You are on page 1of 320

MACIEJ GUZEK

Agencja Wydawnicza RUNA

KRLIKARNIA Copyright by Maciej Guzek, Warszawa 2007 Copyright for the cover illustration by Jakub Jaboski Copyright 2007 by Agencja Wydawnicza RUNA, Warszawa 2007

Projekt okadki: Fabryka Wyobrani Opracowanie graficzne okadki: Studio Libro Redakcja: Alicja Daszkiewicz, Renata Lewandowska Korekta: Jadwiga Piller, Maria Kaniewska Skad: Studio Libro Druk: Drukarnia GS Sp. z o.o. ul. Zabocie 43, 30-701 Krakw

Wydanie Warszawa 2007 ISBN: 978-83-89595-35-5 Wydawca: Agencja Wydawnicza RUNA A. Brzeziska, E. Szulc sp. j. Informacje dotyczce sprzeday hurtowej, detalicznej i wysykowej: Agencja Wydawnicza RUNA 00-844 Warszawa, ul. Grzybowska 77 lok. 408 tel./fax: (0-22) 45 70 385 e-mail: runa@runa.pl

Zapraszamy na nasz stron internetow: www.runa.pl

Rodzicom

Tak jak obraz uzyskuje peni dziki wiatom i cieniom, kontrastom i walorom, tak penia ycia czowieka i jego poznanie s moliwe dziki najbardziej kracowym doznaniom, nawet za cen cierpienia (pathos), jako patologicznego przekroczenia okrelonej granicy, zwanej zdrowiem psychicznym. Z punktu widzenia cile lekarskiego choroba psychiczna jest zjawiskiem szkodliwym, czsto prowadzi do degeneracji i zahamowania dziaalnoci twrczej, ale z perspektywy historii, poznania psychologicznego i wartoci kulturowych poszerzya ona wiedz ludzk o takie obszary, ktrych przyszoby moe aowa, gdyby je skreli z dziejw ludzkoci. Schizofrenia, Antoni Kpiski Stan w ogniu nasz wielki dom Dym w korytarzu krci sznury Jest gboka naprawd czarna noc Z piwnic ponce uciekaj szczury Krzycz przez okno czoo w szyb wgniatam Haustem powietrza robi w arze wyom

Ten co mnie widzi ma mnie za wariata Woa - co jeszcze wirze ci si nio (...) Lecz wikszo pi nada przez sen si umiecha A kto si zbudzi nie wierzy w przebudzenie Krzyk w wytumionych salach nie zna echa Na rusztach ek milczy przeraenie () Dym coraz wikszy obcy kto si wdziera A my wcinici w najdalszy sali kt - Tdy! - wrzeszczy - Niech was jasna cholera! A my nie chcemy ucieka std! Jacek Kaczmarski, 1980 PROLOG Nie sposb byo starego nie zauway. Jeli jeste psychiatr, po prostu zwracasz na takich uwag. Roman Gowacki przystan zatem przy trzscym si dziadku o zamglonym wzroku, zwaszcza e jaki rys zmczonej twarzy - ksztat nosa, spojrzenie - wyday si mu znajome. Zreszt i tak musiaby si zatrzyma, wymuszaa to geografia poznaskiego Starego Rynku, pywy mas ludzkich, wreszcie sam siwobrody, ktry zatrzymaby Romana tak czy inaczej. Starzec, jak zauway wczeniej Roman, zaczepia wszystkich przechodniw, oferujc im towar. Rozoy swe skarby na suchym bruku uliczki, kryjcej si pomidzy szpetnym Arsenaem a wychuchanym budynkiem ratusza. Sowem, typowy obrazek dla jarmarkw witojaskich, rok w rok gromadzcych wiele podobnych indywiduw, za grosze spieniajcych swe dziedzictwo, czsto wtpliwej wartoci i pochodzenia; ale te, bywao, znajdowae podczas owych pchlich targw skarby prawdziwe, niepowtarzalne, klejnoty zapomniane. Ciekawe, co te on moe mie, zastanawia si Roman, nim dotar do stoiska. Zapewne nic interesujcego, bo zatrzymani odwracali gowy, gono odmawiali, strzepywali z rkaww do starca, jak gdyby uwalniali si od pyu czy brudu. Kloszard w kapeluszu mrucza wtedy pod nosem, chyba kl. Ksiki! Teraz wszystko jasne, skonstatowa Roman. Ilu byo Polakw, ktrych mogyby zainteresowa ksiki? Wikszo z nich pojawia si na rynku, aby porzdnie si naje i napi. Wybr by zreszt spory, budki i stoiska dymiy. Rozchodzi si zapach pieczonych

ziemniakw, kusi chleb ze smalcem, pieczone kiebaski, eberka i karkwka. Interesujco przedstawia si rwnie oferta trunkw, rodzajw piwa byo mnstwo, prcz znanych marek rwnie browary niszowe zwietrzyy okazj, wabic jasnym pszenicznym i sodkim ciemnym. Do tego dochodzi ukraiski desant ze sw tajn broni - bursztynowym i pachncym kwasem chlebowym. Jeli doda wystpy sztukmistrzw, mimw i stoiska ze starymi meblami, nie dziwio, e nikt nie zainteresowa si ksikami. - Mieszkam w Polsce - wycedzi Gowacki, zerkajc na szare zakurzone grzbiety woluminw, ktre liczyy pewnie wicej lat ni ich waciciel. Wreszcie psychiatra podnis gow, spogldajc prosto w oczy staruszka-sprzedawcy. Wzrok, ktry napotka, nie by przyjazny. Roman pomyla, e nieraz widywa podobne spojrzenia - u swoich pacjentw, ale zaraz si zmitygowa. Wszdzie widz chorych umysowo! To aberracja, skrzywienie zawodowe. Moe po prostu kole nieco wypi. - Ksieczk? - zapyta brodacz, zdejmujc kapelusz i wykonujc doni zapraszajcy gest. U jego stp leao kilkadziesit grubych tomw, mocno sfatygowanych, pamitajcych jeeli nie czasy Franciszka Jzefa, to z pewnoci powstania lskie i budow portu w Gdyni. Kiedy stary mwi, zawiao od niego alkoholem (gdyby nie powierzchowno mwicego, Roman mgby si zaoy, e to zapach chivas regal) i mocnym, acz dobrym tytoniem. - Tanio oddam - zachrypia stary. W nos Gowackiego uderzy kolejny alkoholowy dech. To musi by chivas regal, doszed do wniosku Roman. Dobrze pamita zapach tego alkoholu, ulubionego trunku swego kolegi, Adama Niezgody. - Tanio oddam - powtrzy obszarpaniec. - Czytanie ma przyszo. Mdro zdobyta z ksiek pozwala si ustrzec przed bdami. Psychiatra machn rk. Zmruy oczy, taksujc uwanie sprzedawc. Wraenie, e to kto znajomy, byo coraz bardziej natarczywe. A moe, zastanawia si Roman, jest po prostu podobny do kogo? Moe do Skrzyneckiego z Piwnicy pod Baranami? Odgoni skojarzenia to przez Adama, uwiadomi sobie, on ma fioa na punkcie Piwnicy. - A co? - powiedzia na gos. - Brakuje na jabolka? Obszarpaniec wyd pogardliwie wargi. - Jabolkw nie pijam - prychn. - Nie to nie. Chocia mylaem, e to pana zainteresuje. Skd on wie, e jestem psychiatr, zastanawia si Roman, kartkujc ksik podan przez starego. Szalestwo? Historie prawdziwe? wygldao do interesujco. Wprawdzie Gowacki nigdzie nie mg znale informacji ani o tym, w ktrym roku ksik wydano, ani

te jaka oficyna to zrobia, ale jej wygld - skrzana okadka, toczony tytu, poky papier, krj czcionek, y" zamiast i" - wszystko wskazywao na przeom XIX i XX wieku. - Wie pan, zabory. Wtedy tak robili - mrukn nieudany sobowtr Skrzyneckiego, zapytany, ile lat liczy ksika, jednoczenie wzruszajc ramionami. - Cztery stwy. I dorzuci pan ten, o, wisiorek. Gowacki pocztkowo nie wiedzia, o czym stary mwi. Spuci wzrok, zerkn na amulet. Ach, no tak. wiecideko kupi jaki czas temu na straganie podczas kiermaszu towarzyszcego festynowi archeologicznemu w Biskupinie. Gowacki, samotny, w naturalny sposb cign do tumu, gwaru, do ludzi. Lubi krci si pord straganw, oglda setki drobnych przedmiotw, najczciej tandetnych i kojarzcych si z Cepeli, ale te znajdowa pord tej powodzi prawdziwe cacuszka. Tak byo z amuletem czy raczej wisiorkiem. Na pozr zwyczajny, peno takich wszdzie, lecz Roman wiedzia, e ten jest wyjtkowy. Dziki stonowanej barwie kamieni, dziki temu, e pobyskiwa pord nich may agat, wisior by trendy, jazzy, styly and cool. Wprawdzie na razie wiedzieli o tym nieliczni, ale Roman mia koleg w firmie reklamowej, ktra wanie dostaa kontrakt na wypromowanie tego miecia majcego trafi do sprzeday za kwot, bagatela, dwustu pidziesiciu zotych. Targetem bya grupa jeszcze modych, a ju dobrze zarabiajcych facetw. To - opowiada rozentuzjazmowany kolega, krelc plany kampanii reklamowej - wkrtce bdzie wyrnikiem twojej pozycji zawodowej, spoecznej! Zwyky wisiorek, przemkno psychiatrze przez gow, ale widzc cen - 20 zotych - nie mg z niej nie skorzysta. Dziewczyna, ktra sprzedawaa ozdoby, bardzo zaniedbana i wygldajca na fanatyczk ycia zgodnego z natur (co najwidoczniej przejawiao si w nieuywaniu kosmetykw), o twarzy uduchowionej, jak gdyby wanie objawia jej si Matka Boska Fatimska, wspominaa, e to amulet. e przynosi szczcie i chroni przed czarami. Roman jednak zamia si jej wtedy prosto w twarz. - Bior - powiedzia, wycigajc dwudziestozotowy banknot. - Tylko bez czarw, plizzz. Mimo e kobieta wygldaa na miertelnie obraon, wygldaa te na kogo, kto rozpaczliwie potrzebuje gotwki, dlatego po chwili wahania podaa psychiatrze klejnot, burczc pod nosem: - Dziaa, nawet jeli si w niego nie wierzy. - Bior - powiedzia teraz Gowacki, stojc przed starcem, chwyciwszy ksik i zdjwszy wisiorek.

Wprawdzie zaskoczyo go, e do kloszarda dotary ju najnowsze trendy mody mskiej, nie byo te szans, aby stary po naoeniu wisiora przeistoczy si w rzekiego, dynamicznego singla, ale niech tam. Co to w kocu za strata? Prawda - po zakupie wisiorka wiodo si Romanowi znakomicie, ale czy wczeniej wiodo mu si le? A poza tym nie wolno myli korelacji dwch zdarze z cigiem przyczynowo-skutkowym. Sama myl, e kilka ozdobnych kamykw, zawieszonych na srebrnym acuszku, moe w jakikolwiek sposb wpywa na bieg zdarze, bya tak absurdalna, e a mieszna. Rozstawa si wic Gowacki ze swym niedawnym nabytkiem bez wielkiego alu. Niedorobiony Skrzynecki rozemia si dziko, szaleczo. Capn amulet, sapn bez sensu co, co brzmiao mniej wicej: He, he, cudze chwalimy, swego nie znamy, he, he... wiele mnie to kosztowao, te przeskoki wstecz, groba paradoksu...", i wsadzi go szybko do przepastnej kieszeni. Kiedy stary chowa gotwk do kabzy, Roman zerkn na mocno wytarte podbicie marynarki. Niechby szurnity dziadek kupi sobie now za te cztery stwki, pomyla. W tym samym momencie porwaa go rzeka ludzi, zmierzajca ku drobiowym szaszykom i grillowanej kiebasie z musztard. Zapachniao przypalonym misem i zwietrzaym piwem. Roman nie zwraca uwagi na przysmaki, przeglda ksik. Dopiero wtedy spostrzeg pomidzy kartami fotografi przedstawiajc jakiego leciwego jegomocia w cylindrze, troch podobnego do sprzedawcy ksigi, cho nie moga to by ta sama osoba, bo zdjcie wygldao na bardzo stare. Z trudem zawrci, przepchn si przez tum przy straganach z kwiatami, skrci, min pomnik bamberki, spojrza przed siebie. - To tutaj - powiedzia cicho. - Sta tutaj. Ledwie pi minut temu. Pokrci gow. Starca ju nie byo. Kiedy tylko przyjecha do domu, rozsiad si w fotelu, napeni kieliszek wytrawnym argentyskim winem, kupionym na promocji w Marche, i otworzy ksik. Gowacki zbiera stare prace na temat szalestwa i obdu, traktowa to jako hobby, ktrym mona byo si pochwali. Poza tym zauway, e robi to dobre wraenie na odwiedzajcych go dziewczynach. Przez moment siedzia z przymknitymi powiekami, nic na jawie o piknej onie jednego z kolegw, wreszcie jego wzrok pad na poke karty ksigi. Szalestwo? Historie prawdziwe? Historia 1 Patrzyem na czowieka, ktry zblia si do grot. Patrzyem ze zdumieniem. Syszaem ju o tym pasterzu owiec, o tym rzemielniku, ktrego sawa rozprzestrzeniaa si niby poar w

oliwnym gaju. Obserwowaem go bacznie, gdy - wyprostowany i nad podziw hardy - kroczy pord baranich szkieletw i wieych ludzkich trupw, widziaem, jak bez wahania zmierza w stron grobw, skd dobiegay dzikie krzyki. Spogldaem na jego zamylone oblicze i widziaem czowieka. Zwykego czowieka, cho odwanego. Do szalestwa. Jak kto moe by rwnie szalony, pomylaem. Stultus! A potem przypomniaem sobie, jak tutejsi okrelaj takich jak on. Meszugge". Odszed od zmysw. Waciwy czek na miejscu waciwym. Ledwie chwil wczeniej jezioro szalao. Wysokie fale biy o brzegi, byskawice biy w spienione wody, a ci, ktrzy byli maego ducha i wierzyli w gusa, bili si w piersi. dki rybakw przypominay mi upiny orzecha, rzucone do kauy, w ktr wdepn olbrzym. A nagle, niespodzianie, jezioro ucicho, jakby w olbrzym rozmyli si i jednym stanowczym ruchem doni wygadzi zagniecenia na tkaninie. Olbrzym istotnie wwczas przyby. Tyle e ja przekonaem si o tym nieco pniej. Najbardziej przeszkadzay mi podwczas dwie rzeczy. Pierwsza to konieczno przebywania w kraju penym szalecw, mistykw, chopw i wi, czego przykadem bya dwutysiczna, pasca si na stoku wzgrza nieopodal, trzoda. Druga to strach. Strach dla byego legionisty, a teraz najemnika, oznacza hab. Stojc na brzegu jeziora Genezaret, w dalekim kraju Gadareczykw, nieopodal Kursi, okrywaem si hab w kadej chwili. Ja, Pollion Modszy! Baem si miertelnie i przeklinaem mojego chlebodawc, tetrarch Filipa, za ktrego przyczyn znalazem si w owym ponurym miejscu. - Pojedziecie do Kursi. - Tetrarcha otar rkawem brudne od oliwy usta. Spojrza badawczo na mnie, nastpnie na czeka stojcego po swej prawicy. Czek by cay w czerniach, oczy mia przenikliwie, a twarz chytr. Miejscowy, poznaem. Jeden z magw. yd. - Tam, w okolicach, w grotach, gdzie trupy chowaj, mieszka dwch szalecw - mwi tetrarcha, raczc si winem czerwonym niby krew. Cho siedziaem pord ydw ju dugo i zrosem si z ich krajem, mwiono o mnie w tamtych dniach - jak o wszystkich Rzymianach - syn wilczycy. I zaiste, miaem natur wilka, kada czerwie przywodzia mi na myl krew. aknem jej. Znacznie bardziej nili wina.

- Szalecy owi niepokoj miejscow ludno. Siej strach. Zniszczenie. Siej - a to moe najgorsze - zwtpienie. Ty wiesz, Pollionie, ciemna miejscowa ludno w kadym obkanym widzi optanego, w kadej chorobie - szatana. - Z szatana - rzek ten w czerniach - naigrawa si nie naley. Niemdrze. Nigdy nie wiadomo, po kogo przyjdzie. Ani kiedy. - Nie strasz mnie, rabbi, ja si twych zych duchw nie boj!... - wykrzykn tetrarcha, umiechajc si pogardliwie, ale tamten, zupenie bez respektu dla Filipowego urzdu, przerwa mu: - Nie jestem nauczycielem, nie myl mnie, jeli aska, z tym szalonym ciel. - Wszyscycie szaleni - warkn Filip, przestajc si umiecha. - Jak ci dwaj... - Jak ci dwaj... - powtrzyem, gdy stanlimy obozem nieopodal grobowcw, nad brzegiem jeziora Genezaret. Z dala dobiegay nas jki i pobrzkiwania. Na przemian z dzikimi krzykami, ktrych znaczenia nie mogem odgadn. Zapytaem noszcego si czarno yda, co mniema o owych strasznych odgosach. - Szatan ? - zadrwiem. Zapytany umiechn si tylko. Milcza dugo. Wreszcie rzek cicho: - Ty, panie, z Rzymu? Skinem gow. - Wy tam, w Rzymie, macie wielu bogw. Wierzycie w ktrego? Zamiaem si dziko. C za pomys? Rzecz jasna, nie. Chytry yd rwnie si zamia. - U nas za odwrotnie - powiedzia - ludzie wierz we wszystko. S, jakby rzec, atwowierni. - Ty te? - spytaem. - Oczywicie. - Umiechn si umiechem zarezerwowanym dla tych, ktrym za gr zota sprzedawa bezwartociowe wiecideka. - Wierz w Tego, ktrego imienia nie wymawia si tak pochopnie jak owych waszych bogw, rwnie nieywych, jak posgi, ktre ich przedstawiaj. Wierz. Ale te - ciszy gos i ypn na mnie skrzcym inteligencj okiem wiem, e nie wszystko, co lud bierze za dziaanie duchw, jest tym dziaaniem w istocie. Na przykad burze... Wystaw sobie, e rybacy, ktrych dki wanie dobijaj do brzegu, kad burz bior za znak Pana. Podobnie burzy ustanie. I tak ze wszystkim. Z wichurami. Z plag. Z godem. Z pomorem byda. - Z szalestwem? - zapytaem, a jego ciemne oczy bysny.

- Niegupich Rzym ma onierzy - stwierdzi z przeksem. Na te sowa znw przed oczami stan mi tetrarcha, ktry rzek, e ja i moi ludzie bdziemy ramieniem wyprawy. Gow za - w yd. - Nie sdz, bymy mieli do czynienia z szatanem wcielonym - mj rozmwca, zapewne pod wpywem wina, zrobi si bardzo gadatliwy. - Nie sdz, by ci nieszcznicy chowajcy si po grobach widzieli Szeol czy inne jakowe zawiaty. Jedyne zawiaty im dostpne to zawiaty ich duszy, a jedyna czer - czerni ich szalestwa. Lecz w ten sposb mog rozmawia z tob, Pollionie, lub z twoim panem. Z mieszkacami Kursi trzeba inaczej. Nasz pan za nie chce uspokoi ciebie czy mnie, jeno wanie ich. Tych, ktrzy zamieszkuj te ziemie, tych, ktrzy pac daniny... - Tych, ktrzy burz si, suchajc prorokw - wszedem mu w sowo - a zwaszcza jednego z nich. Informatorzy donosz, e lada dzie on bdzie tutaj. Na drugim brzegu jeziora. Lud za... - Lud - czarno odziany zlewa si z nocnym niebem, a ja przez moment pomylaem, e w ydowski szatan jednak istnieje i siedzi naprzeciwko mnie - jest ciemny i, cho mierzi mnie to, potrzebuje sztuk kuglarskich i czarnoksiskich. Lud w rzeczy samej wyda mi si ciemny i to bynajmniej nie przez wzgld na karnacj. Przypomniaem sobie pierwsze z owym ludem zetknicie i toczone z jego przedstawicielami rozmowy, gdy przybylimy do Kursi. Ugocili nas jczmiennym chlebem, jajami, serem i pieczon ryb, ktra, jak si zdaje, stanowia miejscowy - poal si Jowiszu - przysmak. Potem za jli snu niestworzone opowieci. Opowieci o szalecach. - Dawniej - powiedzia jeden, patrzc ponuro i przegarniajc sw brudn doni czarne kdziory - byli rybakami. Drugi, ktry, co zabawne, z postury przypomina tego psa Heroda - niech mu ziemia lekk bdzie - uzupeni: - Bdzie z rok, odkd optanie si zaczo. ypn na nas oczyma wielkimi ze strachu. - A zaczo si od tego, e usyszeli pono gosy. Gosy, ktrych nikt inny usysze nie mg. Usyszeli gosy, ktre mieli za demony, i zwtpili w moc Pana. Od tamtej chwili przeladowa zacz ich pech. Noc w noc - sieci mieli puste. Ryb apali niewiele, a rodziny przymieray godem. Innym za, tym, co na innych odziach pywali, dziao si wymienicie. Ryby, zda si, same garny si w sieci. - Po kilku poowach Aaron i Alfeusz poczli szemra - wyrwa si trzeci, w ktrym po brudnej szacie, a nade wszystko po zapachu rozpoznaem winiopasa. - Wspominali o uroku, o tym, e mag przekl ich, najpewniej po to, by pozostali pow mieli obfitszy. Ile to razy

wygraali rybakom piciami. Rwali sieci. Dziurawili odzie. Do wrbitw chodzili. A wreszcie... - Wreszcie zdarzya si tragedia... Wypynli na rodek jeziora. Obaj zabrali swych pierworodnych. Do rzemiosa przyucza. - Zerwa si wicher - powiedzia grobowym gosem winiopas. - Znak! Syszc to, yd w czerni rzuci mi porozumiewawcze spojrzenie, lecz prcz tego jednego gestu nie da po sobie pozna, e wierzy w w znak tak samo jak w centaury i cyklopy, o ktrych bajali Ateczycy. - Jezioro oszalao. Fale rzucay odziami, kto yw ucieka, byle do brzegu, ale oni nie zdyli. Wypynli daleko. Nie mieli szans - rzek tamten, ktry przypomina Heroda. - Ich d zobaczylimy dopiero, gdy jezioro si uspokoio. Pynli sami. Bez synw. Od tamtej pory szatan ich opta. - Szatan? - zainteresowa si ten, ktry mia by gow naszej wyprawy. - Nikt inny! - potwierdzi energicznie winiopas. - Ledwie z odzi wysiedli, poczli bluni Panu. Zy duch wstpi w ich usta, a nastpnie w cae ciaa. Miota nimi tak, e wszyscy pierzchli z przystani. Spotka ich, nieszczsnych, los Saula. - Pamitam - wtrci si ten, ktry zacz opowie - e chciaem ich powstrzyma. Ruszyem na Aarona z wiosem. Uderzaem w gow, sdzc, e powal go, a dziki temu zakocz owe brewerie. Wioso pko, lecz jemu, Aaronowi, nie staa si adna krzywda. Szala dalej, wygraajc Panu i nam wszystkim. - Wioso pko?- powtrzy z niedowierzaniem mag, ktry przyby ze mn do Kursi. - Pkay i acuchy - doda czwarty z mczyzn, dotd milkliwy. Przypomina gr Synaj, a mnie, wychowanemu w Rzymie, przywodzi przed oczy posgi Herkulesa. Jego gos dudni jak bben na galerach. winiopas najbardziej, zdao si, z caej gromady gadatliwy zaraz wszed w sowo Herkulesowi znad Genezaret. - Trzeba byo ich wwczas zabi! - wykrzykn w uniesieniu. - Lecz kady myla: synw stracili, Pan dowiadczy ich niby Hioba, rozpacz jest rzecz zrozumia. Dlatego opowiadaj, e widzieli Szeol, dlatego mwi o demonach, z ktrymi, pono, mieli spotkanie. Std Isztar i zoty cielec, std Lilith, ktra wywioda ich na rodek jeziora, std i szatan. Zlknieni szalestwem, pucilimy ich wolno. winiopas przerwa na chwil, by zaczerpn tchu, ale e nikt nie kwapi si do kontynuowania opowieci, zaraz wrci do rozpocztego wtku.

- Poszli do domw. Wygldali dziwnie a strasznie. Twarze blade, wzrok zmtniay. Musi szatan to by, nikt inny. Gdybymy pojli to wczeniej, nie doszoby do kolejnego nieszczcia. - Rankiem - przemwi Herkules, chcc zakoczy wywody winiopasa - znaleziono ich rodziny. Pomordowane, jak gdyby Aaron i Alfeusz skadali ofiary przy grobach sumeryjskich wadcw. Mordercy prbowali zbiec, lecz ujto ich bez trudu i zakuto w acuchy. Wyrok mg by tylko jeden - mier. Podwczas, gdy to usyszeli, szatan straszliwie miotn nimi, tak e kajdany pky, a na nas pad strach blady. Aaron i Alfeusz zbiegli za do grobw i od tamtych chwil kryj si po grotach. Kilkakrotnie apani, rwali acuchy, mimo e za kadym razem byy one grubsze. Mordowali tych, ktrzy przyszli ich pojma, i niedranici uciekali. Blufjnili przy tym okrutnie, klli i le czynili. A siy w nich jak w legionie caym. Kilkunastu naszych zabili. W dodatku nasta pomr byda i wi. A nasze niewiasty... - Domylam si - mag nie pozwoli mu dokoczy, co te dwaj obkani zrobili z niewiastami, a do mnie szepn, korzystajc z chwili, gdy nasi informatorzy oddalili si za potrzeb: - Syszae, Pollionie? Oto i twoje zadanie - obrci wniwecz mityczn si tych dwch szalecw. Gono za, widzc, e rozmwcy wracaj, rzek: - Tedy jutro z demonem si rozprawimy. Widzi mi si, e szatan to, nikt inny. Jeno on do podobnych zbrodni jest zdolny. Ci dwaj nieszcznicy byli w Szeolu, kto sysza, co mwicie, kwestionowa tego faktu nie moe. Nic tedy dziwnego, e diabe zalg si w ich duszach i opanowa ciaa. Jutro jednak bdzie z nim koniec. Jutro. Gdy odeszli, yd, ktry mimo jasnego dnia ani myla zmienia swj czarny przyodziewek, j snu plany: - Twoja rola, Pollionie, jest dwojaka. Po pierwsze twoi ludzie nie dopuszcz gapiw zbyt blisko, a e Zgromadzi si spory tum gapiw, wiem z ca pewnoci. Po drugie - trzeba obstawi grot, by ci dwaj szalecy nam nie umknli. No i jeszcze przydaoby si ze dwch zbrojnych, ktrzy bd chronili mnie osobicie. Kto to wie, czy si prosto na mnie nie rzuc. Diabe diabem, ale szalecy ze swej natury skonni s do takich dziaa. yd umiechn si, a ja dopiero wwczas zdaem sobie spraw, z jak starym czekiem mam do czynienia. Zmarszczki gbokie jak bruzdy w ziemi, zostawione za lemieszem, broda w wielu miejscach siwa - jeno wzrok bystry i widrujcy zdawa si mwi, e cho ciao to ju vanitas, to jednak intelekt non omnis moriar. - W jaki sposb zamierzasz sobie z nimi poradzi? - Nie mogem pohamowa ciekawoci, kiedy w nocy usiedlimy razem przy ognisku, pilimy wino i patrzylimy w gwiazdy.

- Rozwaaem wiele opcji - odpar. - Jeli wiatr bdzie sprzyjajcy, posu si pewnym proszkiem sprowadzanym z Egiptu. Powsta z wysuszonych lici nieznanej mi roliny, startych na popi. Pali si go w kadzidach, daje to miertelnie trujcy dym. Na zewntrz jaskini nic nam nie grozi, natomiast ci, ktrzy bd w grocie... Skinem gow. Nie musia koczy. - Rzecz jasna, prcz tego zadbam o lud. Lud dostanie przedstawienie i przestanie obawia si dwch obkanych nieszcznikw, kryjcych si w grobach. Wyrecytuj szereg formu egipskich i asyryjskich, bo cho to bekot jeno, robi na posplstwie dobre wraenie. Nie zapomn te o magii perskiej i czynieniu dziwacznych znakw w powietrzu. Mam przygotowane stosowne przedmioty, kamienie szlachetne, stare koci, tabliczki. A i samych nieszcznikw uwolni od wszystkiego, co ich drczy. Od wszystkiego. Czule poklepa tob lecy przy jego posaniu, po czym zasn. Nagle i bez sowa. Pniej pomylaem, e bya to wrba. Nastpnego ranka, gdy tylko wstao soce, yd rozpocz przygotowania. Skatym drgiem kreli na piachu znaki, rozstawia drewniane konstrukcje, na ktrych wiesza amulety. Wreszcie, widzc, e wiatr sprzyja jego zamiarom, przygotowywa w magiczny proszek Egipcjan, ktry mia wyrczy nasze miecze. Krztanin maga od samego ranka obserwowa znaczny tum. Byli wrd nich rybacy, z ktrymi dzie wczeniej rozmawialimy, byli i inni - rolnicy, rzemielnicy, celnicy i ludzie wielu rnych profesji, przybyy nawet kobiety uwaane tutaj, dodam e niesusznie, za upade. Wszyscy przygldali si staremu ydowi w czerniach. Wielu z nadziej. Cz z niewiar. Posyszaem - bo w owym czasie niele ju rozumiaem tutejsz mow - jak rzucaj do siebie: - Nie podoa. To nie ten, na ktrego czekamy. Mag, cho z pewnoci sysza te komentarze, nie przejmowa si nimi zbytnio. Czyni swoje. Nie przejmowa si te haasami dobiegajcymi z grot. Nie zrobio na nim wraenia ani nieludzkie wycie, ktre mnie samemu skojarzyo si z opowiadan na tych terenach histori o miecie Jerycho, ani pene zorzecze monologi, ani opisy bestii wszelakich, ani imi Molocha wykrzykiwane przez optanych. Pierwsze oznaki niepokoju yda dostrzegem, gdy z czeluci jaskini wypezy dwa we. Usyszaem wwczas, jak szepcze do siebie: - Nechaszim.

Mimo to nie ustawa w swoich zabiegach, zagrzebujc nieopodal grot oowiane blaszki z wypisanymi na nich formuami magicznymi, krelc farbami na skaach figury aniow i wpisujc tam ich imiona. Co chwila jednak przerywa, oganiajc si od natrtnych much. - Przeklestwo! - rzek do mnie, kiedy wrci si po kolejne magiczne przyrzdy do obozu. - Gdybym nie wiedzia, e wabi je resztki surowego misa, pozostawione przed grotami przez szalecw, gotw bybym pomyle, e istotnie w tych jaskiniach rezyduje Wadca Much. Oddali si znowu w asycie dwch najtszych onierzy. Tym razem podszed jeszcze bliej grot. Przypomniaem sobie, e dzie wczeniej rozsypywa niedaleko wejcia popi. To na wszelki wypadek - wyjania gdyby istotnie by tam jaki demon, wwczas zobacz jego lady". Rankiem zapuciem si z ciekawoci pod jaskinie - nie byo wida adnych ladw zego. Jedyne, com mg wyczyta w popiele, to lady ptasich ap, przypominajcych na pierwszy rzut oka pazury koguta. Ot, nic nadzwyczajnego. yd odziany w czarne szmaty myla chyba inaczej. Kiedy tylko spojrza na znaki widoczne w rozsypanym popiele, wrci si do obozu, a jego twarz, oliwkowa przecie, zdaa mi si rwnie szara jak py, ktry rozrzuci poprzedniego wieczora u wrt grobw. - Zaczynamy - rzek zwile. - Daj mi jeszcze dwch twoich. Zdziwiem si, spytaem nawet, c takiego zobaczy w popiele, ale odpowiedzia niejasno i niezrozumiae. Zgodziem si, by maga chronio czterech zbrojnych. Ostatecznie spraw miay zaatwi egipskie prochy i fumy. Czy ma jakiekolwiek znaczenie, ilu dam mu onierzy? - zapytaem siebie samego. W rzeczy samej, nie miao. yd zacz od pieww i monodeklamacji. Unis donie ku niebu i j recytowa imiona anielskie. Rwnoczenie jeden z moich ludzi, odpowiednio poinstruowany, widzc, e wiatr jest sprzyjajcy, podpali starte na py licie owej tajemnej, trujcej roliny. Dym istotnie by gsty, a miejsca, z ktrych si sczy, dobrze dobrane, opary gromadziy si wic w grocie. yd w czerni tymczasem na przemian wzywa swym grzmicym gosem imiona aniow, to znw urga duchom nieczystym, ktre, jak przypuszczali mieszkacy Kursi, optay dwch rybakw.- Wyjd, Molochu, wyjd, Lewiatanie, wyjd, szatanie! - dar si. - Nakazuj ci, wyjd! I szatan wyszed. W dwch osobach. Najpierw posyszaem miech, i powiadam wam, miechu tego nie zapomn do koca mych dni. w miech by jak wyzwanie rzucane magowi. Sdziem, e szalecy odurzeni s

dymami, lecz gdy wyonili si z groty, nie wygldali wcale na osabionych, cho nie przypominali te Apolla. Ich ciaa pokryway rany, w wikszoci stare, ale sporo byo te wieych naci. Nie mieli odzienia, za to nadzwyczaj obfite owosienie, co przypomniao mi mapy sprowadzane do Rzymu z Egiptu. Stada much kryy nad potarganymi wosami. Nie przejli si w ogle zaklciami starego yda. Bredzili co o wiecznych ciemnociach i o ogniach piekie. Wspomnieli i o Baalu, i o Lewiatanie, a kiedy mag chcia przywoa imi najpotniejszego z aniow - po prostu si na rzucili. Moich onierzy byem pewny. Zreszt za przeciwnikw mieli nieuzbrojonych, nagich dzikusw, w dodatku niespena rozumu. Szalecy musieli zgin. Pierwszy umar jednak mag. Nie wiem, czy dopad go Aaron, czy moe Alfeusz. Nie wiem te, dlaczego aden z czterech przybocznych nie zdoa powstrzyma szarujcego szaleca. Zdao si, e obkaniec znika tylko po to, by wyrosn jak spod ziemi za plecami yda. w chcia broni si amuletem, lecz nie zdy - dzikus z niebywa wpraw skrci mu kark. Drugi z rybakw unikn dwch ciosw miecza, wywin si sprytnie i uderzeniem godnym samego Marsa przebi tarcz jednego ze zbrojnych. Wraz ze zbroj. Nag pici. Jeden z moich najlepszych onierzy nie y. Nie namylaem si dugo. Poderwaem wszystkich, ktrzy przybyli ze mn do Kursi, ca dwudziestk. Ruszylimy na dzikusw. Nie maj szans, pomylaem. Szans nie mielimy jednak my. Obkani w walce zachowywali si nad wyraz racjonalnie i byli piekielnie silni. Uderzeniem gruchotali czaszki, amali miecze, rozupywali hemy, skrcali karki, wyjc przy tym, zawodzc i miejc si na przemian. Nie zwaali na rany, a cho krew laa si z nich obficie, nie wykazywali adnych oznak zmczenia czy saboci. Siali spustoszenie. W pewnej chwili, gdy omiu z moich ludzi leao ju bez ducha, spojrzaem za siebie, na tum gapiw... Nikogo nie byo. Wtedy zrozumiaem, e mieszkacy Kursi ogldali podobne sceny ju nieraz. I wiedzieli, jak si to skoczy. Przypomniaem sobie sowa starego yda: - Niegupich Rzym ma onierzy. Niegupich, pomylaem. I uciekem, widzc, e kolejni trzej zbrojni padaj bez ycia na piach. Umknem na nieodlege wzgrza, dostatecznie daleko od przekltych grot, by czu si bezpiecznie, dostatecznie blisko - by je obserwowa. Nie mogem odej; nie pozwalay mi na to resztki honoru. Na to, by ponownie zbliy si do grobw, brakowao mi jednak odwagi.

Czekaem wic, sam nie wiedzc na co, przeklinaem chwil, w ktrej trzydzieci lat wczeniej mj sanda, sanda modziutkiego legionisty, po raz pierwszy dotkn Ziemi Judzkiej i patrzyem na pobojowisko. Kilkanacie trupw zalegao przed zamieszkanymi przez ywych grobami. Z lkiem mylaem o nocy. Na horyzoncie nad jeziorem Genezaret zbieraa si cika, czarna chmura. - Niedugo - powiedzia do mnie tutejszy Herkules. Nie usyszaem, kiedy podchodzi. Spodziewaem si, e spojrzy na mnie z pogard. Jednak nie. W jego oczach dostrzegem zrozumienie. - Ju niedugo - powtrzy, wpatrujc si w dal jeziora, jak gdyby na kogo czeka. Kto moe przyby, pomylaem, jeli nad wod szaleje burza. Jeeli wichura wzbudza fale zdolne przewrci kad d i zmy z pokadu kad zaog? Kto moe przyby, jeli nie sposb sterowa w tak niepogod, mylaem, zerkajc na burzce si wody. Czas pokaza, e i tym razem si myliem. Przyby wraz z uczniami. Ostatnio, powiadali, uczniowie nie opuszczaj go ani na krok. Ich d wyonia si z fal, ktre z naga zgasy i spaszczyy si do spokojnej tafli. Dobili do brzegu nieopodal grot, a w synny ciela, nie pytajc o nic, ruszy ku jaskiniom, zostawiajc za sob i d, i uczniw, i tych, ktrzy przyszli go powita. Szed w stron grot. Sam. Szalecy - czy moe demony, sam ju nie byem pewny - nie mogli go widzie, by zbyt daleko, przysaniay go skalne zaomy. A jednak wybiegli ze swego ukrycia, wrzeszczc dziko. Koniec, pomylaem, koniec z nim. Tego dnia wszelako dane mi byo pomyli si po raz trzeci. Obkani, gdy byli oddaleni nie wicej ni o dziesi, moe pitnacie krokw od cieli, padli na kolana i zanieli si paczem. - Czego chcesz? Przyszede przed czasem drczy nas? - zawy jeden. Zapytany nie odpowiedzia, ale bez lku podszed do nich i przyjrza si ich twarzom. - Bylicie tam - rzek cicho - po drugiej stronie... Widzielicie otcha. Wstpi w was duch nieczysty. Rozejrza si dookoa, podczas gdy szalecy skomleli, z paczem bagajc, by ich nie unicestwia. Wzrok cieli zatrzyma si na stadzie wi, pascych si w pobliu.

- Idcie - rozkaza mocnym gosem. - Idcie. A ty, Aaronie, i ty, Alfeuszu, wracajcie z Szeolu. Wracajcie! Obkani spojrzeli na niego. Przytomnie. Po raz pierwszy od roku. W tej samej chwili cae stado wi, ktre paso si nieopodal, pucio si pdem w d, w stron stromej skarpy. Pasterze odskoczyli w popochu, a winie, jedna po drugiej, giny w falach jeziora Genezaret. Od tamtych wydarze staraem si unika szalecw, obkanych i wszelkich innych chorych na umyle, opowiadajcych dziwaczne historie, w ktre nie wierzy nikt przy zdrowych zmysach. Unikaem tych, co wieszczyli na rozstajach, i tych, co przepowiadali przyszo, trzymaem si z dala od wczgw, co opowiadali o wizytach w innych krainach, zdao si, ywcem wykrojonych ze snu. Baem si, e ktry z nich moe mwi prawd. 1 Adam Niezgoda sta na dziesitym pitrze wieowca PFC, spogldajc na Pozna. Po prawej mia brudne dachy wildeckich kamienic, dalej Multikino, olbrzymie targowisko z ciuchami i nielegalnym oprogramowaniem, Wart tnc miasto na dwie nierwne czci, i monotonn architektur blokowisk na Ratajach. Kiedy nie wida szarych, obskurnych murw, kiedy na miasto patrzy si z dystansu wyglda ono cakiem adnie, pomyla. Nie sycha warkotu samochodw, przez szczelne okna nie wdziera si smrd spalin, samochd nie wpada w dziury w asfalcie, tum ludzi nie usiuje ci stratowa... Nawet te cholerne bloki nie przeszkadzaj. Rozmylania przerwa dzwonek windy. Stres powrci. Adam upi yk kawy - czwartej, cho bya dopiero dziesita rano - i zacz aowa, e nie pali. Papieros by moe pozwoliby mu uspokoi nerwy przed spotkaniem. Zaraz si zacznie, zauway niechtnie. Po raz osiemdziesity poprawi krawat i spojrza za siebie. Przestrze drzwi wiodcych do salki konferencyjnej wypenia Robert Mlicki, firmowy prawnik o potnej sylwetce i brzuchu zdradzajcym fascynacj pik non (ogldan rzecz jasna w telewizji ze szklank piwa w doni). Mlicki trzyma plik papierw, najprawdopodobniej jeszcze szlifowa tekst wstpnego porozumienia. To bya wana transakcja, nad ktr Adam i Robert pracowali od kilku miesicy. Dziesitki spotka, setki godzin negocjacji, tony papieru, pne powroty do domu. Adam wola nie myle o reakcji Renaty, kiedy poprzednio rzuca do suchawki krtkie:

- Wiesz, BMG Group... Wiedziaa. BMG Group, jedna z niewielu duych sieci handlowych, cakowicie w polskich rkach. Dwadziecia osiem sklepw w najwikszych polskich miastach. Obroty szybujce w 2007 roku poza wykres. Symbol pokazujcy, e w modym, polskim kapitalizmie jednak mona zrobi karier. Polska bya z BMG dumna, a Wielkopolska - w dwjnasb. To w Poznaniu BMG Group miaa siedzib, to tu otworzya swoje pierwsze sklepy. W spotach i na billboardach sie chwalia si hipermarketami z polsk dusz", bezpiecznymi produktami", stawianiem na polsk ywno". BMG starao si budowa image korporacji uczciwej i dbajcej o konsumenta, co w zestawieniu z innymi sieciami handlowymi nie byo czym przesadnie trudnym, zwaszcza po szczurzej aferze" w magazynach Giganta i reportau TVN o rewitalizacji starych warzyw w sieci SuperMal. W 2007 roku BMG Group bya bodaj najcenniejsz mark na polskim rynku sklepw wielkopowierzchniowych. BMG - to bya firma! Adam Niezgoda pracowa dla konkurencji. Jego zadaniem byo rzuci ludzi z BMG Group na kolana. - Nienawidz si za to, co robimy - oznajmi ponuro, kiedy tylko wysiad z windy. Przechadzajcy si po schludnym korytarzu Robert wzruszy ramionami. - Daj spokj. Robota jak kada. Masz skrupuy dlatego, e nam pac abojady, a oni to Polacy? W czasach globalnej gospodarki? Zreszt oferta, jak dostali, nie jest taka za. Uczciwy deal. - Wiesz, jak to bdzie wygldao, kiedy ich przejmiemy? Jazda z cenami w d, wykaczanie polskich dostawcw, kurczaki leakujce po kilka miesicy w chodziarkach... - Racjonalizacja. - W umiechu Roberta nie byo radoci. - Konsumenci chc niskich cen, na jakoci im nie zaley. Ja arcie kupuj od gospodarzy, na Rynku Wildeckim. Poza tym machn rk - ci z BMG mog przecie nie przyj oferty. Nikt ich pod pistoletem nie trzyma. Mog, pomyla Adam. Nasza oferta jest upokarzajca. Sam bym jej nie przyj. Zapewne ludzie z BMG przyjd tylko po to, by rzuci mi w twarz kilka wyzwisk i demonstracyjnie wsta od stou negocjacyjnego, do ktrego wicej ju nie usid. Dziki temu wszystkie gupie argumenty (e BMG to polscy przedsibiorcy, e trzeba ich wspiera, i inne pitu, pitu) wylduj w niszczarce. Wraz z moj umow o prac, skonstatowa.

Adam by odpowiedzialny za ten projekt. To byo jego to be or not to be w firmie. Na razie nie mia pomysu, jak doprowadzi do to be. Po raz kolejny, jak do sennego koszmaru, wrci do rozmowy sprzed kilku dni. - Przycinij ich. - Szef by rwnie zimny i cierpki jak whisky z lodem, ktr trzyma w doni. - Negocjacje cign si zbyt dugo. Wydziwiaj. Zrb co, eby jeszcze zeszli z ceny. Powiedzmy... - Nowicki spojrza w sufit, skd najczciej bra pomysy - trzydzieci procent. Minimum. Kady przeywa w pracy takie chwile, kiedy - syszc nierealistyczne wymagania chciaby rzuci wypowiedzenie, znikn, wyparowa wzgldnie zapa si pod ziemi. Jeszcze lepiej natomiast, by to ostatnie spotkao szefa. Otwieraj si oto czeluci piekielne, wyoony skr fotel spada w otcha - a wraz z nim przyczyna wszelkiego za i nieszcz ludzkoci. Wyobrania podpowiada zreszt i inne, bardzo widowiskowe sposoby anihilacji przeoonego. Wiele, wiele sposobw. Adam, syszc owe trzydzieci procent, naliczy kilkanacie rodzajw mierci Nowickiego. Rozstpienie si ziemi i zstpienie do piekie byo jednym z agodniejszych. - Minimum - powtrzy tymczasem Nowicki, ktremu zorzeczenia pracownika nie wyrzdziy najmniejszej szkody (co Adam skonstatowa z duym rozczarowaniem). - Zacznij od propozycji niszej o czterdzieci procent, eby mia pole manewru. - Obra si. - Adam chcia krzykn, ale poczu, e w gardle ronie olbrzymia klucha, tumica gos. - Wycofaj z negocjacji... - Syszae, e David odchodzi? Stanowisko dyrektora finansowego bdzie puste. - Szef umiechn si do Adama i upi odrobin whisky. - Mylaem o tobie. Zakadam, e nie pozwolisz im si wycofa. Ale do I ju o pracy. O ile pamitam, niedawno kupie dom, prawda? Jak tam spata rat? Wiceprezes Nowicki mia mnstwo wad. Nie miejsce i czas, by wylicza wszystkie. Najwiksz z nich, w odczuciu Adama, byo to, e Nowicki doskonale pamita o kadym kredycie zaciganym przez ktregokolwiek ze swoich pracownikw. Ubiegajcym si o poyczk osobicie podpisywa zawiadczenia wysokoci zarobkw, a kopia kadego (wraz z kopi umowy kredytowej, ktrej dostarczenie Nowicki bezceremonialnie wymusza na personelu) trafiaa do podrcznych akt wiceprezesa. Tak zgromadzonej wiedzy nie waha si uywa - zwykle po to, by udowadnia pracownikom, e zadania, z pozoru niewykonalne, zaatwi jednak mona. Metody byy dla Nowickiego obojtne. Zwykle o nie nie pyta. Lepiej nie wiedzie.

- I co z tego, e to mobbing - prychn Robert, syszc narzekania Adama. - Wikszo pracownikw i tak nie zdaje sobie z tego sprawy. W sdzie bd tego broni jako dopuszczalnego agresywnego zarzdzania personelem". Trzydzieci procent. To be or not to be. Bufet, do ktrego Adam chodzi na lunch, tu obok biurowca PFC, serwowa jedzenie smaczne i lekkie, ale owego dnia, podczas rozmowy z Nowickim, Niezgoda poczu, e pyszne naleniki ze szpinakiem podchodz mu do garda. Krew pulsowaa w skroniach i cho w pokoju nie byo adnego lustra, wiedzia, e jego skra przybiera bordowy kolor krawatw noszonych przez szefa Marche. Gdybym tylko mg, pomyla, zawisby na tym krawacie pod sufitem, skurwielu. Zawisby! Gdybym mg... Zacisn pici. Przed oczyma pojawiy mu si mroczki. Uciec std, rzuci to wszystko w diaby, pomyla. Spali. Znikn. Dom, o ktrym wspomnia Nowicki, przytulna chatka pod lasem, kosztowa sporo. Adam i Renata byli modym maestwem - ledwie cztery lata po lubie - i gdyby nie kredyt, nie mogliby sobie pozwoli na jego kupno. Z poyczk nie byo jednak adnego problemu - on by modym specjalist do spraw finansw z teczk pen dyplomw. Renata miaa stabiln, ale marnie patn prac w szkole. Dlatego Adam pocztkowo niechtnie podchodzi do zacigania dugw. - Mieszkanie nam wystarczy - przekonywa. Przedstawiciel banku kusi jednak skutecznie. Tak skutecznie, e Adam nabra w pewnej chwili podejrze, e Lucyfer ubra si w garnitur, spiowa rogi, ogon schowa w nogawk i zatrudni si jako opiekun klienta w dziale kredytw hipotecznych. Apage samo cisno si na usta. Szatan odszed jednak dopiero, kiedy cyrograf - umowa kredytowa na dwadziecia lat zosta podpisany. Zabezpieczeniem kredytu bya rzecz jasna hipoteka na nieruchomoci. Jeli tylko przestan spaca raty, to... Adam wypiera t nieprzyjemn myl ze wiadomoci. Nie mg, krtko mwic, pozwoli sobie na utrat pracy. Musia doprowadzi do zawarcia umowy. I to na warunkach szefa. Tylko jak? Owe trzydzieci procent stanowio przeklestwo Adama przez par nastpnych dni. - Stale jeste rozdraniony. Kbek nerww - mwia Renata z wyrzutem, kiedy pnym wieczorem wraca do domu. - Wyluzuj. Nie potrafi.

Po raz kolejny przeglda dokumentacj BGM, starajc si znale jaki punkt zaczepienia, ktrego mgby uy jako pretekstu do obniki ceny. Moe przeszacowali warto nieruchomoci? Albo zapasw? Jakie ukryte zobowizania wobec banku? Silne zwizki zawodowe? Nic podobnego. BMG Group bya czysta jak rce Cimoszewicza. - Swoj drog, ciekawe, jak taka maa firma w cigu kilku lat zdobya tak dobr pozycj na rynku - mrucza, lczc nad dokumentami do pna w nocy. Gowa mu chwiaa si, powieki ciyy, a wreszcie - jak co noc - zasypia przy biurku, przytulony do rachunku zyskw i strat. Sen, niestety, nie przynosi wytchnienia. BMG Group przeladowaa Adama rwnie w objciach Morfeusza. Noc w noc ni o tym, e chodzi po korytarzach biur BMG. Korytarze byy puste i ciche, a w oknach przeglda si ksiyc. Ochroniarz drzema przy pulpicie z ekranami monitorujcymi obiekt, psy ujaday, a Adam szed cicho, bezgonie. Przewodnikiem po siedzibie BMG Group, ktra w jego snach zyskiwaa icie baniowy koloryt, by biay krlik ten sam, ktry wprowadzi do Krainy Czarw Alicj. Adam uwielbia t ksik, bya to jedyna odskocznia pozwalajca cho na chwil oderwa myli od transakcji, nad ktr pracowa. Kadego wieczora stara si zajrze do bani Carrolla chocia na kilka minut. Std zapewne - tumaczy sobie Niezgoda - krlik. Nie wiedzia, kim bya druga z postaci, ktrej zarys, zdarzao si, widywa w snach, gdy przemierza biura BMG. Ten drugi sta zawsze z boku, w cieniu, tak e Adam nigdy nie mg przyjrze mu si dokadniej. Nie, wrcz przeciwnie. To on obserwowa Niezgod, spoglda badawczo i, jak zdawao si Adamowi, bardzo krytycznie. Pojawia si jedynie przez moment, na pocztku snu - po czym dematerializowa si, przed odejciem uchylajc dwornie kapelusza. Budzi lk. Krlik, dla odmiany, nie znika. Co wicej, okazywa si nadzwyczaj poytecznym zwierzciem - prowadzi Adama sobie tylko znanymi drogami, omijajcymi wszystkie zabezpieczenia, pokazywa szafy pene dokumentw, zdradza hasa do komputerw czonkw zarzdu. Adam - we nie - siada kadej nocy przy biurku, czyta, robi notatki, kopiowa. Informacji znajdowa mas, a kada nastpna okazywaa si bardziej istotna ni poprzednie. To byy owe haczyki, o ktrych marzy Adam, ba, nie haczyki, lecz haki, gorsze

od tych, na ktrych powiesili Janosika. Niezgoda wiedzia, e rozwizanie.

nareszcie! - znalaz

Po przebudzeniu, kadego ranka, okazywao si, e niczego nie pamita. Duszkiem dopi kaw. Poprzedniej nocy spa wyjtkowo le i niespokojnie. Znw, jak zwykle ostatnimi czasy, spacerowa po biurach BMG, znw odkrywa wyimaginowane tajemnice, lecz tym razem zosta zauwaony. Emeryt-ochroniarz widocznie nie mg zasn i wyjtkowo robi to, co powinien robi co wieczr - patrolowa budynek. W pewnym momencie dostrzeg blade wiato ekranu komputera, sczce si przez szpar w drzwiach do jednego z biur zarzdu. - Kto tam jest? - zawoa. Adam zastanawia si, jakiej odpowiedzi oczekiwa ochroniarz. Mia wsta i krzykn: Tak, to ja. Pracuj dla konkurencji i przyszedem wykra tajemnice handlowe!"? Zamiast tego w popiechu zamkn przegldane pliki i wczoga si pod masywne, prezesowskie biurko z dbowego drewna. Komputera nie zdy wyczy. Ochroniarz wszed do pokoju, rozejrza si niepewnie. - Kto tam? - krzykn ponownie. Snop wiata przesuwa si miarowo od ciany, przez niszczark, do szafy z segregatorami, dalej na biurko i znowu, w drug stron. Krok za krokiem, ochroniarz by coraz bliej. Zaraz mnie znajdzie, pomyla Adam. Zaraz stanie nade mn z t cholern lamp i wezwie policj. A ja - co zrobi? Przecie nie zaatakuj emeryta! Poczu, e koszulka, w ktrej sypia, robi si mokra od potu. Nagle, tu obok niego, znw pojawi si biay krlik. Niezgoda zdziwi si, bowiem krlik by tym razem may, tak may, e ochroniarz nie mg dostrzec go z drugiej strony biurka. Naraz poczu, e sam kurczy si do podobnych krlikowi rozmiarw. Blat biurka oddala si, a podoga przybliaa z zawrotn prdkoci. Adam krzykn, ale z jego piersi wydoby si tylko niemiay, wty pisk. - Cholera jasna, szczury? - Ochroniarz zrobi kolejny krok. Jeszcze chwila... pomyla Adam i popatrzy w stron krlika. Zwierz - ubrane w pikn, kolorow kamizelk - to spogldao na Adama, to znw zerkao na zegarek. Za nim za... Tak, najwaniejsze byo wanie to, co za krlikiem. Kolista plama czerni. Niezgoda przez moment przyglda si temu zjawisku i dopiero po chwili zrozumia, e widzi wejcie. Wejcie do krliczej, bezdennie gbokiej nory.

Zaszurao odsuwane krzeso. Jeszcze krok, pomyla Adam, a ochroniarz bdzie po tej stronie biurka. Krlik tymczasem wyglda na wyranie zniecierpliwionego. Jego spojrzenie zdawao si woa: Idziesz czy nie?!". - Szlag by to - burcza ochroniarz. Sapa ciko, odsuwajc meble. Niezgoda odwrci gow i dostrzeg cie, wielki jak gra. Rwnie biurko z perspektywy Adama wyranie uroso, przypominajc teraz sporych rozmiarw dom jednorodzinny. Olbrzym-ochroniarz zblia si nieubaganie. Adam podj decyzj. - Id - rzuci w desperacji i wszed w czer tunelu, dokadnie w tej samej chwili, kiedy ochroniarz znalaz si po drugiej stronie kontenerka na akta. Co za cholerny sen. Chory, cholerny sen, myla Niezgoda. Obudzi si w rodku nocy, cay mokry i roztrzsiony. Do rana nie zmruy ju oka i teraz, przed spotkaniem, czu si wykoczony. Niespokojnie spojrza w stron wind. Przedstawiciele BMG si spniali. I dobrze. Egzekucja troch si przesunie. Wyobrania podsuwaa Adamowi obrazy Nowickiego wpadajcego w furi po tym, jak druga strona zerwie negocjacje. Wiceprezes Marche sucha rad psychologw, ktrzy doradzali mu, by nie tumi negatywnych emocji. Nie tumi ich wic. W furi wpada czsto, bez skrpowania praktykowa asertywno, rozumiejc j jako moliwo wyycia si na pracownikach. Niezgoda dobrze pamita reakcj Nowickiego, kiedy Adrian Bloch, dyrektor jednego ze sklepw, wsiad przez pomyk do windy przeznaczonej do wycznego uytku Nowickiego. Winda miaa wyjcie dokadnie w gabinecie wiceprezesa. Nieszczsny dyrektor Bloch znalaz si tam, kiedy trwaa jedna z tajnych narad w sprawie BMG. Na widok nieco zdezorientowanego Blocha wysiadajcego z windy Nowicki pocztkowo zachowywa powcigliwe milczenie. Nie trwao ono jednak zbyt dugo. - Won! - Z pozoru gos Nowickiego mg wydawa si spokojny, ale ci, ktrzy znali wiceprezesa duej, wiedzieli, e taki sposb mwienia nie wry dobrze. Wyjd, po prostu wyjd, myla Adam intensywnie, liczc, e dziki wci nieodkrytym, pozostajcym w sferze urban legend, waciwociom ludzkiego umysu jego ostrzeenia dotr do Adriana. Nie dranij go. Moe mu przejdzie. Po prostu wyjd. I bro Boe si nie odzywaj. - Sucham? - spyta Bloch, dziwnie guchy na telepatyczne przestrogi Adama. Przepraszam, ale chyba pomyliem windy. - I to grubo - wycedzi wiceprezes, wstajc ze skrzanego fotela. No to si doigra, pomyla Adam wspczujco.

- Czy jeste buldogiem francuskim? - Nowicki podszed do Blocha i spojrza na niego krytycznie. - Buldogiem? - Taki piesek z wyupiastymi oczami, krtkim ogonkiem i uszami jak u nietoperza, ktry obsikuje kady fotel - sykn usunie Nowicki. - Jeste buldogiem? - Nie bardzo rozumiem - bkn Bloch, mocno ju zakopotany. - Skoro nie jeste buldogiem, jakim pieprzonym prawem wsiade, cholera, do windy? Do TEJ windy? Adrian podrapa si w gow. Pracuje w terenie, nie bywa w centrali, skonstatowa Adam. Rzadko ma do czynienia z prezesem. Z przewodnikiem. Nie zna zwyczajw panujcych w stadzie. A zwyczaje byy takie, e do windy po prawej stronie, tej, ktrej wyjcie znajdowao si w gabinecie Nowickiego, wstp mia tylko wiceprezes i jego dwa koszmarnie brzydkie buldogi francuskie. Psy byy sawne na ca Polsk, zdobyway mnstwo nagrd na rozmaitych wystawach i stanowiy bodaj jedyn mio wiceprezesa. Pozostali pracownicy, do ktrych Nowicki nie ywi innych uczu prcz niechci i podejrzliwoci, byli z uywania windy wykluczeni na zasadzie gentlemens agreement. O ile, smutna refleksja sama nasuna si Adamowi, Nowickiego mona nazwa dentelmenem. - Wic spieprzaj! - Nowicki rykn prosto do ucha Adriana, udowadniajc, e istotnie, o adnym gentlemen s agreement w jego wypadku mowy by nie moe. Widzc za, e Adrian cofa si w kierunku windy, rzuci: - Schodami! Adam zacisn pici. Robi to przy kadym spotkaniu z szefem - za kadym razem by to wyraz bezsilnoci. Niezgoda w takich chwilach z mciw satysfakcj przypomina sobie o buldogach francuskich i ich wizycie w biurze jakie p roku wczeniej. Wwczas, kiedy Nowicki zdecydowa si zabra swoich czworononych pupili do biura, Marche odwiedzi jeden z waniejszych potencjalnych kontrahentw, szef sieci sklepw z ekskluzywn odzie, ktrej Marche miao wynaj powierzchnie handlowe we wszystkich swoich marketach. Do uzgodnienia pozostawao wiele, lecz rozmowy zmierzay w dobr stron. W trakcie negocjacji toczonych w gabinecie Jego Wciekoci" (tym mianem pracownicy okrelali Nowickiego wtedy, kiedy byli pewni, e po pierwsze nie syszy ich szef, po drugie - aden z biurowych kapusiw), jeden z buldogw nagle si zbudzi. Adam nie wiedzia, czy by to August les Petits Arcyhanges, wielokrotny zdobywca tytuu Best in Show (zdecydowanie bardziej pasowaby do niego tytu Beast in Show), czy moe Ikar Chevalier Modszy, Interchampion, Champion Czech, Polski i Rosji. Zreszt dla przebiegu zdarze nie

miao to wikszego znaczenia. Pies wsta, wyoni si zza ciemnego biurka, stylizowanego na XIX wiek, drobic krtkimi nkami, i spojrza swymi smutnymi wyupiastymi oczyma na zaskoczonego szefa sieci sklepw z ekskluzywn odzie. - Musimy by postrzegani jako marka elitarna, dlatego bd obstawa przy lokalizacjach w lepszych punktach. Gdyby jednak by pan askaw rozway obnienie ceny... Na obecnie oferowane warunki przysta nie... - rozmwca Nowickiego zamilk, widzc wpatrzone we zwierz. Odruchowo poprawi apaszk, przygadzi wosy. August les Petits Arcyhanges wzgldnie Ikar Chevalier Modszy nie przej si zbytnio dystyngowanym gociem. Stanwszy na rodku pokoju, pierdn gono, po czym nabrudzi na wykadzin. - Pan wybaczy... - Sie sklepw z ekskluzywn odzie wstaa od stou, by nigdy wicej do nie powrci. - Chyba przyszedem nie w por. Po tej dotkliwej porace na kilka dni Nowicki ucich i spokornia, zwaszcza e przez szklane ciany jego gabinetu zdarzenie oglda cay dzia ksigowoci. Plotki rozeszy si niczym ptasia grypa po kurniku. W Marche jednak nie byo tego dobrego, co by na ze nie wyszo. Dugookresowy efekt wpadki sprowadza si do tego, e upokorzony wiceprezes, kiedy tylko mg, negocjacje i spotkania powierza wsppracownikom. Tak jak w wypadku BMG Group. - Id! - portier wykaza si refleksem, dzwonic na wewntrzny numer do Adama. Chwil pniej odezwa si sygna windy, z ktrej wysiedli udziaowcy BMG Group, bracia Marcin i Micha Winiewscy. Nienagannie skrojone garnitury, drogie koszule, wietnie dobrane krawaty, w rkach czarne, wskie aktwki. Wyszy z braci, Marcin, wysiadajc z windy, krzycza do komrki: - ...kup forsy, a wy przysyacie emerytw?! Niech was szlag, jeli nie zmienicie personelu, zrywamy umow. Tak, zrywamy, dobrze pan sysza. Mam si uspokoi? Niech pan nie artuje, dobrze? Zadzwoni pniej, teraz jestem na spotkaniu. - Jakie problemy? - Adam podszed do przybyych, wycigajc rk na powitanie. - Nic powanego. Kopoty z agencj, ktra ochrania nasze obiekty. Jeli korzystacie z usug Cerbera, to, mwic szczerze, nie polecam. eby obniy koszty, przysyaj emerytw. Dzi w nocy kto prbowa wama si do naszych biur. Na szczcie niczego nie skradziono. Salka konferencyjna, ktr przygotowano na spotkanie, wygldaa ascetycznie. Lampy ukryte w suficie, brak ozdb na cianach, meble proste i nierzucajce si w oczy - metalowe krzesa obite kremow skr i owalny st podobnego koloru. Na stole pliki czystych kartek,

firmowe dugopisy Marche. Obrazu dopenia flip-chart i stojcy w rogu stolik z dwoma termosami (Tea" i Coffee"). Po zamkniciu drzwi wanie do stolika z napojami powdrowa Micha Winiewski. Chwyci filiank, nala sobie kawy i nie patrzc na Adama, zacz: - Szczerze mwic, jestemy rozczarowani. - Nawet bardzo. - Marcin rozsiad si wygodnie na krzele i huta delikatnie. - Bardzo rozczarowani. Cena, ktr zaproponowano w ostatnim pimie... Robert Mlicki spuci wzrok, udajc, e po raz kolejny sprawdza dokumenty. Adam milcza. - Jest, mwic eufemistycznie, bardzo oryginalna - dokoczy drugi z braci. - Wiecie, e przedsibiorstwo warte jest znacznie wicej. Robilicie przecie wyceny. Zreszt wczeniej mowa bya o innych kwota, prawda? - Pastwa spka - Adam usiowa ratowa sytuacj nie do uratowania - potrzebuje dofinansowania. Dotarlicie do granic moliwoci rozwojowych. Bez zewntrznego wsparcia BMG Group czeka stagnacja. - S inne rda. - Marcin Winiewski nie przestawa koysa si na krzele. - Kredyty bankowe na przykad. Inni oferenci. Kto powiedzia, e musimy sprzeda udziay wanie Marche? - Warto pastwa spki jest przeszacowana. - Adam czu, jak wilgotniej mu donie. Spotniaymi palcami wertowa notatki, wreszcie znalaz waciwe wyliczenia. - Zawyylicie warto rodkw trwaych... - O kilka procent, panie Niezgoda. Kilka procent, o ktrych moglibymy dyskutowa. Wyszy z braci Winiewskich wci huta si na krzele i wci si umiecha, ale jego gos stwardnia wyranie. - Ale o czterdziestu procentach? Nie, o takiej obnice nikt dyskutowa nie bdzie. Szecioprocentowa bonifikata to wszystko, co pan od nas usyszy. - A jeli my nie... - Jeli Marche takiej ceny nie zapaci, trudno. Bdziemy musieli si poegna. Adam przeklina w mylach Nowickiego. Nie trzeba by pieprzonym Nostradamusem, eby przewidzie ich decyzj. A co ze mn? ...not to be? Przekn lin z min europejskiego podrnika, ktremu tubylcy zaserwowali na kolacj jdra pawiana i podsmaan szaracz. Robert mamrota co o szczegowych postanowieniach umowy, ale Winiewscy machnli na to rk. Jeden z braci wymownie

spojrza na zegarek kosztujcy tyle, ile wynosiy proczne dochody Adama. Atmosfera w salce zrobia si gsta jak grochwka w przydronych barach ozdobionych kawakami siatki ochronnej brudnej od spalin. - Mimo argumentw wskazanych w naszym ostatnim pimie? - zapyta Niezgoda gosem suchym i penym beznadziei. - Panie Adamie, nieche pan si nie kompromituje. Co to za argumenty? - prychn Marcin Winiewski. - Nie ma pan innych? Zapytany wsta nagle, jak gdyby blat stou zacz parzy. Twarz mu poszarzaa, wzrok zmtnia. Westchn, odwrci si do zgromadzonych plecami i wbi wzrok w okno. Milcza. Bracia Winiewscy mrugnli do siebie porozumiewawczo. Wiedzieli, e twarda postawa w negocjacjach daje efekty. Zdawali sobie spraw, e szefostwu Marche zaley na transakcji. Niezgoda zosta wic postawiony pod cian - czy raczej pod oknem - i kalkulowa, co zaproponowa. Adam oddycha nierwno, nie odzywa si. Przed oczyma mia ciemne plamy. Czu, e serce bije w rytmie stroboskopu, jego rce dray. W gowie kotoway si czarne wizje wyrzucenie z pracy, komornik pukajcy do ich drzwi, eksmisja na bruk, Renata zmuszona do prostytucji, by pospaca wszystkie zobowizania... Poczu uporczywy bl w skroniach, chwyci si za gow. Ktem oka zobaczy biay ksztat. Obok niego zamajaczy cie. Niezgoda odnis wraenie, e jest obserwowany. Jezu, mam urojenia, pomyla rozpaczliwie. Cie tymczasem przybliy si wyranie. Adam zamruga... Chwil pniej ogldany przez panoramiczne okno Pozna wywin koza i wywrci si na nice. - Panie Adamie... - Winiewskich zaczynao niepokoi przeduajce si milczenie. - Co nie tak?Nie jest dobrze, zmartwi si tymczasem Robert, patrzc w twarz kolegi. Niezgoda miewa ju takie odpay. Bach, i robi si szary jak obudowa komputera, oczy uciekay mu w gb czaszki i odpywa. Mg tak tkwi godzinami, bez ruchu. Prawnikowi przypomnia si jeden z wyjazdw integracyjnych w Gry Stoowe. Adam siedzia przez ca noc na zewntrz, bezmylnie wpatrzony w drzewo rosnce przed hotelem. Wszyscy sdzili wwczas, e, jak wielu innych, pozwoli sobie na odrobin luksusu i zamiast piwem, odurzy si narkotykami. Nastpnego dnia Niezgoda niczego nie pamita, ale zaprzecza, by bra cokolwiek mocniejszego ni aspiryn. Cholera, nie jest dobrze...

- Panie Adamie, czas nas goni - mrukn Winiewski. - Czas... - powtrzy beznamitnie Niezgoda, jak robot wyzuty z jakichkolwiek emocji. Prast! Jest bardzo le, skonstatowa Mlicki, jest megakurewsko le. - Sucham? - Marcin Winiewski powoli unis si z fotela. Nie podoba mu si ton gosu Niezgody, nie rozumia, o co chodzi, zaczyna traci panowanie nad sytuacj. Na zdarzenia nieprzewidziane, na zachowania niezrozumiae, ktrych nie mona ani poj, ani kontrolowa, reagowa Winiewski stereotypowo - irytacj. Adam nie zwraca jednak uwagi na swoich kontrahentw. Odwrci si od okna, spojrza w prawo, pochyli gow w stron pojemnika na mieci i wbi mtny wzrok w pustk przed sob. Przez chwil kiwa gow i gestykulowa, zupenie jakby z kim rozmawia. Wanie, jakby. Obok niego nikogo nie byo. - Chyba powiniene ju i - rzuci Niezgoda przed siebie. Konfidencjonalny szept usyszeli wszyscy zgromadzeni w salce. - Tak bdzie lepiej. Jeszcze kto ci zobaczy... - Do mnie mwisz, ptaku? - Twarz wyszego Winiewskiego przybraa kolor saaty lodowej, podczas gdy oblicze niszego barw upodobnio si do modrej kapusty. Co to za szopki, kl w duchu Marcin, Marche powierzyo negocjacje pomylecowi. Autentycznemu wirowi. Wikszo ludzi czuje si nieco nieswojo w obecnoci chorych psychicznie, ale dla Winiewskich, przeczulonych jak wielu nowobogackich na punkcie swojego honoru, zachowanie Adama nie byo dyskomfortem - byo zniewag. Oznaczao brak szacunku z drugiej strony. - Niech pan si idzie leczy - wycedzi, przyrzekajc sobie w duchu, e jeszcze tego samego dnia doprowadzi do wyrzucenia Niezgody z pracy. - egnam. ycie miao jednak sprawi Marcinowi Winiewskiemu wkrtce niejedn niespodziank. - Mam! - powiedzia nagle Adam, spogldajc na wacicieli BMG Group wzrokiem nieco bardziej przytomnym. Ci zatrzymali si dwa kroki przed drzwiami. - Co takiego? - Micha, zwolennik poczenia obu firm, unis gow. - Mam inne argumenty - wyjani Niezgoda. - Usidcie! Mlicki zamruga. To, e Adam zwraca si w sposb mao dyplomatyczny, cho byo dziwne, wpisywao si jako w logik sytuacji, ktr Robert sprowadzi do lapidarnego stwierdzenia: Adamowi odjebao". Naprawd zastanawiao to, e Winiewscy, sekund wczeniej miertelnie obraeni, posusznie wracaj do negocjacyjnego stou. W gosie Adama

brzmia dziwny ton, ktry wyklucza jakikolwiek sprzeciw. Gos Niezgody hipnotyzowa, skonstatowa prawnik Marche. Niczym mowa I kaznodziei. Proroka. - Raporty. - Adam chwyci plik papierw. - Analizy sytuacji BMG Group... Na papierze wyglda to piknie, prawda? Ale - popatrzy w twarze Winiewskich - na papierze wszystkiego nie wida. Na przykad tego, e w waszych sklepach sprzedajecie przemycany ze Wschodu alkohol. Ani tego, e macie cichy ukad z Meat-Corp. Odbieracie od nich przeterminowane wdliny, myjecie, metkujecie na nowo, pacicie grosze i wciskacie klientom jako promocj. Piknie dbacie o polskiego konsumenta. Ciekawe, czy zainteresuje to pras? Robert przygryz warg. Teraz by ju pewien. Adam oszala. No, po prostu, wszystko mu si pomieszao. Nie ma biedak wszystkich w domu. To si skoczy nie tylko zerwaniem negocjacji. To si skoczy wyniszczajcym procesem w sdzie, ktry Marche rzecz jasna przegra i zapaci krociowe odszkodowania. A Adam oczywicie wyleci z pracy, dyscyplinarka murowana. Co za wir! wir tymczasem nie przestawa mwi: - Od kilku dni nurtowao mnie pytanie: jak dokonalicie tego, e BMG w cigu roku podwoio obroty. No jak? Dlaczego macie tyle duych, naprawd duych pojedynczych transakcji. Przecie markety to gwnie detal. Kto normalny robi zakupy za sto czy dwiecie tysicy? - Prosz nie koczy - szepn starszy z braci Winiewskich. - Mafia. - Adam by nieubagany. - Macie ukad z mafi, ktra w ten sposb pierze pienidze z prostytucji i handlu fet. Cakiem niele jak na chlub polskiego kapitalizmu. W tym wietle to, e nie pacicie pracownikom za nadgodziny, to betka. Mlicki ze zdumieniem skonstatowa, e Winiewscy cay czas siedz przy stole. Mimo kuba pomyj wylanych na nich przez Adama, mimo steku bzdur, ktre przed momentem usyszeli na swj temat, nie wygldali na ludzi, ktrzy zamierzaj zerwa negocjacje. Wrcz przeciwnie. A moe - w gowie Roberta zakiekowao dziwne podejrzenie - moe to wszystko, o czym Adam mwi, to... - Skd pan o tym wie? - Micha Winiewski wyglda na zaamanego. - Nikt do tych informacji nie ma dostpu. A ani ja, ani mj brat... Niezgoda umiechn si, chyba po raz pierwszy tego dnia, poprawi krawat, strzepn wyimaginowany pyek z garnituru. - Powiedzia mi... - zacz, ale machn rk. - I tak , mi panowie nie uwierz.

- To blef. Gupi blef. - Marcin Winiewski wci by w wojowniczym nastroju. - Nie bdziemy suchali obelg. Nie damy si zastraszy. - Nie? - Niezgoda wzruszy ramionami. - Znajd inne audytorium. Mylaem o komendzie wojewdzkiej. Sprawdmy... Wycign z kieszeni komrk, ale nie zdy wybra numeru. Do starszego z braci wyldowaa na rce Adama. - Niech pan si nie unosi - sykn Marcin, mruc oczy. - Nie ma powodw do popiechu. - Ale s. Dzi musimy zakoczy negocjacje. Podpisa list intencyjny i porozumienie wstpne. - Podpiszemy - zapewni Winiewski gosem rwnie matowym, jak papier na swoich wizytwkach. - Pacimy czterdzieci procent mniej? - upewni si Adam. Tamten tylko skin gow. - Jeli pan chce, jeszcze dzi moemy jecha do notariusza - potwierdzi Micha. Kiedy wszystkie dokumenty byy ju podpisane i wychodzili z kancelarii notarialnej, jednej z wielu, ukrytych w gstej sieci uliczek okalajcych Stary Rynek, Mlicki westchn z podziwem. - Ale to rozegra, stary. Mistrzostwo wiata. Cool. Prawdziwy nokaut. Winiewscy le na deskach z twarz przykryt rcznikiem i kwicz. Ale dlaczego nie powiedziae wczeniej? Mnie moge, gramy przecie w jednym teamie, co nie? I skd miae te informacje? Adam zamruga. - Jakie informacje? O co ci chodzi? - No wiesz, te o szmuglowanej wdzie, mafii i nadgodzinach. To ich ugotowao. No ale skd to wiedziae? Biay wywiad? Szpiegostwo przemysowe? Wamae si do ich komputerw czy co? Niezgoda nie odpowiedzia, wzruszy tylko ramionami. Ostatnie wspomnienie z pokoju konferencyjnego byo dziwaczne - zobaczy biaego krlika ubranego w kolorow kamizelk, za ktrym sta czowiek w cylindrze. Cylinder, cho mia wskie rondo, rzuca cie, tak e Adam nie mg dostrzec twarzy mczyzny, ktry nachyli si do niego i powiedzia co cichym, znajomym gosem, po czym wiat rozpyn si w mrugniciu powiek. Jaka mafia, jaka wda, jakie przekrty z nadgodzinami? Adam milcza, bo nie mia pojcia, o czym Robert mwi.

2 Kluczc uliczkami starego miasta, Adam przeklina, e da si namwi na wypad do baru sushi. Tsknie wypatrywa biaego obrysu na chodniku. Niestety, wszystkie miejsca postojowe byy zajte. Jecha Wielk, mijajc po drodze wydawnictwo Zysk i S-ka, skrci w prawo, ale na lusarskiej nie mona parkowa, wic znw odbi w bok - tym razem w Dominikask. Dostrzeg wreszcie woln przestrze pod star zniszczon kamienic, w ktrej mieciy si kancelarie adwokackie. Dopiero kiedy si zatrzyma, zobaczy kilku mczyzn, wczeniej zasonitych przez pie pobliskiego drzewa. Byli w trudnym do okrelenia wieku, twarze mieli jednakowo purpurowe i rzadki, niechlujny zarost. W doniach byskay im butelki taniego wina. - Popilnowa autka? - propozycj nie do odrzucenia zoy najwyszy z nich, chuchajc Adamowi prosto twarz smrodem najtaszych papierosw i przetrawionego alkoholu. Niezgoda kiwn gow i da mczynie dziesi zotych. - Byle mi tylko nie zosta dranity - warkn, i a zanim tamten zdy odpowiedzie, Adam znika ju za zakrtem, biegnc po bruku staromiejskich uliczek. By ju spniony, a nie znosi nie przychodzi na czas. Idc, zastanawia si nad zdarzeniami w salce konferencyjnej. Czu si nieswojo. Nie pamitajc szczegw spotkania, odnosi bardzo nieprzyjemne wraenie, e umys pata mu figle. Musi, zdecydowa, zobaczy si z Romanem. Jak najszybciej. Roman Gowacki. Jeden z nielicznych Adamowych kumpli, z ktrym Niezgoda nie straci kontaktu mimo cigego braku czasu, by lekarzem. Psychiatr. I jak kady psychiatra budzi wrd ludzi lk. - Oni to grzeba w mzgu potrafi - przedrzenia Gowacki statystycznych zjadaczy chleba. - Wiedz, o czym mylisz... Ledwie do takiego podejdziesz, a ju rozpozna odchylenia. Jest te inny powd, dla ktrego psychiatrzy wzbudzaj lk - ju powaniej tumaczy Roman przyczyny otaczajcej psychiatrw niechci. - Mona chodzi do laryngologa, internisty, foniatry i zastpu innych medykw, ale sowo psychiatra wywouje pord tumu szmer niepewnoci. Jeli potrzebujesz psychiatry, to le z tob, bracie. Jeste, delikatnie mwic, stuknity. Czy te bardziej dosadnie - pojebany. No, nie patrz tak, ludzie naprawd tak myl! Adam oburza si na podobne sowa, ale w tym jego oburzeniu krya si spora doza hipokryzji. Przecie sam czu si w towarzystwie przyjaciela nieco mniej pewnie. Strach w umierza za pomoc rnego rodzaju trunkw - a Roman, zdawao si, pi wszystko. To

chyba jeszcze pozostao po czasach studenckich, kiedy dla oszczdnoci we dwjk raczyli si przygotowywanym na bazie spirytusu nieoboonym akcyz aromatem do ciast. I ja mam czelno wzdraga si przed ulami, ktrzy jak Pan Bg przykaza upijaj si tanimi winami, skarci si w mylach, mijajc pust o tej porze Charyzm". Kilka dni wczeniej, przypomnia sobie, podczas wizyty u Romana znw pili jakie wynalazki. - Co to za cholerstwo? - pyta Niezgoda, ale Roman tylko umiecha si zagadkowo. Adam uj kieliszek. Ciecz bya gsta jak atmosfera w sejmie, gdy PiS robio Giertycha wicepremierem i ministrem edukacji. Lekko seledynowy kolor i przyjemny aromat zachcay do spoycia. Kieliszek wrcz krzycza wypij mnie". Wic wypi. Jednym haustem. Zakrcio mu si w gowie, a wtedy Roman wyjani: Wzbogacona piounwka. Czym wzbogacona, nie chcia powiedzie. Adam zreszt nie nalega. Rozsmakowa si w niej tak bardzo, e do domu wraca takswk. Nieprzytomny. - Moesz spa u mnie. - Roman wykona zapraszajcy gest rk. Jako stary kawaler mia do dyspozycji cay, zupenie wygodny dom. Adam przez dugi czas zachodzi w gow, w jaki sposb jego przyjaciela sta byo na chat w bardzo dobrej okolicy i to jeszcze bez kredytw. Podczas jednego ze spotka przy chivas regal (stawia wtedy Adam) mocno ju pijany Gowacki wyjani, e bogaci si dziki czarodziejskiemu stoliczkowi". - Czarodziejskiemu stoliczkowi? - Niezgoda zrobi min, jakby zobaczy Yeti biesiadujcego w towarzystwie potwora z Loch Ness. - A tak - tumaczy Roman, umiechajc si chytrze. - Jestem, widzisz, w komisji ZUSowskiej, orzekam o niepenosprawnoci. Przychodzi zazwyczaj delikwent, na pierwszy rzut oka cakiem zdrowy go, tyle e na bezrobociu, i prbuje mi wmwi, e jest chory psychicznie. Badam go przez chwil, a kiedy widz, e e jak, nie przymierzajc, eelity, mwi: Panie, jeste pan tak chory jak mj stolik czarodziejski". I wychodz. Kiedy wracam, okazuje si, e stolik faktycznie jest czarodziejski, bo ley na nim koperta z pienidzmi. Pacjent mwi - to nie on. No, jeli nie on - znaczy cud. Znalene bior, no bo chyba mi si naley, pacjent przecie twierdzi, e nie jego. - Rent dostaj? - dopytywa si Adam. - Wiesz, sowo si rzeko. A ja danego sowa ama nie lubi. Jasne, kl w mylach Adam, wcale a wcale. Ile ju dziewczyn nabrae na t gadk, Roman? Nie lubisz ama danego sowa? A nie przysigae przypadkiem, e bdziesz

uczciwy? Ty pieprzony stary kawalerze, oszucie i playboyu, pomagasz wyudza renty, eby mie pienidze na dziewczyny i dobre samochody. Jeli tacy jak ty funkcjonuj bezkarnie, to nasze pastwo naprawd jest chore. Chory czu si jednak rwnie Adam, a w tej sytuacji, stwierdza, wszystkie moralne zastrzeenia, jakie mia do postpowania Romana, blaky jak chiskie T-shirty na socu. Musz do niego zadzwoni, pomyla Niezgoda, przekraczajc prg baru sushi. Wszed do wikszej salki, w ktrej siedziao si przy elipsoidalnej ladzie. Wewntrz elipsy bya pusta przestrze - tam pracowa kucharz, serwujc jedzenie klientom. Kilku ciekawskich patrzyo uwanie, jak z niewielu produktw powstaj arcydziea sztuki kulinarnej. Kiedy ju ryowo-rybne roladki przygotowano i pokrojono, barman-kucharz nakada je na gliniane tacki, a te nastpnie na drewniane deczki z kwiatem orchidei na dziobie, pywajce w rynience wydronej w ladzie. Gdy ktry z goci chcia poczstowa si sushi, czeka, a wybrana porcja przypynie prosto pod jego nos i zdejmowa talerzyk z deczki. Kelner w tej sytuacji mia niewiele pracy - donosi tylko napoje i liczc oprnione talerzyki, informowa o wysokoci rachunku. - Ju zaczli - mrukn Adam, spostrzegajc kilka pustych talerzykw, stojcych przed znajomymi z pracy. - Sake? - zaproponowa kelner, nim Adam zdy dosi si do pozostaych. - Herbat - odburkn, po raz kolejny aujc, e do podpoznaskiej wioski, w ktrej si wybudowa, musi dojeda samochodem. - O, idzie nasz Copperfield - zadudni Mlicki i pozdrowi Adama pust czark po sake. Zanim Adam usiad, zadzwoni telefon. - Znowu... - jkn Niezgoda, odbierajc poczenie. To bya jego wsppracownica. Dzwonia z urlopu, wanie wysaa Adamowi zalege dane. Oczywicie dobrze byoby, gdyby zdy jeszcze dzi zerkn na te pliki, oceni je, ewentualnie przesa uwagi, bo Iza jutro po dwunastej wylatywaa do Indii. W hotelu, tak si nieprzypadkowo skadao, nie bdzie miaa dostpu do Internetu. Dlatego, sam rozumiesz, Adam... Rozumia doskonale - jeli nie chce robi wszystkiego sam, musi odezwa si do Izy w cigu paru godzin. Trzymajc telefon lew doni przy uchu, praw wita si z kolegami. Oni skoczyli na dzi prac. Mlicki a krania z zadowolenia, grzejc si w blasku Adamowego sukcesu. ciga talerzyki z deczek, jeden za drugim, pospiesznie macza krki sushi w wasabi, nakada na nie li imbiru, do tego jeszcze sos sojowy - i w mgnieniu oka caa porcja nikna w przepastnych lochach ukadu pokarmowego Roberta. Obok Mlickiego siedzia Bogdan

Matura, kadrowiec, zadowolony z siebie w prawie takim samym stopniu co prawnik. Mia poczucie dobrze spenionego obowizku, bo po raz kolejny udao mu si udaremni prb zaoenia w Marche zwizku zawodowego. Byo to nadzwyczaj proste - Matura wyrzuci na bruk pokan grup pracownikw podejrzanych o owe zbrodnicze zamiary. Tylko ja, cholera, cay czas pracuj, pomyla Adam, siadajc na wysokim krzele przy barze. Tylko... Telefon zadzwoni ponownie. - Cze, Ada. - To bya sekretarka Nowickiego. - Ci z BGM przysali wanie jakie dokumenty. Cay cholerny segregator. Nie, nie emailem, faksem. Wiesz, ja wanie wychodz z pracy, nie zd ci tego zeskanowa. Gdyby chcia si z tym zapozna - zostawiam u ciebie na biurku. Pa. Rozczya si. - Pa - burkn z rezygnacj do guchej suchawki. - Brak czasu, co? - Kadrowiec porozumiewawczo zmruy oko. - Zapewne le organizujesz sobie prac. Zapewne, pomyla Adam. Tak brzmiao ulubione uzasadnienie Matury wpisywane do kadego wypowiedzenia: Poprzez z organizacj czasu pracy, efektywno pracy oraz jako jej wykonania spady. Spka nie widzi adnych szans na popraw tej sytuacji". Bla, bla, bla - cay Marche zna ten tekst na pami i cay Marche przed nim dra. Gdyby mia tyle pracy co ja, w gowie Adama zakiekowaa cita riposta, ktrej nie zdy zwerbalizowa, bo telefony odezway si znowu. Dwa naraz - subowy i prywatny. - Kochanie, ja musz jeszcze do biura... - zacz si tumaczy, kiedy usysza Renat. W tle cay czas pobrzmiewa Imperial March wygrywany przez telefon subowy. - Idziesz do przyjaciki? Jasne. Mam drugi telefon, musz koczy. Kiedy ona si rozczya, Imperial March ucich. Adam popatrzy na wywietlacz numer zastrzeony. Odetchn zadowolony, e nie musi oddzwania, i wepchn sobie pierwsz porcj sushi do ust. Tam tam tadam, tam tadam tam tadam - subowa komrka ponownie odezwaa si melodi z Gwiezdnych wojen. Niezgoda trzyma w jednej doni filiank z herbat, w drugiej mia paeczki, pomidzy ktrymi zawis nastpny krek sushi. Komrka podskakiwaa w rytm melodii, zamknita w kieszeni marynarki. Adam spojrza w lewo, w prawo, wzrokiem zaszczutej zwierzyny, oczekujcej skd pomocy. Zje, cholera, chciabym tylko zje w spokoju. Odoy sushi na talerz i sign po komrk.

- Pierdol - warkn wcieky, po czym zda sobie spraw, e powiedzia to do telefonu. Zblad. Przez chwil w suchawce panowaa cisza. Zowroga, pomyla Adam, widzc, e rozmwca o zastrzeonym numerze wcale si nie rozczy. To nie wryo niczego dobrego. - Nie jest to powitanie, o ktrym bym marzy. Gos Nowickiego nieco zmieniony przez komrk nie brzmia tak nieprzyjemnie jak w rzeczywistoci. Mimo to ze suchawki wiao chodem na tyle dojmujcym, e Adam przez moment zastanawia si, czy nie zamarznie mu herbata w filiance. Nadciga powietrze arktyczne, temperatury spadn do minus trzydziestu stopni Celsjusza. Prosimy nie wychodzi bez czapki i koucha. - Zrealizowa pan zadanie, wic wybacz to dziwne sowo. Puszczam w niepami. Jestem dzi askawy, zasuy pan. Niezgoda zacz si nieporadnie tumaczy, ale szef przerwa mu obcesowo: - Chc mie na jutro dokadny raport z negocjacji. I drugi na temat tych dokumentw, ktre przysali. Pani Magda mnie poinformowaa. Ty maa zdziro, pomyla z rozpacz Adam, musiaa mu mwi? Nie moga poczeka do jutra? Nie wyjd z pracy do pnocy. - Na jedenast rano. - To by ostatni gwd do trumny. - Cholera! - krzykn Adam, kryjc komrk na powrt w kieszeni marynarki. Kilkoro goci zerkno na niego z obaw. Zawstydzony pochyli gow. - Co jest? - zapyta Mlicki, cay czerwony od sake i kilkunastu porcji sushi. - S chwile, kiedy czowiek chciaby, eby czas nie istnia. - Adam mwi cicho i bezbarwnie, gosem czowieka, ktry dociera do kresu. - Albo, jeszcze lepiej, eby mona si byo z nim dogada. Na przykad w ten sposb, by cofn si o p dnia - zrobibym wtedy wszystko, co potrzeba. A tak - kolejna noc zarwana. ona narzeka, e dom to dla mnie tylko sypialnia. Jeli tak dalej bdzie wygldao moje ycie, wyrzuci mnie albo wyprowadzi si do mamy. Jak Lubawa. Zamilk i unis do ust filiank, stwierdzajc, e Bogu dzikowa, japoska herbata, mimo arktycznego chodu wiejcego od suchawki, nie zbrylia si w ld. Spojrza na niemal czarny napj. Co mu przypomina. W pierwszej chwili nie wiedzia, co, ale szybko uwiadomi sobie, e podobny mrok widzia we nie. Krlicza nora. W barze nagle pociemniao i cicho, nawet purpurowa twarz Mlickiego tracia, zda si, barwy. Z odmtw czarnej herbaty wychyna sylwetka biaego krlika. Jednoczenie na skraju pola widzenia zamajaczy cie. Czowiek w kapeluszu.

Adam zadra. Krlik dawa Adamowi niecierpliwe znaki. Chce, ebym poszed za nim, zrozumia Niezgoda. Tylko jak? Czowiek w kapeluszu by coraz bliej. Adam poczu za plecami zapach cygar i chivas regal. Poczu te - znacznie mocniej - strach. No, dobrze, zdecydowa, id. Zanurkowa za krlikiem w czer. Dalsza cz majaku - bo jaka cz Adamowej wiadomoci pojmowaa przecie, e to tylko przywidzenie - dziaa si w pomieszczeniach biurowych Marche. Adam uwija si jak w ukropie, zaatwiajc wszystkie sprawy, jakie spyny w cigu popoudnia. Odpowiedzia na kilkanacie bardzo wanych maili, przejrza kalkulacje przesane przez Iz i zaznaczy, co jeszcze trzeba zmieni, wreszcie zapozna si z dokumentami, ktre trafiy z BMG Group i - z niezwyk atwoci - sporzdzi raport dla Nowickiego. Po biurze krztaa si gromada sprztaczek, ktre zdaway si Adama nie zauwaa. Najdziwniejsze jednak byy zegary. Zegary wyczyniay cuda. Siedzc przed komputerem, zerka od czasu do czasu na prawy dolny rg ekranu. Komputerowy chronometr zastanawiajco dugo sta w miejscu, potem ruszy, leniwie i ospale, na podobiestwo Tuwimowej Lokomotywy. Ruszy tylko po to, by cofn si do momentu wyjcia. I tak w kko. Adam sdzi pocztkowo, e to jaka awaria, lecz zegar wiszcy na cianie zachowywa si identycznie. Podobnie jak luksusowy Casio na Adamowym nadgarstku. Wci byo za dwie dziewitnasta. - Adam, Adam - poczu, e kto szarpie go za rami. W pierwszej chwili chcia obcesowo odmachn, ale zapanowa nad odruchem. Zamruga. - Adam - usysza tubalny gos Mlickiego. - Ty si, chopie, dobrze czujesz? Jeste rwnie blady jak pojcie Nowickiego o zarzdzaniu. Niezgoda zda sobie spraw, e wpatruje si w tarcz zegarka. Za dwie dziewitnasta. - W porzdku. Rozmarzyem si - odpar zmieszany i wrci do posiku. Przez dalsz cz wieczoru stara si nie zwraca na siebie uwagi pozostaych, lecz wci by roztrzsiony. Stanowczo musi zadzwoni do Romana. Poczu, e jego wasny umys buntuje si przeciwko wacicielowi coraz bardziej i dlatego zdecydowa, e dzi nie pojedzie

ju do biura, a wszystkie sprawy zaatwi jutro rano.- Jestem przemczony. Jestem chory szepn, zwieszajc gow nad porcelanow filiank. - Wcale nie! - odpar smok wymalowany na japoskiej ciance czarki, parskajc, stroszc skrzyda i spogldajc na Niezgod z wyran dezaprobat. Kiedy Adam przebija si do domu, lawirujc pomidzy dziurami w asfalcie, jego telefon po raz kolejny przypomnia o swoim istnieniu. Iza. Przysaa SMS-a. - Czego ona znowu chce? - jkn, otwierajc wiadomo. Stan w korku, zatrzymany przez wiata ronda Rataje.Thnx za szybk reakcj", pisaa. Poprawiam tak, jak chciae, i wysyam". - Kurwa! - powiedzia gucho, czujc zimny pot na skroniach. - O kurwa! Ruszy z piskiem, kiedy tylko zabyso zielone. Objecha rondo dookoa, zawracajc w stron biurowca Marche. Po kilku minutach by ju na podziemnym parkingu. Kiedy wysiad z samochodu, spostrzeg, e ochroniarz przyglda mu si z zaciekawieniem. - Zapomnia pan czego? - spyta pracownik agencji ochrony Omiornica". - Zapomniaem? Nie, dlaczego... - Tak tylko pomylaem - bkn nieco speszony ochroniarz. - Wychodzi pan przecie ledwie dziesi minut temu. Adam poczu, e robi mu si sabo. 3 Jadc przez ciemny las, Adam bawi si przypuszczeniem, i yje w ontologicznym rozkroku, w dwch wiatach naraz. Zwykle, gdy wraca noc do domu, a wraca noc nawet podczas letniego przesilenia, las wydawa mu si przeraajcy. Mroczny. Saboci Adama byy bowiem tanie horrory. Tego dnia las wyglda na to, czym by w istocie - na las wanie, nic ponadto. A zowroga otoczka, ktr wczeniej sobie stworzy, zoczycy, owe wilki, olbrzymie sowy i inna menaeria nawiedzajca Adamowe powroty do domu, zdaa si odpustowym diabem, plastikowym straszydem ze straganu. Dzi w nocy Niezgoda nie wyobraa sobie szarujcego na dzika czy czajcych si za grubym pniem sosny zbiegych winiw, nie przeraao go bliej niezidentyfikowane skrzydlate stworzenie, ktre opotao nad samochodem. Mia powaniejsze problemy.

Rozwaajc swoj sytuacj, doszed do dwch wnioskw - i kady z nich by rwnie przeraajcy. Pierwsza moliwo zdecydowanie bardziej przemawiaa do Adama. Ot, tumaczy sobie mody finansista, jestem chory psychicznie. - Jestem chory psychicznie - powtrzy na gos i zdziwi si, jak atwo przyszo mu zaakceptowanie tej oczywistej prawdy. Myl, i jest obkany, pozwalaa mu zachowa resztki zdrowego rozsdku - i to by straszny paradoks pooenia Adama. Gdyby bowiem przyj drug moliwo, to rzecz pewna postradaby zmysy zupenie i nieodwoalnie. Nie odway si o niej mwi gono. To bya myl, ktr stara si, jak tylko mg, odsun od siebie, wyprze z umysu. Bezskutecznie. - To nie moe by prawda! - wydar si na cae gardo, walc pici w kierownic. Zahamowa gwatownie, skrcajc w wsk drk, w ktrej wicej byo dziur ni asfaltu. Jeszcze dwiecie metrw i sta pod domem. Cicho zatrzyma si przed garaem. Oto, pomyla, wysiadajc z samochodu, moja kieszonkowa Arkadia. Moje schronienie. Moja ucieczka z mrokw miasta. Lecz to nie przed miastem powinienem ucieka. Miasto nie ma wycznoci na zo i niepokj. To wszystko dzieje si w mojej gowie. Trzasn drzwiami od garau, a chwil pniej firanka w oknie kuchni poruszya si. Renata, ucieszy si. Czeka na mnie. Zaraz pojawia si jednak myl mniej przyjemna, co przyj za kolejny dowd, e jego wiadomo rozupana jest na p niby toporem. Problem w tym, e nie wiedzia, ktrej z tych powek ufa. Zwaszcza e ta, ktr mia za chor, podsuwaa obrazy czsto rzeczywiste do blu, rzekby, hiperrealistyczne. Kiedy wic romantyczna powka szeptaa Adamowi, e firank poruszya do stsknionej ony, powka mroczna i podejrzliwa kontrowaa, i bya to do ony, prawda, lecz nie stsknionej, ale zlknionej. Zlknionej, e Adam spostrzee posta, ktra przeciskaa si przez okno wychodzce na las, po drugiej stronie domu. e Adam dojrzy skryty pord sosen samochd. e zauway chaos, ktry zapanowa na nocnym stoliku. e pociel wyda si Niezgodzie dziwnie pognieciona i skotowana, a oczy Renaty niechtne i zimne. Potrzsn gow w protecie, bezsilnym, bo oto znw dozna tego przytaczajcego uczucia, e staje si kim innym, e patrzy oczyma bezimiennego czowieka w kapeluszu, e dusza - w ktrej istnienie, nawiasem mwic, Adam mocno powtpiewa - oddziela si od ciaa i wdruje na drug stron domu tylko po to, by zobaczy, i przez okno sypialni kto wyskakuje, e w kto w popiechu zapina koszul i biegnie w stron lasu. Adam sysza

oddech uciekiniera i ledzi go bez wysiku - bo przecie stanowi podwczas byt niematerialny. Wreszcie, niepomny swej bezcielesnoci, podstawi zbiegowi nog, a ten, o dziwo, run na gazie, klnc tak dosadnie, e najbardziej wulgarny z szewcw z wraenia upuciby swe narzdzia. - Adam, jak ty wygldasz. Renata stana przy nim z latark, przypatrujc si badawczo twarzy swego ma. Czarna wielka kula futra przecisna si pomidzy ni a drzwiami i zwalia na przybyego. Cezar, ptoraroczny nowofundland, szala z radoci na widok swego pana. - ...dasz - powtrzy gucho Adam. - Wygldasz. Wygadasz. Wyga. Gdzie on jest? - Adam - w oczach Renaty pojawio si zdziwienie - o co ci chodzi? - Chodzi? Jedzi? Biega? Ten, ktry by u ciebie... - Pie? - spytaa ostro. Adam, rzecz jasna, mia swoje saboci, hodowa jednak zarazem kilku elaznym zasadom. Jedn z nich byo powstrzymywanie si od alkoholu, gdy musia kierowa samochodem. Trasa, ktr wraca do domu, bya zbyt obstawiana patrolami policyjnymi. Renata prychna, nie mogc doczeka si odpowiedzi. - Nikogo u mnie nie byo! Kto mia zreszt by? Wszystkie moje koleanki mieszkaj w Poznaniu. Nie przyjad w odwiedziny. Mona zwariowa na tym cholernym pustkowiu! - Nie chodzio mi o koleanki - powiedzia Adam, powoli przytomniejc. - Mwiem o mczynie. Wiedzia, e to co mwi, byo gupie. Nie mia adnych, naprawd adnych powodw, by podejrzewa Renat o niewierno. Na dodatek zdawa sobie spraw, e tego typu oskarenia braa ona za cik obraz. Mimo to nie potrafi powstrzyma sw. To ta druga pkula, usprawiedliwi si, w tej samej chwili czujc piekcy bl. Renata spoliczkowaa go zamaszycie. - winia! - krzykna, a Adam, dziwnie nieczuy, pomyla tylko, e powinna zosta piewaczk. Taka skala gosu. Marnuje si w tej szkole. - O ktrej wracasz?! - zaszlochaa. Czekam godzinami, siedz sama i jeszcze... jeszcze to. Jeste pody! Gratulacje, stary, pomyla, odzyskujc nad sob kontrol. Szczera rozmowa, o ktrej marzy, nie wchodzia teraz w gr. Renata pakaa i patrzya na niego z wyrzutem. A tak chcia si komu zwierzy! Gratulacje. Ucieka przed nim, ocierajc doni mokre oczy.

Pobieg za on do domu, ale ona zdya ju zamkn si w sypialni i nie reagowaa na przeprosiny. Pomyla, e wcale tak nie musiao by. Cholera, wcale nie musiao tak by. Kiedy, zaraz po studiach, yli marzeniami. On chcia zosta scenarzyst - posya wszdzie swoje scenariusze pisane podczas bezsennych nocy w mieszkaniu studenckim. Ba, mia nawet jaki odzew. Komu si nawet spodobao. Renata z kolei nia o yciu tak bliskim natury, jak tylko to byo moliwe. Oboje zgadzali si co do tego, e kiedy tylko skocz studia na Akademii Ekonomicznej, porzuc miejskie ycie, wyprowadzajc si w gry. - Powinno nam starczy - powtarzaa Renata, owkiem na kartce papieru budujc schronisko w Beskidzie ywieckim. A Adam nie protestowa. - Starczy mi komputer, na ktrym odpal najstarszego Worda - mia si, obracajc w palcach nielegalnie skopiowan pyt. Kiedy absolutorium si zbliao, im ubywao odwagi, a przybywao wtpliwoci. - Chyba nie bdziesz usugiwa obcym! Pra, gotowa, nadskakiwa! Zwariowaa? Syszc sowa przyszej teciowej, Adam zapragn zrealizowa wszystkie moliwe kaway o teciowych, a przynajmniej jeden z nich. Ten z siekier. - A z czego tam, w tych waszych grach, bdziecie yli? - dodawa z kolei ojciec Niezgody, patrzc na modych z min dobrotliwego nauczyciela, przed ktrym stano dwoje uczniw z klasy specjalnej. Ze scenariuszy? Nie, tego Adam nie odway si powiedzie. Nie chcia, by ojciec zabi go miechem. Zwaszcza przy Renacie. Zamiast schroniska byo wic ciasne mieszkanie w Poznaniu na brzydkim pitkowskim osiedlu, penym agencji towarzyskich i zodziei samochodw. Zamiast grskich szlakw cieka kariery. Zamiast pisania scenariuszy - pierwsza praca w dziale kontrolingu sporej firmy, handlujcej materiaami budowlanymi. Jake oboje si cieszyli, kiedy wreszcie, po dwudziestej z kolei rozmowie kwalifikacyjnej, zadzwoni telefon. - Zupenie jakby krowa cieszya si, widzc bramy rzeni - rzuci przez zby. Cho z perspektywy czasu praca w Al-budzie nie wydawaa si taka za. Wraca przynajmniej o rozsdnych porach do domu. Mia czas dla Renaty. I na pisanie scenariuszy. Gdyby tylko pacili wicej...

- Czowiek w twoim wieku i z takimi kwalifikacjami nie moe zarabia trzech tysicy. Matka Renaty miaa nieprzyjemny zwyczaj pouczania go w takich sytuacjach, w ktrych nie mg zareagowa, na przykad podczas jej imienin. Zacisn wic tylko pici. Szsty zmys podpowiada, e to nie by koniec. I rzeczywicie. - Brutto - dokoczya teciowa (wtedy byli ju z Renat po lubie). Owo brutto" zabrzmiao niczym najgorsza obelga. Zabolao. To wtedy wanie postanowi udowodni caemu wiatu, e jednak potrafi. Kariera w biznesie? Nie, mnie to nie interesuje, powtarza. OK, jeli tylko bym chcia - to nie problem, ale ja mam inne priorytety. Przyszed wic czas, e chcia. Rzuci si w wir pracy. I uton. Bydo, pomyla. Bramy rzeni. Wysa jeden, jedyny list motywacyjny. Do Marche. Czeka na telefon. Komrka tego dnia zadzwonia dwukrotnie. Pierwszy telefon by z centrali Marche. Tak, oczywicie, jestemy zainteresowani. Chcemy pana widzie u siebie. Warunki finansowe? Ale to nie jest aden kopot. Tak, akceptujemy. Musi by pan u nas za dwa tygodnie. Czu wtedy, e rozpiera go energia. cisn komrk z tak moc, e pka obudowa. W tym samym momencie telefon zadzwoni po raz drugi. - Pan Niezgoda? - Gos w suchawce brzmia nieco bekotliwie. W taki sposb mwi ludzie na lekkim rauszu, skojarzy Adam. Bardzo celnie. - Wpad mi w rce paski scenariusz. Niezy, naprawd niezy. Ja bym go chcia wzi. Widzi pan, tylko on, ten scenariusz, potrzebuje poprawek. Wyrobi si pan w ptora miesica? Adam wiedzia, e nie. Zmiana pracy absorbowaa, a reyser chcia przerobi p scenariusza. Mimo to odpowiedzia: - Oczywicie. Nie mona powiedzie, prbowa. Nie dosypia, nocami lczc nad swoim dzieem. Pisa jak oszalay. W poowie wyznaczonego przez reysera okresu pomyla nawet, pozwalajc sobie na luksus optymizmu, e moe, moe... Potem jednak nastay dwa mordercze tygodnie w pracy i scenariusz poszed w odstawk. Reyser, nietrudno zgadn, wciek si.- I to by byo na tyle - powiedzia pewnego razu Adam, patrzc w lustro. Tak skoczya si jego kariera filmowca. Od tamtej pory bez reszty powici si pracy. Postawi wszystko na jedn kart, spali wszystkie mosty - i przez pewien czas wydawao mu si, e wygra. Niosa go kada fala, awansowa, zarabia coraz wicej, na tyle dobrze, e sta ich byo na atrap wymarzonego grskiego schroniska - przenieli si do domku pod lasem.

Tak, przez pewien czas Adam myla, e wygra. Dopki nie zacz dostrzega, jak cen paci za sukces. Ale wtedy byo zbyt pno, by si wycofa. Mikkie kajdany systemu kredyt do spacenia, pozycja spoeczna, przyzwyczajenie, by jada poza domem, wycieczki zagraniczne - trzymay zbyt dobrze. Zniewolony umys, myla nieraz. Klatka mia, fakt, ale mimo wszystko klatka. Byy chwile, e chcia zosta anarchist tak jak kumpel z czasw studenckich, ktry mieszka na skocie", pojawia si na kadej demonstracji, aby ciska tortami we wszystkich politykw, jacy przyjedali do Poznania. Oczywicie to byy tylko rojenia, ktrych nie mia zamiaru realizowa. Jednak wypalenie zawodowe bezlitonie dawao o sobie zna. - Wypalenie - rzek, patrzc na zatrzanite drzwi sypialni, zza ktrych wci dobiega szloch. Westchn. - Powinienem zwolni. By na siebie wcieky. Rozumia, e jego umysowe aberracje mog zaszkodzi temu, co z mozoem prbowa budowa. Nieatwo w tych czasach o szczliwe maestwa. Adam uzna z blem, e jego zwizek nie nalea do chlubnych wyjtkw. Pocieszyciel (a moe raczej kusiciel) zjawi si w mgnieniu oka. Wykwit jak kwiat cienia, jak eksplozja czerni, jak chmura cygarowego dymu i oparw chivas regal. W sposb dla siebie charakterystyczny kry si na skraju pola widzenia. Niemniej podsuwa pomysy. Sia wtpliwoci. Adam doszed do wniosku, e to musi by szatan. Zamkna si, myla za Adama cie w kapeluszu, ukrya przed tob. Pacze? A moe wcale nie? Moe to tylko przedstawienie, sprytna gra, ktra pozwoli na usunicie wszystkich ladw maeskiej zdrady? Krzta si teraz, w popiechu zmieniajc pociel. Ciekawe, co zrobi z prezerwatyw? - Odejd - jkn Adam. Siewca wtpliwoci zarechota, a Adamowe myli pognay dalej, brudnymi koleinami wytyczonymi przez zowrog plam, ktr mg dostrzec tylko widzeniem obwodowym. - To niesprawiedliwe - szepn w stron cienia. - Jeste cholernym, niesprawiedliwym gupcem. Dug cz nocy spdzi pod drzwiami sypialni Renaty. Co jaki czas sysza dobiegajcy stamtd szloch. Wreszcie, gdy byo ju dobrze po pnocy, zasiad w fotelu. Nala p szklanki whisky, wczy energooszczdn arwk i sign z pki po Alicj w Krainie Czarw. Zanurzy si w spokojny dziecicy wiat, wiat dziww, piknych, starowieckich ilustracji i niesamowitych krajobrazw, jakie rysowaa jego imaginacja. Gdyby tak mona byo uciec. Tak jak ona. Zasn, gdy Alicja zbliaa si do domostwa Marcowego Zajca.

4 Rankiem, mwi si, umys bywa janiejszy, lepiej funkcjonuje. Rankiem ostro widzenia jest lepsza. Tak dobra, e mona dostrzec prawd. Te oklepane stwierdzenia miay, jak poj Adam, swoje uzasadnienie. Ledwie wszed do biura, a - rozejrzawszy si po tych nielicznych, ktrzy pojawili si przed nim - dostrzeg prawd. Ta za - jak zwykle - bya niewesoa. Sukces - to inny z komunaw - ma wielu ojcw. W wypadku transakcji pomidzy Marche a BGM Group regua ta bynajmniej si nie sprawdzaa. Adam szybko i doszed do wniosku, e jego sukces by sierot. Mia za to wielu ginekologw. Kady z nich chcia dokona aborcji. Kiedy po wstukaniu kodu Niezgoda pchn szklane drzwi, wydao mu si, e sekretarka patrzy na niego jako dziwnie. To jednak nie by jeszcze powd do wielkich zmartwie. Adam, wypoczty po nocy, podczas ktrej, co zaskakujce, nie mczyy go koszmary, maszerowa korytarzem. Raz dwa, raz dwa, oto krok dobrego onierza kapitalizmu. Nie rozumia fenomenu, ktry pozwoli mu odnie sukces, nie przeszkadzao mu to jednak czu rozpierajcej go dumy. Czu si diablo dumny. Mia do tego prawo! Szed wic przez biuro, a dookoa niego rozlegay si szmery. Widzia, jak Kasia z ksigowoci na jego widok przystaje, robi krok do tyu, nachyla si do koleanki, jak unosz gowy, jak zwaj im si oczy. Ktem oka dostrzega ze spojrzenie podarowane mu przez Marcina z kontrolingu, ktry tylko z powierzchownoci nie przypomina bazyliszka. Mateusz, stojc przy kserze, demonstracyjnie pokaza Niezgodzie plecy i now koszul od Pierrea Cardina, ale Adam tylko si umiechn. Zazdroszcz, pomyla. Spojrzenie Zbyszka... Spojrzenie Zbyszka byo tak sympatyczne, e musiao by faszywe. Zbyszek by biurow inkarnacj Mrokowskiego Edka. O ile kady inny, nawet najbardziej zanurzony w korporacyjnej rzeczywistoci pracownik, bra swoje funkcjonowanie w firmie w nawias, patrzy na sw prac poprzez pryzmat tego, kim by w yciu prywatnym, to Zbyszek wczuwa si w rol do imentu. Zreszt nie, on nie wczuwa si w rol, on z ow rol spoeczn zespala si i zrasta tak, e zza pozy samego Zbyszka nie byo wida. Nie odstawa na milimetr. Idealny pracownik biurowy...

Horror. Najatwiej opisa go jako czowieka bez wtpliwoci. W dawnych czasach kto taki jak on niby o tronie krlewskim lub przynajmniej o wasnym ksistwie i knu intrygi dworskie. Znacznie pniej, w czasach znacznie bardziej mrocznych ni mroki redniowiecza, ludzie w typie Zbyszka dochodzili do stanowisk pierwszych sekretarzy PZPR. wiat jednak poszed naprzd, po raz kolejny wywracajc hierarchie spoeczne do gry nogami, i Zbyszek mia inny cel ni jego mentalni antenaci. Dy mianowicie do posady prezesa firmy. A poniewa ogie i miecz, podobnie jak tron, wyszy z mody, stosowa inne sposoby - mniej krwawe, cho rwnie niszczycielskie. Wojowa plotk wbijan prosto w plecy i pochlebstwem, ktrego uywa miast tarczy. Najgorsze za byo to, e mimo wszystko ludzie go lubili. Moe dlatego, e paradoksalnie - nie znalazby w nim sztucznoci. Cho korpulentny, co nie odpowiadao kanonom mskiej urody, nie stara si na si upodabnia do metroseksualnych bokw straszcych z lakierowanych kart kolorowych magazynw. Kiedy jad, nie sposb byo nie zauway, e mu smakuje. Gdy si bawi - cay parkiet nalea do niego podobnie sdzi o koleankach, ktre istotnie miay niejak sabo do tego pewnego siebie aroganta. Kiedy si umiecha, umiecha si caym sob. Kiedy obmawia - obmawia przekonujco. Niezgoda nalea do nielicznych, ktrzy nie dawali nabra si na jego szeroki umiech. - Gratulacje, stary. - Zbyszek potrzsn doni Adama z si wodospadu. - To awans ju pewny? Pewny, pewny - Adam zamieni si w rottweilera, warkn na koleg i skoczy mu do garda. Sta si wciek kul mini i futra, ktra zbami rozszarpuje Zbyszkowi tchawic, podczas gdy krew zalewa biae ciany biura. Wci mia w pamici kopoty, jakie sprawiy mu Zbyszkowe donosy. Okazay si wyssane z palca, ale przeoony Adama w pierwszej chwili w nie uwierzy. Przez dwa miesice ledzi kady krok Niezgody. Zatrudniono nawet firm detektywistyczn. Wreszcie przekonano si, e w oskareniu o szpiegostwo na rzecz konkurencji nie byo ziarna prawdy. O miesic zbyt pno. Awansowano Zbyszka. Dlatego Adam nie mia skrupuw i metodycznie rozrywa wci radosnemu Zbyszkowi tchawic. W mylach. W rzeczywistoci Niezgoda umiechn si, nieco sztucznie, to prawda, i rzuci zdawkowe si zobaczy". Dugie lata pracy w biurze nauczyy Adama obudy. Czy moe raczej pozwoliy wyksztaci doskonae umiejtnoci interpersonalne". Szed dalej, mijajc kolejne osoby, i patrzy mimochodem na ich ubrania. Wszyscy jednakowi, po prostu szablon. Dress code w centrali Marche - stonowane garnitury lub

garsonki, mczyni obowizkowo w krawatach, kobiety w spdniczkach ciut za kolana i w butach na niezbyt wysokich obcasach. Odkd szefostwo wprowadzio konkurs na najgorzej ubranego pracownika, wszyscy ubierali si identycznie. Mijajc merchandiserw, mimowolnie obrci gow i zerkn na Ew, wysok szatynk o nienagannej figurze i rwnie nienagannym stroju. Pamita, kiedy przychodzia do pracy, wieki temu. Przypominaa wtedy iskr, ktra lada chwila podpali cae biuro. Pachniaa grskim socem, spojrzenie miaa niepokorne, jawnie kpia z korporacyjnych standardw i regularnie zdobywaa tytu najgorzej - bo nieszablonowo - ubranego pracownika. Bya wyjtkowa. adnego wycigu szczurw, adnych zoliwoci, krysztaowo uczciwa. Krtko mwic - cakowity brak dostosowania do rzeczywistoci spoecznej. Gdyby nie jej wybitna inteligencja, wyleciaaby z pracy, to pewne. Teraz jednak lepiej nie wchodzi jej w drog, pomyla Niezgoda. Kilkakrotnie widzia Ew, jak wyszarpywaa serce swojego konkurenta i spoywaa je na surowo przed Nowickim, ktry przyglda si temu ze stoickim spokojem. W rzeni, jak to w rzeni, czas wtpliwoci szybko mija. A dziecko zmienia perspektyw. Z alem pokrci gow. Przyspieszy kroku, min mae pomieszczenie z ekspresem cinieniowym. Ze swego oszklonego biura nieopodal lubi spoglda w t stron, kiedy do kuchenki cigny prawdziwe pielgrzymki, a wszyscy, czsto zwanieni z sob pracownicy w spokoju popijali espresso. Panowao tam zawieszenie broni, Pax Caff. Adamowi przypominao to obrazki z dungli, jakie widywa na Animai Planet czy Discovery; wszystkie zwierzta - due, mae, prgowane i kudate - biegn do wodopoju. Biurko Niezgody zapeniay rozmaite papiery zwizane z fuzj z BGM, teraz ju niepotrzebne. Przez moment patrzy na nie z niechci, wreszcie uoy kartki w dwie wysokie sterty, przypominajce z odlegoci dwch krokw makiety wieowcw. Chwyci z biurka firmowy dugopis Centralwings (dawali je kademu, kiedy lecia do Parya) i imitujc wizg odrzutowca, uderzy dugopisem w stosy kartek. Byy chwile, kiedy cieszy si, e pracuje u Francuzw. U nich mg sobie pozwoli na odrobin politycznej niepoprawnoci. Zwaszcza antyamerykaskiej. No, no, do tej zabawy, upomnia si i zerkn - po raz pierwszy tego dnia - na swj ciekokrystaliczny otarz. Skrzywi si na obowizkow tapet, ktr byo mao wyszukane logo Marche. Ciekawe, ilu odway si dzisiaj mie na pulpicie co innego? Rzuci okiem na automatycznie wywietlajcy si terminarz - spotkanie z szefem mia za godzin, potem sesja z prawnikiem (znw ten cholerny BGM), potem biece raporty, potem

lunch. Wywietli skrzynk nadawcz i zerkn na raport wysany wczoraj. To musiaem by ja, zda sobie spraw. Musiaem. Ale jak to moliwe? - Nie myle - powiedzia na gos, wpatrujc si w zburzone dugopisem Centralwings dwie wiee. - Przynajmniej do spotkania z Romanem. W popiechu, czujc, e zimny pot znw oblewa mu czoo, wyszuka koleg psychiatr w ksice adresatw, poczy si i umwi wizyt. - Nie myle - powtrzy i wrzuciwszy do niszczarki wszystkie papiery tworzce przed momentem WTC, zasiad do komputera. Moe praca mnie uspokoi? Przejrza e-maile. Skasowa spam, jaki przecisn si przez firewalla, kuszc hasami, ktre uznawa nawet za cakiem interesujce jak na przykad Enlarge your penis", Cheep Viagra" wzgldnie Czy Twj brzuch jest z Ciebie zadowolony?". Mj brzuch z pewnoci nie jest ze mnie zadowolony, skonstatowa ze smutkiem. A Renata zapewne chciaaby, ebym skorzysta z opcji enlarge...". Ech. ! Na ekranie po prawej stronie bysna malutka ikona - spyware, przygotowane specjalnie dla Marche. Dziki temu programikowi Adam wiedzia, co robi jego podwadni - mia uprawnienia, by ledzi cay swj zesp. Machinalnie - jak co rano - klikn na niebiesk ikon i przerzuca z osoby na osob. Marta, jak zwykle, plotkowaa. Bya bardzo adna i swej urodzie zawdziczaa, e firmowy informatyk zainstalowa jej nielegalnie Gadu-Gadu, ktrego uywaa cay czas. Marek z kolei siedzia na serwisach randkowych. Jak oszalay wpisy wa w wyszukiwarce cig wyrazw seks/sponsoring/ Pozna, mimo e od dwch lat by zarczony. Adam specjalnie si temu nie dziwi. Weszlimy przecie, pomyla, do Europy. Spyware zainstalowano po aferze z poprzednim szefem, Francuzem, ktry rzdzi w Marche przez kilka lat. Za jego czasw dostp do sieci by wolny i niekontrolowany. Rwnie dla niego samego. Zachwycony Polkami zalogowa si kiedy na jednym z portali randkowych, umieszczajc tam swj profil. Adam dobrze pamita, jak ca firm wstrzsay spazmy miechu, gdy pracownicy czytali anons Poznam eksluzywn dziewczynu, ktra zrobi szczliwa i masa pienidzy. Kocham mojego domu we Francju. Trzeba mocno stpa po ziemi, by trzyma gowa w chmurzech. A to mj hobby i ja" (to by podpis pod zdjciem, na ktrym widnia szacowny prezes Marche obok sportowego samochodu). Kto yczliwy, Adam nie wiedzia kto, cho stawia na Zbyszka, przesa przetumaczone na francuski ogoszenie do centrali. Tydzie pniej Pierre Virgo w trybie pilnym zosta wezwany do Parya. Ju nie wrci.

Od tamtej pory w firmie niepodzielnie wada Nowicki, a w dostpie do Internetu pojawiy si ograniczenia. Na dodatek - w tajemnicy przed personelem - zainstalowano Spyware, z ktrego mogli korzysta menederowie. Adam wiele razy aowa, e nie moe zobaczy, co wypisuje na przykad Zbyszek. Albo Ewa. Siedzieli wpatrzeni w monitory, miny mieli zacite. Szkoda, cholera, e nie pracowali u niego. Albo e bardzo kiepsko zna si na komputerach. Wielokrotnie przeklina sw ignorancj informatyczn. Moe dlatego nie zdziwia go kolejna ikona na pasku, tu obok zegara. Informatycy znowu dodali jaki niepotrzebny program. Ot, z ciekawoci najecha kursorem na rysunek, nacisn klawisz myszki... Poczu si wtedy jak bohater amerykaskiego horroru. Zaraz si co zdarzy, myla gorczkowo, musi si zdarzy. Tego wymaga dramaturgia sytuacji, logika opowieci. Praca w biurze rnia si jednak od amerykaskich filmw. Mimo e czsto przypominaa horror, to zwroty akcji nie nastpoway wtedy, kiedy nakazywaby to przemylany scenariusz. Wbrew oczekiwaniom Adama nie stao si nic. Zupenie nic. Ikona bya nieaktywna. - Taaa, informatycy - westchn, ale przyjrza si dokadniej tej ikonce. Bya dziwna. Przypominaa... No, do koca nie wiedzia, co. Jeli miaby szuka analogii, powiedziaby, e przypomina mu ilustracje, stare ilustracje, ktre widywa w ksikach Lewisa Carrolla. Tego od Alicji. - Adam - do pokoju wesza sekretarka - dzwonili z... - Wyj! - rykn, blednc. Wzrok mia wbity w monitor. Sekretarka zaszczycia go spojrzeniem, jakim krlowa angielska zaszczyciaby rewolucjonist, nawoujcego, by znie monarchi, lecz nim zdya si cofn, Adam nieco oprzytomnia. - Hej, Dorota, przepraszam. Mogaby podej? Co to jest? - To? - Dziewczyna spojrzaa na prawy dolny rg ekranu. Przez chwil przypatrywaa si malutkiej grafice. - Ach, to. Nowy antywirus. Andrzej niedawno instalowa. Musiae przecie dosta mailing? - Czy to... cokolwiek ci przypomina? Cokolwiek? - Jego gos by rozchwiany niby gieda podczas kryzysu rzdowego. Dorota zmarszczya brwi. - Niby co? Kolorowe kko?

- Nie przypomina ci to moe... - zawaha si. Nie chcia si omieszy, sekretariat by znakomitym rozsadnikiem plotek. - Krlika? Tego z Alicji w Krainie Czarw! Na pewno czytaa... Dorota popatrzya na niego dziwnie. No tak, zreflektowa si poniewczasie Adam, przypuszczenie, e ona moga czyta cokolwiek, co wykraczao poza poziom Cosmo", byo bardzo, bardzo odwane. - Nie - odpowiedziaa wreszcie. W jej wzroku wyczuwa zdziwienie. Cho nie, to nie byo zdziwienie. Strach. Spojrzaa mu w oczy. - Gdyby by bab, powiedziaabym, e masz okres! - rzucia i wysza z pokoju. Adam rozpar si na fotelu, wykrci wewntrzny do informatyka, ale ten, jak zawsze, mia zajt lini. Cholera. Wariuj, powtrzy w mylach, a biorc pod uwag jego niedawne przeycia, nie bya to zbyt odkrywcza konstatacja. Jeszcze tylko brakuje, ebym zobaczy ten pierdolony cie w kapeluszu, na ktrego widok ciarki przechodz po plecach. - Nie! - rzek na gos, zerkajc szybko na boki. - Niczego ju nie brakuje. I rzeczywicie. Cie sta przy nim. Nie widzia go, ale wyczuwa jego istnienie, bijcy od niego chd i spokj. Paradoksalnie - owa obecno wpyna uspokajajco na Adama. Znikno drenie rk, donie, ktre pociy si dotd jak przed rozmow kwalifikacyjn, odzyskay zwyk sucho. Akceptacja szalestwa pozwalaa zachowa resztki zdrowego rozsdku. - Nie wiem, co to za choroba - powiedzia. Spostrzeg, e jego gos si zmieni, sta si bardziej stanowczy, twardy. - Ale czuj si z ni... dobrze. Spojrza na biuro - to samo, ktre widywa od lat. Wszystko, rzekby, z pozoru identyczne i zgodne z ustalonym porzdkiem. Wany by jednak w nieopisywalny rys, cecha dodana, wymiar ukryty, ktrego wczeniej Adam nie zauwaa. Spojrza na biuro i czu, e patrzy na nie po raz pierwszy. Po raz pierwszy oczami szaleca. I cho mgby kto myle, e kilka lat stpio jego wraliwo, e przywyk i star moralne kanty, e przecie widzia ju wiele, a ycie dao mu niejedn lekcj pokory - mimo tego wszystkiego widok bardzo go zaskoczy. - Nie przypuszczaem, e jest tak le - zwierzy si filiance kawy. Filianka - wygldao - nie ustpuje czowieczestwem pracownikom Marche. Poj - i byo to spostrzeenie tyle przydatne, co przykre - e wie, co inni mwi, co pisz, co myl. Niespodziewany dar od obdu pozbawi go resztek zudze.

- Uwaam, e jest super - mwia Asia, dziewczyna pracujca w marketingu, ogldajc projekt przesany jej przez szefa dziau. Mylaa za - Boe, co za gwno, dzisiaj napisz do Nowickiego. Ile jeszcze czasu ten imbecyl bdzie moim szefem? Gdyby wzorem Adama moga pozna myli Piotrka, swojego przeoonego, odkryaby ze zdziwieniem (bo sama nie miaa sobie niczego do zarzucenia), e analogiczne wnioski wzgldem jej osoby kbi si w jego gowie. Piotrek nerwowo obraca obrczk z salonu Yes i powtarza w mylach, e Asi ju dawno naleao zwolni. Nielojalna szmata, wysya na mnie skargi do Nowickiego. Potem za jego wzrok zsuwa si po Asinej garsonce, omiata kolana i zatrzymywa si na niebywale smukych ydkach, oplecionych czarnym eleganckim paskiem od butw. Szef dziau marketingu wzdycha wtedy, przypomina sobie firmowy wyjazd nad morze, jeszcze raz nerwowo obraca obrczk i rezygnowa ze zwolnienia. Spojrzenie Adama przesuno si na Monik, jedn z nowych pracownic. Siedziaa skupiona przed komputerem, wygldao, e ciko pracuje. W istocie - korespondowaa zawzicie z firm headhuntersk, i wanie przygotowywaa odpowied na pytanie: Dlaczego zamierza pani zmieni prac?". Chciaabym znale si w bardziej dynamicznym otoczeniu, pisaa. Atmosfera jest cika i bardzo za. W rzeczy samej, bya. Iluminacja Adama trwaa dopiero chwil, lecz spostrzeenia zgromadzone w tym czasie nie napaway optymizmem, zaklcia wyniesione ze szkoy pozytywnego mylenia mona byo swobodnie cisn w kt. A jeli to wszystko to uuda? Co z tego, e wydaje si realne? Jeli to urojenia spowodowane szalestwem? Odegna od siebie t myl. Skoro jestem szalony, dlaczego miabym nie korzysta z dobrodziejstw tego stanu? Naleao, zadecydowa, przyjrze si temu, kto najbardziej Adama interesowa. Nie aowa ju, e nie ma uprawnie, by korzystajc z programu spyware przejrze zawarto Zbyszkowego komputera. Uprawnienia okazay si bowiem zbyteczne. - Wiesz, kurwa - Zbyszek nachyla si wanie nad Magd, z ktr sypia podczas wyjazdw integracyjnych i cile wsppracowa w drodze na korporacyjny Mount Everest. Jeli si nie pospieszymy, gnojek bdzie nie do ruszenia. Stary po wczorajszym przedstawieniu chciaby go, kurwa, obsypa eurasami.

Adam siedzia kilkanacie metrw od rozmawiajcych, na dodatek dzielio go od nich kilka szklanych, dwikoszczelnych cian. Nie mia prawa sysze, o czym rozmawiaj. A jednak - rozrnia kade wypowiedziane przez nich sowo. Tak mu si przynajmniej wydawao. - Mia styczno ze sprawozdaniami poszczeglnych sklepw? - spytaa Magda z min owcy, ktry wymyli sposb na zapanie zwierzyny. Mia? - Chcesz go wystawi CBA? Mylisz, e nie doszliby do nas? Nie, to gupie - skontrowa Zbyszek. - Jest lepszy sposb. Wyruchamy go sposobem la Eliot Ness. - Eliot Ness... - Wiesz, za co posadzili Ala Capone? - wszed jej w sowo, nie pozwalajc dokoczy. Za podatki. Nasz pierdolony Ada Niezgdka podzieli los synnego gangstera. Czy to nie pikna kariera? Pamitasz, kiedy Sawek chorowa? Z miesic. To Adam mia wtedy upowanienie. On podpisywa kwity do skarbwki. Skina gow.j - Napompowana strata. Nie pacilimy wtedy podatku. - A ja - Zbyszek wprost tryska zadowoleniem - mam znajomego w urzdzie kontroli skarbowej. Wystawi im go jak na widelcu i jeszcze dostan procent za donos. Adam spostrzeg, e wiat ciemnieje. Tu pod sufitem zbieray si gste czarne chmury, a za plecami kotowa rj miraczy, abarokw, arnorocw i arbjcw. Na skraju pola widzenia pojawi si cie mczyzny w kapeluszu. - Gnoje! - wycharcza Niezgoda. Wbi wzrok w dalekie postacie Zbyszka i Magdy. Czu, jak w yach zamiast krwi pulsuje wcieko. - Byby nasz wiat normalny, szybko zaatwioby si spraw w pojedynku - wycedzi, wspominajc stereotypowe wyobraenia epok minionych. - Byby nasz wiat taki jak ten, u Carrolla, kazabym ich ci. Pozbawi gw. I po kopocie. Kopot jednak, kaleka hydra poznaska, mia dwie gowy, wyjtkowo zoliwe, i nic nie wskazywao na to, by mia straci cho jedn z nich. Zbyszek i Magda ukadali kolejn cz planu, ktra w ich zamierzeniach powinna zmie Adama z powierzchni ziemi. A przynajmniej z powierzchni Marche. Ciekawe, co oni zrobi, kiedy zostan w firmie sami. Kiedy ju dojd na szczyt, zastanawia si przez moment Niezgoda. Rzuc si sobie do garde? Po chwili doszed do wniosku, e nastpi to znacznie, znacznie wczeniej. Niezgoda usysza, jak otwieraj si za nim bramy, zza ktrych wychylaj by potwory, znane mu dotd tylko ze snw. Poczu nagle, e jest wszechmocny, e mgby - jednym

gestem, tak jak to sobie wyfantazjowa - pozbawi oboje spiskowcw gw. Gdyby tylko chcia. Boe, c za aberracje, pomyla w przebysku zdrowego rozsdku. Niestety przebysk co mona wywnioskowa z samej jego nazwy - trwa przeraliwie krtko. Wstpi w niego demiurg, czy moe on wszed w poz demiurga. Zbyszek i Magda wydali mu si mali i sabi niby robaki. On sam za - wielki mag, kreator i wadca - rs niby gra, cud, e nie rozsadzi wieowca. Wsta zza biurka, prostujc si dumnie. Brwi cign w gniewie, pionowa zmarszczka przepoowia czoo. Wycign przed siebie praw do, rozczapierzajc palce. Zastyg w teatralnej pozie i penym, gbokim gosem, niczym Saruman u Jacksona, rzuci na Zbyszka i Magd kltw. Tak zaskoczya go sekretarka. Trwajca w swym zdziwieniu przypominaa Adamowi tolkienowskie trolle, ktre promie soca po wsze czasy uwizi w kamieniu. - Adam? - wydukaa wreszcie. - OK? Niezgoda oprzytomnia - Rka mi cierpa - wybka. Cho tumaczenie zabrzmiao wyjtkowo nieprzekonujco, Dorota uwierzya. A przynajmniej bardzo chciaa w nie uwierzy. Inaczej nie potrafia sobie wytumaczy zachowania Niezgody. Ludzie bardzo pragn racjonalnych uzasadnie. - Rka cierpa... - powtrzya za Adamem. A potem dodaa: - Szef. Szef by tego dnia wyjtkowo miy, co wywiczony umys Adama potraktowa jako powane ostrzeenie. Nowicki bardzo rzadko bywa miy dla pracownikw, waciwie nie zdarzao mu si to nigdy. A jeeli ju kiedykolwiek si zdarzyo, zwiastowao co naprawd zego - bilans musia wychodzi na zero. Zwolnienie dyscyplinarne na przykad. Ograniczenie zarobkw. Nagan pracownicz. Trzymiesiczn delegacj do Koziej Wlki. Tym razem jednak Nowicki nie mia krwioerczych zamiarw. A jeli je mia - odoy ad acta. Przywita Adama aneksem do umowy zmieniajcym jego stanowisko z junior menedera na dyrektora finansowego. Aneks zawiera ponadto bardzo interesujcy zapis w paragrafie wynagrodzenie". Niezgoda przeczyta go dwukrotnie, za pierwszym razem nie wierzc wasnym oczom. Po raz kolejny tego dnia pomyla, e zwariowa. Chwil pniej pojawio si zrozumienie dla Zbyszka i jemu podobnych. Mona rzec, e nowo mianowany dyrektor finansowy dozna iluminacji, jak Pawe na drodze do Damaszku. Dotd postrzega wycig szczurw raczej jak coroczne marsze lemingw, lecz po tym, co

zobaczy w umowie, nie by pewien, czy rzeczywicie ma racj. Okazao si bowiem, e lemingi maj jednak dokd i. Ale na tym niespodzianki si nie koczyy. - Jest pan zmczony - powiedzia Nowicki, a gdyby potrafi, z pewnoci by si szczerze umiechn. - Ja rozumiem. BGM to bardzo trudna transakcja. Nie chciaby pan odpocz? Powiedzmy do koca tygodnia? Do koca tygodnia? Adam zamruga. Co miaby zrobi z tak iloci wolnego czasu,? Poczu, e podoga ucieka spod jego stp. - Dzikuj - bkn sabo, nie pytajc nawet, czemu zawdzicza ten nadmiar szczcia. Nowicki, uznajc to za zgod na swoj propozycj, na poegnanie wsta i ucisn do Niezgody. Cholera, co mu si stao, pomyla Adam, to mnie odbio, nie jemu. Niespiesznie wyszed z biura, liczc wolne godziny. To razem z weekendem bdzie sto dwadziecia. Niemoliwe. Idc korytarzem, krci z niedowierzaniem gow. Mija szare twarze, skupione na ekranach LCD, mija podkrone oczy, lczce nad stosami papierw, mija pocite zmarszczkami czoa, mija boksy, w ktrych bezustannie trwaa podjazdowa wojna biurowa. Cho jego urlop mia trwa ledwie kilka dni, ogarno go poczucie, e zostawia ten wiat na zawsze. Nie czu alu. Tu przy wyjciu min Zbyszka, ktry wrzeszcza na sekretarki. - Drukarka nie dziaa, nie przechodz maile, szlag trafi moje ostatnie kalkulacje, a wy mi, kurwa, mwicie, e informatyk wyszed i e z sieci jest wszystko w porzdku? W dodatku nie ma dla mnie komory! Dopiero teraz Adam zauway kilka pokanych plam na koszuli Zbyszka, z telefonu za kapaa woda. Wygldao na to, e aparat wpad do jakiego zbiornika, by moe do umywalki, cho z plam na Zbyszkowej koszuli i zmarszczonych nosw sekretarek Niezgoda wysnu inne przypuszczenia. Zbyszek, widzc swojego rywala, zamilk wyranie speszony co bodaj nigdy mu si jeszcze nie zdarzyo. Adam min go z lekcewac min, skin sekretarkom na poegnanie i wyszed z biura. Kiedy wsiada do windy, jego myli jeszcze raz powrciy do Zbyszka. Gowa, pomyla. Precz z jego gow! 5

Szkieko i oko. Adam siedzia na krzele w domu swojego najlepszego, a moe i jedynego przyjaciela. Staa przed nim szklaneczka piwa, celem rozlunienia, a mimo to czu si nieswojo. Jak okaz dziwnego zwierzcia badany przez biologa. Albo trup w prosektorium, ktremu przyglda si rocznik wyjtkowo opanowanych studentw medycyny. Gowacki rozparty w fotelu naprzeciwko Niezgody przypatrywa mu si uwanie, zerkajc przez szka osadzone w znakomicie dobranych rogowych oprawkach. Musiay sporo kosztowa, oszacowa Adam, przypominajc sobie, e wanie takie oprawki podobaj si Renacie. Swego czasu namawiaa go na kupno identycznych. Szkieko i oko. Na biurku, obok notatnika, pitrzy si stos ksiek specjalistycznych. Etiologia chorb psychicznych przykrywaa Substancje niebezpieczne dla zdrowia psychicznego pacjentw. Nieco dalej leaa sdziwa Schizofrenia Kpiskiego. Obok nich bya sterta czasopism i wydrukw rozmaitych artykuw, wszystkie o tej samej tematyce. Roman, spostrzegszy, na co patrzy jego przyjaciel, zgarn papiery, odsuwajc je od siebie. - Nie powinno ci to rozprasza. Pracowaem nad doktoratem - wyjani. - Widzc takie tytuy, zaraz pomylisz, e istotnie jeste chory, to powszechne zjawisko. - A mylisz, e nie jestem? Po tym wszystkim, co ci opowiedziaem? Niezgoda by w podym nastroju. W domu przywitao go arktyczne powietrze i gradowe chmury nadcigajce od strony jego maonki. Przysigby, e Renata stracia humor, gdy okazao si, e wrci przed czasem. Rzucia wprawdzie kilka komentarzy na temat awansu, lecz uwagi te brzmiay zdawkowo i niezbyt entuzjastycznie. Widocznie wci jest obraona po wczorajszej ktni, pomyla. Skorzysta wic z pierwszej lepszej okazji, by wyrwa si do Romana. - Prawdziwym szalestwem jest przekonywa obkanego. - Psychiatra wyszczerzy zby, lecz widzc ponury wzrok przyjaciela, natychmiast spowania. - Sorry, taki art. Ale, mwic serio, nie wiem, czy jeste chory. - Nie wiesz? Cholera, Roman... - Spokojnie. Roman w jednej chwili przeszed przemian. Teraz to ju nie by kumpel od kieliszka, lecz lekarz, a osoba siedzca po drugiej stronie biurka staa si kolejnym przypadkiem medycznym. Cakiem interesujcym, przyznawa w duchu Gowacki. Przypadkiem, nad ktrym prbowa zapanowa.

- Spokojnie. Wiesz, ze mn jest jak z tym radzieckim prokuratorem - dajcie mi czowieka, a znajd u niego chorob. Gdybym chcia, mgbym znale j i u ciebie. Sztuka w tym, by dociec, jaka jest prawda. - Prawda - sarkn Adam - jest dla mnie oczywista. A tobie mao? Chcesz posucha o ciece w lesie, ciece, ktr znam tylko ja, ktrej nikt, kurwa, nie moe znale? Ja te nie kiedy wychodz na spacer z Renat. Tylko wtedy, gdy id sam z psem. - cieka - agodny gos psychiatry zdradza zainteresowanie. - I co na niej? Adam zawaha si. - Widz - powiedzia po chwili - polan. Rozwietlon i przestronn. To chyba nic nadzwyczajnego w lesie, pomyla Roman, ale nie przerywa. - Stoi tam chatka, przed chatk za - stolik, wok ktrego siedzi zawsze kilka osb. Odlego jest dua, nie widz dokadnie, lecz wszystko to przypomina scen z Alicji w Krainie Czarw. Emanuje stamtd sielsko, spokj, niesamowito. Ziele jest bardziej zielona, dach chatki nie tak szary i przykurzony jak u nas, nawet wiato zdaje si bardziej wietliste. Widz czarowne stwory przebiegajce w pobliu domku - a cho s one dziwne, znam ich nazwy... - Kraina czarw... - powiedzia w zamyleniu psychiatra, pocierajc doni czoo. Do przewizana bya bandaem. - Skaleczyem si, rbic drwa do kominka - wyjani, gdy Adam zapyta, co si stao. To nic powanego, chocia boli co najmniej tak jak ogldanie polskich klubw w pucharach. Roman by zapalonym kibicem i jako taki skazany by na permanentn frustracj. Dlatego gdy oglda mecze z udziaem ktrej z polskich druyn, mimo znieczulenia w postaci piwa, ktre aplikowa sobie w sporych dawkach, wpatrywa si w telewizor z min Hannibala Lectera, a czoo cia mu na dwie czci pionowa zmarszczka. Tak jak teraz, uwiadomi sobie Niezgoda. - Kraina czarw - powtrzy psychiatra. W jego gosie pobrzmiewao lekkie zniecierpliwienie. - Stary, kurwa, kiedy ty wreszcie wyroniesz z tych bajeczek? Z tej popieprzonej fantastyki? Tolkieny, Lewisy, Carrolle, Sapkowscy - to faktycznie moe namiesza we bie. Przeczytaby jak dobr proz wspczesn. Realistyczn. Odwrci si, sigajc w stron pki z ksikami, i mwi dalej. - Jaki Zwa, na przykad. Jaki Gnj. Jak, kurwa, Masowsk. - Gnj to mam w pracy - odpar Adam. - Zwa te. Wystarczy. - Bajki s dobre dla dzieci. - Roman nie przej si komentarzem Adama. - Ba, mog mie wtedy waciwoci terapeutyczne. Ale ty ju nie jeste dzieckiem.

Nie jeste kilkunastoletnim samcem, ktry fascynuje si przygodami wojowniczej ksiniczki i onanizuje si pod prysznicem. Masz niez on, sporo kasy, pozycj spoeczn... i mimo to uciekasz. Wci uciekasz, cho nie ma przed czym. I to jest twj problem. Brak odwagi. Niezgoda spsowia. Cholera, przyszedem tutaj po pomoc, a tymczasem dostaj po bie, pomyla. - Naprawd sdzisz, e nie ma od czego? - spyta przez zacinite zby. Psychiatra nie odpowiedzia, kontynuujc wywd, ju nieco spokojniej. - Uciekasz w wiat nierzeczywisty. Wyobrani zawsze miae pokrcon, fakt, pamitam te twoje scenariusze. Teraz, jak widz, zaczynasz w to wszystko wierzy. Jeli mwisz prawd - a zakadam, e tak - to cierpisz na urojenia. Cholera, trzeba bdzie co z tym zrobi. Zamyli si przez chwil, upi yk herbaty i spojrza na notatki. - Tak... Sielankowa scenka, ktr, rzekomo, widujesz podczas spacerw, to idea tyle podany, co niedocigniony. Twj umys produkuje majaki, bo sam, zapracowany, nie masz czasu na spokojne podwieczorki, na wczasy pod grusz, na rozmow przy herbatce. Obraz krlika to, moim zdaniem, znak olnienia. Bior poprawk na to, e zaczytujesz si Alicj w Krainie Czarw, a krlik spenia tam bardzo istotn rol. By przewodnikiem. By zwiastunem. Tak te jest i u ciebie. - Zwiastunem tego, e jestem stuknity? - Nie, bynajmniej. Spjrz, zawsze, kiedy pojawia si ten obraz, przychodz ci do gowy najlepsze pomysy. By moe ta halucynacja to cena, ktr pacisz, kiedy umys wskakuje na wysze obroty. - Wol pracowa na niszych. Roman zamia si, przegania doni nieco rzednc czarn czupryn, czesan na wzr Harrisona Forda. - Intryguje mnie ta posta w kapeluszu. Moim zdaniem - a bdzie to tylko przypuszczenie, potrzebowabym jeszcze potwierdzenia, bada - patrzysz wtedy na drug stron medalu. To bezpiecznik, ktry ostrzega. Mwisz, e czujesz przed nim lk - i bardzo dobrze! Bo to lk przed obdem. To kotwica wbita w rzeczywisto. Dzwonek alarmowy. - A ktnie z Renat? To, e nie wita mnie tak jak kiedy? Wci wydaje mi si, e si z kim... Rozmow przerwa ostry dzwonek komrki. Roman zerkn na wywietlacz, umiechn si, szepn do Adama chwileczk" i odebra poczenie.

- Cze, kochanie - rzuci niedbale do suchawki. - Nie, ju nie boli. Nie mog teraz rozmawia, mam... pacjenta. Dzisiaj? Jasne, do zobaczenia. Causy! Rozczy si i skry telefon w kieszeni sztruksowej marynarki.- e si z kim spotyka? dokoczy za Adama. - To ju naprawd s fantazje. Renata to porzdna dziewczyna, cho nie przecz, bardzo adna. - A to, e wydzwania do kogo, mwi szeptem, wychodzi z telefonem do drugiego pokoju? - I co w tym dziwnego? Moe nie chce ci przeszkadza, kiedy lczysz nad laptopem. - Stroi si... - powiedzia cicho Adam, ale psychiatra nie pozwoli mu skoczy. - Kiedy zaczynae si z ni spotyka, to ci nie wadzio. To kobieta, stary! Wolisz, eby przypominaa kaszalota? Adam stropi si. - Bierze piguki - szepn z wyranym wstydem. - A my... my bardzo rzadko... - O tym, e moe ma na ciebie ochot, nie pomylae, tak? e chce by gotowa? Roman si zamia. - Oczywiste rozwizania przychodz do gowy na samym kocu, co? - Niedawno - zacz Adam - kiedy przyjechaem, nie byo jej w domu... - Niedawno - przerwa znw Roman - alie si, e nie ma ci w domu caymi dniami. A ona ma na ciebie czeka - i co? Nudzi si? Suchaj, wiem, wychowywae si w PRL-u, ale twoja ona to nie jest niewolnica Isaura. - Wczoraj - gos Adama by matowy i suchy - przysigbym, e kto u niej by. Kiedy przyjechaem, wyskoczy przez okno. A ja... ja widziaem go oczyma owej zjawy. Ducha w kapeluszu... Adam pokrtce zrelacjonowa cae zdarzenie. Roman achn si, gdy jego przyjaciel skoczy. - Ustalmy najpierw jedno: duchy nie istniej. I z ca pewnoci nie podkadaj ng kochankom, uciekajcym przez okno od niewiernych on. Ergo - to, co si wczoraj stao, to wymys, wytwr twojego umysu. Uuda. Renata za to bardzo porzdna kobieta. Ale suchaj, moe sam masz ochot na may skok w bok z ktr z koleanek z biura? To by wiele wyjaniao - dokonujesz projekcji psychologicznej wasnych uczu na on. Do tego dochodzi mania przeladowcza, no, ten incydent, e rzekomo syszysz, co mwi twj kolega z biura... I jeszcze efekt olnienia, wraenie, e z porozrzucanych po pododze puzzli ukada si nagle spjny obraz... - Psychiatra zamyli si. - Hmmm, to moliwe. - Co moliwe? - zapyta Adam, kiedy milczenie Romana si przeduao. Gowacki nie odpowiedzia od razu. Way sowa, jak gdyby by to cenny kruszec.

- Musz to dokadnie sprawdzi. Przekona si. Odby kilka sesji. - Sesji? - Rozmw. Bada. Musz by pewny. - Roman, janiej. Co tam u mnie znalaz? Psychiatra odwrci gow. Wzrok wbi w okno. Jako nie mg powiedzie tego Adamowi prosto w twarz. Mimo kilkuletniej praktyki Romanowi cigle z trudem przychodzio mwienie prawdy bez ogrdek. Zwaszcza przykrej. Oznajmi j wic Adamowemu odbiciu na szybie. - To mog by pocztki schizofrenii. Psychiatra wci patrzy w okno, wci nie mg si zdoby na to, by spojrze przyjacielowi w oczy, ktre nagle zgasy i posmutniay. W jednej chwili Niezgoda postarza si o dobrych kilka lat. Roman przez moment czu smutek, ktry jednak nie trwa zbyt dugo. Kolejny przypadek, napomnia si, to tylko kolejny przypadek. Musiaem to zrobi. Doktor Gowacki szybko pozbywa si skrupuw. By w tym mistrzem. Dlatego kiedy jego przyjaciel bez sowa wsta i ze zwieszon gow podszed do drzwi wyjciowych, Roman pozwoli sobie na lekki umiech. Myla o telefonie, ktry przerwa rozmow z Adamem. Myla o zbliajcym si spotkaniu. Myla o kolejnej zdobyczy. Znw popatrzy na szyb. Z narcystyczn mioci. Ju niedugo. 6 - Dobrze - sykn Niezgoda w stron pustych korytarzy, widzc, e Renaty nie ma w domu. - Bardzo dobrze. W doni trzyma butelk. Szko przyjemnie ciyo, a chodna zielona zawarto obiecywaa zapomnienie. Tylko tyle. I a tyle. Adam ucieszy si, kiedy zobaczy karteczk przyklejon do lodwki: Jad do Marty na ploty. Bd o dziesitej". - Dobrze - powtrzy, gaszczc psa wyskakujcego na powitanie. Wprawdzie gdy tylko przeczyta wiadomo, znw pojawiy si podejrzenia, ju nawet chwyta telefon, by zadzwoni do Marty, ale w poowie wykrcania numeru, przypomniawszy sobie spotkanie z psychiatr, odoy suchawk.

- Mania przeladowcza - tumaczy Roman cierpliwie. - Cige podejrzenia. Przegldasz jej SMS-y? Sprawdzasz jej e-maile? A moe zagldasz ukradkiem do torebki? W ten sposb nie zbudujesz zaufania. Stary, walcz z tym. - Walcz - powtrzy Adam, napeniajc kieliszek. Zapachniao piounem i koprem woskim. Podarunek od Gowackiego. - Nie martw si. - Psychiatra na odchodnym klepn Niezgod w plecy i umiechn si, tak jak on to potrafi, sympatycznie i przekonujco. - Z t schizofreni to przecie nic pewnego, mwiem tylko, e twoje objawy nieco j przypominaj. Zreszt od tego si nie umiera. S teraz wietne leki. Nie mam przy sobie, ale cign i za kilka dni ci podrzuc. A na razie mam co innego. Lekarstwo na przygnbienie. Z tajemnicz min sign do jednej z szuflad. - Absynt - wyjani. - Ten, ktry pilimy jaki czas temu, pamitasz? Napj artystw. Gwarantuj, e szybko zapomnisz o kopotach. Zielona wrka. Jedyna prawdziwa wrka, jaka istnieje. Siedemdziesit procent czarw. Siedemdziesit procent palio niczym ognie piekielne, a drapao jak ryowa szczotka. Adam sapn, nala do szklanki chodnej wody, popi. Gardo zapieko bolenie. - Dobrze! Napeni kieliszek po raz drugi. Spieszy si. Czu, e ycie nie biegnie tak jak powinno, a po rozmowie z Romanem wiedzia, e to jego, Adama, wina. Postanowi wic si ukara. Szybko i sprawnie. Niegdy przywdziewano pokutne szaty i doczano do procesji biczownikw. Zdaniem Adama siedemdziesicioprocentowy dar nadawa si do tego celu znacznie lepiej. Przepi do lustra, aujc, e Roman mia zajty wieczr. Smutki lepiej topi si we dwch - szybciej id na dno. - No, nie mog - przeprasza psychiatra szeptem konfidenta, dodajc zaraz: - Kobieta, sam rozumiesz. Ty masz on, aleja musz sobie radzi inaczej. Kady facet ma potrzeby, a nie chc rozadowywa ich sam, pod prysznicem. - adna? - spyta Niezgoda. Roman zamia si i w odpowiedzi wykona niepoprawny politycznie gest, rysujc domi w powietrzu pontne ksztaty. Masz szczcie, e nie jestem feministk, pomyla wtedy Adam. Pontne ksztaty. Niezgoda skrzywi si, zastanawiajc si, kiedy ostatni raz kocha si z Renat. Policzy w mylach... cholera, miny dwa miesice! Ale czemu si dziwi? Ostatnie

kilka tygodni spdzi w pracy, do domu wraca jedynie po to, by si wyspa. Nie mia si choby na rozmow, c dopiero mwi o seksie? - Wicej okazji miabym w biurze - powiedzia cicho, mylc o kilku koleankach, ktre zachowyway si wobec niego do prowokacyjnie. Jednak na to, by skorzysta z obietnic, kryjcych si za ich dwuznacznymi umiechami, spojrzeniami czy artami, by Adam mimo wszystko zbyt porzdny. A jeli nie porzdny, to niemiay. - Nawet bym, cholera, nie wiedzia, jak zacz. - Uderzy doni w kolano, zy na samego siebie, wpatrujc si w ciemno korytarza, ktrego obraz zaczyna powoli dre i falowa. O dziwo - nie pojawia si aden biay krlik, aden mczyzna w kapeluszu, adna sielska polana, aden cholerny szajs, adne zwidy i mary. - Pomaga - stwierdzi z satysfakcj i oprni trzeci kieliszek. Chwyci butelk pod pach i poszed na gr, do pokoju, w ktrym bya biblioteczka. Sign po Alicj w Krainie Czarw. - Eskapizm, kurwa - zamia si. Czu, e mocno krci mu si w gowie, co nie powstrzymao go przed wypiciem nastpnych kieliszkw. Absynt drani gardo, tak e Adam porzdnie ochryp. - Przeyk musi wyglda teraz jak Sauron w filmie Jacksona. Jak rozarzona wagina wycharcza do lustra, nalewajc sobie kolejn porcj alkoholu. Popatrzy na zegarek - dochodzia sma. Wczenie si upi. Bardzo wczenie. Kiedy wrci Renata, on bdzie spa jak zabity. Pomyla o upywajcym dniu, o niewesoej diagnozie postawionej przez Romana, o chodnym wzroku ony, o urojonych knowaniach Zbyszka. Unis kieliszek. To ju sidmy, policzy w mylach. Sidma piecz. Wypi. Jego spojrzenie przesuno si po pokoju, zahaczajc o mosin nasad lampy. - Kolejny zabytkowy grat - skomentowa pgbkiem, kiedy Renata zacigna go do sklepu ze starzyzn i rozemiana wskazaa na lamp, ktra Adamowi skojarzya si od razu z knajpami modopolskiego Krakowa. Cena przekonaa Niezgod, e, faktycznie, by to grat z epoki, autentyk, nie adna podrbka przywiezion na TIR-ze z Holandii. Co nie zmieniao oczywistego faktu, e to grat, zakurzony, brzydki i na dodatek niedziajcy. Renata jednak pozostaa gucha na jego argumenty. Teraz lampa wygldaa znacznie lepiej. ona Adama powicia jej odnowieniu sporo czasu, poszukujc odpowiedniego klosza z epoki, wydaa fortun na elektryka, ktry sprawi, e znw zawiecia. Najwicej czasu spdzaa nad metalowymi elementami, czyszczc je i polerujc, a kiedy Adam obserwowa Renat pochylon i wytrwale pocierajc antyk

ciereczk, mia wraenie, e oto jego maonka znalaza lamp Aladyna. Efekty wida byo goym okiem - mosidz lni tak, e mgby si w nim przeglda. - Przeglda... - zachrypia, zatrzymujc wzrok na znieksztaconym odbiciu. - Zaraz... Cie. Gdzie na skraju pola widzenia. Ten sam co zwykle. Tym razem jednak Adam niespecjalnie si zmartwi. - Jestem pijany. Ba, urnity jak noga chorego na gangren. Halucynacje to normalka wytumaczy sobie. I zapad w ponury, peen majakw sen. 7 Pozna noc, ogldany z biura na dziesitym pitrze PFC, by jak zdjcie cmentarza podczas Wszystkich witych, zrobione za pomoc komrki. Czer nocy, setki wiateek, ktre powinny robi kolosalne wraenie, a widok - mimo wszystko - zamazany i nieimponujcy. - Dawno nie myli okien - skomentowa Zbyszek, pokazujc Poznaniowi noc plecy. Wrci do szaf z dokumentami. - Sporo jeszcze zostao do zrobienia. Spojrza na wiszcy na cianie zegar. Dziesita wieczr. Praca po godzinach bya w Marche norm, lecz tego dnia biuro - jeli nie liczy Zbyszka - wiecio pustkami. Pord pustych boksw, bez szmerw rozmw telefonicznych i miarowego stukotu palcw w klawiatury, Zbyszek czu si dziwnie. Patrzy na martwe, czarne ekrany i wyobraa sobie, e stoi porodku cmentarza, a ciemne LCD to stele nagrobne. Mimowolnie si wzdrygn pod wpywem tego skojarzenia. - Cholera, e te do tej pory nie ma sprztaczek. Cho przez cay dzie zrobi niewiele, w biurze zosta nie po to, by nadgoni zalegoci. Zbyszek znakomicie odnalaz si w strukturach korporacyjnych, co oznaczao, e obowizkw mia jak na lekarstwo, a zalegoci w zwizku z tym - wcale. - Pogrzebi w papierach - wyjani Magdzie, gdy ta proponowaa spotkanie wieczorem u niej w mieszkaniu. - Trzeba przyszykowa dokumentacj. A jutro z rana zadzwoni do tego znajomego w skarbwce i podam dokadne namiary. Pjdzie dobrze, to chopak podzieli si ze mn premi za odkrycie przekrtw. Magda tylko si umiechna. - Nie wyda si! - powiedzia z moc, kiedy, spjrzawszy na niego z obaw, spytaa, czy kto przypadkiem nie odkryje, kto faktycznie sta za oszustwami.

- Wszyscy bd szczliwi, e znalaz si kozio ofiarny. Nikt nie trafi do mnie. Przecie jego nikt nie lubi. Istotnie - nikt w Marche nie lubi Adama. Nikogo innego rwnie nie. Jeli mwi o przyjani, to midzy pracownikami koncernu bya ona mska i szorstka niczym przyja Kwaniewskiego z Millerem. Zbyszek zajrza do kolejnej teczki. Nic, cholera. Nie mg znale waciwych dokumentw. Gdzie one si podziay? Pomyla, e wybra niezbyt dobry dzie na spiskowanie - przez cay czas przeladowa go pech. Wysyane przez niego maile nie dochodziy, pliki znikay z twardego dysku, kontrahenci, do ktrych udawao mu si dodzwoni, bd rzucali suchawk, bd te zanim rzucili suchawk, wyzywali Zbyszka od najgorszych. Jeeli doda do tego awari samochodu, przesolony lunch, gupi utarczk z Nowickim oraz kaw rozlan na klawiatur i spodnie od garnituru, to w zasadzie Zbyszek nie powinien si dziwi, e mu nie idzie. Wielu ludzi, ktrzy mimo pracy w wielkim miecie pozostali przesdni, zapewne zrezygnowaoby z wysikw i przeoyo ca akcj na inny, bardziej sprzyjajcy moment. Zbyszek jednak by umysowoci na wskro laick, a lewicowo-liberalny wiatopogld nie pozwala podda si czemu tak irracjonalnemu jak pech. - Pech nie istnieje - zawoa buczucznie. W tej samej chwili zawieszona na cianie szafka, spadajc, rbna Zbyszka w gow. - Kurwa - stkn. Sign doni szyi i poczu, e ze skaleczenia pynie krew. Szczcie, e bya pusta, pomyla, widzc, e t obok wypeniay segregatory z papierami. Uwaniej przyjrza si cianie. Koki rozporowe, na ktrych zawieszono mebel, tkwiy dalej w murze, nietknite. - Co to ma by? - rzuci w stron ciany, jego gos dra oskarycielsko. - To nie miao prawa spa. W biurze zalega cisza, do uszu Zbyszka nie dociera nawet szum samochodw, mkncych ulic Krlowej Jadwigi. Nikt zatem nie odpowiedzia, co, przyzwyczajony do meetingw w firmie, potraktowa jako pen zgod. Nagle, zupenie jak w amerykaskich thrillerach, odwrci si, chwytajc w do jeden z ciszych segregatorw, - Zdawao mi si westchn. Mimo dojmujcego wraenia czyjej obecnoci nie znalaz nikogo. Machinalnie dotkn czoa i zda sobie spraw, e jest mokre od potu. Wci kurczowo trzymajc segregator, ktry mia posuy jako bro, poszed kilka krokw w gb biura, nieufnie przygldajc si szafkom i biurkom.

- Cholera, przysigbym, e co syszaem. Ale to pewnie sprztaczki... Ta myl wcale go nie uspokoia. Dotkn wcznika, a cae pitro rozjanio si zimnym, mlecznym wiatem. Zbyszek skrada si przez korytarz krokiem, ktry podpatrzy w filmach klasy B. Zawsze chcia by jak Chuck Norris. Wreszcie mia okazj. Mijajc pokj Adama, przystan. Spojrza nienawistnie na puste krzeso. - Niedugo sykn, a w jego gosie bya ilo jadu zdolna zabi kadego wa. - Znikniesz std na dobre. Sta tak przed pokojem Niezgody kilka minut i dopiero po duszym czasie spostrzeg, e w szybie co si odbija. Jaka posta. Pierwsza, oczywista myl bya taka, e widzi siebie samego. Po niej przysza nastpna refleksja, znacznie bardziej niepokojca. - Przecie ja nie nosz jebanego kapelusza - wyszepta Zbyszek, odwracajc si byskawicznie i rzucajc segregator w kierunku napastnika. Rozleg si trzask i brzk tuczonej szyby. Szklana ciana, oddzielajca pokj merchandiserw, tysicem okruchw posypaa si na podog. Zbyszek dysza ciko, rozgldajc si na boki. adnego napastnika nie byo. - Ja pierdol! - krzykn. - Wya, dupojebie. Wya! Biuro jednak pozostawao nieme i obojtne na Zbyszkowe przeklestwa. ciany wci tak samo biae i bezduszne, pomieszczenia ciche, a monitory zimne i czarne. - Cmentarz. Zbyszek ruszy przed siebie. By pewny, e widzia co, kogo, w szybie. Cho, oczywicie, mogo to by rwnie zudzenie, wyjtkowo niefortunny ukad wiate i cieni, powodujcy pomyk. - Jak ja si z tego wytumacz? Zbyszek z przeraeniem przyjrza si zniszczeniom. Szklany gruz zakrywa ca powierzchni podogi, segregator lea porodku tu obok nowiutkiego dwudziestojednocalowego LCD. Monitor wanie zakupiono z myl o Nowickim. - Chwaa Bogu, e segregator nie polecia kilka centymetrw dalej - powiedzia, cho wcale nie wierzy w Boga. Nie wierzy zreszt w adne nadnaturalne byty. Rzeczywisto w jego rozumieniu bya do blu materialna, a ycie sprowadzao si do bezustannego zaspokajania potrzeb. W wypadku Zbyszka gr zazwyczaj bray potrzeby przyziemne, by nie rzec - fizjologiczne. Dlatego z duym sceptycyzmem traktowa wszelkie opowieci o duchach, cudach, niepsujcych si ciaach witych, nawiedzonych domach czy UFO. Wszystkie wydaway mu si jednakowo nieprawdopodobne.

- A nawiedzony wieowiec? Wszed do pokoju informatykw, zabierajc stamtd kilka cikich kabli do komputera. W razie niebezpieczestwa, oceni, kable bd lepsz broni ni segregator. Wychodzc, raz jeszcze popatrzy na szklne odamki. Jeden z nich, szczeglnie duy, ze wzgl du na trjktny ksztat i rozmiary kojarzy si z serem Brie. Mgby te, co Zbyszek stwierdzi z zadowoleniem, stanowi cakiem niez bro. Mczyzna schyli si po szko, a wtedy ktem oka znowu spostrzeg - no waciwie, co to byo? Posta? Odbicie? Cie? Zudzenie? Zbyszek stan pord odamkw wyprostowany jak struna. Do zaciskaa si na kawaku szka, spomidzy palcw pyny struki krwi, a serce bio w rytmie agresywnego techno. Spojrza w gb korytarza, w stron pokoju konferencyjnego. Pobieg w tamtym kierunku, sdzc, e tam musia si kry intruz. Min po drodze aneks kuchenny i w przelocie zerkn w lustro. W tej samej chwili, znw gdzie na skraju pola widzenia, mign cie. - Skurwielu! - rykn Zbyszek, ktry by pewny, e przybysz zbieg do salki konferencyjnej. - Ty skurwielu! - powtrzy, stajc w drzwiach pokoju. Ze cian obojtnie patrzyy na Zbyszka portrety zaoycieli firmy. - Jak to? - zawoa zdziwiony. Pokj konferencyjny wieci pustkami. - Nie! Nie! Nie! Zbyszek cofa si, nie wierzc wasnym oczom. Wolaby zasta w konferencyjnym wamywacza, ducha, jakiego zombie albo nawet, cholera, szefa - kogokolwiek, co pozwalaoby sdzi, e nie postrada jeszcze zmysw. Pustka jednak nie dawaa mu tej szansy. I dlatego tak przeraaa. Kiedy tak sta porodku zdemolowanego pustego biura, trzymajc w jednej doni ciki kabel, w drugiej - mimo skalecze - odamek szka, kiedy rozwaa to, czy wanie traci zmysy, w biurze zgasy wiata. Wszystkie. Przylgn do ciany, wstrzymujc oddech. Przez chwil wzrok przyzwyczaja si do mroku, a Zbyszek przez ten czas nasuchiwa. Kto szed korytarzem. Dwiki byy zbyt realne, haasy zbyt oczywiste, by mg je produkowa obkany umys. Kto szed. W jego kierunku. Powoli, po kilka centymetrw, przesuwa si w stron dwikw. Czu, e szko coraz mocniej kaleczy mu palce, ale mia to gdzie. Wane, e zaraz dostanie drania, ktry bawi si z nim w kotka i myszk. Za moment. No, Zajc, ja ci jeszcze poka... W mylach liczy kroki. Jeszcze cztery.

Zbyszek syszy szuranie. Ten, ktry si zblia, wcale nie jest taki zrczny, jak mona by przypuszcza po jego nagych znikniciach. Trzy. O, wanie uderzy o ksero, stojce na korytarzu. Wnka jest zbyt pytka, dlatego przechodzc, wszyscy o nie trcaj. Dwa. Palce mocniej zaciskaj si na szkle. Jeden. Zbyszek jest ju spokojny. Jak tafla pierdolonego jeziora w chodny bezwietrzny poranek. Wie, co ma zrobi. Teraz! Renata wrcia pno. Zbyt pno - tak przynajmniej skomentowaby sytuacj Sapkowski, ulubiony polski autor jej ma. Umiechna si pod nosem. Z politowaniem. Gdy wesza do domu, dobry humor ulotni si jak policjanci na widok dresiarzy. Jeli liczya, e Adam zrobi cokolwiek - pozmywa naczynia, uprztnie talerze czy nakarmi psa czekao j rozczarowanie porwnywalne z dowiadczeniami kibicw obstawiajcych polskie kluby w eliminacjach do Ligi Mistrzw. W kuchni panowa chaos, szafki z naczyniami straszyy pootwieranymi drzwiczkami, na blacie nieopodal zlewu stay dwie szklanki wypenione do poowy wod, a biay obrus zdobia nieregularna zielonkawa plama. Westchna. Back to the real world. Plama pachniaa alkoholem i jaowcem. Zrezygnowana spojrzaa na drzwi od biblioteki. Adam musia by wanie tam - od czasu do czasu zwyk chowa si w bibliotece na pitrze, sam na sam w towarzystwie butelki whisky, kilku cygar i Alicji w Krainie Czarw. Do tego DVD z Piwnic pod Baranami - jej m uwielbia starsze nagrania, w ktrych mg zobaczy Skrzyneckiego. Zamyka wtedy drzwi i trwa niewzruszony w swej samotnoci. Potrafi tak siedzie godzinami. Nowofundland trci Renat zimnym nosem. Nie umiechna si. Miaa do. Serdecznie do ma, maestwa, domku na wsi. Byy momenty, w ktrych yczya Adamowi najgorszego. Albo inaczej! - szybko si poprawia - bywaj jeszcze takie momenty, w ktrych ycz mu dobrze. Kiedy wic za oknem bysny jaskrawoniebieskie wiata radiowozu, kiedy syrena zawya pod oknami jak wilk do ksiyca, a Renata ujrzaa dwie rose postacie wysiadajce z radiowozu, pomylaa, e speniy si jej zorzeczenia.

- Z mem? - zapytaa, otwierajc drzwi i wsuchujc si w niewyran mow funkcjonariusza o fizjonomii czowieka z Cro-Magnon, obok ktrego wyrs zaraz drugi policjant, drobny i wymuskany, ywe zaprzeczenie kromanioczyka. - Owszem - wymuskany by znacznie bardziej wymowny i nie pozwoli doj do sowa swemu nieokrzesanemu koledze. - Chcielibymy widzie si z pani mem. O ile - tu teatralnie przerwa, a gliniarz z Cro-Magnon rwnie teatralnie trzasn palcami - m jest w domu. - Jest? - zaburcza kromanioczyk, tym razem, i o dziwo, zrozumiale. Renata prbowaa nie zerka w jego stron - ilekro obracaa gow, miaa wraenie, e funkcjonariusz porwie zwglone drewno z kominka i zacznie kreli na jej ukochanej cianie koloru ecru dziea sztuki naskalnej. - Tak - odpowiedziaa niepewnie. - Myl, e jest. - Myli pani? - Wymuskany stara na si wpasowa si w archetyp cynika i inteligenta. Szo mu rednio. Renata popatrzya na niego niechtnie. Mimo e przed momentem sama wciekaa si na Adama, teraz czua, e budzi si w niej atawistyczny instynkt obrony wasnego terytorium. O co chodzi? Czy m jest o co podejrzany? Co si stao? - Stao si! - Gos kromanioczyka zabrzmia gronie. Badawczym spojrzeniem owcy omit wntrze domku. Jego wzrok zatrzyma si na drzwiach do biblioteki. - Tam? - spyta. Renata potwierdzia skinieniem. Nie mgby reklamowa colgate, pomylaa mimochodem, gdy kromanioczyk odsoni w drapienym umiechu krzywe zby. Kiedy policjanci pierwszy raz zapukali do drzwi biblioteki, a one nie otworzyy si, tumaczya sobie, e Adam, zaczytany, zlekceway pukanie. Druga prba bya znacznie bardziej energiczna, ale rwnie bezskuteczna. Wwczas Renacie przyszo do gowy, e najprawdopodobniej m upi si i teraz prbuje wsta z podogi. Przecie ta zielonkawa, mierdzca wd plama na obrusie nie wzia si z niczego. Gdy po dugiej przerwie kromanioczyk zaomota do drzwi po raz trzeci i w dalszym cigu nie byo adnej reakcji, Renata uwiadomia sobie, e pokj jest pusty. Te uderzenia, krzyki, haasy obudziyby umarego. Podobnie musieli pomyle policjanci, bo wymienili midzy sob porozumiewawcze spojrzenia, a wymuskany wtrci: - Pierwsza myl najlepsza. Mwiem, e kole musia w tym macza palce. - Macza palce? W czym? - Niezgoda wyoni si zza drzwi niczym duch.

Kromanioczyk cofn si niepewnie, a wymuskany odskoczy od drzwi i potknwszy si na schodku, sturla si na parter. Adam oglda ca scen, jak gdyby bya to kreskwka w Cartoon Network - beznamitnie, znudzonym wzrokiem, tsknie szukajcym czego, czego mgby si napi. - Wygldasz jak upir. - Renata zwerbalizowaa myl caej trjki, widzc sin twarz ma i jego mtne oczy. Nie zwrciwszy uwagi na lecego policjanta, podbiega do Adama, stara pync po policzku kropl krwi. Niezgoda czkn, a wwczas nie dao si ukry duej oczywistej prawdy. Upi si, co przede wszystkim byo czu. - Chciaem spyta - zacz wymuskany, zbierajc dokumenty z sosnowych paneli, ktrymi wyoona bya podoga. - Ale nie zapytam. Widz, e nie mia pan z tym nic wsplnego. Jednak nie. - A z czym niby? Adam z wolna odzyskiwa przytomno. Zy sen rozpywa si w realnoci. Ktra, jak si okazao, wiele si od niego nie rnia. - Zbyszek. Zbyszek Patycki - powiedzia kromanioczyk gosem gbokim jak jaskinie, ktre zamieszkiwali jego przodkowie. Niezgoda skrzywi si, jego twarz przypominaa przez chwil kogo, kto niespodziewanie rozgryz ziarnko pieprzu. Wrciy nieprzyjemne wspomnienia z pracy, przed oczyma stana mu zarozumiaa twarz Zbyszka, jego umiech, pewnoci siebie kujcy w oczy, wrciy wbijane w plecy maile. Wrci wreszcie chory, dziwaczny sen. - Zbyszek? - powtrzy Adam za funkcjonariuszem, a kto chciaby w jego gosie doszuka si choby cienia sympatii, szukaby na prno.- Wyskoczy z okna. Wymuskany - bo to on oznajmi wiadomo wyglda na czowieka wprawionego w przynoszeniu podobnych nowin. Jego twarz trwaa nieruchoma, przypominaa rzeb. Pozostaa niezmienna, gdy przyblia Adamowi okolicznoci zdarzenia. Najpierw opisa szereg zniszcze, ktrych Zbyszek dopuci si w biurze, co spowodowao, e Adam po myla o swoim znienawidzonym koledze nieco cieplej. Sam wielokrotnie mia ochot zrobi z siedziby Marche to, co Katrina zrobia z Nowym Orleanem. Kolejne szczegy byy jednak znacznie mniej wesoe. Nie wiadomo, dlaczego Zbyszek rzuci si na sprztaczk w biurze. Kobieta dotkliwie poraniona przebywaa teraz na oddziale intensywnej terapii. Policjant wyrazi przypuszczenie, e to wydarzenie spowodowao w skok z okna - przeraony konsekwencjami swojego czynu Zbyszek postanowi popeni samobjstwo.

- Mylelimy te, e kto mu w samobjstwie pomg. - Niewysoki funkcjonariusz spojrza na Adama. Niezgoda mgby przysic, e w oczach mundurowego dostrzega rozczarowanie. - Szybko ustalilimy, e mia pan z nim zatarg. - W gosie wymuskanego pojawi si ostrzejszy ton. - Mia pan motyw... Przerwa. Pocign nosem, a to, co poczu od Adama, nie mogo bynajmniej uchodzi za wieo o poranku. - Mia pan motyw - podj - lecz w tym stanie nie sdz, by zdoa pan dojecha do Poznania, wypchn Patyckiego z okna i wrci tutaj. Nie. Idziemy. Obaj funkcjonariusze w milczniu ruszyli w stron drzwi. Gdy od wyjcia dzieli ich ledwie krok, zatrzyma ich gos Adama. - Dlaczego? - zachrypia i chwiejnie przeszed kilka metrw w stron policjantw. Dlaczego mylicie, e kto... kto pomg mu wyskoczy? Kromanioczyk powoli odwrci si ku niemu. Bez sowa przejecha palcem po gardle. - Bo widzi pan - zacz wymuskany - paski kolega z pracy... Jak by to rzec... Kiedy go znalelimy... Hmmm, no tak. Jego gowa... - Gowy nie byo - dokoczy kromanioczyk. 8 - Gowy nie byo - psychiatra pokiwa swoj, cieszc si, e w jego wypadku jest ona na miejscu. Opowie Adama brzmiaa niesamowicie i Roman pocztkowo bra j za kolejny wyraz umysowych aberracji swojego przyjaciela. Nastpny dowd, e Niezgoda popada w obd. Gdy wreszcie rzuci okiem na przyniesion przez Adama gazet, musia przyzna, e wersja zdarze przedstawiona przez niego bya prawdziwa. Przynajmniej w czci. - Kiedy zjawio si tych dwch w nocy, wiedziaem, po co przyszli - gorczkowa si Adam. - Wiedziaem, czego chc, jeszcze nim si odezwali. Ja... - mwi teraz ciszej, pochylajc si w stron Romana. W twarz psychologa uderzy zapach przetrawionego alkoholu. - Ja to widziaem. Byem tam. - Bye? Jeeli wypie cho poow tego, ile powiedziae, nie moge ruszy si dokdkolwiek. Alkohol bywa najskuteczniejsz kotwic. - Roman, ty nie rozumiesz! - Niezgoda podnis gos. Palcami zakrci mynka, praw rk zamacha w dziwacznym zaprzeczeniu.

Hiperreaktywno, przemkno przez gow psychiatrze. Gwatowne wyadowania ruchowe. Kolejny objaw. Wic jednak schizofrenia, posta hiperkinetyczna. - Nie rozumiesz! - Adam gestykulowa przesadnie, wpisujc si w archetyp yda targujcego si o cen. - Byem tam we nie! Gowacki zastanawia si wanie, w jaki sposb uzmysowi przyjacielowi, e podczas snu ludzie chodz raczej mao, a ju ci zamroczeni alkoholem nie maj w zwyczaju chadza w ogle, kiedy zabrzmia telefon. - Ta sama, co poprzednio? - zaciekawi si Adam, wysuchawszy nastpnej, poprzetykanej czuociami wymiany zda, zakoczonej solenn obietnic, e psychiatra spotka si z nieznajom w kawiarni. - Chciabym - doda smutno Niezgoda - eby i u mnie si tak ukadao. - Grzeszysz! - skarci przyjaciela Roman. - Masz wietn on! - Ktra mnie zdradza! - Wybuch nastpi tak niespodziewanie, e Gowacki a odskoczy. Adam uderzy doni w blat z tak si, e psychiatra w mylach poegna si ze swym ulubionym biurkiem. Twarz Niezgody, przed momentem spokojna, wyostrzya si, rysy nabray agresji. A w oczach... w oczach psychiatra zobaczy to, co oglda z racji swej profesji wielokrotnie. - Nikomu nie mog wierzy. Nikomu. Nawet jej. Roman westchn nieco przesadnie. Nic nie mwi, czekajc, a opadn emocje. Obserwowa rozbiegane oczy, grymasy, gesty zastyge w p, niedokoczone, sprawiajce wraenie, e rzebiarz znudzi si swoim dzieem, nie doprowadzajc go do koca. Rozwaa, czy jego przyjaciel moe okaza si niebezpieczny. Dotd psychiatra sdzi, e kontroluje sytuacj, lecz zwtpi w pewnej chwili, widzc Adamowe renice. Przypominaj... pomyla, ale zaraz si poprawi. Wane jest to, czego nie przypominay. A nie przypominay oczu Adama. Adama Niezgody, ktrego Roman zna zapracowanego finansisty, szczura korporacji, twardo stpajcego po ziemi, asfalcie, pozbruku i konkurentach w firmie. Przez moment wraenie obcoci byo tak silne, e Romanowi zdao si, e siedzi przed nim kto inny, kto, kto jedynie powierzchownoci przypomina Niezgod. Przecie obd nie jest zaraliwy, skarci si w mylach, zerkajc na Adama, ktrego twarz z wolna agodniaa. Wreszcie, stwierdziwszy, e przyjaciel uspokoi si, oznajmi: ; - Jutro bd mia leki. Powinny pomc. Do tego czasu odpoczywaj. Nie ruszaj si z domu, co najwyej pomyl o spacerze po lesie. Niezgoda sta si naraz agodny jak baranek. Oto wzr pacjenta wsppracujcego znakomicie z lekarzem, realizujcego kade z jego

polece. Ciekawe, czy dugo, zastanowi si Roman. Z dowiadczenia wiedzia, e takie wraenie czsto bywa mylce. Mia racj. Kiedy tylko Adam wrci do domu i zamiast ony zasta karteczk informujc, e tego dnia znw spotyka si z koleank, zalecenia lekarskie trafiy do kosza wraz z karteczk od Renaty i przygotowanym przez ni obiadem, na ktrym Adam wyadowa irytacj. - Nikomu nie mog ufa! - krzykn Niezgoda. - Ani jej! Ani tobie! Westchn. - Nie ruszaj si z domu! - z zimnym umiechem na ustach przedrzenia Romana, podczas gdy fabia kombi niosa go do Poznania. Robi dzikie grymasy do lusterka samochodowego, a ten, ktrego chwilami tam dostrzega odpowiada. - Wic jednak - Adam mwi cicho, zaciska pici, zy pyn strumieniami, uliczne lampy przygasaj. Przeglda si w kauy deszczwki, zebranej we wgbieniu przy krawniku. Kiedy pniej wrci mylami w przeszo, stwierdzi, e jego los przypiecztowany zosta wanie w momencie, gdy powtrzy gosem penym blu: - Wic jednak!

Prbowa jeszcze podj walk. Prbowa tumaczy samemu sobie, co owocowao penymi nieufnoci spojrzeniami, jakimi obdarzali go przechodnie, spostrzegajc, e mamrocze pod nosem. Ludzie ci nie mieli dla niego w tamtej chwili adnego znaczenia. - To zwidy, tylko zwidy, jestem, kurwa, chory, przecie tam nawet nie poszedem! Nie mog! Od godziny Adam zatacza krgi niczym wilk wok rannej zwierzyny. Szed ulic Kociuszki a do Collegium Historicum, skrca w lewo, w wity Marcin, potem w Gwarn, przy Okrglaku zbacza w ulic 27 Lutego, a kiedy dociera do budynku Arkadii, odbija w 3 Maja tylko po to, by przeci plac Cyryla, pj w d ulic Libelta i znw skrci w Kociuszki. - To ju czwarty raz - policzy, mijajc stojce na Libelta dziwki, ktre strzelay do niego oczami, mylc najwyraniej, e jest potencjalnym klientem, jednym z tych, co nie mog si zdecydowa. - Francuza? W krzaki? - krzyczaa do Adama dziewczyna o piknych nogach i smutnej twarzy. Moga mie co najwyej siedemnacie lat, a modo wstydliwie krya pod warstw mocnego makijau. Niezgoda nie zwraca na ni uwagi. Kry.

Wystarczyo skrci gdzie indziej, odbi na placu Cyryla w lewo, w Mielyskiego - po kilkudziesiciu krokach byby na miejscu. Za drugim i trzecim okreniem nawet skrca, ale zaraz wraca do staej trasy. Kawiarnia literacka U Przyjaci", na dziedzicu Poznaskiego Towarzystwa Przyjaci Nauk. Przytulne, magiczne miejsce. Na myl o kawiarni przechodziy po plecach Adama ciarki. Bywa tam wielokrotnie, cho ostatni raz bodaj rok wczeniej. A teraz mia j wci przed oczyma - dziewitnastowieczny dziedziniec, wspaniaa ksigarnia, wietna biblioteka, posg Mickiewicza i wejcie do knajpki kryjcej tajemnic. Renata bardzo lubia tam chodzi. Kiedy tylko przymyka oczy, widzia j w rodku. Siedziaa przy stoliku - nie, bynajmniej nie sama, tu przy niej siedzia mczyzna, ktry gaska jej donie i caowa koce palcw. - Skurwielu!!! - Adam wy w rozpaczy, patrzc na faceta siedzcego przy jego onie. - Ty skurwielu! Opamitanie przychodzio po chwili, gdy wizja si ulatniaa. Wtedy Adam konstatowa, e to wszystko przywidzenia - cho niezwykle realne. Bo przecie sysza, co do siebie mwi, czu zapach ciasta marchewkowego. - Urojenia - powtarza wtedy. Zupenie bez przekonania. Nie mia jednak odwagi przekona si na wasne oczy, bo gdyby okazao si, e to nie zudzenia, nie powstrzymaby si i skrciby gnojkowi kark. - Ej, ty, normals! Tak, kurwa, ty. Nie udawaj, e nie syszysz, pniaku! Podnis wzrok. Przed nim, obok kilkunastoletniego BMW, stojcego w cieniu zamku, spostrzeg trzech mczyzn. Gowy yse, dresy, na szyjach acuchy, szaliki z emblematami Lecha Pozna, spojrzenia tpe jak u posw Samoobrony. - Profesorek - zamia si najwyszy, ktry Adamowi skojarzy si z trollem z Wadcy Piercieni. - Ciekawe, czy ma wypchany portfel? - Albo kart. Bankomat o kilka krokw. - No wanie, cwelu ruchany, kart dawaj. I PIN pierdolony. Prbowa ich wymin, przej mimo, nie zauwaajc, lecz oni, szybko zmieniajc geopolityk ulicy, nie dali mu szansy. Ten podobny do trolla chwyci Adama za konierz kurtki, pocign do tyu, drugi popchn na mur, a najniszy z trzaskiem otworzy n. - Nie rozumiemy si? Wygldasz mi na pierdolonego warszawiaka. Czego ty tu szukasz? - Szuka kogo, komu odda portfel. - Nie syszae, pniaku? Karta!

Przyparty do zamkowego muru Adam czu ostre krawdzie kamieni wrzynajcych si w jego plecy. Rozpaczliwie rozglda si, szukajc ratunku. Ulica Kociuszki bya o tej porze do ruchliwa, sporo osb szo do pooonych w zamkowych piwnicach klubw - Blue Note" i Bogoty", lecz nikt, mimo krzykw Niezgody, nie zareagowa, nie przyszed z pomoc. Polska, pomyla Adam. Polska A.D. 2007. - Nie fikaj - warkn troll, walc Niezgod w szczk. Adamem rzucio, upad dwa kroki od nich. Wsta z trudem. Czu, e z nosa cieknie ciepa, lepka ciecz. Spojrza na chodnik. Krew. - Karta, mieciu - zarechota troll, wycigajc rk. - Karta. - Nie! Odpowied Adama zaskoczya ich tak bardzo, e przez moment nie wydawali z siebie sowa. Niezgoda zdy nawet pomyle, e moe zostawi go w spokoju. Lecz nie, ich milczenie okazao si tylko antraktem, przerw na zastanowienie, w czasie ktrej ukadali cite wobec Niezgody riposty. - Jak, kurwa, nie? - rzuci pierwszy. - PEN, karta, portfel, ochu - warkn ten trollowaty. - Bo jak nie... - Kosa we flaki - oznajmi ostatni, bawic si sprynowym noem. - Wybieraj glucie, kosa albo siano. Adam tylko krci gow. Ruszyli na niego, oszczdziwszy sobie dalszego gadania. Troll zdzieli Niezgod otwart doni, posyajc na mask stojcego w pobliu samochodu. Adam przeturla si po srebrzystym fordzie focus, upad na chodnik, tu przed panienk w szpilkach, bluzeczce kusej na tyle, by nie zakrywaa kolczyka w ppku, i obcisych spodniach, odsaniajcych ydki w czarnych rajstopach. Dziewczyna spojrzaa obojtnie najpierw na Adama, potem na osikw, zgrabnym krokiem omina lecego i kau krwi, i posza w kierunku dyskoteki. Gdy schodzia schodkami do Bogoty", drugi z dresiarzy metodycznie kopa Adama w brzuch. To jeszcze nie ten z noem, myla Niezgoda. Cae szczcie, e nie z noem. Jednak noownik by niedaleko, zblia si powoli, wykrzykujc, co zrobi Adamowi, kiedy ju dostanie go w swoje rce. Wtedy, po raz kolejny tego dnia, wzrok Niezgody zamgli si. Dostrzeg biaego krlika, dostrzeg ciemn plam, a nade wszystko - czowieka w kapeluszu. Krlik dawa znaki, wskazywa drog ucieczki z koszmaru, wskazywa nor, lecz Kapelusznik kiwa gow z dezaprobat. Zawsze pozostawa w ukryciu, zawsze milcza, lecz teraz Adam usysza jego chropowaty gos: - Chyba nie zaatwie wszystkiego? Palec zjawy wskazywa bandytw.

Adam waha si, lecz niezbyt dugo, tylko do czasu otrzymania kolejnego kopniaka. Nie zwracajc uwagi na dresiarza, ktry wanie zamierza si do nastpnego kopnicia, obrci spojrzenie w stron zjawy. - Nie. Widmo w kapeluszu z zadowoleniem skino gow. Dresiarz chybi, zamiast Adama kopn w zderzak focusa. Niezgoda wsta. - Ty worze! - napastnik zarycza gosem prawdziwego trolla. Nie myla ju o karcie kredytowej, jego zachowaniem kieroway instynkty bardziej pierwotne i motywy bardziej irracjonalne. Kiedy Adam popatrzy na dresiarzy, na wykrzywione wciekoci twarze, na nabrzmiae yy, na pici zacinite, zrozumia - teraz nie idzie o pienidze, idzie o ycie. - Albo oni, albo ja - szepn, kiedy bandyta bieg w jego stron z obnaonym noem. Albo oni Nadal nie mia pomysu, w jaki sposb si broni. Byli zbyt duzi, zbyt silni, byo ich trzech. Mimo to - nie czu strachu. Wiedzia, e widmo w kapeluszu stoi tu obok niego i to, paradoksalnie, go uspokajao. Kiedy noownika dzieliy od Adama centymetry, znw usysza chropowaty gos: - Wpu mnie. - Tak - odpar bez zastanowienia. A nanosekund pniej co si zmienio. Nadal by Adamem, wiat z pozoru wci wyglda tak samo, jeszcze nie umia opisa istoty zmiany, ktra zasza, lecz wyczuwa j na poziomie sygnaw nie do koca uwiadomionych, za pomoc czego, co, by moe, wywoaoby umiech politowania na twarzy sceptyka, lecz co (jednak!) dziaao - intuicji. Dresiarz pchn noem, celujc w Adamowe ebra i to bynajmniej nie po to, by wydoby stamtd biblijn Ew. Zamiast Niezgody ostrze przeorao jednak karoseri forda. - Jak to? powiedzia oniemiay napastnik. Ada ma, stojcego jeszcze przed momentem tu obok niego, nie byo. - Znik? Noownik obejrza si przez rami, syszc gony trzask i krzyk trolla, ktry lea na plecach w swoim BMW, pord odamkw szyby. Dopiero po chwili bandyta zrozumia, co si stao. Nie istniao inne wytumaczenie - Niezgoda, ktry by teraz tu przy samochodzie trolla, musia wrzuci przywdc caej grupy do BMW. Przez przedni szyb. Drugi dresiarz, ten, ktry wczeniej kopa Adama, zamachn si, ale jego cios przeci powietrze. Niezgoda, nie wiadomo jakim sposobem, znalaz si za nim i z caej siy uderzy go w skro. Co chrupno nieapetycznie.

Noownik nie czeka duej, ruszy w stron Niezgody, ktry spokojnie patrzy, jak uderzony w gow dresiarz osuwa si na chodnik. Bandyta wiedzia, e musi dziaa szybko ten fajfus, z ktrym walczyli, okaza si wyjtkowo sprawny. Dlatego te cios wyprowadzi jeszcze w biegu, jeszcze wtedy, kiedy pniak sta bokiem do niego. Poczu, e n wchodzi a po rkoje. Nareszcie! W nastpnej chwili noownik zorientowa si, e Adam wci stoi obok, a jego do, uzbrojona w masywny kluczyk od skody, trafia go prosto oko. Nim zapada ciemno, dresiarz zdy pomyle jeszcze: To kogo ja, kurwa, trafiem". Gdyby zachowa przytomno bodaj dwie sekundy duej, poznaby zapewne gos kolegi (cho nieco znieksztacony), poznaby charkot wydobywajcy si ze zranionego garda, zobaczyby, jak biao-niebieski szalik barwi czerwie krwi. Lecz kluczyk wszed gboko, uderzenie blu oguszyo noownika, odbierajc mu wiadomo. Niezgoda obrci si w stron trolla, ktry jcza wewntrz BMW. Dresiarz chcia si wydosta z samochodu, nieporadnie zamacha nogami, przywodzc na myl uka, przewrconego na plecy przez sadystycznie usposobione dzieci. Nie wstanie, skonstatowa Adam, przygldajc si swej ofierze. Uderzy mocno, dresiarz musia mie poamane ebra, a krwotokw wewntrznych byo zapewne wicej ni zewntrznych. Zaatwione. Znw poczu, e nastpia zmiana. Siy, pozwalajce pokona napastnikw, opuciy go rwnie nagle, jak si pojawiy. Nie pamita, jak tego dokona, nie rozumia, co pozwolio mu przemieszcza si z szybkoci tak, e zdao si, e jest w dwch miejscach naraz. Machn rk. Niewane jak, wane, e si udao. Z satysfakcj spojrza na pokonanych, lecych u jego stp. Kierowany impulsem unis w gr obie rce, krzykn triumfalnie, echo ponioso po ulicy dziki wrzask. - I co, moe i tym razem powie pan, e nie mia z tym nic wsplnego? - Gos zza plecw zaskoczy go, wic odwrci si byskawicznie, zaciskajc pici. Przed Adamem stao dwch policjantw. Popatrzy na nich - jeden elegant, prawie metroseksualista, drugi z kilkudniowym niedbaym zarostem, wielki, zwalisty, o twarzy niebudzcej zaufania. Niezgoda nie sysza, jak podchodzili, nie sysza te, gdy podjeda radiowz, zaparkowany kilkanacie krokw dalej. - Musimy pana zatrzyma. - Elegant przyjrza si kauom krwi, jego wzrok przesun si na okrwawiony kluczyk od samochodu, ktry Niezgoda wci trzyma w doni. Dopiero

wtedy Adam uwiadomi sobie, e tych gliniarzy spotka ju dzie wczeniej. - Ale pan sobie narobi kopotw, panie Niezgoda. Zagadnity spojrza na policjanta szklistymi oczyma. Milcza, podczas gdy kromanioczyk podchodzi powoli do kadego z trzech dresiarzy, chwyta za nadgarstek, prbowa wyczu puls, z niedowierzaniem, ale i podziwem kiwa gow, ogldajc obraenia napastnikw. Wreszcie z ust Adama wyrwa si chichot. Nerwowy, pozbawiony radoci, zimny. Dreszcze przechodz od tego cholernego miechu, pomyla wymuskany, opinajc obrczami kajdanek nadgarstki zatrzymanego.

S wyspy pord morza, oazy pord pusty i kobiety uczciwe pord powszechnej rozwizoci. Renata Niezgoda do takich kobiet naleaa, nie tylko w swojej opinii. Przez dugi czas. - Zmczyam si - powiedziaa, bawic si filiank. - Kiedy naprawd go kochaam, wiesz? Ale potem, przez te wszystkie ktnie i podejrzenia, przez lata samotnoci, uczucie si zuyo, rozcigno i teraz przypomina znoszon bluzk, na dodatek potraktowan zbyt silnym wybielaczem. Bluzk, ktra zupenie ju do mnie nie pasuje. Patrz w lustro i chce mi si paka. - Trzeba si przebra. - Gos dobiegajcy z drugiej strony stolika by niski i ciepy, dokadnie taki, jaki Renata pragna usysze. Opanowanie i wiara we wasne siy mczyzny, siedzcego naprzeciwko niej, bolenie kontrastoway z rozchwianymi reakcjami Adama. Tak, pomylaa, teraz czuj si bezpiecznie. Mogabym go sucha godzinami. Godzinami mogabym z nim rozmawia - jest jak najlepsza przyjacika. Mgby godzinami gadzi moj do i caowa koniuszki palcw. Uczucie - wci wahaa si, by uy sowa mio" - przyszo niespodziewanie. By moe winna bya samotno, by moe - w co chciaa wierzy - to wina Adama. Albo te, pomylaa, prawdziwe s te stereotypy o kobietach, o tym, e gdzie gboko w nich tkwi nasienie za... Przesta! - zrugaa si, twoje myli s rwnie tandetne jak dialogi bohaterw Samotnoci w sieci. - Czujesz si winna? - spyta. Pokiwaa gow w zamyleniu, wbijajc wzrok w rysunki porozwieszane na cianach. Kawiarnia U Przyjaci" miaa fascynujcy, literacki rys, a przy tym, dziki umiejtnemu dobraniu dekoracji, odnosio si wraenie podry w czasie,

podry do chwil, w ktrych tworzyli Rimbaud czy Carroll. Pki po prawej stronie bufetu zapeniono ksikami o twardych, podniszczonych okadkach, pachncych staroci. Jednak Renacie najfajniejsze wydaway si zawsze krelone owkiem kopie starych ilustracji do obu Alicji... Carrolla. Popatrzya na najbliszy obrazek, wiszcy tu nad ich stolikiem. wiato lampy byo przytumione, a mimo to posta Kapelusznika widziaa bardzo wyranie. - Przez moment - zacza, zakrcia palcem kosmyk wosw, chrzkna niepewnie przez moment miaam wraenie, e kto nas obserwuje. - Pewnie kelner. - Jej rozmwca zamia si przyjanie, uj jej do, pogaska. - Zreszt wcale bym si nie zdziwi. Jeste pikna. - Nie, nie o to chodzi. Zdawao mi si... - Zmarszczya brwi. - Tylko obiecaj, e nie bdziesz si mia, co? No, dobrze. Wydawao mi si, e obserwuje nas ten, o - palcem wskazaa na Kapelusznika. - Naprawd. - To ulubiona powie Adama, nie? Ta Alicja? - spyta mczyzna. - Wic jednak czujesz si winna, to wanie tak si objawia. Na kadym kroku czujesz si obserwowana, nie moesz w spokoju wypi kawy, nawet teraz co chwila spogldasz odruchowo za siebie, profilaktycznie kasujesz SMS-y ode mnie, mimo e ich wielokrotne czytanie sprawia ci przyjemno. Jeste wci spita... - Wiem - przyznaa niechtnie, pocigajc yk latte z syropem orzechowym. Przez moment milczaa, wdychajc zapach ciasta marchewkowego, upieczonego przez wacicielk kawiarni i przysuchujc si szmerom rozmw przy pozostaych stolikach. Wikszo z nich bya pusta, czekaa jeszcze na goci, a tych, ktrzy chcieli usi, odstraszaa kartka z napisem Rezerwacja". - Wiem - powtrzya. - Najchtniej nie wracaabym do domu. Do niego. Nie mam najmniejszej ochoty znowu go oglda. Ma urlop, mwiam ci? Ale, oczywicie, tyle wolnego czasu to dla niego szok, nie wie, co z nim zrobi. Zgadniesz, co byo wczoraj? - Dug yk zadzwonia o cianki szklanki, oblizaa pian. - Upi si! Upi si w trupa. - Tak przypuszczaem. - Co mam zrobi? - kontynuowaa. - Co mam zrobi, eby ju nie wraca? Chciaabym by z tob! - Musisz wierzy - odpowiedzia. Jego gboki gos wietnie wpasowywa si w atmosfer kawiarni. - Uda nam si. Sdz, e ju niebawem. Co wymylimy. Ja wymyl. - Widziae?! - Renata naraz krzykna, zrywajc si z krzesa.

Nieco kawy jej rozmwcy rozlao si na stolik. Grupka dziewczt, siedzcych obok i obgadujcych koleank z pracy, ktrej z nimi nie byo, spojrzaa na pani Niezgoda nieufnie. Renata zmieszana zniya gos, przysuna si do mczyzny i szepna: - Odwrci gow. Na obrazku. Kapelusznik. Mczyzna uwaniej przyjrza si ilustracji, przeczco pokrci gow. - Renatko, spokojnie. Jest tak, jak poprzednio. Moe to cie ze wiecy, moe kto przechodzi. Ju dobrze. - Wariuj - westchna. - Chyba wariuj. Ale przysigabym, e si odwrci. I w gecie poegnania uchyli kapelusza. Jej rozmwca chcia to skomentowa, lecz nie zdy. Telefon Renaty zagra Smoke on the water, szybkim ruchem wycigna go z okrgej skrzanej torebki, przyoya do ucha. Czy rozmawiam z pani Niezgoda? - Gos w suchawce brzmia znajomo, Renata miaa wraenie, e syszaa go ju wczeniej. Wreszcie stan jej przed oczyma wymuskany policjant, ktry wczoraj odwiedzi ich dom. - Przy telefonie - odpara. - Chciabym z pani porozmawia. Chodzi o pani ma. 10 Wsiadajcie madonny, madonny... Zostawili ci lustro w pokoju? Co podobnego! Niespotykane zaufanie, czy nie? Jeste przecie wirem, tak ci zakwalifikowali policjanci, zreszt czy mona mie do nich pretensj? Zastali ci wznoszcego triumfalne okrzyki, niczym King Kong bbnie domi w piersi. A potem, gdy zamiae si histerycznie i rechotae tak dobre pitnacie minut, twj los zosta przesdzony. Psychiatryk. Niech ci to nie dziwi. Nie mogli si z tob dogada, ignorowae ich lub odpowiadae bez adu i skadu. W jaki sposb mieli si niby dowiedzie, e to ja tob wtedy kierowaem kady ruch rk, kade skinienie, kade sowo - ja miaem nad tym kontrol i nie zawahaem si jej uy. Spytasz, skd tedy owe brednie, nic nieznaczcy sowotok, sprone piewki, gupie arty? C, nie mogem si oprze. To przecie pierwszorzdna zabawa. Nieco te sobie popiewaem. Jakie oni, policjanci, mieli miny, syszc Biaoszewskiego, wypiewywanego twoim tubalnym gosem. W tych dowcipach, ktre si w twoim wiecie opowiada, jest jednak sporo prawdy. Do bryk szeciokonnych, ...ciokonnych! Poza tym musiaem ci ratowa. Gdyby nie ja, gdyby nie moje facecje, siedziaby nie w szpitalu, gdzie, mimo braku klamek, nie jest, przyznajmy, najgorzej, lecz w areszcie na

Myskiej. Pord meneli, dresiarzy, zodziei samochodw czy zdradzonych mw, ktrzy wasnorcznie wymierzyli sprawiedliwo. O, pardon, zdaje si, e nadepnem na odcisk. Przed godzin wysza ze szpitala Renata - nie chciae z ni rozmawia, zwymylae j od najgorszych, krzyczae, e wiesz o jej romansie. Odesza z paczem. One doskonale potrafi udawa, czapki z gw. Czy raczej - kapelusze. Chciaby wiedzie, co robi teraz? Do kogo teraz dzwoni, dokd jedzie? Chciaby wiedzie, dlaczego spoglda w niewielkie lusterko w samochodzie, dla kogo poprawia wosy, makija? Nie chcesz? W zasadzie si nie dziwi. A moe ukaemy si jej w tym kieszonkowym zwierciadeku, co ty na to? Pewnie poraziaby j apopleksja, zawa, a moe spowodowaaby wypadek samochodowy. Nie chcesz? C, zawsze miae zbdne zahamowania. Konie wisz kopytami nad ziemi. Siedzisz wic teraz skulony w rogu pokoju, ciany nienobiae, cho nieco brudne, wiato zimne, obce i bezosobowe. Zupenie jak w twoim biurze, prawda? Nie dostrzegasz zbyt wielu rnic midzy firm a psychiatrykiem, czy nie? Moe tylko brak komputera. Tylko e od teraz komputer nie bdzie ci ju potrzebny. Spojrzenie masz zlknione, a niepotrzebnie, zupenie niepotrzebnie. Najpierw, kiedy zobaczye ciemn plam w rogu sufitu, pomylae, e to zaciek, e pka rura, szpitalny budynek nie nalea do nowych. Zaraz jednak zweryfikowae swe przypuszczenia - starczyo kilka minut, aby plama wypeza na sufit i ja przemieszcza si na drug stron, w kierunku ciany, na ktrej wisiao lustro. Patrzye wwczas na pachetek cienia wzrokiem zahipnotyzowanej kobry. Bo cie przybra okrelony ksztat. Mj ksztat - czowieka w kapeluszu. W okrgych ogniach, w klatkach z lin... Z ustami szeroko otwartymi ze zdziwienia ledzie wic powolny ruch cienia, obserwowae, jak w majestatycznie pynie przez biae poacie sufitu, jak omija lamp, jak zsuwa si na boczn cian, ogarniajc wreszcie lustro. W tej samej chwili pojawi si cznik. Cholera, sam nie wiem, czemu wyglda to w ten sposb, c, tak a nie inaczej jest nasz wiat urzdzony. Przyznaj, e widok cznika moe wprawia w zakopotanie. Ciebie wprawi, cho przecie widziae go nie pierwszy raz. Biay krlik.

Zaskoczenie rozumiem i wybaczam, lecz pora si otrzsn. Jest kilka spraw do zaatwienia, nim bdziesz, a w zasadzie bdziemy mogli doczy do naszych przyjaci, cho powiadam ci, warto si powici, warto zada sobie troch trudu. Podano ju do stou. Podwieczorek trwa. I w kadej bryce vis--vis... Teraz twoja kolej. Czas decyzji. Zapiewaj ze mn. Zanim si jednak zdecydujesz, uprzedz wpierw, by pniej nie mia do mnie pretensji, zreszt ja zawsze jestem szczery. Ostrzegam zatem - moe bole. Niedugo, prawda, nie duej ni kilka sekund, nim twoja wiadomo przeniesie si w mj wymiar, jednak moe bole. Ogie bywa bezlitosny. Niestety, nie ma innej drogi. No, chyba e zamierzasz tutaj zosta. Nie zamierzasz? Nie jestem zdziwiony, doprawdy. Znam ci przecie lepiej ni ktokolwiek inny. Znam ci, bo chocia wci wzbraniasz si przeciw tej, oczywistej, konstatacji, jest jasne, e ty i ja to... Nie odwracaj gowy, gdy do ciebie mwi! Przede mn i tak nie uciekniesz. Wiesz, e jestem twoim jedynym ratunkiem. Nie lubisz przecie swojego wiata, mierzi ci jego zakamanie, a nade wszystko - mierzi ci nuda i wygoda. Tak, trafnie rozpoznajesz problemy, a jeli pjdziesz ze mn, uzyskasz umiejtnoci pozwalajce wiele zmieni. I oczywicie, nie obawiaj si, zdysz poegna si z tym wiatem i z gupcami, ktrym si zdaje, e wszystko z nimi w porzdku. Wprawdzie zostawili nam tylko zegarek, lecz to wystarczy. Damy rad. Przesta zatem si ociga. Cie ju spyn po cianie do lustra. Spojrzyje w nie wreszcie, wiem, e jeste ciekaw. Spojrzyj, nie ma si czego ba. Odwagi, Adamie! No, zuch chopak. Widzisz siebie? Widzisz mnie? Ju rozumiesz? Oto jestem. Podchodzimy do ciany, pracowicie, krawdzi zegarka, drapiemy napis. Skoczone? Teraz wic si trzymajmy. Bdzie bolao. Magnifikat!!!!

Sylwia Jaroszyk poczua, e musi zrobi sobie przerw w pracy. Chocia krciutk. Te krzyki, bekoty, te rozkojarzone spojrzenia - wszystko j dzi przygnbiao. Pracowaa w szpitalu psychiatrycznym dugo, mylaa, e jest uodporniona, ale byway sytuacje, kiedy jej nerwy nie wytrzymyway. Obawiaa si wwczas, e kiedy - niedugo - znajdzie si po drugiej stronie. e doczy do zastpu Napoleonw, Aleksandrw Macedoskich i Bg, ktry

zreszt rwnie by w klinice obecny (i to w kilku osobach) wie, kogo jeszcze. Szukaa wtedy zapomnienia w zwykych czynnociach, poprawiaa makija, celebrowaa kady yk kawy. Doceniaa dar codziennoci. Pniej wielokrotnie wracaa wspomnieniami do tamtych chwil, kiedy czekaa na znajomy trzask, sygna, e czajnik elektryczny ju zagotowa wod. Zalaa wrztkiem kaw z trzech yeczek - zwykle nie pia tak mocnej, ale tego dnia czeka j dyur, a powieki dziwnie ciyy. Wysza z pokoju, podchodzc do zabrudzonego okna, i popatrzya na szpitalny dziedziniec. Za poplamion szyb czeka kolejny przygnbiajcy obrazek. Zmarniaa magnolia. Spojrzaa na drzewo okolone wysok traw i prawie si rozpakaa. Co roku na wiosn magnolia wybuchaa piknymi kwiatami, lecz nie tym razem. Tym razem drzewo wygldao strasznie, byo poke, bezlistne i martwe. Martwe. Jak to si mogo sta, pomylaa, a jej oczy zrobiy si mokre, gdy przypomniaa sobie sowa dyrektora szpitala, napomykajcego mimochodem, e trzeba bdzie wreszcie pozby si tego kikuta. Magnolia towarzyszya jej od samego pocztku pracy - osiem dugich lat. Smutny widok spowodowa kolejne ponure asocjacje. Wszystko ukada si nie tak, jak powinno, stwierdzia, przypominajc sobie ostatni list Marka. Ach, jacy oni byli kiedy w sobie zakochani! Niestety, Marek straci prac tu przed planowanym lubem. By zarobi na wesele, wyjecha do Irlandii. Na krtko, mwi, na kilka tygodni. Praca nie jest cika, roboty montaowe. Sylwia obruszya si, mia przecie wysze wyksztacenie, ale on bezradnie rozoy rce. - Absolwentw zarzdzania i marketingu produkuje si w tym kraju na legiony. Potrzebujemy pienidzy. Kilka tygodni. Siedzia tam ju drugi rok, mylaa ze zoci. A jego ostatni list te nie pozostawia wtpliwoci. Nie wrci. - Straszne, prawda? Drgna, troch kawy si wylao i pocieko po ciance kubka z duraleksu. Bya przekonana, e jest sama. Do kogo mg nalee ten gboki, ciepy gos, przepeniony smutkiem? Odwrcia gow. - Jak pan si tu dosta? - rzucia ostro, jednoczenie robic krok w ty. - To pomieszczenia tylko dla personelu medycznego! Panu... panu nie wolno tutaj przebywa. Pacjenta, ktrego przed sob zobaczya, otaczaa ponura legenda. Lekarze wspominali o bardzo silnym stadium

schizofrenii, a ilekro do niego sza, nakazywali daleko posunit ostrono. On, ostrzegali, moe by agresywny. Bardzo agresywny. Sylwia nie musiaa zreszt sucha lekarzy. Wystarczajco duo przeczytaa na temat pacjenta w gazetach. Ktry z pomysowych dziennikarzy podsumowa jego histori zdaniem od milionera do zera" i Sylwia przyznawaa, e tkwio w tym tytule ziarno prawdy. Upadek z dziesitego pitra wieowca - akwarium penego grubych ryb, prosto do szpitala psychiatrycznego. A - jeli wyzdrowieje - upadek moe si nie skoczy na psychiatryku. On moe trafi jeszcze gorzej, uwiadomia sobie. Do wizienia na przykad. Za zabjstwo trzech osb sdy nie pobaaj. To nic, e dziaa w samoobronie. To nic, e ci, ktrzy go napadli, mieli acuchy, paki i noe, a on broni si goymi rkoma. Nie, to si dla sdw nie liczy, wiedziaa. Liczyo si to, e mimo wszystko da sobie z napastnikami rad. Finansista, ktry zabi trzech dresiarzy, schizofrenik, pacjent Adam Niezgoda pod specjalnym nadzorem, pokiwa smutno gow. - Straszne - powtrzy wpatrzony w magnoli, nie zwracajc uwagi na reprymend Sylwii. - wiat jest tak okrutny, e a chciaoby si uciec. Kiedy to musiao by pikne drzewo. - Byo. - Sylwia przypomniaa sobie rowobiae kwiaty, ktre co roku wprawiay j w zachwyt. - Gdyby pan je widzia w rozkwicie... Moe to i komuna, ale to, co pikne, odchodzi szybko, wie pan? - Myli pani, e ono ju si nie odrodzi? Zamiaa si, a miech miaa gorzki i czarny jak kawa. - Niech pan tylko na nie spojrzy - jest suche i martwe. Zwykle o tej porze roku kwito, a teraz... Nie, nie mam nadziei. Wyleczyam si z niej. W Polsce to bardzo proste. Adam spochmurnia. - Nie powinna pani tak mwi. Tutaj wiele si zmieni. Niebawem. Niebawem nikt ju nie bdzie musia wyjeda z Polski. Bo, na razie, wszyscy chc std ucieka, prawda? Drgna. Skd on to moe wiedzie, pomylaa. Przecie nikomu nie opowiadaam o Marku. Nikomu. To musia by przypadek. Znowu zamiaa si niewesoo. - Na takie arty sta tylko... - zawahaa si, ale Adam bezbdnie odgad jej intencj. - Obkanych? A nie pomylaa pani, e nawet tacy jak ja czasami mog mie racj? Sylwia zawstydzona schylia gow. Chcc ukry zmieszanie, zaatakowaa.

- Nie powiedzia mi pan, w jaki sposb dosta si do i tej czci budynku. Pacjentom nie wolno tu wchodzi. - Wiem - powiedzia pokornie. - Ale chciaem pani zobaczy. Sylwia mimowolnie poprawia pielgniarski fartuch, ale jednoczenie poczua ukucie strachu. Adam pokrci przeczco gow. Zdawao si, e czyta w jej mylach. - Niech si pani nie obawia. Pani bya dla mnie dobra. Mia. Chciaem po prostu jeszcze raz pani zobaczy, zanim... Chciaem si poegna. - Poegna? - spytaa ostro, zastanawiajc si, o czym pacjent mwi. - Pan si przecie nigdzie nie wybiera, prawda? Zignorowa j. - Wicej nadziei. - Umiechn si do niej. Tak ciepo, e - pomylaa - adnego z ludzi zdrowych na umyle nie byoby sta na taki umiech. Mczyzna tymczasem podnis do i dotkn policzka Sylwii. Delikatnie. Nie byo w tym gecie nachalnej seksualnoci. Odczua to jak powiew lekkiego wiatru. Przez chwil stali w milczeniu, patrzc sobie w oczy. Nastrj i kawa z kubka prysy, kiedy zawyy syreny alarmu. Sylwia a podskoczya. - Poar! - krzykna przeraona, rozpoznajc sygna. Spojrzaa w okno. Lewe skrzydo szpitala spowija dym. Syrena wya ostrzegawczo. Sylwia usyszaa krzyki i zobaczya kilku sanitariuszy, biegncych w t stron, gdzie szalay pomienie. Kiedy odwrcia gow, jej rozmwcy ju nie byo. Zamrugaa - nie mia przecie dokd odej. Widziaaby, musia przej obok niej. Chocia... Zdaa sobie spraw, e przyjcia Niezgody te nie spostrzega. Ot - pusty korytarz, a w nastpnym momencie sta obok niej. Zdezorientowana potara doni czoo. Moe to wszystko mi si przesyszao, zastanawiaa si. Cinienie dzisiaj wariuje, a ja zawsze miaam z tym problemy. Cinienie... - Sylwia!!! - wrzask tu przy uchu podziaa jak dobrej klasy sole trzewice. To dar si Wardecki, jeden z modszych lekarzy. Nie lubia go, ale tym razem powitaa jego widok z wdzicznoci, mimo e mczyzna bezceremonialnie szarpa j za rami. - Sylwia! Wygldasz, jakby nia na jawie - powiedzia, patrzc jej w twarz. - Wszystko OK? - Tak... - szepna. - W porzdku. Marek, czy ja... czy kto tu ze mn by?

Wardecki spojrza na ni dziwnie. - Nie mylaa o urlopie? Jeste przemczona. Od pitnastu minut stoisz tutaj sama i wpatrujesz si w magnoli, a poar szaleje za oknami. Dziewczyno, pali si! Zabieram ci std! Ju! Pocign j i wyprowadzi z budynku, przedzierajc si przez chaos. Pierwsze grupy straakw wbiegay do rodka, trzaskay wybijane szyby, a syreny zbliajcych si wozw straackich przypominay paczki zawodzce podczas pogrzebw. Kto krzycza - krzyczao bardzo wiele osb. Jeden z lekarzy, ten, ktry mia dyur na oddziale, tumaczy co zawzicie dwm straakom. Ubrany by w kitel, kiedy biay, teraz brudnoczarny od dymu. Sylwia syszaa strzpki ich rozmowy: - Izolatka - gestykulowa. - Pomieszczenia dla szczeglnie niebezpiecznych pacjentw. Sami si nie wydostan... pomc... musicie pomc Pchnita przez fal ludzi, ktrzy chcieli uciec z poncego szpitala, stracia z oczu psychiatr w brudnym ubraniu. Drzwi wyjciowe byy bardzo blisko. Kiedy podjechay kolejne wozy straackie, w chaotyczne poczynania zacz wkracza porzdek. Mona byo dostrzec, e kto zacz koordynowa dziaania sub ratowniczych. Pojawiao si coraz wicej sprztu przeciwpoarowego. Usyszaa, jak trzech straakw, rozwijajc w, wymienia si uwagami: - Nie bdzie le, ogie powstrzymany. - Tylko ten, wiesz, cholera, ktry - tam nasi nie doszli. - A kto go bdzie aowa, skurwysyna... Kiedy wreszcie znalaza si na zewntrz, odetchna z ulg i spojrzaa za siebie. Dymy wci unosiy si nad szpitalem, lecz z mniejsz intensywnoci. Moe straty nie bd zbyt due, pomylaa. Oby tylko pacjentom nic si nie stao. - Wszyscy s - powtarza z ulg Wardecki, popatrujc po twarzach ludzi, ktrych ewakuowano z poncego budynku. - Wszyscy. Serce Sylwii zabio ywiej. Pozwolia sobie nawet na luksus nadziei. Ona te wpatrywaa si w twarze uratowanych, ona te liczya na to, e wszyscy przeyli. Wszyscy. A zwaszcza ten jeden. Naprawd, pierwszy raz od dugiego czasu miaa nadziej. Nastpnego dnia okazao si, e Wardecki si myli. - Jedna ofiara - dyrektor szpitala mwi niewyranie, w oczywisty sposb zdenerwowany. Zgromadzony personel otoczy go ciasnym wianuszkiem, chcc dowiedzie si wicej o tragedii, ktra wydarzya si dzie wczeniej. Dyrektor za czu si w obowizku udziela odpowiedzi. Odchrzkn.

- Nie wiem, naprawd... - wymamrota. - Kady jest dokadnie rewidowany, no a ten, ten by pacjentem szczeglnym. To niemoliwe, by mia z sob zapalniczk czy zapaki. Nie mwic ju o materiaach atwopalnych. - Samozapon? - wyrwa si Wardecki. Dyrektor pogadzi krtko przycit brod. - Kto wie? Kiedy uwaaem to za bajki, ale po tym, co stao si wczoraj, sdz, e takie tumaczenie nawet ma sens. Tylko czy mona wywoa samozapon na zawoanie? Ot tak? pstrykn palcami. Nie doczekawszy si odpowiedzi, cign: - Wiele wskazuje na to, e nasz pacjent wiedzia, e umrze. Wiele wskazuje na samobjstwo. Prcz zegarka nie mia metalowych przedmiotw, ale przed mierci zdoa wydrapa napis na jednej ze cian, tu pod oknem, ktre wychodzi na magnoli. Napis, powiedz my, do jednoznaczny. - Co to byo? - Sylwia z trudem trzymaa nerwy na wodzy i tylko silnej woli zawdziczaa, e gos nie zadra przy pytaniu. - A wy nie chcecie ucieka std?" - tak to brzmiao, sowo w sowo. Sadza nie zatara liter. To chyba do jednoznaczne wotum nieufnoci wobec naszego wiata? Jestem przekonany, e my, jako szpital, do tego go nie popchnlimy. Niestety, policja zamierza rozmawia z kadym z pastwa. I jeszcze jedno mamy teraz trudne warunki lokalowe, wic pozostali pacjenci tymczasowo zostali przeniesieniSylwia Jaroszyk nie suchaa duej. Do krwi przygryzajc warg, sza korytarzem, ktry wydawa si jej bardziej szary ni kiedykolwiek przedtem. 11 Szalestwo? Historie prawdziwe? Historia 7 - Suchaj, dzieweczko! - krzykn starzec, chwytajc blondynk o twarzy zwracajcej uwag sinymi plamami podkre pod oczyma. Ona jednak sucha nie zamierzaa. Szamotaa si jak gob zamknity w klatce i wreszcie, odskakujc, odtrcia rk siwowosego profesora. - Nie ciebie woam! - wrzasna, a starzec, byway przecie i mimo swych lat wcale niebudzcy odrazy, wyczu w jej gosie wstrt. Dziewczyna potoczya zamglonym wzrokiem dokoa i zawieszajc swoje spojrzenie na pustce, szepna: - Tu jeste. Jasieku... Wycigna do i pogaskaa powietrze przed sob.

Ten dzie, przekl starzec w mylach, to cholerne miasteczko. Jeli to dalej pjdzie w tym kierunku, moja reputacja legnie w gruzach. Po c tedy przyjedaem tutaj z Wilna ? Popatrzy na otaczajcych go ludzi. Wygldali biednie, byli zacofani. Wierz dziewce, uwiadomi sobie profesor, syszc, jak ktry z wieniakw nawouje do odmawiania pacierzy. Trwali tak jeden obok drugiego, porzdnie przelknieni - co najmniej jakby miast dziewczyny sta przed nimi szwadron kozacki. Och, ile podobnych miasteczek byo na Litwie! I ilu podobnie ciemnych ludzi? Starzec uwanie obserwowa dziewczyn. Bya szalona - to nie ulegao wtpliwoci. Objawy podrcznikowe. Zalewaa si zami w najmniej odpowiednich sytuacjach, co stanowio dowd rozchwiania emocjonalnego. Podobnie jak radosny miech - znw nie wiadomo z jakiej przyczyny. Bez wtpienia drczyy j urojenia, co mona byo atwo stwierdzi po gestach - to wycigaa rk, jak gdyby dotykaa kogo, kto sta przed ni, to znowu w rozpaczy chwytaa powietrze. Potwierdzay to te sowa dziewczyny adresowane w wikszoci do tworw jej imaginacji. - Tye to, Jasieku. Ach! i po mierci kocha! Dziwactwa dziewki trway ju kilka tygodni. Ludno miasteczka z jednej strony ekscesy te napaway lkiem, z drugiej za mczyy, natomiast macoch dziewczyny - wyranie irytoway. Macocha, jedna z nielicznych person, ktra moga uchodzi w owej biednej litewskiej miejscowoci za majtn, bya kobiet obrotn i cowaniejsze - obrotow. Znakomicie radzia sobie z pomnaaniem majtku pozostawionego przez ma - szlachtk, ktry da gardo w walce o spraw", przy czym pani Grayna wielokrotnie powtarzaa, e jest to sprawa przegrana. Szlachetka cierpia na wszelkie przywary swego stanu. Macocha potrafiaby, owszem, wybaczy pijastwo czy niewierno, ostatecznie to przecie mczyzna, czeg oczekiwa po takim, lecz jednej z obsesji, tej, ktra o may wos zakoczyaby si utrat majtku, wybaczy nie moga. w obd sta si zreszt przyczyn mierci podkomorzego Ksawerego. Pod Austerlitz. Ksawery Orzeszko by nieuleczalnym patriot. Polskim. Pani Grayna, wspomniawszy o tym, zwyka bya dyskretnie spluwa. W odrnieniu od swego cakiem niepolitycznego ma, zawsze wiedziaa, z ktrej strony wieje wiatr. A w ostatnich latach wia on - nieprzerwanie - ze wschodu. I by wyjtkowo mrony. Przesad byoby powiedzie, e rosyjscy oficerowie czy carscy urzdnicy odwiedzali miasteczko czsto. Jeeli jednak w ogle przyjedali, gocia ich wanie pani Grayna. Gocia piknie i prawdziwie po pasku. Bia trzod, bydo i kury. Piekarze uwijali si jak w

ukropie, by przygotowa bueczki, ktre tak lubi stacjonujcy w Wilnie pukownik Korniow. Z piwnic wytaczano przednie miody, a gajowy wraz z kilkoma parobkami donosi dziczyzn. Pieczono ciasta, porcelanowe misy zapeniay si suszonymi owocami. St nakrywano co najmniej tak jak na wesele. Srebrna rodowa zastawa, ktra pamitaa jeszcze czasy bitwy pod Beresteczkiem, suya za Moskalom. Przyjacioom Moskalom! I tylko jednej rozrywki pani Grayna nie potrafia zapewni swoim carskim gociom. Karusia, pikna crka Ksawerego z pierwszego maestwa, pozostawaa cakowicie obojtna i na niezgrabne zaloty grubo ciosanych onierzy rosyjskich, i na stanowcze rozkazy wydawane przez macoch. Za nic nie chciaa zabawia najedcw, ba, ona nie chciaa ich nawet zna, wpatrzona w swego piknoducha, w swego szaleca, ktry rwnie okaza si patriot. Jan Czechowicz. Jasieniek. O takich ludziach jak on mwio si ywe srebro" i przybrana matka Karusi musiaa (z wielk niechci) przyzna, e w wypadku modego Czechowicza byo w tym okreleniu sporo prawdy. Energiczny i inteligentny. Wyrs przy tym na potnego mczyzn o piknym obliczu przepenionym dum. Cechowao go dobrotliwe spojrzenie, ktre po wielekro mylio wrogw. Bo cho jowialny i do rany przy, twardnia, gdy sysza Moskwa" czy carat", do zaciskaa mu si w pi, kiedy dostrzega carskie epolety, twarz blada za na dwik parszywej nazwy Targowica". Chopak mgby by wcale niez parti, westchna pani Grayna z alem, jeli byby bardziej polityczny, mniej gorczka, gdyby, zakla brzydko, potrafi myle po prostu! Przecie ich woci, poczone woci obu rodw, to szmat ziemi, a Jan, on mia w rku wszystko, co potrzeba, by wydwign rodzin - a w rzeczy samej dwie poczone rodziny - na poziom wyszy, niedostpny adnej z nich z osobna. Oczyma wyobrani pani Grayna widziaa siebie zarzdzajc w imieniu zicia rozlegymi wociami. Oczyma wyobrani widziaa siebie przechadzajc si ulicami Moskwy czy Petersburga. Stao si jednak inaczej. Miast uywa swej bystroci do pomnaania majtku, do powikszania tych k zielonych, tych pl malowanych zboem rozmaitem, tych stod wielkich i stogw licznych, nieszczsny chopak wda si w antyrosyjskie spiski i knowania. Jaki, mylaa z alem macocha, zy robak toczy trzewia modego, jaki ogie pali jego serce. Syszc pswka i plotki, widzc tajemne wizyty, otrzymujc bardzo ogldne odpowiedzi na swoje pytania, czy wreszcie dostrzegajc Janow niech do spotka z przedstawicielami nowej wadzy, wycigaa wnioski.

Pani Grayna Orzeszko potrafia wyciga wnioski jak nikt inny. Im mniej mwi jej mody Czechowicz, tym wicej rozumiaa. Krcio si w owych czasach po Litwie wielu emisariuszy zej nowiny i burzycieli ulegego porzdku. Czy to kryjc si w stroju wczgi, czy przybierajc mnisi habit, przemierzali cay kraj od Wilna po Grodno i niby wicher nieli z sob nasiona niepokoju. Jan Czechowicz, suchajc Karusinych opowieci, stanowi dla tych nasion grunt podatny i yzny. Na takiej glebie bunt musia zakiekowa szybko. Chwast buntu. Ci, ktrzy wci ywili mrzonki o Rzeczpospolitej, podnieli podwczas gowy. Napoleon, mwiono, przybdzie. Przy jego pomocy odbudujemy gmach pastwa. Da on nam przykad, jak mamy zwycia, teraz pora na nas! Po powstaniu Ksistwa Warszawskiego gosy te jeszcze wezbray. Kada akcja - co byo wiadome od czasw Newtona - wywouje jednak reakcj. Zbyt wielkie zamieszanie zapanowao na Litwie, by nowi wadcy zachowali spokj. ledztwa, aresztowania i procesy byy tylko kwesti czasu. I to czasu teraniejszego. Nie wiadomo, w jaki sposb carscy trafili na lad spisku, w ktry uwika si mody Czechowicz. By moe zdradzi jeden z emisariuszy, bo proweniencja i przeszo tych ludzi nie zawsze byy chlubne. Moliwe te, e informacj przekaza ktry ze spiskowcw. Kto, kto, podobnie jak pani Grayna, bardziej ceni porzdek i osobist pomylno nili Rzeczpospolit - twr istniejcy jeno w wyobrani. A moe to kto trzeci, jaki szpieg, wsppracujcy z caratem? Do powiedzie, e Jan Czechowicz, wraz z kilkoma innymi ziemianami, zosta pojmany, a po krtkim pobycie w wileskim areszcie i jeszcze krtszym procesie otrzyma wyrok, ktry mrozi serca. Sybir. Przed wywzk jakim cudem, dziki wci ywym koneksjom ojca, Karusi udao si przenikn do wizienia. To byo krtkie spotkanie pord mrokw, pene szlochw, pocaunkw, zapewnie o mioci, co od mierci silniejsza, i obietnic. - Wrc - obieca. Wrc. Istotnie, prbowa. Pierwsza prba ucieczki zakoczya si pojmaniem go dwa kilometry od miejscowoci, do ktrej zosta zesany. Poway si na icie kawaleryjski krok, tyle odwany, co nieprzemylany. Do drugiej ucieczki przygotowywa si znacznie lepiej, we wsppracy z innymi zesacami. Jan, mwiono, dors do roli przywdcy, zrozumia, e tylko wsplnie

mog osign to, o czym marzyli - wrci na Litw, zacign si pod sztandar Napoleona, w ktrego wierzono powszechnie niby w jakiego witego, i bi si z Moskalem. Przemylano prawie wszystko, lecz ogrom Rosji okaza si nie doprzezwycienia. Zagubieni w lodowym oceanie pastwa carw uciekinierzy byliby umarli, gdyby przypadkiem nie napotkali oddziau carskich, ktrzy zakoczyli ich beznadziejn eskapad. Jan, ju sam, bo inni mieli do, sprbowa po raz trzeci. Ta ostatnia ucieczka bya aktem desperacji. Desperacji i tsknoty za Karusi. Zgin szybko, od kuli carskiego oficera. Upad twarz prosto w pole bawatkowych kwiatw. Nim umar, spostrzeg jeszcze, e kwiaty maj taki sam kolor jak oczy jego ukochanej. Dziewczyna, ju wczeniej melancholijna ze wzgldu na mier obojga rodzicw, po pojmaniu Jana scha i marniaa w oczach. Staa si rwnie rozmowna jak egipski Sfinks i rwnie pogodna jak Cierpienia modego Wertera, ktrymi zaczytywaa si podczas bezsennych nocy. Nie reagowaa na jakiekolwiek propozycje czy zachty, nie braa udziau w ucztach, spotkaniach, polowaniach lub grzybobraniach, ktre w owej okolicy niejednokrotnie przeradzay si w pijackie orgie. Pani Grayna, widzc w zesaniu Czechowicza pewn szans, prbowaa wyswata pasierbic z jednym z carskich oficerw rezydujcych w Wilnie, lecz poniosa na tym polu klsk. Na nic zday si proszone obiady, na nic byy szczyty elokwencji, na ktre wzbija si zachwycony mod Polk pukownik Domagarow. Karusia ignorowaa jego zaloty z min tyle wynios, co nieobecn. Siedziaa przy stole, a tak jakby jej nie byo. Mwia co - lecz nie rozmawiaa. Patrzya na Domagarowa - a tak jak gdyby go nie widziaa. W dodatku, co macocha zauwaya ze sporym rozdranieniem, dziewczyna zacza mwi od rzeczy. Pocztkowo byy to po prostu wypowiedzi niezborne i nie na miejscu. Dla przykadu, podczas jednego z proszonych obiadw, gdy Domagarow opowiada o walkach z Napoleonem, dziewczyna zerwaa si na rwne nogi, podbiega do okna i szepna: - Tacz. Tacz w mgle. Domagarow spojrza na ni dziwnie. Pani Grayna zmarszczya brwi i chciaa ju skrzycze gupi pasierbic, ale Domagarow podszed do okna i rwnie popatrzy na opar cielcy si na zewntrz. - Kto taczy, pani? Ja nikogo nie dostrzegam. Karusia milczaa dugo, macocha zdya pomyle, e zapewne sowa oficera umkny uwagi pasierbicy, gdy ta nagle przemwia. Co byo jeszcze gorsze ni jej milczenie.

- witezianki - powiedziaa, wprawiajc Rosjanina w osupienie. Kilka nastpnych zaprosze Domagarow grzecznie odrzuci. Sprawy sztabowe, tumaczy, lecz pani Grayna domylaa si prawdziwej przyczyny. Kt chciaby mie do czynienia z obkan? Niestety, w wybryk to by dopiero pocztek, pomylaa macocha, stojc porodku miasteczka i przygldajc si zabiegom profesora Narbuta. Gdyby na tym zdarzeniu Karusine dziwactwa si koczyy, nie byoby wcale le. O, tak. Nie byoby najgorzej. Najgorzej nastao jaki miesic temu, skonstatowaa macocha. Do majtku ca rodzin przybyli w gocin dalecy krewni z Nowogrdka. W ich towarzystwie zjawi si rwnie pocztylion. w nis dla Karusi wiadomo. Z Sybiru. Czarna noc, przypomniaa sobie pani Grayna. Wtedy, gdy dziewczyna dowiedziaa si, e jej ukochany nie yje. Wycie w pokoju na grze, icie wilcze, szlochy przez noc ca wstrzsajce domem... Dziewka zamkna si w swoim pokoju, zostawiajc wiat za grubymi dbowymi drzwiami. Pani Orzeszko pomylaa nawet z pewn nadziej, e moe pasierbica targnie si na swoje ycie, tym samym uwalniajc wiat, a przy okazji i dworek w Turgielach oraz j, Grayn, od dalszych kopotw. Podejrzenia, a raczej oczekiwania macochy nie ziciy si jednak. Mimo strasznej nocy Karusia przeya, cho jej stan z dnia na dzie ulega pogorszeniu. - Obiecae - powtarzaa bez ustanku, a zy kapay jej z oczu. - Obiecae. Wracaj! Pani Orzeszko nie komentowaa dziewczcych woa i tsknot. Wszelako prywatnie uwaaa, e modego Czechowicza spotkaa zasuona kara. - Mniema - burkna, niadajc pewnego razu z krewnymi z Nowogrdka - e sam zdusi centaury. Tymczasem trzeba mierzy zamiary na siy... Pani Grayna nigdy nie zapomni spojrzenia, jakim w tamtej chwili obdarzy j syn Mikoaja, jej dalekiego kuzyna, may Adam. To jeszcze dziecko, mylaa, niedorostek, ile on moe mie lat. Dziewi? Dziesi? Czyby te wyznawca narodowych mitw? I Mikoaj rwnie? Moe tak by, Mikoaj bra przecie udzia w insurekcji. Ach, bd z nimi jeszcze kopoty. Nie pozbya si jednak swoich goci z dworu. Mody Adam, jak si okazao, by jedyn osob, z ktr Karusia, rzadko bo rzadko, lecz w ogle rozmawiaa. W jego obecnoci dziewczyna przestawaa szlocha, od niego przyjmowaa posiki, z nim - bywao - chodzia na

spacery. Nieoczekiwanie daleka rodzina, ktr pani Grayna zaprosia pierwotnie na kilka dni, staa si jej potrzebna. Po dwch tygodniach od chwili, gdy Karusia otrzymaa list, jej stan jeszcze si pogorszy, a szalestwo - bo podwczas macocha nie miaa ju wtpliwoci, e dziewczyna doznaa pomieszania zmysw - pochaniao j, z kadym dniem czarniejsze, bardziej zowrogie. - Jeste. - Karusia pewnego razu zerwaa si od stou tak gwatownie, e przewrcia kilka naczy, a chodnik rozla si na obrus. - Jeste! I wybiega w noc. Szukali jej dugo, przez par godzin, chodzc po caym miasteczku, ktre rozpocierao si nieopodal. Chodzili z uczywami, od chaty do chaty, budzc gospodarzy i niepokj. Wreszcie j znaleli - staa pod wielkim modrzewiem, na rozstajach. W miejscu, w ktrym po raz pierwszy zobaczya Jasieka. Karusia, ubrana w jasne szaty, wygldaa wwczas niby zjawa ze starych litewskich opowieci, taczca w mroku nocy pod witym drzewem. Wosy miaa rozwiane, a wzrok nieobecny. Wykonywaa dziwne gesty - palcami chwytaa powietrze, gestykulowaa, zupenie jak gdyby z kim rozmawiaa. Monologowaa, a tre wypowiedzi pozwalaa przypuszcza, e dyskutuje - czy raczej sdzi, e dyskutuje - ze swym zmarym kochankiem. Grayna Orzeszko dobrze zapamitaa wyraz twarzy towarzyszcych jej parobkw. Widzc pasierbic, bledli, rce im si trzsy i ani myleli wypenia polece swej pani. C z tego, e duchy tworem gawiedzi karczemnej? Wanie spord karczemnej gawiedzi rekrutowali si parobkowie pracujcy we dworze. Pani Orzeszko zrozumiaa w tamtej chwili, e dziewka staje si dla niej niebezpieczna. miertelnie niebezpieczna. Musiaa dziaa. Oczywicie, dziaanie podwczas trwao dugo, lecz Grayna Orzeszko naleaa do osb energicznych i wietnie zorganizowanych. Nie wahaa si te - wtedy, gdy byo to konieczne ponie spore nakady. Jeszcze tej samej nocy, kiedy dziewczyna leaa zamknita na cztery spusty w swoim pokoju (dla pewnoci pod drzwi podstawiono cik szaf gdask), Pani Grayna zasiada przed sekretarzykiem i nakrelia kilka listw. Przygotowaa koperty, odliczya pienidze i posaa starego sucego, Mohy, do Wilna. Pozostawao czeka. Czekanie duyo si niemiosiernie, zwaszcza e nocna wycieczka nie zakoczya wcale ekscesw Karusi. Nie wiedzie jakim sposobem nastpnego dnia wta przecie dziewczyna

wyrwaa drzwi wraz z zawiasami, odepchna gdask szaf i pobiega. Pod modrzew, oczywista. Pani Orzeszko bya bardzo czua na punkcie swej godnoci i swego - wyimaginowanego honoru, ktry, jak sdzia, ucierpia znacznie, kiedy Karusia w biay dzie odprawiaa pod modrzewiem swe szalecze tace i monologi. Nasta dzie targowy, zebra si spory tum, a e rodzina znamienita, dziewczyn znali wszyscy. Znali i wytykali palcami. Jedni miali si wniebogosy, inni, i tych zebrao si wicej, patrzyli na ni z mieszanin przestrachu i szacunku. Zdawali si jej wierzy. Niebawem cae miasteczko a gotowao si od plotek. Tymczasem nienawi do pasierbicy, obecna ju wczeniej w sercu macochy, jeszcze bardziej staa. A decyzje - te, o ktrych pani Grayna do tej pory mylaa z pewn obaw zostay podjte. Karusi ponownie sprowadzono do dworu. I tym razem dobrze j zamknito w jej pokoju, ktrego okna w midzyczasie zabito, a drzwi wprawiono. Wzmocniono zamki. Postawiono przy drzwiach stra. Nastpnego dnia znaleziono j pod modrzewiem, w rodku miasteczka. Towarzyszy jej w przeklty syn Mikoaja. Pani Orzeszko zamierzaa w pierwszym odruchu zwymyla chopca, lecz, po pierwsze, zaleao jej na poprawnych relacjach z jego rodzicami (na wypadek gdyby to jednak oni mieli racj i Napoleon faktycznie przekroczyby Niemen), po drugie - ojciec mokosa prowadzi wasn praktyk adwokack, co mogo w najbliszym czasie okaza si bardzo pomocne, wreszcie po trzecie - niczego by taka reprymenda nie zmienia. To nie mody Adam sprawia problemy. - Niedugo - warkna - to wszystko si skoczy. Ju niedugo. To powiedziawszy, staraa si znosi dziwactwa Karusi z niespotykan cierpliwoci. Wprawdzie przez kilka dni podejmowaa prby zamykania dziewczyny w rnych, coraz mniej dostpnych zakamarkach dworu, ale po pewnym czasie i z tych rodkw ostronoci macocha zrezygnowaa. Powd by prosty - rodki takie, nie do e nieskuteczne, okazay si na dodatek zbyt kosztowne. Ta naga zmiana wywoaa zdziwienie osb, ktre znay ca spraw. - Wezwaam lekarza. Specjalist z Wilna - odrzeka zdawkowo, gdy miejscowy ksidz prbowa wywiedzie si, jakie te pani Orzeszko ma wobec pasierbicy zamiary. - Nieche tylko ojciec nie robi z niej witej - dodaa pospiesznie. - O pogaskich ona gada duchach, pogaskie boki wzywa. Ksidz przeegna si, wymamrota jak acisk formu, pgbkiem rzuci tu jego dusza by musi", i odszed.

- I dobrze - powiedziaa ze zoci, ywic wobec obkanej plany bynajmniej nie chrzecijaskie. Listy tymczasem odbyway sw drog. Jeden z nich trafi do wileskiego adwokata, ktrego Grayna Orzeszko zwyka si radzi w sprawach majtkowych. Wielekro ju adwokat wiadczy jejmo Graynie rozmaite usugi, zwaszcza e stosunki rodzinne i wzy prawne nie byy proste. Pani Orzeszko, dzierca woci elazn rk, sprawowaa jedynie zarzd nad majtkiem - prawnie za wszystkie ziemie po Ksawerym naleay do Karusi. Tym razem, co adwokat znajcy rodzin zauway z pewnym zdumieniem, pani Orzeszko pytaa o komplikacje dziedziczenia. Stan tego nieszczsnego dziewcztka - pisaa jejmo Grayna - bardzo si ostatnimi czasy pogorszy, a, spodziewam si, pogorszy si jeszcze bardziej. Tedy trzeba si na tragedi - ktra zdaje si pewn - przygotowa. I panu to zlecam. Dalej nastpoway szczegowe instrukcje i proby, by adwokat uczyni wszystko, co w jego mocy, by zawczasu zapewni dziedziczenie pani Graynie, nie za licznym pociotkom, ktrzy formalnie mieli prawo do majtku. Adwokat zdziwi si niepomiernie, cz sugestii bya bowiem jawnie sprzeczna z prawem, lecz jego wtpliwoci zostay rozwiane przez ostatnie zdania, te, w ktrych opisano jego wynagrodzenie. Dopomoga im ledwie zawoalowana groba, e o tajonych sympatiach adwokata do cesarza Francuzw i odradzajcej si Polski mog si przecie dowiedzie urzdnicy carscy. Podobnej wyrozumiaoci jejmo Orzeszko nie okazaa ju w drugim licie, zaadresowanym do komendanta rosyjskiej tajnej policji. Informowaa w nim o kilkunastu osobach, ktre zaangaowane byy w antyrosyjskie knowania i wystpoway przeciwko wadzy cara Aleksandra. List zawiera szczegowe dane o tym, kiedy przybywaj emisariusze, gdzie si kryj, gdzie przechowuje si wywrotowe pisma, a gdzie bro na wypadek powstania. Lista osb za dziwnie przypominaa t, ktr otrzyma w pierwszym licie adwokat. Znalazy si na niej nazwiska wszystkich potencjalnych spadkobiercw. Trzeci list, sany do innego carskiego urzdnika, zawiera prob o wszelk potrzebn pomoc i wsparcie - za wczeniejsze przysugi i zasugi". Mikoaj Fiodorowicz, czytajc pismo, umiechn si z rozrzewnieniem - zasugi i usugi oddawane przez pani Grayn w rzeczy samej byy znaczne i naleaa si za nie nagroda. Gdyby nie uzyskane od niej informacje, o awansie mgby jedynie pomarzy. Czwarty list by szczeglny. Adresatem by rektor Uniwersytetu Wileskiego. Czytelnika moe zdziwi, e kto taki jak Grayna Orzeszko sa list do tej szacownej i znanej z sympatii do, niech jej ziemia lekk bdzie, Rzeczpospolitej, uczelni. Zdziwi si

rwnie rektor, ktremu posaniec dostarczy pismo w tajemnicy, na osobnoci, w zakamarkach uniwersytetu, rozgldajc si nerwowo, z obaw (polecenie brzmiao wyranie nikt nie mg zobaczy go w towarzystwie rektora). Zaciekawiony rektor otworzy przesyk, gdy tylko znalaz si sam w swoim gabinecie. List nie by dugi, lecz rektor spdzi nad nim wiele godzin. Bezceremonialnie wyrzuci kilku wizytantw, wyrzuci te suc niosc obiad, nie chcia rozmawia nawet ze swoim bratankiem, ktremu zastpowa ojca i matk polegych w czasie insurekcji. Kiedy za posya po profesora Narbuta, rektorowy gos brzmia sabo, a twarz zwykle rumiana i pulchna, stracia kolory a do chorobliwej bladoci. W mylach natomiast przeklina grzechy przeszoci i to, co za chwil przyjdzie mu zrobi. Widzc siwowosego Narbuta stajcego w drzwiach, rektor raz jeszcze si zawaha. To podo - skarci si w mylach, lecz gdy znw spojrza na lecy przed nim papier, poj, e wybr, owszem, mia. Wiele lat wczeniej. Przygryz wargi i zacz mwi. Rozmowa i w formie, i w treci upodobnia si do listu bya nieprzyjemna, sucha i pena konkretw - cho bardzo krtka. Kiedy znany wileski psychiatra wyszed od rektora, siwizna na jego skroniach - suca mogaby przysic na Matk Bosk Ostrobramsk - staa si bardziej intensywna, a na czole przybyo zmarszczek. Jakie to smutne, zreflektowa si Narbut, rozmylajc o popltanych ciekach ycia, ktre przywiody go do Turgielw. Jakie to nieromantyczne. A wszystko ma korzenie w przeszoci, w naszej gupocie, w naszej nieroztropnoci, w naszych popdach. Gdzie tu miejsce na szlachetno, na uczucia wysze? Profesor przyglda si obkanej dziewce przez grube szka okularw i przeklina siebie za to, co nakazano mu zrobi. - Pozby si - rzeka sucho pani Grayna, nie pozostawiajc wtpliwoci co do tego, jakie ma zamiary. Pomie wiecy chwiejnie znieksztaca cienie, ktre przybieray fantasmagoryczne ksztaty. Twarz matrony przypominaa w tym wietle demona. Demona chciwoci, przemkno przez gow Narbutowi. - Nieche profesor co wymyli. Niech profesor zabierze j do siebie, do Wilna. Niech j profesor zamknie w odosobnieniu i bada. Albo lepiej... Nie musiaa koczy. Wystarczajco wiele powiedzia rektor:

- Jeli nie dasz rady pomc dziewce... C, bdy medyczne - gos najwaniejszej persony na uniwersytecie dra, zdradzajc tumione zdenerwowanie - zdarzaj si czsto. Nikt nie bdzie ci robi wyrzutw. j Narbut chcia zaprotestowa, oznajmi, e ani myli doprowadza do bdw medycznych", ale po raz kolejny uwiadomi sobie, e jest zbyt wielkim tchrzem, by si zbuntowa. Rektor wiedzia za duo. Psychiatra westchn. Naley postrzega j nie jako osob, lecz jako przypadek. Przypadek choroby. To pomaga. A przypadek - jako naukowiec musia to przyzna - z medycznej perspektywy prezentowa si interesujco. Dziewczyna, zda si, miaa wiadomo, e stoi porodku krgu ludzi. Dostrzegaa i Narbuta, i macoch, i maego Adama, i wieniakw dookoa, i majestatyczny modrzew, pod ktrym onegdaj przeywaa upojne chwile ze swym kochankiem. Jednoczenie jednak funkcjonowaa w innej rzeczywistoci, w rzeczywistoci niedostpnej zmysom obserwatorw. W rzeczywistoci, w ktrej y zamordowany przez Rosjan Czechowicz, a witezianki taczyy we mgle i mroku. Narbut obserwowa Karusi od kilku dni, sporzdza notatki i w dalszym cigu nie znajdowa rozwizania. - Pojedziesz ze mn! - powiedzia, apic dziewczyn za rami. Obok niego zjawio si dwch parobkw z gospodarstwa. Postawni i barczyci, w doniach mieli powrozy, ktrymi planowali zwiza Karusi. Dziewczyna odtrcia do profesora. Parobkw, zabierajcych si do wizania, potraktowaa znacznie gorzej. Jednego pchna tak mocno, e zatrzyma si na oddalonym o kilka metrw pocie. Drugiego uniosa do gry i - mimo e bya filigranowej postury, a parobkowi, jeli idzie o wag, niewiele brakowao do odyca - cisna nim o drzewo z tak si, e z gazi sypny si poke igy. - Powiedzia mi. Powiedzia. - Karusia spojrzaa na macoch, a jej wzrok nagle wyda si Graynie Orzeszko cakowicie przytomny. - Ty go zdradzia. Wydaa na mier. Im! Dziewczyna palcem wskazaa na carskich przysanych przez jednego ze znajomych urzdnikw z Wilna. Donie onierzy przezornie kryy w pobliu rkojeci pistoletw i szabel. Susznie, bo tum zamrucza niby niedwied litewski. Narbut zblad, a macocha sykna: - Nieche pan co zrobi, profesorze! Nieche pan wreszcie co zrobi! - Zostawcie mnie! - zapakaa dziewczyna. - Zostawcie. On przyszed do mnie. Wrci. Przynis mi kwiaty. - Panienko! - Narbut mia ju wszystkiego do. W tamtej chwili marzy tylko o ciepym, spokojnym pokoiku w Wilnie, wypenionym ksikami, w ktrym mgby si skry przed ca,

nadzwyczaj krpujc sytuacj. Dlatego podnis gos. - Tutaj nie ma nikogo. Nikogo, rozumiesz? Duchy karczemnej s tworem gawiedzi. Jan nie yje! Profesor rozejrza si dookoa, szukajc potwierdzenia. Nie znalaz. Gawied karczemna bya nad wyraz liczna i spogldaa na psychiatr z wyran niechci. Niech mnie, zmitygowa si Narbut, musz uwaa, co mwi, bo gowy std nie unios. - Nieprawda. - Krzyk Karusi rozdziera serca. - On do mnie wrci. Przynis mi kwiaty! - Nieprawda - powtrzy may Adam niczym echo, wpatrujc si w pustk pod modrzewiem. Oczy chopca rozszerzyy si z zadziwienia. - Ona ma racj. Nikt go jednak nie sucha, bo oto kilku parobkw rzucio si na Karusi z powrozami i wsplnym wysikiem przygnioto j do ziemi. Narbut skorzysta z okazji, podszed do dziewczyny i przyoy do jej ust chustk nasczon spirytusem. Karusia zwiotczaa, ale - co dziwne - nie stracia przytomnoci. - We mi, ja umr przy tobie - powiedziaa sabo, znw zwracajc si do wasnych przywidze, a wargi jej zsiniay. Z trudem wycigna praw rk przed siebie. Cho dopiero co potrafia obroni si przed atakiem paru mczyzn, teraz bya wta jak dbo trawy. - Id do ciebie, Jasieku! Jej gowa opada nagle do tyu na traw pod modrzewiem. Twarz dziewczyny zbielaa. Zblad rwnie wileski profesor - on pierwszy domyli si, co si zdarzyo, wprawnym okiem rozpoznajc symptomy, ktre chwil pniej stay si oczywiste dla kadego. Gromada ludzi zaszemraa. Ich spojrzenia wryy le - i Narbutowi, i macosze, i, nade wszystko, rosyjskim onierzom. Tylko widok broni w rkach carskich powstrzymywa chopw przed atakiem. - Jak to ? - spyta medyk z niedowierzaniem. - Jak to moliwe, przecie... - Nie yje! - pani Orzeszko oznajmia oczywist ju prawd. Jej gos by chodny niczym monety, ktre (szybko obliczya je w mylach) przyniesie jej mier pasierbicy. - Zabierzcie ciao. Parobkowie posusznie nachylili si nad zwokami. Wtedy jednak wyczerpaa si cierpliwo gapiw, hamujcych dotd emocje. Gawied karczemna rzucia si w stron Karusi. Poeta opisaby to sowami rozptao si pieko", ale e nie byo tam adnego, przyjdzie nam zadowoli si relacj profesora Narbuta, ktremu jakim cudem udao si uj z tej caej zawieruchy bez szwanku. - Gruchna salwa, ale carskich stawao niewielu - relacjonowa pniej. - Kilku zebranych, owszem, ucierpiao, lecz ich, chopw, bya caa masa. Zalali Moskali, zdeptali ich, wyrwali bro, zadgali tym, co kto trzyma w rku. Parobkw, ktrzy wywodzili si

przecie z gminu, poranili ciko, a ciao dziewki obstpili i unieli, robic z niej wit. Tacy byli rozpaleni, e nawet miejscowy proboszcz nie protestowa. Gmin, nie pierwszy to raz, rozumowi bluni. Inni jli si pastwi nad jejmo Grayn, turbujc j okrutnie. Ja za, korzystajc z okazji, pocignem za sob owego chopaczka z Nowogrdka i zbiegem do dworu. A modzik, cho go przecie ratowaem z opresji, wcale i stamtd nie chcia. Istotnie. Modzik nie chcia odej. Modzik na tyle by mody, e bardziej ufa uczuciom i zmysom nili sowom profesora, choby i najmdrszym. A zmysy w tym wypadku nie kamay. Nie chcia i, bowiem wpatrywa si w niebieski punkt, ktrego, zdao si, nikt prcz niego nie zauwaa. Chopak zamruga, wyty wzrok, koncentrujc si na doni Karusi. Zsiniae palce lewej doni zaciskay si w pi. Spomidzy nich za wyania si... mody Adam uszczypn si, by upewni si, e nie pi - tak, kwiat. Kwiat o bawatkowej barwie. - Jake nazywa si ten chopak? Zapomniaem... - zapyta rektor, wci rad, e osoba, ktra tyle wiedziaa o jego przeszoci, Grayna Orzeszko, nikomu ju o tej przeszoci nie opowie ani sowa. - Mickiewicz - powiedzia psychiatra, popijajc krupnik z kieliszka. - Adam Mickiewicz.

Roman westchn, zamykajc ksik. Nie miaa zbyt duej wartoci naukowej, interesowaa go bardziej jako ciekawostka. W trzech czwartych na jej zawarto skaday si fabularyzowane przerbki znanych historii - wszystkich dokonano na t sam mod. Autor udowadnia mianowicie, e to, co brano za obd, obdem nie byo, e to normalni mylili si co do natury wiata i rzeczywistoci. Pierwsza opowie, Roman pamita j jak dzi, bya o jeziorze Genezaret, i zdaa si cakiem interesujca, druga ju mniej, bo pozbawiona bya wieoci, a przy trzeciej Gowacki odoy sfatygowany tom na pk, nawet nie skoczywszy czyta. Schemat pozostawa bowiem zawsze podobny, podczas gdy Roman lubi rnorodno (co najlepsze odzwierciedlenie znajdowao w liczbie partnerek psychiatry). Nigdy by sobie o ksice nie przypomnia, gdyby nie Adam. Gowacki przekartkowa jedn z ostatnich opowieci i wzi si do rozwlekego eseju zamykajcego ksik. Gwn jego tez byo, e szalecy to nie osoby chore, lecz ludzie bardziej ni inni wyczuleni na rzeczywisto, peniej odbierajcy struktur wiata, wyraniej dostrzegajcy sprawiedliwo i niesprawiedliwo, a przede wszystkim - widzcy to, co zakryte przed zwykymi miertelnikami.

- Jasne, jasne. - Roman zamia si, obracajc w doni kieliszek argentyskiego wina, ktre pija pasjami. Przez moment igra z myl, e Adam, w nieszczsny Adam, mg mie racj, e jego wizje to nie zespoy urojeniowe. Przed oczyma psychiatry stany cae zastpy bardziej lub mniej wydarzonych autorw rozmaitych bani i fantazji - zabawne byo sdzi, e krainy wydumane przez Carrolla czy Tolkiena istniej naprawd. e istnieje Avalon, e Merlin to faktycznie mag, e gdzie tam czaj si diaby, anioy, demony rozmaitego sortu, e s wiaty, w ktrych smoki ziej ogniem, krasnoludy panuj w kopalniach, a lasy pozostaj domen elfw. e istnieje magia, e istniej jakie krlicze nory czy stare szafy pozwalajce przedosta si do Narnii lub innego Hoghwartu. - Czy nasz wiat jest faktycznie taki zy, e niektrzy wol pogra si w iluzji? - mrukn. Zatrzasn wolumin, delikatnie wodzi palcami po zotych toczonych literach i skrzanej oprawie. Ksiga by moe nie bya przydatna, gdy szo o przewd doktorski, natomiast, nie sposb zaprzeczy, miaa warto bibliofilsk. Zastanawia tylko brak danych identyfikacyjnych - ani autora, ani wydawnictwa, ani daty wydania. - Czy nasz wiat faktycznie jest taki zy? - powtrzy. Wiedzia, e nie. W mylach podsumowa zdarzenia ostatnich dni. Cay cig zdarze. Nawet nie przypuszcza, e wszystko uoy si a tak dobrze. A tak szczliwie. Najpierw doktorat - ycie samo wepchno w jego rce pacjenta idealnego - c z tego, e kumpla, czy nie mona doktoryzowa si na kumplu? Poczwszy od etiologii choroby, a po stadium zaawansowane, hiper-reaktywne. I samozniszczenie. Pomyla o pierwszych symptomach schizofrenii - zamia si na wspomnienie, e Adam jeszcze przez kilka dobrych miesicy uwaa si za zdrowego. Przemczenie, powtarza Niezgoda, lecz Gowacki dobrze wiedzia, e chodzi o co innego. Psychiatra zdawa sobie spraw, e ludzie korporacji skonni byli przemczeniem tumaczy niemal wszystko. - Ciekawe, czy gdyby urwao ci rk, te powiedziaby przemczenie"? - drwi. Przemczenie. Niech wic tak sdzi, pomyla wtedy Roman i podsun koledze piounwk. Z premedytacj. - Nie - odpar swemu odbiciu znieksztaconemu w resztkach wina. Nie czu si winny. Schizofrenia rozwinaby si u Adama tak czy inaczej, zapewne postpowaaby troch wolniej, ale w sumie co za rnica? A on, Roman, mia wreszcie dowd, dowd na to, e substancje chemiczne mog przyspieszy rozwj choroby.

- A nawet jeli - warkn, twarz staa mu w nieprzyjemnym grymasie. - Nawet jeli przyczyniem si do tego... Przerwa, syszc dzwonek telefonu. Spojrza na wywietlacz komrki, umiechn si i zanim odebra, rzuci pod nosem: - Byo warto! - Cze, kochanie - ju mwi do suchawki, ju gra, ju wabi. - Suchaj, nie powinna si obwinia. Nie masz z tym nic wsplnego. Nic, rozumiesz? On by... Sama wiesz, e nie by normalny. Popatrz na to z innego punktu widzenia - wreszcie jeste wolna. Wiesz... myl, przyjed. Przyjed do mnie. Uczcimy to! Za p godziny? wietnie. Odoy komrk na biurko, zamia si, zacisn pi w gecie zwycistwa. Wreszcie! Czu ju jej dotyk, jej ciepy oddech, jej zapach, delikatny i jednoczenie oszaamiajcy. Zapach, ktrego nie dawao si zapomnie. Nareszcie koniec z tajnymi schadzkami, z obciskiwaniem si w aucie, z niespokojnymi spojrzeniami w stron drzwi, z nasuchiwaniem, czy przypadkiem nie nadjeda samochd. Nareszcie koniec ze skokami przez okno i ucieczkami przez las. Mimochodem zerkn na do, ktra goia si kiepsko. - Tak! - powtrzy, wyzbywajc si skrupuw. - Opacao si. Teraz, pomyla, czas przygotowa si na przybycie gocia. Czas zadba o wygld. Wsta zza biurka. Kiedy podchodzi do lustra, na jego ustach bka si zawadiacki umiech - starannie wywiczony, dokadnie taki, jaki kobiety lubiy najbardziej. Pewnym ruchem przeczesa wosy ukadane na wzr fryzury Harrisona Forda i popatrzy w zwierciado. - Lustereczko, powiedz przecie - zacz ze miechem - kto jest najpik... - Na pewno nie ty, skurwielu - odpowiedziao lustereczko. Roman odskoczy, zamruga, przetar oczy. Spanikowany rozejrza si dookoa. Pustka. Zakl paskudnie. - Szkodzi mi ta robota. Szkodzi mi towarzystwo wirw - wycedzi, znw podchodzc do lustra. Mimo e racjonalista do szpiku swych przekona, spoglda na zimn tafl z obaw i wahaniem. Co to? - Nic - odrzek samemu sobie Gowacki. Gono, wyranie, tak aby siebie przekona. W lustrze nie byo bowiem nic nadzwyczajnego. Ot, jego wasna, nieco zmczona, sfatygowana, mimo wielu metroseksualnych zabiegw, fizys. I tyle.

- Fakt, e kto jest psychiatr, nie chroni przed zaburzeniami umysu - napomnia si. - I mnie mog przytrafi si omamy suchowe. A jednak, kiedy ju odwraca gow, co ledwie zauwaalnego migno mu na skraju pola widzenia. Co, czego nie odway si nazwa ni opisa. Co, co balansowao na granicy percepcji. Cie. Oddech Romana przyspieszy, a serce zerwao si do galopu, gdy usysza rumor. Haasy dobiegay z kuchni. Skoczy w tamt stron, apic po drodze pogrzebacz oparty o kominek. Ju zamachn si do uderzenia, ju kopniakiem otwiera drzwi, gdy zrozumia, e kuchnia jest pusta. Wyjrza przez okno. Dzie chyli si ku kocowi, lecz widoczno pozostawaa na tyle dobra, by dostrzeg pojedyncz bia plam na swoim wypielgnowanym trawniku. Zakl - nie wiedzie ktry to ju raz tego popoudnia, i otworzy okno, by obejrze ow plam wyraniej. Plama miaa dugie uszy, kicaa nieco nieporadnie, a wypielgnowany przez ogrodnika trawnik przed domem Gowackiego w sposb oczywisty bardzo jej smakowa. Roman w pierwszym odruchu wciek si, widzc, e stworzenie niszczy jego wasno, chcia w nie cisn pogrzebaczem, ale powstrzyma si szybko. Biay krlik. Co mu to przypominao. - Nie! W dup jea, nie! Odwrci si naraz, czujc, e kto go obserwuje, i jednoczenie wyprowadzajc cios pogrzebaczem. Szko witryny kryjcej cenn chisk zastaw posypao si po kuchni. Rwnie warta majtek porcelana z Dalekiego Wschodu ulega nagej i nieodwracalnej dewaluacji. Roman dysza, ciera z czoa zimny pot i ocenia rozmiar zniszcze. - Co si z tob dzieje? - szepta. - Stary, we si w gar. Omamy, ot co. Okazuje si, e wyrzuty sumienia to nie wymys poetw. Trudno, koszt uzyskania. Jako przeyj. Trudno. Ale teraz ju starczy. Starczy! Popatrzy przez okno, sprawdzajc, czy przypadkiem nie podjeda samochd Renaty, lecz nie - to tylko ssiad z piskiem opon i dudnieniem gonikw rusza w kierunku Poznania. - No wietnie. Teraz prcz mnie nie ma w promieniu p kilometra ywej duszy wycedzi, zauwaajc jednoczenie, e krlik gdzie znikn. A potem zerkn na yeczk. Roman Gowacki uchodzi za chorobliwego pedanta, potrafi godzinami polerowa szklanki, talerze czy sztuce - w rezultacie caa zastawa lnia, a w yeczkach czy noach mona byo si przeglda. Tak jak teraz. Roman wanie si przejrza. Nie by sam.

Staa za nim jaka posta, ciemna i zowroga, kryjc si w cieniu, a za ni - za ni psychiatra dostrzeg drog w las, zielon k i kontur przytulnego domku. Wbi spojrzenie w paskie ostrze noa, przygldajc si majaczcej z tyu sylwetce - nieco korpulentnej, kwadratowej, lecz jednak znajomej. Cie najwyraniej zrozumia, e zosta odkryty, bo unis kapelusz w gecie powitania. Na jego szyi, Roman wyty wzrok, tak, na szyi zjawy wisia wisiorek z agatem. Podobny do tego, jaki Gowacki nosi kilka miesicy wczeniej. - Nie! - Krzyk Romana rozbrzmiewa ju w caym domu. Lew rk psychiatra sign do ciasnej kieszeni, wyuska komrk. Renata nie odbieraa, najwidoczniej jadc poln drog, gubia zasig. Bez zastanowienia wybra kolejny numer z listy. Policja. - Nie dostaniesz mnie - szepta, spogldajc w odbicie, gdy udao mu si wreszcie dodzwoni na komend i wezwa funkcjonariuszy. - Nie dostaniesz. Nagle dozna olnienia. Ksika. Przecie czyta otym w tej ksice. Dopad do pki, sign po oprawiony w skr wolumin, w panice kartkowa strony, znajdujc na koniec odpowiedni fragment. - Lustro - czyta na gos, co chwil unoszc gow i rozgldajc si dookoa. - Lustro uwaane jest przez niektrych za symbol szalestwa. Nie bez przyczyny. Zwierciado bowiem to wrota. Dziel one wiat na p, na to, co widzialne, i na to, co niewidzialne. Rzecz ma si podobnie z wszelkimi przedmiotami, w ktrych moesz ujrze odbicie. Lustro to droga... - To droga - powtrzy Roman i waln z rozmachem w okno. Wszystkie przedmioty, w ktrych mona si przejrze, to droga. Dobrze wic. Czas na drg blokad. - Nie dostaniesz mnie - wrzeszcza, wybijajc szyby. Oberwa telewizor, talerze, w mieciach wyldoway yki i noe, poyskliwy ekran komrki przecia pajczyna pkni, nawet CD poama na drobne kawaeczki. - Nie dostaniesz mnie! Nie dostaniesz! - krzycza Gowacki, zanoszc si histerycznym miechem. Chwyci ze stou wazon i z rozmachem cisn nim w lustro, ktre rozpko si na tysic czci. Dalej - metodycznie - j niszczy metalowe miski, zapamitale drapic je papierem ciernym. Kieliszki do wina - trach i byo po kieliszkach, nastpne uderzenie zniszczyo star polerowan lamp. Zegarek, pikny, wart z tysic zotych, rozbi o kant stou. - To chyba wszystko - sapn, ocierajc mokre czoo, po czym jego wzrok pad na pkat butelk absyntu. Za ni staa stara fotografia, ktr Roman naby przez przypadek - stary kloszard sprzedajc psychiatrze Szalestwo? Historie prawdziwe?, pozostawi zdjcie midzy

pokymi kartkami; najpewniej suyo poprzedniemu wacicielowi jako zakadka. Gowacki nigdy wczeniej nie zwraca na nie uwagi, ale teraz przyjrza si mu bliej. Uwieczniona na fotografii twarz spogldaa na niego wzrokiem penym zoci. Bya to twarz, ktr Roman zna. A za dobrze.

- Popatrz, popatrz, kto przyjecha - mrukn wymuskany funkcjonariusz do swojego partnera, przypominajcego czowieka z Cro-Magnon. Zwalisty odwrci gow, odrywajc wzrok od wisiora z agatem, narzucajcego skojarzenia z odpustem, i zerkn na wysiadajc z samochodu Renat Niezgoda. Jej twarz, blada i wykrzywiona w grymasie strachu, w wietle biao-niebieskich byskw przywodzia na myl trupy, ktre w ostatnim czasie i kromanioczyk, i wymuskany ogldali w nadmiarze. Masywny policjant odoy na bok woreczek zawierajcy strzpy jakiego zdjcia, pochodzcego - na ile jego stan pozwala to oceni - jeszcze z XIX wieku, i obrzuci spojrzeniem nadchodzc kobiet. Spojrzeniem - jak zwykle - niewesoym. - Panowie, ale dlaczego? - pisna przestraszona Renata. - Co panowie tutaj robi? Przecie... - Bardziej nas interesuje, skd pani tutaj? - Wymuskany wyoni si zza wielkich plecw kolegi i wbi w przyby swj dociekliwy i bezczelny wzrok. - Po tylu latach pracy w policji czowiek, wie pani, przestaje wierzy w przypadki. Renata zajkna si: - Ja... ja, nie, to nie przypadek. Chciaam porozmawia. Mieszkam w ssiedniej miejscowoci, a pan Gowacki by moim przyjacielem. I lekarzem. - Przyjacielem - elegant powoli powtrzy po Renacie. - I lekarzem. Okazuje si, e on leczy wszystkich, pani ma te, prawda? A pani, jeli wolno spyta, to z czego? - Nie wolno! - warkna Renata. - Chc si z nim widzie. Natychmiast. - Moe ze smutku leczy? - wtrci si kromanioczyk. Ilekro mwi, zaskakiwa tym Renat, ktra nigdy by nie pomylaa, e kto taki w ogle potrafi artykuowa inne dwiki prcz gronych pomrukw i bbnienia domi w klatk piersiow. - Chc si z nim widzie! - powiedziaa dobitnie, nie reagujc na impertynencje olbrzyma. - A z tym akurat bdzie, droga pani, kopot - inicjatyw znw przej wymuskany.

Renata zauwaya, e policjant przestpuje z nogi na nog, e jego wzrok wdruje gdzie do gry. Co maj znaczy te chrzknicia, te przerwy, te spojrzenia dziwaczne, grymasy? Czy to znaczy, e nie ma go w domu? Zabralicie go na komisariat, tak? - spytaa. Jej wyobrania podpowiadaa jeszcze inne scenariusze - na przykad szpital. Sdzc po zbach szyb sterczcych z porozbijanych okien, mia tu miejsce napad. Roman musia teraz lee pod kroplwk, w piczce. Renacie przemkna przez myl caa galeria ckliwych scen, poczynajc od Na dobre i na ze, na Matriksie koczc. Kiss of life, pomylaa, widzc siebie nachylajc si nad nieprzytomnym Romanem i caujc go w usta. - Nie, jest tutaj... - bkn od niechcenia elegant, wyrywajc Renat z zadumy. - Tylko e... - e co? - prawie krzyczaa. Gos wymuskanego brzmia faszywie i budzi niepokj. - Tylko... - kromanioczyk sapn, podszed do niej i niespodziewanie obj j ramieniem. - Tylko e nie moemy znale jego gowy. EPILOG Sylwia Jaroszyk wylizgna si z salki konferencyjnej, tumic pacz. Mimo e od poaru mino ju kilka dni, na kade wspomnienie o tragedii zy same napyway jej do oczu. Nie rozumiejc, co robi, biega korytarzami zdewastowanymi przez akcj straakw. Mijaa okopcone ciany, przygldaa si czarnym zaciekom na murach, wybitym szybom i walajcym si wszdzie papierom. Przegldaa si w kauach na pododze. Wreszcie znalaza si na miejscu. Nie wspominaa nikomu o swojej przygodzie sprzed poaru, cho spotkanie z Niezgod wydawao jej si tak realne, e nie mogo, po prostu nie mogo by przywidzeniem. Niemniej jednak tu wszyscy byli przeczuleni, w szpitalu wszystko kojarzyo si z chorob psychiczn. Sylwia przez lata pracy nauczya si, e zbytnie ufanie wsppracownikom jest niebezpieczne - czowiek czowiekowi stanowczo zbyt czsto bywa polaczkiem. Trzymaa wic jzyk za zbami. Zmieni si", przypomniaa sobie gboki, ciepy gos Niezgody. Tutaj wiele si zmieni. Niebawem". Z pewnym wahaniem podesza pod okno, pod ktrym tamtego dnia pia kaw. Bya przekonana, e jeli przyjdzie w to samo miejsce, stanie tam i spojrzy na dziedziniec - on przybdzie, zjawi si znowu. e kto zrobi bd, przeprowadzajc to cholerne badanie uzbienia, za pomoc ktrego zidentyfikowano zwoki. e poar to tylko sprytny fortel, ktry umoliwi Adamowi ucieczk z tego quasi-wizienia. Nie przyszed.

Sylwia staa wpatrzona w okno. Po jej policzkach spyway sone krople. Nie przyszed. Nagle zamrugaa. Rkawem lekkiego bawenianego swetra otara mokre oczy. iMagnolia. Pokrcia gow. Znw mam przywidzenia, skarcia si, tak samo jak wtedy. Gupia! Mimo wszystko otworzya okno i wychylia si przez nie. Jeszcze raz zamrugaa, a dla pewnoci uszczypna si w nadgarstek (gdzie czytaa, e bl pomaga rozrni, czy to wci jawa, czy ju sen). Sykna, stwierdzajc, e z ca pewnoci nie pi. Umiechna si. Najpierw lekko, niemiao, chwil potem rozemiaa si na cae gardo. Radonie. Magnolia. Magnolia bya obsypana kwiatami.

Trudno jednak y w dwch wiatach jednoczenie. Dlatego (...) zwykle jedna z rzeczywistoci przewaa.*

Schizofrenia, Antoni Kpiski

For too long now, there were secrets in my mind For too long now, there were things I should have said In the darkness, I was stumbling for the door To find a reason, to find the time, the place, the hour Tears Of The Dragon, Bruce Dickinson 1 Monika postanowia, e nie bdzie paka, lecz zy same pyny po policzkach, kapic na obcis bluzeczk o kolorze niegu i zostawiajc na niej mokre plamy. Chciao jej si krzycze, wy - co najmniej tak gono i przejmujco jak syreny wozw straackich, ktre wanie wtoczyy si na poznaski Stary Rynek, usiujc dotrze do poncej kamienicy. Na rynku zapanowao szalestwo, ludzie wybiegali z okolicznych kawiarni i restauracji. Kilka dziewczyn, wygldajcych na licealistki, ktre urway si na wagary, by pierwszy raz w yciu posmakowa piwa i zapali pierwszego w yciu papierosa, daro si wniebogosy. Biznesmeni zrywali si od stolikw, cay czas rozmawiajc przez komrki, kto, gnajc na olep, wpad na stoisko z poznaskimi landszaftami. Kilka obrazkw spotka los, na ktry faktycznie zasuyy - zostay rozdeptane. Nad chaosem bezskutecznie prboway zapanowa jednostki stray poarnej, wspomagane przez municypaw". Sanitariusze w popiechu nakrywali ciao wysokiego mczyzny. Nawet z dala mona byo dostrzec straszliwe poparzenia twarzy, rk, tuowia. Na to wszystko Monika, ktra miaa do swoich problemw, patrzya z wyjtkow obojtnoci i spokojem. Spojrzaa na kby czarnego dymu, spowijajce naron kamienic, okiem reportera National Gographie", ktrego yciow misj jest zrobi zdjcie, zapewniajce sukces na World Press Photo. Zauwaya tylko, e w Poznaniu ostatnio sporo byo poarw.

- Samochd, ktry spon tu przy bibliotece Raczyskich, kamienica na Jeycach, blok na Tysiclecia, jeden z osiedlowych marketw, namiot cyrkowy... - liczya cicho, dochodzc do wniosku, e powoli zaczynao to przypomina wojn gangw. Zaczynam myle jak PiS-owcy, skarcia si w duchu, wszdzie widz spiski. A przyczyna tych tragedii z pewnoci jest oczywista. Na przykad upalne lato. Albo przestarzae instalacje elektryczne. Wzruszya ramionami. Jakie to ma teraz znaczenie? Dla niej poar oznacza tyle, e na rynku zrobio si zdecydowanie mniej mio. Zonk - i szanse na dobr zabaw spady prawie do zera. A Monika tego dnia miaa mocne postanowienie, e si zabawi. Upije i upali. Znajdzie sobie faceta. Spdzi w ku nastpny tydzie, a jeli nie bdzie ju mg, sama kupi mu te cholerne tabletki, po ktrych widzi si na niebiesko. Tak, Monika postanowia, e tego dnia zabawi si ostro. Musiaa si spieszy. Bo niebawem, pomylaa smutno, moe by ju za pno. Wspomnieniami wrcia do kolejki w publicznym szpitalu, bo na prywatny nie byo jej sta. Pracowaa jako nauczycielka angielskiego i mimo e miaa godziny w kilku szkoach, a do tego dorabiaa jeszcze korepetycjami, nie zarabiaa zbyt duo - w roku 2009, po wielkiej fali powrotw emigrantw z Anglii, co druga osoba mwia w jzyku Szekspira, a ceny za dodatkowe lekcje signy dna. - Moe i w Polsce si poprawio, ale my, nauczyciele, dalej zarabiamy grosze - fukna gorzko, przypominajc sobie kolejk w szpitalu na Lutyckiej, w ktrej spdzia cae trzy godziny. W bezsilnej zoci zacisna palce w pi. Zniosaby pewnie i dusze oczekiwanie, gdyby tylko usyszaa co innego. Lekarz by sztywny i oschy jak pieczywo chrupkie ze Szwecji. - Tak - zacz komunaem. - Zdrowie to prawdziwy skarb. A potem spojrza w papiery i bez jakichkolwiek emocji, gosem niczym z komputerowego syntezatora mowy, oznajmi krtko: - Stwardnienie rozsiane. Nie ma adnych wtpliwoci. Owo adnych wtpliwoci" utkwio w jej pamici niczym dranicy cier. Mina ju godzina, odkd opucia szpital, godzina, w ktrej przespacerowaa spory kawaek miasta i wypalia siedem czerwonych LM-w z rzdu (zazwyczaj palia lighty, ale tego dnia potrzebowaa czego mocniejszego), a mimo to nie moga si otrzsn. Dlatego poar naronej kamienicy, dramatyczny i wywoujcy popoch, na Monice nie zrobi wikszego wraenia. Staa z boku z papierosem w rku, nieopodal fontanny, bezpieczna - bo przecie od poncego domu dzielio j kilkadziesit krokw - i obserwowaa cae zdarzenie coraz bardziej znudzona. Ktem oka zobaczya rosego mczyzn w czarnym garniturze i czarnych

okularach. Musi mu by zajebicie gorco, zauwaya, bo soce tego czerwcowego dnia palio bez litoci. Wyglda jak BOR-owik. Funkcjonariusz BOR-u nie zwraca na ni uwagi, rozmawiajc z kim zawzicie przez komrk. - Tak, kurwa. Spierdoli! - krzycza, rozgldajc si na boki. - No, jak godzin temu. Tak, od Jerzego. Co robimy? Szukamy, kurwa, a co mamy robi? Tutaj jest wielka rozpierducha, poar, stra, cholera. Sucham? Tak, uy, kurwa, swoich talentw. Wszystkich talentw. A nam pociski w magazynkach powypierdalay. A Hamerskiego to dziabna mija, kurwa, najprawdziwsza mija, wsuna si przez okno i jeb, zanim odrbalimy jej gow, sieka Wojtka w przedrami. Dobrze, e dosta serum, bo inaczej... mije, pomylaa Monika, padalce, zaskroce i wszelkie inne gady byy drug z plag, ktra tego lata nawiedzia Pozna. Pchay si do miasta jak muzumanie do Mekki. Zagldajc w jakikolwiek zakamarek, mona byo by pewnym, e stanie si oko w oko z jaszczurk, a wyjcie na przestronne podwrze grozio rendez-vous ze mijami, wygrzewajcymi si w socu. Nie do tego - oszalay rwnie we zamknite w prywatnych terrariach, sklepach zoologicznych i w samym zoo. Monika, widziaa w wiadomociach lokalnych wywiad z ekscentrycznym dyrektorem ogrodu zoologicznego, Maciejem Gorczyskim, ktry prbowa wytumaczy tumowi dziennikarzy, e ucieczka dziesiciometrowego pytona siatkowanego to nie wina pracownikw zoo, a sam w jest niegrony dla mieszkacw. - Wiem, e trzeba uwaa, eby nie opitoli teraz jakiego banku - BOR-owik nie przestawa krzycze do suchawki. - Daem ju zna, komu trzeba. Znalelimy ciao, jasne. Ale co z tego? To tylko ciao. Co? Dobra, id. Funkcjonariusz odsun telefon od ucha, przez moment obserwowa to, co dzieje si na rynku. Mrukn: Tutaj chuja nie ma. Zwia." i odszed wolnym krokiem. W czarnym garniturze, kiedy tak szed mikko i czujnie, skojarzy si Monice z pum. Ta myl przypomniaa jej, po co przysza na rynek. Niestety, sdzc po pustkach, jakie zapanoway w przyknajpianych ogrdkach, poar zniszczy nie tylko kamienic, ale rwnie erotyczno-rozrywkowe plany modej anglistki. Podmuch wiatru smagn j po twarzy wodn mgiek, ktra unosia si nad fontann. Byo gorco, chodny powiew powitaa wic z zadowoleniem, nie przejmujc si, e woda rozmae jej makija. Odwrcia si w stron fontanny. Apolla z brzu prawie nie byo wida zza chmury drobnych kropel, unoszcych si nad omioktn studni z piaskowca. Monika umiechna si, a wtedy... Wtedy spord strumieni kto wyszed.

W pierwszej chwili mylaa, e to sam Apollo postanowi zej z cokou i zwiedzi Pozna. Zaniepokoia si o siebie - syszaa to i owo o stwardnieniu rozsianym, lecz nie sdzia, e do objaww nale rwnie urojenia. Zamrugaa i spostrzega, e Apollo, chwaa Bogu, pozosta na swoim miejscu. Ten, ktry wyszed z fontanny, sta teraz oparty o piaskowiec i przypatrywa si jej uwanie. Przetara wilgotne oczy i przyjrzaa si nieznajomemu uwaniej. Wyglda nieco... dziwnie. Brzydki nie by, bynajmniej. Rwnie wysoki jak BOR-owik, jednak zdecydowanie przystojniejszy - ramiona nie tak napakowane, klatka piersiowa nie tak groteskowo rozdta, kada cz ciaa miaa idealne proporcje. Obrazu dopeniaa powa czupryna i smaga, opalona na lekki brz, twarz. Monika ocenia, e mczyzna jest przystojny. Bardzo przystojny. Nie w tym jednak tkwia jego dziwno. Pominwszy fakt, e nieznajomy wyskoczy z fontanny, zwraca uwag swoim ubiorem, niecodziennym, by nie rzec - dziwacznym. Spodnie wyglday na skrzane, lecz Monika mimo lekkiego bzika na punkcie odziey nie potrafia zidentyfikowa, jakie zwierz musiao umrze, by stojcy przed ni dandys zyska przyodziewek. Nogawki byy poyskliwe i niemal czarne - wanie niemal - bo w socu spodnie wyday jej si grafitowe. Monik tak zaciekawi w niezwyky efekt, e na moment zapomniaa, i bya przeciwniczk zabijania zwierzt. Marynarka nieznajomego prezentowaa si jeszcze bardziej osobliwie. W promieniach soca migotaa wszystkimi kolorami tczy, a anglistka pomylaa, e to z pewnoci skra krokodyla. Albo wa. Tak czy inaczej - ciuch ekstrawagancki, w ktrym nieznajomy przypomina nieco drag queen. Monika uwaaa si za osob tolerancyjn, co najmniej w takim stopniu jak redaktorzy Wyborczej", jednake w duchu przyznawaa, e ten ubir, uzupeniony sportow pstrokat koszulk bez rkaww i rwnie niespotykanym jak marynarka wisiorem, przedstawiajcym wa poerajcego swj ogon, wyglda miesznie. Dziewczyn zafascynoway rwnie jego oczy. Gdyby zobaczya podobne tczwki u jakiej innej osoby, powiedziaby, e taki kolor nie istnieje - owszem, bywaj oczy zielone, lecz nie zielone tak intensywnie, nie tak agresywne w swej zielonoci, e a wyzywajce. Gdyby Monika zobaczya takie tczwki u kogo innego, powiedziaaby bez wahania soczewki kontaktowe. Oryginalne. Ot, fajny lans. Paradoksalnie jednak, w zestawieniu z marynark, koszul i wisiorkiem, niezwyczajne oczy nieznajomego byy jak najbardziej na miejscu. Monika zastanowia si, czy wiec w nocy - jak u kotw. Kolejna myl anglistki bya znacznie bardziej samolubna. adny, skonstatowaa. Byoby mio pozapomina o problemach w jego towarzystwie. Przy piwie i lufce napenionej suszem.

Nieznajomy tymczasem popatrzy w lewo, w prawo, z ramienia zdj may plecak, zajrza do rodka i odetchn z ulg. A potem umiechn si sympatycznie do Moniki. Cho nie mia uzbienia hollywoodzkiej gwiazdy - ky due i ostre wystaway na boki troch jak u wampira - Monice ten umiech bardzo przypad do gustu. Podobnie jak spojrzenie, gortsze ni ar buchajcy od rozgrzanego bruku. Wiedziaa, e jest atrakcyjna, e podoba si facetom. Temu z pewnoci si spodobaa. Podszed do niej, wycign przed siebie do i z obcym akcentem powiedzia: - Smaugowicz. Rafa Smaugowicz. Monika odwzajemnia ucisk, dochodzc do wniosku, e popoudnie jednak jest do uratowania. 2 - Skarbw. Szukam skarbw. I wanie jeden znalazem - odpowiedzia, patrzc w jej oczy z umiechem polityka obiecujcego trzy miliony mieszka, gdy Monika spytaa, czym si Rafa waciwie zajmuje. Siedzieli przy maym stoliku wystawionym na podwrze kamienicy. Dookoa Starego Rynku peno byo knajpek, ktre - kiedy tylko nastawaa wiosna - rozpezay si na przylege podwrza, dekorujc je ozdobnymi matami, parasolkami, drewnianym rzebami, starymi meblami i niemiertelnymi nogami od maszyn do szycia. Monika zaprowadzia Rafaa do jednej ze swoich ulubionych - Cafe Trzy Kawki" okazay si miejscem miym, przytulnym i dyskretnym. Anglistka zacigna si marihuan i podaa lufk Rafaowi, ktry zdy ju oprni cztery szklanki wypenione wdk i kostkami lodu. - To najlepszy polski wynalazek - powieli stereotyp powszechny na Zachodzie, wlewajc w siebie kolejn dawk wyborowej. Sign po ld i zagryz alkohol kilkoma kostkami. Skin na kelnera. - Jeszcze - gow wskaza na blaszany pojemnik. - Jeszcze lodu. Kiedy zapytaa, dlaczego tak lubi ld, znw si zamia, a miech mia tak gony i czysty, e sycha go byo na caym podwrzu. - Gorcy chopak jestem - odpar, a Monika spostrzega, e bardzo lubi t nutk bezczelnej pewnoci siebie, ktra pobrzmiewa w jego gosie. Spostrzega te, e lubi jego miech, jego energiczno i bezkompromisowo, z ktr podchodzi do ycia. Jeeli si ju na co decydowa - robi to caym sob, nawet papierosem zaciga si tak, jak gdyby od tego zaleay losy wiata.

- Palisz jak smok - skomentowaa, widzc, e papieros znika z kadym sztachniciem po centymetrze. - Nie wiesz, e to niezdrowe? - Mnie to nie zaszkodzi - prychn, zabawnie ziejc dymem. - Natomiast ty powinna na siebie uwaa. Zanim skoczy, ju rozumia, e powiedzia zbyt wiele. Monika posmutniaa, spucia oczy i machinalnie signa do paczki LM-w. Chcia si wycofa, obrci ca w sytuacj w art, ale wtedy dziewczyna dosza do wniosku, e to nie ma sensu. e musi mu opowiedzie o wyroku, ktry usyszaa kilka godzin wczeniej z ust syntetyzatora mowy", przebranego w lekarski fartuch. - Sam wic rozumiesz - koczc opowie, umiechna si, tak jak potrafi to tylko kobiety, adnie i smutno zarazem - szukam jedynie rozrywki. Przelotnej przygody. Nie mog niczego obieca, bo za kilka lat stan si tylko ciarem. Dlatego chciaabym, eby sprawa bya jasna. Byli wtedy ju po kilku pocaunkach, a do Rafaa raz po raz zapuszczaa si w okolice jej kolan. Wpatrywa si w ni jak w obraz, ona odwzajemniaa mu si tym samym, bo z kad chwil fascynowa j bardziej i bardziej. Wolaa zawczasu przeci wszelkie nadzieje, choby nawet jeszcze nie powstay, zabi potencjalne uczucie, zanim zakiekowao - bo pniej sytuacja moga wynikn si spod kontroli. Nie chciaa si zakochiwa. Chciaa tylko zapomnie. Z Rafaem zapominao si zbyt dobrze. Pokiwa gow ze zrozumieniem. Oczy mia mdre, zdawao si, e maj tysic lat. W duchu prosia, eby domyli si, czego od niego oczekuje, eby nie zacz si teraz nad ni uala, powtarza setki razy, e jest mu przykro i jednoczenie podwiadomie traktowa j jak trdowat - co zapewne zrobiaby wikszo facetw. Ale Rafa - na szczcie - by inny. - Ale dzisiejszej nocy... - zagai, przygldajc si jej wypielgnowanym doniom - nie masz zamiaru spdzi sama? Rozemiaa si i cae napicie z niej spyno. Zupenie jak wtedy, jak godzin wczeniej, kiedy spacerujc po starwce, Rafa zauway jaszczurk. Monika nie przepadaa za takimi stworzeniami, czujc do nich instynktown odraz. Ostatnie tygodnie w Poznaniu byy dla niej koszmarem - cay czas co si pod nogami wio, co chwil betonowo-asfaltow rzeczywisto zakcao co zwinnego i podunego. Dlatego widzc jaszczurk, ktra jak spod ziemi wyrosa na ich drodze, odskoczya instynktownie do tyu i krzykna. Smaugowicz nie wystraszy si gada. Wrcz przeciwnie - umiechn si z dziwn czuoci, pochyli i - o zgrozo - podnis zwierz z chodnika. - Pikny - wymrucza. - Jeste pikny.

Unis stworzenie do gry, przypatrujc si jego jaskrawozielonym bokom i brzowoplamistej prdze biegncej przez rodek plecw. Jaszczurka za, zamiast zaatakowa mczyzn, speniajc tym samym wyimaginowane lki anglistki, zachowywaa si spokojnie. ypaa okiem to na Rafaa, to znw na stojc krok dalej Monik. - Chyba nie boisz si zwykej zwinki? - zapyta Smaugowicz, odwracajc si do dziewczyny. - Chod, przecie nie zrobi ci krzywdy. Boi si znacznie bardziej ni ty. No zobacz - oto ja, pan zwinka. To mwic, Rafa delikatnie dotkn nakrapianej szyi zwierzcia, ktre wykonao gest, jak gdyby skaniao gow, przedstawiajc si anglistce. Wtedy Monika nie wytrzymaa, wybuchna miechem. Nie pierwszy raz zreszt. - On zarabia i tak zbyt duo - szepn Rafa Monice do ucha, przynoszc jej kilka gaek lodw woskich. Dziewczyna obserwowaa go uwanie, widziaa, jak z miejsca zaprzyjani si ze sprzedawc. Syszaa, jak wymieniaj si kawaami o teciowych i spostrzeeniami na temat przechodzcych przez rynek dziewczyn w kusych spdniczkach. Widziaa te, e Smaugowicz odchodzi, nie pacc, a waciciel stoiska nawet nie prbuje go zatrzyma. - Da mi je, bo jestem sympatyczny - wyjani Rafa z rozbrajajc szczeroci. - Poza tym mam mao tych waszych pienidzy, nie chc teraz wyda wszystkiego, nie? To dobry moment, pomylaa Monika i spytaa, skd Rafa przyjecha. Zapytany wykona dziwny gest rk, majcy chyba oznacza, e zewszd. - Nie z Polski - powiedzia. - Ojciec zosta otruty, a matka musiaa std ucieka. Poza kurtyn. - Bya dziaaczk Solidarnoci"? - Monika domylia si, e chodzi o elazn kurtyn. Dokd wyjechalicie? Znw nieokrelony gest, ktry z grubsza mg oznacza pnoc. - Skandynawia? Norwegia? - dedukowaa, z satysfakcj przyjmujc, e Rafa ruchem gowy potwierdzi jej domysy. - Ojca nie znaem, ale matka szybko znalaza sobie ma stamtd. Wiesz, bya nieza. Nawet przez jaki czas musiaem nosi nazwisko tamtego gocia. - I jak si wtedy nazywae? Svan? Ljunberg? Floe? - Monika, miejc si, zasypywaa go pytaniami. Jeszcze troch, jeszcze chwil - i naprawd zapomni. Naprawd zapomni o swojej pieprzonej chorobie, o tym, e pracuje w szkole, a kilku wyronitych uczniw czynio jej otwartym tekstem propozycje erotyczne, o tym, e jeli dalej bdzie tak zarabia, to nigdy w

yciu nie kupi wasnego mieszkania, i o tym, e za pi lat wasne mieszkanie nie bdzie jej ju do niczego potrzebne, bo bdzie spoczywaa six feet under, na cmentarzu junikowskim. - Villentretenmerth - odpar mczyzna, przekrzykujc odgos przejedajcych obok samochodw. Dla Moniki byo to bardzo trudne do powtrzenia, wic szli w milczeniu ulic Paderewskiego, a nagle Rafa zatrzyma si przed gablot sklepu jubilerskiego Kruka. - Mylaam, e tylko kobiety fascynuj si biuteri - powiedziaa, kiedy sta przez kilka minut, przypatrujc si bransoletom, wisiorkom i piercionkom. Sama niezbyt czsto tutaj zagldaa. W sklepie rzecz jasna znajdowao si wiele bardzo interesujcych rzeczy, ale nie byo jej sta na aden z drogocennych klejnotw. Ceny u Kruka przyprawiay j o bl gowy i frustracj. - To feministyczny przesd - odrzek pgbkiem, z trudem odrywajc oczy od sklepowej ekspozycji. - Misternie wykonane. Ale w sumie to taniocha. - Taniocha? - obruszya si. - Taniocha? - No, tak - potwierdzi. - Bardzo oszczdzaj na surowcach. Niewiele zota. Przez to wszystko jest takie... mae. Cienkie. Musiaaby zobaczy skarby mojej matki. Mam je w domu. Zaduma si. Tskni, zdaa sobie spraw Monika, naprawd tskni za domem. Dlaczego on tutaj przyjecha? Zwiedzi rodzinne strony? W tej samej chwili Rafa gwatownie skrci, mwic, e chciaby pj tam", co przeoone przez dziewczyn na topografi miasta oznaczao - na gr Przemyla. Zgodzia si, ale zachowanie mczyzny troch j zaskoczyo, byo zbyt nerwowe. Znw zerka na wszystkie strony, znw odruchowo sign do plecaka. Bardzo j korcio, eby sprawdzi, co te Smaugowicz moe tam nosi - snua rozmaite hipotezy, oparte wszake na przesankach do wtych - ot, widziaa pewne zaokrglenia, kiedy tkanina plecaka opinaa si na sporych rozmiarw przedmiocie. Mg by to na przykad may arbuz, pika albo czaszka. Wszystkie przypuszczenia byy w rwnym stopniu uprawnione. Po kilkudziesiciu krokach, kiedy po lewej stronie mieli wzgrze, a po prawej koci Franciszkanw, Rafa przystan. Dokadnie si rozejrza, unis te gow niczym pies, owicy grny wiatr, potem mrukn co, ale tak cicho, e Monika nie bya w stanie powiedzie, co. Jednak wyranie si uspokoi. Spoglda teraz na wityni. Monika, ktra ju od dugiego czasu nie chodzia do kocioa, skrzywia si i pocigna Smaugowicza za rkaw jego ekstrawaganckiej marynarki. - Chod. Nie ma tu nic ciekawego.

Poszli wic, skrcajc ostatecznie w stron rynku i koczc w jednej z przytulnych kawiarenek, gdzie zakotwiczyli si na dugie godziny, a wreszcie Monika zaprosia Rafaa do siebie. Kiedy wsiadali do takswki, wiat wirowa przed jej oczami. Nic dziwnego, bya przecie po paru gbszych i dwch lufkach marihuany. Smaugowicz, cho zaliczy osiem kolejek wdki, poprawi to kilkoma piwami, a na koniec kilkakrotnie zacign si traw, wietnie si trzyma - wci ywy i energiczny. Monika dotkna jego rki, drug do wsuwajc pod koszul. By gorcy, piekielnie gorcy, jak gdyby buzoway w nim pomienie. Przyszo jej do gowy, e to dla niej, e to ona go tak rozpala. Kiedy takswka wyjedaa na Garbary, min ich kolejny wz straacki, pdzc na sygnale, na czerwonych wiatach. Takswkarz burkn co, e to chyba Ruscy wzniecaj te poary, bo to nie moe by przypadek. Monika nie suchaa go jednak. Przytulia si do Rafaa, ktry gaska j i jednoczenie wyglda przez szyb samochodu. Tydzie, powtarzaa w mylach, fajnie byoby spdzi z nim cho tydzie. Pojedzi po Polsce. Pozapomina. A kiedy ju dojechali do jej mieszkania na osiedlu Chrobrego, kiedy wskoczyli do malutkiej dziupli, ktr wynajmowaa za astronomiczne dla niej pienidze, i kiedy Rafa w popiechu zdj z niej wszystko, co byo do zdjcia, kiedy pokaza, e nie tylko w piciu jest dobry, stwierdzia, e mimo wszystko dzie koczy si dobrze. Zapomniaa. 3 - Wyjedmy std - zaproponowa ni std, ni zowd. - Na kilka dni. Robi si tutaj duszno. Te poary. Patrole na ulicach. Jaka psychoza. Siedzieli na ku, ktrego nie opuszczali od trzech dni. Ogldali telewizj. Wiadomoci tego dnia byy wyjtkowo ponure. Zaczo si - a jake - od kolejnych poarw w Poznaniu. Wybuchay w najmniej spodziewanych miejscach, rwnie tam, gdzie - jak podpowiada zdrowy rozsdek - nie byo nic do spalenia. Narasta rwnie problem wy, ktre poksay kilkaset osb - relacjonowa reporter. Jeden z wypowiadajcych si lekarzy alarmowa, e niebawem w Poznaniu skocz si leki. Monika, ktra nie miaa ochoty na suchanie przygnbiajcych newsw, przerzucia na inny kana, trafiajc na reporta dotyczcy sytuacji w Rosji. Ju chciaa wyczy i to, kiedy nagle Rafa, niesprawiajcy wraenia osoby zainteresowanej polityk, przytrzyma jej rk.

- Poczekaj - poprosi, wpatrujc si w wymuskanego reportera TVN-u objaniajcego skutki objcia wadzy w Rosji przez nowy nacjonalistyczny rzd. - To wane. - Niestety, nie moe ju by mowy o ociepleniu stosunkw z naszym wschodnim ssiadem - relacjonowa spod Kremla mody gadko wygolony mczyzna, starajc si ukry zdenerwowanie, co notabene wychodzio mu kiepsko. - Nowi wodarze Kremla otwarcie zapowiedzieli twardy kurs wobec Polski i pozostaych krajw dawnego bloku wschodniego, ktre teraz zwrciy si w stron Europy Zachodniej. Jak oznajmi nowy prezydent, Aleksander ukaszenko, Polska staje si gwnym przeciwnikiem Kremla i albo w sposb radykalny zmieni si nasza orientacja polityczna, a Warszawa doczy do zwizku Biaorusi i Rosji, albo wobec Polski zostan wycignite konsekwencje. Jakie - tego ukaszenko nie zdradzi, ale jeden z jego doradcw sugerowa, e pod rzdami obecnego prezydenta Rosja odzyskaa zdolno uywania siy militarnej. Poniewa dla Warszawy zmiana kierunku polityki z prozachodniego na prorosyjski w sposb oczywisty nie wchodzi w gr, pozostaje liczy tylko na skuteczno naszej dyplomacji, bo spokj na naszej wschodniej granicy to prawdziwy skarb. Wprawdzie spora cz Rosjan jest bardzo niezadowolona z postpowania swojego nowego prezydenta, a po Moskwie kr pogoski o wyborczych faszerstwach, lecz wtpliwe, by ukaszenko i jego ekipa pytali zwykych Rosjan o zdanie. - Cholera - Monika skrzywia si, zapalajc papierosa. wiat bezsprzecznie schodzi na psy i to bodaj na wszystkich frontach. - Kto to jest? - zapyta Rafa, kiedy reporter z kwan min poegna si z widzami. - Ten ukaszenko? - Czowieku, gdzie ty yjesz? Nie macie w Norwegii telewizji? Internetu? Nie nadaj wiadomoci? - prychna nieco rozczarowana brakiem orientacji swojego kochanka w polityce. Sama bya doskonale poinformowana, jeszcze do niedawna dziaaa w rozmaitych stowarzyszeniach i organizacjach, midzy innymi walczc o prawa czowieka na Biaorusi. Pamitaa koncerty biaoruskich kapel w 2007 roku w Poznaniu. Pamitaa raporty, ktre pomagaa tumaczy na angielski. Przygotowywali je emigranci zza wschodniej granicy, peno w nich byo smutnych informacji o wizieniach, pobiciach, ograniczaniu praw, faszowaniu wszelkich moliwych gosowa i dyskryminacji mniejszoci seksualnych. Biaorusini przekazywali to do Amnesty International, a ta organizacja naganiaa spraw na Zachodzie. Jak si jednak wanie okazao - robia to niestety nie do skutecznie.

Monika westchna i pokrtce opowiedziaa Rafaowi o zasugach" ukaszenki. Smaugowicz zaduma si, wbi oczy w martwy ekran telewizora i wreszcie mrukn pod nosem: - Przestaj im si dziwi... A dyplomacja zawioda. - Sucham? - Nie, nic. Gono mylaem. Co z tym wyjazdem? - Zobaczymy - mrugna filuternie, sigajc po papierosy, i zobaczya, e paczka ju jest pusta. Nie spotkaa jeszcze nikogo, kto by tak szybko pali. I z takim zapaem. - Najpierw musz si przej po fajki. Idziesz ze mn? Rafa nie mia ochoty opuszcza mieszkania. Po nocy, podczas ktrej naprawd niewiele spali, wyglda na nieco zmczonego, cho, powtarzaa sobie Monika, bezustannie porwnujc Rafaa z poprzednimi swoimi facetami, i tak by o niebo lepszy ni inni. Z rozczarowaniem mylaa teraz o tych, ktrzy cakiem niedawno jej imponowali - wszyscy wydali si mali, sabi i, co tu duo mwi, mieli problemy z potencj. Wychodzc na klatk schodow, mina si z ssiadk z naprzeciwka. Starsza kobieta popatrzya na Monik dziwnie. Jasne, przypomniaa sobie anglistka, w nocy krzyczaam. Bardzo, bardzo gono. C, w odrnieniu od ciebie, ty radiomaryjna dewotko, ja mog, pomylaa, ale zaraz stracia humor. Przed oczyma znw stan ubrany na biao syntezator mowy. Jeszcze mog. - Niech pani uwaa - odezwaa si kobieta powanym gosem. Monika ju chciaa jej odburkn, ale tamta dokoczya: - Wczoraj widziaam, e do pani mieszkania przeciska si may w. Albo jaszczurka. Wszdzie ich teraz peno. Zaraza, prosz pani. - Dzik... dzikuj - wybkaa zaskoczona Monika. Spojrzaa niepewnie na drzwi. Faktycznie, midzy nimi a podog bya maa szparka, ale a nie chciao si wierzy, by jakie stworzenie mogo si tamtdy dosta do rodka. Ju miaa si wrci, ale zdaa sobie spraw, e w mieszkaniu jest Rafa. On lubi te paskudztwa, zamiaa si w mylach. Nawet jeeli to prawda - da sobie rad... Idc korytarzem ozdobionym monotonnymi, gdy szo o form, wyrazami rozpaczliwej i nieodwzajemnionej mioci do Lecha Pozna, spostrzega, e ciany w kilku miejscach s bardzo osmalone. Wprawdzie zdarzao si, e toczyli tu dugie, nocne rozmowy maoletni zodzieje samochodowych radioodbiornikw, urozmaicajc dyskusje papierosami i marihuan, lecz zacieki dymu byy tak mocne, e papierosy nie mogy ich spowodowa. Wygldao to tak, jak gdyby kto rozpali na korytarzu ognisko, i to nie

zwyczajne, ale takie, jak u Indian, gdy ci przesyali sobie sygnay dymne. Co tam si dziao, zastanawiaa si, wychodzc z bloku. : Soce na zewntrz prayo - jedn z charakterystycznych cech betonowisk byo to, e nagrzeway si bardzo szybko i wtedy zmieniay si w prawdziwe pieko. - Rafa czuby si tutaj wietnie - powiedziaa do siebie, otarszy pot z czoa. Smaugowicz bardzo lubi upay. - Gorcy chopak - wci tak o sobie mwi, a perlisty miech roznosi si w caym mieszkaniu, i dalej, a na korytarz i klatk schodow. Sza przez osiedle, mylc o swoim mczynie. Zastanawiaa si, jak dugo bd razem. Byo jej dobrze, ale te sama, od razu, na pocztku znajomoci, postawia spraw jasno. adnych zudze. Chodzio jej o dobr zabaw. Rafa zaakceptowa to atwo. Zbyt atwo, pomylaa teraz z alem, przegldajc si mimochodem w witrynie sklepiku misnego. Stwierdzia, e pod oczami ma wory, dookoa ust tworzy si siatka zmarszczek, cho oglnie wci prezentowaa si niele. - Say farewell - rzucia do swojego odbicia, ktre nawet jej si spodobao. - Ju niedugo. Znw przypomniaa sobie o chorobie i z pewnoci opanowaaby j chandra, gdyby nie przejedajcy samochd. Wewntrz by mczyzna ubrany identycznie jak funkcjonariusz BOR-u, ktrego widziaa kilka dni temu na rynku. Pomylaa nawet, e to moe ten sam, cho oni wszyscy wygldaj identycznie, w czarnych garniturach, biaych koszulach i ciemnych okularach. Pieprzone Matriksy. Obok BOR-owca siedzia kto ubrany podobnie, przynajmniej jeli chodzi o kolorystyk stroju - czer i biel. Z t rnic, e czer wyranie dominowaa, a biaa bya tylko koloratka. To ksidz, zdaa sobie spraw. - Jasne - warkna. - Sojusz z wadz. Jeszcze troch, a zrobi z tego zacianka pastwo wyznaniowe. Samochd - luksusowy czarny mercedes, ktry z miejsca wzbudzi w umyle Moniki spekulacje, skd klech sta na takie auto - przejecha obok. Ksidz i funkcjonariusz rozgldali si na wszystkie strony, obserwowali osiedle, przygldali si badawczo kademu z przechodniw. Monika spojrzaa w ich stron, BOR-owiec przyspieszy, ale mimo to dziewczynie udao si dostrzec, e na tylnym siedzeniu ley jaki poduny, lnicy ksztat. Miecz? Niedaleko kiosku Monika obejrzaa si ponownie. Samochd stan pod szyldem Wrka Agata". Ostatnimi czasy coraz wicej ludzi chodzi do rozmaitych wrek i jasnowidzw, skonstatowaa z rozczarowaniem. Wrki i jasnowidze jawili si bowiem

Monice tym samym co ksia - wykorzystywali ludzk naiwno i brak wiedzy. Niestety, obiegowa opinia bya taka, e ich wrby si sprawdzay. Ten boom trwa ju dobre dwa lata, policzya w mylach. Tak, odwiedzanie gabinetu wrki weszo w mod jako w 2007 roku. Spluna w piach przy kiosku i przepchna si przez kilka rozdyskutowanych kobiet, by kupi papierosy. Do jej uszu dolatyway strzpy rozmowy. - A ten wybuch gazu pod czternastk, to co! - mwia podniesionym gosem jedna z kobiet. - Przypadek moe? Ruscy winni s, w telewizorze mwili o ukaszence, e polityk zaostrzy... - Pani Godzikowa, niech pani nie przesadza - wtrcia zdecydowanie kobieta o twarzy surowej nauczycielki. - To nie adne zamachy. Wady instalacji, spicia, ludzka gupota zwykych, naturalnych przyczyn jest bez liku. - A ta inwazja wy to te ma cakiem naturalne przyczyny, pani Dudek? Te winna jest wadliwa instalacja czy ludzka gupota? - odcia si Godzikowa. Pani Dudek, ktra faktycznie bya nauczycielk i w zwizku z tym bardzo nie lubia, gdy kto kwestionowa jej zdanie, popatrzya na mwic z wyszoci. Wanie zamierzaa jej wyjani, e tak, inwazja wy musi mie przyczyny jak najbardziej naturalne, e zaburzony zosta biotop (tym sowem ostatecznie zamierzaa zamkn usta Godzikowej) i na skutek jakiej ingerencji czowieka w rodowisko naturalne trwa masowy exodus tych stworze do miast, gdy odezwaa si trzecia z pa, o spojrzeniu zamglonym i nieobecnym. - Koniec wiata. Idzie koniec wiata. Powiada bowiem Jan w Pimie, e w starodawny - smok - odda Bestii wadz na wiatem. Apokalipsa... - A ide pani - obruszya si Godzikowa. - Za duo pani Rydzyka suchasz, a za mao rozumu. Monika podpisywaa si pod tym stwierdzeniem obiema rkami. Szybkim krokiem odesza od kiosku, zostawiajc za sob rozdyskutowane kobiety. Gdy wesza do mieszkania, Rafa sta w oknie. By moe ze wzgldu na padajce na jego sylwetk soce wyda jej si znacznie wikszy, ni by w rzeczywistoci. Przypomina staroytne posgi herosw, cho Fidiasz nie byby w stanie stworzy tak doskonaego dziea. Emanoway z niego sia i gniew. Przyczajony tygrys, pomylaa. Nie odezwa si na jej powitanie, nie oderwa wzroku od szyby. Podesza bliej, spostrzegajc, e jego brwi w gniewie zmarszczyy si jako tak dziwnie... niemal nieludzko. Jej wzrok pody za spojrzeniem Smaugowicza, zahaczajc o czarn limuzyn, ktr widziaa, gdy sza po papierosy. Rafa mia zacinite pici. Mocno, a kostki bielay.

Przytulia si do niego, zdajc sobie spraw, e jest saba, bardzo saba, i e bdzie go jej brakowao, kiedy ju si rozstan. - To miasto faktycznie schodzi na psy - powiedziaa cicho, do ucha. - Jedziemy na wycieczk. Poka ci Krakw. 117 W roku 2009, mimo nadzwyczajnych sukcesw gospodarczych i politycznych, ktre nie do koca wiadomo skd si bray, PKP pozostaway ostoj tradycyjnie rozumianej polskoci. Czyli, ucilajc - brudu, niechlujstwa, niepunktualnoci i brzydoty. Chyba tylko Rafa nie zwraca na to uwagi. - Wyglda jak w. Wielki! Sta przed pospiesznym do Krakowa, bynajmniej nie prezentujcym si zachwycajco, i zachwyca si tak, jak kto, kto po raz pierwszy widzi pocig. Pospieszny pomalowano kolorem, ktry Monika nazywaa odpychajc zieleni" przecit w dole beowo-brudnym pasem. Kto, mimo wyranego zakazu, zaatwia swoje potrzeby podczas postoju, kto inny ostentacyjnie pali w przedziale dla niepalcych, a tum studentw zalega w korytarzu, ale Rafaowi wszystko to nie przeszkadzao. Cieszy si jak dziecko, e bdzie podrowa w brzuchu wielkiego wa. - Tutaj - owiadczy - nic zego spotka mnie nie moe. Monika bezskutecznie prbowaa mu uwiadamia, e owszem, moe, i to bynajmniej nie to, co spotykao ludzi w horrorach opowiadajcych o pocigach przenoszcych do innych, gorszych wiatw. Zagroenie byo bardzo realne - pijani kibice, jeszcze bardziej pijani rezerwici, wzgldnie cakowicie trzewe grupy kolejowych zodziei. Rwnie niebezpieczny mg by zwyky kanar w otoczeniu sokistw. Zwaszcza jeeli - do czego przekona j Rafa - nie kupowao si biletu. - artujesz? Dzisiaj ja zapraszam. - Si odcign Monik od wopodobnych kolejek wijcych si w holu dworca gwnego. Dziewczyna przez moment zastanawiaa si, w jaki sposb Smaugowicz zapaci za bilety; dotd nie miaa okazji zauway, by Rafa paci za cokolwiek. Tym razem - co pokazay pniejsze zdarzenia - byo podobnie. - Niech pan sobie wyobrazi, zgubiem! - wykrzykn, apic si teatralnie za gow, kiedy konduktor z min posa zasiadajcego w komisji ledczej zapyta o bilety. Monika mylaa wtedy, e zapadnie si pod podog wagonu i z pewnoci by to zrobia, gdyby nie strach, e zostanie rozjechana przez pdzcy pocig. Jasne, grzmiaa w mylach,

masz swoje sposoby. Na to, by nas wyrzucili w rodzie, no moe w Jarocinie. Do Krakowa pozostanie, bagatela, kilkaset kilometrw, ale ty si wietnie bawisz, prawda? Istotnie, Rafa bawi si wietnie. Kontynuowa nieprawdopodobn opowie pen zwrotw akcji i wypadkw godnych taniego westernu. Barwnie opisywa przyczyny, dla ktrych zaginy bilety uprawniajce jego i Monik do jazdy oczywicie w pierwszej klasie, oczywicie z miejscwkami. Tylko pech, e to pocig bez miejscwek, zdaa sobie spraw dziewczyna i od tamtej chwili ze stoickim spokojem czekaa, a konduktor kae im opuci pocig. Ona czekaa, konduktor za sucha. Zrazu niechtnie, ot tak, dajc si wygada oszustowi, lecz z sekundy na sekund jego marsowe oblicze zmieniao si. Gdzie tak przy pitym zwrocie akcji we wzroku konduktora bysno ywe zainteresowanie, a dwie minuty pniej wspczu ju szczerze Rafaowi i Monice i prowadzi ich do pierwszej klasy. Bezceremonialnie oprni jeden z przedziaw, sadzajc tam umiechnitego Smaugowicza i jego bezbrzenie zdumion towarzyszk. Na sam koniec, dyskretnie ocierajc grubym, niezgrabnym palcem z, wrczy im plik banknotw - apwki, jakie otrzyma w cigu ostatniego tygodnia od pasaerw jadcych na gap. - Dwa tysice. - Monik zamurowao, kiedy przeliczyli pienidze. - Skarby - mlasn tymczasem Rafa i schowa pospiesznie zdobycz do kieszeni. Monika nie widziaa, by je pniej wyjmowa. W kadym razie nie wyj ich, kiedy przed krakowskim dworcem zapa takswk. Anglistka, niestety, nie zdya mu wytumaczy, e nie naley bra takswki niezrzeszonej w adnej korporacji, bo jazda ni moe skoczy si utrat caego dziennego budetu. Miao si tak zdarzy i tym razem. Z t rnic, e spotkao takswkarza. - Poczekajcie - rzuci gardowo ysy napakowany osiek, gdy wysiadali z samochodu, a Rafa nie raczy nawet zapyta, ile powinni zapaci. Monika odruchowo zanurzya do w kieszeni bojwek, chwytajc gaz pieprzowy i szykujc si do obrony swojego chopaka przed pokryt metanabolowymi wypryskami besti. Bestia wykrzywia si brzydko i powtrzya: - Poczekajcie. To drogi hotel. A ja dzisiaj miaem niezy utarg. Wiecie, nabray si jelenie ze stolycy. To rzekszy, wcisn Smaugowiczowi w do cebul banknotw i odjecha z piskiem opon. - Skarby - ucieszy si Rafa. Hotel, w ktrym - co nagle przestao Monik dziwi - nikt nie spyta ich o pienidze, by w samym centrum miasta. Spacer po Starwce w tej sytuacji okaza si nieuniknion - ale i przyjemn - konsekwencj. Monika co rusz przystawaa, wzdychaa i, co nakazywaa moda,

zachwycaa si piknem Krakowa, mylc o nim jako o miejscu magicznym. Zwierzya si z tych myli Rafaowi, ktry nie podziela jej ekscytacji miastem. - Magiczne? - Zmarszczy brwi w roztargnieniu. - Tak, z ca pewnoci. - Bye tu ju kiedy? - spytaa, widzc, e Rafa rozglda si uwanie. Przypomina niemieckiego turyst, ktry przyjechawszy do Wrocawia czy Olsztyna, szuka ladw przeszoci. Potakn stanowczym ruchem gowy. - Byem zbyt mody, by cokolwiek pamita - zastrzeg i wci przypatrywa si kamienicom, murom, brukowi na rynku. - Czasami - szepna - czowiek ma wraenie, e by ju kiedy w jakim miejscu, cho wie, e to niemoliwe. e zna obrazy, ktre staj mu przed oczyma - domy, kawiarnie, uliczki. Dj vu... - Nie - przerwa gwatownie, spogldajc dookoa. - Kiedy tu byem. Ale dawno, dawno temu. Zmienio si tyle, e tego miasta nie poznaj. Monika rozemiaa si i pocigna go za rk. - Fakt, od tamtej pory zmienio si bardzo duo. Ale tego nie moge zapomnie. To mwic, wskazaa na nierwne wiee kocioa Mariackiego. Rafa zatrzyma si przed budowl. Monika szybko spostrzega jaki cie w jego spojrzeniu. - Trwaj w chwale - powiedzia cicho, nieprzyjanie. Zdao si, e cedzi sowa przez zby, e szykuje si do walki. - Zadziwiajce, e te oni si trzymaj. - Wejdziemy? zaproponowaa. Sama rwnie bya przeciwniczk kleru, mierzia j bogoojczyniana estetyka, ale architektura kocielna mimo wszystko budzia jej zainteresowanie. Traktowaa j jako cz bogatego europejskiego dziedzictwa kulturowego - cho, dodawaa zaraz w mylach, nie pozwalajc sobie na nadmierne zachwyty - by to kwiat, ktry wyrs na glebie podlanej krwi i potem tysicy : ciemnych i wykorzystywanych ludzi. - Nie - odpar z niechci. Wci wpatrywa si w koci, wzrok zatrzymawszy na zotym krzyu, ktry zdobi pokryt patyn kopu przy wyjciu. Monika, ktra ju wczeniej zauwaya, e Rafa ma icie niewieci skonno do wszelkich wiecideek i ozdb, byleby zrobiono je z cennych kruszcw, pomylaa, e zaraz znw powtrzy skarby", lecz nie. - Czy to moliwe? - Pokrci gow. - Umrze i zmartwychwsta. I to za was... Szalestwo. Nigdy nie potrafiem tego poj. - Ach - machna lekcewaco rk. Zmartwychwstanie to motyw, ktry pojawia si w wielu kulturach i wierzeniach. Ale nie

przejmuj si - nikomu rozsdnemu nie podoba si ta bajka i nikt ju w ni nie wierzy. Popatrzy na ni dziwnie. - Nie podoba si - potakn. - Ale czy wy w ni nie wierzycie? - No co ty? - Monika a zamrugaa ze zdumienia. - Nie uczyli was w tej Norwegii o ewolucji? Big Bangu? Chyba nie chcesz powiedzie, e w to - podbrdkiem wskazaa krzy wierzysz. - Nie. Nie wierz - zaprzeczy. Wojowniczy nastrj Moniki opada, odetchna z ulg, e nie bdzie musiaa nawraca Rafaa na racjonalizm. - Ja wiem - rzek, zaciskajc pici i nienawistnie spogldajc na zoty krucyfiks. Nie zdya zapyta, co Smaugowicz mia na myli, gdy jej uwag przyku radiowy komunikat. - Ze sklepu zoologicznego przy krakowskiej Starwce uciek grzechotnik. - Gos reportera zdradza zdenerwowanie. - Nikt nie potrafi powiedzie, gdzie jest obecnie zwierz, ani te w jaki sposb trafio do Polski. Waciciel sklepiku, ktry najprawdopodobniej dopuci si przemytu, przez kilka godzin prowadzi poszukiwania na wasn rk, w kocu jednak zawiadomi policj. Wszystkich przebywajcych w okolicach rynku prosimy o ostrono - w jest niebezpieczny. Jeli ktokolwiek zobaczy co podejrzanego, proszony jest o natychmiastowe powiadomienie wadz. - Jaka plaga - szepna zaskoczona. Rafa pocign j za sob, bo dookoa stoiska z szaszykami, gdzie stao radio, zebra si spory tum. Ludzie zamarli z podniesionymi do ust gotowanymi kukurydzami, obwarzankami i lodami woskimi. Dopiero gdy oddalili si o kilka krokw, dziewczyna spostrzega, e Rafa trzyma dwa obwarzanki i jedn kukurydzian kolb. - Ukrade? - krzykna oburzona, a Smaugowicz tylko wzruszy ramionami. - Miaem ochot. - Zawsze bierzesz to, na co masz ochot? - fukna. Potwierdzi, przytulajc j do siebie. - Przecie ten biedak tak zarabia na ycie. Ty chcesz, tak... A co z innymi? - jeszcze si bronia, jeszcze prbowaa zbawia wiat, co dla Rafaa byo cakowicie niezrozumiae. - Inni niech sami si o siebie troszcz. Mam ich...

Pooya palec na jego wargach. Nie kocz, poprosia w duchu, nie kocz, bo wtedy pomyl, e to dotyczy rwnie mnie. e jeste ze mn tylko dlatego, e masz na mnie ochot. A ja tak bardzo chciaabym wierzy, e jest inaczej. Jeszcze przez kilka dni. - Chod - porwa j za sob, pocaowa i ruszy krakowskimi uliczkami. W tamtej chwili by yw reklam Marlboro - oto krl ycia, rozpromieniony, z nienagann opalenizn i pikn dziewczyn u boku. Uosobienie marze nastolatkw. Wczyli si tak po miecie jeszcze jaki czas, a wreszcie, gdy soce ju zachodzio, znaleli si u podna Wawelu. Monika spogldaa na Wis, zachwycajc si czerwonymi refleksami soca, odbitymi w wodzie, patrzya na tumy przechodniw, obserwowaa cyborgw uprawiajcych jogging, zasuchanych w dwiki pynce z przenonych odtwarzaczy MP-3. Pochon j w widok, stopia si z sielankowym krajobrazem, zapominajc nie tylko o swojej chorobie, ale o caym Boym wiecie. Przesza kilkanacie metrw i dopiero wwczas zauwaya, e nie ma przy niej Rafaa. Poczua omotanie serca, odwrcia si, przeraona, e oto nadszed ten moment, ktrego przez ostatnie par dni baa si najbardziej. Bya pewna, e Smaugowicz znudzi si ni, a jeli go zobaczy, to z inn, przygarnit z rwn co Monika atwoci. Gwatownie spojrzaa do tyu. Sta kilkadziesit krokw za ni, u wejcia do Smoczej Jamy, przed kiczowatym pomnikiem Smoka Wawelskiego - Monika serdecznie nie znosia tej pokracznej rzeby. Smok zia gazowym ogniem, wzbudzajc rado gromady dzieci. Czytaa kiedy, e za pomoc SMS-w mona uruchomi aparatur i spowodowa, e z rzeby buchnie kolejny pomie. Jeli bya to prawda, jaki szalony SMS-owicz musia wanie traci fortun na rzecz sieci komrkowych, bo smok zia ogniem bez przerwy. Rafa patrzy zafascynowany. Kiedy podesza bliej, dostrzega jego rozpalony wzrok. Cieszy si jak dziecko, pomylaa, lecz stajc tu przy nim i wtulajc gow w jego rami, zobaczya, e mina Smaugowicza jest smutna. - Zabawne - powiedzia, kiedy Monika tracia ju nadziej, e uda jej si oderwa Rafaa od smoczej podobizny. - Niegdy to by ich najwikszy wrg. Nieprzyjaciel. Otruli go. A teraz - prosz, ciesz si, ogldaj, robi zdjcia. - Pokonany wrg - zapalia papierosa, dmuchna dymem w stron brzydkiej rzeby - jest lubiany przez i zwycizcw. Wanie dlatego, e to oni s zwycizcami. Zreszt... - machna lekcewaco rk, ale Rafa nie pozwoli jej dokoczy. - Pewnie mylisz, e to jest legenda? Nastpny ludzki wymys? - Nie odpowiedziaa, a Smaugowicz nie przestawa mwi. - Mia wszystko. By panem tej okolicy, a ten oferma

Krak taczy tak, jak smok mu zagra. By tutaj krlem - kontynuowa z moc - i upad. Tak nagle, jak upadaj wadcy, pozornie nietykalni. Upad, co te jest zwyczajne, bo popeni bd. - Jeste historykiem? Pisarzem? - Zamiaa si, puszczajc rami mczyzny i zawracajc w kierunku rzeki. Rafa potrafi by taki zabawny. Snujc swoje opowieci, brzmia wiarygodnie i przekonujco. Gdyby tylko te historie nie byy tak fantastyczne, mogaby w nie nawet uwierzy. - Upad - kontynuowa Smaugowicz, podchodzc bliej do rzeby - bo okaza si zbyt zachanny. Odpowied, e moe i on, Rafa, powinien wzi sobie w mora do serca, sama cisna si na usta, ale Monika nie zdya jej wypowiedzie. Nie zdya wypowiedzie rwnie niczego innego, a jedyny dwik, jaki z siebie wydaa, przypomina co pomidzy ari operow a syren erki pdzcej do wypadku. Zamara, blednc w jednej chwili, a papieros wypad na traw spomidzy zesztywniaych palcw. - Tam - wyjkaa wreszcie, wskazujc pod nogi. - Tam. Pod nogami dziewczyny wi si w. Monika nie miaa pojcia o wach i nie potrafiaby rozrni mii od zaskroca, a w Eskulapa niczym w jej oczach nie rni si od anakondy, lecz tym razem bya pewna. Miaa przed sob zbiegego ze sklepu zoologicznego grzechotnika. Matki, syszc krzyk dziewczyny, przypady do swoich dzieci i z trwog spoglday teraz na pezncego powoli gada. Niejedna miaa szczer nadziej, e w zatopi zby w ydce Moniki, uwalniajc tym samym od zagroenia pozostaych. W tum wmiesza si jaki policjant, ktry o dziwo nie uciek, syszc krzyki - cofn si dopiero wtedy, gdy w promieniach zachodzcego soca mign mu rozdwojony jzyk. Zdenerwowany sign po pistolet, ale zaraz zabra do, widzc, e mgby zrobi krzywd dziewczynie. Wyj krtkofalwk i przyoy j do ucha. Jego gos zgin w gwarze dziesitkw innych. Ludzie jednoczenie i czuli strach, i byli zahipnotyzowani niebezpieczestwem. W kilka chwil Monik otoczy sporych rozmiarw obwarzanek ciekawskich. Dziewczyna jednak, zapatrzona w gadzie oczy, nie zwracaa uwagi na otaczajcych j ludzi, nie syszaa ich rozemocjonowanych gosw. Gosw, ktre ucichy nagle, niespodzianie, niczym orkiestra milknca pod wadcz batut dyrygenta. Dyrygentem tym okaza si Rafa.

Nie od razu spostrzeg przyczyn caego zamieszania. Gdy Monika krzykna, odwrci si, ale odepchnity przez uciekajcych straci orientacj. Teraz przecisn si przez tum i wszed na kilkumetrowy pas ziemi niczyjej. Monika, ktra racjonalizujc sytuacj, dochodzia wanie do wniosku, e lepsza ju szybka mier zadana przez grzechotnika ni przewleke mki choroby, westchna. W promieniach soca Rafa wyglda piknie. Po prostu piknie. Zoty rycerz, pomylaa, zawstydziwszy si infantylnym porwnaniem. Nawet skr ma zot. Idzie mnie ocali. - Stj pan! - policjant wrzasn bezsilnie. - Za moment bd tu specjalistyczne suby. Rafa nie zareagowa, nie da nawet po sobie pozna, e w ogle sysza krzyk funkcjonariusza. Zgromadzeni spogldali na Smaugowicza w przekonaniu, e oto maj przed sob wariata, ktry idzie na pewn mier. Monika zauwaya, e donie poc jej si jak na rozmowie kwalifikacyjnej. - Uciekaj - powiedziaa, czujc, e jej wargi s straszliwie suche. Mwia cicho, ale wiedziaa, e Rafa j syszy. - Uciekaj, a nic ci si nie stanie. - Nic si nie stanie - powtrzy Smaugowicz i nachyli si nad gadem. Tum zaszemra i zamar w wyczekiwaniu. Obserwowa szykujcego si do ataku wa, obserwowa mczyzn, ktry patrzy w oczy gada i co szepcze. Zaraz tu bdzie umieranie, zaraz stanie si sensacja. Sensacja faktycznie si zdarzya. Inna jednak ni ta, ktrej podwiadomie pragnli zgromadzeni. Umierania na oczach tumu, niestety, nie byo. Przez moment sytuacja wydawaa si nieznonie statyczna - wszyscy zamarli w miejscu. Rafa, pochyony nad grzechotnikiem wci co mamrota, ale nikt ze zgromadzonych nie wiedzia co, w rwnie pozostawa w bezruchu. Tak jak i policjant, przypominajcy bardziej sup soli ni stra prawa. Czu, e powinien co zrobi, ale zupenie nie wiedzia, co. Myla tylko, e we to jednak gupie stworzenia, bo zamiast wpatrywa si w oczy czowieka w dziwacznej marynarce, grzechotnik ju dawno powinien uksi czy to dziwaka, czy to skamienia ze strachu dziewczyn. Potem, starajc si znale usprawiedliwienie dla swojej bezczynnoci, wywnioskowa, e mczyzna jest zapewne zaklinaczem wy. Wprawdzie funkcjonariusz nigdy nie spotka adnego, ale przypuszcza, e nie moe on wyglda jak zwyky czowiek. Ten, ktry schyla si nad wem, zwyczajnie nie wyglda, ergo - odpowiada z grubsza wyobraeniu funkcjonariusza. Policjant teraz ju pewny, e sprawa jest w odpowiednich rkach, odetchn z ulg. Dziki swemu godnemu Sherlocka Holmesa rozumowaniu uwolni si od obowizku. Zaklinacz tymczasem nieco si unis i j kreli w powietrzu skomplikowane figury. Policjantowi przemkno przez gow, e to chyba nie jest aden zaklinacz, tylko jaki czubek albo epileptyk, ktrego mier obciy wanie jego - starszego posterunkowego Nowaka.

Jednak nie, jednak co w tych gestach by musiao, bo w cofn gow. Na moment paski eb odwrci si w stron dziewczyny, na moment wowe oczy wbiy si w jej opalone ydki, przez moment wszyscy myleli, e zwierz zaatakuje. Wszyscy byli w bdzie. W wystrzeli niczym strzaa w stron zgromadzonych, powodujc popoch. Starszy posterunkowy chwyci za pistolet, ale gad nikogo nie uksi, przelizgn si tylko przez gszcz ng i znikn pord ska Smoczej Jamy. Tum westchn z ulg, kilka osb rzucio si do Rafaa z gratulacjami, ale eufori przerwa donony huk. Chwil pniej poszarzae wieczorne niebo zasnuy gste, czarne kby. To pon koci Mariacki. 5 Czerwie ognia pulsowaa przed oczami Moniki, a ona miaa si ca sob. Leeli obok siebie w pokoju hotelowym, palc dointy. Chwil wczeniej Monika znw przypomniaa sobie o swojej chorobie i znw, mimo e cudownie ocalaa, jej oczy zaszkliy si zami. - Lepiej byoby, gdyby go zostawi - kaa wtulona w rami Rafaa. - Koniec byby szybki. Chwila blu, a potem ciemno, sen - i wiateko w tunelu, ktre jest wytwarzan przez mzg halucynacj. Smaugowicz nic nie odpowiedzia, tylko przywar do niej. Mocno. Dziwnie mocno, pomylaa. Do tej pory jego pieszczoty byy delikatne i intymne. Ta bya inna. - Moge zgin! - krzykna i znowu si rozpakaa. wiadomo, e ktokolwiek naraa dla niej ycie, zupenie j rozkleia. A zwaszcza kto taki jak Rafa. - Moge zgin powtrzya, uderzajc lekko w jego rami doni zacinit w pi. Rafa nie zamia si, nie obrci wszystkiego w art, co byoby dla niego naturalne. Chwyci jej rk w nadgarstku i pocaowa zacinite palce. Twarz mia powan jak nigdy. Czy to spotkanie z wem odmienio go w jaki sposb, mylaa Monika, wpatrujc si w wyjtkowo smutne oczy Rafaa. Od tamtego zdarzenia nie mia si ani razu, mwi niewiele, nie zaciekawi go nawet poar kocioa Mariackiego. Jego pieszczoty za stay si bardziej gwatowne. Dotyka mnie jak toncy, ktry chwyta koo ratunkowe, pomylaa. Z rozpacz, z apczywoci biednych dzieci ciskajcych wyebranego hot doga. Zanurzya do w plecaku, z wewntrznej kieszonki wycigna foliowy woreczek. By zamykany na strun, a wypeniay go drobno kruszone, suszone listki. Na pierwszy rzut oka przypominay egzotyczn herbat. Albo przyprawy. - To - oznajmia, wrczajc Rafaowi rozjarzonego skrta - poprawi nam humor.

Zacign si gboko - czyby i on chcia zapomnie? Nic nie mwi, wypali dointa, poczeka, a Monika skrci nastpnego. Dziewczyna rwnie si zacigaa, w rezultacie porzdnie zaczo krci si jej w gowie. - Dawno tyle nie wypaliam - powiedziaa, z trudem skadajc spjne zdanie. Nastrj nieco jej si poprawi, lecz wci bya troch smutna i rozdraniona. Swoj irytacj przelaa na may czarny punkt pod sufitem. - Zobacz, taki hotel, a muchy lataj w najlepsze. enada. Nienawidz much. Rafa zerkn na koujcego pod sufitem owada, potem na zacit twarz Moniki. - A co mi tam, i tak ju wiedz - mrukn. Na moment odchyli gow, odchrzkn... I zion ogniem zupenie jak blaszana pokraka stojca u wrt Smoczej Jamy. Pomie pochon zaskoczon much, po ktrej nie pozosta nawet lad popiou. Monika zamrugaa, mylc, e to halucynacja, lecz kiedy stwierdzia, e owad istotnie gdzie znikn, wybuchna miechem. - wietne - powiedziaa, caujc Rafaa w szyj i wpatrujc si w ar rozpalonego papierosa. Nie moga przesta si mia. - To trik? Zrobie to dla mnie? Zupenie jak ci kuglarze na rynkach. To by spirytus? Zrobisz tak jeszcze raz? Rafa, ktry nie wyglda na przesadnie rozbawionego, odmwi. - Zrobiem to dla ciebie - przyzna. - To, i kilka innych rzeczy te. Pogadzi jej policzek. Delikatnie. Jego dotyk by - Monice znw przychodziy do gowy tylko banalne po rwnania - jak municie wiatru. - Serce mi pkao, kiedy widziaem ci smutn. Wzruszya ramionami, obojtna nagle na wszystkie uczucia wiata. Dointy, jeli chodzi o zapominanie, byy prawie tak dobre jak seks z Rafaem. wiat w jej oczach falowa, zmartwienia znikay, a Rafa, ktry najwidoczniej rwnie poczu dziaanie ziela, zacz tymczasem majaczy. - To nie bya sztuczka - zacz powanym gosem, ktry wyranie kontrastowa z uchachan Monik. - Tak - dziewczyna potakna z weso min. W tamtej chwili gotowa bya przytakn wszystkiemu. - To nie bya sztuczka. - Pomylaaby, e smoki naprawd istniej? - spyta niespodziewanie i nie czekajc na jej odpowied, mwi dalej. - Ludzie wyobraaj sobie, e smoki przypominaj t maszkar przed jaskini. A prawda bywa inna. Istotnie, przybieraj one czasami odraajce formy, lecz to jest uproszczenie, dostosowanie si do wyobrae i oczekiwa ludzkich. Smoki korzystaj po prostu ze stworzonych stereotypw. By osign podany efekt - strach.

- Jeli smoki istniej, to gdzie? - Monice spodobaa si zabawna opowie Rafaa. Pasowaa do ich stanu - bya cakowicie nierzeczywista. - Tutaj mona oglda jedynie pozostaoci ich chway. Std smoki zostay wygnane, cho pami o nich wci jest przechowywana przez jaszczurki, przez we. Ale... - ciszy gos do szeptu - s wiaty inne ni ten. - No pewnie - powiedziaa z przekonaniem Monika, biorc do ust kolejnego skrta. Zaraz zamierzam si tam przenie. - Wy to ju wiecie - cign Smaugowicz. - Wasz rzd. Od dwch lat otwieracie przejcia. Od dwch lat demolujecie krlestwa nie z tego wiata. Krainy, w ktrych yj smoki. Polujecie na nie. - A na co nam smoki? - Przekrzywia gow, udajc zdziwienie. Zabawa wcigaa j coraz bardziej. Narkotyk za powodowa, e Rafaowa opowie zdaa si tak bardzo autentyczna. - To oczywiste - owiadczy. - Smoki to potna bro. Wiesz, dlaczego najczciej przedstawia si je jako potwory ziejce ogniem? Bo panuj nad pomieniami, mog wywoa poar, gdziekolwiek chc. Jeli smok zacznie uywa swojej magii, ogie, bywa, wymyka si spod kontroli, a wtedy poary wybuchaj samoczynnie. Na przykad podczas snu... Taki efekt uboczny. Poza tym w naturze smoka ley denie do dominacji - potrafi on narzuci sw wol ludziom, sterowa ich mylami. Smok, twr ze wiata ducha, nie materii, rzuca na rzeczywisto materialn potny cie. Dlatego w ludzkiej kulturze przedstawiany jest zazwyczaj jako bestia, ktrej naley si ba. Ale, zdarzao si, smoki rzdziy caymi narodami. - Chiny - wymruczaa, kadc gow na jego kolanach. Czua, e powoli nadchodzi sen. Iran... Co czytaam... - Smoczy tron w Pastwie rodka. Pikne czasy... Smoki, ktre zasiaday na tronach, niczym z wygldu nie rniy si wwczas od ludzi. - Potrafi przybiera ludzk posta? - Kad - rzek z naciskiem. - Ludzk rwnie. - Mj ty smoku. - Obja go i umiechajc si, pocaowaa w usta. Dugo. Namitnie. Gorco. - Nie uwierzyaby, gdybym powiedzia, e ja te... Chocia bardzo, bardzo si staraa, nie powstrzymaa kolejnego napadu dzikiego miechu. Pierwszy raz widziaa, eby komu tak odbio po dwch dointach. Rafa mia totalny odlot!

- Uwierzyabym - odpara zmysowo, sigajc do Rafaowego rozporka. - Twj smoczy pazur jest cudny. - Gdybym powiedzia ci, e zostaem cignity do tego wiata przez twoich rodakw? Macie problemy polityczne, wci czujecie na sobie oddech ssiada ze Wschodu, ktry mocno si zradykalizowa. Dyplomacja zawioda, wasz rzd od pewnego czasu wie, e jeli dojdzie do konfliktu zbrojnego, Rosja uyje przeciwko wam broni jdrowej. I nikt nie stanie jej na drodze, bo to oni maj surowce i bomby atomowe, nie wy. Potrzebowalicie czego, co zrwnoway te przewagi - kontynuowa, wcale niezraony jej kpin. Monika, ledwie powstrzymujc narkotyczny rechot, postanowia cign t dziwaczn gr. - Jeli smoki s tak potne, dlaczego dae si zapa? Co tu nie gra... - A w jaki sposb nas std wypdzono? - burkn, wykonujc gest kojarzcy si dziewczynie z Jurandem ze Spychowa, ktry, okaleczony, tumaczy, kim byli jego oprawcy. wity Jerzy! - Splun na podog. Monika zafascynowana patrzya, jak kropla liny wypala dziur w wykadzinie. - W Polsce istniej oddziay specjalne przeznaczone do tego, by przeszukiwa zawiaty, a w skad kadego wchodzi klecha. Ci, ktrzy zajmuj si smokami, pochodz wanie od witego Jerzego. Znaj jego metody. Wiedz, jak z nami walczy. Psy! Waln doni w cian. - Chc mnie wykorzysta do machinacji politycznych na Wschodzie. Jestem ich ostatni szans. Tylko e - popatrzy na Monik, odsaniajc zby w drapienym umiechu - ja im uciekem. Przez moment trwali w milczeniu, ale Monika spodziewaa si, e to jeszcze nie koniec opowieci. I faktycznie. - Oczywicie, wasze tajne suby nie mog tolerowa tego, e po Polsce kry stwr z zawiatw. I na to s przygotowane. Istniej specjalne departamenty, ktre tropi podobnych do mnie zbiegw, najlepsi z rdkarzy pracuj teraz dla rzdu, prowadzc bezustanny nasuch. Jeli uyj magii, stan si dla nich widoczny, a im silniejszy czar, tym wiksze prawdopodobiestwo, e mnie namierz. Wielka magia spowoduje, e bd dla nich jak latarnia morska - rozbysk wiata w ciemnoci. - W takim razie - powiedziaa powanie - nie rb wicej takich sztuczek jak ta z ogniem. Nie chciaabym ci straci. Obja go wp, przytulia si. Bogi sen, czua to, by coraz bliej. - Plucie ogniem czy rozmowa z wem to nie s wielkie sprawy - rzek cicho. Prawdziwa magia wkracza tam, gdzie chodzi o ycie. O zdrowie.

- Czy smoki potrafi tylko niszczy? - spytaa jeszcze. - Tylko pali, rabowa, gromadzi skarby, zaspokaja swoje dze? Nie doczekaa odpowiedzi. Jej gowa osuna si na uda Rafaa, oddech sta si regularny, usta rozchyliy si lekko. - Nie tylko - odpar, spogldajc na pic. Z kcika pprzymknitego oka spyna jedna, jedyna za, ktra przecia jego policzek mokr szram. Pocaowa j w czoo i westchn: - Ja te nie chciabym ci straci, skarbie. Bardzo bym nie chcia. Nastpnie wykona seri dziwnych niby-epileptycznych gestw, podobnych do tych, ktre zaprezentowa przed Smocz Jam. Pniej nachyli si nad pogron we nie dziewczyn i szepn: - egnaj. 6 Tej nocy Monika spaa wyjtkowo niespokojnie, a jej sny byy dziwaczne i nieprawdopodobne. To przed oczyma staway jej smoki, to znw rycerz na biaym koniu (wiedziaa, e to wity Jerzy). Przez jej myli przelizgiway si we i jaszczurki, dookoa wybuchay poary, a lekarz z kamienn twarz i kamiennym gosem obwieszcza po raz nie wiadomo ktry: stwardnienie rozsiane". Jednak ostatni sen, ten, ktry zapamitaa najlepiej, przyszed tu przed przebudzeniem. Majak wyda si jej bardzo rzeczywisty, tak rzeczywisty, e Monika pocztkowo mylaa, i wcale nie ni. Rafa sta przy oknie, a ona leaa na ku. Na tle bladego ksiyca mczyzna wyglda jak olbrzym, jakby mia ze trzy metry wzrostu. Sta z zaoonymi rkami i co chwila patrzy w d. Nagle pod oknem zawarcza silnik. Rafa zerwa si, chwyci skrzan marynark przewieszon przez oparcie krzesa i wyszed. Monika prbowaa wsta, krzycze, eby zosta, ale, co zdarza si w snach, nie moga ruszy nawet palcem. Udao jej si podnie dopiero, gdy mczyzna wyszed z pokoju. Podbiega do okna, czujc, e po jej policzku pyn zy. Spojrzaa w d. Limuzyna, ktr ujrzaa, bya czarniejsza od nocy. Stao przed ni kilku rosych mczyzn. Jeden z nich przypomina BOR-owca z poznaskiego rynku. Nastpny by chudy, wyranie starszy, okryty purpurowym paszczem, dziewczynie skojarzy si z duchownym. A obok... Krzykna. Obok sta Rafa. Mia spuszczon gow, szar twarz. By moe usysza jej krzyk, bo odwrci si, spojrza w okno, a ona wtedy rozpakaa si jak mae dziecko. Nie dlatego, e odchodzi. Dlatego, e w jego oczach, zawsze wesoych, strzelajcych iskrami, teraz bya

pustka. I rezygnacja. Monice przypomniay si kocowe sceny Lotu nad kukuczym gniazdem. BOR-owiec z Poznania popchn Smaugowicza, ktry znikn we wntrzu limuzyny. Pozostali te wskoczyli do rodka. Ostatni wsiada duchowny w purpurowym paszczu. Zerkn do gry, dostrzegajc Monik. Widziaa, jak marszczy brwi, widziaa, e jego twarz twardnieje, widziaa pulsujc y na czole. Przez moment przypatrywa si jej z ciekawoci, co rozwaajc, wreszcie wycign w jej stron upiercienion do. Zdya jeszcze zauway, e Rafa szarpie si wewntrz limuzyny, zauwaya, e BOR-owiec uderza Smaugowicza czym cikim i srebrzystym w gow... Sen si skoczy. Drgna niespokojnie, otworzya oczy, westchna. witao. Signa doni pod siebie - piam miaa mokr od potu, podobnie przecierado. Signa teraz po Rafaa, chcc przytuli si, odegna koszmary... Pustka. Zerwaa si z ka, drcymi domi poszukaa papierosw i niczym wizie rozgldaa si po pokoju. Odetchna, widzc, e na oparciu krzesa wci wisi jego plecak. Marynarki nie byo, no, ale to normalne. Wyszed gdzie na moment, by moe chcia przynie jej co do picia albo wanie organizowa niadanie do ka. Przysiada przy stoliku, ju spokojna. Wanie wtedy dostrzega kartk. To waciwie nie bya kartka, ale papierowa serwetka, na ktrej nabazgrano kilka sw. Monika nigdy by nie pomylaa, e zwyk serwetk mona zrani kogo tak gboko. Tak bolenie. To nie tak, jak mylisz" - przeczytaa. Jasne. 7 Znowu poary, pomylaa niechtnie. Niestety, nie moga wyczy radia ani przestawi na inn stacj. Wcznik by w gabinecie lekarza, a ona siedziaa w poczekalni. Mino kilkanacie dni od jej eskapady do Krakowa i postanowia, e czas ju spojrze prawdzie w oczy. Prawda za - spodziewaa si Monika - zostanie jej obwieszczona gosem syntezatora mowy", ubranego w biay, lekarski fartuch. - Nikt nie potrafi powiedzie, dlaczego nie zadziaay zabezpieczenia przeciwpoarowe. Zagraniczni korespondenci kojarzyli si Monice z karabinami maszynowymi. Wypluwali z siebie informacje z zawrotn prdkoci, sprawnie i bezdusznie. Tak byo i tym razem. - Kreml wyposaony zosta przecie w najnowsze systemy ganicze. Jednak suby porzdkowe wykluczaj zamach. Wszyscy w Moskwie powtarzaj jak echo: To by

nieszczliwy wypadek". Wypadek, dodajmy, ktry pozbawi Rosj kilkuset najwaniejszych urzdnikw, a w samej Moskwie zapocztkowa wydarzenia, ktre ju teraz porwnuje si do osawionej Pomaraczowej Rewolucji. Siy demokratyczne, mimo e oficjalnie zachowuj powag i smutek, w nieoficjalnych rozmowach wspominaj wrcz o niezwykle szczliwym zbiegu okolicznoci, ktry moe pchn Rosj na drog reform. Tumy wylegy na ulice, a sdzc po nastrojach spoecznych, nie moe by wtpliwoci, e wybory, ktre w tej sytuacji musz nastpi, wygra kandydat demokratw. Dla Polski to znakomita wiadomo... Nie zdya wysucha informacji do koca, bo pielgniarka zaprosia j do gabinetu. Hmmm - zacz syntezator mowy" i bya to najbardziej ludzka wypowied, jak do tej pory Monika od niego usyszaa. - No, nie wiem. Nie wiem, jak to powiedzie. Poprzednie badania byy jednoznaczne. Nie pozostawiay cienia wtpliwoci. Nie moglimy si przecie pomyli. A teraz... - Co usiuje mi pan powiedzie? - Pani... - syntezator mowy" w lekarskim kitlu chrzkn. Monika pomylaa, e to pewnie bd programu. - Pani jest zdrowa. Cakowicie zdrowa. Wybiega z gabinetu. Nie usyszaa ju kocowego, wygoszonego jakby mniej mechanicznie: Gratuluj. Zdrowie to prawdziwy skarb". 8 Ludzie w takich sytuacjach mwi: wrcia z dalekiej podry". Mwi te: dostaa drugie ycie". Mwi: los si do niej umiechn". Ludzie, generalnie, lubi wygasza komunay. Monika siedziaa w ciemnym pokoju. Wysuchaa po raz kolejny wiadomoci, znajc ju na pami przebieg rosyjskiej rewolucji. Bezkrwawej - jeli nie liczy kilkuset oficjeli, ktrych pochon poar Kremla. W doni trzymaa pomit papierow serwetk. ciskaa j jak najcenniejszy skarb. To nie tak, jak mylisz". Spojrzaa na ciki owalny przedmiot, ktry postawia na szafie jako ozdob. Wtedy, gdy otworzya plecak Rafaa, pomylaa, e to skamieniae jajo jakiego dinozaura. Teraz nie bya tego ju tak pewna. To nie tak, jak mylisz". Monika postanowia, e nie bdzie paka.

W Chybach wyy psy. Chyby jeszcze kilka lat wczeniej byy samodzieln miejscowoci, podrcznym rajem, do ktrego uciekali z zatoczonego Poznania nowobogaccy. Powikszajca si byskawicznie aglomeracja upomniaa si jednak ma miejscowo przy Jeziorze Kierskim, wchona j niczym biblijny Lewiatan, rozprzestrzeniajc si dalej, na wszystkie strony. Mimo to Chyby cieszyy si nieustajc popularnoci. Wysokie drzewa, ktrych na szczcie nie wycito, przesaniay Iglic i dwie bliniacze wiee AE, izoloway od miejskiego zgieku i rwetesu. A Pozna, najszybciej rozwijajca si polska metropolia, ttni zgiekiem i rwetesem przez dwadziecia cztery godziny na dob. Ceny chybskich posiadoci
I rosy

szybciej ni kurs

akcji Polskiego Konsorcjum Ezoterycznego. Coraz to bogatsi ludzie wprowadzali si do domw-twierdz, otaczanych kutymi potami, zabezpieczanych elektronicznymi systemami wczesnego ostrzegania i zaklciami paraliujcymi. Wraz z nimi, z now polsk szlacht, wprowadzaa si godna tej szlachty wita sucych, praczek, sprztaczek, lokajw, kucharzy - no i psy. Najczciej wielkie kosmate olbrzymy - ich utrzymanie byo najdrosze. Taki pies by synonimem luksusu, wyrnikiem spoecznej pozycji; peni stra, samym wygldem budzc respekt. Nie byo bodaj jednego domu, ktrego nie strzegby psi obroca. Kt si wyamie, skoro taka jest moda? Potrzebne czy nie, psy kupowano, bo tak si robi w wyszych sferach. Co, nie masz, psa, artujesz, taki miy zwierzak, nie widziae w telewizji, gazet nie czytae, a ta strona w Internecie, no wiesz, nie masz psa? Phi... W chodn wrzeniow noc roku 2020 nowofundlandy o dobrotliwych spojrzeniach, grone owczarki kaukaskie, powe leonbergery, wci modne labradory i bure wilczarze wyy i ujaday, jeden przez drugiego. Jak gdyby ujrzay samego diaba. - Kurwa, co z nimi? - mrukn Drobnica. Ca noc spdzi z nosem przyklejonym do kuloodpornej szyby, bolaa go gowa i by jak sam to okrela - podkurwiony. Tak jak pozostaych czternastu patnych zabjcw, zodziei samochodw, hakerw, dilerw narkotykw i kidnaperw, ktrzy stoczyli si w luksusowej chybskiej rezydencji - siedzibie poznaskiej mafii.

Dookoa - zieloniutki trawnik, klomby, kryty basen, chodniczki marmurowe, rwno przycite drzewka, plusk sztucznych strumyczkw kojcy nerwy, potne drzewa w gbi dziaki. Sowem - idylla, nowobogacki eden. Mimo to kady z bandytw gryz wargi, wypala papierosa za papierosem. Niedopaki wysypyway si z popielniczek, donie potniay na paskich kolbach od pistoletw, palce podwiadomie bdziy, szukajc amuletw. Nerwwka, stres, gdzie tu mwi o ukojeniu, nawet haszysz nie pomaga. A wszystko przez... - Jeden w dup jebany samochd - wycedzi Zimny, zodziej samochodw, postrach berliskich parkingw. - Chyba w rur? - Spoiler, haker mafii, jako jedyny zachowywa resztki poczucia humoru. - Co, kurwa? W jak znowu rur? - Zimny spojrza na kumpla. Chodno, oczywicie. - No, samochd nie ma dupy. Rur ma... - zacz haker, ale e spojrzenie Zimnego stawao si coraz zimniejsze, urwa w p zdania. Faktycznie, sytuacja bya dziwna. Auto stao na ulicy przez ca noc: przed dziesit wieczr podjechao pod bram mafijnej rezydencji i tak stao. A wit ju niedaleko. Szyby przyciemniane, nie byo wida, kto jest w rodku. Nikt nie wychodzi. Z pocztku bawio to przestpcw: Co, oni la nie musz? Do bryki paskudz?". Ale z upywem godzin zrozumieli, e kimkolwiek byli pasaerowie czarnego BMW na niemieckich numerach, faktycznie nie musieli la, je, wychodzi. - Gliny - burcza Ziele, narkoman totalny, ktry szczyci si tym, e sprbowa wszelkich rodkw odurzjcych, jakie wymyli czowiek. Namierzaj nas od miesicy. Niech ich chuj! - Ale numery... Czemu na niemieckich blachach? zastanawia si Siergiej, wbijajc oczy na przemian to w rejestracj, ktr mia na podgldzie na jednym z ekranw po prawej rce, to znw na ekran podczerwieni po lewej stronie. Czujnik nie wykrywa w samochodzie jakichkolwiek ladw ycia. Chybska rezydencja to bya prawdziwa twierdza - systemy wczesnego ostrzegania, inteligentny pot pod wysokim napiciem, dziaka w kilku strategicznych punktach sterowane za pomoc dojstika z wntrza domu, miny w trawniku. Jakikolwiek atak - czy to policji, czy innego gangu - musiaby zakoczy si hekatomb, krwaw masakr na kilkadziesit trupw. Gliny to wszystko wiedz, ktry komendant zaryzykowaby uderzenie w tych warunkach? Kto nie lkaby si gniewu ministra, zmuszonego do wygaszania nadtych mw nad grobami funkcjonariuszy? Nie, policja nie powinna uderzy. Zreszt, czego oni si boj? ...jeden samochd.

A inne gangi? Ale jakie inne? - tych prawie nie ma. Konkurencja gryzie ziemi albo siedzi w wizieniach. Po fali zagini, ktre zdarzyy si par, parnacie lat wczeniej, w pwiatku zrobio si sporo miejsca. A Saby, nowo wschodzca gwiazda przestpczoci, nie jest jeszcze na tyle silny, by ryzykowa konflikt. Brak jednym sowem jakichkolwiek powodw do lku. Jeden samochd. Zakaa spojrza w okno. Szarwka, mga i sporo zgniych lici na trawniku. O, jak tylko si zjawi ogrodnik, bdzie zjeb", bo nie posprzta. Zakaa lubi dawa zjeb" - ostatniej dostao si wrce, do ktrej poszed poprzedniego wieczora. Bya cholernie droga. No, ale marmurki, kadzideka, ciemne atasy, koci i czaszki (prawdziwe!), szklane kule i do tego jedna z najlepszych lokalizacji w dolnym pasau Ezoterycznego Poznania - to musiao kosztowa. Lecz nie takich wrb Zakaa oczekiwa, nie to chcia usysze! On paci kup kasy, a jdza mu z grubej rury: Nie doyjesz witu". Nigdy wicej nie pjdzie do ysica Hills, co to, jedna wrka w Poznaniu, jeden salon? Piknie, kurwa, piknie! Ja nie doyj?! Ja?! Ju doyem! - pomyla z satysfakcj, wpatrujc si w szarzejce niebo. Zimny na chwil spuci z oka ekrany, zerkajc na panel sterowania u dou. Jedna z diod zacza pulsowa szybko, bardzo szybko, jak stroboskop na oldskulowym techno party. Zimny, wspomagany przez specyfiki, ktre mia od Siergieja (Siergiej, k... co to byo?), odpyn we wspomnienia. Ach, to byy czasy, pitnacie, dwadziecia lat temu! Techno party, atwe nastolatki, stare dobre ecstasy, nie jaki nowomodny szajs, zote acuchy i dresy! Najbardziej Zimny aowa dresw, to by wporzo ciuch, dopki jaka gupia siksa nie opisaa ich w swojej ksice. Smarkula! Od tamtej pory dres to obciach, a acuch trzeba kry pod bluz. Od tego momentu Zimny ma wstrt do literatury, do rki nie wemie nawet instrukcji obsugi, brzydzi si zakamanym, parszywym sowem pisanym. Nikt nie bdzie manipulowa Zimnym! Kto szarpn go za rami, zdzieli w niedogolon twarz doni. Ockn si. To nie stroboskop, to pulsowaa biaa dioda alarmu. - Co to...? - Zimny nie dokoczy, jego sowa zaguszy huk wybuchu. Drobnica nie wytrzyma, odpali miny w trawniku. W kuloodporne szyby trzepno kpami darni, zagruchotay dwicznie szcztki lampy ogrodowej. Zamiast klombu porodku ogrodu by teraz pytki krater. - Tak nawet lepiej - bkn Drobnica.

Zamilk, kiedy spostrzeg, e eksplozja nie powstrzymaa dwch ciemnych postaci, ktre szybko zbliay si do domu. Drugi nie wytrzyma Zakaa. Wybieg na zewntrz, krzyczc: Spierdala, gliny!" i wygarn do nadchodzcych z pistoletu maszynowego. Bro przez chwil terkotaa miarowo, tatak, tatak, tatak, potem wszystko ucicho. Bandyci zgromadzeni w salonie usyszeli gos Zakay: - Ja jebi! Jak w Matriksie! - Co on, znowu oglda Pery z lamusa! - warkn Zimny, ale z ciekawoci wyjrza przez drzwi. Kilka krokw przed Zaka stali mczyzna i kobieta, oboje w czarnych skrzanych paszczach po kostki. Z lufy pistoletu Zakay sczy si dym. Mczyzna w czarnym paszczu sta nieruchomo, praw rk wyprostowa przed siebie. Wystrzelone przez Zaka pociski wisiay w powietrzu jaki metr od wyprostowanej rki Matriksa - jak ochrzci przybysza Zimny. Spogldajc przed dom, zrozumia dwie rzeczy. Pierwsz, e powinien ucieka, bo tym kolesiom to on nie poradzi. I drug - e uciec nie zdy. - Napierdalamy - warkn do pozostaych. Nacisn kilka przyciskw na konsoli, nad trawnik wzbiy si fontanny ziemi. Z otworzonych na komend okien pluno ogniem kilkanacie pistoletw maszynowych. Drobnica podbieg do przeszklonej gabloty wiszcej na cianie. Uderzy kolb w szyb, poprawi okciem i wycign gliniany dzban zdobiony arabskim pismem. Zgodnie z instrukcj, jakiej udzieli mu sprzedawca - may, chudy czowieczek (zreszt, moe to wcale nie by czowiek, te spiowane roki musiay co znaczy, a w Ezoterycznym Poznaniu rnych typw mona spotka) - bandyta zama pieczcie, wyszarpn korek (mocno siedzia, skurwiel). Raz, dwa, trzy... - liczy w pamici do szeciu, potem cisn dzban za okno. Dinn powinien rozprawi si z tymi, ktrzy atakowali posiado, kimkolwiek by byli. Dinn powinien w ogle rozprawi si z wszelkim yciem poza domem w promieniu stu metrw od miejsca, gdzie upada butelka. Taka ju bya jego natura, dlatego handel dinnami by oficjalnie zabroniony - i tym bardziej opacalny. Nieoficjalnie mwiono, e nawet armia polska posiadaa cakiem spory zapas glinianych butelek pokrytych arabskimi inskrypcjami. Bya to wprawdzie bro masowej zagady, ale jej uycia nie zakazywaa jeszcze adna konwencja midzynarodowa.

C, prawo czsto pozostaje w tyle za postpem. Zabije wszystko co yje, myla Drobnica, oddychajc z ulg. I rzeczywicie. Pierwszym zabitym przez miercionon ludzkoksztatn chmur by Zakaa - w mgnieniu oka pok, wysech i zmar. Nawet nie jkn. Trawa zrobia si popielata, igy jodeek i wierczkw spony w wybuchu. Na ganek spady bezpire wrble i wrony, sia dinna zabia nawet rybki i aby skryte w oczkach wodnych. Tylko dwoje Matriksw szo, jak gdyby nigdy nic, przed siebie. Nie trudzili si szukaniem drzwi, po prostu przeniknli przez szyb panoramicznego okna w dziennym pokoju. Zatrzymali si na chwil przy kominku, w ktrym dopalay si ostatnie polana. Zimny pomyla, e jego ycie jest jak to pieprzone drewno - zaraz si dopali, byle podmuch je zdusi. A przyrzeka sobie, e gliny go nigdy nie dopadn. Ledwie kilka miesicy wczeniej, podczas Kupaa Days, mia si policji w twarz! Nie dopadn! Zimny strzeli sobie w gow. Samochd Sabego mkn ulicami Poznania, zostawiajc za sob uniwersytet na Morasku. Potny kampus, rozlegy kompleks budynkw wykadowych, dziesitki pubw, dyskoteki, sklepy, kina - dwustutysiczna rzesza studentw miaa pod rk wszystko, co potrzeba. A to, czego nie miaa, dostarcza jej Saby, ktry zgodnie z ukadem, jaki zawar z Siergiejem, Zimnym i Drobnic, mia wyczno na handel ze studentami. Saby lubi studentw. Nie eby od razu i na studia, Saby splami si dwoma klasami gimnazjum i uwaa, e to a za duo, ale mimo to twierdzi, e studenci byli spoko. Kupowali od niego wszystko, czym mona si odurza, co w laboratoriach wymyli Zachd, co wyhodowa na rozlegych azjatyckich rwninach Wschd, co zebrano na bieszczadzkich pooninach. A w dodatku si nie targowali! Oczywicie Saby nie dilowa drgw sam - od tego mia ludzi. Na przykad Kapust, ktry siedzia obok niego. Tacy te s potrzebni, duma Saby nad zoonoci spoeczestwa. Fizyczni, nie umysowi. Robi, co im powiesz, i teges! Muskularny Kapusta zwany rwnie Soniem - a to dlatego, e szyj mia grubsz ni gow - tak jak Saby splami si dwiema klasami, tyle e szkoy podstawowej. Dlatego Sabego uwaa za prawdziwego intelektualist i naturalnego przywdc. Pdzili szeciopasmow estakad prowadzc z Moraska prosto do centrum miasta. witao. W oddali majaczyy wiata dwch owalnych wie Akademii Ezoterycznej, zaraz obok lni lewitujcy nad miastem dysk ASP, czyli Akademii Sztuk Paranormalnych. Owalny talerz ASP przesania Rajskie Ogrody Doktora zwane popularnie Bajopolis lub wiszcymi

ogrodami - potn platform unoszc si na wysokoci szeciuset metrw nad ziemi. Byo to supernowoczesne, niebotycznie drogie osiedle mieszkalne przeznaczone dla najbogatszych poznaniakw. Prawdziwe wysze sfery. W ten sposb elita odgradzaa si od takich jak Saby, a ten mg tylko zgrzyta zbami. Osobne szkoy, przedszkola, obki, sklepy, szpitale, baseny, nawet osobny park do joggingu. Ech, wzdycha ciko Saby, takie osiedla wieszcz kres ery kidnapingu. Wzrok przestpcy przesun si na krwist czerwie Iglicy Ezoterycznego Poznania. To najwiksze centrum handlowe w Europie rodkowej zajo teren Targw Poznaskich. Czynne przez dwadziecia cztery godziny na dob lnio tysicem wiate. Stragany z amuletami, gabinety wrek, zielarnie, firmy doradztwa finansowego oferujce zastosowanie jasnowidzenia w biznesie, gabinety kosmetyczne proponujce specyfiki medycyny naturalnej" i magiczne kuracje plastyczne", wreszcie najwiksza w Europie dyskoteka pod goym niebem zwana Wielkim Ogniem, od rozpalonego na rodku placu ogniska, wok ktrego odbyway si wyuzdane plsy - to wszystko powodowao, e Ezoteryczny Pozna zyska rozgos na caym wiecie. Autostradami ze Szczecina, wiecka i Zgorzelca cignli Niemcy, Duczycy, Belgowie, Holendrzy i Francuzi. Superszybka kolej Gdask-Pozna-Praga-Wiede zapewniaa stay napyw Austriakw, Czechw, Sowakw, Wgrw i Chorwatw. Ze Wschodu za szerokimi pasmami nowoczesnych drg zjedali si do Poznania Rosjanie, Ukraicy, Biaorusini i mieszkacy republik nadbatyckich, a lotnisko awica przeywao szturm Amerykanw. Dziki temu miasto kwito i roso jak ciasto drodowe. W cigu dwudziestu lat liczba ludnoci podwoia si, sigajc miliona trzystu tysicy mieszkacw. A to wszystko dziki czarom, myla Saby, dociskajc peda gazu. Dziki magicznym byskotkom, ulotnym bujdom, robieniu ludzi w chuja! Ostatnim hitem Ezoterycznego Poznania, ktry ciga do miasta miliony turystw, byy pidamy porno" - strj, ktry wedug The Times" mia uratowa populacje zgnuniaych narodw Europy Zachodniej. Nawet najbardziej rozleniwiony Francuz czy zblazowany Duczyk odzyskiwa kowy wigor po woeniu pidamy", a e wadze miejskie w porozumieniu z wacicielami patentu uzgodniy, e towar ten bdzie sprzedawany tylko w Poznaniu - do miasta cigny prawdziwe pielgrzymki. - Fakty! - krzykn Saby. Deska rozdzielcza reagujca na polecenia gosowe zaiskrzya, na paskim ekranie pojawia si twarz prezentera.

- Nadal impas w sprawie zmian konstytucji europejskiej. Niemcy wci nie chc si zgodzi na przyznanie Polsce samodzielnego prawa weta. Jednak wysoki przedstawiciel polskiego MSZ-u, zastrzegajc anonimowo, zdradzi Faktom, e Francja na nastpnym posiedzeniu Rady poprze polskie stanowisko. W tej sytuacji - rwnie kanclerz Brotte powinien ustpi. - Pierdol! - zamia si Kapusta. - Zapodamy muz! Nim Saby zdy zaprotestowa, z gonikw popyny hipnotyczne dwiki najnowszej pyty Dbie Pagan Tribe. Folk-hop, muzyka od kilku lat zdobywajca szczyty list przebojw na caym wiecie, by typowo polskim produktem. Rapowane teksty, a w tle podkad celtycki albo gralski - to sprzedawao si teraz najlepiej. Poow utworw stanowiy hymny ku czci Bogini. Saby, ju zgred - mia przecie trzydziestk - nie chwyta folk-hopu, a w dodatku by zdeklarowanym ateist. - Wycz ten szit! - warkn tak, e Kapusta a si skuli. - Fakty! Powrci obraz. Nad wymuskanym prezenterem pojawi si napis: Ekonomia". - Ministerstwo Finansw zapowiedziao na przyszy rok kolejn obnik podatkw. Jest to moliwe dziki dynamicznemu wzrostowi gospodarczemu. Analitycy zgodnie twierdz, e smy rok z rzdu Polska zanotuje dwucyfrowy wzrost PKB. Najbardziej dynamicznie ronie eksport. - Import te niele! - Saby zamia si, zapalajc papierosa. - Ostatnio zaimportowalimy z Berlina kilkanacie samochodw. Ciekawe, co na to ich waciciele? Ekran zamigota, Ekonomi" zastpi Sport". - Wspaniae wieci z Poznania - mwia urocza dziennikarka. - Tamtejszy Lech rozgromi Manchester United cztery do zera w meczu grupy A Ligi Mistrzw. Wciekli fani czerwonych diabw zdemolowali przeznaczony dla nich sektor stadionu. Unia Pikarska zapowiada surowe kary... - Eee, powtrka - zamrucza Saby. - Ju wieczorem syszaem. Ale zajeb, postawiem na Lecha kup bejmw. Zawsze wygrywam, kiedy uywam wahadeka! - Szefie. - Kapusta klepn Sabego w rami, wskaza na ekran i zrobi goniej. - Wiadomo z ostatniej chwili - prezenter by wyranie zaskoczony. - W poznaskiej dzielnicy Chyby doszo do strzelaniny z uyciem broni maszynowej i granatw. Nieoficjalnie przedstawiciele policji mwi te o uyciu dinnw". Jak donosi nasz poznaski korespondent, jest kilkanacie ofiar miertelnych. Wszyscy zamordowani to znani przestpcy podejrzewani o liczne wymuszenia, zabjstwa, handel broni, narkotykami i ludmi, oraz zuchwae kradziee samochodw. Wrd zabitych s: Jarosaw S. pseudonim Drobnica",

domniemany zabjca komendanta Europolu, Andrzej Z. pseudonim Zimny", znany z licznych kradziey na terenie Niemiec, i obywatel Ukrainy, niejaki Siergiej podejrzewany o handel materiaami rozszczepialnymi. Jak owiadczy przedstawiciel policji, jest jeszcze zbyt wczenie, by stwierdzi, co si naprawd stao. Nieoficjalnie mwi si o porachunkach mafijnych. Przedstawiciel policji stanowczo zaprzeczy, jakoby bya to akcja CB, zaprzeczy te sugestiom, e zastosowano kontrowersyjn procedur uproszczon" wprowadzon do kodeksu postpowania karnego... - Kurwa! - wycedzi Saby. - Kto sprztn konkurencj. Ca pierdolon konkurencj! Spas! Ale kto? - My nie! - zauway przytomnie Kapusta. - Mamy alibi. W tym czasie sprzedawalimy dragi dzieciakom. - Wanie. My nie. - Saby zaspi si, zacign papierosem. - CB? Te cholera nie. Gdyby to byli oni, jeszcze by si pochwalili. Tyle e poza nami i Zimnym nie byo w Poznaniu liczcej si ekipy. - Szefie, dojedamy! - zwrci uwag Kapusta. - Czerwone! Renault serpent zatrzyma si na wiatach, tu przed wjazdem na trzypoziomowe rondo Kaponiera. - Gdzie dalej? Gdzie ta beja, co j mamy zrobi? - zapyta Saby. - ubr da cynk, e stoi na parkingu na Piekarach. To w lewo, drugim poziomem w wity Marcin. Saby wyrzuci kierunkowskaz. Zapali kolejnego papierosa, odruchowo sprawdzi, czy amulet wisi na szyi. By na miejscu, duy bursztyn z pcherzykiem powietrza w rodku, ktry zwisa na zotym acuchu. Przestpca odetchn. - Pitnacie trupw! Siergiej, Zakaa, Zimny, fuck, kto ich pukn? - mamrota, gryzc filtr. - Ale suma subaru - gut, sehr gut, wszystkie suki niechybnie w Chybach, nie mogoby by lepszego momentu na jucht. - Parkingowy jest nasz. Jebnie mu si raz, dwa, skr podrapie, eby nie byo, e si nie stawia. Kajdankami do barierki go przypierdol, bdzie psom ciemnia - nawija Kapusta. A my sobie spoko wodza, bez adnego pierdolenia... - Zrobimy bej! - dokoczy Saby i umiechn si znad chmury dymu. - Upewnie si, e to nie polska bryka? Bo nasi to si teraz zabezpieczaj. Ostatnio prbowaem gwizdn wzek jakiemu adwokacinie, a ten, kurwa, zaklcie paraliujce mia. Rka mi zesztywniaa jak fujara, do znachora chodzi musiaem.

- Spoko boss, ubr mwi, e niemieckie blachy. Ruszyli. limak ronda wyprowadzi ich na wity Marcin, upstrzony setkami neonw. Przejechali obok szarego budynku, w ktrym miecia si Okrgowa Rada Wiedm i Wrek - samorzd zawodowy tej prnie rozwijajcej si grupy usugodawcw. Dalej by zamek, w ktrym wanie odbywa si Czwarty wiatowy Kongres Bioenergoterapeutw, zwanych w skrcie bio-energami. Saby min zamek, min ulic Ratajczaka i skrci w prawo, prosto na wjazd podziemnego parkingu na Piekarach. Stranik, widzc Kapust, porozumiewawczo skin gow. - Ostatni poziom - wyjani. Po chwili z kilkoma sicami, podbitym okiem i lekko krwawicym nosem sta przyszpilony kajdankami z tyu budki. Przecierpi tych kilka godzin, niech tam - ale pi procent od auta jego! Jeden zawijas, drugi, trzeci, inwestor wgryz si naprawd gboko, ile ten parking ma poziomw. - Sze - sapn Kapusta. - W pale mi wiruje jak po skunach, ale... - urwa w p zdania. Tam, szefie - a podskoczy. - Ja pizgam, ale fura, fiuuuuu, co za wzek, sam mid. ubr nie pierdoli. Rzeczywicie. Nowe BMW 790 iX robio piorunujce wraenie. Masywna, a jednoczenie pena gracji sylwetka, wysokie sportowe zawieszenie, poyskliwy lakier, a pod mask - najnowoczeniejszy ukad dwch silnikw, superszybka elektronika, komputer pokadowy. - Cudo! - Saby z uznaniem pokiwa gow. - Czytaem o tym w katalogach. I ma szwabskie numery. Renault serpent zatrzyma si z piskiem. Na tym poziomie byo pusto, tu jeden samochd, tam drugi, zero ludzi - warunki do pracy idealne, jak kalkulowa Saby. Wycign delikatn rdk, skierowa jej czubek w stron czarnego auta. - Ty, patrz, jakie jelenie. Zero magicznych zabezpiecze. Tylko zwyke immobilizery, komputer pokadowy, sranie w banie, teges. Pestka, eby obej. Wejd do systemu przez satelit, te cacka wszystkie maj stae poczenie z orbit. Ty otworzysz bryk. Jazda! Poczenie z systemem sterujcym BMW nie byo zbyt trudne, wszak polscy informersi" potrafi zama wszelkie zabezpieczenia. Saby szybko rozpracowa program ot, niezbyt skomplikowany standard. Nie mino pitnacie minut, a wszystkie elektroniczne zabezpieczenia zostay sforsowane. - Teraz ty! - Saby machn na Kapust. - Otworzysz zamki, wsidziesz, ja ci go zdalnie odpal. A potem schrzaniamy na Krnik. Czaisz?

Kapusta czai oczywicie. Zrobi okoo setki wzkw, dokadnej liczby poda nie potrafi, z rachunkw zawsze by kiepski - z innych przedmiotw zreszt te. Zodziej wyskoczy z renault, trzymajc w doni ma blaszk. Najprostsze sposoby bywaj zawsze najlepsze. Saby ze spokojem przyglda si, jak jego pomagier zblia si do samochodu. Ciekawe, ile tym razem zajmie mu to czasu? Zejdzie poniej minuty? Powinien da rad, ma chopak dryg, niektrzy w plecaku nosz buaw, Kapusta nosi wytrych. Do kadego typu samochodu. Pod pewnymi wzgldami Kapusta to by prawdziwy skarb. Z rozmyla wyrwa Sabego dwik telefonu. - Taaa? - spyta, przykadajc zot komrk do ucha. - Cze boss, ubr mwi. - No, czego? - Szefie, sorry, e od trzech dni nie dawaem znaku, ale napaliem si jakiego zielska prosto z Ezoterycznego. Doktorki mylay, e ju po mnie, spaem, kurwa, siedemdziesit dwie godziny. Trefny towar. - Spox, nie ma sprawy - Saby mia dobry humor. - Radzimy sobie bez ciebie. Zadzwoni jutro! Rozczy si. Spojrza na Kapust, ktry wanie zatrzyma si przy drzwiach czarnego BMW. Zaraz... ubr by w piczce? Od trzech dni? A kto, kurwa, dzwoni do Kapusty? Kto nada bej? - Spierdalaj! - rykn na cae gardo do kumpla. Zbyt pno. Gowa Kapusty rozpada si na milion kawakw. - Kurwa! - krzykn Saby. Jako nic innego nie przyszo mu w tamtej chwili na myl. Co to byo? Dobrze, e silnik wci pracuje, pomyla, dociskajc gaz. Ktem oka zobaczy kobiet w czarnej skrze, pochylajc si nad trupem kumpla. Pniej si z t suk policzy. Kapusty nie daruje, o nie! Ale pniej. Na razie trzeba spieprza, wzili go z zaskoczenia, nie pora na wendet, na huzarskie szare. Ruszy z piskiem. Ju podczas jazdy wczy wycieraczki, by zetrze z szyb resztki Kapusty (wybuch by naprawd mocny, renault serpent sta przecie dobre dwadziecia krokw od BMW). Jednak droga przed Sabym nie bya pusta. Dugowosy mczyzna, tak jak kobieta ubrany w poyskliwie czarne skry, sta porodku przejazdu. W doni trzyma

miecz, ktry lni jak jarzeniwka. Saby by rodowitym Wielkopolaninem i bardzo nie lubi traci pienidzy. Kiedy wic zobaczy tego kolesia stojcego na drodze, t niby ludzk, blad jak shake z McDonalda twarz, wiedzia, e to ju, e trzeba uy kupionego za cik kas w Ezoterycznym Poznaniu czaru. Bo jeli nie teraz, to nigdy. Trupom czary niepotrzebne. Pienidze te. Z kieszeni wycign kopert zrobion z pergaminu. Zama piecz. Renault serpent zadra, potny podmuch poderwa faceta z lnicym mieczem, odrzucajc go pod jeden z filarw parkingu. Na grubym betonowym supie powstao pknicie. - Co, kurwa, grasz ze mn w oczko, fiucie? Mylae, e masz do czynienia z byle dresem? - prychn Saby z satysfakcj. W tej samej chwili napastnik podnis si z asfaltu. - Ja jebi! - Zodziej nie czeka, a dziwny czowiek (czy aby na pewno czowiek?) otrzepie rkaw z pyu. Poderwa renault, a zadymiy opony. Serpentyn pokona w mgnieniu oka, zgruchota barierk parkingu i znalaz si na ulicy. Bd go ciga, czu to! Amulet dra, ostrzega przed niebezpieczestwem. Bd go ciga. Wic rura. Szybciej, szybciej. Przecie Kapusta... Takich jak on s tysice, zwyky zodziej nie mg by celem, wic kto? Ja, ja, ja... Celem, tak, ale czyim? Niewane, pomyli pniej, byle dalej, byle szybciej, ktry ziomal ma zabezpieczenia, kto ma dom jak twierdz? Pszczelarz! Skrci w stron ronda rodka i pomkn dalej, na Swarzdz. Nie widzia ich, ale przecie wiedzia, czu to (amulet by niezy, trzeba przyzna). BMW nie mogo by daleko. Kiedy Saby w otoczeniu dwch ochroniarzy wszed do swarzdzkiego domu Mirosawa Mioduszewskiego, aka Pszczelarz, gospodarz by zy jak osa. Miota si po mieszkaniu, kl i z mciw satysfakcj niszczy domowe sprzty - to krzeso, to lustro, a tu znowu, bach w szyb, na ktrej pojawia si zaraz pajczyna pkni. - Tyle peelenw! - krzycza. - Tyle, kurwa, bejmw poszo w Ezoterycznym i co? Chore! Wszystkie chore! Och - teatralnie zapa si za gow, widzc Sabego. - Ule moje biedne... - Ule, kurwa? - Saby bysn kurtuazj i miast mczy Pszczelarza opowieciami o swoich perypetiach, pochyli si nad problemem bliniego. - Co z nimi?

- Chore - sapn Pszczelarz. Cisn o podog gar amuletw i pocz je metodycznie, raz za razem miady obcasem. - Syfilis. Rzeczka. Kia! Dobrze, e nie adidas. A zielarka w Ezoterycznym obiecywaa: O panie, adna zaraza si ich ima nie bdzie, prac bd w spokoju, nomen, kurwa, omen witym wykonyway". Saby przyjrza si czarniawym dziewcztom, stojcym tu za Pszczelarzem. Ule" - tak Mioduszewski, jeden z bardziej znanych alfonsw poznaskich, zwyk by mawia na swoje dziewczyny. Pono dlatego, e lubiy si bzyka. - Konkurencja - mrukn Saby, patrzc w smutne oczy Pszczelarzowych dziewczyn. - Z ciebie to prawdziwa poznaska pyra jest, kutwa i Szkot. aowao si na amulety, co? A Rowy Dawid wykosztowa si na Psa Urok" i teraz, kiedy twoje pszczki pochlipuj, on obstawia wszystkie wyjazdwki z Poznania, cay mid zbiera. Gdyby Pszczelarz by bioenergiem, ze Sabego pozostaaby ledwie garstka popiou na pododze, tyle jadu byo w spojrzeniu alfonsa. C, kiedy Mirosaw Mioduszewski urodzi si jako cakowite magiczne beztalencie, prawdziwy czowiek starej daty, nieprzystosowany do nowych czasw. Starszy od Sabego, odebra klasyczne wyksztacenie - i to nie byle jakie, sam uniwersytet. Wyrosy w tradycji racjonalizmu, nie mg sobie poradzi z tym caym bekotem New Age, z ezoterycznym boomem, mod na magi. A w dodatku, ku rozpaczy Pszczelarza - z wyksztacenia matematyka, niegdy nauczyciela w liceum - ta magia dziaaa! Porzuciwszy szko, w ktrej rozszalay si demony, zaj si zajciem przyjemniejszym, a przede wszystkim - bardziej dochodowym. Wnet zbudowa prawdziwe rowe imperium, z ktrym z czasem coraz mocniej si identyfikowa. I jak prawdziwy imperator, bardzo le znosi krytyk. - A ty tu czego? - Mioduszewski spojrza na Sabego, czstego klienta i przez to znajomka. - Chcesz si zarazi? Nie ma sprawy. - Kopoty mam - owiadczy Saby z rozbrajajc szczeroci. Taka odpowied nie zaskoczya Pszczelarza. Przecie ten go, ten ysy, tpy kark" bez przerwy mia kopoty, trudno, eby ich nie mia, zodziej i diler drgw. Ha, trudno, pomyla Mioduszewski. Cholernie mi przykro, stary, naprawd, kiedy cierpi mj ziomal, ja cierpi razem z nim, ale wiesz, teraz... - Spierdalaj - powiedzia na gos. - Moich mi wystarczy. W tym momencie spod bramy, obstawionej przez kilku goryli Pszczelarza, dobieg trzask. Kto krzycza strasznie, rozdzierajco, bardzo gono. I bardzo krtko. - Moje kopoty... - Saby zawaha si, wyjrza przez okno i szybko schowa gow - stoj przed bram, Mirek. Bd w twojej pasiece lada chwila.

Pszczelarz prychn z pogard, ale z ciekawoci te zerkn przez szyb. I zamar. - Psy? CB? Co to za fiutafony? - wyszepta wreszcie, odwracajc wzrok od okna. By wyranie bledszy. Jak sztuczne, pozbawione bakterii i wartoci odywczych mleko UHT, pomyla Saby. - Nie wiem, co to za kolo. Panny te nie znam. I nie zamierzam pozna, po tym jak rozpierdolia gow Kapucie. - Kapusta? - Sztywny. - Mwiem spierdalaj"? I widzisz, jak dobrze radziem. W dug! - krzykn Mioduszewski, cignc Sabego w gb domu. - Dokd? Musimy ucieka, tu si nie ukryjesz. Oni s jak psy szatana, pierdolone demony z amerykaskiego komiksu. Znajd nas. - Spoko, spoko. Co ty mylisz, e Pszczelarz nie opracowa planu B? e nie mam drogi, ktr ewakuuj krlow roju? Plan B musi by. A mao to ju miaem nalotw konkurencji? Kilkoma susami pokonali korytarz, pniej schody, drzwi, na ktrych wymalowano znak odpdzajcy Ze, potem kolejne drzwi, a w kocu znaleli si w pokoju bez wyjcia. Pokj a waciwie klitka - to bya prawdziwa graciarnia, zatcha komrka, w ktrej gromadzono nieprzydatne rupiecie. Ot, uszkodzona lampa, zegar ze zbit szyb i wywleczon na zewntrz kukuk, czarno-biay telewizor. W kcie staa szafa, stara i krzywa. Kry j kurz, gruby na palec, a w rodku byy achy, ktre miay chyba ze trzydzieci lat. Dziurawe kouchy, stare szale, swetry, istne siedlisko dla moli, jakie trepy - wszystko brudne i pachnce staroci. Ohyda, pomyla Saby. Pszczelarz bez namysu wskoczy do rodka. - Co jest? Co, kurwa?! Saby podrapa si w ys gow. Co tu nie grao, Pszczelarz nie wychodzi, ale jak mona wytrzyma w tym smrodzie starej naftaliny, w tym brudzie, w tym syfie? Naraz na korytarzu zastukay czyje buty. Pocig? Saby przesta si zastanawia. Ruszy za Mioduszewskim. Jeszcze krok - i by na rozlegym, podziemnym parkingu. Zielony opel mistic mrugn do niego wiatami. Za kierownic - kt, jeli nie Pszczelarz, szczerzcy si, okie na oknie, peny luz. - A co mylae! - krzykn do Sabego, opuszczajc szyb. - Mnie tak atwo nie pjdzie zapa. Wsiadaj, opowiesz, kto ci goni. Ale szybko, szafa ma ograniczony zasig. Jestemy jakie piset metrw od domu. Jeli ci gocie, ubrani jak niemieccy sadomasochici, s tak

dobrzy, zaraz odkryj fortel. Ale szafa nieza, co nie? Import z Anglii, nie nasz, wiesz, oni te maj ciekawe magiczne gadety. Saby tylko kiwn gow. Kordon policji otacza chybsk rezydencj - t sam, w ktrej rozegra si dramat grupy poznaskich gangsterw. Wok byskay koguty radiowozw, zimnoniebieskie jak poranek, gapie - jak to gapie - toczyli si, czekajc na sensacj, prbowali dojrze cokolwiek, jaki szczeg, ktry mona by pniej opowiedzie w pracy, skupiajc uwag caego biura. Niektrzy z nich podpytywali funkcjonariuszy: Co tam si stao, te haasy, dymy, wie pan, bo ja, mj dom niedaleko i zaczynam si zastanawia, czy dobrze wybraem, moe sprzeda? Nooo, panie wadzo, przecie si dogadamy, to nie adna tajemnica, a ja o panu nie zapomn...". Policjanci jednak milczeli. Jak zaklci. Kady z nich zoy przysig. Nie zwyczajne lubowanie, ktre skada p Polski wykonujce te czy inne regulowane przepisami zawody, ale przysig prawdziw. Po prostu nie mogli zdradzi tajemnicy, choby i chcieli, choby poaszczyli si na drobne czy wiksze korzyci. Nowoczesny program do walki z korupcj w szeregach policji, wykorzystujcy czary, sprawdza si znakomicie. Nadano mu kryptonim W kamie zaklci". Kiedy dzie wsta na dobre i tum gapiw si przerzedzi, zza zakrtu wyskoczyo ciemne auto z gnieniesk rejestracj. Przyciemniane szyby kryy pasaerw. Policyjny piercie otworzy si na moment, pokn samochd i na powrt si zamkn, osaniajc tych, co przyjechali, przed ciekawskimi spojrzeniami. Gdyby kto obserwowa przybyych z daleka, zza policyjnej tamy, oznaczajcej teren zamknity dla postronnych, zobaczyby tylko trzech wysokich mczyzn, ubranych w ciemne garnitury, ktrzy mimo e niebo byo chmurne, nosili przeciwsoneczne okulary. Nikt z takiej odlegoci nie mgby natomiast dojrze koloratek - i o to chodzio. Po chwili mczyni schowali si w domu. Przystanli na progu, zdawaoby si, e zatrzymaa ich jaka niewidzialna bariera. Najwyszy parskn, zgoa nie po ludzku, z jego garda dobieg zduszony charkot. Weszli ostronie do salonu, z ktrego dopiero co uprztnito kilkanacie cia, a kredowe obrysy trupw niky w plamach krwi. Nastpnie zdjli okulary. Ich oczy byy czerwone, zupenie jak na starych fotografiach z koca XX wieku, robionych tanimi idiot-kamerami".

Najwyszy pochyli si przy panoramicznym oknie, wcign nosem powietrze raz, drugi, szybciej i szybciej, jak ogar na polowaniu. Pozostali zrobili to samo, to schylajc si, to wstajc kryli po pokoju. - Teufle! - powiedzia wreszcie najwyszy. - Bracia mili, to teufle niemieckie. Jednak to uczynili... - Gupcy - zawtrowa drugi, prostujc si jak struna. - Nie wiedz, z czym igraj, to nie jest zwyky wycig zbroje. Nie powinni ich ciga zza Siedmiu Gr". - A mylisz, bracie, e im ley na sercu dobro wiata? Nie, mj drogi, im ley na sercu byt wasny - a teraz kademu Niemcowi zaglda w oczy demon marginalizacji, sam powiedz, c znaczy Berlin przy Warszawie, przy Poznaniu? Przeciwnik w ten sposb moe kusi ludzkie dusze - podsycajc strach przed saboci, rozniecajc faszyw dum narodow, ch dominacji; w ten wanie sposb karmi ze myli, w ten sposb prowadzi do szalestwa, a stamtd - do pieka. Sprowadzenie teufli takim szalestwem jest. - Racja, bracia - wczy si do rozmowy trzeci mczyzna. - Ale nie czas na dysputy. Trzeba zawiadomi Prymasa i Wielkiego Mistrza. - Tak - przytakn najwyszy. - Mdlmy si. Przez moment pogryli si w ciszy, poruszajc ustami w bezgonej modlitwie. Czerwie w ich oczach zaiskrzya mocniej. - Prymas ju wie - rzek najwyszy z braci, kiedy miny dwa pacierze. - Wielki Mistrz take. Teraz prezydent. - Przez modlitw? - spyta drugi. Zapytany pokrci gow. - Nie kady jest wity, nie kady moe zazna aski Syszenia. - To mwic wycign z kieszeni garnituru may telefon, wybra numer, przyoy komrk do ucha. - Brat Tomasz, z Nowych Ubogich onierzy Chrystusa - powiedzia do suchawki. - Tak jak pan prosi, sprawdzilimy, co stao si w Chybach, panie prezydencie.

- Nie, panie prezydencie. Od kilku dni czekam na wieci od Kapelusznika. Czy trwa seans? Oczywicie, e trwa, jakeby inaczej? Mam tutaj w transie dwadziecia kilka umysw, utrzymujemy z Drug Stron Lustra kontakt permanentny. Nie, to nie kwestia czy, tutaj nikt nam nie podskoczy, mamy najlepsze mzgi na Ziemi. Nikt po prostu nie przechodzi, agentw mao. Potrzebuj wicej, wicej agentw, szkolenie ostatniego naboru jeszcze nie dobiego koca. Nie ma? Jake, no przecie u nas, w Poznaniu, ta dua szajka Zimnego i

Drobnicy, ktr namierzalimy. Oni byliby idealni. Mam o nich zapomnie? Wybi sobie z gowy albo sprowadzi nekromantw? Nekromantw? Kur... przepraszam, panie prezydencie, ale nigdy bym nie pomyla, e kto da rad ich zabi. To moe chocia ten, no - Saby? Z nim te jest problem? Oczywicie, szefie, moemy posa tam zwykych ludzi, ale wtedy bdziemy mieli skuteczno zbioru tak jak Francuzi, no moe Brytyjczycy, a chyba nie o to chodzi. e przestpcy si w Polsce kocz? Nie, panie prezydencie, z caym szacunkiem, w to nie uwierz. Mam si zamkn, bo nic nie wiem? Tak jest! Ale moe w takim razie zacz kaptowa Ukraicw, Biaorusinw? Albo chocia Wochw? No, kto u nas musi przecie pracowa! Dobrze, przestaj ju pieprzy, dziaam tym, co mam. Postaram si znale odpowied na pana pytanie. Teufle, tak? O cholera, u nas? Niech mnie... Nie mam teraz wolnych stealcarw, ale znajdzie si kilku handlarzy - pjd na Targ, wywiedz si wszystkiego, zabior ze sob troch towaru, to kupi kad informacj. Jakiego towaru? To byo w ostatnim raporcie - starych, zdezelowanych samochodw, mog by same karoserie z koami, nawet po wypadku. Co oni z tym robi? Te chciabym wiedzie. Kuria nam pomoe? Ooo, wietnie, oni zawsze byli z boku, a maj znakomitych fachowcw. Ci onierze Chrystusa zza Drugiej Strony Lustra s niesamowici. Znowu mam si zamkn? Ta-aajeees! Sucham? W pobliu Poznania kto otworzy kolejn czarn nor? Nielegalny przemyt magii, bez ca, bez wice, bez narzutu rzdowego? Co duego, tak? O cholera! Ale, panie prezydencie, to ju zadanie dla policji, ja im mog co najwyej wsparcia udzieli, paru ludzi podesa. Robi si, panie prezydencie, wysyam natychmiast. I jeszcze kilku neutralizatorw do Gniezna? Przez nor, kuria ich odbierze? A to po co? Jeli chc mie agentw, mam ju nic nie mwi? Ta-aajeees! Ku chwale ojczyzny! Genera Wdowiak zasalutowa, odszed od ekranu transmitera. Przez okno baraku wyjrza na skryt w gbi Wielkopolskiego Parku Krajobrazowego pust polan, ktra zielenia si rwn soczyst traw. Na kopuy i uki zabudowa przykrytych siatkami maskujcymi. Na pask, talerzopodobn rotund, w ktrej pod okiem najlepszych lekarzy spoczywali zanurzeni w stymulowanym farmakologicznie letargu czytelnicy. A potem genera popatrzy na lec na jego stoliku ksik, na jego subow Bibli, przewertowan dziesitki razy, pen notatek, komentarzy i zakadek. Wymite, przybrudzone kartki, twarda oprawa ju nie tak twarda jak przy pierwszym czytaniu, w rodku dedykacja. Alicja w Krainie Czarw. Wdowiak zamia si nerwowo i mrukn sam do siebie: - Kto by pomyla, e gwniara miaa racj?

- S w choler blisko! - zakomunikowa Mioduszewski, spogldajc w lusterko. Gos mia dziwnie piskliwy. Nacisn przycisk uchylajcy szyberdach i przez powsta szczelin wypchn na zewntrz may flakon, ktry stoczy si po tylnej szybie i gruchn o asfalt, tu przed mask cigajcego ich samochodu. Zakotowao si, buchn dym, kwany i gryzcy. Supki podtrzymujce pot na obrzeach autostrady powyginay si na boki, znaki drogowe straciy kolory, a jadcy z naprzeciwka kierowcy zjedali do rowu, uderzali w barierki, dachowali na poboczu. Po tym Saby pozna, e we flakonie zamknity by dinn. Pszczelarz zakl wyjtkowo szpetnie i wyjtkowo wymylnie - nawet jeli mierzy to osobliw Pszczelarzow miar. Widocznie kupiony na czarnym rynku dinn musia kosztowa go naprawd sporo. A w dodatku okaza si nieskuteczny. Saby widzia przez tyln szyb, jak rdzawa amorficzna masa pochania BMW, jak pka asfalt, jak odksztaca si barierka przedzielajca obie nitki autostrady. Nie mg oderwa wzroku od dinna, mimo e wykrcony kark bardzo go - jak sam mwi - napierdala. Ju nawet zacz si cieszy, e to koniec, e dinn Pszczelarza zaatwi tych wirw, e beja pjdzie w diaby razem z pasaerami, ba, ju nawet zacz aowa piknego wzka, kiedy dinn zblad, sflacza jak dziecicy balonik, w ktrym zrobia si maa dziurka, i opad - tylko jako lekka rdzawa mgieka - na jezdni. BMW lnio jak nigdy dotd, po ataku dinna nie pozostao choby zadrapanie na karoserii, wrcz przeciwnie, zdawao si, e auto uroso, nabrao si, tak jakby wyssao energi z atakujcego je stwora. Jedyny poytek to taki, e s troch bardziej z tyu, pomyla Saby, ktry czu si jak bohater jednego z tandetnych filmw amerykaskich z koca XX wieku, przeadowanych efektami pirotechnicznymi, a pozbawionych jakiegokolwiek konceptu, finezji, inteligencji zupenie jak martwy ju Kapusta. Tyle e amerykaskie filmida miay jedn, niezaprzeczaln zalet: zawsze koczyy si szczliwie. Gangster, zerkajc co chwila za siebie, wiedzia, e to nie jest scenariusz dla niego. Byli ju kilkadziesit kilometrw za Poznaniem i mknli autostrad na Toru. Szerokim ukiem obwodnicy minli Gniezno. Wiee katedry, symbol spokojnej potgi, groway nad okolic. Sabemu wydao si, e BMW zwolnio, zmagajc si z niewidzialn przeszkod. Ale to musiao by zudzenie, bo czarne auto na niemieckich numerach zaraz doskoczyo do opla mistic.

Katedra znikna za nasypem, cigncym si wzdu autostrady. - Chujafon - warkn Pszczelarz, dociskajc peda gazu. - Zaraz nas bdzie chcia zepchn, skubany. Gdzie w tle migay drogowskazy - Mogilno, Strzelno, Inowrocaw, Toru. Supki na poboczu zleway si w cian, byskay wiata samochodw jadcych z naprzeciwka, silniki ryczay, a Pszczelarz kl, na czym wiat stoi. Chmur ujrzeli, kiedy Gniezno zostao kilka kilometrw za nimi. Gsta i popielata wisiaa tu nad asfaltem, wypeniajc cae koryto autostrady. Na prawym pasie zrobi si spory korek, pulsoway wiata awaryjne, paru kierowcw wyszo z samochodw. Po karku Sabego przebieg dreszcz. Ten obok nie wyglda na zjawisko atmosferyczne, nie, on by od zjawiska atmosferycznego kurewsko daleko. To bya chmura magiczna, wiedzia to kady, kto cho raz odwiedzi Ezoteryczny Pozna. - No to wpadlimy jak liwowica w szambo. Maj nas - zaka Mioduszewski. - Ale mnie wpierdolie, Saby... Dick ci w oko. Z tymi sowy wjechali w gst, prawie namacaln zawiesin. Opel mistic kaszln raz, drugi, trzeci, szarpn, zarzzi, a potem - ku rozpaczy Sabego silnik zgas. Si rozpdu samochd przetoczy si kilkaset metrw, coraz wolniej i wolniej, jak gdyby - oprcz tarcia - hamowaa go dziwna mga, ktra nie pozwalaa widzie dalej ni na dwadziecia krokw. - Zdech - szepn Saby. Usta mia sine, a w gardle - przeraenie. - Kurwa jego dziwka - rzuci wciekle Pszczelarz. - Kilka dni temu byem w warsztacie u zaklinacza silnikw. Ostuka, opuka, rzuci czar naprawczy - bryka miaa chodzi bezawaryjnie przez par lat. Co jest? - Oni - Saby skin gow za siebie - udupili nas i maj na tacy jak danie w jebanej chiskiej restauracji. Zaraz przyjdzie ty kelner, ukoni si, podniesie srebrn pokryw, a w kotle - Saby w sosie sodko-gorzkim i Pszczelarz z warzywami. - Wal si! - zapiszcza Mioduszewski. - To twoja brocha, za tob si cign, jak smrd za kloszardem. - Klo... Co? - Saby zrobi gupi min. - Grasz ze mn w oczko? - Ty! - Pszczelarz nagle podskoczy. - Oni te, oni te! Dym im spod maski napierdala, te im si bryka rozkraczya przez t mg. Spadamy, Saby, moe si jeszcze uda. Byskawicznie wyskoczyli z samochodu. Powietrze byo gste i lepkie. - Biegiem - zasapa Saby.

Lata wygodnego ycia nie sprzyjay utrzymaniu dobrej kondycji - on pierwszy si zmczy, czu, e zamiast serca ma w piersi mot pneumatyczny do robt drogowych. - Dalej! Pszczelarz, sam czerwony jak neon jednego z jego burdeli, szarpn Sabego za rkaw i poderwa do biegu. Przecie ich przeladowcy byli tu za nimi, dwie zamazane sylwetki majaczyy we mgle. Trzeba ucieka! Strach doda im si, przez minut gnali, ile powietrza w pucach... a potem zatrzymali si tak nagle, jakby nogi wrosy im w asfalt. Przed nimi stay trzy postacie w czerni. Chocia Saby nie widzia ich twarzy, byo dla niego jasne, e wpadli z Pszczelarzem w puapk. Za nimi pocig, z bokw - stromy nasyp autostrady i pot, nie wyjdziesz choby by Spidermanem, a z przodu - ech, szkoda gada. Saby i Pszczelarz wybrali wic jedyny moliwy wariant ucieczki. Przynajmniej nie bd wiadomi swojej mierci, nie poczuj blu, odejd we nie. Obaj zemdleli jak na komend. Szkoda. Gdyby byli przytomni, mieliby nie lada satysfakcj. Zobaczyliby, jak ich przeladowcy staj niby biblijne supy soli. Zobaczyliby, e kady z trzech wysokich mczyzn, ktrzy szli z naprzeciwka, pod szyj nosi koloratk, a na ramieniu ma wyszyty dyskretny czerwony krzy. Zobaczyliby wreszcie (co, przyznajmy, mogoby nie by przyjemne), jak cigajcy ich ludzie metamorfuj" w rogate, brunatne potwory, jak z nieziemskim rykiem rzucaj si na mczyzn w koloratkach, jak rozpocieraj olbrzymie, boniaste skrzyda... Zobaczyliby te, jak mczyni w koloratkach unieszkodliwiaj kreatury. Bez adnych wystrzaw. Bez adnych mieczy. Ba, bez adnych byskawic, kul ognistych, wietlistej aury czy innych tanich fajerwerkw. Kilka sw wypowiedzianych cichym natchnionym gosem - i z monstrw zostay suche, zuszczone wiry. - Tfu! - splun jeden z mczyzn w koloratkach, zdejmujc okulary, zza ktrych bysny rubinowe oczy. Z kieszeni wycign flakon z wod wicon, skropi poke resztki demonw. Resztki, jak w tanim horrorze, zaskwierczay. - Teufle, bracia mili, teufle niemieckie. Nasi bracia w Poznaniu mieli racj. - Te na szczcie byy maej mocy, Wielki Mistrzu. Niemcy musz mie jeszcze wskie przejcia, nic wielkiego si nie przecinie do naszego wiata. - By moe, bracie, by moe. Ale kotara raz rozdarta pru si bdzie dalej, starczy, e kto mocniej pocignie. le zrobili. - A co z tymi dwoma, bracia? - Trzeci mczyzna pochyli si nad omdlaymi Sabym i Pszczelarzem. - Ten ysy z zakazan gb nadaby si na stealcara. A ten drugi, chytrus, pasowaby na kupca.

- To ju osdz inni - powiedzia spokojnie ten, ktrego nazwano Wielkim Mistrzem. Przekaemy ich, tak jak prosi prezydent, generaowi Wdowiakowi. On niejednego miecia wyprowadzi na ludzi.

Sala bya zimna i ciemna, pmrok rozjania blask paskiego ekranu, na ktrego tle sta wojskowy. Twarz mia surow, zacit. Kiedy patrzy na siedzcych naprzeciwko niego ludzi, taksowa ich bezwzgldnym spojrzeniem, z wpraw dokonujc wstpnych ocen. Ten przeyje cztery, moe pi misji, ten - jedn, no, przy duym szczciu dwie, ten pewnie nie wrci z pierwszej - genera Wdowiak, szef jednostki specjalnej, myli si w swych kalkulacjach nad wyraz rzadko. Duej zatrzyma wzrok na dwch siedzcych obok siebie mczyznach - jeden ysy, bardzo mocno zbudowany, gra trzydziestolatek, drugi starszy, wychudy, z oczyma rozbieganymi i twarz szar od papierosw. Wic to z nimi byy takie ceregiele, pomyla, ha, ciekawe, czy byo warto? Saby skuli si pod spojrzeniem generaa. W innej sytuacji ryknby tylko: Ej, chuju, grasz ze mn w oczko?" i nie czekajc na odpowied, zastosowa ktr z licznych, znanych mu metod dawania w pysk, lecz tym razem czu si dziwnie nieswojo. Genera - cho szczupy - budzi respekt. Bya w nim ukryta sia, co, co czaio si pod sam powierzchni wiadomoci, jak potwr morski - postronny obserwator pocztkowo widzi jedynie zmarszczki na tafii wody, a kiedy monstrum si wynurzy, dla postronnego obserwatora jest ju zdecydowanie za pno. Saby pomyla, e wojskowy musi mie bardzo potny amulet - nic dziwnego, na pierwszy rzut oka wida, e to gruba ryba. - Straszne z was miecie - zacz Wdowiak, toczc wzrokiem po sali. Przed nim byo dwudziestu czterech zodziei, kiboli, mordercw, gwacicieli i dilerw narkotykw z caej Polski, jedna gba bardziej poda od drugiej... aden nie zareagowa na obraliwe sowa, aden nawet nie podnis gowy. Co trzymao ich w elaznym ucisku, mocniej ni kajdany, mocniej ni prochy, od ktrych kady z nich by uzaleniony. Co to byo? Saby nie pamita, co si z nim dziao od momentu ucieczki autostrad, do chwili gdy jaki gos obudzi go i kaza pj w stron drzwi. Przeszed wic korytarz i znalaz si w sali, w ktrej ju siedzia Pszczelarz, rozgldajc si nerwowo. Gangster zapamita z letargu tylko poszczeglne obrazy, majaki senne. To ponury sdzia w todze, z acuchem na szyi wstaje i co tam recytuje (kurwa, przecie ja, Saby, nigdy bym

do teatru nie poszed). To znowu jaki dziwny go z czerwonymi oczami rozkazuje powtarza za nim sowa przysigi, caowa krzy i co szepta (he, he, moja stara na zdjciach z modoci miaa takie same czerwone gay - myli Saby). I jeszcze las, gsta, ciemna knieja - ale te obrazy nic nie mwi, niczego nie wyjaniaj. - Tak, miecie - cign genera. - A wstyd, e bd dowodzi takimi mtami. C, suba... - przerwa na chwil, przeczesa palcami jasne, przerzedzone wiekiem wosy. - Nie pytam was o zdanie, bo nie macie wyboru. Nie pytam was o zgod, bo ta ju zapada - w stosunku do kadego z was. Procedura uproszczona - zostalicie przez sd pozbawieni jakichkolwiek praw obywatelskich, ubezwasnowolnieni i skazani. Kar jest suba pod moimi rozkazami. Doywotnia. Krtko mwic, wpakowano was w gwno. Ale bdmy szczerzy, naleao wam si! Wdowiak popatrzy na przestpcw, ktrzy rzucali mu wcieke spojrzenia. Spojrzenia bezradne. - Chcielibycie mnie zaatakowa, zabi, rozszarpa i wdepta w podog? Nie moecie, uczki, po prostu nie jestecie w stanie. Czy mylicie, e Rzeczpospolita si nie zabezpieczya? e nie zastosowano ktrej z form magicznej przysigi? Nie bdcie naiwni, nawet wy, w waszych miesznych szajkach stosujecie wyniesione z Ezoterycznego Poznania rytuay poddastwa lub zaklcia wiernoci - a jest to najmniejszy z moliwych kalibrw, bo do Ezoterycznego trafiaj odrzuty i przemyt, nic specjalnego. Z tych skleconych przez domorose wiedmy czarw mona si wyrwa, ot tak - Wdowiak pstrykn palcami. - Z tych, ktrych uywamy my - nie. Zoylicie hod, kady z was zosta zwizany przysig wasala, a do mierci, na ktr, nawiasem mwic, dugo nie bdziecie musieli czeka. Nie naleycie ju do siebie, naleycie do pastwa polskiego. Teraz, cho trudno mi to przechodzi przez gardo, jestecie dobrem oglnonarodowym, onierzami, ktrzy jeszcze niewiele potrafi, ale s bezgranicznie posuszni. Mgbym wam kaza si zastrzeli tu, teraz, a wy posuchalibycie bez sprzeciwu. Nie wierzycie, uczki? Ktry chce sprbowa? Uwierzyli wszyscy. Wdowiak z zadowoleniem pokiwa gow. - Zaczynacie apa, jakie zasady obowizuj w Krlikarni. - Nigdy o niej nie syszelicie - podj genera po duszej przerwie. - Nie mielicie prawa, z Krlikarni nie wydostaje si adna informacja. Nie sdz te, bycie zrozumieli wszystko z tego, co powiem, ale zasada jest prosta: kto zrozumie najwicej, ten poyje najduej. Suchajcie wic uwanie. Saby zadra i zamieni si w such - wyobrazi sobie, e nie ma Sabego, jest tylko ucho, jedno wielkie ucho, jest tylko such, sucha, sucha, sucha...

- Syszelicie o teorii rabbitholi? Nie, na pewno nie. A moe czytalicie Alicj w Krainie Czarw"? C, te mao prawdopodobne. No, ale gr komputerow Alice chyba znacie? Przestpcy potakiwali - wreszcie co, co rozumieli. Alice to bya gra ich modoci, prawdziwy hit. Dziki erotycznym podtekstom zdobya wiksz popularno ni film, ktry promowaa. Wprawdzie staro - ukazaa si w kocu pierwszej dekady XXI wieku - ale jeszcze do tej pory ten czy w pogrywa z sentymentem w sawn Alice, a gangsterzy nie byli pod tym wzgldem inni ni reszta spoeczestwa. - Bohaterka ksiki, podajc za biaym krlikiem, dotara przez krlicz nor do innego wiata, tytuowej Krainy Czarw, pamitacie? - Ale to bya bajka - wyrwa si dugi, chudy Lolo. - Takie tam bzdury, co kto sobie wymyli. - Bajka? - Wdowiak z politowaniem popatrzy na Lola. - Bajka? A jak wyjanisz dziaanie amuletw, ktre maj chroni was - i chroni - przed kulami? Jak wytumaczysz to, e nad Poznaniem unosz si Rajskie Ogrody Doktora? Kiedy bylicie na wolnoci, kady z was mia przynajmniej jedn butelk, w ktrej zamknity by dinn - to te bajka? A to, e sprawdzaj si wrby, e dziaaj czary zabezpieczajce samochody przed wami, a wy uywacie kontrczarw - take bajka? Przecie to przeczy fizyce, chemii, przeczy zwykej logice - nigdy was to nie zastanawiao? Genera spojrza smtnym wzrokiem po zgromadzonych. Nikt nie protestowa, nikt si nie dziwi, wszyscy akceptowali irracjonalno bez mrugnicia okiem, ot, dobro zastane komputer, pole, las, latajca miota - wszystko tak samo oczywiste i tak samo dla czowieka niezrozumiae. Ech, nowoczesny system edukacyjny, niech go szlag... Jeden Pszczelarz podnis gow. - To bez sensu, panie... - Generale - podpowiedzia Wdowiak. - Panie generale, to bez sensu. To, o czym pan mwi, nie ma prawa istnie w rzeczywistoci! - Zgoda. - Wdowiak przytakn z satysfakcj. - Ciesz si, e cho jeden z was jest bardziej rozgarnity. Pjdziecie na kupca, panie Mioduszewski. To nie ma prawa dziaa. Tyle e dziaa. Pszczelarz posmutnia. Fakt - Rajskim Ogrodom Doktora wiszcym nad Poznaniem trudno byo zaprzecza. - Chce pan powiedzie, e Alicja, ta maa z ksiki...

- Miaa racj - dokoczy za niego Wdowiak. - Dokadnie tak. Nie pytajcie mnie, jak to si dzieje, nie znam szczegw technicznych, nie wiem, czy ktokolwiek na Ziemi to ogarnia. Trudno o naukowe wyjanienia, by moe nigdy ich nie znajdziemy. Zesp naszych ekspertw - fizycy, matematycy, ale te literaturoznawcy i filozofowie - pracuje wprawdzie nad teori wyjaniajc zjawisko znane pod nazw rabbithole, ale efekty s mizerne. Na razie profesorowie opisuj jedynie to, co widz. A widz wiele, za to mwi mao. Jeden z nich powtarza tylko: Wspczesna fizyka zwariowaa, a nauka przestaa by potrzebna". Fakty s nastpujce - moliwe jest otworzenie przejcia do innych wiatw, wiatw, nazwijmy to, magicznych. Tam dziaaj prawa inne ni te, znane nam - magia jest tam na porzdku dziennym. A co najwaniejsze - wiaty, nazywane przez nas Drug Stron Lustra, s kopalni przedmiotw, ktre z naszego punktu widzenia stanowi prawdziwe skarby. Dlaczego? Dlatego e, co moecie sami obserwowa, funkcjonuj i w naszej rzeczywistoci. My, Polacy, pierwsi to zrozumielimy. I pierwsi nauczylimy si eksplorowa Drug Stron na wielk skal. Pszczelarz uderzy si doni w czoo. - Std ten nagy postp, std boom gospodarczy, std trudny do wytumaczenia racjonalnymi argumentami wzrost znaczenia Polski na arenie midzynarodowej. Mamy monopol na magi! - No, niezupenie monopol - sprostowa genera. - Anglicy s cakiem nieli - to przez t Rowling od Pottera, co tam zdziaali Rosjanie, Chiczycy te, chocia u nich pocigno to za sob zastraszajc liczb ofiar w ludziach. Amerykanie cay czas maj problemy, dlatego wci stawiaj na nowoczesn technologi, ktra jednak przegrywa z importem zza Drugiej Strony Lustra. Ostatnio prby podjli Niemcy - wy, Mioduszewski, i wasz ysy kole, mielicie okazj zobaczy rezultaty ich wysikw. - Czarne BMW? Wdowiak potakujco kiwn gow. - Panie generale, chciaem zapyta. Pszczelarz spojrza na wojskowego bagalnym wzrokiem, ale ten, zadowolony, e spord zgrai przestpcw wyowi cho jednego inteligentnego, zachci go ruchem rki. - Mam pytanie - powtrzy omielony Pszczelarz. - Czego oni od nas chcieli? - Od was, Mioduszewski, niczego, tyle tylko, e bylicie razem z tym, no... Sabym. A od niego? C, chyba byo wida - chcieli go zabi. Niemcy, cho opnieni w rozwoju pocze z Drug Stron, nie s gupi. Dostrzegli pewn regu. Ot od momentu, kiedy Rzeczpospolita rozpocza eksploracj innych wiatw, kiedy pchna pierwsze transporty

towarw magicznych, zacza gwatownie spada przestpczo. Nie mw, e tego nie zauwaye, sawni gangsterzy znikali jeden po drugim, to musiao zyska znaczny rozgos w pwiatku. Pszczelarz potwierdzi, kt nie widzia zaskakujcej fali zagini? A niby dziki czemu on zrobi karier alfonsa? - ot, ca konkurencj diabli wzili. - Oni wszyscy trafili do nas. Najpierw wysyalimy przez rabbithole zwyczajnych, uczciwych ludzi - wyjani tymczasem Wdowiak. - Zreszt teraz, od czasu do czasu, jeszcze tak robimy. Ale straty, zwaszcza na pocztku, byy ogromne, zastraszajce, a efekty mizerne. Kiedy cae nasze komando przepado Bg jeden wie gdzie, ktry zdesperowany oficer wpad na pomys - a moe wysa tam winiw, maj odsiadk doywotni, s pozbawieni wszelkich praw przez sdy. Posalimy. W najgorsze bagno. Mylelimy, e wykonujemy na nich wyrok mierci. Genera urwa na chwil, w zadumie pokrci gow. - Wrcili wszyscy. Razem z tajemn ksig wrb, ktra zaraz powdrowaa do Ministerstwa Finansw. Ale byo zamieszanie na Wall Street...! Mniejsza z tym zreszt. Chopakw posalimy drugi raz - znw peny sukces. Kolejne przykady potwierdzay prawidowo. Okazao si, e polska natura zodzieja i cwaniaczka do czego si jednak przydaje! Nie obyo si bez strat - to niebezpieczna robota, kady, choby najmniej cenny przedmiot magiczny trzeba dosownie wyrywa z garda, tak wic rekrutowalimy wci nowych i nowych. A poniewa mielimy po swojej stronie magi - trudno byo komukolwiek z waszych kumpli nam uciec. Utworzono specjalny oddzia, kto go przezwa stalkerzy" - to ze starej ksiki, wtpi, bycie j czytali, szczerze mwic, wtpi, bycie czytali cokolwiek, nawet nazw na batonikach. No, ale e grupa skadaa si gwnie ze zodziei samochodw, kto inny przerobi nazw na stealcarw" i tak ju zostao. Niemcy spostrzegli t zaleno i zaczli likwidowa zodziei samochodw z Polski. Kolejna przerwa, kolejny yk whisky, genera przesun si na bok, tak by nie zasania ekranu, na ktrym zamajaczy przymglony pocztkowo obraz. Rozpocza si multimedialna prezentacja. Sabemu migno kilka znajomych twarzy - to byli dawno zaginieni chopcy z miasta", u ktrych zdobywa pierwsze szlify w zodziejskim fachu. Saby by pewny, e ich koci ju dawno rozpuciy si w niegaszonym wapnie, a tymczasem prosz, jaka niespodzianka! Pszczelarz natomiast rozpozna filmowan okolic - podpoznaskie lasy, rejon Puszczykowa. Obrazy przelatyway jeden za drugim, w tempie teledysku, przez par minut pokazujc a to dziwacznych ludzi w koloratkach o czerwonych oczach, to znw magiczne

symbole, kolekcj buteleczek z dinnami, ksigi oprawione w skr, zote piercienie, skate kostury, szklane kule, lustra z pynnymi taflami i mas podobnych rzeczy. Naraz film zwolni i oczom zebranych w salce ukazaa si niewielka lena polana poronita rwniutk zielon traw. Na owej sielskiej czce stali gangsterzy, ktrzy, jak na gust Sabego, wygldali cokolwiek dziwnie. Niektrzy mieli na sobie zbroje, inni skrzane kaftany, by te jaki wychudzony narkoman przebrany za ebraka, no i jeszcze jeden, wystrojony w bogate szaty, z upiercienionymi rkami, ktry siedzia rozparty na drewnianym wozie. Caa grupa przywodzia Pszczelarzowi na myl statystw z jednego ze znienawidzonych przez niego filmw fantasy. Gdzie w tle, pomidzy drzewami, majaczyy transportery opancerzone, stacje nadawcze i kontury futurystycznie wygldajcych barakw, co stwarzao dodatkowy kontrast z ubiorami tych na pierwszym planie. Statyci stali bez ruchu. Kiedy za ich plecami kto krzykn: Idzie, idzie, czytelnicy wpadli w trans, bd, w choler, due nory!", nagle zniknli. Nikt z widzw nie zauway, jak to si stao - po prostu w jednej chwili przebrani gangsterzy byli na ce, w drugiej ju nie. Wdowiak zatrzyma film, cofn i puci w zwolnionym tempie. Tym razem Pszczelarz widzia wyranie - najpierw widmo krlika, potem - czarn, krt i gbok jak wszechwiat nor. To musiaa by jedna z rabbitholi. - Udaje nam si wygenerowa do dziesiciu widm krliczych naraz - mrukn Wdowiak. - To lepiej ni ktokolwiek inny na wiecie. Przyjrzelicie si? Przestpcy skwapliwie pokiwali gowami. - To i dobrze, bo niedugo i was to czeka. Suba dla Rzeczpospolitej, w ktrej bdziecie robi to, co umiecie najlepiej - kra. Kra dla ojczyzny! Ha, kto by przypuszcza, e Polska bdzie zawdziczaa swoje odrodzenie takim szumowinom! Wdowiak zamyli si. - Jeszcze swko do was, Mioduszewski - podj po chwili. - Zbyt inteligentni jestecie na stealcara, mam lepszy pomys. Wikszo magicznych tajemnic kradniemy, to prawda, cz jednak mona zwyczajnie kupi. Jest takie miejsce, mwi o nim Targ. Nie ma dobrej sawy, arabska ulica to przy nim wzr kurtuazji, ale, jak mi doniesiono, niele radzilicie sobie na tureckich targach dziwek, to i tutaj dacie sobie rad. Tak, myl, e Targ to odpowiednie miejsce. Bdziecie handlowa z Obcymi, jak nazywamy mieszkajcych po Drugiej Stronie Lustra. - Jacy oni s? - spyta Pszczelarz. Jego gardo cisn strach. - Dugo by opowiada, s bardzo rni. Bardzo. - Wdowiak spojrza na przestpc. Pszczelarzowi to spojrzenie wyjtkowo si nie spodobao. - Zreszt sam zobaczysz. No,

koniec wykadu! - powiedzia goniej genera. - Od tej chwili jestecie onierzami Jednostki Specjalnej Wojska Polskiego do spraw Eksploracji wiatw Magicznych KRLIKARNI.

(...) Kto si tej wody chocia raz napije Tego oplot jadowite mije Nie zazna serca normalnego bicia Ni chwili myli spokojnej za ycia

Bdzie w szalestwie szarpa wasne ciao Ry pazurami pod lodow ska I pki ycia kad chwil strawi eby zatrute rdo blu zdawi (...) Zatruta studnia, s. J. Kaczmarski, muz. P. Gintrowski, album Muzeum" 1 Jezioro byo zanieczyszczone. Nie byo co do tego adnych wtpliwoci. Po pierwsze, leao tu obok szerokiej, omiopasmowej autostrady Pozna-ToruGdask. Mkny ni codziennie dziesitki tysicy samochodw z i do stolicy Wielkopolski, ezoterycznego zagbia Europy, miasta tandetnych koziokw, wiszcych ogrodw i najwikszego centrum handlu i usug magicznych. W dodatku brzegi jeziora i okolicznych rzek obsiady fabryki i elektrownie nowej generacji, oparte na cile strzeonych technologiach rodem... No wanie, nie wiadomo skd - tajemnic strzeono bardzo skrupulatnie. Do powiedzie, e fabryki i elektrownie byy piekielnie efektywne. Odbijao si to na gstoci substancji, ktre pyny kanaami ciekowymi, na tym, z czego usypywano czarne hady popiou, co wyrzucano do zsypw, co ulatywao z wielkich kominw i wracao z pierwszym deszczem. Nikt si tym specjalnie nie przejmowa, najwaniejsze, e w regionie

nie byo bezrobocia, a Kruszwica i Inowrocaw rozrosy si niepomiernie, wyrastajc na prne orodki mag-gospodarki". Po drugie, wystarczyo powcha. Tafla wody bya oleicie i niezmcenie czarna, niczym way ulu otaczajce brzegi. W wodzie, cho nazwanie cieczy wypeniajcej jezioro wod" wymagao sporej odwagi, pyway fabryczne odpady i trupy wodnych ptakw oraz ryb. Wida nie zmutoway do szybko, by przey. Swoje dorzucali miejscowi rolnicy, ktrzy, dofinansowani przez Uni Europejsk, cho kupowali nowoczesny sprzt i jeszcze bardziej nowoczesne nawozy, z nieczystociami postpowali po staremu - wylewali je do jeziora. Do wody trafiay te wszelkie mieci z okolicznych parkingw, o czym wiedzieli jedynie mieciarze oraz wodne ptactwo i ryby, ktre zmutoway wystarczajco szybko. I to wszystko, niestety, byo czu, jak nie przymierzajc, czowieka z miasta. Szkopu w tym, e wcha nie byo ju komu. Dawniej pene turystw i plaowiczw brzegi teraz wieciy pustkami, nawet tam, gdzie wci sta las, nikt nie mia ochoty przychodzi. Kogo byo sta na przeprowadzk letniej rezydencji, wynis si, kogo sta nie byo - po prostu machn rk i zrezygnowa z urokliwego niegdy domku z widokiem na kominy. Nikt, prcz tych ktrzy pracowali w tutejszych fabrykach i elektrowniach, nie zaglda nad Gopo. Prawie nikt. Artur Jele stpa pochliwie pord nadbrzenych chaszczy. W dali snuy si dymy, nad jeziorem unosi si opar, ciki i gsty jak zatcha zupa, ale Jele par w stron czarnej toni. Nie lubi owi ryb, a zreszt Gopo i tak byo zym miejscem do wdkowania. Nie lubi wczenie wstawa, ale co jaki czas zrywa si, nim soce wzeszo, ubiera si pospiesznie i wybiega z domu. Nie znosi odoru, ktry wisia nad jeziorem, nie cierpia chodzi po przybrzenym bocku, nadgniych szuwarach i marniejcym od chemikaliw tataraku. A jednak co jaki czas poda nad Gopo i robi to wszystko. Nie wiedzia, dlaczego. Arturowe eskapady zaczy si dwa lata wczeniej. Najpierw byy sny, dziwne i niepokojce. Sysza gos przemawiajcy w jzyku, ktrego nie rozumia. Widzia twarz, ktrej po przebudzeniu nie pamita. Sny powtarzay si przez tydzie, nim Artur poj ich sens. Nim zerwa si po raz pierwszy, w popiechu wcign dinsy, zarzuci na siebie polar i pogna nad jezioro. Tylko po to, by wbi wzrok w kby mgy wymieszanej z dymem. Artur sta dobr godzin na nadbrzeu, wpatrywa si w siny opar i zastanawia si, co te ukazaoby si jego oczom, gdyby nagle wiatr rozgoni ciemne, skbione zasony. Nic takiego jednak si nie zdarzyo, wicher nie zawia, dymomga wci zalegaa nad Gopem. Artur

wrci do domu niewyspany i wcieky, dziwic si samemu sobie. Przyrzeka sobie, e by to pierwszy i ostatni taki wyskok. Nadaremnie. Historia powtrzya si wielokrotnie. Pdzi samochodem nad jezioro, stawa na brzegu, spoglda we mgy i odchodzi zzibnity i skoowany. Na dodatek czu przed jeziorem irracjonalny lk. Sny Artura szybko si zmieniy, stay si bardziej zrozumiae. Co nie znaczy, e mniej niepokojce. Po kolejnej serii jeszcze by roztrzsiony. Od pewnego czasu widywa siebie jako wan osobisto, intelektualist, polityka, byskotliwego informatyka, adwokata czy szefa wielkiej korporacji. Ju idzie drugi rok z rzdu, jak policzy na palcach. Hody, honory, zachwyty, pienidze, pikne kobiety, ach, to byo wspaniae. W snach. Rzeczywisto skrzeczaa, a w zasadzie kwiczaa pod rzenickim noem Artura, prowincjonalnego masarza. Dobrze chocia, e naturalna ywno bya w modzie, co pozwalao Jeleniowi utrzyma rodzin na przyzwoitym poziomie. Ale nie taki los mu si marzy, nie do tego by stworzony. Dlatego gdy budzi si, przeywa bolesny szok rzeczywistoci. Sny byy tak realne, tak przyjemne. ycie nie. Przystan, otar pot z czoa. By wczesny poranek. Od jeziora wiao chodem i smrodem. - Szlag! - Artur splun z obrzydzeniem. - Ciekawe, co tym razem wypuciy te cholery? Nie wida dalej jak na dziesi krokw. Gsty dym pomieszany z mokr par otula jezioro i lepi si do ubrania mczyzny. Duchota narastaa, Artur porzdnie si spoci, cho niezbyt daleko odszed od samochodu. No, ale napotka na swej drodze sporo przeszkd - a to zbutwiae opony od cignika, a to sporych rozmiarw kopiec mieci, a to przerdzewia rur wydechow dumnie sterczc porodku grzzawiska - widome znaki, e bywali tutaj inni. Tym razem zatrzymaa go oleista plama, ruda na brzegach. Wyjtkowo si Arturowi nie spodobaa. - Obej trzeba kurestwo - burkn, spogldajc nieufnie na nalot w kolorze miedzi, na wypalone dookoa trawy i zdeche kijanki pywajce po wierzchu kauy. Silny podmuch przerzedzi opary. Artur Jele podnis gow, jego wzrok trafi na skraj szuwarw, gdzie koczy si tatarak, a zaczynaa brudna to. Staa wanie tam, na skraju, pord wysokich, zgniozielonych odyg jtrzcych si chorobliwymi ctkami. Patrzya na jezioro, odwrcona tyem do Artura. Mczyzna zastyg w bezruchu.

Tirwka, czy jak? - pomyla. Bo i c innego sugerowa ubir kobiety? Krtka spdniczka, dugie nogi, wcinite w czarne poczochy i krtkie botki, a do tego jaskrawoczerwona bluzeczka. Tlenione blond wosy powiewajce na wietrze. - Niech j. Ju w robocie? Przecie nie ma ruchu o tej porze. Dziwki tu bywaj, prawda, ale gdzie tak od poudnia - mrukn. Omijajc kau o rudych brzegach, postpi kilka krokw w stron trzcin. Znw dmuchno od wody. Dymy jeszcze bardziej zrzedy. Wiatr rozchyli szuwary, pord ktrych staa dziewczyna. Przez uamek sekundy Artur zobaczy j w caej okazaoci. - Kurwa jego... ta zdzira chodzi po wodzie! - krzykn, nie mylc o tym, e kobieta moe go usysze. I rzuci si do ucieczki. Zostawi za sob jezioro, bieg, zdjty lkiem. - Chodzi po wodzie, ja pierdol, po wodzie chodzi, dziwka... - bekota, z trudem apic oddech. Samochd by blisko, ledwie kilkadziesit krokw. Usysza za sob miech. Zgrzytliwy. Urywany. Nieludzki. Chlap, chlap, boto pryska na boki, Artur miady butami nite ryby, amie odygi tataraku, pod butem pka pokryty zielonym nalotem bak od motocykla, w tle majaczy czerwona karoseria fiata koala. Samochd...! Tak blisko! Zbyt daleko. Ockn si, zbudzio go lekkie koysanie. Otworzy oczy, nie otworzy? Czu lk, pod powiekami czai si obraz kobiety spacerujcej po zatrutych falach. Wic moe lepiej lee, czeka, a wszystko minie, a go zostawi w spokoju? Ale kto zostawi, czego si ba, kim bya tajemnicza prostytutka? Nie wiedzia. Ciekawo zwyciya. Najpierw zobaczy J. Przycigaa ukradkowe spojrzenia Artura jak magnes. Staa metr, moe dwa metry od niego, odwrcona plecami. Na dziobie? odzi! - pomyla Artur. Jestem w odzi! Jasne, dlatego koysze. Z trudem oderwa wzrok od kobiety, od jej fascynujcych ksztatw i tandetnego ubioru. Nerwowo si rozejrza. By na jeziorze. W ktrym miejscu - trudno stwierdzi, dymomga wci ograniczaa widoczno. Bezsprzecznie pyn - i to ze spor prdkoci - ale to, czym pyn, z trudem zasugiwao na miano odzi. Bo kt nazwaby tak przerdzewia karoseri starego

samochodu, odwrcon dachem do dou? Czy kto przy zdrowych zmysach pomylaby, e co takiego moe unosi si na wodzie? Zwaszcza e w oknach karoserii wszystkie szyby wybito, tylko tu i wdzie widnia szklany okruch, ledwie trzymajcy si zbutwiaych uszczelek. Jak to jest, kuwa, e nie toniemy? Fakt pozostawa faktem, brudna woda nie wlewaa si do rodka, a dziwna d miast ton, rano prua przez gste" fale. Na dziobie za (a waciwie na masce) staa tania prostytutka i wpatrywaa si w chemiczny opar. To sen, sen, trzeba si zbudzi, zemdlaem nad jeziorem, duszno, dymy, gazy fabryczne, nawdychaem si tego wistwa, to i mam we bie karuzel, ale, cholera, przecie nie z madonnami, myla Artur. I ju, ju mia zamkn oczy w nadziei, e naprawd si ocknie, e znikn wszelkie majaki i uudy... kiedy kobieta uniosa do. Kiedy uniosa mgy. Ciki, duszcy opar rozwia si jak zy sen, odsaniajc wysp. Artur zna jezioro, wiedzia, e wyspa gdzie tam jest, ot, nieduy pryszcz poronity zkymi krzakami i zeschymi drzewami, ktre nie potrafiy oprze si zanieczyszczeniom. Tym bardziej zaskoczyo go to, co zobaczy. Wyspa bya o wiele wiksza ni ta, ktr pamita, i co najwaniejsze - zabudowana. Okopcone bryy budynkw o poplamionych chemikaliami cianach czerniy si w oddali. W stron odzi, zapraszajcym ukiem, wycigao si dugie rami pomostu, osadzonego na rurach pcv i metalowych prtach. Zamiast drewnianych desek pomost wyoono kawakami falowanego plastiku i pyt kartonowo-gipsowych. I znw Artur pomyla, e to nieprawda. Taka konstrukcja nie miaa prawa utrzyma si ani chwili. Ale pomost, obojtny na Arturowe zastrzeenia, sta. Nic nie wskazywao na to, by mia run. Jednak nie bya to wcale najdziwniejsza konstrukcja na wyspie. Oto na rodku, obok brudnych, zbudowanych z pustakw budynkw, wznosi si czarny sup wiey. Stop growa nad reszt. Dumny i wysoki przypominaby romaskie baszty, gdyby nie budulec. Ciki kamie zastpiy nie mniej cikie, uoone jedna na drugiej, zuyte opony od cignikw. - Tylko nie pytaj, jakim prawem trzyma si moja wiea - powiedziaa kobieta, nie odwracajc gowy. Gos miaa przyjemny, cho szorstki. Artur zaniemwi. Chon nieprawdopodobne obrazy jeden po drugim, mimo e ich nie rozumia. Nie wiedzia, co ma znaczy dziwaczny krg, ustawiony z zepsutych lodwek, wyrzuconych do jeziora, sprawiajcy wraenie karykatury Stonehenge. Nie zaskoczyy go olbrzymie dby okalajce zabudowania i krg. Drzewa uschy i teraz straszyy sczerniaymi

kikutami. W tych okolicznociach karoseria-d wydawaa si oczywistym dopenieniem caoci. O nic nie pyta, niczemu si nie dziwi. Gapic si tpo w otwr szyberdachu na dnie odzi, rzecz jasna rwnie pozbawiony szyby, Artur potulnie czeka, a dobij do brzegu.

Wyspa przywitaa go oczywistym, cho lekkim smrodem spalenizny i znacznie silniejsz woni podgniych jabek. Artur Jele wiedzia ju, e nie zapomni chwili, kiedy stan na pomocie. Kiedy po skrzypicym pod butami plastiku szed w stron brzegu, zostawiajc za sob parujce chemi" jezioro, kiedy zamiast chybotliwego pomostu poczu pod nogami twardy, gorcy uel wybrzea. Kiedy po raz pierwszy ujrza jej twarz. Artur nie przepada za krzykliwymi prostytutkami. Jednak ta tutaj, ONA bya inna. Mimo mocnego makijau, jaskrawej szminki, kujcego w oczy lakieru na paznokciach, tandetnej bluzeczki i botkw, zdawaa si inna ni wszystkie dziwki wiata. Bya fascynujca. Jej widok przyprawi Artura o gsi skrk. Nie wiadomo skd, w jej palcach pojawi si papieros. Nieznajoma zacigna si, uwodzicielskim krokiem przesza kilka metrw, a widzc, e Jele wci stoi w miejscu, znowu si odwrcia. Sw, ktre wtedy wypowiedziaa, Artur rwnie nie zapomni do koca ycia, cho zrozumia je znacznie pniej. - I c tak stoisz, niby jaki menhir? C tak spogldasz? Nie jeste oczarowany moj dziedzin, mym, jak wy mwicie, ach tak, modernistycznym krlestwem? Nie urzeka ci jego czar i pikno? Jeszcze urzeknie, nie bj nic, jeszcze urzeknie. A na razie zapamitaj. Jakie jezioro, taka pani, kurwa jego ma. 2 Genera Wdowiak wpatrywa si tpo w przybrudzon szyb. Na zewntrz w podpoznaskim lesie szarzao. Ukryta wrd drzew Jednostka Specjalna Wojska Polskiego do spraw Eksploracji wiatw Magicznych KRLIKARNI budzia si do ycia. - Cholera - mrukn Wdowiak, pijc yk wystygej kawy zaprawionej kilkoma kroplami spirytusu.

Bya to autorska odpowied generaa na synn irish coffee. Wdowiak nazwa swj wynalazek paacem kultury". Tylko prawdziwy Polak potrafi doceni zalety tego drinka, tak jak specyficzny urok najwikszej budowli Warszawy dostrzegali jedynie prawdziwi Polacy. - Cholera - powtrzy. - Znowu nic. Wszystkie meldunki negatywne. Gdzie to si podziao? Sygna ostrzegawczy otrzyma wieczorem dnia poprzedniego. Meldunek Kapelusznika brzmia jednoznacznie - przeciek"! Ha, nie byoby w tym niczego szczeglnego, podobnych incydentw zdarzao si w cigu tygodnia pracy kilka. Ot, znw kto prbowa obej rzdowe poczenia z Drug Stron Lustra, znw kto usiowa cign magiczne artefakty bez uiszczania nalenoci celnych i opat manipulacyjnych dla Pastwowego Monopolu Magicznego. Albo, co gorsza, sprowadzi jaki z towarw zakazanych z pominiciem obowizkowych wice. Przedmiotw sprowadzanych przez nory, czyli rabbithole nie wolno byo uywa bez uprzedniej homologacji wydanej przez licencjonowanego egzorcyst. Wszyscy pamitali wypadek, jaki wydarzy si w pierwszym roku istnienia Krlikarni, kiedy ktry z agentw cign zza Drugiej Strony czarodziejsk lamp bez legalizacji. Kilkudziesiciu zabitych, wielu rannych, zniszczone zabudowania i zgliszcza - oto skutki nierozwagi. Od tej pory kada rzecz, sprowadzana przez rabbithole, musiaa przed dopuszczeniem do obrotu przej procedur egzorcyzmowania. Kontrola rzdowo-kocielna powodowaa, e prby przemytu mnoyy si jak krliki. Niektre z tych wysikw koczyy si sukcesem i wwczas pojawia si przeciek. Kapelusznik bezbdnie wychwytywa takie zdarzenia. adne rozdarcie zasony rzeczywistoci nie pozostawao niezauwaone przez niego bd jego ludzi. Nasuch prowadzono non stop, dwadziecia cztery godziny na dob. Generaa nie zaskoczya wic wiadomo. Zaskakujce byy natomiast rozmiary przecieku. - Wyglda, jakby kto przerzuca do naszego wiata bomb mordorow - wyszepta Kapelusznik z ekranu komunikatora, bledszymi ni zwykle ustami. - Chyba szalony! - prychn Wdowiak. - Bomb mordorow mamy tylko my... A potem genera zobaczy odczyty. Kiedy przyniesiono mu pierwsze dane, musia przyzna, e przeciek by ogromny. Moe Kapelusznik ma racj? Nawet jeli nie mia, sprawa bya powana. Przeciek naleao znale i zlikwidowa. Dlatego agenci Krlikarni niezwocznie ruszyli w noc, przeczesujc w poszukiwaniu przemytnikw dwa gwne orodki ezoteryzmu w Polsce - Pozna i Warszaw.

Bez skutku. rda przecieku nie wykryto. Najmodszy z podoficerw podszed do Wdowiaka z plikiem dokumentw. - Niech pan spojrzy, panie generale. To wykresy i klisze, wszystko zrzuty z wizji nicych. Okazuje si, e podobnych rozmiarw przecieki miay miejsce ju kilkakrotnie. Widma na kliszach byy waciwie identyczne. Wdowiak wzi do rki fotografie. Przypominay zdjcia rentgenowskie. - Podobne - zgodzi si, porwnujc obrazy z rnych okresw. - Tyle e nie wiem, co oznaczaj. - Omielam si zasugerowa, e to kobieta, panie generale - wyrecytowa jednym tchem modzik. Wdowiak westchn ciko, popatrzy na podoficera. - Rozumiem - rzuci przez zby. - Dawno ju nie bylicie na przepustce. Jestecie modzi. Rozumiem... Ale kobieta? Wybaczcie, sierancie, ale nie. Zdecydowanie nie. Obiecuj, dostaniecie t przepustk, jak tylko zakoczy si kryzys. Modzik zarumieni si lekko, lecz nie rezygnowa. - Z pomiarw wynika, e ilo magii, ktra dostawaa si do naszego wiata, za kadym razem bya taka sama. Szedziesit sze kiloAlicji. - Szlag, rzeczywicie sporo. - Genera pokrci gow z niedowierzaniem. - Kiedy odnotowano poprzednie przecieki? - Zaczo si od 26 kwietnia 2019 roku, potem by 29 padziernika tego samego roku, dalej 30 kwietnia 2020, potem znowu padziernik, dokadnie 30 - odpar oficer. - No i wczorajsza noc. - 27 kwietnia - dopowiedzia Wdowiak. - Regularnie jak w szwajcarskim zegarku. Ustalcie, czy jakiekolwiek zdarzenia mona poczy z tymi datami. Od archiww ABW po zapiski stray miejskiej. Musimy sprawdzi wszystko. Wszystko! Odmaszerowa! A, stjcie jeszcze, a nasuch przy stolikach da jakie rezultaty? - Nie. - Podoficer spuci wzrok. - Nie rozumiem, dlaczego. Zatrudnilimy najsilniejsze media, zorganizowalimy talerzyki z chiskiej porcelany, a wszystkie stoy byy dbowe. Talerzyki tak podskakiway, e a si tuky i pkay. Ale przekazy s bez sensu, nie idzie ich odszyfrowa. Duchy udao si wywoa, ale nie chciay mwi. Genera zamyli si, spojrza na szklank z kaw. - Albo kto celowo zakca sygna. No, moecie odej. Bd pamita o tej przepustce.

Podoficer stukn butami i wymaszerowa z gabinetu. Wdowiak podszed do komunikatora, zerkajc na zegarek. - Myl, e Wielki Mistrz ju po porannym naboestwie - mrukn. - Zobaczymy, co nam w tej sprawie powie Gniezno. 3 - Pani? Artur pokornie schyla gow, wolnym krokiem wchodzi do przestronnej sali, biae wiato olepia go szybkimi byskami. Nie widzi jej, ale wie, gdzie ona jest, wie, e to ona, wie, gdzie jest Pani. To miejsce, ta wyspa, zamek, krg narzucaj posuszestwo, wytyczaj porzdek rzeczy. Pani jest centrum tego wiata, Artur czuje to. S chwile, w ktrych nie potrafi myle o ucieczce, mimo e przecie chce wraca. Jeszcze chce. Na cianach wisz kinkiety plastikowe i elazne, niedobrane. Niektre prawie nowe, inne mocno podstarzae, na wielu lady glonw. Wikszo ma porozbijane arwki, co nie przeszkadza im lni jasnym wiatem, kiedy tylko Pani zechce klasn. Wszystko tutaj dziaa na jej klanicie, ba, na skinienie, myli Artur. Dziwka jedna, na choler mnie tutaj sprowadzia? Artur syszy miech. Przechodz go dreszcze. Nie dlatego, by miech brzmia nieludzko, wcale nie. Gos Pani, jak kazaa si nazywa, wydaje si przyjemny, zmysowy. Wanie dlatego. Dreszcze. Do domu, myli Artur. Chyba nieprdko. Kiedy prowadzia go korytarzem, kiedy pokazaa mu jego komnat, jego cel, jak nazwa w mylach pomieszczenie, poradzia, eby si przyzwyczai, bo przez duszy czas tu zostanie. Ale nie byo adnych zamknitych drzwi, adnych kajdan, adnych wizw - nic z tych rzeczy. Zamiast tego wygodnie urzdzony pokj, telewizor, skrzynka piwa, papierosy. I surowy zakaz opuszczania wyspy. Chcia uciec, nawet wybra si na brzeg, kiedy sdzi, e Pani nie patrzy. Obszed ca wysp. Ale nie znalaz dki, nie liczc zanurzonej w przybrzenej mazi karoserii od starego mercedesa. A dookoa dymy i mga. Mga i dymy. - Gdzie ja, kurwa, jestem - szepta, stojc na kracu chybotliwego pomostu.

A potem wrci do komnaty. Wbi oczy w ekran, wzi piwo. Czas zlecia do przyjemnie. A nadszed wieczr. A wezwaa go Pani. Na wieczerz.

Wieczerza okazaa si prawdziw uczt. Starczyo klasn, a stawao przed Arturem to, co sobie zamarzy. Nie mia wyszukanych zachcianek - golonka, piwo Merlin Mocny (lubi je najbardziej!), dua pizza z mnstwem dodatkw - tak Jele postrzega luksus. W tle pyna agodna muzyka. Pani, Morri, jak si przedstawia, umiechaa si do niego. Rzucaa spojrzenia, od ktrych Arturowi robio si gorco. Na koniec pojawio si wino. Przed Arturem zmaterializowa si pikny zoty kielich. Nawet si nie zdziwi. Cho by prowincjuszem, sysza, co dzieje si w Poznaniu. Wiedzia, e sawne, wiszce nad miastem Rajskie Ogrody Doktora to nie wytwr techniki. A przynajmniej nie techniki z tego wiata. Sysza o salonach wrek, o wiedmach poznaskich, o czarach i przepowiedniach. Ba, daleko cudownoci szuka nie musia. I w Kruszwicy, i w Inowrocawiu byy przecie bary sieci SNS, czyli Stoliczku Nakryj Si. No, a elektrownie i fabryki, ktre zlokalizowano nad Gopem? Konwencjonalne siownie nie zaopatrzyyby w elektryczno poowy Europy. Alternatywne rda energii, ha, ciekawe, czemu te alternatywne rda tak mierdziay siark? - Napijesz si? - spytaa Pani. Ona take trzymaa w rku Kielich, nie tak bogato zdobiony, jak stojcy przed nim, ale bardziej wykwintny. Oderwa wzrok od kobiety, od jej gbokiego dekoltu i zalotnego umiechu. Bez sowa wpatrywa si w naczynie, ktre oplatay smuke jak we palce Morri. Puchar mia w sobie co magnetycznego. Jego brzegi pokrywa dziwny, czarny osad. Pani umiechna si nieznacznie. - Twoje zdrowie - powiedziaa. Wychylia Kielich do dna. Zrobi to samo. - Wino dobre, ale, eee, jeli Pani pozwoli, piwa bym si napi - rzuci niemiao. - To proste, Arturze. Wystarczy klasn. Zawaha si. Do tej pory to ona podawaa mu wszystkie potrawy i napoje. To ona bya - jak Artur zaoy, eby wytumaczy swoj sytuacj - czarodziejk. On? On miaby czarowa? Zachcia go umiechem. Klasn. Niepewnie.

Z wahaniem. Mae piwo zapienio si w szklance. Powcha - merlin mocny! Zamia si, zaskoczony. Klasn mocniej, bardziej zdecydowanie. Drugi, tym razem plitrowy kufel, spotniay od chodnego piwa, stan przed Arturem. Morri mrugna porozumiewawczo. Ostatecznie, pomyla, na ucieczk przyjdzie czas. Na powrt do domu rwnie. Bo to raz wraca pno?! Wiktoria, jego ona, bya przyzwyczajona. Klasn. I jeszcze. Morri, pomyla, to dziwne imi. Dziwne. Ale adne. Klask. Zaraz, mia przecie spyta, co, jak, dlaczego. Kiedy szed na wieczerz, tysice myli kbio si w jego gowie. Morri umiechna si promiennie, rowy lakier bysn na paznokciach, ktre niby szpony zamkny si na Kielichu. Klask. - Jestem po to, by da ci to, czego sobie zayczysz. Klask. - O czym nisz, Arturze? Klask. - Chcesz wraca do rzeni? Klask. - Jestem przeszoci i przyszoci tego wiata. Klask. - Wrciam. 4 Inspektor Jakub Merkel pracowa do pna. Widzc, e ju osiemnasta, zgarn wszystkie materiay dotyczce ledztwa do teczki i wyszed z biura. Z piskiem opon ruszy do domu, za plecami zostawiajc budynek Komendy Powiatowej Policji w Kruszwicy. I tak by spniony (prace koczy zwykle o szesnastej), ona znw powie, e znalaz sobie kogo na boku. - Zwariowa mona z babami - westchn. W domu dugo lcza przed komputerem, przygotowujc raport o stanie ledztwa. Z niewiadomych przyczyn komendant Kubiak zada go na jutro.

- Ale wodzu, co wdz? - wyjka przeraony Merkel. Cao liczya kilkanacie tomw akt, protokoy przesucha, notatki subowe, ekspertyzy, wycinki z gazet, meldunki, teczki sprawy napuchnite jak skrcona kostka. Komendant tylko wzruszy ramionami. - Na pit rano, Jakub. Bd czeka na komendzie. - No, pewnie si doczekasz - burcza inspektor, palc jednego papierosa za drugim. Na biurku uzbierao si te sporo kubkw po kawie. Dochodzia dziesita wieczr, a on nie zrobi nawet poowy tego, co zaplanowa. I to miaa by ta spokojna praca w budetwce? Tego chcia, dajc apwk, by przyjto go do policji? Zajmowa si t spraw od duszego czasu. Ile to bdzie? Policzy w pamici, no tak, dwa lata. I bez wynikw! Przez ten brak wynikw ju raz straci premi, niech to diabli. A co on niby mia wymyli? To bya historia jak z ksiki! e te musieli to jemu przydzieli! W okolicach Gopa zagino kilka osb. Oficjalnie nikt tego nie czy, kade zdarzenie kwitowano krtk notk w pismach lokalnych, by, jak stwierdzi komendant, nie wywoywa niezdrowego zainteresowania. W kocu wszyscy yjemy z nadgoplaskich elektrowni, prawda? Nieoficjalnie jednak poczono te cztery zaginicia w jedno ledztwo, ktrym zajmowa si inspektor Merkel. - Zaraz, zaraz, jakie cztery. Pi, jak w pysk strzeli! Ostatnim z zaginionych, ledwie dwa dni wczeniej, by znajomy inspektora, wiejski rzenik, Artur Jele. Policjantowi zrobio si al, e nie zje ju ktrego z wyrobw Artura. Mia takie smaczne wdliny, wspaniae szynki, prawdziw polsk kiebas i kaszank. Ach, jaka szkoda! - Dlaczego akurat on? - mrukn. A dlaczego pozostali? Ani on, ani nikt inny - rwnie z komendy wojewdzkiej i z krajwki - nie mia pojcia. Centralne Biuro ledcze, kiedy im zgoszono problem, przysao rdkarzy i jasnowidzw, pono najlepszych w Polsce, i co? Szajs, odjechali z kwitkiem, tylko wzruszyli ramionami, bredzili, e pole ezoteryczne Zespou Elektrowni Piast" zagusza inne sygnay z zawiatw. Kopot nie znikn wraz z jasnowidzami, ale pozosta na gowie Jakuba Merkla. Inspektor jeszcze raz przejrza meldunki w kadej ze spraw. Scenariusz zawsze by podobny. Porzucony samochd, w rodku dokumenty, pienidze, telefon, bywao, e i kluczyki. Brakowao jedynie kierowcy. Ani ladu. Zaginionym zawsze okazywa si mczyzna. Psy za kadym razem docieray nad brzeg Gopa i tam, nieodmiennie, trop si urywa. Przeczesywano wic dno jeziora za pomoc zdalnie sterowanych urzdze (aden z

petwonurkw nie odway si wej do wody), co przynosio liczne niespodzianki. Nie byo tam jednak niczego, co mogoby uchodzi za ludzkie ciao. Kto nawet wysun hipotez, e winne s rce wody Gopa, e wszystko tam zniknie i rozpuci si w niebyt. Ha, moe i tak. Inspektor wrci do raportu. Popatrzy na daty zagini - 26 kwietnia 2019 r., 29 padziernika 2019 r., dalej 30 kwietnia 2020 r., 30 padziernika 2020 r., i Artur Jele, 27 kwietnia 2021 r. Po raz kolejny przeczyta nazwiska zaginionych - Artur Rybacki, Artur Mieczyski, Artur Smoczyski, Artur Walon, no i ten Jele. Cigle Artur i Artur, nie mgby zagin kto inny? C to, jaki psychopata nienawidzi osb o takim imieniu? Trzeba pamita, jakby si syn przypadkiem urodzi. ona inspektora bya w smym tygodniu ciy. Imi - oto co czyo zaginionych. Ale c to oznacza? Nastpnego dnia koniecznie musi porozmawia z on Artura Jelenia, Wiktori, pomyla, koczc raport. Spojrza na zegarek trzecia trzydzieci. Jeszcze ptorej godzinki i z powrotem na komend.

Kiedy Artur Jele zbudzi si nastpnego dnia po uczcie, poczu zdziwienie. Nie bolaa go gowa, nie mczyo dzikie pragnienie, nie dray mu rce. Krtko mwic, nie trapi go zwyczajny po libacjach syndrom dnia poprzedniego. Potem pojawio si poczucie winy. Nie powinien! Wiktoria czekaa w domu, odchodzia od zmysw, by moe zgosia ju zaginicie na policj. Bya bardzo nerwowa, zdarzao si, e histeryzowaa. Czasem Artur mia jej serdecznie dosy, nawet czsto, ale teraz mimo wszystko zrobio mu si gupio. Uleg jarmarcznym sztuczkom, hochsztaplerce. Ile to razy widzia pokazy magikw, odwiedza przecie Pozna. Sztuczki magiczne, w kocu to nic nowego! Plugastwo, przed ktrym ksidz ostrzega z ambony. Nie dajcie si zwie tanim efektom, mwi proboszcz Witkowiak, nie mylcie, e raj jest na wycignicie rki. Nie tdy do gwiazd, gdzie atwa przyjemno i peen brzuch. He, niby racja, pomyla Artur, ale... Klasn w donie. Merlin mocny pojawi si na nocnym stoliku. Trzeba ucieka, kalkulowa, siadajc na ku, bez wtpienia trzeba. Ale jedno piwko jeszcze nikomu nie zaszkodzio. Na odwag. Dla kurau. Chlup! Morri, przypomnia sobie. Kim bya? Moe to jedna z poznaskich czarownic, zrzeszonych w Kole Czarownic Miejskich? Czyta o nich w Twojej Wrce" - Wiktoria kupowaa tony kolorowych pism. Twoja Wrka" w kwietniowym numerze opisaa poznask organizacj zaoon w 2013 roku, ktra skupiaa wikszo wiedm, jdz, wrek

i czarownic dziaajcych w stolicy Wielkopolski i w Warszawie - bo gwnie w tych dwch miastach rozwija si ezoteryczny biznes. Jak gosi artyku, wiedmy to bya elita, ktra zarabiaa krocie i potrafia owe krocie wydawa. To grono kobiet rzdzcych Polsk. Kiedy lekarze i prawnicy, politycy i psychologowie, informatycy i biznesmeni, a teraz czarownice byy najlepiej opacan grup zawodow. W Poznaniu a roio si od ich gabinetw, a najwiksza firma - spka zatrudniajca kilkadziesit czarownic, ktre obsugiway klientw zagranicznych - Three Witches Corp. S.E. zajmowaa biura na terenie wiszcych ogrodw. Czynsz za metr powierzchni biurowej kosztowa tam wicej, ni Artur zarabia w cigu roku. Twoja Wrka" opisywaa szalestwa poznaskich czarodziejek. Miay kobiety fantazj. Zabawy do biaego rana byy regu, tak jak skandale obyczajowe wstrzsajce co rusz Poznaniem. Czarownice dysponoway afrodyzjakami, ktre czsto i chtnie stosoway do przelotnej rozrywki. Pewnie te jestem tak chwilow rozrywk. Zabawk jednej z wiedm, ktrej odbio od nadmiaru pienidzy, alkoholu i seksu ze zwierzakami, pomyla ze zoci. Porwa kmiotka ze wsi, skoowa, ogupi - w taki sposb si jdze jeszcze nie zabawiay! - O suczki, skocz si wasze sztuczki! - warkn i dopiwszy piwo, ruszy nad jezioro. Welon mgy otaczajcej wysp by gstszy ni poprzedniego dnia, ale o dziwo, woda cuchna mniej. Karoseria tkwia w przybrzenym mule. - Szlag! - zakl Artur. Wycign paczk papierosw, wyuska jednego, zapali. Papierosy, jak piwo, zdoby za pomoc klanicia. - Nie wskocz w t brej - zamrucza. - Zdechn prdzej, ni tam wejd. A jak wejd, zdechn i tak, do brzegu nie dopyn, zatruj si. Cholera! Ucieka? Pewnie. Ale jak? - Ale po co? - spytaa. Nie usysza, kiedy podesza Morri. Stpaa lekko jak duch, lichy pomost nawet nie zaskrzypia. Mglicie pamita, e podczas wieczornej uczty wypili brudzia. Pooya donie na jego ramionach. Artur wzdrygn si, lecz ona nie zabraa rk. - Do czego chciaby wraca, Arturze? Do tryskajcej na wszystkie strony krwi prosiakw? Do krzykliwej ony, ktra, bdmy szczerzy, nie jest wymarzon? Ktra nie byaby w ogle twoj on, gdyby nie kilka kieliszkw za duo podczas dyskoteki? Kiedy dziecko w drodze, mczynie trudno si wycofa. Ale dla twoich dzieci licz si tylko wirtualne gry i objazdowe pokazy magiczne. Arturze, nie do tego jeste stworzony. Ja dam ci to, o czym nisz. achn si, odtrci jej rce.

- Gadanie. Nawet nie wiem, kim jeste, zapewne jedn z tych jdz z Poznania. A ja krlikiem dowiadczalnym, zabawk. Bo chop polski gupi i ciemny jest, bo nie ma pojcia, co wy tam w Poznaniu wyczarowujecie. Jestem jak jaki twj szczur do epkery... szlag, eksperymentw. - Mylisz si. Eksperymenty ju byy. Ty jeste ostatni. Mam bardzo mao czasu. - A moe przypaliem trawk z Jzkiem z fabryki i szwagrem Edwinem, a ty mi si zdajesz, jeste jak te sny, co mnie mcz, jak majaki cholerne, tfu, odejd, zjawo! Odejd... - Nie tym tonem - powiedziaa cicho, ale jej gos by jak grzmot, jak pomruk zbliajcej si burzy. Artur urwa w p zdania. Milczc, wpatrywa si w adn, gron twarz. Modsz ni dzie wczeniej? Bardziej gadk? A moe to tylko zudzenie? - Czy to wane, kim jestem? Jak mnie nazywaj? Jedno moje imi ju znasz, cho, bywao, e nazywali mnie inaczej. Ale c mog tobie mwi takie imiona jak Timat czy Isztar, Medea lub Domna? Nigdy zapewne nie syszae okrelenia Magna Mater, obce ci brzmienie sowa Epona. Niech wic zostan dla ciebie Morri. Morri i koniec. A jeli chodzi o poznaskie wiedmy, wiele z nich chciaoby by mn, ale adna nie ma szans. Lecz dobrze, e s, su mojej sprawie. - Jakiej sprawie? - wyrwao si Arturowi. - Jak to jakiej? Chc odzyska swoj wasno. To, co odebrali mi czarni, to, co utraciam, kiedy wypdzi mnie krzy. Wszystkie jeziora, wszystkie wyspy - moje! Pojmujesz? Nie pojmowa. - A ja? Czego chcesz ode mnie? - Same poznaskie wiedmy nie wystarcz. wiat jest dwubiegunowy. Oprcz legionw wiedm potrzebuj choby jednego mczyzny. Ogiera. Do diaba, potrzebuj krla, ktry poniesie ponc wczni, ktry uyni ziemie jaowe. Czego chc? Drobiazg. Masz we mnie uwierzy. Wtedy zawrzemy pakt.

Trzeciego dnia Morri pokazaa mu swoj pracowni. Pomieszczenie skryte byo w podziemiach budynku, aby do niego doj, naleao pokona dugi, zatchy korytarz. Po drodze minli szereg metalowych drzwi, ze szwabach i swastykami. Widzc zaciekawione spojrzenie Artura, Morri rzucia:

- Niemcy te niele mi si przysuyli. Duo wiedzieli. Kilkadziesit lat przed wami dotarli na Drug Stron Lustra, byli o krok od odkrycia wielkich tajemnic. Nie zdyli, na wasze szczcie, bo wtedy wojna skoczyaby si inaczej. Ale schron zosta. Cakiem solidny. Pracownia znajdowaa si na kocu korytarza, za cikimi drzwiami. Wntrze byo urzdzone ascetycznie, co rozczarowao Artura. Spodziewa si czaszek, wysuszonych nietoperzy, diabelskich rysunkw na cianach, tajemniczych stworze zatopionych w jeszcze bardziej tajemniczych cieczach, gwiedzistych zason, ogni, bulgotw, retort, no i - rzecz jasna - sowy. Sowa, wyobraa sobie Artur, bya elementem w gabinecie czarownicy obowizkowym. ycie zburzyo stereotyp. Wszystko, co Artur zobaczy, to st, krzesa, drewniane pki zastawione ksikami. Ich grzbiety wskazyway, e pamitaj czasy budowniczych schronu. Na jednej z pek, ktra przysaniaa kamienn rzeb kobiety na tronie, postawiono mis pen nadpsutych jabek. Obok sta Kielich. Ten sam, z ktrego Morri pijaa co wieczr do kolacji. Ten sam, ktry budzi Arturowe podanie. Na rodku stou za znajdowaa si wielka szklana kula. I to ju wszystkie cudownoci, jeli nie liczy czarnego, olbrzymiego kocura, ktry lea owinity wok Kielicha. By jeszcze rysunek, symbolizujcy sow. Przynajmniej co, pomyla Artur. Podszed do Kielicha, chcc zdj go z pki. Kot otworzy jedno oko i zamrucza. Gronie. Ostrzegawczo. Bardzo nieprzyjemnie. Artur cofn rk, zza plecw usysza miech. - Nie lubi obcych - powiedziaa Morri. Podesza do kocura, pogaskaa go i wzia Kielich w donie. - Ten Kielich, Arturze, jest mj. Zapamitaj. Dziki niemu przetrwaam wygnanie. Nie moesz go dotkn. Jeszcze nie! - Niby czemu? - zapyta rozdraniony. Kielich przyciga, kusi, szepta do Artura. - Bo we mnie nie wierzysz! - odpara Morri i uniosa naczynie do ust. Chcia zaprotestowa, ale nie daa mu doj do sowa. Nie wierzy w ni? Co za bzdura widzia Morri, mg jej dotkn (byy chwile, gdy bardzo chcia to zrobi), jak wic mg w ni nie wierzy? Kobieta wskazaa szklan kul czerwonym paznokciem. - Patrz! Cay czas chcesz wraca? Patrz! Artur spojrza.

Kula pokazaa to, co najistotniejsze. Na pierwszym planie bya ona Artura. Obok inspektor Merkel. Ten sam, ktrego Artur nienawidzi szczerze i bezwzgldnie, przewiadczony, e policjant usiuje uwie mu Wiktori. Ten sam, ktry zawsze nosi gow wysoko, bo mia skoczone studia, przeczyta kilka ksiek i zna w stopniu podstawowym angielski. Merkel spisywa zeznania, taki by przynajmniej oficjalny powd wizyty. Wiktoria, jak domyla si Artur, zgosia zaginicie ma. Inspektor co rusz przerywa i sa Wiktorii promienne umiechy, prawic komplementy liskie jak we i zwodnicze jak telewizyjne reklamy. Och, w umizgach Merkel by bardzo zrczny, w chwilach gdy Artur nie mg z siebie nic wykrztusi, policjant znajdowa na poczekaniu wiele piknie brzmicych, nic nieznaczcych sw, ktrym wszyscy potakiwali. A Wiktoria? Zamiast raz-dwa, zaatwi spraw, zamiast wyrzuci tego fircyka, tego podstarzaego flirciarza za drzwi, przyjmowaa go kaw, ciastkami, rozmawiaa z umiechem, mrugaa zalotnie, czstowaa papieroskiem. - Ciekawe, co jeszcze mu zaproponuje - szepna Morri. - Wszystko - wysycza Artur w bezsilnej wciekoci. - Mwia, dam ci wszystko. Wic daj! Chc by lepszy ni on, chc by wany, mwi gadko jak prezenter w telewizji, wyglda jak aktor. Chc mie pienidze i pikne kobiety, i ekstrasamochd, najlepiej BMW. Moesz to zrobi, co? - A ty? Potrafisz we mnie uwierzy? - Niby e nie wierz? Jak, kurwa tego, nie, jak tak? - Mylisz o mnie jak o czowieku. Jak o potnej czarownicy. To bd. Jeli tego nie zmienisz, jeli nie zoysz mi hodu, nie bd moga ci pomc. - Wic kim jeste, jak nie czarodziejk? - Jestem Bogini. - Dobra - wydysza. - OK. Jeste Bogini. No i spoko. Oddam ci kady hod, uwierz, w co kaesz, tylko spenij moje yczenia. Morri umiechna si nieznacznie. Skina gow. - Na hody przyjdzie czas po uczcie... - zacza, ale urwaa. Obraz w szklanej kuli nagle si zmieni. Dom Artura znikn, kula pokazywaa teraz brzeg jeziora. Po brzegu chodzi mczyzna. By wysoki i barczysty. Mimo e niebo zasnute byo chmurami, nosi czarne okulary, chyba jako dopenienie stroju, bo i garnitur, i koszula byy w tym samym kolorze. Jedynie pod szyj byskaa plamka bieli - koloratka. Mczyzna zachowywa si dziwnie. Co pewien czas

przystawa, pochyla si nad wod i pociga nosem. Przypomina posokowca, pomyla Artur, wszy jak pies na polowaniu. Mczyzna znw nachyli si nad wod, zanurzy palec, obliza go, skrzywi si z obrzydzeniem. Morri zakla. Szybkim ruchem narzucia na kul kawaek czarnego sukna. - To pies. Tylko pies. W takiej chwili! - rzucia ze zoci. - Czekaj tu na mnie. Nie wychod, pki nie wrc. To powiedziawszy, znikna. Zaraz potem nad jeziorem rozszalaa si burza.

Tego dnia kolacja bya pno. Nawanica przygasa dopiero popoudniem, Morri wrcia, kiedy szarzao. Artur od razu spostrzeg zmierzwione wosy, lady zadrapa, granatowy cie sica na ramieniu i poamane paznokcie. Jej oczy byszczay. Dlaczego? Podeszli do stou, ktry ugina si od jedzenia. By tam te litr zmroonej luksusowej. Przez jaki czas jedli w milczeniu, cho nie w ciszy, co nie powinno dziwi, wziwszy pod uwag Arturowe maniery, a raczej ich brak. Mczyzna, widzc frykasy, nie mg si pohamowa. Jad apczywie, plu kostkami, brudzi palce i obrus, rozlewa napoje. Zazwyczaj wytworna i wyniosa Morri nie zwrcia mu nawet uwagi. Przeciwnie, zachcaa umiechami, mrugaa porozumiewawczo, kokietowaa kadym gestem. Odezwaa si pierwsza: - Zatem, Arturze, wci chcesz by bogaty, inteligentny i potny? Chcesz mie powodzenie u kobiet i wadz nad mczyznami? Chcesz opywa w dostatki i luksusy, trapi ci dza posiadania? Pokiwa skwapliwie gow. Przekn ks wybornej karkwki, zapi zimn wdk i zagryz ogrkiem, wzgardziwszy dorodnym karczochem. - A pewnie! Pewnie. - Wic pierwej mi zapa - powiedziaa. - Co za co, nie ma mientkiej gry. Chc, by odda mi hod i czci mnie, jak dawniej mnie czczono. Tak jak powinno si czci Bogini wszelkich uciech cielesnych, Bogini sytoci, Bogini dostatku, Bogini zaspokojenia. Przecie od duszego czasu wyznajecie moj religi - wy wszyscy, od rzenika po prezesa, od klawisza po prezydenta gonicy za zyskiem. Jeszcze nie dostpilicie owiecenia, jeszczecie nie pojli, e zamienilicie religi krzya na wyznanie instynktu i dzy? Wic czcij mnie! Czcij mnie, jak potrafisz, mj przyszy krlu! Wstaa od stou i podesza do Artura.

Bya w bluzeczce z duym dekoltem, krtkiej spdnicy i czarnych rajstopach. Smuke nogi wbia w wysokie szpilki, co dodawao jej ruchom niezwykego powabu. Artur by gotw skada dziewczynie hod, teraz, zaraz i to dokadnie w taki sposb, w jaki yczy sobie Morri. Jakiego da Bogini, poprawi si w mylach. Niech wic mnie zhoduje, rzek sobie, rozpinajc spodnie. Czas uyni ziemi jaow! A ona? ona niech sobie idzie do Merkla, on moe jest i dla niej w sam raz, podpowiedzia usunie jaki gos. Ty nie! Ju nie! - Dzi wigilia pierwszego maja - szepna mu do ucha. - Wigilia Beltane. Dzi wituj strzygi i widziada, upiory i harpie, wrki i chochliki. Dzi bawi si elfy! Tak jak przez tysiclecia, cho w sposb szczeglny. Bo one wracaj, wracaj wraz ze mn. Dzi jest noc rozpalania nowych ognisk, Arturze. Ja rozpal je w tobie! Szybkim ruchem przycign Morri do siebie. Pisna jak nastolatka. Ktem oka dostrzeg, e znikna gdzie jadalnia, e znaleli si w komnacie Bogini, tu obok rozlegego oa. Pocigna Artura za sob. Runli w pociel. A kiedy zoy jej wszystkie moliwe hody, kiedy odda Bogini cze od przodu, a potem od tyu, kiedy wyczerpany lubienym misterium lea spokojnie obok nagiej, pikniejcej z chwili na chwil Morri, podaa mu jabko z misy stojcej obok ka. Ugryz. Smak miao cierpki, ale przyjemny. Zaraz potem w doni Morri pojawi si Kielich. - Co to jest? - spyta szeptem. - Szukali go przez wieki. Ginli za najwiksi wojownicy, mdrcy tracili dla gowy. Dziki niemu przeyam. Dotkna karminowymi ustami brzegu pucharu, upia yk. - Ukradam im go - zachichotaa. - Chcesz? 6 Pite spotkanie integracyjne Koa Czarownic Miejskich zorganizowano poza Poznaniem. Cztery poprzednie imprezy odbyy si w stolicy Wielkopolski w dniach: 26 kwietnia - 1 maja 2019 r., 27 padziernika - 1 listopada 2019 r., 28 kwietnia - 2 maja 2020 r. oraz 28 padziernika - 1 listopada 2020 r. Tym razem czarownice postanowiy urzdzi zjazd z dala od zgieku ezoterycznej metropolii, w maej wielkopolskiej wsi Smiew, ktra bya pooona w pradolinie Warty. Oddalona od Poznania o kilkadziesit kilometrw syna z tego, e gocia Adama Mickiewicza, gdy stara si dosta na teren walk Powstania Listopadowego. W

wietnie zachowanym dworku, w ktrym swego czasu pomieszkiwa wieszcz, powstao jego muzeum. Poza tym nie byo w Smieowie wiele ciekawego. Jeden rzut uwanego oka na map okolicy wyjania wybr czarownic. Oto bowiem gdyby kto dotar do ssiedniego Brzostkowa, wspi si na polodowcow wysoczyzn, doszedby do najwyszego wzniesienia okolicy, ktre wraz z przylegociami kilka lat wczeniej zostao wykupione przez Koo Czarownic Miejskich. Wzniesienie zwao si ysa Gra. To wanie tam odbdzie si cz nieoficjalna, zamknita dla prasy i dla publicznoci. Zajcia teoretyczne, jeli urnalici chc (a chcieli), ale nie ma sprawy! Niech sporzdzaj notki z wykadu Mickiewicz polskim prekursorem Ery Wodnika - na przykadzie Dziadw, ballady Lilie i innych dzie". Niech w wiat pjd wyimki z burzliwej dyskusji podczas panelu Byty ezoteryczne u Sowackiego". Niech bulwarwki znw zamieszcz pikantne zdjcia Yarugi Dbskiej-Niedziela, przewodniczcej koa i wspwacicielki Three Witches Corp S.E. Moe ktra z gazet opisze wizyt wiedm pod wiekowymi dbami, rosncymi na kach za mieowem? Prosz bardzo! Ale wstp na cz nieoficjaln, na bankiet na ysej Grze? Co to, to nie! adna gazeta, adna stacja radiowa czy telewizyjna, aden serwis internetowy - nikt nie otrzyma akredytacji. A dosta si na teren ysej Gry wasnym sumptem nie sposb. Wysoki pot ogradza kilka hektarw terenu. Czarownice wynajy agencj ochroniarsk. Przez kordon uzbrojonych po zby osikw, wspomaganych przez psy tropice, nawet mysz nie mogaby si przecisn, c dopiero dziennikarze. Zmierzchao, gdy 30 kwietnia 2021 roku na ysej Grze zapono ognisko. Sup ognia strzeli wysoko w niebo. Wiedmy zbiy si w krg dookoa pomienia. Yaruga Dbska-Niedziela podniosa rce. Przekrzykujc trzask poncych drewien, zaintonowaa witeziank. Jej twarz gorzaa, z oczu sypay si skry. Gos dra z przejcia. Pozostae wiedmy powtarzay za Dbsk: (...) Idzie nad wod, bdny krok niesie, Bdnymi strzela oczyma; Wtem wiatr zaszumia po gstym lesie, Woda si burzy i wzdyma. Burzy si, wzdyma, pkaj tonie, O niesychane zjawiska! (...)

Yaruga odurzona naparem z zi, zbieranych wczesnym rankiem przy ruchliwej autostradzie, wpada w trans i uniosa si nad ognisko. - To wielka noc! - krzyczaa, a wicher nis jej okrzyk w pobliskie lasy. - Noc Beltane! Nasza Pani, nasza Krlowa przemawia przeze mnie. Nadchodzi nasz czas! Czas zmian. Czas powrotu starego porzdku! Boginiiiiiii! Skry buchay snopami, polana trzaskay. Wiedmy daway si porwa zbiorowemu szalestwu, popijajc przyrzdzony przez Yarug napar, ktry znajdowa si w wielkim kotle przy ognisku. - Znalaza, znalaza, znalaza... - powtarzaa Dbska. - Nastanie krl, krl tego wiata. On przywrci Pani dawne miejsce. Ju, ju dokonao si. Przejcie otworzono. Starsze plemiona czekaj na znak. Czekaj na zaproszenie. Czekajcie, jeszcze, czekajcie, zaprosi was krl, krl, ktry odda cze Bogini! Ten krl nie zegnie karku przed synem starca! Gopooo! - Magna Mater! Mater! Mater! - krzyczay czarownice, taczc przy dwikach muzyki dawnej, ktra pyna z supernowoczesnych gonikw. Pogrone w ekstatycznych plsach, nie usyszay nagego ujadania. Ogrodzenie byo daleko od ogniska, a haas trwa tylko chwil. Dwa olbrzymie owczarki niemieckie, dopiero co gotowe do skoku, teraz kady uszy i lizay rk barczystego mczyzny, kryjcego si w mroku. Nie by to ochroniarz. - Cicho, cicho, bracia - szepta, gadzc kudate bestie po pyskach. Jego oczy lniy czerwonym blaskiem. - Nie zwrciy na mnie uwagi - mrukn. - Dobrze. Na mnie pora, musz wraca do Gniezna. Do zobaczenia, bracia. Psy zaskomlay aonie, gdy odchodzi. 7 Siedzieli w trjk w gabinecie arcybiskupa gnienieskiego Jacka Gucha - arcybiskup, genera Wdowiak i Wielki Mistrz. Wdowiak zamkn tekturow teczk, dostarczon przez Komend Powiatow w Kruszwicy. - Wylijcie kogo, eby porozmawia z tym caym Merklem - krzycza, tak by usysza go ktry z warujcych za drzwiami podwadnych. Wielki Mistrz podsun generaowi kolejny plik papierw. Okadk zdobi czerwony rwnoramienny krzy na biaym tle. W prawym dolnym rogu widniaa piecz przysigego egzorcysty - znak, e w raporcie znajduj si powane analizy, nie bajania i plotki gminu.

- Ekspertyza przygotowana przez Centrum do spraw New Age przy Kurii Gnienieskiej. Z drobnym wspudziaem naszego zakonu. - Drobnym, drobnym - arcybiskup Jacek Guch pokrci gow. - Grzeszysz nadmiarem skromnoci, mistrzu Hugonie. To przecie brat Tomasz by w Smieowie, to on zawdrowa nad Gopo. To jego meldunek ostatecznie potwierdzi tezy zawarte w raporcie. - Wanie - podchwyci genera, wac w doni bindowany wydruk. - Analiza liczy kilkaset stron. Chyba nie mamy czasu na ich czytanie. Arcybiskup westchn ciko. - Istotnie. Nie wiem, czy w ogle nie jest ju zbyt pno. Do wczorajszego wieczora nie podejrzewaem, e sprawy zaszy tak daleko. Przez moment zapanowaa grobowa cisza. Przez okna wida byo masywne wiee gnienieskiej katedry w szarzynie poranka. - Nie tylko my prbujemy przedosta si na Drug Stron Lustra - podj hierarcha. Transfer moe by obustronny. Czy znamy wszystkich mieszkacw zawiatw? Czy znamy ich zamiary i moliwoci? Nie, nasza wiedza to uamek, promil tylko. Dlatego nie moemy przewidzie, kto i po co zechce zajrze do naszego wiata. Trudno te zlokalizowa przejcia. Wie pan doskonale, generale, dlaczego kada rzecz, nim trafi na nasz, nazwijmy to, rynek, musi zosta wyegzorcyzmowana i wywicona. Kady przedmiot musi otrzyma swego rodzaju imprimatur wanie po to, bymy sami przez przypadek nie wnieli do naszej rzeczywistoci tego, co chce tu wtargn si. A wtargn zamierzaj rne monstra, rozmaite byty magiczne. Nierzadko takie, o ktrych chcielibymy zapomnie. Czsto te, ktre Koci moc swego Pana std wyrzuci, by nie szkodziy ludziom. Takie duchy s najbardziej zajade, najmocniej zdeterminowane, by powrci. I zemci si na spadkobiercach Piotra. Wdowiak spojrza z zaciekawieniem na arcybiskupa. - Wasza wielebno, janiej, prosz. - Nie zwrci pan, generale, uwagi na popularno ruchu wiedm i czarownic? Ju w drugiej poowie ubiegego wieku zaczto mwi o Erze Wodnika, o nadejciu Nowej Epoki, czy jak chcieli inni Nowej Ery, z angielska New Age. Pocztkowo ruch przybiera groteskowe ksztaty jak osawiona quasi-religia wicca. Koci uzna zagroenie za niepowane - jak argumentowa, gdy wszystko oparto na irracjonalnych podstawach? adna dysputa nie jest moliwa. Podjcie rkawicy de facto podnosioby rang adwersarza. Koci tego zrobi nie zamierza, ufny, e ideologia oparta na steku bzdur i niespjnych zaoe wypali si lub zaamie, gdy zabraknie charyzmatycznej liderki. Niestety, wiat zwraca oczy w inn stron.

My mwilimy jzykiem rozumu, wiat ju wwczas posugiwa si mow uczu i pytkich dozna. Arcybiskup przerwa, popatrzy na katedr, owietlan pierwszymi niemiaymi promieniami soca. - Okazao si, e w dobie rodkw masowego przekazu niewane, co kto mwi, wane, jak gono. A zwolenniczki Bogini byy gone, ba, krzykliwe! Wizyty u wrek stay si popularne, nim rozpocz si boom ezoteryczny, pamita pan? Pierwsze nowoytne czarownice pojawiy si ju w XX wieku. Wraz ze spadkiem poziomu wyksztacenia atwe mylenie, mylenie magiczne stao si jak upiorn norm. To Koci znalaz si w trudnym pooeniu, argumentujc bowiem w sposb logiczny i skomplikowany, nie potrafi dotrze do mas. A te zostay zagarnite szerokim, zachannym ramieniem przez czarownice. One daway proste odpowiedzi. Guch, przyzwyczajony do wygaszania kaza, znw zrobi pauz, odczeka, dajc suchaczom czas do namysu, i kontynuowa: - Od czasu gdy otworzyy si pierwsze rabbithole, ruch zyska nowy impet, zacz organizowa si, formowa struktury, obrasta we wpywy i pienidze, tworzy orodki ideologiczne. Z kadego takiego orodka pyn za jeden komunikat, jedno danie - niech powrci czas Bogini, niech znw nastanie pogastwo, niech Jezus Chrystus wynosi si z tego wiata, a Stolica Piotrowa odejdzie w niebyt. Wtedy Koci zareagowa po raz pierwszy. - Pamitam - przytakn Wdowiak. - Seria gonych procesw o zniesawienie. Odwoania do Konstytucji i Traktatu Konstytucyjnego Wsplnoty Europejskiej. Powoywanie si na zapis o rwnoci religii... Organizacje czarownic zapaciy gigantyczne odszkodowania. - Prawda - przyzna arcybiskup. - To zahamowao rozwj ich ruchu. Zmieni si te charakter atakw, postronnemu obserwatorowi dziaania wiedm mogyby si odtd wyda umiarkowane i wywaone. Ale cele pozostay te same: przej rzd dusz, przywrci staroceltycki kult Bogini, rzuci Watykan na kolana. Do niedawna jednak wszystkie te harce wydaway si wadzom Kocioa niegrone. Nie spodziewalimy si, e wiedmy mog doprowadzi do faktycznego powrotu Bogini. - To nie jest wymys? Bajka? Mit? Kur... wasza wielebno chyba nie chce powiedzie, e ona istnieje naprawd? Arcybiskup gnienieski zamia si. - A co pan myla, generale? e mity wziy si znikd? e, jak powtarzaj etnologowie, wszelkie kulty powstay z niczego, e czowiek sam je sobie stworzy? Nie, etnologowie przeceniaj zdolnoci czowiecze. Bogini istnieje, rzecz jasna. Czczono j pod rnymi

postaciami i imionami, w wielu miejscach, w rnych czasach. Demon, bo jest niczym innym jak demonem, zdoa opta cae cywilizacje, cae kultury. Trzeba byo witego Patryka, by j wypdzi z naszej rzeczywistoci. Mylelimy, e nieodwoalnie. Jednak wydarzenia ostatnich lat przecz temu, jake wygodnemu dla Kocioa, przekonaniu. - Ona wraca - odezwa si grobowym gosem Wielki Mistrz. - Lada chwila uderzy w ska Chrystusa. - Tak, wanie tak. Panie generale, wyjanienie ostatnich wypadkw jest jedno. Bogini usiuje wedrze si do naszego wiata. Prosz tylko spojrze na daty przeciekw - zawsze bezporednio przed jednym z dwch najwaniejszych wit celtyckich - Beltane lub Samhain. Prosz porwna to sobie z terminami nowoytnych sabatw, czyli Spotka Integracyjnych Koa Czarownic Miejskich. Prosz popatrze na opary wiszce nad Gopem. Ona zawsze krya si pord mgie! Genera wodzi wzrokiem od okna do lecych przed nim papierw. - Jedno mnie zastanawia - powiedzia po chwili namysu arcybiskup. - Dlaczego Gopo? Skd ona tutaj? Dlaczego nie Wyspy Brytyjskie, gdzie jej kult trwa najduej, gdzie by najsilniejszy, gdzie religia Chrystusa sabnie? Nie rozumiem... - Jest zdarzenie, o ktrym panowie zapewne nie wiecie - powiedzia gucho Wdowiak. O ktrym wiedzie nie mielicie prawa. To byo w kwietniu, w 2019 roku. Konkretnie, 25 kwietnia. Jeli si nie myl, to te jest blisko ktrego ze wit staroceltyckich. Zdaje si, e Beltane, prawda? Wsta, podszed do interaktywnego ekranu zawieszonego na jednej ze cian gabinetu. Ekran przedstawia map Polski. Wdowiak dotkn doni niewielkiej niebieskiej plamki, ktra natychmiast rozrosa si, wypeniajc wiksz cz ekranu. Gopo. - Prosz spojrze - wskaza na prostoktne ksztaty na brzegu jeziora. - Oto energetyczne serce Polski i Europy, Zesp Elektrowni Piast". Tutaj mamy najwikszy reaktor Chrobry", obok stoi najstarsza cz kombinatu, elektrownia Ziemowit", dalej Ziemomys" i Dobrawa". A ten prostokt, ktry wcina si w jezioro, to najbardziej efektywny z reaktorw, energoblok Popiel" wybudowany w 2016 roku. Przeklty Popiel", ktry eksplodowa o godzinie 13.32, 25 kwietnia 2019 roku. Arcybiskup patrzy na wojskowego. Z oczu hierarchy znikna jowialno, twarz staa. - Chce pan powiedzie, generale, e nie poinformowalicie ludnoci cywilnej? e nie zarzdzilicie ewakuacji? Przecie dookoa a roi si od siedzib ludzkich! Bandyci!

- Chcielimy unikn paniki - wybka Wdowiak. - Poza tym, wedug ekspertyz, opad magioaktywny by nieszkodliwy, a promieniowanie ezoteryczne sabe. Na Boga, liczniki Sapkowskiego pokazyway, e silniej promieniuj wiszce ogrody w Poznaniu. Dla ludnoci cywilnej nie widzielimy adnego zagroenia. Ostatecznie, kilka koszmarnych snw czy nagy, acz krtkotrway, dar jasnowidzenia lub wieszczenia w obcych jzykach jeszcze nikomu nie zaszkodziy. Zreszt nie min tydzie i promieniowanie ustao, znikny te wszelkie anomalie. Skoczyo si na kilkunastu ofiarach miertelnych wrd personelu elektrowni. Wszyscy zginli podczas wybuchu. Biorc pod uwag, e magioelektrownie Piast" zaopatruj w energi nie tylko Polsk, ale i p Europy, pan prezydent zadecydowa o utajnieniu zajcia. - Wspomnia pan, e niektre osoby wieszczyy. Co to byo? - Ach, paplay bez adu i skadu. - Genera machn rk. - Jedyne, co si udao ustali, to jzyk, jakim si posugiway. Staroceltycki. Arcybiskup zmarszczy brwi. - Nie rozumiem - mrukn. - Staroceltycki? To nie miao prawa przedosta si przez komory legalizacyjne. Egzorcyci s wyczuleni na wszystko, co ma jakikolwiek zwizek z Bogini... Ciekawe, kto wyda zezwolenie na przemysowe wykorzystanie materiau, oni coraz mniej przykadaj si do pracy. Wdowiak spuci gow. - Zapewniono nas, e materia jest szczeglnie wydajna - rzek pod nosem. - Generale! - Arcybiskup podnis gos, twarz mu spurpurowiaa, palce zakrciy nerwowego mynka. Nie chce pan chyba powiedzie, e materia magio-aktywny przekroczy granic wiatw bez... Genera Wdowiak utkwi wzrok w oknie, spogldajc tpo na katedr skpan w porannym socu. 8 Artur obudzi si w swojej komnacie. Po nocy spdzonej z Morri pozostao mgliste, cho przyjemne wspomnienie. I wyrzuty. Nie powinien! Przysiga przed otarzem. Zaraz si zmitygowa. Przed jakim otarzem? Czy wierz jeszcze w Boga? Przecie wczoraj wyznawaem Morri. Wyznawaem Bogini. Jej religia bardziej mi odpowiada. Lepiej pasuje do naszych czasw.

Przypomnia sobie, jak w nocy Morri, rozpiwszy koszul, zerwaa drewniany krzyyk z jego piersi. Nie zaprotestowa. Ale gdzie ona jest, gdzie Morri, gdzie Bogini? Obszed ca wysp w poszukiwaniu swego nowego bstwa. Tskni do niej, pragn jej dotkn, zobaczy j, powcha. - Morri? Mooorriii! Boooginiii! Nie odpowiedziaa. Artur spojrza w gst dymo-mg otaczajc wysp. Tego dnia wygldaa wyjtkowo paskudnie. Szybkim krokiem poszed w stron jej pracowni.

Artur Jele ponownie spojrza na granatowe chmury. Nie bya to najlepsza pora na ucieczk, wiatr daj coraz mocniej. Nie mia wyjcia - po tym, co zobaczy w komnacie skrytej za pracowni Morri, ba si zosta. Przed tob byo wielu, przed tob byy eksperymenty, mwia. Ty jeste ostatni! Czy skocz tak jak pozostae eksperymenty? Nie mia zamiaru przekona si o tym na wasnej skrze. Zszed do pracowni, szukajc Morri. Bogini nie znalaz. W pokoju by jednak kot i - obok misy z jabkami - Kielich, przybrudzony czarnymi zaciekami. Kot tym razem nie prycha, kiedy Artur wycign rk po zote naczynie i zajrza do rodka. Dno Kielicha zakrywaa czarna ciecz, gsta jak smoa. Skrzywi si. Morri to pije? Niemoliwe! To jaka trucizna, czy jak? Upi yk, pyn by cierpki. Zniechcony odstawi Kielich na pk. Drczyo go pytanie, czy poprzedniej nocy sam zanurzy w nim wargi. Nie, na pewno nie, pamitaby. Chocia, skd ten gorzki posmak, ktrego nie mg si pozby, mimo e upyno ju sporo czasu od przebudzenia? Wtedy zobaczy drzwi w cianie. Nie byo ich dzie wczeniej, mgby przysic, przysic na Bogini! Moe Morri tam jest, moe...? Wszed energicznie, jeszcze energiczniej wyszed. Szkielety, kilka upiornych szkieletw, upchnitych na niewielkiej przestrzeni. Od razu zorientowa si, w czym rzecz, by przecie rzenikiem, zna trzask amanych koci. Cho, przyzna w mylach, pierwszy raz zdarza si, by ama ebra butami. Czaszki szczerzyy si przeraajco w wietle lamp. Nim wybieg, spostrzeg, e na szyi kadego z kociotrupw wisia krzyyk.

Blady zatrzasn za sob drzwi. Nie, to nie moga by prawda, to sprawka hitlerowcw, nie jej, nie Morri. Jego nowe bstwo nie mogo by zdolne do podobnego bestialstwa. A moe, zreflektowa si, moe oni nie chcieli zoy jej hodu? Dyszc ciko, plecami oparty o drzwi mimochodem spojrza w szklan kul. Obraz by troch zamglony, ale starczyo, by Artur Jele rozpozna brzeg jeziora. Byo tam peno wojska. onierze uzbrojeni w miecze, tarcze, topory, uki i krzye. Kilku nosio na plecach dziwne zbiorniki, z ktrych wyprowadzono gumow rur rozszerzajc si u wylotu. Wygldaj jak opryskiwacze, pomyla Artur. Klasn w donie, dziki czemu uzyska powikszenie obrazu. WODA WICONA, odczyta mae literki na zbiorniku. - Szykuj si na ni. Na Morri - szepn. - Jej szukaj. O mnie nie wiedz, ale jeli mnie tutaj spotkaj, zabij jak psa. Nie mylc wiele, pogna na pomost. - Przetestujemy moc Bogini! - krzykn, stajc na kocu chybotliwej konstrukcji. Zaklaska. d-karoseria zatopiona przy pomocie uniosa si na powierzchni wody. Artur zamia si triumfalnie i wskoczy na pokad. Znw uderzy w donie. Pomidzy mgami pojawi si wski korytarz, w ktry wpyna d. Zostawia wysp, ale dar Bogini zabiera z sob. Odpywajc, usysza jej miech.

9 Cienie, dziesitki cieni pord gryzcych oparw - tego ranka Piast" wyjtkowo dawa si we znaki, dymic wszystkimi kominami. Ciki dym wisia nad jeziorem, widoczno bya znikoma, jake prowadzi szturm, gdzie znale przeciwnika? Czyste szalestwo. Ale te przewodnikiem mia by nie kto inny jak Kapelusznik. Umilk odgos wojskowych ciarwek, umilky krzyki i mody, onierze wsiadali do odzi, z lkiem spogldajc na brzeg. Tam we mgle, kilkadziesit krokw dalej, w naszpikowanych elektronik ambulansach ludzie Kapelusznika zapadali w sen, w letarg. Niektrzy z onierzy wiedzieli, co to oznacza, niektrzy brali ju udzia w akcjach Krlikarni. W ambulansach spali saperzy zawiatw, wspczeni Charonowie, ktrzy poprowadz wojsko przez dym i mg. Ktrzy poprowadz wojsko do celu. Chodna nora wycigna po onierzy swe bezdenne rami. Niebo nad wysp byo czarne.

Byskawice jedna za drug przecinay mrok. W ich wietle ukazyway si onierzom zesche kikuty dbw, dziwaczny walec wiey, poczerniae budynki i uoony ze mieci krg imitujcy Stonehenge. Wicher zawy dziko i uderzy w skupisko odzi, odpychajc je od wyspy. Pord grzmotw burzy, mimo wycia wiatru, na przekr ulewie, ktra zadudnia o pokady i szumem zalaa jezioro, usyszeli cichy jadowity szept: - Nie przejdziecie! Precz, chrzecijaskie psy, precz, sugi starca! Nie przejdziecie. Jego czas si koczy! Upiorny jazgot zadzwoni w uszach. A potem nastaa cisza. Kapelusznik otworzy kolejne rabbithole. Pistolet jeszcze parzy, palec odruchowo chce nacisn spust, lufa wci bdzi, szukajc celu, serce wci omocze - odzywaj si zwierzce instynkty, cho umys wie, e to koniec. e ju po wszystkim. Na zimnej posadzce kaua krwi, a pord tej czerwonej aureoli gowa kobiety. Gowa demona. - Gratuluj, Saby - mwi do onierza genera Wdowiak, przechadzajc si po pracowni. - Kto by pomyla, niespena rok, jak jeste w Krlikarni, a robi si z ciebie jeden z najskuteczniejszych agentw. Saby milczy, oddychajc ciko. Pochway do niego nie docieraj, nie syszy modlitw zakonnikw egzorcyzmujcych wysp i zamykajcych wrota wiatw, przez ktre przedostaa si Morrigan. Nie widzi swoich kolegw wynoszcych szklan kul, otarz, st i upionego czarnego kota. W uszach Sabego wci brzmi upiorny okrzyk, od ktrego, gdyby nie by ysy, posiwiaby w jednej chwili. Wci dwicz rzucane pod jego adresem kltwy. Wci widzi przepikny, zoty Kielich w rku demona. I jego brzeg z czarnymi zaciekami. Czy srebrne kule, ktre rozerway skro Bogini, na pewno zaatwiy spraw? - Kielich - stwierdzi ponuro Wielki Mistrz, przetrzsajc pracowni. - Brak Kielicha. Tak, Kielich. Widzieli go wszyscy, przez moment zdao si, e przeway on szal, e Morrigan dziki niemu zwyciy. onierze jeden po drugim przystawali jak zahipnotyzowani, natarcie tracio impet, nawet zakonnicy w zdumieniu wpatrywali si w zote naczynie. Niewielu wszak miao okazj zobaczy Graala. Tak, to bez wtpienia by Graal, myli Wielki Mistrz. Ten sam, ktrego szukano przez wieki, ktrego odnalaz Galahad. Ale dlaczego wizi wzrok, dlaczego mami zmysy, miesza myli, w serca onierzy sczy jad zwtpienia? Dlaczego z Graala pyna trucizna?

- Tylko ty, Saby, tylko ty... - zakonnik przyglda si rozdygotanemu onierzowi Krlikarni - nie dae si zwie. Ciekawe, dlaczego. Nie wygldasz na Galahada. Ale celny strza. Brawo. Zaatwie j. - Ciao nic nie znaczy... - Brat Tomasz podchodzi wolnym krokiem do Wielkiego Mistrza. - Ona umkna. Z Graalem. - Nic nie znaczy? - Wdowiak prycha oburzony. - Zlikwidowalimy najwikszy przeciek magii od pocztkw istnienia Krlikarni. Zastopowalimy demona, ktrego tak obawia si Koci. Oprcz tego zbiory przedmiotw magicznych s wicej ni nieze, Rzeczpospolita dobrze wyjdzie na naszej akcji. Wygralimy! - Czyby? - Wielki Mistrz odwraca si od generaa, idzie do dbowego kredensu, na ktrym stoi misa nadpsutych jabek. Siga rk po owoc, lecy na szczycie jabkowej piramidy. Jabko zostao nadgryzione. Zakonnik zblia si szybko do ciaa Bogini, wprawnym ruchem rozchyla jej wargi, porwnuje uoenie biaych, rwnych zbw z nieregularnym ladem wygryzionym w jabku. - Wygralimy? - warczy wciekle. - Wygralimy? Saby przypomina sobie kltwy i zorzeczenia, jakie demon wykrzykiwa tu przed mierci. mierci? Czy demony umieraj? Czy mona je unicestwi tak normalnie, po ludzku, strzelajc im w gow? Czy ona rzeczywicie wrci? Czy s kolejne warstwy mgie i dymw, w ktre nawet Kapelusznik nie potrafi nas poprowadzi? Jeszcze gbiej i jeszcze... Jak daleko? 10 Artur Jele zbudzi si w przybrzenych szuwarach. Od jeziora wia rzeki wiaterek, i nawet niespecjalnie mierdziao. Artur wsta, rozejrza si. Stara karoseria leaa nieopodal, pogrona w mule. Mniejsza z tym, ju nie bdzie potrzebna. Przez dobry kwadrans przypatrywa si brzegowi. To spoglda na poblisk cian drzew, to znw odwraca gow w stron Gopa. Mia w pamici szkielety trzaskajce pod jego stopami. Ci, ktrych ujrza w szklanej kuli, te nie wygldali przyjanie. Zatem wyj na brzeg? A moe nie? Ale nie bdzie przecie tak sta ca wieczno. By wolny! Mg wraca do domu. Do domu? Szybko przebrn przez krzaki, przemkn przez las i stan na skraju parkingu przy autostradzie. Musi by bardzo wczenie, pomyla. Istotnie, plac wieci pustkami, prcz Artura nie byo tam ywego ducha.

Nagle olepi go bysk, karoseria czarnego lexusa x-calibur zalnia w socu. W tym samym momencie Artur spostrzeg, e znikny gdzie jego stare achy. Mia na sobie pierwszorzdny, elegancki garnitur. W kieszeni marynarki wyczu kluczyki. Zdecydowanym krokiem podszed do samochodu zaparkowanego za przysadzistymi tujami. Spenia obietnic, pomyla, rozpierajc si w skrzanym fotelu, za kierownic. To jest dopiero bstwo! Ju chcia uruchomi silnik, gdy w lusterku zauway jaki blask pod tylnym siedzeniem. Sign za siebie, palce trafiy na chodny metal. Znajomy w dotyku. Zoty Kielich zalni w doni Artura. Mczyzna zamia si i przechyli naczynie do ust. Pi dugo, nie mogc si oderwa od brzegu pucharu. Cierpki, gorzki smak, a jednak jake wspaniay! Nie rozumia, jak jeszcze dzie wczeniej, zagldajc do Kielicha, wstrzsa si z obrzydzeniem. Niby dlaczego miaby si przejmowa dziwnymi, czarnymi zaciekami na ciankach? Puchar by pikny, a napj upajajcy. Chcia pi, nie wyobraa sobie, e mona przesta. Musia. Do domu? Phi, byby gupcem! ona, ta gderliwa zdzira, nieche sobie sama radzi. Nieche skoczy w ramiona Merkla, tego prowincjonalnego Lancelota! Nie, Wiktoria i bachory to ju przeszo. Przyszo, o jakiej marzy, bya na wycignicie rki.

MIER ...aarczma... Ta ...czma! ...ym ...e ...azywa... Sowa jakoby przez mur jaki. ma. Kto ja? Hnet ognie buchaj, a ja, ja samojeden pord nich. Ognie w ciemnicy, w lochu krtym. Aaa, no tak. Czarty. Tfu, zum Teufel. Kmnie id. Gromad. Arcybies pergamin pokazuje, czarn pieczci oznaczon. Jest i mj znak tam, moje godo, mj lak. Ry arcybies jak ko. Hnet kolejne pomienie buchaj, o dwa kroki ode mnie, o krok... Szeol. Gorze! Gorze! Ognie i gorc barzo wielgi... Kostucha. Smert. 1 Pokj konferencyjny by zadbany i czysty, czego, niestety, nie mona byo powiedzie o tych, ktrzy owo wychuchane wntrze zajmowali. Twarz generaa Wdowiaka pokrywa kilkudniowy zarost, atwo mona byo wychwyci zagniecenia na schludnych zazwyczaj spodniach. Koszula w tym zestawieniu wygldaa jeszcze gorzej - wymita, tak jak gdyby zostaa dopiero co wycignita z pralki. Niestety, ostry zapach potu wskazywa, e nie widziaa ona pralki od dawna. Nie wdajc si w dalsze, niezbyt smaczne szczegy, trzeba

powiedzie, e genera Wdowiak, najwaniejsza osoba w Wojsku Polskim, wyglda jak po kilkudniowej, ostrej libacji. Niestety nie, pomyla Wdowiak, spogldajc krytycznie na swoje odbicie, ktre zobaczy w szklance z wod. Niestety, nie byo adnej libacji. Ani nawet drinka. Ba, piwa chocia. Tylko kawa - on i jego wsppracownicy wypijali w ostatnich dniach cae czarne oceany. Jedynie dziki kawie jako trzymam si na nogach, pomyla. Ale jak dugo tak mona? Na szczcie coroczna sesja planistyczna Krlikarni dobiegaa koca. Genera mimochodem spojrza na siedzcych przy stole. Z mciw satysfakcj zauway, e sam, w porwnaniu z innymi, nie wyglda le. O, specjalista od zasobw osobowych by znacznie bardziej wymczony. Albo pukownik Chmiel, zajmujcy si uzbrojeniem pochodzcym zza Drugiej Strony Lustra. A ju Kapelusznik, jedna z najwaniejszych person Krlikarni, odpowiedzialny za utrzymanie cznoci z Drug Stron, prezentowa si wyjtkowo niechlujnie. Gsta dwutygodniowa szczecina, rozchestana czarna koszula, wzorzysta apaszka zwisajca bezadnie gdzie w okolicach szyi, przewitujcy spod apaszki owosiony tors... No i nieodczny czarny kapelusz z niewielkim rondem. Wdowiak by czowiekiem starej daty i pamita jeszcze synnego niegdy Piotra Skrzyneckiego - dusz krakowskiej Piwnicy pod Baranami. Kapelusznik wyglda identycznie. Kropka w kropk. W dodatku wci zalatywao od niego whisky Chivas Regal i kubaskimi cygarami. Tylko przedstawiciel Gniezna trzyma si wietnie, zauway genera. Oczy ywe, wcale niezmczone, twarz blada, ale nie tak blada jak moja czy nawet twarze modszych ode mnie adiutantw, umys jasny, uwagi celne. Skd te kuria bierze takich ludzi? Wdowiak zabbni palcami o blat stou, zerkn na lec przed nim list i zmarszczy brwi. Do omwienia zosta jeszcze jeden punkt. Nieprzyjemny. Ciekawe, czy Gniezno bdzie robi problemy? - Panowie - spojrza gronie na podwadnych. Kadrowiec i Kapelusznik drgnli. Wiedzieli, e genera mwi do nich. - Macie przed sob statystyki sporzdzone przez Departament Studiw Strategicznych. To s dane z kilku lat, mona to sobie wszystko przeliczy i wycign wnioski. Lecz uprzedz fakty: dotychczasowa polityka transferowa Krlikarni w odniesieniu do tych, ktrzy sprowadzani s przez rabbithole na Ziemi, nie sprawdzia si. Tyle - mwic delikatnie. Mwic nieco mniej ogldnie - nasz polityk transferow mona sobie wsadzi...

Genera odczeka chwil, by sprawdzi, czy jego sowa wywr na suchaczach odpowiedni efekt. Wywary. Kadrowiec zrobi si jeszcze bardziej blady, upodabniajc si tym samym do kartki, na ktrej pisa. Kapelusznik przeciwnie, poczerwienia na twarzy i dysza ciko, ocierajc co chwila pot z czoa. - Zastanwmy si, jaki by poytek dla Rzeczpospolitej ze sprowadzenia choby elfw podj genera. - Moe i one maj jakie tam umiejtnoci, moe i maj potencja, ale na razie aden nie puci pary z gby. Snuj si smtnie po orodkach adaptacyjnych, notabene finansowanych z budetu, piewaj rzewne pieni, podrywaj pielgniarki i zaywaj narkotyki. Swoj drog, ciekaw jestem, skd maj pienidze na uywki - pielgniarki im kupuj? W dodatku nie spotkaem jeszcze bardziej nielojalnych istot - czy one znaj w ogle pojcie pastwa, narodu? Kapelusznik zaprzeczy szybkim ruchem gowy. - No wanie - podchwyci Wdowiak. - Orki to co innego, wiedz dobrze, co to posuszestwo. Niestety, za grosz rozumu ani krzty inteligencji, zero kreatywnoci. Ha, gdybymy mieli czasy drugiej wojny wiatowej, moe i by si naday do kopania okopw albo do rozpoznawania pola minowego. Teraz jednak, kiedy podstawow broni jest informacja, cae gromady orkw s cakowicie nieprzydatne. W dodatku nie znaj adnych czarw! Mona uywa ich tylko jako ochroniarzy. Ale, mam wraenie, lepiej na tych stanowiskach sprawdzaj si emeryci. Kadrowiec skuli si na swoim krzele. Orki to by jego pomys. - Olbrzym rozwali dwa mosty na Warcie, zanim go spacyfikowalimy - wylicza Wdowiak. - Wilkoaki dokonay caej serii gwatw, do tej pory pacimy odszkodowania ofiarom. Krasnoludy to prawdziwi alkoholicy, chocia, przyznaj, oni przynajmniej sporo wiedz na temat grnictwa i prac fortyfikacyjnych. Kot z Cheshire, nie przecz, ma moliwoci, ale to ekscentryk, z ktrym nie mona normalnie porozmawia. Ostatnio sprawi, e wszystkie psy strujce zmieniy umaszczenie. Sami przyznacie, e owczarki niemieckie wygldajce jak miniaturowe zebry s groteskowe. Jedna Calineczka to by strza w dziesitk. Na Kremlu wci si zastanawiaj, kto przekazuje nam informacje. Wytukli ju poow swoich generaw, chcc zlikwidowa przeciek. Kapelusznik umiechn si lekko. Calineczka bya jego odkryciem, wycign j z rynsztoka w jednym z zawiatw, w ktrym pracowaa jako uliczna prostytutka, przeprowadzi byskawiczn resocjalizacj i wdroy do suby. Jak dotd dziewczyna spisywaa si wietnie. Chcc powtrzy sukces, nicy przetrzsali obecnie zawiaty w poszukiwaniu Tomcia Palucha.

Jak dotd bez rezultatu. - Ale jedna Calineczka wiosny nie czyni. Nam potrzeba prawdziwych fachmanw od czarw, magw... - Bywali i tacy - mrukn kadrowiec. - Bywali, bywali - wciek si Wdowiak. - I co z tego? Ci jegomocie maj ego wielkoci wszechwiata. Ziemia ich nie pomieci. Jeden w drugiego przypominaj tolkienowskiego Sarumana, nic dzie i noc o wadzy. Gdybymy ich zawczasu nie odesali, ju pewnie byliby prezydentami, premierami, a moe i sekretarzami generalnymi ONZ. S kracowo nielojalni i wyrachowani. Zbyt niebezpieczni. Upi yk wody ze szklanki. Skrzywi si. Zdecydowanie potrzebowa czego mocniejszego ni woda. - Angolom si udao - warkn podirytowany. - Maj tego swojego wymoczkowatego okularnika z peronu nr 9 i 3/4, ktry jest caym sercem oddany koronie brytyjskiej. Ilociowo Zjednoczone Krlestwo oczywicie do pit nam nie dorasta, ale jakociowo - tylko pozazdroci. Wywiad donosi, e Brytyjczycy ostatnio rozpoczli prac nad sprowadzeniem Merlina. Jeeli im si powiedzie, moemy mie kopoty. - Nie powiedzie si - powiedzia matowym gosem siedzcy po drugiej stronie stou czowiek w elaznej masce, szef smego wydziau. smy wydzia Krlikarni nie mia oficjalnej nazwy. Po prostu numer. - Agent Niume dwa tygodnie temu przesza przez jedn z rabbitholi i obecnie przemierza Astral - dokoczy elazny. Wdowiak odetchn. Agent Niume. Jedna z nielicznych kobiet w Krlikarni. C, jeli to jej powierzono zadanie, mona byo by pewnym, e Merlin nie powrci. - Przynajmniej jeden kopot z gowy - mrukn. - Niemniej jednak warto przyglda si Anglikom. Przyglda si i uczy! Czy musimy sprowadza do nas bohaterw z cudzoziemskich bani? Mamy, cholera, swj jzyk, swoje marzenia i swoje legendy! Potrzebujemy kogo takiego jak ten ich Potter, tyle e on musi by nasz! Potrzebujemy patrioty. Polaka. Maga! Kogo, kto w pojedynk robiby z naszych wrogw gaspacho. ni o kim takim. Potraficie speni moje sny? Macie kogo takiego? Kiedy Wdowiak mwi coraz goniej i goniej, nakrcajc si pod wpywem gniewu i ekscytacji, Kapelusznik poczyni zaskakujce odkrycie. Zawsze sdzi, e teczka suy do noszenia rnorakich papierw, ale teraz posuy si ni jak tarcz czy parawanem, odgradzajc si od podenerwowanego szefa. Wiedzia, e wybuchami Wdowiaka nie naley

si przejmowa. Zwaszcza jeeli odpowied na jego pytanie bya twierdzca. A w tym wypadku bya. Tak, mieli kogo takiego. KILKA MIESICY PNIEJ Szarzao, gdy podjechaem pod Wie. Spojrzaem na parking - same wyczesane bryki, z napdem dywanowym. No, no, dzisiaj w Wiey bawi mietanka towarzyska, finansowa i mafijna. Jak zwykle zreszt. Tak si zoyo, e z racji wykonywanego zawodu nie raz i nie dwa ubijaem" mietank. Zazwyczaj za pomoc pistoletu. Chocia zdarzay si te noe. Albo trucizna. Sam, rzecz jasna, te miaem samochd z napdem dywanowym. Najlepszy patny zabjca Czwartej Rzeczpospolitej musi dba o swj PR - w mojej sytuacji wyjtkowo czarny. Cho trzeba powiedzie, e napd dywanowy to nie tylko zbytek, bajer, przydatny w podrywaniu panienek, ale i niesamowita wygoda. Kiedy czowiek zamartwia si dziurami w drodze, tym, e jezdnia nieodnieona, bo drogowcy zaspali, i podobnymi duperelami. A potem pojawiy si sprowadzane z Drugiej Strony Lustra latajce dywany, ktre jaki bystrzak wpakowa pod podwozie, po czym w wynalazek opatentowa. Zaraz pod Poznaniem wyrosy fabryki samochodowe. Zjechay do nas wszystkie znaczce koncerny. Drugie Detroit, cholera. Pepiki i Sowaki rway sobie wosy ze ba. Zaparkowaem z dala od Wiey. Nie chciaem, eby ochroniarze spostrzegli mnie zbyt wczenie, a mj dywanowy pontiac eagle bez dwch zda rzuca si w oczy. Zaparkowaem wic w cieniu drzew, kilkaset krokw od sawnej na ca Polsk piciopitrowej Babel Tower. Bywao, e bawiem si w niej do upadego, mona tam byo znale najlepsze w caym kraju panienki i najlepszy towar. Nie tym razem. Spojrzaem na lewe rami. Mef, dusioek, wyszczerzy do mnie swoj paskudn, wochat gb. Cholera, e te tylko ja go widziaem. Inni - zupena znieczulica. Mef biega wok nich, targa wosy, podszczypywa, pru ubrania - zero reakcji. Dopiero gdy na mj rozkaz skaka komu do garda, delikwentowi otwieray si oczy i dostrzega wykrzywiony z rozkoszy pysk czarta. Patrzc na Mefa, nie zazdrociem tym, ktrzy umierali w ten sposb. Paskudna mier. Cho zadawaem i gorsze. Zlustrowaem okolic. Wiea otoczona bya wysokim potem, nad ktrym przebiega drut kolczasty, w dodatku pod napiciem. Dookoa ustawiono kilka wieyczek wartowniczych.

Przygldajc si ogrodzeniu nie duej ni minut, naliczyem pi patroli. Chodzili trjkami. Czowiek, ork i may smok acuchowy. Na mundurach czowieka i orka widniaa wielka biaa litera G". Agencja ochroniarska Geralt", przypomniaem sobie. Waciciele Wiey pilnie strzeg swoich goci. Dbaj o to, by nikt niechciany nie wszed na teren otaczajcy lokal. No bo co by byo, gdyby opinia publiczna dowiedziaa si, e najsynniejsi biznesmeni, houbione aktoreczki, uznani pisarze i filmowcy, a i niektrzy politycy bawi si w lokalu nalecym do mafii? e rami w rami z przestpcami korzystaj z usug prostytuujcych si nimf i dziwoon, sprowadzanych przez nielegalne rabbithole do Poznania? e zaywaj szmuglowane zza Drugiej Strony Lustra narkotyki? Dlatego waciciel wynaj najdrosz agencj ochroniarsk. Dlatego Wiea staa na uboczu, kilkadziesit kilometrw od Poznania. To byo prawdziwe siedlisko za. Ilekro odwiedzaem Wie, czuem si w niej jak w domu. Zmierzyem wzrokiem solidne ogrodzenie. Wiedziaem, e gdzie tam, w podziemnych bebechach Wiey siedzi jeszcze zesp rdkarzy, ktrzy monitoruj wszelkie ruchy na terenie wok budynku. Tym razem rdkarze im nie pomog, pomylaem. Ochroniarze rwnie. Widzc, e przejcie przez pot nie wchodzi w gr, ruszyem w stron bramy. Byo wieo po deszczu. Szedem, przeskakujc kaue, w ktrych przeglday si wiata lamp otaczajcych Wie. W pewnej chwili, gdy snop z potnego reflektora przesun si niebezpiecznie blisko mnie, przystanem. Przylgnem do pnia kasztanowca, czekajc, a ostre spojrzenie lampy padnie gdzie indziej. Stojc tak przez chwil, bezwiednie wpatrywaem si w pobliskie zagbienie, w ktrym zebraa si deszczwka. Na brudnej tafli pojawi si niewyrany obrys. Co to byo? Ksiyc? Lampa? Kontur Wiey? Twarz? Kiedy reflektor na strwce zwrci si w inn stron, podszedem bliej i wbiem wzrok w kau. Siedzcy na moim ramieniu Mef ze strachu podkuli ogon. Mnie te nie spodobao si to, co zobaczyem. Znaem t star, wychudzon gb, pen zmarszczek, ktra ukazaa si na rozedrganej podmuchami wiatru powierzchni wody. Spogldaem ju kiedy w te same, podkrone, pene ognia oczy. I te siwe, dugie wosy - nie mgbym ich zapomnie. Splunem i wdepnem impregnowanym butem w kau. Widziado znikno. Pomylaem, e stanowczo musz przyhamowa z narkotykami. Reflektor szczliwie przeszukiwa inne rejony, mogem wic bez problemu podej do bramy. Portier zobaczy mnie dopiero, kiedy byem krok od barierki. Wyszed w otoczeniu

dwch zbirw z Geralta". Gocie byli obwieszeni broni niby jakie pieprzone choinki. Portier skin na ochroniarzy, ktrzy rwniutko unieli lufy pistoletw maszynowych, mierzc prosto w moj pier. Zafajdane robocopy. Przyjrzaem si uwaniej portierowi. Skurwiel pod grzywk mia ukryte trzecie oko! Dziki niemu wyczuwa, e co ze mn jest nie w porzdku. Dusioka widzie nie mg, to jasne, ale szsty zmys podpowiada mu, e pojawio si zagroenie. Trzecie oko! Surowo wzbroniona mutacja magiczna. Mona byo za co takiego zarobi kilka lat odsiadki. Gdyby nie to, e wadze cigay i mnie, zoybym donos. To niesprawiedliwe, pomylaem. Z jednej strony ja, zwyky czowiek, z drugiej modyfikowana magicznie kreatura i dwie maszyny do zabijania. Nieadnie. To narusza zasady uczciwej konkurencji! To nieetyczne! Dusioek na moim ramieniu przebiera kopytkami. Zawsze tak robi, kiedy czuje krew. Albo kobiet. Nie musz dodawa, e ani trjoki, ani ochroniarze nie byli kobiecy w najmniejszym stopniu. - Czego tu szukasz? - warkn portier. - Zaproszenie albo wyjazd! Co podobnego! Nie do, e modyfikowany, to jeszcze gnojek jest nieuprzejmy dla goci, pomylaem. Zdecydowanie nie nadawa si na portiera. Zaradzimy i temu. - Jestem ksi, ktry przyszed uwolni ksiniczk z ap zego czarnoksinika rzuciem mu w twarz. - Jestem Shrek, ktry przywdrowa, by wyswobodzi pikn Fion. Jestem Marv z Sin City, ktry idzie zabi skurwysyna o nazwisku Roark. Widzielicie Sin City, chopaki? Zgupieli. Z satysfakcj owiem ich zdezorientowane spojrzenia, obserwowaem ich beznadziejnie gupie miny na dresem ciosanych twarzach. Ach, ta dzisiejsza modzie. W dziecistwie matki nie czytay im bajek o uwizionych w wieach ksiniczkach. Nie ogldali w modoci Shreka. Ani nawet Sin City. Wstyd. Trzeba byo si lepiej edukowa, powiedziaem sobie w duchu. Moe zdylibycie uciec. Cho nie sdz. Dusioek skoczy do garda jednemu z ochroniarzy. Cyborg zarzzi, chwytajc si za grdyk. Spomidzy jego palcw tryskay fontanny krwi. Dusioek kwicza ze szczcia. By w sidmym piekle.

Drugi z ochroniarzy nie by gupi. Nie patrzy na swojego kumpla. Odgosy, ktre sysza, starczyy, by stwierdzi, e nie zdoa mu ju pomc. Nie, sukinkot bez wahania strzeli do mnie. Wygarn ca seri. Dzielio mnie od niego moe ze dwa metry. Wszystkie pociski chybiy. Umiechnem si zoliwie, widzc, jak robocop otwiera ze zdziwieniem gb. Trjoki dopiero w tamtej chwili zrozumia, e sytuacja naprawd jest powana. Chcia uciec do strwki, ale dusioek skoczy mu na plecy i wprawnym ruchem skrci kark. Nastpnie rozerwa gardo i chciwie chepta pync stamtd krew. Ja zajem si yjcym ochroniarzem. Kole by opancerzony niczym redniowieczny rycerz. Tylko gdzieniegdzie w kuloodpornej zbroi widniay niewielkie luki. Dali ci, panie, zbroj, pomylaem i wyjem pistolet schowany za paskiem. Strzeliem mu prosto w twarz. Kula przebia rzekomo kuloodporn szyb hemu i przesza przez oko. Z zaskoczenia, jakie zobaczyem na jego twarzy, kiedy umiera, domyliem si, e czego takiego si nie spodziewa. Rkawem otarem z czoa pot i resztki ochroniarza. Zaatwione. Zagwizdaem na Mefa, ktry z wyran niechci zostawi trupa portiera. Nie martw si, pomylaem, za chwil bd nastpne. Musiaem zlikwidowa wszystkie patrole. Jeden po drugim, czysto, bez haasu. Inaczej ktry mgby przedwczenie ostrzec tych w Wiey. A tego chciaem unikn. Przez dug godzin, godzin, podczas ktrej dzie ostatecznie zmieni si w noc, czuem si jak bohater gry komputerowej. Namierzaem pojedynczy patrol, kryem si w cieniu, kucaem, czogaem si, podchodzc bliej, wreszcie - akcja. Dusioek skaka na czowieka, ja strzelaem do smoka, potem do orka. Mission complete. Zaczynaa si nastpna. Kiedy, w modoci, syszaem, e gry komputerowe maj zy wpyw na psychik modego czowieka. e powoduj znieczulic. e czowiek wychowany na filmach akcji i grach FPP bdzie mia zaburzon rwnowag emocjonaln. W przyszoci, mwiy gadajce gowy, niebezpiecznie przesunie si granica akceptowanej przez spoeczestwo przemocy. Wyronie pokolenie, dla ktrych zabi to tyle, co splun. Gwno prawda. Splunem. Precyzyjnym strzaem rozwaliem gow kolejnego stranika. Mission complete. Podszedem do trupw. Leay w kauy krwi. Dusioek, co dziwne, zostawi je w spokoju. Przyjrzaem si uwaniej wielkiej, czerwonej plamie, ktra wolno wsikaa w piach.

Twarz. Ta sama, ktr widziaem przed wejciem na teren Wiey. Suche usta starucha umiechay si kpico. Twarda podeszwa wyldowaa pomidzy jego nosem a oczami. Obraz znikn. Rozejrzaem si dookoa. Cisza. Nikt z Wiey mnie nie zauway. Dobrze. Nieniepokojony ruszyem w stron bocznego wejcia. Znw pewnie bd ochroniarze. Znw kontrole. Znw dusioek bdzie mia frajd. Kiedy podszedem bliej, przystanem i spojrzaem na budynek. By monumentalny. Jak na pi piter bardzo wysoki i masywny. No, ale tak naprawd kade pitro skadao si z kilku poziomw, ppiter, antresol i caej masy pokoi. Prawdziwy labirynt. Przyszo mi do gowy, e zanim pjd po NI, trzeba bdzie zatroszczy si o plany budynku. Ju miaem ruszy do wejcia, kiedy moj uwag przykuy dziwne refleksy na szybie jednego z okien. Po chwili refleksy pojawiy si na oknie obok. I na nastpnym. Zmruyem oczy. Cholera. Zaczynao mnie to drani. W kadym oknie. W kadej szybie. Zabobonni Polacy z pewnoci powiedzieliby, e to ukazuje si Matka Boska. Ale ja widziaem, e obraz, ktry zamajaczy na czarnych taflach okien, z Matk Bosk ma akurat mao wsplnego. Mao jak cholera. Setka identycznych, szarych twarzy, w ktrych byskay ogniki oczu. Wszystkie umiechay si do mnie zapraszajco. Zupenie jak wtedy. To byo w 2007 roku. W Bieszczadach. 2 niwowalimy. Dookoa rozcigay si gste lasy, nieuczszczane szlaki turystyczne, mao znane szczyty, malownicze pooniny i wilgotne kotlinki. Mieszkalimy nieopodal jednej z takich kotlin, w starej opuszczonej chacie, ktra pamitaa chyba czasy Petlury, a z ca pewnoci Akcj Wisa" i onierzy UPA. To nie by szczyt luksusw, ale i tak byem zadowolony. Miaem wtedy bardzo mao kasy. Dwadziecia dwa lata to chwila, gdy czowiek chce ze wszystkich si uywa ycia, a ciuchy, panienki, skuny, alkohol i benzyna do mojego zdezelowanego golfa kosztoway majtek. Dlatego z zazdroci patrzyem na kilka lat starszych kumpli, ktrzy mieli grubsze portfele, lepsze bryki i adniejsze laski. A najwiksz zazdro wzbudza

we mnie Carck, nasz szef. To on zaprowadzi nas wszystkich do chaty, on pokaza niwowisko i on organizowa sprzeda naszych zbiorw. Mia kontakty w Berlinie, Brukseli, Amsterdamie i Frankfurcie. Tam nasz towar brali na pniu. Pacili krocie. Carck by may, ale pod koszulk graa caa orkiestra napdzonych anabolikami mini. Mia trzydzieci lat, nowiutkie czarne BMW i dugonog blond dwudziestk na kade zawoanie, ktra w ku robia wszystko, o czym tylko zamarzy. Tak przynajmniej opowiada, kiedy siedzielimy wieczorami w opuszczonej, poemkowskiej chacie i zjadalimy okruchy tego, co zebralimy w cigu dnia. W kocu czowiek musi mie co z ycia, nie? - Te bdziesz mia kiedy bej, Janek - mwi do mnie. - I adn dupencj. Popracujesz jeszcze kilka lat, pojedzisz ze mn na grzyby i bdzie ci sta. Teraz w Europie jest popyt na nasz towar. Weszlimy, chopie, do Unii. Otwary si przed nami nieograniczone moliwoci. Niech yje akcesja! Wtedy, kilkanacie lat temu, jeszcze przedtem, zanim zacz si w Polsce boom ezoteryczny, wszyscy byli przekonani, e wejcie do Unii to szczyt marze, ktry otwiera niespotykane perspektywy. Toutes proportions gardes, pewnie i tak byo. Gdyby tylko ludzie widzieli, co ich czeka w cigu nastpnych dziesiciu lat... W jednym Carck mia racj - by popyt na nasz towar. Gwniarze z berliskich czy paryskich dyskotek oszaleli na punkcie niepozornych, brzowych grzybkw o cienkiej, delikatnej nce i stokowatym kapeluszu. Ecstasy, amfa, skuny, hasz, nawet kokaina popady w nieask - liczyy si tylko PM-y, czyli polish mushrooms. Grzybki, ktre u nas rosy na byle czce, a w bieszczadzkiej kotlince, ktr zajlimy, mona je byo zbiera caymi garciami. Dziennie bez zbytniego wysiku mielimy po kilka koszykw. Wprawdzie Carck cay czas pogania, mwi, e ceny spadaj, ale nigdy mu nie wierzyem. Kiedy usyszaem, e w Berlinie pac mu za jedn sztuk jedno euro. Niezy przelicznik. My dostawalimy od niego kilkanacie euro za koszyk. Z tego powodu nienawidziem Carcka szczer nienawici oszukanego przestpcy. Na razie jednak byem od niego zaleny. Na razie. Kolejny bieszczadzki ranek przywita nas mg. W tak pogod nikomu nie chciao si wychodzi z chaty. ysy i Bagno, dwaj najlepsi kumple Carcka, zawczasu zapodali po kilkanacie halucynogennych kapeluszy, Stefan rzyga po wczorajszej wdce, ale Carck by nieugity - dnia nie mona byo zmarnowa. Kto musia pj z koszykiem na grzyby. Byem najmodszy. - Mam i w takie zimno? - wydukaem niemiao, ale Carck si na to tylko rozemia. - A id do diaba! - powiedzia, cay czas rechoczc, i wypchn mnie za drzwi. Wprost we mg.

Zacisnem zby. Zawsze traktowali mnie jak szmat. Jak najwikszego lamera. Tylko dlatego, e byli o kilka lat starsi, bardziej przypakowani i mieli ju zote acuchy. Ach, zrobibym wszystko, eby si na nich zemci. eby im pokaza, e nie jestem zerem, za jakie mnie brali. Sukinsyny. Mga bya gsta i lepka. Na pami skrciem w lewo, na ciek obok chaty. Szedem przez jaki czas przed siebie, ale drka wia si jak mija, ktrych sporo byo w tych rejonach. Zaklem. Zawsze wydawao mi si, e droga do kotliny bya prosta. Ot, kilkanacie minut, dwa niezbyt strome podejcia i rwnie agodne spadki, przejcie skrajem gstego lasu i ju staem na pooninie penej grzybw halucynogennych, o ktre zabijay si nastolatki z Europy Zachodniej. Tym razem byo jednak inaczej. Cholerna mga. Po kolejnych dwudziestu minutach marszu zorientowaem si, e zabdziem. W nocy nad grami przesza ulewa, a przez to chodzenie po botnistej, penej brudnych bajor ciece przemakay mi buty. Chciaem zawrci. Na prno. Nie mogem znale drogi powrotnej. Staraem si i po wasnych ladach, ale trop rwa si po kilku krokach. Co si, kurwa, dzieje, pomylaem. Pierdolona mga. Przed siebie, zdecydowaem, musiaem przecie poprzednio przej t drog, wrc wic tak samo. Ruszyem energicznym krokiem i szedem tak dobre czterdzieci minut. Mijaem po drodze skay, ktrych nie znaem, widziaem dziwnie powykrcane drzewa, nienaturalnie wielkie kruki latajce mi nad gow, a raz, kiedy wiatr na moment rozgoni mg, zobaczyem, e stoj u podna wysokiej gry, na ktrej zboczu majaczy kontur jakiej budowli. Okolica, fakt, bya interesujca. I zupenie mi nieznana. Kolejny podmuch i znw gsty opar ograniczy widoczno do kilku krokw. Szedem jednak wytrwale przed siebie, majc nadziej, e ta budowla to jakie schronisko. Schronisko, o ktrego istnieniu Carck nie mia pojcia, bo zapewnia nas, e okolica jest cakowicie bezpieczna i bezludna. cieka cay czas prowadzia pod gr. Zziajany przysiadem na sporym kamieniu, by chwil odsapn. Tutaj te musiao mocno la, stwierdziem. wiadczyo o tym wyjtkowo grzskie boto, cikie krople spadajce na mnie z szeroko rozpostartych jodowych gazi i kaua.

Kaua rozlewaa si szeroko przy kamieniu, na ktrym siedziaem. Bya rozlega, gboka i mtna jak wspczesna polska proza. Zwiesiem gow. Mj wzrok mimowolnie przesun si po tafli wody. I wtedy po raz pierwszy w yciu zobaczyem twarz. T twarz. Patrzya na mnie z lustra wody i umiechaa si zapraszajco. Od biedy mona byo powiedzie, e wyglda nawet sympatycznie. Sukinkot musia bardzo si natrudzi, eby pierwsze wraenie byo pozytywne. Widok twarzy wcale mnie wwczas nie przestraszy, wrcz przeciwnie. W jednej chwili caa sytuacja staa si jasna. Oczywicie, poprzedniego wieczora pilimy pdzon przez miejscowych wdk i zagryzalimy j grzybkami. No wic mam pieprzone halucynacje, wydaje mi si, e a po jakich nieznanych mi grach z pustym koszykiem do grzybw w rku, gdy tymczasem cay czas kimam w starej, grskiej chacie. pi i ni chory, napdzany grzybami sen. Jasne. Tylko czemu to boto jest tak cholernie lepkie? Czemu buty mam przemoczone i zimno mi w stopy? Widocznie zebralimy ostatnio wyjtkowo dobry towar. Diablo realne wizje. Odetchnem z ulg. Skoro to sen, bd postpowa zgodnie z jego logik, postanowiem. Idziemy pod gr. Do schroniska, ktre sobie wyniem. Mrugnem do dziada, ktry pokaza mi si w kauy. Odmrugn i umiechn si z zadowoleniem. No, piknie. To jestemy ju ziomale, tak? Droga nie bya atwa. Wspinaem si z duym trudem. Przeszkadza koszyk, ktrego, mimo e to sen, nie chciaem wyrzuci, przeszkadzao podeszczowe boto, ktre powodowao, e co rusz stopa zelizgiwaa si, a ja ldowaem tykiem na ziemi, przeszkadzaa ograniczajca widoczno mga. Zafajdana mga, niech j szlag. Wreszcie, po dobrej godzinie wspinaczki, podejcie wypaszczyo si, a ja odetchnem z ulg. Mga nieco zrzeda, dziki czemu dostrzegem majaczcy w dali kontur budynku i kilka cieni krcych nad nim. Schronisko? Due jakie, zauwayem. To bya mao uczszczana przez turystw okolica, kto by budowa tutaj takiego kolosa? No ale co tam, przypomniaem sobie, e to jedynie sen, wic wszystko byo moliwe. Idziemy dalej. Po jakich dwudziestu krokach drog zagrodzio mi kolejne bajoro. Kiedy je obchodziem, znw spostrzegem twarz. Tym razem widziaem j o wiele wyraniej. Z mtnej wody spoglda na mnie wychudzony starzec, z rozwianymi wosami barwy popiou. Kciki jego ust drgay w umiechu.

- To tylko sen - szepnem i ruszyem w stron budynku, na ktrego dachu przysiado kilka krukw. Kiedy byem dostatecznie blisko, zrozumiaem, e to nie adne schronisko, lecz stary, grski monastyr. Zbudowany czciowo z drewna, czciowo z kamienia, trzyma si wietnie, chocia musia tutaj sta dobre kilkaset lat, a ostatnio z pewnoci nikt o niego nie dba. Tylko krzye byy wszdzie porozwalane. Zatrzymaem si przed masywnymi drzwiami. Ptak siedzcy na grubej belce ypn na mnie spod oka. Wej? Nie wej? Przecie to tylko halucynacja, jazda po grzybkach, tumaczyem sobie. Co szkodzi wej do rodka? Z drugiej strony, no bez cierny, poczuem strach. Czuem si jak w jakim tanim horrorze, jakim, kurwa, Blair Bieszczady Projekt. Niepewnie przestpowaem z nogi na nog, do z wahaniem unosia si nad drewnian koatk. Wej? Nie wej? Wej? Kiedy tak staem i jak idiota zastanawiaem si, co zrobi, drzwi zadecydoway za mnie. Otworzyy si same. 3 Drzwi od subowego wejcia do Wiey dla odmiany byy zamknite. Otworzyem je szybkim, zdecydowanym kopniakiem, wychodzc prosto pod lufy wymierzonych we mnie pistoletw maszynowych. Faceci z Geralta" powoli stawali si nudni. Wydarzenia potoczyy si byskawicznie. Zrobiem krok przed siebie, a wtedy jeden z ochroniarzy krzykn. Nie zrozumiaem co, pewnie stj", ale ja nie miaem zamiaru si zatrzyma. Wski korytarz zadra od huku wystrzaw. Wszyscy celowali we mnie. Wszyscy strzelali seriami. Dzieliy nas trzy, moe cztery kroki. Wszyscy chybili. Mnie nie mona trafi. Podbiegem do ochroniarzy, ktrzy, obwieszeni cikim sprztem, ruszali si wolno jak muchy w smole. Moe i macie kuloodporne kamizelki, pomylaem, moe macie zbroje pytowe jak w tandetnych filmach o krlu Arturze, ale zgrabny, ostry n zawsze gdzie si tam wcinie. N i dusioek.

Teraz Mef! Demon, dotd niecierpliwie drobicy kopytami, run wraz ze mn na ochroniarzy. Schyliem si przed ciosem i jednoczenie signem po przypity do buta n. Tego, ktry prbowa uderzy mnie kolb pistoletu maszynowego MP5, ciem w pachwin. Nastpnego w szyj. Trzeciego pod pach, gboko. Tak gboko, e przez moment nie mogem wydoby ostrza. Dusioek sia spustoszenie wrd pozostaych, parskajc przy tym i kwiczc jak prawdziwy diabe. Waciwie, przypomniaem sobie, nie mam si co dziwi. To JEST prawdziwy diabe. Tyle e maego kalibru. Po chwili sytuacja si uspokoia. Strzay wybrzmiay. Walka bya skoczona. Bilans nie wypad dla Geralta" zbyt okazale. Podziurawiony sufit, ciany, drzwi, rozwalony seri monitor. Fiu, fiu, niele rozrzucio pociski. A przecie mierzyli prosto w moje serce. Immunitet dziaa bez zarzutu, pomylaem. Dusioek te. Szeciu ochroniarzy leao martwych na pododze. Mef chciwie zlizywa krew z posadzki. Ostatni, ranny bodyguard nie mg w aden sposb mi zaszkodzi. Lea pod cian i jcza cicho. Mj n przeci mu i minie, i wizada, tak wic gdyby zacz nagle chodzi, bardzo bym si zdziwi. To byby cholerny cud! A na cuda tego dnia ja miaem przecie monopol. Podszedem do niego powoli, przyklknem i zdjem hem. - Potrzebuj planw budynku. Dokadnych planw, z map przej. Wiem, e ta wasza Wiea ma specjalne zabezpieczenia. Wiem, e jeli nie idzie si wedug okrelonego klucza, to po prostu nie wejdzie si na kolejny poziom. A ja musz doj na sam gr. Zoy wizyt samemu zarzdowi i zgromadzeniu wsplnikw. A wic? - Piwnica - wychrypia ochroniarz bez wahania. Widok jego martwych kumpli musia go niele nastraszy. - Dowodzenie... W piwnicy. - No i widzisz, chopie, jak si dobrze z tob rozmawiao. - Poklepaem go po ramieniu, umiechnem si. Zdaje si, e umiech wyszed mi cakiem sympatyczny. - Dziki. Wstaem wolno. Przez chwil wpatrywa si we mnie z niedowierzaniem. Zostawi go w spokoju? Jednak bdzie y? Odwrciem si do niego plecami i poszedem w stron klatki schodowej, ktr sam mi wskaza. Syszaem, jak odetchn z ulg. Ostatecznie, pomylaem, nie musz go zabija. Jest absolutnie nieszkodliwy. Nie ma telefonu, do przyciskw alarmowych nie signie. Naprawd, nie musz go zabija! Strzeliem, kiedy byem tu przy schodach do piwnicy. Sam nie wiem dlaczego. Mczyznami rzdzi impuls.

KILKA MIESICY WCZENIEJ Kapelusznikiem, bywao, rwnie rzdzi impuls. Nie przejmujc si pozostaymi, zebranymi w salce, odwrci gow, udajc, e szuka czego pord papierw, a w rzeczywistoci po to, by za parawanem kartek pocign pokany yk z blaszanej piersiwki. Na moment zapada krpujca cisza. Zapachniao chivas regal. Wdowiak, znajcy upodobanie swojego najlepszego wsppracownika, askawie zignorowa w aromat. - Media przy talerzykach prowadz nasuch przez ca dob. Oddelegowaem do tego zadania czwrk najlepszych nicych - kadrowiec, poczuwajc si do odpowiedzialnoci, zacz gorczkowo si tumaczy. - Namierzylimy jednego kandydata. Opracowalimy nawet wstpne zaoenia projektu. Oto one, prosz. Po blacie pomkno kilkanacie teczek wypenionych wydrukami z plate-grafw, przezroczami zawierajcymi zrzuty wizji nicych i kilkunastoma stronicami zadrukowanymi drobn czcionk. Wdowiak zerkn na nagwek nad teczk. Operacja di Trevi". Przez kilkanacie minut wszyscy zgromadzeni studiowali dokumenty. Pierwszy podnis gow przedstawiciel kurii. By blady. - Chyba nie mylicie powanie - wyszepta. - On jest ju w rkach Adwersarza. Nie mona go odzyska. - Zapewniam ksidza, e mona - mrukn Kapelusznik, pocierajc czoo. - Obiekt jest dopiero w Przedpieklu. Mona przeprowadzi jak ma przesiadk. Jeli si pospieszymy... - Przecie wiem, e to jest teoretycznie moliwe - warkn zimno duchowny. - Ale jakim kosztem? Ile istnie trzeba bdzie powici? Ile grzechw popeni? A tego, kto bdzie prowadzi negocjacje, automatycznie skaecie na potpienie. - Mamy kandydata - powiedzia kadrowiec. - A waciwie kandydatk. Sama si do nas zgosia. - ona obiektu - doda Kapelusznik. - Sprawdzilimy j. Ma bardzo dobry rating. Operacja nie musi doprowadzi do wiecznego potpienia. Moe czyciec... - Moe, moe... To wszystko gdybania. Kuria nie da na to zgody. - Ksidz nie krzycza, nie podnis nawet gosu. Chodny, zdecydowany ton, ton niepozostawiajcy wtpliwoci, mwi wszystko. Kapelusznik nieznacznie odsun si od mczyzny w sutannie.

- Ale nie bdmy tacy rygorystyczni - zagai Wdowiak, by przerwa cisz, ktr, nie bez racji, okrela si zwykle jako krpujc. - Rzeczpospolita potrzebuje... - Rzeczpospolita potrzebuje coraz wicej i wicej. Granica niebezpiecznie si przesuwa. Kuria wielokrotnie aprobowaa dziaania wtpliwe, moralnie dwuznaczne. Tylko dlatego, e Rzeczpospolita potrzebuje". Ale nie tym razem. dacie zbyt wiele. - Moemy przeprowadzi akcj na wasn rk - powiedzia oschle Wdowiak. - Bez udziau gnienieskich egzorcystw i biskupa. Bez Dziewiciu. - Wic niech pan prbuje, generale, jeli mocarstwowe mrzonki przesoniy panu poczucie przyzwoitoci i zmciy zdrowy rozsdek. Niech pan prbuje. Zarazem jednak niech pan rozway jedno: nikt jeszcze nie wygra, paktujc z diabem. A kosztw nie jest pan w stanie oszacowa. egnam! Duchowny wsta i bez sowa opuci salk konferencyjn. Na stole pozostay rozrzucone papiery, niedopita kawa i owek oskarycielsko wycelowany w generaa. Reszta w milczeniu wpatrywaa si w swoje komplety dokumentw. Faktycznie, propozycja opracowana przez Kapelusznika to byo balansowanie nad przepaci. Bardzo niebezpieczne. Dwuznaczne moralnie. A jeli mimo wszystko si powiedzie? 4 Tamtej nocy, gdy spotkaem Agnieszk, siedziaem w Quecie", podym nocnym klubie w samym centrum Poznania. Moe i nie bya to Wiea, ale ceny mieli znacznie nisze, a panienki te nieze. Owej nocy skoowali rusak. Skoowali j, rzekbym, czart wie skd, ale spytaem dusioka - i, cholera, nie wiedzia. Sprowadzenie rusaki kosztuje krocie, a Quest" nie by to lokal, do ktrego chadzali biznesmeni. Ot, typowa knajpa mordercw, tyle e dobrze patnych. Oczy jednak nie kamay, a przy rurze wyginaa si pikna, gitka jak guma, najprawdziwsza rusaka. Miaa lnic, lekko seledynow skr, wielkie niewinne oczy i nogi dusze ni W poszukiwaniu straconego czasu". Wszyscy faceci patrzyli wanie na ni. Wszyscy z wyjtkiem mnie. Nie ebym si chwali, skromno to moje drugie imi, ale miewaem ju rne kobiety. I rusaki, i driady, i nimfy, a zdarzy si nawet, niech go szlag, elf transwestyta. Jak widzicie, byem koneserem, dlatego wanie nie wbijaem lepi w modziutk istot, oplatajc si jak bluszcz dookoa rury. Moje spojrzenie zatrzymao si na innej.

Bya blondynk, ubran w jasn zwiewn sukienk, ktra ukadaa si na piersiach w bardzo powabny owal. Miaa bardzo adny profil i smuk szyj. Siedziaa przy okrgym stoliku, kilkanacie krokw ode mnie. Obok niej rozpiera si na krzele jaki stary fajfus w rozchestanej czarnej koszuli i kapeluszu. Alfons? Artysta? Spostrzegem, e i dziewczyna, i facet co chwila rzucali mi uwane spojrzenia, potem przez moment rozmawiali, skrobali co na rozoonych na stoliku kartkach, pniej znowu zerkali w moj stron. Nagle poczuem si jak rudojebany orangutan w zoo. Ju chciaem wsta i mao delikatnie uwiadomi im, e z Twardym nie mona gra w oczko, kiedy dziewczyna znw na mnie zerkna. Nasze spojrzenia spotkay si na uamek sekundy. Spod kilometrowych rzs, ktrych mogaby jej pozazdroci kada aktorka, patrzyo na mnie czarne jak wgiel oko. Ten wzrok mnie sparaliowa. Naprawd! Nawet dusioek zamar w zachwycie, chocia zwykle w takich sytuacjach a piszcza i wywija kosmatym ogonem. Nie miaem kobiety ju od dwch tygodni i biedactwo byo wyposzczone tak samo jak ja. Niech wic sobie yj, pomylaem. Niech graj w oczko. Zwaszcza ona. Kelnerka z obfitym biustem na moment przesonia pikn nieznajom i alfonsa, zbierajc puste kieliszki z blatu. Trwao to bardzo krtko, nie duej ni wypicie setki wdki. Mimo to, kiedy odesza, ju ich nie byo. Tylko puste krzesa, szklanki z niedopitymi drinkami i pionowa smuka gstego jak skondensowane mleko dymu. Dym unosi si nad stolikiem. Dziwne. adne z nich nie palio. Poczuem si niepewnie. Prawie tak jak wtedy. W Bieszczadach. 5 Przedsionek monastyru by ciemny, dlatego nie od razu zrozumiaem, e nie byo adnego odwiernego. Nikt nie czeka z ukonami, nikt nie podszed, by zdj ze mnie przemoczony dres. Drzwi otworzyy si same. Przeszy mnie dreszcze. To na pewno z zimna, pomylaem. Gdzie dalej, wewntrz budynku, rozlegy si haasy. Kto spacerowa po monastyrze - to byy cikie, zdecydowane kroki. Kroki kogo, kto czuje si panem na wociach. Wtedy naprawd si baem. Dygotaem, a jednoczenie przeklinaem Carcka i reszt, ktrzy wypchnli mnie w gry prosto w objcia mgy. Skurwiele! Zawsze byem dla nich popychadem, zawsze byem Modym, ktry musi odwala najgorsz robot. I ktrego

bezkarnie mona oszuka, pacc wszawe eurocenty. Za to, co dostawaem od Carcka... ech, szkoda gada. Nawet firmowego dresu nie mogem sobie kupi, tylko te cholerne bazarowe podroby - Abibos, Addas i inne gwna. Nie wspominajc ju o acuchu. Nie moesz si ba, powiedziaem sobie, te dupki by si z ciebie miay. W gbi wskiego korytarza bysno wiato. Kroki zabrzmiay bliej, naprawd niedaleko. Spojrzaem w ty na wpotwarte drzwi. By jeszcze czas uciec. Mikki, przypomniaem sobie. Mwili na mnie Mikki. Przygryzajc warg do krwi, ruszyem korytarzem. To nie byo zbyt przytulne miejsce. Niskie sufity oblepione byy nietoperzami, co chwila wpadaem prosto w wielk pajczyn rozsnut przez pajka-giganta. W kilku miejscach wydawao mi si, e widz ludzkie czaszki, ale nie schyliem si, by sprawdzi, czy wzrok mnie nie myli. Wolaem nie wiedzie. Kiedy przeszedem kilka krokw, znalazem si w nieduej salce, w ktrej byo nieco janiej. Sabe wiato wpadao przez zasnute pajczynami okno. Spostrzegem, e ciany pokryte byy dziwnymi napisami. Nie rozumiaem ich. No, ni cholery. Wszystkie byy po acinie. Za to malunki co mi przypominay. Jeden, na przykad, przedstawia wielkiego, czarnego ptaka. Ogromne ptaszysko znajdowao si w centrum malowida, zajmujc prawie poow jego powierzchni. Ptak mia potne skrzyda zakoczone chwytnymi szponami, w ktrych trzyma czarne miecze. Co za kicz! U stp dziwacznego ptaszyska kbiy si tumy. Tumy nagich, przeraonych ludzi, zapadajcych si w bur k rozcigajc si u szponw skrzydlatego. Wygldao to tak, jak gdyby ka, czy moe raczej bagnisko, zasysao struchlaych ludzi, a ci cakowicie bezbronni nie wiedzieli, co robi. Dziwaczny ptak, dostrzegem to po chwili, mia ludzk twarz! Twarz, wpatrzona w pograjcych si zarazem w bagnie i w rozpaczy ludzi, wykrzywiaa usta w zoliwym umiechu. Widziaem ju gdzie ten umiech. W kauy? Odwrciem gow tylko po to, by spojrze na fresk jeszcze mniej przyjemny. Niewiele byo wida, farba schodzia mocno, kolory zblady, ale mimo wszystko mona byo tam zauway pomienie. Morze pomieni przemieszanych z dymem. I jakie kosmate, ogoniaste stwory z pyskami wyszczerzonymi z wciekej rozkoszy. Niektre z nich byy rogate, inne nie, ale jeden w drugiego - koszmarnie brzydkie. Gdzie midzy tymi pomieniami i dymem,

podgryzani przez kosmatych, trwali ludzie. Wygldali na jeszcze bardziej przeraonych ni na pierwszym obrazie. Kolejny fresk i kolejne paskudztwo. Przed wielgachn, siedmiogow maszkar, podobn do smoka, klczeli ludzie, oddajc jej hod. I nastpny obraz - jadowicie zielony w. Straciem ochot, by przyglda si uwaniej cianom. Stwierdziem te, e zdecydowanie bardziej lubi malarzy wspczesnych, chocia za choler nie wiadomo, o co im chodzi, a ich obrazy wygldaj tak, jakby sztalug, pdzle i farby zostawili na tydzie jakiemu niesfornemu szympansowi. Jednak wszystko byo lepsze od wielkiego czarnego ptaka, od kosmatych stworw wychylajcych by z ciemnych czeluci i od pomieni. Czym prdzej pchnem drewniane drzwi i znalazem si w nastpnej sali. Usiowaem nie zwraca uwagi na ciany. Spojrzenie zatrzymaem na wielkim krzele stojcym porodku pomieszczenia. Krzeso byo bogato zdobione, a niejeden majster zapewne natrudzi si, by wyry na nim tak kunsztowne wzory. Ale te wzory, te zocenia, te rzeby i inne duperele niewiele mnie interesoway. Oczywicie, zastanawiaem si, za ile mgbym opchn to krzeso w Reichu - lubili tam podobne klamoty, ale eby je opchn, najpierw musiabym pozby si waciciela. Siedzia ze schylon gow, dlatego nie mogem dojrze jego twarzy. Siwe, poprzetykane kosmykami czerni wosy spaday mu na ramiona. Ubrany by osobliwie. Jak jaki aktor. Albo ksidz? W kadym razie - nikt normalny. Gdy usysza moje kroki, unis gow. Nawet si specjalnie nie zdziwiem, chocia kurwa ma" samo wymkno mi si z ust. Miaem przed sob starca z kauy. Wbi we mnie wzrok, w ktrym pon ogie, wycign w moj stron rk. Spokojnie, przekonywaem samego siebie. To tylko sen. Sen? 6 Spogldajc na dusioka, ktry tarza si we krwi rdkarzy, pomylaem, e gnojek bardzo przypomina te kudate maszkarony ze cian monastyru. No, cholera, nie da si tego ukry - Mef to nie by przyjemny widok. Ale rdkarzy wcale nie byo mi al. Wida, e odwalali fuszerk. Zamiast przykada si do roboty, chlali wd i grali w pokera. Idioci! Gdyby monitorowali okolic Wiey (a za to przecie im pacono!), ktry z pewnoci zauwayby ruch, ktry wykryby moj obecno. A jeli nie moj - to z pewnoci dusioka. Sami sobie winni, zawyrokowaem, patrzc na okrwawiony pysk Mefa.

Byem wtedy wieo po rozmowie z szefem ochrony Wiey. Trzeba przyzna upartym i gburowatym. Zanim zdecydowa si uci ze mn pogawdk, ja uciem mu ucho, dwa palce, a na koniec przyrodzenie. Dopiero ten ostatni ruch przekona go, e nie jestem adnym akwizytorem, ktrego mona wyrzuci za drzwi i na odchodnym krzykn: Nie chcemy tu pana wicej oglda!". Cho faktycznie nie zamierzaem odwiedza Wiey ponownie. Od komendanta dowiedziaem si, ilu mniej wicej ochroniarzy jest na kadym z piter. Zorientowaem si, gdzie stoj, jak s uzbrojeni i kogo tak naprawd ochraniaj. Szef ochrony wyliczy te wanych goci, ktrzy tej nocy bawili si w Wiey. Nie ma co, skonstatowaem, gdybym wysadzi cay ten bajzel, kilkanacie duych korporacji stracioby swoich szefw, a i niejedno miasto musiaoby ponownie wybiera prezydenta. Ale wysadzi Wiey nie mogem bo oprcz tych wszystkich wanych wi i pozbawionych sumie skurwysynw, oprcz tych wszystkich zych ludzi, bya jeszcze ona. Ona. Rozmarzyem si. Spojrzaem na plany, ktre zdobyem od szefa ochrony. Byy wprawdzie poplamione krwi, ale mimo to czytelne. I by tam klucz, zgodnie z ktrym naleao pokonywa kolejne poziomy, tak aby doj na najwysze pitro. By sposb. Diagram. Zaklcie architektoniczne. Najkrcej mwic - trzeba si porusza po planie picioramiennej gwiazdy. Kada winda stanowia jeden z wierzchokw owej gwiazdy, poczony z innymi. Wierzchoki na planie zostay ponumerowane. Zanim ochroniarz umar, zdy wycharcze, e wana jest kolejno. Jeli pomylibym kolejno - wtedy trudno, nie przejd wyej i ca zabaw trzeba zaczyna od pocztku. Jeszcze raz spojrzaem na plik kartek, koncentrujc si na opisach poszczeglnych piter. Wiea to by lokal, w ktrym dbano o to, by gocie si nie nudzili - co jaki czas dokonywano zmiany dekoracji. A na kadym pitrze wystrj byy inny - najczciej poziomy urzdzano w stylu danego miasta lub epoki. Z tej rnorodnoci wzia si zreszt nazwa - Babel Tower. Ach, wci z rozrzewnieniem wspominaem Chicago w czasach prohibicji. C za wspaniay pomys! Tym razem podr te zapowiadaa si interesujco. Na dole - staroytny Babilon, a wyej kilka innych ciekawych miejsc, midzy innymi Moskwa. W rozpisce, ktr wyrwaem umierajcemu szefowi ochrony, nie byo tylko opisu ostatniego pitra. Trwaa tam wanie przebudowa dekoracji. Trudno, przekonamy si naocznie, pomylaem i ruszyem do gry.

Babilon by taki jak w Biblii i w piosenkach reggae. Peen zepsucia i rozpusty, peen pienidzy i wanych zdemoralizowanych osb. To jest, chciaem powiedzie, peen dobrej zabawy i piknych nagich kobiet, spogldajcych zalotnie na kadego faceta. Cho byli te pikni modzi chopcy, ktrzy spogldali zalotnie na stare bizneswomen. No i oczywicie nie mogo zabrakn piknych chopcw, ktrzy spogldali zalotnie na mczyzn odwiedzajcych Wie, oraz, last but not least, piknych dziewczt gotowych zaspokoi dowolny kaprys starej, zestresowanej bizneswoman. W Wiey panoway pena tolerancja i zrozumienie dla wszelkich orientacji seksualnych. Nie to co w Biblii. Poczuem smutek na myl, e nie mog na tym pitrze zatrzyma si duej. Mimo wszystko nie miaem zamiaru zmienia si w mnicha. Mimochodem zagarnem ramieniem jedn z pnagich kelnerek. Miaa adne piersi i zachcajcy umiech. Go w Wiey moe wszystko, paci si tylko za wstp, a dalej - hulaj dusza, a waciwie - hulaj ciao. Kada kelnerka moe by twoja, moesz wypi tyle drinkw, ile zdoasz, a jeli chcesz narkotyki - prosz bardzo, nic prostszego. Raj, cholera. Szkoda, e w tej historii przypada mi niewdziczna rola Pana Boga, ktry koczy z t sielank. Kelnerka zmysowo oblizaa wargi. Skd moga wiedzie, e ze mnie taki klient jak z niej zakonnica? Przez moment gadziem doni jej zgrabne udo, ale po chwili jednak zrezygnowaem. Podczas akcji powinienem zachowa przytomno umysu, a kobiety bardzo mnie rozpraszay. Chwyciem wic jeden z drinkw z tacy, ktr niosa, zmysowo koyszc biodrami, pocaowaem dziewczyn w sutek i odprawiem. Id, pomylaem, moe trafisz na polityka albo innego bogacza. Niele na tym wyjdziesz, oni ci jeszcze dodatkowo zapac. A za kilka lat, gdy zajm naprawd wane stanowiska, zasugerujesz delikatnie, e cena twojego milczenia w kwestii co bardziej pikantnych szczegw z ich ycia intymnego wzrosa. Zapac i wwczas. Nachyliem si, by wypi drinka, ale nagle straciem pragnienie. Przyjrzaem si uwaniej plamom wiata, ktre odbijao si w absolucie wymieszanym z sokiem aroniowym. To nie mogo by zwyke odbicie. I nie byo. Z wntrza drinka spoglda na mnie wychudzony starzec, z rozwianymi wosami barwy popiou. Ten sam, ktrego zobaczyem przed Wie. Ten sam, co w Bieszczadach.

- Spieprzaj, dziadu! - warknem, jednym haustem oprniajc szklank. Rozejrzaem si. Dekoracje naprawd robiy wraenie. Niedaleko mnie rozcigaa si miniatura wiszcych ogrodw, przy czym wygldao na to, e wszystkie roliny sprowadzono faktycznie z Mezopotamii. Dookoa peno byo fontann i maych oczek wodnych. Meble - stoy, fotele, wieszaki, stojaki do win, lady, wzki z drinkami - wszystko to byo zrobione z drewna cedrowego. Na cianach i murach widniay paskorzeby - a to trzech brodatych starcw w wysokich tiarach, a to ptaki z gowami lww, a to gryfy. Wszdzie, gdzie si dao, obsuga poustawiaa terakotowe figurki przedstawiajce Isztar - bogini mioci, podnoci i uciech cielesnych. Jednym z obrzdw jej kultu bya prostytucja sakralna, przypomniaem sobie, stwierdzajc zarazem, e poski znakomicie oddaj charakter Wiey. Gdzie dalej migna mi nawet czarna replika steli Kodeksu Hammurabiego. Nie ma co - peny koloryt, gocie maj si czu jak w Babilonie. Chocia kibel w ksztacie miniaturowego zigguratu to ju bya przesada. Dua cz pierwszego poziomu, suca za pokoje schadzek i igraszek seksualnych, odgrodzona bya od czci barowej niebiesk bram, pokryt zotymi wyobraeniami zwierzt. Przed bram, niby stranik, sta wielki posg skrzydlatego byka z ludzk gow. Posg gapi si na mnie podejrzliwie. No niele, maj tu systemy ochrony magicznej, pomylaem. Oczywiste byo, e posg faktycznie jest stranikiem obserwujcym wchodzcych. Bardzo skomplikowane zaklcie, szefostwo Wiey musiao zapaci za nie wiedmom mas forsy. No, ale na biednego nie trafio. Pytanie tylko, dokd posg przekazuje swoje meldunki. Jeli na d, to nie mam si czym przejmowa. Posg popatrzy na mnie z wyran niechci. Widocznie czar nie do, e pozwala na monitorowanie wej i wyj, to jeszcze kontrolowa automatycznie to, czy go opaci wejciwk. Mimo wszystko to kamie, pomylaem, tylko kamie. Nie ruszy si przecie i mnie nie stratuje. A przez bram przej musz. Tak wynikao z planu. Winda krya si gdzie w gszczu ustronnych, dwikoszczelnych pokoikw, w ktrych toczya si najlepsza zabawa. Czy te, jak chcieli inni, w ktrych kwita rozpusta. Mnie odpowiadaa pierwsza wersja. Spojrzaem jeszcze raz na stranika. Dla pewnoci zakleiem mu oczy mitow gum do ucia, ktra pono daje wieo poranka - niech i bydl ma troch radoci w swoim

nieruchomym yciu. Przeszedem przez bram. Rozejrzaem si - przestrze zmieniono w wsk uliczk, ktra wia si zakosami. Krlestwo za wind! W tej samej chwili gdzie od strony wejcia rozleg si przeraliwy krzyk. Oho, odkryli ochroniarzy, pomylaem. Zaraz si zacznie. Faktycznie, zaczo si. Pomidzy goci wbiego kilkunastu cakiem wspczesnych, obwieszonych broni ochroniarzy. Przyspieszyem kroku i wszedem w labirynt uliczek. Kluczyem tak moe z dziesi minut i nic - dalej nie mogem znale windy. A chopcy z Geralta" byli, sdzc po gosach, coraz bliej. Krlestwo za wind! Dusioek nagle uszczypn mnie w ucho. Obejrzaem si przez rami i spostrzegem, e jeden z kelnerw, odziany w babiloskie szaty, przyglda mi si uwanie. Nieufnie. - W czym pomc? - spyta niby to uprzejmie, ale ja wiedziaem, e to tylko pozr, tylko gra, by odwrci moj uwag. Druga do, ta, ktrej nie mogem dostrzec, zapewne w tej chwili szuka przycisku alarmu. C, chopcze, pomylaem, patrzc na modego kelnera, pora egna si ze wiatem. Biegnij, Mef! Zawlokem ciao kelnera do jednego z pustych pokoikw i uoyem je na ku. Mona byo mie nadziej, e przez jaki czas nikt si nie zorientuje, e chopakowi stao si co zego. Najpierw pomyl, e poszed na stron z jedn z chwilowo wolnych prostytutek. To by oprcz napiwkw dodatkowy bonus dla kelnerw pracujcych w Wiey. Wiedzieli o tym wszyscy. Pewnie dlatego maj zawsze tylu chtnych do pracy, pomylaem, chocia pracy w Polsce przecie nie brakuje! Wyjrzaem z pokoiku na zewntrz. Ludzie z Geralta" jeszcze nie dotarli do dzielnicy uciech", jeszcze nawet nie przeszli przez bram. Przyspieszyem kroku. Wedug planu musiaem by tu-tu przy windzie. Tak mwi rysunek - a rzeczywisto? Wszdzie byy tylko niby-domki, ktre faktycznie stanowiy rzd pokoi rozkoszy. Wszystkie wyglday podobnie. Monotoni dekoracji przerywaa kolejna brama. Po co tu ona, pomylaem, podchodzc bliej. Brama bya zamknita. Na grubych drewnianych drzwiach umieszczono paskorzeb wysoka posta, ubrana w dug rozchylon szat. Posta deptaa ludzi kbicych si u jej stp. Powoli odczytaem napis u gry. NERGAL.

Zrobiem kolejny krok, a wtedy wszystko stao si jasne. Drzwi rozsuny si bezszelestnie. Winda. Nareszcie. Wszedem pospiesznie, naciskajc dwjk. Drzwi zamkny si cicho. Gdzie zza ciany dobiegay wcieke krzyki ochroniarzy, ale mnie to ju nie obchodzio. Bd szuka na pierwszym poziomie. Niech szukaj. Ja jechaem do NIEJ. Po NI. KILKA MIESICY WCZENIEJ Wdowiak odchrzkn. - Moemy kontynuowa, panowie? - zapyta. Kapelusznik, wyrwany z rozmyla, energicznie pokiwa gow. Rk przywoa adiutanta, ktry nachyli si do przeoonego. Kapelusznik szepn mu co na ucho, po czym adiutant wyszed szybkim, sprystym krokiem subisty. Gdy znw si pojawi, nie by sam. Sza za nim kobieta. Blondynka. Miaa bia sukienk, jasne wosy i jasn cer. Z caoci kontrastoway oczy - ciemne i uwane. Kobieta bya zjawiskowo pikna. Wdowiak odruchowo spojrza na jej palec. Nosia obrczk. No przecie! Cholera, zakl w mylach, dlaczego wszystkie fajne babki musz ju by zajte? No, ale trzeba przyzna, Departament Nekromancji odwali kawa dobrej roboty. - Pani Agnieszka znakomicie posuguje si wspczesn polszczyzn - wyjani pospiesznie Kapelusznik, sadzajc kobiet na jednym z krzese. - Dziki wysikom nekromantw lokalizacja jest kompletna. - Czy ci wasi... nekromanci... - zacza kobieta. Gos miaa ciepy, gboki. Taki jak lubi, zauway mimochodem Wdowiak, jeli si zgodzi, naprawd bdzie jej szkoda. - ...nie mogliby pomc mojemu mowi? Czy nie mogliby wycign go tak jak... Jak mnie? - Niestety, nie - odpar Wdowiak. - To jest moliwe tylko wtedy, gdy dusza nie jest potpiona. Gdy nie stoi w przedsionku piekie, tu przed bram Krlestwa Lucyfera. A pani m, c, nie bd ukrywa... Jego pooenie jest niezwykle trudne. Ukrya twarz w doniach. Zgromadzeni w salce wojskowi usyszeli cichy pacz. - Wiem - wyszeptaa. - Widziaam. Z gry. - Jest jednak pewna szansa - wtrci prdko Kapelusznik. - Wspominaem ju pani o niej wczeniej. Ale to wymaga zaangaowania. Rwnie z pani strony. Sami nie moemy podj

negocjacji. To byaby dla nas pewna mier. Zy ma na nas zbyt wielki wpyw. Co innego pani. Kto, kto jest o krok od Niebios. - Zgoda - powiedziaa bez zastanowienia. Masz ci los, pomyla genera. Wic jednak. I tak szybko... Co za kobieta. Aby ukry rozczarowanie, zerkn w papiery. - To bdzie niebezpieczna misja - zaznaczy. - Operacja nie bdzie miaa biskupiego imprimatur. Wie pani, ciki grzech. Wzruszya tylko ramionami. - Chc, ebymy si dobrze zrozumieli. Po zakoczeniu akcji moe pani na wiele lat utraci moliwo powrotu tam, skd pani cignlimy. Moe pani trafi na powrt do Czyca, a to, o ile wiem, nie jest zbyt przyjemne miejsce. A moe by jeszcze gorzej. Kobieta otara zy i spojrzaa na Wdowiaka. - Chc mu pomc - rzeka z moc. - Nic innego mnie nie interesuje. A cena... panu moe wydawa si ona wysoka. Bardzo wysoka. Ale dla mnie to tyle co nic. Tyle co nic, rozumie pan? Niebo bez niego jest puste. Kapelusznik i kadrowiec odetchnli z ulg. Genera skin gow i nadal wpatrywa si w swojego nieziemskiego gocia. Nieziemskiego, pomyla, to bardzo dobre sowo. 7 Drugi raz spotkaem J w tym samym barze, co poprzednio. Wstydziem si troch porwnania, ktre przyszo mi do gowy, gdy j zobaczyem. Wiem, e owo porwnanie jest oklepane jak pupa sekretarki, ale niech tam, powiedzie to musz - w pierwszej chwili pomylaem, e widz anioa. Anioa wanie! Lecz nie uprzedzajmy faktw. Poczwszy od tego wieczora, kiedy spostrzegem J wraz z tym groteskowym indywiduum w kapeluszu, odwiedzaem Questa" co noc, w nadziei e dziewczyna znw si zjawi. Przesiadywaem dugie godziny, wypijaem hektolitry piwa, a na koniec, gdy widziaem, e nie ma szans, by przysza ONA - braem sobie inn, zazwyczaj ktr z obecnych w barze panienek. Kadego ranka natomiast, gdy budziem si obok nieznajomej prostytutki, miaem przed oczami nie t, z ktr spdziem noc, ale wanie j. J. Kobiet w bieli. Dlatego kadego dnia wracaem do Questa". Tak byo przez trzy tygodnie. Potem straciem nadziej.

Jak wiadomo, tradycyjnym polskim lekarstwem na brak nadziei, na utracon mio, na rozczarowanie i na kady inny Weltschmerz jest zapomnienie. Znaem wiele metod zapominania. W Quecie" te je znali. Nie zmieniem nawet lokalu - tylko menu byo inne. Ju nie piwo, ale absynt, ju nie marihuana, ale skuny, ju nie cukier do kawy, ale kokaina. Tamtego wieczora zdecydowaem si wanie na narkotyki. Rozsypaem kokain na blacie stolika w dug, bia autostrad, na ktrej kocu bya niepami. Przez moment patrzyem na przecinajc stolik szram bieli z apetytem, wreszcie przyoyem rurk do nosa i pochyliem si nad czarnym blatem. W tej samej chwili cieka drgna. Pocztkowo mylaem, e to efekt narkotykw, ale nie, nie zdyem wcign do nosa nawet centymetra proszku. Tymczasem cieka rozmya si cakowicie. No tak, jaki debil otworzy okno i przecig zaraz zdmuchnie mi cay towar ze stolika! - pomylaem. Ale biay proszek bynajmniej nie odfrun, lecz uformowa si w litery. Przetarem oczy. Zamrugaem. Wypiem szybko kieliszek wdki. Na stoliku tu przed moim nosem wci widniao uksztatowane z kokainowego pyu sowo. CZE Rozejrzaem si dookoa niespokojnie. Kto na mnie poluje? Naraziem si ktrej z poznaskich czarownic? Albo subom specjalnym RP? Moliwe, cholera. Po kolei rozwaaem wszystkie ewentualnoci. Kada bya bardzo prawdopodobna. adna nie rokowaa dobrze. Wtedy J zobaczyem. Wygldao to tak, jakby wysza do mnie prosto z chmury tytoniowego dymu, ktra zasnuwaa pomieszczenie. Tym razem bya sama, bez lamera w kapeluszu. Umiechaa si do mnie zalotnie. Zdecydowanym ruchem rki zmiotem kokain ze stolika. Ju jej nie potrzebowaem. Dusioek na moim ramieniu zacz niecierpliwie przebiera kopytkami. Susznie. Nie rozmawialimy dugo. Nie jestem zbyt gadatliwy, zreszt o czym miabym jej opowiada? O tym, jak zastrzeliem szefa poznaskiej mam? A moe, dla odmiany, o akcji, podczas ktrej podernem gardo komendantowi wojewdzkiemu policji? O wyprawie do zachodniej Europy, ktra skoczya si krwaw jatk w jednym z nocnych klubw Parya? O porzdkach w moskiewskiej organizacji przestpczej? Czy moe o kilkudziesiciu innych egzekucjach, ktre wykonaem bez mrugnicia okiem?

To prawda, praca bya moj pasj, ale chwilowo straciem ochot, by o niej mwi. Nie chciaem sposzy anioa, ktry przysiad naprzeciwko mnie. Poza tym miaem inne ni dar wymowy zalety i nie zawahaem si ich uy. adna kobieta, z ktr spdziem noc, nie wychodzia ode mnie niezadowolona. Niezalenie od tego, ilu i jakich kochankw miaa wczeniej - Murzynw, Ruskich, Wochw czy stwory sprowadzane z Drugiej Strony, aden nie mg si ze mn rwna. Ile razy syszaem, gdy szeptay, e to, co ze mn przeyy, byo boskie, zniewalajce, e doprowadzio je do transcendentalnych uniesie. Dusioek nie by jedyn zdobycz, ktr wyniosem z Bieszczad. Poznawalimy si z jasnowos dugo i zapamitale, na rne sposoby. Dusioek podpowiada mi coraz to nowe konfiguracje, dodawa si, zachca i wy z zachwytu. Dziewczyna w bieli te wya. Kilkakrotnie doprowadzaem j do spazmw, ale gdy tylko koczyem, ona szeptaa mi do ucha: wicej". I dostawaa to, o co prosia. Przez jaki czas traktowaem to jak czyst rozrywk, ot, najzwyklejszy na wiecie seks od pierwszego wejrzenia. Jednak powoli zaczem zapada si w ni, z kadym kolejnym razem jej wspaniae ciao pochaniao mnie mocniej i mocniej. Czuem j wszystkimi picioma zmysami i szstym, wyostrzonym po wizycie w Bieszczadach rwnie. Tak powinny wyglda anioy. Kiedy wreszcie wszystko si skoczyo, delikatnie pocaowaa mnie w policzek. Czule. Bardzo ciepo. Chyba wanie w tamtej chwili si w niej zakochaem. Opucia pokj dopiero wtedy, gdy cakiem pojaniao. Ca noc, mylaem rozgorczkowany, bya ze mn przez ca noc! Co za kobieta. Na odchodnym, gdy ju woya sukienk, uczesaa wosy i zrobia sobie makija, jeszcze raz spojrzaa w moj stron. - Bye wietny - rzeka mikko. - Niestrudzony. Kiedy bya ju przy drzwiach, odwrcona do mnie plecami, szepna do siebie. Gdyby dusioek nie wyostrzy mi zmysw, nawet bym nie wiedzia, e co powiedziaa. - Prawie tak dobry jak on... Zdziwienie odebrao mi mow. Jak kto? Cholera, jak kto? Nie udziem si, e jestem pierwszym facetem w jej yciu, co to, to nie. Bya zbyt dowiadczona, znaa zbyt wiele

sekretw mskiego ciaa, by moga by nowicjuszk. OK, wszystko si zgadzao. Ale kto mg by lepszy ode mnie? Wcieky rzuciem butem w lustro, tukc je w drobny mak. Wycignem z szuflady pistolet i strzeliem w lamp. Kto mg by lepszy? Nie tak si umawialimy, starcze, pomylaem. Nie tak. Obiecywae co innego. Wtedy. W monastyrze. 8 Sen czy nie, mylaem, suchajc sw starca, oferta nie do odrzucenia. Jeli to sen - c szkodzi powiedzie: Tak"? A jeli nie - tym lepiej dla mnie. Tak kalkulowaem, stojc porodku starego monastyru, wpatrujc si to w pomarszczon twarz siwowosego, to znw w rne ohydztwa na cianach. Suchaem. Nadzwyczajna sprawno w ku bya tylko jedn z wielu propozycji siwego. Wcale nie najwaniejsz. - Sia - ze spieczonych ust pyna monotonna wyliczanka. - Nieraz obrywae od twoich, hmm... ziomali, prawda? To si skoczy. Na zawsze! Z trudem przeknem lin. Prawda, obrywaem. Cakiem niedawno. Mimowolnie do powdrowaa w stron liwkowej plamy pod okiem, bdcej dzieem Krzywego, w stron ebra stuczonego kijem golfowym Carcka. Carck uwaa si za arystokrat wrd dresiarzy. Nigdy nie splami si uywaniem plebejskiego bejsbola, preferujc golf - sport dentelmenw. To byo zreszt niegupie - kije golfowe byy metalowe. Dusze. I nie budziy tylu podejrze u mundurowych. - Szybko reakcji - kusi dalej starzec, a kady kolejny argument brzmia bardziej przekonujco. - Inteligencja i orientacja w terenie. Wyostrz si twoje zmysy. Zwikszy si wytrzymao i odporno na bl. Brzmiao to wszystko jak bajka, a ja, cho nienawyky do czytania bajek, suchaem, jak mae dziecko sucha historii o Krlewnie niece, Sierotce Marysi czy Czerwonym Kapturku. Kady syszy bajki na wasn miar. Ilekro ogldaem filmy z van Dammeem, ilekro biem si podczas dyskotek, zawsze niem o tym, by by silniejszym, sprawniejszym i mielszym. Marzyem, eby nie skomle, kiedy tylko kto munie mnie pici. Marzyem, by nie mwili na mnie Mikki.

- Cho, prawd mwic, odporno na bl nie bdzie ci wcale potrzebna. - Oczy starca wwiercay si w mj umys. Zdawao mi si, e czyta kolejne zachcianki i oferuje je na tacy, jedn po drugiej. Skoro to sen, wszystko jest moliwe, uwiadomiem sobie. - Ciebie nie bdzie mona trafi. Bdziesz nietykalny. Kula wystrzelona metr od ciebie przejdzie bokiem. Ostrze noa przelizgnie si po kurtce albo napastnik si potknie i sam si pokaleczy. Jeli kto bdzie chcia ci rozjecha samochodem - wpadnie na pobocze. Kto bdzie chcia ci otru - trucizna przypadkiem znajdzie si w jego szklance. Nie kama. Kiedy to sprawdziem. Wyszedem na autostrad Pozna-Berlin, gdzie samochody gnay dwiecie na godzin. Stanem na lewym pasie. Czekaem niecae dziesi minut. W tym czasie pitnacie samochodw porozbijao si dookoa mnie, bez adnej widocznej przyczyny trzaskajc w barierki, wjedajc na stromy, zielony traw nasyp odgradzajcy autostrad od normalnego wiata. Pitnacie rozpdzonych do dwustu kilometrw na godzin aut, a w nich pitnastu zakochanych w prdkoci kierowcw, z ktrych ani jeden nie mia prawa mnie spostrzec, kiedy tak staem na lewym pasie. Wszyscy oni skoczyli w karoseriach pogniecionych jak puszki po piwie. Ja wyszedem z tego nawet nie dranity. - A oprcz tego... - Starzec zblia si do koca, nie ustajc w kuszeniu. Nie wiem, po co. W tamtym momencie byem ju zdecydowany. - Dorzuc co specjalnego. Nazywacie to promocj, prawda? Nie czekajc na odpowied, sign za siebie, w peen pajczyn mrok, ktry otacza jego fotel. Kiedy zobaczyem, co stamtd wycign, odskoczyem z przeraenia. To by jeden z maszkaronw namalowanych na cianie. Szczerzy do mnie brunatny pysk najeony ostrymi zbami, merda nagim ogonem, zakoczonym gstym kosmykiem sierci, i paszczy si przy nodze starca. Wspominaem ju, e Mef nie jest zbyt urodziwy, prawda? Widzc moje przeraenie, siwy wyjani: - To dusioek. Czart. Pomniejszy, lecz bardzo zdolny. Nie suy ju od kilkuset lat, ale to nic. Dziki temu jest godny wrae. Godny suby na powierzchni. Bdzie ci posuszny. Moe si przyda. Spojrzaem na wytrzeszczone oczy czarta, na jego ostre ky, na pazury. Spostrzegem, z jak nieprawdopodobn szybkoci si porusza - zupenie tak, jak gdyby materia dla niego nie istniaa - raz by w jednym miejscu i w tej samej sekundzie w innym, oddalonym o wiele krokw.

Istotnie, moe si przyda. - Wabi si Mefistofeles - dokoczy starzec, czochrajc czarta po gstych kudach na gowie. Spod czarnych wosw wychyliy si dwa niedue rogi. - Ja jestem jednak kim, kogo pord ludzi nazwano by czowiekiem interesu. Swego czasu ukuem nawet powiedzenie: Czas to pienidz". Uywam skrtu. Po prostu Mef. - Mef! - powtrzyem po nim, a dusioek zamerda ogonem, zastuka kopytkami i skoczy mi na rami. Wzdrygnem si, ale czarta nie przegoniem. Ostatecznie nie wyglda tak le, pomylaem. - Ludzie interesu nie daj nic za darmo - powiedziaem, patrzc w oczy, w ktrych pon ogie. - Ludzie interesu chc zapaty. I to obdarowany zazwyczaj wychodzi gorzej na transakcji. Ludzie interesu nie s gupi. - Oczywicie, bd oczekiwa wdzicznoci - przerwa mi pospiesznie. - Lecz zapewniam, w porwnaniu z korzyciami, jakie pyn z umowy, to nic wielkiego. Ot, nic nieznaczcy drobiazg. Jeden podpis, jedno zobowizanie. Wszystko napisane jasno, ani sowa drobnym drukiem. Starczy ptaszek na umowie. Starzec wykona dziwny gest rk. W jego doni pojawi si nagle pat skry. - Bycza - wyjani, widzc moje spojrzenie. - Wiem, to wyglda nieco starowiecko, ale wszystkie cyrografy spisuj w ten sposb. W mojej brany naley dba o tradycj. Skra bya pokryta czarnym pismem. Siwy z umiechem wrczy mi dokument. Zaczem czyta. Ogldaem swego czasu program o neurologicznych podstawach wiadomoci. O tym, e dusza z ca pewnoci nie istnieje, e to uuda i wymys kapanw, e nasza wiadomo ganie bezpowrotnie wraz ze mierci. Duszy nie ma, wywodzi powany naukowiec, nie byo i nie bdzie. Naley wic za wszelk cen dy do przeduenia ycia i zachowania ziemskiej wiadomoci, bo my, ludzie, innej zwyczajnie nie mamy. Pamitaem dobrze te sowa. Dusza nie istnieje. Dlatego czytajc umow, zdziwiem si mocno. Taki cwaniak, pomylaem, a gotw da mi to wszystko, o czym opowiada, praktycznie za darmo? W zamian za dusz? - Wiem, e cena jest niska - wycedzi starzec, przygldajc mi si uwanie. - Potraktuj to jako swego rodzaju kredyt. Jeden podpis.

Skinem gow. Stary krci, to byo pewne. Ale z drugiej strony, co mi szkodzio podpisa cyrograf? Faktycznie, cena bya adna. Tyle co nic. mier frajerom! Trzeba bra, jak gupcy daj! Poza tym - to wszystko byo przecie snem. Snem dziwnym, nadzwyczaj realnym, co wiadczyo jedynie o jakoci towaru, ktry zebralimy w Bieszczadach. Jeli wywoywa tak silne halucynacje, to dzieciaki na Zachodzie zapac za niego majtek. - Zgoda - powiedziaem wolno, a widzc, jak twarz starca promienieje, dodaem: - Ale chciabym wprowadzi pewne warunki dodatkowe. Wbrew moim oczekiwaniom mj rozmwca nie wybuchn gniewem, nie zirytowa si nawet. Wyglda tylko na nieco znuonego. - Warunki dodatkowe? Znowu? Wy ludzie jestecie przeraliwie nudni, powtarzalni i przewidywalni. Zawsze znajdziecie pokrtne tumaczenie, do logiki zero-jedynkowej prbujecie wprowadzi cae spektrum stanw porednich, rozmywacie odpowiedzialno, dzielicie wos na czworo, a zamiast jednego dusioka na szpilce dopatrujecie si kilkudziesiciu tysicy czartw. Jakby jeden Mef to byo mao. Ale niech bdzie. Nie przeduajmy. Czas to pienidz, czy nie? Potaknem mu bezwiednie, a on z paskudnym umiechem spyta: - No wic co to ma by? 9 Apartament na trzecim pitrze, w ktrym mieszka waciciel Wiey, nie wyglda najlepiej. Ucilajc, nie wyglda najlepiej po tym, kiedy do niego wszedem, a kilku ochroniarzy prbowao mnie powstrzyma. Krew zachlapaa wszystkie ciany, okruchy luster i wazonw pokryway podog. Amulety, teraz bezuyteczne, walay si tu obok nadtuczonej i nieaktywnej szklanej kuli. Szkoda, pomylaem. Dzi miaa by transmisja z Ligi Mistrzw. Jak ja j teraz obejrz? Siedziaem naprzeciwko waciciela Wiey i wpatrywaem w jego pene strachu oczy. W oczy, w ktrych odbijaa si szara lufa mojej broni. - Nie wiem nic na temat dziewczyny - mwi paczliwym gosem Rylski. Zna mnie, swego czasu by moim klientem. Konkurencja dawaa mu si mocno we znaki, przy czym graa nieuczciwie - obniajc ceny, poprawiajc jako i inwestujc w

promocj swoich lokali. W odrnieniu od nich, Artur Rylski postpi honorowo. Wynaj zabjc. Mnie. Teraz za sam prbowa si wyga, prbowa odwrci moj uwag od siebie. A wiedzia, e nie byo to proste zadanie. - Nie gniewaj si, Janek, przecie jeste ziomalem. Nie ja kazaem strzela ochroniarzom. No jasne, pomylaem. Nie ty. Ochroniarze to w ogle chcieli sobie postrzela do rzutkw. Tylko, icie dziw nad dziwy, z windy nie uleciay w stron sufitu rzutki. Nie ulecia klucz dzikich kaczek, bladym rankiem zerwany do lotu przez pochacza buszujcego w szuwarach. Nie pojawiy si tarcze z podobiznami rnych znanych osobistoci, do ktrych tak lubi strzela czonkowie bractw kurkowych. Nic z tych rzeczy. Z windy wyszedem ja. Poziom numer dwa to bya, jak przeczytaem na planach zabranych z piwnicy, najprawdziwsza Sodoma i Gomora. Czyli - to, co na poziomie pierwszym, tyle e do kwadratu, plus seks ze zwierztami. Rozpusta i grzech w penej krasie. Najlepiej byoby to skwitowa sowami wieszcza: Jebi, pij, skrty pal, tace, hulanka, swawola". Jednym sowem to, co lubiem najbardziej. Jaka szkoda, e nie mogem zosta. Od razu zabraem si wic do roboty. Myl, e sam Bg, o ile jest w ogle Bg, a nie tylko puste gadki ksiy, wic w hipotetyczny Bg, myl, mgby by ze mnie zadowolony. Sam nie zniszczyby Sodomy i Gomory bardziej akuratnie. Zabrako wprawdzie biblijnych deszczw ognia i siarki, wic by moe widowisko nie byo tej urody jak wwczas, gdy do niszczenia zabra si sam Pan, ale, miem zaznaczy, rnorakich fajerwerkw nie aowaem. Miaem w butli dinna o wciekej mocy, kilkadziesit granatw rcznych, ktre odebraem ochroniarzom, miaem rwnie od ochroniarzy - szybkostrzelny pistolet maszynowy, no i dusioka, ktry uwielbia zia ogniem i wznieca poary. Dlatego opuszczajc to pitro przez bram Beliala, gdy cae pomieszczenie zasnuwa gsty dym jak gdyby z pieca, w ktrym topi metal, bez kozery mogem rzec: Nikt nie wyszed std ywy". Bo to li ludzie byli, pomylaem, wciskajc w windzie trjk. Nigdy nie rozumiaem sadomasochistw. Dla mnie stanowili band dewiantw i tyle. Dla Wiey by to jednak znaczcy segment klientw, a pienidz, wiadomo, non olet. Wiea zawsze przygotowywaa jedno pitro przeznaczone specjalnie dla nich. Tym razem pado na trzecie. Ju w windzie przeczytaem, e nosi ono nazw Dante.

Porzucie wszelk nadziej ci, ktrzy tu wchodzicie. Ochroniarze, istotnie, porzucili. Opr by znacznie sabszy i mniej skoordynowany. Za to wicej byo klientw, ktrzy, cholera, nawet cieszyli si, jak ktrego kopnem czy potraktowaem kolb. Rura mika im dopiero wtedy, gdy ukazywa si Mef. Cho nawet wwczas niektrzy bardziej ni z blu wyli z rozkoszy. Pieprzeni zboczecy. Szedem wic przez pitro, rozgldaem si uwanie, mijajc biczujcych si mczyzn, nacinajce skr kobiety, biczujce si kobiety, nacinajcych skr mczyzn, kelnerki w czarnych, lnicych tandet skrach, nacinajce i biczujce mczyzn i kobiety, grupki ludzi we wosiennicach, innych znw upijajcych si tak, e nastpny ranek musia przemieni si w ocean blu. Dziwaczne towarzystwo, nie ma co, pomylaem, rozpoznajc wrd owego towarzystwa niejednego polityka. Szedem i nagle zauwayem znajom posta, przemykajc midzy dekoracjami. Nie wygldaa jak jeden z goci, ktrzy gustuj w katowaniu swego ciaa, a kuka staje im wtedy, kiedy dobrze im przyla. Nie, ten czowiek wyglda na normalnego. Przyjrzaem mu si bliej. Rylski? Co on robi tutaj, tak nisko? Zawsze rezydowa na poziomie pitym. Moe to nawet lepiej. Nie bd musia wazi na sam gr. Dogoniem drania szybko, tu przy wejciu do sporego apartamentu, z ktrego na mj widok wyskoczyli ochroniarze. Czy musz opowiada, jak skoczyy si ich aosne wysiki? Ten cay teatr, te krzyki, te miertelnie powane miny, ech, to by byo dobre w filmie, ale nie w yciu. W kadym razie dusioek mia niez uczt. - Przypuszczaem, e znajd ci wyej - warknem, przygniatajc Artura do podogi. Moje kolano naciskao jego szyj. Na razie sabo. Niech pojmie, e jest jeszcze dla niego szansa. Dwch normalnych, rozsdnych ludzi zawsze si dogada. - Gdzie jest dziewczyna? Gdzie Aga? Pokrci przeczco gow. - Nie wiem - wychrypia. - Pu... opowiem! Niech mu bdzie, powiedziaem sobie. Przez moment mog by miy. Zaleao mi na informacjach. Artur Rylski mwi wiele, jak gdyby prbowa mnie zagada i odwlec to, co i tak, jak wyczyta w moich oczach, byo nieuchronne. Suchaem go, przygldajc si wielkiemu akwarium, ktre dziwnym trafem ocalao mimo strzelaniny. Dowiedziaem si od Artura, e sprzeda on udziay w Wiey i dlatego przenis si do apartamentw na trzeci poziom. e podobno - nie mia nic wsplnego z porwaniem dziewczyny, a o caej sprawie dowiedzia si pniej, kiedy nic ju nie mg zrobi. Wyjani te, e nowemu wacicielowi Wiey zaleao

na kupnie klubu ze wzgldu na jego lokalizacj. Pono z tym miejscem wizay si jakie wane dla niego wspomnienia. Faktycznie, kiedy staa tu stara knajpa, prowadzona przez emigrantw z Woch, zdaje si zabytek, bo aby wyburzy j i wznie Wie, naleao przekupi kilku urzdnikw z wojewdzkim konserwatorem zabytkw na czele (dziao si to jeszcze w czasach, gdy urzdnicy nie byli zwizani zaklciami lojalnociowymi, co cakowicie wyeliminowao apwkarstwo). Ale dlaczego ta stara knajpa i owo miejsce byy tak wane dla nabywcy, Rylski nie potrafi wyjani. Nie potrafi lub nie chcia rwnie odpowiedzie na zasadnicze pytanie - kim by ten, ktry kupi od niego udziay? - Nie id tam - rzek na koniec, chwytajc mnie za rkaw. - Nie wiem, kim jest nabywca, ale nie wyglda przyjemnie. Wiem, e ma szerokie koneksje, chyba w rzdzie. Z pozoru sprawia wraenie nieszkodliwego dziwaka, malarza czy moe poety, ale to bullshit, zmya tylko. To grony czowiek. Niebezpieczny. - Niebezpieczny... - powtrzyem przecigle. - Grony... Suchaj, Artur, bajki ci si popierdoliy. W tej to ja jestem ten niebezpieczny. Ten zy. Ten grony. Jeszcze si nie zorientowae, jakie bdzie zakoczenie? Skurwiel, kimkolwiek on jest i jakiekolwiek ma koneksje, porwa moj dziewczyn. Porwa anioa. A wic spotka si z diabem. Diabe, uwaasz, ju do niego idzie. Nie czekajc na odpowied, strzeliem do Artura. To na wypadek, gdyby po mojej tyradzie mia jeszcze jakie wtpliwoci. Strzeonego diabe strzee. Rozejrzaem si po pokoju. Mj wzrok znw zatrzyma si na piknym akwarium. Jak to jest, e we wszystkich filmach akcji akwaria rozpryskuj si widowiskowo, co strzelanina - to akwarium zamienia si w kup rozbitego szka, a tutaj prosz - cae! Welony ypi na mnie wielkimi lepiami, skalary migaj z jednego koca zbiornika na drugi, awica mniejszych rybek kluczy pomidzy pokrytymi zielonym porostem konarami, a limaki i glonojady pracowicie czyszcz ciany. A co mi tam, pomylaem. Tradycja to wana rzecz. Urzdzimy zatem rybkom ekstradycj. Z wody na ld. Wygarnem do rybek ca seri. Patrzyem, jak wypywaj. Jak si dusz, lec na dywanie. Jak prbuj oddycha. I jak im to nie wychodzi. Zupenie jak Carck i pozostali. Gdzieby indziej, jeli nie w Bieszczadach?

10 Nie uwierzyli oczywicie. Kiedy wrciem z dziwnego monastyru, opowiedziaem im, co mi si przydarzyo. Z detalami. Barwnie jak nigdy, z uyciem metafor, makaronizmw, antropomorfizmu, a nawet onomatopei. Trzeba powiedzie, e przed spotkaniem siwego starucha nie grzeszyem elokwencj ani erudycj. Prawd powiedziawszy, gdyby wczeniej ktokolwiek nazwa mnie erudyt, z miejsca dabym mu w mord, przekonany, e to cika obelga. Rozmowa z przemiym starszym panem wiele tutaj zmienia. Zarwno jeli idzie o umiejtno wysawiania si, jak i rozumienia. A oni - to znaczy Carck i pozostali kumple - mimo moich stara, mimo mojej wieo nabytej elokwencji i erudycji, mimo szczegowych opisw, a nawet mimo onomatopei, nie uwierzyli. Carck mia si gardowo, krzyczc, e nigdy wczeniej nie trafi na grzyba, ktry wywoywa tak silne halucynacje, i irytujco poklepywa mnie po plecach. Obiecywa nawet, e jeli poka mu, gdzie owo cudo znalazem, nie bdzie mnie kara za to, e wrciem z niczym. Reszta wzorem Carcka pokpiwaa sobie z mojej gupoty, protekcjonalnie mnie szturchaa, a Jimi, bojc si pewnie, e teraz to jego Carck wygna na niwa, prbowa zmusi mnie, bym wrci do kotliny i jeszcze tego samego dnia, cho ju szarzao, nazbiera cay kosz towaru. Niewierni dresiarze. Ta niewiara to by ich bd. Zapierdoleni, ktrzy nie widzieli i nie uwierzyli. Poczekaem jaki czas, wiedzc, e niebawem zmorzy ich sen, a kiedy ju zasypiali, postanowiem wyprbowa dusioka. Ledwie skinem, ledwie pomylaem, czego od niego oczekuj, a czart skoczy rozradowany, krcc myca ogonem. Przemkn obok ka Carcka, wzbudzajc chmur kurzu i podnoszc zesche licie. Carck, ktry jeszcze nie spa, zwrci uwag na kurz i licie dziwnie wirujce nad jego gow, ale ca spraw musia wzi za omam pogrzybowy, bo tylko machn rk i przewrci si na drugi bok. Dusioek za pdzi do Jimiego, niadego drgala, ktrego nienawidziem szczeglnie mocno. Jimi chrapa gboko, ale kiedy Mef by tu obok, niespodziewanie, wiedziony instynktem otworzy oczy. Na tym jednak dziaanie instynktu si zakoczyo - dalsze kroki podejmowa ju tylko dusioek. Jimi nie krzykn, cho sdzc po wyrazie jego twarzy - bez wtpienia chcia krzykn, zobaczywszy czarta. A milcza, bo stwr sprytnie zatka mu usta kul wosia, koczc jego ogon. Jimi osupia, nawet nie stara si sign po pistolet czy n, co, nawiasem mwic, gwno by mu

pomogo, a Mef tymczasem pokaza dresiarzowi swe szpony i rwnie imponujce co szpony, uzbienie. W Jimim, jasno pojmujcym, e to koniec, musiay obudzi si jakie upione przez lata resztki katolicyzmu, bo prbowa si przeegna, lecz prbowa na prno. Diabe, przecinajc mu stosowne minie i cigna, skutecznie uniemoliwi wszelkie ruchy. Zwaszcza te, ktre miay jakikolwiek zwizek z religi. Uwiadomiem sobie, e sukinsyn, to jest Mef, nie Jimi, nie by zbyt tolerancyjny. Jeszcze par chwil, kilka ci czarta, ktre obserwowaem z niekaman przyjemnoci, i byo po Jimim. Nawet nie krzykn, tylko od czasu do czasu z cicha pojkiwa, na co pozostali zupenie nie zwracali uwagi. Jimi mia w zwyczaju jcze przez sen, zwaszcza kiedy abstynencja seksualna trwaa duej ni tydzie. Cae widowisko powtrzyo si jeszcze kilkakrotnie. Dusioek zabija cicho, lecz okrutnie, precyzyjnie wykonujc moje instrukcje. Patrzyem. W chacie zrobio si cakiem ciemno, soce skryo si ju za grami, a ja ze zdziwieniem przekonaem si, e wcale mi to nie przeszkadza. Widziaem w ciemnociach. Troch inaczej, moe nieco mniej wyranie, ale widziaem. I czuem. Zapach krwi. Zapach strachu. Zapach mierci. Nigdy tego nie dostrzegaem, nigdy nie pomylabym nawet, e mier czy strach mog mie swoj wo. Ale od tamtego momentu zaczem je rozpoznawa. Polubiem je. Kiedy wszyscy prcz Carcka byli martwi, pomylaem, e czas powcha, jak bdzie pachnia jego strach. I jego mier. Podszedem bliej, stajc tu przy ku. Dusioek by gotw i miesznie przebiera kopytkami, ale odesaem go zdecydowanym ruchem doni. T spraw musiaem zaatwi sam. Powoli nachyliem si nad Carckiem. Obudziem go niezbyt mocnym uderzeniem w nos ot, takim, by poczu, by popyna krew, ale nie by zrobi jakkolwiek krzywd. Nie chciaem go zabija. Jeszcze nie. Musz przyzna, e zaimponowa mi swoj reakcj. W jednej chwili by na nogach, cakowicie przytomny i wcieky. Ze zdziwieniem dotkn rozbitego nosa, bardziej czujc, ni widzc, lejc si krew. Rykn, jednoczenie jego do szukaa latarki. Prawda, przypomniaem sobie, dupek nie widzi w ciemnociach. Chciaem, by walka bya uczciwa. Jeden na jednego. Potrzebowaem takiej walki. I takiego zwycistwa. Pstryknem, a dusioek wczy wszystkie lampy i latarki, ktre byy w chacie. Wikszo wiecia blado, baterie si wyczerpyway, ale nawet ta skromna ilo wiata starczya Carckowi, by oceni sytuacj. By spostrzec, e nikt nie biegnie mu z pomoc, e wszyscy pozostali le z rozharatanymi gardami na pododze, e jestemy tylko my dwaj.

Ja i on. Zagryz wargi. - Skurwielu - sykn bardzo pospolicie, a potem rwnie szablonowo ruszy na mnie z piciami. Pospolicie, ale szybko. Jak na kogo, kto dopiero co zosta wyrwany ze snu, jak na kogo, kto przed pooeniem si zay spor porcj grzybw halucynogennych - bardzo szybko. Carck syn z refleksu. Szybko reakcji, mwi starzec. Nie kama. Cios Carcka, cho szybki, by czytelny. Uchyliem si bez wysiku i postanowiem sprawdzi kolejn obietnic, ktr otrzymaem w monastyrze. Sia. Walnem swojego abdykujcego wanie szefa w ebra. A chrupno. Cios odrzuci go na trzy kroki, pod cian. - Potraktuj to jako wypowiedzenie - mruknem. Stare belki trzasny. Carck sapn, jkn, odruchowo chwyci si za bok, ale wsta, cho nie bez trudu. A ja tymczasem przypomniaem sobie o nastpnej obietnicy. Nikt nie bdzie mg ci trafi. Bdziesz nietykalny. Sprawdmy. Carck zebra si w sobie, wsta, min upodobni si do zranionego buhaja. Sign do kieszeni, wyjmujc stamtd masywny kastet. Zrozumiaem, e zaraz znowu zaatakuje, na tym przecie polegaa ta gra, gra, ktr Carck zawsze wygrywa. Nie mgby znie poraki, zwaszcza z mojej rki, nie mg nie zaatakowa, nie mg uciec - mimo e pojmowa ju, e stoi przed nim inny Ja ni ten, na ktrego zwykli mwi Mikki. Staem. Kiedy unis rk do ciosu. Kiedy pochyli si do przodu jak bokser. Kiedy ruszy na mnie. Grony byk na szalonego toreadora, ktry ani myli drgn. Staem. A Carckowi i tak nie udao si mnie uderzy. Polizgn si na plamie krwi, na plamie, ktrej, dabym sobie rk uci, jeszcze przed momentem tam nie byo. Run na star podog chaty, smakujc zbami sprchniae kaway drewna, boto, resztki traw i lici, ktre wnielimy na butach. Policzek rozpru sobie paskudnie o jak ostr drzazg, krwawa krecha sigaa od ucha a po brod. Znowu jkn, znowu chwyci si za ebra, a ja zrozumiaem, e tym razem ju nie wstanie. Do, uznaem i przyklknem nad lecym. Chwyciem ciki zoty acuch, z ktrym Carck nie rozstawa si nigdy, i kilkakrotnie owinem go wok jego grubego karku. Na tyle

mocno, by mu to bardzo przeszkadzao, na tyle sabo, by si nie udusi. Jeszcze nie. Chciaem zamieni z Carckiem kilka sw. Wiedziaem, e drugiej takiej okazji nie bdzie. Powiedzia wszystko. Numery telefonw, e-maile, kontakty, ulubione knajpy, hasa, ceny, adresy - wszystko, co chciaem wiedzie o handlu naszymi kochanymi grzybkami. Wiedziaem ju, do kogo mam si zgosi w Amsterdamie, co mwi w Berlinie, do jakich drzwi zapuka w Brukseli i jaki posiek zamwi w Paryu, by da kelnerowi oczywisty znak, e kolejny transport z Polski dotar na miejsce. Nie wiem, czy Carck liczy na to, e dziki jego gadaninie daruj mu ycie. By moe, tak mu przecie powiedziaem, ale kto przy zdrowych zmysach wierzyby obietnicy zoonej przez przestpc? Opowiada dugo, tak dugo, e czarna noc zdya poszarze, sygnalizujc, e poranek ju blisko. Patrzyem na twarz byego szefa i wydao mi si, e nadcigajca jasno dodaje mu si, e pozwala odzyska nadziej. Czy Carck naiwnie myla, e wraz ze witem moja moc si zmniejszy? Czy sdzi, e jestem jakim pieprzonym wampirem, ktry boi si wiata? Demonem, ktry na powrt zmienia si w czowieka, gdy zapieje kur? Ech, stereotypy. Zreszt, czy to wane, co Carck podwczas myla? W rzeczy samej by to zwyky przestpca, dresiarz. Debil. Czy kogokolwiek normalnego mogoby obchodzi, co dzieje si w gowie dresiarza? Czy byo tam cokolwiek interesujcego? Ot, zwyky mietnik. Udusiem go o wschodzie soca. Goymi rkami. Do ostatnich chwil rozpaczliwie apa drtwiejcymi ustami powietrze. w widok wywoa u mnie skojarzenie z ryb wyrzucon na brzeg. 11 Miotaa si jak ryba, kiedy zabierali j z sob. Pamitaem dobrze t chwil. Pamitaem i bez przerwy czyniem sobie wyrzuty. Nie pomogem Agnieszce. Pozwoliem jej odej. Zachowaem si jak jaki biurowy dupek! Wiedziaem, e nie mona mnie trafi, lecz mona byo trafi Ag. Byem odporny na bl, ale ona, cholera, nie. Nie lkaem si o siebie, lecz o ni - tak. Czarna lufa dotykaa jej piknych plecw, stalowe ostrze noa opisywao jej anielsk szyj, delikatne rce spito w nadgarstkach potnymi bransoletami kajdanek. Wiedziaem, e gdybym ich zaatakowa, wygrabym. Zabibym ich wszystkich, a mnie ich pociski nawet by nie drasny. Mnie.

A z ni - co? Patrzyem bezsilnie. Zaciskaem pici, a krew przestawaa pyn w doniach. Obezwadniajca furia. Nawet dusioek nie mg mi wwczas pomc - wraz z przyjciem tych w ciemnych garniturach zacz sania si, dziwnie parska, wyglda jak zbity, chory pies. Ci, ktrzy przyszli po ni, musieli mie wsparcie. Wiedmy albo moe ksidza. Splunem wciekle. To, e Mef alergicznie reagowa na ksiy, nie wymaga chyba adnych wyjanie. Taka ju jego czarcia natura, a ja - mwic szczerze - wcale jej si nie dziwiem. Sam nie lubiem czarnych, ich cigego moralizowania, pouczania, wytykania innym bdw, podczas gdy w ich oczach tkwiy nie belki, ale las cay. Inna rzecz, e mnie mieliby co wytyka - dlatego relatywizm moralny by znacznie bardziej atrakcyjny ni ich przestarzae i poronite mchem zachodniej cywilizacji dziesi przekaza. Za wiedmami te nie przepadaem. Od czarowania byem ja, ja miaem dusioka, ja miaem immunitet na kule. Irytoway mnie przemdrzae babsztyle, ktrym wydawao si, e wiat naley do nich. Irytoway mnie, bo, jak wie niosa, i one kumay si z czarnym, zawieray pakty, podpisyway cyrografy na byczej skrze i korzystay z pomocy pochodzcej nie z tego wiata. Nie bay si mojego dusioka i, jak podejrzewaem, mogyby te w jaki sposb zneutralizowa moj odporno na kule. Lkaem si wiedm. Byy dla mnie rwnorzdnym przeciwnikiem. Dlatego kiedy przychodzio zlecenie na czarownic, wykonywaem je ze szczegln przyjemnoci. Musieli mie jdz, kalkulowaem, to ona sparaliowaa dusioka, ona ich ochraniaa. No bo przecie nie mieli ksidza ni egzorcysty - ci pracowali jedynie dla kurii i wojska, i byli bezwzgldnie lojalni. Wic wiedma, jedna z poznaskich jdz. Nie wiedziaem tylko, ktra. Ale dowiem si, przysigem, dowiem si, kto porwa Ag, dowiem si, ktra czarownica przy tym robia. I si z ni rozlicz. Sumiennie. Ci, ktrzy uprowadzili Agnieszk, zjawili si niespodzianie, jak cienie, otoczyli nas, kiedy siedzielimy przy stoliku. Ja, patny zbj, trzymaem blond pikno za rk i szeptaem jej czue swka. Do diaba, nie wiedziaem, e potrafi by tak miy, taki, kurwa, romantyczny. Nie wiedziaem, e potrafi godzinami siedzie przy jednej lampce wina, przy wiecach, przy lamerskiej muzyce.

Miaem mnstwo kobiet, ale to byy znajomoci przelotne jak deszcze na pustyni przychodziy nieoczekiwanie, trway krciutko i nie pozostawa po nich aden lad. Korzystaem z ycia, korzystaem z kobiet, bo uwaaem, e kobieta to nie osoba, partner czy czowiek, ale przedmiot, nadzwyczaj mia maskotka do zaspokajania dz. Ot, fajny, naturalny pluszak, nic wicej. Traktowaem w ten sposb wszystkie. Z wyjtkiem Agi. Jej szeptaem czue sowa i wyszukane komplementy, jej mgbym piewa serenady, jej do trzymaem w mojej, a zamiast wdki piem cakowicie bezalkoholow kaw o dziwacznym aromacie tylko dlatego, e tak lubia ONA. Zapamitaem si w Agnieszce pewnie z tego wzgldu nie zwrciem na nich uwagi. Nie zwrciem uwagi, e cienie ich garniturw widziane ktem oka niebezpiecznie gstniej. Nie zwrciem uwagi na niecodzienn nerwowo kelnera. Liczya si wycznie jej twarz, jej oczy, jej brwi, jej piersi, falujce miarowo i spokojnie. Nagle falowanie przyspieszyo - dopiero po tym poznaem, e dzieje si co zego. Zerwaem si z fotela, odruchowo signem po bro. Pustka. Pistolet zostawiem, nie chciaem, by zobaczya mnie z pistoletem, kurwa, nie wziem nawet noa. Ich kilkunastu, ja jeden. Oni uzbrojeni po zby, ja z goymi rkami. Pierwszy raz od wielu lat zwtpiem w to, czy dabym rad. Zwtpiem na moment, na krtk chwil, ale to wystarczyo. Dwch podeszo do Agi, przystawiajc bro - jeden do jej plecw, drugi do garda. Musiaem, po prostu musiaem pozwoli im ci zabra, aniele. Znajd ci, poprzysigem wtedy. Miaem znajomoci. Pienidze otwieray wiele drzwi, a oni broczyli ladami jak postrzelona zwierzyna na niegu. Bez trudu dowiedziaem si, kim byli. I dokd J zabrali. Do Wiey. 12 Wiea trzsa si w posadach. Kolejny poziom, czwarty, by przeznaczony dla tych Polakw, ktrym nie odpowiaday nowomodne rozrywki w rodzaju coraz to innych narkotykw, seksu z rusakami lub nimfami, czy te bardziej i bardziej perwersyjnych tortur. Nie, mimo postpu, mimo rosncej skokowo zamonoci, wielu Polakw wci najlepiej bawio si przy kilku butelkach wdki, ogrkach i tanich prostytutkach. W dalszym cigu wielu chciao upija si na smutno, piewa smtne piosenki i rujnowa wtroby oraz wasne maestwa. Ci krcili nosem, widzc whisky albo wyszukane drinki, a zamiast nich brali gorzk odkow. Trzsy ich dreszcze na widok oliwek czy owocw morza, bo jedyny owoc morza, ktry tolerowali, to ledzie w occie. Nie zaywali tak popularnych ostatnio grzybw

halucynogennych, a jedyne grzybki, jakie znali, to te marynowane, na zaksk. Dla takich klientw Wiea przygotowaa poziom czwarty. Moskwa. To, co nie udao si na pocztku XVII wieku, podczas Dymitriady, to, na co zbyt saby okaza si Hitler, to, o czym zapewne nili Amerykanie w czasie zimnej wojny, mnie zajo p godziny. A moe nawet mniej. Nie miejsce to, by opisywa detale, do powiedzie, e Moskw zostawiem spalon i bezludn. Szkoda, e to tylko dekoracje, pomylaem, wsiadajc do windy. W penym wdki kieliszku, ktry zachannym ruchem zgarnem ze stou, poyskiwaa twarz starca z rozwianymi przez wiatr wosami. Pitro pite, powiedziaa sucho winda. Pitro pite byo chwilowo zamknite dla goci. Trwa remont, gorczkowa, bezadna krztanina. Zmiana dekoracji. Rozejrzaem si i spostrzegem krccych si tu i wdzie robotnikw, ktrzy co montowali, ustawiali pomniki, podczali fontanny, zapalali stylowe lampy, ustawiali potki przy ogrdkach, rozstawiali wzorzyste parasolki, malowali ciany, kadli fototapety. Poczuem zapach lodw, kawy i spaghetti. O kurwa! Przyjrzaem si bliej dekoracjom. Jakby znajome. Nie, nigdy nie byem w tym miecie, ale widoki ju znaem. Z pocztwek? Z telewizji? Dalej si rozgldaem, ale elektroniczna tablica informacyjna bya nieaktywna. Dopadem jednego z robotnikw, ktry nis szyld, zmierzajc do jednej z urokliwych kawiarenek. Zatrzymaem go. Zerkn na mnie zdziwiony, a wtedy ja popatrzyem uwanie na tablic. Caff Greco Via del Condotti 86 Roma O kurwa! Przystanem, pozwalajc robotnikowi odej. Spojrzaem raz jeszcze dookoa. A przede mn byo miniaturowe Forum Romanum, Campo di Fiori i fontanna di Trevi. Rzym. Zobaczy Rzym i... 13

- No wic co to ma by? - spyta starzec, wwiercajc si we mnie poncymi kotami oczu. Spojrzaem bezradnie w stron okna, zasnutego pajczyn. Tusty pajk azi po lepkiej sieci i, mgbym przysic, przyglda si mi z uwag. Zaciera odna. Nie wiem, mylaem rozpaczliwie. Pomys, eby postawi dodatkowe warunki, przyszed mi do gowy ot tak, z gupia frant. Pieprzona uaska fantazja. Co by to miao by, zastanawiaem si. Co dziwacznego, cholera, jaka, kurwa, fantastyka. Co, czego z pewnoci nie zrobi, co bd mg bez problemu kontrolowa. Ot, nierealna bzdura. Przecie cay monastyr, caa rozmowa to byy wymysy. Chora projekcja wyobrani, podrasowanej dziaaniem kilkudziesiciu wieutkich ysiczek lancetowatych, dopiero co zebranych w zacisznej bieszczadzkiej kotlinie. Miaem przed oczyma ich cienkie, delikatne nki brzowiejce pord traw. Miaem przed oczyma ich stokowate kapelusze, ktre daway lepszego kopa ni starowieckie LSD. Skoro tak, uznaem, skoro to wszystko grzybowy majak i widziado wyssane z psychoaktywnych substancji zawartych w kapeluszu owej ysiczki, wic i moje warunki mog by z kapelusza. Starzec tymczasem niecierpliwie krci mynka palcami i mrucza: - Czas to pienidz, czas to... - Wiem! - wykrzyknem. - Po pierwsze, dusz moj wemiesz wtedy, jeli zgin z rki kobiety, ktra umara. Po drugie, wemiesz j, jeli umr, a y bd nadal. Wreszcie trzeci warunek: dusz moj moesz wzi jedynie wtedy, jeli umr w Rzymie - palnem, improwizujc icie po polsku. Przede wszystkim, wykalkulowaem, do atwo byo unika Rzymu. Jest caa masa innych miast i innych drg. Wbrew gupiemu powiedzonku, nie wszystkie prowadz do stolicy Woch. Poza tym, przyszo mi do gowy, e to chyba ostatnie miejsce, gdzie diabe mgby przywdrowa. Wiecie, Watykan, kardynaowie i te sprawy. Teraz, pomylaem, teraz starzec z pewnoci mnie przegna. Zlekceway, prychnie wrogo albo, co gorsza, rzuci na mnie tego paskudnego stwora, tego, kurwa, dusioka czy innego czarta. A zreszt, nawet jeli tak zrobi - c, maa strata. Przecie to sen. Uuda. - Zgoda - powiedzia tymczasem stary. Wycign do mnie rk i dopiero wtedy spostrzegem, e jego palce kocz si ostrymi pazurami - a moe dopiero wwczas mu te pazury wyrosy, trudno stwierdzi. Do rzec, e nim mrugnem, zapisy, ktre proponowaem, znalazy si na byczej skrze, rwno

wykaligrafowane pod pozostaymi postanowieniami. Spojrzaem machinalnie - wszystko si zgadzao. - Jestemy uczciw firm - mrukn starzec o wosach barwy brudnego popiou, widzc moje zdumienie. Szybkim ruchem uku mi palec wskazujcy. Na opuszku nabrzmiaa spora, czerwona kropla. - Pisz - warkn, odsaniajc zby, ktre nagle wyday mi si wilcze, nieprzyjazne. - Czas biey. Powoli wodziem zranionym palcem po byczej skrze. Co za cyrk, mylaem, co za idiotyzm. Co za sen. KILKANACIE LAT PNIEJ - Jeli dobrze zrozumiaem wasz plan - Wdowiak odwrci si do swoich wsppracownikw - ma doj do wymiany, tak? Jeden za jednego. Widz tu jednak pewn trudno. Biorc pod uwag pooenie szanownego maonka, trzeba by, pardon my Polish, wyjtkowego skurwysyna, by druga strona na tak wymian wyrazia zgod. Kapelusznik umiechn si chytrze. Bez sowa rozda zgromadzonym kolejne dokumenty. Znw wszyscy pogryli si w lekturze, czytajc yciorys obiektu, przygldajc si jego zdjciom, liczc pospiesznie cice na nim wyroki sdowe. Szczeglnie dugo wpatrywa si w otrzymane wydruki Wdowiak. Wreszcie umiechn si szeroko. - Znakomity wybr - owiadczy. - My wykonamy robot, ktrej czart nie potrafi sprosta, a w zamian dostaniemy innego. Szanownego maonka znaczy... Znakomity wybr. Twardy jest jak wrzd na dupie. Wiele razy prbowalimy go uj czy zwerbowa - i zawsze fiasko. Tak... - urwa na chwil. - Myl, e druga strona si zgodzi. Jestem tego pewny. Tylko e jak wynika z wykresw, naszemu obiektowi brakuje jeszcze nieco grzechw. Biorc pod uwag dynamik przyrostu wykrocze przeciwko dziesiciorgu przykazaniom, bdziemy musieli czeka dobry rok, nim jego bilans zrwna si z bilansem, hmmm... szacownego maonka. - Wdowiak z ukosa spojrza na kobiet w bieli. - Jest i na to sposb - wyjani szybko Kapelusznik, przewracajc kartki. Wreszcie znalaz odpowiedni wydruk i podsun go pod nos generaa. - Kilkadziesit trupw powinno zaatwi spraw. A nie bdziemy przecie aowa mafiosw. - Nie bdziemy - potwierdzi Wdowiak zimno, wczytujc si w plan. - Wic prowokacja? Doskonale!

Kapelusznik umiechn si z satysfakcj, zdejmujc swj dziwaczny kapelusz skoni gow. I znikn. 14 To nie by sen. To nie bya halucynacja. Byem w Rzymie. Szlag. Zaraz, zaraz. Nie bdmy pieprzonymi prawnikami, pomylaem. To nie jest aden Rzym. Jestemy w Polsce. Pod Poznaniem. To, e pitro restauracji nazwano w ten sposb, nie znaczyo wcale, e trafiem do Woch. To by byo naduycie kontraktu. Mimo wszystko poczuem ukucie strachu. Ja te postpowaem niezgodnie z umow. Starzec da mi dziesi lat - w tym terminie miaem stawi si w Rzymie, by spaci dug, by odda to, co na mocy cyrografu nie naleao ju do mnie. By umrze. Jeszcze czego. Dziad chyba nie myla, e potraktuj t obietnic powanie. Kiedy tylko pojem, e spotkanie w monastyrze nie byo snem, kiedy zrozumiaem, e ysiczka lancetowata nie miaa w owym spotkaniu adnego udziau, krtko mwic, kiedy zorientowaem si, e faktycznie zawarem pakt z diabem, zaczem unika wszystkiego, co woskie. Nie ebym si ba. Nadal nie wierzyem w istnienie duszy. Ale ycia straci nie zamierzaem. Dlatego ilekro ktokolwiek proponowa mi robot" na terenie Woch czy nawet poudniowej Austrii lub Szwajcarii - odmawiaem. Odmawiaem jazdy woskimi samochodami, mwiem stanowcze nie", gdy czstowano mnie lodami woskimi, nie nosiem woskich ciuchw. Dostawaem mdoci na sam widok pizzy, a tak liczne w Polsce spaghetterie omijaem szerokim ukiem. Na pielgrzymki do Watykanu nikt mnie, na szczcie, nie zaprasza. Reasumujc, uniki wychodziy mi cakiem skutecznie. A do chwili, kiedy spostrzegem, e pite pitro Wiey to nic innego jak imitacja cholernego Rzymu. A do chwili, gdy zrozumiaem, e aby zjecha t sam wind, ktr przybyem, aby uciec, konieczny jest kolejny kod, kolejna regua. Czy musz dodawa, e jej nie znaem? Nagle pomidzy niedokoczonymi dekoracjami przemkna jaka posta, niknc za przesaniajcymi j parasolami kafejek i restauracji, gubic si pomidzy ustawianymi w popiechu posgami. Nie widziaem jej zbyt wyranie, ale mimo to serce zabio mi ywiej. ONA.

Ruszyem, roztrcajc pobliskich robotnikw. Jeden widzc mnie, krzykn, e mam si zatrzyma, e dalej gociom wstp wzbroniony. Dwch innych prbowao chwyci mnie za rkaw kurtki. Gupi. Nawet nie spostrzegli, gdy w mojej doni zabysn n. Wyszego, tego, ktry mg przysporzy wicej kopotw, chlasnem prosto przez tchawic, niszego kopnem w krocze, poprawiajc rkojeci noa. Pozostali nie byli ju tak gupi. Nie potrzebowali wiele czasu do namysu. Widzc, e gdyby wszczli bjk, przegraliby j z kretesem, zwyczajnie uciekli. I susznie. Dziki temu uratowali ycie. Po ucieczce robotnikw nie przeszkadza mi nikt. Szedem wolno, przeszukujc poziom. Czy ta zwiewna sylwetka midzy domami, ten kosmyk wosw dostrzeony zza wzorzystej tkaniny parasola - czy to byo tylko przywidzenie? Mijaem imitacje kolejnych rzymskich placw, zagldaem do kadego napotkanego pomieszczenia, lecz nie mogem znale ladw Agnieszki. Nie to jednak mnie zdziwio. Jeli kto uprowadza dziewczyn, to oczywiste jest, e bdzie j trzyma pod kluczem. Zdziwi mnie zupeny brak ochroniarzy. Jeeli ONA przebywaa na tym pitrze, powinny tu by cae legiony uzbrojonych po zby komandosw. Wiedzieli przecie, e id, nie dao si tego ukry. Tymczasem - zupene pustki. Ani ywego ducha. Chocia nie, jest jeden, poprawiem si, ujrzawszy pkat sylwetk stojc w cieniu. Podszedem bliej, na tyle blisko, by mj wyostrzony wzrok pozwoli rozrni szczegy. Kapelusz, szeroka twarz, okolona niezbyt gst, siw brod, niechlujna czarna marynarka, szerokie spodnie. I gupawy umiech, sugerujcy, e facio duchem jest cakiem gdzie indziej najpewniej w sodkich objciach Morfeusza, w ktre zapdzia go bieszczadzka ysiczka lancetowata lub inny halucynogen. Ciekawe, jak to substancj zaywalimy? Poznaem go. To by ten sam pajac, ktrego widziaem, gdy pierwszy raz spotkaem Agnieszk. To musia by on. A potem przypomniaem sobie, co mwi Rylski o nowym wacicielu Wiey. Kapelusz, apaszka, najpewniej artysta jaki. Wszystko zaczynao powoli ukada si w spjny obraz. Agnieszka bya jego kobiet. Do czasu, kiedy w podej poznaskiej spelunie poznaa mnie. Nie da si ukry - byem o wiele przystojniejszy ni napany achmyta w brudnej, rozchestanej koszuli. Nic dziwnego, e go rzucia. A fajfus nie mg tego znie, nie mg przebole, e dziewczyna znalaza sobie prawdziwego faceta - dlatego j uprowadzi. Chcia si zemci. Nieadnie, pomylaem, zemsta jest rozkosz bogw. Albo diabw. Z ca pewnoci nie jest to rozkosz podstarzaego miertelnika w rozchestanej koszuli, noszcego apaszk i

wygldajcego jak eksponat, ktry uciek z muzeum fin de siecleu. Nawet jeli w eksponat dysponuje na tyle du iloci pienidzy, by naby Wie. A Rzym? To musi by przypadek, nic nieznaczcy zbieg okolicznoci, to wszystko. - Nieadnie si mci - wycedziem mciwie, a potem bez namysu wycignem bro, celujc w czowieka w kapeluszu. Strzeliem. Dla pewnoci cztery razy. Wtedy przekonaem si, e fajfus nie by zwykym podstarzaym miertelnikiem w rozchestanej koszuli. e uciekinierowi z muzeum fin de siecleu kurewsko do fajfusa daleko. Nawet nie prbowa uchyla si przed kulami. Zdj tylko kapelusz w gecie takim, jak gdyby chcia mi si pokoni, ale nie, nakrycie gowy wystawi przed siebie niby tarcz. Tego, co nastpio pniej, nie potrafiem zrozumie. Cholerne pociski tu po opuszczeniu lufy zwolniy lot. Widziaem, jak sun majestatycznie i powoli - prosto do cylindra, jak nikn w jego bezdennej otchani, w czarnej toni, ktra niewtpliwie bya gbsza ni dwudziestokilkucentymetrowa gwka kapelusza. Przez moment miaem nadziej, e kule przejd przez czarny materia i na miejscu zrobi z dziwaka tatara. Ale nie. Mczyzna spokojnie naoy kapelusz, umiechn si do mnie sympatycznie i znikn. Tak po prostu. Zosta po nim jedynie lekki zapach wykwintnych cygar i chivas regal. - Co tu si, kurwa, dzieje? - rzuciem. Niespokojnie rozejrzaem si, zatrzymujc wzrok na kadym oknie, na kadej cianie, na kadym zauku. Mocniej chwyciem pistolet, cho dotyk chodnej kolby nie dawa mi ju takiego poczucia pewnoci jak niegdy. Czekaem na atak, niemal namacalnie czuem niebezpieczestwo, spodziewaem si go tu za rogiem, spodziewaem si go w kadym oknie - na prno. Pitro byo puste. Szalony waciciel osobliwego czarnego kapelusza nie pokazywa si wicej. Zniknli gdzie robotnicy pracujcy przy dekoracjach. Nie byo adnego gocia. Przez otwarte okna wpadao zimne, nocne powietrze i smuga biaego wiata. Ksiyc by w peni. Ktra to, zastanowiem si, obracajc gow w poszukiwaniu zegara, ktra to godzina? Z jednego z gonikw pyna muzyka starej, dwudziestowiecznej kapeli. To byo Iron Maiden. Zegar na ktrym z budynkw pokazywa za dwie dwunast. Spostrzegem Agnieszk wtedy, kiedy straciem ju jakkolwiek nadziej, e j odnajd.

Staa nieopodal tandetnej repliki fontanny di Trevi. Staa sama, bez eskortujcych j pracownikw ochrony, bez szaleca w kapeluszu, ktry, jak podejrzewaem, by sprawc jej nieszczcia. Rce miaa swobodne, niezwizane, ba, nawet niepokaleczone. Blada cera odcinaa si od pmroku, jaki panowa w tej czci pitra, a na jej piknej jasnej skrze brak byo sicw, zadrapa, ladw tortur. Nie wygldaa na kogo, kto zosta sptany przemoc, kogo trzymano w klatce czy karcerze, na kim wywierano pomst. Wtpliwo, czy aby na pewno byem jej wybawicielem, na moment pojawia si w mojej gowie. Przez ten cholerny pmrok panujcy w pomieszczeniu nie od razu zauwayem, e Aga stoi porodku dziwnego krgu. Nie zobaczyem rwnie - a dusioek, zdradliwa cholera, mnie nie ostrzeg - czajcego si z boku czowieka w czarnym cylindrze, pachncego dymem cygar i znakomit chivas regal. Nie dostrzegem czarnej plamy, ktra materializowaa si jeszcze dalej, tam, gdzie nie docieray wiata sabych lamp. Niczego, cholera, nie widziaem. Poza ni. Spojrzaem na czarta - nie wyglda najlepiej. Odkd znalelimy si na tym pitrze, Mef szybko traci siy, blad, chud w oczach, gubi sier, ktra podejrzanie szybko szarzaa i matowiaa. Cho wiedziaem, e to niemoliwe, przysigbym, e oklapy mu nawet mae rki, wystajce nieco ponad gst grzyw. Znikn gdzie ten charakterystyczny bysk w oku, a kiedy zobaczylimy Agnieszk, dusioek, wpadajcy w obd i wciekle drobicy kopytkami na widok kadej urodziwej kobiety, tym razem w ogle nie zareagowa. Krg. Dlaczego na posadzce wymalowano krg? I kto go wymalowa? Czy Aga bya w nim tylko winiem, czy moe krg stanowi jej dzieo? To ostatnie przypuszczenie odrzuciem szybko - bo cho nieco znaa si na magii, czego dowioda przy naszym drugim spotkaniu, z ca pewnoci nie bya wiedm. Dokonaem szybkiego przegldu zawartoci kieszeni i pasa z amunicj, ktry miaem na biodrach, potem sprawdziem jeszcze wisior na szyi. Niewiele ju zostao mi magicznych gadetw. Czym w kocu trzeba byo zniszczy poprzednie cztery pitra. Dinna wykorzystaem, podobnie jak dwa czary burzce, kupione na jednym z nielegalnych straganw. Wci jednak nosiem na szyi amulet. Bardzo silny", jak zapewnia diler, nie ma moliwoci, by nie zadziaa, cho gdyby jednak, to my panu dajemy dwudziestoczteromiesiczn gwarancj, tylko prosz podbi, o tu, w tym miejscu...". Amulet istotnie mia wielk moc. Nie chroni rzecz jasna przed atakami - to w wystarczajcym stopniu zapewniaa mi bieszczadzka umowa. Mimo to wykosztowaem si na szkaradn wilcz gwk rzebion w bursztynie - ostatnimi czasy namnoyo si wszak magicznych systemw wczesnego ostrzegania, duchw strujcych, czarodziejskich barier,

puapek i diabelskich zapadek. Nawet dusioek, czart robotny, ale - powiedzmy szczerze - nie z tych najsilniejszych, miewa problemy z forsowaniem rnorakich przeszkd, ktre za cakiem rozsdne pienidze mona byo naby w Ezoterycznym Poznaniu. Amulet w tym wzgldzie by od czarta o wiele bardziej skuteczny i - mona by rzec - wart wydanych pienidzy. I chocia nie ama wszystkich zabezpiecze, to przynajmniej ostrzega, lnic miodowym wiatem. Kiedy wic wygrzebaem amulet spod koszuli, ostrzega miodowym wiatem, ktre a kuo w oczy. Odpustowy wilk rzebiony w bursztynie wyglda tak, jak gdyby za moment mia zacz zowrogo warcze. Mimo to nie przystanem nawet na chwil, cho sygna by a nadto czytelny. Niebezpieczestwo. Sygna ten zignorowaem. Zignorowaem rwnie to, e Agnieszka wcale nie wygldaa na szczliw. Owszem, wyraz jej twarzy zmieni si, gdy mnie rozpoznaa, ju nie bya tak spita i skoncentrowana jak wczeniej, ale nie powiedziabym, e to, co zobaczyem, to bya rado. Raczej ulga, e to ju. Rodzaj rozprenia, jakie przychodzi wraz z rozpoczciem egzaminu, na ktry dugo oczekiwae przed drzwiami zamknitej sali. Dopki nie przejdziesz przez drzwi, za ktrymi czai si potwr, egzaminator, dopty rozwaasz moliwe warianty, kalkulujesz - wej czy nie wej, miota tob raz po raz to strach, to nadzieja. Ale kiedy wreszcie znajdziesz si po drugiej stronie... c, stao si. Mga emocji opada, zostawiajc oywcz ros zdecydowania, opanowania i determinacji. W rzeczy samej, Agnieszka wygldaa na zdeterminowan. Wykonaa zapraszajcy gest i umiechna si blado. - Wiedziaam, e przyjdziesz - powiedziaa, a ja, syszc te sowa, poczuem, e wyrastaj mi skrzyda. Rzekbym - jak u anioa, ale takie porwnanie w moim wypadku byo szczeglnie nie na miejscu. Wic nie rzekem. miao przekroczyem granic krgu. I kiedy byem tak blisko niej, kiedy pokonaem wszystkie przeszkody, kiedy wszystkie kody, ktre rzucono mi pod nogi, zostay obrcone w prchno i trociny, zamiast j obj, przytuli, zasypa pocaunkami - stanem metr od niej, sparaliowany jej spojrzeniem. Bardzo, bardzo smutnym. Wycigna w moj stron do, t sam, ktr tylekro caowaem, ktr wiodem w ciemnociach mojego pokoju niej i niej, a do guzikw dinsw, gadk do anioa. Pogadzia mnie po policzku.

- Podobny - szepna. - Jeste do niego podobny. Ten sam chd, ta sama sylwetka i ta sama zacito. Tylko nieco mniej wyksztacony... - Do kogo znowu? - rzuciem, moe troch zbyt szorstko, ale nie po to przecie wytukem grup mafiosw, skorumpowanych politykw i rozpasanych biznesmenw, by wysuchiwa opowieci o innym facecie, do ktrego byem jakoby podobny. Jednak Agnieszka nie obrazia si. - Do Janka. Mojego Janka. Boe drogi, to ju tyle lat... No jasne, pojem bez dalszych tumacze, kiedy, wida, dziewczyna te miaa faceta, ktremu na chrzcie dali tak jak i mnie, a w, sdzc z jej reakcji, odwali kit. Wci o nim pamita! - pomylaem z zazdroci, ale powstrzymaem si od komentarzy. Ostatecznie i tak byem w lepszej sytuacji od niego. On w piachu, a ja jego kobiet... Sami zreszt wiecie, co. Ogldalicie Psy. - Tyle lat - powtrzya, hamujc zy. - Czekaam na niego. A wreszcie... Urwaa, podchodzc do mnie. Chwycia za rkaw mojej bluzy, ju nie nieskazitelnie czarnej, ale obryzganej nieco krwi - nie moj, ma si rozumie, i pocigna mnie do siebie. Nie protestowaem, wtuliem twarz w jej jasne wosy. Byy mikkie i pachnce. Jak zawsze. - To pitro - wyszeptaa niespodziewanie - Rzym si nazywa! - Wiem, jak si nazywa to choler... - zaczem, ale urwaem, bo zrozumiaem, e nie mwia do mnie. Mwia w stron czerni, ktra rozlaa si nagle dookoa narysowanego na pododze krgu, tumic wiato maych lamp i pomienie wiec, stojcych na posadzce. Zupenie jakby kto otworzy kocio ze smo. Nie, Agnieszka nie zwracaa si do mnie. Mwia w stron mroku, ktry zblia si, ktry szed po nas. Po mnie. Mrok mia twarz starca z bieszczadzkiego monastyru. - Spotkamy si jeszcze... - powiedziaa cicho. Tym razem jej sowa wyranie byy skierowane do mnie. Drgnem. - ...w Piekle - dokoczya, a w tej samej chwili poczuem zimny, przeszywajcy bl w sercu. Po raz pierwszy od kilkunastu lat, po raz pierwszy od... spotkania w Bieszczadach, gdy na byczej skrze cyrografu skreliem krwawy podpis. Chciaem krzykn - nie mogem, chciaem spyta dlaczego - nie mogem. Upadem na kolana, przed oczyma pojawiy si czarne plamy. Ktem oka zobaczyem dusioka, ktry lea

na brzegu krgu, przygity do ziemi. Paszczy si przed swoim panem, przed panem, ktry zapewne nie by rad z tego, e dusioek suy bardziej mnie ni jemu. Zobaczyem te Ag. Staa teraz na skraju krgu, wci jasna, wci przypominajca anioa - wtedy, na tle wszechogarniajcej czerni, moe nawet bardziej anielska ni kiedykolwiek przedtem. W rku trzymaa wski sztylet, ten sam, ktry wbia mi w plecy, ten sam, ktrym przebia mi serce. Na sztylecie, o dziwo, nie byo ani kropli krwi. - Oto on! - krzykna. - Oto grzesznik, rwny mojemu mowi. Teraz twoja kolej! Chc Janka. W Imi Ducha, Syna, Ojca, zaklinam ci: wypu mojego ma. Byo powiedziane grzesznik za grzesznika". - Byo powiedziane, stanie si wic. Inaczej ni twj m, ja zawsze dotrzymuj obietnic. Zawsze - rzek mrok ustami starca z monastyru, a ja zrozumiaem, e zostaem sprzedany. Sprzedany! Wymienia mnie jak jakiego jeca wojennego. Jeden za jednego. Dostarczya na tacy, niby danie w restauracji. W zamian za innego faceta! W mgnieniu oka wszystkie wzniose uczucia, ktre dotd zaprztay mi gow - mio, powicenie, wyrozumiao i tym podobne gwna - znikny. Ot, wty pomie zdmuchnity przez zimny podmuch nienawici. Nienawici, ktra na moment przeduya agoni. Wiedziaem, e umieram, ale na chwil odzyskaem jasno umysu. Wystarczyo. Kolba bya wyjtkowo zimna, spust wyjtkowo ciy pod palcem, a obraz chwia si niebezpiecznie, ale to nie miao znaczenia. Agnieszka bya blisko - krg mia raptem kilka metrw rednicy. Pistolet trzykrotnie plun pociskami. Trzykrotnie celnie. pij, aniele mj. A potem, kiedy widziaem, e upada, kiedy spostrzegem trzy czerwone plamy na biaej tkaninie opinajcej jej zgrabne plecy, kiedy wiedziaem, e zaatwiem na Ziemi wszelkie sprawy, ktre byy do zaatwienia, wpadem w gboki, ciemny tunel, na ktrego kocu tli si czerwony ogie. Pamitaem w ogie dobrze. Ten sam pomie taczy w oczach starca z monastyru. Narodziny Grze! Grze! Ognie i gorc barzo wielgi nad wszelkie mnimanie ludzkie jest. Ciemnica. I ognie znw.

Hnet Diaby precz id, ma znika. lachcic k mnie biey. Patrze - miarkuj - kownata wielga jak wadcy zamek, nie karczma. Niewiasty gos - prawdli to czy kamem? Mwe co, pytam, gdzie ja? Nie w popi obrcony, nie przez diaby w siarce pawion? ywioy! Slachcic w - nigromanta to - miarkuj. Czarty pierzchy, a zaszedem dzierawy... Chwil, myl. Co to za pierdolnita nawijka? Potrafi przecie normalnie. Potrafi inaczej. Ze zdziwieniem patrz na swe donie - cae. Rozgldam si dookoa - ciemno wprawdzie, ale na pewno nie jest to pieko. Pomioty Lucyfera gdzie znikny, znikn bl, rozpyny si pomienie. yj. I wtedy, gdy dopiero oswajam si z t dziwn, nieprawdopodobn myl, dostrzegam Agnieszk. Ley na skraju magicznego krgu, do kiepsko wyrysowanego, jeli mam by szczery. Ley, a spod jej piknego ciaa pynie krew. Spogldam na swoj rk - trzymam w niej dziwny metalowy przedmiot - w chwili, kiedy na niego patrz, przypomina mi si, co to jest. To pistolet. Suy do zabijania ludzi. Bardzo szybko i atwo. Czuj, e lufa pistoletu jest ciepa. A potem przypominam sobie, e to mj palec pocign za spust. Biegn do Agnieszki, dotykam jej szyi. Jeszcze yje - zauwaam, a wtedy ona otwiera oczy. Tak samo pikne jak dawniej. - Wrcie - szepcze sabym gosem, gosem, ktry ledwie mog sysze. - Wrcie! Wic warto byo. Chc co powiedzie, ale gos winie mi w gardle. Nie potrafi jeszcze w peni panowa nad moim nowym ciaem - to przecie kilkaset lat! Kilkaset lat w piekle. - Masz drug szans - mwi do mnie. - Nie zmarnuj jej. Nie wiem, co powiedzie, wic tylko chwytam jej rk. Chyba pacz. - Nie odchod! - krzycz. - Nie odchod! Nie teraz! - Warto byo - jej szept jest coraz sabszy. Rany - przeklte postrzay - wygldaj niedobrze. Bardzo niedobrze. Wiem, e Agnieszka nie wyjdzie ju z tego. Cho czuj moc w opuszkach palcw, wiem, e jestem zbyt saby. e nie zdoam jej pomc. Widz, jak dookoa gstnieje ciemno. Ale tym razem nie po mnie przychodz diaby. Nie po mnie. Dr.
jawnie

wiem, jak w one

- Kochanie - mwi, jednoczenie drug rk poprawiajc krg w nadziei, e utrzyma diaby z dala. - Cena, ktr zapacia... - Niewane. - Umiecha si teraz. Mimo e jest miertelnie blada, wyglda piknie. Pikniej ni kiedykolwiek. - Tyle co nic. Tylko... Dusza, myl, widzc gstniejc czer i bojc si powiedzie to na gos. Nie widz czartw, ale domylam si, e tam s, kbi si w smole cienia. Boe Przenajwitszy, myl, przecie ona bya w Niebie! W Niebie! Spogldam na ni i widz, e ju odesza. Zasna spokojnym snem - gdzie si obudzi? Pieko? Czyciec? Niebo utracia. Dla mnie. Klcz tak przy niej, pacz i trzymam j w ramionach, cho wiem, e to ju niczego nie zmieni. Na nic moja magia i na nic moja wiedza. Moja ona, moja mio, ta, ktr odzyskaem po kilkuset latach - odesza. Czuj pustk. A potem kto kadzie mi do na ramieniu. Bez sowa podnosz gow. Stoi nade mn mczyzna w dziwnym kapeluszu - uwiadamiam sobie, e taki kapelusz nazywa si cylinder. Uwiadamiam sobie jeszcze wiele innych rzeczy. Na przykad to, e te biae prgi, przyklejone do sufitu, to jarzeniwki. Albo e kartka, ktr trzyma czowiek w kapeluszu, to wydruk z drukarki laserowej. Albo jeszcze e dziwny zapach, ktry otacza nieznajomego, to zapach whisky Chivas Regal zmieszany z aromatem kubaskich cygar. Wreszcie to, e teraz Pozna, a nie Krakw jest stolic polskiej magii. Wiele jeszcze bd musia sobie przyswoi. - Przewidziaa i tak moliwo - mwi podstarzay jegomo w kapeluszu, patrzc na ciao Agnieszki. Jego gos jest niewesoy. - I zostawia list. Bior do rki bia jak nieg kartk, pokryt drobnym wydrukiem, czytam. I znw pacz. Moja Agusia. - Pan wybaczy... - mruczy czowiek w cylindrze. - Naleao j powstrzyma, odmwi. Krlikarni nie powinna da zgody na tak akcj - bya zbyt ryzykowna, bez pozwolenia kurii. - Nie ma co wybacza - mwi ochrypym gosem. - Sam wolabym, by ona ya, a ja ebym dalej smay si na rusztach Samaela, Lucyfera, Asmodeusza i innych arcybiesw. Zaprawd, wolabym. Lecz stao si. Stao. - Skoro ju pan tu jest - mwi dalej brodaty - pozwoli pan, e si przedstawi. Kapelusznik, do usug. Bd pana przewodnikiem po wspczesnym wiecie. Na pocztku bdzie pan potrzebowa przewodnika.

Istotnie, bd potrzebowa. Tylko dlaczego ma nim by alkoholik, ktry, jak sdz, wci jest na lekkim rauszu? Zreszt trudno, niech tam. Teraz to mao wane. Kapelusznik tymczasem chrzka, kania si, zdejmuje cylinder, a ja uwiadamiam sobie, e w wspczesny mag prbuje by dla mnie uprzejmy. - Witamy w dwudziestym pierwszym wieku, Mistrzu Twardowski. Kiedy, khem, opuszcza pan Ziemi, Rzeczpospolita bya mocarstwem. Niestety, przez te kilkaset lat mielimy problemy - to Moskal, to Niemiec, to znw Szwed pustoszyli kraj. Teraz prbujemy odbudowa dawn potg. I std, std... - niespodziewanie Kapelusznik zacz si jka ...std caa ta akcja. Dlatego wyrazilimy zgod na propozycj paskiej maonki. Potrzebujemy paskiej pomocy, Mistrzu. Paskiej wiedzy. I paskich umiejtnoci. Rzeczpospolita ich potrzebuje. Prycham. Rzeczpospolita. Patrz Kapelusznikowi w oczy, potem znw na Agnieszk, zimn, nieobecn. Martw. C jest warta ta twoja Rzeczpospolita, myl. C ona jest warta w porwnaniu z moj Ag? Tyle co nic.

PROLOG aba siedziaa nieruchomo, dostojnie. Jej puca faloway, nakrapiana gardziel drgaa w szybkich, regularnych oddechach, a poczone bon pawn palce ociekay luzem. Tylko oczy zdradzay pewne zaniepokojenie. Skakay z jednego punktu na inny, penetrujc okolic. Paz zajmowa skrzany fotel porodku obszernego pokoju. Przednie koczyny opar na nienobiaej bluzeczce, tylne za umiejscowi na czarnej bawenianej spdniczce. Nieopodal leay jeszcze czarne poczochy, biustonosz w tym samym kolorze i majtki - rzecz jasna batystowe. Pod fotelem stay zgrabne skrzane pantofelki na obcasie. - Ewa! - jkn Robert Chudziski, spogldajc na ab. - Ewa, nie wygupiaj si! Oblicze chopaka byo szarozielone, zupenie jak skra na grzbiecie paza - i tu koczyy si podobiestwa. Na przykad luz - Robert nie znosi luzu, ktrym ociekaa aba. Dlatego staranie otar usta rkawem marynarki. Na jego twarzy malowao si obrzydzenie. - Ni cholery. Nie dziaa - mrukn, odwracajc si do stojcego za nim niszego, okrgego modzieca. - Tfu, Andrzej, do dupy s twoje rady. - Moe powiniene wykrzesa z siebie wicej entuzjazmu, uczucia. Wiesz, kobiety atwo wyczuwaj, kiedy caujesz nieszczerze. Moe tylko ognisty, namitny pocaunek, taki jak na filmach... Przerwa, widzc wzrok Roberta. - Sam j sobie cauj namitnie i gorco - warkn Chudziski, plujc luzem. - O, nie, nie mgbym tego zrobi przyjacielowi! Nigdy. Co by o mnie pomyla, gdybym zacz dobiera si do Ewy? W kocu to twoja narzeczona, nie? Robert westchn ciko, zerkn znowu na ab. Dugi jzor wystrzeli z zielonego pyska i owin si dookoa przelatujcej tu nad Ew muchy. Gardziel paza poruszya si gwatownie. - Ewa, co ty? - jkn Robert, widzc, jak aba poyka owada. - A moe to wcale nie ona? Moe to najzwyklejsza ropucha? - aba - poprawi Robert.

- Jak zwa, tak zwa. - Andrzej machn rk. Jak zwykle, kiedy wpad na jaki pomys, nie pozwala sobie przerwa i opanowywa go dziki entuzjazm. - Moe to gupi kawa? Nie pokcie si z ni ostatnio? Moe nie chciae kupi jej jakiej sukienki albo bransoletki? Ewa, Ewa! - Andrzej rozejrza si po przestronnym salonie. - Wychod. Ju wszystko w porzdku. Robert kupi ci t sukienk, masz to jak w banku, tylko wyjd... - Zamknij si, Andrzej - przerwa mu Chudziski. - Ewa nigdzie si nie ukrya. Bo tutaj nie miaa gdzie si schowa. Popatrz, nie wlaza przecie pod st, zreszt sprawdzaem. Zza telewizora byoby j wida. Pod parkiet si nie wcinie. Nie, Andrzej. To nie jest blaga. Zreszt... - urwa na moment. - Dwa dni temu dostaa ode mnie now sukienk. Andrzej pokiwa gow. Racja, w salonie u Chudziskich nie byo gdzie si skry. Oprcz wymienionych przez Roberta miejsc zostawa wprawdzie jeszcze rega z ksikami, ale nawet tak szczupa osoba jak Ewa Kubiak nie zdoaaby si za nim schowa. Chudziscy byli zwyk polsk rodzin. Z ksiek potrzebowali tylko telefonicznej i kucharskiej. - Matko Boska Czstochowska! - wykrzykna matka Roberta, wprowadzona do pokoju przez modszego syna, Leszka. - Miesic przed weselem! Matko Boska, przecie ju wszystko popacone! I kapela, i restauracja, i ksidz, i samochd do lubu. Wdka kupiona, a wuj Jzef ma ju w chlewiku cztery proszczoki. Tragedia, Jezusie Nazareski. Tragedia! Tyle pienidzw na nic! - Moe posa po ksidza? - mrucza tymczasem Andrzej, drapic si w krtk, kozi brdk, ktr zapuci, bo sdzi, zgoa bezzasadnie, e dodaje mu powagi i podkrela jego wrodzon, jak mniema, inteligencj. - Wyj nie moga, to jasne, okna zamknite od rodka, a w kominie krata. Schowa si nie schowaa. Robert mwi, e nie byo go najwyej dwie minuty, e poszed tylko przynie Ewie ciastko... Milczcy dotd w rogu senior rodu Chudziskich, wielkie, ponure chopisko, sapn wciekle, ocierajc pot z czoa skrawkiem koszuli. - Kto mi za to zapaci - burkn. Rzecz jasna zapaci mu za wesele syna miaa Unia Europejska, ktra, chcc przeciwdziaa odpywowi rolnikw do miast, dotowaa kade wiejskie wesele, w zamian za zapewnienie, e nowo polubieni zajm si upraw roli. Edmundowi Chudziskiemu nie o tak zapat szo. Edmund Chudziski, gospodarz z dziada pradziada, mia swj honor i swoj dum. I honor, i duma doznayby uszczerbku, gdyby lub syna si nie odby. Uszczerbek za byby jeszcze wikszy, gdyby si roznioso, co te uniemoliwio zalubiny. aba! Przysza

synowa zamieniona w ab! To Edmund stanie si pomiewiskiem na ca gmin, ba, na cay powiat! W kadej knajpie gospodarze bd plotkowali, a co kufel, to goniej mia si bd z Edmunda! I najgorsze, e bd mieli racj. Jeeli, rzecz jasna, on, Edmund, nic z t sytuacj nie zrobi. - Kto mi za to zapaci! - powtrzy gucho. Andrzej pogrony w mylach wbi wzrok w ab. Ta bya cakowicie obojtna. Jej oczy ledziy kolejn much, koujc przy lampie. Mucha, szczliwie dla Andrzeja i Roberta, ktry te przypatrywa si pazowi, bya poza zasigiem abiego jzora. - Wiem! - krzykn w olnieniu Andrzej. - Wiem! Kto nam Ewuni zauroczy. To nie podlega kwestii. A skoro jest czar, trzeba znale i czarownic. Trzeba znale wiedm! Jdz, co to bya taka okrutna i rzucia zaklcie. Musi by gdzie tutaj, w miasteczku. Skoro j znajdziemy, zmusimy, by nam Ewuni zwrcia, co nie, Robert? Robert pokiwa ochoczo. Spojrza na ab przyjaniej. Z nadziej. - Niech my j tylko znajdziemy. Niech j znajdziemy. Pogadamy sobie - powiedzia cicho Edmund Chudziski. Strzykno, gdy zacisn pi. 1 To byo bardzo mae miasteczko. Przyjezdni z miast, z tych prawdziwych, jak lubili dodawa, spogldali na miasteczko z poczuciem czasem ledwie skrywanej, innym razem cakiem otwartej, wyszoci. Wielkomiejscy pisarze drwili z podobnych miejscowoci, ile si w klawiaturach, i nazywali je ju nie Polsk C czy D, lecz Polsk XYZ, ciemn plam na mapie, zapleczem wszelkiej miary oszoomw, przetrwalnikiem narodowych przywar czy kwintesencj prowincjonalizmu. Dokadnie takie samo miasteczko mia w dupie gony w drugiej poowie XX wieku polski poeta. Z pen - dodajmy - ze strony mieszkacw miasteczka wzajemnoci. Wiek XX min, sawa poety przebrzmiaa, a miasteczko stao sobie dalej. Spokojne, ciche, jakby skulone, bo wielu modych wyjechao w poszukiwaniu lepszego losu, growao nad okolic. Dookoa rozcigay si lasy i pola. Czarny motocykl mkn pust, rwniutk drog. Drzewa po obu stronach zleway si w brzowozielon cian. Dugowosy motocyklista zwolni, widzc pierwsze zabudowania. Soce odbijao si w przyciemnianych goglach. Min tablic oznaczajc administracyjn

granic miasta. Spojrza na napis, ktry gosi: Wilkw - Schafherde. Miasta partnerskie". Pod spodem byy herby obu miast. Dugowosy nie zdy przyjrze im si dokadnie, ale zauway, e herb Wilkowa to biaa niewiasta z aureol dookoa gowy, na czerwonym polu. Ciekawe, co to ma wsplnego z wilkami, pomyla rozbawiony. Znowu doda gazu, pdzc dug prost na rynek miasteczka, na ktrym na moment przystan, rozejrza si. Rynek, c, mwic delikatnie, nie zaskakiwa, by wrcz typowy dla tego typu miecin. Porodku sta zabytkowy, acz dobrze utrzymany budynek ratusza, okolony skwerem. Soczysta ziele trawy, poprzecinana biel cieek wysypanych drobnymi kamyczkami, a razia w oczy. Wszystkie cieki zbiegay si przy wielkim dbie, rozpocierajcym potne gazie jak przecigajcy si mocarz rce. Co ten mocarz nie pierwszej modoci, pomyla motocyklista, przygldajc si uwaniej ogromnemu drzewu. Pie wydawa si sprchniay, wewntrz pusty, przywodzi na myl Imperium Romanum w fazie schyku czy moe Europ Zachodni na progu XXI stulecia. Dugowosy zmarszczy brwi. Drzewo, mimo swego opakanego stanu, budzio nieufno. Spojrza dalej, na skraj trawnika. Zatrzyma wzrok tu przy krawniku, oddzielajcym skwer od asfaltu. Sta tam stary drewniany krzy, pod ktrym pona samotna wieca. Krzy by zaniedbany i brudny od ptasich odchodw. Motocyklista zniechcony odwrci gow, rozgldajc si dookoa. Z kadej strony rynku stay kamieniczki, poupychane ciasno, jedna obok drugiej. Tak jak w dowolnym innym miasteczku poudniowej Wielkopolski, w kilku kamieniczkach zagniedziy si sklepy z artykuami magicznymi i te, jak si wydawao, niele prosperoway. Podobnie jak monopolowe. Z odnowionymi fasadami sklepw z alkoholem kontrastowaa szarzyzna komisariatu policji i orodka zdrowia, ktre nie byy remontowane od dobrych dziesiciu, pitnastu lat. Gdyby jednak jaki pracownik policji bd suby zdrowia chcia poprawi sobie nastrj, powinien spojrze na budynek regionalnego muzeum i biblioteki - od razu komisariat i orodek zdrowia wydaway si czystsze, zadbane, prawie nowe. Rynek by dziwnie, wrcz nienaturalnie, pusty. To, e nikt nie wchodzi do biblioteki, mczyzna doskonale rozumia. Ale e nie byo ludzi nawet w monopolowych, no, to ju budzio zastanowienie. Tylko jedna, starsza kobieta z dug grzyw siwobiaych wosw krztaa si przy krzyu. W tej jasnobeowej sukni wyglda jak duch, pomyla motocyklista. Kobieta odwrcia si do niego i umiechna lekko. Spojrzaa mu w oczy. Potem, jak gdyby odgadujc jego myli, przeniosa wzrok obok. Popatrzy w tamt stron, pord gazi bzu

owic ma niebieskobia tabliczk drogowskazu do motelu Morena. Odwrci si, chcc podzikowa kobiecie, ale ta ju znikna. Uruchomi motocykl. Silnik pomrukiwa nisko, kiedy dugowosy zmierza w kierunku motelu nad jeziorem. Zbliajc si do masywnego budynku, min nisk przybudwk z zakratowanymi oknami. Zerkn midzy kraty, dostrzegajc rulon dywanu. Bysk intensywnych kolorw i ju wiedzia - bya tu. Czarodziejka! No bo kogo innego sta byoby na sprowadzany prosto z arabskich bani statek powietrzny? Kiedy dugowosy wchodzi do dwupitrowego, otoczonego tarasem budynku, wygrzewajcy si na schodach kot prychn nieprzyjanie, zjey sier i uciek. Mczyzna umiechn si smutno. Lubi koty. Niestety, bez wzajemnoci. Motocyklista zmruy oczy, przegania doni zmierzwione wosy. Poprawiwszy okulary przeciwsoneczne, wszed na gr, na taras, rozejrza si. Kilkanacie metrw przed nim rozlewaa si plama jeziora. Przenis spojrzenie na budynek. Wielki napis na szybie krzycza: Chrzciny, Komunie, Wesela, Stypy". Kolejno waciwa, pomyla przybysz. Pord reklam piwa, plakatw reklamujcych dancingi i wielkiej karty z zamaszystym autografem (Tu byem - Micha Winiewski") ledwie byo wida tablic informacyjn, wiadczc o tym, e maj tu pokoje na wynajem. Kogo jeszcze ekscytuje Winiewski, ten podstarzay, szedziesicioletni cudak? Przybysz zamyli si. C, prowincja. Otworzy szklane drzwi i wszed do rodka. W przestronnej sali panowa pmrok i oywczy chd. Cicho szemray klimatyzatory. Mczyzna zmruy oczy. W rogach sali dostrzeg baloniki - lad po niedawnym weselu. Zbliy si do lady, za ktr siedziaa moda barmanka. Palia papierosa i z rezerw patrzya na gocia. - Macie wolne pokoje? - spyta. Przez moment nie odpowiadaa. Spojrza jej w oczy. Zobaczy niech. I zaciekawienie. - Pan nie std? - odpowiedziaa pytaniem, odkadajc papierosa na popielniczk. Skin gow. - Dlatego szukam pokoju. - Umiechn si lekko. - Od razu wida. Znam wszystkich w miasteczku - odrzeka. - Nie wtpi. To jak, znajdzie si ten pokj?

- Do nas to zwykle mao kto przyjeda. Wie pan, maa miecina. Tylko w lipcu i w sierpniu, nad jezioro, wtedy s tumy. Ale teraz, pod koniec kwietnia, pusto. Mczyzna ucieszy si. Oznaczao to chyba, e pokj si znajdzie. Moe nawet z prysznicem? Marzy o prysznicu. Z Poznania byo do Wilkowa kilkadziesit kilometrw. Przez cay czas soce prayo - jego czarna skrzana kurtka nagrzewaa si szybko, podobnie jak kask. Nawet pd powietrza nie pomaga. - Tylko e teraz jest inaczej. - Dziewczyna odebraa nadziej przybyszowi. - Teraz u nas a rojno od miastowych. Wie pan... Kaszln. - Czyli zajte? Pokojw nie ma? Trudno. Poszukam gdzie indziej. Barmanka si naburmuszya. - A co ma nie by! - rzucia nieprzyjanie. - Ale jak si panu nie podoba, to niech pan idzie. Prosz... - Wiesz - przerwa jej. - Mam wraenie, e ty mnie nie lubisz. Spucia wzrok. - W zasadzie to nie. Nawet pan miy - zacza, lecz zaraz gos jej stwardnia. - Ale miastowy. - Miastowi li? - A jak! - Zadara gow, podniosa papierosa z popielniczki, zacigna si. - Ci, co przyjechali ostatnio, to pewno, e li. Gupkw chc z nas zrobi. Wmawiaj, e my ciemni. e gupi. e nieowietleni! - Nieowieceni? - zgad przybyy. - O, to, to, wanie - potakna. - A wszystko przez t ab. Pan te z jej powodu, prawda? Sysza pan o abie? Zaprzeczy ruchem gowy, poprosi o szklank soku pomidorowego i przysiad na wysokim stoku, przy barze. Barmanka tymczasem zapalia kolejnego papierosa i mwia dalej. - To, e dziewczyn w ab zamieniono, to panu wiadomo, co nie? No, Ewuni Kubiak, na pewno pan widzia zdjcia, by reporta i w telewizorze. Do jednej szkoy z ni chodziam, wie pan? A tu taka tragedia, tu przed lubem. eby to chocia w ani albo w jakiego abdzia czy kormorana, no, to s chocia adne zwierzaki. Ale w ab, wyobraa sobie pan? Jej rodzina - przeraona, rodzina pana modego - jeszcze bardziej, bo przecie z ab chopak si nie oeni. Nawet gdyby chcia, proboszcz lubu nie udzieli. Ju zapowiedzia. Myl, e poradzilibymy sobie sami, w kocu tutaj kady kadego zna, o wszystkim wszystko si wie.

Nawet znaleziono ju winn, wie pan? Tylko e kto wpad na pomys, eby wezwa na pomoc miastowych. e niby miastowi wyksztaceni lepiej, wiedz wicej, to i remedium bdzie skuteczniejsze. Mczyzna milcza, przysuchiwa si sowom barmanki. Poszpera w wewntrznej kieszonce kurtki, wyowi stamtd zmit paczk cameli, wycign jednego papierosa. Dziewczyna usunie podaa ogie. - I to bya tragedia - opowiadaa dalej, patrzc z przejciem na dugowosego. Pierwszym, ktry przyjecha, by profesor biologii z Poznania. Z uniwersytetu. Podobnie jaki znany bardzo, podrnik, mieszka w wiszcych Rajskich Ogrodach Doktora, a to ju przecie o czym wiadczy. Mczyzna pokiwa gow. Mieszkanie w wiszcych ogrodach dowodzio jednej z dwch rzeczy - albo w profesor by bardzo bogaty, albo mia bardzo rozlege koneksje. A najprawdopodobniej jedno i drugie. - C ciekawego powiedzia? - Ciekawego to nic - barmanka a prychna. - Obejrza ab ze wszystkich stron, obfotografowa, obmierzy, luz pipet pobra i pod mikroskopem bada. Na drugi dzie przyszed znowu do Chudziskich, znaczy si tam, gdzie aba, do rodzicw pana modego, wie pan. I obwieci, e po kompleksowych analizach musi stwierdzi, e w abie nie ma nic a nic z czowieka. Nic a nic. Przerwaa, by zacign si papierosem, i zaraz trajkotaa dalej. - Ale to nie wszystko. Powiedzia te, e bardzo Robertowi zazdroci. Naprawd bardzo. Bo on, profesor znaczy, jeszcze takiej aby na oczy nie widzia, a oglda ju ab wiele. Ba, nie tylko on, nikt takiej aby na oczy nie widzia, bo to aba jedyna w swoim rodzaju. Nowy gatunek! Rana magus. Kiedy Robert zapyta go uprzejmie, co to oznacza, profesor odpar, e kobiet na wiecie jest wiele, a taka aba tylko jedna. Zaproponowa bajosk sum, jeli Robert ab mu sprzeda. Na koniec, kiedy mody Chudziski odmwi, profesor wycign z teczki jakie papiery i oznajmi, e zgodnie z rozporzdzeniem ministra rodowiska wszystkie aby s pod ochron. Wszystkie, a zwaszcza ta, jedna jedyna. I dlatego, jak owiadczy, nikomu nie wolno jej odczarowywa. W rozporzdzeniu nie ma wprawdzie nic o odczarowywaniu, ale on rozumie, e odczynienie uroku oznacza automatycznie, e aba zniknie, znaczy bdzie unicestwiona. A tego ju rozporzdzenie zabrania. - Domylam si, e wtedy w Robert zareagowa nieco mniej uprzejmie? - Dobrze si pan domyla. Nie tylko on, ojciec Ewuni a zzielenia. A ten profesor, moe on i wany, moe bogaty, ale zwykej chopskiej krzepy to za grosz nie mia. I honoru te.

Wy jak zarzynane prosi, gdy go przez miasto wlekli i gb okadali. O lito baga. Dopiero przy samochodzie nabra animuszu, a kiedy ju by w rodku, odgraa si, e spraw w sdzie wytoczy, e policj powiadomi. - Wspominaa, e sprawc caego zamieszania odkryto. Dlaczego w takim razie aba, pardon Ewa, jeszcze nieodczarowana? - Jak to dlaczego? Przez was. Przez miastowych! - Dziewczyna potrzsna gow. - U nas to kady wiedzia, kto mg zy czar sprowadzi. Przecie to proste jak dwa doda dwa. Od razu si wszystkim dodao, e ostatnimi czasy Estera Bielska z grki jaka dziwna bya. Po prawdzie ona to cay czas dziwna, czy teraz, czy wczeniej, ale ostatnio chyba jej si pogorszyo. Raz, e na czarno si ubiera, chocia w aobie nie jest. Dwa, do kocioa nie chodzi. Trzy, gada tak, e normalny zrozumie jej nie moe. Cztery, kota czarnego ma, wielkiego jak baleron. Takich kotw, wie pan, to normalnie nie ma. - Czyli cztery powody - mrukn mczyzna. - Nie mwiam? Jak dwa doda dwa! - triumfalnie wykrzykna barmanka. Z lodwki wycigna dwie puszki merlina light, jedn otworzya z sykiem, drug podaa przyjezdnemu. - Na koszt firmy - powiedziaa. - Pan jest chyba inny ni ci wszyscy miastowi. Mczyzna umiechn si nieznacznie, nala piwo do szklanki. - Te cztery powody to jeszcze nie wszystko. Jest i pity. Kiedy, jaki czas temu, to do Estery Robert Chudziski smali cholewki, nie do Ewuni. Do niej chadza w zaloty, a e sama jedna w domku mieszka, a domek pod lasem stoi, nikt ich tam nie widzia, co robili. Nikt nie widzia, ale wszyscy si domylali. - Krew nie woda! - zauway mczyzna. - Ha, wanie! - Dziewczyna a klasna. - O tym samym myleli tutaj ludzie. A e u nas od mylenia do roboty droga niedaleka, jeden z drugim szybko przeszli do czynw. Postanowiono problem rozwiza. Ostatecznie. - Tylko e w tym, co opowiadasz, wci nie widz winy miastowych. - Jak to nie? - barmanka zjeya si jak kotka. - Jeli miastowi Estery ukara nie pozwolili! W obron wzili, stwierdzili, e rodziny szukaj tego, no, barana ofiarnego. - Koza - agodnie poprawi mczyzna. - A niechby i pawiana! - odburkna rozelona, zadziwiajc swojego rozmwc znajomoci afrykaskiej fauny. - Tak czy siak, kiedy tylko si wie rozniosa, zaraz zaczy si protesty. Przyjechaa grupa dziaaczy z jakiej organizacji zajmujcej si prawami czowieka. Rozwiesili transparenty, przez megafony krzyczeli, e tutaj chce si samosd

odprawi, e bezprawie, i e oni bd niewinnej bronili. Przy okazji poturbowali kilku miejscowych, wytykajc im ciasnot umysow i brak chrzecijaskiego miosierdzia. Przerwaa na moment, odkaszlna. - Z tym brakiem miosierdzia - oznajmia - to w zasadzie mieli racj. Nasi chopcy poczekali do wieczora, a potem udowodnili, gdzie maj to, co ksidz opowiada na kazaniach o nadstawianiu drugiego policzka... - Umiechna si wrednie. - Kilka innych stowarzysze i organizacji nie chciao by gorszych i przysao tu swoich przedstawicieli. Na przykad Nowy Matriarchat. Albo Towarzystwo Mionikw Pazw. Za nimi, rzecz jasna, przyjechali dziennikarze. Karnawa trwa ponad tydzie. Demonstranci demonstrowali i jeden w drugiego powtarzali, e ciemnota i katolicyzm odpowiedzialne. Niewinn jakoby dziewczyn chcemy, my wsiowi, zamczy i zoy na otarzu zabobonu. Jacy, cholera, wsiowi, przecie prawa miejskie mamy! - Mwia, e trwa to od kilku dni. - A tak. Stary Chudziski zawzi si nie na arty. Powiedzia, e on jdzy nie odpuci. Jest aba, mwi. Jest. To i gdzie musi by aby przyczyna. Mimo e demonstranci chc broni dziewczyny, mimo haasu, ktry robi dziennikarze, nie odstpi. A wraz z nim p Wilkowa, przekonane, e ma racj. Chudziski po piwiarniach gospodarzy buntowa, na wdk zaprasza, cigiem o swojej i Ewuni krzywdzie przekonywa. I przekona. Dwa dni temu zebrao si ponad stu chopa z widami, toporkami, sznurami do snopowizaek i poszli pod dom Estery. Zrobi porzdek. Znaczy si samosd. Zrobi z wiedm koniec. Jeden nawet przyjecha buldoerem, eby zrwna z ziemi dom wiedmy. Nie wiadomo, jak by si to skoczyo, gdyby nie demonstranci i policja, ktrzy zagrodzili drog do domku Estery. Chopy byy troch zdziwione, nie wiedzieli, co zrobi. Policj zaatakowa strach, odstpi od chaty jdzy nie honor. Wic zablokowali wszystkich razem z Ester. I tak tam siedz. - Miejscowy ksidz pewnie nienawi podsyca, co? - mrukn dugowosy. - Lubi to on Estery nie lubi, prawda. Ona prowadzi jeden ze sklepikw z magi na rynku i to si ksidzu Radziskiemu nie podobao. Wiele razy o niej mwi w kazaniach. Dowodzi, e ona wspwinna upadku moralnoci w Wilkowie. Wskazywa na liche byskotki i czarcie mamida, co to ludzi od Boga odwracaj. A ona, mwi, Estera, na owych mamidach i byskotkach zarabia, na ludzkiej gupocie si bogaci. I bogaci si na ludzkim grzechu. - Na grzechu?

- Tak! - Barmanka zrobia zabawn min, cieszc si, e moe opowiedzie kolejn plotk. - To kady wie, e mczyni do niej chadzali, pacc za to, co w domu mieli za darmo. I nie chodzi mi o obiad. Mrugna porozumiewawczo. - Estera proboszczowi nie pozostawaa duna - podja dziewczyna. - Rozpowiadaa o nim, e zacofany i nieyciowy, a pogldy ma z lamusa. I jeszcze, e ma nierwno pod sufitem. To ostatnie, niestety, jest zreszt prawdziwe. Ksidz przez te niedawne wypadki zrobi si dziwny. Ten tego, wie pan, krka dosta. Gada, e ukazaa mu si wita Anna, nakazujc zrobi porzdek w miasteczku. Dlatego zacz atakowa Ester z podwjn energi. - Bra udzia w samosdzie? - Nie - zaprzeczya. - Tylko on odmwi Chudziskiemu, nazywajc go bezbonikiem i dnym krwi otrem. Samosdem i stosem, mwi, nie uzdrowi si dusz owczarni Pana. Poza tym Ona nie pozwala. - wita Anna? - Dugowosy umiechn si do kufla. Barmanka z rezygnacj pokiwaa gow. Ksidz by w jej mniemaniu przypadkiem beznadziejnym. - Wanie. Chudziski ksidza sucha nie chcia, zwyzywa go od najgorszych, a wychodzc, drzwiami plebani trzasn tak, e szyby wyleciay, i poszed wiedm pali. Dziewczyna znw urwaa opowie. Przetara ciereczk blat, zmywajc krople piwa i siwe patki popiou z papierosw. Przez chwil niepewnie rozgldaa si, sprawdzajc, czy na pewno s sami w lokalu. - A na koniec przyjecha kto jeszcze - szepna, nachylajc si do przybysza. Prawdziwa, jak powiadaj, jdza, autentyczna czarodziejka. Z samego Poznania! Z wiszcych ogrodw. Mwi na ni Koralina. Zatrzymaa si u nas. Ciekawe, gdzie miaaby si zatrzyma, pomyla dugowosy. To przecie jedyny motel w miecie. - Mylisz, e ona rzeczywicie... e jest czarodziejk? - Czy czarodziejk, to nie wiem. - Barmanka si zamylia. - Ale po rozmowie mog stwierdzi, e jdz jest na pewno. - Gdzie oni wszyscy poszli? - Mczyzna rozejrza si po sali, grzywa jego wosw zafalowaa. - U ciebie s pustki. - Jak to gdzie? - dziewczyna autentycznie si zdziwia. - Pod dom wiedmy. Znaczy si Estery.

- Jeli tak, to te si tam wybior. A, jeszcze jedno. - Umiechn si, najadniej jak potrafi. - Kluczyk. Barmanka bez sowa zdja z haczyka jedyny wiszcy jeszcze klucz. Mczyzna spojrza na numer pokoju. Sidemka. Szczliwa liczba. - Na gr, schodkami - wyjania. Dugowosy wsta, klucz do pokoju zgarn do kieszeni i wyszed na zewntrz. Chwil pniej silnik harleya-davidsona zawarcza grubo. Ciemna sylwetka na motocyklu szybko oddalaa si od motelu. - Niech to diabli! - powiedziaa pod nosem barmanka. - Z tego wszystkiego zapomniaam zapisa, jak on si nazywa, i pobra opat klimatyczn! 2 Domek Estery rzeczywicie sta na uboczu. Aby do niego dotrze, naleao wyjecha z miasteczka, okry cmentarz i przejecha okoo ptora kilometra poln drog. Droga na szczcie bya utwardzona, koa motocykla nie grzzy w piachu, ale wypolerowana blacha mocno si przykurzya. Pagrek by tu przy gstym, sosnowym lesie, ktry porasta pnocny skraj wzniesienia. Oto chatka czarownicy, pomyla motocyklista, spogldajc z oddalenia na domek Estery. Tylko gdzie jest kurza stopka? Podjecha bliej, cignc za sob chmur pyu. Zatrzyma go postawny mczyzna ze sporych rozmiarw kluczem francuskim w doni. Klucz by dziwnie wygity i nie nadawa si do uytku. A mczyzna nie wyglda bynajmniej na mechanika. Motocyklista ochrzci go w mylach Klucznikiem. - Czego tu? - zachrypia Klucznik. Jego gos wskazywa, e dugo ju pilnuje chaty czarownicy. Podobnie wskazyway zakurzone buty i brudna flanelowa koszula. - Popatrze chciaem - odpar pojednawczym tonem dugowosy i spojrza w oczy temu z kluczem. - Zatrzymaem si w motelu. Barmanka opowiedziaa, co tu si dzieje. Przyjechaem z ciekawoci. - No, nie wiem. - Klucz francuski zadygota, powdrowa do dou. - Tam wchodzi zakazano. Jedn bab ju przepucilimy i tera kopot jest. Dugowosy rozejrza si dookoa. Kopot by, istotnie. Wszdzie walay si powykrzywiane, niezdatne do uytku klucze, moty i metalowe prty. Zby wide powyginane byy na boki. Metalowe rurki, ktrych oblegajcy chcieli uy podczas negocjacji z

obleganymi, zachowyway si jak we - wiy si w doniach, wylizgiway i staray si uksi waciciela. Trzonki siekier rozpaday si w drzazgi, nawet pistolety, ktre ten czy w posiada bez pozwolenia, szwankoway. Gdzie obok kilku mechanikw klo na czym wiat stoi, bezskutecznie prbujc uruchomi potny buldoer. Kanistry z benzyn, ktra miaa posuy do spalenia czarownicy, nagle przerdzewiay, a paliwo zniko. W pobliskich krzakach paru oblegajcych wymiotowao bd zmagao si z nag biegunk. Czarodziejka faktycznie sprawiaa mnstwo kopotw. Przeczucie podpowiadao przybyszowi, e biegunka nie bya najwikszym z nich. Dugowosy zerkn na swojego rozmwc, potem na jego kompanw stojcych najbliej. Wszyscy, jeden w drugiego, mieli na twarzach wypisan zo i przekonanie o wasnej racji. Wszyscy byli zdeterminowani, by zaprowadzi w miecie ad i porzdek. Dziewczyna zmieniona w ab, jak wywnioskowa dugowosy ze wzroku Klucznika, bezdyskusyjnie si w tym porzdku nie miecia. A skoro lekarstwem byo spalenie yjcej na uboczu wiedmy... C, prawo i sprawiedliwo wymagaj ofiar. Spojrza na przekrwione twarze, prawie sysza gniewne zgrzytanie zbw, zobaczy oczy pene chodu i determinacji. Straszyy hasa: Spali wiedm!", Precz z czarn magi!" czy Odczaruj Ew, suko!", wypisane czarn farb na biaych przecieradach. Ten ostatni transparent trzyma niedoszy m Ewy, Robert Chudziski. On i jego ojciec nadawali ton zgromadzonym. Stary Chudziski chodzi dookoa domu, pohukiwa gniewnie, przeklestwa wyleway si z niego szerok strug. Co chwila wskazywa na dom, wymachiwa zapalniczk Zippo i krzycza: - Oddaj mi synow albo ci spal! Dugowosy, nie mogc si przepchn przez tum, znalaz dobry punkt obserwacyjny na pobliskim drzewie. Z wysoka widok by duo lepszy, mczyzna wzrokiem ogarnia ca przestrze wok domu. Pord transparentw, pi mechanicznych i paek, ktrymi jey najgorszy z potworw - tum - dugowosy dojrza krzy. Skrzywi si. Krzy by tutaj szczeglnie nie na miejscu. W masie gw, w oddali, dostrzeg nienobiae wosy. Kobieta, ktr spotka na rynku. Tok by zbyt duy, nie zdoaby si do niej przepchn, podzikowa jej za pomoc. Staa tyem do niego, wpatrujc si w dom. Odwrcia si niespodziewanie. Wyczua jego obecno? Zowi jej spojrzenie. Twarz miaa bardzo smutn, prawie pakaa, jednak widzc go, umiechna si przyjanie.

Kilkunastu modych, niedbale ubranych ludzi toczyo si dookoa domu. Motocyklista zatrzyma wzrok na symbolach, ktre widniay na ich koszulkach. Najczciej byy to popularne pacyfy, chocia zdarzay si te pentagramy oraz ornamenty indiaskie i hinduskie. Kilka krokw za grup sta niski, moe dwudziestopicioletni chopak z megafonem w rku, ktry przekrzykiwa si z napierajcymi na dom mieszkacami Wilkowa. Suchajc przez chwil jego wrzaskw, dugowosy doszed do wniosku, e ma do czynienia z Chudziskim, tyle e po drugiej stronie barykady. Najmniej liczni w tym towarzystwie byli policjanci - ledwie kilku funkcjonariuszy w niebieskich mundurach czuwao nieopodal. Chyba tylko ich obecno powstrzymywaa tum. Ich i wysokiej, smukej kobiety, stojcej przed drzwiami domu. Koralina. Poznaska czarodziejka. Prawdziwa. Dugowosy widzia wiele czarodziejek. Skutkiem rewolucji magicznej liczba czarownic, wiedm, rnego rodzaju wrek i uzdrowicielek sza w dziesitki tysicy w samym Poznaniu. Na kadym kroku, w kadym miecie by gabinet, w nim wielkie lustra, granatowe, gwiadziste kotary, plastikowe czaszki, srebrne noe do korespondencji, kadzideka, karty Tarota i masa innych bzdur przydatnych jedynie do tego, by wywrze wraenie na potencjalnych klientach. Wikszo czarownic, ktre spotka, nosia szpiczaste czarne kapelusze, zasaniaa twarze mrocznymi woalkami, okrywaa ramiona jarmarcznymi pelerynami, a ich palce giy si pod ciarem olbrzymich piercieni, z ktrych ani jeden nie dawa jakiejkolwiek mocy. Wikszo czarownic przybieraa groteskowe pozy, na proste pytania dawaa odpowiedzi mtne i niekonkretne niczym polityk skadajcy obietnice wyborcze. Co najwaniejsze, wikszo owych czarownic nie posiadaa adnych umiejtnoci magicznych. Koralina jednak, nie mia co do tego wtpliwoci, bya autentyczn czarodziejk. wiadczy o tym przede wszystkim strj. Nosia nienagannie skrojony kostium - ciemna garsonka, spdnica nieco za kolana, biaa bluzka, poczochy podkrelajce smuko ng. Czarne wosy byy upite w staranny kok. Z daleka wygldaa na bizneswoman, wysoko postawion pracownic wielkich korporacji. Albo wzit prawniczk, pomyla dugowosy. Jednak nie da si zwie. Jego wzrok zowi dowd potwierdzajcy, e ma do czynienia z adeptk sztuki znacznie potniejszej ni prawo czy ekonomia. Zowrogi blask w okolicach smukej szyi. Bursztyn w srebrze. No, no, pomyla mczyzna, tak wysoko stoi w wiedmiej hierarchii? Czarownica uniosa do i rozpocza przemow. Dziennikarze wystawili do przodu mikrofony, fotoreporterzy wycelowali w ni obiektywy, bysny flesze. Ciekawe, czy

obiektywy wychwyc powiat otaczajc klejnot na jej szyi, zastanowi si. Ciekawe, czy ktokolwiek t powiat widzi? I czy wie, co ona oznacza. Kiedy Koralina odezwaa si, zgromadzony tum zafalowa. Mwia spokojnym, niskim gosem, a chocia nie krzyczaa, kady sysza j znakomicie. Pierwszy efekt dziaania klejnotu, pomyla dugowosy. Drugi by jeszcze lepiej zauwaalny. Tum, przypominajcy dotd garnek z wrzc wod, w miar przemowy styg i cich. Mczyni z kadym sowem agodnieli, kobiety z mniejsz niechci spoglday na ma chatk. A Koralina tumaczya. Tumaczya, e nie ma dowodw obciajcych Ester, a jakakolwiek krzywda przez tum uczyniona bdzie krzywd uczynion osobie cakowicie niewinnej i dobrej. Przekonywaa, e Estera paci za swoj odmienno i odwane w tak konserwatywnym rodowisku pogldy. Cierpliwie wyjaniaa zasuchanym odbiorcom, czym jest ksenofobia i nietolerancja. Wskazywaa, e ju wielokrotnie Polacy musieli si tych cech wstydzi, w czasach gdy znajdowali sobie urojonych wrogw w postaci ydw, hippisw i ubeckich agentw. Pytaa, czy mieszkacy Wilkowa chc jeszcze raz wej do tej samej rzeki, rzeki brudnej i skaonej najniszymi instynktami. Prawie wszyscy zgromadzeni zaprzeczyli. Edmund Chudziski prbowa protestowa, wysuwa kontrargumenty, prbowa zwyczajnie si kci i pokrzykiwa. Uciszya go jednym stanowczym gestem, nikt poza dugowosym nie zauway nawet, e rzucia na starego Chudziskiego zaklcie. Stary jest na przegranej pozycji, zrozumia motocyklista. Czarodziejka bya profesjonalistk w kadym calu, znakomicie panowaa nad tumem, od razu potrafia wzbudzi sympati, sterowaa emocjami, raz podsuwajc nadziej (marchewka), innym razem pokazujc zagroenia (kij). - Cyceron by si nie powstydzi - wyszepta z podziwem. Edmund Chudziski nie mia najmniejszych szans. Koralina mwia dalej. Opowiadaa o konsekwencjach, jakie mogyby spotka zgromadzonych, gdyby doszo do samosdu. Snua wizj wizienia i wizj haby, za ktr odpowiadaby cay Wilkw, gdyby Esterze spad cho wos z gowy. - Chcecie, by mwili, e Wilkw to drugie Jedwabne? - pytaa. Tum znw zaprzeczy, dziaajc jak jeden wiadomy organizm. Organizm, ktry z wolna przekonywa si, e czarodziejka ma racj. A ona, nie chcc stawia zgromadzonych w niezrcznej sytuacji, wskazywaa winnych. Winnych tego, e dobrych przecie ludzi ogarno szalestwo.

- Pora pozby si zudze. Pora przesta zaywa trucizn - rzucia, spogldajc znaczco w stron kocioa, ktrego strzelista wiea growaa nad okolic. Wielu popatrzyo na czarodziejk z uznaniem i wdzicznoci. Jej sowa pozwalay bez wstydu wywin si z kopotw. Wczeniej nie honor byo si wycofa, ale i zaatakowa despekt, moe nawet wikszy. Na oczach caej Polski, przeciw policji - niewielu zgromadzonych miao na to ochot. Dlatego gdy Koralina kontynuowaa przemow, tum topnia jak ld. Wkrtce zostali jedynie ci najbardziej zdeterminowani i zajadli, ale i ich zapa do wymierzania sprawiedliwoci gas. Poza tym w konfrontacji z policj i obrocami praw czowieka nie mieliby szans. - A Ewa? - woa paczliwie Robert Chudziski, zaczepiajc odchodzcych. - Chyba tak jej nie zostawicie? Zaczepiani odwracali gowy i wzruszali ramionami. Nikt nie chcia sucha chopaka. Ci, ktrzy zostali, zaszemrali, gdy Estera wysza z domku. Flesze rozbysy jak na pikarskim stadionie. Dugowosy zmruy oczy, skupi wzrok na oskaranej o czary dziewczynie. Jej twarz bya szara, nieprzenikniona. Ani ladu umiechu, radoci, e wybawiono j z opresji. By moe to stres, wielodniowe zdenerwowanie, strach przed tumem, ktrego nie chciaa dodatkowo drani? Swoj drog, pomyla mczyzna, miasteczko istotnie ogarn amok, zapanowao tu jakie zbiorowe szalestwo. A trudno uwierzy, by spokojni rolnicy, ktrych najwiksze zmartwienie stanowia wielko unijnych dopat, mogli podnie rk na Ester. A trudno uwierzy, e tych ludzi cenicych rodzin nie powstrzyma stan zaatakowanej kobiety. Estera bya w ciy. Bardzo zaawansowanej. Dugowosy nie by ekspertem poonictwa, ale od porodu nie mogo Estery dzieli wicej ni dwa, moe trzy tygodnie. Nawet obszerna sukienka nie bya w stanie zamaskowa rozmiarw brzucha. Tutaj nie policji potrzeba, pomyla, nie poznaskich czarodziejek, ale poonej. Czarodziejka tymczasem, ktra bynajmniej nie czua si niepotrzebna, opucia rce, gdy Estera wsiada do radiowozu. Za rad Koraliny komendant policji postanowi, e do czasu, a emocje opadn, dziewczyna bdzie mieszkaa w komisariacie, zwaszcza e gabinety lekarskie byy tu obok. Zdezorientowani Chudziscy patrzyli po sobie. Co dalej, co z blokad, po co tutaj stercze, no po prostu bez sensu. Ogarn ich palcy wstyd, przecie to mieszne, polowa na

wiedmy w epoce rabbitholi, latajcych dywanw, szklanych kul i owianych z saw polskich kolonii Po Drugiej Stronie Lustra. Czarodziejk otoczy wianuszek dziennikarzy. Dugowosy zeskoczy z drzewa, podszed w stron domu. Kobieta udzielaa wanie wywiadu przedstawicielowi jednej z telewizji sieciowych. - Udao si zapobiec temu, by ciemnogrd zwyciy - mwia z satysfakcj. - Na szczcie nie doszo tutaj do ludowego samosdu, cho byo blisko, naprawd blisko. Jeszcze chwila i owadnity lepym maskulinizmem tum wyadowaby swoj frustracj na samotnej i bezbronnej dziewczynie. A caa jej wina taka, e stanowi odstpstwo od nor... Urwaa w p sowa. Jej wzrok wyowi dugowosego, ktry wanie zeskakiwa z gazi. Dziennikarz? - zastanowia si. Nie, raczej podstarzay rockers. Kiedy si odwrci, zobaczya jego twarz. Znajom? Nie, to chyba zudzenie. Wszyscy faceci noszcy dugie wosy i chodzcy w ramoneskach wygldaj podobnie. Nie jest ju taki mody, spostrzega, przygldajc si rockersowi uwaniej. Pasma siwizny wrd burzy czarnych wosw byy a nadto widoczne. Twarz te ma zniszczon, skra nie pierwszej wieoci. Nie dba o siebie. Tacy jak on nigdy nie dorastaj. Odruchowo zerkna na swoje donie. Byy gadkie, idealnie gadkie, skra a lnia modoci. Mimowolnie odetchna z ulg. Mode, pomylaa. Mode. Odwanie spojrza jej w oczy. Niewielu mczyzn mogo wytrzyma ostry, ciskajcy gromy wzrok Koraliny, ale ten tylko si umiechn i skin gow. Zwrcia uwag na jego zby. Biae. Rwniutkie. Takie, jak lubia. - Czy mgby pan powtrzy pytanie? - powiedziaa do dziennikarza, otrzsajc si z zadumy. Udzielajc wywiadu, patrzya na mczyzn na motorze. Nie naoy kasku, wiatr rozwia dugie wosy. Dopiero gdy znikn za zakrtem, pomylaa, e warto byoby si dowiedzie, jak nieznajomy ma na imi. 3 Cmentarz znajdowa si na pagrku ssiadujcym ze wzniesieniem, na ktrym sta dom Estery. Ze szczytu, obok kocika przypominajcego szyszak, tu przy wysokim drewnianym krzyu, mona byo obserwowa poln drog. Droga wia si wrd traw i wioda prosto do maego domku. Domku domniemanej czarownicy.

Na cmentarzu byo pusto. Wieczorem wszystkie cmentarze pustoszej. Oczywicie nikt rozsdny nie wierzy w duchy, to przecie zabobon. Dziwnie niewielu ludzi odwiedza jednak cmentarze po zmroku. Nekropolia wilkowska nie bya tu wyjtkiem. Dlatego, mimo e z cmentarnego wzgrza byo wida jak na doni poln drog prowadzc do domu Estery, nikt nie mg zauway rozwietlajcych noc wiate samochodu podskakujcego na wybojach. Nikt nie mg zobaczy, jak z samochodu, ktry zatrzyma si tu przy domu, wysiada dwch barczystych mczyzn. Nikt nie mg dostrzec odamkw wybijanej przez nich szyby, gdy wamywali si do rodka. Nikt te nie mg wiedzie, e kilkanacie minut pniej pod domem, tu przy drzwiach, wyldowa bezszelestnie dywan. Szczupa posta, ktra siedziaa na nim po turecku, wstaa i nie amic zaoonych w czasie dnia pieczci, wesza do rodka. Przez zamknite drzwi. Aby to wszystko widzie, kto musiaby pj noc na cmentarz, przysi na wzgrzu obok drewnianego krzya i cierpliwie czeka. A na to nie zdobyby si przecie aden mieszkaniec miasteczka. Dugowosy w miasteczku nie mieszka. Gdy dywan osiad mikko na trawie, mczyzna wsta, otrzepa spodnie z suchego piachu i bez popiechu puci si w d ciek kluczc midzy grobami. Cmentarz by cmentarzem komunalnym, ale z wikszoci grobw strzelay w gr krzye. Tylko na samym dole byo kilkadziesit mniejszych mogi, bez adnych symboli religijnych. Nekropolie, przyszo mu do gowy, podobnie jak miasta, s podzielone na dzielnice - tam dzielnica bogaczy, tu znw dzielnica inteligencji. Na poudniowym zboczu leeli jeden obok drugiego rolnicy, natomiast w tych maych niepozornych grobach, ktre dugowosy wanie mija, w pokoju spoczywali niewierzcy. Na moment zatrzyma si przy czarnej pycie nagrobnej, na ktrej stay wiee biae lilie. Wycign zapalniczk, skrzesa ogie. Sybilla Bielska, przeczyta, zmara w roku 1998. Jej matka, Leokadia Bielska, zmruy oczy, opucia wiat w 1971 roku. Interesujca bya ornamentyka pyty - srebrne licie dbu. Chcia pochyli si nad grobem, przeczyta drobne napisy na nagrobku, ale ktem oka spostrzeg, e jedno z okien domu Estery rozbyso na moment seledynowym wiatem. Kiedy spojrza w tamt stron, okno znowu byo ciemne. Zaintrygowany ruszy w tamt stron. Po kilku minutach znalaz si przy budynku. Domek nie by duy, ale za to urokliwy biae ciany poprzecinane czarnymi belkami, prawdziwy pruski mur! Pooenie rwnie godne pozazdroszczenia, chocia pikna trawa okalajca budynek zostaa zdeptana. Wszdzie walay si kpy darni wydarte koami samochodw.

Ksiyc nie dawa zbyt wiele wiata, w sam raz jednak, by dostrzec, e dookoa domku roztacza si przestrze, ktrej blokujcy Ester chopi nie omielili si naruszy, przestrze bez ladw samochodowych k, przestrze, gdzie dba stoj prosto, nawet nie przydepnite. Regularne koo, jakby kto obrysowa dom cyrklem, pomyla. Magiczny krg. Niewtpliwie dzieo czarownicy z Poznania. Przeszkod okazay si drzwi zamknite na klucz, a w dodatku zabezpieczone przez prokuratorskie pieczcie. Policja zadbaa, by do domu nie wdarli si nieproszeni gocie. Tylko pozazdroci skutecznoci, przemkno mu przez gow. Dwch nieproszonych goci po prostu wamao si przez okno. Kolejny nieproszony go przeszed przez drzwi. Dugowosy westchn. Pierwsze rozwizanie raczej nie wchodzio w rachub - wyamywanie drzwi lub okna narobioby haasu, a tego chcia unikn. Natomiast przechodzenie przez drzwi... Westchn po raz drugi, przytulajc si do dbowych desek i zamkn oczy. Nie lubi tego, bardzo tego nie lubi. Czu, e drewno rozdziera mu klatk piersiow, ostre drzazgi wbijaj si w oczy, w sam rodek czaszki, czu, e klamka zahacza jelita, a szko wizjera kaleczy szyj. Oczy zalewa mrok, absolutna ciemno, zupenie tak jak gdyby drzwi byy wszdzie, jak gdyby drzwi przesoniy cay wiat. Westchn raz jeszcze. By po drugiej stronie. Stara si stpa bezgonie. Drzwi otworzy delikatnie, nawet nie skrzypny. Zamruga. Zaktywizowane ruchem powiek zaklcie noktowizyjne, wieutki nabytek z Ezoterycznego Poznania, dziaao wymienicie. Mczyzna dokadnie ujrza wntrze budynku - przedsionek z wielk czarn belk nad wejciem, z ktrej zwieszay si kpy suszonych zi i warkocze czosnku. Dalej dugi korytarz, wski, bo sta tam rwnie rega z ksikami, kilka par drzwi, a na kocu - jak si domyla, dostrzegszy kontur lodwki - maa kuchnia i schody na pitro. Drzwi do jednego z pomieszcze byy uchylone. Przez szpar sczyo si sabiutkie wiato. Ruszy wolno, uwaajc, by nie potrci blaszanej kociej miski. Ramieniem zawadzi o jedn z obszernych peleryn, wiszcych w przedsionku. Rozleg si cichy szelest. Dugowosy przystan. Ci, ktrzy byli w rodku, na szczcie go nie usyszeli, rozmawiali ze sob. Wsucha si w ich sowa. - Ale mnie jdza urzdzia! - basowa jeden. - Gb rozharataa pazurami. Powinni babom zakaza noszenia dugich paznokci. To jest niebezpieczne narzdzie. A z tob jak? Wszystko w porzdku? - Ju dobrze. - Drugi gos by znacznie modszy.

- Mylaem, e oczy strac, bysno, jakbym sta przy spawarce. Ale teraz, teraz nawet co widz. Co z ni? - Fika ju nie bdzie! - Bas zamia si, a zadudnio w korytarzu. - Zakneblowana i zwizana. Wydra paskudna, niech j diabli. - Co z ni zrobimy? - Zobaczymy. Cakiem niebrzydka, jak tak na ni popatrze. Tylko za chuda. Dugowosy sucha, oparty o rega. Mimochodem spojrza na zgromadzone przez Ester ksiki. Monologi waginy, Mczyni s z Marsa, kobiety z Wenus, dziea zebrane Kazimiery Szczuki... Faktycznie, Estera miaa nietypowe zainteresowania. Z pewnoci niedopasowane do rodowiska, w ktrym przyszo jej mieszka. Spojrza niej. Migny mu takie tytuy jak: Biaa bogini Gravesa, Zota ga Frazera czy Mroki redniowiecza. Obok stay roczniki jakiego czasopisma. Zadra", przeczyta na grzbiecie segregatora. I Wrka". W tej chwili usysza jk. - Ciszej tam! - warkn bas. - Bo jeszcze raz oberwiesz. - Nie moemy jej tu zostawi. Uwolni te nie, bo wyda si, e nas widziaa. Znaczy... - Znaczy, musimy zabra j ze sob. Zamknie si j w chlewiku na kilka dni, a potem zdecydujemy - zadudni bas. - Ju mwiem, brzydka nie jest. Moemy z niej mie niema uciech. Tak czy siak, lepiej dla nas, e z miasteczka zniknie. A jak nie bdziemy wiedzieli, co z ni zrobi, to wrzucimy do niegaszonego wapna i zaatwione. al jej nie bdzie. Wiedma przecie. Tfu! - Najpierw znajdmy to, po co przyszlimy. - Racja - zgodzi si bas. - A jdza niech sobie ley, he, he, nie ucieknie. Tylko zabierz jej wiecideko, bo nie wiadomo, jak jeszcze zaraz mogaby nim sprowadzi. Dugowosy usysza kolejny jk. Duszy, niewyrany. Kobieta protestowaa. Rozlego si guche uderzenie. Jki ucichy momentalnie. - I po zabawie! - powiedzia mody. - Idziemy. Drewniana podoga zaskrzypiaa pod ich butami. Dugowosy schowa si w pytkiej wnce. Czeka. Drzwi rozchyliy si szerzej, wiato zachybotao, na chwil powdrowao w inn stron. Zwyka latarka, pomyla. Zaatakowa, kiedy rka z latark wyonia si z pokoju. Uderzy mocno, precyzyjnie, podbijajc do nioscego latark. Sup wiata na moment strzeli w gr, owietlajc twarze zaatakowanych. Latarka zgasa. Dugowosy zanurkowa, unikajc potnego prawego sierpowego wymierzonego przez barczystego mczyzn. Kopn w kolano idcego za nim chopaka. Ten zawy. Zwalisty

chop, ktry z ledwoci mieci si w korytarzu, odwrci si z trudem i rbn pici na olep. Dopisao mu jednak szczcie, trafi dugowosego w szczk. - Za kudy! - rykn. - Znowu jaka cholerna baba. Mody posucha. Sign rk, jego palce przeczesay dugie kosmyki. Szarpnicie. Kurwa, na co mi ta ekscentryczna fryzura, pomyla motocyklista. Bl by przenikliwy, dugowosy zagryz zby, by nie krzykn. Ostatkiem si uderzy tam, gdzie spodziewa si znale przyrodzenie napastnika. Udao mu si, cios trafi bezbdnie, o czym upewni go krtki, acz bardzo gony skowyt uderzonego. Motocyklista uwolni si od uchwytu, kopn modego, ale sam znw oberwa. Zwalisty nie prnowa. - Spieprzamy! - zadudni bas. - Diabli nadali t map. Jeszcze suki przyjad. Spieprzamy, mwi. Si postawi na nogi modego, z rozmachem otwierajc drzwi i wybiegajc z domku. - To by byo na tyle, jeli chodzi o policyjne plomby - mrukn dugowosy. Dysza jeszcze przez dobrych kilka chwil. Za stary na to jestem, pomyla, zdecydowanie za stary. Koncept, mj drogi, powiniene uywa konceptu, nie siy. Argumenty siy w twoim wykonaniu brzmi aonie sabo. Kiedy napastnicy biegli przez przedsionek, co wypado z kieszeni modego i potoczyo si po pododze. Dugowosy wsta. Bursztyn czarodziejki. No, kochany, czasem i do ciebie umiechnie si gupie, ludzkie szczcie! Przez duszy moment przypatrywa si wisiorowi. Wzmacniacz mocy, a zarazem podrczna pami najczciej uywanych czarw. Najwaniejszy atrybut wysoko postawionych wiedm. Wiedzia, e kiedy to cacko zwisa na szyi Koraliny, jest miertelnie niebezpieczne. Czu, jak klejnot drga pod jego palcami, jak si buntuje, gdy opuszkiem gadzi such powierzchni. Bursztyn zachowywa si niby zapany szczupak, ktry pry si, to udajc martwego, to znw stara si uwolni wowymi ruchami. - Tym razem trafie na rybaka. - Dugowosy wyszczerzy w brzydkim umiechu zakrwawione zby. Gadzc klejnot, wyszepta co cicho, potem wszed do pokoju, doni poszuka kontaktu. Pojaniao. Leaa pod cian, rce miaa zwizane paskiem tkaniny, oderwanym z okiennej zasony, podobnie nogi. Cho przebraa si ju z kostiumu, ktry miaa na sobie rano, ubrana bya rwnie drogo, tyle e sportowo. Elastyczne, niekrpujce ruchw spodnie, sportowe buty, wygodna, ale podkrelajca lini bluzeczka - wszystko markowe, z najwyszej pki.

Diabe ubiera si u Prdy. Obraz caoci psu tylko fakt, e polar mia udarty rkaw, ktry posuy napastnikom za knebel. No i siniec, potny siniec pod okiem. Istotnie, pomyla dugowosy, przypatrujc si uwanie Koralinie, istotnie napastnicy mogliby mie z niej poytek. I wcale nie jest zbyt chuda. Pochyli si nad kobiet i delikatnie rozsupa wzy na rkach i nogach. Potem wycign knebel. Dopiero wtedy otworzya oczy. - Ty, ty? - zdziwia si, rozpoznajc wybawc. A potem umiechna si najadniej, jak potrafia. - Dzikuj - powiedziaa. Dugowosy skin gow, mimowolnie potar uderzon szczk. Poczu, e po brodzie cieka mu krew. Naprawd adna, pomyla. Szkoda, e zaraz znw wskoczy w rol, e znw stanie si czarownic, majc jeden cel. Wygra, wygra, wygra. - Widziae, kim byli? - spytaa, wstajc. O wanie, ju si zaczyna, zacisn usta. Ju mylimy o zadaniu. Tylko o zadaniu. - Nie - skama. W tym momencie czarodziejka zamrugaa, zachwiaa si. Gdyby jej nie podtrzyma, upadaby na podog. Musiaa naprawd mocno oberwa, zauway. - Chod, zawioz ci do motelu. Nie zaprotestowaa. 4 Siedzieli przy maym stoliku, filarem osonici od gwaru sali. Nieco dalej ekipy telewizyjne piy na umr. Dziennikarze rozmawiali gono, kcili si i piewali sprone piosenki. Motel przeywa prawdziwe oblenie. Przy stoliku pod cian kilku aktywistw z Ruchu na rzecz Racjonalizmu, ktrzy przyjechali do miasteczka, by nie dopuci do redniowiecznego samosdu, toczyo cakowicie irracjonaln ktni o to, kto z nich powinien postawi nastpn kolejk. Ktnia trwaa ju drug godzin. - Jeszcze raz dzikuj. Naprawd - powiedziaa czarodziejka. Jej gos wyrwa dugowosego z rozmyla. - Gdyby nie ty... - Niewane - machn rk. - Jeste pewna, e nie chcesz zoy doniesienia na policj? Pokrcia energicznie gow. Przeykajc kaw, odpowiedziaa:

- Dom by opiecztowany, nikt nie powinien by tam chodzi. Nawet ja. To, e pomogam tej dziewczynie, nie ma znaczenia. Zreszt... - przerwaa, wzia od niego papierosa, zacigna si. Obserwowa jej rce. Nawet nie zadray. Co za opanowanie, pomyla z uznaniem, ani ladu zdenerwowania. Peen profesjonalizm. Prosz, prosz. - Zreszt, gdybym powiedziaa o dzisiejszym zdarzeniu na policji - kontynuowaa - zaraz by to si roznioso. Ludzie znw zaczliby rozpowiada, e Estera to wiedma, bo przecie inna wiedma - nie krzyw si, wiem, e tak na mnie woaj - bo inna wiedma wszy. To mae rodowisko, tutaj plotki rozchodz si jak duma po slumsach. - A wanie, miaem spyta. Czego tam szukaa? Prychna. - Moesz sobie myle, co chcesz, ale ta dziewczyna jest niewinna. Niewinna, syszysz! I z pewnoci nie zasuguje na samosd. Na lincz. Bya bliska mierci. I to z rki tych bydlakw! Widziae ich? Dugowosy potakn. - Jeden w drugiego, szowinistyczne mskie winie. Czarodziejka przekrzywia gow. - Eje. Namiewasz si? Lecz racja. Z nimi nie mona dyskutowa, nimi moesz co najwyej... - Manipulowa? - Znowu si umiechn. Te zby, pomylaa Koralina, jakie on ma rwne zby. Poczua lekkie mrowienie w dole brzucha. Jej rozmwca nie by moe najmodszy, ale wiek wcale nie odbiera mu uroku. Wrcz przeciwnie. - Obraziabym si - powiedziaa, wydymajc wargi - gdyby to nie bya prawda. Bystry jeste. Skoni gow. Nieco przesadnie. - Gdzie mi rwna si z tob. Wspaniale sobie poradzia dzisiaj, tam przed domem. Gdyby nie ty, Estera byaby martwa. Pojaniaa. Komplement - prawdziwy czy nie - dziaa zawsze, nawet na wyemancypowane, pewne swej wartoci czarodziejki. - Och, to nie byo trudne. - Kokieteryjnie spucia wzrok. - Nowoczesna magia to w niewielkim stopniu efektowne sztuczki i widowiskowe czary. Najskuteczniejsze zaklcie to wcale nie takie, ktre sprawi, e zmienisz si w sow czy kota, a z palcw strzel byskawice. To drobnostka, podstawy, ktre znane s rednio zaawansowanej studentce Akademii Ezoterycznej. Nowoczesna magia to budowa eksperymentalnych osiedli mieszkaniowych,

takich jak wiszce ogrody, to przygotowywanie wrb i horoskopw dla wielkich korporacji, pozwalajcych prognozowa zmiany kursu akcji czy trendy na rynku. Wspczesne czarownictwo to wreszcie manipulowanie tumem. A tumem zoonym z samych baranw sterowa atwo, zwaszcza jeli ma si racj. Gorzej z ludmi inteligentnymi, twojego pokroju. - Czy temu zawdziczam, e ze mn rozmawiasz? - Nie, nie temu. Zawdziczasz to mojej ciekawoci. Ja, widzisz, te chciaabym wiedzie, co robie w domu Estery. I kim jeste? - Spacerowaem - powiedzia dugowosy. Nawet powieka mu nie drgna. - Zobaczyem podjedajcy samochd, pniej dywan. A potem w domu co bysno. - Prbowaam si broni. Nie spostrzegam, e byo ich dwch. - Ten bysk mnie zaalarmowa, wszedem do domku i udao mi si sposzy napastnikw. Oto i caa historia. Przyjrzaa mu si uwaniej. Mia regularne rysy i wyniose spojrzenie. Twarz bya troch zmczona, ale bez wtpienia inteligentna. Gdzie ja go ju widziaam, zastanowia si. Gdzie ja go widziaam? - Ta caa afera z ab - mwi, trzymajc do na kuflu - zainteresowaa mnie. Bo jeli nie Estera zamienia t drug, to kto? Kto? - yka detektywa? - Czarodziejka musna klejnot, leciutko, niby to przypadkiem, od niechcenia, ot, zwyka kobieca rzecz poprawia biuteri. Dugowosego nie oszukaa. Sprawdza mnie, pomyla, zauwaajc drgnicie bursztynu. - Nazwij to, jak chcesz. Moe by hobby. Albo zawodowa ciekawo reportera. To odpowied na twoje drugie pytanie. Jestem dziennikarzem. Nie owc newsw jak tamci. Skin gow na pijanych w sztok redaktorw telewizyjnych. - Dugo gromadz materia, zbieram notatki, potem publikuj. Postanowiem napisa reporta o wydarzeniach w Wilkowie. Wpatrywaa si w niego dusz chwil. Zmarszczya czoo. - Wybacz - mrukna, przerywajc krpujc cisz. - Przez moment mylaam, e jeste od czarnych. Czyli ksidz albo ktry z ich sugusw. Moe egzorcysta. Ostatnio bardzo uwanie patrz nam, czarownicom, na rce. Zwaszcza w Poznaniu. Ale ty mwisz prawd. - Jeste pewna? - teraz to on si z ni droczy. - Niby skd moesz wiedzie. Nie jestem podczony do wariografu. - Mam co lepszego. - Umiechna si promiennie. - Kobiec intuicj. Wykonaa nieznaczny gest, znw muskajc klejnot. Taaa, intuicj, pomyla.

- I co podpowiada ci intuicja, jeli chodzi o rozwizanie zagadki zamienionej w ab dziewczyny? - zmieni temat, nie chcia, by rozmawiano o nim. - Masz ju sprawc? - Nie - przyznaa niechtnie. - Ale mam kilka punktw zaczepienia. Nie chciaby mi pomc? Dugowosy milcza jaki czas, patrzc jak bbelki dugimi warkoczami unosz si na powierzchni. Wreszcie oderwa wzrok od kufla, spojrza czarownicy w twarz. Nawet ten siniec nie przeszkadza. Nawet on. Jest bardzo adna. Ile ona moe mie lat? Dwadziecia cztery? Dwadziecia sze? Zaprzeczy ruchem gowy. - Przeszkadzabym ci - oznajmi. - Ale mog obieca, e kiedy trafi na co interesujcego, dam zna. Nie za darmo, rzecz jasna. W zamian chciabym pierwszy usysze rozwizanie zagadki, kiedy ju je znajdziesz. Bo e znajdziesz, nie mam adnych wtpliwoci. Zgoda? Wycign przed siebie rk. Koralina wahaa si przez moment, ale krtko. Odwzajemnia ucisk. Miaa delikatne, aksamitne donie. - Wiesz - zacza cicho, spogldajc w poszarzay od tytoniowego dymu sufit - w biblijnym Izraelu funkcjonowa specyficzny obrzd. Dzie Przebagania. Izraelici, chcc uwolni si od win, ktre przecie obraay Boga, swoje grzechy skadali na gow koza, wybranego do tego celu przez kapana. Kozio wyprowadzany by na pustyni i tam zdycha. Kapan natomiast wraca, my si i wszystko byo dobrze. Grzechy znikay. Tutaj... - urwaa. Tutaj mogoby by tak samo. Najpierw miejscowy klecha agresywnymi kazaniami przygotowa grunt pod oskarenie. A Chudziski to wykorzysta. Estera sponaby uwiziona we wasnym domu, natomiast ludzie, ktrzy znaleli w niej koza ofiarnego, wrciliby do siebie, wziliby prysznic, spukaliby z rk resztki popiou i krwi, a potem zasnliby snem sprawiedliwych. Szlag ich! Uderzya kantem doni w st. - Spjrz na to od innej strony. - Dugowosy delikatnie dotkn nadgarstka czarodziejki. Napicie opado rwnie szybko, jak si pojawio. - Gdyby nie to, nie miabym szansy ci pozna. Jego sowa zaskoczyy dziewczyn. Dugo wpatrywaa si w brzowe oczy siedzcego naprzeciw niej lekko podstarzaego harleyowca. - Chciaabym, eby sprawa bya jasna - powiedziaa cicho. - My czarodziejki... - Wiem - przerwa jej i znowu si umiechn. - Nie macie czasu i ochoty na uczucia. Zwizki emocjonalne to przeytek dawnych czasw, lepa uliczka ewolucji. Uliczka, ktra

sprowadza na manowce z drogi wiodcej ku doskonaoci. A kada emocja jest bodcem do zaspokajania potrzeb, niczym wicej. - Dobrze, e to sobie wyjanilimy - odetchna. A potem, z min niewinitka, zapytaa: - Moe pjdziemy do mnie? Czarodziejka nie bya piknoci z okadek kolorowych pism. Rysy miaa ostre, a spojrzenie gniewne. Mimo wszystko dugowosy nie mg odmwi jej urody. Urody porywajcej i wyrafinowanej, urody szlachetnej jak wytrawne wino, urody zdecydowanie nie dla mas czytajcych kolorowe pisma. Zaspokojenie potrzeb?! Niech j diabli, pomyla, przypatrujc si jej nogom. Mam swj honor, swoj godno! Zlekcewa propozycj, wzrusz ramionami, obrc wyniole gow, planowa. Niech wie, e nie kady facet myli penisem! Wyszed od niej kilka godzin przed witem. Dopiero wtedy, lec w gorcej pocieli, Koralina zdaa sobie spraw z tego, e nie spytaa nawet, jak nieznajomy ma na imi. 5 Nie zasn po powrocie z pokoju czarodziejki. Z maego, skrzanego woreczka wygrzeba ostronie kilka czerwonych jagd. Z Zawiatw, przemkno mu przez gow, importuj wszystko. Rozgryz owoce, zmiady pestki. Cierpki smak rozla si po jzyku. Czerwone owoce dziaay lepiej ni jakikolwiek napj energetyzujcy. Po chwili wrciy mu siy, a oczy rozbysy entuzjazmem. Wysun spod ka pask walizeczk. Rozsun zamek byskawiczny - wewntrz kry si prostoktny czarny przedmiot wygldajcy jak notebook. Zwolni zatrzaski przypominajce dla odmiany starowieckie kufry, ktre od czasu do czasu mona spotka w antykwariatach. Grna cz, ta, ktra w laptopie stanowia ekran, teraz krya lustro. Doln cz, bdc odpowiednikiem klawiatury, tworzya paska czarna pyta, na ktrej wyrysowano cienkimi biaymi liniami rne symbole magiczne. By wic pentagram, by krzy ankh, a take symbole, ktrymi posugiwali si rokrzyowcy. W centrum widnia wyrysowany zodiak, tu i wdzie pojawiay si aciskie napisy. Diagramy i rysunki tworzyy powizany ze sob labirynt, na pierwszy rzut oka cakowicie nieczytelny.

Oto jeden z ostatnich hitw eksportowych Rzeczpospolitej, ktry podbija rynki na caym wiecie i bezwzgldnie wypiera komputery, pomyla dugowosy. Na razie kosztowa majtek, ale wart by swej ceny. Personal Mirror, w skrcie PM. Teraz Polska! Mczyzna z du wpraw przemkn palcem po wyrysowanych diagramach, aktywujc szereg zakl, w tym czar szyfrujcy, na wypadek, gdyby Koralina prowadzia nasuch. Cicho szepn kilka sw po acinie. Lustro oyo, dajc w pokoju blad powiat. Potrzebowa informacji. - Lustereczko, powiedz przecie... - zacz formu inicjujc poszukiwania". Powierzchnia zwierciada zafalowaa, obraz na moment zmtnia. Lustro oczekiwao na pytania. Spojrza na zrobione w wolnej chwili notatki - sporo niewiadomych, wiele kwestii, ktre naleao wyjani. Wszystkie dotyczyy poznaskiej czarodziejki. Czer drgna, zawirowaa. Na moment pojawi si awatar ducha zakltego w przedmiocie. Zimne stalowe usta powtarzay mechanicznie: Prosz czeka. Trwa przeszukiwanie". Poznaskie fabryki sprzedaway tysice luster na Zachd, do Niemiec, Wielkiej Brytanii, Francji i za Atlantyk. Lustra na razie mwiy" tylko po polsku. Dugowosy z rozbawieniem wyobrazi sobie, jak londyczycy czy paryanie prbuj wymwi polskie przeszukiwanie". Duchy w maszynie szybko przygotoway ekstrakt, wyawiajc pery z morza informacji o Koralinie. Pery, niestety, tylko i wycznie zdaniem kompilatora. W zwierciadle pojawi si profil czarownicy, kilkanacie stron tekstu, sporo zdj, filmy, wypowiedzi. Nie tylko Koci si wami interesuje, pomyla mczyzna, widzc, e lustro poczyo si z policyjn baz danych. Nie tylko. Spojrza na zdjcie, potem przeszed do opisu. Jedna z najbardziej aktywnych dziaaczek ruchu wiedm i czarownic. Bardzo powaana w krgach ywo zainteresowanych magi. Znana z radykalnych pogldw. Potrafi dziaa energicznie i szybko. IQ 170. Ma rozlege koneksje sigajce wysokich szczebli wadzy w Pitej Rzeczpospolitej. Znana rwnie w rodowiskach biznesowych. Prowadzi wasn firm, sprzedajc midzynarodowym korporacjom rozwizania typu ESB (Esoteric Support for Business). Firma zarejestrowana z siedzib w wiszcych ogrodach. Koralina jest gwnym udziaowcem i sprawuje funkcj dyrektora wykonawczego. Oprcz tego aktywna dziaaczka i wspzaoycielka Kocioa Biaej Bogini, czonkini Koa Czarownic Miejskich. Filantropka,

ale wspiera jedynie inicjatywy zgodne z jej wiatopogldem i wyznawan lini ideologiczn. Miejsce zamieszkania: Rajskie Ogrody Doktora, Fools Tower 4/46. Charakter, przeczyta tytu kolejnej zakadki. Wyrachowana, w kadej sytuacji potrafi powcign emocje. Znana ze zoliwoci, ma bardzo wysokie poczucie wasnej wartoci, ile reaguje na towarzystwo osb, ktre uwaa za gorsze od siebie. Wybujay temperament seksualny. Dugowosy ze zrozumieniem pokiwa gow. Policja miaa znakomitych informatorw. Urodzona w Rogalinie, nieopodal Poznania, w wielodzietnej rodzinie. Jako jedyna wybia si tak wysoko. Kiedy zrobia karier, cakowicie zerwaa kontakty z bliskimi, przybierajc pseudonim wzity z powieci Neila Gaimana (prawdziwe nazwisko Rabe Karolina). Publicznie twierdzia, e to z powodw ideologicznych. Rodzice byli katolikami. Przerzuci jeszcze kilka stron tekstu. Nic ciekawego. Nic. C, mg si tego spodziewa. Prawdziwe tajemnice, rwnie te, ktre skrywa policja, chronione s duo mocniej. Zwyke PM, nawet podrasowane, to zdecydowanie zbyt saby sprzt. Moe byoby lepiej, gdyby w lustrze zaklty by dinn, nie flagum, czyli zwyky duch suebny, pomyla. Trzeba bdzie to poprawi. Jeszcze tylko data urodzenia, pomyla. Zwierciado wznowio szukanie. Trwao to do dugo, dugowosy zacz si ju zastanawia, czy system jest stabilny, czy moe motel ma jakie stabilizatory pola astralnego, ktre spowalniaj prac PM-a (wynajliby radiestet? niemoliwe!), gdy znw pojawi si awatar. Jego twarz bya bledsza ni wczeniej i wyranie niezadowolona. - Brak danych - wyrecytowao lustro. - Brak danych. Scena jak z tandetnego filmu kryminalnego. Zniesmaczony mczyzna odwrci gow. Swoj drog publiczne zbiory s nic niewarte, skoro nie zawieraj nawet tak podstawowych informacji. Prawda, e cz kobiet trzymaa swj wiek w tajemnicy, obejmujc go klauzul zastrzeenia na podstawie ustawy o ochronie danych osobowych. Wtedy informacje trafiay do Sezamw, ktre miay duo lepsze zabezpieczenia, z cakowitym wyguszeniem pola astralnego wcznie. W wypadku Koraliny tego typu zastrzeenia nie miay jednak najmniejszego sensu. Ona swojego wieku nie musiaa si wstydzi. Tak pikna, e a nienaturalna, pomyla, a przecie ani ladu operacji, a nawet magii korekcyjnej. Otrzsn si i spojrza spode ba na awatara. C, biedny duch niczego wicej nie mg zrobi. Dugowosy zerkn na zegarek. Pita. O tej porze w centrali wszyscy pi, pomyla. Wdowiak urwie mi, hmmm, wiele rzeczy, jeli teraz do niego zadzwoni. Ostatecznie data urodzenia Koraliny nie bya kluczow informacj. Zdecydowa, e nic si nie stanie, jeli

otrzyma j jutro. Korzystajc ze zwierciada, wysa po szyfrowanych czach astralnych zapytanie. Wiedzia, e nastpnego dnia centrala przyle odpowied. Przesun palcami po diagramach. Awatar posusznie znikn, powierzchnia zwierciada sczerniaa. Tak jak cay wiat przed oczyma mczyzny, gdy chwil potem wyczerpany run na ko. 6 Wsta pno. Spojrza za okno, na soce - byo ju po jedenastej. Rk przejecha po twarzy, rwnie miej w dotyku jak ciernisko. Przez moment szpera w torbie, szukajc brzytwy. Jest! Drogocenna oprawka z rogu jelenia krya srebrne ostrze. Brzytwa zalnia w socu. W metalu wygrawerowano gotykiem trudny do odczytania napis, ktry w pierwszej chwili mona byo wzi za znak towarowy producenta. Malleus Maleficarum. Prezent od kolegw z pracy. Chopcy, zauway, mieli specyficzne poczucie humoru. Goli si przy oknie, z ktrego mia widok na motelowy taras. Wanie koczy zdrapywa szorstkie woski z szyi, gdy zobaczy umiechnit Koralin, jak wychodzia z budynku, zajta rozmow z chudym jegomociem o cerze tej od papierosw. Dugowosy nie zna go, ale mczyzna wzbudzi w nim instynktown niech. Wzi szybki prysznic i zbieg na d, do sali. Barmanka powitaa go umiechem, odkoni si, zamwi niadanie. Wszystkie stoliki byy wolne, zabawa dziennikarzy trwaa do pna, aden wic nie kwapi si, by wsta. Dugowosy si ucieszy. Gowa ciya mu nieznonie, sze godzin snu to niezbyt wiele. Gdyby ekipy telewizyjne zeszy na d, gwar byby nie do zniesienia. Koczy jajecznic, gdy ktem oka zowi cie w pobliu. Podnis wzrok znad talerza. Obok sta antypatyczny typ, ktry wczeniej rozmawia z Koralin na tarasie. Typ przyglda mu si krytycznie. W jego oczach czaio si ledwie skrywane poczucie wyszoci. Bardzo wychudzony, zauway dugowosy. Nie wyglda na tutejszego. Kolejny dziennikarz? - Jestem doktorem socjologii. Krzysztof Banach z Akademii Ezoterycznej - szczupy okularnik przedstawi si, podchodzc bliej. - Koralina, to jest, chciaem powiedzie, pani Rabe, wspomniaa mi o panu przed wyjciem. Pisze pan rzekomo reporta o wypadkach wilkowskich, czy nie?

Dugowosy ograniczy si do prawie niezauwaalnego, lekcewacego skinienia gow, nie odzywajc si do przybysza ani sowem. Kady normalny czowiek, pomyla, poczuby si obraony. Jednak doktor socjologii Krzysztof Banach pochlebia sobie, e normalnym czowiekiem nie jest (w czym, istotnie, byo sporo racji). Naukowiec uwielbia rozmwcw, ktrzy niewiele mwili, a najlepiej nie odzywali si wcale. Sam mia przecie wystarczajco duo do powiedzenia. - Dopiero co przyjechaem, mam zamiar przyjrze si ostatnim wydarzeniom szkiekiem i okiem badacza. Ciekaw jestem, czy ma pan jak teori, ktra opisuje to, co stao si w miasteczku? - zacz Banach. Nie doczeka si odpowiedzi. Prawd rzekszy, wcale nie czeka na odpowied, liczy nawet, e reporter znw bdzie milcza. Dugowosy mimowolnie speni oczekiwania przybysza. - Bo ja, widzi pan, mam swoje przemylenia. Szereg przemyle i spostrzee - wyjani naukowiec. - Punkt pierwszy to kler. Oczywicie, tutejszy proboszcz nie jest winny bezporednio, nie on rzuci faszywe oskarenie. Lecz kto ksztatuje wiadomo tej spoecznoci? A jak syszaem od pani Rabe, w przeszoci zdarzyo si kilka niezwykle agresywnych wystpie miejscowego kapana przeciwko nieszczsnej Esterze Bielskiej, pionierce ezoteryzmu. Ha, mieli pod bokiem prawdziw siaczk, ywcem z eromskiego, a nie potrafili tego doceni. Czy to do pana dociera? Biorc pod uwag si, z jak doktor socjologii prezentowa swoje argumenty, dugowosy musiaby by guchy jak pie, by nie docierao. - Wie pan - podj po chwili milczenia Banach, ktry, jak wielu naukowcw, czu potrzeb udowodnienia wasnej wartoci, dzielc si zgromadzon wiedz, obojtnie czy suchacze yczyli sobie tego, czy - jak dugowosy - wrcz przeciwnie. - Ja to przewidziaem, kilka lat temu. Odrodzenie Magiczne dokonujce si tu i teraz, na naszych oczach, musiao wiza si z efektami ubocznymi. Czyta pan moe mj esej Lokalne spoecznoci w obliczu niepoznanego? Nie, widz, e nie. Radz nadrobi zalegoci. Zrozumie pan wiele z tego, co si tutaj dzieje. - Nie wtpi, e bdzie pan tak miy i przybliy mi tezy swojego eseju - rzuci przez zby dugowosy. - Tak, bym szybciej poj, jakie to zjawiska zachodz w Wilkowie. Jakich to zjawisk nie rozumiem. Naukowiec przybra poz wykadowcy, popatrzy na swego rozmwc z wyszoci i kontynuowa:

- Polowania na czarownice speniay w dawnych spoeczestwach okrelon rol. W psychologii spoecznej funkcjonuje nawet termin, opisujcy tego typu zachowania - to tak zwana reorientacja. Spoeczestwa potrzebuj kogo, na czyje barki mogyby zoy win za dokonujce si nieszczcie. Nieszczcie, ktrego przyczyny s nieznane, trudno zrozumie. Oskarenia o czary przesuwaj ciar winy z abstrakcyjnej, nieuchwytnej siy, na jednostk, ktr niezwykle atwo zidentyfikowa, osdzi i spali na stosie. Tak byo, kiedy pony setki tysicy stosw w dawnej Europie, kiedy w imi Boga popeniano straszliwe mordy i realizowano przyziemne cele spoeczne. Przyziemne, bo zazwyczaj okazywao si, e czarownica, znacznie rzadziej czarownik, miaa co, czego potrzebowa oskaryciel - na przykad kamienic, kantor czy ziemi. Ewentualnie wiedma bya z jakich powodw dla oskaryciela niewygodna albo posiadaa informacj, ktr chciano ukry. A nie istnia prostszy sposb, aby zamkn jej usta, ni stos. Owszem, przez kilka stuleci panowa spokj. Era racjonalizmu sprawia, e zaraz tumaczono ju nie urokiem, ale dziaaniem bakterii. Lecz wraz z Odrodzeniem Magicznym demony przeszoci musiay wrci. W eseju, o ktrym panu wspomniaem, antycypowaem te zdarzenia. Trzeba jeszcze poczeka, a postp i cywilizacja przetworz polsk prowincj, przeoraj wiadomo. Na razie nard polski zamieszkujcy takie miasteczka, jak to, nadal pozostaje ciemny i ograniczony. A my skazani jestemy na podobne wilkowskiemu spektakle przemocy. - Najczciej ofiarami paday kobiety - wywodzi Banach. - Samotne kobiety bez opieki. Nie mia kto wzi ich w obron, nikt si o nie nie upomina. Cae szczcie, e od tamtej pory wiat si zmieni. e s takie organizacje, jak ta, w ktrej dziaa pani Rabe. I e s takie kobiety jak ona. Dugowosy przymkn oczy. W wyobrani znw zobaczy czarodziejk. Cakowicie nag. - Tak - powiedzia cicho. - Te si ciesz, e s na wiecie takie kobiety. - Swoj drog - naukowiec nieco si uspokoi, ochon, jego policzki znw nabray koloru zeschej trawy - ironi losu jest, e chciano doprowadzi do samosdu wanie w Wilkowie. W miasteczku, ktre Koralina tak lubi. - Lubi? Nie wiedziaem, e bywaa tu wczeniej. - Och - Banach wzruszy ramionami - jedzia do Wilkowa kilkakrotnie. Wspominaa, e tutejsze powietrze niebywale jej suy. I faktycznie, co wyjazd, to wygldaa modziej, bardziej kwitnco. Niewiarygodne. A przyjemnie byo na ni patrze.

Gniew uderzy dugowosemu do gowy. Zaraz w Wilkowie pojawi si druga aba, pomyla, zaraz znowu zostanie tutaj rzucone zaklcie transformujce. Nie wytrzymam. Diabli z kodeksem etycznym, diabli z central... - Pan wybaczy - poderwa si gwatownie znad stolika. Zgrzyta zacinitymi zbami i stara si nie spoglda Banachowi w oczy. - Mam spraw do zaatwienia. - Szkoda - mrukn naukowiec do plecw dugowosego. - Tak mio si dyskutowao. 7 Masywne, pokryte kor ramiona, grzywa zielonych lici, wykrzywiona twarz pnia i setka ptasich gosw - stojcy przed wilkowskim ratuszem monumentalny db przypomina dugowosemu krzepkiego starca. Starca, ktry wci zachowuje peni si, ktry niejednemu modemu mgby pogruchota koci i pokaza, kto tu naprawd rzdzi. Starca, ktry na dugowosego patrzy spode ba, wyczuwajc w nim intruza. Db nie lubi obcych. Przecie to tylko drzewo, zwyka rolina, w dodatku wiekowa i w rodku zjadana przez korniki. Potrzsn gow i szybkim krokiem poszed w stron zaniedbanej kamienicy, w ktrej miecio si Muzeum Ziemi Wilkowskiej. Kustosz muzeum, brodaty chudzielec o wzrocie koszykarza, siedzia w kcie sali, czytajc gazet. Czytajc - bo przecie do muzeum nie zaglda nikt od lat. Czasem smtn, zakurzon cisz przerywa gwar wycieczki szkolnej. Bywao, e pojawi si jaki zbkany turysta, ktry jednak, widzc ekspozycje, natychmiast rezygnowa ze zwiedzania. W zwyke dni muzeum wiecio pustkami. To bya dla kustosza - pasjonata historii i archeologii prawdziwa tragedia. Chwilami mia wraenie, e rozpocz przedwczenie odbywanie kary za grzechy, e ju tu na ziemi jego egzystencja zbliaa si niebezpiecznie w stron inferna. Jak opisa pieko? - zastanawia si. Ognie? Diaby? Kadzie ze smo? Nie, kustosz swoje prywatne pieko wyobraa sobie inaczej - cakowity bezruch, wyczekiwanie na goci, ktrzy nigdy nie odwiedz muzeum, albo, jak nieliczni, nawet ku niemu spojrz, ale tylko po to, by wzbudzi w sercu zwodnicz nadziej. Rzeczywisto zastraszajco szybko zaczynaa przypomina te rojenia. Podnis wzrok znad gazety. Pustka oczywicie, wiatr lekko stuka otwartymi oknami. Na parapecie wygrzewa si duy kocur. Nagle zwierz zbudzio si ze snu, zjeyo sier, prychno. Przez moment rudy kocur paradowa z zadartym wysoko ogonem, raptem skoczy przed siebie, umykajc w bok. Kustosz wzruszy ramionami - kto odgadnie, o czym myl zwierzta? Wrci do czytania gazety.

Naraz drgn. Mimo pidziesiciu piciu lat wzrok mia niezy. Na skraju pola widzenia zamajaczy jaki cie. Kustosz unis gow. Przy gablocie numer dwa sta dugowosy mczyzna w cikiej ramonesce i z uwag oglda eksponaty. Kustosz w pierwszej chwili sdzi, e to zudzenie. Syszaby przecie skrzypnicie drzwi czy kroki przybysza, tymczasem nic takiego si nie zdarzyo. Czy to bies? - pomyla. Dugowosy by czowiekiem z krwi i koci. Oderwa spojrzenie od gabloty, popatrzy na swego gospodarza. Ukoni si. - Dzie dobry - powiedzia. - Nie chciaem panu przeszkadza. Bardzo by pan zaabsorbowany artykuem. - Ach, to. - Kustosz lekcewaco machn rk i w mgnieniu oka by przy odwiedzajcym. - Niewane. Cakiem niewane. Widz, e zainteresowaa pana nasza maa wystawa? Kariera kustosza na tym stanowisku trwaa ju ponad dwadziecia lat. W trakcie tego czasu wielokrotnie zadawa to pytanie swoim gociom. Nie zdarzyo si jednak, by usysza odpowied twierdzc - co najwyej sowa pene taktu i faszu, ktry rozpoznawa na kilometr. Ale to by dzie szczeglny. - Owszem - potakn szczerze dugowosy. - Nawet bardzo. Na dowd swojej deklaracji zamilk na chwil i znw wbi wzrok w gablot. Pod nieco przykurzon szyb leao kilkadziesit wycinkw prasowych, pochodzcych z koca XIX i pocztkw XX wieku. Midzy nimi jeden, niepozorny skrawek pokej gazety, ktry szczeglnie zainteresowa zwiedzajcego. To byo ogoszenie: Towarzystwo ubezpiecze zachca i namawia. Polisy od gradobicia, od mleka kwaniejcego krowom w wymieniech i od robactwa wszelakiego. Proponujemy te polisy na ycie od zych urokw". Pod spodem bya data - 1890. - Zabobon! - wykrzykn siwobrody, spostrzegszy, co studiuje jego go. - Haba dla naszego miasta! Europa podaa ciek postpu, a Wilkowianie wierzyli w czary. Ale to by czas przemian, czas niepewny, gdy Hakata z ziem rugowaa, gdy Komisja Kolonizacyjna lokowaa bambrw po okolicznych sioach. To musiao wywoa reakcj. Tak, historyk nie powinien zamyka oczu na realia, na panujc w tamtych czasach wiadomo. A e wiadomo bya marna, pod adresem nowych osadnikw pojawiy si zarzuty czarostwa, mieszkacy wszdy widzieli magw i wiedmy. Oczywicie upatrywano ich w przyjezdnych, na ktrych prbowano rozadowa frustracj. Znany mechanizm psychologiczny. - Tak - dugowosy zgodzi si skwapliwie. - Estera Bielska na przykad.

- Niech pan przestanie! - Kustosz rozpaczliwie zamacha rkami. - Taki wstyd, taki wstyd... Przybysz schyli si nad gablot, palcem wskaza na ogoszenie. - Wtedy te zdarzyy si tutaj podobne zamieszki? Byem przekonany, e ostatni czarownic spalono w Polsce wczeniej. - U nas do samosdu nie doszo. Bg by szybszy ni widy okolicznych chopw i odwoa z tego wiata nieszczsn Irene Weiss. Dziewczyna, posdzona o czary, zmara w poogu. Zostaa po niej maa creczka, na ktrej, co zrozumiae, nikt ju si nie mci. Dziecko ochrzczono, wierzc, e w ten sposb ze zostao wypdzone. Kto j adoptowa. Miejscowym starczyo, e wybito cay ywy inwentarz, jaki znaleziono w gospodarstwie. - Inwentarz? - Dugowosy unis brew. - A tak, tak. Okoliczni wierzyli, e wiedma pord kaczek, wi, kz, krw i czego tam jeszcze, utrzymuje chowaca - pomniejszego diaba na swoje wyczne usugi. Sprawili si szybko, w kilka godzin ze sporej trzody ani jedno zwierz nie zostao przy yciu. Sprytne, prawda, bardzo sprytne. - Sprytne? Co pan ma na myli? - Widzi pan, wtedy w miecie i okolicy by gd. Zbiory okazay si kiepskie, bieda zajrzaa ludziom do garnkw i zobaczya w nich dno. Ta ndza bya czynnikiem, ktry spowodowa eksplozj oskare o magi. Nieurodzaj, oczywista, sprawiy czary, ha, ha. Susze, gradobicia, wie pan. Ale chowace chowacami, a z zabitymi zwierztami co naleao zrobi. Miso nie mogo si zmarnowa. Miso non olet. - Rozumiem - stwierdzi dugowosy. - Ale dlaczego pado na pani Weiss? - Pann Weiss - poprawi kustosz. - Pann. I w tym okreleniu ma pan odpowied. - To dziecko, ktre urodzia... miaa je z jakim miejscowym? - domyli si przybysz. Kustosz potakn energicznym ruchem gowy. - W dodatku - powiedzia, umiechajc si nieco gupkowato, jak zwykli umiecha si niektrzy mczyni, gdy rozmawiajc o kobietach, schodz ze swoimi wywodami poniej pasa - nie wiadomo byo, z ktrym. Zapiski z tamtych czasw, wspomnienia, notatki, fragmenty kaza, wskazuj, e niektre przybye z okolic Bambergu dziewczyny prowadziy si do swobodnie. Nie przystaway do surowej obyczajnoci katolickich miasteczek takich jak Wilkw. Cho tutejsi mczyni przyjli je z otwartymi ramionami. A one z tego korzystay. - Chce pan powiedzie, e panna Weiss bya wczesn prostytutk?

- Myl, e to wanie przyczynio si do jej zguby. Wyobraa pan sobie strach kilkudziesiciu dorosych mczyzn, ojcw rodzin, zamonych gospodarzy, cieszcych si szacunkiem proboszcza, kiedy gruchna wie o ciy? Kady z nich z pewnoci pyta - a jeli to moje dziecko? Jeli prawda wyjdzie na jaw? Sposb za, by nie wysza, by jeden. - Oskarenie o czary. - Trzeba przyzna, e miejscowym nie zabrako zmysu politycznego. Chcieli, e tak powiem, upiec trzy pieczenie na jednym stosie: znale winnego nieurodzaju, pozby si niewygodnej osoby i wreszcie zniechci innych niemieckich osadnikw. - I pan mwi o Wilkowie tamtych czasw jako o katolickim miasteczku? - Dugowosy krzywo spojrza na kustosza. - Niewiele w zachowaniu mieszkacw katolickiej mioci bliniego. - wita racja. - Kustosz przeczesa palcami brod. - Daleko odeszli od ideaw, ktre gosia sto lat wczeniej wita Anna. - Zabawne - mrukn przybysz. - Jestem tu drugi dzie i drugi raz sysz o witej Annie. - Wczeniej zapewne w kontekcie proboszcza Radziskiego? - Kustosz ponuro popatrzy na gocia. - Nieszczsny czowiek, wszystko mu si pomieszao. Nie wiem, dlaczego episkopat nie interweniuje. A wracajc do witej Anny - tak, to ta sama, ktra, rzekomo, ukazaa si proboszczowi. Patronka naszego kocioa i miasta. Jest nawet na wilkowskim herbie. ya w XVIII wieku. Przez wiele lat bya zwyk, bogobojn obywatelk Wilkowa, cho ju wtedy, przed zaraz, wiadomo byo ojej wielkiej pobonoci. W 1790 nastaa za plaga. Obja kilkadziesit miast i miasteczek, w tej liczbie i Wilkw. Choroba siaa spustoszenie. Niektre miejscowoci traciy po pidziesit, szedziesit procent ludnoci. Powiadano, co zawsze powtarza si w takich wypadkach, e to kara za grzechy. Inni znw mwili, e to czarnoksinicy krla pruskiego rzucili zy urok. Jeszcze inni lamentowali, popadali w apati i bezwad, ktre do spki z chorob - obecnie sdzi si, e bardzo ostr gryp - zabijay niezawodnie. wita Anna, wtedy jeszcze po prostu moda wdowa, Anna Augustyniak, wybraa wasn drog. Zacza dziaa. Bya osob majtn, ale jednym podpisem pozbawia si wszystkiego, sprzedajc woci. Za uzyskane w ten sposb pienidze zakadaa domy chorych, sprowadzaa lekarstwa, zatrudniaa medykw. O medykw byo podwczas bardzo trudno, bo aden nie chcia tu przyjecha - bali si po prostu. Annie strach by cakowicie obcy. Wasnorcznie pielgnowaa dotknitych zaraz, dnie i noce spdzajc pord szpitalnych ek. Rzecz dziwna - podczas gdy wszyscy wok zapadali na chorob, ona cieszya si dobrym zdrowiem. Wkrtce zaczto rozpowiada, e to aska boa j chroni przed plag, co wicej, ci chorzy, ktrzy trafiali do jej szpitali, zdrowieli, chocia lekarze nie

dawali im adnych szans. Ona szans nie rozwaaa, ona modlia si i robia, co w jej mocy, eby pomc. Zaraza zostaa powstrzymana. - Nie dziwi si, e trafia na otarze - skonstatowa dugowosy. - Niestety, jak napisaa w swoim pamitniku na kilka tygodni przed mierci, co Bg darowa, Bg moe odebra. Zachorowaa, gdy plaga ju przygasa. Wtedy to jej pomagali wszyscy, do niej przyjedali lekarze z samego Poznania - na prno. Bya ostatni ofiar epidemii. - Tutejsi maj wobec niej dug. - Owszem - kustosz skwapliwie zgodzi si z dugowosym. - I przez wiele lat o tym zobowizaniu pamitali. Ten stary drewniany krzy na rynku zosta ustawiony na jej cze. Bardzo szybko uznano j za wit. Do tutejszego kocioa cigny swego czasu prawdziwe pielgrzymki, zachoway si relacje o cudownych uzdrowieniach i objawieniach, w ktrych wita Anna pouczaa swoj trzdk, jak postpowa. Ale w miar upywu czasu kult sab, zamazane przez lata widmo plagi przestao przeraa. Jakie sto lat pniej miasteczko cakowicie zobojtniao na nauki swojej patronki. Przypadek panny Weiss dobrze to obrazuje. Mczyzna w skrzanej kurtce ponownie spojrza na gablot z dokumentami. - Ma tu pan sporo interesujcych wycinkw z tamtych lat. Wiele na nich niemieckich nazwisk. Emigracja z tamtych stron musiaa by dua. Ale kiedy przechodziem przez tutejszy cmentarz, nie zauwayem ani jednego nagrobka z niepolskim nazwiskiem. - I nie zauway pan. Niemcy chowali swoich zmarych gdzie indziej. Ich cmentarz jest z drugiej strony miasteczka. Teraz to waciwie kilka omszaych kamieni, wszystko zaronite chwastami, gszcz wchon ich nekropoli, bo nie byo nikogo, kto zadbaby o groby. Po pierwszej wojnie wikszo osadnikw opucia miasteczko. Ci, co zostali, zasymilowali si z Polakami, wstyd im byo si przyznawa do swoich przodkw. Niektrzy zmienili nazwisko. - Na skraju miasta, mwi pan, ten cmentarz? - Dugowosy zamyli si. - A tak, tak. Ruiny starego ewangelickiego kocioa, a za nimi, w gstwie krzakw, na skraju lasu - groby. Ale wiele ciekawego pan tam nie znajdzie, gwnie butelki po alkoholu i inne lady libacji. To ulubione miejsce tutejszych nastolatkw. - Bardzo ciekawie pan opowiada. Nie chc zabiera czasu. - Przybysz popatrzy wymownie na zegarek. - Z chci poczytabym jeszcze o Wilkowie. - Ale oczywicie, nie ma nawet najmniejszego problemu! Kustosz by zachwycony gociem. Nie wiedzia wprawdzie, kim by nieznajomy, ale gotw by go nosi na rkach. Wanie tacy ludzie nadaj sens mojej pracy, pomyla.

- Mamy tutaj, przy muzeum, bibliotek. Jest tam kilkanacie pozycji o naszym regionie. Zaprowadzi dugowosego wskim korytarzem do maego pokoju zastawionego regaami ksiek. - Tam na kocu s ksiki o Wilkowie - wyjani. - A tutaj ma pan biurko. Gdyby chcia pan co zanotowa, to prosz, oto kartki. Zostawiam teraz pana samego, ae w razie potrzeby prosz woa. Jestem do usug. Przybysz podzikowa skinieniem gowy. Z pki zdj kilkanacie ksiek, stosik uoy na blacie stou i zacz przeglda poszczeglne pozycje. Zanim przekartkowa wszystkie, upyno kilka godzin. Co jaki czas wynotowywa jakie szczegy, ale nie byo tego, niestety, wiele. Wygldao na to, e wikszo ciekawostek opowiedzia kustosz. Mczyzna westchn zrezygnowany. W tym samym momencie co zaszurao midzy regaami. Obejrza si przez rami - to sprztaczka ustawiaa ksiki na pkach, przecieraa kurze. Dugowosy zmarszczy brwi - kiedy ju j widzia. Tak, to bya ta sama kobieta, ktra staa pod krzyem, gdy przyjecha do miasteczka. Umiechn si. Kobieta odpowiedziaa umiechem. Zapatrzywszy si na przybysza, potrcia rk grzbiety kilku ksiek, ktre z hukiem spady na podog. Wsta, chcc jej pomc. Schyli si nad woluminami. Na samym wierzchu lea opasy tom. Przeczyta tytu wydrukowany czarnymi literami na grzbiecie ksiki: Polowania na czarownice w Europie zachodniej w wieku XVII. Chwyci j i otworzy na chybi trafi. W obszernym, wydanym w latach dziewidziesitych XX stulecia opracowaniu kady rozdzia rozpoczyna si autentyczn grafik pochodzc z opisywanego okresu. Druk by nie najlepszy, niewyrany, widocznie ksik wydano w pierwszych latach po zmianie ustroju, kiedy wszystko robiono na kolanie, pospiesznie i niestarannie. Mimo to dugowosy z uwag wpatrywa si w kartk, ktr mia przed sob. Czarno-biay rysunek przedstawia postawn kobiet. Jej wosy rozwiewa wiatr. Staa w narysowanym na piachu krgu, dookoa ktrego spacerowa wielki, czarny kocur. Rysunek, cho niewyrany, pozwala stwierdzi, e kobieta bya w ciy. Pod ilustracj widnia opis: Oskarana o czary, mieszczka niemiecka Isabelle Weiss, spalona na stosie. Bamberg, rok 1623". 8 Stary koci ewangelicki sta w parku penym majestatycznych drzew, ktrych pnie porastay bluszcze i powoje. Park by ciemny i wilgotny, gste krzewy tworzyy zielony mur, przesaniajc wiat dookoa. Chodniczki zarastay traw, mech skry krawniki, peno byo

niskich chwastw i pokrzyw. Koci niegdy ogrodzono murem, ktry teraz rozpada si i pka podziurawiony jak ser szwajcarski. Sam budynek wityni by w kondycji nie lepszej ni mur. Wiea przekrzywiaa si lekko, tynk ciemnoszary i brudny schodzi caymi patami jak skra po oparzeniach, odsaniajc czerwone miso cegie. Przez okna pozbawione szyb co rusz wlatyway ptaki, wijce gniazda tu pod dachem, pord wielkich, zmurszaych belek stropu. Wadze miejskie zdobyy si tylko na to, by zablokowa wszelkie wejcia do budynku, zabijajc je deskami. Zrobiono to bardziej dla bezpieczestwa (kto wie, czy wiea by nie runa, gdyby wdrapa si tam jaki ciekawski wyrostek) ni dla ochrony przed zodziejami bo wszystko, co byo w kociele cennego, okoliczni mieszkacy rozkradli znacznie wczeniej. Przez gszcz parku wiodo kilka cieek, wydeptanych pomidzy traw a pokrzywami. Prowadziy one dalej, do ewangelickiej nekropolii. Tego dnia, cho ju szarzao, pord ledwie widocznych spod mchu grobw wci byskay ogniki. Kilku nastolatkw chciwie koczyo dopala skrty. Na murowanym grobowcu staa butelka wdki, w ktrej zostaa jeszcze ponad poowa trunku. - Kurwa, bierze mnie! - powiedzia z dzikim miechem najwyszy z chopcw, Arek. Bierze. Dobry towar. - E tam. - Krzysiek, prawdziwy kolos, sto dwadziecia kilo ywej wagi, wzruszy ramionami. Znany by z tego, e ma najmocniejsz gow. - Dla panienek to dobre. Ja musz jeszcze. Chwyci stojc na grobowcu butelk i bez zastanowienia wypi potny yk. Pozostali zaszemrali. Krzysiek - to by go! - Co innego grzyby - mrukn Krzysiek, ocierajc usta rkawem. - Kiedy z Marianem nawpierdalalimy si grzybw, bya jazda. Widzielimy okrty wikingw. Takie, kurwa, wielkie. Pyny prosto na nas. A ten tu towar to cham jaki. Kto, kto ci to, Arek, wcisn, wydyma ci bez elu pod prysznic. - Spad! - Arek prychn. - Towar dziaa. Patrz. Co si, kurwa, dzieje z drzewami. Widz przecie. Istotnie, co si dziao z drzewami, trawami, pokrzywami - z caym gszczem, pord ktrego znaleli si chopcy. Wielkie pnie rozchylay si, jak gdyby ustpoway komu miejsca, pokrzywy kady si dywanem, kolczaste akacje rozsuway gazie. Zawiao chodem. Cay park, dotd rozwiergotany, zamilk.

- Kto idzie. - Krzysiek nerwowo rozejrza si na boki. Co bdzie, jeli go tutaj zobacz rodzice, z butelk i skrtem w rku? Poczu, e co liskiego owija si wok jego kostki i w tej samej chwili uwiadomi sobie, gdzie jest. To by przecie cmentarz, dookoa trupy, setki trupw. A jeli one zaczn wstawa, pomyla, co jeli jeden z nich wanie chwyci mnie za kostk? Przez moment si waha, wreszcie spojrza w d. To by powj, zwyky powj, porastajcy pyt nagrobn. Chopak zamar, wpatrzony w rolin. Zwyky powj zachowywa si zgoa niezwyczajnie. Wi si niby w, oplata nogi, miota si w ekstatycznym tacu jak kobra przed fakirem. Krzysiek podskoczy, zrywajc odyg, ale zaraz dotkny go olchy, wycigajc ku niemu ostre gazie. Znw uskoczy, drapic sobie przy tym dotkliwie twarz. Rozejrza si - pozostali mieli podobne problemy, walczyli z oplatajcymi ich bluszczami i trawami, oganiali si od gitkich gazi, potykali, klli, tratowali atakujce ich krzaki. - Spadamy! - W gosie Krzyka pobrzmiewaa panika. Ruszy przed siebie z szybkoci, o ktr nikt, zwaywszy na tusz chopca, nie mg go podejrzewa. Reszta, uskakujc przed zdziczaymi rolinami, pomkna za nim. Cmentarz opustosza. Dugowosy wyszed zza potnego kasztana. Gestem uspokoi rozedrgany gszcz. Nekropolia znw zmienia si w oaz spokoju. Mczyzna westchn, rozejrza si. Odkopn butelk, stojc na grobowcu. Przeczyta nazwisko. To nie ten, pomyla. Przez p godziny przyglda si poszczeglnym nagrobkom, przystawa, odgarnia mech i powj, wyrywa trawy, kamie po kamieniu, pyta po pycie bada dziewitnastowieczne cmentarzysko. Wreszcie, kiedy by ju mocno znuony poszukiwaniami - znalaz. Grb bez krzya. Wprawdzie napis zatar si, a skromny nagrobek na pierwszy rzut oka nie wyrnia si niczym szczeglnym, dugowosy by jednak pewny, e trafi we waciwe miejsce. Z trudem odczyta nagrobny napis. Irene Weiss. Dookoa nazwiska widniay ornamenty - licie? - nie by pewien, zbyt duo mchu, zbyt wytarta pyta. Boe, ile to ju lat. Grb sta z boku, na piachu, ktrego nie zdoaa zarosn trawa. Mczyzna z zadowoleniem pokiwa gow - miejsce sprzyjao jego zamierzeniom. Uama grub, olchow ga i natar j krwi gobi z malutkiej ampuki, ktr wyj z kieszeni. Za pomoc tak

przygotowanej laski starannie wyrysowa na piachu krg, a nastpnie, wewntrz niego, skreli imiona duchw - Yoth, Dyptan, Araf, Luphat, wreszcie - wasne imi. Do naczynka, ktre wycign z podrcznej torby, wsypa sproszkowan mirr, aloes i bluszcz. Bysn pomie zapalniczki i po chwili po cmentarzu rozszed si wonny dym. Okadziwszy grb Irene, dugowosy znw sign do kieszeni po kolejn ampuk. Tym razem namoczy palec we krwi i, podcignwszy koszul, wypisa na sercu imiona czterech ewangelistw. Z drugiej kieszeni wydoby pergamin zrobiony ze skry czarnej kozy, ponownie zanurzy palec w gstej krwi. Skreli na nim imi i nazwisko zmarej. Pergamin wraz z lask pooy na brzegu wyrysowanego na piachu koa. Z westchnieniem stan porodku krgu. Magia halucynogenna to jedno, pomyla, a nekromancja to zupenie co innego. Mimo oficjalnego pozwolenia biskupa delegowanego do zajmowania si materi ezoteryczn, mimo zabezpiecze i najlepszych formu, jakie udao si wyszuka w traktatach magicznych, mimo niedawnej spowiedzi witej - wci si ba. - Suchaj, Irene Weiss, nieodzownej mej woli i nie bd uparta - wyrecytowa mocnym gosem, unoszc donie. - Wzywam ci! Przez chwil sta bez ruchu, gotw broni si przed nadcigajcym bytem astralnym. Dusze zmarych, zwaszcza tych, ktrzy odeszli dawno temu, niechtnie wracay na ziemi. Lecz nic, nie byo adnej powiaty, adnego ruchu, adnej reakcji. Opiera si, pomyla, wie, po co przyszedem. Niektre duchy w zawiatach potniej, wic moe ona, jeli rzeczywicie miaa jak styczno z magi, moe teraz bez problemu zignorowa mj nakaz? Powtrzy formu. Znw nic. Jeszcze raz. - Suchaj, Irene Weiss, nieodzownej mej woli i nie bd uparta! - wykrzykn z moc. Czarownica czy nie, musiaa zareagowa na trzykrotne wezwanie. Trzykrotnemu wywoaniu nikt nie jest w stanie si oprze, wiedzia to doskonale. Grb domniemanej wiedmy pozosta jednak nieruchomy. Duch nie przyby. Dugowosy zrobi na piersi znak krzya i ostronie wyszed poza krg. To mg by podstp, wiedzia, e w rodku by bezpieczny, a na zewntrz - wystawiony na ciosy jak bezbronne dziecko. Duch mg wic czeka w nadziei, e dopadnie przeladowc, nim ten znw skryje si za magiczn oson. Lecz nie, i tym razem zjawa si nie pokazaa.

Mczyzna podszed do grobw stojcych nieopodal, przyjrza im si, wrci do krgu i wypisa gobi krwi imi i nazwisko, ktre widniay na ssiednim nagrobku. - Suchaj, Fryderyku Dorf, nieodzownej mej woli i nie bd uparty - powiedzia spokojnie. Pmrok zmierzchu natychmiast rozjanio zimne, bladoniebieskie wiato. Niewyrana sylwetka niemieckiego mynarza zamajaczya nad pyt nagrobn i popyna w powietrzu w stron wzywajcego j czarownika. - Wer bist du, verdammt...?! - zacz wciekle duch. Dugowosy ruchem doni natychmiast odesa go z powrotem w zawiaty. Formua jest niezawodna, pomyla. Wniosek moe wic by tylko jeden. Grb Irene Weiss by pusty. 9 W motelowym barze panowa zwyczajny w tych dniach tok. Dugowosy przeciska si powoli, omijajc grupki mocno podpitych mczyzn. Barmanka, widzc go, mrugna porozumiewawczo okiem. Gdy zachcony jej gestem stan przy kontuarze, nachylia si do niego i szepna: - List dla pana. Kurier dzisiaj przynis. Korzystajc z zamieszania, przesuna po blacie zapiecztowan kopert. Dugowosy podzikowa dziewczynie i przez kilka chwil wpatrywa si w piecz - w ciemnoczerwonym laku odcinito liter W". Centrala dba o bezpieczny przepyw danych, pomyla. Koperta z czerpanego papieru, wyczu to, bya wyguszona, co uniemoliwiao odczytanie listu za pomoc magii. Z kolei przed otwarciem... Przed otwarciem koperty chronia wanie piecz. Gdyby zamaa j osoba niepowoana, list ulegby zniszczeniu. Co gorsza, dezintegracji ulegby zapewne rwnie ten, kto piecz przeama. A moe nawet - dugowosy rozejrza si dookoa - moe nawet szlag trafiby cay motel. W centrali czsto przesadzali z zabezpieczeniami. Szybkim ruchem ukry przesyk w kieszeni spodni. Nim zdy wymkn si z sali na gr, do swojego pokoju, by bez wiadkw odczyta wiadomo, znalaza go Koralina. Zwinnie omina dwch pijaniutekich dziaaczy Ruchu na rzecz Racjonalizmu i ujwszy dugowosego pod rami, umiechna si do niego. Uroczo, pomyla, wpatrujc si w pogodn twarz dwudziestokilkulatki. Umiecha si uroczo. Dla mnie. - I jak zbieranie materiaw? - spytaa konfidencjonalnym szeptem. - Masz co dla mnie? - By moe. - Odwzajemni umiech. - A tobie jak idzie ledztwo? Znalaza winnego?

Znowu bysna zbami, tym razem zagadkowo. - Zapraszam na gr - powiedziaa jeszcze ciszej. - Wszystko ci opowiem. Kiedy znaleli si na pitrze, oddzieleni od kawiarnianego gwaru podog i drzwiami, oboje doszli do wniosku, e ich opowieci mog poczeka. Liczyy si wzajemne umiechy, liczyy si sowa szeptane prosto do ucha, liczyy si delikatne pieszczoty i kady guzik jej bluzeczki. Przez ptorej godziny motel, komisariat, dom Estery, cay Wilkw i caa afera nie istniay. Liczyli si tylko oni. Niestety, rzeczywisto ma to do siebie, e prdzej czy pniej wypada do niej wrci. Koralina wrcia, lec wycignita na ku. Dugowosy wdzia spodnie, pooy si znowu, obejmujc jej tali, ale ona lekko, cho stanowczo zaprotestowaa. Zaczyna si, pomyla z niechci. - Niedugo to miasteczko bdzie rwnie spokojne jak nasz pokj - szepna. - Sprawcy zidentyfikowani? - zaciekawi si. - Powinna pracowa w policji. - Policyjna pensja nie starczyaby mi na kosmetyki. - Pogardliwie wyda wargi. - Poza tym intryga bya wyjtkowo prosta do rozwizania. - Zamieniam si w such - powiedzia, siadajc na pocieli. Spojrza na ni. Jej oczy, jeszcze przed momentem sypice iskry, teraz byy zimne i wyrachowane. - Zanim dam ci odpowied, najpierw kilka faktw. Pierwszy, o ktrym by moe wiesz, jest nastpujcy: Robert Chudziski, ten, ktry mia eni si z dziewczyn rzekomo zamienion w ab, przez dugi czas romansowa z oskaron o czary Ester. Chopak mia ognisty temperament, syszaam, e zwiedzi wszystkie okoliczne agencje towarzyskie. Ale to w Esterze, wygldao, jest zakochany. Mimo e dziewczyna nie miaa zbyt dobrej opinii w miasteczku. - Ze wzgldu na to, e prowadzia sklepik z zioami i amuletami? - Rwnie, cho nie tylko. Sklepik nie przynosi chyba zbyt duych dochodw. Estera dorabiaa inaczej. Musisz przyzna, e jest niebrzydka. Dugowosy przyzna i zaraz zrozumia, skd braa si niech do Estery. Zwaszcza niech Wilkowianek. - Najblisze agencje towarzyskie s kawaek drogi std, a klienci na miejscu - rzek. - Wanie. - Koralina signa po papierosa. Poda jej ogie. Katem oka spojrzaa na zapalniczk Zippo. - Tyle e Wilkw to obyczajowy zacianek. Stary Chudziski nie pozwoliby, by jego syn zwiza si kobiet lekkich obyczajw. Stara si, jak mg, by

Robert zerwa z Ester. I si wystara. Wprawdzie kosztowao go to spore pienidze, bo z wasnej kasy zafundowa Ewie Kubiak oryginalny lubczyk, prosto z Ezoterycznego Poznania, ale, jak wida, opacio si. Mody Chudziski o poranku opuci dom Estery, a nastpnego wieczora - ju nie wrci. To fakt pierwszy. - Fakt drugi - zacza po chwili przerwy - Edmund Chudziski jako najbogatszy okoliczny gospodarz wci powiksza swoje woci. Co mg, ju wykupi, wliczajc w to grunty popegeerowskie i ziemie maorolnych. Oprcz niego jest w okolicy jeszcze kilkudziesiciu duych gospodarzy, ktrzy ani myl sprzedawa ziemi. Na rynku nie pozostaa adna nieruchomo rolna do wzicia. No, prawie adna. Spory teren, odziedziczony po matce, posiada wanie Estera. Ktra jednak, po tym jak Robert Chudziski z ni zerwa, ani myli i staremu Chudziskiemu na rk i pozbywa si roli. - A trzeci? - Ha, trzeci jest oczywisty dla kadego, kto ma oczy i widzia Ester. Ta dziewczyna jest w ciy. W miasteczku wszyscy wiedz, kto by jej najlepszym i najczstszym klientem. Kto mia u Estery zniki i promocje. Ju teraz mwi si, e to Robert jest ojcem. Wyobraasz sobie, co bdzie po porodzie? Nie najlepsza perspektywa dla maestwa Roberta. - Nie najlepsza - zgodzi si dugowosy. - Ale wci nie widz zwizku. - Twj bystry wzrok dziwnie si przytpi - mrukna, gaszc papierosa na oparciu ka. - Dla mnie to byo oczywiste. Chudziscy rzucili oskarenie na dziewczyn po to, by pozby si osoby, ktra zacza zawadza. Dlaczego wic nie usun Estery z pola widzenia? Chudziscy s bystrzy. Wiedzieli, e ludzie pjd za nimi. Powiem nieskromnie, e gdyby nie ja, ju byoby po sprawie. Rozgniewany tum dostaby ofiar, na ktrej barki zoyby swoje grzechy i swoje frustracje. - Co chcesz zrobi? - spyta. Co w jej gosie go zaniepokoio, jaka za nuta, groba. Przyczajony tygrys? - Na jutro zwoaam konferencj prasow. Przed wilkowskim ratuszem. Ujawni prawd. Myl, e ludzie wydadz waciwy werdykt. Jestem wrcz tego pewna. Chc ofiary i bd j mieli. - Chwilk - zastopowa jej wywd, unoszc do. - Elementy ukadanki pasuj do siebie, zgoda. Lecz wci nie wyjaniaj najwaniejszego: co si stao z Ew Kubiak? Kto rzuci urok? Kto zamieni j w ab? Koralina parskna pogardliwym miechem. Po raz pierwszy nieprzyjanie, jak gdyby zniecierpliwiy j zgaszane przez motocyklist-reportera wtpliwoci.

- Moim zdaniem to bya mistyfikacja. Ewa Kubiak czeka caa i zdrowa na moment, gdy heca wreszcie si zakoczy. I zamiewa si do ez - nie ma przecie powodw, by lubi sw dawn rywalk. Masz inn teori? Dugowosy umiechn si szelmowsko. - Owszem - odpar, rozpierajc si na ku. - Syszaa kiedy o biskupie Johannie Georgu II? Z piknych ust czarodziejki pado wyjtkowo plugawe przeklestwo. - O tym bandycie? A jake. Na akademii jest przecie Katedra Pamici i Tosamoci, a wykady z przeladowa ciesz si du popularnoci. Mona na nich posucha opowieci o tym, jak w biskup spali w Bambergu ponad szeset czarownic. Zajo mu to ledwie dziesi lat, poczwszy od 1623. Krwawa dekada. - Biskup Johann wyrni si nie tylko, jeli idzie o liczb zabitych niewinnych ludzi podja, odkaszlnwszy. - Zasyn rwnie, budujc okryty czarn legend, wiedmi dom. Dom, w ktrym prno szuka kuchni czy sypialni, za to sal tortur i cel byo w nadmiarze. Miejsce kani. Tu ci, ktrzy nie przyznawali si od razu do czarw, byli do przyznania nakaniani. Przez wyrozumiae, ale i stanowcze Inkwizytorium. Wszak confessio est regina probationum. - Zamiaa si sarkastycznie. - Tak, oczywicie, syszaam o Johannie Georgu II. Ale jaki to ma zwizek z wypadkami wilkowskimi? - w biskup - zacz wolno dugowosy - tpi w Bambergu czarownice. Jednak, moim zdaniem, nieskutecznie. - Nieskutecznie? - Pikn twarz Koraliny cisn grymas gniewu. - Szeset osb to dla ciebie mao? - Przynajmniej jedna ocalaa. - Do czego zmierzasz? - Czarodziejka ze zdziwieniem spojrzaa na rozmwc. - Znasz histori Wilkowa? - zapyta. - Te ziemie to by w XIX wieku zabr pruski. Pod koniec XIX wieku Bismarck rozpocz wielk akcj germanizacji ludnoci polskiej. Wspierano osadnictwo niemieckie w Wielkopolsce, w czym pomagaa niesawna Komisja Kolonizacyjna. Osadnikw byo wielu i w duej czci pochodzili z Bambergu. Pord nich znalaza si moda, niezamna dziewczyna. Nazywaa si Irene Weiss. Irene, jeli wierzy opisom, bya kobiet pikn, lecz niezbyt majtn. Dorabiaa na wiele sposobw, rwnie tak, jak czynia to Estera. Caa sytuacja nie trwaa dugo. Dziewczyna zostaa oskarona o czary, bo rzekomo paraa si magi. Takie oskarenie to by, jak mwia, popularny sposb na pozbywanie si osb niewygodnych.

Czarodziejka potwierdzia ruchem gowy. Milczaa wpatrzona w dugowosego, ktry kontynuowa wywd: - Do samosdu nie doszo. Irene Weiss zmara podczas porodu. Pozostaa po niej creczka, Isabelle, wychowana przy jednej z rodzin wilkowskich Niemcw. Dziewczynka rosa nadzwyczaj szybko. Traf, e rwnie ona, kiedy tylko nieco podrosa, zacza interesowa si sztuk czarnoksisk. Nikt, na szczcie, nie rzuci na ni oskarenia o czary, nikt nie chcia spali jej na stosie. Niestety, dziwny przypadek, Isabelle jak matka, zmara, gdy tylko powia crk. W tym samym wieku co Irene - miaa 27 lat. Historia powtrzya si w nastpnym pokoleniu. Znw narodzinom crki towarzyszya mier matki. Geny do dupy, co? Koralina pokrcia gow. Wydawao si, e mylami jest zupenie gdzie indziej. - Jaki to ma zwizek z obecn sytuacj? - spytaa szorstko. - Nie wiem, czy kiedykolwiek odwiedzaa tutejszy cmentarz. Nie? Powinna. Mona na ten przykad przeledzi genealogi Estery Bielskiej. Mona spojrze na nagrobek jej matki. I babki. Wyczytasz tam, e babka Leokadia Bielska, zmara w roku 1971. Matka za - w 1998. Czy musz dodawa, w jakim wieku byy obie panie? I w jakich okolicznociach opuciy nasz pad ez? - Nie - powiedziaa cicho. - Nie musisz. Ale to niczego nie dowodzi. Zwyky zbieg okolicznoci. Poza tym Estera jest Polk. Spjrz na nazwisko. - Nazwisko? - Dugowosy wzruszy ramionami. - Po wojnie wiele osb spolszczyo nazwiska. Wiesz, po tym, co zrobi tutaj Hitler, Weiss" zdecydowanie le si kojarzyo. Nazwisko Bielska brzmi o wiele lepiej. Bardziej swojsko. - Estera Bielska - mczyzna zauway, e czarodziejka wyglda na zdenerwowan, lecz mwi dalej - za kilka dni koczy 27 lat. Jest w zaawansowanej ciy. Niebawem umrze. I narodzi si na nowo! - Co chcesz przez to powiedzie? - Gos Koraliny stwardnia, brzmia teraz bardzo oficjalnie. Dugowosy, pochonity wyjanieniami, nie zwrci jednak uwagi ani na ton gosu czarodziejki, ani na ze byski w jej oczach. Ani na ledwie wyczuwalne drgnicie bursztynowego medalionu. - Sugeruj, e Irene Weiss, Isabelle Weiss, Estera Bielska i szereg innych Lilii, Leokadii, Helg i Lott to wci jedna i ta sama osoba. Jedna i ta sama czarownica z Bambergu, ktra znalaza sposb, by przechytrzy biskupa Johanna. C, wasza ekscelencjo, podsdna zmara w lochach. Lecz niech ekscelencja sobie wyobrazi, pozostawia po sobie dziecko. Zupenie

bez znamion. Dziecko, ktre jest w stu procentach ni sam, ktre zachowuje pami i umiejtnoci swej poprzedniczki. Bystre. Nawet Inkwizycja daa si nabra. Estera znalaza klucz do niemiertelnoci. Podejrzewam, e zawierajc pakt z diabem. - Zwariowae - rzucia przez zacinite zby. - Czy wszyscy faceci musz by stuknici? Czy wy macie jakie genetyczne konotacje, aby wierzy w takie bzdury? Co ty moesz wiedzie o paktach z diabem? - Zapewniam ci, e wiele. Bardzo wiele - mrukn. - Wracajc do Estery, istotnie, tak jak mwia, moja droga, miaa ona romans z Robertem Chudziskim, odkryem to. Zdrada ze strony chopaka musiaa j mocno zabole. Przecie to nie lada despekt dla czarownicy, zosta porzucon dla zwykej wsiowej dziewki. By pozbawionym zdobyczy za spraw czaru - despekt tym wikszy. Obiekt zemsty musia wyda si wiedmie oczywisty - wsiowa dziewka wanie. Dla kogo, kto potrafi cyklicznie umiera i si odradza, kto transformuje swoje ciao wedle woli, czar zmieniajcy kogo w ab to przecie fraszka! - Tak sdzisz? - spytaa Koralina, odwracajc gow do okna. Jej liczny profil odbija si w ciemnej szybie. - Sdzisz, e kto uwierzy w te bajki? - Nie mam wtpliwoci! - Mczyzna z umiechem rozpar si na tapczanie. Czu si teraz panem sytuacji. - Ludzie wiele ju widzieli, wiedz, e magia faktycznie dziaa. Uwierz. - Hmmm... - Czarodziejka staa przez chwil wpatrzona w rozgwiedone niebo za oknem. - Moesz mie racj. Tak, ludzie mog w to uwierzy... - urwaa. - I dlatego... Uniosa do. Dugowosy teraz dostrzeg wibracj medalionu. Zrozumia, e dziewczyna odwrcia si do niego plecami, by wymwi zaklcie. Chcia zerwa si z ka. By zbyt wolny. - ...nie wyjdziesz samodzielnie z tego pokoju! Poczu, jak pociel, na ktrej lea, zaczyna wi si i oplata jego ciao - nadgarstki, donie, ramiona, szyj, nogi, tuw. Przecierado na jego oczach skrcio si w gruby rulon i znienacka uderzyo go w zby, zapychajc usta. Wzy tay, zaciskay si coraz mocniej. Jeszcze moment i krew przestanie pyn w moich yach, pomyla. Nim zdy cokolwiek zrobi - by unieruchomiony. W jednej chwili. W mgnieniu oka. Jak dziecko. - Dugo zastanawiaam si, kim jeste - warkna czarownica, mierzc swego winia spojrzeniem, ktre ciskao gromy. - I wci ta dziwna amnezja, niemoc zadania banalnego

pytania - o imi. A przecie widywaam twoj twarz. Nie raz. I nie dwa. Studiujc, uczyam si o tobie. Ksztaciam si z twoich dzie! Przerwaa wzburzona, apic oddech. - Ale nie wiedziaam, e yjesz. Oczywicie syszaam rozmaite plotki. O oywionym magu. O dziwnych wypadkach w Babel Tower. W naszym rodowisku a huczy od plotek o tajnej komrce Wojska Polskiego, o Malleus Maleficarum. O przybudwce Krlikarni, kierowanej przez oywionego czarownika, ktra zajmuje si inwigilowaniem, tropieniem i tpieniem czarownic. O wspczesnej inkwizycji. Odetchna. - Mimo wszystko mylaam, e to bajki. Czarownice s inteligentne i wyksztacone, ale nie przestaj by kobietami. Plotki, tumaczyam sobie, urojenia i wyolbrzymienia. Oczywiste, e Polski Monopol Magiczny bdzie chcia zdoby informacje o organizacjach wiedm, mylaam, ale nie ma adnej komrki, adnego supertajnego departamentu, ktry by nas inwigilowa! Podesza do niego bliej. Czu wyranie jej oddech, a w nim intensywny zapach papierosw. - Szkoda. Naprawd mi przykro - powiedziaa, spogldajc mu gboko w oczy. Naprawd mi przykro, e nasza znajomo musi skoczy si w ten sposb. Przykro mi, e od praktykowania magii przeszede do jej tpienia. Jak mogam tak dugo pozostawa lepa? Tupna ze zoci. - Przecie czytaam twj Opus magicum. Czytaam i Liber viginiti artium, ba, widziaam odcinity lad diabelskiej apy. Faktycznie, wiele moesz wiedzie o paktach z czartem. Pisz, e uczye si u samego Fausta. Prawda to? Stkn, ale przecierado blokowao usta. Gdyby mg mwi, ach, chocia kilka sw, jedno zaklcie, wtedy sprawy wygldayby inaczej. - Stane po zej stronie barykady. Twoja inteligencja ci zgubia. Gdyby nie rozwiza zagadki, wtedy, by moe, rozstalibymy si w zgodzie. Ale - mimowolnie zerkna na swoje donie, potem rzucia szybkie spojrzenie w lustro - Estera jest mi potrzebna. Nie dopuszcz do tego, by cokolwiek jej si stao. Popatrzya na niego. - Najwikszy z polskich magw - zamylia si - skoczy jak jego brytyjski odpowiednik. C ty na to, by podzieli los Merlina? Bd twoj Nimue, wiesz? Jej miech zabrzmia naprawd zowrogo. Nachylia si do jego ucha. Gdyby tak sign po brzytw, myla. Srebrna brzytwa w kieszeni spodni, starczyby jeden szybki ruch, jedno cicie po tej smukej, modziutkiej szyi.

Magiczne okowy trzymay jednak pewnie. - Wiesz, jak to jest umiera. Robie to ju przedtem, prawda? - szepna. - Prawda, Mistrzu Twardowski? 10 Mit arturiaski - kt go nie zna? Pod koniec XX wieku i na pocztku nastpnego stulecia by to mit bodaj najbardziej wyeksploatowany w kulturze popularnej. Kto mg, pisa ksiki oparte na tej dziejcej si na Wyspach Brytyjskich legendzie, krcono liczne filmy, byy i gry - komputerowe i RPG. A jeli nawet kto nie pisa o krlu Arturze, jeli kto nie opisywa Avalonu czy Camelotu, jeli w opowieci nie pojawiay si znajome imiona Perceval, Lancelot czy Morrigan - to przecie kady za punkt honoru stawia sobie, by do swoich rnej jakoci dzie wple cho bah wzmiank, cho drobn aluzje, ktra skieruje czytelnika lub widza na arturiaski trop. Wtedy dzieo zyskiwao gbi1", dodatkowy wymiar, ktrego - rzekomo - bez owych wzmianek i aluzji byoby pozbawione. Twrcy czynili tak, mimo rosncego zmczenia tych, ktrzy ich produkty konsumowali. Nazywali to postmodernizmem, niech go szlag. Jan Twardowski, oywiony mag, a zarazem szef tajnego departamentu Krlikarni, zajmujcego si ciganiem czarownic postpujcych wbrew wydanej dziesi lat wczeniej Konstytucji Magicznej, nie cierpia postmodernizmu i nawiza do mitw arturiaskich. Zwaszcza gdy dowiadcza ich w wersji live. Przez duszy czas nie mg si zorientowa, gdzie si znalaz. Przed oczami wci mia pokj, zgrabn sylwetk Koraliny na tle rozgwiedonego okna, wci czu, e jest skrpowany, e nie moe si ruszy. Otaczay go ciemno i chd, a przecie w pokoju czarownicy byo przyjemnie ciepo. Nie zabia go, wiedzia, jak si umiera. To nie byo to. Jeszcze nie. Sprbowa si odwrci - bez skutku, co twardego blokowao mu ramiona, uciskao plecy, uniemoliwiao ruch nogami. To co pachniao drewnem, starym drewnem, w ktrym od wielu lat pracoway korniki. Zauway natomiast, e moe porusza rk i gow. Przynajmniej tyle, pomyla. Oczy stopniowo przyzwyczajay si do mroku. Wyczu lekkie podmuchy wiatru. Obrci gow w prawo, potem w lewo - nic, czer. Zerkn do gry. Nocne niebo mrugao do niego gwiazdami.

A potem przypomnia sobie sowa Koraliny. I wasny irracjonalny strach, gdy wjechawszy na rynek Wilkowa, zobaczy db, stojcy tam od czasw, gdy w Polsce panowao pogastwo. Skoczysz jak Merlin. Twardowski zdy pozna wiele wersji mitu arturiaskiego - to bya cz przymusowej edukacji, jak przeszed po powtrnym sprowadzeniu go na wiat. Wedug niektrych autorw, Merlin po mierci zosta pochowany wewntrz dbu. Skrzywi si. Byy i takie warianty legendy, z ktrych wynikao, e Merlin zosta uwiziony w dbie ywcem. Pomyla, e Koralina czytaa nieodpowiednie ksiki. By winiem, a jego wizieniem okaza si pogaski db stojcy naprzeciw ratusza. Spostrzeg, e gdzieniegdzie w grubej korze drzewa ziej pokane szpary, ktre pozwalaj obserwowa, co dzieje si na rynku. Zastanawia si przez moment, dlaczego czarodziejka wybraa wanie to miejsce. Nie wydawaa si osob przesadnie przywizan do symboliki, wprost przeciwnie, sprawiaa wraenie bardzo pragmatycznej. Zdecydowanie bardziej pragmatycznie byoby za zabi maga wtedy, gdy bezbronny lea w jej pokoju. Ot, jeden cios noem, a jeli wzorem innych kobiet miaa wstrt do krwi, starczyoby jedno zaklcie. Po chwili zadumy, podczas ktrej wsucha si w odgosy drzewa, zrozumia. Db trzeszcza, napina si, y - i powoli, acz nieubaganie zaciska si dookoa niego. Ma wic zgin w trzewiach drzewa, zmiadony, kawaek po kawaku, organ po organie. Agonia wyduona w nieskoczono. Pikna mier, nie ma co. Proces by wolny, na razie ledwie zauwaalny, ale nieuchronny. Na rynku pojawi si nagle bezpaski pies. Wyjrza zza akacji, rozgldajc si w obie strony. Twardowski zagwizda na niego. Pies podbieg w stron dbu. Przez moment mczyzna obserwowa go przez szpar w korze. Pomyla, e pies syszy gwizd. A skoro pies syszy, to gos winia usysz rwnie przechodzcy ludzie. Pies stan pod drzewem. Twardowski zobaczy, jak zwierz unosi nog. Gorca ciecz spyna po pniu. Wizie poczu, jak w kilku miejscach wilgotniej mu spodnie. Db mia szpary i w dolnych partiach pnia. Mczyzna krzykn na zwierz, chcc je odpdzi od drzewa. Bezskutecznie. Pies w ogle nie reagowa, najwyraniej wcale nie docieray do niego rozpaczliwe wrzaski Mistrza. Wic jednak. Nie popsua zaklcia.

Nadzieja zgasa rwnie szybko, jak si pojawia. Wtedy przypomnia sobie o kopercie. O przesyce od Wdowiaka, ktr mia w kieszeni spodni. Przesun rk po biodrze. Signie? Wntrze dbu byo chropowate, kilka razy zadrapa si porzdnie, lecz w kocu - sukces. Trzyma list w doni, w szarym wietle poranka przyglda si pieczci. Co jest w rodku? Moe wybawienie icie deus ex machina1. Ach, marzy wanie o takim wybawieniu, niespodziewanym, sprzecznym z logik caej opowieci, niechby i kiczowatym. Marzy o funkcjonariuszach Krlikarni, ktrzy wyaniaj si z cienia i uwalniaj go z puapki. Oczywicie, gdyby by to film czy ksika, takie zabiegi byy niedopuszczalne - zaraz wywoayby fal krytyki, e autor gupi, e historia niedopracowana. W tamtej chwili Twardowski mia gdzie podobne zastrzeenia. Z nadziej wpatrywa si w kopert. Marzy. Nic innego mu nie pozostao. Niecierpliwie przeama piecz i... przey rozczarowanie. To byy dane, o ktre prosi. Dane personalne wiedmy. Zastrzeone, schowane w Sezamie przed okiem ciekawskich, for personal use only. Dla Wdowiaka nie byo jednak rzeczy niemoliwych. Gdyby tylko wiedzia, co si w tej chwili dzieje z jego podwadnym. W lichej powiacie poranka Twardowski wytajc wzrok, przeczyta kilka linijek tekstu. Niestety, nie byo tam niczego, co mogoby go uratowa. Czyta wic dalej. Wreszcie natkn si na PESEL. Oywiony, spdzi we wspczesnym wiecie ledwie kilka lat, ale doskonale wiedzia, co oznacza pierwsze sze cyfr numeru ewidencyjnego. Przeczyta je, pokrci gow. Cholerne wiato, w tej szarzynie musia co pomyli. Przeczyta PESEL jeszcze raz. Bardzo uwanie. Cholera. To nie moga by prawda. A potem zrozumia. Cige spojrzenia w lustro, pytania o to, czy mu si podoba, czy skra wystarczajco gadka, czy piersi do jdrne, czy nie wida ladw cellulitisu. Twardowski poj, dlaczego Koralina tak czsto z niepokojem zerka na swoje wypielgnowane, mode donie, dlaczego tak martwi si, czy wok oczu nie pojawiaj si pierwsze, nieznaczne zmarszczki. Wiedzia ju, jaki by powd okrycia jej danych osobowych klauzul tajnoci. Domyli si, dlaczego czarodziejka potrzebowaa Estery i po co kilkakrotnie wczeniej odwiedzaa Wilkw. Siedemdziesit siedem, jedenacie, zero cztery. Siedemdziesit siedem.

PESEL. Koralina miaa pidziesit dwa lata. 11 Twardowskiego zbudzi krzyk. Krzyk by rozpaczliwy, peen blu i cierpienia, ale krtki. Ledwie sekunda, moe ptorej. Mimo to byo w nim tyle przeraenia, e mczyzna ockn si w jednej chwili. Na moment zapanowaa cisza, ale zaraz znw usysza gosy, wiele gosw, ktre zoyy si w nieprzyjemny jazgot tumu. Pomyla, e wszystko, co zdarzyo si w nocy, to by tylko sen, a w rzeczywistoci wci jest w pokoiku czarodziejki. Sprbowa si obrci na drugi bok. Jednak nie. wiadomo tego, gdzie jest, wrcia wraz z blem krgosupa. Starzejesz si, powiedzia do siebie. A potem uwiadomi sobie, e to i tak nie ma znaczenia. Nie zanosio si, by umar ze staroci. Wewntrz dbu byo coraz mniej miejsca. Nie mg ju rusza rkami, przycinitymi przez kor do tuowia. Jak dugo to jeszcze potrwa? Kilka godzin? Kilkanacie? Niewiele. Mimo wszystko cay czas mg porusza gow. Z trudem, bo z trudem, ale zawsze. Wanie przykada oko do przewitu w korze dbu, kiedy usysza kolejny wrzask. Pamita dobrze podobne krzyki. Kilkakrotnie, jeszcze za poprzedniej bytnoci na ziemi, w XVI wieku mia okazj uczestniczy w przesuchaniach, prowadzonych przez prawdziwych fachowcw, wprawionych w dziedzinie zadawania blu. Kilkakrotnie te widzia na wasne oczy sam egzekucj. Pamita zatem dobrze, jak gono krzyczay czarownice, gdy rozcigano je na strapaddo, kiedy miadono im imadami kciuki, a krpulec zaciska si mocniej i mocniej. Goniej jeszcze krzyczay wiedmy, ktre sadzano na podgrzewanych od dou ogniem krzesach. Najgoniej za wyy owe skwierczce na stosach i amane koem. Wszystkie te przyprawiajce o dreszcze jki, pacze, zawodzenia i wrzaski sprawiay, e otaczajcy stosy tum wiwatowa. Tum si cieszy. Po raz kolejny znaleziono winnego. Po raz kolejny zoono ofiar na otarzu populizmu. Robert Chudziski nie by amany koem, nie pon te na stosie. Mimo to krzycza rwnie mocno jak niegdysiejsze czarownice. A moe nawet mocniej. Twardowski nie widzia wszystkiego, co dziao si na rynku. Wielko otworu znacznie ograniczaa pole widzenia. To, co widzia, cakowicie mu jednak wystarczyo.

Ojciec Roberta Chudziskiego, Edmund, zwisa bezwadnie z gazi pobliskiej akacji, powieszony na grubym kablu wycignitym z jednego z wozw transmisyjnych. Jego ciao, poruszane podmuchami wiatru, kiwao si to w lewo, to w prawo, przypominajc wielkie wahado. Nieco dalej, tam gdzie koczy si skwer, a zaczyna asfalt, rs tum. Wygldao na to, e na rynek wylegli wszyscy mieszkacy Wilkowa, a oprcz nich - wszystkie obecne w miasteczku ekipy dziennikarzy wraz z pozostaymi przyjezdnymi. Troch z tyu, na podwyszeniu, zbudowanym przed komisariatem policji, postawiono za aw, za ktr siedziay Koralina i Estera Bielska. Zaimprowizowana konferencja prasowa, pomyla Twardowski, widzc szereg mikrofonw, ustawionych przed obiema kobietami. Zwrci uwag, e Estera Bielska umiecha si. Z kadym jkiem coraz bardziej promiennie. Koralina mwia, e ujawni wyniki swojego ledztwa, przypomnia sobie. A skoro to Chudziscy otworzyli puszk Pandory, oni bd musieli j zamkn. Spojrza w lewo, w miejsce, gdzie bya sporych rozmiarw ciarwka. Tam kbi si najwikszy tum. Stamtd dobiega przeraliwy krzyk Roberta. Wyty wzrok. Chopak lea na jezdni, tu przed ciarwk. Silnik potnej scanii mrucza nisko. Pojazd posuwa si powoli, centymetr po centymetrze, miadc koami nogi modego Chudziskiego. Twardowski patrzy przez chwil i doszed do wniosku, e stosowany w jego czasach stos by, w porwnaniu z metodami uytymi w Wilkowie, bardzo niewyszukany. Cywilizacja, pomyla. I postp. Potem jego uwag zwrci drugi wrzask, tym razem z prawej strony. Mimo rosncej ciasnoty zdoa odwrci gow, aby tam spojrze. Posta, odziana w czarn sutann, szamotaa si z kilkoma otaczajcymi j mczyznami. Miejscowy proboszcz, pomyla Twardowski, postanowi walczy z wiatrakami. Wida uroi sobie, e powstrzyma egzekucj, e stawi czoo tumowi, nie rozumiejc, e obecni na rynku ludzie, zapani w sida biblijnego archetypu, po prostu musz zoy ofiar. Ot, psychologia spoeczna. Psychologia wspomagana magi Koraliny. Twardowski ktem oka zowi zowrbny bysk bursztynu. Czarodziejka dyskretnie szeptaa zaklcia. Zapacisz za to, pomyla smutno Twardowski, patrzc na proboszcza, zapacisz za to, e prbowae przerwa ten obkaczy rytua. Tumowi nie mona si przeciwstawia. Tum to osobny organizm, z ktrym nie da si negocjowa, z ktrym nie mona porozmawia, ktry

rozumuje w sposb zero-jedynkowy, a na wszystkie stany porednie jest guchy i nieczuy. Albo przyczasz si do niego, skadajc ofiar... ...albo sam jeste nastpn. Zgromadzeni na rynku ludzie byli pogreni w amoku, ogarna ich zbiorowa psychoza. Wielu rzucio si na ksidza. W morzu gw migna Twardowskiemu sucha, poka twarz doktora socjologii, Krzysztofa Banacha, ktry z zacit min kopa proboszcza w genitalia. Dziennikarz obok w popiechu obwizywa nadgarstek kapana kablem, kto inny przymocowa ju ten sam przewd do haka stojcego nieopodal samochodu. Drug rk ksidza przykuto acuchem do stojcej na skwerze lampy. Burmistrz Wilkowa, spokojny ysawy pidziesiciolatek, wskoczy do samochodu, do ktrego przywizano proboszcza. Przekrci kluczyk. W jego oczach czai si obd. Zaraz rozerw go na strzpy! - pomyla Twardowski. Zacisn wciekle pici. Uwiziony w dbie nic nie mg zrobi, tylko bezczynnie przyglda si wyreyserowanemu przez czarownice spektaklowi. Czy to bya cz kary, ktr Koralina dla mnie obmylia? - zastanowi si. Ksidz zacz krzycze, zanim samochd ruszy. Wzywa imi Pana Boga swego nadaremno, woa na ratunek anioy, wreszcie j wypowiada jedno po drugim imiona witych, ktrzy, niestety, te nie kwapili si przyj mu z pomoc. Prosi o zmiowanie, paka, prbowa mwi o miosierdziu - na prno. Burmistrz, siedzcy za kierownic, umiechn si okrutnie i nacisn lekko peda gazu. - wita Anno!!! - wydar si proboszcz. - wita patronko tego miejsca, dopom mi! Dopooooom! I zlituj si nad nimi... - ...cho dokadnie wiedz, co czyni - dopowiedzia Twardowski, zaciskajc zby w bezsilnej wciekoci. Nagle ksidz umilk. Jego twarz rozpogodzia si jak niebo po krtkiej, wiosennej burzy. Mimo e samochd ruszy, a kapan musia odczuwa straszny bl, umiecha si bogo. Patrzy w kierunku starego, stojcego na skraju skweru krzya. - wita Anno! - krzykn w ekstazie. - Jeste przy mnie w godzinie prby! Biedny szaleniec, pomyla Twardowski. Moe obd zaguszy rwcy bl, moe pozwoli stumi cierpienie? A potem sam spojrza w stron krzya.

Z prostego, drewnianego klcznika wstaa kobieta. Miaa biae wosy i smutne oczy. Ubrana bya w jasnobeow sukni. Twardowski uwiadomi sobie, e widzia j ju wczeniej. To j spotka na wilkowskim rynku pierwszego dnia. Jej gowa migna mu pord tumu, ktry chcia zlinczowa Ester. To ona pojawia si w bibliotece. Teraz staa przed krzyem, a jej oczy byy pene ez. Twardowski zda sobie spraw, e kobieta patrzy na db. Na mnie, pomyla. Widzi mnie! Widzi! Czas przesta pyn. Nawet nie spostrzeg, gdy kobieta znalaza si tu obok. Spracowan doni pogaskaa pie, nucc co cicho. Drzewo zadrao, skrzypno. W nastpnej chwili Twardowski poczu ulg. Znowu mg rusza rkoma, mg swobodnie oddycha, obraca si wewntrz pnia. Czar Koraliny opad jak zasona zdarta z oczu. - Zadbaj o nich - powiedziaa mikko kobieta. - Chciaa mi ich ukra. Chciaa ukra moje miasto. Pniej umiechna si do niego agodnie i ze zrozumieniem. A potem ju jej nie byo ot, narkotyczna halucynacja. Twardowski mg wyj na zewntrz. By onierzem Krlikarni. Obowizki wzyway. Zaklciem uciszy zaskoczon Koralin. Czarodziejka zamara z na wp otwartymi ustami, nie mogc wykrztusi z siebie ni sowa. Nie moga go jeszcze widzie, ale szybko poja, e to magia. Zdenerwowana rozgldaa si na wszystkie strony. Na rynku tymczasem zapanowa chaos - czar, ktrego Twardowski nauczy si jeszcze od Fausta, na moment pomiesza zgromadzonym jzyki, uniemoliwiajc jakiekolwiek wsplne dziaanie. Bezradni oprawcy porzucili ksidza, ktry nie odnis adnych obrae. Dugowosy ruchem doni zatrzyma ciarwk, pod ktrej koami lea wci ywy Robert Chudziski. Korzystajc z zamtu, jaki wywoa czarem, Twardowski uwolni zaskoczonego proboszcza, a nastpnie ruszy w stron Estery. Nie byo jej za stoem, staa tam tylko Koralina zmagajca si z nagym paraliem krtani. Krelia w powietrzu znaki, klejnot na jej szyi lni, ale nie potrafi przeama blokady Twardowskiego. Tym razem to on zaskakiwa. - Pniej - powiedzia do siebie, walczc z pokus, by zatrzyma si przy poznaskiej czarodziejce. - Ta druga jest waniejsza. Gdzie pord mrowia gw migny znajome wosy, kto usiowa przepchn si midzy zdezorientowanymi ludmi i wydosta z rynku. Pobieg w tamtym kierunku. Estera

nie moga przecie i zbyt szybko, przeszkadza jej brzuch, przeszkadzay sanday, przeszkadzaa obszerna suknia, ktr woya, by cia bya nieco mniej widoczna. Pomimo to porzdnie si zmczy, zanim j dogoni. Staa zdyszana w jednej z wskich uliczek, odchodzcych z rynku. Zuchwale patrzya na Twardowskiego, kiedy szed w jej stron. Spluna. - Zdrajca! - sykna. - Czterysta lat temu polowaliby na ciebie tak samo jak na mnie. Nie da si wyprowadzi z rwnowagi! W mylach powtarza formuy pozwalajce spta demony. Musia by skoncentrowany, nie mg pomin nawet zgoski. Nie da si wyprowadzi z rwnowagi! Zacisn zby. - Nigdy mnie nie zapiecie! Czytaa w jego mylach. Niedobrze. Cie za jej plecami zgstnia. Soce zaszo za chmury? Zblia si wieczr? A moe... Bardzo niedobrze. Twardowski, nie namylajc si duej, wypowiedzia zaklcie. Estera zamiaa si gardowo i spojrzaa na niego z pogard. - Tylko na to ci sta? Tylko na to? - Zrobia w jego stron krok, potem drugi. Jej twarz wykrzywia si w demoniczn mask. - Tylko na to? - Kolejny krok. Twardowski czeka w napiciu. Zaraz dojdzie do granicy, pomyla. Jeszcze... ...krok. Krzykna, odbijajc si jak od szklanej ciany. Mczyzna odetchn - zaklcie wytrzymao. Cie za Ester zrobi si jeszcze bardziej gsty i intensywny, prawie lepki. Wydawao si, e czarna plama pochania wiato. Twardowski zmarszczy brwi. Widzia ju takie cienie. Dawno temu. Gdy podpisywa cyrograf. Dziewczyna wyprostowaa si. Wiedziaa ju, gdzie s granice krgu utworzonego przez Twardowskiego. Nie moga ich przekroczy, ale jej zachowanie nie przypominao zachowania zwierzcia w potrzasku. Staa spokojnie, wpatrujc si w przeciwnika. - Dobrze wic - powiedziaa zmienionym gosem. - Wygrae. Ale mojej tajemnicy nie poznacie nigdy. Uniosa donie. Co ona chce zrobi? - Wracam do Pana! - Jej krzyk by mocny, zdeterminowany. - A ty, zdrajco, wiedz jedno. On kiedy po ciebie przyjdzie. Przyjdzie.

Twardowski wiedzia, e to niemoliwe, ale przysigby, e plama cienia za Ester poruszya si niecierpliwie. Na moment spuci dziewczyn z oka, koncentrujc uwag na krzepncej czerni. Kiedy znw spojrza w stron wiedmy, buchny dookoa niej pomienie. Jej twarz wykrzywia grymas blu, ale nie krzyczaa. A w zasadzie - staraa si nie krzycze. Chcia jej pomc, ugasi ogie, lecz odbi si od krgu jak od tarczy. Teraz to on nie mg przekroczy granicy, to on by bezradny, to on musia patrze, jak ciao Estery ginie w pomieniach. Plama cienia umiechna si do niego drwico. 12 Wilkw na kilka dni zamieni si w miasto zamknite, odseparowane od wiata. Nad rogatkami miasteczka zawisy wozy bojowe nowej generacji, wyposaone w napd dywanowy. Drogi prowadzce do Wilkowa zostay czasowo zaklte, tak by nikt nie mg dotrze do mieciny ani z niej wyjecha, a wszelka czno urwaa si nagle, jak ucita noem. Patrole policjantw o dziwnych twarzach, z olbrzymimi cerberami na acuchach, przeczesyway okoliczne lasy. Noc ulice pustoszay, bo, szeptano, wojsko, ktre zawitao do miasteczka, przywiozo ze sob kilku nekromantw. Wilkw zaroi si od funkcjonariuszy tajnych sub. Uwane oko mogoby wychwyci, e na niektrych samochodach i mundurach widnieje dziwny napis - Krlikarni. Przesuchania trway drugi dzie. Spisywano zeznania, rejestrowano wszystkich wiadkw, zakrelano krg podejrzanych, a wszystko przy udziale telepatw, weryfikujcych prawdomwno zeznajcych. Opiecztowano sklepy ezoteryczne, w ktrych skrupulatni funkcjonariusze dokonywali inwentaryzacji. Intensywnym badaniom, w tym hipnotycznym, poddawano Ew Kubiak, ktra mimo odzyskania dawnego wygldu wci miaa problemy z mow i odywianiem - w dalszym cigu akomym wzrokiem spogldaa na wszelkiego rodzaju owady. Niektrzy funkcjonariusze wspominali pgbkiem, e jedynie wizyta w wojskowym sanatorium pooonym po Drugiej Stronie Lustra moe jej pomc. Wszystkie wojskowe zabiegi i wysiki pozornie tylko koncentroway si na wyjanieniu caej sprawy - w rzeczywistoci gwnym celem byo odnalezienie poznaskiej czarodziejki, Koraliny Rabe. Kilku ledczych pieczoowicie odtwarzao obraz tego, co dziao si na rynku, starajc si ustali, gdzie znikna wiedma. Na kadym wilkowskim murze, na kadym drzewie i na kadej cianie widniao zdjcie modziutkiej czarodziejki. Ona jednak zagina. Kamie w wod. Nikt nie wiedzia, dokd zbiega.

Zwaywszy na urod magiczki, mao prawdopodobne byo, by aden z mczyzn jej nie zauway. Byo to tym bardziej nieprawdopodobne, e w miasteczku wszyscy j znali, a jak zapewnia Twardowski, zawczasu rzuciwszy czar monitorujcy, czarodziejka Wilkowa nie opucia. Zreszt jej bezcenny dywan cay czas sta zwinity w rulon w przybudwce motelu. Po kolejnej, mczcej turze przesucha i weryfikacji przez telepatw tego, czy mwi prawd, znuony Twardowski zaszed do baru. Rozejrza si. Pusto - z dziennikarzami na komendzie wanie rozmawiali jego koledzy, a nikt nowy nie przyjeda, bo przyjecha, ze wzgldu na zaklcia maskujce, nie mg. Chocia... Siedziaa w rogu, przy kawie. Obok filianki, oparty o popielniczk, tli si papieros. Jak ona tu si dostaa? - pomyla. Blokada przecie. A nie mieszkaa wczeniej w motelu. Poznabym. Przyjrza si uwaniej kobiecie, odwrconej do niego plecami. Jego wzrok przesun si akomie po zgrabnych nogach, zatrzyma na wypielgnowanych doniach. Wosy byy idealnie czarne, ale mgby si zaoy, e gdyby nie farba, dostrzegby pasemka siwizny. Bez wtpienia miaa klas, ale nie bya ju moda. Twardowski zdy przywykn w Wilkowie do modszej. Zainteresowaa go jednak. Podszed bliej, a wtedy ona drgna. Znajomo. - Wic taka miaa by cena za dugowieczno? - zapyta cicho. - Taka miaa by cena za wieczn modo? Pomoc w zemcie na Chudziskich, a w zamian - co? Tajemnica Estery? Spojrzaa na niego. Czas nie oszczdzi ani policzkw, ktre opuciy si i powikszyy, ani nosa, ktry ju nie by tak zgrabny jak jeszcze dwa dni wczeniej, ani czoa posiekanego zmarszczkami. Oczywicie, staraa si to wszystko maskowa makijaem, ale mimo wszystko zmiany byy wyrane. Bardzo okrutne. Nic dziwnego, e nikt nie mg jej rozpozna, pomyla. Tylko oczy byy takie jak zawsze. ywe. Inteligentne. Ciskay na Twardowskiego gromy. - Chciaam tego unikn - powiedziaa cicho. - Wanie dlatego wamaam si do domu Estery. Chciaam wydrze jej sekret bez tego caego cyrku. Niestety. - Niestety, nie udao si. Chudziscy musieli wic zgin. W imi twojej urody i twojej przyjemnoci.

Popatrzya na swoje donie. Skra nie bya ju tak jdrna, przypominaa nieco zwidy, wysuszony przez soce li, wczesnojesienn traw, nadal zielon, ale gdzieniegdzie pokryt brzowymi plamami zwiastujcymi, e nadchodzi zima. Staro. - Nie zrozumiesz tego. - Pokrcia gow. - Zreszt Chudziscy sami byli sobie winni. A ty - odgarna kosmyk wosw, ktry spad jej na policzek - co zrobisz? Aresztujesz mnie? A moe od razu wykonasz egzekucj? Przecie wy, Inkwizytorzy, macie specjalne uprawnienia. - Od sdzenia s inni - mrukn niewyranie. Jeszcze raz przyjrza si jej pidziesicioletniej twarzy. Ale ty ju poniosa kar, pomyla. - Chod! Popchn j delikatnie w stron tarasu. Kiedy oparli si o barierk, skin w stron przybudwki. - Twj dywan - oznajmi. - O pierwszej jest przerwa w blokadzie. Spada magiczna kurtyna i mona si std wydosta. Trwa to pitnacie minut. Drogi prostuj si, znika bbel niepamici otaczajcy Wilkw. Zdysz. - Wydajesz na siebie wyrok. Pjdziesz pod sd polowy, jeli si dowiedz! Nie poprawia si - nie jeli" si dowiedz. Oni dowiedz si na pewno. Wic sd to tylko kwestia czasu. Czeka ci banicja. Do najgorszej z najgorszych kolonii. Do Twierdzy. Staraa si nad sob panowa. Staraa si nie pokazywa emocji. Usta jednak ledwie zauwaalnie, ale dray, a palce nerwowo szukay w torebce papierosw. Propozycja dugowosego zrobia na niej wraenie. Wzruszy ramionami. - Chyba jestem zmczony sub - powiedzia. - A poza tym... nie chciabym, by nasza znajomo skoczya si aresztowaniem. Lub stosem, jeli rozpoznaby ci kto z wilkowian, ktrzy teraz z rwn gorliwoci pomagaj Krlikarni, jak wczeniej pomagali tobie dokonywa samosdw. Przez moment patrzya na niego bez sowa. Przygryza warg. - Id. - Wcisn jej w do kluczyk od przybudwki, w ktrej zamknito dywan. - Moe kiedy... Nie dokoczy. Odwrci si i odszed do motelu. - Wszystko przez ciebie - szepna, patrzc na oddalajc si sylwetk. - To wszystko twoja wina. Nienawidz ci. Nienawidz!

(...) Tam na skraju wiata dziwy Tam na skraju wiata cuda Byli tacy, co wierzyli e tam dojd, e si uda (...) W kamie zaklci", muz. A. Korzyski, s. M. Dutkiewicz; wykonanie: Armia, album Pocaunek mongolskiego ksicia".

1 Liczca siedmioro jedcw karawana bez popiechu zbliaa si do wioski. Pierwszy zauway ich mody krzat, ktry zbyt powanie traktujc zabaw w chowanego, skry si w pltaninie kosodrzeww daleko od osady. Siedzc w zarolach z rozdziawion z przeraenia buzi, w ktrej brakowao kilku zbw, wpatrywa si w nadcigajcych olbrzymich jedcw. Pierwszy z nich, najwyszy, musia by przewodnikiem karawany. By to krtko ostrzyony mczyzna ze zniszczon twarz. Jego kurtka pena kieszonek miaa kolor jesiennych lici - tu zielona plama, tam ta, to znw brzowa. Przewodnik trzyma co dziwnego w ustach i co jaki czas zia dymem niby grski smok. Wzrok modego krzta zatrzyma si na znaku naszytym na prawym rkawie kurtki jedca. To by znak tych z Twierdzy, symbol budzcy powszechn groz. Groz wiksz ni hordy wilkw, rok w rok dziesitkujce stada, wiksz ni ciemnoskrzyde przecznice porywajce dzieci z grskich cieek czy ze duchy zalegajce w jaskiniach. Rysunek, na ktrego widok truchleli najwiksi wojownicy, a dzieci w koyskach zaczynay paka. W czerwonym polu lni biay orze w zotej koronie. Chopczyk zamar przekonany, e przyjezdni - demony z Twierdzy - zaraz go znajd. Ci jednak nie rozgldali si na boki. Nie dostrzegli skrytego w gstwie karowatych drzew dziecka. Gdy tylko przejechali, krzat wyskoczy z kryjwki. Na szczcie zna skrt, wski przesmyk midzy skaami. Dobrze. Zdy zanie ostrzeenie, pomyla, i pomkn w stron kotliny. Kiedy karawana pokonaa ostatni zakrt i wyonia si zza ska, przed sob majc wiosk, poowie mieszkacw udao si ju uciec w gry.

To byo harde plemi krzatw. Grski ludek walczy z wypezajcymi z jaski gromadami gnomw, da si we znaki bandom rabusiw wasajcym si po okolicy. Swego czasu nie ulk si nawet smoka, ktry opanowa ssiedni dolin. Z tymi, ktrzy nosili na ramieniu znak ora, krzaty wolay jednak nie zadziera. Jadcy na przodzie krtko ostrzyony mczyzna, widzc niknce w oddali sylwetki uciekinierw, umiechn si. Znali go tutaj. Nie wszyscy opucili sioo. Kiedy karawana jechaa przez wiosk, barykadowano wejcia, trzaskay okna i stukay zasuwy. Tu i wdzie, przez szpar w cianie, spoglday na nich ciekawskie oczy. Oprcz przewodnika jeszcze jeden z przyjezdnych by demonem z Twierdzy. Obok tego drugiego jechaa smuka dziewczyna o niezaprzeczalnej urodzie. Gdyby nie groza caej sytuacji, zapewne w ni wpatrywaliby si wszyscy mieszkacy osady. Tragarze, dogldajcy muw, podobnie jak dziewczyna, nie byli demonami spod znaku ora. Bez wtpienia pochodzili z tego wiata, moe nawet z samych Gr. Byli dwakro tak wysocy jak mieszkajce w wiosce krzaty, wic prawdopodobnie byy to elfy z puszcz na zachodzie. Wszystkie muy obadowano cikimi toboami. Przez grzbiet jednego przewieszono szczeglnie duy pakunek. Na ptnie worka widniay mokre plamy krwi. Demon przewodnik zatrzyma wierzchowca przed najwiksz chat. Zeskoczy z konia, kopniakiem otworzy mae drzwi i pochylajc si, wkroczy w mrok wntrza. - Gdzie metamorf? - rzuci w ciemno. - Wiem, e tu by. Ciemno poruszya si, zaszuraa w kcie izby. Przewodnik zamruga, przyzwyczajajc wzrok do pmroku. Ciemno przybraa ksztat zlknionego wodarza, ktry kuli si w naroniku, usiujc wsun si midzy aw i wielk kad z piwem. - Miae nie wraca, panie! - krzykn histerycznie. - Nie wraca! - Gdzie on jest? - Gos przewodnika zagodnia. Przybysz nachyli si nad wodarzem, bez maa dwukrotnie niszym. Wygldao to tak, jakby surowy belfer nachyla si nad niesfornym uczniem, z t wszake rnic, e ucze, wiekowy krzat w szpiczastej czapce, mia dug siw brod. - Musia i tdy, przez Niedwiady. Widziaem trop. - Nie powiem! - Wodarz odskoczy od przewodnika jak oparzony. - cign kltw na swj rd. Ty spytasz si, odjedziesz, a my? Przeklestwo na kadego, kto Innego wyda. - Zanim odjad... - zacz przewodnik. W jego gosie nie byo zoci. Wanie ten spokj, ta spokojna pewno siebie najbardziej przeraziy wodarza. - Sprawi, e nie bdzie na kogo rzuca kltw. Sprawi, e nie bdzie ju tej wioski. Domy strawi ogie, a potoki spyn krwi. Wiesz, e nie artuj. Znasz mnie.

- Znam - sapn wodarz. - Janie bez Serca. - A ja i tak si dowiem. ywy czy martwy, wyjawisz mi prawd. Wodarz zadra. Przy poprzednim spotkaniu z przewodnikiem przekona si, e niebezpodstawnie mwi o nim Jan Nekromanta. - Mam jednak dla ciebie ciekawsz propozycj - kontynuowa mczyzna. - Po co przelewa krew? Lepiej przela co innego... Jedn rk sign do szerokiej kieszeni spodni, wydoby stamtd pask butelk. Drug z maej kieszonki na piersi wyuska zapalniczk. Pomyk owietli butelk. Wodarz zna rysunek, widniejcy na naklejce. Chciwie przekn lin. - Hejkum, kejkum - wyjka zaaferowany. - ubrwka. Autentyczna. - Przewodnik zamia si, widzc tskne spojrzenie krzta. Gdzie metamorf? - By tu wczoraj - wyrzuci z siebie zapytany, chwytajc butelk. - Nad ranem. Tylko przechodzi przez wie, nie zatrzyma si, podajc ku Starej Krawdzi, szlakiem przez Radycz i Strzpogr. - Nie od razu w stron Przesmyku? Krcisz... Wicej krtactw i znajdziesz si w prawdziwych opaach, Koszaek. - Przysigam na, na... eliksir! - Krzat, czy to chcc wzmocni przysig, czy to intuicyjnie pojmujc przeznaczenie butelki, przycisn piersiwk do piersi. - Nie szed na Przesmyk. - Dziwne. Niespieszno mu, by skry si u swoich? - mrukn przewodnik do siebie. Dziwne... - Panie - zagadn niemiao wodarz - ta dua paczka na mule? Zdobycz to? Przewodnik przytakn. - U nas gd na przednwku - cign Koszaek. - Stada przez wilki i przecznice postrzpione, rabusiw wcz si kopy, zapasy nam malej. Was tylko siedmiu, w tym dziewczyna, nie zjecie wszystkiego. A co za poytek z zepsutego misa? - aden - odpar ostro przewodnik. - Ale nie sdz, ebycie byli zainteresowani. Zbliy si do okna, otworzy okiennice. wiato pado na duy posg stojcy przy wejciu. Drewniany niedwied naturalnych rozmiarw rozpociera apy, chcc pochwyci kadego, kto wchodzi do domu wodarza. - Misterna robota. - Mczyzna pokrci gow. - Wy, kurduple, macie diablo zrczne donie. Elektronik wam skada, nie w drewnie duba. Jestecie lepsi ni Chiczycy. - Co to owa elektronika, panie? - zainteresowa si wodarz.

- Niewane. - Przewodnik machn rk. - Ten niedwied yjcy w jaskini, dwie godziny drogi std... To wasze wite zwierz, tak? Bstwo? Wodarz potwierdzi skinieniem, zajty odkrcaniem ubrwki. - Panicz, ktrego prowadz - rzek przewodnik - nie jest przesadnie religijny. Nie ma pojcia o bogach swojego wiata, c mwi o tutejszych, cakiem mu obcych. By godny. Nakrtka ustpia, krzat wanie podnosi butelk do ust. Zastyg w p ruchu. - Dla niego to byo zwyke zwierz. - Przewodnik stan w drzwiach, zapalniczk, ktr wci trzyma w rce, zapali papierosa. - Radzibym poszuka innego bstwa. 2 - Wydaje si, e niezbyt nas tu lubi - powiedzia Patryk Leopold Lubomirski, spogldajc na wiosk krzatw, ktr zostawiali za plecami. Zrwna swojego wierzchowca z koniem przewodnika, poprawi rkawiczki do konnej jazdy, zerkn w mae lusterko, ktre zawsze nosi przy sobie. Trzeba skorygowa brwi, pomyla, nie wygldaj wystarczajco wyniole. - Czy oni maj powd, eby czu do nas co prcz nienawici? - Przewodnik zmarszczy czoo. - Dla nich jestemy najedcami, demonami, ktre nagle zawadny wiatem. Ich wiatem. Mino ledwie kilka at, odkd Rzeczpospolita zaoya we nie swoj sta baz. Pamitam czas, kiedy tutaj nie byo nic, przechodziem wwczas przeszkolenie. Przez rabbithole dopiero przerzucano materiay do budowy Twierdzy. Ledwie kilka lat - a podbilimy kawa tego wiata. Co znacz te ich uki i proce, co znacz ich miecze i topory, choby i zaczarowane, przy naszych peemach, miotaczach ognia, myliwcach, helikopterach i naszych chorobach? Do przeciwnikw, z ktrymi tubylcy musieli si zmaga, doszed nowy, nieprzewidywalny i potny. My. Zakaszla. Papieros by wyjtkowo ostry. Odkd koncerny tytoniowe przeniosy produkcj do Ezoterycznej Strefy Ekonomicznej, papierosy stay si wyjtkowo paskudne. - W dodatku mordujemy bezczelnie ich wite zwierzta - podj. - Po jak choler, pytam? Co ci podkusio, Lubomirski, eby wygarn seri do tego futrzaka? Niedwied by stary i bezzbny, nie miaby ci czym ugry, nawet gdyby chcia. A oni... Oni nam tego nie wybacz. - Wanie dlatego papa wynaj ciebie. Zapaci Krlikarni mas pienidzy, eby mnie chroni podczas safari przed wszystkimi. Rwnie przed idiotami, co myl, e niedwied moe by bogiem. Rzekomo jeste najlepszy. Przesta wic biadoli, tylko to udowodnij. Do roboty. - Lubomirski spojrza na przewodnika z wyszoci. - Pac i wymagam.

- Safari. - Gdyby Lubomirski wci patrzy na przewodnika, dostrzegby, jak bardzo ten jest zniesmaczony. - Safari! Bardzo rzadko zdarza si nam, Polakom, okazja, by uczy si na cudzych bdach. Teraz tak mielimy. Europejczycy zdziesitkowali faun Afryki. Gdyby Hitler mg zorganizowa ydom Holocaust taki, jaki Amerykanie urzdzili bizonom, byby zachwycony. Ale my, Polacy, jestemy na to lepi. W XXI wieku na wszelkie sposoby rekompensujemy sobie brak zamorskich kolonii. Zachwyceni, e teraz, kurwa, my, e my jestemy eksploratorami, e mamy rozlege posiadoci w zawiatach, urzdzamy rzezie miejscowym zwierztom. Safari! Czeka tylko, a przyjdzie pora na tubylcw. - Syszaem, e ju przysza. - Patryk Lubomirski umiechn si ironicznie. By przekonany, e dziki takim umiechom wyglda bardziej dojrzale, jak godny dziedzic swego ojca. Niedawno czyta o arystokratycznej ironii i termin ten bardzo mu si spodoba. - Na salonach, w wiszcych ogrodach opowiada si histori jatki, jak urzdzi autochtonom pluton Krlikarni z tutejszej Twierdzy. Mwi si te, e to ty nim dowodzie, Janie. Myl si? - Rnica midzy nami jest taka, e ja zabijam na rozkaz, ty dla przyjemnoci odpowiedzia przewodnik. Jego gos by zimny jak woda w grskim potoku. - Ja nie marz o tym, eby upolowa metamorfa, nie chc powiesi na cianie salonu jego skry i patrze, jak zmienia si wraz z porami dnia. - I wanie na tym polega rnica midzy arystokracj a plebsem. - Lubomirski wycign ze zotej papieronicy skrta. Zapachniao lekko odurzajcym zielem sprowadzanym do Poznania przez Krlikarni. - Na tym polega rnica midzy owcami a wilkami. Ty, Janie, chocia szczerzenie zbw i wydawanie z siebie warkotu idzie ci wymienicie, wilkiem nie jeste. I nigdy nie bdziesz. Pozujesz na twardziela, lecz pod t poz kryje si przeytek minionych epok - skrupuy. - Niezrozumiae sowo, co? - zadrwi przewodnik. - e te nie mam pod rk Kopaliskiego. - Owszem, niezrozumiae - przyzna z umiechem Lubomirski. - I dlatego wanie wiat naley do mnie i mnie podobnych. - Ci podobni tobie urzdzaj sobie w zawiatach rzezie ezoterycznych stworw. A to wykocz Bogu ducha winn wielogow hydr, a to zapi do zotej klatki arptaka, eby wieci im w nocy podczas orgiastycznych przyj. Tacy jak ty nie gardz smokami, zabijaj na wyprzdki byki o zotej sierci, trzebi jednoroce w przekonaniu, e proszek z rogu wzmaga potencj, poluj na mwice psy, tylko po to, by nagra na dyktafon ich ostatnie przed mierci sowa. Tobie podobni potrafi podej z akumulatorem do jeziora i wybi wszystkie ryby, by znale t jedn jedyn - zot. Tacy jak ty zatruj studnie, byle postawi

na szafie zasuszone trucho pisetletniego gadajcego szczupaka. Ci z was, ktrych okruciestwo jest szczeglnej prby, poluj na bazyliszki tylko po to, by ku uciesze gawiedzi zamyka je w gabinetach luster i patrze, jak powoli konaj, zabijane wasnym spojrzeniem. I mwisz, e nie nale do tego grona? Lubomirski, prawisz mi komplementy! - Jak na osob, ktra tak si brzydzi zabijaniem tutejszej fauny, wykazujesz zadziwiajc znajomo przedmiotu - odpar Lubomirski z sarkazmem. - Ale mnie nie interesuj tak pospolite trofea jak smocza skra. Taki gadet ma co drugi mieszkaniec Fools Tower w wiszcych ogrodach. Chc metamorfa. - Przecie ty nawet nie wiesz, jak one wygldaj. Nie widziae czarnej, wochatej kuli miotajcej si po celi w lochu pod Twierdz. Nie widziae, jak jej kasztanowe furto znika, a bestia transformuje w uskowate monstrum, podobne do maego tyranozaura, jak traci ksztat, stajc si pltanin mini i y. Mwi ci, przy metamorfie rozjuszony dresiarz to pestka. Gdyby nie srebrne kraty, zapewne uciekby z klatki. - I tak wam uciek. - Lubomirski wyszczerzy zby w zoliwym umiechu. - Spapralicie spraw. Gdyby nie wasza niekompetencja, nie musielibymy tuc si teraz po grach, a obijamy tyki ju od tygodnia. Ja, w odrnieniu od moich licznych znajomych, nie jestem szczeglnym mionikiem uciliwych wdrwek w towarzystwie mierdzcych stajni tubylcw i rwnie intensywnie mierdzcego stajni przewodnika. Mnie interesuje cel ostateczny, wystarczyaby mi sama skra, ktr Krlikarni obiecaa dostarczy na zamwienie w okrelonym terminie. Tak si ucieszyem, kiedy dziki talerzykowi i medium przesano z Twierdzy wiadomo, e zapalicie stwora. Mylaem, jeszcze dzie, dwa, i umowa bdzie sfinalizowana. Lecz nie, metamorf spieprzy z Twierdzy, parchu niemyty. A ja ju zdyem rozesa zaproszenia na przyjcie, w ktrym zapowiedziaem prezentacj skry. - Nie dziel skry na metamorfie, jak powiadaj. - Jak na kogo, kto ma mi pomc w upolowaniu tego, jeste obrzydliwie sceptyczny. Wicej wiary w misj. Wicej wizji! I wicej posuszestwa. Zdaje si, e to przez niesubordynacj tutaj trafie. - Trudno mi zdoby si na optymizm, kiedy pomyl, e, by moe, cigamy inteligentn istot. Istot, ktra myli i czuje. - Chc skry metamorfa - warkn Lubomirski. Jego oczy zwziy si niebezpiecznie. Nie jego myli i uczu. Skocz z tanim moralizatorstwem, bo niedobrze mi si od tego robi. Jakbym sysza ksiula, nie sawnego Jana z Twierdzy. Przyjmij do wiadomoci, e twj system wartoci jest przestarzay i bezuyteczny. Teraz na Ziemi mylimy inaczej. Przyjmij do wiadomoci rwnie to, e albo zdobdziesz dla mnie t skr, albo napisz raport i pol

go do centrali. Wiesz, e mj ojciec ma znakomite kontakty z Wdowiakiem. Ile czasu zostao ci do koca zesania? Dwa miesice? Trzy? Jedna wzmianka o niesubordynacji i zrobi si z tego dziesi lat. Zapamitaj sobie - jestem tu legalnie. Lubomirscy wykupili od rzdu Rzeczpospolitej koncesj. Koncesj na metamorfa. I tego metamorfa dostaniemy, Krlikarni si zobowizaa. - Wy na wszystko wykupujecie koncesje i zezwolenia. To na metamorfa, to znw na halucynogenne grzyby Alicji, to na nimfy, ktre su w waszych domach jako pokojwki. Ciekawym, kiedy bdziecie kupowali koncesj na polowanie na ludzi. Zasilacie budet pastwa, to prawda, moe nawet te wasze pienidze, przyznaj, niemae, su dobremu celowi, ale przez to wydaje si wam, e jestecie ponad prawem. Gdybym ja rzdzi, gwno bycie dostali, nie koncesj. - Lecz nie rzdzisz - burkn Lubomirski, wyranie ju zniecierpliwiony. - Wic zamknij si. Jeszcze sowo w podobnym stylu i moja skarga trafi do twoich przeoonych. Przez dug chwil milczeli. Stukot kopyt nis si gbokim wwozem. - Mgby przynajmniej nie utrudnia mi pracy. - Przewodnik mwi teraz bezbarwnym gosem przygnbionego czowieka. Jego zapa przygas. - Najpierw bezsensowna utarczka z krzatami, potem niedwied. I jeszcze dziewczyna. Po co ty j cigniesz a z Twierdzy? Dlaczego kto taki jak ty zadaje si ze zwyk suk? - Jeli suka ma takie walory jak ona, nie widz przeciwwskaza. Jeli chodzi o seks, mam gdzie arystokratyczne przesdy. Poza tym tutaj, po Drugiej Stronie Lustra, pewne rzeczy s prostsze. - Rozumiem. - Przewodnik pokiwa gow. - Syszaem, e panicz Patryk Lubomirski zarczy si z pann premierwn. Fakt, narzeczestwo zobowizuje. Nie wypada pokazywa si z innymi kobietami. A tutaj nikt nie widzi, nie ma natrtnych jak muchy dziennikarzy. Przewodnik posiedzi sobie jeszcze dobrych kilka miesicy na zesaniu w Twierdzy. A jak si napisze niekorzystny raport, to posiedzi i lat dziesi. Do wesela nikt si nie dowie. Mimo wszystko, nie widzisz, e obecno twojej naonicy opnia pochd? Metamorf jest ranny, osabiony. Byby nasz, gdyby nie ona. Lubomirski wyd wargi. - Pac za wypraw, a poniewa jest wyjtkowo nudno, potrzebuj rozrywek. Na razie jedynie ona mi ich dostarcza. Swoj drog, gdzie ona jest? Theresa? Thereeesaaa? Dziewczyna zjawia si przy nich natychmiast. Lubomirski pogaska j po policzku. Umiechna si. W kcikach jej oczu czai si triumf. Patrzya na przewodnika.

3 liczna jest ta dziewczyna, pomyla Lubomirski, gadzc piersi Theresy. Mia ju wiele kobiet, ale adna nie odpowiadaa mu tak bardzo. Nawet nimfy sprowadzane z odlegych zawiatw do Poznania przez ezoprzemytnikw nie budziy w nim takiego podania. Nie miay nawet poowy powabu Theresy. I takich umiejtnoci. Gdzie ona si tego nauczya? W kuchni? Czasami mia wraenie, e jest gitka jak guma, potrafia robi ze swoim ciaem rzeczy niestworzone. Wczajc w to czci ciaa najbardziej intymne. Spotka j przez przypadek. Na Ziemi, gdy wchodzi do krliczej nory otwartej przez jednego z pogronych w letargu ludzi Kapelusznika, byo pne popoudnie. Mgnienie oka pniej sta na tarasie Twierdzy i oglda wschd nieznanego soca nad nieznanym globem. Twierdza spaa, czuwali tylko operatorzy rabbitholi i suba. Pord suby - ona. Jedzc, co waciwie - wczesne niadanie? pn kolacj? - spostrzeg j, gdy przemykaa midzy dbowymi krzesami, przygotowujc nakrycia dla onierzy. Zauway, jak zwinnie wygina ciao, jak lekko stawia kroki. Patryk Lubomirski pochlebia sobie, e ma wymienity gust, jeli chodzi o kobiety. Nie mg nie zwrci na ni uwagi. Nie umkna, jak mona byo si spodziewa po suce. Przystana, odwanie wytrzymaa jego spojrzenie. Klejnot w rynsztoku, pomyla wtedy, patrzc jej gboko w oczy, diament midzy plastikowymi wiecidekami. Owszem, by zarczony, zdawa sobie spraw z tego, e ludzie jego stanu nie mog eni si z byle kim, a ona, Theresa, bdzie co najwyej kolejn przygod. W adnym wypadku nie mia zamiaru zrywa zarczyn. Maestwo z modziutk Ann Derkacz to strategiczna decyzja biznesowa, cho, przyznawa, premierwna jak na ziemskie standardy bya bardzo adna. Jednak ziemskie kobiety dawno ju go znuyy, potrzebowa nowych dozna, nowych wrae. Theresa bya takim doznaniem. I wyzwaniem. Po prostu musia j zagadn. Cakiem niele mwia po polsku. Zadziwiajce, bo jak si pniej dowiedzia, bya w Twierdzy ledwie od kilkunastu tygodni. Tak krtki czas - a ju zostaa naonic panicza z Drugiej Strony! Kariera w prawdziwie amerykaskim stylu, skonstatowa. Czy raczej w polskim, poprawi si, przecie najwiksze kariery na Ziemi robio si teraz w wiszcych miastach Poznania i Warszawy, a Amerykanie, Niemcy i Chiczycy, wpatrzeni w podrczniki do nauki jzyka, klnc, powtarzali: W Szczebrzeszynie chrzszcz brzmi w trzcinie".

liczna jest ta dziewczyna, pomyla i pocaowa j w rami. Otworzya oczy, oddaa pocaunek. - Mj pan - szepna mu do ucha i przytulia si mocniej. Noc bya chodna, zib cign od bystrego strumienia, ktry przecina dolink, zajt przez nich na obozowisko. - Mj wadca. Kiedy ju zapiemy stwora, zabierzesz mnie ze sob? Tam, skd przyszede. Lubomirski skrzywi si. Cae szczcie, e jest ciemno, pomyla. Daj kobiecie palec, a bdzie chciaa ca rk. Cigle mao, mao, mao. - Przepisy nie pozwalaj - mrukn. - Tumaczyem ci. - Ale ty przecie jeste wany. Najwaniejszy. Twj ojciec jest w zawiatach wielkim krlem, ma olbrzymie posiadoci, wielkie stada i mrowie poddanych. Opowiadae. - Bo to prawda. A ja jestem jego dziedzicem. Jedn z najwaniejszych osb w Polsce. - Przewodnik si tym nie przejmuje - powiedziaa z przeksem. - Mwi do ciebie, jakby w ogle si ciebie nie ba. Czasami mwi jak do sugi. Lubomirski unis gow. Przewodnik nie spa. Siedzia kilkadziesit krokw od nich, wpatrujc si w ciemno, ktra przesaniaa wejcie do dolinki. Wystarczajco daleko, by nie sysze ich rozmowy. Jak dotd modzik trzyma go w szachu, ale gdyby przewodnik wiedzia, jakie papiery mia w sakwie Lubomirski, gdyby wiedzia, co dziao si tam, na Ziemi, i jak bardzo potrzebowao go kierownictwo Krlikarni, zhardziaby jeszcze i zopryskliwia. Dlatego Patryk Leopold skrztnie skrywa akt uaskawienia, ktre - gdyby nie owo polowanie, za ktre, to fakt, jego rodzina zapacia mas pienidzy - nastpioby ju, w tej chwili. Gdyby przewodnik to wiedzia, nie przeybym nastpnej nocy, pomyla. - On? - burkn do dziewczyny, silc si na pogard. - On jest nikim, to tylko pionek na szachownicy. Graczami s inni, w tym my, dom Lubomirskich. Jan musi mnie sucha. - Tutaj wszyscy si go boj. Opowiadaj o nim straszne rzeczy. Podobno w pojedynk wymordowa cae miasto na poudniu. Zna czary i uroki, potrafi przyzywa demony. Nawet komendant Twierdzy ma dla niego wielki respekt. Widziaam, jak rozmawiali podczas posikw w refektarzu. Kiedy tak na nich patrzyam, to miaam wtpliwoci, ktry to komendant, a ktry podwadny. Teraz gdy sysz, w jaki sposb zwraca si do ciebie, te si nad tym zastanawiam. - To tylko pionek - odpar Lubomirski wyranie zniecierpliwiony. - Pionek. Lecz na razie go potrzebuj. Jest najlepszy ze wszystkich. - Ale chyba powinien ci szanowa? Nie moe przecie gardzi moim panem!

Lubomirski zacisn zby. - Zgadza si - wycedzi. - Nie moe mn gardzi. Nie moe mn poniewiera. Policz si z nim, kiedy wyprawa dobiegnie koca. - Czy nie mogaby skoczy si ju? Zaraz? Metamorfa nigdy nie zapiemy, a dookoa same niebezpieczestwa. Same potwory, z ktrymi trzeba walczy. Nieprzyjani ludzie. Syszaam w wiosce, przez ktr przejedalimy, e krzaty burzyy si, obrzucay nas wyzwiskami. Tylko czeka, a na nas napadn. Wracajmy. W Twierdzy byo nam tak dobrze, razem, w twoich komnatach. - Nie bd mieszna. - Spojrza na ni zdziwiony. - Chcesz, ebym zbani si w oczach moich znajomych? W oczach prasy? W oczach mediw ezoterycznych? Nie zdajesz sobie sprawy, jakie to by byo szkodliwe dla mojej reputacji, dla reputacji caej rodziny. Jak tragiczne miaoby to konsekwencje. Specjalici ojca od PR urwaliby mi gow. - Kim s specjalici od PR? - spytaa zdumiona. - Czy to jacy czarodzieje? - Nie - zamia si - kto znacznie bardziej potny. Dokadnie ci nie wyjani, bo i tak by nie zrozumiaa. - Uwaasz, e jestem gupia? Gupia kuchta, tak? - Nadsaa si. - Ju ci si nie podobam? Pocaowa j w odpowiedzi. Doni sign do paskiego brzucha i niej. Westchna. liczna jest ta dziewczyna, pomyla. 4 Wyruszyli wczesnym rankiem. Tragarze w popiechu gasili ogniska, zwijali namioty, uprztali koce i skry suce za posanie. W tym samym czasie Patryk Lubomirski, stojc przed sporych rozmiarw lustrem, dokonywa porannej toalety. Biwak czy nie, myla, nie jestem przecie zwykym facetem. Bycie Lubomirskim zobowizuje. Poprawi fryzur, przetar policzki tonikiem. Cholernie kosztowna wyprawa, przyzna, wkadajc jedwabn bia koszul. Jeden dzie - a koszula bya do wyrzucenia i trzeba byo wyciga z pakunkw nastpn. Do tej pory zuy ju osiem sztuk i wanie nakada dziewit. Po chwili odstpi zwierciado Theresie, ktra te chciaa poprawi wosy, i rozejrza si dookoa. Przewodnik rwnie siedzia pochylony nad lustrem, tyle e jemu zwierciado suyo do cakiem innych celw. - Pozycja: pasmo Gr Srebrnych, masyw Strzpogry - mwi do zwierciada. - Wczoraj przeszlimy przez Niedwiady. Zgodnie z uzyskanymi od krzatw informacjami metamorf

wyprzedza nas mniej wicej o dwadziecia godzin czasu lokalnego, co w przeliczeniu na czas ziemski daje dwadziecia cztery i p godziny. Obz rozbilimy w Dolinie Duchw. Obecnoci jakichkolwiek bytw astralnych nie stwierdzono pomimo caonocnej obserwacji. Przeprowadzone Rekomendacja: kilka mona miesicy rozpocz temu egzorcyzmy okazay jak si wic skuteczne. wczeniej prace wydobywcze, wskazuje

przeprowadzony wywiad, s tutaj bogate zoa uranu. Plany: idziemy za metamorfem szlakiem na Radycz. Metamorf traci siy, jest ranny, o czym wiadcz lady krwi na szlaku. Istnieje prawdopodobiestwo kontaktu w cigu jednego - dwch dni. Bez odbioru. Przewodnik zasalutowa niedbale i szybkim ruchem zamkn zwierciado. Drugiego dnia wyprawy Lubomirski spyta go, dlaczego do komunikacji nie uywa zwykego radia. - Nie dziaa - odpar zapytany. - Tutaj nie wszystkie ziemskie gadety funkcjonuj tak samo jak w Poznaniu czy w Warszawie. Radio jest kompletnie bezuyteczne, tak samo komputery, ktre dziaaj jedynie na terenie Twierdzy i w dolinie skolonizowanej przez nas, czyli w Strefie A. Helikoptery i F-18 te wykazuj cholernie du awaryjno, chocia, co dziwne, komputery pokadowe w tych maszynach pracuj nawet po opuszczeniu strefy B. Na szczcie kaasznikowy strzelaj, jak strzelay. Upraszczajc, zasada jest taka: im bardziej zaawansowany sprzt, tym bardziej si tu psuje. Lubomirski zapyta oczywicie, dlaczego tak si dzieje. Przewodnik tylko wzruszy ramionami i odpowiedzia: - aden naukowiec nie potrafi tego wytumaczy. A Wdowiak ciga tutaj ju wielu specw z rnych dziedzin. W pewnym momencie mona byo zaoy w Twierdzy uniwersytet, tylu ich byo. Moim zdaniem problem wynika ze starcia dwch porzdkw, scjentystycznego i magicznego. Im silniejsza nauka, tym sabiej dziaaj prawa magii, i na odwrt, tam gdzie teren jest jeszcze dziki, nieucywilizowany, moesz zapomnie o wyszukanej technice. A zwierciada, chocia tuk si czsto, s mimo wszystko jedynym rozwizaniem. Bo telepata ze mnie raczej kiepski. Przez dugi czas szli gbok rynn wcinajc si w masyw skalny. Jak wyjani przewodnik, szlak na Radycz przez pierwsz cz drogi jest agodny, dopiero drugi odcinek pnie si ostro w gr. Lubomirski, nie przepadajc za wspinaczk, stara si nie myle o drugim odcinku. Pali odurzajcego skrta, cieszy si przyjemnym socem i obecnoci Theresy, a nade wszystko tym, e dno rynny byo paskie. - Pynie tdy jaki strumie? - zagadn przewodnika, widzc, e podmyte korzenie drzew wystaj z piasku.

- Kiedy s silne opady, takie jak wczoraj rano, wtedy ta rynna zamienia si w rwcy potok. Cae szczcie, e potem si rozpogodzio. Soce przesuszyo boto i dziki temu moemy przej. W przeciwnym razie musielibymy i na Radycz okrn drog. To byoby... - przewodnik urwa w p zdania. - To byoby co? - Lubomirski rozejrza si niespokojnie. - Co jest nie tak? Co nam grozi? Przewodnik tylko machn rk, zeskoczy z konia i zatrzyma karawan. Nastpnie sam poszed do przodu kilka krokw, kucn i wbi oczy w zbrylony piach. Kiedy Patryk si zbliy, usysza, jak mczyzna mwi do siebie: - Stopy, niech to diabli. lady stp. Wielko wskazuje, e to bya kobieta. Przyszo rodu Lubomirskich zajrzaa przez rami wojskowego. Faktycznie, lady stp musiay odcisn si w bocie, a nim deszcz je zmy, soce przesuszyo dno wwozu. - I co w tym dziwnego? - Lubomirski odetchn, widzc, e to nic gronego. - Podobno gdzie w okolicy jest wioska. Pewnie jaki tubylec szwenda si tutaj. Zasta go deszcz i to caa tajemnica. - Szwenda si, powiadasz? Tubylec? - Przewodnik wyszczerzy zby w szyderczym umiechu, ktrego nawet nie stara si ukry. - Lubomirski, widziae ju wielu mieszkacw tych gr. To przewanie krzaty. Powiedz mi, jaki one maj rozmiar buta? A nawet gdyby zdarzy si jaki szczeglnie wyronity - powiedz mi, czy chocia jeden szwendaby si na bosaka? Patryk zamilk, przeykajc zoliwo. To prawda, w bocie byy odcinite lady bosych stp. Nie wydawao si prawdopodobne, by ktokolwiek odszed od wioski na tak odlego bez obuwia. - Co to znaczy? - spyta. Twarz przewodnika momentalnie spowaniaa. - Nie wiem - powiedzia cicho - ale wcale mi si to nie podoba. 5 Godzin pniej czasu lokalnego dotarli do maego zagajnika. Gszcz powyginanych jode przecina szlak, ktry przy wielkim kamieniu rozwidla si na dwie drogi. Przewodnik przystan. Widzc pytajcy wzrok Lubomirskiego, wyjani: - Droga na prawo prowadzi na Radycz, a dalej na skraj zbadanego przez nas wiata, do Przesmyku Innych. Wedle wszelkiego prawdopodobiestwa metamorf powinien ucieka wanie tdy.

- Zatem ruszajmy! - ponagli Patryk, spogldajc w praw odnog traktu. Marzy o tym, by podr wreszcie si skoczya, niewygody prymitywnego ycia doskwieray mu coraz mocniej. Tskni do przestronnych salonw w wiszcych ogrodach, tskni do gwaru rozmw i okrzykw uwielbienia pod swoim adresem. W dodatku koczy mu si zapas skrtw. - Nie moemy tamtdy i - odpar przewodnik. - Tam metamorf a nie znajdziemy. - Skd wiesz? Droga jest kamienista, nie wida na niej adnych ladw. Przewodnik zignorowa sowa Patryka. - Skrcimy w lewo. Ta cieka jest mniej wygodna i mniej bezpieczna. Wiedzie nad przepaci. To wska skalna pka, ktra koczy si zaomem, ostrym na dziewidziesit stopni. Poniej s gooborza i gbokie jeziorka. Nie lubi tego szlaku. Mimo wszystko wanie nim musimy pj. - onierzu! - krzykn Lubomirski. - Rozkazuj ci natychmiast powiedzie dlaczego? Zgodnie z poleceniem komendanta masz wykonywa moje rozkazy. - Jeli pjdziemy praw odnog, wpadniemy w zasadzk - odpar niechtnie zapytany. Jest tam miejsce, ktre znakomicie nadaje si do tego, by zatrzyma idcych. W tym momencie do Lubomirskiego przysuna si Theresa. Jej dugie, ciemnokasztanowe wosy rozwiewa wiatr. - Boj si tej drogi - szepna, pokazujc na lew ciek. - Tam spotka nas co zego. - Skd moesz to wiedzie? - Gos przewodnika zabrzmia szorstko. Zmierzy dziewczyn ostrym spojrzeniem, ona jednak nie spucia wzroku. - Przeczucie - powiedziaa. - Mieszkacy tej krainy miewaj przeczucia, ktre czsto si sprawdzaj. Wiesz o tym. Przewodnik zmarszczy brwi. y po tej stronie lustra dugo, wiedzia, e mwia prawd. Nie naleao lekceway przeczu tubylcw. Zwaszcza przeczu dziwnej dziewczyny o kasztanowych wosach i zimno-zielonych oczach. Niemniej jego wasna intuicja podpowiadaa mu co innego. Niejasne obrazy, jakie zobaczy rano w lustrze, te zdaway si wskazywa na to, e to on, nie Theresa, mia racj. Poza tym w grze, nad drog prowadzc na Radycz, kooway przecznice. To nie bya dobra wrba. - Skrcamy w lewo - oznajmi sucho. Ze skrzanego futerau u boku konia wycign potn srebrn strzelb. Dziewczyna prbowaa jeszcze protestowa, przekonywa, ale Lubomirski uciszy j obcesowo: - On prowadzi - warkn. - A ty si lepiej zamknij!

Stanowczo za duo gada, pomyla Patryk, o tym, eby zabra j do Poznania jako naonic, nie mogo by mowy. Na znak dany przez przewodnika tragarze zdjli z ramion kaasznikowy, odpili skrzane klapy na bokach muw, przykrywajce rzdy granatw. Podwieszenia byy tak skonstruowane, by zrywajc granat, od razu wyrwa zawleczk. Posuwali si powoli, w milczeniu. Tragarze kroczyli przy muach, bacznie rozgldajc si dookoa. Lufy kaasznikoww poruszay si z wolna, omiatajc mijane krzaki i skalne zaomy. Przewodnik szed, rzecz jasna, na przodzie. Zerkn na tubylcw z kaasznikowami. Elfy, wszystkie objte zaklciem lojalnociowym, stanowiy cz pierwszej jednostki Wojska Polskiego utworzonej z miejscowej ludnoci. Czy jednak po tym, co zobaczyy w wykonaniu Lubomirskiego, mona byo na nie liczy? Przewodnik bardzo chcia wierzy, e tak. Przez duszy czas nic szczeglnego si nie dziao. Szli nieniepokojeni grsk drk, po lewej majc przepa, po prawej - rozlege pola pene nagich gazw, to znw gste zagajniki skarlaych jode i wierkw. W pewnym momencie zobaczyli, jak zza drzew wyaniaj si ostre, niewysokie skaki. - Krwawniki - wyjani przewodnik, wskazujc na nie gow - zwane te Zbjeckim Siedliszczem. Skay cign si kilkaset krokw, czc obie odnogi traktu, lew i praw. Tam kryli si napastnicy upicy karawany podajce praw ciek. Zostacie tutaj, ja pjd si rozejrze. Konia odda jednemu z tragarzy. Trzymajc w pogotowiu srebrnego shotguna, wolno zbliy si do krawdzi lasu. Zszed ze szlaku i znikn wrd drzew. Posuwa si bardzo ostronie, omijajc zdradliwe suche gazki trzaskajce pod butami. Kluczy midzy jodami, starajc si, by szelest nie by zbyt gony. Kiedy las zacz rzedn, kiedy pokazay si pierwsze Krwawniki, nic nie wskazywao na to, by pord nich kryo si jakiekolwiek zagroenie. Przewodnik mimo wszystko przystan. Mia ze przeczucia. Okolica jednak bya wprost idyllicznie spokojna. Kilkoma szybkimi susami pokona odlego pomidzy lasem a pierwsz ze ska. Zatrzyma si przy niej, nieznacznie wychyli gow - nic, pusto, mona i dalej. Tylko skd ten niepokj? Jak wwczas, w podpoznaskiej Wiey. Odegna od siebie nieprzyjemne myli i z palcem na spucie ruszy w gb skalnego labiryntu. Nie uszed daleko, gdy co trzasno pod jego stop. Ju zdy przekl such gazk, ktra moga go zdradzi, kiedy zerkn pod nogi. To nie bya gazka.

Spod czarnego wojskowego buta wystawaa zamana strzaa. Spojrza uwaniej na ostrze - czarne, najprawdopodobniej zatrute. Takich pociskw uyway krzaty w polowaniach na przecznice. Sysza ponadto, e zatrute strzay byy stosowane przeciwko trollom. Z autopsji zna jeszcze jedno zastosowanie. Grale maczali bety strza w wywarze z silnie trujcych zi rwnie wtedy, gdy szykowali si do walki z najniebezpieczniejszym ze swych wrogw. Gdy szykowali si do walki z Wojskiem Polskim. Nim zdy przyjrze si dokadniej strzale, usysza w oddali gosy. Wyjrza zza skay i zobaczy szpiczaste czapki dwch krzatw, stojcych przy duym biaym kamieniu. Wsucha si w ich rozmow. Zna ten dialekt, cho z takiej odlegoci z trudem rozrnia sowa. - Demony jeszcze nie przybyy - mwi jeden. - Wszystko przygotowane, ucznicy i oszczepnicy na miejscach, trolle gotowe zawali skay za nimi, by odci im drog ucieczki, gnomy czekaj ze szmatami nasczonymi olejem. Niech si tylko demony pojawi na trakcie - walka bdzie krtka. Nie pomog im ogniste kije, czarownik wykreli ju odpowiednie znaki, ich bro nie bdzie dziaa. - Inny mwi, e bd lada chwila. e kilka godzin temu wyruszyli z obozowiska. Musz by naprawd blisko. - Inny jest dobrze poinformowany - powiedzia z przeksem pierwszy. - Ciekawe, skd on to wszystko wie. - To chyba jasne. Dzi wpatrywa si w zwierciado. Inny, pomyla przewodnik. Metamorf! - Swego czasu, kiedy do wioski zawita prawdziwy mag, nie ten nasz ndzny kuglarz, w czarownik opowiada, e zawsze musi by drugie zwierciado. - No przecie, e musi! I jest... - zacz drugi z grali. Mczyzna nadstawi uszu. Zdrada? Kto? Huk wystrzau zaguszy dalsze sowa krzta. Przewodnik zakl cicho. To by strza z rewolweru Lubomirskiego. Wystrza zaalarmowa nie tylko przewodnika. - Poszli star drog nad przepaci! - krzykn jeden z wartownikw. - Biegnij do wodarza, powiadom Innego. Ja sprawdz... - Gwno sprawdzisz! - sykn przewodnik, wyaniajc si zza skay. Dugi n wisn w powietrzu, koczc lot w piersi grala. Drugi stranik rwnie nie zdy krzykn na alarm. Nim o tym pomyla, mczyzna by tu obok. Zimna do zacisna si na krtani krzta. Zanim skona, przewodnik zobaczy w oczach swej ofiary prawdziwe przeraenie.

I tu, i na Ziemi, wszyscy jednakowo boj si mierci. Niesusznie, pomyla mczyzna. ycie bywa znacznie gorsze. Moe dlatego mwi na mnie Jan bez Serca? Rozejrza si. Zabi wartownikw bez jednego wystrzau. Czy pozostali zwrc uwag na niedawny huk? A moe przeocz haas, pomyl, e przez gry przetacza si wiosenna burza? Gosy, ktre usysza pomidzy skaami, przekonay go, e nadzieja bya ponna. Uskoczy w cie ska. Czeka. Gdy kilka krzatw zgromadzio si wok trupw swoich wspplemiecw, cisn w ich kierunku granat i pogna w stron swoich. Nie zawraca sobie gowy, by wraca t sam drog, ktr skrada si ku Krwawnikom, obecno karawany i tak zostaa odkryta. Zostalimy zaatakowani od tyu, myla, zapomniaem o asekuracji, byem pewny, e nikt nie idzie naszym tropem. Ale dlaczego tylko jeden strza? I to z rewolweru! Gdzie kaasznikowy?! Zadajc sobie te pytania, wybieg zza zakrtu przy ostrej skale. - S i kaasznikowy - rzuci przez zby, przystajc. Trzy kaasznikowy mierzyy w pier Lubomirskiego, za ktrego plecami krya si Theresa. Czwarty lea w kauy krwi, tu obok swojego waciciela. Mody bogacz trzyma w doni rewolwer, ale rka draa mu jak czowiekowi w gorczce. Zdrada? Niemoliwe, pomyla przewodnik, sam przecie ukadaem czar posuszestwa. Nie liczc czarownika z wioski, ktrego nie musia si obawia, w pobliu nie byo innego maga, a wioskowy szaman nie byby zdolny rozplata zaklcia lojalnociowego. Wic dlaczego? Ci, ktrych zabra, to byli najbardziej karni z karnych. - Baczno! - rykn. Posuchali natychmiast, opucili bro. Lubomirski chcia skorzysta z okazji, strzeli do tragarzy... Nie by w stanie. Rewolwer wysun mu si z palcw i upad na ziemi. Patryk zamruga. Sta przed nim ju nie przygaszony przewodnik, nie zgorzkniay onierz, lecz mag. Prawdziwy mag, o ktrym kryy legendy w poznaskich salonach, o ktrego przygodach tam, po Drugiej Stronie, krcono filmy i pisano ksiki. Z pozoru nic si w nim nie zmienio, twarz wci tak samo ponura, te same zmarszczki, tu i wdzie siwe wosy, ten sam grymas na ustach, na plecach ta sama bluza moro. Z pozoru. W rzeczywistoci dopiero w tamtej chwili Lubomirski zrozumia, z kim przyszo mu podrowa.

- Co tu si stao? - Gos przewodnika by niski, Patrykowi wydao si, e dobiega gdzie z dou, ze studni. - Lubomirski, co ty zrobi? - Dobiera si do Theresy - wyjka modzik. - Nie chcia mnie sucha. - esz jak polityk! - Wcieko maga rosa, wida to byo goym okiem. Lubomirski przesta si dziwi, e tubylcy mieli go za demona. - Oni nie s zdolni do takiej niesubordynacji. W Twierdzy przeszli przez rytua zwizania. esz! Patryk Lubomirski zaprzeczy ruchem gowy. Przewodnik ju doskakiwa do niego, gdy jeden z tragarzy zawoa: - Id! - Masz szczcie - sykn mag. Niemoc nagle ustpia, Lubomirski poczu, e znw moe porusza rk. - Podnie bro! Twj metamorf nadchodzi, gupku, bdziesz go mia na talerzu. Razem z setk tubylcw, ktrzy przestraszyli si, e ich wito te zbrukasz. Pogratulowa skutecznoci w zdobywaniu wrogw. A teraz walcz! To mwic, przewodnik odwrci si i strzeli, nawet nie mierzc. Wielka czarna przecznica niosca na grzbiecie wodarza wioski wanie zniaa swj lot. Praw gow usiowaa dosign jednego z tragarzy, ktry ukry si za ska, lewa gowa plua jadem. Pocisk trafi w brzuch stwora, wybuchajc w rodku. Niby-ptak przekoziokowa i run w przepa wraz z wodarzem. - Siy wiata kontra siy ciemnoci, zero jeden - mrukn przewodnik. W tym samym momencie ktry z tragarzy posa seri w kierunku nadchodzcych ciek zbrojnych. Kilku pado na trakt, zagradzajc przejcie. Napastnicy zatrzymali si, byskawicznie przegrupowali siy. Po chwili w stron karawany posypay si strzay, kamienie i szmaciane kule nasczone poncym olejem. W powietrzu zrobio si gsto od kwanego dymu. Przewodnik wykona nieznaczny gest rk i dwaj tragarze, ktrzy przycupnli za kamieniami, zerwali si i cisnli granaty tam, skd fruny strzay. Dwie detonacje wstrzsny przecz, po zboczu lecym po drugiej stronie przepaci zesza lawina kamieni. - Siy wiata dostaj w dup. - Mag umiechn si nieznacznie, ale wanie wtedy strzaa trafiaa jednego z tragarzy w brzuch. Chwaa Bogu, e zatruta, nie bdzie dugo cierpia, pomyla przewodnik. Znowu strzeli w dym, bo wydao mu si, e widzi tam jak sylwetk. Mia racj, gony jk upewni go, e strza by celny. Odetchn, przekonany, e przeciwnicy, ktrzy musieli ponie due straty, chc odstpi od natarcia. Wtedy nastpi zmasowany szturm.

Przodem szed wielki troll, ledwie mieszczc si na ciece. Stpa powoli, jeden nieostrony krok grozi upadkiem w przepa. Troll peni rol tarczy - pociski odbijay si od jego piersi niczym od skalnej ciany. W jego cieniu poruszao si kilka dziesitek grali,, kryjc si za potworem jak piechota za czogiem. Jeszcze par krokw i dojd do stanowiska najdalej wysunitego tragarza, pomyla przewodnik. onierz trwa na posterunku, ostrzeliwa si, lecz nie mg powstrzyma monstrum powoanego do ycia z samego kamienia. Mag nie zastanawia si dugo. Odbezpieczy granat. Zdawa sobie spraw, e niewielki adunek wybuchowy nie wystarczy, by zniszczy potwora. Nie o to jednak mu chodzio. Odczeka kilka sekund, rzucajc granat, gdy troll unosi nog do kolejnego kroku. Wybuch zachwia cielskiem stwora, ktry nagle straci rwnowag. Potne apy zatoczyy pokrg, troll prbowa chwyci si czego, ale jego ramiona zagarny tylko kilku idcych za nim zbrojnych, ktrych pocign za sob w przepa. Kiedy tylko potwr run, rozterkotay si kaasznikowy, ktrym zawtrowa rewolwer Lubomirskiego. Par chwil i napastnicy zostali zdziesitkowani. Przewodnik unis rk. Tragarze przerwali ogie. Nad przepaci zapanowaa naga cisza. Po chwili pord dymw z dopalajcych si tu i wdzie szmat przewodnik dostrzeg masywn sylwetk. Ruchem gowy zaprzeczy, gdy jeden z tragarzy wycelowa bro do strzau. Podmuch wiatru od Radyczy rozwia chmur dymu i bronicy si zobaczyli, e stoi przed nimi samotny wojownik. Wojownik trzyma w rku srebrny miecz, ktrego klinga zdobiona bya magicznymi napisami. Soce odbijao si w kunsztownym napierniku. - Tego, ktry wam przewodzi, wyzywam na pojedynek! - wykrzykn. - Do masakry. Niech rzecz zostanie zaatwiona w sposb honorowy. Ten, ktry zwyciy, dostanie to, po co przyszed. - Zapierdol pajaca! - zamia si Lubomirski. - Nie. - Przewodnik spiorunowa go wzrokiem. - Zaatwi to po swojemu. Wsta i bez popiechu poszed w stron wojownika. Zatrzyma si kilka krokw od niego. Wojownik zblad. - Inny nas okama - rzek ze zoci. - Mwi, e bdziemy walczy z demonami z Twierdzy. Nie powiedzia, e z samym diabem. Witaj, Janie bez Serca. - Nie musisz walczy. Odejd, Bestryju. Szans nie masz adnych. - Wiem - wojownik skoni gow - lecz honor nie pozwala... - Odejd, zostawiajc mi metamorfa. ycie jest lepsze ni honor. - Nie ycie bez honoru.

- Zabij wszystkich, ktrzy nie odstpi wraz z tob. Nie przeyje nikt, kto mgby opowiedzie o twojej rejteradzie. Wojownik, dotd spokojny i zrezygnowany, spojrza na przewodnika z zainteresowaniem. Oczy mu si zawieciy. - Wszystkich? Obiecujesz? Mag umiechn si. Dotrzymywa obietnic. - Wic postanowione! Bestryj z Radyczy, znany powszechnie jako Nieulky, odetchn gboko. Z ulg. - Pamitaj, co do jednego - powiedzia jeszcze i rzuci si do ucieczki. Tym z napastnikw, ktrzy pozostali przy yciu, zajo chwil, by zrozumie, co si wydarzyo. Z pocztku wpatrywali si w uciekajcego Bestryja z niedowierzaniem, potem z pogard, wreszcie - ze strachem. Nie trwao dugo, nim sami poszli w jego lady. Teraz, pomyla przewodnik. Teraz go zapi. Zerwa si i przeskakujc nad ciaami zabitych, pobieg za uciekajcymi. Pord nich musia by metamorf, zdezorientowany, oszoomiony - takiego najatwiej bdzie dopa. Skrzywi si na myl, e stwr dostanie si w rce Lubomirskiego. Po tym, jak si przekona, e metamorfy byy istotami mylcymi (potrafiy przecie komunikowa si z gralami!), mia due wtpliwoci, czy powinien kontynuowa polowanie. Oprcz wtpliwoci mia jednak rozkazy. Wyjtkowo precyzyjne. Dojrza zmiennoksztatnego w cieniu Krwawnikw, przyczajonego za gazem przypominajcym zarys koskiej gowy. Stworzenie byo w trakcie przemiany, lecz jego oczy wci pozostaway takie same - wielkie, zimnozielone. Przewodnikowi wydao si, e owe oczy wpatruj si w wycelowan w nie luf. Strzeli. W tej samej chwili poczu uderzenie w rami. Ktry z krzatw, ukryty midzy skakami, trafi go kamieniem. Przewodnik zachwia si, dostrzeg jeszcze, e mimo wszystko trafi metamorfa, zamacha rkoma, prbujc odzyska rwnowag, lecz daremnie. Spad w przepa. Zapa si skalnego gzymsu kilka metrw niej. Usysza, e wanie nadbiega Lubomirski i tragarze. - Lina! - wrzasn. - Lubomirski, szybko! Patryk stan zaskoczony. Szybko zorientowa si, skd dobiega gos. Pakunek z linami niosa Theresa, ktra zostaa z tyu. Doskoczy do niej.

- Nie rb tego - powiedziaa cicho. - Nie pomagaj mu. To zy czowiek. Popatrzy w jej zielone oczy. Zawaha si na moment. Przewodnik nie szanowa go, to prawda, naleaa mu si nauczka za to, e nie mia respektu przed Lubomirskim. I t nauczk mag dostanie, pomyla Patryk, co si odwlecze, to nie uciecze. Ale nie by to najlepszy czas, by spenia zachcianki Theresy. Na razie przewodnik by potrzebny. - Ja te jestem zym czowiekiem! - warkn. - Theresa, lina! Pokrcia gow z niechci, ale widzc spojrzenia tragarzy, widzc wycelowane w siebie trzy lufy kaasznikoww, signa wolno do plecaka. Chwil pniej lina wspinaczkowa spyna po skalnej pce. - Dziki, mam j! - krzykn przewodnik. Lina naprya si pod jego ciarem. Raz, dwa, w mylach liczy centymetry, ktre dzieliy go od krawdzi. Ju niedaleko, naprawd niedaleko! Wtedy lina drgna. Przewodnik usysza niepokojcy dwik. To niemoliwe, pomyla, te liny wytrzymuj duo wiksze obcienia. Wykorzystuje si je przy wspinaczkach na najwysze gry wiata. Trrr... Niemoliwe, eby si przetara. Trrr... To niemoliwe! Run w d. 6 Patryk Lubomirski zbudzi si z niespokojnego snu. Ze snu, w ktrym wci przeywa niedawne wydarzenia, w ktrym jeszcze raz spoglda ze skalnej pki w przepa. Ze snu, podczas ktrego patrzy na pltanin rozbitych cia, lecych na brzegu jeziorka, dookoa olbrzymiego trolla. Kaue krwi, strzpy ubra, nienaturalnie powykrcane koczyny - gdzie wrd nich by przewodnik? Niewane, pomyla. Co za rnica? Mimo wszystko zdecydowa, e bd kontynuowali wypraw. Metamorf by ranny, nie mg uciec daleko, a grale zostali rozbici. Niestety, wraz z przewodnikiem przepado magiczne lustro suce do komunikacji z Twierdz, dlatego nie mogli liczy na jakiekolwiek wsparcie, lecz w tym punkcie wdrwki Lubomirski po prostu nie mg si cofn!

Pprzytomnym wzrokiem wpatrywa si w rozgwiedone niebo. Byo zimno, a Theresa, ktra ogrzewaa go podczas snu, gdzie znikna. Nieopodal gono chrapa jeden z tragarzy. Ale haasuje, pomyla Lubomirski, wsuchujc si w ciki, urywany charkot. Tragarz zarzzi raz i drugi, zabulgota, kaszln i z tym kaszlniciem ucich tak nagle, jak wczeniej rozpocz swj koncert. Lubomirski przez moment kontemplowa cisz. To byo dziwne; przyszo mu do gowy, e ludzie chrapi inaczej. C, Sen rni si od Ziemi, tubylcy musieli wic rni si od mieszkacw Poznania. Wygldali inaczej, c niezwykego w tym, e inaczej te chrapali? Mimo wszystko wsta z posania i podszed do tragarza. onierz lea na brzuchu twarz ku ziemi. Nie rusza si. Lubomirski szarpn go za rami, lecz nic, nie byo adnej reakcji. - Jak trup - szepn Patryk i wtedy spostrzeg gwiazdy. Odbijay si w kauy krwi, ktra otaczaa gow tragarza. Lubomirski podskoczy, rozgldajc si nerwowo. Jego rka bezwiednie signa po rewolwer. Drugi tragarz lea kilka krokw dalej, za krzakiem koswki. Nie charcza, nie rzzi, nie wydawa z siebie najmniejszego dwiku. Posta, ktra nad nim klczaa, zadbaa o to, by umar w ciszy. Metamorf. Wreszcie. Nie namylajc si, Lubomirski strzeli. Nie rozleg si aden huk, sia wystrzau nie szarpna ramieniem Patryka, a metamorf nie pad trafiony pociskiem. Lubomirski jeszcze raz pocign za spust. I jeszcze raz. Nic, pusty bbenek obraca si bezradnie, kiedy potwr wsta z kolan i ruszy w stron chopaka. Lubomirski w panice zerka na boki. Gdzie Theresa, dziewczyno, na pomoc, potrzebuj ci! Staa niedaleko. W jej zimnych zielonych oczach odbijao si wiato ksiyca tego wiata. Umiechaa si. Spomidzy palcw jej prawej doni wypady srebrne naboje, ktre zadzwoniy o skay. - Ty zdziro! - sykn Patryk. Dziewczyna zdradzia go, sprzymierzajc si z metamorfem! Wtedy przyjrza si uwaniej jej doni, doni, ktra wielokrotnie doprowadzaa go do rozkoszy. Tym razem zamiast smukych delikatnych palcw zobaczy ostre szpony. Po szponach spywaa krew. - Ty te... Ty jeste... Wic ty... - duka.

- Tak - powiedziaa cicho. - Jestemy do siebie bardzo podobni. My, Zmienni, i wy, demony z Rzeczpospolitej. Bardzo podobni. Dlatego nie moemy dopuci, bycie zawadnli naszym wiatem. Drugi metamorf wyszed z cienia. Nie mia odzienia. Wyglda niemal identycznie jak Theresa, te same oczy, podobna budowa ciaa, dugo wosw. I pazury, ktre budziy w Lubomirskim przestrach. Na udzie metamorfa widniaa nie do koca zagojona rana, lad po trafieniu przez przewodnika. Metamorf ruszy w stron Patryka. - Moe twoja mier czego was nauczy? - cigna dziewczyna. - Moe inni moni z twego wiata zawahaj si, zanim wyl swych synw na polowanie? Moe widok twojej gowy zahamuje zapa kolonizatorw? Metamorf by coraz bliej, jeszcze kilka krokw i bd w zasigu jego pazurw, pomyla Lubomirski. - Musielimy si przekona, kim jestecie - mwia tymczasem Theresa. - Dlatego Lear da si zapa i przez kilka miesicy by wiziony w Twierdzy. Obserwowalimy was. Cay czas, podczas polowania rwnie. Pocztkowo miaam zadba o to, by Lear bezpiecznie uszed pogoni. Lecz w trakcie podry stao si jasne, e tacy jak ty zniszcz ten wiat. Trzeba was powstrzyma. Metamorf zamierzy si do uderzenia. - Nie! - krzykna Theresa. - Ja sama! Lubomirski zadra. Opuciy go siy, cho powinien ucieka - nie potrafi. Paraliujcy strach spta mu myli, nie by zdolny niczego przedsiwzi. Wyobrania podsuwaa mu tylko krwawe obrazy, a na kadym z nich to on, Patryk Leopold Lubomirski, by ofiar. Theresa bya tu-tu, kiedy drugi metamorf dziwnie chrzkn. Dziewczyna nie zwrcia na to uwagi, ale metamorf chrzkn ponownie, tym razem goniej. Zrobi krok w stron Lubomirskiego. Patrykowi ten krok wyda si wyjtkowo chwiejny i niepewny, zmiennoksztatny jakby szed na olep, nie patrzy pod nogi. Potkn si na pierwszym wikszym kamieniu lecym na jego drodze. Upad na twarz. Z jego plecw stercza dugi srebrny n. Co wisno, ldujc tu przed dziewczyn. Patryk wyty wzrok. Co to byo? Kawaek liny? - Liny nie przecieraj si w ten sposb, Thereso - usyszeli za sob. Lubomirski od razu pozna ten gos, drwicy i pewny siebie. Theresa rwnie.

- Demony nie chc umiera - powiedziaa cicho, odwracajc si w stron przewodnika. Trzeba im pomc. Mczyzna sta na skalnej pce, metr, moe dwa metry wyej ni ona. Jego ubranie byo przemoczone, twarz mia brudn od bota i krwi. Na policzku przybya kolejna, wiea szrama. - Upa prosto w gbokie jeziorko u stp przepaci, przyznasz, e to prawdziwy fart. Jak wida szczcie mi sprzyja. Nie radz wic prbowa tego, o czym w tej chwili mylisz. Theresa zatrzymaa si, krcc gow. - Polowanie skoczone - mwi dalej przewodnik. - Koncesja zrealizowana. Z naszej strony to koniec. Moesz odej. Suchaem przez moment twojej mowy. Wcale nie musimy si zabija. Sama powiedziaa - jestemy podobni. Odejd. - Nie, czarowniku. Nie odejd - prychna. - Gdyby tacy jak ty rzdzili Twierdz i tym, co jest po drugiej stronie, to moe... Moe przeknabym to, e zabie wadc mojego ludu, moe nawet staraabym si powstrzyma moich wspplemiecw przed prb odwetu. Jeste mdry, mdrzejszy, ni mylaam. Moglibymy si porozumie. Ale ty jeste tylko sug, podwadnym. Rzdz za wami takie kanalie jak ta, ktra stoi za moimi plecami. Co za dziwny wiat, gdzie najlepsi su najgorszym. Tam u was musi by strasznie. Umiechna si smutno. - Dlatego - cigna, a Patryk zauway, e jej pazury robi si coraz dusze - do monych twojego wiata musi trafi ostrzeenie. Musz zrozumie, e jeli chc podbi nasz rzeczywisto, drogo ich to bdzie kosztowao. On musi zgin! Kilka rzeczy zdarzyo si jednoczenie. Theresa, nagle zmieniajc si w panter, wzleciaa par metrw w gr, skaczc w stron Lubomirskiego. Przewodnik krzycza co niezrozumiale, jak zdy si zorientowa Patryk, chyba po acinie. Silny podmuch wiatru odrzuci Patryka w bok na kilka krokw. Chopak wyldowa twarz w koswce. Biay rozbysk rozwietli na moment skaki. Zagrzmiao. Ktem oka Lubomirski zobaczy jej ciao, lece na kpie trawy. Znowu bya sob, znikny gdzie ky i pazury, znikno ctkowane futro. Wygldaa prawie tak, jak j pamita

- smuke nogi, krge piersi i aksamitna skra. Tylko plecy znaczy paskudny pat oparzenia lad po byskawicy. Przewodnik cay czas sta na skale. Teraz, kiedy byo ju po wszystkim, wyglda bardzo, bardzo staro. - Twardowski! - zawoa Patryk, cierajc krew z twarzy podrapanej igami koswki. Zapomnij, e ci groziem. To bya gupota, tak, gupota, teraz to widz. A tutaj, o... - Podbieg do sakwy i j szpera w papierach, wreszcie wydoby lekko pogniecione pismo. - Tutaj masz uaskawienie! - wysapa. - Fakt, e wtedy, podczas tej hecy z ab, pozwolie odej owej wiedmie, nie ma ju znaczenia. Znw jeste potrzebny Krlikarni. No, bierz! Zasuye sobie. Uratowae dum rodu Lubomirskich! A Lubomirscy potrafi by wdziczni. Przewodnik nawet nie spojrza na papier, zacisn tylko usta. - Nie cieszysz si? Twardowski, mwi ci, masz uaskawienie. Jak w banku! I to w Banku Lubomirskich! Wracasz do Poznania. No, kurwa, co jest? Nie chcesz wraca?! Jan Twardowski, mag i onierz Krlikarni, skazany na karny pobyt Po Drugiej Stronie Lustra, popatrzy na ciaa metamorfw, potem znw na Patryka. Jeszcze niedawno bardzo tskni do Poznania, do wiszcych ogrodw, do Wielkiego Ognia, do pracy w sztabie gwnym Krlikarni. Jeszcze niedawno liczy dni, kiedy skoczy si jego zesanie. Jeszcze... - Zadasz obu skr? Nie myl si, prawda? - zapyta Patryka. Lubomirski wzruszy ramionami. To byo przecie oczywiste. Oba trupy to byy jego owieckie trofea. Wszyscy w wiszcych ogrodach zawyj z zazdroci. Przewodnik umiechn si. Bardzo smutno. Pozna chyba mocno si zmieni przez te dziesi miesicy. Wyrosy nowe fortuny, niektre rodziny jeszcze zyskay na znaczeniu. Przypomnia sobie sowa Theresy. - Tam u was... - spojrza na Lubomirskiego - musi by strasznie.

You might also like