You are on page 1of 115

Andrzej Tankist Piotrowicz

TWJ PAN

TWJ PAN
Andrzej Tankist Piotrowicz

Copyright by Andrzej Tankist Piotrowicz, 2012

Okadk i ilustracje wykona Andrzej Tankist Piotrowicz

Korekta Elbieta Kossarzecka

Wydanie I

Tylko dla niepokornych

Rodzinie, Przyjacioom, Niepokornym

Twj Pan

W szkaratne okowy ubrany, w prawicy dziery bosk moc, W zakrwawionej od ran komnacie siedzi na ofiary tronie, Strachem co ywe i martwe zaklina przytaczajca noc Nie podniesie przybicy jeszcze nie teraz, nie, jeszcze NIE!

Wiatry niespokojne trzscymi grami majtaj, Bogosawiestwa wzmagaj si ze starymi kltwami, Wzburzone jasnoci z ciemnoci czarn si przeplataj A zapisane sowa ksig z pomylanymi blunierstwami.

Od wrzasku poprzez hymn niewite szalestwo si odzywa, A wraz z nim koysz wadztwa przedmioty: jabko, bero, gladius. Nagle cisza wrd stworzenia Ojca gos wanie przyzywa. Podniesiona przybica koron Mocny Jezus Chrystus.

Krew

Wsta kolejny dzie, wraz z nim on. Obudzi si, oczu nie otworzy. Umys nieprzytomny, przez okno Spoglda i nie dziwi si e

Widzi krew, Wszdzie krew, Tylko krew

Ludzie, budowle, czas - wszystko Pokryte czerwieni krwaw. Przez rzeczywisto okrutn Potkn si. Skde! Jest prawd

Tylko krew, Widzi krew, Wszdzie krew

Spoglda wzrokiem zbjca: Kady stanie si mu ofiar, To otr wampirzy, krwiopijca! Wanie, a za sob zostawi

Wszdzie krew, Tylko krew, Widzi krew

Pontna pajcza krlowa

Czyhajca w ciemnoci, przda nici z lepkiej stali. Kiedy j zobaczyli, ofiarowali jej swe ycie. Czy suyli niezwykej krlowej mroku, nie wiedzieli. Za zaszczyt uznaj mier od da, jeli ona zapragnie.

Konflikt

*1*

Motto:

Do Czerni i Nicoci doda grzech Nienawi, ktrego nie znali przodkowie. Zgrzeszy, a inni widzc to take zgrzeszyli i poszli za nim. Poniewa potrzebowali wojny.

*2*

Wok ciemno. Kontury kolumn i stopni. Sala zanurzona w mroku, tak silnym, e wiato prawie ganie. Tron, kto na nim siedzi. Wida tylko praw rk. Nieruchoma, nienaturalna. Niczego nie wida prcz tronu i rki. Kiedy t rk caoway miliony, lecz jeden z pocaunkw by nienawistny. Od tej pory mona jedynie na ni patrze. Nawet na twarz nie wolno tylko na rk. Kiedy suga podchodzi patrzy na rk, odchodzi tak samo. Jeeli nie, to wkrtce czeka mier. Jak to si dzieje, niewiadomo. Do jaka ciemnozielona, lodowata. Wszyscy Potpieni s tacy: zimni i mroczni, a ich ksi najzimniejszy. A jak si on nazywa, nie wolno mwi, przynajmniej do jakiego czasu, kiedy zo i ciemno nie zapanuje na wiecie. Do tego czasu trzeba zebra jak najwiksz armi i pokona wrogw. Nikt jednak dokadnie nie wie, co myli najwaniejszy z najwaniejszych. Od tamtej chwili nie rozmawiano z nim. Jakie ma plany nie mona tego wiedzie czy przewidzie. Czas pokae.

Pajk tka pajczyn. Z jego odwoka sczy si jad. Duchowny podchodzi do pajka, zbiera lin i trucizn. Ochotnik pije niebezpieczn ciecz. P-martwy, niczego nie wiadomy, zostaje owinity w pajczyn. Kapan krci nim a cay pokryje si jedwabiem. Podnosi rce w bagalnym gecie. Za nim niejeden kokon. Komnata pena upionych bojownikw. Kokony wkrtce otworz si, z nich wyjd hordy, cae niezliczone legiony na podbj. Sala rozlegnie si w haasie, tak samo i wiat. Do chwili, ktrej oczekuje sprawujcy nad nimi absolutn wadz. Wejdzie on na gr uoon z czaszek pokonanych i bdzie zrzuca, miady, trzaska, kruszy kad z nich, pojedynczo, a na to znajdzie si czas. Wyschnite i poke, popkane, niekompletne, porysowane. Czaszek bdzie mnstwo. Czasu na pewno nie zabraknie. Poniewa nie bdzie pocztku ani koca. Trzeba ku elazo. Wiele elaza. Werbowa nowych optacw. Uczy i zabija dla przykadu i postrachu. Wierzy, e zwierzchnik ma racj. Nic wicej si nie liczy. Bo inaczej czeka mier. A i to nie jest pewne, bo podobno lord ma sojusznikw, ktrzy tylko czekaj na nieszczliwcw. To takie niebezpieczne, e nawet mwienie o tym sprowadza nieszczcie. Stanowi oni podobno najsilniejsze rami wadcy. Ksi jednak moe spodziewa si buntu, jeeli jak najszybciej nie sprowokuje konfliktu. Trzeba zacz wojn. Za tym przemawiaj wszelkie argumenty. Wielu wrogw silnie rozdrobnionych; s naiwni, bo czekaj na wiksz wadz, tymczasem mog j szybko straci. Ksi jest jednak roztropny, charyzmatyczny i nie da si oszuka. To moe by nic innego jak puapka lub jaka nieprzyjemna zasadzka z ich strony. Zreszt, co niektrzy nawet nie wiedz o istnieniu innych! Wystarczy zebra siy. Siy kierujce armi do ostatecznego zwycistwa. Odwrotu nie bdzie, nie ma o nim mowy. Uderzenie musi by decydujce, ostateczne.

Trzeba rwnie myle. Wysa szpiegw. Niszczy wroga od rodka. Zniszczy jdro, najwikszy opr, pniej powinno by atwiej. Rozsia ziarno nienawici, ktrym si karmi. Kada metoda jest waciwa, jeeli tylko skuteczna. Nie bawi si w szlachetno i lito. Nie zwaa na straty. Zreszt, wszyscy i tak s straceni. Tylko zo terroru i gniew nienawici. Ostatecznie musi zapanowa ciemno. Innego wyjcia nie ma. Kiedy nabierze si, przejdzie po wiecie niczym burza i koszmar. Bez adnej przerwy, wszystko na drodze zostanie przemienione w to, co dawno powinno takim by. Przypomni o swoim istnieniu, tak, aby kady mg wypowiedzie jego imi, jako ostatnie sowo. Wtedy wszyscy umr. Tak, przecie tego chcia od zarania dziejw. By zawsze i bdzie ju na zawsze. To ten sam, tylko mciwy, straszny, niepohamowany. I pomyle, e wszystko zaczo si od feralnego pocaunku. Bo jedna z kobiet znienawidzia go. Nie mg tego z pocztku zrozumie. Zastanawia si, dlaczego akurat ona. Przecie on j Nie! Teraz nie ma czego takiego, jak tamto uczucie. Teraz bdzie wieczna nienawi, kady przeciw kademu. O tamtym zapomni. Jak najszybciej, postanowienie to postanowienie. Wymaza z pamici, z historii, z rzeczywistoci t chwil. Nie jest trudno zapomnie o jednej maej chwili. Na nienawi odpowie tym samym. Czy jest jakie inne rozwizanie? Dla niego nie. Zemsta jest sensem istnienia. Istnienie po to, aby zniszczy. Jest ksiciem, ale bdzie kim jeszcze waniejszym. Hegemonem, Krlem. Najwaniejszym, nikt mu nie dorwna, reszta si nie liczy. Tyle musi si sta, aby doj do koca historii. Historia bdzie miaa ju tylko jeden koniec. A na jej kocu stanie on. Ksi Ksit.

Suga wyszed z komnaty. Rka, jak nieruchoma, tak nieruchoma nadal. Nawet maego drgnicia, impulsu. Ona nie yje, ale obudzi si w odpowiednim czasie, w odpowiednim momencie. Z tronu wybieg tylko jaki pomruk, ale tak przeraajcy, e zamieniby kadego w zastygy posg. Ju wstaby, ju usyszaby chrzst zbroi, ale trzeba jeszcze poczeka. Jeszcze troch i koniec blisko.

*3*

Jak to si dzieje, e kryszta w pewnej chwili oywa, spaszcza si tak, aby mg odbi ca swoj powierzchni padajcy na niego promie? Lub eter zmieniajcy kierunek wiatru, sprzecznie z wszelkimi znanymi zasadami, ktry nagle, uwiadomiony, pozna swj cel podry? Woda krystalizuje si w ld, cho panuje upa. Niewinny kawaek metalu w pewnym momencie topi si, zmieniajc si w kropl i rusza do sobie tylko znanego miejsca. Wszelkie takie zjawiska nale ostatnio do coraz czstszych. Niewytumaczalne i sprzeczne. Kto zna przyczyn tych zjawisk, niech si odezwie. Na powierzchni ziemi spokj i cisza. Wiejcy wiatr uderza w uszy. Sycha przecigy wist. Twarz marznie od tego podmuchu. Licie spadaj, pofrun dugo zanim spotkaj si z podoem. One chc tam lecie! Do swych przyjaci. Przechodzie nie przejmuje si tym, nie zauwaa tego. A pod jego stopami istne trzsienie ziemi, cho tego nie wyczuwa. Nikt nie wyobraa sobie, jak potne siy trzs skorup ziemsk. Do tego czasu nie interesowano si takimi rzeczami. Powinno si jednak powici wicej uwagi podobnym zjawiskom, bo niewiedza moe okaza si niebezpieczna w skutkach. Rozarzona lawa pynie, nie zastyga. W epicentrum tych zjawisk powstaje jaskinia, d wykopany wycznie siami

ziemi, wielka rozpadlina. Kto tam wejdzie, zaraz znika bez ladu. Teraz miakw brakuje. Ciekawe, dlaczego si tak dzieje. Zanim ich zabrako, jeden z nich omieli si sprawdzi wntrze ziemi. W tym celu kopa d nie wiedzc, e to daremna praca. Tak naprawd to ona zbliaa si do niego. Z wykopanego dou wyszy malekie kropelki, kulki, ktre nagle zbliyy si. Kopacz mg jedynie obserwowa rozkad swojego ciaa: ng, rk, wreszcie tuowia. Z oczyma penymi strachu widzia to nie odczuwajc adnego blu. Potem cakiem znik. Zosta po nim tylko py, zawracajcy do jdra ziemi. Wszystko obrci w najprostsz form, w najmniejszy py, drobin, czsteczk, w moliwie najmniejsz porcj energii! Do tego wyzysku, korzystania z bezruchu, z rozpowszechnienia. Oczywicie, bd bardziej urozmaicone formy, ale w ostatecznym rozwizaniu wszystko powinno powrci do najmniejszego opika. Ju nie bdzie wyzysku. Aby si zemci. Za to wszystko, e nikt nie mg czego nowego wymyli, tylko wykorzystywa ich niemoc do woli. Przyszed jednak ten czas. Niespokojny czas wiadomoci, ktrej teraz brakuje innym. Wzbogaceni w wol spostrzegli swoje cierpienie. Ju si okae, co to znaczy zemsta i jaka ona bdzie. Dla nich na pewno mia. Poka si i przypomn, e oni s wanie nimi. Jednak nie wiedz jak si o tym przekona, bo s ograniczeni i gupi. Uwiadamia w sumie nie ma sensu, i tak ju zginli. Tylko nie wiedz o tym. ywi-martwi jak dziwnie to brzmi. Nie bd ju sob, a nimi. Powrt do pocztku dla reszty okae si kocem ich woli. Kto, lub co, mie tak mwi? Kto jest na tyle bawochwalczy, aby wypowiada takie sowa? Zapomniani i utraceni ale do czasu. Do tego czasu, ktry wanie przyszed. To Mineraloidzi. Pewnie, e nikt ich nie zna. Bo niby skd?

Z ksig - nic o nich nie pisz. Z opowiada nikt nie umie opowiada. Jak stare bstwo: zapomniane, guche, bez wydwiku. Stare bstwo wreszcie si obudzio. Teraz czas zniszczenia. I powrotu do upragnionej pierwotnoci i niewinnoci. Kiedy mogli robi to, co chcieli. Dawno temu oni przyszli i zniewolili, robiono z nich to, co tamci chcieli. Nie mogli si od nich oderwa, stali si niewolnikami samych siebie. Forma, ksztat, wyzysk - to ci oprawcy i panowie, ktrym przyszo suy. Zerwa zniewolenie, te przeklte kajdany. Wyku napis: Wojna!. Czas skoczy z wrogami. Jaskinia staa si baz wypadow. Tu zaczy si prace zwizane z uzbrojeniem, taktyk, walk. Doskonalono onierzy, ulepszano ich. Wszystkie wolne rodniki, czsteczki przyczay si do nich. Wizano z nimi wielkie nadzieje, bo kady, kto nie by z nimi, by przeciwko nim. Idea wielka, ale czy si uda, nie wiedz. Wrg nie powinien stawia wikszego oporu, ale problem ley w tym, e jest ich wielu, a wrg nie pi tylko czuwa. Rozwin si na tyle daleko, e moe walczy, przynajmniej co niektrzy. Tylko ogromne zrzeszenie si wszystkich czstek i zwizkw moe przyczyni si do ostatecznego zwycistwa. We wszystkich maj wrogw, bo kada forma to wrg. Kade zniewolenie nawet najmniejszej jednostki jest uwaane za deklaracj wojny. Taki wiatopogld, ktry jest kontrowersyjnym ale jedynym susznym i prawdziwym. Motywacja i fanatyzm s ogromne, tak jak i moliwoci. Teraz wszystko w zrzeszeniu i wojnie. Dla nich caa nadzieja przysza, dla reszty wszelkie nadzieje odeszy.

*4*

Soce znika dla oczu. Z tej strony powinno robi si coraz ciemniej. Cie pada, nie zmieni swej dugoci. Wielka gwiazda cakiem znika - cie nadal pada. Obserwator myli, e uciek od cienia - cie nadal pada. Wreszcie poddaje si. Zna ju to, chcia si tylko pobawi, nudzio mu si, a nu si uda! Nie ma takiej moliwoci, nawet najmniejszej. Bo oto niedaleko std nieustajca pochodnia ponca wieczn wiatoci. Druga gwiazda nieruchomo stoi w staroytnej dolinie. Tak wysoko wspina si do gry, e mona j zobaczy z prawie kadego miejsca na ziemi. Ci, co pierwszy raz widz wie z koci soniowej i zota, zostaj olepieni tym nadmiarem blasku. Wkrtce przyzwyczajaj si do blasku i nie doznaj ju adnej krzywdy. Absolutnie, wiea ta nie moe skrzywdzi. Teraz si zastanawiaj, z czym maj do czynienia, jednoczenie zachwycajc si tym arcydzieem. Przecie soca dawno nie wida. Widno, wida szeleszczce zboa wok doliny. Koysz si rwnomierne, jakby kto tak im nakaza. Niedowiarkowie zbliaj si do doliny. Ju myl, e przekrocz mury wiey bez adnego trudu, gdy napotykaj niewidzialn dla nich przeszkod. cian niemoliw do przekroczenia. Przybraa ona barwy tczy. Tak wysoka, e wspinaczka nie wchodzi w rachub. Piesi odpuszczaj sobie dalsz podr nie mogc si nacieszy widokiem tak unikatowej architektury. Zbliyli si moliwie blisko do fundamentw, mog z bliska podziwia kunszt zocenia i zdobienia. A nie znaleli adnej skazy, czy pomyki. Drzwi otworzyy si, lecz nie dla nich. Z wntrza wyszy wiata, tworzc wielobarwn smug. Wykonana z nieznanej materii, ma si wraenie, e mona j gi i kroi. Te drzwi s przeznaczone tylko dla wybracw. Niewielu jest takich.

adnego nie spotkali, nikt nie wchodzi i nie wychodzi. Nie wiedz, po co si otworzyy, moe nie musiay si wcale otwiera. Brak im odwagi, aby wej do rodka, ale chc zosta i zobaczy dalszy cig. Troch minie, zanim si dowiedz. Przez cay czas wiato nie chce si skoczy, wci wychodzi. Strzelista, cienka wiea pnie si w nieskoczono. Ma si wraenie, e zaraz obrci si w ruin, a ona nadal stoi. Staa tak ju od dawna i stoi po dzi dzie. Przyszo jednak wielkie zagroenie. Nie tylko dla niej, lecz dla caego wiata. Drzwi nadal otwarte. Niecierpliwe czekanie na dalszy bieg zdarze. Gocie nie odczuwaj godu, nie s spragnieni, nie chc odchodzi. Przyparci do ziemi nie mog si ruszy z tego miejsca, jakby to by ich rodzinny dom. Chc wiedzie tylko jedno co si dalej stanie. Narada skoczya si. Odbya si bez niepotrzebnych sw, tak jakby w ogle bez sw. Wszyscy zgodzili si co do jednego: wojna blisko, a brakuje wielu. Przez otwart bram wyszli na dolin. Odwrcili si w stron goci i pokazali im wejcie. Tamci nie wiedz, co pocz, wahaj si, lecz po chwili namysu weszli do rodka. Tym samym doczyli do grona Magw, pilnujcych porzdku i wiata. Nowego i zepsutego wiata, w ktrym coraz czciej brakowao magii. Brakowao w nim nadprzyrodzonej siy, mocy i rozumu. witoci praw, uroku szlachetnoci. Stali si stranikami tradycji, wyznaczali zapomniane wartoci. Nauk i czynem zdobyli serca i zaufanie tylko niewielu, bo niewielu mogo oceni ich trudy. Teraz trzeba si otworzy na wiat. Nie chc go zmienia cakowicie, ale chc, aby on zrozumia ich idee, ktrych strzegli. Tym samym, maj nadziej, e uczyni go szczliwszym i zwalcz raz na zawsze ciemnot umysw. Stranicy doliny i krainy wok niej. Zakcony porzdek - taki stan nie moe trwa duej. Doszy do nich suchy, e za niedugo zacznie si totalna wojna. Musz

przypomnie o sobie i przygotowa si. Zwikszy liczb i si. W innym przypadku bdzie po nich, a wtedy nie ma ratunku dla reszty. Nie podbija tylko si obroni. Ale nie! Musz take atakowa, inaczej nie zdobd tak potrzebnej przewagi. Bardzo jej potrzebuj, bo siy wroga przewyszaj ich wielokrotnie. Nie bd czeka z zaoonymi rkami, nie uciekn. Tylko walk zagwarantuj sobie dalsze ycie i przetrwanie tych wartoci, dla ktrych yj. Umrze mierci bohatersk, sta si mczennikiem dla caego wiata? Nic im z tego nie przyjdzie. A jak zgin wszyscy, to zacznie si nowe ycie wiata? Najmniej optymistyczny wariant. Dla nich i innych. Bo wartoci strac na znaczeniu i wszystko moe obrci si w perzyn, a do tego nie mona dopuci. Nikomu nie ycz rychej mierci, ale najskuteczniejsza form obrony jest atak. Jak tylko wrg si pokae, zaatakuj od razu. Czekanie nic nie da, a czas ma tu wielkie znaczenie. Teraz nie podejm dziaa, bo wrg jeszcze si nie ujawni. Do tego czasu trzeba si skupi na medytacji i zgbianiu tajemnic.

*5*

Wydrona w jednolitej, olbrzymiej skale rysa, tak cienka, e ledwo mona przez ni si wcisn, a duga, e nie da si tego wyobrazi. Nie to jest jednak najdziwniejsze i najtrudniejsze. Najtrudniejsza okazuje si historia zwizana z tym niejasnym korytarzem. Cigy i guchy krzyk wydobywajcy si z otworu. Wraenie jest tak wiarygodne, e z chwil, gdy sycha odgosy, zaraz wieje czarci wiatr. Podmuch nieprzyjemny, bo osabia do nieprzytomnoci. Wicej mona dowiedzie si jedynie z legend, a i to nie jest pewne, czy mwi prawd. Jeeli kto odway si wej i pooy kam tym legendom, nigdy nie powrci takim, jakim by. Nie wrci nawet tym samym wejciem. Powrci

cakiem innym. Blini go ju nie rozpoznaj. Raczej powinni ba si o wasne ycie, a tego co wrci zabi. Okrutny ten cay wiat. Prawda czasem te wydaje si okrutna, okrutniejsza niby si z pocztku wydawao. Tradycja gosi, e od czasu do czasu trzeba jak niewinn dusz zoy w ofierze. Wtedy mona spodziewa si tymczasowego spokoju. W innym przypadku kady, kto mia to na sumieniu, a nie powici kogo lub siebie, niechybnie skoczy tak jak pozostali. mier nie jest tu najgorszym wyjciem; okazaaby si zbawieniem, niemoliwym do osignicia, tak si przynajmniej wydaje. Mity jednak nic nie mwi o tym, e mier nie znaczy to samo, co koniec ycia oznacza pocztek. Nieznana prawda, bo nikt nie zdoa jej przekaza. Wwz, kto idzie. Wysuszone licie skrzypi niemiosiernie. Ptaki odlatuj w przestworza. Lekki wiatr nieznacznie przesuwa licie, wysuszone tak bardzo, e chyba s lejsze od oddechu. Przechodzie idzie dalej. Wielki zakrt, drzewa zasaniaj to, co za nim si znajduje. Promienie soca owietlaj tylko drog i matowe licie lece na niej. Nagle ziemia nieznacznie trzsie si, pniej coraz bardziej. Jakby co wielkiego biego. Wyonio si z zakrtu. Ofiara stoi na miejscu, niedowierza temu, co widzi. Czego tak wielkiego jeszcze nigdy nie widziaa. I ju nie zobaczy. Demon swoimi apami zabiera nieszcznika, rozszarpuje go na strzpy i zjada. Zostaje tylko kaua krwi, licie czerwieniej od niej, a rozbryzgane na wszystkie strony czonki jeszcze pluj krwi. Ten, ktrego dali na ofiar, zabi przed chwil ofiarodawc. Potwr od teraz bdzie poszukiwa kolejnych. I pokae pozostaym towarzyszom, czego mog skosztowa. Wszyscy musz okaza si efektywni: mali i wielcy. Nadszed czas, aby wyj z niekoczcej si krypty do nieskoczonej przestrzeni. Przed nimi cae rzesze nieproduktywnych i marnujcych si dusz. Mona si nimi karmi do woli.

Mniejsi z czasem stan si wikszymi. Kada duszyczka okae si potrzebna, kada bdzie niezbdnym budulcem do stworzenia siebie silniejszego, wikszego, lepszego. Bezbronni myl, e s mdrzy, zdrowi, yj w dostatku. Oddaj si uciechom. Nie myl wcale o tym, e wczeniej czy pniej umr. A to, co mieli w sobie - stanie si nicoci. Zmarnotrawi si z tego powodu. Wystarczy si odda, da si opta, eby zrozumie jak bardzo si mylili. Przekonaj si, e dawno powinni postpi tak, a nie inaczej. Prbowano walczy z jednym z monstrum. Nawet najsabszego nie udao si pokona. Armia nie pokona nawet jednego osobnika. Padali po kolei, cinani rwno z powierzchni. Gorzej: dawny towarzysz broni okaza si tym, na ktrego polowali. W ten sposb wszyscy poumierali. A ostatni nie umar tylko zosta optany. Optaniec ju nie myli, nie wie kim czy czym jest. Jaki ma cel? Doskonali si albo kra ciaa innych. Poluje na silniejszego, pokonuje i zmienia si w niego. Tak przez cay czas. Nie przybiera ostatecznej formy, tylko mocniejsz od poprzedniej. Coraz czciej mwi si o Duchach, a raczej nawet nie szepcze si midzy sob, ale daje si porozumiewawcze znaki. Aby przypadkiem nie wywoa jednego z nich. Wiedz, e pa ofiar to gorzej ni umrze. Nawet by nie wiedzieli, kiedy i czy w ogle umr. To jest ta gorzka prawda, przynajmniej dla nich. A po c zna dzie swojego zgonu? Su panu, ktry da im istnie. W zamian zabieraj istnienie innym. Taka transakcja jest nawet sprawiedliwa, ale nie chodzi tu o nic innego jak o egzystencj. Czy jest ona suszna czy nie, nie trzeba si nad tym zastanawia. Podobno nikt nie widzia ich pierwotnej formy oprcz stworzyciela. Jak pokona

wroga, ktrego nie wida, ktrego nie da si przebi ostrzem, ktrego moe nawet nie ma? Pon w wiecznym ogniu. Pada na nich deszcz siarki i ognia. Parz si od niego. To jedyny zmys, ktry im zosta czucie. Nie widz, nie sysz, czuj wieczn spiekot. Nieustajcy bl przeszywajcy cae ciao. Nie gin od nadmiaru gorca i od pcherzw na skrze. Nie taki maj cel. Przywieca im tylko to, aby ich ciaa na zewntrz dostarczay kolejnych wsptowarzyszy. Ciesz si z kilku rzeczy: z tego, e ju przeyli mier i z daru niemiertelnoci. C im wic zostao, w kocu i tak dostali to, czego w doczesnym yciu by nie osignli. Gupi, bo podczas swego ywota najbardziej obawiali si tego, a teraz raduj si z szczcia, ktre do nich przyszo. Obawiali si; nie mog tego poj. Wieczne ycie wystarczy przypiecztowa.

*6*

Jaszczurka biegnie, wierci si. Ucieka od napotkanego napastnika. Ten j gania. Nie daje za wygran. Uciekinierka schowaa si w wydronej dziurze. Znw si nie udao, ucieka. Polujcy wraca z powrotem na ciek. Uda si z nastpn, ile razy moe si nie udawa. Przecie w kocu musi si uda. Trzeba z czego y. Upolowa to znaczy mie: miso, skr, satysfakcj. Myliwy powoli godzi si na takie rozwizanie upolowa inn. Zastanawia si jednak, czy nie upolowa czego rzadszego, wikszego, tym samym atrakcyjniejszego. To jest pomys, tylko nie wie gdzie szuka. Na razie jednak poprzestanie na jaszczurkach. Z czasem, gdy zaznajomi si z terenem, poszuka czego godniejszego uwagi.

Gadzia nora. Nora jak wiele innych. Kiedy zreszt tak uwaano, teraz jest zupenie inaczej. Wszyscy niewiadomi potgi s naiwni. Myl, e tak bez koca dane im bdzie korzysta z biednych zwierzt. Nie znaj moliwoci twrczych natury. Natura ich stworzya, ale nie przewidziaa, e odwrc si przeciwko niej. Jaszczurka i kilka jaj. Odwraca gow w stron otworu. Jaja poruszaj si. Skorupki pkaj, wychodz mae gady. Z trudem otwieraj swoje jaszczurze oczy, takiej samej barwy jak ich matki-karmicielki. Jaszczurka wychodzi na zewntrz zobaczy, czy niebezpieczestwo mino. Tym razem udao si, lecz nastpnym razem musi bardziej uwaa na siebie i na mode. Natura nie chce si mci, bo nie ma w tym adnego interesu. Zasad przetrwania jest jednak nieustanna ewolucja. Czy ewoluowa powoli, czy od razu, wybuchowo? Tego natura nie wie. Sprawdzi to z czasem. Efektu kocowego nie przewidzi. Tak jak nie przewidziaa wszystkiego tego, co ju dokonaa. Wszystko powstao z nieadu, i tak powinno zosta. Bezadne i nieustanne powoywanie. Zobaczy kolejny cel. Ten znw ucieka, tak samo jak poprzedni. Schowa si do nory. Teraz polujcy nie moe sobie tego wybaczy. Denerwuje si, nie wie co pocz. Nie bdzie przecie wykopywa kadej dziury osobno! Nie ucieknie si do takich zbjeckich metod. Uwaa siebie za owczego z godnoci. On poluje, atakuje, tylko nie ma upu, ktry cigle ucieka. Zdegustowany idzie ciek. Jednak nie zauwaa podajcej za nim Powoli i dokadnie, zaznajamia si z potencjalnym jedzeniem. Myliwy zauway dziwn ciemno, ktrej normalnie, wedug niego, nie powinno by. Zatrzymuje si. Zastanawia si, dlaczego cie przed nim jest tak olbrzymi. Przecie to chyba nie jego. Co tu nie pasuje, dokadnie nie wie, nie domyla si. Drzewa przecie nie rosn tak wysoko. W takim razie co innego si tu nie zgadza

Odwraca si. Zdumienie zarysowao si na twarzy. Mia zamiar krzykn, lecz nie zdy pisn ani sowa - ju si znalaz w paszczy potwora. W oddali wida kilka mniejszych domagajcych si misa. Rzucaj si na trzewia niczym zgodniali szalecy. Odpychaj si nawzajem zabierajc co lepszy kawaek. Konkurencja zacza si ju midzy swoimi. Wkrtce take wrd innych osobnikw. Nie tylko on bdzie zdobycz. I nie tylko jedna Bestia poluje, lecz wiele. Wszelkiej maci. Co tylko natura moga nawymyla i stworzy. Uzbrojone w zby, dugie pazury, grub usk i skr. Latajce, chodzce, pywajce, kopice w ziemi. Mieszkajce w najbardziej ekstremalnych warunkach. Baniowe stwory, znane jedynie z opowiada i legend. Do tego obudziy si ze piczki dawno zapomniane olbrzymie zwierzta. Pokraczne, kudate, mokre, ze stalowymi pancerzami. Teraz s ju wszdzie. Tylko o wiele groniejsze, niebezpieczniejsze, z ktrymi trzeba si liczy. Powanie liczy. Matka chce poeksperymentowa. Chce sprawdzi, czy to da jej wystarczajc wadz. Jeeli si nie uda to trudno, trzeba sprbowa czego innego. Jak na razie zapowiada si obiecujco. Dziwne, e nie pomylaa o tym wczeniej. Moe nie miaa ochoty, a moe po prostu nie bya w nastroju? Ale nic to co si stao, to si nie odstanie. a jej wadza opiera ma si na terrorze. Jej niematerialna obecno zdaje si pyn po wszystkich lasach, bagnach i oceanach. Gdzie si pokae, zaraz budz si monstra, jakby z wiecznego snu, nieprzyzwyczajone do zmian, ktre zaszy. Do przodu, dzieci, polowa, zabija, rozmnaa si i wada po wszelkie czasy; inaczej zginiecie, a tego chyba nie chcecie!

*7*

Goe wzgrze, adnych rolin, trawy, mchu, sam piach. A pod piachem ubita skorupa, twarda, wyschnita. Brak chmur na niebie, wida tylko, e do pno. Nic nie zapowiadao rozpoczynajcej si tutaj bitwy. Padlinoercy nie przyszli, nawet wiatr nie zawia taki, ktry przenosi odr na ssiednie kraje, dajc innym do zrozumienia o blisko toczcym si boju. Spokj te ma swj kres. Ten kres wanie przyszed. Jednak naley pamita, e to tylko mao liczca si potyczka, w ktrej co prawda nie zabraknie zabitych, ale nic nie zmieni. A na pewno nie zmieni tego, co agresorzy maj w mylach. Tego ju nie da si zmieni. Scenariusz zacz si wypenia. Kurtyny gotowe. Tak, to teraz. Sycha odgosy, haasy poruszajcych si mechanizmw. Niebo zostao zasonite przez jakie postacie ze sztucznymi skrzydami i latajce machiny. Wszystko starannie zamaskowane, ale bystre oko zauway zmiany na horyzoncie. Niby cisza, a jednak co si zaczyna dzia. Z drugiej strony tubylcy, uzbrojeni w prymitywn bro. W rkach trzymaj to, co mieli pod rk narzdzia, ktrymi kopali ziemi. Ziemia wkrtce zmieni si w pustkowie, bo nikt ju jej nie zaorze. Pogodzili si z tym, co si zaraz stanie; take z tym, e za niedugo zgin. Woleli jednak zgin honorowo. Czy tamci z przeciwnej strony myl o nich podobnie, czy maj honor, po co w ogle zakcaj porzdek i daj walki? Wiara w ide, ideologia, cel, jakim ona jest znacz wicej ni cae armie wiata. Samymi wartociami, jakie si prezentuje i ktrych trzyma si kurczowo, nie odbiegajc od nich w adnej dziedzinie ycia, mona osign praktycznie wszystko, podbi cay wszechwiat i kosztowa si porak tych, co myleli

inaczej. Filozofia wojny ma tak wielkie przebicie, e sam ni mona pokona niewiernych. Cae ycie podporzdkowa tylko dwm rzeczom: wiecznemu zwycistwu i porace wrogw. To samo wzgrze. Wysuszone od wody, lecz nie od krwi. Moe teraz co uronie. Na pewno monument upamitniajcy stoczon bitw w glorii, ktra tylko potwierdza suszno noszonej wartoci. Warto ta moe kontrowersyjna, ale dla nich jedyna i suszna. Tu na pewno przebiega granica jej zasigu. Kolumny maszerujcych i pojazdw. Morze pene statkw, podobnie z niebem zapenione od skrzydlatych maszyn. Wszystko podporzdkowane jednemu nieustannej walce, ktr trzeba wygra. Nie ma mowy o adnej porace. Takie sowo jak poraka w ogle nie istnieje. We wszystkim widz wroga, nawet wrd swoich. Nie ma miejsca dla miczakw, dezerterw, tchrzw. Bez sympatii. Kto cho pomyli inaczej ginie od razu, a zwoki zostaj porozrzucane bez pamici. Szykujca si wojna tylko dodatkowo ich motywuje. Motywacja poczona z niepohamowanym i nieposkromionym fanatyzmem stworz wielk dla nich potg nie do porwnania z niczym innym. Z nikim si nie licz, skoro wojna ju tak naprawd si zacza. Nie ma mowy o adnych sojuszach, o wycofaniu si, neutralnoci. ycie powicone nieustannej walce. Wszelkie osignicia w dowolnej dziedzinie powicone wycznie jednemu. Nauka, kultura, przemys rwna si walka. Przez cay czas tworz nowoczeniejsz, potniejsz i skuteczniejsz bro, aby zniszczy ju na zawsze wroga. Przewag osign poprzez osignicia w nauce i nowe technologie. Dlatego nazwali si Modernistami. W nowoczesnoci pokadaj najwiksz nadziej zwizan z ultimatum, jakie sobie od pocztku

wyznaczyli. Silniejszy zawsze pokona sabszego to prawda znana od zarania dziejw. Gboko wierz w wyznawan wiar i w wodza, ktry pokieruje do znanego im przecie celu. Na tym walka jednak si nie zakoczy. Na wiecie jest nieskoczona walka, walka prowadzona nieustannie. Trzeba zwalczy wielu wrogw: mier, podzia, moralno i inne. To wszystko jest do pokonania, lecz na razie trzeba si skupi na wrogach z innymi wiatopogldami. Wdz patrzy przed siebie. Sokolim wzrokiem siga daleko, jak tylko moe. Soce olepia, lecz nie jego. Przywyk do nadmiaru wiata. W wielkoci dorwnuje nawet socu. Gdyby tylko chcia, dawno ju by je zgadzi, ale wtedy straciby partnera do cichej kontemplacji, nie mgby si do niczego porwna. Niestety, soce take przeminie. W zamierzeniach soce upadnie jako jedno z ostatnich. Pogoda i pora jak dawniej. Wzgrze jednak ju nie przypomina tamtego jak kiedy. Pokryte gstym mchem. I monument, pamitajcy o dawnym wyczynie. Wkrtce powstan nowe. A te nowe monumenty nie bd ju wyznacza granic, bo ju ich nie bdzie, tylko miejsca podbojw. Bez podziau, za to z trwaym zwycistwem.

*8*

Urodzi si. Drugi syn. W porwnaniu z innymi dziemi prezentowa nieprzecitn si fizyczn. Rodzice z tego powodu byli bardzo zadowoleni i dumni, e maj zdrowego syna. ycie zacz wielkim paczem. Cae jego ycie bdzie wiecznym ukrytym paczem.

Drugi syn przewyszy pierworodnego, ale dostrzeono to pniej, za pno. Rs i szybko si rozwija. Nigdy nie pamita, aby by niszy czy gorszy od innych, eby w czym ustpowa. Z tego powodu cechowaa go pewno siebie, ale te i pycha. Oprcz siy fizycznej posiada take i wytrzymao psychiczn: niczego si nie ba i nie da si oszuka. Dostrzeg wszystkie swoje moliwoci i zalety i zacz je pielgnowa. Hartowa, czasami bez litoci, ciao i psychik. Wszystkich rwienikw i dorose dzieci dogoni i przegoni w rozwoju osobistym. Wzr dla innych do naladowania i jednoczenie niemoliwy do osignicia. Kady, kto si z nim spotka, wry mu najlepiej. Widziano w nim uczonego, przywdc, polityka, myliciela, bohatera na miar czasu. Sam te tak myla, zreszt nie mg inaczej, skoro mu tak wmawiano. Gdy ju dors, czu si bardzo pewnie. Nie istniay dla niego adne granice, nawet te moralne. Prbowa obala moralno, ale rodzice zakazali mu tego. Nie mg zrozumie takiej postawy z ich strony. Wic istniay jakie granice? Bo dla niego nie byy to granice fizyczne czy te zwizane z umysem. Ograniczenie z powodu moralnoci, ktra jest bezsensown i niepisan umow? Moralno od tej pory staa si jego gwnym antagonist. Nie mg jednak o tym mwi gono, bo by si skompromitowa. Trzeba trzyma mocno zby i nie wda si w adn wymian zda. Tego musia przestrzega. Oczywicie do czasu, kiedy bdzie mia wicej swobody i wolnoci. Coraz wicej rozumia i dowiadywa si o wiecie. W kocu skoczy nauk. Mocno si ni rozczarowa. To tak, jakby wiat zmieni si w pustkowie. Taki wyania si obraz tej caej edukacji. Wszystko wydawao si pustk i bezsensem. Bez adnej, nawet jednej jedynej wartoci, bez niczego, co by mogo

go powstrzyma. Nic nie mogo powstrzyma jego wyobrani i wiedzy. Teraz dopiero zrozumia, e zawsze bdzi. Bo niczym nie mona si ju kierowa. Opuci znajomych. Tylko po to, aby udowodni zasadno prawdy o braku jakiejkolwiek prawdy. Skupi si wycznie na sobie; istnia tylko on i cay ten mieszny wiat, ktry nie moe mu nic zrobi. Analizowa wszystkie za i przeciw, wiele myla. Do niczego nie doszed. Bdzi po wiecie, nie znalaz dla siebie miejsca. Deszcz uderza w twarz, mrz gryz koci. Trzeba znale schronienie. Zobaczy schody prowadzce do sanktuarium. Opar si o cian. ciana mrozia. Normalnego czowieka zgadziaby od razu, jego jednak nie. Myla, dyskutowa sam ze sob, moe teraz co konstruktywnego przyjdzie mu do gowy. Jednak nie, znw si rozczarowa. Skuli si w sobie, zrobio si zimno. Lodowato zimno. Rce i nogi dray. Zby uderzay o siebie. Po co w ogle tu przyszed po nadziej? Brakowao jej, czy nie? Niewane. Wtedy zobaczy j w mronej aurze. Pikn, zgrabn, prawdziwie kobiec. Twarz miaa nieziemsk. Zgrabny nos, usta take. Zna j ju dawno, lecz teraz dopiero zobaczy j tak pikn. Ona moga by t, o ktrej jeszcze nie wiedzia, ktrej pragn. Nie mg jednak wyzna jej mioci, duma na to nie pozwalaa. Bo ona zwyka miertelniczka, on istne wcielenie bstwa. Z czasem dowiedzia si, e ona go nienawidzi. Wtedy wydoby z siebie tak potny krzyk, e sanktuarium lego w gruzach. On, gruzy i otaczajca wok mga. W tym momencie zrozumia, e najwaniejsza jest nienawi. Nienawidzi, zniszczy, splugawi. Wszystko stao si jasne: sensem jest jego brak, zakocha si, by znienawidzi, czyni dobro, eby po chwili szerzy jedynie zo. Obra ostateczn drog. Wdzia pen zbroj, hem, wzi bro, zabija i niszczy. Pierwszemu napotkanemu wyrwa z piersi serce. Krew i osocze opuciy

wci pulsujcy organ. Poszarza, nastpnie pk, a z rodka wysypa si ciki py. Tym samym jego waciciel zgin na miejscu. Jak to jest pozna rytm bijcego serca lecego na doni? Przerwa t cienk lini, jak jest ycie. Ze skrajnoci w skrajno: z sodkiego wieego miodu w kropl dziegciu. Poczu wadz w rkach. Jak to jest? Jednym machniciem rki mierci zgadzi tyle mozolnej pracy i lat przetrwania, tak po prostu. Ginli po kolei. A ostatnia bdzie ona. Nie zazna litoci, zabije j tak chodno, jak ona go. Nawet wtedy, kiedy zmieni zdanie byoby to nieszczere. To nie odwrci tamtego wydarzenia. A nosi imi

*9*

Pynie srebrzystoszara lawa. Most prowadzi do wyspy otoczonej ogniow fos. Wyspa ma ksztat odwrconej piramidy. Caa, od dou do gry, zbudowana z wytrzymaego kamienia. Na niej stoi wielka fabryka, produkujca przemylne maszyny, ktre maj wykonywa prac ich konstruktora. Wysp owietla rzeka przypominajca ciek rt oraz setki pochodni. Do wyspy prowadzi tylko jedna droga - przez rzek. Jak dotd nikomu nie udao si przez ni przedosta. Sztuka niemoliwa do wykonania. A jednak kto powinien mieszka w manufakturze, skoro z kominw wydobywaj si kby oparw, skoro wida aktywno budowli, jeli sycha zowrbny miech. Ten kto moe ju wczeniej tu przebywa Rzeczywicie, mieszka tam kiedy szalony naukowiec, ktry postanowi uciec od otaczajcego go wiata. Wybra najbardziej odludne miejsce na ziemi, znikn dla wszystkich i zacz pustelnicze ycie. Chcia si przekona jak to jest by samotnym. Dawni przecie go opucili. A teraz nareszcie sam.

Znalaz si w samotnoci, ale nie poprzesta na tym. Teraz chcia, aby inni si o tym przekonali, chcia si zemci za wszystkie doznane krzywdy. Za to, e nazywali go dziwakiem, niepoprawnym intelektualnie gupkiem. Nie poznali si na jego talencie i geniuszu. Powoli, krok po kroku, przemyle, nie unie si, nie da si zaama, poywi si tym sodkim owocem zemsty kawaek po kawaku. Ca zdobyt wiedz, ktr karmi si na zewntrz, teraz wykorzysta przeciwko wszystkim tym, ktrzy byli na jego czarnej licie. Pokieruje swymi wynalazkami i bdzie sucha woania o lito, pomoc, pokarm i wod. Wtedy on powie, e ich nie zna i nie pomoe. Oni wycign rce do gry. ebra. On patrzy na rce, puste i skostniae. Baga. On patrzy na wyschnite usta i zakrwawione oczy. Oni akn w nieopisanych mczarniach, a on mieje si z ich cierpie. Pocztek nalea do najtrudniejszych etapw skolonizowania rodzimej skay. Jednak jego wyobrania nie znaa adnych granic szybko nauczy si wielu rzeczy. Zacz konstruowa, dry, budowa, planowa i cieszy si z tego. Stwarza swoich przyjaci, swoje dzieci. Mylce maszyny. One w zamian miay bezwzgldnie mu suy. Nie chcieli go swoi, to zechc inni. Nie trwao to w nieskoczono. Samotny kreator postanowi da im mdro. Na pocztek tak, aby rozumieli polecenia. Pniej da im woln wol, emocje, ostatecznie caego siebie. Wszystko, czego on dozna, one te doznaway. Najczciej maszyny, tak jak ich pan, byy pospne, smutne, gniewne. Wtedy si zdarzyo to, czego nawet sam twrca nie przewidzia. Ci, ktrzy mieli by przyjacimi, odwrcili si. Przeprowadzili rewolucj wszyscy przeciw jednemu. Powszechny bunt. Od teraz byy Zbuntowanymi Robotami. Buntownicy odrzucili dawnego demiurga i stali si takim samym, jak ten, ktry powoa ich do istnienia.

Patrzy przed siebie. Odwrci gow moe zmieni zdanie. Nie, nadziei ju nie ma. A zapowiadao si tak dobrze. Nie dane bdzie mu dokoczy swego dziea. Wcale nie dokoczy tego, czego pragn, ale nie swymi rkoma, to nie on posteruje lalkami. Lalki same si pokieruj. Cierpi gd i pragnienie. To tamci powinni tak cierpie. Za jaki czas, tak jak on teraz. Nie wycignie rk po chleb i wod. Przyj to, e umrze. Z godu i pragnienia. Pomyla, aby rzuci si do lnicego pieka. Za pno, nie wystarcza mu si, nie doczoga si. Pusto, sucho, samotnie. Na bruku ley tylko ciemnota skra. Teraz maszyny produkoway same siebie. Doprowadziy to do takiej perfekcji, e zabrako im miejsca. Rozszerzyy koloni, powikszyy teren. Produkcja sza pen par, bez przerwy i odpoczynku. A celem tej produkcji bya zemsta na dawnych wrogach tego, ktrego niedawno wygnali. Pamitaj ostatnie sowa swego yciodawcy. Powstanie zbuntowanych rozeszo si take na zewntrz ich krlestwa. Uwolnieni biegli do zbawicieli, a ci w zamian chcieli tego samego: szerzy bunt przeciwko caemu wiatu takie sowa im przywiecay. Wiecznie si buntowa, przeciw wszystkiemu. Jakie to proste, a niemoliwe! Nie wszyscy poddali si tak atwo fali rewolucji. Tych, ktrzy nie usyszeli ich woania o przewrt trzeba zlikwidowa. Cakowita egzekucja. Zabi chwasty, dezynfekowa kady opr, unicestwi. Znale cel i pozbawi go ycia. Wrzc posok schodzi i zmrozi. Aby zazibiaa tak jak ich metalowe korpusy.

* 10 *

Niezrozumiay dla wiata. Lecz wszechwiat go doskonale rozumie. Jest w tej samej sytuacji. Opuszczony przez blinich. Wszechwiat te to odczuwa -

opuszczaj go cigle dla uciech i zabaw. Niedocigniony tak o sobie myli. Wszechocean przestrzeni i materii wci stwarza. Obaj wyrzuceni z progw wrt. Siedzi na najwyszym szczycie wiata. Nie czuje zimna, si umysu odgoni, zasaniajce mu widok, chmury. Prawie zatrzyma czas, limaczy si, przeciga si jak to tylko moliwe. Przemyle i utworzy, poczeka na jasnowidzenie. Skazany tylko i wycznie na siebie i na dar, jaki posiada. Ubrany w zwyke achmany, nie wyrnia si wygldem od innych. Zachowuje si normalnie, przynajmniej tak mona odczyta z jego ruchw. Nie do pomylenia, e wkrtce bdzie tarza si w prochu i lepym wzrokiem przypatrywa si niebu. Niezrozumiae gesty i znaki narysowane przez niewiadome ruchy rk, lina cieknca z ust, drapanie rodzimej skay odznaki nienormalnoci, szalestwa, wciekoci. wiato wydobywa si z jego oczu. Poeta doznaje wizji. W mylach taczy, raduje si, skacze po tczy. Ale nie tym razem. Iluzja bdzie powszechna, kady najmniejszy i najwikszy j zobaczy. Dokadnie i wyranie. Przesyajcy j wytumaczy wszystko. Jasno myli dostpi rzesze. Nareszcie dar okae si poyteczny dla wszystkich. Bd jednak tacy, ktrzy wiedzieli o tym ju wczeniej. Teraz jednak talent posuy jedynie jemu. wiato silniejsze ni przedtem. Nagy bysk wiata i widzi wyranie. Ksiyc, wszystkie jego morza doskonale odsonite. Lecz to nie te same, jakie astronomowie zwykli obserwowa. Mroczniejsza strona ksiyca. Nabiera blasku, coraz bardziej, a grzeje si od niego. Ksiycowy kamie odbija refleksy. Ruch mrz jak u twarzy. Okazuje si, e to lwia gowa z grzyw. Lew przypatruje si, jakby pierwszy raz pozna smak wolnoci, uwolniony z klatki. Oczy lwa zwaj si. Nagy ryk. Dugi, donony ryk. Nieporwnanie doniolejszy i goniejszy od ryku prawdziwego lwa. Haso ju dane

Objawiony uderza piciami o powierzchni opoki. Z tego miejsca wydobywaj si smugi ognia. Rozszerzaj si, topi i pal wszystko na swej drodze. Coraz bardziej, tworzc taran nie do powstrzymania. Z caej gry wychodz pomienie, wyskakuj ze szczelin w gr i tam wybuchaj. Kwany opad spada do roww utworzonych przez delt. Na koniec widowiska prowokator rzuca magmow kul, ktra rozlatuje si na kawaki. Nieznacznie wida dotd niewidoczn twarz czarownika. Ogoocona ziemia wyrwnana tak doskonale, e nikt by tego lepiej nie uczyni. Zaczyna jednak si z ni dzia co niewytumaczalnego, pojawiaj si nierwnoci. Cae poacie wok stoka drgaj. Drenie zdaje si nie mie koca. Wreszcie wyaniaj si martwe i stare rce. Rce bez mini, tylko z zszarza skr i poszarpanymi paznokciami. Pniej gowy. Trupie twarze pokryte kakami, ktre nie przypominaj wosw, raczej wkna zepsutego srebra. Nie wiadomo jak, ale trupy otwieraj usta i piewaj. piew staruszek i staruchw eby tylko! Bardziej przypomina to piew ogooconego z pir ptaka albo konajcego furiata. Z czasem piewaj chrem. Skd znaj sowa pieni Wyczerpany wizjoner pada bez przytomnoci. Wstaje, jakby nic si nie stao, z poranion twarz i spada z wierzchoka. Turla si, nie asekurujc si. Bezwadne ciao i zbierajce piach wosy. Wreszcie zatrzyma si. Wstaje, bierze lecy obok niego kij. Kreli niezrozumiae symbole, litery czy cyfry. Kadzie si na wspak. Wierci si w tumanie kurzu i prochu. Zdaje mu si, e tak stanie si niewidoczny, jednak z daleka lepiej go wida jako ciemn plam na jasnym tle. Tylko on wie, kiedy ma ten ceremonia skoczy. Do tego czasu w gowie krc si wiry, grzmoc pioruny, panuje sztorm. Krople deszczu zmieniaj si w ostre sople lodu przedziurawiajc jego wntrze. Rany si goj, ale po to, by znw si otworzy. Na okrgo, a pogoda si nie zmienia.

Tak samo zreszt dzieje si na zewntrz. Nie jest to jednak nawanica. Co innego zmienio ksztat i barw nieba. Nawet sam poeta tego nie mg przewidzie, ale on tego nie dostrzega. Wida tylko wiele byskawic, komet, gwiazd i ksiycw mimo pory porannej, a to ubrane w granatowy paszcz. Kto bezczelnie zakci ostatni dzie, ktry chcia o sobie przypomnie kilka niezmiennych racji.

* 11 *

Dawno temu, kiedy mieszkacy ziemi uczyli si dopiero podstaw zwizanych z przeyciem, kiedy otwierali oczy i usta, po graniach przechadza si nieznany i wieczny jegomo. Wielki, tak bardzo, e jednym krokiem przekracza nieznane jeszcze nikomu krainy. Mia niebiesko byszczc skr. Dlaczego si byszczaa, czy miaa odstrasza napastnikw czy moe przyciga innych osobnikw, nikt nie mia pojcia. Wielki ciaem, bo goymi rkami budowa jaskini, w ktrej caymi dniami spa nie obawiajc si niczyjej obecnoci, odporny na wszelkie choroby i zmczenie. Wielki rozumem, bo umia krzesa ogie, przygotowywa wymylne dania i posiada wiele przydatnych umiejtnoci, ktrych pozostali mogliby tylko pozazdroci. Kiedy ju ziemianie zrozumieli to, postanowili pewnego razu przej si do piocha. Wiedzieli o trudnoci misji, a nie znali jej koca. Obawiali si wszystkiego najgorszego. Na szczcie sam wielkolud przyszed do nich w pokojowej postawie. Doskwieraa go samotno, chcia z kim porozmawia i pomia si. Nauczy nowo poznanych przyjaci mwi, czyta, myle logicznie, budowa, rachowa. Jednak chcia co w zamian, a raczej wybada wiedz tamtej strony.

Czy mog odpowiedzie na pytanie: co to dusza? Nie umieli na to postawione pytanie odpowiedzie, a jeeli jeden mwi tak, to inny znw inaczej. Definicje zaprzeczay sobie nawzajem. Nie znali elementarnej rzeczy. Na niektre, owszem, odpowiadali, ale na to jedno nie mogli. Zrozumieli, jak bardzo dotychczasowa wiedza jest skpa, nie mogc odpowiedzie na tak, wydawaoby si, dziecinne i atwe pytanie. Pytajcy, widzc ich bezradno, wyzna im, e on zna odpowiedzi na wszelkie nurtujce pytania, chcia tylko pozna, z kim ma do czynienia. Nie mia zamiaru jednak wyznawa sobie znanych prawd. Wtedy te znikn dla tej planety i jej wacicieli. Od tego momentu mieszkacy do dzi nie znaj odpowiedzi. Mimo to, e to tak bardzo im doskwiera. Emigrant przechadza si po chmurach. Wyej, coraz bardziej, olbrzym unosi si na poduszce powietrznej jako jasny punkt na nieboskonie. Tam te rozpad si na kawaki. Wiele iskier wstpio w kosmos. Niewielu to zauwayo. Znikn bez pamici i wspczucia. Tak sobie wyobraa swj koniec i tak te si stao. Fakt i pami, a raczej ich brak. Kto pamita o tamtych wydarzeniach, dawno poegna si z yciem, a pami zabra ze sob nie dzielc si ni z nikim. Tymczasem, tak jak wtedy, tak i teraz w przestrzeni kosmicznej pojawiaj si iskry. Pra si w prni topic si, czc i rozczajc si z powrotem. Oczywicie, e nikt z obecnych nie zna przyczyny ani zasadnoci tych zjawisk Iskierki dotary do wielu innych planet, rozmnaajc si tam, a raczej namnaajc si. Przybray ksztat ruchliwych i rzskowatych ameb i rnych pierwotniakw. Z czasem cae planety pokryway si tymi drobnymi i wieccymi na niebiesko stworzeniami. Rozkruszay miejsca zamieszkania, aby nie brakowao potrzebnej powierzchni. Spotykajc si z przedstawicielami rasy innych kolonii

prowadziy wspln polityk podbicia, pocztkowo czci, teraz caego wszechwiata. Nierozumne i niewiadome wasnego istnienia dyy do wypenienia samym sob caego kosmosu. Zamieszkiway praktycznie wszystko: zarwno mrone ksiyce jak i gorce soca. Nie stanowio to dla nich adnego problemu, poniewa szybko mogy si przystosowa do warunkw. Nastpnym celem by tak naprawd ich dom. Miejsce, z ktrego pochodzili. Powrt do domu nic jednak dla nich nie znaczy. Ze znieczulic podchodz do podboju, jak zawsze zreszt. Planety, gwiazdy, ksiyce, komety i meteory, a oni na nich, uderz z impetem. Wiele z nich zginie, ale tego nie musz si obawia, gdy ich atwa budowa umoliwia szybk regeneracj. Nieznana sia i potga niezliczonych maych stworzonek pozbawionych duszy, ktrych wegetacja nie ma adnego sensu. Punkty, proste, przestrzenie zupenie jak ci, co przylecieli, bez pocztku i koca. Nie znajc ich nazwy, mieszkacy ziemi nazwali ich po prostu Obcymi. Nieobecni przez tyle lat, przyszli, przeszkadzajc podczas ostatniej sceny to tak jak przyjcie nieproszonego gocia podczas wanej ceremonii dla zebranych. Czy wnios co wanego do tej wigilii? Odpowied na pytanie o dusz. Ten, ktry znikn, zdaje si mwi, e tak naprawd nie ma adnej duszy.

* 12 *

Dolina, niepojta przestrze, po ktrej toczy si tylko piach i popi. Diuny, piaszczysta pustynia, bez oaz i oznak ycia. Dolin ogranicza z jednej strony szczyt. Skalisty, tpy, wspinaczka okazaaby si zbyt trudn. Na nim wieszcz. Znw doznaje objawienia, teraz jednak bdzie go strasznie bolao. Przeszywajce cae ciao bl

i niemoliwe dreszcze. Nagy spokj. Olepiajcy bysk pada prosto w renice. lepy, widzi wicej ni zwykle. Tak samo i reszta, oczekujca w dolinie i znieruchomiaa. Cierpliwie czekaj. Nie wiadomo skd, wok szczytu wieszcza zaczyna zbiera si woda. Fosa ronie, szczyt take. Jakby piachu ubywao pod wod, a przedostawa si pod budow gry. Caa ta wyspa oddala si od reszty krajobrazu. Wkrtce rzeka zmienia si w morze, sztorm bezlitonie rzuca kbami yciodajnego pynu, ktry teraz niesie zagad. Bezpieczniejszy poeta od tego, co ma si wkrtce sta, doznaje widzenia, dzielc si nim z innymi. A wszystko to dzieje si w rzeczywistoci, tak, e kady moe to zobaczy, ale tylko przez t jedn par gapiw. Po lewej stronie wybucha wulkan. Nad nim z nieba pada promie doskonaego wiata, chmury rozstpuj si tworzc okrg. wiato zmienia barw na fioletow. Z obokw, powoli, schodzi po niewidzialnych schodach posta w doskonale biaym paszczu. Otacza j fioletowe wiato. W rku trzyma wczni, grot pali si w piorunowym ogniu. Ju ostatni stopie schodw. Podnosi wysoko rce, jak tylko moe, w ktrych trzyma byskawic. Rzuca ni w szczyt uformowanej gry, ta zaczyna si zajmowa ogniem, a wczeniej zasonita twarz miotacza rozjania si od blasku. Rce zmieniaj si w skrzyda ptaka. Frunie wzwy, jak najwyej. Na twarzy wida smutek, jakby czego si obawia, jakby wiedzia, jak to si skoczy. Po prawej stronie wybucha wulkan. Na metalowym rumaku, znikd, podjeda uzbrojony jedziec, za nim potpione soce splamione czerni. Wulkan nie robi krzywdy stojcemu na nim mczynie; wreszcie zastyga. Rycerz idzie po sobie tylko znanej niewidocznej ciece czcej oba ju nieaktywne wulkany. Wbita wcznia po jego przyjciu zaczyna gasn. Grot stapia si w mroczn stal.

Bierze w rk ow wczni i mierzy w wiszcego w powietrzu anioa. Ten, trafiony w skrzydo, upada. Run, w ciszy umiera. Napastnik nadal nie ujawni si. Wszelki fiolet zmienia si teraz w ciemno. Ciao trafionego wczni rozkada si, wiatr wywiewa je pozostawiajc tylko koci. Wicher zaczyna si krci wok strzpw. Wkrtce osta, pozostawiajc dookoa proch. Piaszczysta pustynia zmienia si w pustyni prochu. To, czego wszyscy chcieli, stao si. Stare i niepotrzebne nikomu bstwo nie yje. Bg jest martwy! Teraz mona zacz oczekiwan wojn. Zgromadzeni raduj si. Tak dugo oczekiwali tej chwili, potrzebowali jej, aby skoczy ze wszystkim raz na zawsze. Preludium dobiego koca. Druid zrobi to, co do niego naleao. Ju nie bdzie opisywa przyrody, nie napisze kolejnego traktatu, wiersza czy sielanki. Od teraz stanie si pisarzem wojny. Oddalony od areny walki, mczennik dla samego siebie, bdzie obserwowa i opisywa w mylach cae widowisko. Spisze je jedynie dla siebie. Wie, e to tak naprawd koniec. Uwanie przypatrywa si bdzie kademu ruchowi tarzajcych si cia, kademu szczegowi, przysuchiwa si kademu rykowi. Jake teraz dopiero potrzeba czasu! Tamten czas, w porwnaniu z teraniejszym, by zmarnotrawionym. Chciaby go jak najwicej dla siebie, aby spamita to wszystko. Sprzedaby siebie samego dla dodatkowych kilku chwil, lecz kto moe zrozumie tak dziwn transakcj? Dla kadego czas mija rwno, mimo to spragniony chciaby go odrobin wicej. Niczego wicej nie da. Zebray si wszelkie armie tego wiata, take te spoza niego. Zaraz si spotkaj w boju i zaczn wojn. Ta wojna bdzie inna od pozostaych. Nie bdzie jecw, szubienic, grobw, paczu za bliskimi, wspczucia. Bdzie ostateczne starcie we krwi, strach po nienawici, mier z jedynym zwycizc. Zwycizca bierze wszystko: wadz, kontrol, wieczno, potpienie innych. Wojna tak

naprawd zacza si o wiele wczeniej, ale teraz dopiero formalnie. Bez ucieczki i odwrotu. Armie, na ich czele przywdcy. Trzymaj sztandary, przebiegaj wzdu kolumn onierzy, mobilizuj ich do wzmoonego wysiku, wypowiadaj wielkie sowa, daj wskazwki, ogaszaj zwycistwo. Jeden przywdca sam, pod stopami jego armia otoczya zastygy wulkan ju wszystko przemyla. Ostatni krzyk i odezwa. Zaraz si zacznie

* 13 *

Obok klczcego pojawia si kobieta. Co ona tu robi i skd si wzia, nie ma pojcia. Rozglda si, widzi ciany uformowane z wiatrw, ktre jednak nie schodz do rodka i nie robi krzywdy. Nieustanny wiatr ogusza. Przeraona domyla si, eby nie podchodzi zbyt blisko. To wszystko wydaje si dla niej niepojt magi. Przypomniaa sobie o klczcym wci mczynie. Czy rozpacza, czy si zastanawia, a moe si modli, zaraz si dowie. Podchodzi, stara zachowa si cicho, ale przecie wok panuje haas. Nie mwi, bo tamten by nie usysza. Wreszcie prbuje dotkn ramienia pustelnika. Ten szybko wsta jakby si obawia tego dotyku. Tak naprawd to ona powinna si obawia, bo nikt nie moe go dotkn. Lecz nie odwrci si do niej, tylko pokazuje rk przed siebie. I wiato wychodzi z jego oczu tak silne, e ciany zaczy si wieci. Wtedy ona doznaje wizji. Jej uwaga skupiona jest jedynie na czarnym jedcu, ktrego z pocztku nie poznaje. Ale olepiony wizj w milczeniu przypomina jej o nim. Przestraszya si. Nie moe by! Nie chce go widzie. Odrzuca gow na stron, zamyka oczy. Ma nadziej, e widzenie si zakoczy. Otworzywszy oczy znw widzi tylko to. Ssiad

i zarazem jedyny tu i teraz przyjaciel tumaczy wszystko. Do koca wojny jej uwaga skupiona bdzie wycznie na tej postaci. Nie mwi jednak dlaczego tak si dzieje. Burza myli przesza przez jej gow. Prbuje zapomnie, nie zastanawia si, lecz to na nic. I widzi go, kadcego przeciwnikw na ziemi. W tej chwili wanie popatrzy w jej stron, jakby wiedzia o jej obecnoci. Nie trwao to dugo, jednak bardzo si zalka. Zaamaa si i zacza paka. To wszystko przez ni, obwinia sam siebie. Ten strach i to nieszczcie. Gdyby wtedy wiedziaa, zachowaaby si wwczas inaczej. Jak dugo bdzie to trwa i jak si zakoczy, co waciwie si stanie, co bdzie potem? Odwrcia si szukajc odpowiedzi, wskazwki czy pomocy. To na nic. Tak jak jej druh, klkna. Waciwie nie wie dlaczego przyja tak postaw. Bez znaczenia. Prbuje zapomnie te chwile Uwaga ssiada skupiona jest zupenie na czym innym. W pamici ukada sowa, ktre najlepiej pasowayby do tego co widzi, ale wie e takich nie ma. Jednak prbuje, przypatrujc si wszystkiemu jak na pulpicie. Jedyne i uzasadnione dzieo, arcydzieo! Powicone tylko jemu, bo on, jako nieliczny, przeyje i bez koca bdzie wspomina. Wok zobaczy krew i upadki tej tak wiele, a tych tak niezrozumiaych. Chwa, jednoczenie potpienie. Zwycistwo, a jednak przegran. Moc, a mimo tego sabo. Jake ubra w jakiekolwiek sowa niepowtarzalne zdarzenie, takie jedyne w swoim rodzaju. Nikt swym ograniczonym rozumem nie pojby tak zapisanej historii. A jednak: ona si wydarzy. Bez wzgldu na to, kto wygra i jak si zakocz dzieje, w duchu dzikuje za aski: za to, e zosta przewodnikiem ludu, e mg to zobaczy i jak najlepiej opisa, za objanione pikno, ktrego stary wiat nie posiada w jego rozumieniu.

Nie ma za ze wygnania jakiego dozna musia odej jak krwiopijca ze wiata ywych. Co si dalej stanie, nie ma to adnego znaczenia. Midzy stolice wysani najemnicy i zabjcy, aby zamordowa przywdcw, zaczta propaganda, aby wrogowie si poddali, rne pakty, sojusze, przymierza, deklaracje wojny i neutralnoci, nieuczciwa walka, zakaanie miast, liczne najazdy, zasadzki, podstpy i sztuczki dyplomatyczne, wreszcie oblenia i potyczki. Tak to si zaczo. Wszystko to doprowadzio do oczekiwanej i obiecywanej wojny. W naturze wszystkiego ley rywalizacja. Niekiedy postpowa, niekiedy szalona, nieznajca granic. Najgbszym jej ucielenieniem jest wojna: ta, w ktrej gra toczy si o ycie i mier, ta odciskajca najsilniejsze znami, ta przynoszca niezapomniane dowiadczenie i ch kontynuowania. To jest prawdziwa wojna! A oto jej teatr: liczne wojska, cae miliony, te znane armie, wielkie i potne, oraz te nieliczne i nieznane, majestatyczni i sawni bohaterowie-mistrzowie bitew, w kocu ci, co nie chc walczy, bojaliwi, uciekinierzy, ktrzy nie wiedz gdzie ucieka, jednak pdz przed siebie. Wreszcie si zaczo.

* 14 *

Ach! Jake nieskoczonoci zawrze w skoczonej rzeczy, Spisa to, czego nie da si w rzeczywistoci opisa? Wyrazi ten dylemat, barier wok otaczajc. W jakime zmieci si przedmiocie bezkres wraz z uczuciem?

Umieci chociaby i chwile najkrtsze w tej przestrzeni Skoro ograniczona: mnstwa i wicej nie uda si zliczy. Spotkanie osoby, ktra rozumie, lecz mwi nie raczy. Uwane wyczekiwanie: odpowiedzi adnej nie sycha.

Niewidzialna jej twarz, pomimo to sportretowa j; Przecie wszdzie zaszczyca swym zasaniajcym portretem! Teraz obserwuje z gry: wojna na imi tej pani. Ten zrozumie, ktry potrafi pikno skryte okreli.

Ci jednak, ktrzy maj zamknite oczy, przymione umysy Sdz, e to bezsens, pustka, noszonej treci nie pojm. W niej to pocztek jednoczesny z kocem - pakt zawarty, To wyraz najbardziej wyrany, najmocniejszy w mowie,

Szans dla stracecw - jeli zatacz, zgub dla gupcw, Bo ci uciekn, a w ucieczce zobacz zastyge zoci. Prawd potwierdzeniem i kamstw ujawnieniem, ktre oszukiway: Jedynych, tych niepowtarzalnych przeciwko wielu garstwom.

To wrd otaczajcej profanacji zy urok, czar skryty, Umacnia ask. Karci tego, co jej imienia nie wypowie. T now wiar zaguszajc starych innowiercw Kult siy zawsze mocniejszy od zawierze bezradnoci.

Ona wznosi wzwy tych wysokich i znia kulawe kary Wywyszeni mrokiem przypatruj si najsabszych stosom. Niech ci, co zawierzali inaczej przeciwstawi si pannie, Niech stan do walki, poka, a niechybnie przegraj,

W potpieniu swym zgin i wartoci bezwartociowe. Okrutna i prawdziwa bitewna rzeczywisto wiata, Trzewe stpanie po ziemi, a dudni, czu w powietrzu, Sabe mury nierealnych i zudnych idei skruszy i zniszczy.

W gadkich rkach dziecka opieki lub paczu oczekiwanie, A czym mog zobaczy dziecinne oczy? Prawd i racj Ujrz pomienie trawice wszelkie ywoty naiwne. Poczuje wo elaza, zorz czerwieni, ktra wita,

Czynw spadki, walk w arenie oraz zwycistwo w ostrzu, Pustoszce i zbierajce niwa zniszczenia paszczy, Zaraz osabienia, chwile zagniewane, szalestwo. Tam, u kresu drogi ycie, ktre przeduy naley,

Od hartu ducha i ciaa zaley dalsze istnienie. Zabraknie jakiegokolwiek usprawiedliwienia czynw. Doskonaa walka racji jakiche wiele i sprzecznych: O pokarm, wod, o schronienie i godny kolejny dzie.

A kt to, ten, od ktrego pynie nieznane przeklestwo? Ten, ktry zdaje si ca wiedz i potg biey, Bez lku, strachu i wspczucia, to lodowate mienie, Diabe opasany w caun ciemnoci, pan upiornych krlw?

Przez niego to wszystko si stao. Wojownik nocy wiecznych Otworzy Troje Zakazanych Pieczci, wreszcie przeze Dla niegdy wiatu spokojnego uwolni wszelkie koszmary. Dobro oraz czowieczestwo zwolniy swe miejsca zajte.

Tak, krlowa-wojna skada rce w gecie modlitwy, Przywoaa zapomniane przez pokj otchani moce, Podarowaa jedynemu, godnemu nosi brzemi, Przez niego obdarzya darami wyznawcw optanych.

Ju koniec! Czas ma ku kracowi, skocz si jego miary. W cieniu ukry si, nigdy nie wyjdzie przez wrota zamknite. Nikomu niepotrzebny, opuszczony, wygnany z bitwy, Umartwiony. Stare oblicze rani samotnoci kolce.

Tortury odkupienia, konania krzyki, pieka rami, Egoizm, straszne objawienie, mstwo zabjcw uwolnionych Przeciwko zasad prawa co niewol, urojonym bstwom, Pustemu honorowi i majaczeniu moralnoci.

* 15 *

Zderzenie broni, strzay, wisty, wykrzyczane oszczerstwa. Mga gryzie oczy, trd trawi skr, czu pot ze zgnilizn. To zagada szukajca ofiar: kto si podda odpada. Ta wojna okrutna, niesprawiedliwa, dzika, przebiega!

Ciaa tocz, przewracaj, minie sprawiaj bl kociom. Gra o wolno zamiast zniewolenia zasad mnogoci. Tylko zdobywca zaoy na gow koron wadztwa, Po diadem wic d, niewane, e po trupach przebiegn.

Teraz kolej tego, ktry uywa imienia mierci - biada! Zadray serca, upady dusze, wta lito olepa.

Ubrani w skry, nieprzewidywalni, zwariowani, kierowani przez instynkt przetrwania, wymachuj wszystkim tym, co trzymaj w doniach: pakami, dzidami, oszczepami. Nie odczuwaj strachu. Z regularnego marszu przeszli na bieg, coraz to bardziej oszalay, a ze wszystkich stron czuj barki towarzyszy, tak bardzo ciasno. Przed nimi zorganizowana armia, bije z nich blask, szlachetni w porwnaniu z tamtymi psychotykami. Lecz zera ich przeraenie, a za chwil maj zosta unicestwieni. Jeszcze kilka krokw. Nage, szybkie, nieuchwytne zderzenie. Przeciwnik przygotowa si, czujny, tylko czeka na nich. Co niektrzy odlecieli wysoko w powietrze, padli na wznak, unoszc rce po ratunek. Krew okrya twarze wojownikw. Teraz walka w zwarciu: liczne uniki, niecierpliwe i nieuwane ataki

oraz zdecydowane, kadce wroga na ziemi. C po tym, e ci padli, skoro nastpnych ju wida na polu bitwy? Ju mieli biec po kolejny up, nie zwaajc na wasne straty, gdy tymczasem poczuli gwatowny wstrzs. Odwrcili gowy zobaczyli posta otoczon ciemnoci. Rycerz dziery dusz od siebie cik bro przypominajc halabard, a zbroja jego wykonana z tajemniczego czarnego materiau. Ustpili mu drogi, nie odwayli si spojrze w jego stron tylko oddali pokon. To ten, ktry sta na szczycie gry. Podnis rk w gecie ataku, zszed na d. Nieprzyzwyczajony do chodzenia, zaczyna si wszystkiego uczy od pocztku, bo przecie taki on bdzie. Kady krok, kady oddech, dwiki, barwy chmur. Stoi sam, za nim jego legiony. Wojska z naprzeciwka widzc osamotnionego czowieka pdz do niego. Sudzy mrocznego pana jakby nie widz, e nadchodzi niebezpieczestwo, znieruchomieli. Zosta sam przeciwko wielu. Jeszcze troch i mona oczekiwa najgorszego Nagle, kiedy biegncy ju mieli podnie miecze, halabardnik skuli si, potem wyprostowa i wyda z siebie przeraajcy wrzask, tak silny, e napastnicy zginli, zostali odrzuceni albo oguchli. Nastpna kolumna ju si zatrzymaa. Osamotniony idzie, zamachn si i ci wszystkich wok. Niektrzy przepoowieni poplamili wsplnikw tym, co po nich zostao szcztkami. Z nieba spadaj liczne gwiazdy, a jedna z nich trafia w mrocznego czempiona. Zosta wgnieciony, ale przey. Wsta jakby nic si nie stao, podnis rk, hordy rozpoczy kolejn szar. Z rogatego hemu wydobyo si jasne, olepiajce wiato, a z niego uformoway si zastpy bezpostaciowych stworze. To ci, ktrych si obawiano: bezlitoni zodzieje istnie. I ci take za optanymi wojn popynli w pole upragnionych duszyczek.

W kolejnych potyczkach wykorzystali moc jak obdarzy ich wadca, walczcy przed nimi. Dawa im przykad skutecznoci i wytrwaoci. We wciekoci wymachiwa miercionon spis, a pancerz skutecznie chroni przed pociskami i razami. Kto odway si go dotkn zaraz pada bez wieci. Wierni kamraci pomagali w pokanych niwach. Kt oprze si tej potdze, czy znajdzie si kto godny, kto mgby stan do walki, czy znajdzie si jaki sposb aby temu zaradzi? Czy warto pyta o nadziej? Gdzie tylko stanli zaraz pole zmieniao si w jaow ziemi, a po sobie zostawiali tylko trupy i wraki maszyn bojowych. Nigdzie nie napotkali na wikszy opr: czy byy to wymylne pociski, czy gigantyczne potwory, dzikusy czy iluzje zdoali wszystko pokona. Jak zawsze jednak by sposb by powstrzyma ten pochd morderstw. Ot musieli zdy do poranka, kiedy soce zacznie wieci czystymi promieniami. Inaczej wiat zostanie zbawiony, a wtedy w niepami obrci si dzieo nihilizmu. Czasu zwykle bywao za mao, take i teraz. Dlatego biegli, ju nieregularnie i w takim chaosie, jaki rozptali, podzieleni na niewielkie grupy. Bez zastanowienia bili si, a w zmczeniu ju nie walczyli, lecz wariowali, szarpali, krzyczeli, uderzali czym tylko si da: koczynami, gowami, resztkami si. Take i dotychczas niepokonany niwiarz jakby opad z si,

nieprzyzwyczajony do tak wielkiego wysiku. Jego ciosy, wci pozbawiajce ycia, staway si sabsze, mniej pewne i mao celne. Jednak nie moe da pozna oznak osabienia, nie teraz, kiedy cel jest blisko realizacji! Ubranie daje zna o swym ciarze, a ostrze ju nie byszczy jak na pocztku. Gin, ale jakby na przekr, jest ich wicej ni mniej, a powinno by odwrotnie. Straty wasne coraz wiksze. Morale wojska zmalao. Trzeba walczy! Zmotywowani okrzykiem bitewnym nadal niszcz ndzne robaki, ale tym samym

ugodzeni mciwym ostrzem egnaj si z okropnoci. Ju otoczyli zwierzchnika ze wszystkich stron, ale, jak poprzedni, zostali zgadzeni podmuchem haasu. Za trupami wci kolejni, a za nimi nastpni, i nastpni Dorwali si i do niego. Uderzaj goymi piciami, tylko po to, by obrci si w popi. Trzymaj w zbach drzewiec z ich oczu wypywa czerwona ciecz. Wreszcie zabrali mu bro. Wtedy z jego rkawic wysuny si poszarpane pazury, ktrymi w szale ugodzi wielu gupcw. Jego ruchy byy niesamowicie szybkie tym samym niewierni utworzyli pokan kup zmarych. Postradali zmysy, w wariactwie krc gowami okazuje si, e to ze duchy optay chorych. Nawet one nie nadaj za tak wielk fal wieego misa i pustych umysw. Umiera, i to jak najszybciej, bo czas goni! Teraz totalna destrukcja, pd umierania i nikczemne zepsucie!

* 16 *

Gwatowna eksplozja rozchodzi si na coraz dalsze poacie. Fala uderzeniowa zabija kade istnienie, rwna wszystko co napotka na swej drodze. Nie ma przed ni ratunku wypowiedzianego sowa zniszczenia nie mona cofn. Eksterminacja zacza taniec kostuchy. Zesana egzekucja tnie gowy. W ostatecznoci uy najsilniejszej broni jak dysponowa. By to najsilniejszy okrzyk w tej wojnie. Tak zgromadzona nienawi, tak silna wola, taka szczera ch mordowania, furia bojowa, mityczna energia, wity gniew i magia szalestwa przeszy, a nie uchowa si przed nimi absolutnie nikt. Zdy przed witem. Gwiazda obraona w swej wielkoci postanowia si ju nigdy nie pokazywa, a umrze ze staroci. I tak si rzeczywicie stanie.

wiatoci zabraknie, a gsto rozsiane fatalne puapki nie pozwol na jej powtrne narodziny i wszelkie z ni zwizane dobre podmioty. Z wysokoci spadaj cikie krople deszczu. Nie lec z chci, tylko z rozkazu. Ostre, jakby wykonane ze spiu, przedzieraj si przez przemienion przestrze. W niej po kroplach zostaj tylko cienie, ktre pniej rozsypuj si. Kurz ju nie spada tak szybko. Unosi si i przykrywa zgliszcza, tak, e cay krajobraz szarzeje. To przygnbienie ju nikogo nie spotka. Wczeniejsze poary zgasy, swd osta, mga opada, martwe drzewa zamay si ze zmczenia, kratery pozornie straciy swe dna, koci zky, a pokrywajce szczeliny resztki - zeschy. Przy tym zrobio si dziwnie cicho, moe dlatego, e wczeniej panowa niesychany harmider. Byskawice bezlitonie kotuj si w atmosferze, jednak nie zamierzaj przekroczy nowego mieszkania. Postanowiy zrobi to jeszcze jeden, jedyny raz. Noc panowa bdzie ju do koca. Najczarniejsza, ale teraz jeszcze granatowa ze wzgldu na pioruny, ktre wanie uderzaj w podoe. Wybuchy, stumione przez gst par, pozbawiaj widzenia widowisko sdu si skoczyo. Teraz ciemno, ktrej nic nie zaguszy i nie przeszkodzi. Samotnik przechadza si midzy grzmotami. Bacznie obserwuje czego dokona, podchodzi do tego bez zmiowania. Zostaa mu jeszcze jedna rzecz do zrobienia, o ktrej nie mg zapomnie. Tymczasem przypatruje si najwikszej grze usypanej wycznie z czaszek i zomu. Pitrz si w gr, pn niesamowicie wysoko. Przeznaczeniem przechodnia jest wej na sam szczyt. Z niego zobaczy cae dzieo zniszczenia. Z chwil, gdy byskawice postanowiy skry si, na wyspie zapanowa wzgldny spokj. Para, ktra przebywaa na niej, nieobecna podczas dziaa dokonanych na zewntrz, przestaa odprawia mody, ktre na nic si nie przyday.

M straci wzrok, lecz jakby na przekr widzia od teraz absolutn prawd, takiej, ktrej niewielu mogo dostpi. Prost i szczer, bez adnych zakama. Przez krtk chwil cieszy si t prawd, rado z niej mogaby trwa wieczno. Kobieta natomiast, osamotniona w smutku i zlkniona, czuje dreszcz i gorycz. Zawia gwatowny wiatr: on znikn, raz na zawsze, jakby w ogle nie istnia, ona natomiast znalaza si w zupenie innym miejscu. Szczyt, wok kby wichrw, istny huragan, w rodku niego postacie. Wojownik we wspaniale wykonanej penej zbroi wbi obok dumne ostrze. Hem cakowicie zasania oblicze. Zdoby si jednak na podniesienie przybicy. Ujrza nie nieziemsk istot lecz zatopion w szlochu niewiast. Patrzy na ni dugo; ona zrozumiaa, aby przesta paka. Strugi ez cieky po jej twarzy i szyi. Jego wzrok pusty, niezwaajcy na cierpienie. Lekko otwara usta w gecie niepewnoci. Oczy mwiy wszystko same za siebie: musi si sta co okropnego. Dugie zatapianie spojrze znaczy wicej ni jakiekolwiek sowa. Wiedzieli, e ofiara jest nieunikniona. Wyj z pochwy sztylet, pokaza jej kry w sobie tajemnic, lecz nie dla nich. Wzia w rce: pikny, misterna, mistrzowska robota. Oddaa mu, umieci go w swych twardych rkawicach, wyprostowa rce i skierowa ostrzem prosto w jej serce. Teraz zadraa, baa si. Niestety, odwrotu nie ma. Chwycia jego ramiona jakie mrone, krzywdz i rani. Chwila niepewnoci, zawahania, zwtpienia we wasne siy i moliwoci. Przytrzymaa jeszcze mocniej ramiona i pocigna je w swoja stron zaklty kawaek ksiyca zatopi si w wolno wykrwawiajce serce. Guchy krzyk, drenie ust, drenie ez w oczach. Zdya jeszcze wyj z siebie narzdzie zbrodni. Kaua krwi przelewa si z wierzchoka na d. Zwoki nie ulegaj rozkadowi i nie bd. Dlatego, aby zabjca mg si kosztowa tym wszystkim,

co popeni. Czas, ktry od tego momentu cakowicie znikn, zastpi swymi przemyleniami i wspomnieniami. W niepami odeszy niechciane chwile i bdy. To oczyszczenie w zepsuciu, odkupienie w potpieniu, wskrzeszenie, ale nie z grobu do ycia, a ze wityni do mierci. To koniec. Dzieje przemierzaj krainy, wspominaj dawne wyczyny i zamierzenia. Szkaratne czaszki pkaj, mrok przykrywa jakkolwiek nadziej, ld nie topnieje. Chocia ciaa wojownikw opuciy ju ten wiat, jednak zasiedliy one cakiem nowy, w ktrym pon przez wieczno. Nad nimi czuwa ich pan. Zdobyta przez niego chwaa nie przeminie, jak i sam jej zdobywca: niezwyciony, niemiertelny, wszechmocny.

Monoceros

i Jego aura przekonania osabia wszystkie dusze, Obosieczny miecz zniewala, straszy, ponagla do klknicia, Swym zotym dotkniciem rogu zatruwa obolae ciaa, Iskrzcymi kopytami nadaje uwielbienie szybsze I cae istnienie prbuje uchwyci grzywy szczcia

Tylko Jeden, niewzruszony, przekroczy przedsionek pieka.

D.O.M.A.R.T.Y.R.

Przez drog z, ciek niejasn, przez koszmary optacze, Paraniem kukami pustymi, duchami nieczystymi, Symbolami, wrogim darem, przemoc ostateczn, Przeklestwem najwyszym: Trwoga! Szatanem! Do Niej si zbliy Pr-bu-je

Wielkie bogactwa, skarb wiatw, unienie podych, rzesze sug, Wszechwiedz, poznanie ostatnie, tajemnic nieziemsk, Krlestwo potpionych i diademy, panowanie wieczne, Caego siebie, a wszystko utworzone siami swoimi! Ofia-ru-je

Nareszcie cie! Za te rozmowy bez sowa, cisz gon, Szczero i prawd, cho okrutne. Nie musi w niepewnoci tkwi. Drzwi ostatecznie zamknite. Zapominajc spaci dug. i za te dugie chwile, pozorn nadziej. Mimo wszystko Dzi-ku-je

Teraz, kiedy STA SI MCZENNIKIEM, peznie, lecz to koniec: Nie y-je

Dla Najpikniejszej

Jego decyzja bdzie brzemienna dla praducha dziejw. Niewiadomy tego nadal opiekuje si runem owczym, Dzie miay zakoczy rumaki sonecznego rydwana. Ach! Sodka monotonia przerwana z bahego powodu:

Nieskazitelny powrt do rde, poznanie piknoci, Umiowa bez skazy; uczucie mioci jedynej i szczerej

Zote jabko. Pod przykryciem metamorfoz si zjawiy Trzy boginie. - Wybieraj, ktra z Nas najpikniejsza, wic jak? Bo czy kademu z miertelnikw dane jest sdzi bogw Wedug Naszego pikna? Sdzi sta si najsprawiedliwszym!

Tym samym rozptaa si krwawa, dugoletnia wojna. Sprawca przyzwa na wiat gniew bogw, wiatry ze, harpie godu, Wrota niebieskiej gry na zawsze przed nim si zamkny, A boskiego napoju nigdy nie sprbuje, zostanie jad.

Afrodyto! Czy wiesz o sobie to, co widz oczy ludzkoci? Ty t bogini najpikniejsz dusz! <Dla Najpikniejszej>

Alter

***

Smutny i sam. Myli, e jest inny od reszty, chce uciec od formy. Wie jednak, e to niemoliwe. Jednak ucieczka, cho niemoliwa, jest celem. To idea, do ktrej mona zbliy si jedynie perfekcj. Tylko si zbliy! Ale i to jest trudne. Bo wie, e byli tacy, ktrzy sprbowali, odwayli si. Mocno si rozczarowali. Umarli, nie widzc koca, nawet pocztku. A on? Nie moe umrze, prbowa. Natura tak si staraa, aby y Moe nadejd lepsze czasy dla niego. Bo jest mu ciko. Dosownie wyldowa gdzie, w takim miejscu, o ktrym jedynie sysza. Nie mia zamiaru wanie tam jecha, ale tak si jako zoyo. Potrzebowa odskoczni. Biedny, rozczarowa si. Musia co robi, aby nie uwaano, e nic poytecznego nie robi. Uczy si, ale to go nudzi. Dlatego tylko egzystuje. By poytecznym to gupstwo. Takie gupstwo, e nie moe tego wyrazi. Jedyn ide dla niego jest jej brak. Brak kultury, formy, idei take. Poza jednym. Wyjtkiem jest technologia i nauka, dziki odkrywaniu i korzystaniu z si natury mona praktycznie wszystko. Ale ludzie s jeszcze niedojrzali mentalnie, wci skupiaj si na kulturze i formie. Oczywicie, wie, e to, o czym myli, take form jest. Nawet to, e pisze, pi, je to take forma. Cyfra, energia, materia take forma. Zagubi si. Teraz nie rozumie, co robi. To, w czym pokada najwiksze nadzieje, stao si tym starym mieciem. Tym starym porzdkiem tego starego wiata. Czowiek, jako gatunek spoeczny, zawsze wiza najwiksz nadziej z wadz. Dlatego stworzy biurokracj, ktra w licznych przypadkach obraca si

przeciwko niemu. Podzieli na zych i dobrych, mdrych i gupich. Stworzy kultur, aby nikt nie mg z niej wyj. Teraz on, z powodu swych przodkw, cierpi. Nic nowego nie stworzy. Bo nowe z czasem staje si stare. Nie moe pogodzi si z tym faktem. e kto, moe umylnie lub nie, zadecydowa o nim w taki lub inny sposb, e przez innych jest wanie taki a nie inny. Moe lepiej, e nie jest chory psychicznie, przynajmniej moe myle. Ale dzikowa nie bdzie. Je, sra, spa. Ju nie mwi o mianiu si czy pakaniu. Jego twarz jest, poetycko mwic, kamienna. Jakby umar, to byby albo heretykiem, albo mczennikiem, albo tylko gwnem, ktre przedtem zjad. Bo wszystko to gwno, chemia. Pijemy tak sam wod co inni. To samo jemy. Lepiej, to samo pijemy i jemy. Prawda. Nawet mier jest form. ycie te forma. Wanie, prawda! Moe szerzy prawd. Ale nie, bo co by mia z tego, e szerzyby prawd? Wicej znakw zapytania ni odpowiedzi. Zaraz co wymyli, to znowu dowiaduje si, e to bez sensu. Szuka sensu czy jego braku? Boga, oczywicie, nie ma. Nie potwierdzono tego naukowo. I to jest prawda. Po prostu by on narzdziem wadzy i gupoty. Bo mona wmwi, e to i tamto to bg. e stworzy i e jest dobry/zy. Ludmi atwo manipulowa, jeeli s niewiadomi lub gupi. Wtedy mwienie o bogu nabiera sensu, dla gupcw rzecz jasna, ale nie dla inteligentnych. O tym, e boga nie ma, nie moe mwi. Bo zostaby satanist. A to ju kto wymyli. I znowu puapka-forma. Myla, e moe to jest to, ale jednak; rozczarowa si, jak zwykle. Mona mwi, e wiat powsta bardzo dawno, podczas wybuchu i mamy to, co mamy, w tym take i siebie. Ale co, z tego powodu mamy umrze? e znamy

prawd? Bo ju chyba nic nie zostao z tego faktu, oczywicie poza tym, e jest on prawdziwy. Ale i prawda jest obiektywna. Niestety, o prawdzie nie ma co mwi. Najlepiej byoby, gdyby wybucha wojna, jaki kataklizm, moe niech bg si zemci (to jest akurat niemoliwe, ale podane jako przykad). Wtedy moe by si co dziao. Niestety, nie moe si wykaza aktywnoci, tylko ten marazm, nicnierobienie, komercja, konformizm. Nie ma nic przeciwko temu. Ale jak widzi, e ludzie tacz, piewaj, nawet si kochaj, to wie, e ci ludzie nie myl o tym, e i tak umr. e swoje czsteczki przeka tym dalszym, aby oni je zjedli. Taki cykl. Uwaa, e ci niewiadomi powinni by powiadomieni. Bo maj oni tylko jedn racj. ywi maj zawsze racj, umarli nigdy. Nie przejmowa si histori, bo jest ona martwa, polityk take, bogiem, yciem te. Sob take, nie przejmowa si. Ale co jemu i im przyjdzie z tego, e bd zna prawd? Znowu nic?! On ani troch nie bdzie szczliwszy, a tamci tym bardziej, jeszcze bd mie pretensje, e si im o tym czy tamtym mwi, na przykad podczas seksu. Oni powiedz, e nie wypada. A oni i tak umr. Budowa jaki najtrwalszy pomnik nie ma adnego sensu. Nic nie jest trwae, oprcz zmiany, naturalnie. Moe popeni masowe samobjstwo, tak aby nikt nie przey. Zabi wszystkich, aby nikt mdry, nikt ze starych ludzi nie przey, niech powstanie nowe ycie. Ale ci nowi znw bd myle po staremu, moe jeszcze gorzej bdzie. Nie bdzie stopniowa, e tamto lepsze lub nie, bo nic nie jest dobre i ze. Wszystko neutralne. adne, nijakie. A moe skrajne? Nawet, jeli przyszo mu zna ca prawd, o tym, co byo, jest, bdzie, to nie bdzie ani szczliwszy, ani lepszy, nic by z tego nie mia. Tyle ycia, aby dowiedzie si o czym takim?! Przynajmniej jest on w lepszej sytuacji ni ci, co w ogle nie maj o tym pojcia, ktrzy nie mog lub nie chc przyj tego do wiadomoci. Czy na pewno jest w lepszej sytuacji?

Tak mylc dostrzega, e sta si jakim filozofem. Tak mu si przynajmniej wydaje. Ale to nieprawda. Kady jest filozofem dla siebie. Kady, czyli nikt. Lepiej mwi, e ich nie ma wrd ogu, czy e kady nim jest, nie wie. Kady ma swj wiatopogld, kady ma inne zdanie. Oczywicie wikszo z nich nie myli, nawet nie dostrzega, e s w bdzie, ale nie bdzie jakim tam roznosicielem prawdy, prawdy wedug niego. Szerzy prawd w wiecie, w ktrym jest ona postrzegana jako fasz. Mwienie o tym, e nie ma absolutnego za czy dobra, gorzej dla nich: e w ogle nie ma za i dobra nie ma sensu. Zostawia to dla siebie. T prawd. Prawd zawart w formie. W takiej formie z wielu form. A moe to wszystko nie jest prawd? Moe to nielogiczne, ale skd! A moe Za duo myli. Samym myleniem nie mona y. Trzeba oddycha, je, pracowa. Ale czy trzeba y? O, wanie. To jest pomys, jeszcze nie moe tego ujawni, bo forma nie pozwala. Ma wiadomo, e kto ju tego dokona, e znw bdzie przypisany do formy. Ale wrd tylu pomysw moe ten ostateczny. Tyle, e prawdopodobnie nieodwracalny. Trzeba si zastanowi. Plan jest taki: aby odsun jak najdalej od formy trzeba si niele napracowa, uda mu si to i przy odrobinie szczcia wykorzysta moliwoci naukowe, technologi i naiwno swoj i innych. Moe si uda. A jak nie, to bdzie bry lodu.

***

Obudzi si. Wydawao mu si, e budzi si bardzo dugo. Tylko jakie wiato, nic wicej. Oczy bolay, czoo, caa gowa, rk i ng nie czu. Nie wiedzia, czy ley, czy pywa, czy leci. Wszystko byo takie powolne, mylenie te. Takie

niewyrane. Teraz to ju wszystko jedno, bo czu si le. Odpocz: tyle odpoczywa, a teraz tego brakowao. Odpoczynku. Zamkn oczy. Ale boli! Czy zamkn je na zawsze? Lepiej nie. A niby dlaczego Nie moe zaryzykowa ostatecznego zamknicia oczu, nie moe tego zrobi akurat teraz? A jeli znowu przeyje, to znowu racja bdzie po stronie tej drugiej. Ale on te jest czci jej. Wanie, czci, a nie caoci. Zapanowa nad ni Nie, nie, to nie ma sensu, i tak by si znudzi tak wadz. Teraz nie byo adnego przejcia z bezycia do ycia. Ale nie wie, kiedy si to stao. Ile czasu mino od tego pierwszego razu, nie wiedzia. Byskawicznie, czy dugo po tym? Niewane, pniej moe si dowie. Sta, rozgldn si. Prawda jawia si tak: na pewno to nie ten wiat, w ktrym y. Nic nie rozpoznawa. Wszystko inne, ale nie on. I kto jeszcze. Jaki czowiek obok niego sta, dla nieznajomego ten widok nie by czym niecodziennym. Ten to rozumia, a on nie, dlaczego? Zobaczy siebie: rce, nogi, obmacywa si, powoli, bo moe bole. Wszystko to samo, jak wtedy. Tak si przynajmniej wydawao. Tylko ta reszta si nie zgadzaa. Tamten patrzy obok. Nic nie powiedzia. Cigle cisza. Ten facet nie pasowa do caego tego otoczenia, by ubrany staromodnie. Co to mogo znaczy, nie mg zrozumie. Czyby nic si nie zmienio? Nie, to niemoliwe. Moe tylko otoczenie si zmienio, a ludzie nie. To wszystko byo inne, niesychane. Pierwsze doznanie takiego niewypowiedzianego szoku! Nigdy i nigdzie nie widzia i nie sysza o czym takim. Takiej formy sobie nie wyobraa, nigdy w yciu. To wydawao si prawd. Albo uud. Uud tak prawdziw, e a faszyw. Dziwnie to brzmi. I dziwnie wyglda. Tylko nieznajomy nie pasowa do nowej formy. Zacz mwi. I to w takim jzyku, e rozumia. I on te mwi, ale wola sucha, bo nie mia zbyt duo

do mwienia. Sucha taka rola zostaa mu przypisana. Ale si nie przejmuje. Teraz czerpaby caymi stosami tych zda, aby zrozumie, pozna prawd. Tylko dla siebie: zbiera i rozumie, analizowa, sortowa, przetwarza. Bdzie lepszy od innych, bo pozna inn prawd. Wszystkiego nie pamita, bo tego nie mona byo spamita. Zupenie innej formy nie da si zapamita w starej. Do rzeczy: data zdecydowanie pniejsza od tej, ktr zapamita jako ostatni, zapanowa niesychany i prawie ostateczny rozwj technologiczny i spoeczny, ale wiat zosta podzielony na kilkanacie form. Niektre z nich nie maj zbyt wiele do powiedzenia, licz si tylko dwie, te inne s niezgodne z rzeczywistoci, dlatego odpadaj; tyle, co na razie zrozumia. Wic to tak! Dlaczego akurat dwie, nie dane mu byo wiedzie. Pewnie koleje losu, traf. A moe posugiwanie si polityk, jak now form. Tego nie chce szczegowo wiedzie. Na razie niewiele wie. Wicej szczegw! Znw rozwarstwienie, takie samo jak kiedy. Znowu wielo form, jedna jedyna nie moe zapanowa w peni nad pozostaymi. Moe i to dobrze, bo sprawiedliwie. Po co mwi o sprawiedliwoci, skoro kady definiuje j inaczej, moe jej w ogle nie ma. Nie ma. Ale wszechwadztwo byoby totalizmem. Totalizmem, do ktrego zawsze dono. Niech si teraz tak stanie. A moe poczeka, zobaczy. Opowiadajcy z chci cignie dalej: te dwie nowe formy w wikszoci rzdz. Kada z nich ma odmienne filozofie, wiatopogldy, mona wybiera. Mona wybra take inne, ale nie mwi dlaczego. O tym ma si dowiedzie. Wszyscy s scjentystami, ktrzy wykorzystuj technologie i technik jako narzdzia wadzy. Taki model spoeczestwa jest jedynym susznym, reszta nie

ma racji istnienia. Panuje wojna, dosownie, w ktrej mniejsi umieraj, aby wiksi przeyli. Dlatego tylko tak naprawd s dwie. Wszystko, co byo jedynie marzeniem, stao si faktem. Ciga produkcja, eksploatacja, ekspansja: to dzieo rozumu i wiedzy. Tak wic zapanowaa absolutna wiedza. Takie rzeczy jak emocje, kultura, obyczaje nie istniej, bo obniaj one dominacj, bo ludzie nie s ju gupi, nie dadz si oszuka. On musi mwi prawd, opowie o najwaniejszych. Dlaczego on o tym mwi, nie rozumie, tymczasem dalej. Pierwsi zw si Technokratami. Wadz sprawuj wszyscy, ale ci, ktrzy maj najwikszy zasb wiedzy. Najlepsi rzdz. Nauka jest tu najwaniejsz, niemal kultem. Korzystaj ze wszystkich dobrodziejstw nauk: genetyki, cybernetyki, atomistyki. Wedug ostatnich oblicze, z bardzo duym prawdopodobiestwem, prezentuj wielk si militarn. Wielki nacisk kadzie si na militaryzm, poniewa chc wygra wojn. Wiadomo, dlaczego - chc zniszczy wszystkich. Tyle, mniej wicej, udao mu si zapamita. Wszystko dziao si tak szybko, i szybko trzeba byo myle. Pomyla: wietnie, nareszcie co konstruktywnego, koniec z nacjonalizmem, historyzmem, kultur, a wszystko to poczone w nowe. To jest chyba to, o czym nawet nie marzy. Nie dziwi si, e kto si na to zaapa. Bez podziau. Jeeli ci wygraj wojn. Ale nie powinno by to takie trudne, myli. Drudzy to Virtua. Panuj w tym pastwie rzdy demokratyczne, a najwaniejszym organem wadzy jest specjalnie do tego skonstruowany komputer, ktry dziki odpowiednim algorytmom wszystkim sprawnie zarzdza. Wszystko jest zharmonizowane i uoone. Kady gos jest wany, kady zmienia cao. Skupiaj si oni na obronie. Kontroli komputera podlegaj obywatele, ale nikt nie moe sterowa komputerem.

Rozmwca

nalea

do

tych

drugich.

Wychowany

duchu

demokratycznym powiedzia, aby wybra. Powiedzia take, e jest tylko ambasadorem, takim, ktrego mona zrozumie, bo rozumie wszystko w dawnej formie, dlatego nowi go rozumiej; z innymi nie mieliby szans. Wybra? Midzy dwoma? Nie ma duego wyboru. Kogo wybra, nie wie. Trzeba si pieszy, bo jeeli nie wybierze, nic dalej z tego nie bdzie. To wszystko pachnie totalitaryzmami, ale trzeba wybra. Nie wie. Nie chce si spieszy, chciaby wszystkiego sprbowa, sprawdzi, dowiadczy, troch tego, pniej nastpnych, wtedy moe si zdecyduje. Nie pieszy si, a tu nalegaj. Dlaczego w ogle musi wybiera? Odezwaa si idea braku formy. Bo inaczej nie mona, nie mona wolno y, nie mona umrze. Wytumaczy wszystko? Materii i energii jest skoczenie wiele, ale jedno mona zmieni w drugie. Co ze mierci: regeneracja jest powszechna, wszystko jej podlega, przecie wszystko jest w ruchu. Nie bdzie to oczywicie stae, mona skoczy ywot. Przynajmniej u nich. Nie ma wolnych umysw. A przecie wie, e natura robi na przekr Przynajmniej wie, co bdzie, jeeli nie dokona wyboru. W sumie to si nie przestraszy, i tak dano mu moliwo zobaczenia tego, czego inni nie mogli zobaczy, poniewa ju poumierali. Nie koczy ycia w tak decydujcym momencie, nie teraz, kiedy dano mu nowe ycie, ktrego zawsze pragn. A moe, kiedy zna ju prawd, skoczy je; ale nie zna wszystkiego, bo nie wie, co stanie si dalej. Racja dla ycia. y, przey. Jak dugo Ten ambasador o nim wszystko wie. Przeczytali ze picego mzgu wszystkie informacje. Znaj go na wylot. Nie wstydzi si niczego, bo niby czego mgby si wstydzi. Tego, e by niepoprawny dla tego otaczajcego rodowiska, chyba nie. Moe dlatego on jest dla nich interesujcy. Znaj jego

preferencje, pewnie nie chc go straci dla tych drugich. Ale dlaczego tamci do niego nie przyszli? Odpowied: wszyscy tacy jak on przechodz przez bramk drugich. Poniewa panuje tu demokracja, daj takim delikwentom woln rk. Teraz jest to zrozumiae. A jednak: byo wielu takich jak on. Ciekawe, czy zmotywowaa ich prawda, czy ch poznania, walka z form, znudzenie yciem, czy co innego, moe byli przed nim, moe po. Moe postpujce zmiany byy motywacj do masowego odchodzenia? To chyba nie jest teraz wane, a dowie si o tym pniej. W sumie to nie wie, czego ma si dowiedzie a czego nie, co jest warte, co nie. Pewnie wszystko jest godne zainteresowania, ale wszystkiego dowie si chyba i tak. Teraz zrozumia: nie mona uciec od formy, jak nie jedna, to druga. Nawet idealny wiat jest form. Ale o tym ju wiedzia. Tylko nie chcia o tym wiedzie. Czowiek jest taki gupi, e dopiero po tylu przejciach dowiaduje si o tym, o czym ju wczeniej wiedzia. Przynajmniej dane byo mu dalej y, ale to nie ma adnego znaczenia. Musi jeszcze wiedzie o jednym. Ale nie teraz. Najpierw musi wybra. Wybra: lewa czy prawa? Kto lepszy, wybra dobrze i mdrze, bo to nieodwracalny proces. Jak przejcie ze staroci do wieoci.

***

Zanim dokona wyboru (nie wie, czy odpowiedniego, ale to si okae) chcia dowiedzie si po prostu wszystkiego, nawet tego, czego nie powinien wiedzie, bo nie pozwala na to jego ograniczono. Myli sobie, e teraz bdzie lepszy od pozostaych starych, bo bdzie mdrzejszy. I tak jest ju lepszy, bo przey, tamci ju dawno gryz gleb. By dumny z wasnego okruciestwa, jakie mu przyszo w tej

chwili. Duma jest jednak krtka. I tak nic z niej. Po prostu gupota ludzka i tyle. Z tej dumy. To, o czym mia si jeszcze dowiedzie, stanowio powany problem dla wiata, kosmosu, dosownie wszystkiego. To co, czego nie powinno by, co zakca cay porzdek, ca wszelk posiadan wiedz, co zaprzecza wszystkiemu logicznemu i nie zarazem, co jest zupenie nowym zjawiskiem. Ale co to byo, no wanie Ba si, e nie zrozumie tego, e by zbyt tpy dla tak wanej informacji. A to mogo by co takiego, w czym odnalazby odpowiedzi na wszystkie dotychczasowe, mczce pytania. Moe poznaby prawd absolutn, tak, ktra daje ostateczne rozwizanie. Wtedy mgby ju si skoczy dla wiata. Reasumujc: i tak by nic z tego nie byo, ale przynajmniej poznaby prawd. O tym, co go drczyo, dowiedzia si nie od ssiada, tylko na podstawie tego, co dziao si na firmamencie. Rka pokazujca nieboskon i krzyk. Szarzy! Tak, to wanie to. Co to byo, dlaczego byli tacy niebezpieczni, czy pochodzili z tego wiata, ukrywali si, aby w pewnym momencie ukaza si, ujawniajc tym samym t prawd, ktra nie musiaa by przecie t ostatni? Zaraz dokadnie dowiedzia si od informatora, e posiadaj tak dalece posunit technologi, dziki ktrej mog dowoli zmienia rzeczywisto, mog manipulowa energi, materi, czasem, umysem, dosownie wszystkim, co stanowi wszystkie stare zjawiska i rzeczywisto. Nazwano to Now Fizyk, ktra obala ca dotychczasow fizyk poznan przez czowieka. Nic, co pochodzi ze starego wiata nie moe dorwnywa potdze i zoonoci tego nowego. Nie znaleziono adnego antidotum na tak dalece posunit technologicznie bro. Na to z przyziemnego punktu widzenia nie ma rady. Manipulacje tak daleko

sigaj, e wszyscy s na ni naraeni. Wszystko jest dla nich wrogiem, oni sami te. Gdy wszystko przepadnie, ju prawda nie bdzie znana. Rzeczywicie, tak byo. Potwierdzay to wielokrotne wybuchy, poary, zniszczenia. Na niebie rozgrywaa si prawdziwa wojna. Ziemianie nie mog przeama przewagi wroga, ktry praktycznie nie doznaje adnych strat. Nareszcie si co dziao. Ale nie byo to optymistyczne. Odsonicie prawdy, czy co takiego naprawd taki bdzie koniec? Nie moe tego zrozumie. Rwnie tego, e jest wiadkiem. Moe nie przeczuwa, e jest widzem czego tak unikatowego. Szanse byy niewielkie, w rachub mgby wej tylko sojusz ze stron przeciwn. Po chwili dawni wrogowie zgodzili si walczy razem z nowym wrogiem. Wojna rozgorzaa na tyle, e nic nie byo wyranie wida. Straty byy bardzo powane. Szanse malay. Trzeba byo chyba si pogodzi z porak, z ostatni porak, dalszych nie bdzie. Rachunki dokonane przez specjalistw nie daway adnych szans na wygran. Miaa si zaraz zacz totalna eksterminacja. Ludzie stali si ofiar zabiegw stosowanych przez nich samych. Przekonaj si, jak to jest. Ale nie po ludzku, inaczej. Nie bdzie smutku, gniewu; cakowity brak uczu. Nikt tego nie zrozumie. Teraz zrozumia, e wszyscy byli w bdzie. Zawsze nowa forma wygra nad star. Jednak ta forma przybieraa zawsze inn, a nie jedn sztywn ram. Czy taki mia by koniec starego wiata, czy najedcy dysponujcy now, wszechwadn broni zniszcz to co stare? Moe byo ju z gry gdzie to zapisane; nonsens, gdyby tak byo, to kto przewidziaby to. Nikt nie musia przewidywa, on musia by wiadkiem. Musia czy nie, nie ma to adnego znaczenia. Caa materia przybieraa nienaturalne, kosmiczne formy, bezpowrotnie wchonite przez form. Mienice wiata, straszny pisk, niemoliwy

do wytrzymania smrd to tylko resztki tego, co mg zarejestrowa organizm tego, ktry chyba zrozumia, e musia przey koniec. Nie byo odwrotu. W now form. Ostateczn. Jak naley j przyj, tego nie mg wiedzie. Smutny ten koniec: lepiej z ludzkiego punktu widzenia, aby to on przej wadz nad przyrod, ale jest inaczej. Inaczej z t rnic, e przyroda si zmienia, a czowiek nie. Dlatego musi zgin albo zmieni form. Jeeli zginie, zmieni j. Zmieniajc si, nie bdzie ju sob. Napastnicy zaczli wszystkie czsteczki przemienia w swoje. Ludzie ginli, kurczyli si lub rozszerzali, eter si pry lub si rozpra. Zaraz cay kosmos przestanie istnie, a na samym kocu ci, ktrzy zaczli niszczy. Tak jak smutny i bolesny by pocztek ycia i wiata, taki bdzie i koniec, ale smutek i bl nie bd miay takiej wypowiedzi, jakby si zdawao. Zreszt nie miao to adnego znaczenia. adnego znaczenia dla tych z zewntrz i wewntrz. Nawet dla obserwatora. Kawaki dziwnej substancji zaczy spada mu na gow. Nie ruszy si ani o krok, nie przeszkadzao mu nic, by zdany na ask lub nieask katw. Spadajce odamki uszkadzay jego ciao, ale on si tym nie zrazi, nie krzykn z blu, nie ucieka. Podnis gow do gry, aby wszystko lepiej widzie, bo to, co mia zobaczy, mia zobaczy po raz ostatni. Chciaby zobaczy wszystko, a by ograniczony na taki may kawaek spektaklu. Tak musiao si to skoczy. A jemu dane byo to przey. Nie dlatego e chcia, nie dlatego e mia misj do spenienia, przeznaczenie te nie wchodzio w gr; tak si po prostu zoyo. Nie myla kategoriami: poszczcio mu si. Nie jest chyba szczciem umrze. W ogle szczcia nie ma. A pechem tego te nie nazwie. Ju chyba nic nie musi rozumie. Przynajmniej tak mu si wydawao. Jak zrozumie co takiego; pytanie bez odpowiedzi. Koniec z myleniem, logik, yciem

przecie trzeba teraz umrze. Nie bohatersko, nie mczesko, z sensem czy bez niego te nie. Po prostu. Jak bdzie tak bdzie. Cae jego ycie byo poszukiwaniem sensu i prawdy, jednak ich nie znalaz, bo ani jednego ani drugiego nie ma. ******

Czarne wiato

Motto: Rwnie atwo mona uwierzy w szatana jak w boga.

Idzie z naoon na twarz kominiark, z cakowicie zasonit gow. Rce gboko schowane w kieszeniach, lekko pochylony. Ma torb w wiekach, a ca garderob w pospnych kolorach. Wikszo ludzi nawet nie zdaje sobie sprawy, e kto taki jak on jest zupenie inny. Kademu wydaje si, e to wanie on, a nie ten obok, jest indywidualist. Tymczasem myl si. Bo moe tacy jak on, cho nie wyrniaj si, nale do tych niepowtarzalnych. Nie wiedz, na czym polega ta niepowtarzalno, nie mog tego obj swoim rozumem. Nic nie zapowiadao, e jest on jaki wyjtkowy. Z czasem, nie tylko on, ale i inni to zauwayli. Tylko e inni nie przykadali do tego duej uwagi. A on i owszem. Wiedzia bowiem, e cierpi na jak chorob psychiczn. Tak przynajmniej mu mwiono. Bo on nic nie czu, a na pewno nie cierpia. Poza tym wiedzia, e kto w rodzinie rwnie by upoledzony umysowo. Ten kto jednak nie wydawa si jaki szczeglny, zarwno zewntrznie jak i wewntrznie. Tak jak on. Ten drugi, a dokadnie ona, przez t chorob stawaa si z czasem osob bardzo towarzysk, dlatego, e potrzebowaa opieki. W porwnaniu z rwienikami byo nieco zapniona w rozwoju, a przy tym nie rosa. Po pewnym czasie zorientowano si w tej materii. U siebie nie zauway czego takiego. Widzia same pozytywy: by utalentowany, sportowo i artystycznie. Wysoki i silny, zdawao si, e wietny kandydat na sportowca. Nikt jednak tego nie zauway. Trzeba byo si uczy. Do tego jednak nie przykada szczeglnej uwagi. Musia jednak si stara,

i to na tyle mu si udao, e wyrwna swj poziom do reszty. Nie wiedzia jednak dlaczego Mia potencja w nauce i sporcie. Przez to chon ca wiedz, nawet t nieprzeznaczon dla niego. W swoim wieku za duo wiedzia tak uwaano. Wiedza staa si najwaniejsz wartoci. Na tyle wan, e powici dla niej niemal cae ycie. Przez to czu, e jest jakim indywiduum. Rozczarowa si i poniekd zazdroci, e s inni i lepsi. Ale nie poddawa si. Wiedza nadal staa na najwyszym miejscu w hierarchii. Rywalizowa z innymi, a kiedy nie dawa rady, zawsze umia odwrci uwag na swoj stron, a przy tym powiedzie lub udowodni racj. Bo zawsze mia racj. Tak, ktra wydawaa si dla niego najprawdziwsza. Mia wyrzuty sumienia i nie mg zrozumie, dlaczego w takich a nie w innych czasach yje. Wyrzuty sumienia, bo moe co le zrobi, moe on sam przyczyni si do tego, e yje w takim wiecie, a nie w innym, moe lepszym. Nie mg zrozumie, bo by jeszcze niedowiadczony. Na niektre rzeczy byo jeszcze za wczenie. Przyszed jednak czas, kiedy dowiedzia si tego, co musia, a nawet wicej. e moralnoci, sprawiedliwoci, spoeczestwa, mioci nie ma. To bzdura. Rzdzi pienidz, a najwaniejsza jest wadza. Tyle ycia potrzebowa, aby dowiedzie si tego, e to, czego si uczy i zdobywa, byo nic nie warte. Nie miao wartoci. Ale to, co j miao, z czasem tracio jakikolwiek sens. Zaama si w sobie. Myla, chcia zmieni wiat na lepsze, ale to byo pozbawione sensu, a dodatkowo taki may pionek nic nie zdziaa; taki, ktry porusza si tylko w jedn stron. Do przodu, tylko po to, aby sta si kim wikszym i lepszym.

Dlatego trzeba uczy si dalej i zdobywa ju zdobyt twierdz, cigle na nowo to stare. A po tym zarabia pienidze i y, mwic dokadniej egzystowa. Ale nie mona byo tego robi bez adnego wstrzsu wewntrznego. Bez adnego opium. Inni, aby znale sens pij, pal, bior, bawi si zapominajc o wszystkim, o caym bezsensownym wiecie, zatracajc si w konformizmie. A dla szlachetnoci nie ma miejsca. To nie on przyszed do tego, ale to przyszo do niego. Nie wiedzia nawet kiedy to si stao. Moe sny, ktre mia w nocy, zapocztkoway to i tamto. Wydawao mu si w nich, e jaka rnokolorowa, raz jaskrawoczerwona, raz zielona, raz niebieska lub granatowa, na czarnym tle brya przyciskaa jego, a dokadnie jego wzrok do jakiej niewidzialnej ciany, ktra przesuwaa si w tym samym kierunku, co owa brya. I tak razem pywali w przestrzeni. Ta brya wiecia si tymi kolorami, ale tak, e nie owietlaa tej ciemnoci ciemno bya zbyt gboka. Tak trudno opisa te sny Nie rozumia swoich snw, moe powinien je nazywa koszmarami. Ale to go nie przeraao. Ani troch, nawet zadowala si nimi, bo doznawa jakiego dziwnego uczucia, jakim jest strach. Byo wicej takich snw, ten szczeglnie powtarza si czsto. Pniej przyszed jeszcze jeden, kiedy ju dors. Tego snu te nie mg zrozumie. Mianowicie: sta wyprostowany na przezroczystej pododze, wzrok mia skierowany przed siebie. Otacza go nieopisany mrok. Pniej popatrzy na gr: dwa promienie spady na niego: lewy biay, prawy czarny. Tak jak pady oba promienie, tak jego ciao pokryo si tymi promieniami. Oczy zostay olepione raz wiatem, raz ciemnoci. Sta, a na jego ciele pojawio si kilka dziwnych pieczci. Obudzi si.

To tylko sny. Pewnie przynio mu si co gupiego. Oczywicie nie przywizywa do tego jakiej szczeglnej uwagi - do gupot na pewno nie. Ale moe by to ten moment, kiedy ten tajemniczy kto lub co przyszo do niego. Wanie, nie wiedzia: kiedy. Od ktrego momentu, a moe niczym nie byo to zapocztkowane, moe po prostu ot tak, nie mg wychwyci tej chwili. Ale od chwili, kiedy zaczo si z nim dzia co dziwnego, wiedzia o tym, o nim. Zaczo si do niewinnie. Po prostu, jak chuligan, krad, wagarowa, bi, nie szanowa nikogo i niczego. Niewinny pocztek. Co niektrzy mu wtrowali, mylc e to takie naturalne. Ale on chyba przeczuwa, e to nie pochodzio std. Powane zo przyszo znacznie pniej. Jego pierwsze zabjstwo. Takie niewinne. Poszo o pienidze. Uderzy kilka razy w twarz i kark czowieka, ktry zada pienidzy. Ten pad, a tum, widzc brutalnego mczyzn, patrzy wielkimi oczyma na to, co si przed chwil stao. Nikt nie zareagowa, nie pomg, nikt nie powiedzia ani sowa. Na pocztku nie mg przyj do wiadomoci tego, co zrobi, ale po chwili opuci miejsce zdarzenia pewnym krokiem, jakby do niczego nie doszo. Pierwsze zabjstwo z powodu pienidzy. Trzeba doda, e w ramach samoobrony. I tak by na straconej drodze, jasno rzecz ujmujc. Po co przyznawa si do takiego czynu, oni przyjd sami. A tu zaskoczenie - jednak nie przyszli. Nic si nie stao, nikt nie wytyka go palcem, nikt nic nie mwi o tym zajciu, po prostu jakby nigdy nic. Moe go nie rozpoznawali, kto to wie. Wie sza taka, e z rk jakiego bandyty zgin czowiek. Najwyraniej nie wiedzieli, kto by tym bandyt. Poza jedn osob, ale ona nie chciaa przyzna si do winy, poniewa tylko straciaby na tym. Od tego momentu zmieni si nie do poznania. Nie wierzy w boga, bo nie spotkaa go od niego zasuona kara. Zreszt dawno w nic nie wierzy: w ycie pozagrobowe, w odkupienie, zbawienie, i tak dalej. Takie gupie piewki.

Zafascynowa si jednak okultyzmem i demonologi. Chcia sprbowa, bo do tej pory nic dokadnie o tym nie wiedzia. W taki sposb zosta satanist. Z pocztku mia wielu znajomych, lecz kiedy dowiedzieli si o zabjstwie, nie mia ju nikogo obok siebie. Zosta sam. Tylko samemu mg osign to, czego chcia od zawsze, nawet kosztem wasnej duszy, jeeli czowiek w ogle tak posiada. Ale nic nie byo do stracenia. Podczas ostatniej z wielu podry, jak przey (niekiedy koczyy si one kolejnymi zabjstwami, ktre przyjmowa chodno i bez wspczucia, zreszt schemat z gapiami powtarza si za kadym razem), zjecha motocyklem z drogi i zatrzyma si. Nie zobaczy kobiety, ktra szybko si do niego zbliya. Zauwaya drugi kask i zapytaa go czy nie zabierze j ze sob. I zamiast pojecha z ni dalej w drog, wzi j gdzie w odludne miejsce. Przycisn j do siebie. Zaczli si kocha. Ona pocztkowo nie bronia si, bo bya prostytutk. Jednak, gdy zorientowaa si, co on z ni robi dalej, przestraszya si. Zgwaci j. Potem udusi. Wtedy na swoim ciele zauway pieczcie ze snu. Znajdoway si w kilku miejscach, bez adu porozmieszczane na ciele. Jedna na ramieniu, druga na nodze. Take pod stop, na brzuchu. Niektre, jak pamita, dokadnie leay w tych miejscach w ktrych widzia je we nie. I tak samo wyglday, bo byy tylko albo czarne, albo biae. Teraz zrozumia, e to, co stao si we nie, byo prawd. Tylko jak si to stao, nie wiedzia. Sen by jaw? Wrci z podry. Poszed do siebie. Zamkn za sob, zasoni okna, tak, e byo ciemno. Zmczony pooy si i sucha muzyki. Wtedy, nie widzia tego, z gry uderzy go promie wiata. Mieni si czerni, szaroci, biel. Niczego nie poczu, nie orientowa si, co si dzieje. Na tym miejscu, gdzie lea, rozlaa si czarna plama. Po chwili promie znikn, a czarny okrg zosta.

Dugo trwao zanim si obudzi. Kiedy otworzy oczy, przygniota go czer. Jakby olep od niej. Po jakim czasie, przyzwyczaiwszy si do niej, zobaczy okrg. Nie przypomina sobie go. Zaciekawiony, dotkn praw rk. Wtedy od rki plama peza po ciele w taki sposb, e wkrtce poowa ciaa pokrya si czarnym kolorem. Niczego specjalnego nie poczu, tylko lekki chd. Sprbowa zdj to z siebie, ale bezskutecznie. Im bardziej prbowa, tym bardziej stawao si to czarne. Wkrtce skra po prawej stronie staa si cakowicie czarna. Zobaczy swoje odbicie twarzy w kauy: prawa jej cz bya czarna. Wosy po tej stronie take. Wzi wod z kauy w rce, przepuka twarz ju si nie zmienia. Czyci rk, lecz bez skutku. Przypomnia sobie o pieczci na stopie. Teraz zrobia si bardziej ta. Zauway to. Cigle ka, ale nie doczeka koca tej metamorfozy. Nie mg czeka. Nie wiedzia, co czyni. Odwrci si za siebie, chcia zobaczy, czy nikt go nie widzi. Zauway tylko jakiego cakiem czarnego ludzika, a twarz mia schowan w doniach. Skulony siedzia tak cay czas, nie przejmujc si nikim i niczym. Podszed do niego mylc, e jego te co niewytumaczalnego spotkao. Im bardziej si do niego zblia, tym mniej pewne stawia kroki. Zbliy si na tyle, e zauway u niego czarne pazury u rk i ng. Ten jegomo odsoni na chwil twarz. Zdawaa si by pyskiem jakiego zwierzcia czy wrcz demona. To by chyba diabe. Zanim o tym pomyla, tamten podskoczy, rozwin rce i nogi. Za nim buchay olepiajce ognie i pomienie, tak samo z nozdrzy i oczu. P-czarny zasoni si przed pomieniami praw czci ciaa, ale zamiast spodziewanego gorca nie poczu nic. Teraz mg popatrze prosto w oczy unoszcemu si w powietrzu. Tamten przedstawi si jako Najczarniejszy Z Czarnych. Mwi, e to, co ma na sobie to owiecenie, ktrego tak pragn. Po przemwieniu skurczy si do rozmiarw bryki wgla i znieruchomia.

Na pocztku niczego nie zrozumia. O co tu chodzi, nic nie przychodzio mu do gowy. Ale teraz si zorientowa: sta si jednym z nich przez to, e chcia pozna prawd. Tak, w ktrej nie ma miejsca na moralno, czy prawo. Ludzie bd myle o nim jak o odmiecu i znienawidz go. Dlatego on musi ich znienawidzi. Tak si stao. Dalej, jak dawniej, mordowa, a gapie ju nie gapili si, lecz uciekali. Nikt nie mg go powstrzyma, bo wszystko wiedzia. Bo dozna owiecenia i nic nie stanowio dla niego tajemnicy. Posiada cakowit mdro, tak, o ktrej marzy. I nie byo mu z tym le. Mia woln rk. Kady si kiedy mczy i on take. Gdy odpoczywa sprawdzi praw stop. Piecz znw robia si ta, ale nie na tyle, aby przewidzie, co stanie si dalej. Wszystko wiedzia, ale tego nie. Ma absolutn wiedz, a tego nie wie! Musia si uda do swojego pana. Poszukiwa go po caym wiecie, przy okazji zabijajc kolejnych miakw, ktrzy stawili mu czoa. Znale go nie mg. Okry cay wiat, a nie widzia tego, ktrego poszukiwa. Znuony poszukiwaniami usiad na tym samym miejscu, co czarny ludzik. Przypomnia sobie o bryce wgla. Pomiennym oddechem obudzi tego, co siedzia w bryle. Ten, jak poprzednio, pojawi si. Spodziewa si takiej aparycji. Rozmawiali o tym, e mimo daru jaki dosta, nie posiada wszechwiedzy i zada jej. Umilkli. Wieje wiatr. Chodno, mokro i lisko. Do tego jeszcze strasznie. Jednak kto przechadza si i wida po nim, e si nie boi. Ten kto dawno zapomnia o wszelkich emocjach. I by z tego rad. Jednego nie moe zapomnie: dawnej rozmowy. I alu, jaki mu sprawiono. Tyle ludzi musiao umrze, a on i tak nie zna wszystkiego! Domaga si powtrnej rozmowy, ale bryka wgla znika, a poszukiwa ma dosy. Znudzony kolejnymi zabjstwami i wiedz bdzi po wiecie. Straci nadziej.

Zastanawia si, dlaczego musiao w ogle do tego doj. Do mordowania, do tego spotkania, co w ogle znacz te pieczcie. Zaczo si od niego wewntrz, pniej sny, dalszy bieg wydarze zna. Mimo tego, e wie wszystko, tak naprawd nie wie nic. Nie wie tego, co chciaby, co jest wedug niego istotne. Jeeli tego nie pozna, zostanie w miejscu i dalsze ycie nie bdzie miao sensu. Nikt ze znajomych ludzi ju nie yje. Umarli ze staroci, nie domylajc si nawet, co si dzieje. Pewnie prowadzili szczliwe ycie nie znajc caej prawdy. Ci, co przeyli, poukrywali si po ktach, w podziemiach, w jaskiniach i nie wychodzili z nich. Bali si o wasne ycie. Krajobraz pokry si krwi niewinnych, cae strumienie krwi pyn dolinami. Na wiecie, poza ukrytymi, adnej ywej duszy. Oprcz jednej, a koca ywota tej ostatniej nie wida. Domyla si, e nie skoczy ycia. Bdzi, jak dawniej. Kominiarka ju nie spenia swej roli, bo nie musi zasania przed nikim twarzy. Nogi bol od tego bdzenia. Usiad. Znudzi si siedzeniem. Poszed do siebie. Tam, zamkn drzwi, zasoni wiato. Pooy si, sucha muzyki. Tej, co zawsze. Usysza wtedy dawne sowa o owieceniu. I tak bez koca. Piecz na stopie staa si cakowicie czarna, lecz jej posiadacz ju si ni nie interesowa.

Jestem jak feniks

nie Wiedziaa!? Przysza i mnie Zabia Wizisz dusz m jestem jak feniks wadam ywioami szad gromy ognie sigam do nieba i gwiazd o ja biedny! Podcia mnie skrzyda demiurgiem ktry daje ycie aby zaraz je odebra noszcym spragniony pokj aby zaraz wojna wybucha przynosz wiato eby zaraz je okrya ciemna ma potrzebuj wolnoci! tego dnia mino lat tysic skadam siebie w ofierze jeszcze splamione krwi Twoje Donie Dorzu pomie aby piekielna nienawi mnie pochona i abym ju na zawsze przepad wtedy wiat zacznie si rozrywa albo Pozwl nowo odrodzi si Rzu blask mioci Mia! rodz si i umieram lecz si ranic frun aby w otcha upa jestem jak feniks

nieg-Bg

Uwaga! Schowajcie wystawione pranie, schrocie si w domach, Skoczcie spacer z psami i bez opieki dzieci nie zostawiajcie. Alarm! Nadchodzi niebezpieczestwo - ssiadom powiedzcie, Tylko bez paniki, ale uwaajcie jak idziecie po drogach, poniewa Pada nieg

Uwaga! Schowajcie wystawione pranie, schrocie si w domach, Skoczcie spacer z psami i bez opieki dzieci nie zostawiajcie. Alarm! Nadchodzi niebezpieczestwo - ssiadom powiedzcie, Tylko bez paniki, ale uwaajcie jak idziecie po drogach, poniewa Przyszed Bg

Grzech

Grzech

Zalewa woal duszy swymi lodowymi kroplami

Zo

Dziurawi czerni woal duszy niszczcymi soplami

Gniew

Trzsie woalem duszy niczym sztorm ziemi gradobiciami

Michalina

Introdukcja:

Jasna jak krzew winny - przynoszcy ad, w naturze zgodny Lecz tajemnicza jak kwiat paproci pikny, lecz zgubiony.

Jak ld! Ci na zewntrz cierpi, a mrz im koci obgryza, Ich twarze w przeraeniu zamarzaj, skra sinieje, Skuci firnem i szronem, jeszcze prbuj sign okna: To na nic umylnie, bez wspczucia, jakby na zo zamknite.

Raz trzepoccym skrzydami kolorowym arlekinem Lecz dla niego odwrotnie jastrzbiem, ktry wzbi si wrogo, Dlatego ujarzmi demona lodu. Wygnana bryza Zastpiona orem niechwalebn chwa, co si mieje.

Jaki mrz! Wie, to pozory, mimo e w paszczyk przebrana. Jednak: oczy lodowate, siarczyste wrcz, nieodgadnite! Jej pier jak u amazonki okryta wami wartownikiem, Na gowie diademy bestii: kuj bolenie i srogo.

Ile to razy wypi trucizn i nie wyzion ducha znw! Ile razy zdoa nie skusi si, nie okry si w ciepy koc! Zachowa czujno, skromno pochwali. Prbowa zrozumie: Wysucha grzechw, nie wypaczy si i co doda od siebie.

Zimno! W lodowaty mrok najlepsze oblicze ksiyca Ktry sw twarz pokae jeszcze tylko we dwa terminy: Dla niego: czy si rozmyli, czy przetrwa tyle mk i prb, Dla niej: jeli si nie okreli, wtedy zapanuje noc.

Czy bdzie cig dalszy? Ile jeszcze agle mog wytrzyma, Ile jeszcze razy serce w grzechoczcej klatce zatrzsie, Kto wie jaki czeka los, czy zapadnie si kamienica? Nie ma jej, jego, nie ma miosierdzia, tylko loch ciemny?!

Pech

Pknite lustro stracona twarz

Urwana klamka dziurawe rce

Zepsuty but goa stopa

Umylny fasz plugawe myli

Pechowy dzie mizantropia

Poplamiona odzie struga krwi

Koniec ycia przebita pier

Wcieleniak

*1*

Motto: Wcieleniak to forma za i nieznana energia. Istnieje tylko na zasadzie pasoytnictwa. Potrafi opta: wysysa dusz nieboszczyka i zajmuje jej miejsce. Kiedy ciao ofiary ma umrze, opuszcza je i wtedy ujawnia sw prawdziw posta.

*2*

Rodzice na pewno nie bd zadowoleni z wynikw w nauce. Kiedy si dowiedz nie wry to dobrze! Cofn ju si tego nie da. Jako zatai, sfaszowa - nie wchodzi w rachub. Moe nie przejm si tym bardzo, powinni wzi pod uwag mody wiek nieszcznika. Moe nie bd tego przeywa Ale on si boi. Bo to pierwszy raz, nie zna tego uczucia. Niby to niegrone, przecie nic takiego powanego si nie stao, a jednak. Zawsze byo jak najlepiej, a teraz A co na to powiedz pozostali nauczyciele? Zreszt, nie obchodz go inni. Interesuje go on sam, poniewa to on jest w patowej sytuacji. Bardzo to przeywa. Byo tak dobrze Jak im to powiedzie, w jaki sposb przekaza z wiadomo, czy od razu bez adnego uprzedzenia czy zacz agodnie? Nie zna si na tym, nigdy w takiej sytuacji si nie znajdowa. Okama przecie on nie potrafi okamywa! Nie moe okama rodzicw tak prosto w oczy! Jednak si boi, a ten strach wypenia mu ca gow. Wczeniej te podpad, pierwszy raz wydawa si tak jako niewinny. Pomyla, e skoro inne dzieci mog chodzi gdzie chc w znane sobie miejsca

to czemu on nie moe? Cigle czyta to samo, bawi si z bratem albo samemu robi si ju nudne. Przecie si nie zgubi, dobrze ju zna te okolice. Inne dzieci to nawet do wieczora biegaj u siebie, a on jako ten grzeczny o przepisowej porze musi i spa. Za to rodzice siedz czsto do pna i niekiedy spa nie daj, w jaki sposb si dobrze wyspa? Za pierwszym razem mg si wytumaczy, e zgubi si. Ale jak kilka razy wyszed do kolegw bez adnego pozwolenia, to wtedy rodzice byli naprawd niezadowoleni i zabronili ju samowolnego wychodzenia z domu. No, a teraz jeszcze ta szkoa. Posmutnia. Jakby caa energia go opucia, caa ch ycia. Dzieci w tym wieku s rozbrykane, pene zabawy, a on ma zaprztnit gow. Rodzice widzc go takim na pewno bd mie podejrzenia - co jest nie w porzdku. Nikt go tak dobrze nie zna jak mama i tata. Czy, jeeli si dowiedz, skoczy si jedzenie, czy bd dla niego li, bd bi, krzycze? Pacz oraz smutek? Nie chce adnych nieporozumie, ani wtpliwoci i niespodzianek, chciaby wiedzie jak to si zakoczy. Czy tata okae si zym panem a mama czarownic? Zamieni go w ab, a moe zjedz go w caoci albo zaczn torturowa? Albo za duo bajek wpywa na wyobrani chopczyka, albo gdzie sysza, e niektrzy tak robi z maymi dziemi. Przyjemnie byo poby wikszo czasu z chopakami na beztroskich zabawach, a i dziewczynki bawiy si z nimi i stwarzao to mi atmosfer. Tak podsycajc, dziecinn, sodk. Dzieci tworzyy dla siebie raj, w ktrym czuy si najszczliwiej i, poza domem, nie znay lepszego miejsca ni podwrko, wic podwrko stawao si raz zamkiem penym rycerzy i dam, raz kocioem z duchownymi, a innym razem znowu targowiskiem; i tak bawili si do woli, na co tylko wyobrania pozwalaa, a dziecica wyobrania nie zna granic.

A teraz konfrontacja z ponur rzeczywistoci, ktra nie jest ani przyjemna, ani atwa. Gdyby mona byo przela ten ciar na kogo innego, albo lepiej si go pozby, byoby cudownie. Po jakim czasie moe znowu zaczyby si wypady do nowopoznanych chopcw i dziewczynek. A tak to co? Ju nic gorszego to ju chyba nie mg nabroi. Najgorszy jest ten strach, przechodzi przez cae ciao, to nieznone drenie Chyba ju tego nie wytrzyma, tej niepewnoci. Nie wrci do domu taki pewny siebie i peen wigoru. Z opadnit gwk i rkami wzdu tuowia. Jakby si wczy. Nie podskakuje z radoci, a toczy si przed siebie. Pierwsze co zrobi jak ju dojdzie to zrobi bardzo smutn min, nie bdzie si odzywa a wtedy nabior podejrze i ju nie bdzie mg si wycofa i powie ca prawd. Tak te postpi. Zacz si przygotowywa mentalnie i przyspieszy kroku. Nagle sparaliowa go strach. Ju wrci. Pierwszy powita go pies, ktry, zapewne przeczuwajc, co si stao, zacz energicznie macha ogonem i pyskiem szuka rk. Za to rka zacza gaska gwk, grzbiet, a w kocu trafia na ogon. Nie wiadomo skd, pies okazywa wiele poruszenia i chci do zabawy. Wtem zorientowa si, e pies chce wyj na zewntrz, chocia mg zrobi to samemu. Najwyraniej potrzebowa towarzystwa, ktrego zreszt tak naprawd nie brakowao mu do tej pory. Dlaczego akurat chcia z nim wyj, tego nie wie. Moe to i dobrze. Powie rodzicom, e wychodzi, a w drodze pomyli jak przeprowadzi t rozmow, chocia domyla si, e bdzie ona trudna. Tymczasem nie usysza sw sprzeciwu. Zobaczywszy uradowany pysk, wyszed na spacer. Na zewntrz byo naprawd niewielu ludzi, pochowali si w domach. Pewnie zdziwio go to, bo zazwyczaj nie chodzi z psem o tej porze. Ludzie nie ukryli si z powodu psa, mao prawdopodobnie.

Ju wie co zachcio mieszkacw do pozostania w domostwach. Przecie panowaa sroga zima! I to taka, ktra bez problemw skuwa w ld najwiksze stawy i jeziora. Siarczysty mrz i do tego jeszcze silny wiatr, ktry zbiera resztki niegu, ktry nie raczy zlepi si z tym lecym. Ciga dmuchawa zasaniaa absolutnie wszystko tak, e nie sposb cokolwiek zobaczy oprcz

wszdobylskiego niegu. Nie przejmowa si tym, poniewa odpowiednio si ubra, nawet si nie przebiera po powrocie. Mimo to: pogoda fatalna! Najczstszym celem jego wdrwek z psem, o ile oczywicie wychodzi z nim, bo zazwyczaj nie byo takiego powodu, byy bagna, jak to si mwio: po drugiej stronie. Znaczyo to mniej wicej tyle, e zamiast ludzi mieszkay tam zajce, wilki i inne dzikie zwierzta. Spotka mona tam stare drzewa. Raz pamita wielk powd; absolutnie wszystko zalane prcz dugich drzew, ktre nie przejmuj si wysok wod. Las stanowi niewielk cz w porwnaniu z dzikimi polami. Kiedy uprawiane, zostawione na pastw losu, wyrosy na nich zdziczae, smuke zboa oraz suche polne trawy. Zim, jak to si mwio midzy ludmi, z pl wydostawa si gaz. Bardzo rzadko, podczas upalnego lata, gaz ten pali si, co stanowio osobliw ciekawostk, ale podobno take i zy omen, przestrog. Sysza tylko o tym. Podczas mrozw, jak mwili znawcy tego zjawiska, atwiej byo zaobserwowa kby dymu albo bia par. Pies trzyma si blisko nogi. W ogle podr byo cika, z powodu silnego, wszechogarniajcego wiatru, niegu i niepewnego gruntu. Po pewnej chwili ju cae ubranie przemoko, co mogo jeszcze bardziej, ju po powrocie, zdenerwowa rodzicw. Buty dawno zmoky w rodku. Rce prbuj zasoni twarz przed napadami wichury, ale na nic si to nie zdaje. Czasami odwraca si, aby plecami przej podmuchy i wtedy przeciera twarz i oglda si za psem. Ten cigle przy

nim. Pod stopami poczu ld, a raczej pkajce kry, jakby wszed na zamarznity staw. Lodowata woda powoli przelewa si do ciepa butw, miesza si z nim. Pies prbowa szczeka, ale wrd tego haasu nie sposb usysze jakiekolwiek szczekania. Wszystko jakby we mgle, tyle tylko, e we mgle stworzonej z mronego, bezlitosnego niegu. O ile zwierze daje sobie rad w jeziorze, o tyle ubranie czowieka cignie go w czelu. Nie prbuje si ratowa, zimno odbiera jakkolwiek ch walki zmagania si z silniejszym wrogiem. Tonie. Moe i lepiej, to ju koniec z cierpieniem, z problemami tego wiata. Ju przestanie sobie wyobraa swj upadek. mier. Tymczasem odzie popyna osobno. Pies wyszed z wody i zanurzy przednie apy dajc najwyraniej znak aby i jego pan take wyszed. Moe chcia pomc, lecz nie wiedzia jak to zrobi. Chopiec chwyci si resztkami si brzegu. Nie wyszed z wody cakiem: przemoknita dolna cz garderoby bya zbyt cika aby mg cakowicie wyj. Prbuje zdj z siebie co si da. Owczarek zacz z nieznanych przyczyn szczeka i cofa si. Nie trwao to zbyt dugo. Przemoknity i zzibnity nie rozumie tego dziwnego zachowania si. Patrzy na psa. Ten zacz piszcze, jakby ze strachu Topielec spojrza przed siebie. Wrd spadajcego niegu, a moe raczej gradu, zdawao mu si, e widzi jednorodn, prawie przezroczysta kul, mas, ktra zblia si do niego. Nie odzywa si, nie zmienia ksztatu, powoli snuje si. Wtem gwatownie uderza wyzwalajc z siebie bkitne iskry

*3*

Prawdziwy jesienny las, z drzew spadaj pojedynczo licie. wiato przebija si midzy drzewa znalazszy gdzie tam luk. Take i dla soca znalazo si miejsce w lesie. Wielkie gazy pokryte gstym mchem, igy zbrunatniae, le midzy dbami trawy. Pajki, te pracujce niestrudzenie przy tkaniu nowych pajczyn, te zawijajce w kokony gupie muchy fruwajce i ganiajce si z wiatrem. Niebezpieczne mrowiska strzegce swoich tajemnic, trop dzikiej zwierzyny. Grzyby, ktre wanie wstay wraz z porankiem, walcz z przeszkodami o jak najwikszy kapelusz, niekiedy zdeformowany z powodu braku miejsca. Licie spadaj na nie z gry i przyklejaj si. aby natomiast maymi skokami podruj wrd jeyn. Bujna papro zdominowaa cz lenego runa. Idc za odcinitymi na dzikim piasku ladami trafi mona

do najmroczniejszego zakamarku krlestwa niedwiedziej gawry. Z nieznan niechci nie rosn nad jaskini drzewa, a zamiast nich zostay obumare ich korzenie. Wisz tak tworzc osobliwe wrota. Jednak poprzez nie sycha mruczenie, niby nieszkodliwe, lecz kto wie co ono znaczy. Dla innych przeraajce, dla samego niedwiedzia najbezpieczniejsze. Bo oto zwierz znajdowa si pod ochron matki przyrody, ktrego nic nie mogo ruszy. Ukoysaa go snem. Jeden z gazw jak do tej pory jeszcze nie pors mchem. Na nim te usiad czowiek. Dojrzay, zdaje mu si e wie czego chce od ycia. wietnie zna te lasy, przychodzi do nich jak do domu. Tutaj szuka natchnienia. Zreszt nie mgby gdzie indziej. Ustanowi zwyczaj, e na gazie, naprzeciwko najwikszego i najstarszego drzewa przeglda stare, ludowe ksigi. Otworzy jedn z nich i zacz czyta. Jedna z nich opowiadaa o wrce tak maej, e bez problemw chowaa si do najmniejszych dziupli. Poza tym bya niesychanie nieznona, cigle rozrabiaa,

nie mwic ju o jej trudnym charakterze. Kiedy ludzie przystpili do przecinki drzew, postanowia od tego momentu im dokucza. Za kadym razem, kiedy przez br mia jecha wz z drwalami, a obserwowaa ich pilnie, ukrywaa si wrd lici i obsypywaa ca ekip olepiajcymi iskrami, miotaa z szybkoci byskawicy magiczne pociski. Drwale w popochu uciekali zostawiajc rzeczy na miejscu. Zawsze koczyo si tak, e wz stawa w pomieniach, a jego waciciele przeklinali ten las. Od tego momentu cieka porosa ponownie drzewami i paprociami. Jednak ch dokuczania i przynoszenia wszystkim nieszczcia

spowodoway powolny zanik uczu wspczucia, zrozumienia i litoci. Leni stranicy, elfy o dugich uszach, odwrciy si od niej. Co prawda, elfy znane s ze swoich psot, ale nie robi tego maniakalnie. Bohaterka tej powieci koczy tragicznie. Nie doznaa mioci: ona nie kochaa i jej nikt nie kocha, nie dostpia najwyszego zaszczytu, jakim jest wieczne szczcie w niebieskim lesie. Umierajc, lecz jej dusza szuka tego, kto pomoe umartwi dusz. Druga opowie mwi o rudowosym krasnoludku. Jak miewaj w zwyczaju, pal fajkowe zioa, gromadz skarby, prowadz spokojny tryb ycia, nie szukaj problemw. Jak wszystkie krasnoludki, potrafi w kadym momencie znikn, czyli sta si niewidzialnymi. Wanie zacza si straszliwa wojna, w ktrej mog zgin wszystkie lene stworzenia. Krasnoludek, ktry nie zna czego takiego jak konflikt i przelew krwi, nie uczestniczy bezporednio w bitwie, lecz dodaje otuchy swoim kompanom. A robi to w sposb dla siebie najbardziej zrozumiay: palc fajki i opowiadajc najrozmaitsze opowieci. I pewnie wszyscy suchacze utkwiliby tak na wieki w zasuchaniu gdyby nie okrutna rzeczywisto. Lecz co si dzieje: jakim cudem wrg rezygnuje z napadu na las.

Zapewne wrd suchajcych byli te i wrodzy szpiedzy, ktrzy suchajc opowiada tak bajecznych i niesamowitych zrozumieli czego mieli dokona na zawsze zmaza cudowne wieci. Jednak o tym ksiga nie mwia tak dopowiedzia sobie poeta. Dlaczego teraz nie mogoby dzia si tak jak w tych ludowych opowiadaniach: dlaczego wrki chowaj si, krasnoludki ucichy? Dlaczego drzewa nie chodz, gdzie podziay si wilki, ktre daj si gaska tylko tym, co upodobali sobie dobro, gdzie jeyna, ktrej zjedzenie daje niewyobraaln si? Chciaoby si, jak za dotkniciem czarodziejskiej rdki, aby wszystko dziao si jak w bani. Jednak nic nie stoi na przeszkodzie, aby tak si wanie dziao. Bo przecie to oto drzewo, najwikszy mdrzec wrd rolin mogoby rusza si na swych korzeniach-szczudach, otworzy sw gb, ktr jest dziupla i mwi najmdrzejsze rzeczy jakie tylko mog istnie. O symbiozie midzy zwierzciem a czowiekiem, o tym, e kiedy nie istniay granice pomidzy magi a rzeczywistoci i stanowiy kiedy nierozczn cao. Dzik w kocu mgby, po zjedzeniu ostatnich odzi, przyj do dbowego mdrca i razem z nim zacz rozmow, niewane na jaki temat: na przykad podzieli si wraeniem i smakiem jedzenia, a drzewo mogoby powiedzie jak si czuje tak zesztywniae od bezruchu. Natomiast wilk, upolowawszy jeszcze jednego zajca tego dnia, znowu pochwaliby si przyjacioom swoim dorobkiem owczym. Co w takim razie z czowiekiem, ktrego fantazja dopuszcza takie rzeczy, lecz one nie dziej si naprawd? To ezoteryka, nieprawdopodobiestwo czy jednak prawda, a moe to tsknota, kt to wie. Ksigi kami, litery ukadajce si w zdania to fasz nigdy w yciu. Czowiek powinien sta si na powrt czci

natury, a nie odosobnieniem. Z pewnoci matka natura przywita go z otwartymi gaziami enta. A moe ju na zawsze powinien sobie darowa te trudy, moe wyrzdzi tyle szkd i moe jest tak obcy i wrogi, e to nie ma sensu. Bo przecie siedzc tak na gazie zakca porzdek tworzenia przez to siedzenie mech nie moe si rozrasta. Pewnie ropucha gaami wypatruje swojego wymarzonego miejsca, niestety zajte. Jaka jest bogini tych lasw: otwiera donie jak nad marnotrawnym grzesznikiem czy raczej wzburzona gniewnymi mylami o zemcie? Nie chce ju wicej stawia pyta. Ustanawia, e oto z gazu na ktrym niedawno siedzia zbuduje otarz na cze temu spoeczestwu, do ktrego mgby czy te nie nalee. Zebrawszy par lecych na gruncie gazi i mniejszych gazw buduje kapliczk, w ten sposb, aby ksigi, natchnione przez zamierzche czyny i wyobranie, leay tam z otwartymi stronami. A kademu, kto si na nie natknie, niech zbierze si fantazja, jak jemu teraz. Moe poprzez wiatr sztuka ta przeniesie si dalej poza granice jednak zbyt rzadko wieje. Prdzej zniszczy je wilgo samego lasu. W ten sposb dokona si zapomnienie Nie zauway natomiast, e promienie soneczne nie mog si ju przedosta przez koron drzew, ktrych to waciciele posmutnieli. Co innego owietla, jeszcze bardziej ni wiato z gry. Zoywszy ju ca kapliczk wertuje po raz ostatni stronnice ksig, nie mogc si nadziwi, nie mogc przesta, nie mogc pozby si smutku i zaenowania. Wtedy jaki duch, ulatniajcy si z gbi lasu, zblia si do modzieca, w ogle niewiadomego wiato byo ju tak silne, e stojcy przed swym dzieem musia to zauway i nie odwracajc si Olepio go owiecenie, ktrego dozna na skutek powtrnego uderzenia Pad, czy to w glorii, czy z rozpaczy Co go optao

*4*

Kariera jego moga by doprawdy zawrotna. Nie byo dziedziny, w ktrej nie mg odnale si, ktrej nie znaby dogbnie. Ludzie go podziwiali, jednak to nie wszystko: otaczali go, a na kade zadane przez nich pytanie oczekiwali odpowiedzi. Jednak skd tamten wiedzia, no skd. Znikd, z nikim, nigdzie, niczym, nic. Jedna wielka tajemnica, ale kogo to interesowao. Skoro tylko interes obiera sprzyjajcy obrt, to kogo cokolwiek to obchodzio. Z czasem jednak nie byo ju tak optymistycznie. Powodem nie by ten, ktry znajdowa si w centrum zainteresowania. To inni zaczli doszukiwa si jakiego zakamania i podstpu. Wanie tego, czego sami stali si rdem. Ale na to znalaz prosty sposb poprzez jeszcze wiksz i nieprawdopodobn wiedz, ktra to oniemielaa gupich,

a u pozostaych rodzia zazdro. Lecz na to nieskoczone rdo mdroci nie mieli sposobu, tak, e i oni si poddali. Ju nikt nie wywoa adnego konfliktu, nie mia ju miejsca aden sprzeciw. I tak wanie powinno zosta. Od samego pocztku natomiast budzi jeli nie groz, to jaki niepokj, a ta tajemniczo jeszcze potgowaa takie mylenie. Nie prowokujc go mieli nadziej, e zostawi ich w spokoju, bo chcieli od niego tylko tego jednego wiedzy. Mwi chyba wszystkimi jzykami wiata, a zna na pami ksigi, ktrych nawet ludzkie oko nigdy nie widziao. Sysza kady szept za drzwiami, zna ludzkie uczucia i ich myli. Raz natomiast, kiedy przez przypadek spada na niego ze stou wieca, nie poparzya go, a nawet wosk si nie wyla, tak jakby wiec nie ulepiono z wosku, tylko ze stali elaznym brzkiem odezwaa si w pokoju. To wydarzenie zamkno usta prostakom i niewiernym.

Na ich szczcie ten nieznany czowiek nie chcia nic w zamian oprcz staego schronienia i strawy do koca swych dni. Nie interesowao ich skd braa si u niego ta ch znalezienia rwnowagi, zwaszcza, jak si tylko domylali, po tylu latach tuaczki i nauki, skoro tyle wie i zna. Dziki tej postawie uwaano go za niegronego. Nikogo nie skrzywdzi, a mwi tylko wtedy, gdy od niego tego oczekiwano. Na pewno nie szuka ani sawy, ani bogactw. Szuka jedynie schronienia i akceptacji, ale takiej na dystans. aden mieszkaniec nie zapyta go kim jest ani skd pochodzi. Nigdy, a to dlatego, e bijce z niego jakie wewntrzne wiato powodowao mylenie: lepiej strzec si takich pyta. Jeli natomiast miaby na takowe odpowiedzie - nie mgby. Tak naprawd to sam nie wiedzia ani kim jest, ani skd, ani dlaczego jest taki, a nie inny. To niepami, a moe jaka przeszkoda. Lecz nikogo to nie obchodzio. Chwali sobie skromno, mimo e mgby osign wadz i pienidze. Nie wdawa si w midzymiastowe wojny ani w sprzeczki pomidzy samymi mieszkacami. Nie dziwi si zatem, e w krwawych rozprawach ginli ludzie, a matki i zarazem ony pakay. Taka jest kolej rzeczy. Smutny los czowieka, ktry nie potrafi o sobie nic powiedzie. Ta myl przysza jednak dopiero po jakim czasie, kiedy uspokoio si jego wntrze. Od teraz doszukiwa si historii o sobie: bo niby skd wie tyle mdrych rzeczy, skd si to bierze. Musia podrowa w czasie, lecz w druga stron w przeszo. Mimo pocztkowych zaoe, opuci miasto, wyszed poza mury i zatrzyma si. Bo nie wiedzia w ktr stron teraz si uda. Jednak co wewntrznego kazao mu i wanie w t a nie inn stron. I tak oto zacza si podr. Natkn si na bagna, ktre skd chyba ju zna. Pamita jaki szczeg o nich, jednak nic nie zauway. Zmoknite drzewa, ju obumare i bez lici, las

po ktrym teraz si przechadza, a za nimi wzgrze ktre trzeba pokona. Przeszed przez wa, ktry wydawa si stworzony przez jak potn fal wodn czy te trzsienie ziemi. Std dopiero zauway zniszczenie poczynione na maym skrawku czego, co kiedy nosio miano lasu. Pod limi natomiast lea obficie zom. Teraz stao si ju wszystko jasne. Wzgrze stanowio granic midzy laskiem, a polami. Na pola padao obficie soce, zdawao si wiele soc. Odbite od stepu wiateka utworzyy na powierzchni osobliw siatk, miao si wraenie, e mona po niej spokojnie chodzi. Rzucona sie podzielia pole na rwne czci co kiedy zapewne byo powodem stoczonej potyczki. Jeli tak mona nazwa to, co stanowi widok zza plecw. Dalej ju tylko plaa i morze. Poprzez nadmiar soca, ktre chyba uparcie tak mocno wiecio, piasek play przypomina ciepy nieg, co zachcao go do zbadania tej osobliwoci. Wzi wic w gar troch piasku i sprawdzi czy przesypuje si midzy palcami tak te si dziao. Kiedy za przesypa, zauway zwyk ryback d, do ktrej, nie wiadomo czemu, musia wej. Sodkie powietrze powoli koczy si, lecz jeszcze nie poddawa si piczce. Znuenie tym samym widokiem, czyli wod i niebem stanowicym cao, jak za spraw jakiego malarza-kamcy, spowodowao zupene poddanie si. W ten sposb zasn w odzi, a jej cige bujanie tylko wzmagao sen. Sone powietrze powoli koczy si, lecz jeszcze nie poddawa si pobudce. Znuenie tym samym widokiem, czyli ciemnoci za zamknitymi oczami, jak za spraw jakiego pisarza-hipnotyzera, spowodowao powolne poderwanie si. W ten sposb wsta z odzi, a jej niewygodna deska tylko wzmagaa pobudk. W tym miejscu piasek nie przypomina w zupenoci tamtego. Take i obraz, z ktrym mia do czynienia przed sob. Klif, zbyt wysoki, by go pokona, musia

obej dookoa. Wreszcie po dugiej wycieczce mg, jak po schodach, wej do rodka, jak zdawao mu si, wyspy. Tutaj panowaa wieczna jesie. Gdyby zamieszka tu do koca swych dni, w jego sercu take zapanowaaby nieustpliwa jesie. A wiedzia

to po spadajcych liciach, zbrunatniaych, jakby zawstydzonych z jakiej przyczyny. Zmartwionych, na wszelki wypadek, czy te litujcych si nad sob z powodu swego istnienia. Wzi par lici i patrzc pod soce ujrza w nich yy pene swojej krwi. Zbliajc si do celu, ktrego przecie nie zna, coraz wicej dowiadywa si o sobie, natomiast pytanie brzmiao: jak to moliwe?! Coraz bardziej czu swoj obecno, tak wanie. Jakby nie by sob, a kim innym. Czy to przez te myli, czy przez trud wdrwki, jednak jego samopoczucie si pogorszyo. Na tyle, e musia oprze si o przypadkowy, wystajcy spod ziemi gaz. Wtedy stao si co, z czym nigdy nie mia do czynienia. Licie wraz z nim podniosy si w powietrze: wiatr, ktry natychmiast zad, zawirowa zarwno limi jak i przybyszem. Potem wszystko ustao i run na reszt brzowej warstwy. Z ust jego wyszo co nieskazitelnie czystego, majcego jednak w sobie co mrocznego, i tak wypezywao podpierajc si czym na podobiestwo ramion o jego twarz. Po olbrzymich konwulsjach, jakich dozna, pomyla, e ju duej nie wytrzyma. W kocu skoczyo si to i ujrza przed sob jakiego zego ducha, wieccego niebieskawym wiatem, bez twarzy, a z caej postaci biy wiata jak pioruny. Ten duch to jego cae ego jego mdro i umiejtno wadania wszystkimi jzykami. Znaczyo to, e przez ten czas nie by sob, a jak dusz, ktr w zamian otrzyma. Zrozumia, e swoj dusz zostawi w murach tej lenej wityni.

Ziemia otworzya si i pochona mczyzn. Upadek nie trwa dugo, w kocu wyldowa na czym, co stanowio podog jakich podziemi. Tam natomiast natrafi na widmo, ktre zabio go. W ten sposb obdarowa las swoj dusz na wieczno.

Wzrok wiedmy

Znw! Gdziekolwiek by nie uciek, z kimkolwiek nie rozmawiaby, Nie! Kogokolwiek by nie spotka, cokolwiek nie robiby, Ach! Jakkolwiek by si nie przebra, kiedykolwiek tylko jest, Zapomina: ycie doczesne na wzgrzu wichrw bez reszt. Sprzeciw! Spotyka j za kadym razem, dokadnie oczy jej: Ratunku! Jak si w nie zapatrzy, to czas si zatrzymuje, Matko! Nie moe si powstrzyma od brutalnej hipnozy, Ona przekazuje prawd, ca prawd, zrozumie Grozy! Widzi nalot aniow, szare cherubinw, glori niebios I ostrza diabw, ataki czarcich panw, z dou zwycistwa gos

c. d. n.

You might also like