You are on page 1of 351

Ilona Andrews

MAGIA KRWAWI
(nieoficjalne tumaczenie)

Prolog
NIE MIAO ZNACZENIA TO, JAK OSTRONIE UKADAAM posiekane jabka na miejscu, kruszonka mojego placka jabkowego zawsze wygldaa jakbym prbowaa pogrzeba rozczonkowane ciao pod ni. Moje placki wyszy obrzydliwie, ale smakoway dobrze. To szczeglne ciasto szybko tracio na temperaturze. Przeegzaminowaam potrawy w kuchni. Steki z dziczyzny, marynowane w piwie, lekko zaprawione, czekajce w rondlu tylko na wrzucenie je do pieca. Je zachowaam na koniec nie zajoby im wicej ni dziesi minut w piekarniku. Domowej roboty rolada, ju zimna. Kolby kukurydzy, rwnie zimne. Smaone ziemniaki, taaa, bardzo zimne. Dodaam rwnie smaonych grzybw i saatk w razie, gdybym miaa tego za mao. Maso na grzybach byo na najlepszej drodze do zmienienia stanu skupienia na stay. Przynajmniej saatka miaa by zimna. Chwyciem zmitolon notk ze stou. Osiem tygodni temu, Curran, Wadca Bestii z Atlanty, lord i mistrz tysic piciuset zmiennoksztatnych i mj prywatny psychol, zasiada w kuchni mojego mieszkania rwnie w Atlancie, wypisujc menu dzisiejszej kolacji na tym kawaku papieru. Przegraam zakad z nim i wedug warunkw tego zakadu, wisiaam mu jedno kolacj podano nago. Na kocu doda, e wystarczy mu, e bd w bielinie, w kocu nie jest tak besti twierdzenie warte do przedyskutowania. Ustawi dat na pitnastego listopada, ktry wpada dzisiaj. Byam tego pewna, poniewa sprawdziam w kalendarzu ju trzy razy. Przed trzema tygodniami zadzwoniam do niego do Twierdzy i ustawiam miejsce spotkania, w domu niedaleko Savanny na godzin pit po poudniu. W tym momencie bya sma trzydzieci. Mwi, e nie moe si ju doczeka. Jedzenie sprawdzone. Moja najbardziej pochlebiajca bielizna sprawdzona. metal pod skr. Gdzie dokadnie jest Wasza Wysoko? Makija sprawdzony. Curran brak. Przejechaam palcem po nagim ostrzu mojej szabli, czujc chodny

Moe zmarzy mu stopy? Pan Przepisz si ze mn i powiesz prosz przed i dzikuj po. Goni latajcy paac poprzez zaczarowan dungl i przebi si przez dziesitki demonw rakshasa by mnie uratowa. Obiad by powan spraw dla zmiennoksztatnych. Nigdy nie brali jedzenia za pewnik, ale zrobienie obiadu dla kogo w kim bya zakochana przenosi zwyky posiek na w ogle inny poziom. Kiedy zmiennoksztatny zrobi Tobie obiad, to albo poprzysiga Ci, e zadba o Ciebie, albo prbowa Ci zaliczy. W wikszoci czasu, chodzio o obydwa. Raz Curran nakarmi mnie zup, kiedy byam p-martwa i fakt, e j zjadam, bez wiedzy co to znaczy, zauroczy go bezgranicznie. Nie mg omin go ten obiad. Co musiao go zatrzyma. Podniosam suchawk telefonu. I znw, lubi si przekomarza ze mn. Nie ominoby go to, by si schowa w krzakach i patrze jak si wierc z niecierpliwienia. Curran traktowa kobiety jak wspaniae zabawki: upija je winem, zaprasza na kolacje, dba o ich problemy i w kocu, gdy cakowicie na nim polegay, nudzi si nimi. Moe to, jak postrzegaam to, co jest midzy nami, dziao si tylko w mojej gowie. Zrozumiaby, e wygra i straci zainteresowanie. Dzwonienie do niego byoby tylko jego szans na tryumfowanie. Zawiesiam telefon i spojrzaam na placek jeszcze raz. Jeli bycie sprawdzili w sowniku pod hasem Fanatyk kontrolowania znalelibyci zdjcie Currana. Rzdzi swoimi stalowymi pazurami i kiedy mwi skacz, sporo mona by zapaci, gdybycie nie zaczli podskakiwa. Doprowadza mnie do furii a ja sprawiaam, e wychodzi z siebie. Nawet jeli nie by naprawd zainteresowany, nie zmarnowaby szansy by mnie zobaczy w bielinie podczas obiadu. Jego ego byo zbyt wielkie. Co musiao si zdarzy. sma czterdzieci-cztery. Curran suy w Stadzie jako pierwsza i ostatnia linia obrony. Jakakolwiek moliwo zagroenia z zewntrz i ju by tam by, ryczc i rozrywajc ciaa na czci. Mg by ranny. Ta myl zmrozia mnie. Potrzebowano by caej armii eby go pokona. Wrd tysic piciuset morderczych maniakw pod jego rozkazem, on by najtwardszymi i najniebezpieczniejszym skurwielem. Jeli co si stao, to musiao by to co zego. Zadzwoniby gdyby zatrzymao go co mao wanego. sma czterdzieci dziewi. Wziam telefon, przeknam lin, wybraam numer Twierdzy stada na obrzeach Atlanty. Trzeba to zrobi profesjonalnie. Mniej aonie w ten sposb. Dodzwonie si do Stada. Czego chcesz? Odezwa si eski gos w suchawce. Przyjani ludzie, Ci zmiennoksztatni. Tu Agentka Daniels. Czy mog rozmawia z Curranem?.

W tym momencie nie odbiera telefonw. Czy chcesz zostawi jak wiadomo? Czy jest w Twierzy? Tak, jest. Cika skaa zmaterializowaa si w mojej klatce sprawiajc, e nie mogam oddycha. Wiadomo? - eska zmiennoksztatna ponowia. Po prostu przeka mu, e dzwoniam. Jak szybko jest to tylko moliwe. Czy jest to pilne? Pieprzy to. Tak. Tak, jest. Prosz poczeka. Zapanowaa cisza. Sekundy mijay powoli, rozcigajc si powoli. Powiedzia, e jest zbyt zajty by teraz rozmawia. Na przyszo prosz przej przez normaln procedur i wszystkie swoje problemy skierowa do Jima, naszego szefa ochrony. Jego numer to Usyszaam mj gos, dziwnie pusty. Do usyszenia. Opuciam suchawk telefonu powoli. Cichy gos pojawi si w mojej gowie i powoli absurdalna myl sprawia, e na moim sercu zaczy si pojawia mae pknicia. Wyrolowa mnie. Wyrolowa mnie. Ugotowaam ogromny posiek. Siedziaam na telefonie przez ostatnie cztery godziny. Naoyam makija, drugi raz w tym roku. Kupiam paczk kondomw. W razie czego. Kocham Ci Kate. Zawsze po Ciebie przyjd, Kate. Ty skurwielu. Nawet nie miae jaj, eby ze mn porozmawia. Podskoczyam z krzesa. Jeli mam mnie odrzuci po tym caym gwnie, zmusz go, eby zrobi to osobicie. Zajo mi mniej ni minut, by si ubra i zaadowa moje ochraniacze na nadgarstki z srebrnymi igami. Moja szpada, Rzenik, mia wystarczajco srebra nawet eby skrzywdzi Currana i w tym momencie, bardzo chciaam go skrzywdzi. Przeleciaam przez dom szukajc butw w tym penym furii szale, znajdujc je rnych miejscach azienki, usiadam na pododze by je naoy. Wcignam lewy but, wciskajc pit na miejsce i zatrzymaam si. Powiedzmy e dostan si do Twierdzy. I co wtedy? Jeli zdecyduje, e nie chce mnie widzie, bd musiaa wyci swoj drog przez jego ludzi. Nie wane jak bardzo boli, nie mogabym zrobi tego. Curran zna mnie wystarczajco by to przewidzie i uy przeciwko mnie. Wizja mnie siedzcej w poczekalni Twierdzy przez kilka godzin pojawia si w mojej gowie. Nie ma takiej opcji. Mam numer. Dziki.

Jeli ten dupek jednak by si pojawi, co bym mu powiedziaa? Jak miesz mnie rzuca zanim nasz zwizek zacz? Podrowaam sze godzin, eby Ci powiedzie jak bardzo Ci nienawidz poniewa tyle dla mnie znaczysz? Rozemiaby si mi w twarz, wtedy ja bym pocia mu klatk a on zama mi kark. Zmusiam si do szukania powodu po omacku w mgle mojej furii. Pracowaam dla Zakonu Rycerzy Miosiernej Pomocy ktry razem z Policyjnym Wydziaem Kontroli Zjawisk Paranormalnych, skrtem PWKZP i Wojskowym Oddziaem Obrony przed Nadprzyrodzonymi, czyli WOON, tworzyy agencj obrony przeciwko stworzeniom magicznym wszelkiej maci. Nie byam rycerzem, tylko reprezentowaam Zakon. Gorzej, byam tylko reperezentantk Zakonu ze statusem Przyjaciela Stada, a to znaczyo, e musiaam przebija si przez problemy zwizane ze Stadem, w taki sposb, by zmiennoksztatni mnie nie rozerwali od razu. Jakiekolwiek problemy Stado miao z prawem, prdzej czy pniej znajdoway mnie. Zmiennoksztatnych byo dwa rodzaje: Wolni Ludzie Kodeksu, ktrzy cile panowali nad Lyc-V, virusem buszujcym w ich ciaach; oraz wilkoaki, ktrzy mu si poddali. Wikoaki mordowali jawnie, przeskakujc ze zbrodni, do zbrodni pki kto zrobi wiatu przysug i zmordowa te kanibalistyczne tyki. PWZKP z Atlanty widziao kadego zmiennoksztatnego jako wilkoaka-nazawoanie, a Stado odpowiadao poprzez umacnianie paranoi i braku zaufania do ludzi z zewntrz przenoszc to na nowe, dezorientujce poziomy. Ich pozycja wobec wadz bya niebezpieczna i tylko Zakon ratowa ich przed otwartym atakiem. Jeli Curran i Ja zaczlibymy, nasza walka nie byaby widziana jako konflikt midzy dwoma osobnikami, lecz jako atak Wadzcy Bestii na przedstawiciela Zakonu. Nikt by nie uwierzy, e byabym tak gupia, eby to zacz. yjcy zmiennoksztatni runliby. Miaam tam tylko kilku przyjaci, lecz wiszko z nich hodowaa futro i szpony. Zmieniabym ich ycie w pieko, byle tylko zaagodzi moje serce. Po raz pierwszy w yciu musiaam zrobi odpowiedzialn rzecz. Zdjam buty i rzuciam je przez cay pokj. Wyldoway, uderzajc w drewniane panele w korytarzu. Przez lata, najpierw mj ojciec, potem mj opiekun Greg, ostrzegali mnie by trzyma si z daleka od zwizkw midzyludzkich. Przyjaciele i kochankowie tylko przynosili problemy. Moja egzystencja miaa powd, a tym powodem i moj krwi byo zostawi brak miejsca na cokolwiek innego. Zignorowaam ostrzeenia dwch martwych ludzi i opuciam swoje osony. Przyszed czas by wzi si w gar i zapaci za to.

Uwierzyabym mu. Mia by inny, by czym wicej. Sprawiby, e wierzyabym w rzeczy o ktrych nigdy bym nie pomylaa, e mogabym dosta. Kiedy nadzieja umara, zabolao. Moja nadzieja bya, bardzo, ale to bardzo dua i wrcz desperacka, a to bolao jak skurwysyn. Magia przepyna przez wiat w postaci cichej fali. Lampy elektryczne bysny i umary cich mierci, oddajc pole niebieskiemu blaskowi lamp na moich cianach. Zaczarowane powietrze w zakrconych, szklanych rurkach luminowao mocniej i mocniej pki niesamowicie niebieskie wiato nie wypenio caego domu. Bya to tak zwana fala zmienna: magia nachodzia w falach, wyczajc technoglogi i znikaa tak nagle i nieprzewidywalnie jak si pojawia. Gdzie tam, silniki paliwowe paday a pistolety blokoway si. Czary obronne wok mojego domu potgoway si, tworzc kopu nad moich dachem i utwierdzajc przekonanie: Potrzebowaam ochrony. Opuciam osony i wpuciam lwa. Teraz by czas by za to zapaci. Podniosam si z podogi. Prdzej czy pniej moja praca w kocu sprowadziaby konflikt z Wadzc Bestii. To byo nieuniknione. Musiaam pozby si tego blu z mojego systemu ju teraz, wic kiedy si znw spotkamy, jedynie co by otrzyma to chodne zianteresowanie. Wmarszowaam do kuchni, wyrzuciam obiad do kosza i rozstawiam nogi. Miaam randk z cikim workiem treningowym i nie miaam problemu z wyobraeniem sobie twarzy Currana na nim. Godzin pniej, gdy opuciam moje mieszkanie w Atlancie, byam tak zmczona, e poszam spa w samochodzie w momencie gdy skierowaam mj pojazd na pobocze a przepywajca magia pocigna go w kierunku miasta.

Rozdzia 1
JECHAAM ULCAMI ATALNTY, BUJAJC si do rytmu uderzajcych kopyt mojego ulubionego mua Marigold, ktra nie dbaa oto, e ma przyczepion klatk na ptaki do sioda i naprawd nie dbaa o kapice krople liny jaszczurek z moich jeansw. Klatka zawieraa grudk szarej sierci wielkoci pici, ktra zaja mi niewiarygodn ilo czasu do zapania, ktra moga lub nie moga by yjcym kurzem. Jeansy zawieray okoo dwa litry liny zoonej na mnie przez par jaszczurek z Timble County, ktre udao mi si zagoni do ich zamknicia w Centrum Bada Mitologicznych w Atlancie. Byam ju jedenacie godzin i trzynacie minut na mojej zmianie i z tego powodu, i nic nie jadam od rana, miaam ch na pczka. Trzy tygodnie miny odkd Curran da mi kosza. Przez pierwszy tydzie, byam tak za, e nie mogam patrze na wprost. Zo teraz znikaa, ale ciki kamie w mojej klatce pozosta, przeciajc mnie. O dziwo, pczek pomg. Zwaszcza ten z polew czekoladow. Ze wzgldu, i czekolada bya bardzo droga w tych dniach i w moich czasach, nie sta mnie byo na batona czekoladowego, ale polewa czekoladowa na pczku zdaa swj test. Witaj, skarbie. Po prawie roku pracy w Zakonie, usyszenie gosu Maxine w mojej gowie nie sprawiao ju, e podskakiwaam. Witaj Maxine. Sekretarka ze zdolnociami telepatycznymi zakonu zwracaa si do kadego skarbie, wczajc Richtera, nowy dodatek do wydziau Atlanty, ktry by tak psychopatyczny, jak tylko rycerz Zakonu mg by bez utraty swojego rycerstwa. Jej skarbie nie oszukay nikogo. Wolaabym przebiegn dziesi mil z workiem penym kamieni ni stan twarz w twarz z pen nagany Maxine. Prawdopodobnie tak wygldaa: wysoka, chuda, sztywna jak kij od mioty, z aureol zawinitych srebrnych wosw i manierami weterana-nauczyciela redniej szkoy, ktry widzia ju to wszystko i nie dawa si zrobi w balona Richter jest odrobin szalony, skarbie. I czy jest jaki szczeglny powd, e wyobraasz sobie mnie, jako smoka z moimi wosami z czekoladowym pczkiem w jego ustach? Maxine nigdy nie czytaa myli bez powodu, ale jeli si skoncentrowano wystarczajco mocno w chwili jej zawiadomienia, nie bya w stanie powstrzyma napywajcych do niej prostych myli. Przeknam lin. Przepraszam.

Nie ma problemu. W sumie zawsze mylaam o sobie jak o chiskim smoku. Nie mamy pczkw, ale mamy ciasteczka. Mmm, ciasteczka. Co musz zrobi, eby dosta ciastko? Wiem, e skoczya zmian, ale mamy nagy wypadek i nikt nie moe si tym zaj. Argh. Jaki wypadek? Kto zaatakowa Stalowego Konia. Stalowego Konia? Ten bar na obrzeu? Tak. Atlant, po zmianie, rzdziy frakcje, kada z wasnym terytorium. Ze wszystkich frakcji w Atlancie, Ludzie oraz Stado, byli najwikszymi i obydwa chciaam omin. Stalowy Ko by umiejscowiony na niewidzialnej granicy ich terytorium. Neutralne miejsce, ktre obsugiwao i ludzi, i zmiennoksztatnych, tak dugo, jak tylko ich zachowanie byo ucywilizowane. W wikszoci czasu, tak byo. Kate? Maxime ponowia. Czy masz jakie detale? Kto rozpocz walk i uciek. Maj co zamknitego na strychu i boj si to wypuci. Histeryzuj. Przynajmniej jedna ofiara miertelna. Bar peny rozhisteryzowanych czarnoksinikw i bestii. Dlaczego ja? Wemiesz si za to? Jakiego rodzaju ciastka? Z czekoladowymi kawakami i orzechami. Dam Ci nawet dwa. Westchnam i zawrciam Marigold na zachd. Bd tam w dwadziecia minut. Marigold westchna ciko i ruszya ulic pokryt ciemnociami. Czonkowie Stada byli odrobin pijani. eby pozosta czowiekiem wymagao elaznej dyscypliny, wic zmiennoksztatni omijali substancje, ktre mogy zmieni ich pogld na rzeczywisto. Kieliszek wina do obiadu lub piwo po robocie to by w sumie ich limit. Ludzie rwnie pili z umiarem, gwnie ze wzgldu na obecno zmiennoksztatnych. Dziwna hybryda kultu, korporacji i instytutu bada, zajmowaa si studiowaniem nad nieumarymi, gwnie wampirami. Vampirus immortuus, patogen odpowiedzialny za wampiryzm, zlikwidowa jakiekolwiek oznaki jestestwa ze swoich ofiar, przemieniajc ich w maniakalnie podajce krwi monstra pozostawiajc ich umysy puste. Wadca Umarych, pierwszy czarnoksinik Ludzi,

wykorzysta to na swoj przewag nawigowa wampirami poprzez manipulowanie ich umysw i kontrolowaniem ich kadego ruchu. Wadcy Umarych nie byli awanturnikami. Wyksztaceni, bogato obdarowani inteligencj, byli bezlitoni i oportunistyczni. Mistrzowie Umarych rwnie nie odwiedzaliby barw taki jak Stalowy Ko. Zbyt pospolite. Stalowy Ko obsugiwa podrnych, trenujcych nawigatorw, oraz od morderstwa Czerwonego Myliwego, Ludzie zacisnli swj ucisk nad kadr. Kilka gbszych i brak zdyscyplinowania, a twoje nauki nad nieumarymi mogy doj do ostatecznego koca. Podrnicy wci si upijali gwnie ze wzgldu, i byli zbyt modzi lub mieli zbyt duo pienidzy na swoje wasne potrzeby, ale nie robili tego w miejscach gdzie mona byo ich zapa i definitywnie nie robili tego przy obserwujcych ich zmiennoksztatnych. Cie pogna nad ulic, may, puszysty, z wieloma nogami. Marigold parskna, brnc naprzd, niewzruszona. Ludziom przewodniczya tajemnicza posta znana, jako Roland. Dla wikszoci by mitem. Dla mnie, celem. By rwnie moim biologicznym ojcem. Roland ukrywa si przed dziemi wci prboway go zabi - ale moja matka naprawd mnie pragna, wic zdecydowa, e dla jej dobra, powici si i pocierpi jeszcze ten jeden raz. Oprcz tego, e si rozmyli i prbowa mnie zabi jak byam jeszcze w macicy. Moja matka ucieka i genera Rolanda, Voron, uciek razem z ni. Voronowi si udao, mojej matce ju nie. Nigdy jej nie znaam, ale wiedziaam, e jeli mj biologiczny ojciec mnie kiedykolwiek znajdzie, poruszy ziemi i niebo by skoczy to, co zacz. Roland by legend. Przey ju tysice lat. Niektrzy uwaali, e by Gilgameszem, niektrzy myleli, e Merlinem. Posiada niesamowit moc i nie byam jeszcze gotowa walczy z nim. Jeszcze nie. Kontakt z Ludmi oznacza ryzyko odkrycia mnie przez Rolanda, a tego prbowaam omin jak zarazy. Kontakt ze Stadem oznaczaa moliwo kontaktu z Curranem i w tej chwili, to byo gorsze. Kto w ogle do jasnej cholery mg zaatakowa Stalowego Konia? Jaki by plan za tym? Tutaj w barze penym psychopatycznych mordercw, ktrzy hodowali ogromne szpony oraz ludzi, ktrzy kierowali nieumarymi. Myl, e pjd i rozwal to miejsce. Tak brzmiao moje rozumowanie. Albo nie. Nie mogam omija Stada na zawsze, tylko ze wzgldu, i ich pan i mistrz sprawi mi bl. Wejd, zrb, co masz zrobi, wyjd. Proste. Stalowy Ko zajmowa obrzydliwy skad budynku: kwadratowy skadzik, ceglany, wzmacniany stalowymi prtami w oknach i metalowymi drzwiami, grubymi na sze centymetrw. Wiedziaam jak grube byy te drzwi, poniewa Marigold mina je kusem. Kto wyrwa drzwi z zawiasw i wyrzuci je na rodek ulicy.

Pomidzy drzwiami a wejciem, rozciga si asfaltowy gruz pokryty krwi, alkoholem, rozbitym szkem oraz kilkoma jczcymi ciaami w rnym stopniu upojenia i bitewnych ranach. Cholera, omina mnie caa zabawa. Grupka twardzieli staa przy wejciu do tawerny. Nie wygldali szczeglnie histerycznie, odkd to wyraenie zostao cakowicie wymazane z ich sownika, ale w sposb, jaki trzymali wasnej roboty bro z poamanych mebli sprawio, e zbliaam si do nich wolno, uywajc uspakajajcego tonu gosu. Po ocenieniu sceny bitewnej, zostali oni pobici w ich wasnym barze. Nigdy nie moesz wygra bitwy we wasnym barze, poniewa jeli tak si stanie, bar nie naley ju do Ciebie. Zwolniam krok mojego muu. Temperatura opada w cigu ostatniego tygodnia i noce byy gorzko, niesezonowo chodne. Wiatr ci mnie po twarzy. Delikatna mgieka z oddechw bywalcw baru unosia si wok. Kilku, duych, bandyto-podobnych mieszkacw trzymao uzbrojenie: wielki, opornie wygldajcy mczyzna po prawej trzyma maczug, a jego kumpel po lewej trzyma maczet. Bramkarze. Tylko bramkarze mieli pozwolenie na noszenie prawdziwej broni na obrzeach baru. Przeskanowaam tum, rozgldajc si za byszczcymi, penymi wyrazu oczami. Nic. Tylko normalne ludzkie tczwki. Jeli byliby tam jacy zmiennoksztatni w barze tej nocy, albo si zmyli, albo utrzymywaliby swoje ludzkie skry bezpiecznie na sobie. Nie wyczuam rwnie adnych wampirw wok. adnych znanych twarzy w tumie. Podrnicy te musieli znikn. Co zego si stao i nikt nie chcia by w to zamieszany. A teraz to wszystko byo pod moj odpowiedzialnoci. O losie. Marigold przewioza mnie przez ciaa ludzi i przez wyrwane drzwi. Wycignam plastikowy portfel, ktry nosiam na lince wok mojej szyli i uniosam go tak, by byo wida may prostokt z Rejestracj Zakonu. Kate Daniels. Pracuj dla Zakonu. Gdzie jest waciciel? Wysoki mczyzna wystpi z rodka baru i wycelowa we mnie kusz. Bya to cakiem nieza, nowoczesna kusza z cigiem okoo dwustu kilogramw. Bya zaopatrzona w celownik optyczny. Wtpiam eby nie trafi mnie z dziesiciu stp. Przy tym dystansie, bet nie tylko by mnie przebi na wylot; przeleciaby przeze nie, zabierajc moje wntrznoci za sob na swoim grocie. Oczywicie, przy tym dystansie mogabym go zabi zanim by wystrzeli. Ciko jest nie trafi noem z dziesiciu stp. Mczyzna przeszy mnie gronym spojrzeniem. W rednim wieku i chudy, wyglda jakby spdzi zbyt duo czasu na zewntrz pracujc ciko fizycznie. ycie wypalio cae miso z jego

koci, zostawiajc tylko wyprawion skr, proch i chrzstki. Krtka, ciemna broda otulaa jego szczk. Skin na mniejszego ochroniarza. Vik, sprawd ID. Vik powoli zbliy si i spojrza na mj portfel. Potwierdzam to, co powiedziaa. Byam zbyt zmczona na to. Patrzysz si na nie to, co trzeba. Wycignam kart z portfela i mu podaam. Widzisz ten kwadrat w dolnym, lewym rogu? Jego wzrok przeskoczy na kwadrat z magicznego srebra. Po kciuk na nim i powiedz, ID. Vik zawaha si, spojrza na szefa i dotkn kwadrat. ID. Nagy promie wiata uderzy w jego kciuk i kwadrat zamieni kolor na czarny. Karta wie, e nie jeste jej wacicielem. Nie wane ilu z was by bawio si z ni, pozostanie czarne dopki ja jego nie dotkn. Pooyam palec na srebrze. ID.: Czarny kolor znik, pozostawiajc blad powierzchni. Tak mona rozrni prawdziwego czonka Zakonu od faszywego. Zsiadam z Marigold i przywizaam j do porczy. Teraz, gdzie jest ciao? Waciciel baru przedstawi si, jako Cash. Cash nie wyda mi si osobnikiem wartym zaufania, ale przynajmniej celowa kusz w ziemi, gdy prowadzi mnie na lewo, na tyy budynku. Odkd jego wybr przedstawicieli Zakonu zosta ograniczony do mnie i do Marigold, zdecydowa sprbowa swojej szansy ze mn. Zawsze jest milej by ocenionym, jako bardziej kompetentn ni mu. Tum gapiw pody wzrokiem za nami jak okralimy budynek. Mogam to zrobi bez publiki, ale nie miaam ochoty si kci. Zmarnowaam wystarczajco czasu bawic si magicznymi sztuczkami z moim ID. Trzymamy tutaj sztywne zasady. Powiedzia Cash. Ciszej. Nasi regularni odwiedzajcy nie chc adnych problemw. Nocny wiatr uderzy moj twarz sprowadzajc zapach rozkadajcych si wymiocin oraz delikatn wo, cakowicie inn, tust jak syrop, ostr i przesycon. Nie dobrze. Nie byo powodu, eby ciao tak mierdziao. Opowiedz mi, co si stao.. Mczyzna zacz z Joshu. Joshua przegra. Rzek Cash. Min si z przeznaczeniem. Powinien by zosta poet. Doszlimy na ty budynku i zatrzymalimy si. By tam wielki, nierwny krater na rogu baru, skd kto przebi si przez cian. Cegy leay porzucone na caym asfalcie. Kimkolwiek bya ta

kreatura, moga uderza z pici w ciany jak w worek treningowy. Zbyt cika sprawa dla zmiennoksztatnego, ale kto tam wie. Czy ktrykolwiek ze staych zmiennoksztatnych bywalcw mg zrobi co takiego? Nie, wszyscy si zmyli zaraz po tym, jak walka si rozgorzaa. A co z Ludzkimi podrnikami? adnego dzi nie byo. Cash pokrci gow. Zazwyczaj przychodz w czwartki. Jestemy na miejscu.. Cash wskaza na lewo, gdzie ziemia opadaa w d w kierunku parkingu ze supem w centrum. Na tym supie, przybity metalowym omem przez otwarte usta, wisia Joshua. Czci niego byy pokryte kawakami przyciemnianej skry i jeansw. Wszystko niezakryte nie wygldao ju na ludzkie. Twarde guzy pokryway kady cal jego niezakrytej skry, ciemnoczerwone i przerywane rozerwan tkank i mokrymi wrzodami, tak jakby ten czowiek si sta ludzkim ukwiaem. Pokrywajce go rany byy tak gbokie, e nie mogam rozrni jego rysw twarzy, oprcz mlecznych oczu, szeroko otwartych i wpatrujcych si w niebo. Brya lodu wpada mi do odka. Wszystkie lady zmczenia znikny w powodzi adrenaliny. Czy wyglda tak zanim bitwa si zacza? Prosz, powiedz tak. Nie. Odpowiedzia Cash. To stao si po. Grupka guzw, ktre wygldaa na nos Joshuy, przesuna si, poruszya i odpada, zostawiajc na miejscu nowy wrzd. Kawaek, ktry odpad, poturla si po asfalcie i zatrzyma si. Podoe wok niego pokryo si nalotem w odcieniu tkanki. Ten sam nalot pokrywa sup poniej i odrobin wyej od jego ciaa. Skoncentrowaam si na niszej krawdzi linii nalotu i zobaczyam, e to porusza si bardzo wolno w d supa. Kurwa ma. Prbowaam utrzyma mj gos cicho. Czy ktokolwiek dotyka ciaa? Cash pokrci gow. Nie. Czy ktokolwiek byo blisko niego? Nie. Spojrzaam mu w oczy. Potrzebuj, by zebra wszystkich z powrotem do baru i trzyma ich tam. Nikt nie moe opuci tego miejsca. Dlaczego? spyta. Musiaam wyrwna z nim poziom. Joshua jest zainfekowany. Jest martwy.

Jego ciao jest martwe, ale choroba jest ywa i magiczna. Rozrasta si. Jest moliwo, e wszyscy s zainfekowani. Cash przekn lin. Jego oczy szeroko otwarte, rzucay spojrzenia w stron baru. Ciemno-wosa kobieta, delikatna i kocista, wycieraa mokre plamy z baru swoj chust, przesuwajc rozbite szko do mietnika. Spojrzaam z powrotem na Casha i zobaczyam strach na jego twarzy. Jeli spanikuje, tum si rozbiegnie i zainfekuje cae miasto. Utrzymywaam gos cicho. Jeli chcesz, eby ya, musisz zmusi wszystkich by wrcili do baru i zatrzyma ich tam. Zwi ich, jeli bdziesz musia, bo jeli uciekn, bdziemy mieli epidemi. Kiedy ludzie bd ju bezpieczni, zadzwo do Biohazardu1. Powiedz im, e Kate Daniels mwi, e mamy tutaj Mary2. Daj im adres. Wiem, e jest to trudne, ale musisz pozosta spokojny. Nie panikuj. A co ty zrobisz? Sprbuj to powstrzyma. Bd potrzebowaa tyle soli, ile tylko masz. Drewno, naft, alkohol, cokolwiek, co si pali. Musz zbudowa barier z ognia. Masz moe stoy bilardowe? Wpatrywa si we mnie, nie reagujc. Czy masz stoy bilardowe? Tak. Zrzuciam moj peleryn na pobocze. Prosz, przynie mi kred bilardow. Wszystko, co masz. Cash odszed ode mnie i poszed porozmawia z ochraniarzami. W porzdku. Wikszy z ochroniarzy hukn. Wszyscy wraca do baru. Kolejka dla wszystkich. Tum zacz kierowa si w stron baru przez cian w murze. Jeden z mczyzna si waha. Ochroniarze skierowali si w jego stron. Do baru. Rzek Vik. Mczyzna podnis brod. Spierdalaj. Vik przypuci szybki, mocny cios w jego brzuch. Facet zgi si w p a wikszy ochroniarz przerzuci go sobie przez rami i skierowa si w stron Stalowego Konia. Dwie minuty pniej, jeden z ochroniarzy przycign wielki wr soli i uciek powrotem do baru. Uciam kocwk worka i zaczam rysowa grube na trzy cale koo wok supa. Cash wyskoczy z baru przez dziur niosc poamane kraty z podajc za nim ciemnowos kobiet niosc wielkie pudo. Kobieta pooya pudo przy drewnie. Byo wypenione niebiesk kred bilardow. Dobrze. Dzikuj. Rzucia spojrzeniem na Joshu wiszcego na supie. Krew odpyna jej z twarzy. Czy zadzwonilicie do Biohazardu? Spytaam.
1 2

Instytut do zwalczania epidemii. Zainfekowana posta od Krwawej Mary wyjani si w dalszych rozdziaach

Telefon jest odcity. Rzek Cash delikatnie. Czy cokolwiek mogoby sprzyja mi dzi? Czy to zmienia cokolwiek? Spyta Cash. Zmienio si to z krtkoterminowej naprawy na dugoterminow obron. Bd musiaa pracowa ciej, eby to trzyma w ryzach. Skoczyam mj ostatni okrg z soli, wyrzuciam sl i zaczam ukada drewno w nastpny okrg wok supa. Ogie nie mg utrzymywa tego w nieskoczono, ale przynajmniej zapewniby mi wicej czasu. Nalot w kolorze ludzkiej tkanki sprbowa soli i odkry, e mu smakuje. Zrozumiane. Nie czuam si inaczej, a byam najbliej ciaa, wic byam pierwsza do odstrzau. Przyjemna myl. Cash przynis kilka butelek, wylewajc ich zawarto na kraty, nasczajc drewno cikim alkoholem i naft. Jedna zapaka i drewniany krg zaj si ogniem. Czy to wszystko? Spyta Cash. Nie, ogie opni to, ale to nie bdzie trwao dugo. Obydwoje wygldali jakby byli na swoim wasnym pogrzebie. Wszystko bdzie w porzdku. Kate Daniels, agent Zakonu. My si zajmiemy Twoimi magicznymi problemami, a jeli nie bdziemy potrafili, bdziemy wam kama w ywe oczy. Wszystko bdzie dobrze. Wy dwoje idcie teraz do rodka. Utrzymujcie spokj i starajcie si dodzwoni. Kobieta trcia rkaw Casha palcami. Chwyci j, poklepa jej do i obydwoje wrcili do tawerny. Nalot przepezn przez poow drogi poprzez sl. Zaczam intonowa, przechodzc przez list zakl oczyszczajcych. Magia budowaa si z mojego ciaa wok mnie powoli, jak wata cukrowa na patyku i ulatywaa na zewntrz, do wewntrz ognistego okrgu. Nalot dotar do ognia. Pierwsze krwiste macki musny brzeg i stopiy si w czarnego gluta z cichym sykniciem. Pomienie wybuchy z mierdzcym odorem palcego si tuszczu. Tak jest, skurwielu. Trzymaj si z dala ode mnie. Teraz musiaam tylko utrzyma si pki nie skocz pierwszego magicznego krgu. Intonujc, zapaam za kred i narysowaam pierwszy znak.

Rozdzia 2
- Matko Boska! - Wysoka, chuda jak tyczka kobieta, ktr bya Patrice Lane, wewntrzny magomedyk Biohazardu, skrzyowaa ramiona na piersi. Wygldaa na jeszcze wysz z miejsca, w ktrym siedziaam, ukryta pod moj peleryn. Zimno sczyo si przez wkna moich jeansw, a mj tyek zamieni si w bry lodu. Sup telefoniczny zamieni si w mas futra wygldajcego jak miso. Wok cay parking by pokryty moimi glifami. Zuyam ca kred dan mi przez Casha. Ze supa delikatnymi strugami sczy si wygldajcy jak skra nalot. To samo gwno roznosio si we wszystkie strony wok swojej bazy. Ogie powoli przygasa pozostawiajc jarzce si kawaki drewna, mimo to, nalot przedosta si poprzez nie w niektrych miejscach, zbierajc si przed moimi pierwszym krgiem z glifw. Uciam druty cignce si ze supa po ukoczeniu drugiego krgu glifw i wrzuciam je do krgu. Nalot poar je kompletnie tak, e nigdy by nie zgad, e tam s. Magomedycy i magotechincy roili si wok sceny. Biohazard jest technicznie czci PWKZP, ale praktycznie mwic, mieli swoje oddzielne kwatery i wasny acuch dowodzcy, a Patrice bya cakiem wysoko w tym acuchu. Patrice uniosa rami i poczuam delikatny puls magii. - Nic nie mog wyczu przez t kred - powiedziaa, a jej oddech ucieka w chmurze bladej mgieki. - Taki by plan. - Cwaniak. - Patrice przestudiowaa moj prac i pokrcia gow. - Patrz jak to si peznie. Wytrway kole, czy nie? To by powd, dlaczego narysowaam drugi krg, w razie gdyby pierwszy upad i wtedy dotaro to do mnie, e sup telefoniczny mgby si przewrci. Granice dwch pierwszych krgw rozcigay si tylko osiem stp w gr, a gdyby sup si przewrci, choroba wyldowaaby poza granicami bariery, wic narysowaam trzeci krg. To by rwnie bardzo szeroki krg, poniewa sup by poraajco wysoki - na okoo trzydzieci stp. Czterech magotechnikw przechadzao si po obrzeach okrgu, wymachujc sensorami, ktre zostawiay lady oczyszczajcego dymu. Zatopiam wszystko, co miaam w te krgi. Teraz, may kociak mgby mnie dotkn swoj apk, co poskutkowaoby cakowitym zgonem z mojej strony. Mody magotechnik skierowa si do mnie i unis may, biay kwiatek w doniczce na poziom moich ust. Pi biaych patkw obtoczonych pasemkami zielonych yek prowadzcych

do rozoystego korzeni, zaznaczonych ma, t kropk. Bagienna gwiazda. Technik wyszepta inkantacje i w wytrenowanej kadencji powiedzia: - We gboki wdech i wydech. Dmuchnam na kwiatek. Patki pozostay nieno-biae. Jeli byabym zainfekowana, bagienna gwiazda zbrzowiaaby i wyscha. Technik porwna kolor patkw z papierow kart i zaintonowa cicho pod nosem. - Jeszcze jeden raz - gboki wdech i wydech. Posusznie dmuchnam. Zabra bagienn gwiazd i rzek. - Spjrz mi w oczy. I tak zrobiam. Gboko zanurzy si w moich tczwkach. - Czyste. Masz pikne oczy. - Ma rwnie wielki, ostry miecz. - Patrice parskna. - Przepadnij kreaturo. Magotechnik unis si. - Jest czysta. - Odwrci si w stron tawerny i zawoa: - Moesz z ni porozmawia teraz. Ciemnowosa kobieta, ktra przyniosa mi kred, wysza z baru, niosc szklank whiskey. - Jestem Maggie. Prosz. - Podaa mi szklank. - Siedem Koron Seagrama. - Dzikuj, nie pij. Od kiedy? - Patrice uniosa brwi. Maggie podaa mi whiskey. - Potrzebujesz tego. Obserwowalimy ci jak pezaa na kolanach przez godziny. Musiao Ci bole i pewnie jeste zmarznita do koci. Parking okaza si odrobin bardziej szorstki ni mylaam. Pezajc tam i powrotem, rysujc glify rozerway moje i tak ju przetarte jeansy w nic. Widziaam krwawic skr przez dziury w wknach. Raz oddzielona od ciaa, krew nie moga by zamaskowana i w moim przypadku, sprawdzenie mojej linii genealogicznej oznaczao kar mierci. Wiedziaam jednak jak si skoczy dzisiejsza noc, wic si nie martwiam. Ilo krwi, ktr zostawiam na asfalcie, niedugo by znikna. Wziam whiskey i umiechnam si do Maggie, co zajo mi odrobin czasu, bo usta miaam zmarznite. - Czy telefon w kocu zadziaa? Pokrcia gow.

- Wci nie dziaa. - Jak wic skontaktowalicie si z Biohazardem? Maggie cisna usta w cienk lini. - Nie zrobilimy tego. Odwrciam si do Patrice. Magomedyczka chodzia wok okrgu. - Pat, jak si dowiedzielicie, e musicie si tu pojawi? - Anonimowy informator zadzwoni - mrukna, koncentrujc si na supie. - Co si dzieje Z gonym pkniciem, sup pk. Ciemnowosa kobieta zakrztusia si. Technicy odskoczyli do tyu, machajc swoimi sensorami. Sup obrci si w miejscu, z nalotem krconym si na jego wierzchu, zachwia si i przewrci. Uderzy w niewidzialne ciany moich dwch pierwszych krgw, obali si na nie, zjecha w d, rozrzucajc miso podobne gwno na asfalt. Koniec supa uderzy w trzeci lini glifw. Magia przeleciaa przez moj czaszk. Chmura nalotu eksplodowaa na okrgu w obrzydliwym uderzeniem i opad powoli na linii z kredy w momencie, gdy sup si przesta krci. Patrice wypucia powietrze. - Zrobiam trzeci krg wysoki na dwanacie stp - powiedziaam. - Nigdzie nie pjdzie, nawet gdyby bardzo chciao. - To wyjania wszystko. - Patrice podcigna rkawy. - Czy zaczya co, e w momencie, gdy przekrocz linie, to mnie to spali? - Nie. To proste zaklcie oczyszczajce. Czuj si wolna do walcowania. - Dobrze. - Zbiega na w d zbocza w stron glifw, machajc rk w stron zespou technicznego podczajcych jaki sprzt na stronie. - Zapomnijcie o tym. Jest zbyt agresywne. Pobierzemy yw prbk, bdzie szybciej. Przerzucia swoje blond wosy do tyu i wkroczya w krg. Glify z kredy zamieniy si delikatnym niebieskim byskiem. Okrg zamaskowa jej magi i nie mogam nic wyczu, ale cokolwiek Patrice prbowaa zrobi, wygldao na powan spraw. Nalot zadra. Cienkie odnogi skieroway si w stron Patrice. Zastanawiao mnie, kto zadzwoni po Biohazard. Kto musia. Moe to by po prostu dobry Samarytanin przechodzcy obok. A moe mogabym wyhodowa skrzyda i odlecie. Maggie pochylia si w moj stron. - Jak to jest, e ona moe wej, ale choroba nie?

- Ze wzgldu jak zrobiam te okrgi. Okrgi pozwalaj na dostanie si do rodka i powstrzymuj wydostanie si na zewntrz. Jest to przede wszystkim bariera i mona ni manipulowa na kilka sposobw. Ta akurat ma wysoki magiczny prg. Choroba, ktra zabia Joshu jest bardzo potna. Jest mocno nasycona magi, wic nie moe jej przekroczy. Patrice jest czowiekiem, a to sprawia, e jest mniej magiczna z definicji, wic moe przechodzi tam i powrotem, jeli sobie tego yczy. - Wic, nie moglibymy po prostu poczeka a magiczna fala upadnie i choroba umrze? - Nikt nie wie, co by mogo si sta, gdyby magia opada. Mogaby umrze lub zmutowa si i zamieni w zaraz. Nie martw si. Patrice wysadzi to. W krgu, Patrice uniosa donie. - Oto ja, Patrice, ktra rozkazuje Ci, oto ja nakazuj Ci podda mi swoj wol. Uka mi si! Ciemny cie przepyn przez misne futro, roznoszc si przez ctkowan powierzchni supa i przez szcztki ciaa. Patrice zrobia krok w ty wychodzc z krgu. Technicy okryli j dymem i kwiatami. - Syfilis - usyszaam jak mwi. - Duo, duo magiczne smakowitego syfilisu. Jest ywy i godny. Bdziemy potrzebowa napalmu. Maggie spojrzaa na moj wci nietknit whiskey. Uniosam szklank do ust i wziam may yczek. Ogie przepyn mi przez gardo. Kilka sekund pniej, ponownie byam w stanie poczu moje koniuszki palcw. Wow, powracamy do biznesu. - Czy oczycili was wszystkich? - spytaam. Przytakna. - Nikt nie by zainfekowany. Kilku goci miao zamane koci, ale to wszystko. Pozwolili wszystkim i. Dziki za drobne przysugi w tym wszechwiecie. Maggie wzdrygna si. - Nie rozumiem. Czemu my? Czy cokolwiek zrobilimy co komukolwiek? Szukaa komfortu w zym miejscu. Byam znieczulona i zmczona, a kamie w mojej piersi bola. Maggie pokrcia gow. Jej ramiona opady. - Czasami nie ma powodu - powiedziaam. - Po prostu parszywy los.

Jej twarz bya pozbawiona wyrazu. Wiedziaam, o czym mylaa: zniszczone meble, zburzony mur i za reputacja. Stalowy Ko od tej chwili na zawsze bdzie znany, jako gdzie zaraza si prawie zacza. - Spjrz tam. Spojrzaa w stron gdzie machnam gow. W barze, Cash rozkada na czci zniszczony st. - Ty yjesz. On yje. Jestecie razem. Wszystko inne moe by naprawione. Zawsze moe by gorzej. O wiele, wiele gorzej. - Uwierz mi na sowo. - Masz racj. Przez chwil siedziaymy w ciszy, gdy wtem Maggie wzia gboki wdech, jakby miaa zamiar co powiedzie i zatrzymaa si. - Co jest? - Ta rzecz w piwnicy - powiedziaa. - Ahh. - Wstaam. Odpoczam wystarczajco. - Wemy si za to. Przeszymy przez dziur w cianie. Technicy sprawdzili i wypucili wikszo goci, ktrzy byli z tego bardzo szczliwi, e mog opuci to miejsce. Tawerna bya praktycznie pusta. Wikszo mebli nie przetrwaa bijatyki. Lodowaty powiew przelecia przez otwarte drzwi i okna, by wylecie przez zrujnowan cian. Pomijajc nieplanowan, ale energiczn wentylacj, miejsce mierdziao wymiotami. Cash opar si o kant baru. Dugie cienie przeszyy jego wymizerowan twarz. Wyglda na wypalonego, tak jakby si postarza o rok przez t noc. Maggie zatrzymaa si przy nim. Zapa j za rk. Musiao to ich przerazi - siedzie godzinami, wpatrujc si w swoje twarze oczekujc na pierwsze oznaki infekcji. Zabijali mnie. W tym momencie, gdybym zapaa Currana, uderzyabym go w twarz, za to, e sprawi, e mogam mie co takiego a potem za zabranie mi tego. W drzwiach, dwch technikw Biohazardu spakowao m-skanery. M-skaner odczytuje pozostaoci magii ze scen i pokazuje jest w rnych kolorach: fioletowy dla wampirw, niebieski dla ludzi, zielony dla zmiennoksztatnych. Byo to urzdzenie nie precyzyjne i oglne, ale byo to najlepsze narzdzie do analizy magii, jakie mielimy. Zatrzymaam si przy zespole i pokazaam ID Zakonu. - Cokolwiek? Jedna kobieta z technikw podaa mi kilka wydrukw. - Patrice powiedziaa, e mamy Ci da kopie.

- Dziki. - Przeskoczyam przez nie. Kada z nich pokazywaa jaskrawoniebieski odczyt uderzajcy w twarz jak piorun, przecinajcy si z jasnozielonym odczytem. Zielony kolor nalea do zmiennoksztatnych i po wygldzie koloru, ktry by bardzo wypowiay, oszacowaam, e musieli uciec zaraz, gdy zacza si bitwa, zostawiajc za sob bardzo sabe odczyty magiczne. Nic zaskakujcego. Gromada miaa cise zasady dotyczce zego zachowania i nic dobrego nigdy nie wychodzio z pijanckiej bijatyki na obrzeu baru. Przestudiowaam niebieski. Zwyczajni ludzie, podstawowa magia ludzi. Magowie zarejestrowani na niebiesko, uzdrowiciele, empatycy3 zarejestrowani na niebiesko. Chyba, e miao si bardzo dobry skaner. - Maggie, ilu ludzi tu byo, gdy to si wszystko zaczo? Wzruszya ramionami z baru. - Okoo pidziesiciu? Pidziesiciu. Ale tylko oznaki ludzkiej magii. Spojrzaam na Casha. - Musz porozmawia z Twoimi ludmi. Skierowa si za bar, do wskiego przejcia na d. Podyam za nim. Na kocu schodw Vik i ten wikszy ochroniarz pilnowali drzwi zablokowanych wielkim ryglem. Usiadam na grze schodkw. - Nazywam si Kate. - Vik. - Toby. - Dzikuj wam - powiedziaam. - Wiem, e musiaoby to trudne jak cholera zatrzyma wszystkich tak dugo i jestem wam wdziczna za to, jak sobie poradzilicie. - Mielimy dobry tum dzi wieczorem - powiedzia Cash. - Wikszo z nich to byli regularni odwiedzajcy. - Taa - rzek Vik. - Jeli mielibymy wielu poza miastowych, prawdopodobnie polaaby si krew. - Czy moecie mi powiedzie jak to wszystko si zaczo? - Kto uderzy mnie krzesem - przyzna Vik. - Tak si w to wkrciem. - Mczyzna przyszed do baru - powiedzia Toby. - Jak wyglda? - Wysoki. Wielki gociu.

Empaths - osoby utosamiajce si z drug osob. Nie wiem jak przetumaczy to sowo.

Wzrost to bya wskazwka. Dobrze si przyjrzaam ciau Joshuy, kiedy klczaam na parkingu. Joshua mia okoo 5 stp 10 cali, a jego stopy byy sze cali nad ziemi. Ktokolwiek go przyszpili do tego supa musia go trzyma na wysokoci oczu, a to sprawia, e facet musia mie okoo sze i p stopy. Cash znikn na minut i wrci z picioma szklankami. Wicej whiskey. - W co by ubrany? Trzech mczyzn i Maggie przybio toast. Grupowe picie i przeczyszczanie garde. Upiam odrobin mojego. Uczucie podobne do picia ywego ognia z kawakami skruszonego szka. - Peleryn - owiadczy Toby. - Jak ta? - Wskazaam moj dug, ciemno-szar peleryn. Wikszo wojownikw nosia peleryny. Dobrze uyta, peleryna bya w stanie oszuka przeciwnika, ukrywajc twoje ruchy. Moga ochrania, dusi i zabija. Plus mona byo jej uywa, jako przykrycie dla czowieka lub dla mua. Niestety staa si modna i atwa do zdobycia. Kady twardziel tak mia. - To bya taka peleryna z kapturem, duga i brzowa. I rozdarta przy ziemi powiedzia Toby. - Widzielicie jego twarz? Toby pokrci gow. - Mia kaptur na gowie cay czas. Nie widziaem ani twarzy, ani wosw. Wspaniale. Czyli szukamy Faceta w pelerynie. By tak nieuchwytny jak legendarna Biaa ciarwka, gdy samochody jeszcze wypeniay ulice. Wszystkie dziwne wypadki samochodowe byy spowodowane przez tajemnicz bia ciarwk, tak jak przypadkowe zbrodnie byy win jakiego gocia w pelerynie z kapturem na twarzy. Toby przeczyci gardo ponownie. - Tak jak mwiem, nie widziaem twarzy, ale widziaem jego rce byy ciemne. Takiego koloru. - Wskaza na szklank z whiskey. - Przyszed, zatrzyma si przy barze, spojrza na tum przez chwil i podszed do Joshuy. Zamienili kilka sw. - Czy syszae, co mwili? - Ja tak - wtrci Cash. - Szepta. Powiedzia Czy chciaby by bogiem? Mam miejsce dla dwch wicej. O losie. - I co powiedzia Joshua? Wzrok Casha wyglda aonie.

- Powiedzia No jasne!. I wtedy facet wybi go z jego stp i cae miejsce zamienio si w pieko. No jasne. Sawne sowa. Jacy gocie zaczepiaj ci w barze i ofiaruj bycie bogiem. A ty odpowiadasz tak. Idioci. Przez trzydzieci lat, od Zmiany. Do tej pory kady idiota powinien uwaa na to, co mwi i nie akceptowa adnych ofert od nieznajomych, poniewa jeli odpowiesz czemu magicznemu tak, twoje sowa byy wice, czy miae taki zamiar czy nie. Zmarnowane ycie. Jedynie, co mi pozostao to odnale zabjc i ukara go. Cho raz chciabym by w takim miejscu, zanim co takiego by si zaczo, by powstrzyma to. - I wtedy wszyscy zmiennoksztatni uciekli - powiedziaa Maggie. - To prawda - przyzna Cash. - Uciekli jakby ich ogony stay w ogniu. - Ci zmiennoksztatni, czy przychodz tutaj czsto? - Raz na tydzie, ju przez jaki rok - rzek Cash. - Duo pij? - Jedno piwo na gow - powiedziaa Maggie. - Nie pij duo, poniewa nie chc powodowa adnych problemw. Siedz razem w kcie i jedz beczki orzechw. Zaczlimy kaza im paci za to. Wyglda na to, e nie obchodzi ich to. Myl, e wszyscy pracuj razem, poniewa zawsze przychodz o tej samej porze. W czasie problemw, zmiennoksztatni zmieniaj swj sposb mylenia na w myprzeciwko-nim. wiat podzieli si na Gromad i Nie-Gromad. Walczyliby na mier i ycie za jednego z nich lub w obronie wasnego terytorium. To byo ich miejsce wypoczynku. Powinni si doczy do walki i w tym przypadku, Prawo Gromady byoby po ich stronie. Ale zamiast tego, uciekli. Dziwne. Moe Curran wymyli nowe prawo zakazujce walk. Nie, to nie miaoby sensu rwnie. To zmiennoksztatni, nie zakonnice. Jeli nie pozwolili by sobie upuci troch emocji, mogliby sami sobie zaszkodzi. Curran wiedzia to lepiej ni ktokolwiek inny. Wypeni t ukadank w przyszoci. Teraz facet w pelerynie by moim priorytetem. Joshua zosta zabity w pewnym celu. Ten facet musia zda sobie duo trudu, zaczynajc walk, niszczc mury, zmieniajc Joshu w ludzkiego motyla i infekujc go. Byo to bardzo nietypowe gdyby chodzio tylko o bijatyk, co znaczyo, e by jaki plan stojcy za tym wszystkim i nie zatrzymaby si pki nie wypeniby go. Nic dobrego nie mogo wyj z planu, ktry mia zaczone w punktach zmian czowieka w inkubator syfilisu. - Prowadzimy spokojn tawern - powiedziaa Maggie. - Zazwyczaj gocie nie zaczynaj tu walki. Po prostu chc wypi sobie, zagra w bilard i wrci do domu. Jeli jaka walka by si rozpoczynaa, rzucaliby w siebie gwnem przez chwil i czekali na Tobyego i Vika

do rozdzielenia ich. Ale to nigdy nie widziaam czego takiego. Facet wyprowadzi jeden cios, a cay tum eksplodowa. Ludzie wrzeszczeli i walczyli, brzmic jak dzikie zwierzta. Spojrzaam na Vika. - Czy ty te walczye? - Tak. - A ty? - odwrciam si do Tobyego. - Te. Spojrzaam na Casha. Przytakn. Po ich twarzach byo wida, e nie byli z tego dumni. Ochroniarzom pacono by utrzymywali spokj a Cash by wacicielem. - Dlaczego walczylicie? Spojrzeli na mnie. - Byem wcieky - zasugerowa Vik. - Naprawd wcieky. - Czuem gniew - powiedzia Toby. - Czemu? - A skd mam wiedzie - wzruszy ramionami Vik. Interesujce. - Jak dugo trwaa walka? - Wieczno - powiedzia Toby. - Okoo dziesi minut - odpowiedziaa Maggie. To duo czasu jak na walk. Wikszo bjek w barach trwa kilka minut. - I byo coraz gorzej wraz z postpem czasu? Przytakna. - Czy ktokolwiek widzia jak Joshua zmar? - Wszystko byo takie zamazane. - powiedzia Toby. - Pamitam, e uderzaem czyj gow o cian. Nawet nie wiem, czemu to zrobiem. To tak, jakbym nie mg przesta. - Widziaam to. - Maggie obja si ramionami. - Walka si zatrzymaa. Joshua by porodku tego. By duym mczyzn i wiedzia, co robi. Krzyczaam na nich, by przestali si bi. Baam si, e zniszcz to miejsce. Nikt mnie nie sucha. Joshua powala ludzi swoimi ciosami a wtedy mczyzna zapa go i uderzyli o cian. Mczyzna pocign Joshu do supa, zapa drg i dgn go. Joshua trzs si jak ryba na tym drgu. Ten skurwysyn pooy do na twarzy Joshuy. Czerwone wiato migno i wtedy odszed. Zobaczyam wtedy oczy Joshuy. Umar. Jest coraz lepiej i lepiej.

Maggie obja si ramionami ponownie. Cash pooy do na jej ramieniu. adne z nich nic nie powiedziao, ale obserwowaem ten nawiedzony wyraz twarzy Maggie, jakby pobieraa si z niego. Pewnego dnia znajd kogo, na kim bd moga si oprze. To nie bdzie Curran. I naprawd powinnam przesta o nim myle, bo to boli. - Czy widziaa jakkolwiek cz tego mczyzny podczas walki? Cokolwiek? Maggie pokrcia gow. - Tylko peleryn. Technicy Biohazardu musieli zebra sprawozdanie przed tym jak pucili klientw wolno. Zaoyabym si o tabliczk czekolady, e nikt nie przyjrza si naszemu Zamaskowanemu Przybyszowi. Dziesiciominutowa walka, pidziesiciu wiadkw i brak opisu. To musi by rekord. - O.K. - westchnam. - A co z tym potworem w piwnicy? Co o nim wiemy? - Wielki - powiedzia Vik. - Wochaty. Wielkie zby. - Rozoy rce, demonstrujc jak wielkie jego zby byy. - Jak demon piekielny. - Jakim cudem si pojawi w piwnicy? Mniejszy ochroniarz wzruszy ramionami. - Prbowaem dosta si do baru, gdzie mamy strzelb i wtedy jaki dupek uderzy mnie kijem bilardowym, spadem w d schodw, obijajc sobie odrobin gow. Kiedy wiat przesta si obraca, prbowaem wsta i wtedy zobaczyem t wielk rzecz schodzc na d. Wcieke ky, oczy byszczay. Pomylaem, e to mj koniec. Przeskoczy przeze mnie i wbieg do piwnicy. Zatrzasnem drzwi za nim i to tyle. - Czy ktokolwiek widzia czy ta bestia przysza razem z mczyzn, ktry zabi Joshu? Nikt nic nie powiedzia. Odebraam to za nie. - Czy prbowao si wydosta? Obydwaj ochroniarze pokrcili gow. Powstaam i wycignam Zabjc z pochwy. Mtne ostrze zapao niebieskie wiato z magicznych lamp. Jasna powiata przeleciaa przez ostrze. Wszyscy zrobili krok w ty. - Zamknijcie drzwi za mn - powiedziaam. - A co, jeli nie wrcisz? - spytaa Maggie.

- Wrc. - Odblokowaam cikie drewniane drzwi, otworzyam je i ukradkiem weszam. Ciemno mnie otoczya. Czekaam, a oczy przyzwyczaj si do ciemnoci. W piwnicy byo cicho, pokryta ciemnociami i cikim odorem chmielu i alkoholu. Ciemne ksztaty wielkich beczek piwa ustalay wsk ciek. Ruszyam do przodu, gotowa uskoczy w kadej sekundzie. Moje plecy i kolana bolay. Ostatni rzecz, jak chciaam byo co wielkiego skaczcego na mnie z zbami wielkoci palcw Vika nade mn. Nic tylko wiato ksiyca, skradao si przez wskie wejcie w wielkim oknie po mojej prawej. Wielki cie drga po przeciwnej cianie. - Hej tam. - Zmieniam pozycj. Niski, gbokie jknicie odpowiedziao mi. Bardzo zawodzcy jk, oraz podajcy za nim ciki, mokry stukot. Zrobiam nastpny krok i stanam. adnego bysku zbw. adnych wieccych oczu. Mj nos wyczu zapach sierci. Interesujce. Doczyam odrobin ekscytacji do mojego gosu. - Chod maleki! Ciemny cie jkn. - Kto jest dobrym chopcem? Jeste wystraszony? Ja jestem wystraszona. Delikatny odgos ogona uderzajcego o ziemi zakompaniowa uderzeniom. Uderzyam moj nog doni. - Chod tu, maleki! Bdziemy razem przestraszeni. No chod! Cie powoli rs i zblia si do mnie. Mokry jzyk poliza moj do. Wygldao na to, e bya to przyjacielska, demoniczna bestia. Signam do paska i wczyam latark. Wochaty psi pysk przywita mnie, z wielkim, czarnym nosem i nieskoczenie smutnymi psimi oczami. Signam dalej i powoli pogaskaam ciemne futro. Pies rzuci si na bok, ukazujc brzuch. Wcieke ky i byszczce oczy, jasne. Westchnam, wyczyam latark i zapukaam do drzwi. - To ja, nie strzelajcie. - O.K. - zawoa Cash. Metaliczny dwik oznajmij o otwartej blokadzie. Otworzyam powoli drzwi by odkry, e wpatruj si w koniec maczety.

- Udao mi si okry demona w rg - powiedziaam. - Czy kto mgby mi przynie lin? W cigu dziesiciu sekund miaam w swojej doni lin takiej dugoci, e mogabym trzyma na niej niedwiedzia. Poczuam szyj psa - brak obroy. Wielka niespodzianka. Zrobiam ptl i zaoyam j na szyj psa, i otworzyam drzwi. Bestia potulnie podya za mn w stron wiata. Trzyma si mnie okoo trzydzieci cali od mojego ramienia. Jego sier bya mieszank ciemno brzowej i opalonej, w stylu klasycznego dobermana, oprcz tego, e jego sier nie bya uoona i byszczca, tylko kudata i z mas kudw. Jaki typ kundla, po czci dobermana, po czci owczarka lub czego z dug sierci. Vik zczerwienia jak dojrzae jabko. Cash spojrza na psa. - Przecie to cholerny szczeniak. Wzruszyam ramionami. - Prawdopodobnie przestraszy si podczas walki i lepo przebieg przez bar. Wydaje si cakiem przyjazny. Pies otar si o moj stop, wycierajc ma rami cuchncych bakterii na moje jeansy. - Powinnimy go zabi - powiedzia Vik. - Kto wie, czy nie zamieni si w co okropnego. Posaam mu najlepsz wersj mojego obkanego spojrzenia. - Pies jest wiadkiem. Nikt nie dotknie psa. Vik zdecydowa, e chyba lubi swoje zby tam gdzie s, a nie na pododze i postanowi si podda. - Jasne. Zabiabym psa w samoobronie. Zrobiabym to, potem czuabym si le, ale w tamtym momencie nie byoby mowy o innym wyjciu. Zabicie szczeniaka, ktry poliza moj do byo poza mn. A poza tym, pies by dowodem. Ten tutaj, lokalny kundel, spanikowa w reakcji na magi nieznanego osobnika w pelerynie, ktr rozrzuca wok. Oczywicie, bya moliwo, e wyrosn mu macki i zaatakuje mnie w nocy prbujc zamordowa. Tylko czas odpowie na to. Podczas obserwacji przez kilka nastpnych dni, pomiot piekie i ja bylimy poczeni. Co nie byo cakowicie dobr spraw, bior pod uwag, e krtko mwic, cuchn.

Zabraam psa do technikw medycznych by wyczycili go z zarazkw - zasn4. Pobrali prbk krwi do dalszej analizy i ostrzegli mnie, e ma pchy i brzydko pachnie, tak w razie czego, gdybym nie zauwaya. Wtedy wziam kawaek kartki i dugopis z worka Marigold, usiadam przy jednym stow i zaczam pisa raport. Na parkingu w rodku moich krgw buszoway pomaraczowe pomienie. Trzech mczyzn w ognioodpornych skafandrach wymachiwali ramionami, intonujc i rozniecajc ogie do biaoci. Nie byam w stanie widzie ani supa, ani ciaa Joshuy w tym piekle. Magia przeamaa si. Po prostu znikna z tego wiata w mgnieniu oka. Pieko na parkingu powoli przygasao. Faceci w ognioodpornych skafandrach przeczyli si na miotacze ognia i zaczli pali. Patrice podesza. - adny psiak. - Jest dowodem - powiedziaam jej. - Jak si nazywa? Spojrzaam na szczeniaka, ktry poliza moj do. - Nie mam pojcia. - Powinna go nazwa Watson - powiedziaa Patrice. - Wtedy bdziesz moga mu powiedzie Sprawa rozwikana, drogi Watsonie, gdy ju rozwiesz t spraw w intelektualnie glorii. Intelektualna gloria. Ta, jasne. Pomachaam moimi zapiskami przed jej nosem. - Poka Ci moje jak pokaesz mi swoje. - Zgoda. Podaam jej swoje notki. - Sprawca to mczyzna, o oliwnej karnacji, wysoki na okoo sze i p stopy, mia na sobie dug, szmacian peleryn, lubi mie kaptur na gowie. Grymas pojawi si na jej twarzy. - Nie mw. Facet w pelerynie to zrobi. Przytaknam. - Na to wyglda. Inne ciekawe cechy to ponadprzecitna, twarda budowa ciaa i ponadludzka sia. Byo tam okoo pidziesiciu ludzi w barze, ale na m-skanerze zarejestrowano tylko jeden zapis, prawdopodobnie mordercy. Pidziesiciu wciekych goci i nikt nie uy magii.
4

He passe with flying colours - nie jestem do koca pewny tumaczenia. Wydaje mi si, e jest to idiom oznaczajcy krtko sodko zasn lub pij i ni o tczy

- Brzmi nieprawdopodobnie - powiedziaa Patrice. - By to wieki, brutalny osiek. Nikt nie moe wyjani mi, czemu zacz walk, ale podobno osignli setk w trzy sekundy. Myl, e nasz zamaskowany kolega emanuje czym, co uderza w ludzi na ich najbardziej podstawowym poziomie. Sprawia, e s bardzo agresywni. Jest to rwnie moliwe, e zwierzta uciekaj przed nimi, ale mamy tylko jeden przypadek. Poklepaam demonicznego psa. - Twoja kolej. Patrice westchna. - Jest Mari. Prztyknam. Marie, pochodziy od Tyfusowej Marii 5, byli nosicielami chorb indywidua, ktrzy albo roznosili albo wywoywali choroby. - Jedna bardzo, bardzo silna - powiedziaa Patrice. - Nasz facet nie tylko infekowa nie moemy tak naprawd powiedzie, co tak naprawd zrobi, skoro nasza ofiara moga by nosicielem syfilisu podczas walki - ale w sumie on da ycie tej chorobie, sprawiajc, e bya potna i prawie wiadoma. Ostatni raz, gdy co takiego widziaam byo podczas bysku. Potrzeba naprawd potnej iloci magii by zamieni chorob w istot. Mocy bogw, dokadnie rzecz ujmujc. Z wyjtkiem, e nie byo adnych bogw kroczcych ulicami Atlanty. Pojawiaj si tylko podczas bysku, ktry wypada, co okoo siedem lat, a my akurat minlimy jeden. Poza tym, jeli by tu bg, m-skan pokazaby srebrny odczyt, nie niebieski. - Musimy go znale. - Twarz Patrice przeszy grymas. - Jest w stanie rozwin pandemi. Katastrofa ludzkoci w rozkwicie. Wiedziaymy, e poszlaki ju s zatarte. Minam si z szans podenia za nim, gdy byam zajta czoganiem si wok, prbujc powstrzyma jego twrczo od zainfekowania miasta. Zaatakuje ponownie i zabije. Nie tak brzmiao pytanie, pytanie brzmiao ile jeszcze razy. - Ogosz alarm - powiedziaa Patrice. Znale faceta w pelerynie bez opisu wiadkw i poj go, zanim zarazi cae miasto. Buka z masem - Czy mogaby znale wicej informacji o dobrym Samarytaninie, ktry po was zadzwoni? - spytaam. - Czemu?

W poprzednim rozdziale napisaem, i pochodzi to od Krwawej Mary. Popeniem bd. Nazwa pochodzi od Tyfusowej Marii, pierwszej osoby, ktra zachorowa na Dur brzuszny. Jej prawdziwe imi to Maria Mallon. Wicej informacji na http://en.wikipedia.org/wiki/Typhoid_Mary

- Jeste przechodniem. Przechodzisz obok i widzisz mnie czogajc si wok supa penego nalotu, rysujc gwno na chodniku. Czy od razu by zrozumiaa, e prbowaam zatrzyma plag? Patrice cisna usta. - Nie za bardzo. - Ktokolwiek zadzwoni wiedzia, co robiam i wiedzia wystarczajco by zadzwoni do Biohazardu, ale nie trzyma si w pobliu. Chciaabym wiedzie dlaczego. P godziny pniej, zostawiam Marigold w stadninie Zakonu i oddaam klatk z kakami kurzu gwnemu asystentowi zarzdcy stadniny, ktry rwnoczenie by odpowiedzialny za zbieranie wszystkich dowodw. Mielimy krtk sprzeczk na temat stanu ycia tego kurzowego krlika, pki nie zasugerowaam by go wypucili z klatki by si upewni. Wci prbowali go zapa, kiedy wychodziam.6 cignam psa do mojego apartamentu i wprowadziam go pod prysznic, gdzie wypowiedziaam mu wojn chemiczn z jego futrem. Niestety, mia w zwyczaju otrzsa si, co trzydzieci sekund. Musiaam go spuka cztery razy zanim woda nie bya czysta i pod koniec, ciany mojej azienki byy cae mokre, moja umywalka bya pena psich wosw, a bestia pachniaa marginalnie lepiej. Udao mu si poliza mnie dwa razy po twarzy z wdzicznoci. Jego jzyk rwnie mierdzia. - Nienawidz ci - powiedziaam mu, podajc mu pozostaoci po bologni7 z lodwki. - mierdzisz, linisz si i mylisz, e jestem mi osob. Pies pochon bologne i pomacha ogonem. Naprawd by dziwnie wygldajcym szczeniakiem. Gdy tylko diagnoza z Biohazardu przyjdzie i okae si e by po prostu normalnym psem, bd musiaa mu znale miy dom. Zwierztom niezbyt si ukadao ze mn. Nie byam nawet w domu wystarczajco czsto by utrzyma je od godowania. Sprawdziam widomoci - nic, jak zwykle - wziam prysznic i wczogaam si do ka. Pies pooy si na pododze. Ostatni rzecz, jak pamitam przez zaniciem by odgos ogona szurajcego o dywan.

W poprzednim rozdziale napisaem o kaku kurzy, poniewa w angielskim nazywaj to dust bunny. Okazao si, e tutaj, ten kak kurzu mia ksztat krlika i musia by oywiony magicznie. Mae sprostowanie. 7 Jaki typ potrawy.

Rozdzia 3

Do biura przybyam na dziesit. Miaam okoo cztery godziny snu, obudziam si w fatalnym nastroju, a moja twarz musiaa to pokazywa, poniewa na ulicach ludzie omijali mnie szerokim ukiem. Oczywicie, to mogo by spowodowane wielkim, cuchncym psem truchtajcym tu przy mnie, warczcym na wszystkich, znajdujcych si zbyt blisko mej osoby. Biuro Zakonu Rycerzy Miosiernej Pomocy zajmowa budynek w ksztacie kwadratu. Gdy magia nastaa, zosta obtoczony wojskowym okrgiem, ale teraz, gdy technologia bierze gr, nic nie odrnia bastionu cnt rycerskich od jemu podobnych biurowcw. Wspiam si na drugie pitro, przeszam przez dugi, powy korytarz i doszam do mojego malutkiego biura, pomalowanego na szaro. Wierny psi towarzysz pad na mj dywan. Przycisnam guzik interkomu. - Maxine? - Tak skarbie? - Wierz, e jeste mi winna dwa ciasteczka. - Przyjd i je we. Spojrzaam na psiego towarzysza. - Ja ciasteczka. Ty zostajesz. Najwidoczniej zostajesz w jzyku mojego wiernego psiego towarzysza oznaczao podaj z entuzjastyczn radoci. Mogam mu zamkn drzwi do biura przed nosem, ale prawdopodobnie by wy i by smutny. Miaam do smutku w moim yciu w tym momencie. Truchtem przebieglimy korytarz i gwatownie zatrzymalimy si przed biurkiem Maxine. Przygldaa si demonicznemu psu przez kilka sekund w zaskoczeniu, potem signa za biurko wyjmujc pudeko ciastek wielkoci doni. Zapach wanilii uderzy mnie. Zrobiam, co tylko mogam, eby mi linka nie poleciaa. W kocu musielimy utrzyma nieskazitelny i miercionony wyrb. Porwaam dwa ciastka, jedno przeamaam na p, wybierajc czekoladowe patki z jednej powki, podaam j szczeniakowi. Zabraam si za drug powk. Niebo istniao i byo pene orzechw. - Jakie wiadomoci do mnie? Zazwyczaj dostawaam jedn albo dwie, ale wikszo ludzi, ktrzy potrzebowali mojej pomocy woleli porozmawia ze mn w cztery oczy.

- Tak. Poczekaj. Wycigna gar rowych karteczek i wyrecytowaa z pamici, bez sprawdzania ich. Sidma czterdzieci dwa rano. Pan Gasparian: Przeklinam Ci! Przeklinam twoje ramiona by uschy i odpady od twojego ciaa. Przeklinam twoje oczy by eksplodoway. Przeklinam twoje stopy by zrobiy si niebieskie. Przeklinam twj krgosup by pk. Przeklinam Ci, przeklinam Ci, przeklinam Ci! Polizaam kawaki ciastka z ust. - Pan Gasparian ma wraenie, e posiada magiczne moce. Ma pidziesit sze lat, jest nieszczliwy, poniewa ona od niego odesza, i wci przeklina swoich ssiadw. Magicznie, to faszerz, ale jego narzekanie wystraszyo dzieci z ssiedztwa. Oddaam jego spraw najlepszym w Atlancie. Zgaduj, e odwiedzili go i jest odrobin przygnbiony tym, e nie wziam jego magicznego seksapilu na serio. - Ludzie robi wiele dziwnych rzeczy. Sidma pidziesit sze rano, Patrice Lane, Biohazard: Joshua by zmiennoksztatnym. Przedzwo natychmiast. Zakrztusiam si ciastkiem. Zmiennoksztatni nie chorowali, przynajmniej nie w tradycyjnym znaczeniu. Jedyny raz widziaam jednego jak kichn, kiedy dostaa mu si odrobina kurzu do nosa lub kiedy stali si niezrozumiale uczuleni na olbrzymie wie. Ich koci zrastay si w cigu kilku tygodni. Co do jasnej cholery? Maxine mwia dalej. - sma jeden rano, Derek Gaunt: Czy mogaby przedzwoni do mnie, kiedy ju bdziesz?. sma pi rano, Jim, brak nazwiska: Zadzwo do mnie.. sma dwanacie rano, Ghastek Stefanoff: Prosz przedzwo do mnie jak tylko bdzie to moliwe.. sma trzydzieci siedem rano, Patrice Lane, Biohazard: Pies jest czysty. Dobrym Samarytaninem bya kobieta z dziwnym akcentem. Dlaczego do mnie nie przedzwonia?. sma czterdzieci cztery rano, Detektyw Williams, PWKZP z Atlanty: Agentko Daniels, prosz skontaktowa si ze mn w zwizku z wypadkiem w Stalowym Koniu jak najszybciej.. I to ju wszystko. Maxine podarowaa mi promienny umiech i podaa rowe karteczki z wiadomociami. Andrea wyskoczya ze zbrojowni, niosc brzowaw kopert; kierowaa si w moj stron. Niska blondynka, uzbrojona w adn twarz, czarujcym umiechem i par SUG-Sauersw 9mm, ktrymi potrafia strzela w rzeczy z nienaturaln celnoci wiele razy i bardzo szybko. Bya rwnie moj najlepsz przyjacik. Andrea zatrzymaa si kilka stp ode mnie. Pomachaam jej garci rowych kartek przed nosem. - Widz, masz wiadomoci. To mio. Andrea machna mi i porwaa ciastko z pudeka. Psi towarzysz warkn gboko. Tak w razie czego gdyby miaa tworzy problemy.

- Co to jest? - Oczy Andrey otworzyy si szeroko. - Co jest czym? - Ta bestia - machna ciastkiem w kierunku psa. Bestia podbiega do jej boku, powchaa ni, pomachaa ogonem tym samym doczajc j do tych dobrych ludzi, i popatrzya na ni mwic e powinna mu da kawaek jej ciastka. - Jest dowodem. - Nie zrozum mnie le, myl, e pies to wietny pomys. Nigdy sobie nie wyobraaam ciebie z gigantycznym pudlem. - To nie jest pudel. To jest mieszanka dobermana. - Aha. Wmawiaj to sobie dalej. - Gdzie ty widziaa kundla w takim kolorze jak ten? - Dlaczego nie spytamy si Mauro? Jego ona jest weterynarzem, a on hoduje dobermany. Warknam. Dobra. Chodmy si go spyta. Poczapalimy w d holu w stron biura Mauro, z zagadkowym psem za nami. Jeli musiaam wybra partnera do roboty, a Andrea nie bya dostpna, zazwyczaj wybieraam Mauro do poczenia si. Wielki, ciki Samoaczyk by solidny jak Skay Gibraltaru. Przyprowadzanie go ze sob do pracy rwnao si z posiadaniem przenonej haubicy ludzie spogldali na niego i decydowali, e robienie kopotw nie leao w ich interesie. Biuro Mauro byo marginalnie wiksze od mojego, a jego ciao byo zasadniczo wiksze, wic przestudiowanie wiernego psiego towarzysza musiao mie miejsce na korytarzu. Mauro przykucn przy psie, pomaca jego boki, popatrzy na pysk i wsta zacierajc rce. - Standardowy pudel. Prawdopodobnie nawet rasowy. Poza tym, e jest niewiarygodnie wielki, wyglda na bardzo przyjemnego psa pod tym futrem. Raczej nie zobaczysz adnych hodowcw u twoich drzwi, poniewa nie moesz go im pokaza. Jest zbyt wielki. Oprcz tego, bardzo adny okaz. Chyba sobie artujesz. A co z tym kolorem? - Jest to rozpoznawalny dwu-kolor dla rasy. Nazywaj je upiornymi pudlami. Andrea prychna. Upiorny pudel usiad obok mnie, patrzc na moj twarz jakby widzia najlepsz rzecz na wiecie. - To s bardzo inteligentne psy powiedzia Mauro. Psie Einsteiny. S opiekucze i s dobrymi stranikami. Oczyci gardo i przeszed na okropny akcent poudniowy wymieszany

z Samoaskim. Wiecie, taka moda panienka, jak panienka Scarlett, nie powinna porusza si po zych ulicach bez mskiej eskorty. Tak nie wypada. Andrea przewrcia si, duszc ze miechu. - Walcie si. Marice pokrci gow, patrzc aonie na Andre. Widzisz? Ulice zmieniy j: staa si oscha. Byy momenty w yciu kiedy co plujcego jadem by pomogo. - Mylaa o nadaniu mu imienia? zapyta Mauro Co mylisz o Eryku? Po Upiorze z Opery. - Nie. - Powinna go nazwa Fezzik powiedziaa Andrea. - Niewyobraalne - odpowiedziaam jej i zabraam psiego zdrajc z powrotem do mojego biura. - Mogaby go ogoli zawoa za mn Mauro. Jego sier jest popltana i jest mu niewygodnie. W biurze wycignam moj brzow torb. Zatrzymaam si przy straganie z jedzeniem w drodze do biura. Byo to ciemny stragan odznaczajcy si wielkim znakiem GODNY CZOWIEK obsugiwanym przez chudego blondyna. Musisz by bardzo, bardzo godnym czowiekiem, eby zatrzyma si przy straganie. Na granicy godowania. I nawet wtedy, myl, e wolaabym zje surowego szczura. Sam zapach by znany z powalania ludzi z ich ng. Jednake, pies uzna zapach emanujcy z Godnego Czowieka za niesamowicie kuszcy, wic kupiam torebk okrgych, smaonych rzeczy ktre byy podobno bukami kukurydzianymi. Signam do torby, wycignam okrge rzeczy i rzuciam je psu. Wielkie szczki otworzyy si w mgnieniu oka, zapay kukurydziane buki i zamkny si z trzaskiem. Musia spdzi troch czasu z przybdami, poniewa nauczy si dwch rzeczy ktre wszystkie przybdy znaj: jedzenie jest tak rzadkie, wic jedz je szybko i trzymaj si naiwniaka ktry ci karmi. Zginoam worek na p. Kate Daniels i jej miercionony pudel. Zabijcie mnie. Julie, moja adoptowana siostrzenica, miaaby z nim niezy ubaw. Dobrze, e bya na wymianie szkolnej do wita Dzikczynienia. Moe sklep na rogu bdzie mia spinki do wosw. Padam na krzeso za biurkiem, rozoyam moje rowe karteczki na chropowatej powierzchni wywietrznika. W idealnym wiecie, uzdolniony morderca Joshuy wyprowadziby

monolog przed rzezi, podczas ktrej gono i jasno oznajmiby swoje pene imi, zawd, wiar, krain z ktrej pochodzi i czas urodzenia, jego cele yciowe, marzenia, aspiracje i pooenie swojej kryjwki. Ale nikt nigdy nie powiedzia, e Atlanta po przemianie bya idealna. Zabjca prawdopodobnie by zagorzaym wielbicielem jakiego bstwa ktre uwielbiao plagi jako rodek do motywacji i utrzymania dyscypliny jego albo jej wiernych. Cakiem potny wielbiciel, bdcy w stanie pokona regenerujce moce Lyc-V, co byo w sumie niemoliwe z tego co oglna wiedza podpowiadaa. Oczywicie oglna wiedza znw okazaa si bdna. Oczywicie, zabjca mg by psychopat, ktry uwaa e wszystkie choroby s wite, i po prostu uwielbia infekowa ludzi w swoim wolnym czasie. Bardziej mi odpowiadaa pierwsza teoria. Mczyzna specjalnie wybra Joshu, zabi go w bardzo dziwny sposb i znikn kiedy zadanie zostao wykonane. Nie zaczeka by obserwowa reakcj. To wszystko wskazywao na jak metod w jego szalestwie, definitywnie na cel. Czemu zacz walk? Jeli chciaby Joshu, mg zaczai si na niego w odosobnionej uliczce, zamiast zaczyna bjk w barze penym twardych goci. Dlaczego ryzykowa, e Joshua lub on zostaliby zranieni? Czy to by rodzaj wiadomoci? Czy moe myla o sobie jak o twardzielu? Jedyn poszlak byo poczenie midzy chorob a boskoci. Wycignam kartk papieru z szuflady i wziam gar ksiek z pki. Potrzebowaam podstaw przed wykonaniem telefonw. Dwie godziny pniej lista bstw zwizanych z mierciononymi chorobami urosa do niemaych proporcji. W Grecji obydwoje, Apollo i jego siostra Artemis, zaraali ludzi swoimi strzaami. Rwnie prosto z Grecji przywoano nieszczcia, demony epidemii, choroby i cikie zachorowania, ktre ucieky z wntrza puszki Pandory. Wedug mitw, nieszczcia byy niemowami, a mj facet definitywnie mwi, ale nauczyam si, eby nie bra mitw jak ewangelii. Lista cigna si w nieskoczono. Za kadym razem, gdy czowiek upada, zawsze by jaki bg gotowy ukara go swoj moc mczeskimi chorobami. Kali, hinduska bogini mierci bya znana jako bogini zarazy; Japonia bya podziurawiona demonami zarazy; Majowie mieli Ak Kak, ktry by zarwno bogiem choroby i wojny, i wyglda na dobrego kandydata, biorc pod uwag, e zabjca Joshuy zacz bitw; Maori mieli bstwa chorb na kad cz ciaa; Indianie Winnebago prbowali si ochrania si od bogosawiestw dwu-twarzowego bstwa ktrego nazywali Dawc-Chorb; Irlandczycy mieli Caillecha, wywoywacza chorb; a w staroytnym

Babilonie, Nergal rozdawa choroby jak cukierki. I to wszystko byo bez wliczania bstw, ktre nie specjalizoway si w chorobach, ale uyway plag tu i tam, kiedy bya taka potrzeba. Potrzebowaam wicej informacji by zawzi list. Tyek mnie bola od siedzenia w jednym miejscu zbyt dugo. Nakarmiam psa czterema bukami kukurydzianymi i jak dotd zadziwiajco nie pochorowa si. Po czci mylaam, e rozpadnie si na kawaki albo puci pawia na dywan. Pudel obronny z odkiem ze stali. Przetaram oczy, zrobiam sobie przerw i zadzwoniam do Biohazardu. - Zmiennoksztatny? - Kojotoak powiedziaa Patrice. - Jak bardzo jeste tego pewna? - Bez cienia wtpliwoci. Kilku wkurzonych czonkw Gromady pojawio si w moim biurze wymagajc oddania jego zwok. - Jak to moliwe? Zmiennoksztatni nie choruj. - Nie wiem zmartwienie wibrowao w gosie Patrice. Lyc-V to zazdrosny wirus. Niszczy wszystkich najedcw z ekstremalnym uprzedzeniem. Jeeli plaga zrobia to, co zrobia zmiennoksztatnemu to, co moga zrobi normalnemu czowiekowi? Reszta konwersacji bya mniej wicej taka sama. Facet w pelerynie mia ju oficjaln nazw Stalowa Maria. Pudel obronny to by pies w czystej postaci, dobry Samarytanin znikn na zawsze i nie mielimy ju adnych wskazwek na temat identyfikacji Stalowej Marii. Zeznania wiadkw byy bezuyteczne. Magomedycy przeczogali si przez ca scen i znaleli wielkie nic. Brak imion zabronionych bogw napisanych krwi na cianie. adnych przypadkowo porzuconych pudeek po zapakach z piciogwiazdkowych hoteli. adnych ladw bota zostawionych przez jedyne w swoim rodzaju boto znalezione jedynie trzy stopy na lewo od sawnego krajobrazu. Nic. Spytaam si Patrice, czy modlitwa do Panby Marple pomogaby. Powiedziaa mi, ebym si ogarna i rozczya si. PWKZP byo nastpne w kolejce. William gwnie nata swoje muskuy i pokazywa miecze, poniewa PWKZP nie byo wezwane na miejsce i Biohazard otrzyma ca chwa, ale po moim ywym opisie odpadania nosa Joshuy, dobry detektyw zdecydowa, e mia zaadowany grafik i podczas, gdy naprawd chcia towarzyszy mojemu dochodzeniu w kady moliwy sposb, mwic krtko, by uziemiony. Oh, biedny. Zaznaczyam trzy karteczki od Patrice i Williamsa, i zadzwoniam do Jima, poniewa musiaam. Kto musia odczu ten bl bycia miym podczas rozmowy z szefem ochrony Gromady. Nawet, jeli ten szef by twoim koleg.

Zmiennoksztatny mczyzna o imieniu Jack kaza mi zaczeka. Obrciam row karteczk i narysowaam brzydk twarz na niej. Jim i ja znalimy si od dawna. Przed moj prac jako porednik pomidzy Zakonem i Gildi Najemnikw, i jego prac jako gowa ochrony Gromady, obydwoje zarabialimy pienidze jako najemnicy, kontrahenci Gildii Najemnikw. Gildia oddawaa kademu najemnikowi terytorium. Moje byo do bani i dobrze patne roboty rzadko mi si trafiay. Terytorium Jima z drugiej strony oferowao wiele dobrze patnych robt, ale czsto potrzebowano wicej ni jednej osoby do wykonania ich. Zazwyczaj w wikszo wkrca mnie, poniewa nie mg znie pracy z kimkolwiek innym. Podczas pracy z Jimem nauczyam si, e Gromada zawsze miaa pierwszestwo. Moglimy trzyma n na gardle celu, ale jeli zadzwonili z Twierdzy, by w stanie odej bez sowa. Prawdopodobnie odchodzi teraz od zmysw. Zmiennoksztatni spdzili cae swoje ycie mylc, e s wolni od chorb. Ostatnia noc wyrwaa ich odporno. Zamalowaam nos postaci na czarno i dodaam jej irokeza. - Kate? Jim powiedzia do telefonu. Jim wyglda jakby ama koci dla ycia, ale gos mia anielski. Co ci do jasnej cholery zajo tak dugo? - Mwisz mi najsodsze rzeczy, misiaczku powiedziaam. Prbowaam namierzy Mari ktra zabia Joshu. Jim warkn delikatnie, ale nie odgryz si. - Mia tylko dwadziecia-cztery lata. Kojotoak, wspaniay facet. Pracowa dla mnie od czasu do czasu. Dodaam postaci dwa rogi. - Tak mi przykro. - Biohazard powiadomi mnie, e by zainfekowany syfilisem, ktry zjad go od rodka. - To dokadny opis. - Nie chc odda nam jego zwok. Wiedziaam, e to si zblia. - Doolittle chce prbki do analizy? - Tak. Doolittle by medykiem Gromady i najlepszym magomedykiem jakiego miaam przyjemno do doprowadzenia do prawie obdu. By powodem dziki ktremu mj przyjaciel Derek wci mia twarz. By rwnie powodem dziki ktremu wci byam w pobliu. - Jim, Joshua by ekstremalnie zaraliwy. Kawaki jego ciaa odpaday, obrastay bladym narostem i czogay si po ziemi. Biohazard spali go do koci, potem zamknli w hermetycznie

zamknitej trumnie i poddali kremacji. Zrzuciliby bomb atomow na parking, gdyby mogli bezkarnie z tego wyj. - Czy cokolwiek zostao? Dorysowaam szpony postaci. - Niestety nie. Wedug Prawa Georgii, Artyku 38: ze wzgldu na Akta do sprawy Wypadkw Supernaturalnych Georgii z 2019, w przypadku oczywistego niebezpieczestwa ze strony epidemii, Biohazard otrzymuje moce, ktre podwaaj wszystko, wczajc danie ciaa przez Gromad. Z tego co wiem, nie zatrzymali prbek nawet dla siebie. To byo ekstremalnie zaraliwe Jim. Przelizgao si przez sl i ogie. Jeli by si wydostao, wikszo miasta byoby zainfekowane ju teraz. Pudel podnis gow i wyda niskie warknicie z wntrza garda. Spojrzaam na niego. - Go gos Maxine wyszepta mi w gowie. - Bd musiaa zaraz koczy, wic szybko mruknam do telefonu. Byli inni zmiennoksztatni w barze. Czemu go opucili? Zawaha si. - Jim. Ju przez to przechodzilimy: nie mog ci pomc jeli nie bdziesz ze mn szczery. - Zostali wykurzeni stamtd. Co co zrobi ten skurwiel wystraszyo ich do cna. - Gdzie s teraz? Musz ich przepyta. - Nie moesz przesucha Marii. Jest pod narkoz. - A co z reszt? Maa przerwa pojawia si. - Szukamy ich. Cholera. - Ilu zagino? - Trzech. Byo trzech spanikowanych zmiennoksztatnych zgubionych w miecie, kady z nich to ukryty morderca. Jeli zmienili by si w loupy, wymalowaliby miasto na czerwono. Czy mogo by jeszcze gorzej? Wyemancypowana posta wbiega do mojego biura z nadnaturaln prdkoci i usadowia si na krzele dla klientw. To mg by czowiek w pewnym momencie, ale teraz bya to kreatura: smutna, bezwosa, pokryta wyschnitymi miniami, tak jakby kto woy j do odwadniarki na kilka dni, i cay tuszcz i mikko zostao wyssane z niej. Wampir wpatrywa si we mnie swoimi byszczcymi oczami a w ich gbokiej czerwieni wyczuam okropny gd.

Pudel obronny eksplodowa dzikim szczekaniem. Dlaczego w ogle spytaam si? - Jeszcze raz, jest mi bardzo przykro. Prosz, przeka moje kondolencje dla jego rodziny powiedziaam. Jeli jest co, w czym mog pomc, jestem cay czas dostpna. - Wiedziaem, e bdziesz. Jim odoy suchawk. Odoyam suchawk i spojrzaam na wampira. Jego usta byy otwarte, ukazujc mi jego ky: dwa dugie, zaokrglone kociane igy. Widzenie krwiopijcw w dzie nie byo czym o czym nikt nie sysza, ale zazwyczaj pokazywali si wysmarowani kremem do opalania. Biorc pod uwag szary paszcz chmur na niebie i sabe, pne soce, prawdopodobnie nie byo takiej potrzeby. Wampir rzuci jedno spojrzenie na pudla i spojrza z powrotem na mnie. Chciabym go zabi. Mogam prawie sobie wyobrazi mj miecz przecinajcy jego nieumare ciao dokadnie pomidzy szstym a sidmym dyskiem jego krgosupa w szyi. Wskazaam palcem na pudla. - Ty cicho. - Interesujce zwierze gos Ghasteka wydoby si w ust krwiopijcy, brzmicy delikatnie bezdwicznie, tak jakby wydobywa si z telefonu. Wampir zmieni swoj pozycj na krzele, przysiadajc jak kot, z ramionami z przodu. Ze wszystkich Mistrzw Nieumarych wrd Rodu w Atlancie, Ghastek by najbardziej niebezpiecznym, zaraz po swoim szefie, Nataraji. Ale w miejscu, gdzie Nataraja by okrutny i chaotyczny w swoim zachowaniu, Ghastek by inteligentny i obliczeniowy - o wiele gorsza kombinacja. Skrzyowaam ramiona na piersi. - Prywatna wizyta. Czy nie czuj si specjalna. - Nie oddzwaniasz na telefony. Wampir pochyli si do przodu, stukajc w mj rysunek swoim zaostrzonym szponem. Czy to lew z rogami i widami? - Tak. - Czy trzyma ksiyc na widach? - Nie, to placek. Co mog zrobi dla pierwszego Mistrza Umarych Atlanty? Twarz wampira zmienia si, prbujc odzwierciedli emocje na twarzy Ghasteka. Oceniajc rezultat, Ghastek prbowa nie zwymiotowa. - Kto zaatakowa Kasyno tego ranka. Rd chce napisa petycj do Zakonu, eby rzuci na to okiem. Wampir i ja patrzylimy si na siebie.

- Czy moesz to powtrzy ponownie? spytaam. - Jaki mentalnie wyzywajcy osobnik zaatakowa Kasyno dzi rano, powodujc szkody na okoo dwiecie tysicy dolarw. Wysoko kosztw pochodzi od czterech wampirw ktre usmay. Uszkodzenia budynku s czysto kosmetyczne. - Miaam na myli t cz z petycj Rodu do Zakonu. - W moje rozumieniu byo to po to, eby Zakon rozszerzy swoj ochron na wszystkich mieszkacw Atlanty. Pochyliam si do przodu. - Popraw mnie, jeli jestem w bdzie, ale czy nie jestecie tymi samymi gomi, ktrzy uciekaj w drug stron jak tylko odznaka si wtrca? Wampir wyglda na uraonego. - To nie prawda. Zawsze wsppracujemy z strami prawa. A wicie z gracj lataj po czystym niebie. - Dwa tygodnie temu, kobieta obrabowaa dostawc broni i ucieka do Kasyna. Czternacie godzin zajo policjantom, by j stamtd wycign poniewa powoywae si na jakie wite zwyczaje ktre zostay wprowadzone przez Koci Katolicki. Z tego co mi wiadomo, Kasyno nie stoi na witych ziemiach. Wampir spojrza w d na mnie z wynios pogard. Jakiekolwiek bdy Ghastek popeni, jego kontrola nad nieumarymi bya niesamowita. - To kwestia opinii. - Nie wsppracujesz z wadzami, chyba e jeste zmuszony, bronisz si prawnikiem ze wzgldu na moliwo kopotw i masz stadnin nieumarych zdolnych do masowych mordw. Jestecie ostatni grup, ktr bym podejrzewaa o petycj do Zakonu w sprawie asysty. - ycie jest pene niespodzianek. Walczyam nad tym przez minut. - Czy Nataraja wie, e tu jeste? - Jestem tutaj z powodu jego osobistych rozkazw. Alarm ostrzegawczy w mojej gowie wyczy si. Zwierzchnik Ghastka, szycha Rodu w Atlancie, nazywa siebie Nataraj, po jednym z reinkarnacji Shivy. Byo co dziwnego w Nataraji. Jego moc wydawaa si zbyt stara dla czowieka i by przepeniony magi, ale nigdy nie widziaam, eby pilotowa wampira. Okoo trzech miesicy temu, skoczyam zamieszana w podziemny turniej sztuk walki, ktry skoczy si na tym, e musiaam walczy ze zmiennoksztatnymi demonami zwanymi rakszasami. To rwnie si skoczyo si tym, e byam winna Curranowi obiad nago.

Jeli ten wochaty skurwiel mg przesta pojawia si w moich mylach na pi sekund, zataczyabym z radoci. Rakszasy podpisay pakt z Rolandem, liderem Rodu i moim biologicznym ojcem. Uzbroi ich w bro a w zamian prboway zniszczy zmiennoksztatnych. Gromada urosa zbyt dua i zbyt potna, i Roland chcia ich si pozby zanim urosn jeszcze wiksi. Rakszasy przegray. Jeli Nataraja okazaby si rakszas, nie byabym zdziwiona. Roland wci chcia pozby si Gromady i Nataraja przysta do Rolanda. Moe Nataraja wysnu jaki plan odwetu i wysa Ghastka do mnie, by stworzy obraz umowy. A moe popadaam w paranoj Spojrzaam w oczy wampira. - Gdzie jest haczyk? Krwiopijca wzruszy ramionami, buntowniczy gest przeszy jego ciao. - Nie mam pojcia o czym mwisz. - Nie wierz Ci. - Czy mam to odebra jako odrzucenie akceptacji naszej petycji? Ghastek jeden, Kate zero. - Wrcz przeciwnie, Zakon bdzie szczliwy akceptujc wasz prob. Wycignam dokument do petycji z pliku formularzy. Rd akumulowa pienidze do swoich poszukiwa. Ich ekstremalne bogactwo szo w parze z ostr oszczdnoci. Byli notorycznie skpi. Zakon bierze opat obliczajc na podstawie dochodw klienta. Dla biednych, nasze usugi s darmowe. Dla was, bd wstrzsajco drogie. - Pienidze nie graj roli. Wampir machn szponami. Jestem autoryzowany by pogodzi si z waszymi cenami. Naprawd chcieli, eby Zakon si tym zainteresowa. - Powiedz mi, co si stao. - O szstej osiem rano, dwch mczyzn noszcych trencze podeszlo do Kasyna. Mniejszy z mczyzn buchn pomieniami. Zatrzymaam si z dugopisem w rku. - Buchn pomieniami? - Zosta pochonity pomieniami. - Czy jego kumpel by zrobiony z pomaraczowej skay i w ktrym momencie krzykn Czas si zaatwi?

Wampir westchn. By to dziwaczny proces: otworzy usta, wzi odrobin powietrza i wypuci je jednym wiszczcym oddechem. - Odczuwam twoj beztrosko jako nie na miejscu, Kate. - Prosz we mnie jako poprawnie zaciekawion. Wic co stao si dalej? - Mag ognia8 wystrzeli strug ognia w nasz budynek. Jego towarzysz wspomg go tworzc potny wiatr, ktry zanis ogie w stron wejcia do Kasyna. Wyglda to na magw ognia i wiatru. Na ognistego uka i gwizdka9 pracujcych razem. - Ogie uderzy w przd Kasyna palc zewntrzny mur i parapet. Zesp czterech wampirw wyszed by zajc si problemem. Ich pojawienie si spowodowao, e dwch intruzw przemiecio pomienie z Kasyna na kierujce si w ich kierunku wampiry. Intensywno ognia okazaa si wysza ni przypuszczalimy. - Zdjli cztery wampiry? To byo niespodziewane. Wampir przytakn. - I pozwolilicie im uciec? Nie mogam w to uwierzy. - Rzucilimy si w gonitw za nimi. Niestety, ci dwaj intruzi zniknli. Usiadam. - Wic pojawili si, wystrzelili ogniem a potem zniknli. Czy otrzymalicie jakie warunki? Pienidze, biuteri, Rowen w bielinie? Osobicie stawiaam na Rowen, ktra bya Wadczyni Umarych i wacicielk Kasyna, i p mskiej czci miasta zabioby, eby j zobaczy nago. Wampir pokrci gow. Czy to by jaki dowcip? Jeli tak, to w rankingu rwna si z wrzuceniem tostera do wanny lub prb ugaszenia ognia paliwem. - Jak bardzo spalili wasze wampiry? Wampir zacz si krztusi. Minie szyi zway i i rozszerzay, i znw zway, by na kocu wyksztusi metalowy pojemnik dugi na sze cali na biurko. Krwiopijca chwyci pojemnik i wykrci powki pojemnika na p i odzyska rolk papierw. - Fotografie powiedzia Ghastek podajc mi kilka kartek z rolki. - To obrzydliwe. - Ma ju trzydzieci lat powiedzia Ghastek. Wszystkie jego wewntrzne organy, z wyjtkiem serca, znikny. Gardo dziaa jako dobre miejsce do przechowywania rzeczy. Ludzie wol to, ni odbyt.
8 9

Pyromancer piromaniak, piromag. A firebug and a whistler Nazwy okrelajce ich poziom magii.

Tumaczenie: ciesz si, e nie wycignem tego z dupy. Dziki bogom za mae przysugi. Dwie fotografie pokazay dwie zwglone kupki, ktre mogy by ciaami w ktrym tam momencie a teraz byo to tylko spalone miso. W przypadkowych miejscach nieumare miso oderwao si, ukazujc koci. Mag, ktry by w stanie wyrzuci uderzenie ognia tak potne eby upiec wampira, by warty rwnowarto swojej wagi w zocie. To nie by tam jaki uk ogniowy. To by piromag wysokiego kalibru. Takich goci mona byo zliczy na palcach jednej rki. Wycignam rk. - M-skan poprosz. Wampir nie porusza si. Wiele mil dalej, Ghastek by pogrony w gbokich mylach. - Macie wystarczajco sprztu diagnostycznego w Kasynie by doprowadzi Szko Magw do zawrotu gowy - powiedziaam. Jeli mi powiesz, e scena nie bya przeskanowana, bd bardzo skora do zrobienia nowego skadu w twoim wampirze swoim mieczem. Wampir wycign nastpn stron z cylindra i poda j mi. Wydruk m-skanu pokryty by purpur. Czerwony by dla nieumarlakw, niebieski dla ludzkiej magii. Razem robiy fiolet wampira. Im starszy by wampir, ty bardziej czerwona bya smuga. Te cztery byy cakiem mode ich magia zarejestrowana bya jako fioletowa. Dwie jasne linie w kolorze magenty przeciy lady wampirw jak bliniacze blizny. Nie wane jak stary by wampir, nigdy nie zarejestrowaby si jako magenta. Wydruk by bdny. Krwiopijcy wpadaj w gbsze tony purpury. Ale magenta wci miaa czerwie w sobie, co znaczyo - Nieumarli magowie. O cholera! - Na to wyglda powiedzia Ghastek. - Jak to moliwe? zaczynaam brzmie jak zniszczone nagranie. Moliwo uywania ludzkiej magii elementarnej jest bezporednio zwizane ze zdolnoci postrzegania, ktra znika po mierci. Wampir wzruszy ponownie ramionami. - Jeli miabym odpowiedzi, nie byoby mnie tu. Gdy ju czuam si komfortowo z zasadami gry, wszechwiat zdecydowa, e czas na porzdnego kopniaka w tyek. Kojotoaki apice miertelne zarazy, Rd proszcy Zakon o asyst i nieumare kreatury uywajce magii elementarnej. - Czy masz jakie pomysy kto moe za tym sta? Jacy podejrzani? - Nie. Wampir pochyli si do przodu. Dugi, ty szpon pody lini magenty idc przez m-skan. Ale umieram z ciekawoci, eby si dowiedzie.

Rozdzia 4

Kiedy nie masz pojcia, od czego zacz, zacznij od podstaw. W moim przypadku, podstawy wymagay przyklejenia si do telefonu i obdzwonienia jednostek Biohazardu z wikszych miast wok Atlanty. Bycie w Zakonie ma swoje wady, ale pozostawia otwarte niektre drzwi i wszystko dotyczce epidemii miao wysoki profil wrd sztabu Biohazardu. W dwie godziny miaam ju lepszy obraz tego wszystkiego i w ogle nie by dobry. Jak dotd, Stalowa Maria pozostawia lady w piciu miastach: Miami, Fort Lauderdale, Jacksonville, Savannah - uderzajc w moje rdzenne ziemie, nawet o tym nie widzc - i na kocu Atlanta. Porusza si na pnoc, wzdu wybrzea, co prawdopodobnie oznacza, e przypyn z Miami. Podre morskie to ryzykowna sprawa: pewnie trzymaby si z daleka od oceanu gdyby mg sobie na to pozwoli. Kilka drg morskich wychodzio z Miami. Miaam chore wraenie, e przypyn z Zachodniej Afryki. Afryka bya wypeniona star magi - staroytn, potn i prymitywn. W Miami mczyzna w pelerynie by widziany na targu. Stado byda czekao na rze. Wszed do zagrody, podnis ramiona i bydo si zerwao, przebijajc si przez drewniane ogrodzenie i przebiego przez rynek. Jego magia uderzya te sprzedawcw i w kilka sekund ludzie zniknli z rynku, depczc po sobie i powodujc panik w miecie. Wtedy wypuci czarn osp, ktra okazaa si zbyt potna by spowodowa jakiekolwiek problemy. Zabijaa swojego nosiciela w sekundy a potem si wypalaa. Mieszkacy Fort Lauderdale nie mieli pojcia o istnieniu mczyzny w pelerynie, ale ich jednostka Biohazardu zarejestrowaa wybuch ekstremalnie zaraliwej grypy, ktra wpywaa na kadego, kto odwiedzi podziemny turniej walki wrcz. Co ty na to. PWKZP w Jacksonville otrzymali informacje o jego pobycie bardzo szybko, ale wypuci czerwonk z pieka rodem na nich i w czasie gdy pozbyli si cia, sprawca znikn bez ladu. Wspomnieli rwnie, e mia czterech pomagierw ze sob. Przedzwonili rwnie dalej do kadego miasta w Georgii, z ostrzeeniem, ktre jednostki Biohazardu z Sawanny i Atlanty zignoroway. Savannah zapacia za to wybuchem dumy, ktra zacza si po walce w jednym z niesawnych Irlandzkich barw na River Street. Wiedziaam, e trzej detektywi z PWKZP stamtd

bardzo gorzko to przyjli, tak gorzko, e zaoferowali wysanie zezna wiadkw do mnie. Od razu si za to wziam. Kady incydent mia miejsce podczas fal magii. W kadym incydencie wmieszany by wcieky tum i bjki, i w kadym przypadku najtwardszy wojownik koczy przyszpilony do najbliszej twardej powierzchni. Czasem Stalowa Maria uywaa wczni. Czasem harpunw lub prtw. Kobiet to nie dosigao. Albo ich magia nie dziaa na nie, albo nie by zainteresowany t bardziej niebezpieczn z pci. Zwierzta uciekay przed nim. Zmiennoksztatni rwnie mieli problemy. W Miami trzy wilkoaki na rynku oszalay. Z tych oszalaych, jeden zosta stratowany przez krow a dwch pozostaych zostao aresztowanych. Pierwszy ocalay rozerwa sobie gardo i wykrwawi na mier w celi. Drugi prbowa uciec i jednostki policji w Miami przestrzeliy jego gow i odebray nagrod. Niektrych rzeczy nawet Lyc-V nie by w stanie naprawi. Strza ze strzelby w gow by jednym z nich. Policja z Miami wysaa oficjalne przeprosiny do Gromady, ale Gromada nie miaa podstaw, eby si postawi. Na miejscu policji rwnie bym go zastrzelia. Postukaam moje notki paznokciem. Musiaam ostrzec Andre o tym. Bya kobiet, to prawda, wic miaa jak ochron przed magi Stalowej Marii, ale bya rwnie zwierzoczowiekiem. Lyc-V, wirus zmiennoksztatnoci, infekowa ludzi i zwierzta po rwno. Czasami, rezultatem by zwierzoak, kreatura, ktra zaczynaa ycie, jako zwierz i zdobya moc do przemiany w czowieka. Wikszo zwierzoludzi to agresywni, niemi, sterylni idioci, ktrzy nie s w stanie poradzi sobie z zasadami ludzkiego spoeczestwa. Mordowanie i gwaty nic dla nich nie znaczyy, co byo powodem, dla ktrego niektrzy zmiennoksztatni zabijali ich, jeli tylko pojawiali si w zasigu wzroku, bez zadawania zbdnych pyta. Od czasu do czasu zwierzoludzie rozwijali umiejtno rozumowania i uczyy si komunikacji. Jeszcze rzadziej byy w stanie si rozmnaa. Matka Andrei bya boud - hienoakiem, ale jej ojciec by hienoczowiekiem10, co czynio j zwierzoczowiekiem - dzieckiem zwierzcia. Ukrywaa ten fakt przed wszystkimi: przed Zakonem, poniewa wyrzuciliby j ze swoich szeregw, i przed Gromad, poniewa zmiennoksztatni zabiliby j. Tylko garstka ludzi wiedziaa, kim bya i po cichu postanowili zachowa to dla siebie. Nie mona byo przewidzie, co moc tego gocia moga z ni zrobi. Jeli by spanikowaa lub oszalaa, bylibymy w niezym gwnie.
10

Werehyena i heynawere po polsku tumacz si na to samo. Ojciec Andrei by hien zaraon wirusem Lyc-V

Rozrastajca si liczba pomocnikw Stalowej Marii martwia mnie. Wedug Tobiego, ochroniarza, ten gostek powiedzia Joshuy, e ma jeszcze dwa wolne miejsca dla bogw. Co to znaczyo? Zbiera sobie paczk i nazywa ich bogami? Otaram twarz. Jego MO powiedzia, e by moe ruszy do nastpnego miasta, ale miaam uczucie, e jednak zostanie na miejscu. To byo oczywiste, e dy do wykonania jakiego celu i czymkolwiek to byo, czego chcia od Joshuy, to pozostawiao Stalowej Marii jedno bycie-bogiem miejsce. Co duego miao si zdarzy, gdyby wypeni swoje zdanie. Atlanta leaa w centrum Poudnia. Najwiksza Gromada tutaj bya, najwiksza Gildia bya tutaj, Poudniowy WOON11 mia tutaj swoj siedzib. To miao sens, e Atlanta bdzie jego celem. Nie wiedziaam, gdzie znowu uderzy, ale przynajmniej mogam podrzuci kody pod jego nogi. Podniosam suchawk i zapaam za ksik telefoniczn. Moje dziaania dla Gildii Najemnikw miay si wanie opaci. Zadzwoniam pod pierwszy numer. Nieuprzejmy mski gos odpowiedzia. - Tawerna pod Czarnym Psem. - Cze Keith, tu Kate Daniels. - Cze Rycerzu Kate, jak si czujesz? Prawie si udusiam. Rycerzu Kate? Naprawd? - W porzdku. A co u ciebie? - Nie mog narzeka, nie mog. Na co polujesz dzisiaj? - Mam tutaj gocia sprawiajcego problemy, ktry niedawno si wprowadzi do miasta, bardzo wysoki z zniszczon peleryn. Lubi przychodzi do baru, kiedy magia jest gr i rzuca cikie czary by rozpocz walk. - Brzmi na przyjemnego gocia. To zaley od definicji przyjemnoci. - Czy pracuje u ciebie wci ta dziewczyna, Emily? - Tak, jest tutaj kadej nocy. - Wychodzi na to, e moce tego gocia nie maj wpywu na kobiety. Czy zrobiby mi ogromn przysug i upewni si, e Emily bdzie pracowaa podczas fal magii? Daj jej mj
11

Wojskowy Oddzia Obrony przed Nadprzyrodzonymi

numer i powiedz jej, eby zadzwonia po mnie, jeli jakie dziwne walki si zaczn. Jest winny wacicielom baru zaman nog i oparcie w poamanych meblach. - Tak do twojej wiadomoci, jeli tutaj wejdzie, to nie meble bd tutaj poamane. Zami mu nogi. No jasne, e tak. - Zrb tak. Ale upewnij si, e dasz dziewczynie mj numer tak na za? Wiem, e twoja ekipa poradzi sobie z nim, ale uszczliw mnie. Naprawd chciaabym dorwa tego gocia. - No jasne - powiedzia Keith. - Dziki - rozczyam si. To byo najlepsze, co mogam otrzyma. Przelizgnam palce na nastpny numer i przedzwoniam. - Jama Diaba - kobieta odpowiedziaa. - Cze Glenda, tu Kate Daniels. Co tam u ciebie? - Dobrze, a co u ciebie? - Wci na chodzie. Suchaj, mam tutaj takiego idiot, ktry dopiero wstpi do miasta. Lubi zaczyna bjki i chciabym dorwa go w swoje apy W ptora godziny, obdzwoniam wszystkie dziury pene twardzieli, o ktrych pamitaam. Przedzwoniam do PWKZP i powiadomiam ich o sytuacji. Przedzwoniam rwnie do regularnej policji i daam im opis tego gocia. Przedzwoniam lokalnych plotkarzy i poprosiam o rozesanie informacji. Przedzwoniam rwnie do Gildii, gdzie na telefon odpowiedzia Clerk. Znaam Clerka od lat. Ostry facet w rednim wieku, zajmowa si administracj i wszyscy najemnicy widzieli go dwa razy podczas roboty - najpierw, gdy otrzymywali robot i za drugim razem, gdy oddawali swoje zdobycze na kocu. Gdzie po drodze straci swoje imi i wikszo z nas znaa go, jako Urzdnika. Sprzedaam mu swoj gadk a on si ze mnie zamia. - Jeli tu przyjdzie, powiem wszystkim, e jest nagroda za jego gow. Rozerw go na strzpy. - To twardy gostek. Powiadom Salomona. - No jasne.

Mogam powiedzie po jego gocie, e mnie zignoruje. Wtpi, eby zaoyciel Gildii by zainteresowany tym co mam do powiedzenia. Solomon Red nawet nie zna mojego imienia. Ale musiaam sprbowa. - Wiesz co ci powiem, pocz mnie z nim. - Przykro mi, jest na NP. Nie Przeszkadza. No dobra. - Pocz mnie z jego sekretark. - Jak sobie yczysz. Zostawiam dug i szczegow wiadomo, tumaczc wszystko o Stalowej Marii i jego zamiowania do rozniecania bjek. Mam nadziej, e to pomoe. Solomon Red by legend, krlem szczurzej nory ktr bya Gildia Najemnikw. Jeli najemnicy mogliby wybra krla, prawdopodobnie otrzymaby t robot, poniewa by: wielki, rudy z wielk szczk i rnego koloru oczami, jedno niebieskie, drugie brzowe. Mieszka w Gildii, ale by prawie nigdy nie by widziany, oprcz obowizkowej ceremonii witecznej, gdy osobicie dawa bonusy dla najlepszych najemnikw. W mojej szecio-letniej kadencji w Gildii, widziaam go dokadnie dwa razy i to nie z powodu tego, e staam w linii po bonusy. Na serio wtpiam, e posucha moich ostrzee o tajemniczym wojowniku w rozerwanej pelerynie. Zadzwoniam rwnie do kilku lokalnych mistrzw sztuk walki i Czerwonych Stranikw oraz Pici i Tarczy, innych pierwszorzdnych stranikw. Zadzwoniam do Biohazardu i porozmawiaam z Patrice by przykrcia obroty. Patrice tak si spodobao to co jej powiedziaam, e kla przez pene trzy minuty. Najbardziej jej si podobaa cze, w ktrej jej opisaam jak jej podwadnym nieudao si wykorzysta ostrzeenia z Jacksonville. Pozwoliam jej odetchn - nie czsto si syszy od gowy jednostki Natychmiastowego Odzewu Biohazardu obietnic wyrwania komu wntrznoci. O drugiej opuciam biuro by wrci do domu. Potrzebowaam snu i nowej szczki, ale jeli facet w pelerynie pokaza swj nos w ktrym z barw w Atalancie, usyszaabym o tym pierwsza.

***

Pies i ja zatrzymalimy si w stadninie Zakonu by jeszcze raz sprawdzi co z Marigold. Miaam star, poobijan ciarwk o nazwie Karmelion ktra jedzia na magicznej wodzie, ale zabierao dobre pitnacie minut by j uruchomi i jeli face w pelerynie mia gdzie zaatakowa, nie mogam marnowa cennego czasu do rozruszania jej. Mj apartamentowiec by wyposaony w kilka garay, ktrych kady z mieszkacw uywa do czego, od dodatkowej przechowalni do wasnej roboty stajni. W wikszoci czasu swojej uywaam jako magazynu drewna na zim i od czasu do czasu by zostawi tam wierzchowca poyczonego ze stajni Zakonu. Z Marigold bezpiecznie umieszczonej w garau, wierny psiak i ja poszlimy na d do sklepu. Sklep na rogu nie mia adnych spinek, wic stworzyam nowy plan, ktry zawiera pozostawienie i ostrzyenie pudla obronnego dla ludzi, ktrzy si na tym znali. Pies i ja przebieglimy trzy mile do stajni. Przeszlimy przez drzwi ktre oznajmiy nasze przyjcie dzwonieniem i umiechnita, przysadzista kobieta wyskoczya z zaplecza, spojrzaa na psa i jeszcze szerzej si umiechna. - Jaki pikny pudel. Obydwoje warknlimy odrobin, ja ze wzgldu na komentarz o pudlu, a pies z obowizku. Szczliwa kobieta, ktrej na imi byo Liz, przywizaa mojego pudla do dugiego, metalowego supa i wczya elektryczne noyce. W momencie gdy noyce dotkny jego skry, pies obrci si prbujc zatopi swoje ky w ramieniu Liz. Ale zamiast tego, zapaam za jego szczk i obrciam twarz do mnie. - Uff, jeste szybka - powiedziaa Liz. - Ja trzymam, ty strzyesz. Dwadziecia minut pniej Liz zmiota ogromn ilo popltanego futra pudla, podczas gdy ja otrzymaam nowego psa: zbudowanego jak atleta szczeniaka z gadkimi uszami, dugimi nogami i w budowie podobnym do nienormalnie wielkiego Wya Niemieckiego. Pies otrzyma domowej roboty psie ciastko za cierpienia i upokorzenia, a ja zostaam uwolniona z cikiego brzemienia trzydziestu dolarw. - Wybraa ju dla niego imi? - spytaa kobieta. - Nie.

Wskazaa gow na gr czarnego, matowego futra. - A co mylisz o Samsonie?

***

Pobieglimy do domu. Magia dogonia nas w drodze i daam ciche dziki do kogokolwiek na grze, e zdylimy ostrzyc pudla zanim magia spowodowaaby, e noyce byyby bezuyteczne. Pozwoliam acuchowi zwisa jako eksperyment, ale pies wola trzyma si blisko mnie. Na parkingu nie tylko udowodni, e ma odek ze stali ale rwnie jego pcherz by magicznie poczony z jednym z Wielkich Jezior. Zrobilimy kko, podczas gdy on szczliwy zaznacza swoje terytorium. Bezsenna noc zaczynaa mi doskwiera. Gowa mi opadaa a nogi uginay si pod ciarem, przycigajc mnie do poziomu. Duo mnie kosztowao narysowanie krgw wok ciaa Joshuy i moje ciao potrzebowao kilka godzin snu. Pies zacz warcze. Spojrzaam w gr. Sta z nogami szeroko rozstawionymi, ze zjeonym tyem a jego ciao byo sztywne jak koda. Co raz sier mu si jeya wok krgosupa. Patrzy si na lewo, w miejsce gdzie parking zwa si midzy moim apartamentowcem i rozpadajcym si murem ruin obok. Wycignam Zabjc z pochwy. Ruiny kiedy rwnie byy apartamentowcem. Magia zburzya go, zamieniajc go w gruz i teraz rozpadajce si ceglane mury suyy jako pokryte szronem podparcie dla bluszczy. Ponury, zielony widok. Pudel obronny pokaza ky, marszczc pysk i wypuszczajc niskie, ciche warknicie. Zrobiam krok w stron ruin. Posta popdzia zza muru z ponadnaturaln prdkoci, skrcia gwatownie w lewo i skoczya. Przepyna przez powietrze, z atwizn omijajc mur wysoki na sze stp z kilkoma stopami na za i znikna z moich oczu. W porzdalu. Podbiegam w miejsce gdzie ta osoba si ukrywaa, porwnujc wspomnienia z murem. Ktokolwiek to by, on albo ona, nie by wysoki, okoo pi stp. Okryty by w ponure

odzienie. Nic ciekawego. Gonitwa za t postaci przez ruiny nie bya opcj. Nigdy bym jej nie zapaa, nie kogo z tak prdkoci. Kto chcia mie na mnie oko? Nie byo moliwoci by si dowiedzie. Wkurzyam wiele osb. Z tego co wiem, mg to by jeden z pomocnikw Stalowej Marii. Zakadajc, e mia pomocnikw. Skierowaam si do apartamentu, z psem przy nodze. - Jeli ta osoba ledzi mnie, on czy ona w kocu znw to powtrzy. Prdzej czy pniej. Dorw ich - powiedziaam mu. - Jeli bdziesz naprawd dobry, pozwol ci jako pierwszemu ich ugry. Pudel obronny pomacha ogonem. - To co teraz potrzebujemy to co do jedzenia i miy prysznic. Coraz mocniejsze machanie z uwielbieniem. No c, przynajmniej jedna kreatura w tym wszechwiecie uwaaa moje plany za genialne. Usyszaam dzwonienie telefonu w momencie otwierania drzwi. Telefony byy zabawnymi przedmiotami: czasami magia je wyczaa, czasami nie. Kiedy desperacko ich potrzebowaam, ta cholerna rzecz nie pracowaa, ale kiedy nie byo takiej potrzeby, pracoway jak nigdy. Dostaam si do rodka i odebraam. - Kate Daniels. - Kate - nuta szalestwa w gosie Clerka natychmiast mnie obudzia. - Zostalimy trafieni!

Rozdzia 5
Upuciam telefon i zbiegam na d schodw, zatrzaskujc drzwi przed nosem pudla. Przemierzyam sze kondygnacji w kilka sekund, przebiegam przez parking, odtworzyam gara, wycignam Marigold, dosiadam jej i jak burza opuciymy parking. Skrciymy w gr ulicy, prawie wjedajc w stoisko. Marigold wbiega na drewnian ramp na autostrad. Minam zrujnowane miasto, dugi rzd zniszczonych budynkw i zachmurzone niebo. Gildia Najemnikw zajmowaa Hotel Sheraton na obrzeach Buckhead. Zatrzymaam Marigold przed grub, elazn bram, zeskoczyam na d, apic kanister z benzyn, ktry uywam to usuwania mojej krwi i ruszyam, modlc si, eby jakakolwiek choroba, ktr ten magiczny mczyzna zaraza, nie aktywowaa si. Przebiam si przez bramy do gwnego holu i prawie zderzyam si z urzdnikiem. Wielka czerwona prga zdobia jego twarz a jego lewe oko bardzo szybko pucho. - Wewntrzna sala! - krzykn. - Dzwonie do Biohazardu? - Tak! Drzwi wewntrzne wisiay zgite na zawiasach. Przebiegam przez wejcie do wewntrznej sali. Sheraton by zbudowany na ksztat pustej wiey. W poprzednim yciu, wewntrzna sala miecia restauracj, kafeteri i miejsce zabaw, umieszczone na platformie nad gwn podog i sklep z pamitkami. Stare fotografie pokazyway may strumie wijcy si midzy nimi, otoczony uwanie wybranymi rolinami, okrajcy oczko z gburowatym karpiem koi. Na odlegej cianie, winda z przezroczystego plastiku wjedaa do czwartego pitra. Platforma z zabawkami teraz stanowia stanowisko z informacjami o dostpnych pracach, sklep z pamitkami zamieni si w zbrojowni i restauracja zostaa zmieniona w stowk, gdzie zmczeni najemnicy napeniali swoje brzuch pomidzy pracami. Winda nie dziaaa ju, roliny, strumie i karp znikny lata temu i gwne pitro byo puste. Pierwsz rzecz, jak zobaczyam byo ciao Salomona Red, przybite do drzwi windy za pomoc wczni przez jego szyj. Trzech najemnikw w pdzie rysowao magiczny p-okrg wok jego ciaa. Inny tuzin opiera si o cian. Zapaam za pierwsze ciepe ciao. - Gdzie on jest?

- Znikn - odpowiedziaa kobieta-najemnik. - Jakie pi minut temu. Cholera. Znowu za pno. Ciao Salomona pucho, powikszajc si. - Do tyu! - Warknam z dodatkowymi dwoma gosami. Najemnicy rozpierzchli si. Powd krwi i odchodw spywa po przezroczystym plastiku, wylewajc si na podog tworzc szerok kau. Smrd uderzy w nas. Ludzie zaczli wymiotowa. Ciao zaczo si kurczy, wysychajc na moich oczach jak jaka mumia. Nie potrzebowaam Patrice do zdiagnozowania tego. Widziaam to ju wczeniej. Nazywano to tak samo w Angielskim, Hiszpaskim i Rosyjskim - cholera. Tylko z tym wyjtkiem, e ta bya na magicznych sterydach. Cuchnca kaua zrobia si czarna. Powierzchnia zadraa. Pyn przelizgn si, testujc krawd krgu z kredy i przeturlaa si przez nie, kierujc si na prawo. Spojrzaam w tym kierunku i zobaczyam star studzienk ciekow w pododze - pozostaoci po sadzawce. Cholera rozprzestrzeniaa si przez wod. - Kieruje si do studzienki! - sprintem ominam j, rozlewajc benzyn wzdu kafelek. Za mn Bob Carver zapali zapak, rozpalajc benzyn w strumie ognia. Kaua dotara do ognia, cofna si i skierowaa na lewo. Ivera, wysoka, potna kobieta, zwina donie razem, wydajc przecinajcy wrzask, rozchylajc rce z domi skierowanymi w stron kauy. Magia wypyna. Bliniacze strugi ognia wypyny z rk Izery i musny kau. Skurczya si z powrotem, w stron benzyny palcej si w ksztacie pksieyca. Wylaam wicej prbujc j okry. Rce Ivery zaczy dygota. Westchna. Ogie znikn, a ona sama cofna si do tyu, z nosa jej krwawio. Kaua wyrwaa si z ognistej puapki. Wziam gboki wdech, zbierajc si do wypowiedzenia sowa mocy. Nie wiedziaam, czy sowo mocy mogo j zatrzyma, ale nie miaam ju innych wyj. Pie coraz mocniej si unosia zza plecw najemnikw - niski gos wypowiadajcy chiskie sowa na ksztat pieni. Duga, uskowata wstga przelizgna si przez najemnikw w. W posmakowa powietrza swoim jzykiem i zatrzyma si, poruszajc si delikatnie w rytm pieni. Ronnie Ma popieszy w stron przejcia. Jego prawdziwe imi brzmiao Ma Rui Ning, ale kady nazywa go Ronnie. Staroytny, mdry, Ronnie by jednym z rzadkich i zagroony najemnikw, ktrym udao si doczeka emerytury. Robi swoje przez dwadziecia lat

i otrzyma swoj emerytur. Jego dom by tylko minut drogi std, wic wikszo czasu spdza krcc si po Gildii, pijc herbat, machajc gow w stron tumu z maym umiechem. Okry kau, trzymajc kilka workw, a pie wydobywaa si z jego ust. Kaua wystrzelia w stron studzienki. Jako Ronnie znalaz si tam pierwszy, sign do swojego worka i pooy co na pododze. Skorpiona. Pajczak taczy w miejscu, uginajc swj ogon. Kaua skurczya si w popochu. Ronnie upuci worek na ziemi i przeszed dalej. Kilka dodatkowych krokw i chwyci do nastpnego worka, wyjmujc wielk ropuch. Okrona z trzech stron przez zwierzta, kaua zmienia kierunek i prawie wpyna na czwart kreatur, dug, wijc si stonog, w momencie, gdy Ronnie upuci j na podog. Kilka korkw dalej stary mczyzna opuci ostatni worek na ziemi, ukazujc wielkiego pajka. Kreatury poruszay si w parze z jego gosem. Kaua cisna si w centrum, schwytana. Ronnie wyj may kanister wiszcy u jego nadgarstka i podszed do kauy. Jego palce poruszyy si bardzo szybko i wyj may ty kawaek kartki z jego rkawa. Papierek opad na kaue, z maym chiskim symbolem napisanym na czerwono skierowanym do gry. Ronnie odkorkowa kanister i wyla jego zawarto na papier jasnoczerwonym strumieniem. Ciemny wyziew unis si z kauy i znikn, jakby si wypali. Paskudny pyn lea bez ruchu. Ronnie Ma umiechn si.

*** - To staroytny chiski rytua - powiedziaa Patrice, podczas gdy dwch technikw medycznych owiao mnie bagiennym dymem, podczas gdy staam za lini z soli narysowanej na ziemi. - Pi jadowitych kreatur do utrzymania choroby w miejscu. Wiemy o tym, poniewa bya to cz Festiwalu Piciu Ksiycw. Festiwal wypada w przesilenie letnie - z gorc, wilgotn pogod i atakiem chorb. - Co on wyla na choler? - Jeli miaabym strzela, wino z cynobrem. - Patrice spojrzaa na Ronniego Ma, wci umiechajcego szeroko podczas gdy dwch technikw nieudolnie prbowao zmusi go do dmuchnicia na diagnostyczny kwiat. - Szukalimy od wiekw kogo kto potrafi wykona ten rytua. Mylisz, e pracowabym dla mnie?

- Powiedziaabym, e tak. Pan Ma lubi by uyteczny. Czy mog ju i? Czuj si dobrze, adnych blw, adnych dyskomfortw. Patrice pooya rk na moim czole. Magia uderzya mnie. Krgi pojawiy mi si przed oczami. Moja skra zapona. Wcignam oddech i pokrciam gow, starajc si pozby si tego. - Teraz moesz i - powiedziaa mi Patrice. - Byam zainfekowana? - Nie. Po prostu sprawdziam tak na za. Pi jadowitych stworze - powiedziaa, wskazujc gow w stron zwierzt wci czekajcych na swoich miejscach. - Usypiaj chorob. Ale w momencie gdy je si usunie, znw si obudzi a ja nie chc ryzykowa. Dobrze wiedzie. Przekroczyam lini kredy. Wok mnie panowa kontrolowany chaos podczas gdy ekipa Biohazardu oczyszczaa scen, sprawdzajc dwa tuziny najemnikw i pobieraa prbki kauy. Pochyliam si w stron Patrice. - Kaua skierowaa si prosto w stron studzienki. To oznaki inteligencji lub instynktu. Albo to wiedziao e studzienka prowadzi do wody, albo wyczua wilgo. Jak choroba moe wyczuwa cokolwiek? Patrice pokrcia gow. - Nie mam pojcia. Nie sugeruj, e jeste w bdzie. Po prostu nie mam odpowiedzi. Mog ci powiedzie, e to raczej instynkt ni intelekt. Organizm, ktre spowodoway obydwie choroby s po prostu zbyt prymitywne by rozwin inteligencj. S limity nawet w magii. I w tym przypadku, zgadywaabym, e to fizyka. - Wskazaa na podog. - Opada w stron studzienki. Kaua moe prbowaa obra najprostsz drog.

Rozdzia 6
Zajo mi pitnacie minut przesuchanie wszystkich by upewni si, e nikt w Sali nie mia pojcia jak w sumie atak na Solomona si zacz. Dwch mczyzn widziao Stalow Mari wchodzc do budynku. Utrzymywa swoj twarz ukryt. W sali penej ulicznych bandziorw, nikt si nawet nim nie zainteresowa. Mczyzna przeszed przez pitro i skierowa si w gr na czwarte pitro, gdzie Solomon Red mia swoje pokoje. Ktnia wywizaa si tam; mj teraniejszy zbir wiadkw zauway to dopiero wtedy, gdy ten obcy i Solomon wypadli z jego pokojw na korytarz i przeskoczyli nad barierk do wewntrznej Sali. Wedug Boba Carvera, mczyzna wyldowa na swoich stopach, trzymajc Solomona Reda za gardo. To bardzo szybko cigno uwag wszystkich, przypominajc o tym, e Solomon Red ma sze stp i dwa cale12 wysokoci i way prawie sto dziesi kilogramw. Bjka sama w sobie bya krtka i brutalna. - Czy ktry z was si w to wmiesza? Czterech najemnikw przy stole pokrcio gow, wszyscy oprcz Ivery, ktra miaa banda na swoim nosie. Bob Carver by ju dwanacie lat w Gildii, Ivera i Ken obydwoje ju siedem, u Juke nadchodzi pity. Caa czwrka bya trenowana, zaprawiona, twarda i pracowaa dobrze, jako zesp. W Gildii byli znani, jako Czterej Jedcy. Wikszo najemnikw bya samotnikami, od czasu do czasu pracowali z partnerami, kiedy nie mieli wyboru. Jedcy brali roboty, ktre wymagay wicej ni dwch cia i byli cholernie dobrzy w tym. - Jest dobry. - Powiedzia Bob. - Trzymaem si z daleka od niego. - Nie zrobi niczego zajebistego. - Dodaa Juke, mierzwic swoje spiczaste, czarne wosy. Prbowaa pewnie uzyska przeraajcy efekt z czarnymi wosami i ciemnymi oczami, ale jej rysy byy zbyt ostre i delikatne, i skoczya z wygldaem na wkurzonego Gota. - adnych trb powietrznych, czy biczw. Uderzy Salomonem o wind i wbi wczni w jego szyj. Dzikuj, do widzenia. I tyle pozostao po naszym nieustraszonym liderze. - To by wyuczony atak - dodaa Ivera. - Brak zawahania si, adnego celowania, nic. - Co si stao po tym jak doda Solomona do swojej kolekcji motyli? - Magia uderzya - odpowiedziaa Ivera. Czy Stalowa Maria moga wyczu nadchodzc magi? To by by niesamowity trik. - A wtedy?

12

ok. 1, 90 m

Bob spojrza na Kena. Wysoki, chudy Wgier by w grupie ekspertem od magii. Ken mia zwyczaj siedzie bardzo sztywno, tak cicho, e zapominao si e tam jest. Jego ruchy byy ograniczone, skomponowane z jego wychudzonym ciaem i jego waeniem sw tak, jakby byy zrobione ze zota. - Ekstrakcja. - Czy mgby mi to wyjani, prosz? Ken si rozpali, wac korzyci dla ludzkoci przeciw przeraajco-mczc czynnoci wyprodukowania kilku dodatkowych sw. - Mczyzna poczy do na ustach Solomona. - Zademonstrowa mi to, wycigajc swoj do przed siebie. - Powiedzia sowo i wycign esencj z niego. Co on mia na myli do cholery? - Zdefiniuj esencj. Ken spoglda na mnie uwanie przez dug minut. - Bysk jego magii. To nie miao sensu. - Czy moesz opisa ten bysk? Ken zatrzyma si, zaintrygowany. - To wygldao jak kbek jasno czerwonej waty cukrowej - rzek Juke. - Byszczcy magi Solomona. Poczuem to. Potna - potwierdzi Ken. - Mczyzna trzyma jego esencj w doni, a potem opuci miejsce. - Po prostu tak wyszed? - Nikt nie by tak gupi, eby go zatrzyma - powiedziaa Juke. I to bya rnica midzy Gildi i Zakonem. Jeli mczyzna w pelerynie wkroczyby do Kapituy Zakonu, kady jeden rycerzy musiaby zgin, zanim mgby stamtd wyj. - Ona - powiedziaa Ivera. Bob na ni spojrza. - Iv, to by mczyzna. Pokrcia gow. - To bya kobieta. Bob pochyli si do przodu. - Widziaem donie. Byy mskie. Ten gostek mia sze i p stopy wysokoci13. - Nie, okoo sze stp i osiem cali14 - powiedziaa Juke.
13 14

Ok. 1, 98 m Ok. 2, 03 m

- To bya kobieta - powiedziaa Ivera. Spojrzaam na Juke. Podniosa swoje ramiona. - Nie patrz tak na mnie. Widziaam go tylko z boku. Dla mnie wyglda jak mczyzna. - Ken? Mag wycign swoje dugie palce przed nim, wpatrujc si w nie przez dugi moment i dopiero wtedy spotka si z moim wzrokiem. - Nie wiem. Otaram twarz. Sprawozdania wiadkw powinny zwa list podejrzanych, a nie j rozszerza. - Dziki. - Powiedziaam, zamykajc mj notes. Musiaam go nosi, poniewa to byo konieczne. Sprawia, e czuam si gupio. Mogam wskoczy do pokoju na p sekundy by oceni ile ludzi w nim byo, kto z nich by zagroeniem i jak bro mieli. Ale kiedy przychodzio do przesucha wiadkw, jeli bym tego nie zapisywaa, znikao mi to po kilku godzinach. Gene - rycerz-inkwizytor z Zakonu i przedni detektyw z Biura Dochodzeniowego z Georgie, ktrego usiowaam naladowa, poniewa on wiedzia, co robi, a ja nie - mg przesucha wiadkw lub podejrzanego raz i perfekcyjnie powtrzy wszystko co powiedzieli. Ale ja musiaam to zapisa. Czuam si jakbym miaa dziur w gowie. Nasta czas by si zbiera. - Ze strony Zakonu, dzikuj za wasz kooperacj i wszystko. Juke spojrzaa si na mnie bykiem. Prbowaa by twarda jak ja w mojej wczesnej wersji, ale mimo i Juke bya dobra, ja w jej wieku ju rzuciam Akademi Zakonu. Zjadabym Juke na niadanie i wiedziaa o tym, ale wolaam to zatrzyma dla siebie. - Wic teraz jeste waniakiem. Prowadzisz dochodzenia dla Zakonu i inne. Czuj si, jakbym musiaa si kania czy co. Poprawiam j moim obkanym umiechem - Kanianie si nie jest potrzebne. Wystarczy, e nie opucisz miasta. Oczy Juke si rozszerzyy. - Czemu? Jestemy zatrzymani i gwno z tego? Wci si umiechaam. Wpatrywalimy si w siebie przez dugi czas do momentu, w ktrym Juke spojrzaa na swj kubek przed oprnieniem go. - Wal si. - No co jest kochanie, wiesz, e nie bawi si w takie rzeczy. - Cokolwiek!

Przyzwyczajenia alfy u Currana zaczy przesika na mnie. Curran. Ze wszystkich ludzi, czemu musiaam o nim pomyle. To tak jakbym nie moga si go pozby. - Nadchodzi - mrukna Ivera. Mark przebija si przez tum w moim kierunku, wygldajc dobrze w garniturze marynarki wojennej. Czterej Jedcy spojrzeli spod ba rwnoczenie. Mark mia nazwisko, ale nikt nie pamita jakie. Jeli kto zechciaby potraktowa go protekcjonalnie, dodawa mu jakie przezwisko, zazwyczaj to byo kapral dupek albo ten skurwiel, i jeli mwca jest by szczeglnie niezadowolony, Pan. Przynajmniej zachowa jakie jedno, w przeciwiestwie do Urzdnika Clerka. Oficjalnie sekretarz Gildii, Mark by wicej ni menaderem operacyjnym i administratorem. Solomon Red stworzy Gildi i zabiera cholernie duo z jej zyskw, ale to by Mark by tym, kto rozwizywa problemy z dzie po dniu, a sposb w jaki to robi nie przysporzy mu wielu przyjaci. Wszechwiat stworzy go z jego rozumieniem, ktre utrzymao si na poziomie zerowym. adne nage wypadki czy tragedie, prawdziwe czy faszywe, nie mogy zrobi dziury w jego zbroi, tak jakby prbowa jeszcze niej upa. Cz tego bya zaleaa od jego wygldu. Jego skra bya nietknita przez soce i prawdopodobnie szczodrze nawilona. Jego ciao pokazywao go bardziej jako czowieka, ktry wicej uwagi zwraca na to jak wyglda, ni na wojownika, ktrego ciao miao pomc mu przetrwa. Jego twarz bya pena pogardy, jakby nadawa do wszystkich Jestem lepszy od ciebie gono i wyranie. Zatrzyma si raptownie przede mn. - Kate, musimy pogada. - Czy to w zwizku ze mierci Salomona? Grymas pojawi si na jego twarzy. - W zwizku z tego konsekwencjami. - Jeli to bezporednio nie wie si z moim dochodzeniem, bdzie to musiao poczeka. Bob spojrza na niego spode ba. - Dziaamy szybko, prawda Mark? Nie marnujemy czasu. Mark zignorowa go. - Czy musz umwi si na spotkanie? - Tak. Zadzwo do Zakonu jutro, a oni ju wszystko zaatwi. Skierowaam si na gr, by sprawdzi pokoje Solomona. Za mn Bob powiedzia.

- Jutro pierwsz stron Journal-Constitution Atlanty bdzie dar si o tym, jak Solomon Red wyplu swoje flaki, a potem jego najemnicy musieli goni za kau jego krwi i gwna po pododze. Nie powiniene si tym zaj? - Pilnuj swoich spraw, a ja bd pilnowa swoich - powiedzia Mark. mier Solomona stworzya prnie w siach. Co musiao j wypeni i w tej chwili rysowali linie bitewne. Mogli bra co chcieli. Musieli by mi zapaci, ebym si w to wmieszaa. Weszam po schodach mijajc wysuszone ciao Solomona. Lider Gildii wiszcy na wczni, zredukowany zosta do wysuszonej skry na szkielecie. Mczyzna, ktry zbudowa sobie opini ywej legendy umar w upokorzeniu. Wszechwiat mia dziwne poczucie humoru. Zesp Biohazardu opuszcza miejsce bez Solomona. Caa choroba skoczya w kauy, ktr Biohazard wzi pod opiek. Ciao Solomona byo teraz pust muszl. Mark przekona ich, eby pozwolili Gildii pochowa ciao. Wspiam si na trzecie pitro i wkroczyam na wewntrzne schody prowadzce do komnat Solomona. Rnorodna bro dekorowaa ciany: wielkie siekier, wskie japoskie ostrza, proste, eleganckie europejskie miecze, nowoczesna bro taktycznaWkroczyam w pust przestrze pomidzy dwoma, nagimi, elaznymi hakami. Wystarczajco due na wcznie. Moja nadzieja, e wcznia w szyi Solomona naleaa do Stalowej Marii posza z dymem. Mg wzi co chcia, a wybra wczni. Czemu wczni? Schody prowadziy mnie do korytarza obok balkonw. Cztery pitra niej, w gwnym korytarzu, najemnicy stali jak wryci, wci oszoomieni. Frontowe drzwi do komnat Solomona wisiay uchylone, jego lewa strona w drzazgach. Stalowa Maria rozerwa drewno wok zamka pojedynczym kopniciem. Wkroczyam do rodka. Przywitay mnie nagie ciany. adne malowida nie zniszczyy malachitowej zielonej farby. Puste, prawie surowe meble nie miay na sobie adnych bajerw. adnych fotografii nad kominkiem. adnych magazynw na stoliku do kawy. adnych ksiek. Miejsce wygldajce na pokj hotelowy oczekujcy na gocia, zamiast kwater do ycia. Weszam do rodka na lewo do sypialni. Proste ko, proste biurko z plikiem papierw. Krzeso przewrcone na pododze. Solomon musia siedzie tutaj kiedy Stalowa Maria wkroczy. Dyktafon lea na stoliku. Podniosam i przycisnam play. - Siedem linii w d. Podpisz. - powiedzia gos Marka. - Odlicz trzy strony. Strona szsta. Odlicz trzy linie od dou strony. Podpisz. Co u lich... Zamaram na kilka sekund. - To w stylu starego kontraktu - powiedzia Mark. - Wci powiniene mie t tam w pudeku z tamtego roku. To ta zanumerowana jako trzydzieci-cztery. Jedyna rzecz, ktr

zmienilimy to daty i dwa paragrafy dotyczce wsprzdnych w miecie. Pierwszy jest na stronie trzeciej. Odlicz dwa paragrafy w d. Tam pisze Solomon Red nie mg czyta. A Mark ukrywa go przez te wszystkie lata. aden z najemnikw nie wiedzia. - Kate? - zawoa Mark. Co tym razem? Wyszam z pokoju i zamknam za sob drzwi. Mark sta pitro niej. Obok niego czekao dwch mczyzn. Pierwszy z nich by muskularny i ciemny. Nie potrzebowa tak naprawd pomocy w gronym wygldzie, ale do wzmocnienia swojego wizerunku twardziela nosi dug, cakowicie czarn peleryn z krawdziami z wilczego futra. Witaj, Jim. Mczyzna obok niego mia na sobie ciuchy Gromady. Dla zmiennoksztatnego, te ciuchy oznaczay ubranie robocze - byy atwe do zerwania przed walk. Mczyzna sta z atwo rozpoznawaln zwierzc gracj zwizan szczeglnie z tymi bardzo silnymi. Nawet z dystansu, jego pozycja wysyaa przemoc, ciasno cinit i opanowan, ale gotow do wybuchu w najmniejszej prowokacji. Najemnicy wyczuli to i omijali go szerokim ukiem, jak padlinoercy rozpoznajcy drapiec na swoim terenie. Mczyzna spojrza w gr, odchylajc gow pen krtkich blond wosw. Jego twarz pasowaa do niego - potna i agresywna. Kwadratowa szczka, wysunite koci policzkowe, krzywy nos, ktry zosta zamany, ale nigdy dobrze si nie zrs. Szare oczy spoglday spod grubych, zotych brwi i zatrzymay si na mnie. Curran.

Rozdzia 7

Trik polega na tym, eby nie pokaza po sobie zmiany - tak zdecydowaam, gdy bardzo wolno schodziam na d. Zachowuj si na luzie. Niewzruszenie. Co silnego i gwatownego gotowao si we mnie i musiaam napi wszystkie nerwy w moim ciele by utrzyma to w sobie. Mogam to zrobi. Musiaam po prostu zachowa si na luzie. Zen. adnych ciosw w twarz. Uderzenie nie byoby Zen. Schody si skoczyy. Chciaabym pozna tego osa, ktry zrobi je tak krtkie. Zrzuciabym go z nich tak, e mgby je policzy swoj gow. Stanam na pododze i podeszam do dwch zmiennoksztatnych, wpatrujc si prosto w Jima. - Jim. Jaka mia niespodzianka. - Umiechnam si, starajc si by serdeczn. Mark skrzywi si i cofn do tyu. Rzuciam spojrzeniem na mj umiech w lustrze. Bardzo mao serdecznoci, ale duo maniakalnej morderczoci. Porzuciam umiech zanim spowodowaam jakiekolwiek problemy midzyagencyjne. Jim skin mi gow. Ktem oka zobaczyam twarz Currana. Wygldaa jak wyrzebiona z lodu. - Prosz, przeka moje powitanie dla Wadcy Bestii - powiedziaam. - Doceniam jego skwapliwo by naruszy swj ekstremalnie napity grafik i pojawienie si tutaj. Curran pokaza zero emocji. adnego tryumfu, adnej wciekoci, nic w zupenoci. Jim spojrza na mnie, spojrza na Currana i znw na mnie. - Kate mwi cze - powiedzia w kocu. - Jestem niezmiernie szczliwy - odpowiedzia Curran. Moja rka drgna, by zapa na rkoje Zabjcy wystajc z mojego prawego ramienia. Cisza si cigna. - Co mog dla was zrobi? - spytaam w kocu. Jim spojrza na Currana ponownie. Wadca Bestii pozosta nienaruszony. Wystawie mnie, ty sukinsynu. Jeli przejd przez to w jednym kawaku powinnam dosta za to medal.

- Gromada chciaaby rozszerzy swoj ofert o asyst dla Zakonu ze wzgldu na Stalow Mari - powiedzia Jim. Wyskoczy z tym jak Filip z konopi. Gromada wsppracowaa tylko wtedy, gdy bya zmuszona do tego. Zmiennoksztatni prawie nigdy nie wsppracowali dobrowolnie. - Dlaczego? - Dlaczego jest niewane - powiedzia Curran. - Jestemy chtni, by odda nasze zasoby do dyspozycji Zakonu. Wpatrywalimy si w siebie. Dodaj jakie gwizdanie i suche trawy przelatujce obok jak w westernie, i bylibymy gotowi. Zielony bysk przepyn przez oczy Jima. Reakcja na napicie. Kilku najemnikw wleko si za nami. Trzeci si zatrzyma. Oczekiwali bjki i nie chcieli jej omin. Powinnimy odej od publiki. Machnam gow w stron maego pokoiku, oddzielonego od gwnego pitra cian z matowego szka. Hotel uywa go do prywatnych obiadw. Najemnicy oprnili go, wrzucajc jakie materace w rogi i zamienili je w dorane dojo. - Chodmy w bardziej dyskretne miejsce. Wyszlimy z gwnego pitra. Curran wszed do pokoju jakby do niego nalea, odwrci si i skrzyowa ramiona na klatce piersiowej. Bicepsy spiy si, rozcigajc rkawy bluzy. Jeli istniaa sprawiedliwo na tym wiecie, powinien wyysie, straci wszystkie zby i porosn obrzydliw wysypk skrn. Ale nie, skurwiel wyglda dobrze. Perfekcyjnie zdrowo. Po prostu bd spokojna. To wszystko, co musisz zrobi. Zatrzasnam szklane drzwi i zamknam zamek. - Gromada ma wasny, osobisty biznes w tej sprawie - powiedzia Jim. - Nie widz podstaw, eby Gromada si wtrcaa. - Solomon Red ukrywa, e jest zmiennoksztatnym - powiedzia delikatnie Jim. wiat stan do gry nogami i kopn mnie w twarz. - By bardzo religijnym mczyzn. To byo bardzo trudne dla niego. Nie zmienia si, ale musia y z pragnieniem. Gromada daa mu specjalne pozwolenie na dziaanie w

odosobnieniu w zamian za cz zyskw Gildii. Najpierw Joshua, teraz Solomon. Mamy powizanie. - Ile dostawalicie? - Dziesi procent. Dziesi procent z Gildii to byo sporo pienidzy. Kto zabi dwch

zmiennoksztatnych i odgryz cakiem duy kawaek przychodw Gromady. Curran wci wpatrywa si we mnie i nie mogam go wyczy by si wystarczajco skoncentrowa. - Kto jeszcze wiedzia o Salomonie? - Rada. Czternastu ludzi, dwie alfy z kadego klanu. - Wic albo to przypadek, albo macie zdrajc wrd alf. Oczy Jima zawieciy si na zielono. - Nie ma zdrajcw wrd Rady. Westchnam. - Oczywicie, e nie - jak mogam osdzi wspaniaych zmiennoksztatnych o tak ludzkie wystpki. Curran pochyli si p cala do przodu. - Nie jestemy najemnikami, Kate. Nie oceniaj nas swoimi standardami. Dzikuj Ci, Wasza Wysoko. Spojrzaam na Jima. - Zakon jest wdziczny za ofert pomocy od Gromady, ale biorc pod uwag delikatn natur naszego dochodzenia, tym razem jestemy zmuszeni odrzuci t ofert. Curran pokaza mi brzegi swoich zbw. - Czy sugerujesz, e moi ludzie nie potrafi by ostroni? Spojrzaam na Jima. - Prosz, przeka moje gratulacje dla Jego Wysokoci w nauczeniu si takiego duego sowa samemu. Jeli Jim byby w swojej formie zwierzcej, jego wsy i sier zjeyaby si.

- Oraz czy mgby mu wytumaczy, e albo ma zdrajc w swoich zastpach, a to oznacza, e jego ludzie nie s ostroni, albo mier Solomona bya przypadkiem i Gromada nie ma powodw by wpycha si w dochodzenie Zakonu. - Dlaczego nie mwisz do mnie? - Curran zrobi krok z materacw. - Kieruj si twoimi rozkazami co do joty. Powiedziano mi, e wszystkie pytania mam kierowa do szefa ochrony. Ale jeli chcesz mwi do mnie bezporednio, bd szczliwa by tak si stao. Oczy Currana zwziy si. - Kiedy to powiedziaem? - Nie bd skromny. Nie wypada. - Wyluzuj, wyluzuj. Pokrci gow. - Nie wane. Masz odrobin mocy i j wykorzystaa. Uciekaj z ni jeli jeszcze moesz. I tak na kocu Zakon nam pozwoli. Omin ciebie. Jim zrobi krok do przodu. Zacisn zby i minie szczk mu si napiy. Ze wzgldu na niego byo mi przykro. Spokojnie. Nie daj mu satysfakcji, e przegrywasz. Rozluniam cinite zby. - W tym momencie nie masz czym podeprze swj wpyw. Jeli zaakceptuj ofert wsppracy, bd musiaa to wyjani z Tedem, ktry to zablokuje, poniewa wamz zasady nie ufa. W waszym najlepszym interesie byoby zaczeka do momentu, a bdziecie w stanie da mi niezbity dowd na to, e Gromada jest na celowniku, co zapdzio by Toda do kta. Jeli chcecie bezporedniego spotkania z rycerzem-obroc, jestecie, oczywicie, mile widziani. Ale prosz miejcie na uwadze to, e oczekiwanie zrozumienia od Teda Moynohana graniczy z cudem. Ja, z drugiej strony, jestem yczliwie nastawiona na potrzeby Gromady jako caoci i nie wane jest jak bardzo nie podobaj mi si interakcje z tob prywatnie. - Ze wzgldu na Jima i na Dereka, i Raphaela, i Andre, ktrzy nie byli czci Gromady, ale ktrzy mogli tam si znale pewnego dnia. - Wic teraz mnie nie lubisz? To ironiczne, biorc pod uwag, e to ty skoczya wszystko. - Ja skoczyam? Dae mi kosza ty arogancki dupku! - To ty ucieka! - Zrobi krok w moim kierunku. - Naley mi si wytumaczenie.

Zabjca prawie sam opuci pochw. To byo najszybsze posunicie w moim yciu. W jednym momencie, przestrze midzy nami bya pusta, a w nastpnym mj miecz wskoczy w moj do. - Na nic nie zasugujesz. Zoto przepyno przez oczy Currana tak szybko, e jeli bym mrugna, minabym je. Jego twarz ogarno lekkie znudzenie. - Czy naprawd uwaasz, e ta wykaaczka moe mnie zrani? - Sprawdmy to. - Lepiej nie. - Jim wszed midzy nas. Curran spojrza na niego. Jego gos zaczo przeszywa delikatne warczenie. - Co ty robisz? - Wykonuj moj prac. Straci rozum. Curran waha si na granicy wciekoci i Jim po prostu zamieni si w cel. - Jim, odsu si. Jim pozosta zakorzeniony w podog. Spojrzenie Currana przeskoczyo na mnie - zoto, ktre palio. To tak, jakby patrze w oczy godnego lwa i zda sobie spraw, e jest si poywieniem. Moje ciao zamaro, dostaam gsiej skrki na karku, a cichy gosik we mnie powiedzia w desperacji: Nie oddychaj i moe zapomnij, e tu jeste. Machnam moim mieczem, rozgrzewajc nadgarstek. - Twoje wiateka mnie nie przeraaj. Jim si spi. - Nie moesz tego zrobi. Nie tutaj i nie teraz. Gos Currana zmieni si na lodowato chodnym. - Bd ostrony, albo zaczn myle, e mwisz mi co mam robi. Jeli Curran nakaza mu si ruszy i Jim odmwi, to mogo by wyzwanie. Curran walczy by z wasnym szefem ochrony i najlepszym przyjacielem. Obydwaj to wiedzieli. To

dlatego w kocu to ja otrzymaam spojrzenie alfy od Curran'a. Jeli spojrza by si na Jima, walczyliby. Poruszyam si na bok. Jim razem ze mn. Spojrzaam na sufit i warknam. - Sodkie - powiedzia Curran. Umrzyj. - Czemu nie podejdziesz tutaj i wtedy ja ci pokae jak bardzo sodkie. - Z chci, ale on stoi na drodze. A poza tym, miaa ju szans pokaza mi wszystko, co chciaa. Po prostu ucieka. Na mio bosk. - Nie uciekam. Zrobiam ci ten cholerny obiad a ty nawet nie raczye si pojawi. Brwi Jima uniosy si. - Obiad? Oczy Currana bysny. - To ty ucieka. Wywszyem Ci. Bya tam i wtedy si wystraszya i ucieka. Jeli nie chciaa tego zrobi, wystarczyo wzi suchawk od telefonu, zadzwoni i powiedzie mi, e si nie pojawisz. Czy naprawd uwaasz, e kazabym ci zaserwowa obiad nago? Ale nawet ci si nie chciao. - Gwno prawda! - Hej! - Szczekn Jim. - Co? - Curran i ja powiedzielimy w tym samym czasie. Jim spojrza na mnie. - Zrobia mu obiad? I tak by to rozgryz prdzej czy pniej. - Tak. Jim obrci si na stopie i wyszed z pokoju, zamykajc za sob drzwi. W porzdalu. - Myli, e jestemy par. - Curran poruszy si do przodu, zbyt lekko na swoich stopach jak na mczyzn jego rozmiaru i jego wzrok zatrzyma si na mnie - drapienik

czyhajcy na swoj ofiar. - W Gromadzie nikt nie stoi pomidzy partnerami. Stara si by miy. Nie zda sobie sprawy jednak, e przerwaa to. - O nie. Nie, ja tego nie przerwaam. To ty miae szans i j zmarnowae. Maska Currana pka. - Taa, ja to zrobiem do diaba. Cay bl i zo z poprzednich miesicy uderzyy we mnie. Mie go blisko siebie byo jak zrywanie strupa ze wieej rany. Sowa przeze mnie przelatyway i nie mogam ich powstrzyma. - Wic to moja wina? Zrobiam ci ten cholerny obiad. Nie pojawie si. Nie moge omin okazji by mnie poniy, prawda? Curran ugryz powietrze tak jakby mia ky. - Zostaem wyzwany przez dwa niedwiedzie. Zamali mi dwa ebra i przestawili mi udo. Kiedy Doolittle w kocu skoczy ustawia moje koci, byem cztery godziny spniony. Spytaem si, czy dzwonia i odpowiedzieli, e nie. Woy wystarczajco duo mocy w to nie by zburzy ten budynek. - Jeli byaby spniona, przetrzepabym cae miasto by ci znale. Dzwoniem do ciebie. Nie odpowiedziaa. Byem tak pewny, e co ci si stao, e rzuciem wszystko i zawlekem si do twojego domu. Poszedem sprawdzi ze zamanymi komi i nie byo ci tam. - Kamiesz. Curran warkn. - Zostawiem ci notk na drzwiach. - Wicej kamstw. Czekaam na ciebie trzy godziny. Zadzwoniam do Twierdzy, mylc, e co ci si stao, a twoje sugusy powiedziay mi, e Wadca Bestii jest zbyt zajty by rozmawia ze mn. - Trzsam si z wciekoci. - Powiedzieli, e jakiekolwiek problemy powinnam kierowa do Jima, bo Jego Wysoko zadeklarowa, e nie chce rozmawia z osobnikami mojego pokroju. - Ten telefon wydarzy si w Twojej gowie. Masz urojenia. Co sykno za matowym szkem w gwnej Sali.

Curran natar na mnie. Powinnam bya przebi si przez niego. A zamiast tego, staam tam jak idiotka. Zapa mnie i obrci si plecami w stron szka. Szklana ciana eksplodowaa. Odamki zasypay jadalni za nami, pkajc na plecach Currana. Czarno-zoty jaguar odbi si o przeciwleg cian. Woda trysna bliniaczymi strumieniami z gwnego pitra. Pierwszy uderzy w cian, przybijajc Jima. Drugi uderzy w krgosup Currana. Chrzkn i zacisn ramiona wok mnie. Bylimy schwytani na otwartej przestrzeni. adnego miejsca by si schowa. Oh, gupi, gupi idiota. Osania mnie. Jim warkn, prbujc podnie si na swoje stopy, ale woda zbijaa go z ng i tak utrzymywaa. Zoto przepyno przez oczy Currana. Jego due ciao wstrzsno si. Przesunam si w lewo, prbujc spojrze nad ramieniem Currana. Mczyzna sta po rodku gwnej Sali z rkoma podniesionymi. Za nim zniszczona rura wystawaa z muru, wypluwajc wod spod jego ng. Dwa strumienie pod cinieniem wystrzeliy z wody w tym samym kierunku co jego ramiona. Mag wody. Cholera. Przycisnam si do Currana by powiedzie mu do ucha. - Jeden czowiek-straak, martwy rodek pokoju. Rozerwa gwn rur i oprnia wod z wierzy cinieniowej Gildii do lobby. Pu mnie. - Nie. - Curran cisn jeszcze bardziej. - Zbyt ryzykowne. - Usuwa ci skr z plecw. - Ulecz si, ty nie. Pki mnie trzyma, nie mg manewrowa. Jeli by puci, mag by mnie ci. Strumie, ktry nas przycisn mia tylko stop szerokoci. Wycignam n do rzucania. Zabjca by zbyt dugi do walki w zwarciu. - Rzu mn. Zote oczy spojrzay w moje. - Rzu mnie w niego. Warkn, pokazujc zby.

- Nad czy pod? - Pod. - Popro. Strumie czerwieni uderzy moje usta. Magia musna mnie - poczuam krew zmiennoksztatnego. Woda wyrywaa skr z jego plecw, ale nie poruszy si nawet o cal. Kiedy to si skoczy, urw mu gow. - Rzu mnie, prosz! - Ju mylaem, e nie poprosisz. Obrci si, wykrci i cisn mn jak kul do krgli. Przeliznam si po mokrej pododze i skruszonym szkle, bliniacze strumienie gowy wystrzeliway ponad moj gow, dokadnie w maga stojcego w dziesicio-calowym wirze wodnym. Woda zmoczya mi twarz. Nagie stopy maga pojawiy si przed moimi oczami. Zapaam jego lew kostk. Rozmach wyrzuci mnie za niego i przeciam cigno Achillesa w jego prawej nodze. Mag upad ma prawe kolano, plecami w moj stron; jego brudna peleryna rozoya si wok niego. Wybiam jego lewe kolano spod niego i zatopiam n do rzucania midzy jego ebra. Przekrci si w moj stron. Zobaczyam pi zbliajc si do mnie, ale nie byam wstanie jej unikn. Cios uderzy w moj szczk z si mota. Przeliznam si po mokrej pododze przez wir wodny, i przeturlaam si na moje nogi instynktownie. wiat si zatrzs i porusza na boki w mgle blu. Cofnam si, potrzsajc gow. Wzrok powrci do penej ostroci. Mag warkn na mnie z odlegoci dwunastu stp. Jasne wosy otaczay wsk twarz. Okoo dwudziestki, moe modszy. Jego obszarpana peleryna wisiaa otwarta, ukazujc ciao wojownika: twarde, wyrzebione i cakowicie nagie. Zbyt niski. Okoo pi stp i dziesi cali najwyej. Miaam gocia w pelerynie, by nagi i nie by Stalow Mari. Tylko ja mogam by tak szczciar. Strumienie zza maga wody wci uderzay, ale zmieniay kierunek. Kierowa si w stron Currana i Jima. Jak on to robi? Woda zbieraa si i krcia wok jego stp. Cienki jak iga strumie uderzy we mnie, powodujc palcy bl w udzie. Wskie jak ostrze skalpela cicie przebio si przez jeansy i skr. Nastpny strumie uderzy mnie w ebra. Bawi si ze mn. Jeli uderzy by prosto jednym z

nich, woda przebiaby si przeze mnie. Tak dugo, jak nie zrani moich oczu i serca, przeyabym. Wszystko inne magomedyk by w stanie uleczy. Mag wycign n ze swojego boku i spojrza na niego. - adny n. Gos by niski, ale kobiecy. Rzuciam drugi n. Ostrze wbio si w klatk maga. Cholera. Nie trafiam w szyj. - Prosz, masz nastpny. Mag zamia si. Definitywnie kobiecy gos. Jedyn moliwoci, e brzmia jak kobieta, byo to e... Demoniczna kreatura ukazaa si nad mczyzn: wysoki na siedem i p stopy, uminiony potwr, zaronity szarym futrem, p-czowiek, p-bestia, cay koszmar. Pojawi si, przeskakujc nad wod, tak jakby mia skrzyda, wielkie ramiona rozwary si, oczy paliy si na zoto na przeraajcej twarzy. Cholera jasna. - Nie! Mag obrci si. Woda wystrzelia z niego w postaci tuzina ostrych, wskich strumieni. Curran uderzy go tyem doni. Koci pky. Gowa maga obrcia si na jego ramionach zataczajc koo. Wosy, twarz i wosy znowu. Ciao maga zamaro, zesztywniao. Pad jak koda, uderzajc w mokr podog z pluskiem. Wir wodny znikn. Zamana szyja, rozerwany rdze krgowy, naga mier. I tak znikna moja szansa na rozmow. Przeklam. - Musiae go zabi? Szare oczy spojrzay na mnie. Prehistoryczne szczki otworzyy si, ukazujc olbrzymie zby. - Tak, musiaem. - Sowa wyszy perfekcyjnie. Kontrola Currana nad jego wojownicz form bya cakowita. - Nie ma za co.

Nie ma za co, moj dup. Wycignam Zabjc zza plecw i skierowaam si w stron ciaa. Dlaczego, do cholery, byam tak spokojna ze wzgldu na to, e Curran jest w wikszoci nietknity? Chciaam go udusi, nie witowa fakt, e jest w jednym kawaku. - Dziki za zabicie mojego podejrzanego zanim mogam z nim porozmawia. - Nawet nie zaczynaj. Jim podbieg i powcha ciao maga. Podeszam do nich i schyliam si nad ciaem. Jim zdecydowa, e to dobry moment na wstrzsy. Woda uderzya mnie w twarz. - Dziki. To bya wisienka tego dnia. - Pozbyam si mokrego jaguara sprzed moich oczu i wbiam Zabjc w brzuch maga. - Ju jest martwy - powiedzia Curran. - Kasyno zostao zaatakowane dzi rano. - Pochyliam si bliej, obserwujc skr wok ostrza Zabjcy. - Dwch magw ywiou usmayo kilka wampirw i udekorowao ciany Kasyna pikn spalenizn. Curran wzruszy jego monstrualnymi ramionami. - Gupie, ale nieznaczce. - Byli zarejestrowani w kolorze fuksji na m-skanerze. Jim warkn. Curran zmarszczy pysk. - Nieumarli magowie? Teraz moja kolej na wzruszenie. - Zobaczymy za minut. Ogie, powietrze i woda s czci tej samej marki magii. Mag odezwa si kobiecym gosem. Pokj by peen haasu przez lecc wod, ale syszaam kobiecy gos. Ciao przede mn byo bezsprzecznie mskie. Jedyny sposb, e mg brzmie jak kobieta, to e by nieumary i eski nawigator kierowa jego umysem. Ale nigdy nie syszaam o innych typach nieumarych. Wampirach tak. Ale nic innego. W sumie, nie, czekajcie, widziaam rwnie nieumare sterowane syreny, ale one nie byy nieumare w tradycyjnym znaczeniu tego sowa.

Pochyliam si niej by obejrze ran. Miecz roztopi nieumare miso i skonsumowa je, budujc zgrubienie na mieczu. Jeli to by by wampir, rana zapada by si. Biay strumie dymu pojawi si spod ostrza. To mogo by co, albo Zabjca reagowa tak by si pobawi moim umysem. - Clerk? - Krzyknam. - Hej! - Gowa Clerka pojawia si na balkonie trzeciego pitra. Moment pniej doczyo wicej gw. Taka bya Gildia. Czy zabioby jednego z nich zastrzelenie tego skurwiela z uku? Nie powiedziaam tego gono. Obmialiby mnie. Ludzie, ktrzy byli skorzy do pomocy innym skoczyli w PWKZP lub w Zakonie. Ci gocie byli dokadnie tam, gdzie chcieli by. Chyba, e pienidze albo ich skra bya w to zamieszana, nic ich nie obchodzio. Jeli nikt im nie paci, wic po co w ogle si stara. - Wszystko w porzdku? - Jestemy cali. - Juke zawoa. - Dziki za trosk. Zabjca sykn. Dotknam ostrza koniuszkiem palca. Pochyliam si w bok. Brzegi rany zapady si, tak jakby tkanka bya rozgrzanym woskiem. Przycisnam misie blisko rany i zobaczyam jak fioletowy pyn wypyn z rany. Curran zrobi wdech obok mnie, wchajc zapach. Grymas przepyn przez jego koszmarn twarz. - Nieumary. - Owszem. Tak samo jak tych dwch nieumarych magw, ktrzy zaatakowali Kasyno magi ywiou. To byby cud, gdyby nie byli poczeni. Byy rzeczy ktre mogam zrobi z nieumarym ciaem, ale ktrych nie mogam zrobi ze zwokami. Musiaam si pieszy. Potrzebowaam do tego magii i zi. Zioa czekay w moim apartamencie i nikt nie wiedzia jak dugo fala magii pozostanie. Spojrzaam na Cleka. - Co si stao? - Wszed przez drzwi frontowe - krzykn Urzdnik. - Zobaczyem, e by nagi i zniknem. Zniszczy rur i poszed za tob.

Tylko, e to nie za mn szed. Prawda, Rd wynaj mnie do sprawdzenia tego ataku, ale nie miaam szansy do zrobienia czegokolwiek, co by gwarantowao taki rodzaj odwetu. Nie, przyszed za Curranem. On i Jim byli podstawowymi celami. Ja byam obserwatorem. - Sprowad ogniste robaki by spali podog i zadzwo po PWKZP. - Kto zapaci za palenie? - zawoa Mark. - Gilda zapaci Marku, chyba, e chcesz bymy chodzili wok nieumarej krwi. Jeli Mark mia jakie obiekcje, zdecydowa je zachowa dla siebie. Byo przynajmniej kilku piro-utalentowanych magw i jak ju skocz z podog, wszystkie oznaki nieumarego i mojej krwi znikn. Podniosam Zabjc i przeciam szyj nieumarego ciaa. Wystarczyo jedno cicie Curran zama jego szyj i rozerwa minie, mi pozostawiajc tylko skr do przecicia. Zapaam gow za wosy i wstaam. - Zakon przyjmuje ofert pomocy z Gromady - powiedziaam cicho. Miaam widowni i nie chciaam, eby to usyszeli. Miaam wanie zacign Currana w kt i mimo, i prywatnie doszedby ze mn do porozumienia, publicznie od razu by zaprzeczy. - Za porozumieniem, ktre znaczy e Zakon przejmie kontrol. Nasza umowa moe zosta anulowana na yczenie. To jest moje. - Pokazaam gow Curranowi. - Reszta jest wasza. Potem porwnamy wyniki. - Zmienia zdanie? - Zoto przepyno przez oczy Currana, ale gos utrzymywa nisko. Dla widowni powyej wygldalimy jakbymy mieli mi wymian zda. - Teraz mog to zabra do Teda. Ciko jest odrzuci wiadka. Jeli si upr, przystanie na to. Przeka Jimowi co Doolittle dowie si na temat tego ciaa. - Ja zadzwoni. - Jim jest lepszy. Curran pochyli si ku mnie. Koci przesuny si pod jego skr. Jego szczka zmniejszya si, jego pysk si skrci, jego szpony znikny. Szare futro opado, wtapiajc w ludzk skr. W mgnieniu oka, sta przede mn nagi. Miesic temu potrzebowaabym chwili. Dzi patrzyam mu prosto w twarz. - To ja przedzwoni - powtrzy. - Jeli zadzwonisz, nie odbior.

- Bdziesz czekaa przy telefonie na mj telefon, odbierzesz go i porozmawiasz ze mn w cywilizowany sposb. Jeli nie wiesz jak, spytaj kogo. To przegio spraw. Zbliyam si do niego. Mj gos wyszed cichy i chodny. - Mam ci narysowa tabelk? Olae mnie. Pozwolie mi, ebym mylaa e co jest midzy nami. Sprawie, e podaam rzeczy - rzeczy o ktrych wczeniej bym nawet nie pomylaa i wtedy to zniszczye. Nie zbliaj si do mnie na krok, Curran. Nie dzwo. Koniec z nami. Obrciam si i odeszam, kierujc si do szatni Gildii, gdzie w szafce wci trzymaam ciuchy na zmian. Musiaam zerwa z siebie moje przemoczone szmaty, zszy rany i zacign gow do domu. Musiaam zada jej kilka pyta.

Rozdzia 8

Pogoda zdecydowaa si nie by taka brzydka. Zazwyczaj nasze zimy s deszczowe i ponure. Raz przez chwil by nieg, ale przez wikszo czasu aura bya w kratk. Z tego powodu zima w Atlancie od kilku lat gra w rosyjsk ruletk. Trzy razy na cztery dostajemy wszystko oszronione, jednak przez dobre pitnacie minut jest duy nieg i gboki mrz. Niektrzy mwi, e to przez magi, inni e jest to efekt globalnego ocieplenia. Cokolwiek to jest, nie lubi tego. Za kadym razem gdy wracam do mieszkania kady kawaek mnie jest zamarznity. Wdrapaam si po schodach i stanam przed drzwiami. Zaklcia ochronne lizny moj skr zmieniajc si w niebiesk fal i pozwoliy mi wej. Otworzyam drzwi i zobaczyam ogromn kup psich rzygw na rodku dywanu w korytarzu. Pudel obrony pokazywa na pysku wyraz doskonaej niewinnoci. Wskazaam na wymioty. - To by cios poniej pasa. Pudel obronny zacz merda ogonem. Przeszam nad wymiotami i skierowaam si do kuchni. Magia wci bya w przypywie, lecz fala moga odej w kadej chwili. Jeli magia upadnie, rwnie dobrze bd moga gra gow w pik, bo na tyle by mi si tylko przydaa. Wyjam wielk srebrn tac z szafki i postawiam na rodku stou z zioami. Wikszo z nich zmieszaam ju wczeniej, ale niektre wymagay robienia tego w trakcie inaczej nie zadziaaj. Zobaczenie Currana bolao. Kamie w mojej klatce stawa si ciszy i ciszy. Dra i kamca. Przyszedem do ciebie z poamanymi komi W dziesi minut przygotowaam mikstur, podniosam gow i woyam j w mieszank zi. Nekromancka magia przychodzia mi z atwoci. Odpychao mnie to, ale wci przycigao do siebie, tak samo jak swdzce miejsce. Mj wstrt mgby by naturalny, ale wikszo z tego bya wyuczona. Voron robi co mg aby stumi t cz

mnie odkd byam dzieckiem. Dziwnym sposobem cigno mnie bardziej i bardziej by to trenowa. Wsunam pod tace blaszk do pieczenia i nalaam na ni gliceryn. Pudel obserwowa mnie ze skupieniem. - Uwaaj - powiedziaam mu. - To si zrobi wstrtne. Rozciam kciuk noem i pozwoliam kropli krwi spa na zioa. Magia przepyna przez suszone zioa jak ogie wzdu lontu i eksplodowa w gowie. Nieumary zadra przez wybuch energii. Dotknam kciukiem czoa nieumarego przesyajc czstk magii do mzgu. - Obud si. Gowa otworzya oczy koncentrujc si na mnie, wykrzywiajc usta. Wstrtna magia rozbysa jak w czasie burzy wirujc zoliwie gniewem i godem. Pudel znikn jak Stru Pdziwiatr ze starej kreskwki. Zaczekaam chwil eby sprawdzi czy dywan si za nim nie zapali. Na szczcie nie byo potrzeby uycia sprztu stray poarnej ACME. Pochyliam si nad gow. - Poka mi swojego pana. Sowa nie byy potrzebne. Stara arabska kobieta, ktra nauczya mnie tego rytuau gdy miaam 11 lat mwia, e wystarczy si skoncentrowa. Mwic to wychodzio si na to samo. Magia zatrzsa si. Obrzydliwy smrd unis si z zi. Gowa drgna - gruba, ciemna krew spywaa z kanalikw zowych sunc po policzkach wprost na zioa, a z nich na patelnie z gliceryn tworzc ciemn plam. - Pokarz mi swojego pana. Plama zawirowaa. Saby zarys twarzy pojawi si w jej gbi. - Poka mi! Magia zacza wrze. Obraz zajania i migota, ale by na tyle przejrzysty by mc rozpozna moj wasn twarz patrzc na mnie z plamy. Co u licha Zbadaam upiorny obraz - by znieksztacony, ale widziaam pasujcy odcie skry, dugie ciemne wosy i ciemne oczy. Ja.

Odpuciam. Magia sama opada. Oparam okcie na stole a brod na pici, nastpnie spojrzaam na gow. Odprawiaam ten rytua sze razy w yciu, zawsze z wampirami i nigdy nie zawid. Dlaczego to pokazao mnie? Gowa patrzya na mnie niewidzcymi oczami. Przypyw magii ugotowa patogen Vampirus Immortus, a w momencie gdy znikn, gowa wampira moga ulec rozkadowi w cigu minuty. Ta nie wygldaa wcale lepiej. Potrzebowaam zdania kogo bardziej dowiadczonego. Wziam telefon i prbowaam zadzwoni. Brak sygnau grrr Entuzjastyczne szczekanie dobiego spod mojego ka a chwil pniej kto zapuka. - Kto tam? - Kate? - zapyta gos Andrei. - Jeste w domu? - Nie. - Otworzyam drzwi Andrea umiechna si do mnie dotykajc domi koperty. - Przypuszczam, e po to przyszam.. Co to za smrd? - Mam co w kuchni. - Przesunam si na bok dajc jej znak rk by wesza. - Nie wejd w psie wymioty. - Raz nie miaam wymwki aby tego nie sprztn. Przesza nad ofiar pudla obronnego dla bogw ukadu pokarmowego i zobaczya gow z zioami lec na tacy w kuchni. Jej twarz wyduya si. - To jest po prostu niepoprawne. Co to za rzeczy na ktrych to co ley? - Zioa. Rozmaryn, kolendra. Niebieskie oczy Andrei rozszerzyy si jak spodki. - Jeli zamierzasz to ugotowa, puszcz pawia obok tego nalecego do psa. - Dlaczego miaabym to gotowa? - C, to ley jak indyk przygotowany do pieczenia. No i masz zioa. Ruszyam do kuchni, zapaam gow i woyam do plastikowej torby, ktr umieciam w lodwce. Reszt wyrzuciam do mieci. - Lepiej?

- Tak. Gdy sprztaam rzygi, Andrea wstawia wod na herbat na kuchence naftowej. Magia obrabowaa nas z elektrycznoci, ale wci dla takich chwil trzymam palnik turystyczny w moim mieszkaniu. Kiedy ocali ycie mi i Julie. Wkrtce dowody wiadczce o niestrawnoci pudla zostay usunite. Pies wyszed spod ka i poliza do Andrei. - Dobrze wyglda bez tych kakw - powiedziaa. - On te tak sdzi. Pudel znw poliza jej do, Andrea umiechna si. - Nie przeszkadza ci mj zapach? Czy to na pewno psi pysk? Moe on jest w pewnym stopniu zmiennoksztatnym. - Ty nie jeste normalnym zmiennoksztatnym. Wzruszya ramionami. - Wci pachn jak mj ojciec. Zwaywszy, powcigliwo. Poszymy do kuchni, gdzie zrobiam nam herbat - Zanim cokolwiek zrobimy pozwl mi sobie opowiedzie o moim facecie w paszczu. Pitnacie minut pniej skrzywia si do mnie. - Wic mczyni zmiennoksztatnych staj si wciekli. Skinam gow - A co z kobietami? - Nie wiem. Postukaa kopert o kant stou. - Wic jest nieza szansa na to, e moje drugie ja si objawi. Tak jakby moje ycie nie byo wystarczajco skomplikowane i bez tego. - Czuj to samo. e ojciec Andrei by hien, pudel pokazywa niezwyk

Nie pozwl Tedowi przydzieli ci do tej sprawy jeli ja zawiod. Jej oczy powiedziay mi, e mog sobie wsadzi te sugestie tam gdzie soce nie dochodzi. Andrea ukrywaa t cz o sobie, e jest zwierzoakiem. Ukoczya Akademi, otrzymaa rycerstwo, znakomicie suya przez pi lat. Dostaa gar medali i elazn Rkawice - czwarte najwysze odznaczenie, jakie Zakon moe da rycerzowi. Rok pniej bya o krok od awansu z Rycerza Obrocy na Mistrza Broni. Kade z tych odznacze mistrza broni lub magii uznawane byo za wielkie osignicie. Wszystko to zostao zniszczone jednej nocy, gdy Andrea i jeszcze jeden rycerz zostali przydzieleni do obserwacji loupa. Wyjazd pozostawi kilka zmarych loupw, w tym partnera Andrei, ktry zarazi si Lyc-v i prbowa zrobi z jej brzucha szwedzki bufet. Standardow procedur po spotkaniu z loupem jest wykonanie kompleksowych bada, ktre stwierdz czy wci jeste czowiekiem. Andrea zdaa test m-skanera. Zrobia to za pomoc amuletu obsadzonego w czaszce i srebrnemu piercieniowi w skrze na ramieniu - co prawie kosztowao j rk. Bya wolna od wirusa zmiennoksztatnych przez co nadawaa si do czynnej suby, lecz zostaa wysana do Atlanty by uatwi przeycie traum. W Atlancie wbiega w ceglan cian zwan Ted Moynohan. Ted wiedzia, e co jest z ni nie tak. Czu to w jelitach, ale brakowao mu dowodu, wic przydzieli j do wsparcia. Nie miaa biura, adnych aktywnych spraw, a akcj widziaa tylko wtedy, kiedy nikt inny nie mg dotrze na miejsce na czas. Mimo wszystko suya z determinacj. Chodzi oto, e jeli Stalowa Maria si pokae bdzie musiaa rzuci swoje rycerstwo i ucieka. W przeciwnym razie mogaby tylko dosta moj odgryzion gow. Postanowiam zamkn buzie i nic nie mwi. Utrzymywaam jej sekret, a ona mj. Tylko dwoje ludzi poza mn wie. Moja siostrzenica i Andrea. Jeli miaabym wybr trzymaabym to z dala od niej, ale sama si zorientowaa. - Dzikuje za ostrzeenie. - Andrea wrczya mi kopert - Moja kolej. Rozerwanie koperty chwil trwao i stos papierw wypad na moj wycignit do. Zdjcie zajmowao poow pierwszego arkusza. Zobaczyam wysokiego, potnie zbudowanego mczyzn stojcego obok krasego konia z jedn rk na grzywie. By przystojny, mia bardzo muskularn budow, z mocn szczk i lekko pomarszczonym podbrdkiem. Nos by szeroki i prosty, usta szerokie, wosy dugie tak

czarne, e prawie granatowe. Mia atrakcyjn twarz, uczciw i mocn - tak co wzbudza zaufanie i przekonuje by i za ni wszdzie. Widziaam go ju kilka razy, sprawia wraenie przyjemnego i przystpnego. Musia wyczu fotografa i odwrci si w jego stron jakby pozowa do zdjcia, poniewa aparat uchwyci go z mask skierowan w d. Patrzy prosto w obiektyw. Jego oczy byy szokujco niebieskie pod przycitymi czarnymi brwiami i promienioway aroganck moc. To by wygld, ktry ostrzega. Spojrzenie drapienika, ktrego wypoczynek zosta przerwany. Oburzony, da ujawnienia si tego, kto omieli si to zrobi - tak jakby prbowa zapamita twoj twarz, eby przy nastpnym spotkaniu pamita by ci zabi. Usiadam na krzele. Niebieskie oczy wpatryway si we mnie. Hugh dAmbray. Nauczyciel Zakonu elaznych Psw, gowa stray Rolanda i przywdca jego armii. Najwikszy ulubieniec mojego ojczyma. Dokument by kopi oznaczon tajn pieczci Zakonu - maczugi skrzyowanej z lanc na tle tarczy. Te papiery byy powyej uprawnie Andrei i moimi. Przejrzaam pozostae arkusze, byy one pene faktw z ycia Hugh. Skondensowane streszczenie wszystkiego co Zakon wiedzia na temat generaa Rolanda. - Skd to masz? Andrea posaa mi zadowolony z siebie umiech Jeli Ted odkryje, e zdobya dostp do tych informacji w bazie danych zakonu, to spali j ywcem. - Nie powinna robi tego przeze mnie. Skrzyowaa ramiona. - Och dzikuje Andrea! Jeste najlepsza! Co ja bym bez ciebie zrobia? Wiem jak bardzo si staraa by zdoby dokumenty niezbdne do mojego przetrwania. - Jeste ju na gwnianej licie Teda. Jeli ci wywszy. - Nie wywszy - powiedziaa - Byam bardzo ostrona. Administracja Pnocnych Rozgrywek miaa bardzo szczegowe odnoniki. Byy tam zarejestrowane nazwiska kadego opiekuna. I w ten sposb natknam si na Hugha. Jego nazwisko byo czsto wymieniane podczas mojego instruktau zaawansowanych metod bezpieczestwa. To ma sens: rakszasy

miay skd miecz Rolanda, a kto mgby im go da jeli nie genera Rolanda? Dodaam dwa do dwch i zaczam kopa wybierajc dusz drog naokoo, i doprowadzaa mnie ona do tego. Wiesz kim by Hugh zanim si w to wmiesza? Piaszczysta arena Pnocnych Rozgrywek rozbysa przede mn. Hugh by na audiencji przed walk finaow. - Tak wiem. - Roztrzaskaa niezniszczalny miecz zrobiony z krwi Rolanda. Hugh jest jego generaem i nie zostawi tego tak po prostu, Kate. - Zdaje sobie z tego spraw. - Upiam herbaty - Nie miaam wyboru. - Oczywicie, e miaa. Moga go zabra zanim zacza si walka. Nie musiaa prbowa si zabi by zniszczy miecz. - Nie planowaam si zabi - warknam. Andrea machna na mnie - Szczegy. Chodzi o to, e powicia si by nas ocali. Dla mnie dwa razy. - Bya tam przeze mnie. Prosiam by przysza. - I mam poczucie winy z tego powodu. Andrea pokrcia gow - Przyszam, poniewa od tego zaleao przetrwanie Gromady. Rakszasy musiay zosta zabite, a w zabijaniu jestem dobra. Moe nie jestem jak reszta zmiennoksztatnych, a niektrzy z nich mog mn gardzi, ale nadal mog wyhodowa wielkie zby i futro. Przyszam dla naszego wsplnego dobra. Ale ty nie umiesz wyhodowa futra Kate. Ty przysza, poniewa chciaa pomc przyjacioom. Jeste moj przyjacik i zamierzam ci pomc. Nie masz co do tego wyboru. Spojrzaam na ni moj najlepsz jak miaam wersj okrutnego spojrzenia. - Nie mieszaj si do tego. Nie potrzebuj twojej pomocy. Parskna. - No trudno. Nie zawsze masz wpyw na to, co przyjaciele mog dla ciebie zrobi. Odoyam herbat i przetaram twarz. W Savannah, Voron przewrciby si w grobie. Co powinnam z ni zrobi?

Zabij j, mwi jego gos z mojej pamici. Zabij j zanim ona ci ujawni. Zmiadyam te myli i wyrzuciam daleko. - Gdybym bya Hugh, zaczekaabym na moliwo zapania ci i zabrania w miejsce gdzie mona by ci przesucha.. - powiedziaa Andrea. - Nie. On tak nie zrobi. Zbierze o mnie tyle informacji, ile tylko bdzie mg a potem, gdy uzna e wszystko wie, podejdzie mnie. Porwanie nie jest w jego stylu. - Skd moesz mie pewno? Poddaam si, zamykajc mglisty gos Vorona warczcy do mnie w ostrzeeniu. Poszam do wolnej sypialni, ktr Greg przemieni w bibliotek i spiarni. Przyniosam stamtd stary album ze zdjciami i zwizany skr dziennik. Gdybym moga j przekona by przestaa si w to miesza, to byo by tego warte. - Mog by pewna, poniewa wiem jak myli Hugh. Pooyam album na stole, otworzyam na waciwej stronie, wziam n i ostronie przeciam niewidzialny szew czcy ze sob dwie strony. Dwie cienkie strony otworzyy si na wiato. Podaam Andrei jedn ze znajdujcym si na niej rysunkiem. Spojrzaa na ni i jej brwi utworzyy jedn lini. - To nastoletni Hugh dAmbray? Przytaknam. Studiowaa zdjcie - C, wyrs na przystojnego drania. Kto jest obok niego? - Voron - Kruk Voron? Byy genera Rolanda? - Oczy Andrei si rozszerzyy. - Mylaam, e zgin. - Ostatecznie tak. - Spojrzaam na ni - Wychowa mnie. By moim ojczymem. - O cholera! - mrugna - C, to tumaczy wszystkie te. - wymachiwaa wok swoj yeczk do herbaty jakby chciaa co z niej wytrzsn. Podniosam brwi. - Wszystkie co?

- Szermierka. Przysunam jej drugie zdjcie, na ktrym Voron obejmuje ramieniem drobn blondynk obok Grega i jej byej ony Anny. - Twoja matka? - Andrea miaa na myli blondynk - To jest jej jedyne zdjcie jakie mam. Znalazam je wrd rzeczy Grega po jego mierci. Roland bardzo kocha moj matk. Pewnie mylisz, e po szeciu tysicleciach straci ca zdolno odczuwania ludzkich emocji, ale z tego co mwi Voron, Roland by zmienny tak jak reszta z nas. Zakocha si w mojej matce. Chcia j uszczliwi a ona chciaa dziecka. Pomimo i przysiga, e nie stworzy wicej potworw, postanowi sprbowa jeszcze raz. - Co on mia przeciwko dzieciom? - Andrea delikatnie odwrcia fotografie mojej matki do wiata. - Wszystkie byy takie jak on. - W moim miechu dao si wyczu gorycz. - Uparte i bestialskie. Wyobra sobie plemi ludzi takich jak ja, naadowanych niewyobraaln moc gotow do uycia. Andrea zblada. - Wczeniej czy pniej wszyscy staniemy z nim do walki - powiedziaam. - A on musi nas zabi albo zniszczymy wiat. Najgorsze wojny tej planety zostay rozpoczte przez moj rodzin. Roland zrezygnowa z potomstwa. Mia z tym za duo kopotw. W kadym razie dla mojej matki zrobi wyjtek, lecz zmieni zdanie zanim si urodziam. Ona zdawaa sobie spraw, w ktr stron wieje wiatr i ucieka z Voronem. Bardzo mao ludzi o tym wie i aden z nich nie jest na tyle gupi by ryzykowa przycignicie uwagi Rolanda by otworzy im usta. Andrea spojrzaa na moj matk. - Bya pikna. - Dzikuj. - Mylisz, ze kochaa Vorona? - Nie wiem. Nie pamitam jej. Miaam nadziej, e przypomn sobie jakie szczegy - zapach, dwik, cokolwiek. Ale nie. Nie mam nic. adnych wspomnie o niej. adnego wspomnienia o tym jak byli razem. Myl, e musiao jej na nim zalee, bo mieli troch czasu od ucieczki zanim Roland ich znalaz, i musiao by im dobrze, poniewa gdy

Voron o tym mwi wszystko w nim si zmieniao. Jego gos, twarz, spojrzenie w jego oczach. To tak jakby stawa si inn osob, gdy j wspomina. Nie mwi o niej za czsto. Moe do niej dotaram. - Nawet nie masz pojcia jakie to jest wspaniae - powiedziaa Andrea - To jak picie herbatki z Wyattem Earpem i suchanie jak opowiada ci o Dodge City i Docu. Te rzeczy to legenda. Nie, ani odrobin. - Moja matka pozwolia, by Roland j znalaz eby kupi Voronowi czas na ucieczk ze mn. Nie wiem co zaszo pomidzy moimi rodzicami ale moja matka dgna Rolanda w oko a on j zabi. Zamordowa jedyn osob, ktr kocha, by mc skrci mi szyj. Zabicie mnie byo najwaniejsze. Ostatecznie Roland mnie znajdzie. Nie bdzie adnych momentw z stylu rozlewanie ez szczcia. Zabije mnie, Andrea. Pogrzebie cae miasto tylko po to by mc pooy rce na moim gardle i patrze jak ganie blask w moich oczach. Zniszczy wszystkich moich przyjaci i sojusznikw. Zabije kadego, kto odway si okaza mi odrobin yczliwoci. Do diaba, pewnie posypie nawet ziemi sol by nic nie mogo tu urosn. Nie artuj. To nie jest przesada. Moe te rzeczy to legendy, ale one staj si prawdziwe w bardzo bolesny sposb. Daa mi swoj wasn wersj ostrego spojrzenia. Zabawna blondynka znikna i na jej miejscu siedzia rycerz Zakonu: twardy, niebezpieczny i opanowany. - Dlatego mnie potrzebujesz. Nie dasz rady sama. - Czy syszaa chocia sowo z tego co powiedziaam? - Syszaam ci gono i wyranie. Nie dokonuj moich wyborw za mnie, Kate. Ostatnim razem jak sprawdzaam, wci byam pani mego losu. Ja pierdole. Podniosam rce. - Poddaje si. - Dobrze - powiedziaa - Czy to znaczy, e moemy wrci do Hugha? Westchnam. - Dobra. Kr sobie stryczek. - Co o nim wiesz? - Andrea wycigna przed siebie akta Hugha

Podaam jej dziennik. - Wszystko co trzeba wiedzie jest tutaj, a do ostatnich dwudziestu lat. Zosta znaleziony przez Vorona, gdy mia sze lat. Roland widzia w nim potencja. Voron by mistrzem szermierki - jednym na milion i przyzwoitym dowdc, ale Roland chcia prawdziwego generaa. Popchnam kawaek kartki. - Mj ojciec sprawdzi mnie w wielu prbach. Walczyam na arenie gladiatorw, przeyam na pustyni i przeszam szkolenie kilkunastu sztuk walki. On zrobi to samo z Hughem. W pewnym sensie Hugh by trenowany dla mnie. - Napeniam kubek. - Voron szkoli mnie by by samotnikiem. Jestem samotnym strzelcem i dojd po trupach do celu. Hugh by uczony by prowadzi armi. Walczy w dziesitkach pukw i setce konfliktw na wiecie. Magia Rolanda utrzymuje go modym, co czyni go silniejszym od zwykego czowieka i trudniejszym do zabicia. Hugh jest najwyszym dowdc. Jest cierpliwy, przebiegy i bezwzgldny. - Jeli prbujesz mnie przestraszy to kiepsko ci idzie - powiedziaa Andrea - Prbuj ci wytumaczy, jakim wrogiem jest Hugh. On nie pozwoli si omiesza. Zbierze tyle informacji ile tylko zdoa, by powiedzie Rolandowi o moim istnieniu. Nie odpuci dopki nie udowodni mojego pochodzenia. Pewnie w tej chwili zatacza wok mnie koa by odkry prawd. Jest cierpliwy, nie da si przekupi, zastraszy i na pewno nie zostawi mnie w spokoju, a nie jestem pewna czy jestem wystarczajco silna by go pokona. Andrea skrzywia twarz. - Nie chcesz go zabi. Jeli to zrobisz Roland zaleje to miejsce swoimi ludmi chccymi dowiedzie si, kto pokona jego generaa. - Dokadnie. - Upiam moj teraz letni herbat - Moim jedynym wyjciem jest nie wychyla si i nie zwraca na siebie uwagi. Voron nie yje od przeszo dekady. Nie za wielu ludzi go pamita. Moje dowiadczenie jest mizerne - pracuje ciko by utrzymywa ten stan. Nie powinnam by postrzegana, jako cokolwiek niezwykego. - To mio, ale jest jeszcze kwestia miecza - powiedziaa Andrea - Taa.. - By jeszcze ten zniszczony miecz. Nie wane, co sobie wmawiaam, nie mogam unikn tego ataku. To bya cena za wszystko. Cen za utrzymanie moich przyjaci

ywych, byo zostanie znalezion - i zapac j za to. Wtedy byam pewna, e zgin i ryzyko e zostan odkryta nie wydawao si czym wielkim. - Jeli to gwno uderzy, zawsze mog znikn - powiedziaam. - A co z Curranem? - zapytaa Andrea - Co z nim? - Pitnacie setek zmiennoksztatnych w zwariowanym zamku. Kto dwa razy pomyli zanim si tam wamie. Mogaby pj do Currana. Jestecie - Nie ma mnie i Currana. - Powiedzenie tego bolao. aden worek bokserki nie uwolni mnie od tego. Umiechnam si w zamian i nalaam nam po kolejnym kubku herbaty. Andrea mieszaa yeczk. - Co si stao? Opowiedziaam jej wszystko cznie z tym, co si stao w Gildii. Im wicej mwiam tym bardziej bolesna stawaa si jej twarz. - Ale z niego dupek - powiedziaa, gdy skoczyam. - Potwierdzam. - Ale to nie ma sensu. Gdy przynis si od rakashasas prawie zabi Dolittle, bo nie mg ci za szybko wyleczy. Myl, e jest w tobie zakochany. Moe przyszed do twojego domu i ci szuka. - To nie ma znaczenia. - Powinnicie pogada. - Skoczyam z gadaniem. - Kate, nie zrozum tego le, ale nie jeste sob odkd wrcia do ycia. Jeste Posaam jej swoje mordercze spojrzenie. Wykorzystaa je. - ... ponura. Naprawd ponura. To prawie boli. Nie artujesz, nie miejesz si i wci ryzykujesz. - Andrea przetara krawd filianki. - Miaa przyjaci w dziecistwie? - Au! - Potaram kark. - To ostra zmiana kierunku tej rozmowy. Poczuam si jakbym dostaa biczem. Andrea nie daa za wygran.

- Przyjaciele Kate. Miaa jakiego? - Przyjaciele czyni ci sabym - powiedziaam. - Wic jestem twoim pierwszym prawdziwym przyjacielem? - Mona tak powiedzie. - Jim te by przyjacielem, ale to nie to samo. - A Curran to twoja pierwsza prawdziwa mio? Przewrciam oczami. - Nie wiesz jak sobie z tym poradzi - powiedziaa mikko Andrea - Dobrze sobie do tej pory radziam. To musiao si w kocu skoczy. Andrea przygryza warg - Wiesz, e jestem du dziewczynk, potrafi si o siebie troszczy i nie potrzebuj faceta by toczy za mnie moje walki. A gdybym nie bya z Raphaelem wszystko byo by dobrze. Byabym szczliwa i dobra w pracy. - Wzia gboki oddech - Mam na myli. Zamane serce nigdy nie przechodzi. Moesz si pozbiera i dalej funkcjonowa ale to nie bdzie to samo. Nie mogam przeciga tego blu przez reszt mojego ycia. - Dziki za rozmow - rzuciam. - Nie skoczyam. Chodzi o to, e ludzie maj niezwyke moliwoci by ci zrani, ale maj te wielk si by pomc ci wyzdrowie. Nie rozumiaam tego przez dugi czas. Nie dawaa za wygran. - Raphael jest przystojny, a sex jest wspaniay, ale to nie jedyny powd dla ktrego z nim jestem. Mam na myli, e te rzeczy nie bol, ale nie to zatrzymuje mnie przy nim. Gdybym nie wiedziaa, to miaabym szacunek dla wytrwaoci Raphaela. Raphael hienoak, lub boud, jak wol by nazywani - i kocha Andre ponad wszystko. Zabiega o ni przez miesic - to niespotykane u boud - i nie odpuci dopki nie wpucia go do swojego ycia. Fakt, e by synem Cioci B, Alfy boudy, czyni rzeczy bardziej skomplikowanymi, ale ani on ani Andrea nie wydaj si tym zmartwieni. Andrea umiechna si.

- Gdy z nim jestem czuje si lepiej. To jak zbieranie porozrzucanych kawakw mnie i skadanie ich razem - i nie wiem jak on to robi. Nigdy o tym nie rozmawialimy. Nie chodzimy na terapie. Po prostu mnie kocha i to wystarczy. - Ciesz si - powiedziaam szczerze. - Dzikuj. Wiem, e kaesz mi spierdala, ale Curran ci kocha. Naprawd ci kocha. I myl, e ty te go kochasz, Kate. To rzadko. Pomyl o tym - jeli naprawd ci wystawi, to dlaczego by taki wkurzony o to wszystko? Na pierwszy rzut oka oboje moecie by dupkami, wic nie pozwl waszej dwjce przez to przechodzi. Jeli zamierzasz std odej, to przynajmniej zrb to znajc cay obraz sytuacji. - Masz racj. Spierdalaj. Nie potrzebuj go - powiedziaam Andrea westchna cicho. - Oczywicie e nie. - Jeszcze herbaty? Przytakna. Nalaam jej kolejny kubek herbaty i w ciszy wypiymy w kuchni. Pniej wysza. Wziam mae naczynie z blatu, rozciam rk noem i pozwoliam kilku kroplom spa na naczynie. Moja krew wypeniona jest magi. Pyna tu nad powierzchni. Trciam j. Krew trysna strumieniem na moje wezwanie rosnc w dug ig a nastpnie rozpada si w proch. Iga trwaa p sekundy? Moe mniej. Na koniec Pnocnych Rozgrywek, gdy umieraam w zotej klatce moja krew zachowywaa si jakby bya przedueniem mnie. Mogam j wykrca i ksztatowa wedug swej woli, zostawia by krzepa a potem znw zmienia jej ksztat. Od tygodni prbowaam to powtrzy, ale donikd mnie to nie zaprowadzio. Straciam t moc. Krew bya najwiksz broni Rolanda. Nie lubiam idcych za tym perspektyw dla Hugh dAmbray. Bojowy pudel patrzy na mnie wyczekujco. Wytaram krew i usiaam na pododze by mg pooy si obok, i pogaskaam jego ogolone plecy. Zamykajc oczy mogam wyczu zapach Currana. W mojej gowie chwyci mnie i obrci si zasaniajc swoim ciaem przed odamkami szka.

Poczuam si strasznie samotna. Pudel musia to wyczu, poniewa pooy gow na mojej nodze i poliza. To nie pomogo, ale samo w sobie byo pocieszajce.

Rozdzia 9
Dziwny chrupicy dwik przebi si przez mj sen. Moje oczy kapny otwierajc si. Fragmenty mieci leay porozrzucane po caym moim dywanie, obok przewrconego kosza. W rodku tego, pudel bojowy metodycznie poera moje mieci. Gdy patrzyam, oderwa kawaek skrki z ziemniakw, wznis pysk do sufitu, ujc z nirwano podobnym zachwytem odbijajcym si na jego pysku i pochyli si po wicej. Czarna substancja broczya jego apy i pysk. To musiaa by farba. Julie zamienia si w Gota kilka miesicy temu. Kiedy nie bya w internacie w szkole, zostawaa ze mn. Wybraa bibliotek na swoj sypialnie, a ja pozwoliam jej pomalowa j na czarno. Pudel dosta si do jej puszki z farb. - Jeste martwy. Chrup, chrup, chrup. Magiczna fala wci si wznosia i moje mieszkanie byo lodowate. Miaam za sob trudny czas spania w spodniach dresowych - co w poceniu si pod kocem po prostu nie byo w moim stylu mnie do przyjcia - ale dzi rano zdecydowanie aowaam swojej decyzji. Moje palce byy tak zimne, e to cud, e nie odamay si. Zapaam koc, wstaam z mojego ka i pooyam rk na kominie. Nic. Bojler w budynku by martwy. Wyczy si dwa razy w ubiegym miesicu. Nawet, jeli wszyscy mieszkacy wyoyliby swoje pienidze, nadal nie bylibymy w stanie sobie pozwoli na zastpienie tego cholerstwa. Szczeglnie, e mielimy ju kupiony wgiel na zim. Zostawa mi wic plan B. Spojrzaam przez pokj na niewielki piec na drewno, w poowie ukryty przez stosy ksiek. Rozpalanie teraz ognia w kominku wydawao si niemoliwie trudne, wic odwanie odrzuciam koc i woyam ubranie tak szybko, jak tylko mogam. Po ubraniu si sprawdziam gow w lodwce. Wci si nie rozkadaa. To cae dochodzenie znowu zmieniao pojcie "normalnego" zachowania nieumartych. Wyprowadziam psa, przesortowaam mieci, co zajo prawie dwadziecia minut, i sprawdziam telefon. By sygna. Nie byo w tym adu i skadu, ale nikt nie patrzy z ukosa na prezent w postaci dziaajcego telefoniczny. Zadzwoniam do kasyna zanim linia telefoniczna postanowi mnie odci. W dziesi sekund Ghastek podszed do telefonu. - Mam szczer nadziej, e masz wiadomoci, Kate. To bya duga noc i odpoczywam. Bya to prawdopodobnie najgupsza rzecz jak mogam zrobi, ale nie miaam pojcia, kogo jeszcze zapyta. - Czy jeste obeznany z rytuaem Dubal?

Zrobi ma przerw, zanim odpowiedzia. - Oczywicie. Wykonywaem go przy rnych okazjach. Jednake, jestem zaskoczony, e jeste jego wiadoma. Nie zapyta mnie, jak si o nim dowiedziaam, ale musia umiera z ciekawoci. Nikt z wyjtkiem ex-ony mojego opiekuna nie wiedzia, e jestem zdolna sterowa nieumarym. Rytua Dubal wymaga duo surowej mocy i sporo wiedzy. Ghastek patrzy na mnie jak na zbira. Myl, e jestem w stanie to zrobi, nigdy nie przeszedby mu przez myl i wolaam, eby nadal tak myla. - Co moe spowodowa, e rytua si nie powiedzie? - Opisz sposb niepowodzenia. - Zamiast tosamoci lub lokalizacji dotychczasowego nawigatora nieumarego, osoba wykonujca rytua widziaa siebie we krwi. Ghastek nuci sobie przez dugi oddech. - Rytua Dubal przekazuje pitno umysu nawigatora do mzgu nieumarego. Krew pynca z gowy nie jest wymagana do rytuau; w rzeczywistoci kada ciemna powierzchnia si nada. Ciemne to sprawia po prostu, e obraz bardziej si wyrnia. Jeli zapatrzysz si na kilka sekund na wiato, a nastpnie zamkniesz oczy lub popatrzysz na ciemny obiekt, to zobaczysz wieccy zarys wiata. Zjawisko to nazywane jest ujemnym obrazem ta. Ta sama zasada obowizuje tutaj, z tym, e obraz jest przyswojony od psychicznego ladu zostawionego w mzgu nieumarego. Wcignam do rejestru, e odnios si do tej ciekawostki w przyszoci. - Aha. - Istniej dwa czynniki, ktre mog spowodowa, e praktykujcy, zobaczy siebie. Pierwszy, za duo czasu mino lub nieumarty nie by pilotowany. Jak szybko przeprowadzony zosta rytua? - W cigu dwch godzin od mierci. - Hmmm. Wwczas upywu czasu nie powinien by problemem. Udao mi si wycign do przyzwoity obraz sze godzin po wyganiciu nieumarego. W tym przypadku jestemy pozostawieni z ewentualnoci numer dwa: wola nawigatora bya znacznie silniejsza ni praktykujcego. Jeli nawigator uwiadomi sobie, e nieumary mia by zniszczony, on lub ona mg wstrzsn nim za pomoc przebysku mentalnego. Mwimy o tym, jako pitnowaniu. Pitnowany mzg jest trudny do odczytania. Wyciskanie obrazu staje si kwesti raczej surowej mocy, ni wprawy. Czy istnieje moliwo, e nawigator jest znacznie silniejszy ni praktykujcy?

- Mao prawdopodobne.- Miaam troch umiejtnoci, ale w dziedzinie surowych mocy, byam w stanie wystrzeli Ghasteka ze skali. - Co sprawia, e to mwisz? - Wiem, jak potny jest praktykujcy. - Wic to jest kto kogo znasz osobicie? Cienki ld. Musz ostronie dobiera sowa. - Tak. - Czy mam rozumie, e jeste w posiadaniu gowy nieumarego i nie przywioza jej do mnie do identyfikacji? - Tak. - O rany. Zapanowaa cisza. - Istniej cztery osoby w Atlancie, oprcz zaogi Rodu, zdolne do wykonywania rytuau Dubal. Mam ich numery przed sob. Z tych czterech, Martina jest najlepsza, ale ona nie moe si rwna mojej finezji czy mocy. Dlaczego chcesz korzysta z kogo innego ni ja? - Mam swoje powody. - Czekam by je usysze. - Raczej zachowam je dla siebie. - Rozczarowujesz mnie. Skrzywiam si. - Dlaczego miaoby ci to robi rnic? - Czy to gowa wampira? To nie pjdzie tak atwo. - Nie. Wicej ciszy. Wreszcie westchn. - Czy wci j masz? Gdybym przyniosa mu gow, wycignby mnie pitno z jego umysu. - Rozoya si. Ghastek znowu westchn. - Kate, masz niepowtarzaln prbk nieumarego i odmawiasz mi szansy na jej analiz. Zamiast tego zabraa j do najemnika, ktry oczywicie nie zna podstawowych zasad nekromancji; w przeciwnym razie nieodbytalibymy tej rozmowy telefonicznej. Ufam, e nie popenisz tego samego bdu w przyszoci. Czy jest co jeszcze? - Nie Przerywany sygna zabrzcza w moim uchu.

Spojrzaam na pudla. - Myl, e zraniam jego uczucia. Ta proba szybko si gmatwaa. Z jednej strony, Stalowa Maria zaatakowaa zmiennoksztatnych. Z drugiej strony, nieumarli magowie prbowali zrobi grilla z Kasyna i Gildii. Nie wydaj si powizani, z wyjtkiem tego, e zarwno Stalowa Maria jak i nieumarli w nastpnej kolejnoci atakowali Gildi. Moe Roland ogosi krwaw jatk dla wszystkich w Gromadzie i bylimy coraz bliej potopu i owcw nagrd, ktrzy myleli, e mona zapolowa na zmiennoksztatnych. Ale wwczas atak na Kasyno nie miaby sensu. Zadzwoni telefon. Podniosam suchawk. - Kate Daniels. - To ja - powiedzia Curran. - Ja Rozczyam si. Telefon zadzwoni ponownie. Wyjam wtyczk ze ciany. W tej chwili rozmowa z Curranem bya ponad mnie.

*** Kiedy dotaram do biura, wikszoci kawy ju nie byo i to, co pozostao byo zagotowane na gsty napar syropu, ktry pachnia toksycznie i smakowa jak trucizna. Tak czy owak wziam kubek. Podkradam take mae te ciastko z pudeka Duncana z pokoju rozrywek i w moim biurze nakarmiam nim bojowego pudla. Zrobi z tego wietn inscenizacj. Po pierwsze, warkn na ciastko, tylko po to eby pokaza, kto jest szefem. Potem trci je nosem. Potem lizn je, wreszcie zapa je w usta i schrupa z wielk przyjemnoci, rozrzucajc okruchy po caym dywanie. Ogldanie go jedzcego spowodowao, e poczuam si nieznacznie lepiej, ale tylko odrobin. Mauro wszed do mojego biura, niosc due papierowe pudo oblepione tam dowodow. Pudel warkn i kapn zbami. Mauro umiechn si. - Jest takim dobrym pieskiem. Tak gwatownym. - ywi szalon namitno do mieci. - Prawdopodobnie mieszka na nich przez jaki czas. Jeszcze go nie nazwaa? - Mauro ustawi pudo na stole. - Nie.

- Powinna mu da na imi Beau. Beauregard. Wyglda jak Beau. Tak czy owak, to przyszo do ciebie z Savannah . - Dziki. Wyszed, a ja sprawdziam zaadunkow list wysykow. Dowody dotyczce Marii z Savannah nr 7, lub Stalowej Marii, lub faceta w paszczu. Oh fajniutko. Signam rk by podnie stos dokumentw i moje palce musny co staego. Hmm. Przycignam to do wiata. Oowiane pudeko sze cali dugoci, cztery cale szerokoci i trzy cale gbokoci. W brany magicznej, ludzie czsto odnosz si do oowiu jak do czarnego zota. Zoto, bdce metalem szlachetnym, jest obojtne. Nie rdzewieje, nie matowieje, nie podlega korozji, i nie gnije, a wikszo kwasw nie ma na nie wpywu. Magicznie, ow imituje zoto. Przeciwstawia si urokowi, pomija obwody i wchania najbardziej magiczne wydzieliny bez ponoszenia adnych konsekwencji. Oowiane pudeko na dowody musiao zawiera co fajnego. Maa naklejka w rogu oznajmiaa, DOWD RZECZOWY A, MARIA # 14, 9 PADZIERNIK. Kopaam w aktach. 5 padziernika 8 padziernika... 9 padziernika. Tu jeste. Usadowiam si na rogu biurka i przeleciaam wzrokiem raport. Stalowa Maria zmiadya comiesiczny mecz rozgrywany na dolnym pitrze Kolczatej Ptli, zakrapianej dziury na poudniowym skraju Savannah. Waciciel Kolczatej Ptli, Barbara "Barb" Howell, zgosia, e wysoki na siedem stp, owosiony, ubrany w nic oprcz podartego paszcza, i co, co opisaa jako skrzane spodnie bermudy mczyzna przeszed przez drzwi. Barb przystpia do rozmowy o jej odmowie usugiwania intruzowi przez wycelowanie dubeltwki Remingtona 870 w czowieka, ktry mu towarzyszy. - Nie ma koszuli, nie ma butw, nie ma usug." Ju polubiam t Barb. Mczyzna rozemia si. W tym momencie gwny bramkarz postanowi si zaangaowa. Obcy pchn gow bramkarza na drewniany bar, co zasygnalizowao Barb, e powinna uy swojej dubeltwki. Niestety, magiczna fala uderzya i dubeltwka nie wypalia. Mczyzna skonfiskowa dubeltwk i grzmotn ni gow Barb. Jej wspomnienia z nastpnych wydarze wydaway si zrozumiale mroczne. Jednym ze staych bywalcw, dwudziesto-jedno letni Ori Cohen, podnis si na krzele i unis medalion do owosionego mczyzny. Wedug Barb, mczyzna warkn jak pies i cofn si. Kontynuowa wycofywanie si i Barb mylaa, e Ori "wyjdzie z nim od razu na zewntrz." Niestety, wysoki czowiek w paszczu wszed do baru przez tylnie drzwi i przerba na

wylot szyj Oriego toporem. Nastpnie owosiony mczyzna przystpi do demolowania miejsca, podczas gdy drugi intruz przyglda si temu. Opisy w najlepszym wypadku byy oglnikowe. Wedug Clinta, zastpcy Barb, pierwszy czowiek, to "olbrzymi, kudaty sukinkot ze wieccymi oczami... yy na rkach wielkoci przewodw elektrycznych. Niezupenie wartociowy rysopis. - Witam, chciaabym APB na gigantycznym kudatym sukinkocie... Drugi mczyzna zosta opisany jako wysoki. Nikt nie widzia jego twarzy. Ze wzgldu na niezwyky wzrost i bliskoci nagiej pozycji intruza, incydent zosta sklasyfikowany, jako ewentualne obserwacje Stalowej Marii. Stalowa Maria uderzaa w Savannah w noc wczeniej, i Biohazard z Savanny wola pomyli si na stron przezornoci. Raport przyszed wyposaony w kilka fotografii. Rozoyam je na biurku. Ori, chudy, niewielki czowiek, zwinity w kbek na rodku zasypanej mieciami podogi. Drugie zdjcie pokazywao ciao od tyu. Twarz Oriego wpatrywaa si prosto w aparat fotograficzny, policzek mia oparty w kauy gstniejcej krwi. Patrzy na mnie mimo mlecznie martwych oczu. Jego twarz bya ogolona, wska i szokujco moda. Tylko dziecko, naprawd. Dzieciak, ktry zobaczy awanturnika stojcego wyej od niego, i zosta zmiadony. Dobrzy chopcy nie zawsze wygrywaj. Trzecie zdjcie pokazywao przybornik Oriego, starannie ukryty pod barem. Jako przetrwa zniszczenia. Wewntrz pudeka leay duta i kielnie ceglane - uoone, czyste, zorganizowane. Niewielkie wiklinowe pudeko zawizane row kokardk spoczywao na wierzchu narzdzi. Zblienie na pudeko. Truskawki w czekoladzie. Masoni zarabiali dobre pienidze, ale ten by ledwie na tyle stary, by zosta czeladnikiem. Czekolada bya kosztowna, a truskawki s bardzo poza sezonem. Musia oszczdza przez tygodnie na ich zakup. Prawdopodobnie planowa da je komu wyjtkowemu. Zamiast tego znalaz si na brudnej pododze, wyrzucony jak jaki kawaek mieci. - Musimy znale tego bkarta - powiedziaam do bojowego pudla. - Znajdziemy go i wtedy zranimy. Przerzuciam stos zdj. Zblienie na rk Oriego. Zerwany srebrny acuszek, owinity dookoa jego martwych palcw. Co musiao by z nim zwizane. Amulet, bstwo, moe jaki urok... Co, co spowodowao, e Maria si wycofaa. Przerzucaam raport z wywiadu z Barb. Odzwierciedla podsumowanie raportu, a doszam do Nie ma koszuli, nie ma butw, nie ma usug." Barbara Howell stwierdzia, e owosiony mczyzna mia si jak kobieta. Telefon zakrzycza na mnie. Podniosam suchawk.

- Kate Daniels. - Skoczyem z t gr - warkn Curran. Przycisnam rozczajcy przycisk i wcisnam numer wewntrzny Maxines. - Maxine, jeli on ponownie zadzwoni, prosz nie cz go bezporednio. - Kochanie, to by Wadca Bestii. - Tak, wiem. Prosz oddzielaj jego poczenia. - Bardzo dobrze. Spojrzaam z powrotem na papiery. Owosiony mia si jak kobieta. Podobnie jak nieumarli magowie. W kadym razie, dlaczego do cholery Curran do mnie dzwoni? Podniosam telefon i wykrciam numer Christy. Christy bya moim najbliszym ssiadem - mieszkaa tylko kilka minut drogi od mojego domu w pobliu Savannah. Odpowiedziaa po pierwszym dzwonku. - Hej, tu Kate. Jak si masz? - Dobrze, dobrze. Co sycha? Bd tego aowa pniej. - Potrzebuj przysugi. Czy moesz i do mnie domu i sprawdzi czy jest tam jaka notatka przyklejona w dowolnym miejscu na drzwiach? Min miesic. O ile nie utkna pod oson drzwi, ktra posiada szklan pyt, nawet jeli notatka bya tam, dawno jej ju nie powinno by. - Oczywicie. Oddzwoni do ciebie za chwil. Na numer do pracy, prawda? - Nie, numer mojego mieszkania bdzie lepszy. Dziki. Rozczyam si. Nawet, jeli bdzie notatka, to nic to nie zmienia. Zupenie nic. Jeli duy i kudaty czowiek, ktry zaatakowa Barb w barze mia si jak kobieta, a jeli drugi intruz by Stalow Mari, to znaczy, e walczyli dla tego samego zespou. Czy to nowy odam stara si wykroi terytorium w Atlancie? Argh. Im gbiej kopaam, tym bardziej gmatwaam si w tym co mam. Wrciam do zdj dowodowych. Rozlegy obraz baru. Wntrze Kolczatej Ptli zostao zdemolowane. Wszystko, co tylko mogo zostao zamane. Roztrzaskane krzesa. Poamane stoy. Porozbijane szko. Dziury w cianach. Chaotycznie poskrcany wrak, ktry w pewnym momencie mg by stoem bilardowym. Definicja "furii" w sowniku ma opis na podstawie tego zdjcia. Jedno z uj uchwycio amulet, sfotografowany pod drewnianym rumowiskiem. Dwa cale dugoci, amulet przypomina pusty srebrny limak z kawakiem papieru wystajcym po

jednej stronie. To by pospolity amulet: limak zawiera kawaek papieru lub pergaminu z czarem zabezpieczajcym. Podpis pod zdjciem mwi: ZOBACZ DOWD RZECZOWY A. Otworzyam oowiane pudeko. Wewntrz, w woreczku z tworzywa sztucznego, czeka kawaek pergaminu. Mia dwa cale szerokoci i okoo czterech cali dugoci, poszarpane te krawdzie, ktre zostay gniecione i podarte zbyt wiele razy. Delikatnie odwrciam go. Pusto. Tylko raz, tylko raz, wolaabym dowody zmuszajce mnie do skakania przez ponce obrcze. W zapisie odnotowano, e pergamin zosta znaleziony wewntrz amuletu i by pusty. Hurraa. Wedug obserwacji, Ori mieszka sam. Jeden z stolarzy pracujcy z nim, stwierdzi, e Ori ba si zachorowania i nosi amulet, jako ochron przed chorobami. Nie wiedzia, jaki rodzaj magii posiada lub jak go dosta. Kopaam dookoa, a odkryam raport laboratorium. Mia ambicje Przemino z wiatrem - co najmniej dwa cale gruboci. Zaczam od pierwszego badania. Wszystkie dowody musiay by rutynowo m-skanowane. M-skaner wyodrbnia lady magicznych pozostaoci i rejestrowa, jako kolory: niebieski dla ludzi, rne odcienie czerwieni i purpury dla nieumarych, zielony dla wikszoci zmiennoksztatnych. M-skan mojego pergaminu by pusty, a jake. Cudownie. Nastpna pozycja zostaa zatytuowana "Badanie Emisji Franco (BEF)". Nie miaam zielonego pojcia co to jest. Wycignam z pki tom odnoszcy si do magicznych procedur laboratoryjnych. Najwyraniej BEF dotyczy wprowadzenia przedmiotu zainteresowania na biay arkuszu papieru, wystawiajc go na intensywny piew lub przedmiot emitujcych trwa magi, a nastpnie mskanowany. Jeeli badany obiekt nie mia uroku, to bdzie przesycony magi, tylko na jakie kilka chwil, ale to wystarczy eby zosta zapany przez m-skan. Kopia urzdowa BFE m-skanu, pokazywaa jasnoniebieski kawaek papieru z subtelnym pergaminowej wielkoci pustym miejscem w rodku. Pergamin jest pod wpywem uroku. Na pewno jeden z testw wyodrbni go. Trzydzieci minut pniej dowiedziaam si zbyt wiele niepotrzebnych ciekawostek, o tym co nudzcy si w Savannah magowie PAD robi dla zabawy. Ich wnioski po siedemnastu testach na pergaminie rwnay si: jest pusty, to magia, nie wiemy co to jest i nie moemy go odczyta. Na razie. Co wanego musiao by na pergaminie - co, co sprawiao, e Ori postawi swoje ycie na to. Podniosam woreczek i trzymaam go przy oknie, pozwalajc wiatu przewitywa przez niego. Nic, tylko wkna pergaminu.

Z lewej strony usyszaam otwieranie drzwi, a potem echo cikich krokw w korytarzu. Rycerz-obroca wszed do mojego biura, warkn na mojego pudla bojowego, i usiad w fotelu klienta. Drewno i metal jkny, akceptujc jego ciar. Ted przygwodzia mnie jednolitym wgapianiem si. - Co masz?

Rozdzia 10
- Nie masz tego duo. - Powiedzia Ted po tym jak wyoyam swoj spraw. - Prowadz t spraw od trzydziestu-szeciu godzin. - Trzydziestu-omiu. - Ten pochyli si do przodu i wgapi si we mnie swoimi oowianymi oczyma. Ted mia zamiowanie do ubiorw z Zachodu. Dzi mia na sobie jeansy, buty na koturnach i turkusowa koszul z czarnymi atami na ramionach, kada z przyczepion do niej bia Teksask Gwiazd. Ted Moynohan, poszukujcy koniokrada z potacwki. Problem w tym, e rycerz-obroca by okoo czterdzieci funtw za ciki na ten strj. Nie do koca za tusty, ale gruby wzdu klatki piersiowej i noszcy pocztki brzuszka, Ted mia budow starzejcego si boksera wagi cikiej. Nie pobiegby w gr schodw dla zabawy, ale jeli by zatrzasna mu drzwi przed nosem, pici przebiby si przez nie i grzmotn ci tym samym uderzeniem. Pomijajc jego ubir, bycie po odbiorczej stronie tego spojrzenia, byo jak woenie do ust zaadowanego i odbezpieczonego pistoletu kaliber 45. Zastanawia mnie, co by zrobi, gdybym wrzasna i zemdlaa. Jego gos by niski, prawie leniwy. - Jaka jest pierwsza wytyczna Zakonu? - Zapewni przetrwanie rasy ludzkiej. Przytakn. - Utrzymujemy porzdek. Zmuszamy potwory do koegzystencji. Ustanawiamy pokj. Czterdzieci-osiem godzin temu, miasto funkcjonowao. Teraz, podczas gdy my siedzimy, Rd popad w paranoj, e kto ma lepszych nieumarych ni oni i teraz oni przychodz po swoj cz. Zmiennoksztatni rozwaaj nad swoj miertelnoci i wyobraaj sobie swoje dzieci umierajce od chorb. Najemnicy uciekaj, poniewa gowa ich Gildii zostaa odcita. Biohazard chce ogosi kwarantann na cae miasto i PWZKP przetrzsa wszystkich bezdomnych w brudnych pelerynach. Miasto zamienia si w pieko. Wiesz co si stanie kiedy potwory, bandyci i gliny si przestrasz? Wiedziaam. - Przestan gra miych.

- Musimy przywrci porzdek. Musimy ugasi Atlant za wszelk cen, albo ugotuje si w panice i chaosie. Jeli miabym rycerza-kobiet bardziej kompetentnego od ciebie, z lepszym dowiadczeniem i duszym staem, wyczybym ciebie z tej sprawy i da jej j. A Andrea to co, pokrojona wtrbka? - Dziki za sowa zaufania. - Oddanie tej sprawy rycerzowi nie wchodzi w rachub. Musz si wspiera na wyrzutkach z Akademii z problemami dyscyplinarnymi i z zadu gb. Chciaam przeskoczy przez biurko i kopn go w twarz. - Moje serce krwawi w sympatii do ciebie. Teg zignorowa mnie. - Masz pen moc dziau Atlanty za sob. Napraw t rozwak. Czego potrzebujesz, eby do tego doszo? Potrzeba wycignicia mojego ID i oddania mu go bya tak silna, e musiaam walczy by nie dotkn acuszka wok mojej szyi. Prosz, rad sobie z tym. Sprbuj biega na okoo z ciarem moliwej pandemii nad tob, biorc odpowiedzialno za umierajcych ludzi, a ja usid na tyku i bd ci mwi, e nie dajesz rady. Rok temu, zrobiabym to. Wspomnienie o zgniecionym ciele Oriego przeleciao mi przed oczami. Ale znw, moe nie. Zgniotam dum w kulk, usiadam na niej i cisnam oowian przykrywk z pudeka z dowodami. - To jest pergamin, ktry go zatrzyma. Musz si dowiedzie co jest napisane na nim. Musz dowiedzie si co go rani i kim jest. - Potrzebujesz eksperta. Przytaknam. - Chce to wzi do Saimana. - Polyform. Odmawia wsppracy z Zakonem. - Jest najlepszym - narcystycznym zboczecem, maniakiem seksualnym i chciwym hedonist - ekspertem w miecie. Nie mamy czasu ciga nikogo i PWZKP Sawanny wyczerpao wszystkie standardowe moliwe testy. Biorc pod uwag odpowiednie wsparcie finansowe, jestem pewna, e Saiman bdzie wsppracowa ze mn. - Jak pewna? - Bardzo pewna. - Chce wskoczy w moje gacie, a ja odrzucaam jego zaloty. Podnieciby si nawet za bardzo, gdybym zadzwonia. - Ale nie jest tani. Ted napisa co i pooy to przede mn: $100,000. To bya wygrowana cena, nawet dla Salmana.

- To twj limit. Dzwo do niego. Teraz. Nie pokaza adnych oznak, e ruszy si z mojego krzesa, robic to krystalicznie czystym: nie wierzy mi. Chwyciam za telefon. Saiman odpowiedzia po drugim sygnale. - Kate. - Znany mi mski gos odpowiedzia w suchawce. - Mylaem, e zostaem zapomniany. Ugh.. - Nie, tylko unikany. - Przeczyam go na gonik. - Jeste tpa jak zwykle. Moe zaoszczdz nam obojgu czasu? Dzwonisz, poniewa wntrznoci Solomona Reda wycieky z jego ciaa i prboway zainfekowa zbiorniki wodne miasta. - Tak. - To byo do przewidzenia. Saiman zajmowa si informacjami, dobrze za nie paci, a najemnicy mieli zawsze mao kasy. Jego gos mg roztopi maso. - Czy wymagasz mojej pomocy? - Zakon potrzebuje twojej pomocy. - Oh, ale ja nie pracuj dla Zakonu. - Zamia si. - S zbyt praworzdni dla mnie. - Moje przeprosiny, za przeszkodzenie ci, w takim razie. Mylaam, e bdziesz zainteresowany. Myliam si. - Ale bd pracowa dla ciebie. Na moich warunkach. I si zaczyna. - W sumie, to bd podekscytowany prac z tob. Twj telefon nie mg si pojawi w lepszej porze. Brzmia jakby szczcie z niego wypywao. To bdzie mnie sporo kosztowa. - Pozbdmy si najatwiejszych rzeczy z drogi - oznajmi Saiman. - Dla uproszczenia liczb, moich i twoich, wymagam pidziesiciu tysicy dolarw z gry za moje usugi. - To cakiem dua suma. - Jestem raczej drogim konsultantem. - Trzydzieci patykw. - Oh prosz, Kate, nie targuj si. Ted Moynohan prawdopodobnie zautoryzowa ci podwjn kwot. Wiem to, poniewa zadzwoni do mnie z rana i zaoferowa mi pidziesit tysicy za moj konsultacj w tej sprawie. Co ja odrzuciem, oczywicie, biorc pod uwag to, e nie lubi go osobicie i odczuwam fanatyzm Zakonu jako ograniczajcy. Twarz Teda bya granitowo twarda.

Stan mi za plecami. Moja pami suya Mauro, dostarczajc mi pudo z dowodami. Dlaczego Mauro je mia? Wszystkie paczki przechodziy przez biurko Maxine i nikt nigdy mi adnego nie przynis. Chyba, e paczka bya w biurze Teda i Ted kaza mu. Ted przejrza moje dowody i teraz siedzia z nic niewyraajc min. podczas gdy ja reasumowaam moje odkrycia. - Kate - ponowi gos Saimana. Podniosam mj kubek z kaw i wymieszaam kaw yeczk. Przeczytaam gdzie, e powtarzanie maych ruchw, takich jak mieszanie lub rysowanie, pomaga zredukowa stres, a ja potrzebowaam zredukowa stres albo bym wybucha i wbia si w Teda Moynohana jak tona cegie. - Myl. - Zauwaya, e kryminalista nie atakuje kobiet? Albo maj naturaln odporno na jego moc, albo po prostu nie odbiera ich jako niebezpieczestwo. - Zauwayam. - Wic musisz sobie zdawa spraw z tego, e opcje Moynohana odnosz si do ciebie i Andrei Nash. Moynohan gardzi Nash - nie jestem pewny dlaczego, ale jestem pewny, e wkrtce si dowiem - wic jeste jedynym odpowiednim rozwizaniem. W sumie, nie bybym zdziwiony gdyby teraz siedzia w twoim biurze, przysuchujc si tej konwersacji, tak by si upewni co do mojej wsppracy. Jeste przyszpilona do muru Kate. W tych warunkach, cena pidziesiciu tysicy jest darem. Przyjmij j askawie. yeczka zgia si pod naciskiem moich palcw. Wyjam j i zaczam zgina obydwoma rkoma, w ty i przd, ty i przd. - Bardzo dobrze - powiedziaam. - Zapac ci sum pidziesiciu tysicy dolarw kiedy bdziemy mieli niepodwaalny dowd na to, e Maria jest martwa lub aresztowana. - Lub pozostanie poza twoj jurysdykcj. Nie podoba mi si perspektywa goni go po caym kraju. Zgiam yeczk jeszcze bardziej. - Zgoda. Jaka jest twoja prawdziwa cena Saiman? - Potowarzyszy mi na imprezach Kate. Bdzie to publiczna funkcja, bdziesz nosia strj wieczorowy i podasz mi swoje rami. Myl o tym jak o randce. yeczka pka mi w doniach. Wyrzuciam j do kosza. - Ostatnim razem jak tego sprbowalimy, skoczyam pokryta krwi demonw. - Zapewniam ci, tym razem bdziesz cakowicie bezpieczna. W sumie, ta funkcja bdzie miaa miejsce w najbezpieczniejszej lokalizacji w Atlancie.

- To nie moje bezpieczestwo mnie martwi. Tylko twoje towarzystwo. Wydajesz si bardzo rozradowany na myl, e si ze mn pojawisz. Czy jest w tym jaki ukryty motyw? - Zawsze jest ukryty motyw - zapewni mnie Saiman. - Ale oprcz tego, twoj obecno odbieram jako czarujco. Ja odbieraam jego obecno jako irytujc. Wypuci z siebie zmczone westchnicie. - Nie chc ci zmusza do stosunku seksualnego. Chce ci uwie. To wymaga o wiele wikszych umiejtnoci. Obawiam si, e potrzebuj odpowiedzi. Tak czy nie? - Tak. - Sowo smakowao jakby byo oblizgle, jakbym wgryza si w rozkadajc si pomaracz. - Powiedziaa to z takim niesmakiem. Zaliczam siebie do szczliwcw, bdcych poza twoimi celami. Mamy umow? - Mamy. - Wspaniale. Odbior ci jutro o dziewitej wieczorem. Wyl sukni do twojego domu. Bdzie tam ju dzi o smej w nocy z pasujc par butw. Czy potrzebujesz czego jeszcze, poczoch, bielizny Opieka nad seksualnym dewiantem na imprezach nie bya w moich planach w najbliszej przyszoci. - To raczej krtka nowina. Jestem odrobin zajta roznoszcym epidemie maniakiem prbujcym wbi si do miasta. Nie mona tego przeoy? - Absolutnie nie. To musi by jutro w nocy lub nasza umowa jest zerwana. Co do jasnej cholery byo tak wane? - Dobra, ale zao wasne ubranie. - Nikt nie wiedzia z jak dziwnym ubiorem tym razem wyjdzie. - Zapewniam ci, e sukienka, ktr ci wybraem jest wymienita. - Moe ty j powiniene w takim razie zaoy. Bdziesz atrakcj wieczoru. Saiman westchn. - Kwestionujesz mj gust? - Ostatnim razem ubrae mnie jak wietnamsk ksiniczk. Zakadam wasn sukienk. - Mie ciebie w odpowiedniej sukience jest dla mnie nieskoczenie wane. Bior na siebie olbrzymie ryzyko. - Moje serce krwawi dla ciebie. Jeli chciae, ebym zaoya twoj kreacj, trzeba byo j doda do umowy.

- Proponuj wymian. - Gos Saimana by delikatny jak topiona czekolada. Odpowiesz na moje pytania, a ja odrzuc spraw z kreacj. - Strzelaj. - Jak mnie rozpoznajesz, nie wane w jakiej postaci jestem? - Dziki oczom - odpowiedziaam. - Sprzedaj ci za kadym razem. Siedzia w ciszy przez dug minut. - Rozumiem. Bardzo dobrze. Bd wolny za jakie trzy godziny. Chciabym zacz moj ewaluacj scen z ostatnim pokazaniem si Stalowej Marii. Bd potrzebowa obecnoci przynajmniej piciu wiadkw. - Zaaranuj si to - powiedziaam mu. - Do zobaczenia w Gildii za trzy godziny. - Zmienia mi si twarz w czasie tej rozmowy. Do widzenia. - Udao mu si tak przesyci to sowo insynuacj, e potrzebowaam rcznika, eby wytrze j z telefonu. Rozczyam si i odwrciam w stron Teda. - Przejrzae moje dowody za moimi plecami. Potraktowa mnie swoj najlepsz impresj statuy z Wschodnich Wysp. - Nie ufasz mi. Pudel bojowy warkn, podkrelajc moje sowa. Spojrzaam na niego i si uspokoi. Ted pochyli si do przodu. - Nie ufam, a nie eby zamkna ryja. Nie jeste szybkim uczniem i nie mam czasu by ci uczy, wic trzymam ci na krtkiej smyczy. Stay gniew we mnie rozpali si w peni rozronit wcieko. Ciko pracowaam. Rozrywaam sobie yy. Zasuyam na pieprzone zaufanie. - Nie mog pracowa, jeli patrzysz mi przez rami. - I to twj problem Daniels. Masz ego. Kadego dnia wchodzisz do tego biura jakby byo twoje. Tak jakby na nie zapracowaa. Prawda jest taka, e nie moga przej przez Akademi. Nie masz edukacji i dyscypliny potrzebnej do tej pracy. Nie jeste rycerzem i nigdy nie bdziesz. Jednak wci musisz mi udowodni, e jeste czego warta. - Ju to udowodniam. - Walczya w Pnocnych Rozgrywkach i wcigna w to Nash. Zagapiam si na niego. - Czy wasza dwjka naprawd mylaa, e moecie walczy na oczach setek wiadkw i to by do mnie nie dotaro? - To byo potrzebne. Ted podnis si. Jego gos zniy si.

- wiat jest peen potworw. S silniejsze od nas. Dysponuj lepsz magi. Jedynym powodem, dla ktrego my, ludzie, pozostajemy na szczycie acucha pokarmowego, jest nasza liczba i poniewa potwory si boj nas. Taki jest porzdek rzeczy. Tak byo zawsze i tak musi pozosta. Wiesz, czym naprawd s Pnocne Rozgrywki? Jest to dla potworw sposb, by zrobi z ludzi ofiary. Widz nas jak umieramy na tym piasku i cakiem wkrtce zrozumiej, e jestemy jedzeniem i atwo nas zdj. Przestan si nas ba i zaprowadz chaos na tym wiecie. A ty posza na ten ring i walczya po stronie potworw. Zdradzia wszystko to, o co Zakon walczy. Spierdolia to. - Walczyam po stronie zmiennoksztatnych. - Zmiennoksztatni to puszki dynamitu, gotowi zamieni si w loupy w kadym momencie. Nie s ludmi. Jest to dla nas wygodne, na pocztku pozwala im myle e s ludmi, ale ostatecznie nie ma dla nich miejsca w naszym spoeczestwie. Musz by trzymani oddzielnie. wiat przelizgn si w krystaliczn czysto. Byam o wosek od wycigniciem mojego miecza i zrobienia dodatkowych ust na szyi Teda. - Wic by ich wygna. Czy yczysz sobie, eby to by rezerwat czy obozy pracy? - Usun bym ich z obrazka cakowicie. S zagroeniem dla nas. Mog nas zabi i zainfekowa. By przetrwa musimy utrzyma dominacj. Wyeliminowaby zmiennoksztatnych. Zabiby ich wszystkich. Widziaam to w jego oczach. Ted wyprostowa si. - Daj Ci szans odnalezienia znaczenia w yciu. Mylisz, e dostaa j bo jeste dobra. Nie. Dostaa j, poniewa szanuj Grega Feldmana. Nalea do moich najlepszychm i by uszanowa jego pami upewniem si, e nie skompromitujesz jego imienia. I za kadym razem gdy zapomnisz si lub zapomnisz o naszej misji i zaczniesz myle, e jeste ostrym gwnem i e wiesz lepiej, przyjd zobaczy si ze mn, a wyprostuj ci. Odwrci si. Wypuciam wcieko powoli. - Ted? Zatrzyma si, prezentujc mi swoje szerokie plecy. - Kiedy wyprowadzasz psa na zbyt krtkiej smyczy, jest wystarczajco blisko by ci ugry. Zapamitaj to sobie. Wyszed. Odwrciam w stron okna, prbujc powstrzyma potrzeb rozbicia czego. W Pnocnych rozgrywkach, kiedy robiam koa z Hugh, spyta si mnie czemu odbieraam

rozkazy od ludzi sabszych ode mnie. Wtedy miaam odpowied. Teraz mi ucieka i prbowaam j wygrzeba z pamici, poniewa jej bardzo potrzebowaam. Musiaam zabi Stalow Mari. Teraz to byo osobiste - skocz to. Ale mogabym wyledzi Mari sama, bez pomocy Zakonu. Potrzebowaam Saimana by przeanalizowa pergamin i wtedy mogabym opuci Zakon. Poczuam si lepiej. Jeli bym odesza, sprawa przeszaby do Andrei. Ted nie mia nikogo innego. Jeli Stalowa Maria wypuciby swoj magi, sekretna poowa Andrei spanikowaaby i ucieka. W najlepszym przypadku, miasto spalioby si w epidemii, a ona zostaaby ujawniona i wywalona z Zakonu. W najgorszym wypadku, zostaaby odebrana jako loup, wytropiona i zabita. Mj umys stworzy okropny obraz ciaa bestii Andrei podziurawionego pociskami, z PWZKP stojcymi nad ni. - Zamienia si w loupa. Nigdy czego takiego nie wdziaem. Musielimy j zdj. Nie. To moja sprawa. Dam rad ponie moje gwno. Zadzwoni telefon. To bya prawdopodobnie Christy. Odebraam. - Kate Daniels. - Jestem w areszcie w Wizieniu Powiatowym w Milion - powiedziaa Andrea. Przyjd po mnie.

ROZDZIA 11
Kilka godzin pniej weszam do biura Beau Claytona, niosc dug paczk owinit w szmaty. Beau wyszczerzy si do mnie w umiechu zza biurka. W 1066, staroytni Sasowie spotkali staroytnych Norwegw w krwawej bitwie pod Stamford Bridge. Legenda mwi, e Anglosasi zaskoczoczyli swojego wroga, i kiedy Norwegowie starali si zjednoczy, jeden z ich wojownikw, gigantyczny czowiek, wszed na most i zablokowa go zabijajc ponad czterdziestu Sasw, a kto nie zmdrza i pchn go dug wczni od dou, przez deski mostu. Patrzc na Beau, mogam doskonale go sobie wyobrazi na tym mocie wymachujcego dookoa gigantycznym toporem. Olbrzymimi, sze stp i sze cali, z ramionami, ktre sprawiay kopoty przy przechodzeniu przez drzwi, szeryf Milton mia twarz amacza koci. Siedzia za biurkiem naznaczonym bliznami zgromadzonymi przez cae jego istnienie. Jedynym elementem nie pasujcym do tego miejsca bya dua puszka. Etykieta na puszcze mwia: KONSERWOWE GOTOWANE ZIELONE ORZESZKI ZIEMNE. Usiadaam na krzele przed biurkiem i umieciam paczk na kolanach. - Konserwowe gotowane orzeszki ziemne. To przesada. - Z imieniem takim jak Beau, czowiek musi by ostrony - powiedzia. - Kto moe pomyli mnie z jednym z Pnocnych chopcw. Orzeszki ziemne pomagaj unikn nieporozumie. Pchn puszk w moja stron. Zajrzaam do niej. Zuyte uski naboi. - Za kadym razem, kiedy zostaj postrzelony, wrzucam usk do puszki - powiedzia Beau. Puszka bya mniej wicej w poowie pena. Podaam mu j z powrotem. - Ostatni raz kiedy si spotkalimy powiedziaem, e pewnego dnia bdziesz ode mnie potrzebowaa przysug. - Rozpostar swoje ogromne rce. - No i jeste. Wczeniej pracowalimy nad t sam spraw - ja z ramienia Zakonu, a on z ramienia szeryfa. Poprosi mnie o przysug twierdzc, e pewnego dnia ja bd potrzebowa co od niego, a ja si zgodziam. Nigdy nie wiesz, do ktrych drzwi bdziesz musia zapuka w przyszoci. - Co Andrea zrobia? Otworzy szar papierowa teczk i spojrza na ni. - Syszaa kiedy o Misji Raj? - Nie

- Jest to wysokiej klasy hotel. Zbudowany w stylu hiszpaskiej misji, z osonitym dziedzicem. Dach jest wykonany ze szka, utrzymuje sta i przyjemn temperatur. - Jak oraneria. - Zasadniczo. Dziedziniec to pikne miejsce. Wszdzie kwiaty, basen, jacuzzi. Ulubiony wypoczynek bogatych par z miasta. Wziem tam raz Erice. Kosztowao rk i nog, ale warto. Bylimy na licie oczekujcych przez cztery miesice zanim si dostalimy. Beau nie spieszy si. Wrzeszczenie na niego spowolnio by go jeszcze bardziej, wic skinam gow. - Z tego co rozumiem, twoja dziewczyna przebywaa w tym miejscu ze swoim partnerem. Trzymam go w celi obok niej. Waciwie jestem heteroseksualny, pamitasz, ale on jest prawdopodobnie najpikniejszym czowiekiem jakiego kiedykolwiek widziaem. Raphael. To musia by ich wielki romantyczny wieczr. Prawdopodobnie musia zarezerwowa pokj w hotelu z wielotygodniowym wyprzedzeniem. - Najwyraniej oboje byli w jacuzzi. - Gorce kpiele w jacuzzi to tylko kopoty - powiedziaam. - Och, nie wiem. - Beau wzruszy ramionami. - Z piwem i dobrym towarzystwem, nie s takie ze. Relaksujce. Nawet kojce. W tym przypadku natomiast nie udao si im doprowadzi do podanego relaksu. Panna Nash udaa si do toalety i po napoje. Kiedy panna Nash wrcia znalaza mod kobiet rozmawiajc z jej partnerem. - Jego oczy lniy troch. Udawa, i sprawdza swj raport. - Wydaje si, e owa kobieta bya skpo ubrana. Musia czeka cae wieki, zanim doszed do sedna w raportu. - Dalej. - Wedug pracownikw hotelu, biedny czowiek prbowa zniechci femme fatale jak tylko mg, ale bya tpa albo naprawd miaa nadzieje zabra go na przejadk. Po spotkaniu jej, powiedziabym, e jedno i drugie. Westchnam. Wiedziaam, w jakim kierunku to zmierzao. - Kiedy zbliya si panna Nash, jej facet poinformowa skpo odzian kobiet, e Panna Nash i on s razem. Mwi, e kobieta ocenia pann Nash jako "adn". Spuciam gow i uderzyam ni o st kilka razy. Dwie futrzaste gsienice Beau uywane za jego brwi podniosy si do gry. - Potrzebujesz minuty? - Nie, bdzie w porzdku. Przepraszam. - Wydaje si, e moda kobieta dokonaa pewnych nietaktowny sugestii trjkcika. Nikt nie jest pewien, co si potem stao, ale wszyscy s zgodni, e bya cholernie szybka. Kiedy dotarem

na miejsce, panna Nash staa przy jacuzzi w maym bikini, celujc luf SIG-Sauer P-226 w swojego faceta i zainteresowanych czonkw personelu hotelu, podczas gdy zanurzaa gow drugiej skpo odzianej kobiety pod wod i pytaa: "Kto teraz nurkuje po mae, suko?". Mj bl musia odzwierciedli sie na mojej twarzy, poniewa Beau sign do szuflady i poda mi ma butelk aspiryny. Wytrzsnam dwie tabletki do ustach i poknam, krzywic si z goryczy. - Co dalej? - Wiec, panna Nash i ja porozmawialimy. Zaoyem, e nie bdzie strzela odznak i wygraem zakad. Nie miaa swojego identyfikatora - to byo bardzo mae bikini, wic zaprosilimy j, jej faceta, i poszkodowan stron by byli naszymi gomi, tutaj, w tym cudownym wizieniu. Noc spdzona z nami uspokoia j. Och, rany. - Nie miaa identyfikatora, ale miaa bro? - Przyniosa j w rczniku, z tego co rozumiaem. Dlaczego nie byam zaskoczona? - Ona jest rycerzem. - Zorientowaem si, e kiedy zadzwonia do Zakonu. Wziam paczk z kolan, pooyam na biurku i starannie rozpakowaam szmaty. Beau zassa w puca powietrze w gwatowanym oddechu. Pikny rapier lea w achmanach. - Schiavona - powiedziaam. - Bro preferowana przez Sowian Dalmacjach, ktrzy suyli w weneckiemu Doy15 Gwardii w XVI wieku. Geboka rkoje koszyka. - ledziam lnice pajczyny z pozornie wskich metalowych paskw, tworzcych oson miecza. - Ostrze o dugoci trzydzieci-sze-i-siedem cala cala, mogce suy zarwno do cicia jak i pchnicia. Autentyczny miecz Ragnas Dream. Odwrciam schiavona na bok, pozwalajc wiatu uchwyci stylizowane RD na ozdobnej gowicy. Ragnas Dream nie robili mieczy, tworzyli arcydziea. Sam Schiavona mgby zapaci kredyt hipoteczny za rok z gry zarwno mojego mieszkania jak i domu mego ojca w Savannah. Greg, mj zmary opiekun, kupi go rok temu i zawiesi na cianie w swojej bibliotece - w jedny moliwy sposb eksponowania najcenniejszych dzie sztuki. By to rodzaj miecza, ktry powoduje, e przez cae swoje dugie ycie pacyfista patrzy na wysokie buty i kapelusz z pirami. Twarz Beau nabraa zielonkawego odcienia.

15

wdz, najwyszy urzednik

- Oddychaj, Beau. Wypuci powietrze w popiechu. - Czy mog? Kady mia sabo. Beau kocha rapiery. Umiechnam si. Kiedy go dotkn, miaam go. - Zapraszam. Wsta, wzi rapier delikatnie, jakby by ze szka, i owin wielk do wok skrzanej rkojeci. Podnis miecz kierujc w gr, podziwiajc eleganckie stalowe ostrze. Na jego twarzy malowa si gboki spokj. Beau pchn z podrcznikow perfekcja - pynne przesunicie, eleganckie i precyzyjne, a wic cakowitej w sprzecznoci z jego ogromnym ciaem. - Jezu - mrukn. - Jest doskonay. - Nigdy jej tu nie byo - powiedziaam. - Jej "faceta" nigdy tu nie by. Nie znasz ich nazwisk i nigdy wczeniej ich nie widziae. Beau by bardzo dobrym policjantem, poniewa sam w sobie postawi opuci rapier w d. - Czy prbujesz przekupi organ cigania, Kate? - Staram si podarowa organowi cigania w wyraz uznania dla jego delikatnego obchodzenia si z Zakonem w sprawach osobowych. Rycerze Zakonu s pod du presj. Andrea Nash jest jednym z najlepszych rycerzy, jakich kiedykolwiek spotkaam. Beau spojrza na Schiavona. Minuty rozcigay si w nieskoczono. Posaam mu szeroki umiech. - Aha, i jeszcze jedno. - Signam i dotknam bladego opalu si na podstawie rkojeci. Trzy. Dwa. Jeden. Miecz zanuci pojedynczy yin, niczym srebrny dzwonek. Cieka czerwona linia wyrosa z rkojeci w d klingi, rozgaziajc si w wijce pdy niczym ozdobne winorole, a wreszcie dotara do celu. Beau zblad. - Zaczarowane ostrze. Nigdy nie wymaga ostrzenia i smarowania. Zapomniaam wspomnie o tej czci - powiedziaam. Beau oderwa wzrok od Schiavona. - We ich i upewnij si, e tutaj nie wrc.

***

Dziesi minut pniej Andrea, Raphael i ja wyszlimy z wizienia w chodny pochmurny dzie. Zarwno Raphael i Andrea mieli na sobie pomaraczowe workowate uniformy, ktre noszono w Milton Jail. - Napa. - Wyliczyam na palcach. - Napad ze miercionona broni. Postpowania niewaciwe dla rycerza. Zagroenie cywilw. Lekkomylne uycie broni palnej w miejscu publicznym. Stawianie opru. Nietrzewo i zakcanie porzdku. - Nie byam ani pijana ani nie zachowywaam si agresywnie. - Andrea zacisna zby. - Nie, jestem pewna, e topia j w sposb cakowicie spokojny i profesjonalny. Beau Clayton jest strzelcem wyborowym. Masz szczcie, e nie oprni magazynku w twoja gow. Przyniosa pistolet do jacuzzi. Kto tak robi? Andrea zoone rce na klatce piersiowej. - Nie mcz mnie o moj bro. Cigniesz swj miecz wszdzie. To wszystko byo jego pomysem. Chciaam wyjecha na weekend. Spojrzaam na Raphaela. Uderzy mnie olniewajcym umiechem. Jeli przejawiaabym jakiekolwiek skonnoci do omdle, upadabym na podog jak koda. Niektrzy mczyni s przystojni. Niektrzy z nich sexy. Raphael by piekco gorcy. Nie tradycyjnie przystojny, mia ciemno niebieskie oczy, intensywne i ogrzewane od wewntrz przez ogie, ktry sprawia i mylisz o przecieradle i skrze. W poczeniu z jego dugimi, tonowanymi czarnymi wosami i gibkim ciaem zmiennoksztatnego - efekt by wstrzsajcy dla wszystkich kobiet. Poniewa by kochanym krliczkiem mojej najlepszej przyjaciki, byam prawie odporna na jego ze moce, ale raz na jaki czas niespodziewanie mnie apa. - To bya jedyna noc, ktra bya dostpna w cigu najbliszych szeciu miesicy powiedzia, - i musiaem zadzwoni po przysug by ja dosta. Andrea wymachiwaa rkoma. - A my spdzilimy j w wiezieniu. Czy masz jakiekolwiek pojecie, jak trudno jest wyj z nim publicznie? Nie moemy nigdzie i, nie moemy nic zrobi, poniewa cay czas dostaje propozycje. Czasami kobiety podchodz do niego jakby mnie tam w ogle nie byo! - Wspczuj, ale nie mona ich topi, Andrea. Jeste wyszkolona do zabijania, a one nie. To nie jest uczciwa walka. - Pieprzy uczciwo! Przeprzy! Pieprzy ciebie i pieprzy jego, i w ogle. Przyspieszya krok. Raphael umiecha si od ucha do ucha. - C, dobrze to przyje. Jego oczy wieciy z lekkim rubinowym blaskiem.

- Gody szalestwa. - Co? - Kiedy dwoje zmiennoksztatnych staje si towarzyszami, szaleje przez kilka tygodni. Chodzi o nieuzasadnion agresj i irracjonalne warczenie na kadego, kto patrzy na twojego towarzysza o sekund za dugo. - A ty kochasz kady taki moment. Poruszy gow w gr i w d. - Zasuyem sobie. Andrea zmienia swj kurs i podesza do nas. - Przykro mi, e byam dupkiem. Dzikuj. Mam u ciebie dug. - Nic wielkiego - powiedziaam. Spojrzaa na Raphaela. - Chciabym i do domu. Ukoni si z wyolbrzymionym szerokim gestem. - Twoje yczenie jest dla mnie rozkazem, moja pani. Musimy wrci do hotelu, wspi si na ogrodzenie, i ukra z powrotem nasz samochd. - Brzmi wietnie. Odeszli. Gody szalestwa. wiat kompletnie oszala. Westchnam i poszam po Marigold. Miaam spotkanie z dewiantem seksualnym i nie chciaam si spni.

Rozdzia 12

Kiedy powiedziaam, e poznaj oczy Saimana, nie kamaam. Patrzy na wiat przez pryzmat intelektu, arogancji i subtelnej pogardy, ale by zadowolony z siebie i nie potrafi tego ukry. Zajo mi dokadnie dwie sekundy, aby przenie moje skupienie z niego na w poowie pust Sal Gildii, ale tym razem nie byo wida w jego oczach, e to zrobi. Dzi przybra posta mczyzny po trzydziestce. Kiedy weszam, sta z twarz na profilu, od niechcenia odzywa si do Boba, Ivera, Kena i Juke siedzcych przy stole. Czarna kurtka Saimana wykazaa delikatny wpyw Mandarin z wysokim konierzem i form kroju, ktry podkrela jego wsk tali i prost lini ramion. Ciemne spodnie przywieray do jego ng prezentujc minie ud, ale jego minie byy gadkie i dugie jak u szermierza lub biegacza, nie jak u sztangisty czy artysty sztuki wojennej. Jego wosy byy koloru ciemnej olchy i opaday mu do pasa bez cienia loku. Saiman odwrci si kiedy podeszam, prezentujc mi dobrze zdefiniowany owal twarzy: ostro zarysowana szczka, szeroki nos z paskim mostkiem, a oczy w ksztacie migdaw z szokujco zielonymi tczwkami byy lekko przymknitymi. Promieniowa od niego profesjonalizm i dowiadczenie, w rwnym stopniu jak czasami zagroenie emanowao ode mnie. Gdybym nie wiedziaa kim on jest i spotkaabym go na ulicy, uwaaabym go za jednego z wysokiej rangi magw z lokalnej uczelni - za typ, ktry moe rozszyfrowa runy sprzed trzech tysicy lat, potrafi mwi w p tuzinie wymarych jzykw i moe zmie do poziomu blok machniciem doni. Wrd obecnych najemnikw znajdujcych si w Sali sta si profesorem z redniowiecznego uniwersytetu w barze kulturystycznym. Saiman umiechn si do mnie pokazujc swoje biae zby. Podszed do mnie z wdzikiem mijajc duy, drewniany kufer. - Kate - powiedzia agodnym tenorem. - Wygldasz piknie. W szczeglnoci paszcz, a groba dotkn. - Staram si, aby zastrasza - powiedziaam. - Lubisz ludzi mojego czynu? - Saiman zapyta delikatnie - Estetyczno, przyjemna kombinacja inteligencji i elegancji, nie sdzisz? Czy nie jestemy zadowoleni z siebie - Jeste Chiczykiem, Japoczykiem czy p-biaym? Nie mog powiedzie, twoje cechy nie pasuj ani tu ani tam.

- Jestem niedocigy, tajemniczy i inteligentny. Zapomnia powiedzie zarozumiay. - Czy masz problem z zostawieniem swojego ego za drzwiami? Saiman nawet nie mrugn - Bynajmniej. - Czy udao ci si zebra jakie informacje od naocznych wiadkw? - Jeszcze nie. Oni w tej chwili czyj si nieswojo. Czterech Jedcw wygldao jakby chcieli by wszdzie, byle nie tu. Rozgldaam si. Spord dwudziestu osb, ktrymi miaam rozmawia dzi rano, pokazao si czternacie, w tym Mark, ktry teraz sta oparty o cian z kwanym wyrazem twarzy. Wiele znajomych twarzy. Ludzie czynu Gildii zostali dodani do listy obserwujcych moj i Saimana prac. Dotaram do mojego paszcza i wycignam oowiane pudeko z pergaminem w rodku. - Co to jest? - To jest magiczny pergamin. Saiman wzi pudeko do swoich dugich, smukych palcw, podstawi pergamin pod wiato i zmarszczy brwi. - Puste. Wzbudzia moj ciekawo. Wyjam kartk papieru z kieszeni. - To jest wykaz bada zarejestrowany z analizy pergaminu przez PAD. Saiman przejrza list. Wskie usta wykrzywi mu umiech. - Zabawne. 24 godziny. Powiem ci to, co jest napisane na ten temat, albo powiem ci, kto moe go odczyta. - Wsun pergamin do wewntrznej kieszeni - Czy nie tak? Zwrciam si do najemnikw. - Potrzebujemy piciu ochotnikw. Nie zgaszajcie si, jeli nie przyjrzelicie si dobrze temu facetowi. Bob podnis rk. - Czworo z nas to zrobi. - Potrzebuj jeszcze jednego - powiedziaam.

Mark wyszed do przodu. - Ja to zrobi. Juke zadrwia pod swoim gotyckim nosem Dzwoneczka ozdobionym ma wrk. - Nawet tam nie bye. Mark przybra ponury wygld. - Byem tam pod koniec. Spojrzeli na niego. - Nikt z nas nie twierdzi, e tak nie jest - powiedzia Saiman - Picioro z was, wspaniale. Uklk przy kufrze. By to duy, prostoktny kufer, wykonany z drewna ze starymi bliznami wzmocnionymi paskami metalu. Saiman miga palcami i wyprodukowa kawaek kredy z atwoci wyksztaconego maga. Narysowa zoony symbol w grnej czci kufra. Od wewntrz zabrzmiao suche, metaliczne kliknicie. Powoli i z wielk starannoci, Saiman, podnis wieko i wydoby kul do krgli. Niebiesko-zielon - wirowaa w zoty wzr marmuru, miaa lady zuycia i rozdarcia. - Czy kiedykolwiek syszaa o Davidzie Muller, Kate? - zapyta Saiman. - Nie. Saiman sign do kufra i odnalaz plastikowy zielony dzbanek. - David Muller by magikiem podobnym do dzikiego idioty. Wszystkie badania wykazay, e mia nieporwnywaln moc. Stale dochodzi do tego w jaki sposb lampa elektryczna emanuje ciepo. - Postawi dzban obok kuli do krgli. - Jednake, pomimo licznych prb dotarcia do jego potencjau, Miller nigdy nie nauczy si uywa swojego daru. Prowadzi doskonale zwyke ycie i zmar doskonale redni mierci z powodu niewydolnoci serca w wieku szedziesiciu siedmiu lat. Po tym jak odszed, odkryto, e przedmioty, ktre byy najwaniejsze dla niego za ycia, zyskay magiczne waciwoci. Poprzez manipulowanie nimi ich posiadacz moe osign dosy niespodziewany i okazjonalnie uyteczny efekt. Interesujce. - Niech zgadn polowae na te przedmioty, znalaze je i nabye?

- Nie wszystkie z nich - powiedzia Saiman. - Potomkowie Millera rozproszyli te obiekty, sprzedajc je rnym kupcom. Zdecydowali tak, poniewa skoncentrowanie wadzy wszystkich w rkach jednej osoby byoby ryzykowne. Ale bd si stara w kocu zebra je wszystkie. - Jeli byli a tak zaniepokojeni, to dlaczego w ogle sprzedawali te przedmioty? zapyta Mark. Saiman umiechn si. - Brak pienidzy jest rodkiem wszelkiego za, panie Meadows. Mark mrugn. Domylam si, e nikt nigdy nie zwraca si do niego jego nazwiskiem. - Mylaem, e to mio do pienidzy. - Mwi jak czowiek, ktry nigdy nie chodzi godny - powiedziaa Ivera. - Poza tym - Saiman mwi dalej. - Rodzina ywia obawy o wasne bezpieczestwo. Obawiali si, e mog zosta zamordowani i obrabowani przez ludzi zainteresowanych kolekcj Millera. Biorc pod uwag warto tych przedmiotw, ich obawy okazay si bardzo suszne. Wydoby pczek kluczy z kufra i dokadnie go zamkn. - Bd potrzebowa dzban wody i pi szklanek, prosz. Kilku najemnikw przynioso peny szklany dzban i pi szklanek. Saiman zbada podog i ruszy do drzwi z kred w rku. Narysowa kred pkole okoo dziesi stp od drzwi a w rodku umieci dziwny symbol. Potem podszed do miejsca mierci Salomona, narysowa inne, wiksze pkole, prost stron przylegao do szybu windy, a zapeniy go idealnie okrge koa. - Krgle? - zapytaam. - Dokadnie. Saiman wrci do stou, zdj klucze z pku i wrczy kademu z Czterech Jedcw i Markowi po jednym. - Trzymajcie je pomidzy domi i sprbujcie sobie przypomnie to wydarzenie w swoim umyle. Co widzisz? Co syszysz? Jakie zapachy pyn w powietrzu? Saiman przela wod ze szklanego dzbana do plastikowego kubka Millera. Ken, wgierski mag, studiowa klucze. - Jaki to rodzaj magii?

- Magia nowoczesna - powiedzia Saiman. - Kady wiek ma swoje magiczne tradycje. Te s nasze. To mao prawdopodobne, eby wikszo z was kiedykolwiek powtarzaa ten rytua w swoim yciu. Ta magia jest niezwykle rzadka i bardzo opodatkowana. Wykonuj j tylko dla bardzo specjalnych klientw. - Umiechn si do mnie. Oh, wietnie. On po prostu przekonuje wszystkich, e spalimy ze sob. Znowu si umiechn. - Z pewnoci poinformuj rycerza-obroc, e twoje wynagrodzenie powinno by bardzo hojne. - Znowu na ciebie. Niech wyszoruj wizerunek nagiego Teda Mounohan z ich mzgw. Po upywie p minuty, zebra klucze, wsun z powrotem do pku i wrzuci je do dzbana. Klucze zatony na dnie. Impulsy magii z dzbana zaamyway si na przeciwko mnie. To byo jakby kto mia zacinite futrzaste, mikkie apy na moich oczach i uszach, a potem znikn. Saiman przela ca wod do szklanek i spojrza na naocznych wiadkw. - Pijcie, prosz. Juke skrzywia si. - To gwno nie jest sanitarne. - Jestem pewien, e przekn bdzie o wiele gorzej, Amelio - powiedzia Saiman. - Amelia - powiedziaam. - C za pikne imi, Juke. Skrzywia si na mnie. - Upada mier. - Pij wod - powiedziaam jej. Przekrzywia swoj twarz. - Ja ju powiedziaam wszystko co wiedziaam. - Nasza pami jest znacznie bardziej szczegowa ni moemy sobie przypomnie powiedzia Saiman. - Moesz by zaskoczona, jak duo pamitasz. Juke wypia wod.

Bob wypi z stoick min. Ivera zajrzaa do szklanki i wypia wod. Mark machn cao, jakby bya to whisky. Ken by ostatni. On pi wod powoli, maymi ykami, starajc si pokn w ustach, prawdopodobnie prbuje zebra jak wiedz z wody. Saiman podnis kul do krgli. - Prosz pozosta na siedzeniach podczas zdarzenia. Nie wpywajcie na iluzj, w jakikolwiek sposb. Kate, moesz podej, jeli chcesz, ale nie przecinaj obrazu. Czy to dla kadego jest jasne? Rnorodno dwikw odpowiedziaa mu twierdzco. Szed do pierwszego pkola niosc kul przy jego klatce piersiowej - trzyma j przez dusz chwil, potem pochyli si i wysa j pdzc w stron holu. Kiedy kula si toczya inna rzeczywisto wyrosa w jego wyniku, jakby kto na wiecie wycign zamek ukazujcy przeszo. Morderstwo Salomona miao miejsce w godzinach popoudniowych, a wiato nachylone pod innym ktem ni obecnie, przez co sabe soce odznaczao krawdzie iluzji: owalne, o dziesi merw wiksze w najszerszym siganiu po sali. Kula roztrzaskaa drugie pkole, rozpraszajc obraz rzekomej szpilki. Byby to doskonay strajk. Dwch mczyzn spado z gry w owal. Jednym z nich by Salomon - jego wyupiaste oczy, jego jaskrawo czerwona twarz. Wyldowa le, na plecach, ale skoczy na rwne nogi. Jego przeciwnik wyldowa kucajc. Wcznia spada obok niego. Stalowa Maria kiedy si wyprostowa osiga sze i p stopy wzrostu. Paszcz wisia mu na ramionach. Jego kaptur by opuszczony na twarz. Z miejsca, gdzie staam, widziaam tylko ciemne tkaniny. Pobiegam wzdu krawdzi iluzji do szybu windy. Salomon rzuci motkiem w stron Stalowej Marii. Stalowa Maria uchyli si, jego paszcz zamigota. Stopa Salomona mina jego twarz o wos. Salomon obrci si i kopn tyem stopy, ale Stalowa Maria uderzy go wierzchem doni. Salomon przelecia w powietrzu i uderzy o szyb windy, tak jak ja obok niego hamujc na skraju iluzji. Stalowa Maria podnis wczni i podszed do nas, kadym krokiem jakby celowa w punkt, jak serce w pogrzebowy dzwon. Kaptur opad do tyu i ujrzaam due, ciemne, prawie czarne oczy oprawione w grube, aksamitne rzsy i pene energii. Kobieta.

Zamaram. Byo co tak niesamowicie znanego w tych oczach. Jeeli tylko si zatrzyma, moe cos wymyl. Stalowa Maria otworzya usta. Sowa si rozlay, rezonoway przeze mnie. - Oferuj ci bosko, imbecylu. Przyjmij j z aski swojej. Perfekcyjny angielski. Brak akcentu. Nie mam pojcia o jej narodowoci. Cholera. Stalowa Maria chwycia za koszul Salomona lew rk, podniosa go nad szyb windy i uderzya go z caej siy. Przebia wczni tchawic Salomona. Krew trysna. Salomon krzycza, wijc si na wczni. Szkarat trysn z jego ust. Stalowa Maria podniosa praw rk, jej palce byy sztywne jak szpony i utopia je w klatce piersiowej Salomona. - Hessad. - Mj. Sowo mocy pochwycio Salomona. Napiy si wszystkie minie w jego ciele i Salomon wygi plecy. Znowu krzycza strasznie chrapliwym gosem, bdcym oznak czystego blu. Krew wytrysna z jego klatki piersiowej i upad do tyu, zasysany od rodka, od rany. Ostatnie tchnienie wyrwao si z ust Salomona. Ugi si. Jego oczy cofny si w gb gowy. Jego ciao drgno jeszcze raz i znieruchomiao. Stalowa Maria wycigna rk z piersi Salomona, zwitek czerwonego blasku spoczywa na jej doni. Nie czuam, ale instynktownie wiedziaam, co to byo. To bya krew. Zagszczona krew. Caa wadza Salomona, caa jego magia, jego istota zawarta w maej wieccej kuli blasku, w klatce, w pici stalowej Marii. Stalowa Maria umiechna si. - W kocu. Jej usta rozcigny si w umiechu. Odwrcia si niosc krew, a ja zauwayam skrcone linie tatuau na wewntrznej stronie jej przedramienia. Litery wybuchy w moim umyle, piekc go. Sowo mocy. wiat wok mnie zawirowa. Ciepo przeleciao przez moj krew rozszerzajc wszystkie moje yy i naczynia wosowate. Moje ciao si zablokowao, prbujc przezwyciy szok. Stalowa Maria odwrcia si powoli, jakby bya pod wod i odesza, wtopia si w nico. Bl niszczy mnie. Nie mogam si rusza, nie mogam mwi, nie mogam oddycha. Poprzez gone uderzenia mojego serca, ktre mio jak mot, usyszaam gos Juke.

- Sukinsyn uderzy Salomona Reda! Chciaabym go dorwa za pierwszym razem. Moja wizja wyblaka zastpiona przez mg krwi. Sowo mocy mnie zabija. Zacisnam je prbujc przebi si przez jego obron. To boli. Boe, to boli. - To z pewnoci ciekawe - powiedzia Saiman. - Nie sdzisz, Kate? Kate? - Co si z ni stao? - zapytaa Ivera. Sowo mocy pkao pod cinieniem. Palce wiato pulsowao przede mn i nagle zobaczyam krystalicznie czysto Saimana patrzcego na mnie z drugiego koca Sali. Sowo mocy walio jak motek wewntrz mnie, zagraajc, e rozerwie mnie na strzpy. Musiaam je powiedzie, aby byo moje. Co migno w oczach Saimana. - Ucieka! Za pno. Otworzyam usta i sowo mocy wypyno dalej potokiem magii. - Ahissa! Magia przetoczya si przez pokj. Ludzie krzyczeli i uciekali, depczc po sobie nawzajem. Bob przytrzymywa si stou obiema rkami, twarz wykrzywi mu strach i rycza jak byk w blu. Ivera upada na podog. Czuam si lekka jak pirko. Ostatnie echo magii uderzao o mnie, co byo prawdziwym znaczeniem tego sowa rozbrzmiewao w moim umyle. Ahissa. Uciekajcie. Wszystkie moje siy wycieky ze mnie. Nogi ugiy si pode mn i osunam si po cianie. Sala bya pusta, nie liczc Boba oddychajcego tak jakby na jego klatce piersiowej byo kowado, cicho paczcej Ivery lecej na pododze i Saimana docinitego do przeciwlegej ciany. Obejmowa si lodowymi ramionami. Jego brwi byy niebiesko-zielone, a oczy, ktre patrzay na mnie spod nich, to byy oczy Lodowego Giganta: zimne, przenikliwie niebieskie, jak diament zowiony w osonie z solanki. Oczy, ktre naleay do pierwotnej formy Saimana.. Patrzylimy na siebie z tajemniczym wyrazem twarzy. Olnio mnie, e wystraszyam na mier najwaniejsz cz Gildii. Na pewno tego nie zapomn. Jakby tego byo mao, Saiman zobaczy, e jestem w stanie uy sw mocy. Jego oczy powiedziay mi, e rozumie dokadnie, co zaszo i by przez to wstrznity. W skali od jeden do dziesiciu wynik tej katastrofy dostaby dwadziecia. Gdybym moga si ruszy, zaczabym wali gow o adn, tward podog.

Saiman odepchn si wolno od ciany. Ld na jego ramionach zmieni si w tysice maych patkw niegu. Jego niebiesko-zielone brwi odpady, a pojedyncze woski spaday trzepoczc na ziemi. Utworzyy si nowe, ciemne i pasujce do koloru wosw brwi. Intensywnie brutalne oczy Lodowego Giganta rozpuciy si w spokojn ziele tczwek. - Zdaje si, e dowiadczylimy niewielkich trudnoci technicznych - powiedzia gono. - Przepraszam za niedogodnoci. Ten rodzaj magii jest jeszcze nie potwierdzony. Bob wygi si w d i podnis Iver z podogi. Jego twarz wyraaa, e nie kupuje nic z tego. Mrukn, przysuwajc j bliej klatki piersiowej i wynis z Sali. Saiman podszed do mnie i uklkn. Jeeli chcia mnie teraz zabi, nie mogabym nic z tym zrobi. Oddychaam z wielkim trudem. Po raz pierwszy, kiedy zdobywaam sowo mocy byam bardzo blisko mierci. Po raz drugi straciam okoo trzech godzin. Za trzecim razem stao si to w mgnieniu oka i to przysporzyo przypyw blu. Teraz, z normaln magi, czuam si cakowicie oprniona. Nie zemdlaam, aby nie traci wicej czasu, wic musiao by ze mn duo lepiej, ale nie miaam ju rezerw mocy. Saiman musn moje rami swoimi palcami. - Byy sowa - szepn - Setki sw zapisanych czarnym tuszem na skrze. Sowa? Jakie sowa? - Co? Zapa si i wsta. - Nic. Najlepiej chodmy. Musz zebra przedmioty. Patrzyam na niego gdy chowa kolekcje Millera w swoim kufrze i zabiera go. Gdy wrci, mogam utrzyma si w pozycji pionowej i powczy nogami do wyjcia z Sali na wiato dzienne. To byo moje ciao, moje nogi, a one s mi posuszne, do cholery. Na zewntrz grupa najemnikw czekaa skupiona wok Czterech Jedcw i sekretarza. Kilku palio, trzymajc papierosy drcymi palcami. Nikt nic nie powiedzia, ale wszyscy patrzyli na mnie wzrokiem wciekego Pit Bulla. Ivera nie patrzaa na mnie w ogle. Pieko istniao i musiaam si do niego dosta, poniewa teraz jestem atwa do przechwycenia, a moja publiczno bya do mnie nastawiona niezbyt przyjanie. - Co si stao? - zapyta Clerk. - Nieznaczne usterki techniczne rytuau - powiedzia Saiman. - Moja wina w caoci.

Kry mnie. Saiman, przedmiot jego informacji i ceny tajemnicy by proporcjonalny do liczby ludzi, ktrzy go znali. Im mniej ludzie posiadali informacji, tym bardziej cenne to si stawao. Wiedziaam o tym, poniewa Saiman cierpliwie si wszystkim tumaczy, na moj korzy. - Przepraszam za kopot, chopaki - powiedziaam to, aby co w ogle powiedzie. - Czy przynajmniej masz to, po co przysza? - zapyta Clerk. - Mamy to. Dziki - powiedziaam. - Jak za kadym razem - powiedzia Bob ponuro. - Gildia jest zawsze gotowa do wsppracy z Zakonem - powiedzia Mark. Machnam na nich rk i udaam si na parking. Kobieta. Ciemne oczy. Chciaam mie moliwo zobaczenia jej twarzy. Usyszaam echo szybkich krokw za mn i w kocu Saiman dogoni mnie. - Bybym zachwycony, gdyby zechciaa pojecha ze mn - powiedzia - Silnik mojego Volvo zapakowany jest w warstw zaadowanej masy winylu, pooony pomidzy dwie warstwy pianki polieterowej. Jest odpowiedni na tumienie szumw w niskich czstotliwociach. - Fascynujce. - Wikszo samochodw napdzanych na wod robi tyle haasu, e powoduje trwae uszkodzenia suchu. Saiman raczy mnie jednym z jego wskich umiechw. - Mj samochd jest stosunkowo cichy z zaczarowanymi standardami silnika. Jeli pojedziesz razem ze mn, bdziesz moga odpocz. I przy okazji bdzie mg zada mi wszystkie wane pytania. Byam zmczona, ale nie na tyle zmczona, aby podejmowa ryzyko jazdy samochodem z Saimanem. - Dziki, ale wytrzymam. Nie mog porzuci mojej mulicy. Poza tym, jestem z pasaerem. Zmarszczy brwi. - Pasaer? Zagwizdaam i pies wynurzy si ze swojej kryjwki za Marigold.

Saiman wpatrywa si w mojego psiego towarzysza z wyrazem czystego horroru na twarzy. - Co to jest? - To jest pudel obronny. Saiman otworzy usta, zamkn je, otworzy ponownie. Grymas opanowa jego twarz. Gwatowna walka targaa nim od wewntrz. - Czy starasz si znale co ciekawego do powiedzenia? Patrzy na mnie bezradnie. - Nie mog. To straszna istota. - Jeli chcesz, abym jechaa z tob, to straszn istot musisz take wzi do swojego samochodu. Wyraz blu na jego twarzy by bezcenny. - Czy nie moemy po prostu - Obawiam si, e nie moemy. Pudel obronny truchta wok mnie i zacz wymiotowa od mojej lewej strony. - Wspaniay. - Saiman zasta odzwierciedlenie psa, ktry zwymiotowa swoje wntrznoci i pozostawi mocz na najbliszej cianie. - To s psie proste przyjemnoci - powiedziaam. Saiman wyprostowa si, wpatrujc si w niebo, odetchn i powiedzia: - Bardzo dobrze. Twj gust do psw jest tak przeraajcy jak smak wina. To cud, e nie nazwaa go Boone. Dawno temu moim ulubionym smakiem by Boones Farm. Picie nie jest ju moj ulubion rozrywk. - To on. Prosz nie obraa mojego wiernego psiego towarzysza. Saiman odwrci si i podszed do eleganckiego pojazdu w ksztacie pocisku, oszpeconego przez wzdt mask samochodu zawierajc zaczarowany silnik na wod. Pogaskaam pudla. - Nie martw si. Bdziesz mg go ugry jeli tylko przekroczy za lini.

Pies pomacha ogonem. Albo Saiman pachnia smacznie, albo mj pudel ma dobre instynkty. Wsiadam na grzbiet mulicy koyszc si nieco i trciam Marigold, aby zachci j do dziaania. Nawet gdybym spada po drodze, bd zagrzebana w zaspie. Wszelkie ldowania po ktrych mona spacerowa, to dobre ldowania.

ROZDZIA 13
Nadesza fala magii. Moje mieszkanie mogoby funkcjonowa jako zamraarka do misa za pienidze. Nie mogam zawsze unika pieca na drewno. Mylaam o eskiej Stalowej Marii przez cay czas jazdy do mojego mieszkania i nic nie wymyliam. Kobiecy gos wyszed z ust nieumarego maga wody, ale nie mogam go sobie przypomnie wystarczajco dobrze, aby porwna ze Stalow Mari. Wic albo byy dwie kobiety pracujce razem albo bya tylko jedna kobieta, wysoka na sze i p stopy, ekspert we wadaniu wczni, posiadajca moliwo kierowania nieumarym, stosujca sowa mocy, a take tworzca pandemie. Nic co czytaam nawet w najmniejszym stopniu nie pasowao do tego scenariusza. Bd musiaa polega na umiejtnoci Saimana w przeczytaniu pergaminu. cignam buty i mozolnym krokiem weszam do kuchni. Na mojej sekretarce migao czerwone wiateko. Przycisnam przycisk. - Mam twoj notatk - powiedzia gos Christy. - Kto wyrwa zamek w osonie i przypi papier do drzwi za pomoc gwodzia. Deszcz zamaza tekst, ale myl, e brzmi on mniej wicej tak: Jestem tutaj, a ciebie nie ma. Zadzwo do mnie. Przyszed zobaczy si ze mn z poamanymi komi. Dzie za pno. Drug wiadomo zostawia Andrea. - Hej. To ja. Rafael mwi, e Curran sta si prawdziwym sukinsynem od okoo poowy listopada. Jest w zym nastroju, warczy na wszystko i wszystkich, i wstrzyma wysuchiwanie petycji. Due rzeczy, ktre musz zosta wykonane s robione, ale adne nowe projekty nie zostay zatwierdzone. Rafael stara si uzyska dofinansowanie Gromady by wykupi konkurencyjne przedsibiorstwo. Mwi, e ostatni raz kiedy o tym wspomnia, Curran niemal po kawaku urwa mu gow. Najwyraniej grasuje noc po holu Twierdzy, szukajc kogo do ugryzienia. - On musi z kim si przespa! - zawoa z daleka Rafael. - Cicho. Rafael jest wcieky, bo nie moe uzyska jego aprobaty. - Przyniosoby to nam pienidze - krzykn Rafa. - Brak akceptacji kosztuje nas pienidze ktre bymy zarobili. - W kadym razie - powiedziaa Andrea, - pomylaam, e powinna wiedzie. Wiadomo zakoczya si.

Sekretarka nadal migaa. Bya jeszcze inna wiadomo i miaam cakiem nieze pojecie, kto j zostawi. Przez chwil siedziaam w kuchni gaszczc pudla bojowego, decydujc czy warto posucha wiadomoci czy po prostu j usun. W kocu nacisnam przycisk i gos Currana wypenia pokj. - Moesz ucieka, ale to nie ma znaczenia. Znajd ci i porozmawiamy. Nigdy nie pytaem ani oczekiwaem, e bdziesz ze mn postpowa na warunkach zmiennoksztatnych, ale to jest dziecinne nawet jak na ludzkie standardy. Jeste mi winna odpowied. Prosz, uatwi ci to. Jeli chcesz mnie, spotkaj si ze mn i z mojej strony wytumacz, co si wydayo. Albo moesz ucieka ode mnie, tak jak zawsze to zrobisz - i tym razem nie bd ci goni. Zdecyduj. - Stracie rozum - powiedziaam do sekretarki. Odtwarzaam wiadomoci kilka razy, suchajc Jego gosu. Mia swoj szans i straci j. Zapaciam za to. Byoby gupio ryzykowa bl tego rodzaju ponownie. Zwyka gupota. Osunam si na krzeso. Kamie w mojej klatce piersiowej pk na ostre kawaki. Myl o opuszczeniu go bolaa. Ale w pierwszej kolejnoci - on nie by mj. Mj ojciec nauczy mnie wielu rzeczy. Strze siebie. Nie przywizuj si. Nigdy nie ryzykuj. Nie podejmuj ryzyka, jeli nie musisz. I najczciej okazywao si, e mia racj. Podejmujc gupie ryzyko ldowao si tylko w gorcej wodzie. Ale jeli pozwol Curranowi odej bez walki, bd aowa tego do koca ycia. Wolaabym raczej przecign tuzin ska po mojej klatce piersiowej i wiedzie, e nie by moj szans na szczcie, ni odej i nigdy nie by pewnym. To wszystko czego chciaam - upewni si. Oboje zasuylimy na to by wiedzie. A bolao minie przyznanie si do tego, e Curran mia racj. Nigdy nie uwzgldniam w nim, e jest zmiennoksztatnym. Zawsze oczekiwaam po nim, e bdzie zachowywa si jak czowiek. Nie sdzi, e mog spotka si z nim na jego podwrku i gra wedug jego zasad. Duy bd, Wasza Wysoko. Chcesz mnie zachowujc si jak zmiennoksztatny? Dobrze, mog to zrobi. Podniosam telefon i wybraam numer z pamici. - Tak? - odpowiedzia Jim. - Powiedziano mi, e zmiennoksztatni deklaruj romantyczne zainteresowanie wamujc si na terytorium drugiej strony i zmieniajc rzeczy. Niewielka pauza. - Zgadza si. - Czy klan kotw uywa tego rytuau? - Tak. Co zamierzasz z tym zrobi?

Kiedy grunt w negocjacjach chwieje sie, graj na czyim poczuciu winy. - Czy pamitasz, kiedy stanam po twojej stronie podczas Pnocnych Rozgrywek, nawet jeli bye w bdzie i twoi ludzie zaatakowali mnie? Warkn cicho. - Tak. - Potrzebuj dostpu do prywatnej siowni Currana na pitnacie minut. Cisza przecigaa si. - Kiedy? - zapyta. - Dzi wieczorem. Kolejna przerwa. - Po tym, jestemy kwita. Jim by dupkiem, ale spaca swoje dugi. - Zgoda. - Dzi wieczorem jest w miecie. Zatrzymam go tam. Derek bdzie czeka na ciebie w Twierdzy za dwie godziny. Rozczyam si i wybraam kolejny numer. Jak widzisz, wanie co osignam. - Teddy Jo - odpowiedzia mrukliwy gos. - Jeste mi winien za jabka - powiedziaam do telefonu. Dzwoniam dzi do wszystkich ktrzy wisz mi przysug. - To prawda. Co mog dla ciebie zrobi? Umiechnam si. - Musz poyczy Twj miecz.

*** Noc bya mrona i wziam Karmeliona, moj star, zdezelowan ciarwk w tozielonym kolorze. Brakowao w niej przedniego zestawu wiate i miaa wicej wgniece ni zgnieciona puszka Coli moe mie, ale jedzia podczas fali magii i mogam si ogrza. Robia rwnie do haasu, by obudzi zmarych, ale mnie to nie obchodzio. Przebywanie w ciepe wygrao. Zajo mi dwie godziny dostanie miecza i zostawienie Atlanty w tyle. Przed Zmian, wielu mieszkacw Atlanty miao luksus dojazdu z pobliskich miast jedc bocznymi drogami. Wspomagana przez magi, natura regenerowaa si na tych niezabudowanych odcinkach z alarmujc szybkoci. ywe rzeczy magia po prostu naprawiaa, i kiedy spotykay si z betonem

i stal, roliny wygryway. To, co kiedy byo polami, teraz stao si gstymi lasami. Natura pokna stacje benzynowe i samotne gospodarstwa, zmuszajc ludzi do zbliania si do siebie. Drzewa rosy po bokach drogi, ich czarne i bezlistne gazie, ostre wglowe szkice na niegu. Spojrzaam w ciemno i pogaskaam bojowego pudla. Musiaam zoy przednie siedzenie pasko dla niego - by zbyt duy. - Zawsze brakuje mi tej cholernej drogi. Pudel wyda cieki buczcy gos i skuli si mocniej. Dugie wycie samotnego wartownika przetoczyo si przez noc, ogaszajc nasz przyjazd. Zrobilimy ostry zakrt, wjedajc w ledwo dostrzegaln wska drog midzy grubymi dbami. Szlak skrca w lewo, w prawo, rozganiajc stare drzewa, i wynurzylimy si na szerok polan. Ogromny budynek Twierdzy majaczyy przed nami. Hybryda zamku i nowoczesnego fortu, sterczaa nad lasem jak gra, mroczna i nie do zdobycia. Zostaa zbudowana w staromodny sposb, z podstawowych narzdzi i nadludzkiej siy, co czynio j odporn na magi. Od czasu kiedy byam tu ostatnio, wikszo pnocnego skrzyda zostaa wykoczona, a ciana dziedzica obecnie wznosia si do okoo pitnastu metrw wysokoci. Skierowaam si przez bram na dziedziniec. Znana posta sza w stron samochodu. Derek. Poznaabym ten wilczy chd wszdzie. Trzy miesice temu Derek by przystojny. Mia jedn z tych doskonaych twarzy mczyzn, wie, niemal na granicy adnej, i ciemne, aksamitne oczy, ktre sprawiay, e kobiety pragny mie znowu pitnacie lat. Wwczas Rakszasy wylay mu na twarz roztopiony metal. Uzdrowi si. Nie zosta oszpecony, cho myla e tak, lecz jego twarz stracia doskonae linie. Jego nos sta si grubszy, szczka masywniejsza. Brwi sterczay dalej, dziki czemu oczy wydaway si gbiej osadzone; w odpowiedzi na uraz wirus Lyc-V pogrubi koci i chrzstki. Skra wzdu linii wosw przy lewej skroni ukazywaa trwae blizny, w miejscach gdzie kawaki roztrzaskanej czaszki zostay ulokowane w miniach. Dotknam go raz i czuam jakby ziarenka soli pod powierzchni skry. Przy duszych wosach, byyby praktycznie niewidoczne, ale Derek krtko obcina swoje wosy. Byy tam rwnie inne mae, malekie rzeczy - niewielkie zmiana w ksztacie ust, sieci maych blizny na prawym policzku. Jego twarz sprawiaa teraz, e chciae zadzwoni po wsparcie. Wyglda jak starsza, przeraajca, niebezpieczna wersja samego siebie. A jego oczy nie byy ju jak duej aksamitne. Jedno spojrzenie w oczy i wiedziae, e ich waciciel przeszed przez cikie gwno, i jeli byby wkurzony, powiniene by mile std. Wyczyam silnik. Naga cisza bya oguszajca. Derek otworzy dla mnie drzwi.

- Hej, Kate. - Mia gos wilka, szorstki, chrapliwy na brzegach, a sporadycznie ironiczny. Dowiadczenie w Pnocnych Rozgrywkach na stae uszkodzio zarwno jego twarzm jaki i struny gosowe. Nigdy ponownie nie zawyje do ksiyca ani w futrze ani w ludzkiej skrze, ale jego warczenie sprawio, e chciae si kuli. Spojrza na mj samochd. - Miy pojazd. Niepozorny. Nawet tajemniczy. - Daj mi spokuj. - Wysiadam, niosc miecz Teddyego Jo owinity w niepalne ptno, i zamknam samochd przed pyskiem pudla. - Zosta. Derek skin na pojazd. - Kto to jest? - Twj nastpca. Zaprowadzi mnie z dala od gwnej bramy do wskich bocznych drzwi. - Zastpia mnie ogolonym pudlem? - Ma niezwyke umiejtnoci. Brwi Dereka uniosy si do gry. - Moe wymiotowa i sika w tym samym czasie, i nie mieje si z mojego samochodu. Zamia si pod nosem. Przeszlimy przez drzwi i zaczlimy si wspina dugimi krtymi schodami. - Niech zgadn, to jest na samym szczycie. Derek skin gow. - Curran ma najwysze pitro dla siebie. - Dobrze jest by Wadc Bestii. Wspinalimy si. I wspinalimy. I wspinalimy. Pi minut pniej schody wreszcie si skoczyy masywnymi drzwiami. Derek otworzy je, zapraszajc mnie do maego pokoju, dziesi na dziesi. Inne drzwi blokoway wyjcie na przeciwlegej cianie. Derek odczeka chwil. Drugie drzwi otworzyy si, ukazujc dwoje zmiennoksztatnych, starszego ysego mczyzn i kobiet w moim wieku, oboje w doskonaej formie. Posali mi wrogie spojrzenie. Derek skin na nich. Oni po prostu nie chcieli mnie wpuci. Amber przeniosa oczy na Derka. - Ruszcie si - powiedzia cicho. Usunli si na bok. Derek skin na mnie bym wesza. - Prosz.

Cudowny Chopiec wznis si na szczyt. Mijalimy w korytarzy zmiennoksztatnych. Po lewej stronie by may pokj. Byo w nim trzech zmiennoksztatny, mczyzna w wieku Derka. Kroczylimy korytarzem, starszy mczyzna i kobieta podali za nami. Stranicy Currana na pewno mieli wtpliwoci co do mojej obecno tutaj. Mieli racj. To nie byo nic dobrego. - Siownia bdzie po lewej stronie. - Derek skin na korytarz, gdzie kamienna ciana koczya si, zastpiona przez szko. - Jego pokoje mieszkalne s na grze. Istniej mae schody w dole korytarza. Zwrci si do drzwi, kiedy mijalimy je. - Prywatna sala konferencyjna. Sauna. - A to? - Skinam na kolejne drzwi. Ochroniarzy wygldali tak jakby kto nadepn im na stopy. Twarz Derek staa si cakowicie neutralna. - To jest zarezerwowane dla kobiecych goci. Otworzyam drzwi. Ogromne ko z baldachimem zajmowao wikszo pokoju, lekkie jak mgieka zasony opaday jak chmury na nienobia kodr. Meble byy blade, blond ze zotymi akcentami dbu, eleganckie i lekkie, niemal unoszce si nad polerowan drewnian podog. Duy kredens sta pod cian, obok toaletki z trjpanelowym lustrem. rodek podogi zosta zajty przez pluszow tapicerowan sof stojc przed kominkiem, z grubym biaym dywan przed nim. Paski ekranu zosta zawieszony na cianie nad kominkiem. Odlega ciana zrobiona z matowego szka, strategicznie przerywa przez jasne rozcigajce si wzory tworzce bambus. Drzwi byy uchylone i przez nie widziaam jacuzzi. - Gdzie jest Barbie? Zmiennoksztatna samica parskna i zdawia to. - Czy jest tutaj rura dla striptizerki? Starszy mczyzna skrzywi si. Derek spojrza uraony. - Nie. - Goniki do nastrojowej muzyki? Derek wskaza na rg nad ma lodwk. Zao si, e znajdowa si w niej zimny szampan. Wyszam, zamknam drzwi i woyam rkawice do pieczenia. Zmiennoksztatni obserwowali mnie z wielkim zainteresowaniem. Rozwizaam sznur zabezpieczajcy ognioodporn tkanin na mieczu Teddy Jo, i wrczyam go Derekowi, odsaniajc grub, pokryt azbestem pochw.

- Przytrzymaj, prosz. Wzi j. Chwyciam rkojeci w kolorze onyksu i wycignam swobodnie miecz. By to klasyczny n Hoplitw, w ksztacie licia, okoo dwch metrw dugoci. Iskry spyway w d metalu, od rkojeci do ostrza. Ostrze noa wybucho w olepiajcym biaym ogniu. Zmiennoksztatni szarpnli si do tyu. Oczy Dereka otworzyy si szeroko. - Skd to masz? - Poyczyam od greckiego anioa mierci. Skierowaem miecz na zamek i dotknam nim drzwi. Poleciay niebieskie iskry. - Co robisz? - warkna kobieta ochroniarz. - Spawem zamykam pokj lalu. Otworzya usta i zamkna je zaciskajc bez sowa. Odsunam miecz. Zamek stopi si szybko w kleks schodzonego metalu. Piknie. Trzymaam miecz w grze i zwrciam si Dereka. - Gdzie mwie, e bya siownia? Zaprowadzili mnie korytarzem do duego pomieszczenia. Siownia bya wyrazem sztuki: pki z dowolnymi ciarkami, wypenione robionymi na zamwienie hantlami, karbowana sztanga do wicze bicepsw, stanowisko do wiczenia ng, a na rodku podogi awka do wyciskania - skrzana awka ze spoczywajc na niej sztang. Leysz pasko na awce i podnosisz sztang zaadowan ciarkami powyej twojej klatki piersiowej. Sztanga Currana by ju zaadowana. Sprawdziam numery wyryte na dyskach - na zamwienie, dwie setki i pidziesit po kadej stronie. Piset funtw. Sztanga musiaa by specjalnie zrobiona, eby utrzymaa taki ciar. Curran by naprawd strasznym draniem. Umiechnam si i obniyam ognisty miecz.

*** Telefon krzycza. Otworzyam oczy. Dwanacie minut po drugiej. Dotaram do domu okoo dwie godziny temu - Teddy Jo chcia pogada, a gdy rozmawialimy, magia opada. Wieczno czasu zajo mi dotarcie do domu, a moja czaszka szumiaa jakby kto uderza w bben midzy moimi uszami. Ziewnam i podniosam suchawk. - Kate Daniels.

- To bya awka robiona na zamwienie! - warkn Curran. Z mojego gosu sczya si zdezorientowana niewinno. - Przepraszam? - Przyspawaa sztang do awki. - By moe pomoe, jeli zaczniesz od pocztku. Rozumiem, e kto wama si do twojej prywatnej siowni w Twierdzy? - Ty! To bya ty. Twj zapach jest na caej awce. - Nie mam pojcia, o czym mwisz. Dlaczego miaabym niszczy twoj awk do wyciskania? - Pomyl, Curran. Pomyl, idioto. Ryk lwa zagrzmia przez telefon. Trzymaam go z dala od mojego ucha, dopki nie skoczy. - Bardzo straszne. Czuj, e mam obowizek przypomnie ci, e groenie czonkowi organw cigania jest karalne. Jeli chciaby zoy petycj odnonie wamania, Zakon chtnie zajmie si t spraw dla ciebie. Telefon zamilk. O Boe, pka mu yka. Curran wyda z siebie si dziwny dwik, na wp warczenie i mruczenie. - Mam kocimitk na caym ku. Wiem, wysypaam cay mj zapas na kodr. Przeszam przez pieko z tym kiem, kolosalne, z uoonymi w stos grubymi materacami, a mialo prawie cztery metry wysokoci. Musiaam dosownie wspi si na nie. - Kocimitka? Jak dziwnie. Moe powiniene skonsultowa si z szefem administracji. - Musze ci zabi - powiedzia Curran, gosem dziwnie spokojnym. - To jedyne rozsdne rozwizanie. Wydaje si, e musiaam mu przeliterowa. - Nie ma potrzeby tak dramatyzowa. Rozumiem, e kto wkroczy na twoje bardzo dobrze strzeone prywatne terytorium, siejc spustoszenie, a nastpnie uciekajc, bez szwanku, co moe by bardzo denerwujce. Nic nie powiedzia. Nie zrozumia. Zafundowaam mu przejcie na jego warunki, a on nie zrozumia. Wanie kolejny raz zrobiam z siebie gupka. - Wiesz co, niewane. Jeste tpy jak skaa. - Ganiaam go tak jak on gania za mn i nawet tego nie mg zrozumie. - Zostawiam kocimitk tam gdzie jest - powiedzia. - Usuniesz kady kawaek. I zrobisz to nago. - Tylko w twoich snach. - I miaam to na myli.

- Oczywicie wiesz, e to oznacza wojn. - Obojtnie. - Odoyam suchawk i wypuciam powietrze. Bojowy pudel posa mi zdezorientowane spojrzenie. - Zakochaam si w idiocie. Pies odwrci gow na bok. - Tylko czekam, a zauway e zamknam jego pokuj dla dziewczyn. Pudel jkn cicho. - Nie potrzebuj adnej krytyki od ciebie. Jeeli moesz obej si dzie bez porzygania si lub zniszczenia mojego domu, wtedy mogabym wysucha tego, co masz do powiedzenia. Do tego czasu, zachowaj swoje opinie dla siebie. Zwaliam si z powrotem na moje ko i umiecia poduszk pod gow. Wanie prowadziam rozmow z pudlem i oskaryam go o krytykowanie mnie. Curran ostatecznie doprowadzi mnie do utraty zmysw.

ROZDZIA 14
Obudziam si wczenie i przez okoo dziesi minut leaam w ku, rozmylajc o najrniejszych sposobach, ktrymi mogabym zabi Currana. Niestety nadal miaam Stalow Mari do schywatnia, wic wywlokam si jako z ka i zaoyam co na siebie. Na zewntrz wiat obrci si cakowicie w biel. nieg musia zacz pada niedugo po tym jak wrciam, i co najmniej trzy cale puchu zasaniao asfalt. Gste szare chmury pokryway niebo. Chd pali moj twarz. Zima pokna Atlant i dawaa si we znaki. Spojrzaam na pudla. - Zimno ci? Pokrci ogolonym zadkiem w moj stron. Wrciam z powrotem do rodka, doczajc podkoszulek pod golf, a na to zielon bluz. Razem z moim starym paszczem, warstwy ubra zapewni mi ciepo. Nastpnie znalazam w szafie podarty, czarny sweter, odciam rkawy i wepchnam do niego psa. Poniewa go ostrzygam, teraz musiaam zapewni mu sztuczne futro. Wyglda... sodko. Niektrzy, mieli wcieke dobermany, ja miaam ogolonego pudla obronnego w czarnym swetrze. Ten miertelny cios, pozbawi go zrodzonego-z-pieka wizerunku, lecz przynajmniej bdzie ogrzany. Zmierzalimy do Zakonu. nieg skrzypia pod moimi stopami. Saiman pokochaby to. Bdc lodowym olbrzymem, y dla zimy. Dla mnie zima oznaczaa tylko wysokie rachunki za ogrzewanie, kiepsk ywno i przemarzanie do szpiku koci, kiedy prbowaam pokona zaspy niene. Im chodniejsza pogoda, tym wicej ubogich ludzi umierao z wyzibienia. Skrcilimy za rg na wsk ciek, midzy dwoma rzdami rozpadajcych si budynkw biurowych. Magia mocno uderzya. Niektre budynki kruszyy si i rozsypyway na ulicy w stosy cegie i tynku. Inne chwiay si na krawdzi, w ruinie, nie cakiem gotowe spa w d. Gdyby tak cala ulica wykruszya si, miasto oczyszczono by z gruzu i odbudowano. Znajdowao si zbyt blisko stolicy, by mogo pozosta opustoszae zbyt dugo. Mski gos nis si zza zakrtu. - ... id dalej przed siebie. Musisz zapaci. Haracz. Przyspieszyam i okryam gruzowisko. Blisko betonowego budynku, dwaj mczyni i kobieta osaczyli staruszk. Cala trjka ze znajomym godem w oczach. Nie zawodowi bandyci, tylko zwykli oportunici - zobaczyli atwy cel i zwszyli okazj. Kiepski pomys. Starsza kobieta ujrzaa mnie. Niska, krpej budowy, opatulona w ciemne szaty.

Cienka woalka z siateczki, koloru indygo przykrywaa jej ciemne wosy i czoo. Para gboko osadzonych oczu na twarzy koloru orzechowca wpatrywaa si w mnie. Nie wyraay adnej ekspresji, adnego strachu czy niepokoju. Skierowaam si ku nim. Pudel obronny z rozbawianiem pospieszy tu za mn. - To nasz teren. Warkna modsza kobieta. - Tak waciwie, to jest mj teren. Bandyci obrcili si do mnie. - Zobaczmy... drczycie ludzi na moim obszarze, wic jestecie winni mi opat. Kilka palcw powinno zaatwi spraw. Mamy jakiego ochotnika? Mniejszy z rzezimieszkw wycign n myliwski z pochwy umieszczonej przy jego pasie. Podchodziam dalej. - Robisz bd. Bandyta przykucn. Zacisn n, tak jakby by toncym i to bya jego ostatnia szansa, ktra wycignaby go z tego. Zwariowane wiateka taczyy w jego oczach. - No, chod kurwo, chod. Najstarszy blef wiata: szalony bysk w oczach, wygldajcy na gotowo do walki, a przeciwnik moe wycofa si. Heh. - Lepiej dla ciebie, jeeli waciwie trzymaby ten n. Radzie sobie niele, pki nie szarpne za ostrze. Teraz wiem, e nie masz bladego pojcia, jak go uy, i bd musiaa odci ci do i wepchn ten n prosto w twoj dup, tylko po to by da ci nauczk. Nic osobistego. Mam reputacj do utrzymania. Wycignam Zabjc. Lata praktyki z wasnego wsparcia, momentalnie wycignam bro. Dwjka rzezimieszkw za oprychem wadajcym noem, cofna si ze strachu. Popatrzyam na ostrze Zabjcy. - Spjrz tylko na to, moje jest wiksze. Dalej, mistrzu noa. Nie mam caego dnia. Oprych od noa wzi may krok w ty. Obrci si na picie i wypali z laczka, jakby od tego zaleao jego ycie. Jego przyjaciele pognali za nim w d ulicy. Woyam z powrotem miecz do pochwy. Ich niedosza ofiara nawet si nie poruszya. Jej oczy popatrzyy wprost na mnie bez mrugnicia, tczwki byy tak ciemne, e nie mogam wskaza, gdzie byy jej renice. Umiechna si, rozcigajc szeroko wargi, jej usta otworzyy si i rozemiaa si. To by gardowy, prawdziwy miech, gboki, jak na kobiet. Nie wymiewaa si z bandytw. miaa si ze mnie.

- Wszystko w porzdku, prosz pani? Kobieta nie dala adnego znaku, czy mnie usyszaa. Potrzsnam gow i ruszyam dalej. Pudel bojowy pody tu za mn. miech kobiety unosi si za mn. Nawet, kiedy skrcilimy z gwnej ulicy w boczn ciek, nadal mogam go usysze. - Nie wane, jeli jest przeraajc, starsz pani - powiedziaam do psa. - Nadal musimy robi swoje. Dziesi minut pniej wkroczylimy przez drzwi budynku Zakonu. Andrea wyrosa ze schodw, jej byy oczy ogromne. - Kto wama si do prywatnych kwater Currana w Gromadzie i zespawa razem sztang z jego aweczk. Stopiono rwnie zamek w pokoju, gdzie przyjmuje swoje kobiety. Czy to ty? - Popeni wielki bd, nie liczc nigdy na to, e zachowam si, jak zmiennoksztatny. Wic, tak, zrobiam to. - Stracia rozum? To nieuprzejme, kama prosto w twarz twojej najlepszej przyjacice. - Wszystko moliwe. - Rzucia mu wyzwanie. Caa Gromada o tym plotkuje. Bdzie musia odpaci ci tym samym. Jest kotem, Kate, co oznacza, e jest nieco dziwaczny i nigdy nie zabiega o kogo w ten sposb. Trudno powiedzie, jak postpi. Nie egzystuje w tym samym wiecie, co ty. Moe wysadzi w powietrze twj dom, bo pomyli, e to jest zabawne. Machnam rk. - To i tak nie ma znaczenia. Nie zaapa. Andrea pokrcia swoj blond gow. - Och, nie. Zrozumia. - Skd wiesz? - Twoje biuro pachnie nim. O cholera. - Moesz wywszy, co zrobi? - Mog sprbowa, niczego nie obiecuj.

*** Biuro wygldao zupenie normalne. Andrea zmarszczya nos i zlustrowaa moje miejsce pracy.

- C, zdecydowanie by tutaj. Powiedziaabym, e jakie dwie godziny temu. - Zamkna oczy i podesza do mojego biurka. - Sta tu przez chwil. - Obrcia si, jej powieki nadal przymknite i zatrzymaa przy pce z ksikami. - Tak, tu te. - Otworzya oczy i wycigna ksik z samego koca. Okadka przedstawiaa rysunek lwa, lecego na wystajcej skale. Czytujesz ksiki o lwach? - Praca badawcza - odpowiedziaam. - Do samoobrony. - Przejrza to sobie. Prawdopodobnie chichoczc z samego siebie. - Nie jestem pewna, jak tu wszed... - Andrea zmarszczya brwi. - Przez okno - powiedziaam. Jej blond brwi uniosy si. - Jak to wymylia? - Brakuje barier ochronnych. Musia wyczy rwnie alarm. Jeli magia byaby w grze, nie przedostaby si przez ten okrg nawet za milion lat. Andrea gapia si na okno, gdzie zapicia potnych krat z metalu mocno sterczay w pustej przestrzeni. - Dobry strza. - Dzikuj, jestem wyszkolonym oficerem ledczym - wanie tacy jestemy. Andrea wywrcia oczami. - Jeeli cokolwiek zrobi. Nie widz tego. Przykro mi. - W kadym razie, dziki. Odesza. Z trudem powlokam si z powrotem w d do czci rekreacyjnej, gdzie wziam maego pczka i filiank kawy. Po powrocie biuro nie wygldao inaczej. Nic si nie zmienio. Nic nie rzucio mi si w oczy. Co on, do diaska takiego zrobi? Moe zmajstrowa co przy moim biurku. Usiadam na krzele i sprawdziam szuflady. Nie, wszystkie moje magiczne buble byy tam, gdzie powinny by. Zadzwoni telefon. Podniosam suchawk. - Siedzisz? - zapyta gos Currana. - Tak. - Dobrze. Pstryk. Wsuchiwaam si w sygna rozczonego poczenia. Jeli chcia, ebym siedziaa, to musiaam wsta. Wstaam. Krzeso podnioso si razem ze mn i skoczyam pochylona nad

biurkiem, z krzesem przyklejonym do mojego tyka. Chwyciam za krawd, prbowaam je z siebie cign. Utkwio na dobre. Chciaabym go zamordowa. Powoli, rozkoszowaabym si kad sekund tego. Usiadam z powrotem i prbowaam si jako wycisn. Nie ma mowy. Przytwierdziam si rkoma po obu stronach biurka i sprbowaam si obrci. Nogi krzeseka skrzypiay, zgarniajc po drodze cay dywan. W porzdku. Podniosam suchawk od telefonu i wybraam wewntrzny numer Andrei. - Tak? - Przyklei mi krzeso do dupy. Cisza. - Czy nadal jest... przytwierdzone? - Nie mog go zdj! Andrea wydaa z siebie chichoczce dwiki, ktre brzmiay podejrzanie jak miech. - Boli? - Nie, ale nie mog wsta. Chichoty zamieniy si w jki. - Go - wymamrotaa Maxine w mojej gowie. Po prostu, fantastycznie. Rozczyam si i skrzyowaam ramiona na piersiach. Gdy twj tyek jest na stae przytwierdzony do krzesa, jedyne, co moesz zrobi, to siedzie i mie nadziej wyglda profesjonalnie. Znajomy mczyzna wkroczy do mojego biura. Przecitnego wzrostu i redniej budowy ciaa. Mia przyjemn, dobrze uksztatowan twarz, ale ani to przystojn, ani dotknit przez jak wyran emocj. Jeli przejdziesz obok niego na ulicy, moe pominiesz go w ten sam sposb, w jaki mgby przeoczy znajomy budynek. By idealnie czyst, bia kart z wyjtkiem oczu i czarnego paszcza. Elegancki, delikatnie utkany z weny, ktrej nigdy wczeniej nie widziaam. - Witaj Saiman. - Dzie dobry. Przystan majc pewnie nadziej, e wstan i przywitam si z nim. Akurat! - Co mog dla ciebie zrobi? Saiman usiad w krzele dla klienta i dokona przegldu mojego biura. - A wic tutaj pracujesz? - To moja sekretna kwatera. - Twoja podziemna grota Batmana?

Przytaknam. - Razem z Robinem. Pudel bojowy pokaza mu swoje zby. - Rozkoszny. - Z czego zrobiony jest twj paszcz? Saiman obdarzy mnie pustym spojrzeniem. - Z kaszmiru. - Nie wiedziaam, e robi paszcze z kaszmiru. Ciepy? - Bardzo. - Wic do czego jest ci potrzebny? Rozsiad si wygodnie w krzele. Widziaam, jak taczy nagi w niegu, ze nieynkami gonicymi za nim jak szczliwe szczeniaczki. - Aparycja jest wszystkim. Mwic o wygldzie, twoja batmania grota wyglda... jakiego sowa, szukam? - Specyficznie, funkcjonalnie... - Ndznie. Uderzyam w niego moim twardym spojrzeniem. - Ndznie? - Nie do jakiegokolwiek uytku, co prowadzi do mojej puenty. Sign do swojego fajowskiego paszcza i wycign raport, ktry daam mu dzie wczeniej. Moje streszczenie dotychczasowej sprawy z list faktw, bada i teorii. - Czytaem twoje podsumowanie. - I? - Nie jest niekompetentne. - Sdzie, e jest pomalowane kredkami? Saiman skrzywi si i unis rk. - Suchaj. Zaskoczya mnie. Ta analiza na cae szczcie jest wolna od amatorskiego entuzjazmu i bdnego wnioskowania, ktrego spodziewaem si po tobie. Jeli moesz wybaczy kolokwializm, na prawd przedstawiasz wizerunek osoby majcej same minie i za grosz rozumu. Co nie znaczy, e twoja wrodzona inteligencja nie jest oczywista, wrcz przeciwnie, lecz istnieje ogromna rnica, pomidzy naturalnie bystrym umysem, a intelektem wyszkolonym w logicznym wnioskowaniu. Potaram domi swoj twarz.

- Jak na intelekt wyszkolony w logicznym wnioskowaniu, powiniene by w stanie wywnioskowa konsekwencje z ubliania osobie majcej przyerost mini nad rozumem w jej ndznym biurze. Saiman pokrci gow. - Wiesz, kim mogaby by Kate? Ekspertem. Masz potencja, by sta si prawdziw profesjonalistk. Wszystkim czego potrzebujesz s odpowiednie narzdzia i swoboda korzystania z nich. Oto moja oferta dla ciebie: wydzierawi i zaopatrz przestrze, dostarczajc pocztkowych funduszy na powiedzmy, sze miesicy na rok. Gwne wydatki bd wpywa w postaci wyposaenia. Bdziesz potrzebowa jakociowego M-skanera. - Dalej wylicza na palcach. - Komputera ze stacj drukarki, dobrze zaopatrzonego herbarium, chemicznego pokoju dostaw i zbrojowni, wszystko to mog uzyska dla ciebie. Ustalimy plan spaty. Bdziesz moga by cakowicie niezalena. Moesz wybiera klientw, o ile, gdy bdzie trzeba, moje zawodowe potrzeby bior pierwszestwo ponad reszt listy twojej klienteli. Masz solidn reputacj, z moim poparciem moesz to spieniy i sta si skuteczniejsza. To profesjonalna oferta, Kate. Stricte biznesowa, bez osobistych, dodatkowych zobowiza. - Czemu? Dziki. Ta pikna posiado przy play w Kansas, ktr sprzedajesz brzmi cudownie. - Twoje umiejtnoci uzupeniaj moje wasne. Mog ci wykorzysta. Bardziej wolabym polega na tobie, ni na osobach ktre zatrudniam, bo ty moesz robi to lepiej i jeste zwizana kodeksem etycznym, ktry, przez ten czas, co jest zdumiewajce powstrzymywaby ci od sprzeniewierzania si wobec mnie. Moja oferta jest o wiele rozsdniejsza, ni praca dugimi godzinami dla organizacji, ktra odmawia dostarczania ci rodkw finansowych, zasobw i penomocnictw, aby odpowiednio wykonywa twoj prac. Niewielka cz mnie rzeczywicie siedziaa i rozmylaa nad tym. Brzmi dobrze. Ted musia wsikn znacznie gbiej pod moj skr, ni zdawaam sobie z tego spraw. W istocie. Saiman mia racj. Pacono mi zaledwie uamek tego, co rycerzowi. Moje profesjonalne miano byo w najlepszym przypadku wtpliwe, a do-dupy-status nie dopuszcza mnie do wikszoci zasobw dostpnych dla penoprawnego czonka Zakonu. Gdybym wzia pod uwag cyniczny punkt widzenia, skupiby si on prawdopodobnie wycznie na pienidzach. Ted celowo umieci mnie na pozycji ni-tu-ni-tam. To bya przynta i wyczekiwanie. Poka mi to, co mogabym mie, daj posmakowa i czekaj pki nie zirytuj si na tyle, by domaga si wszystkiego i wyrazi zgod by przystpi na stae do Zakonu. Z wyjtkiem tego, kiedy zdecydowa e zdradziam ludzk ras podczas Pnocnych Rozgrywek. Spojrzaam na Saimana.

- Jak rozstrzygasz to, czy kto jest ludzki? Splt swoje dugie, smuke place na zgitym kolanie. - Nie rozstrzygam. Nie ode mnie zaley wartociowanie czyjego czowieczestwa. W naszym wiecie bycie istot ludzk jest rwnoznaczne z istnieniem w strukturze spoeczestwa. Czowieczestwo upowania do pewnych praw i przywilejw, lecz take pociga za sob dobrowoln akceptacj zasad i regu zachowania. To wykracza poza zwyk ewolucj. Jest to wybr, dlatego wic naley wycznie do indywiduum. W istocie, jeli osoba czuje si czowiekiem, to nim jest. - Czy czujesz si czowiekiem? Zmarszczy brwi. - To skomplikowane pytanie. Biorc pod uwag fakt, e by czciowo nordyckim p-bogiem, czciowo lodowym olbrzymem i czowiekiem, jego niezdecydowanie byo zrozumiae. - W filozoficznym sensie pojcia, spogldam na siebie jak na osob, ktra wiadoma jest swojej wraliwoci. W sensie biologicznym jestem zdolny do podzenia z ludmi zdolnego do ycia potomstwa. Wic tak, postrzegam siebie jako rodzaj ludzki, moe nieco innego czowieka, lecz mimo wszystko czowieka. Ja uwaaam siebie za czowieka. Wiedziaam, e Andrea siebie take. Derek by dla mnie czowiekiem. Tak samo, jak byli nimi Jim i Dali. Rwnie Curran. Ted Moynohan nie postrzega ich jako ludzi. I nie by w tym osamotniony. Chciaabym dostrzec podobne opinie w Zakonie podczas mojego pobytu w Akademii. To, bardziej ni cokolwiek innego, sprawio e chciaa odej. - Wracajc do mojej oferty, bycie twoim szefem ma swoje zalety - stwierdzi Saiman. Pienidze szczcia nie kupuj, ale zapewniaj dobrobyt, paszcze z kaszmiru, czekolada. Pomyl nad tym. Dziki za demonstracj twojej zahartowanej pamici. Tylko raz zapa mnie linic si nad czekolad - byo to prawie trzy lata temu, kiedy po raz pierwszy spotkalimy si. Saiman niczego nie zapomina. - To dobra oferta, lecz woaabym wymieni zakonn smycz na acuch, ni by twoim dunikiem. Jego gos przybra cech mikkiego aksamitu. - Bycie w zadueniu wobec mnie nie byoby opodatkowane. Odpowiedziaam jego gosem.

- Och, myl, e jednak byoby. Smycz to smycz, niewane, czy jest z jedwabiu, czy z acucha. Saiman umiechn si. - Nie musiaby to by jedwab, Kate. Wystarczy. Zmiana tematu, zanim dobrniemy tam, gdzie nie chciaam dotrze. - Bye w stanie rozszyfrowa mj pergamin? Saiman przybra udrczony wyraz twarzy. - Powinienem by uraony, e po tak dugim czasie nadal we mnie wtpisz. Wiedziaam, co si wici - Show Saimana. Rozszyfrowa to, a teraz chcia si popisa. Sign do paszcza i wyczarowa wskie, oowiane pudeko. - Czy znasz si na zwojach Niewidomych Mnichw? - Nie. - Dwanacie lat temu, pewien prawosawny mnich ze wschodu o imieniu Voroviev, usiowa egzorcyzmowa co, co postrzega jako demona, ktry przej tamtejsz szkol. Prbowa pozby si bstwa. Stworzenie zaatakowao go podczas egzorcyzmu, olepiajc go, a on broni si za pomoc staroytnego, religijnego zwoju zawierajcego modlitw. Kiedy egzorcyzm zosta dokoczony, zwj pozosta pusty. Umieszczono go w szklanej gablocie, a w cigu kolejnych trzech lat pismo pojawiao si stopniowo. - Co stao si z mnichem? - Zmar w wyniku odniesionych ran. Waniejszym dla nas pytaniem jest, dlaczego pismo na tym zwoju znika? Zmarszczyam brwi. - Domylam si, e poprzez zetknicie si z tym stworzeniem czar zwoju zosta wyczerpany. Jeli pismo samo w sobie byo magiczne, to zniknoby. - Dokadnie. Zwj powoli wchania magi z otoczenia, a kiedy napeni zaczarowane zasoby, pismo ukazao si ponownie. Twj pergamin jest tego samego rodzaju. Nadal na nim znajduje si pismo. Jest po prostu osabione i poza zasigiem naszego wykrywania. Pstrykn palcami. Czarny, poduny kamie o wielkoci mojego rodkowego palca, pojawi si w jego rce. Czarodziej Saiman. O je. Obrci kamie. Tcza zataczya po gadkiej, czarnej powierzchni. Chcia, bym zadaa pytanie. Byam na tyle uprzejma i zapytaam. - Co to jest?

- za tczowego kamienia ze szka wulkanicznego, odnaleziona pod magiczn lini czc punkty energetyczne ziemi. Bardzo szlachetny. Umieciem twj pergamin po jednej stronie kamienia i kawaek prawdziwego welinu z cielcej skry po drugiej. Kiedy ustawi si go jak naley, wydobywa tkwic gboko magi, wzmacnia j i emituje. Welin zosta zakonserwowany za pomoc intonowania w okresie dwch miesicy. To niezmiernie wraliwa magia. Zwj tego welinu kosztuje conajmniej 5 tysicy. Jak ju wspomniaem, moje honorarium to psie pienidze. - Zarobisz wicej na tej pracy, ni ja w cigu roku. - Rnica, ktr zaoferowaem ci zadouczyni. Nie w tym yciu. - A wic obsydian16 wydoby resztki magii z pergaminu i wysa je na welin. Jaki by wynik? Saiman otworzy pudeko i trzyma w grze may kwadrat welinu. Pusty. Wszdzie, z wyjtkiem rogu, gdzie osiem maych linii krzyowao si: cztery pionowe i cztery poziome, tworzc kwadratowy kawaek wydzielony na dziewi mniejszych kwadracikw, jak pole do gry w kko i krzyyk. Cyfry wypeniay kwadraciki: 4, 9, 2, 3, 5, 7, 8, 1, 6. Widziaam to ju wczeniej, suma liczb w kadym wierszu, w kadej kolumnie i w kadej przektnej byaby taka sama. - Zahlenquadrat. Kwadrat magiczny. Saiman oczyci gardo. Musia oczekiwa, e zbij go z pantayku i ubiegn go. - Tak. Magiczny kwadrat jest do stary. By uywany przez Grekw, Rzymian, Chiczykw, Hindusw... Wskazwki zegara obracay si powoli w mojej gowie. To by obszar magii, ktr znaam bardzo dobrze, poniewa odnosia si do mojego biologicznego ojca. - Istnieje dziewi kwadratw, trzy na trzy. Cyfra pi znajduje si po rodku, suma to pitnacie. ydzi zastosowali hebrajskie litery, jako cyfry. Centralna liczba pi odpowiada hebrajskiej literze heh, ktra jest symbolem tetragramu YHWH (wymawiamy, jako Jahwe), najwitsze z imion Boga. Suma pitnacie to po hebrajsku yah, co samo w sobie jest imieniem Boga. To ydowski kwadrat magiczny. Przystojna twarz Saimana drgna odruchowo. - Nie miaem pojcia, o tym, e badaa ydowski mistycyzm. Jak ciekawie... - Pozwoli swojemu gosowi stopniowo zanikn w ciszy.
16

Obsydian - kamie ze szkliwa wulkanicznego

ydowscy uczen, spisywali wszystko i gromadzili zapiski, jak gdyby te zrobione byy ze zota. Poowa tego co wiedziaam o mojej rodzinie pochodzia wanie ze zwojw, studiowaam je odkd Voron nauczy mnie czyta. Popatrzyam na niego. - Czy istnieje jaki sposb by przywrci reszt pergaminu, skoro wiemy ju, do kogo naley? Odchyli si w ty. - witynia na Peachtree17 posiada sekretn sal. W sali znajduje si magiczny krg. Jeli staniesz w rodku krgu, pod warunkiem e jeste wystarczajco silna, krg skorzysta z magii aby przywrci pismu jego pierwotn form. Szanse na sukces s o wiele wiksze, jeeli pismo jest hebrajskiego pochodzenia. Wreszcie dostan sposb na Stalow Mari. Najwyszy na to czas. - Oczywicie trzeba poczeka, dopki magia w krgu nie bdzie gotowa do dziaania. Powiedziabym, e dostanie si dzi do wityni nie jest odpowiednie. Biorc pod uwag to, e przypyw magii zakoczy si wczesnym rankiem. Sowo ostrzeenia. Po pierwsze, krg moe wysczy ci do sucha; po drugie, taka jest cena za korzystanie z niego. Nie bd w stanie ci pomc. Obawiam si, e nie jestem osob podan w ydowskich domach kultu. I podejrzewam, e gdybym mia odway si na Toco Hills lub Dunwoody i zosta odkryty, musiabym rozstrzygn to po swojemu. - Co takiego zrobie? Saiman wzruszy ramionami. - Powiedzmy, e pewien mody rabin by bardziej ni gorliwy w nauce z popeniania grzechu. By szczliwy wymieniajc uprzywilejowane informacje na t wiedz. A ja byem szczliwy dajc mu t wiedz. - Uwiode rabina. Umiechn si. - Skusiem kilku. Ale ostatni romans by jedynym, ktry eksplodowa w oczach opinii publicznej. Godne poaowania jest rwnie to, e by on przysowiow studni istotnych informacji. Prawie rozemiaam si. - Dlaczego wic nie pj jako kto inny? Saiman zmarszczy warg z obrzydzenia.
17

Peachtree; Toco Hills; Dunwoody - ydowskie synagogi /domy modlitwy w Atlancie.

- Maj Golema. Wyczuwa w powietrzu twoj magiczn wo i jest niestety niezawodny. Prbowaem. Mam udowadnia moj przydatno dla twojej wasnej satysfakcji? - Tak. Nie martw si, pamitam. Sukienka, wieczr, twoje towarzystwo. - Aktualnie, to nie jest to, o czym mylaem. Mam nadziej, otrzyma odpowied na pytanie. Podniosam na niego brew. - Co jest nie tak z twoim krzesem? Spostrzegawczy gnojek. - Sucham? Saiman pochyli si do przodu. - Poruszasz si, gdy siedzisz, Kate. Dotykasz miecza, aby upewni si, e tam jest. Zmieniasz kt nachylenia ciaa i tak dalej. Nie jeste zdolna usiedzie w spokoju, lecz nie ruszya si z miejsca, odkd zaczlimy nasz przyjemn pogawdk. Podniosam gow. - Mj tyek jest przyklejony do mojego krzesa. - Dosownie czy w przenoni? - Dosownie. - Powiedz co. Spraw mi przyjemno. Nadal byabym w stanie skopa twoj dup, nawet z tykiem w krzele. Malekie wiateko taczyo w jego oczach. - Jak interesujco. Czy to by psikus? - Tak. - A dowcipni dostanie opieprz tak szybko, jak tylko uda mi si oderwa od mebla. - Zakadam, e w takich przypadkach, najprostszym wyjciem jest zdjcie spodni. Oczywicie to moe by rozpuszczalny klej. Czy mam rzuci na to okiem? - Nie. Woaabym nie. Saimanowi nieco zadray usta. - Jeli jeste pewna... - Tak. - To naprawd aden kopot. - Ogldziny mojego tyka nie s zawarte w naszej umowie. Poprosz mj pergamin. Saiman poda mi plastikow torb i wsta. - Daj zna, co si okae. - Odejd. Zachichota pod nosem i odszed.

Wziam yk kawy. Zimna. Eh. Przynajmniej mj jagodowy pczek bdzie smakowa tak samo. Z wyjtkiem jednego maego, ale - zostawiam ciastko po drugiej stronie biurka, a przedostanie si tam wymagaoby ode mnie wstania. Zadzwoni mj telefon. Odebraam. - Aceton - stwierdzi gos Andrei. - Rozpuszcza wszystko. Znalazam jeden galon w zbrojowni. Nasczymy krzeso i bdziesz w stanie wst... O cholera. Nadchodzi! Upuciam suchawk i zapaam za mj miecz. Curran wkroczy wprost przez wejciowe drzwi. - Ty! Pudel obronny nagle zerwa si z podogi, z zbami na wierzchu. Zoto byszczao w oczach Currana. Popatrzy na pudla. Pies cofn si, warczc pod nosem. Wysyczaam przez zacinite zby: - Zostaw w spokoju mojego psa. Curran nadal spoglda w stron psa. Pudel wycofa si i uoy przy cianie. Wadca Bestii wszed do rodka niosc ze sob cz jakiej garderoby. - Milusi piesek. Podoba mi si sweter. Posiekaabym go na malusiekie, tyci, tyci kawaeczki... - Zmieniem zdanie odnonie kocimitki. Unis ubranie. Kompletny strj francuskiej pokojwki wraz z koronkowym fartuszkiem. Rkoje Zabjcy znajdowaa si spokojnie w moich palcach. Wadca Bestii czy nie, zakrwawi. Pudel warkn. Curran zawiesi strj na tyle drzwi i podszed do mojego biurka. Wanie tak, podejd bliej. Jeszcze bliej, bliej... Niezwykle szybko zaatakowa. Woski zjeyy mi si na karku. Ledwie, co mogam to zauway. W jednej chwili jego rka bya pusta, a w nastpnej trzymaa mojego pczka. Ugryz go. - Mmm pycha, jagodowy. Jego gowa eksplodowaa w moich mylach. - Ciko ochrania twoje jedzenie z zakotwiczonym tykiem. - Zasalutowa mi pczkiem. Kiedy w kocu bdziesz gotowa do rozmowy, zadzwo do mnie. Znasz numer. Wyszed.

Rozdzia 15
W momencie, gdy Andrea strzykna acetonem na moje krzeso z strzykawki, klej zdecydowa podda si reakcji chemicznej, stawiajc moje plecy w ogniu. Zajo mi mniej ni pi sekund, by przeci si przez moje spodnie. Zajo mi okoo p godziny zanim odwayam si wyldowa z powrotem i musiaam spdzi mj dzie na siedzeniu na worku z lodem, ktry odamaam z ulicy. Ld by zimny i mj tyek bola. Technologia przetrzymaa dzi cay dzie. Zadzwoniam do wityni i poprosiam o spotkanie, wstpnie zorganizowane na jutrzejsze poudnie, jeli magia bdzie w wyu. Po nakazaniu poczekania dwa razy, powiedziano mi, e jeden z rabin spotka si ze mn. Kate Daniels, mistrzyni telefonu. Spdziam cay dzie nad spraw Stalowej Marii i nic nowego w sumie z tego nie wycignam. Sprawdziam z Biohazardem i PWZKP odsonio adne nowe zmiany. Magia bya w niu i Stalowa Maria pozostaa upiona. Wszyscy siedzielimy na doniach, albo w moim przypadku, na lodzie i czekalimy, a kopoty si zaczn. Na koniec dnia poszam do domu i zrobiam sobie drzemk. Kiedy si obudziam, soce zachodzio. Miasto za moimi zablokowanymi oknami stao ciche, zamroone w zimowym mroku. Czas si przygotowa na randk z Saimanem. Oh przyjemnoci. Pozsiadaam tylko jedn formaln kreacj. Kupiam j sprzed kilkoma laty i ex-ona mojego opiekuna, Anna, pomoga mi j wybra. Sukienka czekaa na mnie w szafie. Wycignam j, owinit w plastikowym opakowaniu i pooyam na ku. Cienki jedwab zabyszcza w wietle elektrycznych lamp. Dziwny odcie, ani ty, lub zoty, z krztyn brzoskwiniowego. Dotyk zbyt duej iloci tego i graniczyaby z cytrynowym, dotyk zbyt du iloci zotego i byaby zbyt jaskrawa. Tak jak bya, wygldaa promienicie piknie. Zaoyam j na siebie. Umiejtnie uksztatowana, przd przyczepi si do moich piersi, opadajc d w liter V zanim obrcia si na mojej talii opadajc na ziemi w wodospadzie materiau. Warstwy jedwabiu doday delikatnoci mojemu ciau, oszukujc oko w wpatrywanie si w moje ksztaty zamiast minie. Soneczna suknia, Anna j tak nazywaa. Wci si miecia, troch bardziej dopasowana w porwnaniu do wczeniej, ale to nie byo z rzecz. Dziki Zakonowi nie godowaam zbyt duo. Ostatnim razem miaam na sobie t kreacj, gdy szam na randk z Maxem Crestem. Teraz miaam j zaoy z Saimanem. Cho raz chciaabym j zaoy dla mczyzny, ktry chciaby j zobaczy.

Zebraam wosy z moich skroni. Sprawio to, e moja twarz wygldaa ohydnie i pokazywaa blizn obok mojego lewego ucha. Dwa w cenie jednego, huraa. Usiadam rozczesujc wszystkie kudy i wmasowujc w ich miejsce el do wosw. Wisiay mi na plecach w dugiej, lnicej fali. Nigdy nie przekuam sobie uszu wyrwaam wystarczajco kolczykw z uszw ludzi by wiedzie jak duo blu to sprawia. Nie posiadaam wasnej biuterii, ale miaam par butw, ktre pasoway do mojej sukni. Patrzenie na nie sprawiao mi bl. Chodzenie w nich mona byo porwna do Chiskiej tortury wodnej. Musiay pasowa. W poprzednim roku miaam szans zrobi makija dokadnie dwa razy, wic wysze poziomy tej sztuki byy poza moim zasigiem. Wymalowaam policzki, przyciemniam oczy brzowym cieniem i naoyam tusz do rzs. Nie wane jaki odcie wybieraam, tusz zawsze mnie wystrzeliwa w egzotyczne strefy. Wymalowaam usta row szmink i odstawiam farby wojenne na bok. adnego miecza. adnego miejsca by ukry moje igy. Powinno mnie to zmartwi, ale tak nie byo. Najwiksze niebezpieczestwo przyszoby razem z fal a magia rzadko uderzaa dwa razy w okresie dwudziesto-cztero godzinnym. Wszystkim innym byam w stanie si zaj goymi domi. W sumie, zranienie kogo pici mogoby by terapeutyczne, biorc pod uwag stan mojego umysu. Cztery minuty do smej, stukanie zabrzmiao w moim apartamencie, wprowadzajc mojego pudla bojowego w histeri. Wziam go do azienki, gdzie mg spowodowa minimalne szkody i otworzyam drzwi. Saiman mia na sobie garnitur i zaktualizowan wersj Thomasa Duranda. Oryginalny Durand, ten, ktry by wacicielem jednej sidmej Pnocnych Gier by w swoich latach pidziesitych. Ta wersja bya z lat trzydziestych, szeroki w barkach, muskularny i perfekcyjnie wypielgnowany. Tak jak wczeniej, aura bogactwa emanowaa z niego, od jego drogich butw do jego profilu i umiejtnie citych, ciemnoblond wosw. Wyglda jak ulubiony syn jego wasnego siebie. Otworzy usta i po prostu si zatrzyma, tak jakby kto przeczy wcznik. Ziemia do Saimana. - Cze. Zamruga. - Dobry wieczr. Czy mog wej? Nie. - No jasne.

Stanam z boku, wpuszczajc go do swojego apartamentu. Zajo mu troch ogldanie mojej rezydencji. Jego spojrzenie zatrzymao si na ku. - Sypiasz w salonie? - Tak. - Czemu? Poniewa odziedziczyam ten apartament po Gregu, moim opiekunie. Zamieni jedyn sypialni w apartamencie na doran bibliotek/pokj do przechowywania i spa tam, otoczony jego ksikami i artefaktami. Greg zosta zamordowany mniej ni rok temu. Spanie w jego ku nie wchodzio w rachub, wic kupiam rozkadan kanap i wstawiam j do salonu. Spaam tutaj, z drzwiami do prawdziwej sypialni starannie zamknitymi. I kiedy Julie przyjedaa, dawaam j jej. Tumaczenie tego byo marudne i zbdne. Wzruszyam ramionami. - Przyzwyczajenie. Saiman wyglda jakby chcia si o co mnie spyta, ale zmieni zdanie. Wsunam buty, owinam si szydekowanym szalem i podniosam Zabjc. - Jestem gotowa. Saiman wyglda jakby nie chcia wychodzi. Otworzyam drzwi i wyszam na podest. Pody za mn. Zamknam drzwi. Zaoferowa mi swoje ramie i moje palce spoczy na jego rkawach. W kocu to wszystko byo zawarte w naszej umowie. Zeszlimy w d brudnych schodw. Na zewntrz uderzyo we mnie zimno. Mae, biae patki opaday z nocnego nieba. Saiman podnis twarz w stron nieba i si umiechn. - Zima. Powiedzia delikatnie. Kiedy odwrci si w moj stron, jego oczy janiay, jak dwie bryki lodu owietlane ogniem za nimi. Otworzy drzwi samochodu dla mnie z gbokim skinieniem przypominajcym ukon. Wsiadam i pooyam mj miecz na onie. Zamkn drzwi za mn i wlizgn si na miejsce dla kierowcy, wycigajc rzebione drewniane pudeko. - Przyniosem je dla ciebie. Powiedzia. Ale ich nie potrzebujesz. Wygldasz bosko. Otworzy pudeko. Bransoletka z tym topazem, kolczyki i naszyjnik leay na zielonym aksamicie. Naszyjnik by najbardziej poraajcy elegancki, cienki acuszek uwieczony ognist kropl z kamienia. - Wyglda jak Diament Wilkw. Powiedziaam. - Owszem. To jest ty topaz. Czuem, e bdzie ci pasowa, ale twoja obnaona szyja jest szokujca. Oczywicie moesz je przyj.

Zamknam pudeko. - Wolaabym nie. Saiman ruszy w stron nocy. Miasto przemino. Zrujnowane budynki wpatryway si we mnie czarnymi dziurami w oknach. - Lubisz zim Kate? - W teorii. - Hm? - Dziecko we mnie lubi nieg. - A dorosy? - Dorosy mwi: wysokie rachunki za ogrzewanie, ludzie zamarzajcy na mier, pkajce rury wodne i zablokowane ulice. Czego tu nie kocha? - Odnajduj ciebie ogromnie zabawn. Saiman spojrza na mnie. - Dlaczego upierasz si na ten nonsens? Chyba jasno stawiam spraw, e nie lubi ciebie romantycznie i nigdy nie bd. Wzruszy ramionami. - Nie lubi przegrywa. Oprcz tego, nie jestem zainteresowany romansem. Mie ciebie na swojej stronie wiele dla mnie by znaczyo. Jeli znalazbym co bardziej kosztownego, upewnibym si, e nigdy by si nie dowiedziaa o anulowaniu naszej umowy. Jeste bardzo gwatown kobiet w kocu. - Innymi sowy, zabiby mnie, wic nie musiaabym ci ukara za zdrad. - Zabi to takie brzydkie sowo. Po prostu sprawibym, e bybym poza zasigiem. Pokrciam gow. By beznadziejny. - Jaka kobieta zgodziaby si na tak ofert? - Nigdy bym ci nie okama Kate. To jeden z dodatkw, ktry ci oferuj. - Jestem przepeniona wdzicznoci. Czy kiedykolwiek kogo kochae Saiman? - Nie. To bya bezsensowna konwersacja. - Znam mczyzn, ktry kocha si w mojej przyjacice. Kocha j absolutnie. Jedyn rzecz, ktr chce w zamian jest jej mio. Saiman postawi brwi w uk, imitujc mnie. - I? - Jeste cakowitym przeciwiestwem jego. Brakuje ci moliwoci do kochania, wic chcesz i mj zgasi.

Zamia si. Jego miech zdzwoni w pojedzie, jak dziwaczny dzwonek rozpadajcego si miasta.

Rozdzia 16

Czterdzieci minut pniej Saiman wjecha na parking ogromnej rezydencji. Wspilimy na pnoc, daleko w zamon cz Atlanty, ale okrelenie tego domu jako zamonego mona byo uzna za zniewag. Zbyt wielki na dom, budowla wznosia si, rozcigajc si na dwa zbyt wielkie budynki w noc, wycinajc poudniowych ssiadw z drogi. Kiedy Atlanta bya bogata budowaa nowe domy w Poudniowym stylu, ale ten potwr by zdecydowanie Angielski: czerwona cega, ogromne okna, ciemny matowy bluszcz ze wieym niegiem i balkon. Jedyne czego brakowao, to wieej twarzy angielskiej panienki w koronkowej sukni. - Co to jest? - popatrzyam na okna, z ktrych rozlewao si na nieg te elektryczne wiato - Bernard. - Saiman zaton w znaczeniu tego sowa, ktre gwizdao radonie nad moj gow. Spojrzaam na niego - To dom zabaw. - Mam nadziej, e to bardzo oswojone zabawy. - Jeli zabra mnie do jakiego rodzaju seksualnych orgii to wyleci gow prosto przez to pikne okno - Nie w tym rodzaju - zapewni mnie. - To miejsce, gdzie bogaci i wpywowi ludzie z Atlanty spotykaj si towarzysko. Technicznie jest to restauracja, ale atrakcj s gocie a nie jedzenie. Atmosfera jest nieoficjalna, a wikszo ludzi porusza si z drinkiem w doni. O rany. Bogaci i wpywowi. Wanie takich wol unika. - I przywioze mnie tutaj? - Ostrzegaem ci, e moesz si czu niezrcznie. Prosz nie zgrzytaj zbami Kate. To sprawia, e twoja szczka jest bardziej kwadratowa. Saiman zaparkowa na kocu rzdu. - Nie ma kamerdynerw? - Ludzie odwiedzajcy Bernarda rzadko pozwalaj komu zaj si swoim autem.

Wsunam Zabjc miedzy siedzenia i otworzyam drzwi. Wysiadajc zahaczyam obcasem o ich brzeg. W chwili gdy daam pokaz swojej zrcznoci Saiman czeka ze swoim ramieniem i umiechem. Dlaczego zgodziam si znw do zrobi? Aaa tak, bo nie miaam wyboru. Pozwoliam Saimanowi poprowadzi mnie po schodach. Nad nami para na balkonie miaa si z czego. miech kobiety by nieco histeryczny. Przeszlimy przez przedsionek i luksusow klatk. Saiman eskortowa mnie na drugie pitro, gdzie mae stoliki zajmoway cay pokj. Umiechnita hostessa w czarnej sukience poprowadzia nas do stolika. Usiadam tak, by mc obserwowa drzwi i tum drogich kobiet i mczyzn wymieniajcych uprzejmoci. Kilku goci spojrzao na nas. Dziwne. - Gdzie s ochroniarze? - mruknam - Bernard to sanktuarium - powiedzia Saiman. - Przemoc jest surowo zabroniona. Jeli kto zamie zasady to caa elita Atlanty cignie go na dno. Z dowiadczenia wiem, e gdy wybuchnie zamieszanie caa elita Atlanty wystraszy si i ucieknie ratujc ycie. Saiman zamwi koniak a ja wod. Drinki pojawiy si wrcz natychmiastowo. Saiman podnis swj ciki krysztaowy kieliszek by podgrza bursztynow ciecz doni. Dj vu. Taczylimy przy tej piosence na Pnocnych Rozgrywkach. - Tak eby wiedzia: jeli pojawi si rakshasy, to zostawiam swj miecz w aucie. Uprzejmy wyraz twarzy Saimana zyska przewag. - To bya straszna sprawa, ktr na szczcie mamy ju za sob. Osuszy swj kieliszek. W sekund mia nastpny, ktry oprni jednym pokniciem i zamwi kolejny. Pochyliam si do przodu i zauwayam jak koniak spywa w d gardem Saimana. - Po co ten popiech? - To zwyky cukier. - Wzruszy ramionami i oprnij kieliszek. - Wysilaem si dzi wczeniej i musze uzupeni zapasy. Kelner postawi na stole du butelk koniaku. - Z naszymi pozdrowieniami sir.

Saiman potakn i nala koniak do kieliszka. Rce nieznacznie mu si trzsy. Saiman by nerwowy. Zbadaam uoenie jego szczki. Nie tyle by nerwowy, co zy. Przygotowywa si psychicznie na co i napdza si ciek odwag. Nie dobrze. Zauway, e mu si przygldam. Nasze oczy si spotkay. Jego usta uoyy si w umiech, lecz nie zadowolonego z siebie eksperta. To by umiech mczyzny patrzcego na kobiet i fantazjujcego. Posaam mu ospae spojrzenie. Zwolnij chopcze. - Wygldasz tak zaskakujco efektownie Kate - mrukn Saiman i ykn koniak jakby to bya woda. - Zwolnij. Saiman pochyli si do przodu. - Mog kupowa ci now sukienk w kady weekend tylko po to by mie przywilej cigania j z ciebie. Nie w tym yciu. - Jeste pijany. - Nonsens. - Nala wicej alkoholu - To mj trzeci kieliszek. - Pity. Bada bursztynow ciecz. - Czy mczyni czsto ci mwi, e jeste urocza? - Nie. Mczyni czsto mi mwi, e bardzo mocno uderzam. - Aluzja, aluzja - Kadej kobiecie powinno si mwi, e jest atrakcyjna. Mczyni zostaj uwiedzieni przez oczy a kobiety przez uszy. Bd ci to mwi kadej nocy i kadego dnia. Bdzie tak dalej i dalej. - To mie. - Polubiaby to. - Poowa koniaku ju znikna. Nawet z jego koskim niezniszczalnym metabolizmem musia by zmarnowany. - Polubiaby rzeczy ktre bym mwi. Rzeczy ktre bym zrobi.

- Jasne, e tak. - Moe gdyby Pan Casanova upi si pod stoem zawoaabym kelnera by pomg mi zanie go na parking i moglibymy z tym skoczy. Zaczam si martwi. Nigdy nie widziaam Saimana pijanego. Pijcego - tak. Pijanego - nie. Spojrzaam za siebie. Pod odleg cian sta ogromny st szwedzki. Jeli nie mogam sprawi by przesta pi to moe odwrc jego uwag jedzeniem. - Nie bdziesz mia nic przeciw jeli pomog sobie jako? Wsta, jak oczekiwaam. Pijany czy nie Saiman rusza si bez zarzutu. - Pozwl mi si odprowadzi. Przeszlimy si do przystawek. Sama wybraam to miejsce ale rwnie dobrze mogabym mie lepszy widok na pododze. Saiman wasa si obok mnie. - Nie jeste godny? - zapytaam - Nie szczeglnie. - A co z uzupenianiem twoich zasobw? - A tak! Dzikuj za przypomnienie. - Unis swj pusty kieliszek i w sekund kelner przynis mu peny. Bernard sze, Kate zero. Obejrzaam jedzenie. Bezporednio przede mn staa srebrna taca pena smaonych maych kwadratw. Kady kwadrat by zaopatrzony w kostk mielonego misa nakrapian drobnymi kawakami zielonej cebuli, ziarna sezamu i chyba startego imbiru. - Tatar z tuczyka - powiedzia mi Saiman. - Jest przepyszny. Podniosam kwadrat i woyam sobie do ust. Spojrzenie Saimana zatrzymao si na moich ustach. Jeszcze kilka drinkw i nago zaoferuje mi taniec w padajcym niegu na dworze. Jak do diaba si w to wpakowaam? - Smakuje ci? - zapyta - Jest do. Jim wszed przez drzwi ubrany w czarny paszcz i grone spojrzenie. Do diaba.

Przystan w drzwiach obserwujc tum i promieniujce zagroenie. Na zebraniu wpywowej elity Atlanty Alfa Klanu Kotw wyrnia si niczym ciemna brya. Zobaczy mnie i zatoczy si do tyu, szeroko otwartymi oczami patrzy jak kot, ktry niespodziewanie dosta pstryczka w nos - wstrznity i oburzony w tym samym czasie. Wolaabym nigdy nie doy tej chwili. Za nim Daniel i Jennifer, para wilczych Alf, podeszli do drzwi. Interesujce. Jim bysn zbami. Mody mczyzna szybko znikn w drzwiach pokoju naprzeciw. Przestrzenne drzwi obok zablokowa Maho. Niedwied z Atlanty, Alfa Klanu Heavy i kat Gromady. Co si do diaba dzieje? Jim pocign modego mczyzn na bok. Ziele migotaa w jego oczach. Co powiedzia, mczyzna spojrza na mnie rozszerzonymi oczami. Wysocy, przystojni mczyni weszli przez drzwi rami w rami. Ciemniejszy mczyzna o kilka lat modszy i wystarczajco adny by by oszaamiajcym. Robert i Thomas Lonesco, szczurze Alfy. Weszo wicej ludzi, kady z gracj zmiennoksztatnego. Houston mamy problem. - Musimy wyj. - O nie. - Oczy Saimana zabysy szalonym wiatem. - Nie, musimy zosta. Jim kontynuowa swoje wcieke rozmylania. To bya bardzo jednostronna konwersacja. Pulchna kobieta w rednim wieku wesza przez drzwi obok, zauwaya mnie i zacisna wargi. Ciocia B, Alfa klanu bouda. Saiman wcign mnie do restauracji gdzie Rada Gromady jada obiad. Alfy z kadego klanu byy obecne Moje uszy usyszay gos, ktry bardzo dobrze znaam. Prawdopodobnie nie mogam go usysze z koca Sali, ale poczuam go. To to samo. Moje palce stay si lodowate. Znajoma muskularna figura wesza przez drzwi. Curran. Obrci swoj blond gow. Szare oczy spojrzay na mnie. Czas si zatrzyma.

Podoga osuna si spod moich stp i odpynam. Odczyam si. Widziaam tylko jego. Przez sekund patrzy jakby zosta uderzony. Myla, e go odrzuciam. Curran przesun wzrok na Saimana. Pynne zoto zalao jego tczwki spalajc cay rozsdek i zmieniajc go we wcieko. Cholera. Jim powiedzia co do Currana, a on co odpowiedzia. Curran nie dawa adnych oznak, e go sucha. Nosi spodnie khaki, czarny golf i skrzan kurtk. Dla niego to by ekwiwalent formalnego stroju. Musia tu przyj z jakiego specjalnego powodu. Moe nie rozedrze Saimana publicznie na kawaki. Moe winie mog lata. Obok mnie Saiman si umiecha. - Zawsze chcemy to, czego nie moemy dosta, Kate. Ja chc ciebie, ty chcesz mioci a on chce zama mi kark. Dobry Boe. Gupiec ma doskonae pojcie o wszystkim. Byam na wystawie dla korzyci Currana. Otworzyam usta ale adne sowa si z nich nie wydostay. - Nic tu nie moe zrobi. - Saiman popija z kieliszka. - Po aferze w Czerwonym Punkcie ludzie i Gromada powoali comiesiczne spotkania tutaj - na neutralnym terenie, by utrzyma komunikacj i dyskusj biznesowe. Kade pogwacenie regu bdzie oznacza wojn. Nie moe ruszy palcem poza linie. Jim wci mwi, ale Curran nie sucha. Patrzy na nas tym niemrugajcym skupionym wzrokiem. W kocu zmusiam swj gos do dziaania. - Przyprowadzie mnie tu by upokorzy Wadc Bestii? Postradae rozum? Brzydki grymas wykrzywi twarz Saimana. Cywilizowana maska opada z jego twarzy. Jego gos sta si ostrym warczeniem. - Chciaaby wiedzie czym jest upokorzenie? Upokorzenie to bycie zmuszonym do siedzenia cicho i umieszczenie ci pomidzy dwoma brutalnymi zwierztami by by na wskazanym miejscu. Upokorzenie to mwienie kiedy przyj i kiedy odej, to bycie uwizionym w swojej kwaterze. To mie pazury na swojej szyi w razie odstpienia oo rozkazu. To wanie mi zrobi na Pnocnych Rozgrywkach.

Saiman spdzi turniej siedzc pomidzy Cioci B i Mahoniem. Wic o to chodzio. Jego wysoki poziom arogancji nie mg tego znie. Musiao w nim wrze od tygodni, a ja musiaam wzi w tym udzia. To dlatego wypi ilo alkoholu rwn jego wadze. Curran by chtny do przemocy, a Saiman spodziewa si konfrontacji. - Oczywicie wiesz, e on chce ciebie. - Saiman umiechn si dziko pokazujc zby - On ci syszy. - Zmiennoksztatni sysz lepiej ni czowiek a Curran napina kady misie by wychwyci nasze gosy. - Chc eby usysza. Jestem ekspertem od podania a on poda ciebie. Jest zaborczy. Bdzie prbowa tob sterowa a ty musisz go odrzuci tak jak odrzucia mnie. W przeciwnym razie nie bdziesz moga do mnie doczy. Chc to zobaczy, upaja si tym. Ja ciebie mam a on nie. Idiota. - Saiman, bd cicho. Twarz Currana bya nieczytelna. Saiman nachyli si do mnie. - Pozwl, e powiem ci o mioci. Kiedy uwiodem pann mod i pana modego w czasie ich nocy polubnej. Miaem go przed przysig a j po. Zrobiem to wycznie dla zabawy, by zobaczy czy mog to zrobi. Dwoje ludzi zaczynajcych swoje wsplne ycie. skadaj obietnic porzucenia wszystkich innych dla siebie. Jeli to nie dowd na nietrwao mioci to co? Curran przesta wpatrywa si w Alfy. To by pierwotny, bezlitosny blask drapienika obserwujcego swoj zdobycz. Wyczyam swoje zmysy. Wpatrywaam si w zote iskierki. Odpu. Mam duo stumionej agresji zachowanej dla ciebie. Ciocia B odwrcia si do dwch szczurw i powiedziaa co z umiechem. Nastpnie razem poszli do ssiedniego pokoju oznaczonego PRYWANTE PRZYJCIE. Wszystkie alfy podyy za ni. Saiman delikatnie si zamia. - Jestemy nawet do siebie podobni, Curran i ja. Oboje padlimy ofiar dzy. Oboje strzeemy naszej dumy i cierpimy z powodu zazdroci. Oboje wykorzystujemy swoje moliwoci by dosta to czego chcemy: korzystam z mojego bogactwa i ciaa, i wykorzystuj jego pozycj

wadcy. Powiedziaa, e chc ci tylko dlatego, e mi odmawiasz. On chc ci z tego samego powodu. Pamitam kiedy sta si Wadc Bestii. Chopiec-krl, cigle za mody, nagle staje si gow acucha pokarmowego i zyskuje dostp do setek kobiet, ktre nie mog powiedzie nie. Mylisz, e si cign je do ka? Musia to zrobi przynajmniej kilka razy. Misie zadra na twarzy Currana. W rogu Jim skin gow i para po naszej lewej i podwadni Jima poszli za Rad Gromady. Dali Curranowi czyste pole do gry. adnych wiadkw z Gromady, wic aden zmiennoksztatny nie moe by wezwany do zeznawania przeciwko Wadcy Bestii. Mio. Oczy Currana obiecyway morderstwo. Ju widz nagwki: PRZEDSTAWICIEL ZAKONU ROZSZARPANY PRZEZ WADC BESTII W EKSKLUZYWNEJ RESTAURACJI NA PNOCY. Musze utrzyma Saimana przy yciu. Potrzebuj go by pomg mi w mojej petycji, a w zamian Zakon bdzie go chroni. Dlatego zgodziam si na t gupi randk. Nie mam miecza, igie, niczego. Saiman zamwi nowego drinka. - Jest tylko jedna rnica pomidzy nami. Wadca Bestii okamuje ci. Mwi e ci kocha, e zawsze bdziesz t jedyn. Powici wszystko by by z tob i zadba o twoje bezpieczestwo. Ja ci nie okami. Nie zo obietnic, ktrych nie mog dotrzyma. Szczero Kate. Oferuj szczero. Jak tak mdry czowiek moe by tak gupi? To jak jakby nie mg si powstrzyma. Zgubi zdrowy rozsdek. - Saiman, zamknij si do cholery. - Jeste dzi moja. Pocauj mnie Kate. Pozwl mi zasmakowa swej szyi. To go doprowadzi na granic. Saiman dotkn mnie. Odsunam si. Co pko w oczach Currana. Zacz i do nas, porusza si powoli, kady krok by przemylany, a wzrok utkwiony w Saimanie. Jeli Curran dostanie go w swoje rce, zabije go. Miaam sekundy by temu zapobiec. Stanam przed Saimana. - Sta za mn.

- Nie skrzywdzi mnie. Nie tutaj. To oznaczaoby konsekwencje. - Jego to nie obchodzi. Saiman wiedzia o wprowadzonych przez spoeczestwo zasadach. Tak dugo jak bdzie si ich trzyma bdzie bezpieczny i szanowany. adna emocja nie dotkna go wystarczajco gboko, by rozmyla nad amaniem tych regu. Nie potrafi zrozumie faktu, e Curran mgby wyrzuci wszystko przez okno dla samej szansy rozerwania mu garda. Curran wybra drog pomidzy stoami. Stanam naprzeciw niego. Bro. Potrzebuj broni. Po mojej prawej para miaa si przy stole. Pusta butelka po winie spoczywaa w biaej serwetce obok nich. Chwyciam butelk i szam dalej. Oczy Currana rozbysy. Pokazaam mu butelk. Nie moesz mie Saimana. Ochraniam go. Przyspieszy. Miaam to gdzie. Trzymaam butelk i wybraam miejsce pomidzy dwoma stoami. Dobra. Chod. Chciae pogada. Pogadamy. Do pokoju wszed drobnej budowy mczyzna, nosi sherwani - dugi Indiaski paszcz, szkaratny jedwab haftowany grubymi zotymi nimi z klejnotami, ktrych blask przeryway ruchy waciciela. Jego ciemna gowa bya naga. Nis lask zakoczon gow kobry, ktra znajc go bya autentycznym przedmiotem. Nataraja - gowa Rodu. Kierowa interesami Rodu w Atlancie, podwadny innego krgu wpyww Rolanda. Za nim pojawia si wychudzona posta - Ghastek. Obok oszaamiajca rudowosa Rowena ubrana w zmysow, pikn sukienk w kolorze indygo. Weszli inni Wadcy Umarych. Rd przyby. Nataraja zobaczy Currana, skrzywi si i zawoa lekko znudzonym gosem. - Rd pozdrawia Wadc Bestii. Curran zatrzyma si w poowie kroku. Wcieko zagotowaa si w jego oczach. Zaguszy j opanowujc si. Musiao to by ogromnym wysikiem woli. Przestraszyo mnie jak cholera. Curran bezgonie powiedzia ustami pniej. Wziam butelk w do i bezgonie odpowiedziaam. W kadej chwili.

Curran powoli odwrci si od nas. Jego gos by gadki i wyrany. - Wadca Bestii pozdrawia Rd. Wycign rk w stron prywatnego pokoju i oboje rami w rami udali si tam.

***

- MUSIMY wyj - warknam. Saiman wzruszy ramionami z eleganck nonszalancj - Za duo si martwisz. Mino dwadziecia minut odkd Rd i Rada Gromady zniknli w swoim prywatnym pokoju, a ja nie mogam - przez wzgld na ycie Saiman - zostawi go samego. On wci pi. Wczeniej pi by podbudowa swoj odwag, teraz robi to dla upamitnienia przeytej chwili. Saiman mieszka w bace swojego egocentryzmu. Nic nie byo dla niego waniejsze od pienidzy i wpyww. Zamanie zasad elity Atlanty mogoby wiele kosztowa obie strony. adna silna emocja czy problem nie wystarczy by zmusi Saimana do zamania zasad. Po prostu nie mg przewidzie, e Curran wybraby powicenie wszystkiego dla szansy wbicia pazurw w jego gardo. Wicej, Curran zosta zobowizany do przemocy. Saiman wypowiedzia kolosaln obraz przez czonkami Gromady. Teraz Curran siedzi w prywatnym pokoju, fantazjujc o renomowanej jadalni z girland z wntrznoci Saimana. Wczeniej czy pniej wyjdzie i nie wierz, e potrafi zapewni Saimanowi bezpieczestwo. Chciaam konfrontacji. Chciaam roztrzaska Curranowi butelk na gowie, ale gdy zaczlimy zapomniaam e Saiman w ogle tam by. Byam tak pochonita chci zranienia Currana, e staam si obojtna na wszystko inne. To by powd, o ktrym mwia pierwsza zasada ochroniarza. Wiedz przez cay czas gdzie jest twoje ciao. W momencie gdy tracisz z oczu ciao ktre ochraniasz, staje si ono wraliwe. Curran by cholernym draniem. Nie mogam sobie pozwoli zaryzykowa bezpieczestwa Saimana. Prbowaam rozumowania, prbowaam zagroe. Saiman sprawia wraenie jakby przyrs do swojego krzesa. Ni cholery, pewnie skocz krc w nocy nad jego zwokami. Zostawienie go i wyjcie z nadziej, e pjdzie za mn nie wchodzio w gr. Z tego co

wiedziaam, Curran wyleciaby z tego pokoju w momencie gdy zniknabym z zasigu jego wzroku, a Saiman by dla mnie za ciki bym go wyniosa. Cigle nie miaam ponadnaturalnej siy. Gdybym miaa si Andrei przeoyabym go przez rami i wycigna jego dupsko na zewntrz. Jim wyszed z prywatnego pokoju i spacerkiem uda si w nasz stron. Porusza si z niedba gracj, jak przyjazny twardziel na przechadzce. Ludzie dyskretnie maleli przed nim. Trudno si skurczy, gdy si siedzi, ale to wykonalne. Zatrzyma si przy naszym stoliku i spojrza na Saimana. Jego gos by melodyjnie gadki, mwi cicho, ale z jego sw sczya si zo. - Jeli teraz wyjdziesz, sam, Wadca Bestii gwarantuje ci bezpieczne przejcie. Saiman rozemia si cicho dwikiem pozbawionym radoci. - Nie potrzebuj jego zapewnie. Bardzo ciesz si moj randk i planuj to robi przez reszt wieczoru w towarzystwie Kate. Jim pochyli si do mnie wymawiajc sowa ze szczegln dokadnoci. - Czy potrzebujesz pomocy? Tak. Tak, potrzebuj. Prosz walnij tego tpaka obok mnie w gow, znokautuj go i pom mi go std wynie. Zacisnam zby. - Nie. Triumfalny umiech gra na ustach Saimana. Wystarczy jeden cios i bdzie zbiera zby z tych doskonaych wosw. Jim pochyli si bliej. - Jeli chcesz wyj bez niego, mog tego dopilnowa. Ziele wypenia jego oczy. - Jestem zobowizana zosta z nim przez cay wieczr, ale doceniam ofert. Jim skin gow i odszed. Jeli furia moe wytwarza ciepo, to zagotowaam si od wewntrz. Rozpaczliwe czasy wzyway do drastycznych krokw. Zebraam razem wszystkie kobiece podstpy, uwolniam i dotknam rki Saimana. - Saiman prosz chodmy. Zrb mi t przysug.

Zatrzyma kieliszek w poowie drogi do swoich ust. - Szukam sposobu na podrczenie go jeszcze bardziej, gdy tylko si wynurzy. Idiota, idiota, idiota. - Ju to zrobie. Jestem zmczona i zestresowana. Jedyne czego chc, to wyj i napi si kawy w swojej kuchni. Zmusi na chwil umys do pracy przez alkoholowe oszoomienie. Unis brwi. - Zapraszasz mnie na prywatny kubek kawy u ciebie? - Tak. - Dam mu kubek kawy i kanapk z golonk. Szczodro bya cnot, a ja byam w nastroju do nadzwyczajnej cnotliwoci. Saiman przesadnie westchn. - Zdaj sobie spraw, e to apwka, ale bybym gupcem gdybym odmwi. - Owszem. Zapaci rachunek. Na szczcie Rd i Gromada pozostali odizolowani jeszcze przez pewien czas. Zeszlimy po schodach. Obserwowaam go jak jastrzb oczekujc od niego podry po schodach ale udao mu si zej ze zwyk sobie elegancj. Pozornie nie wykazywa oznak nietrzewoci. Nie potkn si a jego sowa nie mieszay si, co mogo by dziaa na jego korzy. Moe Curran byby skonny wybaczy pijanemu mczynie, ale nie trzewemu. Na zewntrz nieg spada z czarnego nieba ukrywajc ziemi w mikkim biaym kocu. Saiman podnis rk by patki niegu wiroway na jego skrze opadajc na palce. - Pikne nieprawda? - Bardzo adne. - Kierowaam go w stron pojazdu. W kocu dotarlimy na parking. Saiman strzeli palcami wycigajc z powietrza kluczyki. - Nie powiniene prowadzi - powiedziaam mu. - Wrcz przeciwnie, powinienem. Normalny czowiek powinien w tej chwili nie y od zatrucia alkoholowego a on chcia prowadzi.

- Daj mi kluczyki. Rozway to i zacz wymachiwa przede mn kluczykami. - Co dostan, jeli pozwol ci prowadzi? Poczuam ciar czyjego wzroku jak gdyby snajper celowa mi w plecy z karabinu. Odwrciam si. Budynek by jakie trzydzieci metrw dalej. Podwjne szklane drzwi prowadzce na balkon otworzyy si i wyszed Curran. - Co dostan jeli pozwol ci prowadzi Kate? Chwyciam kluczyki z jego rki. - ycie! Wsiadaj do auta. - Spokojnie, spokojnie Otworzyam zamki, szarpnam uchylone drzwi pasaerw i popchnam go na siedzenia. Oczy Currana rozbysy zotem. Wzruszy ramionami cigajc skrzan kurtk, rkami zapa golf na karku i rozdar go na p. Zanurkowaam do auta i wcisnam peda gazu. We wstecznym lusterku Curran zerwa z siebie spodnie. Jego ciao zawrzao i pojawi si potwr. - Po co ten popiech? - zastanawia si Saiman - Spjrz za siebie Mczyzna znikn. Jego miejsce zaja bestia, ciemno-szara z miniami jak struny. Ujrzaam ogromne ky na twarzy ni-lwa ni-czowieka a potem wyskoczy z balkonu na ssiedni dach. - ciga nas. - Saiman patrzy przez tyln szyb. - On naprawd nas ciga! ciga ciebie. Mnie nie skrzywdzi. - A czego si spodziewae? Szok pojawi si na twarzy Saimana. - On porzuci wszelkie pozory czowieczestwa.

Wziam ostry zakrt, opony wpady w polizg. Pojazd zsun si szorujc w zaspie. Mieszaam koami wyprostowujc auto i pognalimy w d ulicy. Curran pojawi si nad budynkiem za nami. Pyn przez nocne niebo jakby mia skrzyda, i ldowa na wirze. wiato ksiyca muskao jego grzyw. Szykowa si do biegu wybierajc kolejn luk midzy budynkami za nami. Przemieszczajc si wielkimi skokami z dachu na dach. Staraam si mwi wyranie, liczc e co przeniknie przez mg umysu Saimana. - Jedziemy do mnie. Wsidziesz za kierownic i odjedziesz tak szybko jak moesz. To twoja jedyna szansa. I moja jedyna szansa by zaatwi eby wszystko uderzyo we mnie bez przeszkd. Saiman nie odpowiedzia. Ciao popyno z jego twarzy i rk przybierajc nowy ksztat i kolejny tak jakby jego ciao tracio ciecz. - Co ty robisz? - Spalam alkohol. - Spojrza za siebie - On wci tam jest! - Wcale mi nie pomagasz. Nie wiem dokd jad. - Nastpny zakrt w lewo. Zobaczysz most. Wysiadasz. Skrciam modlc si by technika wytrzymaa. Jeli magia nas dopadnie bdziemy w gbokim gwnie.

Rozdzia 17

Trzydzieci minut pniej zatrzymalimy si z piskiem opon przed moim mieszkaniem. Wyskoczyam w nieg z Zabjc w doni. Saiman wskoczy na miejsce kierowcy. Koa zaczy si krci, rozpryskujc nieg. Odskoczyam do tyu. Samochd ruszy, rozjedajc miejsce, gdzie moje stopy stay p sekundy wczeniej i pospieszy w noc. Prawie mnie rozjecha. Tchrz. Proponuj partnerstwo, Kate. Oferuj szczero, Kate. Nie uciekam przed Wadc Bestii, ktrego wkurzyem, Kate. Tylko chc ci od niego odcign, uderzy ci tyem mojego samochodu i pryska std. Psy w dole ulicy wybuchy szaleczym szczekaniem. O wilku mowa Musiaam zwrci uwag Jego Wysokoci i zabra go z ulicy. Na otwartej przestrzeni mg wzi rozbieg i stratowa mnie. W moim mieszkaniu bdzie mia gorsze pole manewru, wic bd mie przewag.Uniosam sukienk i weszam do budynku, biorc dwa stopnie na raz. Otwarcie drzwi zajo mi trzy sekundy. Wbiegam do rodka, poprawiam miecz, pobiegam do okna w salonie i lizgajc si prbowaam je otworzy. Gruby ruszt stali i srebrnych barw chroni moje okno. Zapaam dwie rczki i przekrciam. Zamek otworzy si z trzaskiem. Ruszt zakoysa si z lewej i zobaczyem go, koszmarna bestia na dachu po drugiej stronie ulicy, jak demon zapany midzy czarnym niebem a biaym niegiem. Dobry Boe. Zobaczy mnie i zmieni kierunek. Wanie tak. Chod, pocauje ci moja pici, dziecinko. Cofnam si od okna. Buty. Miaam na sobie obcasy. cignam je i rzuciam do przedpokoju. Gdybym musiaa go kopn, obcas wszedby w jego ciao jak nz. To by go zranio, ale nie do, by go zatrzyma, wic zmarnuje tylko czas. Curran zeskoczy z dachu i pdzi przez ulice do mojego budynku. Cofnam si dajc sobie cay pokj na kopniaki. Serce walio mi jak motem. W ustach miaam kompletnie sucho. Mina sekunda. No chod. No chod. Szpony podrapay parapet. Curran rzuci si przez okno. By potny, ani czowiek, ani lew. Zwyka forma waleczna Currana staa prosto. Ta kreatura poruszaa si na kolanach.

Ogromny, napchany miniami pod szarym futrem z paskami ciemnego szarego, co najmniej szeset funtw. Jego gowa bya lwia, oczy ludzkie a ky potworne. Wic tak wyglda Wadca Bestii, kiedy traci kontrol. Wyldowa na pododze salonu. Minie przekrcay si i rozcigay, szare futro zapado si w ludzk skr i Curran stan na moim dywanie nagi i wkurzony, jego oczy rozwietlao zoto. Jego gos by gbokim warkotem. - Wiem, e on tu jest. Czuj go. Poczuam przemone pragnienie by rzuci w niego czym cikim. - Tracisz swj zmys wchu? Zapach Saimana jest sprzed dwch godzin. Zote oczy paliy mnie. - Gdzie on jest? - Pod moim kiem. ko poleciao w powietrze. Przeleciao przez salon i uderzyo z hukiem w cian. To by byo tyle. - Co ty do cholery wyprawiasz? - Ratuj ci z baaganu, w jaki wpakowaa si tym razem. Dlaczego ja? - Nie byo adnego baaganu. To byo profesjonalnie ustawione. - Paci ci? - Curran warkn. - Nie. Ja pac jemu. Zarycza. Jego usta byy ludzkie, ale podmuch dwiku, ktry z nich wyszed, by jak grzmot. - Uwaaj na sowa, Wasza Wysoko. - Dlaczego on? - warkn. - Ze wszystkich mczyzn, ktrych moesz mie, dlaczego wynaja jego do tego? - Poniewa ma najlepszy sprzt w miecie i wie jak go uywa. Tak szybko jak to powiedziaam, zdaam sobie spraw jak to zabrzmiao.

Pocztek kolejnego grzmicego ryku zamar w gardle Currana. Wpatrywa si we mnie, milczc. Och, to byo dobre. Wyrzuciam do gry rce. - Laboratorium! Mwiam o jego laboratorium a nie o fiucie, ty idioto. Jest jedynym w miecie, ktrego znam, ktry ma laboratorium Klasy Czwartej. Moe wzi kawaek papieru i odczyta z niego niewidzialne zaklcie. Musiao to do niego dotrze, bo odzyska zdolno mwienia. - To nie to, co mi powiedziano. Nie kam, Kate. - Wyno si z mojego mieszkania! - Wiem, e planowa dug noc a ty nie miaa wyboru. Nastpnym razem jak zobacz Jima, kopn go. - Czy wygldam, wedug ciebie, jak delikatny kwiatek? Mog go zabi trzy razy zanim jego ciao spadnie na ziemi. Jeli nie chce z nim sypia, adna sia na ziemi mnie do tego nie zmusi. Widzisz, na naszym wiecie, mamy t nieznon rzecz nazwan rzeczywisto. Zanim przybiege tu w swojej bestialskiej chwale by mnie ocali, czy to pojcie kiedykolwiek przyszo ci do gowy? Otworzy usta. - Nie! - warknam, chodzc w t i z powrotem. - Jeszcze nie skoczyam. Potrzebuj go do ledztwa Zakonu. Wychodzenie z nim byo jednym z warunkw, jakie postawi za swoje usugi. Sprawie, e wydawanie Nocnych Igrzysk midzy Mahonem a Cioci B jest jego drobiazgow wersj zemsty. Wiedziae, e chroni go, a mimo to cigae go. Spieprzye moje ycie osobiste, teraz prbujesz zniszczy moje ycie zawodowe. Jeli zabijasz go dzi wieczorem, przysigam na Boga, zamorduj ci. - Czy on zmusza ci, eby z nim spaa? Jednotorowe mylenie, Wasza Wysoko. - Nie. Nawet gdybym chciaa z nim wyskoczy, nie masz prawa wygasza swojej opinii. Wcieko rozbia usta Currana na kawaki. Chodzi w t i z powrotem jak zamknity w klatce kot. - Mam pene prawo.

- Kto tak powiedzia? - Ty. Ty daa mi to prawo, kiedy rozsypaa kocimitke po caym moim ku. Otworzyam usta, ale nic si z nich nie wydostao. Mia mnie. - Zmieniam zdanie. - Co, znowu? Dlaczego nie jestem zaskoczony? - Co masz na myli mwic znowu? Wystawie mnie pamitasz? - Poczua ulg, e si nie pokazaem. - Przeanalizujmy. Ugotowaam obiad. Zrobiam ci szarlotk. Nakryam do stou. Wziam prysznic. Zrobiam makija. Kupiam prezerwatywy, Curran. Siedziaam w kuchni przez godziny, czekajc na ciebie. Siedziaam i czekaam trzy godziny. Wtedy zadzwoniam do Gromady i powiedziano mi, e nie mam si z tob wicej kontaktowa. I masz czelno warcze na mnie? Pokaza mi swoje zby. - Telefon zadzwoni, kiedy Doolittle skada moje koci. Moho sdzi, e to nic wanego. To nigdy nie dotaro do mnie. Nie miaem pojcia, e dzwonia. To byo popieprzone i akceptuje pen odpowiedzialno za to. Przepraszam. To si ju wicej nie powtrzy. - W tym si cakowicie zgadzamy. Jego oczy rozbysy. - Ale ty, ty nawet nie staraa si mnie znale, eby wyjani co si stao. - Sprawie, e czuam si taka maa. - Trzymaam kciuk i palec wskazujcy bardzo blisko. - Miaam czoga si do Gromady, upa u twych stp i baga by mnie wzi? Warkn. - Powinna wmaszerowa do Gromady i rzuci mi wszystko w twarz. Wtedy byo by w porzdku. Ale ty ucieka. Furia w jego oczach postawia woski na moim karku. - Prbowaam unikn konfliktu midzy Gromad a Zakonem, ty gupi idioto!

- Nie wciskaj kitu. - Mwi jakby mnie nie sysza - Moga mnie znale. Moga zada wyjanie. Za to miaa wietny pomys, jak upora si z tym baaganem. Nie rozmawia ze mn. Rajcujesz si zmuszaniem mnie do gonienia ci jak jaki szesnastolatek? - Raczej dwunastolatek. Szesnacie daje ci zbyt duy kredyt. Ugryz powietrze. - Uwaaj do kogo mwisz. Mj gos by tak gorzki, e mogam poczu jego smak. - To si ju nie liczy. Mylaam, e chcesz by ze mn. Sprawie, e chciaam zmagaam si ze sowami, - rzeczy, o ktrych mylaam, e nigdy mie nie bd. Mylaam, e mamy szans. Ale to ju koniec. Dzikuj ci, Wasza Wysoko, za uleczenie mojego tymczasowego szalestwa i pokazanie mi, e to wszystko moja wina. Przepraszam za zdemolowania ukochanej siowni. To by bd. Odkupi twoj aweczk i kodr. Moesz ju wyj. Wpatrywa si we mnie. Jeli nie wyjdzie, zabij go. - Chcesz bym przeliterowa? Mog powiedzie wolniej. Zamae moje serce i teraz depczesz po nim. Nienawidz ci. Do cholery wyno si z mojego mieszkania albo przysigam zbije ci a poleci krew. Jego twarz bya ciemna. - Chcesz bym si paszczy? O to chodzi? - Jak o tym pomyl, to paszczenie si byoby mie, ale nie, chc by sobie poszed. Wyjd. Jego oczy wieciy we mnie. - Zmu mnie. Rzuciam si w lewo i kopnam go. Nie zrobi nic by tego unikn.Moja stopa uderzya go w odek. To jak kopanie drzewa powleczonego gum. Kopniak sprawi, e cofn si kilka krokw. - To wszystko, dziecinko? - mrukn. Wziam rozmach i kopnam go w gow. Zatoczy si wygldajc na troch rozkojarzonego. Staram jego umieszek.

- Syszysz dzwoneczki, dziecinko? Cholera. Uderzyam go z caej siy jak miaam a on si nie przewrci. Powinien zgasn jak wiato. Curran potrzsn swoj gow i plu krwawo na mj dywan. Zoto w jego oczach spalio mnie. Ruszy w moim kierunku, jego szczka ju zakrzepa. Nie przyjmie kolejnego ciosu w gow, a kopanie jego ciaa byo bezsensowne. Wyprowadziam kopnicie w jego kolana. Uderzy moja stop w bok i zapa j. Wymknam si i wymierzyam cios w jego stron. Wywin si i trafiam go w plecy. Wymierzyam ponownie moj stop w kolano wkadajc w to ca moj si. Burkn, ale si trzyma. Zapaam lamp z nocnego stolika i walnam go. Chwyci j, wyrwa z moich rk i odrzuci na bok. Byam ju prawie przy cianie. Mj pokj od manewru skurczy si do niczego. Uderzyam go w splot soneczny. Wcign mocno powietrze i poprowadzi mnie pod cian. Jego przedrami unieruchomio moje lewe rami. Wbiam praw pi w jego ucho. Warkn, zapa mj nadgarstek i zamkn na klucz na cianie nad moj gow. Nie mogam wykona adnego ruchu. Gra skoczona. Przygnit mnie do ciany, przytrzymujc swoim ciaem. Napryam si, prbujc si uwolni. Dla wszystkich mg by zrobiony z kamienia, ale nie dla mnie. By z ciaa i by cakiem nagi. Napiam kady misie. Nic. - Czujesz si lepiej? - zapyta. - Przechyl si w lewo, Wasza Wysoko. - Chcesz walczy swoimi zbami z moj y szyjn? - Przechyli si w prawo obnaajc swoj grub szyj. - Moe lepiej z ttnic. - Moje zby s za mae. Nie spowoduj uszkodzenia na tyle, eby si wykrwawi. ya szyjna jest lepsza, rozrywam troch, wprowadzam pcherzyki powietrza do krwioobiegu, ktre docieraj do serca w cigu dwch jego uderze. Zemdlaby u moich stp. Normalny czowiek umarby, ale trzeba wicej ni zator powietrzny, eby powali zmiennoksztatnego na stae. - Prosz bardzo. Opar swoj gow o mnie, jego szyja tak blisko moich ust, poczuam gorco jego skry. Jego ciepy oddech przy moim uchu. Jego gos by poszarpanym warkniciem.

- Tskniem za tob. To si nie dzieje naprawd. - Martwiem si o ciecie. - Pochyli gow i spojrza mi w oczy. - Martwiem si, e stanie si co gupiego, e mnie tam nie bdzie i zginiesz. Martwiem si, e nie bdziemy mie szansy, a to wiercio mi dziur w gowie. Nie, nie, nie, nie. Wpatrywalimy si w siebie. Maleki odstp midzy nami by zbyt gorcy. Minie napiy si na jego nagim ciele. Wyglda dziko. Szalone zote oczy patrzyy w moje. - Tsknia za mn, Kate? Zamknam oczy, starajc si nie widzie go. Mogam skama, a wtedy wrcilibymy do punktu wyjcia. Niczego bymy nie rozwizali. Nadal byabym sama, nienawidzc go i pragnc. Zapa mnie za ramiona i potrzsn. - Tsknia za mn? Zdobyam si na stanowczy krok. - Tak. Pocaowa mnie. Smakowanie go byo jak eksplozja kolorw w szarym pokoju. To by zaarty, zaborczy pocaunek, ktry roztopi mnie. Jego jzyk zczy si z moim, chtny i gorcy. Lizaam go, smakujc go ponownie. Moje ramiona owiny si wok jego szyi. Warkn przycigajc mnie do siebie, caujc moje usta, policzki, szyj - Nie zmuszaj mnie ebym wyszed Nie ma szans. Zapaam oddech. - Jeli wyjdziesz, nie bd moga trzyma ci. Podnis mnie w gr na swoje biodra, dostosowaam swoje ciao do jego i pocaowaam go, kradnc mu oddech. Nie chciaam go puci. Jego rce suny po moim ciele, pieszczc moj szyj, ramiona, docierajc do piersi. Jego palce otary si o sutki, wysyajc dreszcze w moje ciao. Wygiam si w uk, przymilajc si do niego, szybciej i szybciej.

Dwik, ktry wyda, by pomidzy warczeniem a pomrukiem. To uruchomio we mnie co gbokiego, na prastarym kobiecym poziomie. Przycisnam si mocniej, zapoznajc moje rce ze sznurem mini na jego plecach, lic jego szyj, caujc w kko, tak by zrobi to ponownie. Curran odsun mnie od ciany i nis mnie przez pokj, wpadajc na rne rzeczy. Potknlimy si o ko, stojce pionowo w kcie. Curran postawi je jedn rk i upadlimy na nie. Jego wielkie ciao na moim. Zabra swoje usta od moich i pocaowa mnie w szyj, rysujc na niej gorce lady. Moje sutki byy obolae. cign sukni z moich ramion i ssa moj pier. Gorco przelao si przeze mnie, czynic mnie podekscytowana i zniecierpliwion. Poczuam si taka pusta, chciaam by mnie wypeni. Upajaam si jego zapachem, bijcym od niego gorcem. Curran chwyci moje rce i unieruchomi je nad gow. Jego lewa rka zbliaa si do moich nadgarstkw. Pocaowa mnie z cichym, godnym pomrukiem, zbami szczypa moj skr. Drug rozgrzan rk sun do mojego uda, wprawiajc mnie w drenie. Usyszaam odgos rozdzieranej bielizny, ktr zaraz odrzuci. Wsun rk pod mj tyek, podnoszc moje biodra i nachyli si midzy moimi udami. O Mj Boe. Krzyknam. Liza mnie, ssa, a wszystko we mnie przygaso prcz gorcego wza przyjemnoci na dole. Kade pocignicie, dotknicie jego jzyka sprawiao, e stawa si gortszy i gortszy, budujc cinienie, nieznone, cudowne, zniewalajce. W kocu przedaro si przeze mnie dojmujce szarpnicie, od rodka a do skry. Curran uwolni mnie. Krzyknam i chwyciam si go. Gorco rozpucio si w kaskadzie fal. - Prezerwatywy - wyszeptaam. - Gdzie? Wskazaam na miejsce za nim, w ktrym powinno by ko. Odszed i prawie warknam. Nie chciaam by mnie zostawia. wiat zawirowa. Byam beztroska, jakby pijana. Curran pojawi si z prezerwatywami.

Otworzy paczuszk. Przez absurdaln sekund pomylaam, e prezerwatywy nie bd pasowa. Jako j zaoy, pojawi si obok mnie caujc w szyj. Jego zby znaczyy moja skr. Przygarn mnie do siebie. Oplotam nogi wok jego bioder. Wielkie muskuy na jego plecach napinay si pod moimi rkoma. Wepchn si i znw krzyknam, kiedy zacz lizga si we mnie, gorcy i twardy. Moje ciao zadrao. Pcha i pcha budujc spokojny rytm. Zabraam si z nim, koyszc si i prbujc nie zemdle z rozkoszy. Kolejny orgazm wybuch we mnie wyrywajc krzyk z mojego garda. Pchnicia Currana byy gbokie. Moje ciao zacisno si wok niego. Warkn i doszed, po czym opad na koc. Brakowao mi tchu. To musiao by halucynacj, ale byam taka szczliwa. Nie dbaam o to. Przycign mnie do siebie, pooyam gow na jego klacie. Jego rce pieciy moje wosy. Bicie jego serca byo rwne i mocne. Leelimy razem a stygncy pot zacz nas chodzi. Przesunam si i walnam go w ebra. Warkn. - To za ten cholerny telefon. Obj mnie, przygniatajc moje ramiona. - Mylaem, e to komar mnie ugryz. Staraam si uwolni, ale byam owinita. Szare oczy patrzyy w moje. - Dlaczego nie przysza do Gromady? - Oh. Planowaam to. Ubraam nawet buty, kiedy przypomniaam sobie, e to wprowadzi katastrof midzy Gromad a Zakon. Byam odpowiedzialna. Trzs si ze miechu - Co? - Ty? Odpowiedzialna? - Zamknij si. Skd mogam wiedzie, e dae si skrzywdzi dwm maym misiom, Zotowosy?

- Ach tak, ten jzyk. Brakowao mi go. Gwatownie mnie przytuli. - Caa moja. Moje koci zajczay. - Nie mogoddycha - wypiszczaam. - Przepraszam - szepn, pozwalajc mi odetchn. Leelimy jeszcze przez chwilk, dopki nie dotar do mnie chd od okna, zadraam. - Zmarza. - Wsta i poszed zamkn okno. Moja suknia przyczepia si do moich ng i zrolowaa wok pasa. Powierciam si i zsunam j. - Zniszczylimy twoj sukienk. - Mam pecha z ta sukienk. - Uniosam si na okciu, eby odrzuci j, wtedy zobaczyam jak wyglda moje mieszkanie. - Przynajmniej budynek wci stoi. - Jestem dumny ze swojego opanowania. Zamiaam si. Podnielimy poduszki z podogi i znalelimy koc. Lea w ku, obok mnie. Owinam si nim i pooyam gow na klacie Currana. - Nie jest tak, jak mwi ten dziwak - powiedzia Curran. - Wiem - odpowiedziaam i pocaowaam brzeg jego brody. - Nigdy nikogo nie zmuszaem i nie okamuj ci. - Wiem. Dugi, smutny jk przetoczy si przez mieszkanie. Curran zmarszczy brwi. - To twj kundel? - To mieszanka pudla. Znalazam go na miejscu ataku, wykpaam, ostrzygam i teraz on pilnuje domu i rzyga na dywan. - Jak ma na imi? Rozcignam si przy nim.

- Grendel. - Dziwne imi dla pudla. Obrci si, czerpic pen przyjemno z faktu, e moje piersi byy do niego przycinite. - Wszed, w rodku nocy, do sali penej wojownikw i wystraszy ich na mier. - Ach. To wszystko wyjania. Jego rka piecia moje ramiona, plecy. Ta pozornie przypadkowa pieszczota sprawia, e chciaam si o niego ociera. Przysun si bliej i pocaowa mnie. Jego eby drasny moj warg. Pocaowa moj brod i zacz zjeda w d mojej szyi. Mmmm - Czytaam, e lwy mog uprawia sex trzydzieci razy dziennie - mruknam. Unis brew. - Tak, ale trwa tylko p minuty. Lubisz dwudziesto sekundowy akt? Zamrugaam. - Ktra kobieta odrzuciaby tak ofert? Jego rka przykrya moj pier. Palce otary si o sutek. Zadraam. - Nie jestem lwem, ale szybko si pozbieram. - Jak szybko? Wzruszy ramionami. - W dwie minuty. O rany. - Albo troch duej, po kilku pierwszych godzinach. Kilku godzinach Zsunam moj rk z jego klatki piersiowej do odka czujc twarde minie. Chciaabym robi to tak dugo. - Dobrze, e mamy cae pudeko prezerwatyw. Zamia si nisko, jak zaspokojony, drapieny kot i wsun mnie na siebie.

Rozdzia 18

Otworzyam oczy, zobaczyam wiato, drgajce w grze. Magia nadal bya w odpywie. Dziki wszechwiecie. ko wrcio na swoje prawidowe miejsce. Oh Boe. Przespaam wszystko. Curran wszed. Mia na sobie tylko spodnie od dresu, musia je wzi z mojej szafy. Mocne minie, wyobione przez stay wysiek, napiy si na jego klatce i ramionach. Mia budow czowieka, ktry walczy o ycie. Ani zbyt pokany, ani za szczupy. Doskonae poczenie siy i gibkiej szybkoci. Umiechn si jak mczyzna, ktry mia dug i pasjonujc noc. Nie. To nie by sen. Spaam z nim. O mj Boe. Szare oczy Currana umiechay si do mnie. - Dzie dobry. - Powiedz mi, e wci pi. Pokaza kawaek zbw. - Nie. Pooyam si i nakryam przecieradem. Nie mogam by tak lekkomylna.

- Za pno na to. Ju wszystko widziaem. Waciwie jestem cakiem pewny, e rwnie wszystko dotknem i posmakowaem. - Potrzebuj chwili, eby sobie z tym poradzi. - Nie spiesz si. Nigdzie si nie wybieram. Tego wanie si obawiam. - Gdzie mj pies? - Wypuciem go. Poderwaam si. - Samego? - Wrci, kiedy skoczy. Wie, gdzie jest jedzenie. Curran kroczy w stron ka, ruszajc si cicho. Jego palce u ng lekko chwytay podog, poniewa szed jakby wci mia pazury. Naprawd by niewiarygodnie atrakcyjnym ajdakiem. Przechyli si przez ko. Jego wargi musny moje. Pocaowa mnie. Oddaam pocaunek. Smakowa jak Curran i pasta do zbw. Najwyraniej straciam rozum. - Czy w nocy ci skrzywdziem? Mogabym uy wielu sw by opisa zesz noc, ale bl nie by jednym z nich. - Nie. - Nie byem pewien, od kiedy kazaa mi przesta. - Tak, o pitej rano. Cigle przychodzi i przychodzi, w kocu okoo pitej nad ranem moje ciao si poddao. - Musiaam si wyspa. Teraz ju w porzdku, jestem pena si. Dlaczego ja to powiedziaam? Wyglda jak kot, ktry dosta si do spiarni i ma tylko dla siebie mietank i kocimitk. - Czy to aluzja? - Chcesz eby tak byo? Nie mogam si powstrzyma.

Umiechn si i wlizgn si do ka obok mnie. - Tak. Ptorej godziny pniej uciekam i zaczam rozglda si za rzeczami. W powietrzu unosi si zapach jak w kawiarni. Zrobi dla mnie kaw. Ubraam si i weszam do kuchni, eby usmay omlet i zadzwoni do Andrei z wyjanieniami. - Masz dwu godzinne spnienie - powiedziaa. - Wszystko w porzdku? Nigdy si nie spniasz. Mam po ciebie przyjecha? - Nie. Wszystko ok. Po prostu jestem zmczona. Curran wkada chleb do tostera. - Jakie wieci o Marii - spytaam. - adnych. - Dziki. - Czekaj, nie rozczaj si. - Tak? Andrea ciszya gos. - Raphael znalaz wicej plotek na temat siowni. Curran wpatrywa si we mnie. Musiaam jej przerwa zanim powie co, czego Raphael moe poaowa. - Teraz nie jest na to najlepszy czas - Spjrz, ukrywam si w pancernym pokoju z telefonem, patrz na drzwi i szepcze, wic nikt mnie przypadkiem nie podsucha. Czuj si jak uczniak ukrywajcy si w azience z papierosem. Musisz mnie wysucha. Raphael mwi, e Curran lea na aweczce przez pitnacie minut prbujc oderwa cholern sztab, mimo i bya przyspawana. Z twarzy Currana nie mogam nic wyczyta. - Acha. Acha byo dobrym sowem. Wymijajcym. - Poama to.

- Sucham? - Zama sztab. Potem rozwali ni ca aweczk na kawaki. Po prostu mnie teraz zabijcie. - Acha. - Musia by bardzo wcieky. Pan niezrwnowaony. Wic uwaaj na siebie, ok.? - Zrobi si. Dziki. Rozczyam si i spojrzaam na niego. - Zepsue aweczk? - Ty zepsua. Ja tylko dokoczyem robot. - To nie by jeden z moich wielkich momentw. Zamia si. - Nie. Nie zrobiem tego, dopki nie zobaczyem kocimitki. Mylaem, e ze mnie drwisz. Nie spodziewaem si tego. - Warkn. - Bd musia naoy Raphaelowi kaganiec. - On chce aprobaty dla swoich finansowych machinacji. - Prosisz mnie bym to zrobi dla niego? - Nie. Wyczyam gaz i wyjam dwa metalowe, niebieskie talerze. Zrezygnowaam z kruchych talerzy po tym jak ostatnio moje drzwi zostay wyamane i demoniczne syreny zniszczyy moj kuchni. Rozdzieliam omlet na talerze i zatrzymaam si, kiedy oploty mnie ramiona Currana. Przygarn mnie do siebie, przyciskajc moje plecy do swojej klaty. Usyszaam jak wdycha mj zapach. Jego usta muskay moj skro. I oto jestemy, sami, w mojej kuchni, ze niadaniem stygncym na stole. To jakby co z rwnolegej rzeczywistoci, z inn Kate, na ktr nikt nie poluje jak na dzikie zwierz i ktra moga mie tego typu rzeczy. - O co chodzi? - spytaam mikko. - Tylko si upewniam, e wiesz, e zostaa zapana. Pocaowa moj szyj a ja oparam si o niego. Mogaby tak zosta przytulona do niego na kilka dni. Wtapiaam si w to zbyt szybka i za gboko. Tak, to wszystko wyglda tak piknie,

ale co bdzie, kiedy na horyzoncie zobaczy kolejn zdobycz? Ta myl mnie porazia. Widocznie wci byam saba. - Nie zamaam ci wczoraj adnej koci, prawda? - Nie, ale kopniak by piekielny. Przez chwil lub dwie, widziaem gwiazdy. - Przyznaje ci racj. Troszk niezgrabnie si rozdzielilimy. Curran zajrza do lodwki. - Jest szarlotka? - W pojemniku na chleb. Wycign szarlotk z pudeka i powcha. - Jabka. - Zrobiam j wczoraj. Magiczne jabka dobrze odtajay. - Dla mnie? - Moe. - Przed czy po krzele? - Potem, mimo i naprawd byam na ciebie wkurzona. Czego do cholery uye? - Kleju przemysowego. Jest nieuyteczny dopki nie dodasz do niego katalizatora. Zdjem materia, napeniem krzeso ca tubk kleju w cienkim plastiku, pokryem plastik katalizatorem na to daem gbk i ponownie obiem krzeso. To dlatego nie czuam, e na tym siadam. W momencie, kiedy usiadam, gbka pka, klej i katalizator si wymieszay i gbka przykleia mi si do tyka. - To musiao ci zabra troch czasu. - Miaem motywacj. - Wiedziae, e klej wydziela gorco, kiedy pomiesza si go z acetonem? Jego usta zadray. - Tak. - Nie zabioby ci to, gdyby o tym wspomnia.

Rozemia si. - Odpu sobie - warknam. Curran zacz wcina omlet. Piam kaw i obserwowaam go jak prbuje mojej kuchni. Wikszo zmiennoksztatnych unikaa pikantnego jedzenia. To osabia ich zmysy. Uyam o poow mniej soli ni zazwyczaj i adnej ostrej papryczki. Z jaki powodw byo dla mnie bardzo wane, eby mu zasmakowao. Naku kawaek omletu na widelec, po czym u z oczywista przyjemnoci. - Czy Doolittle rozmawia z tob na temat ciaa? - zapyta. - Nie. Jakie wieci o zaginionych zmiennoksztatnych? Curran kiwn gow. Przez jego twarz przemkn piorun. - Ze wieci? - zgadywaam. - Oni oszaleli. Filianka kawy zatrzymaa si w drodze do moich ust. Zmiennoksztatni maj dwie opcje: postpowa zgodnie z Kodeksem albo sta si loupem. Pierwsze wymaga powicenia i elaznej dyscypliny, sekunda moe wrzuci ich w sida dzikiego zapamitania, zmieniajc ich w morderczych, kanibalistycznych szalecw. Tam istnieje trzecia opcja, ktra prawie nigdy si nie zdarza. Zmiennoksztatny moe kompletnie zapomnie o swoim czowieczestwie. To nie loupizm w cisym znaczeniu tego sowa. Dzicy zmiennoksztatni cofnli si w rozwoju do swojej zwierzcej formy, w ktrej nie potrafi mwi i ksztatowa spjnych ludzkich myli. Szalestwo byo tak rzadkie, mogam te przypadki policzy na palcach jednej rki. Zazwyczaj zdarzao si to, gdy zmiennoksztatny by zmuszony utrzymywa zwierzc form przez duszy okres czasu, miesice, czasami lata. Nawet dzicy zmiennoksztatni wci nios Lyc-V. Gdyby ugryli czowieka a on staby si loupem, Gromada poniosaby za to odpowiedzialno. To by najwikszy ciar alf. Czasem musieli zabi swoich wasnych ludzi. - Czy ty? - Nie ja, ale ju si tym zajli. Ciaa zostan dzi dostarczone do Twierdzy Gromady. - Co spowodowao ich szalestwo? - Zamieszaam kaw. Curran muska palcami moj do.

- Czasami robi to strach. Kiedy s zastraszani, przybieraj futrzan posta, eby od tego uciec. - Wic przerazia ich do tego stopnia, e zapomnieli, e s ludmi? Curran zamar. - Ona? Stpaam po cienkim lodzie. Kontynuowaam z nadzwyczajn ostronoci. Moe gdybym wspomniaa Saimana udaoby si go rozkojarzy. - Sdz, e to moe by kobieta. Ona pilotuje nieumarych magw tak jak nawigator wampiry. Rozwaa to. - Jaka od Rolanda? - Jeszcze nie wiem. Bdziesz drugim, ktry si dowie. Curran naku dwa kawaki jabecznika i poda mi. - Ile czasu potrzebujesz na spakowanie? I tak oto szczliwy poranek zatrzyma si z piskiem opon. - Dlaczego miaabym si pakowa? - spytaam swobodnie. - Poniewa wracasz ze mn do twierdzy. Przedstawi to jako fakt. Jego twarz miaa pusty wyraz, ktry zwykam definiowa jako Wadca Bestii moja droga albo autostrada. On naprawd mwi to serio. - Dlaczego? - Widziaa ci. Moga ci wytropi. Tu nie jest bezpiecznie. - Nieza sztuczka. Ona ciga ciebie, nie mnie. Gdybym daa mu jakkolwiek aluzj, e Roland szuka mnie, zanisby mnie do cholernej twierdzy i ukry w pancernym pokoju. - Chc ci mie przy sobie. To nie jest proba. - Szkoda. Musiae zapomnie, Wasza Futrzasto, e nie radz sobie zbyt dobrze z rozkazami. Wpatrywalimy si w siebie ponad stoem.

- Nie masz adnego wyczucia instynktu. - Oczekujesz, e bd dojeda do pracy dwie godziny w jedn stron, od Twierdzy do Zakonu - powiedziaam delikatnie. - Przypuszczam, e ju wicej nie bd potrzebowaa mojej pracy, mojego domu bd moich ubra. - Tego nie powiedziaem. Zapewne pozwoliaby mi wrci po twoje ubrania. To wszystko jest jeszcze do rozwaenia. - Nie bdziesz mi mwi jak mam y. Tylko raz ze sob spalimy. Curran podnis siedem palcw. - Dobra - powiedziaam przez cinite zby,- uprawialimy sex siedem razy w cigu dwudziestu czterech godzin. Wszystko przez to, e jestem twoj kochank. - Partnerk. Sowa zamary mi w ustach. W jzyku zmiennoksztatnych, partnerstwo oznacza monogami, rodzin, dzieci, zwizek zawodowy, cywilny, fizyczny i duchowy. To oznaczao maestwo. Najwyraniej nie podda si z tym pomysem. - Partnerk. Powiedziaam w kocu, smakujc sowa. Puci do mnie oko. Mj Boe. Spojrzaam na niego moim najbardziej surowym spojrzeniem. - Jeste maniakiem kontroli a ja walcz z ca wadz i ty chcesz nas sparzy? Iskra rozpalia jego oczy. - Duo, duo razy. - Co jest z tob nie tak? Czybym za mocno uderzya ci w gow? - Moja partnerka mieszka ze mn - powiedzia. - W Twierdzy. - Miae ju wczeniej wiele partnerek? Posa mi spojrzenie zarezerwowane na mentalne wyzwania. - Miaem kochanki. - Wic to jest nowa zasada, ktr wymylie na poczekaniu? - Taki jest przywilej bycia Wdc Bastii. Moesz wymyla zasady.

Wyprowadzka do Twierdzy nie wchodzia w rachub. Ju byli w niebezpieczestwie, ale to nic w porwnaniu z tym co by byo, gdybym si do nich wprowadzia. Curran strzee swoich ludzi, a ja stanowi dla nich zagroenie. Zmusiam swj gos by brzmia normalnie. - Jeszcze jakie Curranowe zasady, ktre powinnam zna? Moesz odkry je wszystkie, ebym moga zgosi veto. - Nie moesz zgasza veto do moich zasad. Zamiaam si. - To nigdy nie zadziaa. Spojrzelimy na siebie. - Sprbujmy. Powiesz mi co by chciaa mie a potem ja ci powiem czego chce. Chcia negocjowa. Zesza noc musiaa by dla niego tak samo dobra jak dla mnie. - Dobra. Pomacha na mnie widelcem. - Zaczynasz. - Zakon nie podlega negocjacjom. powiedziaam. - Nie odejd. - Nie powiedziaem, e musisz - skierowa na mnie cikie spojrzenie. - Ale skoro nalegasz, zgadzam si. Zakon nie podlega negocjacj. Moja kolej. Niebezpieczestwo, niebezpieczestwo. - Dobra. - Monogamia. - stwierdzi stanowczo. - Skoro jeste ze mn, jestem jedyny. Zabij kadego, ktry ci dotknie. - Co jeli przez przypadek na kogo wpadn? Zoto rozbyso w jego oczach. - Nie rb tego. Widocznie w tej sprawie nie mia poczucia humoru. - Bd o tym pamita. - Sama powiedziaa, e jestem maniakiem kontroli. Jestem zazdrosnym, zaborczym ajdakiem i nie jestem jak niektrzy ludzie. Nie masz pojcia ile wczorajsza noc mnie kosztowaa.

Zdrad mnie a zabij go. Jeli nie bdziesz chciaa ze mn by to mi to powiedz. Nie odchod za moimi plecami. Staram si by tak uczciwy jak tylko mog by. eby nie byo niespodzianek. - Zdajesz sobie spraw, e zabicie tego innego mczyzny nie bdzie mie sensu. Jeli ci zdradz to bdzie to moja wina, nie jego. On ci niczego nie obiecywa. - Tu nie chodzi o logik. Tak dziaa Gromada. Mam prawo zabi kadego chccego odebra mi moj partnerk. Oczekiwaliby, e to zrobi, chciabym tego i bym to zrobi. Wycelowaam w niego widelcem. - Dobrze, ale parad masz natychmiast wstrzyma. - Jak parad? - Parad twoich dziewczyn. Unis brwi. - Parada dziewczyn? - Curran, zdradzisz mnie to bdzie koniec. To jest sprawiedliwe. - Kate to dziaa w obie strony. Jeli jakie bd chciay mnie zaliczy masz drog woln do ich garda. - Nie dbam o ludzi chccych si do ciebie dobra. Interesuje mnie tylko jak ty na to zadziaasz. - Zgoda. Koniec z parad dziewczyn. Pokaza zby w dzikim, szczliwym umiechu. Mj wasny, osobisty psychol. - Mogem si tego domyli, kiedy roztopia zamek w moim pokoju gocinnym w przypywie zazdroci. - Przesta. - Dubaam w moim omlecie. - Moja kolej. adnego wicej nie rozmawiania. - Chopcze, to ci naprawd wkurzyo, czy nie? Warkn. - Tak, wkurzyo. - Dobrze. Obiecuj ju wicej adnego nie rozmawiania. Jeszcze ci przyjdzie tego aowa.

Skrzywi si. - Zapewne. Wicej szczegw moemy omwi w Twierdzy. - A co reszta twoich uwaszczonych poddanych o tym sdzi? Wzruszy ramionami. - Gromada funkcjonuj najlepiej, kiedy hierarchia jest jasna. Teraz wikszo ludzi nie wie, dlaczego byem draliwy, a ci, ktrzy wiedz nie s pewni na czym my stoimy, wic wszyscy chodz jak po skorupkach jajek. Bdzie lepiej, jeli Gromada zobaczy nas razem. Choby nie wiem jakim kamieniem w niego rzucia, nie zejdzie z raz obranego kursu. Dobieraam sowa bardzo ostronie. - Wolaabym, eby nie widzieli. Siedzia zupenie nieruchomo. Jego gos zyska niebezpieczne brzmienie. - Wstydzisz si tego, e ze mn jeste? - Nie. Jego twarz niczego niw wyraaa. - To dlatego, e jestem zmiennoksztatny? - Nie, to dlatego, e jeste Wadc Bestii. Odchyli si do tyu. - Moesz to rozwin? - Moj wartoci jest moja bezstronno. Mog zbliy si do ludzi, Gromady, druidw czy Czarownic Wyroczni, poniewa nie trzymam niczyjej strony. Jestem zdolna skutecznie funkcjonowa tylko, gdy jestem neutralna. Sypianie z tob niszczy moj bezstronno. Ty nie tolerujesz kogo, kto nie jest wobec ciebie lojalny, wic w momencie, w ktrym przyznam si do sypiania z tob, kady, kto mia jaki problem z Gromad przestanie ze mn rozmawia. To tylko cz tej kwestii. - Jest co wicej? Gdybym miaa jak nadziej dla naszej dwjki, powiedziaabym mu wszystko. Ta myl sprawia, e zastygam w miejscu. - Kate? - spyta delikatnie.

Otworzyam usta i staraam si wydoby z nich sowa. Nie dao rady. Podszed i przykry moj rk swoj. Nie mogam mu powiedzie, jeszcze nie. Musiaam znale jaki inny powd, wic przyczepiam si do myli, ktra mczya mnie w przecigu kilku ostatnich, ndznych tygodni. - Z iloma kobietami spae? Wycofa si i skrzyowa ramiona, sprawiajc, ze jego bicepsy nabrzmiay. - Nie rb tego? - To poprawne pytanie. - Z iloma mczyznami spaa? - Jeste trzeci. Odpowiedz na pytanie. - Wic, mowa o duszych zwizkach czy jednonocnych przygodach? Westchnam. - Mgby policzy tylko te dusze zwizki? Skrzywi si. - Mniej ni dwadziecia. - Mgby to rozwin? Zwleka z odpowiedzi. - Osiemnacie. - A ile z nich mieszkao z tob w twierdzy? Odpowied nadesza troch szybciej. - Siedem, ale z adn nie dzieliem swoich pokoi. - Co masz na myli, mwic, e nie dzielie z nimi pokoi? Wic gdzie - W ich pokojach. Zamiaam si. - Och, wic zaszczycie je swoj nocn obecnoci w pokoju laluni, Wasza Wysoko? Jak Zeus, w blasku zotego wiata?

Pokaza mi zby. - One to lubiy. Arogancki dupek. - Oczywicie. Wic, dlaczego nie wpuszczae ich do swoich pokoi? - Poniewa bycie w moich pokojach oznacza bycie na wysokim stanowisku. Jeli myla, e zostan w pokoju laluni, kiedy to si skoczy, to si myli. Kiedy to si skoczy, bd martwa. - Wedug opinii publicznej midzy nami jest olbrzymia nierwnowaga si. Gdybym posza z tob do Twierdzy, Atlanta przestaaby widzie we mnie Katy Daniels, agentk Zakonu, a postrzegaaby mnie jako Dziewczyn Wadcy Bestii numer dziewitnacie lub numer osiem, zaley jak postanowi na to patrze. To troch reputacji zostaoby zdarte i moesz by pewny, e Zakon w tym przypadku zwolniby mnie szybciej ni ty zdyby warkn. - Obydwoje musimy co powici. Skrzyowa ramiona. - Jestem taka zadowolona, e to dostrzegasz, Wasza Wysoko. Przesta by Wadc Bestii, zostaw Gromad i zamieszkaj ze mn w moim mieszkaniu. - Wiesz, e nie mog tego zrobi. Umiechnam si do niego. - Rozumiem. Szach mat. To nie jest sprawiedliwe. Gromada jest tym, kim jestem. Zbudowaem to dla moich ludzi. Zakon nie jest tym, kim ty jeste. Przez poow czasu, prbujesz znale sposb jak ukry przed nimi to, czego si dowiedziaa. Czytaem twj raport. Jeli jest tam zakamana konkurencja, wygrasz ze zwizanymi rkoma. Byo blisko. - Zakon, tam wanie powinnam teraz by. Jeli ja nie przyjm tej petycji, bdzie ona dla Andrei. To moja najlepsza przyjacika. Jeli ona kolidowaa z magi Mary, moe zosta odkryta. To j zniszczy. W kadym razie nie musz si przed tob tumaczy. - Andrea znaa ryzyko, kiedy zostawaa rycerzem. Ty nie wpltaa ja w t sytuacj, ona sama to zrobia. Ty tylko odwlekasz nieuniknione. Ona prbuje y w dwch wiatach na raz, a nie moe.

Au. To byo naprawd, naprawd blisko. Kontynuowa. - Nie chcesz si wytumaczy. Akceptuje to. Chcesz ebym by twoim brudnym sekretem. Czai si i udawa, e nie jeste moja. Nie chce tego. - Prosz ci o dyskrecj - Nie. - Czy chcesz par moich majtek, eby powiewa nimi na nastpnym spotkaniu rady, o to chodzi? Jego oczy rozbysy. - Masz jakie niepotrzebne? Mogam wybra kogo rozsdnego. Ale nie, musiaam zakocha si w tym aroganckim idiocie. Zapraszam do Twierdzy, bd moj ksiniczk. Bdzie opakiwa mnie, kiedy mj szalony tatu mnie zabije. Tak, jasne. Wsta, wzi telefon z lady i postawi przede mn. - Powiedziaem, e oboje musimy cos powici. - Do tej pory ja jedna co powicam. Jaka jest twoja ofiara? Machn telefonem i wybra numer. - To telefon do lokaja Twierdzy. On zajmuje si sprawami noclegu. Zadzwoniem do niego rano i powiedziaem, eby si mnie spodziewa. Zadzwo do niego. Spytaj czy kazaem przygotowa dla ciebie pokj. Telefon zadzwoni. Oboje spojrzelimy na niego. Zadzwoni jeszcze raz, wtedy odebraam. - Tak. - Kate - gos Saimana by agodny, peen niepokoju. - Widz, e przetrwaa noc. - Ledwie. Curran podnis swj pusty talerz. - Jeste ranna?

- Nie. - Po prostu obolaa w pewnych miejscach. - Dobrze to sysze. Dwik torturowanego metalu wstrzsn kuchni. Curran powoli, systematycznie rolowa metalowy talerz w rur. - Co to za haas? - Konstrukcja. - Planujesz na dzi wizyt w wityni? - Jeli magia si podporzdkuj. - Chciabym wiedzie, co odkryjesz. - Twoje zainteresowanie zostao odnotowane. Rozczyam si. Curran upuci kawa niemal ubitego metalu, ktry by na ladzie talerzem. Spojrzaam w jego szare oczy. - Curran, jeli go zaatakujesz bd go broni. On nie jest adn konkurencj. Gdybym chciaa z nim by, mogam by. Gwno. To nie byo dobre. Wzi gboki wdech. - Chodzio mi o to, e on oferowa a ja odrzuciam. - Chod ze mn. - Nie mog. Cie przemkn przez jego twarz. - Wic dobrze. - Czyli wszystko albo nic? - To jedyna droga. Odwrci si plecami i odszed.

Rozdzia 19
Magia uderzya dziesi minut po wyjciu Currana. Zacisnam eby, ubraam si, osiodaam Marigold i ruszyam w stron wityni. Wszystko albo nic. Halo, Wasza Puszysto. Nazywam si Kate Daniels, crka Rolanda, Twrcy Wie, yjcej legendy i przypadkowo mczyzny, ktry stara si wyci ciebie i twoich ludzi. Jeli wemiesz mnie do siebie, poruszy niebo i ziemi by zabi ciebie i mnie, kiedy dowie si kim jestem. Nawet teraz jestem poszukiwana. I jeli bdziesz ze mn sypia, to ju nigdy nie bdziesz taki jak przedtem. To wanie byo prawdziwe znaczenie wszystko albo nic. I tak bardzo chciaam to zignorowa i pj z nim do Twierdzy. Kiedy tak bardzo si zwizaam z tym aroganckim skurwielem? To nie byo zeszej nocy. Czy to stao si wtedy gdy ratowa mnie ode mnie? Przynajmniej wiem kiedy to si zaczo - kiedy chcia wymieni pokrywk, ktr pragna horda wodnych demonw, za ycie Julie. Zabiabym by z nim zosta. Teraz to bya przeraajca myl. Temperatura kontynuowaa swj samobjczy opad. Pomijajc wszystkie warstwy materiau, ledwo mogam czu ramiona, a moje zostay zamroone. Grendel i Marigold wcale nie wygldali lepiej, ale przynajmniej oni bd biec przez ca drog. Otoczona z trzech stron przez niski, ceglany budynek i ceglany mur z czwartej, witynia wygldaa prawie pokrzepiajco w porwnaniu do surowego krajobrazu zrujnowanych budynkw: jaskrawo-czerwone mury, nieno biaa kolumnada i rwnie biae schody usadzone nad onieonym trawnikiem. Tylko kilka metrw w lewo znajdowa si Zauek Jednoroca. Strefa gbokiej gwatownej magii, Zauek Jednoroca przecina rdmiecie jak blizna. Rzeczy ktre unikay wiata i eroway na potworach ukryway si tam, i kiedy zdesperowani uciekinierzy ukrywali si tam, ani PWZKP, ani Zakon nie starali si i za nimi. Nie byo takiej potrzeby. Zauek Jednoroca bieg prosto jak strzaa, z wyjtkiem ziem wityni, gdzie ostronie omija synagog. Mezuzot, wersy z Tory, napisane przez kwalifikowanego skryb i ochraniane przez cynowe skrzynki, wisiay wzdu obrzea witynnego muru. Mur sam w sobie by wspomagany przez tyle imion anielskich, magicznych kwadratw i witych nazw, e wyglda tak jakby zostaa na nim wyruta encyklopedia talizmatyczna. Cztery golemy patroloway ziemie: wysokie na sze stp i czerwone jak glina z Georgii. Bezksztatne monstra wczesnych dni, zaraz po tym jak nastpia Zmiana, znikny; ci gocie byli zrobieni przez mistrza rzebiarza i oywieni przez adepta magii. Kady mia muskularny tors

humanoidalnego mczyzny, ukoronowany wielk, brodat gow. W pasie tors gadko czy si w krpe ciao zwierza, przypominajce baranie i wyposaone w cztery potne nogi zakoczone kopytami. Golemy poruszay si w ty i w przd, trzymajc swoje dugie stalowe wcznie i obserwoway wiat swoimi wieccymi oczami w kolorze sabego, wodnego ru. Nie zainteresoway si mn. Jednak gdyby nawet, nie byyby zbyt trudne do zabicia. Kady by oywiony pojedynczym sowem - emet, prawda - wycitym na ich czoach. Zniszczenie pierwszej litery i emet stawao si met. mier. I to byby koniec golema. Oceniajc ich wolny krok, mogabym zataczy z nimi walca, usun liter i przej dalej zanim by podniosy swoje przeolbrzymie wcznie. Kady mia swj sposb na manipulacj magi. Wiedmy parzyy zioowe mikstury, Rd pilotowa wampiry a rabini pisali. Najpewniejsz metod rozbrojenia ydowskiego magika byo zabranie jego dugopisu. Gdy podesza, ze wityni wysza kobieta i zesza w d po schodach. Przywizaam lejce Marigold do elaznej podprki i wbiegam po schodach. Kobieta bya niska i przyjemnie okrga. - Jestem Rabin Melissa Snowdoll. - Kate Daniels. A to mj pudel. - Rozumiem, e masz spotkanie z Rabinem Kranzem. Zaprowadz ci do niego, ale obawiam si, e pudel bdzie musia zosta na zewntrz. Pudel bojowy pokaza swoje wtpliwoci na temat zostawania na zewntrz i acucha, ale po tym jak na niego warknam, zdecydowa, e to ley w jego najlepszym interesie by poczeka spokojnie. Rabbin podniosa swoj do i ruszya do przodu. Blady bysk zatrzyma si na jej doniach i opad w wodospadzie wiata, po tym jak ochronny krg wityni otworzy si by mnie przepuci. - Prosz za mn. Poprowadzia mnie do rodka. Minlymy otwarte drzwi sanktuarium. Olbrzymie, ukowate okna wpuszczay wiato dzienne na kremowe awki, wyposaone w ciemno-czerwone obicia. Kojce kremowe ciany wspinay si wysoko w sklepienie sufitu, pozocone zotymi planami. Na wschodniej cianie, naprzeciw awek blada, magolampa iluminowaa na podniesion platform i na niej wity uk, zota skrzynia ze zwojami z Tory. Kontrast z ponurym krajobrazem na zewntrz by tak uderzajcy, e chciaam usi na najbliszej poduszce, zamkn oczy i posiedzie przez duszy moment. Zamiast tego podyam

za rabinem Meliss w d hali do maych schodw w wskim pokoju. Kwadratowa azienka okupowaa daleki ty pokoju. Mikwa, miejsce gdzie ydzi Prawosawni oczyszczali siebie. Rabin podesza do muru po prawej, pooya na nim swoje donie i co mrukna. Sekcja muru poruszya si na bok, ukazujc przejcie rozcigajce si na dystans. Blade niebieskie tuby mago-lamp podwietlay mury. - No to ruszaj - powiedziaa. - Po prostu id do przodu, nie moesz tego min. Wkroczyam do rodka. Mur za mn si zamkn. Nie byo wyjcia tylko i do przodu.

*** Przejcie doprowadzio mnie do pustego, okrgego biura. Minam je i dalej szam do przodu. Kolejne biuro czekao na mnie, stao w nim cikie, kamienne biurku i dwch mczyzn, ktrzy za nim stali. Pierwszy z nich wyglda na czterdziestk, wysoki, chudy, z dug twarz wyduon przez krtk brod i cofnit lin wosw, i mdrymi oczyma za drucianymi okularami. Drugi by starszy o dziesi lat, ciszy o siedemdziesit pi funtw lub co w tym stylu, z twarz z kwadratow szczk, i oczami policjanta: sceptycznymi i znuonymi wiatem. Wyszy mczyzn wyszed zza biurka i przywita mnie. - Witaj, jestem rabin Peter Kranz. A to jest rabin John Weiss. Potrzsnam ich domi i podaam im swj rejestrator Zakonu. Spojrzeli na niego przez chwil i oddali mi. Peter zoy swoje dugie plecy za biurkiem. - Wybacz t atmosfer jaskini. - Nie ma problemu. Jak z jaskiniami, widziaam gorsze. Obydwoje przeykali ten opis przez chwil. Spojrzaam za nimi. Hebrajski tekst dekorowa mury biura, linie i linie tekstu napisane tuszem na cianie grubymi, ciemnymi liniami. Przycigay oczy. Prbowaam si nie gapi. - Rozumiem, e chciaby skorzysta z krgu. - Peter skrzyowa swoje dugie palce przed sob. - Tak. - Chcielibymy wiedzie czemu. Powiedziaam im o Stalowej Marii i pokazaam im woreczek z kawakiem papierku. Rabini spojrzeli po sobie. Spojrzaam na cian. Co tam byo w tym hebrajskim tekcie. Moje oczy wrcz swdziay gdy na to patrzyam. Gdybym moga si wystarczajco skupi

- Musisz zrozumie oczywicie, e chcemy wsppracowa z Zakonem - powiedzia Peter. Jednak, nie ogaszamy egzystencji krgu. Mona wrcz powiedzie, e prbujemy go trzyma w sekrecie. Jestemy bardzo ciekawi jak si o tym dowiedziaa. Wspominanie o Saimanie wyrzucioby mnie std. - Zakon ma swoje rda. - Oczywicie, oczywicie - rzek Peter. Rabini wymienili nastpne spojrzenia. Czarny tuszy poczy si jak stare stereogramy, ktre ukryway obraz 3D w normalnych obrazkach. Uderzenie wbio si w mj mzg i zobaczyam sowo, napisane w jzyku mocy. Amehe. Su. Sowo zaskwierczao w moim mzgu. Ju je posiadaam, ale widzenie go napisanego wci sprawiao, e mj umys wariowa. To miao sens, e byo napisane na cianie penej imion Boga. Rabini specjalizowali si w magii pisanej i Yahweh by wycznie o posuszestwie, jeli Tora miaa z tym co wsplnego. - Ludzie studiuj przez lata by otrzyma dostp do krgu - powiedzia Weiss. - Jaki tam Janek-przychodzcy-nagle nie moe po prostu pojawi si i zada zobaczenia go. - Nie jestem jakim tam Jankiem. Jestem Jankiem z Rejestracj Zakonu i ostrym mieczem, ktry prbuje uratowa miasto przed epidemi. - Jeli uwaaj, e ich mezuzot obroni ich przed Stalow Mari, to bardzo si zawiod. Kciki ust Petera opady. - Co rabin Weiss ma na myli to to, e jest nam naprawd przykro, ale brak kwalifikacji z twojej strony powstrzymuje nas by da ci dostp. Niefortunnie. W tym si zgadzalimy. - Czy chciaby, ebym przeczytaa co jest napisane na cianie za twoimi plecami by udowodni, e si kwalifikuj? Peter wysa mi smutny umiech. Weiss westchn. - Jest wiele imion Boga. Wiedza jak czyta hebrajski nie wpuci ci, ale droga wolna, jeli to sprawi, e poczujesz si lepiej. - Mwi: Su. Dugi moment min i wtedy Peter zamkn swoje usta z klikniciem. Oczy Wiessa wypeniy si zimnem. - Kto ci to powiedzia? - Czy chciaby, ebym wypowiedziaa to sowo w jego oryginalnym jzyku?

Nie trzeba byo tumaczy co by si stao, gdybym to zrobia. Gwnie uywaam go do kontrolowania magii, ale mona je byo uy do kontrolowania ludzi. Raz to zrobiam - z Derekiem - i nigdy nie chciaam tego zrobi wicej. Ale oni tego nie wiedzieli. Rabini zbledli. Udao mi si przerazi witych mw. Moe mogabym pobi zakonnic dla bisu. - Nie! - Peter podnis donie. - Nie, to nie bdzie potrzebne. Zabierzemy ci do krgu.

*** Golem mia siedem stp wysokoci i sze stp szerokoci. W przeciwiestwie do golemw na zewntrz, ktre byy uformowane z finezj jak Greckie statuy, ten brutal by czyst moc. Szeroki, ciki i utrzymujcy si w caoci przez grube pyty glinianych mini, sta na kocu wskiego korytarza przed drzwiami uformowanymi jak otwierajcy si zwj. Mia na sobie stalowy hem, armet18 z usunit przybic. Metalowa osona chronia jego usta a warstwa stali ochraniaa jego czoo. adnego wycierania liter tutaj. Zastanawia mnie co by musieli zrobi, eby to deaktywowa. Strzeli z czogu moe. Obok mnie, Peter wskaza na podog, gdzie mae, skalniane palenisko z podoonym ju ogniem czekao przed golemem. Obok leao pudeko zapaek. - Jest cena za uycie krgu. - Jaka? Jego gos by mikki. - Wiedza. To jest stranik krgu. Musisz zapali ognisko i wyjawi mu sekret. Jeli twoja wiedza jest co warta, golem otworzy przed tob drzwi. - A jeli golem nie polubi mojej wiedzy? Czy to zbyt duo by wierzy, e zbeszta mnie i wyle do ka bez kolacji? - Moe ci zabi - powiedzia Weiss. - Jeli skamiesz, bdzie wiedzia - powiedzia Peter. - Ogie zrobi si niebieski. Wspaniale. Pi golema bya wiksza od mojej gowy. Wystarczyo, e zapaby mnie i cisn, a moja czaszka pkaby jak jajko. Korytarzy by zbyt wski do manewrowania. Moja prdko nie pomogaby mi zbytnio.

18

redniowieczny hem rycerski z przybic.

- Zaczekamy tutaj. - Weiss wskaza na ma, stalow awk kilka jardw dalej. Staa naprzeciwko golema, wic mieliby najlepsze miejsca, jeli to zdecydowaoby si uy mnie jako worek treningowy. - Nie jest za pno by zmieni zdanie - mrukn Peter. I wpatrywa si w martwe oczy Oriego, gdy zamykam swoje? Nie, dzikuj. Podeszam, podniosam zapaki i zapaliam jedn. Malutki pomyk zapali si. Ostronie przeniosam j nad ognisko i pozwoliam by zapalia kawaek kartki w centrum drewnianej podpaki. Niski gruchot rozpocz si w centrum golema - szorstki, dranicy odgos ska ocierajcych si o siebie. Dwa punkty ostrego wiata zapaliy si w jego gbokich oczodoach. Usiadam na pododze. Golem wzdrygn si. Jedna wielka kolumnowa noga podniosa si i ruszya do przodu, wstrzsajc podog. Boom. Boom. Boom. Golem zatrzyma si przed ogniem i pochyli do przodu. Mae patki skay i suchej gliny odamay si jego ramion i wpady w ogie, zapalajc si w niesamowite biae iskry. Powoli, wyniole, przykucn, jego stalowa osona na twarz bya tylko trzy stopy od mojej. Spojrzaam w jego oczy. - Wpu mnie do krgu, a ja opowiem ci histori pierwszego wampira. Za mn, ciuchy zaszeleciy gdy dwaj rabini usiedli na awce. Podniosam patyk i trciam ogie. - Dawno temu y mczyzna. By to wspaniay czowiek, myliciel, filozof i mag. Nazwijmy go Roland. Roland kiedy mia krlestwo, najpotniejsze krlestwo na wiecie, krlestwo magii i cudw. Jego poprzednicy przenieli ludzi z barbarzystwa w wiek rozwoju i owiecenia i by bardzo dumny z tego co jego rodzina osigna. Roland mia wiele dzieci, poniewa y bardzo dugo, ale jego ulubiecem by jego najmodszy syn, nazwijmy go Abe. To byo jedyne dziecko jakie mia wtedy Roland. Widzisz, Roland mia w zwyczaju zabija dzieci gdy wstawiay si przeciw niemu, wic Abe by jedynym, ktry pozosta przy yciu. Wszystko szo do przodu wspaniale, ale ludzie w krlestwie pchnli swoj magi zbyt daleko. Zburzyli rwnowag pomidzy magi i technologi. Technologia przybya, przerywajc napyw magii. Fale technologii zaatakoway krlestwo Rolanda, rozrywajc je na strzpy, tak jak

magia rozrywa nasz wiat teraz. Rolad liczy, e jego syn mu pomoe. Ale Abe zobaczy swoj szans na wolno. W chaosie fal technologii, Abe zdradzi swojego ojca i walczy z nim o moc. Wojna midzy nimi rozerwaa krlestwo w kawaeczki. Abe przegra, zabierajc swoich wyznawcw na pustkowie, ogaszajc, e stworzy wasny nard, wspanialszy ni upade krlestwo ojca. W kocu Roland opuci swj lud. Wspaniae krlestwo upado a jej wadca straci wszystko. Ukry si przed wiatem, wybierajc ycie w samotni w grach, spdzajc swoje dni na medytacji. W midzyczasie nard Abea rozrasta si. Stracili wikszo tego co wiedzieli. Filozofia i skomplikowana magia nie byy ju wane - przetrwanie byo. Abe mia syna i jego syn mia synw, dwch chopcw. Nazwijmy ich Esau i Jacob. Esau by najstarszy. Szczyci si jako najlepszy z wojownikw i owca ludzi i bestii. Prawda bya taka, e Esau by opryszkiem, ale by silniejszy i potniejszy od zwykych opryszkw i wykorzystywa to jak mg. Starsi nomadzi opowiadali historie o cudach w upadym krlestwie Rolanda. Pogoski mwiy, e gdy Roland wyruszy w gry, zabra skarby swojego krlestwa ze sob. Wrd tych skarbw by zestaw ubra zrobionych ze skry mitycznej bestii i przepenionych woni zagubionej doliny. owca, ktry nosiby to ubranie mg upolowa i schwyta jakiekolwiek zwierze chcia. Esau, bdc przedsibiorczym facetem, zdecydowa pooy swoje apska na tych ubraniach. No bo w kocu, ile problemw mg sprawi stary czowiek? Wic Esau zebra swj prowiant i wyruszy do gry Rolanda. Postaw si na miejscu Rolanda. O to by, mczyzna, ktry straci wszystko, a teraz jego wasny prawnuk przyby i chcia go okra. I wicej, jego prawnuk, owoc jego drzewa rodzinnego, jest ignorantem i oprychem. W Esau, Roland zobaczy odbicie losu swojego ludu caa ich wiedza stracona, wszystkie osignicia zmarnotrawione, w momencie gdy powrcili do prymitywnej brutalnoci. To zadziaao na Rolanda jak pachta na byka i Esau zgin zanim mg zrobi cokolwiek. Ale to nie wystarczyo. Roland mia bardzo duo frustracji do pozbycia si. Wciek si na swojego prawnuka, swoje upade krlestwo i wiat. Chcia zabi Esau, jeszcze raz, wic go przywrci z martwych i zabi go drugi raz. Ponownie i ponownie Easu umiera, pki w kocu Roland si nie zatrzyma by zapa oddech i zda sobie spraw, e Esau znikn. Jego ciao pozostao, ale jego umys zmar. Zamiast tego Roland odkry bezmyln kreatur, ani yw, ani martw. Nieumary z umysem cakowicie pustym, jak biaa strona. Roland odkry, e moe kontrolowa pusty mzg z nieskoczon atwoci. Mg mwi przez usta Esau i sysze co nieumary sysza. Olbrzymie moliwoci ukazay si Rolandowi i

zdecydowa, e to by byo dla niego na rk, jeli ludzie by myleli, e Esau zabi go. Ubra kreatur, ktra bya jego prawnukiem w magiczny strj po ktry Esau przyby i wysa nieumarego z powrotem do jego rodziny, kontrolujc kady jego ruch i tworzc dzikie opowieci na temat swojej mierci. Uy Esau by zadrczy nomadw Abea. Chcia zniszczy Abea i jego potomkw. W kocu Esauowi wyrosy ky i rozwin si przeraajce aknienie krwi. Lata pniej kiedy-krl postanowi sprawdzi te ky. Zwabi brata Esau na spotkanie po pretekstem pojednania i wtedy uwolni pen furi nieumarego na Jacobie pozwalajc Esau rozerwa szyj brata. Ale Jacob mia na sobie kociany konierz i kom Esau nie udao si wbi w y brata. Z czasem ciao Esau si zmienio. Urosy mu pazury. Wosy mu powypaday. Jego ciao wychudo i porusza si na czworakach jak zwierzak. Roland uwolni go w jaskini, gdzie ciaa jego przodkw i jego dzieci leay rozwczone. Godujc, pierwszy wampir nawiedza t jaskini, do momentu a dzielny wojownik uwolni go od tej mki. To jest prawdziwa historia wampira. - Wstaam. - To nie jest tak naprawd sekret. S wzmianki o tym w Bibli i zapiskach ydowskich. Znikn Abe i jego dzieci. Ale Roland, on wci yje. Przey ich wszystkich, stary skurwiel. Stworzy wicej nieumarych i odbudowa swoj moc, czekajc na czas by wskrzesi swoje krlestwo. Przeciam noem palec. Pojedyncza kropla czerwieni zebraa si na mojej skrze. Pochyliam si w stron golema i wyszeptaam tak cicho, e ledwo siebie sama syszaam. - I jego krew yje dalej. Dotknam krwi klatki golema. Odskoczy, jakby go porazio. Kamie zgrzytn, kurz si podnis. Golem si obrci, wrci do drzwi, zapa kamie swoimi masywnymi rkoma i pchn go na bok, ukazujc ciemny pokj za nim. Minam je i weszam w ciemno. Za mn kamienne drzwi zamkny si.

*** Blade niebieskie wiata zamigotay na cianach. Policzyam je. Dwanacie. Pulsoway, znikajc i pojawiajc si janiej i janiej, pki cakowicie nie rozjaniy przede mn: dwa krgi, pierwszy szeroki na sze stp, nastpny o stop szerszy, wycite w kamieniu. Dwanacie kamiennych kolumn okrao krg, kada wysoka na pi stp. Na szczycie kadej lea szklany szecian. W kadym szecianie leaa sefira19, zwj.

19

http://pl.wikipedia.org/wiki/Sefira

Podeszam do krgu. Magia pulsowaa midzy zwojami, jak potny i niewidzialny potok. Krg, i to bardzo potny. Okrgi ochronne i wypenienia. Z tego co wiedziaam, wejcie do krgu mogo skoczy si tym, e jaki dziw pojawi si na rodku i zgniecie mnie jak pomaracze na sok. Wycignam Zabjc z pochwy i okryam linie. adnych dziwnych run na cianach, adnych instrukcji, ani ostrzee Po prostu sabe, zwiewne niebieskie wiato latarni, ze zwojami lecymi w swoich przezroczystych obudowach i podwjnym krgiem na pododze. Tak daleko doszam. Nie byo odwrotu. Wsunam Zabjc pod pach, wycignam papier z torebki i weszam w krg. Srebrne wiato zapalio w miejscu gdzie przeszam. Poruszyo si po wycitej linii podwjnego krgu, zapalajc je. Magia zamcia si pomidzy zwojami. Mr srebrnego bysku podnis si, odcinajc mnie od wiata zewntrznego. Teraz tylko potrzebowaam olbrzymiego potwora do ujawnienia i zjedzenia mnie. Drodzy rabini, tak bardzo mi przykro, wysadziam waszego krgowego kumpla. Tu jest jego gowa na pamitk. Taaa, to mogo pasowa. Magia uszczypna mnie na skrze w postaci maych ostrych igie, jakby testowaa wod. Napryam si. Pknicia wielkoci wosa rozcigny si po pododze. Blade wiato uderzyo spomidzy tych dziur. Co si zbliao. Machnam Zabjc rozgrzewajc nadgarstek. Moc eksplodowaa pode mn. Magia uderzya przez moje stopy i przebijaa si przez moje ciao bolesnym strumieniem, dranic moje wntrznoci, tak jakby kada komrka mojego ciaa zostaa rozerwana na strzpy. Wyrwaa ze mnie krzyk i wystrzelia potokiem z moich ust w postaci strumienia wiata, tak jasnego, e olepam. Zakrcio mi si w gowie. Wszystko bolao. Saba i osabiona podparam si na mieczu. Oddychaj. Raz, dwa, trzy Powoli mj wzrok si oczyci i zobaczyam przezroczysty krg, a za nim wiecce kamiennych kolumnach zwoje. Ciemnoniebieski prd magii przeskakiwa tam i z powrotem z kadym byniciem. Co do cholery? Spojrzaam w gr. Ostatni z magicznych cierni przelecia nade mn w postaci chmury o kolorze indygo, powoli scalajc si z krgiem. Cholera. Obwd ciany tego krgu nie by magicznym krgiem, mimo i wyglda na jeden. To bya ara, magiczny silnik. Czytaam o nich, ale nigdy nie natknam na aden. Lea upiony pki jaki idiota, jak ja, nie wszedby do rodka i przekaza odrobin sokw magicznych by zacz dziaa. Ten zaabsorbowa moj magi i zacz mieni si na niebiesko. Jeli byabym wampirem, powit byby fioletowy.

Doszo do mnie, e moje stopy nie dotykaj wcale ziemi. Ktem oka zobaczyam miejsce gdzie bya podoga i ju tam jej nie byo. Spojrzaam w d. Podoga znika. Na jej miejscu pozostaa czarna otcha i ja nad ni wisiaam, bez wagi. Oh, wspaniale. Po prostu wspaniale. Otworzyam do ujawniajc pergamin. Muniecie wiata wyrwao mi go z doni i wycigno w powietrze na poziom moich oczu. Magia si cia. Dugie yy indygo przedary si przez ar i uderzyy w pergamin. Zadra zapany w pajcz sie niebieskich macek. To dobrze, e witynia bya chroniona przez magiczne krgi; inaczej kady z odrobin magii mg wyczu te fajerwerki. Macki otaczajce pergamin zmieniy si na ciemny niebieski. Krg wyapa magi pergaminu i teraz si rozcigaa przez bysk. Potny magiczny puls przebi si przez ar. rodek pergaminu wygadzi si. Linie zuycia przecinajce szorstki papier zniky. Pojawi si tusz - powoli jak tworzca si zdjcie. Magiczny kwadrat pojawi si w rogu. Asortyment figur geometrycznych: spirale, kka, krzye Magia pulsowaa raz za razem, jakby bicie dzwonu. Moje ciao bio do echa. Popiesz si do cholery. Obdarte rogi pergaminu odrosy gdy sie si na nim rozrastaa. Pergamin musia by tylko maym kawakiem wikszego zwoju, grnym-lewym rogiem i teraz krg rekonstruowa to jak to byo wczeniej. Sowa pojawiy si napisane po Hebrajsku. Pomidzy nimi mniejsz czcionk po Angielsku. Pustosz ziemi i obracam j w py, Niszcz miasta i zmieniam je w gruz, To byo mi znane. Znaam to. Krusz gry i tworz panik wrd bestii, Wzburzam oceany i utrzymuje ich fale, Skoncentrowaam pami, prbujc przypomnie sobie gdzie to wczeniej czytaam. Przynosz cisz grobow w miejsca penych dzikiej natury, Wyrywam ycie z rodzaju ludzkiego, nikt nie przetrwa No dawaj, dawaj. Skd to pochodzi? Dlaczego mam to gowie? Sowa pojawiay si szybciej i szybciej. Przeskanowaam linijki. Przynosz ciemne znaki i zbeszczeszczam wite miejsca, Wypuszczam demony w wite siedliska bogw,

Pldruje paace krlw i wysyam ich narody w aob, Stawiam w pomienie pola i sady, Finaowa fraza rozpalia si na kocwce zwoju. Przebia si przez mj umys. Ciepo ucieko mi z palcw. Wprowadzam zo. Oh nie. Sowa byszczay przede mn. Wprowadzam zo. Oh nie, niemoliwe. Znaam to - to bya cz staroytnego Babiloskiego poematu, uywanego przeciwko mczynie, ktremu raz oddawano cze jako bogu plag. Sprowadza panik i terror do staroytnego wiata i dziesitkowa ludzi epidemiami. Jego gniewem by chaos, jego nastrojem by ogie i staroytni Babiloczycy tak si go bali, e bali si zbudowa mu wityni. Czytaam o tym gdy miaam dziesi lat. Jego imi brzmiao Erra. Ale Stalowa Maria to bya kobieta. Byam absolutnie, pozytywnie, w stu procentach pewna, e to bya kobieta. Widziaam j na wasne oczy. Wielka na sze stp kobieta, ale bezbdnie eska. Miaam okrg dziur i nie wane jak bardzo wszechwiat chcia wbi we mnie kwadratowy koek, to si nie zdarzy. Macki cofny si, powracajc do krgu. Zwj trzasn naprony i rozpad si w chmurze wieccych iskier. Kawaek pergaminu, ponownie staroytny i pusty, wyldowa w mojej doni. Magia krgu znikna i opadaam na podog. Drzwi si otworzyy i zobaczyam blad twarz Petera. Sapn, prbujc zapa oddech. - Jeste atakowani.

ROZDZIA 20
Po raz kolejny szam przez wejcie synagogi. Peter truchta obok mnie. - Co masz na myli mwic, e nie uda wam si ukry magicznego krgu? Mwia, e to jest tajemnica. Zirytowa si. - Dane krgu s tajne. Jego sia nie. Nikt nie moe ukry mocy Boga. wiato wiedzy musi zabysn. wiecio w porzdku. wiecio naprawd dobrze. wiecio tak dobrze, e Stalowa Maria wyczua pergamin i wysaa kawaleri do zbadania tego. oskot wstrzsn murami starego budynku. Rzuciam si po schodach przez sie i do przodu. Kilka osb stao przed drzwiami na schodach. Na zakopanym niegiem trawniku, wysoki na sze stp krwistoczerwony mczyzna trzyma za tylne nogi golema. Szarpn nim, zamachn si i roztrzaska o ziemi posyajc nieg w powietrze. Golem zsun si, zerwa i w popiechu skoczy nad poamanym ciaem swojego bliniaka. Cay teren wok wityni zamiecay zmiadone gliniane ciaa. Co najmniej dziesi, moe wicej. To wygldao jak w strefie wojny i tylko jedna strona ponosia straty. Czerwona aura janiaa od mczyzny. Poyskujcy rubin na biaym niegu. Soce blado wiecio zza chmur. Bya prawie pita i wkrtce zacznie si ciemnia. Nie chciaam walczy z nim w ciemnoci. - Jest sam? Nikt nie odpowiedzia. - Czy przyszed sam? - Tak. - Rabbi Weiss koysa si w moim polu widzenia. - Co byo na tym pergaminie? Czym on jest? Nie chcesz wiedzie. - W staroytnym Babilonie by Bogiem zwanym Erra, znanym take jako Nergal. By bogiem zarazy i chaosu. - I strachu. W zasadzie nie by prawdziwym bogiem. Mg uchodzi za boga, ale Erra by czym o wiele, wiele gorszym. Kolejny golem skoczy z tyu i rzuci wczni w mczyzn. Mczyzna odskoczy w bok.

- Erra mia siedmiu wojownikw do swojej dyspozycji. - Zakrciam mieczem rozgrzewajc nadgarstek. - Mrok, Pochodnia, Bestia, Wstrzs, Wichura, Potop i Jad. Potop nie yje. Wadca Bestii zabi go trzy dni temu. Golem zaatakowa od tyu czerwonego mczyzn wierzgajc kopytami. Ogldaam atak. - To bdzie Mczyzna uderzy stop w ziemi. Grzmot potoczy si przez podwrze jak dwik kolosalnego mota. Ziemia si potworzya. Zapa golema i popchn w tworzc si dziur. Ten zatopi si do pasa nadal kopic. Mczyzna zamachn si swoj ogromn pici i uderzy ni golema w mostek. Gliniana klatka piersiowa pka jak skorupka jajka. Gowa golema upada na ziemi. - Wstrzs. - Sia ziemi. Uroczo. Wedug wszelkich praw nie powinien by zdolny do tworzenia zapadlisk - biorc pod uwag, e ziemia bya solidnie zamarznita - ale najwyraniej kto zapomnia mu o tym wspomnie. Wstrzs zbada grunt rozgldajc si za nastpnym celem. - On nigdy nie przeamie muru - powiedzia kto po mojej prawej O tak, na pewno mu si uda. Zaufaj mi. - Nie licz na to. Twoje sowa s bardzo silne, ale twoja magia jest zbyt moda dla niego. Siwowosa kobieta spojrzaa na mnie z litoci, z reguy zarezerwowan dla imbecyli. - Nasze sowa s pisane w jzyku, ktry mia tysic-dwiecie lat przed pocztkiem nowej ery. Nawet Zauek Jednoroca nie moe ich zama. Wskazaam Wstrzs. - Tysic-dwiecie lat przed pocztkiem nowej ery Erra mia trzydzieci wiekw. On poprzedza twj jzyk. Atak histerycznego szczekania nadszed z lewej strony. Gupi pies robi z siebie cel. - Otwrz krg. - Zaczam schodzi po schodach - To nie jest mdre - zawoa Peter. - Zaklcie wytrzyma. - Bez dyskusji. To zbyt niebezpieczne. - Starsza kobieta skrzyowaa rce. - Nie wemiemy odpowiedzialnoci za twoj mier lub uszkodzenia wityni. Wstrzs zrobi krok w stron mojego pudla. - Otwrz ten cholerny krg albo go zami!

Wstrzs odwrci si od psa, chwyci ze niegu gow golema i rzuci ni w wityni. Przeleciaa przez powietrze, dokadnie w sowo w srebrnym blasku i rozbia si o drzwi wityni. Oczywicie golemy naleay do wityni a krg by kluczem do nich, wic mogli przez nie przechodzi. Obrzuci wityni szcztkami golema a kiedy skoczy przyjdzie tu. Rabin spojrza na szcztki rozbitej gowy. Wstrzs siga po kolejne ciao. Siwowosa kobieta spojrzaa. - Peter otwrz krg! Spyny biae wiata. Przeszam przez nie i krg zatrzasn si za mn. Zaczam i w stron Wstrzsa rozpinajc paszcz. Wstrzs zwrci twarz w moj stron. Nosi twarz Samolona Reda. Co za niespodzianka. Paszcz zsun si z moich ramion opadajc na nieg. Nie przestawaam i. Mio i wolno. Solomon obrzuci mnie protekcjonalnym spojrzeniem. Nigdy si nie umiecha. Jak pijak napinajcy wszystkie minie bu wyglda na trzewego, Solomon zrobi co mg by ukry fakt e nie potrafi czyta za mask waniaka. Ale teraz umiecha si do mnie z oczywist pogard. Oczy wieciy mu yw inteligencj. Inteligencj Erry. Solomon otworzy usta. Wydoby si z nich znajomy eski gos. - Znowu ty. To wszystko na co sta kapanw? Czy oni prbuj mnie rozbawi? Wykrciam miecz rozgrzewajc nadgarstek. - Dlaczego jeste kobiet? - Dlaczego nie mog by kobiet? Poniewa to pierdoli moje drzewo genealogiczne. - Poniewa dane o Erze mwi, e jeste mczyzn. Solomon wzruszy ramionami. - Nie powinna pokada zaufania w chaotycznej starej wityni szczurw. - Wezm to pod uwag. Jeszcze jakie pery mdroci? - adna nie pomoe ci przetrwa kolejnej minuty. - Solomon rozoy rce i wycign przed siebie tak jakby naciska na wielki ciar przed sob. Ziemia pod moimi stopami zadraa. Rzuciam si w lewo. W miejscu, gdzie staam pojawia si dziura. Wyldowaam i skoczyam jeszcze raz ledwo unikajc kolejnych jam. Otaczay mnie dziury wygldajce na niegu jak chciwe czarne usta, a ja wskoczyam midzy nie jak kurczaka rozgrzan patelni.

Rzuciam si w prawo a potem w lewo. Chyba, naucz si lata, bo nigdy si do niego nie dostan. Solomon mia si gosem Erry. Zazwyczaj stosuj magi w ostatecznoci, ale to bya stara moc i teraz nie by dobry moment na zabaw w podchody. Wziam gboki wdech i wypuciam sowo mocy. - Ossanda. - Klkaj. wiat zatoczy koo w mgle blu. Jakby chwytao si w gar wasne ciao i rozdzierao si je. Zachwiaam si, ale nie upadam. Solomon otworzy usta. Stumiony ryk przypominajcy dwik lawiny wydoby si z jego ust. Jego kolana uderzyy w brud. I kto si teraz mieje? Dziury w ziemi zamkny si. Pobiegam. Sowo mocy zabrao zbyt wiele mojej magii i na kadym kroku zmieniao si w bitw woli. To jak przeciganie acuchw. Wci biegam. nieg ulatywa spod moich stp. Solomon wzdrygn si. Grube sznury mini wyszy na jego udach. Dziesi stp. Sze. Trzy. Uderzyam klasycznym ciciem przeznaczonym do odcinania gowy w jego szyj. Koyszc si stosowaam nieczyste ataki. Ostrze szabli cio ziemi przechodzc two. Pudo. Cholera. Gruby kopiec wystawa w miejscu gdzie klcza Solomon. Prba przebicia si przez to moga zakoczy si zamaniem ostrza i nie przyniosaby adnego rezultatu. - Najpierw klkasz, potem chowasz si. Cigle nie jestem pod wraeniem. Kopiec eksplodowa. Kawaki brudu pokryy nieg. Solonom rzuci si na mnie miejc si. Uskoczyam zadajc cios. Zabjca zrobi wskie cicie pod lini eber Salomona. Czerwie trysna. Solomon obrci si i uderzy mnie tyem doni. Cios uderzy w moj klatk piersiow. Odleciaam, sunc si po niegu i uderzajc w co. Zimno rozeszo si po prawym boku, jakby kto woy sopel w moj nerk. Moje puca paliy. Kolorowe kka pyway mi przed oczami. Musiaam uderzy si w gow.

Zerknam - ciao zniszczonego golema. Ciepa lepka ciecz na moim boku. Chciaam wzi prysznic by mc to zmy.. Ta, zdecydowanie uderzyam si w gow. - Otrznij si - powiedziaa Erra. - No dalej, wstawaj i chod. Otrzsnam si. Wcznia golema sterczaa podparta przez jego zwoki, a grot by czerwony od mojej krwi. Dokadnie tego potrzebowaam. - Czy twoje oczy widz ju normalnie? - Wstrzymaj konie, nadchodz. - Tak, nie jest tak le. - Std gdzie stoj widz, e ledwie oddychasz. nieg niewyranie pywa. - Ciko oddychasz. Idziesz czy tylko dyszysz? Masz do przebycia prost drog. - Dziki. Zapamitam to. Rozmazany obraz wyostrzy si i ujrzaam Salomona atakujcego mnie na czworaka. Brak czasu. Przygotowaam si przeciwko golemowi i chwyciam Zabjc w obie rce. Somolon wynurzy si przede mn. - Zmw paciorek. Wyrzuciam nogi w gr, apic golema w pasie i zadaam cios w klatk. Zabjca wszed pomidzy ebra, napotka opr i go zniszczy. Ogromne rce Salomona prboway mnie chwyci, ale uniemoliwiay mu to moje stopy na jego brzuchu. Ziemia ciskaa moje koci. Boe, dra by ciki. Obrciam ostrze prbujc przebi si do serca. - Poddaj si - wysapaam - Trafiam w serce. Erra parskna. - Wiem. Masz pojcie jak wiele cia miaam zanim dostaam jego? wiato przygaso. Ziemia pitrzya si wok nas. Kilka chwil i bdziemy pochowani. Rana w moim boku gryza. Moja bro bya puapk, wysaa srebrne igy w nieumarego jakby grzebano w nim wykaaczk - troch bolesne, ale bezowocne. Solomon wbi w to swoje nogi. Zacisn pace na mojej szyi. Brakowao mi powietrza. - Pozwoliaby mu w kocu umrze? - Nie pozostao mu ju wiele, nie martw si. Za duo mwisz. Jak taka maa wiewirka na drzewie. Chrup-chrup-chrup.

Ledwie ujrzaam wiato nam nami. Jeli ziemia wzronie jeszcze bardziej Solomon upadnie na mnie gdy po raz drugi umrze a wtedy udusz si pochowana ywcem. - Twoje wyobraenia zwierzt s zadziwiajce. Solomon szarpn w prawo. Jego do chwycia moj rk. Schyli gow i bl obj moje przedrami. Sprawia, e jej nieumary mnie ugryz. - Co do diaba? Solomon wyszczerzy si. - Maa wiewirko! Ty smakujesz znajomo. O cholera. Kudaty ksztat uderzy Salomona, warczc i zgrzytajc zbami. Solomon szarpn i dodatkowy ciar przygniatajcy mnie znikn w chwili ataku psa. Krzyknam. Solomon uderzy rk w bok pudla. Ciar jego wagi przesun si, wic chwyciam swj n do rzucania. - Nie dotykaj mojego psa. Solomon zamia si. - Ciekawe. Hugh ma w sobie wiele tajemnic. Nic dziwnego. Takie s problemy z ludmi wynajtymi do pomocy: bez ambicji s bezuyteczni, z ambicj Wbiam swj n do rzucania w gardo Salomona. - Podano ttnic szyjn. Smacznego. Krew chlusna z ust Salomona na moj twarz. - Do zobaczenia wkrtce - wybulgota. Jego oczy zblady. Wzdrygn si raz i upad na mnie. Erra znikna. Napiam si i pchnam ciao Salomona w py. Chwil pniej mierdzcy jzyk lizn moj twarz pokrywajc moj skr perfumami jednodniowego przejechanego zwierzaka. Objam futrzasty kark - Ok, ok. Pozwl mi teraz wsta. Pudel odskoczy dalej podekscytowany. Stanam na nogach. Rana w moim boku krzyczaa w protecie. Gliniane ciany wznosiy si do mojej talii. Trzymaam si ich aby nie upa.

Solomon lea twarz w d. Kopnam go. To nie sprawio, e poczuam si lepiej wic zrobiam to jeszcze raz - tak na wszelki wypadek i zdaam sobie spraw, e patrz na wczni wystajc z jego plecw. Krg opad. Ludzie wychodzili ze wityni ukrywajc si przede mn, Skd si do diaba wzia wcznia? Podszed do mnie mczyzna. - Jeste ranna? - Kto rzuci wczni? Skuli si. - Jestem medykiem. Mog ci pomc. Staraam si mwi powoli gosem nie zawierajcym grb. - Skd nadleciaa wcznia? Zamruga. - Nie wiem, nie widziaem. Chwyciam wczni i pocignam. Subaniec mocno siedzi. Pooyam nog na ciele miadc kilka czarnych igie i pocignam mocniej. Wysza. Naleaa do jednego z golemw. Kto podnis j i rzuci. Kto z wielk si. Kto widzia mnie czogajc si przy supie z ciaem Joshuay. Kto obserwowa mnie z ruin a teraz kto nadzia Solomona i znikn. Zaczynaam robi si zmczona tymi wszystkimi tajemnicami. Maa wiewirko, znajomo smakujesz. Zobaczymy si pniej. Rozpoznaa krew, ale nie wiedziaa kim byam. Gdybym bya ni, tropiabym si. Przyszabym do swojego domu dowiedzie si czego o sobie, i szukaabym czego co mogabym wykorzysta do swoich celw. Wiedziaam, e to moe si sta i w ostatecznoci pewnie stanie. Wszyscy moi przyjaciele wanie nabyli wielkich niebieskich oczu za swoimi plecami. Julie. Miaam zdjcie Julie w domu. Musz si tam dosta. Musz ostrzec Gromad. Rozejrzaam si dookoa i ujrzaam Marigold lec na boku w czerwonym niegu. O Boe. Zatoczyam si i zaczam biec ku niej. - Czekaj! - goni za mn magomedyk.

Marigold leaa nieruchomo, gow miaa zadart wysoko. Skrcony fragment wczni golema zosta rzucony zza jej szyi. Musiaa oberwa gdy Erra rzucaa tym gwnem. Upadam w nieg i chwyciam jej eb. Jej oczy pozostay ciemne, dugie rzsy nie poruszay si. - Moesz j uleczy? - Jest martwa - powiedzia magomedyk. Zabia moj Marigold. Suka zabia moj Marigold. Miaam j od roku. Kupowaam jej marchewki, szczotkowaam j i polegaam na niej. Troszczya si o mnie w bitwie i w czasie burzy. Teraz bya martwa, zabita jako dodatek. Zachwiaam si na nogach. Musiaam dosta si do telefonu. Ludzie uskakiwali mi z drogi. Wmaszerowaam na gr po schodach i chwyciam pierwsze ciepe ciao. - Telefon? - W rodku, po prawej. Wbiegam do rodka, do maego pokoju po prawej i chwyciam telefon. Dziaaj, dziaaj, niech ci cholera, dziaaj, dziaaj. Sygna. Tak! Utrzymaam poczenie z Twierdz. Jaki mczyzna odebra. - Curran. Natychmiast - warknam - Kto mwi? - Kate Daniels. Jestem agentem Telefon klikn a gos Curran rozbrzmia w suchawce. - Zostaw wiadomo. - Stalowa Maria nazywa si Erra. Jeli kto z twoich ludzi bdzie z ni walczy, to sprawi e oszaleje. To jej specjalno. Suy Rolandowi, co znaczy, e zjawia si by zniszczy Gromad. Bd ostrony. Nie walcz z ni bezporednio, jeli moesz Poczenie zostao zerwane. Wykorzystaam limit wiadomoci. Zadzwoniam do Zakonu. Odebraa Maxine - Potrzebuj wsparcia w wityni. - Przykro mi skarbie, ale wszyscy wyszli. - Andrea?

- Wysza pomc Mauro. Rozczyam si i wybraam numer Jima. Odebra po drugim sygnale. - Potrzebuje pomocy. - Dopiero teraz to odkrya? Staraam si mwi spokojnie. - Jestem w wityni. cigam Stalow Mari i musz dosta si do domu przed ni. - Podstawi tam auto w dwadziecia minut. - Dzikuj. Wyszam na zewntrz. Trzech rabinw podeszo do mnie. Starsza kobieta, Weiss, i czowiek po siedemdziesitce. Z dugimi czystymi biaymi wosami i rwnie bia brod wyglda na wrcz staroytnego; szed utykajc oparty o ozdobn lask. - Przyniosa to do wityni. - Wskaza machniciem rki na cmentarz golema. - Nie jeste tu ju mile widziana. Odejd. No, po prostu wietnie. Wskazaam na Salomona. - Spal ciao. Nie dotykaj krwi. Jeli dowiadczysz jaki objaww choroby skontaktuj si z Biohazardem. - Wskazaam na medyka - Ty! Opatrz mnie. - Nie syszaa? - Kobieta patrzya na mnie z niedowierzaniem - Mam Mari z pandemicznymi zdolnociami pilotujc nieumarych magw i zamierzajca zaatakowa mj dom. Kady kogo znam stanie si celem. Bycie wygnanym ze wityni jest ostatnim z moich zmartwie.

***

Kady krok dga mnie monotonnym, zimnym blem w boku. Moja skra bya mokra pod ubraniem. Rany si otworzyy. witynny medyk by bardzo dobry, ale nie mia do czasu by mnie uleczy. Przynajmniej opatrunki zostay dobrze zaoone, wic krew nie powinna si spod nich przedosta. Zdjam je na mocie i spady w zasp. Grendel poliza mnie i uciek do tego niegu. Musiaam dosta si do domu. Samochd naprzeciw mostu pdzi zbyt szybko. Czarny metalik, ciao mia jak Hot-rod, ktry jakim cudem wystrzeli w stylu Indryracerw przednimi koami. Pomalowane na czerwono

pomienie rozcigay si na masce lic dziwne rogate czaszki z napisem: PIEKIELNA BYSKAWICA. Ty skrapla si ukrywajc potworny zaczarowany wodny silnik. Samochd przemkn obok mnie, hamujc rozbryzga nieg i zatrzyma si p metra dalej. Kierowca otworzy okno, ukazujc szczup indonezyjsk kobiet. Ju j kiedy spotkaam. Bya ekspertem Gromady od mitologii. Bya rwnie wegetariank, a po przemianie w zwierz stawaa si zezowatym biaym tygrysem. Odmawiaa gry czegokolwiek co krwawio jej w ustach. Bya te lepa jak nietoperz. Dali spojrzaa na mnie przez okulary i skina na samochd. - Wsiadaj! Otworzyam usta, lecz nic nie potrafiam powiedzie. - Wsiadaj Kate! - Co to jest do cholery? - Plymouth Prowler z 1999, znany rwnie jako Pooki. Zao si, e Jim uwaa to za zabawne. - Dali, ledwo widzisz. Nie moesz prowadzi. Dali zadara do gry nos. - No to patrz. Nie miaam wyboru. Zawoaam Grendela, wsadziam go do auta i zapiam sobie pas. Dali przygazowaa. nieg bryzn po obu stronach i pomknymy do przodu. Drewniane deski zatrzeszczay pod ciarem Prowlera. Przed nami most wygin si. Dali nie okazywaa oznak zwalniania. - Dali tam jest zakrt. Zakrt pdzi na nas. - Dali Prowler pdzi prosto jak strzaa. - Skr! Skr w lewo! Drewniany pot wyoni si przed nami. Prowler skrci w lewo obracajc si tak ostro, e omal si nie wywrci. Wstrzymaam oddech. W jednej chwili leciaymy a w nastpnej wszystkie cztery kka wyldoway na pewnym gruncie. - Widziaam go. - Dali nasuna na nos swoje okulary przypominajce denka od Coca coli - Wiesz, nie jestem lepa. Trzymaj si swojego siedzenia, zblia si kolejny zakrt.

Jeli to przeyj, to zabij Jima goymi rkami. Samochd zapiszcza i o wos min barierk. Szczliwa twarz Dali koysaa si moim polu widzenia. - Znam twj kryptonit. - Co? - Kryptonit. To kamie, ktry mg pokona Supermana. Gapiam si na ni. - Boisz si mojej jazdy. - Umiechna si Dali To nie bya jazda. To byo samobjstwo autem. - Musz ci opowiedzie o Errze. - Zaparam stopy w podog. - eby moga przekaza to Jimowi. - Czemu zawdziczam ten przywilej? - skrzywia si Dali - Poniewa jeste ekspertem Gromady z odpowiednim dowiadczeniem. Mwi to z wasnej obserwacji. On ci wysucha a ja teraz nie mam czasu na wyjanienie mu tego. Spojrzaa na mnie. - Kate? Czy to co naprawd, naprawd zego? Bo masz to zaciskajce zby spojrzenie - Patrz na drog! Skrcia unikajc przewracajcego si wraku ciarwki. - Mam to pod kontrol. - Co wiesz na temat Babilonu? - Niewiele. Specjalizuj si w regionie Azji. To byo Mezopotamskie pastwo-miasto, ktre powstao okoo trzech tysicy lat przed nasz er i ostatecznie stao si imperium. Sargon z Akad twierdzi, e je zbudowa. Mezopotamia uwaana jest za kolebk cywilizacji a Babilon jest gwnie znany z Kodeksu Hammurabiego, ktry by pierwszym spisanym prawem, i Wiszcych Ogrodw, ktre byy pierwsz ozdob miasta stworzon przez czowieka. Myl, e nazwa oznacza Bram Bogw cho nikt nie wie dlaczego. Jej stwierdzenie niewiele daje do mylenia. - Byo nazywane Bram, poniewa, byo pierwszym miastem zbudowanym po Edenie. Odwrcia wzrok na drog. - Babilon siga do trzech tysicy lat przed Zwyk Er. To niezbyt dawno. - To nowy Babilon. Stary by prawie w caoci zbudowany za pomoc magii a kiedy przysza technologia po prostu leg w gruzach. - Wskazaam na rdmiejsk architektur

cmentarza w szybie. - Stary Babilon istnia od ponad dwunastu tysicy lat, gdy nasza era zataczaa koo. - Skd to wiesz? - Nie wane. Czytaa kiedy podania o Errze? - Nie. - To wiersze o dziejach, s jak amulet przeciw wszystkim chorobom, ktre bg da w szczeglnoci Errze. Zostay wyryte na kamiennych tablicach i znalezione nad Babilonem. Istniej kopie tego ale s to kopie eposu o Gilgameszu. Dali gwizdna. - Gilgamesz by ich wielkim tatukiem. - Tak, ale to nie dlatego si go bali. Bali si Erry i to tak bardzo, e wyryli te dzieje na kadym moliwym kamieniu. Wedug opowieci Erra by bogiem zarazy, strachu i szalestwa. Mia siedmiu wojownikw do dyspozycji: Pochodnie, Wstrzs, Potop, Wichur, Besti, Jad i Mrok. Pierwsza czwrka posiada elementarne moce. - Ogie, Ziemia, Woda i Wiatr - potakna Dali - Bestia jest potworem, Jad nie potrzebuje wyjanie. - A Mrok? Potrzsnam gow. - Nikt nie wie. Zmarszczya nos - Czy po prostu nie uwielbiasz, gdy tak si dzieje? - Wiersz mwi o tym jak Erra i jego doradca Ishum przybyli do Babilonu i go zniszczyli. Jednak wiersz si myli. Erra nie dowodzi, robi to Ishum. Babiloczycy tak bardzo bali si Erry, e zrobili z niego wodza dla zyskania sobie jego przychylnoci. Zrobili z niego rwnie mczyzn. - Czekaj, Erra bya dziewczyn? - Tak. Erra jest kobiet a Ishum to Roland. Dali milczaa. cisna mocniej kierownic - jej kykcie zrobiy si biae. Cignam dalej. - Okoo 6200r pne, Roland i Erra kryli wok i podbili Mezopotamie. Byli modzi a to bya ich pierwsza wojna. Natknli si na Babilon rzdzony wwczas przez Marduka, ktry by niewyobraalnie stary. Kiedy by potwornie potny ale zestarza si i zniedonia. wiat

ruszy naprzd. Marduk nie, i wiedzia o tym. By skoncentrowany na prawach Babilonu, jego ostatniego miasta, Klejnotu staroytnego wiata. To bya dua kwitnca metropolia zbudowana niemal wycznie z gbokiej magii. By z niej bardzo dumny. Bardzo dobrze znam t histori. Voron opowiedzia mi j dawno temu, jednak w jego wersji Erra by mczyzn. Nawet Genera Rolanda nie wiedzia o nim wszystkiego. - Roland zdecydowa, e nie maj onierzy by utrzyma miasto. Marduk by bardzo szanowany, wic musieli pogodzi si z wieloma ruchami oporu a infrastruktura bya zbyt skomplikowana by j przej. Roland wywoywa wojny by zdobywa a nie ujarzmia. Chcia zdobywa miasta z minimalnymi uszkodzeniami, tworzy swj wasny rzd i rozbudowywa je czynic lepszymi. Ruszy naprzd a Erra zakopaa si obcasami pozostajc w miejscu. Co w Marduku musiao sprowadzi j na z drog... - Erra zabraa cz armii Rolanda i ze swoj sidemk najechali Babilon. Przeja miasto i wygnaa Marduka, lecz Babiloczycy zbuntowali si. Erra postanowia zniszczy Babilon. Zbombardowaa ich zarazami i zostawia siedmiu wojownikw w miecie. Populacja zmalaa, wite miejsca zostay zaangaowane w niewyobraalne zbrodnie i zniszczone. To byo pieko na ziemi. A gdy ju nic nie zostao - odesza. Pniej Marduk powrci i odbudowa miasto, lecz wieki zabrao przywrcenie mu dawnej wietnoci. To co teraz znamy z wykopalisk archeologicznych jako Bablon jest jedynie blad imitacj przeszoci. - Spojrzaam na Dali by mie pewno, e zrozumiaa. - Mieli magiczn obron o jakie my moemy pomarzy. A Erra zmiadya ich i odesza miejc si. Chc eby powiedziaa to Jimowi. - Dlaczego? - Poniewa Erra jest tutaj. Curran zabi Potop a ja Wstrzs. - ciga nas? - Tak sdz. Miaa ze sob swoich siedmiu wojownikw. S nieumarli. Kieruje nimi jak wampirami. Dali wzdrygna si. - Jak bardzo jeste tego pewna? - Bardzo. Erra tworzy zarazy. W dawnych czasach kroczya przed armi Rolanda. Przechodzia przez miejsce a nastpnego dnia nie byo tam nic poza zwokami. Kilka dni pniej nadchodzili onierze Rolanda. Wiemy czego on chce - wyeliminowa Gromad. Erra jest do tego najlepsza. Posiada moc, ktra sprawia e zwierzta wpadaj w sza i to dziaa na zmiennoksztatnych.

- artujesz. Zacytowaam: - Zniszczyam ld i zmieniam go w py. Zmiadyam miasta i obrciam je w pustkowia. Skruszyam gry i doprowadziam do szau dzikie bestie. Ona sprawia, e zmiennoksztatni szalej Dali. Sprawi, e zdziczejesz. Syszaa o wiadkach walki w Stalowym Koniu. Wszyscy zdziczeli. Nie moesz z ni walczy. Wytumacz to Jimowi. Nie wiem czy to jest jej osobista sia lub czy uywa jej jeden z jej wojownikw, ale posiada Star Magi, ktrej Gromada nie moe si przeciwstawi. Nie moesz jej zaatakowa bo sprawi e oszalejesz. Samochd wpad w polizg i zatrzyma si. Wwczas zdaam sobie spraw, e jestemy na miejscu. Otworzyam drzwi i wyskoczyam z podajcym za mn Grendelem. - Kate? - Oczy Dali byy olbrzymie. - Jak mamy z ni walczy? - Nie wiem. Nie moecie walczy z ni bezporednio, a ja zrobi wszystko co w mojej mocy by do tego nie doszo. Zatrzasnam drzwi i pobiegam do budynku.

Rozdzia 21

Wbiegam po schodach mojego apartamentu z Zabjc w doni i moim ubranym w sweter demonim pomiocie tu za mn. Drzwi mojego apartamentu. W jednym kawaku. adnych ladw wamania. Zmusiam si do zwolnienia, woyam klucz w zamek i otworzyam drzwi z hukiem. Pudel wbieg do rodka. Delikatnie na palcach podyam za nim. Kuchnia. Czysto. Sprawdziam drzwi azienkowe w poszukiwaniu odciskw palcw. Czysto. Salon. Czysto. Biblioteka/pokj Julie. Czysto. Czysto. Apartament by czysty. Musiaam ukry Julie. Przeskanowaam mieszkanie. Zbyt duo. Mogam wyrzu obrazki, ale oznaki jej obecnoci byy wszdzie. Ubrania, pluszowy mi z zbami wampira, na wp przemalowana na czarno sypialnia z wielkim napisaem NIE WCHODZI wypisanym na cianie Prdzej czy pniej Erra wedrze si do mojego apartamentu i odkryje, e czego brakuje. Szukaaby Julie i jeli by j znalaza, zabiaby moje dziecko i zrobiaby to powoli by mnie torturowa. Myl. Myl, myl, myl Zapaam noyczki, wmaszerowaam do przebieralni Julie i wycignam jej ulubion gotyck sukienk. Dwa cicia i miaam dwa kawaki czarnej wstki. Wycignam klej z szafki i przykleiam wsteczki w rogach dwch zdj. Zdjcia pogrzebowe. To samo zrobi, Voron, gdy Larissa umara. Bya szczuroakiem, ktry podrowa z nami przez jaki czas i kiedy umara, przyklei wsteczki do jej zdjcia. Miaam dziecko, ale zmara i trzymaam jej zdjcia pogrzebowe na widoku. Wycignam szafk z papierami, wycignam folder z papierami ze szkoy Julie i zepchnam ksiki z pki. Odrobina paliwa, gniecenia i dwie minuty pniej zapiski ze szkoy Julie poszy z ogniem.

Ok. Numer telefonu do szkoy pamitaam. Nie byo adnych zapiskw o nim. I jeli Erra mylaaby, e Julie nie yje, nie szukaaby jej. Zapaam za telefon i wybraam numer szkoy. W dziesi sekund przeniesiono mnie do ochrony i daam jej szczegowe instrukcje: Julie nie miaa prawa opuci terenw. Nie moga si ze mn kontaktowa pki sama si z ni nie skontaktuj. Skoczyam rozmow, przedzwoniam do Zakonu i przerwaam poczenie. Jeli Erra wiedziaa jak przedzwoni na ostatni numer, nie doprowadzioby jej to do Julie. Papiery si spaliy na popi. Usiadam na podog i wpatrzyam si w pomienie. Pobiam j. Jeli wamaaby si teraz, Julie bdzie bezpieczna. Grendel podrepta wok mnie i pisn delikatnie. - Daj mi minut - powiedziaam mu. Cae moje ycie toczyo si wok omijania tego momentu. Moja rodzina znalaza mnie. Nawet jeli j zabij, z wielkim jeli, to nie przejdzie to niezauwaone. Musiaam i. Musiaam zebra moje rzeczy i wynie si w puszcz, gdzie nie mogaby mnie odnale. Wiedziaam gdzie si ukry. Lata temu Voron i ja zaplanowalimy kilka drg ucieczki. Ale co z Julie? Bya bezpieczna w szkole, ale nie zrozumiaaby. Mylaaby, e j opuciam. Zabieranie jej ze mn nie wchodzio w rachub. Julie nie bya mn. Mogam wzi n, wtopi si w las i wyj z drugiej strony tygodnie pniej, szczuplejsza, ale nie na skraju. Julie nie daaby rady. Bdc odpowiedzialn powinnam zostawi j tam gdzie bya. Uciekaby i szukaaby mnie. Uciekaby z biciem serca. Jedynie co mogam zrobi, to wysa wiadomo do szkoy i powiedzie im, e musiaam odej, a ona powinna zosta, i zaufa im e j tam zatrzymaj. adnych dobry wyborw. Kiedy Ci zaley na ludziach, jeste uwizana. Powiedzmy, e uciekabym i Erra zgubia moje lady. Gromada byaby nastpnym celem. Zniszczyaby zmiennoksztatnych. Kiedy by z nimi ju skoczya, miaaby miasto do zabawy. Jeli zrobiaby to z czego jest sawna, Atlanta staaby si ziemi zainfekowanych cia. Erra bya zjaw z moich dziecicych koszmarw. Po raz pierwszy, odkd osignam wiek dorosy, chciaam by mj tata wci y - w sposb w jakim dziecko potrzebuje rodzica by przyszed do ciemnej sypialni i zapali wiato. Tylko, e Voron nie y. Oprcz tego wiedziaam jaka by bya jego odpowied: Biegnij. Biegnij jak najszybciej i jak najdalej potrafisz. Miaabym

kilka moliwoci, zanim by mnie znalaza. Jeli pozwol im znikn, moja droga ucieczki zamknie si na zawsze. Koniec przedstawienia. Podniosam Zabjc z ziemi i przecignam palcami po ostrzu, czujc szczypanie magii na skrze. Potrzeba ucieczki dopada mnie. ciany mieszkania zaczy si zblia. To nie byam ja. Ja nie panikowaam. Musiaam by twarda. Zamknam oczy i pozwoliam si temu uwolni. Wyobraziam sobie najgorszy moliwy obrt spraw. Martwa Julie, a jej maa twarz zakrwawiona. Martwy Curran, jego ciao poamane, oczy wpatrujce si w nico, a cae zoto znikno. Jim, Andrea, Raphael, Derek, martwi, a ich ciaa rozerwane na czci. Rce mi zlodowaciay. Puls przyspieszy. Uderzenia mojego serca dzwoniy mi w uszach. Atlanta martwa. Ciaa na ulicach. Krce spy, ale nie ldowayby, poniewa ciaa byy zatrute. Topiam si w tym. To bolao. Pot zebra mi si na twarzy. Dugi moment min. Powoli tpo bicia serca si uspokoio. Oddychaam gboko. Raz, za razem. Zmczenie przepyno przeze mnie w ospaej fali. Pudel poliza mi do. Oszukaam swj umys by myla, e najgorsze si stao i musiaam przez to przej. Wszyscy yli. Wci miaam szans ich obroni. Oddech mi si wyrwna. Groza i strach opady ze mnie. Strach wyssa ze mnie siy. Kto mgby si tak ba na chwil prze tym, jak jego ciao wyczyoby si w samoobronie. Przeciyam obwody. Uspokj si. Mj umys zacz powoli dziaa, jak zardzewiay zegar. - Miaam swoj zabaw. Miaam przyjaci, adoptowaam dziecko, zakochaam si. Teraz czas za to wszystko zapaci. Grendel obrci gow. - Oprcz tego, ta suka zabia Marigold. Musimy j zaatwi. Wchodzisz w to? Pudel obrci si, wbieg do kuchni i przynis swoj misk. - A gdzie podzia jej twj altruizm? No dobra. Zapac ci misem jeli pomoesz mi j zabi.

Pies zaszczeka. - Mamy ukad. Teraz musimy zobaczy, co moemy wyebra. Umiechnam si i podniosam z podogi. Wszystko bolao. Byam spita. Wystarczy jedno sowo mocy i walka kosztowaa by mnie co wicej ni rany. Czuam si jakbym cigna za sob stalowe acuchy. Moje niewidzialne acuchy i ja weszlimy do kuchni. Otworzyam lodwk, wywaliam gow nieumarego do kosza i prbowaam znale co do zjedzenia. Pukanie do drzwi zabrzmiao w mieszkaniu.

***

Zaprowadziam Grendela do azienki i otworzyam drzwi. Erra staa na wycieraczce, owinita futrzan peleryn, z twarz ukryt pod kapturem. Ja miaam okoo 5 stp 7 cali. Ona bya wyya przynajmniej o 10 cali. Czy zabioby j, gdyby poczekaa te kilka godzin, i pozwolia mi zapa oddech? Przytrzymaam otwarte drzwi. - Wizyta osobista. Jestem zaszczycona. - Powinna by. Masz oson na drzwiach. Twoja czy komu zapacia? - Moja. Wycigna do, pozwalajc mi ujrze zgrubienia na podstawie jej palcw - od uywania miecza. Rce ma, powiedzia Bob. Teraz rozumiem czemu tak myla. Osona zacisna si na jej skrze w niebieskim bysku. Musiao bole jak cholera. Zacisna do w pi. Niebieski bysk stwardnia wok jej doni. Pknicia wielkoci wosa pojawiy si na nim. Przez dug sekund przetrzyma, jak szyba z przezroczystego niebieskiego kleju a potem pk. Magia wybucha w mojej czaszce, eksplodujc w paraliujcym blu gowy. Wiadomo otrzymana. Czegokolwiek bym nie zrobia, ona przebije si przez to. Subtelne N nas.

Kawaki osony opady na d, stapiajc si w powietrzu. Erra potrzsna doni w grymasie. - Niele. Moja czaszka bardzo chciaa si otworzy. - Czy yczysz sobie walczy teraz czy pniej? - Pniej. Wkroczya do mojego apartamentu. Najwidoczniej chciaa rozmawia. To byo w porzdku. Zawsze mogam sprawi eby krwawia... pniej. Zamknam drzwi. Erra cigna kaptur, ukazujc mas ciemno-brzowych, prawie czarnych wosw, cigna peleryn i rzucia na moje ko. Nosia lune czarne spodnie i dopasowan skrzan kamizelk pokryt metalowymi wiekami. Prosty dugi miecz wisia przy jej pasie. adnych wygi, funkcjonalna rkoje, z podwjnym ostrzem okoo dwudziesto-omio calowym. Dobry do kucia i siekania. Typ miecza jaki ja bym nosia. Jej pogrubienia wskazyway, e wiedziaa jak go uywa. Moja wizja pojedynku z wcznikiem lega w gruzach. Kruszya osony jak orzechy, bya gigantyczna i dobrze posugiwaa si ostrzem. - Nie plujesz ogniem? - Nie. - Tylko sprawdzam. Erra stana twarz do mnie. Wygldaa na starsz ode mnie o dziesi lat. Jej szpiczasty nos wystawa dalej, prawie w stylu romaskim, a jej usta byy peniejsze od moich. Patrzenie w jej ciemnie oczy byo porwnywalne do bycia poraonym przez prd. Magia burzya si w jej tczwkach, napdzajc budujc si arogancj, inteligencj i gorczkowy temperament. Malutkie wosy z tyu mojej szyi podniosy si. Jej oczy zwziy si. Analizowaa mnie. Zadaram podbrdek i odpaciam jej spojrzeniem. Erra zamiaa si delikatnie. - I kto by pomyla. Krew nie kamie. Mae przypomnienie o mojej wasnej miertelnoci. Tysice lat i boskie moce, i oto jestem, wyzwana przez dziecko wygldajce jak ja.

I tu mnie miaa. Nikt z odrobin zmysu nie miaby wtpliwoci, e jestemy spokrewnione. Ten sam ton skry, te same oczy, ta sama twarz, umieszek, budowa, z wyjtkiem tego, e ona bya olbrzymia. Nosiymy nawet podobne ciuchy. Rytua Dubal nagle zyska sens. Nie widziaam siebie w zamazanym pynie. Widziaam j. Drugie spojrzenie przez kogo z profilu i oto mamy rozwizanie problem. Erra przejrzaa apartament. - To tutaj mieszkasz? - Ta. - To nora. Dlaczego ostatnio wszyscy komentuj moje kwatery? Moje biuro byo obdarte, mj apartament to nora - Ile masz lat? - Dwadziecia sze. Mrugna. - Jeste tylko dzieckiem. Kiedy byam w twoim wieku miaam paac. Sucych, stranikw i nauczycieli. Nigdy nie zapominasz swojego pierwszego. - Pierwszego czego? - Twojego pierwszego paacu. Wywrciam oczami. - Dziki. - Prosz bardzo. - Erra przespacerowaa si do tyu i rzucia okiem na bibliotek. - Lubi twoje ksiki. - Podniosa zdjcie Julie z szafki. - Kim jest to dziecko? Nie naley do rodziny. - Sierota. Palce Erry musny czarn wsteczk. - Co si stao? - Zmara. - Dzieci czsto tak robi. - Odwrcia si i wskazaa kuchni. - Jest zimno. Masz co do picia?

- Herbat. - To byo surrealistyczne. Moe jeszcze nakarmi j jeszcze ciastkami, to moe odoy zamienienie Atlanty w pustkowie. - Czy jest gorca? - spytaa Erra. - Tak. - W takim razie pasuje. Poszam do kuchni, zrobiam herbat, wlaam do dwch kubkw i usiadam. Zabjca czeka na mnie na krzele. Pooyam go na nogach i spojrzaam na Err. Wcisna si na krzeso naprzeciw mnie i wlaa p kubka miodu do swojej herbaty. Ze wszystkich ludzi jakich znaam, miaam najlepsz okazj by j zdj. Nie byam w najlepszym stanie w tym momencie, ale przecie nie my wybieramy kiedy mamy walczy o nasze ycia. - O czym mylisz? - spytaa. O tym, e masz lepszy chwyt, ale ja jestem szybsza. - Dlaczego miecz a nie wcznia? - Wcznie s dobre do przytwierdzania rzeczy na miejsce. Miecze maj zwyczaj ama si pod ciarem. Widziaam jak walczysz i zasugujesz na miecz. - Kcik jej ust podnis si. Chyba, e planujesz sta nieruchomo w momencie gdy Ci nadziej. Wzruszyam ramionami. - Ta myl przesza mi przez gow, ale mam reputacj do utrzymania. Erra zdawia miech. - Domyliam si kim jeste. Jeste zagubionym dzieckiem Ima o ktrym wci rozpowiada, kiedy ma atak melancholii. Melancholii, jasne. Uala si nad faktem, e nie udao mu si mnie zabi - jakie to czarujce. - Im? - Przezwisko z dziecistwa twojego ojca. Czy ty wiesz kim ja jestem? - Plag staroytnego wiata. Zaraz. Niszczycielem Miast. Moj ciotk. - Starsz siostr Rolanda.

Erra podniosa kubek. - Powinnimy witowa rodzinne pojednanie? Podniosam yeczk i machnam ni w powietrzu kilka razy. - Jupi-jaj-je. Umiechna si. - Jeste zbyt mieszna by by jego. Jego dzieci maj w zwyczaju bra wszystko na powanie. Upiam odrobin herbaty. Im duej rozmawiaymy, tym bardziej odpoczywaam. - Nie mw. - Jeste bardziej podobna do mojego wylgu, ale ja obudziam si dopiero sze lat temu, wic nie moesz by moja. Szkoda. Inny czas, inne miejsce i moliwe, e zmieniabym ci w co przydatnego. Nie mogam si powstrzyma. - Jakie byy twoje dzieci? - Impulsywne. I gwatowne. W wikszoci miaam chopcw i czsto kierowali si w stron prostych przyjemnoci: picia, kurwienia si i walczenia, najlepiej wszystko naraz. Machna palcami. - Dzieci Ima wpatruj si w gwiazdy i tworz zegary, ktre obliczaj nieprzydatne wydarzenia, takie jak kt pazurw jastrzbia w momencie ataku na ofiar. Demonstruj swoje ustrojstwa i wszyscy si dziwi. Moje dzieci upijaj si, myl stado krw z pukiem wroga i wyynaj ich w pie, wydzierajc si jak lunatycy do momentu a caa armia spanikuje. To brzmiao na wielkiego Ajaksa, jednego z Grekw, ktry podbi Troj. To musiao by podczas jej Greckiego czasu. Erra napia si. - Jeden pgwek przecign bramy miasta a na szczyt gry. Spytaam si czemu to zrobi. Odpowiedzia Wtedy to wygldao na dobry pomys. Mrugnam. - Czy rwnie zakaza sobie cina wosy? Erra skrzywia si.

- ysia. To by jego plan: wyhodowa czupryn tak, eby nikt nie mg tego zobaczy. Jego ojciec by niesamowity. Gupi jak gob, ale pikny. Mylaam, e moja krew zrekompensuje jego brak mzgu. - I co z tego wyszo? Moja ciotka znw si skrzywia. - By najgupszym dzieckiem jakiekolwiek wyprodukowaam. Zabicie go byo jak wyleczenie migreny. Napiam si herbaty. - Wic zabia swojego syna? - By bdem, a kiedy robisz bdy, to musz zosta naprawione. - Mylaam, e popeni samobjstwo. - Przynajmniej wedug Biblii. - Bo tak zrobi. Po prostu mu pomogam po drodze. - Ajaks te si sam zabi. Napia si swojej herbaty w gecie tak podobnym do mojego, e musiaam walczy sama z sob, eby si nie zagapi. - Nie gadaj. Tak dla ciecie wyglda moja rodzina. Jak przyjemnie. Napeniam swj kubek. Moja ciotka spojrzaa na mnie. - Czy wiesz co robi twj ojciec, kiedy jego dziecko go rozczarowuje? - Jestem pewna, e mi powiesz. - Wzywa mnie. Jest zbyt sentymentalny by leczy swoje bdy. Zrobi to kilka razy, ale musieli zrobi co naprawd idiotycznego w stosunku do niego, eby zdecydowa si zabi ich osobicie. - Jestem idealna w byciu idiotk. Umiechna si, wystarczajco ostro by ci. Jak miecz wychodzcy z pochwy. - W to mog uwierzy. Spojrzaymy si po sobie.

- Dlaczego Gromada? - spytaam. - Piciu p-rasowcw jest atwo zaatwi. Rzu w nich wystarczajco jednostek i ich zgniot. Pidziesiciu p-rasowcw przejdzie przez pi razy wiksze siy. S szybcy i ci, ktrzy nie zostan zabici, spanikuj. Piciuset p-rasowcw potrafi zmie armi dziesi razy wiksz od nich i tryumfowa. - Napia si herbaty. Jej twarz zlodowaciaa. - Widziaam to tysic lat temu. To nowe krlestwo p-rasowcw dopiero raczkuje. Musi zosta zniszczone zanim nauczy si chodzi. Spojrzaam jej w oczy. Bezwzgldna inteligencja spojrzaa na mnie. - Czemu nazywasz ich p-rasowcami. - To porczne okrelenie. Ma znami wzgardy. Jeste onierzem ktry stoi twarz naprzeciw tych potworw. S silniejsi i szybsi ni ty, wygldaj jak koszmar i nawet, gdy otrzymaj ran, ktra zabiaby normalnego czowieka, jego partner odpycha ci do tyu i pitnacie minut pniej, kreatura ktr zrania stoi na nogach. Skd si wemie twoja odwaga? Pochyliam si w jej stron. - Ale jeli mylisz, e ta kreatura to mutant, p-rasowiec, ktry jest czym gorszym od ciebie, moesz sign gboko i odnajdziesz odrobin. Erra przytakna. - Dokadnie. - Dlaczego nie zadeklarowa, i s nieczyste i zmieni to w krucjat? Wskazaa yk na mnie. - Bo chcesz si trzyma z daleka od religii. Gdy raz wkrcisz w to wyznawcw i modlitwy, i twoje jednostki zaczn myle, e jeste bogiem. Wiara ma si, ktra zmienia si w magi. Zaczynasz dostawa nagrody za co za co si nie naley. Dlatego ostrzegam Babilon, jeli zbuduj kiedykolwiek dla mnie witynie, zamieni miasto w py i posypi sol ziemie na ktrej sta. W kadym przypadku, p-rasowcy musz zosta wycici. S zbyt zorganizowani i posiadaj Pierwszego. Bawiam si kubkiem. - Kim jest Pierwszy. - Pierwszy byli pierwsi. Maj wicej mocy, lepsz kontrol i reszta si wok nich gromadzi.

Curran. Oczy Erry si zwziy. - Lubisz go. Spojrzaam na ni ze zdziwieniem. - Lubisz lwa. - Nie lubi go. To arogancki dupek. - Twoje ko jest pogniecione i masz lady pazurw na famugach okien i po wewntrznej stronie drzwi. Parzya si z nim? Pochyliam si do przodu i skrzyowaam ramiona. - Co ci do tego? - Jeste dziwk? Wpatrzyam si w ni. - Nie jeste. Dobrze. - Erra przytakna. - Nasza krew jest zbyt cenna by si wymiesza z kadym piknym mczyzn, ktrego zobaczysz. Poza tym, to po prostu amie serce. Musisz si chroni, inaczej nie przeyjesz pierwszego wieku. Bl, ktry sprawiaj ci inni ludzie rozerwie ci na strzpy. - Dziki za wykad. - Na temat twojego p-rasowca. S fajni w ku, maa wiewireczko, ale zawsze chc dzieci i rodziny. Rodzina nie jest dla ciebie. Wygiam brwi. Decydujemy za mnie, czy nie? - Skd wiesz, co jest dla mnie? Zamiaa si. - Wiesz kim jeste? Blad imitacj mnie. Sabsz, wolniejsz, mniejsz. Ubierasz si tak jak ja, mwisz tak jak ja i mylisz tak jak ja. Widziaam jak walczysz. Kochasz zabija. Tak jak ja. Atakujesz, gdy si boisz i teraz si zastanawiasz czy mogaby zniszczy ochron na drzwiach tak jak ja to zrobiam. Znam ciebie, bo znam siebie. I jestem okropn matk. Poklepaam Zabjc na moim onie. - Nie jestem tob.

- Tak. I to nie jest dla ciebie rozwizanie. Kluczem do przetrwania jest powcigliwo. Nie nauczya si jej i nigdy nie nauczysz. Dostawanie wykadu na temat powcigliwoci od kobiety, ktra ubiera si skpo i wysadza Babilon. Na bogato. - Mwic o powcigliwoci, Kasyno naley do Rodu. Czy mj ojciec wie, e zaatakowaa jedn z jego baz? Erra wzruszya ramionami. - Im zaaprobowaby to. To jest - Zmarszczya si, oczywicie poszukujc sowa. Krzykliwe. Jest wszystkim, czego nie lubi w tej epoce: zbyt gony, zbyt jasny, zbyt byszczcy. Nikt nawet nie zauwaa pikna tego budynku za tymi wszystkimi kolorowymi wiatami i transparentami. Muzyka brzmi jakby banda map bia w rondle. - Donieli o tym wadzom. Oczy Erry rozszerzyy si. - Naprawd? Cipy. Ghastek nie wiedzia kim ona bya, ale Nataraja mg by na tyle blisko Rolanda, e j spotka i wie jak nieobliczalna ona jest, by zredukowa Kasyno do kupki popi. Nie chcia prbowa adnych szans. Erra nieobliczalna20. Boe, moe to sowo byo stworzone by opisa moj ciotk. To by byo szalone. - Czym ci zrazia Gildia? Erra przewrcia oczami. - Czy dzi jest mj dzie dawania lekcji? - Jak czsto zdarza ci si uczy? Erra zdawia miech znowu. - Bardzo dobrze. Jeli chcesz przej armi, podchodzisz i woasz Wylijcie swego najsilniejszego czowieka. Tak robi i zabijasz go, podczas gdy oni patrz. Robisz to szybko i brutalnie, najlepiej rk. I gdy wracaj do siebie, rozwalasz maego gocia z du gb, ktry

20

Erra erratic - gra sowna.

prbuje ci przeszkodzi, gdy prbujesz zaatwi tamtego. To pokazuje, e moesz zaatwi duego gocia, ale tak nie wybierasz. Przytaknam. To miao sens. - Kiedy chcesz przej miasto, musisz zniszczy iluzj bezpieczestwa, ktre ono daje. Musisz uderzy w due, dobrze chronione instytucje, odnale potnych ludzi, ktrzy je prowadz i s brani za niemiertelnych, i zabijasz ich. Chcesz zniszczy morale, jako pierwsze. Kiedy zdecydowanie ludzi znika i wszyscy boj si o wasn skr, miasto jest twoje. Gildia jest pena maych ludzi, ktrzy myl, e s silni. Mogam zabi ich lidera w jego pokojach, ale zamiast tego wycignam go na d i zabiam na ich oczach. Nie tylko mi si ju nie przeciwstawi, ale bd sia panik za kadym razem, gdy otworz swoje buzie. I wtedy, oczywicie, Pierwszy pojawi si na miejscu, gdy ja odcigaam moich chopcw. To byo zbyt kuszce by nie sprbowa. Wic status zmiennoksztatnego Solomona by przypadkiem. Ustrzelia go, poniewa by gow Gildii, a nie ze wzgldu na jego futro. - Ale sprawia, e Wstrzs wyglda jak Solomon. Czemu? Erra przewrcia oczyma. - Twj ojciec tworzy bronie i zbroje. Ja rwnie mog to robi, ale w wikszoci tworz misne golemy. Ale golem musi zosta napeniony krwi, jako paliwem, zanim moe si porusza. Kiedy krew zostaje dodana do ciaa, wtedy przyjmuje wygld swojego dawcy krwi. Pierwsza sidemka jak stworzyam trwaa przez wieki, poniewa uyam swoich dzieci. Teraz musz polega na znalezionych talentach i musz z tym uwaa. Zakrztusiam si swoj herbat. - Daj mi to sobie uoy: zabia swoje dzieci i pilotowaa ich nieumarymi ciaami. - Tak, czy to ci szokuje? - Nie. Jeste psychopatk. - Co to znaczy? Wstaam i przyniosam jej sownik. Przeczytaa znaczenie. - To sumuje to cakiem niele, tak. Idea zasad spoecznych jest faszywa w podstawach. Jest tylko jedna zasada na tym wiecie: jeli jeste wystarczajco silny by co zrobi, to masz

prawo to zrobi. Wszystko inne to faszywa obrona wikszoci sabych, ktrzy si ochronili przed silnymi. Rozumiem ich strach, ale nie rusza mnie to. Bya tym, czym Voron chcia, ebym ja bya. adnych alw, waha czy przywizania. Umiechnam si do niej. Umiechna si powrotem. - Skd ten wielki umiech? - Jestem taka szczliwa, e nie jestem tob. - Twoja matka bya bardzo potna, z tego co syszaam. - Erra dodaa miodu do swojego kubka. - Ale jej dusza bya saba. Jaki rodzaj kobiety pozwala si zabi i pozostawia swoje dziecko by zadbao o siebie? Mio. - Testujemy moje czue punkty? - Musiao by ci ciko dojrzewa bez matki. - Pomaga wiedza, e to twj ojciec j zabi. - Napiam si mojej zimnej herbaty. Utrzymuje ci w motywacji. Erra zerkna na mnie znad krawdzi swojego kubka. - Kiedy utrzymywaam ryb jak dziecko. To byy te pikne, byszczce ryby z obrazkowymi uskami dostarczone specjalnie dla mnie z daleka. Kochaam je. Moja pierwsza bya niebieska. y tylko przez dwa lata. Kiedy umar, pakaam dniami. Wtedy dostaam now i now. Na kocu, gdy ryba umieraa, stao si to rutyn. Odczuwaam skurcz smutku, paliam ich mae ciaka z kadzidem i wtedy dostawaam now, gdy ju dochodziam do siebie. - Czy jest jakie znaczenie tej uczuciowej historyjki? Erra pochylia si do przodu. - Ludzie s rybami dla nas, drogie dziecko. mier twojej matki bolaa, poniewa bya twoj matk i Im ukrad ci twoje dziecistwo bezpieczestwa i szczcia. Jeste usprawiedliwiona w swojej zemcie. Ale dla niego, bya tylko ryb. My yjemy dugo a oni nie. Nie rb jego zbrodni wikszej ni bya naprawd. - Zabij go. Brwi Erry uniosy si. - Bdziesz musiaa najpierw przebi si przeze mnie.

Wzruszyam ramionami. - Musz co zrobi na rozgrzewk. Zamiaa si mikko. - I to jest duch. Myl, e jeste moj ulubion bratanic. - Tak mi ciepo na sercu. - Ciesz si tym uczuciem, pki jeszcze moesz. Mam zamiar si cieszy twoimi ksikami po twojej mierci. Urodzia si przez czysty przypadek, i nie wane co zrobisz, jeste sabsza ode mnie. Jeli zobaczysz swoj matk po drugiej stronie, spoliczkuj j ode mnie za to, e mylaa, e moe wnie dziecko do naszej rodziny. Tego byo ju za wiele. Spojrzaam prosto w jej oczy. - Przegrasz. - Skd ta pewno? - Nie masz dyscypliny. Jedynie, co robisz to rozpierdalasz wszystko na kawaki. Mj ojciec to skurwiel, ale przynajmniej on budowa rzeczy. Ty zmiatasz miasta z powierzchni ziemi i miotasz si jak jakie dziecko z ADHD, niszczc wszystko co widzisz. I teraz siedzisz i si zastanawiasz Czemu wszystkie moje dzieci okazay si gwatownymi idiotami? To zagadka natury. Podniosymy si w tym samym momencie, z mieczami w doni. Grendel dobija si do drzwi azienkowych, szczekajc w histerycznym szale. Moc zawirowaa wok Erry, jak peleryna z magii. - W porzdku. Poka co masz. Wskazaam na drzwi. - Wiek przed piknem. - Pery przed winiami. Wysza, a ja za ni podyam. Pery przed winiami. Bla-bla-bla. Wyszymy z apartamentu i w d schodw. Bok bola mnie jak cholera. Wyszymy na parking peen niegu. Przekrciam mieczem, rozgrzewajc si. - Jak twoja rana? - Spytaa. - Boli?

Rozcignam szyj na lewo, potem prawo, strzelajc komi. - Za kadym razem, gdy ciam Salomona, piszcza jak zarzynana winia. To boli jak sidemka zostaje ranna, czy nie? Oh tak, przepraszam. Nie sidemka. Pitka. - Przesta si przekomarza. - Machna na mnie. - Masz zamiar zacz czy bdziemy dalej gada. Moja ciotka przesza przez nieg z podniesionym mieczem. Szybka. Zbyt szybka. Kobieta tak wielka powinna by wolniejsza. Jej miecz ci. Szybko. Zrobiam unik i zaatakowaam z boku. Sparowaa mnie. Nasze miecze poczyy si. Wstrzs uderzy w moje rami. I silna jak byk. Erra cia moje rami, zablokowaam, pozwalajc jej ostrzu zelizgn si z mojego, obrciam si i kopnam j. Odskoczya do tyu. Odsunymy si od ciebie. Moja ciotka wyrzucia swoj skrzan kurtk w nieg i wskazaa na mnie palcami. - Przepraszam, czy powinnam to przynie? - Co? Zaszarowaam i pchnam. Sparowaa, obracajc si. Zaczepiam jej nog swoj i zatopiam kostki lewej doni w jej ebrach. Poamane koci. Machna okciem, celujc w moje ebra. Natychmiast si obrciam i uderzenie ledwo mnie dotkno. Bl rozerwa moje wntrznoci. Znw si rozdzieliymy. Pynne ciepo spywao mi po boku. Rozerwaa mi ran. Wspaniale. Zobaczyam jak minie na jej nogach napiy si i spotkaam si z ni w poowie drogi. Zderzyymy si. Atak, atak, parowanie, atak, lewo, prawo, lewo, gra. Taczyam po niegu, wpasowujc si w jej rytm i przypieszajc, zmuszajc j do podania za mn. Mj bok pali. Kady may ruch wbija mi rozgrzan do biaoci ig w wtrob. Zacisnam zby i przezwyciyam to. Bya silna i nieludzko szybka, ale ja byam o wos szybsza. Skakaymy w przd i w ty. Atakowaa raz za razem. Unikaam tego, co mogam i parowaam reszt. Blokowanie jej byo jak prba utrzymania niedwiedzia. Musna moje rami. Uskoczyam pod jej ramieniem, przeciam udo, i wycofaam si. Erra uniosa swoje ostrze do przodu. Kropla krwi spada z jej miecza. Dotkna jej. - Znasz sporo sztuczek.

- A ty nie. - Miaa umiejtnoci, ale jej ataki byy proste. Ale znw, nie musiaa polega na sztuczkach. Nie kiedy miaa uderzenie jak mot. - Nauczya si walczy, gdy magia bya niezastpiona, wic na niej polegasz w walce. Ja nauczyam walczy, gdy technologia growaa i polegam na prdkoci i technice. Bez swoich czarw i magii nie moesz mnie pokona. Nie jeste lepsza ode mnie, nyah-nyah-nyah. Zap przynt Erra. No ap. - Sprytnie, sprytnie maa wiewireczko. Dobrze. Potn ci na kawaki rk, bez uycia mocy. Wszak jestemy rodzin i naley robi wyjtki dla krewnych. Znw si zderzyymy. Pada nieg, stal byszczaa. Ciam i kroiam, wkadajc wszystko w moj prdko. Bronia swojego ciaa zbyt dobrze wic ciam ramiona. Jeli nie moga utrzyma miecza, nie moga walczy. Jej kolano zapao mnie. Uderzenie wyrzucio mnie do tyu. Zobaczyam pikne gwiazdy przed oczami. Przeleciaam i uderzyam w nieg. Wstawaj, wstawaj, wstawaj. Chwyciam si przytomnoci i podniosam si na stopach, w sam raz by zablokowa jej cios. Erra krwawia z p tuzina ran. Jej rkaw kropi na czerwono nieg. Odepchna mnie do tyu, zgrzytajc mieczem o Zabjc. Stopa mi si polizgna. - Gdzie jest twoja zbroja krwi, szczeniaku? Gdzie jest twj miecz krwi? Wci czekam a twoja moc si ukae, ale si nie ujawnia. - Nie potrzebuj mojej krwi by ci zabi. - Krwawisz. - Wskazaa na mj bok. Moja koszula przykleia si do mojego ciaa, moknc szybko z chodzcym ciepem. Zostawiam ciek czerwieni na niegu. - Obydwie wiemy jak to si skoczy. Masz lepsze umiejtnoci, ale jeste ranna. Bd ci atakowaa, a krwawienie ci spowolni i wtedy ci zabij. Dobry plan. W tym momencie brzmia bardzo wiarygodnie. Erra wskazaa na krwist ciek. - Uyj swej krwi, pki jeszcze moesz, wic przynajmniej bd wiedziaa, e jeste co warta. - Nie potrzebuj tego. - Nie moesz tego zrobi, prawda? Nie wiesz jak twoja krew dziaa. Ty gupie, gupie dziecko. I ty mylisz, e moesz mnie pokona?

Opuciam gard i obrciam si na bok. Zrobia may krok do przodu, tracc balans i uderzyam jej lew rami i pchnam. Erra odskoczya do tyu. Zabjca wlizgn si w jej lew rami, szybko jak pocaunek wa i wycofaam si. Krzykna. Krew wypyna, ale nie szybko. Nie wystarczajco gboko. Cholera. Wycofaam si Zamiaa si, obnaajc zby, wosy opady jej na twarz. Jej usta poruszay si, szperajc. Intonacja leczenia. Dobra, dwjka moe gra w t gr. Wyszemraam inkantacje cicho, intonujc mj bok do regeneracji. - Lubi ci. Jeste gupia, ale odwana. Jeli teraz uciekniesz, dam ci fory - powiedziaa. - Dwa dni. Moe trzy. - A ty w tym czasie zabijesz wszystkich, ktrych znaa, a potem rzucisz tym mi w twarz. - Ha! Musisz by moim dzieckiem. Obnayam zby. - Gdybym bya twoim dzieckiem, udusiabym si w onie oyskiem. Zamiaa si. - Zabij twojego adnego lewka i zao jego czaszk jako nakrycie gowy, gdy bd wracaa do twojego ojca. - Nie wcigaj w to lwa. To jest midzy mn, a tob. Zaatakowaa. Sparowaam, a ona zacza mnie pcha przez nieg. Uderzenie. Uderzenie. Uderzenie. Rami zaczo mi drtwie. Uderzya mnie tyem rki. Apartamentowiec rozmaza si, taczc wok mnie. Uderzenie sprawio, e zrobiam obrt. Cofnam si do tyu, smakujc krew w moich ustach, i wypluam krew na nieg. Erra warkna. Jej lewe rami wisiao wiotkie. W kocu wykrwawio si wystarczajco by spowodowa uszkodzenia. - Bl to suka? - Zamiaam si. - I to jest problem, gdy si jest zbyt dugo na szczycie tracisz swoj tolerancj. - wiat zakrci si wok mnie. W gowie mi dzwonio. Biorc pod

uwag, e p litra mojej krwi dekorowao nieg w adny, czerwony wzr, koysanie si byo tego twardym dowodem. Erra uniosa miecz. - Otrznij si i rozejrzyj si wok siebie po raz ostatni. Kady moe zabi kadego, jak dugo nie dbaj czy yj czy nie. Erra bardzo dbaa o to, czy bdzie y. Ja rwnie, ale bl nie wystraszy mnie, tak jak jej. Ja byam lepsza. Jeli bym teraz to dobrze obliczya, mogabym Nawe wyj z tego. Potrzebowaam tylko dobrego uderzenia i wystarczajco energii by je wyprowadzi. Pozwlmy jej wykona wikszo pracy. - Gadasz, gadasz, gadasz. Gldzisz wci i wci, jak stara babcia. Chyba zaczynasz dziecinnie? Ruszya na mnie. Zobaczyam krystalicznie czysto, jak biegnie przez nieg, dzikie oczy, miecz uniesiony by zabi. Padnij i pchnij w ebra. Droga do serca kobiety idzie przez jej odek. Jeli przetn si przez jej serce, nie wyjdzie z tego. Moe i jest moj ciotk, ale bya miertelna, do cholery. wiat skurczy si do mojej ciotki i koca mojego miecza. Curran, chciaabym, ebymy mieli wicej czasu. Julie, kocham ci. Ruszya na mnie. Rami trzymajce miecz byo zbyt wysoko. Jeli teraz bym natara pod tym pierwszym atakiem, byaby moja. Co uderzyo mnie z lewej. Oddech opuci moje puca w jednym oddechu. Prbowaam zapa powietrze i wtedy zobaczyam, e ziemia si oddala. Co mnie trzymao w stalowym ucisku i wcigno na budynek. Spod nas czysta wcieko na gonia. - Wracaj tu! Jako mi si udao zapa oddech. Rami, ktre mnie trzymao byo pokryte uskami. Przekrciam szyj. Czerwone oczy z pionowymi szparkami wpatryway si we mnie. Pod oczami wystawaa olbrzymia szczka, duga i wypeniona trjktnymi zbami. Oliwkowe

uski pokryway skr. Zmiennoksztatny? Zmiennoksztatni nie zmieniali si w gady. Moje ramiona byy cinite. Nie mogam nawet kaszle. - Co ty do cholery robisz? Ju j miaam! Szczki rozwary si. Niski, eski gos warkn na mnie. - Nie. Nie jeste w stanie z ni walczy. - Upu mnie. - Nie. - Kim jeste? Dach popieszy w nasz stron. Krawd wyonia si i wtedy pofrunymy. Uderzyymy w nastpny dach i przeskoczyymy przez niego. - Wypu mnie. - Wkrtce. Kreatura skoczya ponownie. Zrujnowane miasto znikao. - Czemu to robisz? - To moja praca. Nakaza mi, ebym Ci chronia. - Kto? Kto kaza ci mnie broni? Znany mi budynek pojawi si przede mn - Kwatera Jima. Jim wyznaczy mi niak. Zabij go. Wyldowaymy z uderzeniem na dachu. Mczyzna skoczy na nas. Odbia go, zrzucajc go z dachu i wbia swoje pazury w dachwki. Drewno zatrzeszczao. Wyrzucia kawa dachu na bok i wskoczya do dziury. Upadymy i wyldowaymy na stole obiadowym, zrzucajc naczynia na bok. Twarze wpatryway si we mnie: Jim, Dali i kilka innych ludzi, ktrych nie znaam Kreatura pucia mnie. Gboki ryk wydoby si z jej ust. - Zajmijcie si ni. Obrcia si. Ciki ogon machn nade mn, i wtedy podskoczya, znikajc w dziurze w dachu.

Rozdzia 22

Jim spojrza na mnie. - Co to do cholery byo? - Ty mi powiedz. - Stoczyam si ze stou, wstrzsnam gwiazdki z mojej gowy, i zataczajc si ruszyam w kierunku wyjcia, gdzie korytarz obiecywa dostp do drzwi. Musiaam si std wydosta. - Ona krwawi - kto szczekn. Ziele bysna w oczach Juma. - Dali, sprowad Doolittle. Dali wybiega. Jim zacisn do na moim ramieniu. - Kto to by? Budynek koysa si wok mnie. - Nie wiem. Jim wskaza za mnie. - Ty, ty, i ty - wier-milowy obwd. Nie znacie ich, nie mog dosta si do rodka. Ty dach - znajd Carlosa. Brenna, Kate nie moe odej. Usid na niej, jeli trzeba. Jeli nie wrc za w p godziny, ewakuujcie si do poudniowo wschodniego biura. Napi si podskoczy w gr i na prawo, odbi si od ciany przez dziur na dach. Mignicie i ju go nie byo. Kobieta chwycia mnie w niedwiedzi ucisk. Spojrzaam na jej twarz, prbujc si skupi. Krtkie wosy cite na boba, czerwono-brzowe wosy, zielone oczy, piegi... Brenna. Jeden z wilkw pracujcych dla Jima jako tropiciel. Ostatnim razem gdy si spotkalimy, umieciam srebrn ig w jej gardle, a ona ugryza mnie w nog. Trzymaa moj praw rk a jaka blondyna, ktrej nie znaam - lew. Ustabilizowaam moje spojrzenie na Brennie. Jej twarz bya rozmazana. - Pu mnie.

- Nie mog tego zrobi. - Potrzsna gow. - Brenna, zabierz ze mnie swoje rce albo cie skrzywdz. - Jeli tylko pokj przestanie wirowa, wszystkich poo. - W porzdku, Kate. Myl, e to znios. Wszyscy byli przemdrzali. Dali wbiega do pokoju. Za ni czarny mczyzna po pidziesitce, wycierajc rce rcznikiem. Doolittle. - A co zrobia sobie tym razem. Jego twarz rozjechaa si na boki. Mj odek zacisn si w ciasn pik i zwymiotowaam na podog. - Pocie j- warkn Doolittle. Wilki uwolniy mnie. Tak lepiej. Nigdy nie wkurzajcie borsukoaka. Doolittle pochyli si nade mn. - Zawroty gowy? Skinam gow. Bl przetoczy si przez moja gow jak oowiana pika. Dotkn mojej twarzy, a ja szarpnam si do tyu. - Spokojnie, spokojnie. - Doolittle przycisn palce do mojej skry, i utrzymywa lewe oko otwarte. - Nierwne poszerzenie naczy. Nieostre widzenie? Rozpoznaam, te znaki. Miaam wstrzs mzgu, ale nie wydawao si powane. Powoli domnie docierao: Erra odesza. Straciam moj szanse na zdjcie jej. - Prawie j miaam. Mogam j zdj. - Pocie j na plecach, delikatnie. Delikatnie. Donie zacisny si na mnie i opuciy na podog. - Prawie j miaam - powiedziaam Doolittlowi. - Wiem, e miaa, dziecko. Wiem. Chciaam wsta, ale nie byam pewna, w jaki sposb si wstaje i co mwio mi, e nie chciaam tego rozumie w najbliszym czasie. - Mam wstrzs mzgu.

- Tak, masz. - Doolittle przeci moj bluz. - Brenna, po swoje donie na jej gowie i trzymaj ja by si nie ruszaa. - Prawie ja miaam. Mogam j zdj. Kto, prawdopodobnie Brenna, przycisn swoje donie do bokw mej twarzy. - Dlaczego ona cigle to powtarza? - To tylko troch perseweracji. Osoby z urazami gowy tak robi. Nie ma si czym martwi. - Doolittle zdj koszulk z mojego ciaa. Przecig ochodzi moj skr. - To twj uspokajajcy gos powiedziaam mu. - To oznacza, e jestem powanie spierdolona. - Bez wulgarnego jzyka. Kto ci poata? - Rabin w wityni. - Odwali dobr robot. - Prawie ja miaam. Czy mog ci to powiedzie? - Tak, to prawda. Teraz cicho. - Doolittle zacz piewa. Magia zmieszaa si we mnie powoli i gsto. Cigle szepta wlewajc moc w sowa. Powoli, jak topniejcy wosk, magia pywaa, i ocieplaa si i rozprowadzaa we mnie, wypywajc z mojej klatki piersiowej, a do czaszki i stp. - To mie - powiedziaam. - Powiedzia cicho.- Rka Brenny zakrya mi usta. - Prawie... - j miaa, tak wiemy - mrukna Brenna. - Musisz by cicho, Kate. Shhhh. Zamknam oczy. To byo jak unoszenie si na ciepym morzu. Malutkie gorce igy nakuway moje rany i taczyy w mojej gowie. Mj bok zawierzbi. - Musz z ni porozmawia - powiedzia gos Jima poprzez piew Doolittle. Przerwa mu ostry pisk, p warkot p skrzek. Brzmiao to jak gigantyczna, wkurzona wiewirka albo may, ale rwnie wkurzony niedwied. Woski z tyu moich ramion podniosy si. Jest na to sowo... - Mroce krew w yach. - Usyszaam wasny gos. Brzmiao to niewyranie.

- Jeli co przyjdzie po ni, musz wiedzie co to jest - powiedzia Jim. - Zrb to szybko - powiedzia Doolittle. Jim pochyli si nade mn, jego twarz bya jak rozmazana plama. Wanie tak, zbli si bym moga ci uciszy. - Kto ci tu przyprowadzi? - Jim zapyta. - Prawie ja miaam. - I znw to samo - mrukna Brenna. Chwyciam jego koszule i podcignam si w gr. - Cholera! - Brenna zacisna palce na moich policzkach. - Prawie ja miaam - Wycisnam przez zby. Wanie miaam zada uderzenie, a twoja opiekunka chwycia mnie i zacigna do budynku. Kosztowae mnie zabjstwo. Teraz wszyscy macie przepierdolone. - Cholera, Jim. - Doolittle chwyci mnie za ramiona, pchajc w d. - Trzymaj jej gow stabilnie. Palce Jima zacisny si pici. - Ona nie bya moja. - Gwno prawda. Bya zmiennoksztatna i zaprowadzia mnie do twojej kwatery. - Czy powiedziae jej, gdzie znajduje si ten dom? Jim cisn mi rk, ale byam zbyt wkurzona. - Powiedziaam jej by mnie pucia. Powiedziaa, e jej prac jest chronienie mnie. Kto jeszcze dayby zmiennoksztatnemu rozkaz by mnie pilnowa? Jak ona znalazaby twoje miejsce? Czy moe umiecie nad drzwiami znak: TUTAJ JEST SEKRETNY DOM GROMADY, OBCY ZMIENNOKSZTATNI PRZYPROWADZCIE LUDZKIE PRZEKSKI? Doolittle przycisn miejsce tu pod moim nadgarstkiem, odcinajc krenie w mojej rce. Moje palce zdrtwiay. Jim wyrwa si wolny. - Zmywamy si. Doolittle pchn mnie z powrotem.

- Ona nie moe by przenoszona. - Nieznana zmiennoksztatna uderzajc pici zrobia otwr w dachu i zbiega, zanim mogem j zapa. W domu jest zagroona. Ile czasu potrzebujesz na ustabilizowanie jej? - Dziesi minut. - Masz je, zaraz potem ruszamy. Dolittle pochyli si nade mn i zacz piewa. Dziesi minut pniej Doolittle zacisn na mojej szyi konierz ortopedyczny, a Brenna podniosa mnie. Niosa mnie po schodach, jak bym bya dzieckiem. Schody byy niemoliwie wysokie i zakrcone, niczym spirala. Wiam sie, prbujc uciec, ale Brenna tylko cisna mnie mocniej. - Nie martw si, Kate. Nie upuszcz ci. Zaadowaa mnie do maych sanek. Ludzie z zaogi Jima kryli si wok nas. Doolittle przywiza mnie do sanek, Brenna wzia lejce, i ruszylimy.

***

Leaam w ku, rozebrana do biustonosza i bielizny, i patrzyam jak worek 0-minus oprnia si do moich y. Moja prba wyjanienia, e moja gowa si oczycia i nie wymaga specjalnej uwagi a na pewno nie dodatkowej krwi, odbia si od Doolittle jak suszony groch od ciany. Zwrci uwag, e wycign mnie znad krawdzi pewnej mier trzy razy i podobno wczeniej wykonywa ju na mnie transfuzj krwi i mgby by tylko ignoranckim lekarzem, ale o ile mg powiedzie, wci oddychaam i byby to jego dzie, jeli udaoby si nam zaoszczdzi troch czasu poprzez zaoenie, e wiedzia, co robi. Jego ycie byoby duo atwiejsze, jeli samobjcze cikie przypadki wziyby to pod uwag, bardzo dzikuj. Moje ebra nadal bolay, ale zamiast ostrych przeszywajcych uderze, ktre wywoyway u mnie warczenie, bl zla si w stay ciki nacisk. Doolittle chodzi wok mojego ka. - Wpdzisz mnie do grobu. - Jestem pewien, e umr przed Toba, doktorku.

- W to nie wtpi. Podnis lustro ze stou i trzyma przede mn. Patrzyam. Wikszo mnie bya blada i nieco zielona. Ciemnopurpurowa patyna obejmowaa rg mojej szczki, obiecujc rozwin si w spektakularny siniak. Druga plama obejmowaa brzuch, gdzie ciotka mnie kopna. Napiam mj brzuch, wic moje wntrznoci nie zamieniy si w papk, a minie brzucha wziy na siebie ciar kary. - Zielone i fioletowe, wspaniae poczenie. Doolittle potrzsn gow, odczajc mnie od pustej torebki krwi, i wrczy mi szklank z brzowa ciecz, przypominajca mroon herbat. - Wygldasz, jakby miaa niefortunne spotkaniu z jednym z gangw, z Warren. - Powiniene zobaczy tego drugiego - faceta, nie, czekaj, dziewczyn, kobiet, - osob. Jako nie bardzo przekazywao zgryliwo, jak pierwotnie planowaam. Doolittle przytwierdzi mnie wzrokiem. - Leysz w ku przez nastpne dwadziecia cztery godziny. - Nie mog tego zrobi, doktorku. - Znajc go, sprbuje mi poda rodek uspokajajcy. Jeli do tej pory tego nie zrobi - przygldaam si sobie niczym jastrzb. Jeli sprawy pjd po mojej myli, chc by w ruchu. Teraz Erra bya ranna, i saba. To by dobry czas, eby uderzy, ale szanse na znalezienie jej, nawet przez uzbrojon armi zmiennoksztatnych, byy zerowe. Moja ciotka bya psychiczna, ale nie gupia. Doolittle westchn. - Pij herbat. Spojrzaam na szko. Miaam mroon herbat Doolittle wczeniej, i nakazane byo korzystanie z niej ze szczegln ostronoci. Wypiam odrobin. Przesodzona. Czekaam, by zobaczy czy moje zby natychmiast rozpadn si z powodu szoku. Nic. Moje usta byy silniejsze ni zaufanie jakim je darzyam. Doolittle usiad na krzele i spojrza na mnie, a jego oczy pierwszy raz byy puste, bez ich zwykego humoru. Jego gos by mikki. - Nie moesz dalej tego robi, Kate. Mylisz, e bdzie y wiecznie. Ale prdzej czy pniej wszyscy musimy paci flecicie. Pewnego dnia bdziesz mia si i artowa, a

wychodzc ze swojego ka, upadniesz. I to nie bd trzy dni leenia w ku. To bd trzy miesice. Podniosam si i dotknam jego reki. - Dzikuj za poskadanie mnie. Nie chc by przyczyna twojego smutku. Skrzywi si. - Pij. Potrzebujesz pynw. Kto zapuka. - To ja - powiedzia gos Jima. Doolittle zaproponowa mi bluz. Wycignam j, a on wpuci Jima. Jim wyglda jakby u cegy i wypluwa wir. Chwyci krzeso, ustawi je przy moim ku, usiad i spojrza na mnie. Spojrzaam na niego. - Przykro mi, e ci chwyciam. To ju sie nie powtrzy. - Jest dobrze. Nie bye sob. Lepiej teraz? - Tak. - Sprbujmy ponownie. Opowiedz mi o walce. - Czy Dali powiedziaa Ci o Erze? - Tak. Zilustrowaam mu walk, opuszczajc nasze powizania rodzinne, i opisaam mu ratunek. - uski - powiedzia Jim. - Tak. Wiedziaam, co myla - zmiennoksztatno wynika z infekcji Lyc-V u ssakw. Byo kilka przypadkw zamienia si ludzi w gady i ptaki, ale wszystkie wizay sie z poza-magicznym czynnikiem, a nie zakaeniem Lyc-V, i adna z tych przemian nie bya w poredniej formie. Zmiennoksztatna, ktra chwycia mnie bya w postaci wojownika. Po-czowieka, p-czego uskowatego. - Jakie rodzaj oczu miaa? - zapyta Doolittle.

- Oliwkowa tczwka, rozszczepiana renica. Czerwony blask. - Powiata nie jest dobrym wskanikiem - powiedzia Doolittle. - Oczy Hieny odbijaj wiato w dowolnej iloci kolorw, a jednak oczy boudy zawsze maja czerwony blask. Ale rozszczepione renice s interesujce. - Spojrza na Jima. - By czowiek na dachu - powiedziaam. - Ona go uderzya. Wszystko z nim dobrze? Jim skin gow. - Mwi to samo: uski, czerwone oczy, ogon. Czuem podobny zapach wczeniej. - Co to byo? Jim skrzywi si. - Krokodyl. Zmiennoksztatne krokodyle. Dokd zmierza ten wiat? - Dziwniejsze rzeczy si zdarzay. - Doolittle wskaza na szklank. - Pij. Pokazaam szklank Jimowi. - Dobry lekarz woy yeczk herbaty do mojego miodu. - Pijesz herbat zrobion przez miodowego borsuka - powiedzia Jim. - Czego si spodziewaa? Doolittle parskn i zacz pakowa gazy i instrumenty medyczne do swojej torby. - Jeli nie ty ja na mnie napucie, to kto? - Nie wiem - powiedzia Jim. Nie by to Curran. Bezpieczestwo byo dziak Jima; jeli Curran czu, e potrzebuje ochroniarza, musiaby spyta o to Jima. Curran. Oj. - Gdzie jestemy? - Zapytaam. - W jednym z domw zwiadowczych Klanu Wilka, - powiedzia Jim. - Dom Klanu Wilka jest poza miastem, ale maj kilka punktw zbornych w granicach Atlanty. Ta bya najblisza. - A Curran? - W Twierdzy.

- Czy powiedziae mu o tym? - Jeszcze nie. Czy jest co co musisz mi powiedzie? - Nie. Nie wykazywa oznak ruchu. - Czy istnieje co, co chcesz mi powiedzie? Kot i mistrz szpiegostwa, miertelne poczenie. - Nie. Co sprawia, e tak mylisz? Jim odchyli si do tyu. - Jeste kiepskim kamc. - To prawda. - Doolittle zwin stetoskop. - Graem w pokera z tob, moda damo i cay st wiedzia, za kadym razem kiedy masz dobre karty. - Oszukiwanie sprawia, e czujesz si nie komfortowo - powiedzia Jim. - To sprawdza si dla ciebie na ulicy, bo kiedy obiecujesz kogo zrani, nikt nie ma wtpliwoci e masz to na myli. Ale jeli przychodzisz do mnie z zadaniem, wypalasz si po pierwszej minucie. - Dobrze. Jestem kiepskim kamc. - Spojrzaam na Jima znad krawdzi szklanki. - To nie znaczy, e co ukrywam. Moe nie ma nic wicej do dodania w tej historii. - Woya szklank midzy siebie i mnie i przytrzymujesz przycinit do swoich ust, dlatego sowa tak nie wychodz na zewntrz, - powiedzia Jim. Postawiam szklank. - Czy to sprawa Zakonu? - zapyta Jim. - Nie, to moja sprawa. Nie ma znaczenia dla Gromady. - Dobrze - powiedzia Jim. - Jeli co si zmieni i zechcesz mi powiedzie, lub jeli potrzebujesz pomocy, wiesz jak mnie znale. Wsta i wyszed. Spojrzaem na Doolittle. - Dlaczego jest nagle yczliwy? - Kto wie, dlaczego koty robi rne rzeczy. Domylam si, ie to e przyja na siebie ostrze, ktre byo skierowane na niego, moe mie co z tym wsplnego... - Doolittle podnis gow i skrzywi si. - Oni po prostu nie mog pozostawi pewnych rzeczy samym sobie.

Pukanie zabrzmiao w piwnicy. - Kto tam? - Doolittle zawoa. - Przyszam, aby zobaczy pacjentk! - odezwa si kobiecy gos. - Czy ona jest nago? - zapyta inny kobiecy gos. - Zawsze chciaam zobaczy j nago. - Cicho. George, bdziesz trzyma mnie tutaj przez cay dzie? Spojrzaam na Doolittle. - Czy to, jest ta o ktrej myl e jest? Napuszy sie i ruszy do drzwi. Poza Curranem, dwoje zmiennoksztatnych w Gromadzie powodowao e si zatrzymywaam: Maho, Niedwied Atlanty i kat Gromady, oraz Ciocia B, alfa boud i matka Rafaela. Reszta bya niebezpieczna, ale ta dwjka wstrzymywaa mnie chwil lub dwie na przemylenie wszystkiego, zanim popeniam bd. Widziaam Cioci B w akcji, kiedy zrzucaa ludzka skr. Zignorowanie jej nie leao w moim najlepszym interesie i nie wane jak wkurzona albo saba jestem. - Wygldasz bardzo dobrze, George - powiedziaa Ciocia B. Zadzieraam gow, by zobaczy ich dwjk jednoczenie nie niszczc niewielkich pozorw godnoci, ktre mi pozostay, wic leaam. - Czego chcesz? - Mimo akcentu Doolittle z nabrzey poudniowej Gruzji, dobrotliwy gos lekarza cakowicie straci swj urok. - Poniewa chc zobaczy Kate, oczywicie. - Dziewczyna ma wstrzs mzgu. Twoje intrygi mog poczeka a jej umys bdzie czysty. - Nie jestem tutaj, aby j wykorzysta, George. Mj Boe. Wycignam szyj. Doolittle zagrodzi drzwi, jego palec wskazywa na pierwsze pitro nad nami. - Tam jeste alf boud. Tu jest moje terytorium. - Dlaczego nie zapytasz dziewczyny, czy chce mnie widzie? Jeli jest zbyt saba lub niespokojna, wrc innym razem.

Przechytrzya nas oboje. Jeli odmwiabym zobaczenia jej teraz, mogabym rwnie dobrze stan na moim ku z ogromnym neonem: OBAWIAM SI CIOCI B. Doolittle podszed do mojego ka. - Bouda chce z tob porozmawia. Nie musisz mwi tak. Tak, musze, i oboje o tym wiedzielimy. - W porzdku, zobacz si z ni. Doolittle spojrza w gr. - Trzydzieci minut, Beatrice. Ciocia B wlizgna si do rodka. Za ni moda kobieta bouda wniosa pmisek. Aromat przypraw i gotowanego misa wirowa wok mnie, natychmiast wypeniajc moje usta lin. Gd by dobry. Oznaczao to, e czary Doolittle zadziaay, a moje ciao spalao skadniki odywcze w przyspieszonym tempie. Moda bouda ustawia talerz na moim ku, pokazaa mi jzyk i odesza. Ciocia B spojrzaa na Doolittle. - Czy mgby da nam troch prywatnoci? Warkn pod nosem i majestatycznie wyszed. Ciocia B przysuna krzeso i usiada przy moim ku. Wygldaa czterdziestk lub wczesn pidziesitk, jak typowa moda babcia: nieco pulchna, z agodnym umiechem i miymi oczyma, ktre przekonuj dziecko w tarapatach, aby wybra j z tumu obcych. Miaa na sobie szary obszerny sweter. Jej brzowe wosy spite w kok na szczycie gowy. Jeli dodasz pmisek ciastek, wszystko bdzie miaa na swoim miejscu. Przywitaa mnie z ciepym umiechem. Nigdy by si nie domyli, e za tym umiechem, czeka wysoki na siedem stp potwr z pazurami rozmiaru widelczykw do ciasta. - Wydawaa si by na krawdzi, kochanie - powiedziaa. - Jak bardzo bya ranna? Cze, babciu, jakie masz wielkie zby... - Nic powanego. - Ah. Dobrze. - Skina gow na talerz. Woowina, chleb pita, i sosem tzatziki. - Pom sobie. Lunch jest ode mnie.

Nie ugryzienie byoby obelg. Ugryzienie moe zobowiza mnie do czego i wolabym mie dug u diaba ni u Cioci B. Rozsiadam si popijajc herbat. - Nie skadasz mi propozycji, prawda? - Zabawne, e to mwisz. Zatrzymaam si ze szklank w rku. Tylko tego potrzebowaam. - To nie bdzie tego rodzaju propozycja. - Ciotka B posaa mi pikny umiech. Zgniotam dreszcz. - Przejd prosto do sedna, aby uatwi to nam obojgu. - Ciotka B popchna tac do mnie. - Curran nie wrci do Twierdzy ostatniej nocy. Nie jestem ani lepa, ani gupia i spdziam wicej lat przebierajc w kamstwach zmiennoksztatnych ni ty yjesz. Prosz miej to na uwadze zanim udzielisz odpowiedzi. Czy spdzi z Toba noc? Kadzenie pazurw na moim gardle nigdy nie byo dobrym pomysem. Umiechnam si. - Nie twj interes. - Tak zrobi. Czy uy sowa towarzyszka? - To co si stao midzy mn a Curranem jest nasz sprawa. Ciocia B uniosa brwi. - Gratulacje. Zatem, naprawd, jeste towarzyszk. Dlaczego ja? - To dla mnie nowo. - Nie zdziwiabym si, gdyby dowiedziaa si jako ostatnia. Wiedziaam, e straci dla ciebie gow, kiedy nakarmi ci zup. Byo mnstwo zabawy przy ogldaniu jak wasza dwjka potrzebowaa tak duo czasu na zrozumienie tego. - yje w celu zapewnienia rozrywki. - Nie ma potrzeby by takim wrogim. - Ciotkcia B uszczypna may kawaek swojej pity. - Dzwoniam do Twierdzy. Nie ma przygotowanego pokoju dla ciebie. Czy Niedwied podszed do ciebie? -Mahon? Nie.

- Robi si powolny z wiekiem. - Zamiaa si, szczerzc zby. Drapieny bysk zamigota w jej oczach. Efekt by mrocy. - Co pokoje maj do rzeczy? - zapytaam. - Curran zamierza dzieli z Tob swoje kwatery. - Czy dostan wasn sub i mit na mojej poduszce? - Zostaniesz kobiec alf Gromady - powiedziaa Ciocia B. Zadawiam si pustym powietrzem. - Pij swoja herbat, kochanie. Szczerze mwic, co mylaa, e to oznacza? - zapytaa. Wypiam moj wod. Jako gdy Curran powiedzia: towarzyszka, mj umys nie przetumaczy tego jako Wadczyni Gromady. - Nie jestem przystosowana eby by alf. Ciocia B umiechn si. - Wic nie chcesz wadzy? -Nie. - Nie chciaam te odpowiedzialnoci. - Czego chcesz? - zapytaa mnie. - Chc zabi szalon suk, ktra biega dookoa Atlanty mordujc zmiennoksztatnych. - Poza tym? - Chc jego. - Bez Gromady? - Tak. - Nie miaam pojcia, dlaczego, odpowiadam na jej pytania. Byo co w jej oczach, e chciaam powiedzie jej wszystko co wiedziaam, eby pogaska mnie po gowie i powiedziaa mi na kocu, Dobra dziewczynka. Dojrzewanie w klanie bouda byoby piekem z Cioci B w pobliu. - Nie moesz mie tylko jego. - Oczy Ciotki B byy bezlitosne. - Curran naley do Gromady i nie pozwolimy ci go od nas zabra. Potrzebujesz go do szczcia, ale my potrzebujemy go by przey. Jeli opuci Gromad, alfy bd walczy o wadz. Nikt spord obecnych alf nie moe zaj jego miejsca i przytrzyma go. Nastpiy by chaos i krew.

Ostatecznie wygra najsilniejszy, ale najwikszy nie zawsze jest najlepszym kandydatem na to stanowisko. Pochylia si z powrotem. - Mamy szczcie z Curranem, a wszyscy wiemy, e nasze szanse na dostanie innego Wadcy Bestii podobnego do niego s niewielkie. Lubi ci, ale jeli bdziesz chciaa go nam zabra, bd pierwsza w kolejce, by ci zabi. Dzi by zy dzie, aby mi grozi. - Mylisz, e potrafiaby? - Masz duo mocy, ale my mamy ilo, wic tak, moemy. Nie mwi ci tego by podci ci pirka. Musisz zrozumie sytuacj. Curran naley do Gromady. Sta midzy nim i jego ludmi, a Gromada rozerwie si na kawaki. Twoje miso jest prawie zimne. Jedz. Miaa racj. Wiedziaam, e miaa racj. Nie pozwol Curranowi odej. A nawet gdyby tak byo, on nigdy ich nie opuci. By zmiennoksztatnym, a to byli jego ludzie. Musiaam znale sposb na ominiecie tego. - Dlaczego nie mog by z nim, ale nie jako alfa? - Chcesz mie swj tort i zje go. Po prostu to tak nie dziaa. Nie mona polubi krla, a nie sta si krlow. Bdziesz jedyn, ktrej bdzie warcze czue swka w ku i bdziesz jedn, ktr poprosi o rad. Masz bezprecedensowy wpyw na jego decyzje, ale nie chcesz adnej odpowiedzialnoci, ktra przychodzi razem z nim. To tchrzliwe i nie podobne do ciebie. Wszystko albo nic, Kate. Taki jest ukad i nie podlega negocjacji. - Wic nie mam nic do powiedzenia w tej sprawie? Ciocia B zmarszczya brwi. - Oczywicie, e masz. Nie musisz by jego towarzyszka. Zawsze moesz go odrzuci. Ale jeli zgodzisz si by jego towarzyszk, ciar alfy przyjdzie razem z nim. Zadaj sobie pytanie, czy naprawd zadowolisz si romansem? Czy chcesz go do siebie na zawsze? Uczyniam wielki wysiek, by nie zada sobie tego pytania. Byam cakowicie pewna, e znam odpowiedz. W ten sposb cakowicie zrzekam si caego zdrowego rozsdku. - Nie jestem zmiennoksztatna. - Prawda. Moesz si ni sta?

Potrzasnam gow. - To jest fizycznie niemoliwe. Jestem odporna na Lyc-V. - Doskonale. Pogubiam si. - Gdyby moga sta si zmiennoksztatn musiaaby wybra gatunek swojego zwierzcia. Trzeba by wybra klan i kogo do oddania Lyc-V, co oznacza sze klanw, ktre czuy by si lekcewaone i e jeden klan oczekujcy uprzywilejowanego traktowania. To puszka z robakami, ktrej nie chcesz otworzy. Jest to jeden z tych rzadkich przypadkw, gdy bezstronno jest rzeczywicie korzystna. - Daa mi duo do mylenia - mruknam. Pytanie za szedziesit cztery tysice dolarw brzmiao dlaczego. - Spjrz na to z naszego punktu widzenia. Chcemy, dla niego towarzyszki. Jako jego towarzyszka, masz prawo kwestionowa jego decyzje - co, czego my nie moemy zrobi. Jeli czonkowie Gromady maj z nim problem, mog przyj do Ciebie i prosi o pomoc. Jeli wydasz rozkaz, technicznie moe go uchyli, ale zrobi to niechtnie. Gromada bya pozbawiona tego uroku zbyt dugo. Machna pit wokoo. - Curran jest sprawiedliwym alf, jednym z najlepszych. Ale ma swoje ze chwile i teraz nikt nie omieli si mu sprzeciwi. Oczywicie, niektrzy ludzie nie zaakceptuj ci, ale to normalne. Zawsze gdy jest zmiana wadzy, ludzie pomrukuj. Po zabiciu pierwszych kilku rywali, bdzie dobrze. Ona wyranie do czego dya... - Nikt nie kwestionuje twojej mocy, kochanie. Alfy widziay ci jak walczysz i jeste cennym nabytkiem. Nikogo, kto jest zdolny ama nogi dwustu demonom jednym sowem, nie naley lekceway. Wzia gryz swojego chleba. - Poza tym, jeli Curran nie myla e jeste odpowiednia, nie zoyby ci takiej propozycji. Tak, ma obsesj na twoim punkcie, ale jest na tyle sprytny by wzi pod uwag twoje moliwoci. Alfy zazwyczaj czuj pocig do innych alf. Ja nie bd kojarzy ci ze sabeuszem, i on te nie.

- To nie jest takie proste - warknam. Rozemiaa si cicho. - Wiemy, e masz przeszo, kochanie. Tyle mocy nie przychodzi bez bagau, a Curran nie jest idiot. Jeli ci si owiadczy, musia uwaa twoj przeszo za dopuszczalne ryzyko. Miaa odpowied na wszystko, prawda? - Dlaczego tak bardzo ci zaley na tym, czy zostan jego towarzyszka? Nie przysza tu z dobroci serca. Znieruchomiaa. Jej twarz staa si smutna. - Rafael jest moim trzecim dzieckiem. Pierwsze dwa zamieniy sie loupy w okresie dojrzewania. Po nim, powiedziaam, e nie bd miaa wicej dzieci. Nie mogam wytrzyma zabijania moich dzieci. Mj chopiec jest dla mnie wszystkim. Rozszarpaabym dla niego wiat. Ty i ja, oboje wiemy, jakie imi i nazwisko nosi jego szczcie. - Andrea. Skina gow. Bl w jej oczach stopi si w dum. - Moj Rafael moe mie kad kobiet jak zechce. Jeli bdzie chcia ciebie, nie bdziesz w stanie mu si oprze. - Nie widz tego w ten sposb... - Zaufaj mi. Zabiega o mnie jego ojciec. Rafael odziedziczy jego czar, ale wybra dziewczyn, ktra jest zwierzoakiem. Bo moje ycie nie byo wystarczajco skomplikowane. - Andrea go kocha. Jest inteligentna, wyszkolona, i... Podniosa rk. - Nie musisz piewa o niej pochwa. Wiem o niej wicej ni ty. Jednak faktem pozostaje, e jest zwierzoakiem i jest towarzyszk mojego syna. Ona jest dominujca, silna i przebiega. Nie mam wtpliwoci, e moe odeprze wszelkie rywalki, co oznacza, e kiedy ustpi, stery klanu bouda przejd na dziecko zwierzcia. Bouda zaakceptuj j. Ale Gromada nie koniecznie. - Curran obieca mi, e nie bdzie przeladowana. Zacisna wargi.

- Jedn kwestia jest ignorowanie obecnoci zwierzoakw w szeregach. Czym innym jest wycieranie tym twarzy alf. Inne klany nie lubi nas; nie lubi naszej nieprzewidywalnoci i boj si naszej wciakoci. Jako para alf bouda, Andrea i Rafael bd zasiadali w Radzie Gromady. To si nie uda z niektrymi ludmi. Klanowi Wilkw i Cikich, w szczeglnoci, jej obecno bdzie trudna do przeknicia. Istnieje czterysta wilkw w nas tylko trzydziestu dwch. Ale Niedwied jest zdecydowanie najwikszym zagroeniem. Jest starowiecki i trzyma si swych uprzedze. Praktycznie wychowa Currana i ma na niego duy wpyw. Jeli mam szanse na zabezpieczenie przyszoci mojego syna, mam do pokonania Mahonia. Wreszcie. Wszystko stao si jasne. - I mylisz, e gdybym zostaa towarzyszk Currana, wstawi sie w imieniu Andrei? - Nie tylko w jej imieniu, ale w imieniu wszystkich boud. Obecnie w klanie jest szecioro dzieci, czworo spord nich jest nastolatkami, wszystkie dotychczas dojrzewaj bez ladw loupizmu. Jeli uwaasz, e zwyke modzie jest dzika, bdziesz w szoku. Ostatnio milimy tyle modych, gdy Curran zbiera Gromad, a on sam by raczej mody. Chcia by agodny, kiedy moje dzieci przekraczay linie. Jest bezpieczny w swojej mocy, i teraz moe nie by tak pobaliwy. agodny Wadca Bestii. To byby dzie. Ciocia B pochylia si i przeszywaa mnie wzrokiem. - Zamy, e zostajesz si alf. Jaka jest minimalna dopuszczalna odlego midzy zmiennoksztatn kobiet i Curranem? - Nie wiem. - Trzy stopy, chyba, e jest to walka. Bliej, a ona ci wyzywa. Wchodzisz do pokoju na uroczyste spotkanie, czy zmiennoksztatni powstaj czy siedz? - Nie wiem. - Alfy wstaj by zademonstrowa tobie swoja sil, reszta pozostaje na miejscach, pokazujc poddastwo. Jeli zmiennoksztatny pokazuje zby, to umiecha si na powitanie czy jest to prba zastraszenia? - Nie wiem. - Bicie rekordw, to ja. - Jeli ma gow pochylon, umiecha si. Jeli trzyma sie prosto, musisz na niego warkn.

Miaam tego do. - Jaki jest sens tego wszystkiego? - Nie mam wtpliwoci, e bdziesz towarzyszk Currana. Kochasz go, prawie umara za niego, i nie bdziesz w stanie go opuci. Gdy to si stanie, bdziesz o tym myle, kochanie. Musisz gra wedug naszych zasad i nie znasz nich. - Umiechna si triumfalnie. - To jest moja oferta dla Ciebie: dam ci dwjk moich dzieci. S bardzo dobre, stabilne i wykwalifikowane. Nie bd wariowa, chyba e dasz im odpowiednie pozwolenie. Ich lojalno jest tylko twoja i maj twj najlepszy interes w sercu. Bd Ci strzec od popeniania jakichkolwiek duych bdw. Wci bdziesz popenia mae, ale w tym nie mog pomc. W zamian obiecasz traktowa klan bouda ze szczeglnymi wzgldami. Nie prosz, by amaa zasady, ale mog prosi, aby rozcigna je raz na jaki czas. Jest to bardzo dobra oferta, Kate. Napotkaam jej spojrzenie. - Nie musisz mnie przekupywa. Nie pozwol nikomu tkn Andrei. - Moesz tak myle teraz, ale przyja skoczy si i uschnie, a umowy handlowe przetrwaj. Jestem take alf starego stylu, i wolaabym abymy przeszy do targowania si. Jakie byy minusy tej umowy? Miaa racj, nic nie wiedziaem o zwyczajach. Gdybym zdecydowaa si przyj ofert Currana... Co sobie do cholery mylaam? - Jeli bd w kocu jego towarzyszk, mamy umow - powiedziaam. - To jest ogromne jeli. Oczy Cioci B zawieciy si. - Doskonale, kochanie. Wymienicie. - Powiem mu o tym. - Oczekuj tego. - Zdajesz sobie spraw, e mg zmieni zdanie? Nie rozstalimy si w dobrych stosunkach. Zacisna wargi. - Gody s ulotnym czasem dla naszego rodzaju. Nowo skojarzeni zmiennoksztatni s zazdroni, zaborczy i skonni do przemocy. Ich instynkt jest na najwyszym biegu. Chcesz si zaszy ze swoim towarzyszem w bezpiecznym miejscu, a jeli kto patrzy na niego duej ni dwie sekundy, musisz walczy z samym sob, aby nie zatopi swoich pazurw w jej gardle. Nie

jest to najbardziej racjonalny czas w yciu, dlatego Prawo Gromada przewiduje przepisy w zakresie szau krycia. Signa do swojej torby i wyja ma skrzan ksik z zapiciem. Odblokowaa zapicie, ujawniajc strony chronione przezroczystym tworzywem sztucznym. May album ze zdjciami. - To s moi wszyscy chuligani. - Ciocia B przewracaa strony i podaa mi album. Mody czowiek umiechn si do mnie ze zdjcia. Wty w pewnych punktach chudy, mia ciemne byszczce wosy i umiech dziecka: szeroki i szczliwy. - Alejandro - powiedziaa. - Nazywamy go Mysz, bo zawsze jest bardzo cichy, tak e nie wiemy, e jest w pokoju. 5 stp 3 cale wzrostu, i dwadziecia funtw wagi. Rce jak zapaki. re jak ko, ale nic nie przykleja si do niego. Niemiae, sodkie dziecko. Spjrz na ten umiech. Umiechna si. - adnej zoci w tym chopcu. Oeni si w zeszym roku z bardzo adn dziewczyn-szczurem. Dziewczyny zaartoway nieco: mysz oenia si ze szczurem. Na jego lubie Curran zauway, e jego ona bya bardzo adna. Alejandro wskoczy na st i prbowa przeci gardo Currana noem do obiadu. Mrugnam. - Co si stao? - C, co mylisz e si stao? Curran chwyci go za szyj i trzeba byo zdoby klatk na loupy i umieci w niej pana modego, eby si uspokoi. W ten sposb spdzi swoje wesele - w klatce na loupy w drugim pokoju, krzyczc przeklestwa. Jego oblubienica siedzia przy klatce, i czekaa a ochonie wystarczajco by odzyska rozum i wystarczajco by sobie to uzmysowi, a nastpnie siedziaa tam z nim. Potem ju nie krzycza. - Ciocia B potara zdjcie kciukiem. Jej oczy byy ciepe. - Teraz jest przez to wszystko bardzo zakopotany. Nie znaam, prawa Gromady dobrze, ale wiedziaam wystarczajco, aby pozna wyzwaniem. - Curran mg go zabi. - O, tak. Zdawa sobie spraw ze swojego prawa. Prawo Gromady jest bardzo ostrone. Nie mwi, e nie mona kara zmiennoksztatnego w szale kopulacji. Po prostu mwi, e nie trzeba go ukara. Jeli chcesz pomin jego wykroczenie, to nie bdzie postrzegane jako oznaka saboci ze twojej strony. Pamitaj, Curran nie prbowa rozzoci Myszy. Przychodzi na kady lub, poniewa zawsze go zapraszaj, a on tego nie cierpi. Jest zazwyczaj bardzo ostrony z tym,

co mwi, ale tego dnia by zmczony i pogratulowa mu pierwszym uprzejmym zwrotem jaki przyszed mu do gowy. Masz pikn on, Alejandro. - Tylko tyle? Skina gow. - Tak, to wszystko, co zostao powiedziane. Jest to rodzaj szalestwa z jakim masz do czynienia, kochanie. Tylko dla ciebie jest znacznie gorzej. Curran trudniej kontroluje swoj zaborczo, ni wikszo. On jest... uszkodzony. - Co masz na myli? Skrzywia si. - Nie moim zadanie jest wyjanienie ci tego. To co musisz wiedzie to to, e jego instynkt jest bardzo silny. Jestem zdumiona, e nie zawin ci w koc i nie zawlk do Twierdzy. By nie do zniesienia od kiedy si pokcilicie. On ci kocha, Kate, i dlatego czeka cierpliwie a si zdecydujesz. - Wiem e to moe by szokiem, ale jakby uprzejmie jest czeka na zgod kobiety. W istocie, jestem pewna, e jeli nie zaczekaby, mgby mie do czynienia z brzydkim oskareniem jakim jest porwanie i gwat. Ciocia B przewrcia oczami. - Chopak nie jest maniakiem - nie, nie jest i zrozumia by to. Zmuszenie ci byo by przeciwko wszystkiemu co reprezentuje i wiesz to tak samo dobrze jak ja. Za wszystko na tym wiecie jest cena. Jego cen jestemy my. Zadaj sobie pytanie, czy jest wart stania si alf Gromady? Kochasz go wystarczajco? Przyjmij rad od kogo kto pochowa swoich dwch towarzyszy: musisz zdecydowa szybko. yjemy w niebezpiecznym wiecie. Jeli pojawia si szansa, by by szczliwym, trzeba o ni walczy, by pniej nie aowa.

Rozdzia 23

Ciocia B wysza. Odczekaam kilka oddechw, znalazam moje buty, i wspiam si po schodach. Na podecie wpadam na Jennifer. Jennifer wygldaa jakby powicia swoje ycie bstwom biegania: dugie nogi, dugi tuw, pociga twarz. Dugie zby. Szczeglnie w postaci bestii. Jennifer i jej m, Daniel, zarzdzali Klanem Wilkw. Z tego co syszaam, z nich dwojga to Jennifer bya bardziej agresywna i pewniej skrcaa kark. Z Danielem mona byo si dogada, ale jeli wkurzye Jennifer, byo ju po wszystkim. - Wybierasz si gdzie? - Wilczyca Alfa skrzyowaa swoje chude ramiona. - Na zewntrz. - Nie mog ci na to pozwoli. Spojrzaam w jej niebieskie oczy. - Moe chcesz sformuowa to inaczej. Jim wyszed z kuchni i opar si o framug drzwi. Jennifer podniosa gow. Bya o kilka cali wysza ode mnie i wykorzystywaa je jak tylko umiaa. - Jeste towarzyszk Wadcy Bestii i jeste pod moj opiek. - Gdzie to usyszaa? - Klan Wilkw ma swoje rda. C, nic nadzwyczajnego. - A zatem Klan Wilkw wie rwnie, e mj status towarzyszki nadal stoi pod znakiem zapytania. Nie odpowiedziaam tak. Jej oczy zwziy si. - Wysypaa kocimitk na jego ku i zespawaa sztang i awk razem. Jennifer dwa, Kate zero.

- To prywatna sprawa midzy mn, a Jego Futrzanoci. Nawet jeli bylibymy towarzyszami, mam wasn godno i zapracowaam na wasn reputacj. Nie wydaje mi si by okrelenie towarzyszka byo atutem, po wszystkim co zrobiam. Zyskaam ponad to. Jim zakrztusi si cicho. Jennifer cofna si o krok i zmierzya mnie. - Punkt podjte - powiedziaa w kocu. - Ale jeli wyjdziesz za drzwi, bd musiaa si tumaczy Curranowi, i miaam ci zagwarantowa bezpieczestwo, a wypuciam ci. Mam dosy martwienia si, kiedy tak jest. Miaa racj. - Mam prac do wykonania. Magia odpynea, wic jest mao prawdopodobne, e Erra wci biega dookoa. Ona nie lubi duo technologii, a ostatni raz gdy j widziaam, staraa si pomalowa zaspy wok mojego mieszkania piknym odcieniem czerwieni. - Nie. Spojrzaam na Jima. - Jestem troch niewyrana przez mj status w Gromadzie. - Technicznie, nie masz adnego - powiedzia. - Sypianie ze zmiennoksztatnym nie daje przywilejw Gromady. Umiechnam si do Jennifer. - Poniewa nie mam oficjalnego statusu Gromady, nie masz moliwoci zatrzymania mnie. Jestem legalnym przedstawicielem Zakonu i chc, eby odsuna si na bok. Spojrzaa na Jima. - Czy chcesz rozway t sprawie w ktrym punkcie? Jim wzruszy ramionami. - Jeli wpieprzysz si w jakie kopoty i rozejdzie si na zewntrz, e Jennifer cie tu miaa i pozwolia ci skrzywdzi, to nie bdzie dobrze wyglda na wilkw. A pobia ju rekord wpieprzania si w kopoty. Dzikuj, Panie Pomocny. - Suchaj, zdaje sobie spraw z kopotliwoci swojej pozycji, ale nie bd tu siedzie zupenie wygodnie, podczas gdy mj pies zamarza na mier. - I jak na razie, jestem gwnym

celem ciotki. Im wicej przestrzeni zrobi midzy mn a zmiennoksztatnymi, tym bd bezpieczniejsze. - We eskort - powiedzia Jim. - Czy proponujesz aby mnie niaczyli, panie Poppins? - Nie. Dam ci pojazd i moesz zabra wilki Jennifer ze sob. Znakomicie. Gdybym zostaa zaatakowana, mam jaki mordercze wilkoaki, do ochrony. Jennifer spojrzaa na Jima. - Wszake, dzikuj za zgoszenie na ochotnika moich ludzi, kocie. Jakie inne rozkazy dla mnie? Jim posa jej twarde spojrzenie. Grna warga Jennifer uniosa si, pokazujc przelotnie zby. Cofnam si. - Prosz nie krpujcie si rozstrzygnijcie kwestie sporne. - A kiedy bdziecie to robi, ja spokojnie pjd w swoj drog... Jennifer przerwaa swoje spojrzenie na sekund. - Kot ma racj. We moje wilki. - Nie wiem ktre to twoje wilki. - Spojrzaam na Jima. - Dlaczego nie moesz i, jeli jeste tak zatroskany? Westchn. - Poniewa niektre osoby nie s cakowicie racjonalne w tej chwili. Gdybym poszed razem z tob, musiabym odpowiedzie na niewygodne pytania. To ja zadaj pytania, a nie odpowiadam na nie. - Jakiego rodzaju pytania? - Dlaczego bye w pojedzie z Kate, sam? Co miae na sobie? Co ona miaa na sobie? Jak dugo tam bye? Czy zrobie co czy rozmawiae? Jaki by charakter waszej dyskusji? Czy tego wyjazdu mona byo unikn? Potarem twarz.

- Wic w zasadzie, boisz sie, e Jego Lordowsko moe dosta swoje majtki w bukiecie? - To jeden ze sposobw, w jaki mona to przedstawi. Z drugiej strony poswiciem si przestrzeganiu towarzyskiego protoku Gromady. Gdyby bya oficjalnie towarzyszk i urzdzia by si w jego pokojach w Twierdzy, byoby to mniejszy problem. Jednake technicznie jeste wci dostpna, dopki si w peni nie zobowiesz. Staraam si wymawia moja odpowied bardzo ostronie. - Dostpna? - Do zgarnicia. Na rynku. Gotowa do dziaania. Wysyajca wibracje. Teraz po prostu szarpa mj acuch. Dwch moe gra w tej grze. - Dobrze, nie obchodzi mnie, daj mi eskort, wylij mnie w samochodzie albo wozie czy w czymkolwiek. Po prostu nie wysyaj swojej dziewczyny jako szofera. Wynikna oguszajca cisza. Brwi Jim spotkay sie ze sob. Sdzc po jego wyrazie twarzy, gdyby Jim by w postaci kota, kady wos na jego plecach ju by sta. - Mojej dziewczyny? Jennifer utrzymaa doskona powag. Jeli powiedziao si A, naley powiedzie i B. - Wiesz, niska, okulary, Indonezyjka, jedzi jak demon z najniszych trzewi pieka? - To nie jest moja dziewczyna. - Och, wic, nadal jest do wzicia? Sprawiedliwa gra? - Wysyajca wibracje? - Jennifer dodaa. Jim odwrci si i odszed bez sowa. O kurcz, trafiam nerw. Nie miaam pojcia, e byo co na rzeczy. To by cakowity strza w ciemno. Jennifer spojrzaa na mnie. - Dam ci trzy wilki. - Dlaczego trzy?

- Jeli jest problem, jeden bdzie si Toba opiekowa i przeprowadzi odwrt, natomiast dwa pozostae bd interweniowa. Moja szczka prbowaa bardzo mocno uderzy podog. Jeli byoby to fizycznie moliwe, podnosiabym swoje zby z dywanu. - Spotkalimy si wczeniej, prawda? - Wierz, e tak. - Zatem wiesz, e jeli wilk sprbuje wynie mnie z walki obetn mu rce? - O czym rozmawiamy? - Ciocia B wysza z kuchni. - Widziaam wanie Jima i mia dziwny wyraz twarzy. - Jennifer chce mnie usidli eskort. Maj mnie zapa i biec jak szaleni, jeli kto kichnie w moim kierunku. Ciocia B uniosa brwi. - Nie ma takiej potrzeby. Boudy zapewni eskort. Oczy Jennifer zrobiy si jak dwa kawaki lodu. - Czy sugerujesz, e jest co nie tak z moimi ludmi? Teraz wiem, dlaczego Curran by szalony. - Oczywicie, e nie, kochanie. - Umiech Cioci B by tak sodki, e mgby rozsmarowa go na tocie. - Ale Klan Boud i Kate maj szczegln wi. Gos Jennifer sta rwnie sodki. - Klan Wilkw i Kate rwnie czy szczeglna wi. Stal wkrada si w umiech Cioci B. Jej gos pozosta cukierkowo sodki. - Powinna pozwoli mi zaj si eskort. Oczy Jennifer rozgorzay ci. Posaa Cioci B duy szczliwy umiech. - Ostronie, Beatrice. Jeste w moim domu. - Dlaczego, na Boga, czy jest to groba? Gdybym nie syszaa, co mwi, mogabym pomyle, e s dwiema kobietami z poudnia nadrabiajcymi zalgoci w lokalnych plotkach na pikniku kocielnym. Jennifer zakoysaa sie do przodu.

- Jestem zmczona tym, ze wracasz tu i wpychasz nos we wszystko. Rubinowy blask otoczy tczwki Cioci B. - Jeste moda i chcesz sama dowie swojej wartoci. Ale nie myl, nawet przez moment, e zrobisz to odsuwajc mnie. W twj najlepszy dzie, jeste tak dobra jak ja w moim najgorszym z jedn rk zwizan za moimi plecami. -Tak sdzisz? Moe powinnimy przetestowa to w teorii. Wziem trzy kroki w ty i wymknam si na korytarz. Za mn niebezpieczne warczenie zaanonsowao kogo futrzastego. Pobiegam do koca korytarza. Dwoje zmiennoksztatnych penio wart przy drzwiach. -Ciotka B i Jennifer s o krok od ostatecznej rozgrywki - powiedziaam. Opucili stanowisko. Odczekaam kilka sekund, a dotr do schodw, otworzyam drzwi i wyszam na nieg. Jeli chc walczy, w porzdku. Miaam pudla do uratowania. Bezpieczny dom Jima by tylko trzydzieci minut od mojego mieszkania. Nawet przez zaspy, dotr tam w czterdzieci pi minut. Trzymaj si, Grendel. Id.

***

Brnam po schodach do mojego mieszkania. Moje nogi nie chciay si ruszy jakby wypenione oowiem. Moje plecy bolay. Byam taka zmczona. W cigu ostatnich dwudziestu czterech godzin, walczyam o swoje ycie dwa razy i w obu przypadkach zostaam uzdrowiona magi. Magomedycy dokonywali cudw, ale wykorzystywali zasoby ciaa aby uzdrawia, i cokolwiek co Doolittle zrobi wyssao mnie do reszty. Byam wyczerpana. Moje oczy czekay by si zamkn i kilka razy prawie zapadam si w nieg, gdy wyglda mikko i przyjemne. Gdyby nie to, e podwioza mnie furgonetka Biohazardu straciabym siy, zdrzemnabym si na drodze i odmrozia tyek. Jakby nie byo, medtechnicy Biohazardu zafundowali mi przejadk, skracajc mj czas podry o jedn trzeci. Strzeliam sobie pitnasto minutow drzemk w samochodzie po drodze, bezpiecznie i ciepo. Moje szczcie musiao si obrci w dobr stron. Pojedyncze schody na gr i byam w domu. Odamki moich drzwi zamiecay ppitro przed nimi. Zmczenie znikno, spalone przez adrenalin. Weszam przez rozdziawione drzwi i przestaam oddycha.

Kawaki mebli i tkanin leay na mojej pododze. Odamki drewna wystawa ze ciany, znaczc j naciciami i otworami. Drzwi do biblioteki znikny. Regay wewntrz zostay sproszkowane. Cztery tuziny szklanych butelek leao rozbitych, ich zawarto plamia podog, mieszajc si z podartymi stronami rzadkich ksiek i cennych artefaktw Grega, teraz zgniecionymi i zniszczonymi. Sproszkowane zioa wiroway w zarysie roztrzaskanego okna. Mj dom nie by tylko mietnikiem. By zniszczony, jakby tornado przetoczyo si przez niego. Drzwi do azienki byy wyrwane z zawiasw. Przecinay je gbokie obienia, zbyt due na Grendela. Erra musiaa przyprowadzi Besti. Sprawdziam azienk. Nie ma Grendela. Brak te krwi. Jeli by go zabia, zostawiaby ciao na widoku bym je zauwaya. W kuchni ziay otwory w tynku, gdzie zgrywaa szafki ze ciany. Drewno zostao poamane, nie pocite. Poamaa je na kawaki. Cofnam si do salonu, chodzc po pododze wypenionej zniszczonymi ksikami. Jeden ze sztyletw Grega wystawa ze ciany, dziurawic zdjcie Julie. Pocia zdjcie w plasterki - Erra dgaa noem oczy i twarz Julie, znowu i znowu. Ld wspi si na moich plecach. Gdyby moga znale Julie, koysaabym zwoki mojego dziecka z wycitymi oczymi. Musiaam zrobi wiatu przysug i zabi suk. Kiedy Greg umar, zostawi mi dom i wszystko co mia. Ksiki, artefakty, bro. Nie mogam tak tego zostawi. Przeniosam si tutaj, do Atlanty, aby zachowa jego pami. Byo to ostatnie ogniwo z czym, co przypominaoby rodzin. Przejam jego miejsce w Zakonie i uczyni jego mieszkanie domem. To byo moje miejsce. Mj zaktek wiata, gdzie czuam si bezpieczna. Schronisko dla mnie i Julie. I Erra pogwacia je. Rozdara na czci. Nie byo do czego wraca. Tego ju nie ma. Bez wzgldu na to, co teraz bym zrobia, nie mogam przywrci bibliotece lub mieszkania do poprzedniego stanu. Zniszczya je doszcztnie, nigdy nie bdzie taki samo. To byo troch jak umieranie. Patrzyam na mier, wystarczajco czsto, aby rozpozna istot grobu. Powinnam czu co wicej, gbszej smutek, poczucie straty, ale po prostu staam tam, zdrtwiaa. Zadaa cios. To by mj czas, aby odda. Niewielki szum pyn ze schodw. Grendel wpad do mieszkania i uderzy we mnie apami.

- Hej, ty idioto. Chwyciem go i uciskaam jego mierdzc szyj, przebiegajc rkoma wzdu jego bokw. Brak krwi. Jego bluza wisiaa w strzpach, ale nie wyglda gorzej ni ubranie. - Chodmy std. Wyszam drzwiami, w towarzystwie psa, a nie ogldajc si za siebie. Dwadziecia minut pniej bylimy u Andrei, gdzie uyam moich szalonych zdolnoci detektywistycznych wnioskujc, e nie ma jej w domu. Jej drzwi byy zamknite, a ona nie odpowiedziaa, gdy zapukaam. Bya prawdopodobnie u Rafaela. Zostaa mi jedyna opcja: Zakon. Zakon posiada dodatkowe korzyci w postaci sal klasy wojskowej. Trzeba maej armii magw by przebi si przez nie. Lub przez moj ciotk. Jaka mia myl. Powlokam si do Zakonu. Sen nadal mnie morzy, a zmczenie mnie spowolnio i tumio. Zajo mi ponad minut wzicie skadanego eczka ze zbrojowni. Ustawiam je w moim biurze, i padam na nie. Grendel opad obok mnie i odpynlimy.

***

Miaam doskonay czas reakcji. Dlatego nie zamachnam si na Andre mieczem, kiedy wpakowaa si do mojego gabinetu. Zamiast tego opuciam Zabjc uamek sekundy po tym, jak to zrozumiaam i usiadam powoli. Najlepszy przyjaciel, nie zabi. Andrea spojrzaa na mnie. - Tu jeste ! - Gdzie indziej miaabym by? Zamkna drzwi. - Nie masz pojcia. - Moje Mieszkanie jest w ruinie. Zatrzymaabym si u ciebie, ale ci nie byo, wic tu przyjechaam. Jest tu bezpiecznie i ciepo i jest kawa. - Bya w nocy u Jima.

- Tak. Jennifer i ciocia B byy o krok od walki i udao mi si uciec. Normalnie zapaciabym pienidze, aby zobaczy co takiego, ale musiaem i i odzyska psa. Gdzie jest moje piekielne nasienie, tak w ogle? - Drapa w drzwi, wiec go wypuciam. W ten sposb wiedziaam, e tu jeste . - Andrea potrzsna gow. - Po twoim wyjciu, Doolittle przerwa walk. W kocu wszyscy si uspokoili wystarczajco by zda sobie spraw, e znikna. Doolittle zbeszta si, bo naszprycowa twoj herbat rodkami uspokajajcym i myla, e zemdlaa gdzie w niegu. Zarwno wilki i boudy przeczesuj zaspy od godziny szukajc cie. Wziam ksik i popukaam si ni w czoo kilka razy. Dlaczego ja? Dlaczego? - I nikt nie pomyla, aby zadzwoni i sprawdzi tutaj? - Jim dzwoni, ale Maxine powiedziaa mu, e ci tu nie byo, a przekae wiadomo, gdy twoja zmiana si zacznie. Oczywicie. Standardowa Polityka Zakonu oznaczaa, e gdy rycerz mia wolne, to mia wolne, z wyjtkiem nagych przypadkw. W przeciwnym razie rycerze maja tendencje pracowa do cakowitego wyczerpania. Skoncentrowaam sie. - Maxine? - Nie ma jej. Ted cign j na jakiej spotkanie. Nie ma tu nikogo oprcz ciebie, mnie i Mauro. - Jakie spotkanie? - Nie mam pojcia. - Andrea zamachaa rkoma. - Kate! - Co? - Skup si. Jennifer, Ciocia B i Doolittle maja zamiar powiedzie Curranowi o wydarzeniach dzisiejszego rana. Witam, Wasza Krlewska Mo, napalimy twoja kochana babeczk, a nastpnie pozwolilimy jej wyj w ciemnoci, na nieg. Jej mieszkanie jest zniszczone i nie jestemy pewni, gdzie ona jest... - Bdzie potrzebowa duo metalowych talerzy. - Co?

- Niewane. Nie jest moim zadaniem zastosowanie si do organw ochrony Cioci B. I nie wyraam na to zgody. Andrea pochyli si ku mnie i mwia bardzo powoli i wyranie. - Powinna zadzwoni do Wadcy Bestii. Zanim oskruje matk mojego chopaka, jeli to w ogle moliwe. Powlokam si do biurka i podniosam suchawk. Zadzwoni do Wadcy Bestii. Jasne. I tu by problem, nie byam pewna czy pomidzy Wadc Bestii i mn byo wszystko w porzdku. Zadzwoniam do Twierdzy. - Kate Da... Linia klikna i gos Curran wypeni telefon. - Tak? No to jedziemy. - Hej. To ja. - Czekaem na telefon od ciebie. Czy to byo dobre czy ze oczekiwanie? - Jak leci? - To ja radosna. - Bywao lepiej. - Nie brzmia jakby by rodku oskrowywania kogo. Chocia znajc Currana, spokojny gos nie wskazuje na wiele. Widziaam go spokojnego wskakujcego na plecy srebrnego golema i by po tym cakowicie racjonalny mimo blu nie do zniesienia. Andrea chodzia po pododze jak tygrys w klatce. - U mnie te. Jestem w Zakonie. Jestem tutaj od wczorajszej w nocy. - To nie to, co usyszaem. Wic powiedzieli mu ju. - Czy rozerwae kogo na kawaki? - Jeszcze nie. Myl o tym. Oparam si.

- Andrea wychadza dziur w dywanie, poniewa martwi si moesz by niezadowolony z jej przyszej teciowej. Podchodzi troch emocjonalnie do tej kwestii. Andrea przerwaa przemierzanie i wpatrywaa si we mnie z tysica jardw. Widziaam to precyzyjne spojrzenie w jej twarzy, kiedy przygldaa si bacznie zakresowi karabinu snajperskiego obserwujc cel. Przetarem grzbiet mojego nosa. - Mog jej powiedzie, eby przestaa chodzi? - Czy tego chcesz? - Tak. Jako przysuga dla mnie. - Jak sobie yczysz. Nie mogam wyobrazi sobie, kto by tym wikszym idiot: on mwicy to mnie, czy ja chcca rzuci wszystko i i prosto do niego, bo to powiedzia. To szalestwo musiao si skoczy. - Dzikuj. - Prosz bardzo. Przysuga - powiedzia Curran. - Czy pozwolisz mi si odebra z Zakonu dzisiaj? Nie dokoczy, ale wiedziaam, co przemilcza: Pozwl mi przyj po ciebie i zabra ci do domu, do Twierdzy. - Moja zmiana zacza si - spojrzaam na zegar, - dwanacie minut temu. I skoczy si za sze godzin. Jeli to wszystko co ode mnie potrzebujesz, bd tutaj czeka na Ciebie. Obiecuj. - Dzikuj. Przykro mi z powodu twojego mieszkania. - Mnie te. Rozczyam si. To bya druga cywilizowana rozmowa jaka przeprowadzilimy odkd si znamy. Szkoda, e nie byo szampana pod rk tej okazji. - Pozwoli jej odej. Zadowolona? Andrea zmarszczya brwi. - Wadca Bestii prostu zapyta ci o przysug?

- Tak. - Kiedy Ciocia B i Jennifer znajdoway si tam? - Nie wiem, nie pomylaam, by zapyta. - Zao si, e tam byy. - Andrea zerkna na mnie. - Curran nie prosi o przysug. Nie zawraca sobie tym gowy. On po prostu pozwoli tej caej sprawie odej bez argumentw. Tego rodzaju dziaanie jest czym, czym tylko towarzysz mgby... Spalicie ze sob. Posaam jej puste spojrzenie. - Spaa z Curranem, i nic mi nie powiedziaa? Jestem twoj najlepsz przyjacik. - To byo nie przewidziane. - Rozczarowaam si Tob. Ha-ha. - To nie o to mi chodzio. Wycigna krzeso klienta i usiada na nim. - Szczegy. Teraz. - Waczylimy, krzyczelimy na siebie przez chwil, kopnam go w gow, a nastpnie zosta na noc. - Tylko tyle? To wszystko? - Tylko tyle. Machaa rkoma w powietrzu. - Jak byo? Podobnie jak fajerwerki, tylko lepiej. - Byo dobrze. - Uzyskiwanie informacji z ciebie jest jak wyrywanie zbw. Czy Ciocia B wie? Skinam gow. - To wyjania ich wsplny atak paniki. Tak samo was dwoje zamiecajcych mieszkanie? - Nie. - Co si stao?

Na to pytanie nie mogam odpowiedzie z Mauro na korytarzu. Wziam kartk papieru z szuflady, na ktrej napisaam: Moja Ciotka Erra - i pokazaam to jej. Andrea zblada. Podaram papieru na kawaki i wrzuciam do kosza. - Dobr wiadomoci jest to, e wiem, kto jest Stalow Maria. Jej imi to Erra. Z wiadomoci jest to wiem, co ona potrafi. Przekazaam jej wyczerpujce widomoci o Erze, jej historie, i jej sil, utrzymujc nasze powizania rodzinne w tajemnicy w przypadku gdyby kto sucha. - Ona jest cakowicie amoralna. Nie ma adnego innego poczenia z czowiekiem, za wyjtkiem Rolanda. Dla Erry, wiat dzieli si na rodzin, i nie-rodzin. Nie-rodzina jest prawdziw zabaw. I tylko dlatego, e urodzilicie si w rodzinie nie zapewni bezpieczestwa. Jeli zdecyduje, e nie rokujesz dostatecznych nadziei, naprawi bd twojego istnienia. To jej sowa, nie moje. - Ma wysokie mniemanie o sobie - powiedziaa Andrea. - O tak. Kiedy wsidzie do samochodu, jej ego jedzi drugim. Postukaa palcami w moje biurku. - Czy mylisz o bezporednim wyzwaniu? - Dokadnie. Kwestia wyzwania, rzuci par obelg, uyj mnie jako przynt, poniewa ona mnie nienawidzi, i nie bdzie w stanie si oprze. Jeli zrobimy to gdzie poza miastem, gdzie nie bdzie moliwoci przekrtu z tumem, i rzucimy wszystkie kobiety-rycerzy Zakonu jakie moemy zebra na ni, moe mamy szans. - Prosiam Teda, by pozwoli mi tobie pomc, dwa razy - powiedziaa Andrea. - Po raz drugi w formie pisemnej. Odrzuci prob. - Ted dziaa za moimi plecami - powiedziaam. - Co masz na myli? Naszkicowaam to jej. W poowie tego, wstaa i zacza chodzi wzdu mojej podogi. Niewyrany zarysy plam malowa si pod jej skra. Kiedy skoczyam, rozwara zby.

- To, co robi jest wbrew kodeksowi rycerskiemu. Ale nie masz deski ratunku. Nie ma nic w Karcie, co chronio by twoje prawa. Nie jeste rycerzem. - Nie chc pomocy. Obrcia si do mnie. - Opucisz Zakon? Magia zalaa wiat. Moje serce podskoczyo bijc. Dobieraam moje sowa ostronie. - Mam problem z powiceniem si tej organizacji, ktra uwaa moich znajomych za nieludzi. - Ted Moynohan nie jest ogem Zakonu. - Przesza przez Akademie. Wiesz, e on nie jest jedyny. - Pochyliam si do przodu. To uprzedzenie jest gboko zakorzenione w caej organizacji. Rozumiem, dlaczego tak jest, ale nie zgadzam si z nim. Nieczowieczestwo jest niebezpieczn etykiet. Jeli kto jest nieludzki, nie ma praw, Andrea. Brak ochrony. Przestaa chodzi i spojrzaa na mnie. - Dlatego wanie musisz zosta i walczy. Jeli ludzie jak ty odejd, Zakon nigdy nie ulegnie zmianie. Zmiany musz nastpi od wewntrz, aby byy skuteczne. Westchnam. - To nie jest moja walka, Andrea. Nie jestem w stanie niczego zmieni. Powiedzia to samo, nie jestem rycerzem. Nie jestem czci wsplnoty. Jestem ledwie tolerowanym outsiderem i mog by zwolniona w kadej chwili. Mj gos nie ma znaczenia i nie bdzie usyszany nie wane jak gono bd krzyczaa. - Wic po prostu odejdziesz? - Prawdopodobnie. Nie mog pj na kompromis i nie mog walczy z caym Zakonem. Ta walka jest beznadziejna. Niektre beznadziejne bitwy s warte walki, ale to nie jest jedna z nich. Bicie gow w ten mur jest strat czasu i wysiku. Nie mog zmieni Zakonu, ale mog si upewni, e duej nie bdzie korzysta z moich usug. Grendel wpad do pokoju, przemkn obok mnie i pobieg do kta. Chropowate warczenie wychodzio z jego ust. Ugryz powietrze, szczekn raz, i zamar na sztywnych apach.

Co przestraszyo go prawie na mier. Chwyciam zabjc. Andrea w obu rekach miaa SIG-Sauers. Gony huk uderzenia wstrzsn budynkiem, rozbrzmiewajc mi w gowie. Kto wanie testowa siy obronne Zakonu. - Co do cholery? - Andrea wybiega sprintem na korytarz. Pokonaam odlego do okna na jednym oddechu. Przywdziana w ochronny koc na budynku by z zewntrz niewidoczny. Czar zabezpieczajcy Zakonu by wystarczajco silny, aby zatrzyma cay oddzia magw MSDU, ale kade uderzenie pozostawiao szczerb. Solidna ciana ognia wzrosa si nad moim oknem. Jasnoniebieski bysn kiedy niewidzialna bariera ochronnych zakl napite si pod naciskiem pomieni. Poar przygas. eski gos przetoczy si przez budynek. - Gdzie jeste, ndzny gryzoniu? Przyszam spali twoje drzewo! Ciotka przysza.

***

Bum! Krg Ochronny zarobi kolejne uderzenie. Budynek blokowa mj widok. Potrzebowaam lepszego konta widzenia. Wybiegam na korytarz, skrciam w lewo, i pobiegam do biura Maxine. Grendel za mn, warczc. Biuro Maxine byo pytkie, ale dugie, a jej okno byo najdalej skd mogam dosta si na skrty do wejcia z wamaniem si do legowiska Teda. Przekrciam okno otwierajc je i wychyliam gow. Pode mn i po lewej stronie czowiek w podartym paszczu uderza pici w okrg, prbujc utorowa sobie drog przez zaklcie frontowych drzwi. Bum! Bum! Jego nagie ramiona zajaniay ciemn czerwieni.

Pochodnia. Sia ognia. Moja ciotka postanowia nie pojawi si osobicie. Miaam nadziej, e skrzywdziam j wystarczajco by nie wychylaa si przez dzie. Nie mam takiego szczcia. Andrea wpada do biura Maxine z du kusz w rce. Kusza wykiekowaa metalicznymi bronio-podobnymi czciami w dziwnych miejscach niczym p tuzina rozmaitych karabinw wyrzucanych z niego. Mauro poda za ni. - Ten facet poniej to Pochodnia - powiedziaam do niej, ale chciaam eby wiedzia to Mauro. - Jest nieumarym magiem z wadz nad ogniem. Erra kontroluje jego umys w taki sposb jak nawigatorzy kontroluj umysy wampirw. - Nie moemy przytrzymywa go na zewntrz. - Mauro pochyli si na bok, by lepiej si przyjrze i skin na nowe biurowce po drugiej stronie ulicy. - Jeli bdziemy z nim walczy na dole, to spali wszystko. Te budynki po drugiej stronie ulicy s z drewna. Zajm si niczym soma. - Lepiej go powstrzymajmy. - Andrea zaja moje miejsce przy oknie, namierzajc Pochodnie, i obierajc go na cel. - Nie dobrze. Trzymajmy go zajtego. Przeniosa si do korytarza, podskoczya i pocigna w d drzwiczki prowadzce na strych. Bum! Trzymajmy go zajtego. Bez przesady. Przesunam si do okna, pozwalajc lodowatemu powietrzu wej do rodka i usiadam na parapecie. - Przesta ju. Powodujesz bl gowy. Pochodnia spojrza w gr. By w moim wieku, brya czarnych wosw, cecha Amerykaskich Indian. Dla mnie wyglda jak Cherokee, ale nie byam pewna. - Tu jeste! - powiedzia gosem Erry. - Co si stao? Zbyt przestraszona, aby wej i walczy ze mn osobicie? - Przygotuj si na szybkie tempo, tchrzu. Id. Bum! Budynek zadra. Ochrona nie przytrzyma go zbyt dugo. Mauro da nura do mojego gabinetu.

- Andy mwi, e jeli si do ciebie zbliy, wtedy bdzie moga odda czysty strza. Trzymaj. - Rzuci mi soik. - Ochrona przeciwpoarowa. Poszperaam w kieszeni i wycignam banknot picio dolarowy. - Hej, Erra? Pochodnia spojrza w moim kierunku. Wymachiwaam picioma dolarami na niego i pozwoliam im polecie w d z szecio calow przestrzeni midzy oson a budynkiem. - Dla ciebie! Pochodnia podszed, wpatrujc si w pitk. - Co to jest? - Troch drobnych dla Ciebie. Kup pachokowi przyzwoite ubrania. - Zanurzyam palce w soiku i rozsmarowaam gsta pachnc past na twarzy. Pochodnia zmarszczy brwi, odzwierciedlajc wyraz twarzy ciotki. - Drobne? Och, na lito bosk. - To pienidze. Nie uywamy monet jako waluty teraz uywamy papierowych pienidzy. Patrzy na mnie. - Obraam ci! Mwi, e jeste biedna, jak ebrak, poniewa nieumarli s w achmanach. Proponuj, ci ubranie twoich sug, poniewa ty nie moesz im tego zapewni. Dalej, jak tpa musisz by? Szarpn rk. Strumie ognia wybuch z jego palcw, przeslizgujc si po osonie. Szarpnam si od okna, instynktownie. Poar zmar. Pochyliam si do przodu. - Czy teraz rozumiesz ? Wicej ognia. - Co si stao? Czy to nie wystarczajco duo pienidzy? Pomie dotar do okna. Zarys niebieskich y pojawi si na osonie. Nie dobrze. Dlaczego do cholery Andrea nie strzela do niego?

Czekaam, a ogie znikn i wystawiam gow z powrotem. Pochodnia sta z obiema podniesionymi rkoma, a jego paszcz wisia rozwarty na rodku, prezentujc mi zbyt peny obrazu z przodu. - O nie, czy to czas nagoci? Otworzy usta do odpowiedzi. Ostre brzdk przeci powietrze. Bet wypuszczony z kuszy wpad do jego otwartych ust. Grot wystawa z tyu karku lnic niczym zielona gwiazda. Powietrze zasyczao. Drugia strzaa przesza przez jego klatk piersiowa. Trzeci trafia go w brzuch, tu pod mostkiem. Zielone wiato zapulsowao, podobnie jak szmaragd apicy promienie soneczne. Bety eksplodoway. Strumie zieleni wybuch w niebo. Wychyliam si przez okno. - Z czego do cholery ona do niego strzela? - Galahad Pi... gowicami bojowymi. Co co Walijczycy wymylili do uycia przeciwko gigantom. Pakiety fajnych dziurek. - Mauro zamruga pod wiato. - Domagaa si troch po tej caej historii z Cerebrem. Rozbysk w kocu zgas. Szyderczy gos Erry roznosi si na ulicy. - Czy to wszystko co masz? Nie moe by. Wyjrzaam przez okno, Mauro obok mnie. Na ulicy, Pochodnia ciga strzpy swojego paszcza ramionami. Materia zmieniaa si pod jego dotykiem w wieccy popi. Wypry nagie ramiona i otworzy usta. Strumieniem magii uderzy mnie, rozrywajc zaklcia ochronne, niczym grom z jasnego nieba. Szyby w oknach eksplodoway. wiat zatopi si w bladym ciernieniu. Budynek zadra i zadygota pod moimi nogami, dra z szoku po upadku ochrony. Zacisnam zby i przedaram si przez bl. Moje pole widzenia oczycio si. Przede mn Mauro upad na kolanach wrd odamkw potuczonego okna. Krew sczya si z jego nosa. Zassa j i zachwia na nogach, wykrzywiajc twarz w grymasie. - Sowo mocy.

- Tak. Prawdopodobnie co na wzr Otwrz lub Zam. - Spojrzaam na okno. Przezroczysta niebieska ciana zablokowaa widok. Cienkie pknicia zamay oson. ciana trzymajaa wszystko razem przez kolejne sekundy i rozpada si, topniejc w wietrze. Wic to potrafi sowo mocy wypowiedziane przez kobiet majca sze tysicy lat. Gos Erry przetoczy si po budynku w radosnej piosence. -Jeden may krok! Dwa mae kroki! Trzy mae kroki! Id po schodach, maa wiewirko. Przygotuj si. Wycignem Zabjc z pochwy i wyszam na korytarz. Za mn Andrea zeskoczya ze strychu, ldujc swobodnym przysiadzie na pododze. Drzwi do korytarza otwary, wyrwane z zawiasw, ukazujc Pochodni na podecie. Jego nagie ciao zajaniao zym, gbokim, rubinowym wiatem. Szeroki metalowy konierz zaciska si na jego szyi. W miejscu w ktrym zetn mu gow. By nieumarym, stworzonym z mojej rodzinnej krwi. To dawao mi szans, ma znikom szans, ale ebracy nie mog wybrzydza. Przycignam magi do siebie. Pochodnia podnis lew stop, wkraczajc do rodka. Drobne iskry wybuchy w poprzek palcw u stp. Jego stopy dotkny podogi i iskry wybuchny pomieniami, wijc si w gr koczynami w szybkiej kaskadzie. Mauro zebra si w sobie. Pomienie lizay nagie piersi Pochodni. Pomidzy nami byo pidziesit stp korytarza, cztery biura po kadej stronie. Cigle przycigaam, owijajc magi wok siebie. Wanie tak, przyprowad go bliej, droga Ciotko. Im krtszy zasig, tym wiksze uderzenie. Brzdkna ciciwa kuszy. Podwjny bet przebi klatk piersiowa Pochodni. Wyszarpn je niecierpliwym szarpniciem rki otoczonej pomieniem. Andrea zakla. - Mio - zaszczekaa Erra. - Moja kolej. Poar wirowa wok Pochodni niczym paszcz gorca i wiata. Podnis rce. Pomienie taczyy dookoa jego opuszkw palcw. Ogromny rka pchn mnie do tyu. Mauro zasoni mnie sob. By bez koszuli. Gsta ciana tatuay pokrywaa jego plecy i klatk piersiow. Janiay cienkimi jasnoczerwonymi liniami, ktre przesuway si i pyny, jakby wewntrz skry Mauro jego skra zamienia si w

law. Ciko stan, najpierw lew nog, potem w praw, umieszczajc si w korytarzu, stopy szeroko rozstawione, rce wzniesione po obu jego stronach. - Zejd z drogi! - warknam. Mauro wzi gboki oddech. Kula ognia wypuszczona z rk Pochodni, grzmotna w dole korytarza. Mauro rykn jedno sowo. - Mahui-ki! Tatuae bysny jasn czerwieni. ciana ognia rozpada si na dwa strumienie pi stp przed Samoaczykiem, strzelajc przez biuro Mauro po lewej i Gene po prawej stronie. Mauro sta nietknity. Poar zmar. Pochodnia przekrzywi gow na bok jak pies. - Co to jest? Mauro chrzkn i tupn, jedn noga, potem drug. Czerwone linie na skrze zamigotay. Kolejna ciana ognia uderzy w Mauro i skrcia, odbita na biura. Mauro rozpakowa pieko mocy. Ale teraz jego trzysta funtw stao pomidzy mn a Pochodni i te trzysta funtw nie wykazywao oznak ruchu. Korytarz by zbyt wski. Utknam. - Mauro, zejd z drogi. - Uderz mnie! - Mauro rykn do Pochodni. Jasne. Brak inteligentnych yjcych. - Przygotuj si. - Pochodnia zakoysa ramionami, tworzc spirale ognia wok swoich ramion. Jeli nie mogam przej przez Mauro, musiaam przej dookoa niego. Zanurkowaam do zniszczonego pokoju i kopnam cian. Stare deski rozpady si pod moim kopniciem. Budynek by z litej cegy, ale wewntrzne cianki, ktre przecinay wewntrzn przestrze na biura byy z pojedynczej cienkiej pyty. Kopnam ponownie. Drewno poddao si z trzaskiem i przebiam si do biura Mauro. W korytarzu Mauro zarycza, surowo wydziera si z wysiku. Uderzyam w cian obok mnie ramieniem.

Ciao Mauro przeleciao obok mnie. oskot wstrzsn budynkiem - Mauro plecami przedziurawi drzwi do biura Teda. Nastpna ciana ognia, buchajc na mnie gorcem. Andrea krzykna. Rozerwaam cian przede mn i wcisnam si przez wski otwr. - Gdzie jeste, szczeni? Znowu uciekasz, robaku? Deski zaskrzypiay. Ruszya Pochodni w moim kierunku. Rana na brzuchu nic jej nie zrobia, a konierz powstrzymywa mnie od podcicia jej szyi. Nie miaam za duo opcji do wyboru. Jeli nie uda si, spali nas ywcem. Pochodnia przeszed przez drzwi. Teraz. Rzuciam si z pokoju i zaciskajc lew rk na jego gardle, przycigajc do siebie jego plecy. Ogie strzelaa wzdu jego skry. Wsunam Zabjc midzy ebrami do jego serca i szepnam mu do ucha sowa. - Hessad. - Do mnie. wiat zadra, gdy caa zebrana magia wyrwaa si ze mnie od razu. Strumie blu przeszy moje ciao, wyciskajc zy z moich oczu. Umys Pochodni otworzy si przede mn, gorcy niczym wrzcy metal. cisnam go gaszc ogie, i rozbiam na masywnej cianie obecnoci Erry. Jej umys mnie uderzy i zachwiaam si. Ogromna sia jej umysu growaa nade mn. Nikt nie by a tak silny. Nikt. Czy to, co zobacz w umyle mojego ojca bdzie podobne? Jeli tak, musze zmwi pieprzon modlitw. Odepchnam go, komar przeciwko kolosowi. Ogromne cinienie miadyo mnie, wywoujc bl. Wisiaam, zaciskajc do na rkojeci Zabjcy. Gdybym utrzymaa go w jego sercu wystarczajco dugo, ostrze uczynioby z nieumarego plam ropy. Miaam tylko jedn szans. Pochodnia obrci si, podnoszc mnie na nogi. Ogie liza moje piersi. - Przynosisz wstyd rodzinie. Sabeusz. Tchrz, ktry ucieka z walki jak parszywy pies. Zacisnam zby z blu i wycofaam si z moim umysem, gaszc pomienie. - To nie by mj pomys. Miaam ci i zabiabym.

Mocne palce chwycia mj lewy nadgarstek i odcigay, powoli rk z jego garda. Napiam si. W momencie, kiedy uwolniby si, wycignby Zabjc i wtedy bylibymy skoczeni. - miesz si zmaga z moim umysem? Jestem Plag. Bogowie uciekaj, kiedy sysz, e nadchodz. - Jeli moje rce nie byyby zajte, zaklaskaabym dla ciebie. Zabjca podda si w mojej rce, nieznacznie luny w szybkim skraplaniu tkanki nieumarych, i dgnam nim w gb rany. Erra chrzkna, ostrym dwikiem blu. - Czy to bolao? Tak jak to? - Przekrciam ostrze. Ognisty mot uderzy mj umys, wywoujc we mnie rozdzierajcy jk. Gorcy strza z Pochodni. Powietrze wok mnie zagotowao si. Ogie pi si w gr jego ng. - Czy to boli, szczeni? Ugotuj ci ywcem. Bdziesz baga mnie bym ci zabia, kiedy twoje oczy bd trzaska w ogniu. Pochodnia rzuci si do tyu, rozbijajc mnie o cian. Wisiaam na nim jak pit bull. Jeszcze kilka chwil. Nie bolao tak bardzo. Po prostu musiaam wytrzyma jeszcze kilka chwil. Erra uderzya w inn cian. Co chrupno mi w plecach. Ciemny ksztat zerwa si z biura Teda i podbieg do nas. Erra go widziaa. Pomienie wypeniy korytarz. Nic nie widziaam. Nie mogam oddycha. Ogromny czarny pies wystrzeli przez ogie. Widziaam oczy wiecce niebieskim ogniem i ky z koci soniowej. Stwr uderzy w Pochodni. Moja psychiczna obrona zatrzsa si. Skoczyam. Olbrzymi pies zacisn zby na ramieniu Pochodni i zawisn na nim. Pochodnia potrzsna nim podobnie jak terier krci szczurem, ale pies uczepi si, przecigajc go w d. Druga posta przeskoczya przez ogie, ten by blady i aciaty. Obkane niebieskie oczy spojrzay na mnie z twarzy istoty, ktra nie bya ani hien, ani czowiekiem, ale jednolit pynn mieszank tych dwch. Andrea schowaa swoje pazury w jelitach Pochodni. Rozbilimy si na pododze, Pochodnia na dole, ja na grze. wiat uton w blu, stapiajc si w ochrypym warczeniu.

Ciao pod ostrzem Zabjcy poddao si. Napryam si, zmuszajc miecz do przejcia przez rozmoczone serce nieumarego. Ostrze przy ziemi rozrywao ebra i opatki, wybucho na zewntrz rozpryskujc ciemny pyn. Krew nieumarego dostaa si do moich ust i jej pieczenie odczuwao si jak niebo. - Zabij ci - Erra bulgotaa. - Bd polowa na ciebie po krace ziemi. Uderzyam nog w szyj Pochodni, miadc tchawic. Straszne cinienie w mojej gowie znikno. Zamknam oczy i unosiam si w niej przez dusz chwil. Rozkoszny brak blu. Wtedy bl wgryz si w moje ramiona. Moje oczy otworzyy sie.

***

Eleganckie stworzenie wyroso z odka Pochodni. Drobna, proporcjonalna, z eleganckimi dugimi koczynami i ksztatn gow, bya doskonaym polaczeniem czowieka i hieny. Ciemna krew pokrywaa rce uzbrojone w dugie pazury, barwia plamami jej przedramiona, a do okcia. Rozwcieczone czerwone oczy patrzy na mnie z ludzkiej twarzy pynnie przechodzcej w ciemny pysk. Zmienia si by mnie ratowa. Ciemne usta Andrei zadray, pokazujc ostre stoki zbw. - Cholera. Kopna zwoki Pochodni, strcajc go ze mnie i kopna go ponownie, wysyajc go lotem na cian. - Ty suko! Popierdolona matka kurwa. Usiadam i patrzyam na ni jak kopaa w powietrzu i rzucaa jego ciaem, chlustajc przeklestwami. Bdc po czci boud, walczya kierowana przez wcieko. Im szybciej wpuci j, tym szybciej bdzie moga uspokoi si na tyle, aby zmieni si z powrotem. Olbrzymie czarne stworzenie pooyo si obok mnie i lizao moje stopy. - Grendel? - zapytaam cicho.

Piekielny pies jkn cicho w sposb wyranie Grendelowski. Mj pudel bojowy zamieni si w wielkiego czarnego psa ze wieccymi oczami i kudatym futrem. Ocyzwcie. Wsta wit. Czarny pies. Oczywicie. To bya stara legenda z tak wielu kultur, e nikt nie wie dokadnie, skd pochodzi. Historie ogromnych czarnych psw z byszczcymi oczyma nawiedzajcymi noc byy przekazywane od lat, szczeglnie w Wielkiej Brytanii i pnocnej Europie. Nikt nie wiedzia, czym byy, ale kiedy je zapano i przeskanowano ich mskan wskazywa na magiczne zwierzta. Magia zwierzt rejestrowana jest jako bardzo blady ty. Gdy by skanowany przez medtechnikw, ich skaner musia to przeoczy. Andrea warkna kilka metrw dalej. Grendel jkn ponownie i prbowa wetkn swj nos wielkoci pieczki bejsbolowej w moje rce. Wok nas biuro si tlio. Pobilimy j ponownie. Trzech nieumarych odpado. Czterech pozostao.

Rozdzia 24

By opisa huragan Savannah, ktry zrwna z ziemi poow Wschodniego Wybrzea kilka lat temu, spokojna bryza byaby niedopowiedzeniem. Powiedzie, e Ted Moynohan by wkurzony byoby niedopowiedzeniem kryminalnych proporcji. Sta w poowie korytarza, oceniajc dymic, rozmok ruin, ktra bya biurem Zakonu i promieniowa gniewem z niebezpieczn intensywnoci. Po spadku poziomu gniewu, Andrea zamienia si z powrotem. Zmienianie si na zmian wyczycio j cakiem. Wrzuciymy nieg i wod na ogie i rezultat nie by adny. Wszystkie okna zostay porozbijane, kiedy ochronny okrg upad i lodowaty wiatr wy przez budynek, porywajc wolno lece papiery. Pominm tosamo Erry w tajemnicy i zdaam raport - szczliwie dla mnie, miaam sporo dowiadczenia w kamaniu przez zby. Mauro by nieprzytomny przez wikszo walki. Siedzia teraz w poowie korytarza, uciskajc worek z lodem na guzie na gowie. Wygldao na to, e niezbyt mu si pieszyo do przekazania informacji. Ted nie powiedzia nic. Martwa cisza obja biuro - by rodzaj ciszy, ktry zazwyczaj uderza tylko o drugiej nad ranem, kiedy miasto wpada w gboki sen i nawet potwory odpoczywaj. Ognioodporny dywan i metalowe meble zrobiy swoj robot. Budynek przey i uszkodzenia biura byy w wikszoci kosmetyczne. Uszkodzenia Zakony, jednak, byy przeogromne. Rycerze byli nietykalni. Zranisz jednego i reszta by si pojawia w twoim progu, rzucajc wystarczajc ilo magii i stali by myla, e wiat si skoczy. Erra przybya do Rozdziau, do domu Zakonu i zniszczya go. Ted musia kontratakowa, szybko i twardo. - Problem jest taki, ze nie wiemy gdzie Erra nastpnie zaatakuje - powiedziaam. Musimy odebra jej ten wybr. Zabilimy jej trzech nieumarych. Uwaa to za zniewag i jest arogancka jak cholera. Odpowie na bezporednie wyzwanie. Wybierzemy miejsce poza miastem, mie i odosobnione. To by prosty plan, ale proste plany czasami wychodziy najlepiej. Za nami co uderzyo. Sekcja muru odpadaa na ziemi. Ted zagapi si na to. Telefon zadzwoni w moim biurze. Odebraam. - Kate...

- Pomocy - wydysza chrapliwy gos Brenny. - Pom nam. Daleki krzyk przeci przez telefon, a potem chrzknicie. Sygna rozczenia zabrzmia mi w uchu. Oh nie. Rzuciam telefon i ruszyam w stron drzwi. - Daniels! - Gos Teda uderzy jak bicz. - Jedno z biur Gromady jest atakowane. Musz i. - Nie. Zatrzymaam si. Ted spojrza na mnie swoimi szklanymi oczyma. - Przynaleysz tutaj. Jeli wyjdziesz, wtedy ju nie bdziesz. - Ludzie umieraj. Dzwonili po pomoc. - My jestemy ludmi. Oni nie. Daj ci bezporedni rozkaz by tu zosta. Spojrzaam na Andree za nim. Staa jak statua. Jej twarz bya pozbawiona krwi. Chrapliwy gos Brenny odbi mi si w pamici. Wszystko nad czym pracowaam, wszystko co zrobiam i zakoczyam by utrzyma dziedzictwo Grega ywym - ale nic z tego nie byo warte pojedynczego ycia. - Daniels, jeli to zrobisz, jeste skoczona. adnych drugich szans, adnego przebaczenia. Koniec. Moje palce odnalazy acuszek na mojej szyi. Rozerwaam go brutalnym odruchem, upuciam moj legitymacje na ziemi i wyszam.

***

Pokryte niegiem miasto przepyno obok mnie. Zaapaam pierwszego jedca, ktrego zobaczyam, wyrwaam go z sioda i ukradam jego konia, mwic mu, eby rachunek da Zakonowi za to, ebym nie zostaa postrzelona w plecy, gdy bd galopowa.

Przecilimy zakrt z amic karki prdkoci. Dom Wilkw pojawi si na horyzoncie. Pojazd Dali czeka po rodku ulicy. Staa obok niego, wpatrujc si w budynek, jej mae ciao zastygo. Usyszaa mnie i obrcia si by na mnie spojrze. Jej usta byy otwarte. Ciao wystrzelio przez okno na drugim pitrze w kaskadzie szklanych kawakw. Gwatownie przeleciao przez powietrze; groteskowa posta, ani czowiek, ani zwierz, z wielkimi pazurami wycignitymi by rozrywa. Figura wyldowaa na samochodzie i wpada na Dali, zbijajc j z ng z gbokim warkniciem. Pocignam za lejce, prbujc zwolni mojego konia. Ko zacz wrzeszcze. Zwinite, przekrcone, pokryte przypadkowymi plamami futra i wystawionymi miniami, bestia przybia Dali do ziemi, rzucajc si na ni szponami. Dali rzucia swoje ramiona do gry, prbujc ochroni swoje gardo. Zeskoczyam ze swojego konia i uderzyam w ziemi biegnc. Krew strzelia na nieg, szokujco czerwona na biaym. Wysoki gos Dali krzycza w histerycznym szale. - Stj, to ja, to ja! Wyprowadziam kopnicie z boku, wkadajc w to wszystko. Moja stopa uderzya w bok bestii, zbijajc go do tyu. Kreatura obrcia si i wyldowaa na czworaka. Jeli to by zmiennoksztatny w formie bojowej, bya to najgorsza forma jak widziaam. Jego lewe ramie byo zbyt krtkie, miednica cofnita za bardzo do tyu, jego dolna szczka przesunita w bok, pokryta zbyt du iloci kw. Nad t okropn szczk, jego twarz bya prawie ludzka. Zielone oczy spojrzay si na mnie. Wszystkie wosy na mojej szyi stany. Widziaam t twarz wczoraj, umiechajc si do mnie. - Brenna? Zoliwe warknicie wypyno z zdeformowanej buzi Brenny. Wstrzsno ni. Pknicia przeciy jej ciao, wyciekajc czarn rop i krwi, tak jakby jej skra przypadkowo pka w miejscach. Dali wycofywaa si do tyu na swoim tyku, pozostawiajc krwawe lady na niegu, pki nie uderzya w samochd gow. - Brenna, to ja! To ja. Jestemy przyjacimi. Prosz nie.

Brenna warkna jeszcze raz. - Brenna nie rb tego. - Zrobiam krok w jej stron. Wzrok Brenny skupi si na Dali, z niewzruszonym skupieniem drapiecy, ktry ma zaraz zaatakowa. - Prosz, prosz nie. - Dali przycisna si mocniej do samochodu. - Prosz! Brenna skoczya. Jej znieksztacone ciao przeleciao nad niegiem, tak jakby miaa skrzyda. Brenna albo Dali. Nie ma czasu do mylenia. Skoczyem do przodu i przeciam jej plecy. Zabjca przeci si przez miso, zatrzymujc atak Brenny w poowie. Obrcia si w powietrzu i uderzya mnie. Olbrzymie szczki zacisny si na mojej nodze, sprawiajc mi palcy bl w udzie. - Nie! - Dali krzykna. Ciam ponownie, rozszczepiajc jej krgosup. Ky Brenny puciy. Uderzya w nieg, miotajc si jak marionetka na sznurkach jakiego szalonego animatora. Krew i lina wypyny z jej okropnych ust. Warkna i ugryza powietrze raz za razem, rozrywajc niewidzialnych wrogw swoimi zbami. Za mn Dali kaa niekontrolowanie. Uniosam Zabjc i upuciam go. Ostrze przecio klatk Brenny. Przekrciam ostrze, rozrywajc jej serce na kawaki. W gowie, gos Brenny powiedzia Nie przejmuj si Kate, nie mam ci tego za ze. Brenna przestaa si rzuca. Bysk w jej oczach przygas. Dali chlipaa wydajc bekotliwe odgosy. Warkot torturowanego rozbrzmia na ulicy. Wyszarpaam Zabjc i obrciam si w stron budynku. Rami z pazurami zarysowao okno na pierwszym pitrze obok drzwi. Grube palce przelizgny si po szkle, pozostawiajc krwawe lady. Cholera jasna. Zapaam Dali i podcignam j na stopy. - Dali! Spjrz na mnie!

Spojrzaa na mnie, z dzikim wzrokiem. - Wiedziaam, wiedziaam, e co jest nie tak, podjechaam i nie pachniao w porzdku... - Wsiadaj do samochodu. Przejed dwie przecznice na d, id do piekarni i zadzwo do Twierdzy. Nie wane co si stanie, nie opuszczaj sklepu. Rozumiesz? - Nie id tam! - Musz i. Jeli si wydostan, mog kogo zabi. - A wic ja z tob pjd. - Wytara twarz zewntrzn stron doni. - Jestem pieprzonym tygrysem. Wegetariaskim, zezowatym, p-lepym tygrysem, ktremu robi si nie dobrze na widok krwi. - Nie. Chc eby wsiada do tego samochodu i pojechaa zadzwoni po Currana. Prosz. Przytakna. Puciam j. - Id. Chwil pniej pojazd jecha w d ulicy. Przeszam po jego ladach. Drzwi do domy byy odrobin otwarte, jak ciemne usta. Pchnam drzwi na ocie opuszkami palcw. Ciao leao rozrzucone po dywanie dziesi stp ode mnie. Leao w pltaninie rozszarpanych ciuchw, ubrudzone ciemn rop. Gorzki odr wypeni korytarz, jak smrd rozkadajcego si kurzego misa. Widziaam wczeniej zmiennoksztatnych krwawicych na szaro, kiedy byli uderzeni srebrem. Srebro zabijao Lyc-V i martwy wirus przybiera szar barw. By krwawi na czarno, Lyc-V musia by obecny w ciele w rekordowych liczbach. Tylko loupy miay w sobie tyle wirusa. Wkroczyam do rodka. Dywan wyciszy moje kroki. Co nade mn uderzyo. Powoli i spokojnie. Dotaram do ciaa. Lea na brzuchu. Ciemne rany przecinay jego ty, wypenione lepkim ojem, tak ciemnym, e przypomina smo. Odr rozkadu dusi powietrze. Zakrztusiam

si i trciam ciao stop. Gowa si obrcia. Niewidzce, mleczne oczy spojrzay na mnie z niepodobnej twarzy. Martwy. Ruszyam do przodu przez dugi korytarz. Prawy pokj, czysty. Lewy, czysty. Prawy, czysty. Kuchnia. Garnek gotowa si na palniku. Dwch zmiennoksztatnych leao bez ruchu. Jeden lea na stole, w poowie midzy zmian, jego ciao byo mieszank futra i skry. Jego zdeformowane koczyny zwisay ze stou, koci byy wyeksponowane, rozdarte minie z wyciekajc rop opadajc na zielony obrus. N kucharki wystawa z jego szyli, przybijajc go do stou. Drugie ciao leao pod stoem, na ziemi ubrudzonej przez kawaki skrek z ziemniakw. Wielka dziura rozerwaa na p jego klatk, dugie rozrywajce rany - uderzenie pazurami. Ta sama czarna ropa wypywaa z jego ust, koloryzujc mu policzek. Mdoci przepyny przeze mnie. Scena rozegraa si w mojej gowie: zmiennoksztatny po prawej skaczcy nad stoem, uderzajc w gocia obierajcego ziemniaki. Jego cel otrzymuje cios w klatk, kujc noem w szyj atakujcego i upada... Weszam na schody. Na gr czy na d, do piwnicy? Przechyliam si na bok. Krew ubrudzia zielon tapet na pitrze powyej. Na gr. Stare schody skrzypiay mi pod stopami. Wbiegam na gr przyciskajc si do ciany. Krtkie chrapliwe chrzknicie przebijao cisz w staym rytmie, kade chrzknicie nastpowao po zgrzycie paznokci na szkle. Sprawdziam korytarz. Co skradao si w ciemnoci, daleko po prawej, na stosie zmieszanych cia, kopic w misie swoimi okrwawionymi pazurami. Kreatura uderzya w ciao i wytara swoj zdeformowan do o szyb. Pazury zadrapay szko. Zgrzzyyyt. Wkroczyam na korytarz. Zgrzyt. Zgrzyt.

Bestia spojrzaa na mnie. Dziewczynka. Ledwo starsza od Julie. Spojrzaa na mnie swoimi blado czarnymi oczami, krew i czarna ropa spywaa z jej ust. Jej twarz bya prawie perfekcyjnie ludzka. Reszta jej nie bya. Jej czonki wystaway za daleko, koczc si wyolbrzymionymi domi. Garb wygi jej krgosup, pokryty szarym wilczym futrem. Jej klatka bya wklsa i jej ebra wystaway przez skrz. - Boli - powiedziaa. Wci si poruszaam. - Boli. - Woya do w krwawy basen w brzuchu kobiety obok niej i wytara o szyb. Zgrzyt. - Co si stao? - spytaam. Skoczya na mnie z gbokim warkniciem. Uskoczyam w lewo i ciam jej bok. Odbia si od ciany, obrcia i skoczya na mnie. Obrciam ostrze i ciam przez jej brzuch do serca. Ludzkie zby zacisny si cal od mojej twarzy. Jej pazury wbiy si w moje rami i zelizgna si po moim ostrzu, jej ycie wuciako na ziemi z krwi. Delikatnie zdjam ciao dziecka z miecza i ruszyam dalej. Na korytarzu leay rozdarte ciaa, jedno za drugim, wszystkie skierowane na koniec korytarza, gdzie solidne drzwi do biura Jima stay otwarte do poowy. Musieli tu ucieka i nie udao im si to. Idc sprawdzaam twarze i baam si, e zobacz kogo, kogo znam. Cokolwiek to byo, weszo drzwiami frontowymi. Pierwszy zmiennoksztatny upad tam gdzie sta. Napastnik uderzy w kuchni i skierowa si w gr schodw. Zmiennoksztatni na pierwszym pitrze i w piwnicy musieli usysze odgosy i gonili za intruzem. Dziewicioro ludzi zgino, wczajc Brenn i dziecko, ktre ja zabiam. Jim musia zwikszy ich liczb, spodziewajc si problemw. Wszyscy z nich poszli za intruzem. Nikt nie prbowa si wydosta zanim byo za pno. Przyciszone uderzenie nadeszo zza drzwi. Pchnam je na ocie. Nagi mczyzna siedzia pomidzy kawakami poamanych mebli i kawakw papieru. Metalowe kajdanki spinay jego kostk przytwierdzajc go do kolca w pododze acuchem grubym jak mj nadgarstek. acuch loupw - kady dom Gromady mia jeden.

Poskrcany zbir koczyn i ran lea przed nim. Na lewo zmiennoksztatna kobieta wisiaa na cianie, przybita mieczem do tablicy. Nagi mczyzna spojrza na mnie. Oleista ma pokrywaa jego skr, rozcignita cile na jego smukym ciele. Jego oczy byy ciemno-te, jak stara uryna. Smrd rozkadajcych si kurczakw owin go. - Moja ulubiona bratanica - powiedzia gosem Erry. - Tylko ty moga to polepszy. Witaj na przyjciu Jadu. Ciao naprzeciw Jadu poruszyo si. - To ty znowu. - Nieumary dgn zmiennoksztatnego drewnianym odamkiem i wyrwa go do drugiego uderzenia. Chwyciam ciao za nog i podcignam je do mnie, poza jego zasigiem. - Za pno. - Erra chrzkna. Ciao zmiennoksztatnego drgno w moich doniach. Czarna ma wypyna. Uklkam i zobaczyam jasne, czerwone wosy. Dingo, jeden z ludzi Jima. Oh nie. Krwawa dziura pojawia si tam, gdzie zazwyczaj byo lewe oko Dingo. Jego prawe spojrzao na mnie, powanie w przeciwiestwie do masakry z jego twarzy. - Zapaem go w acuch - wyszepta. - Tak, zapae - odpowiedziaam mu. Jego gos by chrapliwy, wypeniony blem jk. - Umieram. Zabij mnie. Uniosam ostrze i opuciam je, i wtedy ju go nie bolao. - Obrzydliwe - powiedziaa Erra ustami Jadu. adne z nas ju si nie miao. - Ci ludzie byli moimi przyjacimi. Sprawia bym ich zabia. Sprawia, e zabiam dziecko. - Wci byam w stanie usysze gos Brenny w gowie. - Skocz paka. Nie mam cierpliwoci dla tchrzy. Podniosam si i otworzyam drzwi gabloty na ocie. Z technik i magi taczc w te i we w te, wikszo ludzi trzyma si rzeczy, ktre zadziaaj na za.

Papiery, pudeka, nic interesujcego. Poruszyam si do mniejszej gabloty na prawo. - Rozgryzam czemu nie atakujesz kobiet. - Kobiety s przyszoci. Jeden mczyzna moe spodzi nard, ale zabij kobiet i zabijesz ludzi. - Nie, to nie to. Zostaam wytrenowana to niszczenia armii. Niewiele staroytnych armii byo stworzonych z kobiet. - Zdziwiaby si - powiedziaa Erra. Szklany litrowy soik benzyny, wci w trzech-czwartych peny, sta w rogu. Wycignam go i odkrciam nakrtk. - Dlaczego nie odgryziesz sobie nogi i nie uciekniesz? - spytaam. - I minie mnie twoja niedola? - Oh, jestem prawie pewna, e byaby szczliwa omijajc j. Jeli stracisz swoj nieumar zabawk, bdziesz musiaa szuka nastpnego ciaa by wyssa krew. Nie ucieka, poniewa sprawienie, eby odgryz sobie stop bolaoby ci. A ty nie lubisz blu. Zrobiam krok w stron nieumarego. Jad skoczy na mnie. Zrobiam krok w bok, zapaam jego gardo doni. Moje palce dotkny jego skry. Ju wczeniej dotykaam umysu Erry. Zabrao mi to uamek sekundy by go odnale ponownie. Zapaam go i wylaam benzyn na gow Jadu. Jad obrci si, celujc kopnicie w mj brzuch. Puciam go i wycofaam si do tyu, poza jego zasigiem, chwytajc si umysu ciotki, przypinajc j do ciaa Jadu. - Mam pytanie do ciebie. - No? - warkna Erra. Okropne cinienie uderzyo na mj umys. Zacisnam zby. - Czy moesz mnie przetrzyma? Wycignam zapalniczk z kieszeni, zapaliam j i rzuciam w Jad. Pomienie wykipiay, lic jego skr. Erra krzykna. Jej umys zapa mj i potrzsn, w sposb jaki pies potrzsa szczurem gdy chce go zabi. Zapaam si wszystkiego co miaam. Kada czstka gniewu jaki miaam by

przebi si przez ten dom. Kada kropla winy w patrzeniu jak krew Brenny wytryska na nieg. Wlaam to wszystko w umys Erry, mocujc j do Jadu. Po suko. Po. Powietrze mierdziao spalonymi wosami i zwglonym tuszczem. Jad rzuca si na swoim acuchu jak pies. - Rozerw twoje czonki na czci. - Boli ci? Powiedz mi, e ci boli. Ciepo i bl okalecza mj umys w rozgrzanych na biao wstkach, i ciska. zy kryy mi w oczach. Jad pali si jak ludzka wieczka i zacisnam umys Erry. Wstki zamieniy si w ostrza i ciy mnie, rozrywajc na czci. Czuam jakbym si prua, jakby mj umys znika wkno za wknem. Absurdalna wizja moich y wyrywanych z mojego ciaa pojawia si przede mn. Bolao. Dobry Boe, tak bardzo bolao. Ale ogie bola j bardziej. Erra zawya jak pies. - Rozerw ci na strzpy i wyss szpik z twoich koci. Bd polowa na ciebie do koca dni na Ziemi. Nie moesz ukry swojej krwi, poznam j wszdzie. Wytropi ci. Zabij kadego kogo znasz i sprawi by patrzya jak umieraj. Zapacisz za to. Zapacisz! Cinienie zgnioto mj umys. - Przesta paka. Jad upad na ziemi. wiato eksplodowao w moim umyle, jak ostre jak brzytwa gwiazdy. Poczuam krew - krwawiam z nosa. Wypchnicie sw z moich ust zabrao mi duo czasu i w kocu wyszy jak mamrot. - Szok miertelny. To si dzieje Mistrzowi Umarych kiedy wampir ktrym kieruje, umiera zanim opuci jego umys. Podczas gdy twj nieumary by tak blisko twego serca, bolao ci jak gdyby to wszystko skoatao... - Wypu mnie! - krzykna moja ciotka. - Tak umrzesz - powiedziaam jej. - Przywizana do nieumarego kawaka misa. - Umrzesz ze mn - warkna.

Bl przebi si przez moj czaszk. Oparam si o mur. Fragmenty moich myli uderzay w te i we w te, jak przestraszone krliki. - ...byo warto... Maa posta wskoczya do pokoju. Skupiam si. Ciemne ubrania. Woal w kolorze indygo. Stara kobieta, ktra uratowaa mnie od jakiego plebsu na drodze do Zakonu. Co do cholery? Skoczya nad ciaami i wyldowaa obok mnie. Erra krzykna w agonii. Stara kobieta wystrzelia do w gr. Krtka wcznia bysna w wietle pomieni. Jej ciemne oczy spojrzay na mnie. - Skocz to. Pu teraz. Nie miaam siy by z ni walczy. Wlaam wszystko z siebie by utrzyma Err. - Przesta. Wcznia obrcia si w doni kobiety. Obrcia j i uderzya kocem w mj splot soneczny. Bl uderzy pod moj przepon, rzucajc mnie na kolana. Chwyciam si poczenia umysw, ale wylizgiwa si mi. Cinienie znikno. Moja ciotka uwolnia si. Venom rzuci si po raz ostatni i umar. Nie znowu. Skoczyam na moje stopy i rzuciam si na ni. Nie poruszya si by przeciwstawi si. Przybiam j do ciany. - Dlaczego? Czerwie przepyna przez jej oczy. renice w ksztat diamentw spojrzay na mnie. - Mam ci chroni. To moja praca. Mur eksplodowa. Potwr na siedem stp wbi si do pokoju, jego futro byo ciemne, oczy byszczay na zielono z koszmarnego poczenia ludzkiej twarzy i pysku wilka. Mniejsze postaci wlay si do pokoju. - Chroni towarzyszk! - Wilkoak warkn gosem Jennifer. - Sprawdzi pokj.

Pazury zacisny si na mnie i wyrzuciy mnie z pokoju w czekajce donie innego zmiennoksztatnego.

***

Siedziaam na schodach i obserwowaam zmiennoksztatnych jak wynosili ciaa z domu. Jennifer siedziaa obok mnie. Czuam si pusta i zmczona. Gdyby nie mur, ktry mnie wspiera, upadabym. Jeli bym si skoncentrowaa wystarczajco mocno, mogabym poruszy palcami. Skoncentrowaa mocno. Kate Daniels, miercionony mistrz ostrzy. Bjcie si mojego drgajcego maego palca. Moda zmiennoksztatna wyniosa znieksztacone ciao z domu. Wygldaa na odrobin starsz od Julie z janiejszymi wosami, oprcz tego, e bya ywa a Brenna martwa, poniewa j zabiam. - Zabiam malutk dziewczynk - powiedziaam. Wilkoak Jennifer poruszya si obok mnie. - Bya moj siostr. Byam tak zdrtwiaa, e jej sowa zabray mi minut by je zrozumie. - Nie pozwoliabym im odej. - Gos Jennifer by nienaturalnie spokojny. - Opniam ewakuacj. Poniewa to by nasz dom. Jestemy wilkami. Nie moemy ucieka od naszej nory. Teraz Naomi jest martwa. Nie wiedziaam co powiedzie. Jennifer obrcia si do mnie. - Czy j bolao gdy go podpalia? - Tak. - To nie wystarczy. - Jennifer spojrzaa na ciaa rozoone na niegu. - Nie. Prbowaam j zabi, ale ona mnie powstrzymaa.

Obydwie spojrzaymy na kobiet. Siedziaa po turecku na niegu, z wczni na onie. Cztery wilkoaki polnoway j. - Naomi miaa dwanacie lat - powiedziaa Jennifer. O rok modsza od Julie. Alfa obrcia si do mnie. Jej oczy byy mokre. - Nienawidz ci za zabicie jej. Witamy w klubie. Karawana Jeepw Gromady wjechaa na parking. - To boli i chcesz skrzywdzi kogo i nie dbasz kogo - powiedziaam. - Poniewa skrzywdzenie kogo sprawi, e poczujesz si lepiej. - Tak. - Wanie e nie. Zabiam tuziny fomorianw po mierci Brana. Nie pomogo. - Nie jestem tob - powiedziaa. - Ale wszyscy jestemy ludmi - odpowiedziaam jej. Rami owino si wok mnie. Moje serce prbowao wyskoczy z mojej klatki. Curran podcign mnie do siebie i pocaowa w czoo. - Mam zamiar zaoy ci dzwoneczek - powiedziaam mu. - eby mnie ostrzega. Zrwna si moj twarz. - Wszystko z tob w porzdku? - Zabiam Brenn i ma siostr Jennifer. I Dingo. Oprcz tego, czuj si wspaniale. Wszystko jest wspaniale. - W porzdku. - Spojrza na Jennifer. Usiada jak zamroona. - Samochody s tutaj. Zapakuj swoich ludzi. Daniel czeka na ciebie w Twierdzy. Obrci si do mnie. - Moesz chodzi czy mam ci zanie? Co by mnie strzelio, gdybym pozwolia mu si zanie gdziekolwiek. Pchnam si na stopy. Moje nogi zatrzsy si odrobin ale utrzymay mnie. Szlimy obok rami przy ramieniu do

Jeepa Gromady. Otworzy drzwi od strony pasaera i wsiadam. Wyda ostatnie instrukcje i ruszylimy.

***

Twierdza bya zrobiona ze schodw. I jeszcze schodw. I jeszcze wicej schodw. Po prostu si wspinaj. Krok za krokiem. Ugryzienie na udzie zrobione przez Brenn pieko. Moje puca cisny si do rozmiaru pieczek od golfa. Nie upadn na tych cholernych schodach. Im wyej si wspinalimy, coraz wicej ludzi zatrzymywao si i ogldao nas, i nie zemdlej podczas gdy poowa Twierdzy patrzy. - Jeszcze jedno pitro - mrukn Curran. Zacisnam zby. Krok, i krok, i krok. Przedsionek przed jego prywatnym korytarzem. Udao si. Drzwi blokujce dostp do kwater Currana byy otwarte. Derek przytrzymywa je uchylone od rodka. Curran odwrci si do maej grupki zmiennoksztatnych, ktrzy za nami podali. - Odej. Mrugnam i schody byy opuszczone. Nasza eskorta znikna w rekordowym tepie. Curran podnis mnie. - Co ty mylisz, e robisz? - Nikt ci nie zobaczy. Twoja reputacja jest nietknita. Jestemy tylko ja i ty. Spojrzaam na Dereka. - On nic nie widzia - powiedzia Curran, przenoszc mnie przez drzwi. - Nic nie widziaem - potwierdzi Derek i zamkn drzwi. Owinam ramiona wok szyi Currana i pozwoliam mu przenie go przez jego siowni i pokj dla laluni, w gr innymi schodami, ca drog do jego pokoi. - Gdzie teraz? - zapyta.

Na lewo pokj gociny czeka z wielk szar, podzieln sof. Naprzeciw byy drzwi do sypialni. Na prawo byy inne drzwi. - azienka - powiedziaam. Zanis mnie przez drzwi na prawo. Ogromna wanna zajmowaa prawie cay pokj. Gorca woda. Niebo. - Nie przeszkodzi ci jeli wezm kpiel? Opuci mnie delikatnie na ziemi. - Czy chciaaby, ebym ci co przynis? Pokrciam gow i zaczam si rozbiera. Zaczeka by si upewni, e wejd do wanny i wyszed. Usiadam i puciam wod tak gorc, e prawie si gotowaa. Nawet z wod sigajc mi do obojczykw, wanna wci miaa stop i p pustego miejsca. Jaki czas pniej Curran przyszed, niosc szklank wody z lodem. Usiad obok wanny i pooy do na moim czole. - Masz gorczk. Pokrciam gow. - Brenna mnie ugryza. Trucizna Jadu musiaa by bardzo silna. Wirus Lyc-V pomnoyby si w rekordowych liczbach by przeciwstawi si jej, zmieniajc zmiennoksztatnego z zera do kompletnego loupa. Loupy byy zaraliwe jak cholera i dostaam ogromn dawk Lyc-V z liny Brenny. - To nic powanego. Moje ciao wypali to przez godzin lub dwie. Curran przytakn. Prawdopodobnie nie powinnam bya tego mwi. Wziam wod i wypiam odrobin. - Dlaczego wszystko jest takie wielkie? - Wanna jest dostosowana rozmiarem do mojej formy bestii. Umiechnam si. - Bierzesz kpiele jako lew?

- Czasami. Wilki znalazy jednego z ich w piwnicy w Domu Wilkw. Zaatakowa ich jak tylko pojawili si w zasigu wzroku. Czy Jennifer ci powiedziaa o tym? Prbowa mi pomc z moim poczuciem winy. - Bya odrobin zajta. Zabiem jej ma siostrzyczk i prbowaa utrzyma si w jednym kawaku. Zrobiam to co musiaam zrobi. Nie miaam wyboru. Oboje to wiemy. Nawet Jennifer to wie. Ale wiedza o tym nie sprawia, aby ktra z naspoczua si lepiej. - Czy musisz gdzie by w tym momencie? - spytaam. Pokrci gow. Posunam si na bok. Rozebra si i wszed do wanny obok mnie. Oparam si o jego klatk, z jego ramionami wok mnie i oboje wsunlimy si w gorc wod. - Gdzie jest ta stara pani? - zapytaam. - W klatce dla loupw na dole. Masz pojcie kim ona jest? - Nie. Zamknam oczy. Wlaam co tworzcego pian do wanny z jednej z butelek, ktre znalazam stojce na brzegu, i teraz pachniao wieo i mydem, jak Irish Spring. Z tego co wiem, uywa tego do swojej grzywy a ja wanie zmarnowaam mu miesiczn warto szamponu. Oczywicie, z moim szczciem, siedzielimy w wannie penej proszku przeciw pchelnego. Skra Currana bya ciepa pod moim policzkiem. Mogabym tak siedzie ju na zawsze. - To nie wytrzyma. - Sowa ucieky zanim miaam szans pomyle o nich. - Co nie wytrzyma? - Ty i ja. My. Nawet jeli wygramy tym razem, co innego nadejdzie i zrujnuje nasze ycia. W kocu ja przegram walk albo ty, i to bdzie koniec. Przycign mnie bliej do siebie. - Co innego si pojawi. I kiedy si pojawi, zabijemy to. Pniej, co innego si pojawi. To rwnie zabijemy i wtedy wrcimy do domu. Skrzywiam si.

- I wespniemy si na milion schodw prbujc nie upa. - Ja nie uprawiam upadania. - Oczywicie, e nie. Co ja sobie mylaam... Jego gos by twardy jak skaa. - Nie yjemy w bezpiecznym wiecie. Nie mog ci da biaego, drewnianego ogrodzenia i nawet jeli bym da, podpaliaby je. Prawda. - Tylko jeli by nie mia ju podpaki. - Lub potrzebowa utwardzonych kawakw drewa by wbi je komu w oko. Rozcignam nogi. - Tak naprawd nie pali si drewna by je utwardzi. Krcisz nim nad ogniem, eby ciepo wsiko w nie, ale si nie podpalio. Warkn nisko w gardle. - Dzikuj za ten okruch wiedzy. - Nie ma za co. Jego ramie pogadzio moje plecy. - S tylko dwie rzeczy, ktre mog to schrzani: ty i ja. - W takim razie to pewne, e jestemy przeklci. Musiaam mu powiedzie o mojej ciotce. Nie mogam si zebra do kupy, eby to zrobi. - Mj ojciec by najlepszym wojownikiem jakiego znaem - powiedzia Curran. - Nawet teraz nie jestem pewien, czy dabym mu rad. - Mamy co wsplnego - mruknam. - ylimy na granicy Narodowego Parku Smoky w grach. Nie jestem pewien czy to bya Pnocna Karolina czy Tennessee. Tylko gry i czwrka nas. Mj tata, moja mama, moja modsza siostra i ja. Moi rodzice nie chcieli mie nic wsplnego z polityk zmiennoksztatnych. Jestemy starsi od wikszoci zmiennoksztatnych. Inni. Niepokj wspi si po moim krgosupie. Pierwsi byli pierwsi, Erra powiedziaa mi w gowie.

- Co si stao? - Loupy - powiedzia Curran. Jego gos by wyprany z jakichkolwiek emocji. - Omiu z nich. Zapali moj siostr pierwsz. Miaa siedem lat i lubia si wspina po drzewach. Pewnego razu bya spniona na lunch. Poszedem poszuka jej. Znalazem j na klonie mil od naszego domu. Mylaem, e spaa i zawoaem j. Nie odpowiedziaa wic si wspiem prosto w ich puapk. Wycignli srebrny drut i zapali mnie za gardo, jak stryczek. - Opar si do tyu, pokazujc swoj szyj, i zobaczyam blad grub na wos lini wzdu jego szyi. - Podczas gdy si miotaem, prbujc powstrzyma si od uduszenia, owinli mnie w srebrn siatk. Pamitam jak wisiaem na drzewie, palc si od zatrucia srebrem na skrze i w kocu udao mi si zobaczy Alice. Zjedli jej brzuch, oczy i twarz, wszystkie mikkie czci i zostawili to co z niej zostao by nas zapa w potrzask. O Boe. - Ile miae lat? - Dwanacie. Mj tata by nastpny. Odszuka nas po zapachu i przeszed w czysty ryk. Loupy byy silniejsze i szybsze ni Ludzie Kodeksu. Omiu przeciwko jednemu, nawet Curran nie miaby szans. - Mj ojciec zabi trzy - powiedzia. - Patrzyem jak reszta rozrywa go na czci. Nauczyem si, e nie moesz przey samotnie. Musisz mie wielu. Po tym jak go zjedli, poszli po moj matk. Drut na ktrym wisiaem przeci ga i spadem. W czasie gdy si uwolniaem, przestaa krzycze. Pochyliam si bliej do niego. - A potem? - Biegem. Gonili mnie, ale ja znaem gry, a oni nie. Zgubiem ich. Rozbili obz w naszym domu. Przez okoo cztery miesice yem sam w lesie, prbujc sta si silniejszym, podczas gdy oni prbowali mnie zapa. Przychodziem nad urwisko by obserwowa ich obz, szukajc szansy by zdj ich jeden za jednym. Nigdy jej nie zdobyem. Zawsze byli razem. Na jesieni Mahon mnie znalaz. Jego kuzyn zarabia w grach robic kkom owieckim za przewodnika. Loupy znalely ich pewnego razu. Nikt nie przey. Mahon zaj si tym osobicie i przyprowadzi dwudziestu zmiennoksztatnych z sob, w wikszo rodzin, kilku z innych klanw, ktrzy wisieli mu przysug. Obserwowaem ich jak przeczesywali las przez cztery dni

zanim im si ujawniem. Mahon zaoferowa mi umow. Jeli da mi szans rozwali te loupy, pjd razem z nim z tego lasu. Zgodziem si. - Dostae szans? - spytaam. Potwierdzi. - Dostaem jednego z nich. Przegryzem jego szyj na p. To byo moje pierwsze bitewne zabjstwo. Moje byo gdy miaam dziesi lat. Voron zapaci ulicznemu twardzielowi p tysica by mnie zabi. To ja go zabiam i byam chora po tym, i wtedy przyprowadzi nastpnego gocia. Oczy Currana spoglday w dal. - Ludzie myl, e zbudowaem Gromad, poniewa jestem gociem, ktry myli o dobrobycie wszystkich zmiennoksztatnych. Myl si. Wszystko co zbudowaem, zrobiem aby, gdy si pocz w par i bd mia dzieci, nikt nie tkn mojej rodziny. - Dlatego ustabilizowae klany. adnych walk midzy-klanowych. Potwierdzi. - Dlatego zbudowaem ten cholerny zamek. Walcz dla nich, bior udzia w ich aosnej polityce, buduj mie stosunki z Zakonem i PWZKP i kadym dupkiem z odznak. Robi to by wszystko, by moje dzieci nie musiay oglda p-zjedzonych cia swoich sistr. Moje serce cisno si w malutk, bolesn pieczk. - A ja mylaam, e ty tylko udawae, e jeste szalony. Curran pokrci gow. - Nie, jestem prawdziwy. Paranoiczny, gwatowny, niezadowolony, chyba e wszystko idzie po mojej myli. Teraz cofnem si do tego cholernego drzewa obserwujc loupy poerajce mojego ojca. Obiecaem sobie, e nigdy wicej nie bd si tak czu, ale znw tak jest. Zbudowaem to wszystko bym mg ci chroni. Musz wiedzie, e tego chcesz. Musz wiedzie czy zostaniesz. Wyprostowaam si. - W kieszeni moich jeansw s papiery. Sign do moich spodni i wyowi kilka porozrywanych stron, zgitych w may kwadrat. Wyrwaam je ze zniszczonej ksiki po tym jak Erra zniszczya moje mieszkanie.

Curran odgi kartki. Na pocztku pokaza si wysoki mczyzna kroczcy w d ulicy w miecie. Kosmyki dymu, zrobione krtkimi machniciami pira, rozcigay si od mczyzny na zewntrz, jak obrzyde wyziewy. Przed nim zwierzta galopoway przez pola, bydo, owce, woy, konie, psy, wszystkie zapane w przeraajcym pdzie. Podpis pod tym brzmia, Erra, Noca Plagi. Curran patrzy na to przez dugi chwil; mokre plamy rozcigay si przez papier z jego palcw i wtedy opuci to na podog azienki. Druga strona. Ta sama posta w pelerynie sza ulicami miasta, podczas gdy ludzie padali przed ni, ich twarze byy oszpecone wrzodami. T te wyrzuci. Ta sama figura z sidemk innych idcych w mgle, przed nim. Czwarta strona, Erra ponownie, narysowana jako mczyzna, miejcy si, z ramionami rozwartymi, podczas gdy witynia palia si za nim. - Erra - powiedziaam. - Rysowana jako mczyzna, tak naprawd to kobieta. Ma ponad sze tysicy lat. Starsza siostra Rolanda. Curran patrzy na mnie. Przeknam. amanie dwudziestu-piciu lat warunkw byo cisze ni mylaam. Wskazaam na stron. - Co widzisz? - Wroga. Dzikuj, e robienie tego o wiele trudniejszym, Wasza Wysoko. Musiaam to powiedzie. Wyoy kaw na aw i mia prawo wiedzie w co si pakuje. Nie moesz czu szczcia przez kamstwo. wiat tak nie dziaa. Rozerwaam zby. - Ja widz ciotk. Zabrao mu to moment. Zrozumienie bysno w jego oczach. Tak, zaapa to. - Nie zatrzyma si pki jedna z nas nie bdzie martwa - powiedziaam. - Nie ma miejsca by si ukry i nawet gdyby byo, ja nie uciekam. Widziae co potrafi. Jeli nie bd walczya, pjdzie za kadym kogo znam. To moja rodzina i moja odpowiedzialno. Teraz, to a do mierci. - Moje gardo byo tak suche, e mj jzyk zmieni si w suchy li w ustach. - Jeli przegram,

umr. Jeli wygram, Roland bdzie chcia si dowiedzie kto rozwali jego siostr. Tak czy siak mam przerbane. S konsekwencje bycia ze mn. To jest jedna z nich. Przez moj obecno sprawiam, e ty i twoi ludzie jestecie w niebezpieczestwie. Wiem, e wczeniej mwiam rne rzeczy o potrzebie ciepa i rodziny, ale prawda jest taka, e jestem sama z pewnego powodu. Jeli bdziemy razem, ty i wszyscy, ktrych znasz staniecie si celami. Nie mogam nic odczyta z jego twarzy. Marzyam by si dowiedzie o czym myli. - Nigdy nie bd siedziaa skromnie obok ciebie. Bd zawsze mwia co myl i nie zawsze bdzie ci si to podobao. Nie bd twoj ksiniczk - ca w cieple i bezpiecznie w wiey, ktr zbudujesz. To po prostu nie ja. I nawet jeli tak by byo, adna armia mnie nie uratuje. Jeli zdecyduj si mie dzieci, nigdy nie bd bezpieczne. Takim rodzajem towarzyszki mog by. Nic nie powiedzia. Motaam si. To byo wane a ja to pomieszaam jak cholera. Moje palce byy zmne. Tyle ciepej wody a ja zamarzaam. - Bez ciebie czuj si bardzo nieszczliwa. Nie mam wystarczajco woli by odej. Prbowaam. Wic, jeli chcesz to zerwa, chc eby uy wszystkiego co tworzy z ciebie Wadc Bestii, i odszed. Nie mw mi rzeczy, ktre mylisz e chc usysze, chyba e naprawd tak mylisz. adnych zranionych uczu. Wyjd z tej wanny, zap Dereka by znalaz mi osobny pokj, i nigdy tego wicej nie porusz. Spojrzaam na Currana. Wci mia twarz Wadcy Bestii: pask i tak samo wyrazist jak kamienne statuy. Byam o wos od uderzenia go w szczk by zobaczy jakie emocje. Jakakolwiek reakcja w tym momencie zrobiaby swoje. - Co jeszcze? - spyta. - Nie. Curran wzruszy ramionami i przycign mnie do siebie. - Nie wybierasz rodziny w ktrej si rodzisz. Wybierasz t, ktr tworzysz. Ja ju wybraem towarzyszk i przykleiem jej tyek do krzesa by si upewni, e o tym wie. Nie dba o to. Gupi, gupi idiota. - Ta caa sprawa z klejeniem nie ustatkuje mnie - powiedziaam. - Moe nastpnym razem zwi ci acuchem. - Czy to humor lwoaka?

- Co w tym stylu. Pocaowaam go. Smakowa jak Curran i to sprawio, e czuam si absurdalnie szczliwie. Wszystko zrobio krok w ty: Erra, umarli, wina, strach, bl. Odepchnam to na bok. Jeli jutro jedno z nas zginie, przynajmniej bdziemy mie te kilka godzin. Uyjemy ich jak najlepiej si da i adna sia na tym wiecie i nawet moja ciotka-suka, nie przeszkodzi nam. Przeczesaam doni jego blond wosy. - Jeste gupcem, Wasza Futrzano. Malutkie zote iskry bysny w jego tczwkach. - Jeste w moich pokojach, w mojej wannie nago i jeszcze mi pyskujesz. Czy oczekiwa czego innego? - Hej, przecie ci nie kopnam ani nie uderzyam w gardo. Uwaam to za postp. A ty nawet mnie znw nie przydusie, co jest dla ciebie jakim rekordem. Chwyci mnie z warkniciem. - Koniec. Sama si o to prosisz. - Bardzo straszne. Trzs si... Zamkn swoje usta na moich i zdecydowaam, e to bya dobra zachta by si zamkn.

Rozdzia 25

Obudziam si poniewa Curran wymkn si z ka. Zrobi to w zupenej ciszy, jak duch, co byo imponujce zwaywszy na to, e ko byo wysokie na cztery stopy. Wyszed z sypialni zamaszystym krokiem. Drzwi otworzyy si z mikkim szeptem. Ledwo syszalny gos szepta co. Nie mogam zrozumie sw, ale poznaam chrapliwy gos Derek. W chwil pniej otworzyy si. Curran wszed do sypialni i zatrzyma si, gdy zobaczy mnie patrzc na niego. Wyglda... po domowemu. Jego wosy sterczay pod dziwnym ktem,

prawdopodobnie wyschy w dziwny sposb, skoro wszed z wanny prosto do ka. Jego twarz bya spokojna. Nigdy nie widziaam go tak zrelaksowanego. To byo jakby kto cign ogromny ciar z tych uminionych ramion. I zrzuci to wszystko na mnie. - Ktra godzina? - zapytaam. - Troch po pitej. - Zatrzyma si w p kroku i wskoczy na ko. Potaram twarzy. Nikle przypominaam sobie wyjcie z wanny, owinita w zbrodniczo mikki rcznik, i pozwalajc mu si przekona, i potrzebujemy si pooy i odpocz przez p godziny. Spalimy przez co najmniej dziesi godzin. - Chciaam i i porozmawia ze star kobiet i zadzwoni do Andrei. Zamiast tego zemdlaam z tob. - Warto byo. Byo cakowicie warto. - Nie wejd wicej z tob do wanny. - Wyskoczyam z ka i wcignam na siebie par dresw Gromady. - Przez ni trac cay rozsdek. Curran rozwali si na ku z wielkim umiechem samozadowolenia. - Chcesz pozna sekret? - Oczywicie. - To nie jest wanna, kochanie.

Czy nie jestemy zbyt zadowoleni z siebie. Chwyciam rg najniszego materaca i zrobiam pokaz z patrzenia pod niego. - Czego szukasz? - Grochu, Wasza Wysoko. - Co? - Syszae. Odskoczyam do tyu gdy rzuci si na mnie i jego palce chybiy o wos. - Robisz si powolny na staro. - Mylaem, e lubisz powoli. Dopado mnie wspomnienie ostatniej nocy, a mj umys zatrzyma si. Rozemia si. - Zabrako zgryliwych ripost? - Cicho. Staram si wymyli jak. Tak dugo jak bdziemy przeprowadza sparingi, mogabym udawa, e przeycie dzisiejszego dnia byoby bardzo proste. Curran zsun si z ka, prezentujc z bliska widok najlepszej na wiecie klatki piersiowej. - Podczas gdy mylisz, Raphael i Andrea czekaj na nas na dole. Nash nie ma znaczenia, ale jeli przytrzymam potomka klanu Bouda czekajcego zbyt dugo, bd musia przygaska jego pira, a nie mam na to ochoty. - Pira? - Tak. - Curran porwa bia koszulk z szuflady. - Cenny paw B. Dumnie kroczcy i upewniajcy si, wszystkie panie sabn po jego przejciu. Wygiam brwi na niego. - On nie jest zym czowiekiem. - Curran wzruszy ramionami. - Zepsuty, arogancki. Dobry w walce, ale myli swoim penisem. Kiedy sprawy nie id po jego myli, wpada w zo. Andrea jest idealna dla niego - w przeciwiestwie do jego matki, nie kupuje adnej z jego bzdur. - Wic jeli zaprosz go na herbat i ciasteczka...?

- Tak dugo, jak bdzie to w miejscach publicznych, nie bdzie problemu. Tylko nie spodziewaj si, e mnie tam zobaczysz. Bd niedysponowany. Jeli zaprosisz go do naszych pokoi, oderw mu gow. - Czy dlatego, bo jeste zazdrosny czy poniewa byoby to naruszenie protokou Gromady? - Dwa razy tak. - Minie wzdu szczki Currana napiy si. - Jest twoim fanem wic moesz si wachlowa podczas ogldania go. Jeli o wos przekroczy lini, nie poyje na tyle dugo by tego aowa, i on o tym wie. Wysunam Zabjc ze skrzanego pokrowca na plecach. - Teraz jest chyba dobry moment, aby wspomnie, i zawaram umow z jego matk. Curran zatrzyma si. - Jaki rodzaj transakcji i kiedy? Przedstawia mu zarys zakadajc przy tym buty. Curran skrzywi si. - Typowe. Wybraa moment, kiedy bya najsabsza. Wzruszyam ramionami. - To dobry interes dla mnie. - Jest. Ale potem prbowaa ci nakarmi. To mj przywilej. - Curran przytrzyma drzwi otwarte. - B. zawsze bdzie naciska, aby zobaczy na ile moe ci zama. Nie bd interweniowa w sposb w jaki si z ni uporasz, ale gdybym to by ja, spotkabym si z ni kiedy gdy to si skoczy. Gdzie w publicznym miejscu, gdzie obie bdziecie na widoku. Ka jej czeka. P godziny powinno wystarczy. - Czy faktycznie trzymasz dla mnie drzwi? - Przyzwyczaj si do niego - warkn. Przygryzam wargi, eby si nie rozemia. Przeszam przez drzwi, i Pan Romantyczny i ja zeszlimy schodami w d do sali konferencyjnej.

***

Raphael chodzi wzdu ciany, podrzucajc noem. Andrea opara si o st. Jej twarz bya ponura. Rafael skin gow gdy przeszlimy z Curranem przez drzwiami. - Mj Panie. Moja Pani. Andrea zamrugaa, z szeroko otwartymi oczyma. - Kate? Co ty tu robisz? - Jest jego towarzyszk. Gdzie indziej mogaby by? - Z gosu Rafaela sczya si gorycz. Co si stao pomidzy nimi i nie byo to dobre. - Dla niej to nie to samo - powiedziaa Andrea nie odwracajc si. - Nie, to nie to samo. Ona rzeczywicie wysza, gdy nasi ludzie ginli. - Miaa wybr. Ja nie. Oczy Rafaela pony czerwieni. - Miaa do wyboru takie same opcje jak ty. - Wystarczy - powiedzia Curran. Rafael odwrci si, zakrci noem, i wrci do chodzenia. Curran spojrza na mnie. - Odesza z Zakonu? - Ted da mi wybr midzy telefonem SOS od Brenny i utrzymaniem mojego identyfikatora na szyi. - Wic wybraa zmiennoksztatnych ponad rycerzami - wtrci Rafael. Andrea strzelia w niego spojrzeniem czystej furii. - Nie - powiedziaam. - Wybraam ludzi w niebezpieczestwie ponad bezporedni rozkaz zignorowania ich. Teraz wszystko byo jasne. Poszam pomc zmiennoksztatnym a Andrea zostaa, a teraz Rafael chcia jej za to odgry gow. - Mam twojego psa - powiedziaa Andrea.

Dziki Wszechmocnemu. - Czy wszdzie rzyga? - Zjad mj dywanik azienkowy, ale poza tym, ma si dobrze. - Zatem, wisz ci dywan. Skina gow. Usiadam na stole. - Jakie Zakon ma plany postpowania z Erra? Andrea skrzywia si. - Ted cign jakie kobiety-rycerzy z Raleigh i zastawiaj na ni puapk w Kreciej Norze. Tamara Wilson jest tutaj. Mistrzyni ostrza. Rzekomo jest nie z tego wiata, i jest odporna na ogie. Ted dziaa zgodnie z twoim planem bezporedniego wyzwania Erry. Umieszcza jej imi na fladze i zostawia ja powiewajc w Kreciej Norze. Krecia Nora bya kiedy Molen Enterprises - a eksplodowaa. Smuka szklana wiea, naleaa kiedy do Molen Corporation, nalecej do jednej z najbogatszych rodzin w Atlancie. Plotka mwi, e Molens byli w posiadaniu jaja feniksa. Planowali wylg jaj, a tym samym odcinicie na modym feniksie swojego znaku, zyskujc w ten sposb superbro. Feniks wyklu si, ale zamiast Mamo! nastpi wybuch. Zabra wie Molen i trzy miejskie bloki wok niej. Feniksy nie raz wylgay si samodzielnie. Wznosiy si one, podobnie jak staroytne rakiety, prosto w niebo. Ostatecznie kurz opad, odsaniajc idealnie okrgy krater - o stu czterdziestu metrach szerokoci, prawie pidziesiciu metrach gbokoci - wypeniony roztopionym szkem i stal. Kiedy krater schodzi si dwa tygodnie pniej, gruba po kolana warstwa szka osaniaa jego dno. Przedsibiorczy obywatele wycili schody w glinianych cianach krateru, przeksztacajc go w prowizoryczny amfiteatr. Rne wydarzenia legalne i nielegalne maj miejsce w Kreciej norze, od zawodw jazdy na deskorolce i hokeja ulicznego, do walk psw. - Krecia Nora jest pooona w rodku miasta. - Zmarszczyam brwi. - Pitnacie minut od Kasyna Rodu, dwadziecia Od Wyroczni Wiedm w Stuletnim Parku, dwadziecia pi od Urzdu Wody i Kanalizacji - powiedziaa Andrea. - Jak bardzo zniszczony jest Zakon? - zapyta Curran. - Nadal pali si, gdy wychodziam pod koniec dnia- odpowiedziaa mu Andrea.

- Zatem Moynohan musi wymierzy cik i bardzo publiczna kar - powiedzia Curran. - Zakon musi zachowa twarz. - Dostanie mnstwo widzw na Kreciej Norze - powiedzia Rafael. - Ostatni raz kiedy tam byem, budynki na skraju byy wypenione. Co najmniej trzy tysice osb, moe wicej. Poczuam ch uderzenia gow o cian. - Bya tam, gdy powiedziaam mu, e Erra kocha panik tumu, prawda? - Byam tam - potwierdzia Andrea. - Odwieyam mu pami. Kaza mi spada. - I to jest osoba, dla ktrej staniesz w trosce o bezpieczestwo. - Rafael potrzsn gow. - Ale nie zrobisz tego samego dla naszych ludzi. - On jest jednym z wielu rycerzy - powiedziaa Andrea. - On nie jest Zakonem. Jego pogldy s przestarzae i nie odzwierciedlaj postawy wikszoci czonkw Zakonu. Nie przysigaam lojalnoci jemu. Oddaam moj lojalnoci misji. - A ta misj jest wyczyszczenie powierzchni tej planety z ciebie i ze mnie! - warkn Rafael. - Misja ma na celu zapewnienie przetrwania ludzkoci. - Tak, i Moynohan nie sadzi, e pasujemy do tego opisu. - Nie obchodzi mnie, co on myli - warkna Andrea. - Jestem tam, bo temu powiciam moje ycie. To daje mi cel. W co wierz w przeciwiestwie do ciebie. Tak naprawd zrobiam co ze swoim yciem, zamiast marnowa mj czas pieprzc wszystko co mog przytrzyma w miejscu przez trzydzieci sekund. - To by byo dla ciebie dobre - siedzisz na dupie w Zakonie przez cay dzie, polerujc bro, a jeden raz kiedy moga zrobi co innego, wybraa nie robie niczego. Andrea trzsna rkoma w st. - Zdecydowaam posucha rozkazu mojego dowdcy. Dyscyplina, wiesz co to. - Oni umierali! Zadzwonili do was o pomoc a ty nic nie zrobia! - Tak, poniewa Kate tam posza. Drwina wykrzywia twarz Rafaela. - Wic pozwalasz jej gin za siebie?

- Nie jestem ni! - Andrea zwrcia na mnie. - Nie mog po prostu dramatycznie zerwa mojego identyfikatora i odej. Spojrzaam na Currana na wypadek, gdyby zdecydowa wtrci si do dyskusji. Usiad obok mnie, jego szczka spoczywa na pici, ogldajc ich jakby obserwowa emocjonujca zabaw. Andrea kontynuowaa. - Zakon by przy mnie, kiedy niczego innego nie byo. Gdzie bya twoja cenna Gromada i ci legendarni zmiennoksztatni, kiedy miaam szesnacie i chor matk na rkach i nie byam w stanie si sama wyywi? Gdzie bye? Nie bd nieprzewidywaln dziwk boudy. Kiedy daj moj lojalno, mam to na myli. - Dajesz j niewaciwym ludziom, nie widzisz tego? Oczy Andrey pony. - Jeli odejd, Ted wygrywa. Nie pozwol, eby popieprzeniec zmusi mnie do odejcia, syszysz mnie? - Rb, co chcesz. - Rafael potrzsn gow. - Skoczyem. Och, rany. - S tylko dwie ulice prowadzce go Kreciej Nory, wic jeli Erra wywoa panik w tumie, zapdzi ich albo w kierunku Kasyna lub w kierunku Urzdu - powiedziaam. - Errze podoba si patrzenie na uciekajcych ludzi. Ulica prowadzca Urzdy jest ciemna, ale ulica prowadzca do Kasyna jest dobrze owietlona. - Kasyno jest bardziej prawdopodobne - powiedziaa Andrea. - Nie tylko ona moe powystrzela maruderw, poniewa przestraszeni ludzie wyka naturaln tendencj do poruszania sie kierunku wiata. To daje im zudzenie bezpieczestwa. A wiato bdzie wypenione wampirami. - Erra moe by niechtna, aby zniszczy wampiry, ktre mogyby ograniczy straty. - Rd nie wczy sie do walki - stwierdzi Curran. - Nie maj nic do zyskania. - Nataraja moe wiedzie lub moe nie wiedzie, o zwizku midzy Rolandem i Err, ale Ghastek nie wie - powiedziaam. - Zdaje sobie spraw, e dzieje si co dziwnego, i chce by tego czci. Wygosi gigantyczn tyrad na temat karygodnoci, gdy nie daam mu gowy Potopu. Nie wskoczy do walki, jeli ty lub ja go zapytamy, ale jeli rycerz Zakonu zadzwoni...

- Ted nigdy nie zaakceptuje rozlokowania wampirw. Chce, by bya to wycznie sprawa Zakonu. - Andrea skrzyowaa ramiona. - Tracisz czas - powiedzia Rafa. - Nie zrobi nic, aby pomc. Byoby to za due zagroenie dla jej kariery. - Jeste dupkiem - warkna Andrea. Raphael wykona doskonay ukon. - Czy Wadca Bestii wci da mojej obecnoci? - Nie - powiedzia Curran. Rafa wyszed. Curran posa mi pikn wersj spojrzenia A nie mwiem. Odwrciam si Andrei. - Jeli zadzwonisz do Ghastka i powiesz mu, e Ted planuje rozgrywki z nawigatorem nieumarych magw mniej ni dwie mile od Kasyna i nie chce zaangaowa w to Rodu, Ghastek bdzie toczy pian z ust. - Dziki za podpowied. - Andrea skrzywia si. - Nigdy nie pomylaabym o tym na wasn rk, kiedy siedz na dupie cay dzie polerujc swoj bro. Curran podnis si. - Gromada dzikuje Zakonowi, za jego dalsz wspprac i dobr wol. Liczymy na owocn wspprac w przyszoci. To wszystko, skoczone, odejd ju teraz. Andrea powrcia do pozycji pionowej. - Jeszcze nie skoczyam - powiedziaam cicho. Curran zignorowa mnie. - Ty i ja mamy umow, Andrea. Nie niszcz tego przez obraanie przyjaciki i mojej towarzyszki. Andrea wysza. Westchnam. - Nie bdziesz decydowa, kiedy kocz rozmow z moj przyjacik.

Curran usadowi si na krawdzi stou. - Rozmowa prowadzia do nikd. Oboje zranieni i adne z nich nie byo w nastroju do suchania. To niczego nie zmienia. - Mylaam, e dziaamy wsplnie. Miaam racje? Curran zamilk na dusz chwil - oczywicie dobiera odpowiednie sowa. - Tak jest. Wiem, e to wbrew twojej naturze, ale prosz, nie sprzeciwiaj si mi ponownie w miejscu publicznym. Moesz krzycze i kopa mnie prywatnie, ale publicznie musimy prezentowa jednolity front. Zawsze. Wszystko, co robimy poza pokojami na grze bdzie badane i ludzie tacy jak B. bd wykorzystywali kad szczelin na wasn korzy. Kiedy zostanie podjta decyzja, musz wiedzie, e bdziesz j wspiera. Postukaam moimi paznokciami w st. - Nawet jeli decyzja zostaa podjta bez mojego udziau? Powoli wypuci powietrze. - Nie jestem przyzwyczajony do dzielenia si. Nigdy wczeniej nie musiaem tego robi. Jeli dasz mi troch luzu, obiecuj, e robi to samo dla Ciebie. Postaram si zawsze ci uwzgldnia, ale nie zawsze to bdzie moliwe. Musisz mi zaufa. - Zaufanie dziaa w obie strony. Curran pochyli si bliej. - Gdyby bya jedn z moich, miaaby ju moje szpony na gardle. Pozwoliem jej urga ci, bo jest twoj przyjacik i nie grasz wedug tych samych zasad. Chc za to troch zaufania. To miaa by mudna walka. Widziaam to w jego oczach. - Pozwolie jej mnie obrazi, bo jest rycerzem Zakonu i nawet ty nie moesz ich mordowa bezkarnie. - To take. - Tak dugo jak jeste wiadomy tego, e bd podejmowa wasne decyzje i bd walczy z Tob, jeli podejmiesz prby ingerencji, bd dokada stara, aby zawsze ci uwzgldnia, Wasza Krlewska Mo, ale nie zawsze bdzie to moliwe.

Zoto zaiskrzyo w jego oczach i znikno. - Zasuyem sobie - powiedzia. - Nawet teraz. Rozejm? Patrzy na mnie uwanie. To byo dla niego wane. To, co powiedziaem miao znaczenie. Curran wymaga niekwestionowanego posuszestwa, a ja odrzucaam wszystkie autorytety. On nigdy nie dzieli si swoja wadza, a ja nigdy nie uznawaam adnej. Oboje musielimy cos da i nie chcielimy tego. -Rozejm - powiedziaam. - To bdzie dla nas bardzo trudne. - Tak. Ale Bdziemy pracowa nad dogadaniem si - mamy wystarczajco duo czasu. Jeli to bdzie za duo, zawsze pozostaje siownia. Siedzielimy w ciszy przez kilka dugi minut. - O czym mylisz? - zapytaam w kocu. - Erra ma ju tylko trzech nieumarych: wiatr, zwierze i jeszcze ten trzeci - Wicher, Bestie, i Ciemno. Nikt nie wie, czym jest Ciemno. Curran skin gow. - Zakadajc, e puapki jakie Zakonu szykuje na ni, zawiod - A tak bdzie - dodaam. - Pogoni tum w stron Kasyna. - Musimy trzyma j z dala od tumu. - Wycignam Zabjc z pochwy na plecach i umieciam go na kolanach. - Nie moemy przewidzie, ilu zabije, jeli wywoa panik. - Niewielu - powiedzia Curran. - Wikszo zgonw nastpi wrd ludzi tratujcych si nawzajem. Dziki, Wasza Futrzasto, sprawie e czuj si o niebo lepiej. - Ted nie troszczy si o utrat ycia. Zajmuje si w duymi ilociami: dobro wielu przewaa utrat kilku y. Nie mog tego zrobi. - Wiem. - Curran odchyli si do tyu. - Wemiemy druyny z kadego klanu, tylko kobiety wojownikw.

Podniosam brwi. - Po ile w skadzie? - Od piciu do dziesiciu. Moemy umieci je wzdu dachu. Bdziesz czeka na ulicy przed Kasynem. Ruszy w pocig. Jeli wycofasz si wystarczajco daleko, moi... nasi ludzie zalej jej nieumarych pomocnikw. Ty i ja bdziemy kluczem do niej. Kiedy szykuje si plan, jest to bolenie proste, ale bardzo duo zaleao od dziaa Erry a ona bya nieprzewidywalna. - To ma sens. - Bawiam si moim mieczem podajc rk wzdu ostrza. - Nie powiniene bra udziau w walce. Jeste mczyzn i zmiennoksztatnym. Sprawia to e jeste podwjnie naraony na dziaania Erry. - Musz i. To naley do moich obowizkw. - To nie jest walka, ktr moesz wygra, Curran. - Nie bior udziau w bitwach ktrych wiem e nie mog wygra. Wski umiech wykrzywi mu usta. Wyglda gronie i niemal chopico w tym samym czasie. Co dgno mnie prosto w serce, gdzie przechowywaam swoje obawy, i teraz wzrosy wszystkie na raz. By mj. Troszczy si o mnie, sprawia e traciam wszelkie zmys, i nie przejmowa si moim ojcem. By tym, czym chciaam, poniewa sprawia e jestem szczliwa. Chciaam go jak nigdy nie chciaam nikogo w moim yciu. Wiedziaem, dokd prowadzi ten taniec - szam jego krokami ju wczeniej. Gdy tylko zaczynaam si martwi o kogo, mier wyrwaa go ode mnie. Curran mia umrze. Nie mogam zrobi nic by temu zapobiec. Umrze, bo tak zawsze si dzieje. Moje gardo cisno si. - Pozwl mi si tym zaj. - Nie, nie jeste wystarczajco silna, by dziaa w pojedynk. Walczya z ni dwukrotnie i zremisowaa. - Prawie j miaam. Curran skin gow.

- Syszaem. I moga pocign ci za sob. Mj gos wyszed paski. - Wytarzaj mnie w tym, dlaczego nie. Umiechn si. - Nie ma teraz na to czasu. Moe pniej. Zamknam oczy. Nie bdzie adnych pniej. - Czy wyobraasz sobie mnie tarzajcego si w tym? - zapyta. - Licz do dziesiciu w mojej gowie. - Czy to pomaga? - Nie. - To nie pomagao mi gdy chodzio o ciebie. Kiedy podnosiem ciary dla zagodzenia frustracji, ale kto zespawa maj awk do podnoszenia ciarw. Jak to zrobia, tak przy okazji? - Mog powiedzie, ale potem musiaabym ci zabi. Czuam si tak, jakbym prbowaa powstrzyma gigantyczny kamie ktry toczy si z gry. Bez wzgldu na to, co robiam, cigle si toczy, miadc mnie swoj wag. Mia umrze. - Jest jeszcze inny powd - powiedzia Curran. - Jeste moj towarzyszk. Zainstalowaem ci w moich pokojach. Nie jeste jeszcze alf. Aby potwierdzi twj status alfy musiabym przyprowadzi ci przed oblicze Rady eby mogli psioczy i jcze, a nastpnie przecign to, a nasz czas jest krtki. Poza tym, alfa prawdziwy autorytet zyskuje gdy udowodni swoj warto. To trwa kilka tygodni, miesicy i czasem kilka zabjstw. Poniewa jeste moj towarzyszk, zmiennoksztatni bd traktowa ci z uprzejmoci, ale w walce, kiedy bd pomidzy yciem a mierci, nie bd ci suchali. Siedem druyn oznacza siedem samic alfa. Widziaa, jak dobrze si dogaduj miedzy sob. Trudno byo z nim dyskutowa, poniewa uparcie podkrela sens. - Zatem trzeba jednej z alf da przywdztwo. Jasne brwi Currana zsuny si razem.

- Mam wynie jeden klan przede wszystkie inne, kiedy podwaaj twj przyszy autorytet? Oni nigdy nie pozwol ci o tym zapomnie. Wytrzymaam jego spojrzenie. - Znam Erre. I wiem do czego jest zdolna. Ty nie. Czy przynajmniej szanujesz mnie na tyle, by pozwoli mi przej inicjatyw w tej sprawie? Nie zatrzyma si. - Tak. Ale wci id z tob. Musz tam by. Frustracja wybucha ze mnie. - Argh. - Stanam na nogi. Kurwa, nienawidz jej za wcignicie mnie w to. Kiedy dostan j w swoje rce, powyrywam jej nogi i w pierwszej kolejnoci nakarmi j butami.

***

Zmiennoksztatni nie wierzyli w wizienia. Typow kar bya mier lub praca. W rzadkich przypadkach, gdy kto zosta skazany na izolacj, by zsyany na odosobniony obszar. Twierdza posiadaa kilka cel gospodarczych - duych, pustych pokoi, wyposaonych w klatki loupw. W jednej z nich trzymano mojego Ochroniarza. Curran nalega by podej ze mn do drzwi. Jako, mimo wczesnej godziny, korytarze w Twierdzy byy pene zmiennoksztatnych, ktrzy wykonywali cik prac, aby nie patrze na mnie. - Jak na nocnych ludzi, jestecie strasznie aktywni w cigu dnia - mruknam. - Ciekawo ich zabija. Otoczyli by ci, gdyby mogli. - Wypado by to bardzo le dla wszystkich uczestnikw. Nie lubi tumw. Curran, rozwaa to przez chwil. - Mam kilka ostatecznych ustale, a potem jestem wolny. Czy masz ochot na dobr kolacj ze mn? - Bd gotowa - powiedziaam. - Jeste pewna? Mog zleci przygotowanie.

- Wol gotowa. - To moe by nasz ostatni obiad. - A zatem pomog ci. Zatrzyma si przy drzwiach. - Ona tam jest. Czy znajdziesz drog powrotn do siebie? - Mam niesamowite poczucie kierunku. Zaprezentowa mi twarz Wadcy Bestii. - Jasne. Bd miaa kompas, kred, kbek sznurka, i racje na pi dni by dotrze do ciebie. Ha-ha. - Gdybym miaa kopoty, prosz t adn blond dziewczyn, ktra zostaa wyznaczona na mojego opiekuna. Curran spojrza na mod blond zmiennoksztatn, ktra dyskretnie za nami sza od jego kwatery. - Zosta. Moesz przyj poczeka przy drzwiach. Podesza i stana przy drzwiach. Curran wzi moj rk i cisn mi palce. Zmiennoksztatna zamara. - Pniej - powiedzia. - Pniej. - Moe miaam cholernie duo bagau, ale on nie by nagrod. ycie z nim znaczyo y w pudeku ze szka. Curran wypuci moje palce, spojrza na korytarz, i podnis gos. - Kontynuujcie. Nagle wszyscy mieli gdzie by i naprawd potrzebowali si tam dosta. Otworzyam drzwi i weszam do celi. Duy prostoktny pokj rozciga si przede mn, zupenie pusty, z wyjtkiem klatki loupa - osiem metrw wysokoci, z prtw gruboci mojego nadgarstka. Magia opadaa lub prty byy fluorescencyjne z zaczarowanego srebra. Osiem belek nonych rozcigao si od sufitu klatki i podogi, zakotwiczajc j do Twierdzy.

Kobieta siedziaa w klatce, z takiej samej pozie ze skrzyowanymi nogami w jakiej widziaam ja ostatnim razem. Jej wcznia bya oparta o cian, a take poza jej zasigiem. Podeszam do klatki i usiadam ze skrzyowanymi nogami na pododze. Mogam pokry podog wszystkimi pytaniami jakie chciaam jej zada. Pytanie za szedziesit cztery tysice dolarw czy ona by odpowiedziaa? Kobieta otworzya oczy. Cakowicie czarne i nieprzeniknione, niczym dwa kawaki wgla. Patrzyymy na siebie. Miaa twarz kobiety, ktry spdzia wiele czasu na dworze i czsto si miaa - jej jasnobrzowa skra nosia lady zej pogody, kurze apki podsycay jej oczy, a usta wydaway nieustannie ukrywa sardoniczny miech, jakby bya przekonana, e jest jedyn uywajca umysu w wiecie gupcw. - On jest bardzo silny. - Dziwny akcent zabarwi jej gos. - Uparty i dumny, ale bardzo silny. To dobry wybr. Miaa na myli Currana. - Jak masz na imi? - Naeemah. - Czy na pewno zmieniasz si w krokodyla? Skina gow - w zwolnionym tempie. - Krokodyle s z zimnokrwiste. - To prawda. - Wikszo zmiennoksztatnych jest ssakami. - To take prawda. - Jak to dziaa? Naeemah posaa mi szeroki umiech nie pokazujc adnych zbw. - Nie jestem jak wikszo zmiennoksztatnych. Touche. - Dlaczego mnie chronisz? - Powiedziaam ju: to moja praca. Uwaaj.

- Kto cie zatrudni? Czerwona iskra w oczach Naeemah rozpyna si w jej antracytowych tczwkach. - Pozwl mi wyj z klatki, a ci powiem. Podniosam brwi. - Skd mam wiedzie, e nie zadasz komu ciosu w plecy? Naeemah posaa mi protekcjonalnym spojrzenie. - Przynie oszczep. Wstaam i chwyciam oszczep. Mia jakie pi metrw dugoci, z prost metalow gowic dug na okoo dziewi centymetrw i blisko trzy centymetry szerok u podstawy. Szczelnie owinita skrzanym sznurem wzmacniajcym podstaw, przywizujc do trzcionka tak dobrze, ze gowica wczni jakby wyrastaa z drewna. Podniosam oszczep w doni, dostosowujc go do poziomu oczu. Zakrzywiony. Prawie jak gdyby bya to ga w pewnym momencie zamiast drewnianego supa, wycita idealnie prosto z wikszego kawaka drewna. Cisza ni oczekiwaam, i bardzo mocna. Tekstura bya dziwna, zbyt gadka, wypolerowana, i blada niczym korze. Mae czarne lady obsypyway drewno, wyryte za pomoc rozgrzanego drutu. Ptaki, lwy, faliste linie, figury geometryczne... Hieroglify, napisane na boku trzonu. Kady zestaw znakw by oddzielony poziom lini. Mae pionowe kreski biegy w okrgu, tu przed lini, w niektrych miejscach zaledwie kilka, w wielu innych okray trzonek. Wypalone znaki zakoczyy si kilka metrw od grotu wczni. Interesujce. - Popatrz tam. - Naeemah wskaza na ostatni zestaw hieroglifw. Jej twarz przybraa krlewsk min. Wydawaa si, staroytna i niedostpna, tak jak tajemniczy posg z dawno zapomnianego wieku. - To jest moje imi. Obok jest imi mojego ojca. Kolejne jest imi jego matki, a nastpnie jej starszego brata, a nastpnie ich ojca, i ojca ich ojca przed nim. - A te? - Przesunam palcami po krtkich znakach. - To s zabjcy ktrych zdjlimy. - Naeemah umiechna si ironicznie. - Nie zabijamy dla zysku. Kady szakal moe to zrobi. Jestemy owcami zabjcw. To jest to, co robimy. Sprawdziam nazwiska. Co najmniej trzy tuziny znakw, moe wicej. - Ile masz lat?

- Moi synowie mieli dzieci przed twoim urodzeniem. adnych wicej odpowiedzi. Zdecyduj. Podeszam do drzwi i wystawiam gow na zewntrz. Blond zmiennoksztatna czekaa na mnie dokadnie w miejscu, gdzie Curran kaza jej sta. - Czy masz klucz do klatki loupa? - Tak, towarzyszko. - Wycigna kluczyk i wrczya mi go. - Dzikuj. I nie nazywaj mnie towarzyszk, prosz. - Tak, alfo. Jasne. Naeemah zamiaa si ze swojej klatki. Westchnam i weszam do rodka. Otworzyam drzwi i podaam jej oszczep. - To nie jest tak zabawne, gdy jeste odbiorc tego. Naeemah zrobia dwa kroki z klatki i usiada z powrotem. Doczyam do niej. - Wypuciam ci i oczekuje kilku odpowiedzi. Kto ciebie zatrudni? - Hugh d'Ambray. Uderzyo mnie to prosto w twarz. To ma w zakrcony sposb sens. Hugh widzia mnie niszczc miecz. By aktywnym zbieraczem informacji o mnie lub planujacym zbiera, i przysa ochroniarza, eby nic mi si nie przydarzyo w midzyczasie. Z moj histori, bra na siebie ryzyko i stanie na dywanie Rolanda wyjaniajc, e znalaz jego dawno zaginion crk, ale zabia si, zanim zdy zebra wystarczajc ilo dowodw na potwierdzenie jej tosamoci. To byoby super. Wymawiaa nazwisko Hugh z niesmakiem. Zastanawiaam si dlaczego. - Jaki jest twj stosunek do Hugh? - Kilka lat temu, kiedy moje dzieci byy mae, zabi jednego czowieka ktrego ochrania mj syn, a jego zapa. Targowalimy si o ycie mojego syna i wymieniam jedn przysug do wyboru Hugh. adna utracona mio. Dobrze dla mnie, le dla Hugh. - Gdzie jest Hugh teraz?

Umiech Naeemah zrobi si drapieny. - Nie wiem. Nie jestem jego opiekunk. Sprbowaam innego plan ataku. - Jakie s dokadnie warunki twojego porozumienia z Hugh? Naeemah zamia si ponownie. - Kaza mi ci obserwowa i zapewni ochron przed tymi, ktrzy s dla Ciebie zagroeniem. Nie miaam interweniowa lub ujawnia si, chyba e Twoje ycie byoby w powanym niebezpieczestwie. Coraz ciekawsze. - Na jak dugo? - Nie okreli. Miaam przeczucie, e wanie znalazam luk na tyle du, aby przejecha przez ni wozem. - Czy Hugh jest wyczony z tych, ktrzy s zagroeniem dla mnie? Umiech Naeemah zrobi si szerszy. - Nie okreli tego. - Hugh nie jest tak sprytny jak mu si wydaje. - To prawda. - Co, jeli powiem, e Hugh jest drugim najwikszym zagroeniem dla mnie, sekund tylko za Err? - Powiedziabym, e ju wiem o tym. - Jak? Naeemah pochylia si do przodu. Spojrzenie jej czarnych oczu zamkno si na mnie. - Nie powinna prowadzi rozmw przy oknie, gdy po cianie domu jest atwo wej. Syszaa mnie i Andrea rozmawiajce o Hugh. Prawdopodobnie kade sowo. - Co zrobisz, jeli Hugh mnie atakuje? - Bd ci chroni. Mj dug musi zosta zwrcony.

Podliczmy. - Jak dugo bdziesz moim ochroniarzem? - To bdzie zaleao od ciebie. Tu mnie miaa. Naeemah wyprostowaa si. - Ochraniaam ludzi wadzy i ludzi bogactwa. Wielu, wielu ludzi. Oceniam, e jeste godna. Nie zawied mnie. To byo wszystko czego potrzebowaam. Wydaje si, e Wszechwiat zdecydowa, e moje ycie byoby znacznie bogatsze, kiedy zagoci w nim osdzajcy krokodyl-ochroniarz. - Bd o tym pamita. Mam zamiar dzi walczy z Err. W przypadku prby ratowania mnie ponownie, zabij ci. - Bd o tym pamita. Wstaem i Naeemah wstaa ze mn. Musiaam co z ni zrobi i miaam wraenie, e przydzielenie jej do pracy z reszt stranikw nie pjdzie tak dobrze. Potrzebowaa wasnej przestrzeni. - Chod ze mn, prosz. Musimy znale ci pokj. Podya za mn. Zmiennoksztatna blondyna gapia si na ni, jak gdyby Naeemah bya Kobr z rozpostartym kapturem. Naeemah ignorowaa j. Udaam si z powrotem do kwater Currana, z moimi dwiema opiekunkami do dzieci. Jim by to po prostu pokocha. Gdybym nie bya ostrona, podarowaabym mu zawa przed zakoczeniem pierwszego miesica.

Rozdzia 26
Zachd soca blad na niebie, tlc si w swej finaowej agonii. Wdzierajcy si zmierzch ufarbowa budynki na czarno, zmieniajc biay kolor zasp niegu na indygo. Usiadam na szczycie budynku, obserwujc ogniska owietlajce obrcz Kreciej Nory przez lornetk. Curran siedzia obok mnie. Przybra form wojownika: wysoka na siedem i p stopy kreatura utkna gdzie pomidzy czowiekiem a besti. Po tym jak stranicy Currana wycierpieli apopleksj przez Naeemah, udao mi si zainstalowa j w jej wasnych pokojach, i poszam ugotowa nasz obiad. Wadca Bestii doczy do mnie po paru minutach. Zrobilimy stek z sarniny, frytki pokryte serem i szybki placek z dyni. Zjedlimy, potem si kochalimy i poszlimy spa, zwinici razem w jego miesznym ku; potem Curran przybra form wojownika, a ja spdziam dwie godziny rysujc poemat Erry na jego skrze ma tubk henny. Kiedy si zmczyam, zawoaam Dali i przeja paeczk. Jej pismo byo o wiele lepsze. Nie miaam pojcia czy to w ogle da mu jakkolwiek ochron, ale w tym momencie musiaam sprbowa wszystkiego. Za nami, zmiennoksztatne kobiety czekay, ustawione w indywidualnych druynach wzdu ulicy prowadzcej do Kasyna. Wilki bya zaraz za nami, boudy oczekiway po przeciwnej stronie ulicy, potem szczury i Klan Cikich, szakale, koty i w kocu prawie trzy bloki dalej, Klan Zwinnych. Druyna z Klanu Zwinnych skadaa si ze starszej Japoskiej kobiety, ktra podobno bya alf i czterech smukych kobiet, ktre wyglday jakby miay co najwyej po pitnacie lat. Curran powiedzia mi, e byy lisicami. Wyglday elegancko a ja ugryzam si w jzyk, majc nadziej, e wiedz, co robi. Gdzie w ciemnoci chowaa si Naeemah. Wybraa swj wasny punkt i nie kciam si z ni. Jej zapach sprawia, e zmiennoksztatni czuli si nieswojo. Spojrzaam powrotem na Kreci Nor. Ognisko palio si w centrum krateru, obwarowane przez gromad metalowych bbnw. Na lewo, czeka rzd wozw z Biohazardu. Ludzie zapeniali brzeg krateru - techomedycy, PWKZP, ucznicy. Wikszo z nich to mczyni. Pomimo moich raportw, Ted wysa mczyzn do krateru, prawdopodobnie dlatego, e nie mg na czas cign wystarczajcej liczby wojowniczek. Przeklam, gdy pierwszy raz ich zobaczyam. Curran wzruszy ramionami i powiedzia, Miso armatnie. Nad ogniskami tum zebra si w pozostaociach biurowca. Usiedli na otwieranych drewnianych rusztowaniach, w cieniu powybijanych okien, na dachach, na grach gruzu. Cholerna, prawie poowa Atlanty musiaa zobaczy flag i przybya zobaczy jak Zakon wyciera o ni Siewc Plag. Kady z nich mg zgin dzi w nocy i nie byo nic, co mogam w tej sprawie zrobi. Moja lornetka odnalaza Teda stojcego obok wielkiej, wysportowanej kobiety z krtkimi, czerwonymi wosami. Twarde, blade oczy. Czarne spodnie, czarna, skrzana kurtka, przy pasie pochwa z mieczem. Gowa niedwiedzia na gowni jej miecza - Zbrojownia Sounder. Robili falcjony - jednosieczne miecze redniej dugoci w ksztacie bkarciego dziecka dugiego miecza i buatu. Wspaniaej jakoci miecze, ale drogie jak cholera. Sdzc po jej mieczu i ubraniu, patrzyam na Tamar Wilson. Ted zaimportowa rycerzy Zakonu spoza miasta. Zaplanowa to - zabraoby mu to przynajmniej dwa dni by cign personel z Pnocnej Karoliny. Czy bym odesza czy nie, to mimo wszystko nie byaby moja petycja. Magia przepyna przez nas w niewidzialnej fali. Czas na show.

Tamara ruszya w d schodw wycitych z boku Kreciej Nory. Przecia spd krateru do centrum, gdzie wielkie ognisko palio si na szkle. Stajc przed ogniem, trzymaa dug tyczk z sztandarem Zakonu - lanc i mieczem krzyujcymi si na tarczy. wiato ogniska chwytao si jej zbroi. Zaoya hem na gow, chowajc wosy. Szczupa kreatura wspia si na dach. Duga, skulona, pokryta kpami futra, poruszaa si pynnie i szybko. Jej stopy i donie byy nieproporcjonalnie wielkie, a krtkie, czarne pazury wystaway jej z palcw. Stokowaty pysk wmiesza si w prawie humanoidaln twarz, otoczon przez okrge, rowe uszy. Szczuroak. Ostrony, szybki, zabjczy. Nie mieli dobrych wojownikw, ale mieli wspaniaych zwiadowcw. I zabjcw. Popdzia do nas i usiada na swoich udach, z ramionami skrzyowanymi na klatce. Jej pysk otworzy si, ukazujc zbyt wielkie siekacze. - Beczki s wypenione napalmem. - Jej zdeformowane usta znieksztacay sowa, ale wychodziy wystarczajco wyranie. - Maj ucznikw ukrytych wzdu obrzea, niektrzy z podpalajcymi strzaami. Miao to sens: Erra wchodzi do Kreciej Nory, kierujc si na sztandar, poniewa to byo wyzwanie. ucznicy strzelaj w beczki podpalajcymi strzaami. Erra topi si w morzu poncego napalmu. Tamara magicznie ucieka. Dobry plan. Oprcz tej czci, w ktrej nie wypali. - Wszyscy zgin - powiedziaam. Ciemne oczy szczuroaka spojrzay na mnie na sekund, a potem jej spojrzenie przenioso si na Currana. - Rwnie Rd przygotowa sobie imprez krwiopijcw. Obozuj okoo dwch mil za nami. - Dobrze - powiedzia Curran. Andrea zapewne przysza. Nie mam co do tego wtpliwoci. Piskliwy wrzask wystrzeli z ciemnoci z ulicy na lewo. Przebi si przez nadcigajc noc - dugi, przenikliwy skrzek nasycony terrorem. Zmiennoksztatni spili si. Czowiek wyszed z mroku. By redniego wzrostu, owinity w dugi paszcz, ktry porusza si z kadym jego krokiem; szed przez nieg, a kiedy szed, patki niegu wznosiy si w powietrzu wirujc i formujc si w byszczce chmury. Wichura. Nieumary Erry o mocy powietrza. Inny mczyzna wskoczy w widok i przykucn na brzegu Kreciej Nory. Nagi, pokryty gstymi, ciemnymi wosami, ciao okryway grube minie sztangisty nan penej diecie sterydowej. Wielki i owosiony. W porzdku. Oto nadchodzi Bestia. Erra przyprowadzia co najmniej dwch. Bez wzgldu na to, jak silne byy jej moce, kontrolowanie dwch na raz musiao by trudne. Byo prawdopodobne, e bd odzwierciedla swoje ruchy, dziaajc w grupie. Nadesza trzecia posta - nagi mczyzna tak chudy, e jego skra trzymaa si koci, ukazujc ebra i aosn klatk piersiow. Odwrci gow, obejrza krater, a wtedy zobaczyam jego oczy - te, jak tka jajek. Ciemno. Trzech nieumarych zamaro, stojc jak posgi. Raczc wejcie kad kropl dramaturgii.

Min dugi moment. I kolejny. - No skocz z tym wreszcie - warknam. Nastpna. To zaczynao by mieszne. Mga rozrzedzia si. Erra ukazaa si na widoku, z gow i ramionami ponad swoimi nieumarymi. wiata ogni odbiy si od niej. Biaa futrzana peleryna spywaa z jej ramion, wodospad jej wosw by jak ciemna plama na jej bladym konierzu. Cisza zalega w Kreciej Norze. Erra rzucia wzrokiem na tum, na ucznikw, na Biohazard, na furgonetki, sprzt, publiczno na ruinach niedaleko uniosa ramiona na boki. Peleryna zelizgna si z niej. Byszczcy, czerwony materia otacza jej ciao. Przyklei si do niej jak druga skra czystego szkaratu. Moja ciotka podobno wpada w fetysz na lateks. Kt to wiedzia? Wichura wystrzeli ramiona przez swoj peleryna. Jego pi trzymaa wielki topr. Pomaraczowe wiata pomieni poyskiway na dziesiciocalowym ostrzu przyczepionym do rczki dugiej na cztery stopy. Topr prawdopodobnie way z sze funtw. Normalny miecznik byby wolniejszy ni mucha w smole, ale z jej si, to nie miao znaczenia. Mogaby macha tym cay dzie, a potem siowa si na rk z niedwiedziem. Wichura obrci si na picie, podszed pi stp do Erry, uklk przed ni, oferujc topr na swoich uniesionych doniach. - Powinnimy poklaska, albo co - powiedzia Curran. - Tak ciko prbuje. - Moe powinnimy znale jakie majtki do rzucenia. - Poprawiam lunetk by skoncentrowa si na jej twarzy. Erra uniosa gow. Moc wypenia jej oczy. Wygldaa krlewsko, jak jaka arogancka bogini wiszca nad przepaci. Musiaam jej to przyzna - moja ciotka wiedziaa jak zrobi show. Mogo by to bardziej dramatyczne, jeli by miaa siedmiu nieumarych, zamiast trzech, ale hej, przynajmniej miaa jakich pachokw do przyprowadzenia. Erra signa po topr. Jej palce zacisny si na rczce. Wystrzelia nim w powietrze. Z chrapliwym okrzykiem, moc wystrzelia z niej jak fala uderzeniowa, wstrzsajc fundamentami ruin. Uderzya we mnie, sprawiajc, e krew mi zawrzaa. Curran warkn. W Kreciej Norze ludzie wzdrygnli si. Igy wystrzeliy z czerwonego ubrania Erry. yy ciemnej purpury owiny jej nogi. Wkno popyno, zagszczajc si, pkajc w rozpoznawalne ksztaty: dopasowany napiernik, szpiczaste naramienniki, rkawice To nie by lateks. Cholera. Pochyliam si do Currana. - Ma na sobie krwaw zbroj. Jej nieprzenikniona dla normalnych broni, pazurw i zbw. Jego oczy pociemniay. - Jeli uderz j wystarczajco mocno, wci to poczuje. Przytaknam.

- Mj miecz w kocu zmikczy jej zbroj, ale to chwil zajmie. Nie wie, e tu jeste. Jeli zaczekasz, dostaniesz okazj do dobrego strzau. Mj prywatny potwr pochyli si bliej. - Wci prbujesz mnie powstrzyma od walki? Otaram palcami wzdu jego futrzanego policzka. - Staram si wygra. Nie ma hemu - jest zbyt prna. Staroytna czy nie, wci bya czowiekiem a on by lwoakiem. Jeli by to dobrze w czasie rozoy, mgby rozgnie jej czaszk jak skorupk jajka - jednym uderzeniem. - Jeden strza - powiedzia. - Utrzymam j zajt. Tylko jej nie gry. Zamane zby nie s sexy. Umiechn si, prezentujc mi usta wypenione kami dugimi na palec. Przewrciam oczami. Erra zrobia krok do przodu. Przez moment wahaa si przed spadkiem, wiato taczyo na jej szkaratnej zbroi i wtedy zanurkowaa w Kreci Nor. Wichura pody za ni, bezgony cie szybujcy nad szklan podog. Ciemno i Bestia pozostali z tyu. Dwadziecia jardw do centrum i ogniska. Pitnacie. Dziesi. Tamara wycigna swj miecz. Ogniste iskry zawieciy nad brzegiem krateru ucznicy PWZKP zapalili swoje strzay. Osiem. ucznicy wystrzelili. Beczki eksplodoway, uderzajc moje bbenki pici powietrza. Morze ognia wypenio Kreci Nor, emanujc ciepem. W jego gbiach ujrzaam Tamar, nietknit, z ogniem otaczajcym jej ciao, ale nie dotykajcym jej. Widzowie wiwatowali na widok ludzkiego grillowania. Ryk pomieni uzyska now nut, gboki, gwidcy dwik. Coraz goniejszy i goniejszy. Pomienie odwrciy si, obracajc si coraz szybciej i szybciej, unoszc si spiralnie, jak tornado ognia. Stoek pomieni rozdzieli si, ukazujc Wichur unoszcego si w sercu tornada, z wosami unoszcymi si z jego gowy, z ramionami skrzyowanymi na klatce. Jego ciao odchylone byo do tyu, cakowicie zrelaksowane. Mia zamknite oczy. Tyle napalmu. Pod nim Erra staa. Czerwony hem ukry jej twarz i wosy. Krwawa zbroja zasaniaa kady cal jej ciaa. Oh, dobrze. Jakby i tak to nie byo wystarczajco cikie. Musiaa naoy hem. Ponce tornado zeszo z jej drogi. Hem skruszy si, ukazujc jej twarz. Jej grzywa wypada na jej plecy. Wanie tak. Brak hemu by dla nas dobry. Z grymasem, Erra zamachna si toporem i ruszya naprzd.

Tamara zaatakowaa, jej miecz by nadnaturalnie szybki. Erra sparowaa go na bok, jak wykaaczk, wymachujc nim w miadcym odbiciu. Topr wbi si gboko w rami Tamary, przecinajc si przez obojczyk a do jej eber. Tamara krzykna - rozpaczliwy krzyk blu i strachu. Curran zacisn zbyt wielkie donie na moim ramieniu. - Nie moesz jej pomc. Czekamy. Erra zapaa Tamar na gardo i uniosa j w powietrze. Jej wrzask zaguszy krzyki Tamary. - Czy to wszystko, co mi oferujecie? Czy to wszystko? Wstrzsna Tamar raz, jakby strzsaa wod z doni. Odgos ognia zaton w bajecznym trzeszczeniu koci, ale jej gowa upada na bok, luna na zamanej szyi. - Gdzie jeste dziecko? Wyskoczyam do przodu. - Jeszcze nie. - Curran pchn mnie w d. - Zabije ich. - Wejdziesz tam teraz i wszyscy zginiemy. Trzymamy si planu. W powietrzu, Wichura otworzy oczy. - Nie ma ucieczki. Znajd ci - obiecaa Erra. Stoek pomieni rozwin si jak kwiat i obryzga obrzee Kreciej Nory, palc ucznikw. Krzyki torturowanych rozerway noc na czci, a za nim poda odraajcy smrd przypalonego ludzkiego misa. Wichura obrci si, a morze ognia podyo za nim, wrzeszczc jak godne zwierze. Ugotowa niedobitkw ywcem, gdy uciekali. Wok caej Kreciej Nory, ludzie w mundurach PWKZP i Biohazardu biegali bez celu, pozostawiajc bro. Widzowie-idioci wci wypeniali budynek. Magia Erry nie signa ich. - Oto nadchodz! - zagrzmiaa Erra. Spalone, dymice si zwoki zamiecay przeciwn stron krateru. Cienki, eski gos krzycza gdzie w pobliu, kajc histerycznie, piskliwa nuta przeciwko gardowemu krzykowi. Daleko po prawej, Ciemno i Bestia usadowili si na brzegu Kreciej Nory, nietknici przez pomienie. Musieli okry je, podczas, gdy my patrzylimy na ludzkie grill. - Czekaj - powiedzia Curran. Zacisnam zby. Poryw wiatru uderzy z dna Kreciej Nory, unoszc Err na brzeg. Moment pniej jej trzech nieumarych doczyo do niej. - Id. - Curran puci mnie. Przebiegam po dachu, zapaam lin przyczepion do wyjcia ewakuacyjnego i zelizgnam si na ulic. ***

nieg chrzci pod moimi stopami. Za mn Kasyno unosio si w chmurze nieziemskiego wiata wypywajcego z potnych feylatarni. Miaam prost misj. Zwrci uwag Erry. cign j w d ulicy, z daleka od tumu, tak, eby zmiennoksztatni mogli dosta si za jej plecy. Ta. Buka z masem. Wzmocniam si. - Truskawkowe Ciastko dzwonio, chce swoje ubranie z powrotem. Erra obrcia si do mnie. Pomachaam palcami do niej. - Hej Gwiazdeczko. Podmuch wiatru wystrzeli z Wichury. Uskoczyam, ale nie wystarczajco szybko. Wiatr uderzy we mnie. Ziemia znikna, a ja odleciaam kilka stp i uderzyam o zaparkowan ciarwk z omotem. Moje plecy zachrzciy. - My nie uciekamy od walki i nie chowamy si za sabszymi. - Erra ruszya w moj stron. - Jeste moda i saba, ale nie masz strachu. Pomog ci. Nie pozwol ci uciec i zawstydzi rodzin podwjnie. Zatoczyam si na stopy i zamachnam si mieczem, rozgrzewajc nadgarstek. - Zawstydzanie rodziny jest twoj robot. Nic, co ja zrobiam, nie mogoby si temu rwna. - Schlebiasz mi. Ruszya w moj stron, przyprowadzajc swoich zbirw w trjktnej formacji: Bestia po lewej, Wichura po prawej a Ciemno w centrum. Chod, droga ciotuniu. No chod. - Po prostu stwierdzam fakt. Kad wojn, ktr twj brat zacz, ty schrzania. Masz zapisan porak dug na tysice lat. - Rozcignam ramiona. - Jak mogabym konkurowa? - Zanim umrzesz, podpal ci - obiecaa. - Bd ci pali przez godziny. - Obietnice, tylko obietnice. - Zaczam si cofa. Podaa za mn. Chod ze mn, z dala od ludzi. Chod ze mn, Erra. Zataczmy. Ciemno unis ramiona. Magia uderzya od niego jak fala uderzeniowa po eksplozji. wiat zbiela we mgle paniki. Nie mogam oddycha. Moje myli zaamay si i pognay daleko, pozostawiajc mnie sam i niezrwnowaon. wicca mga pyna przede mn, jak chmura burzowa palca si od byskw gromw, a ponad ni, wyczuwaam pustk. Nic, poza spokojn, pust ciemnoci. Wic to znaczya Ciemno. Strach. Konsumujcy w caoci, przytaczajcy strach tak potny, e odrywa ci od ycia i rzuca w pustk, samotn i lep. Wcieko wybucha we mnie. Zapaam si jej jak kuli i podcignam w gr, z powrotem do rzeczywistoci. Mj wzrok powrci. Potrzsnam si jak mokry pies. - Czy to wszystko? Mylaam, e bdzie to co potnego. Uniosa ramiona, pokazujc mi segmentowane rkawice.

- Gdzie jest twoja krwawa zbroja, szczeniaku? Czemu nie przetniesz sobie nadgarstka i nie stworzysz miecza? Co si dzieje? Nie moesz tego zrobi, czy nie? Nie znasz sekretu tworzenia swojej krwi. Ja znam. Tylko by gadaa i uciekaa. Moja rodzina bya pena zbyt potnych dupkw. Cay czas szam. Teraz bylimy cztery bloki od Kreciej Nory. Nie wiedziaam, jaki jest jej zasig. - Nie wane, co zrobisz, albo jak mocno bdziesz si staraa, nigdy nie przecigniesz swojego brata. Zawsze druhn, nigdy pann mod. Magia wylaa si z Ciemnoci w ciemnych, wietlistych strumieniach, zginajc si w ty, zatapiajc Kreci Nor za nim i rozcigajc si dalej i dalej, a do zgrzybiaych budynkw, do setek ludzi cinitych jak sardynki w cementowych muszlach ruin. Ogrom jego mocy zszokowa mnie. - Patrz - zawoaa Erra. Ciemno zczy ramiona razem. Nie, do jasnej cholery, nie. Dziki ryk przeci noc. Nastpny gos doczy, i nastpny, wicej. Strumie ludzi wystrzeli z ruin zza Erry. Kurwa ma. Ludzie strumieniem kierowali si do mnie, z szalonymi oczami, ustami otwartymi na ocie, biegncymi jak rozszalae bydo. Uskoczyam zza samochd. Ludzie w popochu mijali mnie. Ciaa uderzay w metal, sprawiajc, e wibrowa. Krzyki wypeniy powietrze a ponad tym wszystkim, miech Erry wypyn, jak dwik dzwonu pogrzebowego. Uderzenie magii wyrwao si z Ciemnoci. Rzeczywisto zaamaa si i wypyna wrd kawakw, niepewna, kim byam i skd pochodziam. Myli i sowa wiroway wok mnie, w kko i kko, w wieccej kaskadzie. Ciemno wabia tu ponad chaosem. Signam do chmury i wycignam sowo. - Dair. - Wyzwl. Magia uderzya we mnie igami. Zatrzsam si, drgajc - szok blu rozrywajcego mg. Ciao wyldowao obok mnie, kudate od futra. Szalone spojrzenie spogldao z twarzy, ktra nie byo ani bestii, ani czowieka. Zmiennoksztatna kobieta. Jej ciao pko, przekrcio si, szarpno i przede mn stan kojot. Skoczya w gr i ruszya w d ulicy, galopujca za tumem przeraonych ludzi. Nie wysa ich za nieumarymi? Jeszcze nie. Mielimy umow. Podniosam si i zobaczyam Err porodku ulicy, z nieumarymi za ni, adnych zmiennoksztatnych na widoku. Samotna zmiennoksztatna musiaa zosta uderzona przez zagubiony strumie mocy. Kady cal cia bola mnie od zbyt szybko zuytej magii. Masz odcign uwag. Wstawaj i zacznij odciga jej uwag. Ruszya w moj stron, a ja si cofaam. Zostao p bloku. Wystarczajco blisko do Kasyna i wystarczajco daleko od Kreciej Nory, idealny dystans dla zmiennoksztatnych by uderzy. - I znw uciekasz. - To nie moja wina, e chodzisz zbyt wolno by mnie zapa.

Z bliska jej zbroja przypominaa uskow kolczug: krwistoczerwone uski, niektre due, niektre mae, nakrywajce si na siebie. Dlaczego ja nie mogam tego zrobi? Co mi umykao? Przekroczyam waz studzienki. Ostatni z maruderw min mnie. Ulica bya pusta z wyjtkiem mnie i jej, oraz jej trzech cia. Zaatakowaa. wiat zatrzyma si z piskiem. Usyszaam siebie oddychajc, moja klatka poruszaa si powoli, jak pod wod. W cigu trzech sekund, ktre jej zajo, by przeci dystans dzielcy nas, usyszaam gos Vorona z moich wspomnie. Powiedzia Jeli krwawi, moesz to zabi. Krwawia - jej zbroja bya na to dowodem - a ja byam lepsza. Erra uderzya we mnie. Odchyliam si w ty, pozwalajc jej toporowi min mnie, kucnam, zamachnam si i ciam pod jej ramieniem. Zabjca odbi si. Obrcia si wok, ale ja odtaczyam dalej. Natara na mnie, ale ja kucnam i odskoczyam. - Nie moesz wygra - warkna Erra. Za ni, ciemne cienie ustawiy si na dachu. Z pidziesitki, ktr sprowadzi Curran, pozostaa tylko poowa. Miejmy nadziej, e to bdzie wystarczyo. - Nie prbuj wygra - powiedziaam jej. - Co prbujesz zrobi? Prbuj utrzyma si zajt. Zmiennoksztatni zeskoczyli z dachw jak duchy z pazurami. Wysoki na siedem stp, uskowaty potwr uderzy w Besti. Zderzyli si w gmatwaninie futra i pazurw. Prymitywny, gboki ryk wciekego krokodyla przelecia przez ulic. Wystartowaam z szybkim uderzeniem. Mj miecz sta si biczem, tncym, rozcinajcym, rzucajcym, lewo, prawo, lewo. Skup si na mnie. Skup si na mnie, do cholery. Jak dugo j tylko utrzymywaam zajt, miaaby problem z koordynacj ruchu wszystkimi trzema nieumarymi na raz i utrzymaniem mnie na dystans. Nad ramieniem Erry, Wichura wznis si w powietrze, ciskajc Ciemno w ramionach. Zmiennoksztatni minli ich. Cholera. Topr Erry uderza Zabjc. Cofaa mnie do tyu. Wichura wbi si dwadziecia stp w powietrze, owinity w stoku powietrza. Obrzyda magia wystrzelia z Ciemnoci. Odpowiedzia mu chr wciekych warkni i rykw, przerywanych przez dziwny, city miech hien. Erra wci odpychaa mnie do tyu. Skrciam gwatownie od muru i odskoczyam do tyu, w stron Wichury. Uskoczyam i uchyliam si, prbujc obrci j, ale nacieraa na mnie jak tramwaj towarowy. Na lewo ode mnie, przeogromny wilkoak przykucn na jezdni. Chwycia przykrycie wazu palcami z pazurami, zrobia peny obrt i rzucia nim w Wichur. Metalowy dysk przeci jak n przez wir otaczajcy Wichur i uderzy w Ciemno.

Gboki, eski gos krzykn. - Noboru! Sekasu kodomotachi. Noboru! Noboru! Czerwono futrzani zmiennoksztatni skbili si na cianach budynku - lisy z Klanu Zwinnych. Erra uderzya mnie okciem. Odleciaam do tyu, przeturlaam si i ukucnam akurat na czas by ci j z ng. Uderzyam w ni dwa razy gdy upadaa, i wycofaam si. Ciemne cicia pokryway jej zbroj, jak uderzenia bicza - miejsca gdzie Zabjca j trafi. adne nie wygldao na wystarczajco gbokie by spowodowa jakiekolwiek szkody. Voron obieca mi, e ostrze przejdzie przez krwaw zbroj, dajc wystarczajco czasu, ale jak dotd Zabjca nie przeci jej. Jeli nosiaby normaln zbroj, do tej pory krwawiaby jak winia. Jeli yczenia byyby pienidzmi, wiat nie miaby biedakw. Wci co dziwnego byo w jej wygldzie. Co Kolce z jej zbroi znikny. Cofnam si. Gdzie do cholery podziay si kolce? Erra podniosa topr, jej twarz bya wykrzywiona w demonicznej furii. Jej klatka nabrzmiaa. Moje ramiona bolay jakby miay zaraz odpa. Powolny bl zacz gry mnie w plecy i kiedy obrciam si w z stron, co dgno mnie w lewy bok gorcym kolcem. Prawdopodobnie zamane ebro. To byo ok. Wci byam na swoich stopach. Lisoaki wystrzeliy w stron Wichury z dachu. Uczepiy si niego, gryzc go i drapic. Lis na lewo wyrwa mu rami. Erra warkna. Wichura opuci Ciemno, zadra i run w stron ziemi, uderzajc w budynki, gdy upada, ale lisy wci si jego trzymay. Wichura odbi si od jezdni i reszta zmiennoksztatnych zaroia si wok niego. Erra nie wygldaa wcale, ale to wcale gorzej. Kiedy nie masz ju wyj, zacznij gada. Wskazaam na Ciemno, lecego dwadziecia stp dalej. - Ups. Czy to bolao? Teraz zosta tylko jeden. - Jeden wystarczy. - Erra umiechna si. May kawaek jej zbroi odama si z jej ramienia i upad na asfalt, zmieniajc si w pyn. Obserwowaam jak wnika w nieg. Malutka smuga gazu ucieka i wtedy znikn w bieli. Kawaek jej zbroi. Jej krwi. Kropla jej krwi. Za nami, nieg ubity przez nasze stopy naznaczy ciek - narysowaymy kko na ulicy i przez cay czas gdy walczyymy, ona upuszczaa krwi ze swojej zbroi. Ciemny cie wyoni si na dachu za Err. Curran. - Nie! - nataram na ni, ale byo za pno. Wyskoczy z dachu. Erra uskoczya w ostatnim momencie, ale apa Currana dotkna jej czaszki. Uderzenie cio j z ng. Poleciaa, prawie o mnie ocierajc. - Biegnij! - Nataram na jej podatne ciao i raz za razem dgaam z caych moich si,. - Biegnij Curran! Erra rykna. Ostrze Zabjcy wci si odbijao. Mur czerwonych pomieni wystrzeli z niegu, oddzielajc nasz czwrk od reszty zmiennoksztatnych. Zamkna nas w krwawym krgu.

Erra przeturlaa si, zbijajc mnie z ng. Potknam si do tyu, a ona poderwaa si na stopy. Krew kapaa z jej policzka i wylewaa si z jej buzi. Lewa strona jej gowy bya wgita, wgnieciona przez uderzenie Currana. Ruszyam na ni i wbiegam prosto na kolec wyrastajcy z jej topora. Uderzy mnie w brzuch, tu pod ebrami. Bl eksplodowa. Wyrwaam si, a ona mnie kopna, cofajc mnie do tyu w nieg. Topr dgn mnie w lewy bok. Krzyknam. Przybia mnie od ziemi. Erra wyplua krew i zby, i zamachna si, jakby rzucaa pik. Kolce wystrzeliy z jej zbroi, upadajc w poszarpanej linii pomidzy Curranem, a mn. Krwawy krg podzieli si na p, w momencie, gdy ruszy i uderzy w niego z pen prdkoci. Podzielia krg: j i mnie na jednej stronie, Ciemno i Currana na drugiej. - Chcesz si pieprzy z mieszacem - warkna. - Patrz. Poka Ci dokadnie czym on jest. Curran obrci si w stron nieumarego. Strumie magii wystrzeli z Ciemnoci, rozrywajc si na Curranie. Krwawy krg odcina nas i nic nie czuymy - Curran otrzyma pen dawk. Potkn si, wstrzsn raz, jakby otrzepywa wod z siebie. Jego ciao zmienio si, robic si szczuplejsze i wiotkie. Futro wystrzelio wzdu jego plecw. To byo to, moc Ciemnoci. Sprawiaa, e Curran dzicza. Krciam si pod toporem, prbujc si uwolni. Wadca Bestii zrobi krok do przodu. Do Erry przecia powietrze. Ciemno zwymiotowa nastpny strumie przygniatajcego strachu. Curran zadra. Jego donie pogrubiay, wyrastay dusze pazury. Nastpne uderzenie magii. Wci szed. I nastpne. - Patrz! - Erra pochya si na toporem, umiechajc si do mnie. Curran klcza po rodku ulicy. Gste futro pokrywao go, rozrastajc si w olbrzymi grzyw na jego plecach i nieproporcjonalnie wielk gow. aden znak czowieka lub lwa nie pozosta - jego ciao byo gadkie i cae, koszmarnie zmutowana zbitka, ktr rwnie nie by. Dugie koczyny podparte na szerokim, uminionym ciele, prkowane przez ciemno szare linie. Jego oczy wieciy na to, tak jasno i blado, e prawie na biao. Spojrzaam w ich gbie i nie zobaczyam adnej racjonalnej myli. adnej inteligencji lub zrozumienia. Unis gow, rozwierajc swoje olbrzymie szczki i rykn, wstrzsajc ulic, wszystkimi zbami i futrami. Curran oszala. Nie mogam go straci. Nie strac go na tej ciemnej, zimnej ulicy. To nie mogo si sta. Bestia, ktr zazwyczaj by Curran skoczya w stron nieumarego. Wielkie donie zapay Ciemno, unoszc go. Minie spiy si, a Curran rozerwa go na kawaki, rozczonkowujc jego ciao, jakby by szmacian laleczk. Krew trysna z dzikiego ciaa, farbujc nieg.

Rce Erry zadray na jej toporze, ale jej masa wci utrzymywaa mnie na dole. Curran uderzy w krwawy krg. Magia wystrzelia. Uderzy jeszcze raz, a sia uderzenia jego ciaa wstrzsna czerwonym murem i ulic pod nim. Jego oczy bysny biel. Futro na jego ramionach dymio od kontaktu z krwawym krgiem Erry. Jeszcze raz. I jeszcze. I jeszcze. Pknicia uformoway si w krwawym krgu. Erra tylko wpatrywaa si, jej twarz wypeniona bya szokiem. Curran staranowa krg. Czerwony mur pk i rozlecia si. Przebi si przez niego, ryczc, z podpalonym futrem, i uderzy w nieg. Magia uderzya we mnie, jak wcieky tajfun w swoim gniewie. Krzyknam i Erra zawtrowaa mi, podwajajc bl nade mn, jej wosy opady jak ciemna kurtyna. Zapaam j za jej wosy, pocignam w d z caej siy wprost na mj miecz. Zabjca wbi si w jej oko. Poczuam jak przeszywa ko i wbiam go do koca. Erra zwymiotowaa krwi. Zalaa mnie jak ogniem, moja magia mieszajca si z krwi ciotki, wyciekajc z jej ciaa. Poczuam magi w niej, tak samo jak poczuam j w zotej klatce rakszas. Wytaram nasz zmieszan krew na twarzy, pchnam i zobaczyam las igie przebijajcych si przez jej skr. Krzykna i opara na toporze, a ja krzyknam, gdy ostrze rozrywao moje wntrznoci. Igy kruszyy si i wchony w jej skr. - Nie zniszczysz mnie - wydobya z siebie Erra. - Nie - To koniec - szepnam do niej zakrwawionymi ustami. Desperacja pochona jej zaman twarz. Chwycia si wczni, prbujc si unie. Nasza krew malowaa nieg w jasnoczerwonej purpurze. - Zdechnij - powiedziaam jej. Upada na czworaka obok mnie. Jej jeszcze zdrowe oko spojrzao na mnie. - yj dugo, dziecko - szepna. - yj wystarczajco dugo by zobaczy, jak wszyscy, ktrych kochasz umieraj. Cierp tak jak ja. Jej sowa zacisny si na mnie jak kltwa. Upada na nieg. Jej klatka uniosa si po raz ostatni. Pojedynczy oddech uciek z delikatnym westchniciem i ycie ucieko z jej oczu. Spojrzaam na ni i zobaczyam siebie, martw na niegu. Dymica ruina, ktr by Curran, uniosa zakrwawion gow. - Curran - szepnam. - Spjrz na mnie. Oparzenia szpecce jego monstrualn twarz roztopiy si. Futro wystrzelio, wzdu jego obrzea, ukrywajc rany. Jego oczy wci byy czysto biae. Ruszy na mnie, chwyci topr i wycign go ze mnie jakby by wykaaczk. Donie z pazurami uniosy mnie.

- Mw do mnie. - Zajrzaam w jego oczy i zobaczyam nico. - Mw do mnie Curran. Niskie warknicie rozlego si w jego gardle. Nie. Nie, nie, nie. Wychudzone, pokrzywione figury pdziy wok krgu - pierwsi wampirzy zwiadowcy. Obserwowali bitw, pki nie odkryli, kto by zwycizc. Curran zobaczy wampiry. Przeraajcy odgos wyrwa si z jego ust - co pomidzy rykiem a krzykiem. Wystrzeli w stron krgu. Na uamek sekundy przed uderzeniem w purpurowe pomienie, wyrzuciam moj krwawic do w zaklcie obronne Erry. Magia wystrzelia ze mnie. Czerwie upada i wszystko pochona ciemno.

Rozdzia 27
Wszystko bolao. - Nie ruszaj si. - Potrzeba wypeniaa cichy gos Jima. Leaam cakowicie nieruchomo, z zamknitymi oczami. Magia bya w odpywie. Powietrze mierdziao krwi. Co dmuchno mi na twarz. Otworzyam oczy na tyle, by uchwyci stop z pazurami znikajc z pola widzenia. - Jeste na ziemi - powiedzia Jim. - Jestem w drzwiach dokadnie naprzeciw ciebie. Kiedy powiem, biegnij do mnie. Moje oczy otworzyy si szerzej. Jim klka przy drzwiach, Doolittle siedzia obok niego. Derek sta po lewej, jego twarz bya blada. Za nimi zobaczyam Mahona wyaniajcego si jak gra. Oczy Jima byszczay zieleni. - Ona nie rozumie - mrukn Doolittle. Jim pochyli si o cal wprzd. - Jeste w twierdzy. Curran przynis ci tutaj trzy godziny temu. Wdruje tam i z powrotem wok ciebie. Atakuje kadego, kto prbuje wej. Nic nie mwi. Nie rozpoznaje mnie, ani nikogo innego. - Przerwa, czekajc a to dotrze do mnie. - Kate, on mg zmieni si w loupa. Musisz si stamtd wydosta, zanim ci zabije. Jeli pobiegniesz, zamkniemy drzwi, jak tylko je miniesz. Mamy wystarczajco ludzi by je utrzyma. Trzy godziny. Nie odezwa si od trzech godzin. Usiadam. Ciemna, krwawa plama pokrywaa podog pode mn. Musiaam krwawi. Odwrciam si i zobaczyam wochate szare plecy po drugiej stronie pokoju, a nad nimi zwisaa zabarwiona krwi grzywa. Curran. - Kate! - sykn Jim. Bestia, ktr zazwyczaj by Curran, odwrcia si nagle. Biae oczy wpatryway si we mnie. Wstaam. Przeskoczy przez pokj, pokonujc dystans pomidzy nami jednym skokiem. Jego donie zacisny si na moich ebrach. Szarpn mn do gry do buzi penej zbw. - Cze skarbie - powiedziaam do jego paszczy, wydychajc powietrze, pozwalajc mu poczu mj zapach. Biae oczy zrwnay si z moimi. Gbokie warknicie wyrwao si z jego garda. - Bardzo straszne - powiedziaam delikatnie. - Jestem pod strasznym wraeniem. Warkn. Jego zby kapny o wos od mojej szyi. - Curran - szepnam. - Przypomnij mnie sobie. Odetchn moim zapachem. Jego uszy drgny. Sucha zmiennoksztatnych przy drzwiach. - Zamknij drzwi Jim. Jim zawaha si.

- Jestem jego Towarzyszk. Zamknij drzwi. Chwil pniej drzwi zamkny si szczelnie. Zacisnam ramiona wok jego szyi. - Jeste mj. Nie moesz jej pozwoli wygra. Ona nie moe mie ciebie. Sucha, ale nie sysza. - Kocham ci - powiedziaam mu. - Powiedziae, e zawsze bdziesz do mnie przychodzi. Potrzebuj ci teraz. Wr do mnie. Prosz, wr do mnie. Pooyam gow na grzywie Currana. - Wr do mnie. Wiem, e tam jeste. Przyniose mnie tutaj. Nie zabie mnie. Musisz wiedzie, kim jestem. Futro osuwao si pod moimi palcami. Sta sztywno. - Jeli do mnie wrcisz, nigdy ci nie opuszcz. - Szepnam mu do jego futrzastego ucha. - Bd robia dla ciecie placki, jakiekolwiek mgby zje. Caa magia, ktr miaem, caa moc w mojej krwi, wszystko to, byo bezuyteczne gdy magia bya w niu. Wylizgiwa si, dalej i dalej, z kad mijajc sekund. - Wr do mnie. Prosz. Pamitaj, chciae, ebym powiedziaa prosz. Teraz to mwi. Prosz wr do mnie. Nic. - Kto mnie bdzie broni od mnie samej, gdy ty znikniesz? Kto bdzie ze mn walczy? Bd zdana na siebie. Nie moesz mnie porzuci Curran. Nie moesz osieroci Gromady. Po prostu nie moesz. Przycisn mnie do siebie. Bl eksplodowa i krzyknam. Curran warkn i cisn mnie mocniej. Nie pamita mnie. Curran by zagubiony. Zabraa mi go. Wyrwaa go z mojego ycia z jej umierajcym oddechem. wiat pk na kawaki i mnie przygnit. Nie mogam nawet oddycha. - Wr do mnie. Nie zostawiaj mnie samej. Nie umieraj przy mnie, ty gupi skurwielu. Ty pieprzony idioto. Mwiam ci, eby trzyma si z daleka od tej cholernej walki! Dlaczego do cholery nie posuchae? Nienawidz ci kurwa! Nienawidz ci, syszysz mnie? Nie wa si umiera przy mnie, poniewa chc zabi ci moimi wasnymi domi. Futro gotowao si pod moimi domi i moje palce dotkny ludzkiej skry. Szare oczy Currana spojrzay na mnie z ludzkiej twarzy. - Mw do mnie dziecinko - szepnam. - Prosz mw do mnie. Jego usta poruszyy si. Walczy przez dusz chwil by powiedzie. - Jeszcze nie umarem. Jego oczy przetoczyy si do tyu. Zachwia si i upadlimy na podog. ***

Doolittle wytar donie o rcznik. - Jest w piczce. Jego ciao jest ludzkie, ale pytaniem jest, czy jego umys powrci. Chocia, odezwa si. Syszelimy go przez drzwi i byo to czyste i spjne. To daje nam nadziej. - Kiedy si obudzi? Doolittle spojrza na mnie zagubionym wzrokiem. - Nie wiem. - Czy mona zrobi cokolwiek? Nie moesz go uleczy? Pokrci gow i odsun si ode mnie. - Nie mam na to lekarstw. Teraz to zaley od jego ciaa i czasu. Jim podskoczy si na mj widok. - Musisz mu teraz pozwoli wyleczy siebie. Spojrzaam na niego. - Pozwl si wyleczy doktorowi. - Jim powiedzia, jak do maego dziecko. - Jeste ranna. To nie dobrze by zranionym. Chciaam, eby do cholery zostawili mnie sam. - Od kiedy to si zmienie w pielgniark. Jim klkn obok mnie. - W tej chwili caa Twierdza wie, e Wadca Bestii jest w piczce. S przestraszeni i wkurzeni, i chc krwi. To czego teraz potrzebuj to Towarzyszki Wadcy Bestii stojcej na jej wasnych dwch stopach. Musisz sta i biega, ebym mg ci przeprowadzi przez Twierdz by powstrzyma ludzi od panikowania. - Nie wybior si nigdzie, gdy on jest w takim stanie. Jim pokrci gow. - Zbierzesz si teraz w kup i przejmiesz sprawy tam gdzie on jest zostawi. T teraz to twoja praca. - Zostaw mnie do cholery, albo ci zrani - warknam na niego. - To bardzo mie - powiedzia Jim. - Ale najpierw musimy ci wyleczy. Doolittle pooy palec na moich jeansach kilka cali nad moim kolanem. - Tnij std do kostki. Jim bysn noem, przecinajc jeansy wzdu mojej prawej nogi. Doolittle wskaza na d. - Spjrz tutaj. Po lewej stronie mojego kolanie rozwin si wielki guz. Minie wok spuchy, szpecc mi nog. - Wiesz co to jest - powiedzia Doolittle. - Zwichnita rzepka.

- Dobra dziewczynka. Masz dwa zamane ebra, kilka stucze, ran w odku i przynajmniej cztery gbokie cicia, ktre mog zobaczy i wszystkie s brudne. Twoje rany zamkny si same, ale jeli si nimi teraz nie zajmiemy, nie bdziecie ciebie tutaj, jeli on si obudzi. Powiedzia jeli, nie kiedy. Jeli si obudzi. Dolittle chwyci moj kostk. - Przytrzymaj pod jej kolanem. Jim zapa pod moim kolanem. Oczy Doolittlea znalazy moje. - Wiesz jak to idzie. Chwyciam si opar krzesa. - Zrb to. Przekrci mi nog. Rozgrzany do czerwonoci bl strzeli przeze mnie, wyrywajc krzyk z mojego garda. Doolittle spojrza mi w oczy. - To powinno ci sprowadzi na ziemi. Jeste teraz z nami? cisnam oczy z blu. - Dobrze - powiedzia Doolittle. - A teraz zobaczmy te ebra. *** Derek zapuka do drzwi. Wiedziaam e to by on, poniewa to on zawsze puka dwa razy. Zamknam ksik, ktr czytaam na gos. - Tak? Derek wszed. Cud chopak spojrza na mnie ze zmartwieniem na twarzy. - Jak si czujesz? - Tak samo. Miny trzy dni odkd Curran zapad w piczk. Nie pokaza adnych oznak budzenia si. Przeniosam go na sof, poniewa ko byo za wysokie, a sama zrobiam sobie ko na pododze obok niego. Nie opuciam jego boku na duej ni kilka minut i tylko wtedy, gdy musiaam i do azienki. Cud chopak mia w sobie odwag diaba, by zmusza mnie bym co zjada. - Julie do mnie zadzwonia - powiedzia. - Powiedziaa, e szkoa nie pozwala jej skontaktowa z ni. - To byy kroki przeciwko Errze. Nie chciaam, eby odnalaza Julie yw. Jest za na mnie? - Jest zraniona - powiedzia. - Porozmawiam z ni pniej. Widziaam po nim, e jest co jeszcze.

- Dawaj Derek. Co jeszcze? - Rada Gromady zostanie zwoana w cigu czterech godzin. Bd debatowa co zrobi, jeli Curran nie wrci. - I? - S pogoski, e bd chcieli ci wyrzuci z jego komnat, poniewa oficjalnie nie jeste alf. Mj miech zabrzmia w pokoju, brzmic zimno i krucho. Derek cofn si o krok. Jego twarz zagodniaa, jego gos zyska prawie obronne brzmienie. - Kate? Obni straszno odrobin. Prosz. - Nie martw si tym - powiedziaam mu. Magia uderzya na kilka godzin wczoraj i Doolittle spdzi wikszo przypywu na zoeniu mnie w cao, poniewa nic nie mg zrobi dla Currana. Nie mogabym w tym momencie znowu walczy z Err, ale miaam w sobie wystarczajco duo siy na jeszcze jeden dobry show. - adnych znakw od Andrei? - Nie. Zmiennoksztatni zameldowali, e Andrea przeya ogie w Kreciej Norze, ale nie sprbowaa si ze mn skontaktowa. Mj najlepszy przyjaciel mnie zostawi i tskniam za ni. Ale znw - prawdopodobnie w tym momencie nie bya ze mnie dobra towarzyszka. Moe to i lepiej. - Wci adnego sowa od Naeemah? - spytaam. Pokrci gow. - Ale s tutaj dwaj ludzie z Klanu Boud. Powiedzieli, e masz co w rodzaju porozumienia z Cioci B. Podniosam si z krzesa i podaam mu ksik. - Strona 238. Poczytaj mu, podczas gdy ja z nimi porozmawiam. Prosz. Derek zwily usta. - Nie jestem pewien czy nas syszy. - Gdy ja byam nieprzytomna po tym, jak rakszasy prawie mnie zabiy, syszaam gosy. Syszaam Currana, Julie, ciebie, Andre. Nie wiedziaam co mwicie, ale rozpoznaam gosy. Std wiedziaam, e jestem bezpieczna. Chc, eby mu poczyta, eby wiedzia, e nie umar i nie jest sam. Derek usiad na krzele i otworzy ksik. Przeszam przez drzwi do pokoju spotka. Mczyzna i kobieta wstali, gdy nadchodziam. Mczyzna by redniej wysokoci i zbudowany jak bokser wagi lekkiej: niesamowicie napakowany, ale bez tuszczu. Tacy gocie byli cholernie szybcy. Mylisz sobie, e moesz takiego zdj, a chwil potem budzisz si na miej, zimnej pododze. Jego twarz bya ostra, a jego wosy jaskrawoczerwone. Dziwne bio, e nie podpali pokoju.

Kobieta bya ciemnej karnacji, wysza o sze cali, dwadziecia funtw cisza wszystko minie - i bardzo mocno prbowaa nie ukaza grymasu niezadowolenia. Nie powiodo si jej to aonie. Oboje skonili gowy. Oboje wygldali jakby byli w poowie dwudziestki. - Ciocia B wysya pozdrowienia - powiedzia mczyzna. - Jestem Barabasz. A to Jezebel. Uniosam brwi. - Ambitne imiona. - Matki Boudy pokadaj wielkie nadzieje w swoich dzieciach - wyjani Barabasz. Nasze alfy powiedziay nam, e jestemy twoi. Jeli uwaasz, e pasujemy, bdziemy ci suy od tego momentu. Jeli nie, wyle zamiennikw. Usiadam na krzele. - Co sprawio, e jestecie kandydatami na t zasran sub, Barabaszu? Mrugn. - Nie wydaje mi si, by Ciocia B omijaa szans zabicia dwch ptaszkw jednym kamieniem. Wic co sprawio, e chce was wyrzuci z codziennego ycia boud? - Moja matka jest boud - powiedzia. - Mj ojciec jest z Klanu Zwinnych. Wycignem Zwinnych w genetycznej loterii. Kiedy dwch zmiennoksztatnych z rnych klanw czy si - co dzieje si czciej z boudami, przez to, e jest ich tylko trzydzieci czy co okoo tego - dzieci maj rwn szans na pitno Lyc-V rodzicw. - W co si zmieniasz. - Mangust. S problemy z dominacj w klanie - powiedzia. - Nie chce gra wedug zasad - powiedziaa Jezebel. Barabasz westchn. - Jestem gejem. Widz we mnie konkurencj i traktuj tak jakby traktowali kobiety boudy, co sprawia, e gryz si z porzdkiem w klanie. Nie pasuj tam i nie mam zamiaru zabi gromady moich kuzynw, tak ebym by normaln kobiet boud. Spojrzaam na Jezebel. - A ty? Jezebel uniosa podbrdek. - Wyzwaam moj siostr o miejsce w klanie. - Jak ci poszo? - Przegraam. Usiadam prosto. Walki o dominacje midzy zmiennoksztatnymi byy na mier. Zawsze. - Dlaczego w takim razie jeszcze oddychasz? - Dgna mnie w serce swoimi pazurami. Miaam zatrzymanie pracy serca i byam klinicznie martwa przez osiem minut. Kiedy wrciam, moja siostra nie moga si zebra by

mnie zabi drugi raz. To le odbio si na niej i na mnie. Jestem chodzcym trupem i jak dugo jestem w pobliu, jestem dowodem, e bya saba. Wspaniale. Naprawd naley podziwia Cioci B. Jeeli ktre z nich opucioby klan samemu, mona by to od nich odebra jako oznak tchrzostwa. Tak jak byo teraz, ich honor by nienaruszony. - Jestecie dobrzy w polityce Gromady? - On jest bardzo dobry - powiedziaa Jezebel. - Jestem lepsza w walce, ale znam zasady. Wiem co ludzie mog, a czego nie mog. Nie jestem gupia i mog by dla ciebie uyteczna. Westchnam. - Oboje jestecie przyjci. Mam spotkanie Rady za cztery godziny. Bd starali si mnie pozby. Poszukajcie, czego mog si spodziewa. Wstaam i wrciam do Currana. Byam ju w dwch trzecich Ksiniczki Panny Modej i chciaby wiedzie co si stanie dalej. Kiedy wrciam, Derek podnis si z krzesa. - Na temat Julie - Tak? Wyprostowa si, jego nowa twarz wygldaa zbyt ciasno na jego kociach. - Skamaem. Nie dzwonia do mnie. Poczuam potrzeb osunicia si. Teraz on kama mi. - Czy wszystko z ni w porzdku? - Tak, wszystko jest ok. - Delikatny gosik unis si ze rodka pokoju. Odwrciam si. Juli siedziaa na pododze ze stopami nad gow. Miaa na sobie czarny sweter, a jej twarz wygldaa bardzo blado na ciemnej wenie - prawie przezroczycie. Wielkie ciemne oczy spoglday na mnie. Wstaa. - Uciekam. Przeszam przez pokj i uciskaam j. Derek wycofa si z pokoju. - Poszam do domu - powiedziaa Julie mikko. - Martwiam si. Nie ma domu. Wszystko co miaymy znikno. Co si stao? - To duga historia. - Przynajmniej utrzymaam j bezpieczn. - Czy jestem w kopotach? - Nie dziecino. - Przycisnam j do siebie i pocaowaam jej blond wosy. - Jeste ywa. Wszystko inne mona naprawi. ***

Cztery godziny pniej siedziaam w prywatnym pokoju spotka Currana. Barabasz siedzia naprzeciw mnie. Jezebel usadzia si na stole, a Derek opar si o drzwi. Julie zgosia si na ochotnika poczyta Curranowi. - Nie jeste powszechnie kochana - powiedzia Barabas. Powiedz mi co, czego nie wiem. - Jest siedem klanw - kontynuowa. - Z siedmiu, moesz liczy na Klan Kotw i jeeli nasza Wspaniaa Ciocia B nie obrcia si cakowicie, boudy te s po twojej stronie. Wilki s fanatycznie lojalne Curranowi. Normalnie byyby za tob cay czas, ale zabia modsz siostr Jennifer. Pokrcone ciao maego wilkoaka bysno przede mn. - Nie mona byo temu zapobiec. - Nike nie zaprzecza zabiciu - powiedzia Barabasz. - Bya to uzasadniona mier i z czasem, Jennifer to zobaczy. Ale w tym momencie jest w aobie. Musi kogo obwini, poniewa nie moe wini siebie bardziej ni ju zrobia. Wszystko to stawia Daniela w trudnej sytuacji. Nie sprzeciwi ci si. To byoby nielojalne wobec Currana. Ale te nie moe ci wspiera, poniewa jest lojalny swojej partnerce. Odpowiedni akcj w tej sprawie jest wstrzymanie si, a Wilki zawsze robiy poprawn rzecz. Nie skrzywdzi ci, ale ci nie pomoe. - To trzech - powiedziaam. Barabas przytakn. - Nastpny to Klan Ciki, wielkie drapieniki, ktre nie pasuj do reszty gromady. Dzikoaki, Rosoaki, Pawianoaki, ale wikszo z nich to niedwiedzie, a niedwiedzie nie lubi by zaskakiwane. Lubi status quo a Mahon jest typowym niedwiedziem. Prawdopodobnie ci si sprzeciwi. Nic osobistego. Po prostu nie pasujesz do takiego obrazka jaki on widzi e powinien by. - Barabasz pochyli si do przodu i wyrysowa wyimaginowane pudeko domi, domi skierowanymi do siebie. - W wieku osiemnastu lat, ludzie maj wybr: albo zosta z klanem swoich rodzicw, albo i do klanu swojej bestii. Ja wybraem pozosta z boudami. Byli tam wszyscy moi przyjaciele i rodzina, a nie znaem nikogo z Klanu Zwinnych. Mahon usadowi mnie krtko po tym i spyta dlaczego. - Nie mia prawa spyta - warkna Jezebel. - Po prostu mielimy rozmow. - Barabasz spojrza na ni. - Wyjaniem moje powody, ale nie mg tego zrozumie. Dla niego byem mangust i moje miejsce byo w Klanie Zwinnych, poniewa tak powinno by. Jeste czowiekiem bdcym partnerem Wadcy Bestii, ktry normalnie zajmuje miejsce Alfy Gromady. To po prostu nie pasuje w jego umyle i bdzie zapiera si pitami. - Wychowa rwnie Currana - powiedziaa Jezebel. - Jest potnym zwolennikiem Wadcy Bestii, a Wadca Bestii wybra ciebie. Barabasz przytakn. - Ma racj. Kiedy Mahon patrzy na Currana i ciebie, widzi mae bobasy, co dla niego znaczy dynasti i stabilno. Jeli zdecyduje, e jest szansa, e Curran si z tego wywinie, moe zdecydowa nie sprzeciwia si. - Wic moe zdecydowa si w dwie strony. - Tak - powiedzia Barabasz. - Klan Zwinnych jak zwykle jest tajemniczy, wic nie moglimy nic wycign. Klan Szczurw jest problematyczny.

Derek poruszy si. - Znasz Lonescosw. Spojrzenie drapienika bysno w oczach Barabasza. - Dlaczego, poniewa wszyscy geje znaj siebie? - Biegae na patrole na pnocnej stronie ze szczurami przez dwa lata - powiedzia Derek. Jezebel parskna na Barabasza. - Gupek. Barabasz naburmuszy si. - Dobrze, wlazem na to. Szczury s neofobiczne. Nienawidz nowych, nie atakuj, chyba, e wiedz, e mog wygra i nie ufaj nikomu. Lonescosowie nie znaj ci. Nie pomog ci. Jak dotd, to wszystko formowao si zdecydowanie przeciwko mnie. - Twoim najwikszym problemem s szakale - powiedzia Barabasz. - To nowa para. Przyszli z zachodu okoo dwch lat temu, odczekali wymagany czas w Gromadzie i wyzwali stare alfy. Wybili ich. S groni w walce i ambitni. Widz ciebie jako atwy cel i a ich swdzi by pokaza wszystkim swoje due zby. Zabij ci i nawet o tym nie pomyl dwa razy. - Czy Rada moe mnie usun? Grymas pojawi si na twarzy Barabasza. - To delikatna sprawa. Technicznie tak. Jeste partnerk Currana, nikt tego nie kwestionuje. Ale nie udowodnia siebie jako Alfy. Pki partner Alfy nie dowiedzie swojej wartoci, jest traktowany jako zwyky czonek i jest obiektem rozmw Rady. To si nigdy nie zdarzyo. Znalazem tylko jeden przypadek w cigu dwudziestu lat, gdy Alfa z Klanu Wilkw umar zanim jego partner udowodni siebie. - Co si stao? - Partnerka odesza. Spojrzaam na nich. - Nie odejd. Nie zostawi Currana. Derek opuci pokj i wrci. - Rada bdzie gotowa na ciebie w cigu dziesiciu minut. Podniosam si. - Pjdziemy teraz. Derek zosta tutaj i podwj stra gdy nas nie bdzie. Opucilimy kwatery Currana i ruszylimy w d schodw, Barabasz po mojej prawej, Jezebel po mojej lewej. - Nie prowokuj alf - powiedzia Barabasz. - Alfa nie moe wyzwa tych pod nim. Wyzwanie musi przyj od czonka niej. Ty technicznie nie masz statusu, wic dopki otwarcie ich nie wyzwiesz, jeli zaatakuj, bdzie to napa i wtedy bdziemy mogli ci pomc.

- Nie moesz wnie miecza ani adnej broni, innej ni szeciocalowy n. - Jezebel wycigna duy n z podwjnym ostrzem i podaa mi. - W razie czego. Jeli bdziesz walczya, walcz na mier. Nie pozostaw ich ywych. Rada bya zorganizowaa spotkanie gdy technika bya gr. Prbowali mnie postawi na niekorzy. Gdy skrciam w korytarz, syszaam gos Doolittlea. - odezwa si. Sowa byy czyste, nie pomieszane. To oznacza powrt jego zdolnoci poznawczych. - Nie ma gwarancji, e Wadca Bestii si obudzi - przerwa mu mski gos. Oczywicie, bylibymy zachwyceni gdyby powrci jak Feniks z popiow, ale musimy stan twarz w twarz z twardym faktem: moe nie powrci. Jego tak-zwana partnerka nie jest zmiennoksztatnym. Nie ma miejsca dla niej w kwaterach Wadcy Bestii. Gdy taka sama sytuacja zdarzya si w klanie wilkw, partnerka odesza. - Klan Wilkw nie jest gotowy do podjcia decyzji - powiedzia rwny gos Daniela. - Teraz nasta czas dowodzenia - wtrci si nieznany mi mski gos. - Musi zosta usunita z pokojw by zrobi miejsce dla nowych alf. - I kto to byby, Sontag? - spytaa Ciocia B. - Moe ty? Dotarlimy do drzwi. - Jeli kogo wyzwiesz, nie moemy si wtrca - mrukn Barabasz. - Pamitaj, nie prowokuj ich. Kopnam drzwi i wkroczyam. Czternacie par oczu spojrzao na mnie wok stou. Ponad alfami, czternacie innych zmiennoksztatnych czekao - bety kadego klanu, zaproszone z grzecznoci. Patrzyam z twarzy na twarz. - Co ty do kurwy ndzy mylisz, e robisz? - spyta mski gos. Trzeci mczyzna od lewej. Wysoki, ylasty. Sontag. Spojrzaam na niego. - Gotowy by wsadzi swoje pazury tam gdzie jest twoja morda, czy bdziesz si kuli za swoimi wielkimi chopcami i jcza cay dzie? Jego oczy bysny to. - Czy to wyzwanie? - Tak. Wyskoczy z krzesa, pokrywajc si futrem w locie. Zrobiam krok w bok i ciam moim noem wzdu jego szyi. Krew trysna z jego rozerwanej ttnicy szyjnej, jak strumie z pistoletu na wod, wylewajc si na st. Zamachn si na mnie. Kopnam go w kolano. Ko pka. Pad. Zapaam go za wosy, ciam mocno wzdu jego szyi i kopnam jego gow. Szyja chrupna i czaszka Sontaga przeturlaa si po stole. Jego partnerka ruszya na mnie. Dgnam j w serce. Zacisna zby na moim prawym ramieniu, a ja wbiam palce w jej oczodoy. Zawya. Wydaram n i dgaam j, a przestaa si rusza. Ta caa sprawa zaja okoo p minuty. Wieczno w walce.

Odwrciam si w stron Rady. Ich oczy wieciy. Ich nozdrza buzoway na zapach krwi. Nic nie powiedzieli. Starsza para podniosa si wrd bet i podesza do stou. Kobieta kopna martwe ciao kobiety alfy z drogi i oboje zasiedli na zwolnionych krzesach. - Klan Szakali nie ma adnych obiekcji co do obecnoci partnerki Wadcy Bestii w jego komnatach - powiedziaa nowa alfa Szakali. Starsza Japoska para na kocu poruszya si. - Klan Zwinnych nie ma adnych obiekcji do obecnoci partnerki Wadcy Bestii w jego komnatach - powiedzia mczyzna. - Pamitamy Myong - powiedziaa jego partnerka cikim gosem. - Nie zapominamy. Spojrzaam na reszt Rady i spojrzaam prosto na Mahona. - Niektrzy mnie znaj. Niektrzy mnie widzieli w walce i niektrzy s moimi przyjacimi. Gosujcie. Ale wiedzcie jedno: jeli przyjdziecie by si mnie pozby, przyjdcie uzbrojeni, poniewa, jeli sprbujecie mnie oddzieli od niego, zabij kadego z was. Rka mi si nie zatrzsie. Cel mi nie osabnie. Moja twarz bdzie ostatni rzecz, ktr zobaczycie przed mierci. Wbiam n w st i wyszam. Weszam na schody zanim moja wizja rozmya si a nogi zamieniy si w gum. Mocna do chwycia mj okie. Jezebel podniosa mnie do gry, podtrzymujc ca moj wag i ruszylimy do przodu. - Sposb na zagranie tego spokojnie - wycedzi przez zby Barabasz. - Kady idiota, ktry bdzie chcia uzyska imi dla siebie, bdzie chcia ci zestrzeli. Jezebel pu. Bdzie widziana. Musi i. - Krwawi. Upadnie. - Lepiej, eby upada. Musi chodzi sama. - Zrozumiaam - warknam i zmusiam si do pjcia po schodach. Kady krok wbija si jak n w moje kolano. Jebane schody. Gdy si obudzi, naka mu zainstalowa cholern wind. - Zostay tylko cztery pitra - powiedziaa mi Jezebel. - Czy Doolittle idzie za nami? Barabasz rzuci spojrzeniem do tyu. - Tak. - Dobrze. Rok pniej Derek zamkn drzwi za nami, a ja upadam na dywan w korytarzu. Moment pniej Doolittle przekroczy prg. - Podniecie j, szybko, szybko! Jezebel chwycia mnie z podogi i wbiega ze mn do pokojw Currana. - Co jest z ni?

- Jej rzepka bya wykrcona a cigna w jej lewym ramieniu rozerwane. Zabrao mi godziny by zacza chodzi poprawnie. I teraz znw otworzya rany. Gupio Kate. Jeste cholernym gupcem. W czasie, gdy dostarczyli mnie do pokoju, caa adrenalina wypalia si i krzyczaam w agonii. Gdy Doolittle wbija ig z moje rami, oprniajc strzykawk pen rodkw przeciwblowych w moj y, zobaczyam twarz Julie. - Zadbaam o wszystko - powiedziaam jej. -Wszystko zostao zrobione. Czy si obudzi? Tylko si we mnie wpatrywaa. - Czy si obudzi? - Nie. Zamknam oczy i pozwoliam rodkom mnie usn. *** Rada zdecydowaa na moj rzecz. Wilki i Klan Cikich wstrzymali si; Szczury gosoway przeciwko mnie; Koty, Boudy, Klan Zwinnych i Klan Szakali gosowali za mn. Trzy dni pniej Mahon przyszed zobaczy si ze mn. Byam w tym czasie bandaowana - zmiennoksztatni zadeklarowali sezon otwarty. To by ju pity atak odkd zabiam alfy szakali. Wci wygrywaam, ale ledwo. Kazaam Mahonowi czeka przez okoo pi minut. W kocu gdy wyszam z naszych pokoi, Mahon wyglda, jakby burza przeleciaa przez jego grube, ciemne brwi. Derek by niewzruszony, a moje dwie boudy oczywicie bezsownie konspiroway by zabi Mahona jeli tylko przekroczy lini. - Chc go zobaczy - powiedzia Mahon. Odsunam si na bok. - Z tob rwnie. Mam wam co do powiedzenia. Wpuciam go do rodka. Zapatrzy si na Currana. Ja rwnie. Wci mylaam, e obudzi si lada moment i oczekiwaam na najmniejsz oznak ruchu, dopki nie zaczam widzie rzeczy, ktrych tam nie byo. - Nie pasujesz - powiedzia Mahon. - Nie jeste zmiennoksztatn. Nie rozumiesz nas i pewnie nigdy nie zrozumiesz. To - rozoy swoje wielkie ramiona, wskazujc na azienk, mnie i Currana - byo przeciw mojemu dobremu osdowi. Powiedziaem mu to wczeniej. Mia wiele kobiet. Mylaem, e go to ominie. Obserwowaam go. Jeli by mnie teraz zaatakowa, przegraabym. Nie mogabym pokona Mahona w najlepszej kondycji, a w tym momencie, byaby to walka o utrzymanie si na nogach. - Tak jak mwiem, to nie byo mdre. Ale wybra ciebie. Szanuje czowieka, ktrym si sta i szanuj to co dla nas zrobi. I szanuj ciebie za to, e stoisz przy nim. - Mahon spojrza na mnie. - Nigdy nie bdziesz moj alf. Bdziesz musiaa z tym y. Ale on zawsze bdzie moim Wadc.

Poczuam si jak jaki samozwaniec do tronu ze redniowiecznego dramatu. Mahon pochyli si nad Curranem i dotkn jego ramienia. - pij dobrze. Nie wyzw jej i aden z moich ludzi tego nie zrobi. Porozmawiamy wicej, jak si obudzisz. I wtedy wyszed. *** Weszam do pokoju trzymajc kubek z herbat, opierajc si o kule. Derek podnis si z krzesa, skin mi i wyszed bez sowa. Usiadam na rogu sofy i upiam herbaty. Curran lea bez ruchu, z kroplwk podczon do jego ramienia. Straci wag. Trzydzieci funtw, przynajmniej. Jego skra bya blada. Bolao jak si na niego spojrzao. Odrzuciam groz na bok. - Dzisiaj nie musiaam nikogo zabi. Pamitasz, przez pierwsze kilka dni przychodzili po trzy na dzie, potem dwa i jeden. Dzi nikt mnie nie wyzwa. Jest ju pno i jeli kto si pokae, twj stranik powie im, by wrcili jutro. Moe ju si uspokaja. Zdjam buty, wzdrygajc si od ukucia blu. - Julie przywaszczya sobie twj pokj dla laluni. Kazaam wyrzuci pociele - kto wie co za zwariowane cholerstwo tam byo - i dostaa nowe. Czarne. Pomalowaa ciany na czarno. Zasony s czarne, koronkowe. Prbowaam j przekona by zatrzymaa biae meble, ale zobaczyam j niosc tam puszk farby, wic myl, e do rana bd czarne. Normalnie jak tam wchodzisz, czujesz si jak w jakie jaskini. Zdjam bluz i wlizgnam si obok niego. Mj gos by delikatny. - To s te dobre wiadomoci. Te ze, e to ju jedenacie dni, odkd zasne i zaczynam si ba, e si nie obudzisz. Wstrzymaam oddech, ale on wci lea nieruchomo. - Zobaczmy co jeszcze? Jest mi niedobrze ju od zabijania. Doolittle powiedzia, e moj lewa noga moe by trwae uszkodzona. Chce, ebym przestaa stawa na niej, wic da mi t pikn kul. Mog jej uywa tylko wtedy, gdy jestem tutaj, wic reszta Twierdzy nie zobaczy, e jestem saba. Po prostu chciaam, eby si obudzi. Oczywicie, si nie obudzi, wic wci mwiam, prbujc utrzyma panik na granicy. - Wci adnych wieci od Andrei. Jim utrzymuje dystans, co jest dla mnie zrozumiae. Derek powiedzia, e pomaga za scen, cokolwiek to znaczy. Wilki zawsze znajdoway sposb by ze mnie drwi. Kazali mi poredniczy w rozwodzie. W sumie, poprosili o to, a wedug Barabasza, nie mog powiedzie nie. To Japoska para. Byli czonkami maej paczki, pobrali si modo i mieli dwch chopcw. M zosta wyrzucony z paczki z podejrzeniem o kradzie. ona zostaa, poniewa dziadkowie mieli ich dzieci. Lea obok mnie, ciepy i ywy, i jeli bym na niego nie patrzya, mogam sobie wyobrazi, e mnie sucha. Zamknam oczy. Moje ciao bolao. Doolittle chcia, ebym odpoczywaa w ku, ale boudy chciay mnie na zewntrz i wszdzie, demonstrujc, e jestem zdrowa jak ryba i gotowa rozwali kadego i wszystkich.

- Podobno m wybra si tutaj i go przyje jakie osiem lat temu. Nakazaam Derkowi wycign jego akta i byy czysty, wic jeli krad, by niesamowity w ukrywaniu tego. Spotkaam si z nim. Wyglda na porzdnego gocia. We wrzeniu, maa lokalna paczka spytaa si o doczenie do Gromady i oczywicie, przyje ich. Teraz s w kropce. M ma kogo innego, ona ma kogo innego, a wedug prawa wilkw s towarzyszami na ycie, a ich dziadkowie z obu stron s przeraeni. Nie pomaga, e wszyscy s Japoczykami. Wsadziam ich do jednego pokoju - nikt nie rozmawia. Wszyscy byli zakopotani i cigle mnie przepraszali. Nie wiem co zrobi. - Prbowaa Prawa Drugiej Szansy? - spyta Curran. Zacisnam oczy mocniej. Traciam zmysy. Teraz wyobraaam sobie, ze mwi w mojej gowie. Nawet wyimaginowana rozmowa bya lepsza ni nic. - Nie, co to? - To prawo, ktre mwi, e kady zmiennoksztatny doczajcy si do Gromady ma jednorazowe prawo do zmiany osobowoci. Jeli m nie uy go, gdy si przycza, zadeklaruj go oficjalnie martwym i pozwl mu doczy pod nowym imieniem. Jego poprzednia ona bdzie oficjalnie wdow. Ciepe rami mnie przytulio. Moje oczy otwary si szeroko. Patrzy na mnie. By blady, jego oczy byy zapadnite, ale patrzy na mnie. - Zostaa przy mnie - powiedzia Curran. - Zawsze. Umiechn si i zasn. Curran poruszy si ponownie godzin pniej. Pobiegam do kuchni i gdy wrciam z parujc misk, ju siedzia wycigajc sobie kroplwk z ramienia. - Co to za gwno? - To utrzymao ci przy yciu przez jedenacie dni. - No c, nie lubi tego. Podaam mu misk z zup. Odstawi j na bok, sign po mnie i przycisn do siebie. Schowaam twarz w jego szyi. Moje oczy rozgrzay si i rozpakaam si. Jego do przeczesaa mi wosy. - Zostaa ze mn. - Oczywicie, e zostaam z tob. Mylae, e ci opuszcz? - Syszaem jak czytaa. I mwia. Pocaowaam go, smakujc moje zy. - Przez sen? - Tak. Prbowaem si obudzi, ale nie mogem. Po prostu si go trzymaam. - Nie rbmy tego wicej. Nigdy. - Brzmi dobrze. - Pocaowa mnie. - Musisz je.

- Za minut. - Przycisn mnie jeszcze mocniej. Siedzielimy razem kilka bogich minut. Dwa ostre uderzenia zadwiczay przez drzwi. Derek. Zawsze puka dwa razy. - Kate? - Wejd - powiedziaam mu. Derek wszed. - Mam wilka, ktry chce si z tob widzie. Mwi, e to wyjtkowo wane. Prawdopodobnie nastpne wyzwanie. Co chcesz, ebym? - Jego usta otworzyy si. Curran spojrza na niego. - Przyprowad go. Nie mw mu, e si obudziem. Derek zamkn buzi z klikniciem i wyszed. - Pomoesz mi? Zapaam jego do i wycignam z ka. Spojrza na zegar cienny. - Dzi jest roda? - Tak. Podnis misk i wypi z niej. Drzwi otworzyy si z rozmachem. Wielki Hiszpaski mczyzna wkroczy. Zobaczy Currana i zamar. Curran skoczy pi z miski i spojrza na niego. - Tak? Wilk upad na kolana i zosta tam, z gow pochylon, wpatrujc si w podog. - Nic nie masz do powiedzenia? Wilk potrzsn gow. - Rada ma spotkanie za trzy minuty. Id na d i powiedz im, by zaczekali na mnie, a moe zapomn, e tu bya. Wilk odwrci si, wsta i wyszed bez sowa. Drzwi zamkny si za nim. Curran zakoysa si. Zapaam go. Noga mi nie wytrzymaa i upadlimy na kanap. - A. Curran potrzsn gow. - Czy jeste gotowy na spotkanie Rady? Odwrci si do mnie. Zoto przepyny przez jego oczy, zimne i mordercze. - Jestem pewny. Lepiej, niech bd gotowi na mnie. Wsta i ruszy do azienki. Podyam za nim w razie, gdyby si przewrci. Tak byo w drodze powrotnej, i uderzy o cian. Objam go ramieniem wok pasa. - Zupa da kopa za minut - powiedzia. - No jasne. Oprzyj si o mnie. - Tak zrobi i powoli ruszylimy w stron drzwi. Twarda z nas para.

- Wystarczajco twarda - warkn. Pi minut pniej wszed do pokoju Rady o wasnych siach. Zmiennoksztatni zobaczyli go i odsunli si na bok, cisi. Dotarlimy do pokoju. Usyszaam ludzi mamroczcych w rodku. Curran wzi gboki wdech, pchn drzwi na ocie i rykn. Dwik wciekego lwa uderzy jak grzmot, trzsc oknami. Ludzie w korytarzu skulili si. Kiedy zamar, mona byo usysze upadajc szpilk. Curran przytrzyma dla mnie drzwi. Podszed do swojego miejsca u szczytu stou, przynis nowe krzeso, przystawi je koo swojego i spojrza na mnie. Podeszam i usiadam. Sam usiad na swoim miejscu. Alfy wpatryway si w st. adne pojedyncze spojrzenie nie podnioso si w gr. Curran pochyli si do przodu, jego oczy wypenione byy wciekym zotem. - Wytumaczcie si.

Epilog
Budynek z litej cegy, zbudowany wedug nowej mody, zamiast starej -tylko dwa pitra wysokoci, przysadzisty, grube metalowe kraty w oknach, i bardzo solidnie wygldajce drzwi. Umiejscowiony na cichej ulicy tu za pnocno-zachodni dzielnic przemysow, ktra teraz bya starymi ruinami. Oprcz bycia w solidnej i w dobrej kondycji, nie widziaam w nim nic szczeglnego. - Co to jest? Curran umiechn si do mnie. - Wczesny prezent witeczny. Spojrzaam na dom ponownie. Po ostatnich trzech tygodniach, witeczny prezent by ostatni rzecz, jakiej oczekiwaam. Curran poczu si zdradzony przez swoja Gromad. Z jego punktu widzenia, pracowa wiele lat na rzecz swoich ludzi, a ich lojalno trwaa mniej ni czterdzieci osiem godzin. W zamian za jego sub, starali si wyrzuci jego towarzyszk, a gdy nie chciaa go opuci, prbowali j zabi. Curran odebra maraton moich walk na mier i ycie bardzo osobicie. Kadego roku Gromada obchodzia tradycyjne wito Dzikczynienia, ktre skadao si z imponujcych rozmiarw obiadu. Curran zwykle siedzia tam godziny, rozmawiajc ze wszystkimi. Tym razem wszed, warkn: Macie moje pozwolenie, aby je, i wyszed. Zjedlimy prywatn kolacj w naszych pokojach, a on sam objad si ciastem. Poza tym, nie chcia opuszcza naszych pokoi. Aby zaczerpn wieego powietrza, szlimy na dach, gdzie mia olbrzymi taras, wraz z miejscem na ognisko i grill. Zbudowaam bawana, a Julie praktykowaa strzelanie do niego z kuszy. Odwiedzilimy jego prywatn siowni. To byo wszystko. Tak wic gdy poprosi mnie bym pojechaa z nim do miasta, zdecydowaam, e to dobry znak. Zajo nam mniej ni godzin dotarcie tutaj, a ja cieszyam si z przejadki. Przekrciam gow i spojrzaam na dom z innej perspektywy. adnych specjalnych spostrzee lub rewelacji przedstawiajcych siebie. Moe kupi mi nowe miejsce do zamieszkania. - Czy to Twj zawiy sposb proszenia mnie bym si wyprowadzia? - Nigdy nie musisz si wyprowadza, tak dugo jak chcesz. Curran podszed przez nieg do drzwi i otworzy je. Weszam. Od wewntrz dom wyglda na solidny. Okna byy mae i okratowane, ale wystarczajco liczne by wpuci mnstwo wiata. Salon obejmowa wikszo pitra. Dwa biurka czeka w przeciwlegych rogach. Strzeone szafki na kata przy cianach. Wielkimi krokami przeszam przez drzwi po lewej stronie. Wskie, dugie pomieszczenie wypenione pkami w poowie pustymi, w poowie wypenionymi soikami i pudekami z rnymi zioami. Wygldao to tak jakby kto wykona dobr prac zaopatrujc si w dostawy alchemiczne. - Wicej jest na grze. Pobiena kontrola na drugim pitrze pokaza podstaw zbrojowni i pokj z niektrymi urzdzeniami diagnostycznymi, magicznymi i innymi. Nie byli nie z tego wiata, ale to wystarczay by przetrwa.

Wrciam na d i usiadam na schodach. - Co to jest? Posa mi spojrzenie Wadcy Bestii. - To jest twoje. - Przepraszam? - Dom i zawarto. Jest twoja, jeli chcesz. Gromada wspiera Ci jako firm: zakupia materiay eksploatacyjne i zabezpieczymy twoje pensj i skromny budet operacyjny przez rok, po ktrym bdzie miaa prawo do dwudziestu procent twoich zyskw. Spadnie to do dziesiciu, gdy poyczka zostanie spacona. Potrzebowaem Rafaela do sporzdzenia dokumentacji. - Podszed do biurka i podnis szary papierowy skoroszyt. - Wszystko czego potrzebujesz to wpisa nazw, i zanie do Sekretarza Stanu. Spojrzaam na niego. - Twj wasny Zakon. Lub twoja wasna Gildia. Niezalenie, ktr drog wybierzesz by pj. - Dlaczego? Skrzyowa rce na piersi. - Gromada kosztowaa ci strat pracy. - Sama siebie kosztowaam t prac, i tak czy owak bya spaczona. Pokrci gow. - Przysza pomc. To szansa Gromady, aby si odwdziczy. Kady ma co, tak jedn rzecz, ktr musi zrobi, aby czu si szczliwym. Myl, e to jest twoja, i chc, eby bya szczliwa. Nie musisz tego robi, ale to jest tutaj, jeli zdecydujesz si do tego wrci. - Czy jest haczyk? - Kilka. Standardowe warunki Gromady: wnioski Gromady maj pierwszestwo, zawsze. Bezpieczestwo czonkw Gromady przesania wszystko, i interesy Gromady musz by chronione za wszelk cen. W przypadku, gdy czonek Gromady moe by podejrzany o dziaalno przestpcz poza Gromad, musisz poinformowa prawnikw Gromady, w ten sposb podejrzenia mog by dostarczone radzie. Umiechnam si do niego. - Czy masz jeszcze jakie proby? Zacisn szczk. Rozemiaam si. - Wyrzu to z siebie. Wiem, e jeli robiby wszystko na swj sposb, byabym zamknita w twoich pokojach, cakowicie bezpieczna, boso i w ciy. - Nie jestem szalony. Podniosam rk, trzymajc mj palec wskazujcy i kciuk niewielkiej odlegoci od siebie. - Troch. Wiem, e to co robisz ci zabija, wic co pomogoby ci atwiej oddycha? Wypuci powietrze jak wieloryb.

- Wracasz do domu. Kadej nocy. Jesz ze mn obiad. Jeli wychodzisz z biura na duej ni kilka godzin, bd wdziczny za telefon, bym wiedzia, e jeste bezpieczna. Jeli masz kopoty, moesz mi powiedzie. adnych kamstw, adnych unikw, adnych tajemnic. A jeli potrzebujesz mini, z jakiegokolwiek powodu, uywasz Gromady. Nie musisz biec sama i da si zabi. Mj osobisty psychol w caej swej chwale, starajc si by rozsdnym. - Co jeszcze? - adnych interesw w rod po poudniu, jeli moesz co na to poradzi. W rody wysuchujemy petycji i sporw. Skrzywiam si. - Nie znosz petycji. - Ja te, wic nie powinienem cierpie w samotnoci. Ponadto, chciabym, jeli bdziesz miaa czas, by braa udzia w formalnych imprezach ze mn, jeli s one planowane w cigu tygodnia, wic nie umr z nudw. To wszystko. Patrzylimy na siebie. - Tak ci si podoba? - zapyta. - Kocham je. - Wstaam i zabraam skoroszyt ze stou. - Dzikuj. - Pocaowalimy si i wyszlimy. Gdy wychodzilimy z mojego nowego biura, zapyta: - Wic jak zamierzasz je nazwa? Umiechnam si do niego. - Musz pomyle nad czym dowcipnym. Co, co odnosi si do mojej zdolnoci do rozwizywania spraw, w blasku chway intelektualnej. - Raczej twojej zdolnoci do siekania wszystkiego co masz na swojej drodze mieczem, bardziej pasuje. - Cokolwiek, Wasza Futrzasto.

KONSTYTUCJA NOWEJ ATLANTY: Zawiadomienie, e status spki, ktra bdzie zawiera Biuro ledcze Cite Ostrze, SA, zostay dostarczone do Sekretarza Stanu do dokonania zgoszenia, zgodnie z Kodeksem Spki Biznesowej z stanu Georgi.

You might also like