitnych planach budowlanych w Montauban, ktre tym razem maj podobno sto procent szans powodzenia. Lansquenet bdzie wic mogo odetchn. Paczka nosia stempel poczty w Kirkby Monckton. Jay otworzy j, gdy ju zosta sam. Powoli, ostronie rozwija arkusze sztywnego, brzowego papieru, cierpliwie rozpltywa sznurek. Paczka bya dua i cika. Gdy ju usun zewntrzne opakowanie, na podog upada koperta. Jay natychmiast rozpozna pismo Joego. W rodku znalaz pojedynczy arkusz wyblakego papieru listowego. Pog Hill Lane, 15 wrzenia. Drogi Jay, Przepraszam za swj popiech, ale poegnania nigdy nie szy mi najlepiej. Zamierzaem zosta nieco duej, ale wiesz, jak to czasami bywa w yciu. Ci pioruscy doktorzy wszystko bd trzyma w tajemnicy a do ostatniej minuty. Wydaje im si, e jak jeste stary, to ju nie wiesz, co si dzieje wok. Przesyam ci swoj kolekcj - po mojemu teraz ju bdziesz dobrze wiedzia, co naley z ni zrobi. Do czasu jak ta przesyka dojdzie do ciebie, powiniene ju si czego nauczy. Upewnij si, e dobrze przygotowae gleb. Najserdeczniejsze pozdrowienia, Joseph Cox. Jay zacz czyta list od nowa. Dotyka kadego sowa starannie wypisanego czarnym atramentem, niewprawnym charakterem. Unis nawet arkusz do twarzy, by sprawdzi, czy nie zostao na nim co z realnego Joego - moe lekki zapach dymu czy nika wo dojrzaych jeyn. Ale nie. Nic nie poczu. Jeeli jeszcze istniaa magia - znajdowaa si gdzie indziej. Potem zajrza do rodka paczki. Wszystko tam byo. Caa zawarto kredensu Joego - setki malekich kopert, gazetowych zawinitek, cebulek, kulistych ziaren, bulw, delikatnie pierzastych nasionek rwnie zwiewnych, co delikatny puszek kurzu - a kade z nich starannie opisane i ponumerowane. Tuberosa rubra maritima, tuberosa diabolica, tuberosa panax odarata - tysice odmian ziemniakw, dy, papryk, marchwi, ponad trzysta rodzajw samej

cebuli. Caa kolekcja Joego. I, oczywicie, specjay. Tuberosa rosifea, w swojej caej krasie - najprawdziwsza tubera, odkryty na nowo relikt dawnego wiata. Jay wpatrywa si w to wszystko przez dugi czas. Potem przejrzy kad paczuszk dokadnie, umieci w odpowiedniej szufladce w swoim kredensie na przyprawy. Zajmie si sortowaniem, numerowaniem, katalogowaniem - a kada drobinka znajdzie si na odpowiednim miejscu. Ale przedtem musi zrobi co cakiem innego. Musi si z kim zobaczy. I co znale. Co, co na pewno trzyma w piwnicy. Tym razem wybr mg by tylko jeden. Jay star ciereczk swojski kurz ze szka, modlc si w duchu, by czas nie skwasi zawartoci. Butelka na absolutnie wyjtkow okazj, pomyla, ostatnia z jego wasnych, prywatnych Specjaw - 1962, bardzo dobry rocznik; pierwszy rok wielu piknych - jak mia nadziej - nastpnych lat. Zapakowa butelk w bibuk i woy do kieszeni kurtki. Dar pokoju. Gdy si zjawi, siedziaa w kuchni i obieraa groszek. Miaa na sobie bia koszul i dinsy, a promienie soca wydobyway czerwone byski z jej kasztanowych wosw. Zza domu dobiega gos Rosy nawoujcej Clopette. - Przyniosem to dla ciebie - oznajmi. - Trzymaem to wino na zupenie wyjtkow okazj. Pomylaem, e moglibymy wypi je razem. Przez duszy czas patrzya mu prosto w oczy z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Jej spojrzenie byo chodne, szarozielone, taksujce. W kocu wzia z jego wycignitej rki butelk i spojrzaa na nalepk. - Fleurie 1962 - przeczytaa i umiechna si. - Moje ulubione. I tutaj wanie koczy si moja historia. W kuchni niewielkiego domu, obok winnicy w malekiej wiosce Lansquenet. Tutaj Jay rozlewa mnie do kieliszkw, uwalniajc aromaty dawno minionych letnich miesicy i obrazy miejsc dawno nieistniejcych. Wznosi w duchu toast za Joego i za Pog Hill Lane; jest to zarwno wyraz hodu, jak i poegnanie. Mwcie sobie co chcecie, ale i tak nic nigdy nie przebije bukietu doskonaego winnego grona. Czy z posmakiem czarnej porzeczki, czy te bez, roztaczam swoj wasn magi, wypuszczon spod korka po trzydziestu siedmiu latach oczekiwania. Mam nadziej, e to doceni oboje, siedzcy teraz ze splecionymi rkami, przywierajcy ustami do swych ust. Od tej chwili oni bd musieli przej t narracj. Moja rola dobiega koca. Chc myle, e ich losy potocz si szczliwie. Ale, oczywicie, nie mog tego wiedzie na pewno. Kiedy tak radonie napeniam swoimi esencjami powietrze, czuj, e zaczynam dotyka wasnej tajemnicy bytu -

ale nie widz adnych duchw, nie potrafi przewidzie przyszoci, nawet boga teraniejszo jawi mi si jedynie niewyranie - poprzez szko - mglicie i mrocznie.

POSTSCRIPTUM
Z lokalnego, bezpatnego informatora z Lansquenet: Nekrologi Mireille Annabelle Faizande, zmara nagle po krtkiej chorobie. Pozostawia bratanka, Pierre Emilea, synow, Marise, oraz wnuczk, Ros. Sprzeda nieruchomoci Cztery hektary uprawnej ziemi i nieuytkw pomidzy Rue des Marauds, Boulevard St Espoire a rzek Tannes, cznie z domem mieszkalnym i zabudowaniami gospodarskimi, Pierre Emile Foudouin, zamieszkay przy Rue Genevievre w Tuluzie, odsprzeda madame Marise dApi. Z gazety Courrier dAgen: Lokalny waciciel ziemski zosta oficjalnie uznany za pierwsz osob, ktrej od XVII wieku udao si wyhodowa ziemniaka rodzaju tuberosa rosifea. Ten stary gatunek sprowadzony, jak si przypuszcza, z Ameryki Poudniowej w 1643 roku - odznacza si du, row bulw o sodkawym aromacie i zdaje si doskonale rozwija na naszych bagnistych, bogatych w wap glebach. Monsieur Jay Mackintosh, byy pisarz, ktry osiemnacie miesicy temu wyemigrowa z Anglii, planuje rekultywowa ten i inne stare, zapomniane gatunki warzyw na swojej farmie w Lansquenet sous Tannes. Zamierzam zaj si reintrodukcj wielu zapomnianych gatunkw warzyw, tak by stay si powszechnie dostpne, oznajmi monsieur Mackintosh naszemu reporterowi. Tylko dziki niezwykemu zrzdzeniu losu niektre z tych odmian nie zostay stracone dla nas na zawsze. Pytany o rdo pochodzenia nasion tych niezwykych rolin, monsieur Mackintosh uchyla si od jednoznacznej odpowiedzi. Jestem kolekcjonerem, odpowiada skromnie. Udao mi si zgromadzi duy zbir nasion w czasie moich rozlicznych podry po wiecie. Oczywicie nasuwa si pytanie, czemu te nasiona maj by dla nas tak bardzo istotne. Czy to doprawdy wane, jak odmian ziemniakw wykorzystujemy na nasze pommes frites? Ale, tak, z ca moc twierdzi nasz kolekcjoner i ogrodnik. To bardzo wane. Zbyt wiele tysicy gatunkw rolin i zwierzt znikno z powierzchni ziemi z powodu nowoczesnych metod gospodarowania i wytycznych pyncych z Brukseli. Trzeba koniecznie zadba o uprawy odmian tradycyjnych dla danych regionw. Roliny maj wiele rozmaitych waciwoci, ktre wci pozostaj dla nas nie w peni znane. Kto wie, moe za kilka lat

naukowcy stwierdz, e dziki jednemu z cudownie odzyskanych gatunkw, bdziemy w stanie ratowa ludzkie ycie. Niekonwencjonalne uprawy monsieur Mackintosha rozprzestrzeniy si ju poza teren jego niewielkiej posiadoci. Niektrzy lokalni farmerzy te postanowili przeznaczy cz swego areau na upraw tych starych, zapomnianych odmian. Na przetestowanie nowych nasion zdecydowali si: madame Marise dApi, monsieur Andre Narcisse oraz monsieur Philippe Briancon. Biorc pod uwag, e w detalu tuberosa rosifea osiga cen ponad stu frankw za kilogram, przyszo znw jawi si w rowych barwach dla gospodarzy z Lansquenet sous Tannes. Natomiast sam monsieur Mackintosh, lat 37, zamieszkay w Chateau Cox w Lansquenet, reaguje z nadzwyczajn skromnoci na swj niebyway sukces. Zapytany, czemu naley przypisa jego tak niezwyke osignicie, odpowiada: Odrobinie szczcia. Potem umiecha si figlarnie i dodaje: I, oczywicie, czemu, co mona okreli magi.

You might also like