You are on page 1of 166

Zofia Nakowska Granica Krtka i pikna kariera Zenona Ziembiewicza, zakoczona tak groteskowo i tragicznie, daa si teraz od strony

tego niedorzecznego finau rozwaa cakiem na nowo. Jego powszechnie znana sylwetka, troch pochylona, przemykajca prawie co dnia dugim, odkrytym autem przez ulice miasta, jego twarz o garbatym profilu i ascetycznie wyduonej dolnej szczce, dla jednych przyjemna i nawet rasowa, dla innych jezuicka i nienawistna, jego zachowanie si w rnych poszczeglnych sytuacjach, jego niektre zapamitane sowa - to wszystko otrzymao teraz zupenie inne kwalifikaqeJ Katastrofa, ktra zwalia si na dom Ziembiewiczw, wydawaa si niczym nie przygotowana, jak spadajca na gow z otwartego okna doniczka z pelargoni. Nie wyjaniaa sytuacji, raczej zaciemniaa j do reszty. Istotne przyczyny wypadkunie day si atwo wyrozumie - zwaszcza jeeli wzi pod uwag, ^e_Ziembiewicz prowadzi ycie ^r -^ spokojne i dobrze zorganizowane, nie zdawa si poszukiwa adnych ^f' ^ t^o^\c przygd, a w lepszych koach towarzyskich uchodzi nawet za czowieka bardzo pod kadym wzgldem przyzwoitego - mimo pogldw nowoczesnych i przynalenoci politycznej raczej nieprzyjemnej^ Umiera si w byle jakim miejscu ycia. I dzieje czowieka zawarte'midzy urodzeniem jego a mierci wygldaj niekiedy jak nonsens. Kt bowiem jest w monoci o kadej chwili przemijajcej pamita, by moga ona by na wszelki wypadek jego gestem ostatnim? mier nieraz chwyta czowieka in flagranti, zanim zdy przedsiwzi jakiekolwiek rodki ostronoci. Najbardziej logiczny plan ycia, najcilej wyprowadzona formua jego wartoci rozpada si nagle, gdy ujawniona zostanie ostatnia niewiadoma^ W wypadku Zenona Ziembiewicza byo to moe tylko zobiektywizowanie. Bo pki y - od strony siebie, umieszczony porodku swego ycia, zabezpieczony sw wiadomoci i ni jako usprawiedliwiony wyglda na pewno inaczej^. Mia swoje zasady, racje i motywy postpowania w taki wanie sposb, nie inny. Nawet stosunek do moe przystojnej, ale ostatecznie cakiem pospolitej dziewczyny musia mie jaki sens w jego rozumieniu. Teraz wszelkie przesanki subiektywne, motywy, koniecznoci, wszelkie imponderabi-lia zapady si wraz z nim. By widziany ju tylko od zewntrz, od strony tej ulicy, ktra go sdzia z jego czynw, z jego publicznych sw, ktra znaa tylko fakty. Nie byo ju czego temu przeciwstawi. Sprawa bya taka, jak wygldaa: pospolity skandal, ujawnienie si romansu z wychowank czy protegowan wasnej ony, rzecz niesmaczna, ktrej nie umia przyzwoicie ani dorzecznie, po msku, zaatwi. O przebywajcej teraz w wizieniu owej dziewczynie, niejakiej Justynie Bogutwnie, mwiono, e podczas swej ostatniej bytnoci u Ziembiewicza, w jego biurze, zachowywaa si jak historyczka, e jej krzyk sycha byo w caym gmachu. Po aresztowaniu uspokoia si natychmiast i przyznaa do winy, nie chciaa jednak wyjawi jej motyww. Mwia tylko, jeszcze widocznie pod dziaaniem wstrzsu, e jest przysana od umarych", i bez adnych oznak

protestu daa si odwie do wizienia. Z pism miejscowych nie mona si byo wiele dowiedzie, prawdopodobnie byy inspirowane. W Niwie" przedstawiono czyn Bogu-twnyjako niepoczytalny. Jednoczenie gdzie indziej bya wiadomo, e Bogutwna obd symuluje i ma by przewieziona do szpitala na obserwacj. Byy nawet prby wykorzystania nieszczcia dla celw partyjnych. Jedno brukowe pisemko nazywao Bogutwn, nie wiadomo dlaczego, Chariott Corday d'Armont. ^ Bogutwna bya dzieckiem naturalnym pewnej wdowy, ktra suya po okolicznych dworach jako kucharka i nikogo z rodziny w tych stronach, jak si zdaje, nie miaa. Po mierci tej kobiety dziewczyna znalaza si w miecie na subie u pewnej bardzo ciko chorej osoby. W owym czasie zainteresowaa si ni pani Ziembiewiczowa. Dziki jej protekcji Bogutwna dostaa miejsce naprzd ekspedientki, a pniej kasjerki w sklepie bawatnym Toruciskiego przy ulicy witojaskiej, gdzie podobno byli z niej zupenie zadowoleni Po upywie paru miesicy odesza stamtd na wasne danie i przyja inne miejsce, 6 w cukierni Chzowicza na rogu placu Narodowego i ulicy Emerytalnej. Ale tu nie podobao jej si od pocztku i posad te wkrtce rzucia. (Pani Tawnicka, dugoletnia i siwowosa kasjerka tej instytucji, pamitaa Bogutwn. Bya to wedug niej dziewczyna inteligentna, grzeczna dla goci, nie kokietka, ale dosy leniwa. U Toruciskich natomiast zostawia po sobie opini pracowitej^ \ Wracajc do Ziembiewicza, to wbrew tendencyjnym zapewnieniom Y Bogutwny w czasie jej tyle pamitnej rozmowy z wczesn pann Bieck, nie by on wcale synem karbowego z Boleborzy, a tym mniej z pochodzenia prostym chopem. Mona powiedzie, e wrcz prze-ciwnie-^Ojciec jego bowiem, Walerian Ziembiewicz, chlubi si do ')P'S koca ycia swoim klejnotem szlacheckim, ktrego malowany wizeru- 'sl Q\e^-nek cznie z wizerunkiem herbu ony, Joanny z Niemierw - sta \ ^ dziwnie oprawiony na oszklonej szafce w rogu boleborzaskiego ' salonu. Pan Walerian umia dokadnie wytumaczy zarwno pro-klamy obu herbw, jak znaczenie gwiazdek, krzyykw, rk ucitych, hemw i pksiycw, ktre skaday si na te goda. Mistyka rodu zawarta w tych symbolach bya jednym z pierwszych dozna metafizycznych maego Zenona. CBoleborza naleaa do kompleksu majtkw tutejszej rodziny ob-szarniczej Tczewskich. By to niewielki, zapuszczony folwark, lecy na peryferiach tych woci, o ziemiach lekkich na przemian i bagnistych. Po stracie dwch z kolei majtkw, wasnego i ony, Walerian Ziembiewicz dosta w Boleborzy miejsce rzdcy na kilka lat przed wojn. Gospodarowa tu uczciwie, ale rwnie nieumiejtnie i le jak na ziemi wasnej. Gospodarki nie lubi. Caymi godzinami, zamknity w swym gabinecie, ktry nazywano kancelari, robi sam naboje do dubeltwki albo na maym warsztacie naprawia rozmaite przedmioty domowe,

skleja, przykrca, zerubowywa, nawet heblowa. By dumny, e nie ma rzeczy, ktrej by nie umia zreperowa - poczwszy od tego, dugiego fortepianu w salonie, w ktrym raz po raz milky jakie klawisze, skoczywszy na oninym zegarku. Ponadto mia bardzo wraliwe sumienie i z czstych grzechw lubienoci spowiada si nie tylko znajomemu proboszczowi z Chzebnej, ale wasnej wysokiej i chudej onie, przed ktr klka, bagajc j we zach o darowanie winy. Jako dowd przebaczenia otrzymywa do naprawy zacinajcy si zamek przy szufladzie kredensu albo acuszek od face a main. Tak pokrzepiony, posya zaraz po butelk starki do piwnicy. Niestety, nawet niewielka ilo alkoholu wprawiaa go w stan zaostrzonego erotyzmu - i wszystko zaleao od tego, jaki kierunek dana chwila i koniunktura wyznaczyy tej sile elementarnej i yciodajnej. Byy to czsto znowu manowce cudzostwa, ktrego dalsze efekty sprowadzay nowe krtkie spicia i sceny liryczne, oywiajce niezmiernie monotonn, zatch, jak tamtejszy staw z karpiami, atmosfer Boleborzy. Tak le zreszt rzeczy wyglday tylko z zewntrz oczywicie. Od wewntrz, subiektywnie, znajdoway zupenie inn ocen. We wasnym mniemaniu Walerian Ziembiewicz by czowiekiem przywizanym do ziemi i na tej ziemi na swoim czy na cudzym, pracowa chcia do ostatniego tchnienia. 'Towarzyszk tego swego losu prawdziwie kocha i gboko szanowa, dla swego jedynego dziecka za nie poskpiby wasnej krwi. Pki mieli, byo dobrze, dzi nie maj - drugie dobrze. Umiej poprzesta na maym i swoje po cichu robi. Ziembiewicz nie by do zbijania pienidzy, to trudno, nie umia jak inni krci si koo swoich interesw. Wspomina te ju teraz, w Boleborzy, o paskiej klamce", ktrej nie myla si trzyma, o progach", ktrych nie myla wyciera. Pani ancia cenia wysoko t ma niezaleno charakteru i znajdowaa w niej niewtpliwe oparcie wobec swoich zawodw yciowych,/Pustka owych symbolw nie razia jej wcale - chocia te klamki i progi w promieniu Boleborzy w ogle nie istniay, tak byy niedostpne. A jedyn osob, z ktr naleao si liczy, by pan plenipotent Czechliski, czowiek, ktrego nic tu nie obchodzio, obrabia bowiem przy wojnie i polityce wasne sprawy, jdalekie nie tylko od losw Boleborzy, ale i caego klucza. Z drugiej za strony zobaczenie kogo z rodziny Tczewskich w kociele w Chzebnej albo rzadki udzia w hrabiowskim polowaniu, gdy odbywao si przypadkiem na bagnach boleborzaskich, byy dla Ziembiewicza tematem opowiada i rozwaa na cae tygodnie. Powolne koleje wojny okrciy si wok dworu w Boleborzy sposobem dekoracyjnym, zaledwie udzco podobnym do rzeczywistoci - jak okropna Racawicka Panorama. Rekwirowane konie i krowy to nie by kopot Ziembiewicza, wzita do wojska cz suby folwarcznej daa si jeszcze atwiej zastpi, chorujcy we wsi na czerwonk 8 chopi wymierali nieszkodliwie, skoro zaraza nie dotara do dworu. Parokrotny przemarsz niewielkich wojskowych oddziaw boczn drog za ogrodem, odgosy strzaw spoza horyzontu, par grobw w polu, ktre pojechao si oglda do Gwareckiego Folwarku - to byo wszystko. Pod wiszc naftow lamp, w ktrej rezerwuar Ziembiewicz na czas pewien wmontowa palnik karbidowy, rozsiewajcy wysubtelnion wo czosnku i grocy maymi eksplozjami, zasiadali naokoo biaego obrusa naprzd oficerowie rosyjscy,

pniej niemieccy, na kocu polscy. Ale sceneria tych uczt niewiele si zmieniaa, nawet mundury byy podobne. Szo zawsze o to, by uj sobie goci sercem szczerym i niewymuszon prostot. Wic zarzynao si indyka, a z piwnicy wytaczao" zacne trunki. Przy gortszych okazjach, gdy rozwizay si jzyki, Ziembiewicz mwi z zachwytem i zarazem ze skromnoci: - A znw ja, o mj miy Boe, na przykad, jako tyli chopczyna wyrzynaem sobie scyzorykiem w drzewie takie rzeczy przerne. Na przykad takie tam ramki do fotografii, do obrazkw. Albo na przykad takie robiem serce, a w tym sercu robiem takiego ora. Albo znw figurk tyciuni Kociuszki na koniu. Nic tam teraz prawie z tego nie zostao, temu si dao na pamitk, tamtemu, przy przenosinach z majtkw te niejedna rzecz zgina. Ale si przecie o tej Polsce tak czy inaczej mylao, co si tam marzyo, czego si pragno - po cichu, skrycie... Jednake urzeczywistnienie tych cichych marze nie dao Walerianowi Ziembiewiczowi oczekiwanego zadowolenia. Przeciwnie. Pewne rzeczy budziy w nim zniechcenie wyrane. - Jak sobie teraz patrz na to wszystko, widz to i tamto - to mi to boli. e sobie czowiek od tylego chopaka wyobraa, jak toto bdzie - a teraz jedne ydy co z tego naprawd maj. Chciaoby si tak tych ludzi zatrzyma, chciaoby si zawoa: Na Boga, opamitajcie si, stjcie, co robicie! Ale c... Ci, co mog, to nie chc albo i nie umiej. A ten, co by umia... I, co tu mwi... Cay ten fenomen Boleborzy da si oglda jeszcze od innej strony, mianowicie oczami Zenona jako przedmiot pierwszej powanej dziecinnej tragedii. i Zenon wraca z miasta do domu na wita, na wakacje, ucze pilny i wzorowy, wiozcy doskonae stopnie i wiadectwa. Wraca za w ^^o^ kadym razem inny - coraz bardziej obcy, odjty tutejszemu yciu, napeniony wag rzeczy wiedzianych ju i doznanych, wstrznity do gbi swym modym ujrzeniem wiata. By modym - och, to nie jest rzecz zabawna. (Modo Zenona jest cika i gorzka, jest niezgod na wiat i niezgod na siebie, jest od pocztku zmaganiem si z czuoci i cierpieniem.; Zenon wraca i oczami coraz bardziej dorosymi patrzy na rodzicw. Od tego widzenia stygo mu serce i gorzki wstyd ciska gardo, jak zy.^Kady nauczyciel, o ktrym mwiono tu z lekcewaeniem jako o belfrze (jak to te teraz ucz!") - by mdrcem wobec tych ludzi najbliszych, ktrzy mu kiedy imponowali i ktrych przecie jako kocha. Francuskie zdania matki, powtarzane od dziecistwa przed sub, zasugiway na dwjk w trzeciej klasie - a jej muzyka! Jej walce w ciemnym salonie, ktrym przysuchiwa si dawniej z takim wzruszeniem, niepewne dwiki nigdy nie strojonego, dugiego, tego fortepianu ze zot firm Zakrzewski" - Dolores, Wenecja -jej piew: Lors que tout est fini, quand se meurt vo-o-otre beau reve..." A to, co ojciec pamita z historii, co opowiada o swoim herbie z XI wieku! Jego jedyna cytata aciska, o ktrej nie mia pojcia, e jest z Terencjusza: Homo sum..." zawsze zakoczona bdem! - Jego stosunek do chopw! Wiedzia o nich tylko to, e kradn, to byo jedyne, co mg o nich powiedzie. Nie byo mu

wiadomo nic o historycznych i socjalnych przyczynach chopskiej ciemnoty. Ale wymiewa, e daj im teraz bezpatne szkoy - bo jak zaczn si uczy, to ciekawe, kto wtedy bdzie pracowa". Ostatnich wakacji dopiero Zenon zrobi to niesychane odkrycie - ojciec przecie nic nie robi! Wstaje o witaniu, chodzi od rana po kach, po polu, pilnuje robt - zawsze z dubeltwk, o kadej porze roku strzela, co si zdarzy choby wrony, choby cudze koty i psy. Kopie wya, gdy jest zy, krzyczy dzikim, histerycznym gosem na ludzi. Narzeka na nowe czasy i krpuje si ju coraz bardziej - ale mode dziewuchy, ale maych chopakw jednak bije. Gdy trzeba robi rachunki, woa do kancelarii matk. Sam czyci strzelb i patrzy pod wiato wiecy, jak wewntrz luf przelewa si i wiruje blask, a ona wpisuje do ksiek pozycje i liczy. On jest tylko do pilnowania ludzi, eby nie kradli paskiego, jest tylko do pilnowania majtku tych nieznanych, tajemniczych, dalekich Tczewskich. l Zenon pozna ju wtedy w miecie dom pani Kolichowskiej, cik, 10 ^^^ ^ ^<r brzydk, trzypitrow kamienic z elaznymi balkonami, przy ulicy Staszica (ktra dawniej nazywaa si Zielona), i ogrd za domem, miejsce wiosennej udrki. Drzewa owocowe byy tam pomieszane z rabatami irysw, z bzami i jaminami - nie jak w Boleborzy, gdzie sad by osobno. Kwitnce jabonie rozgaziay si tak nisko nad jasn, zbat zieleni agrestw, e idc botnist uliczk, z biao malowan awk na kocu, trzeba byo uwaa i raz po raz schyla gow, a jeszcze z potrconychgazi sypay si na wosy i na ubranie biae, troch rowawe patki^JObok sza maa, niechtna i za mieszkanka tego domu i tego ogrodu, ElbietaJBiecka, nazywana przez uczniw szkoy pann Elbiebieck. Nie umiaa sama zrobi najgupszego zadania, a zachowywaa si tak, jakby bya mdrzejsza od niego. Bya zoliwa i niegrzeczna. Ale kiedy chcia odej, mwia, eby jeszcze zosta. A gdy odchodzi naprawd, mwia, eby przyszed jutro. Elbieta, Eiunia, Ela... Zenon pozna kuszce, niedobre szczcie, ktre jest w cierpieniu.^ 2r ^ani^ecyliaJColichowska^ z domu Biecka, wdowa po rejencie Aleksandrze, miaa pidziesit lat i w yciu jej wszystko si ju skoczyo. Bya zamna dwukrotnie. Jej pierwszy m, Wbrowski Konstanty, z ktrym przeya dziesi cikich lat modoci, by socjalist i na krtko przed wojn z przyczyn niejasnych popeni samobjstwo. Pamitaa rne rzeczy z tego czasu, ale do powiedzenia o tym miaa niewiele. Natomiast drugie jej maestwo, ze starszym o lat pitnacie, bogatym i do wariactwa w niej zakochanym rejentem dawao duo tematw do daremnych rozpamitywa i zgorzkniaych opowieci. W dziedzictwie po nim otrzymaa tylko wiadom kamienic z ogrodem przy ulicy jeszcze wwczas Zielonej, nic prawie nie przynoszc i poerajc mas podatkw, a w kasie ogniotrwaej, ozdabiajcej przez cae ycie gabinet rejenta, znalaza po jego mierci zamiast pienidzy i wartociowych papierw zupenie co innego. Za m za Konstantego wysza z prawdziwej mioci, wic mona powiedzie, e bya sama sobie winna. Wkrtce po lubie zapuci czarn brod,

znika i zjawia si w niewaciwych porach, upewniajc 11 j^ e nie ma si czym niepokoi, a rewizje i aresztowania uwaa za dowd niewtpliwy, e to wszystko musi prdko si skoczy. Przez cae lata j mczy, eby przeczytaa przynajmniej Mengera, co zrobia wreszcie, ale przez czyste powicenie. Osign take, e czas jaki pamitaa, jaka jest rnica midzy Godwinem i Owenem. Zrobi z jej ycia nie wiadomo co. Mimo to szanowaa jego idee, draa o jego los i do koca go kochaa. Z tej epoki zachowaa pani Cecylia sentyment dla melodii, na ktr piewao si wwczas, e nasz sztandar pynie ponad tro-o-ny", a take dla gupiej piosenki operetkowej: Lec wietliki, ach lec, lec", zapamitaa j bowiem z rzadkich szczliwych wieczorw, gdy mieli troch pienidzy i mogli pj do restauracji z muzyk na kolacj. To ycie skoczyo si nagle, gdy Konstanty Wbrowski musia emigrowa z kraju, zostawiajc on z omioletnim synem bez rodkw, a pni] nawet bez wiadomoci. O jego samobjstwie dowiedziaa si z gazeta No tak, ale w tym wszystkim sama zawinia, sama tak chciaa, kierujc si uczuciem wbrew rozsdkowi. Tymczasem za drugim razem, gdy postpia z namysem, trafia jeszcze gorzej. Zakochany lirycznie, wykwintny starszy pan okaza si ponurym erotomanem, wizi j w domu, nie pozwala bywa midzy ludmi, nie pozwala si ubiera, taczy, podrowa. Robi histeryczne sceny zazdroci, jak kobieta, z grobami samobjstwa, symulowanym poykaniem szka i spazmami. Wieczorem czsto wychodzi gdzie na karty, ale wybiera tylko lokale i domy, gdzie by telefon, by stamtd dzwoni do domu i sprawdza, czy ona gdzie nie wysza. Pani Cecylia przeya w tym koszmarze szereg lat, znajdujc oparcie w dwch rzeczach, ktre uwaaa za aksjomaty, e jest kochana wycznie i miertelnie" oraz e - na wszelki wypadek - ma zapewnion spokojn staro. Tajemnicza kasa zgotowaa jej w tym wzgldzie rozczarowanie podwjne. Obaj ci mowie, Konstanty i Aleksander, urabiali kolejno jej moraln natur. Tote teraz kade zjawisko ycia byo dla niej dwojakie, ze i dobre, ujmowaa je bowiem z dwch jednoczenie stanowisk. Te sprzeczne sdy trway w niej obok siebie, wspierajc si nawzajem i uzupeniajc dla stworzenia obrazu wiata o podou wybitnie relatywistycznym. Pani Cecylia Kolichowska zestarzaa si le. Zmarszczki na jej bokach ust, ktre si robi od miechu, byy tak mocno cignite w d, e wyglday jak wielkie rozgoryczenie. W istocie pani Cecylia uwaaa si za sponiewieran przez ycie i dopiero teraz braa sobie odwet. Odkd nie y zy i niewierny rejent, ona obja rzdy domem. Prowadzia nadal ycie odosobnione, rozpite midzy pozycjami komornego i podatkw, jak na krzyu. Tej kamienicy - gronemu symbolowi klski i obowizku - suya sama on'a, dozorca, dozorczyni, ich dzieci, kucharka, modsza i wreszcie maa Elbieta. Jej wiat podzielony by na pitra, na front i od podwrza, na strych i sutereny. Pewne nazwiska powtarzay si co dnia: Chba, Wylamo-wie, Gobscy, Posztrascy, Goroscy. Dwiki tajemnicze, naadowane dynamik gniewu i zgryzoty. Przycinita koniecznoci pani Kolichowska przeprowadzia zwycisk walk z komisj sanitarn i poow piwnic zamienia na mieszkania, kadc w nich podogi, instalujc elazne piecyki i bielc po prostu wapnem ceglane mury. Zamieszkay tam niesforny ywio miejskiej ndzy stanowi rdo nieustannego udrczenia. Dwa mae lokale, skadajce si z pokoju i

ciemnej kuchni, wbudowane w strych i przylegajce z dwu stron domu do cian szczytowych, te sprawiy pani Kolichowskiej duy zawd. Do jednego sprowadzili si owi niejacy Gobscy, podajcy si za urzdnikw. Tymczasem ona adnej w ogle posady nie miaa, zarabiaa szyciem do sklepw i cho wygldaa na dziewczynk, w miesic po wprowadzeniu si urodzia swoje pierwsze dziecko. On za by kancelist w maym prywatnym biurze przewozowym i od pocztku zacz zalega z komornym, paci ratami i powoywa si na sw sytuacj skomplikowan i niemoliw". Niemoliwo sytuacji Gobskiego polegaa na tym, e nie mia pienidzy. Komplikacj za nazywa swoje przestrzelone pod Radzyminem prawe puco, gdy to czynio go niezdolnym do adnej przyzwoitej rzdowej posady. Drugi lokal szczytowy zajmowali ju dawniej pastwo Posztrascy i take nie pacili nic - i tu bowiem sytuacja bya niemoliwa, a z pewnych wzgldw nawet wyjtkowa. Pani ucja Posztraska, mianowicie, bya z dawnych lat przyjacik pani Cecylii, niegdy bogat i adn dam, dzi zrujnowan zupenie i obarczon mem alkoholikiem. Ta przyja ciya pani Kolichowskiej finansowo i towarzysko, ale nic na to nie moga poradzi i dwigaa ten obowizek, ktry pogbia tylko jej rozgoryczenie. 13; Rozlege, chocia od mierci ma do poowy zredukowane (t drug poow z dobudowan kuchni zajmowaa rodzina Gierackich), mieszkanie wasne pani Kolichowskiej miecio si na prawo od bramy na niewysokim parterze, lekko od ulicy odsunitym i ocienionym dwiema akacjami. Byo cae do ciemne od tej zieleni, zawalone cikimi, natoczonymi meblami z dbu i orzecha, pene pluszu, dywanw, portier, kozetek, otoman i serwet. ^Szczeglnie ciasny by salon, do ktrego wcielono cay dawny skrzany gabinet rejenta z wielkim biurkiem i futrem niedwiedzim na dywanie. Lampy ze stolikami i jedwabnymi abaurami, wielkimi jak parasole, z naftowych przerobione na elektryczne, czarne toczone supy, haftowane i malo-<3^ ^wane parawany, ardiniery dwigajce olbrzymie filodendrony i fiku-\ Y sy, obrazy w grubych ramach zoconych, pochodzce ze starych ^ 7 losowa Zachty - to wszystko mnoyo si i zagszczao, odbite - ^ w dwch sigajcych od podogi do sufitu lustrach. Na fortepianie ^ okrytym jedwabn haftowan kap z chwastami, na biurku, stoach, stolikach i etaerkach, na dwch maych orzechowych konsolkach podpierajcych w dole oba wielkie lustra, midzy soniami rnych rozmiarw (od wielkoci dobrego kota do redniego chrabszcza), '-^ wrd wazonw, figurek, kandelabrw, pater i bombonierek, obok ^^ caej orkiestry grajcych kotw z terakoty (kocia muzyka") stay wszdzie nieprzeliczone fotografie w ramkach, wyobraajce czonkw trzech rodzin: Bieckich, Wbrowskich i Kolichowskich, oraz osoby z nimi skoligacone lub zaprzyjanione. Inne jeszcze fotografie spoczyway w dwch grubych pluszowych albumach obok albumw miejscowoci zwiedzanych w podry, albumw z kartami pocztowymi i wydawnictw luksusowych z reprodukcjami Andriollego i Siemira-dzkiego. Okurzenie, wytrzepanie, utrzymywanie w porzdku wzorowym tej

rupieciarni, tego wietnie zachowanego fragmentu muzealnego z ostatnich lat XIX stulecia,wymagao dosy trudu i samo przez si mogo wypeni egzystencj. Dla Zenona Ziembiewicza, ucznia smej klasy gimnazjum, mieszkajcego na stancji u nauczyciela gimnastyki, salon pani Kolichowskiej by najpikniejsz rzecz, jak w tym rodzaju w ogle oglda. W zestawieniu z ubog pustk i ndz salonu w Boleborzy to wyadowane, wycielone, wytapetowane, udrapowane tapicerskie wntrze stanowio ostatni wyraz przepychu, gustu i kultury. Pierwszy raz widzia tu okryte haftem zotym i kolorowym poduszki jedwabne, lece wprost na ziemi przy kanapkach, poduszki, na ktrych mona usi i przytuli gow do kolan kochanej kobiety. Pierwszy raz widzia porcelanow sow ze wieccymi elektrycznymi oczami, a take du prawdziw muszl row, w ktrej wntrzu umieszczon arwk zapalaa Elbieta o wczesnym zmierzchu, zanim zrobio si naprawd ciemno. I od tego powietrze w salonie, zguszone pluszem portier i serwet, adamaszkiem obi, jedwabist wen dywanw, stawao si gste jak tokaj, ciepe i powoli falujce. Wszystko tutaj rozmarzao, obudzao dziwne wzruszenie, dawao pewno, e istnieje naprawd jaki inny, wrogi, nieznonie upragniony wiat, a modo jest prowadzc do niego drog, pen nienawici i udrczenia. Na dwie drzemice w zotych ramach kobiety murki o nozdrzach otwartych, cikich do udwignicia powiekach i piersiach obnaonych Zenon nie by w stanie patrzy przy Elbiecie. Niedaleko na tej samej cianie wisia portret rejenta robiony przez Lenca - toczarny i jeszcze przez te niespena trzydzieci lat poczerniay niby cenny zabytek szkoy holenderskiej. Wyobraony na nim Aleksander Koli-chowski w todze i birecie, z twarz wygolon i tak szlachetn, jakby w jego kasie ogniotrwaej leay tylko pienidze i najpewniejsze papiery, te reprezentowa w nienawistny wiat wyszego rzdu, przeznaczony na zniszczenie i zgub, wrogi i zarazem kuszcy. Przecie zawieszony obok i uszanowany przez pani Cecyli portret pierwszej ony rejenta przyciga najbardziej uwag Zenona. Bya to pani z wosami blond, w sukni balowej bardzo wydekoltowanej i w duym czarnym kapeluszu z czarnym pirem. Jake bya dziwna, taka cieniutka w pasie - i czyby wtedy na bale chodzio si w kapeluszu? Elbieta przypuszczaa, e to musiao by w loy, na jakim przedstawieniu w teatrze. I powiedziaa, e ta pierwsza pani Kolichow-ska umara modo dlatego, e nie moga mie dzieci. Przedtem jeszcze zwariowaa, a pniej umara. Czy mona z tego zwariowa?" a - przerazi si Zenon. Widocznie, e tak" - odpowiedziaa Elbieta ^c^.^ z uraz, e mg o tym wtpi, e^t,<'c!

^enon nie mia usi na adnej z haftowanych jedwabnych po- / duszek lecych na dywanie, a tym mniej przytuli gowy do kolan ^^4, 15 Elbiety. Mimo to Elbieta domylaa si z rnych jego min ponurych i tragicznych, e jest w niej zakochany. Przychodzi, pomimo e powinien by siedzie w domu i przygotowywa si do swych egzaminw pimiennych. Przychodzi prawie codziennie - nie zawsze po to, by pomaga jej w algebrzeDla czowieka w spodniach o tyle za wskich i za krtkich trudno byo mie istotny szacunek - choby by pierwszym uczniem w klasie. Elbieta musiaa mu dokucza. Lubia go tylko wtedy, gdy milk obraony, gdy chcia odej i nie odchodzi, jakby wcale nie mia ambicji. Za to jego dobry humor, jakie chwile gupiego zadowolenia z siebie budziy w niej najgorsze uczucia. Tak samo, gdy w niedziel przychodzi w innym ubraniu, wyczyszczony, wywieony, z dopiero co wygolon dug, kocist twarz, z lepiej ni co dzie przylizanymi wosami - uczuwaa do niego wstrt. Bo wtedy musiaa uzna, e pewne rzeczy w nim s adne. Te przylizane wosy, bardzo gste i rwne, miay dziwny kolor niby ciemny, ale zotawy - i kiedy byy tak gadko z czoa do karku sczesane, wyglday jak czapeczka. Ale Elbieta nie bya w stanie pomyle o nim adnej dobrej rzeczy bez wstrtu. To zapewne byy zmysy, tak to sobie tumaczya. r'Elbieta bya wtedy zakochana w kim innym mioci prawdziw, powan, niewzajemn i tragiczn. Ten czowiek by rotmistrzem i nazywa si Awaczewicz. Mia takie dziwne, jakby niepolskie nazwisko i sam by dziwny, inny od wszystkich ludzi. Elbieta widywaa go rzadko i tylko u panny Julii Wagner, nauczycielki francuskiego. Zdarzao si, e panna Julia, zamiast przyj na lekcj, przysyaa may kratkowany sekretnik, e si le czuje i eby Elbieta przysza do niej. Elbieta miaa pewno, e go tam zastanie. By w miecie tylko wtedy, gdy przyjeda z frontu. Jeeli za go nie byo, to znaczyo, e t o kadej chwili mg zgin. Dlatego wanie ta mio bya tragiczna "-fRotmistrz Awaczewicz mia siwiejce wosy, chocia nie by stary, i\)czy tak niezwyke, "ze samo to ju wystarczao do mioci. Oczy zupenie popielatego koloru, zimne, przymruajce si uwanie i lekcewaco. Panna Julia mwia do niego: kuzynie - i nic w tym nie byo dziwnego, gdy sama bya Polk z pochodzenia, tylko wychowan we Francji. Przyznawaa zreszt, e pokrewiestwo jest do dalekie. Rotmistrz umiecha si, przymrua oczy i mwi, e, jego zdaniem, jest bardzo bliskie. M ^By nie tylko oficerem, ale i artyst. Jedyne dwa obrazki, jakie wisiay w mieszkaniu panny Julii, on wanie malowa. Pokazywa rozmaite szkice owkiem z wojny, konie, trupy, typy jecw bolszewickich albo onierzy. Byy tam te rysunki wyobraajce ludzi powieszonych. Na Elbiecie zrobio to straszne wraenie. Rotmistrz objani, e ich nie mona aowa, bo to s zdrajcy .1 Elbieta mylaa o nim z zachwytem, w ktrym by smutek nie majcy jakby adnej przyczyny. Bo nie marzya, kochajc, o wzajemnoci, wcale jej nie pragna. Wanie jedyny ratunek by w tym, e on jej nie kocha. Mimo to

czasami wyobraaa sobie, jaka szczliwa musi by jego ona. Nigdy nie widziaa tej kobiety, wiedziaa jednak, e jest i e ma dwie creczki. W tym miejscu zaczynay si rzeczy, o ktrych niemoliwoci byo myle. Jej mio pitnastoletnia bya spraw ogromn i w yciu jedynie realn. Wszystko poza tym - szkoa, rwienice, dom, ciotka, Zenon, wojna trwajca nieustannie od samego dziecistwa, rodzice mieszkajcy gdzie daleko na wiecie - i osobno - to wszystko stanowio pask, mglist, dalek dekoracj dla jej samotnego dramatu. Niestety, ta sprawa ogromna i jedynie realna skoczya si do prdko wielkim rozczarowaniem. 3 (Dom by stary i wszystko w nim byo stare, obrcone sob na ten zawsze dla wszystkich ju przeminiony czas, gdy to lepiej si dziao". Moe to by pidziesit lat temu albo pitnacie, moe to by po prostu przed wojn albo tylko dawniej. Kiedykolwiek - byle nie dzi, nie dzi. Jak gdyby jedynym waciwym czasem ycia bya przeszo. Dom by stary i prawie zawsze pusty. Pani Cecylia prowadzia ycie .samotne^ goci nie zapraszao SK^ nigdy; Rne JitarszeJlamy, ktre zjawiay si nieproszone - rzadko i niemiao - nie byy witane chtnie. Go najczstszy, pani Posztraska, przyjacika, zakradaa si do domu od kuchni, prawie podstpnie - i zawsze sprowadzona jak doran potrzeb. Zabiegajca, wesoa i rozmowna, usiujca nie dostrzega niechtnej miny i roztargnionych oczw gospodyr 2 - Granica pywaa si jak specjalnie na ten cel przygotowan nowin, wiadomoci o kim z lokatorw, cennym doniesieniem czy ostrzeeniem." Pani Cecylia nje hyajtwa_ Znaa ju te sposoby, niewiele byo^ rzeczy, ktre mo^.yby4a,Jiar)rwde^Jzainteresowa. Przecie ulegaa pokusie i nie od razu siadajc pytaa: No, c takiego, ucjo, opowiadaj." A pani Posztraska czepiaa si tego skrawka terenu, by si na nim rozeprze i niejako rozgospodarowa, by zasi, pogada i na kocu zaatwi swoj spraw. Zaczynao si od tego, e ssiad spod dachu, Gobski, po chorobie straci miejsce w tym zakadzie przewozowym, e teraz stara si o co w banku, ale na prno, e nie bdzie paci, bo skd. Pniej za sposobem jako logicznym i naturalnym wynikaa z tego rura od piecyka, ktra jest zupenie przepalona i zwalia si ju drugi raz. Cay pokj by czarny od sadzy i ona, i m wygldali jak Murzyni. Pani Posztraska zrobia wszystko, by rozmieszy sw przyjacik t opowieci, a nastpnie uzyska zakupienie nowej rury. Tak samo przychodzia czasami chykiem pani Tawnicka, ktra, zanim zostaa kasjerk u Chzowicza, miaa ju za sob jak lepsz przeszo i opowiadanie o tych przemianach losu stanowio moraln potrzeb jej natury. A take starsza pani Gieracka, ssiadka najblisza, chorowita i aosna, krzywdzona przez syna, synow, wnuki i cay boy wiat, a przez pani Cecyli trzymana z daleka i przyjmowana zLoficjJnym ch.todp.in.^ "^ Przecie par razy do roku zdarzay si okazje, e paniusie nabieray miaoci i zjawiay si liczniej. To byo jakie pogorszenie w stanie zdrowia pani Cecylii, o czym dowiadyway si zaraz niepojtym sposobem, lub jaka nagle czca wszystkich sprawa publiczna, obchd czy wito, poruszajce

stare, wte niteczki przyjani i zaufania. A zwaszcza stwarzaa t moliwo data, znana powszechnie i pamitana, imienin pani Cecylii, przypadajca na dzie 22 listopada. Wtedy te trzeba byo upiec zawsze jednakowy tort orzechowy, przyrzdzi bia kaw z rnymi ciastami i wyj ze spiarni dwie butelki porzeczkowego wina. Haso do tego zlotu widm dawaa pani ucja Posztraska, ktra przybiegaa kuchni najpierwsza, eby, jak mwia, troch dopomc. Zaraz pniej schodziy si gromadnie stare przyjaciki, zapomniane krewne lub tylko rwienice. Wypeniay sob siedzenia kanap i foteli w tym zawsze pustym, rozlegym salonie. Zdejmoway niciane czarne ^8 rkawiczki i mieszajc kaw, yeczki zostawiay w filiankach. Elbieta roznosia talerzyki z tortem, a kada z pa mwia przeraona: Och, taki duy kawaek!" Za oknami dudni uparty deszcz listopadowy, ale tutaj w salonie byo ciepo i jasno. Zacignite portiery z czerwonego pluszu osaniay szyby i wszystkie lampy pony pod swymi jedwabnymi parasolami. W wazonach tkwiy wte mioteki przyniesionych kwiatw, biae chryzantemy podobne do astrw i ama-rantowe cyklameny. Pani Cecylia pilnowaa surowo, czy wszystko jest w porzdku, i pochmurnie patrzya na zebrane panie. Byy nadmiernie grube lub przesadnie chude, pomarszczone i nabrzke, siwe lub wyysiae, poubierane w dystyngowane czarne suknie z rnych epok, z koronkami albo detami, spowiae i dziwnie pachnce. Byy przewanie ubogie, jednak nie wszystkie. Niektre miay na barkach wyleniae skunksy albo zke gronostaje, a w biaych, nacignitych uszach staromodne butony. Ale wszystkie byy stare. Ich wielkie brzuchy wspieray si na cienkich nkach, jak beczki na zapakach, podczas gdy inne znw nogi byy grube i rwne, pod wakami czarnych poczoch wenianych uchodzce do ciasno zesznurowanych trzewikw. Twarze siedziay ciko na tustych podgar-dlach, podpitych w dole broszkami z granatw, lub chwiay si na szyjach wyduonych, przewizanych porodku aksamitk, a widoczna gra mini, y i cigien, ktre chodziy" pod skr t i cienk, dodawaa grymasom tych twarzy i sowom mwionym jakiej patetycznej, sabatowej ekspresji. Pani Cecylia sama nosia ju na szyi aksamitk, przez ktr przewieszay si z przodu dwa woreczki niepotrzebnej skry, i nie miaa co do siebie adnych zudze. Ale myl, e i ona naley do tego kongresu czarownic", do tej parady wiedm", eionajest z nich, bya dla niej bardzo nieprzyjemna. Gorycz tej prawdy rozrastaa si do niecierpliwego strachu, do jakiego panicznego popochu. Pamita dokadnie, jakie byy dawniej, widzie je teraz tak odmienione, widzie, jak robi si coraz starsze, jedne prdzej od innych, i by w to wprzgnit caym swoim losem - c za urgowisko! Zdarzao si przecie, e midzy jedn a drug wizyt przenosiy si do innej generacji. Niejedna odchodzia w wieku niebezpiecznym, a po roku wracaa ju jako staruszka. 19 Byy okropne, ale cakowicie nie winne tego, jakie s. Gdy te twarze pokrzywione fadami, gorzkie, faszywie umiechnite, ironiczne albo tragiczne - nie wyraay adnej prawdy ich charakterw. Na przykad zawsze impertynencko umiechnita pani Gieracka, przez wszystkich, jak wiadomo, pokrzywdzona, bya waciwie niemiaa i smutna - a jej umiech suy do

podcigania opadajcych policzkw, do ratowania maej resztki modoci. Sztywne znowu trzymanie si pani Tawnickiej, jej arystokratyczny port de tete mia na celu wygadzenie zmarszczonej szyi, a mg da powd do pomawiania jej o wynioso, tak niewaciw w jej skromnej obecnie sytuacji. Mecenasowej Warkoniowej wystarczyo tylko troch puci" twarz, wystarczyo zwyczajnie na chwil przesta mwi, by ogromne rysy zadumy i zgryzoty zalegy na jej masce, chocia miaa z natury bardzo wesoe usposobienie. ^Kada z nich bya kiedy moda, za kad cigna si ta jej modo dawna jak ga kwitnca, uczepiona brzegu niemodnej sukni. Byy zestrychowane z powierzchni ycia, odrzucone na bok przez jego nurt gboki, wspaniay i zy. Leay zadyszane i zmczone na jego brzegu, wspominajce umarych mw, zabitych synw, zobojtniaa, dalek rodzin. Wojna, rewolucja, zmieniony wiat zostawia je ich zdumieniu. Zapatrzone w samotny dramat artretyzmu i klimakterium, anarchii czasw dzisiejszych przeciwstawiay szcztki anarchii dawnych, rozbite kawaki wiar i zbankrutowanych przewiadcze. Musiay jeszcze troch y, eby umrze,) Elbieta woya do wazonu ostatni wizank drobnych ciemnozotych chryzantem i ostatniej przybyej pani podaa talerzyk z za duym kawakiem orzechowego tortu. Braa udzia w tych obrzdach, pena dziwnego niepokoju. Mylaa, e kad z tych starych kobiet mogaby by ona sama. Nie jest. Jest tylko sob. Nazywa si Elbieta Biecka, mwi o sobie: ja. Tu s one wszystkie, razem z ciotk Cecyli - a tu ona jedna, osobna, skazana na siebie a do koca. Jest to tylko przypadek, przeraajcy traf. I cay wiat peen jest takich przerae. Mona by myle, e one nale do odrbnego, szczeglnego gatunku ludzkiego, ktry temu podlega, e staro ich tylko jest udziaem. A przecie wystarczy czeka - i to przyjdzie. Wystarczy zwyczajnie - y. Zeszy si tu jakby na drugie Zaduszki, na swoj przedmiertn 20 ceremoni. Kada z nich moga powiedzie do Elbiety te dawne sowa umarej: Czym ty jeste, ja byam, czym ja jestem, ty bdziesz. Westchnij do Boga i pomyl!" I Elbieta wiedziaa, e staro jest tylko dalszym cigiem modoci. Paniusie piy wino porzeczkowe, chocia to kadej z nich szkodzio. Co tam! Mogy sobie pozwoli raz na rok, przy takiej okazji. Na pomarszczone policzki wystpoway malutkie rumiece. Co si tam dziao w tych organizmach, pod t skr, w tych ciaach. Miay jeszcze jak krew - i ta myl bya troch obrzydliwa i nieprzyzwoita. Rozmawiay z oywieniem, cae jasne, ciepe powietrze salonu napeniay swym gwarem. Mwiy o ostatnich pogrzebach i jak odprawia" ktry ksidz u Fary i u Panny Marii. Ale wiedziay, e pani Cecylia tego nie lubi. Wspomniay rejenta Kolichowskiego, czowieka, jakich teraz prno szuka", i uwaay, e na swym portrecie jest jak ywy. I wszystkie obrciy si w fotelach ku wiszcemu nad fortepianem ciemniaemu portretowi. Przecie i to nie podobao si solenizantce, ktra odpowiedziaa milczeniem. Wic mona byo jeszcze mwi w ogle o tych czasach, jakie nadeszy, o wojnie, o bolszewikach, o ydach. I o sucych. Elbieta chodzia midzy nimi, sama jedna moda i sama jedna zakochana w Awaczewiczu. Nie raczya bra udziau w rozmowie. Tonem

powanym osoby, ktra ma za sob pokj dziecinny", odpowiadaa grzecznie na pytania - nic wicej. Musiaa jednak sucha tego, co mwiy. Pani Cecylia powiedziaa surowo, e jej zdaniem suca to jest taki sam czowiek jak kady inny. Pamitaa t prawd z czasw pierwszego maestwa. Na to zgodziy si zasadniczo wszystkie panie. Taki sam czowiek, naturalnie" - powtrzyy jedna po drugiej, ale coraz ciszej, jakby stopniowo ogarnite zastanowieniem. Elbieta wiedziaa, e kami. Suca to jest zupenie inne stworzenie, wcale nie takie samo jak kady czowiek. Wystarczy powiedzie: panna Marianna" - i ju mona si mia. Dla niej s osobne schody, wskie, ciemne i strome - i temu nikt si nie dziwi, chocia tamtdy wanie nosi si kosz z misem i jarzynami, i kuby wgla z piwnicy. Nikt si nie dziwi, e gdy wszyscy zasiadaj do nakrytego stou, suca je sama w kuchni. Naturalne to jest, e je wszystko zimne, gdy ju wystygo w jadalni. e je tak ilo i takie kawaki, jakie jej wydziel 21 w pokoju. Na przykad z kury moe przez cae ycie ani razu nie sprbowa piersi, a z zajca zawsze dostaje przedni ap. Jednake pani Goroska, zamieszkujca poow drugiego pitra w kamienicy pani Cecylii i pacca komorne, zgosia tak poprawk: Pewnie, e to prawda. Ale jak mi si dzisiaj dziewczyna w niedziel wystroi w sukni jedwabn, woy lakierowane pantofle i jeszcze na gow kapelusz, to to przecie nie ma najmniejszego sensu." Chuda osoba w wyleniaych skunksach podja z irytacj: Takiej to ja powiadam od razu, eby mi si zabieraa szuka sobie innego miejsca, bo ja potrzebuj sucej do tego, eby robia, nie do tego, eby si stroia lepiej ni ja i eby chodzia na spacery z onierzami." - Temu kada z pa musiaa przyzna suszno, nawet milczenie pani Cecylii - tym razem oznaczao zgod. Pani Warkoniowa znowu przypomniaa sobie tak rzecz: Dobrze, ale jakie te sugi s gupie, to przechodzi ludzkie wyobraenie. Kiedy umar mj m i jeszcze nikt nic nie wiedzia, o pitej sycha od frontu dzwonek. Suga poczciwa, zapakana, wychodzi do przedpokoju i z kim si tam ujada, z jak klientk, nie chce jej wpuci. Powiada: Kiedy pan mecenas pani nie przyjmie. A tamta mwi: Jak to nie przyjmie? Prosz tylko zanie bilet, to pan mecenas mnie przyjmie. Ta znowu: Nie, kiedy pan mecenas pani nie przyjmie. Ale - tamta mwi - przyjmie na pewno, jak tylko bdzie wiedzia, kto. A suga znowu: Nie, pan mecenas pani nie przyjmie. Tak mnie to wreszcie zgniewao, e sama w aobie wychodz do przedpokoju i powiadam: Prosz pani, pan mecenas pani nie przyjmie, bo wanie umar i ley w salonie na katafalku." Zgromadzenie przyjo t opowie powcigliwym szmerem. Nikt nie wiedzia, czy mona naprawd si mia. Bo z jednej strony gupota sucej nie ulegaa wtpliwoci, z drugiej jednak w gr wchodzi prawdziwy nieboszczyk i do tego mecenas Warko, czowiek szanowany, ktrego wszystkie pamitay. Ale pani Warkoniowa sama si miaa i opowiadaa dalej: Ta moja suga wtedy to bya wdowa, tak miaa ze czterdzieci lat, przyzwoita kobieta i religijna. Nikt by jej o nic nie by posdzi. Ale co mi si jako zaczo nie podoba i raz powiadam do niej: Moja Bogutowa, mnie si zdaje, e Bogutowajest w ciy. A ona si tak chwil zastanowia i mwi do mnie: A i mnie si tak zdaje, prosz pani. Umiaam si i powiadam: No, jak si Bogutowej tak zdaje, to trudno, to si musimy rozsta. Za nic nie chciaa si

przyzna, kto ani co, ale jakem j odprawia, to naprawd potem miaa dziecko. Gupia bya kobieta, a strach, tylko e suca bya z niej pracowita i bardzo przywizana. I jak jej si poszczcio! U mnie tak si wyuczya pierwszorzdnie gotowa, e j pniej razem z tym dzieckiem wzia do suby sama moda hrabina Tczewska. I podobno, e dotd tam jest w paacu w Chzebnej za kuchark. A ta jej maa Justynka, to podobno, e si tam bawi w ogrodzie z hrabiankami jak rwna." Panie oywiy si wszystkie. Wanie! Takim dzieciom si zawsze szczci! Nawet pani Cecylia zestpia do tych zagadnie - ona, ktra chowaa w swej pamici nie zagojon, brudn tajemnic ogniotrwaej kasy rejenta. Cay ten zesp y nie dokoczonych, pokrzywionych i godnych ustawi si we wsplny front, obronny nagle wzmoon czujnoci wobec ogromnej dziedziny nie zorganizowanego erotyzmu. Wrg niepokonany i odwieczny: tamte"! Nie druga kobieta - taka jak kada z nich, nie rwna i zrozumiaa, z ktr mona si mierzy - ale pojcie kolektywne, ywio nieprzenikniony, nieobliczalny, wszdzie zaczajony, ktry podwaa ukad pozorny wiata i niweczy wszelki jego sens. Sens potrzebny koniecznie do tego, aby usprawiedliwi zmarnowane ycie" i przepada fikcj modoci. Ze skwapliwej rozmowy wynikao jasno, e udziaem ,,tamtych" staj si pienidze, samochody, podre, e tamte wychodz za hrabiw, ministrw i generaw i majc lat pidziesit s jeszcze pikne. Tym za pozostaj mae emerytury, niepewne koncesje albo nic prcz tsknoty na dziemi, ktre poszy na swoje, i wspomnienia o mach, ktrzy na dugo przed tym, zanim umarli, stali si obcymi ludmi. Elbieta nieraz suchaa takich rozmw, jej obecnoci nikt tu naprawd nie bra pod uwag. Wobec trucizny, sczcej si z tej wiedzy, miaa w sobie gotow wzgard i szyderstwo. Bya obronna swoj mioci i cakowicie bezpieczna. Nie wyjdzie nigdy za m, nie ulegnie zmysom", bdzie okrutna dla mczyzn, o ile ktry odway si j pokocha. Gdyby nie on, c by to byo! C by to byo! Jake daoby si znie ycie ohydny widok podwrza, tamci ludzie, los Fitka. Ciotka, do ktrej nie mona mie pretensji, e jest niedobra i e jej nie 23 kocha. I to, e od matki ju trzeci miesic nie ma listu. Wszystkie mki tsknoty i ambicji znajdoway zastosowanie w tamtym najsodszym udrczeniu i karmiy je sob jak krwi. 4 Gdy przysza wiosna, dozorca Ignacy odbija zabezpieczone na zim drzwi od jadalni i z niewielkiego tarasu obstawionego skrzynkami nasturcyj schodzio si wprost do kwitncego ogrodu. Wysoki parkan, w grze zakoczony jeszcze trzema rzdami kolczastego drutu, oddziela to miejsce od wskiego brukowanego podwrza, gdzie haasoway dzieciaki ssiadw. Wieczny trzypitrowy cie murw tam lea, gdy ogrd oblany by socem. Tylko mieszkanie pani Cecylii komunikowao si z ogrodem. Poza tym nikt z lokatorw nie mia tu wstpu. Pani Cecylia uwaaa, e ma prawo by u siebie". Furtka w parkanie, czca ogrd z podwrzem, bya zawsze zamknita na du zardzewia kdk, a klucz od kdki znajdowa si w pewnych rkach dozorcy Ignacego. j Pomimo tych rygorw niepodobiestwem byo uchroni si od czstych szkd i

kradziey. Kwiaty, ktre nadaway si do sprzeday li na targu, i dojrzewajce owoce stanowiy przynt dla wasnych ifJ' podwrzowych i okolicznych urwisw. Ranki po takich wypadkach 1 byy cikie i burzliwe. Pani Cecylia krzyczaa na Ignacego, e wysypia si przez ca noc zamiast chocia czasami popilnowa ogrodu. Ignacy pochmurnie zarcza, e wanie tej nocy, jak otworzy o wp do trzeciej bram panu Posztraskiemu, obchodzi cay ogrd i wszystko byo w porzdku. Przed kuchni wystawaa zgryziona Ignacowa i mwia, e Fitek ca noc nie szczeka, wic to nikt inny, tylko na pewno chopaki od Chbw, dla ktrych nie ma adnego parkanu ani adnego drutu. Chbina bia wszystkich trzech swoich synw po kolei, ale zaklinaa si, e przez ca noc spali spokojnie, i prosia, eby przeszuka mieszkanie, bo najatwiej jest powiedzie na biednego, a jeeli si co znajdzie, to ona pierwsza, chocia matka, zawoa na nich policji. Pani Cecylia ogldaa lady w ogrodzie i zapowiadaa, e jeeli pies jeszcze raz dostanie je wieczorem, to kucharka moe sobie szuka innego miejsca. Niczego, jak zwykle, nie mona byo doj, i sprawa sza w niepami. Tylko pani Cecylia przez cay tydzie trzymaa na wtrobie gumow torb z gorc wod i wyraaa si o yciu negatywnie. ' Z mieszkania pani Kolichowskiej wychodziy na ogrd tylko okna od salonu i od jadalni. Nastpne okno, nalece do pokoju Elbiety, wypadao ju poza owym parkanem, ktry, chocia wysoki, dawa si jednak przeskoczy. Odrabiajc przy biurku lekcje Elbieta miaa przed sob widok podwrza wstrtny i zarazem zajmujcy. Zawsze przede wszystkim by tam do ogldania ten pies Fitek, ogromny wilk z czym mieszany, pokryty sierci podwjn: dugim wosem czarnym, ondulowanym i pokrconym w loki, i krtszym, jedwabistym puchem kremowym, stanowicym spd, jak w futrze, ktre si nazywa eki. Ten Fitek we dnie i w nocy by niejako zawieszony za pomoc acucha na dugim drucie idcym gr nad podwrzem od parkanu z prawej strony, gdzie bya furtka, do drewnianego budynku w lewym kcie podwrza_ Fitek cay dzie lea albo w budzie, przystawionej do owej szopy na drzewo, narzdzia i rne graty, albo w jakimkolwiek miejscu na kamieniach wzdu linii drutu, ktra bya dla niego lini ycia. Lea zwinity albo wyprostowany, na brzuchu, albo, gdy byo gorco, na boku, szuka pche w rnych miejscach swego .futra, drapa si, rozglda, wszy, nasuchiwa, stawia uszy i znowu kad je po sobie. Czasami szczeka na odlego, obojtnie i matowo, z sobie jedynie wiadomych powodw, czasami wy znudzonym basem. Gdy to wycie trwao za dugo, pani Cecylia woaa do kuchni: Niech tam wreszcie ktra wyjdzie uderzy tego psa, eby przesta, bo przecie nie mona wytrzyma." Zaatwiajc ma potrzeb Fitek nie podnosi nogi z wspania fantazj, jak psy szczliwe, nie szuka uwanie i prdko jakiego miejsca po temu jedynie wskazanego, tylko przysiada apatycznie byle gdzie, jak szczeniak albo suka. Jeeli kto obcy wszed na podwrze, jeeli zwaszcza wjecha tam ko z wozem i ludmi, Fitek wpada w niesychane uniesienie, szczeka, szala, rwa si z acucha, miota od jednego koca drutu do drugiego, zawisa, dawi si, charcza, traci gos z wciekoci, nienawici i rozpaczy. Postpowa tak, pki

ludzie nie wyadowali wgla czy drzewa, czy kartofli, choby to trwao godzin. Gdy wrg znika, Fitek uspokaja si powoli, ale dugo jeszcze przelewa si w jego wntrzu gniew daremny i warczce 25 zorzeczenia. I znowu kad si to tu, to tam, przyglda si czemu midzy kamieniami bruku, wygryza sobie pchy z brzucha i ogona, otrzsa eb z latajcymi uszami, drapa si to z jednej, to z drugiej strony albo pod gardem, albo na grzbiecie, albo w brzuch. Na pozr mia duo do zrobienia, ale w istocie to ycie, ktre wid niezmiennie przez dnie, tygodnie, miesice i lata, byo bez miary jednostajne i jaowe. Mimo to, gdy raz na dzie kucharka Michalina wynosia mu misk z jedzeniem, macha do niej serdecznie ogonem, wspina si na tylne apy, skaka z radoci i robi wszystko, eby poliza j po twarzy, chocia Michalina si bronia i mwia do niego: Id, ty diable." Wyglda wtedy na psa szczliwego, ktrego los uoy si pomylnie. Gdy si najad, zasypia gboko i wtedy te mona byo myle, e mu jest dobrze. Obcego psa, jeeli zapdzi si tu z ulicy, Pitek wita jak wroga, rwa si do niego ze skowytem i nienawici, marzc o tym jednym, by go na miejscu rozszarpa. Ale pies domowy, biay wesoy szpic modszej pani Gierackiej, Lulu, nie ba si Fitka. Gdy zbiega na podwrze, podchodzi nieraz do jego budy. Pitek roztapia si wtedy ze szczliwoci, pierwszy rozpoczyna zabaw, przypada na przednie apy, czoga si wiewajc ogonem, nadstawia eb szpicowi, aby go gryz. Wprdce Lulu mia tego dosy i odbiega na par krokw, zainteresowany czym innym. Fitek rzuca si w pogo za nim, bieg chwil, zapominajc o swym losie - i nagle, poderwany acuchem, stawa na dwch apach, charczc i przebierajc przednimi w powietrzu. Nigdy nie pamita, gdzie kocz si jego yciowe moliwoci, i za kadym razem byo to dla niego niespodziank. Niekiedy szpic odchodzi po prostu w swoj stron, wybiega przez bram na ulic nie ogldajc si za siebie, albo, zawoany przez suc, znika w cieniu schodw kuchennych. Kiedy indziej, niczym nie naglony, duej pozostawa w obrbie podwrza, czas wolny obracajc na szczegow jego inspekcj. Fitek siedzia wtedy nieruchomo i wodzi za Lulu uwanymi oczami, ledzi kad jego czynno w skupieniu. Wreszcie Lulu kad si na kamieniach - przecie nigdy tak, by Fitek mg go dosign. Widocznie te nie rozumia, o co chodzi, nie orientowa si zupenie w tej caej organizacji niewoli. Na prno Fitek przez dugie kwadranse na kocu wypronego acucha robi wszystko, by podej do szpica, czoga si na brzuchu, wydua 26 si i kurczy, peza - tskny, rozpaczajcy, czasami o dwa zaledwie kroki odlegy. Lulu wylegiwa si spokojnie, zmienia miejsce, odchodzi i wraca, nie rozumiejc wymowy krtkich, skowytliwych szczkni i bagalnych jkw albo moe tylko nie chcc bra ich pod uwag. Fitek przebywa na podwrzu latem i zim, wiosn i jesieni, znajdowa si tam o kadej porze dnia i nocy. Obecno ludzi natomiast zalena bya od wielu rzeczy .(^Elbieta znaa mieszkacw sutereny, wszyscy bowiem co dnia przechodzili podwrzem do wsplnego tezolka" (ten inwersyjny termin obowizywa ju od dawna w rodzinie Bieckich nawet sub), ukrytego w pobliu szopy z drzewem z lewej strony, za wielk, czarn pak na miecie. Bya to wieczna ludzka wdrwka w deszcz i nieg, zarwno jak w

najpikniejsz pogod, {poza tym w niektre popoudnia, gdy byo ciepo i deszcz nie pada, ludno podziemi wylgaa na podwrze gromadnie. Mwili o bolszewikach i rozwaali, co by to byo, gdyby tak bolszewicy przyszli albo nastali". Niektrzy bali si ich strasznie, zwaszcza kobiety. Ci ludzie podziemni byli na og podobni do innych, jednak w wielu szczegach tak odmienni, e Elbiecie wydawali si zupenie odrbn ras, jak Murzyni lub Chiczycy. Nie dlatego, e byli brudniejsi i mieli na sobie odzienie, ktrego niepodobna byo okreli ksztatu ani koloru. Ale e byli wszyscy mniejsi od ludzi nawierzchni, inaczej si trzymali i ruszali, innych uywali sw, mieli inny gos, inn barw twarzy, inne stopy i palce, inny zapach. Nawet staro inaczej u nich wygldaa. Wszystkie stare panie, znajome ciotki, miay przynajmniej zby. Tutaj kady, kto nie by mody, od razu nie mia zbw. Prawdziwie starych ludzi zreszt wcale nie byo, moe prdzej umierali. / Dzieci za to byo mnstwo. Ich ktnie i zabawy na podwrzu powodoway haas istotnie trudny do wytrzymania. W kcie, z prawej strony, gdzie leao par pni citych czereni, ktre zmarzy tej zimy, siadywaa czsto Gobska, maa i delikatna, ze swym rocznym chopczykiem, Stefankiem, bladym jak ona i chorowitym, bo mwia, e tu przy ogrodzie najlepsze jest dla dziecka powietrze. Byaby nawet adna, gdyby nie to, e chocia miaa dopiero lat dwadziecia i mieszkaa nie w suterenie, tylko w tym nowym mieszkaniu pod dachem, ju brak jej byo jednego zba i to z samego przodu. Na tych pniach czereniowych szuka te schronienia najstarszy, spokojny chopak Chbw, Marian, i, opdzajc si od modszych swoich braci, czyta jak ma, zwykle podart ksik. Zawoany przez matk, skada t ksik spiesznie i nieporzdnie, wierzchem do rodka, i bieg piwnicznymi schodami w d po wiadro, by przynie wody z podwrza. Wyglda do dziecinnie, ale mia ju lat szesnacie i po ukoczeniu jakiej szkoy zawodowej pracowa w hucie, a wieczorami przygotowywa si do matury. Z tego samego podwrzowego kranu bra wod do polewania kwiatw dozorca Ignacy. Gdy z dwiema chlapicymi blaszanymi polewaczkami w rkach uchyla bos nog furtki od ogrodu, caa banda dzieciakw z piskiem gromadzia si w tym miejscu, by cho przez chwil popatrze do zielonego wntrza} Wszystko to, widziane przez okno, cznie ze stojc tu na biurku fotografi matki z czasw panieskich, wydawao si Elbiecie dalekie i niezupenie prawdziwe, naleao do mtnego gobelinu, ktry stanowi obojtne to jej istotnego ycia. Wystarczyo przej przez jadalni na taras, by znale si po tamtej stronie, by w kwitncych i szemrzcych drzewach ogrodu myle o swoim. Pewnego jednak dnia czerwcowego cay w daleki i mglisty wiat odzyska nagle sw rzeczywisto. Wezwana zwyk karteczk przez pann Juli Wagner, Elbieta posza do niej na lekcj zaraz po obiedzie. Ten dzie by zimny, mokre od deszczu gazie jaminu z biaymi kwiatami wystaway z ogrodw. Idc przez puste ulice Elbieta marzya gorco, e moe tym razem jako go nie bdzie. Ale by. Powoli sza po schodach, by jeszcze odwlec t chwil - chwil szczcia", skoro go przecie kochaa. Na pierwszym pitrze przed drzwiami przystana, serce jej bio gucho i mocno nie ze wzruszenia, tylko z trwogi. Taka bya ta mio. Pocigna za drewnian rczk, uczepion do drutu, najlej jak moga -

ale wiedziaa, e dzwonek, zaledwie dotknity, dzwoni zawsze dugo i gono, szamoce si do nieskoczonoci. ^Chocia jednak przesta dzwoni, drzwi byy wci zamknite i nie ,<^ byo za nimi sycha adnych krokw. Elbieta odetchna z ulg, e moe nikogo nie ma. To jednak byo niemoliwe. Spojrzaa na zegarek. Przysza za wczenie o kilka minut. I wtedy usyszaa kroki, kroki brzczce: jego ostrogi. Otworzy drzwi on sam - rozemiany dziwnie i zaczerwieniony. Dlaczego wita j tak radonie? Czy to na pewno bya rado? Wzi j za obie rce i wcign do malutkiego przedpokoju. Ledwie si tu mogli pomieci. - Czy nie ma panny Julii? - spytaa przeraona. - Jest, jest, w tej chwili wyjdzie. Zdj z Elbiety chrzszczcy burberry i powiesi go na wieszadle obok swego paszcza wojskowego. Zrobio si gorco, drzwi do pokoju byy wci zamknite. - Deszcz jeszcze pada? - spyta gadzc materia jej paszcza, troch wilgotny. Elbieta odpowiedziaa zduszonym gosem: - Nie, ju przesta. Tylko jest taka mga. - Nie rozumiaa, czemu nie id do pokoju, czemu nie zjawia si Julia. Nigdy dotd nie bya z nim zupenie sama i tak blisko. Nie moga tego wytrzyma, ale nie miaa si ruszy. - Czy pani si mnie boi? - spyta pgosem - dlaczego? - Zamkna oczy i opara si o cian mylc, e gdzie leci. Uczua jak przez sen, e j obj i pocaowa w usta. Czy on nie jest pijany?" pomylaa z przeraeniem. Zawsze baa si ludzi pijanych i wariatw. Gdy si szarpna i otworzya oczy, Awaczewicz sta ju we drzwiach do pokoju. Z gbi mieszkania sycha byo gos Julii: - Czy to przysza Eiunia? Usiady w pierwszym, prawie pustym pokoju po dwch stronach jadalnego stou. Elbieta drcymi palcami odwijaa z papieru kajet i gramatyk. Powoli podniosa oczy na pann Juli. Tamta milczaa chwil, jakby zbierajc myli czy powstrzymujc si od miechu. Lubia si mia, bya ywa i wesoa, chocia ycie miaa dosy cikie, nie wysza za m i poow swoich zarobkw posya musiaa matce i siostrze. Ale tym razem si nie rozemiaa, tylko wycigna rk po kajet i uwanie czytaa, co tam byo napisane. Elbieta patrzya z gry na jej troch zniszczon twarz, czarne brwi, nos wski i garbaty, due usta. Awaczewicz wyszed do nastpnego'pokoju, ale drzwi zostawi otwarte, by tu nie jak go, tylko jak kto domowy. Kiwa si na krzele bujajcym i co sobie czyta. Sysza kade sowo konwersacji", ale widocznie mu to nie przeszkadzao. Natomiast bardzo przeszkadzao Elbiecie, ktra nie bya w stanie spojrze w tamt stron, nie rozumiaa wasnych sw, nie miaa pojcia, czego chce od niej Julia. Mylaa o tym, co si stao przed chwil, co si stao pierwszy raz w yciu. Wtedy nie czua nic prcz strachu. Teraz 29 zdrtwiaa i omdlewaa od samego o tym wspomnienia. Si vous etes libr et que vous vouliez faire un tour... faire un tour..." Wreszcie skoczya si ta mczeska godzina. Elbieta wstaa i prdko zawina w t sam gazet swoj paczk. Zwykle zostawaa tu na chwil rozmowy, teraz chciaa odej jak najprdzej. Usyszaa srebrzysty brzk, z jakim Awaczewicz dwign si z fotela. Ju tu by. Wszed patrzc na okratowany zegarek na rku. - Na mnie ju take czas - rzek nie odrywajc oczu od zegarka. - Panno Elbieto, mamy kawaek w jedn stron. Odprowadz pani do rogu Zielonej.

Panna Julia bya tym zaskoczona. Jej czarne, cienkie brwi uoyy si w tragiczny skos. - Dlaczego? Gdzie? - Od kwadransa powinienem by w dywizjonie - objani Awaczewicz mikko i melancholijnie. Panna Julia rzucia wskimi ramionami. - Nic nie rozumiem! - powiedziaa. - Daje pokj, dziecko, to jest wana sprawa. - I mielej doda, widocznie ju zagniewany: - To jest wojna. - Nie, nie, kiedy ja pjd sama - prdko powiedziaa Elbieta i poegnaa si z Juli. Awaczewicz nie patrzc na Elbiet spyta: - Wic pani nie chce? - Nie, owszem, tylko ja si bardzo piesz. - No wic dobrze, to wanie idziemy. / Julia, czerwona, jakby si miaa rozpaka, powiedziaa jeszcze: - Zosta, przecie to nie ma najmniejszego sensu. Elbieta bya ju w przedpokoju, gdy Julia cofna si w gb mieszkania i zawoaa stamtd: - Chod tu na chwil! Awaczewicz powiesi na powrt paszcz Elbiety, ktry ju zdj by z wieszada, umiechn si z porozumiewawczym grymasem i mwic: Nieche pani zaczeka, ja zaraz..." - poszed za Juli. Elbieta ubraa si prdko. Sycha byo, jak Awaczewicz co tamtej pgosem perswaduje. Nagle drzwi zamkny si same, z gonym trzaniciem, jak od przecigu. Doszed spoza nich odgos szamotania, niezrozumiae sowa Julii, jej pacz i wyrany, ostry krzyk Awaczewicza: Mam ju po uszy tych scen!" 30 Elbieta wypada na schody, ucieka z takim uczuciem, jakby wzia udzia w zbrodni. Wszystko zrobio si jasne i zrozumiae. e te nie domylia si tego od pocztku! Taki jest cay wiat. Rozmowy starych pa w salonie - i to, co ciotka znalaza po mierci wuja w tej kasie, kwity, recepty, jakie przedmioty? Ciotka nie chciaa i na pogrzeb, dopiero jej musieli tumaczy, e tak nie mona. Dlaczego matka odesza od ojca, chocia by dobry? Ciotka mwia tylko, e Bieccy nie maj szczcia w maestwie, ani ona, ani brat. Wszystko jest takie. Powinna bya si domyli, dlaczego nie od razu otworzyli jej drzwi. Och, i e on si omieli... Elbieta biega, byle nie krzycze, byle nie rozpaka si na gos na ulicy. Paka take? Jak tamta? Na rogu ulicy Dugiej i Zielonej stana nagle, zatrzymana przez czyje rozstawione szeroko rce. Podniosa gow i zobaczya Zenona Ziembiewicza. - Gdzie tak prdko? - spyta wesoo i miao. - Czy pani si czego przelka? Stana od razu, czerwona jeszcze i dygocca. - Niczego si nie przelkam. Tylko e zaraz bdzie podwieczorek. Uwierzy, nie mia adnych podejrze, nic nie rozumia. Szli chwil razem i Zenon opowiada, jakie byy tematy na pimiennym z polskiego. Idea niepodlegociowa"... w czym, nie dosyszaa. By, zdaje si, zadowolony, jako sobie poradzi. I mwi, jak. Nie mia pojcia, co si w niej dziao. Gdyby mg wiedzie! Nie czua do niego wstrtu, nawet wolaa, e si znalaz na jej drodze, e do podwieczorku zasiada nie sama z ciotk i moga si prawie nie odzywa. Ale

gdy wstali, powiedziaa, e boli j gowa i nie bdzie dzi robia zada, eby przyszed jutro. Odszed pochmurny i obraony. Elbieta bya spokojna, e wrci. Wreszcie znalaza si u siebie w pokoju, usiada przy biurku bez si, tpo patrzya w okno, w wysoki parkan, ktry z szarego zrobi si prawie czarny od wilgoci. Deszcz znowu pada. Byo zimno i pusto. Na pniach czereni stay rzdem trzy zmoknite kury. Jedna, czarna, skubaa si w piersi i pod skrzydem, a pniej zesuwaa dziobem wzdu mokrego pirka wesz schwytan, by j pokn. Z lewej strony przesza prdko do tezolka" Gobska, owinita chustk, i drzwi nawige jkny na zawiasach. Od przyjcia na wiat tego Stefanka Gobska jest chora na nerki, a teraz, jak powiedziaa pani Posztras31 ka, znowu zasza w ci" i to jest niebezpieczne. Fitka nie byo wida, schowa si przed deszczem do budy. Zupenie blisko na biurku staa fotografia matki jako modej panny. Bya cienka w pasie, ale nie tak jak pierwsza ona wuja Kolichowskiego na portrecie. Konierzyk od biaego stanika siga pod sam brod i wyglda, jakby by zrobiony z czego twardego. Przez prawe rami przewiesza si do przodu gruby warkocz, rce trzymay porcz krzesa. Zawsze dotd modo matki wydawaa si Elbiecie rzecz tajemnicz, jakby jej nigdy nie byo, jakby jej nie byo od samego pocztku. Matka zacza si w jej yciu, kiedy miaa ju dwadziecia kilka lat. Gdy robiono to zdjcie, Elbiety jeszcze nie byo i ojciec wcale jeszcze matki nie zna. Teraz to wszystko prdko stawao si rzeczywiste, cay wiat powraca do istnienia. Nie byo ju gdzie ucieka od okropnoci, nie byo jej czego przeciwstawi. Ta nieznajoma dziewczynka na fotografii - to jest kto najbliszy na caym wiecie. Nie mona o niej pomyle, eby nagle nie chcie jej zobaczy zaraz, w tej samej chwili, eby nie projektowa jakiej bezsensownej ucieczki, jazdy za granic bez biletu i paszportu, poszukiwa. To gupie uczucie jest najgbszym wstydem, do ktrego przed sob sam nie mona si przyzna. Listy adresuje si: Munich, Lausennne, Paris IX-e - i wreszcie: Nice (Alpes Mariti-mes). Miejsca fantastyczne, ktrych adnym wysikiem wyobrani nie mona zobaczy. Dwik kka metalowego suncego po drucie, krtkie gdakanie zaniepokojonych kur. To Fitek wyszed z budy, otrzsn si, stoi chwil, patrzc przed siebie, siada w deszczu na mokrych kamieniach i wyje. Ucich. Moe przestanie. Nie, znowu zacz - rwnym, grubym gosem. Ciotk znalaza Elbieta w kuchni. Pani Cecylia staa tam, suchajc opowiadania pani Posztraskiej, ktra wpada na chwil z gry, eby sobie co przy ogniu naprdce przeprasowa. (^ - Ciociu, pies znowu wyje. Ciociu, ja go na chwil odwi. Ja z nim pochodz na acuchu, on mi si nie wyrwie. i^ Pani Cecylia niechtnie wzruszya ramionami. V - Co ty masz za pomysy? To jest pies do pilnowania, nie do spacerw. Trzeba na niego krzykn, eby poszed do budy - i przestanie. Ja mam X dosy kopotw, eby mi jeszcze gow zawraca gupim psem! - Ale kiedy on nie moe, on przecie zwariuje! Kiedy on cigle, cigle jest

przywizany! Michalina, ktra krajaa kalarepk stojc przy stole, te zabraa gos: - Panienka to tylko psa baamuci. Jakby go tak spuszcza, to bdzie jeszcze gorzej wy. - Ja sobie id do szkoy i wracam albo id na lekcje i przez cae godziny o nim zapominam. Kady o nim zapomina. Co on ma robi, co on ma robi, kiedy on nie moe wytrzyma? Elbieta czua z rozpacz to cinicie w gardle i poza oczami, z ktrego si bierze pacz. Zirytowany gos ciotki by nienawistny. - Ja nie mog si litowa nad psem, ja musz si litowa nad sob. Ja nigdzie nie chodz, o tym nikt nie pomyli, e ja sama jestem tu uwizana jak pies. Jeeli mnie nie ma przez godzin, to cay dom zastaj do gry nogami. Kady myli tylko o sobie, a ja jedna mam na gowie wszystko. Raz ustpiam i pozwoliam ci go wpuci na noc do ogrodu. Przecie mi wszystko wyama i wydepta przez t noc. To jest dzikie zwierz, nie pies! To jest wariat! - On wanie zwariuje, jak bdzie przywizany przez cae ycie! - Uspokj si, nie zwariuje, nie zwariuje - powiedziaa pani Cecylia, urgliwie przecigajc te sowa. - Ju si o to nie bj. Prdzej ja zwariuj od tego wszystkiego. Kady jest subtelny, kady ma serce wraliwe - tylko ja jedna jestem bez serca. A gdyby nie ja, to nie wiem, co by z wami wszystkimi byo... Pani Posztraska prasowaa sw bluzk w paski prdko i w milczeniu. Teraz sama poczua si zagroona i powiedziaa agodnie: - Eluniu, nie denerwuj cioci! Pitek jest przyzwyczajony i najlepiej mu jest na acuchu. /Elbieta milczaa, ciskajc mocno splecione rce. Jake miaa powiedzie, e sama nie moe wytrzyma w tym domu, e chce uciec, e chce si zabi. (Naprzd Fitka, eby si nie mczy, a pniej siebie. Wszystko byo gupie i niemoliwe. I nie obchodzio nikogo. - Niech Michalina idzie zapdzi psa do budy, to si zaraz uciszy. A ty si uspokj i wracaj do swoich lekcji. Jeeli ci boli gowa, to najlepiej si po, i jak masz jakie humory, to do mnie nie przychod z pretensjami. Jest powiedziane, e pies ma by przywizany, i bdzie przywizany. Ju ja wiem najlepiej, co mam robi. 3-Gnmic 33 Elbieta wysza powoli z kuchni. Leaa u siebie na ku, nie zapalajc wiata, i pakaa. Nie mylaa o Awaczewiczu ani o matce, ani o Gobskiej, ktra moe umrze przy drugim dziecku. Jeden jedyny los psa urasta do kosmicznych rozmiarw i ogarnia sob wszystkie tamte zmartwienia. Wycie Fitka, ktry uspokojony przez Michalin spa cicho w budzie, wypeniao teraz cay wiat. 5 [Justyna Bogutwna, dzi, jak wiemy, w oczekiwaniu na termin roz'prawylidowej "przebywaj ca pod ledztwem w miejscowym wizieniu, wesza do biografii Zenona Ziembiewicza w sposb prosty i naturalny. Zobaczy j po raz pierwszy w boleborzaskim ogrodzie, gdy miaa lat dziewitnacie. Siedziaa na awce w pobliu kuchni i trzymaa na kolanach pacht biaego ptna, ktre uwanie haftowaa. Z pochylonej gowy zesypyway si ku jej twarzy proste, jasne wosy, obcite rwno jak u

chopczyka. Ukonia mu si pierwsza, nie wstajc, i z dziecinnym umiechem powiedziaa bez cienia unionoci dzie dobry". By zdziwiony, gdy dowiedzia si od pani anci, e ta rowa dziewczyna, zdolna do szycia i bardzo w domu przydatna, a kosztujca tyle, co zje", jest crk nowej kucharki, baby grubej i nadsanej, ktr widzia od rana czapic po kuchni i podwrzu nogami bosymi, brudnymi i spuchnitymi. Zjawienie si Justyny w Boleborzy wyniko ze zmiennych kolei yciowych starej Karoliny Bogutowej i jej kocowego upadku. Gdy wwczas pani Warkoniowa nagle wymwia jej miejsce, Bogutowej wydao si to naturalne i do nikogo nie miaa pretensji. Ale po wyjciu pniej z dzieckiem ze szpitala przeya cikie chwile i mylaa, e ju sobie nie poradzi. Kiedy nikt nie chcia wzi jej do suby, miejsce u hrabiw Tczewskich nie przyszo jej nawet do gowy. Pomg jej wtedy stary znajomy, Borbocki, ogrodnik z Chzebnej. Paacowy kucharz tak si ju rozpi, e szukali nowego. Borbocki powiedzia gospodyni o Bogutowej. Wic wzili j naprzd na prb, a pniej spodobaa si i zostaa. Crka tego samego Borbockiego, Jasia, pniejsza lokatorka w kamienicy pani Kolichowskiej, chorowita Gobska, miaa wtedy dopiero jedenacie lat, chowaa si zdrowo i patrzya na wiat przez kwitnce azalie, magnolie, hortensje i oleandry. Ale stanowisko kucharki w chzebiaskim paacu nie wygldao znowu tak, jak sobie wyobraaa mecenasowa Warkoniowa. Pensj Bogutowa pobieraa tam nie wysz ni gdziekolwiek indziej, robot miaa bardziej odpowiedzialn, a jasnego oblicza paskiego nigdy nawet z bliska nie ogldaa. Jednak jej wewntrzny stosunek do pastwa by bliski, by najistotniejszy, najgbiej intymny. W skupieniu i uwadze, wspomagana wiedz nabyt i wrodzonym talentem, wytwarzaa to, co oni z caym zaufaniem spoywali. Za jej spraw doznawali nie tylko subtelnych upoje smaku, ale przenikali si gboko ide jej lotnego, zachwyconego natchnienia i przetwarzali je w swoj tre biologiczn. C innego, jak nie to wanie, mogo byo stworzy midzy ni a nimi most porozumienia, zblienia, poufnoci? Intuicja, z jak umiaa im dogodzi, moga wywoywa prost wdziczno za to, e odgadnite zostay ich yczenia, e sprostano ich oczekiwaniom. Nic podobnego. Po prostu nie widzieli jej wcale ani ona ich. Oba te przeciwstawne i wzajemnie uzalenione wiaty rozamane byy na progu dzielcym kuchni od pokojw i strzeonym przez niezomne postacie kamerdynera, gospodyni i lokaja Antoniego. l Bogutowa przyrzdzaa potrawy wonne, kruche, gorce, ukadaa je malowniczo na srebrnych pmiskach w elipsie garniturw, w polewie majonezw i sosw holenderskich - dugie ryby, wypuke ptaki, chropowate pieczenie, pasztety, saatki, pierogi, galarety i kremy. I widziaa bez sprzeciwu i rozterki, e porywa je Antoni, blady jak spektr, silny jak tygrys, celebrujcy jak kapan, sprawny i celowy, baczcy, by nie czekali zbdnej sekundy, by ciepota i wieo da nie doznay uszczerbku. Zdenerwowany i niecierpliwy ku niej, na progu drzwi odmienia si w sobie, krzep w powag i spokojno, urzeczony wysz natur sprawy, ktrej suy. Drzwi zamykay si cichym, mikkim wahniciem, wszystko znikao.

I to by kres zadania Bogutowej, meta ostateczna jej wewntrznego porywu, uciszenie, ktre nas nawiedza, gdy rzecz suszn i celow wykonalimy wedle najlepszej naszej wiedzy i monoci. Z tej strony by spokj i dopenienie, a tam za drzwiami caa rzecz dopiero si zaczynaa.7 Mgieka lekka i gorca nad waz, barw i ksztat potrawy, potem zapach i stopie ciepoty, wreszcie konsyster cja i smak. Czy paradoks zimnych lodw w gorcym ciecie, cz krucho skrki na indyku, czy chodny aromat sarniny przekadani patkami ananasa - to wszystko wzmacnia jeszcze bukiet win, dol ranych z wiedz protokou i higieny. Zamyka ca spraw procs asymilacji, wprowadzenie tych treci i wartoci w spokojny krwiobie rasowego organizmu, przetwarzanie ich zgodnie z prawami przemian materii w wybredny stosunek do ycia i jego spraw, w idealistyczn wiatopogld powszechnej celowoci i harmonii, w metafizyczne kn teria sdw moralnych. O Bogutowej, ktra pozostawaa ju pz nawiasem tych cudw chemii organicznej, mwiono tam: Jest lepsz od kadego kucharza." Ona jednak o tym nie wiedziaa. Antoni b; dyskretny. To, co usysza, nie mogo wyj poza granice pokojw' Przecie wiedza o tamtym yciu przenikaa jako na t stroni Angielscy gocie w paacu, polowanie z dwoma generaami, odwied ny ministra, zjazd rodzinny. Zupenie ponadludzka odwitno ty spraw, ich idealna stratosferyczno miaa tutaj urok romantyczr nieprawdopodobiestwa i doskonaej bezuytecznoci. Hrabia poj< cha do Gwareckiego Folwarku (konie), do Boleborzy (guszce alb kaczki), do Poposznej (poker), do stolicy (polityka, klub). Hrabin prowadz konia (skoki na parkurze), zaoyli szpaki do bryczl (spacer z dziemi), hrabina jest na tenisie (francuski ksi). Wyja2 w gry, wyjazd nad morze, wyjazd za granic. Sama fikcja, sarr najistotniejsza zbdno, puch i piana, oboki ponad yciem, mg powiewna ponad rzeczywistoci, nic. Z okna kuchni, wychylajc si troch na lewo, Bogutowa mog niekiedy zobaczy ty odjedajcego Rolls Royce'a z czyim profile i dyndajcym za szyb pluszowym fetyszem, czasami ogon ko i kawaek angielskiego dyplomaty na siodle. Zaledwie tyle, nie wic( Tak wygldaa od strony Bogutowej ta najwysza kondygnacja byt ktremu suya caym swoim jestestwem. Jeeli chodzi o informacje pani Warkoniowej dotyczce Justyn (e bawi si tam z hrabiankami jak rwna"), to miay one pewi podstaw. Justynka, plczca si bez opieki w okolicy kuchni i przemian i trephauzw, wpada kiedy w oko dwuletniej hrabiani Ry. Nic, tylko: Utinka i Utinka... Rnica wieku z najblis; siostr wynosia przeszo cztery lata, wokoo nie byo adnych odpowiednich rwienic, sprawa nadawaa si wic do rozwaenia. Ostatecznie Justynk wykpan i ubran przydzielono do boku Ry i dziewczynki bawiy si razem pod wsplnym fachowym nadzorem. Ta paroletnia przyja rozchwiaa si w czasie jakiego duszego wyjazdu caej rodziny Tczewskich za granic. Zostao z niej Justynie troch dziecinnej francuszczyzny, pewien system wskaza obyczajowych oraz nie umotywowane zaufanie do losu. Tymczasem Karolina Bogutowa, doszedszy lat pidziesiciu, zacza chorowa. Utya bardzo i ociaa, w czasie roboty przysiadaa czasem na stoku, czego si bya wystrzegaa przez cae swoje ycie. Po nocnych atakach kolki wtrobianej dwigaa si z ka, by stan przy blasze. Przemordowaa

tak jeszcze w paacu blisko cztery lata i nie zdziwia si, gdy wreszcie jej powiedzieli, e ju jest niezdatna i duej jej trzyma nie mog. (Par miesicy mieszkaa wtedy z Justynk u ogrodnikw Borboc-kich, ktrym si ich dom wydawa pusty, odkd wydali swoj Jasi za m do miasta, a syna Franciszka umiecili w szkole zawodowej, eby si uczy na lusarza. U tych poczciwych ludzi byo im dobrze. Ale w tym czasie Bogutowa dowiedziaa si, e wszystkie jej oszczdnoci, ktre umiecia w jakiej przez wszystkich zalecanej poyczce, przepady. Zostawia wic Justynk u Borbockich, a sama zgodzia si do Owa re^kjfgn Fplwa rini do plenipotenta Czechliskiego. Tutaj dwr wydawa jej si naprzeciwko chzebiaskiego paacu jak prosta chaupa, a pastwo, chocia niby bogaci, byli zwyczajni ludzie i robili rzeczy dla kadego zrozumiae. Pani do samego obiadu chodzia w szlafroku, nie uczesana i z rozczochranymi wosami przychodzia wtrca si jej do kuchni, chocia mniej si znaa na gotowaniu ni kura na pieprzu. Bogutowa robia teraz z wysikiem i przymusem to, w czym dawniej znajdowaa chlub. Jednak i tutaj po trzech latach okazaa si z powodu swojej choroby niezdatna. Pani Czechliska daa jej rekomendacj do rzdcy Ziembiewicza w Boleborzy, gdzie dwr by jeszcze o poow mniejszy, ale roboty nieduo - tyle, co dla dwojga pastwa. W-Boleborzy zaraz pierwszego dnia Bogutowa zrozumiaa stopie swego upadku. Przekonawszy si, e pani, chocia dobrze ju siwa, od rana wypiewuje w salonie: ... i szczcia mg nam pyn zdrj", 37 a pan w kancelarii przy warsztacie naprawia wyymaczk, popad w gbokie przygnbienie. Mimo to, gdy nastao lato, musiaa sprowadzi do Boleborz Justyn. Dziewczyna bowiem nie miaa gdzie by, odkd ogrodni Borbocki umar nagle na serce, a wdowa po nim wyniosa si d miasta do crki. Pierwsze spotkanie Zenona Ziembiewicza z Justyn Bogutwn n miao nastpstw bezporednich. Wiedzia, e o ile jest pogoda, moe J zawsze znale na tym samym miejscu i przy tym samym zajciu. A odkd jeszcze jako chopak zrozumia, co oznaczaj wyczekujce p ogrodzie albo skradajce si w ciemnoci pod okna ojcowskiej kai celarii dziewczyny, nie lubi folkloru". O tym za czasie, gdy p cudzie nad Wis" i cikich pniejszych latach paryskich przyjech. na par tygodni do rodzicw, mia gow zaprztnit zupenie innyn sprawami. Pniej przypomnia sobie dokadnie i by o tym najgbiej przekc nany, e przez cay ten pierwszy okres wyranie Justyny unika, ; niewiele o tym mylc omija nawet z daleka cz ogrodu, kt podchodzia w stron kuchni. Rzecz zaprztajc go teraz przede wszystkim bya woska poi tyka kolonialna", ktr obra sobie za temat doktoryzacyjnej ro prawy, oraz zagadnienie stosunku do wasnych rodzicw, ktre mia zadecydowa o dalszym jego losie. Wychudzony na chartierowyn wikcie, odziany w zy i wytarty garnitur, dziki dyplomowi wysz szkoy paryskiej uzbrojony w wiedz o sprawach socjalnych i inte nacjonalnych", na wiat tutejszy patrzy teraz europejskimi" oczan Wszystko wydawao si egzotyczne: daleki wschd, dworek polsl nawet melodyjne dwiki jzyka. Cae ycie boleborzaskie, widziane w tych nowych kategoriac przylegao do ziemi mae i cakowicie niepojte. Dziwna bya jej struktura, niczym ju nie podparta, trzymajca si nie wiadomo ja pozbawiona wszelkiego

usprawiedliwienia prcz faktu trwania. Na n nie byo pienidzy, ale po brzydkim i zapuszczonym domu snuo s mnstwo suby, ktra przez sw obecno podtrzymywaa jedyn owo trwanie i ktrej zalegano z wypat pensji przez cae miesice. B na przykad osobny chopak, Florek, tylko do czyszczenia paskii butw i do nastawiania samowara o kadej porze dnia, poniewa p; Walerian nie ufa nikomu drugiemu, a jako amator herbaty, w imb-ryku gotowanej nie znosi. azienka i kanalizacja stanowiy zbytek nieosigalny, a tak zwane srebra" oraz przecierada i obrusy z najcieszego ptna dziesitkami tuzinw zalegay szafy i kredensy. Dawniej oburzaa Zenona w yciu Boleborzy jego niemoralno, teraz zdumiewa go jego nonsens. ^Historyczna konieczno przetrwania - ta cnota ludw, ktre zaznay niewoli skostniaa teraz w nawyk i dziaaa nadal jako podwiadomy metafizyczny imperatyw godnoci istnienia. Wszystko zmierzao do tego, aby zachowa ksztat ycia, z ktrego wycieka ju wszelka tre, l ^Obecno Justyny Bogutwny daa si te podcign pod kategori tych dziejowych skostnie. Jedynym jej zajciem byo haftowanie serwet, obrusw i podpinek. Wszystko musiao tu by rczne", wcznie z koronkami, ktrymi rozszywaa t bielizn i ktre te umiaa robi. I jeeli nawet naprawd nie kosztowaa nic, to jednak wszystkie godziny jej dnia szy na to, by co leao nieuytecznie w zamknitych na klucz szufladach. Wykwintna bowiem bielizna zaledwie par razy do roku zjawiaa si na stole i kach, jedynie przy nadzwyczajnych i coraz rzadszych okazjach, na co dzie za uywano zupenie innejJ Zreszt rozwaanie fenomenu Justyny przez Zenona od tej jedynie strony trwao bardzo niedugo. Wkrtce ich wzajemny stosunek przybra zupenie inny charakter. 6 Od kilku dni pada deszcz. wiat nasik wilgoci, licie drzew byy umyte i wiecce, niebo niskie. Zenon siedzia na grze i szeleci swymi papierami. Lybia Italiana, taka pikna nazwa, oznaczajca czyst pustyni i smug stepw na wybrzeu trypolitaskim. Daleka nad Morzem Czerwonym Erytrea, gorca jak pieko. To bya na razie obowizujca rzeczywisto. Massuana, do ktrej si jedzie, eby umrze z samego upau. Asmara w grskim klimacie, u progu niedostpnej, naturalnej fortecy abisyskiej. Handlowo to wszystko jest nieudane (Francuzi), ale dla usprawiedliwienia fatalnej wojny z Mene-likiem i wstydliwej niewoli zostaje zawsze jeszcze ta najwysza racja: 39 pochodnia cywilizacji". Zenon przekada i przepisywa notatki robione owkiem jeszcze w Paryu. Gupia, kompilacyjna robota sza mu ciko. Gdy j zaczyna, wydawaa mu si wana i zajmujca, tutaj, w Boleborzy, zatracia jakby wszelkie cechy prawdopodobiestwa. Jego niepokj wzrasta. Powinien by wraca tam jak najprdzej, ze wszystkich wzgldw (Adela!). Wojna i tak zabraa mu wicej ni dwa lata, pozostawiajc w yciu dezorientujc wyrw, z caym sob by niemoliwie spniony. Czu, e czas mija, e jego sprawy nie posuwaj si wcale, e ostatni rok w Paryu jest wci niepewny. Tamtejsze nijakie artykuy o bogactwach kopalnianych Polski" widocznie podobay si Czechliskiemu, skoro wystpi zaraz z tak

propozycj. Ale wizyty w Gwareckim Folwarku, obie zakoczone pijatyk, zostawiy Zenonowi tylko niesmak i obrzydzenie. Widzia jasno, e jeeli przystanie ostatecznie na t drog, nie majc innej, to nie bdzie w porzdku ze sob i na samym wstpie zacznie od rezygnacji. Och, przyapa si na tym komunale! By w porzdku ze sob" - c to znaczy? Jest to zawsze w jakim choby najbardziej wzniosym sensie dogadza swoim chciom, swoim wrodzonym instynktom moralnym". fA przecie moralno jest wynikiem ycia -\ w spoeczestwie i poza spoeczestwem jej nie ma. S tylko sowa. ktre su do oszukania siebie i zwaszcza innych, j Zenon pragn rzeczy bardzo prostej: y uczciwie. Jego program naprawd by minimalny. Chcia zapali papierosa, ale brako mu zapaek. Zeszed wic na d, do jadalni, otworzy dolne drzwiczki kredensu i z lece, tam nisko na pce paczki papierowej wyuska nowe pudeko Usiad na chwil pod oknem, tyem do zachodzcego soca, ktn wyszo spod niskich chmur w kbach mgy czerwonej. Szyby by) spotniae, widocznie na dworze si ochodzio .^Zenon zapali i chowajc zapaki natrafi w kieszeni na list, ktrego z rana nie przeczyta do koca. List by od Karola Wbrowskiego i Zenon mia pewno e nie przyniesie mu odpowiedzi na najwaniejsze pytania. Jal zwykle zreszt. C to za typ! Wycign zoony papier i czyta. Nawet do najbliszego czowieke Karol pisa tak samo, jak mwi. To znaczy, cakowicie bez uwagi ns odbiorc. Rozmowa z nim nie bya wzajemn wymian, to bye zawsze suchanie monologu albo prelekcji w radio. Listy wygldaj 40 jak artykuy, ...ludzie, ktrym wypado odby swoje jedyne ycie w obrbie pierwszej poowy XX wieku, nie mog tym by zachwyceni. W straszliwym wirze nowoczesnego wiata kade obrane miejsce o kadej chwili ulega przesuniciom, wszystko jest pynne, niepewne, groce wci innymi niebezpieczestwami." Ten nieudany syn pani Kolichowskiej z jej pierwszego maestwa, zawdziczajcy swe imi chrzestne kultowi ojca dla dwch Karolw, Marksa i Darwina, przelea lata wojny nieruchomo na ku Rolliera w podniebnym szwajcarskim sanatorium i wycignity, zestawiony, na wylot przegrzany i przewietlony grskim socem, narodzi si po raz drugi do ycia jak gdyby w innym wymiarze. Poszczeglne fakty i poszczeglni ludzie nie przenikali do jego wiadomoci. Rzeczywistoci byy dla niego tylko zbiorowiska i procesy/Zenon czyta: ,,Wojna zwalia si, jak jaka nieprzebyta Dent du Midi, midzy dwa pokolenia. Przedwojenne ideologie, skompromitowane przez realizacj, powiewaj jeszcze, jak brudne achmany, nad z swoj rzeczywistoci - niezdolne niczego wytumaczy i niczego usprawiedliwi. Ratowanie wasnego indywidualnego ycia, wpisanego w obrt tej przemiany, upieranie si przy jego utraconej godnoci - jest miotaniem si skorupy od jaja na czarnej wodzie wielkiego przypywu, ktry podmywa ld i musi go znie. Logika tego procesu jest nie do przyjcia dla tych, ktrzy widz w nim tylko chaos, jak nie do przyjcia jest wyrok mierci." Zenon opuci par wierszy i czyta znw: ...Ciko jest uzna rol swoj za skoczon. Ale wiat przetacza si ku nowym decyzjom i ostatecznie caa ludzko

wsuchana jest w formu tej diagnozy..." Nagle urwa, niespodzianie zobaczywszy u dou kartki odpowied na pytanie, ktre przesa Karolowi w ostatnim licie. Nie przeczyta tych sw, tylko je zobaczy. I powtarza bezmylnie: Wic jednake tak, wic jednake..." Te sowa byy: ,^\dela ju nie yje, umara trzydziestego lipca w szpitalu de la ChariteJ^ Szuka po licie jakiej jeszcze wzmianki o tym, jakiego szczegu nic. Od dawna wiedzia, e nie bdzie ya. I nie mg ju wtedy duej czeka na jej mier, musia wyjecha. Zostawi j sam w nadziei, e jeszcze zdy na czas powrci. I nie zdy. I ju jej nigdy nie .zobaczy, i adnym ostatnim sowem nic nie naprawi. -AJLJLs^. ^ya starsza od niego, bya od pocztku chora i wiedziaa, e nie jest kochana. Ale sama kochaa w takim stopniu, e jej uczucie starczyo 41 dla nich obojga na cae dwa lata mczarni i szczliwoci. Bya ti niedobra mio, pena cikich scen, ktre nic nie zmieniay, i naj gortszych pieszczot, ktre nic nie mogy okupi. Zbyt wyrani umieraa, by czegokolwiek, co jeszcze byo z ycia, zdolna bya si igyrzec, nawet mki. A)(o (/_ f Nie obiecywa jej nic, nie kama, nawet niewiele udawa. By wdziczn i dobry dla niej, jak tylko mg - i wanie t jego dobro w zych chwilad take mu wypominaa. Byaby wolaa, eby j drczy i ponia, byle j, kocha - to wiedzia./Odwleka swj wyjazd, pki to byo moliwe, naw ponad moliwo. To, co znosi przez ten ostatni rok, byo niepomierni cikie. Nie mg sobie niczego wyrzuca, znowu mia czyste sumienie'' Ale ona, ktra daa maksimum swojej zdolnoci kochania, ktra dla nieg( zapominaa o mierci, ktra nawet nie pozwolia sobie na zy, gd; wyjeda - ona zostaa sama i sama tam umara. Odjedajc prosi Karola, najbliszego swego przyjaciela, by nad ni; czuwa, by donosi mu o wszystkim. Nie mg do nikogo innego sii zwrci, tak. Ale wiedzia przecie, e ten czowiek nie ma adnego czuci; z rzeczywistoci. Swoj wasn chorob interesowa si zupenii teoretycznie. Stosowanie chirurgii przy spondylitis i coxalgii, ciekawszi wypadki, procent uzdrowie, przerzuty, odrbne urzdzenia w Leysil i Berek sur Mer, rne opinie o dziaaniu soca - to byo dopiero zajmujce. Wic jake sobie wyobraa czuwanie tego czowieka na Adel? Jej grulica bya taka zwyczajna. Nie donis mu nawet, czy by; przytomna, nic. Mia przed sob tylko te sowa: Adela nie yje, umar; trzydziestego lipca..." Wic jego list ostatni ju jej nie doszed. } Zenon siedzia tpo z listem Karola w rce. Na przeciwlege) cianie na wypowiaych kwiatkach papierowej tapety, widzia matowy, czer wony odblask soca, poziomym promieniem wchodzcego w g pokoju. Powietrze pene byo zapachu gorcych

konfitur winiowych z salonu dochodzia nieustajca muzyka fortepianu. (Wtedy nagle dc ,. (^'pokoju wesza Justyna. Y^ ^jawia si od strony drzwi kuchennych, w gbi, sza ku niemi /v powoli, w najgbszym skupieniu. Niosa przed sob du miedziana j misk, w ktrej przelewaa si ciecz krwista, gsta i wiecca. Dwigaa j w rkach sztywno wypronych z hieratyczn symetri, jej maa twarz bya grona od wysiku. Zatrzymaa si tu przy nim i cik miednic ustawia na bocznym stole, przy ktrym siedzia. Z niechci szed wzrokiem za jej ruchami. Zobaczy z bliska jej rce cienkie i nagie i twarz, oblan czerwonym wiatem zachodu. Przechylia si przez st -tu nad nim i otworzya okno: - Przestao pada - powiedziaa powanie. - Soce zachodzi na wiatr. Zenon nic nie odpowiedzia, usun si tylko bezwiednie od jej nadmiernej bliskoci. Oknem wesza fala rzewej wilgoci i chodu. - Bdzie pogoda - dodaa jeszcze Justyna patrzc obojtnie w mokry ogrd. Odwrcia si i wysza. ,JCobieta.^"_przeszo mu przez myl. Tyle jest kobiet na wiecie." I te sowa zawieray smutek dotyczcy Adeli. Obecno tej obcej dziewczyny bya mu w zwizku z tym szczeglnie przykra. Zjawia si wanie w tej chwili, przenikna sob w sam rodek tej sprawy- jak gdyby wesza w gotowe, puste miejsce. Nie zdy wsta i odej, gdy ju znowu bya w pokoju. Przyniosa teraz na tacy kilka jednakowych sojw szklanych, postawia tack obok miednicy na stole i wielk yk przekada zacza konfitury do sojw. - Z tymi winiami musi by dzi przed kolacj zrobiony porzdek powiedziaa - a mama znowu jest chora. Zapyta, co jest jej matce. Odpowiedziaa mu rzeczowo i obszernie, nie podnoszc powiek, caa zatopiona w swoim zajciu. Bya bardzo komunikatywna. Osoba tego chudego, nie ogolonego studenta w pogniecionym, rozpitym konierzu koszuli i bez krawata, o ktrym mwili na folwarku, e chodzi w pole midzy ludzi, krci si przy niwiarce i opowiada niestworzone rzeczy, nie oniemielaa jej w najmniejszym stopniu. Dla niej nalea do wiata oficjalistw chzebias-kich, jak na przykad Franek Borbocki, ktry take pojecha do miasta si uczy, a teraz pracuje w fabryce. - Pki mama bya zdrowa, to nam byo dobrze. I gdyby mama nie bya chora, toby nas byli nigdy nie wypucili z Chzebnej. Mg na ni patrze do woli, gdy tak mwia, nie starajc si nawet bardzo rozumie jej dziecinnych sw. W miar jak zmierzchao si na wiecie, paanie zachodu gaso z wolna na jej twarzy, maej i powanej. - A kto jest pan Borbocki? - zapyta w pewnej chwili, syszc par razy to nazwisko. 43 Bardzo si zdziwia, e tego nie wiedzia, i a na niego popatrzya. - To by ogrodnik w paacu - powiedziaa surowo i na chwil opara kapic yk o brzeg penego soja. - Umar nagle na wiosn, jak w trephauzie cina groszki do pokojw. Bo w trephauzie byo bardzo gorco, a on by chory na serce. Opowiedziaa, jak pani Borbocka strasznie pakaa i jaki pikny by pogrzeb. Caa Chzebna zesza si do kocioa i Jasia przyjechaa z miasta, ich crka, ktrej maestwem pan Borbocki wanie si tak martwi, e a si

rozchorowa, i Franek Borbocki, ktry si zwolni z fabryki na pogrzeb i zabra matk z Chzebnej ze sob do miasta. Potem zacza si historia tej Jasi Gobskiej, ktrej ju drugie dziecko umaro. Jej m naprzd by dobry, ale pniej straci robot, wda si w ze towarzystwo i pije. Podobno go nawet raz zamknli do wizienia, ale go wypucili i teraz ca t rodzin utrzymuje Franek. Mwia wci o innych. Wydawao si, e nie miaa wasnej biografii. Cay wiat nieznajomych ludzi powstawa dla Zenona z tych jej sw. Jaka wystarczajca sobie, rwnolega rzeczywisto, dajca spokj, e wszdzie jest ycie i mier, j Nastpnego dnia naprawd bya pogoda. Rozpoczy si upay sierpniowe. Rano, po otworzeniu okiennic, muchy chodziy po twarzach i rkach, byo gorco i duszno. Trzeba byo walczy z tymi muchami, komarami i pchami milszymi jednak ni pluskwy w hotelikach bulwaru Saint-Michel. Wieczorem leciay przez okno niezliczone odmiany ciem i muszek, skrzydlate mrwki, rne istoty podobne do somek, pirek i szmatek, ktrych pene jest nocne powietrze. Lampy z mlecznymi kloszami pachniay naft, rezerwuary oblepione byy trupami setek owadw. Przypalone komary, wielkie jak pajki, biegay cienkimi apami w kko po papierze, due my miotay si dugo, trzepoczc skrzydami, zanim zdoay umrze. Drzewa w ogrodzie przez te lata zrobiy si wysze, ich ostatnie gazie przebijay niebo. Daleki horyzont objty by ciemn smug lasw gwareckich. Dymne, czerwone zachody nad grup brzz za sadem i kami napeniay wiat dziwnoci istnienia. Stada krw w gbinach i zatokach k dugo pony od niskich promieni sonecznych, a potem wracay przez wie rozdeptanym traktem piaszczystym i chmura kurzu nad nimi bya rowa. W Paryu ycie zdawao si odmienne, przewekslowane na inne 44 relsy. Tutaj rozwaania genewskie, pacyfizm, Paneuropa ju byy gron nowoczesnoci. Tu byy niwa. Na ryskach stay snopy w kopkach, jak na obrazie Moneta, wieczory pachniay zboem, do pna sycha byo skwierk wierszczy. Wielkie drzewa na skraju biaego pola dwigay si jak czarne, nieruchome gry z lici. Ksiyc nad nimi rozwietla par najbliszych chmurek i rozmieszcza je w rnych planach perspektywy niebieskiej. Wilga jeszcze odzywaa si w starych olchach nad k, skowronki skwirzyy najduej wieczorem, jakby do snu. Potem bya cisza, cisza niewiarygodna po tamtym straszliwym oskocie stolicy wiata. Pord tego wszystkiego odnajdywaa si teraz cigle Justyna, chocia by prawie pewien, e jej nie szuka. Bya w ogrodzie, w domu ~r i na podwrzu. Gdy wraca z pl wieczorem, spotyka j z dala od J /'ty, dworu na swojej^drodze^Przybiegaa tylko po'to, eby mu co ^ opowiedzie. Jej ycie utkane byo z "cudzych zdarze. W swym epickim stosunku dorzeczywistoci nie rozrniaa w zjawiskach adnej hierarchii. Wszystko zarwno byo wane i zajmujce. Gdy mwia, sprawy ukaday si na jednej paszczynie, oddzielone konturami, bez perspektywy. Braa udzia we wszystkim i

tym gorcym stosunkiem do wiata osigaa rzecz dziwn, e geometryczne ksztaty faktw cile przylegay do siebie, nie byo midzy nimi miejsc pustych. Cae jej ycie byo od nich pene i szczliwe. Sza obok w pachncym som, chrzszczcym od upau popoudniu, sama bya ciepa, bya mikka i przelewna jak jej gos. Sza obok, obrywajc po drodze kity z traw albo licie z krzakw, i mwia nie patrzc w jego stron. Mwia z zachwytem, e trzecie, jeszcze yjce dziecko Jasi Gobskiej, tya dziewczyneczka, Jadwisia, ju rozumie kadziutkie sowo, taka jest mdra, albo mwia ze miechem, e rebaki wyleciay z ogrodzenia i biegay jak wariaty po caym podwrzu, albo z przejciem, co bdzie na kolacj. ; Jedzenie byo du pozycj w yciu Boleborzy. Pa(i Walerian^, powiedzia: Co, u Boga Ojca, nie mamy sobie na to pozwoli, eby sprbowa hrabskiej kuchni? A c to my gorszego, inne odki mamy, czy co?" I Bogutowa co dzie, o ile bya zdrowa, przyrzdzaa "^ dla rzdcy Ziembiewicza dania godne wyszego stou. Zenon widzia, jak ojciec si posun", chocia przecie nie by jeszcze taki stary. Nie mg ju pi, odzwyczai si od palenia, zrobi si ustpliwy i nie^ 45 zdecydowany. Chroniczny bronchit chrobota i wiszcza w jego oddechu, otyo i rozedma uniemoliwiaa mu dawne myliwskie wczgi, jedyn jego namitnoci byo teraz akomstwo, ktre te zreszt nie wychodzio mu na dobre. Jad w taki sposb, jak gdyby zawsze by zgodniay, jak gdyby raz wreszcie zapragn cakowicie si nasyci, dopada stou, talerza, widelca, gnany popiechem i niecierpliwoci, rce mu dray, a grube wargi robiy si wilgotne. W pole wyjeda teraz zawsze ma bryczk, z ktrej zdjto siedzenie dla stangreta, sam powoc w jednego konia. Wraca przed wieczorem, zmordowany gorcem, czerwony, wieccy od potu. Przed gankiem wysiada frasobliwie, przechylajc sw wag stkajcy wehiku, lejce wiza luno do elaznego prta porczy i cik rk w wywieconej zamszowej rkawicy uderza pasko w oby zad konia. Tgi kasztan rozumia t aluzj, sam okra gazon i midzy dwiema nierwnej wysokoci topolami wykrca przez otwart bram na folwark o nic po drodze buksami nie zawadzajc. Tam stawa przed stajni i, dziwnymi drgawkami skry na grzbiecie i brzuchu otrzsajc ze siebie muchy, czeka bez zniecierpliwienia, eby zrobiono z nim, co trzeba. A w sieni ju sycha byo astmatyczny gos pana Waleriana zapytujcego, czy kolacja gotowa. / Teraz pani ancia doczekaa swego czasu. Wysza od ma, chuda, zaledwie cokolwiek w ramionach pochylona, sza wprost od fortepianu do jadalni, by sw agodn,

niewygas kobiecoci uwici obrzd jada. Sama, poza muzyk i kwiatami, nie zajmowaa si w domu adn robot, ale miaa dar rzdzenia sub cicho i skutecznie. Lubia w sobie t cech i umiaa sprawi, aby ocenia j te pan Walerian. Waciwie lubia w sobie wszystko i to z siebie zadowolenie uczuwaa jako mio do Boga i ludzi. Bya pewna, e wszyscy te j kochaj i szanuj, a los wydawa jej si na ni askawy. Przeya swoje ycie, jak naleao je przey, ku wasnemu i innych zadowoleniu. Umiaa te postpowa z mem, wyrozumienie dla jego saboci i dogadzanie jego zachceniem sprawiao jej istotn przyjemno. - Ju tylko na ciebie czekamy, Walusiu - mwia w progu. yczya sobie, aby mia rce umyte przed jedzeniem, co od dawna przywyk uwzgldnia, niekiedy jednak dawa sobie przypomina. -3V\ Wywoany przez modsz. Wikcie, schodzi z gry Zenon Nie wy-1y gida na modego panicza, ktry wrci pod dach rodzinny ze stolicy 46 uciech i wykwintu. Jego garnitur sportowy" odznacza si proletariackim egzotyzmem, pochmurn twarz goli rzadko, a wosy, ktrych kolor ciemnozoty podoba si kiedy zmysowo" Elbiecie Bieckiej, take domagay si ostrzyenia. Pani anci nie raziy dziwactwa jedynaka, nazywao si to, e Zenio ma zawsze swoje chimery". Przyszo syna, zdrowie ma i wasne sprawy zawierzya raz na zawsze Opatrznoci i miaa spokj, gdy, jak mwia, bez woli boskiej wos czowiekowi z gowy nie spadnie". Bya przekonana, e Bg kadym jej krokiem kieruje i kadej chwili o niej pamita. Zenon na prno usiowa jej wytumaczy, e to jest przecie okropna megalomania. - Nie ple, nie ple, Zeniu - powiedziaa dobrotliwie. - Ja tego sama na sobie w rnych chwilach ycia .dowiadczyam. Jakby mi kto po prostu wzi za rk i prowadzi/ (3ej bardzo biaa twarz z gadko na dwie strony sczesanymi siwymi "^'<<ii/ wosami bya pena miego spokoju. Siadaa na swym zwykym miejscu przy stole, naprzeciwko pana Waleriana, ktry spiesznie nabiera potrjne porcje kadej potrawy, co byo tak lekkomylne przy jego wysokim cinieniu. Sama jada mao i powoli. Nie pozwalaa sobie mwi: mj drogi, eby ci czasem nie zaszkodzio" - tak samo jak dawniej nigdy nie przeszkadzaa mu pi, ile chcia. Nie bya jak inne kobiety, ktre sw troskliw dobroci zatruwaj otoczeniu kad chwil, i cen tej swojej waciwoci te dobrze znaa. ^ f) f/Po kolacji Florek wnosi samowar (srebrny) i ustawia go na maym "^^o,. toliku przy

lewym okciu pani anci. Herbat w Boleborzy pitoJf angielsk, bardzo mocn i zalan paru yeczkami gstej, surowej -i^bc</< mietanki. Od lat blisko trzydziestu pani ancia zaparzaa j i nalewa-i sama. J^ [Wstajc od stou pan Walerian caowa rk ony, a pniej ona rk jego, co Zenonowi sprawiao od dziecistwa niewymown przy-cro. Jeeli pan Walerian nie bardzo chcia spa, to prosi on 5 troch muzyki albo grali we dwoje parti bezika. Pniej szli do [^ sypialni, ktr przez cae ycie mieli wspln. ^ ce PqjT7c teraz z hliskL-oa-ich star^ mio7.enon uczuwa W Sposb ^^-^ nieprzyjemny, e gdy si posuguje zaimkiem osobowym ja", to oznacza nim zmieszane w rnym stosunku cechy tych dwojga ludzi. Matka bya atwiejsza do przezwycienia, chocia i w niej istniay 47 rzeczy niepokojce. Groniejszy by ojciec. Na jego twarzy, jak ng szpitalnej karcie choroby, stay wypisane jego dzieje. Odczytywani( ich byo dla Zenona upokorzeniem nie dajcym si w aden spost oszuka ani ugaska. Tkwia w tym wstydliwa myl, e to jest jegc rodzic", e mu zawdzicza istnienie. Myl groteskowa, e jego ycie jedyne i nieodwracalne, ma swoje rdo w erotyzmie tego czowieka I nie mona byo tak zrobi, eby to byo obojtne. Bo cay v nieznony splot gniedzi si wanie w tym miejscu uczu, ktre jes przeznaczone do szacunku, przywizania i solidarnoci. Rzecz boles na byo wiedzie, e ten czowiek jest jego ojcem i e wszystko, co jes z niego, trzeba w sobie za wszelk cen wytpi. I bolenie bye wiedzie zarazem, e jest ju stary, e le syszy i e mu si trzs rc& i Opierajc si gupiej saboci dla Justyny Zenon musia walczy ni< tylko z jej urod i modoci. Wszystko zdawao si pomaga te sprawie i na wszelki sposb j popiera. Uroki lata, rozprzgajc^ wol wpyw natury, sprzyjajca atmosfera domu. Wystarczyo wej< w zwyke, uwicone od wiekw koleje boleborzaskiego obyczaju wystarczyo przysta. Z dawnych czasw pamita Zenon niezrozumia przy jej zasadac tolerancj matki. Trzymaa we dworze rozmaite dziewczyny, ktn byy jawnie kochankami ojca. Czsto, jakby czemu na przekr wychwalaa nawet rozmaite ich zalety. Moe, i nie chciaa by< pomwiona o rzecz tak jej niegodn jak zazdro. A moe znajdowa; w tym jaki sodki, sobie tylko wiadomy dreszcz poskromionego instynktu. Teraz _Justyna-Jbya po prostu jej ulubienic, jej praw rk" Mwia o niej z Zenonem, jak gdyby nie raczya wcale dostrzega, ni co si zanosio. Zenon pochmurnia i nic nie odpowiada. Nie chcia ju docieka tej sprawy tak niejasnej, tak niepokojcej. Bez zgody n; to korzysta jednak z jej dobrych stron. Przestajc wci z t dziewczyn, musia widzie o kadej porzi dnia, w penym, wszystko ujawniajcym socu czy w podstpnym nieksztaccym i

odejmujcym barw mroku wieczorw, jak jes czysto, starannie i precyzyjnie przez natur wykonana. Musia t< caym sob odczuwa. Pani ancia mwia, e na Justynie wcale nii zna gminnego pochodzenia, mwia: Skd ta dziewczyna ma tyli rasy." Jemu to byo wszystko jedno. Nie myla nawet, czy jest adna 48 Ale niczego nie chciaby w niej zmieni, niczego nie potrzebowa jej wybacza. W ruchu, spoczynku, w kadym gecie bya w obrbie wyznaczonego sobie celu i yciowego zamierzenia fizycznie doskonaa. Gdy staa blisko, chcia j wzi do rk, chcia j po prostu mie. A wtedy ona mwia: Pan nie jest taki, jak drugi, co to nie da dziewczynie przej spokojnie." I opowiadaa o Franku Borbockim, ktry j przeladowa i nie wiadomo co sobie wyobraa. Bo ona nie jest znw taka gupia. W tym mylia si take. Ach, Justyno, Justyno" - wzdycha Zenon. Jego sia woli" miaa efekt zupenie odwrotny, ni zamierza. Nie odebraa jej zudze, natomiast upia czujno. - Pan si tu chyba nudzi tak na wsi. Pan prdko z Boleborzy pojedzie? - Tak. Jeszcze wyjad na rok. Musz si jeszcze uczy. - Ale potem pan tutaj wrci, prawda? r]e) take nie obiecywa nic. Ale jednak powiedzia, e wrci. Stali o jakim ciepym zmroku w ogrodzie, za szpalerem cobei, kwitncej zielonymi, nie pachncymi kwiatami. Zachowywaa si tak, jak gdyby on j kocha. Dlaczego bya taka ufna, pozbawiona wszelkiego instynktu niebezpieczestwa? Garna si do niego, mona powiedzie, e sama sza mu w rce. Zanim wyjecha z Boleborzy, zostaa jego kochank?^ 7 ^ czasie jeszcze jednej ostatecznej rozmowy z ojcem Zenon wyzna otwarcie, e mu potrzeba pienidzy. Idzie o ten ostatni rok, o niewielk sum miesicznie, reszt sobie dorobi. Powoa si na znany ojcu skdind fakt, e od pitej klasy zarobkuje, i doda, e gdyby nie wojna, stypendium szkolne byoby mu wystarczyo do koca. Pan Walerian zachowa si zupenie inaczej, ni oczekiwa Zenon. I w tym jeszcze przeciciu zaznaczya si gboka odmiana lat, ktre miny. Nie unis si gniewem, nie zadawa druzgoccych pyta retorycznych (na przykad: czy Zenon moe mu wskaza, w sejfie jakiego banku le ukrywane przez niego dolary, albo czy moe go objani, co z nim samym bdzie na staro, gdy go ju sterane 4-Gnuuct 49 w pracy siy opuszcz), nie krzycza ani grozi, tylko jako dziecinn bezradnie si sposzy. I w tym popochu, trzepocc grubymi rkai przy twarzy czerwonej i wielkiej, powtarza: - Ja nic, ja nic, to id i matki, ja nic nie wiem. Matka ma wszystkie rachunki. Sprawa tego ostatniego roku bya wana dla Zenona, poszed wi za ojcowskim wskazaniem. Pani ancia powiedziaa tak: -{_ Moje dziecko, dosironale ci rozumiem. Do kogo masz s zwrci, jak nie do rodzicw. Nie potrzebuj ci chyba mwi, co by bya dla mnie za rado, gdybymy ci mogli pomc. Ale sam przeci dobrze wiesz: stracilimy wszystko. Widzisz, jak tu yjemy. Zbytk si adnych nie robi, a gdzie si tylko obrci - dugi. I trudno ' nawet spodziewa, eby si co miao w tych czasach na leps odmieni.

Rozwioda si troch na ten temat i czasy biece zakwalifikowa jako gorsze od wszystkich, ktre kiedykolwiek dotd byy. Ale doko czya pogodnie: - Sied tutaj z nami, Zeniu, dopokd moesz. Kawakiem chlel podzielimy si z tob zawsze. Jeste jedynym naszym dzieckiem i ni na wiecie nie moe ci by bliszy ni rodzice. Kiedy przekonasz s o tym, chocia teraz pewno inaczej ci si wydaje. Mwia tak i bya do dna prawdziwa. Bya dobra i lekkomyln bya mia i pocigajca z tym wszystkim, co byo tak trudne < przebaczenia. I nawet zapewne miaa racj. Ale Zenon pomyla, e chwila, w ktrej si o tym przekona, bdzie jak straszliw, najgors. chwil jego ycia. - No trudno, mamo - powiedzia. - Jako jeszcze i teraz bd sob musia poradzi. - Ja ci, moje dziecko, nic nie narzucam, bro Boe. Sam wie najlepiej, co masz robi. Ale moe ten wyjazd nie jest znowu ta konieczny. Zenon powiedzia, e jest konieczny. e mianowicie gdyby n pojecha, to te poprzednie lata w Paryu, tak cikie, byyby zupen stracone. - Jak chcesz - zgodzia si od razu pani ancia. - Musz ci tyr powiedzie, e ten Czechliski to czowiek zamony i ustosunkowan wszystko tutaj od niego zaley. Jedno jego sowo u hrabiego wysta czy. Powiadam: nie chc ci dawa jakich rad, bo masz swj rozun tylko po prostu widz, e on si na tobie pozna. Kto wie, moe by co dla ciebie wyrobia Rzeczywicie, Zenonowi pozostawa tylko ten zamony i ustosunkowany Czechliski. Po wyjedzie z Boleborzy zatrzyma si w miecie. Nagle zrobia si jesie, pada deszcz, byo zimno i nieprzyjemnie. Tutaj mia umwione z Czechliskim ostateczne spotkanie. Fundusze na solidny bezpartyjny" dziennik regionalny ju byy wyjednane, Zenon zobowiza si przysa z zagranicy szereg artykuw (nie korespondencyj) o zasadniczych liniach polityki poszczeglnych pastw w latach powojennych. Artyku pierwszy, rodzaj wstpu do tego cyklu, wrczy Czechliskiemu w restauracji Hotelu Polskiego. Znowu wic pi z tym panem, tak sobie dalekim i nieprzyjemnym, i co wicej, oczywicie na jego koszt. Przez szyb, ruchom od spywajcej wody, wida byo kawaek pustej ulicy Emerytalnej, z gbokimi, brukowanymi rynsztokami i jedn niedu, podstrzyon akacj, dygocc od wiatru i zmok, pen sczerniaych, poskrcanych strkw midzy limi. Na przeciwlegym rogu miecia si najwiksza tutejsza cukiernia, ciemna i brudna, w oknach wysokiego parteru rozoone byy na szklanych kondygnacjach ciastka, a za szybk drzwi wejciowych, do ktrych wiody te same co dawniej drewniane cztery schodki, wisia wielki, to-czer-wony afisz przejezdnego teatru. Ponad wejciem, na dugim z czarnej blachy szyldzie, stay wypisane cmentarn kursyw litery: Marian Chzowicz. Drzwi cukierni otworzyy si, wiatr szarpn teatralnym afiszem, a po schodkach krokiem wykwintnie drgajcym zeszed na poamane, mokre pyty chodnika jaki starszy pan w bardzo jasnym paszczu gumowym. Mia zirytowan twarz, oczy przymruone i papieros w kcie ust. Zenon widywa go przed laty jako oficera i pamita, e nazywa si Awaczewicz. Teraz w cywilu wyda mu si ju starym czowiekiem. Rynsztokiem walia woda zmywajc z kamieni lady wapna i niosc na sobie w podskokach jakie szmatki, papiery i patyki. Widok postarzaego

Awaczewicza i paprochy mknce wod rynsztoka day si uj cznie jedn, heraklitow formu przemijania. I nagle w tym zestawieniu sprzedanie duszy" Czechliskiemu wydao si rzecz znikomej wagi. Czechliski wzi rkopis, popatrzy na pocztek i na koniec, 57 dotkn paznokciem miejsc, gdzie zdania podkrelone miay w druku stanowi rozbijajce tekst podtytuy, powiedzia: tak" i rzecz zwyczajnie schowa do kieszeni. Tymczasem na pocztku i na kocu nic waciwie nie byo, a sens artykuu lea porodku i cakowicie uszed uwagi Czechliskiego. l ...rzecz znikomej wagi. By to ju wpyw tego czowieka. Cizechli-_s]y przez sam swoj natur wytwarza koo siebie pewien stan rzeczy, w ktrym jedynie mg by taki, nie inny, w ktrym jedynie mg y do woli, wedle obowizujcych tam, jemu tylko waciwych i potrzebnych miar. S tacy ludzie, ktrzy sami sobie niejako aranuj wiat i im wanie wszystko si udaje, cho mona by mniema, e dziaaj pord fikcji. W tym krgu, wykrojonym z rzeczywistoci paszczyzn i zakresem czechliskiego widzenia, ycie wydawao si czym niepowanym, nie nakadao adnej odpowiedzialnoci, do niczego nie zobowizywao. (Ten czowiek siedzcy naprzeciwko, niewysoki, krpy, mocno zwizany, o twarzy mikkiej i fadzistej, skorej do miechu, o szerokich szczkach smakosza, nie mwi waciwie nic na serio -jak gdyby cay wiat by wart diaba, jak gdyby, szczerze mwic, wszystko byo do luftu. Wci z czego kpi, na co si stylizowa, nie umia jakby myle inaczej ni w cudzysowie po liniach, ktre wci zaamyway si w fikcyjnych warstwach cudzych opinii, programw i zwaszcza knowa. Nie byo wiadomo, co myli sam, na czym mu moe zalee, po czyjej opowiada si stronie. Podstawy jego zjadliwych sdw zdaway si lee w jakiej dziedzinie niedostpnej, daleko wyszej i nierwnie bardziej wyrafinowanej ni jakiekolwiek przekonania. W jego relacji groteskowej i zarazem sugestywnej przeciwstawiay si sobie nawzajem wiaty rozmaitego gupstwa. Kady si udzi, kady by w bdzie. kady da si wystrychn na dudka - pojedynczy ludzie, partie polityczne, pastwa. Pyna z tego niewyczerpana uciecha, miech niedobry i wcale niegupi, peen triumfujcej niemoralnoci, sugestia e wobec takiego stanu rzeczy wszystko waciwie jest dopuszczalne Pord tego nieustajcego brania jednych przez drugich na kawa bezradnych miota si w paradoksalnej prni za i gupstwa jeder Czechliski zdawa si trzyma w rkach nici caej gry, ale tej wiedza swojej niczym prcz drwiny nie ujawnia. To wszystko nie dawao si< do niczego sprowadzi, nie dao si nawet streci i po kadej r mowie z tym pierwszym na cae starostwo causeurem po prostu nie byo wiadomo, o co chodzi. Zenon orientowa si jedynie w tym, e pewni ludzie s nasi" - bez jakiejkolwiek jednak ich definicji - oraz e naley ubra" pozostaych - te nie wiadomo, w imi czego. Wanie teraz otwiera si mono podjcia pewnych rzeczy, o ktrych nikt nie pomyla. Jakich rzeczy mianowicie? Zaoenia pisma. To dopiero bdzie dla nich" niespodzianka, zagarnie im si to, co wanie myleli, e przygotowuj dla siebie. miech Czechliskiego, triumfalne miny, konspiracyjne aluzje - to wytwarzao jakie brudne ciepo zaufania, wcigao w cis solidarno, urzekao. Obaj zjedli i wypili do duo, Zenon czu si coraz bardziej bezbronny. Jego zdumienie, e mona myle tak niekonkretnie, roztapiao si w agodnym podziwie. Gotw by mniema, e wanie to jest dowodem

istotnego czucia z rzeczywistoci - tak, jak ona jest dzisiaj. I ostatecznie, sam nie wiedzc jak, poczu si take swoim" czowiekiem, a wyjanienie blisze tych rzeczy odoy sobie na pniej. Tymczasem zajo go co innego. Alkohol dziaa na niego rozmikczajco i sentymentalnie. Nie mia tak mocnej gowy jak Czechliski. Patrzy znowu przez okno w stron, gdzie za naron cukierni Chzowicza lea w wylocie ulicy ukony skrt placu Narodowego z dugim budynkiem starej hali targowej porodku. Niska, pociemniaa od kurzu i deszczu kolumnada osaniaa rzd sklepikw, w ktrych samotni ydzi sprzedawali nici, elastwo i koronki. W tym skrcie byo wida, e umiane na pami, nabrzmiae porodku filary poobsuway si i wykrzywiy, a dugi nad nimi dach obsiad w garby i wnki. Rozlegy trapezoid starego rynku z t sfalowan kolumnad i barokow t fasad kocioa w gbi, wycielony drobno chebi mokrych, poyskliwych brukowych kamieni, przypomina sw naiwn aoci i opuszczeniem jaki niedobry kawaek dziecistwa. Tdy przechodzi Zenon codziennie na ulic witojask do swego gimnazjum. Gmach przebudowano teraz cakowicie i w przywrconych do dawnej architektonicznej wietnoci salach umieszczono biura Wydziau Powiatowego i Starostwa. Przez dawny korytarz szkolny szo si teraz wyrabia i prolongowa paszport zagraniczny. Sentyment zwikszya jeszcze okoliczno, e z dala przesza przez rynek jaka moda kobieta, ktra dawniej byaby mu si wydaa 53 zabkan tutaj zamorsk ksiniczk, a dzisiaj bya tylko prowinc jonaln pann, ubran z pretensj do prostoty. Zatrzymaa si pord ku placu, podniosa gow twarz w niebo i, przekonawszy si widocz nie, e deszcz usta, zamkna parasol. Zenon pomyla, e kocha sil w kobiecie mona tylko, gdy si jest sztubakiem, a wszystko pni jest zaledwie przyblieniem do tamtych rozdzierajcych serce zachwy tw, sabym refleksem tego, co moliwe byoby przey wwcza i czego naprawd nie przeywa si nigdy. Pomyla waciwie o El biecie Bieckiej. Kobieta znikna pod kolumnad w otwartych drzwiach jakiego sklepu jak w czarnej czeluci. Przez plac i ulic zaczli przechodzi w rnych kierunkach drobni, czarni, niewani ludzie, majcy tu n, tym wycinku ziemi swoje wasne, jedyne sprawy. Po chwili zupeni blisko, w miejscu, gdzie dawniej stao zawsze par doroek, za przonych w najndzniejsze typy koskie wiata, a dzisiaj dwi takswki, ukazaa si znowu ona. Sza w t stron i Zenon nagi przekona si, czemu na jej widok pomyla o Elbiecie. Poniewa t bya ona. Nie widzia jej od lat. Poznanie jej teraz byo waciwie niespodzK wanym odkryciem. By daleki od myli, e Elbieta jest w miecie. N pocztku lata, bdc tu w drodze do Boleborzy, sysza, e wyjecha; Zupenie o niej nie pamita. Przez krtki czas, mierzony jej szybkin krokami, patrzy, jaka jest. Bya zupenie zmieniona, bya dua i cier ka, staa si ju kim innym. Ale idc tak, niosa jednak w sobie t wszystko, co kiedy stanowia dla niego. Nie porwa si od stou, nie wybieg za ni. Nawet umiechn s pobaliwie do tego nieoczekiwanego wzruszenia, ktrego dozna. A wiedzia, e przed odjazdem musi j zobaczy. Musi t star spray cakowicie zrewidowa, by si nacieszy, e tak bez ladu mina, l przed samym sob ten malutki platoniczny romans prowincjonair skompromitowa. Nazajutrz Zenon otrzyma od Czechliskiego umwion zaliczk ktra

pozwalaa mu wyjecha. Oblicza to sobie we frankach, ro waa szczegowo i by zadowolony. Po poudniu wybra si na uli< Staszica, do pani Kolichowskiej. W drodze myla z niepokojem r przemian i z ulg (jak niegdy Elbieta idc do panny Wagner), moe nie zastanie tam Elbiety, e moe wczoraj tak mu si wyda Jake zna ten niepokj i t tchrzliw nadziej. Jakie lady, wygniecione w mzgu mieszn mk dziecistwa, jeszcze zostay. Jeszcze to wszystko razem nie dao si zby jednym krzywym umiechem lekcewaenia. Wyobraa sobie t Elbiet, jako pann pewn siebie, osch i wynios. Moga doskonale wciela wszystkie maomieszczaskie sposoby widzenia, odczuwania i sdzenia wiata. Konstruktywnie umieci j teraz w jakim punkcie idealnym przeciwiestwa z Justyn - w ten sposb, e to wypado na niekorzy Elbiety. | Jego caa sympatia bya w tej chwili po stronie tamtej, od ktrej ddar si zaledwie przed tygodniem, ogarnity splotem uczu bardzo ze sob skconych. Z zewntrz mogo si zdawa, e j po prostu porzuci. W istocie przecie byo inaczej. Zenon wcale ju teraz nie myla, e uleg saboci wic si z t kobiet bia, ciep i agodn. Tak sam saboci jest chodzenie po trawie, kpanie si w rzece, tak sam saboci jest oddychanie powietrzem. To doskonae przeniknicie si fizyczne z drugim czowiekiem, cakowicie na sobie poprzestajce wzruszenia takiej mioci, ostre, gbokie wstrzsy upojenia - przekonay go sw jedyn logik. Nie trzeba tu byo legitymowa si adnymi wzgldami duchowego porozumienia, adn psychiczn nadbudow. Wystarczya zgoda z natur, prosta rozkosz ulegania jej prawom. Tak niewtpliwie byo i to przemawiao za Justyn.^.le ta rzecz, jak wszystkie inne, nie daa si odci, wyosobni od reszty ycjall Wprawdzie Justyna zgodzia si na rozstanie, od pocztku przywyka do myli, e on odjedzie. Ale jej ufno, jej dziecinna tkliwo, tak ujmujca w pieszczocie, rozpocieraa si poza ni, usiowaa przenikn w inne dziedziny jego ycia, ogarn go caego. Przecie ty wrcisz" - powtarzaa, gdy j egna. I Zenon nie mia siy powiedzie, e nie wrci. Poza Boleborz za cae zagadnienie Justyny byo nie do pomylenia, musiao pozosta w swych naturalnych granicach, zamknite kresem tego gorcego boleborzaskiego lata. I tutaj te Zenon pozostawa w zgodzie z natur, z jej prawem przemijaniaJt Wejcie do mieszkania pani Kolichowskiej byo na prawo z bramy, ktrej rodkiem pyn ciek, nakryty dug desk drewnianej podogi. Za naciniciem dzwonka drzwi zewntrzne otworzyy si z elektrycznym pomrukiem. U wierzchu stromych paru schodkw byy drzwi 55 drugie, te ju otwarte, wiodce do sabo owietlonego przedpokoju. Wszystko, nawet zapach, byo znajome. Jak dawniej suca Ewcia wpucia go do salonu penego cieniw, chocia dzie by pogodny. Natoczone meble, fotografie, lampy pod parasolami, portrety rejenta i jego pierwszej ony nad fortepianem wszystko znalaz na miejscu. Niezmierna brzydota tego wntrza, ktre kiedy upajao w nim zmysi pikna i zbytku, daa mu nagle poczucie zupenej niezalenoci. Jak gdyby przezwyciy w sobie niedogodne zudzenie, jak gdyby tym skonstatowaniem ostatecznie wyzby si dziecistwa. Stojc patrzy dokoa siebie i czeka. Doskonale. Moe sobie teraz wej. Jakakol wiek okae si w swej przemianie, jest t, ktra nie ma ju wadz} zadawania cierpienia. Za oknem, osonitym tiulem story i zwonyn cik portier, jednak byo wida,

jak przez mg, rnobarwna jesienny ogrd cay w socu i niebieskie ponad drzewami niebo. ^Elbieta Biecka_wesza do pokoju nic nie wiedzc, e miaa si ot( zmierzy ze swoim losem. Zrobia si przez ten czas doros kobiet A byo dziwne, e wczoraj na ulicy mg j pozna. Wystrzega si je o tym wspomnie. Pamita jej grube warkocze pensjonarki. Tera miaa ma gow, ciasno objt krtkimi, ciemnymi wosami. Ubra; bya te wsko i ciemno. Wesza ywo, z umiechem, mwic gono od progu, jak jes zdziwiona, jak si cieszy. Nawet, jak jest wdziczna, e nie zapomnia1 Wszystko to bya nieprawda, suca do zajcia miejsca w czasie, d' zorientowania si w sytuacji. Jak rwnie wiadomo, e pani Koli chowska czuje si niedobrze i nie bdzie moga go zobaczy. Jaka rnica od dziecistwa, gdy istotn rado okrywaa z min i impei tynenckimi sowami! Teraz konwencjonalna rado suya do okr^ wania pustki. Zrobia na nim ze wraenie. I gest, eby usiad, i sposb, w j usiada sama, co poprawiajc przy sukni i jako ustawiajc stop Bya niespokojna nerwowo, niepewna siebie, dawny urok pochmurn siy znik bez ladu. Rzecz nieoczekiwana, rzecz, na ktr ani przf chwil nie liczy: poczu nad ni swoj przewag. Rozpytywaa go o te lata, o dalsze projekty z min uwar i yczliw. Ogldaa go wci, nie spuszczaa z niego oczw, ciemnyc i matowych. - A pani? Dlaczego pani nie mwi o sobie? Odgrodzia si od razu od tego pytania. Powiedziaa gadko, e lubi tu by, lubi to miasto, ten dom. e jest stworzona do ycia na prowincji. - Zdaje mi si, e ju inaczej by nie moe. Tak jestem zwizana z tym, jakby to we mnie tkwio. Ten dom, ulica, podwrze - ja caa z tego si skadam. - Pani gdzie wyjedaa tej wiosny? - zapyta. Sposzya si na chwil. - Tak, wyjedaam do mojej matki, do Szwajcarii - odpowiedziaa z przymusem. Opanowaa si jednak zaraz i umiechna. - Widziaam si z matk, ale nic jako z tego nie wyniko. Zrobia swj adny gest cienkimi rkami, powiewnymi palcami. I ten gest znowu wyda mu si sztuczny, a palce zbyt kociste i zbyt wypuke paznokcie. Teraz on pozwoli sobie by zachmurzony i wzgardliwy. Stao mu si jasne, jak nie do przebycia rzecz od czowieka do czowieka jest jego jako. Ten kademu waciwy sposb, aby by osobno. Dawniej Elbieta odgradzaa si od niego drwin i zoci, jak trzaniciem drzwi. Teraz - grzeczna, wesoa i atwa - nie istniaa ju wcale poza tymi otwartymi drzwiami. Nic nie byo pod samym wierzchem, zrobionym z twarzy, sukni, sw, gestw i miechu. Uczu nie tyle zniechcenie, ile gniew. Caa bya w tym nerwowym trzepocie uprzejmoci. - Dlaczego si pani wci mieje? - zapyta. - Wydaje mi si, jak gdyby pani po dawnemu nie chciaa mnie bra na serio. - Ach nie, dlaczego? - odpara machinalnie. - To mnie zreszt nie obraa - powiedzia. - To znaczy, e pani nie bierze na serio samej siebie. Niech pani mi wybaczy. Ale musi pani przyzna, e to jest przecie nie do wiary, eby pani po tylu latach tylko to miaa mi do powiedzenia. Widzia, e bya niezadowolona.

- Myli pani znowu, e jestem le wychowany - tak? To nic. Albo co zostao z tych dziecinnych naszych ktni i pogodze, albo musz myle, e przyszedem niepotrzebnie. Prbowaa si umiecha. - Widz, e pan si chce kci po dawnemu zacza. Ale jej przerwa. - Jedna rzecz wydaje mi si istotna, wci o tym myl, musz by szczery. Przecie ja si w pani tak kochaem, gdy byem sztubakiem. 57 - Och, te rzeczy nie maj chyba znaczenia, gdy si jest dziemi. - Ale pani o tym wiedziaa. Prawda? - No tak. Tylko e teraz jestemy ju doroli. Popatrzy na ni uwanie i da jej spokj. - Pani wie, e ja si w Paryu zaprzyjaniem z Karolem Wbrowskim? Teraz dopiero spowaniaa. Z wyran przykroci, gosem ciszo nym, jak gdyby uwaajc, by jej nie usyszano, zacza wypytywa o kuzyna. - Pan go jeszcze zobaczy, jak pan tam wrci? - No tak, naturalnie. Wiedzia, e go zobaczy i dowie si wtedy wszystkiego o Adeli. Uczu caym sob ten czas nieznony, jak zapach, kolor czy melodi - be; adnych sw. Brudny cie hotelowego pokoiku, kroki na schodach zapalajce si i gasnce wiato w szybie nad drzwiami, niepoko i smutek. Niepokj. Przypisywali go warunkom, maym rzeczom pobocznym. Ale on by wewntrz tej sprawy, w samym rodku. - Jak pan bdzie mwi z Karolem, niech pan na niego wpynie. OB powinien przyjecha. Przecie to jego matka. I powtrzya surowo: - Przecie to jego matka. - Czy czowiek zmienia si przez to, e jest naszym ojcem albo matk? Nie od razu zrozumiaa. - Jak to: si zmienia? Ach, nie o to chodzi. Pewnie, e si zmienia. Ale - wic on by z panem zupenie szczery? - No, nie wiem. O rodzinie nigdy ze mn nie mwi. - Widzi pan... - O sobie zreszt nie mwi take. To ju jest taka natura... - Ale pan mu wytumaczy, e przecie tak nie wolno. Ona jest chora. S dni, kiedy zupenie nie wstaje. Jej gos zrobi si niecierpliwy i zarazem proszcy. - Pan sam si przekona, jeeli pan j zobaczy, jak si zmienia. Zenon przyrzek, e mu to powie. Elbieta wstaa i przesza do kta salonu, w rogu od ulicy, zajtym ma kanapk. Na stoliku obok sta may aparat radiowy, ktrego dawniej nie byo, z pokrconymi sznurkami od suchawek. Na ziemi leaa, jak dawniej, dua, okrga poduszka. Zenon zbliy si do niej z wahaniem. - Nieche pani mi powie, co pani robi. Co pani robia przez cay ten czas? - Nic nie robiam - odpowiedziaa i rozemiaa si niechtnie. - Naprzd miaam posad tutaj w starostwie. Ale to si nie dao utrzyma, odkd ciocia jest chora. Chciaam tej jakiej niezalenoci, i ja take, jak pan. Wobec tych wszystkich starszych", ktrzy s winni, e wiat jest zy, poniewa si na to godz i ci t swoj zgod nad naszym dziecistwem. Chcemy odkama si od nich najgbiej jak mona. A pniej si okazuje, e to samo jest w nas. Bo nie

jestemy tak bardzo inni, nie moemy ich si cakowicie wyprze. - To jest trudne, ale to jest moliwe - powiedzia Zenon. Zaprzeczya gow, jak gdyby miaa wicej dowiadczenia. - Pan wie, co tu jest pod nami? - spytaa nagle. -Co, tu pod podog? ^""> -t Tak. Na pewno pan si nawet nie domyla.! Wanie w tym kcie, jeeli spuci prostopad, to natrafi na dziwn rzecz. Tu na kocu piwnic jest jedno mieszkanie. Od reszty piwnicy oddzielone jest przepierzeniem z desek i ma ksztat trjkta prostoktnego, ktrego powierzchnia rwna si cile powierzchni, jak zajmuje ta kanapa ze stolikiem, lamp i t poduszk na ziemi. W tej chwili mieszkaj tam cztery dorose osoby i jedno dziecko. Przedtem byo inaczej. Ale w cigu ostatnich lat umaro tu pod podog troje dzieci, a na wiosn ze wsi zjechaa stara matka, chora, zdaje si, na raka, i zaja ko, ktre stoi o tu, pod cian. Przed paru dniami zameldowaam jeszcze niejakiego Franciszka Borbockiego, ktrego zredukowali w fabryce Hettnera, wic take si sprowadzi do siostry i przez miesic mieszka nie meldowany. I teraz niech pan mi powie, jak trzeba nazwa cay ten fenomen, jeeli ja sobie sid nad nimi na kanapie i sucham przez radio Strawiskiego albo zapal lamp i czytam, powiedzmy, Pascala. - Umilka i po chwili dodaa z obrzydzeniem: - Czasami mi si wydaje, e to s szczury. Zenon nie czu si winien tego stanu rzeczy. Przy tym inna jego strona uderzya go bardziej. Sucha nie odzywajc si wcale. - Wic jak to nazwa? - powtrzya. - Bo mona by powiedzie, e to jest filantropia. Ci Gobscy zostali eksmitowani z mieszkania na czwartym pitrze. Rzeczywicie nigdy nie pacili. Ale poniewa ona bya jeszcze chora po poogu i nie mieli gdzie si podzia, wic ciotka e> pozwolia im zosta w tym kcie, pki sobie czego nie znajd Podoga, piecyk, ta ciana z desek - to nawet co kosztowao... I tal ju siedz szsty rok. Oni sami mwi nie - mieszka, tyki siedzie, bo tam nie mona si rusza. A na noc wszyscy wchod, do tego ka, do matki. - Ach! owszem! - przerwaa sobie sama. - Pan si pyta, co ja robi Rzeczywicie co robi. Ju dwa lata zastpuj ciotk i prowad' meldunki. Polega to na tym, e wszystkie najintymniejsze sprawy tgi domu przechodz przez moje palce. Kto si chce oeni, ja mi wypisuj wiadectwo, e tu mieszka - kto u kogo nocuje ni meldowany, ja to musz wytropi. Urodziny, mierci, wszystko Wiem, gdzie na ilu metrach kwadratowych ilu ludzi si gniedzi Wszystko powiadczam, przybijam u dou piecztk, usprawiedli wiam, legalizuj. Taki dom to jest rzecz zadziwiajca. Czy to nii szczeglne, e ludzie zdecydowali si y na sobie warstwami? O dla jednych jest podog, to dla innych staje si sufitem. Pan wie, e ti poowa piwnic zamieniona jest na mieszkania i tam, pod nami mieszka wicej ludzi ni na wszystkich pitrach

poza tym. - Oni si nazywaj Gobscy? - spyta powoli Zenon. - Ci pod nami, tak, Gobscy - powtrzya Elbieta i przypatrzyli mu si z uwag. - Dlaczego pan si o to pyta? > Zenon nie odpowiedzia. - Bo to jest chyba obojtne. Cay ten dom peen jest takich rzeczy I to wszystko ja w i e m. Ja to podpisuj i u dou przykadam do teg( piecztk z nazw ulicy Staszica i numerem domu siedemnastyn i jeszcze hipotecznym. To jest ustanowione. Od tego nie mona sil wyama, nie ma adnego sposobu, eby si z tego wykrci, eby sil tego wyprze. Wszelka indywidualna niezaleno to jest zudzenie Ju przez sam fakt, e yj, godz si nieustannie, bior w tym udzia przykadam do tego rki. Kadym oddechem przystaj wci na t( wszystko. Elbieta mwia stojc. Jak kiedy dawniej. Zenon rozumia, i powinien ju i, e to jest ju poegnanie. I jak wtedy, gdy czyta razem ksiki z biblioteki starego Wbrowskiego albo rozwizywa geometryczne zadania, Zenon zapyta, czy moe przyj jutro. - Dobrze, niech pan przyjdzie - powiedziaa Elbieta. - Jutro, tylk( wczeniej, dobrze? Zenon wyszed z ciemnego salonu na jasn jeszcze ulic. Bya chodna, jesienna pogoda. Po caym niebie rozsypane byy drobne, szarofioletowe oboki, ostatnie refleksy wczesnego zachodu gasy. Na ulicy Emerytalnej, w tym samym miejscu co wczoraj, zobaczy schodzcego ze schodw cukierni Awaczewicza. Przystan i przez chwil patrzy za nim. Awaczewicz rzeczywicie skrci w ulic Staszica i Zenon nie wiadomo czemu by pewny, e ten stary lew prowincjonalny poszed wanie do Elbiety. 8 Pani Cecylia Kolichowska wyrazia si raz tak: ^Wszystkiego si spodziewaam, ale tego, e bd stara, toTngdy?' ^^J Byo to po jednej scenie z Elbiet. Z t dziewczyn, do ktrej przywizaa si naprawd jak do rodzonego dziecka. A czasami myli, e to jest stworzenie bez serca, zupenie pozbawione uczucia, kto obcy, prawdziwy wrg domowy. yje tylko swoim yciem, poza sob nie widzi nikogo. Nie rozumie, e kto obok niej si mczy, e istniej wiksze tragedie ni nie mc wyjecha na uniwersytet. Wystarczy po prostu si odezwa, eby zaraz bya innego zdania. Bierze stron kadego przeciw niej, wci o co walczy, kady jest bliszy ni ona, jedyna siostra jej ojca, kobieta, ktra waciwie j wychowaa, nie majc wobec niej adnych obowizkw. Bo przecie nie jest sierot, skoro jej matka yje i opywa we wszystko, a odkd zostaa maonk dygnitarza, ktrego przez szereg lat bya kochank, mogaby sobie przypomnie, e ma crk. Staje w obronie oszusta i zodzieja Gobs-kiego, nie daje ruszy Chbw, ktrzy na komorne wprawdzie nie maj, ale urzdza u siebie haasy i pijatyki co tydzie to mog, ujmuje si za Ignacym, starym leniem i niedog, przez ktrego marnieje ogrd, nie da sowa powiedzie adnej sucej. Co to wszystko jest? Poczucie sprawiedliwoci, rwno, uwiadomienie spoeczne? Pani Cecylii wiadome byy te rzeczy nie od dzisiaj. Sprawiedliwo, dobrze. Ale nieche idzie ze swoimi pretensjami tam, gdzie naprawd jest jaki wyzysk i krzywda, nie do niej, ktr wanie wszyscy wyzyskuj, ktrej ta kamienica nic nie przynosi prcz kopotw. Ja ci wcale nie powiadam - mwia do Elbiety - e wiat jest 61 dobrze urzdzony i e kady ma, co mu trzeba. Ja tylko nie chc sal jedna

cierpie za to, e jest urzdzony le." Po scenach z Elbiet nastpoway godziny i dni miertelna uraz, ktrych zapomnie nie sposb, milcze nadtych i bezi dziejnych. Honor nie pozwala odezwa si z pierwszym sowe upr rozdua te stany w nieskoczono. A mroczne powiet domu napenione byo czarnym promieniowaniem nieznonej, sferycznej, zej kobiecoci. Pani Cecylia zdawaa sobie niekiedy spraw, e to, co jest ta wrogie w Elbiecie, to jest po prostu modo. Wtedy mwia: - O jedno ci tylko prosz, moja Elbieto, pozwl mi spokc nie by star. Jak umr, to bdziesz tu sobie moga rzdzi swojemu, jak ci si tylko bdzie podobao. Ale tymczasem ) i jestem u s i e b i e. Dla pani Cecylii staro bya rzecz najdziwniejsz, jaka si nu przytrafi. Modo stanowia jej najdawniejsze przyzwyczajenie. niedbae codzienne szczcie wydawao si nieodjte, byo stan naturalnym, jedynym waciwym czasem ycia. Staro istniaa i da niej, ale gdzie daleko, naleaa do innych ludzi, bya cudza, skaza na ryche przeminienie i mier. Niepodobiestwem byo teraz na przysta. Przez cae ycie oczekiwaa jakiej zmiany, z dnia na dz liczya, e wreszcie wszystko si wyjani, usprawiedliwi, nabie sensu, e co si wreszcie okae. Cae jej ycie byo ustawi nym zamiarem, ambitnym projektem, niecierpliwym, gniewnym \ czekiwaniem. Wszystkie te rzeczy nie pozamykane, nie dokona musiay prowadzi do jakiego wniosku, co definitywnego spowo< wa. Staro bya procesem rozpadania si tych zudze. Wydawao si niemoliwoci, aby to miao by wszystko. A jedr to byo wszystko. Z powodu ustawicznego od lat niezdrowia, kataru puc, powii szenia wtroby, niepokojw serca pani Cecylia zawsze sobie proji towaa, e kiedy, jak si wreszcie uo interesy, wemie si siebie", odbdzie porzdn kuracj, wyjedzie do jakich zagraniczna wd albo do sanatorium. Wwczas zacznie nowe, normalne y< Wszystkie wane osobiste sprawy odkadaa sobie do tego cza liczya na to jak na rzecz niewtpliw. Tymczasem nic takiego nastpio. Przeciwnie, zaczy si choroby zupenie nowe, bezsenne ataki dusznoci, ble we wszystkich stawach. Na wskich, normalnych dotd palcach porobiy si guzy i skrzywienia, nogi byy bezwadne prawie do kolan i kady paznokie rwa i bola na swj wasny sposb. Pani Cecylia zacza chodzi z jedn lask, pniej z dwiema, nie mogc zrozumie, e co podobnego j wanie spotyka. Nadeszy dni, e nie bya w stanie wcale si podnie. Leaa w ku, rozmylajc o tym wszystkim i nie mogc si temu do nadziwi. Z najwikszym wysikiem, z trudnoci niezmiern robia to mozolne odkrycie, e waciwie nic ju j nie czeka, e si ju nic nie stanie. e jedyna rzecz, jak jeszcze musi wykona, to jest umrze. W zych chwilach wracaa do niej myl uporczywa, ktr umiaa zwalcza wwczas, gdy jeszcze bya silniejsza. Bya to myl o synu. Wiele lat mino, odkd widziaa go po raz ostatni, odkd ciko chorego kilkunastoletniego chopca wywozia do sanatorium za granic. Mylaa wwczas, e go utraci, przez wiele lat baa si o jego ycie. Ale nie umar. Tylko nie chcia wicej jej widzie. Odmienio mu si serce - temu dziecku, tak j kiedy uwielbiajcemu.

Nie mg jej darowa drugiego maestwa, w jakim paroksyzmie dziecinnej, patologicznej zazdroci zorzeczy jej i przeklina. Nie daa sobie wwczas zamkn drogi do ycia", jak mwia. Ile razy jednak rozwaaa pniej w pamici te sowa dziecinnego jasnowidzenia: To jest niedobry czowiek, przekonasz si, e on jest niedobry." Powicia uczucie dziecka, by y swoje ycie, ktre jest jedno i nie da si powtrzy. ycie, ktre atwo jest zepsu, a naprawi tak trudno. Tu obok panoszya si modo Elbiety. Pani Kolichowska lubia, gdy Elbieta wchodzia do pokoju, lubia jej gos, jej sowa, jej ruchy. Uczuwaa wzruszenie, gdy Elbieta nachylaa si nad ni pytajc o zdrowie, gdy grzaa dla niej wod do torby gumowej, rozpuszczaa w szklance tabletki Vichy, gdy krztaa si przy niej, pochmurna, cicha i zrczna. Po dziesi razy w cigu dnia pani Cecylia chwytaa sama siebie na gorcym uczynku tej saboci. Nie moga znie, gdy Elbiety nie byo w domu. Ze wstydem i gniewem oczekiwaa niecierpliwie jej powrotu. Za nic na wiecie nie byaby daa wyrazu tym uczuciom tak jej niegodnym. Pokrywaa wzruszenie skargami na swj zy los, na chorob, cierpienia, niewygody, sub. Ewcia jest niechtna i do niczego. Michalina ospaa i leniwa. Nigdy si nie mona nikogo 63 dodzwoni w tym domu, niczego si nie mona doprosi." I jeszi oczywicie: Mona dziesi razy umrze, zanim nareszcie kto zjawi." Wyjazd Elbiety w czasie ostatniej wiosny to byo dowiadcz przechodzce jej siy. Na myl, e spotkanie crki z matk moe i zmieni w ich stosunkach, zamieraa z przeraenia. Oto nigdy nie spokoju, oto nic na ziemi nie jest skoczone i zawsze jeszcze dr czowiek moe sta si dla nas rdem niewymownego udrczenia Stara twarz przyjaciki, ucji Posztraskiej, pochylajcej si te nad jej kiem, przejmowaa j obrzydzeniem. Pani ucja zastpom a przy niej siostrzenic, nocowaa w domu, gdy pani Cecylii b gorzej. A ona gniewaa si na ni za to, e nie jest Elbiet. Jak przed laty, pani Posztraska przychodzia nieoczekiwa drzwiami od kuchni, proszc o poyczenie odrobiny wgla albo p zotych do jutra". Czasami pytaa, czy nie mogaby posiedzie tro w ogrodzie, bo ma duo cerowania, a w mieszkaniu na grze dusz Albo jeszcze: Czy nie zrobi ci rnicy, Cesiu, jeeli przepras u ciebie par kawakw, bo dzi nie paliam pod blach, a Maur woy ostatni czyst koszul." Pani Cecylia przystawaa na proby. I pani ucja zjawiaa si z pkiem bielizny. Zawsze ubrana czy ko w wypezo satinetki i kretony, w ktrych suba i sama { Cecylia rozpoznaway dawne, ofiarowane jej swe suknie. Co tu mwi, ta kobieta jest po prostu w ndzy. yje w ci codziennej pracy, w nieustannej trosce i zalenoci. Powinna ch by nieszczliwa, powinna si troch skary. Nic podobnego. P chodzi zawsze wesoa, pena wiadomoci lub wspomnie. Niczego bierze ze zej strony, moe nawet niczego nie bierze na serio. ( wiat jest miejscem, na ktrym odbywaj si sprawy zabawne, a o < sprawach mona si dowiedzie i pniej zajmujco to opowia' Oto jest rzecz niewtpliw, e si Gieraccy rozchodz. O ] Gierackiej, tej, ktra miaa biaego szpica Lulu, ju si nie m moda", odkd stara pani Gieracka umara. Teraz ona z kolei stara, a jej m chce rozwodu,

eby oeni si z modziutk pa Ciwidzk. Czowiek na stanowisku, czowiek, ktrego pensja wy jakie tysice miesicznie. Nic dziwnego, e modej dziewczynie p wrcio si w gowie, e ma dosy tego bbnienia na masz w biurze. I oto jest temat: mczyni! Ach, jeszcze raz mona o tym pomwi do syta! Wystarczy mody, adny buziak, eby opuci on, z ktr przeyo si dwadziecia lat, eby opuci dorastajce dzieci. Mczyni! Jaki niszy gatunek ludzki, rodzaj zwierzt, ktre naley opanowywa, ujarzmia, tresowa, ktre trzeba umie trzyma. Powica si temu cae ycie, ca inteligencj uczucia, ca przemylno instynktu, stwarza si now dyscyplin psychologiczn, pen wskaza, norm i paragrafw - na prno. Czy na przykad mwi kto kiedy, e jaki mczyzna umie postpowa z on"? Nie. Bo kobieta jest kim, z kim mona si dogada, na kogo mona liczy, komu mona zaufa. Ale mwi si powszechnie: ona umie postpowa z mem". Albo: ona nie umie postpowa z mem". Wiadomo jest, e stara Ziem-biewiczowa umie, a ucja Posztraska nie. C to znaczy? To znaczy, e to s jakie istoty, z ktrymi nie ma zwykego stosunku czowieka do czowieka, istoty wrogie, nieobliczalne, pene dzikich instynktw, tajemnicze i kamliwe. Trzeba je za wszelk cen odgadn, trzeba si przeciw nim zbroi, ycie z nimi wci grozi niebezpieczestwem i zgub. Nic nie jest niewtpliwe, nic nie jest pewne - a za to moliwe jest wszystko. Tak. Ale nie wszyscy. Pani Posztraska godzia si na sd przyjaciki, jeeli idzie o cay ten gatunek, jeeli idzie o mczyzn cudzych. Ale o swoim mu mylaa inaczej. I zawsze gotowa bya o nim mwi nie baczc na wyran nieyczliwo pani Cecylii. Dla niej nie byo wane, e Maurycy wszystkie po kolei posady traci z powodu lekkomylnoci i pijastwa, e podpisywa weksle obcym kobietom, e popeni jakie naduycie i mia spraw, z ktrej si szczliwie wykrci. Wane byo, e jest stanowczy, e jak co powie, to ju tak musi by, bro Boe mu si w czym sprzeciwi. Nie byo wane, e od rana siedzia u Chzowicza i w jak loteryjk przegrywa grosze wyudzone przez ni od pani Cecylii. e wraca tam zaraz po obiedzie, z ktrego, eby nie wiem co, nigdy nie by zadowolony, gdy jak nikt zna si na jedzeniu i nieatwo mu byo dogodzi. e wieczorem znalaz zawsze sposb, by gdzie z kim popi, gdzie si zaduy czy jeszcze raz kogo nacign. Ale byo wane, e to jest grand seigneur w kadym calu, e ma takie szczcie do ludzi, i wszyscy za nim przepadaj. To prawda, e 5-Gnurica 65 jak nie jest w humorze, to do niego nie przystp. I jzyk ma city. 'T' daj Boe mu si narazi, bo czowieka tak urzdzi, e kademu pniej odechce go zaczepia. Ale po dobroci, to nie ma milsze czowieka. Przystpny, popularny, do szpiku koci demokrata - i taki, jak to s dzisiaj, co do interesu z kadym jest za pan brat - ! prawdziwy, szczery, z sercem. - Naturalnie, nie mwi o tobie, bo ty jeste wyjtkiem. Ale pok mi dzi, prosz ci, moja Cesiu, czowieka, ktry by by takim j Maurycy przyjacielem. Ja bo takiego nie widz, prawd ci powie Dla siebie i swoich nie dba o nic, to prawda, sama wiesz, jaki jest,; dla drugiego wszystko zrobi, o kad rzecz si wystara, potrzebuj mu odda

ostatni grosz, kademu pomoe, poradzi, kadego poratu Pani Cecylia siedziaa na krzele w kuchni, trzymajc obie la; w jednym rku. Zo j braa na gupot tej ucji. Wic co? Miaa z ni razem zachwyca tym Posztraskim, ktry odkd tu mieszl grosza uczciwie nie zarobi, nigdy do domu nie wraca inaczej j pijany, po nocy dobija si do bramy, robi haasy, a strowi, co r otwiera, szelga zamanego nie da. Caa kamienica z niego si v miewa, tylko ta jedna ona nic nie widzi. Dogadza mu, pracu zdziera sobie dla niego ostatnie siy i daje si takiemu gagano wyzyskiwa. Zniecierpliwienie pani Cecylii roso. - Dobrze, dobrze. Ale sama powiedz, do czego to go doprowadzi Pki mia, y zawsze nad stan, to wiadomo. Ale teraz, jak nie ma, co on moe rozdawa, nawet nie wiem. Ty bya rozsdniej sza, ciebie naleao myle o przyszoci. Pani Posztraska prasowaa jak zwykle nie na desce, tego nie mi; si domaga, tylko na brzegu stou. Rozoya tam sobie odda kawaek starego, brzowego w drobn krateczk pledu, a na t; strzp zkego, poprzypalanego ptna, ktre nazywaa magio nikiem. Co pewien czas wytrzsaa z wielkim oskotem na blac sczernia dusz z elazka, a na jej miejsce wpuszczaa na pogrzeba now, czerwon i paajc. Jedn po drugiej odkadaa na rozposta gazet wyprasowane, poskadane koszule. - Zlituj si, Cesiu, co te ty mwisz - bronia si agodnie. Chyba go nie znasz! Czy on byby mi kiedy da wtrci si czego? - A widzisz, to wanie jest najgorsze - przerwaa pani Cecy surowo. - Zawsze mu na wszystko pozwalaa i sama chyba widzisz, jakie masz z tego skutki. A dzi robisz to samo. I co? Do niczego si ten czowiek nie wemie, cae dnie u Chzowicza, cae noce w Hotelu Polskim. Sama go do tego wszystkiego popychasz swoim postpowaniem. Pani Posztraska miaa na policzkach wypieki i od gorcej duszy, i od wysiku, i od emocji, przykre, ciemne, koloru misa wypieki kobiet starych. Nie odrywaa oczu od roboty, umiechaa si winowaj-czo i ze zgorszeniem. - Czy ja jego popycham, moja droga Cesiu? Jak to ja jego popycham? Ja tylko nie chc mu robi pieka, bo wiem, jak on sam nad tym cierpi, jak si czuje winien, jeeli si tam kiedy da zacign i pno wraca, i czasem mnie nawet obudzi. Trudno si dziwi czowiekowi, ktry nie ma adnego ujcia dla swojej energii. On przecie wie, e jego siy, jego zdolnoci przez to si marnuj. A powiedz sama, czy w jego wieku on nie powinien mie jakiej emerytury? S przecie tacy, co maj naraz i emerytur, i posad, a on co? Tylko, e on ma charakter niezaleny, nigdy nikomu nie schlebia, prdzej da si zarba, ni powie to, czego nie myli. Mwia prdko, polubownie, usiujc jak najdalej odwlec wybuch narastajcej w pani Cecylii nieyczliwoci, by zdy jak najwicej uprasowa tym cudzym wglem i cudzym elazkiem. - Maurycy, widzisz, to jest czowiek, ktrego nie mona kupi - tumaczya szukajc zawsze najwyszych motyww swego zalepienia. - Czy ty mylisz, kochanie, e ci, ktrzy dzi doszli do stanowisk, do zaszczytw, to s ludzie naprawd zdolniejsi od niego? Wcale nie, ja ci zarczam. To s tylko ludzie, ktrzy wiedzieli, z kim trzyma, ktrzy umieli w por kania si, komu trzeba. Maurycy tego nie umie. A u nas tacy ludzie si marnuj. Pani Cecylia niepokojco przekadaa laski z rki do rki, jak gdyby

zamierzaa ju si podnie. Obie naleay kiedy do rejenta K-olichowskiego. Rczka jednej wyobraaa gow konia wyrobion z koci soniowej, rczka drugiej - srebrn i prawie nag baletnic. Ostatecznie pani Cecylia stracia cierpliwo. - Moja droga - powiedziaa sucho - jeszcze jedn koszul skocz i na dzi bdzie dosy, bo widzisz, e st jest teraz potrzebny Michalinie. A jeeli chcesz, to ci jeszcze Ignacy zaniesie na gr kubeek wgla z piwnicy. 67 Chciaa by wreszcie sama i bez wspczucia patrzya, jak pa ucja uwina si prdko, zapakowaa w maglownik swoje dobi i caa w serdecznych dzikczynieniach znikna za drzwiami. Ale po j odejciu wcale nie doznaa ulgi. Opierajc si na obu laskach i bur liwie opdzajc od pomocy grubej Michaliny, przesza powoli c jadalni. Bya teraz sama wrd swoich ciemnych mebli dbowyc ponurych i brzydkich. Nawet patrzc, nie widziaa ozdabiajcych grubo rzebionych, drewnianych gruszek, jabek i ubitych kuropatw tak od dawna to wszystko wydawao jej si jedynie moliwym te ycia. Pomylaa, e nie ma na wiecie samotnoci. ucja posza, alej cudze sowa i cudze uczucia nadal napeniaj niepokojem serc Samotno jest zudzeniem. Myl czowieka kry zawsze koo inny< ludzi i czc go z ich obcym losem, ktry na prno stara s odepchn. Cay stosunek tej ucji do ma pozostawa niejasny, jtrzy, n dawa spokoju. Nie ma przecie wtpliwoci, e stary Posztraski je nicpo, e ucja jest jego ofiar, e jej ycie jest bezsensowne i niemo liwe. Ale ona tego nie wie. Jej przemiana materii jest szybsza, wtrot zdrowsza, a los pomimo wszystko szczliwszy. I pani Cecylia nagle z gorycz pomylaa o Elbiecie, ktra by daleko, i ktra zawsze przeciwko niej stawaa po stronie ucji. Znowu nie moga by sama. ycie Elbiety od razu obstpio zewszd, z mnstwem twarzy ludzkich i spraw, z wieczn niemo; liwoci zgody. Gieraccy, Chbowie, Gobscy, cay ten dom ttnic i huczcy, ktrego Elbieta wobec niej bya rzeczniczk. Niczego n mona byo si domaga, nic nie dao si uzyska, odkd ta dziev czyna obja rzdy. Ju to, aby przynajmniej wszystko zostao p dawnemu, kosztowao pani Cecyli wiele wysikw. I jeszcze ten Awaczewicz. Nie mieszka wprawdzie w domu, ale jes jakby domownikiem, odkd przychodzi stale, siedzi godzinami, zabii ra Elbiet na wycieczki za miasto, na nowe filmy, do teatru, zostaj na kolacji. Pani Cecylia nie cierpiaa tego czowieka; to by jeszcz jeden wze udrki. Pewnego letniego rana wrcia wreszcie Elbieta i pani Kolichowsk musiaa si ostro trzyma, by nie okaza swej radoci. Od razi zrozumiaa, e Elbieta i tym razem nie dosza do porozumiem z matk. Elbieta zreszt nie przyznaa si do poraki. Na rozpytywania pani Cecylii odpowiadaa tak, jakby w kadym jej sowie wszya potpienie. Moga zreszt mwi, co chciaa. Ostatecznie byo niewtpliwe, e ta urocza Romana z Giezowskich Biecka, obecnie pani Niewieska, znalaza si w Vevey bez ma i e znowu tam kto by. Tak wic, pomimo dokadnie czterdziestu piciu lat ukoczonych, wioda nadal swe ycie kobiety z drugiego brzegu". Po powrocie Elbiety od razu naturalnie pojawi si Awaczewicz. Myl, e Elbieta mogaby wreszcie za niego wyj, bya nie do zniesienia. Od dawna

nie y z on, ale rozwodu dotd nie mia, chocia podobno stara si o to od dwch lat. Elbieta wprawdzie zawsze mwia, e za m wyj nie ma zamiaru, ale takich postanowie nie mona bra na serio. (Awaczewicz by zepsuty przez kobiety, dba o swoj widnc urod jak niegdy rejent Kolichowski, dawa sobie robi manicure, nosi jedwabne poczochy. Na niewielkiej jakiej posadzie robi min czowieka, ktremu doskonale si wiedzie, ubiera si jak z igy, polowa, bywa, kupowa i sprzedawa samochody, rozmaite sprawy cigle zaatwia. Z wojska wyszed ku swojemu i innych zadowoleniu, czym uraony czy rozczarowany. Pani Cecylia baa si, e ten pan wytrwaymi swymi zalotami moe wreszcie dopi celu. Zwaszcza e Elbieta na og nie lubia towarzystwa i mao kogo widywaa z tutejszych mczyzn. Ale dowiedzie si czego, a nawet mwi z ni o tym byo niepodobiestwem, l Za drug wizyt modego Ziembiewicza pani Kolichowska zjawia si z obiema laskami do podwieczorku i przyjrzaa mu si dokadnie od stp do gowy. Pamitaa go jako ucznia, powanego chopaka, ktry pracowa i nie zajmowa si gupstwami. Mylaa o nim, e wda si w matk, nie w ojca, e co z niego bdzie. Ale lad podwiadomej niechci pozosta z tamtych czasw: e to nie jest Karol. e on jest tutaj, a Karol jest daleko. Nie ufaa i jemu. Od razu obliczya sobie dokadnie dni do czasu, kiedy mia wyjecha. I w tych ramkach zaegnanego niebezpieczestwa dopiero moga na niego przysta bez goryczy. /Ale przez ten niedugi czas Zenon przychodzi prawie codziennie. Niezupenie by pewny sam, co to znaczy. Jednak cae godziny przebywania z Elbiet po dawnemu byy teraz koniecznoci. Wa69 nie jej trzeba byo opowiedzie o Adeli w sposb nie cakiem pra\ dziwy, ale pomimo to szczery. Ze zoonych wczesnych uczu swoi( wybra i wyodrbni gwnie przyja i gboko czowiecze, patetyczi wspczucie. Chcc by mimo wszystko sprawiedliwym, idealizow Adel. Chwali nawet jej urod, ktrej wwczas nie widzia, i intelige cj, ktr po prostu lekceway. Elbieta suchaa wrogo, pena wewntrznej przekory. Ale ukrywa t wrogo nawet przed sob, nie chciaa si z ni zdradzi. Bra stron Adeli przeciw niemu - i w tych czasami gorcych sporac Zenon rozgryza smak zwietrzay dawnych scen i wyrzutw. Doznaw przy tym uczucia pobliskiego szczciu - cho nie chcia zdawa sob sprawy z jego niejasnej natury. Wreszcie Elbieta zapytaa otwarcie: - No dobrze, ale przecie ona miaa racj. Ta druga kobie istniaa, tak? Musia odpowiedzie, e tak - chocia psuo mu to kosmiczn niejako nadprzyrodzony, charakter minionych udrcze. Zobaczy na jej twarzy pochmurny gniew. Nagle serce zaczo m bi powoli. By olniony, cay przejty wzruszeniem. - No wic - powiedziaa zmienionym gosem. Urwaa i odetchny szy dokoczya: - Teraz rozumiem. Jakby jeszcze raz uzyska pragn przebaczenie, wysuwa wt argumenty. - C, to przecie nie miao znaczenia. Ja byem wolny. Ona wiedziaa - Wszystko ma znaczenie - przerwaa mciwie. Sama nie chciaa teraz mwi o sobie. Mogo si zdawa, e n miaa nic do ukrycia. Jak tajemnic zwierzya mu raz tak rzecz: - Dawniej zawsze, zanim zasnam, wyobraaam sobie jaki ma;

nie bardzo jasny pokj jadalny. Nie taki jak tutaj, waciwie ade z tych, jakie widziaam kiedykolwiek. May i nawet ubogi, z jedn lamp wiszc nisko nad stoem. I koo tego stou siedziaa mp) matka, ojciec i ja z nimi razem we troje. To nie byo wspomnienie, b byam bardzo maa, kiedy dostaam si tutaj, do ciotki. To byo tylk wyobraenie. To sobie wyobraaam jako szczcie. J Zenon mg wiele powiedzie o tym szczciu. ' '^ - I to mino dopiero wtedy, kiedy umar mj ojciec - dokoczyli - Rzecz, ktra moga by i nie bya nigdy. -Ale - dodaa zaraz - w tym jest wstrtny, dziecinny egoizm. Bo nie liczymy si wcale z tym, ile innych moe kosztowa to, co si nam wydaje naszym tak naturalnym prawem. Ile w tym moe by nie wiem jakich przymusw, nie wiem jakiego za. W tym wszystkim, co zastajemy jako gotowe. Strach pomyle, z ilu cudzych cierpie i ponie skada si czasami takie szczliwe dziecistwo". Zenon rozwaa, kiedy dla niego byo ono szczliwe. Przypomina sobie wieczory przed zaniciem w ciemnym pokoju w Witkowie, jeszcze na dugo przed Boleborz. Wiedzia ju, e nie ma duchw ani diabw, e nic si nie stanie. No tak, ale gdyby jednak przyszed diabe" - myla i na t myl omdlewa ze zgrozy. Naturalnie, e to jest niemoliwe, ale gdyby przyszed..." W tych dziecinnych, nikomu nie wiadomych nocach udrki jedno byo ulg: e jest ojciec. Ojca mona zawoa na pomoc. Ojciec si nie boi. Ju on bdzie wiedzia, co robi, on si z tym strasznym rozprawi, to jego rzecz. On si na pewno nie boi. Bo gdyby i on si ba, jake mona by znie noc i ciemno. Musi by ten kto jeden, kto si nie boi, kto moe osoni przed ciemnoci, w ktrej jest wszystko straszne i niepojte, przed ca noc wiata. Czy nie dlatego Bg nazywa si Ojcem? Zagadnienie Boleborzy w yciu Zenona znalazo sobie cile to samo miejsce po drugiej stronie osi symetrii, co dom na ulicy Staszica w yciu Elbiety. ) Poniewa nie mwia o tym sama, zapyta j raz surowo, co znaczy ten Awaczewicz. Zobaczy z drapniciem w sercu, e si zaczerwienia. - Jeli pani nie chce, to niech pani nie mwi. Nie mam przecie adnego prawa tego da. - Tu nie ma nic do ukrywania - owiadczya po namyle. - Mogaby to by przyja, ale nie jest. Bo nie ma midzy nami adnego psychicznego porozumienia. Taki nawyk od lat. - Czy on si w pani kocha? - Nie - odpowiedziaa zaraz. I jeszcze po chwili powtrzya: - Nie. - Jednake przychodzi tutaj, rozmawia z pani, gdy mnie nie ma. Siedzi i rozmawia. Tak? - No tak! Ale opowiada mi, jak si kocha w innych kobietach. Czy waciwie, jak si od nich opdza. - To bardzo mie - powiedzia Zenon. - Bardzo mie. Umilk uraony i myla, co ma zrobi. Oto nage wymykaa mu si 71 w niezrozumiay, obrzydliwy sposb. Od pocztku chcia j o t zapyta. Teraz nagle ujrza, e nie doceni tej sprawy, e si w swe nieuzasadnionej ufnoci przerachowa. By pewny, e nie jest szczera i nie mg znie odkrycia, e si ju teraz na niej zawid. Pomyla, jest jak wszystkie" - chocia nie wiedzia

sam, co to znaczy. - Pani mi nie mwi prawdy. - Teraz nic nie ma - powtrzya niechtnie. - To jest moja dawna moja pierwsza nieudana mio. Och, bardzo nieudana. Jeszcze z tam tych czasw. - Z jakich czasw? - Kiedy byam na pensji. - Wtedy kiedy ja tu przychodziem? - Tak. Ale rozczarowaam si prdko. - Wtedy - powtrzy i wsta. Nie mg z ni zosta ani przez chwil< duej. By przejty gbok odraz i upokorzeniem. Nie zna do tac tego uczucia. Wydao mu si nie do wytrzymania. - Dzikuj pani za wszystko, za wszystko - powiedzia. - Alf widocznie si omyliem... Elbieta wstaa te, zmieszana. - Co to znaczy? - spytaa i rozemiaa si niezrcznie. - Czy to ma by zazdro? - Tak, niestety, to wanie jest zazdro. Bo ja nie kochaem si dotd w nikim oprcz pani. Wycigna rce, by go zatrzyma - i ten gest nagle odkrci w nim wszystkie uczucia. Caowa j po czole, po wosach i oczach z najgbsz, szalon tkliwoci. Mwi do niej: Ty droga, ty kochana" - i nie mg wcale uwierzy, e jest taka cienka i gitka, e jest rzeczywista i dobra. Tego jeszcze wieczora powiedzia jej o Justynie. Mwi cile tak, jak ta sprawa wygldaa teraz w jego oczach. Gdyby nie nuda i depresja, ktra ogarnia go zawsze w domu rodzinnym, nie byby na pewno uleg tej letnie] pokusie. Naleaa jeszcze do kompleksu boleborzaskiego, ktry zawsze usiowa w sobie zwalczy, z ktrego ju dzi na zawsze si wyama. - Czy to jest zerwane? - zapytaa. - Byo zerwane, zanim tu wszedem, zanim jeszcze... Siedzia u je] ng na ziemi, jak kiedy pragn, przyciska twarz do jej kolan i za oboje postanawia, e bd sobie zawsze mwili tylko prawd. Spraw Justyny w swym yciu uwaa za przekrelon rwnie bezpowrotnie i ostatecznie, jak spraw Adeli. W rzeczywistoci za i to, i tamto trwao jeszcze, tylko zakwalifikowane inaczej. Z tego samego materiau budowao si teraz nowe uczucie, karmione przezwycionym cierpieniem i przezwycion radoci. . Ich rozstanie si na dugie miesice byo cikie. Wmwili sobie jednak, e to nic nie znaczy, e nic midzy nimi nie moe si zmieni. I w udrce, ktr czytali nawzajem w swoich oczach, znajdowali na ni najgbsze pocieszenie. Nie powzili adnych postanowie, nie przyjli na siebie adnego zobowizania. Tym gbiej jednak sigaa wzajemna niezachwiana pewno. W rok pniej odby si lub Zenona z Elbiet. Ale przedtem midzy Elbiet i Justyn miaa miejsce owa pamitna rozmowa, ktra w pniejszym rozwoju tragicznych wypadkw odegraa niewtpliwie du rol.7 U 9 Tego roku na wiosn Bogutowa rozchorowaa si tak ciko, e doktor z Chzebnej ju nie mg jej poradzi, musiaa jecha do miasta na operacj. Pani Ziembiewiczowa sama przysza do izby za kuchni, eby si z Bogutowa

poegna, i daa jej pensj za sze miesicy, a reszt obiecaa przysa do miasta, jak tylko Justyna napisze jej adres, gdzie mieszkaj. - Ani jeden grosz wam u mnie nie zginie - powiedziaa. - Bogutowa moe by spokojna. A na kolej dostaniecie bryczk, eby wam byo wygodnie jecha. Bogutowa pani podzikowaa i pocaowaa j w rk. Wszystko, co miay, Justyna zapakowaa do jednego duego plecionego kosza, docisna trzeszczce wieko, przez kka przesuna gruby prt elazny i zamkna na kdk. Na drog wzia do maego koszyczka chleb z serem i herbaty w butelce, a poduszk i chustk mocno skrcia osobno i obwizaa sznurkiem. Zaraz po obiedzie przed kuchni zajechaa bryczka zaprzona w dwa gniade konie fornalskie, z prawej wikszy i chudy, z lewej 73 mniejszy, tuciejszy. Fornal Jzef zaoy duy kosz na kozio i pomg Bogutowej wej na siedzenie. Par dziewczyn pokazao si przed kuchni i kada yczya Bogutowej szczliwej drogi i prdkiego wyzdrowienia. Jzef wskoczy na bryczk po kole, usiad przy koszu bokiem i uderzy batem grubszego konia, ktry by leniwy, l Koo zabudowa i midzy opotkami za ogrodem przejechali prdko, ale zaraz droga zrobia si piaszczysta, konie poszy stpa i zaczy si grza. Soce ostro wiecio nad polami, chude yta, pene bawatkw, stay bez ruchu, koa szoroway w piachu i gsty kurz bucha kbami spod bryczki. Justyna co sobie przypomniaa i obrcia si, eby popatrze na Boleborz. Ale nie zobaczya nic, ani dworu, ani podwrza, tylko same drzewa. I dopiero teraz zrobio jeJ si przykro. Jazda wydawaa si cika i duga, chocia do kolei bya niecaa mila. Bogutowa dostaa na drog proszek od blw, ale poty j obleway, byo jej to zimno, to gorco. Miaa na sobie czarne palto, dobrze ciasne, i czarn koronkow chusteczk na gowie, ale ninL dojechay, wszystko na nich zrobio si biae od kurzu. J Na stacji przesiedziay par godzin, bo pocig szed dopiero w nocy, W wagonie Justyna zezua matce buty, wypakowaa poduszk i rozoya chustk na awie. Bogutowa pooya si wygodnie, wzia jeszcze jeden proszek i popia zimn, sodk herbat, ktra miaa smak rozmoczonego korka. Zrobio jej si przyjemnie i jak wagon ruszy, mylaa, e zaraz zanie. Ale zasypiaa tylko na chwil, rne rzeczy jej si wydaway niby sny, niby prawda na przemiany. Justyna zamkna okno, eby nie wiao, i siada przy matce w kciku, w nogach. Byo prawie ciemno, obcy ludzie siedzieli naprzeciwko i drzemali. Spod podogi sycha byo wielkie huki, niby wystrzay i pioruny, tak si ten pocig rwa, tak stka i wali przez t noc, jak co ywego. Byo wiadomo, jak zwalnia, dojeda do jakich stacji, gwizda w ciemnoci, natrafia na zwrotnic. Caa awka przesuwaa si ku nogom Bogutowej, poduszka cisna mocno na gow, jak czyja rka A zaraz potem cigno j znowu ku grze, jakby siedzca Justyna popychaa j w nogi na dawne miejsce. Wszystko uspokajao si na chwil, cicho, pniej rozlegay si rne gosy i nowi ludzie wchodzili trzaskajc drzwiami. Chcieli, eby im ustpi miejsca. Wtedy Justyna

operacj. Bogutowa syszaa i rozumiaa kade sowo, ale wci jej byo dziwnie, e to si o niej tak mwi, e to ona sama jest ta chora kobieta, a nie kto inny. Ludzie odchodzili dalej, cignc swoje tiumoki, a pocig znowu zaczyna si rusza i szamota, oskota i dudni. Chwilami si jej zdawao, e to ju moe koniec na ni przyszed, i martwia si o Justyn, co ona bdzie robia na wiecie, czy sobie sama poradzi. Mylaa tak, ale bya spokojna i dobrze jej byo tak lee w tym huku i trzsieniu, jakby to byo wasne, ciche i ciepe mieszkanie. Czua cigle bl w brzuchu, tylko e jako nieprawdziwie, niby obok siebie. Jak gdyby tu kto drugi na jej miejscu lea, nie ona, i czu to wszystko, jak gdyby to tego drugiego bolao. Chciaaby, eby si ta jazda nie tak prdko skoczya, eby nie trzeba byo wstawa i nigdzie i, tylko tak cigle jecha i drzema. Kiedy zaczo wita, zrobio si nieprzyjemnie. Justyna powiedziaa, e ju dojedaj. Obua matk, zapakowaa poduszk do chustki i zwizaa. Wszyscy zaczli si rusza i pocig stan. Justyna wzia w jedn rk tumok i koszyczek i zaprowadzia matk do poczekalni, a sama posza odebra duy kosz z bagau. Siedzie na awce byo Bogutowej bardzo ciko, ale nie wiedziaa, czy moe si tutaj pooy. Krcio jej si w gowie, a kiedy spojrzaa naokoo, na cian, na jakich ludzi przy bufecie, wszystko ruszao si z gry na d i cigle zostawao na miejscu. Przymkna oczy, eby tego nie widzie, i usyszaa, jak Justyna mwi, e ju rzeczy s na doroce, e trzeba i. Mylaa, e nie wstanie, e to jest niemoliwa rzecz - i wstaa, i posza, ale j ju prowadzia Justyna z jednej strony, a z drugiej tragarz. I tak j oboje wsadzili do doroki. - Jak te to mama zesaba przez t drog - dziwia si Justyna. Bogutowa jechaa przez miasto, w ktrym kawa ycia przesuya, i nie poznawaa adnego domu ani adnej ulicy. Chwilami robio si jej straszno, jakby to wszystko bya nieprawda, jakby jej si to wszystko nio. Do szpitala ledwo si dodzwoniy. Czowiek, ktry otworzy, zaraz powiedzia, e nie ma miejsca. Dopiero jak Justyna wyja z torebki kartk od chzebiaskiego doktora, uwierzy i kaza czeka, bo o tej porze jeszcze wszyscy pi. Ale rzeczy nie pozwoli wnie. - Czy mama poczeka tutaj sama? - spytaa Justyna i popatrzya na matk niespokojnie. 75 Bogutowa nic nie powiedziaa, tylko schylia gow. I Justyr musiaa j zostawi, eby zawie rzeczy do Jasi Gobskiej, bo n mogy sta na ulicy. W poczekalni na awce Bogutowa jeszcze raz zostaa sama. Przypi mniao jej si, e akurat dwadziecia lat temu wychodzia z te^ szpitala na wiat, jak jej si urodzia Justynka. Ale i to zaraz przesta by prawdziwe. Czua mdlcy, okropny zapach szpitalny, widzia przy swoich nogach kamienn, ukadan w kwadraty podog i ponr siaa, e ju nie moe by gorzej, jak tu by i czeka, e ju lepi umrze. Nagle kamienne kwadraty powikszyy si ogromnie, pon szyy, podeszy do gry, a Bogutowej zrobio si mdo i straszni Poczua, e zaraz zw ymiotuje na t podog, i stracia przytomno. Kiedy wrcia Justyna, ten sam czowiek nie chcia jej wpuci d szpitala,

jak obcej. Ale tak pakaa i prosia, e ustpi i nawi powiedzia, jak ma i. Justyna posza szuka matki na oddzi; wewntrzny i tam si dowiedziaa, e ta chora, ktr w nocy przywie ze wsi, ju jest na sali operacyjnej. Czowiek cay w biaym fartuch jak kucharz, zaprowadzi j na jaki korytarz i kaza tam czeka Przechodzia gruba siostra w habicie i ogromnym biaym czepc i zapytaa j, co tu robi. - Dlaczegocie j tak pno przywieli? - powiedziaa surowo. Justyna nie wiedziaa, co ma odpowiedzie, eby jej nie rozgniewa( I tylko spytaa, czy mama jest bardzo chora. Zakonnica wzruszya ramionami, nie patrzc na ni. - Na wsi zawsze czekaj do ostatniej chwili i przywo do szpitali jak ju jest za pno. Trzeba byo doktora w nocy budzi. Justyna miaa taki strach w sercu, e nie miaa o nic wicej zapyta Staa na korytarzu, patrzya na drzwi i mylaa, co te tam oni z matk robi za tymi drzwiami. Podesza bliej i nasuchiwaa, czy matka nie krzyczy, jak j kraj? Ale nic nie byo sycha, ani gosu, ani ruchu, jakby tam w rodku ni byo ywego czowieka. Pomylaa, e ju matki nigdy nie zobaczy, e j tamci ludzie pi cichu zamcz. Znowu poczua w sercu ten okropny, zimny strach Powoli zacza sobie wyobraa, co z ni bdzie, jak zostanie sama n, wiecie. Co zrobi, jak matka naprawd umrze? Uczua, e pyn jej \x po twarzy, i mylaa dalej, co zrobi. Naprzd poleci do Jasi Gobskie i jej pierwszej o wszystkim opowie. Mj Boe, jak te ta Jasia teraz wyglda, jak stara kobieta, w takiej biedzie, m j zostawi i poszed nie wiadomo gdzie. Kosza i tumoka nie byo gdzie postawi, tak tam mieszkaj, ani kawaeczka wolnej podogi. Zaniepokoia si, e rzeczy zostawia obok ich mieszkania, w sieni, bez adnego zamknicia, przecie mog teraz wszystko rozkra. Gdzie si podzia Franek, wcale go tam nie widziaa, a syszaa, e mieszkaj razem. Zaciekawio j, co powie Franek, jak si dowie, e ona teraz jest w miecie, czy si ucieszy... - Matko Boska, o czym ja gupia myl - przerwaa z przeraeniem. I rzeczywista chwila obstpia j od razu ze wszystkich stron. Znowu suchaa i znowu za drzwiami bya cisza miertelna. Czasem jaki czowiek przeszed przez korytarz i kady przechodzc na ni patrzy. Baa si ju teraz ich pyta, tylko powtarzaa w myli: Boe, Boe." Mylaa, e to ju koniec wiata na nie obie nasta, e ju nie ma adnego ratunku. Jeszcze jaki przechodzi w biaym fartuchu i powiedzia, e nie wolno tu sta, eby posza do poczekalni. Udaa, e idzie, ale jak tamten poszed, znowu wrcia pod te drzwi. Bya tak zamylona, jakby na stojcy zasna. I kiedy wreszcie drzwi si otworzyy, odskoczya od nich nieprzytomnie, nie rozumiejc, co si stao. Wyszo ich kilku, zych i prdko mwicych. Najstarszy, z ys gtow, doktor, jakby si od nich opdza. Obok niego sza zakonnica: - Do samej tej chwili puls by dobry - mwia prdko. - Saby, ale dobry... Staraa si jakby przebaga za co doktora, co jeszcze uratowa. - Od razu byo wida, e to beznadziejny wypadek - takim samym tonem mwi kto drugi. - Przywo w ostatniej chwili... - To crka tej kobiety. - O Jezu, Jezu, mama nie yje! - krzyczaa Justyna. Doktor odwrci si,

popatrzy i poszed dalej. Przy Justynie staa siostra i trzymaa j za ramiona. - Cicho, dziecko, cicho, nie mona tak krzycze - powtarzaa odcigajc j gdzie dalej. I pytaa, gdzie mieszka, czy ma tu jak rodzin. - Nikogo nie miaam - zawodzia Jystyna - tylko t jedn mam. Same byymy na wiecie. 77 Wydara si z trzymajcych rk zakonnicy i wpada do dziwneg strasznego pokoju. Moe jeszcze yje, moe jeszcze troch yj< - mylaa. Zatchna si od duszcego smrodu eteru i chloroform Ciao leao na elaznym stole pod bia pacht. Wszystko powala byo krwi i w kuble byy jakie rzeczy pene krwi. Odja ze strache ptno z gowy, pocaowaa matki twarz. Bya ciepa jeszcze i mikk ale inna, ni gdyby spaa. Wygarna grub, bia rk spod prz cierada i rka te bya ciepa i mikka, cika i bezwadna, kae palec opada osobno. Kto tu sprzta nic nie mwic. Dwaj pi sugacze weszli we drzwi z czym drewnianym, jak dugie taczki i kijach, postawili to na ziemi i przystpili do matki. Prdko, bez sw wzili j, jeden pod plecy, drugi pod nogi i, zakryt, pooyli c drewnianego puda. Justyna podetkna pod gow umarej troct przecierada i sza za tymi ludmi przez korytarz, przez schody, prz< ogrdek z awkami i dziedziniec a do drzwi trupiarni, gdzie jej zn nie dali wej. Ale zobaczya, e tam byo wicej umarych, lee rzdem wysoko na deskach, wida byo ich goe podeszwy z po( gitymi, krtkimi palcami. Postaa jeszcze pode drzwiami, pki ci ludzie nie wyszli niosc pusi nosze. Wtedy troch odesza i siada na awce blisko dziedzin; Chciaa paka, ale zy nie szy, tylko stay w gardle, twarde i suche Byo wczesne rano, pogoda. Zawiewa lekki chodek, cay wic wyglda spokojnie, jakby nic takiego si nie stao. Justyna zamkn) oczy, pieky j powieki i mocno bolaa gowa. Pomylaa, e jeszcz wczoraj o tej porze byy obie w Boleborzy i mama jeszcze bya ywi Przypomniaa sobie, jak jechaa przy niej na bryczce, jak spokojni drzemaa w wagonie. Wydao si jej, e jeszcze jedzie, e tak sied; przy mamy nogach na awce wagonu, budzi si i zasypia. Zjawiy jf si jakie twarze nieznajomych ludzi, zrobiy si paskudne i znikn) Potem kto powiedzia w niej samej: Prdko, prdko, prdko' i take znik. Gdy si ockna, zobaczya, e siedzi przy niej na awce ta sam zakonnica w biaym czepcu na gowie, i bardzo si zdziwia. W ogrd ku peno byo soca. Po ciece, pod nieduymi zielonymi drzewam chodzili ludzie w jednakowych niebieskawych chaatach. Niektra stawali i rozmawiali. - Zasna dziecko - powiedziaa siostra i umiechna si. Nie byli jeszcze stara i wygldaa na dobr kobiet. Spytaa Justyn, czy ma troch pienidzy. - Pogrzeb musi by prdko, bo upa i ciao si psuje. Jakby teraz zaraz posza po trumn, to ciao jeszcze na noc bdzie ustawione w kaplicy. Justyna poczua zimno w rodku i zacza paka. Teraz dopiero zrozumiaa, e to wszystko jest prawda. Obrcia si i paczc patrzya na trupiarni, nieduy budynek z drzewa i bez okien. - Jeste taka moda - powiedziaa zakonnica. - Pan Bg ci pocieszy. Justyna zaprzeczya gow. Wiedziaa, e ju nic jej nie pocieszy nigdy, e matka nie oyje i ona ju na cae ycie bdzie sama. Podniosa si i posza, gdzie jej powiedziaa zakonnica, do stolarza, ktry zaraz niedaleko szpitala mia sklep z gotowymi trumnami. Stamtd musiaa

znowu i zamwi karawan, eby by jutro raniutko przed szpitaln kaplic. Pniej wrcia na ulic Staszica do Jasi Gobskiej, powiedziaa jej teraz ju naprawd o swoim nieszczciu i poprosia, eby posza z ni razem na cmentarz wybra miejsce na grb. Gobska zrobia porzdek koo starej Borbockiej, a potem wyniosa na podwrze swoj ma i zapowiedziaa, eby si grzecznie bawia. Justyna dopiero teraz spostrzega, e dziewczynka nic prawie nie widzi. - Co to jej si zrobio z oczami? - spytaa. - Z tej ciemnicy - odpowiedziaa Gobska. - No i nerwy, odywienie, to wszystko na oczy pada. Od ulicy Staszica do cmentarza byo chyba ze trzy wiorsty. Szy i szy. Justyna mylaa, e nie dojdzie. I Gobskiej take byo a sabo od gorca. Mwia, e taka naga mier jak pani Bogutowej to najlepsza dla czowieka, przynajmniej siebie i drugiego nie umczy. Jej matka ju drugi rok si morduje, po nocy stka, co i raz to si poruszy, nie mona ani spa, ani nic. Koo siebie sama niczego nie zrobi, trzeba po niej wynie, upra, wszystko oporzdzi. e czasami to ju i ycie niemie. - Jak starego czowieka Pan Bg zabierze, to jest jego prawo umrze. Ale jak dziecko umiera, to gorzej al. Na cmentarzu wybray tanie miejsce, puste i goe, dalekie od bramy 79 i od kocioa. Justyna mylaa, e mamie tu nie bdzie dobrze, i zn< zacza paka. - Umaremu to jest wszystko jedno, gdzie ley. Czy tu, czy tam, p ziemi w dole nie ma rnicy - pocieszya j Gobska. Poszy potem w drug stron cmentarza i Jasia znalaza tam niedu groby swoich dzieci. Nie bya cakiem pewna, ale tak jej si zdawa e to tu. Prawie wszystkie groby byy jednakowe, mao ktry m krzy na sobie. W piasku rosa wyka uscha trawa. - Ten drugi - mwia - to od maego by cay sabowity. Kto zobaczy, to kady powiedzia, e to jest dziecko do wymarcia. P Stefanek dobrze si chowa. Chorowa cigle i zawsze wyszed, ta mia mocny organizm. Ju mu byo na smy rok, jak z niczego dosi tej gorczki. Jeden dzie czterdzieci stopni, drugi dzie czterdzie; stopni, zrobi si cakiem niewadny, co si do niego mwio, r rozumia. Doktor z Opieki przyszed i mwi, e to dziecko r zapalenie puc i eby go zaraz wzi do szpitala. A w szpitalu dokt pyta: To panine to dziecko?" Powiadam, e moje, a on dopie mwi: Niech go pani zabierze do domu, niech ono skona spokojnie Podobno si nie poznali, e to byo zapalenie mzgu. Wic go wzia na powrt i przywiozam do domu. Zaniemwi, oczy w kole, patrz przed siebie i nie widzia. Ca noc tak wy jak pies, a lud^ z kamienicy przysyali, eby ucich. W cikich mczarniach skona Na chwil uklky na ciepym piasku i pomodliy si. Ale wstay, l Justynie byo spieszno, eby jeszcze mam zobaczy, jak j bd ka< do trumny. Gobska troch pogrzebaa w trawie na grobie, odrzuci na ciek par suchych patykw i popatrzya na to miejsce. - Szczliwa jestem, e mi te dzieci umi&raj - odezwaa si na^ zamylona. - Pan Bg wie, co robi. Jak ja bym sobie dzisiaj z czwc giem rad daa. - Co te Jasia mwi, co Jasia nie myli - upomniaa j Justyn I pocaowaa

jej mokry od ez, wpadnity policzek. Zawrciy do miasta. Justyna chciaa myle o matce, chciaa soh dobrze przypomnie, e ju jej nie ma, e jest teraz sama na wieci Ale wci jej co przeszkadzao. Chudy ko cign ulic wz z ce ami i nie mg da rady pod gr, a si obejrzaa, czy wyjedzie. Za potem przelecia prdko wielki samochd z panem i pani i przysz jej na myl, czy to czasami nie jest samochd z Chzebnej. W d bliej placu Narodowego, zaczy si wiksze kamienice ze sklepami i ludzi byo gsto na ulicy. A jeszcze przez ca drog Gobska mwia o swoich sprawach. - Od kiedy ten mj m ukochany ode mnie uciek, to co mam robi, sama ju nie wiem. Chodziam i ja wszdzie, jak kady, ale co z tego? Nic. Co si tam dzieje rano przy magistracie, to strach. Co to pani myli, e pani jedna?" Siedz tam sobie przy stolikach, pensje bior, to co ich ludzie obchodz. Niedawno dwch przy mnie zemdlao z godu, jak czekali w kolejce - to co im do tego? Pogotowie ich zabrao i ju. Bdzie mniej. I prawda, rnych rzeczy na wiecie jest mao, ale ludzi to zawsze dosy. Rozemiaa si na gos nie wiadomo z czego i dodaa: - Ju tam teraz nawet nie chodz, nie warto si na prno mordowa. Kto na mnie spojrzy i tak mnie do roboty nie wemie. Kady mwi: grulica, i ju. Weszy do domu i Justyna wypakowaa najlepsz matki sukni, czarn z aksamitem na przedzie i przy rkawach. Jeszcze Jasia z ni posza do szpitala i razem we dwie umyy i ubray Bogutow do trumny. Ciao ju zesztywniao, rce nie chciay si dobrze zgina i Justyna posza do zakonnicy po noyczki, eby rozci z tyu stanik. Zdyy akurat z t robot, jak przynieli od stolarza trumn. Ludzie przenieli ciao z trupiarni do szpitalnej kaplicy jak bd, raz nogi, raz gowa bya niej. I Justyna mylaa, e to ju nie jest ona, ta sama jej matka, ju to jest co, co mona tak zamkn wiekiem i tak nie jak jak rzecz. Cay ostatni dzie zeszed Justynie na chodzeniu. I wicej mylaa o wszystkim, co ma zrobi, ni o matce. Dla niej to robia, a jej nic ju z tego nie przyszo. Jak wszystko popacia, to si przekonaa, e pogrzeb musi by bez ksidza, e ju na to nie starczy. I to j take zasmucio, cho i to dla matki byo wszystko jedno. Od wczoraj Justyna nie pomylaa, eby co zje. Zimno jej byo w rodku i tak si w niej wszystko trzso, jakby bya chora. Rne myli j oblegay, gwnie o rzeczy, eby ich kto nie ukrad w piwnicy, a take, e u Jasi nie bdzie moga zosta, najwyej na jakie dwie noce, bo nie ma u niej ani miejsca, ani nic. Dziwia si, e tym ludziom a na to przyszo, na tak bied, nawet je co nie maj. - Wszystko byo dobrze, pki jeszcze Franek pracowa - mwia 6 - Granica 81 Jasia - bo z tego chopaka jest dobry brat i dobry syn. Ale si i 01 popsuje bez roboty, ju ja to widz. Ju si i o niego policja wzi. przepytywa. Justynie z caych pienidzy zostao tylko par zotych i za to z Jasi; kupiy wier kilo misa, soniny i kartofli. Dawniej Gobska do stawaa z komitetu dwa obiady, ale teraz wydaj tylko jeden. I tyn jednym obiadem

musz si we trzy z matk i z ma naje na ca) dzie. A to ju ostatni miesic, bo zapowiedzieli, e od pierwszego przestan wydawa. Mieszkanie Gobskiej byo na samym kocu piwnic i trzeba bye przej niziutkim, ciemnym korytarzem pod ca kamienic, eby tam doj. Justyna sza za Jasi z przykucnitymi kolanami i nachylon gow i a j poty oblay za strachu w tej ciemnicy. Jak tu dzi rano pierwszy raz przysza, to si zdziwia, e mona tak mieszka. W pokoiku czu byo naft i dymem, maa lampka palia si na cianie - blisko przez cay dzie. Koo ka ledwo si mona byo przecisn Tylko przy samych drzwiach byo troch miejsca i tam sta piecyk, kube z wod i drugi kube na pomyje, a obok malutkie krzeseko z oparciem dla maej, ktra jeszcze sama nie chodzia. Nad kubem wisiao na cianie ubranie, owinite przecieradem od kurzu i sadzy, ktra leciaa z rury, kiedy piecyk dymi. W drugim rogu wysoko byo okienko z elaznymi prtami. Do tego okienka szy zrobione jakby schody z desek, czysto wyoone gazet. Nisko stay garnki, szklanki i talerze, a na najwyszej desce pod oknem dwie doniczki z kwitnc ,,pann mod", ktra nie lubi za duo wiata. Justyna usiada wysoko na brzegu ka, obok chorej pani Borbockiej, patrzya na Jasi, jak si uwija w tej ciasnocie. A j zemdlio od swdu soniny, ktra zacza strzela na piecyku. Taka bya godna. Gobska daa je matce do ka, nakarmia ma, a dla siebie i Justyny ustawia talerze na krzeseku i miaa si, e si ju dawno wszystkie tak nie najady. - We, we jeszcze, Justynko, bo godna - czstowaa j grzecznie Ale od ostatniej resztki misa odkroia dobry kawaek i dodaa maq, eby zjada. Potem na krzeseku postawia misk i zmywaa statki, a Justynie daa cierk do wycierania. - Szczliwa jestem - mwia swoim grubym gosem - e ju ten ajdak naprawd poszed. Przynajmniej mam spokj i nikt mi po pijanemu w mieszkaniu krzykw nie wyprawia. Kobieta to jest gupia. Po co jej i za m, co ona z tym chopem uyje? Tylko eby te dzieci jedno po drugim umieray. Zmarnuje si, zdrowie straci. Czy jej to potrzebne? Pani Borbocka jak zjada, zaraz zacza drzema. Nie odzywaa si nic, tylko czasem siekna, otwieraa oczy i patrzya to na Justyn, to na crk. Moe ju i niewiele co rozumiaa z tej cigej choroby. - Ale kto mg myle, e to jest taki obuz, wcale niezdatny na ma, czy on wtedy na to wyglda? Z pocztku udawa dobrego. Jeszcze nawet jak t posad straci i to si zawsze stara, by spokojny, nie pi, gdzie dorywczo zarobi. Dopiero jak si zada w t szajk, pokazao si, co za czowiek. Gdybym nie bya gupia, (Boe bymy i do dzisiejszego dnia siedzieli w Chzebnej. Moe by i tatu nie by umar. Nie przestajc mwi nalaa na szmatk troch wody z buteleczki, uklka przy maej i przemya jej t szmatk oczy. Dziecko wyrywao si i pakao. - Widzisz jaka jeste niegrzeczna. eby nie pakaa, toby ci oczki zaraz przestay bole. Wzia ma z krzeseka, rozebraa, wysadzia na kube i podesza z ni do ka. - Niech no si mama troch posunie - powiedziaa. Poklepaa poduszk z boku, odchylia kodr i pooya dziecko obok chorej. -Przeegnaj si grzecznie, o tak. I pij, no pij, nie marud. Przykrcia lampk, e ledwo zosta may pomyczek, i zacza si rozbiera

po ciemku. - Co tej maej z tego, e grzecznie bdzie spaa albo e si przeegna - pomylaa Justyna. - I tak, tylko patrze umrze jak tamte. wiata ju nie widzi. - obuz, nawet nie ma mowy - mwia teraz Jasia. - Wykolejeniec z ycia, w t band oszustw nalecy. Co oni nie wymyl, takie kanciarze. Brali zamwienia na portrety z fotografii albo na prenumerat, po siedem zotych od ksiki. A wszystko na oszustwo. To ile oni mieli pienidzy. Boe kochany! Pi z nimi i sam si zrobi potajemny oszust. Cae ycie skd te pienidze bierze, zawsze co wycygani, do domu, jak si naley, nie przyjdzie, w szynku gdzie pije. 83 Justyna nie widziaa dobrze twarzy Jasi. Miaa doy w oczach i pc nosem, jak trupia gwka. - Jak nie ma gdzie ukra, to do tego stopnia ju przyszo, e zbiei na pogrzeby i za ycia ludzi chowa. Powie, e mu ona umara, e n ma na trumn - i zawsze mu kto co da. Ma sumienie na pogrzet ywych zbiera! Mam to ju dwa razy pochowa. Potem taka jedr pani, co j nacign, tu do mnie przychodzi i widzi, mama ley, n umara, to pyta si, co to znaczy. Z takiego rodu nie wychodz, eby] ja kamaa. Mwi jej: Oszust jest, prosz pani, i ju zodziej, tylko g odda do policji, niech gnije w wizieniu." Ucicha na chwil i potem powiedziaa: - Ale w wizieniu go nie ma, chodziam si dowiadywa. Ai w wizieniu, ani w policji, ani nigdzie. Wida poszed gdzie w inr strony, gdzie go tam nie znaj. Uciek. Gobska wstaa i znowu wykrcia lampk, a si zrobio cakiei jasno. Wysza na stopie, zamkna okienko, eby si maa w nocy ni przezibia, i zrobia Justynie miejsce w nogach ka. Justyna wyjl poduszk i chustk z tumoka, posaa sobie i jako si tam zmiecic Wtedy Gobska zgasia lampk na dobre, napia si jeszcze p ciemku wody i wesza do ka z brzegu. Przed zaniciem Justyna zobaczya znowu jakie mae, niepraw dziwe twarze i mieszne figurki ludzkie. Pokazay jej rne min i zniky. Przez sen czua nogi Borbockiej, syszaa jej stkanie. Obudzi a si w nocy, byo gorco i duszno. Bolay j wszystkie koci, ale ba, si rozprostowa. Przyszo jej nagle do gowy to, co Jasia mwia, starych ludzi prawo jest umrze. Dlaczego? Chyba jej nie szo o ti troch jedzenia i robot przy rodzonej matce. Ale moe chciaa miei wolne ko, eby si na nim raz dobrze wycign i wyspa. Zrobi< jej si strach i tak jej si wydao, e kto obcy jest w tym pokoju. Znv spaa i obudzia si, gdy byo szaro. Wtedy zobaczya, e przy ku n; ziemi ley mczyzna. Nie na sienniku ani na jakiej pachcie, tylko tak na pododze. Domylia si, e to jest Franek, ktry nie co dziei przychodzi na noc do domu. Wida to jego miejsce w ku oni zabraa. Byo jej nieprzyjemnie, e tak przez ni ley na ziemi, i wstyd Dopiero rano zapada w sen na dobre i przynio jej si, e mama nic umara, e s obie w Boleborzy razem z Zenonem i e Zenon j cauje. Na drugi dzie raniutko odby si pogrzeb Bogutowej. Za trumn sza z Justyn Jasia Gobska i Franek Borbocki, a dalej Balinowska i

Chbina. Dozorczyni Ignacowa posza tylko kawaek, ale zawrcia z drogi, bo miaa przy domu robot. Justyna ca drog mylaa, jakie to mama miaa ycie. Mj Boe, wci tylko przy blasze i przy blasze, nigdy nawet nie widziaa, co to byo gdzie pj. Tylko te jedne par miesicy w Chzebnej u Borboc-kich ya jak czowiek, od rana si ubraa, posza gdzie, posiedziaa w ogrodzie. A tak to cae ycie zawsze przy kuchni, przy ogniu, przy tym cigym gotowaniu. Na cmentarzu znw si Justynie przykro zrobio, e nawet nie ma ksidza. Cae ycie pracowaa, a wszystkiego cztery osoby stoj, jak j kad do grobu. Tamci wszyscy, co im gotowaa, czy choby nawet o niej pomyleli? Nikt. Moga sobie umrze, jak sobie wzili drug. Lepiej, e czowiek nie wie, jaki ma pogrzeb. 10 Droga dugo trwaa tym razem. Zenonowi spieszno byo do kraju. Wraca jako czowiek skoczony, peen niecierpliwoci, niczego ju nie odkadajcy na pniej. Byt rodzinnego zaktka, rozwaany w proporcjach europejskich, mia niewtpliwie wiele punktw wstydliwych. Jednake spord innych moliwoci Zenon cakiem wiadomie wybra sobie to ubocze wiata jako miejsce swego ycia i swojej mierci. Gdy wysiad z wagonu, zobaczy naprzeciwko dworca na skwerze znajom grup akacji i wydwigajce si sponad ich koronkowych gazi mgliste, jeszcze rowe soce. Miasto byo mae i senne. W par minut znalaz si w hotelu. Okna pokoju wychodziy na plac Narodowy, gdzie zaczynay ju zjeda mae wzki chopskie, naadowane jarzynami i nabiaem. Wyprzone koniki, kady z duym wzem na ogonie, stay w dyszlach, odkrcone bami do wzkw, i gryzy siano. Trzy godziny mocnego snu wrciy Zenonowi trzewo i wieo. Mia rozkoszne wraenie przestpienia nowego progu ycia. Otrzsn si ostatecznie ze swej gupiej, nie zorganizowanej modoci. Ranek by pikny i soneczny, wiee kocioa sigay wysoko w biaawy bkit. Dzie targowy rozpostar si ju po caym rynku malowniczym gwarem. A tutaj dochodzi wiejski zapach zieleniny, koni i siana. 85 Zenon zeszed na d i zatelefonowa do Elbiety. Posysza jej stumiony, niski gos i gorca struga wzruszenia przepyna mu prze2 serce. Obieca przyj na obiad. Czy nic si nie zmienio?" - spyta I usysza: Nic si nie zmienio." Poszed naprzeciwko do cukierni Chzowicza, by si napi kawy. Bya dobra i miaa na sobie adny kouch, czego nie zazna od wielu miesicy. Smak pieczywa i wieego masa rwnie wyda mu si doskonay. Pisma, zawieszone rzdem na swych kijach, byy polskie. Wybra jedno z nich, miejscowe, zatytuowane Niwa", i od pocztku do koca odczyta zamieszczony w nim wasny swj artyku. Czyta jak co cakowicie obcego. Drukowane zdania nabieray obiektywnej wagi, twardniay i stygy, zatracajc wszelk czno z jego myl yjc, pen niepewnoci i niepokoju. Czy by nieszczery piszc? Czy nagina si do tego, czego po nim tutaj oczekiwano? Teraz sdzi, e nie. Tylko nie mwi swoich myli do koca, musia je zawsze urwa w jakim miejscu na to, aby mogy by napisane. Musia je zamkn tematem jak granic, aby nie przenikny do sfery, w ktrej

zaczynaj si zastrzeenia i wtpliwoci, wszystko robi si wzgldne i daje inaczej pomyle. Zna dobrze w moment, gdy rozrnienia i przeciwstawienia zbliaj si, wzajemnie zachodz na siebie, przecinaj si, jak rwnolege, przeduone w nieskoczono. Skin na chudego, wysokiego kelnera, ktry nie spuszcza ze oczu, zapaci, ukoni si siwej, bardzo dystyngowanej kasjerce, pani Taw-nickiej, i wyszed z cukierni. Pierwsz osob znajom, jak zobaczy na ulicy, bya Justyna Bogutwna. Sza od strony placu i niosa na zgitym okciu koszyk peen prowiantw. Jasne gwki saaty stanowiy to dla oseki masa, owinitej w ciemnozielony li chrzanu. | Stana w miejscu, zastpujc mu drog. - O rety, Zenon! - zawoaa jak chopka, patrzc na niego okrgymi oczami. - Skd si tu wzia? - spyta niezbyt radonie. By tak zaskoczony tym spotkaniem, e zupenie nie wiedzia, co trzeba zrobi. - Mama mi umara - powiedziaa Justyna i nagle si rozpakaa - Mama nie yje. J - Co ty mwisz - wspczu jej z roztargnieniem i niepewni? pogaska j po ramieniu. - Jak dawno? Nic nie wiedziaem. To ju nie jeste w Boleborzy? Szli obok siebie w gr ulicy Emerytalnej i Justyna opowiadaa prdko, jak to si stao. Poniewa niosa koszyk i nie przestawaa paka, par osb obejrzao si za t niezwyk par. - Poczekaj, dziecko - przerwa Zenon i zatrzyma si zaniepokojony - tutaj przecie nie moemy rozmawia. Stana i czekaa bezradnie, co jej powie. - Zaraz - rozwaa. - Suchaj, wejdmy na chwil do mnie, to mi wszystka opowiesz. Tu naprzeciwko, w Hotelu Polskim. - Kiedy~ffle"m"og~- odpowiedziaa zmartwiona. - Musz lecie do domu, ju pno. - Jak to? Gdzie? - Musz robi obiad. Mam teraz posad, jestem w subie. Siostra Jzefa ze szpitala daa mi miejsce do jednej chorej pani. Niby to si pieszya, ale dalej staa opowiadajc teraz o dobroci siostry Jzefy. - Gdyby nie ona, to nie wiem, co by ze mn byo. Zenon si niecierpliwi. - Przecie ci wszystko jedno, czy mwisz tu, czy w hotelu. Tutaj ludzie przechodz. - No dobrze, ale tylko chyba na chwileczk. - Naturalnie, jak bdziesz chciaa, to zaraz pjdziesz. Szed z ni na gr po schodach i by zawstydzony. Wygldao, jakby w biay dzie prowadzi sobie dziewczyn". W numerze Justyna postawia koszyk przy drzwiach na ziemi, spojrzaa lkliwie w lustrzan szaf i, poniewa krzeso stao daleko, usiada na brzegu ka. - No widzisz, teraz moemy swobodnie porozmawia, nikt nam si tu nie krci... - Gdyby umara - mwia Justyna - i gdyby tak przy niej zwyczajnie siedzie w jakim swoim kcie, toby nie byo tak smutno. Ale j w tym szpitalu zabrali, zanim przyszam. I zanim przyszam, ju bya nieywa. Pniej j znowu wzili i leaa tam midzy trupami samiut-ka, bez nikogo swojego.

Wyja chusteczk z torby, zatkaa ni oczy i pakaa gonym dziecinnym paczem. 87 - Tylko ciszej, kochanie, troszeczk ciszej - prosi Zenon z uwagi n; ssiadw. Usiad przy niej na ku, gaska j po plecach i pociesza - No, nie pacz, ju nie pacz - mwi serdecznie. - Nie pacz, t( trudno, tak nie mona.... ^owa_nie_pomogy. Wic obj j przez ramiona_i_przytuli-d( .siebie. Zdj jej z gowy brzydk czapeczk i pocaowa we wosy a pniej w czoo i w mokr twarz. ~~ "'Wtedy si uspokoia i znw zacza opowiada, jak wyjedafe z Boleborzy, jaka pani Ziembiewiczowa bya dobra, jak mamy aowaa, sama j posza poegna. Daa im pienidzy, ale to wszystko poszo na pogrzeb i Justyna zostaa bez niczego. Miaa pniej napisa o reszt, eby jej pani Ziembiewiczowa przysaa, ale naprzd bya u Jasi, teraz jest w subie, znowu we dnie i w nocy przy tej chorej pani - nie moe si i nie moe zebra, eby napisa. Nie ma ani czasu, ani papieru. Zenon odsun si troch i z gbok przykroci spyta: - To w Boleborzy nie wypacili ci wszystkiego? Justyna powanie zaprzeczya gow. - Nie, drugie tyle jeszcze zostao. Ale pani powiedziaa, e zara^ odele, eby jej tylko z miasta napisa adres, gdzie ma odesa. - Poczekaj - powiedzia prdko mylc - jutro nie, lepiej pojutrze, eby tu przysza o tej samej porze, to bd ci mg odda te pienidze. Bdziesz w miecie? Justyna powiedziaa, e moe przyj w poniedziaek, jak bdzie tdy znowu wracaa z targu. Targ jest zawsze w czwartek i w poniedziaek, a w takie dnie to si co bd kupuje w sklepiku. - No wic w poniedziaek^ opamitaj, o tej samej porze tu do mnie wstpisz i ja to zaatwi. Nie ma sensu, eby czekaa i miaa tu kopoty, kiedy ci si pienidze nale. Dzi mog ci da tylko troch - Teraz to nie pilne - powiedziaa - bo teraz mam i gdzie spa, i co je. Tylko z pocztku byo mi ciko, teraz nie. Umiechna si i z wdzicznoci na niego popatrzya. Jej moda twarz nie zbrzyda od paczu, tylko zrobia si peniejsza i rowa Jasne, proste i suche wosy zesypyway si na czoo i skronie, jaL dawniej, q - A ja wiedziaam, e si wrcisz - powiedziaa z cich radoci - Cigle o tobie wtedy mylaam, nawet w sam dzie maminej miem mi si nie. Wiedziaam, e si wrcisz, e ju nie bd taka sama na wiecie. Teraz znowu ona przysuna si i przytulia do niego. - No co mi powiesz, Zenon, co mi powiesz. Nie byo ci nic al, jak wtedy^ pojechae z Boleborzy, co, no powiedz! Nie byo ci al? -JByo mi al, naturalnie - odpowiedzia. - Tylko widzisz, Justyno, teraz ju wiele rzeczy si zmienio, ju dzisiaj... H Chcia mwi dalej, ale nie mg. Justyna dawnym, znajomym gestem obja go mocno w pasie obiema rkami i ma gow z caej siy przyciskaa mu do piersi. - Ty mj kochany - mwia - ty mj kochany, jak ju ty jeste, to ju teraz wszystko jest dobrze. j Bya bardzo stskniona, udrczona i kochajca, bya znowu mia, dobra i

moda. (Nie mg jej odepchn i ju nie chcia. Uczu, e wszystkie zmiany" zaszy -w::i:u^n-^akby poza ni, e nie naruszyy zupenie jego do niej stosunku. Miaa w tym splocie swoje miejsce wasne, ograniczone wyranie i w caoci zachowane. Jej przygarnicie si do niego, wnikliwe i gorce, jej dziecinna czuo wyszarpna mu z gbi dawne wzruszenie. Zobaczy nag blado jej maej twarzy, powieki zamknite pod cignitymi brwiami, silnie na zacinitych zbach domknite wargi. Wystarczyo pocign j gbiej na to ko hotelowe, due i paskie, wygniecione przez wszelk cudz, niewan, przelotn mio. ^ Odchodzia szczliwa, miejca si na przemian i przeraona. - Jezu, co ja powiem, gdzie ja tak dugo siedziaam - powtarzaa, wkadajc brzydk czapeczk na jasne wosy - jej, co ja powiem. Co tam sobie myl, e mnie tak dugo nie ma. Zenon nie zapomnia da jej troch pienidzy, chocia powiedziaa znowu, e teraz wcale nie s jej potrzebne, bo wszystko ma. Wzia z ziemi swj koszyk, ale jeszcze ode drzwi wrcia, by go poegna. - To w poniedziaek przyj, prawda? - spytaa niemiao. - Tak, naturalnie - odrzek. Odesza wreszcie do tego swego jakiego malutkiego, nieznanego, aosnego ycia, a Zenon zosta sam. - Do diaba - myla gono - co za gupstwo. Zwariowaem czy co? iKrci si po pokoju, przygadza przed wyjciem wosy i ubranie, szuka rkawrzekTktore zgniecione ^eay na ku. Czy mia udawa, e by zaskoczony tym, co si stao? Nie, musia przyzna, e by 89 zaskoczony tylko samym sob. W lustrze widzia sw twarz, czerwo i ordynarn, niechtn twarz nieznajomego czowieka, z ktrym i ma porozumienia. Sia doznanej emocji bya rzeczywicie niespodziewana i poniek nawet rewelacyjna. To byo wicej ni wtedy w Boleborzy, wicej i w ogle kiedykolwiek. Co mi si stao? - myla. - Od czego ta rzecz zaley? Nic nie wiadomo, co rzdzi waciwie t w czowie gorc upion ciemnoci, ktrej przewrotnych praw nie zna w( ani wiadomo. Czy to po prostu duga jazda w wagonie, dv rozkoysane noce bez snu, wczesny poranek? Czy moe raczej moc postanowienie poprawy ycia, miesice w Paryu, surowe i praco\ te? Niejako: nagroda cnoty." Przypomnia sobie niski gos Elbiety w telefonie i tamto wzrus; nie. Byby to wic^ mechaniczny przerzut tsknoty magazynowan tsknoty za inn kobiet. Tylko przypadek podstawi Justyn na miejsce. Ach, c za wistwo, c za wistwo" - mrucza. ~~~ Zreszt tamtejsza wierno wobec Elbiety te daleka bya i jakiejkolwiek egzageracji. Wszdzie s kobiety. I gd erotyczny m tuje pod wierzchem ycia, nasyca je barw i arem, jest mise czerwonym dla jego skry. Mona go tumi, wekslowa na inne tol nadawa mu rne nazwy i kwalifikacje. Przecie, przywalony kod sem i obyczajem, bije w gbi pulsem zej rewolty, huczy cig upar gotowoci wybuchu. Zenon w listach do Elbiety mwi o swej pr i postanowieniach, zorzeczy ,,kulturze Zachodu", we wszystkii szczegach gotowej i spetryfikowanej. Ze schematw wolnoci, roi noci i braterstwa sypi si trociny. Nad wszystkim ley melanchoi zamierania i

rozpadu. W obawie przed mierci nag cay ten wi zdaje si tylko o tym marzy, by dano mu gin powoli mier naturaln, by mu nie przerywano konania. Pisa, e tskni do kraj gdzie wszystko jeszcze jest moliwe, wszystko zaczyna si od pocztk Wielka przerwa midzy wczoraj i dzisiaj wytworzya prnie powietr ne, centra niskiego cinienia, gotowe do wchonicia nowych tre( Nagie miejsca ycia, wytarte do cna przez niewol i wojn, czeka akcji i decyzji. S to tereny, gdzie nowa organizacja ycia mo, powsta b e z adnej koniecznoci niszczenia. Tak pisa pnymi wieczorami i zaraz wychodzi z hoteliku, wrzuci list do skrzynki, umieszczonej w podnu latarni. A pni gorcym podziemiem, penym zapachu mydlin, jecha na Montparnas-se. Na tarasach kawiarni, pod zadrukowanymi okapami kolorowych markiz, w dojmujcym, wilgotnym chodzie nocy siedzieli wok elaznych piecykw ludzie ubrani w letnie palta, jakby speniajc nieodparty nakaz uwiconej obyczajem udrki, i pili bia kaw albo piwo. To jest nocne ycie Parya" myla zjadliwie Zenon, ktry take nie mia pienidzy na inne. Wchodzi przez taras do wntrza kawiarni i w zadymionej, secesyjnym mahoniem i lustrami wyoonej sali, wrd sennych dziewczt, zmarznitych i godnych, wynajdywa sobie jak przygod. Tak byo. Wystarczyo przecie, gdy stosunek do tych upadkw" by waciwy. Odbyway si niejako poniej rzeczywistoci, nie dosigay poziomu, na ktrym przemilczenie staje si kamstwem. Pozostaway w podziemiu ycia, ju w samym zaoeniu uwaane za niebye. Ale ta Justyna dzisiaj nie daa si ju podcign pod t kategori. Tutaj wanie, w tym samym miecie, zaraz w dniu przyjazdu, niejako na samym wstpie do nowego kursu ycia - to bya grubsza sprawa. Romans, ktry trwa ju przedtem i osta si wobec wszystkiego. A teraz wraca tylko w sw dawn, boleborzask kolej, chcia dalej istnie. Zorzeczc sobie, Zenon wreszcie powtrnie wybra si z domu. W sieni na dole zawiesi klucz od pokoju na haczyku z numerem szstym, odpowiedzia na ukon sucego, ktry wiedzia, i wyszed ulic w lewo na plac Narodowy. Wieniacy zaprzgali ju konie do pustych wzkw i zjedali z targu, zostawiajc na bruku miecie, nawz i som. Pogite filary hali targowej, ta barokowa fasada kocioa, wszystko stao w suchym, olepiajcym wietle nadchodzcego poudnia. Zenon poszed przez plac stron cienist i mijajc szereg wystaw sklepowych z lampami, elastwem, mk i kasz albo materiaami pimiennymi przedosta si na ulic witojask. We wspaniaym gmachu, niegdy zniszczonym i mieszczcym gimnazjum mskie, rezydowa teraz Czechliski, od dwch miesicy piastujcy urzd starosty. Gmach wyglda istotnie imponujco, rozlege perspektywy korytarzy lniy od stiukw, wielkich szyb okiennych i biao lakierowanego drzewa, a snujcy si po nich i wyczekujcy na co kmiotkowie razili na tym tle i wydawali si tu wcale niepotrzebni. Zenon zosta przyjty w gabinecie, ktry by raczej sal, umeblowan nowo91 czenie piknie politurowan brzoz. Zza wielkiego biurka wit; go bardzo askawie Czechliski i pokrtce opowiedzia, jak jeg mianowanie zrobio przykro i komu, kto nie chcia wprost tem uwierzy, kto si oburza, a kto zrobieniem dobrej miny pokr swe gbokie upokorzenie. Jak zwykle - i tutaj sprawa daa a zrobi dlatego, e kto chcia drugiemu wej w drog, a sar

zarazem na co innego liczy, myla, e robi dla siebie, a w istoci przygotowa wszystko dla Czechliskiego. W odpowiedniej chwi powiedziao si dwa sowa, gdzie trzeba, i kawa si uda. Rzecz konkretn, dla ktrej chcia widzie Zenona, bya propozycja, ab Zenon zosta redaktorem Niwy". Jednoczenie Zenon dowiedzie si, kto bdzie tym zdziwiony, kogo z tego powodu spotka zawi i wreszcie kto zrobi wszystko, aby do tego nie dopuci. Przysta oczywicie z radoci i nawet prbowa stawia pewne swoje wniosk Ale Czechliski szybko temu zapobieg, upewniajc Zenona, moe na nim polega z cakowitym zaufaniem. Co za do szczegw to bd mieli jeszcze na to dosy czasu. Ten nowy awans skierowa myli Zenona w inn stron i naw jakby przerzuci go w inn rzeczywisto. Byo to ycie razem z Elbiet, jakie mae wntrze wasne, okupio ne prac i odpowiedzialnoci. Zapragn wyrwa j z warunkw w ktrych si mczy, z ponurego domu, od zdziwaczaej ciotki uczyni wszystko, eby jej byo dobrze. Czym j obdarowa, ucieszy po prostu co jej kupi. Niedaleko rynku by sklep z kwiatami. Na maej wystawie widh w sojach za szyb nieadne re. Gdy jednak pomyla, e kwiaty owinite w papier bdzie musia nie przez miasto, e z pakietem nif pozostawiajcym adnej wtpliwoci zjawi si u tamtych drzwi, ponie cha swego zamiaru i nie zatrzymujc si poszed dalej. Myla o niej. Ale nie mg jej sobie wyobrazi, nie mg je dozna tym targniciem wzruszenia, ktre jest jakby czym wiece ni widzenie. Pamita, jak - egnajc j - cierpia. Gdy t ulic odchodzi od niej ostatni raz, wlk za sob to cierpienie, jak przedmiot dotykalny, jak kawa czego cikiego nie do udwignicia. Dzisiaj, po tylu miesicach, gdy towarzyszya mu myl, e j za chwil zobaczy, jego rado nie miaa tej mocy. Bya wstydliwa, pena niejasnej obawy. 1'Powiedzieli mu, e jest w ogrodzie. Tam wic poszed jej szuka w migoccym gorcu, zapachu i zielonoci. Zobaczy j na kocu uliczki wysadzanej krzakami agrestu. I ona zobaczya go od razu. Ale nie krzykna na jego widok i nie przybiega, tylko sza stamtd ku niemu jako powoli i niezrcznie, umiechajc si i robic rk przez powietrze konwencjonalny gest powitania. Tak wic widzieli si przez chwil z oddalenia, idc ku sobie w jasnym, obiektywnym wietle dnia. Jakby rozduy si czas na t chwil, by pomiecia w sobie cae jego rozczarowanie. Zenon szed coraz wolniej, wreszcie zatrzyma si na ciece czekajc. Wydaa mu si zbyt wyrana, caa zrobiona z ciaa, zamknita w swoich wymiarach, ciasno obwiedziona jasnym powietrzem. Zupenie inna ni ta, o ktrej myla. Uczu z gorycz, e to ona jest chodna, e w niej nic nie ma. e to ona jest winna. - Nie cieszysz si wcale? - zapyta, gdy bya blisko. Zdziwia si, ale odpowiedziaa ze miechem. - Nic a nic. Wzi obie jej rce, cisn je gniewnie i trzyma tak chwil, by si opanowa, by nie zawrci z miejsca i nie odej. Schyli si i zacz caowa te palce zbyt cienkie i zbyt wypuke paznokcie. Byle jeszcze nie mwi nic, nie tak od razu patrze sobie w oczy. Ale sam gest pokory, samo przytulenie

twarzy do rk ciepych, ywych i czowieczych obudzio w nim tkliwo i skruch. - To ty - powiedzia - Eiuniu. - I dotkn lekko oburcz jej ramion, ktre byy chodne, i szyi, ktra bya gorca. Przeja go szczciem myl, e jest ywa, e jest cielesna i rzeczywista. - To ja - odpowiedziaa zaraz i przygarna si do niego radonie. Myla o niej tak, jakby miaa oczy ciemne i matowe. Teraz w socu zobaczy, e s jasne. Miay kolor na przemian przeroczys-tobrzowy albo zielony i byy pene wiata dziennego. - Suchaj, Zenonie, Zenonie. - Co? Mw. - Nie mona ju by osobno. Czy pamitasz, jak dugomy si nie widzieli? Pamita dokadnie. Nieraz oblicza sobie ten czas. Szli powoli w stron domu, pod niskimi gaziami wini i jaboni. Zza parkanu 93 dochodziy bliskie gosy ludzkie. Brzeg maego tarasu obwiedziony b) pasem pomaraczowym nasturcji. Gdy ze soca weszli w cie domu, powiedziaa: - Jak odchodzie ostatni raz, byo zimno i mokro, pada deszc2 I bya noc, byo po dwunastej. Odchodzie prdko, byo zupeni pusto na ulicy. Obejrzae si dopiero na zakrcie. Patrzye w t stron, ale nie widziae, e stoj w oknie. - Nie widziaem - powtrzy. - Okno byo ciemne. Dlaczego Zgasia wiato? Nie chciaa, ebym ci widzia? - Nie wiem - nie chciaam. - Widzisz, e to ty. e to jest twoja wina. To ty nie jeste dobra. Na tarasie sta wielki pusty fotel pani Kolichowskiej, z podnkien i pledem. Elbieta schylia si, by podnie zapomniane na ziem rogowe okulary. - To nie jest smutek, tylko przeraenie - powiedziaa niskim swyn gosem. Strach przed cierpieniem, jak przed czym nienormalnym Pomylaam to pierwszy raz jeszcze przed twoim odejciem, kiedy tal tnch wysune rk, bo chciae zobaczy, ktra godzina. Uczulair wtedy ten strach. Przelkam si, e temu nie podoam, e nie ma zwyczajnego ludzkiego sposobu, eby to znie. Bo to znaczyo, a wtedy wstaniesz i pjdziesz... - Chod - odezwa si szorstko. I wyj z jej rk okulary, ktrych paeczki, mwic, rozkadaa i skadaa w powietrzu, jak anteny owada. Wesza za nim do mrocznego salonu pani Kolichowskiej. Nikogo ti nie byo, tylko oni. Z gbi mieszkania dochodzi saby szczk ustawid nych talerzy. - Ju nigdy nie bdziemy osobno - powiedzia. W jego gosu stumionym usyszaa nie obietnic, tylko postanowienie. Siada przy nim, jak chcia, w kcie, na maej kanapce. - Ale to jest szczcie tak cierpie przez drugiego czowiek Zenonie. - Chod - powtrzy. Jej usta byy niezaradne w pocaunkach, jej ciao, ktre obejmowa nienawyke do upojenia. - Dlaczego si bronisz? - zapyta. Klczc n ziemi, gaska jej nogi pod sukni, przytula twarz do jej kolai - Dlaczego nie chcesz? Nie mia do niej alu. Czu tylko zmczenie i jakie niezmierne wspczucie. Dla niej i dla siebie. e weszli tak oboje w t spraw, ktra jest cika i trudna, ktra jest niepewna i ciemna i w ktrej ju musz by.

Przypomniao mu si, e tu pod podog spaa Justyna u Jasi w dniu, kiedy umara jej matka. I e on jej si ni tej nocy. 11 W nastpny poniedziaek Justyna przysza do hotelu po reszt boleborzaskich pienidzy. Zenon pamita o tym, e przyjdzie, i zawczasu sobie obmyli, jak t spraw .ostatecznie zakoczy. Postanowi powiedzie Justynie, e widz si po raz ostatni, i cakiem otwarcie wytumaczy, dlaczego^ Tymczasem stao si inaczej. Przede wszystkim nie oczekiwa jej tak wczenie. Przysza z samego rana, zanim jeszcze zdy si ubra. Ju ta okoliczno utrudnia mu przyjcie postawy do zdecydowanej. Po wtre, mimo stara, nie udao mu si na ten dzie przygotowa caej pozostaej sumy. Jak za pierwszym razem, Justyna koszyk z zakupami ustawia przy drzwiach na ziemi. Potem usiada na krzele obok ka, w ktrym lea, i opowiedziaa par rzeczy niewanych. O tej chorej pani, u ktrej jest we subie, o Jadwisi Gobskiej, e pewnie cakiem zaniewidzi, o Jasi i pani Borbockiej. - Od samej tej maminej mierci, gdzie nie pjd, to zawsze kto jest chory rzeka markotnie. Zenon rozwaa w milczeniu swe postanowienie, zarazem nie spuszczajc z niej oczu. Miaa zabawn grn warg, w rodku podcignit przez krtki nosek, jakby nie wystarczajc. Jej zby, nierwne i biae, obnaay si bez umiechu, prawie przy kadym sowie, i byy mokre. Wprdce jednak si rozpogodzia. - Ale co bym najbardziej chciaa, wiesz? - to i na pann do jakiego sklepu. Odrobi swoje i ju mnie nic nie obchodzi, wieczr sobie wracam do domu, nikt nie ma prawa mnie sowa powiedzie. Rozumia, e nie jest jej dobrze w tej subie i uczu pynce std zakopotanie. 95 - Na przykad, do jakiego sklepu? - zapyta jak gdyby zamierza je w tym dopomc. Ale myl o wolnych wieczorach Justyny nie miale w, sobie nic pocigajcego. (Justyna nie bya taka czysta ani taka mia fizycznie jak na wsi. Je bardzo biaa, porcelanowym lnieniem powleczona skra teraz wyda waa si anemiczna. Ju j ca odmienia brudna robota miejskie suby. Szorstko rk, przepocone ubranie, niejasny zapach smaonych tuszczw dookoa - to wszystko przylgno do niej i skadao si^ ju na ni sam jako na cao. Siedziaa przed nim ta sama i jedna, a Zenon waciwie widzia j coraz to inaczej. Przez chwil wydawaa mu si tylko jak cudz suc, ktrej poufaa obecno jest niewytumaczona i kopotliwa. Zaraz pniej bya natrtn kochank, z ktr za wszelk cen trzeba byo zerwa. I wreszcie stawaa si Justyn, mi i dobr dziewczyn z Boleborzy, ktrej los jednak dotd ywo go obchodzi. I on sam, odpowiednio do tych jej zmiennych jakoci, stawa si kolejno kim innym. Jak czstk siebie pamita teraz, jak jeszcze tam mwia: Dla ciebie, Zenon, ja poszabym nie wiem na jakie mki, nic mi nie strach, o nic nie dbam." Czym innym w sobie widzia zarazem, e je) szyja jest rwna i gadka jak dawniej, a mae piersi, ktrych wypuko zaczyna si tu pod obojczykami, s tak samo cise i szeroko rozstawione i nie dadz si tak atwo stuli. I e caa, wraliwa i bezbronna, jest w swoim lichym czerwonym

sweterku i popielate] spdniczce pena wszelkiej sodyczy. Zenon by tym, ktry pierwszy wycign rce i powiedzia: Chod do mnie." Tym razem, gdy ja bra, nic prawie nie mia ju w sobie do przezwycienia. U Justyny zwyka czuo dziecinna przekrcaa si nagle i bez pamici w lepe, nieprzytomne uniesienie. Zamykaa oczy, zaciskaa twardo nagie zby, pod brwiami cignitymi mczesko jej maa twarz bolesna caa kostniaa od ekstazy. Z zapartym tchem leciaa w ten wiat, struchlaa i pena grozy, jak do ciemnoci. Zasuchana gboko w swoj rozkosz, umiaa jej dozna a po ostatnie, najcichsze targnicie. Z chwil jednak, gdy czas jej przemin nie pragna wcale rozumie tej sprawy ani jej wyjani. O tym obojt nie mieli sobie nigdy nic do powiedzenia! Ich pieszczota, krtka, surowa i milczca, odbywaa si bez zakl irizikczynie. X Ledwie ochonwszy Zenon odnalaz si na myli, e ten samw? starczalny patos przypieszonego, zgszczonego istnienia nie wymaga usprawiedliwie ani motywacji.! Jednoczenie zapragn, by Justyna odesza co prdzej. Obawa, czy woda w azience nie ostyga, staa si najwysz jego trosk na t chwil. Bj si Boga, dziecko, prdzej, prdzej, moe kto wej i co bdzie" - woa gonym, niecierpliwym szeptem do ogarniajcej si ju Justyny. Po jej odejciu ubra si byskawicznie i peen niedobrych, upokarzajcych uczu pospieszy do redakcji. [Praca tutaj wygldaa inaczej, ni to sobie przedtem by wyobraa. Brudny parterowy pokoik z odstajc od cian popielat tapet, powleczone ruchomymi muchami okno, letni zaduch cudzych kuchni i mietnikw to byy ramy tej dziaalnoci. W godziny przyj redaktorskich zjawiao si kolejno mnstwo ludzi ze swoimi propozycjami, krzywdami i talentami. Tego dnia dane byo Zenonowi ujrze z bliska jake odleg dawniej hrabin Tczewsk Wojciechow z Chzebnej. Przysza nie sama. Towarzyszy jej osobnik w sutannie, wielki, grubo-kocisty i brunatny, o duym nosie i gboko pod czaszk ukrytych czarnych, przepacistych oczach. Ksidz Czerlon od dwu lat by w Chzebnej na miejsce dawnego proboszcza, ktremu pan Walerian Ziembiewicz spowiada si ze swych grzechw nieczystoci. Siedzia teraz po drugiej stronie stou ponury i milczcy. Spraw, z ktr przyszli, wyuszczya bez jego pomocy sama hrabina Tczewska. Mwia powoli, z gbok rozwag, gosem szlachetnie wibrujcym. I wzdychaa w tych miejscach, gdzie kady inny znalazby sposobno do umiechu. fenon wiedzia o tej kobiecie, e urodzia w swym yciu dziewicioro dzieci, w tym ow R, ktra kiedy bawia si z Justyn Bogutwn wrd kwietnikw chzebiaskiego ogrodu. Jej szczupa, wysoka posta rozszerzaa si poniej stanu nagle i niepomiernie jak odwoki niektrych owadw. Ale twarz zdawaa si nic o tym nie wiedzie, przebywajc w sferze wyniosej, sodkiej i zadumanej witoci. Ta twarz bya nieruchoma, zupenie skrpowana ciasn skr, od nosa poprzez kostne czoo i brwi nike mocno cignit ku skroniom. Ruch kady by tu wysikiem. Z wskiego rozkroju powiek patrzyy na Zenona oczy wypuke, szare i matowe, podobne do obu wielkich pere, ktre nie wisiay w uszach, tylko tkwiy w nich z bliska jak wronite. Ani jeden wos nie odstawa po bokach tej twarzy, wszystko byo tu 7-Onunca 97 gadkie, czyste i jedynie waciwe. Tylko usta - blade i zbyt pe z trudem domykajce si na lnicych zbach, tak nacieke sodyc. - one jedne

wiadczyy inaczej. Przerywaa sobie sama, by westchn, i dopiero wypuciwszy ca dech, znowu podejmowaa temat. Szo o cykl wykadw pod og nym tytuem: O istocie dowiadczenia religijnego, ktre ksic Czerlon zgodzi si wygosi w miecie, w otwartym wieo loka Koa Pa. Naleao koniecznie opublikowa zawczasu ich progra i oczywicie gorco je poprze. Ksidz z gorliw uwag such .kadego jej sowa i tre ich caym sob potwierdza. Gdy przysz chwila waciwa, sign w obrzeony maymi guziczkami i ptelkan rozkrj sukienki na szerokiej swej piersi i znanym ju redaktorskiem oku Zenona gestem doby stamtd skrypt maszynowy, by go w mi czeniu pooy na biurku. Zenon mimo woli przej jego spojrzeni pytajce, pene ulegoci i pokory, na ktre hrabina odpowiedzia westchnieniem. Uzyskawszy zgod redaktora pani Tczewska wstaa powoli, dwiga j za sob ciki swj odwok. Z ni jednoczenie podnis si szybki ksidz Czerlon, przerastajc j od razu o gow. Wystarczyo spojrze na tego czowieka, by nie mie wtpliwoci, jego sprawa ze sob jest cika i niedobra. Mg by okrutny wobe samego siebie i zarazem cakowicie bezradny. Wiadomo byo, e pochodzi z tych stron. By synem kupa drzewnego, czowieka prostego, ktry dorobi si majtku i w czasil wojny pienidze straci. I wicenia przyj ju po mierci ojca o ktrej dowiedzia si za granic. Hrabina przywozia go i odwozia sw limuzyn, jak cenny przedmiot, ktrego nie mona byle korni powierzy. egnajc Zenona, nie umiaa i teraz zdoby si na umiech, tylko gboko westchna. Za to umiechn si ksidz Czerlon, opuszczajc jednoczenie powieki na swe gorejce, niesamowite oczy, jakby si czego zawstydzi. Jak gdyby nagie cierpienie istoty ludzkiej byo rzecz nieprzyzwoit i gorszc. Hrabina odchodzia niby pogrom-czyni niedwiedzi, na acuszku cierpliwej agodnoci wiodca za sob niebezpieczn besti. 12 Niejako uzupenieniem wizyty tej szczeglnej pary byo zjawienie si we dwa dni pniej hrabiego maonka. Z Wojciechem Tczewskim weszo, oczywicie, zagadnienie reformy rolnej, parcelacji, poyczek i dugw. Poza tym jednak hrabia interesowa si plag kusownictwa, o czym zamierza nawet sam napisa, a take teatrem, i to w szczeglnoci teatrem regionalnym. Gwne niebezpieczestwo dla tej idei upatrywa w kinematografii - takiej mianowicie, jak ona jest teraz, w internacjonalnym zbolszewizowanym filmie. S - C to dziwnego - powiedzia, chocia widoczne byo, e sam zdziwieniu nie umia si oprze. - C to dziwnego, kiedy ja sam nieraz wol sobie tu w miecie wpa do kina ni nudzi si w teatrze przez cay wieczr. ' Nie o to wic szo widocznie. Konflikt zerodkowa si szybko na osobie panny Luci Wisowskiej. Takie to jeszcze po prostu dziecko i taki talent. Prawdziwie dany od Boga, idealne, niebiaskie natchnienie... Znowu z kieszeni na piersi wynik portfel, a z niego zoony starannie, wytarty na zgiciach wycinek z Niwy". Kt to pisuje recenzje teatralne sygnowane przez mae x"? Tutaj z jednej strony brak poparcia w prasie, z drugiej faworyzowanie pewnych zazdrosnych starszych aktorek, role drugorzdne, nie dajce naprawd zabysn. A obca firma kinematograficzna, oczywicie

ydowska, kusi propozycjami. Panna Wisowska si waha, w jej wieku te rzeczy tak niepewne wydaj si karier. Wic strata dla teatru, dla ojczystej sztuki i - ju po ludzku rzecz biorc - po prostu zguba tego dziecka. Wygolone szczki starego pana chodziy mikko, jakby obluzowane w zawiasach, rce chybotliwie skaday brudny wistek, a na szlachetn twarz wypywa z gbi ciaa rumieniec wzrusze sekretnych i wstydliwych. Tak mniej wicej wygldaa z bliska ta caa chzebiaska sytuacja. I tutaj dno rzeczy byo oczywiste. I tutaj goy, aosny schemat obrasta w strzeliste pira interpretacji, karmiony po prostu krwi serca, nasycony wszelk najwysz wartoci. Byo znowu lato - upalne, duszne, podesane rozgrzanymi dachami i kamieniami miasta. Gdzie daleko, po wielu tysicach dziesicin 99 woci chzebiaskich, chodziy w skwarze sonecznym woy, konii traktory i ludzie, mrowie czarnych bosych pit przemierzao w wszystkich kierunkach ich cieki, zagony i miedze. W zboac klekotay niwiarki, przy stodole w Boleborzy, w pynnym cieni dwch starych brzz podwrzowych, targa gorce powietrze palnite ny od dziecistwa dygot lokomobili. Cay ogromny kawa ziem powleczony lasami, polami i kami, zwizany by w jedno robot codzienn tego mrowicego si, rojcego i szeleszczcego mnstw ludzkiego. I karmi sob na sam wierzch wydwignit spraw ty paru osb. Tysiczne nici pocze doprowadzay na to miejsc zgszczon energi pracy, w tym wle szczytowym przecinay si kierunki wszystkich wysikw i przymusu, by tu osign swe uspra wiedliwienie i swj najwyszy sens. To byli wadcy Chzebnej, Poposzy, Gwareckiego Folwarku, Pie szni, Boleborzy, lasw Bramiskich, tartakw, mynw i gorzel Tczewscy dziecistwa, ci, dla ktrych ojciec pilnowa ludzi, by pr cowali, bi chopakw i dziewczta, by nie krady, ujada si z najem nikami o robocizn, ci, ktrych pobaliwej asce zawdzicza spokj ny kawaek chleba na stare lata". Czechhski domaga si, aby na razie nie rusza" Tczewskiego i Zenon nie zamieci listu do redakcji, ktrego autor - bardzo ci prawda naiwnie krytykowa oszczdnoci w majtkach chzebias kich, zaprowadzone przez nowego plenipotenta. Wydrukowa nato miast sprawozdanie szczegowe, omawiajce uroczyste powicenii Agencji Gospodarczej Koa Pa, ktr zaoya w miecie pani Tczew ska, oraz artyku samego Wojciecha Tczewskiego o kusownictwie Szczeglne obrzydzenie sprawiao Zenonowi, gdy machinalnie prze biegajc oczami kronik miejscowych wypadkw w tym niby t( wasnym pimie, oglda dramaty maego miasta, kradziee, bijatyk i samobjstwa, podane w sposobie artobliwym. Tytuy opowiadanek nieoczekiwane zakoczenia - to robi may, chudy chopak, Chbs Marian, piszcy poza tym zjadliwe wiersze i protegowany tutaj prze; Elbiet jeszcze za redakcji Czechliskiego. Wykonywa te dowcipy Ze grosze - godny, gorzki, ironiczny, zawsze co cichaczem knujc) - sam jakby na to przeznaczony, by kiedy artobliwie wyskoczy przez okno albo powiesi si w ustpie. Zenon robi nie to, co chcia, i inaczej. Rzeczy od dawna rozstrzygnite narzucay si wiadomoci swym istnieniem, kazay si jeszcze raz przemyle od pocztku, zmuszay do wiadomych skonstatowa. Napr codzienny obcych wiatw wytwarza w nim stan cigego niepokoju. To wszystko wydawao mu si jakim prowizorium, poprzedzajcym ycie

waciwe. Oblicza to sobie na par miesicy - czas potrzebny, by strcany z pensji redaktorskiej dug paryski zacignity u Czechliskiego, cakowicie spaci, urzdzi jakie mae mieszkanie, wzi do siebie Elbiet, y jak czowiek. Wszystko tymczasem odbywao si na wierzchu i niejako w cudzysowie. Pewien niepokj tkwi w tym, e cudzysowy odpaday powoli od stw przyjmowanych umownie, w miar jak te sowa powtarzay si co dnia i stanowiy skrt konieczny w popiechu ycia. Tylko popoudnia byy dobre. Meble w mrocznym natoczonym salonie zatracay kontury i sama Elbieta wydawaa si pomieszana ze swym tem w zasonie wiszcego kurzu wibrujcego od sonecznych rykoszetw, na przekr swej chci cakowicie wronita w ten dom, ktremu nigdy nie umiaa si do nadziwi. Nie tylko dlatego, e ludzie mieszkaj w nim na sobie warstwami, ale e w jego cianach pod tynkiem i tapet biegn ukryte arterie roznoszce wod i odprowadzajce nieczystoci, a do odbiornikw i mikrofonw mknie po nerwach drucianych mwica, piewajca i dzwonica elektryczno. I e ostatniej zimy zaczy pod jego skr chlupota i szepta rury ogrzewania centralnego, ktre od dawna byy ambicj pani Kolichowskiej. Elbieta nie zapomniaa doda, e do obu mieszka pod dachem rur nie dao si przeprowadzi. I e mieszkania pod ziemi nie maj nawet wodocigw. Wieczorem oywiay si pajki ukryte w zaktkach pokoju, cikie, z wochatymi apami, udrczone codzienn ruin pajczyn, ktre bezmylnie miot z kogucich ogonw omiataa Ewcia. Okna otwarte na ogrd zasilay stale t imigracj. Pajki nadcigay z ciemnoci - wielkie, czarne, rozczochrane - nieruchomiay na cianie lub na suficie, nic nie wiedzc, jak s wstrtne i przeraajce. Inne, mniejsze, bardziej powiewne, nagym rzutem opaday z sufitu i zatrzymyway si w dowolnym miejscu pord powietrza, jakby urzeczone przez doskonao wyznaczonego sob pionu. Wtedy po stole, poprzez ksiki i niemodne albumy rozpoczyna m ukon wdrwk stwr najdziwniejszy, pajk nie wikszy od biec ronki, na nogach wysokich dla niego, jak wielopitrowe rusztowani; a mikkich i cieniutkich jak wosy. Idc balansowa tanecznie i kad nk stawia niedbale zarazem i etykietalnie, z jak egzaltowan elegancj. Byo widoczne, e jest wytworny i wraliwy, ostron i wybredny, mg przy tym robi si na przemian wyszy albo nisza zalenie od swej chci. Tak podszed z bliska do opartej o st Elbiet i dotknwszy nieumylnie jedn z apek jej nagiej rki, cofn si 01 razu z przesadn delikatnoci, jakby gboko uraony, by, spieszni falujc po nierwnociach, odej innym ukosem i przepa w zwisaj cych fadach serwety. Elbieta utrzymywaa, e pajki nie ra w salonie. Jednaki z zachowaniem wszelkich ostronoci wyrzucaa je za okno. W miecie Elbieta zaatwiaa sprawunki. Mimo upau, wntrz; sklepw w hali, nie ogrzewane przez ca zim, dotd miay zapaci i chd piwnicy. Zenon z upodobaniem patrzy, jak kupowaa rni gupstwa o kobiecym, niewanym przeznaczeniu. Stara, wysuszona m mrozie wielu zim ydwka tasowaa na kontuarze stos paskict pudeek kartonowych, powolna i obojtna. Wreszcie otwieraa jedne z nich i zdjty wierzch gadko podsuwajc pod pudeko, prezentowaa towar. Byy tam wiecce tasiemki, rowe gumki obwiedzione karbowanymi falbaneczkami, wsze i szersze koronki. W

jednym pudle nawinity na papierowe rolki jedwab do szycia wyglda jak rnokolorowe papierosy. Przez cay czas, gdy Elbieta wybieraa, kupcowa nie patrzya w jej stron i nic jej nie doradzaa, nie chcc wida wpywa na jej decyzj, wywiera jakiejkolwiek presji moralnej, tylko zakrzywionym palcem wskazujcym drapaa si powoli pod odchylon nad czoem peruk, a dziwna rzecz ze spaszczonych kokardek, strzpkw czarnej koronki i fiokowych paciorkw poruszaa si przy tym na jej gowie. Podnosia oczy dopiero, gdy Elbieta spytaa o cen, i sennymi ruchami rytuau odmierzaa metry, jakby od dawna straciwszy reszt wiary w sens odprawianego obrzdu. Elbieta pacia, a gdy zdarzyo si, e kupcowa nie miaa reszty, Zenon musia wyjmowa pienidze i zmienia na drobne albo poycza. To wszystko byo wane i sprawiao niezmienn przyjemno. Ich mio, przewleczona przez rne strefy ycia, robia si zwyka i zrozumiaa. Najblisz drog wychodzili za miasto. Idc mieli obok siebie nawzajem swoje profile jako dobro niewtpliwie nalene i codzienne, jako rzecz pewn. Gdy zwracali gowy ku sobie, wymowne spotkanie ich oczu znaczyo, e wszystko jest w porzdku, e nie zmienio si nic. Ulica, zamknita szlabanem, przecinaa szeroki w tym miejscu tor kolejowy. Rozgazione szyny, gdzieniegdzie spite zwrotnicami, schodziy si tu i rozchodziy skupiajc wzdu siebie rne akcesoria swoich przeznacze. Zakopcone magazyny, remizy z poczerniaych cegie, brudne szklane dachy, supy z drzewa i elaza wydwigajce w powietrze rne barwy, wiata i ksztaty swych symbolw, pompy, pryzmy wglowego miau, dugie zoa desek, druty w niebie i na ziemi. Na prawo, w stron dworca, sta trzymajcy si na uboczu dugi sznur towarowych wagonw i pustych platform w oczekiwaniu na jakie decyzje. Z niewyranych domeczkw, wznoszcych si na roz-widleniach, wychodzili uczernieni ludzie, by z chorgiewk w rku posta chwil na oznaczonym miejscu i, speniwszy sw rol w caoci zjawiska, powrci znowu w sw samotno. Przed zamknitym szlabanem przejechaa wolno lokomotywa cignca jeden wagon, a po niedugiej chwili wrcia torem nastpnym, popychajc ten sam wagon przed sob. Jej ciki oddech ogarn niebo nag ciemnoci i szybko rozbieg si po dachach, murach i ziemi, by znikn. Od lokomotywy odstawa! ukonie wychylony czowiek i trzymajc si jedn rk wysokiej porczy, drug dawa sygnay komu niewidzialnemu daleko przed sob. Szlaban poszed w gr i Zenon z Elbiet wstpili na niski drewniany pomost przejazdu. Linie szyn przechodziy tu w wyobieniach, deski obok poplamione byy czarnymi kroplami smaru. Dalej midzy podkadami drobne szare chwasty wydobyway ze wiru swe bagalnie pokrcone odygi. Za wielkim zielonym zagonem umczonej trawy sta dugi parkan pomalowany na to i zakoczony u gry wycinanymi w drzewie zbkami. Sponad tych zbkw wychodziy na niebo trzy chude akacje, jeszcze wrd dymu i sadzy kwitnce. Soce pieko, daleki bkit robi si od skwaru zupenie biay i cae to wczesne popoudnie, zawise nad odcinkiem toru kolejowego, byo wprost niewiarygodnie obojtne, jak pusta bania. - Dlaczego tu jest tak smutno? - spytaa Elbieta. Znaleli si na terenie nowego przedmiecia, wrd rozparcelowa103

nych ugorw i nieuytkw. Drewniane szopy, parkany i sztache wyrastay prosto z trawy, ubogie domki tkwiy w maych ogrodac gdzie nic jeszcze nie chciao rosn. Wska uliczka midzy posesja wychodzia wprost na mokrado, objte gdzie daleko niskim sc nowym lasem, i wioda przez kadk z paru desek nad ciemn wo< kanau. Ledwie stpnli na mostek, rozleg si gony plusk trzech i kolei sposzonych ab, ktre spaday do wody ciko jak kamienie. Od dziecistwa znali doskonale te strony, ubogi, jedyny spa podmiejski do lasu. Pamitali czas, gdy nie byo tu wcale dom' tylko rozlege, chude pastwiska z jedn cegielni rozsiad szeroko i horyzoncie. Teraz na skraju osady budowano dom, ktry mia b gotowy do jesieni. Zatrzymywali si tutaj i ogldali budow, proje tujc, e w tym domu wynajm sobie malutkie mieszkanie z dala ( ulicy Staszica. Tymczasem wracali tam jednake. Pnym wieczorem byli razem i tarasie albo w gbi ogrodu na biaej awce pod bzami. Letn powietrze koowao nad nimi z cichym szumem. Za gaziami wiek niebo byo teraz dalekie i czarne, pene gwiazd biao wieccyc o ktrych niepodobiestwem byo myle, e to s soca i wiaty. I tak rzecz caa uoya si cile wedug wiadomego schemat dziewczyna wiejska i panna z mieszczaskiej kamienicy, narzeczor i kochanka, mio idealna i zmysy. A przecie wygldao tak tylko z zewntrz, jakby przez ironi los czysty zbieg okolicznoci. Zenon broni si przed tym skonstatow niem, czu na pewno, e istotna prawda jest inna. Przede wszystkim nic nie byoby si stao, gdyby nie to, e Justyn umara matka i e starej Bogutowej nie wypacili w Boleborzy cal pensji. Wanie pierwsze, co byby jej powiedzia, to to, e si zarcz i e nie mog si wicej widywa. Jake mia odepchn od sieb paczc, sam na wiecie" i witajc go jak jedynego bliskiej czowieka! Nastpne spotkania byy ju tylko wynikiem pierwszeg Wszystko byo zupenie inaczej, ni si myli, e jest u innych. A mio idealna dla Elbiety - to te nie byo takie proste, n wchodzio wcale w dualistyczny, naprzemianiegy schemat duszy i cii a. To prawda, e bra pod uwag jej opr - jakby ta ostateczr sprawa nie bya tu najwaniejsza, w ich szczciu by jeszcze na l czas. Przystawa, by j odoy na pniej nie wystawia na zaleno; od nie zamknitych drzwi, od mogcej o kadej chwili wej pani Kolichowskiej albo Ewci. Myla, e jest w tym zwyka delikatno z jego strony lub moe mio wasna, nie dozwalajca prosi o to, co powinno by dane. Jednake gatunek upoje, ktry wyzwala ten stan rzeczy, by zupenie wyranie cielesny. Same niektre sowa Elbiety dziaay fizycznie jak pieszczota, dreszczem przeciekay przez skronie i powieki. Z milczcego bycia blisko, z dugiego caowania suchymi wargami jakiego jednego wycinka rki lub stopy, z wielbicego przylgnicia czoem do kolan wynikao wzruszenie pene zmysowej sodyczy, rozkoszy kontemplacyjnej, niejako upojenie wyszego rzdu". Ta rozkosz nie zlokalizowana i rozlewna wystarczaa na teraz zupenie. Moe wic nie kierowaa nim ani delikatno uczu, ani miosna ambicja. Moe nie by delikatny, tylko nie do silnie pragncy. Jego mio do Elbiety

nie zestpia jeszcze w te ciemnoci instynktu, w ktrych panowaa dotd Justyna. Czemu w takim razie broni si przed uznaniem tego schematu, skoro rzecz ostatecznie miaa si tak^ jak u wszystkich w podobnej sytuacji. Czy e kada najspokojniejsza sprawa od wewntrz wydaje si jedyna i kady schemat uczucia za kadym razem jest nowy. Czy e ujrzenie siebie samego oczami ludzi, pomylenie siebie ich sdem - zawiera to niepokojce, czego nie moemy znie. Ju w dziecistwie Zenon zna ten niepokj. Dziwi si, e on jeden jest sob pord wiata - i w tym odkryciu bya groza, bya jaka nie do zniesienia samotno. Prbowa si odnalec_midzy,Ju.dmi na innej drodze, ustali si obiektywnie, wyprowadzi si ze wiata, okreli" siebie jak kadego innego czowieka. Z wysikiem osiga wreszcie to widzenie ./Wyobraa sobie, e jest Zenonem Zjembiewi-czem, synem rzdcy w Boleborzy, w~ToTwarku nalecym do dbr chzebiaskich. e po przejciu z celujcymi stopniami do klasy czwartej przyjecha na wakacje do rodzicw, e w tym wanie charakterze stoi w pewne poudnie przy sztachetach odgradzajcych 'podwrze od podjazdu z gazonem, w tym charakterze, to znaczy jako syn Waleriana Ziembiewicza, tak widziany od strony ludzi prowadzcych konie do stajni, pdzcych z pastwisk krow^JPrbowa tdy si odnale i wanie najbardziej si gubi. Wewntrzne czucie siebie odpadao z przeraeniem "od~'tego wrdzenia.__To_czucie siebie byo 105 czym cakowicie odmiennym - i na_ tQ_Jlie-JaiaJia_wici_^QB^J_n ma sowjna wyraenie udrki,, ktra z tej odrbnoci wypywa. Dotd Zenon nie by wolny od niepokoju tych przeciwstawi) I wejcie sob w jaki gotowy schemat wyczuwa jako nowe potwiei dzenie, e naley do tej rzeczywistoci, ktr przez to tylko pozna moemy, e nam si cakowicie przeciwstawia. Jakkolwiek zreszt byo ze spraw Justyny, naleao pooy j< koniec. Na pocztku miesica Zenon mia wreszcie w rku t sum< ktra stanowia formaln podstaw jej odwiedzin. Na ten raz m^ wic przystpi do rzeczowych wyjanie. Ale wbrew jego przewidywaniom pierwsza do wyjanie przystpi Justyna. Oznajmia mu mianowicie, e jest w cizy_ \Targowy dzie wypad tym razem 'w~niepogod. Na wiecie byi wietrzno i chodno, deszcz la od samego rana. Justyna przysz zmoknita. Otworzy jej drzwi, zanim zastukaa - sysza bowien przez dusz chwil, jak za drzwiami wycieraa podeszwy, by ni zaboci pokoju. Gdy j wpuci, rozwina si z mokrej chustk i popatrzya naokoo, czyby jej nie mona gdzie rozwiesi. Za jeg( rad poprzestaa na haczyku wkrconym w drzwi. Nie od razu powiedziaa, o co chodzi. Przez chwil przygotowywa; swj efekt naiwnym, przestraszajcym sposobem. Zarazem jedna y^,. bya godniejsza ni zwykle, troszeczk uroczysta. Gdy j zapyta: Nc mw, co takiego?" sposzya si i ze miechem powiedziaa, e tat tylko udaje, e nic nie ma. ^ Ciemny dzie wchodzcy spod uniesionej rolety, klapanie deszczu <W i ta jej minoderia zesumoway si w co nieznonego. ; '* - Daje spokj z gupstwami - powiedzia szorstko. I zaraz, hamujc

zniecierpliwienie, doda agodniej: - No mw, co chciaa powiedzie. Staa na rodku pokoju, niezdecydowana i niezrczna. Spucia gow i przyciszonym gosem wypowiedziaa takie sowa: - Bo nie jest ze mn tak, jak powinno by. Teraz dopiero Zenona owia niepokj. - Co to znaczy, Justyno? - pyta, do jeszcze daleki od pewnoci. - Jak to nie jest tak, jak powinno by? - Mylaam sobie jeszcze i tak, i tak. Ale ju teraz nie moe by nic innego, tylko to. Powoli zrozumia. Ale nie podszed do niej, nie ruszy si z miejsca. Zbiera myli, eby poj, dlaczego tej moliwoci wcale dotd nie bra w rachub. Dlaczego nie przyszo mu do gowy, e to si moe sta. Zobaczya jego nieruchom, zamknit twarz. - Nic si nie bj, Zenon - powiedziaa prdko. Jednym skokiem znalaza si przy nim, mocno obja go wp i z bliska mwia: - Ja si wcale tym nie martwi, pamitaj. Nie myl sobie, e jestem taka gupia jak inne. Co mnie ludzie obchodz, co oni powiedz, jak ja mam ciebie. Nie chcia jej od siebie odsun, tylko agodnie prbowa rozluni ucisk jej rk. Ale nie day si rozple. - Poczekaj, poczekaj, pozwl - bkn i niezaradnym gestem gadzi jej opatki. Byo mu strasznie niewygodnie i duszno od zapachu jej przemoknitego ubrania i jej zmczenia. - Pozwl, co te ty mwisz perswadowa. Ale ona powtarzaa w uniesieniu: - Nic si nie bj. Ja si nawet ciesz, naprawd. Ja zawsze tak lubiam dzieci, e nie wiem. Nie bj si, ja sobie sama dam z dzieckiem rad, ja zawsze mog zarobi. I mama wychowaa mnie sama, a przecie nikogo nie miaa. A ja mam ciebie, Zenon, to wiem, e nie zgin. Udao mu si wreszcie uwolni z jej ucisku. Osign to, e usiada zwyczajnie na krzele. - Uspokj si, dziecko, trzeba jeszcze poczeka. Moe ci si tylko wydaje, moe to naprawd nic nie jest. Gos Zenona by ciepy i serdeczny. - Po co to wszystko mwi, po co si denerwowa, kiedy jeszcze nic me wiadomo. Nie przerywaa mu teraz. Suchaa. Staraa si go dobrze zrozumie. Nawet nie patrzya na niego, gdy mwi. Suchajc uwanie, cigna usta tak mocno, e wystaway naprzd, jak dzib u ptaka i wydaway si smutne. Dopiero gdy umilk, podniosa gow i powanie, powoli zaprzeczya: - Nie, ju mi si to na pewno nie wydaje. - No wic gdyby nawet - ustpi Zenon. - Gdyby nawet... Ja nie chc ci nic radzi, ale sama musisz zrozumie... - Bezmylne, sposzone sowa biegy same, nie podlege adnej kontroli. Rzecz najobrzyd107 liwsz w tym nieznonym stanie bya niech do Justyny pomieszan, z niepokojem o ni, ze wstydliw litoci i niepohamowan irytacj Jake straszliwie jest gupia, o Boe. Po c j spotka, po c zaniosi go tamtego lata do Boleborzy! Przecie nie on jej szuka, przecie, waciwie unika jej, wiedziony mdrym instynktem, omija z dal; awk, na ktrej siadywaa, haftujc (i kosztujc tylko tyle, co zje") Nie szuka

jej ani wtedy w Boleborzy, ani tu. ^~~~ Myla te myli, wiedzc dobrze, jak s obrzydliwe - by tylko si< upewni, e nie jest winien, e to ona sama... To, co mwi, nie byo konkretne. Pamita o jednym i to stanowio w tym wypadku niejako minimum, jakiego wymaga od siebie: s decyzja, czy to dziecko ma by, czy nie, wycznie od niej zaley Zarazem jednak czu w sposb jak najbardziej niewtpliwy, e mie wsplne, to samo dziecko z t obc ju i obojtn dziewczyn byob) czym potwornym. Powciga si i uwaa na swoje sowa. Zdaje si, e nie powiedzia nic z tego, co nie powinno by powiedziane. Ona suchaa spokojnie, jakby nie dowierzaa jeszcze swemu losowi. - No, Zenon, daje pokj, naprawd. Tak jakby mia na mnie jak zo... Pospiesznie przerwa. - Nie, nie, gdzie tam, nie mam adnej zoci. Ale przecie nie jestemy dziemi. Trzeba mie troch rozsdku. Przez chwil byo cicho. I sycha byo, jak Justyna z wysikiem i lekkim chrzstem w gardle przekna lin. Zenon otworzy okno. Deszcz ju nie pada, byo pochmurno i zimno. Do dusznego pokoju wtargno rzewe powietrze, jak wtedy w boleborzaskiej jadalni, gdy pierwszy raz mwi z Justyn. oskot wozw, odjedajcych z placu targowego, wydawa si oguszajcy. - Och, a ja tu siedz! - zawoaa Justyna ze zgroz. Wykrcia si, zdja spiesznie wilgotn chustk z drzwi. - A na co te pienidze? - spytaa. - Jak to, nie pamitasz? Przecie akurat tyle zostao jeszcze z tego, cocie nie odebray z Boleborzy. Machna rk niechtnie, e jak gdyby to wcale nie jest wane. Ale pienidze wzia. - I gdyby ci tylko byo co potrzeba, to pamitaj! Przymruya oczy patrzc w jeden punkt. Przez chwil wahaa si zafrasowana. - To ju ty sobie gowy tym nie zawracaj, com ci powiedziaa. To ju ja sama. - W do torebki, bo zgubisz - przypomnia Zenon. Torebk miaa w koszyku przy drzwiach. Schylia si, by wyj. Schowaa pienidze, owina si mocno chustk w bur krateczk i ju z koszykiem w rku powiedziaa: - Moe to si jeszcze jako na inne odmieni. ^^ '13 Elbieta wchodzia do sypialni pani Kolichowskiej z miednic pen wody, z przewieszonym przez rami wochatym rcznikiem. Pkate mydo i gbka, czerwona, podobna do mikkiej, porowatej cegy, byy ju zawczasu przygotowane obok na krzele. Za Elbiet sza Ewcia z pustym wiadrem i wod zapasow w dzbanku. Przybycie siostrzenicy nie sprawiao pani Kolichowskiej adnej radoci. Ale na widok Ewci pochmurniaa wyranie. Nie lubia tej dziewczyny, ktra zestarzaa si u niej na subie. Nie chciaa, by obsugiwa j kto inny prcz Elbiety. Ukony od wiatru deszcz zmywa szyby i zimno przenikao do wntrza pokoju. W tak pogod pani Kolichowska czua si zawsze gorzej i wcale z ka nie wstawaa.

Elbieta mya swoj ciotk po kawaku, jak duy przedmiot. Pani Cecylia daa sob powodowa, przewraca si na boki, odkrywa i nakrywa niechtna, nadsana i bierna. Z przymknitymi oczami znosia wszystko i tylko nasuchiwaa ostronie, kiedy wewntrz odezwie si bl. Uwaaj tutaj, uwaaj" - niepokoia si zawczasu. Nic, nic, ja pamitam" - mwia prdko Elbieta i agodnie zmywaa bolce kolano. Kiedy sprawa dosza do rk, pani Cecylia stroskanymi oczami patrzya na swoje palce rozpywajce si w wodzie, podwjnie znieksztacone. Gbka gaskaa ciepo i przyjemnie, ale rcznik zaraz potem wydawa si szorstki. Wszystko cigle na nowo gotowe byo bole. 109 Nagle los, ktry okaza si oto jej losem, uderzy pani Cecyli jak co niespodziewanego. - Co to jest? - powiedziaa. - Czowiek ley, nie moe si ruszy, nie moe wsta. Sam nie moe sobie wzi szklanki ze stolika. Jak koda. - Poczekaj - przerwaa Elbieta. - Przecie za par dni, jak tylko przestanie pada, zaraz bdzie ci lepiej. Na to nie warto byo odpowiada. Pani Cecylia patrzya w powietrze, milczc. Dopiero po chwili mrukna: - I e to ja... Elbieta czesaa teraz jej wosy. Nie byy jeszcze cakiem siwe, ale wypaday tak gwatownie, e z dawnego sporego warkocza zosta tylko dugi, cienki kosmyk. Przez tuste pasma, wygrabione grzebieniem, przewiecaa ysa skra. - Nieraz sobie myl, jak ty si nie brzydzisz, kiedy tak wszystko robisz koo mnie. To, co uczuwaa Elbieta, nie byo obrzydzeniem. Moe jednak byo czym gorszym. Mylaa zdziwiona, co waciwie robi si z ciaem starej kobiety, co ma wyraa ten proces, czemu suy? Poka, wiotka skra trzymaa jeszcze w obrbie dawnego ksztatu mikkie miso ludzkie. Ale wystarczy ruch nieznaczny, by przelewao si pod t powierzchni z jednej strony na drug, jak gdyby odchodzio odi koci, jak gdyby byo cieke, v Zgrubienia i guzy artretyczne nie byy tak odraajce jak ten pospolity obraz przemiany spowodowany przez staro i zgodaj|B z porzdkiem rzeczy. - A kto robi przy mnie wszystko, ile tylko razy byam chora, od samego dziecistwa - nie ty? ^^B Gdy to powiedziaa, jej gos zadra i zakoysa si od wzruszeniar Ta tkliwo nie naleaa jednak do chwili obecnej i nie dotyczya tq chorej kobiety. Pochodzia z innych zasobw. Elbieta mianowicie pomylaa o matce, ktra nie pielgnowaa jej nigdy w chorobie. Och, tamtej urody nie uszkodziy lata. Ostatniej wiosny napatrzya si jej do woli. Uczua jeszcze teraz zapach powietrza, gorzki od nagrzanych poudniowych lici. Staa za matk na duym balkonie nadwodnej willi. Nad balkonem wisiaa markiza, a powietrze pod markiz pene byo wietlistego cienia, pachnce gorzko jakby skr pomaraczy. Byo poudnie. Niej w ogrodzie kwity grubymi kwiatami bezlistne gazie magnolii, a dalej nad wod krzaki kamelii biae i czerwone. Matka bya zdenerwowana, naprzd spieszya si, a teraz czekaa niecierpliwie. Lepiej byo milcze. Elbieta z ciekawoci przygldaa si jej sukni. Bya z mszystej, miciutkiej weny biaej i zapinaa si na piersiach

ukonie na trzy guziki, trzy okrge kawaki rowego koralu. Na szyi nie byo pere, tylko sznurek takich samych, troch drobniejszych rowych korali. Nadte, rozgniewane usta byy pomalowane jasnym karminem. I jeszcze co bladoczerwonego, jaka kokarda z emalii uczepiona bya do kadego z biaych, mszystych pantofelkw. Bya caa czysta, wiea, zbytkowna, gadka - bez jednej zmazy. Bya czym najpikniejszym, co si da pomyle. Bya bezuyteczna, bya tylko do ozdoby. Jak mona mie^taki profil i eby to byo ywe! t ^oJ ^, f-C^^i CNie bya matk, bya zwyczajnie drug kobiet. Jej pikno, jej caa jako bya tylko mczarni. Maskowaa si tak niedbale. Obie rce trzymaa na porczy balkonu - i take te rce byy pikne i miay koralowe paznokcie. Bez sowa patrzya przed siebie, cigajc brwi. Ale nie na jezioro. Ani na gry tamtego brzegu - lekkie, jakby wydmuchane z niebieskiego kurzu, ani biae agle, nadcigajce po wodzie wietlistej i zielonej jak grynszpan nic nie byo dla niej warte widzenia. Patrzya na kratk maej bramy w murze, bo tdy mia znowu przyj ktry z jej mczyzn. Nie umiechna si, gdy wszed. Umiechaa si niezmiernie rzadko, bya pikna pochmurnie i gniewnie. Ale za to jej umiech znaczy o wiele wicej ni u innych. By nie tylko askawy i dziecinnie niezaradny, by jeszcze peen dobroci. Dlaczego Elbieta mylaa o niej, e jest niedobra? Z caej chwili tamtej zapamitaa najmocniej - tak jak gdyby nie pamici, ale ca skr ciaa - zgrzytanie wiru pod cikimi podeszwami tego pana, jego kroki mocne i chrzszczce. Nie wiedziaa ju teraz, czy to by ten chudy i brzowy, do ktrego przychodziy wci depesze z jego banku w Algierze, czy ten z Rumunii, w ktrego ogrodzie blisko Galacza nad Morzem Czarnym rosy gorzkie migday. Mylaa o matce, e jest niedobra. Ale co jest naprawd w dobroci dotykalne i rzeczywiste, co jest ni sam? Przecie nie szereg dobrych uczynkw, ktre maj motywy tak zoone i tak rne. I nie myl pena troski o los innych ludzi, myl daleka, pamitna, dajca si wyrazi sowami. Czy nie najbardziej rzeczywiste, nie jedynie praw111 L i dziwe jest to, co uczuwamy sob, jako ruch naszych obu rk wycig l j nitych, jako dreszcz ciepy w powiekach, gdy si patrzymy, jak umiech doznany od wewntrz - jego smak w ustach, jego gboki wilgotna tre. Elbieta nie moga sobie teraz nawet przypomnie umiechu matki, ale wiedziaa, e by nie wyraam dobroci, tylk dobroci sam. Po c jej byy jeszcze dowody?' Pani Cecylia nieatwo daa si przejedna. Jej oczy mruyy si o niepokoju i zniecierpliwienia. Cieniutkie wargi ciasno i bolenie prz) legay do sztucznych zbw. Tutaj take skrzywienie gniewu by gniewem samym, a wyraz cierpienia samym cierpieniem. -( I przecie wiesz - koczya chodno Elbieta - e lubi by prz chorych. ^8- Pozestawia wszystko ze stolika, wytrzepa za okno serwetk i na nowi y^ wszystko na niej ustawi, zmieni wod w kwiatach, powynosi przybr ^ ^-. do mycia, wydoby

ze smutnego pokoju jego stay wewntrzny, rozsdn w^^' ad - to jednak bya pociecha. Gdy chora leaa wreszcie w czystej koszul Vi A, X- na przecielonym ku, Elbieta udzia si przez chwil, e odtd bdzi i <^ jako inaczej, e co jednak obrci si na lepsze. I oczekiwaa, e ciotka sn c^y umiechnie, e bdzie jej teraz wygodnie i dobrze, e dozna ulgi. \ Ale dla pani Cecylii rzecz nie zmienia si w niczym. Nastaa tylk( chwila, e moga si wreszcie nieruchomo i w spokoju odda na nowe swojemu cierpieniu. Gdy Ewa przyniosa na maej tacy kaw i sucharki, pani Kolichows ka poruszya si z jkiem, niechtnie patrzc na jedzenie. Elbieta wesza znowu w sw rol. Ale zrobiwszy swoje, chciaa ju odej. Pani Cecylia zatrzymaa j pytaniem: - Dlaczego nie przychodzi Ziembiewicz? - Wanie wrci, bo gdzie wyjeda. Telefonowa wczoraj. - To dzi przyjdzie? Pytania ciotki byy krpujce. Zenon nie przychodzi od piciu dni, za kadym razem zreszt wyjania powody i rzecz nie nasuwaa wtpliwoci. Ale rozlego pustki, ktr stwarzaa ta nieobecno, bya grona Na myl, e mgby nie przyj jeszcze dzi, Elbieta uczuwaa pod ebrami bl dojmujcy i nagy, bl bdcy przestrachem. Rzeczy, ktrych nie zrobia, i te, ktrych nie powiedziaa, sowa odkadaa wszystkie na to jedno widzenie. Przymykajc oczy, po stanawiaa, e teraz bdzie ju inna. e bdzie dobra". Od rana rozpamitywaa widzenie ostatnie, i jeden w nim pord innych pocaunek. Wiedza o tym bya bardziej cielesna nieli tamta rzeczywisto, mylaa si caym ciaem, od stp do gowy. Przelatywaa w jego ciemnociach jak dreszcz. I wszystko wewntrz zwijao si, skrcao i arzyo od jej obiegu. Elbieta aowaa: Dlaczego nie zgodziam si wtedy? Jak mogam?" Przytomniaa powoli, syszc gos pani Kolichowskiej, peen skargi. - Tyle lat jeste ze mn i cigle, cigle obca. - Co ciocia mwi? Elbieta nie zdziwia si, tylko chciaa zrozumie. - Cigle masz jakie swoje sekrety, kryjesz si ze wszystkim. A przecie chyba ja powinnam wiedzie. - O czym? - Bo jeeli masz zamiar wyj za tego Ziembiewicza - tak? Pani Kolichowska leaa bez ruchu i jakby bez oddechu. Jej przestraszone oczy nie patrzyy na Elbiet. - Och, wie ciocia! Elbieta prdko powcigna swj gniew. Pytanie ciotki musiao by od dawna gotowe, odsuwane, odkadane na pniej. Musiao j wiele kosztowa. We wspczuciu Elbiety kry si wstyd, e komu na niej tak zaley. Z niedbaoci, jak o czym niewanym, powiedziaa: - Tak, mamy zamiar si pobra. Od tego wyznania serce jej uderzyo par razy mocno i powoli. Takimi

nazwana sowami rzecz sama zacza by na nowo wielka, cika i rozlega. I zaraz, jakby tracc odwag, dodaa: - W kadym razie jeszcze nieprdko. Zenon mia przyj zaraz po obiedzie. Ale do tego czasu zamysy i postanowienia Elbiety odmieniy si znacznie. Naprzd pytanie ciotki zepsuo intymn, drczc tkliwo oczekiwania. Ponadto jeszcze przed samym obiadem wynika nagle i nie po raz pierwszy sprawa, ktra wszystkie jej myli odwrcia w inn stron. Sprawa dotyczya starego dozorcy Ignacego. Pani Kolichowska ju dawno chciaa go oddali i Elbiecie udawao si dotd zawsze wyjedna zwok. Tymczasem ostatnio Ignacy rzeczywicie chorowa na serce czy skleroz i niewiele ju przy domu pracowa. Zastpowaa 8 - Granica 113 go ona z pomoc modszego chopaka Chbw, Edwarda. Ale 1 Edward by, jak mwia Michalina, nicpotym", zawsze si gdz zapodzia i trzeba go byo dopiero szuka, gdy by potrzebny. Pani Cecylia domagaa si, by Elbieta umiecia Ignacego w szpi lu, jego onie kazaa si wynie, a na ich miejsce znalaza lu< odpowiedzialnych, z ktrymi byby wreszcie spokj. Temat by ogromny i niedobrze byo go rusza. Naprzd choro Ignacego nie nadawaa si jeszcze do leenia w szpitalu i nie moga r pobytu tam zapewni. Nastpnie czynnoci najwaniejsze byy ws ciwie wykonane. Ale tutaj zaczyna si waciwie inny splot zagadnie zwizany ze skomplikowan osob Mariana Chby, ktremu El bieta przyrzeka, e jego bratu modszemu, majcemu tak trud) charakter, nie da zgin". Dawniej, gdy pani Cecylia ,,trzsa wszystkim", gdy siaa strat wrd zalenych od niej dam zaprzyjanionych, lokatorw i sub nie byo dziwne, e ulegaa jej Elbieta. Ale oto teraz wobec lec w ku i bezsilnej bya sabsza jeszcze ni przedtem. Wszystko, c udao si osign w sprawie Ignacego, to byo odoenie jej do jesien Nie zmienio si wic nic. Tej upartej, nieustpliwej woli nie umia ^i przeciwstawi. A przecie szo o rzecz waniejsz ni jej stosune do ciotki. Waniejsz ni tak zwany spokj sumienia. Szo o tamtyc starych ludzi, ktrym grozi gd./' Po tej rozmowie zmieni si sposb, w jaki czekaa na Zenom Zmieni si temat tsknoty. Ach, to, e mona si z nim porozumie e dla niego sowa te same znacz to samo, co dla niej. Ta jegi blisko bya teraz jedynym ratunkiem, i wiedziaa, e tym samyn ona jest dla niego. Bya tym samym dla niego. Zenon niecierpliwie odrabia swi redakcyjne godziny. O tym czasie zjawio si kolejno mnstwo ludzi s swoimi propozycjami, krzywdami i talentami. Po dawnemu przecina} si tutaj racje istnienia caych gromad ludzkich - w zmniejszeniu w trybie doranym i uproszczonym, w karykaturalnym skrcie. Zenon by zaskoczony odkryciem, e na tym maym, prowincjonalnym odcinku wiata istniej jednak sprawy dajce si tymczasowo zaatwi, klski, ktrym mona jeszcze odrcznie zapobiec. Ale kade zagadnienie domagao si dla siebie odrbnych miar. O kadej chwili trzeba si byo stawa kim innym, by nie zatraci owego czucia z rzeczywis114 | toci, ktre jak tajemnicza magia zaimponowao mu kiedy u Czech-

liskiego. W cigu godziny Zenon przesuwa si par razy w gr i w d po caej skali przeciwstawie. Sam teraz dziwi si sprawnoci, z jak to robi. Na^razie^ me wygldao to jeszcze na porak. W jakimkolwiek miejscu zastawa samego siebie, zawsze tu w pobliu leao co? gorszego, czemu si mona byo w najlepszej wierze przeciwstawi. Jednake~granica -ostateczna tych przeciwstawie - granica odpornoci moralnej - odsuwaa si niepostrzeenie coraz dalej. Po artykule hrabiego Tczewskiego o pladze kusownictwa Zenon zamieci jedno wspomnienie z wielu tych, ktrych dostarcza mu stale pan Maurycy Posztraski. Tego starego pana, zamieszkaego w domu pani K-olichowskiej w charakterze zrujnowanego ma jej przyjaciki ucji, i codziennego prawie gocia w redakcji, Zenon te waciwie, jak Mariana Chb, zawdzicza Elbiecie. Uywa wielu sposobw, by si go pozby, by go jako do siebie zniechci - z bardzo znikomym wynikiem. Posztraski powzi do niego due zaufanie oraz rodzaj osobistej sympatii T mia poza tym wiele wolnego czasu. Zjawia si w samo poudnie, czyciutki, siwy, bezzbnie umiechnity, ju o tej porze mile podniecony porann dawk alkoholu. Na szerokich, kocistych, wychudych barach nosi wysoko ma gow, nie mogc nic pomieci, niczego zrozumie. Oprcz wspomnie myliwskich pisa te poezje o ryngrafach na piersi, sztandarach na wietrze i wiecznym wytrwaniu na szacach z mieczem w doni. Gdy Zenon odrzuca jedne, pan Posztraski przynosi inne. Z rnych kieszeni wyjmowa zniszczone wycinki, druczki, zoliwe odpowiedzi od redakcji pism stoecznych. To dossier caego ycia wiadczyo, e par wierszy zdoa jednak zamieci w pismach reklamowych, maych prowincjonalnych wistkach, oraz dwa dusze poematy okolicznociowe w wydawnictwie jubileuszowym dwudziestolecia stray ogniowej i pamitkowej ksidze zjazdu koleeskiego wychowankw nie istniejcej ju uczelni. Dwa w cigu wierwiecza kurtuazyjne listy prywatne, podpisane przez znane nazwiska, napeniy go otuch na reszt ycia. Ale inni nie odpowiedzieli nic. Obojtno stolicy budzia w nim nie gorycz, tylko zdumienie bez granic. Wydawao mu si niepojte, e gdy jedni umieli si na nim pozna, u tamtych, wielkich, wiatych, dalekich nie znalaz zrozumienia. A kt, jak nie oni wanie, byli do tego powoani. wiat 115 wydawa mu si przewrcony do gry nogami. To trudne do uwierzenia - mwi - to niepojte." Natura jego nie znaa mk i udrki zwtpienia. Rozpogadza si atwo, gdy tylko sobie uprzytomni, e pord zmaterializowanego dzisiejszego wiata nie on jeden jest osamotniony. Mio ojczyzny, wiara, honor - to zeszo na plan dalszy, l Gdy panuje pienidz, interes, koterie i kliki, ciki jest wwczas los ludzi idei. Jedna rzecz wyjaniaa atwo zagadk. C to dziwnego ostatecznie, kiedy tam siedz oni - mwi pan Posztraski i porozumiewawczo umiecha si do Zenona, ktremu przypomina w tej chwili ojca - ydzi. Tam ydzi wszystkim trzs." Tak wprzgajc wasn przegran spraw w ogromny mechanizm wiata, doznawa zupenie wystarczajcej pociechy J J W redakcji poznafZenon jeszcze jedn hrabin Tczewsk, Olgier-* dow z Pieszni, bratow Wojciechowej. Od dziecka widywa j, jak przejedaa^ ciasnymi, pochyymi ulicami miasta - daleka, nieosigalna, jak gdyby niezupenie ludzka. Sztubacy wystawali gromadkami na brzegu wysokich

chodnikw, by oglda wielki, dyszcy, umczony kurzem szosy samochd, zwalony ciko na jeden bok nad przepacistym rynsztokiem. Opowiadali sobie, e spotyka si tu ze swymi kochankami, i wiedzieli na pewno, z kim mianowicie. Uwielbiali j^ nadaremnie i mwili o niej wistwa. -) Obecnie ten fenomen, sprowadzony do waciwych proporcji, da si rozwaa wedle zwykej miary ludzkiej. Majc j przed sob, Zenon widzia, jak nieduo zostaje z czowieka, gdy odj od niego wszystko, co mwi o nim inni. Siedzcy po drugiej stronie stou najpierwszy demon powiatu" by ma kobiet, pragnc zjedna sobie kadego obcego, niewiadomego czowieka, podoba si za wszelk cen. Poruszaa si i miaa jak dziewczynka. Jej jasne wosy zrobiy si popielate od siwizny, a oczy byy ufne, sodkie, rozbrajajce. Mwia wci o sobie, chocia szo na pozr o wyborowe nasiona warzyw, jajka zielononek, opiek nad sierotami i matkami, kursy niedzielne piewu chralnego - to wszystko, co jest do obejrzenia w Pieszni rodkiem wsi jedzie si jak ogrodem, corocznie bowiem gospodyni ktra wyhodowaa najpikniejsze kwiaty przed swoj chat, dostaje nagrod konkursow. Niech pan redaktor koniecznie wybierze si do Pieszni - zapraszaa - zobaczy pan sam, jakie ta praca daje wyniki." W biografii Olgierdowej Tczewskiej mina ju epoka eleganckich panw, kuzynw zaufanych, salonowych lww. owia kiedy tych mczyzn i zatrzymywaa przy sobie po kilku jednoczenie, jak cikie ryby w sieci, opltujc ich caym systemem jtrzonej wci, racjonalnie karmionej i starannie kultywowanej zazdroci. Bya tylko szczera, bezradna wobec ich rozptanych uczu, cenica nade wszystko prawd. Nie oszczdzaa im niczego, kady dokadnie poinformowany by o innych. Mio nie miaa dla niej smaku, gdy nie towarzyszy jej cigy strach, groba ujawnie, sceny, skandale i pojedynki. Dziwia si dziecinnie, e sama tak spokojna, tyle zdolna jest niepokoju wok siebie rozpta. ya pomylnie i bezpiecznie, jak salamandra, w tych krtkich spiciach. Wszystkie skandale koczyy si honorowo, a ona wychodzia z nich nietknita i czysta. Teraz obaj synowie przeroli j od dawna i ze swymi wskimi czaszkami na grubych karkach wygldali przy niej na atletw. Czciej przecie prowadzia ze sob ich ubogiego przyjaciela, chopi wte i gitkie jak odyga, jasnorzsiste, poerane zamknit grulic i godem doranej, byle jakiej rozkoszy. Przy nim moga zapomnie swych przebiegych sposobw uwodzenia. Wystarczya paryska, rana wo oddechu, chrzst skr i impregnowanego jedwabiu, lnienie i grzechot klejnotw. Bya prosta i szczliwa, moga wreszcie zacz by dobra. Sposobem, w jaki bya dobra, byy owe synne urzdzenia spoeczne w Pieszni. Podziwiajc je Zenon spdzi w przyjemnym usposobieniu u pani Tczewskiej cae ostatnie trzy dni. 14 Na ulic Staszica poszed dopiero wieczorem, przed sam kolacj. By pochmurny i zdenerwowany. Rozpytywa Elbiet, co robia przez cay czas, gdy si nie widzieli. Mona byo pomyle, e krtkie rozstanie nastpio z jej winy. Sam opowiada niechtnie o widzeniach z Czechliskim, o tym, e zawsze z nim musi pi. - To z nim wyjedae? - zapytaa. - Tak. On tam mia swoje sprawy z tym modszym Tczewskim. Obcy wiat

przesun si pomidzy nimi i odszed. Gniewny ton i szorstkie sowa Zenona oznaczay, e broni si wzruszeniu. Bo oto 117 po zych, niespokojnych dniach odnalaz j znowu w miejscu tym samym, nie zmienion. Sam od jej strony stawa si znowu sob. Uczu ulg. Zbliy si do Elbiety i obj j. Pocaowaa go i odsuna si z roztargnieniem. Miaa mu tyle do powiedzenia. Przed samym jego przyjciem mylaa, e zawsze rzeczy najwaniejsze staway si poza ni, obok, e zawsze bya od nich odgrodzona. Dopiero on, Zenon, sprawi, e to najwaniejsze jest tutaj, e j ogarnia, e wciga j wewntrz ycia. Miaa mu to powiedzie, ale podano kolacj. Przy stole Zenon mwi o tym, co widzia w Pieszni, o tych ludziach. Potem o redakcji i jakich drobnych niesmakach. Tego wszystkiego moga sucha pani Kolichowska. - Kto waciwie jest ten Chba? - spyta Elbiety, lekko si krzywic. Elbieta wyjania do pobienie, kim jest Chbd. Mwia to zreszt, co Zenon i tak ju wiedzia. - A dlaczego si pytasz? Nie odpowiedzia. Wyszli na taras, potem do ogrodu. Byo duszno, licie wisiay nieruchomo w ciemniejcym powietrzu. Na kocu alejki usiad na awce, przycigajc j za rce. - Chod do mnie. Przez chwil siedziaa na jego kolanach, skrpowana tym, niezrczna. Gdy tylko byo mona, zesuna si i usiada na awce obok. awka bya z przerywanych deseczek, wgita, wygodna jak kanapa. Siedzc przytulia si do jego ramienia, dopiero tak szczliwa i bezpieczna. Milczeli. Zza parkanu dochodziy nawoywania, okrzyki dzieci, gosy maego miasta. Sycha byo ycie zacichajce, ukadajce si do snu. Gaska jej rk i Elbieta znowu uczua, e dzieje si to najwaniejsze, e rodek ycia jest tu, gdzie oni. Ale drobna rzecz wystarczya, eby to zmci. ycie cudze, opywajce ich zewszd, ruch, czowiek, sowo. Nawet niechciana myl. Tym razem byy to kroki od strony tarasu. Elbieta chciaa zerwa. Zenon przytrzyma jej rk. Kolichowskiej. Elbieta podniosa si i posza tam, owic na prno odlatujce strzpki tej niewymownej szczliwoci. Jak przewidywaa, me szo o nic wanego. Pani Kolichowska powiedziaa Elbiecie, eby nie siedziaa dugo wieczorem w ogrodzie. - Jest wilgotno, moesz si przezibi. - Jest ciepo - odpowiedziaa Elbieta ciszajc gos. Byo widoczne, e pani Cecylia mwi nie o tym, co j w istocie niepokoi. Ani sowem nie wspomniaa o Zenonie, jak gdyby nie wiedziaa, e dotd nie odszed. Jej niech do niego i do ich sprawy bya widoczna i nie daa o sobie zapomnie. Pani Cecylia nadmienia jeszcze, e dziewczyna, ktra mieszka u Gobskich, jest dotd nie zameldowana. - Ty o tym nie mylisz, a ja bd paci kar. Wrciwszy zastaa Zenona stojcego przy tarasie w ciemnoci. Usiedli tutaj. Elbieta powoli otrzsaa si od natrtnych sw, od brzmienia gosu ciotki. Powrt do szczcia by trudny i wymaga wysiku. Siedzieli teraz na dwch plecionych fotelach, tu przy sobie, cho nie tak blisko jak przed chwil w ogrodzie. Zrobio si ciemniej, widoczne wiato w sypialni pani Kolichowskiej

zgaso. Znw byo dobrze. Gdy milcza, wycigna do niego rk, mylc, e to dziki memu jest teraz wewntrz ycia. Zacisna lekko palce wok jego duej doni. Wtedy poruszy si niespokojnie i nagle powiedzia, e to z Justyn nie jest jeszcze skoczone. -"Nie jest skoczone - powtrzya powoli Elbieta. - Nie jest skoczone. To znaczy, co? - SamJae_w_tym mcz. I e ty nie wiesz. Nie mog tego duej znie^ - Ale co? - cicho powtrzya. - Co? - i skulia si, jakby jej byo zimno. Chciaa wyj rk z jego doni, ale nie da jej tego zrobi. - Przysza do mnie do hotelu - mwi prdko. - To byo po mierci JCJ matki. Nie mogem jej przecie odpdzi, gdy pakaa. - Poczekaj - przerwaa z namysem. - To byo kiedy? Zenon si zawaha. - Zaraz po przyjedzie. - Tego samego dnia? - Zaraz rano. - Rano? Zanim mnie zobaczye? 119 -Tak. - Zanim do mnie zatelefonowae, e przyjecha? - Nie. Telefonowaem przed wyjciem z hotelu. - Poczekaj. Poczekaj. Wic to byo po tej naszej rozmowie przez telefon? Odpowiedzia z wysikiem: - Po naszej rozmowie. - Kiedy ci powiedziaam, e nic si nie zmienio. Mwili cicho. W ciemnoci syszeli tylko swoje sowa. Jedyne wiato przenikao z otwartych drzwi jadalni. W tym owietleniu twarze ich byy szare i niewyrane. Elbieta siedziaa spokojnie. Gdy Zenon zapali papierosa, udao jej si niepostrzeenie cofn rk. Byo ulg, e moga teraz rce w ciemnoci mocno sple palcami, cicho zaamywa. < Podja szeptem: - Powiedziae, przed wyjciem z hotelu. To znaczy, e pniej wyszede i pniej znowu wrcie? A wtedy ona przysza. Skd wiedziaa, e jeste? Czy pisae? - Nie, nie pisaem. Od roku nie byo nic midzy nami. Elbieta pracowaa myl. - Mwie, e to jest zerwane. - Naturalnie. To byo zerwane przez sam mj wyjazd. Ona bya na to przygotowana od pocztku, e to si zerwie. Pogodzia si z tym zupenie. - Nie pisae do niej. Wic jak si dowiedziaa? Znowu si zawaha. - Spotkaem j przed hotelem - cakiem przypadkowo. Mwi niepewnie tak to byo nieprawdopodobne. Ale Elbieta uwierzya. - I przyprowadzie j do siebie? - Nie, nie przyprowadziem. To mogo tak wyglda, ale - nawet przez myl nie przeszo, e tym si skoczy. Tylko... - Tylko co? - Tylko, e ona pakaa gono i to byo na ulicy... - Dlaczego pakaa? - Bo jej umara matka. - Ach, prawda.

120 - Pakaa na ulicy. I przy tym byo mi jej al. - Byo ci al - powtrzya Elbieta. Znowu umilk. Wyczekiwa w ciemnoci, mczy si. Elbieta milczaa te, siedziaa bez ruchu, mylc. Zenon powiedzia z wyrzutem: - Widzisz. Jeste obca, jest w tobie wrogo. Usiad u jej ng, na najwyszym stopniu schodw, mwi gorzko: - Nie ma bliskoci. Taka rzecz wystarczy, eby bya daleka i wroga. Jestem sam. - Nie jeste sam. Obj jej nogi, opar brod na jej kolanach. - Nie gniewaj si. Musiaem ci to powiedzie. - Ja wiem. Lepiej, e powiedzia. Dotkna doni jego wosw, na ktre padao wiato z okna. Ale rka jej bya sztywna i zesuna si w d po jego ramieniu. - I wtedy to si stao? Tak? - zapytaa nagle po chwili drgajcym gosem. Gdy milcza, dodaa: - Dlaczego? Dlaczego? Przecie nie dlatego, e umara jej matka? - Elbieto! Obj j cianiej. Nie chcia wyzna, e co w nim - to najgbiej ukryte, najbardziej mroczne, odgada. Czy nie w tym wanie pocigaa go Adela, e w jego oczach, w jego rkach, kochajc, umieraa. - Elbieto, nie mw tak. eby wiedziaa! - Bo to jednak byo niepojte. Byem taki stskniony za tob. Nogi jej wypryy si, chciaa wsta. Gdy j przytrzyma, nie odepchna go jednak. Uspokoia si, przycicha. Ta wiadomo powoli si w niej rozrastaa, rozmieszczaa jako po rnych ktach uczucia. Nie mg przyj tej zgody. Szo o waniejsze sprawy. - To nie wszystko, Elbieto. Musia mwi. Uczuwa w tym ulg, gotow atwo, gorzk przyjemno. Wyznawa Elbiecie sw zdrad - jakby to byo ju przewidziane, wiadome z gry. Przypomnia sobie, e tak samo ojciec wyznawa matce swoje winy. Ale wtedy to byo mieszne. Umilk i usysza nad gow szept Elbiety: - Sucham. - Ona przychodzia jeszcze pniej. - Przez cay ten czas? 121 -Tak. - Kiedy przychodzia? - Nie pamitam. W poniedziaki i czwartki - poprawi si zaraz. - Rano. Ogrzewa w doniach rce Elbiety, bo byy zimne. - Ona tu jest w miecie? - Tak, jest w subie. W te dnie chodzi na targ. Wydao mu si, e rozemiaa si w ciemnoci. Ale to byo niemoliwe. - Suchaj, Elbieto, nie powinna patrze na to tak, jak to wyglda. Powiesz, co zechcesz - i tak bdzie, jak bdziesz chciaa. Ale musisz to zrozumie, ty wanie musisz, e to nie jest jak zawsze, e to nie jest takie pospolite, e tam ona, a tutaj ty. Tak czsto bywa, ja wiem, ale to tylko pozr jest taki... A dno

jest inne. Nie umia powiedzie, na czym polega ta rnica. Chyba e kada rzecz najpospolitsza od wewntrz jest jedyna. Ale ju mwic myla, e wewntrzny stosunek do tych rzeczy jest zudzeniem perspektywy, e nie orzeka o niczym. Zostaje fakt ordynarny i nagi, schemat me pozostawiajcy adnej wtpliwoci. Justyna bya w samej rzec7\ uczciw dziewczyn, ktr uwid korzystajc z jej zakochania. El/-bieta bya narzeczon, ktr zdradzi. To ostatecznie byo istotne, taki by faktyczny stan rzeczy. Tymczasem Elbieta nie odzywaa si wcale. I Zenon myla: Moe to nie jest pozr _Moze^ wszystko jest takie, jak wyglda. I to^czym jestemy dla ludzi^jest waniejsze, ni to, czym jestemy we_wasnych oczach."-"- Elbieto... - Poniewa cigle milczaa, powiedzia: - To jeszcze nie wszystko. Jest gorsza rzecz. Ona jest teraz w ciy. I wanie... Na ten raz Elbiecie udao si wyrwa z jego powstrzymujcych rk. Zastpi jej drog we drzwiach domu, unieruchomi j w objciu. Jego ramiona zwary si na jej plecach, zaskoczyy na siebie jak szczki buldoga. W tym elaznym uchwycie z trudem apaa oddech, i - Nie pjdziesz - powiedzia. - Zostaniesz. To, czego chcia, to by boleborzaski schemat. Musiaa przebaczy. Ten ukad spraw powtarza si wiernie a do szczegw. Elbie' zostaa. Nie szamotaa si ju, staa cicho. Nie mona krzycze, n mona nic zrobi" - pomylaa. m ^nM^AA^O^t^ ^ yp^LA^l44< J 6^ m^^U ( >^HU. Cay wiat jest taki. Od dziecistwa mczya si tym, e nfatka myla" kochankw. Suchaa potem okropnych rozmw starych kobiet o yciu, rozmw ciotki z pani ucj o mczyznach. Ju dawno domylia si, co to byy te przedmioty w kasie wuja Kolichowskiego, znalezione przez on po jego mierci. I wiedziaa, na jak chwil trafia, przychodzc za wczenie na lekcj do panny Wagner, gdy czerwony i jakby pijany cudowny Awaczewicz otwiera jej drzwi. Cay wiat jest taki - ycie dziejce si obok, za zason. Jej wstrt dziecinny do tych spraw odrzuca j zawsze gdzie na ubocze istnienia. Teraz oto podeszy tak blisko, jak dotd nigdy. Oguszyo j, olepio jej oczy, zalao ogniem mki cae ciao. Widocznie byam winna, widocznie co takiego jest we mnie, jeeli to mogo si sta" - mylaa. Jeszcze raz pogaskaa rk jego wosy - gadko uczesane, wiecce, brzowozote nawet tu w cieniu. Ale bya zgroza w tym dotkniciu i przeszywajce wzruszenie. - Ja wiedziaem, e mi przebaczysz - mrucza z ustami w jej doniach - e mi w tym dopomoesz. Jej rce wci byy sztywne. - Czy jestem teraz dla ciebie wstrtny, Elbieto? - Nie - wyjkaa. I uczua, e jego usta gniot jej usta. Zwina si jakby z fizycznego blu i znw chciaa si wyrwa. Znw j przytrzyma. i Ale powiedzia: - Jeeli nie chcesz, jeeli nie moesz, powiedz tylko -ja odejd. ; Zaprzeczya gow. - Nie, nie - mwia cicho, eby nie zadrasn gosem hamowanego szlochania, od ktrego dygotaa. Zaledwie widzia w mroku jej twarz, ktr caowa - ma, pociemnia i gorc.

Przez jadalni daa si wprowadzi do ciemnego salonu. Jego rce \ pieszczce, bagalne i rozbrajajce, gdy przesuway si wzdu jej ng ku grze, po raz pierwszy nie napotkay oporu. Przemoga si wewntrz, rozlunia i odemkna na jego ucisk, caa przylegajca. Stao si to w salonie pani Kolichowskiej, przy drzwiach nie zamknitych, na brzegu kanapki, ustawionej nad mieszkaniem Gobskich. - Wiesz teraz, e jestem twj - szepta - kochasz mnie, powiedz, e mnie kochasz. Odpowiedziaa: - Kocham ci. 123 Oddaa pocaunek, w ktrym by spokj i cisza. - Poczekaj - szepna. Odsuna go lekko, ale trzymaa jeszcze w objciach. To nie jest sprawa tylko midzy nami. Nie chcia, eby mwia. Mimo to zapytaa po chwili: - Gdzie ona mieszka? Odpowiedzia powoli: - Nie wiem. - Jak si nazywa? - Nazywa si Justyna Bogutwna. 15 Tego wieczora, gdy Zenon rozmawia o niej z Elbiet, Justyna ju od paru dni nie bya w subie. I dawniej, jak tylko co stuka albo jak rzecz zrobia, pani mwia nieraz, e j oddali. Ale pniej o tym zapominaa. Na ten raz stao si inaczej, bo teraz ju i Justyna chciaa odej. Rano jak zwykle wstaa, kiedy wszyscy jeszcze spali. Dom o tej godzinie by ciemny i chodny, wyglda inaczej ni za dnia. Rozpalia ogie pod blach i w azience, nastawia mleko, panu i obu chopcom oczycia buty i ubranie. Zagldaa do pani, ale pani jeszcze si nie obudzia. Pana si Justyna troch baa, chocia nie by zy czowiek. Tylko rzadko kiedy si odezwa, by zawsze powany i w oczy nie patrzy Justyna wiedziaa od pani, e pan ma kochank i cae wieczory, zamiast w domu poby albo z chopcami gdzie pj, u niej siedzi. To nie byo dziwne, kiedy mia tak chor on. Dokucza jej nie dokucza, pienidze jej do domu przynosi, lekarstwa paci. Na wyrzuty i skargi nie odpowiada nic, z domu wymyka si chykiem. niadanie pi nie mwic ani sowa. Tylko chopcy, ktrzy jedli stojc, gadali co te cicho, eby matki, ktra w nocy nie spaa, nie obudzi. Kady myla o tym, eby z tego domu najprdzej odej. Tylko chora zostawaa tu zawsze, a z ni Justyna. Kuchni miaa bez okna, wietrzya j otwierajc drzwi na schody Szo stamtd ciemne powietrze, pene zapachu cudzego jedzenia. Pani obudzia si dobra i smutna. Zaraz pytaa si o ma, o synw. Zdziwiona bya, e wyszli tak wczenie. Dostaa je. 124 - Dlaczego nie w niebieskiej filiance? - spytaa z niepokojem. Justynie zabio serce i przyznaa si, e j wczoraj stuka przy zmywaniu. Wtedy pani powiedziaa jak zwykle: - Nigdy nie uwaasz. Nic ci nie obchodzi. O nic nie dbasz. Teraz jest ciko, a ty... Mwia to zawsze z takim smutkiem, jakby na tym polega jej zy los. I Justyna baa si powiedzie, jeeli wysza herbata albo gdy nie byo ju wgla. Chciaa oszczdza, ale pan domaga si kpieli, da mocnej herbaty, nawet

chopcy grymasili, e saba. Prawie kad rzecz pani wydawaa. Justyna przynosia do ka cukier, buki, wszystko. Pani nie wstawaa, ale wiedziaa dobrze, gdzie co jest, pamitaa o kadej rzeczy. W domu dla kadego byy osbki, dla pana w kubeczku zawsze mietanka z kouchem, dla modszego chopca znowu mleko cedzone przez sitko, dla starszego czekolada. Dla jednego kwane mleko ze mietan, dla drugiego zbierane. Pani sama jada mao i przez oszczdno, i przez diet, ale mwia, e mczyni musz je duo, pan, bo pracuje, chopcy, bo rosn. Justyna dostawaa to, co pani. Nie byo jej tak dobrze w tej subie. Zawsze troch godna, zawsze czego winna. eby nie wiem jak pracowaa, zawsze pani jej robia | wymwki, zawsze bya niezadowolona. Nie tyle si gniewaa, ile 1 lamentowaa. Czu byo, e nie o sam rzecz tak jej chodzi, jak o t \ chorob, o tego ma, e siedzi u kochanki, o to ycie, e musi je ' straci. Teraz, kiedy stuka niebiesk filiank i pani zacza si gniewa, Justyna wiedziaa, e i tak tu nie zostanie. Miaa teraz ju co innego w gowie, tote odpowiedziaa pani, e dobrze, e w takim razie odejdzie. Moe za prdko si namylia, moe zrobia niemdrze. Niewiele j obchodzio przecie ciemne mieszkanie, robota cika i wymwki. Ale trudno jej tu byo myle o swojej sprawie, myle o Zenonie, ktry zrobi si obcy i nie chce ani jej, ani tego dziecka. Strach j bra przed tym, co z ni bdzie. Nie moga si wydziwi, e przyszo jej na to, co innym - a przecie zawsze mylaa, e nie jest taka gupia jak inne. Tylko, e u niej byo inaczej przez to, e Zenon by nie taki jak drudzy, e jej nie zaczepia, e j szanowa, e to by on jeden na wiecie. Inaczej - a skoczyo si przecie tak samo jak zawsze. 125 Ale w tym wszystkim, co si tak uzbierao, strasznym i cikim, drao gboko pod spodem co przyjemnego. Justyna chodzia, sprztaa, zmywaa, wci z nagym godem patrzya na jakie jedzenie, ktre byo nie dla niej, wci si o co troskaa, ale w sobie czua spokojn rado nie wiadomo z czego, buchajc ciepem od serca do gowy. Nie bya to wcale myl, tylko samo uczucie nie majce na siebie adnych sw, adnego zrozumienia. Dziao si to gboko v rodku niej i byo jakby silniejsze od wszystkiego, dajce spokj. Jakby mwice: niech bdzie, co chce, niech bdzie, co ma by. Przypomniaa sobie, jak bya maa jeszcze w Chzebnej i na majowym naboestwie mwia za matk: Niechaj mi si stanie wedug sowa Twego." Nie wiedziaa wtedy, co to znaczy, a teraz czua, e to byo wanie to. W par dni po rozmowie z pani Justyna zapakowaa swj duy kosz po mamie i przeniosa si do Jasi na mieszkanie. Stamtd w jedno rano wezwali j na gr do gospodyni, eby si zameldowaa. Oprcz Justyny Bogutwny, o ktrej mwia pani Kolichowska, Elbieta miaa tego dnia do zameldowania jeszcze niejak Wadysaw Nisk. Wczesnym rankiem podnis si straszny rwetes na podwrzu Elbieta popatrzya przez okno, ale nic nie byo wida. Wic wysza przez korytarz do kuchni. - Co si tam dzieje? Michalina znaa ju t spraw. - To Wadziowa znowu wrcia do

Wylamw - powiedziaa. Tym razem rzecz wyjania si dostatecznie. Jednak Elbieta spytaa z niepokojem: - Ale sama? Michalina nie patrzc zrzucia ze stou kota na ziemi, jak mikki przedmiot. - Poszed - powiedziaa przy tym. - Nie, nie sama - z dzieciakiem Wic naturalnie oni jej teraz nie chc wzi i dlatego taka heca - Poszed powtrzya, gdy zwierz, przechadzajc si u jej stp z wypronym i drgajcym ogonem, to jednym, to drugim biodren obijao si o nog stou i nie spuszczao przy tym z jej twarz} pytajcego spojrzenia. - Mao dosta? Elbieta si zmartwia. 126 - Co ta kobieta wyprawiaa, eby jej dziecko umieci! A teraz znowu sama je odbiera. - Ona jest diablica. Naturalnie i t sub wida stracia, kiedy tu jest. adna pani tego nie lubi, eby jej si cudze dzieciaki po kuchni krciy. Wadziowa przysza do kamienicy, jeszcze jak byo rano, z poduszk owinit w kap, kuferkiem i Zbysiuniem. Byo mglisto, ale soce przecierao si ju przez biae chmury na pikny dzie upalny. Pierwsza zobaczya j Balinowska, jak wysza posprzta koo swojej komrki. Wadziowa siedziaa na schodku przed kuchennymi schodami. - Ojej, to go pani znowu wzia z Opieki? - zawoaa Balinowska. - A mwia pani, e tam dzieciakowi jest dobrze. - Wziam i ju. Duo ja wiem, czy go tam wistwem jakim nie karmi. Czy on mi co powie, taki dzieciak. A czy on ma zdrowie do nauki? Ka mu tam lata z pik po ogrodzie, zimno nie zimno, bawi si z takimi ordynarnymi chopakami, to go jeszcze ponauczaj wyrazw albo jeszcze go ktry uderzy, albo popchnie. To go wziam i odebraam. Drzwi na parterze od kuchni pani Kolichowskiej byy otwarte. Na ukos wida byo du pk w cianie z paroma miedzianymi rondlami nierwnej wielkoci i wycinan w bielutkim papierze koronk. Kucharka Michalina wyjrzaa na schody. Trzymaa na brzuchu sporego kota przez p, tak niedbale, jakby to bya cierka. Popatrzya, co to jest, i wyrazia swoj opini: - Te gupi ludzie, eby oddali dzieciaka takiej wariatce. Wadziowa rozemiaa si cienko i gronie. - Oo, niechby mi nie dali! Niechby mi tylko nie dali! - Pewno! - przyznaa Michalina. Mimo to zapytaa ironicznie: - A na c to tu Wadziowa z pakunkami oczekuje? - Wylamowa posza na miasto i mieszkanie zamka. To sobie usiadam i czekam. Jak komu zawadzam, niech nie patrzy. Wcale si nie prosz, eby mi si przygldali. Wykrcia si na siedzeniu tyem do Michaliny i zawoaa w stron podwrza: - Chod ino, chod, Zbysiuniu, usid grzecznie koo mamusi, usid i posied. 127 Zbysio sta niedaleko, spokojny i obojtny. Wyglda na pi lat, a mia siedem. By bardzo blady i wty, ubrany czysto i mia wielkie, zbytkowne, jasne rzsy na wsko patrzcych oczach. Przyszed grzecznie i usiad na

schodku, gdzie mu matka kazaa. - Teraz, widzisz, ju bdziesz z mam, teraz ci bdzie dobrze. Nikt ci nie bdzie gania do nauki ani do ogrodu. Nikt si do ciebie nie wtrci. , Michalina znikna ze schodw ze swoim kotem. Wadziowa mwia na podwrze do zamiatajcej miot Balinowskiej: - Woski mia takie adne, krcone, to mu te wzili i obcili. Jak ten chopak teraz wyglda. Boe kochany! Zdja mu czapk, zobaczya, czy nie spocony, i znw woya. Pomacaa te rk w rkawie. Nie wytrzymaa i nagle zacza go w t rk caowa. - Ty mj maminy chopczyku - powtarzaa - ty mj synusiu! Caowany po twarzy i rkach Zbysio zachowywa si pasywnie. Ale Balinowska bya zgorszona. - Co te pani robi, pani Wadziowa - odezwaa si przystajc. - To grzech takiemu smarkaczowi w gowie przewraca. - A bo to nie mj - chichotaa Wadziowa - a bo mi to nie wolno? No sam powiedz, Zbysiuniu. Zbysio nie mwi nic, tylko dobrotliwie si umiecha. Wadziowa bya dziwn w ogle osob - na pierwszy rzut oka bardziej podobn do koguta ni do kobiety. Maa jak dziecko, ale zdrowa i mocna jak z elaza. Oczy miaa na wierzchu, nos sterczcy jak dzib, a wosy skrcone w may zwitek na samym czubku gowy, Bya wesoa, gona i gadatliwa. Na jej szyi niezmiernie dugiej wszystkie widoczne yy latay wci i gray od jej popiesznych sw. Ramiona spadziste, jak na starych miniaturach, obejmoway ciasne klatk piersiow, w ktrej, jak u kadego, mieciy si puca, serce i ebra, a zarazem nie byo to wiksze od dobrej pici. Z tym wszystkim stan miaa nisko, tak e na brzuch i biodra wcale jakby pod spdnic nie byo miejsca. Wydawao si, e jej krtkie i krzywe nosi sigaj do pasa. Ta Wadziowa, cho si tak jakby z ma nazywaa, bya pann^ i miaa swego Zbysia z modym pomocnikiem murarskim, ktrego ledwie pamitaa i ktry jej nigdy nic nie obchodzi. Od tego czasu '>Q/yiPk CK/ C> S ./Ica^/^o musiaa wci zmienia sub i zawsze bya w poszukiwaniu nowej, ~^ bo jej nikt w obowizku z dzieckiem trzyma nie chcia. Godzia si do ^^^.f suby podstpem, wyznajc wprawdzie, e ma dziecko, ale dziecko ' ~r umieszczone". W niedugi czas potem przyprowadzaa nagle Zbysiu-nia niby na tymczasem, na jeden albo dwa dni. Liczya, e si dziecko <T^' pastwu spodoba, e zachwyc si nim, jak zachwycaa si ona, ^^ i pozwol mu zosta przy niej na subie. Nigdy jednak to si nie stao. Tak proste czowiecze szczcie byo nieosigalne. Gdy oznajmiano jej, e ma si zabiera i i z dzieckiem, gdzie jej si podoba, podnosia gwatowny protest. Zdawaa si by bardziej zdumiona ni oburzona. Jej gos sycha byo na schodach, strychach i podwrzach. Krzyczaa, e to s przecie ludzie bez sumienia, e to s kty! Co to jest, co to takiego jest woaa - eby rodzona matka nie moga mie swojego dziecka przy sobie!" Czasami znaleli si lepsi pastwo, ktrzy sami robili starania i z wielkimi

trudnociami, przez wysok protekcj umieszczali wreszcie chopca w jakim zakadzie. Ale Wadziowa nie moga dugo spokojnie wytrzyma. Po miesicu albo dwch wpadaa nagle do zakadu i wielkim gosem domagaa si wzgldw dla pogwaconych praw matki. Gdy trafiaa na opr, gdy szo choby o jakie powstrzymujce natychmiastowe wydanie dziecka formalnoci, Wadziowa robia straszne sceny. Grozia, e okna im powybija, e dom podpali, nawet, e pjdzie do policji donie na tych, co cudze dzieci matkom rabuj. ^A A Zbysio sucha tego ze spokojem, przyzwyczajony do odmian losu i porywczego temperamentu matki. Przyjmowa wszystko pobaliwie, z dyskretn, siedmioletni ironi. Zna ycie. Z czystych ochron i przedszkoli, gdzie by myty, kpany i ywiony, przechodzi bez protestu do dusznych kuchen, skd go natychmiast wraz z matk wyrzucano, do szpitala, gdzie go kaolowano, albo do sutereny Wylamw, w brd, ciemnoci, przeklestwa i ndz. Zna to wszystko i niczemu si nie dziwi. ^J / Mia po trepanacji za uchem otwierajcy si co jaki czas ropie. Chodzi wtedy z gwk obandaowan, a struchlaa Wadziowa zostawiaa nie dokoczony obiad na blasze i prowadzia dziecko do szpitala na opatrunki. Zbysio nie bal si doktorw ani blu, przystawa na wszystko, umiecha si askawie, mruc wspaniae jasne 9-Granica 129 rzsy na wskich oczach. By blady, mia delikatne rysy i umiech | skromny i uroczy. Wita si i egna jak dorosy. Doktorzy i zakonnice pamitali go i lubili. Gdy przechodzi korytarzem, chorzy woali go do ek, eby si przyszed przywita, eby co opowiedzia. By popularny, nikomu nie odmawia siebie, szed na woanie pogodnie, ufnie i artobliwie. Jeden z doktorw nauczy go, eby na zapytanie: czy lubisz i kobietki?" odpowiada: pasjami", nie wyjaniajc bliej tej sprawy. | Zbysiunio przekona si, e gdziekolwiek to powtrzy, robi jak| najlepsze wraenie. Udawa bardziej naiwnego, ni by naprawd, mwi ju rr dowcipy wasnego pomysu, budzc miech, uznanie i pochway. Z ojcem Zbysia poznaa si Wadziowa przez okno. Odnawia podwrze kamienicy i pewnego poranka Wadziowa zobaczya i oknem naprzd jego wiszce nogi, a pniej caego mczyzn! Siedzia w powietrzu na zawieszonej poprzecznie drabinie, z mokr szczotk na kiju, i kapa wapnem na wszystkie strony. mia si do niej i gada gupstwa, jak si krcia przy blasze, a ona rA urgaa, e jej zachlapa szyby. yczya mu, eby spad i eN sobie poama gnaty. Wieczorem przyszed po schodach, ale go, jak mwia, parfors wypcha z kuchni". Na drugi dzie malowali niej, wic wisia ju przed inn kuchni, ale na wieczr przyszed do niej. Nie mona nawet powiedzie, e j pniej rzuci", i Wadziowa tego nie mylaa Przychodzi do niej na noc poty, pki odnawiali dom. A jak poszli odnawia gdzie indziej, przesta przychodzi. Nie nazywa si wcale Wadzio, tylko zdaje si Wicu. Ale ona miaa na imi Wadzia, a e zostaa matk, to si przerobia na Wadziowa, eby byo

przyzwoicie Nikt si zreszt na to nie bra, bo w paszporcie miaa, e jest niezamna. W yciu moim nie byam taka szczliwa, jak kiedy tego dzieciaka nosiam w brzuchu - mwia. - Zawsze wygldaam maa i chuda, to nikt nie pozna i do tej ostatniej godziny sobie spokojnie byam w obowizku. A potem, jak zaczam rodzi, to grzecznie mwi: Do widzenia", graty mam po cichu zapakowane i ju mnie nie ma. Wziam i poszam do szpitala. Taki si malutki urodzi jak kot - ledwiem czua. Tym razem na podwrzu kamienicy przy ulicy Staszica awantura wybucha z t sam chwil, gdy Wylamowa ukazaa si z bramy i przed drzwiami do sutereny zobaczya Wadziow ze Zbysiem i pakunkami. Bya to kobieta dua, czarna i chuda. Koszyk postawia na ziemi i zacza macha rkami. - A to co! - woaa w szczerej rozpaczy. - Znowu mi si ta wariatka na kark wali z dzieciakiem. Jazda mi std! Zaraz! Nie puszcz do domu i ju, na drugi raz nie bd taka gupia! Wadziow siedziaa na schodku, nie tracc spokoju. - Co te to kuma mwi. Jezus kochany - to jest takie przywitanie czowieka? Zbysiuniu, wstawaj, przywitaj matk chrzestn grzecznie, pocauj w rk, no pocauj. Co ju zapomnia si wita? - Ja grzecznoci adnych nie potrzebuj. Powiedziaam: na prg nie puszcz i ju. Jeszcze mnie za tamto komorne nie oddaa, a teraz mam j na nowo bra? - Ja nie zapieram, ja jeszcze nigdzie nie uciekam. Oddam wszystko. Nie taka jestem, ebym si dugu zapieraa. Znaj mnie ludzie, kto jestem. Wylamowa wci mwia do trzecich osb, ktre si powoli gromadziy w tym miejscu. - Nie potrzebuj jej pienidzy ani nic! Tylko niech mi ta diablica z oczu schodzi. Balinowska, dozorczyni Ignacowa, Chbina, rne baby z suteren i podwrza ustawiy si naokoo, eby popatrze. Wzmocniona tym audytorium, pewna akustyki psychicznej, Wadziow nabraa rozmachu, wzia najwyszy ton. Zagrozia, e jak jej Wylamowie nie wezm ten ostatni raz, to szyby w caej kamienicy wybije, dom podpali. Niech si z ni pniej prawuj po sdach, jak chc, niech jej szukaj. - C to za winie te ludzie na wiecie - krzyczaa dziwic si raczej i gorszc ni oburzajc. - eby biednej kobiety z dzieckiem nie przenocowa? To ja mam chopaka zgadzi ze wiatu, czy co? Kobiety wyraay rne opinie o tym zagadnieniu. Chbina i Ignacowa broniy Wylamowej. Balinowska stana za Wadziow. - Co to jest przenocowa biednego? Czy to kosztuje? Ale, jej si akurat o nocleg rozchodzi! - woaa Wylamowa. 131 - Niech ju tylko ona si zwali, to par miesicy jej nie da rac wygna. Nie ma przed ni schowania ani nic. Do ka czowieko\ wlezie, z garnka wyje! Jednake gdy zwabiona wielkim haasem Michalina po raz dru wysza na schody z kuchni pani Kolichowskiej, Wylamowa gniewn jeszcze mamroczca, ale zrezygnowana, otwieraa ju z korytars sutereny drzwi swojej izby. A Wadziowa zaraz za ni wepchn Zbysia i poduszk. Kiedy wracaa na schody po kuferek, wanie Michalina opar o porcz mwia do stojcej w kuchni Elbiety:

- Takiej to powinni podug prawa dzieciaka odebra i ju go n oddawa na zmarnowanie. Wadziowa, szczliwa, e si przecie do Wylamowej dosta podesza do Elbiety, eby j przywita. Jej serdeczno bya racz askaw uprzejmoci osoby pewnej siebie i niezalenej. Na Michalii nawet nie spojrzaa, nie w gowie jej teraz byo si kci. Puszczajc w niepami, e to ostatnio Elbieta wanie umiecia j Zbysiunia w domu magistrackim, powiedziaa z poufnym humorem - Ja o chopa nie stoj, ale wicie pani powiem, jakby mi kiec naprawd dzieciaka nie oddali, zaraz bym si postaraa o drugiego. Wkrtce potem Ignacowa przyniosa kartki meldunkowe, Elbie zasiada przy biurku w swoim pokoju i kazaa wezwa Wadziow Zapytaa j zwykym trybem o imiona matki i ojca i, zapisujc w odpowiedniej rubryce na blankiecie, niedbale powiedziaa do I nacowej: - Niech Ignacowa powie jeszcze, eby tu przysza ta Bogutwna z d Wypeniajc zaraz pniej kartk Zbysiunia, Elbieta nie moga s powstrzyma od niepotrzebnych sw: - A jednak szkoda, e go Wadziowa odebraa. Czy nie al chopc eby tu mieszka w piwnicy? Wadziowa nie tracia kontenansu: - Co robi! Do salonu i tak go panienka nie wemie. I po chwili powanie dodaa: - A dla mnie ycie bez dziecka to nie ycie. Ignacowa posza i wrcia. Kobieta bya nie stara jeszcze, tyli ogromnie zmarnowana. Jej usta nie miay siy si domkn a powieki podnie, jej wiszce rce byy cikie od zmczenia. - Powiedziaa, e przyjdzie. Ona nie pierwszy raz pi u Gobskich, ta Bogutwna. - Tu mieszkaa? - spytaa Elbieta, odwracajc kartk paskiej ksiki meldunkowej. - Gdzie tu u nich mieszka! Tyle, e przenocowaa. Po dwa dni zawsze bya, po dzie - nie warto byo meldowa. - A teraz dawno tu mieszka? - Szsty dzie. Miaa sub, to nie przychodzia. A teraz znowu jest bez miejsca. - Po wyjciu Wadziowej dodaa wzdychajc: - U Ch-bw ten Marian najstarszy wci nie jest wymeldowany, a odkd on nie nocuje! eby co z tego nie byo. - Dobrze, dobrze - powiedziaa prdko Elbieta. Wtedy, wpuszczona przez Michalin, wesza do pokoju Bogutwna. Elbieta lekko wstaa z krzesa, natychmiast jednak usiada znowu. - Niech pani tu sidzie - powiedziaa pokazujc brzeg otomany. Justyna usiada, a Ignacowa wysza zaraz, jakby tak byo umwione. Elbieta wypenia kartk i nie podniosa oczu, gdy doszo do wstydliwego miejsca, i Justyna o imieniu ojca powiedziaa, e jest nieznane. > Elbieta pooya podpis, przycisna piecztk i zakrcajc obsadk wiecznego pira, podniosa oczy. P^styna siedziaa naprzeciw okna, caa w wyranym wietle dnia, oczywista, konkretna, obojtnie dajca si widzie. Ten jej spokj obezwadnia Elbiet. Przygotowaa si na scen gwatown, na zy i wyrzuty, na obelgi. Maoduszno kazaa jej przewleka t chwil. Spytaa tamt, skd jest, jak

dawno przyjechaa do miasta. Zwierajce si zby robiy twardszymi jej sowa. Bya blada, ale patrzya na ni. I mylaa o niej, ze to ona. e jest mu bliska, jest jego, e bya przez niego szczliwa. e bya przy nim naga. e bya powodem jego rozkoszy. Mylaa z pretensj do niego, e tak za jest ta suknia ze sztucznego jedwabiu w kwiatki, i z przykroci, przez ktr przelatywaa rozkosz, e Justyna nie jest szczupa. I mylaa, e wbrew temu, co moga wnosi ze sw Zenona, Justyna jest jednak prosta i ordynarna. Miotana wstrtem i wzruszeniem, caa ttnica od tej cudzej mioci, nie bya ju w stanie teraz zdoby si na powiedzenie przygotowanych sw. Zamiast tego zapytaa niespodziewanie dla siebie: 133 - Czy moe pani by ze mn szczera? Justyna podniosa na ni oczy dopiero w tej chwili. Byy zupenii okrge, jak u kury, zarazem energiczne i zdziwione. Odpowiedzia; niepewnie: - Owszem, dlaczego? Elbieta poprawia si na krzele i jakby cokolwiek zbliya dc Justyny. - Niech pani ma do mnie troch zaufania - mwia prdko i ze strachem. Moe potrafi pani pomc. Niech pani mi odpowie, czy pani jest naprawd przywizana do pana Ziembiewicza? Wraenie, jakie jej sowa zrobiy na Justynie, wydao si Elbiecie zbyt silne. - To pani wie? - zapytaa z osupieniem. - To moe on o tym rozpowiada? - Wiem - wyznaa Elbieta po chwili niepewnie. Dopiero teraz przyszo jej na myl, e to, czego dowiedziaa si od Zenona, poza wszystkim byo przecie i niedyskrecj. - Wiem - powtrzya - i tak jest lepiej, tak jest lepiej. Niech pani mi tylko powie prawd, czy pani go kocha? Justyna siedziaa chmurna i niespokojna. - Dlaczego si pani pyta? Co pani mi moe pomc. Ani pani mnie zna, ani nic. i Elbieta wstaa, usiada tu przy Justynie i mwia cicho: ^ - O Boe, wanie jest tak, e mog pani pomc. To dla mnie jest | bardzo wane, czy pani go naprawd kocha, czy moe tylko tak... | Justyna namylaa si dugo, co ma powiedzie. Nie rozumiaa^ czego od niej chc. Jej milczenie stawao si niemoliwe do wy") trzymania. Elbieta zrozumiaa, e ma oto usysze wyrok na siebie Ach, wic nie bya zupenie zdecydowana na t ofiar, miaa jeszcze^ troch nadziei. - Niech pani odpowie. Nagle Justyna si rozpakaa. - Ja nie wiem. O ja, przeklta, e ja nie miaam rozumu! Co mu bjj do mnie, po co mnie rusza? Czy ja mu wchodziam w drog? MB chopaki nie byli w gowie, mnie byo dobrze. Ocieraa oczy i nos malutk brudn chusteczk, trzyman w nitej garci. - Teraz ja mu jestem za prosta, teraz on si zrobi pan! A co to jestem gorszego? Kady wie, e ci pastwo w Boleborzy, to wcali pastwo. Jego ojciec jest taki sam karbowy, jak kady drugi. Pana teraz bdzie udawa! Elbieta nie wierzya, e to syszy. Pierwsze zmysowe wraenie mino, zostao rozczarowanie i wstyd, obojtno dla tej brudnej, cudzej sprawy. Dobrze, e j zobaczyam - pomylaa - teraz jestem chyba wyleczona." Zawstydzona swoj wyszoci, moga ju by agodna i dobra. Schylia si nad Justyn z bliska - w sposb siostrzany, w ktrym jednak nie

byo dobroci. Tylko zimno wewntrzne i bicie serca z wysiku. - Gdyby go jednak kochaa... - zacza. - Ja go kocham, jak tego psa wciekego! Czy mi to byo potrzebne? Co on mi narobi, co on mi narobi, co teraz ze mn bdzie... Pakaa jeszcze, ale te sowa zdaway si j raczej uspokaja. Jej moda, nasycona kobieco dawaa jej przewag nad gorzkim niepokojem Elbiety. Wyczerpaa ju swoj rol uwiedzionej, a teraz znowu stawaa si cich, potuln dziewczyn. - Co pani przyrzeka? - pytaa jeszcze Elbieta. - Co przecie musia obiecywa. - Pewnie, e obiecywa - piewnie westchna Justyna. - Mwi, e nie teraz, ale jak pokoczy nauki, to si wrci. e pniej, e pniej... A teraz mu wida samemu co innego w gowie. Elbieta chciaa co powiedzie o dziecku, e mu nie bdzie krzywdy. Ale jaka myl niejasna, jaka wtpliwo od pewnego ju czasu tkwia na dnie jej wstydliwego rozczarowania. Ju gotowa bya zapyta, czy Justynie byo wiadomo, e Zenon jest zarczony. Ale zrozumiaa, e wypada jej powstrzyma si od tego pytania. - Moe pani na mnie liczy, niech pani o tym pamita. Justyna niespodzianie wstaa, jak osoba wyrobiona, ktra chce przerwa niewaciw rozmow. - Dzikuj. Ale ja nic nie potrzebuj, prosz pani. Mnie nikt nie moe pomc, jeeli sobie sama nie poradz. Elbiecie zdawao si, e zobaczya jej umiech. Jej due oczy, bardziej niebieskie od paczu, jej usta niemdre, z dziecinnie poderwan grn warg to wszystko z kad chwil stawao si bardziej obelywe. Bya adna we zach, policzki miaa rowe i gorce. Nie 135 mona byo tego nie widzie, nie mona byo o tym zapomnie. Nie mona byo tego wytrzyma - jej rk goych po pachy, jej szyi grubej i okrgej, jej ng, obutych tylko w biae, pcienne pantofle. Nagle, chcc jak najlepiej, z lkiem w sercu, Elbieta.jigwiedziaa: - Niech pani nie myli, e on jest czym zwizany. On jest wolny. Ja za niego -nte_w^jd^r' Gdy mwia te sowa, czua rosnce przeraenie. Bya zdumiona prni, w ktr staczaa si ta jej ofiara. Ale sama znajdowaa si| jakby wysoko i daleko, jakby ju nieobecna. - To dziecko musi y - dokoczya szeptem. Teraz dopiero niebiesko w oczach Justyny staa si straszna, jakby przeciwna naturze. I niewiarygodny te wyda si jej krtki krzyk. Zwaszcza, e zaraz potem powiedziaa zwykym zupenie gosem: - Nic mi nie potrzeba, prosz pani, nic mi nie potrzeba. i 16 Elbieta miaa klucz od ogrodu i klucz od bramy. Przed witel wypuszczaa go sama na ulic - dziwn, bezludn, odbarwion z zieli ni, zamknit na wszystkie bramy i okiennice. Te noce byy krtki* ciepe i suche, upyway w ogrodzie na cikim, gorcym szczciu. Dnie byy popiechem i oczekiwaniem. Zenon jad ponury obia w Hotelu Polskim. Czechliski wszed niespodzianie, jeszcze zakurz ny z drogi. Przyjecha prosto z Pieszni z modym Tczewskim.

- No co? robimy nasz spraw? - rycza wesoo, rozsiadajc si wygodnie przy stole Ziembiewicza. Hrabia okaza si zdecydowani peen najlepszych chci i nadziei. J Gdy Zenon, ciepy i senny od paru kieliszkw chambertina, wr do siebie na gr, Justyna czekaa na niego. Przywitali si jak obc ludzie. Nie widzia jej od czasu, kiedy u niego bya ze swoj wiadomo^ ci, na wszystkie te dni zesza mu cakiem z oczu. Nie wiedzia nawet e stracia sub. - Co u ciebie sycha? - spyta. ; Mia twarz cakowicie zamknit przez wspczucie, trosk i wyrazi ne znudzenie. Ale sucha uwanie. | - Moe ci co potrzeba? - podj. - Jak si czujesz? Czy wszystko 136 l dobrze? Gdy tylko co postanowisz, to pamitaj w kadej chwili, e tu jestem. e jestem gotw... Gboko zamylona powiedziaa: - Teraz jeszcze nie, moe potem -i dodaa, e najbardziej chciaaby posady w tym sklepie. - Ale moe te potem. Nie spyta jej o adres, nie prosi, eby usiada. Bya delikatna, mwia cicho, powoli, prawie si nie umiechajc. - Jak si czujesz? - powtrzy. - Nic mi nie jest takiego. Nastao krtkie milczenie. Zenon myla, e ani przez chwil duej nie zniesie jej obecnoci. Widziaa, e jest niezadowolony. - Ja bym nie bya przychodzia, ja bym ci daa spokj, eby nie jedna rzecz odezwaa si Justyna niepewnie. - Co takiego? - spyta skwapliwie, gotw do wszelkich wiadcze. - eby nie to, co mi powiedziaa ta twoja narzeczona... - Jaka narzeczona? Dowiedzia si, e przed chwil widziaa si z pann Bieck, e wanie od niej idzie. Krzykn czerwienic si z gniewu: - Po co do niej chodzia? Jak miaa? Odpowiedziaa cicho, wcale jego krzykiem nie przestraszona: - Nie gniewaj si, Zenon. To ona mi kazaa przyj. Zrozumia wreszcie, jak to si stao. Tumi w sobie zo, e wanie tam przyszo Justynie do gowy zamieszka. Ale skd miaa wiedzie? Justyna sama usiada na brzegu ka, zwykym sobie, poufaym sposobem. Odetchna gboko i powiedziaa: - Wic ty mnie nie mwi. Dobrze. Ale ona przecie wszystko wiedziaa. Umilka. - Co ci mwia? Czego chciaa od ciebie? - nalega. Poruszya niedbale rk. - Nic takiego. Mwia tylko tak samo jak ty, e chce mi pomc. Ale to nie to... Co to ja chciaam... Wic to ona jest twoja narzeczona. Powiedzia agodnie, zbliajc si do niej: - Posuchaj, Justynko, przypomnij sobie wszystko, przypomnij sobie dobrze, od samego pocztku. Przecie pamitasz, jak to byo, przecie nie moesz powiedzie... 137 Znowu zrobia ten niedbay ruch rk. - Wiem, wiem, to nie o to. Czy si z ni oenisz, czy nie - to jui trudno, to

ju ja do tego nic nie mam. Ona powiedziaa, e nie, ale cc to mwi... Gotowa si ze zoci, targany niepokojem. Musia tam przeciea biec natychmiast, musia zaraz zej do telefonu. Co za historia By wcieky, e Elbieta to zrobia nic mu nie mwic. Ale ni< na ni by zy, tylko wci na Justyn. Musia si jej pozby nie wiedzia jak. Przeszed niespokojnie do okna, popatrzy na pusty plac. - Tu ma kto przyj - rzek oschle. - Ju id, Zenon, ju id. Tylko jedno mi jeszcze powiedz. - Dobrze, ale prdko. - Powiedz mi tak rzecz: czy to ty jej mwi, eby mi powiedziaa to o dziecku? eby mu nic nie robi, eby ono byo. Odwrci si na pokj, chwil milcza. - Nie wiem. Nic nie mwiem. Podszed blisko, wzi j za ramiona. - Suchaj, zrobisz, jak bdzies; chciaa. Tu przecie nikt ci nie moe... Jeli chcesz, to ja si dowiem Wszystko zrobi, co chcesz. Tylko teraz... Gaszczc j po ramieniu, jednoczenie posuwa j ku drzwiom Zanim wysza, upewni j, e jakakolwiek suma bdzie potrzebna, t( zawsze w kadej chwili, niech tylko powie jedno sowo... Wyczeka, a zesza na d, a ucichy jej kroki. Wtedy zbieg d( telefonu. - Panienki nie ma - odpowiedziaa w telefonie Ewcia. - Dawno wysza? Dowiedzia si ze zdumieniem, e nie wysza, tylko wyjechaa. D( Warszawy, do starszej pani. W pierwszej chwili chcia biec na ulic Staszica. Pohamowa sii i wrci na gr. Spuci rolet i pooy si na zasanym ku. Mii mg uwierzy w to wszystko. Jeszcze niedobrze rozumia, e jej nie ma... Nie mg jednake tan pj. Jeszcze raz telefonowa? Nie, mg tylko czeka. Pomyla przelotnie o tym, czego chcia Czechliski. Tak, to byl( niezwyke. To bya jaka niewiarygodna kariera. Nie zdy o tyn wtedy pomyle, wszystko wydawao si nie bardzo prawdziwe - prz; artobliwych sowach Czechliskiego, w ktrego interpretacji wiat by rzecz do luftu, wart co tylko jako ciekawa bujda. Ale przecie mwi konkretnie. I namowa ze strony Tczewskiego? Wystarczy si zgodzi, chodzi o takie gupstwo jak zgoda. Zerwa si z ka. C to byo! Przecie myla o tym, jak gdyby mwic to Elbiecie. Przecie od niej miaa zalee decyzja. Przecie jeeliby przysta, to tylko dla niej. To ju mia by pocztek ycia razem, a wanie teraz jej nie ma, teraz, w tej chwili. Teraz zrobia si obca, teraz jest wroga i mciwa. Ta najblisza. | To, co czu, byo po prostu cierpieniem. Cierpia, powstrzymywa si od krzyku. Nie powinien by tak wypuci tej Justyny, zanim nie wydoby z niej dokadnie wszystkiego. Powtarza sobie jej sowa, ktrych nie dokoczya: Ona powiedziaa, e nie, ale co to mwi." Przypomnia sobie lepiej: Czy si z ni oenisz, czy nie - to ju trudno, ona powiedziaa, e nie, ale..." Znw poderwa go gniew, e Elbieta moga to zrobi. Bez porozumienia z nim, bez sowa przecie to jest zemsta, przecie jest jasne, e po prostu chciaa si zemci.

I zemci si zachowujc przy tym pozr wspaniaomylnej, wielkodusznej. Tak myla, a w gbi roi, e Justyna czego nie zrozumiaa, nie mg uwierzy w najprostszy sens jej sw. Nie wytrwaa, nie utrzymaa si w tej piknej roli. - Chciaa by wielk mionic - i bya ni, nie mona powiedzie, bya ni. Dopiero te dnie ostatnie ujawniy mu j jako kobiet. Ale nie wytrzymaa, zniya si do ordynarnej zazdroci. Nie ufaa mu, chciaa si sama przekona. I przekonaa si, e Justyna nie wie nawet o jej istnieniu! Lea znowu z rkami na oczach. Pami sw Czechliskiego rozwiewaa si razem z odurzeniem po wypitym winie. Nie mia ich komu powtrzy. Elbiety nie byo. Usiad na ku i myla zwyczaj- nie: Nie jestem temu winien. Wszyscy to robi, wszyscy tak samo, wszyscy..." Ze zdziwieniem zobaczy, e teraz broni si schematem przed odpowiedzialnoci. Gdy porwa si, aby co zrobi, cokolwiek przedsiwzi, i choby ' do ciotki Kolichowskiej i od niej dowiadywa si prawdy, zastukano do drzwi. Podszed i otworzy przytrzymujc rk klamk, by nikogo nie wpuci. - O co chodzi? i Za drzwiami stay Edward Chaba_niemiy chopak, ktrego widy139 wa na ulicy Staszica. Mia w twarzy wyraz poufny i porozumiewam czy, rk z odgitym maym palcem podawa Zenonowi list o' Elbiety. Nie mona byo wtpi, e dobrze rozumie wag sweg poselstwa, v Zenon w milczeniu wzi list i zamkn drzwi, nawet przekrci ku w zamku. Koperta dara si trudno, Elbieta pisaa: ... jednak ni bye ze mn zupenie szczery... Ona ma do ciebie prawo i ja go jej ni odbior." Oczywicie, wyjeda do matki, ktra ju jest w Warszawie. Zo stanie tam duej. Sdzi, e lepiej bdzie, eby si wicej nie widzieli. Elbieta bya dobrej myli. Zdya spakowa rzeczy, wysaa list dc Zenona, nie spnia si na pocig. Wic jednak miaa do siy. Jazda, noc, oskot, obcy ludzie, mikkie miotanie si na wycieane awie, zdrtwiay okie pod gow, nage zapadanie w przelotny ser - to wszystko byo dobre. Raz, przytomniejc, Elbieta zastaa siebie w jakim bolesnym miejscu myli. Ale myl nie dotyczya ani Zenona. ani Justyny. Szo jeszcze raz o ten pokj jadalny, ktrego nigdy nie byo. Siedzieli tam we troje wokoo nierealnego stou, pod lamp opuszczon do nisko i z jakich wzgldw jednak naftow. Naftow zapewne dlatego, eby byo wanie skromniej, wiejsko, bardziej bezpiecznie i zacisznie. Osoby naokoo stou to by ojciec, matka i ona, Osoby te nigdy tak nie siedziay i siedzie nie mogy. Rodzice Elbiety rozstali si w niecay rok po jej urodzeniu. Scena wic w pokoju jadalnym bya niemoliwa, jednak miaa w sobie co bardziej uporczywego ni rzeczywisto. To utrwalone, stwardniae marzenie dziecka wystawao z pamici, wracao w rnych porach ycia, dawao si wyczu pod palcami, gdy myl przekrelia je od dawna. Ojca ju nie byo, ale zostaa matka. Matka sama napisaa, e bdzie w kraju i chce si z ni zobaczy. Czyby teraz miao si co zmieni, teraz, kiedy to dla Elbiety jest bez znaczenia, kiedy zatracio dawn cen. | O tym pokoju jadalnym i ich trojgu naokoo pod lamp mwia!

kiedy Zenonowi, mwia chyba niepotrzebnie. Teraz jechaa na pierwsz w yciu szczer rozmow z matk - ju nie dziewczynka niemiaa, kryjca si ze swoj daremn mioci, ale kobieta, dla ktrej ycie matki zatracio zy urok tajemnicy. Ju blisza, ju pewno mogca co zrozumie. Inne rzeczy naleay bardziej do snu. Ale te wydaway si prawdziwe. Tak trudno byo zebra myli, obudzi si do koca, gdy pocig stawa na stacji i znieruchomiae na chwil, zaciche wntrze wagonu wypeniao si po sufit szumicym biciem pulsu w gowie - by zaraz, gwatownie targnite, stoczy si na nowo w pospieszne dudnienie, w rozchybotan, pen oskotu niewiedz. fG^^ Nad ranem Elbieta odnalaza si na myli o modszynuChbie. Co j skaniao do rozwaania go szczegowo i wnikliwie. By to chopak nieduy, o krtkim, wysoko umieszczonym, misistym nosie, mikkich wargach i maych, jak gdyby szklanych oczkach niebieskich. Ze swego cikiego dziecistwa wynis niespodziewanie usposobienie kapryne, zachowa w tonie gosu, manierach i minach szczeglne jakie rozpieszczenie, niewaciw poufao. Ubrany by zbyt dobrze na swoj sytuacj, wymuskany niejako, chocia brudny. Nie skary si na swe ycie, raczej na to, e jego praca jako pomocnika dozorcy , nie jest dla niego do odpowiednia. Mwi na przykad, e sobie odgnit palce przy kopaniu, e wcale nie moe wstawa noc do bramy, e jak podlewa, to sobie zawsze wod zachlapie obuwie. Nawet, e od tego latania po pitrach i na posyki to mu si prdko dr skarpetki. Ubolewa, e ich po prostu nie moe nastarczy kupowa. O swojej matce mwi mamusia", a mwi to mianowicie, e nie ma nigdy czasu na cerowanie. Stara si da do zrozumienia, e jest wraliwy, e ma, jak sam si wyrazi, delikatne sumienie". Moe i by co wart w gruncie rzeczy, moe te nieszczliwe miny byy tylko pozorem i ycie naprawd le mu si ukadao. Ale jego skargi nie mogy nikogo wzruszy ani jego los nikogo obejy Poniej tych rozwaa Elbieta widziaa nieustannie Edwarda Chsb, oddajcego list Zenonowi. I znw przypomniaa sobie, e o tym miaa nie myle. Wychylia si przez okno na peron. Byo brzydko, pada drobny deszcz. Stary, zupenie zgrzybiay tragarz wzi obie walizki Elbiety i jeszcze domaga si neseseru, ktry wolaa nie sama. Maa, brudna wewntrz takswka suna tu przy brzegu chodnika. Pod zawleczo141 nym szar wilgoci niebem miasto stare i znajome miao obcy wygli Mokr ulic przemykali spiesznie ludzie rannej godziny - ci, ktryc nie ma w dzie, zjawiaj si z rana i znikaj pniej a do nastpneg dnia. Brudne mury, rolety za szybami, matowe szyldy, przewan zamknite jeszcze elazne story - i wrd tego niemiae ycie przemc ca wywleczone ze snu. To miasto pene byo matki, ktra teraz pi. Ktr zobaczy n wczeniej ni w poudnie. Zobaczy j na nowo, jak nowy czowiek, n ulegajcy sabociom dziecinnym. Tym razem nie miaa zudze wobe niej. Nie marzya ju, jak kiedy, e j zachwyci, e j oczaru i zwyciy, e j przymusi do mioci. Miaa nie myle o zerwaniu z Zenonem. O zerwaniu, zerwaniu - c za sowo! Powtrzone par razy, robio si niezrozumiae i naw< zupenie nie znane. Powoli i ze zdziwieniem wymwia jeszcze ra; zerwanie. I oznaczao to teraz geometryczne rysunki na linoleui obicia, dwa

spodem odwrcone, zoone do ciany, wycieane prze nie siedzenia, jaki normujce t spraw, wymylone sztabki elazna Ale prawdziwy sens by jasny i wyrany, tylko e schowany gbie Tkwi porodku ciaa, cokolwiek bardziej z lewej strony, da si cakiem dokadnie wyczu przy oddechu. Jednak gdy powstrzymywa oddech, czua go take. Zajechaa jak zwykle do kuzynki wuja Kolichowskiego, mae tustej, aosnej damy starszej, yjcej samotnie. niadanie ju stao n biao nakrytym stoliku pod cian, otomana bya zasana, wszystk przygotowane na przyjazd Elbiety, mimo e wiadomo przysz pno wieczorem. Sama t)ani witowska. czekaa na ni, ju o t< porze cakowicie i starannie ubrana. Przywitaa j ze smutnym entu2 jazmem. O pani Kolichowsk zapytaa kiwajc gow wspczujce jakby szo o stracon spraw. Nie suchaa te odpowiedzi, ktra wj( stosunku do zagadnienia i tak nie moga nic zmieni. Wiadomo, jest w Warszawie matka Elbiety, przyja z ubolewaniem. Prz pospiesznym niadaniu opowiedziaa Elbiecie o paru z kolei swoici przykrociach biurowych, po kadej wzruszajc powoli i wysoki ramionami i bardzo wysoko podnoszc brwi, na znak, e oto nie tyki wobec tego jest cakowicie bezradna, ale nie moe ponadto wyj z podziwienia ani na aden sposb zrozumie, jak co podobnegt w ogle jest moliwe. Po opowiedzeniu jeszcze przykroci z dozorc; domu, przykroci ze szwagrem, z ktrym zerwaa stosunki, i przykroci z siostr, ktra ma niemie usposobienie, nagle powiedziaa pogodnie: - No to ju id! Masz cztery godziny spokojnego spania, bo posugaczka przychodzi dopiero o jedenastej. Ona ma klucz, nie potrzebujesz jej otwiera. / Elbieta zostaa samB^w obcym, malutkim mieszkanku, zagospodarowanym celowo i sprawnie przez to tak rozgoryczone i pozbawione zudze istnienie. Gdy tylko umyta i rozebrana znalaza si pod kodr, natychmiast - jakby tylko na to czekajc - wystpia tu przed jej zamknitymi oczami Justyna. Dygotanie i oskot wagonu, zmagazynowany w czasie drogi, szumia teraz w jej uszach, koowa w gowie, rytmicznie skandowa myli. Co on mwi o tej Justynie? Wic by tak zalepiony? Czy jest moliwe si udzi? Czy zamiast Justyny fikcyjnej, Justyny Zenona, me zobaczya pospolitej, kamliwej i gupiej prostaczki? I jej wanie przyniosa w darze to, co nazywa si szczciem: klucz od furtki ogrodu i od bramy, szalone dzieje ostatnich nocy, przedwczesne wity. Nie zostao nic prcz monotonnego pytania: jak on mg, jak on mg? Z oskotem tych sw w gowie, skandowanych zamierajcym tchem k wagonowych, Elbieta zapada w twardy sen. jf O/dwunastej wybraa si do mieszkania matki. I tym razem by to FEotel najlepszy w miecie, a w tyin hotelu nie numer, tylko tak zwany apartament. Salonik, za szerokimi, przesonitymi cik zason drzwiami sypialnia, za ni w gbi azienka. Na toalecie wyjte z neseseru krysztay, obrose w srebro, wszystkie przybory wiadomej piknoci, majce wasny zapach i specjaln na wasny uytek wiedz. W saloniku, na nie okrytym mahoniu stou, duy wazon krysztaowy z rowymi rami. Idc tu, Elbieta ubraa si starannie, jednake i tym razem nie bya tak zupenie pewna, czy wszystko jest w porzdku. i - Jeszcze urosa - powiedziaa pagiNiewiskdo crki. - Poka si '-i obrcia ni, trzymajc za obie rce, w lew i praw stron. Patrzya w sposb, ktry od razu oniemiela. - Siadaj i mw. C Cecylia,

jake si miewa? A ty? Co robia przez ten rok? Pytaa, a oczy jej roztargnione zesuway si po crce bez uwagi. Elbieta staa, tpo, niepewnie si umiechajc. I teraz, jak dawniej, 143 uczuwaa t przegrod - jakby nie tylko osobist, ale wynikajc z odrbnoci sfery. Nie umiaa nazwa tej rnicy, nie chciaa na ni przysta. Gdy obie usiady do oficjalnie przy owym stole z rami, matka uskaraa si na swe zdrowie, odcinajc tym wszelk moliwo niewaciwych zapyta czy pretensyj. W tym samym sensie omawiaa kopoty finansowe swego ma, ministra. Wspomniaa co oglnie o czasach, gdy to dochody si zmniejszaj, a potrzeby rosn, a take o stosunkach, ktre si pogarszaj, o jakich zmianach, ktre mog czy maj nastpi. Sowa nie byy wane. Elbieta nie spuszczaa oczw z matki Rozwaaa jej urok, usiowaa rozoy go na elementy J Maa gwka o rysach delikatnych, uczesana pasko w karby wyrane, janiejsze dzi ni przed rokiem, jakby zrobione nie z wosw, tylko z jasnego szylkretu. Suknia czarna, gruby jedwab bez adnej ozdoby, ale peen dziwnych szww i obrbw - na pewno model, ktrego gboki mat, ktrego dziwno i jedyno opaca si tysicami frankw. Do tego tylko sznurek pere na szyi - zawsze ten sam, spity w tyle fermuarem ze szmaragdu. Zapach. Niedugo byy same. W korytarzu, wysanym grubo chodnikiem i oddzielonym przez drzwi podwjne, nie sycha byo krokw. Gosy { rozlegy si tu za progiem. , Prosz! - zawoaa matka. 1, Niedua dama, ktra wesza, okazaa si ania.TczewskzPieszni. ' Widzisz, to jest moja crka - powiedziaa pani Niewieska takim | tonem, jakby to byo niewiarygodne. Po zwizych formalnociach obie panie rozmawiay z oywieniem, nie zauwaajc wcale jej milczenia. Moga zebra myli, moga spokojnie wyobrazi sobie Zenona w tej Pieszni, jako gocia nieznajomej, maej i siwowosej kobiety. Po chwili tak samo bez anonsowania wszed mody mczyzna witajc z jednakow zayoci obie damy. To, e Elbieta jest crk pani Niewieskiej, tym razem nie ujawnio si zbyt wyranie. - Siedzielicie jeszcze dugo wczoraj? - spytaa matka. Mody czowiek odpowiedzia, e tak. e zreszt byo nudno i wszy-kim chciao si spa, ale wracali, kiedy ulice byy jasne. Elbieta wstaa, by si poegna. Umwia si z matk na wieczr iyy razem w teatrze, tylko we dwie. Sztuka bya niezajmujca, matka jednak chtnie miaa si z artw mwionych na scenie. W czasie gry Elbieta przygldaa si parze ludzi siedzcych o dwa rzdy bliej sceny. Byo ciemno, ale ich gowy i ramiona widoczne byy pod wiato rampy, jak cie na ekranie. Gdy mczyzna podnis rk do wosw, kobieta przelotnie otara si policzkiem o wierzch jego doni. Nie dosiedziay do koca, poszy razem na kolacj. W duej, jasnej sali byo

niewiele osb. Pani Niewieska krytykowaa kuchni, ale jada z apetytem i zachcaa do jedzenia Elbiet. - No powiedz, co ty tam robisz? - pytaa i tym samym tonem cigna dalej: Nic mi nie mwia, e jeste zarczona. Dopiero dowiaduj si od Tczewskiej. Wic to prawda? Ona go zna, tego pana, mwi, e jej si podoba i e syszaa o nim bardzo dobrze. - Byam zarczona - powiedziaa z wahaniem Elbieta. - Ale teraz to ju jest zerwane. - Co ty mwisz? - zdziwia si pani Niewieska. - Tak, to atwo zarcza si i odrcza, pki si jest modym. Pniej nie traktuje si ju tego tak lekko. - Tak mama myli? - Nie pytam si, o co wam poszo, bo to s twoje sprawy. Jestem dyskretna. Ale mog ci powiedzie, bo to wiem, e zerwa jest najatwiej. Na to nie trzeba wiele rozumu. Zamylia si palc przy kawie papierosa. - Ale wytrzyma, ale umie to jako w sobie przemc - to jest trudniej. Umiechna si. - Z mczyzn nie jest atwo sobie poradzi, to prawda. Zwaszcza jeeli jest bardzo zakochany. Nie znanym dotd Elbiecie gestem pooya rk na jej doni. - Pomyl, zastanw si jeszcze, eby nie aowaa pniej. Bo przecie z innym bdzie to samo. Elbieta nie prbowaa nic,-tmnczy. Nifi-J3ronia si dziwnemu ' wzruszeniu. Tak samcTJalc tamta .kobietaLw teatrze^^otara.sie.przelot---niepoliczkiem o rk matki. Ale wiedziaa, e ta chwil__nifi-bya~ zblieniem matki do dziecka. Nie "bya tynTzwycistwem wieloletniej dziecinnej tsknoty, marzonym odwetem niekochanej, niepotrzebnej rodzicom 4ziwczynkL 1 10 - Granica 145 18 ^ Ju drugi miesic upywa Elbiecie w Warszawie. Wic ycie be? - Zenona byo moliwe. Pikny koniec lata zdobi miasto w bkitne, soneczne perspektywy. Te same miejsca wydaway si inne, nowe i nieznane, pene uroku i zasmucajce. Po parkach kwity wszelkimi < kolorami dalie i pacioreczniki, z paskiej zieleni trawnikw mkny ku grze jasnokore, wysokopienne drzewa i ostatnie gazie rozkaday ju w samej gbi nieba. \ , o^ -_Wic mona byo bez niego mia si i rozmawia, jedzijz matk i jej ^3 znajomymi na spacery, chodzi do magazynw, nawet ubiera si w nowe, 'T, kupione przez matk suknie, ktrych nie zna. ycie bez Zenona byo moliwe. Ale jego nieobecno z dniem kadym stawaa si wiksza. Wracajc co wieczora do domu Elbieta za kadym razem doznawaa zawodu. Nie spodziewaa si przecie listu, ani przez chwil nie mylaa naprawd, eby mg przyj. Ale zabierajc si cicho do snu na tapczanie, chodzc ostronie w ciemnoci, by nie obudzi pani witowskiej, uczuwaa cinicie serca tak dojmujce, jakby przez cay dzie miaa zupen pewno, e list otrzyma.

Widocznie wic czekaa nie wiedzc o tym. Ciko byo przysta na to, e jej postanowienie Zenon uzna bez protestu, e si tak cakowicie z tym, co mu pisaa, pogodzi. Nie usiowa nic naprawi ani nawet wytumaczy. Nie usprawiedliwia si, nie szuka przebaczenia ani zgody. Milcza, milcza. W licie ciotki byo napisane: Ziembiewicz si nie pokazuje, nie wiem dlaczego. Jak raz przyszed, to go ucja odprawia, bom wtedy bya chora. Moe si obrazi." Nie, nie obrazi si. Uzna po prostu, e susznie postpia, zrozumia konieczno ich rozstania. Ale upewniajc si w tym, e odniosa zwycistwo, Elbieta nie bya ju tak pewna swej susznoci. Z oddalenia kolor samej sprawy poblad, krzywda Justyny nie bya tak patetyczna ani tak rozpaczliwy jej los. Pozostawao jedno niewtpliwe: zagadnienie dziecka. Zenon pragn je mie. O maestwie z tamt nie byo mowy, oczywicie, ani i on, ani nawet Elbieta nie brali tego na serio. I zrzekajc si Zenona w tym sensie, Elbieta posza zbyt daleko. No, ale ofiara jej zostaa przyjta i nie byo o czym mwi. Ciotka pisaa take: Jeeli ci dobrze z matk, to sied. Ale pamitaj, e my z ucj cigle si ciebie spodziewamy." Od tych sw wilgotniay oczy. A przecie nie o to szo, od czego chciao si paka^, Matka czekaa tu na przyjazd swego ma. Cae to oczekiwanie wypenione byo zajmujcymi i przyjemnymi rzeczami. Mody czowiek, ktrego Elbieta poznaa pierwszego dnia, pan Sobosawskj janfk,. by niewtpliwie najbliszy. Ale to nie oznaczao, aby wykluczeni byli inni. Elbieta patrzya na to ju dowiadczonymi oczami. Dziwio j, e w tym wiecie niczego nie przesadzano, nikt si nie mczy, nikogo nie szarpaa zazdro. Witali si z radoci, a rozstawali bez alu, bez pretensji i podejrze. Nie szo tu chyba o wiek, bo ten czowiek nie by starszy od Zenona, a matka miaa wszystkie cechy modej (kobiety - kapryno,lekkomylnoc,nierozsdek.iMoe to bya kultura, ^o~3obre wychowanie, o ktrym tak czsto mwili. Albo moe to bya obojtno, pmieta^jak Zenon nie znosi adnego obcego czowieka w domu; gdy by u niej, nie tylko mczyni, kada ^ przychodzcaTcobieta bya~wrog?em.ldcz^ahemTankiem do teatru, ,-do kina~czy-rla-kolaq'T^art"a-ch'EniezabTeraa Elbiet. Mwili tylko w^^ o tym, na co si patrzyli, albo o jakich nieznajomych ludziach, przewanie rzeczy obojtne i konkretne. W tym nie krpowaa ich wcale. Nie sowa byy tu wane - tylko nieustajca uroda tej kobiety, ktra trwaa wci, na kadym miejscu i o kadej porze. Elbieta si dziwia, e co tak zbytkownego suy moe do zwykych celw istnienia. Bo oczy matki byy jak u

innych do tego, eby widzie, zby do tego,''zeby"'gry. Skra powlekaa jej ciao tkank najwyszej jakiej- ceny, bkitn koo oczw, row na doniach, na szyi zupenie mleczn. A suya, jak u innych, te tylko do ochrony ciaa i oddychaa, jak inne, porami, ktrych nie wida goym okiem. Cae ycie matki odbywao si z towarzyszeniem tej piknoci. Ta rzesz nade wszystko odwitna, dla niej bya rzecz codzienn. fPan Soboswski mia ciko podnoszce si powieki i mikkie, obfite wargi, ktrych7'mwic, czsto dotyka jzykiem. By powany i grzeczny i pomimo wyranego lenistwa skonny w kadej chwili do wywiadczenia wszelkiej usugi i poniesienia wszelkiego trudu. Dobrze i dugo taczy, zawsze chcia jeszcze wicej, cho na jego twarzy i w sennych oczach nie byo wcale wida zapau. Na kade zawoanie pani Niewieskiej natychmiast si zjawia, zaatwia wszelkie sprawy, szed wszdzie, gdzie tylko chciaa. Nic prawie nie mwi i podobno 147 . by dobrym urzdnikiem. Dwaj inni growali nad nim wymow, a przy tym te dokadali stara, by na wszelki sposb uprzyjemni ycie pani Niewieskiej. Przebywajc w ich towarzystwie Elbieta zawsze miaa wraenie, e si z ni nudz, e tylko czekaj, aby i gdzie, gdzie naprawd spodziewaj si zabawy. Tymczasem to wanie bya dla nich najlepsza zabawa - mwienie rzeczy wiadomych i nie pozostawiajcych wtpliwoci, taniec, jazdy autem do jakiejkolwiek zamiejskiej kawiarni, kina i kolacje. \ Potem odwozili Elbiet do domu i odjedali z pani yiewiesk. Elbieta bya pewna, e i z ni egnaj si zwyczajnie u wejcia do hotelu. Gdy jednak by tylko Sobosawski, nie miaa tej pewnoci. I szukaa jej we wzajemnej yczliwej tolerancji modziecw, w spokoju, z jakim kolejno zmieniali si i zastpowali przy boku tej piknej i obojtnej kobiety. Dawne nadzieje Elbiety na jak wielk rozmow, w ktrej wreszcie powiedziane zostanie wszystko, marzenia o jakim ostatecznym pojednaniu sprowadzay si do tych wsplnych z matk jazd, tacw i wieczorw. Matka mwia: Wiesz, teraz umiechasz si zupenie jak twj ojciec." Albo: Szczeglna rzecz: to jest zupenie ton jego gosu." - I byo niewtpliwe, e miaa o to do niej pewn pretensj. Wracajc do mieszkania pani witowskiej, Elbieta przenosia si w inny wiat. Nie byo tu nic oprcz biura i wspomnie. W krtkie chwile, gdy byy ze sob, pani witowska zawsze co z oywieniem opowiadaa albo usiowaa Elbiet o czym przekona. W przeciwiestwie do matki i jej znajomych, ktrzy mwili zawsze, e kto wyjecha albo przyjecha, ze by wczoraj tam, gdzie oni, albo e go nie byo, pani witowska wyranie ^wartociowaa ludzi i sprawy-Zdawaa si by niezdolna do pFowadzenir dialogu, jej wasne sowawypeniay cakowicie powietrze pokoju i zaspokajay przy tym zupenie je[ potrzeb porozumienia z drugin^ czowiekiem. Opowiadania wynikay jedne z drugich, zesypyway si lekkfr jak paciorki.-ze-sznurka - nie zawsze w porzdku chronologicznym Czciej nastpoway jako przykady ilustrujce pewne zaoenia Wystarczyo zacz: Jacy ci ludzie doprawdy s, to nieraz trudno uwierzy" - i ju pniej dao si powiedzie literalnie wszystko. Rzeczy ze albo dobre, albo tylko dziwne o rnych ludziach po kolei. I to, e tym

samym tonem nie mwia te o sobie, wydawao si prostym przypadkie Na przykad, co to za czowiek by z tego Olesia! Elbieta wiedziaa, e jest mowa o wuju Aleksandrze Kolichowskim, ktrego wspomnienie obroso w jej wyobrani we wszystko, co zrozumiaa z dugich , rozmw ciotki i pani ucji. ' t~^a wiem, e ty si rnych rzeczy o nim nasuchaa od Cecylii ' - mwia ywo. - On mia swoje wady, ale ona zanadto si rzdzia nerwami. Kto by si takimi rzeczami u mczyzny przejmowa, co drugi ma romansowe usposobienie. A z tym wszystkim to bya f sama dobro, sama delikatno, ten czowiek to byo zote serce. " S ludzie, co nie lubi pamita cudzych dobrodziejstw, ale ja do takich nie nale. Ju ja tego Olesiowi nigdy nie zapomn, j ile on nam okaza po mierci nieboszczki mamy albo kiedy potem tak dugo chorowaa Ludwisia. Nie byo wypadku, eby nie wpad do nas choby na godzink, ile razy przyjecha do Warszawy za interesami. Nie wiem, co bym ja teraz zrobia na wiecie, gdyby nie on. Te par groszy w kasie i t posad nie komu innemu zawdziczam, tylko jemu. I przecie na kade wita, kady urlop do nich zawsze jechaam jak do rodzinnego domu. W tym owietleniu rejent z portretu, rejent z domowej tradycji przy ulicy Staszica - nabiera nowych barw. Byo wic miejsce, gdzie pomiertne istnienie wuja Kolichowskiego trwao jako warto, a jego pami uczczona zostaa gorc wdzicznoci. Pani witowska opowiadaa jej te chtnie o ciotce Cecyln^ze bya ywa jak iskra, przepadaa za zabaw, tacami i wycieczkami - i w to, jeszcze bodaj trudniej, przychodzio Elbiecie uwierzy. A take o ma-j tce, ktr pani witowska zdawaa si szczeglnie interesowa - ale tylko w przeszoci. Obecna pani Niewieska nie zajmowaa jej wcale. Elbieta wracaa do domu po caych dniach przebywania z matk i miaaby do opowiedzenia mnstwo szczegw - nawet z pominiciem rzeczy budzcych wtpliwoci lub zdziwienie. Pani witowska nie zapytywaa o nic. Byo widoczne, e interesoway j wycznie rzeczy dokadnie jej wiadome, tych natomiast, ktrych nie wiedziaa, nie bya cakiem ciekawa. Gdy leaa ju na swym tapczanie i w pokoju zapadaa ciemno, Elbieta przenosia si myl do tych spraw, ktre rozegray si tak niedawno przy ulicy Staszica. 149 ( Byo ciko dowiadywa si co dnia nowych szczegw o jegi zdradzie, zobaczy t Justyn, widzc, jaka jest, usysze od niej wyrozumie z jej sw, jak byo naprawd. To byo ciko. Ale wted jeszcze on mg o kadej chwili przyj, wtedy jeszcze by w tyr samym miecie, co ona, wtedy jeszcze mimo wszystko j kocha. Mg przyj!... mg przyj!... I widziaa myl, jak przychodzi, jak stawa wysoki we drzwiach od przedpokoju, przechyla gow z umiechem wyciga rce, w ktrych uchwyt elazny wpadaa Stskniona j w potrzask. I w myleniu o tym, ktre bolao jak yana, kryo sii niewymowne, nigdy nie wyczerpane upojenie. Moe powinna bya zosta przy nim wtedy, gdy dowiedziaa sii wszystkiego. Wanie z tych rzeczy nie dopowiedzianych, z tych, ktn go najbardziej oskaray w jej oczach, wida byo, jak musia sil mczy ukrywajc si przed ni i przed tamt, oszukujc obie. Moi powinna bya zosta przy nim i razem z nim pracowa nad r wizaniem tej trudnoci, moe powinna bya mu pomc w tej sprawie ktra ju teraz bya ich spraw wspln. Ogarnia j nagy stract

przed tym, co zrobia, al straszliwy za tym, co utracia z wasnej winy I pewno, e to jest niepowrcone, e teraz nic ju nie mona zmieni ani naprawi. Bya zdecydowana tam ju nie wrci, przysta na ycie matki wyjecha z ni i gdzie za granic pozosta. Bya zdecydowana ni( zobaczy go nigdy. I wanie stao si inaczej. ^"Jednego rana wczeniej wysza z domu. Miaa i po matk dc /f hotelu i z ni razem pojecha na dworzec, gdy tego dnia wanif | przyjeda z zagranicy pan Niewieski. Gdy wysza z bramy, zobaczyk ^ stojcego naprzeciwko w niezdecydowaniu Zenona Ziembiewicza \ Widziaa go i jakby go zarazem nie poznaa. Czy e bya taka pewna e nie moe tu by, czy te, e w ubraniu, ktrego nie znaa, wyda je ,(Si kim innym, przeobraony tym oddalonym yciem, daleki i cudzy t-'j' Chwil trwao, zanim podaa mu rk. s of0^' - To przyjechae? - spytaa zachrypym, rwcym si gosem. Ale on radonie i jakby triumfalnie zawoa: - Elbieto! Wzi j pod rk i poprowadzi dalej od domu. Sza prdko przeraona ze szczcia. - Wszystko ci powiem. Szli spiesznie, zostawiajc za sob ludzi i ulice. Milczeli, przytuleni do siebie. - Poczekaj - powiedziaa nagle, stajc - musz tylko zatelefonowa do matki, eby nie czekaa. - Co ty zrobia, co ty zrobia, Elbieto - mwi bez gniewu ani smutku, patrzc na ni z zachwytem. W tej samej maej cukierni, gdzie znaleli telefon, w jej drugim, ciemnym pokoju, z okciami na zimnym stoliku z marmuru, mwili z twarz przy twarzy. - Suchaj, Elbieto, teraz jestemy wolni, teraz ju moemy. To wszystko jest ju zupenie skoczone, zaatwione, rozumiesz? Nie pytaa jeszcze teraz, jak to zaatwi. Ich rce puciy si tylko w chwili, gdy dziewczyna usugujca wesza z kaw i rogalikami. - Nie, powiedz, przecie wiedziaa, e ci nie dam odej. Ale musiaem czeka, pki nie miaem zupenej pewnoci. eby ju nic nigdy nie stano midzy nami. - Cigle czekaam, e si odezwiesz, Zenonie. Co dzie mi si zdawao, e przyjdzie od ciebie list. - Ach, Boe! - ucieszy si Zenon. - Widzisz, i ja co dzie zabieraem si do pisania. Ale co miaem ci pisa? Obiecywa, kiedy sam jeszcze nic nie wiedziaem... Tyle mam ci powiedzie! A ty co tu robia? Poka si, tak licznie wygldasz, taka jeste zgrabna! Poczekaj, zdziwisz si, jak ci wszystko opowiem. Proponuj mi tam takie rzeczy, zobaczysz. Ten Czechliski... Ale suchaj, chodmy std! Chodmy, chodmy. Stuka w szklank, eby zapaci. Wyszli na jasno poranka, jak z piwnicy,

otoczyo ich jaskrawe wiato. Zatrzymali takswk, kazali si zawie do parku. Caowali si w pdzie, tracc oddech. - Tu przychodziymy z matk - mwia prowadzc go po znajomych alejach. - Ale ja mylaam o tobie. Te same jasnokore drzewa szy w gr nagimi, migymi pniami za zielonym obokiem korony a w niebo. Te same grzdy, niwy i any kwiatw obleway bokami aleje. W dole, w gbi parku, mieszne pawie bez ogonw chodziy po trawniku. O tej porze nie byo tu jeszcze ludzi. - Pojedziemy zaraz dzi albo jutro, Elbieto - mwi Zenon ciskajc j w ramionach. - Wemiemy lub, wemiemy lub. - Nie pojechali jednak ani tego dnia, ani nastpnego. 151 W poudnie upa by nie do wytrzymania. Z parku wyszli powo pod gr, poczekali na tramwaj, przebyli senne, biae od soc i kurzu miasto. - Idziemy do mnie - powiedzia. - Tam sobie odpoczniesz. Mieszka w maym, mrocznym hoteliku przy bocznej ulicy. Le w jego uciskach, w mroku nieznanego pokoju o zasunitych plusze wych, brudnych kotarach, w obcej pocieli, Elbieta mylaa, musiaa by szalona wyjedajc wwczas, piszc ten Jist. Jego dc mknite wok niej rce to byo jedyne bezpieczne miejsce na ziem; Czy istotnie wyobraaa sobie, e mogaby y bez niego? - Byam szalona - wymwia pgosem, cho on tego nie rozumia Chcia, eby powtarzaa mu jeszcze, eby powtarzaa mu wci e go kocha. O zmierzchu gd wywid ich na ulic. W ciemnej kabinie publicz nego automatu Elbieta znowu telefonowaa do matki, a Zenon sta obok, trzymajc j wp. Zakrya doni tub i spiesznie szeptem powiedziaa, e matka chci go pozna. Niemiao zapytaa: - Moe poszedby ze mn. Zdziwia si, gdy odpowiedzia gorco: AT - Naturalnie, e tak. fC - Bo widzisz, to jest zupenie obcy wiat. Ty nie masz pojcia ^ Wszystko bdzie ci tam razio. Q -Co znowu, nigdy w yciu! Przecie bdziemy razem. Hotel, w ktrym staa matka, by niedaleko. Szli piechot prze; v coraz szersze, pikniejsze ulice, minli rozlegy plac. Widzieli si^ c.., wzajemnie na tym tle nowym, czerpali z tego nieznane, dziwne \^ wzruszenie. Zaczli roi o dalekich podrach we dwoje, o rzeczach, ^ ktre czekay ich w niepojtym, czarodziejskim obrbie przyszoci. \^ Oprcz ojczyma, ktry przyjecha, w saloniku na zwykym swym ^s miejscu siedzia pan Sobosawski. Witajc si z matk i obydwoma panami i przedstawiajc im ZenonaJJSIbieta znowu doznaa obawy przed zetkniciem si tych dwch wiatw. Czua, e jeeli wyniknie z tego jaki zgrzyt, wobec jednych i drugich wina spadnie tylko na ni. Poznaa po tej obawie, e w gbi duszy marzy sobie, i to Zenon ich oczaruje. Dla Elbiety byo zaproszenie na raut, kloty mia odby si tego wieczoru z powodu jakiego sportowego zjazdu. Matka zapytaa Zenona, czy

nie wybraby si z nimi. Ku zdziwieniu Elbiety Zenon przysta bez wahania, waciwym sobie sztywnym ukonem dzikujc za zaproszenie. Pan Sobosawski agodnie uj ze stolika tub telefonu, sennym gosem wypowiedzia par sw do jakiej kancelarii i rzecz bya zaatwiona. Elbieta uczuwaa guchy niepokj, czy Zenon wie, e na to trzeba i we fraku, i czy go zabra ze sob, na tak krtko przyjedajc. Zarazem byo jej wstyd, e tak rzecz naprawd si niepokoi. Nazajutrz wieczorem przewidziany by znowu teatr i w loy byo wolne miejsce, gdy pan Niewieski mia wieczr zajty. Na pjcie do teatru Zenon zgodzi si take. Wieczorem spotkali si wszyscy na dole i przeszli do sali restauracyjnej, by zje co przed rautem. Pan Niewieski by tym, ktry zaprasza, wyznacza miejsca przy stole, czyta kart i udziela kompetentnych rad. Mia przy tym szczeglniej na uwadze delikatny organizm" swej ony, a ona jego ton artobliwy przyjmowaa z powag, lecz askawie. Jego maestwo, do ktrego doprowadzi poprzez dwa rozwody i wiele przeszkd stawianych przez pierwsz on, byo domkniciem klamry nad siln, wieloletni namitnoci jego ycia. Sam by piknym jeszcze, starszym panem - duy, tgi, z ciemn, twardo obrysowan gow, osadzon w sposb jakby i dla niego samego troch niewygodny na krtkim karku. Ruchy mia cikie, zarazem pene swobody i uroku, bary szerokie, wzrost wielki, maniery ujmujce. Jego grzeczno bya uwana, baczna, skwapliwa, budzca zaufanie, artobliwa i opiekucza. Mia za sob dug przedwojenn przeszo, ktrej momenty heroiczne jeszcze tu i wdzie pamitano. Grony wyraz jego brwi czarnych, zbiegajcych ukonie ku nosowi, zagodnia z biegiem lat i rozwojem kariery. W nowym stanie rzeczy okaza si wybitnym finansist, ostronym politykiem. Uty, mwi gadko, rusza si, jad, pali cygara, jak gdyby nigdy - godny, obdarty i przeladowany - nie kry si po cudzych mieszkaniach przed policj i w swym budecie nie liczy w pierwszym rzdzie na drobne poyczki wyprbowanych przyjaci. Osignwszy to, co osign, nie pozwala sobie na odpoczynek. Uwaa, aby kademu si podoba - chwytny na cudze sowa, ciekawy cudzych spraw, zawsze baczny na poziom czowieka, z ktrym mia do czynienia, by od razu zastosowa do tego swoje sowa, arty i uczynki. 153 Przy stole okrgym, w duej biaej sali, na biaych zoconych ludwikach zasiedli oprcz rodziny naprzd pan Sobosawski, a potem nieoczekiwanie oboje Tczewscy, ktrzy te szli na raut i te przedtem przyszli si tu posili. Elbieta widziaa, jak szybko ten zawsze pochmurny i gwatowny Zenon staje si miy, mikki i zdawkowy, jak atwo su mu sowa i umiechy. Siedzia midzy matk i pani Tczewsk. Mieli sobie od razu duo do powiedzenia o Pieszni, o Czechliskim, o zwizanych z nim sprawach. Z drugiej strony hrabiny siedzcy Sobosawski te okaza si znajomym Zenona z Parya, suchaczem tych samych profesorw w Szkole Nauk Socjalnych i Politycznych. Elbieta bya rada, widzc, e Zenon adnie wyglda midzy tymi ludmi, e si podoba. Pan Niewieski zadawa mu przez st rne pytania - jak gdyby delikatnie i uwanie badajc, czy jest mdry, czy gupi. Gdy Tczewski mruc wci oczy, jakby le sysza czy przezwycia roztargnienie, co chwila powaniejcy nagle od cudzych i nawet wasnych sw, poinformowa ministra,-e Czechliski spraw pana Ziembiewicza ju definitywnie zaatwi, Niewieski zaj si prawie wycznie osob Zenona. Czstowa go winem, namawia na skd z daleka przywiezione

cygaro. I Elbieta nagle zaczta aowa, e sama zorganizowaa to spotkanie, w ktrym tracia na nowo ledwie odzyskanego Zenona, tracia na rzecz spraw, ktre wyday si jej teraz niewarte jej powicenia. Nowa, nieznana rzecz wchodzia midzy nich. On by bliszy im wszystkim ni ona. To wraenie byo przelotne i rozwiao si w cigu wieczora, gdy w szeregu wspaniaych, rozlegych sal starego zamku zatraceni miedz} obcym, wystrojonym tumem, gubili si i odszukiwali, najblisi sobie i stsknieni. W cibie znaleli gdzie pod cian dwa wolne, krlewskie czasy pamitajce fotele. Tam usiedli i wydali si sobie samotni jak w lesie. - Kiedy na to wszystko tu patrz - powiedziaa Elbieta - to nie mog sobie wcale wyobrazi, jak ty potrafisz. Jak ty bdziesz mjf z tym usposobieniem, z ca twoj tak niezalen natur przysta na' wszystko, co tam jednak bdzie niewtpliwie konieczne... - No c - rzek Zenon, troch jej sowami zaskoczony - ja si przecie sam o to nie staraem. Sprbuj. A gdyby si okazao, e to nie dla mnie... 154 Przesta mwi, czujc, e nie o to chodzi w jej pytaniu, e w ogle nie to jest wane. Chwil pomyla, pochyli si ku niej i w wielkim, huczcym gwarze sali powiedzia po prostu: - Widzisz, przecie ja nigdy dawniej nie byem z nimi zwizany. To, co si dzieje, to nie jest dla mnie dramat osobisty jak dla tamtych, to nie jest rozwianie zudze ani adne rozczarowanie. I doda jeszcze: - Myl, e wanie teraz dopiero bd mia wicej sposobnoci do inicjatywy, e waciwie bd daleko swobodniejszy ni dotd. I zreszt gdyby mi byo ciko, to przecie nie bd sam, bd mia ciebie. Ty wanie bdziesz mi wtedy pomagaa. Nastpnego wieczoru, gdy siedzieli w teatrze patrzc na rzeczy dziejce si na scenie, Zenon w ciemnoci wzi j za rk. Pniej uczua drug jego rk i wsuwajcy si lekko na palec piercionek. Nie uczynia adnego ruchu, nie wyszeptaa ani sowa" 19 RY^U) ^f^/ Wbrew temu, co mwiono pniej, Justyna jeszcze przed lubem Zenona i Elbiety zacza pracowa jako ekspedientka w sklepie bawatnym Toruciskiego przy ulicy witojaskiej. Prawd byo lednak, e zawdziczaa owo miejsce Elbiecie. [ .Pan Julian Toruciski, kupiec powany, prezes miejscowego ZwizkuKupcwChrzecijaskich, od czasu do czasu dawa do Niwy" ogoszenia, ju dawno wyjednane przez Mariana Chb. Zawiadamia, e nadszed wiey transport towaru, jakie specjalne weny na kostiumy damskie albo ostatnie nowoci paryskie w jedwabiach. Majc do tego okazj, Zenon odwleka rozmow z nim o Justynie, chocia ostatnio prosia go o to na nowo i usilnie. Elbieta ju przedtem kupowaa wszystko w sklepie Toruciskiego, a teraz zamawiaa tam ptna i obicia meblowe. Do niej wic Zenon zwrci si z t delikatn spraw. Gdy zacz mwi o tym, spowania i twarz zrobia mu si surowa, jak w czasach, gdy jeszcze miewa al do Elbiety, e nie umie dostatecznie go kocha. Powiedzia:

m - Sama w to wesza, kiedy wezwaa j wtedy do siebii Feraz, widzisz, ty ju musisz pomaga mi w tym, pomaga mi t nie... Byo wczesne popoudnie, cicha godzina pory obiadowej, gdy puste szej ulic. Zalany socem, straszliwie nieruchomy dzie jesienny b] jaskrawy od przezroczystoci powietrza i nieba. Ziele lici na mayc okrgych akacjach ulicy Emerytalnej miaa kolor grynszpanu. Powoli Elbieta zrozumiaa, o co chodzi. Od przyjazdu z Warszaw przywyka do myli, e zagadnienie Justyny jest skoczone. Myla nawet niejasno, e sama Justyna gdzie wyjechaa, e nie ma je w miecie, e jej nie ma w ogle. A oto wracaa nagle, gotowa i tyki czekajca swej pory. I trzeba byo jej spraw podj w tym samyn miejscu, gdzie zostaa przerwana, podj i razem z nim, jak si wyrazi nie". - Ja jestem gotowa - odrzeka skwapliwie i poblada z przestrachu Wszystko bowiem, co uczuwaa naokoo tej sprawy, byo jakim; cierpieniem. - Jestem gotowa - powtrzya, gdy Zenon namyla si jeszcze, jal to powiedzie. Ale musia mwi, dawa tym przecie najwyszy wyra; zaufania do jej uczucia i do jej solidarnoci. - Wiesz, e ona marzy o tej posadzie ju od dawna, a teraz tam odchodzi jedna ekspedientka. Jest rzecz naturaln, e powinienem jej pomaga. Ale ona nie chce zrozumie, e ja przecie osobicie stara si o to nie mog i nie mog nikogo prosi, eby to za mnie zaatwi. Nie chc, eby ta rzecz gorzej jeszcze wygldaa, ni jest. Zwaszcza teraz przecie, teraz musz by ostrony... - Nie tumacz si, ja rozumiem - przerwaa. - Ja chtnie tam pjd i po prostu powiem... Zenon dozna ulgi, e si tak atwo zgodzia. - Naprawd, sam nie wiem, jak to powiedzie, jak ci dzikowa... Jeste taka dobra... Pocaowa j w rk, ale wyrwaa j prdko. Bya zaskoczona wasnym popochem. Robia przecie wszystko, by si nie zdradzi, by ca t spraw wytrzyma. - Powiesz, e mieszkaa w waszym domu u tych Gobskich, e std j znasz. To wystarczy. Milczc potakiwaa gow. - Moesz powiedzie, e jest uczciwa. To z ca pewnoci. - Po chwili doda: - Uczciwa i bezinteresowna. Nie patrzya na niego, czekajc, by wreszcie skoczy. Naprawd wszystko, co uczuwaa naokoo tej sprawy, byo cierpieniem - zarwno al guchy do Zenona, jak gniew na tamt, zarwno wspczucie dla niej i dla niego, jak zwyka cielesna zazdro. Sama jednak nie urwaa tej rozmowy. Przeciwnie, zapytaa: - A czy to umie? Czy robia ju kiedy co takiego? Zenon o tym nie pomyla. - Chyba nie. Umie tylko haftowa i robi koronki, to widziaem w Boleborzy. Ale mi mwia, e zawsze pocigao j takie zajcie w sklepie. To przecie nie moe by trudne... - Pjd i powiem - powiedziaa Elbieta. - Pjd. Zd jeszcze przed obiadem. - To chodmy razem. Ty wejdziesz, a ja poczekam na ciebie przed poczt. Szklane drzwi magazynu byy szeroko otwarte na ulic, i jak wszdzie tutaj, trzeba byo do nich wchodzi po schodach. W rozlegym wntrzu panowa cie

i chd. Powietrze pene byo zapachu cikich tkanin wenianych, grubych drukowanych kretonw, pcien lnicych i zimnych w granatowych kartonach, zapachu ich kolorw i apretury. Na widok Elbiety pan Torudski wyszed z gbi lokalu i upewni, e wszystkie zamwienia bd na czas wykonane, e moe by spokojna. Elbieta rozmawiaa z nim naprzd o swych sprawunkach, a pniej o Justynie. - Znam j sam, a take duo o niej syszaam. Jest uczciwa i pracowita, jest bezinteresowna. Kupiec oglda na Elbiecie jej nowy kostium. Jego twarz powan rozpromieni umiech pobaliwy. <- Kupia pani sobie co nowego w Warszawie, nieprawda? - Ale to rzecz gotowa, zagraniczna - tumaczya si zmieszana, e co nabya nie u niego. - Klientom si mwi, e dostaj materia angielski, nieprawda? I pani szanowna uwierzya. A to jest wyrb bielski. Bo wyrb bielski w niczym nie ustpuje oryginalnym. Tak mwi: w niczym nie ustpuje". I rozwin przed Elbiet na nagiej drewnianej ladzie sztuk kortu, ktrej zebrany w fady bryt unis w lewej doni wysoko ku grze. Wykaza w sposb niewtpliwy, 757 e moga bya z korzyci dla siebie naby par metrw tego materiau zamiast kupowa gdzie indziej. I byby nie tylko lepszy, ale taszy. - Chc panu to jeszcze powiedzie - wrcia do tamtej sprawy Elbieta - e ona ma bardzo dobre warunki na ekspedientk. Jest moda, zdrowa, zrczna, jest uprzejma i przystojna... Mwic tak, mylaa, e robi dobrze, e tak wanie trzeba. Dlatego, e to byo trudne. Ze sklepu wysza umiechnita i wkrtce dogonia Zenona, dla ktrego kada chwila oczekiwania bya cika. Zobaczya, e jest niespokojny, wic powiedziaa prdko: - Wszystko dobrze, Zenonie, obieca na pewno. Ona ma przyj jutro, eby si z nim rozmwi. Wzi j pod rk - i ten gest zwiza ich od razu jednym rytmem kroku, cisym zaskoczeniem na siebie rk a po splecione donie, doskonaym przylgniciem okci i bioder. W tym zwartym, niezawodnie zorganizowanym ruchu obojga rozkad rwnowagi wydawa si idealny, jak w jednej, czworononej istocie. I wsplna bya te ich rado. V Ale Zenon_czu ulg, e sprawa Justyny staje si czym zwykym, Y e^i^wtapia w yier^ctaje'" pord nregq_umTscic^ Jej__ciar, | ^ rozoony' na^nfch ' oboje,przestawa ich ju dzieli. Elbieta"' \ natomiast ~nowu~Bya~ przekonana, e wszystko jest skoczone ^ pomylnie i ostatecznie. ^ Zenon nie mg mie tych zudze. Po wyniesieniu si od Gobs-^ kich i krtkiej chorobie Justyna zamieszkaa w innej, do odlegej C stronie miasta, na Przedmieciu Chzebiaskim, w niewielkim domu ^ drewnianym, w niejakich Niestrzpw, ludzi obcych, ktrzy nic o nie] ^y nie wiedzieli. Zenon dawa jej pienidze na utrzymanie,

mimo to ^ jednak znajdowaa wci nowe przyczyny, by si do niego zwraca (V o pomoc albo rad. Przychodzia sama albo przysyaa list, pisam V/^ tonem osoby z najbliszej rodziny, zawsze na ty", donoszc o jakiej nowej komplikacji ze zdrowiem lub o drobnym kopocie domowym. Co wyranie zmienio si w [e] usposobieniu, zacza mie wymagania i grymasi. Gdy jednego razu jeszcze przed wyjazdem do Warszaw}. zaalarmowany takim listem, sam poszed do niej, okazao si, e nie czua si gorzej ni zwykle. Bya tylko zdenerwowana", nie wiedziao! co jej naprawd jest. I wtedy prawie z paczem powiedziaa, e nie chce mu by duej ciarem, e musi dosta to miejsce koniecznie, b<^ 158 ' inaczej nie wie, co z ni bdzie. Zenon nie mia wcale pewnoci, czy jeeli je nawet dostanie, nie zacznie znowu domaga si czego innego. Gdy byli ju blisko domu, Zenon nagle przycisn do siebie rk Elbiety i popatrzy jej w oczy z niezmiern wdzicznoci. - Bd zawsze taka dobra i taka mdra, Eiuniu - poprosi. Nie bya dobra. Mylaa ju teraz wanie o tym, e to nie koniec. i Zenon bdzie musia przecie powiedzie Justynie o rozmowie z Toru-ciskim, uprzedzi j, e jutro ma si tam stawi przed dwunast. Mylaa, czy nie mgby jako inaczej da jej zna? Czy koniecznie musi j widzie? Nie odezwaa si z tym, nie chciaa mu okaza braku zaufania. - Dobrze - odpowiedziaa. Pani Kolichowska czua si zdrowsza czasu tej pogodnej jesieni. Przychodzia do stou z dwiema laskami i bronia si gniewnym gosem, gdy Zenon usiowa przyj jej z pomoc. Ale patrzya na teraz mniej nieyczliwie. Powrt Elbiety, o ktrej ju mylaa, e tym razem naprawd pojedzie gdzie w wiat za matk, wiele doda Zenonowi w jej oczach. Oto dziki ich bliskiemu lubowi Elbieta miaa na zawsze pozosta w miecie. Ulga, ktrej dowiadczya teraz pani Cecylia w swym niepokoju, atwiej dawaa jej znie myl, e Elbieta po wyjciu za m zamieszka osobno. Dla Zenona odnawiano ju jeden z domw miejskich w gbi publicznego parku, prawie za miastem. Ta niegdy magnacka siedziba, mieszczca pniej zarzd ogrodw i drobne lokale ogrodnikw, po ; znacznych przerbkach wewntrz miaa stanowi jedno z najadniejszych mieszka w miecie. Widok, chocia zewszd zamknity, by peen uroku. Paskie klomby kwiatw pord trawy, pochye czki z grupami drzew, jasna smuga wody, wasny ogrd z altan, oddzielony wysokim ywopotem od publicznoci, domek dla suby, gara, wasne kurniki i inspekty. Spoza ostatnich drzew wyglday kominy cegielni i wielkiej huty Hettnera, wida byo dalekie szczytowe ciany podmiejskich kamienic. Ten kapryny, zbaty horyzont przesonity mg, ozdobiony chmurami i niebem, by tylko najgbiej w kulisach ustawion, zaledwie na p rzeczywist dekoracj. Elbieta pamitaa z dziecistwa, jak biegajc z koleankami po alejach parku w rzadkie dni uzyskanej od pani Cecylii swobody, zagldaa przez ywopot, ciekawa, kto szczliwy moe mieszka w tym biaym domu,

159 przed ktrym rosy nie znane jej przedtem magnolie. I teraz zamieszkanie wanie tam wydawao si jej rzecz niewiarygodn i zbyt pikn. Pani Kolichowska obdarowaa Elbiet troch mebli ze swej zasobnej gradami. Wyjte spord oblegajcej je szpetoty, odnowione i wieo obite, niespodzianie stay si adne. Z obrazw, ktre ofiarowaa jej take, Elbieta wybraa tylko portret pierwszej ony rejenta Kolichowskiego i zawiesia go w swoim pokoju. Od matki dostaa ju przedtem cenne dary, zbrojce j na t now drog ycia, mianowicie sznurek niewielkich pere i pikne futro jasnopopielate, stanowice jedno z omiu futer bogatej garderoby pani Niewieskiej. Ponadto pani Niewieska przysaa crce i ziciowi zaproszenie na miesic do swej willi, ktr na ten sezon wynaja sobie na Poudniu. Przed samym lubem Zenon zawiz Elbiet do Boleborzy do rodzicw. Nigdy dawniej nie byby siebie podejrzewa o taki sentymentalizm. Ale to, co miao teraz sta si w jego yciu, byo rzecz wielkiej wagi i domagao si zgody i pochway wszystkich. Tej potrzebie nie umia inaczej da wyrazu jak przez obyczaj, przez obrzd, ktry uwica i uspokaja. Gdy wysiedli z wagonu, pozna od razu stojce za ogrodzeniem stacji boleborzaskiej siwe konie i przygity na resorach wolant. Granatowe sukno obicia wygldao jak nowe. Zenon domyli si, e byo tak starannie wyczyszczone na ten dzie. Wola, eby czowiek na kole okaza si inny, modszy od dawnego stangreta, ktrego nie lubi. Po drodze Zenon pokazywa Elbiecie miejsca znajome. Gdy mijali wielkie, zotawe sosny i pokryte nisk brzezin torfowiska, powiedzia: - Patrz! patrz! Tu si ju zaczynaj grunta Gwareckiego Folwarku Zaraz bdzie miejsce z krzyem, gdzie w polu s groby rosyjskich onierzy, Chcia, eby widziaa wszystko tutaj tymi samymi oczami, co on. Ale chocia rozgldaa si uwanie, rozumia, e to jest niemoliwe. Chcia, eby podobay jej si podmoke ki i oblatujce ju z lici olszyny, szeregami idce wzdu roww i grobli. Chcia j zadziwi Siedzc obok, lekko naprzd wychylona, przewlekaa swj profil przez t krain pask, smutn i monotonn w biaym socu jesiennym. Mia j tutaj, na tym miejscu dziecistwa. - Patrzaj - powiedzia znw, gdy konie poszy stpa, a spod koi wychodzi zacz ku grze ciki kurz. - Taki piasek bdzie teraz a do samej Boleborzy. ^" Wreszcie dojechali do dworu i droga z piaszczystej zrobia si znw twarda i sprysta. Za plecionym ogrodzeniem sadu migay na drzewach czerwone zimowe jabka w ciemnych liciach. Zenon uczu ciepy niepokj w sercu. - Zobaczysz matk - powiedzia. - Ciekawym, jak ci si bdzie podobaa. - A potajemnie roi, e sobie przypadn do serca. Matka ju od progu witaa Elbiet sowami, o ktrych marzy: - Bg nie da mi crki, ale wynagradza mnie dzi tob, drogie dziecko. A po obiedzie mwia mu o urodzie Elbiety z takim uznaniem, e wzruszony caowa j po rkach i dzikowa. Dopiero pniej przypomnia sobie, e kiedy podobnie wychwalaa przed nim Justyn. Widocznie lubia mio i kada jej posta budzia w niej odzew przychylny. | LPanjZancia trzymaa si dobrze. Siwe, gadko rozdzielone wosy ' i wysoko ha ~CO\O sigajce brwi nadaway jej portretowe dostojestwo. Elbieta bya ni zachwycona. - Taka powinna by matka - mwia. - Ona jest taka, jaka powinna by matka.

Ojciec natomiast le wyglda. Fady powpaday w gb twarzy, podkrelajc cikie policzki i wygolony podbrdek. Torby pod oczami odchylay w d dolne powieki, jak u starego wya. Spojrzenie byo ociae i czerwone. - Ojciec bardzo si zestarza - tumaczy Zenon Elbiecie, jak gdyby czu si winny. Nie pamita, e z opowiada jego nie moga na ten temat mie wielkich zudze. Panu Walerianowi te podobaa si przysza synowa. I on powiedzia co w tym rodzaju, e wprawdzie ufa gustowi syna, ktry wda si w niego, ale Elbieta przesza jego oczekiwania. A Elbieta miaa si i artowaa, jak wynikao z jej roli. - Musi by niezdrw - mwia z trosk do Zenona. - Nie powinien ju pracowa. - I jakby wepchnita w ten schemat, pro-I> jektowaa, e tych starych ludzi wezm do siebie, e w ogrodzie koo nowego ich domu pan Walerian znajdzie rozrywk, ktra zastpi mu gospodarstwo. Gdy odjedali, pani Zancia daa Elbiecie sygnet z herbem Ziem-biewiczw i obiecaa przysa cae tuziny bielizny, obrusw i podpinek, okrytych haftami. 11-Granica 161 - Nie mam crki, to komu ja to wszystko zostawi - tumaczya. Oglday i wybieray razem te skarby kobiece, ktrych solidno przeraaa Elbiet, przyzwyczajon do cienkich, nietrwaych batystw. Dziwia si, e ta ich sprawa tak bardzo wasna, ich mio i lub, nagle przyciga oto zewszd rne dobro, raduje ludzi dotd jej obcych; Zenon nie wdawa si bliej w t spraw. W ogldanych ptnach rozpoznawa z daleka te, ktre haftowaa przed dwoma laty siedzca na awce ogrodowej Justyna. Mg si myli i nawet myli si na pewno. Ale w owych czasach pani ancia tak czsto o tym mwia, e i ten wzr wypracowany", i dugie, drobniutkie mereki uporczywie wydaway mu si te same. Przyjmujc sercem radosnym dobro zewszd do nich o tym czasie napywajce, Zeonon i Elbieta postanowili po lubie skorzysta te z zaproszenia pani Niewieskiej. Formalnoci zwizane z objciem przez Zenona przeznaczonego dla na mocy wyszych decyzji stanowiska prezydenta miasta miay nastpi dopiero w pocztkach grudnia. Do rozporzdzenia pozostawa czas wystarczajcy na odbycie tej podry. Po drodze Zenon i Elbieta spdzili kilka dni w Wiedniu. Zenon pragn obezna si tam z budownictwem miejskim. Od rana przebiegali wspaniae dzielnice robotnicze, luksusowe domy nowoczesne, objte ogrodami, obrcone na szkoy wielkoksice paace, kolorowe przedszkola dla tysica dzieci. Wic to jest moliwe" - mwili do siebie ze zdziwieniem. Wic takie rzeczy s moliwe." Bo jednak wiat naokoo nie przeobrazi si wcale i nadal pozostawa bez zmiany Szczcie dzieci, ich zdrowie i mono ich istnienia, rado z tego, e przychodz na wiat - to wszystko dao si dokadnie odczyta i wyrozumie z wielkich tablic rozwieszonych w salach tamtejszego ratusza. Oboje myleli teraz o jednym i tym samym, ale nie wayli si mwi Zbyt wieo mieli w pamici przejcie z Justyn. Tylko jednej noc). kiedy jeszcze byli w Warszawie, Zenon zapyta szeptem: Czy chcesz tego?" I Elbieta odpowiedziaa: Tak." Pniej nad morzem upyn najszczliwszy miesic ich ycia. Elbieta budzia si wczenie rano, gdy Zenon jeszcze spa. Leaa na brzuchu, zwalczajc nudnoci, i z brod opart o poduszk poprzez

prty ka patrzya na morze. Byo w dole zasonite krat ogrodzenia, w grze wolne, ciemne w olepiajcym socu poranka. Widziaa je za pniami dwu starych palm, przez licie wielkie, twarde i rosochate. Oba pnie skaday si z zaschych ran po dawnych, odamanych liciach. Powleczone romboidalnym rysunkiem ich przekrojw, wyglday jak obcignite okami sieci. Na wskim pasie morza migay w prawo i w lewo przemykajce promenad motocykle i samochody, rozrzucajc po drodze pogrki sygnaw. Nieliczne pord nich fiakry, obite biaym suknem, przesuway si wolniej w cieniu swych pciennych parasoli. Konie tutejsze chodziy w kapeluszach na go-lwie, a ludzie bez. Odziani w paszcze szafirowe i pomaraczowe, sunli tdy do kpieli sam krawdzi wybrzea, w caoci obrysowani morzem. A w pewnym miejscu kolejno znikali za porcz, zstpujc i po schodach na niewidzialn pla. Elbieta odwrcia gow od morza, patrzya na pokj. Blisko ka sta ciki, okrgy st z mahoniu na jednej monstrualnej apie dziwacznego zwierzcia, roztrojonej u dou, zakoczonej brzowymi pazurami i grub trjktn podstaw. Gocinny pokj by dawnym paacowym salonem. Nad kominkiem z czarnego marmuru wprawione byo w cian wielkie kwadratowe lustro i odbijao morze. Sup-raporty wyobraay przepirki w zbou, we wnkach ciemnorowego muru stay rzebione gowy osb nieznanych. Pooya rce na oczach. Zanudzio j. Znowu mylaa o jedzeniu, o kwanym mleku z modymi kartoflami, ktrego nikt tu nie zna. l Gdy z tego zrezygnowaa, w myli jej zjawia si nagle krajana, na chlebie z masem uoona rzodkiewka, posypana grubymi krysztakami soli. Sl rozpuszczaa si w soku rzodkiewki, w kroplach wody wystpujcych na male od pukania. Ale i ten gd nie da si zaspokoi. Czekaa wic cierpliwie, e przyjdzie Julia, przyniesie kaw i rogaliki. I wtedy obudzi si Zenon. Mylaa, e wiata mogoby nie by i ju byoby rozkosz mie j wiadomo. y w prni i rozwaa jej niepojt natur. Ale wiat jest. Nie niebo i morze ani cudzoziemskie konie w kapeluszach, pod palmami. To jest prawie nierzeczywiste. Rzeczywisto jest inna, jest daleko std, porczona obecnoci najblisz. e on jest tu obok, e tu pi. Drugi czowiek, do ktrego nie ma odlegoci ani przegrody, ktry tak samo obdarzony jest ciaem. Czowiek, ktrego mona dotkn. 163 Zadrao w niej wszystko od tej wiedzy, od tego nagego, niesychanego odkrycia. Musiaa si z nim podzieli. Zenonie" - szepna najciszej, tylko ruchem warg. Umilka. Pooya si twarz na jego nagim ramieniu. I wtedy nie obudzi si take. Mylaa o dziecku ukrytym w niej. Nie moga przecie budzi Zenona dlatego, e bya taka szczliwa. Ale pona od chci, by mu to powiedzie jeszcze raz. Gdy Julia przyniosa kaw i odesza, pierwsze jego sowa byy: Elbieto, czy pamitasz, e ci dwoje tutaj to my?" Tak, staraa si o tym pamita. Ale to go nie zaspokoio. Ju po chwili, wybierajc si nad morze, duy i prawie nagi, pooy obie rce na jej ramionach i powiedzia: Myl z przestrachem, e wiat jest tak wielki, nawet ziemia jest za dua." ,,Dlaczego?" Przecie moglibymy wcale si nie spotka. Pomyl! Pomyl!" Pani Niewieska nadjechaa w par dni po ich przybyciu. Tumaczya si z

tego szeroko i niejasno, pytaa, czy im czego nie brakowao, czy Julia sprawowaa si dobrze. Gdy chodzili z ni na spacery po wybrzeu, wydawaa si zadowolona z nowej swej roli. Sza obok crki zamiewajc j urod i strojem. A Elbieta bez zasmucenia znosia jej pikno. Tor kolei do Monaco, szosa i linia tramwajowa przecinay si raz po raz, wchodziy pod siebie tunelami, splatay si i rozplatay. Ten stromy brzeg kamienny wzi w siebie wiele pracy ludzkiej, zanim ze spitrzonej nad morze, goej, urwistej skay przeobrazi si w zbocze ogrodw i paacw, pokryte alejami kosmatych palm, gszczem drzew figowych i mimozy. Twarda ziele lici tutejszych przewieszaa si przez mury i balustrady wykutych w kamieniu schodw. Jeden ogromny, zupenie zoty kwiat agawy wyrasta z kolcego kbowiska swych lici i kad si na tle niebieskiej morskiej ciemnoci, podobny do wiosennej brzozy. Na krtko przed wyjazdem zrobili wycieczk do miasta, lecego dalej na wschd. Uczepiona gzymsu skalnego droga krcc si i wywijajc wpada w wskie, strome uliczki, midzy domy i wille z zamknitymi w socu, jak powieki, okiennicami. Na jednej ze stacji wysiedli, szli pod gr alej kwitncych rowo, okrgych oleandrw, nieprawdziwych jak drzewka na tapetach. Chcieli obejrze tutejsze akwarium. 164 W wskim korytarzu o cianach ze szka obj ich chd. Z zielonego mroku wychodziy na nich ku szybom dziwne stwory morskiej gbiny. Koysay si na dugich, pogitych nogach, snuy wrd sztucznych ska i wtych wodorostw smutne, podejrzane i daremne swoje istnienie. May, rowy krab, okrywajcy ciao czym majcym fason damskiego kapelusza, wdrowa przed szyb twarz do ludzi na szeciu cienkich rowych nogach tam i z powrotem, niejako w poprzek samego siebie. Inne, wiksze kraby, w zgodzie tam z nim yjce, chodziy zwyczajnie wzdu swej osi, powoli i podwodnie dwigajc nogi, te cienkie i kremoworowe. Spotykajc si zdaway nie zauwaa si wzajemnie, nie zatrzymyway si ani zbaczay z drogi i przestpoway jedne przez drugie, jak przez nieznaczne zapory. W norach skalnych siedziay mureny - dugie, podobne do lici agawy, powyginane jak wstki na nagwkach starych drzeworytw. Spltane ze sob i nic nawzajem o sobie nie wiedzce, sterczay nieruchomo bami do gry - jak sama zastyga ze zgrozy modlitwa nadaremna. Szli dalej wodnym podziemiem, trzymajc si za rce, niewiele mwic. Za szybami oddychanie niektrych ryb zdawao si wyran mk, ich milczenie utraceniem wszelkiej nadziei. Jedna rybka miaa na karowatym ciele pyszny brokatowy strj, ale jej brzydka, dua twarz bya smutna i gorzka. Co kolorowego, jaka rubinowa blaszka, jaka wietlista kropla poruszaa si bezustannie koo jej oczu. Patrzya nimi ze miertelnym wyrzutem spoza tej szyby, ktra bya dla niej cian ycia. - Kim jest Bg tych zwierzt - zastanawiaa si Elbieta, gdy stamtd wyszli. - I na co one w ogle mog liczy? Zenon milcza, wic powiedziaa jeszcze: - Nie moe by rzecz tak wan, czy chodzi si w poprzek siebie, czy wzdu. To, e si w ogle chodzi, jest waniejsze. Najwaniejsze jest podobiestwo. Dzieje si z nimi to samo, co z nami. Dzieje si przecie i to, e maj dzieci. Zdawa si o tym powtpiewa. - Znosz jajka, o ktrych nie wiedz nic pniej. Moe w ogle nie wiedz,

co to jest. - Ale dla kadego istnieje to drugie - co w pewnym sensie jest kochankiem. Szukaj si nawzajem, co znacz dla siebie - choby na 165 chwil. I to, czym si szukaj, jest jednak jak tsknot. I to, e si znajduj, jest prbowaniem szczcia. Zenon si rozemia. - Ale gdy si samemu jest swoim kochankiem, jak na przykad robak albo polip, gdy si rozmnaa przez pczkowanie - to ju z tego podobiestwa nie zostaje nic. - Wic mylisz, e wszystko stao si dopiero w czowieku - oburzya si Elbieta. - e wszystko zaczo si od czowieka? To byaby straszliwa samotno. Ja czuj bez adnej wtpliwoci, e w istocie jestemy zupenie tym samym, co one. wiadomo jest wicej, ale nie jest czym innym ni westchnienia tamtych ryb albo modlitwa mureny. Siedzieli w gorcu pod kolorowymi parasolami i jedli lody. Midzy krzesekami biegay prdko mae gobie, ze i niecierpliwe, czekajc, eby im da co do jedzenia. Zenon rzuca na wir okruchy ciastek, ale nie wszystko chciay je. Elbieta mylaa o powrocie. 20 Jednego ranka, gdy niebo byo ciemne, wiato do okien ludzkich! weszo od dou. Znaczyo to, e spad nieg - wczesny tej jesieni Pod jego ciarem zlatyway jeszcze z drzew ostatnie zaponione licie. Zima nastaa duga i twarda. Justyna budzia si i wstawaa przed witem. Jej pokj by na parterze, okienko wznosio si niewysoko nad ziemi. Mya si w zimnym pokoju, drca i zmarznita. Herbat gotowaa sobie na kuchence, ktra rozgrzewaa si prdko i prdko styga. Gdy Justyna wracaa do domu wiec7orem, wszystko byo zlodowaciae, oddech w powietrzu kbi si bia par. Na ulic witojask sza ze trzy kwadranse. le sobie wynaja ten pokj tak daleko, ale teraz ju do tego przywyka i nie chciao JC] si przeprowadza. Na Przedmieciu Chzebiaskim nieg lea do wysoko, zanim go ludzie wydeptali. Lepsze chodniki, zamiatane ze niegu i wysypane piaskiem, zaczynay si dopiero za mostem. Justynie przemakay i marzy nogi w pantofelkach, potem jednak kupia sobie modne kalosze, sigajce ponad kostk, obszyte u gry czarnym krliczym futerkiem - i ju byo jej ciepo po drodze. Przychodzia przed sklep troch za wczenie, baa si spni, eby si pan Toruciski nie gniewa. By bardzo prdki. Czekaa zawsze dobr chwil, zanim przyszed z kluczami od strony placu Kocielnego, gdzie Toruciscy mieli mieszkanie. Pomagaa mu otworzy ze sztaby i przymocowa na haku obie okiennice, od drzwi i od wystawy. Zaraz, jak tylko wesza, braa si do sprztania. Dobrze skraplaa wod podog i zamiataa goe, nie malowane deski, tak eby si kurz na towar nie podnosi. Stara podoga miaa zadry, ktrych czepiay si klaki mieci. W sobot po zamkniciu zawsze j porzdnie wyszorowaa. Na wymiecion podog sypaa wiee trociny, potem wycieraa kurz, zdejmowaa pcienne pachty z lepszych materiaw. Palia w piecach, ale nieduo, tylko tyle, eby si w sklepie i w skadzie wilgo nie zapucia. W sklepie byo zimno i ciemno. W skadzie przez cay dzie palia si lampka

elektryczna u sufitu. Klienci przychodzili pniej, ale ju zawczasu musiao by wszystko '' gotowe. Tylko w targowe dnie od samego rana zjawiali si chopi i wiejskie kobiety co kupowa. Nabierali sobie sztucznego jedwabiu w kwiaty albo welwetu bawenianego w prki - same rzeczy niedrogie i mao warte. Wiele osb si targowao, chocia na pce na wprost drzwi wisia napis, e ceny s stae. I Justyna moga czasem co opuci, jeeli pan Toruciski si zgodzi. Jego syn najstarszy. Ludwik, stawa za kontuarem z tej strony, gdzie na pkach leay materiay na ubrania mskie i grubsze weny na paszcze i kostiumy. By niewielki, chudy i niedony, ba si ojca nie mniej ni Justyna. Prcz niego by jeszcze jeden ^subiekt, pan Micha, czowiek ju niemody, i jedna ekspedientka, Macia,spejalnie do wczek i weny. Najpniej przychodzia pani Toruciska, kobieta tusta i spokojna, duo modsza od ma. Siedziaa w kasie, w futrze fokowym i ciepych botach. Przymykaa oczy jak kot, ale syszaa kade sowo. I nie lubia modego Ludwika, ktry by jej pasierbem. Na obiad chodzia Justyna, tak samo jak panna Macia od wczek, do jednej kobiety w tym samym podwrzu, co by sklep. Ale kada osobno, eby zawsze jedna bya w sklepie. Robot swoj Justyna lubia. Sta za kontuarem i pokazywa klientowi materia byo przyjemnie. Nie aowaa fatygi, z kadej sztuki odwijaa metr albo ptora, a jak pan Toruciski uwaa, to 167 i wicej - i odwijajc przekrcaa sztuk w powietrzu zgrabnie, apic j zawsze w por, gdy spadaa na pask stron. - To jest nie do zdarcia - mwia z przekonaniem. Albo zapewniaa, e w tym sezonie tylko to bd nosili. Jeeli klientce podoba si wyrb i gatunek, a nie moga si zdecydowa na kolor, Justyna rczya, e teraz tylko zielony albo granatowy jest modny. Albo mwia jeszcze, e jest twarzowy, e pasuje do wosw tej kobiety i do jej cery. - Na sukienk pani potrzeba? - pytaa. - Na spacerow? na popoudniow? - I jakakolwiek wypada odpowied, kada sprawiaa jej widoczn rado. - Ach, na popoudniow! To naturalnie co z weny! Bo jedwab ju si nie nosi. Albo poka pani rzecz zupenie now, otrzymalimy dopiero w tamtym tygodniu; wena z jedwabiem... Zaraz pani przedstawi... O materiale ciemnym mwia, e poszczupla, o jasnym, e odmadza. I wiedziaa, e kade jej sowo syszy pani Toruciska. - Ponosi pani t sukni par lat - cieszya si, gdy ju odkroia materia i uwanie skadaa go wzdu i wszerz, baczc, by paczka zgrabnie wypada. Sprzykrzy si pani, a nie zedrze... Cieszya si tak z kadym, kto co kupi. I kady mg myle, e tylko o niego dba, tylko jego spraw si przejmuje. Nauczya si tego wszystkiego w niedugim czasie. Szybko i zrcznie odmierzaa metry wzdu kija, przetrzymywaa miejsce palcem, przypuszczaa odrobin - i cia dbajc, eby byo rwno. Lubia materiay cienkie i jedwabie, po ktrych noyczki biegy prdko, tnc tkanin wzdu nitki z przyjemnym chrzstem. Lubia te takie - przewanie towar biay - ktre nacite z brzega, day si rozedrze atwo jednym .//szarpniciem rk. I tylko gciejszy kant na

kocu trzeba byo przeci. Justyna od dawna chciaa by w sklepie. Jeszcze w ChzebneJ, jako may ^ Dzieciak, zawsze si z hrabiank R Tczewsk bawia w sklep. Ale tam to by sklep artykuw spoywczychPiasek to bya mka, ciemniejsza ziemia kasza. A to biae ze rodka sonecznikw, obsypane piaskiem, odkfawalo~si'po kawaku noykiem i sprzedawao jako sonin. I Justyna zawsze bya sklepow, a Roza_musiaaTkupowac^ W sklepie widziaa Justyna osoby z miasta i przy sprzeday rozmawiaa z nimi jak ze znajomymi. Ale nie byli to nigdy jej prawdziwi znajomi Jednego wieczoru, wychodzc ze sklepu, Justyna zobaczya stojcego na brzegu chodnika/Franka Borbockiego, ktry na ni czeka. Byo ciemno na ulicy. Ale go zaraz poznaa, jak tylko do niej si przybliy. Przelka si. - Co ty chcesz? - spytaa ze strachem. Zrobi si z niego duy^koscisty_ mczyzna. Twarz mia ciemn Lchud,oczaL dou ponuro patrcfi--MQna_sis-&oJ)Yo przelkn, spotkanego tak nagle po ciemku. - Co tu przyszed? - spytaa podejrzliwie. - A moe si co w domu stao? dodaa, bo nagle jej si przypomniaa Jasia. Odkd jeszcze w jesieni umara pani Borbocka, Justyna ani razu nie bya u Jasi. Naprzd, e miaa daleko po nocy wraca na przedmiecie za rzek, wic si zawsze ze sklepu prdko spieszya. A przy tym i do tamtego domu na ulicy Staszica byo jej nieprzyjemnie. Franek powiedzia, e maa siostry dzi przed poudniem umara, e siostra jest saba i prosi, eby do niej przyj. - Umara! - krzykna Justyna i zaamaa rce. - Taka bya zawsze marna, biedactwo! I te oczki... Wyja chusteczk i idc ocieraa zy. atwo jej teraz byo o pacz. Czsto wieczorem, jak wrcia do domu ze sklepu, siadaa na ku i pakaa bez adnej przyczyny. Chusteczka prdko namoka i twarz zacza j szczypa na mrozie. Franek szed koo niej, garbic swoje wielkie plecy. Pytaa go, czy Jadwisia dugo chorowaa, czy bya przytomna i co na kocu mwia. Franek odpowiada niechtnie, jakby by obraony, i wcale si na ni nie patrzy. Dowiedziaa si, e Jadwisi ju od jesieni cieko z ucha, a teraz niedawno ustao. Przez par dni bya rozpalona, pokazywaa wci na gwk, e j boli. Jak dzi wrci do domu, ju nie ya. - Wida na mzg jej pado - powiedziaa Justyna. Mylaa o tej maej, jak to sobie cichutko zawsze siedziaa na stoeczku midzy kubem z brudami i piecykiem. I e j zawsze bolao, kiedy jej matka szmatk przemywaa oczy. Przeszli ju ulic Emerytaln, skrcili na Staszica. Za latarni na rogu zrobio si ciemno, bo sklepy, z ktrych wieczorem szo wiato na chodniki, byy ju wszdzie pozamykane. Uczua idc, e Franek patrzy teraz na ni z boku. - Ten twj szwagier, ten Gobski, co to za niedobry czowiek 169 - zacza mwi. - To tylko przez niego, przez to jego pijastwo i zodziejstwo, e si tak pomarnoway dzieci i Jasia. - Przez niego, nie przez niego - odpar niechtnie, patrzc znowu pod nogi.

- No to przez kogo, jak nie przez niego? Czy on dba o te dzieci? Poszed sobie w wiat i ju. - Wrciby on, eby mg - mrukn Franek. - Ale nie wrci. I lepiej na niego nic nie mwi. - To ty wiesz, gdzie on jest? - zapytaa przystajc. Ale Borbocki szed dalej i nie odpowiada. Czua, e ten czowiek obok idcy jest nieprzychylny i temu, co ona mwi, i jej samej. Spieszyli po brudnym zbitym niegu koo siebie, jak obcy. A kiedy przecie musiaa si od niego ogania, tak za ni przepada. Przypomniaa sobie o tym bez adnego alu, tylko tak. Zacz teraz mwi o tym szwagrze, e dugo za robot chodzi, podawa si do rnych miejsc, a wszdzie go komisja lekarska odrzucia, bo mia przestrzelone puco i by do roboty niezdatny. - Rnych on rzeczy prbowa, zanim mu na ten koniec przyszo, q A i winny nie by, tylko tak si jako zaplta. ' Do mieszkania Jasi mieli niedaleko. Weszli przez bram na podwrze, w sieni Franek zapali zapak i Justyna zacza za nim schodzi po stopniach do piwnicy. Na dole w korytarzu musieli si oboje dobrze przygi. Przyszli z mrozu, wic si tu pod ziemi wydawao ciepo, ale powietrze byo cikie i stche. Kiedy zapaka zgasa, Franek szed dalej naprzd po ciemku i nic si nie odzywa. Justyna powoli sza za nim przesuwajc rk po murze z cegy, po zbitych z desek drzwiach do piwnic, zamknitych na due kdki. W ciemnoci otworzy po omacku ostatnie drzwi. - Zrbe tu wiato powiedzia. - Sama tak siedzisz? Z gbi usyszaa zmieniony gos Jasi: - Justyna jest? - Przyszam, przyszam - odezwaa si Justyna. Franek sam namaca lampk na cianie i zapali. Dopiero przy wietle Jasia uderzya w pacz. - O ja nieszczliwa sierota, kiedy ju moje ostatnie idzie do ziemi' Po co ja, poda, yj, po co... Wszystko si tu tak powtarzao. Co i raz kto umar i jedna z nich albo druga pakaa. Teraz znowu Justyna pocieszaa Jasi. - Nie trzeba, nie trzeba, niech Jasia nie pacze. Dla niej ju lepiej, e si tak nie mczy, biedactwo. ($May trupek Jadwisi lea w poprzek na samym rodku ka. (f>^ Dziecko ubrane byo w piknie wyprasowan bia sukienk, ktrej ^ Justyna nigdy na niej nie widziaa. W kocu ka pociel bya troch <? odsunita i wygnieciona w tym miejscu, gdzie siedziaa Jasia, czuwajc v ^ w ciemnoci nad ma umar. Nie przestajc paka, porzdkowaa ^ teraz ko, eby przed Justyn przyzwoicie wygldao. <- Niech Jasia nie pacze, Jasiu - powtarzaa Justyna trzymajc w objciach jej ciao chude jak wir. - Zawsze przecie miaa te swoje par lat na wiecie, zawsze i to sobie troch poya... - Duo tam ona z tej ciemnicy wiatu widziaa.

Kiedy Franek zabra si i poszed jeszcze na miasto, usiady obie przy nieywej i Jasia opowiedziaa Justynie o jej chorobie i mierci, i cigle aowaa, e jej tak krtko byo przeznaczone y. Justyna suchaa w milczeniu i nagle powiedziaa do niej jakby z pretensj: - Co to aowa. Niektrym Bg tak przeznaczy, e wcale ani na jeden jedniutki dzie wiata nie ogldaj. Pogrzeb Jadwisi odby si na trzeci dzie wczesnym ranem. Bya odwil, z dachw cieko, po pochyych ulicach szeroko pyna woda. Drobny zimowy deszcz zacz pada, ledwie wyjrzeli z bramy domu przy ulicy Staszica, i nie ustawa a do samego cmentarza. Trumienk z Jadwisi nis pod pach Franek Borbocki na rzemieniu przewieszonym przez rami. Justyna z Jasi szy za nim, a dalej w tyle Chbina i Ignacowa, ktre zawrciy od ulicy Piaskowej, i Balinowska, ktra sza do koca. Justyna pomodlia si przy grobie nieboszczki matki. Ale niedugo pobya na cmentarzu, bo czas, na ktry si ze sklepu zwolnia, prdko zeszed. ^ W niecae cztery miesice po mierci dziecka Jjmara wreszcie Jasia ^4* na tS swoj grulic, na ktr od tak dawna chorowaaTOdkd^ostala ^y sama w swym~ogrbmnym ku, dopiero rozchorowaa si na dobre, '$ jakby teraz ju wszystko byo jej wolno. Ale i teraz jeszcze wydawao jej si we nie czasami, e obok niej ley jej matka umara i stka, jakby nawet mier nie moga jej uly w chorobie. nia jej si take Jadwisi, e yje, i m, e wraca; e j przeprasza i obiecuje nigdy ju m wicej nie pi. ni jej si dobry i kochajcy, e ley obok niej w ku - jak gdyby ju poza tym kiem nie byo wiata. Ale kiedy w tym nie zacz j caowa, to si przelka, e znowu moe by dziecko. I obudzia si caa w potach, z ulg, e to by sen. Bolao j w piersiach, w nerkach i najwicej w gardle. Nie tak kaszlaa, co duo i gsto plua. Leaa cae noce zlana potem, zimna i znowu gorca, wycieraa si mokr koszul i wkadaa drug, ktra przez ten czas przescha troch na porczy ka. Bya nareszcie sama w tym ku. Byo wygodne i stao jak za dua trumna w tym te na ni jedn za duym grobie. Mylaa, e dobrze by byo wieo napcha siennik, wynie pierzyn na podwrze i wywietrzy, e byoby jej wtedy nie tak ciko oddycha, jak w tym zaduchu. Z pocztku jeszcze wstawaa, palia pod blach, grzaa sobie wod na herbat, pia lec. Wynie kube sza, kiedy cakiem z potu ostyga i czua po sobie suche ciepo, bo si baa przezibi. Franek przychodzi rzadko, a potem cakiem przesta przychodzi, przepad gdzie tak samo jak jej m. Gdy ju z ni byo gorzej, tylko Chbina albo Ignacowa wpada czasem co posuy, przyniosa par yek zupy, bo twardego poyka nie moga, zostawiaa jej na krzeseku przy ku garnuszek z wod do picia na noc. Justyna jakby ze wszystkim o niej zapomniaa. Jeeli przysza, to prawie w nocy. Mwia, e ma teraz duej zajcie, bo po zamkniciu oblicza kas. Raz czy dwa razy w niedziel posiedziaa duej, ale mao co pomoga, zrobia si jak obca. Umara.. Gobska-w-dzie, w samo poudnie, ju na pocztku lata. I akurat

w t por nikogo nie byo. Dopiero na wieczr przysza Justyna, zastaa j ju zimn i powiedziaa Edwardowi Chbie, co si stao. } ". Justyna bya w sklepie Toruciskiego jeszcze do jesieni. Odkd pani 9Toruciska wiosn wyjechaa na wie, Justyna zacza j zastpowa A w kasie, a potem sama zostaa kasjerk. Nauczya si oblicza pieni-t^fA dze i wpisywa pozycje do ksiki. Zawsze teraz po zamkniciu sklepu \ zostawaa jeszcze na godzin albo dwie z panem Toruciskim, ktrego gniewu wcale si ju nie baa. By z niej zadowolony i z czterdziestu zotych podnis jej pensj do szedziesiciu. Od mierci Jasi Gobskiej Justyna nie wychodzia nigdzie z domu, nawet na cmentarzu w niedziel bywa przestaa. Przez lato byo jej gorzej ni zim. Nie zadawaa si z nikim, mieszkaa wci u tych samych ludzi na Przedmieciu Chzebiaskim. Nazywali si pastwo Niestrzp, byli oboje JU starzy, spokoJm i niettiiwi. Dzieci nie mieli. On pracowa na kolei, ona zajmowaa si nieduym ogrodem i hodowaa mnstwo kur, z ktrych jaja przynosiy jej niezy dochd. Dom kupili sobie nie tak dawno z oszczdnoci i jeszcze go po trochu spacali. Nigdy u nich Justyna nikogo nie widziaa prcz jednego czowieka, do ktrego mwili ty", i oboje do go, zdaje si, lubili. Wygldao na to, e go dawno znaj, ale nie powiedzieli nigdy wyranie, co ich czy. Przychodzi nie bardzo czsto, dostawa kolacj albo obiad. By jeszcze niestary, a ju prawie siwy, tusty, maomwny i powolny, mia si rzadko i nieprzyjemnie. Nazywa si Podbrak Andrzej. Nad kiem starej Niestrzpowej wisiaa powikszona fotografia jej siostrzenicy ju nieyjcej, ktra bya jej wychowank. Justynie spodobaa si, bo miaa twarz umiechnit na tej fotografii. Druga fotografia, mniejsza, staa na komodzie w ramkach. Tutaj ju siostrzenica pani Niestrzp bya matk. Trudno byo pozna, e to ta sama, taka si wydawaa zmieniona, jak po chorobie. Pani Niestrzpowa mwia ze smutkiem, e siostrzenica umara przedwczesn mierci, e w kwiecie wieku odesza z tego wiata. Raz nawet powiedziaa: mierci tragiczn. Justyna mylaa przez chwil, e moe jej opowie, jak to si stao. Ale tamta w tej chwili umilka i Justyna nie miaa zapyta. Za to oboje pastwo Niestrzpowie opowiadali nieraz o tej siostrzenicy, jaka bya w dziecistwie. Jak si bawia, jaka bya mdra i jak si pniej dobrze uczya w szkole. Pod koniec wrzenia Justyna jednego dnia nie posza do zajcia i nie daa zna, czemu nie przychodzi. Wieczorem przyleciaa do Justyny panna Macia od wczek zapyta, czy nie jest chora. Justyna leaa na zacielonym ku nakryta chustk. Byo jej zimno. - Nie, nie jestem chora - powiedziaa niechtnie. - No, to dlaczego pani nie przysza? Szef cay dzie musia siedzie przy kasie. By zy. - Bo ja jestem zmczona - powiedziaa Justyna. I rozpakaa si bez przyczyny, j 173 21 Pn jesieni tego roku przyjecha wreszcie z zagranicy Karol Wb-rowski. Paryskiego przyjaciela swego, Zenona Ziembiewicza, zobaczy zaraz na peronie. Sta niedaleko wejcia w wietnym palcie, mia odrzucony z czoa melonik i

olniewajco biay cache-nez na szyi. Wyglda jak prawdziwy dygnitarz na zdjciach tygodnika filmowego. Przyskoczy do Karola uradowany, miejc si wszystkimi zbami. No jak si masz" - powtrzy parokrotnie. Wchodzc w dawn sw rol w stosunku do sabszego fizycznie przyjaciela, zaj si od razu jego waliz i tragarzem, dba, czy nie jest bardzo zmczony drog, czy jecha wygodnie. A Karol po dawnemu przyjmowa to jak co naturalnego. O zdrowiu pani Kolichowskiej powiedzia Zenon pobienie i uspokajajco: Dobrze, dobrze, to znaczy tak jak zawsze..." I doda: Ale chwaa Bogu, e wreszcie przyjechae." O sobie i Elbiecie niewiele umia powiedzie: No c, mamy syna." To zreszt Karolowi wiadome byo ju z listu. - Wygldasz jak czowiek szczliwy - powanie powiedzia Karol, prowadzony przez Zenona pod rk wskim przejciem koo biletera. - Albo jak czowiek czym zmieszany... - Po prostu jak czowiek, ktry ma nieduo czasu - miejc si odpar Zenon. Spieszy si rzeczywicie. Dugim otwartym autem odwiz Karola na ulic Staszica, sam wydzwoni modszego Chb, eby zabra walizki, zaczeka w bramie, pki Ewcia nie otworzya drzwi, i wtedy dopiero odjecha, obiecawszy by na obiedzie z Elbiet, j Pani Cecylia tego dnia wstaa i ubraa si starannie na przyjcie} syna. ucja Posztraska z Ewci od rana biegay koo niej nastroszone | i gorliwe. Dzie by pogodny, soce wytoczyo si nisko na blade | niebo. Pierwszy cienki promie przeku siatk firanki i sign pozio- i mo a na drug stron salonu, po drodze zawadzajc o sprzty. Pani' Cecylia siedziaa w fotelu sztywna i surowa, gotowa na wszystko. Gdy samochd stan przed bram, pani ucja i Ewcia zacichy i zniky jak cienie. Ode drzwi szed z wolna na sztywnych nogach nieduy, obcy czowiek, czowiek nieznajomy. Gdy pocaowa j w rk, pani Cecylia drug rk gow jego przygarna do piersi. Gowa ta bya ysa. - Moje dziecko - powiedziaa przy tym, jakby wbrew wszelkiej oczywistoci. Moje dziecko... Karolowi byo ciko nachyla si w ortopedycznym gorsecie i obrzd powitania przyszed mu z trudnoci. Pani Cecylia nie okazaa swych uczu, nie zdradzia si z niczym. Powiedziaa: - Masz tam przygotowany dawny pokj Elbiety, ciepa woda jest obok w azience. Czy wolisz je niadanie w pokoju, czy moe przyjdziesz do jadalni, ja poczekam. - Dzikuj mamie, dzikuj, z ca chci... Mwi cicho, ostronie i poprawnie, z lekkim wahaniem dobierajc stw. - Pniej bdziesz mg sobie polee do samego obiadu. Przy obiedzie zobaczy Elbiet. Ciekawam, czy j poznasz, bo ona ciebie wcale nie pamita. Ju wicej ni rok, jak tu nie mieszka. Jestem sama i jako daj sobie rad... Wzia kije i odprowadzia go do drzwi korytarza. On jeden nie prbowa jej pomaga, zajty sob. Przystawa na wszystko - powolny, sztywny, uwany. Kady jego ruch poprzedzaa osobna decyzja i kademu towarzyszy cichy szczk aparatu. - Zobaczysz pniej, jak oni si tam urzdzili - mieszkaj w parku za

miastem. Jego matka jest teraz u nich - dodaa z przymusem - odkd umar stary Ziembiewicz. Starowiecki pokj, zastawiony meblami gitymi" z dawnej poczekalni rejenta Kolichowskiego, z oknem wychodzcym na parkan i ciemne nad nim gazie sadu, wyda mu si przyjemny. To byo prawie wszystko, co powiedzia podczas niadania. Zachowywa si tak powcigliwie czy obojtnie, jak gdyby nic si nie stao. Jak gdyby jego przyjazd nie poruszy mnstwa spraw od dawna przyschnitych, nie zakoysa ca biografi tej starej kobiety. - Nie jeste podobny do ojca - powiedziaa niespodziewanie i wyzywajco. Podnis na ni oczy i zaraz je opuci. Rzecz bya dziwna i trudna do zniesienia. By nie tylko niepodobny do ojca, by od niego starszy. Gdy ostatni raz w yciu widziaa Konstantego Wbrowskiego, mia oczy byszczce i gste, ciemne, falujce wosy. - Jeste podobny do dziadka Bieckiego... - zacza mwi i sama sobie przerwaa. - Mao go zreszt pamitam... Mylaa jednoczenie o pierwszym swym mu. Przesta pisa, mia tam kobiet. Pniej okazao si, e ta kobieta bya std, e pojechaa 175 tam za nim. Znali si wic ju tutaj. A ona do ostatniej chwili mylaa, e nie ma innej rywalki poza parti, e niejako ponosi t ofiar dla idei. Z mnej towarzyszki ycia, umiejcej wyrzec si szczcia, przeobrazia si w oszukan on. Wyjeda nagle, wyjeda noc, ucieka przed zagraajc mu kar mierci - i ten wyjazd, poegnanie, rozbicie domu - wszystko teraz wygldao inaczej. I ona sama staa si kim innym we wasnych oczach - jakby kto wzi j w dwa palce i przestawi na inne pole szachownicy. - Twj ojciec umar w Paryu - powiedziaa wyczekujco. Milcza. Powinien by co wiedzie o tym, chyba szuka tam jego ladw. Nie tylko umar przecie. Nie tylko dowiedziaa si, e adne sowo, adna cudowna odmiana zdarze nie przynios ju nic. Bo ostatecznie, pki y, moga bya zawsze jako przypadkowo go spotka, moga nawet po latach dosta niespodziany list... Widocznie w jaki sposb liczya na to, nawet nie wiedzc, nawet nie przyznajc si przed sob... Tak. Ale on nie tylko umar. Jego mier bya jeszcze ponadto samobjstwem. - I z ni te nie wiesz, co si stao? - spytaa. Chwil czekaa bez tchu. Wreszcie podniosa na niego oczy. By spokojny. Namyla si. Odpowiedzia z wahaniem: - Jest tam dotd. Ma crk... Pani Cecylia poruszya si. - Crk? - powtrzya, niedobrze rozumiejc. Jej cierpienie byo mae i dotkliwe jak od zego ukszenia. Byo pozbawione treci. Szo przecie o rzeczy, ktrych od dawna nie ma. - To jest moja siostra... Nie chciaa wiedzie wicej i on nie mwi. Przesuna co na stole, ^ prbowaa wsta. Ewcia podaa jej obie laski. Po niadaniu Karol spa. Przez nikogo nie obudzony, na obiad przyszed punktualnie. W jadalni zasta ju Elbiet, czekano tylko na Zenona Elbieta przywitaa chodno nieznajomego kuzyna. Od wielu lat przywyka myle, e jego obojtno spowodowaa wszystkie strapienia pani Cecylii. Patrzc teraz na niego, zapomniaa o tym zupenie. By taki dziwny.

- Mwcie sobie ty" - powiedziaa pani Cecylia. Dla obojga byo to wysikiem. Gos pani Cecylii brzmia jednak srogo, musieli wic uwzgldni jej danie. - Jak ma na imi twj syn? - spyta Karol swym cichym sposobem. Czekajc odpowiedzi, patrzy ku niej z dou uwanie maymi, gboko osadzonymi oczami. - Na imi ma Walerian, jak jego dziadek - odpowiedziaa skwapliwie. Jej szczupe policzki zrobiy si rowe. - W tym tygodniu zacz czwarty miesic - mwia dalej, ju nie pytana. - Jak do nas przyjedziesz, musisz go zobaczy. To jest co bardzo dziwnego, takie dziecko. May kot albo szczeni te nie bawi si tak zaraz od pocztku. Ale w porwnaniu ze zwierztami may czowiek wydaje si bardziej nieszczliwy. Walerian nie pacze wicej ni inne dzieci, a jednak pacze o byle co. Gdy chce spa, gdy chce je, gdy ma si kpa... Jak gdyby go bolaa rzeczywisto. Chocia widziaam tak ryb - ona oddychaa cierpic. Gdy mwia, przyjecha Zenon. - Elbieta naturalnie opowiada o dziecku - odezwa si z dobrotliw wymwk. Pani Cecylia zaraz stana w jej obronie. - Karol sam si zapyta - powiedziaa. Ale Zenon szuka tylko pretekstu, by sam od siebie co doda. Dziwi si mianowicie, e nigdy nie lubi dzieci, nie interesoway go wcale. A u tego bka siedziaby godzinami, gdyby nie by taki zajty. I Elbieta znowu promieniaa. Po obiedzie znalaza si blisko Karola. Przyzwyczaia si ju do niego, wic moga to powiedzie: - Dugo kazae czeka na siebie matce, Karolu. Nie wiesz, jak za tob tsknia. By zdziwiony jej wyrzutem, jakby nigdy nic podobnego nie mogo mu przyj do gowy. - Chorowaem tyle lat - odrzek po chwili. - I pniej, gdy ju wreszcie zaczem pracowa, baem si zmiany. Nie mogem sobie wyobrazi nic innego ni ta uliczka i droga do biblioteki... Niespodzianie si umiechn. - Popatrz na mnie, czy wygldam na kogo, komu atwo wybra si w podr? Umiech mia trudny, asymetryczny, nadspodziewanie sodki i bez-, bronny. Par dolnych zbw z jednej strony nasuwao si na grne i to 12-Granica 177 wanie przeszkadzao mu si umiecha. Pani Cecylia patrzya na syna w tej chwili z daleka i doznawaa dziwnego wraenia. Jego twarz drobna, kanciasta, z gboko wpadnitymi oczami, nagle si przed ni odemkna. On jest miy" pomylaa i uczua pociech. - A przecie wybrae si, widzisz... Gdy odjechali Ziembiewiczowie, pani Cecylia, zmczona nadmiarem wrae, kazaa si rozebra i posza do ka. Musiaa zebra myli, musiaa odpocz. Bo oto odjazd Elbiety, ktra spieszya do domu, by w por nakarmi Waleriana, na nowo rozrani jej serce, jak zawsze dawniej. Bio sabo i nierwno, pani ucja Posztraska liczya nad szklank kapice krople. - Poczekaj - mwia.- Jak tu posiedzi, przyzwyczai si, zadomowi, to przestaniesz si tym przejmowa. Widziaam, e przywiz duo ksiek. Bdzie tu siedzia i pisa. Pani Cecylia uciszya j gestem rki. Sama nie wiedziaa, o co szo jej w tej

chwili. O Karola czy Elbiet. To dziecko nieszczliwe nie mogo jej ju zastpi Elbiety, jak ona nigdy naprawd nie zastpia jego. Po paru dniach, w pikn jesienn pogod, pani Cecylia wybraa si z synem do Ziembiewiczw. Pierwsz rzecz po przyjedzie byo, oczywicie, zobaczenie dziecka, ktre w gbokim wzku obwozia po ogrodzie tusta i wesoa Marynka, przez pani anci przywieziona z Boleborzy. Ale nie byo jej blisko domu, wic pani Cecylia usiada na pledzie w plecionym fotelu przed domem, a Zenon i jego matka dotrzymywali jej towarzystwa. Pord trawnika zociy si pokrgym anem pne chryzantemy, drobne i rozczochrane, jakby ju przemarznite. agodne soce przesaniao mg wietlist dalsze plany perspektywy. Elbieta sza rozwartym ukiem alei w stron parku. Powstrzymywaa niecierpliwie kroki, by nie wyprzedza Karola, ktry szed obok. - On jest co dzie na powietrzu, nawet w niepogody, to go hartuje... - mwia idc. Na jej woanie Marynka odezwaa si wreszcie z samego koca ogrodu. Bya tu zamknita zwykle furtka w siatce elaznej, prowadzca do parku. Wzek z dzieckiem sta tu obok furtki, a Marynka rozmawiaa przez siatk z jak mod dziewczyn. Gdy si zbliali, tamta odesza prdko. Zatrzymaa si jednak na zakrcie alei. Elbieta niespokojnie zajrzaa pod budk wzka. Dziecko spao. - Z kim Marynka tu rozmawia? - spytaa podejrzliwie. - Nie wiem, kto ona taka. Chciaa si przypatrzy Walusiowi, tom go jej podwioza. Ale cichutko, e si wcale nie obudzi. Bya rana, pewna siebie, nie tracia kontenansu. Mwic, wesoo przygldaa si Karolowi. - Niech Marynka nigdy nie odjeda tak daleko. Miejsca koo domu jest przecie dosy. Elbieta mwia prdko i nieprzyjemnie. Za ogrodzeniem widziaa kilkoro dziewczt ze szkoy. Przechodzc zaglday do ogrodu, jak ona sama kiedy. - Z obcymi nie trzeba rozmawia - cigna niecierpliwie. W gosie swoim rozeznawaa ten sam ton, ktry przybieraa ciotka Cecylia, gdy mwia do suby. - Zawsze po obiedzie moe sobie Marynka spacerowa, z kim chce. Ale przy dziecku nie trzeba adnych obcych, eby go ogldali albo dotykali. Marynka bronia si ywo. - Niech ju pani bdzie spokojna. Gdzie ja bym komu daa go dotkn? Postaa, postaa, zapytaa si tylko, czy to jest dziecko pastwa Ziembiewiczw, i posza. Wracajc ku domowi Elbieta sama popychaa wzek przed sob. W jakiej chwili obejrzaa si z niepokojem i zobaczya tamt. Staa jeszcze na zakrcie parkowej alei i patrzya w t stron. Gdy Elbieta obejrzaa si drugi raz, ju jej nie byo. Pomylaa sobie, e to zudzenie. e nic w tym nie ma dziwnego, gdy kto pyta o dziecko, czyje jest. W miecie wiadomo przecie, kto tu mieszka. - Czy Marynka na pewno jej nie zna?... - Pierwsze j widz - odpowiedziaa ze zgorszeniem. I Elbieta miaa pewno, e mwi nieprawd. - Nie dziw si, nie miej mi za ze - zwrcia si do Karola, nagle przypominajc sobie jego obecno. Usiowaa si opanowa, ale jej umiech by zy i sztuczny. Dopiero przy domu, na widok Zenona, uczua si

bezpieczna. Pani Kolichowska nieczsto moga tu przyjeda i maego Walusia widziaa zaledwie trzeci raz. Przygldaa mu si w milczeniu, wzruszona i oporna zarazem, cakowicie zdezorientowana w swym zakco779 nym macierzystwie. Pani ancia natomiast schylaa si nad wzkiem z bliska i wymawiaa przy tym rne kobiece sowa, pene czuoci i nonsensw. Gdy na skutek tego dziecko obudzio si i zaczo paka, Marynka znikna z nim w pokoju, ktry by na grze. W domu Ziembiewiczw wiele rzeczy razio pani Kolichowsk. Byo tu jasno, przeraliwie obszernie i zbyt czysto. Jeszcze raz powiedziaa sobie, e za nic nie chciaaby tu mieszka, choby j nie wiem jak proszono. A si zmarszczya na t myl. - Nie lubi kaktusw - powiedziaa do pani anci, gdy ju zasiady przy stole. Ale pani ancia lubia kaktusy. Nigdy nie wiadomo, gdzie im wyronie li i jak bdzie wyglda, ani kiedy ktremu przyjdzie do gowy zakwitn. Zawsze mona po nich oczekiwa jakiej niespodzianki. - Ja je lubi. To s jakby urodzone kaleki midzy rolinami - odezwa si Karol. Pani Cecylia niespokojnie poprawia si w fotelu. Karol podnis na ni oczy i przesta mwi. - Pani teraz szczliwa - powiedziaa w tym miejscu pani ancia - ma pani wreszcie przy sobie swego jedynaka... Poniesiona cika strata i zmiany zasze w jej yciu nie wpyny na pogodne usposobienie pani anci. Prcz Marynki przywioza ze sob z Boleborzy kuchark, energiczn, robotn bab Jziow. Dawny Pirek od nastawiania samowara by teraz sucym u Zenonw. Otoczona swoimi ludmi, pani ancia czua si w domu syna jak u siebie. Przy stole mwia o mu. Z powodu Florka i Marynki. Wanie suba go po prostu ubstwiaa. Mia gobie serce, nikomu w yciu krzywdy ten czowiek nie zrobi. - Co ludzi przeszo przez salon w Boleborzy, gdy stao tam ciao przed wyprowadzeniem, toby nikt nie uwierzy. A kwiaty jakie przysali z Chzebnej, z paacu! W kociele bya hrabina Tczewska z crkami. Na pogrzeb zjechaa nie tylko okolica, ale obywatelstwo z dalszych stron. Byli nawet Wolescy z Kawna, bo nas jeszcze z tamtych czasw pamitali, kiedymy mieli Witkw. Zenon denerwowa si zawsze, gdy matka mwia o ojcu. Jej wspomnienia robiy ze innego czowieka. Wystarczy umrze, aby sta si zupenie bezbronnym" - myla. Mimo to rozpytywa j o ojca 180 i na prno szuka w jej sowach czego, co mgby uwaa za ostateczn odpowied. Dzi, gdy ju byo za pno, nieraz aowa, e nie umia mwi z nim szczerze, e nie wyzna mu swych dziecinnych pretensji. Osdzi go wczenie i tak ju zostao. Niewtpliwie pierwszy chopicy wstrt do jego erotyzmu, do zuchwaych dziewczyn wasajcych si w pne wieczory pod oknami, by rdem tych sdw. Ale gdyby go spyta... Wszystko, co mg by odpowiedzie, nie byoby jego najlepsz prawd ani najlepsz prawd o nim. Ale tyloletnia mio tych ludzi, cay ich wzajemny stosunek pozostawa

wartoci niewyjanion - dalek od tego, co mwia teraz o nim matka... - A mowa ksidza Czerlona na cmentarzu! - rozpamitywaa dalej pani ancia. - Ten jeden czowiek go zrozumia, e on przez cae ycie cierpia w cichoci, myla o ojczynie, kocha ludzi... | - Ksidz Czerlon? niespodzianie powiedzia Karol. - Wic on jednak zosta ksidzem... - A pan go zna? - zaciekawia si pani ancia. - Moe pan spotka si z nim za granic? - Nie wiem, czy to ten sam... - Ten sam, ten sam! - zawoa Zenon z nagym oywieniem. - Adolf 1 Czerlon. O, to typ! Dziwi si, e tu o nim jeszcze niewiele sycha. Wydaje mi si bardzo obiecujcy... Opowiedzia o jego wizycie w redakcji i o towarzyszcej mu wtedy j pani Tczewskiej. | - Wyglda na przestpc albo na mczennika. Mia tu jakie prelekcje, ale oprcz dewotek nikt na to nie chodzi. To on naprawd by w Sorbonie? - Widywaem go nieraz w bibliotece - odrzek Karol niezbyt | chtnie. Przychodzi na zebrania i zabiera gos w dyskusji. Pani Ziembiewiczowa powiedziaa, e to jest wiaty czowiek, ten ksidz Czerlon. Ona syszaa o nim wiele dobrego. Przyjeda te par razy do Boleborzy, do pana Waleriana. Tylko e w dni postne by z nim kopot, bo ryby do ust nie wzi. Odwraca oczy, jak widzia ryby na pmisku. Zawsze te jedzia na jego kazania do Chzebnej. - Kaza przelicznie! - mwia zachwycona. - Nie byo czowieka w kociele, ktrego by nie wzruszy. Mczyni pakali, nie tylko kobiety. - Pomylaa chwil i gosem marzcym dodaa: - A ju 181 /najpikniej mwi o cierpieniu. e jedyn drog do Boga jest cier-f(/ pienie. Cierpienie i pokora. e caa wielko czowieka jest w jego ^;> pokorze przed Bogiem. I cae szczcie... (L - A zego nic nie mwili o nim w Chzebnej? - dopytywa ' si Zenon. y - Te sprawy to mnie wcale nie obchodz - bez gniewu odpara pani ancia. Ksidz nie jest witym, tylko ksidzem, czowiekiem jak inni. I jak kady czowiek ma chwile saboci ludzkiej. O tej saboci miaa jednak to i owo do powiedzenia. Dziewczyna, o ktrej najwicej mwiono, ta Weronka z Gwarec-kiego Folwarku, teraz jest zamna i prowadzi si przyzwoicie. To samo wszystkie plotki o siostrzenicy organisty byy mocno przesadzone. Jedno jest prawd, to jego wielka przyja z hrabin. Ale tylko zy czowiek mgby w tym widzie co niewaciwego. Ona pomaga mu w pracy, sprowadza dla niego ksiki, razem pisz, razem urzdzaj czytanki i przedstawienia dla wiejskiej modziey. - Ja j mam za kobiet bogobojn. Zenon nachyli si do Karola i co mu mwi do ucha, czego ten zreszt sucha bez entuzjazmu. Wrd miechu Zenona day si usysze sowa: ...z samej dobroci serca, bo to nie ley w jej agodnej naturze." Pani ancia nie zwaaa na to, przyzwyczajona do nieskromnych artw mskich przez nieboszczyka. Po chwili zastanowienia dodaa jeszcze: - Prawda, e hrabia jest duo starszy od niej, a i sam ma lekkomylne usposobienie, jak kady mczyzna. Ale to jeszcze nie znaczy, eby zaraz tak

kobiet o co niewaciwego posdza. Pani Kolichowska, ktra nie lubia ksiy i uwaaa ich za darmozjadw, wyjawia to bez ogrdek. Ale i teraz pani ancia nie obrazia si wcale. - Kady ma swoje zdanie o tych rzeczach - powiedziaa agodnie - I ja przy swoim pozostan. Przez cay czas obiadu Elbieta bya niespokojna. Postanowia jednak nic nie mwi Zenonowi o swoim podejrzeniu. Dziewczyna stojca w alei parku i patrzca stamtd na ich dziecko nie bya na pewno Justyn. Wygldaa" inaczej, ubrana bya po miejsku w kusy kostium granatowy i modny kapelusik. Wydawaa si te mniejsza i chudsza ni Justyna, ktr zapamitaa z tamtej rozmowy. Ale niepokj trwa. Nazajutrz po duszych indagacjach Marynka przyznaa si, e zna tamt dziewczyn, ktra ogldaa dziecko. - To crka tej starej Bogutowej z Boleborzy, co umara. Ona tu czasem si krci, ale prosia, eby nie mwi. Elbieta chciaa natychmiast oddali Marynk. Jednak ustpia zaraz, gdy uja si za ni pani ancia. Od tak dawna nie byo midzy ni i Zenonem rozmowy o Justynie. I Elbieta baa si zakci t cisz, ktra rozpostara si nad tamt spraw. Zenon by pierwszy, ktry zacz o tym mwi. Byo to w par tygodni po spotkaniu przy furtce. Zacz niedbale, jak gdyby szo o rzecz mao wan. - Musisz mi znowu pomc, Elbieto. Siedzieli oboje na grze w sypialni. Szerokie nie zasonite okno wychodzio na ciemn noc padziernikow. Wewntrz byo jasno, ciepo i bezpiecznie. - Co si stao? - spytaa powoli. - Co trzeba zrobi z t Justyn. Ona jest znowu bez miejsca. - Toruciski j zwolni? Dlaczego? Zenon lekko si niecierpliwi. - Nie, sama odesza. Nie wiem. Co jej si nie podobao. To zreszt wszystko jedno. Ale ju odebraem od niej par listw. - Jeeli chce pienidzy... - zacza skwapliwie mwi Elbieta. - Nie, wanie nie chce pienidzy - przerwa do szorstko. - Chce dosta miejsce w cukierni Chzowicza. Ty tam znasz t kasjerk Tawnick. - Ach tak, dobrze, dobrze. Przesiada si na nisk kanapk do telefonu i ze suchawk w rce spytaa: Ale ona nie opowiada tych rzeczy? Nie zwierza si? - Nie - odpowiedzia Zenon - na pewno nie. O tym rzeczywicie nikt nie wie. Jej samej najbardziej na tym zaley. Elbieta nagle odoya suchawk i wstaa. - Nie, nie, to nie bdzie dobrze. Trzeba dla niej znale co innego. Moe gdzie indziej. Tu znowu bdzie na widoku. Zenon si dziwnie rozemia. Machn rk. - Nie myl, e o tym nie wiem. Staraem si jej wytumaczy, ale to 183 jest, to jest... Musisz mi wierzy, e przecie gdyby tylko byo moliwe... Nie dopytywaa si wicej. Chwil siedzieli w milczeniu. - Jest tak, e to wanie trzeba zrobi koniecznie. Tu si nie da nic wyperswadowa. Widoczne byo, e nie mwi jej wszystkiego. I ona zpytaa pgosem: - To wiesz, e ona tu przychodzia, e rozmawiaa z Marynk. e chciaa widzie dziecko.

Zenon w milczeniu niecierpliwie potakiwa gow. - Jedno jest pewne, e ona nic nie powie. Rozumiesz? Wic ju lepiej zrobi, jak ona chce. I nieoczekiwanie zakoczy. - Przecie nie chce nic wicej! Elbieta zatelefonowaa do pani Tawnickiej i w tydzie pniej Justyna miaa ju now prac. 22 Na imieninach pani Cecylii byo w tym roku par zaledwie starych kobiet. Pani Gieracka dawno ju nie ya, a po niej umary jeszcze dwie staruszki. Jedna znw bya chora i przesaa list z yczeniami oraz wizank biaych chryzantem, maych jak astry. Zamiast pani Gawroskiej, lokatorki z drugiego pitra, od dawna nie opuszczajcej mieszkania, przysza niespodziewanie jej crka - te ju zreszt niemoda, siwa, a do tego prawie nieznajoma. Okazao si, e miaa po prostu jak prob do prezydenta. Nie zastaa go ju jednak. Zenon wpad wczenie i na krtk chwil. By wesoy, popularny, na wszystkich robi najlepsze wraenie. Mia mao czasu, chwil na boku rozmawia z Karolem, par razy przeprasza pani Cecyli i odjecha, matk i on zostawiajc na duej. Pani Ziembiewiczowa starsza braa w tej uroczystoci udzia po raz pierwszy. May krepowy kapelusz ze spywajcym na ramiona woalem aobnym ujmowa w sposb zakonny jej gadkie, siwe skronie. Starowiecka, reprezentacyjna suknia wizytowa okazaa si bardzo odpowiednia na t okazj. Zniszczona etola, niedbale przytrzymywana na okciach, bya z soboli. 184 Ewcia roznosia kaw ze mietank. Elbieta jak dawniej podawaa paniom na talerzykach kawaki tortu orzechowego. Patrzyy rozmarzonymi oczami na t on dygnitarza, mwiy, e j pamitaj tya" dziewczynk, dzikoway, prosiy i przepraszay, wzruszone, e raczy sama si trudzi. I ona patrzya na nie ju inaczej. Teraz, po latach, nie przejmoway jej lkiem, przestay by wrogie. Porobiy si mniejsze, traciy wzrok albo such, albo pami, albo wadz w nogach. Ich palce gruzowate, ktre ostronie i delikatnie przewlekay przez uszka filianek, byy zakoczone biaymi paznokciami. Nie chciay tego i nie chcc, oporne i lkliwe, mkny jednak wci naprzd wleczone nieubaganie wzdu czasu. Ustpoway z placu i ustpujc oglday si niepewnie, czy nie mona by czego jeszcze si uchwyci. Ocigay si, wykrcay, jak mogy, od tego losu - a spieszyy mimo to rwnie szybko i gorliwie, jak ludzie modzi, niecierpliwi, namitni, pragncy za wszelk cen nady. Ruchliwa kiedy pani Tawnicka, oniemielona przez lata, nie wycigaa ju po dawnemu szyi, by si odmodzi. Obok niej siedzca pani Warkoniowa bya teraz siw i grub staruszk. Elbieta podesza do tych pa, by kasjerce z cukierni Chzowicza jeszcze raz podzikowa za umieszczenie tam Justyny. - Jednego pani sowa wystarczyo - odpowiedziaa pani Tawnicka zawstydzona. - Bogutwna, Bogutwna? - powtrzya pani Warkoniowa i oywia si nagle. Jej zby byy drobne, biae i rwniutkie, nieprawdziwe jak u lalki. Prosz pani, czy to nie bdzie czasem crka takiej kucharki, co tu kiedy bya w miecie?... Czy nie Justyna jej na imi?...

Pani ancia wychylia si w t stron ze swego fotela i powiedziaa, e to ta sama. - Jej matka pniej suya u mnie w Boleborzy. A ta maa liczna wtedy bya dziewczynka. Krcia si tam przy matce po kuchni, po ogrodzie... Opowiedziaa mio, jak to stara Bogutowa ledwo staa na nogach, a do ostatniej chwili nie odesza od kuchni. - Przesuya tak u nas cztery lata. Trzymalimy j, biedaczk, pki si dao, taka ju bya niedona. Dopiero doktor kaza j na olaboga wysa tu do miasta na operacj i pod noem w szpitalu umara! A gdyby nie doktorzy, byaby sobie jeszcze nieboga z par lat pokwkaa przy kuchni... 185 Elbieta wstaa i odesza z tego miejsca. Stana pod oknem i ze skroni przy szybie patrzya wzdu pustej ulicy. Z gbi salonu dochodzi wty, wesolutki gos pani Warkoniowej. Elbieta rozeznaa jedn z wielu anegdod opowiadanych przez t kobiet, ktra lubia mieszy towarzystwo. Suchaa jej jednak jak gdyby po raz pierwszy. - Mwi do niej: Moja Bogutowa, mnie si zdaje, e Bogutowajest w ciy." A ona powiada: A i mnie si tak zdaje, prosz pani." No to trudno, to musimy si rozsta, nie ma rady..." - Czyja ona moe by crka, taka Justyna - dociekaa pani ancia. - Bo na chopk mi nie wygldaa... Elbieta staa wci pod oknem. Co si ze mn dzieje" - mylaa. Co mnie to obchodzi? Czy nie zrobiam wszystkiego, co mogam. Czy nie odjechaam wtedy od niego? Zostawiam go jej, zerwaam..." Mwiy dalej i miay si. Sycha byo cienki mieszek pani Warkoniowej. - Trudno o tak rzecz to nie jest. - Och, pani mecenasowa jak ju co powie... To by zgorszony gos ucji Posztraskiej. - Ja te nie mwi, na pewno, bo nie widziaam - wesoo bronia si tamta. - A czego oczy nie widz, o to serce nie boli - dopowiedziaa pani ancia. Elbieta pucia portier i odwrcia twarz w stron pokoju. Zobaczya, e tu obok stoi Karol. - Patrz, e jeszcze nie ma samochodu - powiedziaa zmieszana. Uczua nagle niezmierne zmczenie i usiada na stojcej niedaleko okna kanapce. Bya to ta sama kanapka, pod ktr znajdowao si dawniej mieszkanie wymarej ju rodziny Gobskich. Jednak przystaam od razu, gdy zobaczyam go w to rano - mylaa. - Uwierzyam, e ta sprawa jest zaatwiona. Mwi, e jest zaatwiona. Ale jak? Tego jej dziecka przecie nie ma na wiecie... Za to ona jest cigle, jest wszdzie..." Karol nie rusza si z miejsca. Sta w pewnej odlegoci, patrzy ku niej, jakby zamierza co powiedzie. Chciaa go poprosi, eby usiad, ale pohamowaa si, sdzc, e on wie lepiej, jak mu jest dobrze. Przypomniaa sobie, e Zenon wyrazi si o nim kiedy: czowiek zerubowany". Wreszcie posyszaa jego cichy gos. 186 - Mwisz co? - zapytaa. Powtrzy prawie szeptem: - Myl, e staro jest gorsza od kalectwa. Odgada, e jest mu to potrzebne jako pociecha. Jej niepokj wzrasta. Czemu nie siadasz? - powiedziaa nagle z niecierpliwoci. - Chod tutaj. - I

pooya rk obok siebie na siedzeniu kanapki. Zbliy si i jednak usiad. Usyszaa znany jej ju towarzyszcy jego ruchom cichy chrzst. Patrzy teraz ku niej z dou, niemiao i agodnie. Nie odwraca od niej oczu, zamylony. Nagle spostrzeg, e j to krpuje, i ruchem caego korpusu rozejrza si po salonie. - Nigdy nie widziaem ich tyle naraz - powiedzia - tylu starych kobiet jednoczenie... To wydaje mi si przeciwne naturze. - I po chwili doda: Matk pamitam jeszcze, jak bya moda... Musiaa cign brwi, by wreszcie to zrozumie, by si wydwign z tamtej sprawy. Powiedziaa prawie z gniewem: - Wic mylisz, e jestemy bardziej normalni przez to, e jestemy modzi? To po c si tak drczymy?... Mylaa, e ta mka to wanie jej mka modoci. Co za szalestwo przysta na mio? Naprzd to bya mio cudza, ktrej nie moga znie. Cay wiat budzi w niej odraz tym, e jest przeniknity, e jest zatruty t spraw... A pniej sama przystaa na mio w sobie, mio, ktra j przeraa i udrcza, i wzrasta w miar, jak coraz bardziej napenia si cierpieniem. By zdziwiony widzc, e przeplata i zaciska palce. Nie mia pewnoci, czy moe temu wierzy. - Ty i Zenon le o mnie mylicie - powiedzia z wahaniem. - Jak to? - spytaa. - Dlaczego to mwisz? - Bo ja doprawdy mog znie to, e kto jest szczliwy. Ja jestem przyzwyczajony. Nie rozumiaa. Nie, nie mylaa o tym wcale. Przecenia j i zapewne te Zenona. Moe nawet nikt w ogle nie zadawa sobie trudu, by go nie urazi. Mwi tymczasem: - Moja tuberkuloza i caa ortopedyczna strona tej sprawy... Rozumiesz? To si wydaje we mnie najwaniejsze kademu, kto jest ze mn. A tymczasem wane s inne rzeczy. C z tego, e jeden czowiek jest taki jak ja, gdy inni s zwyczajni. To jest nieznaczne zakcenie 187 zwykego biegu rzeczy. I wcale nie staje si waniejsze przez to, e chodzi o mnie. Przypumy, e chodzi o kogo innego. - Nie, kiedy ja byam szczera. Nie da sobie przerwa. - A jeeli nawet chodzi o mnie - cign dotykajc dwoma palcami czego, co wystawao mu z konierzyka, sztywne i wiecce, i z obu stron ujmowao brod jak w obcki. - Jeeli nawet chodzi o mnie, to tylko z zewntrz tak wyglda. Widzisz, teraz jeeli chc, mog i po ksik, ktra ley w drugim pokoju, mog zej po schodach, mog pooy si i wsta... Tego wszystkiego nie mogem przez dugie lata. I jeeli pomyle, e zawdziczam to ludziom, ktrych nic nie obchodziem... Gdy milczaa, powiedzia jeszcze: - Ty mylisz na pewno, e ja mwi to teraz niepotrzebnie i jestem niedelikatny. A przecie to staje midzy mn i drugim czowiekiem, jeeli o tym nie mwi, jeeli to przemilczam jako rzecz kopotliw i nieprzyzwoit. I wanie tutaj, wanie z tob... Jego gesty byy nieznaczne. Poruszy rkami, spuci powieki. - Chciabym, wiesz, eby powiedziaa to matce. eby powiedziaa, e to jest nic. e to mi nie robi przykroci. - Dobrze, powiem, bd pewien... Zadraa usyszawszy za szybami obecno samochodu. - O, teraz ju czas

na mnie. - Wstaa i podesza do pani Ziembiewiczowej: - Jest ju samochd, mamo. Jedziemy. Pani ancia podniosa si i poegnaa solenizantk. Jej grzeczno, jej agodna cierpliwo rozbrajay pani Cecyli, udaremniay jej niech. Dzikuj wam - mwia do niej i do Elbiety. Ale jej zgorzkniaa twarz nie moga wyzwoli z siebie umiechu. W drodze pani ancia rozpytywaa Elbiet o poszczeglne panie. Bya podniecona zebraniem, wszystko j interesowao, wszystko budzio w niej yczliwo. Okazao si, e najbardziej jej si podobaa pani ucja Posztraska. Byo to dziwne, bo na ni nikt nigdy nie zwraca uwagi. Elbieta odpowiadaa z przymusem w cigej obawie, e zaczn si pytania o Justyn. Istnienie tamtej mgliste,' dalekie, nieznaczne - nie dao si przezwyciy. Bya w niej jaka uporczywo, jaka tajemnicza wytrwao, obstawanie przy sprawie przecie od dawna przepadej. Nie nasuwaa si na oczy, tamto widzenie 188 w parku nie powtrzyo si wicej. Nie tylko ta cukiernia Chzowicza, jak przedtem sklep Toruciskiego przy ulicy witojaskiej, ktr wanie mijay, ale wszystkie miejsca naokoo, ulica Emerytalna, plac Narodowy, nasycone byy tym niepokojem. Jechay przez przyciche miasto. Miny otwart przestrze ze starymi drzewami, tereny dawnych prywatnych ogrodw, obrcone ostatnio w miejskie plantacje, pniej kilka fabryk. Dalej parkany ogradzajce place o niewiadomym przeznaczeniu, przewanie skady drzewa, jakie niskie, ciemne budynki zbliajce si tutaj do toru kolejowego. Pani ancia nie pytaa si o Justyn. Czy wiedziaa, e nie trzeba o tym mwi? Skd wiedziaa, chyba nie od Zenona. Moe zapomniaa po prostu. Jak zawsze rozgldaa si z ywoci, ciekawa, co jest tutaj, a co jest tam. Chocia niewiele moga zobaczy w dalekim wietle rozrzuconych latarni. - To tu jest ta huta Hettnera, co maj zamkn? - spytaa nagle. Ale wyminy j ju dawno. Samochd stan i szofer uparcie dawa sygnay, by str otworzy bram parku. Zenona nie byo jeszcze w domu. Elbieta dowiedziaa si natomiast, e czeka na ni Chha_Przyszed jak zwykle wejciem od kuchni. W czasie gdy zajmowa si dziennikarstwem, wyglda na inteligenta. Zachowanie jego byo wwczas odpowiednie do konierzyka i krawata, do mikkiego kapelusza i rkawiczek. Obecnie zamiast krawata mia na szyi szalik, w rku trzyma wygniecion czapk. Miny czasy, gdy niewinnie przychodzi porozmawia o ksikach, ktre od niej poycza i odnosi czyste i nie zniszczone. Nie bya ju ubog siostrzenic gospodyni", skromn panienk, ktra boleje nad nierwnoci sfer spoecznych. Z poniajcym niepokojem suchaa, i co powie. Powiedzia: - Wchodzi si teraz do pani jak do ksiniczki. Lokaj jeden, lokaj drugi... Bez biletu wizytowego ani rusz. Umiechn si z ironi niezoliw, raczej z odrobin politowania. - O co chodzi, niech pan mwi. Co z panem sycha? Odcigna go do maego pokoju za jadalni. - Co sycha, o tym pani wie chyba nie gorzej ni ja. Czy moe pani co zrobi? Chodzi jeszcze o Borbockiego. - Wiem, wiem - powiedziaa spiesznie. Wyziew tego wiata spod podogi w

dniu dzisiejszym szed za kadym jej krokiem. - Borbocki... 189 Ale widzi pan, on si bardzo le zachowuje w wizieniu, wymyla dozorcom. A podczas ledztwa... - Wanie, podczas ledztwa - przerwa Chba i popatrzy jej w oczy. - Pani chyba rozumie. On jest dotd chory. - No tak, ale gdyby nawet dao si co zrobi, on sam to psuje. Innych przecie ju zwolnili. Wydawa jej si dziwny, nie rozumiaa, na czym polega ta zmiana. Pomylaa, e to wina owietlenia, i zapalia mniejsz lamp na stoliku. - Dlaczego pan nie siada? Usiad po drugiej stronie stou. W spojrzeniu, ktre ciyo na niej, byo skupienie i namys. Powoli zdawaa sobie spraw, e to tak powikszyy mu si oczy. Wchodziy gboko pod brwi, u dou sigay do poowy policzkw. Nie byo policzkw, tylko wypuke koci podkrelone zupenie czarnym cieniem. Skronie mia zapadnite, wargi suche nie mogy si docign na zbach. - Co panu jest? - spytaa. Nie moga nie myle o tym, widzc go, nie moga odegna od siebie rzeczy pamitnych z dziecistwa. Ni bj si" - mwia Chbina ju na podwrzu, ni bj si, popamitasz ty, popamitasz." Chbina bya wwczas mod, krzykliw bab i sama karaa swych synw, gdy co zawinili. Bya tga i wesoa, ale za. M jej lubi wypi i po pijanemu wszczyna awantury. Jednak nie w domu. Ba si ony, nawet gdy by pijany. Mieli trzech synw, najmodszy umar pniej. Kiedy mwia ni bj si", wszystkim byo wiadomo , e zaraz zacznie ktrego z nich bi. Byo to zawsze wtedy, kiedy skradziono co z ogrodu, ale take i przy innych okazjach. W podwrzu wiedziano, co oznacza idcy tu znad ziemi krzyk i pacz. Michalina mwia: O, Chbina znowu bije swoich chopakw. Ju ta im nie popuci." Edward i ten, ktry pniej umar, Jzio, krzyczeli. Jzio krzycza nawet, zanim uczu bl, ju od pierwszych sw matki. Mwiono, e jest strachliwy. Marian, najstarszy, me krzycza wcale. Latem z podwrza a do ogrodu dochodzi gos zy i rany, gos ochoczy, macierzyski: Rozepnij si, no daj dyscyplin ze ciany. Daj sam. Sam si ukad. A masz, a masz! A dobrze ci tak! Na drugi raz nie polecisz, na drugi raz popamitasz. No, pocauj w rk, przepro matk. Nie chcesz? To jeszcze masz." Gos urywa si, zajady i zdyszany, peen udrki. W ciszy sycha byo ju tylko uderzenia, dziwne, klskajce, do adnego innego dwiku niepodobne. Ani gosu, ani proby, ani jku. Wtedy wiedziano ju, e to Maniek. Pord ciszy odzywao si jeszcze niekiedy: A masz, a masz." Ale w gosie czu byo teraz niemoc i strach, e on nie krzyczy. Elbieta przechodzc patrzya czasem w piwniczne okienka suteren. We dnie panowa tam w dole taki mrok, e nic nie byo wida. Za to wieczorami palia si wewntrz lampa i owietlaa cae mae mieszkanko, jak wieczka w latarni. To byy najdawniejsze wspomnienia Elbiety oj Marianie Chbie-Ju znacznie pniej widywaa go na podwrzu siedzcego z ksik w miejscu, gdzie zoone jedne na drugich leay pnie zmarznitych drzew. - Grzeczny chopiec, akncy owiaty, chopiec wzorowy z powiastki moralnej dla dzieci. Wraca z fabryki, dostawa co zje od matki i sam przygotowywa si do matury. Zda j wreszcie po ukoczeniu dwudziestu lat. Przychodzi wtedy czsto do Elbiety, bra ksiki z biblioteki wuja Wbrowskiego i rozpytywa j o rzeczy,

na ktre nie umiaa da odpowiedzi. Zamiast: i tak dalej", mwi wtedy: i te de". Mwi take: mwi si trudno". Byo to na krtki czas przed usuniciem go z fabryki Hettnera, gdzie od lat piciu pracowa. Powtarza: Gwna rzecz, e nie szanuj czowieka, nie szanuj czowieka." Mia na myli rzeczy wiadome w miecie: sztrafy, rewizje osobiste codzienne, mode robotnice znikajce po fajrancie w zakamarkach fabrycznych. Pniej w jego opowiadaniach zjawi si ten Franek Borbocki. To jest chopak porzdny" - mwi o nim. To jest dobry gatunek czowieka." Gdy go usunito z fabryki, nie powiedzia Elbiecie, o co poszo. Domylaa si tego jednak z jego innych sw, z doboru lektury, z terminologii, jakiej zacz uywa. Ksiki z roku 1905 ju go nie interesoway. O wczesnych przywdcach, dzisiaj posach, senatorach i dygnitarzach, mwi niechtnie: To nie o spraw robotnicz im szo." Mwic mia na myli jej ojczyma, Niewieskiego. Zna ju teraz motywy tamtych dziaa, z ktrych wyrs czas dzisiejszy. Nie mia zudze. Pniej w Niwie", u Czechliskiego naprzd, a nastpnie u Zenona, robi rubryk zdarze" w sposb zgodny z yczeniami Czechliskiego, przekraczajcy jednak znacznie wymagania Zenona. Gdy ten pod tytuem Karygodne niedbalstwo znalaz opowiadanie o pozostawionym bez dozoru 191 dziecku robotniczym, ktre cigno na siebie imbryk z gorc wod, a histori osiemnastoletniej dziewczyny, ktr policja przyapaa, jak topia dziecko - pod tytuem: Mile zego pocztki, i zakoczon dowcipnie lakoniczn informacj: Siedzi" - postanowi natychmiast z nim si rozsta. Co pan u diaba mia za pomys! - krzycza do niego - co to za ordynarne wistwa!" Nage irytacje ju wtedy pojawiy si u Zenona. Wynikay z dziwnego niepokoju, e dzieje si co zego, e caa jego robota obrasta w t obrzydliwo. Dlaczego pan mi nie da tego przeczyta?" Czu takie obrzydzenie do tego protegowanego Elbiety, do jego ndzy fizycznej i skrytej, faszywej, perfidnej przekory, e chcia go uderzy. Za to milczenie, za ten leniwy opr. Opowiada to pniej Elbiecie. Tak, rzeczywicie chcia go uderzy. I wtedy przemkny mu w pamici drwice miny chopakw bitych w Boleborzy przez pana Waleriana, miny, ktrymi nie przyznawali si ani do blu, ani do upokorzenia. Elbieta nigdy nie moga zrozumie, dlaczego Chba tak pisa. Odpowiada wykrtnie, gdy go o to spytaa. Twierdzi, e tego wanie od niego dano, a czego innego nie. Albo nawet, e taka humanitarna delikatno uczu jest mu obca. Jest tak wanie, jak musi by" - powiedzia. A zreszt o strajku w fabryce Hettnera nie dali mi przecie pisa." Te rzeczy przebiegay jej teraz prdko przez pami, podczas gdy Chba dalej mwi. Wci o tym Borbockim. Streszcza niejako jego biografi: roboty dawno nie mia, szwagier mu si zmarnowa, potem mier matki, dugie umieranie siostry, ta maa... A do tego jeszcze mia t dziewczyn... - Take umara? - Nie umara. To ta, co tam u nich jaki czas mieszkaa. Pani chyba wie: Bogutwna. - To jego narzeczona? - Nie. Tylko e z t dziewczyn oni si znali od maego, jeszcze jak byli na wsi. Przyjecha tutaj, stara si o robot w fabryce i dosta. Ale z ni ju skoczone... - Ona przecie pracuje - powiedziaa z wysikiem.

- Syszaem. Pani si ni take opiekuje, prawda? Musi wiedzie - mylaa prdko Elbieta. - Musi wiedzie." Przypomniaa sobie, jak wtedy na jej widok tamta odesza od furtki ogrodu. Staa w miejscu, gdzie aleja zakrcaa w prawo i prowadzia do stawu. Staa tam jeszcze chwil, patrzya. - Tego czowieka szkoda. On tam przepadnie. - W twarzy Chby byo skupienie i namys, nie gniew. Pomylaa o naczelniku wizienia, jego piersi wypukej, jego racym miechu, o prokuratorze, ktry by subtelny, nalea do zwolennikw Paneuropy i cierpia nad waniami dzielcymi narody Ziemi. I o naczelniku policji, ktry twierdzi, e bij wszdzie - w Ameryce, Anglii, Francji, nawet w Grecji. Ten naczelnik by modym jeszcze czowiekiem, mia ma, stokowat gow na olbrzymim, tuszczowym ciele. Mia on i dwoje dzieci. Znaa teraz wszystkich tych panw. Niewiele jednak moga mu przyrzec. Mniej teraz wanie, gdy niejedna rzecz zaleaa od Zenona. - Sprbuj - powiedziaa - sprbuj. - Zobaczya siebie jego oczami. Byy wrogie i nieufne. Ich stosunek zmieni si teraz, gdy tam pod podog nie byo ju nikogo. Chba odszed, zanim wrci Zenon. Elbieta wybiega do przedpokoju. Dotd jeszcze po paru godzinach rozstania witali si jak kochankowie. ya w niepokoju, ktry z niego szed i wok niego si oplata. A tylko przy nim moga o niepokoju tym zapomnie. - Czekaa, tsknia? - upewnia si, dajc, by odpowiadaa mu sowami. Kochasz? Mwia, czego chcia. Od tych sw, powiedzianych jeszcze raz, gorco przenikao ich ciaa. Chwytaa oddech, wyamujc si z jego obj. - Mama ju zesza do jadalni. Przyjdziesz zaraz? Wieczr, cisza, dom, lampa nisko ponca nad stoem, rodzina. Bezpieczestwo i szczcie. Inne wszystko wydawao si na chwil mgliste i zudne, nierzeczywiste. Przy kolacji Zenon prdko i ywo mwi. Przypomnia Elbiecie, e w sobot jad do Chzebnej, pyta, czy ju przyszo krtkie futro do polowania. Odpowiedziaa, e tak, i pobiega na gr, by si w nie ubra i Zenonowi pokaza. Byo brzowe i lnice. Oglda je uwanie z bliska i z daleka. - Jeste w nim liczna - powiedzia. - I ty naprawd bdziesz polowa? Zenon si mia. - Co mam robi. Bd. A pani ancia powiedziaa: - Kady Ziembiewicz jest urodzonym myliwym. 13 - Granica 193 23 Pani Zancia choby najpniej si pooya, wstawaa zawsze ju o pitej, gdy byo jeszcze ciemno. Modlia si, sza do azienki, ubieraa si ciepo, na nogi wkadaa grube wojokowe bambosze z Boleborzy i wychodzia do ogrodu. Ogrd by o tej porze pusty, bezludny jak las, zacielony niegiem, peen milczenia. Na wierkach nieg lea cikimi bamami, nagie krzaki trzymay w gazkach kulki i szmatki niegowe, niebo wstpowao ku grze pitrami biaych i czarnych chmur. Tylko wrony kryy nad koronami wyniosych drzew parkowych, kraczc. A potem spaday na drzewa, czepiay si ich wiotkich gazi i obcigay je ciarem swych czarnych cia. Pyy nieuchwytne, strznite z drzew, zanim dosigny ziemi, toczyy si dugo i bezszelestnie nieruchomym powietrzem.

Pani Zancia lubia porann samotno, ktra dawaa jej spokojnie o wszystkim pomyle. Rano pia zika i zawsze potem im duej spacerowaa, tym lepiej skutkoway. Chodzia po krzyujcych si | i powracajcych do siebie alejach i mylaa o swym yciu rozlegym, penym wspomnie, nie wolnym od trosk, a przecie w caoci tak szczliwym. Strata jednego i drugiego majtku, troch lekkomylne usposobienie ma, trudny charakter Zenona, jego upr i brak szacunku dla rodzicw - z tym wszystkim nie byo atwo sobie poradzi. A przecie nieboszczyk, ktry tak j kocha, ktremu dochowaa wiary przez cae ycie, by lepszy od innych, by rozumny i sprawiedliwy. Gdy le postpi, umia uzna swj bd, umia aowa i w sposb serdeczny okaza sw skruch, a krzywd wyrzdzon nie tylko wobec niej naprawi. Byli ze sob dugie lata szczliwi. I doczeka tego przed mierci, e Zenon wzi sobie za on dobr kobiet, zyska oglny szacunek midzy ludmi, zdoby stanowisko i znaczenie. W biegu ycia domowego, pord przyjazdw i wyjazdw dzieci, odwiedzin obcych ludzi, codziennych dugich obrzdw koo maego Waleriana, nie moga zapa tchu. Musiaa przecie wiedzie, dokd jad, jakie byo przyjcie, jak si bawili, kto by zaproszony. Karmia-| si do syta ich yciem i ich powodzeniem. Ale by si we wszystkimi poapa, musiaa by sama w te poranne godziny, musiaa si skupie wszystko sobie przypomnie, wszystko obj dokadnie myl. Dopiero wtedy uczuwaa to jako rado ogarniajc ciao i dusz, zbliajc z Bogiem, jako niezmiern wdziczno dla Stwrcy. Rzecz szczeglna, e rozmylanie o mu, zmarym przed niedawnym czasem, nie przejmowao pani anci smutkiem, chocia przeya tym wspomnieniem niejedn godzin. Nie bya skonna do ez, chyba z radoci. Mylaa o czasie jego ycia tak, jakby ze mierci si nie skoczy, jakby trwa zawsze i zawsze jeszcze mia trwa przez to samo, e by kiedy. Wierzya, e spotka si jeszcze z mem w przyszym yciu, to prawda. Ale nie wyobraaa sobie tego jasno, nie czekaa tego niecierpliwie. Znajdowaa do materiau do rozpamitywania w tym, co mino, i przeszo bya nigdy nie wyczerpanym dla niej rdem wzruszenia, jego nigdy nie wypit peni. Przesuwaa w pamici dnie i epoki, chwile pojedna i przebacze, pene sodyczy. I mylaa, e tylko tak powinno byo by. Gdyby ya po raz drugi, nie chciaaby nic narusza w tym yciu, nic przeinaczy. Wszystko bowiem uczynia, wszystkiego dotrzymaa i wszystko wypenia do koca. Moe dlatego w aobie swej bya taka pogodna. Kto wie - mylaa - czy rozpacz ludzi, ktrzy trac ukochanych, nie pynie std, e czego zaniedbali, e czego wanego nie zdyli powiedzie i nie mog tego odaowa." Moliwe, e grzeszya tak mniemajc, ale nie miaa sobie nic do wyrzucenia. Pamitaa tyle wdzicznoci ze strony Waleriana, jego ostatnie sowa w yciu byy podzik. I chocia podejrzewaa si o pych, ufaa Bogu, e jej przebaczy, mylaa, e j lubi. I e to jego nakaz wypenia, tak kochajc ycie, ludzi i wiat. Wracaa ogrodem, okrya dom, wchodzia przez ganek i korytarz do kuchni. Jziowa wyruszaa na targ i zabieraa ze sob Floriana. - Rybk dzisiaj zrobimy, prosz pani dziedziczki - mwia Jziowa - rybk w sosie beszamelowym, zapiekan z kartofelkami. Barszczyk postny, pieroki z grzybkami, krem czekoladowy na trzecie, a na jarzynk moe

endywii dostan u kupca. Pani ancia prosia tylko, eby barszczyk nie by aby za sodki, eby pieroki byy kruche, tak jak ju Jziowa potrafi. A Jziowa mwia: - Pan dziedzic nieboszczyk lubi, eby doda pieprzu do pierokw. Zawsze byy smaczniejsze. Ale modzi pastwo nie lubi nic ostrego. 795 piew pani anci rozlega si w mieszkaniu od witania. Salon z fortepianem lea w innej stronie domu ni sypialnia. To byo miejsce, gdzie nie przeszkadzaa o tym czasie nikomu. Po pokojach dziaa ju lokaj Eustachy. Pani ancia chodzia za nim, piewajc Kiedy ranne wstaj zorze, i ledzia, czy nie zostawi gdzie kurzu. Czasami siadaa przy fortepianie i przypominaa sobie dawne walce. Lorsque tout est fini, quand se meurt Voo-otre beau reve, Pourquoi pleurer les jours eniuis, Regretter les songes partis?... niadania jada sama, gdy modym pastwu Eustachy zanosi je na gr. Przy stole usugiwa Florian, przystawaa koo krzesa Jziowa albo Marynka. Cay boleborzaski wiat trwa nieumary, pami pana Waleriana ya w rozmowach, wspomnieniach i nie-gasncej mioci. Samochd czeka, Zenon zbiega z gry. Odnajdywa matk pord mieszkania i caowa jej rce. Zawsze si dziwi, e ju wstaa, a ona odpowiadaa niby kpic: - Co to wstaam! Cae gospodarstwo ju obeszam! Zbudziam wrony w parku, nakarmiam wrble w ogrodzie, dowiedziaam si, co jest na obiad, dopilnowaam prasowania bielizny dla infanta. A piewaniem was nie pobudziam? Zenon jeszcze raz uspokaja, e gos z salonu do sypialni nie dochodzi, i jecha do biura. Z Elbiet spotykay si przy dziecku na grze. Pani ancia mwia o synowej, e jest matk rozsdn, nie przesadn, e dziecko dobrze chowa. Obie z uwag przyglday si jego kpieli, jego jedzeniu, jego zemu i dobremu humorowi. Czsto paka, niekiedy take si mia. Gdy by nagi, zadziera tuste nki do gry z niedonym wdzikiem, a one caoway go w rczki i podeszwy. Pani ancia dawaa naturalnie swej synowej rady i nauki, zawsze jednak w formie pochway: Dobrze robisz, e go tak od maego hartujesz. Dobrze robisz, e duej rano si wysypiasz. Dobrze robisz, e dbasz o siebie." Z pokoju dziecinnego sza za Elbiet na chwil do sypialni i chwalia dalej: Dobrze, e na noc kwiaty kaesz wystawiaS do korytarzyka, bo to w nocy niezdrowe." Ogldaa neglie, koszule nocne, soiki na toalecie. Dobrze, e dbasz o siebie" - powtarzaa. - Kobieta nie powinna si zaniedbywa. liczn masz pidam, to pewno take z Warszawy." Elbieta przyzwyczajona do staej dezaprobaty pani Cecylii, grzaa si w tej atmosferze pochwa. Nie czua w nich pochlebstwa. Pani ancia naprawd zachwycaa si Elbiet, nie bya jak inne matki zazdrosna o syna. Chodzia po nie sprztnitym jeszcze pokoju, spogldaa na nie zasane ka. Wszya ich mio, chciaaby sucha zwierze, prbowaa pyta. Mwia, jaki by ojciec Zenona, jak dugo zachowa modo. Gdy jednak zobaczya, e Elbieta chmurnieje i milczy, zrezygnowaa od razu, poprzestaa na tym, co byo

widoczne, czego w stosunku swoim nie starali si ukry. Szanowaa cudze szczcie, uznawaa jego nadrzdno wobec wasnego, ktre mino, gdy ich teraz wanie miao swj czas. Z radoci widziaa, e Zenon staje si wci bardziej podobny do ojca. Polowa teraz czsto, nieraz dwa razy w tygodniu, nie broni si take przed piciem. Jego ycie obroso w cay ceremonia mskich obrzdw. Znajdowa zadowolenie w nie rzucajcym si w oczy, dyskretnym i zarazem kosztownym zbytku owieckim, jego gabinet zawieszony by przyborami do polowania: dubeltwki takie i inne, torba myliwska na naboje, ptelki z rzemienia do zawieszania na nich za szyjki ubitego ptactwa. Mia buty futrzane i filcowe, buty gumowe, sigajce do pachwin, kurtki ze skry, z zamszu, futra, czapki odmienne na kad okazj. Kamizelka skrzana miaa jedwabne rkawy, eby rka przy strzale chodzia mikko w zwierzchnim rkawie kurtki. Tak si organizowa, sadowi i zagospodarowywa w tej rzeczywistoci, w ktrej przyszo mu y i w ktrej nie zaznawa jednak spokoju. Po polowaniu w Chzebnej byo polowanie u Olgierda Tczewskiego w Pieszni, pniej polowanie w Poposznej i polowanie na terenach lasw Bramiskich, ktre urzdza Czechliski. Zenon jecha, by oderwa si od troski, od nadmiernej i denerwujcej pracy, by odwlec na dzie, na godziny odebranie wiadomoci niedobrej albo powzicie decyzji. Niekiedy decyzj sugerowa nieznacznie innym, ktrzy mu j pniej, ju dojrza, od siebie podsuwali. Tak rozkada si, rozprosz-kowywa guchy niepokj odpowiedzialnoci. Z Karolem widywa si teraz do rzadko, jakby nie pamita ju iaucMKp^rAU^ '97 ' "^w'''-" "r zayej przyjani paryskiej. W pierwszych rozmowach Karol opowiada mu jeszcze to i owo o Adeli. Zenon sucha bez ciekawoci, chocia sam zadawa pytania. Ze swej strony zwierzy mu sw kopotliw spraw z Justyn. Takie ju mam szczcie - powiedzia kwano - nie wiem, czy to ja przez sam swj udzia tak rozptuj te rzeczy, e przybieraj obrt dramatyczny, robi si waniejsze, ni powinny. Czy te moe taka ich natura wanie mi pociga. Ale zawsze wyglda to ostatecznie tak, jakbym popeni jak win, jakbym wyrzdzi krzywd." Sensacj w domu przy ulicy Staszica byy odwiedziny ksidza Czerlona, ktry przyjeda czasami do pani anci i od niej si dowiedzia, e jest w miecie Karol Wbrowski. Ksia w domu pani Cecylii nie bywali. Karol, zmieszany, musia pozna go z matk, gdy przechodzili przez jadalni. Przywitaa go ozible, czego zupenie zreszt nie zauway. - Wic jednak skoczye na tym - powiedzia Karol, gdy znaleli si w jego pokoju. - Usid - poprosi i podsun ku niemu jedno z krzese stojcych przy stole. Splt rce i stojc patrzy przez chwil na niego z radosnym oniemieleniem. Niemski strj, w ktrym zobaczy go dzi po raz pierwszy, nie umniejsza jego zachwytu. Fizyczna wspaniao tego czowieka bya dla Karola zawsze rdem podziwu i lku. Myla, czym moe by ycie, gdy si ma takie szczki i takie ramiona, i tak nieumyln si w uchwycie doni. - Tak - odpowiedzia Czerlon. - Czy si dziwisz? - To byo moe do przewidzenia, ale ja nie mylaem... - Teraz jestem spokojny.

Nie by jednak spokojny. Jego wielka posta na prno usiowaa pomieci si w wyplatanym gitym fotelu z dawnej poczekalni rejenta Kolichowskiego. Poprawia si, garbi i prostowa, wreszcie jednym ruchem przerzuci na ko Karola i gboko w nim usadowi, opierajc szerokie plecy o cian. - Nie masz papierosa? - zapyta. - Nie mam, nie pal - odrzek Karol i uczu si winny. Wycign rk do dzwonka, rozmyli si jednak i sam wyszed do kuchni. Ewci spotka w jadalni i poprosi, eby przyniosa pudeko papierosw. Jakich najlepszych" - doda niecile. Pod okiem matki, mwic do suby, uczuwa zawsze skrpowanie, gdy nie umia, jak nakazywa zwyczaj tutejszy, zwraca si do niej po imieniu. - Prosz poczeka - zatrzyma j, gdy zabieraa si ju do odejcia. I na kartce zapisa nazw wina francuskiego, ktre zapamita z tamtych czasw. - Czy jest w domu dobra kawa na czarn? Wyczerpany tak znaczn inicjatyw, wrci do pokoju cichy i niemiay. Usiad sztywno na brzegu krzesa tu przy ku, splt rce modlitewnie i wzrokiem rzewnym patrzy w Czerlona. Czeka jego sw, nie majc pojcia, co o rzeczach tak dziwnych moe mu powiedzie. - Wic co? Wic co? - zapyta. - Dlaczego? - Wszystko ostatecznie wyszo mi na dobre - powiedzia Czerlon. - Za to, co mi da, pamitasz, w ostatni wieczr, wziem bilet, wysiadem na dworcu w Grenobli bez grosza, poszedem szuka kta. Kobieta, u ktrej nocowaem, pomoga mi dosta miejsce w tramwajach. Stara, stara - przerwa sam sobie uspokajajco, chocia Karol nie wyraa adnych podejrze. - Ale miaa crk... Byem tam konduktorem przez kilka miesicy, a potem wyjechaem na pnoc. Tam byo ciko... - Konduktorem? - powtrzy Karol nie bez zdziwienia. - C, to byo dobre zajcie. Gorzej byo pniej, tam na pnocy. - W Liege? - Pienidze, com mia, zostawiem jej tam wszystkie, tej dziewczynie, znw przyjechaem na miejsce bez grosza. Chciaem znale co bd. Szedem na przedmiecie. Okropnie tam byo - pustkowia, ugory, brudne piaski bez drzew, a nad drog mae domki z czerwonej cegy. Ludzie mieli twarze czarne od pyu i sadzy, powietrze byo ciemne. Ogarnia mi taki smutek, jakby to miejsce byo zapomniane przez Boga, potpione. Mylaem o tym nieraz, eby uciec. Ale gdzie? Wiesz, jaka bya moja sytuacja, odkd urwao si z pienidzmi. Dugo nie dostawaem roboty. Miaem tam pokoik u jednej kobiety. Nie moga nic dla mnie zrobi, miaa tylko to mieszkanie i tym dzielia si ze mn. Wracaem z niczym na t weso ulic, gdzie byy kabarety, kawiarnie, ludzki tum, wiata kolorowe, i byem zdumiony, e to jest moliwe: ta ulica przy elektrowni i tak blisko tutaj rodek miasta. Nie mogem zrozumie, jak to moe istnie - jedno obok drugiego i jednoczenie, e z tego nie wynika jaki kataklizm, e si to w jaki sposb 199 potworny ze sob nie miesza i nie czy. Dostaem co nareszcie. Naprzd na podwrzu popychaem wzki w elektrowni, adowaem wgiel. Ach, takiej roboty byo mi trzeba! Miaem jeszcze tyle si, chciaem si zmczy - ta cika praca wydawaa mi si atwa, byo mi lekko, nie czuem zmczenia. Byem tak podniecony, e noc nie mogem zasn, tylko bio mi serce, czuem strach. Czerlon zajty by znowu szukaniem wygodniejszej pozycji na ku,

ktrego ca szeroko zajmowa swoj osob. Wielk rk zarzuci na porcz z orzechowego drzewa, wczepi si palcami w jej gzyms rzebiony. Pod plecy podoy cignit z wezgowia poduszk. Na jej sterczcym rogu opar zgit w okciu drug rk. Tak rozpostarta jego posta, ogromna i czarna, w oczach Karola sama zdawaa si budzi groz. Dlaczego myla o nim zawsze w ten sposb - o nim jako wspaniaym, imponujcym i silnym. Duym - to byo wane dla Karola. Tym, ktrego gos brzmia nisko, pieszczce i dononie, jak dzwon na przemian i wiolonczela, gos, ktry by muzyk. O kadej kobiecie Karol wyobraa sobie, e musi by jego kochank. Nie wierzy, by mogy mu si opiera, by mogy o tym jednym przy nim nie marzy. I myla, e ycie jego przez to wanie jest tak trudne i tak niezwyke, tak szarpice, tak naadowane odpowiedzialnoci. W tamtych czasach, jeszcze w Paryu, dawa si niekiedy skusi jego lekkomylnej namowie. Byli we dwch par razy na tym, co si tam nazywa bal negre. W wielkiej, ciemnawej, odrapanej sali Karol siedzia pod cian przy stoliku, trzyma w rku kieliszek i upija po trochu niedobry, palcy pyn. Sponad kieliszka patrzy na Czeriona, jak blady i pikny taczy majc w objciach ma Murzynk w sukni balowej i kapeluszu. Murzynka wygldaa jak nie odbita klisza fotograficzna, sukni miaa bia, a ramiona i piersi czarne. I biae wydaway si jej oczy przymknite, z ktrych w pcieniu byskay tylko biaka. Ruchy ich obojga w tacu byy jak u wszystkich w tym zbiegowisku bezecne i trywialne. Obok nich wyginay si w objciach Murzynw biae kobiety, stare i wstrtne, w brudnych jedwabiach i pokrzywionych trzewikach. Tak, nie byo tam wesoo, byo smutno i obrzydliwie. I wtedy ju pomyla to o Czerlonie, e nie zabawy tu szuka ani rozpusty, tylko ponienia. - Powiedz, wic tam to przyszo - tam, midzy tymi ludmi, w tej pracy? Wtedy si zdecydowae? Czerlon siedzia patrzc przed siebie - tak jak uoya mu si najwygodniej oparta o cian gowa. - yem w brudzie i ndzy jak oni - ale na prno usiowaem by midzy nimi kim swoim. Bo wszystko staje midzy czowiekiem i czowiekiem, nie tylko jego ndza i mao, nie tylko grzech i zo. Oni wiedzieli od razu, e jestem obcy, ktry ich potrzebuje, ktry czeka odpowiedzi czy rozgrzeszenia. Znienawidzili mnie, odgraali si, e mnie zabij... Bo widzisz, bya tam taka dziewczyna... Urwa, rozejrza si i zapyta: - Bd te papierosy? Wanie Ewcia wnosia du tac z czarn kaw i winem. Karol skwapliwie podawa Czerlonowi ogie. Czerlon zacign si gboko. Wzi w rk butelk, popatrzy z umiechem na etykiet. - Dawnom tego nie pi - powiedzia z uznaniem. I Karol a zajania cay od tych sw. - Suchaj - mwi Czerlon i pijc, raz po raz odsuwa od siebie kieliszek na dugo rki, by pod wiato w ciemnej czerwieni wina odnajdywa rubinowe przebyski. - Suchaj, byo w tym wiele mojej winy, to prawda. Miotaem si w sprzecznociach, brnem w od-szczepiestwo i grzech. Ale w grzechu, w mce i niepokoju szukaem czowieka. I zrozumiaem, e czowieka nie moe znale czowiek, nie ma drogi do czowieka, tylko przez Boga. Tam, na tym dnie, zro-

zumiaem, e tylko w Bogu jest zespolenie. Karol sucha z uwag, starajc si zrozumie, przetumaczy to na swj jzyk. - Powiedz, dlaczego waciwie chcieli ci zabi? Nie poruszajc si Czerlon przetoczy ku niemu spojrzenie swych czarnych, niesamowicie wieccych si oczw. - Odgraali si tylko - odrzek powoli. - Zreszt nie o to chodzi. Widzisz, w tej samej sieni, gdzie ja, mieszka palacz z elektrowni, stary, wysuszony chop z on chor i dziemi. Mieli u siebie swoj niby siostrzenic, tak dziewczyn, ktra zastpowaa im suc, spaa w komrce za kuchni, chodzia w szmatach, miaa brudne nogi w drewnianych sabotach, nie wzdragaa si przed adn robot. I wiesz, kiedy kochaa, to jakby od tego stawaa si wyniosa i niedo-siga, stawaa si krlewska i okrutna. W tej ndzarce byo co, co kazao j uwielbia. Od mioci robia si pikna - t piknoci, ktra 201 oniemiela i zasmuca. Bya po kolei kochank ich wszystkich, poczwszy od tego starego - zdaje si - ale nikt z nich nie widzia jej tak jak ja. Rozumiesz? I tego naturalnie nie mogli znie. Doszo do tego, e musiaem zabiera si stamtd - od nich i od niej... Chodzi tam za mn jeden taki... To stawao si zrozumiae nawet dla Karola, byo ludzkie. Niemiao przerwa. - Adolfie, ty tam nie czowieka szuka... Ty tylko chciae siebie przemc, zawsze to w tobie widziaem. Chciae zama w sobie si swoj, ktrej nie moesz sprosta, bo nie masz nad ni wadzy. Czerlon niedbaym poruszeniem rki odsun sprzed siebie w powietrzu jego sowa. - Nie czyny nasze mwi, czym jestemy. Nie mona czowieka sdzi z czynw. Wanym jest niepokj towarzyszcy uczynkom naszym. I cierpienie. I strach... W nieduym pokoju robio si szaro od dymu. Czerlon pi wino, w kadym kieliszku badajc uprzednio pod wiato jakby najgbsz natur jego czerwieni. - Cokolwiek mylaem i jakkolwiek yem, zawsze na dnie znajdowaem to jedno: strach... Strach przed ogromem wiata. I strach przed kar... A pki nie zrozumiaem, e nie ma przed strachem ucieczki - tylko w poddaniu, tylko w najgbszej pokorze. Karol znowu odezwa si niemiao: - Mona by myle suchajc ci, e religia jest zorganizowanym przeraeniem. Czerlon nie sysza jego sw. ; - Ty si nie boisz kary? - zapyta. Karol powiedzia, e nie. I zaraz uczu si winny, e zrobi mu przykro. Mimo to mwi dalej: - Nie da si zaprzeczy, e saboci czowieka s wymiary. Jest przywalony mas wiata, masa mu imponuje". Lubi wszystko, co jest ograniczone, zamknite, jasne i ciepe, zabezpieczone od niepokojcej melancholii odlegoci gwiezdnych i stosunkw midzyplanetarnych. Chce zapomnie o tej kolosalnej masie ciemnoci, mrozu i milczenia, w ktrej miotaj si nadaremnie niesychanych rozmiarw bryy ognia, tracce na przesyanie siebie swych promieni straszliwe iloci lat ziemskich - zwaszcza e cel tych dziaa jest

niejasny, a poytek 202 wtpliwy... Chce je przejedna i ugaska, korzy si przed ich przekraczajc jego pojcie harmoni". Ale przecie osaczony jest zewszd, bo nad nim, pod nim, wewntrz i naokoo szaleje ruchoma materia, otacza go i przenika na wylot wicher chwiejby molekularnej, zaprzeczajcy wszelkiemu dotychczasowemu sensowi wiata... Karol zauway, e Czerlon nie spuszcza z niego oczw i urwa. - Jeste w tym samym miejscu, gdzie bye wtedy - powiedzia Czerlon zimno. W jego gosie byo zniechcenie i zawd, chocia uniesienie gowy i spojrzenie wyraay raczej pogard. - Nie myl, e nie ceni tego spokoju, ktrego, jak mwisz, dowiadczasz. Ale jake mam uwierzy w spokj, jeeli jego podstaw jest przeraenie... Przecie, przypomnij sobie, bae si zawsze siebie, tylko siebie. Dlatego trudno mi uwierzy, eby by spokojny i dzi... - Jeste w tym samym miejscu, gdzie bye wtedy - powtrzy Czerlon. - To ci widocznie wystarcza. Nie jeste zdolny nawet do tych najprostszych wzrusze, ktrych doznaje zwyky chop wobec tajemnicy mierci, wobec niewiadomego. - Gdzie jest to niewiadome, powiedz. - Jeli tego nie czujesz, nie ma o czym mwi. Zaczyna si blisko, wszdzie tam, gdzie nie ma odpowiedzi na pytanie. - Nie ma niewiadomego poza zapytaniem czowieka. Nie ma go nigdzie, tylko w czowieku. - To s puste sowa, sam wiesz o tym... Karol nie odpowiedzia, pogrony w smutku. By zupenie bezradny wobec tego czowieka, ktrego urok trwa nad nim rwnie silnie jak kiedy. Dlaczego by mu taki miy mimo wszystko? Czy e grujc nad nim, nie dawa mu uczuwa tej przewagi? Natura jego siy krya jak uomno, zaprzeczaa sama sobie, chciaa si zniszczy, chciaa si zetrze w proch". Czerlon, w oczach Karola mogcy wszystko, nie chcia ani wielkoci, ani wadzy, wspaniay i jarzmicy marzy o umniejszeniu siebie jak o szczciu. Wsuchany w swoj boja, suy jej caym sob, zanurza si w ni a do tego dna, na ktrym rozpostarta jest nie znana innym sodycz. Jake mia mu to powiedzie, jak go ubaga, aby zechcia by silny, aby przysta na siebie i zachwyci si sob tak, jak zachwyca si nim Karol. Sowa nie mogy tu nic pomc, byy na wierzchu, byy puste, jak on mwi. 203 A przecie wydaway si cisym tekstem myli. Szo o to, aby podzieli z tym wanie czowiekiem, z tym Czerlonem, agodne szczcie pewnoci, e tak a nie inaczej maj si rzeczy. A byo to, e nie ma niewiadomego poza nami. Istotnie ubogie to s sowa, ale trzeba pod nie przenikn, uj je gdzie gboko, w tym miejscu, gdzie myl zawiera jeszcze tre rodzcego j uczucia i caa ttni jego cielesn natur. A byo to jeszcze, e czowiek podobny jest do wiata, e jest zrobiony z tej samej materii istnienia. I nie ma koniecznoci, i nie ma wcale powodu, aby w sdzie o wiecie na zawsze mia bdzi. W poczuciu niedoskonaoci wasnej myl ludzka wykopaa przepa midzy podmiotem i przedmiotem, midzy poznajcym i tajemnic. Wyznaczya granic nieprzekraczaln poznaniu, nie pamitajc, e wszystkie jego wadze wyrosy z tych samych jakoci, ktre

stanowi przedmiot poznania. - Pamitasz - mwi bagalnie - pamitasz, czytalimy razem Lo-cke'a, t jego ksik przyjemn i poyteczn" o rozumie czowieka. On mwi, e Bg da czowiekowi tyle zrozumienia, ile mu jest potrzeba. Pamitasz... A przecie jest mu tego zrozumienia z kadym przemijajcym stuleciem, z kad przemijajc godzin potrzeba coraz wicej. Uwierz mi, e granice ludzkiego zrozumienia s ruchome, e wiat w istocie swojej jest wiedzialny, e czowiek... Chcia powiedzie, e wiadomo czowieka jest najwysz instancj, e jest czym wicej nierwnie ni jakakolwiek moliwa odpowied na wyrastajce z niej i przez ni zrodzone pytanie. e rozpostarta nad wiatem, upojona sob, usiuje nadaremnie wbudowa wasny swj sens w to, co si tylko dzieje, co tylko jest. Ale ogromny Czerlon nie wydawa si wdzicznym suchaczem. Przewalony na bok, wsparty o porcz ka, ktra krya si pod jego pach, pospnie zamylony, dopija reszt wina, patrzc ponad gow Karola w obojtny punkt ciany. By ciki, byo mu we wasnym ciele nie do wygodnie, wasna sia zdawaa mu si raczej zawadza. - Suchaj - mrukn swym przepysznym basem kaznodziei, ktry w zadymionym powietrzu wznieca wibrujcy metaliczny rezonans. - Ja jestem blisko, ja wci to widz. To przy mnie przecie ludzie konaj. Bl jest gorliwy i jest wieloraki... Nieskoczone s jego t sprawiedliwoci tego losu? Podda si woli najwyszej, ktrej nie zna nieprzeniknionych postanowie? Jak pierwsi chrzecijanie umiecha si z zachwytem sponad pomieni stosu, patrze w niebo z upojeniem i wdzicznoci, e Bg uzna ich godnymi mczestwa. W gosie jego nie byo patosu, tylko jakby rozmarzenie. Obsun si na siedzeniu, rozluni si sam w sobie, sta si bezwadny i mikki. - Dugo trwao, nim to pojem - mwi powoli. - Jeszcze w domu rodzicw zdarzya si taka rzecz. Byem dzieckiem, gupim chopcem, gdy zobaczyem na desce w kuchni lec ryb. Miaa pysk tpy, usta w podkwk, oko zote i obojtne. Jej caa skra z otworkami po zeskrobanej usce chodzia od srebrnych dreszczy. Wyobra to sobie: kucharka przynosi j w koszyku razem, powiedzmy, z kapust, z kasz w torebkach, z ziemniakami - prawie nieyw, ju nieruchom. W jakim stopniu umara - to nie jest wane. Nie zdya jeszcze zrobi tego do koca, a ju wybia jej godzina, ju trzeba j wzi na desk, i jak si to mwi, oprawi". To j od razu oywia. Zaczyna si rzuca, jakby dotd nie umieraa wcale, jakby tylko drzemaa. Trzeba j przytrzyma, trzeba j oskroba przemoc. Wreszcie przycicha, daa sobie bez drgnienia wyj reszt wntrznoci, jako to zniosa. Teraz trzeba j ju tylko na desce posoli, eby tak przed smaeniem poleaa. I, prosz ci, to dopiero jest ponad jej wytrzymanie, zaczyna si przeciga, drga, migota, yje minuty i kwadranse, nie moe przesta... Karol patrzy w Czerlona zdumionymi oczami, by blady. - Dlaczego mi to mwisz? - zapyta. - Och, nie dlatego, eby si przekona, e jeste wraliwy, mj drogi. To jest obojtne. Idzie o to, e to, co ona czuje, zapewne jest blem i zgroz - chocia moe to take by ekstaza. Ale przypumy, e jest blem. I wane jest, e si to odbywa w obrbie wiata i e na tortur nie ma waciwie miary. Ot, jeeli si tu nie poprzestanie na sowach, jeeli to zatarga tym istotnym w nas, co jest

pod wiadomoci, to bezsens wiata odpada sam przez si, jest nie do przyjcia. Do cierpienia potrzebny jest sens, jeeli nie jest si obkanym... - Ty nie jesz ryb... - niespodziewanie odezwa si Karol. - Nie. Albo co? - Nic, tak syszaem... - No tak, to dziecinne wspomnienie zapado we mnie do gboko... Milczeli chwil, jakby stopniowo coraz dalej odchodzc od siebie. 205 Nagle Czerlon zwrci si cay w stron Karola i lekko ku niemu pochyli. - Suchaj - powiedzia gosen znionym, mikko i niejako poufnie. - A gdyby nawet, gdyby przypuci, e jest co z prawdy w tym, co ty mylisz - to czy nie jest wielkoci czowieka, e si ugina, e si korzy w prochu przed tym, co z niego samego wzio pocztek? Ewcia zastukaa i wesza. - Szofer pani hrabiny Tczewskiej przyszed. Mwi, e czeka samochd. Czerlon od razu wsta. Obcign zmite ubranie, strzepn popi z piersi i kolan, otrzsn si jak pies, gdy z wody wyjdzie na brzeg. Odprowadzajc go do przedpokoju Karol przypomnia sobie, co mwiono o Czerlonie na obiedzie u Ziembiewiczw. I te sowa Zenona, ktre mu szepta na ucho: ...ona to robi z samej dobroci serca, bo to nie ley w j e j agodnej naturze..." 24 W niecay miesic po polowaniu w lasach Bramiskich odby si u Ziembiewiczw wielki raut, ktry zgromadzi najlepsze sfery towarzyskie miasta i okolicy i zbliy spoeczestwo miejscowe z nowymi wadzami miejskimi. Nie tylko w zaprzyjanionej Niwie", ale i w obu pozostaych, mniej ostatnio przychylnych Ziembiewiczowi, gazetach znalaz si opis szczegowy tego pamitnego przyjcia, przy czym zgodnie i w jednobrzmicych wyrazach podnoszono czarujc gocinno" Elbiety, jej urok oraz toalet. Stary lokaj w liberii otwiera drzwi do wielkiej sieni z dug aw dbow i mnstwem wieszade, obliczonych na wiele dziesitkw osb. Od sufitu i ze cian pyno wiato. Przedstawiciele duchowiestwa, wojskowoci, sdu, policji i administracji, w sutannach, frakach i mundurach, wchodzili w towarzystwie swych kobiet przez szeroko otwarte podwoje, po posadzce ciepej i mikkiej od dywanw, do jednego salonu, drugiego salonu, biblioteki z poncym kominkiem i wreszcie sali jadalnej, gdzie na wyduonym stole znajdowa si bufet. W caym wntrzu rozstawione byy kwiaty z miejskiej oranerii. Na mahoniowych stoach, konsolach, na pododze, wszdzie kwity wielkich rozmiarw rowe azalie. Elbiet wida byo w perspektywie amfilady. Ciasno owinita ciemn sukni staa za progiem drugiego salonu i kademu na inny sposb mwia, e si cieszy, i przyby. Gdy w trzy miesice pniej zaszy wiadome tragiczne wypadki, cae miasto odtwarzao sobie w pamici rne szczegy tego wieczoru. Wspominano sowa mwione przez prezydenta i jego on, ich zachowanie si, ich wygld. Wspominano midzy innymi, e w tym dniu rozesza si po miecie wiadomo o zamkniciu huty Hettnera i nowych aresztowaniach midzy robotnikami. Ci zwaszcza, ktrzy pniejsze wypadki czyli z zaburzeniami wrd zwolnionych pracownikw huty, utrzymywali, e wszystko zaczo si tego wieczoru. Mwiono, e niepokj prezydenta by widoczny, a we wzroku, jakim wodzi za mod, nic nie przeczuwajc on, taia si zapowied

nadchodzcego nieszczcia. Ziembiewicz istotnie by niespokojny. Mimo wzrastajcej popularnoci praca jego nie bya wolna od troski. Od pocztku Zenon wykaza na swym stanowisku du inicjatyw, miasto zmieniao swj wygld z dnia na dzie. Jeszcze wczesn wiosn, uzyskawszy w stolicy obietnic poyczki, Ziembiewicz przystpi do budowy domw robotniczych na Chzebiaskim Przedmieciu. W tym czasie te przeprowadzi remont walcego si budynku dawnej cegielni, gdzie mieli swe brudne koszarowe legowiska bezdomni. Uporzdkowanie wybrzea nad rzek, dzielc miasto od tego Chzebiaskiego Przedmiecia, byo od dawna zagadnieniem nie do rozwizania. Radni miejscy mieli tam swe zastrzeenia czy raczej interesy. W duej szopie drewnianej osiad od paru lat dansing o zej renomie, krzykliwy i pijacki. Naciskiem na rad miejsk uzyska Ziembiewicz rozwizanie kontraktu - miasto miao o to proces z dzierawc budynku - i na tym piknym miejscu nadbrzenym, korzystajc z zachowanych jeszcze gdzieniegdzie starych drzew, zaoono park, a w nim pijalni mleka dla dzieci, korty tenisowe, place do gry w koszykwk i siatkwk. Dochd z tych terenw, wynajtych przez trzy miejscowe towarzystwa sportowe, zapowiada si wikszy ni z dawnej dzierawy. rdmiecie zyskao wysp zieleni, a bezrobotni zajcie przez cig letnich miesicy. Pisma pene byy o tym czasie szczegw z podjtej przez Ziem-biewicza dziaalnoci i pochwa dla nowego zarzdu miasta. W ostat207 nich jednak miesicach nastrj si zmieni. Przede wszystkim sprawa z byym dzierawc w pierwszej instancji przybraa zy obrt i grozia miastu znacznym obcieniem przez sum przyznanego powodowi odszkodowania. A jeszcze przed nastaniem jesieni nagle przerwano roboty przy budowie domw robotniczych, gdy fundusze, na ktre Ziembiewicz liczy na pewno, zostay cofnite w zwizku z ogln polityk oszczdnociow rzdu. Mury wyprowadzone prawie pod dach stay jak ruina, nie zabezpieczone przed sot i mrozem, zawiedzeni robotnicy, utraciwszy niespodziewanie prac, domagali si nie wypaconych pienidzy. Dla Zenona przyszed niedobry czas. Byy chwile, e kada myl miaa swj rezonans w skurczu serca, w ostrym blu gowy, w mdlcej trwodze. Te myli fizycznie bolce nawiedzay go zwykle w poranki. Budzi si teraz wczeniej ni Elbieta i w mroku zimowego rana lea bez ruchu, ocigajc si z powrotem do jawy. Okrge wiateko wiadomoci przesuwao si z miejsca na miejsce po ciemnociach, jak promie kieszonkowej latarki. Myli o Elbiecie take nie byy ju wytchnieniem. Leaa na drugim ku drobna, ledwie widoczna jako krtki, ciemny kosmyk wosw na poduszce. pic wydawaa si cicha i ufna, zanurzona w bezpieczestwo. Wiedzia jednak, e i w niej istnieje ju niepokj. Kiedy, gdy wracali z wizyty u Czechliskich, miaa do niego pretensj, dosy zreszt niejasn. Ty jeste inny ze mn i inny midzy ludmi" - powiedziaa. O co ci chodzi?" - zapyta niechtnie. Umiechna si mwic: To nic wanego, zdawao mi si, e jeste zdenerwowany." Elbieta spostrzega to po raz pierwszy na obiedzie u ciotki Kolichows-kiej, w dniu przyjazdu Karola. Wwczas gdy Zenon nie wiadomo dlaczego powiedzia: Naturalnie, Elbieta znw mwi o dziecku." - Pniej powtarzajc to dodawa jeszcze: Jak kada matka." - Podobnie tonem niby artobliwym i

zarazem protekcjonalnym wymawia jej, e za dugo si ubiera, e robi to w ostatniej chwili, e zawsze si spieszy i zawsze jest spniona -jak wszystkie kobiety. - Te zarzuty czsto byy niesuszne, nie opieray si na adnym fakcie rzeczywistym. Wynikay jakby z potrzeby mwienia czegokolwiek, z chci zapenienia chwil niedogodnych, miejsc pustych i niepokojcych. Nie zdarzao si to nigdy prawie, gdy byli sami, zawsze natomiast w obecnoci ludzi. Wystarczyo, gdy do pokoju wesza pani ancia lub kto ze suby. Maomwny, skupiony, gdy byli sami, midzy ludmi Zenon zmienia si po prostu w oczach. Stawa si zbyt wesoy, ekspansywny, przybiera rne miny, ani przez chwil nie by spokojny. Raptownie, niby nagle sobie o tym przypominajc, zapina lub odpina guzik marynarki, podnosi ramiona, przerzuca na gowie kapelusz w przd lub do tyu. Byo w tym co wicej ni niepokj, bya niepewno wobec wiata, niezgoda na siebie, co niedobrego, czemu w ten sposb nadaremnie usiowa zaprzeczy. Elbieta przymykaa powieki, by tego nie widzie. Nie widzc jednak gestw, syszaa jego nieprzytomne sowa, wysilone arty. I miaa al do siebie, e j to niecierpliwi. Byo bowiem widoczne, jak sam si mczy. e niby nic sobie z nikogo nie robicy, w istocie chce sprawi, by ludzie myleli o nim co innego, ni myl, e chce na nich co wymc albo czym ich przejedna. Jednego Zenon zdawa si naprawd w niej nie lubi. Gniewao go, gdy si przejmowaa faktami zwykych codziennych niesprawiedliwoci, banalnych niedoli i krzywd, ktrym zaradzi nie mona. Nieprzeliczeni ebracy, zachodzcy od kuchni, opuszczone kobiety ze swymi beznadziejnymi sprawami, sprzedawcy rzeczy nikomu niepotrzebnych - to byy zjawiska nieuniknione i wiadome. Jej naiwne reakcje uwaa za typowo buruazyj-ne". Kiedy indziej, na odwrt, artowa z niej, e jest przyjacik rewolucjonistw, wymawia jej Chb i jego podejrzanych przyjaci. W dniu, gdy odbywa si raut w ich domu, Zenon po poudniu by u Justyny. Wybra si do niej niespodzianie na skutek caego szeregu dziwnych, uporczywych jej listw. Nie ruszya si z miejsca, gdy wszed. Siedziaa na brzegu ka, ubrana czysto i uczesana gadko, jak gdyby wanie w tej chwili na niego czekaa. Na powitanie wycigna rk gestem damy siedzcej na szezlongu w buduarze, obojtnie, bez zdziwienia i umiechu. - Nie, nie potrzeba mi pienidzy - powiedziaa jak zwykle, gdy o to pyta. To, co przysa, jeszcze mi wystarczy duej ni do pierwszego. Usiad na krzele i okie opar o brzeg stou. - Co si z tob dzieje? - pyta. - Czego chciaa ode mnie? Byo ci le w tej cukierni? Miaa za duo pracy? Jej oczy niebieskie, w ktre dawno nie patrzy, byy przeroczyste od zamylenia. - Czego chciaa, powiedz. Piszesz tak, e nic nie mog zrozumie. 14 - Granica 209 Przymkna powieki z niechci. - Nie byo mi le. Tylko mi si od pocztku tam nie podobao. Odoy kapelusz, ktry dotd trzyma w rku. Zdj palto i przewiesi je przez porcz krzesa. - Jak to, co ci si nie podobao? Wzruszya ramionami. Spojrzeniem uchylia si od jego wzroku. Po chwili

dopiero powiedziaa: - Cigle te ciastka zawija... Kady tam przychodzi, kady si patrzy na rce, to tego chce, to tamtego. Sama nie wiem. Wydawaa si gboko zasmucona. - Moe ci tu jest le? - rozejrza si po pokoju. - Zimno? Czy ci tu kto gotuje? Powiedziaa, e tu jest jej dobrze. Gdyby niejedna rzecz... - Troch daleko do miasta, to prawda. - Daleko czy blisko, to nie stanowi. Mnie wszystko jedno. I tak do tego Chzowicza ju nie pjd. - Moe ci tam kto wypytywa? Ta kasjerka, pani Tawnicka, nie? - Co si miaa wypytywa! Nikomu nic do mnie, nikt mnie nic nie obchodzi. - A ci ludzie tutaj, ci Niestrzpowie? - zapyta ciszej. Zrobia tylko powiewny gest rk, e to niewane. Ale jednoczenie prawie wstaa, jakby jej si co nagle przypomniao. Podesza do niego, usiada obok przy stole i prdko, tajemniczo zacza mwi: - Tu byoby mi dobrze, gdyby nie ten czowiek, co do nich przychodzi. Zniya gos. - Zbrodniarz do nich przychodzi, do tych Niestrzpw, wiesz? co swoj on zabi. Oni mi nic a nic nie powiedzieli, wstyd im, e go do siebie puszczaj... Otrzsna si jak w dreszczach. - Jest mody, ale cakiem siwy, twarz ma tak napuchnit, pod oczami takie torby... Nic mi nie mwili, aem dopiero sama usyszaa. Poszam do nich, eby wody zagotowa, bo si tutaj dymio. Stoj przy kuchni, a on powiada, e mu si jedna choroba przypltaa, jak by w wizieniu, e jest chory na nerki i byle co mu szkodzi. Co za ludzie ci Niestrzpowie, siostrzenic im zabi, a oni go tu przyjmuj, karmi, o tej siostrzenicy z nim rozmawiaj... Zakaa par razy, raczej chlipna, otara zy czyst chusteczk. I ju zapominajc o tamtym, powrcia do poprzedniej sprawy. - Nie pjd wicej do tego Chzowicza, nawet mnie nie namawiaj. Nie wiem, czy trzy tygodnie u niego byam, a dnia nie przeszo, ebym nie pakaa. We dnie tam pacz, a tu przychodz i znowu pacz w nocy w domu. A o nic mi nie chodzi, nic mi nie trzeba, tylko tak... Zenon rozumia, e co z ni trzeba zrobi, gdzie j wywie, sprowadzi zaraz doktora. Znowu rozejrza si po pokoju. Pomyla, e dobrze byoby porozumie si z wacicielk mieszkania, ale szybko tej myli zaniecha. - Powiedz, kto tu do ciebie przychodzi? - A kto ma przychodzi? Nikt. - Ale ja myl o jakiej znajomej czy przyjacice, o tej twojej koleance od Toruciskiego. - Ona raz tylko bya. Mnie nikt nie jest potrzebny. Nikogo nie mam. Mwia cicho, powoli, z wyran zacitoci. - Tak przecie nie mona - perswadowa. - Nie moesz y tak zupenie sama. Czy ci si nie przykrzy? - Wcale a wcale mi si nie przykrzy. Musia ju odej. Przyszed tu z wszelkimi ostronociami, szoferowi kaza czeka na ulicy Mostowej za rzek. Ciko mu byo zostawi j sam w tym stanie. Nie mia do kogo si zwrci. O Karolu Wbrowskim, czowieku oschym i sob wycznie zajtym, nie mogo by mowy. Jedyn osob, ktra uparcie przychodzia mu na myl, znowu bya Elbieta. Noc po raucie wreszcie zostali sami. Gdy pokrtce omwili ludzi, ktrzy przyszli i poszli, Elbieta powiedziaa:

- Tobie co jest, Zenonie. Chodzi po pokoju i by teraz wanie zupenie spokojny. Nie robi niepotrzebnych gestw, nic nie udawa. Jego stan naturalny by przygnbieniem. - Mam chyba dosy powodw do zdenerwowania - odpar niechtnie. Moga myle, e chodzi o znan jej spraw z dawnym dzierawc terenu nad rzek albo o nie dokoczone domy robotnicze, niszczejce na niegu i mrozie. Jednak nie o tym mylaa. Gdy usiad przy niej, pooya gow na jego ramieniu. - Czy nie chcesz mi nic powiedzie? - spytaa. 211 Wzi jej gow w rce i odchyli od siebie. Popatrzy uwanie w jej oczy. Ale milcza. - Czy Justyna... - zacza Elbieta. - Wiesz, e ona tam ju nie jest w cukierni? Potwierdzi kiwniciem gowy. A pniej powiedzia nagle i po prostu, e po poudniu by u niej. Odczeka chwil, mylc, e moe ona chce co powiedzie. Nie chciaa jednak nic powiedzie. - Co takiego zauwayem u niej ju dawniej. Dziwne, e nie pomylaem od razu... ^ - Co? - Nie ma wtpliwoci, e jest nienormalna. Mieszka tam u obcych ludzi, nikogo bliskiego nie ma. To jest sytuacja po prostu... Bo przecie nie mog wdawa si z tymi jakimi Niestrzpami w wyjanienia... - Jest chora? Czy to jest w zwizku z tamt spraw? By zaskoczony syszc te sowa. - Nie, nie - zaprzeczy ywo. - To jest taki stan nerwowy - pacz, apatia, depresja. No i to wanie: dziwno, dziwno... W niej byo ju co takiego, gdy j widziaem w jesieni. Ju jej odejcie od Torucis-kiego wydawao mi si niejasne. Bya taka ciszona, taka dystyngowana, jakby przerywaa swoje zamylenie tylko przez uprzejmo. Widziaem to, ale mylaem, e to jest jakie zmanierowanie. - Zamyli si. - Jej umiech jest ustpstwem - mwi rozwaajc, szukajc sw. - Ona si umiecha, kiedy ju nie moe inaczej... - Co ty mwisz? - przerwaa mu nagle i odsuna si w kt kanapy. Nie czekaa odpowiedzi, chciaa tylko, by zamilk. Dopiero teraz stao si jasne, e Justyna nie jest czym, co zagraa z zewntrz, co mona by usun, od czego daoby si jako odej... Zrozumiaa, e ona rozrasta si wewntrz ich ycia, e ta sprawa zacza si razem z ich mioci i tkwi w niej jak drzazga. I e to si ju nie zmieni. Zenon chodzi po pokoju milczc. Patrzya za nim. Mia pochylone ramiona, opuszczon gow. Nie widziaa jego twarzy. Pomylaa: czowiek przywalony trosk". - Co ty mwisz? - powtrzya inaczej te same sowa. - Moe si mylisz, moe to jest chwilowe. Tak, jej zdrowie, jej los, nawet jej usposobienie, jej humor - to bya teraz ich rzecz, ich wasna sprawa najbardziej osobista. 212

- W kadym razie trzeba do niej posa doktora. Ktrego? Zenon zatrzyma si, myla chwil, wzruszy ramionami. - No c, specjalista tu jest jeden - Lefeld. Tym razem nie decydowaa si atwo. - Zatelefonowa czy pj - mylaa gono. - Ona nie moe przecie si domyla, e to ode mnie - nie chciaaby z nim mwi. Chyba pj... Patrzya na niego pytajco w nadziei, e j od tego uwolni. - Chyba pj... Pjd do niego, zobowi go jako - czy ja wiem... Zenon unis si nagle i zym gosem powiedzia z gbi pokoju: - Zrobisz, jak bdziesz chciaa. I w gniewie po raz pierwszy powiedzia to, co pniej nieraz wracao do ich rozmw: e inni maj wicej takich przygd ni on. e innym dziesitki takich spraw uchodz na sucho, a za nim ta jedna wlecze si bez koca. Czemu to on wanie wplta si w tak najgupsz awantur, czemu ma po prostu zatrute istnienie. Przez jak jedn dziewczyn, z ktr zetkn si przypadkowo, ktrej przecie od pocztku waciwie unika. To jest sabo, e temu ulega, e nie umie z tego si otrzsn. Powiedziaa z wysikiem: - To nie przez sabo, Zenonie. To moe dlatego, e jeste lepszy... - Jak to lepszy? - nagle si oburzy. - Od kogo? Przecie ja jestem tutaj, jestem z tob, jestemy razem, rozumiesz? A ona tam jest sama. Doktor Lefeld, ktry zbada Justyn, uspokoi Ziembiewiczw. Objaww, ktre by wykazyway zaburzenia psychiczne, nie znalaz. Miao tak by, e Elbieta rozmow t odbdzie z doktorem sama. Przyja go, jak Chb, w maym pokoju za jadalni. Wiedziaa, e z daleka kry po mieszkaniu Zenon. Zdziwio j, gdy nie czekajc koca rozmowy zjawi si tam w gabinecie i spiesznie przywita si z doktorem. - A jakie objawy byyby niebezpieczne? - spyta. Doktor Lefeld, czowiek o twarzy zmczonej, z niemodnymi, obwisymi czarnymi wsami, powtrnie i bardziej szczegowo wyjani te rzeczy. Kade sowo zdawao si go kosztowa wiele wysiku. Mwic, raz po raz wysuwa gow ku przodowi, jak gdyby stara si unikn dotknicia konierzyka do karku. 213 - Pojawiaj si zaburzenia usposobienia i charakteru, zakcenia poczucia moralnego, zmniejszona uczuciowo wobec bliskich - wylicza. - Dementia praecox - teraz nazywana schizofreni - zawsze prawie wystpuje we wczesnym wieku, czsto jest dziedziczona. Istniej predyspozycje psychiczne u osobnikw maomwnych i skrytych. Przyczyn moe by zmczenie, wycieczenie fizyczne, przepracowanie, tak zwany surmenage emotionnel... Doktor Lefeid koczy medycyn w Paryu i mimo wieloletniej pracy w kraju wci jeszcze chtnie wraca do terminw francuskich. - Oczywicie te causes occasionnelles dziaaj tylko jako zmniejszone odpornoci wobec causes determinantes, ktrych natura, jak pastwu zapewne wiadomo, dotd jest nie znana. Mwic to wszystko, doktor Lefeid nie patrzy na suchajcych, obojtny, czy sowa jego s dla nich do jasne. - Ale, powtarzam, nie widz tych objaww. Niech bierze to, co zapisaem, niech si odywia. Moe troch towarzystwa, ale bez nacisku. Jakie osoby bliskie, do ktrych miaaby zaufanie.

egnajc si powiedzia: - W kadym razie zobacz j jeszcze. A gdyby co si zmienio, to prosz mnie zawiadomi. Rozumieli oboje, e tych warunkw wanie oni stworzy dla niej nie mog. Jedyni jej bliscy, rodzina Gobskich z ulicy Staszica wymara. Kochajcy j kiedy Franciszek Borbocki by w wizieniu. A ten dom, gdzie pamitay j z Boleborzy Jziowa i Marynka, gdzie bya teraz tak lubica j kiedy pani ancia - ten dom wanie by dla Justyny niedostpny. 25 Pod wiosn pani Cecylia Kolichowska wrcia do ka ju na dobre. Elbieta przyjedaa do niej codziennie. W swoim czasie, speniajc prob Karola, usiowaa wytumaczy pani Cecylii, e lady, ktre zostawia w jego ciele choroba, nie przeszkadzaj mu pracowa ani y. Pani Cecylia wysuchaa wszystkiego z twarz pochmurn i nie odpowiedziaa nic. Sama przecie przyzwyczaia si ju do tego, e Karol jest jej synem. Karol przez dugie godziny siedzia w swoim pokoju. To, co robi, nie byo jasne. Pisa jakie francuskie ksieczki, noszce pretensjonalne i niezrozumiae dla niej tytuy. Par takich prac pokaza jej, byy cienkie, zielono oprawne, wydane przez instytut jakich bada i czytane nie wiadomo przez kogo. Sam nie przychodzi nigdy do jej pokoju. Gdy go jednak wzywaa, zjawia si natychmiast, wzruszony i wdziczny. Siedzia dugo i rozmawia bez przymusu. Wydawao jej si dziwne, e nie jest mu z ni nudno. Dowiedziaa si z tych rozmw rnych rzeczy o tej modej kobiecie, ktra bya crk jej ma z drugiego maestwa. Zostaa tancerk, rozchorowaa si i stracia prac, miaa cikie przejcia. Pniej wysza za m za pewnego emigranta z Poudnia, ktry par razy do roku przekrada si do swego kraju i znowu do niej powraca. Karol zna go i opowiada ze zdziwieniem, jak we wszystkich krajach ci ludzie podobni s do siebie, ci, ktrzy wybieraj sobie ten los, ktrzy na to id. Z jednej takiej wycieczki do kraju ju nie wrci. Dowiedzia si pniej, e jest w wizieniu, podejrzany o udzia w nieudanym zamachu. - I co ona robi teraz? - Nie byo jej w Paryu, gdy wyjedaem. Teraz z kolei matka oczekuje jej powrotu stamtd. To pikny kraj, ale ludziom trudno tam y. Innym razem pani Cecylia zapytaa go, czy nie wie o tym, dlaczego jego ojciec odebra sobie ycie. Wyjanienie, jakie da, nie byo dla niej zrozumiae. - To nie moe by prawdziwa przyczyna. To musiao by co innego. - To nie byo nic innego. Rozam, w ktrym nie mg i tam, gdzie szli jego przyjaciele. To wystarczy. Widocznie take nie mia siy zosta sam. - Przecie ona bya z nim. Nie? - No tak, ale w tym nie moga mu pomc. Ona take bya midzy tamtymi. - Ona ci to mwia? - Tak. Pani Cecylia milczaa przez chwil, pena niedowierzania. Potem spytaa: - Czy ty dobrze pamitasz ojca? 215 - Pamitam, ale to jest blade. Przychodzi jakby zawsze z zewntrz, z daleka,

spoza domu, z ciemnoci. To jest dziwne, e nie przypominam sobie adnych jego pieszczot. Za to ciebie pamitam dobrze. - C to dziwnego! Po jego wyjedzie bylimy przecie jeszcze przez pi lat razem. - Nie, nie, ja nie mwi o tych czasach, kiedy ju by pan Kolicho-wski. Ja mwi o czasie, kiedy by ojciec. Opowiedzia jej, jak chodzia po maym mieszkaniu, ktrego wszystkie okna wychodziy na jedn stron, a pokoje leay jeden za drugim. Na pocztku by przedpokj, z przedpokoju sza w bok niedua kuchnia bez okna. - To byo mieszkanie na Mostowej - powiedziaa pani Cecylia i nieznacznie si umiechna. - Nie miae wtedy piciu lat. W tej kuchni bya czasami suca, ale czciej nie. Matka przepadaa tam, zamykaa za sob drzwi, a potem wychodzia z talerzem albo szklank w rku. I woaa go, eby siada do jedzenia. Bya to kaszka manna na mleku albo kakao. Jednego i drugiego nie lubi, ale lubi matk i dlatego jad. Chodzia ubrana w biae bluzki i rowe szlafroki. Miaa duy warkocz z ciemnych wosw i rano ten warkocz wisia jej na plecach, jak u dziewczynki. Pniej czesaa wosy stojc i miaa do tego duy grzebie o dugich, rwnych zbach, bez gstej strony. Czesaa si zwykle w drugim pokoju zwanym salonem, do ktrego szo si przez jadalni i w ktrym te spaa na niewygodnej zaokrglonej kanapie za stoem i fotelami. Jedyne ko stao w ostatnim pokoju, ktry by gabinetem ojca i gdzie nie byo wolno wchodzi. Czesaa si stojc przed lustrem salonowym, oprawnym w zot ram, nad konsol z wygitymi zotymi nogami. Karol przyglda si temu, jak czarne wosy odpyway od gowy wzdu rki i zesypyway si zaraz potem na plecy. Mama jest liczna" - mwi. A ona miaa si i, zaplatajc wosy, odpowiadaa: Nikt mi tego nie mwi, tylko ty." - Mylaem wtedy, e ojciec nie jest dobry dla ciebie. Pani Cecylia pomylaa przez chwil nad t spraw. - On musia tak y, mia prawo, to nie byo przeciwko mnie, to bya jego natura. Ale mona kogo mczy tym tylko, e si jest takim, a nie innym. Jeszcze chwil pomylaa i dodaa sprawiedliwie: 216 - Nigdy si nie gniewa, nigdy nie mia do mnie adnych pretensji, Ale ja nie mogam tego znie, e on tak yje. Karol sucha tego, jakby mowa bya o obcym czowieku. Przy ku pani Kolichowskiej stay obie jej laski, oparte o szafk nocn. Stay tam oznaczajc niejako, e w kadej chwili moe powrci do zdrowia, moe wsta i chodzi z nimi po mieszkaniu. Jednak mijay tygodnie, a stan jej si nie poprawia. Elbieta przywioza raz polecon przez doktora Lefelda pielgniark, ktra spdzaa u pani Kolichowskiej godziny ranne, a czsto przychodzia jeszcze i na noc, gdy pani Posztras-ka nie moga sobie poradzi przy chorej mimo pomocy Ewci i Michaliny. Kiedy, siedzc przy matce, Karol wzi jedn z tych lasek i uwanie oglda, jakby widzia j po raz pierwszy. - Nie masz pojcia, jak nienawidziem tej srebrnej baletnicy. nio mi si kiedy, e oya, e chodzia po naszym mieszkaniu i krzyczaa, i chciaa tobie zrobi co zego. - To on ju wtedy mia t lask? Nic teraz nie pamitam. - Mia j zawsze, kiedy przychodzi do nas do tego drugiego mieszkania na Emerytalnej. Zostawia j w przedpokoju za prtem wieszada i szed do ciebie.

A ja si jej przygldaem i chciaem jej dotkn, i brzydziem si. Ale raz jej dotknem. - Bardzo go nie lubie - powiedziaa pani Cecylia wyczekujco. Gdy nie odpowiada, cigna: - Bye dzieckiem, naturalnie nie moge wszystkiego rozumie. Ale teraz chyba wiesz, e miaam prawo. Nawet wtedy, kiedy twj ojciec jeszcze y. - Mnie przecie nie szo o ojca. - Wic po co mnie tak drczye? I siebie. Karol chwil nie odpowiada. Pamita, jak bya wtedy zalepiona w tym czowieku. W jego monoklu, getrach, kremowych, nienawistnych rkawiczkach. Wstyd mu byo przed chopcami w gimnazjum. Wiedzieli, e bywa u jego matki. Pytali go co rano, czy znowu by. Mwili o nim le, by tam nienawidzony. Dom na ulicy Staszica kupi podobno za p darmo z licytacji przez porednika. - Syszaem, e bywa u gubernatora. Pani Kolichowska bya podniecona. - Mj drogi, to by wyjtkowy czowiek, ten gubernator. Przecie nawet Tczewscy go przyjmowali. Odpowiedzia agodnie: 277 - Dlaczego mwisz: nawet? Czy to nie byo naturalne? Pani Kolichowska bronia drugiego swego ma z nag solidarnoci, jak gdyby sama nie miaa mu tak wiele do zarzucenia. Utrzymywaa, e Karol nie moe zna wczesnych stosunkw i sdzi o tym, jeeli opuci kraj jako niedorosy chopiec. Karol nie upiera si zreszt przy swych sdach i sucha gniewnych sw matki z cierpliwoci, ktra w jej oczach wygldaa na lekcewaenie. - Twj ojciec by innym czowiekiem - mwia gorczkowo i oczy jej byszczay. - Wiem przecie, nie potrzebujesz mi mwi, kim by. yam przy nim, jak trzeba, nie krpowaam go w niczym, nie mog sobie robi wyrzutw. Gdy odjecha od nas, szyam bielizn do sklepw, gotowaam, szorowaam i praam. Uniosa si na ku. Karol wsta ostronie i ustawi poduszki za jej plecami. - yje si krtko i le. A przy tym tylko ten jeden raz. Czy mona da od czowieka, by da to jedno ycie zniszczy? Karol mwi z cich perswazj: - Jest jedno, ale si przecie tego nie czuje. Zapomina si o tym. - Bye po stronie ojca. No c, to jest zrozumiae. - Nie, mamo, nie to - przerwa i umiechn si proszco. - Ty tak sobie to dziecinnie tumaczysz. To chyba wasna moja sprawa. Nie o ojca mi szo, tylko o ciebie. - Doprawdy, nie miae go za co nienawidzi. I jej duo czasu byo potrzeba, aby zrozumie, e jego wady byy wadami ywego czowieka. Kocha j i mczy, a to oznaczao jedno i to samo. Kwity pocztowe zamknite w kasie elaznej, kwity z nazwiskiem tamtej - to odkrycie wystarczyo na dugo. Kwity i wszystko inne. Ale ostrze urazy stpio si przez lata, zostaa samotno. Nikomu nic nie zaleao na tym, co z ni jest, czy robi to, czy co innego, czy jest w ogle. Jego mier zerwaa jej czno z yciem. Podniecia j rozmowa. Jej sucha twarz zaczerwienia si, zrobia si peniejsza od nadbiegajcej krwi, jakby zapona od wewntrz. Patrzy na jej profil twardy i ciemny na biaym tle poduszki. Cienie oczw zachodziy a na skronie. Przypomina sobie, jak bya pikna. Czy mona powiedzie, e nic nie zostao z tamtego czasu? Moe najgorsze byo, e

wanie co zostao. - Przecie kochaem ciebie - wyzna. Zwrcia ku niemu oczy i umiechna si. Nie wiedzia, czy to nie byo zudzenie. Rozchylenie si jej warg, ktre byy wysche, na biaych zbach, ktre byy sztuczne - mogo by tylko widmem umiechu. Ale sens jej spojrzenia by taki sam jak wtedy. Wydao mu si porywajce i mode. - Kochaem ciebie, byem o ciebie zazdrosny. Zrozumiaa to tak, jak moga. - Bye dobrym dzieckiem - powiedziaa. - Ja wiem. Moe gdyby nie stao si to wszystko, moe naprawd... Nie znajdowaa sw na powiedzenie swego wzruszenia. Odchylia gow na poduszk, przymkna powieki i twarz zasuna si w cie. Wtedy nie widzc jej powiedzia jeszcze: - To by triumf, e bya moj matk. Uwielbiaem ci. By przy tobie, patrze na ciebie - c to byo za szczcie. Bya taka pikna. Kiedy wieczorem Karol zatelefonowa do Elbiety, e matka czuje si gorzej i chce j widzie. - Zaraz jad - powiedziaa. Przyjedajc zwykle na krtko, Elbieta nie zdawaa sobie sprawy z rozwoju choroby. Stary domowy doktor zawsze tymi samymi sowami mwi o stanie pani Cecylii. Powtarza, e potrzebny jest spokj, dieta, e tak, jak jest, moe by jeszcze dugo. (Bya ju tego rana u ciotki i nie zauwaya nic. Po jej odjedzie pani Cecylia uczua niepokj, braa krople. Po poudniu zasna, a Karol siedzia tu przy jej ku. Spaa dugo. Obudzia si nagle z twarz zmienion przez przeraenie, pen rozpaczy. Zadzwoni na pielgniark, trzyma j za rk. Uspokaja si widzc niepokj innych. Po lekarstwie zrobio jej si lepiej. Leaa cicho. - Pamitasz wuja Romana, ojca Elbiety? - spytaa nagle. - On umar, kiedy mia o dziesi lat mniej ni ja teraz. Ciocia Winia umara, zanim si urodzie, ya tylko dwadziecia dwa lata. Czego mona waciwie chcie? Do niczego nie ma si prawa. Jestem o dziewitnacie lat starsza ni moja matka, gdy umieraa. Robia sobie te obrachunki. Pamitaa wszystkie daty. To byo jedyne, co moga w swoim yciu jako uporzdkowa. - Elbiety nie ma? - spytaa. Zamiast Elbiety przyjecha doktor. Zrobi zastrzyk, powiedzia, e w cigu nocy nie moe si nic zdarzy. 219 Leaa z zamknitymi oczami. Gdy podniosa powieki, zatrzymaa oczy na Karolu. - Jeste - powiedziaa. Przymkna znowu oczy, nie patrzc mwia powoli, jakby z gbokim zniechceniem. - Mam teraz trudne rzeczy do przeycia ze sob sam. Tu mi nikt nie pomoe, nikt tu za mn nie pjdzie. Lepiej mnie tak zostawi, moje dziecko. Gdy przyjechaa Elbieta, pani Cecylia bya ju nieprzytomna. Oboje z Karolem nie odchodzili od jej ka, nie odrywali oczu od jej twarzy. Pnym wieczorem przyjecha Zenon i przywiz ze sob drugiego doktora. Ten doktor nie odjeda ju, pki nie umara.

Rano przyjechaa pani ancia, znajca si na mierci i jej obrzdach. Przez czas, gdy otwarta trumna staa w salonie, bya t, ktra z przybywajcymi ludmi wymieniaa zwyke komentujce ca rzecz sowa. - Tak nagle si to stao, nikt nie oczekiwa, chocia chorowaa ju przecie dawno. Bylimy wszyscy spokojni, doktor nie przewidywa nic zego. Czua si jak najlepiej i nagle stracia przytomno." - Sowa te miay wyjani, czemu na klepsydrze nie wymieniono witych sakramentw. Pani ancia robia sobie wyrzuty, e bdc tak blisko nie dopilnowaa tej sprawy. Wezwany przez ni za pno ksidz Czerlon przebywa tu teraz jak kto domowy i prawd sw jej zawiadcza sw obecnoci. Wrd dekoracyjnej zieleni sta katafalk podobny do sarkofagu, przechodzi obcy tum. mier rozrastaa si, socjalizowaa, stawaa si obca i cudza. Karol siedzia w swoim pokoju, bojc si widoku ludzi. Wieczorem zastukaa do jego drzwi Elbieta. - Le, le. Nie wstawaj - powiedziaa widzc, e chce si dwign z paskiego szezlongu, na ktrym odbywa zwyke swe godziny nieruchomego leenia. Od paru dni czu nieznaczny bl w karku i prawej rce. Ale myla, e to jest nerwowe. - Nie przeszkadzaj sobie. Czy mog tu posiedzie? - Chod - powiedzia, q Usiada na gitym krzele przy biurku, przy ktrym dawniej odrabiaa lekcje. Za oknem zasonitym rolet leao pord ciemnoci znane jej podwrze. Cay wiat dziecistwa, z ktrego nic nie stao si jasne i zrozumiae. Tym oknem patrzya na przechodzcych przez podwrze ludzi. W drugim rogu na gaziach czereniowych siedzia kiedy nieduy Marian Chba. Woany przez matk, skada ksieczk i bieg przynie jej wody do sutereny. Umara Gobska siedziaa tam z nieyjc lep Jadwisi i dawaa jej kota do zabawy. Przez to okno wida te byo Pitka, ktrego granic ycia wyznacza acuch, suwajc si na drucie. - To byo najgorsze - mwia Elbieta - e od samego dziecistwa, e od samego pocztku ja w sobie zwalczaam uczucie dla niej. Wstydziam si mego przywizania, chocia ona jedna bya dla mnie dobra. Czasami w nocy wyobraaam sobie, jak by to byo, gdybym nagle zacza by inna. Gdybym powiedziaa jej, e j kocham, gdybym cho raz w yciu przyznaa jej racj. Ale na to trzeba byo ustpi, trzeba byo stan po jej stronie, kiedy bya niesprawiedliwa. Teraz wiem, e nie moga by inna, e to byo zbyt trudno. Rozejrzaa si po pokoju. - Tu, na tym ku, pakaam z czuoci, marzc o tym, jakie by to byo szczcie dla niej. I nigdy tego nie zrobiam. Ale Karol, ktry to zrobi, by spokojny. 26 Ta noc bya niedobra dla Justyny, pena snw i przebudze, wilgotna i lepka od potu. Co to jest ze mn?" - mylaa i znowu zapadaa w sen. Trzeba byo gdzie wej, dosta si do jakich ludzi, na jakie mieszkanie. Nieprzyjemna droga czarnym korytarzem ze schylon gow, z czym duszcym na szyi. Bya to droga do Jasi, taka sama, a przecie gorsza i straszniejsza ni naprawd. Sza przez ten korytarz, sza i sza, natrafia na drzwi drewniane, z goych desek, namacaa zamek na wierzchu z elazn klamk, klucz sterczcy w zamku. Przekrcia klucz, bo to byo z tej strony zamknite, otworzya drzwi. Nikogo tam w rodku nie byo, nikt si nie odezwa. Wesza w ciemno, namacaa ko. Nie byo na nim pocieli, tylko deski. Na deskach, na samym drewnie

leaa Karolina Bogutowa - taka jak bya po mierci, ju ubrana, gruba, w czarnej sukni, z krzyykiem w rkach. Byo tak, e ley tu ju dawno, e zapomnieli j pochowa. I to te byo gorsze ni sama prawda, e matka umara. Obudzia si i znw pomylaa, e co z ni jest. Nastpny sen by 221 pikny. Pyna morzem. Ale co za dziwny by okrt bez ludzi, bez podkadu i komina. Nie byo nad nim nieba. Tylko przez wielkie jakby wrota byo wida morze i czuo si huk i prdko. A wrota byy cae ze skay i cay okrt by z kamienia. I tak huczc szed morzem bez jednego czowieka, tylko z ni. Dopiero nad ranem przynio jej si to dziecko. Mae, cae goe, zdrowe i twarde. Byo ywe, ale jakby nie z ciaa, jakby wyrobione w biaym kamieniu. adne i wesoe. Potem zmiko, przelewao jej si na rkach. Gwka mu wisiaa na szyi i turlaa si po ramieniu. Zesmutniao jak maa Jadwisia. I potem to ju bya Jadwisia, kiedy umaro. Zbudzia si ze snu, paczc. W pokoju byo jeszcze ciemno i zimno. Zostaa w ku i lec, cicho, dugo pakaa. Niby to nia jej si Jadwisia, ale pakaa nie za ni. Jadwisia ya na wiecie i pki nie olepa, widziaa to niebo i t ziemi, bawia si kotem, piecia si z matk. A tamto jej dziecko, co miao by i co go nie byo, gorzej byo biedne. Sama posza do akuszerki, daa sobie co takiego zrobi, co kobiety robi, i tak je zmarnowaa. Pamitaa najwicej i cigle jej si to przypominao, e jak tam w ku leaa w nocy po tych blach, cicho, eby ludzi nie pobudzi, to si poruszya. I ono si tak z niej wymko jak myszka. Cay wiat go nie chcia, rodzony ojciec go nie chcia i tylko w niej jednej miao schowek. Tylko ona jedna na caym wiecie moga mu poradzi, eby si na ycie wydostao. U niej jednej miao swj ratunek i schronienie. I ona jedna, ta jego matka, te przeciwko niemu si podniosa. To gdzie si miao to dziecitko obrci za swoim ratunkiem, kiedy ona sama i ona tak mu zrobia? Leaa do poudnia i w kko o tym jednym mylaa. Na drug stron podwrza, na sztachety, wiecio soce. Za oknem jedno niedue drzewo krcio si od wiatru i szorowao gaziami o sztachety. nieg topnia, marcowe niebo byo od wiatru niebieskie i miao po sobie ciemnoniebieskie chmurki. A Justynie si nie chciao ani wsta, ani je, ani wyj, tylko dobrze jej tak byo lee i paka, i o jednym myle. Nie wiedziaa, co to miao by, czy chopiec, czy dziewczynka, nie wyobraaa sobie, jakie by wyroso. Mylaa o tym prawie adnym, maym i lepym, jeszcze o boym wiecie nie wiedzcym, ktre si w ni schowao i w niej miao swoj opiek. Po poudniu zastuka kto do drzwi. Wstaa z ka, owina si w chustk i przekrcia klucz w elaznym wystajcym zamku, takim samym, jaki jej si ni. - Znw pani tak ley przez cay dzie - powiedziaa Niestrzpowa wchodzc. - Jak pani nie wstyd? Kto ma pani w piecu napali, na kogo pani czeka? Ugotowa co trzeba, posprzta. Justyna milczc wstaa. Umya si w wodzie na misce, grzebaa kawakiem drewna w popiele na ruszcie. Pki Niestrzpowa staa przy niej, rozpalaa w piecu, braa w rk to jedn, to drug rzecz, do rondelka nalaa z dzbanka wody,

obejrzaa w szufladzie, w torebkach, gdzie jeszcze jest jaka kasza. - Tak przecie nie mona. Tak si pani zamorzy! Niestrzpowa wychodzia, przyniosa troch wasnej zupy, zmuszaa Justyn, eby wzia palto i posza kupi sobie chocia kawaek kiebasy u rzenika. Justyna saa ko, zamiataa podog, siadaa i patrzya na ogie, jak si pali i migota, chodzi po kadym drewnie tam i z powrotem, nim si cae nie zajo. Wstawaa, dokadaa, zamykaa piecyk i siadaa na brzegu ka. Znw jej si to przypomniao, jak posza do tej akuszerki na ulic Mostow, zaraz par domw od koca witojaskiej blisko dworca. Mieszkaa w czerwonym ceglanym domu. Bya tam kuchenka i pokj. Kuchnia bya pierwsza i tam spaa ona z mem i trzema chopcami, a w pokoju miaa chore. Ale jak Justyna tam leaa, to adnej drugiej chorej nie byo. Matka tej kobiety gotowaa im je i zamiataa pokj. Opowiadaa Justynie, e przed ni ostatnia chora bya to bogata panna, co nawet nie miaa szesnastu lat. W wielkim ukryciu j tam przywiz ze wsi jej rodzony wuj, co mia on i dzieci, a ona u nich mieszkaa. Zaraz jak tam przysza, akuszerka kazaa wej Justynie na duy st i na samym brzegu si pooy, i przyniosa z kuchni na pmisku jakie druty i szczypce, i czekaa przez chwil, a wystygn. Bieda tam bya, ale bardzo dbali, eby wszystko byo czyste. Wieczorem przychodzi m tej kobiety, kolejarz, ktry czsto pi, i wtedy byy w tej kuchni haasy. W ciemnoci otwieray si drzwi od kuchni i na palcach cicho wchodzia stara kobieta. Widocznie si tu chowaa przed ziciem, moe mu zawadzaa i o ni onie tak dokucza. To byy najgorsze dni w yciu Justyny od mierci matki. Po tym, co tamta jej na stole zrobia, Justyna leaa w nocy, nie wiedzc, co si w niej odbywa, a j chwyciy ble. Krzyczaa, ale tamta zaraz przysza, eby przestaa, e zgubi j i siebie. Przestaa krzycze, przeleaa cicho par godzin, a wszystko ustao. I wtedy 223 nad ranem, jak si poruszya, bez adnego blu, bez niczego takiego poczua, e to malutkie z niej wyszo. Leaa tam jeszcze przez dwa tygodnie, ale co z ni byo, mao pamitaa. Przychodzi doktor, miaa gorczk, rne rzeczy z ni robili. Kiedy wysza stamtd, nie bya jeszcze cakiem zdrowa, jednak powoli si poprawia i w jesieni moga ju pracowa u Toruciskiego. Ale myl o tym dziecku zostaa ju w niej na zawsze. Gdy_tk siedziaa na ku i wspominaa swoje sprawy, zastuka Zenon. Przychodzi teraz co par dni, zrobi si dobry -i- pamita OJiie|^ Ale jego odwiedziny nie pocieszay jej wcale. Mao j ob-chodzio, czy przyszed, czy nie. By to jakby kto inny, wcale do niego niepodobny, obcy. Przychodzi zawsze, kiedy byo ju ciemno na ulicy, uwaa, eby si z kim na podwrzu ani w sieni nie spotka. Stukanie Zenona zaraz poznawaa. Zawoaa, eby wszed. Nie wstajc podaa mu rk. - No jak si masz, dziecko? Dawno by doktor? Odpowiedziaa: - Nie pamitam, ale on niepotrzebnie przychodzi. On mi nic nie pomoe. Dlaczego tak mnie o wszystko rozpytuje? - Czy bierzesz te lekarstwa, co ci zostawi? - Bior. Ale niech on nie myli, e ja z nim gdzie pojad. Nigdzie si std nie rusz. Siedz tu spokojnie, nikomu nie przeszkadzam, nikomu nic nie robi, to co mu do mnie. - Zrobisz, jak bdziesz chciaa. Nikt ci nie przymusza. Ta Nie-strzpowa do

ciebie przychodzi? - Przychodzi, przychodzi. I to take niepotrzebnie. Jak mam ch, to jem, jak nie, to nie lubi, eby mnie przymuszali. - Co jadasJizisiaj? MilcaliTchwil i rozemiaa si. - Co ci to, Zenon. Co ci to moe obchodzi, co ja jem? - Piszesz mi takie dziwne rzeczy. Nie powinna pisa. Jak tu przychodz, moesz mi zawsze wszystko powiedzie. To pisanie jest niepotrzebne. Wzruszya ramionami. - Dobrze, nie bd pisaa. Ale jak przychodzisz, to nigdy nie pamitam, co ci miaam powiedzie. Obmylaam sobie, co ci powiem, a potem zawsze zapomn. 224 - Pisaa, e znw ci si nio. - I dzi mi si nio, i wczoraj. Zawsze mi si ni. - Suchaj, jeste taka dobra, powinna by rozsdna, powinna sucha, co on ci mwi, ten doktor. Pojedziesz, odpoczniesz, dadz ci je, o niczym nie bdziesz musiaa myle. A potem wrcisz zdrowa. Umiechna si. - Nie, nie jestem dobra, gdzie tam. Co ty mwisz... eby ty wiedzia, co ja czasami myl - toby si zlk, jaka ja jestem... Gorsza jestem, ni nie wiem co, ni pies wcieky. Takie to we mnie siedzi ze i tak mnie dusi. Kiedy odszed, leaa znowu sama. Koo smej przysza Nie-strzpowa. - No, panno Justynko, jak to bdzie z kolacj? - Nie chce mi si je. - Pani przyjdzie do nas. - Przyjd, przyjd. - Tak pani mwi, a pniej pani nie przyjdzie. Zaraz niech pani idzie i ju. Zbliya si, eby j wzi za rk. Justyna odsuna si od jej dotknicia. - Nie trzeba. Sama pjd. Posza za Niestrzpow do ich pokoju. Obok Niestrzpa siedzia przy stole czowiek, ktrego nie lubia. Grali w karty na rogu stou. Karty byy zniszczone i brudne. Niestrzpow odgarna serwet i nakrya na wolnej czci stou. Podaa jajecznic, chleb i maso. - Panno Justynko, niech pani siada do jedzenia. Po kolacji zostaa z nimi chwil. Podebrak opowiada, e jest w krytycznym pooeniu. Inni si martwi, jak im fabryk zamkn, albo si spodziewaj, e na wiosn fabryka znowu pjdzie. A jemu, czy fabryka idzie, czy stoi, zawsze jednakowo le. Wyjmowa z portfelu rne papierki i druczki. Trzyma z Niestrzpem do spki wiartk na loterii. Mwi, kto wygra w ostatnim cignieniu najwiksz wygran. Rozoyli na stole plan cignienia i Niestrzp czytajc suwa palcem po literach. - Co sobie gow zawracacie - powiedziaa Niestrzpow. - Zawsze tak jest, e kto wygra, ale ebycie wy wygrali, to tak nie bdzie. Przysiada si do nich i ogldaa rzeczy, ktre Podebrak znw wyjmowa z portfelu. 15-Granica 225 - Oddali ci t fotografi, co mwi? - Oddali.

- Poka. Wyj paczk listw. Midzy listami bya i fotografia jego ony. Niestrzpowa podsuna j Justynie. - Tej pani jeszcze nie widziaa. Justyna przyjrzaa si obojtnie znanej sobie ju z innych zdj twarzy. Wszystko w niej drao, ale nic po sobie nie pokazywaa. - Suchaj, zostaw nam t fotografi. - Wszystkie oddaem, a tej nie oddam - upiera si Podebrak. Niestrzpowa wytumaczya ju Justynie, e ten Podebrak wrci do domu i zasta on razem z drugim w pokoju. A to bya nieprawda, co pomyla, bo ten drugi przyszed do niego i na niego czeka. Dopiero pniej wszystko si wydao. Ale jemu uderzyo do gowy i w ten sam moment, co ich zasta, strzeli do niego i potem do niej, a do siebie ju nie trafi. Na drugi dzie by znw doktor u Justyny i wypytywa j o to samo po kilka razy. Powiedzia, e jej przyle kobiet, co bdzie z ni mieszkaa. Justyna powiedziaa, e nie chce. Nastpnego dnia wcale ju jej si wsta nie chciao. Przed samym wieczorem przyszed Zenon. Zobaczy, e ley. Zdj palto, od razu usiad przy niej na ku. By bardzo serdeczny. - Wiesz, przez cay ten czas mylaem o tobie - powiedzia. - Ja tak ci ju nie dam zosta. Doktor mwi, e na pewno bdziesz zdrowa, tylko musisz wyjecha. Siedzisz tu i mczysz si... Odwrcia ku cianie oczy. Gos jej by cichy i mikki. - Nie namawiaj mnie, nie namawiaj, Zenon. Nic ty nie wiesz, co jest ze mn. Lepiej by mnie zostawi. Ani chwili by tu nie by, eby wiedzia, co ja mam na myli. - No to mi powiedz, niech wiem. - Co ci mam mwi, kiedy i tak tego nie zrobi. Mog mi tu przychodzi do gowy takie gupstwa. - Powiedz, co za gupstwa? - No to kademu moe przyj do gowy. Czsto myl, eby tobie albo jej zrobi co zego. Umiechna si niejasno, zrobia swj powiewny, lekcewacy ruch rk. - Ale po co mnie pytasz. To wszystko nieprawda. Patrzy na ni i zobaczy ten jej umiech. Wiedzia, e yje jak we nie. Wraca ciemnym przedmieciem. Zawsze wracajc od niej musia przechodzi koo widocznych nawet w najciemniejsz noc murw opuszczonej budowli. Stao to na pustym, rozlegym placu w bok od ulicy, byo jakby skondensowan ciemnoci. Przerwy o mniejszym skupieniu byy oknami i niebem. I nie mg nie pomyle o tej dawnej podry z Elbiet, gdy w przejedzie zwiedzali radosne, oprawione w ziele dzielnice wieo budowanych domw miejskich Wiednia. Wyspy przyszoci, pene radoci i uroku, objte niebezpieczn teraniejszoci. Czy to nie byo prawdziwsze, e tutaj nie dao si to osign. Byy widoki sprzedania placu i murw zwykemu przedsibiorcy na domy czynszowe. Ziembiewicz jeszcze si przed tym broni. Myla o Justynie, e po raz pierwszy mu czym grozia, i to w sposb najbardziej delikatny. Czy nie byo to ostrzeenie? Ostatnio dowiedzia si od Niestrzpowej, e Justyna jest podniecona. Jej usposobienie ulego zmianie. Wychodzia teraz sama na miasto, nie wracaa po dwie, trzy godziny. Przynosia ze sob sprawunki, pantofle, poczochy,

kapelusz. Niestrzpowa podejrzewaa, e ma jakie znajomoci, e si z tym ukrywa. Jednak przychodzc Zenon zastawa j zawsze. Zdawaa si dobrze pamita por, w ktrej mg przyj. Kiedy zapyta, ryzykujc wszystko: - Moe ty mnie kochasz, Justyno? Niech ona powie - myla - niech to si stanie." Zaprzeczya gow powoli, patrzc na niego uwanie, z zamknitymi ustami, jak na scenie. I dopiero po chwili odpowiedziaa z namysem: - Nie. Ju ci dawno nie kocham, a i to, co byo, to mi si wydaje jakby nieprawda. Ona si bardzo mczy - myla - ale to jest cierpienie animalne. Ona nie ma wiadomoci, ona czuje rne rzeczy po kolei, to si ze sob nie czy, jak jej zachcianki, zmartwienia, dsy. A ja jestem ugodzony w rzeczy najwaniejszej, w centralnej sprawie ycia." Myla o Elbiecie. Nie mwia mu o tym, ale wiedziaa wszystko. Wiedziaa, e tam wci wraca, coraz czciej, e jest w to na nowo wcignity. 227 Gdy go spytaa, czy musi tak by, odpowiedzia: - Przecie to jest nierwnie gorsze, ni gdyby si zabia... Tego wieczoru z dou od zmarznitej rzeki szed wiatr. Wia uporczywie i na skrzyowaniach ulic zwielokrotnia si nagle, uderza z paru stron, sam siebie przepierajc i szarpic ku grze. Stopniay w dzie nieg cina si teraz, powlekajc kamienie liskim szkliwem. Ziembiewicz stpa ostronie, zagit rczk laski przytrzymujc kapelusz. Poy futra rozwieway mu si na kolanach. Z pochylon gow szed uparcie. Tym razem wyszed stamtd wczeniej, mia jeszcze wstpi do biura, gdzie czekali na niego. Samochd ciemny, zwalony na bok, sta nad rynsztokiem niedaleko za rzek. Ruszyli prdko ulic Mostow w stron miasta. Dojechali do rogu witojaskiej; gdy mieli skrci w Emerytaln, policjant da znak szoferowi. Ziembiewicz otworzy drzwiczki, policjant salutujc objani, e plac Narodowy i dojazd do magistratu zajty jest przez tum, e przejecha nie mona. - A przez Krtk przejedzie? Okazao si, e tak. Szofer zgasi latarnie. Na rogu Sdowej powtrzyo si to samo i samochd zrobi jeszcze jeden zakrt. Zenon kaza stan za murem kocioa i std ma uliczk przedosta si na boczny plac przed wejcie narone. Oszklone drzwi prowadzce do wntrza gmachu byy zamknite, wewntrz panowaa ciemno. W chwili gdy zblia si do nich, od ulicy Emerytalnej ukazaa si grupa ludzi idcych szybko w stron magistratu. Latarnia na przeciwlegym rogu, przybita niewysoko do muru kamienicy, rzucaa pene wiato na ten zastp, idcy w milczeniu. Poza t jedn latarni wszdzie naokoo byo ciemno. Zenon spiesznie wszed na stopnie. Drzwi byy zamknite. Zadzwoni i sta chwil, patrzc w ciemn szyb. Zadzwoni jeszcze raz, byo mu spieszno, tum si zblia. I zobaczy w tej ciemnej szybie dziwny obraz, odbity w niej z dokadnoci wizji. Widzia tam konierz swego futra, melonik, cay kontur siebie o twarzy zatartej w ciemnoci. Tu za jego ramieniem wynurzyy si w kilku szeregach twarze tamtych idcych ludzi, twarze nieznane, prawie jednakowe, w wietle wyrane i jasne. Mylao si o tym awa" albo morze gw", chocia byo ich niewielu. Waciwy bowiem tum znajdowa si z drugiej strony na placu Narodowym, tu bya ich tylko maa

grupa. Ten jasny obraz idcych ludzi porodku przecity by czarn sylwetk pana w futrze i w kapeluszu. W odbiciu wydawao si, e stoi na ich czele. W istocie przed nimi ucieka. Nagle ten sztuczny obraz zmci si i zatar. Za szyb ukazaa si rzeczywista twarz policjanta. Stojcy obok policjanta wony spiesznie otwiera drzwi. Zenon szed po schodach, prowadzony przez wonego. Pan starosta Czechliski ju jest w grze" - mwi wony, ktremu trzsy si rce. Patrzy strwoonymi oczami w twarz Ziem-biewicza. 27 Po owym wieczorze i strzaach na placu przed ratuszem nastay dni niedobrej ciszy. Na kracach miasta odbyway si jeszcze maswki robotnicze, day si przecie rozpdza atwo i po cichu. Nie byo dnia, eby kogo nie aresztowano. Wrd aresztowanych na ostatniej masowce by Marian Chba. W pismach miejscowych echa zaj pod magistratem odzyway si jeszcze niekiedy. Nazwiska zabitych robotnikw ustalono ostatecznie. Pogrzeby odbyy si jednego z tych dni o wicie i przeminy w zupenej ciszy. Wedug Niwy" pierwszy strza pad z tumu. Nazajutrz sprostowano, e strzela nie zwolniony robotnik od Hettnera, Wajs, jak podano pierwotnie, tylko Podebrak. W tydzie po wypadkach zmar w szpitalu jeden z ciej rannych uczestnikw manifestacji, Borbocki Franciszek, przed niedawnym czasem zwolniony z wizienia. Ranne dwie osoby spord przechodniw powoli wracay do zdrowia. Ziembiewicz caymi dniami przebywa teraz w biurze albo wyjeda z domu, gnany swym niepokojem. W miecie zaczynano mwi, e rozkaz uycia broni wydany zosta za spraw Ziembiewicza. Istotnie pierwsze strzay pady owego wieczoru w chwil po jego przyjedzie. Naprawd jednak sprawa zdecydowaa si ju przedtem, bya gotowa, zanim przyjecha. Jednego z tych dni Ziembiewicz mia z Czechliskim gwatown scen. Gdy wychodzi z jego gabinetu, wony sysza te sowa: Z jakiej racji? Jak to? Teraz chcecie zwali to na mnie!" Ostatniego dnia, gdy siedzia w biurze, przeczono do niego telefon 229 doktora Lefelda. Doktor donosi, e tej nocy Niestrzpowa wzywaa go telefonicznie z podmiejskiej apteki do Justyny. Alarm okaza si przesadny. Pukanie odka wystarczyo. - Wic nie ma niebezpieczestwa? - zapyta Zenon ochrypym gosem. Byo tak, jakby przez cay czas to tylko przewidywa, tego jedynie si ba. - Nie, nie - uspokaja Lefeld. - Jest zdrowa. Ju dzi zreszt posyam tam pielgniark. - Co to byo? - dopytywa si Zenon. - Jodyna. Niewielka ilo. Pojecha wprost do Justyny. Leaa znowu w ku. Powiedziaa, e nic j nie boli, e nienawidzi tego doktora, e przyjecha z drugim, przemoc zakadali jej rur do garda, wyrabiali z ni okropne rzeczy. - Dlaczego oni mnie nie zostawi w spokoju? Co im do mnie? Deski podogi byy wilgotne jak po niedawnym myciu. Czu byo lekarstwami. Zenon rozglda si po pokoju. - Ta kobieta nie przysza? - spyta. - Bya. Ale jej nie chc, eby tu mnie pilnowaa. Zenon robi jej wyrzuty, by szorstki. Odpowiadaa pochmurnie i gniewnie.

Rzecz szczeglna, e wydawaa mu si normalniejsza ni tamtych dni. Miaa niedu taw plam w prawym kciku ust. - Suchaj, widzisz przecie, e robi wszystko, eby bya zdrowa. Powiedz wreszcie, czego chcesz. Twoje postpowanie jest niemoliwe, nie mam ani chwili spokoju. - To si mn nie zajmuj, zostaw mnie. Dlaczego to ja nie mog robi, co mi si podoba? - Ale dlaczego mnie mczysz, za co si mcisz? Powiedz, o co ci chodzi. Patrzya w sufit, nakrywaa sobie rkami oczy, przesuwaa palcami po czole. Nie odpowiadaa. Z rozmw z Lefeldem, przed ktrym nie ukrywa ju nic, Zenon wiedzia, jaki jest podkad jej choroby. - Zrobia wtedy, co sama chciaa. Sama tak zdecydowaa, nie namawia ci nikt. Przecie moga mie dziecko i wiedziaa, e te bybym ci bez pomocy nie zostawi. - Jak to: wiedziaam? Tego ju nie mw. A t pienidze, co mi da wtedy? Twarz jego pociemniaa. Wsta powoli i podszed do niej ze spuszczon gow. 230 - Dlaczego tak mwisz? Przecie liczyem si z tym, e chcesz dziecka. Cigle ci powtarzaem... Usiada na ku. Bya w biaej, grubej koszuli perkalowej bez rkaww, rce miaa cienkie, jak w letnich sukienkach w Boleborzy. - No, wanie wiedziae, e go chciaam, eby yo, eby aby yo. Rozpakaa si i zy ocieraa nie domi, tylko caymi zgitymi w okciach rkami. - Ale mi da pienidze na to, eby si popsu. - A co miaem robi, Justyno? Miaem ci nie da. Co by wtedy powiedziaa, jakbym ci nie da? zy jej oschy, oczy zrobiy si ciemne i byszczce. Siedzc zaoya rce na ramiona, okcie opara na podniesionych pod kodr kolanach i tak skulona kiwaa si w takt mwionych sw: - Naturalnie, e mg nie da. Toby ono teraz yo. Same wiedzia przecie, e ju by nie czas. I ta akuszerka dlatego tyle policzya, e byo pno, tylko si za takie pienidze podja. Gdyby ty chcia, toby by nie da tych pienidzy. Od tych jednych pienidzy wszystko poszo. Moja choroba i ten mj bzik. Miae si oeni, to dae, com chciaa, eby si mnie tylko aby z drogi pozby. Zapakaa znowu i paczc uderzaa si niecierpliwie po twarzy maymi, zacinitymi piciami. - I po co mnie ona wtedy woaa, po co mnie to wszystko mwia? Czy to jej bya rzecz midzy mnie i ciebie stan, mnie o tobie wszystko mwi? Czy to ty sam nie moge mi powiedzie, e si masz eni? Miaa kamienic, bya bogata. Dopiero wtedym zrozumiaa, jake mnie zwid. Taki si zrobie wcale nie ten czowiek, cakiem obcy. Patrzya na niego dugo. Oczy jej si zamgliy. Zagodniaa. Spytaa cicho: - Czy ty si mnie nie boisz, Zenon? Czy ty si mnie nie boisz, mj drogi? Ja si dziwi i dziwi... - Dlaczego si dziwisz? - e ty tu jeszcze przychodzisz! e masz t miao...

Zamylia si i mwia piewnie, przerywajc sobie westchnieniami: - Przecie nie ma tej nocy, eby mi si nie nio. Budz si co i raz. A jak znowu zasypiam, to mi si zaraz te rne twarze pokazuj, miny robi, wykrzywiaj si, strasz mnie i strasz... Gosy sysz, do tego 231 stopnia ju przyszo, e gosy ludzi sysz, a ludzi tu nie ma. To s gosy umarych. Ale ja ich nie poznaj, czyje -s. Jeszcze wczoraj wieczr syszaam, jak tu mwio: We go i zabij, we go i zabij." Sta naprzeciwko niej przy ku, obiema rkami trzyma zimn sztab porczy. Patrzy i sucha. Nie mg oderwa od niej oczu. - Nie wierz ty temu, Zenon, e ja jestem dobra. ebym nie pamitaa, jaki by, ebym sobie cigle a cigle nie mwia, e szkoda twojego ycia... Ale odkd mnie to ju po gowie chodzi! Odkd ja myl, e ju na moj mk nie ma innego sposobu, tylko eby ciebie nie byo... Tak j zostawi, rozmarzon i wzdychajc. Z Chzebiaskiego Przedmiecia pojecha na drugi koniec miasta po doktora Lefelda. Domaga si natychmiast tej pielgniarki, wreszcie odnalaz j sam, wysucha wyjanie, e wrcia do domu tylko po rzeczy, zobowiza do agodnego traktowania chorej i z pakunkami odesa na miejsce. Kiedy wrci do domu, by ju zmierzch. Tego dnia Elbieta znowu znalaza w swej poczcie kopert adresowan pismem maszynowym, a w niej cieniutkie, przeroczyste patki bibuy, sczepione drucian sprzczk. Linotypowa odbitka bya zamazana i w wielu miejscach nieczytelna. Bya sama w domu. Zatrzymaa si w miejscu, gdzie rozdara kopert, w jadalni pod oknem, i czytaa stojc. To, co czytaa, wydawao jej si jakby wymylone, zbyt dziwne. Odbywao si w ukryciu i w ciemnociach, szo o to, aby nikt nie mg przyj na ratunek. Byo umotywowane potrzeb doran, wbudowane w cao ycia, uporzdkowane. Bez tego nie mona byo odkry winnych. Bez tego nikt by si do niczego nie przyzna. Przeczytaa i wrcia do miejsca, gdzie byo napisane, e buty wkada si zaraz po tym, bo inaczej nogi tak puchn, e nie mona butw woy wcale. Potem czytaa sowa: Nie obchodzi mnie moja przyszo." Ten mia dwadziecia jeden lat i jego przyszo obliczona bya na dni. On pierwszy zosta stracony. Przyprowadzili go z wizienia na sal sdow, powiedzia, e nie obchodzi go jego przyszo, i odprowadzili go znowu do wizienia. A potem wyprowadzili go na stracenie. Wci koo niego byli ludzie. To si dziao w otoczeniu ludzi. Nie by sam. Ta ciemno, w ktrej odbywa si tamto, jest zreszt niematerialna. Moe si tam wieci arwka, uczepiona zakopconego muru z cegie, moe te lampka owietla z gry izb, ktrej ciany do pewnej waciwej wysokoci powleczone s ciemnobrzow farb olejn, eby nie byo wida plam. Ciemno polega na tym, e nikt nie moe tam przyj z pomoc. I e s tam ludzie, ktrzy mog to robi. I ten mrok jest czym spod podogi - jak sutereny, baraki, szpitale, domy noclegowe, przytuki, zakady poprawcze, w ktrych zamyka si ludzi za kar, e si wcz, e ebrz. Za kar, e s bezrobotni, e s godni. Bo ich ycie jest win. Gdy jeszcze staa na tym miejscu, przyszed Zenon. By blady, przez ostatnie dni zaostrzy mu si nos i koo ust zrobiy dwie fady. - Co robisz? - spyta.

- Znw s te kartki - powiedziaa nie pokazujc mu ich zreszt. Ale wzi je ze stou sam. Przegldajc niewyrany druk, krzywi si, wzrusza ramionami, wreszcie cienkie papierki odrzuci na bok. Gniewao go, e ona bierze to na serio. - Ty si tym przejmujesz, naturalnie... Chodzi po pokoju i mwi rzeczy odpowiadajce tej sytuacji. Jego wiadomo organizowaa si byskawicznie do obrony. Rzecz bya w tym, e to nie mogo by prawd. Rzecz bya w tym, e by w to nie wierzy, eby na to nie przysta. Byle jakie sowa wystarczyy. Nie przerywaa, pozwolia mu mwi, do koca to ze sob zaatwi. Widziaa, jak przekonywa sam siebie, widziaa, e szo mu to jak z patka. Nie czyta zreszt tego, z gry wiedzia, co tam moe by. Niechtnie patrzy, jak pomite kartki wygadzia i uoya znw na stole. Twarz miaa powan i upart. Mylaa zapewne, e kto to pisa w ukryciu, odbija w popiechu, e si kto, robic to, naraa. - Jeste jeszcze wci t sam sentymentaln panienk z ulicy Staszica mwi. - C ty sobie wyobraasz, w czym ty yjesz? Posuchaj, co ci powiem. Wanie teraz wyszo na jaw. Wiesz, co si stao z tym Gobskim, ktry w swoim czasie do tajemniczo znikn z waszej sutereny? Przypominasz sobie moe, byo takie zabjstwo na Chzebiaskim Przedmieciu, na tym pustym placu za hut, jeszcze przed moim przyjazdem. Trupa nie rozpoznali wtedy, by zupenie zmasakrowany. Dopiero ostatnio wyniko z zezna, e to oni tam si z nim zaatwili po cichu. To by jaki ajdaczyna zreszt. Ale moe i on te mia idee, zwaszcza z pocztku... - To ju ostatni - powiedziaa. - Jaki ostatni? - spyta. - Ostatni z tych ludzi spod podogi. Bo pewno wiesz, e ten nieprzytomny, co wczoraj umar w szpitalu, to Borbocki. Unis si, mwi gwatownie, zmienionym gosem: - Czytam, naturalnie, e czytam wszystko! Inni te czytaj. A teraz kady zrzuca z siebie odpowiedzialno. Albo ja wiem, kto pierwszy strzela? Tego si nigdy nie wie. Rzecz zawsze tak samo wyglda: tum jest niewinny, bo chce pracy, my jestemy niewinni, bo nie mamy dla nich tej pracy. A kto jest winny, nie wiem i nie czuj si w tej chwili do dobrze usposobiony, by to z tob rozwaa. - Zenonie - powiedziaa - ja wiem, e si mczysz. Ale tak nie powiniene mwi... - Wic co? - przerwa. - Wic miaem si tu da zatuc, dlatego e oni maj idee? Pastwo jest take ide. Jest to ostatecznie sposb, w jaki chc by ze sob ludzie. To jest zrobione przez ludzi dla ludzi. Krzycz tu o przemocy, o dyktaturze i wizieniach. Czy nie jest mieszne, e mwi to wanie oni? A co czyni sami z chwil, gdy dorw si do wadzy? Robi sobie i wojsko, i policj, i wizienie, robi te same rzeczy z innymi nazwami. I przede wszystkim robi pastwo. - Zenonie, Zenonie - przerwaa z lkiem. - Ty nie widzisz tego, ty zapomniae. Ale wszystko, czego nie chciae, jest teraz po tej samej stronie co

ty. Zupenie ju spokojnie wyjani: - Jeeli chcesz, wiat jest rzecz okropn. Dobrze. wiat jest miejscem zbrodni. Tak. To masz wszdzie, i tu, i tam, wszdzie na ziemi. C z tego? Po obu stronach, po tej i po tamtej, s znowu ludzie, zwyczajni ludzie, chccy tego samego, wadzy i krwi. - Ach, nie o to chodzi. | - Moe mi chcesz znowu co powiedzie o mioci, ktr naley si rzdzi, o drugim czowieku" - tak? y By teraz znudzony i wyniosy, by sztuczny. Stojc przerzuca /-> numery gazety, zaglda tu i owdzie z ironicznym skrzywieniem. ,1 - Nie, chodzi o to, e musi co przecie istnie. Jaka granica, za (A ktr nie wolno przej, za ktr przestaje si by sob. - Granica - mrukn i wzruszy ramionami. - Granica. - Rozemia si. - Tobie te niewietnie si udao, gdy raz prbowaa kierowa si wzgldami na dobro drugiego czowieka". - O czym chcesz mi powiedzie? - spytaa. Popatrzy na zegarek, spieszy si. - Mona by tylko tym, czym si jest, moja droga - nic wicej nie mona. Przed odejciem powiedzia: - Spal to przecie, niech si to nie plcze po mieszkaniu. - I ruchem palcw popchn po stole pomite kartki maszynopisu. Wzi palto i czapk i wyszed z domu. Nie pojecha jednak do miasta. Odprawi szofera, chodzi po pustym parku. W ciemnociach miota si wiatr, byo ciepo, nagie i wilgotne gazie chrobotay nisko nad gow. Zenon usiad na awce i, niewiele wiedzc o tym, przesiedzia tam par godzin, patrzc z daleka w okna swego domu. wiecio si na grze w pokoju dziecka i na dole w pokoju matki. Okna sypialni byy ciemne. Przeczeka jeszcze godziny, gdy wiecio si w jadalni. Uczu dreszcze i dwign si z awki. Obszed znowu cay park. Gdy wrci do domu, byo ju pno. Na dole znalaz pani anci. Siedziaa w tak zwanej bibliotece, na fotelu przy kominie. Ogie si ju nie pali, zasuwa bya zamknita. Z czeluci zadymionych cegie szo ciemne, suche ciepo. Czsto wieczorami mona j tu byo znale. To miejsce przypominao jej salon w Boleborzy. - Jeszcze mama si nie pooya? Rano mama wstaje Bg wie kiedy, wieczorem nie idzie spa. Kiedy mama waciwie pi? Odpowiedziaa z umiechem: - Dosy si w yciu naspaam. Starzy ludzie potrzebuj mao snu. Zatrzyma si na chwil przy jej fotelu, pniej usiad na maej aweczce blisko niej, z okciami opartymi o kolana. Przyjrzaa mu si. - le wygldasz. Jeste zmczony? - Tak. Gdyby wiedziaa, ile mam kopotw. - Wiem, dziecko, wiem. Nie jeste czowiek zwyky, to trudno. Jeste na wieczniku. C to dziwnego, e masz nieprzyjaci. Siedzia milczc zgarbiony. Przypomnia sobie, jak mu kiedy mwia w Boleborzy: Przekonasz si, e nikt na wiecie nie moe ci by bliszy, ni rodzice." I to, co wtedy pomyla: e chwila, gdy si o tym przekona, bdzie jak najgorsz chwil jego ycia.

235 - Wiem, e masz nieprzyjaci, ale poczekaj, przyjd oni jeszcze do ciebie, przyjd. A pomyl tylko, co ju na swoim stanowisku zrobi. Naprzd te domy... Czy to twoja wina, e ci cofnli pienidze? A pomoc dla bezrobotnych! Sam j przy magistracie stworzye. Nie starcza dla wszystkich! Pewnie! Ale skd masz wzi? Kto moe od ciebie wymaga? Wycigna rk, pogaskaa go po wosach i chciaa gow jego przycign do siebie. Ale uchyli si i pocaowa tylko jej rk. - Tego nawet nie wiesz, e od twoich drzwi nikt z niech-pan-bg-opatrzy" nie odejdzie. Jak ciebie nie ma albo Elbiety, to ja zawsze jestem. I co tu rnych resztek z obiadu, co tu kawakw chleba co dzie si wydaje - toby nawet nie uwierzy! Sama Jziowa jest dobra kobieta. Bez szklanki herbaty gorcej w to zimno adnego biednego nie wypuci. - Gdybym na przykad umar - powiedzia - toby mama o mnie tak pniej mwia. Prawda? Powiedziaa jak dawniej: - Nie ple, nie ple, Zeniu. Co ci do gowy przychodzi? - No widzi mama. A to wszystko byaby nieprawda. Wsta, powiedzia jej dobranoc i doda: - Widzisz, to wanie wszystko jest nieprawda. Jest si takim, jak myl ludzie, nie jak mylimy n sobie in\Ljestsi talcfm^^jak^mfpjscp w Iftprym si jest Poszed na gr. Elbieta take nie spaa. Gdy usyszaa, e przyszed, wrcia z pokoju dziecka. Nie bya rozebrana, miaa t sam co w dzie spdnic i bluzk niebiesk, pogniecion teraz i pomit. Rk odgarna wosy, ktre spaday jej z oczu. Widoczne byo, e musiaa zasn w ubraniu. Zrobio mu si jej al, jak przed chwil byo mu al matki. Nade wszystko przecie targaa nim myl o obkanej dziewczynie na przedmieciu. Gotw by paka mylc o tym, jak si tam tak broni przed sw ide natrtn, jak szukaa przed ni ratunku w tej maej iloci" jodyny. Pomyla, e pi tam teraz z t obc kobiet, ktra jej pilnuje", i wzruszy si znowu. - Nerwy, nerwy mrukn. Patrzya na niego wyczekujco, niepewna i smutna. - Moe si pooysz? - zapytaa. - Czy co jade? By bardzo podniecony i nie mg tego opanowa. Powiedzia Elbiecie, e Justyna prbowaa odebra sobie ycie. - Ale yje - doda zaraz. '\ Chwil milczeli. Elbieta czekaa, czego jeszcze bdzie od niej da. Ale on nic nie da tym razem. -l Gdyby nie bya jej wtedy wezwaa, to wszystko to nie byoby si z ni stao, co jest dzis.i Oii-m^- fet" Elbieta zakopotaa si, co nawet jakby zacza na sobie przygadza i porzdkowa. - No, skde mogam wiedzie, jak mogam przewidzie... I nagle powiedziaa z wyrzutem: - Przecie ona nie miaa nawet pojcia o moim istnieniu! - Wanie tego nie pomylaa... Chodzi po pokoju, zatrzymywa si na chwil przy oknie, by spojrze w ciemny park, jakby tam kogo upatrywa i, nic nie zobaczywszy w ciemnociach, chodzi znowu. - |To byo szalestwo wtedy j wzywa - powiedzia nieoczekiwanie podniesionym gosem, prawie krzykn. - Nigdy waciwie nie rozumiaem,

dlaczego to zrobia. Co miaa na celu, co chciaa przez to osign? - Jak to, Zenonie, ty si pytasz, ty... - Przecie nie mwia mi wcale, e chcesz to zrobi. Powiedziaa ciszej, jakby przywoujc go do porzdku: - Wyrzekaam si ciebie dla niej. Powiedziaam jej, e jeste wolny. - Widzisz, widzisz! - Nie rozumiem. Musiaam chyba wiedzie, przed czym mam ustpi. I ciszej dodaa: - Nie mogam inaczej... Zatrzyma si przed ni. - Robia wszystko, eby by ze sob w porzdku. A widzisz, to nie o to chodzi. Cierpienie wcale nie jest usprawiedliwieniem. - Zenonie, robiam, co mylaam, e trzeba, co byo najtrudniejsze. - Tak si zawsze wydaje, e to, co trudne, jest wanie dobre. A tymczasem dotd przecie dla niej samej nie zrobilimy nic. Dotd waciwie w tym wszystkim wci siebie tylko mielimy na uwadze. - Nie ja. Nie ja - bronia si, po raz pierwszy zrywajc z nim solidarno. - Ty take. Poczekaj, przecie mymy niczego si nie wyrzekli, 237 mymy zachowali wszystko. Ale to na jej zniszczeniu wyroso to, co jest midzy nami. Tak to byo i tak to jest do dzi. Zdawao si, e zrozumiaa wreszcie. Wstaa, jak gdyby miaa odej, popatrzya na niego i zawahaa si. Nie szukaa ju odpowiedzi ani nawet ratunku. Nie byo o co si spiera, nie byo wane, z czyjej winy wynikao to, co jest. A Zakoczenie Na razie nikt nie rozumia, jak w tym czasie wzmoonej czujnoci moga do gabinetu Ziembiewicza wedrze si wprost z ulicy nieznajoma dziewczyna i w miejscu, gdzie przebywali woni, urzdnicy i maszynistki, bez przeszkody wykona swj czyn. Niedawno przyjta sekretarka Ziembiewicza we zach opowiadaa, e dziewczyna przystpia do niej na korytarzu i urywanym gosem prosia o osobiste widzenie z prezydentem. Bya cicha i niemiaa, draa z zimna czy ze strachu, miaa na sobie cienk chustk. Urzdniczce wydaa si proszc o co biedn. Ziembiewicz powiadomiony o tym, zapyta tylko, jak petentka wyglda, nie okaza zdziwienia, jakby si tego spodziewa, i kaza j wprowadzi do gabinetu przez mae drzwi wprost z korytarza. Po krtkiej chwili w gabinecie rozleg si krzyk. Gdy otwarto drzwi, Ziembiewicz lea za biurkiem na ziemi, twarz do dywanu, nieprzytomny. W zamcie popiesznego ratunku nie zwracano uwagi na przestpczyni. Wony pochwyci j w chwili, gdy wdzieraa si na okno, widocznie chcc nim wyskoczy. Urzdnicy wypenili pokj, telefonowano po doktorw i on. Gdy przyjechaa, wejcie obstawione ju byo przez policj. Ziembiewicz lea na kanapie, lekarz koczy opatrunek. Bogutwna zamknita w bocznym pokoju pod stra czekaa spokojnie na swj los. Wieziony do szpitala pod opiek chirurga i ony, Ziembiewicz by nieprzytomny, jcza oddychajc chrapliwie. Mia twarz zabandaowan wraz z oczami. W chwili napaci musia otworzy usta, gdy dua ilo rcego pynu dostaa si do jamy ustnej i uszkodzia gardo. Jego oddech by jakby

cheptaniem powietrza. Elbieta dowiedziaa si dopiero pniej, e nie tylko powieki, ale gaki oczne byy uszkodzone. * 239 Wypadek wywar w miecie wielkie wraenie. O istnieniu Justyny Bogutwny wiedziao w miecie zaledwie par osb. O roli jej w yciu Ziembiewiczw prawie nikt. ledztwo poszo w kierunku szukania wsplnikw, ktrych Bogutwna wskaza nie umiaa. Kobieta, u ktrej mieszkaa Bogutwna, Niestrzpowa, uporczywie tumaczya, wszystko tym, e dziewczyna jest wariatk. Zeznania Niestrzpowej wydaway si tak wykrtne i mtne, e zatrzymano j w policji, szukajc dalszych nici. Na ma jej zwrcono uwag dopiero pniej, ale jego zeznania przyniosy wicej szczegw, chocia i on nie wspomina nic o odwiedzinach Ziembiewicza u Bogutwny. Ujawnio si mianowicie nie tylko, e przebywajcy w wizieniu aresztowany w czasie zaj pod magistratem Andrzej Podebrak by czstym gociem Niestrzpw, ale e zmary w tych dniach w szpitalu Franciszek Borbocki zaraz po uwolnieniu z wizienia dowiadywa si u Niestrzpw o Bogutwn. Ta jednak, zapytana, przeczya, jakoby go widziaa w tym czasie. Zofia Rumiska, pielgniarka, ktr na ledztwo wezwano pniej, tumaczya si, e w dniu krytycznym, korzystajc ze spokojnego snu chorej, wysza na chwil kupi co do jedzenia i po powrocie ju Bogutwny w domu nie zastaa. Jej zeznania, z ktrych wyniko, e do chorej zaangaowana bya przez samego Ziembiewicza,*rzucay nowe wiato na spraw. ona Ziembiewicza na razie nie skadaa adnych zezna. Po wyjanieniach, ktre zoy doktor Lefeid, pisma umilky. Caa sprawa bya kopotliwa, dla przyjaci i bliskich Ziembiewicza po prostu enujca, budzia na przemian niesmak i wspczucie. W pewnej chwili stao si wiadome, e Ziembiewicz wzroku nie odzyska. Na jego danie przeniesiono go ze szpitala do prywatnego mieszkania, gdzie pozostawa pod opiek najbliszej rodziny. W niecay tydzie po tym powrocie do domu rozesza si wiadomo o jego samobjstwie. Popeni je, strzelajc sobie z rewolweru w usta. Po mierci Ziembiewicza wdowa wyjechaa do rodziny za granic, pozostawiajc syna pod opiek babki. Pani Ziembiewiczowa z wnukiem zamieszkaa w dawnym mieszkaniu pani Kolichowskiej przy ulicy Staszica, korzystajc z gociny Karola Wbrowskiego, i oddaa si wychowaniu maego^^iel$a^,. ^ /^\ ^ \

You might also like