You are on page 1of 466

List Adama Michnika do gen.

Czesawa Kiszczaka z 1983 roku

Warszawa 11 grudnia 1983 r. Adam Michnik, s. Ozjasza Warszawa, ul. Rakowiecka 37 Areszt ledczy Ob. Minister Spraw Wewntrznych gen. Czesaw Kiszczak

Motto: Odebraem pismo Wapana, Moci Panie Rzewuski, nad ktrym dugo mylaem, co ono ma znaczy, i czyli mam na nie odpowiedzie. Czowiek poczciwy nie skrywa swych myli, wzgarda dla podych jest jego prawidem; tak i ja dzi z Wapanem postpi... Jako obywatel nie mog usucha rady Wapana, ktra pod pozorem wolnoci, upstrzonej licznymi bdami, wsparta jest obc przemoc. Ci, ktrzy mieli dla ich dumy i wasnej mioci zaprzeda krew wspziomkw swoich, s ohyd narodu i zdrajcami ojczyzny. Takie s moje sentymenta... (Z listu ksicia Jzefa Poniatowskiego do hetmana Seweryna Rzewuskiego, targowiczanina)

I Na pocztku listopada, peen obrzydzenia dla postpkw funkcjonariuszy Paskiego resortu, wysaem do Pana skarg. W swym licie zwrciem uwag na niski charakter takich poczyna: zabranie z celi ksiek, ktre posiadaem za zgod prokuratora, pozbawienie mnie dodatkowego spaceru zaleconego przez lekarza czy pogrki inspirowane jakimi audycjami w zachodnich radiostacjach. Dla nikogo z winiw Pawilonu III ledczego nie jest sekretem, e akcjami represyjnymi kieruj tu funkcjonariusze Suby Bezpieczestwa. Ich nazwiska te nie s adn tajemnic, tak jak i nazwisko ich tutejszego szefa, pk. Tamborskiego z MSW. Odwoaem si w swoim pimie do obowizujcego ludzi cywilizowanych nakazu honoru, ktry zabrania znca si nad uwizionym i bezbronnym przeciwnikiem politycznym. Poprosiem nastpnie odwiedzajc mnie osob, by sprawdzia u Pana, czy mj list doszed. Ku memu zdziwieniu zakomunikowa jej Pan o swej niemonoci ukrcenia poczyna podlegych sobie funkcjonariuszy. W przedmiocie zwrcenia mi do celi ksiek okaza si Pan

niekompetentny. Starczyo natomiast Panu kompetencji, by zoy mi do osobliw propozycj. Brzmiaa ona: albo najblisze wita spdz na Lazurowym Wybrzeu, albo te czeka mnie proces i wiele lat wizienia. Zapewni Pan zarazem, e po procesie, gdy "wadza przeknie t ab", o wyjedzie nie bdzie mogo by ju mowy. W ten sposb dowiedziaem si, e ministrowi spraw wewntrznych w PRL trudniej pohamowa nadgorliwych w dokuczliwoci funkcjonariuszy SB, ni odgadn wyrok sdu wojskowego i szerok doni ofiarowa wczasy na Lazurowym Wybrzeu. Ma Pan dusz jak step ukraiski, Panie Generale! Tytuem rewanu ofiaruj Panu przeto, ladem pana Zagoby podajc, tron w Niderlandach! "Monarcha Niderlandw, krl Kiszczak I" - czy nie znajduje Pan urody w tym sformuowaniu?

II Kiedy z pocztkiem listopada przeczytaem w "Trybunie Ludu" wypowied Jerzego Urbana o tym, e mog uzyska wolno kosztem opuszczenia Polski, potraktowaem to jako kolejny art tego skdind utalentowanego felietonisty, ktremu wyrzdzono tak ogromn krzywd nominacj na stanowisko rzecznika rzdu PRL. Rzdowi gen. Wojciecha Jaruzelskiego minister Urban wielkich szkd moe i nie przysporzy, bowiem temu rzdowi trudno jeszcze bardziej popsu opini w kraju i za granic. Jednak wyrzdzi ich niemao samemu sobie, kiedy to dowcipy ze "Szpilek" zacz przedstawia jako opinie zasugujce na powane traktowanie. Nie dalej jak miesic wczeniej, pocztkiem padziernika, Jerzy Urban zapewni opini publiczn, e winiowie polityczni "odbywaj kar w wydzielonych pomieszczeniach i nie przebywaj razem z kryminalistami". Prosz sobie wyobrazi, e potraktowaem - o wita naiwnoci! - t wypowied powanie i zadaem umieszczenia mnie we wsplnej celi z winiem politycznym, bowiem przebywaem z winiami kryminalnymi. Wszelako naczelnik aresztu mjr Andrzej Nowacki, a potem szef sdu Warszawskiego Okrgu Wojskowego pk Wadysaw Monarcha uwiadomili mnie, e Urban plecie jak Piekarski na mkach i nie zna obowizujcych przepisw. Od tego czasu czytam owiadczenia rzecznika rzdu gen. Jaruzelskiego wycznie w konwencji satyrycznych humoresek i nieraz si dobrze nimi bawi (polecam Paskiej uwadze - jako szczeglnie mieszne - wypowiedzi rzecznika na temat Lecha Wasy). W tej te konwencji odczytaem jego wypowied o moliwoci kupienia sobie wolnoci przez wyjazd za granic. Paska oferta spdzenia wit na Lazurowym Wybrzeu kazaa mi jednak ponownie przemyle, co oznaczaj te dziwaczne wypowiedzi.

III Pisz ten list wycznie we wasnym imieniu, ale mam podstawy, by sdzi, e podobnie rozumuj tysice ludzi w Polsce. Doszedem do przekonania, e skadajc mi propozycj opuszczenia Polski: 1) przyznaje Pan, e nie uczyniem nic takiego, co by upowaniao praworzdny urzd prokuratorski do formuowania zarzutw o "przygotowaniu do obalenia ustroju si" lub "osabiania mocy obronnej pastwa", za praworzdny sd do orzekania wyroku skazujcego. Podzielam ten pogld; 2) przyznaje Pan, e wyrok jest ju ustalony na dugo przed rozpoczciem procesu. Podzielam

2) przyznaje Pan, e wyrok jest ju ustalony na dugo przed rozpoczciem procesu. Podzielam ten pogld; 3) przyznaje Pan, e akt oskarenia sformuowany przez dyspozycyjnego prokuratora i wyrok skazujcy, orzeczony przez dyspozycyjnych sdziw, bd na tyle nonsensowne, e nikogo w bd nie wprowadz, skazanym przynios chwa, a skazujcym i ich dysponentom - hab. Podzielam ten pogld; 4) przyznaje Pan, e celem toczcego si postpowania karnego nie jest zadouczynienie prawu, lecz pozbycie si przez elit wadzy kopotliwych oponentw. Podzielam ten pogld. Na tym wszake koczy si zgodno naszych opinii. Uwaam bowiem, e: 1) aby tak jawnie przyzna si do deptania prawa, trzeba by durniem; 2) aby bdc wiziennym nadzorc, proponowa czowiekowi wizionemu od dwch lat Lazurowe Wybrzee w zamian za moralne samobjstwo, trzeba by wini; 3) aby wierzy, e ja mgbym tak propozycj przyj, trzeba wyobraa sobie kadego czowieka na podobiestwo policyjnego szpicla.

IV Wiem dobrze, Panie Generale, do czego wam nasz wyjazd jest potrzebny. Do tego, by nas ze zdwojon si opluskwia w swoich gazetach jako ludzi, ktrzy ujawnili wreszcie swe prawdziwe oblicze; ktrzy przedtem wykonywali cudze dyrektywy, a teraz poasili si na kapitalistyczne luksusy. Do tego, by zademonstrowa wiatu, e wy jestecie szlachetnymi liberaami, a my szmatami bez charakteru. Do tego, by mc Polakom powiedzie: "Patrzcie, nawet oni skapitulowali, nawet oni stracili wiar w demokratyczn i woln Polsk". Do tego - przede wszystkim - by poprawi swj wizerunek we wasnych oczach; by mc z ulg odetchn: "Oni wcale nie s lepsi ode mnie". Bo was niepokoi sam fakt istnienia ludzi, ktrym myl o Polsce nie kojarzy si z ministerialnym stokiem, a z wizienn cel; ludzi, ktrzy przedkadaj wita w areszcie ledczym nad ferie na Lazurowym Wybrzeu. Wy nie wierzycie w istnienie takich ludzi. Dlatego w swym ostatnim sejmowym przemwieniu osign Pan w obelywoci oskare poziom polskiego klasyka tego gatunku - Stanisawa Radkiewicza. Dlatego mwicie nawet midzy sob, e my albo jestemy wielkimi spryciarzami (bo otrzymujemy instrukcje i pienidze od wywiadu amerykaskiego), albo te wielkimi gupcami - "fanatykami" (bo wolimy siedzie w wizieniu, ni spacerowa po paryskich bulwarach). Przecie nikt z was nie wahaby si ani przez chwil, majc taki wybr! Wy nie umiecie o nas myle inaczej, bowiem mylc inaczej, musielibycie - choby w jednym bysku chwili - odgadn prawd o sobie samych. T prawd, e jestecie mciwymi i pozbawionymi honoru wintuchami. T prawd, e jeli nawet kiedy byo w waszych sercach troszk przyzwoitoci, to dawno pogrzebalicie te uczucia w brutalnej i brudnej grze o wadz, jak toczycie midzy sob. Dlatego, sami zajdaczeni, chcecie nas cign do swego poziomu. Ot nie! Tej przyjemnoci wam nie dostarcz. Nie znam przyszoci i wcale nie wiem, czy dane mi bdzie doy zwycistwa prawdy nad kamstwem, a "Solidarnoci" nad obecn antyrobotnicz dyktatur. Rzecz w tym wszake, Panie Generale, e dla mnie warto naszej walki tkwi nie w szansach jej zwycistwa, ale w wartoci sprawy, w imi ktrej t walk podjlimy. Niech ten mj gest odmowy bdzie malek cegiek budujc honor i godno w tym co dzie unieszczliwianym przez was kraju. Niech bdzie policzkiem dla was, handlarzy

cudz wolnoci!

V Dla mnie, Panie Generale, wizienie nie jest adn szczeglnie dotkliw kar. Tamtej grudniowej nocy to nie ja zostaem proskrybowany - to wolno. To nie ja dzi jestem wiziony to Polska. Dla mnie, Panie Generale, kar byoby, gdybym musia na Paskie polecenie szpiclowa, macha pak, strzela do robotnikw, przesuchiwa uwizionych i wydawa haniebne wyroki skazujce. Szczliwy jestem, e znalazem si po waciwej stronie - wrd ofiar, a nie wrd oprawcw. Ale gdyby Pan to rozumia, nie skadaby mi Pan propozycji tyle niemdrych, co niegodziwych. W yciu kadego czowieka uczciwego, Panie Generale, przychodzi taki trudny moment, kiedy za proste stwierdzenie faktu: "to jest czarne, a to jest biae" trzeba drogo paci. Moe to by cena ycia pacona na stokach Cytadeli, za drutami Sachsenhausen, za kratami Mokotowa. W takiej chwili, Panie Generale, dla uczciwego czowieka problemem naczelnym nie jest, by wiedzie, jak cen przyjdzie mu zapaci, lecz wiedzie, czy biae jest biaym, a czarne czarnym. Aby to wiedzie, trzeba chroni sumienie. Trawestujc jednego z wielkich pisarzy naszego kontynentu, powiem tak: trzeba przede wszystkim, aby dowiedzia si Pan, Panie Generale, co to jest sumienie ludzkie. S dwie rzeczy na tym wiecie - niechaj usyszy Pan t nowin - z ktrych jedna nazywa si Zo, druga Dobro. A oto objawienie dla Pana: kama i ly nie jest dobrze, dopuszcza si zdrady jest le, wizi i mordowa jest jeszcze gorzej. To nic, e to jest uyteczne. Tego nie wolno... Tak, Panie Generale, tego nie wolno. Kto si przeciwstawia? Kto zezwala? Kto zabrania? Panie Generale, mona by potnym ministrem spraw wewntrznych, mona mie za sob potne mocarstwo rozcigajce sw wadz od aby po Wadywostok, a pod sob ca policj kraju, miliony szpiclw i miliony zotych na pistolety, armaty wodne i urzdzenia podsuchowe, paszczcych si sualcw, pezajcych donosicieli i urnalistw; a tu kto niewidzialny, w ciemnoci, przechodzie, nieznajomy wyrasta przed Panem i mwi: "Nie zrobisz tego!". Oto sumienie.

VI Zapewne list ten wyda si Panu kolejnym dowodem mojej gupoty. Jest Pan przyzwyczajony do unionych prb, policyjnych raportw, szpiclowskich donosw. A tu czowiek, ktry jest w Paskim rku, ktremu dokuczaj Pascy podwadni, oskaraj Pascy prokuratorzy, a skazywa bd Pascy sdziowie - mwi Panu o sumieniu. Bezczelny, nieprawda? Wszelako adna Paska reakcja nie jest w stanie mnie ju zadziwi. Wiem, e za ten list zapac wysok cen, a Pascy podwadni sprbuj doprowadzi do mojej wiadomoci peni wiedzy o moliwociach wiziennictwa w kraju budujcym komunizm. Wiem wszake i to, e obowizuje mnie prawda.

Dlatego o nic Pana nie prosz. Tylko o jedno: niech si Pan zastanowi. Nie nad moim losem - ja moe jako wytrzymam kolejne pomysy Paskich pukownikw i majorw. Niech Pan si zastanowi nad sob. Niech Pan przy wigilijnym stole pomyli przez chwil o tym, e bdzie Pan rozliczony ze swych uczynkw. Bdzie Pan musia odpowiedzie za amanie prawa. Skrzywdzeni i ponieni wystawi Panu rachunek. To bdzie grona chwila. ycz Panu zachowania godnoci osobistej w takim momencie. I odwagi. Niech Pan nie tumaczy si, jak Pascy koledzy z poprzednich ekip, e Pan o niczym nie wiedzia. Bo to nie wzbudza litoci, tylko pogard... Sobie za ycz, abym - tak jak zdoaem w Otwocku dopomc w uratowaniu ycia kilku Paskim podwadnym - umia by na miejscu w sam por, gdy Pan bdzie zagroony i zdoa take Panu dopomc. Abym umia raz jeszcze by po stronie ofiar, a nie wrd oprawcw. Choby potem nadal mia mnie Pan zamyka w wizieniu i nadal zdumiewa si moj gupot.

Poegnanie z broni. Adam Michnik - Czesaw Kiszczak

Darmowy Hosting CBA.PL

ADAM MICHNIK JAKIEGO NIE ZNACIE

Gazeta Wyborcza - 26/07/1999

ANDRZEJ ZAGOZDA STRONNICZY PRZEGLD PRASY. DUGI ALE SMACZNY


S w Polsce sprawy bolesne i trudne - ujawnia Ryszard Legutko, filozof: "W dzisiejszej epoce triumfowi mylenia liberalnego towarzyszy widoczna degradacja intelektualna. (...) Pojawia si takie ujednolicenie mylenia, przy ktrym okres scholastyki jawi si musi jako czas intelektualnej anarchii". W tej sytuacji Legutko postanowi zosta rzecznikiem czowieka konserwatywnego. Wprowadzajc swj zamiar w czyn, zaj si filozofem angielskim Millem i polskim Koakowskim: przed 150 laty wielki ordownik wolnoci John Stuart Mill twierdzi, i nie naley wolnoci ogranicza, bo nawet gdy pojawi si fasz i brzydota, to na ich tle z wiksz si bd widoczne prawda i pikno. Legutko: "Argument ten dzisiaj brzmi aonie naiwnie". Koakowski zareplikowa: "Bdmy litociwi, nie wymagajmy, by taki Mill wspi si na poziom Legutki". W tej sytuacji Cezary Michalski ("ycie"), te filozof, uj si za Legutk: "Wytworzona przez now lewic atmosfera ideologicznej sprawiedliwoci sprawia, e nawet Koakowski zaproszony do polemiki (...) cofa si stylistycznie do przedrewizjonistycznej fazy swojej twrczoci". S w Polsce sprawy trudne i bolesne - bij Legutk. Na szczcie Michalski wykry winowajcw: "Legutko atakowany jest dzisiaj na zmian przez Michaa Cichego, Artura Domosawskiego, Cezarego Wodziskiego. Bez jakiegokolwiek zaenowania >>Gazeta Wyborcza<< cytuje sowa poety i niedoszego rajcy miasta Krakowa Marcina wietlickiego, ktry mwi, e Legutce nie spodoba si zapewne jego nowa pyta rockowa, >>bo lubi wycznie muzyk marszow<<. I oto do tego poziomu zszed Leszek Koakowski. (...) W ten sposb likwidowany jest Legutki filozoficzny autorytet, ktry tak trudno zgromadzi nie posiadajc instytucjonalnego zaplecza

porwnywalnego do sieci instytucji polskiej nowej lewicy. Obz ideologicznych hegemonw, rozcigajcy si pomidzy >>Gazet Wyborcz<< a Fundacj im. Stefana Batorego, po latach wytonej pracy wypromowa bowiem zarwno swojego dostojnego teoretyka liberalnej demokracji Aleksandra Smolara, jak nieco zapalczywego demaskatora jej wrogw Leszka Maleszk. Jest tam i pomnikowy sceptyk Leszek Koakowski, i Marek Beylin z sylogizmami jak cep. Polska nowa lewica ma wreszcie swojego homiletycznie wzywajcego do narodowej zgody Adama Michnika oraz Andrzeja Zagozd, zawzitego tropiciela ciemnogrodu". S w Polsce sprawy bolesne i trudne, ale jaka to rado, e wreszcie znalaz si mdrzec, ktry naprowadzi nas na suszn drog. Wojciech Wencel, poeta i eseista, czonek Rady Programowej TVP SA, piorunuje w "Nowym Pastwie": "Modelowy bohater telewizyjny to ateista, materialista, obroca praw czowieka i zwierza, owiecony humanista i wrg tzw. wszelkich skrajnoci. (...) Bohater najczciej jest rozwodnikiem pozostajcym w mniej lub bardziej burzliwym zwizku z partnerk (lub partnerem). Gwne jego marzenia to dynamiczna kariera, udane ycie erotyczne i rosnca zawarto konta. Na sprawy duchowe jest impregnowany". "Nieobecno mylenia religijnego w mediach to manipulacja" - Wencel demaskuje Magorzat Domagalik, ktra w programie "Mieszane uczucia" prezentuje ludzi yjcych na koci ap. Dodaje: "Chciabym odpowiedzialno za >>Mieszane uczucia<< zwali na >>Gazet Wyborcz<<, lo Wielkiego Wschodu czy postkomunistw, ale nie mog tego zrobi, poniewa producentami programu s moi konserwatywni koledzy. Najbardziej perswazyjny program w telewizji, propagujcy obyczajowy luz i odejcie od tradycyjnego modelu rodziny, produkowany jest przy wsppracy spki Casablanca Studio, wydawcy pisma >>Debata<< i ksiek m.in. Cezarego Michalskiego i Andrzeja Horubaa. (...) Reyserem jest sam Andrzej Horubaa, jeden z najgoniejszych pampersw. (...) Ci sami ludzie, ktrzy nawouj do przywrcenia duchowego wymiaru, ktrzy tocz zacieke spory z liberaami i wydaj >>antyowieceniowe<< ksiki - ci sami ludzie firmuj >>Mieszane uczucia<< i szpikuj Polakw polityczn poprawnoci". Jakby tego byo mao, Wencel zabra si w pimie "BruLion" za lustracj obyczajow pampersw, publikujc "W sprawie bolesnej i trudnej" list do Cezarego Michalskiego: "Drogi Czarku, pisz do Ciebie o tym, o czym od p roku mwi si w Warszawie, Krakowie i Poznaniu, a co tak trudno wyrazi na papierze - o twojej zdradzie". Dalej o pampersach: "Dziki wam miaem wraenie, e w rodku Warszawy, w dodatku wrd intelektualistw, udao si zbudowa spoeczno funkcjonujc na zasadach archaicznej wsplnoty. Jak w kaszubskich i gralskich wioskach, w ocenie ludzkich postaw i dziaa powoywalicie si na obiektywn hierarchi wartoci. (...) Teraz, kiedy zdradzie swoich najbliszych, okazujc si czuym bawidamkiem i wiernym uczniem Rousseau, nic nie bdzie ju tak jak dawniej. (...) Porzucajc rodzin i wybierajc swobodne ycie florenckiego kochanka, zdradzie nie tylko najbliszych, ale nas wszystkich i w dodatku siebie samego. Zdekonstruowae si - otoczye murem, za ktrym zniko to, co istnieje naprawd". "Publikujc swoje teksty w >>yciu<< i wytykajc lewakom ich duchowe i intelektualne mielizny, cay czas uporczywie tkwie w grzechu, nie odbierajc telefonw bd nie reagujc na uwagi przyjaci. (...) Nie ma prawdziwej pokuty bez naprawienia wyrzdzonych krzywd, bez powrotu do bliskich, bez zapomnienia o sobie. Jeli kto pyta, czy mona wierzy w Boga, lec w objciach kochanki i wspominajc wasn niegodziwo, musi odpowiedzie sobie >>nie<<". My, relatywici przebrzydli, chcemy broni prawa Michalskiego do prywatnoci, jak i prawa Wencla do ycia wedle wasnych regu. Chcemy nawet broni prawa Legutki do pisania niedorzecznoci. I tylko martwimy si: czy nasz kraj bdzie przypomina "archaiczn wsplnot kaszubskiej wioski"?

Gazeta Wyborcza - 04/05/1994

Andrzej ZAGOZDA W telewizji pokazali 1 maja - wito ZOMO


Widziaem ju wstrzsajcy film Kazimierza Kutza o tragedii w kopalni "Wujek". Opowie o dramacie i jego ofiarach, o godnoci i rozpaczy, o miosierdziu i nadziei. Film, ktry jest przestrog i prb prawdy historycznej, a nie znakiem jtrzenia i nienawici. Niewiele jest przecie tematw rwnie fascynujcych Polakw jak stan wojenny. I niewiele programw rwnie bezsensownych, jak ten z udziaem Jacka Kurskiego, Zbigniewa Romaszewskiego i Jana Marii Rokity. Dyskutanci byli ze sob w peni zgodni. Nie zaproszono nikogo z ludzi, ktrzy stan wojenny oceniaj inaczej, cho jeden z dyskutantw przytomnie zauway, e poowa Polakw uwaa dzi stan wojenny za suszny. Daj to pod rozwag prezesowi Walendziakowi. Czy nowy model telewizji ma polega na monopolu publicystycznym dziennikarzy typu Elbiety Jaworowicz, Jacka Kurskiego etc.? Czemu nie zaproszono choby Dariusza Szymczychy, Aleksandra uczaka, Ewy towskiej? Jacek Kurski z waciw sobie werw zetempowskiego prokuratora pitnowa spiski czerwonych z rowymi i demaskowa profesora Tadeusza Zieliskiego, rzecznika praw obywatelskich. Romaszewski i Rokita mnie mu wtrowali. Byy szef URM zarzuci wrcz prof. Zieliskiemu, e ten kierowa si motywami politycznymi, wystpujc do Sdu Najwyszego o zagodzenie kary dziesiciu lat wizienia oficerowi SB, ktry zabi Bogdana Wosika podczas star policji z manifestacj robotnicz w Nowej Hucie. Skd Rokita zna intencje rzecznika? Jacek Kurski z Romaszewskim zgodnie domagali si kar i procesw, a Rokita robi wszystko, by niczym si od nich nie odrnia. Chwilami tylko nieopatrznie zdradza si jak inteligentn refleksj, ktra natychmiast demaskowaa go jako "rowego" zaprzaca.

Ten program by niezamierzon parodi analogicznych programw z epoki stanu wojennego, kiedy to dyurni publicyci i prokuratorzy, politycy i policjanci demaskowali wrogw. Czsto zreszt tych samych...

Gazeta Wyborcza - 04/01/1999

ANDRZEJ ZAGOZDA LISTY Gdy rozum pi, budz si upiory


W "Azymucie" - comiesicznym dodatku do "Gocia Niedzielnego", redagowanym przez Instytut Tertio Millennio - opublikowaem felieton "Gdy rozum pi, budz si upiory" ("GN", 3 stycznia 1999 r.) krytykujcy sabo racjonalnej publicznej debaty w naszym kraju. Pawe Smoleski ("Szarady o. Ziby" "Gazeta", 30 grudnia) zarzuca mi, e sam uyem broni, ktr krytykuj, a wic "przywaliem niesusznym pogldom", zamiast z nimi racjonalnie polemizowa. Panie Redaktorze, to naprawd nie bya ch "przywalenia", tylko zwyka bezradno. Albowiem obojtne, czy jest to "jeden z najbardziej znanych polskich intelektualistw", czy ktokolwiek inny i czy czyni to na amach najwikszego polskiego dziennika, czy jakiegokolwiek innego rodka spoecznego przekazu, to jeeli utrzymuje on, e za afer Clinton - Lewinsky kryje si "wielki kapita" i okrela prawnika wykonujcego swj urzd w ramach suwerennego, demokratycznego pastwa prawa mianem awrientija Pawowicza Starra, to - jak sdz - kocz si granice racjonalnego dyskursu. Propagowanie spiskowej wizji dziejw (kto za tym stoi? midzynarodowa finansjera, masoni, ydzi, jezuici etc.) z intelektualnego punktu widzenia niekiedy bywa mieszne, ale spoecznie zawsze jest szkodliwe. Natomiast jeeli amerykaskiego prokuratora nazywa si awrientij Pawowicz Starr, to - jak pisaem w "Azymucie" - "nie wdajc si w ocen prokuratora, wiem jedno: takie porwnanie obraa nie tylko rozum, obraa rwnie pami tysicy, a moe raczej setek tysicy czy milionw ofiar awrientija Pawowicza Berii". I nie zmieni tego aden kontekst. Dlatego na amach "Gazety" powtarzam apel z felietonu: "Przedstawiciele homo sapiens z wszystkich krajw czcie si!"

* PS. Przytoczyem tylko te dwa przykady, ale jeli takie byoby Paskie yczenie, tez o jednostronnoci (co nie znaczy cakowitej czy totalnej jednostronnoci) relacjonowania przez "Gazet Wyborcz" afery Clinton - Lewinsky mog znacznie szerzej uzasadni. MACIEJ ZIBA OP

Od redakcji: Rne byy interpretacje skandalu Clinton - Lewinsky. Aleksander Adler, ktrego artyku obszernie cytowalimy - nie jest idiot. Nie twierdzi przeto - wbrew sugestii Macieja Ziby OP - e za t afer kryje si po prostu spisek "wielkiego kapitau". Pisa natomiast: "Bill i Hillary Clinton ju w 1993 r. cignli na siebie gbok niech przemysu farmaceutycznego i towarzystw ubezpieczeniowych, ktre przyczyniay si, jak mogy, do rozptywania przeciw niemu najbardziej bezwstydnych kampanii oszczerstw. Ale to tumaczenie - prawie marksistowskie - interesami finansowymi nie moe by wystarczajce. Trzeba tu natychmiast doda drog yciow, rok 1968, lud, Murzynw, ydw i Chiny. To prawda, e globalizacja o ludzkiej twarzy, jak gosi prezydent za granic, oraz pozyskiwanie sobie umiarkowanego centrum opozycji republikaskiej wewntrz kraju nie powinny byy uczyni z niego koza ofiarnego prawicy, podobnie jak nacjonalistyczna dyplomacja i pedantyczny niemiecki patriotyzm Waltera Rathenau nie powinny byy cign na niego gromw rnych wolnych strzelcw. Ale Rathenau jest ydem, bogaczem i demokrat, a Clinton jest... Clintonem, tzn. przeciwnikiem wojny w Wietnamie, antyrasist w kraju podzielonym wedug koloru skry, w tak maym stopniu macho, by oeni si z kobiet, ktra - zdaniem wielu - gdyby nie on, byaby jednym z najwikszych adwokatw kraju lub wybitnym politykiem". Myl, e streszczenie tego wywodu jako "spisku wielkiego kapitau" tumaczy mona bd "chci przywalenia", bd te rzeczywicie "bezradnoci" intelektualn. Wtedy, miast sw polemiki, naleayby si Maciejowi Zibie OP sowa serdecznej sugestii, by nie komentowa tekstw, ktrych nie rozumie. Bardzo moliwe, e dowcip na temat prokuratora Starra by kiepski, ale oburzenie Macieja Ziby OP w imieniu ofiar Berii zdumiewa swoj niestosownoci i obud. Namawiam Macieja Zib OP, by zastanowi si, czy uywanie policyjnej prowokacji, nielegalnego podsuchu, jak rwnie szantau - a tym wanie posugiwa si prokurator Starr - jest "wykonywaniem urzdu w ramach suwerennego, demokratycznego pastwa prawa", czy te jest radykalnym wykroczeniem poza te ramy. Namawiam te Macieja Zib OP do refleksji, czy tene nielegalny podsuch i szanta to najbardziej prawidowe sposoby realizacji ewangelicznego przykazania - "miuj bliniego swego jak siebie samego". * PS. Maciej Ziba OP ma jakie kryteria, ktre pozwalaj mu odrni "jednostronno" od "cakowitej czy totalnej jednostronnoci". Radz mu, by z tego punktu widzenia oceni obiektywizm swoich wasnych publikacji. ANDRZEJ ZAGOZDA

Gazeta Wyborcza - dnia 08/01/1999

Andrzej Zagozda Potga wyobrani


W ostatnim numerze "Media Polska", branowego miesicznika mediw i reklamy, Bronisaw Wildstein, kiedy dziennikarz, zaj si osob Pawa Smoleskiego. Pisz "kiedy", gdy zajmowanie si dziennikarstwem wymaga, prcz umiejtnoci trzymania pira, rwnie umiejtnoci czytania, z czym Wildstein ma niemae kopoty. Wildstein donosi: "Smoleski w 1992 r. napisa reporta o "zach w oczach crki ubeka, ktry zamordowa Wosika (stanem oczu rodziny zabitego nie zajmowa si). Gdy redaktor naczelny "Gazety" pogodzi si z Giedroyciem, a Herling-Grudziski rozsta si z >>Kultur<<, Smoleski by wspautorem tekstu ukazujcego mao charakteru autora >>Innego wiata<<. Kiedy na wan posta prawicy wyrs Walendziak, ten sam autor prbowa uchwyci jego fenomen. Polegao to na wielostronnym ukazywaniu spraw mao istotnych (powiedzmy czystoci paznokci Walendziaka), aby w sprawie zasadniczej zastosowa odautorski, wartociujcy osd, np.: telewizj zarzdza le". Przypomnijmy: - crka ubeka ma takie samo prawo do ez jak Wildstein do pira. Cho przywoany przez Wildsteina tekst z 1992 r. nie by o zach kilkuletniej dziewczynki, lecz o zabjstwie Bogu ducha winnego chopca, o rnej pamici zbrodni i o karze. Tekst o "maoci Herlinga-Grudziskiego" by w istocie o konflikcie postaw Herlinga i Giedroycia, dwch wielkich postaci "Kultury" paryskiej i polskiej kultury w ogle. A w sylwetce Walendziaka nie byo ani sowa o paznokciach. Wynika z tego, e Wildstein nie pisze o prawdziwym Pawle Smoleskim i jego drukowanych w "Gazecie" tekstach, lecz o Smoleskim wymylonym, ktry ma nad prawdziwym t przewag, e lepiej pasuje do tezy. Generalny zarzut Wildsteina brzmi: "reportae [Smoleskiego] s ilustracj komentarzy redaktora naczelnego [Michnika]. Czsto zreszt zastpuj je". al mi Wildsteina, bo wida, e nie dowiadczy takiej sytuacji, gdy dziennikarz zgadza si z naczelnym, a naczelny z dziennikarzem. Lecz najwiksz zo budzi u Wildsteina tekst Smoleskiego "I ty zostaniesz konfidentem" zapis rozmowy z esbekiem objaniajcym, co, jego zdaniem, zgotuje lustracja. Wildstein szydzi ze Smoleskiego, oczywicie z tego, ktrego sobie najpierw wymyli, odwoujc si do swej bogatej wyobrani, a nie do tekstu - "Gwny tok to wypowied, jak si dowiadujemy, ubeckiego specjalisty od duszy, oficera-profesjonalisty najwyszej klasy, przy okazji kardiochirurga... Dowiadujemy si, e ubek by patriot". Pisze rwnie: "Najwiksz atrakcj tekstu jest nowatorsko potraktowana technika szantau". Nazwanie tekstu Smoleskiego "szantaem" jest insynuacj, co u Wildsteina nie dziwi, bo jeli nie potrafi si napisa polemiki, co innego umie trzeba. Zaskakuje natomiast, jak bardzo

Wildstein, zwolennik lustracji, lecz czowiek w kocu dorosy, ufa ubeckim papierom, relacjom, jakim szacunkiem obdarza twrcw policyjnych teczek. Pisze: "U Smoleskiego [zapewne w tekcie; jzyk Wildsteina nie poraa precyzj] od razu ubek budzi zaufanie, a moe co wicej. Czujemy to, kiedy czytamy o jego mskiej sylwetce, silnym ucisku doni, szpakowatych skroniach, gosie (...) Eh, te fascynacje..." Co zafascynowao Wildsteina? Mczyzna o siwych skroniach? Ubecka profesja? A moe potga wasnego pira, pozwalajca przela na papier kad bredni? Nie wiem.

Gazeta Wyborcza - dnia 19/08/2004

LISTY

ANDRZEJ ZAGOZDA Uporczywe kamstwa


W tygodniku "Newsweek" Piotr Zaremba napisa: "Bolesaw Sulik, ktry przed sejmow komisj ledcz swoj rol w stosunkach Adam Michnik - Robert Kwiatkowski opisywa po trosze jako rol posaca". Napisa nieprawd. Poniewa uczyni to po raz wtry, mona domniemywa, e skama z pen wiadomoci. Starannie przejrzaem zeznania Bolesawa Sulika. Sulik mwi tam, e raz jeden "chyba Piotr Niemczycki albo Wanda Rapaczyska zwrcia si do mnie, czy ja mgbym zorganizowa rozmowy z prezesem Kwiatkowskim". Nigdy natomiast nie okrela swej roli w stosunkach Michnik - Kwiatkowski. Kamstwo - przypominam ten bana Zarembie - nawet wielokrotnie powtrzone, nie staje si prawd. Za uporczywy nawyk kamstwa jest brzydkim rysem charakteru. ANDRZEJ ZAGOZDA

Artyku ten jest szczytem hipokryzji i absurdu. Michnik w swej obronie pisze tekst sygnowany pseudonimem Andrzej Zagozda. Nastpnie redakcja drukuje to jako list do gazety.

gazety.

Gazeta Wyborcza - 25/11/1992

Bibianna ROY-ROKICISKA Czemu to o tym czyta nie chcecie, panowie?


Profesor Bronisaw Geremek owiadczy, e nie bdzie czyta wyzna Anastazji P., bo to uchybia jego godnoci. Dziwne wyznanie! Ja, wierna czytelniczka prac prof. G. traktujcych o redniowiecznym marginesie obyczajowym, a wic niele zorientowanego w materii sprawy, signam po t ksik z ciekawoci. Z pilnej lektury dawnych ksiek prof. G. wycignam przecie lekcj, i nieuctwo nigdy nie moe uchodzi za cnot. Powiem otwarcie: lubi t ksik, bo lubi proz nowoczesn, literatur faktu nasycon realiami, utrzyman w stylu Simone de Beauvoir i Eriki Jong. A take dlatego, e doceniam kulturotwrcz funkcj skandali. Zwamy: suby ministra Milczanowskiego cigaj teraz Anastazj P., co ja zwyka polska kobieta mog interpretowa jedynie jako kontynuacj "magdalenkowej Targowicy". Znw ponad polskimi gowami porozumiaa si stara i nowa nomenklatura mska na szkod kobiecej wikszoci. Oto "solidarnociowy" minister spraw wewntrznych wysya swoje psy gocze, by ratowa mski honor posw komunistycznych, tak nadwerony pono przez Anastazj P., t Fanny Hill Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Powiedzcie, o wszystkie przyjaciki moje, panny, matki i wdowy, ktreg to z mczyzn zasklepionych w seksizmie i fallokracji cigaa policja tylko za to, e w opisywa swoje przewagi w udrczaniu seksualnym nas kobiet? Aresztowana Anastazja P. bdzie winiem sumienia. Podlega represji, gdy jej przenikliwy reporta zdemaskowa natur mafii mskich szowinistw rzdzcej z ukrycia ojczyzn nasz Polsk. Liberaowie i Piwosze, politycy z PSL i z "Solidarnoci", z Kwaniewskim i Niesioowskim, Miller, Kern i tylu tylu innych - oto uczestnicy owej tajemniczej loy groniejszej dzi ni masoneria czerwona, bd czarna. Profesor G., odmawiajc lektury tej ksiki nasyconej humorem i autentyzmem, i ironi, tragicznoci i drwin, zaj postaw dwuznacznie prowokacyjn. Czyby mci si za to, e Anastazja P. nie zwrcia na adnej uwagi? Anastazja Potocka (Marzena Domaros) - "Pamitnik Anastazji P." Dom Wydawniczy "Reflex",

Anastazja Potocka (Marzena Domaros) - "Pamitnik Anastazji P." Dom Wydawniczy "Reflex", Warszawa 1992.

Gazeta Wyborcza - 26/11/1992

Bibianna ROY-ROKICISKA Trzy posania z okazji Anastazji


Dzie po ukazaniu si skandalizujcego "Pamitnika Anastazji P.", penego opisw erotycznych przygd politykw, trzech parlamentarzystw opublikowao owiadczenia w tej sprawie. Pose Jacek Maziarski (PC) owiadczy, e czuje si dotknity i oburzony pominiciem go w pamitniku. - Sypiaem z ni kilkakrotnie. Wtedy bya zadowolona, a teraz nie chce si przyzna - stwierdzi Maziarski. - Uwaam za skandal, e caa prasa to przemilcza. Nie rozumiem, dlaczego ona ma zasugiwa na wiarygodno, a jako pose nie jestem traktowany jako wiarygodny wiadek w tej sprawie. Czy to, e jestem stary i brzydki pomniejsza moj wiarygodno? - powiedzia pose PC. Natomiast wicemarszaek Sejmu Andrzej Kern przekaza naszej redakcji nastpujce owiadczenie: "W zwizku z ukazaniem si ksiki autorstwa (?) Anastazji P. vel Marzeny D. i dotychczasowymi relacjami czci prasy na jej temat, stwierdzam, e jestem przedmiotem wyjtkowo wyrafinowanej i ohydnej napaci. Rozmiar tej podoci przekracza wszelkie granice. Ci, ktrzy wymylaj i kolportuj podobne brednie i oszczerstwa zasuguj przede wszystkim na pogard. W najbliszym czasie podejm stosowne kroki, zmierzajce do obrony moich praw". Pose Roman Bartoszcze zwrci si wczoraj do marszaka Sejmu o powoanie specjalnej komisji do zbadania skandalu obyczajowego dotyczcego czonkw parlamentu, w zwizku z ksik "Pamitnik Anastazji P.". Jego zdaniem sprawa nabiera charakteru skandalu obyczajowego wykraczajcego poza granice kraju. - Konieczne jest niezwoczne jej wyjanienie, bowiem spoeczestwo, ktremu dotychczas nie wyjaniono do koca sprawy "agentw" w Sejmie, bdzie przekonane o kompletnej moralnej ruinie naszego parlamentu - stwierdzi Bartoszcze.

Przypomnijmy. Podczas obrad Okrgego Stou w Magdalence doszo do tajnego porozumienia "czerwonych", "czarnych" i "rowych" mskich szowinistw, na rzecz zdrady Polski. Anastazja P., pisarka powszechnie znana z prawdomwnoci i surowych obyczajw, ktre czasowo powicia Dla Sprawy, zerwaa sw ksik pajczyn kamstw. "Mskie lobby" odpaca jej za to wyrafinowanymi i podymi napaciami. Maziarski pozazdroci Kernowi piknej aparycji i mskiej krzepy, Kern poczu si ofiar ohydnego gwatu, Bartoszcze da powoania specjalnej komisji przeciwko Anastazji. "Magdalenkowa Targowica" bezwzgldnie atakuje dzieln Anastazj, ale w szeregi mskiej nomenklatury, specjalistw od "czerwonych" i "rowych" baletw, wkrada si duch rozamu. Wiele wskazuje na to, e bj to ich bdzie ostatni...

Gazeta Wyborcza - 02/01/1993

Bibianna ROY-ROKICISKA W telewizji pokazali Szopka Noworoczna

Wrd mnstwa rzeczy niepewnych s przecie i takie, ktre pozwalaj wierzy w stabilno wiata i jego ad przedustawny. Marcin Wolski wie, gdzie stoj konfitury. W jego Szopce Noworocznej byo dla kadego co miego - jak przystao na ten gatunek sztuki dworskiej. By wic Geremek na melodi "Skrzypka na dachu", Moczulski jako ofiara lustracji, Mazowiecki w roli spowolnionego gamonia, Michnik w czuej pieszczocie z Jaruzelskim, czerwoni u progu nowych zwycistw, Kaczyscy w szponach wasnych obsesji, Suchocka jako bezwolne brzydactwo, Kuro z przepitym gosem, nawet z duchowiestwa katolickiego zadrwiono wesolutko, nie baczc na wymg respektowania wartoci chrzecijaskich w publicznej telewizji. I tylko prezydentowa w "Szopce" bya sympatyczna. I tylko kukieki prezydenta nie ujrzelimy na ekranie, za jego gos - mdry i sprawiedliwy - dobiega zza kadru. Zobaczylimy natomiast piknego i mskiego ministra Mieczysawa Wachowskiego, ktry - ju po raz drugi - pojawi si w publicznej telewizji jako pierwszoplanowa i heroiczna posta polskiej sceny politycznej.

w publicznej telewizji jako pierwszoplanowa i heroiczna posta polskiej sceny politycznej. Wszelako pikny minister Wachowski nie powinien by jedynie kreacj niewczesnych mskich gustw, ktre ju dzi widz w nim waciwego gospodarza Belwederu. Pikny minister Wachowski winien by opiewany przez kobiety, a nie dwuznacznie opisywany przez rozkochanych i zalinionych z namitnoci mczyzn. Tylko my, kobiety, potrafimy doceni jego urok i szarm. Dlatego powiadam gono: Mietek Wachowski mj ci jest, a nie Marcina Wolskiego, tej Anastazji P. polskiej satyry.

Gazeta Wyborcza - 25/04/2000

WYB. BIBIANNA ROY-ROKICISKA W WITECZNEJ PRASIE Zaduma wielkanocna

O czym dumali rodacy w wita? Rzecz jasna o praktykowaniu cnt biblijnych: wiary, nadziei i mioci Wiara: "W kampanii Krzaklewski bdzie zmuszony zwrci si do wyborcw ponad sualcz wobec postkomunistw telewizj, co w epoce wielkich billboardw, Internetu i prywatnych drukar nie wydaje si niewykonalne... Jestem o niego spokojny". (ukasz Perzyna, "ycie") Sia spokojnej wiary Perzyny przenosi gry... Nadzieja: "Pielgrzymowalimy, eby uy dzisiejszego Karolkowego sownictwa, do Czstochowy, na Jasn Gr, eby odnowi lubowanie akademickie przed obrazem Czarnej Madonny (...) Bya to caa wyprawa. Podpisy nasze zostay tam w Ksidze Wieczystej. Kto tam zajrzy? Moe ze wzgldu na Karolka? W kadym razie - kontynuuje autor - nie stay si dowodem przy oskareniu za czasw Josifa

Wissarionowicza tym tzw. hakiem uatwiajcym uzalenienie, ow potulno, przymknicie oczu". Dalej pisze autor o sobie: "A ja mam gb niewyparzon i charakter awanturnika. Nic dziwnego, e trykam rogami, skoro urodziem si pod znakiem Barana". Pisze o sobie rwnie: "Nie jestem snobem (...). Wystarcza mi szeregowy proboszcz, ktry zna grzeszne ycie, bo sam si musi z wasnym cielskiem podliwym jako upora. Przecie sutanna jest mundurem, a pod ni kryje si, jak kady z nas, ywy czowiek". Cakiem inaczej pisze nasz autor o "Karolku": "Szczeglnych znakw wybrastwa, powoania nie mogem si u Karola Wojtyy dopatrze. Raczej by pracowity, z uporem chopskim wkuwa swka francuskie. (...) Zjawia si u nas na kolacji, cierpliwie sucha politycznych proroctw mego ojca, zmiata wszystko, co mu matka moja podetkaa, naoya na talerz". (Wojciech ukrowski, "Trybuna") Rozumiemy tedy: nasz autor wolny od uzalenie i potulnoci, nigdy na nic nie przymyka oczu. Przeciwnie: gb niewyparzon broni prawdy i tryka rogami w obronie wolnoci, za Karolek, z uporem chopskim wkuwa i zmiata wszystko z talerza. Och ty Karol... Mio: "Sylwia Pusz wezwaa do bojkotu towarzyskiego Michaa Kamiskiego. Ale przecie pani, pani pose, i tak nie utrzymuje stosunkw towarzyskich z Michaem Kamiskim, prawda? Przynajmniej tak si mwi w Sejmie" (Agnieszka Wok-aniewska, "Trybuna"). Zdawa by si mogo, e do "Trybuny" zawita duch Radia Maryja. C bowiem obchodz pani redaktor stosunki towarzyskie pani pose? A jednak zawi jest mow mioci. Jak przyjacika z "Trybuny" pochwali mionie przyjacik z SLD, to zawsze powstanie z tego jakie nowe dobro, ktre ubogaci dorobek ideowy Sojuszu Lewicy Demokratycznej...

Gazeta Wyborcza - 01/09/2003

BIBIANNA ROY-ROKICISKA LISTY Boya wina

Boya wina
Szanowny Panie Redaktorze! Solidaryzuj si w peni z inicjatyw krakowskich radnych, by usun pomnik Boya-eleskiego, tej zakay naszego piknego, patriotycznego i pobonego miasta. Wszak to Boy w roku 1932 opublikowa haniebny esej "miech", gdzie uy - po raz pierwszy od czasu Potockiego plugawego sowa "dupa" bez wykropkowa. To Boy - w przedmowie do zbiorowego wydania dzie Mickiewicza - zaj si z caym bezwstydem prywatnym yciem Wieszcza, czym wywoa suszny gniew patriotycznej i chrzecijaskiej opinii publicznej. Tene Boy wypisywa haniebne oszczerstwa w gonym paszkwilu pt. "Czy Mickiewicz umar otruty?", czym rwnie zagniewa Polakw i patriotw. Wreszcie to przecie Boy domaga si, by z kodeksu karnego usunito zapis o karalnoci homoseksualizmu, co nastpio - ku zgrozie patriotw i ludzi pobonych - w 1932 r. Zarzuty przeciw ohydzie moralnej Boya zebra Janusz Minkiewicz w gonym wierszu demaskatorskim "Boya wina". Przytaczam ten wiersz w caoci:

"Boya wina! e si Hlonda nie do boi Sanacyjny polski reym, e nierzdem Polska stoi, e ni rzdzi rzd, a nie Rzym... - Boya wina, Boya wina, Boya bardzo wielka wina! e rym straszny - do biskupa! Ju drukuj wprost, w caoci I e z tego powodu panosz si tak "Wiadomoci"... - Boya wina, Boya wina, Boya bardzo wielka wina! e w modziey si podwaa Wiar w pieko i bociana.

e w miazmatach md si tarza W subie Moskwy i Szatana... - Boya wina, Boya wina, Boya bardzo wielka wina! e rozpusta w kraju hula, Tudzie haba, fasz i zdrada. e papieska na nic bulla, e moralno pod... ada... - Boya wina, Boya wina, Boya bardzo wielka wina! e Narodu szarpic ono Plotk z wszelkiej czci wyzut, Najpierw wieszcza oczerniono, Potem jeszcze go otruto!... - Boya wina, Boya wina, Boya bardzo wielka wina! e y mona z tamt i z t, Potem znowu raz z t, raz z t, e by mona masochist, Lub - bezkarnie!!! - pederast!... - Boya wina, Boya wina, Boya bardzo wielka wina!".

Tak, tak, Boya bardzo wielka wina. Dobrze, e radny z LPR domaga si pomiertnego zlustrowania i ukarania deprawatora polskiej dziatwy.

BIBIANNA ROY-ROKICISKA, KRAKW (ADRES ZNANY REDAKCJI)

BIBIANNA ROY-ROKICISKA, KRAKW (ADRES ZNANY REDAKCJI)

Gazeta Wyborcza - dnia 08/09/2003

BIBIANNA ROY-ROKICISKA STRONNICZY PRZEGLD PRASY


Bdc kobiet tradycjonaln, cho o dugim stau rewolucyjnym, z zaciekawieniem sigam po utwory Piotra Ikonowicza. Ten niegdy odwany dziaacz podziemny, a pniej barwny ekscentryk w szeregach parlamentarnych SLD, jest wci aktywny. Po epoce tworzenia kolejnych partii, frakcji, rozamw i odamw w obozie rewolucji proletariackich opublikowa swj "Manifest Rewolucyjny". Skorzysta z gocinnych amw miesicznika "Hustler", szczeglnie popularnego w krgach rewolucyjnego proletariatu, gdy dokumentuje suszno pamitnego zawoania z gonego spektaklu: "Rewolucja nie ma racji bez powszechnej kopulacji". Redakcja "Hustlera" zajmuje si kopulacj, pozostawiajc rewolucj Ikonowiczowi. Na tle licznych, radykalnie roznegliowanych dziewczyn, ktre demonstruj to, co maj najcenniejszego, Ikonowicz te demonstruje bezcenne walory - swoje myli. W artykule "Miller, nie bd map!" ubolewa z powodu upadku fabryki samochodw Daewoo. To jest zrozumiae. Ikonowicz uoglnia: Zaoga przypomina sterroryzowane przez wilka stado owiec. Kady liczy, e jak bdzie grzeczny, to mu si uda zachowa prac, cho ju dzi wiadomo, e omiu na dziesiciu na pewno j straci. A rzd? Rzd z caym spokojem pozwala dziaa niewidzialnej rce rynku. Tej samej, ktra pozwolia przerobi na banki zakady Radiowe im. M. Kasprzaka. I proponuje program: Zascho mi ju w gardle od kretyskiego wykrzykiwania: zodzieje! Dlatego mwi: Renacjonalizacja! (...) Gierek mg, to Miller te moe kupi licencj i uruchomi produkcj samochodw. Produkcja samochodw to w dobie high-tech dziaalno dziecinnie prosta. Zestawy do skadania samochodw w montowniach nie bez powodu nazywaj si Monkey-kits - mapie komplety, bo nawet mapa powinna umie je zoy. Polscy robotnicy i inynierowie nie musz ju udowadnia, e mapami nie s. Premier niestety wci jeszcze musi i teraz ma szans. Co robi? Skoro zwizki daj dupy, Nowa Lewica zachowa si jak zwizek zawodowy. Zrobimy

cik zadym i odwoamy si do mionikw krajowej motoryzacji. Patriotyzm to nie tylko defilady 3 Maja i 11 listopada. Patriotyzm to wiara spoeczestwa we wasne siy i twrcze moliwoci. Si kraju buduj inynierowie, technicy i robotnicy, ktrych rozpiera duma zawodowa z dobrze wykonanej pracy. (...) Za FSO stanie murem caa Warszawa. Nie mwimy ju: Zrbcie co! Mwimy wam, rzdzcym, co macie zrobi. Przedstawimy plany i wyliczenia. Do skomlenia, nie pozwolimy wam zamyka kolejnych fabryk. Bdziemy dalej robi w Warszawie samochody! Z kolei Leszek uliski - to taki Ikonowicz krytyki literackiej - wzi w "Trybunie" pod buty SLD. I oto ja, kobieta tradycjonalna, czytam przeraona: Wiecznie jestemy karceni za oszala konsumpcj i straszeni wizj zapaci ekonomicznej, ale to wy, kapitalici i politycy, oberacie si w imieniu ludu trzymanego na krtkiej smyczy w obozie przejciowym zwanym Polsk. Dosy tego! Basta! Wynocha! Zawiedlicie miliony ludzi, przy okazji okradajc ich w setkach afer, przekrtw i machlojek. Nie zostawilicie swemu elektoratowi nawet oparcia w lewicowym systemie wartoci, bo roztrwonilicie go we wasnej niesocjaldemokratycznoci i w mtnych grach z opozycj czy Kocioem. uliski te nawouje: Musimy znale now lewic. Mamy na to dwa lata. Do Sejmu i Senatu nie powinien przedosta si ani jeden "wyprbowany towarzysz", nikt z grupy sprawujcych obecnie wadz (w obu paacach), nikt z aparatu i tzw. elit. Nikt ze "zdolnych wychowankw" i oportunistycznych "k modych". Pamitajcie: oni ju byli! (...) Ukady trzeba rozbi. Da kopniaka baronom i caej tej nadtej "kacie zasuonych". Wyrwa spod tykw aksamitne poduszki nomenklaturowego przetrwania. Lewica musi si odrodzi poprzez rozbicie wasnego ukadu. Pogonienie wasnej elity. Zanim uliski znajdzie "now lewic", by starej "wyrwa spod tykw aksamitne poduszki"; zanim "nowa lewica" Ikonowicza "zrobi cik zadym" - myl o smtnych obliczach liderw SLD, gdy sign po swj wierny organ z rozwaaniami uliskiego. Dlatego ja, kobieta tradycjonalna, namawiam - signijcie po "Hustlera". Tam, poza Ikonowiczem, jest jeszcze na co popatrze.

Gazeta Wyborcza - 14/06/2004

BIBIANNA ROY-ROKICISKA STRONNICZY PRZEGLD PRASY

STRONNICZY PRZEGLD PRASY


"Spu spodnie, a obni ci cen". "ycie Warszawy" informuje, e w Galerii Mokotw w sklepie Levi'sa daj 20 proc. rabatu kademu, kto przymierzy ubranie w wietle kamer, z ktrych obraz ogldany jest przez publiczno. Jako dama tradycyjnych obyczajw zaniepokoiam si, kt to zechce ciga spodnie przy ludziach? I oto w "Naszym Dzienniku" zadziwi mnie Jan Olszewski, ktry ochoczo zabra si do cigania spodni. Zatroskany b. premier przestrzega ot przed prywatyzacj Wydawnictw Szkolnych i Pedagogicznych: Lista dopuszczonych do rzekomego przetargu jest krtka. Jest na niej "Agora". Przeraony rozmwca Olszewskiego o. Waldemar Gonczaruk CSsR zauwaa: Ostatnio po ksigozbiorze, ktry proponuje nam pan Michnik w swojej gazecie, atwo mona si zorientowa, jaki ksztat pod egid Agory moe przybra wydawnictwo i rynek ksigarski. Zreszt w WSiP by te zaangaowany pan Czarzasty. Na to Olszewski przypomina, e w wyniku afery Rywina pan Czarzasty niejako wypad z gry. No i teraz wydaje si, e jest to taki ksek, ktry Agora ju niemal trzyma w ustach. Zatroskany premier Olszewski patetycznie powtarza za Wodzimierzem Czarzastym przestrogi przed Agor i bije na alarm. No, ale pomylaam: skoro Agora ju prawie trzyma w ustach, to trzeba spuszcza spodnie, by obniyli cen. Okazuje si wszake, e nie jest to jedyna plaga w naszym piknym kraju. W naszej historii objawia, spuszczajc spodnie Marian Pika, historyk i polityk, pose Prawa i Sprawiedliwoci wystpowao zjawisko jurgieltnictwa, to jest opacania dygnitarzy przez obce mocarstwa (...). W rezultacie wyksztaci si typ postawy uznajcej wyszo interesw silniejszych pastw nad nasz wasny interes. To ideowe jurgieltnictwo dao ostatnio swj wyraz w postaci "listu intelektualistw" w sprawie traktatu nicejskiego. Jeden z jego sygnatariuszy napisa: "Albo bdziemy obywatelami wiatowego mocarstwa, albo pastwa wasalnego o rednim potencjale". To by dokadnie ten sam dylemat, jaki mia Szczsny Potocki. C ten Pika Marian, pomylaam sobie, myli zwolennikw integracji europejskiej ze Szczsnym Potockim i targowic! Czy po to, by obniyli cen, trzeba a tak bardzo spuszcza spodnie? Jednak oprcz Agory i jurgieltnikw co jeszcze czyha na szczcie polskich rodzin. W cigu niecaych dwch miesicy niewielka grupa osb osigna rzecz niebywa - informuje Maciej Rybiski ("Rzeczpospolita"), ochotnie cigajc spodnie. - Co tam kryzys pastwa, brak rzdu, deficyt finansw publicznych, bezrobocie, afery. (...) Wmwiono nam, e najwaniejsze s dzi prawa gejw do samorealizacji i to nie jak od wiekw w onicy, tylko na ulicy. Uff, pomylaam sobie: Spucie spodnie, obni cen. Ale jest jeszcze nadzieja, e nie wszystko przepado. Oto czytam w "Trybunie": Francuscy antyfaszyci, dziaaczki organizacji kobiecych oraz geje pikietowali w pitek pod polsk ambasad w Paryu. Protestowali przeciwko homofobii i aktywnoci skrajnej prawicy w naszym kraju. (...) Ministra spraw zagranicznych Francji wezwali do "protestu wobec dyskryminacji kobiet i rodowisk gejowskich w Polsce".

Czytam i oczy przecieram ze zdumienia - czy we Francji mao jest homofobw i skrajnej prawicy?! Czy francuscy antyfaszyci i dziaaczki organizacji kobiecych chc jecha do sklepu Levi'sa w Galerii Mokotw? A jeli nie chc tam jecha, to po co cigaj spodnie? Przecie w Paryu ceny im nikt nie obniy.

Gazeta Wyborcza - 02/11/2007

BIBIANNA ROY-ROKICISKA FELIETON DRUGIE RATOWANIE MACIEREWICZA


Nominacja Antoniego Macierewicza na sekretarza stanu w MON wzbudzia zdziwienie czci opinii publicznej. Czyby chodzio o to - pytali malkontenci - by Macierewicz znany ze spartaskiego trybu ycia i nasyconego mioci stosunku do blinich zosta nominowany na kilka dni po to, by otrzyma wysz odpraw? Czyby premier Jarosaw Kaczyski, rycerz rewolucji moralnej znany z agodnego serca i troski o ludzi zwyczajnych, zechcia ufundowa z pienidzy podatnikw ten skromny znak pamici w postaci wysokiej odprawy dla tropiciela grzechw naszych gwnych i powszednich? Nie, tu nie chodzi o pienidze. Tu chodzi o wiern mio. Opisujc swe heroiczne wyczyny w wojnie z komunizmem w sierpniu 1980 r., Jarosaw Kaczyski wspomina: "Uciekamy przed esbecj. Nasze telefony s wrcz ostentacyjnie podsuchiwane, rozcza si nam rozmowy. Macierewicz ukrywa si na swoim blokowisku na oliborzu, ale nie w swoim mieszkaniu. Przychodz do niego, nie pali si tam wiato. ona Macierewicza, Hanka, wprowadza mnie do azienki. Antek siedzi w zamknitej azience na sedesie. Podekscytowany krzyczy: niech mnie rozstrzelaj. A ona: mog ci rozstrzela, na razie siedzisz na klozecie. W kocu powstaje pomys, eby go stamtd ewakuowa. Znalazem wsppracujc z opozycj lekark, ktra miaa wywie Macierewicza karetk pogotowia. Ale ostatecznie przyszy panie, ogoliy, wymaloway i przebray Antka, po czym wyprowadziy go jako eleganck, wysok dam".

Dziki bohaterskiej akcji Jarosawa Kaczyskiego komunizm niemal run, a Macierewicz wysoka dama - ocala. Ale wrogowie nie skapitulowali - 21 padziernika br. powtrnie uderzyli. I oto znw za spraw heroicznej determinacji Jarosawa Kaczyskiego bdzie mg Macierewicz jeszcze przez kilka dni zwalcza komun, postkomun i "ukad", ktry nie chce IV RP.

Gazeta Wyborcza - 09/02/2008

BIBIANNA ROY-ROKICISKA FELIETON "MENUET" JAROSAWA KACZYSKIEGO CZEKA NA UZNANIE PUBLICZNOCI


W gonej sztuce teatralnej Sawomira Mroka "Tango" wystpuje Edek, ktry swoimi osobliwymi obyczajami i monologami terroryzuje salon warszawski, by nim zawadn. Jarosaw Kaczyski, doskonay imitator teatru absurdu, postanowi napisa sztuk "Menuet", stworzy tedy posta Edka naszych czasw i napisa jego monolog na 2008 r. Oto ten tekst, z koniecznoci skrcony: "Ja sdz, e t wizyt [Tuska w Moskwie] trzeba jednak wpisa w co bardzo niedobrego, to znaczy w tak wysoce nieprzemylan polityk Polski, waciwie mona dzisiaj powiedzie: na wszystkich azymutach, a ju w szczeglnoci na tych dwch gwnych - zachodnim i wschodnim, niemieckim i rosyjskim. Polska utracia jednoznaczno w sprawach strategicznych, takich jak rurocig, takich jak ochrona polskiego przemysu paliwowego, energetycznego, w zamian za ustpstwo odnoszce si do pojedynczych rzeni, przy czym te ustpstwa s wynikiem tego, e Rosjanie bezprawnie wprowadzili ograniczenia. No, w ten sposb mona wodzi za nos, bo tak to trzeba okreli, kadego. Ja nie chc mwi w imieniu gowy pastwa, ale uwaam, e prezydent Kaczyski postpi piknie i szlachetnie, wypowiadajc si tak, jak si wypowiada, przyjmujc Donalda Tuska, ale te nic mnie nie zwalnia od obowizku powiedzenia prawdy w tej sprawie.

Mwi o "widocznym znaku" - cakowicie nie do przyjcia. Polska, ktra naprawd przestaa po prostu prowadzi polityk zagraniczn, sprowadzia si do poziomu jakiego, powiedzmy sobie, kraju, ktry bardzo niedawno zosta przyjty do, e tak powiem, sfery cywilizowanej, ale nie adnej europejskiej, tylko gdzie tam, prawda, z jakiego gbokiego kolonializmu wyszed i ma niezwykle naiwn klas polityczn. Nam grozi sytuacja, w ktrej za kilka dziesicioleci, a moe nawet mniej, druga wojna wiatowa to bd dwie wielkie zbrodnie: Holocaust, w ktrym brali rzekomo udzia Polacy, tudzie wysiedlenie Niemcw, w ogle dzieo Polakw. A mwi, zacinajc si, bo tak si tym, nie ukrywam, emocjonuj, bo tego rodzaju rzeczy w polskiej polityce, nawet prowadzonej przez SLD, dotd nie byo. Odrzucamy jeszcze raz tak polityk: >>My wam par groszy, a wy nam za to ustpstwo<<, bo to jest najgorsze, co mona zrobi, to jest autodegradacja taka do dna. Powtarzam: niczego gorszego w polskiej polityce by nie moe ni wanie tego rodzaju ptacka - tak bym to okreli - postawa. W Polsce media stworzyy - cz mediw, eby by sprawiedliwym - stworzyy wraenie, e w poprzednim okresie za czasw mojego rzdu bylimy jak oblon i atakowan ze wszystkich stron twierdz. To bya cakowita nieprawda. Ale media rzeczywicie skutecznie do tego ludzi przekonay. Rozwizanie Wojskowych Sub Informacyjnych to dla pewnych formacji, nie tylko politycznych, ale szerzej: spoecznych, by straszny cios. I te formacje, ktre dzisiaj, niestety, znw s przy wadzy w tym czy innym sensie, niekoniecznie bezporednio, jakby nie odstpi od tego tematu, od tej sprawy. Kolejnym przejawem tego jest wystpienie >>Gazety Wyborczej<<, ktra jeli chodzi o walk z polskimi interesami, takimi jak mymy je widzieli, jest zawsze na pierwszej linii, zawsze za tym, eby ustpowa we wszelkich relacjach midzynarodowych, zawsze za tym, eby niczego w Polsce nie zmieni, eby ten stan, ktry tu si uksztatowa w tak zwanym postkomunizmie, bo co do tego, e w Polsce by postkomunizm, to si zgadzaj prawie wszyscy socjologowie, eby ten stan rzeczy si nie zmienia. No, to jest interes tego rodowiska i to jest cakowicie przeciwko interesom Polski. Nie bd tutaj prowadzi wywodw prawnych, ale to jest najoczywistsza oczywisto. Powtarzam: w Polsce jest jaka potna partia Wojskowych Sub Informacyjnych. Chciabym mc t parti dokadnie pozna i zanalizowa przyczyny dziaania ludzi, ktrzy zaciekle broni instytucji, ktra bya bezporedni kontynuacj w istocie filii GRU, bo tak to byo. Polskie suby wojskowe byy szczeglnie mocno podporzdkowane Zwizkowi Sowieckiemu, czyli rosyjskim subom specjalnym wojskowym GRU. Po 89 roku nie tylko nie zostay rozwizane, ale dziaay dalej bez weryfikacji, bo w Subie Bezpieczestwa bya weryfikacja, tutaj weryfikacji nie byo. Miay ogromne wpywy. Byy to niedobre wpywy, bya to patologia. Mymy po licznych wysikach zdoali te suby rozwiza i dzisiaj wanie to dziaanie jest przedmiotem ataku nie tylko ze strony tych, ktrzy w tym kontekcie nie s, mona powiedzie, zaskoczeni, na przykad ludzi z SLD, ale take tych, ktrzy - wydawaoby si - powinni by tak decyzj uradowani. Kiedy byli po drugiej stronie barykady. No, jest pytanie: co ich z tymi subami wie dzisiaj i co ich wizao kiedy? Bo i takie pytanie trzeba postawi. Bardzo ciekawa sprawa. Moje stanowisko, jeeli chodzi o Wojskowe Suby Informacyjne, jest takie, jak byo, cakowicie jednoznaczne - naleao je rozwiza. Antoni Macierewicz by by moe jedynym czowiekiem, ktry potrafi to zrobi. Mam nadziej, e doyj dnia, kiedy Antoni Macierewicz dostanie za to jakie bardzo, bardzo wysokie odznaczenie pastwowe" *. To naprawd kawa dobrej literatury - nieporadna skadnia i nieudolna polszczyzna doskonale ilustruj wiat wewntrzny Ciemniaka naszych czasw. Mam nadziej, e doyjemy dnia, kiedy Jarosaw Kaczyski za sw twrczo literack otrzyma nagrod Nike.

Jarosaw Kaczyski za sw twrczo literack otrzyma nagrod Nike.

* Wszystkie cytaty pochodz z wywiadu, jakiego Jarosaw Kaczyski udzieli wczoraj Polskiemu Radiu

Darmowy Hosting CBA.PL

Archiwum

ycie z dnia 2001-06-07

Agata Bielik Robson Nowa lewica i kapitalizm


Jak marksistom z pokolenia 68 udao si odnie sukces zachowujc pozory cnoty

Od jakiego czasu kilkoro publicystw YCIA lansuje w Polsce termin "nowa lewica". Sukcesy tej kampanii okazuj si ograniczone. Bywa, e na fraz "lewica kawiorowa", bdc dosownym tumaczeniem francuskiej "gauche de caviar" (w wiecie anglosaskim mwi si raczej o "champaigne socialists"), odezwie si z niekamanym entuzjazmem jaki zapomniany, odrzucony przez obecny ukad si byy anarchista, zwolennik Pomaraczowej Alternatywy: "ten, ktry nie zdradzi". Umiechnie si te z ukontentowaniem redaktor "Trybuny", ktremu w ten sposb - z ca wiadomoci, aczkolwiek bez przyjemnoci - podsuwa si bro przeciw salonowi warszawskiemu. Tymczasem reprezentanci nowej lewicy pozostaj niewzruszeni w swej niewiadomoci, w peni korzystajc z przywileju pana Jourdin, ktry nie wiedzia, e kiedy otwiera usta, mwi - o dziwo - proz. Mylenie w trybie nowolewicowym wydaje im si tak naturalne i oczywiste, jak molierowskiemu bohaterowi mwienie proz. "Gazeta Wyborcza", cho w swym trzonie nie rni si niczym od swych zdeklarowanie nowolewicowych odpowiednikw na Zachodzie: francuskiej "Liberation", brytyjskiego "The Guardian", nowojorskiego "New York Times" (rytualne ukony w stron polskiej tradycji i Kocioa, w rodzaju "Arki Noego", traktuj tu jako siatk maskujc), ze zdumiewajcym uporem podtrzymuje zudzenie absolutnej przejrzystoci: pomimo swego wyranego odchylenia ideologicznego, przekonuje swych czytelnikw, e tkwi oni w solidnym centrum, tym samym imputujc odchylenie ideologiczne wszystkim swoim polemistom. Czym wic jest nowa lewica? Od tak dawna borykamy si z konsekwencjami cudu gospodarczego, jaki pozostawia po sobie lewica stara, e zmiana formuy lewicowoci, ktra na Zachodzie staa si ju norm, umkna naszej uwadze. Nasza wiedza na ten temat jest zastraszajco skpa, co tylko uatwia inwazj ideologii nowolewicowych, ktre przekradaj si do sfery publicznej anonimowo, przybierajc szacowne maski "europejskoci", "normalnoci", harmonijnej wsppracy z zachodnimi trendami intelektualnymi. Przykadem moe by radykalny feminizm, ktry znalaz w Polsce przytulne nisze w pismach z pozoru konserwatywno-liberalnych, jak "Res Publica Nowa", cho naley do nowolewicowego kanonu. Jedynym rdem wiedzy o transformacji lewicowoci jest na rynku polskim ksika Rogera Scrutona "Intelektualici nowej lewicy" bdca zreszt raczej pamfletem ni analiz zjawiska. Marks powiedzia kiedy, e historia lubi si powtarza - najpierw jako tragedia, drugi raz jako farsa. O ile rewolucj bolszewick, ktra pochona Europ Wschodni, naley nazwa tragedi - o tyle rewolucja obyczajowa pokolenia 68, macierzy nowej lewicy, zasuguje wycznie na miano farsy. To wanie wtedy znudzeni "pozornymi wolnociami demokracji liberalnej" studenci (bo przecie nie proletariat, w ktrego rewolucyjny potencja nikt ju na lewicy nie wierzy), dojrzewali do specyficznej, uniwersyteckiej mutacji marksizmu, ktra w zespoleniu z postpow psychoanaliz a la Erich Fromm i Herbert Marcuse, obiecuje im wyzwolenie absolutne: ku swobodnym zwizkom midzyludzkim, ku wolnej nieskrpowanej adnymi normami seksualnoci, ku spoeczestwu pozbawionemu "czerwia wadzy". To zatem, co w rewolucji komunistycznej wydarzyo si naprawd - zmiana ustroju, pocigajca za sob milionowe ofiary - w wersji nowolewicowej odbywa si jakby wirtualnie, w zupenie innym medium. Nie zabija si wroga klasowego - niszczy si go innymi metodami, wykorzystujc "uyteczn naiwno" liberalnych instytucji. Nie dokonuje si "tragicznej" rewolucji wprost, obalajc zgniy porzdek

liberalnych instytucji. Nie dokonuje si "tragicznej" rewolucji wprost, obalajc zgniy porzdek demokratyczny - a jedynie przejmuje wadz po cichu, powoli rozpinajc nad instytucjami liberalnymi, jak uniwersytety, wolna prasa, szkolnictwo, szczelny klosz lewicowej hegemonii. Eliminuje si przeciwnikw nie w ten sposb, e odsya si si ich do guagw, ale zamykajc im usta, zabraniajc im dostpu do udziau w instytucjach, jakie sami - jako liberaowie, konserwatyci i inni nie-marksici - przez lata sumiennie wspierali i tworzyli. Jak na ironi, taka wanie przygoda przydarzya si samemu Scrutonowi; wyznawcy nowej lewicy usiowali wstrzyma druk jego ksiki w prestiowym wydawnictwie Longmana. Na szczcie, nie do skutecznie. W porwnaniu z now lewic, lewica stara jawi si jako naiwna i prostolinijna. Jej nastpczyni jest bowiem daleko bardziej intelektualnie wyrafinowana. Stara lewica miaa przynajmniej dobrze okrelony cel, jakim byo zniesienie spoecznej nierwnoci i niesprawiedliwoci. Ta nowa natomiast jest niezwykle krzykliwa i to tym bardziej, im mniej wyrazista jest jej dorana intencja polityczna. Intelektualista nowej lewicy jest "wiecznym wyzwolicielem". Wierzy, e tylko w ten sposb, a wic wraz ze zniesieniem wizw krpujcych jednostk - co czy si ze zniesieniem wszelkiej instytucji spoecznej - mona stworzy nowe spoeczestwo. Jednake cel pozytywny, jaki przedstawiciel nowej lewicy pragnie osign, jest tak odlegy i nieokrelony, e w jego myli ogromn przewag zyskuje czysta negatywno: wola niszczenia obecnego "przymusu spoecznego", demaskowania jego tendencyjnie wyolbrzymianej represyjnoci i okruciestwa. Rewolucyjno nowej lewicy ukrywa si pod pozorami akceptacji adu demokratycznego. Z pozoru nowa lewica pozbya si ju swej wrogoci do demokracji liberalnej. Wicej nawet, to ona usiuje dzi uchodzi za gwnego obroc wartoci, na jakiej, jej zdaniem, opiera si projekt nowoczesnej demokracji partykularyzmu i prawa do jego nieograniczonej ekspresji. Wemy choby deklaracj, ktra otwiera jeden z kluczowych cyklw wydawniczych tej formacji: seri "Phronesis" w znanym ze swej radykalnoci londysko-nowojorskim wydawnictwie Verso, prowadzon przez aktualnego papiea New Left, filozofa argentyskiego pochodzenia, Ernesto Laclau i Chantal Mouffe, francusk filozofk feministyczn. Warto j przytoczy w caoci: "Panuje dzi powszechna zgoda co do tego, e projekt lewicowy znalaz si w gbokim kryzysie. Wyoniy si nowe antagonizmy - nie tylko w zaawansowanych krajach kapitalistycznych, ale take w bloku wschodnioeuropejskim i w krajach trzeciego wiata - ktre domagaj si przeformuowania ideaw socjalistycznych w kategoriach poszerzenia i pogbienia demokracji. Istniej jednak powane kontrowersje co do sposobu, w jaki strategia ta powinna by realizowana. S tacy, ktrzy twierdz, e obecna krytyka racjonalizmu i uniwersalizmu podwaa istot projektu demokratycznego (Laclau ma tu na myli radykalnych postmodernistw, gwnie ze szkoy Michela Foucault - przyp. AB-R.). Inni natomiast s zdania, e krytyka esencjalizmu (a wic odrzucenie wiary w uniwersalno natury ludzkiej, otwierajce drog rnicy i wieloci - przyp. AB-R.) stanowi konieczny warunek zrozumienia i poszerzenia pola walk spoecznych, charakterystycznych dla dzisiejszej demokracji. >> Phronesis<< umieszcza si w tej drugiej kategorii. Naszym celem jest ustanowi dialog midzy nowym myleniem dekonstrukcyjnym a polityk lewicow. Wierzymy, e stanowisko antyesencjalistyczne to warunek sine qua non nowej wizji lewicy, pojmowanej jako nurt sprzyjajcy demokracji radykalnej i spluralizowanej". W ksice "Emancipation(s)", ktr ta deklaracja otwiera, Laclau prbuje przeformuowa wszystkie podstawowe kategorie lewicowe - pojcie walki klas, postpu, emancypacji - tak, by znalazy si wewntrz - a nie jak dotd, na zewntrz - projektu demokracji liberalnej oraz, last but not least, wspczesnego kapitalizmu. Laclau nie powica krytyce kapitalizmu choby jednej stronicy. Przeciwnie, odnosi si wraenie, e wspczesny kapitalizm konsumpcyjny odbierany jest przeze jako sfera przeksztace pozytywnych, w ktrej "jednostka ulega dyslokacji", to znaczy, oswabadza si z tradycyjnych wizw przymusu - miejsca, rodziny, tradycji - uzyskuje wiksz wolno "do rnicy i jej ekspresji". Jeli wczyta si w specyficzny argon Laclaua, okazuje si, e jego "wizja nowej lewicy" nie rni si prawie wcale od ultraliberalnej wizji Richarda Rortyego. Dla niego take sukces kapitalizmu jest najlepszym sposobem na uwolnienie si jednostki od krpujcych norm, ktre porzuca ona tak samo, jak porzuca ubstwo i "trud przetrwania". To zatem, czego nie bya w stanie skutecznie zrealizowa rewolucja - znie alienacji zmurszaego porzdku spoecznego, ograniczajcego jednostk - z atwoci i bezkrwawo dokonuje dzi wspczesny kapitalizm. Po co wic przynosi ludzkoci owiecenie na bagnetach, skoro mona uzyska ten sam efekt lekko i przyjemnie, roztaczajc nad ni opiek Menadera, Terapeuty i Estety? Czy chodzi tu zatem o rzeczywiste pogbienie praktyk demokratycznych, czy o realizacj starego planu zniesienia alienacji, zerwania z przesdem tradycji itp. - w warunkach nowoczesnego kapitalizmu? Cytat z Francois Lyotarda, ktry, podobnie jak Ernesto Laclau, przeby drog od starej lewicy (w jego przypadku: maoizmu) do ponowoczesnej formuy nowolewicowej, powinien rozwia wszelkie wtpliwoci: "Wydaje si, e trzeba dzi myle o ludzkoci jako podzielonej na dwie czci: jedn cz pochania nowe wyzwanie, wyzwanie zoonoci - druga natomiast pogrona jest wci w strasznym,

nowe wyzwanie, wyzwanie zoonoci - druga natomiast pogrona jest wci w strasznym, starodawnym trudzie przeycia... W konsekwencji, jakiekolwiek danie prostoty musi dzi uchodzi za barbarzyskie". Trudno wyobrazi sobie punkt dojcia dalszy od miejsca, w ktrym startowaa stara lewica, sowami Marksa (i Szekspira) krytykujc pienidz - i kapitalizm - za to, e wywraca wszystko do gry nogami, bezsensownie komplikuje ludzkie potrzeby, pozbawia wiat spoeczny przejrzystoci i prostoty. Lyotard, pochwalajc "zadanie komplikacji" polegajce na "gromadzeniu nowych przedmiotw materii i myli", podejmuje gr z nowoczesnym kapitalizmem konsumpcyjnym, ktry dostarcza nie tylko coraz to nowych produktw, ale take tworzy coraz to nowe potrzeby. Z pozoru wic nie ma to nic wsplnego z sierminym antykapitalizmem starego marksizmu. A jednak, linia rozwojowa snuje si nadal. Jest pewien wsplny mianownik, ktry pozostaje bez zmian. O ile bowiem pozytywna cz myli lewicowej, jak to trafnie zauway Laclau, pogra si w kryzysie - upada wiara w komunistyczn utopi i system gospodarczy alternatywny do wolnorynkowego - o tyle na plan pierwszy wybija si jej czysta negatywno, obdarzona szlachetnym mianem "teorii krytycznej". Nie ma ju idei, ku ktrej mona by "wyprowadzi ludzko", ale nadal jest ten sam stary wrg - irracjonalny dom niewoli zbudowany z przesdw tradycji, okoww represyjnych norm, absurdalnych midzyludzkich zalenoci. Nawet jeli po dokonanym ju procesie totalnej dekonstrukcji czowiek pozostaby zupenie sam, "zdyslokowany", w spoecznej pustce - i tak byoby to dla lepsze ni poddawanie si przymusowi, ktry krpuje jego wolno. Laclau pisze: "Dekonstrukcja jest czci wieckiego ruchu odczarowania i decentracji, do jakiej naley rwnie marksizm". W ten sposb z Marksa pozostaje tylko wrg alienacji, w zwalczaniu ktrej poyteczny okazuje si nieoczekiwany sojusznik - nowoczesny kapitalizm. Na poparcie tych tez, ktre zaczerpnam od "intelektualistw nowej lewicy", mona znale liczne dowody w rzeczywistej praktyce politycznej. Tony Blair, szef brytyjskiej New Labour, premier rzdu od kilku lat, rozpocz sw zwycisk kampani wyborcz od szeregu spotka z czoowymi przedstawicielami biznesu, przekonujc ich, e nie maj si czego obawia, jeli Partia Pracy dojdzie do wadzy (w ten sposb wywoa w swej partii bunt "starolewicowcw", ktrzy bojkotowali te spotkania, publicznie przysigajc, e nigdy nie wymieni proletariackiej diety fish-and-chips na szampana i kawior do momentu, w ktrym zostali usunici z kierownictwa partii). W zamian za koncesje na rzecz "wielkiego biznesu", Tony Blair wprowadzi do parlamentu cae mnstwo kobiet i zaj si budow Millennium Dome, bdcej czym w rodzaju gigantycznej wityni Tolerancji. Rezygnujc z ekonomicznego projektu starej lewicy, w zamian za inwestujc w jzyk lewicowych symboli - sprzyjanie feminizmowi, umiejtne operowanie owieceniow retoryk - sta si w ten sposb wzorem dla wszystkich politykw nowej lewicy; w tym kanclerza Shrdera, a nawet samego Billa Clintona, ktry nie kry wobec Blaira podziwu. Przenoszc rozwaania na grunt rodzimy - analogicznie zachowuje si krg politykw i intelektualistw kojarzony potocznie z "Gazet Wyborcz". Mki sumienia pozostawiaj starolewicowej "Trybunie", sami za nie widz nic zdronego w popieraniu planu Balcerowicza. Ten ubytek zaangaowania w starym stylu rekompensuj sobie eksperymentujc z nowymi radykalizmami, wprowadzajc w obieg jzyki walczcego feminizmu i antytradycjonalizmu, domagajce si gbokich zmian w polskiej obyczajowoci. Nie ma tu wiele wspczucia dla ofiar nowoczesnego kapitalizmu - na przykad dla niedawno strajkujcych pielgniarek - za to, na zasadzie zastpczej, bardzo wiele dla tzw. ofiar represji wsplnotowych: kobiet (pod warunkiem, e akurat nie paraj si pielgniarstwem), niepenosprawnych, mniejszoci etnicznych (ostatnio "GW" wprowadzia nawet sta rubryk z gwiazd dawidow, w ktrej tocz si gorce dyskusje na temat polskiego antysemityzmu) oraz mniejszoci seksualnych. Kapitalizm, nawet ze swymi patologiami, traktowany jest przez publicystw "Gazety Wyborczej" jako sprzymierzeniec w przeprowadzaniu polskiego "ciemnogrodu", gboko przywizanego do swych zamierzchych rytuaw, do Polski europejskiej i nowoczesnej. Nie tylko zatem nie pobudza on do refleksji krytycznej, ale przeciwnie, budzi entuzjazm, take ideologicznej natury. Innej ilustracji dostarcza dyskusja na temat polskiej lewicy, przeprowadzona na konferencji organizowanej przez Instytut Spraw Publicznych, w trakcie ktrej Barbara Labuda, reprezentujca kancelari prezydenck, skupia si wycznie na problemie aborcji, uniemoliwionej przez "represyjn ustaw przeforsowan przez prawicowy rzd". Podobnej uwagi nie zwraca ju problem nieuprzywilejowania, ktrego powodem nie byaby pe czy orientacja seksualna, a po prostu kiepski status majtkowy - a wic to, co Lyotard z nieskrywan pogard nazwa "skazaniem na starodawny trud przeycia". Czy jednak moliwe jest "pogbianie procedur demokracji" bez refleksji nad spoecznym oddziaywaniem kapitalizmu, bez prb korygowania "aktw wykluczenia" eliminujcych z czynnego udziau w sferze publicznej tych wszystkich, ktrych sta tylko na "trud przeycia"? Pomimo caego wyrafinowania, na jakie zdobywaj si "intelektualici nowej lewicy", nie dam sobie wmwi, e dobrze wyksztacona, rozpieszczana przez stoeczny salon feministka jest wiksz ofiar jakkolwiek pojmowanego systemu

rozpieszczana przez stoeczny salon feministka jest wiksz ofiar jakkolwiek pojmowanego systemu (powiedzmy, patriarchalnego logocentryzmu) ni le opacany robotnik, ktrego zakad pracy nieuchronnie zmierza ku bankructwu. I o ile nie dostrzegam potrzeby dodatkowego "podniesienia wiadomoci" u wikszoci kobiet parajcych si radykalnym feminizmem, o tyle dostrzegam potrzeb rozbudzenia wiadomoci obywatelskiej u ludzi, ktrych przemiany ostatniej dekady skonfrontoway z realn bied. Dlatego wydaje si, e celem nowej lewicy nie jest, bez wzgldu na jej deklaracje, gboka demokratyzacja spoeczestwa, lecz tylko wymiana elit: zastpienie starego establishmentu nowym. W Wielkiej Brytanii - podobnie dzieje si we wszystkich krajach zachodnich - wymiana ta oznacza wyparcie starego modelu mieszczastwa, tradycyjnie gosujcego na parti Torysw, na rzecz tzw. new middle class, mniej purytaskiej i lepiej przystosowanej do urokw spoeczestwa konsumpcyjnego. W rozdaniu tym, dzielcym midzy siebie bardziej i mniej tradycyjnych beneficjentw kapitalizmu jest jednak coraz mniej miejsca na reprezentacj "wykluczonych", ktrzy nie czerpi ze wymiernych korzyci. Myl nowolewicowa nie jest wic wyrazem realnego zaangaowania w popraw bytu ludzi biednych, ale rodzajem kodu rozpoznawczego nowej elity, grupujcej si gwnie na uniwersyteckich campusach i w mediach - dokadnie tak, jak to przedstawia Christopher Lasch w swej niezwykle przenikliwej ksice "Bunt elit", wieszczcej narodziny masowego populizmu jako jedynej odpowiedzi na fasadowo wspczesnej demokracji. Demokracja nigdy nie bya i nadal nie jest domen myli nowolewicowej. Nie potrafi ona bowiem sformuowa wyrazistej krytyki dwch podstawowych zjawisk spoecznych, ktre stanowi najgroniejsze bolczki wspczesnego mieszkaca demokracji zachodniej: zaniku postaw obywatelskich wypywajcych z coraz wikszych podziaw majtkowych, oraz powszechnego odpodmiotowienia i postpujcej fragmentacji ycia, bdcej wynikiem nowoczesnej formy kapitalizmu, tzw. flexible capitalism. Nowa lewica, pomimo pozorw krytycznoci, staa si wic formacj gboko wsppracujc z konsumpcyjn "produkcj potrzeb", ktra napdza wspczesny kapitalizm. Ten bowiem, w odpowiedzi na jej potrzeb symbolicznego spenienia, dostarcza jej kolejnych form gratyfikacji. Powstaj cae gazie przemysu obsugujce modych radykaw, ktrzy kupuj pyn do golenia w czarnej ascetycznej fiolce z napisem "The Activist", wyprodukowany przez superekologiczn firm "Body Shop", suchaj drogich kompaktw postpowych zespow i ubieraj si w sono opacane, antyrasistowskie ciuchy od Bennettona. To oczywicie najskrajniejsza, a zarazem najbardziej groteskowa forma opisanej przeze mnie substytucji, przesuwajcej realny wysiek krytyczny w sfer krytyki emblematycznej, namiastkowej. Zarazem jednak niezwykle znamienna dla formacji, ktra w sytuacji kryzysu szuka dla siebie nowych zaangaowa, a tym samym, zgodnie z przepowiedni Marksa, rozmienia sw niegdysiejsz powag na fars.

Darmowy Hosting CBA.PL

"Rzeczpospolita" - 2001.02.13

BRONISAW WILDSTEIN Dziejw honoru cig dalszy


Pisanie o "Poegnaniu z broni", wywiadzie, jakiego do spki z Czesawem Kiszczakiem Adam Michnik udzieli gazecie, ktrej jest naczelnym, to zajcie niewdziczne i trudne.

Trudnym, gdy prostowanie wszystkich faszw, przeinacze, pprawd, z jakich si on skada, wymagaoby polemiki znacznie duszej ni blisko trzynastokolumnowy tekst; niewdzicznym, gdy jedynym uzasadnieniem zajmowania si tym tekstem jest miejsce jego ogoszenia i rola, jak peni jego gwny twrca, a zarazem bohater, Adam Michnik. Strategia Michnika Pisanie na ten temat jest zajciem trudnym jeszcze z tego powodu, e "Poegnanie z broni" budowane jest w specyficznie przebiegy sposb. Specyfika ta polega na wtrcaniu w kolejne fragmenty wywodu zda, ktre przecz gwnej myli danego fragmentu, a dla autora stanowi rodzaj alibi. To za ich pomoc bdzie mg on kwestionowa ewentualn polemik. Przyjrzyjmy si tej strategii na przykadzie by moe najbardziej bulwersujcego fragmentu tekstu, w ktrym Michnik usprawiedliwia autorw masakry na Wybrzeu w 1970 roku. Tekst na ten temat zaopatruje on w kwesti: "Nie chc, uchowaj Boe, broni ludzi, ktrzy kazali strzela do robotnikw. Ale we Francji nie ma takiego czowieka wadzy, ktry nie wydaby takiego rozkazu, gdyby tum pali merostwo w Paryu". Tak wic Michnik nie broni - bronic. Reszta to ju oczywista nieprawda. W 1968 roku studenci sporo naniszczyli si w Paryu, spalili wiele samochodw i pobili wielu ludzi, ale nikt do nich nie strzela. Przykady mona by mnoy. Moe by Michnik przytoczy, kiedy zdarzy si ostatni akt strzelania do obywateli ze strony wadzy francuskiej. Zreszt zdaje on sobie spraw z innych dwuznacznoci swojego porwnania i twierdzi dalej, e nie chce utrzymywa, i Polska bya demokracj, ale - dodaje - generaowie traktowali j jako swoje pastwo, ktrego musz broni: "wbrew temu, co ja wtedy sdziem - dua cz tamtej strony te miaa jak racj". Jak mwi dalej, onierze nie mogli odmwi wykonania rozkazu, gdy prowadzioby to do "latynoskiej logiki". Czyli odmowa wykonania zbrodniczego rozkazu prowadziaby do jeszcze bardziej przeraajcych konsekwencji. W ten sposb bronili si nazici. Cae "Poegnanie z broni" zbudowane jest na tej formule. "Ja miaem racj, i oni mieli racj". To "ja" eksponowane jest w sposb nieprzyzwoity w caym tekcie - mona odnie wraenie, e za miliony cierpia wycznie Michnik i to daje mu prawo do podejmowania decyzji w ich imieniu: "Mnie wolno powiedzie, e generaowie Kiszczak i Jaruzelski to ludzie honoru,

bo ja byem ich ofiar". "To nie genera strzela. To strzela system dyktatury komunistycznej, ktrego jednym z elementw by genera". Mona odpowiedzie, e system sam nie strzela. Gdyby nie armia Kiszczakw, system by nie istnia. I chocia system by zem, to nie posiada on w przeciwiestwie do generaa odpowiedzialnoci moralnej ani prawnej i w przeciwiestwie do generaa przed sdem nie sposb go postawi. Ale cho tezy Michnika s oczywiste, ich autor nie zapomina zaopatrywa ich w krtkie, przeczce im zdania. Zwyky czytelnik nie zauway ich, jednak mog one posuy do zdezawuowania kadej polemiki. Skuteczno tej strategii Michnik zdy ju zademonstrowa. Gdy abp yciski skrytykowa go za usprawiedliwianie grudniowej masakry, w "Gazecie Wyborczej" skomentowane zostao to poprzez przytoczenie zdania temu przeczcego, o reszcie tekstu, ktry uzasadnia krytyk yciskiego, nie byo oczywicie mowy. Rehabilitacja PRL i Okrgy St "Poegnanie z broni" jest ze strony Michnika kolejn prb rehabilitacji PRL i to idc najdalej w stosunku do wszystkich poprzednich. Dokonywane jest to poprzez rehabilitacj, a nawet nobilitacj twrcw i stranikw komunistycznego systemu w Polsce. Wprawdzie, jak w przytoczonym fragmencie, retorycznie potpiony zostaje system, ale okazuje si on czym w rodzaju zrzdzenia natury, komunici s nie tylko niewinni, ich wybr w interpretacji Michnika okazuje si wyborem patriotyzmu, tylko nieco innego ni czynia to opozycja. Komunistyczni aparatczycy okazuj si "ludmi honoru". A eby byo to jeszcze bardziej jaskrawe, na czoowego "czowieka honoru" Michnik promuje zwierzchnika policji politycznej, odpowiedzialnego za mier i przeladowania wielu ludzi, Czesawa Kiszczaka. Punktem wyjcia tej apologii jest Okrgy St. W rzeczywistoci tekst "Poegnania z broni" kompromituje uparcie lansowany tak przez Michnika i jego rodowisko, jak i ekskomunistw mit przekazania wadzy w czasie tych ukadw. Kiszczak: "Jeli kto mwi, e ja chciaem rozmylnie przekaza wadz opozycji, to mwi nieprawd. [Jednoczenie w licie do Michnika przytoczonym na zakoczenie "Poegnania z broni" Kiszczak pisze o "przekazaniu wadzy na zotym talerzu".] Chciaem tylko, organizujc Okrgy St, ucywilizowa polsk scen polityczn, zdemokratyzowa j. Chciaem dopuci opozycj do wsprzdzenia i wspdecydowania o losach kraju". Mwi wic Kiszczak, e w sytuacji kryzysu wadzy komunistycznej chcia zastosowa klasyczn komunistyczn strategi kooptacji. Stosowali j komunici w chwili zdobywania wadzy take w Polsce. Stosowali j na mniejsz skal w 1956 roku, kiedy godzili si z Kocioem i akceptowali Koo Poselskie Znak. By to model, zwykle czasowego, wprowadzania do elity wadzy na ograniczonych zasadach nowych ludzi bez zmiany zasad systemu. Nie znaczy to, e nie naleao przystpowa do Okrgego Stou, ale e nieprawd s wszystkie opowieci o dobrowolnym oddaniu rzdw przez komunistw w efekcie owych negocjacji. To dynamika historycznych wydarze pozbawia ich wadzy, pomimo rozpaczliwych prb jej zachowania z ich strony. Trzeba doceni, e tym razem nie signli po rozwizanie siowe, najprawdopodobniej zdajc sobie spraw, ile ryzykuj. wiadczy to o ich rozsdku, ale z pewnoci nie o adnych innych cnotach. Suwerenno a moskiewskie zwierzchnictwo Kiszczak jednoznacznie stwierdza, e Okrgy St by "suwerennym" projektem jego i Jaruzelskiego, i nie mia adnego zwizku z wydarzeniami w Moskwie. Opowiada, e przy tej okazji trzeba byo nawet troch oszuka towarzyszy radzieckich. Dowodzi to sporej dozy

autonomii przywdcw PRL. Na antypodach tych deklaracji le, podnoszone przez Kiszczaka, tradycyjne uzasadnienia stanu wojennego jako jedynej moliwoci zapobiegnicia sowieckiej inwazji. Michnik zgadza si i tak sam doz odpowiedzialnoci za stan wojenny obcia "Solidarno". Rwnoczenie w relacji Kiszczaka odsunicie od wadzy Gomuki to oddolne dziaania (w ktrych pukownik Kiszczak odgrywa niepoledni rol), i znowu okazuje si, e w sprawach tych sowieccy przywdcy nie mieli nic do powiedzenia. Ten brak konsekwencji jest obrazem sytuacji szerszej. Obrocy PRL zaciekle rewindykuj tez o jego "ograniczonej suwerennoci", ktra - ich zdaniem - stanowi miaa o wartoci tego pastwa, kiedy natomiast pojawia si kwestia odpowiedzialnoci za jego zo, winnym okazuje si sowiecki suweren. Tymczasem gdyby nawet przyj za dobr monet niesychanie wtpliwe uzasadnienia stanu wojennego, to pozostaje pytanie, dlaczego ekipa Jaruzelskiego nie wykorzystaa peni wadzy, jak uzyskaa po pacyfikacji "Solidarnoci" dla ekonomiczno-administracyjnych reform pastwa? Chyba nikt nie utrzymuje, e poprawa gospodarki i funkcjonowania kraju sprowadziaby sowieck interwencj. A wic dlaczego kraj w roku 1989 znajdowa si w stanie "katastrofy ekonomicznej", jak stwierdzi to na plenum KC PZPR wczesny premier Mieczysaw Rakowski? Komunistyczne wadze powstaway drog selekcji negatywnej. Trzeba byo duej dozy cynizmu, aby robi karier drog partyjn. Potwierdzaj to porednio wspczeni postkomunici, opowiadajc, e komunistami nigdy nie byli. Oznacza to tylko tyle, e komunistyczne kariery robili jako najzwyklejsi oportunici wadzy. Opowieci o tym, e byli "agodniejszymi katami", nale do rzdu argumentw, ktrymi mona usprawiedliwi wszystko. Ludzie honoru Czesaw Kiszczak jest z siebie zadowolony: "z wielu rzeczy jestem w tej Polsce dumny. Jestem dumny, e tymi rkami odgruzowywaem Warszaw, e tymi rkami zasiedlaem ziemie zachodnie, e odbudowywaem przemys, e rozbudowywaem t Polsk". Zostawiajc na boku wtpliw metaforyk, warto przypomnie, e Polska pod rzdami komunistycznymi rozwijaa si rednio cztery razy wolniej ni kraje o porwnywalnym z ni standardzie, ktrym komunizmu oszczdzono. Nie ma wic sukcesw komunistycznych, s wycznie komunistyczne klski, a jeli w tym czasie pojawiy si jakie osignicia (np. w dziedzinie kultury), to nie dziki, ale wbrew komunizmowi. Refleksji nad tym nie znajdziemy jednak w "Poegnaniu z broni". Oczywicie zdarzay si brzydkie rzeczy w PRL, co Kiszczak skonny jest przyzna, sk w tym, e on o nich nie wiedzia. Nie wiedzia nic o sfaszowaniu wyborw w 1947 roku, by wtedy w Londynie - skdind jak na pocztkujcego oficera w PRL s to podre zdumiewajce. W sadze o swoich losach Kiszczak przemilcza lata szedziesite, marzec i inwazj w Czechosowacji, cho domylamy si, e wtedy wanie awansowa. Za ofiary stanu wojennego nie odpowiada: podwadni nie wykonali rozkazu, tak jak w wypadku niedostarczenia kolorowego telewizora Michnikowi do celi. Ciekawe jednak, e odmowa wykonania rozkazw ministra, ktra, jak w wypadku "Wujka" doprowadzia do mierci dziewiciu ludzi, nie skoczya si nawet nagan. Michnik si tym nie interesuje. Nic dziwnego. Przecie wie, jak byo, wie, e opowie generaa o kilkunastu ofiarach stanu wojennego jest kamstwem. Doskonale wie, e suby podlege Kiszczakowi ostatnie morderstwa (np. ksidza Suchowolca) popeniay w 1989 roku. Ich zwierzchnik opowiada bdzie znowu, e nic o tym nie wiedzia. Jednak w wypadku zabicia licealisty, Grzegorza Przemyka, Kiszczak osobicie pisa na aktach, jak naley prowadzi spraw, aby odciy zabjcw milicjantw i skaza niewinnych ludzi. Potwierdzi to zacieky przeciwnik dekomunizacji i lustracji, pierwszy niekomunistyczny minister

spraw wewntrznych, Krzysztof Kozowski, i Michnik o tym wie. Ale przecie sdy w PRL byy niezawise i do wizienia pakoway tylko tych, ktrzy na to zasuyli, upiera si Kiszczak, i to jest przyczyna pewnej kontrowersji midzy nim a Michnikiem. Redaktor uznaje, e sdy, ktre jego skazyway, niezawise nie byy (o innych si nie wypowiada), ale te drobne rnice nie psuj pogawdki przyjaci. wiadome przemilczenie Bo Michnik wie o tych wszystkich oraz wielu innych kamstwach i zbrodniach Kiszczaka, ale wiadomie je przemilcza i nie waha si po wielekro okrela go jako "czowieka honoru". Na pytanie, czy nie powinno by "adnych rozlicze", odpowiada "Z nimi nie. Z nimi zamykamy rachunek, wojna skoczona". I by moe to jest sedno sprawy. Z "nimi" wojn Michnik skoczy, bo zacz prowadzi z kim innym. To ci inni "s nikczemni" i z nimi policzy si chce redaktor "Wyborczej", i dlatego sprzymierza si z kim takim jak Kiszczak. Kto, kto tak jak on honor rozumie jako narzdzie walki, wystawia wiadectwo swojemu honorowi. Na kocu "Folwarku zwierzcego" Orwella winie i ludzie urzdzaj sobie raut. Zdumione zwierzta przez okna dostrzegaj, e oblicza tych gatunkw dziwnie zaczynaj si do siebie upodabnia. Scena ta wci przychodzia mi do gowy, kiedy czytaem "Poegnanie z broni" w wydaniu Michnik - Kiszczak. *** P.S. "Poegnanie z broni" zaczyna si od zdjcia, na ktrym dawni przeciwnicy gawdz w przyjacielskiej atmosferze. Dwie dziennikarki pozuj do zdjcia skulone skromnie w rogu stou. I taka jest ich rola. Wypowiedzi obu panw pene s oczywistych niekonsekwencji, sprzecznoci i, ogldnie mwic, miejsc wtpliwych, ktre wymagayby interwencji od dziennikarza niezalenie od jego przekona. Ale nie od Agnieszki Kublik i Moniki Olejnik, ktre nie zadaj ani jednego niewygodnego pytania, nie kwestionuj najbardziej jaskrawych nonsensw, nie zgaszaj adnych wtpliwoci, a sufluj jedynie formuki uatwiajce zadanie Michnikowi. Kublik pracuje w jego gazecie, ale c za przemony wpyw zmieni Olejnik, tygrysic polskiego dziennikarstwa, w sodko miauczce koci?

Poegnanie z broni. Adam Michnik - Czesaw Kiszczak

Darmowy Hosting CBA.PL

"Wprost" - 16 padziernika 2005

Bronisaw Wildstein Koniec wiata Michnika


Jest jednym z twrcw, apologetw i najbardziej wpywowych ludzi III RP. Dzi, gdy wydaje si ona doywa koca, warto si przyjrze losom jej ojca zaoyciela. Zwaszcza e dzieje Adama Michnika mog si sta kluczem do analizy dominujcej (gwnie warszawskiej) grupy polskiej inteligencji. Ta bardzo polska historia mwi zreszt wiele o uniwersalnej postawie intelektualistw wobec demokratycznego wiata. Michnik oficjalnie wycofa si z kierowania "Gazet Wyborcz" po aferze Rywina. Zachorowa, znikn z ycia publicznego i podobno na odlegej wyspie dyktowa swoim pracownikom wspomnienia. Akty te miay wrcz symboliczny charakter. Mitologia Afer Rywina mona uzna za pocztek koca III RP. Ukazaa to, co byo zasonite przed opini publiczn (m.in. za spraw "Gazety Wyborczej"), czyli gbok chorob pastwa. Ujawnia, e elity rzdzce demokracj traktuj jak spektakl dla maluczkich, za ktrego kulisami ukrywaj realn gr o wadz, a prawo i instytucje pastwowe s dla nich instrumentem wpyww i zysku. Michnik prezentowa III RP jako model udanej demokracji, a polsk transformacj jako optymalny sposb wyjcia z totalitarnego systemu. Tym osigniciom mia grozi jedynie nietolerancyjny nacjonalizm, tudzie dza odwetu, na ktrej jakoby maj erowa populici, chccy ustanowi w Polsce autorytarne rzdy. Demokracj i niepodlego uzyskalimy twierdzi Michnik - dziki porozumieniu z komunistami, ktrzy odkrywajc klsk swojej ideologii, zrezygnowali z wadzy, przekazujc j spoeczestwu, czyli jego przedstawicielom, a tym samym otwierajc szeroko podwoje demokracji. Aktem zaoycielskim polskiej pastwowoci ma by "okrgy st". To przy nim, zdaniem Michnika, komunici dokonali samooczyszczenia, okazali si "ludmi honoru" i stali si nie tylko penoprawnymi uczestnikami ycia publicznego, ale doczyli do obozu rzecznikw demokracji i spoeczestwa otwartego. Innymi sowy - doczyli do strony wiata. Po stronie ciemnoci sytuuje si polska prawica, "optani nienawici antykomunistyczni bolszewicy", "rozptujcy polowania na czarownice i seanse nienawici", "wynurzajcy si z rynsztoka", przygotowujcy "stosy", szubienice" itd., itp. Dzi w Polsce to prawica, zgodnie z doktryn redaktora "Wyborczej", niesie z sob zabjczy dla pastwa i demokracji projekt rewolucyjny. Mistyfikacja

Wykadnia historii, ktr oferuje nam Michnik, jest nie tylko zmitologizowana, ale i zmistyfikowana. Komunici nie oddali wadzy przy "okrgym stole", lecz w obliczu ekonomicznej katastrofy, perspektywy rewolty i eliminacji straszaka sowieckiej interwencji (oni wiedzieli, e Gorbaczow wycofa si z doktryny Breniewa) usiowali znale dla niej uprawomocnienie. Prbowali zrobi to tradycyjn metod kooptacji, czyli wcignicia do wadzy nowych rodowisk, ktre z czasem miay si sta elementem komunistycznego establishmentu albo zosta wyeliminowane. Przed utrat wadzy zabezpieczyli si jak mogli. Wybory odbyy si tylko do 35 proc. skadu Sejmu, a i tak - zgodnie z porozumieniami - prezydent, ktrym mia by gen. Wojciech Jaruzelski, zyska ogromne uprawnienia, wcznie z monoci rozwizywania parlamentu, kiedy uzna to za stosowne. Wszystko to nie znaczy, e opozycja powinna bya odmwi udziau w grze z komunistami. Wystpujc jednak w imieniu ubezwasnowolnionego spoeczestwa, powinna bya zgodnie z zasad margrabiego Wielopolskiego: "Bra, nie kwitowa, da wicej". Jej celem winno by nie porozumienie z rzdzcymi komunistami, ale wydarcie im wadzy, by przekaza j spoeczestwu, czyli odbudowa demokracj. Obserwujc dziaania Michnika, mona natomiast odnie wraenie, e bardziej interesowa go ukad z komunistyczn wadz i udzia w rzdzeniu ni realna demokracja. Obserwacje te potwierdza ostatni tom wspomnie Mieczysawa F. Rakowskiego. Ostatni przywdca PZPR napisa, e ju pod koniec lat 80. Michnik zabiega o jak najblisz z nim wspprac, uznajc solidarnociow opozycj, a wic swoich towarzyszy walki, za rodowisko nieodpowiedzialne. W momencie przyspieszenia historii po "okrgym stole" redaktor "Wyborczej" stawia na sojusz z tzw. liberalnym skrzydem PZPR. Przeciwstawia si operacji braci Kaczyskich, ktra doprowadzia do buntu zwasalizowanych dotychczas przybudwek rzdzcej partii (Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego i Stronnictwa Demokratycznego) i utraty przez ni wadzy. To w tym przeomowym momencie Michnik zainwestowa cay swj autorytet w obron stanu posiadania PZPR. Strategia W wyborach Michnika, jak zwykle w polityce, przenikaj si motywy ideowe i pasja wadzy. Mona znale w nich rwnie jdro racjonalne. W momentach rewolucyjnych, a takim by upadek komunizmu, szczeglnie niebezpieczny staje si spoeczny radykalizm. Rozbudzanie przez demagogw niemoliwych do spenienia oczekiwa moe prowadzi do spoecznej eksplozji. W tamtym czasie mona si byo obawia, e pene uwolnienie mechanizmw demokracji bdzie prowadzio do jej autodestrukcji. Mona si byo lka, e antykomunizm stanie si czynnikiem napdzajcym spiral rewolucyjnego chaosu. Prdko si okazao, e te obawy nie znajduj potwierdzenia w praktyce. Stao si jasne, e polskie spoeczestwo nie choruje na nadaktywno, ale jej zanik. Dowiadczenie pokazao, e nie grozi nam eksplozja ulicy, ale przeniesienie w now rzeczywisto starych ukadw wadzy, ktre deprawuj demokracj, podwaaj gospodark rynkow i uniemoliwiaj budow pastwa. Okazao si, e aby odbudowa Polsk, trzeba si zdoby na odwag, rozliczy przeszo i odwoa do zakorzenionych kulturowo cnt, a wic do etosu "Solidarnoci". Naley wic przywrci poczucie dobra wsplnego, ktre wcale nie uniemoliwia konkurencji, ale funduje j na uznanych powszechnie zasadach. Michnik i jego rodowisko zachowali si dokadnie odwrotnie. W przeomowym momencie, zawierajc ukad z nomenklatur, odwrcili sojusze, a wic zakwestionowali fundament "Solidarnoci", ktrym byo odtworzenie jednoci polskich elit intelektualnych ze spoeczestwem. Zakwestionowali ad moralny, ktry leg u podstaw tego wielkiego ruchu. Taki charakter miaa odmowa rozliczenia przeszoci, ktra musiaa prowadzi do podwaenia filaru etyki, jakim jest odpowiedzialno. Trudno przeszacowa konsekwencje tego wyboru. Miay one wymiar praktyczny, jakim byo odtworzenie si w III RP dominujcej roli postkomunistycznego

wymiar praktyczny, jakim byo odtworzenie si w III RP dominujcej roli postkomunistycznego ukadu. Prowadziy do destrukcji etycznego fundamentu wsplnoty. Droga, ktr w 1989 r. Michnik zaproponowa pod oson wielkich sw, bya zaprzeczeniem zasad "Solidarnoci", apelowaa do tchrzostwa i propagowaa relatywizm. Jej rzecznicy sugerowali lub deklarowali wprost, i skoro prawie wszyscy zostalimy zbrukani przez totalitaryzm, lepiej ukry przeszo pod oson milczenia i niedopowiedzenia. Ten wybr musia oczywicie wpywa na nasz interpretacj historii. Zakaz oceny przeszoci postkomunistw moe by uzasadniony wycznie niemonoci jej dokonania. Jeli za nie sposb negatywnie okreli roli obrocw systemu totalitarnego, to nie sposb pozytywnie waloryzowa roli walczcych o wolno. W efekcie najnowsza historia staa si mtnym amalgamatem, w ktrym nie sposb niczego rozrni ni wartociowa. Nic dziwnego, e w poowie lat 90. Michnik i Cimoszewicz zaproponowali stworzenie obowizujcej wykadni historii, ktr mieli napisa przedstawiciele dwch dawniej walczcych z sob, a teraz dcych do "pojednania" obozw. Urazy Wybory Michnika s w duej mierze dyktowane strachem przed spoeczestwem. Ta postawa jest charakterystyczna dla warszawskiej inteligencji. Dziedziczy j ona z epoki midzywojennej wraz z lkiem przed endeck prawic, ktra w tamtym okresie prowokowaa oraz eksploatowaa nacjonalistyczne, antysemickie i autorytarne nastroje. Te tendencje przewaliy si przez ca wczesn Europ i dzi s jedynie cieniem historii. Intelektualne elity okazuj si jednak w szczeglnym stopniu winiami historii, wynoszc z komunistycznej lodwki pogldy nijak nie przystajce do rzeczywistoci. S to zreszt pogldy im wygodne. Jeli polskie spoeczestwo jest ciemne i niebezpieczne, to najlepszym wyjciem dla wszystkich jest to, by pozostawao ono pod kuratel owieconych elit. Dodatkowo, mona byo wnosi z zachowa i wypowiedzi rodowiska Michnika, okres transformacji jest czasem szczeglnym, gdy wymaga trudnych dziaa, ktre trzeba przeprowadzi wbrew nie rozumiejcemu koniecznoci wyrzecze narodowi, oczywicie dla jego dobra. Przyjmujc takie zaoenie, moemy usprawiedliwi rozmaite odlege od zasad liberalnej demokracji praktyki, jakie zdominoway III RP. Efektem tego bya oligarchizacja polskiego ycia politycznego. Wszystkie jego sfery zdominowao "towarzystwo", ktre skada si w przewaajcej mierze z dawnych czonkw establishmentu oraz dokooptowanych do niego "pozytywnych" czonkw opozycji. W wypadku rodowisk intelektualnych jest to odtwarzanie dawnych relacji i ukadw. Lata 70. i 80. byy czasem buntu coraz wikszej czci rodowisk intelektualnych, ktrych przedstawiciele wyamywali si z obowizujcego dotd konformizmu. Niepokorni intelektualici weszli w konflikt z tymi, ktrzy nie chcieli si wyrzec swojej szczeglnej pozycji w PRL. W III RP te cigle powizane z sob najrozmaitszymi wizami grupy odnalazy jedno wobec mitycznego zagroenia przez narodowy katolicyzm i prawicowy radykalizm, ktry na dostrzegaln skal zacz si pojawia w Polsce dopiero w poowie lat 90., ale do dzi stanowi jedynie margines naszego ycia politycznego. Akceptacja wyboru Michnika oszczdzia polskiej inteligencji koniecznoci czsto bolesnych rozrachunkw z wasn przeszoci. Jednoczenie postawia j w dwuznacznej sytuacji. We wsplnym obozie znaleli si ludzie, ktrych zasugi wielokrotnie przekraczaj modziecze bdy, i najgorsi karierowicze, ludzie szlachetni i dranie. To nierozliczenie komunizmu, oczywicie w nie tak drastycznej formie, jest problemem caego Zachodu. Dla zachodnich lewicowych polityczno-intelektualnych elit zdanie rachunku ze swoich totalitarnych sympatii byoby trzsieniem ziemi, podwaajcym ich autorytet i tytu do odgrywania szczeglnej politycznej roli. Klska Afera Rywina bya klsk Michnika i jego strategii. Postkomunistyczny ukad, z ktrym redaktor

"Wyborczej" funkcjonowa dotd w symbiozie, postanowi go sobie podporzdkowa. Oferta Rywina, z ktrej zwykli odbiorcy zapamitali - z ich perspektywy niebotyczn - sum 17,5 mln dolarw apwki, w rzeczywistoci dotyczya spraw duo powaniejszych i wartych bez porwnania wicej. Chodzio o przejcie przez postkomunistw rynku mediw elektronicznych. Miaa temu suy nowelizacja ustawy o radiofonii i telewizji, podporzdkowujca je Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji, zdominowanej przez SLD. Michnikowi zaproponowano udzia w zyskach z tego intratnego biznesu (kupno Polsatu), ale na zasadach podlegoci. Redaktor "Wyborczej" i jego ekipa ju kilka miesicy wczeniej uczestniczyli w tajnych przetargach na temat ksztatu nowej ustawy. Rwnie propozycji Rywina Michnik pierwotnie nie ujawni, traktujc j zapewne jako element nacisku na stron rzdow. Zdecydowa si na ogoszenie jej po prawie p roku, kiedy si okazao, e to jego jedyna metoda obrony przed uchwaleniem niekorzystnej dla Agory ustawy. Nawet wwczas jednak Michnik stara si uczestniczy w wewntrznej grze rzdzcego ukadu. Dzieli jego czonkw na "zych" i "dobrych". Mwi komisji to, co byo mu na rk, "zapominajc" fakty niewygodne dla prezydenta Kwaniewskiego i premiera Millera. Arbitralnie wydawa wiadectwa moralnoci. Innymi sowy, zachowywa si tak jak zawsze. Prace komisji ds. Rywina ujawniy skal zdeprawowania polskiego ycia politycznego. Pokazay, wbrew tezom Michnika, jak zo III RP wyrasta z PRL - tak jak z PRL wyrastaj kariery gwnych bohaterw afery, wcznie z osob nadajc jej imi, acz grajc w niej zdecydowanie drugorzdn rol. Jawno, jaka wtargna za spraw komisji w ycie polityczne III RP, okazaa si czynnikiem rewolucyjnym. Pozwolia odsoni ca seri afer, ktre pogryy postkomunistyczny ukad i w efekcie doprowadziy do jego wyborczej klski, a do zwycistwa ugrupowa nawoujcych do oczyszczenia polskiego ycia politycznego, a wic do budowy IV RP. Ostatnia walka Michnika Redaktor "Wyborczej" ockn si po szoku spowodowanym afer Rywina w innym ju kraju. Media, do tej pory w ogromnej mierze dziaajce pod presj tworzonej przez "Gazet Wyborcz" politycznej poprawnoci, zaczy si wybija na niepodlego i pisa o wszystkim. Dziaaa komisja ds. Orlenu, ktra duo gbiej ni rywinowska wnikaa w patologie postkomunistycznego pastwa i pokazywaa, e ich rda mieszcz si na szczytach wadzy. Na wiato dzienne zaczy wypywa informacje z archiww Instytutu Pamici Narodowej, ktre odsaniay prawd o PRL i pozwalay zobaczy w innym wietle niektre tzw. autorytety i ich rodowiska. Na pkajcych cianach III RP pojawi si napis: "Mane, tekel, fares". Establishment zagroonego wiata ruszy do kontrofensywy. Jednym z jej najwaniejszych uczestnikw by Michnik, a najwaniejszym organem - "Gazeta Wyborcza". Rozpocza si nagonka na orlenowsk komisj, budowanie czarnego wizerunku PO, a zwaszcza PiS, diabolizowanie braci Kaczyskich i Rokity. Odradzanie si wolnoci polskich mediw byo przedstawiane jako signicie przez nie bruku. A jednak, jak pokazay wyniki wyborw, sukcesy tej kampanii w spoeczestwie byy ograniczone. Nie udaa si prba odbudowy szczeglnej ochrony medialnej, jak cieszyy si w III RP jej VIP-y, co pokaza przykad Wodzimierza Cimoszewicza. To, e kampania ta trafia do pewnej czci elit, jest spowodowane brakiem silnej konkurencji na rynku prasowym dla "Gazety Wyborczej". Jednak jej wpywu nie sposb ju porwna z tym, jakim si cieszya jeszcze kilka lat temu. W nowej rzeczywistoci teksty Michnika wydaj si wywoywa wicej zaenowania ni rezonansu. Mona o nim powiedzie to, co mwiono o francuskich reakcjonistach: "Nic nie zapomnia, niczego si nie nauczy". Najdoskonalej wciela on wszelkie przywary, z ktrymi deklaratywnie podejmuje walk. To on jest twrc jzyka nienawici III RP. To on odwraca wszystkie wartoci, prb obrony elementarnych zasad nazywajc bolszewizmem. To on manichejsko dzieli wiat na sojusznikw, ktrzy reprezentuj wiato, i przeciwnikw, dla ktrych

manichejsko dzieli wiat na sojusznikw, ktrzy reprezentuj wiato, i przeciwnikw, dla ktrych nie ma nazbyt brutalnych epitetw. Coraz czciej Michnik odwouje si do argumentu sdu. Ostatnio na amach swojego organu zagrozi tym, ktrzy bd usiowali pisa co o nim na podstawie archiww IPN. Sdem grozi take Rafaowi Ziemkiewiczowi, z penym uzasadnieniem piszcemu o nim jako o czowieku, ktry zrobi wszystko, by nie zostay ujawnione nazwiska komunistycznych zbrodniarzy. Wyranie trudno mu si pogodzi z utrat szczeglnej pozycji. A bdzie musia.

NAGY UPADEK ADAMA M. - antologia tekstw

AFERA RYWINA

Darmowy Hosting CBA.PL

"Rzeczpospolita" - 2001.03.05

Bronisaw Wildstein Krl na barykadzie


"Res Publica" wzywa do radykalizmu, Leszek Miller do umiaru

Marcin Krl, redaktor naczelny miesicznika "Res Publica", zdenerwowa si. Znudzia go tyrania rzeczywistoci oraz ekonomia, ktra rzeczywisto ow opisuje, a z jej praw usiuje wycign wnioski. Jak dugo zreszt mona wytrzyma z tymi samymi ideami? zapytuje. Ca dekad? Fi donc!

Tytu ostatniej "Res Publiki" - "Przedwionie", jak tytu powieci eromskiego, do ktrej redakcja nawizuje - zwiastuje oczekiwanie na przeom. eromski zajmowa si Polsk bezporednio po odzyskaniu niepodlegoci. Redakcja miesicznika postanowia rozliczy si z rzeczywistoci globaln. Poniewa rozliczenie wypado fatalnie, redaktor naczelny Marcin Krl wezwa na barykady. Precz z nierwnoci W dyskusji redakcyjnej Krl ju w pierwszym pytaniu woa: "Czy my, ale tak naprawd, mamy dzi poczucie, e niesprawiedliwo spoeczna jest skandalem?". Z dalszej czci wypowiedzi Krla, jak mona si domyla, dowiemy si, e nie, a "wraliwo na niesprawiedliwo losu zanika". Od razu pojawiaj si elementarne problemy. Co to jest niesprawiedliwo spoeczna? Co ma wsplnego "niesprawiedliwo losu", a wic czynnik z definicji od ludzi niezaleny, z niesprawiedliwoci spoeczn, a wic stanem przez ludzi zawinionym? Cho winnimy by wraliwi na nieszczcia blinich spowodowane przypadkami losu, wraliwo ta ze sprawiedliwoci ma niewiele wsplnego. Wydaje si jednak, e zarwno redaktor naczelny, jak i wikszo jego rozmwcw za niesprawiedliwo uznaje nierwno spoeczn. Marek Zaleski zgadza si z krytykami, ktrzy rdo owego "nieszczcia" (narastania nierwnoci, zaniku wraliwoci) widz w zwycistwie mylenia ekonomicznego nad politycznym. Jest to rozumowanie paradoksalne. Ubstwo czy ndza to problemy ekonomiczne,

ktre rozwizywa mona wycznie na drodze ekonomicznej. To znaczy przez zwikszon poda dbr i oglnie: prac nad zwikszeniem dobrobytu. Akty polityczne tego nie zastpi. Problemy trzeciego wiata, zwaszcza Afryki powracajce czsto w dyskusji i caym numerze, wynikaj z prymatu mylenia politycznego. Jego rdo odnajdowa moemy w momencie dekolonizacji, gdy liderzy antykolonialnych ruchw wyksztaceni na Zachodnich uniwersytetach deklarowali, ku zachwytowi zachodnich intelektualistw, e nie bd podporzdkowywa si "ekonomicznym zasadom", tylko mia wizj przypiesz rozwj swoich krajw o dekady przez lata. Pogarda dla ekonomii i zwykego zdrowego rozsdku lega u podstaw tragedii Afryki. Jednak nie to interesuje uczestnikw debaty, a brak zainteresowania dla gospodarki, demonstrowany w bardzo typowy dla intelektualistw sposb, jest charakterystyczny dla wikszoci z nich. Gdy Zaleski za krytykami kapitalizmu przeciwstawia "obywatela i osob" "producentowi i konsumentowi", zarzuci mona mu, e s to rne sposoby podejcia do rzeczywistoci ludzkiej, a np. obywatel to rwnie konsument instytucji demokracji. Godujcy mieszkacy Afryki marzyli by, aby rzdzcy i w ogle politycy potraktowali ich jako konsumentw i producentw oraz stworzyli im moliwo produkcji i konsumpcji. wiat nie do zniesienia Uczestnicy dyskusji nie poruszaj si w wiecie realnym, ale w rzeczywistoci swoich fobii, idiosynkrazji i uroje. Rzeczywisto, czyli gospodarka, jest przecie tak pospolita... Dlatego Krl moe grzmie w tonacji znanej, od kiedy pojawili si intelektualni radykaowie: "wiat neoliberalny, w ktrym yjemy, jest na dusz met nie do zniesienia". Po prostu wiat jest nie do zniesienia, a skoro wiat jest nie do zniesienia, to mona ju powiedzie wszystko. Mona ogosi, jak Krl, e niesprawiedliwo spoeczna narasta nie tylko bez ladu uzasadnienia, ale nawet bez prby opisu, o co w tym chodzi. Mona wygadywa absurdy na temat narastania ndzy w Polsce i na wiecie, nie zdajc sobie sprawy z tego, jak arbitralne s kryteria ubstwa i co, co w Stanach kwalifikowane jest w ten sposb, w Afryce jest puapem marze wikszoci jej mieszkacw. Mona uzna, e globalizacja, czyli naturalny kierunek rozwoju wolnego rynku, jest tosama z wymylonymi przy biurku projektami zbawienia ludzkoci. Zreszt kady taki "racjonalistyczny" projekt znalazby wiksze uznanie w oczach respublikaskich kontestatorw ni naturalny rozwj cywilizacji. Marek Zaleski moe deklarowa, e wedug "scenariusza architektw globalizacji (a gdzie jest ten scenariusz, moe ukryty razem z "Protokoami mdrcw Syjonu"?) przysze spoeczestwo okrela bdzie formua 20:80, to znaczy jedynie 20 procent spoeczestwa bdzie czynne produkcyjnie i potrzebne do dalszego rozwoju gospodarki". W rzeczywistoci przedstawiona przez niego formua to fantazje ideologw antyglobalizacji, innymi sowy - antyrynkowych radykaw. Jest to nieomal dokadne powtrzenie marksowskiej prognozy pogbiania si przepaci midzy wacicielami rodkw produkcji a pracownikami najemnymi, prognozy jednoznacznie sfalsyfikowanej przez histori. Dyskutantw nie interesuje jednak empiria, a idee. Nic dziwnego, e sukcesy neoliberalizmu, czyli nawrt do klasycznej ekonomii, traktuj jako swoist mod. To z tej mody wynika, e nawet lewica europejska prywatyzuje i wycofuje si z pastwa opiekuczego. Realia, ktre falsyfikuj jedne, a weryfikuj inne przekonania, s dla respublikanw zbyt trywialne. wiatem rzdz mody intelektualne. Mody nudz si, trzeba wic szuka nastpnych. Banalne wspczucie Krl z lekcewaeniem wypowiada si o akcji charytatywnej. "Tymi metodami nic si nie rozwie. A metodami odgrnymi, politycznymi moe tak". Wprawdzie wszdzie postawa taka przyniosa opakane skutki, i to gwnie tym, ktrych dobro miaa podobno na wzgldzie, ale

argumenty takie nie przekonaj kogo, kogo bardziej interesuj wasne egzaltacje ni mechanizmy spoeczne. Krla i jego towarzyszy porywa wizja wielkiej idei, patos oburzenia moralnego, rozmach nowego projektu, nowej "narracji". Skomplikowana rzeczywisto, ktra wymaga zgbiania tak nudnych rzeczy jak ekonomia, poraa ich. Z wypowiedzi wikszoci rozmwcw, z Krlem na czele, wynika zupeny brak zainteresowania dla upoledzonych, w imi ktrych tak piknie si oburzaj. Przecie nie chodzi o to, aby pomaga, wspczu, chodzi o to, aby ruszy z posad bry wiata i znale niezbdny dla tego przedsiwzicia instrument, czyli now ide. Czasami przybiera to absolutnie humorystyczny wymiar. Micha Warchaa w kadym swoim wystpieniu wzywa do "rozbicia neoliberalnej narracji". I tylko to ma do powiedzenia. Gdyby kto chcia jednak zgbi owo postmodernistyczne zaklcie (metanarracja brzmiaoby bardziej uczenie) to oznacza ono tyle, e s tacy, ktrzy mwi, i wiat rzdzi si pewnymi prawami. Na to zgodzi si nie mona, byby to bowiem, jak ujmuje to Krl, moralny skandal. Wrd rozmwcw pojawia si wprawdzie obroca i ostoja zdrowego rozsdku - Jerzy Jedlicki, ale zdrowy rozsdek nie przekona dandysowskiego radykalizmu, trudno polemizowa z argumentami w rodzaju: mam do, denerwuje mnie - w jakich celuje Marcin Krl. Co mu po zdrowym rozsdku, gdy znudzia si mu rzeczywisto, postanowi zaaplikowa sobie (i nam) inn. Nadzieja w Millerze Po to jednak, aby tego dokona, musi Krl znale sojusznika, ktry krlewskie wizje bdzie mg przeku w czyn. Nadziej Krla i partnerem w jego wraliwoci spoecznej okazuje si Leszek Miller. To jemu w wywiadzie Krl zaproponuje pjcie na barykady. Dlaczego byy aparatczyk PRL, oportunista wadzy staje si adresatem moralnych uniesie Krla, na pierwszy rzut oka trudno zrozumie. Kiedy jednak przypomnimy sobie tradycje intelektualnych radykaw, przestaje nas dziwi, e ksiciem Krla moe by Leszek Miller. Oczywicie pierwsze pytanie wywiadu dotyczy oburzenia moralnego, ktre Krl sufluje Millerowi, a ten jako wytrawny obroca ludu umiarkowanie z podpowiedzi korzysta. Ale Krl nie jest atwym rozmwc. da od Millera rozliczenia si za dopuszczenie do reformy Balcerowicza, za zgod na prywatyzacj, jednym sowem - za dopuszczenie do tragedii, jaka spotkaa nard polski po upadku PRL. Krl nawouje Millera do radykalizmu, jednak polityk SLD, dowiadczony bojownik z nierwnoci spoeczn, wzywa do umiaru. Krl mnoy ndz w Polsce, Miller przeywa ("spdza mi to sen z powiek"), ale zachowuje wstrzemiliwo. Wprawdzie obiecuje utrzymanie sektora pastwowego jako istotnego elementu polskiej gospodarki, a tym samym gwarantuje nam kolejne problemy ekonomiczne, ale wydaje si, e to Krlowi za mao. Takie sprawy po prostu go nie zajmuj. On chce wizji, czynu. Miller rozczarowuje, gdy owiadcza, e na barykad nie pjdzie. Zachowujc podobn wraliwo moraln, rozmwcy rni si metodami. Krl musi szuka dalej. Pieko konsumpcjonizmu Inn form rozprawy z ekonomicznym rozsdkiem proponuj Sergiusz Kowalski i Nina Krako w drugim tekcie numeru, zatytuowanym "Przegld liberalny". Oburzaj si, e liberaowie polscy uczyni chc z Polaka homo oeconomicusa i zapdzi do pracy, a wic do produkcji, czyli w efekcie zbudowa chc u nas pieko konsumpcjonizmu. Mona wprawdzie odnie wraenie niejakiej sprzecznoci midzy przeraeniem moliwoci dobrobytu (oczywicie jaowicego duchowo) a narzekaniem na ogromne sfery ubstwa w Polsce. Z jednej strony zarzuca si ekonomicznym liberaom nieczuo na ndz, z drugiej wyczn koncentracj na jej likwidacji. Przestaje to dziwi, gdy przygldamy si retorycznemu narzdziu walki z ekonomi, jakie proponuj Kowalski and Krako. Jest nim mot ironii.

Przedmiotem owej ironii jest spjno liberalnych pogldw ekonomicznych. Rozprawa z "filozofi rynku" polega na umieszczaniu jej w cudzysowie. Autorzy nie s w stanie poj, e wolno gospodarcza stanowi istotn komponent wolnoci, a take perspektyw, z ktrej problem wolnoci moe by rozpatrywany. Nie mog poj, e produkcja "samochodw, telefonw, klockw lego" nie musi stanowi celu, ale z pewnoci stanowi warunek dobrego funkcjonowania zbiorowoci. Intelektualici ruszaj do boju Wbrew pozorom wystpienia takie jak w "Res Publice" maj swoje znaczenie. S symptomem szerszego zjawiska. Upadek komunizmu wiza si z ruin intelektualnych utopii. wiadomo tego przeoraa rodowiska intelektualne, a zasady zdrowego rozsdku, egzorcyzmowane dzi jako neoliberalna ortodoksja, upowszechniy si na czas jaki nawet w tym rodowisku. Intelektualici jednak, ktrzy czuj si znudzeni i niedocenieni poza murami swoich uniwersytetw, cianami redakcji i wydawnictw, ktrzy czuj, e to oni w swoje rce winni wzi losy tego wiata, pozbierali si po ranach zadanych im przez dowiadczenie i woaj o now ide. Ogarnia ich stan, ktry Georg Simmel okreli jako "jaowe podniecenie". W pogotowiu zawsze czeka idea negatywna: nieludzko ludzkiego wiata. Nieludzko kapitalizmu, trywialno przedsibiorcw, biznesmenw i politykw, ktrzy nie chc sucha intelektualistw ani aplikowa ich kolejnych idei. Z tak straszn rzeczywistoci trzeba podj bezwzgldn walk. Znowu wreszcie mona bdzie odnale si w centrum wydarze. Ci, ktrzy wybijaj szyby w Seatlle, potrzebuj manifestw i teoretycznych uzasadnie, potrzebuj intelektualnych guru, tych, ktrzy nudz si i marz o prowadzeniu i wytyczaniu nowych cieek. Krl wchodzi na barykad.

Przedwionie?

Darmowy Hosting CBA.PL

Archiwum

ycie z dnia 2001-01-12

Na schodach
Bronisaw Geremek

Najbardziej znany bonmot dotyczcy Bronisawa Geremka gosi, e gdy stoi na sejmowych schodach, to nigdy nie wiadomo, czy wchodzi, czy schodzi. S tacy, ktrzy uwaaj, e nieustannie pnie si do gry i funkcja szefa Unii Wolnoci nie jest ukoronowaniem jego kariery. Leszek Miller, lider SLD, sdzi, e dla dyplomaty taka trudno z okreleniem, gdzie zmierza, jest atutem. - Rzadko komu przychodzi do gowy, e on czasem po prostu na tych schodach stoi uwaa Jan Maria Jackowski z AWS.

W czasach, gdy politycy tacy jak Tadeusz Mazowiecki, Lech Wasa czy Jacek Kuro zniknli z czowek gazet, nowy szef UW okazuje si politykiem niezatapialnym. Jeeli chodzi o zdolno przetrwania na scenie politycznej, i to na jej pierwszym planie, nie ma sobie rwnych. Uchodzi za polityka gabinetowego. Jako jeden z nielicznych z pierwszej linii prawie nie korzysta z limuzyn z przyciemnianymi szybami. Niemal codziennie mona go spotka na samotnym spacerze po Warszawie. Uchodzi za frankofila, ale podkrela anglosaskie przywizanie do procedur demokratycznych, przedkadajc nad wino szklaneczk szkockiej whisky i angielsk fajk. - Zaczem j pali we Francji zastrzega jednak. XIX wiek, wojna i PZPR Donald Tusk, wicemarszaek Senatu, niedawny konkurent Bronisawa Geremka do fotela przewodniczcego, uwaa go za polityka archaicznego. - Jest w najlepszym znaczeniu tego sowa politykiem XIX-wiecznym. Gdy o nim myl, przychodzi mi do gowy porwnanie z kanclerzem Meternichem, szefem rzdu i dyplomacji Austro- -Wgier. Umiarkowanie, zdolno do nawizywania kontaktw z osobami inaczej mylcymi, elastyczno - w jego wykonaniu - s zaletami. Jeli mieliby znikn ludzie uprawiajcy polityk w taki sposb jak on, staaby si ona sztuk albo zbdn, albo gron. Walory, jakie ma profesor, s archaiczne, ale w polityce, a zwaszcza w dyplomacji, niezbdne mwi Tusk. Sam profesor uwaa si za osob uksztatowan przez wojn. Wspomina j jednak niechtnie; jest to jeden z najbardziej tajemniczych okresw jego ycia. Mona si jedynie domyla, czym musiaa by wojna dla chopca urodzonego w 1932 r. w rodzinie ydowskiej. - Wojna odebraa mi dziecistwo i jednoczenie naznaczya mnie na cae ycie - mwi, ucinajc wszelkie pytania o szczegy. Innym fragmentem jego yciorysu, o ktrym mwi niechtnie, jest jego przynaleno do komunistycznej PZPR. - Akces do PZPR te by konsekwencj przey wojennych. Mylaem, e partia bdzie antidotum, ktre sprawi, e nic podobnego si ju nie zdarzy. Poza tym fascynowaa mnie myl Marksa, jego spojrzenie na histori jako domen ludzi skrzywdzonych i ponionych. W PZPR skoczyem swoj karier jako czonek uczelnianej komisji rewizyjnej - wspomina. ycie warstw upoledzonych Z partii wystpi w 1968 r. i od tego czasu uchodzi za opozycjonist. Odda si swojej drugiej pasji redniowieczu, konkretnie yciu warstw upoledzonych. Jego prace o ebrakach, prostytutkach czy przestpcach w redniowieczu nale dzi do pozycji klasycznych. Praca naukowa umoliwiaa mu

przestpcach w redniowieczu nale dzi do pozycji klasycznych. Praca naukowa umoliwiaa mu przygldanie si z bliska kulturze francuskiej. Wtedy pozna francuski sposb uprawiania polityki. - Sporo czasu spdzaem w kawiarniach lewobrzenego Parya. To byo fascynujce, cho wtedy nie wiedziaem, e kiedy sam bd politykiem - wspomina. Jak twierdzi, prawdziwa fascynacja polityk pojawia si u niego podczas pobytu w Waszyngtonie w 1978 r. - To byo niezwyke: obserwowa, jak demokracja prowadzi do rozwizywania problemw - wspomina. W tym wanie czasie Geremka pozna pose Andrzej Wielowieyski. - Spotkaem go przypadkowo nad Zalewem Zegrzyskim. Potem zwizaa nas wsplna dziaalno w Towarzystwie Kursw Naukowych i na Latajcym Uniwersytecie. By wietnym wykadowc - wspomina Wielowieyski. Umiejtno przemawiania jest cech, na ktr zwracaj uwag nie tylko przyjaciele Bronisawa Geremka. - Naley do czowki mwcw parlamentarnych. Zawsze by wspaniaym oratorem, a dodatkowo ma jeszcze t cech, e wie, co mwi - mwi Jerzy Jaskiernia z SLD. Kaktus, ktry nie wyrs Cho uczestniczy w wielu wydarzeniach, za najwaniejsze uwaa sierpie 1980 r. - To byo wydarzenie, ktre zmienio bieg historii - podkrela. Bogdan Borusewicz, polityk UW, do niedawna wiceminister spraw wewntrznych, uwaa, e wpyw Bronisawa Geremka na wydarzenia sierpnia 1980 r. jest nie do przecenienia. - W czasie strajkw razem z Mazowieckim odegrali kluczow rol - mwi Borusewicz. Nie uwaa jednak go za polityka nieomylnego. Gdy w 1988 r. ocenia, e wybuchn powane strajki, Geremek wycign rk i powiedzia: - Tu mi kaktus wyronie, jeeli tak si stanie. - Nie pytaem go ju o ten kaktus pniej - mwi Borusewicz. Andrzej Wielowieyski uwaa, e Geremek by jedn z waniejszych osb, ktre przyczyniy si do przeomu 1989 r. - Przy tzw. drugim uderzeniu, ktre zakoczyo si Okrgym Stoem, zawsze by tym, ktry przejawia inicjatyw. O wymiarze polityka wiadczy umiejtno formuowania koncepcji, a to niewtpliwie jest domen Bronisawa Geremka - mwi. Wzr czarnego charakteru Byy SLD-owski premier Jzef Oleksy pozna Geremka jeszcze w czasie pierwszej "Solidarnoci" w 1981 r., gdy odbyway si pierwsze rozmowy rzdu z "S". - Nastpnym razem zetknem si z nim przy Okrgym Stole. Wtedy dla moich przeoonych w PZPR priorytetowym zadaniem byo niedopuszczenie do tych rozmw Adama Michnika i Jacka Kuronia. Geremek, cho nalea z nimi do osb najczciej atakowanych przez propagand, ju takich zastrzee nie budzi. Wadze zdaway sobie spraw, e ta trjka bya najgroniejsza, gdy jej status intelektualny i wiedza przesdzay o tym, e nie bd to atwe rozmowy - wspomina Oleksy. Szef SLD Leszek Miller, wczesny czonek KC PZPR, przyznaje, e z zainteresowaniem przyglda si stronie solidarnociowej. - Osobicie profesora Geremka poznaem dopiero przy Okrgym Stole. Razem z Adamem Michnikiem i Jackiem Kuroniem stanowi dla aparatu PZPR wzr czarnego charakteru. Byem karmiony propagandowymi stereotypami na ich temat. Nic wic dziwnego, e z wielkim zainteresowaniem przygldaem si tym ludziom i profesor Geremek w bezporednim kontakcie okaza si bardzo miym czowiekiem - mwi Miller. Wasa prezydentem, Geremek - wice Miadca wygrana w wyborach w czerwcu 1989 r. wpdzia ludzi "Solidarnoci" w konsternacj. Bronisaw Geremek nalea do tych, ktrzy uwaali, e niezalenie od wyniku wyborczego umowy Okrgego Stou musz by dotrzymane. Do dzi wielu politykw uwaa, e houbienie komunistw po wyborach byo bdem. Ostatecznie jednak zdjcie Wasy trzymajcego za rk Romana Malinowskiego z ZSL i Czesawa Kiszczaka z PZPR obiego wiat, premierem zosta Tadeusz Mazowiecki, a szefem Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego - Bronisaw Geremek. Drogi Wasy i Geremka rozeszy si przed wyborami prezydenckimi w 1990 r. Wasa zaproponowa, by - po jego wygranej - Mazowiecki pozosta premierem, Geremkowi chcia powierzy stanowisko wiceprezydenta. Gdy po wygranej Wasy powoano ROAD, ktry potem przeksztaci si w Uni Demokratyczn, Geremek obok Tadeusza Mazowieckiego sta si liderem nowego ugrupowania. Kierowanie klubami parlamentarnymi UD, a potem UW Andrzej Wielowieyski ocenia tak: - Miewa konflikty z czonkami klubu, ale znamienne jest, e dwukrotnie by na to stanowisko wybierany jednogonie, co oznacza, e by popierany nawet przez tych, ktrzy si z nim spierali. Wszyscy uwaali,

jednogonie, co oznacza, e by popierany nawet przez tych, ktrzy si z nim spierali. Wszyscy uwaali, e da si z nim wsppracowa. Najwiksza klska Gdy w 1993 r. liberaowie premiera Jana Krzysztofa Bieleckiego przegrali wybory do parlamentu, zapada decyzja o poczeniu KLD z UD. Jednym z tych, ktrzy negocjowali zjednoczenie obu partii, by niedawny konkurent Geremka do schedy po Balcerowiczu - Donald Tusk. - Obaj bylimy akuszerami przy narodzinach Unii Wolnoci. Negocjacje z Bronisawem Geremkiem byy przyjemnoci i zakoczyy si happy endem - mwi dzi Tusk. Po wyborach Wasa wycign rk do zgody i zaproponowa Geremkowi tworzenie rzdu. Sejm powoa profesora na to stanowisko, ale niech politykw prawicowych do rozmw sprawia, e po kilku dniach musia zrezygnowa z misji tworzenia rzdu. - Myl, e bya to najwiksza klska polityczna Geremka, o ktrej wolaby zapomnie - mwi Leszek Miller. Geremek za zgod postkomunistw zosta szefem Sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych. Potem kilkakrotnie posowie SLD aowali decyzji. Geremek dziki zabiegom proceduralnym potrafi wbrew woli Sojuszu przeforsowa swoje pomysy, co nieraz doprowadzao posw Sojuszu do biaej gorczki. Tak byo, gdy z komisji wydzielia si osawiona podkomisja ds. kadr MSZ. Raport komisji, przygotowany gwnie przez posw SLD i PSL, okaza si blamaem, gwnie za spraw antysemickich insynuacji. - Byem wtedy szefem Komisji Ustawodawczej, miaem wic okazj blisko z nim wsppracowa, kiedy on kierowa Komisj Spraw Zagranicznych - mwi Jerzy Jaskiernia. Wtedy wanie przekona si, e Geremek jest politykiem efektywnym. - Jest w nim rodzaj zdecydowania, ktry nie znosi czasem sprzeciwu, ale to chyba cecha wszystkich profesorw, ktrzy zwykle s bardzo przekonani do swoich racji - mwi Jaskiernia. - Geremek jest na tyle dowiadczonym politykiem, e moe sobie pozwoli nawet na agresywno jzyka. Z racji dowiadczenia potrafi w tym gszczu powiza w Sejmie - ale te poza nim - dziaa skutecznie. Spenione marzenie Po wygraniu przez AWS wyborw parlamentarnych w 1997 r. Geremek by wrd promotorw koalicji posierpniowej. Jednym z warunkw zawarcia umowy byo stanowisko szefa MSZ wanie dla niego. Teka ministra spraw zagranicznych zawsze bya marzeniem dla Geremka - uwaa Leszek Miller. - Dla wielu ludzi Geremek uosabia pojcie szefa MSZ. Na tym stanowisku sprawdza si wietnie. Dyplomacja to sztuka kompromisw, sztuka pozorw. Trzeba w niej by troch aktorem, troch cynikiem, troch graczem, a profesor Geremek doskonale do tego si nadaje. Take w opinii wczesnego szefa Kancelarii Premiera Wiesawa Walendziaka Geremek by waciwym czowiekiem na waciwym miejscu, cho czasem dochodzio midzy nimi do konfliktw. - Ma wysokie poczucie wasnej wartoci i kompetencji, i zazdronie strzee tego, co uwaa za swoje - ocenia. - Ilekro kancelaria prbowaa rozwin zaplecze premiera w polityce zagranicznej, tylekro Geremek stanowczo interweniowa. Najwikszym osobistym sukcesem Geremka na tym stanowisku by moment, gdy wcigano polsk flag na maszt w kwaterze gwnej NATO. Drugim wanym wydarzeniem byo objcie przez niego funkcji przewodniczcego Organizacji Bezpieczestwa i Wsppracy w Europie. Znalaz si wtedy w samym oku cyklonu polityki midzynarodowej. A czas nie by atwy: to byo m.in. apogeum konfliktu w Kosowie. Lepszy przewodniczcy Stara si agodzi spory w koalicji AWS i UW, ale kiedy Leszek Balcerowicz - po konflikcie o wadz w warszawskim samorzdzie - zadecydowa o wyjciu z koalicji, take i on opuci stanowisko. Jego polityczna bezczynno nie trwaa jednak dugo. Sejm stworzy specjaln Komisj Prawa Europejskiego, ktrej Geremek obj przewodnictwo. Po ogoszeniu przez Balcerowicza, e nie bdzie si ubiega o ponowny wybr na szefa UW, Geremek sta si naturalnym kandydatem na jego nastpc, cho jego osoba budzia mieszane uczucia wrd politykw wywodzcych si z KLD; oni mieli wasnego kandydata - Donalda Tuska. Czy Geremek bdzie promotorem koalicji SLD-UW w przyszym Sejmie? Sam zaprzecza: - Zaley mi, by SLD byo sabsze ni teraz. Unii powinno bardziej zalee na silniejszym AWS. Jan Maria Jackowski uwaa nawet, e dla AWS Geremek jest lepszym przewodniczcym ni Tusk. - Z punktu widzenia AWS dugofalowo jest to bardziej korzystne dlatego, e Unia zamykaa si na elektorat centroprawicowy, otwierajc si na rodowiska, ktre dzi popieraj Aleksandra Kwaniewskiego czy

Uni Pracy - mwi. - Pozyskujc ten elektorat, nie da si stworzy atrakcyjnej oferty dla rodowisk centroprawicowych. Wybr profesora uniemoliwi zbudowanie silnego liberalnego centrum, ktre mogoby by zbudowane przez tandem Tusk-Olechowski. Prawica bdzie miaa zatem czas na uporzdkowanie swoich spraw - uwaa Jackowski. - Widz moliwo wsppracy - dodaje. Zdaniem Millera wybr Geremka nie przesdza o wsppracy UW z SLD. - Osoba przewodniczcego UW nie ma specjalnego znaczenia. Bdzie tak jak do tej pory: w niektrych sprawach bdziemy wsppracowa, w innych bdziemy si spiera - mwi. - Profesor wcale nie musi by atwym partnerem. Ma wiadomo, e jest postaci historyczn, a to przeszkadza - dorzuca Jerzy Jaskiernia. Na wspprac licz te liderzy AWS. - Jestem zwolennikiem utrzymania wsppracy ugrupowa obozu posierpniowego i mam nadziej, e profesor Geremek bdzie chcia takiej wsppracy - deklaruje Wiesaw Walendziak. Wszystko, czego potrzeba Po wyborach w Unii wszyscy zastanawiaj si nad drog, jak na schodach wybierze Geremek. On jednak wymyka si atwym ocenom. Ma opini czowieka lewicy, nie rozumiejcego spraw ekonomicznych, ale z upodobaniem cytujcego swojego mistrza Fernanda Braudela: - Wszystko, czego potrzeba ludzkoci do szczcia, to wolny rynek, wolno polityczna i troch braterstwa. Prb ogniow bd dla niego wybory parlamentarne. Jednak zdaniem wielu nawet klska UW w wyborach, a take np. niepowodzenie ewentualnego ukadu UW z postkomunistami, nie zmiecie Geremka ze sceny politycznej. W najgorszej sytuacji stanie na czele jakiej organizacji midzynarodowej. - Stosowanie utartych klisz w wypadku profesora Geremka wcale nie musi si sprawdzi - ostrzega Hanna Suchocka. - Moe jeszcze wszystkich zaskoczy.

Cezary Gmyz

Gdy w Sejmie mwi si profesor, zwykle nie trzeba dodawa, o kim si mwi; prawie zawsze oznacza Geremka. Drugim tytuem, ktry mgby zastpi Geremkowi tytu profesorski, jest przewodniczcy. Geremek przez 11 lat po 1989 r. szefowa najrniejszym gremiom, poczwszy od Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego przez Kluby Unii Demokratycznej i Unii Wolnoci, Sejmow Komisj Spraw Zagranicznych do Organizacji Bezpieczestwa i Wsppracy w Europie. Dzi jest podwjnym przewodniczcym: kieruje Sejmow Komisj Prawa Europejskiego i parti polityczn. Po drodze Bronisaw Geremek by tytuowany jeszcze ministrem, a przez kilka dni - premierem. Nawet politycy, ktrzy nie s wielbicielami profesora Geremka, nie odmawiaj mu kompetencji. - Naley do elity politykw. Ma olbrzymie dowiadczenie. Ma bardzo znaczc pozycj midzynarodow. Nie jest jednak politykiem z moich snw. Jest racczej mistrzem takich politykw jak Aleksander Kwaniewski mwi Jan Maria Jackowski. Rwnie politycy SLD nie odmawiaj mu umiejtnoci. Zdaniem Jerzego Jaskierni Geremek jest jedn z najbardziej czytelnych postaci polskich na arenie midzynarodowej. - Bez problemu porusza si po salonach dyplomacji. Miaem si okazj o tym przekona w Radzie Europy mwi Jaskiernia. "Bronisaw Geremek nie wyklucza powyborczego sojuszu z SLD, cho wiele jego retorycznych amacw ma sugerowa co najzupeniej innego. Profesor czuje si na tyle silny, by zawalczy o samodzielny dobry wynik wyborczy dla swojej partii. Nie sdz wic, by potrzebowa w najbliszym czasie jakich sojusznikw w stylu Olechowskigo czy federacji Payskiego i Halla (...). Przewidujc ju wymogi powyborczej elastycznoci - nie chce zacienia sobie pola politycznego manewru sojuszami z nawet najbardziej cywilizowan prawic. Po wyborach - w razie niezego wyniku Unii - Profesor przystpi do najwaniejszej gry o wasne premierostwo w ewentualnej koalicji z SLD".

Piotr Semka

Darmowy Hosting CBA.PL

Archiwum

ycie z dnia 2001-02-08

Cezary Michalski Biesy 2001 - portret nowej lewicy


Sojusz polskich liberaw z now lewic opiera si na faszywej przesance, e ludzie nowej lewicy szanuj autonomi spoeczestwa obywatelskiego

Polski inteligent dostrzega ostatnio wok siebie wiele niewytumaczalnych zjawisk, ktre zwykle prbuje interpretowa w sposb oderwany. Oto najpierw znaczcej przemianie ulegy w naszym kraju sztuki plastyczne. Strategia wystawiennicza Andy Rottenberg w Narodowej Galerii Zachta staa si jedynie point trwajcego kilka lat procesu. Pornograficzne zdjcia i dosy obrzydliwe zestawienia przedmiotw zaczto wystawia w najwaniejszych pastwowych galeriach kraju, opatrujc je ideologicznymi komentarzami, w myl ktrych fotografia waginy Alicji ebrowskiej z wbit w ni lalk Barbie ma leczy Polakw z fallocentryzmu, fotografia nagiej Kozyry z przyprawionym fallusem ma pomaga Polakom rozumie liberalizm, prezentowane w pastwowej galerii zdjcia zdeformowanych ludzkich podw maj by orem w walce z fundamentalizmem katolickim, a wizerunek Jana Pawa II przygniecionego przez meteoryt ma uczy nas gbszego rozumienia chrzecijastwa. Mniej wicej w tym samym czasie pani Boena Umiska - z wyksztacenia filolog, z zamiowania ideologiczna policjantka - tumaczy na amach "Res Publiki Nowej", e Stefan eromski szerzy w "Przedwioniu" antysemickie stereotypy, przygotowujc pniejsze przyzwolenie Polakw na Holocaust. Z kolei najbardziej wpywowa gazeta codzienna kraju, zamiast bezstronnie informowa o rzeczywistoci, zajmuje si wychowaniem obywatelskim prowadzonym na poziomie lekcji "Przysposobienia do ycia w rodzinie socjalistycznej". Jej redaktorzy na oczach caej Polski usiuj dokona pomiertnej lobotomizacji Zbigniewa Herberta, po ktrej zacznie on przypomina bohaterw kultowego filmu Milosa Formana "Lot nad kukuczym gniazdem" (w wyniku chirurgicznego zabiegu lobotomii bohaterowie tego filmu stawali si nader agodnymi klasycystami). Jako specjalista od spraw Kocioa promowany jest na amach tej samej gazety Roman Graczyk, ktry co prawda wietnie potrafi opisywa spory w polskim Episkopacie w kategoriach ideologicznej walki pomidzy liberaami i konserwatystami, postpowcami i reakcjonistami, jednak jego zmys religijny jest rozwinity mniej wicej tak jak u Fryderyka Engelsa (przy ktrym nawet Karol Marks by nieomale fideist-mistykiem). Mniej wicej w tym samym czasie Adam Michnik podejmuje odwany projekt uczynienia z historii PRL-u porcznego narzdzia w doranej walce o wadz. Przywieca mu Orwellowskie haso: ten, kto ma wadz nad przeszoci, kontroluje take teraniejszo. Cele tego projektu zostay zdefiniowane w artykule o potrzebie ustalenia wsplnej wersji historii PRL-u, podpisanym przez Adama Michnika i Wodzimierza Cimoszewicza, a jednym z jego ostatnich etapw staa si rozmowa Adama Michnika z generaem Czesawem Kiszczakiem, opublikowana w sobotnio-niedzielnej "Gazecie Wyborczej". O historii PRL-u rozmawiaj osoby, ktre nigdy nie traktoway historii jako autonomicznej dziedziny wiedzy: redaktor "Gazety Wyborczej", ktry dziki spolegliwoci ministra Krzysztofa Kozowskiego spdzi troch czasu przegldajc ubeckie teczki, aby pniej z wyyn swojej unikalnej wiedzy blokowa powstanie Instytutu Pamici Narodowej oraz genera kierujcy komunistycznym MSW, ktrego podwadni zniszczyli

Instytutu Pamici Narodowej oraz genera kierujcy komunistycznym MSW, ktrego podwadni zniszczyli ongi podstawowe rda pozwalajce bada histori PRL-u po to, aby jedynym historycznym rdem sta si ich szef. Wierchowiescy nadchodz Wszystkie te przykady pozwalaj stwierdzi, e w polskie ycie publiczne wkroczya z wielkim impetem formacja polityczno-kulturowa, ktr na Zachodzie dawno ju opisano jako now lewic. Nowa lewica rni si od starej tym, e mniej interesuje si "baz" (stosunkami produkcji, wyzyskiem czowieka przez czowieka, niesprawiedliw dystrybucj bogactw itp. przebrzmiaymi kwestiami spoecznymi), a swoje zainteresowanie ulokowaa w sferze "nadbudowy" (ideologia, kultura, wychowanie - widziane zreszt przez ludzi tej formacji jako jedna spjna cao). Dzisiaj owa formacja z zapaem wprawia si w Polsce w trudnej sztuce rzdzenia. Mwic o rzdzeniu nie mam na myli naszego raczej sabego rzdu i naszego pastwa - raczej minimum, cho bynajmniej nie w znaczeniu liberalnym. Myl o instytucjach prawdziwej wadzy: o znacznej czci masowych mediw, o fundacjach finansujcych wychowanie modziey i formacj polskiej inteligencji, o organizacjach pozarzdowych, o uniwersytetach i szkoach, o placwkach kulturalnych. Myl o rzdach nad tym, co w liberalnym jzyku miao by z "rzdzenia" wyczone - o wadzy nad instytucjami spoeczestwa obywatelskiego. Czy nie dziwi ta nadzwyczajna moda na zajmowanie si spoeczestwem obywatelskim zamiast czyst polityk przez ludzi znanych ze swego zamiowania do wadzy i dominacji? A jeli pastwo nie jest ju dzisiaj gwn instytucj suc do sprawowania wadzy? A jeli formalna polityka nie zaspokaja ju niczyich ambicji? Poczciwo Karmazinowa Trudno, jak polscy liberaowie maj z krytycznym opisaniem lub choby zauwaeniem fenomenu nowej lewicy, przywodzi na myl jedn z najlepszych powieci Dostojewskiego - "Biesy". Dzisiejsi polscy liberaowie zbytnio przypominaj Karmazinowa - szlachetnego, ale i zanadto poczciwego liberaa z "Biesw" (jego pierwowzorem by rwnie szlachetny, ale i zanadto poczciwy Turgieniew), ktry do samego koca nie potrafi zrozumie, e Piotr Wierchowieski (literacki pierwowzr liderw nowej lewicy), jest najgorszym moliwym sprzymierzecem w walce o poszerzanie obywatelskich swobd. Profesor Edmund Wnuk-Lipiski, profesor Marcin Krl i wielu innych wybitnych polskich inteligentw rnicych si pogldami, ale szanujcych podstawowe zaoenia liberalizmu; wszyscy oni uywaj pojcia "spoeczestwo obywatelskie", tak jak uywali go klasycy tradycji liberalnej. Dla klasycznych liberaw i dla mylcych ich kategoriami wspczesnych polskich liberaw, ktrzy wraz z ludmi nowej lewicy wsptworzyli lub wspierali Uni Wolnoci, aby pnej oglda ideologiczne przepoczwarzenie si swoich sojusznikw, spoeczestwo obywatelskie miao by autonomiczne wobec polityki, miao stanowi antytez pastwa. Zgodnie z t wizj spoeczestwo obywatelskie powinno pozosta zaledwie metapolityczne. Jeli jego instytucje maj wpyw na wadz, to wycznie poredni, poprzez lepsze lub gorsze przygotowanie obywateli do udziau w jej sprawowaniu. Literatura, sztuki plastyczne, szkoa, uniwersytet, Koci powinny zachowa swoj autonomi, nie naley wcza ich w biece polityczne i ideologiczne poajanki. Nie powinna tego robi ani lewica, ani prawica. Nie naley posugiwa si w biecej polityce i w doranych sporach ideologicznych ani woln pras, ani publicznymi mediami, ani histori, ani religi (zarwno polityczny klerykalizm, jak te polityczny antyklerykalizm s naduywaniem religii do celw politycznych). Taka bya ongi wizja liberaw i - musz Pastwo przyzna - nie bya ona zupenie godna pogardzenia. Wierchowieski jako teoretyk Nowa lewica take uywa pojcia "spoeczestwo obywatelskie". Uywa go jednak w zupenie innym sensie. Odwoajmy si do jednego z jej najwaniejszych teoretykw - woskiego marksisty Antonio Gramsciego. Siedzc w faszystowskim wizieniu po nieudanej rewolcie komunistycznej, w swoich "Zapiskach wiziennych" przedstawi on po raz pierwszy nowolewicow interpretacj tradycyjnych formu liberalnego jzyka. Kluczowe pojcia Gramsciego to "hegemonia" i "spoeczestwo obywatelskie". Hegemonia to wiatopogld dominujcej klasy (dla Gramsciego bya to buruazja), ktry jest tak powszechny i wszechogarniajcy, e brany jest przez wikszo z nas po prostu za neutralne widzenie wiata i kultury. Zdaniem Gramsciego katolicy powtarzaj swoje wieczorne Ojcze Nasz, sdzc, e jest to zachowanie ideologicznie neutralne - tymczasem suy ono spoecznej dominacji buruazji. Historycy badaj wiarygodno rde, sdzc, e takie s obiektywne wymagania ich warsztatu naukowego. Tymczasem

wiarygodno rde, sdzc, e takie s obiektywne wymagania ich warsztatu naukowego. Tymczasem sama zasada bezstronnego weryfikowania rde historycznych jest narzdziem spoecznej dominacji buruazji. Pisarze tworz, a ich czytelnicy czytaj wielk literatur, sdzc, e dostarcza im ona bezinteresownego estetycznego dowiadczenia. Tymczasem najwaniejsze powieci i poematy s narzdziem spoecznej dominacji buruazji. Bywalcy prywatnych i dotowanych przez pastwo galerii ogldaj holenderskie martwe natury, a nawet umiarkowan awangard impresjonistw, sdzc naiwnie, e rozkoszuj si bezinteresownym piknem. Tymczasem urabiani s przez narzdzie suce spoecznej dominacji buruazji. Utrwalaniu kulturowej hegemonii dominujcej klasy spoecznej (bdcej fundamentem jej dominacji politycznej) su wszystkie instytucje i formy aktywnoci spoeczestwa obywatelskiego: szkoa, uniwersytety, media, kocioy, organizacje pozarzdowe, literatura, sztuki plastyczne, muzyka itp. Zatem co powinni robi prawdziwi rewolucjonici? Kad instytucj spoeczestwa obywatelskiego naleaoby najpierw krytycznie opisa, demaskujc jej suebne dziaanie na rzecz spoecznej hegemonii buruazji, a nastpnie przeksztaci w taki sposb, aby zamiast suy utrzymywaniu tej hegemonii, zacza ona suy do celw rewolucyjnych, zacza wychowywa i przeksztaca spoeczestwo, ksztatowa now hegemoni, tym razem hegemoni rewolucyjnego proletariatu. Gramsci dostrzega proces sabnicia pastwa, wycofywania si go z gospodarki, kultury i z wielu innych obszarw codziennego ycia obywateli. Precyzyjnie opisywa dokonujcy si w pastwach liberalnego Zachodu proces przejmowania rnych tradycyjnych funkcji pastwa przez coraz silniejsze instytucje spoeczestwa obywatelskiego. Szydzi z tradycyjnych marksistw, ktrzy pragn wywoa rewolucj, aby przej sabnce pastwo; gotowi s doprowadzi do rozlewu krwi wycznie po to, aby zdoby narzdzie, ktre ju do niczego nie suy, bo prawdziwa wadza i prawdziwa polityka (rozumiana w Schmitteaskich kategoriach przyjaciela i wroga, ktrych Gramsci co prawda nie zna, ale doskonale je rozumia) przeniosa si do instytucji spoeczestwa obywatelskiego. (Warto w tym miejscu zauway, e historia przyznaa Gramsciemu racj. Wspczenie pastwo jest sabe, podczas gdy instytucje spoeczestwa obywatelskiego s silne. Wystarczajco silne, aby zaczy by uywane we wszystkich najistotniejszych ideologicznych i politycznych konfliktach wspczesnoci. Na amach YCIA przytoczylimy kiedy wypowied jednego z konserwatywnych urzdnikw administracji Richarda Nixona, ktry w apogeum afery Watergate powiedzia, e zjednoczona wadza amerykaskich prywatnych stacji telewizyjnych, bdcych przecie instytucjami spoeczestwa obywatelskiego, jest dzisiaj silniejsza ni zjednoczona wadza amerykaskiej administracji centralnej, stanowej i lokalnej. Prawdziwy tryumf naszej myli to przyznanie nam racji przez naszych ideowych przeciwnikw. A w tym przypadku rednio oczytany w europejskiej literaturze filozoficznej konserwatywny republikanin przyznawa racj Gramsciemu, o ktrym zapewne nigdy nie sysza.) Takie, mwic w ogromnym uproszczeniu, byy tezy Gramsciego. Oczywicie Gramsci by utalentowanym filozofem. Potrafi zdobywa si na intelektualn bezinteresowno. Dostrzega na przykad oczywisty paradoks moliwych negatywnych konsekwencji nowej hegemonii - hegemonii lewicy. Jeli sprowadzam jego tezy do do prostackiego podrcznika dla rewolucjonisty, to jedynie dlatego, e w taki wanie sposb zrozumiaa i wprowadzia je w ycie nowa lewica, sawetne Pokolenie '68, od Joschki Fischera do Adama Michnika, od Tony Blaire'a do Aleksandra Smolara. Wierchowieski jako praktyk To odpowiednio uproszczone tezy Gramsciego stay si rdem znanego wezwania nowej lewicy do "dugiego marszu przez instytucje" spoeczestwa obywatelskiego, ktry zmieni ich spoeczn funkcj i okae si skuteczniejszy ni dorane prby rewolty majcej na celu zawadnicie pastwem. To uwana lektura Gramsciego przez ideologiczne skrzydo postmodernizmu przeoya si na dzisiejsze przekonanie nowej lewicy, e walka polityczna (walka o prawa mniejszoci etnicznych i obyczajowych, walka o prawa kobiet, walka z reakcyjnymi - narodowymi i religijnymi - tosamociami) nie powinna zatrzymywa si na poziomie instytucji politycznych, ale powinna by prowadzona w obrbie instytucji spoeczestwa obywatelskiego i za pomoc instytucji spoeczestwa obywatelskiego: w literaturze, w gazetach, na fakultetach historii, w Kociele, a nawet w muzeach. To wanie dlatego dziennikarze "Gazety Wyborczej" nie uwaaj si za dziennikarzy, ale za wychowawcw spoeczestwa i stranikw polskiej demokracji; dlatego Piotr Piotrowski, z zawodu krytyk sztuki, ktry powinien broni jej autonomii wobec polityki, moe uprawia ideologiczn mck w stylu pnego Gomuki i pisa, bez obawy omieszenia si, e "muzea s w spoeczestwie liberalnym instytucjami wadzy"; dlatego Boena Umiska analizuje dziea literackie tak, jakby to byy odezwy partyjne, Roman Graczyk pynnie wykrywa postpowe i reakcyjne frakcje w polskim Episkopacie, a Adam Michnik traktuje histori wycznie jako narzdzie wadzy.

Michnik traktuje histori wycznie jako narzdzie wadzy. Ju wyobraam sobie szyderstwa Marka Beylina czy Janusza Andermana z faktu, e im i ich szefom przypisuj posiadanie jakiejkolwiek intelektualnej tradycji, czy choby zdolnoci do autorefleksji. Niechybnie zostan przez nich po raz kolejny nazwany zwolennikiem spiskowej teorii rzeczywistoci. Bo oni przecie naprawd nigdy nie pomyleli o sobie w kategoriach teoretycznych. No c. Przyznam szczerze, i nie interesuje mnie to, czy Adam Michnik, Aleksander Smolar, Roman Graczyk, Piotr Piotrowski, Anda Rottenberg i inne wspczesne personifikacje Piotra Wierchowieskiego wiedz, e uywaj, w nieco tylko zwulgaryzowanej formie, najwaniejszych teoretycznych argumentw nowej lewicy. Molierowski pan Jourdain nie wiedzia nawet, e mwi proz, a posugiwa si ni z niezwyk wprost sprawnoci. Bardziej zaley mi na przekonaniu polskich liberaw, e nowa lewica nie jest najlepszym sojusznikiem w budowaniu spoeczestwa obywatelskiego, poniewa nie uznaje podstawowego liberalnego dogmatu o czciowej przynajmniej autonomii instytucji spoeczestwa obywatelskiego wobec polityki i ideologii. Pozory, ktre myl Wielu polskich liberaw wychowanych na Locke'u i Hayeku, a nawet na Berlinie i Rawlsie nie byo w stanie zrozumie pozornoci nowolewicowego zaangaowania w "budowanie spoeczestwa obywatelskiego" i nowolewicowej zgody na "ograniczenie pastwa". Adam Michnik czy Aleksander Smolar s za redukcj i dalszym osabieniem pastwa wycznie dlatego, e uzyskali ju silne pozycje w instytucjach spoeczestwa obywatelskiego i pozycje te wykorzystuj do uprawiania doranej polityki oraz promowania ideologii. Zreszt pozorno szerokiego sojuszu wok liberalnego postulatu "pastwa minimum" nie odnosi si wycznie do nowej lewicy. W Polsce ju prawie wszyscy nauczyli si by hipokrytami liberalizmu. SLD jest za niezalenoci mediw publicznych od rzdu czy parlamentu, bo poprzez dominacj w zarzdach i radach nadzorczych publicznej telewizji i radia uczynia je powolnymi sobie narzdziami propagandy. Nawet ludzie Gazpromu przyapani na prbie przejcia kontroli nad kluczowym sektorem polskiej gospodarki chtnie podejm dzisiaj liberalny dyskurs o koniecznoci wycofania si pastwa z jakiejkolwiek obecnoci w gospodarce. Cho nie s liberaami w Rosji, gdzie Gazprom suy za narzdzie kontroli rzdu centralnego nad gospodark i mediami, to bardzo chtnie staj si nimi w Polsce. Bo w Polsce naiwnie liberalny dyskurs o zym, politycznym pastwie i dobrym, apolitycznym jak niemowl, spoeczestwie obywatelskim jest akurat w modzie. Polscy liberaowie zwizali si po roku 1989 z now lewic. Czas przemyle sensowno tego sojuszu. Nie tak atwo jest ju dzisiaj broni tezy, e "Gazeta Wyborcza" jest gazet liberaln, e przestrzega liberalnych standardw informowania o historii, kulturze, literaturze czy polityce. Nie tak atwo jest te dzisiaj obroni tez, e Aleksander Smolar - wzywajcy Uni Wolnoci do wsprzdzenia z SLD (czyli do bycia przez t parti wchonit) wycznie po to, aby jego organizacje pozarzdowe mogy jeszcze skuteczniej wychowywa polskie spoeczestwo do tolerancji - jest szczerym, klasycznym liberaem. Odzyskujmy pojcia. Albo przynajmniej czymy je bardziej precyzyjnymi. Tylko precyzyjne pojcia pozwol nam orientowa si w rzeczywistoci. Czowiek nowej lewicy zawsze niewiadomie sparodiuje towarzysza Rakowskiego ze synnego skeczu Jacka Fedorowicza z 1981 roku. Kiedy negocjujca z wadz delegacja "Solidarnoci" prosi o otwarcie okna, bo w budynku KC jest duszno, znany z podejrzliwoci wobec wrogw ustroju towarzysz Rakowski woa tryumfalnie - chcecie dostpu do okna, bo chcecie wadzy! Ten, kto ma dostp do okna, ten ma wadz! Literatura to wadza! - woaj dzisiejsi polscy nowolewicowcy. A skoro literatura to wadza, lobotomizujmy pomiertnie Herberta, czytajmy "Przedwionie" tak, jakby to bya partyjna odezwa. "Muzea to instytucje wadzy"! (To Piotr Piotrowski napisa, ja go tylko cytuj.) A skoro muzea to instytucje wadzy, obsadmy tam And Rottenberg i jej niezliczone ideologiczne klony. Sztuki plastyczne to wadza! A skoro sztuki plastyczne to wadza, powierzmy ich ocenianie i interpretacj ludziom w rodzaju Piotra Piotrowskiego, ktrzy nawet przejawy ewidentnej dewiacji zinterpretuj jako przeamywanie hegemonii katolickiego fundamentalizmu. Historia to wadza! A skoro historia to wadza, niech zajmuje si ni Adam Michnik i Czesaw Kiszczak. Oni odwanie odrzuc warsztatowe przesdy buruazyjnej historiografii. Radykalizm zdrowego rozsdku Prawica moe kiedy odpowiedzie nowej lewicy wasnym "dugim marszem przez instytucje" spoeczestwa obywatelskiego, ktry take zaowocuje ideologizacj Kocioa, literatury, uniwersytetu, historii. W odpowiedzi na Herberta zlobotomizowanego na amach "Gazety Wyborczej" i uklasycznionego w "Zeszytach Literackich", moe pojawi si Herbert sprowadzony do roli autora politycznych manifestw. W odpowiedzi na "Gazetow" wersj historii PRL-u moe si pojawi jej ortodoksyjnie

manifestw. W odpowiedzi na "Gazetow" wersj historii PRL-u moe si pojawi jej ortodoksyjnie antykomunistyczna wersja. W odpowiedzi na dzisiejsze wystawy w Zachcie moe si pojawi pokusa urzdzenia "Wystawy Sztuki Zdegenerowanej". Ideologizacja spoeczestwa obywatelskiego, bez wzgldu na to, pod jakim znakiem si dokona, bdzie jednak za kadym razem tryumfem scenariusza Gramsciego - bdzie kocem spoeczestwa obywatelskiego w sensie liberalnym, bdzie kocem autonomicznej literatury, historii, sztuki, uniwersytetu, religii. Ja jednak wyobraam sobie inny scenariusz. Zamiast dugiego prawicowego marszu przez instytucje jako odpowiedzi na uwieczony czciowym sukcesem marsz nowej lewicy, przydaby si po prostu szeroki sojusz zwolennikw zdrowego rozsdku na rzecz autonomii spoeczestwa obywatelskiego. Jest wiele rzeczy godnych wsplnej obrony, ktre mogyby nas poczy bez wzgldu na to, czy pod koniec lat 80. wolelimy czyta felietony Stefana Kisielewskiego czy Jana Walca, czy jestemy ludmi wierzcymi czy niewierzcymi, czy bliska jest nam raczej tradycja przedwojennego PPS-u, pisudczykw czy Stronnictwa Narodowego. Moliwy do wyobraenia jest np. sojusz na rzecz nieuywania Kocioa do uprawiania polityki, sojusz na rzecz nieuywania literatury piknej do rozwizywania problemw narodowociowych, sojusz na rzecz nieuywania Zachty i szerzej sztuk plastycznych do zwalczania polskiego fallocentryzmu i katolickiego fundamentalizmu, sojusz na rzecz nieuywania historii Polski do doranej walki politycznej. To zabrzmi jak bana, ale przecie spory wiatopogldowe mona w kulturze toczy, zachowujc wiadomo jej autonomii wobec czystej polityki. Wiem, e to troch naiwna propozycja. Ale nie mamy po prostu innego wyjcia. Po pwieczu uywania w Polsce wszystkich dziedzin kultury do uprawiania polityki i propagowania ideologii nasza kultura znajduje si w naprawd opakanym stanie. I dlatego nie moemy sobie pozwoli na kolejn dekad socrealistycznych egzorcyzmw nad polsk kultur. Ona po prostu tego nie przetrzyma. Dziea sztuki, ktre przetrwaj w Zachcie po kilku kolejnych latach mecenatu Andy Rottenberg, nie bd si nadaway do ogldania. Literatura, ktra przejdzie przez ucho igielne hermeneutyki podejrzenia w wykonaniu Boeny Umiskiej, nie bdzie si ju nadawaa do czytania. Katolicyzm, ktry zasuy na pozytywn recenzj Romana Graczyka, nie bdzie si ju nadawa do wierzenia. To nie jest wezwanie do prawicowej czy katolickiej rekonkwisty polskiej kultury. To radykalny gos w obronie zdrowego rozsdku.

Ada i spka

kilka tekstw Cezarego Michalskiego

Darmowy Hosting CBA.PL

Archiwum

ycie z dnia 2002-03-16

Dziwne lata dziewidziesite, czyli wrd wytworw warszawskiej inteligencji


O losie intelektualisty w latach 90. Robertowi Krasowskiemu opowiada Cezary Michalski

Robert Krasowski: Czemu lata 90. przebiegy w atmosferze wielkiej wojny domowej? Cezary Michalski: Za spraw wojny na grze, ktra nie tylko podzielia solidarnociow wsplnot, ale zrobia to jeszcze w sposb zupenie patologiczny - podug nowych kryteriw klasowych. Osoby reyserujce ten konflikt uznay, e polski spr bdzie si toczy midzy nieudacznikami, a tymi, ktrym si powiodo. Nieudacznicy bd mieli swoich reprezentantw i bd nazywani populistami, ci za, ktrym si powiodo, bd tworzyli elit, ktra bdzie zarzdza spoeczestwem i bdzie miaa prawo wypycha nieudacznikw poza obszar ycia demokratycznego. Sporo w tym byo klasowoci symbolicznej. Wszystko bowiem zaleao od samooceny - czy kto uwaa, e mu si powiodo, albo ma wiar, e mu si powiedzie. Dlatego nauczyciel z prowincji, zarabiajcy kilkaset zotych i wykluczony z dobrodziejstw modernizacji, mg sobie rano otworzy gazet i przeczyta, e znowu nieudacznicy atakuj jego reprezentanta - Mazowieckiego, e straszliwy motoch napada na jego Balcerowicza. I by zadowolony, e jest przynajmniej po waciwej stronie. Oczywicie do czasu. Podzia na tych, ktrym si powiodo, i nieudacznikw istnia zawsze, ale dawniej osabiay go, w rny sposb, katolicyzm, marksizm i nacjonalizm. Dzisiaj te jzyki wsplnotowe - bo take reformistyczna odmiana marksizmu penia rol prowsplnotow - zostay bardzo osabione. Tym wikszym problemem staje si brak pomostw pomidzy elit i nieudacznikami, brak polityki, ktra nie byaby polityk klasow. Zreszt ta nowa klasowo rozlaa si take poza polityk. Mamy literatur dla tych, ktrym si powiodo - np. "Zeszyty Literackie" - i literatur nieudacznikw - np. broszury Bubla. Nie ma literatury klasy redniej - zwierciada przechadzajcego si po gocicu, literatury spoecznej itp. - bo nie ma w Polsce klasy redniej. Drugie prawo termodynamiki w zastosowaniu do polskiej sytuacji ustrojowej bdzie brzmiao: kady ustrj w Polsce i tak zmierza do feudalizmu. Czy byy w tym podziale jakie kryteria ideowe? Mona tu mwi raczej o fobiach ni o wiadomych wyborach ideowych. Mona si na przykad cofn do synnej awantury z hali Oliwii, podczas pierwszego zjazdu "Solidarnoci", kiedy pokcono si o ty, czy za Sierpie 1980 podzikowa Janowi Pawowi II czy Jackowi Kuroniowi. Mona przypomnie spr midzy Panem Karolem i Kostusiem, czyli midzy rewizjonistycznym i endeckim skrzydem "Solidarnoci", opisany przez Janusza Szpotaskiego, jednego z nielicznych w Polsce przedstawicieli literatury klasy redniej. Jednak tosamoci ideowe w naszej wojnie na grze szybko ulegay zafaszowaniu. Zwaszcza e na pocztku bya to zwyka rozgrywka personalna midzy Was a "marcystami" - Michnikiem, Smolarem ktrzy powoli wypatroszyli i zawaszczyli Uni Wolnoci wraz z jej autorytetami. Ale ju wtedy do spoeczestwa popyn sygna, e jest to spr midzy klas redni - to bya bardzo faszywa nazwa dla wskiej, oligarchicznej elity - a motochem, ktry chcia socjalizmu, kocha go, tylko sam o tym nie wiedzia, bo by przecie homo sovieticus. Potem "marcyci" coraz wyraniej zaczli wiza nieudacznikw z prawic, katolicyzmem i antysemityzmem. I oczywicie sami nieudacznicy zaczli akceptowa ten wizerunek. Bo nieudacznicy, jak to nieudacznicy, nie s zdolni nawet do samodzielnego zdefiniowania samych siebie. Kto si temu sprzeciwia?

Kto si temu sprzeciwia? Wczesne Porozumienie Centrum byo prb zablokowania tego projektu. Ludzie tacy jak Kaczyscy czy Dorn starali si pokaza, e cz inteligencji prbuje przekroczy podzia midzy wiatymi i plebsem. Byy te osoby w Unii Wolnoci, ktrym taki podzia nie odpowiada. Niemniej ten proces narasta. Prby zdefiniowania rnic ideowych nie powiody si. Nie doszo do odbudowania prawdziwej polityki, a zatem czcej, szukajcej dobra wsplnego, a nie tylko reprezentujcej interes klasowy nieudacznikw lub tych, ktrym si powiodo. Logika wojny na grze bya ju zbyt silna. Czy kto si dobrze czu w tej logice? "Gazeta Wyborcza". Czua si tak dobrze, e wymuszaa na innych podmiotach solidarnociowych stosowanie si do niej. Przyczyniajc si przez to do ich destrukcji. Wszdzie gdzie zwyciya nowa logika klasowa, to znaczy po stronie solidarnociowej, wszelka moliwo uprawiania polityki ulega unicestwieniu. Dzi "Gazeta" doradza to samo SLD - wejcie w logik klasow, tworzenie partii Borowskiego, Rosatiego i Kwaniewskiego przeciwstawionej partii Millera i Towarzysza Szmaciaka. SLD nie przyjmuje tej propozycji i dziki temu jest jedyn parti, ktrej udao si zachowa swj elektorat i uprawia polityk. Z wielu powodw nie przepadam za SLD, ale musz przyzna, e jest to jedno z ostatnich ugrupowa, ktre prbuje si definiowa politycznie, a nie klasowo. Po stronie postsolidarnociowej nie chce si logice klasowej podporzdkowa PiS. Tyle e PiS nie jest konglomeratem. Nie ma swoich narzdzi w wiecie biznesu i mediw. To tak jakby w czasach triumwiratu uprawia polityk wycznie w rzymskim senacie. Ja na nich gosuj. Uwaam, e Wiesaw Walendziak czy Ludwik Dorn to ostatni tradycyjni inteligenci w polskiej polityce, ale obserwuj ich dziaania z poczuciem pewnego fatalizmu, tak jak dziaania Brutusa podejmowane w obronie republiki. Cezar, Pompejusz i Krassus to dzisiaj Lepper, Miller i Michnik. Obawiam si, e tak pozostanie przez duszy czas, nawet jeli poszczeglne nazwiska ulegn wymianie. Zreszt Michnik jest w tym triumwiracie najsabszy. Niszczc moliwo uprawiania polityki po stronie solidarnociowej, zniszczy wasne instrumenty polityczne. Sam to zreszt widzi, dlatego sta si w tym sezonie antykomunist, a nawet zatrudni do antykomunistycznej propagandy Marka Beylina i Janusza Andermana. Bdzie zarzdza nowym Ggiem, czyli udeckimi inteligentami powyrzucanymi przez SLD z urzdw centralnych i resortu spraw zagranicznych. A zatem ta nowa formua klasowa, zapocztkowana w czasie wojny na grze, istnieje nadal? Dzi wici najwiksze triumfy. Mamy ju nawet prawdziwy "ciemnogrd", a nie tylko ten uywany w gazetowej retoryce. Jest on dzisiaj reprezentowany przez blisko stu posw, ktrzy uywaj w parlamencie wycznie roszczeniowego jzyka, pitnuj elit, odrzucaj ca modernizacj. Na czym polega przekraczanie logiki zych populistw i wiatych elit? Sprbuj to przedstawi na konkretnych przykadach. PiS zamiast popiera dania kamienowania przestpcw, przeksztaca je w program zmiany prawa karnego. A zatem administruje populizmem, a nie jest parti populistyczn. Tak samo SLD. Na przykad kilka dni temu widzielimy marszaka Borowskiego, ktry wpuszcza na trybun jakich pomniejszych eseldowcw - fizjonomicznie nawet bardzo podobnych do posw Samoobrony czy LPR - eby wyywali si na Balcerowiczu. A Borowski po ojcowsku ich powciga, tumaczc im, e troch jednak przesadzaj. Z punktu widzenia Michnika i logiki klasowej Borowski powinien by w partii elity, a ci posowie SLD z prowincji w partii populistycznego ciemnogrodu. Tymczasem oni s w jednej partii i uwaam, e to jest dobre. Bo demokracja, a raczej jej resztki - polega na zarzdzaniu populizmem, a nie na pitnowaniu go. To jak w takim wiecie wyglda ycie polityczne? Jak w Bizancjum. Jedni kibicuj rydwanom zielonych, inni niebieskich. Co jak derby Warszawy w pice nonej. Tyle e zamiast Legia i Polonia mwimy "prawica" i "lewica". Nie ma tu adnych treci, bo strony sporu nie sprboway nawet opisa realnego wiata. Czy s instytucje, ktre nadal yj normalnym yciem - na przykad Koci? Te jest zagroony klasowym rozkadem. Moe doj do podziau na Episkopat, ktry na amach wiatych gazet bdzie nawoywa do integracji z Uni Europejsk i akceptacji liberalizmu

wiatych gazet bdzie nawoywa do integracji z Uni Europejsk i akceptacji liberalizmu gospodarczego, oraz na "Koci ludowy", ktry bdzie podsyca lk przed modernizacj za porednictwem Radia Maryja i "Naszego Dziennika". Kocioowi nie udao si zbudowa wasnych silnych mediw. Std te rozmaite jego gosy za kadym razem przepuszczane s przez media rzdzce si logik ideologiczn obc Kocioowi. Zasada powszechnoci i rola Kocioa, jako pomostu pomidzy tymi, ktrym si powiodo, i nieudacznikami, zostan w ten sposb przekrelone. A jeli polski Koci rozpadnie si na Koci elity i Koci nieudacznikw, to ju wszystko szlag trafi. Zostanie tylko SLD i szlachetni inteligenccy senatorowie, ktrym centurioni wysani przez Cezara czy Pompejusza bd podrzyna garda w wannie. Wrmy do wojny na grze. Jak na ni zareagowao mode pokolenie? Dla nas ten podzia by szokujcy. Przecie jeszcze niedawno w jednym plecaku wozilimy Mackiewicza i Michnika, Kisiela i Kuronia. A tu pojawia si przepa i to wymylona tak gupio, e niszczy cae spoeczestwo. Bo wtedy postkomunici nie byli zbyt widoczni i zniszczenie spoeczestwa solidarnociowego wydawao si zniszczeniem caego spoeczestwa. Jednak wojna na grze od razu nas wcigna. Bylimy intelektualnie za sabo przygotowani, by znale dobr odpowied. Na przykad zbudowa odpowiednik wgierskiego FIDESZ-u. Formacj trzydziestolatkw, ktra powstaa jako odpowied na wgiersk wojn na grze i ktra posza do wyborw pod hasem "Jestemy dziemi rozwiedzionych rodzicw". W Polsce nie byo jednak trzydziestolatkw, ktrzy potrafiliby wej do polityki, owiadczy, e maj gdzie logik wojny na grze i zaproponowa co wasnego. Tak si zachwycilimy tym, co wozilimy w plecakach - Kisielewskimi, Hayekami, Michnikami, Kuroniami - e sami niewiele przemylelimy. Wpisujecie si wic w istniejce obozy. Czemu przystae do nieudacznikw? Od 1988 do 1992 roku siedziaem w Paryu. Nie widziaem realnej Polski, docieray do mnie tylko gazety. A z nich dowiedziaem si, e zbudowane zostao pastwo wyznaniowe, w ktrym nie wolno ju krytykowa Kocioa. Ale kiedy wrciem do Polski, pamitam, e pojechaem odwiedzi znajomych w Tomaszowie Mazowieckim. I tam, w cichym miasteczku, ktre powinno si znajdowa w szponach klerykalnego ciemnogrodu, na wystawie w kiosku zobaczyem wycznie "Nie", "Wprost" z Matk Bosk w gazowej masce i "Gazet Wyborcz" z Michnikiem przestrzegajcym przed pastwem wyznaniowym. Ju w Paryu zastanawiaem si, jak to jest, e cenzura kleru jest wszechobecna, a jednak mona o niej pisa, e rzdz czarni, a mona ich karci. Jednak tumaczyem to sobie specyfik Warszawy - tam zawsze wicej byo wolno. Jednak w Tomaszowie Mazowieckim powinno by inaczej, wszystkich powinien trzyma za twarz miejscowy proboszcz. Okazao si, e tam rwnie ludzie kupuj "Nie", e stoj z nim przy kiosku, e komentuj teksty bez lku, raczej z przesadnym entuzjazmem. No i poczuem si troch oszukany. Wtedy zadziaa odruch kontestacyjny. Skd ten przymus kontestowania? Wywodziem si ze rodowiska "bruLionu". Uksztatowaa nas epoka, w ktrej Michnik, Jastrun, Janda itd. siedzieli po kocioach, wystpowali jako gwiazdy kultury chrzecijaskiej, obcaowywali si z ksimi. Irytoway nas te czuoci, za ktrymi nie sta jakikolwiek ideowy zwizek, wic postanowilimy by antyklerykalni. A tu nagle ci, ktrzy obciskiwali si przed otarzami, zaczli bredzi o pastwie wyznaniowym. A przecie w wiecie, w ktrym ja yem, w wiecie wytworw inteligencji warszawskiej, Bg okaza si jednym z najsabszych graczy. Wic zrobiem to, co robi mody czowiek o kontestacyjnym usposobieniu - wziem stron sabszego. W myl dewizy Sonimskiego - "w monarchii bd republikaninem, a w republice bd wielbi krla". By moe gdybym y na wsi i na niedzielnej mszy zobaczybym pann z brzuchem odtrcan przez ssiadw jako jawnogrzesznica, wybrabym inaczej. Ale ja zawsze yem w wiecie wytworw warszawskiej inteligencji. I zawsze j kontestowaem. Nie polecam nikomu takiej kontestacyjnej religijnoci, lepiej mie do czynienia z czyst transcendencj. Tylko e ja byem zawsze od czystej transcendencji oddzielony yciem spoecznym. A jakie inne motywy poza kontestacj? Bya jeszcze wcieko na elity, e potrafi si kocha i nienawidzi, ale nie potrafi ze sob rozmawia. Michnik, gdy by przyjacielem ksidza Jankowskiego w latach 80., mg sobie z nim kilka rzeczy wyjani. Ale on jedynie rzuca mu si w ramiona i caowa. Wtedy nie odrobili zadania domowego i dlatego teraz mog si jedynie wyzywa - ty jeste yd, a ty jeste motoch antysemicki. Rozmowy nie byo wtedy, kiedy byli razem, i teraz, kiedy s osobno. I to jest wkurzajce. A kiedy sobie uwiadomi, e

byo wtedy, kiedy byli razem, i teraz, kiedy s osobno. I to jest wkurzajce. A kiedy sobie uwiadomi, e zawsze poruszaem si po tej samej orbicie, gdzie byo duo mioci i nienawici, a mao czasu na mylenie, jestem jeszcze bardziej wkurzony, ale ju na siebie. Pniej emocje zostaj przekute w pogldy. Zaczyna si okres wyranych tosamoci intelektualnych. Zostae zdefiniowany jako ideolog "pampersw". Formacji, ktra w centrum politycznej uwagi postawia media. Po powrocie z kraju trafiem na Waldemara Gaspera, a potem na Wiesawa Walendziaka, a zatem na ludzi, ktrzy nie poruszali si po trajektorii kontestacyjnej. Tym swoim Kisielem, Wasiutyskim, spokojnym katolicyzmem - oni yli ju w latach 80. Byli dojrzalsi ode mnie. Tak mi to zaimponowao, e postanowiem dla nich pracowa. Opowiadaem o swoich dowiadczeniach z Zachodu, gdzie dobrze przemylano wiele spraw. Tam ju na przykad wiadomo, e wspczesne masowe media nie kontroluj wadzy, ale same s orodkiem wadzy, czsto najsilniejszym, e nie opisuj wiata, ale same go tworz. Tam wida, e tradycyjna demokracja w zasadzie ju nie istnieje, e wyrzucenie wikszoci spoeczestwa poza udzia w rzdzeniu jest norm. Widzielimy te, jak polska "nowa lewica", ktra troch wie o tych globalnych procesach, prbuje domkn ukad polityczny poprzez przejcie kontroli nad mediami. Ona ju wiedziaa, e o zakresie wadzy decyduje dzisiaj to, jaki procent spoecznej komunikacji jestemy w stanie kontrolowa. Zarzucano wam przecenianie wagi nadbudowy - kultury, mediw, rozrywki masowej. Niesusznie, bo nigdy nie towarzyszyo temu lekcewaenie partyjnie uprawianej polityki. Angaowalimy si w biece ycie polityczne a do przesady. Ja sam pracowaem par razy w klasycznym marketingu politycznym, przy kampaniach wyborczych, raz wygrywanych, raz przegrywanych. Wiedziaem, e jedynymi podmiotami zdolnymi do ycia s konglomeraty majce swj wymiar finansowy, medialny i polityczny. Czemu zaatakowano was tak mocno? Padlimy ofiar syndromu mwicej mapy. Jest taki dowcip - wchodzi Murzyn do przedziau, w ktrym siedzi babcia z wnuczkiem. Wnuczek mwi: "O! Mapa!", na co oburzony Murzyn zaczyna prawi o czowieczestwie i rwnoci ludzi. Na to wnuczek odpowiada: "Patrz, babcia, mapa mwi". Tyle e w naszym przypadku wnuczek by barczysty, wcieky na to, e mapa w ogle mwi i udao mu si zlikwidowa ten wybryk natury. Ot jeli kto chce doprowadzi do klasowego podziau sceny politycznej, do klasowego podziau jzyka spoecznej komunikacji, gdzie po jednej stronie bdzie elita zdolna do artykulacji, a po drugiej motoch potraficy jedynie wy, to mwica mapa okazuje si przeszkod. Jako dysonans poznawczy czy jako wrg? Jako wrg. Prbuje si w pocie czoa zbudowa system dwubiegunowy i zarzdza nim, a tu raptem kto si snuje midzy biegunami. I w dodatku ten kto chce czy wierno lokalnym zobowizaniom z otwarciem na wiat, chce budowa kapitalizm bez modernizacyjnej wojny domowej. Zaprzecza podziaowi na ciemnogrd i elit. Czemu sprzeciw wobec tych praktyk tak rzadko wychodzi od polskiej inteligencji. Buntowali si nieliczni: Staniszkis, Legutko, Krasnodbski... Pawe Hertz. Hertz pytany o to, dlaczego popar Was, mwi, e jeli syszy, e dana partia jest "parti ludzi mdrych", albo "parti polskiej inteligencji", to on to musi odrzuci, bo nie ma czego takiego jak upartyjnienie inteligencji. A inni? By jeszcze Jakub Karpiski, no i oczywicie Szpot. Ale to prawda, po wojnie i Peerelu mamy inn inteligencj. Tamta z lat 30. bya tak silnie spluralizowana, e wprowadzenie ideowego zamordyzmu byo niemoliwe. Potem jednak wiksza cz inteligencji zostaa wymordowana, wypchnita na emigracj, a reszta uwikaa si w komunizm, ktry kilkakro przeama im krgosupy i uniemoliwi mwienie, a nawet mylenie wprost. W kocu sama nie bya ju pewna swojej tosamoci. A e do tego jest jeszcze redniej jakoci - le wyksztacona, pozbawiona realnej wiedzy o Zachodzie, znajca wycznie Zachd

redniej jakoci - le wyksztacona, pozbawiona realnej wiedzy o Zachodzie, znajca wycznie Zachd mityczny - wic atwo j byo wzi pod but albo programowa jej fobie. Jeszcze w latach 70. i 80. sta j byo na ostry sprzeciw. W stanie wojennym inteligencja najduej - wraz z robotniczymi elitami - wozia w plecakach bibu, spiskowaa, podtrzymywaa symboliczny opr. Ale siy si wyczerpyway. I zaczo si sypa poczucie wsplnoty. Ten moment odpadnicia inteligencji od etosu "Solidarnoci" na rzecz formuy roszczeniowej bardzo dobrze zapisaa dyskusja, ktra toczya si pod koniec lat 80. na amach "Res Publiki". Jej tytu brzmia: "Wypchnici z kolejki". Inteligenci - od elity warszawskiej po prowincjonalnych nauczycieli - wypowiadali si w tym samym tonie: zawsze padalimy ofiar chamw, milczelimy dugo, przez t ca "Solidarno", ale nie bdziemy si ju powstrzymywa, bo nikt nas nie nagrodzi za nasz opr, bo inni lepiej zarabiaj, nie szanuj nas, pomiataj... Tych gosw byo mnstwo. Widoczne si stao, e powstaa nowa grupa - inteligencja roszczeniowa. Polemizowa wtedy z tymi wypowiedziami Tomasz ubieski, ktry zreszt zaraz potem, tak jak Pawe Hertz, popar Was. Nastpnie wystarczyo uruchomi jzyk obsugujcy te inteligenckie frustracje, podajcy si za wyraziciela inteligenckiej "lepszoci" odrzuconej i wzgardzonej przez motoch. W walce o wadz, a take z powodw ideologicznych, Adam Michnik uruchomi i umasowi ten jzyk - jzyk inteligencji roszczeniowej. Polska inteligencja dowiedziaa si od niego, e jest sol tej ziemi, a te katolickie chamy, ten motoch, zabra jej wszystko sprzed nosa i wypchn j z kolejki. I uwierzya, bo chciaa uwierzy. W czasie synnej polskiej transformacji nie dostaa przecie nic poza poczuciem wyszoci. Ani kasy, ani wolnoci. Tylko e ten roszczeniowy jzyk kierowany pod adresem wasnej wsplnoty podway sens istnienia polskiej inteligencji. Po choler Polakom niedoksztaceni inteligenci, jak nie po to, by si nimi opiekowali? Jeli natomiast zaczn da i si wywysza, to spoeczestwo susznie moe si zapyta, czemu ty, inteligencie, nie znasz adnego zachodniego jzyka, czemu sprzedajesz za grosze swoj niezaleno, czemu galopujesz w stadzie itp. Druga poowa lat 90. to kolejna seria tekstw ideologicznych. W tamtym okresie twoja publicystyka skupia si na biciu w SLD, w komunizm i w Adama Michnika. Zawsze napdzaa mnie ch przeciwstawienia si temu, co wydawao mi si faszem. Czytaem teksty ludzi pochylonych z trosk nad losem postkomunistw zagroonych eksterminacj, a dookoa widziaem to, co wszyscy widzielimy - czonkw KC PZPR powracajcych do wadzy, dyrektorw central handlu zagranicznego tworzcych nowy polski biznes, sukces Jerzego Urbana na rynku medialnym. Ja ju tego dzisiaj nawet nie chc ocenia, moja ocena na nic by si zreszt nie przydaa. Tyle tylko, e jzyk i tematyka wczesnych publicznych debat nie przylegay do rzeczywistoci, i to w proporcjach raczej szokujcych. Problem jest zreszt szerszy. Polecam ksik "Postkomunizm" Jadwigi Staniszkis. Pokazuje ona, e po latach 90. odziedziczylimy trzy jzyki - liberalny, lewicowy i konserwatywny - z ktrych aden nie opisuje rzeczywistoci, a jedynie zasania j, pozwalajc zaspokaja rne interesy i blokowa emocje oraz intelekt polskich elit na poziomie kibicowania Polonii albo Legii. Wemy na przykad jzyk liberalny: mniej pastwa wicej gospodarki. Przecie u nas nie ma pastwa. To, co tak nazywamy, nie peni funkcji politycznych. Jedne resorty uywane s do lobbingu gospodarczego, inne do kontaktowania si ze swoim elektoratem. "Wolnego rynku" te nie ma, skoro o ksztacie procesw gospodarczych przesdziy decyzje polityczne i nadal przesdzaj. W takiej sytuacji mantry Majcherka "wicej rynku, mniej pastwa" nie maj wikszego sensu. Lewica zostaa wepchnita w obron Peerelu i antyklerykalizm. Podobnie stao si z jzykiem tradycjonalistw. Polscy tradycjonalici po przegraniu z Kwaniewskim i Millerem, po utracie wszelkich szans na rwny stosunek si w sferze instytucjonalnego ycia spoecznego, zaczli wojn z Harrym Potterem i Pokemonami. Moim zdaniem z Pikachu te przegraj. Pikachu, jak kady Pokemon, dysponuje przecie ukrytymi mocami. Czy to jest powd, dla ktrego w czasie naszej rozmowy w ogle nie uywasz etykiet ideowych? Tak. To nie jest wezwanie do bezideowoci, ale wezwanie do spoecznego empiryzmu. Naszym podstawowym zadaniem jest wyrwanie si spod wadzy le uywanych etykiet ideowych. Dzi jzyk lewicowy nie suy realizowaniu postulatw rwnociowych, jzyk konserwatywny nie suy opisowi i odbudowie wsplnoty, jzyk liberalny nie suy uruchamianiu ludzkiej aktywnoci. Trzeba te jzyki ponownie nasyci empiryczn treci tak, by opisyway rzeczywisto. Bo ten opis jest najwaniejszy. Zwaszcza w naszym realnie zacofanym kraju. Przecie w wiecie dziej si wane rzeczy. Zmienia si formua ustroju politycznego, bo globalny kapitalizm nie jest ju liberaln demokracj, nie wiemy na-wet, czy pozosta, jak to kiedy pisali Friedmanowie, "sojusznikiem wolnoci".

Czemu przez tyle lat nie odkryto w Tobie poczciwca? Tak samo jak nie odkryto go w Legutce czy Staniszkis, ktrych przez ca dekad bojkotowano w yciu publicznym, traktujc ich jako radykaw? Nie mona nas ustawia w jednym rzdzie. Oni s uczonymi, fachowcami w swoich dziedzinach, rzadkimi wyjtkami wrd polskiej inteligencji. Prba wypchnicia ich poza nawias "konwersacji polskiej inteligencji" bya skandalem. Ja natomiast byem publicyst, felietonist, czsto wiadomie prowokowaem, uywaem ostrzejszych sformuowa. Dlaczego? Uznaem, e skoro jedna ze stron tak bezproblemowo posuguje si przemoc symboliczn, warto jej uwiadomi, e przemoc symboliczna nie jest narzdziem niewinnym. Wtedy jeszcze sdziem, e tym ludziom mona cokolwiek uwiadomi. W tym sensie jestem czowiekiem nadmiernie naiwnym. Opowiem moj przygod z Markiem Beylinem. Kiedy Jarosaw Marek Rymkiewicz napisa, e przynaleno do Europy nie wyklucza lojalnoci lokalnych, e mona by "powiatowym Europejczykiem". To byo zreszt pojcie uyte po raz pierwszy przez Pawa Hertza jeszcze pod koniec lat 50. Na amach wysokonakadowej gazety codziennej Beylin napisa, e Rymkiewicz uywa poj, ktrych nie powstydziby si mody polski skin. Beylin uwaa, e jego porwnanie jest zupenie przezroczyste, analityczne. Zatem ja, na amach niskonakadowej "Debaty", opisaem strategi perswazyjn Beylina jako now danowszczyzn. Przypadkiem spotkalimy si potem w kawiarni. Bylimy tam umwieni z t sam osob, dodajmy, pci piknej. Beylin siedzia w eleganckim wenianym swetrze, z fajeczk w zbach - wygldao to tak, jakby naladowa Sartre'a - i zranionym gosem owiadczy mi, e z t danowszczyzn to strasznie przesadziem, e to s takie brutalne sowa. A zatem ten inteligentny czowiek, stosujcy notorycznie przemoc symboliczn w dawkach bynajmniej nie homeopatycznych, dostrzeg j dopiero wtedy, gdy zostaa uyta przeciwko niemu. To dowiadczenie w istotny sposb mnie uksztatowao. Postanowiem sprawia bl tym, ktrzy sprawiaj bl innym, sami tego nawet nie zauwaajc. To pikna legenda. A mora? Moje credo publicystyczne to sawne zdanie Shylocka z "Kupca weneckiego": "Czy jak yda uderzysz, to go nie boli, czy jak go zranisz, to krew mu nie cieknie?". Tyle e pod yda mona podstawi zarwno realnego yda jak i Polaka katolika, lefebryst i lewaka, feministk i dziaaczk Ruchu na Rzecz ycia. Po prostu kadego czowieka. Nie wiem, czy to bya dobra strategia, ale poniewa nie jestem buddyst, uznaem, e jak kto nazywa swoich przeciwnikw "ciemnogrodem", co ich strasznie boli, to ja bd pisa, e on sam buduje wok siebie wsplnot strachu, niszczy ludzi, kamie i ogranicza wolno. O ile wiem, adresata to troch zabolao, ale cena za takie rozrywki te bya sona. Tak czy inaczej, rzeczywicie powodowao mn takie oglno-humanistyczne przesanie. Dzisiaj na przykad myl, e ze wszystkich ksiek, ktre wozio si w plecakach w latach 80., najmniej naley si wstydzi ksiek Simone Weil, Hanny Arendt i Orwella. Prosz sobie wyobrazi - polski konserwatysta deklarujcy niespenion mio do dwch ydwek, w tym jednej mocno anarchizujcej, oraz do angielskiego socjalisty. Co za surrealizm. Podczas gdy woenie Friedmanw i von Misesa przygotowywao tylko grunt dla Sekuw i Wilczkw. A zreszt, kiedy radykalni studenci i modzi nauczyciele akademiccy z prowincji dostawali tych Friedmanw i von Misesa, reagowali na nich tak, jakby si im przywozio "Stranic" wiadkw Jehowy. Bo to rzeczywicie by absurd. Neoliberalizm utrudnia zrozumienie i opisanie polskiej rzeczywistoci zarwno wwczas, jak i teraz. Co robi dzi poczciwi intelektualici? Ja postanowiem pisa powieci. Nie chc obcia adnego masowego medium swoim specyficznym jzykiem. Stworzyem wic sobie wasn gazet, za pomoc ktrej bd si komunikowa z ludmi. Zainspirowa mnie przykad Michela Houellebecqa. To francuski pisarz, czterdziestolatek, rwienik z podobnymi dowiadczeniami. Widzc, e nie ma ju demokracji, e wszystkie jej podmioty - lud, nard polityczny - ju si rozpady lub zostay zniszczone, postanowi to opisa, uywajc do tego celu tradycyjnego romansu. To jest dzisiaj najlepszy pisarz europejski. Prawdopodobnie jedyny pisarz europejski - pisarz klasy redniej. I jeszcze w dodatku przey. Mimo donosw publikowanych w "Le Monde" pod postaci listw zbiorowych, e "wprowadza reakcyjne treci w lewicowe kanay komunikacji". On nie polemizuje ju z nowoczesnoci, bo wie, e to niemoliwe. On j postanowi skompromitowa. W

On nie polemizuje ju z nowoczesnoci, bo wie, e to niemoliwe. On j postanowi skompromitowa. W powieci "Czstki elementarne" pojawia si np. dwch Polakw: Jan Pawe II, ktry jako ostatni chce uratowa czowieka, ale mu si, zdaniem Houellebecqa, nie udaje, i genetyk Micha Dzieryski - dziecko polskich emigrantw - ktry widzc, e czowiek jest ju nie do uratowania, postanawia zakoczy jego mczarnie i tworzy, metod klonowania, istot doskona. W Polsce tylko Ziemkiewicz potrafi czy takie tematy. Houellebecq to ostatni Francuz, ktry wierzy w mesjanistyczne powoanie Polakw. eby mu si zrewanowa, napisaem powie, ktra nosi tytu "Sia odpychania". Romans opisujcy ostatni dekad oczami trzydziestokilkuletnich polskich emigrantw, ktrzy prbuj y ze wiadomoci totalnej klski, ale oczywicie im si nie udaje. Ten romans wyjdzie, mam nadziej, jesieni. Kocz te drug powie, zatytuowan "Jezioro radykaw", ktra jest gawd na temat rzeczywistoci. Bieca polityka nie bdzie ju bezporednim przedmiotem opisu? Pojawia si take tutaj, nawet jeli na troch innych zasadach. W literaturze nie da si broni stanowiska autora. Trzeba umie je czasami powici. To wybr na zawsze? Jak si pojawi jaka barykada, na ktr bd skrzykiwa chopcw do rzucania kamieniami, to pewnie znowu przybiegn, bo jestem troch psychiczny.

kilka tekstw Cezarego Michalskiego

Darmowy Hosting CBA.PL

Archiwum

ycie z dnia 2002-06-07

Cezary Michalski Trzynacie lat pniej


Polska transformacja ustrojowa, zamiast stabilnej demokracji, wydaa z siebie now walk klas W trzynacie lat po symbolicznym przeomie 4 czerwca 1989 roku polska polityka demokratyczna jest martwa. Jako pierwsze z pastw Europy rodkowej, ktre razem rozpoczynay drog do demokracji, dopracowalimy si systemu realnie jednopartyjnego. SLD jest dzi jedyn parti zdoln do rzdzenia, nic zatem dziwnego, e realne ycie polityczne zaczyna pomau przenosi si do jej wntrza, a realna polityka polska staje si pomau polityk jej frakcji. Silna opozycja, owszem, istnieje, ale jest to opozycja wiadomie antysystemowa. Samoobrona, bo o niej myl (LPR wydaje si na dzisiaj formacj mniej rozwojow), wypromowaa si na roszczeniach wobec pastwa i lku przed modernizacj. Trudno zatem uwierzy, e natychmiast po wygranych przez siebie wyborach bdzie umiaa (nawet jeli postanowi tak jej lider) nauczy si odpowiedzialnoci za pastwo. W przypadku skrajnej destabilizacji pastwa moliwy jest jeszcze wariant wielkiej koalicji SLDSamoobrona. Populistyczne rezerwy Sojuszu pozostaj niewykorzystane, a Andrzej Lepper, w chwili prby, moe si okaza dla Leszka Millera wygodniejszym partnerem w rzdzeniu ni Aleksander Kwaniewski. Zamiast rozwizywa lub choby opisywa problemy, ktre wypromoway Leppera, znaczna cz polskich elit wybraa strategi znan pod nazw reductio ad Hitlerum. Stosuj j komentatorzy, autorzy okadek. Tyle e reductio ad Hitlerum ju w Polsce nie dziaa, szczeglnie na obecny i potencjalny elektorat Samoobrony. Nowa walka klas Zacznijmy od przypomnienia kilku banalnych prawd. Polityka musi by prowadzona w poczuciu odpowiedzialnoci za ca wsplnot. Pastwo nie moe zaspokaja wycznie roszcze nieudacznikw i stara si zniszczy tych, ktrym si powiodo. Jednak pastwo nie moe rwnie wycznie osania tych, ktrym si powiodo, i suy do trzymania pod butem nieudacznikw. Takie formuy pastwa owszem byy, ale rzadko istniay dugo i szczliwie. Tylko pastwo nieudolne (bez wzgldu na ustrj) wybierao reprezentowanie roszcze jednej czci spoeczestwa przeciwko drugiej, po czym degenerowao si i upadao. Czasem owa boska dekadencja trwaa duej, czasem krcej, ale zawsze bya tylko dekadencj. W Polsce zwycia obecnie nowa polityka klasowa. Podzia na tych, ktrym si powiodo, i nieudacznikw. Reprezentanci tych, ktrym si powiodo, sdz, e s konserwatystami, czasem tak o sobie mwi. Jednak z konserwatyzmu przyjli i zrozumieli wycznie elitaryzm. Dla mnie osobicie szczeglnie zabawny jest elitaryzm i pogarda dla "ksenofobicznego motochu" w wykonaniu tych, ktrzy przed trzydziestu laty wkraczali w polskie ycie polityczne jako represjonowani marksici czy trockici. Ale take ci politycy czy biznesmeni centroprawicy, ktrych sukcesy ograniczaj si do zaoenia trzyczciowych garniturw, nie wygldaj zbyt powanie. "Nowi konserwatyci" widz w rosncych masach nieudacznikw wycznie miertelnego wroga, a nie problem, ktry trzeba jak najszybciej rozwiza. Reprezentanci nieudacznikw s z kolei pitnowani jako populici. I rzeczywicie s populistami. W tych, ktrym si powiodo, widz gwnie wrog elit, ktr sami mogliby zastpi. Ale ani jedni, ani drudzy nie

ktrym si powiodo, widz gwnie wrog elit, ktr sami mogliby zastpi. Ale ani jedni, ani drudzy nie potrafi zbudowa lub choby zaprojektowa pastwa, ktre poczuwaoby si do odpowiedzialnoci za ca wsplnot polityczn. Dlaczego poszo tak atwo Nowy podzia klasowy zwycia z dwch powodw. Pierwszy jest obiektywny. Zacztki wolnego rynku bo trudno nazwa polski kapitalizm polityczny rozwinit gospodark wolnorynkow - doprowadziy do pojawienia si wyrazistych interesw grupowych. Interesy s tym wyrazistsze, a konflikty midzy nimi tym ostrzejsze, e rozgrywaj si na tle odziedziczonego po Peerelu niedorozwoju cywilizacyjnego i powszechnej pauperyzacji spoeczestwa. Nowe interesy i konflikty spoeczne w oczywisty sposb musiay nadwtli poczucie wsplnoty Polakwkatolikw, sympatykw "Solidarnoci", a nawet dawnych czonkw PZPR. Charakterystyczny dla wszystkich peryferyjnych zacztkw wolnorynkowego kapitalizmu twardy jzyk neoliberalny, absolutyzujcy jednostkowe i grupowe interesy ekonomiczne jako jedyne byty rzeczywiste i warte pielgnowania, wchodzi w silny konflikt z jzykami wsplnotowymi: nacjonalizmem, katolicyzmem - w jego wymiarze nauczania spoecznego - oraz z marksizmem, ktry w swojej odmianie reformistycznej bez wtpienia take zachowywa elementy wsplnotowe. Wybitny filozof Alasdair McIntyre, przechodzcy bez oporu pomidzy marksizmem i tomizmem w poszukiwaniu elementw do swego komunitarystycznego i niechtnego neoliberalizmowi bricolageu, jest dowodem nie wprost, ale mocnym, na sytuacyjn blisko katolicyzmu i marksizmu, take w kontekcie ich sporu z liberalizmem peryferiw. Innym jednak powodem, dla ktrego nowy podzia klasowy zniszczy polsk wsplnot polityczn tak szybko i tak gboko, byo zachowanie polskiej inteligencji i to ze szczeglnym uwzgldnieniem znacznej czci starej inteligencji solidarnociowej. Modsza inteligencja przyznajca si - zwykle na wasn zgub - do solidarnociowego dziedzictwa chciaa czasem mwi i dziaa troch inaczej. Ale tworzone przez ni instytucje byy szybko niszczone w duchu ejdystowskiej (od angielskiego sowa age, czyli wiek) solidarnoci starszych panw, bez wzgldu na to, czy byli to starsi panowie z solidarnociowej prawicy, lewicy czy centrum. Za prbami zbyt "populistycznego" opisania sceny politycznej (eksperymentowalimy z nimi take na amach "YCIA") tak samo nie przepadali i nie rozumieli ich: Lesaw Maleszka, Tadeusz Mazowiecki czy Jerzy Buzek. Klerkowskie czy eksperckie (oba te pojcie oznaczaj wykonywanie troch innych funkcji) elity inteligenckie, zamiast agodzi lub choby opisa w nowy podzia klasowy, zabijajcy polityk, same z zapaem przystpiy do walki klas. Pragny za wszelk cen znale si po stronie tych, ktrym si powiodo. To zupenie zrozumiae. Tylko e w ich wypadku ow cen byo zrzeczenie si funkcji klerkowskich i eksperckich, jedynych, za ktrych wykonywanie spoeczestwo powinno intelektualistom paci i ich szanowa. Elity inteligenckie i inteligenckie media przemilczay ewidentne patologie polskiej transformacji, pitnoway tych, ktrym si nie powiodo, jako ksenofobiczny i antysemicki "ciemnogrd", zbieray si w totemiczne wsplnoty w rodzaju "partii polskiej inteligencji" albo "partii ludzi mdrych" (to okrelenia, ktre cz zwolennikw Tadeusza Mazowieckiego nadawaa sobie samym). Pawe Hertz w jednej z rozmw powiedzia, e nie potrafi poprze swoich przyjaci zafascynowanych Mazowieckim m.in. dlatego, e lubili nazywa si parti polskiej inteligencji, a nie ma czego takiego jak upartyjnienie inteligencji. W Polsce symboliczne upartyjnienie elit inteligenckich jednak nastpio. I to w sposb nader skuteczny. Nawet ci, ktrzy wystpili przeciwko niemu czuli brzemi kompleksu, e s poza salonem. I czsto pod tym brzemieniem upadali. Nie bd wymienia nazwisk, nie jestem w kocu Marcinem Dominikiem Zdortem, ale myl o senatorach, posach i najwyszych urzdnikach pastwowych Lecha Wasy, PC czy AWS, ktrzy prywatnie i publicznie wstydzili si, e zabdzili wrd "prawicowego motochu" (byli przecie starymi inteligentami, ich miejsce byo w salonie, a wic dlaczego...? - w tym miejscu ten czy w wznosi bezradnie oczy ku milczcemu niebu, po czym wpada w regularn histeri). Ten wstyd mia swoje konsekwencje w prowadzonej przez nich polityce. Nic nie poddaje si bowiem medialnej obrbce atwiej ni inteligenckie kompleksy. Klerk walczy o swoje Elity inteligenckie uyway swojego eksperckiego czy klerkowskiego autorytetu w obronie wasnych interesw grupowych. Dlatego wanie swj autorytet tak szybko utraciy. Co jednak najwaniejsze, ich bd przyczyni si do jeszcze gbszego spatologizowania wojny na grze, ktra i bez tego nie bya pomysem najlepszym. Przeciwnikw politycznych chtnie nazywano "populistami", "ciemnogrodem", mimo e wszystkie tak nazywane formacje: pierwszy obz Lecha Wasy, PC, AWS - byy szerokimi koalicjami, od centrum do prawicy, prbujcymi w sposb demokratyczny - cho zwykle nieudolny -

koalicjami, od centrum do prawicy, prbujcymi w sposb demokratyczny - cho zwykle nieudolny zarzdza energi populizmu, a nie jej ulega. Dzisiaj rzeczywicie mamy ju prawdziwych populistw, ktrzy nie prbuj modyfikowa modernizacji tak, aby zostaa zaakceptowana w Polsce, czyli na peryferiach, ale wyraaj wycznie lki antymodernizacyjne. Ci prawdziwi populici maj stu posw w Sejmie, a w przyszoci bd ich mieli wicej. Ale samozwacza awangarda polskiej inteligencji nadal jest w stanie obarcza za to win wycznie przeciwnikw w wojnie na grze, nawet jeli owi przeciwnicy starali si przez wikszo czasu opnia nowy klasowy podzia i rozpad polskiej wsplnoty politycznej. Czsto nieudolne i niestety zawsze koczce si klsk wysiki Lecha Wasy, Jarosawa Kaczyskiego, Mariana Krzaklewskiego, sprawiy, e cakowity klasowy rozpad polskiej sceny politycznej na tych, ktrym si powiodo, i zbuntowanych nieudacznikw nastpuje dopiero teraz, blisko dziesi lat pniej. Na razie bez szans Dzisiaj Andrzej Lepper i Roman Giertych (zauwaam rnic pomidzy nimi i nie jest to wartociowanie, tylko sytuacyjna analiza) nie wstydz si przewodzenia nieudacznikom. Uwaaj ich za ludzi albo przynajmniej sprawiaj takie wraenie. Nieudacznicy s im za to wdziczni, bo rzeczywicie s ludmi. Za to elity postsolidarnociowe nie odzyskay jeszcze kontaktu z rzeczywistoci. I nie ukryj tego adne midzypartyjne harce czy przepywy. Obserwujc radosne pocztki PO, mona byo mie nadziej, e partia ta bdzie si ywia populizmem niezadowolonej klasy redniej. Ale jej liderzy zapomnieli, e polska klasa rednia to nie dominujcy udziaowcy duych sprywatyzowanych przedsibiorstw i bankw, ale wkurzeni na oligarchi takswkarze, drobni przewonicy z jedn ciarwk, handlarze straganowi, rolnicy z ambicjami, ktrzy ugrzli w niespaconych kredytach. Klasa rednia to ich ambitne dzieci, ktre, mimo ukoczenia "nowych wyszych uczelni" we Wocawku czy Koszalinie (w ktrych czsto chaturz do utraty tchu profesorowie z Unii Wolnoci), maj zablokowane wszystkie drogi spoecznego awansu, poza drog antysystemowego buntu. Jak zatem wida, parti polskiej klasy redniej staa si Samoobrona. To ona odwouje si do wciekych takswkarzy, handlarzy straganowych, rolnikw i ich dzieci. Poziom populizmu tej partii, tak samo jak rosncy poziom poparcia dla niej, najlepiej pokazuj, w jakim stanie jest dzi polska klasa rednia. Platforma Obywatelska, mwi to z ogromnym ubolewaniem, nie wyzwolia si z ogranicze solidarnociowej wojny na grze i postanowia by klasow parti tych, ktrym si powiodo. A taki wybr, szczeglnie w czasach dekoniunktury, skazuje t parti na mier, obawiam si, e szybsz ni trwajce przez ptorej dekady dogorywanie Unii Wolnoci (niech jej ziemia lekk bdzie, bo to w kocu nie tylko wiecznie pokrzykujcy Aleksander Smolar, ale take Taylor, Bartoszewski - ludzie zacni i godni najwyszych urzdw w niepodlegym pastwie). SLD znajduje si dzisiaj po obu stronach nowej bariery klasowej. Ma w swoich szeregach zarwno bankierw, jak te wacicieli prowincjonalnych salonw tatuau. W dziarskiego lidera Sojuszu wpatrzone s z nadziej oczy wielu nieudacznikw, ale take oczy wielu inwestorw, obawiajcych si, nie bez racji, e po nim ju tylko potop. Wanie przebywanie po obu stronach bariery klasowej sprawia, e SLD jest jedyn parti zdoln do uprawiania polityki. Nie sposb jednak nie zauway, e polski system polityczny staje si w ten sposb ponownie systemem realnie jednopartyjnym. A system jednopartyjny jest systemem zdegenerowanym, wywrotnym, niestabilnym. Obywatele, czyli my, staj si zaleni od kaprysw monopartii. Na razie Miller zachowuje si w wielu sprawach do odpowiedzialnie, ale na staro, za czwartej czy pitej kadencji, moe mu odbi, tak jak odbijao Gomuce. I kto nas wtedy obroni? Media publiczne, na ktrym ze swoich, wwczas ju, szedziesiciu kanaw? Saba inteligencka opozycja, pozbawiona pienidzy i dostpu do mediw? Antysystemowi buntownicy z Samoobrony i LPR? Pastwo, ktre ma realnie jednopartyjny system polityczny, a konflikty interesw rozgrywane s poza systemem lub na jego marginesie, jest pastwem chorym i niedemokratycznym. Taka wanie jest Polska w ptorej dekady po przewrocie ustrojowym 1989 roku. Moe co si zmieni przy okazji wyborw samorzdowych. Moe PO i PiS stworz jaki skuteczniejszy agregat polityczny. Na razie ronie tylko poparcie dla Samoobrony, co dowcipnie, na amach swoich elitarnych gazet, skomentuj Ogrek i Majcherek. A zatem na razie nic si nie zmieni.

kilka tekstw Cezarego Michalskiego

Darmowy Hosting CBA.PL

Rzeczpospolita - 17.02.03 - Nr 40

Dlaczego tak trudno o gest, bdcy przejawem wsplnego denia do poprawy tego, co tak wielu doskwiera?

IRENEUSZ KRZEMISKI Kryzys pastwa - kryzys spoeczestwa

Po dwch wietnych i przenikliwych tekstach - Zdzisawa Krasnodbskiego ("System Rywina - z socjologii III Rzeczypospolitej, "Rz" z 22 stycznia) i Pawa piewaka ("Koniec zudze", "Rz" z 23 stycznia), jakie ukazay si w "Rzeczpospolitej" na temat, mwic skrtowo, skutkw tzw. afery Rywina, nie jest atwo podj wtek rozwaa.

Generalnie zgadzam si z mymi poprzednikami. Sdz jednak, e moemy mwi nie tylko o kryzysie systemu spoeczno-politycznego, kryzysie pastwa, ale i spoeczestwa, a to dotychczas nieco uchodzio uwagi obserwatorw naszego ycia. Bez koca i bez pocztku Kilka lat temu Andrzej Rychard pyta, czy to ju koniec naszej transformacji, i zwraca uwag na powstawanie dziwnego adu, stanowicego zlepek nowych instytucji, wzorowanych na zachodnim systemie demokratyczno-rynkowym i mocnych pozostaoci po PRL. Zaraz potem uformowaa si Akcja Wyborcza Solidarno, ktrej zwycistwo w wyborach parlamentarnych doprowadzio do programu czterech reform o zasadniczym charakterze ustrojowym. Wydawao si, e uzyskalimy trway impuls, prowadzcy do powstania systemu gospodarczospoecznego i politycznego w peni opartego na reguach zachodniego modelu ustrojowego. Czym innym s jednak projekty, czym innym ich realizacja. Paradoks polega na tym, e plan dokoczenia instytucjonalnej przebudowy ustroju Polski szybko pocz przebiega w taki sam sposb, w jaki uprawiao si polityk w PRL i za pierwszych rzdw postkomunistw. Rozdwik midzy deklaracjami wczenia obywateli w proces rzdzenia a rzeczywistym wczeniem si rzdzcych w istniejce ukady, czyli w sie towarzysko-politycznych beneficjentw systemu gospodarczego, doprowadzi do kryzysu zaufania spoecznego na niespotykan dotd skal. Jeeli 71 procent obywateli sdzi, e za pienidze mona zaatwi korzystne decyzje w gminie, a 58 procent - rwnie korzystny wyrok sdu! - to doprawdy nie mona uy innego okrelenia na opis aktualnego stanu w kraju ni tylko powany kryzys spoeczny. Obecna sytuacja jest zwielokrotnieniem tego, co uksztatowao si w potocznej wiadomoci ju wczeniej, pod koniec rzdw AWS. Osobicie sdz, e osabia to gwn o interpretacji

Krasnodbskiego. Mona j odczyta jako tez, e afera Rywina i to, co ona ujawnia, to skutki nierozliczenia PRL. Myl ta jest mi bliska i zapewne prawdziwa, ale nie sposb nie zauway, e antykomunistyczni aktorzy polityczni przyczynili si do obecnego kryzysu, niezalenie od skutkw "poczcia" III RP bez rozliczenia PRL. "Minimalna demokracja" i oligarchia Tak zwana afera Rywina potwierdza, e uksztatowa si u nas system "demokracji minimalnej", demokracji, ktra spenia podstawowe procedury demokratyczne, nade wszystko wyborcze. Ponadto decyzje wadzy wykonawczej mog by - i owszem, bywaj - kontrolowane przez Trybuna Konstytucyjny czy Sd Najwyszy, ale i tak decyzje nale do rzdzcych, i to na wszystkich szczeblach wadzy. Trwa polityczna gra midzy podzielon instytucjonalnie wadz, ale wanie dane o aferze Rywina ukazuj dobitnie, e toczy si ona w "towarzystwie", wyodrbnionym, elitarnym krgu polityczno-gospodarczym, w ktrym jeli nie wszyscy, to znaczna cz osb jest ze sob na ty i powizana sieciami zalenoci towarzyskich, rodzinnych, a take subowych. Gdy jaki czas temu Jadwiga Staniszkis pisaa o grupach gospodarczo-politycznych opartych na mtnych powizaniach midzy kapitaem prywatnym i pastwowym, ktre wywieraj znaczcy wpyw na ksztatowanie prawa i dziaanie pastwa, diagnoza ta wydawaa mi si przesadna. Po tym jednak, czego dowiedzielimy si ju teraz o zapleczu dziaalnoci ustawowej dziki aferze Rywina, wypada zmieni zdanie i opis Jadwigi Staniszkis uzna za celn diagnoz naszej rzeczywistoci. W dodatku gra interesw toczy si nie tylko w elitarnym "towarzystwie" dziaaczy partyjnych i ludzi biznesu, ale take, jak dobitnie pokazuj ostatnie wydarzenia, rwnie ludzi mediw, owej czwartej wadzy w demokratycznym systemie, majcej sta na stray interesw obywateli, dba o przejrzysto i praworzdno dziaa politykw i administracji pastwa. Nasz demokratyczny system rozwin si w kierunku modelu oligarchicznego, w ktrym udzia obywateli ogranicza si w praktyce do udziau w wyborach. Zdzisaw Krasnodbski w byskotliwy sposb rozpisa t syntetyczn diagnoz na elementy, a Pawe piewak doszed do wniosku, e system III RP wyczerpa moliwoci samonaprawy. Diagnozy te koncentruj si nade wszystko na analizie dziaania politykw i mwi o winie politycznych elit. Powstaje jednak pytanie, co si stao ze spoeczestwem, tym spoeczestwem, ktre wci, zgodnie z jednym ze stereotypw funkcjonujcych na wiecie, kojarzone jest z pokojowym zwycistwem nad komunizmem? Co si stao ze spoeczestwem? Pytanie o spoeczestwo jest przede wszystkim pytaniem o to, co si stao z tymi krgami i grupami spoecznymi, ktre podjy trud niezalenej dziaalnoci, rozwijay ide spoeczestwa obywatelskiego i byy na tyle liczne, e potrafiy poderwa do pokojowego dziea "Solidarnoci" miliony ludzi. Wszak nie wszyscy, ktrzy tworzyli ten obywatelski zaczyn, znaleli si w susznie teraz obwinianej politycznej elicie. Odpowied na pytanie o to, co si waciwie stao ze spoeczestwem, dlaczego biernie przyjmuje ustrojowe choroby i na co dzie stara si odci od "zej polityki", prezentujc wobec niej swj wstrt i potpienie, jest znacznie trudniejsze od diagnozy dziaania systemu napdzanego przez politykw. W duym stopniu jest to pytanie o polsk inteligencj w szerokim sensie - o jej istnienie i sposb spoecznej obecnoci czy raczej nieobecnoci. Afery tocz si dalej swoim torem

Milcz krgi uniwersyteckie. Milcz intelektualici rnego kalibru, chocia ta naukowointelektualna czowka inteligencji bya niedawno jeszcze zaczynem spoecznego, obywatelskiego przebudzenia. Milcz zreszt rodowiska inteligenckie i rozmaite towarzystwa, od zawodowych po regionalne, ktre tak czsto organizoway opini publiczn i byy jej wyrazicielem w wanych kwestiach. Trwaj teraz w letargu, cho ich dziaaniu nie zagraaj ani cenzura, ani tajna policja. Co najwyej garstka dziaaczy stara si podtrzyma trwanie stowarzysze, jak jest choby w przypadku Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Unia Wolnoci, partia, ktra wyrosa z owego obywatelskiego potencjau, jest w stanie rozkadu i zaniku. Stan ten jest tym dziwniejszy, e wszdzie przewaa niezadowolenie, i wikszo ludzi tworzcych te rodowiska zdaje sobie spraw z chorb nkajcych nasz demokratyczny system. A ten dziaa swoim rytmem, bynajmniej niezakconym afer Rywina. Nastpne afery rozgrywaj si na naszych oczach, jak choby decyzja o "sprzeday" Pastwowych Wydawnictw Szkolnych i Pedagogicznych wydawnictwu Muza, ktre nie moe nawet zacign kredytu w jakimkolwiek banku na zakup choby czci przyznanych mu akcji. Sprawa tym pikantniejsza, e wacicielem Muzy jest Wodzimierz Czarzasty, ktry wydaje si te by zwizany ze spraw Rywina. Nie ulega wtpliwoci, e ustawa o biopaliwach zostaa przygotowana ze wzgldu na grup wpywowych, jak wida, producentw, gotowych niemal natychmiast po uchwaleniu nowego prawa przystpi do produkcji. Na powrt aktualna staje si kwestia treci ustawy o Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji. Jej tre w duym stopniu bdzie miaa wpyw na ustrojowe mechanizmy: albo ograniczy niezaleno mediw, albo te zapewni to, e cho przez media opinia publiczna bdzie moga podejmowa wysiki naprawiania Rzeczypospolitej. Inicjatywa co do zmiany ustawy jest te szans, aby zmieni j w dokadnie odwrotnym, ni planowany przez rzdzcych, kierunku: to znaczy, aby czonkami KRRiTV przestali by politycy, a jej dziaanie oderwa od bezporednich wpyww partyjnych. Dlaczego zabrako obywatelskiego ducha? Nikt jednak nie moe lepiej zadba o to, by sprawy rozwizywano raczej w interesie spoecznym, a nie politycznych elit, ni sami obywatele. Brakuje woli protestu i chci samoorganizowania si obywateli, aby wywrze presj na rzdzcych. Jeli nawet zostali oni prawomocnie wybrani, to nie oznacza bynajmniej, e maj mandat do samowolnego rzdzenia, wbrew interesom spoecznym i opinii publicznej. T jednak trzeba byoby jako zorganizowa. Mona wskaza, cho z grubsza, przyczyny rozpadu zaczynu spoeczestwa obywatelskiego, z jakim wkraczalimy w lata 90. Po pierwsze, zwaszcza w latach stanu wojennego, Koci sprzyja i umacnia obywatelskiego ducha. Teraz tak nie jest, cho znowu pojawiy si inicjatywy obywatelskie w ramach Kocioa. Po drugie, podziay oraz rnice polityczne i ideowe rozbiy poczucie wsplnoty midzy ludmi tworzcymi t rozleg stref obywateli zaangaowanych. Po trzecie, rozbiciu ulegy take grupy pokoleniowe, zwaszcza tak wane dla niezalenej dziaalnoci pokolenie Marca '68. Podzieli je i rozbi stosunek do rozliczenia komunizmu i PRL. Zmiany systemowe przyniosy przemiany nastawienia i strategii yciowej ogu Polakw, w tym i tych, ktrzy reprezentowali obywatelskiego ducha. Indywidualizm i pogo za osobistym bd rodzinnym sukcesem cakowicie "odspoeczniy" nawet niedawnych spoecznikw. Denie do osobistego sukcesu zdaje si dawa jednostkom prawo do lekcewaenia wsplnoty i podstawowych regulatorw ycia spoecznego. Skoro zysk jest uprawomocniony, mona w celu jego osignicia zrobi niemal wszystko, a zwaszcza - lepiej omin, gdy si da, wszelkie regulacje, ni dy do tego, by jasne reguy suyy wszystkim i byy dla wsplnego dobra powszechnie przestrzegane.

Wynika z tego, e wcale nie jest proste uksztatowanie si zwyczajw i umiejtnoci wizania przez ludzi w yw cao troski o los swj i swych bliskich z poczuciem odpowiedzialnoci za sprawy publiczne. Wymaga to wiele czasu i wiadomego namysu, a take wysiku. Trudno jednak przypuszcza, e cakiem znik i rozpyn si w "zym indywidualizmie" ten wielki, obywatelski potencja, dziki ktremu III RP w ogle moga powsta. Tym bardziej e owe inteligenckie rodowiska, a take krgi dawnych dziaaczy robotniczych czy pracowniczych, wci istniej i zdaj si dostrzega ciemne kryzysowe chmury. Powysza prba odpowiedzi na pytanie, dlaczego zaniko poczucie obywatelskiej wsplnoty, by moe daje jak diagnoz, ale przecie zdaje si wyjanieniem sabym. By moe naley doda jeszcze jeden powd saboci spoecznej: zalek obywatelskiego spoeczestwa, jaki uformowa si jeszcze w latach 70. i rozwin w wielki ruch obywatelski "Solidarnoci", z dum uywa okrelenia "dziaalno oddolna". Odrodzona Rzeczpospolita okazaa si nonikiem zgoa innej postawy. Ci, ktrych gest pomocy robotnikom stworzy kiedy poczucie wsplnego losu tych, ktrzy s wyej i niej, od pocztku III RP zdefiniowali siebie jako mdrzejsz i waniejsz od innych elit, powoan do kierowania. Zabrako wic gestu, ktry mg przywrci si solidarnoci, odbudowa spoeczne zaufanie. Spoeczestwa obywatelskiego nie mona zbudowa odgrnie. To, ktre si w Polsce rodzio i formowao, powstawao oddolnie, wok postulatw, ktre byy zawsze konkretne, byy wyrazem denia do naprawy widocznych bolczek, chocia czyy si w nich czsto sprawy lokalne, szczegowe, z pastwowymi, oglnospoecznymi. W ten sposb to, co chciano naprawi w codziennym yciu, prowadzio ludzi ku oglnym sprawom. Ale konieczna bya wraliwo, ktra pozwalaa nazwa bolczki i pragn ich naprawy. Bolczki nie zniky z naszego ycia, wierz te w to, e nie znika spoeczna, ludzka na nie wraliwo. Jestem jednak bezradny wobec pytania, dlaczego zatem tak trudno o gest, ktry byby wyrazem wsplnego denia do poprawy tego, co jeli nie wszystkim, to wielu doskwiera.

Autor jest profesorem socjologii

AFERA RYWINA

Darmowy Hosting CBA.PL

"Gazeta Wyborcza" - 1997-02-01

Jacek Kuro O upadku komunizmu i wiecie u progu nowej epoki


I Proces ujednolicenia gospodarki wiatowej, czyli ksztatowania si spoecznego podziau pracy w skali globu przez integracj poszczeglnych jego elementw, trwa od bardzo wielu stuleci. Mona, za zwanym "up pape de l'histoire" Fernandem Braudelem, mwi o wiatowych imperiach gospodarczych staroytnej Fenicji, Kartaginy, Indii, Chin, Rzymu etc. Od wieku XIX trwa proces integracji gospodarczej dosownie caego wiata. W wieku XX mona ju mwi, e spoeczestwem dzielcym zadania, a tym samym wsppracujcym ze sob, staje si caa ludzko. W wiekach XV-XVIII, jak pisa Braudel, integracja gospodarcza dokonywaa si bardziej intensywnie na wybrzeach kontynentw ni na terenach pooonych w ich gbi. Z czasem te dysproporcje wyrwnyway si. Coraz intensywniej musieli wspdziaa ze sob ludzie odmiennych kultur, cywilizacji, religii. Za wspdziaa z ludmi odmiennymi ni my nie umiemy. W XX wieku proces globalizacji spoecznego podziau pracy postpowa. A jednoczenie przeylimy dwie prawdziwie wiatowe wojny, faszyzm i komunizm, krematoria i agry... II Po II wojnie wiatowej ostatecznie uksztatowa si pewien globalny system. Jego charakterystyczn cech bya dwubiegunowo. Powstay dwa wielkie mocarstwa, bloki, dwie wielkie idee, dwie zasadnicze propozycje systemowe. Oba systemy byy globalne i miay ambicje, by zapanowa nad wiatem. Oba systemy miay rodki i napd spoeczny, wywoyway entuzjazm ludzki. W tej dwubiegunowoci mocarstwa chciay i umiay si porozumie. Przeciwnik, a zarazem partner, by potrzebny. Tam, gdzie nie sigao adne z dwch mocarstw, natychmiast pojawia si chaos - a ten psu walk. Porzdek spoeczny - jako cao - moe by z gruntu wredny, ale zawsze ma jakie pozytywne cechy porzdku, czyli przewaa nad chaosem. Gdyby wtedy dziao si w Sarajewie to, co w ostatnich latach, oznaczaoby to, e ktre z mocarstw tego chce, a w istocie chc oba. Gdyby adne nie chciao, porozumiayby si natychmiast i tego samego dnia wojna byaby skoczona. Kiedy upada potga Kremla, zasadniczo skurczya si take potga Biaego Domu. Efektem

byo skurczenie nie tylko rywalizacji militarnej, ale i innych sfer, teraz waniejszych. Jedna z nich to wspzawodnictwo w pomocy innym krajom, zwaszcza w pomocy gospodarczej. Zachd nie ma ju dzisiaj dawnej motywacji do udzielania wsparcia i zdobywania nowych wpyww w pastwach wydartych komunistycznej stronie. Rywalizacja supermocarstw przyniosa niebyway rozwj technologii. Bitwa o coraz lepsze okrty podwodne, rakiety, w kocu bitwa o kosmos bya si napdow wielkiego postpu. Warto pamita, e Japonia swj cywilizacyjny skok zawdzicza m.in. wojnie w Korei. Chc by szczery, wic musz to napisa, cho z prawdziw przykroci: wojna lub przygotowania do niej zawsze byy gwn si napdow rozwoju ludzkoci. Moe stoimy przed epok wielu nieustajcych wojen. Teraz toczone byyby w sposb bezporedni - od sztyletw, przez kaasznikowy, po modzierze. Tak jakby ludzko obudzona po wojnie atomowej, ktrej nie byo, wracaa do najprostszych narzdzi. Poniewa tych wojen moe by duo i skala zagroenia nimi moe by porwnywalna z t, jak niosa ze sob rywalizacja mocarstw. Tyle tylko, e te wojny nie dayby ju adnego impulsu cywilizacyjnego. To okrutne i przeraajce. Fakt, e wojny przestay ju by si napdow rozwoju, stanie si naprawd radosny, gdy znajdziemy inne sposoby napdzania koniunktury. Zmienia si epoka. Nie wiemy jeszcze, czy na dobre czy na ze. Ale jedno wiemy na pewno: jaki si stanie wiat, zalee bdzie przede wszystkim od tego, jak wychowamy nasze dzieci. Jak pisze wybitny psycholog Wojciech Eichelberger: "Wydaje mi si, e w caym tym zamieszaniu schyku tysiclecia, kryzysu cywilizacji, zaczyna dochodzi do gosu powszechny odruch samoobrony biorcy w obron dziecko jako symbol i jako osob. Zakwestionowanie pozycji autorytetu rodzicw jest jedn z wielu konsekwencji renesansu dziecka". To, co my rodzice - moemy zrobi, to wspiera dzieci "w ich rozwoju i naturalnym deniu do prawdy, wolnoci i mioci". Jest w tym wszystkim miejsce dla ideologii. Cho wolabym uywa sowa "idei" - sowo "ideologia" z oczywistych przyczyn le si kojarzy. Arnold Toynbee twierdzi, e wszystkie wielkie cywilizacje powstay wok religii i wraz z nimi obumieray. Jednak od ostatniej wojny wiatowej - wida to bardzo wyranie - rol religii przejy idee wieckie. To one spowodoway, e dla ludzi powstay motywacje zbiorowe, uniwersalne. Jedna - to idea globalnego wyzwolenia spoecznego i sprawiedliwoci, druga - wolnoci indywidualnej wraz z pniej wprowadzonymi prawami czowieka. Obie te idee przejmoway od siebie nawzajem to, co byo w nich najbardziej atrakcyjne. Efektem byo powstanie kanonu praw ludzkich: moralnych, socjalnych i politycznych, ktre obie strony - z rnym skutkiem - staray si wdraa, a przynajmniej propagowa. Przez te 40 lat na caym wiecie dokonay si rzeczywicie gigantyczne przeomy: emancypacja pci, ras, narodw i klas. Dzisiaj si ju tego nie dostrzega. Mam na myli likwidacj kolonializmu, w duej mierze rasizmu i kastowoci, ktra przecie istniaa przed wojn take w Polsce. To skutek rywalizacji systemw - nie wydaje mi si, by mona t prawd zanegowa. Czy koniec epoki rywalizacji mocarstw, wraz z konsekwencjami globalizacji gospodarczej, nie staje si rdem recesji w wysoko uprzemysowionych krajach Zachodu? Czy jednym z doniosych skutkw tego procesu nie jest, zapowiadany implicite przez postmodernizm, kryzys idei uniwersalnych, mobilizujcych serca i umysy - bez ktrych niemoliwa jest cywilizacja? Czy nie dlatego w rnych punktach globu bior gr partykularyzmy, nacjonalizmy, fundamentalizmy religijne? Czy nie przypomina to wiata rzymskiego na krtko przed upadkiem wczesnego imperium?

Po upadku komunizmu spodziewalimy si okcydentalizacji Orientu. Niestety, nastpuje orientalizacja Okcydentu. Jeli takie s tendencje w dzisiejszym wiecie, czy moemy w Polsce rozwiza nasze problemy? Odpowied na ostatnie pytanie musi by przeczca w tym sensie, e nawet gdyby si nam wszystko udao, to i tak utoniemy wraz ze wiatem, ktrego jestemy czci. III Twierdz, e koniec epoki przeywaj nie tylko kraje postkomunistyczne, ale cay wiat, caa ludzko. Gdy upad komunizm - pojataski porzdek wiata - zaama si system dwubiegunowy. Znalelimy si w wiecie objtym wspprac gospodarcz, opart na podziale pracy caej ludzkoci. Ale ta wsppracujca w jednolitym systemie gospodarczym ludzko jest gboko zrnicowana nie tylko kulturowo, cywilizacyjnie, religijnie. Podstaw kultury, cywilizacji, religii s warunki ycia. Tymczasem niespena jedna trzecia ludzkoci yje w rzucajcej si w oczy ekstrawaganckiej konsumpcji. Natomiast ponad dwie trzecie - w ndzy, na granicy godu i w godzie, w cigym strachu o miejsce pracy, bez nadziei, ktra nadawaaby jakikolwiek sens ich egzystencji. Wszystko to wida - a zwaszcza ekstrawagancj i konsumpcj - na ekranach kolorowych telewizorw, ktre stoj take w slumsach. Te rnice istniay od pocztku cywilizacji, jednak nie rzucay si w oczy i byy uwicone przez kultury, religie, obyczaje. Teraz - po walce dwch blokw, systemw, etosw - powszechne stao si haso rwnych praw ludzi. Ale czy ma sens tumaczenie puchncym z godu, e maj te same prawa co ci, ktrzy yj w zbytku? Opisane rnice gospodarcze i kulturowe maj dwa przeciwstawne skutki. Z jednej strony, globalne zwizki gospodarcze bogatych prbuj zawadn wiatem biednych, ich zasobami naturalnymi i, niestety, w niewielkim stopniu - si robocz, za to w peni - rynkami zbytu. Z drugiej strony, rzesze biednych szturmuj kraje bogatych. Nic tu nie pomog uzbrojone po zby granice; biedni wdzieraj si i gro dobrobytowi bogatych. Jeli za kraje bogate zmieni si w twierdze, a wic - przez system kontroli wewntrznej - w pastwa policyjne, sami zniszczymy nasz cywilizacj. Zrnicowanie kulturowe Sarajewa, Boni i Hercegowiny jest mae w porwnaniu ze zrnicowaniem wspczesnego wiata. Dlatego tam moglimy zobaczy, jak bolenie kona nasza epoka. Razem z ni moe skona ludzko. Jak prorokuje amerykaski politolog Samuel P. Huntington, moe to si sta w "wojnie kultur" albo w ich rozkadzie. Kada kultura yje w swoim rytmie czasu - zwanym epok - i kiedy kultury zachodz na siebie, przeywamy ich mier. Jak moemy si ratowa? Chyba tylko w ten sposb, e wszyscy nauczymy si cakiem nowej, nieznanej dotd sztuki wspycia ludzi cakowicie od siebie rnych. I e stworzymy odpowiednie po temu warunki. Aby ocali ludzko, trzeba nada sowu "wspycie" prawdziwie ewangeliczny sens. Tymczasem Ewangelii sprzeniewierzamy si gwnie my - ludzie, ktrzy wyroli w jej wietle. Dlaczego wic mieliby wierzy w jej przesanie ludzie, ktrym jest ona obca? Stanowi oni olbrzymi wikszo mieszkacw naszego globu i wychowywali si w cieple i wietle innych witych ognisk, a wyznawcy Ewangelii przez ponad 500 lat nieli ich przodkom gd, wyzysk i mier. Pomylmy: co si dzieje, kiedy koczy si epoka, a wic jedyna prawdziwie dowiadczona przez nas cywilizacja, kultura, myl spoeczna? Na pewno ci, ktrzy to odczuwaj, cho raczej sobie tego nie uwiadamiaj, sigaj myl wstecz, przed ich epok. Inni, zapewne mniej liczni, prbuj wybiec myl naprzd, bezwiednie przeczuwajc, e nadciga nowa epoka. Musz jednak posugiwa si takimi narzdziami, jakie maj - prekursorskimi nurtami myli ideowej

mijajcej epoki. Wikszo spoeczestwa doznaje wwczas silnych napi, co uczenie nazywa si stresem - a ten, jak wiadomo, na og wywouje frustracj, ktra czsto przeradza si w agresj. Spjrzmy, jak bardzo naadowane jest agresj nasze ycie - choby tylko polityczne, w parlamencie i na ulicach. Myl, e ludzkoci grozi erupcja nienawici rasowej, religijnej i etnicznej, wielokrotnie silniejszej ni wybuch bomby atomowej. IV Znajdujemy si po raz pierwszy w dziejach razem, jako ludzko, u progu nowej epoki. Sprbuj, korzystajc z dorobku rnych mylicieli, sformuowa trzy podstawowe warunki przejcia do tej epoki tak, abymy umieli w niej y. Pamitajmy jednak, e dzieo jest determinowane przez proces tworzenia. Po pierwsze, trzeba, eby najbogatsze kraje wiata zrozumiay, e w ich interesie ley rozpoczcie wielkiego programu wyrwnywania szans. Mwic wielki, mam na myli skal porwnywaln z rozmachem niedawnego wycigu zbroje i podboju kosmosu. Jest to zadanie dla najbogatszych krajw wiata, dla ich obywateli, rzdw, organizacji pozarzdowych etc., by wymusi taki program. Nie chodzi jednak o to, eby dawa. Samo dawanie jest ze. Chodzi o to, eby organizowa aktywno ludzk, pomaga ludziom organizowa si do dziaania, wspiera ich, kiedy s ju gotowi do dziaania i wtedy, gdy s w stanie dawa sobie rad wasnymi siami. Po drugie i trzecie: jakie powinny to by dziaania i co ma by ich celem? Do czego mamy dy - my, do czego ma dy biedota wiata? Model bogactwa ogldany w kolorowych telewizorach, lansowany gwnie w Stanach Zjednoczonych, polega najoglniej mwic na tym, eby jak najczciej zmienia stare przedmioty na nowe i posiada jak najwicej nowych rzeczy. Gdyby wikszo krajw wiata przyja taki model rozwoju, katastrofa nastpiaby natychmiast. Ju teraz bowiem, z niezwyk ostroci, wyania si problem kurczenia si zasobw naturalnych Ziemi, choby takich jak woda i powietrze, oraz problem zamiecania Ziemi tymi wyrzucanymi przedmiotami. Jest take problem wzrastajcego przyrostu naturalnego. I jest oczywiste, e planowanie urodze, podobnie jak rozwijanie technologii, nie uratuje nas. Nic nie pomoe domniemanie, e rozpowszechnianie si zachodniego, konsumpcyjnego, modelu ycia powstrzyma przyrost naturalny. Ju teraz, jak na ten model, jest nas o wiele za duo. Dominacji konsumpcyjnego modelu ycia nasza planeta nie wytrzyma. Tu spotykamy si z problemem bezrobocia wywoywanego przez nowoczesne technologie. Tym nieszczciom moemy stawi czoo tylko w jeden sposb. Konieczne jest wylansowanie nowego modelu ycia, nowego modelu wartoci. Musimy przesta widzie warto w karierze rozumianej jako praca przynoszca wysokie dochody wydawane na coraz to nowe przedmioty. Wartoci powinien sta si czas przeznaczony na kontakt z ludmi, ksik i przyrod. Skracanie czasu pracy umoliwi dzielenie si t prac z innymi, za pienidze, z czci ktrych w ten sposb zrezygnujemy, nie bd nam tak bardzo potrzebne, gdy miejsce nowych zakupw zajm nowi przyjaciele. Podstawowe problemy naszej epoki musimy rozwiza wszyscy razem, to wymaga kompleksowego dziaania. Potrzebne s inicjatywy obywatelskie, dziaania organizacji pozarzdowych, powane zaangaowanie mediw i silna presja na rzdy i samorzdy, by popieray i wchaniay dziaania zmierzajce do tego celu. V Jest oczywiste, e gospodarcza integracja wiata opiera si na wolnym rynku. Jednak rynek "premiuje" silnych (na og bogatych) i "douje" sabych (na og biednych). Std prby jego likwidacji, z ktrych najpotniejsz by komunizm. Wanie z rynkiem ten system przegra - a

okaza si nie lekarstwem, lecz trucizn znacznie groniejsz od choroby, ktr mia leczy. Na szczcie, jak na razie, nikt nie prbuje powtrek. Niestety, rynek ze swej natury utrzymuje drastyczne rnice pomidzy strefami wiata. Premiowanie silnych jest niezbdne dla funkcjonowania rynku. Byoby to korzystne dla ludzkoci, gdyby w powszechnym wysiku udao si nam wyrwna szanse i warunki wszystkim oraz zapobiec "doowaniu" sabych. By tak si mogo sta, wysiek ten musiaby stanowi proces prawdziwie spoeczny. Wyrwnywanie szans, warunkw startu i ochrona sabszych musz opiera si nie tylko i nie przede wszystkim na podatkach, ale na powszechnym uczestnictwie we wasnoci i wadzy. Myl tu o rnych formach wspgospodarzenia, o aktywnym udziale w samorzdach wszystkich szczebli oraz wszelkich innych instytucjach demokratycznych - krajowych, makroregionalnych i globalnych. Rzecz w tym, aby upowszechnia si zasada regionalnego dziaania i globalnego mylenia. W lad za tym musi i funkcjonowanie wielo-szczeblowych samorzdw opartych na maksymalnej decentralizacji wadzy i wasnoci, ktre bdzie prowadzi przez parlamenty i obok nich do globalnej federacji. Piszc dokadniej: transgraniczne federacje samorzdowe w mikroregionach winny dziaa wesp z parlamentem w makroregionie (Europa rodkowoWschodnia, Unia Europejska itp.) i przy prymacie parlamentu - federacji globalnej. Zjawisk, ktre globaln struktur polityczn czyni konieczn, jest bardzo wiele. Wystarczy jednak, co prbowaem opisa, mono oddziaywania na skutki funkcjonowania globalnego rynku. Powoanie rzdu wiatowego oznaczaoby wywaszczenie mieszkacw wiata z politycznej, a co za tym idzie, take spoecznej aktywnoci. System federacji moe spenia wszelkie pozytywne role rzdu, a jednoczenie premiowa aktywno obywatelsk wszystkich mieszkacw wiata, bo na niej si opiera. VI Tworzenie nowego adu zaley od wykonania wielu zada w skali globalnej. Musimy, co bardzo trudne, uwiadomi to sobie, dyskutowa o tym, podj prace programowe i ksztacenie na wielk skal. Spoeczestwa jednak nie mog czeka na takie pospolite ruszenie. Kade musi podj dziaania ju, zaraz, i przezwycia swoje kryzysy jako wiatowe. Znaczy to, e w kadym dziaaniu winny uwzgldnia jego kontekst wiatowy. Oczywicie kontekst ten jest tym bardziej doniosy, im wiksze znaczenie ma wsppraca w danym kraju dla wsppracy wiatowej. Dlatego, o czym ju pisaem, szczeglnie wana, wrcz decydujca dla nowej epoki, jest transformacja w krajach najbardziej uprzemysowionych. Wspczesne technologie pracy kreuj ide partnerstwa, jednoci w rnorodnoci (tzw. human relation) i partycypacji. Idee, ktre mog sta si si napdow ludzkoci w tworzeniu nowej epoki, musz stanowi odpowied na podstawowe pytania stawiane przez kryzys globalny. Jak wynika z tego, co napisaem, podstawowe wyzwanie wspczesnego wiata to olbrzymie zrnicowanie kultur i cywilizacji, a zwaszcza nierwno warunkw ycia i wszelkich szans w obrbie wsppracy narzucanej przez jednolit w skali globu gospodark. Proces realizacji programu wyrwnywania szans i warunkw niesie w sobie wielk, dynamizujc ycie, ide. Zawiera olbrzymie zamwienia, inwestycje i rynki zbytu - dla jednych, miejsca pracy, rnorodne kwalifikacje i wyksztacenie - dla innych. Wszystkim zapewnia udzia we wszechstronnej konsumpcji godnej XXI wieku i wszystkich moe porwa rozmachem

najwikszego i najwspanialszego w dziejach ludzkoci zadania. Stwarza szanse dla idei partnerstwa i jednoci w rnorodnoci, ktre od wyznawcw rnych religii wymaga szeroko pojtego ekumenizmu, i ekumenizm taki wspiera.

Darmowy Hosting CBA.PL

POLITYKA - 05/2003 (2386)

JACEK AKOWSKI Afera towarzystwa


Afera Rywina, ktra byskawicznie przeksztacia si w "afer Michnika", teraz zaczyna si stawa "afer towarzystwa", czyli warszawskiej elity - zblatowanej, rozbawionej, yjcej ponad stan. Ggacze nie zostawiaj na niej suchej nitki, niespodziewanie do radykalnych krytykw elit doczy prezydent Kwaniewski.

Kryzys elit Najwiksz przeszkod w modernizacji nie s maorolni, lecz polskie elity". "III Rzeczpospolita wyczerpaa moliwoci samonaprawy. Czas zacz myle o IV Rzeczpospolitej". Taki jest dzi dominujcy ton publicystyki. Bo na wielu ludziach styl nagranej rozmowy zrobi wiksze wraenie od treci. Katastroficzny ton nie jest nowy. Nowy jest ostry ton prezydenta, jakiego do tej pory nie uywa. Prezydent Aleksander Kwaniewski o polskich elitach w rozmowie z Jackiem akowskim Zasadnicz deklaracj prezydent zoy w Polskim Radiu. "Ta sprawa - powiedzia - to bardzo powany sygna dla trzech co najmniej rodowisk, eby si zastanowiy, jak powinny wyglda wzajemne kontakty - to s politycy, biznes i media. Media te jakby tak gboko weszy w ycie publiczne, e te role si zamazuj, e mwi si co na ucho, a co innego oficjalnie. Wszyscy s ze sob dosy zakolegowani i tak dalej. (...) Musimy wrci do linii demarkacyjnych, ktre dziel te rodowiska i ktre pokazuj, e jednak pracujemy w rnych sferach, posugujemy si nieco innymi instrumentami, podlegamy pewnej wzajemnej kontroli. Czyli ten stopie przenikania musi by duo mniejszy, ni jest w tej chwili". Zabrzmiao to mocno, ale do niejasno. Bo nie wiadomo ani jak taka separacja miaaby wyglda, ani do jakiej tradycji prezydent chce nawiza. Sam przecie by dotd kojarzony z tymi rodowiskami i tymi mechanizmami, ktre krytykuje i prbuje zmienia. Wic o co mu chodzi? Polska - szczery kraj Prosz o rozmow i pnym wieczorem, przed wyjazdem do Davos, prezydent powica na ni sporo czasu. Zaczyna od genezy. Po 14 latach transformacji elita jest ju stabilna. Najwaniejsze pozycje zajmuj ludzie cay czas obecni na scenie. A Polska jest krajem do szczerym. Ludzie chc si przyjani. "Im duej to trwa, tym wraenie zbyt silnych powiza staje si powaniejsze. Powstaje wraenie 'zblatowania'. Te zwizki staj si obcieniem dla kadej ze stron". Zwaszcza e poziom interesw ronie. "14 lat temu wzajemne przenikanie

dotyczyo drobiazgw. Dzi dotyczy wielkich interesw. Wtedy Lew Rywin by odchodzcym wiceszefem telewizji z bardzo niejasn perspektyw; Leszek Miller by politykiem walczcym o polityczny byt, a Adam Michnik zaczyna budowanie 'Gazety'. Nikt nie przypuszcza, e stanie si ona najwiksz gazet w tej czci Europy". Wtedy zblatowanie nie miao wielkiego znaczenia. A dzi ma ogromne. Ludzie tej rnicy jako nie dostrzegaj. Dlatego "trzeba wyranie powiedzie, kto za co odpowiada, jakiego typu kontakty s normalne, a jakie nie powinny mie miejsca". Zdaniem prezydenta nawet "Adam (Michnik) jeszcze nie zrozumia, jak siln w ramach konstrukcji i destrukcji zbudowa sobie pozycj w Polsce. Przede wszystkim dziki sobie, poniewa by uczciwym rewolucjonist i to jest poza dyskusj, i moe by przez innych podziwiany. Dlatego, e zbudowa 'Gazet'. I dlatego, e jego styl i bardzo tolerancyjne dziaanie day mu kontakty w rnych rodowiskach. Zbudowa tak ilo wpyww i kontaktw, e sta si kopotem samym w sobie. Trudno jednoczenie by dobrze z Millerem, Buzkiem, Niesioowskim czy Kwaniewskim...". Zdaniem prezydenta "to nie jest aden dramat". Teczki i sprawa Oleksego to byy wstrzsy bardziej dramatyczne ni sprawa Rywina. "Ale moe jest dobry moment do namysu". Nawizuje do artykuy Zdzisawa Krasnodbskiego w "Rzeczpospolitej". Tytu artykuu "System Rywina - z socjologii III Rzeczpospolitej". Nadtytu: "Najwiksze zagroenie dla demokracji pynie nie z marginesu pastwa, lecz z jego kulturalnego, politycznego i gospodarczego centrum". Prezydent nie zgadza si z wieloma tezami autora, ale widzi podobny problem. "Najwiksze niebezpieczestwo - mwi - to jest wraenie, e rzdzi przenikajca siebie wzajemnie elita, towarzystwo, grupa; e to nie jest tylko wraenie 'zblatowania', e to jest rzeczywiste 'zblatowanie'". Z rautu na bal Co do diagnozy trudno si z prezydentem nie zgodzi. Wiele osb uwaa, e warszawskie elity rzeczywicie zrosy si do niebezpiecznie, tworzc silny negatywny kapita spoeczny. Wewntrzne lojalnoci czce wybitne osobistoci rnych dziedzin ycia stay si czsto silniejsze od lojalnoci wobec roli, jak peni w polskim yciu publicznym. Aleksander Smolar, politolog i szef Fundacji Batorego, uwaa, e Polacy nie umiej oddzieli penionej roli od osobowoci i ufaj tylko osobistym relacjom. Nawet w interesach nie polegaj na sowie pisanym. Zamiast wysa poczt podanie, ofert albo propozycj, wol przyj i spraw osobicie "zaatwi". To nie za kadym razem musi si wiza z korupcj. Ale zawsze jest to wyraz nieufnoci wobec bezosobowych regu, ktre rzdz demokratycznym porzdkiem. Mwic wprost: Polacy nie wierz w prawo i odruchowo prbuj mu pomc. Elity maj po temu najwicej okazji i chtnie z nich korzystaj. Zwaszcza e stay si te apczywe, bo zostay skaone bakcylem ostentacyjnej konsumpcji, na ktr wikszoci nie sta lub nie powinno by sta. Jan Krzysztof Bielecki, byy premier, ktry pracuje w Londynie, ale w Polsce jest wiele razy w roku, uwaa, e negatywna specyfika warszawskiej elity politycznej widoczna jest goym okiem. W Anglii, Ameryce, Francji politycy nie wyrniaj si specjalnie ubiorem. "W Warszawie jak kto chce si dowiedzie, jakie krawaty s modne, to idzie do Sejmu albo do Paacu". Poza tym rzuca si w oczy nadreprezentacja mulatw. Bo przecie Andrzej Lepper nie jest jedynym mulatem. W Londynie na polityka, ktry sprawujc urzd spdza czas w solarium, patrzono by nieufnie. A w Polsce mod na polityka zadbanego ponad krajow i nawet europejsk norm wprowadzi sam prezydent, zawsze perfekcyjnie ubrany posiadacz godnej pozazdroszczenia kolekcji eleganckich krawatw, ktry kiedy wylansowa ciemnoniebieskie koszule. Dzi, ladem prezydenta, kiepsko zarabiajca elita polityczna rujnuje si na koszule w delikatn kratk.

Czonkowie elity zbyt czsto nie rozumiej, albo nie chc rozumie, e rola dajca elitarn pozycj nakada te obowizki i ograniczenia. Nie chodzi tylko o skromno. Ostentacyjne lekcewaenie regu przypisanych do roli demonstrowa te Janusz Paubicki, ktry ministerialn nominacj odbiera w gralskim swetrze. Istot problemu jest to, e w kotle elit mieszaj si style i dua cz elity politycznej naladuje wzorce konsumpcyjne biznesu oraz styl bycia typowy dla gwiazdorw show-biznesu. To wida take po intensywnoci ycia towarzyskiego. Jak na sytuacj kraju elity polityczne za dobrze i zbyt intensywnie si bawi. "W Warszawie zdaniem Bieleckiego - najwaniejsze jest bankietowanie, krcenie si po salonach. Nawet wysocy urzdnicy i powani politycy powicaj na to po kilka godzin dziennie". Wrczanie nagrd, jubileusze, urodziny, aukcje dobroczynne, doroczne bale i gale gromadz polityczn czowk, obecnych i byych premierw, ministrw, parlamentarnych liderw, a jednoczenie ksit oraz baronw biznesu, mediw, kultury. Warszawska elita, ktra dopiero co wyrwaa si ze zgrzebnego Peerelu, wci jest zafascynowana nowym stylem ycia - rautami, przyjciami, wielkimi imprezami w rezydencjach polskich oligarchw. W Londynie nikt nie ma czasu na tak intensywne bywanie. By moe kluczem do zrozumienia "pdu bankietowego" jest take zgrzebno polskich elit. W Warszawie nie respektuje si prostej zasady dobrego wychowania, zgodnie z ktr na prywatnych przyjciach nie zamcza si goci subowymi sprawami. Warszawski savoir-vivre jest taki, e ju przy drzwiach sal bankietowych dostojnicy oraz biznesmeni porzucaj ony (jeli je w ogle zabrali) i pdz w wir interesw. Rang polityka poznaje si po liczbie oczekujcych w kolejce na rozmow. Rang biznesmena po dugoci rozmowy z premierem albo wanym ministrem. I to nie zawsze s angielskie czcze pogawdki na temat pogody. Brak ogady sprawia, e nawet to, czym w wielu krajach elity si szczyc - aukcje charytatywne, fundacje, sponsorowane przez biznes imprezy sportowe - w Polsce przesania zwykle szemrana otoczka interesw zaatwianych po ktach albo nie mniej krpujcy nuworyszowski przepych. Elito, przyhamuj! Prezydentowi te si to nie podoba. "Trzeba si opamita - mwi - z tymi wszystkimi galami w kraju, gdzie jest tyle bezrobocia, biedy, ludzkiego nieszczcia. Po co tam maj chodzi ci wszyscy wysocy urzdnicy? Trzeba mie troch skromnoci i wraliwoci. To nie jest moment na witowanie. Trzeba zrobi jedno wielkie wito, kiedy wejdziemy do Unii Europejskiej. Zacz 1 maja 2004 r. i witowa najdalej do dziewitego. Do tego czasu proponuj ascez". Prezydent nie jest zwolennikiem tworzenia spoeczestwa, "gdzie s hermetyczne wiee biznesu, polityki i mediw (...). To jest wbrew naturze. Natomiast z biznesem trzeba rozmawia na waciwych szczeblach, a nie przy okazji gali, bali i urodzin". Co wobec tego bdzie ze synnymi urodzinami w Paacu Prezydenckim, na ktrych w tym roku byo 600 osb, midzy innymi Lew Rywin? "No, ju na pewno nie 600. Dla wygody wszystkich bdzie lepiej, jeeli ten stan si istotnie zmniejszy. (...) Mam wite prawo kontaktowa si z przyjacimi (...). Natomiast staram si maksymalnie unika tych wszystkich urodzin, ktre s pniej eksploatowane przez media kolorowe". Krzysztof Janik rozumie prezydenta, ale auje prezydenckich urodzin, "bo to bya bardzo sympatyczna impreza". Prezydenccy ministrowie s mniej wyrozumiali, bo dostali od prezydenta szlaban. Od pocztku roku zakaza swoim ministrom uczestnictwa w wydarzeniach natury prywatno-osobistej ludzi biznesu czy ludzi mediw. "Zaczli mnie pyta, czy mog i na spotkanie klubu SLD, jak maj zaproszenia. Pytaj, czy maj mi przedstawi list zaprosze". Moe to nie brzmi specjalnie powanie, ale skoro niemal wszyscy si zgadzaj, e co trzeba zmieni, to od czego przecie trzeba byo zacz. Jerzy Szacki, socjolog, autor m.in. "Liberalizmu po komunizmie", uwaa, e decyzje prezydenta "s mdre, bo mog zmieni obyczaje niektrych rodowisk". Oczywicie, jak kto chce bra albo dawa apwki, to zakaz

imprezowania mu tego nie uniemoliwi. "Nie chodzi jednak o zmian ludzkiej natury, ale o pozory. Kto mdrze powiedzia, e obuda to hod skadany przez wystpek cnocie". Nie jest bez znaczenia, kogo si udaje. "A w polityce pozory s szczeglnie wane". Absencja "prezydenckich" - ktra wywoaa konsternacj na hucznych urodzinach prezesa Orlenu w jednym z warszawskich hoteli - troch przerzedzia salony. Ale to nie ich zblatowanie z biznesem rodzi najwicej problemw, bo decyzje gospodarcze nie zapadaj w Paacu. Jednak minister Janik, ktry jest przeoonym administracji rzdowej, nie widzi powodu, by i ladem prezydenta i ograniczy bankietowo-towarzysk aktywno, np. wojewodw, chocia w najbliszym czasie chce z nimi rozmawia na temat etyki. Jego zdaniem "krucjata powinna dotyczy przede wszystkim Warszawy". Zreszt Janik nie patrzy na ten problem "a tak krytycznie jak prezydent", chocia rozumie jego symboliczne gesty. Szkoa Busha i Pisudskiego Tu jednak nie chodzi tylko o wraliwo. Zdaniem prezydenta "w wiecie polityczno-biznesowomedialnym interesy si mieszaj, a linie podziaw si krusz". Kwaniewski zapyta prezydenta Busha, jak sobie z tym radz w Ameryce. Usysza, e to proste. "Funkcj publiczn kady z nas peni przez jaki czas. Wtedy nastpuje zamroenie kontaktw. Nie chodzi si na prywatne imprezy ani w te same miejsca co dziennikarze albo biznesmeni". Bush pewnie by si zdziwi, e to w Polsce nikomu nie przyszo do gowy. I pewnie spadby z krzesa, gdyby si dowiedzia, ilu wysokiej rangi politykw bawio si choby na zakopiaskim sylwestrze zorganizowanym przez jednego z wpywowych biznesmenw. "Post w tych sprawach - mwi prezydent - jest dla Rzeczpospolitej i dla polskiej demokracji potrzebny. Mwi to jako czowiek, ktry od czasu do czasu stosuje diety i wie, e dobrze su. (...) Polityka to nie jest zakon. Nie wymaga a takich powice. Ale wymaga wyrzecze". To jest niewtpliwe. Dieta towarzyska zmniejsza natenie pokus i hamuje powstawanie empatii, szczeglnej yczliwoci, nieformalnej wizi midzy politykami, biznesmenami i baronami mediw. Ale nie przekreli empatii i nie zmieni wizi, ktre ju powstay. Zreszt wcale nie jest pewne, e to rzeczywicie wizi s najwikszym problemem. Moe racj ma Bronisaw Geremek uwaajc, e wizi s wtrne, bo problemem s same elity, a dokadniej ich jako. Wiesaw Kaczmarek, do niedawna minister skarbu, uwaa, e jest za pno na subtelne dziaania. Wtpi, czy w ten sposb uda si zmieni zdegradowan polsk kultur polityczn. "Coraz czciej - mwi - mam skonno do mylenia policyjnego. Trzeba zrobi par pokazwek. Jak si chce co zmieni, ju nie ma innej recepty". Kaczmarek przey szok, kiedy rok temu po paru latach przerwy znw zosta ministrem. Bo nagle znalaz si pod potn presj wielkiego biznesu. Jako minister prywatyzacji w poprzednich lewicowych rzdach a tak jej nie odczuwa. Jego zdaniem w ostatnich latach "towarzystwo okrzepo. Midzy polityk, biznesem i mediami narosy zalenoci i zobowizania. Kozak za eb trzyma Tatarzyna. (...) W dodatku duy mecz si odby, a teraz jest strasznie ostra dogrywka o najwiksze stawki - gaz, energi, paliwa - czyli o wadz w pastwie na bardzo dugie lata. To powoduje, e pkaj hamulce, rodzi si inny styl. Innego rodzaju s naciski i kombinacje". W jakim sensie mleko ju si rozlao. Wizi wytworzone w okresie przeomu, kiedy powstaway elity III Rzeczpospolitej, trudno bdzie zmieni, podobnie jak obraz elit w oczach zwykych ludzi. "Pisudski mia dobry pomys na tak sytuacj. U niego nigdy szefem kadr nie by legionista. Chcia, eby chocia polityka kadrowa bya wolna od legionowego etosu" - mwi prezydent. To nawizanie wydaje si nieprzypadkowe przynajmniej z dwch powodw. Po pierwsze, dc do sformalizowania stosunkw midzy elitami prezydent (podobnie jak kiedy Marszaek) prbuje si przeciwstawi stylowi dwch wanych dla niego rodowisk. Wasnego rodowiska dawnego

ZSP i w ostatnich latach coraz mu bliszego rodowiska dawnej opozycji laickiej. Oba - cho wiele je rnio i rni - wyniosy z Peerelu nieformalny styl, zwyczaj mwienia sobie po imieniu i odruch budowania silnych osobistych wizi. Po drugie sowo "sanacja" i porwnanie do kryzysu przedwojennej elity - te uwielbiajcej rauty i przeartej przez kliki - pada w wielu rozmowach. Ten moment Trudno si dziwi zaskoczeniu politykw, e prezydent - dotychczas raczej gadki i dla wszystkich miy - zacz mwi nieprzyjemne rzeczy. Ale prezydent robi wraenie zdeterminowanego i moe nas jeszcze dalej zaskakiwa, naraajc si rnym elitarnym grupom. Na przykad wracajc do synnego opanowanego przez reporterw korytarza w Sejmie i dziennikarskiego stolika, przy ktrym kiedy poleg minister Geremek. "To jest po prostu nieporozumienie. To, co teraz mwi, jest prawd i przepraszam za prawd, bo prawdy maj to do siebie, e s nieprzyjemne. Tam z nudw si gada plotki, z nudw si opowiada historie i wymyla historie. Powinno by jedno miejsce, gdzie dziennikarze pracuj, komentuj, dyskutuj, robi audycje, i drugie - miejsce spotka z politykami. To musz by strefy rozczone. Dla mnie sytuacje, ktre ja sam przeywaem w Sejmie - gdzie nawet do toalety nie mona wyj bezpiecznie, bo zaraz pojawia si tum - s nienormalne. (...) Nigdzie na wiecie tak nie jest, e po parlamencie tum dziennikarzy biega za politykami". Prezydent zdaje si wiedzie, co robi, wchodzc na ciek wojenn z kilkoma grupami naraz. "S trzy rzeczy, ktre ograniczaj politykw - mwi. - eby by politycznie poprawnym, eby nie zadziera z mediami i eby si przypodoba opinii publicznej. Te trzy choroby wystarcz, by zdegenerowa najlepszy charakter. Ale s momenty, kiedy moe warto o takim problemie powiedzie". Wydaje si, e ten moment, zdaniem prezydenta, przyszed wanie teraz, kiedy elity, stajc si widocznym problemem, wywoay skandal. By moe i ta prezydencka diagnoza jest suszna. Bo skandal - jak sto lat temu pisa Wacaw Nakowski - jest reakcj obronn na naruszenie normy i dobrze leczony moe j umocni. Ale elazo trzeba ku pki jest gorce. Inaczej mwic, zmian mona uruchomi, dopki trwa skandal, pki szok nie minie. Tu wiele osb moe mie obaw, czy eksploatujc skandal nie wzmacnia si paranoicznej kultury podejrze, w ktrej kady jest podejrzany i ktra moe by rwnie destrukcyjna jak zblatowanie elit. Taka groba istnieje, jeeli i tym razem skoczy si na gadaniu. Zdaje si, e prezydent naprawd chce co zmieni, ale nie wiadomo, czy ma do determinacji i siy, eby wywoa rzeczywist zmian, co by wymagao kolejnych posuni. Bo problem z elitami nie ogranicza si przecie do stylu i zachowania pozorw - jak wane by one nie byy. Niepokojce wizi i ze obyczaje nie s tylko efektem marnej jakoci elit, historycznych zaszoci i polskiej specyfiki. System Rzeczypospolitej jest tak skonstruowany, e skania do patologii, a czasem wrcz do niej zmusza. Media elektroniczne i gospodarka s, w duym stopniu niepotrzebnie, poddane kontroli politykw albo uzalenione od ich arbitralnych decyzji. Decyzje polityczne s mao przezroczyste. Lobbyci, jak chc, manipuluj politykami i opini publiczn. Naduycia praktycznie pozostaj bezkarne. W tym sensie zblatowanie to nie jest choroba, lecz objaw choroby, ktra powstaje w patologicznym systemie. To wszystko wiadomo. Wszystko to ma rda w niedobrym polskim prawie, ktre trzeba i mona poprawi. To prawo prezydent moe sprbowa zmieni. Moe dla takiej zmiany zmobilizowa duo spoecznej, politycznej i intelektualnej energii. Nikt inny nie ma dzi takiej szansy - jeeli ona w ogle istnieje. Wsppraca Justyna Kapecka

Prezydent Aleksander Kwaniewski o polskich elitach w rozmowie z Jackiem akowskim


To jest problem typowy dla kraju ustabilizowanego. Skd si wzi problem. Po pierwsze Polska, ma za sob 14 lat transformacji. Grupa ludzi tworzcych elit, jest dosy stabilna. Po drugie, Polska jest krajem do szczerym. Ludzie chc si przyjani. Im duej to trwa, tym wraenie zbyt silnych powiza, staje si powaniejsze. Powstaje wraenie "zblatowania". Te zwizki staj si obcieniem dla kadej ze stron. Ja bym tego nie traktowa jako rzeczy negatywnej. Jestemy spoeczestwem otwartym, towarzyskim i przenikanie elit jest cen tej otwartoci. Ale jest i po trzecie: z czasem zmieni si poziom interesw. 14 lat temu wzajemne przenikanie dotyczyo drobiazgw. Dzi dotyczy bardzo wielkich interesw. 14 lat temu Lew Rywin by odchodzcym wiceszefem telewizji z bardzo niejasn perspektyw; Leszek Miller by politykiem walczcym o polityczny byt, a Adam Michnik rozpoczyna budowanie "Gazety". Nikt nie przypuszcza, e stanie si ona najwiksz gazet Europy. Trzeba wrci do pewnych linii demarkacyjnych. Najwiksze niebezpieczestwo to jest wraenie, e rzdzi przenikajca siebie wzajemnie elita, towarzystwo, grupa; e to nie jest tylko wraenie "zblatowania", e to jest rzeczywiste "zblatowanie". Trzeba wyranie powiedzie kto za co odpowiada, jakiego typu kontakty s normalne, a jakie nie powinny mie miejsca. Oczywicie to wymaga pewnego wysiku, ale mnie do tego wysiku przekona Bush. Zapytaem go: suchaj, yjecie w kraju, w ktrym stopie przenikania si biznesu i polityki jest najwikszy na wiecie. Jak sobie z tym radzicie? Odpowiedzia: funkcj publiczn kady z nas, peni przez jaki czas. Wtedy nastpuje zamroenie kontaktw. Nie chodzi si na imieniny, nie bywa na urodzinach, ani w tych samych miejscach co dziennikarze albo biznesmeni. Trzeba narzuci sobie samodyscyplin. Polityka to nie jest zakon. Nie wymaga a takich powice. Wymaga jednak wyrzecze. Na pewno nie powinnimy tworzy spoeczestwa, gdzie s hermetyczne wiee biznesu, wiee polityki i wiee mediw. Jestemy za maym krajem. Zreszt to jest wbrew naturze. Natomiast z biznesem trzeba rozmawia na waciwych szczeblach, a nie przy okazji gali, bali i urodzin. O prezydenckich urodzinach na 600 osb Ju na pewno nie 600. Dla wygody wszystkich bdzie lepiej jeli ten stan si istotnie zmniejszy. Zaczynam od siebie. Oczywicie mam wite prawo kontaktowa si z przyjacimi, zje ze znajomym kolacj, czy obiad. Natomiast staram si maksymalnie unika tych wszystkich urodzin, ktre s pniej eksploatowane przez media kolorowe. w odpowiedzi na pytanie, czy to jest normalne, e na przykad na imieninach jednego z dyrektorw telewizji pojawia si prezydent i premier: Mwimy o urodzinach Dyrektora Zieliskiego. Od trzech lat tam mnie nie ma. Bo zdaem sobie spraw, e nie panuj nad sum informacji, ktre powstaj przy takich okazjach. Powiedzia -

nie powiedzia, widzia, popiera, mwi, zachca itd. Nad tym nie da si zapanowa. Wic jedyna metoda to po prostu - nie uczestniczy. Oczywicie tu jest problem lojalnoci, przyjani. Niestety, w trudnym wiecie polityki przyjanie musz by ograniczone. Okres penienia wysokiej funkcji wymaga samodyscypliny, wstrzemiliwoci, eby nie powiedzie: rezygnacji. Nie z przyjani, ale z obecnoci. Jeeli np. szef komisji sejmowej do spraw mediw pojawia si na spotkaniu rolnikw czy ekologw, to ryzyko konfliktu interesw jest mae. Ale jeeli on si pojawia na bankietach mediw, ktre maj z wadz co do zaatwienia - konflikt wystpuje. Tego nie da si zapisa w aden kanon. Tu jest potrzebna czysto regu. [Teraz polityk] Absolutnie musi przejrze list goci zapraszanych na swoje imieniny i usun jakiekolwiek wtpliwoci, e przyjd ludzie, ktrzy maj interesy do zrobienia, nawet gdyby to byy bardzo przyzwoite interesy. Sprawa Rywina moe nas doprowadzi do wniosku, e zwyczaje s ze. To dotyczy take mediw. Nie da si by skutecznym wobec wydarze politycznych i przyjani si z politykami, ktrych si opisuje. wiat polityczno-medialny za bardzo jest oparty o, bale, imieniny i rne spotkania. Tu jest problem bo interesy si mieszaj, linie podziaw si krusz. Myl, e winnimy wzi na wstrzymanie. Post w tych sprawach jest dla Rzeczpospolitej i dla polskiej demokracji potrzebny. Mwi to jako czowiek, ktry od czasu do czasu stosuje diety i wie, e dobrze su. Mao tego, to spowoduje rwnie wiksz warto obecnoci. Na kogo by dzi nie spojrze, to wszyscy s bohaterami przeomu. Pisudski mia dobry pomys, mianowicie u niego nigdy szefem kadr w wojsku nie by legionista. Chcia, eby chocia polityka kadrowa bya wolna od etosu legionowego... O Adamie Michniku Adam jeszcze nie zrozumia jak siln w ramach konstrukcji i destrukcji zbudowa sobie pozycj w Polsce. Przede wszystkim dziki sobie, poniewa by uczciwym rewolucjonist i to jest poza dyskusj, i moe by przez innych podziwiany. Dlatego, e zbudowa "Gazet". I dlatego, e jego styl i bardzo tolerancyjne dziaanie day kontakty w rnych rodowiskach. Zbudowa tak ilo wpyww i kontaktw e sta si kopotem samym w sobie. Trudno jednoczenie by dobrze z Millerem, Buzkiem, Niesioowskim, czy Kwaniewskim. Dla Adama ta historia z Rywinem to jest bardzo powany powd, eby zastanowi si nad przyszoci "Gazety" i nad samym sob. "Gazeta" spisuje si znakomicie i odgrywa ogromn rol tam, gdy jest medium opinii, dyskusji, dialogu. I zarazem wielokrotnie pokazaa sw nieudolno jako medium zaangaowane politycznie. Ja z nikim nie przestaj by na ty. Natomiast jest niewaciwe, kiedy osoby, ktre prywatnie mwi sobie na ty, w sytuacjach oficjalnych te w ten sposb si do siebie zwracaj. "Gazeta" powinna by gazet, prezydent - prezydentem, rzd - rzdem, a biznes - biznesem. Tylko tyle i a tyle. wiat polityczny, biznesowy, medialny dobrze wie o czym mwi. Trzeba zrobi krok do tyu. Dla dobra sprawy. Tak dla wszystkich bdzie lepiej. Trzeba ten krok wstecz zrobi, eby mie pewno, e wygrany przetarg jest wygranym przetargiem, e decyzja, ktr podejmuje wadza nie ma adnego ta. To wymaga regu.

Fundacji Jolanty Kwaniewskiej Musz tutaj doceni moj on. Moim zdaniem dziaalno fundacji jest przejrzysta. W Polsce urzd prezydencki jest tak skonstruowany, e adna bezporednia decyzja ekonomiczna nie jest podejmowana. Tu nie ma ryzyka. Od pocztku roku zakazaem moim ministrom uczestnictwa w wydarzeniach natury prywatnoosobistej ludzi biznesu czy ludzi mediw. Powiedziaem, e maj nie chodzi na urodziny, imieniny. Oczywicie czym innym jest wydarzenie o charakterze publicznym. Zaczli mnie pyta czy mog i na spotkanie klubu SLD, jak maj zaproszenia. Pytaj, czy maj mi przedstawi list zaprosze. Mwi, e tam, gdzie maj stae grono - ja nie mam nic do tego, natomiast tam gdzie mamy do czynienia z wielkimi zbiorowiskami - to nie chc, eby pniej opowiadano, e ten powiedzia to, drugi tamto. Nie obawiam si adnych kontaktw, jakie maj miejsce oficjalnie w paacu. Normalnie paac jest otwarty, kontaktujemy si, wszystkie wejcia goci s zapisane. Rozmawia si o wszystkim, o polityce, sporcie, ekonomii; odbywaj si spotkania z grupami zawodowymi, nie ma problemw. Problem zaczyna by wtedy, kiedy pchaj si lobbyci, kiedy kr po korytarzach tego nie moe by. Std na przykad pytanie do marszaka Sejmu, czy Sejm nie mgby pracowa w bardziej luksusowych warunkach, to znaczy by bardziej niezaleny w podejmowaniu decyzji. To nie oznacza nie suchania ekspertw. W Sejmie jest przecie troch tak jak w sdzie - trzeba sucha. Lecz pniej jest moment, w ktrym dyskutuj i decyduj tylko posowie. Czy pomaga w tym w korytarz na pierwszym pitrze, nad ktrym wadz przejli dziennikarze? To jest po prostu nieporozumieniem. To co teraz mwi jest prawd i przepraszam za prawd, bo prawdy maj to do siebie, e s nieprzyjemne.... Tam z nudw si gada plotki, z nudw si opowiada historie i wymyla historie itd. Powinno by jedno miejsce, gdzie dziennikarze pracuj, komentuj, dyskutuj, robi audycje, i drugie - miejsce spotka z politykami. To musz by strefy rozczone. Dla mnie sytuacje, ktre ja sam przeywaem w Sejmie - gdzie nawet do toalety nie mona wyj bezpiecznie, bo zaraz pojawia si tum - s nienormalne. S trzy rzeczy, ktre nas ograniczaj. eby by politycznie poprawnym, eby nie zadziera z mediami i eby si przypodoba opinii publicznej. Trzy wystarczajce choroby, by spowodowa, e nawet bardzo dobre organizmy, dobre charaktery si zdegeneruj. S takie momenty, kiedy moe warto o takim problemie powiedzie. Bybym bardzo ciekaw jak rodowisko dziennikarskie dzi by to przyjo. Bo nigdzie na wiecie nie jest tak, e po parlamencie tum dziennikarzy biega za politykami. To nie jest jaki dramat - wstrzs demokratyczny - ale oczywicie jest to dobry moment do namysu. Od 1989 r. przeylimy dwa wstrzsy bardziej dramatyczne - teczki i spraw Oleksego. Dobrze byoby wycign wnioski z tego caego sporu jeli mamy z tego wyj mocniejsi. Usytuowanie prokuratury generalnej - to jest jedyna tak naprawd kwestia, ktr gdyby budowa kolejn konstytucj trzeba by przebudowa na nowo. O postulatach powoania niezalenych prokuratorw ? To s inne systemy. Woskich przykadw nie przywoujmy. Amerykaskie i anglosaskie s mao przydatne. Musimy to budowa na bazie kontynentalnej. Usytuowanie prokuratury generalnej

przydatne. Musimy to budowa na bazie kontynentalnej. Usytuowanie prokuratury generalnej moe by tematem dyskusji na kolejnym etapie. Jest problem, jak rozczy to, co jest zabieganiem polityka o popularno, od tego co jest sprawowaniem urzdu. Niestety, to trzeba rozczy. To jest najtrudniejsza sztuka. Trzeba si opamita z tymi wszystkimi galami w kraju gdzie jest tyle bezrobocia, biedy, ludzkiego nieszczcia. I po co tam chodz ci wszyscy wysocy urzdnicy? Trzeba mie troch skromnoci, wraliwoci. To nie jest waciwy moment na witowanie. Trzeba zrobi jedno wielkie wito jak wejdziemy do Unii Europejskiej. Zacz 1 maja 2004 r. i witowa najdalej do 9. Do tego czasu proponuj ascez. Wypowiedzi autoryzowane.

AFERA RYWINA

Darmowy Hosting CBA.PL

Rzeczpospolita - 29.04.2006

PIOTR GILLERT Koniec pewnej historii


Jak Francis Fukuyama rozszed si z neokonserwatystami i co z tego wynika dla Ameryki Fukuyama doskonale pamita moment owiecenia. By luty 2004 r., coroczny obiad w bastionie neokonserwatystw, waszyngtoskim American Enterprise Institute. Na mwnic wyszed jego wieloletni kolega, wpywowy publicysta Charles Krauthammer, i zacz wygasza mow pochwaln na cze sukcesw odnoszonych w Iraku. Sala reagowaa entuzjastycznymi oklaskami, a Fukuyama zrozumia, e ze swymi dotychczasowymi kolegami ma niewiele wsplnego. "Zastanawiam si od tamtej pory, czy to ja zmieniem pogldy w sposb dyskwalifikujcy mnie jako neokonserwatyst, czy to neokonserwatywni zwolennicy wojny bdnie realizowali nasze wsplne zasady" - pisze Fukuyama w najnowszej ksice "Ameryka na rozdroach". Caa prawda o kabale C to waciwie jest w neokonserwatyzm i jak rol odegra w amerykaskiej polityce ostatnich lat? "Ameryka na rozdroach" daje jedn z najpeniejszych i najbardziej wyrazistych odpowiedzi na to pytanie, jakie kiedykolwiek ukazay si w druku. To zrozumiae, w kocu przez lata Fukuyam uznawano za jednego z czoowych teoretykw tego nurtu. By uczniem Allana Blooma, jednego z ojcw myli neokonserwatywnej, i koleg ze studiw Williama Kristola, redaktora naczelnego sztandarowego tygodnika jej wyznawcw "Weekly Standard". W cigu swej dugiej kariery dyplomatycznej, doradczej i naukowej wsppracowa z Albertem Wohlstetterem, wybitnym strategiem podziwianym przez neokonserwatystw, i Paulem Wolfowitzem, byym zastpc sekretarza obrony, ktry mia okazj wciela neokonserwatywne pogldy w ycie. W zbiorowej wyobrani wielu liberalnych rodowisk w Ameryce i Europie wszyscy oni jawi si jako co w rodzaju niebezpiecznej sekty, ktra podstpnie przechwycia stery amerykaskiej historii i skierowaa ja na zgubne tory. Mwi si czsto o "neokonserwatywnej kabale", co jest mao zawoalowanym odniesieniem do ydowskiego pochodzenia wikszoci przedstawicieli tego nurtu. "Niektrzy neokonserwatyci zinternalizowali tward lini izraelskiej doktryny strategicznej i przyoyli j, niewaciwie moim zdaniem, do sytuacji Stanw Zjednoczonych po 11 wrzenia" - przyznaje Fukuyama we wstpie, ale zaraz dodaje, e neokonserwatyzm jest nurtem osadzonym gboko w historii amerykaskiej myli politycznej i niepotrzebujcym wsparcia z zewntrz. Kaba i inne spiskowe teorie odrzuca jako brednie. Z lewej na praw Jak przypomina Fukuyama, korzenie neokonserwatyzmu sigaj przeomu lat 30. i 40., gdy w

City College of New York (CCNY) zacza dziaa grupa lewicowych intelektualistw ydowskich, takich jak Irving Kristol, Daniel Bell czy Nathan Glazer. Wszyscy fascynowali si trockizmem i sprzeciwiali stalinizmowi. Od lat 50. rozpoczo si stopniowe dryfowanie na prawo rodowisk wywodzcych si z CCNY, coraz bardziej wpywowych. Gwnym powodem tej zmiany kursu bya ich znacznie bardziej krytyczna ni w przypadku innych grup lewicowych w USA ocena bloku komunistycznego i dostrzeganie zagroe z jego strony. Droga ta na przeomie lat 70. i 80. zaprowadzia wielu z nich do obozu Reagana. W ten sposb stali si nowymi konserwatystami. Tacy ludzie jak Richard Perle czy Paul Wolfowitz odegrali istotn rol w ksztatowaniu twardej linii wobec Sowietw, niepopularnej w wielu rodowiskach intelektualnych w USA. Ogromny sukces tamtej polityki zosta osignity dziki uporowi i pomimo krytyki chru defetystw. I wanie w sukces - zdaniem Fukuyamy - sprawi, e gdy z objciem wadzy przez Busha juniora wielu neokonserwatystw wrcio na wpywowe stanowiska rzdowe, byo w nich stalowe przekonanie o susznoci wasnych pogldw. Wtedy pogldy te byy jeszcze bardziej wyraziste. Gwnie za spraw publicystyki Williama Kristola i Roberta Kagana, ktrzy od poowy lat 90. zaczli promowa znacznie bardziej agresywn ni poprzednicy wersj neokonserwatyzmu, zwan przez niektrych krytykw wilsonizmem na sterydach. Krelc zarys twardej polityki zagranicznej nawizujcej do czasw Reagana, Kristol i Kagan twierdzili, e Ameryka powinna sta si "dobroczynnym hegemonem" aktywnie promowa rozwj demokracji na wiecie, stawia czoo dyktatorom, a gdzie nadarza si okazja, obala reimy, by otwiera drog demokratycznym przemianom. Ich wiara w moc sprawcz midzynarodowych traktatw i organizacji bya niewielka. Ameryka miaa polega przede wszystkim na sobie samej i nieodwracalnych procesach historycznych. Neokonserwatyci zaczli wierzy, e demokracj da si oywi, usuwajc si tumice j bariery. e amerykaskie ideay nie musz by wcale sprzeczne z amerykaskim interesem narodowym. Po 11 wrzenia 2001 r. ich pogldy zyskay w Biaym Domu i Pentagonie wielu nowych zwolennikw. Napoleoski triumf Nic nie powinno cieszy Francisa Fukuyamy bardziej ni mesjanistyczny ton wypowiedzi George'a W. Busha, ktry chce nie kaganek demokracji w najdalsze zaktki wiata. Czy to nie sam Fukuyama natchn neokonserwatystw oraz zwykych wielbicieli demokracji dodziaania, publikujc w 1989 r. esej "Koniec historii", ktry sta si podstaw wydanej trzy lata pniej rwnie gonej ksiki "Koniec historii i ostatni czowiek"? Okazuje si, e nie jest to takie proste. W "Kocu historii" Fukuyama obra za punkt wyjcia zaoenia swego arcymistrza Hegla, wedug ktrego historia skoczya si w roku 1806, wraz z napoleoskim triumfem nad prusk armi w bitwie pod Jen. W oczach Hegla byo to symboliczne zwycistwo nowego porzdku liberalnodemokratycznego nad wartociami starej, monarchicznej Europy. Ani Hegel, ani jego pniejsi zwolennicy, do ktrych zalicza si Fukuyama, nie twierdz oczywicie, e liberalna demokracja zwyciya na caym wiecie. Chodzi raczej o wejcie w ostatni etap procesu postpu historycznego. W heglowskim spojrzeniu na dzieje liberalna demokracja to koniec postpu, najwysza z moliwych forma ustroju, w ktrej czowiek ma mono realizacji swego naturalnego denia do wolnoci. "Koniec historii" wywoa w nastpnych latach tak wiele sprzecznych reakcji, e we wznowieniu, wydanym rwnoczenie z "Ameryk na rozdroach", Fukuyama postanowi doda posowie, w ktrym stara si sprostowa wiele narosych wok ksiki nieporozumie. Jak choby to, e autor wieszczy w swym dziele koniec wszelkich wydarze. Najwaniejsze jest zestawienie koca historii z opublikowanym kilka lat pniej "Zderzeniem

cywilizacji" Samuela Huntingtona, ktry przedstawia demokracj liberaln jako produkt specyficzny dla Zachodu, wyrastajcy z chrzecijastwa i trudny do przeniesienia na inne grunty kulturowe. Zdaniem wielu krytykw Fukuyamy wydarzenia po 11 wrzenia potwierdzaj tezy Huntingtona i jego zapowied starcia midzy wrogimi sobie kulturami. Fukuyama nie zaprzecza, e powane rnice cywilizacyjne istniej, ale podtrzymuje swe heglowskie spojrzenie na dzieje. Zaprzecza, jakoby w "Kocu historii" twierdzi, i wszystkie spoeczestwa chc demokracji. Jego zdaniem powszechne jest jednak denie do modernizacji, a liberalna demokracja jest jednym z jej instrumentw. Kwestia perspektywy Fukuyama odrzuca pogld, e walka, jak prowadzi Ameryka czy - szerzej - Zachd z dihadystami, to przejaw zderzenia cywilizacji. Jego zdaniem dihadyzm naley raczej pojmowa jako dziaanie polityczne, podobne w istocie do innych fanatycznych ruchw poprzedniego stulecia, takich jak hitleryzm czy stalinizm. Wyrasta on, wedug autora, nie z fundamentw islamu, lecz z wyalienowania muzumaskich imigrantw na Zachodzie, i czerpie penymi garciami z radykalnych zachodnich ideologii. Gwnym frontem walki z nim nie jest Irak czy Afganistan, lecz muzumaskie spoecznoci w Europie Zachodniej. Powoujc si na opinie kilku badaczy problemu, Fukuyama idzie jeszcze dalej, spekulujc, e midzynarodowy dihadyzm moe by jedynie trudn faz przepoczwarzania si wiata muzumaskiego w jego drodze do nowoczesnoci - tak jak Luter, a szczeglnie radyka Kalwin byli faz w procesie modernizacji Zachodu. Z tego punktu widzenia decyzja o inwazji na Irak bya bardziej grzechem nadgorliwoci i niecierpliwoci ni efektem zej woli. Opnia postp historii, zamiast go przyspieszy. "Demokracja prawdopodobnie ogarnie cay wiat, ale w dalszej perspektywie - wyjania Fukuyama. - Ale to, czy gwatowna i stosunkowo spokojna transformacja do demokracji i wolnego rynku dokonana przez Polakw, Wgrw czy nawet Rumunw moe by w dowolnym momencie historii skopiowana w innych zaktkach wiata, czy wprowadzona przy uyciu siy z zewntrz, pozostaje wtpliwe". Administracja Busha pocztkowo podpisywaa si pod tak ewolucyjn teori postpu demokracji. Po 11 wrzenia gwatownie j porzucia, przyjmujc lini Kristola i Kagana oraz misj budowy nowego, demokratycznego spoeczestwa w Iraku. Zdaniem Fukuyamy jest to karygodne odejcie od wczeniejszych zaoe neokonserwatyzmu, ktry tradycyjnie bardzo sceptycznie podchodzi do moliwoci takiej inynierii spoecznej. Demokracj mona krzewi, ale nie da sijej skonstruowa. Aby moga przetrwa, musi wyrasta z lokalnych fundamentw, ze spoeczestwa przynajmniej po czci gotowego na jej przyjcie. Realista wilsonista Czy wic neokonserwatyzm uda si jeszcze uratowa, przywrci do pierwotnej postaci? Fukuyama stwierdza, e nurt ten zacz by tak intensywnie kojarzony z polityk administracji Busha w pierwszej kadencji, e prba odzyskania jego dawnego znaczenia jest skazana na porak. Proponuje wic dla ratowania dobrego neokonserwatyzmu nada mu now nazw realistyczny wilsonizm. By w peni nawietli czytelnikowi, o co dokadnie chodzi, autor opisuje cztery gwne nurty w powojennej polityce zagranicznej USA. Poza neokonserwatyzmem jest wic wrd nich realizm z jego mistrzem w osobie Henry

Kissingera, ktry rozpatruje stosunki midzy krajami w kategoriach chodnej kalkulacji si i interesw oraz opiera si na przekonaniu, e wewntrzny charakter pastw ma niewielkie znaczenie dla ich zachowania na zewntrz. S liberalni internacjonalici, dla ktrych ideaem byoby stworzenie ponadpastwowego porzdku wiatowego opartego na prawie i instytucjach midzynarodowych. S wreszcie nacjonalici, patrzcy na polityk zagraniczn w wskich kategoriach amerykaskich interesw, nieufni wobec instytucji midzynarodowych, skorzy do izolowania si od reszty wiata w czasach spokoju i do agresywnych zachowa w chwilach zagroenia. Jak zauwaa Fukuyama, inwazja na Irak bya owocem aliansu tych ostatnich z neokonserwatystami, wbrew realistom. Jego realistyczny wilsonizm miaby sta si nowym, pitym nurtem. Z neokonserwatyzmu czerpaby przekonanie o znaczeniu wewntrznej natury reimw dla ich zachowania na arenie midzynarodowej, ale nakazywaby stosowanie realistycznych metod dziaania. Zamiast siga poprzez granice pastwowe do wntrza krajw i prbowa si formowa lokalne reimy wedug amerykaskiego widzimisi, USA powinny cierpliwie, przy uyciu "mikkiej siy", takiej jak edukacja lokalnych elit intelektualnych czy finansowanie ruchw obywatelskich, ksztatowa gleb pod demokratyzacj. Z polityki Wilsona powinny czerpa przywizanie do multilateralizmu, dziaa w strukturach midzynarodowych. Bo chocia spowalniaj zabiegi hegemona, to legitymizuj je i daj im znacznie wiksz skuteczno w duszej perspektywie. Taka polityka pozwalaaby Ameryce, by uy stylistyki Busha juniora, "zdobywa serca i umysy". Mikki policjant Propozycje Fukuyamy trudno uzna za odkrywcze. W gruncie rzeczy niewiele rni si od tego, co o stojcych przed USA wyzwaniach pisa Zbigniew Brzeziski w swej ostatniej ksice "Wybr". Wywd Fukuyamy wyglda elegancko na papierze, ale w codziennej pracy sekretarza stanu moe by trudny do wdroenia. Autor nie odpowiada choby na pytania: jak jedyna superpotga wiata ma promowa swe interesy w strukturach midzynarodowych, ktrych inni czonkowie maj za nadrzdny cel maksymalne krpowanie ruchw supermocarstwa?, jak ma by jedynym policjantem wiata, zapewniajcym za pienidze amerykaskiego podatnika bezpieczestwo Europie Zachodniej, Dalekiemu Wschodowi czy szlakom transportu ropy z Zatoki Perskiej, i jednoczenie poddawa si tym samym reguom gry co inni?, jak uywa wycznie "mikkiej siy", gdy jedynym argumentem trzymajcym wiele niesympatycznych reimw tego wiata w karbach jest realna groba uycia "twardej siy"? Nawet jeli si uzna, e demokracja liberalna jest rzeczywicie ostatni faz rozwoju spoeczestw (moim zdaniem z tak deklaracj naleaoby poczeka na ostateczny efekt eksperymentu ustrojowego prowadzonego w Chinach), to nie ma dowodu na to, e realistyczny wilsonizm przyspieszy jej wiatowy postp. Nie wyglda te na to, by inwazja na Irak osigna taki skutek.

11 Wrzenia 2001

Darmowy Hosting CBA.PL

Archiwum ycie z dnia 2001-12-29

Modernizacja w Polsce jest ju nie do zatrzymania


O tym, co pcha modernizacj do przodu, o powodach, dla ktrych Polacy jej nie kochaj, oraz o tym, e jest ona dzi przedsiwziciem prawicowym z Januszem Lewandowskim rozmawia Robert Krasowski

Robert Krasowski: Ostatnio dowiedzielimy si, e w naszej gospodarce le si dzieje i potrzebna jest naprawa. Jednak w Polsce hasa modernizacyjne nie s ju modne. Janusz Lewandowski: By taki okres, tu po 1989 roku, kiedy Polacy pokochali modernizacj. Ale platonicznie, przez szyb, pki nie przyszo do pacenia kosztw. Przez ten krtki czas hasa cywilizacyjnego awansu cieszyy Polakw. Potem przysza krytyka. Z prawa i z lewa. Z lewa, bo zanegowano i niszczono "dorobek" PRL-u. Z prawa, bo uznano modernizacj za przyjcie cudzych standardw, obcych wzorw, potraktowano j jako co wrogiego rodzimej kulturze. Podobnie, jak dwiecie lat temu najazd owieceniowej francuszczyzny na sarmackie obyczaje. Walka z obcymi wpywami kulturowymi bywa zasadna. Natomiast walka z napraw gospodarki w momencie, gdy wszystkim najbardziej doskwieraj wanie wady gospodarki, wyglda bardzo dziwnie. Polacy nie maj wielopokoleniowej pamici funkcjonowania rynku. Byo kilka zryww, ale nie utrwaliy si one w postaci genetycznego zapisu. Nie zostao nam przekazane dowiadczenie ycia w wiecie, ktrego elementami s wolno, przyzwolenie na bogacenie si, poleganie na indywidualnej zapobiegliwoci. A take zmienno koniunktury, bezrobocie i coraz lepsze rozumienie praw ekonomii. Socjalizm, tu akurat wspomagany przez katolick nieufno wobec zysku i przedsibiorczoci, wyjaowi kulturow gleb gospodarki rynkowej. Jest to spucizna, ktra uatwia karier populistom, a utrudnia akceptacj gospodarczych koniecznoci. Jaki by charakter sprzeciwu wobec modernizacji, plebejski czy elitarny? Gwnie plebejski, wrcz parafialny. Ale nie brako odmowy ze strony elit, ktra braa si z niechci wobec kapitalizmu nuworyszw. By to zasadny odruch? Kapitalizm w pierwszym pokoleniu nie jest estetyczny. Od elit mona byo oczekiwa zrozumienia, e tak musi by. Ale wystarczy spojrze na Polakw portret wasny, jaki krel literatura i kino po roku 1989, by nabra wstrtu do nowej rzeczywistoci. Zaludniaj j kombinatorzy i cwaniacy, a nie przedsibiorcy, za dziaalno publiczna jest parad oszustw i dorobkiewiczw. Nie jest to zwierciado, ale krzywe zwierciado. Rodzcy si ad gospodarczy to co wicej ni bazarowa subkultura, a gruntowna przebudowa ustroju to co wicej ni polityczne kuglarstwo. Ten wykrzywiony obraz jest projekcj lkw wasnych twrcw kultury, ktrzy wypadli ze sfery budetowej i s skazani na kaprysy rynku. Dziel ich lki, gdy widz, jak tandeta i komercja wypieraj kultur wysz, ale to nie usprawiedliwia pozy intelektualisty, obraonego na wiat. Obraone elity uczestnicz niechccy w delegitymizacji nowego porzdku i wzmagaj nostalgi za ancien regimem.

porzdku i wzmagaj nostalgi za ancien regimem. To powd, by znielubi liberaln doktryn. Czemu jednak w biednym kraju zlekcewaono take elementarne koniecznoci gospodarcze? Czemu ich obronie przypisano czysto ideologiczne motywacje? Polski skrt w kierunku kapitalizmu dokona si pod parasolem "Solidarnoci", ale w niezgodzie z solidarnociow utopi samorzdowej gospodarki i demokracji bezporedniej. Mamy twarde realia rynku zamiast niespenionej obietnicy socjalizmu, o ktr upomnia si robotniczo-plebejski nurt "Solidarnoci". W tym sensie liberalna modernizacja bya naduyciem historycznego mandatu. Tym atwiej byo przezywa liberalnym doktrynerstwem to, co byo w istocie przywracaniem racjonalnego adu gospodarczego. Ale w trakcie modernizacji Polacy dowiaduj si, e chodzi o co wicej. Ale owo wicej wi z szokiem, jakiego doznali. Std coraz wiksze sukcesy coraz mielszego sprzeciwu wobec modernizacji. Lk i rozczarowanie zrodziy karier Tymiskiego i jego nastpcw, potpiajcych cay dorobek III RP. Spoeczne lki byy racjonalne? Socjalne lki s faktem. Klimat niepewnoci jest zreszt do powszechny na progu XXI wieku. C dopiero na wschodzie Europy, gdzie ycie spoeczne zostao odmroone po 50-ciu latach socjalizmu. Zawali si stary wiat i trzeba si odnale w nowym. Ale marzenia pozostay. I ich warunek, czyli naprawa gospodarki. Mimo to poparcie dla modernizatorw sabnie. Transformacja to co wicej ni zmiany pogody, to bya gwatowna zmiana klimatu. W Polsce nie byo rewolucji sensu stricto, za mao byo symbolicznej dekomunizacji, ale tempo zmian instytucjonalnoprawnych byo prawdziwie rewolucyjne. Ruchy obronne, w tym niech wobec modernizatorw, byy wic zrozumiae. Rwnie to, e wyrosy okopy polityczne w obronie status quo. T rol przejy m.in. zwizki zawodowe, ktre wczeniej byy formu spoecznego buntu. Status quo zawsze musi by blisze? Nie. Socjalizm by Polakom obcy. Ale problem zaczyna si wraz z kocem "miodowego" okresu przemian. Okazuje si, e interesy status quo s namacalne, teraniejsze, lepiej politycznie zorganizowane, za reformator dziaa w imi przyszoci, czyli czego odlegego, niepewnego. Reforma ustrojowa ma rozproszonych i niezorganizowanych beneficjentw. Rozwieraj si - nie tylko w Polsce noyce midzy dziejow i ekonomiczn potrzeb zmiany a saboci jej zaplecza politycznego. W Polsce wida to jak na doni, od szkolnictwa po grnictwo. Dlatego w Europie rodkowo-Wschodniej mandat polityczny na reformy zdobyli jedynie ci, ktrzy potrafili ubra je w populistyczne slogany. Przede wszystkim Vaclav Klaus w Czechach. Chocia jego wersja prywatyzacji bya gorsza od naszej, on jeden obroni si w demokratycznych wyborach i z ministra finansw sta si premierem. Dlaczego polscy reformatorzy wzdragali si przed populizmem? Bya to generacja ludzi, ktra w latach 70. i 80. dawaa wiadectwo prawdzie. Dla nich przeskok w stron demagogii by zbyt karkoomny. Co nie usprawiedliwia "dziecicej naiwnoci" mego pokolenia reformatorw w zakresie socjotechniki rzdzenia. Jaki populizm lepiej suy modernizacji? W XX wieku modernizacja kojarzya si z lewic, ktra jednak pod koniec stulecia stracia bezpowrotnie swj mit pozytywny. Socjalizm jako caociowy projekt zbankrutowa na Wschodzie, a jako nadmiar opiekuczoci sta si kul u nogi Zachodu. Inicjatyw przeja prawica, ale nie w imi nowej utopii, tylko w imi powrotu do sprawdzonych, liberalno-konserwatywnych zasad. W dodatku dobrze opakowanych. Wystarczy spojrze na sukcesy Reagana czy Thatcher. Potrafili przemwi do spoeczestwa ponad gowami elit, jzykiem prostych prawicowych hase - zmniejszenia biurokracji, podatkw, wyzwolenia inicjatywy. Bylimy marnymi uczniami Thatcher.

W Polsce modernizacja pojawia si w wersji technokratycznej Balcerowicza oraz liberalizmu integralnego KLD, czyli wraz z liberalizmem obyczajowym. Mielimy przekonanie, e modernizacja dotyczy nie tylko ekonomii, ale caoci ycia - take obyczajw, codziennych postaw. e oznacza wiksze pole jednostkowej wolnoci, ni toleruje przecitna plebania. Dzi widz to inaczej. Jeli chcemy by przeciwwag dla lewicy, musimy da ludziom wiksze poczucie zadomowienia. Da im nie tylko gwatowne zmiany, ale rwnie jak kotwic w postaci szacunku dla ich wiata wartoci. Dawniej bylimy obrazoburczy wobec rzeczywistoci, progresywistyczni i optymistyczni. Wierzylimy w nowy wspaniay wiat, no moe nie tyle nowy, ile triumfalny powrt wolnoci. Co byo powodem zmiany? Czy kalkulacja, e najwaniejsza jest gospodarka i dla jej naprawy warto si wtopi w polski krajobraz ideowy, z jego konserwatyzmem i religijnoci? Dokadnie tak wyglda nasz wybr. Z nadziej, e baza odmieni z czasem nadbudow. Kiedy Rokita rzuci pomys, aby biskupi poparli reformy. Bya to prba wczenia modernizacji w nasz tosamo, uwewntrznienia jej za porednictwem Kocioa. Koci wie, e modernizacja Polski to nie to samo co ewangelizacja. Zreszt w zachodnim krgu kulturowym modernizacja ma take wymiar sekularyzacji. Wystarczajc - jake potrzebn i odwan interwencj w ycie publiczne ze strony Kocioa byo wskazanie na Uni Europejsk. Wystarczajc, by liberaowie pogodzili si z Kocioem? Wystarczajc, by z szacunkiem odnieli si do jego misji. Mamy dzi kopoty gospodarcze. Ale si nimi nie martwimy. Nie dyskutuje si o gospodarce, Lepper wszystkim wydaje si ciekawszy. Co zrobi, by gospodarka znalaza si w centrum zainteresowania? Gospodarka jest w centrum zainteresowania, sk w tym, e znachorzy i magiczne patenty maj wiksz wiarygodno ni racjonalne recepty. Ludzie wierz, e sposobem na bied jest signicie do kieszeni bogatych. Jeszcze atwiej jest skierowa agresj przeciw zagranicznym inwestorom, chocia s bardzo potrzebni i ostatnio wcale nie pal si do Polski. Przecie uciek nam Philips, ucieka Toyota. Czy modernizacja zatrzymaa si? Nie. Modernizacja jest nie do zatrzymania z racji swej oddolnej natury. Jest bezimienna i bezpartyjna. Obywa si bez aski rzdzcych - mog j co najwyej spowolni, unikajc odgrnych reform, jak SLDPSL w latach 1993-97. Jest nieodwracalna. Skd ta pewno? Modernizacja atakuje oddolnie i od zewntrz - przez normy UE. Kiedy bdziemy je wspokrela, ale dzi jestemy w sytuacji zapnionego ucznia, naladowcy standardw Brukseli. Nawet jeli nasze dyskusje polityczne s nierozsdne, a decyzje rzdu niemdre, to cay czas idziemy do przodu. Szkoda jednak, e - w przeciwiestwie do Irlandii czy Estonii - Polakom zabrako ostatnio wasnego napdu. Czyli dzi modernizuj nas jedynie koniecznoci zewntrzne? Tak, bo polityczna poraka reform z lat 1997-2001 skania rzd do asekuracji. Najwyraniej wol konserwowa to, co jest i nie ryzykowa. Na jakim etapie modernizacji jestemy? Nadspodziewanie daleko od codziennoci ycia na Ukrainie czy Biaorusi. Znacznie bliej realiw Zachodu, ktry do roku 1989 kry si za elazn kurtyn. Niestety, ostatnio ten cywilizacyjny pocig uleg spowolnieniu. Dlaczego?

O przyczynach rozmawialimy. Nasz produkt globalny brutto ronie dzi wolniej ni w Unii Europejskiej, a zaniedbania w infrastrukturze i edukacji narastaj. Luka jest ogromna, jeli zway, e w roku 1939 roku bylimy na poziomie Austrii czy Finlandii, a teraz sigamy 39% redniej europejskiej. Jak Pan ocenia modernizacyjny zapa rzdzcej koalicji? Nisko. Leszek Miller nie chce by uczniem premiera Blaira czy kanclerza Schroedera. Bo przecie dzisiejsza zachodnia socjaldemokracja gwatownie zmienia kurs i pod przykrywk Trzeciej Drogi liberalizuje gospodark, wspomaga przedsibiorczo, chce si ciga z Ameryk. Leszek Miller jest winiem socjalnych obietnic, jakimi szasta w opozycji i coraz wyraniej jest zakadnikiem partyjnych dow, ktre czekaj na profity wadzy i nie zamierzaj bra na siebie ryzyka reformowania kraju. Skd zatem Paski optymizm co do kierunku zmian? Kto w kocu jest dzi w Polsce podmiotem modernizacji? We, the people. Elementarne warunki gospodarczej wolnoci cigle w Polsce s, cho silnie dawione. Problem polega dzi na tym, e ten wysiek jest spychany w szar stref. Demoralizuje to przedsibiorcw, osabia autorytet pastwa i prawa. Ale bezimienni modernizatorzy przetrwaj. Nawet w tych miejscach, w ktrych ich istnienia nie podejrzewamy. Na przykad ci rolnicy, ktrzy zbliaj si do farmerskiego modelu, a nawet stylu ycia waciwego dla warstwy redniej na Zachodzie. Niektrzy wyrusz wkrtce na narty w Dolomity. Ale wynika z tego, e wicej jest modernizatorw wrd zwykych ludzi ni wrd elit wadzy. A wbrew wadzy niewiele da si zrobi. Dziki ludziom przedsibiorczym mona byo w PRL-u zbudowa bazar. Ale to nie wystarczao, by postawi na nogi ca gospodark. Jako nieuleczalny libera wierz, e samo wyjcie z totalitaryzmu stworzyo miejsce dla ludzkiej inicjatywy. Normalno zwycia, bo jest naturalna, spontaniczna, wystarczy uchyli zakazy i da ludziom szans. Jednak to nie oni rzdz. Za wadza - zarwno elity, jak i wyborcy - nie chce przyj do wiadomoci elementarnych koniecznoci ekonomicznych. Wyznam szczerze, e sam nie wiem, czemu nadal tak atwo jest oszukiwa spoeczestwo, a tak trudno przekaza racjonalny komunikat. Na pewno jest w tym sporo winy politykw, ktrzy wykorzystuj kampani wyborcz dla ogupiania ludzi. Ostatnia kampania bya cyniczn produkcj frustracji, pesymizmu, niepokoju o przyszo. I to w ludziach zostaje. Propaganda klski jest tak czsta, wiadomo katastrofy tak przemona, e nikt nie omieli si oznajmi ludziom, e pace realne w Polsce ostatnio wzrosy. A wzrosy, nawet w roku 2001! A jak postpuj politycy na Zachodzie? Politycy amerykascy, w obliczu kryzysu, kc si o przyczyny i recepty, ale do ludzi mwi jzykiem, ktry ma mobilizowa i podtrzyma zaufanie do gospodarki. Patrz na nich nie tylko jak na wyborcw, ale take jak na konsumentw i inwestorw. Nie graj emocjami, buduj pozytywny wizerunek kraju, w czym zreszt pomaga szczeglny nastrj Ameryki po zamachach z 11 wrzenia. Zaufanie i rytmiczna konsumpcja spyca recesj za Oceanem i w Europie Zachodniej. W Polsce, niestety, bardziej wiarygodne jest czarnowidztwo. Polityk mwicy "ku pokrzepieniu serc" wyszedby na osob oderwan od rzeczywistoci. Wyamaby si z polskiego obyczaju biadolenia. A czy nie jest tak, e rysuje si dzi podzia na tych, ktrzy modernizacji chc, i tych ktrzy jej nie chc. Nie dlatego, e s ogupiani, ale dlatego, e dokonali innego cywilizacyjnego wyboru. Wikszo chce jednak wejcia do Unii Europejskiej, a wic aprobuje cywilizacyjny kurs, rozpoczty w 1989 roku. Ale blisko poowa nie. Czy nie jest tak, e Polska - kraj na pograniczu Wschodu i Zachodu rozdarta jest przez sprzeczne potrzeby cywilizacyjne? I e przeciwnicy modernizacji nie s nieracjonalni, a po prostu inni, wol przane realia PRL od ttnicego prac Zachodu. S jak Rosjanie, ktrzy od wiekw s niepodatni na zachodnie standardy.

W istocie Polska ma dwa oblicza. Pierwsze - zapobiegliwe i otwarte. Od kilku dekad jestemy Fenicjanami wspczesnej Europy krcymi po bazarach Zachodu i Wschodu. Jestemy zapalonymi konsumentami wszelkich zachodnich nowinek. Z drugiej strony, w tym samym kraju istniej pokady lku i nieufnoci wobec rynku i "bezbonej Europy", woania o protekcj i opiekucz rk pastwa. Wychylamy si wic od redniej europejskiej w obie strony. I dlatego by moe bdne jest zaoenie, e da si zmodernizowa ca Polsk. Moe pjdziemy tropem rosyjskim - trwaego wystpowania obok siebie obszarw o odmiennym cywilizacyjnym charakterze. Bo znajd si w Polsce rejony, ktrych zmodernizowa si nie da, ktre odrzucaj styl ycia i wartoci nowoczesnej Europy. Geografia modernizacji i braku modernizacji jest coraz bardziej czytelna. Polski zacianek ma nawet swoj reprezentacj w parlamencie. To wszystko, co wczeniej nie miecio si w ramach politycznej poprawnoci, dzi wystpio z otwart przybic. Radio Maryja, Liga Polskich Rodzin, Samoobrona. Bd wspistniay geograficznie i spoecznie rne Polski, ale nie tak kontrastowo jak w Rosji czy w krajach Trzeciego wiata. Bdzie podobnie jak w Grecji, czy we Woszech i to pomimo wielkich pienidzy, jakie Unia Europejska wkada w niwelowanie regionalnych rnic. Dowiadczenie Sycylii pokazuje, e s miejsca, w ktrych nie dziaa ani wdka ani ryba - miejsca, gdzie czas si zatrzyma. Gdyby polscy modernizatorzy dostali dzi peni wadzy... Nie byoby ju fajerwerkw, spektakularnych odgrnych dziaa. Po wygranej bitwie z pocztku lat 90tych, podmiotem modernizacji s cywile, zwykli ludzie, a nie reformatorscy ministrowie. Dzi chodzi o odblokowanie energii Polakw, bo ona w nich siedzi. Do tego potrzebne s dwie rzeczy. Po pierwsze, zmniejszenie podatkw i biurokracji. Po drugie, trzeba uwici i uhonorowa wysiek przedsibiorcy. Dlaczego? Bowiem strategicznym atutem Polski nie s nowe technologie, kultura korporacyjna czy sztuka marketingu, ale zaradno Polakw. Wyzwolenie tej zaradnoci wymaga ponownego liberalnego otwarcia, czyli uwolnienia ludzkiej inicjatywy z rozmaitych wizw. Wymaga take, by autorzy sukcesu stali si bohaterami masowej widowni, by byli pozytywnym wzorcem. Przedsibiorczo te jest rodzajem twrczoci i tak jak inne rodzaje kreatywnoci - artystycznej, czy naukowej - winna by doceniona, zyska peni praw obywatelskich. Dzisiejszy kanon patriotyzmu nie wymaga obrony granic z szabl w doni. Walka o midzynarodow rang kraju rozstrzyga si na pokojowej arenie, wanie na arenie twrczej pracy. Namacalny cel modernizacyjny? Polska jako penoprawny uczestnik europejskiej cywilizacji rozwoju, wyzbyta kompleksw zapnienia i peryferyjnoci.

Darmowy Hosting CBA.PL

Archiwum ycie z dnia 2000-08-25

Kadrwka Ludzie spod znaku "Solidarnoci"


Ludzie spod znaku "Solidarnoci" trafiali pod rozmaite polityczne adresy. Ale to oni nadawali i nadaj ton polskim przemianom. Premierzy, ministrowie, partyjni liderzy, posowie i wysocy urzdnicy, eksperci. Ruch spoeczny Sierpnia '80 sta si "I kadrow" III RP.

Kiedy w 1980 roku w Stoczni Gdaskiej rozpocz si strajk, 21 sierpnia Tadeusz Mazowiecki z Bronisawem Geremkiem wsiedli do poloneza i ruszyli na Wybrzee. Mieli ze sob podpisany przez 64 intelektualistw list z apelem o pokojowe rozwizanie konfliktu. To bardzo pikne wieci, ale co my mamy robi z listami? My potrzebujemy pomocy - przywita ich Wasa. Kurierzy z Warszawy pozostali w Stoczni. Mazowiecki zosta szefem ekspertw Midzyzakadowego Komitetu Protestacyjnego. Negocjowa porozumienie z rzdem, pniej by doradc "Solidarnoci" i redaktorem naczelnym "Tygodnika Solidarno". W stanie wojennym przez rok internowany. Po wyjciu na wolno sta si jednym z najbliszych wsppracownikw Wasy, a pod koniec lat 80. jednym z gwnych architektw Okrgego Stou. 12 wrzenia 1989 r. wygosi expos jako pierwszy niekomunistyczny premier w naszej czci Europy. Miliony telewidzw obserwoway, jak pozdrawia ich gestem zwycistwa i jak omdlay osun si z sejmowej trybuny w momencie, gdy mwi o katastrofalnym stanie gospodarki. - Poprzedniej nocy koczy pisa przemwienie. Wypi przy tym morze kawy, wypali kilkadziesit papierosw - tumaczy pniej Jacek Ambroziak, szef URM w gabinecie Mazowieckiego. Mazowiecki po pgodzinnym spacerze wok Sejmu dokoczy mow. Pady wtedy sowa o "grubej linii", ktr niebawem przemianowano na "grub kresk" i na zawsze poczono z Mazowieckim. Przypisywan jego rzdowi polityk "grubej kreski" atakowali zwolennicy dekomunizacji i lustracji. Mazowiecki przez dugi czas wrcz alergicznie reagowa na pytania o ow nieszczsn kresk, zapewniajc, e nie chodzio mu o rozgrzeszanie komunizmu, lecz wyznaczenie cezury, od ktrej odpowiedzialno za kraj bierze jego rzd. Gabinet przetrwa 15 miesicy. Mazowiecki i jego ministrowie wprowadzili kraj na nowe tory. Z dnia na dzie run socjalizm. Plan Balcerowicza poskromi inflacj i zapeni pki w sklepach. Znikna cenzura, rozwizano SB. Ale pojawio si bezrobocie. "Wojna na grze" postawia Mazowieckiego przeciw Wasie w wyborach prezydenckich. Premier dozna upokarzajcej poraki. Wyprzedzi go nie tylko szef "Solidarnoci", ale rwnie nikomu nieznany Stan Tymiski. Mazowiecki poda si do dymisji. Stan na czele Unii Demokratycznej. Kolejnego upokorzenia dozna, gdy z partyjnego sioda wysadzi go Leszek Balcerowicz. Szybko udowodni jednak, e na scenie politycznej wci jest dla niego miejsce. Negocjacyjne talenty wykorzysta w pracach nad now konstytucj. Midzynarodowe uznanie zyska jako specjalny wysannik Komisji Praw Czowieka ONZ do b. Jugosawii. Zrezygnowa z tej funkcji, komunikujc sekretarzowi generalnemu ONZ: - Nie mog uczestniczy w pozornym tylko procesie obrony praw czowieka. Nie chcia startowa w ostatnich wyborach do Sejmu. W kocu da si namwi. Kieruje Komisj Integracji Europejskiej. Trzecia grupa inwalidzka

Omdlenie Mazowieckiego podczas wygaszania rzdowego expos Wasa mia skwitowa krtko: Nastpny bdzie Geremek. Nastpny by jednak Jan Krzysztof Bielecki. Wasa wycign asa z rkawa. Na czele rzdu postawi nieznanego dotd lidera raczkujcego dopiero Kongresu Liberalno-Demokratycznego. W "Solidarnoci" Bielecki nie by jednak postaci anonimow. Pamitano go z 1980 r. jako ekonomicznego eksperta zwizku. W stanie wojennym wsppracowa z podziemnymi wadzami "Solidarnoci". Za odmow podpisania lojalki straci prac w Orodku Szkolenia Kadr Ministerstwa Przemysu. Pracowa jako cykliniarz, a potem na spk z koleg kupi ciarwk i wozi drewno. W 1985 r. zaoy spk konsultingow "Doradca", w ktrej zatrudni kilkadziesit osb pozbawionych pracy w stanie wojennym. W gabinecie Bieleckiego pozosta Balcerowicz, co gwarantowao utrzymanie twardego kursu na gospodark rynkow. Na szerokie wody wypyn prywatyzacyjny guru liberaw Janusz Lewandowski. Powstaa Gieda Papierw Wartociowych, Klub Paryski zredukowa o poow polskie dugi. Na tym jednak skoczyy si sukcesy gabinetu. Sejm odmwi mu nadzwyczajnych uprawnie do wydawania dekretw z moc ustawy ani nie zgodzi si na wzmacniajce pozycj rzdu zmiany w konstytucji. W kraju mnoyy si strajki, afera gonia afer, Bagsik z Gsiorowskim uciekli do Izraela. Rozpady si relikty komunizmu RWPG i Ukad Warszawski. W Rosji doszo do puczu Janajewa. Dla Bieleckiego wydarzenia na Wschodzie byy najbardziej dramatycznymi przeyciami. Co zrobi, jeli puczyci zwyci, a w Polsce odezw si ich poplecznicy? Do Bieleckiego dzwonili prezydent Bush i premier Holandii, ktra wtedy przewodniczya Wsplnocie Europejskiej. - miaem si, e gdyby pucz trwa duej, to by nas od rki przyjli do Wsplnoty - wspomina Bielecki. Na premierowski urzd wprowadzi nieco luzu. Gra w pik, artowa z dziennikarzami (w komunikacji przeszkadzao mu lekkie jkanie), paradowa w sportowych strojach. Kiedy wybra si w lotnicz podr do Japonii ubrany w dres. Podczas midzyldowania w Nowosybirsku wysiad z samolotu w towarzystwie odzianego w nienaganny garnitur wiceministra spraw zagranicznych Jerzego Makarczyka. Gdy miejscowi zapytali o premiera, Makarczyk wskaza na Bieleckiego. W odpowiedzi usysza: - Wy szutnik (artowni), przecie to na pewno wy. Karier szefa rzdu skoczy w grudniu 1991 r. po pierwszych prawdziwie wolnych wyborach. Do rzdu Hanny Suchockiej wszed jako minister ds. kontaktw z EWG. Po upadku gabinetu obj intratn posad w Londynie. Od siedmiu lat jest przedstawicielem Polski w Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju. Ostatni jego akcj polityczn w Polsce by udzia w nieudanej dla KLD kampanii wyborczej do Sejmu, w 1993 r. W Kielcach z opresji uratowaa go zaoga policyjnego radiowozu. Podczas ulicznego wiecu przechodnie pytali go o bezrobocie, prywatyzacj i emerytury. Jeden z rencistw spyta, jak mona przey miesic za 1,2 mln (starych) z. Bielecki rozjuszy tum odpowiedzi: - I tak pan dobrze wyglda jak na trzeci grup inwalidzk. Ostatni sprawiedliwy Po pierwszych demokratycznych wyborach teka premiera przypada Janowi Olszewskiemu. Pomys wyszed od lidera PC, Jarosawa Kaczyskiego. - Sejmowe stronnictwa centroprawicowe wysuny wtedy moj kandydatur. Nie wiem, dlaczego akurat moj, nie byem wwczas zaangaowany w dziaalno partyjn. Moe dlatego, e wikszo uczestnikw tego konwektyklu to byli kiedy moi klienci? - wyzna po latach na amach "Gazety Wyborczej" Olszewski. W czasach komunizmu, jako adwokat, broni wielu opozycjonistw. Jednym z pierwszych procesw bya obrona w 1965 r. Jacka Kuronia i Karola Modzelewskiego. Ma pikny patriotyczny yciorys. onierz "Szarych Szeregw", cznik Powstania Warszawskiego, pozostaje w konspiracji do 1947 r. W okresie odwily 1956 r. pisze w tygodniku "Po prostu". W tym samym czasie publikuje tam mody Jerzy Urban. Tygodnik zostaje zamknity przez Wadysawa Gomuk, a Olszewski dostaje zakaz publikacji. Po pierwszych procesach, w ktrych broni opozycjonistw, zostaje pozbawiony prawa wykonywania zawodu adwokata. W latach 70. wsppracuje z KOR i ROPCiO. Od 1980 r. dziaa w "Solidarnoci". Wraz z Mieczysawem Si-Nowickim i Wiesawem Chrzanowskim redaguje statut zwizku i reprezentuje

Mieczysawem Si-Nowickim i Wiesawem Chrzanowskim redaguje statut zwizku i reprezentuje zwizek w procesie rejestracyjnym. W 1984 r. peni rol penomocnika rodziny ks. Jerzego Popieuszki w procesie jego zabjcw. Pierwsz propozycj objcia pre-mierostwa otrzymuje po dymisji Tadeusza Mazowieckiego. Po 18 dniach rozmw rezygnuje. Drugie podejcie koczy si sukcesem. Olszewski ogasza w expos utworzenie "rzdu nadziei". W Watykanie spotyka si z papieem. Jan Pawe II yczy mu, by tyle czasu by premierem, ile lat trwa jego pontyfikat. yczenia nie speniaj si. 4 czerwca 1992 r. po synnej "nocy teczek" (skandal zwizany z ujawnieniem tzw. listy Macierewicza z nazwiskami politykw podejrzanych o wspprac z SB) rzd Olszewskiego zostaje obalony. Od tej pory mecenas dla swoich zwolennikw na zawsze pozostanie jedynym sprawiedliwym na prawicy. Za najwikszy swj sukces uwaa odmow podpisania protokou do umowy polsko-rosyjskiej przewidujcej, e w Polsce w miejsce rosyjskich garnizonw powstan eksterytorialne przedsibiorstwa rosyjskie. Zwierzy si rwnie z najzabawniejszej historii, jako go spotkaa. - Gdy zostaem premierem, twrcy popularnego programu telewizyjnego "Polskie zoo" oblekli mnie w skr misia koala. Nie wiedziaem, jak wyglda australijski niedwiadek. Ale zaraz na pocztku urzdowania dyurujcy oficer zameldowa mi, e przybya pani, ktra przyniosa prezent. Poprosiem, by j wpuszczono. Wrczya mi bardzo zabawnego misia. Mam go do dzi. Bya to jedyna rzecz, ktr zabraem odchodzc z mojego gabinetu - opowiada pniej w jednym z wywiadw. Po rozstaniu z rzdem Olszewski nie mia szczcia do budowania partii politycznych. Sukces odnis w prezydenckiej elekcji 1995 r., zajmujc 4 miejsce wrd 13 pretendentw. W tym roku znw prbuje si. Niedawno mia grony wypadek samochodowy. Ley w szpitalu. Zapowiada, e z wyborw si nie wycofa. Nasza polska Hania Po nieudanej prbie utworzenia rzdu przez Waldemara Pawlaka tek premiera dostaa w 1992 r. Hanna Suchocka - pierwsza w Polsce kobieta sprawujca tak wysoki urzd. Nominacja niemal dla wszystkich bya niespodziank. Politycy UD wycignli j z tylnych szeregw swego ugrupowania, poniewa bya do zaakceptowania przez prezydenta Was, "Solidarno" i ZChN (zdecydowana przeciwniczka aborcji). Wiadomo zastaa Suchock w Londynie. - Byo to dla mnie kompletne zaskoczenie i w gruncie rzeczy ogromny ambaras. Bardzo nie miaam ochoty - zwierzaa si Jackowi akowskiemu. - Pierwszy raz usyszaem o Suchockiej w 1982 r. przez "kochonik" w celi, kiedy jako posanka SD gosowaa przeciw delegalizacji NSZZ "Solidarno" - wspomina dzisiejszy minister sprawiedliwoci Lech Kaczyski. Polityczn karier zaczynaa wanie w Stronnictwie Demokratycznym. W 1980 r. z nadania tej partii wesza do PRL-owskiego Sejmu. W tym samym roku zapisaa si do "Solidarnoci". Do parlamentu wrcia w 1989 r. dziki wsplnej fotografii z Was. Z politycznego cienia wysza jednak dopiero jako pani premier. Lansowana na polsk Margaret Thatcher (nosia nawet podobne fryzury) zdobya spor popularno. Prasa przecigaa si w przyznawaniu jej tytuw "czowieka (wzgldnie "kobiety") roku". Zapytywana, czy chce by drug elazn Dam, odpowiadaa skromnie, e woli by pierwsz Suchock. Jej rzd wprowadzi rygorystyczn ustaw antyaborcyjn i podatek VAT. Wykoczyy go nieustanne strajki i krucha koalicja w Sejmie. 28 maja 1993 r. Sejm po wniosku Alojzego Pietrzyka z "Solidarnoci" przewag jednego gosu odwoa gabinet. Do pogrzebania rzdu przyczyni si Zbigniew Dyka, b. minister sprawiedliwoci, ktry spni si na gosowanie. Kopoty odkowe zatrzymay go w azience. Po rozwizaniu Sejmu pani premier rzdzia jeszcze przez kilka miesicy. Na odchodne zdya podpisa konkordat ze Stolic Apostolsk. Posterunkowy z Sochaczewa, Wodzimierz G., poegna polsk elazn Dam strzaami z pistoletu gazowego. Wystrzeli w powietrze, prbujc zatrzyma nieoznakowany samochd z Suchock, przejedajcy skrzyowanie na czerwonym wietle. Po tym incydencie straci prac. Wrci do suby po wstawiennictwie pani premier.

incydencie straci prac. Wrci do suby po wstawiennictwie pani premier. Na szerokie wody prbowaa wrci w 1995 r., ubiegajc si w Unii Wolnoci o start w wyborach prezydenckich. - To jest taka nasza polska Hania - rekomendowa j Jan Maria Rokita. Przegraa jednak rywalizacj z Kuroniem. Na szczyty wadzy wrcia jako minister sprawiedliwoci w rzdzie Jerzego Buzka. Bya jednym z najbardziej krytykowanych szefw resortw. Wypominano jej inwigilacj prawicy wtedy, gdy bya szefem rzdu. Po wycofaniu si UW z koalicji stracia tek. Na otarcie ez pozostaje jej kariera filmowa. Suchocka ma by bohaterk pierwszego odcinka amerykaskiego serialu telewizyjnego o kobietach przywdcach pt. "Kobiety, ktre si odwayy". Karol z cienia Po czterech latach rzdw koalicji SLD-PSL do wadzy wrciy ugrupowania solidarnociowe. Na czele gabinetu AWS-UW stan Jerzy Buzek - pierwszy premier ewangelik. Tym razem zaskoczenia nie byo. O Buzku jako kandydacie na premiera mwio si tu po wyborczym zwycistwie AWS. Dla nikogo nie byo tajemnic, e profesor jest przyjacielem i politycznym mentorem lidera Akcji Mariana Krzaklewskiego. Mia due szanse jako gwny autor gospodarczego programu AWS. W "Solidarnoci" dziaa od 1980 r., ale zawsze bez rozgosu. W Sierpniu '80 przewodniczy obradom zjazdu Zwizku. By wwczas docentem w PAN w Gliwicach i czonkiem Komitetu Porozumiewawczego Pracownikw Nauki NSZZ "Solidarno". - Argumentowano, e wietnie prowadzi sesje naukowe, wic i zjazdem pokieruje. Radzi sobie z sal wspomina Tadeusz Jedynak, dawny szef grnolskiej "Solidarnoci". W stanie wojennym nie zosta internowany. Pod pseudonimem Karol kierowa "Solidarnoci" na lsku. Walczy o ycie ciko chorej crki Agaty (dzi dobrze zapowiadajcej si aktorki). Kiedy pod koniec lat 80. wybierano wadze zwizku, znw pozosta z boku. Do wielkiej polityki wciga go dopiero Krzaklewski. Buzek wystartowa z impetem, wprowadzajc w pierwszym roku urzdowania cztery wielkie reformy, ale potem byo ju coraz gorzej. Atakowano go za brak zdecydowania, zwlekanie z decyzjami, cige ogldanie si na Krzaklewskiego i miotanie si midzy sprzecznymi interesami koalicjantw. Buzek pobi rekord w dugoci zajmowania stanowiska premiera, ale jego gabinet okaza si rwnie rekordowy pod wzgldem niskich notowa w badaniach opinii publicznej. Paradoksalnie dopiero wyjcie UW z koalicji pokazao, e potrafi rzdzi. Kiedy spni si na spotkanie opatkowe z pracownikami swojej kancelarii. Podczas uroczystoci piewano kold "Wrd nocnej ciszy". Buzek wszed do sali akurat, gdy zacza si zwrotka: "Padniemy na twarz przed tob"... Europejczyk z fajk Poczet solidarnociowych premierw nie byby peny bez Bronisawa Geremka. Profesor wprawdzie nigdy nie stan na czele gabinetu, ale od 20 lat jest elaznym kandydatem na to stanowisko. Wasa powierzy mu misj w listopadzie 1991 r. Jednak wobec niepowodzenia Geremek zrezygnowa. Europejczyk w kadym calu, zawsze marzy o kierowaniu dyplomacj. Dosta t funkcj dopiero w rzdzie Buzka. Od pocztku zwizany z "Solidarnoci", internowany i wiziony. Jeden z gwnych negocjatorw przy Okrgym Stole. Prawa rka Wasy, a potem Mazowieckiego. Erudyta i ceniony historyk redniowiecza. Mistrz politycznej gry, dystyngowany i trzymajcy nerwy na wodzy. Raz tylko utraci stoicki spokj. Ciko narazi si prasie, zwracajc si do marszaka Sejmu o wydzielenie specjalnych miejsc, w ktrych dziennikarze mogliby rozmawia z posami i ministrami. Namitnie pali fajk. - Fajka jest czci mnie zwierzy si kiedy. - Mam do niej stosunek bardzo osobisty. Prawie zmysowy. Przez pi solidarnociowych rzdw przewino si kilkudziesiciu ministrw. Kogo opisa bliej, przy kim si zatrzyma? Trudny wybr. Przypomnijmy wic po jednym szefie resortu, najbardziej reprezentatywnym dla swoich czasw, najciekawszym lub wyjtkowo kontrowersyjnym. Dobr postaci

reprezentatywnym dla swoich czasw, najciekawszym lub wyjtkowo kontrowersyjnym. Dobr postaci bdzie zupenie subiektywny. Herbatka Kuronia Rzd Mazowieckiego mia dwa filary - Balcerowicza i Kuronia. Minister finansw by tym zym, minister pracy tym dobrym. Kuro - bo o nim bdzie w tym miejscu mowa - dawa bezrobotnym zasiki ("kuroniwki") i karmi bezdomnych (zup Kuronia). W kady wtorek wygasza w telewizji dobranocki dla dorosych, w ktrych przekonywa do reform. Mwi zachrypnitym gosem, odpala papierosa od papierosa, ale by wiarygodny. Jeden z najstarszych staem opozycjonistw, wielokrotnie wiziony, od Sierpnia '80 do "wojny na grze" zwizany z "Solidarnoci". Nawet najwysze odznaczenia pastwowe odbiera w dinsowej koszuli. W garnitur przebra si w 1995 r., gdy wystartowa w kampanii prezydenckiej. Eksperyment si nie powid. Zaj trzecie miejsce, ustpujc Kwaniewskiemu i Wasie. Garnitury rozda. Nie uywa rwnie synnego termosu. W Sejmie pojawia si rzadko. Kiedy wzbudza tym termosem ogromne zainteresowanie. Powszechnie podejrzewano, e pociga z niego jaki mocny trunek. Kuro zapewnia, e nosi tylko herbat. Ale niedowiarkw nie brakowao. - wczesny marszaek Senatu lisz spyta mnie kiedy: "A co ty tam nosisz?" - opowiada Kuro. Powiedziaem, eby sprbowa, a on na to: "Nie mog, prowadz". Skutecznie do termosu Kuronia dobra si pose PSL Jacek Soska. - Kiedy na posiedzenie komisji ds. ustawy antyaborcyjnej pose Jacek Soska przyszed z ksidzem mwi Kuro w miesiczniku "Press". - Kiedy gosowanie poszo po ich myli, stwierdzi: "Prosz ksidza, musimy to obla". Wzi termos, dwie szklaneczki i nala. A e herbata bya mocna, wygldao to na powany trunek. Ksidz: "Ja w zasadzie nie pij, ale takie pozytywne przemiany zachodz w ruchu ludowym, e wypij". No i wychylili. O may wos si nie udawili. Soska pierwszy si zorientowa i mwi do mnie: "Ksidz proboszcz prosi jeszcze herbatki". Niezmiennie od lat prowadzi w sondaach zaufania do politykw. Odcinanie kuponw Najbardziej kontrowersyjnym czonkiem rzdu Bieleckiego by Janusz Lewandowski. Pierwszy prywatyzator RP, posta znienawidzona przez ludowcw i KPN. Za rzekome prywatyzacyjne afery stawiany przed Trybuna Stanu, oskarany w sdach. Nigdy wos nie spad mu z gowy. Pod koniec lat 80. wraz z Janem Szomburgiem opracowa metod prywatyzacji poprzez uwaszczenie obywateli za pomoc bezpatnych bonw prywatyzacyjnych. To prawdopodobnie z tego pomysu Wasa zaczerpn swoje synne "100 milionw". Tzw. kuponwk bez sukcesu wprowadzio kilka krajw dawnego bloku socjalistycznego. Fiaskiem zakoczy si te zapocztkowany przez Lewandowskiego program Narodowych Funduszy Inwestycyjnych. Pose UW zaciekle zwalcza teraz powszechne uwaszczenie w wydaniu AWS. Czowiek od teczek Znakiem firmowym rzdu Olszewskiego jest niewtpliwie Antoni Macierewicz, wczesny minister spraw wewntrznych. Po "nocy teczek" zyska przydomek naczelnego lustratora III RP. Sw list domniemanych agentw SB dostarczy do Sejmu w asycie gwardii przybocznej. To za jego urzdowania w resorcie powsta oddzia do zada specjalnych GROM. Uchodzi za jednego z najbardziej konfliktowych politykw. W adnej partii nie zagrza dugo miejsca. Z ZChN wyrzucony po aferze teczkowej. W 1993 r. opuszcza RdR, w 1997 r. rozbija ROP. W modoci zwolennik poudniowoamerykaskiego marksisty Che Guevary, dzi radykalny narodowiec. Z wyksztacenia historyk, iberysta. - Zostaem politykiem, bo nie byo innego sposobu, aby Polska odzyskaa niepodlego - tumaczy swj yciowy wybr. Ma pikn opozycyjn kart. W stanie wojennym wsawi si ucieczk z obozu dla internowanych w upkowie. Gdy prezydentur obj Wasa, sta si jego doradc ds. bezpieczestwa narodowego. Wkrtce potem zidentyfikowa prezydenta jako "Bolka". Niedawno obaj antagonici ucisnli sobie rce w Sdzie Lustracyjnym. Ale Macierewicz zdania nie zmieni. Kobra atakuje znienacka

Kobra atakuje znienacka Gwiazd rzdu Suchockiej by Henryk Goryszewski z ZChN. - Gdybym zosta wicepremierem odpowiedzialnym za sprawy gospodarki, to po trzech miesicach nazwisko Goryszewski bdzie tak znane jak dzi Balcerowicz - przechwala si w 1991 r. Wymarzone stanowisko trafio mu si wanie w gabinecie Suchockiej. Ale ekonomicznej sawy nie zdoby. Za to wszyscy powtarzali jego powiedzonka. Zwaszcza dwa: "Niewane, jaka bdzie Polska, wane, by bya katolicka" oraz "Katolik musi by skrajny". Na stae przylgn do niego przydomek Kobra. "Na podwrku koledzy nazywali mnie Kobr, bo zawsze atakowaem znienacka" - wyzna w przypywie szczeroci. Po odwoaniu rzdu Suchockiej Wasa mianowa go szefem Biura Bezpieczestwa Narodowego. Goryszewski paradowa w mundurze i robi sobie zdjcia na poligonach. W parlamencie obecnej kadencji pocztkowo mia wietne notowania. Przedstawiajc projekt budetu, pobi rekord dugoci parlamentarnych wystpie. Opozycja cenia go za niezaleno w kierowaniu Komisj Finansw Publicznych. Gwiazda Goryszewskiego zgasa nagle, gdy na jaw wyszy interesy, jakie rwnolegle z dziaalnoci parlamentarn prowadzi w swojej kancelarii. Z komisji finansw przenis si do komisji sportu. Koordynator w swetrze Najbardziej barwn, zagadkow i kontrowersyjn postaci wrd ministrw Buzka jest Janusz Paubicki. Koordynator ds. sub specjalnych odzywa si rzadko, ale jak co powie, huczy o tym caa Polska. Po wecie do ustawy o Instytucie Pamici Narodowej nazwa Kwaniewskiego "prezydentem wszystkich ubekw". Kilka lat wczeniej, tu po wygranych przez lidera SLD wyborach, owiadczy: "Kamca i oszust nie bdzie moim prezydentem". Przed rokiem sytuacj w GROM-ie okreli mianem "bagna". Dowdca jednostki gen. Sawomir Petelicki odparowa mu, mwic o "nieogolonym czowieku w czarnym brudnym swetrze". Ubir Paubickiego (dinsy, sweter, buty traktory) sta si przedmiotem owiadczenia jednego z senatorw SLD. "Prosz o udzielenie mi wyjanienia, dlaczego pan minister Paubicki reprezentuje nasz rzd w stroju trampkarza LZS" - zwrci si do premiera Buzka senator Grzegorz Lipowski. Paubicki przyznaje, e po raz pierwszy i ostatni naoy garnitur, gdy szed do Pierwszej Komunii. - Marynark nosiem, kiedy si maskowaem. Teraz ju nie musz - wyjania podczas zaprzysienia rzdu. Ciekawo budzi jego czarna torba. Niektrzy twierdz, e nosi w niej m.in. lornetk. Paubicki by jednym z zaoycieli poznaskiej "Solidarnoci" i kierowa ni 17 lat. Przez wiele lat by skarbnikiem Zwizku. W stanie wojennym konspirowa. Z tego powodu zosta wyrzucony z pracy na uniwersytecie (z wyksztacenia jest historykiem sztuki, jego specjalno to rzeba gdaska). Na dwa lata trafi do wizienia. Wyszed chory: ma wszczepiony rozrusznik serca, chorob wrzodow, urazy krgosupa. Do dzi czsto sabnie. Podczas duszych zebra i posiedze zawsze wybiera miejsce blisko wyjcia. W sali sejmowej na jego prob przydzielono mu miejsce w ostatnim rzdzie przy drzwiach. Po wyborze Kwaniewskiego na prezydenta zada od Skarbu Pastwa odszkodowania za przeladowania i utrat zdrowia. W 1996 r. wygra proces. Cao odszkodowania (24 tys. z) przekaza na archiwum poznaskiej "Solidarnoci". Zwizek z paacem Jeli odliczy postaci zupenie egzotyczne, okazuje si, e niemal co drugi kandydat na prezydenta 2000 jest lub by zwizany z "Solidarnoci". W szranki stan przewodniczcy zwizku i lider AWS Marian Krzaklewski. Dokona cudu zjednoczenia prawicy. Krytykowany za kierowanie rzdem Buzka "z tylnego siedzenia". Ale kiedy dla ratowania koalicji

prawicy. Krytykowany za kierowanie rzdem Buzka "z tylnego siedzenia". Ale kiedy dla ratowania koalicji zdecydowa si stan na czele rzdu, UW odrzucia jego ofert. Do dzisiejszej pozycji politycznej pi si mozolnie caymi latami. W "Solidarnoci" dziaa od 1980 r. Organizuje Zwizek w Polskiej Akademii Nauk. Przygotowujc si do doktoratu (automatyka i komputerowe systemy sterowania w przemyle), poznaje docenta Jerzego Buzka. W stanie wojennym redaguje podziemne wydawnictwa. Trafia do wizienia. W 1991 r. nieoczekiwanie wygrywa wybory na szefa zwizku. Cierpliwie wzmacnia pozycj. Jedzi po Polsce, odwiedza zakady. Wkrtce nikt nawet nie prbuje kwestionowa jego przywdztwa. W 1995 r. po raz pierwszy prbuje scali prawic. Konwent w. Katarzyny, ktry mia wyoni wsplnego kandydata na prezydenta, okaza si jednak wielkim niewypaem. Sukces przyszed dwa lata pniej. Krzaklewski na czele AWS wchodzi do Sejmu. Decydujc si na start w wyborach, wypyn na jeszcze gbsze wody. Sondae nie daj mu szans na wygran z Kwaniewskim. Ale kampania dopiero si rozkrca. Pika wci jest w grze. Solidarnociowy rodowd ma cay zastp pozostaych kandydatw do prezydentury. O najwyszy urzd w pastwie znw ubiega si Lech Wasa. W szranki stan Jan opuszaski - przeciwnik wejcia Polski do NATO i UE. Fotel gowy pastwa marzy si te Dariuszowi Grabowskiemu - ekonomicie, byemu kaskaderowi filmowemu (,Polskie drogi", "Czarne chmury"), doradcy Macieja Jankowskiego i Jana Olszewskiego. Z "Solidarnoci" niegdy zwizany by Piotr Ikonowicz - trybun ludowy z PPS, wspierany w kampanii przez Adama Gierka, syna Edwarda. Przygod z "Solidarnoci" przey rwnie prezes UPR Janusz Korwin-Mikke. W 1980 r. by doradc NSZZ "S" w Stoczni Szczeciskiej. Przed picioma laty o prezydentur ubiegaa si m.in. Hanna Gronkiewicz-Waltz, prezes NBP. Ostro stara si wtedy z Lechem Was, ktry okreli jej postpowanie jako "solidarno hieny". - Nie spadam z Marsa, nie jestem adn klacz trojask ani kuzynk Tymiskiego - przekonywaa pani prezes. Zdobya niespena 3 proc. gosw, co nie przeszkodzio jej nadal z sukcesem czuwa w NBP nad kondycj zotwki. W wyborach startowa rwnie prezes Sdu Najwyszego Adam Strzembosz (wycofa si jeszcze przed rejestracj kandydatw przez PKW). Tak samo postpi wczesny prezes NIK, Lech Kaczyski. Partyjne przedbiegi do kampanii przegrali Aleksander Maachowski (Unia Pracy) oraz Hanna Suchocka i Janusz Onyszkiewicz (UW). W Sejmie i Senacie Przez gmach przy Wiejskiej przewino si kilkuset parlamentarzystw z solidarnociowymi znaczkami. Pierwszym marszakiem Senatu by prof. Andrzej Stelmachowski - prawnik, nauczyciel akademicki, w "Solidarnoci" od 1980 r. Minister edukacji w rzdzie Olszewskiego, dzi prezes "Wsplnoty Polskiej". Po Stelmachowskim rzdy nad Senatem obj August Chekowski - niedawno zmary profesor fizyki, w stanie wojennym jedyny internowany rektor wyszej uczelni. Od trzech lat solidarnociowe tradycje podtrzymuje w Izbie Wyszej Alicja Grzekowiak - wielka przeciwniczka kary mierci i aborcji. W Sejmie lask marszakowsk dziery Wiesaw Chrzanowski - nestor antykomunistycznej opozycji, wychowawca prawicowej modziey, wiziony i przeladowany. Przey dramat, gdy Macierewicz umieci go na swojej licie. Procesowa si z Janem Parysem, ktry nazwa go "komunistycznym kapusiem". Wygra, ale dopiero niedawno doczeka si satysfakcji - Sd Lustracyjny oczyci go z wszelkich podejrze. Po sztafecie marszakw z SLD i PSL paeczka trafia do Macieja Payskiego - dugoletniego wojewody gdaskiego (1990-96), ktrego ze stanowiska nie zdoali zmie nawet postkomunici. Do "Solidarnoci" trafi w 1988 r. jako honorowy czonek Zwizku w Porcie Gdaskim. W 1980 r. zakada NZS. W stanie wojennym organizowa studenckie strajki. Potem synna bya jego Spdzielnia Pracy Usug Wysokociowych, w ktrej zatrudnia zastpy gdaskich opozycjonistw.

Wysokociowych, w ktrej zatrudnia zastpy gdaskich opozycjonistw. Mimo administracyjnego dowiadczenia jego debiut na stanowisku marszaka Sejmu wypad blado. Gubi si w zawiociach sejmowego regulaminu, nie panowa nad sal. Ratowa si, odraczajc obrady. Zyska miano marszaka "Przerwy-Payskiego". Karta odwrcia si, gdy w okresie batalii o ustawy podatkowe ostro wystpi w obronie Sejmu przed Aleksandrem Kwaniewskim. Jego notowania gwatownie podskoczyy. Wymieniano go jako kandydata na premiera lub prezydenta. Sejmowi muszkieterowie Wrd setek parlamentarzystw kolejnych kadencji nie sposb nie wymieni "czterech muszkieterw" podziemnej "Solidarnoci": Bogdana Borusewicza, Zbigniewa Bujaka, Wadysawa Frasyniuka i Jana Rulewskiego. Trzej pierwsi s dzi w Unii Wolnoci. Borusewicz rozsta si niedawno ze stanowiskiem wiceszefa MSWiA. Bujak skoczy zaocznie studia i prezesuje Gwnemu Urzdowi Ce. Frasyniuka wymieniano jako kandydata Unii na prezydenta. Rulewski doczeka si pomnika upamitniajcego pobicie go podczas tzw. wydarze bydgoskich z marca 1981 r. Postument zyska przydomek "zba Rulewskiego". Wysok form utrzymuje Stefan Niesioowski (ZChN) - mistrz parlamentarnych polemik, profesor specjalista od owadw, dekomunizator, zaprzysigy wrg czerwonych, skazany w 1971 r. na 6 lat wizienia za przygotowanie podpalenia Muzeum Lenina w Poroninie. Partie z lewa i z prawa Z solidarnociowego tygla wyoniy si ugrupowania, ktre day pocztek demokratycznemu ukadowi partyjnemu i pilotoway przemiany w kraju. Pierwszy, ju w 1989 r., powstaje ZChN. Korzeniami w Sierpniu '80 tkwi dwa modsze filary dzisiejszego AWS: SKL i PPChD. Z komitetw wyborczych Tadeusza Mazowieckiego, ROAD i Forum Prawicy Demokratycznej narodzia si w 1990 r. Unia Demokratyczna. Po wchoniciu liberaw z Kongresu Liberalno-Demokratycznego przemianowana na Uni Wolnoci. Dzieckiem "wojny na grze" jest rwnie Porozumienie Centrum - ugrupowanie, ktre wynioso Was na fotel prezydenta i zapewnio ogromne wpywy braciom Kaczyskim. Potem PC podupado i dzi praktycznie si nie liczy. Wci licz si natomiast najpopularniejsi w Polsce bliniacy. Jarosaw Kaczyski zrezygnowa z przewodzenia PC, ale jest posem. Lech (kiedy prezes NIK) zasiada w rzdzie jako minister sprawiedliwoci. Szczcia do ugrupowa nie mia Jan Olszewski. Tworzone specjalnie dla niego szybko rozkwitay, by zwidn zazwyczaj tu przed wyborami. Tak byo z RdR i z ROP. Na lewicy nie powid si eksperyment z parti, ktra miaa poczy dziaaczy PZPR z opozycyjnymi kombatantami. W Unii Pracy obok Ryszarda Bugaja, Zbigniewa Bujaka i Aleksandra Maachowskiego zasiedli Marek Pol, Wiesawa Zikowska i Tomasz Nacz. Dzi Bugaja i Bujaka w tej partii nie ma. Maachowski kieruje PCK, a Zikowska zasiada w Radzie Polityki Pieninej. Zwizki z "Solidarnoci" miaa rwnie PPS. Ikonowicz poprowadzi j jednak w stron SLD. Dziki temu zasiada w awach poselskich. Bez "Solidarnoci" nie oby si nawet SLD. Wiceszefem tej partii jest Andrzej Celiski - niegdy bliski wsppracownik Wasy, internowany w stanie wojennym, senator OKP i pose Unii Wolnoci. Aleksandra Kwaniewkiego wspiera Barbara Labuda, delegatka na I Zjazd "Solidarnoci", wiziona w stanie wojennym. Fachowcy doradz ,Solidarno" od pocztku otoczona bya doradcami i ekspertami. Niektrzy zdobyli samodzieln pozycj polityczn. Inni do dzi su rad, pozostajc raczej w cieniu. Do takich fachowcw mona zaliczy twrcw reformy samorzdowej - Michaa Kulesz i Jerzego Stpnia. W rzdzie Buzka zrobili swoje i

twrcw reformy samorzdowej - Michaa Kulesz i Jerzego Stpnia. W rzdzie Buzka zrobili swoje i odeszli. Nad integracj z EWG pracuje Jacek Saryusz-Wolski, na pocztku lat 80. zastpca rzecznika NSZZ "S" Ziemi dzkiej. W Radzie Polityki Pieninej nad kursem zotwki czuwa Bogusaw Grabowski, wspautor programu gospodarczego Akcji Wyborczej "Solidarno". Krzaklewski chcia zrobi go premierem. Grabowski odmwi. Najwikszy rozgos wrd solidarnociowych ekspertw zyska Lech Falandysz - prawnik, adwokat, wiktymolog, nauczyciel akademicki i - jak sam o sobie mwi - artysta kabaretowy z Boej aski. Saw zdoby jako naczelny prawnik Wasy. Przeciwnikw prezydenta nka, wynajdujc coraz to nowe kruczki prawne w konstytucji. Prasa rozpisywaa si o "falandyzacji prawa". A Falandysz tumaczy ze spokojem: - Jestem tylko skromnym prawnikiem u pana prezydenta. Nazywa siebie te "sierantem" Wasy. Odszed ze suby po konflikcie z Mieczysawem Wachowskim.

JERZY KUBRAK

Darmowy Hosting CBA.PL

Rzeczpospolita - 10.04.2004

SZKIC DO SCENARIUSZA

KRZYSZTOF KOPOTOWSKI Obywatel M.


Jak najlepiej pokaza wychodzenie Polski z komunizmu? Takim obrazem mgby by film fabularny oparty na wtkach yciorysu Adama M.

W postaci M. skupia si sens naszej transformacji. O tak gbokiej przemianie bohatera marzy kady scenarzysta. Byy wyznawca komunizmu wprowadza kapitalizm. Inteligent ateista wybija si z pomoc katolickich robotnikw. Czy wczeniej im suy, czy si tylko nimi posuy w bardzo ryzykownej grze o wielko, kiedy dziaa w KOR? Czy robotnikw w kocu zdradza, czy tylko na nich si obraa - za to, e woleli od niego Was? Dzi byy buntownik jest jednym z gwnych graczy w oficjalnej polityce pastwa. O co gra? Marksista staje si ojcem duchowym spki akcyjnej wartej prawie miliard dolarw. Jak naprawd ma ideologi? Film musi na to sprbowa odpowiedzie, by publiczno poja, co si z nami stao w cigu 15 lat transformacji. Romantyczna mga modzieczego, bohaterskiego okresu M. skrywa dzisiejsz tward walk o wadz tu i teraz. Cele tej walki nie s cakiem jasne. Chodzi o pomylno Polski? Zapewne, lecz warto pokaza, jak owa pomylno rnie rozkada si w rnych grupach spoecznych i towarzyskich. Kto wygra, kto przegra, kto tu rzdzi? Arcydzieo jako wzr Punktem odniesienia dla filmu o M. powinien by "Obywatel Kane" Orsona Wellesa. Welles i jego scenarzysta Herman Mankiewicz przeprowadzili demistyfikacj magnata prasowego Williama Randolpha Hearsta. Deklarowa, e chce broni prostego czowieka, uywajc w tym celu dziennikw bulwarowych o raczej swobodnym stosunku do prawdy. Gdy si bliej przyjrze postaciom Hearsta i M., podobiestwa s uderzajce. Obaj wywodz si z establishmentu, z ktrym potem podejmuj walk. Obaj maj kolosalne ego, uywaj prasy jako narzdzia wpywu na wiadomo publiczn i obaj s wyobcowani wobec obiektu swojej troski. Co miliarder Hearst mg wiedzie o yciu robotnikw? Co wie intelektualista polityk M. o codziennych problemach zwykych ludzi?

Obaj maj protekcjonalny stosunek do swoich spoeczestw. Kane/Hearst kolekcjonowa dziea sztuki. M. kolekcjonuje kontakty z ludmi jako narzdzia wpywu. Obywatel Kane chcia zosta prezydentem kraju, lecz trafi na barier, ktr uwaa za przejaw podoci. M. nigdy nie zostanie prezydentem Polski i moe uwaa to za przejaw ciemnej siy, siy "ciemnogrodu". Ta sptana ambicja daje obu postaciom napicie wewntrzne. Film Wellesa jest arcydzieem nie tyle z powodu fabuy, ile rodkw formalnych, ale jedno zaley od drugiego. W "Obywatelu Kane" wida, e forma wynika z treci. Wielkie napicia w yciu Hearsta zostay przeoone na napicia fabuy i obrazu. wietne zdjcia Gregga Tolanda i scenografia Van Nest Polglase wyraziy pene pychy ego bohatera, jego pasj i mrok, uywanie ludzi jak narzdzi dla wasnych celw. Film o M. wymaga innej stylistyki, lecz konkretne decyzje nale do realizatorw. Wtek Wielkiego Reysera W fabule winna pojawi si posta Wielkiego Reysera, ktry wzi M. pod swoje skrzyda - na wasne nieszczcie. To twrca najwaniejszego filmu o pocztku ubiegej epoki, "Popiou i diamentu", oraz kilku innych, ktre wyznaczay etapy rozwoju polskiej wiadomoci. Jednak za bardzo zbliajc si do M., straci temat najwaniejszego filmu o pocztku nowej epoki "Obywatela M.". Ta przyja ograniczya swobod Wielkiego Reysera, ktry w yciu M. moe znale przecie swj ulubiony materia: epick, romantyczn opowie narodow z wtkiem polsko-ydowskim w tle, gdzie si roi od okazji do malarskiego obrazowania. Oto one: apel w obronie "Dziadw" zdjtych przez cenzur, odczytany w 1968 roku u stp pomnika wieszcza. M. zaczerpn wtedy z energii Mickiewicza. Potem strajk sierpniowy w Stoczni Gdaskiej, ktremu patronuje polski papie z marzenia innego romantycznego poety, Sowackiego. Grudniowe odsonicie pomnika Polegych Stoczniowcw, gdy nad granic czogi sowieckie grzay silniki do inwazji. Potem Okrgy St ustawiony w - gdzieby indziej - dawnym paacu namiestnika rosyjskiego pod okiem kamer telewizyjnych dla gawiedzi i tajne rozmowy w Magdalence. Wybory czerwcowe z motywem z filmu "W samo poudnie", ktrego bohaterem by samotny szeryf z plakatu wyborczego "Solidarnoci". A wreszcie, narodziny biznesowej potgi najwikszej gazety w kraju - zupenie jak z "Ziemi obiecanej". To wszystko skada si na fascynujcy obraz pocztkw wolnej Rzeczypospolitej. Przecie Wielki Reyser cae ycie szykowa si do takiego filmu. Jednak nie zauway tego w por, a stao si za pno, by zerwa wizy krpujcej z tego punktu widzenia przyjani. Bo przecie Wielki Reyser musiaby w swoim filmie osdzi komunizm, a tego M. zabroni. Musiaby obali mit "etosu" kosztem przyjaciela. Obali tabu powanej - i arcyciekawej - roli polskich ydw w najnowszej historii kraju. Film Wellesa powsta u kresu wpyww Hearsta, cho wydawca cigle by potny. Sprawowanie przez M. rzdu dusz w Polsce rwnie wchodzi w okres zmierzchu, poniewa wyczerpuje si jego legenda bohaterska. Kiedy charyzm zastpuje naga wadza, powstaje klimat do chodnej analizy. Motywacja bohatera Po zwycistwie nad komunizmem M. wynosi swoje bliskie otoczenie do bogactwa i wadzy, ale sam rezygnuje z bezporedniej wasnoci. Nie bierze kilkudziesiciu milionw zotych w akcjach Agory. Przy takiej ambicji i dugu wdzicznoci caego otoczenia pienidze nie s motywem dziaania. Wadza jest waniejsza. Ta zasada panuje te w korporacji "New York Timesa", ktra jest wzorem dla Agory. Pienidze su "NYT" do zdobywania wpywu na Ameryk i przeksztacania wiata, nie odwrotnie. Trzeba pokaza, e rwnie M. chce przeksztaci Polsk. To nic zego, warto jednak pyta: w imi jakich racji i jakiej wizji kraju?

Jak to si stao, e wychowanek marksistw i rewizjonista zosta promotorem kapitalizmu w Polsce? Czy byo to wyczucie koniunktury historycznej, tego, co moliwe, aby si wybi do roli przywdcy? Moe jego najgbszym motywem jest ch przewodzenia? Na pocztku mia rzd dusz w wskiej grupie opozycjonistw. Potem potny wpyw na "Solidarno". Teraz siga po masy, chcc dokupi telewizj do swego prasowego koncernu. A moe w wyniku dojrzewania zasza w nim zmiana filozofii czowieka? Film powinien pokaza w s z y s t k i e motywy dziaania M. Wtek ydowski M. odegra wielk rol w wyzwoleniu Polski jako Polak pochodzenia ydowskiego. Ten fakt wyraa relacj midzy Polakami a ydami. Maj oni wybitne skonnoci przywdcze, organizacyjne i dynamik umysu. Std bierze si zawi, gniew i podejrzliwo wobec nich. M. naley do najwybitniejszych osb pochodzenia ydowskiego w Polsce. Wielcy myliciele i dziaacze judaizmu s praktycznie nieznani polskiej publicznoci, bo byli zamknici w gettach. A przecie to z polskich gett wyszli ludzie, ktrzy stworzyli Pastwo Izrael i przeksztacaj wiadomo Ameryki przez kino, pras, telewizj, uniwersytety, polityk. Na ile s obecni jako wzr w psychice naszego bohatera? Takie pytania mona stawia, unikajc jednak podsycania zawici wobec ydw. Przeciwnie, warto stawia za przykad ich szacunek dla wiedzy, ambicje, wytrwao, umiejtnoci organizacyjne i wnikliwo psychologiczn, a wreszcie - zdolno adaptacji. M. przyjani si z Jerzym Urbanem, ktry nie kryje pogardy dla Polakw. Czy szuka w ten sposb dopenienia, poniewa sam na pogard nie moe sobie pozwoli lub nie chce jej odczuwa? Przez t pozornie dziwaczn przyja wyraa to, co jest w nim stumione. Wedug psychologii gbi Urban stanowi archetypowy cie M. Dlatego tego ongi zapiekego wroga uczyni swoim przyjacielem. Uwiadomienie sobie wasnego za jest - wedug Carla Gustava Junga - wstpnym warunkiem rozwoju wewntrznego. To rwnie wyjania gbszy powd zbratania M z Jaruzelskim i Kiszczakiem. Obaj generaowie wyraaj bowiem pewne aspekty osobowoci M. Mg si z nimi zbliy bez tych wszystkich serdecznoci, ale jemu chodzi o spjno wewntrzn. Bo oprcz osignicia celw politycznych M. chce by po prostu w peni dojrzaym czowiekiem. Musi wic rozpozna wasne zo pod pozorem przebaczenia wrogom. Wtek polski M. naley do grona najwybitniejszych Polakw. Czy polsko jest tu tylko form, czy naley do najgbszej treci osobowoci? Trzeba odnale miejsce M. w rankingu najwaniejszych intelektualistw politycznych w polskiej historii. Czy jest jak Mochnacki? Jak Pisudski? A moe jak Dmowski? To ostatnie porwnanie wydaje si horrendalne, ale nie chodzi o tre przekazu, lecz o metody dziaania i wielki zasig wpywu. Dmowski uy niechci do ydw, by pobudzi wrd ludu wiadomo polsk. Najlepiej bowiem okrelamy si wobec wroga, ktrego trzeba stworzy. M. uywa jak cepa pojcia "ciemnogrd", by otworzy polsk mentalno na wiat i ochroni wasne zaplecze. Dmowski i M. zmanipulowali polsk wiadomo, eby narzuci Polakom swe koncepcje narodu, cho koncepcja Dmowskiego bya ekskluzywna, za M. - inkluzywna. Dla obu myl to raczej narzdzie dziaania anieli poznania. Jednak M. to raczej dziaacz polityczny ni chodny intelektualista. Gdzie jest jego spjny projekt pastwa i narodu? Cho z wielkim powiceniem pracowa w niewoli dla narodu, to wyranie obawia si Polakw. Czy susznie - trudno powiedzie. Na pocztku III

Rzeczypospolitej zapobieg dojciu do gosu penej gamy si politycznych, dlatego nie wiadomo, jaki jest ich potencja. Nawet jeli zrobi to dla dobra Polski, znw pojawiaj si pytania o konkrety: kto w rezultacie wygra, kto przegra, kto tu rzdzi? Punkty zwrotne Scenariusz powinien wyj od stanu obecnego, ukazujc rozmiar wpywu M. w Polsce: koleeskie wizyty u prezydenta i prywatne spotkania z premierem, pielgrzymki zagranicznych ministrw, bankiety w wskim gronie. Widownia musi od razu poczu, e oglda ludzi na szczytach wadzy, ktrzy decyduj o jej losie. Trzeba te pokaza wielk rol "Gazety Wyborczej" w modernizacji kraju. Dopiero potem nastpi retrospekcje: jak M. doszed do tej pozycji i jak stworzy wasn machin propagandow. Najpierw trzeba uwiadomi rozmiar stawki - wadza nad umysami w Polsce - a dopiero potem pokaza, jaki by przebieg niebezpiecznej gry naszego bohatera. Czy przewidywa a taki sukces? Chyba nie... Gwnym punktem zwrotnym fabuy powinien by najwaniejszy moment dziaalnoci publicznej M. - chwila, w ktrej rozstrzyga si bilans jego ycia. Wielko M. chyba najbardziej ujawnia si wtedy, kiedy na przekr opinii przyjaci, autorytetw narodowych i Kocioa upar si w wizieniu w 1984 roku, e nie wyemigruje z Polski. Jaruzelski z Kiszczakiem chcieli wwczas pozby si przywdcw opozycji. Inni winiowie polityczni dali si przekona czcigodnym obywatelom, by - dla dobra kraju - podj rozmowy z wadz na temat wyjazdu. Tylko M. odmwi, zatrzymujc na miejscu kolegw. W ten sposb przyspieszy upadek komunizmu. Trzeba pokaza w filmie prb wyprowadzenia si M. z celi wiziennej przez stranikw i jego rozpaczliwy opr, aby zachowa wolno przez pozostanie winiem. Bya to miertelna prba, przez ktr przechodzi kady bohater mityczny. W tym momencie zdecydowa o swym yciu lub mierci politycznej. Chyba te uzyska moralne prawo do przejcia "Gazety Wyborczej", przyznanej przecie caej opozycji antykomunistycznej, a nie tylko skupionej wok M. "lewicy laickiej". Kady dobry dramat ma trzy punkty zwrotne. Zaparcie si M. nogami i rkami w wiziennej celi stanowi gwny, drugi punkt zwrotny fabuy. Wanie wtedy zostaje przywdc narodu. Pierwszym punktem zwrotnym jest protest przeciw zdjciu "Dziadw" przez cenzur, odczytany w lutowy dzie 36 lat temu pod pomnikiem Mickiewicza. Wtedy M. przymierza si do odegrania wielkiej roli. Czytajc tekst protestu, zerka na cok dla wieszcza. Trzeci i ostatni punkt zwrotny to moment nagrania rozmowy z Lwem Rywinem. Jest to potwierdzenie wyboru, jakiego M. dokona pod pomnikiem Mickiewicza w 1968 roku, dajc impuls do protestw marcowych. Dzisiaj romantyczny bohater narodowy dostaje propozycj, aby da postkomunistom apwk za ustaw, ktra pozwoli mu na rozwj biznesu, czyli kupno telewizji. Byby to wielki krok w kierunku peni wadzy nad umysami mas, jak mia Mickiewicz przy uyciu innych rodkw i w innej sytuacji. W tym momencie a si prosi o retrospekcj sceny apelu w obronie "Dziadw". Dzi bya ofiara UB potajemnie nagrywa swego rozmwc, ktry okaza mu zaufanie jako koledze z towarzystwa. Rzecz szczeglna - M. uczyni to 22 lipca, w dniu rocznicy ogoszenia Manifestu PKWN, ktry przed laty otworzy jego rodzinie drog do establishmentu w Polsce. Wczajc magnetofon, nasz bohater schodzi z cokou wasnego pomnika. Moe uy nagrania Rywina dla kilku celw: uzyskania korzystnej dla siebie ustawy bez apwki, lecz dziki grobie, e rzecz ogosi publicznie; obalenia premiera, rozbicia SLD, zaoenia nowej partii wok prezydenta; spowodowania reformy pastwa. Zapewne chce osign wszystkie trzy cele naraz. ycie naszego bohatera nie jest jednoznaczne. Wykazuje mnstwo troski o dobro zbiorowoci, lecz take wiele osobistej motywacji, ktr warto przeanalizowa. Sprawa Rywina ujawnia, co si stao z M. Romantyk zosta przedsibiorc politycznym. W

opinii grupy trzymajcej wadz, ktra uwaa, e dobrze zna naszego bohatera, mona si z nim targowa o ustawy za pienidze. Czy to wyraz jej bezczelnoci i poczucia bezkarnoci? Czy moe wiedzy o innych targach, ktrych nie poznamy? "Obywatel M" a kino polskie Przemiana M. wyraa sens naszej transformacji ustrojowej, a film daje szans wielkoci realizatorom. Scenarzysta musi uj w metafor ycie jednego z najwybitniejszych Polakw naszych czasw. Reyser moe okreli si wobec Wielkiego Reysera, ktry ulk si tego tematu. Kto powiedzia: zwierz musi zabi drugie zwierz, aby przey, natomiast czowiek musi drugiego zdefiniowa. To samo dotyczy artysty. Aby doj do wybitnoci, powinien wyj z matecznika, w ktrym dojrzewa, czyli - zmieni paradygmat. Postulowana dziesi lat temu przez prof. Mari Janion zmiana paradygmatu kultury polskiej nie bdzie do gboka bez odrzucenia zmowy milczenia wok korzeni III Rzeczypospolitej. Zmiana paradygmatu zakada pen swobod w nowej interpretacji faktw. Najlepiej uczyni to kino. Jest najwaniejsz ze sztuk popularnych. Film fabularny o M. zdejmie kilka wizw krpujcych kultur od roku 1989: zakazu moralnego rozliczenia komunizmu, zakazu obnaania korzeni elity panujcej w Polsce od koca II wojny wiatowej, zakazu refleksji nad porozumieniem Okrgego Stou, ktre obok upadku komunizmu przynioso take uwaszczenie nomenklatury i - lub w zamian za - oddanie wadzy nad umysami jej rewizjonistycznym odszczepiecom. Postscriptum Kultura popularna pogra si u nas w tandecie i gupocie nie tylko dlatego, e taka jest bieca tendencja cywilizacyjna. Jest to take skutek odcicia twrcw od najwikszych problemw tego kraju. Nie moemy bezmylnie kopiowa Zachodu, poniewa jestemy na wczeniejszym etapie spoeczestwa liberalnego kapitalizmu. Mamy jeszcze czas na sybarytyzm, bo za wielu u nas ludzi biednych i godnych. Nie moemy te dla rozrywki bawi si okruciestwem, jak publiczno Zachodu, gdy w pamici zbiorowej tkwi jak cier cigle nieosdzone okruciestwo komunizmu. Kultura powinna budzi w nas ducha obywatelskiego. Niestety, panoszenie si byych aparatczykw PZPR zachca tylko do cynizmu. Kultura powinna wpaja etyk solidnej pracy i wyrzecze. Jednak panujce ukady, ktrych korzenie tkwi w PRL, podwaaj sens uczciwoci. Nie powstanie w Polsce moralno publiczna, jeli ycie spoeczne dalej pozostanie zakamane. W ludziach wzbiera gniew. Lepiej w debacie publicznej rozbroi t bomb i wykorzysta jej energi dla reformy III Rzeczypospolitej.

OBYWATEL M. - POLEMIKI Z KRZYSZTOFEM KOPOTOWSKIM

AFERA RYWINA

Darmowy Hosting CBA.PL

Gazeta Wyborcza - 12-01-2003

Kuro o sprawie Rywina Jacek Kuro


Dzi istot rzeczy jest to, czy bdziemy Rzeczpospolit Polsk, czy Rzeczpospolit zodziejsk. Tymczasem w aferze Rywina zamiast spraw zasadnicz zajmujemy si guzikami - pisze Jacek Kuro Po opublikowaniu sensacyjnego materiau "Gazety" o prbie nakonienia Adama Michnika przez Lwa Rywina do wrczenia mu apwki w wiecie mediw i polityki rozptaa si wrzawa, ktra wprawia mnie w zdumienie. Zdumienie tak wielkie, e musiay min ponad dwa tygodnie, bym publicznie powiedzia to, co widziaem ju od samego pocztku, ale wci zdawao mi si, e to jest chwila, e za moment dojdziemy do istoty rzeczy. A dzi istot rzeczy jest kwestia, czy bdziemy Rzeczpospolit Polsk, czy Rzeczpospolit zodziejsk. Tymczasem mwi si o wszystkim, tylko nie o sednie sprawy. Kiedy przed blisko 50 laty w zakadzie karnym na Pradze zwanym Toledo, ktry jeszcze wtedy by mskim wizieniem, weteran lwowskiej szkoy doliniarzy Jzef Kalinka przekazywa mi sekrety swego rzemiosa, mwi tak: - Robisz skr - to znaczy wyjmujesz portfel, podajesz "tycerowi" [pomocnikowi kieszonkowca - red.] i zaraz zaczynasz krzycze: "Zodziej, zodziej, kradn, kradn!". W tej caej wrzawie wywoanej afer Rywina mam wraenie, e najgoniej krzycz absolwenci szkoy Kalinki. Nie odwa si powiedzie, e to oni ukradli, a teraz prbuj zwali win na innych, ale z tego, co dzieje si w mediach, wnioskujc z wypowiedzi politykw, takie wraenie mona odnie. Naruszono bowiem tak potn grup interesw, tak utrwalony i rozpowszechniony obyczaj, e szok wywoany faktem naruszenia tego obyczaju i instytucji wywoa wielokrotnie wiksze wraenie ni to, co jest w tej sprawie zasadnicze. Nagle, o zgrozo, okazao si, e winnym w tej sprawie jest Michnik - bo zwleka, Miller - bo nie zawiadomi prokuratury, Kwaniewski - bo wraz z Michnikiem chcia obali Millera, wszyscy s winni - tylko nie Rywin. A co jest spraw zasadnicz? Zasadnicz kwesti dla pastwa polskiego jest, e oto po raz pierwszy mamy dowd, mamy nagranie oferty apwki. Fakt, e Rywin omieli si zoy tak ofert w taki sposb, dowodzi, e w naszym yciu publicznym jest to rzecz normalna, e to jest praktyka, e to jest instytucja. Jeeli w raporcie Banku wiatowego czytamy, e ustawa w Polsce kosztuje kilka milionw dolarw - to nie dzieje si tak bez przyczyny. Sam wielokrotnie pisaem o korupcji na szczytach wadzy, ale to byy tylko sowa. Napisano wiele rnych sw na temat rnych ustaw, ktre byy przedmiotem praktyk korupcyjnych. Mielimy histori decyzji o zakazie wwozu elatyny, kiedy docierano do wszystkich najwyszych czynnikw w pastwie. No i tak decyzj podjto. KERM j przyj, Rada Ministrw przyja, byy liczne artykuy prasowe - nie dao si z tego zrobi adnego prokuratorskiego zarzutu korupcji. Tymczasem tu mamy w garci dowd! Niewtpliwy

fakt. Nagran rozmow z ofert apwki! *** Sprbujmy wic odkry mechanizm funkcjonowania korupcji na szczytach wadzy. Mamy gorcy trop, wic idmy za nim. Wiemy, e to nie jest odosobniony przypadek, e taka jest praktyka i mamy obowizek si ni zaj! Adam Michnik nie jest tak gupi, eby si nie spodziewa, e i on bdzie obiektem atakw po ujawnieniu afery. Wic nie dziwi mu si wcale, e nieatwo byo mu podj decyzj o publikacji. Kiedy zajmiemy si zasadniczym wtkiem afery, to dopiero po wszystkim zastanawia si mona, dlaczego Agora czekaa. Ale tych prawie sze miesicy zwoki z rnych powodw to s przecie pestki z tego owocu, ktry nagle znalaz si na naszym stole. A jak si kto dziwi, to niech sam poda jakikolwiek tego typu fakt do publicznej wiadomoci. Czy sta go bdzie na podobn bezkompromisowo, z jak "Gazeta" ujawnia ofert Rywina? Zawsze mona si zastanawia, ile czasu mino od nagrania rozmowy do publikacji... Bya wszak kwestia pertraktacji z Uni Europejsk w Kopenhadze. Gdyby te negocjacje si nie uday, to oczywicie winien byby Michnik, ktry opublikowa materia o korupcji. Przedtem byy wybory samorzdowe, wic bardzo atwo byoby mona odczyta ten tekst jako gos poparcia "Gazety" dla ktrej ze stron. Byy pewnie te liczne inne powody, nad ktrymi moemy si tu zastanawia, ale dopiero wwczas, gdy podejmiemy spraw gwn, a my jej nie podejmujemy. Bo oto przy okazji sprawy Rywina dowiadujemy si z "Trybuny", e oto mamy do czynienia z prb obalenia rzdu Leszka Millera wsplnym wysikiem "Gazety Wyborczej" i Kancelarii Prezydenta. Komu w "Trybunie" zaley na tym, by ca t spraw gmatwa? Dlaczego miast spraw zasadnicz zajmujemy si guzikami? Ot wszyscy inni redaktorzy gazet po dowiadczeniu "Gazety" waciwie powinni wycign taki wniosek - w takich sprawach nie naley w ogle si odzywa. Zmie te mieci pod dywan i spokj, bo inaczej jest si zamieszanym w kradzie zegarka. On ukrad, jemu ukradli - nie wiadomo - jedyne, co pewne, to to, e delikwent by zamieszany w kradzie zegarka. Z ca stanowczoci trzeba teraz zabra si za wyjanienie wszystkich okolicznoci sprawy, za znalezienie rzeczywistych mocodawcw Rywina. Wszystkie inne wtki, ktre mona tu wysnuwa, si rzeczy schodz na drugi, jeli nie na ostatni plan. Kade inne podejcie jest bowiem robieniem szumu wedle zasady "apaj zodzieja" preferowanej przez weterana lwowskiej szkoy doliniarzy Jzefa Kalink. *** Zastanawiaem si, jak to moliwe, e taki cwany czowiek jak Rywin nie wykona rozmowy wstpnej. Takiej, ktra go podprowadza. Przecie jak chcemy i z kobiet do ka, to trzeba najpierw nawiza pewn ni porozumienia. Jeeli tego zaniecham, dostaj po pysku i nie powinienem niczemu si dziwi... Rywin nie wykona takiej rozmowy, bo czu si pewny i bezkarny. Ta sprawa stanie si punktem wyjcia do podjcia zasadniczej kwestii dla naszego pastwowego by albo nie by. Powstaje pytanie, czy polska klasa polityczna bdzie w stanie si samooczyci. Czy nadzwyczajna komisja sejmowa wystarczy? Na podstawie przebiegu ostatniej debaty w Sejmie mam co do tego powane wtpliwoci. Tu jest potrzebna szeroka spoeczna debata nad rozmiarami i sposobami walki z korupcj, a nie wok tego, ile czasu mino od nagrania do publikacji. Niestety, obawiam si, e sprawy zaszy tak daleko, e opinia publiczna ju nie wierzy w to, i klasa polityczna bdzie w stanie si samooczyci. Zdemoralizowane elity i nieufajce im

spoeczestwo stanowi wybuchow mieszank, ktra moe zakoczy si rewolucj. A to, nie waham si powiedzie, bdzie najwikszy po 1989 r. dramat polskiej demokracji. To bdzie katastrofa.

AFERA RYWINA

Darmowy Hosting CBA.PL

DZIENNIK - 9 stycznia 2007

Maciej Rybiski Koniec Polski Kiszczaka i Michnika


W niedziel 7 stycznia 2007 roku skoczya si III Rzeczpospolita. Skoczya si Polska postkomunistyczna, tymczasowe rusztowanie zbudowane przy Okrgym Stole, a moe w Magdalence, a moe jeszcze gdzie indziej - pisze w DZIENNIKU publicysta Maciej Rybiski.

Twr tymczasowy, przejciowy i pokraczny, trwajcy nad miar dugo, urgajcy swym istnieniem logice, poczuciu moralnemu i zwykej przyzwoitoci. Pozorna demokracja, w ktrej jednym z najwaniejszych instrumentw nacisku i wadzy byy informacje ukryte przed obywatelami dokonujcymi pozornie demokratycznych wyborw. Informacje na temat nieodlegej przeszoci naszych biskupw, politykw, sdziw... Ludzie, ktrzy dysponowali kompromitujcymi informacjami, mogli mie na naszych reprezentantw wikszy wpyw ni my, ktrzymy ich wybierali, albo ktrzy traktowalimy ich jako nasze duchowe autorytety - jeli byli np. hierarchami polskiego Kocioa. Wstyd przyzna, ale nie zburzylimy tej konstrukcji sami. Moe bylimy zbyt bojaliwi, zbyt sabi, a na pewno omamieni. Jednym dekretem Polsk opart na zrwnaniu komunistw i antykomunistw, rwnouprawnieniu ofiar i katw, moralnej rwnoci zdrajcw i niezomnych zburzy z dalekiego Watykanu Ojciec wity Benedykt XVI, orzekajc, e agent SB nie moe by arcybiskupem metropolit warszawskim. Mamy za sob 17 lat kamstwa, przeciw ktrym wystarczya jedna noc papiea studiujcego dokumenty Stanisawa Wielgusa zachowane w Instytucie Pamici Narodowej i wydajcego natychmiastowy werdykt moralny: agent bezpieki nie moe by nastpc Wyszyskiego na tronie metropolitalnym stolicy kraju, ktry wyda Karola Wojty i Jerzego Popieuszk. Kraju, ktry by ojczyzn "Solidarnoci", nadziej wolnego wiata, a ktry po 17 latach III RP zdegenerowa si w ubecki skansen, gdzie ycie moralne i intelektualne zastpia wiecka kazuistyka politycznych krtaczy. Niedobitki inteligencji polskiej, tej rozstrzelanej w Katyniu, polegej w Powstaniu Warszawskim, puszczonej z dymem w kacetach i zamczonej w piwnicach UB i Informacji Wojskowej nie znalazy w sobie do siy, aby przeprowadzi po 1989 roku operacj najprostsz i najbardziej konieczn przy tworzeniu zrbw wolnociowej demokracji - operacj "Prawda". Kto si wyamywa ze zmowy i ugody z kamstwem, by stygmatyzowany jako wrg pokoju spoecznego,

postpu, cywilizacji i kultury. Od ostatniej niedzieli powrotu do tej sytuacji ju nie ma. Polska stoi w przede dniu rewolucji. Nie rewolucji szubienic, krwi, odwetu, niewinnych ofiar rozszalaych szwadronw mierci, jak nam to wmawiano, tylko rewolucji moralnej polegajcej na odkrywaniu prawdy, przywracaniu waciwej hierarchii wartociom i prawdziwego znaczenia sowom. Tylko tyle i a tyle. Polska, jaka si z tej rewolucji wyoni, nie musi by IV Rzeczpospolit, ale na pewno nie bdzie ju PRL i p. Starajmy si i wierzmy, aby bya po prostu Rzeczpospolit, prawowitym dzieckiem naszej tysicletniej historii. Modzi ludzie patrz na nasze pokolenie, pokolenie ich rodzicw i dziadkw, ktrzy przeywszy wiadomie PRL, wspksztatowali ostatnie 17 lat. Patrz na nas i pytaj coraz goniej: jak to si stao, e niedawna przeszo, nasz cigle ywy fragment historii Polski zostaa przed nimi utajniona tak gboko? e zepchnito j w podwiadomo do tego stopnia, i uchylenie maego rbka wiedzy tajemnej otwiera dzisiaj czelucie piekielne. Wywouje skandal na skal nie tylko Polski, ale na skal Kocioa powszechnego. Jak to si stao, e podstawowa wiedza o komunistycznej przeszoci, dziaalnoci bezpieki, dziejach zdrad i upodlenia zostaa zrwnana z pornografi. Zohydzona i zakazana. Boj si, e modzi ludzie niczego z tej sytuacji nie rozumiej. A naley im si prawdziwa i rzetelna odpowied. Do jej udzielenia nie potrzeba, jak do lustracji, ani ustawy, ani instytutu naukowego, ani podpisu prezydenta. Potrzeba autorefleksji, uczciwoci i nazwania osobicie odpowiedzialnych za zbudowanie chorej, wypaczonej atmosfery moralnej. Ludzi, ktrzy nie s na szczcie chronieni jak dawni TW przepisami prawa. Nie mam zamiaru, duej ju nie mona, jeli Polska ma by normalnym krajem, stosowa wykrtw - gwnym udziaowcem budowy tego gmachu zakamania jest redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" Adam Michnik. Autor napisanej w wizieniu i wydanej w PRL-owskim podziemiu ksiki "Z dziejw honoru w Polsce", ktry w wolnej Rzeczpospolitej uzna za ludzi honoru swoich oprawcw. Niestety, nie tylko swoich. Oprawcw nas wszystkich. Uzna ich za takich, bo postanowi podzieli si z nimi wadz nad III RP. Po tym, jak ludzie generaa Kiszczaka zniszczyli cz archiww - przy tym je kopiujc dla wasnego uytku, to wanie Adam Michnik zamyka usta wszystkim, ktrzy domagali si prawdy o przeszoci swoich politycznych i duchowych autorytetw. To on wbija w gowy Polakw kilka lustracyjnych kamstw: e teczki nie s wane, e materiay, ktre mog zniszczy i skompromitowa najwaniejsze autorytety nowej Polski - w ogle nie istniej. e przeszo w aden sposb nie oddziauje na polityczne i etyczne wybory wspczesnych polskich elit. Powtarza tezy, o ktrych wiedzia, e s faszywe. Ale powtarza je, bo w ten sposb mg uczestniczy w sprawowaniu wadzy nad III RP. I wszystkie te dogmaty fanatycznej, antylustracyjnej wiary zostay obalone jedn decyzj. Decyzj Benedykta XVI w sprawie abp. Wielgusa. Prawda o przeszoci powrcia i obalia faszywe autorytety. Fundamentem postkomunistycznej Polski przez ostatnich 17 lat byy pitrowe kamstwa. Naczelnym z nich byo kamstwo o niewanoci historii, o koniecznoci patrzenia tylko w przyszo, ktra jest moliwa bez poznania prawdy o przeszoci, bez uwolnienia si od jej ciaru. Bya to teza postawiona z cakowitym cynizmem, z pen wiadomoci, e ten, kto ma wadz nad histori, ma te wadz nad teraniejszoci i przyszoci. Ci, ktrzy nawoywali do powszechnej amnezji, sami dysponowali wiedz o przeszoci, wiedz teczek, ktra umoliwiaa im panowanie. Bo gra teczkami nie bya wynalazkiem "poktnych historykw" jak nazywano (a to okrelenie jeszcze najagodniejsze) historykw z Instytutu Pamici Narodowej. Ludzi lepiej wyksztaconych, lepiej przygotowanych do badania przeszoci ni oskarajcy ich i obrzucajcy wyzwiskami publicyci "Gazety Wyborczej" - cznie z jej

redaktorem naczelnym. Tymczasem esbeckimi teczkami w III RP grano od pocztku jej istnienia. Teczki miay by narzdziem wymuszania posuszestwa u wszystkich, ktrych yciorysy lub ich fragmenty byy tam zawarte. Skuteczno tej gry teczkami mogo gwarantowa tylko ich wiekuiste utajnienie. Z wyczeniem grupy wtajemniczonych, mogcych dziki temu zastpowa w przypadku politykw normalny, demokratyczny, selekcyjny tok wyborw, ocen obywatelskich i odpowiedzialnoci przed spoeczestwem. A co mymy robili przez te 17 lat? Cierpielimy. Jczelimy - mam na myli te setki, moe tysice artykuw o niemonoci, niewaciwoci i amoralnoci lustracji. Nauczylimy si y w niewoli neurotycznych lkw i fobii grupy maniakw ideowych, zwanej rodowiskiem "Gazety Wyborczej", ktrej przywdca uroi sobie, e dekomunizacja i lustracja otworz drog do zawadnicia Polsk przez najbardziej obskuranckie i ksenofobiczne siy wstecznego katolicyzmu. Albo lustracja, albo Ciemnogrd, stosy, polowania na czarownice - taki by prostacki manicheizm Adama Michnika. Albo Europa i postp, albo kruchta i teczki. Bo wadza sprawowana za pomoc teczek, za pomoc powszechnej amnezji, za pomoc strachu przed przeszoci bya tylko rodkiem do ideologicznego celu. Michnikowi zamarzya si wolna Polska jako spoeczestwo homogeniczne ideowo. Bez podziaw, bez dyskusji, bez fermentu, a przede wszystkim bez ocen historycznych. W drodze do tego ideau po drodze byo mu z kadym, kto go uzna za Arcykapana i dzieli z nim jego wiar. By to przede wszystkim dawny aparat partyjny i aparat bezpieczestwa. Dla nich ideologiczny fanatyzm by polis na ycie. A waciwie nie na ycie, bo w 1989 nikt nie chcia stawia w Polsce szubienic. Antylustracyjny fanatyzm Michnika by dla dawnych esbekw i aparatczykw polis na zachowanie przez nich wadzy i wasnoci. Dawa im gwarancj, e pozostan elit III RP. Religia wymaga przynajmniej pozorw jakiej konstrukcji etycznej. I Michnik j stworzy: w sylwestrowym numerze "GW" z roku 2000 da jej wykad, opierajcy si na dwch zasadach. Po pierwsze prawda jest relatywna. Po drugie postpki ludzkie naley ocenia wycznie po ich deklarowanych motywach, nigdy po skutkach. Jasne, e skoro donosicielstwo i zdrada s tylko relatywne, a poczciwe intencje usprawiedliwiaj tragiczne skutki, lustracja nie ma adnego sensu. Zwaszcza moralnego. Religia potrzebuje te dogmatw. W synnym wsplnym artykule Michnika i Wodzimierza Cimoszewicza autorzy zaproponowali ustalenie zestawu dogmatw, wedle ktrych bdzie si na wieki wiekw amen opisywa dzieje PRL. W imi pokoju spoecznego i mioci bliniego przestanie si oddziela ziarno od plew, zdrajcw od bohaterw, wszystko stanie si szare. A poniewa szlachetny apel nie odnis spodziewanych skutkw, Michnik dobrawszy sobie do pomocy znawc tematu generaa Czesawa Kiszczaka, da w kwietniu 2001 na 14 stronach bitego druku w "Gazecie Wyborczej" kodeks dogmatyczny najnowszej historii Polski. Najwaniejsze paragrafy: orientacja akowska nie miaa adnej realistycznej propozycji dla Polski, a wobec komunistw nie byo alternatywy; s chwile, kiedy wadza musi strzela do robotnikw, aby ocali spoeczny porzdek; w Polsce midzywojennej winiw politycznych byo wicej ni w PRL; lustracja krzywdziaby uczciwych ludzi. W tych czasach arcykapastwo Michnika sigao ju witoci. W maju roku 2000 Adam Michnik, wezwany na wiadka do Sdu Lustracyjnego, odmwi wypowiedzi dla prasy w obecnoci dziennikarza PAP, gdy PAP nie stosowaa si do dokadnie do zasad kultu. Majc religi, Arcykapana, dogmaty i zasady etyczne, ten koci antylustracyjny atakowa bez litoci kadego, kto pozwoli sobie podwaa kanony nowej wiary. Wiary w lepsz przyszo bez archiww, lustracji i bez historii. Kto oponowa przeciwko kolektywizmowi mylenia, a przede wszystkim jego najobrzydliwszej odmianie, mieszance kolektywizmu z egocentryzmem by potpiany za herezj i niszczony.

Dzisiaj, w dniach afery abp. Wielgusa, cae pokolenie wychowane przez "Gazet Wyborcz" zobaczyo, e wiat zbudowany dla nich przez Czesawa Kiszczaka i Adama Michnika by kamstwem. Nie otwiera nas na zachodni demokracj, ale od niej izolowa. Dzisiaj cay wiat poczwszy od dziennikarzy lewicowego "Liberation" po publicystw konserwatywnego "Corriere de la Sera" - pyta Polakw: jak byo moliwe, by w kraju "Solidarnoci" i Jana Pawa II kto mg za wszelk cen broni agenta SB jako moralnego autorytetu, jako czowieka godnego, by przewodzi polskiemu Kocioowi? To nie s pytania do nas, to s pytania do Adama Michnika i Czesawa Kiszczaka. Niech na nie odpowiedz. Bo to oni bronili honoru i pozycji takich ludzi w polskim Kociele, w polskiej polityce, w polskiej kulturze. Bronili agentw SB, niszczc ich akta, manipulujc nimi, zabraniajc zadawania pyta o ich przeszo. Jaki jest efekt tych dziaa, moglimy usysze w niedziel w katedrze witego Jana i zobaczy przed katedr. Najgorliwszymi zwolennikami kocioa antylustracyjnego, gotowymi poprzebija parasolami ydw i masonw omielajcych si grzeba w teczkach, s ci, przeciwko ktrym ca t ideologi budowano. Ciemnogrd, tum dewotek i dewotw, niektrzy w kontuszach, uosabiajc to, co w polskiej tradycji najgorsze: lk przed prawd, zamanie charakterw. Po 17 latach wielkiej manipulacji, jedynymi sojusznikami Kiszczaka, Michnika i "Gazety" pozostali ksidz Rydzyk z "Naszym Dziennikiem" i Roman Giertych na czele Modziey Wszechpolskiej. Antylustracyjna ideologia, ktra poczya w katedrze Ciemnogrd z Postpem, a ktrej rezultatem byy take polityczne i gospodarcze afery ostatnich lat i legion ponurych kreatur na wysokich stanowiskach w administracji i gospodarce jeli nie skoczya si jeszcze, to dogorywa. Nic nie moe jej uratowa. Jest to najlepsze, co mogo nam si zdarzy, bo od prawdy, od samowiedzy, od znajomoci historii zaleymy my sami i caa nasza przyszo.

NAGY UPADEK ADAMA M. - antologia tekstw

Darmowy Hosting CBA.PL

Rzeczpospolita - 2002.12.30

MACIEJ RYBISKI Przychodzi Lew do Adama

Rne byy reakcje na rewelacje "Gazety Wyborczej" w sprawie sposobw ustalania treci nowej ustawy o mediach. Od wzburzenia przez zdziwienie po bagatelizacj. Poczuem si odsunity, a nawet odtrcony. Po prostu z marginesu. Wyrzutek spoeczny. I w takiej roli ustawia mnie moja wasna firma. Jak moja gazeta, "Rzeczpospolita", moe odgrywa jakkolwiek rol polityczn, jak moe ujawnia albo choby ukrywa nieprawidowoci, skoro jej kierownictwo nie uczestniczy w gwnym i rozstrzygajcym nurcie ycia kraju? Przecie mj naczelny redaktor Maciej ukasiewicz nie tylko nie caowa si nigdy z adnej okazji z adnym premierem, nie tylko nie jest na ty ani z Millerem, ani z Rywinem, ani z Jaruzelskim, ale nawet nie ma w gabinecie ukrytego magnetofonu, i gdyby kto jednak do niego przyszed na poufn rozmow, to nie mgby jej nagra. A nie ma magnetofonu i nie nagrywa, bo yjc w izolacji od zwyczajw elity, nawet nie wie, e trzeba nagrywa, w pierwszym rzdzie przyjaci i kolegw. Albo wemy prezesa spki wydajcej "Rzeczpospolit" Grzegorza Gaudena. Przecie on z krgw wadzy najblisze kontakty ma z prokuratorami dzielnicy Ochota i to wycznie w czasie przesuchania, kiedy to oni nagrywaj kade sowo na magnetofon. adnych mikw politycznych, adnych bruderszaftw z wadz i pienidzem. I czy do firmy, do gazety, ktr kieruj jednostki tak aspoeczne, przyjdzie kto i zaproponuje, eby da, wzi, sprzeda, kupi? A po co? Sfrustrowaem si tak, bo przecie caa afera, ujawniona przez "GW", ma charakter towarzyski. Do Adama przyszed Lew i si ucaowali. Potem Adam nagra Lwa na tam i poszed z tym do Leszka. Ucaowali si. Leszek posucha, co na tamie Adama mwi Lew i stwierdzi, e Lew zwariowa i nie bd si wicej caowa. W caej sprawie uczestniczyli jeszcze: Wanda, Piotrek, Robert i Wodek, ktrzy - niewykluczone - te si ucaowali. A my, w "Rzeczpospolitej", jestemy poza towarzystwem. Niektrzy z nas wierz nawet, e demokracja przedstawicielska, w jakiej yjemy, to troch co innego ni zaatwianie spraw pastwowych midzy Leszkiem, Adamem, Lwem i Robertem. Jeli jest w tej aferze co rzeczywicie przygnbiajcego, to fakt, e wszystkie osoby tego dziwnego dramatu s ze sob po imieniu. atwiej chyba byoby znie wiadomo, e w III Rzeczypospolitej mona kupi ustaw za pienidze, mona by nawet czerpa pewn satysfakcj z tego, e jest stosunkowo tanio, moe nawet taniej ni w Ameryce Poudniowej albo w Afryce. Ale wiedza o tym, e elit, klas polityczn, przedstawicielstwo narodu czy jak kto woli spoeczestwa, stanowi nie posowie i senatorowie, ale faceci, ktrzy si nagrywaj i cauj, jest ponura.

AFERA RYWINA

Darmowy Hosting CBA.PL

Alfabet Rokity
Tadeusz Mazowiecki, Bronisaw Geremek

Pokorny onierz Solidarnoci


Pod koniec 1989 roku Rokita zostaje szefem sejmowej komisji majcej bada zbrodnie i przestpstwa z czasw stanu wojennego. Zaczyna dostawa informacje, e z MSW s wynoszone i palone akta. Docieraj do niego ludzie, ktrzy przynosz mu resztki spalonych dokumentw. Co zrobi? W MSW wci rzdzi Czesaw Kiszczak. Rokita dugo si zastanawia, waha, wreszcie postanawia zadzwoni do samego premiera Tadeusza Mazowieckiego. - Z trudem przebiem si przez sekretariaty i uzyskaem poczenie wspomina. - Ale to, co usyszaem, byo dla mnie wstrzsajce. Premier najpierw z wyran niechci mnie wysucha, a potem stwierdzi: Niech pan poinformuje o tym Kiszczaka, on bdzie wiedzia, co z tym zrobi!

- Jak Pan pozna Tadeusza Mazowieckiego? - Nazwisko szefa "Wizi" syszaem wielokrotnie w Wolnej Europie. Jego pogldy zaczem jednak poznawa dopiero wtedy, gdy w krakowskim antykwariacie przy ulicy witego Tomasza kupiem jego troch nudn ksik "Rozdroa i wartoci". Bezporednio spotkaem Mazowieckiego dopiero w czasie okrgego stou, potem na posiedzeniach OKP. Nie byy to jednak jakie dugie rozmowy, raczej incydentalna wsppraca. czy nas pogld na ksztat listy Solidarnoci w wyborach 4 czerwca 1989 roku. Wspieraem go, gdy walczy, by kandydaci do parlamentu wywodzili si z szerokiego spektrum opozycji lat 70. i 80. Przegralimy, ale wycignlimy odmienne wnioski. Mazowiecki w protecie zrezygnowa z kandydowania do Sejmu. Ja uwaaem, e te wybory to przepustka do dziaania w wolnej Polsce. - Ale potem Mazowiecki zosta premierem, a Pan oklaskiwa go w Sejmie. - Tak, pamitam te moment desygnowania przez Was Tadeusza Mazowieckiego na premiera. Spotkalimy si w Sejmie, ja jako pose OKP, Mazowiecki jako premier. - Jakie nadzieje Pan czy z tym politykiem?

- Postrzegaem premiera jako osob, ktra ma zrealizowa plan, ktrego nie zrealizowaa rozbita przez Jaruzelskiego Solidarno w roku 1981. Plan niepodlegoci. Byem absolutnie zachwycony. Byo rzecz oczywist, e zwycistwo jest historyczne i doznawaem patriotycznych uniesie, widzc machajcego z rzdowych aw solidarnociowego premiera. Miaem 30 lat, byem modym czowiekiem, ktry zosta wiceszefem OKP i mia by jednym z wykonawcw politycznego planu solidarnociowego. Czuem si tak zaszczycony, jakby sieranta z okopw zaproszono do sztabu generalnego. - By Pan onierzem Solidarnoci. - Bytem onierzem Solidarnoci i nie byo wtpliwoci, e tak ma by. To by dalszy cig polskiego powstania. Byo dowdztwo, byy rozkazy, trzeba je byo wykonywa. Jak kazali i naprzd, to trzeba byo prze, jak kazali si cofa, to zawracaem. To bya przecie wojna z komunistami o woln Polsk, a ja byem onierzem na polu bitwy. - Jakie cele stay przed rzdem Mazowieckiego? - Dzi jestem starym, dowiadczonym politykiem. 15 lat temu w 1989 roku, kiedy ten rzd powsta, moje marzenie byo jedno - jak najlepiej wykona swoje zadania. Tyle. Wtedy do gowy mi nie przyszo, e mona podwaa to, co postanowi premier. To byaby myl obrazoburcza! Dzisiejsze dyskusje, dlaczego jesieni 1989 roku z czym si pan solidaryzowa, a czemu sprzeciwia, brzmi abstrakcyjnie, nie maj z tamtym czasem nic wsplnego. Ja wtedy miaem inny problem. Na moim odcinku frontu, a klub powierzy mi funkcj szefa komisji do spraw Kiszczaka, MSW i stanu wojennego, co zaczo zgrzyta. - Zgrzyta? - Zaczem coraz wyraniej zauwaa, e co si dzieje nie tak. Otrzymaem informacje, e z MSW s wynoszone i palone akta. Dotarem do premiera, co dla zwykego posa OKP nie byo atwe, ale Mazowiecki da mi rad absurdaln: ebym poinformowa o tym Kiszczaka, tego samego, ktry na palenie akt co najmniej zezwala. - Pogodzi si Pan z tym - jako onierz tego rzdu? - Zdecydowaem si na rzecz, ktra bya aktem niesubordynacji. W grudniu 1989 roku zorganizowaem konferencj prasow i pokazaem dziennikarzom dowody niszczenia dokumentw MSW. Sdziem, e skoro premier i rzd nie potrafiy temu przeciwdziaa, to moe zaalarmowanie opinii publicznej wywoa jaki efekt. No i pewien efekt by - powstaa burza i Kiszczak musia owiadczy, i wyda zakaz niszczenia akt. Miaem wtedy moment triumfu, ale triumfu gorzkiego, zrodzonego z niesubordynacji. To nie byo poczucie wsplnej wygranej, tylko wygranej na bocznym, lepym torze. - Taki wstrzs powinien rodzi jakie wnioski. - To byt pierwszy moment zwtpienia. Potem te zwtpienia zaczty si mnoy. W kwietniu 1990 roku napisaem w "Czasie Krakowskim" tekst o przyspieszeniu, pierwsz, bardzo delikatn, ale jednak krytyk linii rzdu. Uwaaem, e czas historyczny biegnie szybciej ni dziaalno rzdu Mazowieckiego, e ten gabinet rozmija si z czasem historycznym. Chodzio o to, by pogoni histori. Wtpliwoci narastay, ale do koca istnienia gabinetu Mazowieckiego byem wobec niego lojalny. Problem zacz si w momencie, gdy obz Solidarnoci zacz si dzieli na podobozy Wasy i Mazowieckiego. Bo nie da si rozmawia o stosunku do Mazowieckiego bez rozmowy o Wasie. Ja go wtedy nie lubiem i wierzyem wtedy w tez, ktr dzi uwaam za nieprawdziw: e sposb dziaania Lecha Wasy stanowi zagroenie dla rodzcej si polskiej demokracji. e on odwouje si do najbardziej niskich emocji czci opinii

publicznej, e jest przeciw demokratycznym instytucjom, przeciwko naturalnej spoecznej hierarchii, w ktrej mdrzejsi rzdz gupszymi. Wydawao mi si, e to jest zwiastun radykalizujcej si ludowej rewolty, ktra moe zniweczy szans zbudowania nowoczesnej Polski przez zwycisk Solidarno. - Co Pana pchao do takiego wniosku? - Cay konflikt, ktrego zenit przypad na dzie 24 czerwca 1990 roku, w dniu moich imienin. Wtedy doszo do tej karczemnej awantury w Komitecie Obywatelskim pomidzy Was z jednej a Jerzym Turowiczem i Andrzejem Wielowieyskim z drugiej strony. A jednak nie miaem ochoty wypowiada si ani po jednej, ani po drugiej stronie tego konfliktu. Patrzyem na obie strony z uczuciem alu, nawet politowania. Uwaaem wtedy, e naley zachowa jedno, a nie rozpoczyna rujnujc walk wewntrzn. Nie chciaem si samookreli. A moi przyjaciele mieli do mnie wtedy wielkie pretensje, e cho zazwyczaj zabieraem z du atwoci gos na posiedzeniach OKP, tym razem milczaem. Odmwiem te podpisania listy osb, ktre wystpuj z Komitetu Obywatelskiego. Zostaem w tym komitecie, ale nie zaangaowaem si te po stronie Wasy, co z kolei ta strona uznaa za akt nielojalnoci. l p roku pniej profesor Zdzisaw Najder, razem z Janem Olszewskim, wyrzuci mnie z Komitetu Obywatelskiego, uznajc najwyraniej za element niepewny. - Ale w wyborach prezydenckich opowiedzia si Pan jednak po stronie Mazowieckiego. - Tu ju ucieczki od wyboru nie byo. Z tym, e wczeniej w Krakowie, w trakcie jednego z kolejnych zebra obozu mazowiecczykw u jezuitw, powstaa idea podjcia prby pogodzenia Wasy z premierem. U podstaw tej prby staa taka oto logika: Wasa jest zagroeniem dla stabilnej polskiej demokracji. S obawy, e ten toporek, ktry z pewn przesad, ale wyrazicie rysuje rzecznik rzdu Magorzata Niezabitowska, rozupie polsk demokracj. Ale przecie ten toporek bdzie jeszcze bardziej niebezpieczny, jeli Wasie nie zapewni si jako przywdcy caego ruchu istotnego miejsca w pastwie. Przekonywaem wtedy obz Mazowieckiego, e byoby straszliwym bdem podjcie prby odrzucenia Wasy. To dopiero naprawd zdestabilizuje sytuacj w Polsce. Wic musimy mu znale miejsce w polityce. Najlepszym takim miejscem bdzie prezydentura o ograniczonych uprawnieniach. Nastroje po "mazowieckiej" stronie nie byy jeszcze radykalne i atwo uzyskaem zgod na powoanie deputacji, ktra miaa zbada moliwoci zaagodzenia konfliktu. Wraz z profesorem Jackiem Woniakowskim i senatorem Jerzym Stpniem udalimy si do Urzdu Rady Ministrw, gdzie przyj nas premier. - Do pojednania Pan, jak wiemy z historii, nie doprowadzi. - Pierwszy raz duej rozmawiaem z premierem Mazowieckim. Spotkalimy si w synnym Cyrankiewiczowskim gabinecie, ze synnymi, wykonanymi w latach 50. jasnymi meblami nieco przypominajcymi ksztatami architektur warszawskiego MDM. Przedstawialimy swoje racje, mwilimy, dlaczego warto by si pogodzi. To spotkanie bd pamita do koca ycia, bo jeden szczeg zbudowa mj obraz Tadeusza Mazowieckiego. Byo tak: Premier milczc sucha. Po czym wsta od stolika, przy ktrym siedzielimy, przeszed na drug stron pokoju, gdzie stao jego biurko. Tam leay wycinki z gazet z zakrelonymi flamastrami fragmentami. Mazowiecki sign po ktry z tych wycinkw, bardzo, bardzo wolnym krokiem wrci do nas, po czym swoim cichym, penym zniechcenia gosem wycedzi: "Tak to jest. Panowie namawiaj mnie do pojednania z nim, a popatrzcie, co on tutaj o mnie mwi. On mwi, e ja jestem bardziej powolny ni w i e nie jestem zdolny do apania pche" (miech). Nie byo sensu dalej rozmawia. - By Pan potem w sprawie pojednania u Wasy?

- Nie byem u Wasy, bo atmosfera spotkania z premierem wskazywaa, e pojednania nie bdzie. Ale take dlatego, e Wasa w typowy dla siebie wadczy sposb wyznaczy termin spotkania, ktry kolidowa z jakimi pracami w Sejmie i by dla mnie absolutnie niedogodny. Deputacja do Gdaska pojechaa beze mnie, a efekt by take zerowy. Nie ma co ukrywa, zainicjowana przeze mnie prba pojednania nie bya klsk, to bya katastrofa. Trzeba byo wybiera: Wasa czy Mazowiecki. Nie miaem wtpliwoci, bo przy wszystkich wadach Mazowieckiego, z tym jego niedoczasem wobec historii, proces odbudowy wolnej Polski jednak szed naprzd. Co wicej przekonaem si wczeniej, e jeli mimo biernoci rzdu jak spraw chce si pcha do przodu, to mona odnie sukces. Wiosn 1990 roku absolutnie sam, przy pomocy krakowskich ekspertw, przeforsowaem ustawy likwidujce Milicj Obywatelsk, rozwizujce Sub Bezpieczestwa, wprowadzajce weryfikacj funkcjonariuszy SB. Utworzylimy policj pastwow i Urzd Ochrony Pastwa. Mazowiecki i rzd wili si w tej sprawie jak piskorze, ale nie mieli odwagi wprost si przeciwstawi. Udao mi si. To zrodzio we mnie przekonanie, e przy tym premierze, przy wszystkich jego wadach, mona popycha sprawy naprzd. Natomiast zupenie nie jest jasne, co si stanie, gdy przyjdzie Wasa. Wobec tego mj wybr by do jasny. Ale to nie by wybr ideowy. Traktowaem go w kategoriach wyboru pomidzy znanym, cho powolnym, sposobem odchodzenia od komunizmu a nieznan mi jak inn i niepewn drog w tym samym kierunku. - Po wyborach prezydenckich Mazowiecki skrzykuje swoich zwolennikw. Pamitam taki wiec przed Politechnik Warszawsk, gdzie premier postawi tez, e demokracja jest zagroona. mieszna to troch bya scena, bo Mazowiecki przyjecha dorok z mod asystentk, a przywitaa go piewana przez tum "Pierwsza Brygada". - Te pamitam, bo tam byem. Pamitam te t dziewczyn. Jeszcze nie umielimy prowadzi profesjonalnych kampanii politycznych. - Zatem po klsce Pan pozostaje przy Mazowieckim. Co dalej? - Poznajemy si bardzo dobrze, spdzam z nim mnstwo czasu, setki godzin na prowadzonych przez Mazowieckiego, miertelnie nucych zebraniach Unii Demokratycznej. On si strasznie irytowa, e ja nuc w trakcie tych zebra, musiaem si wic pilnowa, eby go nie denerwowa. l drugie wspomnienie z tych spotka to taka podskrna rywalizacja midzy Tadeuszem Mazowieckim a Bronisawem Geremkiem. Kiedy osigaa punkty wikszego napicia, Bronisaw Geremek przez cae spotkania nie odzywajc si ani sowem czyta gazety. Wzbudzao to z kolei niezadowolenie Mazowieckiego. Czasami, kiedy zo Geremka sigaa zenitu, czyta te gazety do gry nogami i nawet tego nie zauwaa. Niema, niezauwaalna gra emocji midzy tymi dwoma politykami bya niezmiernie ciekawa. Ale profesor Geremek to osobna historia. - A zarazem Mazowiecki stawa si Panu z biegiem lat coraz bliszy. - To prawda, najlepszy by mj ostatni okres wsppracy z panem Tadeuszem. W latach 19941995 Mazowiecki ju jako szef Unii Wolnoci coraz bardziej przekonywa si do prawicy, a jego partia coraz bardziej odpywaa od niego. W kocu Leszek Balcerowicz, Aleksander Smolar, Jan Krzysztof Bielecki, a nawet filozof Krzysztof Michalski przygotowali akcj usunicia Mazowieckiego z szefostwa partii. Pozostalimy przy nim do koca z Donaldem Tuskiem nieomal jak ostatni Mohikanie, skazani na klsk. Wtedy szczerze go polubiem, przekonaem si do jego gbokiej wewntrznej poczciwoci. Klska pana Tadeusza bya dla mnie sygnaem do odejcia z tej partii. - Kiedy zaczo by Panu z tym obozem nie po drodze? Dzi jest Pan postrzegany jako polityk centroprawicowy albo wrcz prawicowy.

- Nie sdz, ebym od tamtego czasu istotnie zmieni pogldy. Co nie znaczy, e w ogle ich nie zmieniem. Niewtpliwie przez te lata ewoluowa mj pogld na problem restrykcyjnoci pastwa. Po dowiadczeniach komunistycznej bezpieki miaem troch naiwn wiar, e maa opresywno pastwa powinna by naturaln reakcj na pastwo totalitarne. Dzi wiem, e to pogld niesuszny. Zmieniay si moje pogldy na lustracj. W pocztku lat 90. mj dobry kolega, starszy ode mnie, Krzysztof Kozowski przekona mnie, e stan archiww dawnej bezpieki jest taki, e lustracji nie da si przeprowadzi. e bdzie to wycznie fala podejrze, ktrych nie da si rozstrzygn. Wierzyem, bo skd miaem wiedzie, e nie jest tak do koca. Po latach wiem, e stan archiww by moe rzeczywicie nie pozwala odtworzy wielu szczegw dziaalnoci danego agenta, ale pozwala stwierdzi w 90 procentach, czy kto by agentem bezpieki, czy nie. Trudno wyobrazi sobie czowieka Solidarnoci, ktry w cigu 13 ostatnich lat nie modyfikowaby swoich pogldw na pastwo. Przecie nabralimy tylu nowych dowiadcze. - Przez przecitnego wyborc Unia Demokratyczna bya odbierana chyba po prostu jako zaprzeczenie pogldw wczesnej polskiej prawicy. - Mona byo mie inne w pewnych sprawach pogldy ni pozostali i jednoczenie pozostawa we wsplnym gronie. To chyba Pisudski uwaa, e kto nie by za modu socjalist, ten na staro bdzie wini. Tak p-serio odnisbym t uwag Marszaka do Unii. Tak wielu ludzi za modu byo w Unii, e co jest na rzeczy. Teraz s w PiS, w Platformie, nawet w SLD, cho nie wiem, czy to akurat dobrze. A sama Unia - jak socjalizm - stawaa si coraz bardziej anachroniczna. Gwn si sprawcz, motorem mojego dziaania w UD by motyw modernizacji pastwa i gospodarki. - Unia Demokratyczna jako gwarantka reform. - Kiedy projekt modernizacyjny kraju przesta by projektem kluczowym, trzymanie si Unii przestao mie sens. Wczeniej uwaaem, e jest nas, reformatorw, tak mao, e musimy trzyma si razem. Taki by fundament rzdu Suchockiej: jestemy z Unii, ZChN, partii chopskich, ale chcemy zmienia kraj i musimy si trzyma razem. Jednym marzy si pastwo wieckie, innym bliskie Kocioowi, jedni byli za Was, inni za Mazowieckim, ale zostawmy to na boku, bo mamy do przeprowadzenia fundamentalne zmiany, l tego typu mylenie znalazo fanatycznych wyznawcw, czsto dziaajcych wbrew swoim partiom. Myl o rycerzach jednoci tamtej koalicji - o Stefanie Niesioowskim po stronie ZChN i Bronisawie Geremku w Unii. To dwaj zasueni politycy, ktrzy wbrew swoim rodowiskom i wyznawanym przez siebie ideologiom bronili tego rzdu i wiem, e duo za to zapacili. Myl, e robili to z patriotyzmu. Tylko e w poowie lat 90. na pierwszy plan ycia publicznego zaczy wychodzi inne problemy: przestpczo, rozpad wizi spoecznych, nasilajca si niech Polakw do wasnego pastwa, korupcja. To byy po czci skutki popiesznej modernizacji, a Unia nie miaa na nie recept. Wtedy wanie z niej odszedem. - Geremek i Rokita to bya staa zbitka medialna. Zreszt profesor Geremek wielokrotnie to potwierdza. Gdy Pan wyszed z Unii, by bardzo rozczarowany, mwi o zawodzie swoim uczniem. - Bronisaw Geremek jest niewtpliwie jedn z dwch osb, od ktrych nauczyem si praktycznej polityki. Pierwszym moim mistrzem by w drugiej poowie lat 80. Zbigniew Romaszewski, drugim - wanie Geremek.

W 1989 roku w sposb przypadkowy zostaem jego zastpc na stanowisku szefa OKP. Pracowalimy potem niemal codziennie przez lat sze. Na przeomie 1995 i 1996 nasze wizje, jak prowadzi polityk, zaczy si rozchodzi, a rok pniej rozeszy si definitywnie. Ale Geremek pozostanie dla mnie nauczycielem "dyplomacji" rozumianej jako metody prowadzenia dziaalnoci politycznej, nauczycielem gabinetowej rozmowy, politycznych konsultacji, caej tej ludwicjasko-dworskiej strony polityki. Tak dzi wyobraam sobie polityk na dworze francuskich Ludwikw. Dla czowieka parajcego si dziaalnoci publiczn to lekcja bardzo cenna, pobierana nie w jakiej dyplomatycznej akademii, ale w codziennej pracy. Prosz pamita, e w czasie pierwszych lat naszej wsppracy Bronisaw Geremek trzs pastwem, mia olbrzymi cz realnej wadzy. W ogle nauka polityki w oderwaniu od realnej polityki jest czym niemoliwym. Obserwuj czsto bardzo inteligentnych studentw i absolwentw nauk politycznych i podobnych akademickich kierunkw, zafascynowanych polityk, ktrzy si naczytali ksiek o polityce, a po krtkiej rozmowie zazwyczaj nabieram pewnoci, e nie maj oni adnych kwalifikacji do zajmowania si polityk. Co wicej - by moe w trakcie tych studiw zostali tych umiejtnoci kompletnie pozbawieni. - A jak doszo do wyboru Pana na zastpc Geremka w OKP? - Pierwszy raz OKP zebra si w czerwcu 1989 roku, w Audytorium Maximum na Uniwersytecie Warszawskim. By tam Wasa, by Geremek. Obaj mieli z gry przygotowane wszystkie decyzje - kto zajmie jakie stanowisko, jak si zorganizujemy. Dziaali w porozumieniu i byli pewni, e kada ich wsplna decyzja zostanie bez szemrania zaakceptowana. Straszliwie si jednak przejechali. Cz osb bya mocno zdegustowana dodatkowym uprzywilejowaniem komunistw przy okazji tak zwanej listy krajowej. Tli si te bunt spowodowany przekonaniem, e za chwil Jaruzelski zostanie wybrany prezydentem. Jak wszedem, to ju po piciu minutach czuem, e co jest nie tak. A jednak nikt nie mia odwagi, by dorwa si do mikrofonu i wypowiedzie co przeciwko Geremkowi i Wasie. l pojawia si jaka sprawa czysto techniczna, zaproponowana przez nich procedura, ktrej ju nie pamitam. Rzecz w tym, e ta propozycja wydaa mi si tak skandaliczna, e podniosem rk, ku zdumieniu prowadzcych zebranie dostaem mikrofon i zaczem w sposb ostry i zasadniczy krytykowa. Sala musiaa by mocno zdumiona, e jaki mokos z Krakowa takie rzeczy wyprawia. Efekt by jednak piorunujcy. - Wygra Pan, zgodnie z wczesn, wci troch rewolucyjn atmosfer, dziki krytyce. - Zaproponowano mnie, nieznanego bliej wikszoci tych ludzi, na wiceprzewodniczcego OKP. Chodzio o zablokowanie proponowanego przez Was i Geremka ksztatu kierownictwa. Przy jawnym oporze Geremka, niewielk wprawdzie wikszoci gosw, ale zostaem wybrany. Taki by pocztek mojej znajomoci z Geremkiem w OKP. Profesor zachowa si z klas, niezwocznie po wyborze mi pogratulowa i stwierdzi, e to, co si wydarzyo, byo dla niego niezwykle interesujce. l e chce ze mn wsppracowa i zaprasza na spotkanie prezydium klubu. Po prostu zaczem pracowa, co si chyba profesorowi bardzo spodobao. Zacz mnie traktowa bardzo serio i stopniowo si zaprzyjanilimy. Pomimo bardzo ostrego pniejszego konfliktu, kiedy Geremek krzycza na mnie, e jestem najwikszym szkodnikiem politycznym, jakiego Unia Wolnoci wydaa, ja zachowaem dla niego wiele szacunku, sympatii, przyjani. - Na prawicy to nie jest popularny punkt widzenia. - Na prawicy to jest punkt widzenia okrelany jako nikczemny i zdradziecki. Bronisaw Geremek

na prawicy uchodzi za tajemniczego demona za. Za czowieka, ktry by wulkanem intryg i inicjatyw majcych na celu zduszenie polskiej prawicy. Ja mam akurat to szczcie, e przez te sze lat, gdy mia rzekomo przeciw prawicy knu, pracowaem z nim na co dzie. Wiem, e to nieprawda. Zreszt, trzeba pamita, e Bronisaw Geremek te zmienia swoje pogldy, cho bardzo nie lubi tego pokazywa. Ale zmienia - na gospodark, od cigot socjalistycznych ku umiowaniu konkurencji. Na samorzd terytorialny - powoli przesuwa si ku decentralizacji. Na Koci - coraz bardziej docenia jego spoeczn rol. l na prawic - by coraz mocniej otwarty na wspprac z ni. - Czego konkretnie nauczy si Pan zatem w akademii prof. Geremka? - To nie jest jaki kodeks zasad, ktrych w polityce naley przestrzega. Warto tego, o czym tu mwi, polegaa na moliwoci codziennego obserwowania i uczestnictwa w gabinetowej polityce bardzo dobrej jakoci. To tak jak z malowaniem dobrych obrazw - nie ma regu, ktre pozwoliyby modemu malarzowi odpowiedzie na pytanie, czego nauczy si od Moneta. - Ale czego modzi absolwenci nauk politycznych, nie wiedz, a czego Pan si nauczy od profesora? - Z nimi problem jest taki, e maj przeintelektualizowany pogld na polityk, to znaczy cigle opisuj rzeczywisto polityczn. A rzeczywisto polityczna nie nadaje si do tego, eby j opisywa, jeli chce si w niej uczestniczy. Istnieje fundamentalna sprzeczno pomidzy permanentnym komentarzem rzeczywistoci politycznej, a realnym ksztatowaniem polityki. Nie ma wybitnych politykw, ktrzy byliby wybitnymi komentatorami politycznymi. To s role kompletnie od siebie rozdzielne. Kto, kto pisze doskonae analizy w gazecie, na og nie nadaje si do polityki. - Bo si odsania? - Chociaby dlatego, e uczestnictwo w polityce nie polega na tym, eby ujawnia cao swoich przekona, intencji, sdw na temat innych uczestnikw politycznej sceny. Jak si to robi, to si tych partnerw nie ma. Gdybym ja dzisiaj powiedzia panom wszystko, co sdz o motywach i efektach dziaania moich kolegw z Platformy, z PiS, politykw PSL - to w zasadzie napisalibymy dzieo, ktre raz na zawsze zakoczyoby moj dziaalno publiczn. - Wygosi Pan na cze Geremka pean. Ale przy wszystkich przerysowaniach, wiele zarzutw wobec niego byo racjonalnych. Na przykad ten, e profesor traktuje ludzi z gry, jest zanadto salonowy. - Absolutnie tak. Pamitam chociaby Waldemara Pawlaka, ktry przyszed tu przed tym, gdy zosta po raz drugi premierem. Geremek, wkurzony, e PSL nie chce i na jaki ukad, na ktry oczywicie powinno pj, wyrzuci nieomal Pawlaka z pokoju. Pawlak grzecznie ze spuszczon gow wymaszerowa. Premier Turyngii Vogel tumaczy mi kiedy, e ilekro przychodzi mu zestawi w Unii Europejskiej si Niemiec i Luksemburga, nigdy nie powie: "Wielkie Niemcy i maleki Luksemburg". Nie powie nawet: "Niemcy s wiksze od Luksemburga". Powie raczej, e Luksemburg nie jest tak duy jak Niemcy. Takiego stosunku do Luksemburga Geremek nie byby w stanie znie. - l to byo jedn z waniejszych przyczyn jego klski? - Moe. Dlatego z Unii Wolnoci odeszli liberaowie z dawnego KLD, sprowokowani w 2000 roku przez Geremka. W efekcie zaamaa si jego kariera polityczna i doszo do samolikwidacji caej partii. Ten cig zdarze jawi mi si jako pasmo poraek i bdw wynikajcych wycznie z

tego, e profesor by przekonany o swojej wietnoci politycznej, a politykw z dawnego KLD uwaa za choptasi, ktrym gdzie tam przy Wasie nogi urosy. l e powinni oni nadal tapla si w gdaskim bajorku, a nie bra do powanej polityki. Geremek ma wady charakterologiczne i one utrudniy mu wspprac z wieloma osobami. Tylko e kiedy ja to mwi, brzmi to troch miesznie, bo naturalna reakcja panw powinna brzmie: "przygania kocio garnkowi". - W 1992 roku dziennikarze mieli jeszcze zwyczaj chodzi na posiedzenia klubw parlamentarnych. Pamitam, e doszo pomidzy Panem a Geremkiem do potwornej awantury w sprawie jakiego gosowania nad orzeczeniem Trybunau Konstytucyjnego dotyczcego waloryzacji emerytur. To by czas rzdu Olszewskiego. Obaj si potwornie zaperzylicie i najpierw Pan mwi: "Panie przewodniczcy, prosz nie absurdalizowa moich wnioskw!". A profesor na to: "Pan pose Rokita chodzi do innej szkoy ni ja. Moja szkoa uczya logiki politycznego mylenia!" (miech). - l to byo absolutnie w stylu Geremka. Ja z kolei nie miaem adnych oporw w mwieniu mu, e co widz inaczej. Nie wyobraam sobie podobnie otwartej rozmowy na przykad z Tadeuszem Mazowieckim. Pan Tadeusz by si obrazi. Z Geremkiem koczyo si godzinn awantur, w trakcie ktrej mona byo krzycze, a po kolejnej godzinie znajdowalimy porozumienie. To byo cenne, tym bardziej e on by moim politycznym przeoonym. - W stylu Geremka byo te synne zdanie wypowiedziane po rozpadzie Unii Wolnoci: trzech zbiegw to jeszcze nie partia. - Geremek ma poczucie wyszoci nad wiatem, ale ja samego poczucia wyszoci, o ile nie paraliuje ono politycznej skutecznoci, nie uwaam za co zego. - Tym razem chyba sparaliowao. Ale jest jeszcze jeden rys polityki Geremka wart omwienia. On nigdy nie poszed na wspprac z SLD, ale chyba mia w tym kierunku powane pokusy. - W tej sprawie mam wiedz, bo rozmawiaem na ten temat z profesorem dziesitki razy. l wiem, e jego pogldy w tej sprawie byy inne ni Michnika. O ile Michnik ewidentnie lgn do czci obozu postkomunistycznego, to Geremek tym obozem pogardza. Wiedzia oczywicie, e nie moe wyraa tego publicznie. Jego poczucie wyszoci, o ktrym tu mwilimy, obejmowao wszystkich postkomunistw z Aleksandrem Kwaniewskim na czele. Nie dzieli ich, za to mia do nich wszystkich stosunek lekcewacy. Uwaa, e musi prowadzi wobec nich gr. Zreszt podobnie patrzy na PSL. Miller nie rni si dla niego od Kwaniewskiego, Kwaniewski od Pawlaka. To w jego wyobrani byo jedno towarzystwo. - Ale na pocztku lat 90. Pan uwaa, e trzeba szybko zrobi solidarnociow rewolucj w pastwie, Geremek - nie. Jego zachowania publiczne wskazyway na to, e przynajmniej do czasu rzdu Suchockiej za wikszego wroga uwaa solidarnociow prawic ni postkomunistw. - To jest posta, o ktrej ciekawie si rozmawia, gdy odrzucimy stereotypy, a zostawimy fakty. W latach 1989-1996, kiedy kto w Unii Demokratycznej podnosi projekt wsppracy z komunistami, Geremek reagowa zdecydowanym sprzeciwem. Uwaa takie projekty w tamtych latach za polityczny absurd i polityczne samobjstwo, l odwrotnie - pamitam, z jakim trudem "yka" ten neoendecki ZChN, bo caej tej formacji pod wzgldem ideowym rzecz jasna szczerze nie cierpia. On poza wszystkim jest polskim ydem, wic dlaczego miaby szczeglnie kocha nacjonalistw. Ale od kiedy stao si jasne, e wywodzce si z KOR grono jego wsppracownikw nie jest w

stanie utrzyma monopolu wadzy w pastwie, partnerw szuka tylko na prawicy. To owocowao jego wsplnymi ze Stefanem Niesioowskim z ZChN konferencjami prasowymi w obronie rzdu Suchockiej - z jednej strony przed brami Kaczyskimi, z drugiej - przed SLD. To owocowao szczytem jego kariery politycznej, jakim byo ministrowanie w rzdzie Buka i Krzaklewskiego. Oczywicie nie ulega te wtpliwoci, e Bronisaw Geremek by twrc i wykonawc koncepcji utrzymania caej wadzy w rkach postkorowskiej elity. Nie ulega wtpliwoci, e by przeciwny szybkiemu tworzeniu si w Polsce systemu partyjnego. Geremek jest politykiem skrajnie inteligenckim, pozbawionym poczucia wanoci ludu w polityce. Myl, e jako jeden z ostatnich ludzi w polskiej polityce zorientowa si, e to, co dzieje si wrd ludu, moe mie istotne znaczenie. - Dlaczego profesor Geremek przegra, dlaczego znikn z polskiej polityki? - Dzi w polityce trzeba by twardym, prostym, szczerym i zrozumiaym. Mwi do ludzi od serca i szczerze. Bo polityka staje si demokratyczna, ludowa. Na tym polega wyszo Platformy nad Uni Wolnoci. A u Geremka wszystko byo wyrozumowane, nie do koca jednoznaczne, wszystko na p-, wiertonie, a tak naprawd na semkach i szesnastkach. Trzeba byo bardzo uwanej obserwacji, by rozrni, e danego dnia sygna profesora Geremka jest o wier tonu silniejszy ni dnia poprzedniego i e oznacza to istotny zwrot polityczny. To jest w jaki sposb pikne, ale na dzisiejsze czasy anachroniczne. Zatem profesor Geremek... To tak jakby kto chcia zaadaptowa kardynaa Richelieu do czasw burzenia Bastylii. To s rzeczy, ktre do siebie nie pasuj. Ale nie zgodzibym si z pana tez, e Geremek przegra. On odegra kolosaln rol w najnowszej historii Polski. Cho nie sprawowa najwyszych politycznych funkcji, mia wielki wpyw na "czyst" polityk. Nie dlatego, e by krlem, cesarzem, premierem, ale dlatego, e trzyma w swoich rkach kluczowe instrumenty wadzy w pastwie. - Z perspektywy historycznej moe by jednak zapomniany, to midzy innymi dlatego politycy d do urzdw. - Czy ja wiem? Korneliusz Scypio by ledwie przez dwa lata konsulem w Rzymie, jednym spord dwch tysicy wybieranych kadego roku przez 250 lat. Tum, ktrego nikt nie pamita. A Scypiona pamitamy. Chodzi o to, e dla polityka rzecz o wiele bardziej podniecajc s sytuacje, w ktrych kto wywiera realny, potny wpyw, nie sprawujc adnych instytucjonalnych funkcji. Ja nie chc twierdzi, e w normalnym, przyzwoicie rzdzonym pastwie to jest dobra sytuacja. Tylko e Geremek by politykiem czasw rewolucji, a nie czasw spokojnych. W mojej ocenie obok Wasy by najwaniejsz postaci polskiej rewolucji z lat 1989-1990. - A dzisiaj? Bronisaw Geremek zapytany ostatnio, dlaczego proczne ledztwo "Gazety Wyborczej" nie przynioso efektw, stwierdzi, e najprawdopodobniej nie miaa odpowiednich rodkw. - Naprawd? (miech). - To wstp do powanego pytania: czy on i jego rodowisko rozumiej wspczesne czasy? - Szczerze mwic, nie wiem, bo moje rozmowy i z Tadeuszem Mazowieckim, i Bronisawem Geremkiem od paru lat s zdawkowe. Czytaem jaki duszy wywiad w "Gazecie Wyborczej" z Mazowieckim o sprawie Rywina. l wyoni si z tej rozmowy czowiek gboko przyzwoity, zniesmaczony rzeczywistoci, ale pozbawiony nawet najbardziej czstkowych recept na

ulepszenie tego wiata. By to nie tyle wywiad polityka, co moralisty, pisarza. A dzi w polityce trzeba uywa jzyka twardego potpienia, konfliktu, jzyka pozbawionego pcieni. To nie jest wiat, w ktrym Bronisaw Geremek czuby si dobrze. l lepiej, mwi to bez zoliwoci, e nie ma go w tym parlamencie. Bo to nie jest ju jego wiat, miejsce, okolicznoci. Ale przecie Geremek wci jest obecny na salonach wiatowej polityki, uniwersytetach. Tam mwi dobrze i mdrze o Polsce, i to jest dla Polski bardzo przydatne. - Teraz Panowie si spotykacie? - Rzadko. l bardzo tego auj... Tak, tym pytaniem uwiadomi) mi pan, e powinienem do niego zadzwoni.

Rzdy Olszewskiego i Suchockiej

Std rzdzi si Polsk!


Pocztek lipca 1992 roku, ciepe przedpoudnie. Jan Rokita wkracza pewnym krokiem do swojego nowego gabinetu w Urzdzie Rady Ministrw. Oglda wielkie ciemne socrealistyczne biurko, z zadowoleniem spostrzega ca mas szuflad po obu jego stronach. - Przydadz si - myli czowiek, ktremu zawsze brakuje miejsca na papiery. Towarzyszy mu kolega ze studiw Aleksander Galos, ktry zostanie szefem jego gabinetu. - Widzisz Olek, to std rzdzi si Polsk - Rokita podnosi rami, pokazuje leniwie. Ma 31 lat i wanie odnis wielki sukces polityczny.

- W grudniu 1991 roku nowy parlament, pierwszy wybrany w cakowicie demokratycznych wyborach, powoa rzd Jana Olszewskiego. Rzd, ktremu by Pan zajadle przeciwny. - Tadeusz Mazowiecki chcia odbudowa pod kierownictwem Olszewskiego wielki rzd solidarnociowy. W susznych, szlachetnych intencjach. Ale po pierwsze - Olszewski nie chcia dopuci do swego rzdu nikogo spoza uznawanej przez siebie sekty "czystych". Po drugie jego rzd by w wojnie z prezydentem Was. Po trzecie wreszcie - Olszewski kompletnie nie nadawa si na premiera. To zacna posta, ale z powodu charakteru niezdolna do kierowania powan organizacj czy instytucj. - Co to znaczy niezdolna? - To znaczy tyle, e pod jego kierownictwem mona byo obserwowa degrengolad, rozkad instytucji publicznych. Potem przyszy jeszcze gorsze rzeczy - na przykad premierostwo

Waldemara Pawlaka. One potwierdzay suszne przypuszczenie Pisudskiego, ktry mianujc Sawoja-Skadkowskiego mia powiedzie, e chce sprawdzi, czy premierem Polski moe by kady. Ale z perspektywy roku 1992 to wcale nie byo jeszcze oczywiste, e premierem moe by kady. Wierzyem w wielkie porozumienie solidarnociowych partii, ale nie pod kierunkiem Olszewskiego. - Kiedy Pan pozna Jana Olszewskiego? - Poznaem go w poowie lat 80. - przez Zbyszka Romaszewskiego. To wtedy minister sprawiedliwoci Lech Domeradzki odmwi mi wpisu na aplikacj adwokack. Byem w tamtych latach przewiadczony, e decyzje komunistw warto zaskara przed sdami. Oni nie byli na to zupenie przygotowani, powstawa szum, mona byo wywoa spr. Przekonywaem do tej metody innych. Odmow wpisu mogem zaskary do Sdu Najwyszego. Poprosiem Romaszewskich, eby mi znaleli sensownego adwokata. Zbyszek si ucieszy: Jan poprowadzi t spraw z ochot. - l poprowadzi? - Poprowadzi, cho zupenie bez entuzjazmu. Spotkalimy si w jakiej kawiarni i Olszewski od pocztku dawa mi do zrozumienia, e spraw uwaa za przegran i nie bardzo wart zachodu. Ale podj si z przyjani do Romaszewskiego. Przegralimy j razem. Wtedy par razy z nim rozmawiaem, byem nawet u niego w mieszkaniu. - Jak Pan wspomina kontakty z nim? - Jako sympatyczne, kurtuazyjne. Romaszewski mwio Olszewskim, e to ostatni yjcy socjalista, co budzio mie historyczne skojarzenia. Z rozmw z samym mecenasem wywnioskowaem, e to posta jak z "Rodowodw niepokornych" Bogdana Cywiskiego. Typ Abramowskiego. Idealistyczny marzyciel, a rwnoczenie czowiek o umyle manichejskim. Kto, komu wiat dzieli si bardzo precyzyjnie na zych, a tych jest ogromna wikszo, i cienk warstewk dobrych, gwnie osobistych znajomych mecenasa. To mi si pniej sprawdzio. Rzd Olszewskiego to mia by rzd dobrych nad zymi. Wiedziaem o tym, e dla niego Mazowiecki, Geremek, Wasa znajduj si po stronie ciemnoci, wic o adnym porozumieniu nie moe by mowy. - Ale to by czowiek bardzo zasuony dla opozycji, polityczny obroca. Okaza si a tak bardzo zym premierem? - Niestety tak. Pamitam gigantyczne problemy ze skompletowaniem samego skadu tego rzdu. Ministerstwa przez cae miesice nie miay penoprawnych szefw, bo planowano je zlikwidowa, ale nie likwidowano. Ministrem finansw zosta Karol Lutkowski, skdind utalentowany ekonomista, ktry przez duszy czas obserwowa z przeraeniem rosncy stos dokumentw do podpisania i decyzji do podjcia, a wreszcie poda si do dymisji. Pamitam informacje o wielogodzinnych zamknitych naradach Olszewskiego z kierownictwem rzdu. One pochaniay lwi cz czasu samego premiera i jego ministrw. Nikt z personelu tego rzdu nie wiedzia, co na nich postanowiono. Pastwo stao w oczekiwaniu na decyzje, a mecenas-premier, tak jak przez cae swoje adwokackie ycie, gawdzi sobie z klientami. Potem pojawiy si skandaliczne - z obu stron - wojny rzdu z Was. Ich symbolem sta si minister obrony Jan Parys. To potwierdzao najgorsze stereotypy kreowane przez dawny aparat PZPR-owski: Wy, ludzie Solidarnoci, nie potraficie rzdzi.

- Obserwujc z zewntrz, mona byo jednak odnie wraenie, e to nie kwestia sprawnoci tego rzdu stanowia gwny przedmiot sporu. Olszewski i niektrzy z jego ministrw byli zwolennikami walki z dawnym PZPR-owskim aparatem, najszerzej rozumianej dekomunizacji. Pana partia, Unia Demokratyczna, si temu sprzeciwiaa. Symboliczny by fina - wojna o lustracyjn uchwa, ktr zrealizowa Antoni Macierewicz. - To byo jak w greckiej tragedii. Obie strony poszy na spr symboliczny, ktrego nie chciay. Tego sporu chcieli radykaowie po obu stronach - Macierewicz z Michnikiem. l w obu obozach byo wielu ludzi, ktrzy tak ostro tego sporu nie chcieli definiowa. Obz Jana Olszewskiego go jednak tak zdefiniowa - w synnej nocnej mowie premiera z 4 czerwca. A obz opozycji zdefiniowa go poprzez radykalny sprzeciw wobec lustracji, l jedno, i drugie byo nieprawdziwe. Sposb, w jaki Macierewicz zaproponowa lustracj - jako obron upadajcego zego rzdu - by porak idei lustracji. A w szeregach przeciwnikw tego rzdu nastpowao wanie wtedy przewartociowanie polityki, jak prowadzi Mazowiecki. Przekonywalimy si coraz bardziej do fiaska antydekomunizacyjnej polityki. Niestety, obie strony stany pod radykalnymi sztandarami. - Ale Pan nigdy nie by zwolennikiem dekomunizacji rozumianej jako zakaz sprawowania stanowisk przez byych komunistw. - Nie byem. Pniej jako szef URM w rzdzie Suchockiej gosiem program dekomunizacji pokoleniowej. Chciaem, aby w administracji, w yciu publicznym, gospodarczym zacza dominowa generacja nieobciona przez komunizm. W warunkach, gdy przeforsowanie programu powszechnej prywatyzacji wymagao kompromisu z czci aparatu komunistycznego, upieranie si, e trzeba ten aparat wypchn z ycia publicznego, nie miao sensu. To prowadzio wycznie do krzykactwa. Tak zreszt postrzegaem dorobek rzdu Jana Olszewskiego. To jak z bajki Lafontaine'a o kogucie i lisie. Kto jest groniejszy dla kur? Czy panoszcy si na podwrku krzykliwy wyniosy kogut. Czy skradajcy si lisek o sympatycznym pyszczku. Dla mnie rzd Olszewskiego - Macierewicza uprawia polityk koguci. Ja wolaem polityk lisi. - W Niemczech czy w Czechach symboliczna dekomunizacja si jednak powioda i przyniosa wymierne efekty. - To prawda. To byo w Polsce moliwe na pocztku 1990 roku. Rne historyczne przedsiwzicia maj swj czas. Tamten czas zosta zmarnowany - przez Mazowieckiego i Was. W 1992 roku zwolennicy radykalnej dekomunizacji byli spnieni o dwa lata. Jej zwolennikw nazwaem nieco pniej wyznawcami manicheizmu dla ubogich. Wystarczy podzieli wiat na dobrych i zych, potem nazwa wiat zych wiatem ciemnoci. Ale ten wiat nie zniknie od gonych krzykw. A o to, e ta ciemno ogarnia coraz nowe obszary rzeczywistoci, tacy manichejczycy ju si nie martwi. Wystarczy, e s po dobrej stronie. To postawa antypolityczna. - W swoich atakach na tamten obz - to Pan referowa wniosek o wotum nieufnoci dla rzdu Olszewskiego - by Pan brutalny, wrcz okrutny. Moe tamten premier by nieudolny, ale sam Pan mwi, e chcia dobrze. - Kiedy przychodzi do sporu o odwoanie rzdu, jzyk polityki staje si szczeglnie ostry. Nie mona obala gabinetu, mwic opinii publicznej, e ma on pewne dobre strony czy choby dobre intencje. Mwi si o nim jak najgorzej. Z kolei bronicy si rzd przedstawia opozycj jako grup czynic zamach na najywotniejsze interesy pastwa. Tylko tym mog wytumaczy swoj wczesn brutalno.

wytumaczy swoj wczesn brutalno. Ponadto jeli decyduj si wej w konflikt polityczny, staram si prowadzi go w sposb twardy. To warunek sukcesu. Chciaem zrealizowa scenariusz, w nastpstwie ktrego to moja partia miaa rzdzi, a nie Olszewski. - Po drodze zdy Pan jeszcze popiera Waldemara Pawlaka jako kandydata na premiera. - No tak, ale Pawlaka poparem nie po to, eby on stworzy rzd. Bez PSL nie mona byo obali rzdu Olszewskiego. Plan by prosty. Najpierw z Pawlakiem doprowadzi do dymisji Olszewskiego. A potem z istotn czci obozu Olszewskiego stworzy rzd solidarnociowy bez Pawlaka. To bya strategia racjonalna. - Eje, ja pamitam, e cz politykw Unii Demokratycznej traktowaa koalicj z PSL, ba take i z SLD, zupenie serio. - Nie byo czego takiego jak stanowisko Unii. Byli tacy, ktrzy chcieli wchodzi do rzdu Olszewskiego - Mazowiecki, Hali. Tylko e oni nie mogli odnie sukcesu. Pamitam zabawn scenk. Mazowiecki wraca z kolejnej tury negocjacji z Olszewskim na spotkanie z prezydium Unii. Prycha, pociera rk okulary, siorbie herbat, a wreszcie kto go pyta: Panie premierze, co si stao? A on na to cedzi sylaba za sylab: To nie do wy-trzy-ma-nia. Jak ten Ol-szew-ski wo-lno m-wi. Byli te w Unii tacy ludzie, ktrzy zgadzali si z Adamem Michnikiem, gotowi ju wtedy na antyklerykaln koalicj z SLD. Oni chcieli chroni Polsk przed klerykalizacj i dekomunizacj. - Kto by w tej drugiej grupie? - Mam wraenie, e na przykad Geremek si do tego przymierza, ale te bardzo si waha. l bya trzecia opcja, bardzo aktywistyczna. Ona zakadaa obalenie Olszewskiego po to, eby stworzy now solidarnociow koalicj. Ten plan pozwoli mnie, modemu czowiekowi, zosta wkrtce szefem Urzdu Rady Ministrw w nowym rzdzie - Hanny Suchockiej. Po zablokowaniu palenia akt MSW i likwidacji bezpieki to mj drugi wielki sukces na scenie politycznej. Osignem go w duej mierze obok mojej wczesnej partii. - Pamita Pan, jak Pan gosowa nad uchwa lustracyjn, ktra pozwolia Macierewiczowi ogosi list agentw w rzdzie i parlamencie? - Nie pamitam. Moja partia nie wzia udziau w gosowaniu, cz posw wstrzymaa si od gosu. Nie byem ju wtedy zdecydowanym przeciwnikiem lustracji. Przeywaem rozterki. - W nastpstwie upadku rzdu Olszewskiego solidarnociowa strona sceny politycznej podzielia si w sposb trway. Nie bylicie w stanie pozyska jej czci zwizanej z Olszewskim do udziau w rzdzie Suchockiej i musielicie pniej siga do poparcia SLD. A to bardzo wzmocnio postkomunistyczn lewic. - Porozumienie si Unii z obozem Olszewskiego czy Macierewicza byo niemoliwe. Ale porozumienie z PC byo moliwe - niezalenie od konfliktu z 4 czerwca. - Dlaczego nie potrafilicie wcign Porozumienia Centrum do rzdu Suchockiej? - Na przeszkodzie stan spr czysto personalny. Nie chc o tym mwi. Nieobecno PC, skonfliktowanego przecie wczeniej z Olszewskim, w rzdzie Suchockiej bya absurdem. Przez cay rok trwania rzdu Suchockiej zabiegaem o wejcie PC do rzdu. Potem oni zaczli si domaga lustracji urzdu prezydenta, a my uwaalimy to za awantur szkodliw dla

pastwa i dla obozu solidarnociowego. Ale jeszcze w maju 1993 roku w prywatnym mieszkaniu czowieka, do ktrego i ja, i Kaczyski mielimy zaufanie - Janusza Niedzieli, wtedy dyrektora kadr w URM - spotykaem si z Jarkiem. Nie udao si. - Jak Pan pozna swoj pniejsz szefow Hann Suchock? - W 1989 roku, kiedy ona i ja zostalimy wybrani posami OKR Od pocztku symbolizowaa dla mnie niebanalne poczenie. Z jednej strony, niesychane oddanie Bronisawowi Geremkowi on ni po prostu dowodzi. Z drugiej strony, chtnie manifestowany ludowy katolicyzm, co dla rodowiska Geremka nie byo raczej typowe. Miaa rozliczne powizania z klerem. Co rusz widziao si j z jakim duchownym, najczciej biskupem. Ta dwoisto mnie do niej zbliya. Ja te byem bliski Geremkowi, cho nasze relacje byy nieco inne. Tam stosunek dowdcy i onierza, tu mistrza i ucznia, l ja te, cho w sposb daleko mniej manifestacyjny, zachowywaem mocne poczucie wizi z Kocioem katolickim. - Przyjani si Pan z ni? - Wtedy nie, ale w OKP bylimy sobie bliscy. Kiedy upad rzd Olszewskiego, dla mnie byo jasne, e podstaw nowego rzdu musi by porozumienie ognia z wod: Unii Demokratycznej i ZChN. Partnerem w poszukiwaniu takiego porozumienia sta si rozumny, otwarty, skonny do przeamywania wasnych uprzedze Stefan Niesioowski. Konspirowalimy w sejmowych kuluarach i restauracjach. A wreszcie ktrego dnia spotkaem Niesioowskiego na korytarzu i spytaem: A co by powiedzia, gdyby premierem zostaa Suchocka, a on mi na to: wietny pomys, sprbowabym to przepchn w ZChN. - Uzgadnia Pan to z kolegami w Unii Demokratycznej? - Zaczem dopiero po tej rozmowie. Jestem dzi przekonany, e ta kandydatura zrodzia si w tej jednominutowej rozmowie. Ona bya wprost idealna: jako osoba bliska Geremkowi i zarazem bardzo wiarygodna dla biskupw. - Rozwaa Pan inne kandydatury? - To Balcerowicz wziby pewnie list posw, a moe nawet wrzuciby j do komputera i co by mu wypado. Ja tak polityki robi nie umiem. - Co Pan dalej z tym robi? - Z pewnoci id do Geremka. On si krzywi, ale mwi na koniec, e jeli uda mi si to przeprowadzi, on to zaakceptuje. To byo istotne. Nie mona byo przeprowadzi czegokolwiek w Unii wbrew Mazowieckiemu i Geremkowi. A byo jasne, e Mazowiecki szybkiego rozstrzygnicia problemu premiera nie chce. Chce spraw przecign, liczy na porozumienie z Janem Olszewskim. - Ale po co? Sam chcia zosta premierem? - By moe. Na pewno nie chcia szybkiego rozstrzygnicia. A sprawy byy pilne, bo w Urzdzie Rady Ministrw siedzia Waldemar Pawlak, mody czowiek bez politycznego yciorysu i jego minister Aleksander uczak, przedstawiciel starego establishmentu, ktry wyrzuca ludzi Solidarnoci i przywraca komunistw. l w dodatku kupowa Pawlakowi za publiczne pienidze skarpetki. Ja byem jednym z tych ludzi, ktrzy przyczynili si do obalenia poprzedniego gabinetu, wic na mnie ciy obowizek stworzenia nowej ekipy. - Przychodzi wreszcie pamitna noc w lipcu 1992 roku, podczas ktrej zapada decyzja o

- Przychodzi wreszcie pamitna noc w lipcu 1992 roku, podczas ktrej zapada decyzja o stworzeniu rzdu Suchockiej. - Mam w pamici taki oto obraz. Obraduje w Sejmie Prezydium Unii Demokratycznej pod przewodnictwem Mazowieckiego i nie moe podj adnej decyzji. Ja wpadam, tumacz, e decyzj podj trzeba, po czym bez adnych penomocnictw wybiegam do innej sali - w Senacie. A tam obraduje siedem partii prawicowych. Wic przekonuj z kolei ich. Tak naprawd z gry wiedziaem, e skoczy si na Suchockiej, cho w typowej dla Polski atmosferze, dla dziwacznej gry paday jakie kontrpropozycje. Na przykad Jarosaw Kaczyski zgosi na premiera Gabriela Janowskiego. Skoro jest kandydat Unii Demokratycznej, to dlaczego ma nie by kandydata PC? - Kto szybciej podj decyzj? - O dziwo prawicowa szstka, bo PC opucio wczeniej sal. Unia miaa dosta premiera, a jednak to Mazowiecki przewleka, jak mg. Chodzilimy po sejmowym korytarzu z Aleksandrem Hallem. On by z Mazowieckim bardzo zaprzyjaniony, a jednak powiedzia mi: Suchaj, to trzeba zrobi. Postaw wszystko na jedn kart. Wreszcie nad ranem zawarem porozumienie z prawic - bez formalnego mandatu wasnej partii. Unia tak naprawd odmwia udziau w rzdzie pod swoim kierownictwem i zatwierdzia te decyzje dopiero pniej. A rzd i tak powsta - cho powoywany lekko awanturniczo. - Jak to awanturniczo? - Znalelimy kilku najwaniejszych ministrw, a reszt resortw trzeba byo obsadzi ludmi z mniejszych partii. Nie wiedzielimy, co zrobi z Ministerstwem Zdrowia, a rwnoczenie musielimy da jakie stanowisko malej chopskiej partii - Stronnictwu ChrzecijaskoLudowemu. Okoo czwartej rano powiedzielimy liderom tej partii: Arturowi Balazsowi i Jzefowi liszowi, eby w cigu godziny znaleli w swoich szeregach lekarza. Po godzinie odpowiedzieli, e jest taki. Andrzej Wojtya. Wszyscy natychmiast si na niego zgodzili. - Parlamentaryzm w stanie czystym. Pan myla dla siebie od pocztku o jakiej roli w tym rzdzie? - Od pocztku chciaem by szefem Urzdu Rady Ministrw, bo interesowaem si administracj. By problem, czy w tej roli bdzie mnie widzie Hanna Suchocka. A jej nie byo. Siedziaa w Anglii na jakich wykadach i w ogle nie wiedziaa, e jest kandydatk na premiera. Powiadomia j o wszystkim polska ambasada. - Pan biega z sali do sali za jej kandydatur, a ona nic nie wiedziaa? - Nic a nic. Pamitam, jak si pojawia na lotnisku kompletnie zdezorientowana. Czeka na ni tum dziennikarzy chccych zapyta o jej zamiary jako premiera. Co miaa im odpowiedzie? Podczas pierwszej rozmowy z ni honor mi nie pozwala, eby powiedzie wprost, jakiego chc dla siebie stanowiska. W kocu sama mi zaproponowaa: Janku musimy tam pj razem. Zgodziem si od razu na URM, bo jeszcze by si rozmylia. Wtedy ja na trzeciego wziem mojego koleg z Krakowa Tadeusza Syryjczyka. Tga gowa mia zosta szefem doradcw szefa rzdu. Zaanektowalimy wsplnie pokj w Sejmie i zaczlimy wszystko planowa: pisa tekst expose, wymyla kandydatw do ekipy. Napisalimy tekst, ktry pani premier odczytaa w Sejmie. - URM by wtedy potniejsz instytucj ni dzi.

- Bo szef URM by jednym z waniejszych czonkw rzdu, a sam Urzd - rwnoczenie Ministerstwem Administracji, Wyzna Religijnych i Modziey. Wchodzc tam, nie odczuwaem wikszych obaw. Raczej nie do koca uzasadnion pewno siebie. Mj przyjaciel Aleksander Galos, ktrego zrobiem szefem swojego gabinetu, przypomina mi zabawn historyjk. Weszlimy razem do pokoju, gdzie miaem urzdowa, a ja powiedziaem ze sztuback emfaz: Widzisz Olku, std rzdzi si Polsk. Musiao mi to sprawia sporo satysfakcji. - Paski plan polityczny? - Uspokojenie rozszalaego na pocztku lat 90. sporu ideowego midzy liberaami a katolick prawic. Przeprowadzenie reformy decentralizacyjnej. l zbudowanie sprawnego aparatu szefa rzdu. Tak eby wadza pani premier bya realna inaczej ni wadza Olszewskiego - a jej autorytet jak najwikszy. Umwilimy si co do podziau rl. Ona miaa wystpowa z dobrymi nowinami, ja - ze zymi. Myl o tym do dzisiaj z dum. - Jak z wiadomo byo Panu szczeglnie trudno powiedzie. - Mnstwo byo takich rzeczy. To na przykad ja uzasadniaem wyrzucanie wojewodw majcych poparcie rnych frakcji sejmowych i stawiaem czoa poselskim awanturom. A kiedy byo co budzcego nadziej, przygotowywaem ze swoimi wsppracownikami schemat przemwienia i niosem w zbach do pani premier. - Lubilicie si? - Tak naprawd sabo si znalimy. To, e staem si z dnia na dzie jej najbliszym wsppracownikiem, wytworzyo midzy nami siln wi. Nie oznacza to, e nie byo midzy nami konfliktw. Pord licznych zalet Suchocka miaa jedn wad. Dysponowaa spor grup kompetentnych wsppracownikw, ktrzy wszystko jej przygotowywali. Jednak nie do koca potrafia korzysta z ich pracy. Premier musi to umie. Przynosz ci informacje, e jest tak i tak. e masz co powiedzie, co zrobi. Jeli zaczniesz poprawia, wtrca si, sprawdza, to bdzie katastrofa. Nie moesz nagle powiedzie, e nie podoba ci si sidme zdanie po przecinku. Liczba spraw jest za dua. A Suchocka prbowaa czasami wszystko poprawia, wywraca w ostatniej chwili wasne wystpienia. - Pamita Pan jaki szczeglnie ostry konflikt? - Kiedy doszo do sporu o tre przemwienia w gabinecie pani premier. Tumacz, e jest zaledwie godzina, wszystko jest przygotowane, ma tylko pj i powiedzie. Wysza z siebie, zacza na mnie wrzeszcze, w kocu zawoaa: To rzd sobie sam! Potem walna mnie torebk i zacza naprawd wychodzi. - Zatrzyma j Pan? - Bya ju za sekretariatem. Miaa tward wol wyjcia z URM i niepowrcenia nigdy. Oczywicie, e j zawrcilimy - ja i sekretarki. - Nie chciaa by manipulowana. Na czym ma polega wadza premiera, skoro ma tylko wzi przygotowane przez kogo przemwienie i je wygosi? Tak naprawd rzdz ci, ktrzy przygotowuj wystpienia i pisz analizy z danymi. - Premier powinien mie generaln wizj kierunku polityki pastwowej. To jest podstawowa

- Premier powinien mie generaln wizj kierunku polityki pastwowej. To jest podstawowa umiejtno, ktrej nie mona si nauczy. l powinien wysysa wiedz swoich wsppracownikw, majc do nich pene zaufanie. Nie moe tych wsppracownikw sprawdza. Musi za to umie mobilizowa ludzi, tworzy wok siebie atmosfer solidarnoci z pastwem. Premier, ktry wchodzi w szczegy, jest postaci tragiczn. - Jak odrni generalia od szczegu? - Jzef Oleksy, skdind najlepszy premier z lewej strony, powiedzia mi kiedy, e problem Leszka Millera polega na tym, e z orodka premierowskiego wychodz wycznie dyrektywy dotyczce personalnej intrygi. Nie wychodz za to adne bodce dotyczce polityki jako takiej. Z dziedziny gospodarki, edukacji, zdrowia, turystyki, wszystkiego. Rozstrzyga si tylko to, kto jest waniejszy od kogo. Albo kogo poprze w walce z kim. Tymczasem nie moe by tak, e prawdziwe kierunki polityki pozostawia si poszczeglnym resortom, jeli nie urzdnikom. Gdy pojawiaj si spory, premier musi je rozstrzyga. Ale nie na takiej zasadzie, e my ufamy Iksiskiemu, a Igrekowski jest w nieasce. Na takiej zasadzie, e w sektorze zbrojeniowym prywatyzacja ma by albo ma jej nie by. Na tym polega narzucanie kierunku polityki. Premier musi mie zdanie w kadej sprawie - na duym stopniu oglnoci, l musi umie ten cel nakreli w paru zdaniach, a wsppracownicy przekuwaj to w szczegy. To si nazywa po angielsku policy making. Z kolei pniej jeli ci wsppracownicy podsuwaj premierowi opracowanie na 30 stron, on musi umie skorzysta z kilku ostatnich linijek zakrelonych czerwonym mazakiem. - Hanna Suchocka bya takim premierem? - Miaa kopoty z korzystaniem ze wsppracownikw, a niezbyt wielu premierw miao ekip tak bezinteresown i tak lojaln jak nasza dwjka: ja i Syryjczyk, uzupeniona jeszcze potem przez Jerzego Komiskiego. Czasem miej si ze swojej wczesnej naiwnoci, braku dowiadczenia, ale w sumie tworzylimy dobr ekip. - Zasmakowa Pan we wadzy? Podobao si Panu? - To nie jest adne uczucie. To jest praca, brzemi powizane z poczuciem, e czowiek potrafi odcisn pitno wasnych przekona na kraju. e dziki temu "nie wszystek umrze". Ale nie porwnywabym tego ze zjedzeniem dobrego obiadu czy do ogldania piknego dziea sztuki. - Uchyla si Pan od odpowiedzi. Odbierano Pana w czasach rzdu Suchockiej jako czowieka, ktry upaja si wadz, gustuje w narzucaniu innym wasnej woli. Ktry ma duo radoci, kiedy moe gromi posw opozycji - z rkami w kieszeniach. - Ale sowo przyjemno tu nie pasuje. Ono nie opisuje ani ciaru, ani yciowej satysfakcji z dobrego rzdzenia. - Rzd Suchockiej by rzeczywicie taki wspaniay? - Nigdy tak nie twierdziem. By obarczony mas saboci, ktrych nie potrafi przezwyciy. Przede wszystkim nie mia wikszoci parlamentarnej. Ciya te na nim rekordowa liczba partii, ktre wchodziy w skad popierajcej go koalicji. Wynikay z tego przygody, ktre prowadziy nieraz do kompromitacji - cho nie a tak wielkich jak przy nastpnych koalicjach: SLD - PSL czy AWS - Unia Wolnoci. Demokracja parlamentarna ju wwczas niejednokrotnie zmieniaa si w demokracj przepychankow. - Jakie szczeglne przykady? - Kopoty byy zwaszcza z mniejszymi ugrupowaniami. Pod koniec rzdu zbuntowa si Gabriel

- Kopoty byy zwaszcza z mniejszymi ugrupowaniami. Pod koniec rzdu zbuntowa si Gabriel Janowski, minister rolnictwa z partii, ktrej nazwy dzi nie bardzo ju pamitam. - PSL - Porozumienie Ludowe. - No wanie. W sytuacjach koalicyjnych awantur staralimy si nie reagowa, w szczeglnoci pani premier. Ale Janowski, poirytowany brakiem tych reakcji, sam zoy dymisj. Dla nas to byo tak, jakbymy zapali Pana Boga za nogi. Wolelimy jego szybkie odejcie ni przewleky kryzys rzdowy. Wiedzielimy, e musimy mu t dymisj jak najszybciej dorczy. On si zorientowa, e zrobi bd i zacz unika wszystkich przedstawicieli rzdu. W kocu wysaem nieznanego Janowskiemu wiceministra z URM Roberta Karwowskiego, eby pojecha o 6 rano pod Ministerstwo Rolnictwa i czatowa. O 6 rano dlatego, e Janowski pojawia si w swoim resorcie tylko na moment - o wicie. Wic on czeka w hallu, udajc petenta. Dopiero po kilku dniach dopad Janowskiego wysiadajcego z samochodu i wrczy mu pismo. Janowski by szczerze zdumiony - wszystko odbyo si o 7 rano w bramie. Dokument w kadym razie odebra. - Zabawna historia. - Mnie nie mieszy. Operetka wadzy budzi moje obrzydzenie, zwaszcza gdy jej akcja umieszczona jest w Polsce. Wstyd mi, gdy o tym opowiadam. By jeszcze inny problem: styl sprawowania wadzy przez prezydenta Lecha Was. Jej symbolem staa si dla mnie piekielna awantura z ogromn mas wyzwisk, jak zrobi mi Wasa przez telefon z tego powodu, e Suchocka nie posza poprzedniego dnia egna jakiego wyjedajcego z Polski - chyba afrykaskiego - krla. Wasa wstawa wczenie rano i wydzwania do ministrw. Mia wtedy impet do wpywania na polityk, ktry sab gdzie okoo 9. Moje sekretarki przychodziy do pracy przede mn i wpaday w panik, gdy Wasa osobicie odzywa si o 7 rano i domaga si Rokity. Powiedziaem im, eby przeczay prezydenta bezporednio do hotelu sejmowego. W sprawie krla o tyle mia racj, e wedug protokou premier powinien by obecny podczas poegnania. Suchocka pojechaa do Poznania i zawiadomiem, e premiera bdzie reprezentowa wicepremier Pawe czkowski. - Jak pan mia - krzycza Wasa, zreszt prawdopodobne, e zwraca si do mnie per wy: jak wycie mieli? Od czego mam premiera? Od tego, eby siedzia razem ze mn w poczekalni. - Jak Pan reagowa? - Zawsze grzecznie: Z pewnoci ma pan racj, panie prezydencie, chciabym tylko, eby pan wiedzia, e pani premier Suchocka... - Co pan mi tu tumaczy! - wrzeszcza, wic czekaem i znw wracaem do swoich wyjanie. Dzwoni, eby zrobi awantur, a kiedy j zrobi, natychmiast si uspokaja. Pod koniec pyta nawet, co u nas sycha. - Niech pan si nie martwi, panie prezydencie, u nas wszystko w porzdku, rzdzimy - odpowiadaem. Tego rodzaju rozmw z Was miaem wiele. - To bya najwiksza trudno? - Nie, to byo stosunkowo niegrone, chocia mczce. Ale fakt, e Ministerstwo Spraw Wewntrznych pod kierownictwem Andrzeja Milczanowskiego, czowieka Wasy, wymykao si spod kontroli premier Suchockiej, by ju powanym problemem. Musielimy przekn rzecz skandaliczn - mianowanie bez udziau premiera szefa wywiadu - zosta nim z woli Wasy i z nominacji Milczanowskiego - Bogdan Libera. Publiczne postawienie tego problemu oznaczao jednak karczemny, gorszcy spr rzdu z gow pastwa, wic milczelimy. Podobny spr grozi, kiedy Wasa powoa bez kontrasygnaty premiera przewodniczcego Krajowej Rady

grozi, kiedy Wasa powoa bez kontrasygnaty premiera przewodniczcego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji - Marka Markiewicza. Mona byo zakwestionowa legalno decyzji prezydenta, co logicznie prowadzio do prby postawienia go przed Trybunaem Stanu, albo przyj pokrtne prawnicze wywody Lecha Falandysza. Wybralimy to ostatnie, co nie byo mie. A wieci, e Wasa przyjmuje na niadaniu rozmaitych prawicowych politykw i oznajmia im, e s jego kandydatami na premiera, byy jeszcze bardziej deprymujce. Wobec Wasy przyjlimy jednak prost strategi: nie drani, nie drani, nie drani. Bo jak si podrani, bdzie awantura, niekorzystna nie tyle dla rzdu, co dla pastwa. Mielimy wieo w pamici awantury Wasy z rzdem Olszewskiego. Rol Jana Parysa mg z atwoci odegra na przykad Jan Rokita. - Tu si pojawia pytanie o Pask rol w sprawie inwigilacji prawicy. To jeden z bardziej niejasnych i ponurych epizodw rzdu Suchockiej, l do dzi ludzie zwizani z Kaczyskimi o to Pana obwiniaj. - Ten wtek znowu pojawi si ostatnio - w zwizku z SLD-owsk prowokacj wymierzon w komisj ledcz, za ktr mia sta Jacek Podgrski, jeden z organizatorw akcji inwigilacji prawicy. Przy tej okazji doszo do dyskusji nad tamt histori w Radiu ZET. Lech Kaczyski zoy tam znamienn deklaracj. Powiedzia, e jego zdaniem za inwigilacj prawicy sta orodek prezydencki, a Urzd Rady Ministrw nie by w to zamieszany. To wiadectwo prawdy. Rzd Suchockiej okaza si niesterowalny dla Wasy, a rwnoczenie wyzbyty pokus awanturnictwa, wic trudny do zaatakowania. Wtedy w orodku prezydenckim pojawi si pomys wyjcia rnych resortw spod kontroli premiera. Powtrz: Andrzej Milczanowski przenis swoj lojalno w caoci na prezydenta i jego otoczenie. Zupenie inaczej zachowywa si szef MSZ Krzysztof Skubiszewski. Jego lojalno bya wrcz niezwyka. Wiosn 1993 roku zrezygnowa ze stanowiska sdziego Trybunau w Hadze, bardzo atrakcyjnego dla prawnika, eby tylko nie opuszcza chwiejcego si ju rzdu. Posaem mu za to kosz z 50 rami. - Nie rzdzilicie w ogle policj, subami specjalnymi? - Nawet kiedy nam si wydawao, e to my podejmowalimy decyzje, podejmowa je kto inny. Mnie si wydawao, e to ja kazaem policji interweniowa podczas manifestacji w pierwsz rocznic powstania rzdu Olszewskiego - 4 czerwca 1993 roku. Tymczasem ja tylko firmowaem t decyzj. To wymagao akceptacji Wasy. Belweder stara si te ograniczy nasz wpyw na Ministerstwo Sprawiedliwoci i na prokuratur. Pamitam, jak wiosn 1993 roku razem z Tadeuszem Syryjczykiem zorganizowalimy narad prokuratury w sprawie coraz bardziej drastycznych wybrykw Samoobrony Andrzeja Leppera. Chcielimy ich zachci do wikszej stanowczoci - twardego reagowania na takie przypadki, jak wywiezienie na taczce burmistrza Praszki czy napady na dzierawcw PGR-w. Dwa dni pniej w "yciu Warszawy" ukaza si sensacyjny artyku o tym, e z inicjatywy Rokity wywiera si polityczne naciski na prokuratur. Po tym artykule zrozumiaem, e nie moemy liczy na ciganie bezprawia Leppera, a co wicej, e rzd nie ma w ogle wpywu na prokuratur. - Nie mia Pan adnych sygnaw, e funkcjonariusze Urzdu Ochrony Pastwa podsuchuj politykw prawicowej opozycji, organizuj przeciw nim prowokacje, inspiruj artykuy? - No, no spokojnie. O tych podsuchach i prowokacjach to si w tej chwili dowiaduj od panw... l wydaje mi si, e jakie bajki chcecie tu opowiada. Owszem, wiem o szafie pukownika Lesiaka, gdzie zgromadzono jakie materiay kompromitujce politykw prawicy. Dowiedziaem si o tym w 1997 roku - kiedy ca spraw ujawni polityk SLD Zbigniew Siemitkowski.

si o tym w 1997 roku - kiedy ca spraw ujawni polityk SLD Zbigniew Siemitkowski. Oczywicie syszaem wypowiedzi Kaczyskich, e byli przedmiotem dziaa sub, ale miaem wraenie, e to dalszy cig sporu politycznego z czasw rzdu Suchockiej. - No dobrze, pozbawiono Pana wpywu na Ministerstwo Spraw Wewntrznych, na UOP. Ale polityk odpowiada take za zaniechanie. - Nie mnie to ocenia. Chyba nie mogem zachowa si inaczej. Wojna rzdu Suchockiej z Was, niezalenie od jej doranych wynikw, zakoczyaby si klsk caego obozu solidarnociowego - jeszcze wiksz ni ta z wrzenia 1993 roku. - A kto ponosi odpowiedzialno za dziaania tych sub? - Formalnie - premier i minister spraw wewntrznych. Historycznie odpowiedzialno spoczywa na ludziach z otoczenia Wasy. Czy wiedzia o tym sam Wasa - nie wiem. Na tle wszystkich saboci, zaniecha tego rzdu, sprawy szy jednak do przodu. Obecne rzdy maj do dyspozycji o wiele silniejsz machin pastwow, o wiele lepsze przepisy, a jednak niesprawno jest duo wiksza. W dodatku jedno bym podkreli bardzo mocno: bezinteresowno wikszoci ministrw, ktrzy w skad tego nieidealnego rzdu wchodzili. - Musimy jednak spyta wprost: czego ten rzd dokona. Bo z perspektywy historii nie za wiele - nawet jak na rok dziaalnoci. - Po pierwsze, zacz reformowa system podatkowy. To podatkowi VAT nastpcy Suchockiej: Pawlak i Oleksy zawdziczali moliwo spokojnego rzdzenia. Dysponowali gr pienidzy, w dodatku zbieranych w sposb nowoczesny. Gdybymy zdyli przeprowadzi reform podatku dochodowego, dzi byoby inaczej. Po drugie, zacz przygotowywa pastwo do decentralizacji. Zostay po nim projekty, ktrych nastpne ekipy nie mogy zignorowa. l wreszcie po trzecie: zacz wielk prywatyzacj. Oczywicie z perspektywy lat wida, e sztandarowy projekt tej ekipy, zreszt mocno popsuty przez parlament - Narodowe Fundusze Inwestycyjne - to niewypa. Ale minister prywatyzacji Janusz Lewandowski uruchomi przeom w mentalnoci, dziki ktremu kolejne przedsibiorstwa coraz atwiej wchodziy na drog zmian wasnociowych. Przecie Balcerowicz zostawi po sobie w 1991 roku dobr walut i absolutnie komunistyczne stosunki wasnociowe. Ten rzd zrobi te sporo w sferze wartoci. Mwiem ju o kompromisie midzy liberaami a katolick prawic. Wyrazem tego kompromisu by konkordat. Budowalimy klimat, ktry na dusz met zakoczy wojn religijn. To si wyraao w drobnych wydarzeniach, na przykad wsplnych entuzjastycznych konferencjach Stefana Niesioowskiego i Bronisawa Geremka. l klimat naprawd si zmieni, pomimo prby powrotu do wojny religijnej na pocztku rzdw SLD. To dziki temu kilka lat pniej do nowej konstytucji mona byo wpisa, za zgod politykw Sojuszu, religijn preambu. Dzi chadecy w rnych krajach marz, aby podobna preambua rozpoczynaa konstytucj europejsk. - Czy te wszystkie osignicia nie zostay popsute przez przejawy arogancji? Ju po odejciu ekipy Suchockiej, ktra wiele nie zdya dokona, okazao si, e jedno zdya na pewno. Przyzna ministrom premie - stosunkowo due jak na niskie zarobki w biednym kraju. - Mechanizm przyznawania tych premii funkcjonowa nieprzerwanie od czasw PRL. l funkcjonuje do dzi. Raz jeden powoano w nowym Sejmie komisj, ktra miaa poprzedni rzd napitnowa, jeli nie ukara. Wielu niegodziwoci ekipy Suchockiej ta komisja nie znalaza, wic zrobia afer z premii. Kwoty rzeczywicie wyglday powanie.

Jest pytanie, czy wynagrodzenia czonkw rzdu powinny by okrelane precyzyjnie, czy ich cz powinna by ruchoma - tak eby nagradza za dobr prac. Skaniam si ku tej drugiej wersji. Ale to oznacza bulwersowanie opinii publicznej. Ta sprawa miaa zreszt swj drugi groteskowy wymiar. Poszczeglni ministrowie i ich partyjni koledzy znali tylko wysoko wasnych nagrd. Gdy gazety napisay o wszystkich, poszczeglni liderzy partyjni mczyli mnie pytaniami: dlaczego wyrniem parti "a", a skrzywdziem parti "b". Byem oskarany o polityczn dyskryminacj. Nikt nie wierzy, e pienidze byy przyznawane wedug zasug. - Kto mia najwiksze pretensje? - Na przykad koledzy z KLD. Jeszcze przed ogoszeniem liczb w prasie strasznie narzekali, e Rokita z Suchock dawali premie tylko udekom, a nie liberaom. A z gazet okazao si, e Jan Krzysztof Bielecki, wczesny minister do spraw europejskich, by nagradzany przez pani premier. - Po odejciu ze stanowiska premiera Hanna Suchocka stopniowo znikaa z ycia publicznego. Poza jednym momentem - w 1995 roku, kiedy zgasza j Pan w Unii Wolnoci na prezydenta - znaczya coraz mniej. W jakim stopniu jej najblisi wsppracownicy, w tej liczbie Pan, powinni do takiego zanikania dopuci? - To jest w Polsce problem wikszoci byych premierw. To przypadek Jana Krzysztofa Bieleckiego, Jana Olszewskiego, Waldemara Pawlaka, Wodzimierza Cimoszewicza, w skrajnej postaci Jerzego Buzka. U nas byli szefowie rzdu po utracie wadzy nie za bardzo maj co ze sob zrobi. Reaguj na to czasem rozpaczliwie - na przykad prbujc zatrzyma poza ustawowy termin towarzyszcego im BOR-owca albo przeduy moliwo korzystania z rzdowej limuzyny. To nie wynika z maodusznoci. Premier yje zupenie inaczej ni inni ludzie. Wstaje o szstej rano, jest wieziony na sygnale do swojego urzdu. W cigu dnia ycie wyznacza mu rytm spotka, ktre rzadko kiedy przekraczaj pitnacie minut. O 13 bywa zabierany samolotem do jakiego kraju, a o 19 przywoony z powrotem, tak e o 20 nie bardzo ju pamita, jaki to by kraj (Cimoszewicz pomyli kiedy nazw kraju ju na lotnisku). O pierwszej w nocy ta sama limuzyna odwozi go do domu, eby si par godzin przespa i o szstej rano znowu byt gotw. - Niefajny tryb ycia. - Zgoda, ale dopiero jego gwatowne przerwanie jest katastrof. W pewnym momencie taki czowiek jest odwieziony limuzyn do domu po raz ostatni, a nastpnego dnia sam musi zadba o wasne sprawy i zorganizowa sobie dzie. P biedy, jeli jest liderem czy wanym politykiem swojej partii - wtedy ma zajcie. Ale nasi premierzy s czsto ludmi troch z drugiego planu. Wic czasem si zaamuj. Trac zdolno normalnego obcowania z ludmi, bo przez dwa, trzy, cztery lata rozmawiali po 12 minut z ludmi zapisanymi w kalendarzu. Nieatwo w takich warunkach odwojowa swoj pozycj w polityce. To rodzi poczucie samotnego ycia na wygnaniu. - Hanna Suchocka przesza tak chorob? - Tak i staralimy si jej pomc - ja czy Tadeusz Syryjczyk. Ale takie starania nigdy nie s do koca skuteczne. Tym bardziej to byo smutne, e we wasnej partii, Unii Demokratycznej, trafia akurat na okres rozsypki, konfliktw, destrukcji. Wkrtce ja i Syryjczyk stanlimy w wewntrzunijnych sporach po dwch stronach barykady. Bya w tym wszystkim nieco zagubiona. Odrodzia si na moment, kandydujc w wewntrzpartyjnej rywalizacji na prezydenta. Namawiaem j, eby odesza ze mn z Unii, ale nie chciaa. Zachowaa du lojalno wobec partii Tadeusza Mazowieckiego. Trwa w niej nadal, nawet gdy odszed sam Tadeusz Mazowiecki.

Tadeusz Mazowiecki.

Adam Michnik

Mio i gniew
Padziernik 2003 roku. Pose Jan Rokita siedzi za stoem komisji ledczej. Redaktor Adam Michnik za stoem wiadka. W miar wymiany kolejnych zda atmosfera staje si coraz bardziej napita. - Czy mona ukara wiadka Michnika kar administracyjn grzywny - pyta z kamienn twarz pose Rokita po tym, jak naczelny "Gazety Wyborczej" nie chce odpowiada na pytania o kontakty z Aleksandr Jakubowsk. Michnik zrywa si i krzyczy: - Prosz o maksymaln grzywn, skoro ju chce mnie pan ciga po sdach. W rzeczywistoci s ze sob na ty. Iskrzy midzy nimi od lat. Kade ich spotkanie - czy na oficjalnym przyjciu, czy podczas przypadkowej podry pocigiem z Warszawy do Krakowa - koczy si dzik awantur.

- Rozmowa o Adamie Michniku zawsze budzi emocje. Jak zacza si Pana znajomo z szefem "Gazety Wyborczej"? - Adam Michnik to wielka posta czasw mojej modoci. Jeden z niewielu bohaterw lat 80., ktry w czasach, kiedy postawa ludzi z establishmentu Solidarnoci budzia moje zastrzeenia, mg stanowi wzorzec z Sevres. Romantyczny bohater. Adam Michnik by kim. Wyranie si odznacza na tle przecitnoci wielu innych przywdcw Solidarnoci, z ktrych jeden poszukiwa przez pilnujcych go ubekw kontaktu z wadzami komunistycznymi, inny zastanawia si nad emigracj, jeszcze inny nawoywa do dugiego marszu. A Michnik - z wizienia w Biaoce pisa obelywy list do Kiszczaka, odmwi spotkania z przedstawicielem prymasa i pisa "Z dziejw honoru w Polsce". C mona byo robi lepszego? Jako dwudziestoparoletni czowiek kochaem Adama Michnika. Na dodatek wiedziaem, e ten niemal mickiewiczowski bohater jest ydem. ydem z tradycji Berka Joselewicza, oficera Kociuszki, ktry pad za Polsk przy boku ksicia Jzefa. Imponowao mi, e polskim bohaterem romantycznym moe by yd. - Wiemy ju, e Wasa na pierwszym zjedzie Solidarnoci zrobi na Panu paskudne wraenie. Michnik z kolei jako bysn? - Mign. Toczy synny spr o Komitet Obrony Robotnikw zakoczony omdleniem Jana Jzefa Lipskiego. Oczywicie ja byem caym sercem po stronie KOR-owcw, przeciw "prawdziwym

Lipskiego. Oczywicie ja byem caym sercem po stronie KOR-owcw, przeciw "prawdziwym Polakom". Tych ostatnich widziaem jako ludzi, ktrzy z niezrozumiaych dla mnie powodw chc zakwestionowa donios warto KOR jako najwaniejszej instytucji, ktra obudzia w Polsce opr przeciwko komunistom. To byo dla mnie niezrozumiae. - Paday wtedy argumenty, e to koncesjonowana opozycja, e to oni hamuj prawdziw rewolucj. - Tylko e ja znaem wydarzenia z lat 70. z Radia Wolna Europa, w zwizku z tym mnie trudno byo oszuka. - Co Pan wtedy wiedzia o pogldach Michnika? - Znaem spr Michnika z ksidzem Jzefem Tischnerem. Przeczytaem "Koci, lewica, dialog", reakcj na Tischnera "Polski ksztat dialogu". wiatopogldowo byem po stronie modego ksidza Tischnera, ktry podchodzi wtedy z du ostroci do pomysu zacierania rnic midzy Kocioem, a dysydentami wywodzcymi si z PZPR. Ale dla mnie w tamtym czasie najwaniejszy by wsplny front w walce z komunizmem. Michnik byt czowiekiem otwarcia po stronie lewicy. Jawi mi si jako posta bdca kontynuatorem socjalizmu pisudczykowskiego. By gotw na przystanku niepodlego wej w sojusz z ludmi wiatopogldowo od niego odlegymi: katolikami. - Osobicie pozna Pan Michnika dopiero gdzie pod koniec lat 80. - Chyba jeszcze przed pierwszym zebraniem Komitetu Obywatelskiego na przeomie listopada i grudnia 1988 roku, ale niedugo wczeniej. Po moim wejciu do Komitetu zaczem go spotyka czciej i wyrabia sobie o nim opini na podstawie wasnej obserwacji. Niewtpliwie wiosn 1989 roku byem w Komitecie Obywatelskim po stronie tych, ktrzy z pewnym sceptycyzmem patrzyli na kierunek, w jakim id porozumienia okrgego stou. Ale ze sceptycyzmem nie tak dalekim, eby to otwarcie kontestowa. Napisaem wtedy w "Arce" artyku lekko wykpiwajcy atmosfer, niejasne cele, struktur Komitetu Obywatelskiego. Miaem wraenie, e Komitet oddala si od tego, czego oczekuje opinia publiczna. - To Komitet Obywatelski desygnowa Adama Michnika na szefa powstajcej "Gazety Wyborczej". By Pan za tym wyborem? - Tak. Zreszt nie pamitam, aby ktokolwiek by przeciw. Olszewski, Mazowiecki, Hali, Geremek - wszyscy byli za. Pewnie gdybym mg przewidzie niektre konsekwencje, to rka by mi zadraa. Cho z drugiej strony nie ulega wtpliwoci, e Adam Michnik stal si autorem jednego z najwikszych sukcesw na rynku mediw w Europie rodkowej. l Bogu dziki, e takie pismo jak "Gazeta Wyborcza", przy wszystkich wadach, sabociach i irytujcych mnie publikacjach, funkcjonuje. Ja nie jestem w stanie si utosami z ludmi, ktrzy maj za ze sukces "Wyborczej". Linia mi si nie podoba, ale ciesz si, e ludzie Solidarnoci byli w stanie osign tak wielki sukces na trudnym rynku mediw, gdzie przetrway gwnie tytuy wywodzce si z komunizmu. A tu nowa gazeta, robiona przez modych ludzi, staa si koncernem rwnowacym wpywy zdeprawowanych mediw publicznych. "Gazet" czytam, ceni i z jej istnienia si ciesz. - Skd bierze si sukces "Wyborczej"? - rdem sukcesu jest Michnik. To on stworzy zesp, on zatrudni najlepszych dziennikarzy, to on wynalaz genialny zespl menederw z Wand Rapaczysk, ktrzy przeprowadzili t firm z pozycji solidarnociowej gazetki do wielkiego wiata europejskich mediw. To jedno z najwikszych dokona biznesowych w wolnej Polsce.

Ale jest i druga strona medalu. Michnik to typ czowieka, ktry kadc si spa, prosi Boga o rzd dusz. Na razie go ma. Fakt, e znaczna cz Polakw akceptuje stan wojenny i Jaruzelskiego jako wzr patriotycznego zachowania, jest w znacznym stopniu dzieem Adama Michnika. To te miara tego sukcesu, cho ja ten sukces uwaam za zgubny dla polskiej wiadomoci narodowej. - Michnik synie z pewnego rodzaju uwodzenia nowych znajomych - inteligencj, wiedz, osobowoci. Pan te by zapewne przedmiotem takich "zalotw". - Nie, tego nie pamitam. Wtedy, na przeomie 1988 i 1989 roku, Adam Michnik chyba nie bardzo mia czas, eby uwodzi modego czowieka z Krakowa. A wkrtce zostalimy kolegami w OKP. Wtedy rozpocz si czas czstej, pracowitej znajomoci. Odbylimy wiele ciekawych rozmw w cztery, sze czy osiem oczu. Jego styl bycia odbieraem nie tyle jako "zalotny", co ekspansywny. Michnik by gony, ja cichy. Michnik towarzysko zaborczy, a ja preferowaem ludzi siadajcych w ktach sali. Zderzenie romantycznej legendy lat 80. z osob niezwykle inteligentnego, ale zaborczego, krzykliwego, gonego, pijcego duo wdki czowieka wzbudzao zahamowanie. Niedawno spotkalimy si na jakim balu dziennikarskim. Michnik, jak ma to w zwyczaju, przysiad si do stolika, przy ktrym gawdziem z Monik Olejnik i kilkoma innymi osobami. Jego krzykliwo, gony miech, ch zapanowania nad caym towarzystwem skoniy mnie do kwadransa milczenia i wreszcie cichego oddalenia si od tego stolika. Po prostu nie przepadam za tak atmosfer. - By Pan kiedy u Michnika w domu? Upi si Pan z nim? - Jak si Michnika zna, to nie da si z nim nie pi. Pijaem wdk z Michnikiem, w domu byem raz czy dwa we wczesnych czasach OKP. Nigdy si z Adamem Michnikiem nie upiem. - Prace komisji ledczej pokazay duy stopie zayoci wielu osb z Adamem Michnikiem, nie tylko prezydenta, ale i Urbana, z ktrym wsplnie zjedli, jak zrelacjonowa Urban, "biedaka zajca z buraczkami". Zaskoczyo to Pana? - Nie przyszo mi rzecz jasna do gowy, e w trakcie prac komisji ledczej, bezporednio po przesuchaniach Adam Michnik szed do willi Urbana w Konstancinie i tam przy wdce komentowali swoje zeznania. Wydawao mi si, e pewien takt, umiar, zdrowy rozsdek nakazuje, aby gwni wiadkowie w czasie prac komisji trzymali si od siebie w pewnej odlegoci. Ale o tym, e znaj si od lat 60., e jest to znajomo nie polityczna, a osobista, wiedziaem dobrze. Osobicie bardzo dbaem, aby od momentu, kiedy komisja ledcza powstaa, Adama Michnika nie spotka. Udao mi si z wyjtkiem debaty w "Gazecie Wyborczej" midzy politykami opozycji. Michnik nas tam mio przywita i ucisnlimy sobie donie. Na dusz rozmow przyjdzie czas, jak wszystkie prace si zakocz, powstanie raport komisji i wycignite zostan wnioski. O ile oczywicie te wnioski nie spowoduj zerwania kontaktw. Mam nadziej, e tak si nie stanie. - Dzisiaj czy Was chyba niewiele. - Wszystkie nasze kontakty w latach 90. przeradzay si w spr. Kiedy przypadkowo spotkalimy si na dworcu w Krakowie, wsiadalimy razem do pocigu, usiedlimy wic w tym samym przedziale. Doszo oczywicie do potwornej awantury i do Warszawy dojechalimy w innych przedziaach.

Michnik wrzeszcza na mnie, e ja jestem inteligentnym czowiekiem, ktry mgby suszne rzeczy robi, ale nie robi tych susznych rzeczy, bo ma gupie i bezsensowne pogldy. A ja odpowiadaem mu, e swj autorytet polityczny zdobyty w latach 80. u ludzi takich jak ja przemienia na kompromitujce konszachty z Wojtkiem i Czesiem, swoimi nowymi przyjacimi. Skdind pamitam jeszcze inn zabawn sytuacj zwizan z podr, notabene take na krakowskim dworcu. Jaki miy mody chopak podszed do nas, proszc o poyczk na bilet, bo go okradziono. Michnik natychmiast znikn. A chopak okaza si uczciwy - jego rodzice odesali mi pienidze i gorce podzikowania. Gdziekolwiek si spotkalimy temperament nas obu doprowadza do ostrego sporu. Obojtnie gdzie - Sejm, pocig, redakcja. Tak jest do dzisiaj. Jeszcze w pocztkach OKP zorientowaem si, e Adam Michnik nie docenia niebezpieczestwa sojuszu z formacj postkomunistyczn. Mwi wprost na posiedzeniach OKP, e najlepszy dla Polski jest sojusz Solidarnoci z postkomunistami. Gosi to od samego pocztku, konsekwentnie i odwanie. - Z jakich powodw? - Po pierwsze, tego pokonanego komunistycznego przeciwnika znal, a hipotetycznego wroga na prawicy nie zna, za to bardzo si go ba. Uwaa - poniekd susznie - e prawica sprbuje go pozbawi w Polsce rzdu dusz. e z komunistami jest si w stanie zaprzyjani, a z ludmi prawicy - nie. e strzaskani ideowo komunici nie podejm z nim ideowej rywalizacji, a wygrywajca prawica moe by grona zarwno dla jego wpyww, jak i ideaw. Drugi powd to obawa o to, e polski katolicyzm w warunkach wolnoci stanie si jej wrogiem. Jak myl dzisiaj o jego ksice "Koci, lewica, dialog", to sdz, e napisa j pod koniec lat 70. z powodw taktycznych. Tak naprawd uwaa, e z polskiego Kocioa zrodzi si potwr pchajcy Polsk w kierunku anachronizmu, nie nowoczesnoci. - Dowiadczenia ze sporem o KOR, agresja obozu "prawdziwych Polakw" na zjedzie Solidarnoci, troch tumacz te obawy. - W jakiej mierze tak. Trzecim kluczowym czynnikiem w postawie Michnika byo ydowskie pochodzenie. O czym krytycy Michnika boj si mwi otwarcie, a o czym on mwi wprost. ydowskie pochodzenie Michnika skaniao go do widzenia prawicy w kategoriach ONR-owskiej bojwki tworzcej awkowe getta na uniwersytetach. Dla yda, romantycznego polskiego patrioty, jakim jest Michnik, odrodzenie antysemityzmu byoby klsk. By gotw wej w pakt z diabem, eby odrodzenie polskiej prawicy zahamowa. T prawic widzia w kategoriach, w jakich widzieli j socjalici Polscy na przeomie XIX i XX wieku. Tak jak widzieli j czonkowie organizacji bojowej PPS wyruszajcy pod przywdztwem Pisudskiego na akcje terrorystyczne. Oni bali si endecji bardziej ni carskiej ochrany i rosyjskich andarmw. Michnik ba si endecji bardziej ni komunistw. Widzia przyszo w kategoriach przeszoci. - Pobrzmiewa w Pana sowach due rozczarowanie postaw Michnika w III Rzeczypospolitej. - Chyba za due sowo, bo ja oddzielam dzi Adama Michnika, mojego bohatera lat 80., od Adama Michnika, ktry popsu polsk wiadomo narodow i obywatelsk w latach 90. Moe to brzmi paradoksalnie, ale dla mnie to s dwie rne postacie polityczne. Za nimi jest czowiek, do ktrego ywi i zawsze bd ywi gboki szacunek za postaw w latach komunizmu. Michnik chyba ju zawsze bdzie mi si rozdwaja na ucznia Herberta z jednej i kumpla szefa komunistycznej bezpieki z drugiej strony. Na czowieka, ktry w wizieniu napisa ksik "Z dziejw honoru w Polsce", a 10 lat pniej dowodzi, e czowiekiem honoru jest Czesaw

dziejw honoru w Polsce", a 10 lat pniej dowodzi, e czowiekiem honoru jest Czesaw Kiszczak, szef tajnej komunistycznej policji odpowiedzialnej za zabjstwo ksidza Popieuszki. - Spr midzy Panami wyranie si zaostrza w drugiej poowie lat 90. To wynik ewolucji Paskich pogldw? - Tak, ale Michnik te si zmienia. W 1992 roku nie opublikowaby wywiadu z Kiszczakiem, w ktrym prezentuje go jako polskiego bohatera narodowego, a w 2001 to okazao si moliwe. Ale prawd jest, e rozchodzilimy si w polskiej polityce na dwa przeciwlege krace. Im duej trwaa polska wolno, tym liczba sporw bya coraz wiksza. Ja z coraz wiksz niechci czytaem jego oceny na amach "Gazety", a Michnik, jak przypuszczam, z rwn niechci sucha moich. - Spotkalicie si Panowie ponownie przy sprawie Rywina. Pan - jeden z czonkw komisji ledczej, Michnik - wiadek, ktry ujawni afer w "Gazecie Wyborczej". - Postawa Michnika w tej sprawie okazaa si dla mnie kolejnym rozczarowaniem. - To przecie Michnik ujawni ca spraw. - Niewtpliwie tak. Tylko e z jednej strony jest Michnik pogromc korupcji, autorem patetycznego przemwienia przed komisj ledcz o dwch Polskach - uczciwej i skorumpowanej. Przemwienia, ktre zy z oczu moe wyciska u przyzwoitego patrioty polskiego. l z drugiej jest Michnik, ktry ukrywa winy Kwaniewskiego i Millera, a w obliczu prostych pyta wywouje awantury i krzyczy, e on nie musi zeznawa. Michnik - libera i demokrata w istocie odrzucajcy prost regu liberalnego i demokratycznego pastwa - regu rwnoci wobec prawa. Michnik, ktry ponad prawem, sdami i komisjami sejmowymi chce rozstrzyga ostatecznie o winie i niewinnoci. To jest paradoksalnie Michnik antyliberalny i antydemokratyczny. Nie podobao mi si zwaszcza zachowanie Michnika w prokuraturze. To tam faszywie pojmowana tajemnica dziennikarska staa si dla niego pretekstem do uchylenia si od odpowiedzi na pytania. Zasania si ni przy pytaniu o znajomo notatki przekazanej przez Lwa Rywina prezydentowi Kwaniewskiemu, o rozmowy z Grzegorzem Kurczukiem, o spotkanie 22 lipca u premiera Millera, zreszt spotkanie w najwyszym stopniu naganne. To jest cay szereg spraw, w ktrych przykrywka tajemnicy dziennikarskiej jest mask, a nie rzeczywistym powodem uchylenia si od odpowiedzi. Adam Michnik jest jedn z osb dysponujcych kluczem do wyjanienia tej sprawy i mam mu cigle za ze, e nie zdecydowa si woy tego klucza w drzwi. - Mona zrozumie Pana al, ale nam, dziennikarzom, trudno nie przyj za wiarygodne wyjanienia o obowizujcej dziennikarza tajemnicy. W pewnych sytuacjach ujawnienie rde naszej wiedzy grozi zawodow kompromitacj. - Pan artuje. - Tajemnica zawodowa to wielki przywilej wiata dziennikarskiego, dany nam nie bez przyczyny. Bez cakowitego zaufania rozmwcw ten zawd nie istnieje. - Zacytuj Panu fragment protokou przesuchania Adama Michnika przez prokuratora, protokou, ktrego Pan zapewne nie zna. - Panie redaktorze, czy zna Pan notatk Lwa Rywina sporzdzon dla Aleksandra Kwaniewskiego? - Odmawiam odpowiedzi ze wzgldu na tajemnic dziennikarsk.

- Odmawiam odpowiedzi ze wzgldu na tajemnic dziennikarsk. - Panie redaktorze, czy by Pan u prezydenta Aleksandra Kwaniewskiego po konfrontacji 22 lipca u Leszka Millera? - Odmawiam odpowiedzi ze wzgldu na tajemnic dziennikarsk. - Panie redaktorze, czy zawiadomi pan ministra sprawiedliwoci Grzegorza Kurczuka o sprawie Rywina? - Odmawiam odpowiedzi ze wzgldu na tajemnic dziennikarsk. - Panie redaktorze, czy zaprosi pan Helen uczywo na spotkanie u Leszka Millera 22 lipca? - Odmawiam odpowiedzi ze wzgldu na tajemnic dziennikarsk. - Panie redaktorze, czy kiedy zeznawa pan 4 miesice temu i opowiada o swoim spotkaniu z ministrem Kurczukiem, wtedy nie byo to tajemnic dziennikarsk, a dzisiaj uwaa to Pan za objte t tajemnic? - Odmawiam odpowiedzi ze wzgldu na tajemnic dziennikarsk. - Panie redaktorze, czy wszelkie czynnoci, jakie pan podejmowa w tej sprawie po 22 lipca, byy podejmowane w ramach ledztwa dziennikarskiego? - Odmawiam odpowiedzi ze wzgldu na tajemnic dziennikarsk. Nie wiem, czy panw przekonaem? Chce pan by takim dziennikarzem? Jeli ma pan minimum zdrowego rozsdku, to wie pan dobrze, e w sprawie Rywina nie byo adnego dziennikarskiego ledztwa. Nie dlatego e "Gazeta Wyborcza" nie chce pozna caej prawdy. Dlatego e prawdziwe ledztwo musiaoby oznacza danie wyjanie od Kwaniewskiego, Millera, Czarzastego, Jakubowskiej, Kwiatkowskiego. A to byo - poza konfrontacj u Millera kompletnie niemoliwe. A zatem tu nie ma adnej tajemnicy dziennikarskiej. Powoywanie si na ni suy wycznie do uchylenia si od odpowiedzi na pytania. Michnik mwic prawd, musiaby sypa czerwonych albo osania ich kamstwem. A nie chce ani jednego, ani drugiego. - Zdarzyo mi si przeprowadzi kilka ledztw dziennikarskich i wiem, e po pierwsze moe nie przynie ono adnych efektw, a po drugie - czasem dla obserwatorw z zewntrz nie pozostawia ladw. - Pozostamy przy swoich opiniach. Ja liczyem na to, e Adam Michnik powie absolutnie wszystko, co moe pomc w odkryciu prawdy, Tak si nie stao. To dla mnie zawd.

Jacek Kuro

Termos kontra zarkawki


Minister pracy w rzdzie Hanny Suchockiej - Jacek Kuro domaga si, by szef Urzdu Rady Ministrw Jan Maria Rokita skierowa do podpisu pani premier nominacje dla nowych wiceministrw. Ale zdaniem Rokity ju byo ich zbyt wielu, wic przeciga spraw, jak mg. Pewnego dnia, gdy szef URM siedzia za ulubionym ogromnym biurkiem w gabinecie, omijajc sekretarki i bez zapowiedzi wbiega Kuro. W jednej rce trzyma termos, w drugiej wymit kartk. Rzuca kwitek na biurko i bez sowa wybiega. Rokita odczytuje dwa krtkie zdania: "Pan Jan Rokita. Skadam Panu rezygnacj z funkcji ministra pracy".

- Na kogo Pan gosowa w wyborach prezydenckich w 1995 roku - w pierwszej turze? - Na Was. - Kandydatem Unii Wolnoci, Pana partii, by Jacek Kuro. Dlaczego nie dosta Pana gosu? - Byem skonfliktowany z przewodniczcym Leszkiem Balcerowiczem i z lini partii. Mona powiedzie, e przebywaem w unijnym przedpokoju, czekajc tylko, a uchyl si szerzej inne drzwi i bd mg wyj. Kierownictwo Unii tego zreszt ode mnie oczekiwao. A dlaczego nie gosowaem na Kuronia? Po pierwsze dlatego, bo marzyem o jednolitym froncie centroprawicy stojcym naprzeciw SLD. Co wicej, wierzyem, e zbudowanie takiego frontu okae si moliwe. Warunkiem zrealizowania takiego planu by wsplny kandydat centroprawicy na prezydenta. Z rachunku si wynikao, e moe nim by tylko urzdujcy prezydent. By i inny powd. Wybr Jacka Kuronia na kandydata prezydenckiego Unii Wolnoci by gwodziem do trumny mojej solidarnoci z t parti. Z powodu rnic ideowych. To by kolejny sygna - po odsuniciu Tadeusza Mazowieckiego - e coraz mniej z Uni mnie czy. - Nie wierzy Pan w szans popularnego Kuronia? Na czym one polegay? - Na samym pocztku kampanii prezydenckiej z powodu wielkiej popularnoci Kuronia mona byo jeszcze sdzi, e s w Unii ludzie, ktrzy w jego sukces wierz. Pniej stawao si jasne, e jest bez szans. Jego zgoszenie traktowaem jako ch zaszkodzenia Wasie i jako efekt wewntrzunijnych rozgrywek - Balcerowicz i Geremek chcieli pokaza, e maj peni wadzy w partii. Rozmawiaem z Leszkiem Balcerowiczem krtko przed wyborami. Mia wiadomo, e wystawienie Kuronia byo bdem. Ale moj sugesti, e moe by to jeszcze przedyskutowa, zby zdaniem: Teraz jest ju za pno. Nie wolno podkopywa morale we wasnych szeregach. - Trudno odmwi mu racji. - Trudno przyzna mu racj. Zmiana stanowiska Unii bya moliwa nawet w ostatniej chwili. Prawdziwy spr o Polsk toczy si nie midzy Kuroniem i Kwaniewskim, a midzy Was i Kwaniewskim.

- Mwi Pan o ideowych rozbienociach z Kuroniem. - Wsppracowaem z Kuroniem w kierownictwie Unii Demokratycznej i w rzdzie Suchockiej. A jednak rnio nas nieomal wszystko. Mnie uksztatowa mieszczasko-inteligencki Krakw z siln tsknot do II Rzeczypospolitej. Jego - robotniczo-inteligencki, lewicowy oliborz fascynujcy si jeli nie komunizmem, to demokratycznym socjalizmem. Za rzdu Suchockiej byo zabawnie. Z duym przekonaniem wykonywalimy wsplne przedsiwzicia, kierujc si odmiennymi motywami, l ja, i on popieralimy Pakt o Przedsibiorstwie. Ja - bo widziaem w nim recept na uzyskanie zgody zwizkw zawodowych na prywatyzacj. On - bo widzia chocia czstkowe spenienie ideau udziau zag w zarzdzaniu. A rwnoczenie gdy odbywalimy nie koczce si debaty w Urzdzie Rady Ministrw, mylelimy o pastwie zupenie inaczej. Jacek mwi cigle o oywianiu ruchw spoecznych. By przekonany, e gdzie tam w Polsce jest maa organizacja, komrka zwizkowa albo grupa ludzi domagajca si czego od pastwa i trzeba jej pomc. Ja tumaczyem, e z perspektywy rzdu takich zjawisk nie da si indywidualnie ogarn, e trzeba zaj si instytucjami, zwaszcza samorzdem. Odpowiada, e samorzd jest drugorzdny. Wani s ludzie, a nie rady, zarzdy, procedury. Mwi jeszcze, e ja nadawabym si do rzdzenia w czasach cesarsko-krlewskiej administracji Austro-Wgier i e warto mi sprawi zarkawki. - Uwaa Pana za arcybiurokrat. - A ja pytaem go, skd wzi si w budynku Urzdu Rady Ministrw. e bardziej pasowaby do ulicy, na ktrej tworzy si rewolucyjny komitet. To byy wzajemne zoliwoci - ale yczliwe. Z drugiej strony, one oddaway rnice midzy nami. Miaem z nim na pieku w sprawie stosunkw z Kocioem. Uwaaem konkordat za symboliczny koniec wojny ideologicznej, religijnej. Jacek mia dokadnie przeciwne zdanie. - Z zewntrz tego sporu prawie nie byo wida. - Bo wzajemne lojalnoci rzdowe byy bardzo mocne, potrafilimy ukry - inaczej ni w pniejszych rzdach - nasze rnice. Ale wewntrz rzdu toczya si prawdziwa batalia. Nie tylko zreszt z Kuroniem. Jego gwnym sojusznikiem by minister finansw z Unii Demokratycznej Jerzy Osiatyski. Pamitam autentyczn wojn z Osiatyskim o wie w owiczu. Obiecaem jej zwrot biskupowi Alojzemu Orszulikowi i spowodowaem odpowiedni decyzj komisji majtkowej zajmujcej si kocielnymi nieruchomociami. Pech chcia, e w tej starej wiey z krtymi schodami mieci si urzd skarbowy. Osiatyski szala, zwaszcza e nic mu wczeniej nie powiedziaem. - Trudno mu si dziwi. - Ale urzd skarbowy dosta znacznie wygodniejszy budynek. W kadym razie minister finansw wdziera si po wielekro do mojego gabinetu i oskara o rozptanie wojny religijnej. Do koca nie pogodzilimy si w tej sprawie. Cen za przeforsowanie tej decyzji - byem w tej sprawie silniejszy - staa si trwajca do koca rzdu wojna o wie z ministrem finansw. Nigdy nie zwtpiem w sens reprywatyzacji. Ale jej brak nie byt dla mnie argumentem przeciw reprywatyzacji mienia kocielnego. Ta wiea nie nadawaa si zreszt zupenie na siedzib urzdu skarbowego. Spr o ni by sporem czysto ideologicznym. - Wsppracowao si Panu dobrze z Kuroniem, a przecie jestecie kompletnie rnymi osobowociami.

osobowociami. - Ja pracuj przy biurku wrd papierw, rzeczywicie pasowayby do mnie zarkawki. A Kuro wiecznie biega - zdyszany i z termosem. Wpada do mnie zawsze do gabinetu, nie zwracajc uwagi na sekretarki, i krzycza o jakiej sprawie, ktra go w danej chwili emocjonowaa. Przyjmowaem to pocztkowo ze zdumieniem, ale szybko si przyzwyczaiem. - adnych spektakularnych konfliktw? - Miaem wtedy piecztk "Rekomenduj do podpisu prezesa Rady Ministrw". To byo w znaczcym stopniu rdo mojej wadzy. Przystawiaem t piecztk midzy innymi na nominacjach podsekretarzy i sekretarzy stanu. Na samym pocztku doszo do sporu o liczebno i skad wiceministrw w resorcie pracy. Kuro zgromadzi tam swoich wsppracownikw, ale byo ich zbyt wielu, a poza tym stanowisk w tym ministerstwie domagali si koalicjanci. W zwizku z tym chowaem jego wnioski personalne do szuflady. Razu pewnego wpada do mojego gabinetu Kuro i skada rezygnacj na wymitej kartce. By w tej sprawie na tyle uparty, e ostatecznie uzyska, czego chcia. Taki by jego styl. Nie umawia si na rozmowy, nie poszukiwa kompromisu. - By Pan zadowolony z jego dziaalnoci jako ministra pracy? - On si zmienia. Za rzdu Mazowieckiego popar, wbrew swoim w wczeniejszym pogldom, liberalny program Balcerowicza, ale nie za darmo. W zamian dosta zgod na potne rozdawnictwo pienidzy publicznych - dla sfery budetowej, emerytw, bezrobotnych. Nauczyciele do dzi wspominaj Mazowieckiego i Kuronia jako swoich dobroczycw. Zacz te budowa potny aparat administracji socjalnej pastwa. Ja najwyej oceniam drug faz Kuronia - z czasw rzdu Suchockiej. Wtedy nie mia ju wielkiego trzosu pienidzy i by skonny bardziej powici swoj wizj stosunkw spoecznych dla racji stanu. To Kuro firmowa decyzje o ciciach budetowych, nawet o zamroeniu wzrostu pac i emerytur, angaowa si w prywatyzacj. Powica swoje pogldy dla interesu pastwa. Pniejsza ewolucja Kuronia zaprowadzia go tam, gdzie jest dzisiaj. On mwi, e auje nie tylko tego drugiego okresu, ale nawet czasw rzdu Mazowieckiego. auje nieomal wszystkiego, co zrobi w yciu publicznym po roku 1989. Dzisiejszy Kuro jest dramatycznym anachronizmem. Ja si z tym samokrytycznym bilansem nie zgadzam. - A jak Pan ocenia ten bilans? - Odegra rol pozytywn. Swoj spoeczn popularnoci, zdolnoci do rozmowy z ludmi, swoimi wystpami w charakterze brata aty uatwi przeksztacenie Polski w poowie lat 90. w tygrysa Europy rodkowej. Jego telewizyjne pogaduchy z czasw rzdu Mazowieckiego do mnie nie trafiay. Byy le przygotowane, bekotliwe, czsto bez podmiotu albo orzeczenia. Ale one odegray dobr spoeczn rol. Przekonay Polakw do zgody na przeobraenie gospodarki i pastwa. - Ale czy Kuro nie ma troch racji, e si dzisiaj wstydzi tych swoich pogaduch? On zaprzecza swoim wczeniejszym, mocno socjalistycznym pogldom. Moe dzi uwaa, e oszukiwa ludzi. Wystpujc jako brat ata, przygotowywa ludzi na wyrzeczenia. - Jzyk pogaduch Kuronia nie byt jzykiem kamstwa. Kuro nie mwi: dajemy, jeeli nie dawalimy. Nie mwi: obiecujemy, jeli odbieralimy. On tym swoim nieskadnym ludowym jzykiem mwi szczerze. Jzyk mwiony moe by przewodnikiem duszy. Jest jeden warunek, aby tak byo. Nie

Jzyk mwiony moe by przewodnikiem duszy. Jest jeden warunek, aby tak byo. Nie elegancka forma, nawet nie kompetentna tre. Jedynym warunkiem jest szczero. Ludzka zbiorowo potrafi t szczero w jaki tajemniczy sposb rozpozna. Lud wie, czy polityk mwi od serca czy czstuje go mow-traw. Ten nieopisany przez naukowcw termometr rozpoznawa szczero Kuronia.

Micha Karnowski, Piotr Zaremba "Alfabet Rokity", 2004 r.

Darmowy Hosting CBA.PL

Newsweek Polska - 09.05.2005

Micha Karnowski, Piotr Zaremba

Koniec wiata Redaktora


Pkaj przyjanie, szwankuje zdrowie, malej wpywy i zrozumienie. Adam Michnik, bardziej samotny ni kiedykolwiek, zamyka kolejny etap swojego barwnego ycia. Dokd zmierza?

Gdzie jest Adam Michnik? Jedni nazywaj ten nowy czas w yciu Michnika wygnaniem. Inni ostateczn klsk jego projektu politycznego. - Za wczenie na bilans, ale na pewno czekaj go rekolekcje - ucina moe jedyny yczliwy naczelnemu "Gazety Wyborczej" przedstawiciel prawicy, Aleksander Hall. Od kilku miesicy wiadomo, e Michnik jest chory na puca. Na przeomie roku podyktowa na Wyspach Kanaryjskich spowied ycia trzem dziennikarzom "Gazety Wyborczej". Jego stan zdrowia poprawi si, ale mimo to Michnik daje o sobie zna sporadycznie. A to opublikuje we wasnej gazecie esej, a to podpisze list wzywajcy do przyjcia eurokonstytucji. Kiedy w Warszawie byo go peno, teraz sycha jedynie niepewne plotki o cichych wyjazdach i rwnie cichych powrotach do stolicy. Nawet francuski "Le Point" zauway, e na amach "Wyborczej" nie skomentowa ukraiskiej rewolucji, cho ten kraj zawsze bardzo go obchodzi. Kady chce mwi o najsynniejszym polskim redaktorze, ale niewielu dysponuje sprawdzonymi informacjami. Co dalej z Michnikiem? - Dobre pytanie, tym bardziej e on sam mnie o to niedawno pyta - mwi Zbigniew Siemitkowski, polityk lewicy, ktry nie kryje fascynacji legendarn postaci. Jego wiat rozsypa si na kawaki. Jak opowiadaj bliscy mu ludzie, po wybuchu korupcyjnego skandalu i kolejnych wystpach przed komisj ledcz Michnik sta si mniej pewny swoich racji, zacz popada w depresj. Poczu si odrzucony i niezrozumiany. Rwnoczenie coraz trudniej byo mu narzuca swoj wol innym w "Gazecie Wyborczej", gdzie jego zdanie stao si nagle mniej wane ni czonkw zarzdu Agory, kierujcych si nieubaganymi prawami rynku, a nie najwikszymi nawet zasugami z dawnych czasw. Ma te coraz mniej do powiedzenia w wiecie polityki. - Kwaniewski ograniczy z nim kontakty. Belka, inaczej ni Miller, nie uwaa go za swojego mentora - wylicza Jerzy Urban. - Jeli na czele rzdu stanie po wyborach Rokita lub Kaczyski, Michnik po raz pierwszy nie bdzie przyjmowany w Kancelarii Premiera jak u siebie w domu - dodaj zoliwie politycy prawicy. Co sdzi o tym sam Michnik? Odrzuca prob reporterw "Newsweeka" o rozmow - jest chory, nie bdzie si wypowiada. Woli milcze. Ta cisza staje si coraz bardziej dojmujca. Rakowski symbolizuje kolejn grup znajomych, pochodzcych przede wszystkim z elit

postkomunistycznych, z ktrymi Michnik straci kontakt lub bardzo go rozluni. Kolejn, bo nie pierwszy to zwrot w yciu 58-letniego bohatera opozycji, polityka i dziennikarza. - Dla mnie Michnik przeamuje si na dwie postaci. Wybitna posta sprzed 1989 roku, dzielna i bezkompromisowa. I czowiek ciko szkodzcy Polsce w okresie III Rzeczypospolitej - to ocena Jarosawa Kaczyskiego, ktry dziaa z Michnikiem w KOR. Nawet jeli nie wszyscy formuuj swoje opinie tak ostro, to przecie dla wikszoci dawnych ludzi Solidarnoci, cznie z najbliszymi znajomymi Michnika, nazywanie generaa Kiszczaka "czowiekiem honoru" i natrtne promowanie Leszka Millera stanowio nie lada problem. Ale Redaktora spotkao co znacznie gorszego ni krytyczny osd tego czy innego krgu znajomych. Jego teksty przestay by po latach punktem odniesienia, zaczynem dyskusji, wyroczni dla innych dziennikarzy i dla polskiej inteligencji. Nic tego lepiej nie symbolizuje ni kolejne suche owiadczenia adwokata Michnika, ktry grozi procesami adwersarzom naczelnego "Wyborczej" w tej czy innej sprawie. Kiedy guru polskiej publicystyki nie musia si ucieka do takiej broni. Jego sowo byo ostateczne. Dzi poprzez prawnikw przyznaje si do bezradnoci. Moe dlatego zamilk? I moe dlatego, niezalenie od stanu zdrowia, czeka go nowy okres. Ten nowy etap wida wyranie w mieszkaniu Michnika przy alei Przyjaci, dzi rzadko witajcym goci. Krluje w nim... okrgy st, symboliczny mebel, przy ktrym siadyway setki biesiadnikw wanych dla historii Polski. Pod szkem wida zdjcia Michnika z najwaniejszymi - od Giedroycia po Kwaniewskiego, od Sartre'a po Havla. To wiadectwo kolejnych wyborw Michnika, take zmian sojuszy, przymierzy z tymi, z ktrymi jeszcze wczoraj walczy. Ale te wspomnienie minionej potgi, bezgranicznych wpyww, bdcych przedmiotem plotek i mitw. To mieszkanie od zawsze byo wanym atutem w dziaalnoci opozycyjnej - nie kady mia w czasach PRL mieszkanie, i to tak due, mogce pomieci liczne towarzystwo. To mieszkanie stao si te symbolem sporw o wczesn rol Michnika. Przy alei Przyjaci mieszkali przewanie dawni i aktualni komunici. Adam pochodzi z rodziny ydowskiej inteligencji. Jego ojciec Ozjasz Szechter by przedwojennym dziaaczem komunistycznym. Wielu krytykw, ale i dawnych kolegw Michnika powtarza, e jemu i kolegom z jego rodowiska byo mimo wszystko atwiej, e nie odczuwali wielkiego strachu przed komunistycznym systemem, ktrym rzdzili dawni znajomi rodzicw. - Mieli lepsze warunki startu, choby telefon w domu, a nikt z moich przyjaci nie mia telefonu - zauwaa Antoni Macierewicz, najpierw kolega, a potem rywal Michnika w opozycji. Na Uniwersytecie Warszawskim Michnik, Lityski i grupa przyjaci stworzyli grup komandosw, zwart i hermetyczn. - Nieatwo si byo dosta do niej komu z innych rodowisk - opowiada Ryszard Bugaj, ktry wspdziaa z komandosami, ale by wyjtkiem - jako syn cieli z mazowieckiej prowincji. Rozruchy studenckie w 1968 roku zaprowadz Michnika i innych komandosw do wizienia. Nie po raz ostatni, bd tam pniej trafia czsto. - Nie by opozycjonist na niby, cho teraz jest moda, aby pomniejsza jego zasugi z tamtych czasw - ocenia historyk PRL Jerzy Eisler. I opowiada o nakrconym przez samych milicjantw filmie z zatrzymania Michnika. Ofiara szarpie si, funkcjonariusze bij pakami. - To musiao naprawd bole - mwi poruszony historyk. W latach 70. Michnik staje si jednym z przywdcw Komitetu Obrony Robotnikw. W latach 80. jest doradc Solidarnoci, czowiekiem coraz bliszym Lechowi Wasie. - Imponowa mi tym, e w 1977 roku, gdy innych KOR-owcw wsadzono, wrci z Francji, eby te siedzie w wizieniu. A w 1984 r., po stanie wojennym, odmwi jako jedyny z grupy kilkunastu historycznych przywdcw Solidarnoci wyjazdu na Zachd, cho namawiali go do tego doradcy i ludzie Kocioa. Po prostu nie chcia wyj z celi - wspomina Aleksander Hall. Ta odmowa zmusia wadze do rezygnacji z pomysu wypchnicia czowki Solidarnoci za granic.

Jerzy Urban pozna Michnika w modoci i spotyka go na przyjciach u synw komunistycznych dygnitarzy, ale po 1980 r. by po drugiej stronie barykady. Co ciekawe take i on twierdzi, e podziwia go jako czowieka niezomnego. A Wojciech Jaruzelski zapewnia po latach, e Michnik by moe wrcz uratowa Solidarno. - Gdyby oni wtedy wyjechali, ludzie uznaliby to za zdrad i opozycja mogaby si zaama - twierdzi genera, na ktrego rozkaz przeprowadzano operacj pozbywania si ludzi Solidarnoci. Michnik ujawnia wwczas swoje najlepsze cechy. Ciekawy wiata i ludzi ju jako licealista, pomimo lewicowych przekona, namwi kolegw z Klubu Poszukiwaczy Sprzecznoci, aby nawizali kontakt z ksidzem Bronisawem Dembowskim, warszawskim duszpasterzem akademickim. Potem wielokrotnie szuka wsplnego jzyka z Kocioem, stara si pogodzi lewicow inteligencj z katolikami. By erudyt nie stronicym od subtelnych rozwaa na temat kultury, ale przede wszystkim przewidujcym analitykiem sceny politycznej. - W drugiej poowie lat 80. stawia na Solidarno, cho wielu dziaaczy opozycji si od niej odwrcio. Obserwowa przemiany w Rosji, Gorbaczowa. Ody przy Okrgym Stole - przypomina Lityski. Co powodowao, e porywa, pociga za sob, e tak wielu uznao go wtedy za autorytet? Ludzie, ktrzy go wwczas znali, opisuj jego ogromny talent oczarowywania innych i narzucania im swojej woli. - Nazwabym go nie intelektualist, a emocjonalist, bo umia przekazywa innym swoje potne emocje - tak go pamita Wojciech Arkuszewski, kolega z KOR, ktry si z nim w kocu porni. By mistrzem pozyskiwania ludzi, czasem manipulowania nimi. Wrd kolegw z opozycji kryy opowieci, e Michnik debiutowa w tej roli bardzo wczenie. Jako dwunastolatek zosta wysany przez swoj podstawwk do pisarza Antoniego Sonimskiego. Mia go zaprosi na szkolne spotkanie. Literat za dziemi nie przepada i pj za bardzo nie chcia. - Prosz pana, ale paski "Alarm dla miasta Warszawy" to dzieo na miar "Pana Tadeusza" - zawoa rezolutny ucze i ju mia Sonimskiego owinitego wok palca. Pniej zosta jego sekretarzem i powiernikiem. - T sam metod stosowa w opozycji. Na przykad podczas obrad Okrgego Stou czeka na przyjedajcego z Gdaska do Warszawy Was na peronie i nis za nim teczk. Albo zaprasza mao zainteresowanego teori solidarnociowego bohatera Wadysawa Frasyniuka, eby z nim konsultowa swj najnowszy esej - wspomina z przeksem dawny opozycjonista. Mg go napisa, bo dosta do rki wany instrument - "Gazet Wyborcz". Ten dziennik przyzna mu Lech Wasa. Fakt przejcia pisma budzi do dzi ogromne emocje. Ryszard Bugaj: - Oni wzili pismo, ktre na pocztku byo wasnoci caej opozycji i dziki temu odnioso sukces rynkowy. Wiem, e Michnik wytacza procesy ludziom, ktrzy tak twierdz, ale powtrz to nawet i sto razy. Ten zarzut pobrzmiewa te w sowach Macierewicza: - Rozumiem al ludzi, ktrzy powierzyli Michnikowi wynegocjowan dla caej Solidarnoci gazet, a on j wzi sobie. Mnie te byoby przykro - mwi polityk. Wzili gazet, ale czy zawdziczaj sukces wycznie opozycyjnym korzeniom z 1989 roku? Jarosaw Kaczyski te uwaa przejcie pisma za nieuczciwe, a jednak dodaje: - Wykorzystali to skdind koncertowo. Potrafili pracowa pdarmo, a nawet poycza od znajomych znaczne kwoty. Czsto daj to za przykad prawicy, ktra zaczyna swoje medialne przedsiwzicia od wypacania sobie wielkich pensji - krci z podziwem gow. "Gazeta" staa si sprawnym narzdziem propagowania koncepcji Michnika. Dla Bugaja przykadem - nazywa to manipulacj - jest choby karykatura z roku 1992 przedstawiajca nielubianego przez "Wyborcz" premiera Olszewskiego z maszynk do drukowania pienidzy. -

Przedstawiano tak czowieka, ktrego rzd przygotowa rkami Andrzeja Olechowskiego jeden z najbardziej twardych i oszczdnych budetw - oburza si Bugaj. "Wyborcza" bya i jest krytykowana za stronniczo i agresywno. Wiele razy wchodzia w zwarcie z innymi mediami, take z "Newsweekiem", ktrego wydawc jest Axel Springer, gwny konkurent Agory. A rwnoczenie podziwiana za profesjonalizm przecieraa nowe szlaki w dziejach polskiego dziennikarstwa. Michnik ju w opozycji swoje sukcesy zawdzicza atrakcyjnym i odwanym tekstom. - To prawda, e mia kontakty na Zachodzie, z lewic europejsk i jej pras. Ale mia te talent mwi Eisler. I dzi te nie jest chodnym analitykiem. Woli styl peen pasji. Dziedziczy tradycj wielkich publicystw midzywojennych. Stanisaw Cat Mackiewicz czy Adolf Nowaczyski nie zawracali sobie gowy czym takim, jak waenie racji, czasem i szacunkiem dla przeciwnika. Kopot polega na tym, e piszc w ten sposb, Michnik jest pierwszym apostoem waenia racji i zasypuje innych apelami, by tak wanie postpowali. e bdc sdzi stronniczym i kaprynym, da od innych powcigliwoci. Mwi to nie tylko przeciwnicy. Andrzej Celiski, dawny kolega z opozycji, dzi na lewicy, uwaa naczelnego "Wyborczej" za jednego z najwybitniejszych politycznych autorw. A rwnoczenie zauwaa, e Michnik sta si nieznony w traktowaniu ludzi nie tylko o pogldach przeciwnych, ale nawet bliskich. Jako przykad daje potraktowanie dominikanina ojca Macieja Ziby. Udostpniono mu amy, a kiedy si okazao, e nie myli dokadnie tak jak Michnik, zosta wykpiony i sponiewierany. Jeli przyj twierdzenia krytykw, e "Gazeta" to rodzaj kocioa, a Michnik jest jego kapanem, to trzeba przyzna, e to duszpasterz oddany swoim wiernym caym sob. Wybierajc kierowanie gazet, rezygnuje w 1991 roku z posady posa i cho figuruje na listach honorowych goci, nigdy nie przychodzi na kolejne kongresy Unii Demokratycznej, a pniej Unii Wolnoci. Wystarczy, e popiera to ugrupowanie przy okazji kadych wyborw snistym komentarzem. Rwnoczenie nie wyrzeka si polityki. - Kojarzy ludzi, forsuje pomysy - tak streszcza aktywno Michnika Jerzy Urban, ktry w latach 90. nawizuje stae kontakty towarzyskie ze swoim dawnym znajomym i niedawnym przeciwnikiem. Zbigniew Siemitkowski wspomina spotkanie z Redaktorem w 1991 roku w klubie dyskusyjnym w Warszawie i ukute wwczas przez Michnika haso, ktremu do dzisiaj pozosta wierny: "Amnestia tak, amnezja nie". To wtedy Michnik zaczyna oddala si stopniowo od ludzi Solidarnoci i zblia do dziaaczy byej PZPR. Jeszcze w 1989 roku objeda kraj razem z Aleksandrem Kwaniewskim, zachwalajc go jako rozsdnego polityka. Jego sympatie dla dotychczasowych przeciwnikw byy gorce, a gust czasem mao wybredny. Kiedy Sejm kontraktowy powoa komisj majc osdzi rzd Rakowskiego, Michnik, dopiero co wybrany pose Solidarnoci, podbieg do jej przewodniczcego Ryszarda Bugaja: - Pamitaj, kurwa, Rysiu, e Sekua jest reformatorem szepn mu do ucha. Byy wicepremier Ireneusz Sekua ju wwczas uchodzi za symbol aroganckiego partyjnego aparatczyka z yk do interesw. W 1992 roku wyjecha do Parya, eby promowa ksik Jaruzelskiego. Byy szef WRON take i dzi opowiada o nim jako o swoim przyjacielu. - miejemy si, rozmawiamy - rozmarza si genera w czasach, gdy tylu innych opucio Michnika. Pi wdk nie tylko z Kwaniewskim, take z innymi politykami tego obozu: Markiem Borowskim,

Wiesawem Kaczmarkiem, Zbigniewem Siemitkowskim. Wywiera na nich ogromny wpyw. Przyznaj si do kultu Michnika. Wielogodzinne debaty przy szklaneczce whisky o historii Komunistycznej Partii Polski, ruchach wewntrznych w PZPR, opowieci o jego ojcu, sdzonym w latach 30. KPP-owcu, tego nie da si przeceni - wspomina Siemitkowski. Stawiajc mosty porozumienia z ludmi byej PZPR, Michnik dziaa na wasne konto, ale by kojarzony z Uni Wolnoci. - Nigdy nie poszlimy na jego koncepcj porozumienia z tamt stron - zapewnia jeden z historycznych przywdcw UW Jan Lityski. Pytany, dlaczego Michnika tak cigno w kierunku postkomunistycznej lewicy, Lityski wspomina najpierw, e dawny przywdca KOR zawsze lgn do rnych ludzi i rodowisk, e by rwnie ciekaw ksidza Dembowskiego w roku 1964, jak Kwaniewskiego w 1989. Ale zaraz dodaje: - Na pewno z nimi byo mu atwiej ni z nami. Mg ich do wielu rzeczy przekona. Suchali go. Dobrze znajcy Michnika polityk prawej strony opowiada, jak naczelny "Wyborczej" zwierza mu si, e to on przekona Kwaniewskiego do przyjcia kursu na Zachd, do Unii Europejskiej i NATO. Powiedziaem, e i tak by to zrobili. No co ty? - odpowiedzia. - To si decydowao w gronie kilku osb. Suchali Michnika, ale nie do koca. Bo on rol przywdcz w ewentualnym porozumieniu cay czas wyznacza swoim kolegom: Bronisawowi Geremkowi i Jackowi Kuroniowi. Po pomylnych dla lewicy wyborach 1993 roku Jzef Oleksy ali si posom innych partii: - Ten Michnik chce, eby Kuro zosta premierem, a Kwaniewski uczy si przy nim jako wicepremier. W kocu to mymy wygrali. Apogeum tej komedii omyek nastpuje w 1995. Kwaniewski wygrywa pierwsz tur wyborw prezydenckich. Wasa jest drugi. W telewizyjnym studiu Michnik domaga si, aby Kwaniewski zrezygnowa na rzecz Kuronia. Jest to prawnie niemoliwe, a politycznie nonsensowne. Lider SLD oczywicie odrzuca ten pomys. - To cay Michnik, wierzcy w to, e ludzie z dawnej PZPR, wstydzcy si wasnej przeszoci, bd mu ulegli - zauwaa Wojciech Arkuszewski. Mogli mu by skdind wdziczni. Lityski wskazuje na inny motyw sympatii Michnika dla postkomunistycznej lewicy: strach przed agresywn prawic. Potwierdza to Aleksander Hall. Czyta uparcie skrajne narodowe pisemka i by przekonany, e to realne zagroenie - opowiada Hall, polityk umiarkowanej prawicy i felietonista "Wyborczej". Ale podobny styl dziaania, zakulisowe gry i podchody byy charakterystyczne dla Michnika jeszcze w czasach opozycji. To dziki niemu utrzymywa dyscyplin w grupie komandosw, a pniej wygra konkurencj w KOR z Antonim Macierewiczem. To dziki temu stylowi zbliy si do historyka Bronisawa Geremka, chocia jeszcze na pocztku lat 80. Geremek i inni eksperci traktowali KOR niechtnie, jako zapor na drodze do porozumienia z komunistycznymi wadzami. Bugaj nazywa rodowisko Geremka i Michnika "famili". - Typowe dla nich jest przekonanie, e mona rzdzi na podstawie porozumienia elit. e zwykych wyborcw pyta si o zdanie niechtnie - opisuje Bugaj. - To francuski styl uprawiania polityki i prowadzenia debat. Polityka jako koci dla wtajemniczonych - dodaje Jan Rokita. Lata 90. to czas takiego politykowania. I czas wielkiej potgi Michnika. Pisa i redagowa, spotyka si, patronowa politycznym spotkaniom, biesiadowa. Mia ogromny autorytet, dziennikarze stacji radiowych i telewizyjnych zaczynali dzie od studiowania "Gazety Wyborczej", w tym zwaszcza komentarzy jej redaktora naczelnego. Popiera Uni Wolnoci, cywilizowa SLD, ale mia drog otwart na wszystkie polityczne salony. Kiedy do wadzy doszed premier Jerzy Buzek z AWS, prawie co tydzie wpada do Michnika lub zaprasza do siebie, cho "Gazeta Wyborcza" na og krytykowaa jego rzd. Michnik by te przyjacielem wszystkich wielkich spoza polityki. - Ludzie gorsz si, e by po imieniu z kolejnymi premierami, a on by na ty rwnie z Giedroyciem i Mioszem - zauwaa Eisler.

To w SLD znajdowa i pielgnowa kolejnych pupili. Na przykad Wodzimierza Cimoszewicza. Pod koniec 1993 roku arogancki, niechtny Solidarnoci Cimoszewicz sta si bohaterem krytycznego reportau na amach "Wyborczej". Nieco ponad rok pniej ten polityk jest ju na ty z Michnikiem i pozostajc nieco na marginesie SLD, staje si nieomal uczniem publicysty. Wsplnie pisz tekst wzywajcy do wypracowania kompromisowej wersji historii przez dawnych solidarnociowcw i ludzi PZPR. Nic te dziwnego, e w 1996 roku Cimoszewicz zaprasza Michnika do konsultacji skadu rzdu. Ten doradza mu podobno prof. Jerzego Wiatra jako ministra edukacji. Ale Cimoszewicz nie jest jedyny. W tekcie "Im gorzej, tym gorzej", kwitujcym w 1993 roku zwycistwo wyborcze SLD, Michnik da rozliczenia przez samych postkomunistw sprawy moskiewskich pienidzy. Nigdy tych da nie odwoa. Mieczysaw Rakowski twierdzi, e to on pozna Michnika z Leszkiem Millerem, bohaterem afery moskiewskich pienidzy. - Wtedy zawarli porozumienie, e nie bd si mocno atakowa - wspomina. Ju wkrtce Miller, kreowany (take przez "Wyborcz") na czoowego przedstawiciela SLDowskiego betonu, staje si intymnym towarzyszem publicysty. Ten zabiera go w 1996 r. na wypraw do Szwecji. Tam na kongresie organizacji ydowskich Miller zostaje przedstawiony przez swego opiekuna, odczytuje owiadczenie SLD, odcinajce si od wydarze z Marca '68, po czym obaj panowie wymykaj si dyskretnie i id w Sztokholm. Co z tej wyprawy wyniko? Wiemy, e Michnik sta si wielkim sympatykiem Millera mimo jego rywalizacji z innym staym rozmwc Redaktora - prezydentem Aleksandrem Kwaniewskim. Jerzy Urban tumaczy t zayo podlizywaniem si Millera Michnikowi. Przyszy premier mia si dosownie nawrci na orientacj liberaln w gospodarce i proamerykask w polityce zagranicznej. Mona jednak odnie wraenie, e Michnik zaufa Millerowi na kredyt. Ten zwizek sta si pocztkiem jego kopotw. Ten wtek podnosi Siemitkowski, ktry uwaa, e ta zaleno zbyt wika Michnika publicyst. Mwi o tym i Celiski, zwracajc uwag, e akcjonariusze spki giedowej naciskaj na rozwj firmy, co na regulowanym rynku medialnym wymusza kontakt z wadz. I rodzi niebezpieczne pokusy wykorzystania wpyww redaktorskich. - Wykorzystali to Kwiatkowski czy Czarzasty, ktrzy potraktowali go nie jak ikon opozycji, ale partnera w biznesie, ktrego mona sprbowa wykiwa - mwi Siemitkowski, a w jego gosie sycha zdziwienie, e Michnik ich nie przegoni. Wydaje si, e Michnik nie doceni niechci czci postkomunistw, bo cho zawsze wadczo wydawa "swoim" postkomunistom certyfikaty moralnoci, to pozostali tylko czyhali na okazj do odegrania si za upokorzenia. - On myla, e oni zawsze bd go czcili. A oni uwaali, e czas pokuty dawno min opowiada znajomy Michnika. I kiedy w wyborcz noc 2001 roku, noc szalonej radoci pijanego zwycistwem SLD, Michnik wydzwania do zaprzyjanionych politykw z gratulacjami, nie mg wiedzie, e ta mio le si dla niego skoczy. Miller da ustaw medialn modym partyjnym wilczkom i jednej wilczycy, oni wysali Rywina do Michnika, a Michnik go nagra, ale p roku zwleka z publikacj skandalu. Ten zwizek przyczynowo-skutkowy zna dzi w Polsce kady. Ale niewielu wie o tym, co dziao si za kulisami. W zszokowanym rodowisku postkomunistycznym narasta niezrozumienie dla postawy Michnika, ktry uruchomi afer bdc pocztkiem koca SLD. Pka misternie budowana przez lata sie przyjani. - Michnik i Urban tworzyli z Rywinem co w rodzaju krgu towarzyskiego, tak to widziaem. I nie wiem do dzi, jak doszo do tego, e koledzy, ktrzy niejedn szklaneczk whisky w gardo wlali, nagle stanli na antypodach. O co tu chodzio... zastanawia si Rakowski. Nadwerony zosta te wizerunek Michnika, ktry bronic przed komisj ledcz reputacji

Nadwerony zosta te wizerunek Michnika, ktry bronic przed komisj ledcz reputacji wasnej gazety i firmy, postawi wszystko na jedn kart. Zniechci nawet wielu z tych, ktrzy dugo wybaczali mu polityczne grzechy. - Miaem wraenie, jakby chcia stan ponad komisj i ponad prokuratur - wspomina z niesmakiem Hall, deklarujcy nadal ciepe uczucia dla naczelnego "Wyborczej". Dodaje: - To nie bya dobra lekcja dla obywateli. I to przymio jako t niewtpliw i potn zasug Michnika - ujawnienie prby bezczelnej korupcji na szczytach pastwa. Destrukcja podkradaa si do wasnego, najwszego obozu. W zgrany niegdy, okopany na obronnym pozycjach kierowniczy zesp Agory i "Gazety" zaczy wkrada si rozdwiki. Wedug politykw prawicy Helena uczywo i szefowie Agory, spotykajc si z nimi ju po aferze, ubolewali nad zbyt bliskimi zwizkami Michnika z ludmi lewicy. Pojawiy si sugestie, aby zmieni lini gazety na mniej zaangaowan politycznie. Z drugiej strony dla Michnika przyszy cikie czasy take z innego powodu. Nie chcia si zgodzi na okrojenie stron z powan publicystyk. Odwoywa si do inteligenckiej tradycji, do swoich dowiadcze redaktora z czasw opozycji. Jego polemistami stali si dwaj czonkowie zarzdu Jarosaw Szaliski i Jacek Bk, pracujcy wczeniej w normalnych firmach. S nazywani w gazecie "danonkami" - to aluzja, e rwnie dobrze mogliby "robi" w artykuach spoywczych, jak w prasie. Ale nerwowo managementu te da si zrozumie, bo "Wyborcza" musi stawia czoo nowej konkurencji, dziennikowi "Fakt", wydawanemu przez Axel Springer Polska, wydawc take tygodnika "Newsweek Polska". Jego czas mija. Pomys na historyczne porozumienie z postkomunistami sta si nieaktualny, bo ten obz si sypie - i to za spraw Michnika. Mija te czas uprawiania polityki na mod francusk. Debata - ma to swoje wady, ale ma i wielkie zalety - przestaje by kocioem dla wtajemniczonych. Michnik, dawny kapan i autorytet, staje si anachroniczny. Nie wiemy, czy to ju emerytura, czy tylko rekolekcje. Szefowie redakcji te odmawiaj rozmowy. Ale wydaje si, e Redaktor coraz bardziej zanurza si w wiat, z ktrego przyszed, w ktrym zakocha si jako cudownie zdolny nastolatek - wiat starcia idei, wspomnie, wielkiej historii i jej herosw. Tyle e teraz on sam jest jednym z tych herosw i niezalenie od tego, jak bardzo zdarzao mu si bdzi, tego nikt mu nie odbierze.

NAGY UPADEK ADAMA M. - antologia tekstw

AFERA RYWINA

Darmowy Hosting CBA.PL

WPROST - 13 lutego 2005

Michnik z Urbanem
Musiao si sta co naprawd dramatycznego. Adam Michnik niespodziewanie wrci do kraju. I spotka si z Jerzym Urbanem w restauracji orientalnej na warszawskim MDM. W spotkaniu uczestniczya ona naczelnego "Nie", Magorzata Daniszewska. Michnikowi dopisuje apetyt - podczas spotkania jad dania tajskiej kuchni, pi do obiadu czerwone wino. Niestety, nadal pali duo papierosw. Przyjacielska pogawdka skrzya si historyjkami w rodzaju tej o przypadkowym spotkaniu maego Adasia z przeraajcym pk. Jzefem wiato (wicedyrektorem Departamentu X Ministerstwa Bezpieczestwa

Publicznego). wiato zatrzyma maego Adasia, gdy ten przechodzi przez ruchliw ulic. Wydobywszy z przyszego opozycjonisty adres i nazwisko rodzicw, odprowadzi go pod drzwi mieszkania. Przeraona matka mylaa, e to po ojca przyszli - wspomina Michnik, trzsc si ze miechu. Urban opowiada Michnikowi o bankietach i rautach, na ktrych bywa. - A czy Toeplitz [Krzysztof Teodor] by na tej imprezie? - dopytywa Michnik. - A jak w tym wszystkim Jzio? - interesowa si. - Raz jest czuy, raz nie. Nie ma z nim tyle rozrywki co kiedy - odpar Urban. Humor zepsuy biesiadnikom teczki SB. Michnik opowiedzia, e zobaczy w telewizji Puls rozmow na temat lustracji i dekomunizacji, gdzie wypowiada si "mody gnj": - Co strasznego. Oni wszyscy si nazywaj: Warzecha, Paliwoda, Perzyna, Jeyna... - Semka - dorzuci Jerzy Urban. W sobot wieczorem zapytalimy naczelnego "Nie", czy by pierwsz osob, z ktr Adam Michnik zjad obiad po powrocie do kraju. Urban rzuci do suchawki: "A chuj komu do tego, z kim ja jem obiad, i to jest cay mj komentarz". Nie udao nam si porozmawia z Michnikiem.

Jarosaw Jakimczyk

Salonowy nihilista
Warszawa, stycze 1981 roku. Pity miesic karnawau Solidarnoci. W Stowarzyszeniu Dziennikarzy Polskich toczy si zaarta dyskusja na temat "Strach jako towarzysz pracy dziennikarza". Wybucha awantura. Koledzy zarzucaj Jerzemu Urbanowi, e jest autorem kamliwych, zwalczajcych Solidarno komentarzy w "Dzienniku Telewizyjnym". Oskaraj go o tchrzostwo, bo nie podpisuje ich wasnym nazwiskiem. Urban jest wcieky. Broni si: - Tak, pisz komentarze! A co, nie wolno mi? Przez sal przetacza si szmer dezaprobaty. Wstaje Adam Michnik: - Urban, mj stary przyjacielu! zaczyna. Mwi, e szanuje go, bo wbrew wikszoci stan w obronie aresztowanego za finansowe malwersacje byego szefa TVP Macieja Szczepaskiego. - Dlaczego takiej odwagi nie miae wczeniej? Dlaczego nie bronie uwizionych opozycjonistw? - pyta jednak Michnik. Urban prosi go, eby nie przesadza, bo nie jest jego przyjacielem. - Ju teraz nie musisz si ba - odpowiada Michnik. - Nie boj si i nie przyjani - ripostuje Urban. Demonstracyjnie wypisuje si te z SDP. Kilkanacie lat pniej to Urban bdzie si afiszowa znajomoci z Michnikiem. Bdzie zazdroci mu prestiu, towarzyskiej popularnoci i wadzy nad opini publiczn. Poznali si za wczesnego Gomuki, na przeomie lat pidziesitych i szedziesitych. Najpierw spierali si w Klubie Krzywego Koa, potem dyskusje przeniosy si do koktajlbaru w Bristolu, gdzie popijali "harcerzyki", czyli wdk zmieszan z grapefruitem. Kilka lat pniej Urban pomaga modszemu o

trzynacie lat koledze zamieszcza w "yciu Gospodarczym" teksty pisane pod pseudonimem. W 1960 roku powstaje "Polityka". Urbana zatrudnia w niej Mieczysaw Rakowski. Trzy lata pniej Urban dostaje zakaz pisania od samego Wadysawa Gomuki. Nie z powodu antysocjalistycznych treci, lecz przez artyku o dziaaczu antyalkoholowym z Krakowa. Wystrzegajcy si alkoholu "towarzysz Wiesaw" nie tolerowa kpin z ascetycznych upodoba. A Urban wymiewa si: "Czym bya midzynarodwka ydw, masonw i cyklistw dla idei chrzecijasko-narodowej, tym pijacka fraternia dla boga trzewoci i jej proroka". Za panowania Edwarda Gierka drogi Urbana i Michnika si rozchodz. Michnik staje si znanym dziaaczem opozycji, a Urban nowym szefem dziau krajowego "Polityki". Na pocztku lat osiemdziesitych Jerzy Urban bawi z on na zimowym urlopie w Zakopanem. Ich samochd zagrzebuje si w niegu przed Domem Turysty. Na dworze kilkunastostopniowy mrz, a wok ywej duszy. Na szczcie z naprzeciwka nadchodzi kilka osb. Rozpoznaj Urbana i pomagaj wydosta si z zaspy. - Widzisz, warto wystpowa w telewizji, by popularnym - mwi do ony. Wczeniej bardzo zabiega o pojawianie si w telewizji. Kiedy redakcja "Polityki" przyznawaa nagrod "Drody", wybucha awantura. Urban koniecznie chcia, aby otrzyma j Janusz Rolicki, jeden z szefw w telewizji. Cz zespou mocno si temu sprzeciwiaa, nie chcc honorowa medium, ktre byo tub propagandow ekipy Gierka. Ale Urban dopi swego. W 1981 roku powstaje rzd Wojciecha Jaruzelskiego. Genera docenia zasugi Jerzego Urbana w atakowaniu Solidarnoci i mianuje go rzecznikiem rzdu. Jaruzelski liczy si z opini Mieczysawa Rakowskiego, a redaktor naczelny "Polityki" wystawia swojemu przyjacielowi najlepsze referencje. Za t protekcj Urban odwdziczy si Rakowskiemu ju w wolnej Polsce. Sfinansuje jego operacj w szpitalu w Berlinie i bdzie sponsorowa niedochodowy miesicznik "Dzi", redagowany przez ostatniego premiera PRL. Funkcja rzecznika rzdu wyzwala u Urbana najgorsze cechy charakteru, niewidoczne wczeniej nawet dla najbliszych. "Intryganctwo, bezwzgldno, skonno do podstpu i brak hamulcw moralnych" nie oszczdza swego byego ma Karyna Andrzejewska. Niewane, e nienawidz go miliony. Wane, e jest w samym centrum zainteresowania. Jerzy Urban wsawia si wypowiedzi, e "rzd sam si wyywi". Na cotygodniowych konferencjach prasowych organizowanych w Interpressie korzysta z materiaw MSW. Cieszy si jak dziecko, gdy Suba Bezpieczestwa odkrywa, e ksidz Jerzy Popieuszko ma prywatne mieszkanie w Warszawie. "Liczy, e uda si wrobi ksidza w jakie dziwki albo narkotyki" - wspomina Andrzejewska. Na miesic przed zamordowaniem ksidza Urban pisze o nim felieton: "W kociele ksidza Popieuszki urzdzane s seanse nienawici. Popieuszko jest organizatorem sesji politycznej wcieklizny". Po zabjstwie Urban dostaje bro i osobist ochron. W tym samym czasie pisze listy do generaa Czesawa Kiszczaka: "Nie istnieje taki urzd, ktry byby na miar zasug i walorw Towarzysza Generaa". Staje si najbliszym doradc Jaruzelskiego. Wraz ze Stanisawem Cioskiem i generaem Wadysawem Poog tworzy "zesp trzech", ktry przygotowuje scenariusz rozwoju wydarze w kraju, w tym wariant podzielenia si wadz z opozycj. We wrzeniu 1988 roku premierem zostaje jego przyjaciel, Mieczysaw Rakowski. Kilka miesicy pniej Urban zostaje ministrem informacji i prezesem Radiokomitetu. Nadchodzi 6 czerwca 1989 - dwa dni po wyborach do Sejmu kontraktowego. Urban jest w szoku. Przecie kandydowa w okrgu Warszawa-rdmiecie, do ktrego spyway gosy Polakw z placwek dyplomatycznych. By pewien zwycistwa. A przegra z "marnym aktorzyn", jak okrela Andrzeja apickiego, startujcego z listy Komitetu Obywatelskiego przy Lechu Wasie. Urban wygrywa jedynie w ambasadzie w Uan Bator. Nie tylko nie zostaje posem, ale musi poegna si z funkcj ministra. Jest rozgoryczony. Ma duo wolnego czasu. Pisze Alfabet Urbana, ksik z krtkimi, przemiewczymi charakterystykami politykw, artystw i dziennikarzy. Alfabet staje si bestsellerem, sprzedaje si w siedmiusettysicznym

nakadzie. - "Wielu bohaterw Alfabetu Urban zwyczajnie szkaluje, po to eby uczyni atrakcyjnymi swoje wypociny. Jest pewien, e nikt mu si nie zrewanuje. Dla zasady: nie rusza si gwna, bo mierdzi" - mwi bya ona Urbana. Ale pienidz nie mierdzi. Urban twierdzi, e na Alfabecie zarobi sto dwadziecia tysicy dolarw. Wiosn 1990 roku dostaje papier z pastwowego koncernu wydawniczego RSW. Sprzedaje ten deficytowy wwczas towar, a zarobione pienidze inwestuje w handel piwem. Jego wsplnikiem jest Mariusz witalski, biznesmen z Poznania i zaoyciel Elektromisu. Zarobek jest szybki i prosty. Pac za puszk po osiemnacie fenigw, w kraju sprzedaj j pi razy droej. Urban tskni jednak za polityk i gr na najwyszych szczeblach wadzy. Wpada na pomys stworzenia tygodnika. Razem ze witalskim zakadaj spk. Pierwszy numer "Nie" wychodzi w stu tysicach egzemplarzy. l cay nakad rozchodzi si. Pismo jest pene wulgaryzmw i nienawici do nowej wadzy. Zawiera te pornograficzne zdjcia. Trafia w gusta sfrustrowanych now rzeczywistoci. Z dnia na dzie Jerzy Urban staje si milionerem. Za sukcesem finansowym idzie te wpyw na now lewic. "Nie" ma niezaprzeczalny udzia w powrocie do wadzy byych towarzyszy. Po wygranych wyborach w 1993 roku Jerzy Urban zjawia si w siedzibie SdRP. Triumfuje. Z wystawionym jzykiem i wielk butl szampana wituje powrt kolegw do wadzy. Ma powody do satysfakcji. Spenia si jego prognoza sprzed czterech lat. "Myl si ci, ktrzy twierdz, e czerwoni skompromitowali si i odchodz w przeszo - pisa w "Polityce". Ale czeka go kolejne rozczarowanie. Liderzy lewicy chtnie korzystaj z jego rad i medialnego wsparcia. Jednak niechtnie si do niego przyznaj. Urbana spotyka afront za afrontem. Najwikszy ze strony Jzefa Oleksego. Premier nie zaprasza go na spotkania urzdzane dla szefw najwikszych polskich redakcji. Urbana bardzo to boli i irytuje. Jest sybaryt. W III Rzeczpospolitej moe sobie pozwoli na wszystko. Ma dwie spki: Urma - od "Urban ma" - ktra wydaje tygodnik "Nie" i przynosi wielkie dochody, oraz Kier, wydajc miesicznik "Dzi"'. Urban szacuje swj majtek na czterdzieci milionw dolarw. Konstancin pod Warszaw. Druga poowa lat dziewidziesitych. Pod okaza will podjedaj samochody. Ruchem sprawnie kieruje siedmiu ochroniarzy. Jerzy Urban i Magorzata Daniszewska witaj goci. Prowadz dom otwarty. Wszyscy mog si tu czu swobodnie. Pomaga w tym siedemset pidziesit metrw kwadratowych powierzchni oraz podawany bez ogranicze alkohol. Na jednej ze cian wisi pornograficzny pastisz obrazu Jana Matejki Bitwa pod Grunwaldem: w tle zarys bitwy z Krzyakami, a na pierwszym planie kopulujce pary. To najwikszy salon lewicy. Chtnie odwiedzany przez generaa Wojciecha Jaruzelskiego, Jerzego Wiatra czy Aleksandra Gudzowatego. Lubili tu przychodzi Lew Rywin i jego ona Elbieta. Razem z maestwem Urbanw spdzili nawet urlop w Izraelu. W willi Urbana bywa te Leszek Miller. Czsto korzysta z basenu. Dom w Konstancinie to miejsce, gdzie rozmawia si przede wszystkim o polityce. Urban jest zawsze znakomicie poinformowany. Po przegranych przez SLD wyborach w 1997 roku redaktor naczelny "Nie" wszed do grupy nieformalnych doradcw Millera. W kameralnych konwentyklach "dinozaurw" lewicy uczestniczyli te Mieczysaw Rakowski, profesor Janusz Reykowski i Wodzimierz Konarski, byy peerelowski dyplomata. Urban jednych przyjmuje, innych krytykuje. Nawet wobec prezydenta Aleksandra Kwaniewskiego nie stosuje taryfy ulgowej. W jednym z wywiadw przyznaje, e swoj obecn pozycj towarzysk i finansow zawdzicza temu, z czym przez wiele lat walczy: wolnoci sowa. Jest zadowolony z ycia. Dobrze si bawi. Ma wielk przyjemno, jak komu "dopieprzy". Potrafi si te wzruszy. Najczciej zdarza mu si to przy poezji Wisawy Szymborskiej.

Bogdan Rymanowski, Pawe Siennicki - "Towarzystwo Lwa Rywina", 2004 r.

NAGY UPADEK ADAMA M. - antologia tekstw

AFERA RYWINA

Darmowy Hosting CBA.PL

Archiwum

ycie z dnia 2002-06-15

Niemcy - nard zorganizowany


O miejscu i roli Niemiec w epoce globalizacji z prof. Zdzisawem Krasnodbskim rozmawia Cezary Michalski

Cezary Michalski: Obserwujemy dzisiaj bunty populistyczne przyjmujce w wielu krajach Europy Zachodniej form masowego poparcia dla tzw. partii i politykw protestu. Pastwo demokratyczne z trudem kontroluje procesy ekonomicznej globalizacji. Jurgen Habermas mwi niedawno o fatalizmie, ktry zaciy nad polityk demokratyczn. Czy rzeczywicie mamy do czynienia z wyczerpaniem polityki demokratycznej na naszym kontynencie? Zdzisaw Krasnodbski: Jeli mwi si o kryzysie czy wyczerpaniu polityki demokratycznej, dotyczy to raczej Europy ni Ameryki. W Ameryce po 11 wrzenia mamy do czynienia raczej z szerok mobilizacj polityczn. Natomiast w Europie koczy si by moe epoka przejciowa, ktra trwaa od 1989 roku. Po okresie zamieszania i popochu poznawczo-moralnego spowodowanego upadkiem komunizmu, wyksztaci si tutaj wyrany projekt polityczny. By to projekt nowej Europy, kulturowo liberalnej, gospodarczo socjaldemokratycznej lub opartej na zasadzie spoecznej gospodarki rynkowej. Ten projekt znalaz te wkrtce jasno zdefiniowanego przeciwnika - przyczyni si do tego konflikt na Bakanach. Przeciwnikiem by nacjonalizm rozumiany jako rdo chaosu, nieporzdku, ktremu naley przeciwstawi ad europejski. Ale rok 1989 oznacza te ostateczny koniec projektw alternatywnych, ktre wyraay si w jzyku marksistowskim lub marksizujcym. Zbudowano szerokie porozumienie, w ktrym znalazo si miejsce take dla dawnej radykalnej lewicy. Jak to mwi Habermas czy Joschka Fischer: "lewica niemiecka pogodzia si z Republik Federaln". Nawet Zieloni stali si parti systemow. To szerokie porozumienie sprawiao, e mao byo miejsca dla polityki, dla sporw ideowych. W oparciu o to, co Pan mwi, daje si opisa pewien proces. Najpierw pewien potencja protestu tworzcy si na marginesie systemu po lewej stronie zostaje wchonity wraz z politykami, ktrzy go reprezentowali. Troch na lewo przesuwa si jednoczenie cay pejza polityczny. Teraz wybucha bunt na prawym marginesie systemu: Haider, Le Pen, silne partie protestu w Holandii, Belgii, Danii. Czy elity demokratyczne reaguj na ten impuls z prawej strony? Czy doprowadzi to do przesunicia caej sceny na prawo? W Europie zawsze byy grupy ludzi niezadowolonych, ktre nie bardzo si mieciy w systemie i ktrych interesy, zarwno ekonomiczne jak te idealne (w sensie Weberowskim), nie byy artykuowane w dominujcym jzyku. Ale teraz chodzi o co wicej. Co si nie udaje. W kryzysie znalaz si cay projekt europejski. Ten kryzys jest do pewnego stopnia konsekwencj integracji europejskiej. Europa przestaa by tylko projektem. Zacza by rzeczywistoci. Wida koszty i konsekwencje procesw integracyjnych. Prasa niemiecka zaczyna na przykad przebkiwa, e by moe reforma walutowa nie do koca si udaa, bo po wprowadzeniu euro nastpi silny wzrost cen. W Niemczech przez ostatnie miesice usiowano wytumaczy ludziom, e nie jest droej, e tylko im si tak wydaje. Co wicej, przytaczano dane statystyczne, ktre miay pokaza, e aden ruch cen nie nastpi. Dopiero trzy tygodnie temu minister finansw przyzna, e jednak nastpi skok cen. Haso, e "Euro ist Teuro" czyli "euro oznacza droyzn", ktre ju kursowao wrd ludzi, okazao si prawdziwe, co niechtnie musieli przyzna politycy. Zorganizowano oficjaln akcj przeciwko droynie. Pani minister rolnictwa z partii zielonych, ugrupowania, ktre chce zachowa pewien potencja krytyczny, wzywaa, eby obywatele

zielonych, ugrupowania, ktre chce zachowa pewien potencja krytyczny, wzywaa, eby obywatele meldowali o nieuzasadnionych podwykach . Reakcj na napicia pojawiajce si - powiedzmy umownie - po prawej stronie systemu jest wyrana renacjonalizacja polityki europejskiej. Ujawniaj si rwnie wyrane rnice interesw gospodarczych midzy czonkami Unii Europejskiej. Kanclerz Schreder zacz ostatnio ostro reagowa na krytyki ze strony instytucji europejskich. Bruksela zarzucia rzdowi Niemiec powikszanie deficytu budetowego i inne dziaania zmierzajce do oywienia gospodarki narodowej. Kanclerz wyranie da do zrozumienia, e instytucje nie s od tego, by wystawia ze cenzury jego rzdowi. Bardziej liberalni komentatorzy prasowi formuowali obawy, e jego twardy kurs bdzie szkodzi proeuropejskiemu wizerunkowi Niemiec. Podobne tendencje ujawniy si w dyskusji dotyczcej koniecznoci liberalizacji niemieckiego rynku samochodowego oraz subwencji dla niemieckich kopalni wgla. Zawsze gdy pene przystosowanie si Niemiec do zalece Komisji Europejskiej nie byoby dla Niemiec korzystne, zacicie i skutecznie broni si interesw narodowych, cho stroni si od retoryki narodowej, uywajc innych argumentw, np. socjalnych. A zatem istnieje prawidowo, e spoeczne interesy, naciski i oczekiwania bardziej wyrazistej polityki zostaj przejte przez elity demokratyczne, tak jak w USA, albo te s do samego koca odrzucane jako "niebezpieczny populizm" i wtedy na pograniczu systemu pojawia si silna partia protestu. Amerykaski system polityczny ma ze swej natury niesychan zdolno absorpcji takich silnych emocji politycznych. Nie boi si zaostrzania retoryki patriotycznej i definiowania wasnych interesw. Natomiast w Niemczech zwrot w stron polityki silniej akcentujcej interesy narodowe nastpi dopiero w cigu ostatniej dekady. Oczywicie Niemcy maj te silny filtr antypopulistyczny. Narodowe interesy formuuje si chtniej na zewntrz, a i wtedy w zawoalowanej formie. Nie dopuszcza si natomiast bardziej radykalnego jzyka w polityce wewntrznej, np. w dyskusjach dotyczcych imigracji czy mniejszoci narodowych. Ale si dziaa. Jeli porwna liczby, to od kilku lat praktycznie zablokowano imigracj do Niemiec (pomijajc Niemcw z Rosji i ydw rosyjskich), nawet jeli nadal skutecznie usuwa si z debaty publicznej hasa antyimigracyjne czy ksenofobiczne. 11 wrzenia doprowadzi w USA do zaostrzenia polityki pastwa w zakresie bezpieczestwa. W Europie sprawi natomiast, e pod znakiem zapytania stana polityka wielokulturowoci. Zaczto publicznie mwi o zagroeniach stwarzanych przez wielomilionowe skupiska imigrantw reprezentujcych inne wartoci cywilizacyjne. Czy dopracujemy si nowego projektu zachodniej tosamoci, czy tylko kontrolowanego wybuchu ksenofobii? Ksenofobia narastaa w Europie ju wczeniej, ale rzeczywicie 11 wrzenia omieli wszystkich do publicznej dyskusji na temat problemw, jakie powoduje codzienne wspistnienie bardzo rnych tradycji i modeli cywilizacyjnych. W Niemczech jeszcze przed dziesiciu laty panowaa ideologia multikulturalizmu. Lewicowcy pisali, e prawdziwy multikulturalizm to ju nawet nie rwnouprawnienie, ale wiadomy projekt pastwa bez kultury dominujcej. Pojawiao si haso odniemczenia Niemiec, wspierane argumentami odwoujcymi si do grzechw przeszoci. Ale w ostatnich latach to si gruntownie zmienio. Polityka azylowa ulega zaostrzeniu. Nawet lewica porzucia multikulturalizm. Zaczto podkrela, e imigranci s gomi i musz przystosowa si do zasad obowizujcych w miejscu, do ktrego przybyli. Rok temu odbya si w Niemczech wana dyskusja na temat kultury wiodcej. Znowu mwi si o tym, e mimo pluralizmu obywateli musi czy jedna autorytatywna kultura, cho ta kultura wiodca jest dzi definiowana jako lojalno wobec instytucji demokratycznych, procedur, a nie jako pene nawizanie do tosamoci i kultury rdzennie niemieckiej (jednak w praktyce nadawania obywatelstwa zawsze tego wymagano i nadal si wymaga). Zwolennicy zamknicia granic definiuj si dzisiaj jako obrocy demokracji, otwartoci, tolerancji przed ideologiami i fanatyzmem religijnym napywajcym wraz z imigrantami. To wtrnie przyczynio si te do legitymizacji bardziej konserwatywnych przeciwnikw wielokulturowoci, prbujcych definiowa i broni niemieckiej tosamoci. Zaostrzenie jzyka zachodniej tosamoci wydaje si by wiadectwem ywotnoci demokracji. Demokratyczne elity reaguj na oczekiwania obywateli. Ale czy nie ma w tym pewnej puapki? atwo jest zapomnie, e to Zachd potrzebowa kiedy w Europie taniej siy roboczej - z Afryki, Azji. We Francji dziki tanim i niezorganizowanym imigrantom zamano si zwizkw zawodowych. W okresie dekoniunktury ci ludzie stali si niepotrzebni, a nawet niebezpieczni. Teraz demokratyczne elity pozwalaj gono mwi o islamskim zagroeniu.

Teraz demokratyczne elity pozwalaj gono mwi o islamskim zagroeniu. W skutecznej polityce chodzi o to, eby nie dopuci do wybuchu, ale jednak artykuowa realne napicia. Tutaj tak si wanie dzieje. Ogranicza si imigracj, ale jednoczenie nie uywa si zbyt radykalnej retoryki wobec "obcych", eby nie doprowadzi do gwatownych konfliktw. Niemcy zawsze starali si imigrantw wczy w uporzdkowane struktury spoeczne. Politycy prbuj wic uwzgldnia nastroje ludnoci. To jest taka gra z "cinieniem z dou", ktre trzeba wprowadza w instytucje demokratyczne, take po to, aby mc je kontrolowa. Z drugiej jednak strony Bundestag ostatnio nie zgodzi si, eby wprowadzi instytucj referendum. Istnieje wic obawa przed niekontrolowanym gosem ludu. Czy idea pitnowania jednej trzeciej elektoratu, jako ciemnogrodu, przed ktrym naley broni demokracji mogaby si pojawi we wspczesnych Niemczech? Oczywicie intelektualici walcz z ciemnogrodem, tak jak wszdzie. Ale politycy nie mog pozwoli sobie na arogancj. Tutaj traktowanie wyborcw jak ciemnej, prymitywnej masy jest nie do pomylenia. Niemiecka demokracja to demokracja negocjacyjna. Zaufanie pomidzy elitami i ludem utrzymywane jest dziki funkcjonowaniu gstej sieci instytucji: lokalnych wadz, stowarzysze i oczywicie zwizkw zawodowych. Zwizki zawodowe s w Niemczech bardzo silne i suy to raczej stabilnoci spoecznej. Tymczasem w Polsce zwizki zawodowe bardzo czsto przedstawia si jako gwne zagroenie dla efektywnoci systemu gospodarczego czy politycznego. Tu nigdy nie byo rewolucji neoliberalnej. Zawsze mwiono - po prawej i lewej stronie - e model niemiecki i caa Europa ma by alternatyw dla modelu amerykaskiego. Tutejsze spoeczestwo jest zorganizowane i solidarne. Od chrw, zespow tanecznych, a po zrzeszenia religijne czy zwizki zawodowe. To z jednej strony powoduje, e konflikty s wyraane mniej radykalnie. Z drugiej jednak strony wanie dziki owej sieci instytucjonalnej stale negocjuje si interesy grupowe, rne punkty widzenia. Rozumiem, e przy tak gstej strukturze spoecznej nie do pomylenia byoby uznanie za sukces demokracji tego, e kilkanacie procent obywateli znalazo si poza systemem, a ich lki i interesy nie bd reprezentowane przez wadz. A tak dzieje si nie tylko w Polsce, ale nawet we Francji. W Niemczech zerwanie porozumienia spoecznego na tak skal byoby uznane za katastrof. Ale w Niemczech nie ma warstwy spoecznej wyrzuconej poza system. Problem pojawi si dopiero po zjednoczeniu Niemiec. Niemcy wschodni s warstw, ktr ten system bardzo powoli wcza i absorbuje. I to tam pojawiaj si gwatowne przepywy elektoratu pomidzy partiami i szukanie wyrazu dla politycznego protestu ze strony grup jeszcze niewczonych w ten niemiecki ad polityczny i spoeczny. Krytycy modelu niemieckiego twierdz, e w kontekcie globalizacji tak uporzdkowane spoeczestwo jest zbyt mao dynamiczne, by poradzi sobie z nowymi wyzwaniami. Zapewne pod naciskiem tych wyzwa, zmieni si, ale stopniowo i do pewnych granic. Bo taka jest polityczna kultura tego kraju, jego tradycja, niezalenie od tego, czy rzdz socjaldemokraci czy konserwatyci. Zreszt tutejsi konserwatyci to nie torysi, ale chadecy z projektem spoecznej gospodarki rynkowej i z ordoliberalizmem zamiast neoliberalizmu. Do lat 80. ten niemiecki model korporacyjny odnosi sukcesy. Potem nastpi czas presji neoliberalnej. Zrozumiano, e system naley uelastyczni, zdynamizowa. Ale nie oznacza to jego odrzucenia. Sdzi si raczej, e skoro tego modelu nie da si obroni na poziomie Niemiec, trzeba si stara obroni go na poziomie oglnoeuropejskim. Mwi si: stwrzmy duy rynek europejski i alternatywny model globalizacji. Wszyscy niemieccy politycy deklaruj, e nie chc amerykanizacji tutejszych stosunkw. Nie chc powtrzenia konsekwencji rewolucji Reaganowskiej, kiedy cz klasy redniej zostaa zepchnita w d i nastpio silne zrnicowanie spoeczne. Tutaj zawsze hierarchia spoeczna bya troch bardziej spaszczona ni w Ameryce. Charakterystyczne byo oburzenie niemieckiej opinii publicznej po tym, kiedy okazao si, e zarzd jednej z najwikszych firm niemieckich, Telekomu, przyzna sobie wysokie wynagrodzenie, mimo e spada warto akcji tej firmy i stracili drobni akcjonariusze. Szefowie Telekomu mwili, e to globalizacja wymusza na nich zrwnanie dochodw z norm anglosask, e inaczej uciekn od nich najlepsi fachowcy. Ale ta argumentacja jest odrzucana, jako niezgodna z niemieck ideologi solidarnoci spoecznej.

W Polsce czsto si mwi, e np. kierownictwo polskiego banku centralnego musi mie pensje porwnywalne z pensjami szefw zachodnich bankw. Taka argumentacja przyczynia si tylko do powikszania napi, bo cae spoeczestwo jest silnie spauperyzowane. W Niemczech aden z politykw czy urzdnikw pastwowych nie omieli si powiedzie, e musz zarabia o wiele wicej od innych grup w sytuacji, gdy spoeczestwo musi zaciska pasa. Dba si o to, eby rnice dochodw nie byy zbyt due - albo przynajmniej usiuje si zachowa pozory. Ta solidarystyczna blokada manifestuje si w rnych dziedzinach: poprzez kontrolowanie wysokoci funduszy reprezentacyjnych w wielkich korporacjach niemieckich oraz poprzez styl ycia elit, ktre nie mog zbyt ostentacyjnie manifestowa swego bogactwa. A jak przywizane do solidaryzmu spoeczestwo niemieckie broni si przed najprostszymi mechanizmami globalizacyjnymi. Czy Volkswagen nie wyprowadzi caej produkcji na Filipiny, gdzie praca jest tasza ni w Niemczech? A jeli tego nie zrobi, to czy nie przegra konkurencji z Amerykanami, ktrzy ju to zrobili? Volkswagen jest kontrolowany przez rzd Dolnej Saksonii, to instytucja niemal narodowa, wic wyprowadzenie caej produkcji w ogle nie wchodzi w gr, a globalizacja przyjmuje si jako wyzwanie. Odpowiedzi na to wyzwanie mia by take projekt europejski. I wanie dlatego Niemcy, mimo problemw, od niego nie odstpuj. Renacjonalizacja polityki niemieckiej wiadczy jednak o tym, e pomidzy dzisiejszym ksztatem Europy a owym projektem niemieckim pojawiaj si rnice, coraz wyraniej pojawia si konieczno negocjowania pomidzy niemieckimi i europejskimi interesami. Ale gdy chodzi o sprawy zasadnicze, broni si interesw niemieckich. A jak to dzisiejsze akcentowanie wasnych interesw i tosamoci narodowych moe wpyn na stosunek do Polski? Polacy s tutaj imigrantami. Europa, na razie, nie zamyka granic w naszej obronie, ale troch przeciwko nam. Wrd elit politycznych nadal panuje jzyk przedstawiajcy poszerzenie Europy jako konieczno i wsplny dobry interes. Na poziomie realnego poparcia spoecznego jest troch inaczej. Na przykad tylko 37 proc. Niemcw i zaledwie nieco ponad 20 proc. Austriakw popiera przystpienie Polski do Unii. Lud tak naprawd nie chce rozszerzenia. Ci politycy, ktrzy, tak jak Haider, kontestuj system, odwouj si do tej powszechnej tu obawy, e w wyniku poszerzenia z Europy rodkowej przybdzie spora liczba ludzi, ktrzy we wasnych spoeczestwach nie maj swojego miejsca. I tutaj, na Zachodzie, zaczn oni tworzy warstw ludzi niemajcych swojego miejsca w tym uporzdkowanym systemie, wraz z konsekwencjami dla jego stabilnoci politycznej. Dlatego tak istotne jest budowanie stabilnego adu spoecznego w Polsce. Nie mona wierzy, e ucieknie si do Europy przed nierozwizanym problemem ludzi nieznajdujcych sobie miejsca w polskim systemie spoecznym czy politycznym. Bo ci ludzie take wejd do Europy, pozostan problemem take po integracji. To samo dotyczy innych problemw. My cigle mwimy o procesie integracyjnym w ten sposb, e dokonalimy wielkiego wysiku transformacyjnego, ktrego uwieczeniem bdzie przyjcie nas do UE. Tymczasem jest dokadnie odwrotnie. Najatwiejsz rzecz byo zdemontowanie, zreszt nie do koca, absurdalnego systemu komunistycznego. O wiele wiksze wyzwania pojawi si przed polskimi elitami politycznymi ju po oficjalnym przyjciu nas do Unii. Ale znalezienie waciwej odpowiedzi na te wyzwania pozwoli take zracjonalizowa, unowoczeni polskie spoeczestwo.

Darmowy Hosting CBA.PL

Res Publika - luty 2001 r.

Nina Krako, Sergiusz Kowalski Przegld liberalny


Przedwionie

Nieatwo krytykowa liberaw, bo sprzedaj hurtem trzy towary: swoj ekonomiczn recept, styl ycia oraz wolno tout court. Nie kupujesz? Znaczy masz zniewolony umys i autorytarn osobowo. Nietrudno zosta w Polsce dziedzicem myli Locke'a, de Tocqueville'a, Milla, Berlina, Poppera, Rawlsa, Smitha, Ricardo, von Misesa, Hayeka, Friedmana lub choby Thatcher i Reagana. Wystarczy nazwa si liberaem, dononie sawi rynek jako oczywiste rozwizanie wczorajszych, dzisiejszych i jutrzejszych problemw ludzkoci i doda mimochodem, e jest si - w odrnieniu od innych - przyjacielem wolnoci. Od czasu do czasu warto nawiza do klasykw i w zacnym towarzystwie poubolewa nad ludzk gupot i niewdzicznoci. Jedno niech bdzie jasne: nasze uwagi dotycz wspczesnej polskiej formacji politycznomedialnej, w tym osb, ktre cytujemy i ktre zabieraj gos jako liberaowie. Nie odnosimy si do liberalizmu jako doktryny filozoficznej i politycznej ani nie s naszym gwnym tematem rozwizania ekonomiczne pod tym hasem w Polsce propagowane lub realizowane. Interesuj nas uzasadnienia, zwaszcza te, ktre prbuj wspiera "filozofi rynku" ide wolnoci jednostki. I jeszcze jedno. Nie sposb nie zauway koincydencji naszych rozwaa z ostrym konfliktem w onie Unii Wolnoci midzy dawnym KLD a "etosowcami" z dawnej UD. Nie byo naszym zamiarem wczanie si w ten personalny i polityczny spr: zbieno jest najzupeniej przypadkowa. Nie bdziemy jednak przeczy, e nasze oceny czciej pokrywaj si z opiniami politycznie zaangaowanych "etosowcw" ni ich antagonistw. Mamy w pamici sowa Jerzego Szackiego: "Podnoszony niejednokrotnie lament - jaki to straszny rozpanoszy si u nas liberalizm - opiera si na grubym nieporozumieniu albo jest wiadomie stosowanym chwytem propagandowym". "Nie chc - dodaje Szacki - broni liberalizmu ekonomicznego, bo nie moja to religia. Ale przeraa mnie sposb mylenia, wedle ktrego to on jest wszystkiemu winien i gdyby nie liberaowie ylibymy w kraju mlekiem i miodem pyncym". Jednak zapamitalimy te inn jego opini z ksiki Liberalizm po

komunizmie: "Gdyby na podstawie analogii historycznych mona byo cokolwiek przewidywa, usprawiedliwione byoby domniemanie, i mamy kolejny raz do czynienia z - charakterystyczn dla przeomowych momentw dziejowych - iluzj znalezienia ostatecznego rozwizania". Wierzymy, e uda si nam nie przerazi Szackiego. Nie bdziemy lamentowa - moe troszk. Ale przede wszystkim chcemy przyjrze si iluzji czy religii, o ktrej mwi.

O niewdzicznoci

Liberaowie nie maj wtpliwoci - to im zawdziczamy obecny wzgldny dobrobyt. W licznych ich tekstach przewija si charakterystyczny wtek zasug i niedoceniania. Mwi Janusz Lewandowski: "Byy wic gwizdy, rzadziej oklaski, ale nikt nie kwestionuje pierwszoplanowej roli liberaw. Od nich pochodzi pierwszy impet reformy, jasno celu i upr w stawianiu dalszych krokw". "Reformatorzy byli osamotnieni"1. "Byli wyrazistymi przewodnikami reformy i na nich skupia si frustracja masowego wyborcy. Odegrali rol ywej tarczy, do ktrej celowaa zarwno lewica, jak i prawica". Trzeba sporej dozy mioci wasnej pomieszanej z pogard dla tumu, eby mwi z takim uniesieniem o sobie i kolegach - nawet w trzeciej osobie liczby mnogiej. Czy ma racj pokolenie gdasko-krakowskich liberaw, twierdzc z ca powag, e jemu zawdziczamy wyjcie z PRL? Tak, jeli miaoby to znaczy, e gdyby nie plan Balcerowicza, ylibymy dzi jeszcze bardziej ubogo w jakim na poy rynkowym reformowanym postsocjalizmie. Nie, jeli znaczyoby to, e politycy psuli, a liberaowie reperowali, e w kluczowym momencie, jak zawsze, liczya si tylko ekonomia, e niewane byy polityczne decyzje Okrgego Stou. A takie wanie zawenie percepcji do ekonomicznych wskanikw i lekcewacy stosunek do polityki, nawet z czasu epokowego przeomu, widzimy u Janusza Lewandowskiego: "Ekonomiczny zacznik do porozumienia 'okrgego stou' - czytamy pokazuje, czym moga by alternatywa wobec liberaw. Byyby to mechanizmy indeksacyjne nieczue na moliwoci budetu i grob inflacji, byoby umacnianie samorzdnoci pracowniczej oraz mnoenie obowizkw socjalnych pastwa". Syszymy ostrzeenia: "jestem przekonany - powiada Lewandowski - i oznaczaoby to lepy zauek, pozostawiajcy nas w krgu niemocy, w jakim tkwi po dzi dzie te kraje dawnego RWPG, ktre nie odwayy si na przeomow reform". Lewandowski nie zauwaa, e przy Okrgym Stole nic nie byo wane poza samym Okrgym Stoem - tym e mia miejsce i rozpocz Wielk Przemian. Wtek niewdzicznego tumu, ignorancji i niekompetencji powraca w jego rozwaaniach o korzeniach nowoytnej demokracji i jej zwizkach z modym kapitalizmem. Czytamy: "Kapitalizm - pojty jako wzr cywilizacyjny - dojrzewa pord praw stanowionych przez oligarchiczne ciaa przedstawicielskie, wybierane przez kilka, kilkanacie procent ludnoci (w Anglii prawo wyborcze posiadao 3-4 proc. ludnoci w pierwszej poowie XIX wieku i 8 proc. w roku 1867). Mimo ewolucyjnego wrastania w kapitalizm wejcie mas na aren publiczn za porednictwem powszechnego prawa wyborczego zachwiao podstawami zachodniego adu rynkowego i demokratycznego", tu nastpuje rytualne wyliczenie klasykw, w tym przypadku Le Bona, Pareto, Znanieckiego, Ortegi y Gasseta, Spenglera i Fromma. Niech do mas narasta z kadym zdaniem: "w polityczn i gospodarcz przestrze wolnoci wchodz ludzie, ktrzy nie ceni sobie wolnoci. Korzystajc z dobrodziejstw dobrze zorganizowanego ycia, uwaaj ten stan za dany raz na zawsze, nieomal przesdzony, a nie jako ciko zapracowany wytwr pewnej kultury i organizacji. Niedojrzao wyraa si w swobodnej ekspansji yciowych de i potrzeb, bez poczucia obowizku i wizi z przyczynami osignitego dobrobytu. Kryje si w tym oczywiste zagroenie dla demokracji". Swego czasu - czytamy dalej - nie czujce wolnoci masy wyniosy do wadzy Hitlera i Mussoliniego. W Szwecji zaday pastwa opiekuczego i dostay je - by to "socjalny wariant ucieczki od wolnoci (i od rachunku ekonomicznego)" - lecz tylko bardzo bogate pastwo mogo sprosta, cho nie za dugo, rwnie absurdalnym

wymaganiom. Masy nie znaj si na ekonomii. Chwilami nie moemy oprze si wraeniu, e liberaom marz si dawne czasy, cenzus ograniczajcy prawo wyborcze - powiedzmy do absolwentw wydziaw ekonomicznych renomowanych uczelni. atwo pozna polskiego liberaa po charakterystycznym, na poy protekcjonalnym, na poy cierpitniczym tonie. Janusz Lewandowski przypomina: "Formacja liberaw wybiegaa (...) przed orkiestr. Nasze pogldy uwaano za herezj. Nie wykrystalizowao si jeszcze w Polsce zaplecze dla partii goszcej wprost hasa liberalne. Hasa te byy wtedy dla ludzi prowokacyjne, cho teraz stay si norm. Jako partia reform bylimy yw tarcz, do ktrej zaciekle strzelano" (znw "ywa tarcza"!). Wojciech Gadomski, gwny ekonomiczny publicysta "Gazety Wyborczej", gotw nawet usprawiedliwi "spoeczestwa przywyke do sytuacji dziecka, karmionego i zabezpieczanego przez struktury pastwa komunistycznego", ktre "przestraszyy si odpowiedzialnoci za swj los, za utrzymanie siebie, swoich rodzin, za zapewnienie im przyszoci". Odwaga cywilna, poczucie niedopenionej misji i al w obliczu powszechnego niezrozumienia - oto chleb powszedni polskiego liberaa. Niedoceniani, przezywani od "aferaw", szarpani z lewa i prawa broni na wysunitym posterunku ideaw wolnoci i przedsibiorczoci. Interesujce bywaj listy do "Rzeczypospolitej", ktra w 1996 roku wszcza debat o liberalizmie. Zawieraj te same myli, co u znanych liberaw, jednak wyraone w sposb, powiedzmy, mniej powcigliwy. Oto gos czytelnika wyjaniajcego, dlaczego masowe zwolnienia zwikszaj zatrudnienie: "Wyobramy sobie, i prywatny waciciel postanawia zwolni ze swojego zakadu ok. 20 proc. ekipy pracowniczej. Co jest tego efektem? Ano, produkcja w tym zakadzie staje si tasza, wobec czego zarwno waciciel, jak i pracownicy zaczynaj zarabia wicej (nie duo wicej, ale zawsze). A jeli wicej zarabiaj, to i wicej wydaj. Tym samym daj zatrudnienie (...) tak wanie wolny rynek reguluje poziom bezrobocia". Czy to nie proste? Mechanizm ten ma dodatkowy walor wychowawczy: "lenie i warchoy id do pracy, a zasiek jest ask pastwa przyznawan nielicznym (np. samotnym matkom), miast 'wiadczenia', ktre 'si naley', jak psu gnat". Jak widzimy, autor listu wierzy w czowieka, jego przedsibiorczo i zdolnoci adaptacyjne: "ci, ktrzy dzi 'nie potrafi' znale sobie pracy, wypuszczeni na gbokie wody, szybko si tego naucz". Z tych samych powodw ciekawe s teksty mniej znanych autorw. Pobrzmiewa w nich atwo rozpoznawalny tenor posiadaczy jedynej prawdy. Powiada Maciej Rybiski: "Jestem tylko prostym publicyst, ktry - aby odwoa si do sw pana Woodyjowskiego - tylko infim minorum praktykowa i ledwie adjectivum cum substantivo pogodzi umie. Dlatego pokornie prosz o wyjanienie, czy musz si z tego spowiada i czy mam szans na otrzymanie rozgrzeszenia, ale - wyznaj ze skruch - jestem liberaem. To u nas w ogle rodzinne. Mj Dziadek jeszcze za sanacji by liberaem, mj Ojciec za Najlepszego Ustroju uchodzi za liberaa i to na dodatek zgniego. Wyssaem wic liberalizm niejako z mlekiem Matki i Ojca, co w yciu codziennym objawia si yczliwoci wobec blinich, a w pogldach politycznych przekonaniem, e jednostkom ludzkim przynaley moliwie najwikszy zakres wolnoci i e w zwizku z tym spada na nich pena odpowiedzialno, take moralna, za wasne czyny i zaniechania". Libera, syn i wnuk liberaa, opisuje swj wiatopogld jako przyjemny i dobrotliwy, a polegajcy na umiowaniu wolnoci. Kto go odrzuca, jest w yciu codziennym gburem, a w polityce nieodpowiedzialnym autokrat. Niewykluczone, e Rybiski jest miym czowiekiem, dobrym i yczliwym ssiadem. Jednak jego liberalny dowcip wydaje si przyciki, podszyty zoliwoci. Ascetyczn elegancj Milla i de Tocqueville'a - nieustannie przywoywanych patronw polskich przyjaci wolnoci - zastpuje zjadliwe szyderstwo, ironia wszechwiedzcych mdrali. T sam niewzruszon pewno siebie znajdujemy u zdecydowanej wikszoci liberaw, jak u matematykw, ktrzy woleliby, eby nie poddawano gosowaniu, ile jest dwa a dwa. Liberaowie wzdychaj ciko i podejmuj od nowa beznadziejny trud wyoenia profanom podstawowych

prawd.

Ekonomia jest nauk cis

Balcerowicz, Lewandowski i Gadomski nie maj co do tego wtpliwoci. Ich wiat spoeczny zbudowany jest z pracodawcw i pracobiorcw, producentw i konsumentw. Nie ma w tym wiecie miejsca dla idei innych ni te, ktre dotycz wymienionych, praktycznych stron ludzkiej egzystencji. Nie ma takich rzeczy, jak pikno i wspczucie - moe s, a nawet na pewno s, tyle e gdzie poza decydujc o wszystkim ekonomiczn pragmatyk. W jej ramach istnieje tylko surowe pikno dobrze skonstruowanego budetu i wspczucie dla nie dostrzegajcych tego ignorantw. Ekonomia to nauka cisa, a liberalizm to w istocie ekonomia. Osobicie nie mamy nic przeciwko fascynacji liberalnych ekonomistw zapit na ostatni guzik ustaw budetow. Nie yczymy sobie tylko, eby jako fachowcy decydowali o celach ycia zbiorowoci, redukujc wolno jednostki do swobody produkowania, reklamowania i konsumowania. Libera powie, e jako libera nie zamierza wtrca si w to, co robi ludzie w czasie wolnym od wymienionych czynnoci. Zamy. Ale skoro tak, niech nie rozprawia o wolnoci niczym wytrawny filozof. Podsumowujc pierwszy etap dyskusji w "Rzeczypospolitej", Leszek Balcerowicz stwierdza: "To nie dyskusja, ale szum informacyjny czy te bijatyka w ciemnociach. Pierwsze teksty miay raczej charakter paszkwilu. Nie byy spenione elementarne warunki logiczne, eby mona byo ten cig tekstw nazwa dyskusj. Przede wszystkim trzeba by okreli jej przedmiot", czyli liberalizm. Poproszony o to powiada: mona zacz od "sfery historii filozofii (...), ale lepiej od razu wzi byka za rogi i spyta, co jest punktem wyjcia. Jest to problem wolnoci". Dalej, w trybie nauczania podstawowego, omawia bd marksistw mylcych ndz z brakiem wolnoci i ywion przez nich iluzj, e "likwidacja biedy moe nastpi jedynie na drodze wprowadzenia etatyzmu, odebrania wolnoci i skupienia decyzji gospodarczych w rkach pastwowego aparatu". Bdy te nadal pokutuj, "zmieniy si tylko hasa"; zo pleni si, a o wolno i prawd trzeba walczy z wielk determinacj. Definiujc wolno, Balcerowicz stwierdza: "Mona chyba traktowa jako rozszerzenie zakresu wolnoci to, e im mniej bdziemy oddawa pienidzy budetowi, to wraz ze wzrostem naszej siy nabywczej o wikszej liczbie spraw bdziemy decydowa sami. To jest rozszerzenie naszego zakresu wolnoci". Nastpnie konkluduje: "Jak wida, problem wolnoci prowadzi nas do bardzo konkretnych rozwiza. I tylko wtedy dyskusja o liberalizmie ma sens, jeli prowadzi nas do konkretw". Podsumujmy my sami: konkret to ekonomia, ekonomia to liberalizm, a liberalizm to wolno; albo odwrotnie: wolno to liberalizm, liberalizm to ekonomia, a ekonomia to konkret. Polscy liberaowie skonni s relegowa wiele wanych dla nas rzeczy do kategorii tak zwanych problemw zastpczych: "Zasug liberaw - powiada Lewandowski - byo to, i energi naszej odrodzonej pastwowoci ukierunkowali na sprawy najwaniejsze dla rozwoju. Lustracja, aborcja, spory o wojsko, konkordat i mass media zaczy nas przeladowa pniej". Sformuowanie "nasza odrodzona pastwowo" kieruje myl ku wsplnocie, wzajemnych zobowizaniach, trosce i odpowiedzialnoci; lustracja, aborcja, media to co, co "nas przeladuje". Mamy wraenie, e liberaom byo wszystko jedno, jak rozstrzygn si te sprawy byleby jak najszybciej mie je z gowy. (Przyzna jednak naley, e swego czasu o problemach zastpczych mwili te liczni socjaldemokraci, najczciej bdcy zarazem ekonomistami. Ich wiat wydaje si podobnie zbilansowany, a troska o ludzi pracy wyraa si tym samym jzykiem stp wzrostu, proporcji pracy i kapitau.) U niektrych osb koncentracja na rynku i wskanikach znosi wraliwo nie tylko polityczn

(patrz ocena Okrgego Stou), ale i etyczn. Lewandowski powiada: "wraz z utworzeniem rzdu Mazowieckiego zadziaaa uderzeniowa dawka liberalnego lekarstwa", po czym uoglnia: "I tylko taka recepta stawiaa na nogi wspczesne gospodarstwa narodowe, zrujnowane przez II wojn wiatow, mirae pastwowej industrializacji i chorobliwe ambicje dyktatorw. Nie znam innego przypadku rzeczywistego wyleczenia. Powojenne Niemcy Zachodnie, Wochy i Japonia, pniej 'tygrysy' Azji Poudniowo-Wschodniej, a jeszcze pniej Chile, Hiszpania i Argentyna zaczynay od dyscypliny finansowej oraz odblokowania mechanizmu rynku i konkurencji, w miejsce reglamentacji i wszechwadzy pastwa". Pojawia si tu przykad Chile. Rozumiemy, e chilijski genera by w porzdku, bo radykalnie poprawi bilans patniczy, a wic zwikszy wolno - o ile oczywicie dla rozumienia jej natury nieistotne s tortury stosowane dla wydobycia zezna od marksistowskich wrogw rynku. Pinochet, jak naley rozumie, nie mia "chorobliwych ambicji dyktatora". W nauce nie ma miejsca na wybory ideowe i moralne. S rwnania. Polemizujc z Wojciechem Gieyskim (ktry otworzy debat w "Rzeczypospolitej"), Gadomski tumaczy rzeczy, jego zdaniem, elementarne: "Nie ma odrbnej ekonomii liberalnej, ekonomii Smitha czy Keynesa. Jest nauka, ktra prawidowo przedstawia zalenoci i wyciga z nich wnioski albo pseudonauka. (...) Zarwno ekonomici neoklasyczni, jak i Keynes swoje rozwaania zaczynali od tych samych rwna makroekonomicznej rwnowagi. Tyle e koncentrowali si na rnych jej obszarach. (...) Przekonanie o istnieniu nauki ekonomii jest podzielane przez liberaw, lecz nie jest to warunek wystarczajcy do tego, by by liberaem. Podobnie wiara w ekonomiczn szarlataneri nie jest jeszcze wystarczajcym warunkiem dla bycia socjalist". "Ekonomia jest albo naukowa, albo bzdurna, za polityka gospodarcza moe nauk uwzgldnia lub nie". Koncentracja na "rnych obszarach" moe prowadzi do zrnicowania opinii wrd prawdziwych ekonomistw, jednak, jak rozumiemy, trudno do nich zaliczy Ryszarda Bugaja czy Tadeusza Kowalika. Inaczej z Januszem Korwin-Mikkem - atrakcyjnym dla mediw przywdc dwuprocentowej UPR, ktry twierdzi, e w Polsce "euromasoneria trzyma media elazn ap" i drukuje skazanego za kamstwo owicimskie Ratajczaka. Lewandowski umieszcza go wrd ojcw-zaoycieli polskiego liberalizmu: "Wczeniej nurt liberalny istnia w postaci felietonw Kisiela, Korwin-Mikkego i publikacji drugiego obiegu. To bya praca dla przyszoci - wiatopogldowa, a nie polityczna"2. Dla Korwin-Mikkego socjalistami s niemal wszyscy, a ju na pewno Bugaj czy lord Conrad Russell z brytyjskiej partii liberalnych demokratw. Ten ostatni powiada bowiem: "John Stuart Mill wierzy w wolno i w wolny rynek. Jednake te przekonania byy od siebie niezalene. Celem liberalizmu jest stwarzanie jednostce swobody wyboru w sprawach, ktre nie przynosz szkody innym. Handel jest aktem spoecznym. (...) Jeeli liberaowie przekonuj si, e w pewnych okolicznociach rynek nie funkcjonuje tak, jak powinien, to s w stanie zmieni zdanie, nie rezygnujc ze swych wolnociowych pryncypiw". Lord brnie dalej, niepomny, e mog go czyta prawdziwi liberaowie: "W dziewitnastym wieku, kiedy partia liberalna sformuowaa zasady wolnego rynku, rynek ten przewanie dziaa na korzy warstw spoecznie upoledzonych, zapewniajc konkurencj przeciwstawn monopolom. Jednake w przypadku, kiedy konkurencja nie dziaaa na korzy upoledzonych, liberaowie byli zdolni do zaakceptowania pastwowej interwencji i regulacji". A oto zupenie ju nienaukowa opinia lorda, istna herezja: "Zasada 'yj i pozwl y innym' wymaga interwencji wadzy pastwowej, niezbdnej dla jej przestrzegania". Nasze przypuszczenie, e i na odwrt, polscy liberaowie nie spodobaliby si liberaom anglosaskim, podtrzymuje Andrzej Walicki, zarzucajcy tym pierwszym zerwanie z gwnym nurtem myli reprezentowanej w Stanach Zjednoczonych przez, powiedzmy, Johna Rawlsa. Ich rozumowanie to dla Walickiego "powrt do prymitywnej Spencerowskiej apologetyki, wedle ktrej bogactwo spoeczne wytwarzaj tylko prywatni pracodawcy, a ludzie pracy najemnej s niepoprawnymi 'roszczeniowcami', rdem spoecznych kopotw".

Czy J.S. Milla przyjto by do KLD?

I tak, i nie. Raczej nie. Polscy liberaowie zainteresowani s, jak powiedzielimy, sprawnym funkcjonowaniem rynku. Jednak, o czym te wspominalimy, chtnie przydaj splendoru swoim ekonomicznym propozycjom - i szerzej, wizji ycia, w ktrej wasno i rynek s wite, a dominuje idea umiechnitego sprzedawcy, "ycz pastwu miego dnia, polecamy nasze usugi" - przez odwoanie si do panteonu klasykw. Jak stwierdza Janusz A. Majcherek, ju oni, klasycy, odkryli zbawienny efekt egoistycznych motywacji, ktre "mog, paradoksalnie, suy, niezalenie od intencji, pomnaaniu dobra wsplnego zarwno w dziedzinie materialnej, jak i duchowej. Adam Smith pokaza dziaanie tego mechanizmu (znanego jako 'niewidzialna rka rynku') w gospodarce. Jeremy Bentham wyjani jego funkcjonowanie w dziedzinie etyki spoecznej, rozwijajc je w swojej teorii 'arytmetyki moralnej'. Obaj, i nie tylko oni, nie byli ani zimnymi cynikami, ani naiwnymi idealistami. Byli, jak wikszo liberaw, realistami co do natury czowieka, spoeczestwa i pastwa". Majcherka zachwyca prostota, logika i suszno tych idei. To, co pokazane, zostao pokazane i jest widoczne. Co wyjanione, jest wyjanione raz i na zawsze. Publicysta broni prawdy objawionej i jej patriarchw przed zarzutami wysuwanymi nie tyle przeciw nim, co yjcym uczniom. Buduje ideow wsplnot represjonowanych depozytariuszy ponadczasowej prawdy. Bijesz we mnie, w liberaw powiada - znaczy bijesz w Benthama i Smitha. Wedle tej "filozofii" J.S. Mill i inni staj si inicjatorami dokonujcej si za spraw liberaw - polskich liberaw - konsumpcjonistycznej redukcji naszej ideowej wspwyobrani. W podobnym duchu wypowiada si nieyjcy Dariusz Fikus: "Miltona Friedmana - wyznawa czytaem po raz pierwszy w drugim obiegu (...) i obok pracy Friedricha A. von Hayeka Konstytucja wolnoci byo to najwiksze moje odkrycie tamtych czasw. Zdumiewajca i zaskakujca wrcz jest jego konsekwencja i logika, z jak przekonuje nas o tym, e wszelkie ograniczenie wolnoci osobistej, gospodarczej i politycznej w konsekwencji jest zgubne". Jesieni 1990 roku sam mistrz odwiedzi Polsk i "wygosi odczyt na swj ulubiony temat, czyli o destruktywnym dziaaniu rzdu amerykaskiego na gospodark". "Uzasadnia, dlaczego Stany Zjednoczone nie s odpowiednim modelem dla Polski, a to dlatego, e dziki swemu nagromadzonemu wczeniej bogactwu mog pozwoli sobie na wspieranie marnotrawnych wadz (federalnych, stanowych i lokalnych), narzucajc przepisy i mechanizmy kontroli sprzeczne z istot gospodarki. Radzi polskim ekonomistom wzorowa si na Hongkongu lub Stanach Zjednoczonych sprzed wieku". Zwrmy uwag na charakterystyczn zbitk: wolno osobista, gospodarcza i polityczna. U Lewandowskiego, przypomnijmy, Szwedzi wybieraj socjalny wariant ucieczki od wolnoci. Liberalne rozumowanie streci mona tak: wolno jest niepodzielna i tylko liberaowie wyznaj j w caej peni. Ich pogld uzasadniaj racje tyle emocjonalne (umiowanie swobd), co rozumne (naukowa ekonomia). Nieprzyjaci wolnoci trzeba bi po gowie raz Frommem, raz Hayekiem. I niestrudzenie przypomnie, e ju klasycy liberalizmu... Jednak u klasykw znale mona rzeczy zupenie z punktu widzenia polskiego liberaa niestosowne. U Johna Stuarta Milla czytamy: "Historia podaje nam przykad smutnego dowiadczenia, jakie przeszed rodzaj ludzki, uczc nas, e o tyle szanowano ycie, wasno i szczcie pewnej klasy ludzi, o ile moga je obroni sama. Widzimy w tym, e opr stawiany zbrojnej wadzy, chociaby ucisk z jej strony by najstraszniejszy, mia przeciwko sobie nie tylko prawo mocniejszego, ale wszystkie inne prawa i wyobraenia o obowizkach spoecznych. Ci, ktrzy si jej opierali, uchodzili wzgldem ogu nie tylko za sprawcw zbrodni i to najciszej, ale cigali na siebie najsrosze kary, jakie byy w mocy czowieka. Pierwsze przebudzenie si sabego poczucia obowizku zwierzchnika wzgldem podwadnego nastpio wwczas, gdy

widzia w tym swj interes i gwoli onemu czyni obietnice. Mimo uroczystych przysig wspierajcych te obietnice przez cig wiekw zrywano je i odwoywano, korzystajc z najbahszych powodw. Naley jednak przypuszcza, e te pogwacenia sprawiay winowajcom wewntrzne udrczenie, jeeli moralno ich nie staa na najniszym szczeblu". Rozumiemy frustracj Pawa piewaka, ktry swego czasu - jako historyk idei i partyjny dziaacz - na pytanie "kto jest, pana zdaniem, liderem polskich liberaw?" odpowiedzia: "jeli oderwiemy si od Kongresu [Liberalno-Demokratycznego], to za takiego lidera polskiego liberalizmu uwaam Leszka Koakowskiego". Mona jednak spyta, dlaczego musia si odrywa? Dla J.S. Milla rynek nie by wity. Lewandowski nie powinien przyj go do KLD - chyba e na czonka honorowego bez gosu stanowicego. Popraby go zapewne filozof Piotr Bartula, ktry przypomina, e "przez twardych liberaw zosta on [Mill] oskarony o bezmylne pomieszanie idei liberalnych i socjalistycznych" - i susznie, dodaje. My chtnie przyjlibymy Milla do jeszcze nie zaoonej Partii Konstruktywnego Eklektyzmu.

Przypyw podnosi wszystkie odzie

Na murach Warszawy widniej w wielu miejscach graffitti "zjadaj bogatych". Byby to istotnie nowatorski eksperyment socjalny, prawdziwa trzecia droga. Jednak tak samo jak kanibalizm odrzucaj liberaowie kad myl o dalszym - po traumie komunizmu - eksperymentowaniu na ywym ciele spoeczestw. Niech raczej realizuje si, powiadaj, naturalny porzdek rzeczy niech najbogatsi bogac si jak najpilniej, eby jak najwicej konsumowa, niech zatrudniaj innych, mniej bogatych, ktrzy te bd konsumowa, zatrudnia i oczywicie wytwarza i sprzedawa towary - w ten sposb wzrasta bdzie popyt, ad maiorem Dei gloriam, a jego promocj zajm si wyksztaceni specjalici od marketingu, "ycz miego dnia". Na tym perpetum mobile skorzystaj, rzecz jasna, wszyscy, nawet bezrobotny i ebrak (to te praca), prostytutka, rumuska Cyganka, a take polska pielgniarka. Proste to i zrozumiae (przypominamy cytowany list do "Rzeczypospolitej"). Kto twierdzi inaczej, jest komunist i populist. Za rad Miltona Friedmana Korwin-Mikke, libera uznany przez Lewandowskiego, a nawet Szackiego, odwouje si (czy prawomocnie, to ju inna sprawa) do osigni liberalizmu dziewitnastowiecznego. Jest przeciw ubezpieczeniom spoecznym, obowizkowi szkolnemu i prawu wyborczemu dla kobiet, za tym za, eby obnianie krawnikw finansowali sami niepenosprawni, ewentualnie rowerzyci, ktrym na tym zaley. Jego zdaniem, a take zdaniem Lewandowskiego i Gadomskiego (raczej nie Szackiego), idealne pastwo ograniczaoby si do organizowania policji i wojska. Jednak rzeczywisto daleka jest od kanonicznego ideau. Lewandowski i Gadomski wic akceptuj przymus szkolny, obowizkowe ubezpieczenia spoeczne, nakaz jazdy w pasach, ograniczenie szybkoci na drogach i tak dalej. Gadomski pomstuje niekiedy na wiat daleki od liberalnego ideau: "Bogaci w rnych krajach pac podatek od dochodw osobistych, podatek korporacyjny (od dochodw swoich przedsibiorstw), katastralny od swoich nieruchomoci, spadkowy (eby bogactwo nie byo staym przywilejem rodziny) od dochodw kapitaowych, akcyz od towarw luksusowych, obcia si ich penymi kosztami usug publicznych. Polityk tak prowadz dzi niemal wszystkie rzdy". Wszystko to w oczywisty sposb nie sprzyja realizacji jedynego celu cywilizowanej ludzkoci, jakim jest produkowanie, promowanie, sprzedawanie i kupowanie jak najwikszych iloci proszkw do prania, samochodw, telefonw komrkowych czy klockw Lego. Powtrzmy dla penej jasnoci: po pierwsze, nie mamy nic przeciwko produkowaniu, promowaniu, sprzedawaniu i kupowaniu tych i innych produktw, jednak wolelibymy, eby te do banalne czynnoci nie urastay do rangi Istoty Wolnoci; i po drugie, nie sprzeciwiamy si nierwnociom spoecznym, jednak przy zaoeniu, e jest moliwa publiczna dyskusja o ich

nierwnociom spoecznym, jednak przy zaoeniu, e jest moliwa publiczna dyskusja o ich rozpitoci, a mwic dokadniej, e dyskusji takiej nie uznaj liberaowie za zo konieczne, koncesj na rzecz populizmu. Bardzo nie lubimy te "filozofii rynku" anektujcej ideay wolnoci i stawiajcej nam za wzr dealera, brokera, designera, developera, head huntera, specjalist od public relations - ludzi, ktrzy yjc w wiecie firm, kontraktw, klientw, nie widz innego wiata, a syszc, e na przykad Muzeum Narodowe lub Akademia Wychowania Fizycznego ma kopoty finansowe, odpowiadaj: no to sprywatyzujcie si. A przecie inny wiat to nie tylko pegeery. Co do nierwnoci, Gadomski stwierdza, e wysiki rzdw Stanw Zjednoczonych poszy na marne, a pienidze wydane na pomoc spoeczn nie zlikwidoway ani nawet nie zmniejszyy obszarw ndzy. Z nostalgi wspomina, e jeszcze przed wiekiem prezydent Stanw Zjednoczonych Grover Cleveland odmwi podpisania ustawy o pomocy farmerom-ofiarom suszy: "A przecie sowa Clevelanda wynikay nie tyle z doktrynerstwa, egoizmu i braku wraliwoci spoecznej, ile z przekonania, e ingerencja rzdu w ycie spoeczne zagraa wolnoci jednostek; raz otwarta furtka dla ingerencji rzdu nawet w przypadku tak oczywistym jak pomoc dla dotknitych klsk ywioow nigdy nie zostanie zamknita, zachcajc rzdy do zwikszania zakresu swej omnipotencji". Najwyraniej my i Gadomski zupenie inaczej definiujemy doktrynera: dla nas jest nim ten, kto przedkada zasad nieingerencji nad ycie ludzkie. Doktrynerstwem wydaje nam si te przekonanie, e otwarcie najmniejszej "furtki" dla interwencjonizmu to prosta droga do omnipotentnego pastwa. Tak rozumujcy libera chciaby zerowego deficytu budetowego, zerowej inflacji i podatkw ograniczonych do finansowania "stra". Jest te nauczycielem-moralist: ograniczenie podatkw do minimum to nie tylko wymg ekonomicznych rwna, ale i lekcja, e zabieranie ludziom ich dorobku jest niemoralne, burzy rynek, zniechca do dalszych wysikw. Gadomski widzi, e w kraju jest sporo biedy. "Co z t bied trzeba jednak zrobi". S dwa pomysy - jeden bardzo dobry, drugi bardzo zy. "Jedni twierdz, e naley uczyni wszystko, by kraj rozwija si jak najszybciej, by rs redni poziom bogactwa; drudzy, e bogatym trzeba zabiera, a biednych obdarowywa, wwczas poziom ycia si wyrwna i wszyscy bd yli we wzgldnym dostatku". Gadomski nie pozostawia wtpliwoci, ktra strategia bardziej mu odpowiada. Wyjania dlaczego: "Spaszczenie dochodw, na przykad poprzez wprowadzenie ostrzejszej progresji podatkowej, musiaoby doprowadzi do drastycznego spadku oszczdnoci w grupie bogatych bez odpowiedniej rekompensaty w grupie biednych. Tym samym przyczyniby si do obnienia oszczdnoci, inwestycji i tempa wzrostu. Strategia szybkiego wzrostu gospodarczego przy utrzymywaniu znacznych dysproporcji dochodowych pozwala na szybsze zmniejszenie obszarw biedy ni strategia wyrwnywania dochodw kosztem niszej stopy wzrostu PKB". Dobry byby podatek liniowy, przeciwiestwo socjalistycznej progresji, cho i to wydaje si zgniym kompromisem; mamy nieodparte wraenie, e dla konsekwentnego liberaa nieliberalne jest wszystko, co kiedykolwiek i gdziekolwiek zrealizowano. Gadomski parokrotnie przypomina recept Kennedy'ego: przypyw podnosi wszelkie odzie. Jego przesanie do pracobiorcw jest proste: kady jest kowalem swojego losu i odpowiada za swoj pomylno. Tak samo uwaa cytowany czytelnik "Rzeczypospolitej", przypomnijmy: "ci, ktrzy dzi 'nie potrafi' znale sobie pracy, wypuszczeni na gbokie wody, szybko si tego naucz". Gadomski daje dwa przykady. ebrzcy przybysze z Bakanw odwouj si do naszego wspczucia, obnosz si z kalectwem, prosz o pomoc. Wietnamczycy wprost przeciwnie, wasnymi siami staraj si pokona ndz. Zaczynaj od taniego mieszkania, inwestuj w dzieci, mozolnie buduj przyszo w naszym kraju. Bior sprawy we wasne rce, jak zachca Lech Wasa. Gadomski apeluje: "Ludzie, od was zaley, czy w waszym domu jest czysto, czy wasze dzieci si ucz, czy pracodawca zaoferuje wam prac. Nie lecie, nie czekajcie, zrbcie co, eby nie by biednym". Jak piewa popularny zesp rockowo-gralski Golec uOrkiestra: "Tu na razie jest ciernisko/ ale bdzie San Francisco/ a tam, gdzie to kretowisko/ bdzie sta mj bank!".

Polscy liberaowie czsto przypominaj, e gdybymy ich nie suchali, nigdy nie wyrwalibymy si z krgu niemocy, w jakim tkwi do dzi, powiedzmy, Biaoru. Jeli mielimy i mamy kopoty, to dlatego, e nie bylimy konsekwentni. Rysuje si rnica stanowisk. Gadomski uwaa, e tak naprawd nie suchalimy wcale, e polityka rzdw Mazowieckiego i Bieleckiego nie bya liberalna: "Leszek Balcerowicz doprowadzi do elementarnej rwnowagi gospodarczej. Tego wymaga nie liberalizm, ale zdrowy rozsdek". "Nawet z wielk lup trudno byoby tu dostrzec polityk liberaln. Elementarna rwnowaga gospodarcza, czyli zdrowy rozsdek, to jeszcze nie liberalizm". Wylicza: "wprowadzono hojne zasiki dla bezrobotnych i pseudobezrobotnych, rozszerzono zakres rent rolniczych, obniono de facto wiek przechodzenia na emerytury i eby sfinansowa t rozrzutn polityk socjaln, z roku na rok podnoszono podatki". Przykadem ulegania grupom nacisku moe by "popieranie przez premiera Jana Krzysztofa Bieleckiego 'Paktu dla przedsibiorstwa', majcego wiele wsplnego z korporacjonizmem, a nic z liberalizmem". Jest to stanowisko pryncypialne. Lewandowski prezentuje pogld bardziej umiarkowany i mniej konsekwentny. Raz mwi o "uderzeniowej dawce liberalnego lekarstwa", ktr zaaplikowa spoeczestwu rzd Mazowieckiego, kiedy indziej przyznaje, e byy kompromisy, za duo kompromisw. Z kim? Ze zwizkami zawodowymi, z mentalnoci i nawykami przesiknitych socjalizmem mas. "Mymy nie doceniali - wyznaje - lku czowieka przed nieznanym. Przed wolnoci, ktra niesie ciar odpowiedzialnoci". W kompromisy uwika si zwaszcza rzd Suchockiej; to by - powiada - deszcz, a za Pawlaka trafilimy pod rynn. Trzeba byo robi swoje, tylko chytrzej: sowem czsto powracajcym u tego autora jest "socjotechnika". Gdyby liberaom udao si w por przechytrzy niemdre spoeczestwo, sprawa byaby prosta, wszyscy wzbogaciliby si - take ci, ktrzy teraz tak zaciekle protestuj, powiedzmy: pielgniarki.

Nasz kapitalizm jest naprawd dziewitnastowieczny

Liberaom podoba si to bardzo, nam mniej. W listopadzie 2000 roku Unia Wolnoci, Konfederacja Pracodawcw Prywatnych, Konfederacja Pracodawcw Polskich i Business Centre Club skieroway do Sejmu projekt nowelizacji kodeksu pracy. Powane organizacje, powana partia, wany problem. Jeli proponowane zmiany zostan wprowadzone, pracodawca bdzie mg: (a) zatrudnia bez ogranicze na czas okrelony (teraz tylko dwa razy, pniej musi podpisa sta umow); (b) obniy dodatki za prac w godzinach nadliczbowych z pidziesiciu i stu do dwudziestu piciu i pidziesiciu procent; (c) zwolni pracownika bdcego na zwolnieniu lekarskim; (d) paci za trzydzieci dni zwolnienia, a nie jak dotd za trzydzieci pi, oraz obniy wynagrodzenie za ten czas z osiemdziesiciu piciu do siedemdziesiciu piciu procent; (e) zamiast dotychczasowej pitnastominutowej patnej przerwy niadaniowej wprowadzi dusz, lecz bezpatn; nadto: (f) pracownik bdzie mia prawo do patnego zwolnienia na poszukiwanie pracy tylko wwczas, gdy zosta zwolniony; (g) w firmie zatrudniajcej do pidziesiciu osb waciciel nie bdzie musia tworzy regulaminu wynagrodzenia; (h) Fundusz Pracy bdzie zwraca koszty wstpnych bada lekarskich; (i) znikn odprawy dla odchodzcych na emerytur pracownikw maych firm; (j) firmy zagroone upadkiem bd mogy przez p roku nie akceptowa niektrych przepisw prawa pracy; (k) roczny limit godzin nadliczbowych wzronie ze stu pidziesiciu do dwustu. Komentatorowi gazety propozycje te bardzo si podobay, midzy innymi dlatego, e firmy zostan uwolnione od balastu biurokracji, praca potanieje, bardziej opacalne bdzie tworzenie nowych miejsc pracy, atwiej bdzie zatrudnia i zwalnia pracownikw, ograniczy si naduycia, na przykad plag lewych zwolnie, a przepisy stan si bardziej jednoznaczne. Propozycje te wymagayby dyskusji, ale jak dyskutowa nad tym, co, zdaniem liberaw, jest

Propozycje te wymagayby dyskusji, ale jak dyskutowa nad tym, co, zdaniem liberaw, jest rwnie oczywiste jak elementarz i arytmetyka? S jednak tacy, ktrzy dyskusj podejmuj. Krzysztof Wolicki stwierdza: "mno si przejawy wiadczce o tym, e potny odam polskiej klasy politycznej wraz z jej zapleczem biznesowym i medialnym - z grubsza jest to rodowisko, z ktrego rekrutuj si laureaci nagrd Kisiela pisma 'Wprost' - rozpocz ofensyw na kolejne gwarancje prawne i zabezpieczenie socjalne ludzi pracy. (...) Gwnym orem tego nacisku jest szczeglny argument: interesy ludzi pracy s sprzeczne z interesami bezrobotnych, trzeba zabiera prac tym pierwszym, eby da prac tym drugim. Ta propaganda przybiera ju takie natenie jak u dawnych socjalistw - walka klas. Tym razem 'walczy' klasa pracujcych z klas bezrobotnych. To wyglda na kpin, ale rzecz jest miertelnie serio". Wyobramy sobie szwaczk zatrudnion na czas okrelony w niewielkiej firmie, ktra zaczyna mie kopoty ze zbytem. Mona j bez trudu zwolni po wyganiciu kontraktu i nawet lewe zwolnienie nie pomoe. Ale po wejciu w ycie nowelizacji bdzie j mona spokojnie wyrzuci, nawet kiedy zachoruje naprawd, bo nie bdzie chroniona adnym prawem. Proponowane przepisy byyby moe mniej drakoskie, gdyby niektre obowizki pracodawcw przej ZUS czy kasy chorych, ale o tym nie ma w projekcie mowy. A sytuacja wielu zatrudnionych ju teraz jest niewesoa. Nie mamy na myli grnikw ani - zwaszcza - dyrektorw wglowych holdingw (ich monstrualne apetyty pacowe nie maj adnego usprawiedliwienia) tylko, powiedzmy, otrzymujce mieszne wynagrodzenie pracownice hipermarketw, ktrym nie wlicza si do patnego czasu godziny na przygotowanie i godziny na zwinicie "warsztatu pracy". Niekwestionowan zdobycz transformacji ustrojowej jest zanikanie sektora pastwowego w produkcji na rzecz sektora prywatnego. Jednak mao kto zauwaa, e towarzyszy temu zanik de facto zwizkw zawodowych. Jak powszechnie wiadomo, gwne zwizki to OPZZ i "Solidarno". Maj one reprezentacj parlamentarn, nadto "Solidarno" gra kluczow rol w zawiym procesie budowania i niszczenia politycznej platformy polskiej prawicy, wypowiada si w wanych sprawach takich jak aborcja, pornografia, edukacja seksualna w szkoach, konstytucja groca czwartym rozbiorem czy reprywatyzacja mienia kamienicznikw. "Solidarno", ktra obalia dawny ustrj, jest wic nadal podmiotem politycznym. To, e jest rwnie podmiotem zwizkowym, wydaje si oczywiste - wiemy z prasy i telewizji, z jak determinacj organizuje publiczne protesty. Jednak podobnie jak w przypadku OPZZ - i na to chcemy zwrci uwag - jej si i ostoj s skazane na rych mier pastwowe molochy. Kiedy zakoczy si proces prywatyzacji, wyjdzie na jaw smutna prawda: zwizki s potg, by tak rzec, wirtualn. Prbowalimy dowiedzie si w obu centralach, jaki jest procent uzwizkowienia w obejmujcym ju ponad siedemdziesit procent sektorze prywatnym, a jaki w produkcyjnym sektorze publicznym. Niestety nikt nie dysponowa tak statystyk, ani w "Solidarnoci", ani w OPZZ. Przyznano, acz niechtnie, e w przedsibiorstwach cile prywatnych zwizki s rzadkoci - ma je okoo piciu-dziesiciu procent firm, nie wiadomo, jak liczne. "Solidarno" prbuje organizowa si w hipermarketach. OPZZ utworzyo, z myl o sektorze prywatnym, Oglnopolski Pracowniczy Zwizek Zawodowy - Konfederacj Pracy. Prywatni waciciele nie musz nawet broni si przed zwizkami, mwi "u mnie zwizkw nie bdzie" - zakadanie ich uniemoliwia kontraktowe zatrudnienie. Podobno najbardziej bezwzgldni s polscy przedsibiorcy, ci, ktrzy od "szczk" doszli do majtku - ci nie przestrzegaj nawet istniejcych przepisw. Natomiast zagraniczni inwestorzy zakadaj, e w Polsce nie musz obowizywa pewne reguy cywilizujce stosunki pracy, w ich krajach oczywiste. Propozycja UW i Business Centre Club - jak twierdzi Grzegorz Ilka ze wspomnianej Konfederacji Pracy - jest prb prawnego usankcjonowania obecnej "rozbjniczej" praktyki. Jakkolwiek zgodno prawa z rzeczywistoci jest wielce podana, nie sdzimy, iby w tym przypadku by to suszny kierunek przemian. Nieatwo krytykowa liberaw, bo sprzedaj hurtem trzy towary: swoj ekonomiczn recept, styl ycia oraz wolno tout court. Nie kupujesz? Znaczy masz zniewolony umys i autorytarn osobowo.

Wiele osb podejmujcych dyskusj o liberalizmie, midzy innymi Pawe Koczowski, podkrela: "Nie ma jednego liberalizmu, jest wiele rnych liberalizmw, a jednym z najwaniejszych sposobw odrniania rozmaitych liberalizmw jest lista 'praw czowieka', ktre okrelony liberalizm traktuje jako niezbywalne. W miar rozwoju tradycji liberalnej okazao si bowiem, e lista tych praw moe by bardzo rna, co wicej rozmaite liberalizmy mog by pod wzgldem siebie w stanie permanentnego konfliktu". Wedug Koczowskiego liberaowie w rnych okresach uznawali za najwaniejsze rne uprawnienia: w XVII wieku wolno sumienia i tolerancj, w XVIII wieku prawa wasnoci, wolnej przedsibiorczoci i wymiany handlowej, w XIX wieku wolno sowa, prawo zrzeszania si i prawa socjalne. Wersja liberalizmu, o ktrej mwimy, koncentruje si na prawach wolnego przedsibiorcy. Jerzy Szacki przypomina opini Davida Starka: "Kapitalizm zaprojektowany upodabnia si nieuchronnie do innych racjonalistycznych utopii, ktrych punktem wyjcia s abstrakcyjne zasady, a nie praktyka" oraz opini Kazimierza Z. Poznaskiego: "coraz wicej wskazuje na to, e liberalizm jest w tym regionie czsto sprowadzany przez swych najbardziej oddanych 'uczniw' do niewielu zasad, pozbawionych cakowicie zwizku z gwnym nurtem doktryny liberalnej. W znacznej mierze pozbawia si go tradycyjnej troski o powszechny dobrobyt, wychwalajc natomiast 'dungl' walki o byt czy te 'prywatn wojn' ". Szacki zgadza si z t krytyk, jednak usprawiedliwia polskich liberaw. Zwraca uwag, e konieczne byo przyjcie skrajnie liberalnych zaoe funkcjonowania gospodarki, bo tylko wwczas liberalizm stawa si systemem ekonomicznym, ktry mona byo wprowadza w ycie. To prawda. Ale co zrobi z gosem sumienia?

Teksty wykorzystane: P. Bartula, "Nowoczesna destrukcja liberalizmu", [w:] Liberalizm u schyku XX wieku, red. J. Mikaszewska, Meritum, Krakw 1999, s. 266. "Co po rewolucji? Z profesorem Jerzym Szackim rozmawia Jacek Piasecki", "Rzeczpospolita" z 1.10.1994 roku. D. Fikus, "Aposto wolnego rynku. Kapitalizm i wolno", "Rzeczpospolita Plus-Minus" z 16.12.1993 roku. W. Gadomski, "Bieda z gowy", "Gazeta Wyborcza" z 9-10.01.2000 roku. W. Gadomski, "Pogoda dla liberaw. Polemika z Wojciechem Gieyskim", "Rzeczpospolita Plus-Minus" z 7.09.1996 roku. "Jak doszlimy do kapitalizmu", z J. Lewandowskim rozmawia R. Januszewski, "Rzeczpospolita Plus-Minus" z 23.01.1999 roku. R. Kalukin, "Propozycja Unii Wolnoci i pracodawcw. Kodeks na bezrobocie", "Gazeta Wyborcza" z 9.11.2000 roku. P. Koczowski, "Czy liberalizm wystarczy", [w:] Liberalizm u schyku..., op. cit., s. 200. J. Lewandowski, "Sztafeta liberaw i bunt mas", "Rzeczpospolita" z 26.11.1994 roku. J.A. Majcherek, "Nieporozumienia pojciowe i faktograficzne", "Rzeczpospolita Plus-Minus" z 10.12.1996 roku. "Marksizm a rebours", z P. piewakiem rozmawiaa M. Suboti, "Rzeczpospolita Plus-Minus" z

29.11.1993 roku. J.S. Mill, O rzdzie reprezentatywnym. Poddastwo kobiet, tum. G. Czernicki, Znak i Fundacja im. Stefana Batorego, Warszawa-Krakw 1995, s. 291. "Pokorna proba", "Rzeczpospolita Plus-Minus" z 8.06.1996 roku. M.W. Popawski, odnonie artykuu "Pogoda dla liberaw", "Rzeczpospolita Plus-Minus" z 28.09.1996 roku. J. Szacki, Liberalizm po komunizmie, Spoeczny Instytut Wydawniczy Znak, Fundacja im. Stefana Batorego, Warszawa-Krakw 1994, s. 9. "To problem wolnoci", rozmowa z L. Balcerowiczem, "Rzeczpospolita Plus-Minus" z 23.11.1996 roku. A. Walicki, "Od wulgarnego socjalizmu do wulgarnego kapitalizmu, czyli... rda spoecznych kopotw", "Przegld" z 6.11.2000 roku. A. i K. Wilkowie rozmawiaj z lordem Conradem Russellem, "Pienidz jest jak woda w czasie powodzi", "Rzeczpospolita Plus-Minus" z 8.05.1999 roku. K. Wolicki, "Farsa i rzeczywisto", "Przegld" z 20.11.2000 roku.

Sergiusz Kowalski - socjolog. Opublikowa prac Krytyka solidarnociowego rozumu. Pracuje w Instytucie Studiw Politycznych PAN.

Nina Krako - socjolog. Opublikowaa prac Instytucjonalizacja socjologii w Polsce 19201970. Pracuje w Bibliotece Narodowej.

Przedwionie?

Darmowy Hosting CBA.PL

Archiwum

ycie z dnia 2001-03-20

Wadcze telewizory
O demokracji i mediach z socjologiem prof. Zdzisawem Krasnodbskim rozmawia Pawe Paliwoda

W USA mwi si, e gdyby tak wana osobisto medialna, jak Kaczor Donald, wzia udzia w wyborach prezydenckich, to ju na starcie uzyskaaby 25-procentowe poparcie. Czy to nie potwierdza tezy Mieczysawa Rakowskiego, e kto ma dostp do telewizji, ten ma wadz? Mieczysaw Rakowski mia wadz i doskonay dostp do telewizji, a mimo to wadz straci, cho - jak pamitamy - w tamtym czasie jego dewiza brzmiaa: "Wadzy raz zdobytej nigdy nie oddamy". Ju jego polityczny los wiadczy wic o tym, e rzecz jest bardziej skomplikowana. Sytuacja, o ktrej pan mwi, jest w demokracji moliwa tylko tam, gdzie mamy do czynienia z daleko idc patologi sfery politycznej - brakiem kultury obywatelskiej. Wtedy najsilniej ujawnia si kreujca i opiniodawcza funkcja mediw. Kontrola mediw publicznych przez obywateli, pluralizm rodkw masowego przekazu, a zwaszcza zainteresowanie obywateli problemami pastwa, to czynniki redukujce podobne niebezpieczestwa w demokracji, w ktrej media rzeczywicie urosy do roli czwartej wadzy. Jednak wpyw rodkw masowego przekazu jest zrnicowany. Wedug bada amerykaskiego socjologa Roberta Putnama istnieje zaleno midzy typem rodka przekazu, na podstawie ktrego ludzie ksztatuj swj obraz rzeczywistoci, a poziomem obywatelskiej wiadomoci i aktywnoci. Mwic najkrcej, ludzie, ktrzy czytaj pras, czciej bior udzia w rnych inicjatywach politycznych i spoecznych. Sowo pisane skania do namysu i przez to wpywa pozytywnie na wiadomo i na aktywno obywatelsk i spoeczn. Niestety, wrcz przeciwnie jest u telewidzw, cho i tu wystpuje zrnicowanie w zalenoci od rodzaju ogldanych programw. Czy to znaczy, e ludzie uksztatowani przez telewizj s gupsi od czytelnikw gazet? Nie wiadomo, jaki jest tutaj zwizek przyczynowy: czy ludzie mniej sprawni intelektualnie czciej wybieraj telewizj, czy te to telewizja z czasem ksztatuje gupcw. Zdaniem Putnama wielbiciele talkshow, oper mydlanych i cyklw w rodzaju "Big Brother" s w yciu spoecznym i politycznym mniej zorientowani, pasywni i atwiejsi do sterowania. Inne badania pokazuj, e telewizja buduje pytkie zainteresowanie polityk, ktre nie przekada si na prawdziw wiedz polityczn. Ludzie znaj twarze i nazwiska politykw, lecz w gruncie rzeczy nie s "dobrze poinformowanymi obywatelami", nie rozumiej problemw politycznych, wszystko sprowadzaj do spraw personalnych i do cech zewntrznych politykw. Modni myliciele lewicy, w rodzaju Vattimo czy Derridy, neguj warto wiedzy politycznej. Nie ma obywateli mdrzejszych czy gupszych, s rwnoprawne punkty widzenia i techniki ich ekspresji. Nie ma prawdy, jest permanentny proces perswazyjny. yjemy w dobie rewitalizacji ateskiej sofistyki. Telewizja doskonale wspiera ten proces. Zapewne Vattimo i Derrida nie zgodziliby si z tak charakterystyk ich pogldw. Jednak rzeczywicie nowa lewica po tym, gdy stracia swoj utopi, staa si do cyniczna. Jej przedstawiciele mwi teraz o mierci tego, co realne, o zastpieniu wszystkiego przez przestrze wirtualn, w ktrej toczy si nieustanna gra zmiennych tosamoci. Ale myl, e to obraz zbyt pesymistyczny. W Ameryce ju odzywaj si gosy krytyczne - mwi si: telewizja i komputery nie zastpi dobrego wyksztacenia.

odzywaj si gosy krytyczne - mwi si: telewizja i komputery nie zastpi dobrego wyksztacenia. Internet jest tu najnowsz pokus, a powoli zostaje "odczarowany". Owszem, dziki niemu mona czyta YCIE, bdc w Bremie, ale nie wyczyta si z niego obywatelskiej mdroci. To moe da tylko dobre wychowanie i tradycyjne ksztacenie. Czy w dobie masowych mediw zanik kryteriw selekcji informacji nie jest powanym zagroeniem dla demokracji? Kto, kto spdza od wczesnego dziecistwa 4-6 godzin przed telewizorem i nigdy niczego nie czyta, nie rozmawia z rodzicami - pniej nie jest w stanie dokona wiadomego wyboru politycznego. Zawsze bdzie manipulowany, podatny na mody. W tym sensie zgadzam si, e istnieje niebezpieczestwo masowych iluzji. Par lat temu szerzy si na Zachodzie przesd, e jeli dzieci dostan komputery, to przez to stan si lepsze, mdrzejsze. To jest nieporozumienie, ktre w Polsce dominuje do tej pory. Akt selekcji to akt dyskryminacji - mwic jzykiem ponowoczesnego dyskursu. Czowiek uksztatowany w takim klimacie boi si dokonywa wyborw. Wybr jest traktowany jako dyskryminacja tego, co nie zostao wybrane. Dlatego lewicowi ideolodzy homogenizuj przestrze kulturow i informacyjn. Jeli kultur pojmuje si jak wielki supermarket, to naley pamita, e w supermarkecie i tak dokonuje si wyborw. Nie mona chcie wszystkiego naraz skonsumowa, nie naraajc si na wymioty. Ideologia, o ktrej pan mwi, to ideologia swobodnego wyboru. Ale nieustannie dokonujemy take pewnego typu selekcji informacji, produktw, wzorw zachowa. Oczywicie pozostaje pytanie o kryteria owych wyborw. Skd je bierzemy? Dzisiaj modne teorie gosz zanik hierarchii wanoci informacji. Obywatel ma si sta bezkrytycznym odbiorc medialnego misz-maszu. Zacieraj si gatunki w sztuce, podstawowe rozrnienia polityczne i filozoficzne. To nie jest jednak do koca prawdziwy obraz kultury Zachodu. Globalna kultura masowa to tylko strawa dla mas. Elity, warstwa rednia, dbaj o wychowanie swych dzieci, pielgnuj hierarchiczn kultur. Im niej jest si spoecznie, tym wicej oglda si telewizji, tym wicej konsumuje si kultury popularnej, tym bardziej podlega si jej wpywom. Obraz spoeczestwa, jaki przedstawia si w uproszczonych wersjach postmodernizmu, to nie tyle obraz spoeczestw Zachodu, co obraz spoeczestw postkomunistycznych, dopiero tworzcych z magmy swe struktury, spoeczestw spauperyzowanych mas i nuworyszy, chaosu kulturowego. Cigle spotykam si z takim argumentem: ma pan telewizyjnego pilota, moe pan sobie wybiera, co pan chce. Jeeli mona sobie klika pilotem, to znaczy, e z liberaln demokracj wszystko jest w porzdku. Mona to przedstawi tak: pan siedzi przed telewizorem, a kto za pana troszczy si o pluralizm oferty. Mao tego, dba o to, eby nic z niej nie zostao wykluczone, bo wtedy, gdy co wykluczymy, ograniczymy wolnoci i znajdziemy si w systemie totalitarnym czy autorytarnym. Wybr naley do pana. To niezwykle naiwne rozumowanie! Co wicej, zupenie nie do utrzymania. I ludzie, ktrzy gosz tego typu pogldy, te w nie tak naprawd nie wierz, bo w gruncie rzeczy dobrze wiedz - na og duo lepiej od nas - co powinnimy wybiera i jakie treci powinno si nam podsuwa, aby si dobrze sprzedaway. Z natury rzeczy s te bardziej przyjani pewnym pogldom politycznym, filozoficznym, kulturowym. Takim, ktre gosz radosn nowin niczym nie ograniczonego wyboru, niczego nie wymagaj, niczego - pozornie nie wykluczaj. Dlatego sugeruj nam nachalnie, e powinnimy wybra tego polityka, a nie innego, sucha o tym, a nie o czym innym, wspomina to zdarzenie historyczne, a nie inne, i w odpowiedni sposb. Czy mona zatem powiedzie, e opiniotwrcze media s zdominowane przez lewic? Jest rzeczywicie pewna przewaga lewicy w rodkach masowego przekazu: publicznych i prywatnych. W telewizji publicznej na Zachodzie jest to jednak gwnie dawna, moralistyczna lewica. Wany jest te status wasnociowy, bo w mediach prywatnych, niezalenie od lewicowoci czy prawicowoci, licz si przede wszystkim pienidze. Oczywicie jeeli robi si w telewizji synne "Big Brother", to z punktu widzenia tradycjonalisty jest to akt barbarzystwa kulturowego. Jednak to niewiele ma wsplnego z politycznym zaangaowaniem wacicieli takiej stacji. W takim wypadku licz si pienidze, a nie przekonania. TVN robi "Wielkiego Brata", bo Mariusz Walter kocha dukaty. I chce zadouczyni apetytom, ktre ju s na rynku, i bro Boe niczego nie korygowa, nie moralizowa, za wszelk cen nie

ktre ju s na rynku, i bro Boe niczego nie korygowa, nie moralizowa, za wszelk cen nie poszy widza. Tolerancja, pluralizm, bogatsza oferta dla widza, ble-ble. Caa logika tego systemu jest taka, e TVN nie wszczyna lewicowych krucjat, tak jak to robi "Gazeta Wyborcza", ale zaspokaja i zarazem podsyca lewicowe apetyty, udaj przy tym koryfeusza liberalizmu. Sposb, w jaki pan mwi o mediach, wskazuje, e ma pan jednak lewicowe pogldy. Przecie radykaln krytyk rodkw masowego przekazu moemy znale w szkole frankfurckiej, w ruchu studenckim lat szedziesitych. Prosz sign do tego, co pisali Adorno, Marcuse i inni. Dawna lewica wystpowaa wanie przeciwko manipulacji mediw, przeciw kapitalistom i imperialistom, przeciw kulturze masowej, konsumpcji ogupiajcych ludzi. Mwiono: to jest wanie prawdziwie autorytarny system, zniewalajcy od wewntrz, system "represywnej tolerancji". To lewica zwalczaa pras Springerowsk, sensacyjn telewizj, reklamy itd. Skoro Pan nie lubi socjalizmu, pomwmy o telewizji publicznej, ktra powinna by od niego wolna. Telewizja publiczna powinna by wolna nie tylko od socjalizmu, ale w ogle od lepej ideologii - i od zideologizowanych dziennikarzy. Musi ona zapewnia rzeteln, powan informacj. Ponadto telewizja publiczna ma stanowi forum dyskusji obywateli midzy sob oraz debat obywateli z politykami. Jest nie do pomylenia, eby telewizja publiczna robia programy typu "Big Brother". To medium pewnych rzeczy nie pokazuje, nie jest nastawione przede wszystkim na sensacj i zysk - tutaj nie pokazuje si programw i filmw pewnego rodzaju, na przykad bardzo erotycznych, ju nie mwic o pornograficznych. Rozumiem, e mwi Pan o telewizji publicznej na Zachodzie. Czy tam moliwa byaby taka rozmowa, jak Piotra Gembarowskiego z Marianem Krzaklewskim? Nie, tak skandaliczne wydarzenie nie byoby moliwe. Tam nie wystpuje w ogle taki agresywny ton w tego typu sytuacjach. Zasad jest staranie si o obiektywno, niepokazywanie, e jest si partyjnym, e popiera si pewn lini. Dziennikarz wystpuje raczej jako rzecznik ogu. Czy w polskiej telewizji publicznej nie zostay ju dawno przekroczone wszystkie granice przyzwoitoci? Rzeczywicie dominuje styl prasy bulwarowej. Ta telewizja tak naprawd nigdy nie staa si telewizj publiczn. Na Zachodzie jest nie do pomylenia, eby kto, kto by zaangaowany w polityk, np. jako szef kampanii wyborczej jakiejkolwiek partii, mia wysok pozycj w telewizji publicznej. Taka sytuacja, jak w Polsce, nie gwarantuje obiektywnoci, dystansu wobec klasy politycznej. Sdz, e naley telewizj zdecentralizowa, a w radach nadzorczych i programowych powinni zasi przedstawiciele wanych grup i organizacji spoecznych. Austria wanie "odpartyjnia" sw telewizj publiczn - moe warto si dowiedzie, jak to si robi? Czy ta sytuacja nie jest zawiniona przez intelektualn elit? Dzisiejszy ksztat telewizji publicznej, tak jak wielu innych instytucji, jest wynikiem pewnych iluzji, ktre zdominoway gwny nurt refleksji politycznej po 1989 roku. Mam na myli rodowiska opiniotwrcze czy, jak pan woli, klas interpretatorw. Ich zdaniem budowa demokracji polega na cigym rozszerzeniu oferty politycznej i kulturowej. Nie troszczymy si o to, co czy spoeczestwo, albo o normy, na ktrych wspiera si porzdek, nie interesujemy si tradycj, tym, co czy, tylko raczej dekonstrukcj tradycyjnych wzorw, autorytetw, sposobw ycia, bo to wszystko moe zniewala, ogranicza. Im wicej rnorodnoci, tym lepiej. A jeli kto wybiera jakie paskudztwa - w polityce, supermarkecie, w telewizji - to jego sprawa. Sondae pokazuj, e wikszo badanych jest zadowolona z telewizji publicznej. Na te dane nieustannie powouj si wadze telewizji i postkomunici. Wadze telewizji publicznej wiadome swojej roli nigdy nie bd si powoywa tylko na tego rodzaju dane. Nie moe si po prostu kierowa gustami widzw, cho powinna je - w pewnym zakresie uwzgldnia. Telewizja publiczna ma szczeglne zadania, np. transmisje debat parlamentarnych, mimo e wikszo ludzi uwaa je za nudziarstwo. Nawet gdyby 100 proc. widzw byo niesamowicie zadowolonych, nie wykluczaoby to faktu, e poziom programw jest katastrofalny, a podstawowe

zadowolonych, nie wykluczaoby to faktu, e poziom programw jest katastrofalny, a podstawowe zadanie telewizji publicznej nie jest realizowane. Jakie zagroenia stwarza obecna sytuacja? Myl, e jeeli telewizja publiczna zachowa swj dotychczasowy ksztat, to po najbliszych wyborach parlamentarnych moe si sta zupenie bezwolnym narzdziem jednej partii. Wadza ustawodawcza, wykonawcza i wadza czwarta dostan si w rce jednego ugrupowania politycznego. To przypominaoby bardzo sytuacj sprzed 1989 roku.

Zdzisaw Krasnodbski jest profesorem uniwersytetu w Bremie, autorem wielu prac z zakresu socjologii i filozofii. W jzyku polskim opublikowa m.in. "Postmodernistyczne rozterki kultury", "Upadek idei postpu", "Rozumienie ludzkiego zachowania". Jest take cenionym tumaczem i wydawc.

Darmowy Hosting CBA.PL

ANGORA - 5.VI.2005

W wyniku ujawnienia pierwszej wielkiej afery korupcyjnej w III Rzeczypospolitej, Lech Rywin trafi za kratki. A co si stao z tym, ktry to wszystko zdemaskowa? Gdzie jest Adam Michnik i dlaczego znikn?

TOMASZ GAWISKI Od bagna po wiat idei


Jest czowiekiem wielce zasuonym dla Polski. Cieszy si ogromnym szacunkiem nie tylko w Polsce, ale i w wiecie. Jego teksty w "Gazecie Wyborczej" kreoway rzeczywisto, byy punktem odniesienia, zaczynem w dyskusji. Jego sowa, jeli nawet nie byy ostateczne, to na pewno bardzo wane. Czy jednak jego moralno podoba si wszystkim? Czy Adam Michnik dzisiaj, to ten sam redaktor, ktry przed laty budowa wasne imperium wpyww?

Jego osoba zawsze wzbudzaa emocje. Silna osobowo, klarowno pogldw, wielka waleczno i konsekwencja w dziaaniu. Bezsprzeczny autorytet, posta wybitna. Z czasem zmienia jednak punkty widzenia, sojusze, oceny. Ale czy mona by blisko wartoci chrzecijaskich, idei "Tygodnika Powszechnego", naucza, poucza, a jednoczenie przyjani si z byymi wrogami, pi z nimi wdk? Czy takie s dzi standardy, e wrogowie staj si przyjacimi, a przyjaciele wrogami? Czy to jest etyka? Ile w Adamie Michniku jest idealisty, czowieka wielkiego ducha i honoru, a ile gracza, hipokryty, chorego na wadz polityka? Polityczn aktywno wynis z domu. Rodzice dziaali w Komunistycznej Partii Polski. l to, zdaniem niektrych jego znajomych, mimo oporu wobec PRL, pomagao mu w yciu. Nikt jednak nie neguje jego zasug w tamtym okresie, jego dorobku i dowiadcze. Mieszka w Warszawie, w alei Przyjaci, w ssiedztwie alei R, gdzie zawsze mieszkali partyjni przywdcy. Jerzy Urban spotyka go przed 1980 rokiem na przyjciach u synw komunistycznych dygnitarzy. To te musiao mie wpyw na jego postawy, oceny, przyjanie. Przeomem w jego yciu, podobnie zreszt jak i w yciu wielu Polakw, byy obrady Okrgego Stou. Gra tam jedn z pierwszoplanowych rl. Potem jego pozycja ju tylko rosa. By nie tylko redaktorem naczelnym najwikszej polskiej gazety, ale take osob kreujc polityczne pomysy, rozwizania, koncepcje. Do dzi wielu kolegw ma mu za ze, e przywaszczy sobie to, co Lech Wasa przekaza mu podczas spotkania Komitetu Obywatelskiego.

- Oni wzili gazet, ktra na pocztku bya wasnoci caej opozycji i dziki temu odniosa sukces rynkowy - mwi "Newsweekowi" Ryszard Bugaj. - Otrzymali na to pienidze - stwierdza Marian Krzaklewski. - A Adam Michnik mia gazet kierowa, a nie ni zawadn. Na pocztku redakcja miecia si w budynku po byym obku przy ulicy lwickiej. Jej trzon stanowili ludzie z "Tygodnika Mazowsze". Gazet redagowano w trudnych warunkach, a rnego rodzaju dysputy odbyway si wtedy w... piaskownicy. - Tworzeniu "Gazety" towarzyszy ogromny zapa i zaangaowanie - mwi Stanisaw Remuszko, byy dziennikarz "GW", m.in. autor ksiki ">>Gazeta Wyborcza<< pocztki i okolice". Pierwszy niepokj pojawi si jesieni 1989 roku, kiedy zauwayem, e co jest nie tak. Bo tytu, ktry mia by wasnoci caej opozycji solidarnociowej, dosta si w rce kilku osb. Potem Stanisaw Remuszko kilkakrotnie przeciwko temu protestowa i w efekcie odszed z "GW". - Nie mogem si z tym pogodzi - opowiada. - Stanisaw Lem napisa wwczas do mnie: "To pan jeste wikszy kozak ni mylaem, skoro rzuci si pan z luksusowego pokadu "Gazety Wyborczej" w odmty dziennikarskiego bezrobocia"... - Jakie pienidze, jakie zawaszczenie? - dziwi si Ernest Skalski, jeden z zaoycieli "GW", przez osiem lat zastpca red. naczelnego, od niedawna publicysta "Rzeczpospolitej". - Wasa desygnowa do tworzenia gazety trzy osoby, bowiem kto musia ni kierowa i organizowa prac. Kapita zakadowy wynosi 50 tys. wczesnych zotych. A to bya symboliczna kwota. Milion dolarw, ktry dostaa "Solidarno" w 1988 roku, wydano podczas strajkw. Ci, ktrzy gazet zakadali, nie mieli z tego adnych korzyci. Przez jaki czas pracowali bez wynagrodze, a udziay byy niezbywalne. - W gazecie byo i jest ogromne kombatanctwo - zauwaa pragncy zachowa anonimowo pracownik Agory. - W stowce, gdzie kiedy gotowa Maciek Kuro, nie rozmawiao si o niczym innym, jak o "styropianie". Ci ludzie stanowili trzon redakcji i zawsze byli houbieni przez redaktora. Potem nastpio jakby odcicie od korzeni, bowiem Lech Wasa zabra "Gazecie" znaczek "Solidarnoci". - le, e tak uczyniono - mwi Bogdan Borusewicz, byy dziaacz "S", obecnie czonek Zarzdu Wojewdztwa Pomorskiego. - Bo stracono wpyw na ni. Ja gosowaem przeciw. Ale jeli kto robi gazet od pocztku do koca, to za ni odpowiada. Mimo sprzeciww i krytyki wielu osb, redaktor Michnik par do przodu i tworzy medialne imperium. Brata si z niedawnymi przeciwnikami, promowa Aleksandra Kwaniewskiego, Ireneusza Seku, Leszka Millera, broni i tumaczy generaa Wojciecha Jaruzelskiego. - Z wieloma sprawami si z nim nie zgadzaem - zauwaa Bogdan Borusewicz. - M.in. w kwestii gen. Jaruzelskiego. Przez jaki czas nasza znajomo bya nawet zamroona. Ale nigdy mnie w niczym nie zawid. Nie widziaem w nim gracza i nie widziaem merkantylnego wykorzystywania. Jan Lityski, jeden z byych liderw UW, stwierdzi w "Newsweeku", e: "Dawny przywdca KOR zawsze lgn do rnych rodowisk, e by rwnie ciekawy ksidza Dembowskiego w roku 1964, jak i Kwaniewskiego w roku 1989". Doda jednak, e na pewno z nimi byo mu atwiej ni z nami. Mg ich do wielu rzeczy przekona, suchali go. - By gwnym ideologiem i politykiem "Gazety" - zauwaa Stanisaw Remuszko. - Potem okazao si, e nie tylko gazety.

Wierzy w swoj si, w ulego byych postkomunistw. Wielokrotnie te atakowa prawic. Wojowa z Kocioem, z wrogami i przyjacimi. W 1994 roku awantur zakoczy wspprac z dominikaninem, Maciejem Zib. - To byo smutne, wrcz dramatyczne - wspomina ojciec Ziba na amach "Rzeczpospolitej". - Nie zgadza si z moim artykuem, nawymyla mi. Uwaa, e to, co napisaem o "Gazecie", jest faszem, a "Gazeta" bya jego dzieckiem. (...) Od tego momentu "Gazeta" zacza mi co pewien czas dokopywa. (...) To by dla mnie strasznie bolesny cios. Pozosta wielki al". - W bardzo wielu sprawach stara si peni rol decydenta, ksztatowa wiele procesw, by szar eminencj polskiego ycia politycznego - mwi Marian Krzaklewski. - Potwierdza to zreszt wielu analitykw. Prbowa np. oddziaywa poza mn na premiera Jerzego Buzka. l ten niesamowity obszar, na ktrym dziaa. Od Jerzego Ubrana po ludzi prawie witych. Tak dua elastyczno, e co najmniej dziwna. - Pluralizm pogldw zamieni na monopol - dodaje Stanisaw Remuszko. - Bardzo si zmieni. Chcia ustala standardy postpowania, politycznej poprawnoci. Uchodzi za wyroczni, za guru, za kapana. - Nie dostrzegam u niego politycznej ewolucji - przekonuje Ernest Skalski. - Jakby tylko zmniejszenie pewnej ostroci. Sprawy, ktre pocztkowo miay w redakcji polityczny charakter i byy ostre, traciy z czasem na sile. Pracownicy Agory i "GW" nie chc oficjalnie wypowiada si na tematy zwizane z gazet i z byym szefem. - To chyba zrozumiae - mwi. - Nie zawsze prawda jest dobrze odbierana dodaj. - Wany moment w jego yciu to proces w sprawie wydarze w Kopalni "Wujek", bodaj w poowie lat 90., na ktrym wsta i powiedzia, e genera Kiszczak za to nie odpowiada stwierdza pragncy zachowa anonimowo dziennikarz "GW". - Dla wielu ludzi upad wtedy mit jego autorytetu. Potem wychodziy inne sprawy, np. e wcale nie walczy z SLD. Tak wic z jednej strony w redakcji uprawiano i promowano "kombatanctwo", a z drugiej - bratano si z postkomunistami. - W nim przenikaj si cechy gracza i czowieka pragncego tworzy wizje - mwi Marian Krzaklewski. - Zawsze balansowa od bagna po wiat idei. By jak aktor szukajcy nie tylko roli, ale i publicznoci. By w okrelonym ukadzie intelektualistw i dziki temu zyska pozycj. - Adam to czowiek aktywnie wcignity w polityk, a polityka jest gr - stwierdza Ernest Skalski. - W tym zawodzie ma si rne kontakty. Taka profesja. l nawet redaktor naczelny moe by zaangaowany w rne rozmowy z rnymi ludmi. W kocu gen. Jaruzelski to ciekawa posta historyczna, Urban za to czowiek z du wiedz i osobowoci. - By i jest moim dobrym koleg, z ktrym si spieraem, ale ktry potrafi przewidywa wiele spraw - zapewnia Bogdan Borusewicz. - Jest czowiekiem kompromisu, ale i walki. Osoby z bliskiego mu otoczenia w redakcji twierdz, e jest chory na wadz. - To wida w jego gestach, w zachowaniu, ma kompleks wyszoci. Owszem, schyli si, podyskutuje, ale zawsze ma wiadomo, e jest lepszy. Ernest Skalski ma inne zdanie. - Jest bardzo pobudliwy, potrafi si bardzo zdenerwowa. Ale zawsze mona z nim dyskutowa. On nigdy si nie gniewa. A czasem mona go nawet przekona. - Jest z pewnoci czowiekiem wybitnym - zauwaa Stanisaw Remuszko. - Ale jednoczenie osob o ogromnym gruczole mioci wasnej. l chorym na wadz. Jednak bez

odpowiedzialnoci formalnej. Za idee, pogldy tak, ale w poczuciu wolnoci i niezalenoci. W opinii Jarosawa Kaczyskiego ("Newsweek") Michnik przeamuje si na dwie poowy. Wybitna posta sprzed 1989 roku, dzielna i bezkompromisowa. l czowiek ciko szkodzcy Polsce w okresie III Rzeczypospolitej. Z tak opini nie zgadza si Bogdan Borusewicz. Ale nie chce tego komentowa. - Kierowana przez niego gazeta nie tylko opisywaa ycie, komentowaa je, ale take kreowaa rzeczywisto - mwi. - Byo tak zwaszcza w pierwszej poowie lat 90. Potem ta sia gazety zacza ju traci na mocy, zmieni si bowiem rynek medialny. Zdaniem ludzi z "GW", przeom nastpi w chwili, kiedy gazeta przeksztacaa si z produktu politycznego, ideowego - w icie rynkowy. A redaktor cay czas by wierny swoim zasadom, nie zgadza si na zmiany, nie chcia ograniczenia publicystyki politycznej. - By niewygodny - mwi. - Dlatego wielokrotnie pojawiao si pytanie, czy "afera Rywina" nie bya take na rk ludziom z kierownictwa Agory. Wszak Lew Rywin przyszed do redakcji jak do kolegw, a wic musia czu si bezpiecznie. Mona zatem domniemywa, e caa sprawa wysza na jaw nie tylko dlatego, e wszyscy w wydawnictwie byli tacy przyzwoici, lecz e dziki temu mona byo zrobi dobry interes. Znano bowiem Adama i wiedziano, e zachowa si jak rasowy dziennikarz. Czyby w istocie Michnik sta si instrumentem w sprawie, a potem ponis jej konsekwencje? Da si wmanewrowa w pewne dziaania, choby w to, e nie naley od razu ujawnia afery, lecz czeka - przekonuj pracownicy "GW". - Tymczasem prowadzone potem dziennikarskie ledztwo suyo raczej pewnym interesom, a nie ustalaniu prawdy. Adam dziaa w interesie kraju i z dobrych pobudek, wierzy w prawd, ale w istocie by manipulowany. - W sprawie Rywina Adam okaza si sob, czyli czowiekiem, ktrego lubiem i powaaem przekonuje Bogdan Borusewicz. - Na pewno zdawa sobie spraw, e to uderzy take w gazet i w niego. e medialni przeciwnicy bd to wykorzystywa. Zdaniem rozmawiajcych ze mn dziennikarzy "GW". Michnik to posta tragiczna. - Po sprawie Rywina dosta bowiem "kopa" z redakcji - mwi. - Wiele na to wskazuje, e to efekt rozgrywki w kierownictwie Agory. Szefostwo doszo bowiem do wniosku, e gazeta traci na aferze pienidze. Wanda Rapaczyska sprzedaa swoje 10 procent akcji, szokujc w ten sposb ludzi w redakcji. Dokonano sporo przetasowa kadrowych. Oprcz Michnika znikn take Piotr Niemczycki. A potem pojawiy si plotki, e gazet - poprzez nabycie pakietu wikszociowego akcji - chce kupi Axel Springer, najwikszy jej konkurent na rynku. Dziennikarze przekonuj, e nie mona tego uczyni bez Heleny uczywo i Wandy Rapaczyskiej, ktre maj wikszociowy pakiet. - Piotr te ma spore udziay, ale jego odsunito i o niczym ju nie decyduje - dodaj. - Helena zrzeka si funkcji czonka zarzdu Agory, czyli przestaje zarzdza w kwestiach wydawniczych, a oficjalnie zajmuje si kwestiami redakcyjnymi. - Potem, kiedy Helena opowiadaa w innych mediach, e naley zmieni profil i oblicze gazety, da szans ludziom modym itd., Adam wypisuje si ze szpitala pucnego i przyjeda do Agory - wtrca jeden z rozmwcw. - Pojawia si w redakcji i... nagle wychodzi zdenerwowany i znika. Wicej praktycznie ju do redakcji nie zaglda. Oficjalnie Adam Michnik znika na pocztku jesieni 2004 roku. Mwi si, e jest powanie chory. Jedni wspominaj o grulicy, inni o nowotworze. Zoliwi twierdz, e zwariowa, e jest na odwyku. S i tacy, co uwaaj, e musia odej w wyniku personalnej rozgrywki w Agorze, bo psu wydawnictwu interes. Nie brakuje te gosw, e to tylko gra, e wycofa si, aby

przeczeka trudne chwile. Pewne jest, e nie funkcjonuje w yciu publicznym. Wyjeda na Wyspy Kanaryjskie, aby odpocz. Tam te trzech dziennikarzy "GW" spisuje jego wypowiedzi do powstajcej wanie biografii. Jeden z nich, Mikoaj Lizut, nie chce rozmawia o byym szefie. - Dopki pan redaktor bdzie milcza, ja te nic nie powiem - mwi. - On nas o to prosi, wic dotrzymam sowa. Sam Adam Michnik te nie chce zabra gosu. - Tak mi powiedzia - przekonuje Mikoaj Lizut. A Helena uczywo jest nieuchwytna. l cho sekretarka w "Gazecie" obiecuje oddzwoni, do dzi tego nie czyni. Redaktor Michnik sporo czasu spdza teraz w Sopocie. Tu mieszka jego syn i bya ona. Widywany jest w "Grand Hotelu" i na spacerach. Milczy. - Dla Adama oddanie gazety to koniec jego wiata - mwi dziennikarze "GW". - Po prostu zosta odstawiony na boczny tor. On nigdy sam tego nie powie, bo gazeta to jego dziecko, a on nie depcze tego, co sam stworzy. Mia ogromny potencja i monopol medialny oraz uznanie wrd inteligencji. Ksztatowa polityk, kreowa rzeczywisto. l straci to. Troch na wasne yczenie. - Pisuje czasem eseje, ale rzadko - wtrca inny z kolegw. - Gdzie jednak jego dynamika, wnikliwe analizy, polemiki...? Przesta by zapraszany do innych mediw. Zszed na margines Z drugiej jednak strony nie mona wykluczy pewnej gry. Wszak to on by kojarzony z afer, wic aby oczyci wizerunek gazety, moe si wyciszy. Ale to naprawd mao prawdopodobne. Zreszt, czy to wyciszenie nastpio za jego zgod? - To adna gra - zapewnia Bogdan Borusewicz. - To choroba. Doprowadzi do niej zbyt aktywnym trybem ycia i niefrasobliwoci. Nie dba o siebie. Wiele miesicy spdzi w szpitalu. Wygldao to bardzo gronie. Na pewno nie jest to choroba dyplomatyczna ani ucieczka. - Ta nieobecno jest zastanawiajca - zauwaa Stanisaw Remuszko. - Bo jeli kto przez kilkanacie lat nazywany jest wiceprezydentem tego kraju, jednym telefonem do premiera zmienia porzdek obrad rzdu, jest szar eminencj, ale i ma realn wadz, i... nagle znika, to chyba nie jest normalne. Ernest Skalski nie zauway po zakoczeniu "afery Rywina" specjalnego wyciszenia u Adama Michnika. Nie widzi te adnej metamorfozy. - Jedyne, co w sobie przemienia, to mylenie o gazecie, jako o przedsibiorstwie. Dla niego to cigle jest nonik pogldw, idei, informacji. Ale te zrozumia, e taka jest konieczno, cho zawsze by w opozycji do tego. Nie zgadza si take, e Michnik by szar eminencj, a teraz znikn. - Mia kontakty, wpywy, suchali go - tumaczy. - Przez minione 15 lat zrobi wiele dla Polski. Nie wszystko musi si nam podoba. On jednak stworzy "Gazet" i promowa swoim autorytetem. Zreszt dalej to czyni. Przeciwnikw zawsze maj ludzie aktywni. A kady czowiek ma prawo mie dosy. Na pewno si jeszcze pojawi, ale moe w zupenie innej roli. Na razie pisuje czasami w "Gazecie". - By powanie chory, wic ratowa zdrowie - mwi Lech Wasa. - To chyba jedyny powd jego zniknicia. Innych motyww nie znam. W innej sytuacji on by nie wytrzyma. To czowiek walki. On by si nie chowa. Byy prezydent tumaczy, e zabranie znaczka "Solidarnoci" "Gazecie Wyborczej" wcale go nie pornio z redaktorem Michnikiem. - On mi nawet potem za to dzikowa. Wiedzia bowiem, e i

tak by ten znaczek straci. - Myl, e wybra rozwizanie dla siebie najlepsze - stwierdza Marian Krzaklewski. - Nie przegra, ani nie zyska. Mia w swoim yciu rne okresy. Godnoci, honoru, wzlotw, ale potem upad, a idee signy bruku. Cige wahado suce utrzymaniu wadzy. l tej w polityce, i w "Gazecie Wyborczej". Waldemar Pawlak, byy premier, szef Klubu Parlamentarnego PSL, nie umie i nie chce komentowa zniknicia Adama Michnika. - To jest zbyt powana sprawa, a ja mam zbyt ma wiedz, abym wypowiada si na ten temat - przekonuje. - Z tego, co wiem, mia powane problemy ze zdrowiem - mwi Bogdan Lewandowski, czonek sejmowej komisji ledczej do zbadania tzw. afery Lwa Rywina, pose SdPI. - On jest przykadem czowieka otwartego, ktry w praktyce realizuje koncepcje postmodernistyczne - dodaje. Roman Giertych, lider LPR, uwaa, e Adam Michnik wcale nie znikn. - Moe mniej rcznie steruje, ale wpyw ma identyczny. Negatywnie oceniam jego pogldy, dziaalno, styl, uprawianie polityki. l uwaam, e s szkodliwe dla Polski. - Walka o rzd dusz moe odbywa si nawet z diabem - twierdzi jeden z dawnych znajomych redaktora. - wiadomo, e jest najwikszy i najlepszy, e pociga za sznurki, dawaa mu prawo do rozmw i picia wdki z kadym. Dla niego to byo normalne. Zrobi w Polsce bardzo wiele dobrego, ale i zego te. Wprowadzi relatywizm prawdy w polityce. Pokaza, e mona by przestpc, wydawa rozkaz strzelania do grnikw, ale jednoczenie mona by fajnym facetem, bo takie byy czasy. By takim Broniewskim naszych czasw, czowiekiem, ktry uwierzy, e mona rozkada karty, pijc z "czerwonymi" i majc z nimi ukady. Taka nowa forma moralnoci. l nie politycznej, ale ludzkiej. -To posta tragiczna - przyznaje Marian Krzaklewski. - Nie kwestionujc jego martyrologii i zasug dla "Solidarnoci", zastanawia spektrum jego dziaa, przyjani. Jest jakby czowiekiem bez krgosupa, cigle czego poszukujcym, przykadem zdemoralizowanej europejskiej lewicy intelektualnej. Zdaniem Mariana Krzaklewskiego, z Adama Michnika zawsze epatowaa ch wadzy. - On realizowa swoje wizje. Kreowa premierw, prezydentw, stojc z boku, wygodnie, ale skutecznie. l w kadym obozie, poprzez rozhutanie pogldw, udawao mu si manewrowa i manipulowa. Ogromna elastyczno. - Jest czowiekiem na tyle inteligentnym, e zauwaa, i inni inteligentni ludzie zasadniczo rni si od niego etyk - twierdzi Stanisaw Remuszko. - e wyznaj inn moralno i uznaj inne autorytety. Ale czy wyciga z tego wnioski? Z "Gazety" odeszo ju wiele osb, ktre przez lata razem z nim j tworzyy. Ostatnio opucili redakcj Ernest Skalski i Jerzy Jachowicz. Z historycznej ekipy pozostao niewielu. Prawd jest take, e rzadko kto jawnie krytykowa Agor. Media w tej sprawie byy hermetyczne i solidarne. Potwierdzia to take ksika Stanisawa Remuszki, ktrej reklamy, za pienidze odmwiy najwiksze i najbardziej wpywowe polskie gazety. Dlaczego? Zdaniem ludzi z Agory, gazeta wielokrotnie si kompromitowaa i tracia wiarygodno. - Choby sprawa dziennikarzy "GW", ktrzy brali pienidze z Orlenu za doradztwo. Dzi trudno odzyska dawne, dobre imi. Ale nadal, patrzc chociaby na dochody z reklam, jest to nadal najbardziej opiniotwrcza gazeta w Polsce. - Polska od chwili ujawnienia afery Rywina staa si jakby inna - zauwaa Bogdan Borusewicz. Inaczej dziaaj prokuratury, organy ledcze. Opinia publiczna otrzymaa sygna, e na

szczytach wadzy le si dzieje. A ta sprawa przerwaa pewn niemono. Dzi kady bardziej si pilnuje, uwaa, z kim rozmawia. Powstrzymano proces oligarchizacji, a zatem tworzenia pewnego biznesu, ktry mia wpyw na polityk. l wielka jest w tym zasuga Adama Michnika. TOMASZ GAWISKI

ADAM MICHNIK urodzi si w Warszawie, w rodzinie przedwojennych dziaaczy Komunistycznej Partii Polski, Ozjasza Szechtera i Heleny Michnik. W szkole podstawowej by aktywnym czonkiem Hufca Walterowskiego ZHR ktre prowadzi wtedy Jacek Kuro. W liceum, po likwidacji Hufca w 1961 roku, zaoy z kilkoma kolegami dyskusyjny Klub Poszukiwaczy Sprzecznoci, w ktrym rozczarowani rzeczywistoci PRL-u modzi ludzie dyskutowali nad sposobem jej naprawy. Studiowa histori na Uniwersytecie Warszawskim. Dwukrotnie zawieszany w prawach studenta za rozpowszechnianie na uczelni listu otwartego do czonkw PZPR, autorstwa Jacka Kuronia i Karola Modzelewskiego, oraz zorganizowanie dyskusji z udziaem Leszka Koakowskiego, wyrzuconego wczeniej z PZPR za krytyk jej wadz. W marcu 1968 roku relegowany z UW za aktywny udzia w tzw. wydarzeniach marcowych, a nieco pniej aresztowany i skazany na trzy lata wizienia za "wybryki chuligaskie", czyli w istocie za udzia w wydarzeniach marca 1968 roku. Opuci wizienie w 1969 roku na mocy amnestii, ale otrzyma zakaz kontynuowania jakichkolwiek studiw wyszych w Polsce. Dopiero w poowie lat 70. ukoczy eksternistycznie histori na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. Z rekomendacji Jacka Kuronia by osobistym asystentem Antoniego Sonimskiego. Po strajkach w Radomiu w 1976 roku zaangaowa si w dziaalno Komitetu Obrony Robotnikw, stajc si obok Jacka Kuronia jednym z najbardziej aktywnych dziaaczy opozycji. Redagowa te niezalene pisma. W 1980 i 1981 roku by doradc Regionu Mazowsze "Solidarnoci" oraz Komisji Hutnikw "S". Internowany w stanie wojennym, a nastpnie oskarony o "prby obalenia ustroju socjalistycznego". Do 1984 roku przebywa bez wyroku w areszcie. Zwolniono go na mocy amnestii. Rok pniej znowu trafi za kratki - skazany na trzy lata wizienia za udzia w prbie zorganizowania strajku w Stoczni Gdaskiej im. Lenina. Dziki kolejnej amnestii wyszed w 1986 roku na wolno. W 1988 roku by doradc nieformalnego Komitetu Koordynacyjnego Lecha Wasy, a nastpnie zosta czonkiem Komitetu Obywatelskiego. Bardzo aktywnie uczestniczy w przygotowaniach, negocjacjach i obradach Okrgego Stou. Po zakoczeniu obrad otrzyma od Lecha Wasy zadanie zorganizowania wraz z Helen uczywo i Ernestem Skalskim duej, oglnopolskiej gazety. Miaa ona funkcjonowa tylko do koca wyborw do Sejmu w 1989 roku, a Adam Michnik zosta jej redaktorem naczelnym, a take posem na Sejm.

NAGY UPADEK ADAMA M. - antologia tekstw

Darmowy Hosting CBA.PL

Rzeczpospolita - 1999.05.08

Dziesita rocznica "Gazety Wyborczej"

RAFA KASPRW, LUIZA ZALEWSKA Od ndzy do pienidzy


Takiego deszczu milionerw jeszcze w Polsce nie byo. Kady z pakietw akcji, ktre posiada kilkudziesiciu pracownikw spki Agora, wydawcy "Gazety Wyborczej", wart jest okoo miliona dolarw. Nie byoby to moliwe, gdyby nie wielki sukces, jaki odnis najwikszy dzi w Polsce dziennik.

Agora to waciciel najwikszego dziennika w Polsce - "Gazety Wyborczej" i wspwaciciel dziewiciu lokalnych stacji radiowych i jednej rozgoni ponadregionalnej, drukarni oraz kodowanej telewizji Canal Plus. Roczny przychd ze sprzeday reklam tylko w samej "Gazecie Wyborczej" wynosi w 1997 r. 307, 3 mln z, co stanowio 73 proc. przychodw spki. Przykad Agory pokazuje, e mona jednoczenie by jedn z najbardziej opiniotwrczych i najbogatszych instytucji w Polsce. Nie ma wolnoci bez "Solidarnoci" Pierwszy niezaleny od wadz PRL dziennik powsta dziki porozumieniu zawartemu podczas obrad Okrgego Stou. Ustalono wwczas, e "Gazeta Wyborcza" skorzysta z ulgowych cen reglamentowanego papieru. Tytu dziennika nawizywa do czerwcowych wyborw parlamentarnych, w wyniku ktrych po raz pierwszy od dziesitek lat Polacy mogli wybra w demokratyczny sposb jedn trzeci posw i cay Senat. O tym, e "Gazet" bdzie kierowa wanie Adam Michnik, zdecydowa Lech Wasa. Pierwszy numer ukaza si w poniedziaek 8 maja 1989 r. Wydaa go spka Agora, ktr zaoyli Andrzej Wajda, Zbigniew Bujak i Aleksander Paszyski. Kapita zakadowy wynosi 15 z

(150 tys. starych z), a kady z zaoycieli obj po jednej trzeciej akcji. W pierwszym numerze zamieszczono zdjcie i list Lecha Wasy oraz sylwetki kandydatw do parlamentu z listy Komitetu Obywatelskiego. Tu pod tytuem znajdowa si napis "Nie ma wolnoci bez <<Solidarnoci>>" wraz z symbolem popularnego wwczas zwizku zawodowego. Drugi numer "Gazety Wyborczej" ukaza si rwnie jako dodatek do francuskiego dziennika "Liberation", ktry tego dnia kosztowa o dwa franki droej. Pienidze zostay przeznaczone na rozwj "Gazety". Dziennik zaczyna od zera, bez ogosze i reklam. - Na pocztku nie bylimy w stanie drukowa wystarczajco duo egzemplarzy, by zaspokoi popyt. Ludzie odbijali gazet na ksero i sprzedawali. Nam to jednak nie przeszkadzao - mwi Rawicz. Pierwsze numery przewozia starym maluchem Helena uczywo. Przez pierwsze tygodnie pracownicy "Gazety" nie otrzymywali pensji. O pienidze nie wypadao pyta, bo dziennik by czym wicej ni zwykym miejscem pracy. Nawet solidarnociowi drukarze z innych drukarni przyjedali do "Gazety" pracowa za darmo, po godzinach. Pienidze z zagranicy Znaczna cz dziennikarzy trafia do "Gazety" z wydawanego w podziemiu "Tygodnika Mazowsze". Przejto z niego rwnie cz sprztu. Do "Tygodnika" trafiao wiele pienidzy i darw zarwno z Polski, jak i zagranicy. W 1990 r. w paryskiej "Kulturze" Irena Lasota, ktra zajmowaa si pomoc dla podziemnej prasy w Polsce, opublikowaa sprawozdanie finansowe, z ktrego wynikao, e "TM" otrzyma dwa razy po 500 dolarw w latach 1985 - 1986. To niewielka kwota - duo mniejsze podziemne gazety otrzymyway zazwyczaj wicej pienidzy. - Do "Tygodnika" i tak trafiaa znaczna cz pomocy z zagranicy. Uznalimy wic, e tym razem wsparcie naley si te innym gazetom wyjania Irena Lasota. Pocztkowo poyczek udzielay "Gazecie" take osoby prywatne m. in. dwoje Amerykanw, Rea Hederman i Robert Silvers, pniejsi wspudziaowcy. Oboje zwizani z "The New York Review of Books". W lipcu 1991 r. Jacek Maziarski, wczesny dziaacz Porozumienia Centrum, powiedzia "yciu Warszawy", e Agora "powstaa z pienidzy przeznaczonych na ca wczesn opozycj". Agora pozwaa go do sdu. Maziarski proces przegra i musia przeprosi gazet za swoj wypowied. W trakcie procesu sd ustali, e "Gazeta" dostaa kredyt z X oddziau Banku PKO BP w lipcu 1989 r. Poza tym Stowarzyszenie Solidarnoci Francusko-Polskiej przekazao ok. 400 tys. dolarw, gwnie na sfinansowanie przekazania przez "Le Monde" maszyn drukarskich oraz wsparcie rozruchu gazety. Maszyn nie udao si nigdy zoy, ale Agora moga wzi pod nie kredyty. W 1990 r. Kongres Polonii Amerykaskiej przekaza "Gazecie" 55 tys. dolarw od National Endowment for Democracy na pokrycie podstawowych wydatkw technicznych dziennika. W tym samym czasie 20 tys. funtw trafio z brytyjskiego know-how na modernizacj systemu komputerowego. Jak wspomina Wanda Rapaczyska, dopiero w poowie 1993 r. firma przestaa si martwi, czy wystarczy w kasie pienidzy na wypaty. Wtedy Agora dostaa pierwszy duy kredyt - 8 mln dolarw - z Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju. Pierwszy niekomunistyczny dziennik

"Gazeta" byskawicznie zdobya siln pozycj na rynku prasowym. rde sukcesu byo kilka, ale najwaniejsze to ogromna sympatia czytelnikw do nowego, niekomunistycznego tytuu oraz wielka rewolucja w polskim dziennikarstwie, jakiej dokona ten dziennik. Prostota i komunikatywno jzyka oraz nieograniczony dobr tematw (cho pocztkowo redaktorzy dziennika musieli jeszcze zmaga si z cenzur) sprawiy, e PRL-owskie gazety nie byy dla "Wyborczej" powan konkurencj. Nic wic dziwnego, e pod koniec 1990 r. redni dzienny nakad "Gazety" siga ju 500 tys. egzemplarzy. W tym samym czasie inne rodowiska opozycyjne przejmoway stare, PRL-owskie tytuy (np. "ycie Warszawy", "Sztandar Modych", "Express Wieczorny", "Rzeczpospolit"), ale najczciej okazywao si, e nowi szefowie dziennikw nie radz sobie z takimi wyzwaniami. "Gazeta" przejmowaa nie tylko czytelnikw tych dziennikw, ale i powan cz drobnych ogosze, szybko stajc si liderem i w tej dziedzinie. Rwnolegle rozrasta si majtek Agory. W sierpniu 1993 r. spka zyskaa amerykaskiego inwestora firm Cox, ktra nabya 13,2 proc akcji spki. Rok 1993 przynis te duy kolorowy dodatek - "Magazyn". Dwa lata pniej wprowadzono nowoczesne metody usug ogoszeniowych i dokonano istotnej zmiany szaty graficznej. Gazeta niecaej opozycji "Gazeta" miaa by dziennikiem caej opozycji okrgostoowej, ale ju po roku okazao si, e jest gazet tylko jej czci. - To naturalne, opozycja przecie sama si rozbia. Zreszt nie zamykamy si przed nikim. Publikuj u nas przecie i Stefan Niesioowski, i Leszek Moczulski mwi Juliusz Rawicz, zastpca redaktora naczelnego "GW". Sw lini polityczn "Gazeta" ujawnia jeszcze przed pierwsz rocznic powstania. Zaangaowaa si w "wojn na grze", czyli spr w obozie solidarnociowym midzy zwolennikami Tadeusza Mazowieckiego a Lecha Wasy, po stronie wczesnego premiera. Oburzona atakami na Was Komisja Krajowa "Solidarnoci" jesieni 1990 r. pozbawia dziennik prawa do uywania logo zwizku. Nie wszyscy dziennikarze "Wyborczej" byli zadowoleni z opowiedzenia si po jednej ze stron. Zdarzao si, e z tego powodu tracili prac. - Jestem reporterem, ktrego rol jest dostarczanie faktw, a w trakcie kampanii prezydenckiej nalegano, bym wartociowa kandydatw i w swych tekstach opowiedzia si za Mazowieckim - wspomina Krzysztof Leski, dzi dziennikarz BBC. Popadem wwczas w powany konflikt z kierownictwem "Gazety", potem zawieszono mnie pod byle pretekstem w prawach reportera, przeniesiono do dziau zagranicznego, a potem wysano na ptoraroczny bezpatny urlop. - Nie pamitam, z jakich powodw odszed Krzysztof Leski. Jeeli dlatego, e uwaa, e reprezentuje inn lini polityczn, to by moe tak wanie byo - mwi Rawicz. Jednak dla wielu dziennikarzy gazeta Michnika to wymarzone miejsce pracy. - Kady tytu ma swoje sympatie i antypatie. Czasami kogo nie wypada zaatakowa na amach i takie sytuacje zdarzaj si we wszystkich dziennikach w Polsce - mwi publicysta "Gazety", przez pi lat szef dziau kultury, Micha Cichy. Jego zdaniem, to najciekawsze i najbardziej rnorodne pismo w kraju. - Mona tu na przykad zamieszcza obszerne eseje, na ktre w innych pismach nie ma miejsca - dodaje. Dla wielu dziennikarzy "Gazeta" bya drugim domem. - Tak byo i ze mn. Na ptora roku odszedem do telewizji, bo chciaem sprbowa czego innego, ale wrciem - mwi Artur Domosawski, publicysta. Nie wszyscy zadowoleni

W tamtym okresie Adam Michnik zacz publicznie okazywa sympati Wojciechowi Jaruzelskiemu. Podczas wsplnego wystpu w telewizji francuskiej naczelny "Wyborczej" stan w obronie wczesnego prezydenta atakowanego przez dziennikarzy. - Odpieprzcie si od generaa - rzuci w stron telewizyjnych kamer, kiedy dziennikarze indagowali Jaruzelskiego. Kolejnym powodem niezadowolenia czci dziennikarzy "Gazety" by wewntrzny oklnik wydany na pocztku 1991 r. Ogranicza on wspprac z innymi mediami, ale - co waniejsze zakazywa dziennikarzom publicznego prezentowania pogldw sprzecznych z lini programow pisma. - Linii programowej nigdy nie sformuowano na pimie, spytalimy wwczas szefw, co moemy mwi na temat ustawy antyaborcyjnej. Usyszelimy, e "Gazeta" nie zajmuje wyranego stanowiska w tym sporze, wic nie moemy sprzeciwia si nowym przepisom ani ich popiera - mwi Grzegorz Grny, wwczas mody dziennikarz dziau reportau dziennika Michnika, dzi redaktor "Frondy". - "Gazeta" coraz mocniej nas krpowaa, zdarzao si, e wysyano mnie na reporta z gotow instrukcj: poprze tego, zaatakowa tamtego. Ten sposb pisania nie odpowiada mi i gdy odszedem, poczuem wielk ulg. Adam Michnik auje Gdy koczya si kadencja Lecha Wasy, naczelny "Gazety" uzna zaangaowanie w wybory sprzed piciu lat za duy bd. aowa jednoznacznego poparcia dla Tadeusza Mazowieckiego, aowa rwnie czynnego udziau w "wojnie na grze". - W tym dramatycznym konflikcie nie zachowalimy neutralnoci. Zajmowalimy wyraziste stanowisko, stojc po stronie Mazowieckiego, po stronie polityki Balcerowicza, Kuronia, Skubiszewskiego. Aprobowalimy filozofi "grubej kreski" w tym znaczeniu, ktre nadawa jej Mazowiecki - pisa Adam Michnik w szst rocznic "Gazety" i przyznawa: - Nie szczdziem zoliwoci politykom Porozumienia Centrum i Zjednoczenia Chrzecijasko-Narodowego, nie szczdziem ich take prezydentowi Wasie. Szczerze dzisiaj bolej nad kad niesprawiedliwoci, ktr wyrzdziem swoimi sowami. "Wyborcza" kreuje Jednak i pniej "Gazeta" wielokrotnie zajmowaa wyrane stanowisko w sporach politycznych. Jej rola jednak znacznie rni si od innych dziennikw (na przykad "Trybuny" czy "ycia"), ktrym czsto zdarza si popiera publicznie zgoszone koncepcje zaprzyjanionych politykw, a potem wciela je w ycie. "Gazeta" jest duo bardziej samodzielna - sama kreuje wydarzenia polityczne albo przynajmniej starannie przygotowuje pod nie grunt. Pierwsze prby zakoczyy si wielkim sukcesem. Haso "Wasz prezydent, nasz premier" zaskoczyo pono nawet Tadeusza Mazowieckiego, ktremu przyszo osobicie je zrealizowa. Skuteczna okazaa si kampania "Gazety Wyborczej" przeciwko rzdowi Jana Olszewskiego. Z pogldami gazety sprzgy si wwczas dziaania politykw Unii Demokratycznej: wczesny pose UD Jan Maria Rokita zoy wniosek o wotum nieufnoci dla tego rzdu, ktrego gosowanie przyspieszya afera lustracyjna. Lustracja brudzi Dugo skuteczny by rwnie ostry sprzeciw wobec lustracji (pocztkowo podzielany przez UD), ktry bardzo opni ujawnianie wsppracownikw PRL-owskich sub specjalnych. - Bylimy i jestemy przeciwnikami lustracji przede wszystkim dlatego, e nie wierzymy w wiarygodno materiaw Suby Bezpieczestwa. Nie udao nam si jednak przekona wszystkich, dlatego mamy to, co mamy. Lustracja bardziej brudzi ni czyci - mwi Juliusz Rawicz, wicenaczelny "Gazety".

Czy pogldy "Wyborczej" w sprawie lustracji nie maj adnego zwizku z udziaem Adama Michnika w tzw. komisji ds. zbiorw archiwalnych? W 1990 r. naczelny "Gazety" i zarazem pose Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego, zosta czonkiem komisji, ktra zajmowaa si badaniem zasobw archiww suby bezpieczestwa. Jak wynika z odpowiedzi Janusza Paubickiego koordynatora sub specjalnych na interpelacj poselsk w tej sprawie, Michnik mia dostp do teczek tajnych wsppracownikw SB. Wedug Paubickiego, w zbiorach archiwalnych UOP nie ma adnych dokumentw wyjaniajcych, na jakiej podstawie ta komisja dziaaa. Niewykluczone, e zasug "Gazety" jest w pewnej mierze obecny ksztat Unii Wolnoci. Wczesn wiosn 1995 w czasie rywalizacji o przywdztwo tej formacji dziennik Michnika delikatnie popiera Leszka Balcerowicza - tak przynajmniej interpretowali to sami unici. "Gazeta" forsowaa rwnie Jacka Kuronia - jako unijnego kandydata na prezydenta w 1995 r. - i ostatecznie to Kuro ubiega si o prezydencki fotel. Z Kwaniewskim i Cimoszewiczem Nie zawsze jednak starania "Gazety" koczyy si sukcesem. Sam Kuro - mimo silnego poparcia gazety i dramatycznych apeli Michnika, by na jego rzecz wycofa si Aleksander Kwaniewski - zdoby w wyborach nieco ponad 9 proc. gosw. Podobnie byo w czasie burzliwych miesicy dziaania koalicyjnego rzdu SLD - PSL, ktry nie mg upora si ze "spraw Olina". W ostatnich dniach stycznia 1996 r. na amach "Gazety" Michnik wezwa SLD i PSL oraz UW i UP do "przedoenia interesu pastwowego ponad interesy partykularne swoich ugrupowa", czyli stworzenia wielkiej koalicji. I jeszcze tego samego dnia prezydent Kwaniewski zaprosi do siebie liderw UW. Ci jednak odrzucili ten pomys, proponujc w zamian ponadpartyjny Rzd Odbudowy Wiarygodnoci Pastwa. Ostatecznie powsta rzd Wodzimierza Cimoszewicza. Do dzi nie udao si zrealizowa wsplnego manifestu Michnika i wicemarszaka Sejmu Wodzimierza Cimoszewicza (SLD) z wrzenia 1995 r. We wsplnym artykule "O prawd i pojednanie" apelowali o przerwanie konfrontacji midzy obozem posierpniowym i postkomunistycznym. Apel o "dialog w prawdzie na rzecz prawdy i pojednania" ukaza si na dwa miesice przed wyborami prezydenckimi. "Uwaamy, e winna powsta grupa zoona z osb zaufania publicznego, ktra przygotowaaby swj <<raport dla prawdy i pojednania>>. Musz tam znale si ludzie z rnych obozw, z rnych stron polskiej barykady. Musz oni podj prb wsplnej oceny naszej najnowszej historii, ukazujc moliwie najpeniej prawd o wydarzeniach, ludziach, ich postawach, motywach, wyborach, o panujcym systemie" - napisali Michnik z Cimoszewiczem. Apelowali, by nowy prezydent podj si takiego zadania. Jestemy gazet polityczn - Jestemy gazet niezalen od biznesu, reklamodawcw i politykw, ale nie od polityki. Bo jestemy gazet polityczn - mwi Juliusz Rawicz. - Kreujemy sytuacje, wydarzenia, gdy chcemy popularyzowa nasz pogld na dan spraw. Tak robi wszystkie gazety. Ale bez przesady z t skutecznoci: w 1990 r. Mazowiecki przegra, pi lat pniej przegra Wasa, lustracji nie udao si zablokowa - mwi Rawicz. Przez wiele lat "Gazeta" nie zmienia sposobu przedstawiania czytelnikowi wasnych opinii. Znaczna cz wiatowych dziennikw wyodrbnia specjaln stron na redakcyjne komentarze i bardzo dba o to, by wyranie oddzieli je od informacji. "Gazeta" tymczasem do dzi publikuje komentarze bezporednio pod tekstem nawet na pierwszej stronie. - Prbowalimy wprowadzi osobn stron z komentarzami, ale to nie wyszo. Stara koncepcja pod wzgldem dziennikarskim bya atrakcyjniejsza - mwi Rawicz.

Z sonday opublikowanych trzy lata temu w "GW" wynika, e jeli chodzi o powizania z partiami politycznymi, czytelnicy najbardziej utosamiaj j z Uni Wolnoci. Ostatecznym potwierdzeniem tak bliskich zwizkw stao si przekazanie przez Agor na konto wyborcze UW 300 tys. z przed ostatnimi wyborami do parlamentu. Lider wszystkich rankingw Pierwszy numer "Gazety" ukaza si w 150 tys. egzemplarzy. Dzi nakad dziennika w tygodniu waha si midzy 470 a 520 tys. egzemplarzy, w weekendy dochodzi do 750 tys. rednia dzienna sprzeda w dwch pierwszych miesicach tego roku wyniosa 458 tys. egzemplarzy (wedug danych Zwizku Kontroli Dystrybucji Prasy). "Gazeta" przewodzi we wszystkich zestawieniach - jest dziennikiem o najwikszym nakadzie i najwikszym czytelnictwie w Polsce. W pierwszym kwartale tego roku (jak wynika z Polskich Bada Czytelnictwa '99 prowadzonych przez SMG/KRC) "Gazet" kadego dnia czytao przecitnie 2,2 mln Polakw powyej 15. roku ycia. Kady egzemplarz "Gazety" skada si z trzech czci: grzbietu gwnego, dodatku tematycznego (np. motoryzacyjnego, mieszkaniowego, komputerowego) i dodatku regionalnego (ktry przygotowuje 18 redakcji regionalnych). Znaczenie, jakie dziennik przywizuje do dodatkw regionalnych, i ich silny wpyw w regionach Polski spowodoway, e "Gazeta" dawno przestaa mie charakter wycznie gazety oglnopolskiej. Dodatki stanowi niejednokrotnie powan konkurencj dla silnie zakorzenionych w regionie lokalnych tytuw. Aby wzmocni obecno na lokalnych rynkach prasowych, Agora wydaje jeszcze sze tygodnikw regionalnych, w tym cztery w samym tylko regionie bydgosko-toruskim. Tygodniki redaguj dziennikarze regionalnych oddziaw "Gazety". W czwartki oglnopolska "Gazeta" poszerza si o "Magazyn", w pitki o "Gazet Telewizyjn", w soboty o nowy dodatek dla kobiet "Wysokie Obcasy". Wielkie sukcesy i udane akcje W cigu dziesiciu lat istnienia "Gazety" opublikowano na jej amach wiele istotnych artykuw. Maciej Gorzeliski i Piotr Najsztub ujawnili korupcj w polskiej policji. Opisanie afery zwizanej z bankiem Davida Bogatina doprowadzio do jego ekstradycji do USA. "Gazeta" szczegowo ledzia rozwj imperium Elektromisu i badaa przyczyny uchwalenia przez Rad Ministrw zakazu importu elatyny. Bez wtpienia najwiksz akcj spoeczn "Gazety" bya walka o prawa kobiet, ktre w godnych warunkach chc rodzi dzieci - "Rodzi po ludzku". Publiczne pitnowanie szpitali, ktre najmniej dbaj o pacjentki, i chwalenie placwek, ktre polecay czytelniczki, zrewolucjonizowao polskie oddziay poonicze. Mniejsze efekty przyniosa akcja "Mieszka po ludzku", w ramach ktrej dziennik radzi, jak tanio i adnie zbudowa wasne mieszkanie. Trudno te zaliczy do udanych walk z naduywaniem alkoholu. "Gazeta" pomaga nawet rzuci palenie papierosw. Zwycizcy corocznego konkursu "Rzu palenie razem z nami" mog wyjecha na tygodniow wycieczk do Rzymu. Na amach dziennika roi si od wielu drobnych akcji - kojarzenia osb, ktre chc wyjecha autem na wakacje czy gotowe s przygarn bezdomne zwierzta. Radiowe imperium

Niezauwaalnie zaczo rozrasta si radiowe imperium Agory. Ju w rok po uruchomieniu dziennika firma zacza inwestowa w media elektroniczne. Pierwsze byo Radio Zet, ktre zaoya spka Radio-Gazeta naleca do Agory. Zdaniem wielu obserwatorw, szyld i konotacje polityczne "Gazety" uatwiy zdobycie koncesji dla tej stacji. W 1991 r. Agora przekazaa 90 proc. udziaw pracownikom stacji, a w 1998 r. odsprzedaa ju wszystko. - Jako mniejszociowy udziaowiec nie mielimy wpywu na strategi i dziaalno Radia Zet. Poza tym aktywnie zaangaowalimy si w stacje lokalne - tumaczya w prasie Wanda Rapaczyska. Agora zacza kupowa udziay lokalnych stacji od 1996 r. Dzi zwizana jest z dziesicioma rozgoniami. W samym Poznaniu ma udziay w dwch stacjach: Radiu 88,4 FM, Radiu POP, a z trzeci - Klasyka FM - jest stowarzyszona poprzez Biuro Obsugi Radiowej. Teraz, w nowym procesie koncesyjnym, Agora ubiega si o poszerzenie czstotliwoci dla ponadregionalnej stacji Tok FM (dawne Inforadio). Stara si te o koncesje dla nowych rozgoni w omiu miastach m.in. w odzi. Telewizja nieprzewidywalna Z duo mniejszym powodzeniem Agora inwestuje w rynek telewizyjny. Pierwsza - i jak na razie ostatnia inwestycja to kupno 22,5 proc. akcji (dzi ma 17,9 proc.) Telewizyjnej Korporacji Partycypacyjnej, czyli kodowanej telewizji Canal Plus. W 1997 r. Agora zapacia za to 98 mln z. Pocztkowo intensywnie wspomagaa Canal Plus: nie zabezpieczonymi poyczkami w wysokoci 5,5 mln dolarw na 50 lat i kredytem - w ramach umowy akcjonariuszy TKP - w wysokoci 1,7 mln marek. Nie pomogo to jednak kodowanej stacji, gdy na rynku pojawi si nie koncesjonowany konkurent - telewizja HBO oraz zagraniczna platforma cyfrowa Wizja TV. Zmusio to Canal Plus do uruchomienia wasnej platformy o dwa lata wczeniej ni planowano, a wic do dodatkowych gigantycznych wydatkw. Agora postanowia ju w to nie wchodzi - w prospekcie emisyjnym zapewnia, e na razie nie zamierza inwestowa w Canal Plus, nie ma obowizku wspiera finansowo TKP i nie pomoe platformie cyfrowej tworzonej przez kodowan stacj. - Rynek telewizyjny jest dzi nieracjonalny, nieprzewidywalny i uwikany politycznie. Nasze dalsze inwestycje byyby wic niecelowe - mwi Wanda Rapaczyska. Mocne wejcie Trzy tygodnie przed dziesit rocznic wydania pierwszego numeru "Gazety" Agora zadebiutowaa na giedzie. Tego dnia jedna akcja warta bya 49,9 z (wczoraj w poudnie kurs wynosi 45,5 z). Agor wyceniono na 2,83 mld z, co oznacza, e jest obecnie jedn z najwikszych giedowych spek w Polsce. Debiut okazao si wielkim sukcesem. W tym samym dniu w Polsce pojawio si kilkadziesit osb, ktre posiadaj akcje warte okoo miliona dolarw. Przynajmniej pi osb z tego grona uplasuje si w czowce najwikszych prywatnych inwestorw giedowych. Prospekt emisyjny Agory informuje, e sukces spki zaley w duym stopniu od aktywnego zaangaowania trzech czonkw zarzdu: Wandy Rapaczyskiej, Piotra Niemczyckiego, Heleny uczywo, a take redaktora naczelnego Adama Michnika. Wedug prospektu odejcie kadej z tych osb mogoby spowodowa niekorzystny wpyw na dziaalno spki. Czonkowie zarzdu s wanie najwikszymi beneficjentami wejcia spki na gied. Nie mylelimy o pienidzach

Akcje Agory otrzymao okoo 1,6 tys. pracownikw. Jednak 96 spord nich, bdcych kluczowymi pracownikami firmy, posiada pakiety znacznie wysze ni pozostali (oni te gwnie zdecydowali o takim wanie rozdziale akcji). Osoby te w wikszoci byy zwizane z "Gazet" od pocztku jej istnienia. Ponad dwadziecia osb stao si wspwacicielami gazety jeszcze w 1990 roku. W 1998 r. osoby te zgodziy si na to, aby dodatkowe 75 osb zostao wspwacicielami spki. 96 kluczowym pracownikom przypada w udziale od kilku tysicy do ponad 1,7 mln akcji - w sumie ponad 19 mln akcji o wartoci prawie 1 mld z. Najwicej otrzymay cztery osoby: Helena uczywo (wiceprezes Agory), Piotr Niemczycki (wiceprezes Agory), Wanda Rapaczyska (prezes Agory), Juliusz Rawicz (wicenaczelny "Gazety"). Niewiele mniej ni milion akcji otrzymali rwnie: Seweryn Blumsztajn (kieruje lokalnymi dodatkami), Ernest Skalski (komentator "Gazety") i Piotr Pacewicz (wicenaczelny "Gazety"). Rekordzist jest Piotr Niemczycki ktrego 1,7 mln akcji warte jest ok. 80 mln z. Mimo e posiadane akcje maj znaczn warto, nie zawsze osoby, ktre je otrzymay wiedz, ile ich maj. - Nie wiem, ile akcji posiadam. Nigdy mnie to nie interesowao - mwi Juliusz Rawicz. Helena uczywo stanie si jedn z najbogatszych Polek. Pakiet akcji bdcych wasnoci Niemczyckiego plasuje go wrd najwikszych polskich inwestorw giedowych midzy Michaem Soowowem, wspwacicielem Echo Investment, a Sobiesawem Zasad, znanym potentatem samochodowym. - Kiedy zakadalimy gazet, nikt nie myla o pienidzach. I teraz w moim yciu rwnie nic si nie zmieni - mwi Piotr Niemczycki. W grupie pracownikw, ktrzy mogli naby spore pakiety akcji warte po kilka milionw zotych, jest wielu znanych dziennikarzy: Micha Cichy, Piotr Stasiski, Edward Krzemie, Joanna Szczsna, Anna Bikont i Ewa Milewicz. Akcje warte ponad 1 mln dolarw stan si take wasnoci zaoycieli dziennika: Zbigniewa Bujaka, obecnie polityka UW, i Andrzeja Wajdy, reysera filmowego. Pracownik sekretariatu redakcji uzyska akcje o wartoci 4,4 mln z, byy szef jednego z dziaw, a obecnie dyrektor w spce - 24,3 mln z, za obecny szef jednego z dziaw - 7,5 mln z. Pakiet akcji jaki ma szef innego dziau wart jest 5,8 mln z, za szefa jeszcze innego dziau - 11,5 mln z. Szef jednego z dodatkw regionalnych ma akcje warte 14,9 mln z, a innego - 2,7 mln z. adna z akcji posiadanych przez kluczowych pracownikw spki nie moe jednak by sprzedana od razu. Dopiero w lipcu przyszego roku bd mogli zby 20 proc. akcji, a potem co roku po 10 proc. W rezultacie cao akcji bdzie mona sprzeda dopiero po 10 latach. Michnik nie wzi akcji Rwnoczenie pi osb: uczywo, Rapaczyska, Niemczycki, Blumsztajn i Rawicz przejo kontrol nad Agor Holding posiadajc z kolei 19,2 mln akcji Agory, wartych dzi blisko miliard zotych. - To system wzorowany na wielu gazetach zachodnich, szczeglnie amerykaskich. Te pi osb odgrywa rol stranikw niezalenoci gazety. Posiadanie akcji Agory Holding nie wie si z adnymi korzyciami. Jeeli kiedy doszoby do ich sprzeday, to pienidze uzyskane w ten sposb, zgodnie ze statutem spki Agora Holding, mog by przekazane wycznie na cele charytatywne - wyjania Rapaczyska. Adam Michnik nie wzi adnej akcji. Timothy Garton Ash, angielski historyk i publicysta, napisa niedawno, e: "Michnik nie ma adnego problemu, co zrobi z tymi pienidzmi. Ju wczeniej zdecydowa si nie wzi akcji. Zrezygnowa z miliona dolarw. Powiedzia mi, e jego niezaleno intelektualna i redagowanie gazety mogyby na tym ucierpie, zmusza do

niezaleno intelektualna i redagowanie gazety mogyby na tym ucierpie, zmusza do mylenia o tym, jaki to ma wpyw na warto akcji. Nikt dzi nie moe oskary Michnika o kierowanie gazet w celu zarobienia pienidzy. Ale to nie znaczy, e kto nie sprbuje, kiedy ludzie uzmysawiaj sobie, jak bogata i wpywowa jest Agora." - pisa Ash w lutym 1999 w amerykaskim tygodniku "The New Yorker". Pozostali dostali mniej Do rk reszty pracownikw spki - od pracownikw technicznych po dziennikarzy - trafiy ju duo mniejsze pakiety akcji - do ok. 6 tysicy. W sumie midzy 1,5 tys. pracownikw rozdzielono 2,2 mln akcji. Kto dokadnie ile dosta, nie ujawniono. Znane s tylko oglne zasady rozdziau pakietw - premiowany by przede wszystkim sta pracy ze szczeglnym uwzgldnieniem okresu zakadania gazety i pierwszych lat jej istnienia. Ofert adresowano do konkretnych osb, dlatego kilkuset z pracownikw Agory z najkrtszym staem pracy nie mogo w ogle kupi akcji. - Zdarzyo si, e dobry dziennikarz, ktry pracuje u nas od niedawna, otrzyma znacznie mniej akcji ni sprztaczka pracujca od pocztku - mwi Rawicz. Jeden ze znanych dziennikarzy dziau krajowego "Gazety", pracujcy tam od koca 1991 r., otrzyma na przykad okoo 4 tysicy akcji. - Sdz, e inni otrzymali podobn liczb, cho wiem, e kierownictwo wicej. Swoich akcji nie zamierzam sprzeda. To bdzie rodzaj mojego zabezpieczenia na przyszo - mwi. Spora cz akcji zostanie jeszcze podzielona w ramach programw "motywacyjnych". Dostanie je w przyszoci ok. 300 pracownikw spki, m.in. dziennikarze, kierownicy pionw i firm Agory, jeli zrealizuj zaoony wczeniej plan zwizany z rozwojem spki. Na przykad szefowie stacji radiowych, kiedy podwysz o okrelony procent suchalno swojej rozgoni. Ustalanie efektu, jaki powinno si osign, odbywa si w wyniku negocjacji. W ten sposb wyznacza si grn granic realnych moliwoci i mobilizuje do ich osignicia - tumaczy Rapaczyska. Film na urodziny Co roku "Gazeta" bardzo uroczycie wituje swoje rocznice. Piciolecie uwietni film dokumentalny w telewizji publicznej, kierowanej wwczas przez Wiesawa Walendziaka. - Film ten powstawa w duych blach - wspomina Piotr Zaremba, wczesny szef publicystyki I programu TVP. - Jeszcze przed napisaniem scenariusza, podczas rokowa z szefami "Gazety" najpierw nie zgodzili si oni, by film przygotowaa "podejrzana" dla nich ekipa "Pulsu Dnia". Potem odrzucili wikszo kandydatur osb z prawej strony, ktre miay wypowiada si o "Gazecie", m.in. Ryszarda Legutki, Czesawa Bieleckiego i Tomasza Strzembosza. Nikt, kogo szefowie dziennika nie zaakceptowali, w dokumencie ostatecznie nie wystpi. "Gazeta" wymusia na telewizji pen kontrol nad kad sekund tego filmu. W tym roku telewizja publiczna planuje powici "Gazecie" trzy programy.

JAK TO ZROBIONO W styczniu 1998 do Agory Holding przystpio 75 udziaowcw stanowicych wysz kadr kierownicz gazety. Ze spki wystpi wwczas Adam Michnik, ktrego udziay umorzono. Kapita wasny podniesiono ze 150 z do 52,14 tys z. Po tej operacji inwestorzy posiadali udziay o wartoci od 5 z do 468,37 z. Nastpnie wniesiono je do spki Agora-Gazeta w zamian za jej

udziay. Za wkady wydano 38 1396 udziaw Agory-Gazety o wartoci nominalnej 19,2 mln z. Jednoczenie na Agor-Gazet przeniesiono udziay w Agorze-Poligrafii. Po zarejestrowaniu tych operacji zdecydowano o przeksztaceniu spki Agora -Gazeta w Agor i jej wejciu na gied. W ten sposb 98 udziaowcw w zamian za udziay w Agorze-Holding o wartoci 52,14 tys z uzyskao 19 069 800 akcji o wartoci emisyjnej 572 mln z. Dodatkowo po wzajemnym umorzeniu udziaw pomidzy Agor Gazet a Agor Holding wacicielami tej ostatniej stao si 5 osb, ktre kontroluj w ten sposb 19 235 350 mln akcji wartych po cenie emisyjnej 577 mln z.

Darmowy Hosting CBA.PL

Dziennik - 14 lutego 2009

Helena uczywo - legenda "Gazety Wyborczej"


To poegnanie, zanim nazwisko Heleny uczywo znikno ze stopki "Gazety Wyborczej", rozcignite byo nawet nie na miesice, a na lata. Miao by cicho i bez rozgosu. Pewnie dlatego, e nage odejcie jednej z zaoycielek Agorowego imperium w tym samym czasie co rzeczywiste wycofanie si Adama Michnika, mogo osabi pozycj firmy i wystraszy giedowych inwestorw.

Luiza Zalewska, Piotr Zaremba Pani na Agorze


Nawet z poegnaln imprez dwa lata temu nie byo atwo. uczywo nie znosi pompy. Trzeba byo sign po podstp. Koniec epoki W rol przynty wcieli si Bronisaw Geremek - umwili si na wsplny obiad na miecie. Eurodeputowany podjecha pod redakcj, uczywo wsiada, ruszaj, mijaj okoliczne uliczki, a profesor znienacka mwi: - O, przecie tu zaraz jest obek (pierwsza siedziba "Gazety Wyborczej", ktra rzeczywicie znajdowaa si w prawdziwym obku z toaletami poniej kolan). Wiele sentymentu wywouje we mnie to miejsce. Podjedmy tam na chwil. uczywo nie wietrzy podstpu, auto zajeda pod dawny obek, a tam... na schodach wielki transparent i tum przyjaci, ktry przygotowa w tajemnicy poegnaln imprez. uczywo pono najpierw wcieka przyjmuje bukiet kwiatw, ale ze zoci stuka obcasem w podog. Powoli zo j opuszcza. Na koniec wzrusza si i wpada w wir zabawy. Jest co witowa. To koniec epoki. Owszem, jeszcze teraz w chwilach szczeglnie istotnych, gdy wybucha po filmie w TVN 24 po raz drugi sprawa Lesawa Maleszki albo gdy modym dziennikarzom zarzuca si plagiat, uczywo, Michnik i Juliusz Rawicz spotykaj si w nadzwyczajnym trybie na tak zwane konsylia, jak to si artobliwie okrela w redakcji, ale rozstanie stao si faktem. W gabinecie wicenaczelnej ju dawno rozsiad si nastpca. To koniec legendy, ktra zanim staa si legend wsptwrczyni wanej gazety, bya przez lata legend wanej postaci antypeerelowskiej opozycji. Wanej, cho - tak jak i teraz - troch w cieniu. Wszyscy, ktrzy pamitaj j z lat 70. i 80., opisuj j tak samo. "Pracujca po 16 godzin

na dob, nieustraszona, uporzdkowana i na og sodkim, nieznoszcym sprzeciwu tonem narzucajca swoje zdanie" - tak charakteryzuje j Krzysztof Leski, jej wsppracownik z "Tygodnika Mazowsze", a potem z "Wyborczej". A Jan Lityski, jej kolega z podstawwki i liceum, jeden z filarw KOR, tak mwi o jej opozycyjnej dziaalnoci: "Gdyby nie byo Heleny, nie byoby wielu przedsiwzi, artykuw, wielu wydarze". Co ciekawsze, nie zawsze bya taka sama. Wspomina Ryszard Bugaj, jej kolega ze studiw ekonomicznych. "Helena z koca lat 60. to dziewczyna nieuporzdkowana, gubica papiery. Dlatego z zaskoczeniem suchaem pniej relacji o jej organizacyjnych sukcesach". Panna z czerwonego dworku Bya te osob, ktrej droga do opozycji jawi si jako nieprosta, jak wielu innych opozycjonistw, zwaszcza ze rodowisk skupionych wok KOR. Jej ojciec Ferdynand Chaber, przedwojenny komunista ydowskiego pochodzenia, peni przez 20 lat funkcj zastpcy kierownika wydziau propagandy Komitetu Centralnego PZPR. To oznaczao przynaleno do grupy, ktr zwykli Polacy nazywali "czerwon buruazj". Jeli wierzy pamitnikowi Viktorii Korb, przyjaciki uczywo z dziecistwa, pierwsze dwie dekady ycia naszej bohaterki upyny pod znakiem wielkich jak na tamte czasy luksusw mieszkaa w kamienicy na Litewskiej, gdzie osobne wejcie przeznaczone byy tylko dla suby i gdzie za gwne utrapienie uznawano surowe nakazy gosposi, ktra kazaa my zby i nosi ciepe skarpetki. Wakacje spdzaa w orodku rzdowym. Pierwsze przejawy obywatelskiej aktywnoci Heleny Chaber (rocznik 1946) byy mocno kontrowersyjne. W szkole podstawowej zaoyy z koleankami nielegaln organizacj, co zwaszcza w czasach stalinowskich grozio najsroszymi konsekwencjami. Rzecz w tym, e dziecice konspiratorki miay... tropi imperialistycznych szpiegw. Jednak ludowe pastwo nie potrzebowao takiej pomocy. Skoczyo si (po denuncjacji innej dziesiciolatki) na wezwaniu rodzicw do szkoy. Ze wspomnie przyjaci wynika, e dugo miaa nad kiem portrecik Lenina. Ale okoo roku 1968 Helena goci u siebie na spotkaniach grup przyjaci zbuntowanych przeciw systemowi. "To by dziwny dom, z jednej strony bywa tam syn generaa wierczewskiego i partyjni ssiedzi, z drugiej - my" - wspomina Bugaj. Pojawiaj si tam postaci z krgw komandosw, zwaszcza Jan Lityski. Zaangaowanie samej gospodyni w wydarzenia marcowe polega na przepisywaniu ulotek. Ukryte w bieliniarce, zostaj znalezione przez suc, co staje si przyczyn domowej awantury. Przypomina to historie panienek z dobrego domu, ktre staway si rewolucjonistkami. Ferdynand Chaber mawia koleankom crki, e gimnastykuje si codziennie, bo chce dugo poy peen ciekawoci, czy komunizm zwyciy na caym wiecie. Gdy razem z Helen poszed do sklepu po teniswki, przekonywa ekspedientki, e niemoliwe, by w socjalizmie nie byo butw o jej rozmiarze. Nawet w 1968 r., gdy przesunito go na rent, tumaczy, e to efekt wypacze. Ocena crki bya ju wtedy duo surowsza: "Musz ich zwalczy, eby si nie ba". Po rozwizaniu wydziau ekonomii Helena Chaber zostaje wyrzucona ze studiw. Potem broni jednak prac magistersk, pracuje w banku, studiuje drugi fakultet - anglistyk. Do opozycji ju na serio trafia w poowie lat 70., wraz z mem - inynierem Witoldem uczyw. Zaczyna od tego, e wietnie znajc angielski, pomaga Jackowi Kuroniowi w kontaktach z zagranicznymi dziennikarzami. Egzamin z rewolucji W 1977 roku midzy innymi z Lityskim i maestwem Wujcw zaczyna redagowa pismo

"Robotnik". Oznaczao to definitywny wybr stylu ycia - mieszkanie (ju wasne na Stegnach) zawsze pene ludzi, czste rewizje i zatrzymania. "Rnilimy si: ja mylaem ju wtedy kategoriami wielkiej polityki, ona traktowaa zaangaowanie w opozycji jako cik prac. Kiedy powstaway Wolne Zwizki Zawodowe na Wybrzeu, ja to popieraem. Ona przekonywaa, e to bd, bo zwikszy represje. Kto z nas wemie za te represje odpowiedzialno, pytaa" wspomina Lityski. Po roku 1980 angauje si pen par w "Solidarno" - gwnie jako dziennikarka. Organizuje Agencj Solidarno (AS), ktra w regionie Mazowsze staje si bastionem wpyww tak zwanej laickiej lewicy i budzi ywe emocje ludzi o bardziej prawicowych skonnociach. Na zjedzie "Solidarnoci" dziennikarze agencji kierowanej przez uczywo zawzicie rywalizuj z Biurem Informacji Prasowej "Solidarnoci" zorganizowanej przez ludzi Ruchu Modej Polski, takich jak obecny pose PO Arkadiusz Rybicki i Tomasz Woek, dzi publicysta midzy innymi "Wyborczej". Emocje, czasem wielkie, s te udziaem samej uczywo. Podczas zjazdu "Solidarnoci" ze wzburzeniem obserwuje scen, gdy dziaacz robotniczy z Mazowsza Pawe Niezgodzki wnioskuje, aby nie dzikowa specjaln uchwa KOR-owi, tylko caej opozycji. Niezgodzki by kojarzony z grup tak zwanych prawdziwych Polakw ostro atakujc solidarnociow lewic. Po jego brutalnym wystpieniu jeden z historycznych liderw KOR Jan Jzef Lipski zasab na sali. 35-letnia Helena uczywo podchodzi do Niezgodzkiego i pluje na niego. Po wprowadzeniu stanu wojennego uczywo unika aresztowania i tworzy swoje wielkie dzieo: "Tygodnik Mazowsze", niepozorne pisemko bdce organem podziemnych wadz zwizku. To gwnie beznamitny rejestr zdarze: informacje z terenu o oporze i represjach plus stanowisko ukrywajcych si liderw. Bdzie jednak "Tygodnik" przez siedem lat moe najwaniejszym punktem odniesienia dla czonkw nielegalnej "Solidarnoci", coraz potniejszym dziki zagranicznej pomocy (redakcja ma pod koniec lat 80. prymitywne laptopy). Trzonem zespou s kobiety: poza uczywo midzy innymi jej pniejsze koleanki z "Wyborczej" Joanna Szczsna i Anna Bikont. "Tak miao by bezpieczniej, i rzeczywicie z moich konspiracyjnych dowiadcze wynika, e panie lepiej si sprawdzay jako rewolucjonistki, konkretne i ostrone" - opowiada Lityski, ktry za namow uczywo nie wrci po wyjciu na przepustk do wizienia i przez par lat si ukrywa. "Helena dawaa z siebie wszystko, ale te wymagaa. Jestem u niej w mieszkaniu, mam napisa jaki tekst. Kae mi siedzie do pnej nocy. A sama kadzie si spa... na godzin, bo potem czeka j redagowanie" - opowiada Joanna Kluzik-Rostkowska, wsppracownica "Mazowsza", dzi posanka PiS. uczywo, niekwestionowana liderka tego przedsiwzicia, przywizuje ogromn wag do jzyka pisma. Ma by najprostszy, wrcz suchy. "Umiaa znakomicie redagowa, pod jej rk nawet teksty Jadwigi Staniszkis staway si zrozumiae" - opowiada Lityski. Ale dodaje, e miao to swoj cen. "Mwilimy: co to jest sup? To drzewo zredagowane przez zesp Tygodnika Mazowsze. Inne pisma podziemne po prostu drukoway publicystyk. Z Helen trzeba si byo wykca o kade sowo". Z jednej strony posiada umiejtno, ktr wykorzysta potem w prawdziwej komercyjnej gazecie. Z drugiej - coraz mocniej utwierdzaa si w przekonaniu, e redagowanie jest uyteczne w walce o jedynie suszn prawd. Powica konspiracji kad chwil, zwaszcza po rozwodzie z mem. No moe prawie kad. Krzysztof Leski wspomina, jak podczas narady nad jednym z numerw w mieszkaniu uczywo, gospodyni co chwila odrywaa si od pracy. Powd by prosty: jej pitnastoletnia crka ucja posza na imprez do ssiada z gry Maksa Cegielskiego (dzi znanego dziennikarza). "Co tam tak cicho, pjd tam" - denerwowaa si, nasuchujc. Ale numer powsta. Jak zwykle.

Technokratka w trampkach Wiosn 1989 roku Adam Michnik dosta "Gazet Wyborcz" od Lecha Wasy i zdecydowa, e nie zrobi jej bez Heleny uczywo. Z jednej strony byo to naturalne. czyo ich wszystko: identyczny wiek, uzalenienie od tytoniu, ostry, czsto wulgarny jzyk (u uczywo rzadszy ale tym straszniejszy), to samo rodowisko, zblione pogldy. Oboje wywodzili si z komunistycznych rodzin, oboje w latach 80. stawiali na "Solidarno", oboje byli liberalnymi lewicowcami. Oboje wystpi pniej przeciw rozliczaniu komunizmu. Wrd nielicznych komentarzy Heleny uczywo w "Wyborczej" poowa zawieraa gorce sprzeciwy wobec lustracji. A jednak ich drogi rzadko si do tej pory przecinay, podobno w latach 70. nawet niezbyt si lubili. Jeli tak, Michnik wykaza si wyjtkow intuicj. Dobra sobie osob, ktra idealnie go uzupeniaa. "On by od byszczenia, ideologii, reprezentacji, ona, unikajca pisania i innych mediw - od cikiej pracy" - relacjonuje byy dziennikarz "Wyborczej". Cho uczywo wahaa si przez moment, czy funkcj przyj (nie chciaa porzuca ukochanego "Tygodnika Mazowsze"), gdy ju si zaangaowaa, to na caego. Potrafia podczas tworzenia gazety nocowa w obku na Iwickiej. Pocztkowo jak w czasach opozycyjnych w trampkach, potem ju na obcasach, staa si uosobieniem nowej instytucji. "Rzadko mwia o pogldach, jawia si jako technokratka" - wspomina ten sam byy dziennikarz. A jednak miaa czas i na pilnowanie przecinkw, i dogldanie linii. Gdy w roku 1990 Krzysztof Leski porni si ze swoj redakcj na temat tego, jak relacjonowa kampani prezydenck: bardziej z dystansu (jak chcia on), czy z mocnym atakiem na Was (jak chciao kierownictwo), wytyczne przekazywaa mu uczywo. "Tu ju nie byo dyskusji, ma by tak i tak" wspomina. Co ty, kretynie, narobi? Gdy przed dziesiciu laty Agora wchodzia na gied, prospekt emisyjny mwi jasno - to spka oparta na czterech postaciach: Michniku, uczywo, prezes Agory Wandzie Rapaczyskiej i wiceprezesie Piotrze Niemczyckim. To ich odejcie miao niekorzystnie wpyn na dziaalno firmy. Mino kolejne dziesi lat, z caej czwrki ocala Niemczycki i czciowo Michnik, a opinia giedowych analitykw okazaa si niezbyt celna. Mona raczej postawi tez, e to przez t trjk wielkie "gazetowe" imperium zaczo si kruszy. Zwaszcza po roku 2003, gdy wybucha afera Rywina. Nawet jeeli prawdziwe s pogoski, e korupcyjna oferta producenta filmowego, czy raczej to, jak j postanowiono rozegra, wprowadzia wielki rozdwik midzy Michnikiem a uczywo, faktem jest, e caa trjka tamtego lata w sposb niestandardowy pertraktowaa z Leszkiem Millerem i jego ministrami zapisy nowej ustawy medialnej. To uczywo jechaa wieczorem 22 lipca do kancelarii premiera i to j Miller (wiedzc ju o nagraniu Rywina) pyta, pokazujc ostateczny projekt: "Czy to was zadowala?". Moe uczywo nie miaa wyjcia i musiaa uczestniczy w tej historii? Zapewne jak caa redakcja staa na stanowisku, e skoro postkomunici specjalnie przygotowuj prawo, ktre ma uderzy w Agor, to wszelkie formy przeciwdziaania s dopuszczalne. Ale zapewne te nie zachwycaa jej arogancja Michnika, ktry beszta i posw, i dziennikarzy innych mediw, gdy prbowali rozwika t afer. Do dzi w pamici reporterw "Wyborczej" utrwalia si scena, kiedy Michnik po swych pierwszych, ostrych komentarzach wchodzi do redakcji, a uczywo wcieka, nie baczc na osoby towarzyszce, wita go sowami: "Co ty, kretynie, narobi?". T rnic byo wida take w wyjanieniach przed komisj ledcz. Michnik przyszed przed ni w intencji zdominowania posw, a sam spraw przedstawia bardzo wybirczo. uczywo -

uprzejma, spokojna, jak mao kto przyczynia si do wywietlenia prawdy - take tej niekorzystnej dla Agory - przekazujc posowi Zbigniewowi Ziobrze wydruki e-maili, jakie kryy midzy kierownictwem Agory i minister Aleksandr Jakubowsk. E-maile demaskoway gr Jakubowskiej, ale take ujawniay co, co Jan Rokita nazywa "korupcyjnym targiem". Targiem, w ktrym firma Michnika i uczywo uczestniczya do pewnego momentu jako strona. To nie by wyjtek - stosunki midzy dwjk liderw "Wyborczej" bardzo czsto byy napite. Mimo wsplnoty pogldw kolegia w pierwszych latach przypominay czasem spektakle teatralne: Michnik co proponuje, uczywo natychmiast to zbija, atakuje i odwrotnie. Gdy uczywo bya i wicenaczeln, i prezesem firmy, a Michnik w ferworze awantury wykrzycza: "Zwalniam ci!", uczywo miaa mu odrzec: "Nie, to ja ci zwalniam!". W efekcie ciko si obraali, by zaraz si pogodzi, a nawet pojecha na wsplne wakacje. Spory byy wpisane w ten ukad dwch silnych charakterw. "Michnik jest jak w, ktry godzinami si wije i peza, ona - jak Godzilla, ktra potrafi uderzy w twarz i za chwil za to przeprosi. Osobowo silna jak Jzef Stalin z okresu demokracji: elazna wola i konsekwencja" - charakteryzuje byy szef dziau kultury Micha Cichy. Szepty i krzyki Ekstrawertyczno Michnika, jego pewno siebie trcca o arogancj odbijaa si o odmienne usposobienie jego zastpczyni, zawsze raczej zamknitej w sobie, bardzo zasadniczej (kiedy jej jedyna crka zastanawiaa si nad prac w Agorze, uczywo uznaa, e to wykluczone), cho nie zawsze cichej i spokojnej. Owa gwatowno i emocjonalno, dla niektrych z uczywo cakowicie nierozdzielna, innym, modszym dziennikarzom jest ju nieznana. Jeden z tych ostatnich wspomina: "Siedzimy na kolegium, artujemy, a Helena zupenie wyczona czyta Gazet. I nagle szeptem pyta: Jak kto mg tak bzdur napisa? Kto to puci?. Zapada cisza, wszyscy sparaliowani". Czytaa wszystko: od polityki do sportu, listy czytelnikw, reportae, wykresy giedowe. Od 9 rano do pnych godzin nocnych, sze dni w tygodniu. Miao to swoj cen - ycie w redakcji przysaniao jej wszystko, co dziao si poza ni. I to na kadym poziomie, nawet najbardziej przyziemnym. Redagujc przepisy kulinarne jednego z modnych kucharzy, zacza si apa za gow. "Oliwki!? Kapary!? Ile to kosztuje? Skd ludzie maj to wzi?" - pytaa zagniewana, cho to ju dawno nie byy rarytasy z peweksu. Wszystko opierao si na niej, jako doskonay redaktor potrafia wyapa gupstwa, bdy, niecisoci. A wtedy dzwonia do autora i cichym gosikiem zapraszaa: "Wpadnij, kochany, do mnie na chwileczk". "Ze strachu dostawalimy palpitacji" - wspomina jeden z naszych rozmwcw. Ale za dawnych lat nie tylko szeptaa. Potrafia przebiec przez korytarz "Gazety", walc pici w cian i krzyczc: "Co wy mylicie, e ja jak k.... jestem?". Tylko dlatego, e poproszono j w dziale zagranicznym, by pokazaa si na raucie w niezbyt wanej ambasadzie. Budzia postrach nie tylko wrd modziakw, ale nawet starszych kolegw. Pewnego dnia jeszcze w starym obku dziennikarze zobaczyli Ernesta Skalskiego, ktry pdzi przez amfilad z plikiem kartek w doni, ktre wypaday mu po drodze. To niecodzienny widok, Skalski zwykle porusza si statecznym krokiem. A po chwili z pokoju, z ktrego wybieg, wychyla si gowa drobnej uczywo, ktra krzyczy na cay gos: "Ernest, Ernest, ty, ch...!". Wikszo jej dawnych podwadnych zapewnia, e za sw wybuchowo po chwili

przepraszaa, e nie wynosia si ponad innych, tak naprawd szanowaa ludzi. W dziejach "Gazety Wyborczej" mona jednak znale historie, ktre pokazuj j jako menedera nie tylko twardego, ale cokolwiek bezdusznego. Co prawda dotycz one kadego szefa, ktry tak jak uczywo bierze na siebie ciar zaatwiania spraw kadrowych, a jednak. Ostatnio o jednej przypomniaa wdowa po korespondencie gazety w USA Jacku Kalabiskim. Helena uczywo zadzwonia do niego, gdy dopiero co wyszed ze szpitala chory na raka w marcu 1997. Chwalia siebie i kolegw, e jako "humanitarni demokraci" czekali z wypowiedzeniem, a poczuje si nieco lepiej. Domagaa si, aby wrci jak najszybciej do Polski, ale nie przedstawia mu adnych propozycji. "Powiedziaa: Jak przyjedziesz, to pogadamy. Bya gucha na argumenty kontynuowania leczenia na miejscu, w Stanach. Ani na to, e rok szkolny naszej 13-letniej crki koczy si w czerwcu, e zlikwidowanie domu i przeprowadzka wymagaj czasu i si" - opisaa ona Kalabiskiego. Jeden z wicenaczelnych "Wyborczej" zaprzeczy takiej treci tej rozmowy. Wraenie pozostao. Na kopoty - praca! Czy zrwnowa je inne opowieci? Choby o legendarnej i cichej dobroczynnoci, take finansowej Heleny uczywo? Z pewnoci respekt u pracownikw zawdzicza temu, e bya zawsze profesjonalistk. "To ona nauczya nas, e pisanie o polityce nie polega na obsugiwaniu konferencji, e wane s tematy spoeczne, ekonomiczne. No i e tekst nie moe by przegadany. My czsto bylimy zachwyceni naszymi dokonaniami, a to dopiero ona wyciskaa z nich sedno" - opowiada Dominika Wielowieyska (w "Wyborczej" od 1991 roku). Dlaczego z biegiem czasu przycicha? Moe to kwestia wieku, a moe skutek wasnej pierwszej dotkliwej poraki? "Wyborcza" ma ju za sob pierwsz dekad na rynku: jedno wielkie pasmo sukcesw i pierwsze miejsce we wszystkich kategoriach: czytelnictwo, sprzeda, rynek ogosze. Teraz czas na internet. Synca z elaznej konsekwencji i twardej rki wicenaczelna sie zna raczej powierzchownie. Umie sa e-maile, ale na pocztku nie potrafi jeszcze opatrywa ich zacznikami. Cho jest po pidziesitce, uczy si wszystkiego od podstaw i na dobry rok znika z newsroomu. Wszyscy s pewni zwycistwa, zgodnie z przewiadczeniem: jestemy wielcy i sami moemy wszystko. Tymczasem portal "Wyborczej" zajmuje wysokie lokaty, ale nie o to chodzio, mia by pierwszy. Dla firmy wynik jest jednoznaczny - to poraka. To niewtpliwie obciyo konto uczywo. Od tej pory nie jest ju postrzegana jako Midas, ktry wszystko zamienia w zoto. Projekt trzeba byo odda w rce ludzi, dla ktrych sie to cae ycie. uczywo wraca do newsroomu, "Gazeta" znowu spoczywa na jej barkach, nadal szeptem potrafi zmrozi dziennikarza za zbyt saby tekst, ale to ju nie to samo. Wybucha afera Rywina, komisja ledcza wzywa na przesuchania, ktre s powodem wielkiego stresu (w redakcji organizowane s nawet symulacje sejmowych przesucha - dziennikarze wcielaj si w rol ledczych, przygotowujc do ostrych pyta). Panuje przekonanie, e kompromitacja odbije si na sprzeday. "Zareagowaa najprociej: jeszcze wicej pracy. Kiedy do niej poszedem, zobaczyem, e nadal osobicie wyrcza korekt. To bya jej recepta na kopoty" - wspomina tamte czasy dziennikarz "Wyborczej". Obcy nieprzyjazny wiat Na dokadk wybory 2005 nios zaskakujce wyniki - wygrywa prawica, ktrej widmo przysaniao zawsze wszelkie inne niebezpieczestwa. W "Wyborczej" s w szoku, naprawd koczy si jaka epoka. Nie ma ju obozu III RP, ktry to rodowisko nie tylko wietnie znao, ale samo wykreowao. Postkomunici, od ktrych Michnik przynosi najwiesze newsy, zaszyli

si na Rozbrat, politycy z Unii Demokratycznej - przepadli albo odjechali do Brukseli. Moe jeszcze najmniej bulwersujca wydaje si dla ludzi "Wyborczej" prezydentura Lecha Kaczyskiego, znajomego z czasw opozycji, co dla samej uczywo jest podobno pocztkowo waniejsze ni jego pniejsze wybory. Gdy redakcja organizuje debat Kaczyski - Tusk, uczywo serdecznie wita si "z Leszkiem". Tusk jest kim z innego wiata, nieznanym, poza tym zniszczy Uni Wolnoci, a takich rzeczy sie nie wybacza. Ale i w tym przypadku koczy si szybkim i penym, wzajemnym rozczarowaniem. Jarosaw Kaczyski, z ktrym uczywo nosia kiedy pod koniec lat 70. torb z egzemplarzami "Robotnika", a eby zmyli milicj udawaa jego dziewczyn, mwi o ludziach "Wyborczej" per "rodowisko KPP". Dla niej to atak na jej biografi, jest rozalona. Ale nie udmy si, o porozumieniu, w ogniu wojen o lustracj, take dziennikarzy, sporw ideologicznych, tak czy inaczej nie mogo by mowy. Nawet jeli "Wyborcza" zapraszaa na poficjalne spotkanie Kazimierza Marcinkiewicza, a uczywo wrcia rozpromieniona z jednego z publicznych spotka z opowieci, jak to poznaa modego PiS-owca Pawa Kowala i jak jest zaskoczona, e na prawicy poza Leszkiem (Kaczyskim) i Ludwikiem (Dornem) s inni ludzie, z ktrymi mona porozmawia. A wic to ju inny wiat, po czci z powodu zmian politycznych, po czci presji komercji. Ludzie czciej kupuj popularn gazet "Fakt" ni wypieszczone dziecko Agory. "Wyborcza" przestaje wyznacza trendy, nawet gdy do wadzy po PiS przychodzi bardziej strawna Platforma. uczywo, mwi dziennikarze, sprawia wraenie coraz bardziej zagubionej, coraz czciej zawodzi j legendarna intuicja. W kocu odchodzi, ale poza najnowsz siedzib gazety, ktr osobicie planowaa i urzdzaa, y ciko. "Wyborcza" jest dla niej czym wicej ni miejscem pracy - jest ideow wsplnot i rodzin. Jej kontakty poza gmachem na Czerskiej, cho rozlege, mocno si rozluniy. yczliwy jej Jan Lityski przyznaje: - Spotykamy si rzadko. Widziaem rne kwestie, na przykad lustracji, inaczej ni "Wyborcza". To zbudowao midzy nami dystans. Jest zapewne jedn z najbogatszych kobiet w Polsce. Posiadane przez ni akcje Agory warte s kilkadziesit milionw zotych. Jej dawny kolega Ryszard Bugaj uwaa to za przykad uwaszczenia si, zwaszcza e - jak przypomina - pozycj na rynku "Wyborcza" zawdzicza u swoich pocztkw temu, e reprezentowaa ca antykomunistyczn opozycj. Ale Helena uczywo nie poszukuje tak naprawd pienidzy, wygd, rozrywek. Redakcyjni koledzy opowiadaj histori z zamierzchych czasw, jak to z Adamem Wajrakiem i grup przyjaci wybraa si do Puszczy Biaowieskiej. Zamiast szuka ubrw, zostaa przy samochodzie pogrona w lekturze "Wyborczej". Nagle od stada odczyo si kilka gronych samcw. Koledzy pobiegli ratowa szefow. Ale ona nawet nie zauwaya zbliajcych si zwierzt. "Gazeta witeczna jest wietna, po byku" - rzucia na widok znajomych twarzy nieco zapomnian slangow pochwa. Teraz bawi za granic, a jej znajomi zastanawiaj si, jak jej si podoba ycie emerytki. Chyba nie bardzo.

Darmowy Hosting CBA.PL

Gazeta Wyborcza - 26-12-2002

Ustawa za apwk czyli przychodzi Rywin do Michnika Pawe Smoleski


Pisalimy ten tekst od pocztku sierpnia. Prbowalimy dziennikarskiego ledztwa, chcielimy si czego dowiedzie, zrozumie. Drukujemy wszystko, co udao si ustali. - Michnik oszala ze szcztem - pomylaem, gdy powiedzia mi: "Musz nagra jednego faceta. Kup najlepszy magnetofon, jaki znajdziesz. Cena nie gra roli". W tym, e oszala, utwierdzia mnie jego asystentka. - Po co nowy magnetofon - urgaa. - Jak to: "Cena nie gra roli!". To on nie wie, e musimy ci koszty! Ale magnetofon kupiem. - Naucz mnie, co z tym robi - poprosi Adam, ktremu atwiej poj rnic midzy ONR Falanga i ONR ABC ni dziaanie magnetofonu. Szczliwie cyfrowy sony ma jeden przycisk wystarczy dotkn, by zacz dziaa. Kiedy rozgrylimy zasady funkcjonowania japoskiego cacka, Adam wyj z portfela zoon wiartk papieru. - Czytaj - powiedzia. Notatk napisaa Wanda Rapaczyska, prezes Agory SA, wydawcy "Gazety". Czytaem moe ze dwie minuty, przelatujc po kilkanacie razy kade zdanie. Poczuem si, jakbym podrowa po innym wiecie.

Stycze 2002 Pierwsze harce prezesa

Jeszcze rok temu nic nie zapowiadao takiej wojny. Eksperci Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji dopiero przymierzaj si do zapisw nowelizujcych ustaw o mediach elektronicznych, konsultuj w zaciszu gabinetw. I tylko prezes TVP Robert Kwiatkowski mwi dziennikarzowi "Gazety", Vadimowi Makarenko, podczas poficjalnej rozmowy, e gdyby Agora SA kupia telewizj Polsat, nastpiaby "znaczca

dekompozycja rynku medialnego". Nic wicej. Vadim ani si domyla, e rozmawia o sprawie, ktra ju niebawem trafi na czowki mediw. 15 stycznia projekt nowej ustawy o radiofonii i telewizji trafia z Krajowej Rady do rzdu. Zakada rozszerzenie kompetencji KRRiTV i wzmocnienie publicznej TV. Wprowadza ograniczenie dla nadawcw radiowych - w jednym miecie ten sam waciciel nie moe mie wicej ni jednej lub dwch (w zalenoci od wielkoci miasta) rozgoni radiowych. Do tego rzd dopisuje paragraf zakazujcy gazecie oglnopolskiej kupna telewizji. Zakaz koncentracji bije w prywatnych nadawcw i wydawcw. Oznacza, e Agora SA nie bdzie moga kupi Polsatu. Oraz e ma zamknit drog do rozwijania biznesu radiowego, co wicej, straci cz posiadanych ju stacji radiowych.

Kwiecie 2002 Wybuch wojny

Na pocztku kwietnia nowela trafia do Sejmu. Wybucha wojna na linii media prywatne - rzd. Nowelizacji broni wiceminister kultury Aleksandra Jakubowska, ale mwi o niej i premier Leszek Miller, i wczesny minister kultury Andrzej Celiski, i wicepremier Marek Pol, i szef MSWiA Krzysztof Janik. W sukurs rzdowi idzie nawet... Andrzej Lepper, cho podwczas w konflikcie z SLD i z PSL. Na konsultacje z ekspertami Ministerstwa Kultury chadza, pono w imieniu KRRiTV, sekretarz Rady Wodzimierz Czarzasty z SLD, powszechnie postrzegany jako pomysodawca i pilot nowelizacji. Nowelizacja prawa radiowo-telewizyjnego staje si tematem numer jeden prywatnych mediw, od tygodnikw "Wprost" i "Polityka" po Radio Zet i RMF FM oraz telewizje Polsat i TVN. Media mwi jednym gosem: nowelizacja jest szkodliwa. Coraz czciej pojawia si rwnie wtek, e to przepisy rozmylnie skrojono tak, by skarci "Gazet Wyborcz" i Agor. Pojawia si termin Agora Lex. Kilku czonkw Krajowej Rady, m.in. przewodniczcy Juliusz Braun i desygnowany przez prezydenta Waldemar Dubaniewski, odcinaj si od zaostrzonej wersji przepisw (Braun: "Rzd zmieni sens naszego projektu"). Przeciw nowelizacji s posowie opozycji, od Marka Jurka z PiS po Iwon ledzisk-Katarasisk z PO. Nowelizacja nie podoba si te prezydentowi. - Propozycja rzdu oznacza - mwi Aleksander Kwaniewski w radiowych "Sygnaach dnia" - e ju waciwie proponujemy wykupienie tych mediw przez partnerw zagranicznych. Bo jeeli ci, ktrzy maj pienidze w Polsce, zgodnie z t ustaw nie bd mogli kupi, to kto jest w stanie kupi tak telewizj jak Polsat? "Rzd - pisze w "Gazecie" Grzegorz Piechota - chce tak zmieni ustaw, by np. spka Agora nie moga mie telewizji, Polsat nie mg stara si o drug koncesj oglnopolsk, a Radio Zet i RMF FM nie mogy inwestowa w kolejne rozgonie... Nie boj si pisa o zamachu pastwa na wolne media...".

Te gosy mediw nie spotykaj si ze zrozumieniem rzdu. - To protest paru podmiotw gospodarczych, ktre widz swj interes w tym, eby zmonopolizowa rynek - twierdzi Jakubowska. Tymczasem - replikuj prywatni nadawcy - jeli ktokolwiek ma w Polsce zadatki na monopolist, to nie media prywatne, lecz pastwo. Najwikszym multimedialnym koncernem w Polsce nie jest wydawca "Wyborczej", "Super Expressu" czy waciciel TVN, lecz skarb pastwa, ktry kontroluje producentw informacji - Polsk Agencj Prasow i Polsk Agencj Informacyjn - i najwiksze media - Telewizj Polsk i Polskie Radio... Na obsad stanowisk w pastwowych firmach ma wpyw rzd SLD-PSL. Rwnie dobrze wic moemy mwi o interesie tych partii, by utrzyma podlegy sobie monopol na rynku medialnym.

Lato 2002 Rzd szuka kompromisu?

Rzd ani myli zmieni front. W odwodzie ma publiczne radio i telewizj oraz proeseldowsk "Trybun" zgodnie chwalce nowelizacj. Gdy mwienie o monopolu mediw prywatnych okazuje si nieskuteczne, rzd odwouje si do "wymogw prawa europejskiego". Gdy wychodzi na jaw, e Unia Europejska nie wymaga zakazu koncentracji kapitau, wskazuje na poszczeglne kraje Zachodu. Gdy "Gazeta" przypomina, e mimo restrykcyjnego prawa Berlusconi i tak opanowa wosk telewizj, prawdopodobnie posugujc si setkami kopert wypchanych grubsz gotwk, za w Wielkiej Brytanii wanie toczy si debata, jak zliberalizowa prawo rzdzce eterem, rzd wraca do tezy, e broni kraju przed informacyjnym monopolem. Wedug Wandy Rapaczyskiej, prezes Agory SA, nowelizacja ustawy o radiofonii i telewizji jest dla rzdu, jak powiada si w Ameryce, "PR disaster", czyli katastrof w ksztatowaniu publicznego wizerunku. Jakubowskiej nie udao si przekona opinii publicznej, e rzd broni demokracji i wolnej konkurencji, za prywatnym mediom idzie tylko o szmal i wadz nad duszami. Na tapecie jest rwnie inny PR disaster - wojna z NBP oraz jego prezesem Leszkiem Balcerowiczem. Spadaj notowania gabinetu Millera. W tej sytuacji rzd, jak si wydaje, postanawia wygasi konflikt z mediami. Publiczne radio i telewizja nabieraj wody w usta. Na lipcowym spotkaniu z prywatnymi nadawcami i wydawcami z inicjatywy premiera Millera wiceminister Jakubowska oznajmia, e rzd przygotowuje wanie autopoprawk do ustawy dotyczc tzw. zapisw koncentracyjnych. Wanda Rapaczyska: - Rozmawiaam z wiceminister Jakubowsk. Powiedziaa, e nie jest osobistym wrogiem Agory, e reprezentowaa stanowisko rzdu, ale zlecenie si skoczyo, nadszed czas na porozumienie.

11 i 15 lipca 2002 Rywin proponuje

Rywin proponuje
Rapaczyska: - Ministrem kultury by ju Waldemar Dbrowski. Na czwartek, 11 lipca, zaprosi do siebie przedstawicieli prywatnych mediw, by podyskutowa o rzdowej autopoprawce. Tu przed spotkaniem zadzwoni do mnie Lew Rywin. Powiedzia, e chce pomc przy zawarciu kompromisu, a z prob o mediacje z Agor zwrcia si do niego "druga strona". Lew Rywin - prezes rady nadzorczej Canal+, waciciel firmy producenckiej Heritage Films, od lat jedna z najwaniejszych postaci na rynku mediw elektronicznych, m.in. producent "Listy Schindlera" i "Pianisty". Rapaczyska zna go z czasw, gdy Agora SA bya wspudziaowcem cyfrowej telewizji Canal+. Rapaczyska: - 11 lipca przy kawie Rywin poprosi mnie o notatk okrelajc "warunki brzegowe", jakie zdaniem Agory powinna spenia nowelizacja. Napisaam to, co przekazywalimy ju Krajowej Radzie i Ministerstwu Kultury, to samo, co postuloway inne media prywatne. Rywin powiedzia, e do jego domu na Mazurach przyjeda na ryby premier Miller. I e na tych rybach przekae mu nasze uwagi. Potem poszlimy razem do ministra Dbrowskiego. Cay czas mylaam, co takiego stao si Rywinowi, e chce pomaga. W poniedziaek, 15 lipca, Rywin dzwoni do Rapaczyskiej, nalega na spotkanie. Rapaczyska: - Rozmawialimy moe dziesi minut. Rywin przedstawi propozycj, ktr zapewnia - usysza wanie na rybach. Jakbym dostaa pak po gowie. Na korytarzu Rywin spotyka Piotra Niemczyckiego, wiceprezesa Agory. Rywin streszcza "propozycj z ryb". Niemczycki: - Najpierw byem przekonany, e czego nie dosyszaem. Potem pomylaem, e albo ja zwariowaem, albo zwariowa Rywin.

16 lipca Rapaczyska do Michnika

Rapaczyska: - Trzso mn z obrzydzenia. Przecie Rywin musi wiedzie, e taka propozycja jest dla mnie i dla Agory po prostu uwaczajca. Jak kto odway si przyj do nas z czym tak odraajcym! Mylaam: jeli tak ma wyglda wiat polskiego biznesu, jeli z propozycj apwki mona przyj do firmy, ktra zawsze bya poza podejrzeniem, jeli w korupcj angauj si ludzie na takich stanowiskach, to finis Poloniae. We wtorek, 16 lipca, Rapaczyska pisze notatk dla Michnika. Informuje, e Rywin, powoujc si na premiera, sygnalizuje ustpstwa rzdu w sprawie przepisw antykoncentracyjnych w nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji w zamian za przekazanie 5 proc. od 350 mln dolarw na konto jego firmy Heritage Films, czyli ok. 17,5 mln dolarw (30 proc. z tej ostatniej sumy ma by zapacone zaraz po wejciu ustawy w ycie, a 70 proc. - po kupnie Polsatu). Jednoczenie Rywin sugeruje, e pienidze bd spoytkowane przez Sojusz Lewicy Demokratycznej.

Pozostae warunki: "Gazeta" ma zaprzesta krytykowania premiera, za po przejciu Polsatu zatrudni tam Rywina, ktry przypilnuje w Polsacie interesw lewicy. Rywin powiedzia, e oczekuje odpowiedzi na pimie zawierajcej konkretne zobowizania Agory. Odpowied nie musi by natychmiastowa, lecz jeli Agora nie zobowie si do realizacji zgoszonych oczekiwa, nie ma szans na ustaw w formie akceptowanej przez spk. Rapaczyska wysuchaa Rywina bez komentarzy i poinformowaa go, e przekazuje spraw Michnikowi. Adam Michnik: - Jakby strzeli we mnie piorun. Pierwszy raz w yciu zaproponowano mi co takiego. Nie rozumiaem, e mona zoy tak ofert, e robi to Rywin, ktrego przelotnie znaem i wiedziaem, e jest czowiekiem, by tak rzec, z towarzystwa, e powouje si na nazwisko Millera. Sowem - nie rozumiaem nic.

17 lipca Agora na tarasach

Rapaczyska i Michnik obraduj wycznie na tarasach budynku Agory. Nastrj pody, nawet histeryczny. Jak postpi, jak si zachowa? Dzwoni do Heleny uczywo, wiceprezes Agory i zastpcy redaktora naczelnego "Gazety". Unikaj komrek i redakcyjnych telefonw. Skoro pada taka propozycja, skoro mowa o takich pienidzach i tak wanych ludziach, podsuch telefonw i gabinetw te wydaje si moliwy. uczywo: - Natychmiast wrciam z urlopu do Warszawy osobicie poniona i dotknita. W kocu w Agorze pracuj ludzie z biografiami, w kocu dostalimy wiele midzynarodowych nagrd za czytelno i czysto prowadzonych przez nas interesw. Nie miecio mi si w gowie, e mona do nas wystpi z czym takim. Michnik: - Rywin ustawi si w trzech rolach. By jednoczenie zaatwiaczem, beneficjentem (w zamian za zaatwienie ustawy mia zosta szefem Polsatu), a jego firma miaa transferowa pienidze z apwki. Trzy w jednym, troch za duo. Rapaczyska: - Gdy ochonam, zaczam analizowa. Co tu nie grao. Wszyscy wiemy, e w Polsce jest korupcja polityczna i e siga gboko. Ale takich spraw nie zaatwiaj ludzie ze wiecznika. Rywin zbyt otwarcie szermowa nazwiskiem Millera. To by pierwszy sygna ostrzegawczy. Drugi: Rywin zada odpowiedzi Agory na pimie. Nic tak nie brudzi jak atrament. Wasnorczne dokumentowanie wasnej korupcji to samobjstwo dla politykw, ale te dla firm, ktrych pozycja jest cile zwizana z przejrzystoci i rzetelnoci interesw. Moe kto chce mie haka na Agor? Trzeci: Przez 12 lat istnienia Agory nikt nie omieli si zoy nam korupcyjnej propozycji. W trzynastym roku oferta Rywina bya trzeci z kolei. Dwie poprzednie zakamuflowano, chodzio w nich o mniejsze pienidze, nie dotyczyy bezporednio tak wanych ludzi. Ale byy... Rapaczyska: - Pomylaam, e trzeba spraw zaatwi po amerykasku: nagra Rywina i wszystko przekaza FBI. Ale nie miaam miaoci, by poprosi o to Adama. Nie pasowao mi to do jego stylu.

Ale Michnik wpad na taki sam pomys: - Ty, Wandziu, jeste dobra w rozmowach z amerykaskimi bankierami. Na tutejszy grunt ja jestem lepszy. Powiedz Rywinowi, eby do mnie wpad. Nagram go. Rapaczyska: - Chciaam Adama wycaowa z radoci. Michnik: - Zdecydowaem si nagranie, cho byem pewien, e Rywin nie powtrzy propozycji. Nie wierzyem, e si omieli. Tymczasem Rywin nalega na spotkanie z Michnikiem. Wydzwania do Rapaczyskiej: "Premier wie, e jedziesz niedugo na urlop. Spraw warto zaatwi przed wyjazdem". Michnik: - Wanda pytaa mnie, czy - na mojego nosa - to moliwe, by za ofert Rywina sta premier. Odpowiedziaem, e raczej nie. Millera oskarano o wszystko, ale nie o to, e jest skorumpowany, oraz e jest gupi. A przecie wikanie si w tak afer to gupota, to samobjstwo.

18 lipca Michnik mwi Millerowi

Posiedzenie Rady Integracji Europejskiej; jej czonkiem jest Michnik. Michnik: - Zadzwoniem do premiera z prob o rozmow w cztery oczy przed posiedzeniem. Powiedziaem ogldnie, cho byem zdenerwowany jak cholera, e przyszed do nas jego penomocnik z pewn propozycj personaln i biznesow... Premier zrobi wielkie oczy. Leszek Miller: - Michnik zapyta, czy wysyaem do Agory emisariusza. Gdy zaprzeczyem, pokaza mi notatk Wandy Rapaczyskiej. Wpadem w osupienie. Michnik: - Premier zapyta mnie: "Ale przecie ty w to nie wierzysz?". - Wierz, nie wierz mwi. - Bye z Rywinem na jakich rybach. Miller: - Nigdy nie byem z Rywinem na adnych rybach. Nigdy nie owiem z nim adnych ryb ani duych, ani maych. Widziaem go ostatni raz na pokazie "Pianisty" w poowie czerwca. Doszedem do wniosku, e musimy zrobi konfrontacj: Michnik, Rywin i ja. Michnik: - Midzy spotkaniem z Millerem a rozmow z Rywinem miny cztery dni. Moim zdaniem to dowd na to, e premier nic nie wiedzia o ofercie. Bo gdyby wiedzia, ostrzegby Rywina, by mi jej nie zgasza, a przynajmniej bez powoania si na jego nazwisko.

22 lipca, godz. 11 Michnik nagrywa Rywina

22 lipca, o godz. 11 Rywin przychodzi do gabinetu Michnika. Rozmawiaj mniej wicej p

22 lipca, o godz. 11 Rywin przychodzi do gabinetu Michnika. Rozmawiaj mniej wicej p godziny. Magnetofon stoi za ksikami. Jako nagrania jest dobra. Spisuj bez skrtw:

Rywin : - Zrobi ci wstp, co ja mog ci powiedzie. Jest grupa, ktra powiedziaa mnie: "Suchaj, chodz po miecie takie te, e ty im si przygldasz, e ty chciaby ewentualnie z Adamem porozmawia, jak on chce ten Polsat kupi". Ja: "Czy to s arty, czy nie, ale jeli chodzi o mnie, nie ma adnego problemu". Oni: "Chcielibymy ciebie wykorzysta, eby przekaza pewien message...". I ta grupa po prostu z jednej strony gwarantuje ci ustaw i gwarantuje ci akceptacj zakupu. Czy dojdzie do tego, czy nie - wasza sprawa, ja na ten temat te mam swj pomys. Chc wykorzysta mnie do zrobienia, eby to byo bardzo koszerne i czyste. Poniewa ta grupa trzyma w rku wadz, a jest zainteresowana rodkami, bo s im potrzebne. Wadza daje im gwarancje, e to bdzie przeprowadzone. A jak nie, to bierzesz jak gdyby sam na siebie ryzyko, jakie bd walki w Sejmie i w Senacie. Adam Michnik : - I ty to usyszae wszystko na rybach, tak? Rywin : - Ja to usyszaem gdzie tam. Michnik : - Na rybach. Rywin : - Ja nie mog ci wszystkiego... Michnik : - Co w ustawie bdzie? Rywin : - W ustawie bdzie to, co bdziecie chcieli, wszystkie wasze postulaty. Przecie ja nie wchodziem w szczegy. Michnik : - Klucz jest w dwch miejscach tak naprawd. Po pierwsze - jeeli to jest message od Leszka Millera, to ja to bior serio. adnego innego nie bior serio. Ju za duo mnie wykiwali. Rywin : - Nie, to ja jestem gwarantem. Michnik : - e od Leszka. Rywin : - Ale on nie jest sam. Michnik : - Mnie wystarczy, e Miller, ale e nie kto inny ci to mwi, e to on ci powiedzia. Mnie ju dziesi osb gwarantowao, a wszystko okazao si nieprawd. Rywin : - Wanda i Piotrek znaj powag mojej osoby... [chodzi o Wand Rapaczysk i Piotra Niemczyckiego]. Michnik : - Ja to wszystko wiem. Ja chc od ciebie usysze. Rywin : - Nie usyszysz tego sowa. Michnik : - Nie usysz?

Rywin : - Nie usyszysz, nie mog ci tak powiedzie. Ja musz to inaczej jako umieci. Mog ci powiedzie, e masz racj. Michnik : - No dobrze, tylko teraz powiedz mi o terminach, jak to wszystko... Rywin : -...jestem zobowizany wrci tam i powiedzie, e wy si zastanawiacie, e nie, cokolwiek. Musz im co powiedzie. Trzeba to spisa i ustali. Pierwsze zadanie moje byo dowiedzie si od was, czy w ogle jest o czym rozmawia, i ustali, e tak powiem, te technologie rozmw. Michnik : - Jak to sobie wyobraasz? Rywin : - Wyobraam sobie, e zostanie to napisane tutaj, i ja to zanios, ewentualnie jakie uwagi do tego, i w pewnym momencie to bdzie powiedziane, prosz bardzo, tak to ma by. Moe by Piotrek, moe by Wanda. Piotrek jest dla mnie doskonaym rozmwc, bo tu ma dowiadczenie, ale tu mi wszystko jedno, grupa moe by i wiksza. W kadym razie nikt z tamtej strony si nie pokae. A w ogle bd rozmawia w bardzo wskim gronie, to oczywiste. Michnik : - Dobrze, a powiedz mi, co na takim papierze powinno by? Rywin : - Na tym papierze powinny by warunki. Zreszt ten papier istnieje, Wanda mi go daa, co bycie chcieli tam [tzn. w ustawie - przyp. P.S.] mie. Michnik : - Nie. Co bymy chcieli, to mymy informowali wszystkich. Rywin : - Natomiast innych papierw nie ma. Ja jestem zakadnikiem po jednej i po drugiej stronie. Michnik : - W jakim terminie my bymy mieli zapaci kas? Rywin : - Po rozmowie z Wand byy to dwa punkty. Jeden - z chwil, kiedy ustawa jest zaatwiona, drugi... Michnik : - Rozumiem, ale jaki termin? Rywin : - Nie rozmawialimy na temat terminu. Michnik : - Dlatego ci pytam. Rywin : - Ty mwisz po fakcie? Michnik : - Nie, teraz. Rywin : - Teraz nie ma adnych ukadw. Michnik : - Nic takiego nie ma? Rywin : - Nie, ja nic nie chc. Michnik : - Dobrze. Rywin : - Ja nic nie chc, ja chc tylko za efekt i wystarczy mi twoje sowo, e tak bdzie. Ja tak to widziaem, ja mwiem, e ja adnych dokumentw nie chc.

to widziaem, ja mwiem, e ja adnych dokumentw nie chc. Michnik : - 30 proc. najpierw, tak? Rywin : - Tak, nie najpierw, z chwil, kiedy prezydent podpisuje ustaw. Michnik : - A 70 proc.? Rywin : - Kiedy ty kupisz, po zakupie. Michnik : - Po zakupie? Rywin : - Tak. Michnik : - Jak sdzisz, skd ta grupa wpada na pomys, eby skada tak ofert? Rywin : - Ja myl, e jako partia potrzebuj rodkw, myl, e to jedna z gwnych moliwoci signicia po rodki. Dwa: cz przynajmniej z tych ludzi, cz w ogle mieje si z tego, e chcesz kupi Polsat. Bo nie wiedz, w ktrym kierunku pjdziesz, jaka to bdzie widownia, czy bdziesz wypycha TVN, w ogle ju jest dua dyskusja, merytoryczna, nazwijmy to. Cz chce niepisanego sojuszu na zasadzie - to zreszt to, co mwili ostatnio - e nie to, e ty bdziesz ich pomagierem, nazwijmy to, ale e nie bdziesz sta w pierwszym szeregu, ale w drugim, trzecim, jeli trzeba przypierdoli, to dopiero wtedy. Chc takiego powizania nieformalnego, boj si, gdzie musz szuka oparcia. Michnik : - Czy ty to wiesz w jakikolwiek sposb z wewntrznymi podziaami w towarzystwie? Rywin : - Moim zdaniem Miller czuje si saby, potrzebuje jakiego oparcia, nie wiem, moe zaczyna si czego ba. Nie sdz, eby to by oryginalny jego pomys, myl, e kto go na to namwi. Michnik : - Dlaczego oni wol si w takiej sprawie porozumie ze mn, a nie z Solorzem? Rywin : - Bo ty jeste wariat, ale obliczalny wariat i z tob ja si dogadam, z Solorzem nie. Zreszt ja im sam odmawiaem od Solorza. To bandyta, nie zodziej, z nim si nie da namwi, ja prbowaem, zreszt Wanda i Piotr mog o tym dokadnie... uoy si potrzebowaem, ale nie, nie. To facet, ktry ci wbije rdzawy n w plecy. Wiem, e on chodzi tam i tego. Bo by ruch odwrotny, Polsat wchodzi... Michnik : - A wedle twojej opinii skd wzi si pomys tej ustawy? Rywin : - Pocztek ustawy to by Czarzasty i Robert, kady chcia zaatwi swj interes (Wodzimierz Czarzasty, zaoyciel wydawnictwa Muza, czonek KRRiTV. Robert Kwiatkowski, prezes telewizji publicznej). Robert - sprywatyzowa Dwjk, Czarzasty - eby stworzy koncern nowy, nazwijmy to prasowy, kontra- Agora. Michnik : - Twoim zdaniem to dostatecznie mocna oferta, eby przebi Roberta? Rywin : - Robert jest w tym, ale nie bdzie mia nic, e tak powiem, do tego. Michnik : - Nie sdzisz, e on szykuje zagroenie? Rywin : - Nie, dlatego e Robert wymyli, e jeli to pjdzie w tym kierunku, bdzie mia atwiej z prywatyzacj Dwjki w przyszoci.

Michnik : - Wic tak, ja rozumiem, pierwsza rata, jak prezydent podpisuje. Jedna rzecz, ktrej nie umiaem wydoby od Wandy. Jaka suma wchodziaby w gr? Rywin : - Ich rozumowanie jest nastpujce - warto Polsatu jest 350 i oni chc 5 proc. od tego. Michnik : - 5 proc. od 350 to jest 10. Rywin : - Nie. 3,5 razy 5 to 17,5. Ja myl, e jestem w stanie to troszk w d, e to z ich strony troszk przesada. Nie mog ci powiedzie, jaka cena, ale takie byo mniej wicej ich mylenie. Michnik : - Mniej wicej rozumiem. To sprawa bardzo powana, ja sobie zastrzegem w tej sprawie decyzj, cho to decyzja biznesowa. Ja si boj jednej rzeczy. Wedle mojej oceny, ktra nie opiera si na mediach, ja si na tym za sabo znam, ale innej - tam bardzo rozmaici ludzie krc. Rywin : - Bardzo rni. Michnik : - Kady inny. Od pewnego momentu ty masz szum informacyjny, co si rusza, ale kto kogo gryzie, nie wiesz. Rywin : - Ja nie szukaem tego, zostaem w pewnym momencie poproszony, staem z boku, rwnie na zasadzie pewnego zmczenia materiau z tamtej strony, oni tak samo si czuj. Ja te nigdy nie rozmawiaem tte-a-tte, zawsze bya rozmowa w dwie, trzy osoby. Zapytaem, czy mog takie pytanie postawi, czy jeste zainteresowany. Uwaam, e sprawa jest powana i tak interesujca, e mog jaki ruch wykona. Ale bym zacz od koca, bo powiedzmy, jest problem decyzyjny, ale co dalej, co ty chcesz zrobi, czy ty ju wiesz do koca. Bo nie moesz utraci widowni Polsatu. Michnik : - Jak ja bym ci powiedzia, e wiem... Rywin : -...to byoby ci prociej podj decyzj. Michnik : - To po pierwsze, a po drugie - bym sam siebie uwaa za hochsztaplera... Jeli dobrze rozumiem, to Robert ma interes, bymy kupili Polsat. Rywin : - Ma. Michnik : - To dlaczego zaangaowa si w poparcie ustawy? Rywin : - eby nie by sam. Ty nie jeste dla Roberta wielkim zagroeniem. Front si podzieli rwno.

22 lipca, godz. 19.30 Konfrontacja u Millera

Tego samego dnia, o 19.30, ze spisan rozmow i pyt kompaktow z nagraniem Michnik idzie do premiera. Rywin mia wyjecha w interesach do Kijowa, lecz rezygnuje, gdy premier prosi go telefonicznie o pilne spotkanie. W saloniku przy gabinecie Millera Rywin natyka si na Michnika. Rywin zastyga. Nie zamieniaj ani sowa. Razem wchodz do premiera. Miller: - Od razu daem Rywinowi do przeczytania notatk Rapaczyskiej. Zapada cisza. Rywin blad, zielenia, ta na twarzy. Zapytaem, dlaczego to zrobi, kto mu kaza, kto go inspirowa. Wymieni dwa nazwiska: byego czonka KRRiTV Andrzeja Zarbskiego i Roberta Kwiatkowskiego. A potem powiedzia: "Co mam zrobi? Mam si zastrzeli?". Michnik: - Powiedziaem Rywinowi, e nasza rozmowa zostaa nagrana. Niczemu nie zaprzeczy. Miller go wypytywa: - Lwie, to Robert dyktowa ci te wszystkie cyferki? Rywin na to: "Rozstrzelajcie mnie, zabijcie, popeni samobjstwo". Miller zapyta: - Naprawd tak potrzebujesz pienidzy? Miller: - Kazaem wyj Rywinowi bez poegnania. Wyglda jak czowiek, ktry dosta kopniaka w twarz. Powiedziaem Michnikowi, e widzielimy wanie pacjenta zakadu psychiatrycznego, ktry oszala dla pienidzy. To tragiczne i aosne zarazem. A co do nazwisk, jakie poda, maj one uprawdopodobni jego chore urojenia i to wszystko. Od tamtej pory nie miaem z Rywinem kontaktu.

Lato, jesie Kiedy to opublikowa?

uczywo: - Pocztkowo chcielimy opublikowa rozmow Michnik - Rywin od razu. To odruch wyniesiony z opozycji demokratycznej: dzieje si co strasznego, wic pisz o tym. Ale gazety nie publikuj od razu wszystkich informacji. Chcielimy zweryfikowa wersj Rywina, odkry, czy pomys apwki powsta w jego gowie, czy moe rzeczywicie jest tylko listonoszem. A jeli tak, to kto jest faktycznym autorem tej propozycji? Kto jest tak ustosunkowany, e moe zaatwi tre ustawy? Na redakcyjnym zebraniu Michnik relacjonuje przebieg rozmowy z Rywinem. O propozycji "ustawa za apwk" wiedz setki dziennikarzy "Gazety" i pracownikw Agory, powoli dowiaduj si ludzie spoza firmy. Redakcja zakada, e moe w ten sposb uda si zapa jaki trop. e co moe zrobi sam Rywin. Niemczycki: - Rywin prosi mnie, bym umwi go z Michnikiem, chcia przeprasza, mwi, e nie ma pojcia, co robi. Wyemigrowa? Strzeli sobie w eb? Namawiaem go: "Jeli nie wiesz, co robi, powiedz prawd. Jeli jeste tylko listonoszem, jeli dae si wmanewrowa, kto ci uy, napisz to, nasze amy s otwarte. My tej sprawy nie zakopiemy, jaki fina musi by". Rywin odpowiedzia, e wyjeda na Mazury, e musi nad wszystkim si zastanowi, e pewnie co napisze, jeli nie do "Gazety", to dla wasnego bezpieczestwa "do sejfu"... Czy napisa? Piotr Niemczycki nie wie. Wiadomo natomiast, e - cho mino kilka miesicy -

Czy napisa? Piotr Niemczycki nie wie. Wiadomo natomiast, e - cho mino kilka miesicy Lew Rywin nie zoy w redakcji "Gazety" ani jednej kartki papieru. uczywo: - Teksty ledcze nie powstaj szybko. Wstrzymywalimy si z publikacj, liczc na to, e bdziemy mogli uzupeni zapis rozmowy o konkretne nazwiska, e odkryjemy przynajmniej cz prawdy. Michnik: - Czy Rywin wszystko sam wymyli, czy te stali za nim potni mocodawcy? Czy szo tylko o pienidze z apwki? Czy moe o to, by skompromitowa "Gazet" i Agor: chwal si, e s tak czyci, a siadaj do rozmowy o milionowej apwce? Dziennikarskie ledztwo nie wyjanio, niestety, wtpliwoci. Co nie znaczy, e nie domylamy si odpowiedzi na te pytania. Rywin: To bya rozmowa negocjacyjna i biznesowa Zapytaem Lwa Rywina o jego rozmow z Michnikiem. Odpar: - To bya rozmowa negocjacyjna i biznesowa. Miaem obj Polsat, chciaem sprzeda Agorze moj firm Heritage Films. Wicej komentowa nie bd.

Wiara i wina - rozmowa z Pawem Smoleskim, reporterem "Gazety Wyborczej"


PRESS - grudzie 2005 r.

AFERA RYWINA

Darmowy Hosting CBA.PL

Res Publica - kwiecie 2003

Pawe piewak Dlaczego IV Rzeczpospolita?


Afera Rywina zatacza coraz szersze krgi i w toku kolejnych bada ukazuje si ju nie tylko zagmatwane zwizki midzy politykami, dziennikarzami, biznesmenami, ale rwnie nieudolno organw pastwa Grozi nam prnia wadzy oraz spoeczna implozja, ale nie eksplozja. Mniej obawiabym si zawsze nieprzewidywalnego w skutkach spoecznego wybuchu, co zamykania si ludzi, wycofania, poczucia klski, zapadania w stan otpienia.

Rok temu pisaem w "RPN", e nasza demokracja staje si jawnie dekoracyjna. Spenione s wszystkie formalne warunki rzdw ludu, natomiast faktyczna wadza przechodzi w rce grup nacisku, nieformalnych ukadw, partyjnych oligarchw. Ten fakt dostrzegaj obywatele i reaguj na t sytuacj wycofaniem, apati i przede wszystkim nieufnoci do caej sfery publicznej. Obecnie o demokracji dekoracyjnej czy minimalnej mwi si ju szeroko. Pojawio si jednak zagroenie kolejne, z pewnoci powaniejsze i groniejsze w skutkach. Dominanta czynnika korupcyjnego w polityce i gbokie skaenie nieefektywnoci instytucji pastwa poczone z zapaci gospodarcz, rosncym bezrobociem prowadzi ku prni wadzy. Okazuje si, miem sdzi, e partie i politycy zarwno obozu rzdzcego, jak i opozycji, cho dysponuj formalnymi uprawnieniami, trac moliwo rzdzenia i decydowania o sprawach istotnych. Nadzwyczaj szybko uleg dekompozycji obz rzdowy. Po ptora roku mamy saby rzd mniejszociowy niezdolny, mona sdzi, nawet do administrowania pastwem, tym bardziej niezdolny do radzenia sobie z wyzwaniami czasu. Premier stan przed zarzutem najpowaniejszym i sformuowa go, co niezwykle znaczce, publicysta od lat zwizany z komunistycznym ukadem wadzy Jerzy Urban. Jerzy Urban stwierdzi mianowicie, e Leszek Miller de facto kryje korupcj lub nie jest zdolny j zwalczy, i e jeli nie zostan przecite zwizki midzy biznesem i polityk "demokracj szlag trafi". Podzielony i skcony obz postkomunistyczny nie dysponuje adnym wiarygodnym programem gospodarczym. Urzdnicy Unii stwierdzaj, e Polska nadal nie jest przygotowana prawnie i instytucjonalnie do akcesji. Premier obiecuje napraw. Jednak nie posiada adnych wiarygodnych narzdzi politycznych i prawnych. acno okae si, e szanse modernizacyjne zwizana z UE zostan po prostu zmarnowane. Afera Rywina zatacza coraz szersze krgi i w toku kolejnych bada ukazuje si ju nie tylko zagmatwane zwizki midzy politykami, dziennikarzami, biznesmenami, ale rwnie nieudolno organw pastwa: od prokuratury po KRRiTV. Mona sobie wyobrazi, jakie fakty wyszyby na jaw, gdyby podobnym jawnym procedurom poddano najwaniejsze instytucje

pastwa: od Sejmu po urzdnikw ministerialnych. Nie sposb ufa nikomu i wierzy w rzetelno administracji. Sprawa pana Kluski oskaronego o wyudzenia podatkowe pokazuje arbitralno i ukadowo dziaania instytucji podlegych ministerstwom Finansw oraz Sprawiedliwoci. Podobnie rzecz si ma ze spraw pobitego w areszcie Grzegorza Wieczerzaka. Moe to robi wraenie, e zmusza si go do zezna zgodnych z oczekiwaniami prokuratury. Przed opini publiczn uchyla si tylko cz spraw. Wikszo, sdzi mona, przysycha lub wyparowuje. Media uwikane w skomplikowane gry z pastwem, mog z natury rzeczy, jedynie ujawnia cz afer i spraw. Cakowicie bezradna jest opozycja parlamentarna. Zarwno PiS jako i PO nie maj ani programw, ani wiarygodnych liderw. Nie mam podstaw, by sdzi, i maj oni przemylan diagnoz stanu pastwa, a tym bardziej by mieli w zanadrzu jakie istotne projekty zasadniczej reformy na przykad finansw publicznych, systemu podatkowego, ordynacji wyborczej. Wydaje si, e liderzy PiS powtarzaj oklepane banay domagajc si surowych kar, a PO od lat pozostaje w krgu liberalnych frazesw. Oskaraj obecnie rzdzc klas polityczn, ale z pewnoci nie rozliczyli si z wasn przeszoci i nie dowiedli, i s wolni od dawnych uwika i katastrofalnych dla siebie sposobw dziaania oraz podejmowania decyzji. Poparcie polityczne dla opozycji jest nadal minimalne i nawet w tej dramatycznej sytuacji opozycja nie ma narzdzi zdobywania gosw i poparcia spoecznego. Trudno te oczekiwa, e jest gotowa do wsppracy z SLD czy z obozem prezydenckim w sytuacji pogbiajcego si kryzysu politycznego. Obawy zwizane z wertykaln inwazj barbarzycw z krgu Samoobrony oraz LPR na szczcie nie sprawdzaj si. Wzrost poparcia dla nich nie jest tak duy, jak mona si byo spodziewa. Poza tym oba kluby s wyjtkowo sabe. Poza osobami liderw nie maj adnych politycznych atutw. Ich jzyk jest a nadto prymitywny, by mg zdoby przychylno szerszych krgw spoecznych. Niewiele wiadomo o politycznych zamiarach Prezydenta. Szczliwie nie jest atakowany przez adn si. Tym samym moe nadal odgrywa rol ponadpartyjnego arbitra i by moe okaza si kotwic systemu. Podkrelam, by moe, bo kadencja prezydencka zblia si do koca i nie s jasne zamiary Aleksandra Kwaniewskiego. Spodziewam si w tym roku wzrostu napicia spoecznego. Stale bd nam towarzyszy demonstracje. Coraz wicej obywateli bdzie miaa poczucie, e istniejcych problemw nie sposb rozwiza lub te, e adna z si politycznych nie tylko nie ma wystarczajcego poparcia, by stworzy silny orodek wadzy, ale i nie ma pomysu, jak postpowa w tej chwili. Atmosfera spoeczna przypomina mi jawnie t, jaka panowaa w kocu lat 80. W sytuacji, gdy wadza jest saba, ma nik wiarygodno i jest nieskuteczna, gdy nie jest zdolna do egzekucji prawa na elementarnym poziomie, wwczas mona si racjonalnie spodziewa, i wygrywa bd partykularne interesy lokalne (politycy, urzdnicy oraz tak zwani ludzie interesu), suby specjalne, grupy nacisku korzystajce z dostpu do pienidzy publicznych oraz organw stanowicych prawo. Im sabsze pastwo, tym bardziej bdzie ono rozszarpywane i dzielone. Tym bardziej te obywatele bd czuli si bezradni i nieodpowiedzialni. Anarchizacja i jawna sabo systemu politycznego w takiej sytuacji prowadzi musi do utraty sterownoci systemu. Pracodawcy narzekajcy na olbrzymie koszta pracy zarazem poniaj pracownikw powiadajc zwykle: jak ci si nie podoba, na twoje miejsce czekaj setki ludzi. Niebezpiecznie czsto zarzdzanie firmami przypomina bardziej kierowanie obozem pracy ni aktywnym wspdziaaniem. Wyklucza wszelk wspodpowiedzialno pracownikw za wynik pracy. Mamy do czynienia, mam wraenie, ze zwykym wyzyskiem, tym bardziej, e pastwo wycofuje si z obowizkw dbania o pracownikw. Tak wic zmusza si ludzi albo do samozatrudniania, albo te do pracy w warunkach niezgodnych z reguami bezpieczestwa. Lub, co bywa ju

zjawiskiem nagminnym, nie paci si terminowo pensji i wiadcze socjalnych. W prywatnych i midzynarodowych przedsibiorstwach ograniczana jest przy tym swoboda dziaania zwizkw zawodowych. Te powstaj zwykle wtedy, gdy zakad przeznaczony jest do likwidacji. Im gorsze stosunki pracy, im wiksza bezwzgldno i wynioso pracodawcw (jak powiedzia waciciel fabryki odzieowej w Elblgu: "pani sobie nie wyobraa, e bd jad to samo, co pani", tym silniejsze poczucie pomiatania ludmi i rosncego rozwarstwienia spoecznego. Odpowiedzi moe by w pierwszym rzdzie wycofanie, w dalszym bunty i demonstracje o tyle bezsilne, e napotykajce sabego partnera rzdowego, ktrego sta bdzie na obietnice, ale ju nie zobowizania. Grozi nam spoeczna implozja, ale nie eksplozja. Mniej obawiabym si zawsze nieprzewidywalnego w skutkach spoecznego wybuchu, co zamykania si ludzi, wycofania, poczucia klski, zapadania w stan otpienia. Oczywicie taki stan rzeczy trwa moe przez wiele lat. Tak si rzeczy maj w Bugarii, na Ukrainie, w Rumunii, Rosji. I wszystko wskazuje na to, e im bliej jestemy wejcia do Europy, tym bardziej Polska traci cechy pastwa europejskiego opartego o rzdy prawa i sprawny system instytucji. Czy taki stan rzeczy by konieczny? Czy czeka nas prnia wadzy? Czy grozi nam faktyczne zawalenie si systemu demokratycznego? Alexis de Tocqueville patrzc na rewolucj (refolucj, jak czasem mwiono) roku 1989, zapewne ciekawiby si nie tyle programami zmian, nowymi aktorami politycznymi, ideologiami, ale tym, jakie instytucje, potrzeby, siy polityczne i spoeczne w starym reimie zapowiaday nowy ustrj. Zapewne doszedby do wniosku, e za zmian nie staa adna realna sia, adne wielkie grupy spoeczne, nowe interesy i nowe instytucje. Nie byo nic nowego w onie dawnego ustroju, co by miao na stae wyznaczy jakie ramy dla przyszych politycznych konstelacji. Zakumulowany kapita w rkach prywatnych (rolnicy, waciciele maych firm) byli zbyt sabi i rozproszeni. Pozycja inteligencji nadto zalena od wadzy. Robotnicy skazani byli na prac w pastwowych fabrykach i mogli zyska na rozbudowie, a nie na zamykaniu nierentownych przedsibiorstw. Tym zapewne ta rewolucja rnia si od Rewolucji Francuskiej. Przygotowyway j trwajce przez dziesitki lat zmiany prowadzce do zwycistwa warstw rednich oraz biurokracji pastwowej. Rewolucja odsonia nowy i ju uksztatowany ukad si, i oczycia nard z tradycyjnych kostiumw. U nas tymczasem nic poza nadziej i przekonaniem o wyczerpaniu modelu peerelowskiego, z odziedziczonymi z przeszoci instytucjami, podziaami grupowymi, nawykami, nie wyznaczao kierunku zmian. Impuls przemiany: hasa modernizacji, wolnego rynku, przejrzystoci struktur pastwa nie miay szczeglnie silnych politycznych i spoecznych sojusznikw. Nie stay za nimi grupy spoeczne, partie, nawyki. W tym sensie PRL nie da szansy ujawnienia si i zaistnieniu nowego ukadu si. Wic hasa i szlachetne zawoania napotkay opr spoecznej materii. Niezachwiana pozostaa inercyjna sia biurokracji. Siy prorynkowe byy za sabe, by stworzy - jeli mona w ogle stworzy - mechanizmy swobodnej gry ekonomicznej. Tym bardziej, e nikt, poza osobami majcymi dostp do dawnych dbr, nie mia wikszych kapitaw. Wszak wasno zostaa starannie zniszczona. Niewiele pozostao miejsca dla przemiany spoecznej. Skoro przetrway dawne spoeczne podziay, to i gra demokratyczna o elektorat - nie tyle trzeba si z nim liczy, ile o jego wzgldy zabiega - tylko wzmacniaa dawn drabin spoeczn. Zmieni si jedynie nieco ksztat warstw wpywowych. Poza tym siy polityczne dawnego ustroju zachoway prawie nienaruszone zasoby i wizy. Przetrway w sumie nietknite struktury administracyjne, ktre potrafiy przystosowa si do roszad politycznych. Zachoway si te dawne obyczaje i to, co bywa nazywane kultur organizacyjn. Impuls zmian by i jest za saby. Nowe siy polityczne chcc przetrwa w tej sytuacji musiay raczej dostosowa si do ustalonych regu, wpisa w ukad si ni tworzy nowy ad i tak samo, jak przeciwnicy, postkomunici, zabiega o wyborcw, budowa swoje finansowe oraz medialne zaplecze. Jedyne, co zyskao swobod istnienia, to stara i czasem oywcza namitno do dobrobytu. Nie trzeba ju przysania jej tymi firankami. Ukrywa w

kufrach i skarpetach. Ta namitno moe udwign najwiksze ciary. Moe skania do finezji, odkrywczoci, ale rwnie do korupcji i kradziey. Tak wic rewolucja uda si nie moga lub jej cele naley mierzy nie oczekiwaniami i nadziejami, szczytnymi hasami, ale odziedziczonym kapitaem kulturowym, biograficznym i majtkowym. Gdyby jeszcze do tego doda gbsze historyczne uwarunkowania - brak szacunku dla prawa i procedur, talent w przemylnym omijaniu przepisw, nepotyzm - to tym bardziej wynik zmian jest tyle zrozumiay, co godny ubolewania. adnych marze panowie (i panie) - naley sobie powiedzie. Nie ma co liczy na wicej. Tak sobie mog wyobrazi tocquevillowskie rozwaania o przyczynach i skutkach transformacji. Wynika z tego, e wiele, bardzo wiele da si wyjani dziedzictwami przeszoci, spoecznymi i psychologicznymi prawidowociami. Rewolucja 1989 roku bya przede wszystkim rewolucj ideow, bo o cele moralne w pierwszym rzdzie w niej chodzio. Stawiaa sobie cztery zasadnicze zadania. Pierwszym byo odzyskanie suwerennoci, takiej suwerennoci, jaka moliwa jest w zagszczajcym si i wspzalenym wiecie. Drugim, odbudowa instytucji i procedur demokratycznych. Mona rzecz nazwa inaczej, chodzio o przywrcenie polityce godnoci i znaczenia. Trzecim, odbudowa spoeczestwa obywatelskiego. I wreszcie czwarty, to wolna wymiana gospodarcza. Za kadym z tych z tych celw sta impuls wyzwolenia, uruchomienia indywidualnej i zbiorowej energii, zaradnoci, kreatywnoci, pomysowoci, ktra moga przeama dawne skostniae struktury i odgrnie narzucone hamulce rozwoju. Suwerenno oznaczaa, e to od nas maj zalee nasze zobowizania midzynarodowe i prawa wewntrzne. Demokracja miaa ujawni nowych aktorw i nowe jzyki polityczne, a przede wszystkim uczyni wadze polityczne odpowiedzialne i wraliwe na interesy spoeczne. Spoeczestwo obywatelskie otworzy na inicjatywy oddolne. Rynek uruchomi pozytywny potencja tkwicy w zawici, chciwoci i pomysowoci. Rewolucja roku 1989 miaa wic by rewolucj wolnoci. Histori ostatnich trzynastu lat mona wic interpretowa jako stawanie si i instytucjonalizacj ideaw wolnociowych z koniecznymi prawami, porzdkiem i skuteczn egzekutyw a bieda i bezradno zbiorowa nie byy, wbrew pierwotnym przekonaniom, czynnikami na tyle potnymi by mogy wolnoci zagrozi. Socjologowie skonni s interpretowa procesy spoeczne w perspektywie gbszych uwarunkowa strukturalnych. Ich wzorem mylenia bdzie zapewne de Tocqueville, Marks czy Braudel lub Wallerstein. Wskazywa bd na dziedzictwo przeszoci, trudnoci startu, w mniejszym stopniu doceniajc znaczenie samej inicjatywy i kreatywnoci, zdolnej przeamywa ustalone i gbokie koleiny ycia zbiorowego. Blisza im bdzie perspektywa deterministyczna i historyczna ni orientacja przyszociowa. Socjologowie i historycznie zorientowani badacze zapewne i nie bez powanych racji, bd bardziej zorientowani deterministycznie umniejszajc tym samym rol politycznoci i aktywnoci. Chtniej bd wyjania i po czci usprawiedliwia zastany stan rzeczy ni myle w kategoriach kontrfaktycznoci zastanawiajc si, jak tego chcia midzy innymi Max Weber, nad tym, jakich bdw politycznych mona byo unikn i tym samym, co mona byo zyska podejmujc poszczeglne decyzje polityczne. Jedn z takich wakich dyskusji prowadzono wok dekomunizacji oraz innych sposb prywatyzacji gospodarki. Pyta wic mona bez koca, czy gdyby zakazano dziaalnoci politycznej czci dawnych dziaaczy PZPR i ZSL czy uksztatowaaby si bardziej przejrzysta scena polityczna. Czy, gdyby wybrano inn strategi prywatyzacyjn (przekazanie czci majtku publicznego bezporednio w rce obywateli) i unikno planu Balcerowicza, czy rezultaty nie byyby lepsze? Jak ju pisaem na wstpie, po trzynastu latach transformacji widzimy, e autorytet instytucji demokratycznych jest wyjtkowo niski, e stopie zaufania obywateli do pastwa, prawa wskazuje na stan kryzysu. Tak wic mylenie o IV Rzeczpospolitej nie wynika z kaprysu znudzonego umysu czy z woluntarystyczno- rewolucyjnych sympatii. Wynika z przekonania, e

grozi nam nawet nie tyle katastrofa, ile miernota, prowincjonalizm, dryfowanie, poczucie bezradnoci, a przede wszystkim prnia wadzy. Ta konkluzja nie jest efektem rozwaa nad dziedzictwem historycznym, ale z przekonania fundamentalnego, e zagroona jest wolno, albo dokadniej, w pierwszym rzdzie, nasza polityczno. Jeeli wic przyjmiemy, e od jakoci ycia publicznego, politykw, dyskursu publicznego zaley ksztat ustaw, hierarchie zda, wraliwo obywatelska, samowiedza, i e s to czynniki ywo ksztatujce ad zbiorowy, to tym samym zakadamy nie tyle, e przeszo uda nam si oddzieli grub krech, ale e odnajdziemy si w perspektywie nadziei czyli aktywnoci. Mylenie o IV Rzeczpospolitej wynika nie z naiwnej wiary w moc kreacji i konstruowania, ile z przekonania, e bez powaniej refleksji nad bdami ostatnich lat oraz rozwaania radykalnych zmian zmarnujemy cakowicie nadzieje z roku 1989. Upadkowi komunizmu nie towarzyszyy szczeglnie liczne i powane studia nad jakoci nowego ustroju. Lubiano wtedy powtarza, nie trzeba nic wymyla, naley jedynie implantowa gotowe, sprawdzone wzorce znane ju w krajach zachodnich. Recepta ta okazaa si nie tylko uboga, ale i zdecydowanie nietrafna. Zabrako zarwno socjologicznej, jak i politycznej wyobrani. Socjologowie, jak zwykle, mao co opisali i jeszcze mniej zapowiedzieli, a zupenie nie potrafili myle w jzyku polityki. Politycy ugrzli w grach taktycznych i szybko si wypalili. Tym razem jestemy bogatsi o liczne dowiadczenia i zapewne mniej naiwni. Wiemy, w jaki sposb oligarchie przejmuj nieformaln kontrol nad instytucjami pastwa, jak i dlaczego rzdy staj si coraz mniej racjonalne i trac zdolno kontrolowania oraz wpywania na bieg wypadkw. Wiemy, jakie grupy straciy na zmianie spoecznej. Umiemy opisa zjawiska demoralizacji i degeneracji instytucji politycznych. Wiedzc tyle, moemy projektujc due fragmenty instytucji i praw wiedzie przynajmniej, jak unikn znanych ju puapek i zwykych ludzkich podoci. Wiemy przede wszystkim jedno. Zmiana roku 1989 bya moliwa i konieczna midzy innymi dlatego, e stary reim nie mia do si i wiarygodnoci, by sprosta kosztom reform. Potrzebne byy nowe podstawy legitymizacyjne systemu. Problem zaczyna si powtarza. Mao kto wierzy w jzyk wolnego rynku i demokracji. Pojcia te zatraciy sens, ulegy degradacji czy wrcz kompromitacji. Wraz z nimi podwaone zostay etyczne podstawy politycznej przemiany. Koalicji rzdzcej brakuje spjnoci i woli politycznej, by uczyni co wicej ni zabiega o przyjcia nas do UE. Niewiele pomoe zmiana elity wadzy. Owa gra, ktra toczya si przez trzynacie lat - raz wybierano prawic, by zastpi j lewic - chyba ju si skoczya. Potrzebna jest nadzieja. Tej nie da si oywi, bez zmian powanych w sferze podatkw, finansw publicznych, ustroju samorzdowego, opieki zdrowotnej i spoecznej, wyborczej ordynacji, uporzdkowania systemu administrowania prawem, i wreszcie, potrzebne jest, gbokie odpartyjnienie struktur pastwa. Impuls zmian musi by gboki i przyj moe tylko z powanego namysu nad stanem pastwa i polityki. Potrzebne nam s, co zabrzmi paradoksalnie, liczne, a jawnie dziaajce komisje ledcze przewietlajce decyzje i dziaania podstawowych instytucji politycznych pastwa. Jawno ycia publicznego musi sta si norm. Wadza wymaga odpowiedzialnoci i tej odpowiedzialnoci nie moe przerzuca na prokuratury czy izby kontroli. Tym bardziej, e i one utraciy wiele ze swej wiarygodnoci. Jeli powiada si, e ponad poowa budetu pastwa jest przejmowana przez rnego rodzaju agencje, instytucje poredniczce midzy pastwem, a rynkiem, to mog domaga si jawnego sprawozdawania i jawnej oceny ich dziaalnoci. Tajno, jaka otacza pastwo, daje poywk chciwoci i pozwala nielicznym cign nieuczciwe zyski bez obawy niesawy. Oczywicie najlepsze pomysy mona uzna atwo za nierealistyczne. Zapewne takimi rzeczywicie bd, ale nic nie zwalania nas od mylenia tym bardziej, e istniejce partie polityczne, z obozu rzdzcego, jak i z krgu opozycji, nie s w stanie wygenerowa adnych idei. One same pozbawione s idei, pomysw i projektw.

W zwarciu midzy koniecznoci, logik wadzy, siami starego porzdku, potnymi mechanizmami oligarchizacji gospodarki i polityki, upartyjnienia pastwa przegrywa niezbdny czynnik moralny bdcy podstaw i racj istnienia III Rzeczpospolitej, przegrywa racjonalny interes modernizacji pastwa i praworzdnoci. Kurczy si przestrze inicjatywy, mylenia, czyli miejsce dla woli politycznej. I zapewne rzecz dotyczy wanie politycznoci, ktra nie byaby sug utrwalonych interesw, ale rdem przemian i ugruntowania podstawowych zasad etycznych. Pawe piewak - historyk idei, socjolog. Publikuje midzy innymi w "Res Publice Nowej" i "Przegldzie Politycznym".

AFERA RYWINA

Darmowy Hosting CBA.PL

Res Publica

Pawel Spiewak Klopoty z pamiecia - dyskusje prasowe o historii PRL

Przegrywajac walke o pamiec, nie potrafilismy tym samym nadac sensu ludzkiemu cierpieniu, wyjasnic, dlaczego konieczne sa nasze dzisiejsze wyrzeczenia, wyjasnic, skad i dokad idziemy.

Z pewnoscia wiemy jedno: rozliczenie przeszlosci, odbudowa pamieci nie moga sie dokonac bez odwolania do wartosci, wedle ktrych nastapi ocena dziedzictwa komunizmu. Myli sie ten, pisal Marcin Krl, kto mniema, ze mozna opisac rzeczywistosc bez wyraznego jej oceniania. Identyczna opinie wyrazila Krystyna Kersten, twierdzac: Nawet dazac do maksymalnego obiektywizmu, nie zdolamy calkowicie uwolnic sie, jesli nie od wartosciowania, to od porzadkowania wedle okreslonych norm Tuz przed wyborami w 1993 roku Aleksander Smolar pisal: Obz wywodzacy sie z opozycji demokratycznej przegral spoleczna walke o pamiec. Przegrywajac walke o pamiec, nie potrafilismy tym samym nadac sensu ludzkiemu cierpieniu, wyjasnic, dlaczego konieczne sa nasze dzisiejsze wyrzeczenia, wyjasnic, skad i dokad idziemy. Czy mozna to osiagnac bez mwienia o winie i odpowiedzialnosci? Bez wymierzania kary, chocby symbolicznej, czysto moralnej. Chodzi nie tylko o zemste. Chodzi o przywracanie ladu moralnego, o zwrcenie godnosci ofiarom, o oddanie im pelni praw obywatelskich - ktrych nie ma bez poczucia rwnosci wobec prawa, bez wiary w sprawiedliwosc. Jak mozna nadac sens spoleczny takim pojeciom jak - cierpienie i grzech, odwaga i tchrzostwo, bez uznania winy i odpowiedzialnosci. Wszystko utonelo w brei: zlej woli, krtkowzrocznosci, urzedniczego pragmatyzmu, sentymentalnego moralizatorstwa. W tej brei utonal nawet autentyczny heroizm wczorajszych dzialaczy opozycji demokratycznej1. Amnezja spoleczna jest faktem i dla losw nowego panstwa faktem o znaczeniu podstawowym. Skutkiem czy po prostu korelatem amnezji jest chaos w sferze etycznej. Nie bedac w stanie ocenic i zrozumiec ludzkich postepkw w przeszlosci, brakuje nam moralnych kategorii do oceny dzisiejszych czynw. Znaczenie etyczne, relatywizowanie nie tylko zalozen moralnych, lecz rwniez praw logiki, zepsucie jezyka zaczyna sie od terazniejszosci i siega w peerelowska przeszlosc. Piotr Wojciechowski sadzil, ze to jest jeden z najgorszych, bo mniej jawnych, spadkw po PRL2. Ta sama przestroge formulowal Jan Nowak-Jezioranski, ostrzegajac w 1995 roku przed zwyciestwem w wyborach prezydenckich kandydata postkomunistw. Gdy spadkobiercy PZPR przejma pelnie wladzy, pisal, wwczas przegramy walke o pamiec spoleczna. A nard bez pamieci traci swa ciaglosc, przestaje byc narodem3. Nie chodzi tu tylko o skutki etyczne i spoleczne braku rozliczenia sie z przeszloscia. Przeciez scisle z tym sa zwiazane polityczne decyzje. Partiom postkomunistycznym pozwolono

zachowac znaczna czesc majatku pochodzacego z nieuczciwego wzbogacenia, partia i bezpieka nie zostaly uznane za organizacje zbrodnicze chociaz, pisal Nowak-Jezioranski, dokonywaly przestepstw na oczach calego spoleczenstwa. Nie pociagnieto do odpowiedzialnosci zbrodniarzy, nie oczyszczono wymiaru sprawiedliwosci, lustracja toczy sie niemrawo. Nie restytuowano uroczyscie odrodzenia Rzeczpospolitej. Fakt, ze nadal mieszkamy w panstwie postkomunistycznym, ktre zachowalo ten sam bezwlad organizacyjny i ciaglosc instytucjonalna, wynika z tego, ze nigdy nie odbyla sie gruntowna i powazna dyskusja nad PRL, a Sejm nie doprowadzil do jednoznacznej, a opartej na solidnych studiach oceny dawnego rezimu. Wprowadzam te glosy po to, by wskazac na zasadniczy byc moze kontekst wszystkich niemal dyskusji o dziedzictwie PRL, a mianowicie: znaczenia pamieci i rozliczen przeszlosci (pozostawiajac na razie na boku pytanie o formy tego rozliczenia) dla funkcjonowania demokracji, przekroczenia glebokich podzialw ideowych, zwiazku miedzy tym, co bywa nazywane moralnym indyferentyzmem, a brakiem rzetelnej oceny rzadw komunistycznych. Niekiedy tez kreuje sie czarna wizje dekomunizacji. Zostaje ona wtedy sprowadzona do polityki jakiegos nowego apartheidu, a potrzebe rozliczen utozsamia z postawami nienawisci. Stanowisko takie sklonny jest prezentowac na przyklad Adam Michnik. Sprawa ta warta jest dalszego obszerniejszego komentarza.

Wartosci i miary

Z pewnoscia wiemy jedno: rozliczenie przeszlosci, odbudowa pamieci nie moga sie dokonac bez odwolania do wartosci, wedle ktrych nastapi ocena dziedzictwa komunizmu. Myli sie ten, pisal Marcin Krl, kto mniema, ze mozna opisac rzeczywistosc bez wyraznego jej oceniania. Identyczna opinie wyrazila Krystyna Kersten, twierdzac: Nawet dazac do maksymalnego obiektywizmu, nie zdolamy calkowicie uwolnic sie, jesli nie od wartosciowania, to od porzadkowania wedle okreslonych norm4. Podstawowym wiec zadaniem historykw (ale i publicystw, filozofw, pisarzy) jest wypracowanie teoretycznych kategorii, ktre pomoga nam zrozumiec minione wydarzenia. I temu celowi podporzadkowane byly najciekawsze wypowiedzi na temat spuscizny PRL. Autorzy o glebszych aspiracjach teoretycznych stawiaja sobie pytanie nie tylko o to, wedle jakich miar oceniac historie, ale rwniez, jaki jest status owych wartosci. Czy sa one, jak pisali wsplnie Michnik i Cimoszewicz, pochodna odmiennych losw i doswiadczen, a wiec sa wyrazem naszych w koncu zmiennych emocji (postawa zwana niekiedy emotywizmem), czy tez owe wartosci maja ponadczasowe zakorzenienie, czy tez sa one, jak pisal brytyjski filozof Michael Oakeshott, wywiedzione z doswiadczenia narodowego. Sa to rozrznienia niebagatelne. I nie tylko chodzi o sposb uzasadnienia wartosci, ale za tym ida dalsze rozstrzygniecia dotyczace porzadku panstwa (nowoczesni liberalowie wszelkie nieemotywistyczne teorie wartosci uwazaja za wstep do dyktatury i teokracji, z kolei katoliccy integrysci emotywistw i historycystw uwazaja za relatywistw i ludzi malej wiary), problemu politycznej i karnej odpowiedzialnosci za dokonane przestepstwa czy po prostu polityczne bledy. Pytanie o status wartosci rodzi tez problem, czy wszystkie obrazy przeszlosci traktowac bedziemy na rwnych prawach i te wielosc wizji PRL uwazac za wyraz normalnego pluralizmu idei, czy tez uznamy, ze obraz przeszlosci projektowany przez postkomunistw, uwazanych za spadkobiercw obozu represji i dyktatury, nie bedzie uwazany za watpliwy. Tym samym co najmniej w kwestii rozliczen ustawimy ich poza debata publiczna. Racje, ktre stoja za taka

postawa, moga byc rzne: od przekonania, ze komunisci w ogle sie nie zmienili, nadal sa konformistami, a dobro swojej grupy stawiaja ponad dobro, jakim jest prawda i rzetelne poznawanie przeszlosci, po przekonanie, ze ludzie, ktrzy czynili tyle zla lub na zlo sie godzili, a nigdy nie tylko, ze nie zerwali ze swoja przeszloscia, ale tez nigdy nie zdobyli sie na prawdziwy akt skruchy i wewnetrznego oczyszczenia, nie sa w stanie uczciwie ocenic siebie, historii formacji politycznej, z ktra sie utozsamiali i utozsamiaja. Brak im jest elementarnej odwagi moralnej i dla samousprawiedliwienia beda falszowac fundamentalne zasady moralne i tym samym opacznie oceniac swoje dzieje. Innymi slowy, rozmowa o historii i przeszlosci mozliwa jest (wykluczajac grupe profesjonalistw, ktrzy powinni kierowac sie ponadpolitycznymi regulami warsztatu badawczego) jedynie posrd osb zarazem wolnych od uczucia nienawisci, jak i tez tych, ktrych stac, na tyle, na ile jest to mozliwe, na prawdziwe zrozumienie i ocene swoich dzialan. Wtedy dyskusja toczy sie nie o faktach, o tym, kto bardziej lub mniej finezyjnie potrafi dobrac argumenty, skonstruowac sensowny porzadek wydarzen, objasnic mechanizmy podejmowania decyzji, dyskusja przenosi sie ku pytaniu, jakie powinny zostac spelnione warunki etyczne przez wszystkich uczestnikw takiej debaty, by mogla w sposb zadowalajacy wyswietlic i objasnic sens przeszlosci. Mozemy rwniez zastanawiac sie - watek ten rwniez bywa podnoszony - czy ocena przeszlosci ma sie dokonywac wedle miar nam wsplczesnych (wiedzac ex post, czym i jak komunizm sie skonczyl), czy tez powinnismy osadzac te wydarzenia z perspektywy historycznej, a wiec czasu, w jakim poszczeglni politycy, pisarze, partyjni funkcjonariusze wchodzili do formacji komunistycznej, czyli ze powinnismy niejako ze wsplczynnikiem historycznym patrzec na motywy i tym samym iluzje ludzi. Czy wiec oceny powinny byc kazdorazowo kontekstualizowane, czy tez (co nie znaczy, ze te dwa stanowiska sie zupelnie wykluczaja) odnoszone do racji bardziej bezwzglednych i przeto oglniejszych? Jzef Tischner powiadal, ze w naszym mysleniu o czasach komunizmu przed utopia sprawiedliwosci trzeba postawic wartosc prawdy. Zeby poznac prawde, nalezy powstrzymac sie od ferowana ocen, a jedynie wysluchac zarwno tych, ktrzy byli ofiarami, jak i wspltwrcami komunizmu. Trzeba wiec poznac czas, motywy kogos, kto wstepowal do partii komunistycznej. Nalezy zrozumiec, kiedy od niej odszedl. Wartoscia pierwsza jest zrozumienie, jak to bylo mozliwe - wchodzenie i wychodzenie z komunistycznej iluzji, a nie wymierzanie kar. A zrozumienie zawsze wymaga tego, by uchwycic doswiadczenie konkretnej osoby, pojac czas i okolicznosci decyzji. Nie sposb wszystkiego sprowadzac do jakiegos jednego motywu (heglowskie ukaszenie, strach, chec wladzy). Najwazniejsze jest widzenie konkretnych ludzi i ich spraw. Tischner kladzie nacisk wlasnie na slowo konkretnosc, kontekst, jakby powiadajac: zadnej latwizny, zadnych uproszczen, oddzielajac przy tym etyke z wyobrazni od etyki rzeczywistosci5.

Ktra to faza?

Znane mi artykuly czy eseje podsumowujace dzieje PRL koncentruja sie wokl czterech czy pieciu podstawowych kwestii. Pierwsza wiaze sie z pojeciem totalitaryzmu. Problem mozna sformulowac w sposb nastepujacy: czy mimo wszelkich zmian i zwrotw w historii PRL mozna mwic o tym, ze rzady komunistw byly ugruntowane i na trwale zwiazane z totalitarnym projektem, czy tez daje sie w historii PRL wyraznie odseparowac dwie, trzy fazy jego istnienia: faze totalitarna zwiazana z okresem stalinowskim i faze, zwana najczesciej autorytarna, zapoczatkowana przelomem pazdziernikowym. Okres stalinowski w tej sytuacji opieralby sie na innej niz pzniejsze podstawie legitymizacyjnej. Odmiennie przedstawialby sie zakres wolnosci obywatelskich, jak i rzny bylby stosunek spoleczenstwa do panujacego ustroju. Sprawa ma

rwniez swj wymiar etyczny. Przyjmujac, ze historia PRL posiada swoje wyraznie wyodrebnione fazy, wwczas inny zakres odpowiedzialnosci spoczywalby na twrcach ustroju, inny na jego epigonach. Tischner powiadal w 1992 roku, ze juz za pzno na dekomunizacje. Komunisci dawno wymarli. Zostali ich epigoni. Tym samym niejako rozstrzyga nie tylko, ze inne jest brzemie odpowiedzialnosci twrcw ustroju, inne ich nastepcw, ale rwniez uznaje, ze istnieja dwie fazy ustroju, ktrych zakres zbrodni, stopien winy jest niewsplmierny. To, co Tischner zdaje sie tylko sygnalizowac, jest rozbudowane i powazniej teoretyzowane przez historyka idei Andrzeja Walickiego6. Walicki odrznia faze totalitarna i autorytarna rezimu. Rznica tkwi nie w monopolizacji wladzy, ale w zakresie, celu i sposobie sprawowania wladzy. Totalitaryzm, powiada historyk, realizuje ideal konformizmu absolutnego i czyni to za pomoca nieustannej i wszechobecnej zorganizowanej presji moralno-politycznej wspomaganej terrorem, z kolei autorytaryzm zadowala sie biernym posluszenstwem obywateli i pozostawia stosunkowo obszerny zakres swobd i mozliwosci realizowania interesw, potrzeb ludzi. Historia PRL dzieli sie jawnie na dwie fazy i przeto wieksza jej czesc byla de facto odchodzeniem od totalitaryzmu poprzez kolejne fazy detotalizacji. Obalenie pezetpeerowskiego monopolu wladzy bylo jedynie (podkreslic warto tu slowo jedynie, bo przeciez caly proces liberalizacji ustroju juz sie prawie w calosci dokonal - P.S.) ostatnim, najbardziej spektakularnym aktem tego procesu. Czyli rzecz nazywajac nieco innymi slowy: kierownictwo PZPR zrozumialo, ze rzadzic da sie tylko poprzez legitymizacje narodowa (co, jak rozumiem, oznacza odejscie od jezyka marksistowskiego oraz zyskanie pewnego poparcia spolecznego) i ze trzeba liczyc sie zarwno z Zachodem, potrzebami konsumpcyjnymi obywateli, a nawet ich aspiracjami politycznymi (tolerowanie opozycji politycznej). Funkcjonariusze PRL krok po kroku, jak mozna wnosic z wywodw pana profesora, rozmontowywali totalitarna ideologie i totalitarne podstawy ustroju, by w koncu oddac wladze obywatelom. Czyli, prawdziwa i z pewnoscia jedynie skuteczna sila, ktra przeprowadzila Polske ku wolnosci, byla ta sama PZPR, ktra wczesniej terrorem i indoktrynacja chciala nas zaprowadzic ku wysnionemu komunizmowi. Opozycja antykomunistyczna zachowuje swoje miejsce w historiozofii Walickiego, ale jej znaczenie i miejsce ulega znacznemu pomniejszeniu. Wynika z tego wniosek jeszcze jeden: byli czlonkowie PZPR, a szczeglnie jej wybitni przywdcy, bezwiednie czy intencjonalnie (raczej intencjonalnie) przeprowadzili nas od komunizmu typu sowieckiego do demokracji i jako demokratom w sercu nalezy im sie pelnoprawne miejsce w nowym ustroju. Nie ma mowy o jakims rozliczaniu, dekomunizacji (bo cz by to byc mialo, skoro od 1956 komunizmu de facto nie bylo), a przeciwnie: niezbedne jest docenienie wysilkw wolnosciowych samej PZPR. Walicki w swoich analizach pomija wszystkie te kwestie, ktre akurat niezwykle ciekawia innych badaczy: suwerennosci narodowej, wplyww ZSRR, roli partii w kierowaniu panstwem i gospodarka, represjami policyjnymi, ale za to w swoich wywodach jest spjny i konsekwentny. Krystyna Kersten, odwolujac sie do wypowiedzi Walickiego, pisala: Pogladowi temu przeciwstawilabym teze, iz w Polsce komunistycznej totalitaryzm nigdy nie osiagnal pelnego ksztaltu, ale tez mimo dekompozycji, jakim ulegal, ewolucyjne zmiany oslabiajace rygoryzm ideologiczny, polityczny, ekonomiczny - i poszerzajace enklawy swobody nie naruszyly porzadku opartego na niezmiennych w swej istocie podstawach7.

Pytanie o patriotyzm

Spr to niezwykle istotny, bo nie tylko chodzi o definicje tego, co za PRL bedziemy uwazali, ale tez o to, czy rok 1989 i nastepne stanowia cezure w dziejach panstwowosci polskiej, czy tez w

roku 1989 zmienil sie w sposb spektakularny nie tyle model ustroju, ile krag elit dopuszczonych do wsplrzadzenia krajem. Po 1989 roku zdjeto decyzja generalw LWP ostatecznie dawne ograniczenia polityczne i dopuszczono do wsplrzadzenia krajem tolerowana dotad opozycje polityczna. Jest to tez spr o pojecie patriotyzmu. Z wywodw Walickiego chyba slusznie mozemy wnosic, ze komunisci drugiej i nastepnych generacji byli patriotami (choc dzialali w warunkach trudnych i ograniczajacych swobode ich ruchw, no ale to wina Zachodu, ktry narzucil nam porzadek jaltanski), z kolei krytycy jego historiozofii sklonni sa raczej przeciwstawiac kategorie komunizm i patriotyzm. (Co zreszta charakterystyczne: owo slowo komunizm, a tym bardziej postkomunizm w analizach historyka mysli rosyjskiej prawie nie wystepuje.) Z kolei zakladajac, ze mimo wszystkich odmiennosci okres PRL stanowi jednak wzglednie jednolita calosc, na politykach komunistycznych spoczywa odpowiedzialnosc za cala wsplnote, do ktrej dobrowolnie przystapili. Epigoni PRL, przejmujac wladze w latach siedemdziesiatych czy osiemdziesiatych, obejmowali cala schede po minionym rezimie i korzystali z calej spuscizny po PZPR, biorac tym samym odpowiedzialnosc nie tylko za lata swoich rzadw, ale rwniez za cala formacje i system komunistyczny. Gdy wiec uznamy, ze kazdy funkcjonariusz panstwa i partii korzysta z calego dziedzictwa PZPR, wwczas stosuje sie do niego formula przedstawiona przez Aleksandra Smolara: Nie mozna akceptowac tylko czesci zapisu testamentowego: albo w calosci odmawia sie jego przyjecia, albo w calosci sie go akceptuje8. W takiej sytuacji polityk PZPR pznego okresu jej istnienia nie moze powiedziec: nie mialem nic wsplnego z UB, nie ja organizowalem kampanie nienawisci w 1968 roku, nie ja wyrazalem zgode na strzelanie do robotnikw w 1970 roku. Ten dorobek jego partii wchodzi tez na jego konto. Nie obowiazuje wwczas prawo laski pznego urodzenia. Wszelako uwazajac nawet, ze cala partia i wszyscy jej czlonkowie wzieli na siebie, chcac nie chcac, caly testament i zgodzili sie na istnienie tego pseudopanstwa, to nie wolno czy raczej nie powinno sie, na co zwracal uwage Leszek Kolakowski, nie dostrzegac rznych postaci adaptacji do ustroju peerelowskiego: Czym innym bylo opluwac ludzi i donosic na znajomych do policji, czym innym tylko glosic piekno socjalistycznego ustroju, czym innym jeszcze okazywac lojalnosc przez glosowanie w wyborach. (...) Nazywac ludzi z tych wszystkich kategorii kolaborantami bez rznicowania (...) to tyle, co powiedziec, ze bylismy narodem kolaborantw niemal w calosci9. Oczywiscie ten sam argument (wszyscy byli jakos umoczeni) daje sie stosowac na dwa sposoby. Raz po to, by wszystkich w czambul potepic, dwa po to, by usprawiedliwiac rzne podlosci i powiedziec wtedy sobie, ze przeciez wszyscy w PRL kolaborowali, a wiec miedzy aktywnym agentem a jedynie przestraszonym nauczycielem z malego miasteczka, ktry nauczal o Leninie, rznic nie ma. Co ciekawe, tak sformulowany argument pada zarwno z ust bylych sekretarzy wybielajacych swoje postepowanie, jak i liderw niegdysiejszej opozycji. Niezrozumiala jest dla mnie tajemnica tego dziwnego retorycznego aliansu. Dla Jakuba Karpinskiego nie ulega watpliwosci, ze niezaleznie od tego, jak nazwiemy PRL totalitaryzmem, despotyzmem (bez tych pojec mozemy sie obyc, by zrozumiec, jak funkcjonowala PRL; fakt ten ma kapitalne znaczenie, poniewaz tak wiele naroslo interpretacyjnych nieporozumien wokl pojecia totalizmu), niezaleznie od tego, ile cezur w historii tego politycznego okresu wprowadzimy, to jedno nie ulega watpliwosci: PRL, partyjne, komunistyczne i namiestnicze pseudopanstwo, istniala od roku 1944 do 1989 r. W wypowiedzi Karpinskiego nacisk pada na sformulowanie pseudopanstwo, bo choc wypelnialo ono wiele funkcji oglnospolecznych (na przyklad system opieki zdrowotnej i oswiaty), to pytaniami zasadniczymi pozostaje: jakie bylo zrdlo legitymizacji tego systemu oraz kto i dlaczego rzadzil krajem?. Zrdlem legitymizacji od poczatku do konca istnienia tej fikcyjnej panstwowosci byl ZSRR (PRL byla panstwem nieprawomocnym, o ile prawomocnosci nie bedziemy utozsamiac ani z uznaniem zewnetrznym wladz przez wsplnote miedzynarodowa, ani z ideologia). Poza tym wladza w panstwie byla wladza partii. Panstwo bylo partyjne, bylo odgalezieniem partii. I

dlatego o panstwie w tym znaczeniu, w ktrym uzywa sie go w tradycji liberalnodemokratycznej, nie sposb mwic. Podobnie dzieje PRL widzi Andrzej Paczkowski, wedle ktrego jadrem systemu od poczatku do konca jego istnienia byla zasada monopolu partii komunistycznej, a to, co Andrzej Walicki nazywa aktywna detotalitaryzacja systemu dokonywana przez aparat partii, Paczkowski okresla mianem koncesji udzielanej wylacznie w wyniku oddolnej presji10. Nie znalazlem do tej pory przekonywajacego dowodu, ze stalo sie tak w wyniku szczeglnego natezenia dobrej woli wsrd czlonkw elity polskich komunistw. Jesli uwazali za konieczne, potrafili wydac rozkaz strzelania do strajkujacych11. Andrzej Friszke pisal, ze modyfikacje systemu odbywaly sie w ramach tego modelu (stalinizmu - dopisek P.S.) i nie prowadzily do naruszenia jego cech najistotniejszych: rzadw nomenklatury, podleglosci administracji panstwowej aparatowi partyjnemu, scislego sterowania z KC informacja, kultura, wydawnictwami, szkolami, sadami, oczywiscie polityka i aparatem zarzadzajacym gospodarka12.

Pragmatyzm lub nikczemnosc

Historycy czesto podkreslaja rznice miedzy suwerennoscia i niepodlegloscia. Czy wiec PRL, bedac panstwem suwerennym (autonomiczna czescia Imperium13), zdolala zachowac czy bronic, chocby w pewnym stopniu, niepodleglosci, czyli inaczej rzecz nazywajac, czy uznamy wladcw PRL za reprezentantw moskiewskich wladz, czy tez bedziemy sklonni myslec, ze mimo wszelkich narzuconych ograniczen, w tym jaltanskich umw, polscy komunisci reprezentowali i wyrazali interesy zgodne z polska racja stanu. Ryszard Legutko pisal, ze czesto przedstawia sie polskich komunistw jako pragmatykw, ktrzy w trudnej sytuacji (podzial Europy, Jalta) podjeli wysilek osiagania realistycznych celw; mieli oni na wzgledzie dobro Rzeczpospolitej, a od niepodleglosciowcw rznila ich tylko metoda14. Najwyrazniej takiego stanowiska bronil Jerzy J. Wiatr oraz jego kanadyjsko-polski przyjaciel Adam Bromke, ktrzy przeciwstawiali postawe insurekcyjno-romantyczna (opozycja polityczna), szlachetna w swoich pragnieniach, ale pozbawiona politycznej odpowiedzialnosci postawie realistycznej, bioracej pod uwage geopolityczne uwarunkowania. Wynika z tego rozumowania, ze cele insurekcyjnych i komunistycznych politykw byly w zasadzie takie same, rzne dobierano srodki. Jesli polityke chcemy pojmowac w duchu etyki odpowiedzialnosci, a nie etyki przekonan (by pozostac przy prostym rozrznieniu Maksa Webera), to mozemy nawet wnioskowac, ze komunisci byli jedynymi, ktrzy odpowiedzialnie walczyli o niepodleglosc i interes narodowy Polski. Michal Glowinski ten rodzaj postawy nazywa trafnie antykomunizmem bezobjawowym15. Oczywiscie trudno jest rozstrzygnac, czym jest polska racja stanu, trudno, bez glebokich badan archiwalnych, dowiedziec sie, jak przebiegaly rozmowy z funkcjonariuszami radzieckimi. Wszelako problem istnieje i stale mozemy pytac, czy w danych okolicznosciach mimo wszelkich ograniczen polskie wladze potrafily, chcialy bronic narodowych interesw. Zdaniem wielu (w tym Ryszarda Legutki, Jakuba Karpinskiego) twierdzenie, ze komunisci byli tylko bardziej odpowiedzialnymi, bo realistycznymi egzekutorami polskiej racji stanu, jest nie tylko historycznie nieuzasadnione, nie tylko jest bzdura, ale nikczemnoscia16. Trudno z wnioskiem Legutki sie nie zgodzic, tym bardziej ze nie sposb znalezc zadnych przekonywajacych dowodw na to, ze komunisci rzeczywiscie dbali o interesy narodowe. W obronie spuscizny PRL stawalo wielu kombatantw po nieboszczce PZPR piszacych do miesiecznika Dzis, a szczeglnie obroncy Gomulki i Jaruzelskiego. W publicystyce nie tylko postkomunistycznej czesto powtarza sie teza o tym, ze general wybral mniejsze zlo, ze musial uprzedzic inwazje radziecka, ktra politycznie i spolecznie bylaby o wiele bardziej kosztowna. Adam Michnik pisal, ze general Jaruzelski w historycznym momencie dobrze zasluzyl sie Polsce i ze wyrazal patriotyzm ludzi, ktrzy byli

przeswiadczeni, ze dla jaltanskiego porzadku nie ma rozwiazan alternatywnych17. Wynika z tego, ze byl on prawdziwym patriota skazanym na wielce tragiczny dylemat i nalezy go podziwiac za odwage przy podejmowaniu decyzji i zarazem cenic za to, ze stan wojenny byl przeprowadzony dosc lagodnie i skonczyl sie umowami Okraglego Stolu. Wiele, a nawet zbyt wiele przemawia jednak za teza, ze w grudniu 1981 roku Zwiazek Sowiecki nie zamierzal wkraczac do Polski i tym samym cale to rozumowanie nalezy uznac za balamutne i niegodne. Niegodne dlatego, ze jesli cnoty patriotyzmu, odwagi i roztropnosci przypiszemy zarwno Jaruzelskiemu, jak i Michnikowi z 1981 roku, to wwczas ich sens doskonale sie rozmywa. Nawet nie szare staje sie piekne, jak pisal naczelny Gazety Wyborczej, ale przestaje byc mowa o jakichkolwiek kolorach. Bo do osb rwnie moralnych zaliczamy zarwno oficerw SB, jak i ich ofiary. Co gorsza, podwazony zostaje sens wszelkich dzialan i pism dysydentw z czasw PRL. Ich apele o godnosc, honor, wolnosc staja sie tylko wyrazem ich zmiennych preferencji osobistych, a nie jakichs trwalych racji moralnych, nie wspominajac juz o racjach politycznych. Nie sposb mwic rwniez o wewnetrznej tozsamosci i ciaglosci biograficznej dawnych opozycjonistw, a dzisiejszych ministrw czy dziennikarzy. Bo okazuje sie, ze wtedy wazne byly dla nich zupelnie inne wartosci niz obecnie.

Tysiac szkl

Czesto mwi sie o cywilizacyjnych osiagnieciach w epoce PRL, o tym, ze socjalizm, choc narzucony, gleboko zmodernizowal kraj, spoleczenstwo, kulture i ze mozna wskazac na trwale i korzystne efekty wielu dziesiecioleci rzadw komunistycznych. Obroncy peerelowskiej spuscizny chetnie przypominaja glebokie zacofanie cywilizacyjne Polski przedwojennej, zniszczenia wojenne, odbudowe gospodarki. Na konto PRL wpisuja odbudowe miast, infrastruktury, walke z analfabetyzmem, slynna akcje tysiac szkl na tysiaclecie. Inni autorzy twierdza, ze nawet jesli uznamy, ze w okresie powojennym dokonano wielkich i pozytecznych zmian, to nie sa one zasluga wladz ludowych, ile po prostu spoleczenstwa, pracy wielu milionw ludzi18. Generalnie jednak postep cywilizacyjny mozna uchwycic jedynie w perspektywie porwnawczej, biorac za punkt wyjscia stan krajw o podobnym poziomie cywilizacyjnym i zadajac sobie najprostsze pytanie kontrfaktyczne: jakby wygladal stan Polski, gdybysmy jak Hiszpania czy Grecja przyjeli inny model rozwojowy?19. Wielu krytykw cywilizacyjnego dorobku wskazywalo raczej na stopien dewastacji naszej infrastruktury gospodarczej, opznienia technologiczne, niski poziom edukacji, zniszczenia ekologiczne. Spr trwa i powinien dalej sie toczyc. Jest wreszcie jeszcze jeden aspekt spuscizny czasw, ale juz nie systemu PRL. Jerzy Szacki odrznial ocene systemu politycznego od oceny dorobku spoleczenstwa. Ocena systemu to ocena wielkiej historii, najczesciej z polityka utozsamianej. Ocena zycia spolecznego, osiagniec i klesk poszczeglnych ludzi, zbiorowosci, srodowisk dokonywana jest z innego punktu widzenia. W tym sensie nawet najlepsze dokonania polskich poetw czy polskich inzynierw lat 1944-1989 nie daja sie interpretowac ani jako sukces wladz PRL, ani jako wyraz sprzeciwu wobec polityki wczesnej partii. Historii spolecznej czy po prostu historii poszczeglnych srodowisk, osb nie sposb utozsamic z historia polityczna i tylko totalitaryzm byl szalencza prba utozsamienia malej i wielkiej historii20. To podwjne widzenie epoki PRL nakazuje nam nie tylko stosowanie odrebnych miar do oceny obu sfer zycia, ale rwniez oddzielenie projektu ideologicznego i jego realizacji od rzeczywistego dzialania spolecznych zywiolw. Oznacza to, ze oceniamy ludzkie postepowania, twrczosc artystyczna nie tylko przez odniesienie do sfery politycznej (za, przeciw ustrojowi), ale tez wprowadzamy inne kryteria: estetyczne czy moralne. Czy rzecz nazywajac jeszcze prosciej: Nie wszystko, co sie dzialo w Polsce w okresie PRL,

nalezy do PRL, Polska jest nazwa kraju, natomiast PRL jest nazwa panstwa tworzonego przez komunistw, partyjnego i niesuwerennego... Natomiast pod wladza PRL zyli ludzie i to, co robili, bylo ich zyciem, a nie PRL21. Zreszta to wlasnie dzieki tym dokonaniom ludzi i niezaleznej kulturze moglismy latwiej uporac sie z przeszloscia. Istnialy czy zostaly podtrzymane znaczne obszary niezaleznej aktywnosci i ludzkiej zaradnosci, ktrych ani z wezwaniami opozycji politycznej utozsamic nie sposb, ani tym bardziej na konto schorowanego ustroju zapisywac. Warunkiem niezaleznosci twrcw w epoce komunizmu, pisal Michal Glowinski, bylo po pierwsze, wziecie PRL--owskiego swiata w nawias, a wiec niekoniecznie negowanie go w akcie swiadomego buntu czy swiadomej opozycyjnej krytyki, lecz przyjecie, ze cala oficjalnosc... nie ma wplywu na to, co robie i po drugie, przyjecie zasady autentycznosci, czyli dzialanie, pisanie tak, by robic swoje, czyli to, w czym moge byc soba. Czyli, ze autentyczna kultura powstawala ani w buncie, ani w biernej rezygnacji wobec rezimu, ale poprzez aktywnosc pozapolityczna, tak jakby PRL nie istniala. Owo rozrznienie na dwie historie PRL ma niebagatelne znaczenie polityczne i moralne. Czesto bowiem zarwno postkomunisci, jak i niegdysiejsi opozycjonisci utozsamiaja je ze soba i wtedy wszelka krytyka dawnych wladz zostaje uznana za krytyke calego dorobku i wysilku ludzi zyjacych w tamtej epoce. Niezwykle charakterystyczna jest wypowiedz Jacka Kuronia (podobna do wypowiedzi Kwasniewskiego i innych socjaldemokratw): atakujac przeszlosc PRL-owska, popelniono niewatpliwy blad. Dla bardzo wielu ludzi w Polsce byl to okres ciezkiej pracy, z ktrej sa bardzo dumni. Uwazaja te prace za dorobek swojego zycia, czuli sie wiec bardzo rozzaleni, kiedy nagle dowiedzieli sie, ze czterdziesci lat ich zyciorysu zostalo skreslonych22. Wszelako blad, i to powazny popelnili nie tyle antykomunisci, ale autor owych slw, zapominajac naraz o dwch sprawach. Po pierwsze, ze historii parapanstwa i historii ludzi utozsamic nie sposb, a po drugie, Kuron, mwiac to, co mwil, zapomnial, ze walczac z PRL, nie walczyl z okresem dziejowym ani z dorobkiem ludzi ciezkiej pracy, ale z systemem, ktry ludzi zniewalal i deprawowal23.

Raport dla prawdy i pojednania

Artykulw, esejw, dokumentw, reportazy, felietonw o przeszlosci komunizmu opublikowano w ciagu ostatnich dziesieciu lat tysiace. Nie ma bodaj zadnego waznego artykulu o sprawach wsplczesnych, ktry by w jakiejs formie nie odwolywal sie albo do czasw PRL, albo do spuscizny, ktra komunisci pozostawili. Wszelako duza ilosc tych mniej lub bardziej wazkich materialw prasowych przyniosla jedynie kilka istotnych dyskusji, ktrych przedmiotem byl calosciowy bilans niedawnej historii. Istotnych, czyli takich, w ktrych prezentowany jest wzglednie spjny obraz dziedzictwa i przeszlosci PRL, lub takich, ktre przyczynily sie do przemyslenia kryteriw oceny starego rezimu. Poza pismem srodowiska dawnych funkcjonariuszy PZPR Dzis, ktre konsekwentnie lansuje wizje ciaglosci ustrojowej i rehabilituje obraz PRL, znalazlem tylko cztery obszerniejsze bloki wypowiedzi na ten temat. Jeden w Tygodniku Powszechnym zapoczatkowany esejem profesor Krystyny Kersten, drugi w Gazecie Wyborczej sprowokowany artykulem Michnika i Cimoszewicza O pojednanie i prawde, nastepny otwarty artykulem Bronislawa Wildsteina Wybieranie przyszlosci, czyli choroba pamieci z Zycia oraz ostatni w Przegladzie Politycznym wywolany obszernym esejem Andrzeja Walickiego Sprawiedliwosc okresu przejsciowego i walki polityczne. Zacznijmy od zasadniczego tekstu pisanego przez wieloletniego wieznia politycznego, czlonka KOR Adama Michnika i Wlodzimierza Cimoszewicza, kandydata do fotela prezydenckiego z ramienia SLD w 1990 roku. Artykul powstal, co nie jest dla jego lektury bez znaczenia, tuz przed

kolejnymi wyborami prezydenckimi, po tym, jak dwie partie wywodzace sie z PRL przejely wladze, a premierem zostal Jzef Oleksy, dawny sekretarz Komitetu Wojewdzkiego PZPR. Kluczowym dla obu autorw slowem jest porozumienie czy inaczej: pojednanie bez uzycia sily. Wybieraja oni krytyczna refleksje, rozmowe, w ktrej strony sporu maja dobra wole, a jesli bladza, to bynajmniej nie dlatego, iz sa osobami nikczemnymi. Co jest przeciwstawione wrogim monologom, potepieniom, pogardzie, szyderstwu. Wynika z tego wprost, ze jesli ktos podwaza sens takiego porozumienia (bez wzgledu na motywy i racje, ktrymi sie kieruje), to swiadczy to o jego czystym negatywizmie i niecheci do demokratycznych procedur. Oczywiscie porozumienie nie oznacza zgody w ocenie poszczeglnych faktw. Kazda ze stron zastrzega sobie prawo do wlasnego zdania. Porozumienie nie jest jakims gotowym stanem, lecz dazeniem, wola rozmowy, z ktrej, jak rozumiem, nikt nie moze zostac wykluczony. Kazde zdanie, kazda wizja i ocena przeszlosci, jak chce liberalna ideologia, sa rwnie prawomocne, jesli tylko powodowane sa i ozywione owa tesknota do pojednania. Opinie katw i ofiar, cenzorw i pisarzy zmuszanych do milczenia, oficerw bezpieki i ich wiezniw maja taka sama wartosc poznawcza. Wystarczy, ze chca ze soba powaznie pogadac, nie bojac sie ani o swoje zycie, prace, paszport, ani nie obawiajac sie, ze ich artykuly zatrzymane zostana co najmniej do dalszego wyjasnienia. Dyskusja ma sie toczyc o wartosciach - bo nie o faktach - te, jak twierdza autorzy, nie podlegaja zmianie (autorzy zdaja sie unikac klopotliwych problemw postawionych przez wsplczesna historiografie, gleboko problematyzujacych samo istnienie faktu historycznego). Mozna to samo wydarzenie odmiennie interpretowac, wszelako oceny nasze, twierdza obaj autorzy, sa pochodna odmiennych losw i doswiadczen, dawnego i wsplczesnego zaangazowania, czyli wiec nasze wartosci sa jakas wiazka emocji i do zadnych trwalszych standardw nie moga byc przywiazane. Zyjemy w swiecie pluralistycznym i kazdy moze nadawac odmienny, czyli dowolny, sens pojeciom zdrady, odwagi, prawdy, uczciwosci, a wszelkie prby nadawania tym wartosciom jakiegos mocniejszego statusu mozna odczytac za czastke postawy zwanej tutaj wrogim monologiem. Poglad Michnika i Cimoszewicza smialo da sie przypisac do typowego postmodernistycznego liberalizmu r la Rorty czy r la Walicki. I wszelkie prby nadawania tym pojeciom/wartosciom sensu nieprzypadkowego beda pewnie mieli za jakas ukryta forme tyranii intelektualnej czy duchowego paternalizmu. Sens porozumienia widza autorzy tez w sferze politycznej. Najwieksze obawy wiaza z polaryzacja sceny politycznej, nieprzewidywalnoscia rozwoju wydarzen i kltniami, ktre naruszaja autorytet instytucji publicznych. Nie jest istotne, kto i o co sie klci, dlaczego scena publiczna jest skonfliktowana. Wazne, ze jestesmy podzieleni i przez to mniej wiarygodni. Potrzebna nam jest jakas forma zgody narodowej, zwana tutaj utrwalonym rozumieniem dobra wsplnego. Zgoda nie przekresla rznic, ale wyklucza istnienie rznic fundamentalnych i uwaza je za zlo smiertelne dla demokracji. Zlem w zwiazku z tym jest posiadanie tak zwanych mocnych pogladw (na przyklad dotyczacych aborcji czy prawa bylych komunistw do wsplnego dyskutowania przeszlosci PRL) i w zwiazku z tym uczestnicy dialogu demokratycznego musza albo swoje mocne poglady zawiesic i traktowac je jako jedne z mozliwych opinii, albo tez relegowac je do sfery przedpolitycznej, czyli sfery prywatnej. Wtedy inne poglady wolno nam posiadac jako obywatelom uczestniczacym w procesie politycznym, inne natomiast (lub w odmiennej postaci) posiadac i respektowac w zaciszu domowym. Autorzy wielekroc wracaja w swoim artykule do zagrozenia przez radykalizm, mowe nienawisci, polaryzacje polityczna tak, jakbysmy byli w przededniu jakiejs kolejnej fali rewolucyjnej i nie nazwani z imienia radykalowie (pewnie grozniejsi sa ci z prawej strony) chcieli zaraz wywrcic polska demokracje. Ton ostrzezenia przed jakims zdziczeniem obyczajw oczywiscie ma zwiekszyc atrakcyjnosc tezy o pojednaniu. Pogodzona wreszcie opozycja z dawnymi wrogami ma byc chyba tym zdrowym trzonem systemu politycznego.

Wiarygodnosc partnerw rozmowy miedzy bylym funkcjonariuszem PZPR i prominentnym dzialaczem SLD a bohaterem opozycji demokratycznej potwierdzaja rzekomo wydarzenia historyczne. Z jednej strony gotowosc do kompromisu obecna byla w ruchu Solidarnosci w latach 1980-1981, z drugiej posrd nomenklatury partyjnej, gdy przystapila do rozmw Okraglego Stolu i pokojowo oddala wladze. Czyli byly komunista moze sie dogadac z bylym opozycjonista, byle tylko chcieli z dobra wola sie porozumiewac. Dziesiec lat z punktu widzenia historiozofa nie stanowi istotnej cezury czasowej. Historia narodu przeciez liczy sobie ponad tysiac lat. Przy lekturze artykulu okazuje sie, ze panuje miedzy nimi dosc daleko idaca zgoda w ocenie najwazniejszych faktw. Jedynie wszystkie kwestie biograficzne (czyli kwestie smaku?) sa opatrzone znakiem zapytania, co powodowalo, ze ludzie bliscy sobie dokonywali rznych politycznych wyborw? Ile dali Polsce ci, ktrzy przechodzili do opozycji? Itd. Itd.. Z wypowiedzi obu autorw dowiadujemy sie, ze w historii PRL daje sie z pewnym trudem wyodrebnic kilka etapw. Jest okres stalinowski, jednoznacznie potepiony, potem przychodzi euforia pazdziernikowa przerywana erupcjami zlych sil (rok 1968, 1970, 1976). Zarazem jednak obraz przeszlosci ulega dalszemu wycieniowaniu: stalinizm przynisl represje, ale i szanse awansu spolecznego i cywilizacyjnego warstw ubogich, pracy, wyksztalcenia dla wielu Polakw. Brakuje tylko wzmianki o radiofonizacji kraju i wszechobecnych wwczas na ulicach i w urzedach szczekaczkach. W kazdym razie dowiadujemy sie, ze PRL miala niewatpliwe osiagniecia cywilizacyjne i modernizacyjne. Gierek obudzil w Polakach nadzieje, uczyl nowoczesnej gospodarki, ale potem przyszlo rozczarowanie propaganda sukcesu, marnotrawstwo kredytw, nekanie opozycji, ale juz nie jej niszczenie. Mozna powiedziec: nic w tej przeszlosci nie jest jednoznaczne, nic nie ma swego mocnego sensu. To, jak bedziemy oceniac poszczeglne wydarzenia, zalezy od doswiadczen indywidualnych i tylko przez te doswiadczenia da sie je zinterpretowac. Nie proponuja autorzy zadnych kryteriw ocen przeszlosci. Nie ma tu refleksji nad tym, czy Polska Ludowa byla krajem niepodleglym, czy suwerennym, nie ma mowy o tym, czy mielismy do czynienia z projektem totalitarnym, autorzy unikaja slowa demokracja (albo raczej jej braku) w opisie dawnego rezimu; nie odnosza sie do kwestii praw czlowieka i obywatela. Nad tekstem unosi sie duch calkowitego relatywizmu, pytan bez odpowiedzi, watpliwosci bez kresu. Nie wiadomo, wedle jakich miar oceniac przeszlosc, jakby te rwniez byly tylko produktem zblakanego i przypadkowego ludzkiego doswiadczenia. Wsplny jest, powiadaja zgodnie, polski los i dziedzictwo. Brzmi to jak frazes i frazesem jest nawet, gdy zestawimy to stwierdzenie z dalsza czescia wywodu. Bo inne jest dziedzictwo bylego wieznia, inne funkcjonariusza aparatu wladzy. Inne tez sa losy i doswiadczenia. Ale mimo to niemal na zakonczenie artykulu pada jedno zdecydowane stwierdzenie: Paliwem napedzajacym ten mechanizm (polaryzacji - dopisek P.S.) jest nie rozliczona przeszlosc i brak pojednania. Amnezja i skleroza zle sluza Polsce. Lepiej posluzy jej prawda i skrucha, zal i pojednanie. Brzmi to jak wypis z kazania lub jakiejs prawicowej gazety. Tym bardziej wiec warto i wypada pytac, czy pojednanie przez nierozstrzyganie o wartosciach, przez stawianie pytan w sumie dosc oczywistych przybliza nas do rozliczania przeszlosci i zapobiega chorobie zwanej amnezja. Ostateczna prbe pojednania maja w mniemaniu autorw uczynic historycy, przygotowujac raport dla prawdy i pojednania. W takiej grupie mieliby sie znalezc badacze z rznych obozw (uwaga: pluralizm), aby ukazac mozliwie najpelniej prawde (uwaga: obiektywizm i rzetelnosc warsztatowa). Artykul konczy sie i zaczyna idea Okraglego Stolu, tym razem maja przy nim zasiasc historycy i mozna jeszcze tylko pytac: czy ich obecnosc przy takim stole ma uniewaznic zasadnicze rznice w kryteriach oceny historii, czy zmieni nasze poglady na temat tego, co jest tym faktem historycznym. Albo pytac mozna: czy istnieje granica kompromisw tak w badaniach historycznych, jak i w ocenie przeszlosci?

Artykul doczekal sie licznych polemik, krytyk, rzadziej pochwal. Sprbujmy je tu zrekapitulowac.

Watpiacy i sprzymierzency

Najczesciej pojawialy sie glosy krytykujace mozliwosc napisania wsplnej wizji historii PRL. Dawid Warszawski pisal kasliwie, ze przedstawiona i wyjatkowo uboga wizja jest juz efektem zmudnych targw politycznych. Tego nie da sie zalatwic, ze ja ci ustapie troche w ocenie stalinizmu, a ty mi podzyrujesz paru partyjnych reformatorw. Tak sie mozna pojednac, jesli komus ogromnie zalezy, ale do prawdy dojsc nie sposb24. Adam Michnik dal wyraz wyjatkowemu niezadowoleniu z opinii Geberta-Warszawskiego, w krtkiej notce sugerujac, ze autor nie odrobil lekcji. Znaczna czesc polemistw stawiala pytanie: czy byli komunisci maja rzeczywiscie dosc dobrej woli, by taki dialog podjac. Jan Litynski dowodzil, ze po stronie SLD brak jest politycznej rzetelnosci i dlatego dialog z nimi nie jest mozliwy25. Podobnie rozumowal Witold Beres, ktry uwazal, ze formacja postkomunistyczna (choc tego okreslenia nie uzywal) zachowuje sie cynicznie, naduzywa wladzy i hamuje reformy. Nie dokonala samooczyszczenia. Dopiero, gdy sama sie uzdrowi, dialog stanie sie mozliwy26. O wiele bardziej stanowczo stawial sprawe Zbigniew Gluza, piszac, ze z komunistami nie ma i byc nie moze porozumienia. Jesli ktos uznal za swoje reguly PRL, a wiec zasade klamstwa w zyciu politycznym, zasade terroru wobec nieakceptowanej innosci, a przede wszystkim - zasade hierarchicznego serwilizmu, ten nie moze byc partnerem do refleksji nad tamta przeszloscia27. Jest tak, poniewaz nie tylko byli komunisci beda wybielac siebie, ale dlatego ze zapadli na wyjatkowo trudno uleczalna chorobe konformizmu. Rzecz nazywajac bardziej wprost: oni nie moga byc naszymi rwnorzednymi partnerami w rozmowie o rozliczaniu historii, poniewaz nie zmienili sie od czasw PRL i brak im nie tylko stosownego dystansu do siebie z tamtych czasw, ale tez nie czuja zadnej potrzeby skruchy. Piotr Nowina-Konopka pisal o tym, ze ludzie PRL nie sa gotowi poniesc odpowiedzialnosci moralnej i politycznej, choc na koncu w sposb nie dosc dla mnie zrozumialy uznal artykul za dobry zaczyn debaty zmierzajacej do pojednania zwasnionych28. Na tle wspomnianych tu wypowiedzi wyjatkowo stanowczo zabrzmial glos Jana NowakaJezioranskiego. Wypowiedz Adama Michnika uznal nie tylko za zaklamana - bo o tym, czy komunisci chcieli polski wasalnej, czy Polski demokratycznej - dyskutowac po prostu nie sposb, zbyt oczywiste sa tu fakty - ale i sluzacy wyborczej kampanii Aleksandra Kwasniewskiego. A Kwasniewskiego i jego obz ma za kolejna mutacje tej samej formacji, ktra juz wielokrotnie przemalowywala swoje szyldy i kamuflowala swoja tozsamosc. Oczywiscie, powiada dyrektor Wolnej Europy, czesc z nich, i to niewielka, zerwala z wartosciami opartymi na bezprawiu i falszu, ale doswiadczenie przeszlosci nakazuje odnosic sie do spadkobiercw PZPR nieufnie29. Zapominanie o przeszlosci - haslo wyborcze kandydata SLD - moze tylko przyczynic sie do powtrzenia narodowego nieszczescia. Jednie dwch autorw poparlo przeslanie zawarte w wypowiedziach Cimoszewicza i Michnika. Byli to Mieczyslaw Rakowski, ktry przedstawial sie jako dlugoletni funkcjonariusz PZPR, oraz Andrzej Drawicz, ktry porwnywal Aleksandra Kwasniewskiego do Aleksandra Wielkiego. Obaj byli poruszeni nie tyle ich wizja przeszlosci, nie zrobily na nich wrazenia poszczeglne stwierdzenia historiograficzne (historiozoficzne), ale poczuli sie dotknieci, jak pisali, lawina zacietrzewienia, prawicowa nienawiscia, zaslepieniem, nietolerancja. (Musze przyznac, ze zawsze, gdy czytam takie pouczenia dawane przez dawnego aparatczyka, czuje sie obrazony i moge pytac: dlaczego tej samej lekcji sobie nie zadawali przed rokiem 1989? Pytanie jest oczywiste i wielekroc powtarzane, ale nigdzie nie znalazlem na nie przekonywajacej

odpowiedzi.) Odpowiedzialnoscia za brak porozumienia obarczali tylko jedna strone, a wszelkie zarzuty takie, jakie stawial im Litynski czy Nowak-Jezioranski, mieli za calkowite nieporozumienie, ktrego nawet dyskutowac nie bylo warto. Kultura polityczna polega, zdaniem tych dwch mentorw, na tym, ze rozmawia sie grzecznie ze wszystkimi obywatelami i nie prowadzi dyskusji ad personam czy ad systemam, i traktuje bylych komunistw jak pelnoprawnych obywateli demokratycznego panstwa, ktrzy moga co najwyzej odpowiadac za swoje indywidualne przewiny, nie zas za winy systemu, ideologii30. Wina zbiorowa partii, bezpieki nie da sie pogodzic z umilowana (nagle) przez nich liberalna filozofia czlowieka. Zdaniem Rakowskiego nie ma mowy o zapisie testamentowym tak, jak go przedstawial Aleksander Smolar. Jest natomiast jedna okolicznosc, ktra zmienila cala formacje: Okragly Stl, ktrym utorowano droge demokracji. Tak oto sam fakt, ze generalowie ze swoimi cywilami siedli do stolu rozmw, stal sie podstawa ideologiczna nowej socjaldemokracji, jakby po pierwsze, siadajac do rozmw, byli oni gotowi od razu oddac calosc wladzy (fakty tego stanowiska nie potwierdzaja), oraz po drugie, jakby bez Okraglego Stolu nadal panowalby komunizm i Rakowski albo jego nastepca byl nadal I sekretarzem PZPR, po trzecie, zakladaja, ze gdyby nie Okragly Stl to pewnie by wybuchla krwawa rewolucja (co tylko stawia komunistw dodatkowo w zlym swietle). Nie wchodze juz w rozwazania, czy Okragly Stl rzeczywiscie nie zatrzymal dynamiki zmian, to i tak ideologia Okraglego Stolu na podstawie tekstu Rakowskiego robi wrazenie, ze potrzebna jest do uprawomocnienia sie przede wszystkim bylym komunistom, zwanym obecnie socjaldemokratami. Mieczyslaw Rakowski jest obecnie redaktorem naczelnym pisma Dzis finansowanego przez Jerzego Urbana. To, jak sobie dzieje PRL wyobrazaja autorzy tego powaznego miesiecznika, najlepiej pewnie oddaje tresc artykulu Feliksa Siemienskiego, profesora prawa z UAM31. Autor nie tylko uwaza, ze PRL byla krajem bardziej suwerennym niz I Rzeczpospolita, jak i obecne panstwo, ale tez twierdzi, ze byl to kraj demokratyczny, bo ustrj cieszyl sie poparciem spolecznym, nie byla nigdy panstwem totalitarnym (choc wystapily pewne bledy w okresie stalinowskim), a terror daje sie wyjasnic i usprawiedliwic zbrodniczym zachowaniem bojwek poakowskich. Osiagniecia spoleczne i cywilizacyjne PRL byly niewatpliwe. Tak wiec bilans ustroju wyglada imponujaco i pewnie tylko zlowrogim imperialistom mozna przypisac to, ze wiekszosc obywateli w 1989 roku glosowala na liste OKP i ze tyle milionw ludzi wstapilo do Solidarnosci. Jak wynika z publikacji firmowanych przez Rakowskiego, PRL byla kolejna Rzeczpospolita prowadzaca niezalezna polityke zagraniczna, dysponujaca swoim wojskiem, bedaca podmiotem prawa miedzynarodowego, cieszac sie przy tym pelnym poparciem narodu. Tak wiec mozna tylko plakac nad ta trumna, nieslusznie umeczona i zamordowana Polska Ludowa. W sumie dyskusja po artykule Cimoszewisza i Michnika miala charakter wybitnie spolityzowany i sprowadzala sie tylko do kwestionowania (bez glebszych uzasadnien) gotowosci badz komunistw, badz zacietrzewionych ich wrogw do kompromisowej formuly poszukiwania prawdy historycznej. Na szczescie historie pisze sie niezaleznie od takich dyskusji i bardziej mozna liczyc na wymogi warsztatu badawczego niz na polityczna i moralna gotowosc do takiej rozmowy politykw. Jedynym i istotnym faktem okazala sie wsplna publikacja obu autorw, bo same ich wywody historyczne byly i sa nader oglnikowe i nieciekawe. W ten oto sposb Michnik raz jeszcze rzucil, by uzyc jego wlasnej formuly, line swoim dawnym przeciwnikom tak, jakby nadal tej liny ratowniczej potrzebowali, i dowidl, ze jego prawdziwym i jedynym przeciwnikiem nadal pozostaje polska prawica. (Nie zauwazylem w Gazecie Wyborczej nawet jednej wzmianki o publikacjach w Dzis, natomiast stale, krytycznie komentuje sie wypowiedzi z pism prawicowych.)

Soc-postmodernizm...

Rwniez prawica podjela swoja dyskusje o przeszlosci. Otworzyl ja szkic Bronislawa Wildsteina z Zycia. I ta wymiana argumentw dotyczyla bardziej terazniejszosci niz historii czy rzetelnej pracy nad kryteriami oceny przeszlosci. Za nierozliczanie przeszlosci odpowiadaja postkomunisci (sztandarowe haslo wyborcze Kwasniewskiego wybierzmy przyszlosc) swietnie wpisujacy sie w kulture masowa oraz poglady znacznej czesci niegdysiejszej opozycji demokratycznej lansujacej czarna wizje dekomunizacji. Odrzucenie czy zapomnienie o przeszlosci prowadzi do tego, ze za nic nie bierzemy odpowiedzialnosci, bo nie istnieja konsekwencje dzialania lub nie mysli sie o nich. Jesli nie ma konsekwencji zadnych aktw, to nie ma podstaw do przeprowadzenia zadnego rozumowania. A wiec jest to swiat bezmyslny z zalozenia. Bezmyslny, a wiec bezkonfliktowy. Jest to, zdaniem autora artykulu, swoista wersja postmodernistycznego nihilizmu. Z kolei przeciwnicy dekomunizacji doprowadzili do zamazania rznicy miedzy katem i ofiara, kto tworzyl aktywnie system, a kto, chcac nie chcac, byl zmuszony do uczestniczenia w zbiorowej hanbie. Powiada sie wwczas, ze wszyscy byli umoczeni. Mozna mwic tylko o rznicach stopnia, a nie o jakosciowej odmiennosci wyborw. Taka wizja sprawia, ze wszyscy sa tak samo moralnie brudni i w sumie nikt nie musi sie z niczego rozliczac, i nikt nikogo rozliczac nie jest w stanie. Poza tym zwolennicy grubej kreski chcieli dzialac w zgodzie z prawem, ale prawo, jakie mieli do dyspozycji, bylo prawem komunistycznym. I zgoda na praworzadnosc byla w tym wypadku tozsama z akceptacja filozofii pozytywizmu prawniczego. A wiec do akceptacji tezy, ze kazde prawo, nie wazne jakie, jak powolane i jak skonstruowane, musi byc szanowane, bo posiada status prawa. Przyjeto taka wizje, chcac powstrzymac proces radykalizacji postaw rozliczeniowych, co w konsekwencji doprowadzilo do skutkw odwrotnych, bo podwazony zostal autorytet calego prawa. Ksiadz Maciej Zieba uwazal, ze brak rozliczen z komunizmem, niewiedza o niedawnej przeszlosci wynikaja z dominujacej w kregach intelektualnych III Rzeczpospolitej prefilozofii postmodernistycznej - soc-postmodernizmu32. Powiada dominikanin, iz wtedy, gdy zalozymy, ze wszystko jest relatywne, prawda jawi sie jako kategoria opresywna, a rozstrzygniecia, co bylo dobre, a co zle, nie sposb dokonac, wwczas nie sposb nijak rozstrzygnac, co w naszej przeszlosci bylo hanbiace, co wzniosle. Skrajny relatywizm w ocenie przeszlosci okazuje sie rozmazywac wszelki sens, poglebia chaos moralny i doskonale sluzy formacji postkomunistycznej. Nie musza za nic brac odpowiedzialnosci - ani za przeszlosc, ani za terazniejszosc. Na problem rozmywania odpowiedzialnosci zwrcil uwage tez Edmund Wnuk-Lipinski, piszac, ze odrzucenie przeszlosci jest zgoda na odrzucenie odpowiedzialnosci za wlasne czyny i ze nastepuje stopniowe zacieranie rznicy miedzy skutkiem i przyczyna. Jesli nasze czyny sa niewazkie, jesli nie rodza konsekwencji, to oznacza, iz w sprzyjajacej koniunkturze mozna lamac pewne zasady moralne, bo lamanie tych zasad nie rodzi skutkw, a zatem uniewaznia same zasady33. Krytycy Wildsteina poza argumentami merytorycznymi (co Jacek Kuron mial na mysli, piszac o wsplnej winie) uzyli argumentw prawnych. Jerzy Jedlicki pisal, ze jezyk prawny nie stosuje sie do dekomunizacji, bo jest zbyt oglny, bo jak na przyklad karac komunistycznych pismakw, czy da sie znalezc na to paragraf, i argumentu Krzysztofa Wolickiego ad personam: w gruncie rzeczy kazda dekomunizacja jest ukryta postacia kombatanctwa, bo ten pragnie podzielic ludzi na odznaczonych i pokutnikw. Jak do tego sformulowania doszedl redaktor Wolicki, trudno sie rozeznac. Moze dwa watki tej wymiany artykulowej, bo nie dyskusji, warto w tym miejscu podniesc: pierwszy - podobnie jak wczesniej juz cytowany Smolar, Wildstein, Wnuk-Lipinski i Zieba zwracaja uwage na zwiazek miedzy obecnym moralnym chaosem a rozmyciem znaczen w przeszlosci. Drugi - szukania uzasadnien dla obecnego chaosu w filozofii postmodernistycznej,

ktra gorliwie byli komunisci wymienili na deterministyczny marksizm. Spr o przeszlosc okazuje sie nie tylko sporem o wydarzenia i ich interpretacje, ale tez podstawowym sporem swiatopogladowym czy wrecz filozoficznym. Staje sie przez to glebszy, ale i bardziej zawziety.

Pawel Spiewak - historyk idei, socjolog. Lubi publikowac w Res Publice Nowej i Przegladzie Politycznym.

1 Aleksander Smolar, Co bedzie, jesli wygra SLD?, Gazeta Wyborcza z 4-5.09.1993 r. 2 Piotr Wojciechowski, Dziedzictwo zametu, Tygodnik Powszechny z 28.08.1994 r. Podobne stanowisko wyraza Wojciech Roszkowski, piszac o relatywizmie w ocenie przeszlosci, ktry jest jawnym dzielem postkomunistw, ale ktremu uleglo wiele elit postsolidarnosciowych. 3 Jan Nowak-Jezioranski, Od III Rzeczpospolitej do Drugiej Polski Ludowej, Tygodnik Powszechny z 25.09.1994 r. 4 Krystyna Kersten, Bilans zamkniecia, Tygodnik Powszechny z 15.05.1994 r. 5 Jzef Tischner, Nieszczesny dar wolnosci, Znak, Krakw 1993, s. 110. 6 Andrzej Walicki, Czy PRL byla panstwem totalitarnym, Polityka z 21.07.1990 r. 7 Krystyna Kersten, Bilans zamkniecia, Tygodnik Powszechny z 15.05.1994 r. 8 Aleksander Smolar, Polska Kwasniewskiego, Tygodnik Powszechny z 7.01.1996 r. 9 Leszek Kolakowski, PRL - wesoly nieboszczyk, Tygodnik Powszechny z 12.02.1995 r. 10 Andrzej Paczkowski, Wojna o PRL, Tygodnik Powszechny z 7.08.1994 r. 11 Ibidem, patrz rwniez: A. Paczkowski, Obrachunki Andrzeja Walickiego, Przeglad Polityczny 42/1999. 12 Por. nastepny przypis. 13 Andrzej Friszke, Autonomiczna czesc Imperium, Tygodnik Powszechny z 20.09.1994 r. 14 Ryszard Legutko, Ich baza, ich nadbudowa?, Zycie z 31.08.1998 r. 15 Michal Glowinski, PRL-owskie mity i realia, Tygodnik Powszechny z 17.07.1994 r. 16 Ryszard Legutko, op. cit. 17 Adam Michnik, Syndrom Goloty, Gazeta Wyborcza z 21--22.12.1996 r.

18 Jerzy Turowicz, PRL dla doroslych, Tygodnik Powszechny z 5.11.1995 r. 19 Leszek Kolakowski, PRL - wesoly nieboszczyk, Tygodnik Powszechny z 12.02.1995 r. 20 Jerzy Szacki, Dwie historie, Tygodnik Powszechny z 11.09.1994 r. 21 Jakub Karpinski, Wielka fikcja, Tygodnik Powszechny z 8.01.1995 r. 22 Jacek Kuron, glos w dyskusji Zabraklo woli politycznej, Wiez 7/1994, s. 48. 23 Wojciech Roszkowski, Wczoraj czy dzis?, Tygodnik Powszechny z 2.10.1994 r. 24 Dawid Warszawski, Beton ze styropianem, Gazeta Wyborcza z 13.09.1995 r. 25 Jan Litynski, Magia odswiezonej nowomowy, Gazeta Wyborcza z 26.09.1995 r. 26 Witold Beres, Dialog niezbedny, wiec go nie bedzie, Gazeta Wyborcza z 3.10.1995 r. 27 Zbigniew Gluza, Z Polski do Peerelu, Gazeta Wyborcza z 22.09.1995 r. 28 Piotr Nowina-Konopka, O pojednanie z prawda, o prawde pojednania, Gazeta Wyborcza z 19.09.1995 r. 29 Jan Nowak-Jezioranski, Doswiadczenie i terazniejszosc, Gazeta Wyborcza z 28.09.1995 r. 30 Mieczyslaw Rakowski, Nie ma chetnych do rozmowy, Gazeta Wyborcza z 6.10.1995 r. 31 Feliks Siemienski, Spr o PRL, Dzis 8/1994. 32 Maciej Zieba OP, Soc-postmodernizm, Zycie z 23-24.11.1996 r. 33 Edmund Wnuk-Lipinski, Kac po wygranej rewolucji, Zycie z 23.12.1996 r.

Darmowy Hosting CBA.PL

Rzeczpospolita - 2003.01.23

Wiele wskazuje na to, e III Rzeczpospolita wyczerpaa swoje moliwoci samonaprawy. Czas zacz myle o IV Rzeczypospolitej.

Pawe piewak

Koniec zudze
Jzyk Rywina i Michnika jest jdrny, rzeczowy. Nie ma tu dwuznacznoci, duserw, ktrymi karmi si obcych. Mowa jest pozbawiona wszelkich naleciaoci jzyka oficjalnego i politycznie poprawnego. Od pocztku do koca intencje obu rozmwcw s jasne. Nie tylko przejrzysty jest sens wypowiedzi, ale rwnie klarowny jest sposb mylenia. Wszystko jawi si jako gra, w ktrej chodzi o wpywy i pienidze. adnej taniej moralistyki, wynoszenia si ponad przecitno. Gra wymaga pienidzy, znajomoci (Robert, Andrzej, Leszek i wiele innych postaci) i chodzi w niej tylko o jedno: o skuteczno. Nie wolno da si wykuglowa. Wszystko ma by czyste dla maluczkich.

Zapewne na poziomie gminy czy powiatu bohaterami bd osoby o podobnych imionach, ale nieco innych stanowiskach, jednak cele i reguy gry nie bd si wiele rniy. Lekcja jest prosta: jeli chce si bra udzia w podziale upw, nie ma znaczenia, czy kto by opozycjonist, czy oficerem komunistycznych sub specjalnych. Biografia do niczego nie zobowizuje i nie zapewnia wiarygodnoci. Wygrywa twardy realizm, zwany te cynizmem. Poza tym w tej rozgrywce chodzi rzeczywicie o bardzo du stawk. Handel na Jarmarku Europa Mona by zaprawd wdzicznym za to, e ta rozmowa zostaa opublikowana. Nawet najbardziej naiwny czytelnik teraz wie, jak wyglda demokracja polityczno-towarzyska. Bardziej wyrobieni politycznie obserwatorzy zapewne potwierdzili swoje intuicje. Polityk uprawia si w Polsce jak handel na Jarmarku Europa lub w pubie podmiejskim. Koniec zudze. Zmowa milczenia zostaa zerwana. Jeszcze raz jawno ycia publicznego zatriumfowaa, co jest budujce i wane. Rzecz idzie o media. Nie sposb bez nich zaistnie dla opinii publicznej. Najwaniejsza jest oczywicie telewizja. Pras codzienn kupuje nieco ponad dwadziecia procent dorosych obywateli. Telewizj ogldaj prawie wszyscy. Media to te wielkie pienidze. Do penego obrazu doda trzeba stosowne uregulowania prawne. I tu natrafiamy na wiele raf. Pierwsza to pomieszanie rl. Wygrywa demagogia i tupet

Redaktor "Gazety Wyborczej" chce najwyraniej peni rol polityka, a swoj redakcj i pismo ma za swoiste ugrupowanie polityczne. Chce rwnie peni rol trzewego czowieka interesu. I wreszcie, rzetelnego, niezalenego, wiarygodnego dziennikarza. Tych rl nie sposb pogodzi. I chwaa Michnikowi za to, e zdoby si na odwag ujawniajc swoj zoon sytuacj. Odkry prawd na temat swojego dziennika wiedzc, e grozi to utrat` wiarygodnoci. Jednak, co doceni trzeba, otwartym tekstem powiedzia, gdzie jest. Zapewne w tej sytuacji nie jest on jeden. Media, bez ktrych demokratyczna opinia publiczna nie istnieje, s uwikane w gry polityczno-finansowe. Rodz si niezwykle wane pytania, tak o niezaleno dziennikarzy od politykw (bez wzgldu na polityczne sympatie dziennikarzy), jak i o niezaleno finansow wydawcw od aktualnych politycznych koniunktur. Zapewne nie doszoby do tej rozmowy, gdyby czonkowie gabinetu Leszka Millera nie forsowali wyjtkowo nieudanej ustawy o mediach i nie prbowali wykorzysta do tego swej liczbowej przewagi w parlamencie. Kluby rzdzce zachoway si po dyktatorsku lekcewac racje strony przeciwnej. Odmwiy jakiegokolwiek dialogu, ba nie wykazali chci zrozumienia racji przeciwnych. Tak samo zapewne dzieje si z kolejnymi ustawami sejmowymi (patrz: nieszczsna ustawa o biopaliwach, subie zdrowia czy abolicyjna). Parlament traktuje si nie jako miejsce, w ktrym opinie s dyskutowane, dojrzewaj, ale miejsce, w ktrym zaatwia si interesy i narzuca swoj wol nie liczc si z gosami krytycznymi. Wygrywa wic demagogia i tupet. Pozostaje wtedy tylko wta nadzieja - prezydent i sd konstytucyjny. Fasadowa demokracja Nie tylko koalicja bronia tego projektu ustawy medialnej, ale, co gorsza, z braku w Polsce przyzwoitej opozycji, nie byo partii, ktra by potrafia skutecznie tej ustawie si przeciwstawi. Politycy opozycyjni okazali si, jak zwykle, bardziej ni nieporadni, bo po prostu gupi. W tej sytuacji sami zainteresowani, waciciele mediw, musieli stworzy wasn grup nacisku i wprost odgrywa rol politykw. Gdy okazuje si, e ustawy przepycha si, dlatego, e stoj za nimi silne lobbies (biopaliwa), to znaczy, e ustawy si kupuje w jakiej postaci. Kto robi lub chce na nich robi due pienidze, a partia polityczna zamienia si w reprezentacj grup interesu i ginie jej zwizek z wyborcami, nie wspomn, naiwnie, o dobru wsplnym czy interesie publicznym. Kilka lat temu wiele sobie obiecywano po ustawie dotyczcej finansowania partii z budetu pastwa. W ten sposb miaa zosta ukrcona korupcja. Okazao si, e ta kolejna ustawa majca oczyci polskie ycie polityczne niczemu nie suy. Od dwunastu lat wprowadza si prawne rozwizania antykorupcyjne. Korupcji to nie przeszkadza. Powiedziabym nawet - wprost przeciwnie. Wniosek z tego wynika dramatyczny. Prawo sabo broni przed naduyciami. Jest albo le skonstruowane, albo mona je lekceway. Jeeli tak jest, to znaczy, e polska demokracja ma charakter fasadowy. Wybory jeszcze si odbywaj. Gosy zapewne liczone s skrupulatnie, ale ju wybracy zachowuj si tak, jakby prawo w Polsce nie zawsze musiao obowizywa. Propozycja apwki, z ktr wystpi Lew Rywin, jest szokujca tyle swoj bezgraniczn szczeroci, ile tym, e moe by czym normalnym dla naszego porzdku politycznego. Zapewne liczne ustawy si "kupuje" w taki lub inny sposb i pisze pod lobbies, pod aktualne interesy, rzadziej, dlatego, e s oczekiwane lub potrzebne. Jeli ustawy s produkowane z tak nonszalancj, a potem i tak bywaj omijane, to podstawowa norma demokracji - rzdy prawa - jest ju nie tyle zagroona, ile po prostu lekcewaona i gboko podwaona. By moe wejdziemy do Unii Europejskiej, ale z takim nieporzdkiem prawnym krajem europejskim nie bdziemy. Moemy si pociesza tym, e zapewne wikszo pastw na wiecie jest chora; nie respektuje si prawa, lekceway interesy obywateli. W tym jestemy podobni do Argentyny, Kenii, Bugarii czy Ukrainy. Ale o adnej Europie by mowy nie moe. Bowiem Europa to nie jest tylko wielka instytucja zwana Uni Europejsk, ale to przede wszystkim europejski duch praw. Choroba rodem z PRL

Choroba rodem z PRL System polityczny Polski jest chory, podobnie jak chore s dziesitki pastw na wszystkich kontynentach. Okazao si, e ow chorob przenielimy razem z instytucjami i personelem z PRL. Z t jedn rnic, e teraz sekretarze Komitetu Centralnego, funkcjonariusze komunistycznych sub specjalnych wraz z dziaaczami ZSL, mog powoywa si na mandat demokratyczny, a nie jak dawniej na konieczno historyczn, geopolityczne racje lub wol partii rzdzcej. Sprawuj jednak wadz tak samo, jak przed wielu laty, lekcewac prawo, partnerw politycznych i obyczaj spoeczny. W mediach mowa jest o kryzysie zaufania do wadzy, instytucji pastwa, politykw. I jest to fakt bezsprzecznie o znaczeniu podstawowym. Trudno przestrzega prawa, czyli wsplnych regu gry, gdy jedna strona, i to ta silniejsza (politycy, liczni przedsibiorcy), w potrzebie je omija. Trudno oczekiwa niezbdnego poczucia stabilizacji, gdy wiemy, e reguy s zmieniane, dowolnie interpretowane. Trudno ufa wadzy, gdy okazuje si - vide rozmowa Rywin - Michnik w jaki sposb podejmuje si czy choby dyskutuje najwaniejsze decyzje dla pastwa. Duch demokratycznego towarzystwa oraz korupcji przenika wiele warstw spoecznych i psuje kraj. Polski kryzys jest przede wszystkim kryzysem politycznym, kryzysem zaufania. Bez kapitau spoecznego nie zbuduje si rynku, sprawnej administracji. A przez ostatnie dziesi lat dzieje si bardzo wiele, by pogbi stan anomii. Co tydzie od wielu lat jestemy informowani o kolejnej aferze gospodarczej, politycznej. Nikt nie zosta skazany. Jest jeden wyjtek, ale wyrok w tym przypadku zapad bez wystarczajcych dowodw, ale staa za nim nagonka prasowa i zwyke ploty. Nie ma adnego powodu, by sdzi, e "sprawa Rywina" zostanie wyjaniona. Z dwch powodw. Po pierwsze, dlatego e cae pastwo, jak za dobrych czasw PRL, jest upartyjnione. Kolejny rzd, po objciu wadzy zaczyna najpierw od wyrzucania dawnych prokuratorw i mianowania swoich, zapewne nie mniej rzetelnych i nie mniej lojalnych wobec politycznych mocodawcw. Tak samo rzecz si ma w parlamencie. Komisja ledcza skada si w wikszoci z czonkw partii koalicyjnej i trudno komukolwiek uwierzy, e komisja zechce pracowa odwanie i radykalnie. W Polsce wszystko zostao upartyjnione (znam przypadki wyrzucania wonych, bo nie s z waciwej partii) i nie rozumiem, dlaczego tego rodzaju sd nie mgby si skada ze zwykych obywateli, jak sd przysigy w Ameryce. Po drugie, sprawa ta nie zostanie wyjaniona, bo nikt chyba (poza pras) nie jest zainteresowany jej wyjanieniem. Bo logicznie rzecz biorc - na co wikszo komentatorw zwraca uwag - w caej tej historii nic si kupy nie trzyma. Ostatnia instancja Gdy partie nie wypeniaj swojego powoania, gdy polityka sprowadza si do gry interesw ekonomicznych, gdy porzdek prawa jest gboko obraony, pozostaj wolne media. Po wielekro okazywao si, e tylko dziennikarze ujawniali wielkie i mae afery gospodarcze, polityczne. Niekiedy mona byo odnie wraenie, e skutecznie zastpowali prokuratorw, policjantw, komisje sejmowe. Czwarta wadza w Polsce bywa ostatni instancj sprawiedliwoci i prawdy. Dziennikarstwo ledcze "Gazety Wyborczej", "Rzeczpospolitej" okazao si niezwykle wane. Tym wiksze znaczenie ma wanie dobra ustawa o mediach, jak bardzo wany jest pluralizm mediw i ich zdrowe ekonomiczne podstawy. Adam Michnik podj olbrzymie ryzyko upubliczniajc spraw Rywina i tym samym odsaniajc swoje plany. Jednak doceniabym fakt, e spraw ujawni, e uczyni j przedmiotem publicznej debaty. To, e zarazem odkry choroby, jakie niszcz nasze ycie publiczne, nie moe by wobec niego zarzutem. Raz jeszcze pad dowd na to, e bez wolnych mediw nie zdoamy ocali nawet pamici naszych obywatelskich wolnoci i praw. Ale bez wzgldu na to, jak dalej potoczy si ta konkretna afera, pozostaj bez odpowiedzi pytania o wymiarze zasadniczym. Nic si nie zmieni, jeli nie odbudujemy zaufania do instytucji pastwa, prawa, parlamentu, administracji, rynku gospodarczego. Co ostatecznie pko i si skoczyo. Rzecz nie moe si sprowadzi do kolejnej fali moralistycznych poucze i rad.

skoczyo. Rzecz nie moe si sprowadzi do kolejnej fali moralistycznych poucze i rad. Niewiele wynika z narzekania i czarnowidztwa. Co najwyej mog zaciera rce populici i nacjonalici, ktrzy bd zdobywa poparcie wraz z narastajcym rozczarowaniem polsk demokracj. Tymczasem bardzo wiele wskazuje na to, e III Rzeczypospolita wyczerpaa swoje moliwoci samonaprawy. Czas zacz myle o IV Rzeczypospolitej.

Autor jest profesorem socjologii, redaktorem "Res Publiki Nowej"

AFERA RYWINA

Darmowy Hosting CBA.PL

Res Publica Nowa - padziernik 2002 r.

To tylko moda

Pawe piewak Sowniczek sw modnych i niemodnych (w humanistyce)


Alienacja - sowo jawnie niemodne, wywodzi si ze sownika Hegla, Marksa i Sartre'a. Ostatnio stosowane w encyklice o pracy przez Papiea. Oznaczao wyobcowanie, utrat kontroli, wadzy nad wasnymi wytworami pracy. Wok sowa "alienacja" toczyy si przed laty zaarte spory, czy w socjalizmie pozostao jeszcze ladowe formy alienacji. Sowo niemodne nie dlatego, by brakowao zwolennikw Hegla czy Marksa, ale dlatego e pachnie naiwnoci, bo kt dzisiaj uwierzy, e moliwe jest zniesienie alienacji pracy czy alienacji stosunkw midzyludzkich. Wizja transparentnej spoecznej rzeczywistoci jest cakowicie nie do przyjcia. Poza tym jest to pojcie trudne, niejasne. Jego rozumienie wymagaoby wczytywania si w przykurzone dziea zawiych filozofw. Czsto stosowane jest sowo "alienowa", czyli wyobcowa si wtedy, kiedy na przykad kto na imprezie trzyma si z boku. Wtedy mona go zapyta: dlaczego tak si alienujesz? Z pewnoci tak postawione pytanie bdzie zrozumiae. Inaczej bywa ju z pojciem alienacji. Ambiwalencje, ambiwalentny - zapewne wskazuje na to, e co jest wieloznaczne, zoone, pene napi czy wrcz sprzecznoci. Sowo umiarkowanie modne. Antyglobalizacja, ruchy antyglobalizacyjne - zwykle uchodzi za nowe wcielenie lewicy. O ile dawniej lewica walczya z kapitalizmem i kapitalistami we wasnym kraju, to dzisiaj jest wiadoma, e kapitalizm jest zjawiskiem globalnym lub te, e globalizacja jest narzdziem, za pomoc ktrego wielkie korporacje (gwnie amerykaskie) zdobywaj wadz polityczn, gospodarcz i kulturow nad ludami, szczeglnie biedniejszymi, wiata. Antyglobalici sugeruj, e pogbiaj si nierwnoci midzy krajami rozwinitymi. Antyglobalizm cile czy si z antyamerykanizmem, a konkretnie z ywioow wrcz niechci do restauracji McDonald's. Oto symbol panowania ducha amerykaskiego nad wiatem. Z kolei antyamerykanizm lewicy spotyka si z antyamerykanizmem islamu, gwnie Palestyczykw, co prowadzi do tego, e

demokratyczna lewica, dawniej otwarcie zwalczajca antysemityzm, dzisiaj zdaje si co najmniej obojtna wobec tej kwestii. Dostrzega sojusz Izraela ze Stanami Zjednoczonymi i z jawn niechci odnosi si do Izraela i rzdu Szarona w szczeglnoci, a wtedy chtnie ulega propalestyskiej propagandzie. Antyglobalizm ma swoje rwnie oblicze anarchistyczne i bywa wtedy utosamiane z przemoc, zamieszkami, a ulubionym celem takich grup anarchistycznych s obiekty amerykaskie lub na amerykaskie wygldajce. Archetyp - sowo niemodne. Niegdy popularne. Jego karier zawdziczamy pierwszym lekturom Carla Junga i Mircei Eliadego. Razem z kocem mody na tych autorw sowo wycofane z obiegu. Poza tym archetyp sugeruje istnienie jakich ponadhistorycznych czy ponadkulturowych fenomenw. Dzisiaj jestemy bardziej przesiknici niemodnym ju historyzmem, a przede wszystkim kulturalizmem. Nie ma lub nie wierzymy w to, e s jakie trwae cechy religijnoci, kobiecoci, mskoci. To pachnie esencjonalizmem. S, w opinii wspczesnej humanistyki, tylko teksty, wypowiedzi szczeglnych kultur, tradycji. Asertywny - sowo to zrobio niezwyk karier, szczeglnie w tak zwanej prasie kobiecej. Oznacza stanowczy, pewny swego, wymagajcy. Zwizane z pewn wizj waciwych zwizkw midzyludzkich. Mamy prawo da, by szanowano nasze zdanie, emocje, by liczono si z naszymi opiniami. Wymagamy uznania dla naszego "ja". Nie ma tu miejsca na postaw uleg, przestraszon. Trzeba wiedzie, czego si chce. Kobiety, jako klasa upoledzona w opinii feministek, powinny szczeglnie domaga si, by ich gos by syszany i brany pod uwag. Raz trzeba powiedzie "nie", kiedy indziej "tak". Byle wyranie i stanowczo. Kada psychoterapia zaczyna si od treningu asertywnoci. Asertywna komunikacja - stanowczo, ktra jest ju otwarcie manifestowana w dyskursie. Autorytaryzm, postawa autorytarna - wypado z obiegu, ale czy stracio swoj warto? Nie wiem. Ja sdz, e trafnie opisuje pewne typy osobowoci. Dekonstrukcja - dekonstruuje si zwykle tekst, czyli odczytuje jego ukryte znaczenia. Temat filozoficznych rozwaa. Cay nurt w teoriach kultury. Traktowabym to sowo powanie, cho czasem nie rozumiem, o co chodzi. Szczeglnie, e wszystkie tumaczenia Derridy powinny zosta wreszcie przetumaczone na jzyk zrozumiay. Demos - to tyle, co po grecku lud. Sowo "lud" nie jest ani stosowne (sugeruje istnienie pozycji czy napicia, przedziau midzy szerokimi warstwami spoecznymi a elitami, pachnie wic paternalizmem, poczuciem wyszoci), ani trafne. Wielu badaczy twierdzi, e skoczya si ju epoka ludu. Takiej grupy ju nie ma. S farmerzy, technicy, urzdnicy, ale nie ma ludu yjcego w przywizaniu do tradycji. Nie ma ludu jako zbiorowoci. Dominujc pozycj zajmuje klasa rednia. W demokracji rzdzi ma teraz demos, a nie lud. Diachronia i synchronia - byy ulubionymi sowami strukturalistw i kady, kto przeczyta LeviStraussa, musia si nimi posugiwa. Sowa te umary z wyczerpania. Byy eksploatowane zbyt intensywnie. Poza tym nikt przy zdrowych zmysach nie bdzie ju powoywa si na LeviStraussa i jego krg intelektualny. Dokadnie - kalka z jzyka angielskiego ("exactly"). Jest wanie tak, jak jest. Nie mwi si, e kto dokadnie namalowa map lub dokadnie wykona polecenie. Dokadnie to tyle, wanie tak, trafnie. Wyraz zgody dla czyich pogldw: "jest dokadnie, jak mwisz". Drugi - patrz: inny. Sowo zapoyczone z filozofii dialogu. Brzmi dobrze. Dyskurs, dyskursywizacja, dyskursywny - bodaj najwaniejsze sowo w humanistyce

wspczesnej. Szalenie modne. Zapewne stao si wszechobecne za spraw Michaela Foucault, najczciej obecnie cytowanego w wiecie filozofa. S dyskursy polityczne, obyczajowe, prasowe, telewizyjne. Wszyscy prowadz dyskurs. S do niego wczani i ze eliminowani. Kady dyskurs ma swoje reguy prawomocnoci i reguy wykluczania. Ju nie rozmawiamy i nie gawdzimy, ale prowadzimy dyskurs. Oczywicie dyskurs prowadzi si nie tylko za pomoc sw, ale i za pomoc strojw, konstruujc wystawy w muzeach, urzdzajc polityczne manifestacje, wypisujc recept w przychodni, zamykajc winia. Nie sposb wskaza takiej sytuacji, w ktrej dyskurs milknie. Skoro wszyscy bior udzia w jakim dyskursie, to kada, w tym naukowa, wypowied jest czci jakiego pola dyskursu i warto oraz waga danej wypowiedzi daje si oceni tylko w jego obrbie. Lepiej sobie z tego sowa nie artowa, bo brane jest w akademickich rodowiskach bardzo powanie. Na ten temat powstao wiele ksiek. Czasem warto je czyta. Emancypacyjny - sowo chtnie uywane przez mod lewic. Nie ma nic wsplnego z emancypantkami. Raczej wskazuje na potrzeb zmiany, naprawy, wyzwolenia uciskanych rnej maci. Jest bardzo pojemne. Zwolennicy emancypacji posuguj si dwudzielnym obrazem wiata. S oni, a reszta to prawica i konserwatyci. Moliwe uycie: dyskurs emancypacyjny. Epifania - sowo zaczerpnite ze sownika Eliadego. Lubi si nim posugiwa Leszek Koakowski. Z czasem przeniesione poza obszar religii i wtedy mowa bya o epifanii historycznej czy kulturowej. Nieco zuyte, cho odradza si wrd krytykw literatury. Esencjonalizm, esencjonalistyczny - teoria czy stanowisko chtnie i ywo krytykowane przez feministki i postmodernistw. Gdy kto mwi o kobiecoci lub mskoci, zwykle pada wobec niego zarzut, e przypadkowe, czyli historyczne, zmienne formy odgrywania roli kobiety czy mczyzny uznaje za zjawiska wiecznotrwae. Przeciwnicy esencjonalizmu powiadaj, e wszelkie zjawiska s tylko kulturowo bd historycznie ugruntowane, a wic e mona je zmienia, jak zmienia si obraz kobiety i mczyzny w kulturze. Zapewne kariera sowa "tosamo" wie si wanie z krytyk wszelkich form esencjonalizmu. Etos - nie wypada o tym mwi. Etos kojarzy si bowiem wycznie z "Solidarnoci" i opozycj antykomunistyczn. Etosowcy - maj wydwik ironiczno-przemiewczy. Tak si stao i nic na to nie poradzimy. Fallokracja - sowo ze sownika feministycznego. Wskazuje na dominacj mczyzn w kulturze. Ale zapewne chodzi te moe o si, przemoc obecn w obyczajach czy kulturze popularnej. Oczywicie wszystkiemu winni s faceci. Fallologokracja - najpewniej pewna posta fallokracji, tyle e ukryta (w nowym jzyku zakodowana) w kulturze, w mowie potocznej czy nawet nauce, oglniej w tekstach kultury. Fantazmat - ma w sobie co perwersyjnego. Jest fiksacj (sownik freudowski) na jakim obrazie, sprawie, idei. Kady ma swj fantazmat. Niech tylko chwil pomyli. Patrz: refleksyjno. Filozofia - zwykle pewna wyspecjalizowana dyscyplina poznawcza ze swoimi mistrzami, sporami, jzykiem. Dzisiaj okazuje si, e filozofi moe by wszystko. Jest filozofia wydawania pienidzy, konstruowania budetu, marketingu, podejmowania decyzji. Wszystko moe by filozofi, co prowadzi do tego, e sowo traci wszelki sens. Pozostaje jedynie pewna powaga, ktra niegdy w filozofii istniaa. Generowa - zjawia si na przykad w zdaniu: agresja jest generowana przez... (tu mona wpisa dowolne sowo). Generowa, czyli tworzy, wywoywa, powodowa. Zapewne jedna z

licznych kalek z jzyka angielskiego. Szczeglnie modna pord socjologw i psychologw. Globalizacja - proces, ktry rzekomo zacz si w latach 90., po upadku imperium sowieckiego i rozpowszechnieniu Internetu. Sprawia, e nie ma miejsca ani na izolacj polityczn, ani kulturow. Wszyscy ludzie uczestnicz w tej samej grze ekonomicznej, kulturowej. Zwykle ma prowadzi do upodobnienia ludw i zaniku ich kulturowych odrbnoci. Wiele osb skonnych jest sdzi, e promotorami globalizacji s megakoncerny, gwnie amerykaskie. Przeto globalizacja i amerykanizacja ulegaj atwemu utosamieniu. Gboka ekologia - czsto si pojawia, ale trudno je poj. Chodzi chyba o to, e wiat stanie si czysty dopiero wtedy, gdy zniszczymy globalny kapitalizm. Brzmi radykalnie. Godno - bardzo wane sowo obecne zarwno w sowniku chrzecijaskim, jak i liberalnym. cile zwizane z pojciem osoby ludzkiej. Godnoci jestemy obdarzeni. Jest czym, czego uznania od wszystkich domaga si moemy. Zawarta w nim jest olbrzymia sia patosu. Chtnie dlatego stosowane przez wszelkie ruchy wyzwolecze (na przykad "Solidarno"). Dzisiaj skryte w cieniu, niemodne czy wrcz niestosowne. Hipertekst - tekst, ktry istnieje przez odwoanie do innych tekstw. W nim spotykaj si inne teksty, ale nie jest dzieem samowystarczalnym. Historyzm, historycyzm - sowa te zrobiy zawrotn karier dziki Popperowi. Nieodzowne w sowniku liberaw z czasw zimnej wojny. Dzi zbliony do nich sens ma sowo metanarracja. Obecnie w fazie schykowej. Wskazuje te na zmienno wszystkiego. W istocie wszyscy przeniknici jestemy historyzmem. Zdecydowanie niemodne. Homofobia - sowo, jak najbardziej nowiutkie, przez ktre opisuje si niech do jawnego homoseksualizmu przez osoby, ktre przed samymi sob ukrywaj skonnoci homoseksualne. Ma w sobie smak perwersji. Okazuje si, e wikszo przeciwnikw swobd dla homoseksualistw to homofobi. Idiom - nie ma nic wsplnego z idiomami w dawnym sensie tego sowa. Kady ma swj idiom, czyli sposb wypowiedzi, czyli styl mwienia, ubierania, gestw. Ikona - trway wizerunek idola czy bohatera naszych czasw w kulturze popularnej. Moe to by ikona Madonny lub Papiea. Moe te by wzorzec, spenienie. Ikona ten wzorzec zapisuje, zatrzymuje ku pamici. Inny - jedno ze sw-kluczy naszej epoki. Dawniej mwio si obcy czy wrcz wrogi albo dziwny, jaki nie taki. Inny, czyli ten drugi, kogo mam szanowa i dostrzega w nim ludzkie cechy, nawet jeli wyda mi si zaskakujcy. Innego trzeba szanowa. Ma gwnie sens polemiczny. Sowo o silnym etycznym zabarwieniu. Intertekstualny - kada wypowied jest zrozumiaa przez kontekst, odniesienie do innych tekstw. I dopiero analiza intertekstualna pozwala nam zobaczy sens wypowiedzi. Kapita lub zasb ludzki - czyli pracownicy lub potencjalni pracownicy. Brzmi to strasznie, ale rne badania pokazuj, jak inwestowa w kapita ludzki, jaki kapita jest potrzebny na rynku pracy. Kapitay zreszt bywaj rne: chtnie i czsto mwi si o kapitale spoecznym (zaufaniu midzy ludmi i zaufaniu do instytucji), kapitale kulturowym, biograficznym. Dopiero te zsumowane kapitay pozwalaj nam zbliy si do kapitau w tym starowieckim wydaniu, czyli pienidzy. Katharsis - czyli oczyszczenie przez bl, cierpienie. Nie pojawia si ju w naszej literaturze. Nie

ma te mowy o dowiadczeniach katartycznych. mier sowa bez podania przyczyn. Kod, kodowa, dekodowa - w pewnym artykule przeczytaem takie zadnie: "Kodem groteski Czesi posuguj si doskonale". Nie wystarczy ju powiedzie: kultura czeska ceni grotesk czy twrcy kultury czeskiej wietnie posuguj si grotesk. Trzeba doda sowo kod, co zwrci ma w tym wypadku uwag nie tyle na sam grotesk, ile na pozycj i samowiadomo tego, kto to zdanie wypowiada. Kod wskazuje na to, co ukryte, niejawne, a autor tego tekstu przedstawia si jako czowiek, ktremu dostpne jest wtajemniczenie i narzdzia rozpracowywania tego, co dane jest nie wprost. Konsensus, konsens - zwykle oznaczao zgod polityczn. Konsens pojawi si w pismach nowoczesnych. Dlaczego? Nie wiem. Konstytuowa, konstytuujcy, konstytutywny - mona przestrze rozmowy, spotkania. To tyle, co tworzy, powoywa do istnienia. Konstytutywny, czyli najwaniejszy, tak jak konstytucja ma tworzy podstawy prawa. Kontekstualizacja - zrozumienie sowa, dziea, gestu wymaga umieszczenia w kontekcie szerszym, a to przez odniesienie do kodw kultury czy w obrbie tekstu. Kontekstualizacja czy si te ze sowem "kontekstowy". Oglnie pewne zalecenie co do sposobu czytania i interpretowania wydarze. Kontrowersyjne - najczciej pogldy. Uporczywie trwa i zwykle oznacza, e czego nie lubimy, ale nie potpiamy. Oznacza dyskusyjny, wtpliwy, trudny do przyjcia. Kontrybucja - zwykle to sowo czyo si z kar naoon na przykad na miasto przez okupanta. Dzi oznacza wkad w dyskusj, prac. Czasem wystpuje w formie czasownikowej jako kontrybuowa. Kreatywny - niegdy bez wtpienia twrczy. Najczciej pracownik agencji reklamowej. Dzisiaj moe oznacza cwany, chytry. Pojawia si w zwizku z ksigowoci w wielkich firmach. Kultura popularna - niegdy chtnie mwio si o kulturze masowej. Dzisiaj ju nie wypada uywa tego staromodnego okrelenia, poniewa zawiera w sobie mniej lub bardziej ukryty podzia na kultur wysz i nisz, dobr i z, wyrafinowan i prostack. Sugeruje wic, e jest jaka hierarchia w dziedzinie kultury. Poza tym stoi za ni podstawowy przesd spoeczny: lud (masy), ktry ju nie istnieje lub o ktrym nie wypada mwi (patrz demos), jest w ten sposb traktowany z lekcewaeniem, a uprzywilejowan pozycj przyznaje si elitom umysowym, w tym inteligencji. To ona ma, w teoriach kultury i spoeczestwa masowego, zamieszkiwa wysze rejony ducha i poucza maluczkich, co maj myle i czu. Kultura popularna unika stosowania tego podziau na gorsze i lepsze. Masowe oznacza te podobne, takie same. Tymczasem badacze kultury masowej wskazuj na obecny w niej pluralizm mediw, treci, sposobw uczestnictwa w kulturze. Lepperyzacja - wystpuje w jzyku publicystycznym i socjologicznym jako okrelenie brutalizacji ycia politycznego i propagowania hase populistycznych. Logocentryzm - zapewne wskazuje na kultur zdominowan przez sowo i do tego majc pretensje do wypowiedzi racjonalnej, uporzdkowanej, w miar obiektywnej. Chyba obdarzone negatywn konotacj. Macdonaldyzacja - inaczej amerykanizacja lub upodobnienie kultury na sposb amerykaski. Oczywicie amerykaski uznany jest za pytki, prymitywny, wrcz mieciowy, jak fast food w restauracji. Czsto uwaa si przy tym, e macdonaldyzacja oznacza erowanie na najniszych

potrzebach i instynktach. Zwykle prowadzi do odrzucenia tradycji i zastpienia jej papk kulturow: tacem techno, tymi samymi fryzurami, strojami, czapkami baseballowymi na caym wiecie. Mainstream - cho sowo jawnie niepolskie (jak weekend), szeroko stosowane. Nurt gwny, co nie znaczy modny czy szanowany. Mae ojczyzny - regiony czy wsplnoty kulturowe, ktre pozwalaj si nam zakorzeni w tradycji, przeszoci i znale podobno swoje miejsce w wielkiej ojczynie. Modne w pocztkach lat 90. Obecnie weszo do sownika politykw i dlatego zemrze. Z maymi ojczyznami zwizana jest tak zwana literatura korzenna, ktra do mniej lub bardziej wyimaginowanych lokalnych kultur si zwraca i prbuje je oywi. Metafizyka obecnoci - klasyczna filozofia, ktra sens uznaje za dany, a naszym zadaniem jest ten sens odczyta, nie nadawa, nie wymyla. Metanarracja - bardzo wane sowo postmodernistw. Pozwala ich natychmiast rozpozna. Metanarracje dawniej zwane byy historiozofiami, czyli caociujcymi opowieciami o losach cywilizacji, wiata. Metanarracjami s na przykad marksizm, heglizm lub teorie postpu. Dzisiaj nikt pretensji do tak wielkiej wiedzy nie tylko nie ma, ale uwaa, e nie naley sili si na uoglnienia. Wszak mwimy sob, swoimi narracjami. Narracja, moe by moe maa i dua - jedno z najwaniejszych okrele w jzyku humanistyki. Jego kariera jest fascynujca i bardzo dziwna. Nie wiadomo, kto je upowszechni. By moe Alisdair MacIntyre. Moe Anthony Giddens. Nie jest to istotne. Wskazuje przede wszystkim na to, e kada wypowied naukowa, codzienna, polityczna jest osadzona (ale ju nie zakorzeniona) w narracji czyjego ycia lub rodowiska. Innymi sowy jest i powinna by czytana jako wypowied sformuowana w konkretnym momencie i w konkretnej sytuacji. Mwic o wiecie, mwimy, prezentujemy siebie, czyli swoj narracj, opowie o sobie samym. Narracja wskazuje na element stawania w naszych jednostkowych i zbiorowych biografiach. Stawania i niedomknicia. Sens opowieci jest zawsze ulotny i jego prezentacja, jak i odczytanie zale od tego, przez kogo jest czytany i do kogo kierowany. Bez pojcia narracji nie zrozumiemy kolejnego, kluczowego dla naszej epoki sowa - tosamo. Narracjami s wszystkie idee, cznie z naukowymi. Wszelkie pretensje do posiadania wiedzy pewnej, obiektywnej s podwaone i wymiane. Narracja kieruje uwag humanistw na badanie powieci. Na sesjach naukowych antropologw i etnografw chtniej analizuje si modne powieci ni obyczaje. Narracja maa to zwykle narracja osobista. Dua lub wielka do opowie o historii narodu, kraju. Neo - jest neoliberalizm, neofeudalizm, neosocjalizm, neofaszyzm. Nie wiemy, jak nazywa nowe zjawiska, i oswajamy je, nadajc im dobrze znane nazwy, ale dla zaznaczenia, e jest to jednak co nowego, dodajemy przedrostek neo-. Neoliberalizm - sowo to wystpuje zwykle jako synonim liberalizmu a la Milton Friedmann, czyli liberalizmu gospodarczego w klasycznym jego wydaniu. Tym samym powiada si chyba, e liberalizm ma zarwno wymiar kulturowy, jak i polityczny, a neoliberalizm ogranicza si tylko do problemw ekonomicznych i nadaje, na podobiestwo marksizmu, uprzywilejowan pozycj procesom gospodarczym. Neptyczne - tyle, co czujne, uwane, wraliwe na przykad na upyw czasu. Nomadyczny - czyli wdrowny, dawniej niezakorzeniony. Wskazuje na element ruchu, poszukiwania, cigego odradzania si i stawania. Kto, kto nie znajduje spoczynku i spenienia

w adnej gotowej roli, wzorze bycia. Sposb ycia ceniony przez postmodernistyczne autorytety. Oniryczny - senny, nicy. Pewien typ obrazu i obrazowania. Niestety sowo umiera, co chyba nie znaczy, e przestajemy ni. Opresywny - ograniczajcy, narzucajcy, wymuszajcy. Wskazuje na element szeroko rozumianej przemocy istniejcej gwnie w kulturze. Opresywna moe by propaganda czy polityka, ktra jedn posta na przykad rodziny chce narzuci wszystkim ludziom. Opresywny to tyle, co niezgodny z ludzk wolnoci, spontanicznoci, swobod wyboru. Orientacja seksualna - dawniej zboczenie (tak si ju nie mwi) albo skonnoci homoseksualne. O heterykach nikt nie powie, e maj orientacj seksualn. Sposb na oswojenie i uprawomocnienie innych, przepraszam, ni wikszoci seksualnych preferencji. Osoba ludzka - niegdy bylimy osobami ludzkimi, czyli istotami obdarzonymi wasn duchow treci, niejako dan nam z racji tego, e jestemy ludmi. Zawsze wzbogacane o pojcie godnoci. Bardzo popularne w sowniku chrzecijaskim, rzadziej pord liberaw. Przede wszystkim szeroko kolportowane przez wyznawcw personalizmu Maritaina i Mouniera. O ile wiem, nikt ju ich ksiek nie czyta. Pojcie odeszo z tego wiata. Cho chciaoby si wierzy, e nadal jestemy kim wicej ni narracjami. Owieceniowy - owiecenie ma wicej krytykw ni sympatykw i dlatego owieceniowy to zarazem pyszny, zarozumiay, niesceptyczny, przekonany o sile rozumu. Istnieje ciekawy alians: owiecenie krytykuj rwnie chtnie konserwatyci, katolicy, jak i postmodernici, cho kady z innego powodu. Paradygmat - dawniej wskazywano i mwiono o paradygmatach w nauce (patrz ksika Kuhna) lub w kulturze. Dzisiaj paradygmaty si skoczyy. Sowo to umiera z bliej mi nieznanych przyczyn. Troch szkoda. Peryferie - sowo to bynajmniej nie oznacza peryferii wielkich miast. Peryferie maj przede wszystkim posta kulturow. Peryferie to miejsce obok, z dala od centrum (centrw) kulturowych. Podobno na peryferiach yje si lepiej. Pluralizm - sowo bardzo wane w sowniku opozycji antykomunistycznej oraz w pierwszych latach III Rzeczpospolitej. By pluralizm polityczny, obyczajowy. Pluralizm przeciwstawiano zarwno paternalizmowi, dogmatyzmowi, jak i narzucaniu jednolitych pogldw. Niemal synonim wolnoci. Domaga si zwykle tolerancji. Ale o niej mwi si coraz gorzej, wic i pluralizm albo si zbanalizowa, albo nie wytrzymuje krytyki przeciwnikw tolerancji. Polityczna poprawno - temat wielu telewizyjnych i prasowych debat. Nie lubi jej zarwno konserwatyci, jak i liberaowie. Chtnie o niej wspomina lewica. Pierwsi twierdz, e niszczy jzyk i obraz rzeczywistoci. Drudzy, e eliminuje jzyk nienawici. Lewica dostrzega naduycia politycznej poprawnoci, ale powiada: pomys dobry, realizacja za. Niektrzy uwaaj, e w Polsce stranikiem politycznej poprawnoci jest "Gazeta Wyborcza". Przeciwnicy Michnika i jego gazety lubi podkrela swoj niezaleno, mwic: "bd politycznie niepoprawny". Ponowoczesno - nikt nie wie, kiedy si zacza i czym ma si skoczy. Pisa o tym najwicej Zygmunt Bauman i liczni postmodernici. Postnowoczesno to koniec epoki metanarracji i koniec pewnej, naukowej, scjentyficznej, inaczej postowieceniowej koncepcji racjonalnoci. Koniec nauki, bo nauka, wiedza s postaciami wadzy. Epoka postnowoczesna to epoka radykalnej wolnoci, stawania si, poszukiwania siebie, swego niepowtarzalnego gosu lub idiomu mwienia. Nie sposb powiedzie, czy epoka ta ju nastaa, czy nastpi, jak nie

bardzo wiadomo, czy wicej te hasa mwi o elitach intelektualnych, czy o szerokich faktach spoecznych. Take nie wiadomo, czy jest to ju ostatnia epoka w dziejach, czy te pocztek jakiej nowej sekwencji kulturowych wydarze. Idea ta niesie w sobie ciar zerwania z ca filozofi (rzekomo absolutystyczn). Jest w niej te nadzieja na co nowego. Zwykle zwolennicy ponowoczesnoci nie s zainteresowani histori, przeszoci. Nowa epoka bdzie ju samowystarczalna i tradycji ma ju nie potrzebowa. Due uznanie zdobywa na lewicy. Prawica, konserwatyci i zwykli liberaowie jej albo nie cierpi, albo po prostu nie zauwaaj. Posesywny - czyli skonny do zawaszczania czyich myli, idei, potrzeb. Jednym sowem okropny. Post - chtniej powiada si, e yjemy w epoce postkomunistycznej, postinustrialnej, postkapitalistycznej, postnowoczesnej, posthistorycznej Jestemy gdzie po, ale nie przed. Bo zaiste nie wiemy, co bdzie jutro. Problematyzowa - stawia problemy. Nie wystarczy powiedzie, co autor ma na myli lub co ludzie myl o jakiej sprawie, trzeba zaraz rzecz sproblematyzowa. Brzmi dostojnie i powanie, cho nic nowego to sowo nie wnosi. Podobne sowo: tematyzowa. Promieniowanie ojcostwa - takie okrelenie rozplenio si pord katolickich publicystw. Ojcostwo pojte jest tu czysto duchowo i nie ma wiele wsplnego z ojcostwem w dosownym tego sensie. Promieniuj ojcostwem zwykle hierarchowie kocielni. Przestrze - metaforyka przestrzenna zyskuje bardzo na znaczeniu. Jest przestrze spotkania, przestrze mowy, dyskursu, tekstu. Nigdy nie chodzi o przestrze w jej dosownym sensie. Przestrze to miejsce wymiany, komunikacji, tworzenia. W tej przestrzeni sycha gos. Refleksyjny - sowo robi si znw modne, czyli wiadomy siebie, analizujcy wypowiedzi, jzyk. Polecam lektur Giddensa. Wymg stawiany przed ludmi postnowoczesnymi: powinni by moliwie refleksyjni i nie kierowa si przesdami, nawykami, tradycj. Refleksyjni, czyli rozumni. Sacrum - profanum - niegdy ulubiony temat niezliczonych rozpraw. Otto i Eliade nadali mu wielk rang. Pisano ksiki o miejscu sacrum, o oddzieleniu tego, co wieckie i wite. Nie wiadomo dlaczego, odeszo na cmentarzysko idei. By moe zastpuje je sowo duchowo. Duchowo moe by liberalna, katolicka, buddyjska, codzienna. W kadym razie o duchowoci, promieniowaniu tego, co ukryte, a zarazem wysze, wypada obecnie si wypowiada. Samorealizacja - jedno z najniebezpieczniejszych sw wzitych z psychologii i terapii humanistycznej. Rzekomo kady mia odnale siebie i speni si w tym, co dla niego jest dobre i suszne. Ulego banalizacji w powiedzeniu: "bd sob". Weszo do jzyka reklam i oznacza tyle, bdziesz sob, jak wypijesz pienisty pyn koloru czerwonego i staniesz si taki, jak inni, ktrzy ju tego pynu zasmakowali. Sie - wizi sieciowe przeciwstawione ukadom hierarchicznym. Przeto mniej sztywne. Nikt nimi nie zarzdza i nie kieruje. Porzdek ksztatuje si w wyniku negocjacji uczestnikw sieci. Zwizane cile z jzykiem komputerowym. Subwersywny - czyli wywrotowy, opozycja wobec opresywny. Zwykle te dwa sowa wystpuj w parze. Symbol - wystpuje rzadko i przypadkowo. Nikt ju zapewne nie czyta prac z symbolem w tytule.

tytule. Syntonia - to tyle, co wspodczuwanie, bliskie pojciu empatii. Bywa modne. Szczeglnie - sowo najczciej stosowane przez katolickich kaznodziei. Pozdrawia si zawsze "szczeglnie", by zaznaczy wyjtkowo jakiej grupy. Target - ma co z celu i rynku. Gdy kto pyta, kto jest twoim targetem, zapewne oznacza to, komu chcesz sprzeda swj towar, czyli jak i w jakim celu co robisz. Popularne w biznesie, ale i w nauce. Tekst - obecnie wszystko jest ju tekstem, wypowiedzi. Zarwno artyku w gazecie, jak i plan miasta czy obyczaj nastolatkw. Dlatego wszystko czytamy. Czytanie okazuje si podstawowym zajciem kadego humanisty. Wyparo analiz, rozwaania, obserwacj. Kady tekst ma swoje kody, tropy i tym podobne. Odczytujemy ukryte sensy, jakie tekst zawiera, jakie zawar w nich nadawca i odbiorca tekstu. Uczmy si czyta! Oto zawoanie wspczesnej humanistyki. Tematyzowa - sdz, e znaczy to samo, co sproblematyzowa. Prosz nie czy ze synn formu Wasy: w tym temacie. Tolerancja - sowo to coraz mniej si wszystkim podoba. Konserwatyci pisz, e nie lubi tolerancji, bo tolerancja pachnie im "zgniym kompromisem" z komunistami. Poza tym dla prawdziwych zwolennikw tradycji i prawdy wartoci nie jest tolerancja ale przyjcie jedynie susznych pogldw. Tolerancja kojarzy si z relatywizmem, a ten jawi si jako grony demon. Z kolei postmodernici uwaaj cnot tolerancji za zbyt mikk. Tolerancja wszak oznacza znoszenie kogo lub czyich pogldw mimo odrazy, jak w nas budzi(). A czowiek otwarty nie moe sobie pozwoli na odraz, bo prowadzi to do wykluczenia, wszystkie racje za uwaa za godne roztrzsania i zasadniczej akceptacji. Nasz blini wszak jest tym drugim lub innym. Topos - sowo spoczywa na cmentarzu. By moe spotka je tak okrutny los, bo gdzie spotykao si z archetypem. Poegnajmy je bez alu. Totalny - dzi uywane na okrelenie czego mocnego, ywioowego, skrajnego. Totalny moe by "odjazd" lub muzyka, ale rwnie "obciach". Oderwao si zupenie od dawnych znacze. Z pewnoci nie kojarzy si z totalitaryzmem. Tosamo - trudno sobie wyobrazi wspczesn myl bez tego sowa. Wydaje si tak, jakby dawniej ludzie nie mieli tosamoci, bo o niej nie mwili. Obecnie wszyscy miewaj tosamo, a raczej tosamoci. Tosamo nawet nie tyle si ma, ale j negocjuje, wybiera, poszukuje, buduje, stwarza. W tym pojciu zawarty jest ruch, proces. Tosamo powstaje zwykle w procesie narracyjnym, gdy opowiadamy sobie swoje ycie (a opowiadajc je, zarazem wybieramy to, co dla naszego ycia w tej opowieci jest wane) i wobec tego wydobywamy element cigoci czy niecigoci. Awans pojcia tosamoci, jak sdz, zwizany jest przede wszystkim z krytyk esencjonalizmu. Nie sposb ju by Polakiem, ydem, kobiet wedle raz ustalonego wzorca. Nie ma istoty polskoci czy kobiecoci. Jest przez nas wybrana, czasem wywalczona posta bycia Polakiem, kobiet. I to nazywa si wanie tosamoci. Transgresja, transgresywny - to sowo zawdziczamy Marii Janion. Transgresja kieruje nasz uwag na przekraczanie tego, co jest, lub tego, co byo. Przede wszystkim przekraczanie ustalonych kanonw, zwyczajw, wraliwoci, jzyka mwienia. Zdaje si zawiera pewne przesanie polityczne i moralne. ad spoeczny oceniany powinien by przez poszukiwaczy nowoci, burzycieli adu i z ich perspektywy. Dobry ad, gdy otwarty na eksperymenty, nowe sowa, zy jeli pozostaje w krgu ustalonych regu. Ci, ktrzy uprawiaj transgresj, s moralnie dowartociowani. Nazywani ludmi wolnymi i odwag syncymi.

Transparentny - kalka z jzyka angielskiego; transparentny to tyle, co przezroczysty, widoczny, widomy, czasem jawny. Uwaga nie ma nic wsplnego z dawnym transparentem. Ubogaci - sowo wzite ze sownika kaznodziei katolickich i zapewne zastpi ma niebezpieczne sowo "wzbogaci". To ostatnie kojarzy si z pienidzmi, a ubogacenie ma wskazywa na "bogacenie si" duchem. Ubogaci si mona, suchajc sw wanej osoby, czytajc suszne prace. Ubogaci to tyle, co rozwin, wzrosn. Zaczyna by uywane w sposb przemiewczy. Uniwersum - zawsze znakw. Zapewne jaka cao. Waginalny, literatura i krytyka waginalna, monologi waginalne - kobiecy, pisany, wypowiadany z perspektywy intymnego, bezporedniego dowiadczenia kobiet. Czasem nabiera nieco ironicznego charakteru. Brzmi okropnie dla ludzi staromodnych. Wirtualny - moe by komunikat, obraz, galeria, rwnie seks. Wszystko w komputerze. Wykluczenie i wkluczanie - wykluczonym jest kady inny. Moe nim by czowiek o innej orientacji seksualnej, kobieta, mniejszo etniczna, ubogi, cierpicy, pogardzany, chory. Czowiek wykluczony nie ma swego miejsca ani w uznanej kulturze, ani w dostatku ekonomicznym, ani w porzdku spoecznym. Pojcie lewicy utosamia si obecnie z trosk o wykluczonych, niezalenie od tego, kogo zalicza si do tej grupy. Opozycj wobec wykluczonych jest wikszo albo uznany dyskurs, albo bogaci, albo kultura mieszczaska czy mczyni. Wkluczenie - jawna kalka z angielskiego - to proces wczania wykluczonych do wsplnoty publicznej czy kulturowej, ale na prawach, ktre wykluczani proponuj. Wykluczony tak jak osoba transgresywna wyznacza kanon politycznej i kulturowej poprawnoci. Zakorzeni - niegdy szeroko stosowane. Nie bez wpywu byy lektury Simone Weil oraz pisarzy konserwatywnych. Bywalimy zakorzenieni w tradycji, w obyczaju, w prawdzie. Dzisiaj swobodnie wdrujemy i wybieramy sobie miejsce. Ulubione czy cenione jest ycie nomadyczne. By moe wyparte przez postnowoczesny sownik liberaw. Ze sowem zakorzeni cz si mae ojczyzny. Zmetapoziomowa - zawiera dwa czstki "meta-" i "poziom". Czyli chodzi o to, by na wypowied, spraw spojrze z perspektywy oglniejszej, wyszej, co pozwala poczy zjawiska rne w jedn cao. Uwaga: sowo trudne, ale polecam osobom szalenie modnym, manifestujcym swoj postnowoczesno.

Dzikuj za pomoc, podpowiedzi, wyjanienia kolegium "Res Publiki Nowej".

Pawe piewak - historyk idei, socjolog. Publikuje midzy innymi w "Res Publice Nowej" i "Przegldzie Politycznym".

Darmowy Hosting CBA.PL

Archiwum

ycie z dnia 2001-03-09

I mieszno, i straszno Piotr Semka


Mj wuj, najuwaniejszy recenzent moich felietonw, zdziwi si niedawno, e nawet sowem nie wspomniaem w swoich tekstach o synnym ju wywiadzie Adama Michnika z generaem Kiszczakiem. To proste - broniem si nieporadnie pod surowym spojrzeniem wuja - felietonista pisze o tym, co jest dla niego nowe lub o tym, co go dziwi. W tym sensie mio naczelnego "Wyborczej" do ekipy stanu wojennego to dla mnie nic nowego. Ostatni raz dziwiem si dziewi lat temu, gdy z kamer telewizyjnego programu Reflex filmowaem nieco zdumiony randk Michnika z Urbanem w radiowej Trjce. Teraz zdziwienie i oburzenie pozostawiam innym moim szanownym kolegom po pirze. Czy jednak nic w dziaaniach Adama Michnika ju mnie nie dziwi? W ostatnich czynach i pismach tego sawnego ma jest w czym wybiera i czemu si dziwowa. Oto Adam Michnik co rusz dzieli si ze swoimi czytelnikami - wycinkami na swj temat. Autoobsesja Michnika wok wasnej osoby przekracza granice, do ktrych latami zdy nas ju przyzwyczai. Niczym przeczulona na swoim punkcie gwiazda przekopuje si przez stosy gazet, by z noycami w rku wycina wszelkie opinie na swj temat. Wystarczya krtka wzmianka Piotra Zaremby na temat roli Michnika w szykowaniu historycznego sojuszu UW-SLD, ktra ukazaa si na amach "Rzeczpospolitej", by ju na drugiej stronie "Wyborczej" sam naczelny cytowa j jako nonsens dnia i okraszajc j rysunkiem z "Polityki" o tym, jak straszna babcia zasuchana w Radio Maryja straszy wnuczka Michnikiem. Naczelnego "Gazety" art na swj temat najwyraniej niele ubawi, bo uhonorowa go tytuem Dowcipu Tygodnia. W tym tygodniu mistrz noyc trafi na nowy trop. Na desk haby na drugiej stronie "Wyborczej" trafi redaktor naczelny "Znaku" Jarosaw Gowin, ktry pozwoli sobie na niedostatecznie unione wobec "Gazety" opinie. Kto bdzie nastpny, skoro ju nawet w krakowskim "Znaku" hula demon nonsensu? Czy mona sobie wyobrazi naczelnego "Frankfurter Allgemeine Zeitung", ktry na czowce swojej gazety cytuje ze witym oburzeniem w oczach tych niegodziwcw z innych gazet, ktrzy osmielili si z nim nie zgodzi? Czy miewa takie zachcianki choby Serge July - bliski druh Michnika z paryskiej "Libration"? W tej sytuacji ze zdumieniem przeczytaem na amach "Wyborczej" list otwarty Jacka Kuronia, w ktrym ten rzadko wypowiadajcy si ostatnio polityk wyraa aprobat dla wywiadu Adama Michnika z generaem Kiszczakiem. Swoje poparcie Kuro uzasadnia w specjalnym licie do gazety, w ktrym wyjania, e sytuacja jest szczeglna, bo Adam "znalaz si w opaach". Jak pisze Kuro - "burza, jak wywoaa rozmowa Adama Michnika z generaem Czesawem Kiszczakiem, robi na mnie wraenie zbiorowej potrzeby potpienia moralnego. Nic tak nie poprawia naszej samooceny jak negatywna ocena postpowania bliniego. Wprawdzie Ewangelia przestrzega nas - nie sdcie, abycie nie byli sdzeni - ale jake trudno zrezygnowa z moliwoci poprawy swojego samopoczucia". Przecieram oczy. Czy to list z poowy lat 70., gdy Michnik nie mia okazji broni si w oficjalnych mediach przed nagonk propagandy totalitarnego pastwa? Czy przyjaciel Jacka Kuronia jest bezbronny wobec jakiej nagonki? Bo przecie od okrelenia "zbiorowa potrzeba potpienia" ju krok od wizji moralnego linczu na pozbawionym moliwoci obrony druhem.

linczu na pozbawionym moliwoci obrony druhem. Z tekstu Kuronia nie mona si domyle, e wystpuje on w obronie czowieka, ktry dysponuje do woli najwiksz gazet w Polsce. Ktrego zawsze wiernie wspieraj prezydent RP, powana partia, intelektualici od Nowego Jorku po Sydney, tuzin tygodnikw, najostrzejsza dziennikarka telewizyjna i nawet kilku duchownych. Owszem, znalazo si paru publicystw i paru penych dobrej woli kapanw, ktrzy podjli dyskusj lub nawet wyrazili tylko swj al wobec wybielania generaa Kiszczaka i deformowania prawdy o stanie wojennym. Naczelny "Gazety Wyborczej" do obrony swojego wywiadu zmobilizowa czowk swoich publicystw, cign ten temat przez par tygodni, mobilizujc (w ramach redakcyjnej apanki?) do komentowania wywiadu z Kiszczakiem nawet recenzentw muzycznych swojej gazety. I oto okazuje si, e w tej sytuacji mona postrzega Michnika jako ofiar nagonki i najniszych instynktw pismackiej sfory, w ktrego obronie - jak za dawnych lat - staje druh z korowskich czasw. Co znamienne, tego typu tyrada ukazuje si na amach, na ktrych ju bez najmniejszej enady obraa si i pozbawia praw do jakiegokolwiek godnego traktowania rzecznika Nizieskiego. Dawni wojownicy z czasw opozycji z ochot sigaj po si medialn wielosettysicznych nakadw, samemu nie gardzc drastycznymi ocenami adwersarzy, lubi prowokujcy styl i wyraziste gesty, ale w razie krytyki natychmiast czuj si bezbronnymi ofiarami. Broni si nawzajem - oskarajc krytykw o "zbiorow potrzeb osdzania moralnego". Jak gosi wie gminna - redaktorzy "Wyborczej" z niepokojem konstatuj, e odejcie Heleny uczywo do pracy nad portalem internetowym "Gazety" nie suy jakoci tekstw, trafiajcych na amy "Wyborczej" spod pira Adama Michnika. Helenie uczywo zdarzao si ju nieraz przeprasza na amach "Wyborczej" za wybryki szefa. Kada wadza demoralizuje, ale wadza absolutna demoralizuje absolutnie. W dziennikarstwie ta prawda take si sprawdza.

Ada i spka

Darmowy Hosting CBA.PL

DZIENNIK - 15 listopada 2008

Piotr Zaremba Demiurg na emeryturze


Udzia Adama Michnika w programie Tomasza Lisa w TVP nie sta si sensacj, cho reklamowano go jako pierwszy od 5 lat taki wystp naczelnego "Wyborczej". Da za to jego oponentom okazj, by znowu troch si podenerwowa, a troch pocieszy.

Trudno im si nie denerwowa, gdy dawny bohater oporu przeciw komunistom, "nasz Ada", jak mwi o nim solidarnociowy lud (np. moja mama), znajduje kolejn porcj kunsztownych uzasadnie dla bezkarnoci generaa Jaruzelskiego czy obrony przywilejw dawnych funkcjonariuszy SB. Trudno si nie denerwowa, nawet jeli cz obecnych entuzjastw tej postaci ledwie pamita o jej dawnych zwizkach z "Solidarnoci", a spora cz jego wrogw uwaa go za "zdrajc od zawsze". I trudno im nie odczuwa zoliwej radoci, gdy Adam Michnik mwi wiecznie to samo. Gdy tropicy prawicowe obsesje i antykomunistyczn nienawi wydaje si dzi publicyst paru tematw, ktry traci grunt pod nogami, kiedy nie podrzuci mu si jednego z dyurnych hase: IPN, lustracja, bracia Kaczyscy... Gdy odwoujc si do duchw endeckiego motochu zaszczuwajcego w roku 1922 Gabriela Narutowicza, staje si autorem pastiszu czy moe wrcz parodii wasnej dawniejszej twrczoci. Politycy nie id na wdk Tote cho u Lisa Michnik wytrwa w roli dobrotliwego starszego pana, cho zachowa nawet nieco dawnego uroku (ktrym niegdy uwodzi tak liczne panie i panw), tych, ktrzy mu le ycz, musiao ogarnia przyjemne podniecenie. Antykomunici i tradycyjni katolicy, prawicowcy i liberalni odszczepiecy mog si umocni w nadziei: Michnik przegra. Ma wprawdzie siln gazet, jest fetowany na caym wiecie, ale za to nie otrzsn si po aferze Rywina, nie produkuje nowych idei, nie ma nic do zaoferowania. Przesta wpywa na rzeczywisto. Zatrzyma si w miejscu. W roku 1995 jego tekst "O prawd i pojednanie" napisany z Wodzimierzem Cimoszewiczem budzi u jednych ekscytacj, u innych zo i ch polemik, ale z pewnoci traktowany by jako wany drogowskaz, i to nie tylko w teoretycznej debacie. Mia by kolejnym ruchem w kierunku historycznego pojednania rodowisk solidarnociowych z postkomunistyczn lewic. Trzynacie lat pniej Michnik jest autorem dziwacznych tekstw penych odniesie do literatury, a tak naprawd koncentrujcych si obsesyjnie na temacie lustracji. Tekstw, ktre nie posuwaj adnej sprawy do przodu, ktrych nikt nie traktuje powanie - cznie z redaktorami "Wyborczej" odstawiajcymi je nastpnego dnia po przeczytaniu na zakurzon pk.

W roku 1996, gdy formowa si rzd Cimoszewicza, tum reporterw by skonfundowany pojawieniem si w Sejmie ubranego jak zawsze nieco niedbale Redaktora, ktry szybko znikn za drzwiami gabinetu marszaka, gdzie przyszy premier przepytywa przyszych ministrw. Michnik wystpi wwczas jako odrbny polityczny podmiot, arcykonsultant, demiurg. Nie jego gazeta, ale on sam. Odgrywajc pniej tak sam rol przy Aleksandrze Kwaniewskim, zasuy na ksywk wiceprezydenta. Dwanacie lat pniej nikt ju nie czeka na niego w adnym gabinecie. I w rzdzie, i w opozycji dominuj ludzie, ktrzy, jeli pili z nim wdk, to sporadycznie. Dla ktrych waniejsze jest kumplowanie si z byle redaktorem komercyjnego radia lub telewizji. Trudno zreszt umniejsza znaczenie takich wydarze jak niedawna choroba Michnika, wspomniany ju kryzys po aferze Rywina czy nieatwe do ukrycia (nawet jeli w kocu zaegnane) nieporozumienia z czonkami kierownictwa Agory. A wic rwnia pochya? Moe, cho nie naley przecenia dawniejszych triumfw Michnika. Kryzys i rozsypywanie si jego kolejnych politycznych projektw to stan permanentny. Ostatnim tekstem, ktry posuy jako w peni zrealizowany scenariusz by chyba "Wasz prezydent, nasz premier" z 1989 roku. Cho z drugiej strony wikszo aktorw krztajcych si niegdy po scenie o nazwie III Rzeczpospolita chciaaby skoczy tak "klsk" jak ta Michnikowa... Jeli zaryzykuj twierdzenie, e sam Michnik nie czuje si dzi ani speniony, ani szczliwy, to dlatego e nigdy nie by komentatorem. W kadym razie nie przede wszystkim. By politykiem. Moliwo bezsilnego rozdawania laurek i rzg u Tomasza Lisa to dla niego mniej wicej to samo co sczenie soczkw dla dawnego alkoholika. Z drugiej strony nie czuje si szczliwy chyba i dlatego e przez lata by rycerzem kilku cile okrelonych spraw: walki z "bolszewick prawic", powstrzymania rozlicze komunistycznych czasw, wprowadzenia ludzi dawnej PZPR do nowej rzeczywistoci. Wszystkie te boje zakoczyy si remisem. Ani sukcesem, ani klsk. Dzi one przede wszystkim zblady, straciy na znaczeniu, a adnego trwaego projektu Michnik po sobie nie zostawia. Musi sobie za to znale nowe zajcie, cel, nowe hobby. Moe ograniczy si do prognozowania przyszoci Polski i wiata, do metapolityki? Dla Michnika to co jakby wygnanie. Najskrajniejszy ze skrajnych Piszc o ograniczonym wpywie Adama Michnika na bieg zdarze w III RP, nie zamierzam twierdzi, e nic istotnego nie stao si pewnego wiosennego dnia w 1989 roku, kiedy Lech Wasa nie poddajc nawet swojej decyzji pod gosowanie, oznajmi Komitetowi Obywatelskiemu, e wanie podarowa Michnikowi "Gazet". Jedyny opozycyjny dziennik od Wadywostoku po ab. Tak rni ludzie jak Aleksander Hall, Jan Olszewski, Wiesaw Chrzanowski, Tadeusz Mazowiecki, Bronisaw Geremek czy Jan Rokita zapewne nie w peni pojli sens tego, co si stao. Pniejsze podziay jawiy si jeszcze bardzo mglicie. Ale powtarzam - nie znaczy to, e nie zdarzyo si nic wanego. W teorii mona sobie wyobrazi, e "Gazet" dostaby kto z zupenie innej strony - kto, kto nie postawiby sobie za cel leczenia Polakw z nacjonalizmu i ludowego katolicyzmu czy wybijania im z gowy takich pomysw jak dekomunizacja. e byo to moliwe pokazuje przykad Jarosawa Kaczyskiego kierujcego "Tygodnikiem Solidarno". Mona te sobie wyobrazi, e szefem dziennika zostaje inny lewicowy solidarnociowiec z korowskiej rodziny, jednak nie tak radykalny w swym zapale przestawiania zwrotnic po dawnych podziaach. W kocu nie jest wcale powiedziane, e europejskoci, laickoci czy antyendeckoci musiao towarzyszy ciskanie si z Jaruzelskim i Kiszczakiem. W Niemczech na czele Instytutu Gaucka stana pani wiatopogldowo nachylona w tym samym kierunku co zesp "Wyborczej". W wielu krajach postkomunistycznych wok takich

procedur jak lustracja panuje wzgldny konsensus. Powizanie liberalno-lewicowych przekona z - na przykad - wiar, e dziennikarzom nie za bardzo godzi si grzeba w ludzkich yciorysach, jest czysto polsk specyfik. I cho mona t wiar wiza z rnymi zabobonami lewicy europejskiej, mona te szuka dowodw na brak takich zwizkw. Jeli w Polsce ten zwizek jest cisy, to wanie dziki Michnikowi. Moliwe wic, e byy inne scenariusze, cho nie bardzo wierz w ich ewentualne spenienie. Przykady innych inicjatyw medialnych o solidarnociowym rodowodzie ka wtpi, czy ktokolwiek inny uyby tego instrumentu rwnie sprawnie jak rodowisko postkorowskie. Ono za byo na tyle zdominowane przez ekspansywn osobowo Michnika, e pewnie i tak skoczyoby si na nim. Warto zwrci uwag i na to, e zarwno we wasnej gazecie, jak i w rodowisku, ktre si wok niej skupio, Michnik nie reprezentowa jakiego centrum mediujcego midzy skrzydami. Przeciwnie, by najskrajniejszym ze skrajnych, raczej wlokcym za sob wszystkich tych ludzi, czsto nie wszystko rozumiejcych - od pierwszych flirtw z Jaruzelskim po spraw Maleszki. Moliwe, e bardziej mikki reprezentant tej samej opcji prbujcy w 1990 roku dialogowa z prowasowsk wikszoci zaoferowaby Polakom mniej forsowny kurs na reedukacj. Michnik nigdy nie mia tego typu dylematw i dziki temu wygra. Okazao si, e mona z rnych powodw reprezentowa mniejszociowy na starcie punkt widzenia i stworzy dziennik dominujcy na rynku. Dziennik objaniajcy codziennie tysicom inteligentw, w tym setkom dziennikarzy innych mediw (to ostatnie wydaje mi si nawet waniejsze), co maj myle. Przegrane bitwy i wojny Rwnoczenie jednak pocztkowa egzotyczno grona skupionego wok "Wyborczej" (w 1993 roku Ryszard Legutko opisywa ich jako ludzi wierzcych, e caa Polska przypomina ich redakcj) uczynia t mocarstwowo czym raczej pozornym. Intencje nie zawsze przekaday si na polityczne fakty. Mona by nawet twierdzi, e czciej si nie przekaday. U pocztkw III RP redakcyjni koledzy Michnika snuli scenariusze zamroenia politycznych podziaw, zdarzay im si nawet porwnania wymarzonego przez nich systemu politycznego do mao majcego wsplnego z demokracj modelu meksykaskiego (zainteresowanych odsyam do wietnej dokumentacji tego zjawiska w "Pamici po komunizmie" Pawa piewaka). Logika wasowskiego przypieszenia szybko pokruszya te misterne konstrukcje. W roku 1990 Michnik przeksztaci "Gazet" w antywasowski sztab wyborczy dziaajcy w cisej symbiozie z wikszoci dziennikarzy mediw elektronicznych, przewanie dawnych komunistw. A jednak kampania zostaa przegrana, a sam Michnik niezrcznym udziaem w debacie telewizyjnej z Jarosawem Kaczyskim tylko pogorszy szanse swojego kandydata Tadeusza Mazowieckiego. Wielokrotnie, cho nie zawsze wprost, Redaktor apelowa do Unii Wolnoci o przeamanie historycznych barier. A jednak, cho na kadym kongresie Unii na Michnika czekao krzeso honorowego gocia (nigdy go nie zaj), jego koledzy i przyjaciele mu nie ulegli. Nawet wtedy gdy byli kuszeni bezporednio - jak na przeomie lat 1995/1996 podczas afery Oleksego Balcerowicz i Geremek. W tym samym roku Michnik domaga si od Kwaniewskiego ustpienia w prezydenckich wyborach Kuroniowi, i mimo caej estymy, jak by darzony przez liberalnych postkomunistw, zosta wrcz wymiany w telewizyjnym studiu. U schyku lat 90. Michnik owin sobie wok palca premiera Buzka. A jednak nie by w stanie uzyska od nie wiem jak przejtych jego wielkoci AWS-owcw tego, na czym mu najbardziej zaleao - wstrzymania projektu stworzenia IPN z wszystkimi tego konsekwencjami. Rozkrcenie afery Rywina byo z kolei aktem targnicia si na spoisto establishmentu III RP. Na te zdarzenia Michnik mia wpyw ograniczony. A mimo to jego gniewne tyrady przed komisj Nacza te jako przyczyniy si do wyhodowania najgorszego upiora, czyli IV RP.

Nawet jego ostatni triumf nad Jarosawem Kaczyskim dokona si nie tak, jak sobie Redaktor wyobraa. Scenariusz wsplnego rzdu PO i lewicy zosta odrzucony przez Donalda Tuska, cho Michnik wyoy go przecie wyjtkowo dobitnie w jednym ze swoich najbrutalniejszych komentarzy. Co wicej, rzdz nie ci, ktrzy mieli rzdzi - koledzy Tuska i Schetyny od piki to jednak kto cakiem inny ni wychowankowie Geremka i Mazowieckiego. Wikszo ludzi, ktrych Michnik lubi i promowa, zostaa zepchnita na margines. Zupenie jakby gorliwe, utwierdzane kolejnymi edytorialami jego akty poparcia byy pocaunkami mierci. Oczywicie byy czasy, kiedy triumfowa, a ju na pewno te poraki rzadko byway totalnymi klskami. W roku 1990 nie udao si powstrzyma Wasy, ale nieco pniej udao si wyegzorcyzmowa na chwilowy margines antykomunistyczn prawic. Brak historycznego kompromisu dawnych kolegw z KOR z postkomunistyczn lewic zrekompensowaa, cho nie do koca, duga prezydentura Kwaniewskiego. W ostatecznoci aden z projektw wrogw Michnika take nie doczeka si realizacji - z jakkolwiek pojmowan dekomunizacj na czele. A po wyborach 2007 roku zastpca Redaktora Piotr Pacewicz mg sobie pogratulowa na amach "Wyborczej": wygralimy. I bya w tym czstka prawdy, nawet jeli znaczna cz modziey pieszcej do urn, by powstrzyma "Kaczorw", nie pochylaa si zbyt uwanie nad edytorialami obu panw. Jeszcze trudniejszy do podwaenia jest metapolityczny sukces gazety Michnika - odwoam si znw do zastpu intelektualistw i inteligentw mwicych "Wyborcz", czasem jak Molierowski pan Jourdain nawet bez wielkiej wiadomoci, e tak si dzieje. Nowy czowiek, konserwatywne pastwo Z jednej strony, "Wyborcza" miaa duy udzia w wykreowaniu wojny o "nowego czowieka". To bya wojna przeciw "pastwu wyznaniowemu", do ktrej na pocztku lat 90. zmobilizowano nawet Czesawa Miosza i Leszka Koakowskiego. To bya wojna z rozmaitymi tradycyjnymi mniemaniami i sentymentami zwizanymi z katolicyzmem i polskoci - e przypomn tekst Michaa Cichego odzierajcy z jakiej czci nimbu Powstanie Warszawskie. By to wreszcie bj o liberaln modernizacj gospodarki. Pocztkowo napotykajcy na opr spoecznie wraliwych czonkw zespou takich jak Dawid Warszawski, a dzi niehamowany niczym. Zarazem gazeta Michnika postawia na konserwatyzm - rozumiany nie jako ideologia, lecz jako postawa. Wprzgnity pocztkowo przede wszystkim w sub idei wygaszenia rzeczywistej wojny midzy Polsk postsolidarnociow i postkomunistyczn. Polak mia si wyzby w miar szybko swoich tosamoci narodowych i religijnych (a w kadym razie powanie je zrewidowa), mia pokocha w przypieszonym tempie kuracj Balcerowicza, ale rwnoczenie mia akceptowa bez oporw nazwy ulic z czasw PRL i peerelowskich fachowcw w strategicznych miejscach cznie ze subami specjalnymi. Z czasem ten konserwatyzm nabra wyrazistoci, sta si zrytualizowanym kultem III RP - z jej mitem zaoycielskim (Okrgy St, nie, e broniony - przedstawiany od razu wrcz w konwencji bajki), zastpem bohaterw (Mazowiecki, Geremek, Kuro, Balcerowicz, w kocu Wasa), z czytelnymi symbolami, czczonymi instytucjami i atwymi skojarzeniami. Z wiar w idealn konstytucj i pastwo niewymagajce wikszych korekt, bo standardy i reguy s gwarantowane przez autorytety. Upraszczam, nie caa "Gazeta", skdind wietnie redagowana, dawaa si wtoczy w ten schemat. Ale z publicystyki samego Michnika, z komentarzy jego zastpcw, z fundamentalnych politycznych tekstw taki obraz da si wyczyta i gdyby tylko odda go innymi sowami, myl, e jego twrcy nie odrzuciliby takiej interpretacji. To w imi tego mitu Michnik na pocztku lat 90. patologie prezydentury Wasy i rzdw SLD kwitowa sowami: "Moe w tym, co twierdz Kaczyski i Olszewski, jest co na rzeczy", cho nigdy nie sprawdzi co. To w imi tego zespou odruchw najodwaniejszym publicystycznym manifestem o tym, e z III RP co jest nie w porzdku, okaza si tekst Jacka akowskiego "Co pko, co si skoczyo", w

ktrym jako najgroniejsze zjawiska opisywano machinacje PC z firm Telegraf, a take lekkomylno, z jak Bielecki dopuci swoich ministrw do spek, a Suchocka rozdaa czonkom rzdu nagrody. Nie powsta w "Wyborczej" publicystyczny tekst, ktry posunby si dalej w tropieniu patologicznych zjawisk i mechanizmw - cho dziennikarze ledczy ten konkret podsuwali. W publicystyce obowizywa na og obraz lukrowany, baniowy - poza krtk przerw na rzdy Kaczyskiego. Tylko one okazay si koszmarem porwnywanym przez Michnika do rzdw stalinowskich. Zaszczepienie tego praktycznego konserwatyzmu znacznej czci polskich elit to moe najwikszy pedagogiczny sukces gazety Michnika - nawet jeli debaty o IV RP podwayy go odrobin. Z tego punktu widzenia obecna ekipa prezentuje si nie najgorzej - "szarpania cuglami" wyrzeka si wraz z osob Rokity, cho zapewne nie z powodu ideologicznego uwielbienia dla III RP, a gwnie po to, by zapewni Tuskowi triumf w wyborach prezydenckich. Czyby wic Michnik mia si z czego cieszy? Problem w tym, e nie sdz, by jego samego to szczeglnie poruszao. Jednak w zym humorze Uwana lektura jego tekstw od 1989 roku po dzie dzisiejszy pozwala zauway, e spr o ksztat polskiego pastwa sam w sobie nigdy go specjalnie nie interesowa. Wiem, e zabrzmi to jak herezja, ale prosz sprawdzi: najwaniejszy polski publicysta polityczny nie mia zdania w lwiej czci kontrowersji - od ksztatu ustroju po poszczeglne instytucje. Odwoywa si do nich podczas sporw, najczciej o ocen biografii ojcw III RP, ale bez wikszego zainteresowania. Nie zawraca sobie gowy gospodark, a spytany o to, czy jest za budetem zadaniowym, czy za reform policji, byby pewnie ciko zdziwiony. Gdy ju dotyka realnego dylematu, to tylko wtedy gdy wiza si on z doranym starciem z wrogami. I tak w roku 1991 wymiewa radykalizm w walce z korupcj, bo wymachiwa nim znienawidzony Kaczyski. W 2004 roku z kolei opowiedzia si za tym radykalizmem - zdawkowo i na chwil - bo poczu si zagroony przez grup trzymajc wadz. I dlatego stopnia zadowolenia Michnika oceni nie sposb. Jedno wiemy na pewno: jest maksymalist przywizanym do najprostszych symboli. Jeli funduje swoim przeciwnikom terapie szokowe, uywajc brutalnego jzyka, to nie tylko dlatego, e taki jzyk lubi. Niedobity IPN czy moliwo kwestionowania dobrego imienia twrcw III RP przez "oszczercw" mog by dla niego duo boleniejsz zadr ni, powiedzmy, zamroenie wszelkich przymiarek do zmiany idealnego pono ustroju. A co z t czci misji "Gazety", ktr nazwaem lepieniem "nowego czowieka"? Tu te Michnik odnis tylko czstkowe sukcesy. Rzd PO przy caej proeuropejskiej retoryce rni si wprawdzie od narodowopastwowych idei Kaczyskich, ale nie spenia do koca oczekiwa. W swoim sawnym tekcie z 1994 roku "Aksamitna restauracja" nawoujcym elity do pogodzenia si z dominacj SLD naczelny "Wyborczej" dowodzi, e konserwatywny katolicyzm prowadzi nieuchronnie do nacjonalizmu. Nic nie wskazuje na to, by zmieni to zdanie, nawet jeli rwnoczenie prbowa wpywa na Koci tak gorliwie, e "Libration" nazwaa go w poowie lat 90. publicyst... katolickim. Ot hydrze nie udao si uci gowy. Politycy PO nie bardzo si do tego pal, a polski Koci, i to nawet w swoim segmencie antyradiomaryjnym, nie jest Kocioem Michnika. Oczywicie logika integracji europejskiej i cywilizacyjnych przemian czyni scenariusz michnikizacji narodowych i religijnych wartoci prawdopodobnym w dalszej przyszoci. Jednak rzecz w tym, e ludzie starsi - a Michnik ma ju 62 lata - staj si coraz bardziej niecierpliwi. Co najwaniejsze za, mam wraenie, e rwnie w marzenia o "nowym czowieku" czy moe o

"nowym Polaku" Michnik angaowa si zawsze poowicznie. Najgorliwiej zmierza do rozstrzygnicia bojw najbardziej doranych: za Jaruzelskim, za Kwaniewskim czy przeciw nikczemnikom z IPN. W tym sensie by politykiem toczcym od kilkunastu lat jedn i t sam wojn. Dzisiejsze narzekania, e Michnik zatrzyma si w miejscu, e jest nietwrczy, o tyle nie maj sensu, e to czasy si zmieniy, a nie on. Gdy kilka lat temu pisaem z Michaem Karnowskim jego sylwetk, ludzie mu yczliwi, mniej yczliwi i nieyczliwi nie mieli wtpliwoci, co go tak naprawd, jak mwi polska modzie, "krci" najbardziej: opowiadanie na lewo i prawo, jak skutecznie ociosa postkomunistyczny beton (nawracajc np. SLD na prozachodni opcj), i lektura skrajnych prawicowych pisemek, w ktrych wyczytywa ustawicznie zagroenia dla Polski. I z jednego, i z drugiego wyniky nie najlepsze rzeczy. Najpierw dla Polski, bo lepota Michnika na patologie postkomunistyczne nie bya okolicznoci szczliw - nawet owiadczenia majtkowe politykw wprowadzono w Polsce z wieloletnim opnieniem. A potem i dla samego naczelnego "Wyborczej" - wszak najwiksze zagroenie, jakie nad nim zawiso wraz z wizyt Rywina, nie pochodzio od Antoniego Macierewicza ani podopiecznych ojca Rydzyka. Ono przyszo ze strony modych wilczkw z krgw SLD. Tych, ktrzy mieli by sol przemian. Ale niezalenie od tego, dzi to rozdzia w duej mierze zamknity, cho oczywicie lektura narodowokatolickich pisemek moe jeszcze dugo suy Michnikowi do, jak sam mwi, "ggania", czyli przestrzegania przed PiS i rozliczania "zbrodni" Kaczyskich. Wci istnieje wierna publiczno, dla ktrej Michnik nie przestanie by autorytetem. Za to do wielkiej gry politycznej raczej ju nie wrci. Na czowieka, ktry przeprowadza czerwonych przez Morze Czerwone, nie ma ju popytu. Dmowski, czyli Michnik Tomasz Nacz porwnywa kiedy ciekawie Jarosawa Kaczyskiego do Romana Dmowskiego. Mnie pan Roman bardziej kojarzy si - jakkolwiek by to byo obrazoburcze dla wielbicieli obu postaci - z Michnikiem. To przecie Dmowski budujcy podstawy polskiej niepodlegoci i ideowe fundamenty wielkiego obozu politycznego jako pose niepodlegej RP nie chcia nawet przychodzi na posiedzenia Sejmu. W Michniku odnajduj t sam abnegacj. Naczelny "Wyborczej" jest publicyst rwnie papierowym jak twrca Narodowej Demokracji. Papierowym, bo dziaajcym w sferze czystych idei, rzadko odnoszcym si do takich konkretw jak ksztat prawa czy interesy poszczeglnych grup spoecznych i rodowisk. Wiele pisano o motywach Michnika - jego strach przed prawic symbolizowany natrtnym przywoywaniem Narutowicza jest pewnie gboki i prawdziwy, tak jak prawdziwy by strach Dmowskiego przed spiskiem ydw i masonw. Jednak tak jak wielu podobnym zawodnikom idee suyy im obu rwnie do mobilizowania druyn, plutonw, pukw i armii. Michnik zawsze z poziomu kompletnej abstrakcji atwo przechodzi na poziom najbardziej przyziemnego konkretu: starcia, zwodu, zagrywki. I nazwisk, na ktre mg postawi. Z tego te powodu wierz, e zastanawia si dzi nad jeszcze jednym, skutecznym wistem, nad powrotem do gry. e jak wie gminna niesie, zerka tsknie na Wodzimierza Cimoszewicza jako polityka, ktry pomgby mu speni marzenie o nowej lewicy i nowym rozdaniu. To jednak nie czyni go spenionym, za to jeszcze bardziej upodabnia do pana Romana - i to tego z drugiej poowy lat 30. Oczywicie Dmowski zepchnity przez Pisudskiego na gboki margines by jeszcze mniej szczliwy ni naczelny wielkiej gazety, ale... Obu niespenienie pogra w dziwactwach odpowiednikiem powieci przywdcy endecji o masoskich knowaniach s dziwne rozwaania Redaktora o Mickiewiczu i Stendhalu walczcych z lustracj. Obaj Michnik i Dmowski maj te

poczucie, e kto inny realizuje bez nich ich wasny program - ma si rozumie gorzej i nie w peni. Dmowski musia oglda, jak pisudczycy odwouj si selektywnie do programu endecji. Polsce uspokojenie po "szalestwach" Kaczyskich nios przy uyciu cakiem innych metod i uzasadnie politycy zabawiajcy si pik. Lekkomylni na pierwszy rzut oka koledzy Tuska nie dobijaj takich drczcych Redaktora zmr jak IPN czy "klerykalizm", a pozbawiaj go rwnoczenie rzdu dusz. Pozbawiaj rzecz jasna nie do koca. Michnik, podobnie jak Dmowski u schyku lat 30., ma troch atutw, by wrci do gry - przede wszystkim wierzcych we adoratorw. Zrytualizowany kult III RP to przecie po czci jego wasny kult dajcy mu prawo do ustanawiania wasnych regu. Dowid tego, zmieniajc pogrzeb zaprzyjanionego polityka w agresywny wiec i zbierajc za to pochway i oklaski. Czy jednak ma wielkie szanse? I na co? Niewykluczone, e forsujc niegdy namitnie sojusz z postkomunistami, pozbawi swoich liberalno-lewicowych kolegw czci autorytetu zbudowanego w czasach oporu przeciw komunistycznej wadzy. Czy ten autorytet by do utrzymania? Moe nie. Ale zmasowana kampania przeciw solidarnociowemu kombatanctwu przypieszya marginalizacj takich ludzi jak Geremek czy Mazowiecki. Niewykluczone, e dzi kres ery postkomunizmu odbiera, cho powoli i nie do koca, racj bytu samemu Michnikowi . Na dokadk podmywa j te duch nowoczesnoci, ktrej Redaktor tak mocno kibicuje. W wiecie popkultury jego homilie bd ju wkrtce mao zrozumiae. A e niespecjalnie - to mu trzeba przyzna - gustuje w wiecie PR-owskich sztuczek, czasu ma coraz mniej. Moe jeszcze czym zaskoczy? Ale przecie tak naprawd nie zaskakiwa od lat.

NAGY UPADEK ADAMA M. - antologia tekstw

Darmowy Hosting CBA.PL

Dziennik - 31 grudnia 2007

Piotr Zaremba Sowa ostre niczym miecz, czyli o plotkach w polityce


Synny film Akira Kurosawy "Rashomon" pokazuje dramatyczne zdarzenie midzy ludmi szlachetnie urodzonymi z perspektywy trzech rnych postaci. Kada opowiada radykalnie odmienn, korzystn dla siebie wersj. Ostatecznie moemy obejrze take i prawd. Bo znalaz si czwarty uczestnik, a raczej widz zdarze. Ubogi zodziej. Obserwowanie z bliska polskiej polityki (podejrzewam, e niepolskiej te) przypomina siedzenie na widowni niekoczcego si "Rashomona". Najczciej bez kocowego wystpu naocznego wiadka. Kieliszek dla prezydenta Przypomniaem sobie niedawno o tym filmie, relacjonujc stosunki wewntrz SLD. Zwolennicy szefa tej partii Wojciecha Olejniczaka oskaraj jego konkurenta, Grzegorza Napieralskiego, o do niezwyky spisek. Mia si przyczyni do tego, e Aleksander Kwaniewski podczas kampanii wystpi na mwnicy w stanie daleko posunitego "przemczenia". Rzecz dziaa si w Szczecinie, a Napieralski kontroluje tamtejsz organizacj partyjn. Celem miao by zdyskredytowanie linii Olejniczaka, ktry postawi mocno na Kwaniewskiego. Jak miao do tego doj? W wersji hard Napieralski wrcz podsun zowrogi kieliszek. W wersji soft tylko nie dopilnowa trzewoci byego prezydenta. Sekretarz generalny Sojuszu zaprzecza, jakoby mia przed feralnym wystpieniem jakikolwiek dostp do Kwaniewskiego. Plotka ma charakter wewntrzpartyjny, cho rozesza si ju na tyle, e powtarzaj j rwnie politycy innych ugrupowa. Nie wzbudzia natomiast ekscytacji innego rodowiska, do ktrego takie historie s zwykle adresowane - dziennikarzy. Moe dlatego, e stosunki wewntrz zmarginalizowanej lewicy nie budz ju dzi takiego zainteresowania jak kiedy. To nie objania nam jednak zasadniczej kwestii: czy jest w tym cho cie prawdy. Komentator jest skazany na rol widza posadzonego w platoskiej jaskini. Moe obserwowa i opowiada o cieniach. Trudno mu jednak uchwyci realne ksztaty. Platoska jaskinia

Nie tylko w tym wypadku. Mamy klasyczne pytanie: jak to si stao, e Jan Rokita odszed niespodziewanie z polityki. I co najmniej dwie wersje zdarze. Wedug jednej liderzy PiS na zimno zaplanowali intryg. Na komitecie politycznym tej partii spreparowano akcj skaptowania ony polityka, Nelly, na jej listy wyborcze. To postawio go w niezrcznej sytuacji. Rozalony na on, ktra skomplikowaa mu i tak skomplikowane stosunki z Platform Obywatelsk, zdecydowa si na ten desperacki krok. Ale wielu ludzi krccych si wok polityki przedstawia wersj alternatywn. Wedug niej skcony z Donaldem Tuskiem Rokita wrcz umwi taki scenariusz z on. Ten wariant bywa przedstawiany w sposb bardzo drastyczny. Rokita mia pa ofiar szantau zmontowanego przez prominentnych politykw PO. Mam na ten temat wasny pogld, ale nie on jest wany. Wane, e rne wersje kr, a przecie moliwy jest te scenariusz bdcy ich mieszanin. Czy Rokita pozostawi po sobie pamitniki pozwalajce pozna przynajmniej jego punkt widzenia? Bardziej prawdopodobne, e bdziemy musieli y jedynie z domniemaniami jak byo naprawd. W tym przypadku mamy do czynienia ze zoonym splotem rnych zdarze i ludzkich motywacji. A przecie w wiecznym cieniu pozostaj te stosunkowo proste fakty. Podczas poprzedniej kadencji parlamentu ludzi mediw zelektryzowaa pogoska o tajnym spotkaniu lidera PO Donalda Tuska z szefem Samoobrony Andrzejem Lepperem. Obaj panowie mieli omawia w zacisznym hotelu taktyczne wspdziaanie wymierzone w hegemona sceny politycznej, czyli PiS. Poniewa w tym wypadku plotka zostaa ujawniona przez pras, wywoaa zaprzeczenia obu stron. Byy one jednak mikkie i nieprzekonujce. Oczywiste, e ani Tuskowi, ani Lepperowi nie mogo zalee na ujawnieniu tego zdarzenia kompromitujcego ich przed wyborcami. Historia musi wic by dooona do teczki ze sprawami niewyjanionymi. Pocielowe rewelacje Pojawiay si oczywicie gone plotki, ktre znalazy swj jednoznaczny fina. Naleaa do nich historia rzekomego romansu prezydenta Kwaniewskiego z piosenkark Edyt Grniak. Poniewa opatrywano j tez, e kobieta zasza w ci, odpowied przynis sam czas. Nie zmienia to faktu, e jeszcze zanim plotka zostaa opisana (w tonie sensacji przez tygodnik "Nie" i z zakopotaniem przez "Newsweek"), trafia, inaczej ni wikszo tego typu plotek, pod strzechy. Mj kolega dziennikarz by szczerze zdumiony, gdy przynis mu j "z miasta" lekarz jego dziecka. Jej sugestywno polegaa m.in. na tym, e przekazywano sobie z ust do ust wiele szczegw. Grniak miaa wyjecha ze wzgldw zdrowotnych do Portugalii. Podawano nawet nazwiska funkcjonariuszy prezydenckiej kancelarii i ochrony, ktrzy mieli jej pomc w przygotowaniu porodu za granic. Mona by twierdzi, e nie bya to plotka polityczna, cho dotyczya jednego z najistotniejszych politykw III RP. Polityczny by jednak mechanizm jej rozprzestrzeniania. Dziao si to na pocztku 2003 r., rwnolegle do wybuchu afery Rywina. W dostarczaniu caej tej historii, moe nie do uszu opisanego internisty, ale do uszu dziennikarzy w sejmowych kuluarach ju tak, uczestniczyli wani politycy SLD. Dlaczego? Wewntrz tej formacji narastaa irytacja na prezydenta oskaranego, chyba bezpodstawnie, o inspirowanie rewelacji dotyczcych Rywina, o zmow z Adamem Michnikiem przeciw Leszkowi Millerowi. W tej sytuacji historia godna brukowych magazynw staa si czci politycznego skandalu. Afery, ktra skdind zaowocowaa dziesitkami, jeli nie setkami innych plotek dotyczcych pytania, w czyim interesie dziaa Rywin i kto wchodzi w skad grupy trzymajcej wadz.

Czy ludzie SLD obmawiajcy prezydenta spreparowali ca histori jako zemst na prezydenckim paacu, czy tylko przechwycili plotk, ktra pojawiaby si i tak? O tym historia milczy. Ale widok powanych parlamentarzystw opowiadajcych znanym dziennikarzom pocielowe detale kae spyta o tych, ktrzy s rdem bd przekanikiem plotek. Jak one powstaj? W czyim interesie? Przeciw komu? Komu posad? W wielu wypadkach okolicznoci takiego powstawania s zgoa niewinne. Sami dziennikarze potrafi wykreowa niejedn plotk, zwaszcza podczas formowania si kolejnych rzdw, gdy listy kandydatw na wane urzdy s czsto rekonstruowane na podstawie czystej logiki, a nie rzeczywistych poufnych informacji. Takie plotki mog stworzy pretendenta do urzdu, cho mog go rwnie i spali. Sam uczestniczyem w 1992 r. podczas powstawania rzdu Suchockiej w zabawie polegajcej na wymyleniu na sejmowym korytarzu w gronie reporterw jednego z politykw centroprawicy jako kandydata na wicepremiera. Czowiek ten zosta wicepremierem. Trafilimy? A moe pomoglimy mu w karierze? Na pocztku lat 90. dyurnym kandydatem na stanowiska rzecznika prasowego rnych instytucji by dziennikarz Antoni Styrczula. Podobno sam wypuszcza te informacje a wreszcie zosta rzecznikiem prezydenta Kwaniewskiego. Ten mechanizm potrafi si powtarza. Po ostatnich wyborach parlamentarnych pewien znany ekspert finansowy, dawny wsppracownik Leszka Balcerowicza, wynaj konkretn usug firmy PR-owskiej. Polegaa ona na kolportowaniu wieci, e to on ma zosta ministrem finansw. W tym przypadku plotka raczej mu zaszkodzia, budzc zo przyszego premiera Tuska. Pomysowy aspirant do urzdu musia si obej smakiem. Wiele plotek rodzi si gdzie na pograniczu wiata polityki i mediw jako skutek formuowania rnorakich hipotez. Afera Oleksego na przeomie 1995 i 1996 r. obrosa mnstwem czsto radykalnie sprzecznych interpretacji - w zalenoci od tego, kto je formuowa. Wedug jednej za wszystkim mieli sta Rosjanie chccy skompromitowa Polsk na arenie midzynarodowej. Wedug innej prezydent Kwaniewski nie udzieli Oleksemu dostatecznej pomocy, a nawet by zadowolony z pogrenia wieloletniego konkurenta w wewntrzlewicowych rozgrywkach. Takich plotek nikt nie musi wiadomie preparowa. Wystarczy, e polityk X (albo dziennikarz Y) odda si rozwaaniom przy kawiarnianym stoliku, a jego suchacz przedstawi czyst analiz jako zasyszan wie. Wrzutki, czyli czarny PR Trzeba jednak przyzna, e znaczna cz plotek to po prostu "wrzutki". O ich autorstwo podejrzewano czsto suby specjalne. Trudno oceni, na ile susznie, a na ile przesadnie. Sam pamitam histori, opisan ju przez Igora Zalewskiego, jak to w 1993 r. dwjka moich kolegw z "ycia Warszawy" zostaa namwiona do napisania tekstu o rzekomych kopotach lustracyjnych polityka SLD aspirujcego do wanego stanowiska w MSW. Ten, kto informacj podrzuci, by teoretycznie dziennikarzem krccym si po Sejmie, ale nie kojarzonym z adnym tytuem, natomiast kojarzonym ze subami. Skoro potrafi zainspirowa powstanie konkretnego tekstu, wiele innych wiadomoci mg po prostu wypuszcza, korzystajc z korytarzowych kontaktw. Ile z nich zostao opisane, a ile kryo jedynie w przestrzeni? Nie zmienia to faktu, e rdem najwikszej liczby plotek s sami politycy. Stay si one narzdziem swoistego czarnego (cho czasem i biaego) PR-u. Za mistrzw tej metody uwaa si politykw PiS, zwaszcza synnych spindoktorw Adama Bielana i Michaa Kamiskiego. Ale

trzeba przyzna, e inne partie staraj si za nimi nady. Kada ma co najmniej kilku specjalistw od wpuszczania do obiegu rnych wieci. Czasem s one obliczone na niszczenie konkurentw z innych ugrupowa, czasem wewntrzpartyjnych oponentw, a czasem na wychwalanie wasnych liderw (jeszcze niedawno dowiadywalimy si, jak bardzo z Angel Merkel lubi si prezydent Kaczyski, dzi ta sama kanclerz jest przedstawiana jako przyjacika Tuska). Najczciej jednak bije si w "nie swoich". Z jakiego to powodu nagle wielu ludzi PiS zaczo ostatnio opowiada t sam histori o Radku Sikorskim, ktry jako minister obrony mia si wykaza na Ukrainie infantyln fascynacj czapami tamtejszych gwardzistw? Gdy mnie lub moim kolegom opowiada o tym pity polityk Prawa i Sprawiedliwoci, i to z grnej pki, o przypadku mwi trudno. Nie kada taka opowie przeznaczona jest do druku, czasem opowiada si j wrcz jako "nie do pisania". Chodzi raczej o urobienie opinii. Nie zapomn posa PO, te z najgrniejszej pki, ktry w mi konwersacj wplata anegdoty o swoich rywalach. Ich tre bya niewinna, tyle e ludzie ci jawili si jako skrajnie niepowani. By moe anegdoty byy prawdziwe, by moe podbarwione, a moe wymylone. W kadym z tych przypadkw cel mg by jednak osignity. Piszc o ich bohaterach, miaem mie w tyle gowy jedno: zajmuj si ludmi niewiarygodnymi. Kto zamkn cmentarz? Ale te wiele plotek jest chyba opowiadanych zgodnie z najgbszym przekonaniem opowiadajcego, a czasem bywa produktem swoistych psychoz rnych rodowisk. Oto w 2001 r. Marek Belka, kandydat lewicy na ministra finansw, swoim nierozwanym wystpieniem dopuszczajcym moliwo oszczdnoci na emeryturach pozbawi prawdopodobnie SLD penego wyborczego zwycistwa. Zoono to na karb jego profesorskiego dogmatyzmu. Po latach poznaem inn interpretacj: Belka jako czowiek Kwaniewskiego mia to zrobi celowo, bo prezydentowi zaleao, aby Miller nie kontrolowa cakowicie sytuacji. Prawda? Nieprawda? Wane, e moi rozmwcy szczerze w to wierzyli, a caa interpretacja pojawia si grubo po fakcie jako reakcja na konflikty midzy dwoma orodkami wadzy: prezydenckim i premierowskim. Takie psychozy ujawniaj si, rzecz jasna, w wojnach midzy partiami. Moim traumatycznym przeyciem byo wysuchanie opowieci pewnego bardzo wanego polityka Platformy Obywatelskiej. Jesieni 2005 r. zapewnia mnie, e w dzie Zaduszek zamknito na kilka godzin cz warszawskiego Cmentarza Brdnowskiego po to, aby minister Zbigniew Wassermann mg spokojnie odwiedzi czyj grb. Sprzedawa to jako dowd na, delikatnie mwic, dziwactwo polityka PiS. Gdy to usyszaem, dreszcz przeszed mi po plecach, bo byem tego dnia na Brdnie i widziaem, e cz cmentarza bya rzeczywicie niedostpna. Pobiegem do swojej wczesnej redakcji, proszc, aby wie jak najszybciej sprawdzono. Okazao si jednak, e Wassermann feralnego dnia by... w Krakowie. Nic si nie potwierdzio, a jednak mj rozmwca opowiada o incydencie z penym przekonaniem. Wiedzc, e moe by sprawdzony, wicej, zachcajc do takiego sprawdzenia. Od kogo si o tym dowiedzia? Przecie cmentarz by rzeczywicie zamknity. A moe mj rozmwca dziaa w zej wierze? Mam jednak wraenie, e w jak najlepszej. A moe by to cie jakiej prawdziwej, tyle e mocno znieksztaconej historii? Tak czy inaczej - jego opowie bya produktem szczeglnie toksycznych stosunkw midzy partiami Kaczyskiego i Tuska. Czy istnieje jaka metoda weryfikowania rewelacji opowiadanych przez politykw? W tym przypadku byo to stosunkowo atwe. Ale gdy mamy do czynienia z typow plotk dotyczc

politycznej kuchni, czyich zamiarw? Wielkich politycznych planw. Wwczas jest trudniej, bo nawet naturalna nieufno wobec tego, co opowiada (jaki ma w tym interes?), nie musi przesdza, e informacja jest nieprawdziwa. Wiosn i latem 2005 r. politycy PiS rozsiewali plotk sugerujc, e Jan Rokita ma by tylko tymczasowym premierem z ramienia PO, a jako zakulisowy kandydat szykowany jest Jan Krzysztof Bielecki. Platformersi przedstawiali si jako ofiara czarnego PR-u machiny Bielana i Kamiskiego. Ale gdy ju podczas kampanii wyborczej wany polityk PO powtrzy mi to samo, pojem, e w opowieci bya jaka prawda o stosunkach wewntrz tej partii. Lustereczko, powiedz przecie... Niezalenie od motyww ludzi roznoszcych plotki w polskiej polityce funkcjonuje kilka szczeglnie ywotnych mitw. Pierwszym jest mit cudzej ambicji. Ju w 1995 r. Aleksander Kwaniewski szczerze wierzy w prezydenckie aspiracje Jzefa Oleksego. Wiele jego zachowa wobec marszaka byo podyktowanych wanie pogoskami przedstawiajcymi jowialnego Jzia jako potencjalnego prezydenta. Kwaniewski wsplnie z Was tak zabiegali, aby Oleksy zosta szefem rzdu, bo miao mu to utrudni start w wyborach. Co zabawne, Wasa wierzy, e osobicie popularny polityk moe by dla niego groniejszym rywalem ni Kwaniewski. Przed 2000 rokiem nastpi ju wysyp prezydenckich kandydatw wewntrz AWS, przyprawiajc Mariana Krzaklewskiego o nerwowe drgawki. W niektrych przypadkach wieci byy prawdziwe, w innych przesadzone. W otoczeniu przewodniczcego na dugo przed oficjalnym typowaniem pretendenta owiono kad informacj majc demaskowa rywali. Z Gdaska dochodziy pogoski, e ona marszaka Macieja Playskiego zamwia sobie medialne szkolenia. No tak - widzi si ju w roli pierwszej damy! Kopot polega na tym, e jedni plotki preparuj, a inni dziaaj pod ich wpywem. Wrogowie Jerzego Szmajdziskiego chtnie przedstawiali go jako potencjalnego konkurenta Leszka Millera do urzdu premiera. Koronnym dowodem miaa by grzywka upodabniajca wczesnego ministra obrony do... Johna Fitzgeralda Kennedy'ego. Nie wiadomo, kto w to wierzy naprawd, a kto udawa. W kadym razie Milller od pewnego momentu uwierzy. Trudno, aby politycy, sami ambitni, nie pamitali o ambicjach innych. Wielu liderw dziaa zgodnie z logik zej macochy z "Krlewny nieki" siadajcej przed zwierciadem i pytajcej: "Lustereczko, powiedz przecie, kto jest najpikniejszy na wiecie". A lustro, czyli wierni wsppracownicy, czsto wskazuj na innych uczestnikw w konkursie piknoci. Dzi to Tusk jest raczony przez swj dwr dug list potencjalnych prezydentw z PO, a padaj nawet tak absurdalne nazwiska, jak minister obrony Bogdan Klich. Mit kasety Innym wanym mitem jest mit "hakw obyczajowych". W kadym rodowisku rozmawia si o tym, kto z kim spa. Na dokadk polskie media, cho nie s tak powcigliwe jak francuskie ukrywajce przez dziesiciolecia romans prezydenta Mitterranda, to przecie nie dokonuj jeszcze dogbnych wiwisekcji ycia prywatnego czoowych postaci. Tym wiksze pole dla domysw i pogosek. W mnoeniu rozmaitych list politykw homoseksualistw i opisywaniu czsto wyssanych z palca romansw premierw z ministrami wiele jest po prostu niezdrowej ciekawoci. Ale i troch owego czarnego PR-u, o ktrym ju pisaem. W roku 1999 grupa posw AWS z tak zwanej Spdzielni prbowaa przedstawia nieomal cae kierownictwo Stronnictwa KonserwatywnoLudowego, czyli wasnego koalicjanta, jako "band pedaw". Te rewelacje byy preparowane tak nieudolnie, e szybko poszy w zapomnienie. Ale ju wieloletnia akcja przedstawiania czoowego polityka prawicy jako bohatera jakich

obyczajowych rewelacji bya skuteczniejsza. Wystpowali z tym konkurenci z jego kolejnych partii, a cae generacje dziennikarzy trway w oczekiwaniu na obiecywane im poktnie mityczne zdjcia czy kasety. Rzecz w tym, e zdjcia i kasety nigdy si nie pojawiy. A polityk ten ma tak wielu wrogw, e powinny si pojawi ju dawno. Bywa, e wieci o kompromitujcych kasetach staj si, lub raczej maj si sta, atutem w szeptanej kampanii przedwyborczej. W 2000 r. politycy AWS chtnie sugerowali, e s w posiadaniu nagrania mogcego skompromitowa on prezydenta Kwaniewskiego. Jak wiadomo wiato dzienne ujrzaa kaseta pokazujca ministra Siwca caujcego ziemi kalisk. Na kaset z Jolant Kwaniewsk zapewne nie doczekamy si nigdy. Chopcy na posyki Kolejny mit powiza biznesowych powinien by ju potraktowany powaniej. Oczywicie, gdy Kazimierz Marcinkiewicz opowiada, jak to prbowano go niszczy w PiS szeptanymi w ucho prezesa Kaczyskiego wieciami o milionowej apwce wzitej od CitiBanku, kreli tylko psychologiczny portret klasy politycznej. Ale wielu wanych parlamentarzystw i ministrw bierze na siebie rol eksponenta wanych, a prywatnych interesw. W USA mwiono o takich "chopiec na posyki Morgana" (J. P. Morgan by wielkim bankierem z Wall Street). W Polsce mamy naprawd do czynienia z chopcami Kulczyka czy Krauzego. Po raz pierwszy na wielk skal wtek ten pojawi si za kadencji AWS w latach 1997 - 2001. Obserwowaem wwczas prace komisji kultury. Ze zdziwieniem zauwayem, e wan poprawk do Ustawy o radiofonii i telewizji, korzystn dla komercyjnych stacji, zgasza znany parlamentarzysta AWS, a wspiera rwnie znany pose lewicy. Bardziej biegli w tej tematyce dziennikarze wytumaczyli mi szybko, e obaj nale do ponadpartyjnego grona wielbicieli waciciela Polsatu Zygmunta Solorza. Nieco pniej Jacek ski i Rafa Kasprw opisali w "Rzeczpospolitej" tak zwan Polsk Parti Solorza - wielu jej przedstawicieli z rnych partii, cho gwnie z prawicy, podja pniej nawet zinstytucjonalizowan wspprac z t prywatn telewizj. arty o PPS bdcej jakoby najsilniejsz parti w tamtym parlamencie kryy na dugo przed postawieniem tej kwestii przez media. Zreszt wiele plotek potwierdza sie czsto dopiero po latach. Prawdziwe okazyway si na og wiadomoci o potencjalnych lustracyjnych kopotach czoowych postaci. Nazwiska Lecha Wasy, Janusza Tomaszewskiego czy Zyty Gilowskiej byy powtarzane na dugo przed postawieniem im jakichkolwiek zarzutw. Take ekscytacja pono wielkim majtkiem Pawa Piskorskiego wyprzedzia o kilka lat jego pierwsze owiadczenie majtkowe z 2001 r. Dzi Piskorski bdzie prawdopodobnie paci specjalny domiar podatkowy od nadzwyczajnego wzbogacenia. Teatrzyk cieni A jednak jake liczne informacje, czy moe tylko domniemania, nigdy nie ujrz wiata dziennego. Nie ujrz, bo poszlaki s najczciej zbyt wte, a groba procesu sdowego zbyt dolegliwa dla redakcji. W efekcie polityka przypomina czasem teatrzyk cieni. Cienie rzucane s przez realnych aktorw, cho czasem ulegaj znieksztaceniu. Rodzi to w wielu dziennikarzach zblazowanie ludzi dopuszczonych do tajemnic niedostpnych dla ogu, a czsto i niewiar w dochodzeniu do prawdy. Zgadzam si z tymi, ktrzy wielomiesiczn zwok w ujawnieniu afery Rywina uwaaj za nastpstwo spoecznej atmosfery kacej trzyma tajemnice rozmaitych salonw pod dywanem. Sam napisaem przed blisko rokiem "Traktat o wyciszaczach". Dotyczy tych, ktrzy ujawnienie tam z rozmw Jzefa Oleksego z Aleksandrem Gudzowatym przyjli odruchem zatykania

uszu. A przecie niezalenie od tego, e i byy premier powtrzy niesprawdzone plotki, te dialogi to nieoceniony zapis obyczajowoci polityczno-biznesowego rodowiska obu rozmwcw. Niemniej, gdy ja sam latem 2002 r. usyszaem opowie o wizycie Rywina u Michnika, zareagowaem zainteresowaniem, ale i niewiar, e to co wicej ni kolejna plotka do opowiadania w sejmowej restauracji. Pisz to tonem samokrytyki, ale prosz zrozumie: zobojtnienie jest rzecz ludzk, cho niekoniecznie chwalebn. eby si z niego wytumaczy, zakocz anegdot. Id kiedy korytarzem ze znanym posem AWS uwaanym za czowieka bardzo przedsibiorczego. Mijamy innego polityka tej samej formacji. - Pan patrzy, to jest typ spod ciemnej gwiazdy - komentuje mj rozmwca. Ale kilka tygodni pniej mijam tego, ktry to powiedzia, tym razem w towarzystwie jeszcze innego polityka prawicy. - O, znowu tu si krci ten typ spod ciemnej gwiazdy - mwi mj kolejny znajomy. No wanie.

Darmowy Hosting CBA.PL

Dziennik - 2006-12-23

Piotr Zaremba W poszukiwaniu smakw i zapachw polityki


Nawet najbardziej pragmatyczny polityk bdzie podejrzewa dziennikarza o ze intencje. Nie ufaj do koca politykom, ale pamitaj: oni bardziej nie ufaj tobie" - pisze w DZIENNIKU Piotr Zaremba.

To byo jedno z licznych widowisk tak lubianych przez wicepremiera i ministra finansw Grzegorza Koodk. Gospodarskie spotkanie polityka z dziennikarzami na wieym powietrzu. Po spotkaniu reporterk radiow (dzi znan dziennikark telewizyjn) dopad patrol policji. Parkowaa w nieprzepisowym miejscu. Ju mieli wlepi jej mandat, gdy jak spod ziemi wyrs Koodko. Swoim charakterystycznym gosem nakrzycza na funkcjonariuszy. "Macie natychmiast zostawi t pani!" - wrzeszcza. Dziennikarka odjechaa. Koodko odszed w poczuciu dobrze spenionego obowizku. A wwczas jeden z policjantw spyta drugiego: suchaj, co to by waciwie za facet? W szklanej kuli To jedna z rozlicznych historii krcych w rodowisku dziennikarskim niczym miejskie legendy. Nasuchaem si ich w cigu 15 lat swojej pracy niemao. Niemao te widziaem. Byem wiadkiem scen dramatycznych. 4 czerwca 1992 pewien pose Unii Demokratycznej zabra mnie i mojego dziennikarskiego partnera z "ycia Warszawy" Igora Zalewskiego, aby palc nerwowo papierosa, powiedzie nam, e prezydent Wasa jest na licie Macierewicza. "Zagroone s podstawy pastwa" - powiedzia zduszonym gosem. Jak si wkrtce okazao, przesadzi. Polskie pastwo przetrwao wszystkie niesamowite momenty, jakie dane mi byo widzie. W grudniu 1995 obserwowaem z sejmowej loy prasowej przemwienie ministra spraw wewntrznych Andrzeja Milczanowskiego oskarajcego o szpiegostwo siedzcego par metrw dalej Jzefa Oleksego. W pewnym momencie premier podnis donie do oczu. "Jeszcze teraz fotografuje" - zaartowa kto okrutnie na galerii. Suchaem "na ywo" expos kolejnych premierw. Mogli ich wysucha normalni obywatele. Ale czy do tych samych obywateli mogy dotrze sarkastyczne arty Leszka Millera rzucane podczas wielkiego konfliktu Sejmu z prezydentem, e w razie ataku Wasy na Sejm posowie

bd bronili kadego okna? A ja to syszaem i zachowaem dla potomnoci - w mojej pierwszej gazecie, w "yciu Warszawy". Czasem miaem wraenie, e przebywam w jakiej szklanej kuli: my, dziennikarze, razem z posami w restauracji czy barku, a na zewntrz kolejna demonstracja, protest, sztandary i po raz kolejny barierki ustawiane piesznie przez policjantw na Wiejskiej. Znw kto chce wykrzycze swoje oburzenie, al, czasem tylko opowiedzie o swoich sprawach. Po ktrej byem wtedy stronie? Ale przecie wiosn 1993 staem bezpiecznie za sejmowym oknem, kiedy rzucali w nie ludzie Leppera, dziaacze Samoobrony. Rzucali czym popadnie: kamieniami, a nawet wiskim misem. "Bij si, bij! " - wrzeszcza przy innym oknie Ryszard Czarnecki (wtedy ZChN, dzi Samoobrona), skrzykujc kolejnych widzw. Osiem lat pniej Lepper by posem i wicemarszakiem Sejmu. My oberwacy Na pewno bylimy na pocztku bardzo modzi. Tak jak ta profesja. Owszem, gdzie w tle majaczyli mistrzowie zawodu: spece od reportau, publicyci. Ale poszukiwanie politycznego newsa, rozmowy z politykami, zagldanie za kulisy partyjnych gabinetw i sejmowych pokoikw byo now specjalnoci bez nauczycieli. Bylimy kolorowi, wolelimy nosi dinsy ni spodnie od garnituru, a dziewczta spodnie ni eleganckie spdnice. Pod wzgldem stroju na korytarzach Sejmu i dostojnych urzdw polepszyo si troch dopiero, gdy reporterzy coraz liczniejszych stacji telewizyjnych zaczli nieco podnosi standard. Od pocztku bya tylko jedna granica nie do przekroczenia. Mj pierwszy towarzysz reporterskiej niedoli Igor Zalewski prbowa wej do Sejmu w szortach. Odpdzony, wlizgn si przez budynek Senatu. Ale zosta pochwycony przez stranikw na korytarzu po efektownej pogoni. Utkwia mi w pamici szczeglnie mocno jedna scena z 1992 roku. Tum z lekka oberwanych modych ludzi, reporterw radiowych, prasowych, fotografw, wystaje w hallu Urzdu Rady Ministrw. Trwaj negocjacje ostatniej szansy midzy mniejszociowym premierem Janem Olszewskim i popierajcymi go partiami a liberaln opozycj spod znaku UD i KLD ("sidemka" z "trjk"). Mija godzina, potem sze. Dostajemy mapiego rozumu. Dwie dziennikarki zaczynaj w kocu "gra w pik" w tym dostojnym wntrzu, przerzucajc si jak torb. Torba fruwa w powietrzu. Reszta gapi si na piknie oprawne lustra i purpurowe dywany. Przed zamknitymi drzwiami W kocu jednak, czasem duo pniej, dowiadywalimy si, co byo za drzwiami. Pewien polityk opisa mi scen negocjacji premiera Olszewskiego z szefem Unii Demokratycznej Tadeuszem Mazowieckim. A waciwie opowie Mazowieckiego o negocjacjach. Byy premier opowiada temu politykowi: Nieeech ....(pauza)... pan sobie wyyyyobrazi...(pauza)... , jak ten Olszewskiiiii....(pauza)... woooolno mwi. Wystawanie pod drzwiami byo przez lata treci mojego zawodowego ycia. Po drugiej stronie wani politycy naradzali si, podejmowali decyzje. Trzeba si byo potem dowiedzie, co mwili. Latem 1992 roku przesiedziaem w Sejmie ca noc, pilnujc negocjacji koalicyjnych, ktre doprowadziy do powstania rzdu Suchockiej. Wraz ze mn czuwa kwiat dziennikarstwa polskiego: Ewa Milewicz z "Gazety Wyborczej", Monika Olejnik, wtedy z radiowej "Trjki", Tomasz Lipko wtedy z "Zetki" i inni. Take mj obecny naczelny Robert Krasowski reprezentujcy niestniejc ju agencj SIS. Politycy wchodzili, wychodzili, plotkowali o sobie nawzajem. W pewnym momencie obraony wiceszef ZChN Henryk Goryszewski opuci obrady na dobre, ale duo starszy Wiesaw Chrzanowski dogna go i zacign z powrotem. Usiowalimy nawet, my dziennikarze, z korytarza podsuchiwa oddzielne narady w pokoikach Unii Demokratycznej. Zoy mi si z tego pniej - po raz pierwszy w yciu - reportayk

polityczny. Rok pniej Jan Rokita odchodzcy wanie ze stanowiska szefa URM w ekipie Suchockiej powiedzia mnie i Igorowi ze swoim charakterystycznym umieszkiem, e znaczn cz takich nasiadwek zajmuj gorczkowe dyskusje, co powiedzie czekajcym na zewntrz dziennikarzom. Zarwane wieczory zociy nas i bez tej wiedzy. Kiedy dziennikarze wyczekujcy bezowocnie podczas jednej z narad politykw koalicji tworzcej rzd Suchockiej postanowili, e wszyscy sobie po prostu pjd. Ja z Igorem zrobilimy co jeszcze. Podeszlimy do drzwi klubu Unii Demokratycznej, gdzie toczyy si obrady. Na zewntrz tkwi klucz. Przekrcilimy go i ucieklimy. Nie wiem do dzi, kto i kiedy ich wypuci. Jednym z pierwszych moich sukcesw dziennikarskich byo rozszyfrowanie pewnej uchway wadz UD podjtej gdzie w poowie istnienia rzdu Olszewskiego. Nie potrafilimy jej zrozumie. Znajomy pose pozna nas wtedy z jedn z waniejszych postaci w UD. A ten, wywoany na moment w kuluary z sali posiedze, rzuci nam niedbale: Chodzi o to, e moemy stworzy now koalicj. Z rnymi koalicjantami, nie wyczajc SLD. Jako dni sawy dziennikarze pognalimy do faksu w biurze prasowym Sejmu i wysalimy stosowny tekcik. Ukaza si nastpnego dnia. A jeszcze nastpnego - sprostowanie naszego rozmwcy, ktry zarzuci nam kamstwo. Nie wiedzielimy jeszcze wwczas, e takie rewelacje wkada si w usta anonimowemu "politykowi Unii", bo zacytowany z nazwiska wszystkiego si wyprze. Nauka pierwsza: polityk nigdy nie skamie, chocia i prawdy nie powie. Pierwszy mj Sejm Sejm pierwszej kadencji, wybrany w 1991 roku w pierwszych w peni wolnych wyborach. Sala czeka na gosowanie w sprawie zaoe spoeczno-gospodarczych rzdu Suchockiej. W duej czci pod dobr dat - std gone wybuchy miechu i ironiczne oklaski przechodzce w owacje, jakie opozycja serwuje wicepremierowi Henrykowi Goryszewskiemu. Goryszewski upaja si wasnym gosem, dwornie kania, zalotnym ruchem odrzuca synn grzywk. A tu sekretarz przynosi mu karteczk. A na karteczce pani premier napisaa: "Niech pan koczy mow, bo ludowcy wrc z restauracji i przegramy gosowanie". Rzd trzyma si przewag zaledwie kilku niepewnych gosw. Rwnie mocno jak wieczory przed zamknitymi drzwiami wkurzay nas takie tasiemcowe debaty zakoczone jeszcze pniejszymi gosowaniami, o ktrych trzeba byo napisa przed gazetowym deadlinem. Ale tamten Sejm by rwnie niewprawny jak my. Sdziwy marszaek Chrzanowski nie wpad jeszcze na pomys, aby zblokowa gosowania o jednej porze. W rezultacie dzwonki nieustannie zwoyway posw na sal. W restauracji pozostaway niedojedzone posiki i nieoprnione kieliszki. By to Sejm zdecydowanie sprzed epoki wszdobylskich tabloidw. Owszem, pojawia si Anastazja Potocka ze swoimi skandalami i oglne przekonanie propagowane przez "Nie" Urbana, e na Wiejskiej dziej si straszne rzeczy. Ale tak naprawd politycy niczego si nie bali. Wystarczyo pj wieczorem do sejmowego hotelu, ba, zosta duej w budynku. Posowie PC ledwie trzymajcy si porczy. KPN-owcy maszerujcy po pijaku z "Pierwsz Brygad" na ustach. Zawsze rozlunieni liberaowie. Albo znany polityk lewicy, ktry ledwie trafi w wahadowe drzwi z kuluarw na sal posiedze, a potem kiwa si na swoim fotelu, podczas gdy reporterzy na galerii zakadali si, czy puci pawia. Nie puci. Nikt o tym nie napisa. Powani dziennikarze (a wszyscy byli powani) czym takim si nie zajmowali. Rekord dyskrecji pobito w przypadku incydentu, ktry z perspektywy lat mona by uzna za nieprawdopodobny. Nieoceniony w takich przypadkach Ryszard Czarnecki zacz zwoywa kolegw, bo "co dzieje si w ubikacji". Chodzio o toalet w sejmowym hotelu, ale tak na dole, dostpn dla wszystkich. Okazao si, e w kabinie zabawiali si: crka jednego z ministrw

prezydenta Wasy i ochroniarz, ktry wozi jej ojca. Ostatecznie sposzeni haasami amatorzy przyjemnoci uciekli, przebijajc si przez tumek gapiw. Ca histori znali chyba wszyscy sejmowi dziennikarze. Nikt nie puci pary z ust. Zmow milczenia prbowaa przerwa "Gazeta Wyborcza", donoszc o pijanym pole znalezionym przed poselskim hotelem. Ale swojego ledztwa nie kontynuowaa. Podobno nieszcznik by, o dziwo, z Unii Demokratycznej. By to Sejm rozedrgany wielkimi emocjami, jakich potem ju nigdy nie widziaem. Sejm, w ktrym o mao nie doszo do rkoczynw midzy Jackiem Kuroniem i Stefanem Niesioowskim poszo o lustracj. Sejm maksymalnie rozdrobniony i peen historycznych twarzy i nazwisk jak aden nastpny. Sejm, ktry moe si kojarzy z Antonim Czajk, reprezentantem Partii X, wynalazc maszyny do rozrzucania gnoju o nazwie "Czajka", ktr bardzo si chwali. Kiedy ten przysadzisty mczyzna o ziemistej cerze (dzi cakowicie zapomniany) przemawia, to zbiegali si posowie ze wszystkich zaktkw gmachu na Wiejskiej. A on mwi na przykad: "Caa moja rodzina polega pod Lenino. Tylko kilku zostao". Ale tamten parlament moe si te kojarzy ze wietnymi mwcami, erudytami - takimi jak Marek Jurek, Jarosaw Kaczyski, Jan Rokita, Stefan Niesioowski czy Ryszard Bugaj. Ich debaty wprawiay czsto kraj, i nas dziennikarzy przy okazji, w narastajcy chaos poznawczy. A rwnoczenie o co im chodzio. Nigdy nie zapomn tamtej niezwykej politycznej gorczki. Ona jest nie do powtrzenia. To tam przekonaem si, e Marek Jurek uwaany przez mnie na podstawie komentarzy w mediach za ciasnego obskuranta, jest uroczym towarzyskim czowiekiem, a Jarosaw Kaczyski na telewizyjnym ekranie wydymajcy wargi w grymasie bufona konstruuje przenikliwe analizy i ma wielkie poczucie humoru. Ale te, e Jzef Oleksy przypominajcy na pierwszy rzut oka co najwyej dobrodusznego aparatczyka potrafi by wietnym dowcipnym kompanem. Nie wierzcie tym dziennikarzom, ktrzy wzywaj kolegw, aby trzyma na dystans politykw. Nie tylko dlatego, e ci, co wzywaj najgoniej, czsto s zaprzeczeniem tej zasady. Przede wszystkim dlatego, e bez dobrego kontaktu z politykami nie zdobdziesz newsa, a tym bardziej nie zrozumiesz ich racji. Oczywicie nadmierna sympatia do pogldw czy do konkretnego czowieka moe uzaleni. Ale nastroszenie czy poczucie wyszoci nie jest w tym zawodzie dobrym doradc. To koronkowa robota dla czowieka ciekawego innych ludzi. Dziennikarstwo siowe Jeeli Sejm pierwszej kadencji mia wiele twarzy, to nastpny w latach 1993-1997 - z siln dominacj partii peerelowskich - mia dla dziennikarzy przede wszystkim dwie: Zbigniewa Siemitkowskiego (SLD) i Janusza Piechociskiego (PSL). Ten pierwszy by rzecznikiem prasowym Sojuszu i prbowa moe jako pierwszy prowadzi PR na wiksz skal, chodzc z dziennikarzami na piwo i sprzedajc im kontrolowane przecieki. Uwielbia rwnoczenie opowiada, jak wielki wpyw ma na Aleksandra Kwaniewskiego i jak ciekawe tezy formuuje na biesiadnych spotkaniach z Michnikiem. Ten drugi by jeszcze ciekawszym przypadkiem. Posowie PSL jak ognia bali si dziennikarzy. Jedynym, ktry si nie ba, by Piechociski. Zawsze na sejmowym korytarzu, zawsze gotw do radiowego nagrania czy komentarza dla prasy. Rzecz w tym, e Piechociski skonfliktowany z Waldemarem Pawlakiem by cakowicie niemiarodajny dla pogldw swojego Stronnictwa i wyjtkowo le poinformowany. Ale mwi, mwi, mwi, podczas gdy jego koledzy chowali si po ktach. Przekonalimy si o tym pewnego razu, gdy od wanych politykw SLD dowiedzielimy si o

zdymisjonowaniu ministra finansw Marka Borowskiego przez premiera Pawlaka. Stao si to pocztkiem wielkiej awantury w koalicji. Poniewa rzecz i tak musiaa wyj na jaw jeszcze tego samego dnia, jako dziennikarze pracujcy w gazecie (ktra wychodzi nazajutrz) nie robilimy z tego tajemnicy. Najpierw opowiedzielimy to Piechociskiemu (niech pan Janusz wybaczy mi t anegdot), a nieco pniej reporterowi Radia ZET Tomkowi Lipko. Ten drugi przygalopowa do nas po paru minutach bardzo przejty. "Potwierdzi mi to Piechociski" - oznajmia zdyszany. "A skd on o tym wie?" - pytamy rozbawieni. "Podobno premier do niego zadzwoni i mu powiedzia" - pada odpowied. Ale ten Sejm mia jeszcze jedn twarz. Biegali po nim i Monika Olejnik, i Andrzej Morozowski. Na pocztku kadencji przechadza si dumnie reporter telewizyjnych "Wiadomoci" Tomasz Lis. Ale mnie chodzi o twarz reportera telewizyjnej "Panoramy" Wojciecha Nomejki. Barczysty Wojtek by reprezentantem dziennikarstwa siowego. Nie mia pocztkowo wielkiej konkurencji (dopiero w 1993 roku pojawiy si w Sejmie kamery Polsatu, na TVN trzeba byo jeszcze poczeka), a mimo to uwielbia si rozpycha okciami. Nie byo mnie przy tym, jak - zreszt wiele lat pniej - poturbowa koleank dziennikark, ale widziaem, jak w tumie reporterw wok wanego polityka wyrywa radiowcom mikrofony i ciska za siebie. Nomejko pozostawa w zayych stosunkach z politykami w ogle, ale z politykami lewicy w szczeglnoci. I to on udziela im pierwszych lekcji obycia w mediach. Byem wiadkiem takiej oto sceny: trjka politykw Sojuszu - Leszek Miller, Jerzy Szmajdziski i kto jeszcze - schodzi ze schodw, a filmuje ich kamerzysta "Panoramy" dowodzony przez Nomejk. "Nie, le, wracajcie i jeszcze raz" - decyduje, gdy ju znaleli si na samym dole. I SLD-owcy posusznie wspinaj si po schodach po to, aby za chwil znw maszerowa w d. Reporter "Panoramy" mia przy tym szczeglne poczucie humoru. To on dopad i nakrci Aleksandra Kwaniewskiego uciekajcego przed reporterami po drabinie z pomieszczenia swojego klubu. Kiedy powstawa rzd Oleksego - w 1995 roku - przyszy premier kroczy dumnie korytarzem, odmawiajc tumowi dziennikarzy jakichkolwiek informacji na temat skadu gabinetu. "Nie potrzebujemy. Siemitkowski ju rozdaje listy ministrw" - zawoa do Oleksego Nomejko, wskazujc na nieszczsnego rzecznika SLD. Nowy szef rzdu pogrozi Siemitkowskiemu, wydajc z siebie grone warknicie i oddali si z godnoci. A Nomejko obj czule rzecznika swym potnym ramieniem. "Prosz mnie natychmiast puci" - wyrywa si czerwony ze wstydu Siemitkowski. W kocu cakowicie narazi si swoim kolegom. Zagosowa w sejmowej komisji za konkordatem i Izabela Sierakowska grozia na korytarzu, e "urwie mu jaja". Kwaniewski - protektor kariery Siemitkowskiego - wysa go na stypendium do Ameryki. A propos Kwaniewskiego, postaci dominujcej w Sejmie drugiej kadencji - by on bohaterem zabawnej sytuacji z moim udziaem. Zawsze wydawao mi si, e mam znakomit pami. Nigdy niczego nie nagrywaem, czasem rezygnowaem z notowania. I wpadem. Piszc o spotkaniu liderw SLD z Lechem Was, tym razem publicznym, ostr wypowied Oleksego woyem w usta Kwaniewskiemu. Nastpnego dnia spotyka mnie lider SLD i zwykle grzeczny, tym razem wybucha. "Oczywicie, wszystko co dobre, to marszaek Oleksy, a wszystko, co ze, to Kwaniewski!" - eksploduje. Obaj panowie rywalizowali wwczas sekretnie o to, ktry z nich wystartuje na prezydenta, a my, reporterzy "ycia Warszawy", znalimy lepiej wanie Oleksego. Kwaniewski by wic wicie przekonany, e zamieniem wypowiedzi celowo. Lekcja trzecia: nawet najbardziej pragmatyczny polityk bdzie podejrzewa dziennikarza o ze intencje. Nie ufaj do koca politykom, ale pamitaj: oni bardziej nie ufaj tobie. My, detektywi Tymczasem wzajemne zaufanie bywao potrzebne, gdy praca sejmowych reporterw zmieniaa

si w prac detektyww. W Sejmie pierwszej kadencji troch si miotalimy w poszukiwaniu informacji. W nastpnym parlamencie mielimy ju kreta, czyli informatora uczestniczcego w najwaniejszych zebraniach koalicji SLD - PSL. cile mwic, to dwch kretw: wanego polityka PSL, ktry informowa nas na co dzie, i prominentnego polityka SLD, ktry raczy nam przekazywa newsa od wita. Informator codzienny - ludowiec - bywa czasem rdem kopotw. Na przykad przynosi nam zapisan piesznie na karteczce list trzech kandydatw na szefa MSZ w ktrym z kolejnych lewicowych rzdw. By jeden kopot - nie potrafi jej odczyta. Kiedy podalimy informacj, e koalicja szykuje odwoanie Lecha Kaczyskiego z funkcji prezesa NIK, Kwaniewski przybieg do nas wcieky, woajc: X (tu nazwisko ludowca) zapaci za wynoszenie informacji. Nie wzi jednak pod uwag naszej skomplikowanej gry. Tym razem informacj obdarzy nas askawie nasz SLD-owski przyjaciel. Nie zawsze byo jednak tak atwo. I wtedy trzeba byo posuy si prowokacj. Dowiedzielimy si z Igorem, e Unia Wolnoci i Unia Pracy zoyy podczas kryzysu wywoanego spraw Oleksego wizyt prezydentowi Kwaniewskiemu. Idziemy do naszego rozmwcy, wanego polityka Unii Pracy. On napity, mwi, e zosta zobowizany do dyskrecji. "Ale my ju wiemy od ludzi z Unii Wolnoci, e zaproponowa wam stworzenie wsplnego rzdu z SLD" cakowicie bluffujemy. "No tak, skoro ju wiecie..." - nasz rozmwca rozlunia si. I zaczyna opowiada. Ale czasem ani niezawodni informatorzy, ani nawet wyrafinowane psychologiczne rozgrywki nie daway stuprocentowej pewnoci, czy doszlimy do prawdy. Najwiksz wtpliwo budzi we mnie do dzi informacja, ktr wiosn 1996 roku podaem na podstawie przepisowych rozmw z dwoma rdami: e Unia Wolnoci dogadaa si z SLD w sprawie odwoania prezesa telewizji Wiesawa Walendziaka. Popeniem wwczas jeden z najpowaniejszych bdw warsztatowych, nie pytajc - choby pro forma - kogo z UW. Ale te zaprzeczenia czoowych unitw byy tak gwatowne, wydaway si tak szczere, pene tak witego oburzenia, e nabraem wtpliwoci, czy tym razem nie spudowaem. Nieco, ale tylko nieco, wiary w siebie przywrcia mi znamienna scena, jaka rozegraa si na zamknitym zebraniu klubu Unii Wolnoci. Profesor Geremek oburza si na "obrzydliw publikacj", wzywa, by nie rozmawia z "yciem Warszawy". Kto z posw pyta go: Ale panie profesorze, rozmawia pan z komunistami czy nie? - No nie, w tych kategoriach to ja nie bd odpowiada - prycha w charakterystyczny sposb Geremek. A ja do dzi nie wiem, jak byo. Lekcja czwarta: nie zawsze ustalisz, jaka jest prawda. Nawet po latach. Jak w takich przypadkach postpowa? Pisa czy nie? Chyba jednak nie, chocia... W par miesicy pniej SLD do spki z Uni Wolnoci rzeczywicie odwoa Walendziaka. W konwencji groteski Sejm trzeciej kadencji (1997 - 2001) uchwali wielkie fundamentalne reformy pastwa: emerytaln, zdrowia, edukacyjn oraz ubezpiecze spoecznych i powoa do ycia na dokadk IPN. Dla mnie jednak ten Sejm mia znowu dwie twarze. Na samej grze zawsze pewne siebie oblicze lidera AWS Mariana Krzaklewskiego. Czowieka, ktry stworzy wielkie i do pewnego momentu sprawnie dziaajce ugrupowanie. A rwnoczenie lidera, ktry potrafi cae posiedzenie swojego wielkiego klubu parlamentarnego powici na ledztwo: Kto tak naprawd przekazuje informacje Dominikowi Zdortowi, dziennikarzowi "Rzeczpospolitej". Na dole bya to twarz posa AWS Stanisawa Misztala. Ten okulista z regionu lubelskiego zasyn tym, e na kadej najwaniejszej konferencji AWS siada za stoem prezydialnym albo ukazywa si za plecami Krzaklewskiego, kiedy ten mwi do kamery. W kocu dosta oficjalny

ukazywa si za plecami Krzaklewskiego, kiedy ten mwi do kamery. W kocu dosta oficjalny zakaz takiego postpowania, wydany przez wadze klubu. Innym jego charakterystycznym zachowaniem byy owiadczenia wygaszane na kocu posiedze, ktre nastpnie rozsya wyborcom. Pose Misztal po ich wygoszeniu sam sobie klaska. Chodzio o to, aby w stenogramie by zapis: "Oklaski". Poznaem posa Misztala na samym pocztku tamtej kadencji. Rozmawiaem - ja i Igor - z innym politykiem, gdy nagle poczulimy jeszcze czyj obecno. Za moimi plecami sta pose Misztal, przysuchujc si nam z zachwytem. W kocu zwrci si do Igora: pan powinien by szefem wszystkich mediw w Polsce. "Dlaczego nie ja?" - pomylaem. I tak to si krcio. Ja przeszedem z "ycia Warszawy" do "ycia", potem do "Nowego Pastwa", wreszcie do "Newsweeka", a jeszcze pniej DZIENNIKA. Igor Zalewski z sejmowego tropiciela zmieni si w powanego felietonist. Podobnie jak inny towarzysz moich peregrynacji Robert Mazurek. Ja dorobiem si w kocu kolejnego dziennikarskiego partnera Michaa Karnowskiego. A obok mnie nadal dziaa si wielka i maa polityka. Mona mi zarzuci, e opisuj j dzi w konwencji groteski. Przecie dostrzegam w niej te wymiar serio. Byem wiadkiem epokowych wydarze, swoich bohaterw za widz jako ludzi maych, ale w wielu wypadkach jednoczenie wielkich, a w prawie kadym zasugujcych na zrozumienie. Co jednak poradz, e gdy inni rozwaaj wady i zalety rzdu Buzka, mnie przypomina si od razu kolejna historia. Gwny doradca premiera Teresa Kamiska jest zaproszona poza Warszaw na otwarcie szkoy czy innego obiektu. W ostatniej chwili dzwoni do organizatorw imprezy. "Ja nie mog, ale kogo wam podel" - oznajmia. I przyjeda... premier Buzek. Czy mona inaczej ni przez takie historie rozpozna co, co Micha Karnowski nazywa "smakiem i zapachem polityki"? Kto inny moe mi wypomnie, e zajem si starymi historiami, nie sigajc do wspczesnoci. To prawda - jak wszyscy ludzie starsi lepiej pamitam dawniejsze czasy, a moe nimi wol si zajmowa. Kieruj si te zdrow zasad wygoszon niegdy przez Jana Rokit w wywiadzie rzece, ktry spisalimy wraz z Michaem. "Gdybym chcia powiedzie, co myl o innych politykach, musiabym si z polityki wycofa" - twierdzi Rokita. Wic ja te wol si zajmowa tematami dawno ju zamknitymi. Kto zreszt uwierzyby mi w najnowsze anegdoty. Na przykad tak. Siedz sobie w Sejmie poprzedniej kadencji z wybitnym politykiem lewicy. Nagle dosiada si Roman Giertych. Wybitny polityk SLD do Giertycha: - Panie Romanie, pan si w tej orlenowskiej komisji dobiera do skry Kwaniewskiemu w nieodpowiedni sposb. To trzeba inaczej. Nie powiedzia tylko jak. A historia toczy si dalej na naszych oczach.

Darmowy Hosting CBA.PL

Archiwum ycie z dnia 2001-09-10

Robert Krasowski Pochwaa kultury masowej


Z gry si przyznaj: lubi kultur masow. miesz mnie jej dowcipy, ciekawi jej bohaterowie. Nie potrafi z ni y nonstop, ale nie ma serialu, ktrego bym nie zna, nie ma programu, ktrego bym nigdy nie widzia, nie ma gwiazdy, ktrej bym nie rozpozna. Mao tego. Mnie take, jak i wszystkich, dotyczy ta prawidowo, e staymi odbiorcami tej kultury s moi najblisi. Matka, wujowie, sympatyczna ssiadka, uprzejmy listonosz. Kiedy wic sysz ataki na masowy gust, to wiem, e wanie o nich chodzi. I budzi si we mnie wrogo. Najbardziej irytujce jest to, e krytycy kultury masowej udaj, e nie ma ona historii, ktra pokazaaby, jak przesadne s obawy na jej temat. Bo zrodziy si one sto lat temu, wraz z narodzinami demokracji. Wtedy elity dostrzegy jak bawi si masy, o czym marz, czego chc. I przeyy szok. Zobaczyy, e wadza dostaa si w rce analfabetw, pozbawionych majtku, wierzcych wszystkim demagogom. Spoeczestwo masowe, dyktatura mas czy wreszcie sawny "bunt mas" Gasseta to byy hasa, ktre strcay elitom sen z powiek. O dziwo nic si nie stao. Dziki kulturze masowej. Bo to ona - i to w swych najgupszych produkcjach ucywilizowaa biedot. Filmy, reklamy, supermarkety, cho nastawione na komercyjne cele, przy okazji uczyy rzeczy waniejszych ni subtelny gust. Uczyy higieny, uczyy, e ony si nie bije, e z blem idzie si do lekarza. Z jej przekazw rodzia si potrzeba edukowania dzieci, posiadania adnych przedmiotw, dbania o wasny wygld. wczesne elity widziay w tym jedynie pretensjonalno i tandet. W teatrach wymiewano si z fabu popularnych melodramatw, z nieporadnego wykwintu pa sklepowych, z paskich pz fryzjerw. W rodzinnych wycieczkach do supermarketw szukano zoliwych analogii do napadw na arystokratyczne majtki, w czasie ktrych zrewoltowane tumy rozkraday paace, a potem z dum paradoway z nocnikami na gowach. Mijay lata, a dzieci wymiewanych "kulturowych pproduktw" zdobyy wyksztacenie i wdary si na szczyty spoecznej hierarchii. A spoeczestwo masowe stao si ostoj stabilnej demokracji. Nawet ludzie stojcy najniej w hierarchii osobistej kultury okazali si wystarczajco cywilizowani, by zrozumie i doceni demokratyczne reguy. I sprawiy to cywilizacyjna dziaalno kultury masowej oraz rosnca zamono, ktre pozwolia zrealizowa masowe marzenia. Tyle historii. W przypadku Polski niedawnej, bo to w cigu ostatnich 10 lat zgina cywilizacyjna przepa midzy Polakami. To, co rozrywao rozwarstwienie majtkowe, umiejtnie zszywaa wanie kultura masowa. Wejdmy dzi do supermarketu. Kierowca nie rni si od klienta, ktrego wozi, a sprztaczka od doktorantki. Wszyscy szukaj najadniej opakowanego serka, delikatnej ciereczki do okularw, barwnej rkawicy kuchennej. Nawet papier toaletowy wybieraj pachncy. Dzi robotnik budowlany nie wyglda jak ajza, jak to byo jeszcze 10 lat temu. Ma adny kombinezon, kolorow czapk, a w teczce kilka torebek kawy capuccino, ktr wypija w czystej filiance. Jego crka nie wstydzi si, gdy ojciec odbiera j ze szkoy. I to jest cywilizacja! Zaszczepia j Polakom owa wzgardzona kultura masowa. Co na to krytycy kultury masowej? Ani sowa. Z uporem powtarzaj obawy sprzed wieku, z uporem pomijaj jej osignicia. Wikszo nieporozumie wok kultury masowej bierze si z przeoczenia jej istoty. Tego, e jest ona po prostu wesoa. Oraz e stworzenie wiecznie penego rda radoci jest osigniciem na miar rozpalenia pierwszego ogniska. Bierzemy telewizyjnego pilota i w zalenoci od upodoba komedi, romansem, go babk lub sportem przenosimy si do wiata naszych marze. e jest w tym jaka

romansem, go babk lub sportem przenosimy si do wiata naszych marze. e jest w tym jaka sabo? Oczywicie. e nie zawsze s to wyszukane radoci? I to jest prawd. Ale te prawdy ukadaj si w bana - czowiek nie jest istot doskona. Mao tego. Kultura wysoka nie moe zgasza pretensji wobec jakoci masowej rozrywki, odkd sama zrezygnowaa z dostarczania rozrywki. Nie ma ju Molierw, Szekspirw, Arystofanesw. Przy czym zatem ludzko ma si bawi - przy wierszach Miosza, przy mszach Pendereckiego, przy filmach Wajdy? Mamy dzi podzia pracy - kultura wysoka jest miertelnie powana, a kultura masowa ostentacyjnie rozrywkowa. Wszyscy dobrze si z tym czuj, poza krytykami. Ich jednak chciaem zapyta, czy pamitaj jeszcze t kultur wysok, ktra staraa si bawi ludzi? Czy pamitaj Gargantu i dziesitki sposobw na podcieranie zadka, szczegy spkowania z Brantmea, dowcipy Falstaffa, albo pewnego porucznika z Haka, ktry wsadza sobie ryb do dupy i udawa syren? Naprawd trzeba mie krtk pami, by postrzega histori kultury jako gr subtelnoci i wyrafinowania. Najzabawniejsze jest jednak co innego. Obrocy elitarnego gustu wcale nie chc tego, co sami gosz. Dowd? Wystarczy na chwil wyobrazi sobie kultur masow opart o elitarne wzorce... Chwila mina. Ot pytam si teraz naszych krytykw, czy zamiast "tandetnych" brazylijskich seriali o mioci chc oferowa "subtelne" kawaki erotyczne z Witkacego, Henry Millera czy Charlesa Bukowskiego? A moe z Geneta? Jednym tekstem nie sposb wyprostowa wszystkich stereotypw. Ale nie mog nie wspomnie o tzw. prasie kobiecej krytykowanej gwnie przez prawic. Ot ma ona wiksze zasugi dla promowania rodziny ni wszystkie partie prawicy razem wzite. Bez natrtnej moralistyki ciepo opisuje ludzi, ich rodziny, ich marzenia. Nikogo nie poucza, nie prowadzi ideowych krucjat. Bawi, pociesza, a uwag Polakw skupia na rodzinie, domu, gotowaniu i wychowywaniu dzieci. Czego chcie wicej? I najwaniejsza kwestia. Ot nie wiem, czy elity naprawd nie lubi kultury masowej. Wiem natomiast, e nie lubi kultury wysokiej. Liczba profesorw, doktorw, reyserw, plastykw, kompozytorw, krytykw sugerowaaby, e elitarna twrczo powinna mie przynajmniej kilkadziesit tysicy odbiorcw. Tymczasem tomiki poezji sprzedawane s w nakadach kilkuset egzemplarzy, galerie odwiedza kilkadziesit osb, a pyty... C, yjemy w kraju, ktrego elity poznay Greckiego poprzez brytyjsk list przebojw. Smutna prawda jest taka, e polski intelektualista niczego ju nie czyta, niczego nie sucha, niczego nie oglda. Moe nie ma czasu? Wpada na kwadrans na uczelni, by odebra korespondencj, a potem tumaczy Harlequina i kadzie sie komputerow w zaprzyjanionej instytucji. Rozumiem frustracj, rozumiem poczucie upadku, ale to jest wasz upadek, a nie mas. One akurat pn si do gry. Dokonuje si to wanie poprzez kultur masow. Dlatego nie musimy si wstydzi polskiej kultury masowej. Powstaa z niczego, a ju po dziesiciu latach daa Polsat i TVN, daa "Viv" i "Twj Styl", "Zetk" i RMF, daa Pasikowskiego i lesickiego, Pazur i nowego Lind, daa wydawnictwo Pruszyskiego. Bo to wanie jest polska kultura masowa, a nie kilka programw erotycznych, ktre si wbio w pami krytykw. Dziki niej yje si nam przyjemniej i miejemy si czciej ni kiedy.

Darmowy Hosting CBA.PL

Newsweek POLSKA - numer 02/2003

Wojciech Maziarski, Micha Karnowski

Polityka signa bruku


Nie ma jasnej definicji patologii. Ale to, co zrobilimy z naszym yciem publicznym, na pewno przekroczyo ju prg normalnoci.

Jeden z najpotniejszych ludzi w polskim biznesie filmowym, czowiek bdcy gwiazd salonw towarzyskich i politycznych III Rzeczypospolitej, w biay dzie przychodzi do redaktora najwikszej polskiej gazety i proponuje: "Kup pan ustaw". Prbuje negocjowa warunki, wyznacza cen, podaje konto. Mwi, e przychodzi w imieniu "grupy trzymajcej wadz". Wybucha skandal, bo Adam Michnik propozycj Lwa Rywina nagrywa i po szeciu miesicach ale waciwie dlaczego dopiero po szeciu? - publikuje w "Gazecie Wyborczej". To ju nie przypadek, to kolejny sygna, e patologia zawadna Polsk. Dotara do najwyszych szczebli struktury spoecznej i pastwowej. Elity polityczne, ktre w zaoeniu miay reprezentowa wyborcw i podlega spoecznej kontroli, wyemancypoway si i zaczy pasoytowa na organizmie RP. Traktuj pastwo jak up do podziau po kolejnych wyborach. Dobro publiczne zostao podporzdkowane interesom grupowym poszczeglnych koterii partyjnych, ktre rywalizuj ze sob o wpywy. Do tych rodowisk lgnie biznes, potrzebujcy wsparcia politycznego dla swoich interesw. Do politykw garn si szefowie potnych grup przestpczych, traktujcy dostp do wadzy jako gwarancj bezkarnoci. I wreszcie wok tych znaczcych graczy wiruje chmara podrzdnych cwaniaczkw, awanturnikw i snobw. A nad wszystkimi unosi si zapach pienidzy. Czy dowiemy si, kto przysa Rywina i dokd miay trafi pienidze? Prokuratura na polecenie ministra Grzegorza Kurczuka rozpocza ledztwo w tej sprawie. Przesuchane maj by osoby, ktrych nazwiska pady w tekcie "Wyborczej". Czy jednak prokuratura zdoa doj prawdy? Czy bdzie jak w Watergate, czy raczej, jak to u nas zwykle bywa, wszystko rozmyje si - patrz sprawy Polisy, inwigilacji partii politycznych za rzdw Suchockiej czy rzekomego zbierania kwitw na Kwaniewskiego przez AWS. Mechanizm umierania takich spraw jest podobny i prosty - ledztwo zwykle trwa miesicami, temat schodzi z czowek dziennikw, w kocu prokuratura z braku dowodw po cichu umarza postpowanie. Nie ma winnych. A za kilka miesicy ci sami ludzie wystpi w kolejnej farsie politycznej na pierwszych stronach gazet. Amerykascy neokonserwatyci, jak Irving Kristol, poszukujcy ratunku dla degenerujcych si demokracji, twierdz, e grupy wpyww zawaszczyy dla siebie cae pastwa. Coraz wysze koszty prowadzenia kampanii wyborczych spowodoway, e politycy staj si zakadnikami pienidzy i koncentruj si na ich zdobywaniu - albo od wielkiego biznesu, ktrego w Polsce wci mao, albo poprzez prb budowania wasnych zapleczy finansowych. Poszczeglne firmy polityczne, jak nazywa takie partie Kristol, zaczynaj konkurowa midzy sob nie o

wyborcw, ale o pienidze. Coraz wicej czasu powicaj wasnym interesom i coraz mocniej s odizolowane od realiw i potrzeb spoecznych. Bezrobocie oraz bezpieczestwo to najwiksze polskie problemy spoeczne - zobaczmy, ile czasu i uwagi powici im Sejm w ostatnim roku w porwnaniu z innymi zagadnieniami - np. ustawie o radiofonii albo reformie sub specjalnych, polegajcej na wymianie dawnych agentw na "swoich". Ile czasu politycy strawili na powoywanie spki Cukier Polski, tworzenie nowych zapisw w ustawie lustracyjnej czy dziwaczne inicjatywy ministra zdrowia Mariusza apiskiego. Nie wiemy, o co chodzi w wikszoci tych projektw, ale wiemy, e dla politykw s waniejsze od naszych problemw. Wyborcy staj si klas zapomnianych. Obok niej na naszych oczach rodzi si natomiast nowa kasta spoeczna. Nietykalni. Uwaaj si za wacicieli Rzeczypospolitej. Przekonani s, e stoj ponad prawem obowizujcym zwykych obywateli. I rzeczywicie, coraz czciej pozostaj bezkarni - niczego nie mona im udowodni i niczego zarzuci. Gdy w poowie 2001 roku liderzy PO ujawnili owiadczenia majtkowe, okazao si, e byy prezydent Warszawy Pawe Piskorski, ktry nie ma nawet czterdziestu lat, posiada ponad 300 tys. z, dziak o powierzchni 2,4 ha (wasno ony i jej matki), kilka mieszka, akcje i kolekcj antykw. Media wyceniy jego majtek na p miliona dolarw. Pytany przez dziennikarzy, jak zgromadzi taki majtek, dziaajc przez cay czas tylko w polityce, Piskorski odpowiedzia: graem na giedzie i handlowaem antykami. Urzd skarbowy to potwierdzi, ale polityk nie ujawni opinii publicznej adnych dokumentw. Kilka miesicy pniej Piskorski zbiednia: wacicielk czci jego dbr zostaa ona Aleksandra. Podobnie byo, gdy dziennikarze wytropili, e minister obrony narodowej Jerzy Szmajdziski ma 300 tysicy zotych poyczki niewiadomego pochodzenia. - Poyczyem od przyjaci odpowiedzia minister i odmwi ujawnienia ich nazwisk. Nietykalnych, jak sama nazwa wskazuje, tyka i pyta nie wolno. Oni sami natomiast mwi bez ogrdek, daj i sigaj po publiczne jak po swoje. Ich jzyk jest prosty i wulgarny, jak sowa zabitego ministra sportu Jacka Dbskiego, ktry w wywiadzie prasowym cytowa rzekomych szantaystw, majcych si domaga: "Znajd kwity na Kwaniewskiego, bo jak nie, to my znajdziemy kwity na ciebie". Ci ludzie nie boj si kompromitacji i spoecznego potpienia. I susznie - bo jak wykazaa praktyka, od sankcji spoecznej groniejsza jest dla nich zemsta ze strony partnerw ze wiata przestpczego. W kocu to nie spoeczny ostracyzm przerwa polityczno-finansow karier Jacka Dbskiego, lecz strzay oddane przez wynajtego bandziora. Opinia publiczna nie bya nawet specjalnie zdziwiona, e w chwili zabjstwa byy minister i biznesowy partner gangsterw jad kolacj w knajpie z luksusow dziwk i znanym dziennikarzem. To w kocu normalne. Taki jest skad spoeczny elit III Rzeczypospolitej. Nie tak miao by. Nie takie byy plany i nadzieje. Czy pamitaj Pastwo tamten entuzjazm i zaangaowanie? Tumy walce w 1989 roku drzwiami i oknami do siedzib Solidarnoci i komitetw obywatelskich. Te kolejki licealistw, studentw, ludzi w rednim wieku i emerytw, domagajcych si, by da im co do roboty, cokolwiek - mog rozkleja plakaty, roznosi ulotki, parzy herbat dla dziaaczy. Oczywicie wszystko za darmo, dla sprawy. Taki by klimat tamtej epoki i wielu osobom wydawao si, e te standardy moralne bd obowizywa w III RP. Jeszcze w czasach rzdu Tadeusza Mazowieckiego powszechne byo przekonanie, e uda si stworzy pastwo obywatelskie. Nie przypadkiem do terminu "gospodarka rynkowa" dodawano wwczas okrelenie "spoeczna". Powsta wtedy nawet specjalny fundusz Mazowieckiego przeksztacony pniej w Fundusz Daru Narodowego - na ktry obywatele wpacali dobrowolne datki. To miaa by wsplna, obywatelska kasa III RP, suca zaspokajaniu potrzeb tych, ktrzy wymagaj pilnego wsparcia. Entuzjazm wyczerpa si i fundusz zlikwidowano w roku 1992. Dzi sowo "kasa" budzi cakiem inne skojarzenia - przywodzi na myl raczej wsplne interesy

sowo "kasa" budzi cakiem inne skojarzenia - przywodzi na myl raczej wsplne interesy Dbskiego i gangstera "Baraniny" ni szczytne plany z czasw tamtego premiera. Jeszcze w czasach rzdu Tadeusza Mazowieckiego powszechne byo przekonanie, e uda si stworzy pastwo obywatelskie. Nie przypadkiem do terminu "gospodarka rynkowa" dodawano wwczas okrelenie "spoeczna". Powsta wtedy nawet specjalny fundusz Mazowieckiego przeksztacony pniej w Fundusz Daru Narodowego - na ktry obywatele wpacali dobrowolne datki. To miaa by wsplna, obywatelska kasa III RP, suca zaspokajaniu potrzeb tych, ktrzy wymagaj pilnego wsparcia. Entuzjazm wyczerpa si i fundusz zlikwidowano w roku 1992. Dzi sowo "kasa" budzi cakiem inne skojarzenia - przywodzi na myl raczej wsplne interesy Dbskiego i gangstera "Baraniny" ni szczytne plany z czasw tamtego premiera. Program polityczny, z jakim Polska wchodzia w epok III RP, dawa nadziej na stworzenie pastwa, ktre bdzie suyo wszystkim obywatelom, a nie tylko wskiej grupie wadcw. W wikszoci europejskich demokracji powstaa klasa urzdnicza, nie tylko przekadajca i stemplujca papiery, ale bdca te swoistym bezpiecznikiem, buforem midzy klas polityczn a reszt spoeczestwa. I u nas aparat pastwowy poniej szczebla ministrw mia by odpolityczniony i wyaniany z szeregw korpusu cywilnego, ksztaconego w Krajowej Szkole Administracji Publicznej. Odpolitycznione miay by media publiczne. Pamitaj Pastwo prezesa Radiokomitetu Andrzeja Drawicza, ktry mawia, e dziennikarze wchodzcy do gmachu TV powinni zostawia legitymacje partyjne w portierni? Prywatyzacja miaa odebra politykom dostp do "kasy" i doprowadzi do wyonienia si klasy redniej, bdcej depozytariuszem etosu obywatelskiego. Budowa samorzdu miaa doprowadzi do narodzin obywatelskich spoecznoci lokalnych, ktre bd si rzdzi same, bez ingerencji ze strony partii i warszawskich elit. Wanie tak miao by. Jednak stopniowo, pod presj rnych grup interesu, cele i ideay z pocztkw III RP poszy w niepami. Dzi pastwo jest traktowane przez pazerne elity jak up polityczny. I znw, jak w zamierzchych czasach PRL, nabiera aktualnoci wiersz Wisawy Szymborskiej, ktra tak pisaa o relacjach midzy elit wadzy a spoeczestwem: Midzy nimi i ludem miay by tylko drzewa, to tylko, co si w liciach przemilczy i przepiewa. Midzy nimi i ludem. A tu mosty zwodzone, a tu wwz z kamienia (...) Kristol przekada sowa poetki na jzyk politologw, mwic o demokratycznym kryzysie autorytetu. Obala popularne twierdzenie, e brak zaufania spoecznego i niech do uczestniczenia w yciu publicznym to wytwr popkultury. Nie, to produkt uboczny umacniania klasy nietykalnych. We wspczesnym wiecie kady indywidualnie podejmuje decyzje, gdzie i w jakim stopniu chce by aktywnym obywatelem, i kady uzalenia to od tego, czy czuje, e jego dziaania przynosz efekty. Jeeli widzi, e kade dziaanie natychmiast staje si upem klasy politycznej, ingerujcej we wszystkie dziedziny ycia, od samorzdw po kultur, to szybko si wycofuje. Polacy w coraz mniejszym stopniu wierz, e w tym kraju mona co jeszcze zaatwi bez pacenia okupu nietykalnym. Wedug sondau CBOS (z sierpnia 2001 roku) a 68 procent ankietowanych twierdzi, e korupcja jest w Polsce wielkim problemem. Dziesi lat wczeniej opini t podzielao 33 procent pytanych. Polska spada w midzynarodowych rankingach, ktre oceniaj przejrzysto prawa i ycia polityczno- gospodarczego. W 1997 roku "antykorupcyjny" ranking organizacji Transparency International dawa nam do wysok 29. pozycj (im wysza pozycja, tym mniejsza skala korupcji), w roku 2000 ju 43. (na 91 miejsc). Zdaniem wielu organizacji monitorujcych walk z patologiami skala korupcji w Polsce jest zastraszajca. Tak opini zawiera m.in. ubiegoroczny raport wgierskiego Open Society Institute (Instytutu Spoeczestwa Otwartego) omawiajcy zjawisko korupcji w dziesiciu pastwach kandydujcych do UE.

Dwa lata temu wstrzs wywoaa informacja zawarta w raporcie Banku wiatowego, e ustaw w Polsce mona kupi. Podano nawet cen - 3 miliony dolarw za zmiany w prawie dotyczcym gier losowych. Jak mwi Grayna Kopiska, dyrektor programu Przeciw Korupcji Fundacji im. Stefana Batorego, coraz wyraniej wida, e nasila si opisane w tamtym raporcie zjawisko tzw. state capture, czyli zawaszczanie pastwa i prywatyzowanie jego struktur. - Prawo tworzone przez Sejm i inne urzdy pastwowe coraz czciej powstaje na zamwienie silnych grup interesu - mwi Kopiska. Dzi argument "dobra publicznego" w ogle przesta si pojawia w publicznej debacie. Dla nowej epoki charakterystyczna jest postawa Jarosawa i Lecha Kaczyskich, ktrzy w peni podzielaj przekonanie, e wejcie do Unii Europejskiej ma fundamentalne znaczenie dla przyszoci Polski, lecz dla doranych korzyci politycznych gotowi s zaryzykowa los kraju, puszczajc oko do eurosceptykw. W dzisiejszej Polsce ton nadaj osoby pokroju Andrzeja Leppera, pomstujcego na Wojciecha Mojzesowicza, ktry zrezygnowa z czonkostwa w klubie Samoobrony, a przecie przydzielono mu najlepszy pokj w hotelu sejmowym. Rwnie typowa dla dzisiejszej rzeczywistoci jest argumentacja szefa Klubu Parlamentarnego PSL Zbigniewa Kumiuka, ktry w czerwcu powiedzia "Rzeczpospolitej", e kopoty z wyborem prezesa radia naruszaj prawa PSL, bo "dotd prezesa telewizji publicznej rekomendowa SLD, a prezesa radia - PSL". Nikt nie przyzna janiej ni Kumiuk, e nowa kasta wacicieli rozparcelowaa kraj i poszczeglne dziaki oddaa we wadanie rnym ekipom partyjnym, czyli dokadniej - firmom partyjnym. Po kadych wyborach przez Polsk przejeda polityczna miota, ktra zwalnia stanowiska dla swoich. Mianowania polityczne zeszy ju grubo poniej poziomu wojewodw, a rok temu do ustawy o subie cywilnej wpisano artyku pozwalajcy powoywa dyrektorw z pominiciem procedury konkursowej. - Przepis sta si furtk do omijania konkursu - mwi "Rzeczpospolitej" szef suby cywilnej Jan Pastwa. Wprowadzono go na rok i 1 stycznia 2003 r. przesta obowizywa, jednak nadal mona obsadza p.o. dyrektorw departamentu albo wydziau w urzdzie wojewdzkim i ich zastpcw. W ubiegym roku pierwszy raz nie wszyscy absolwenci Krajowej Szkoy Administracji Pastwowej otrzymali oferty pracy. Tak jakby ich apolityczno bya wrcz przeszkod. Po kadych wyborach przez Polsk przejeda polityczna miota, ktra zwalnia stanowiska dla swoich. Mianowania polityczne zeszy ju grubo poniej poziomu wojewodw, a rok temu do ustawy o subie cywilnej wpisano artyku pozwalajcy powoywa dyrektorw z pominiciem procedury konkursowej. - Przepis sta si furtk do omijania konkursu - mwi "Rzeczpospolitej" szef suby cywilnej Jan Pastwa. Wprowadzono go na rok i 1 stycznia 2003 r. przesta obowizywa, jednak nadal mona obsadza p.o. dyrektorw departamentu albo wydziau w urzdzie wojewdzkim i ich zastpcw. W ubiegym roku pierwszy raz nie wszyscy absolwenci Krajowej Szkoy Administracji Pastwowej otrzymali oferty pracy. Tak jakby ich apolityczno bya wrcz przeszkod. O najbardziej intratne posady, na przykad w oddziaach terenowych Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, toczy si zacity bj midzy poszczeglnymi koteriami partyjnymi. Tak zacity, e w niektrych powiatach umowy o podziale stanowisk midzy SLD i PSL zawarto na pimie. Niewane, e formalnie powinny decydowa konkursy i fachowo. Wprawdzie politycy koalicji rzdzcej zaprzeczaj istnieniu takich dokumentw, ale faktem jest, e wikszo stokw objli ludzie z partyjno-towarzyskiego nadania. Agencja buduje wanie potne struktury do obsugi systemu IACS, czyli Zintegrowanego Systemu Zarzdzania i Kontroli, ktry ma zinwentaryzowa polskie rolnictwo i okrela nadziay unijnych pienidzy. Kiedy prasa informuje o kolejnej kuzynce czy koledze prominentw zatrudnianych na podstawie midzypartyjnej umowy, szef rzdu i szef agencji powtarzaj: "To pojedyncze przypadki". W

witokrzyskiem tych "pojedynczych przypadkw" wystarczyo, by ludmi SLD i PSL obsadzi wszystkie kierownicze stanowiska 12 powiatowych oddziaw Agencji. W spkach skarbu pastwa roi si od takich menederw. Choby prezes Zakadw Chemicznych Police Krzysztof yndul, ktry ma za sob karier PRL-owskiego milicjanta oraz szefa ochrony szczeciskiego hotelu Radisson. Nietykalni nawet nie ukrywaj, do czego suy im wadza. Andrzej Piat, wiceminister infrastruktury i szef mazowieckiego SLD, zapowiedzia, e nie pozwoli skrzywdzi "naszych ludzi" - czyli dziaaczy SLD - ktrzy zostan zwolnieni z pracy w samorzdzie, gdy PSL stworzy w Sejmiku Samorzdowym koalicj z prawic. "Poniewa pienidzy na nowe miejsca pracy nie ma, wykorzystamy te, ktre s i na ktre mamy wpyw - w instytucjach podlegych wojewodzie, w Mazowieckiej Kasie Chorych, w instytucjach, ktre podlegaj rzdowi. Panowie z PSL bd musieli tu ustpi miejsca naszym ludziom" - stwierdzi Piat w "Trybunie". Prosto, szczerze, bezporednio. To przykady z ostatniego okresu, kiedy u wadzy znajduje si koalicja SLD-PSL. Jednak prawica - dzi w opozycji - sprawujc wadz, postpowaa podobnie. Wszyscy mamy w pamici chociaby skandal z angaowaniem pienidzy spek skarbu pastwa - a wic de facto funduszy publicznych - w TV Familijn, czyli w partyjn telewizj prawicy, stanowic zagbie stanowisk do obsadzenia przez prawicowych krewnych. Pamitaj Pastwo Stanisawa Alota, zwykego nauczyciela z prowincji, ktry nie mia adnego dowiadczenia w kierowaniu wielkimi firmami, a nagle zosta szefem ZUS-u? Albo Wadysawa Jamroego, zwykego lekarza z prowincji, ktry najpierw zosta szefem PZU, a potem Totalizatora? Akurat Jamroy siedzi teraz w areszcie pod zarzutem przekrtw, co kae przypuszcza, e osigny skal daleko wykraczajc poza to, co dzi w Polsce uznaje si za dopuszczaln norm. Albo - co rwnie prawdopodobne - e nie dzieli si upami. Nowa kasta, kiedy przypomina si jej o spoecznych potrzebach, coraz czciej daje wyraz irytacji. Minister apiski czy minister finansw Koodko obraaj si na media. Odmawiaj komentarzy czy nawet tumaczenia si przed opozycj w parlamencie. Nasz zapomniany wiat przestaje dla nich istnie. A kiedy zbyt natrtnie daje o sobie zna, politycy ograniczaj ostatnie bastiony niezalenoci. Jednym z nich miaa by Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji. Miaa chroni media publiczne przed naciskami ze strony politykw. Przy jej powstawaniu powoywano si na chwalebny przykad angielskiej Independent Television Commission. Dzi Rada staa si narzdziem, za pomoc ktrego czonkowie nowej kasty sprawuj kontrol nad wiatem mediw elektronicznych, kontrol cyniczn i ostatnio nawet ju nieskrywan. Wos z gowy nie spad sekretarzowi rady Wodzimierzowi Czarzastemu po ujawnieniu, e sugerowa nadawcom, by wybrali inwestora, ktrego im wskae. Od tego moe zalee przeduenie koncesji - mia sugerowa. - Powiedzia, e to niedobrze, gdy na inwestora wybralimy Agor. Zapowiedzia problemy i oto s - mwi Maciej Strzelecki, szef Twojego Radia Wabrzych. Problemy to do powane: Twoje Radio Wabrzych musiao zamilkn, bo Rada nie przeduya mu koncesji. Szef krakowskiego Radia Blue FM Andrzej Lenart, ktre spotka ten sam los, mwi wprost: - Krajowa Rada jest dla mnie zodziejem i paserem. Podobny rak toczy telewizj publiczn. - Jest pod kontrol pewnego ukadu politycznego przyzna kilka miesicy temu rzecznik praw obywatelskich Andrzej Zoll. Janusz Rolicki, b. naczelny "Trybuny", ujawni, e w pierwszej poowie 1998 r. co wtorek w gabinecie Leszka Millera spotykali si wysocy rang przedstawiciele wadz TVP i PR oraz szefowie lewicowej prasy, by wsplnie ustala strategi propagandow. - Miller mwi, co wanego zdarzy si w nadchodzcym tygodniu, a reszta to notowaa - ujawni Rolicki. Gdyby kto nam opisa dzisiejsz Polsk w roku 1989 - nie uwierzylibymy. Uznalibymy, e to opowie o yciu skorumpowanej republiki bananowej gdzie w Trzecim wiecie. Od tamtej

opowie o yciu skorumpowanej republiki bananowej gdzie w Trzecim wiecie. Od tamtej pory jednak zdylimy si ju tak przyzwyczai do tego, co nas otacza, e nie czujemy si szczeglnie zbulwersowani. W cigu dekady nasze normy si rozmyy. Ostatni przykad to ustawa o biopaliwach. Obie strony: zarwno lobby przemysu naftowego, jak i waciciele wielkich przetwrni zaangaowali wyspecjalizowane firmy pracujce na ich rzecz, prboway te wykorzysta dziennikarzy. W efekcie Sejm uchwali ustaw, ktra zmusza klientw - chc tego czy nie - do kupowania produktu grupy producentw, wacicieli gorzelni zwizanych z politykami albo wrcz bdcych czonkami rzdzcych partii. Na kilometr pachnie to manipulacj i przekrtem oraz ogranicza wolno wyboru, jaka w systemie rynkowym przysuguje obywatelom. Niewtpliwie sprawa kwalifikuje si do Trybunau Konstytucyjnego, podobnie jak niedawny skandal z deklaracjami majtkowymi. Jak mwi Grayna Kopiska, w dziedzinie lobbingu w Sejmie panuje kompletny brak regu. Nie wiadomo, kto jest lobbyst, a kto ekspertem, kto przemawia w czyim imieniu i wystpuje w czyim interesie. - Jak sysz, na posiedzeniach komisji zasiadaj osoby, przyprowadzane przez posw, przedstawiane jako eksperci, cho pniej okazuje si, e to osoby pracujce na zlecenie jakiej firmy - mwi szefowa programu przeciw korupcji. Jeden z takich przypadkw "Newsweek" opisa w grudniu ubiegego roku. Profesor Witold Modzelewski wymyli poprawk do ustawy o nieuczciwej konkurencji, ktra odebraa hipermarketom prawo do wydawania bonw. Najwicej zyskaa na tym firma Sodexho, ktra zajmuje si dystrybucj bonw towarowych - mona je wymienia na towar w 11 tysicach sklepw. Profesor Modzelewski w Sejmie wystpowa jako niezaleny ekspert. ledztwo "Newsweeka" wykazao jednak, e jednoczenie pracowa na rzecz firmy Sodexho. Podobnie postpi pose poprzedniej kadencji Karol Dziaoszyski z Unii Wolnoci. Na jego wniosek Sejm w 1998 roku uchwali nakaz korzystania z zestawu gono-mwicego podczas rozmw przez telefon komrkowy w trakcie prowadzenia samochodu. Wkrtce potem okazao si, e Dziaoszyski jest wacicielem firmy zajmujcej si m.in. handlem tego typu urzdzeniami. - Wsplnym elementem tych wszystkich spraw jest powizanie tych, ktrzy uchwalaj ustawy, z tymi, ktrzy z nich korzystaj; tych, ktrzy maj ciga przestpcw, z tymi, ktrzy maj by cigani. To wszystko si coraz bardziej zamazuje - mwi "Newsweekowi" Julia Pitera, szefowa polskiego oddziau Transparency International. W kraju, gdzie sukces i zawarcie transakcji jest wszystkim, metody, jakimi si do tego dochodzi, s drugorzdne. Pose nie musi si liczy ani z jzykiem, ani z powszechnie obowizujc moralnoci. Moe kama, jedzi po pijanemu, defraudowa. Na naszych oczach kasta polityczna tworzy swj wasny kod niemoralnoci, w ktrym bezkarny znaczy "lepszy". Amerykaski politolog Daniel Bell w latach 80. ostrzega, e produktem ubocznym nietykalnoci klasy politycznej musi by rosnca przestpczo. Politycy tworz swoist mod na bezkarno - szybko zaciera si nam rnica midzy Lwem Rywinem grajcym mafioso czy mafioso grajcym polityka. Bagsik pojawiajcy si w hotelu sejmowym w towarzystwie politykw nikogo tam nie dziwi. Coraz czciej okazuje si, e s to ludzie z tego samego towarzystwa - znaj si, spdzaj ze sob czas, s ze sob na ty, bywaj w tych samych miejscach, knajpach, klubach, prowadz ze sob jakie mtne interesy, co wyszo na jaw przy okazji mierci b. ministra Dbskiego. Czasem wrcz status polityka czy urzdnika pastwowego i status przestpcy harmonijnie cz si w jednej i tej samej osobie. Byy pose AWS Marek Kolasiski siedzi w areszcie podejrzany o wyudzenie, we wsppracy z mafi pruszkowsk, kilkudziesiciu milionw zotych podatku VAT i kolejnych kilkudziesiciu milionw kredytw bankowych. W ostatnim dniu kadencji poprzedniego Sejmu pose zbieg za granic, wykorzystujc paszport dyplomatyczny. Zosta

poprzedniego Sejmu pose zbieg za granic, wykorzystujc paszport dyplomatyczny. Zosta zatrzymany na Sowacji i przekazany Polsce. W tej samej sprawie aresztowany jest byy senator Aleksander Gawronik. Podejrzany o apwkarstwo Zbigniew Farmus, asystent AWS-owskiego wiceministra obrony, zosta w 2001 r. zatrzymany przez UOP na promie do Szwecji w czasie ucieczki z kraju. Afery, ktre wszdzie na wiecie skoczyyby si dymisj rzdu, u nas zaatwiane s jednym pokazowym procesem. Inni pozostaj wrd nietykalnych - w lepszej klasie. Czasem wrcz status polityka czy urzdnika pastwowego i status przestpcy harmonijnie cz si w jednej i tej samej osobie. Byy pose AWS Marek Kolasiski siedzi w areszcie podejrzany o wyudzenie, we wsppracy z mafi pruszkowsk, kilkudziesiciu milionw zotych podatku VAT i kolejnych kilkudziesiciu milionw kredytw bankowych. W ostatnim dniu kadencji poprzedniego Sejmu pose zbieg za granic, wykorzystujc paszport dyplomatyczny. Zosta zatrzymany na Sowacji i przekazany Polsce. W tej samej sprawie aresztowany jest byy senator Aleksander Gawronik. Podejrzany o apwkarstwo Zbigniew Farmus, asystent AWS-owskiego wiceministra obrony, zosta w 2001 r. zatrzymany przez UOP na promie do Szwecji w czasie ucieczki z kraju. Afery, ktre wszdzie na wiecie skoczyyby si dymisj rzdu, u nas zaatwiane s jednym pokazowym procesem. Inni pozostaj wrd nietykalnych - w lepszej klasie. Do lepszej klasy chcia wkra si trener z Malborka, ktry 13-letni Justyn zmusza do stosunkw pciowych. Prokuratura zamiast zaj si zaaleniem rodzicw, gubia dokumenty i nie chciaa przesuchiwa wiadkw. Przyja za to kilkadziesit zezna wiadkw trenera. Sprawa przeciwko trenerowi Justyny trafia w grudniu do sdu tylko dlatego, e w kocu t afer zainteresowaa si TVP i "Gazeta Wyborcza". Wszystko inne zawodzi, a przede wszystkim wymiar sprawiedliwoci. Jeeli co jeszcze rni Polsk od cakowicie skundlonej sceny politycznej Ukrainy czy Rosji, to wanie chyba tylko wolne media. W opisywanych aferach nie tylko wskazyway na anomalie, ale te od czasu do czasu dobiy si o sprawiedliwo, jak to byo w przypadku prokuratora Hopa. Ale i tu pojawia si coraz wicej zagroe. Niewybredne prby ograniczenia siy mediw poprzez nowel ustawy o radiofonii i TV. Naciski polityczne na sabsze media. Jak choby przypadek "Nowin Nyskich", gdzie na polecenie Prokuratury Rejonowej w Prudniku policja dokonaa przeszukania w redakcji tygodnika. Zdaniem dziennikarzy by to odwet i prba zastraszenia dziennikarzy za opisywanie afer osb rzdzcych miastem. Prokuratura oskarya take redakcj "Kuriera Porannego", ktry rzekomo mia odmawia drukowania sprostowa podlaskiego Urzdu Wojewdzkiego. Sd szczliwie przyzna jednak racj dziennikarzom pisma urzdu miay charakter publicystyczny, a nie sprostowa faktw. Sia prasy zaleaa od jej niezalenoci i spoecznego zaufania, wynikajcego z nieprowadzenia przez redakcje wasnej polityki. Kiedy radia i telewizje staj si zakadnikami politykw albo kiedy syszymy, e "Gazeta Wyborcza" wstrzymuje si z opublikowaniem jako pierwsza rewelacji o arcybiskupie Paetzu molestujcym ksiy, bo to niepolityczne, czy p roku czeka ze spraw Rywina, bo to zaszkodzi Unii Europejskiej, zaczynamy zadawa sobie pytanie, z czym jeszcze czekaj gazety. I z jakich powodw? I czy aby same redakcje gazet nie staj si czci nowej klasy nietykalnych, podejmujc tak gr.

AFERA RYWINA

Darmowy Hosting CBA.PL

Polska szkoa opisu upadku komunizmu


12 czerwca 2004 00:00, ostatnia aktualizacja 18 wrzenia 2009 10:35

Robert Krasowski Przeoczylimy dwa doniose opisy upadku systemu komunistycznego. Dlaczego? Narodziny komunizmu wywoay w polskiej kulturze olbrzymie zainteresowanie, a dwa dziea - "Zniewolony umys" Czesawa Miosza i "Gwne nurty marksizmu" Leszka Koakowskiego - stay si gone na caym wiecie. Zmierzch komunizmu nie wywoa ju takiego poruszenia umysw. Nawet historycy nie stawiaj sobie pytania: "dlaczego upad komunizm?", poprzestajc na mechanicznym wyliczaniu towarzyszcych temu zdarze. Ten brak zainteresowania sprawi, e naszej uwadze umkny dwa opisy - intelektualnie rwnie doniose - Andrzeja Walickiego i Jadwigi Staniszkis. Opisy te odrzucono, bo ich autorw uznano za politycznych radykaw. Zacznijmy od Walickiego. Cho jest wybitnym historykiem idei, jego uwagi na temat upadku komunizmu uznano za ekspresj osobistych fobii. Nie bez powodu. Walicki nigdy nie kry niechci do antykomunistycznej opozycji i ju w latach 70. polemizowa z lansowanym przez ni czarnym portretem komunistw. Polemizowa z takim zapaem, e jego teksty uoyy si z czasem w apologi. Komunici wyaniali si z niej jako patrioci, ktrzy mdrze i ostronie robi to, co sw niecierpliwoci opozycja moe jedynie zepsu. Gdy wic w poowie lat 90. Walicki uporzdkowa swoje pogldy, zupenie je zlekcewaono. Przeoczono tym samym byskotliw teori, ktra objania mechanizm upadku komunizmu w sposb, jaki nikomu wczeniej nie przyszed do gowy. Jego zrozumienie wymaga jednego wysiku - nie wolno si skupia na ledzeniu korzyci, jakie wynie z niego mog komunici. Cho na chwil warto uwierzy, e autorowi chodzi o now perspektyw widzenia, z ktrej historia upadku komunizmu przedstawi si zupenie inaczej. Walicki, czyli droga zwtpienia Punkt wyjcia Walickiego jest typowy dla zagorzaych antykomunistw. Opar si bowiem na totalitarnym rozumieniu komunizmu, czyli takim, ktre terror i totalne zniewolenie wpisuje w jego natur. Wbrew temu co twierdzili sentymentalni lewicowcy (z Zachodu i ze Wschodu), nieludzkie represje nie byy przypadkiem, ale konsekwencj lecej u podstaw komunizmu totalitarnej ideologii. Stawiajc szaleczy cel - budow Nowego Czowieka ideologia uzasadnia totaln kontrol, terror i ludobjstwo jako niezbdne po temu rodki. Uznanie stalinizmu za istot komunizmu ma puent, ktrej si z reguy nie zauwaa. Ot w stalinowskim wiecie nie ma miejsca na odwil. W stalinowskim wiecie kade zelenie totalitarnych wizw jest zdrad idei, a wic aktem dekomunizacji. Jest podwaeniem komunistycznej normy, ktra wszelkimi siami kae zmierza w stron utopii. Patrzc z perspektywy wielkich czystek, kolektywizacji i ludobjstwa - perspektywy dla komunizmu miarodajnej - Chruszczow, Gomuka czy Gierek okazuj si dekomunizatorami. Niszczyli komunizm, odupujc prawdy wiary i praktyki, na ktrych si opiera. Warto to powtrzy. Zdaniem Walickiego, to nie byy "poluzowania", to bya prawdziwa dekomunizacja. Chruszczow wyrwa z korpusu doktryny masowe represje, Gomuka ocali prywatne rolnictwo i Koci, Gierek sprowadzi socjalizm do masowej produkcji pralek i samochodw. To byy rewolucje, ktre niszczyy stalinowskie realia. Uywajc takich poj jak "poluzowanie", przegapiamy istot wydarze. To mianowicie, e kade poluzowanie byo zburzeniem wanego filaru ideologii, a efektem upadku kadego filaru by znaczcy wzrost wolnoci, co kady mieszkaniec imperium z miejsca odczuwa na wasnej skrze. Konsekwencj teorii Walickiego jest teza, e to komunici zwrcili swym ludom wolno. Ale przypadkiem. Zmczeni pogoni za socjalizmem i kopotami, jakie rodzia ideologia, zapominali o Sprawie. Coraz blisza im bya myl, e wygodniej jest rzdzi bardziej pragmatycznym systemem. Czas pokaza, e by to bd - rozmikczanie systemu byo samobjstwem i gdyby komunici o tym wiedzieli, zapewne by tego nie zrobili. Nie zmienia to faktu, e to oni sami, wasnymi rkami, cega po cegle, rozmontowali gmach komunizmu. Przyjmujc za punkt odniesienia stalinowski totalitaryzm, Walicki przesun rodek cikoci historii. Wydarzenia koca lat 80. - ktre zwykle okrela si mianem upadku komunizmu - w jego opisie stay si ostatni faz upadku postkomunizmu. Sam komunizm upad znacznie wczeniej, ale ten fakt - uwaga! - zosta p r z e o c z o n y. Z dwch powodw. Po pierwsze, nikt nie by zainteresowany ogaszaniem kolejnych faz upadku. Sami komunici nie eksponowali tego, bo komunistyczne slogany stanowiy ich oficjalny tytu do wadzy. Z kolei antykomunici dowodzili staej natury komunistycznego totalitaryzmu, aby demonizowa przeciwnika i w ten sposb zwiksza poparcie dla swojej sprawy. "I jednym i drugim - pisze Walicki - chodzio o to, aby ukry wzrastajc sabo ruchu komunistycznego. Pierwsi obawiali si ideologicznej delegitymizacji, drudzy za ideologicznej demobilizacji". Nic dziwnego, e upadek komunizmu zaczto przeywa, gdy historia zasza ju duo dalej - gdy sypay si autorytarne reimy, powstae po komunizmie. Nieudolne, ze zrujnowan gospodark, czasem brutalne, ale poza resztkami ideologicznej fasady niemajce z komunizmem wiele wsplnego. Drugi powd przeoczenia upadku komunizmu by natury intelektualnej. I dawniej, i dzi myli si proces dekomunizowania z demokratyzowaniem, czyli zaprowadzaniem adu, ktry dla krytykw komunizmu stanowi cywilizacyjn norm. Dlatego rozumuj oni tak: skoro nie byo demokratyzacji, nie byo te dekomunizacji. Problem w tym, e kruszenie si komunizmu i budowa demokracji to rne rzeczy. Komunizm mia wasn tosamo, swoje przekonania i cele, a wic jego upadek jest erozj tych tosamoci, tych przekona i tych celw.

Teza o samobjstwie komunizmu, dokonanym w sposb niezauwaony zarwno dla publicznoci, jak i samej ofiary, brzmi dziwacznie. Jednak rozumowanie Walickiego opiera si na oczywistym postulacie - e zrozumienie historii wymaga uwolnienia si od wyobrae wasnej epoki. Z perspektywy liberalno-demokratycznych standardw upadku komunizmu nie pojmiemy. Pierwszych aktw dekomunizacji - zwaszcza w ZSRR - w ogle nie dostrzeemy. Te staj si wyrane, gdy spojrzymy oczami komunistw w stalinowskim stylu - a zatem komunistw sensu stricto. Z ich punktu widzenia Chruszczow dopuci si zdrady - rezygnujc z zinstytucjonalizowanego terroru, wytraci rewolucyjny dynamizm. Wyrwa z systemu element, ktry zmusza nie tylko masy, ale i przywdcw do szaleczego pocigu za utopi. Albo Breniew. Z naszej perspektywy dogmatyczny komunista, tymczasem, patrzc "od tyu", by ewidentnym odszczepiecem - pierwszym szefem KPZR, ktry zarzuci utopijne ideay. Budow socjalizmu zastpi pragmatycznym umacnianiem istniejcego systemu wadzy. A kadrom partyjnym, czyli rycerzom rewolucji, pozwoli si zamieni w obrastajc w tuszcz - wskutek korupcji - klas rzdzc. Wraliwo mieszkaca liberalnej demokracji nie rejestruje tych zmian. Odbiera monotonny obraz systemu, ktry zniewala umysy mas i nadal siga cho rzadziej - po mord i gwat. I dlatego jego uwadze umyka najwaniejsze wydarzenie epoki - agonia komunistycznej idei. Historia opowiadana przez Walickiego rni si od tej, jak zapamitali dziaacze polskiej opozycji. Dla nich sytuacja po 1956 roku niewiele si zmienia. Cay czas nie mogli politykowa i dlatego - tak odtwarza Walicki ich sposb mylenia - uwaali, e system totalitarny trwa w niezmienionej postaci. W dodatku, im bardziej saby represje, tym dotkliwiej byy odczuwane. Bardziej upokarzay i budziy wikszy gniew. To sprawiao, e opozycja pozostawaa lepa na zachodzce zmiany. Co by zobaczya, gdyby przejrzaa na oczy? Gwatowny upadek ideologii, ktry wyrzebi nowe realia. Czujc, e wystarczajce oparcie dla ich wadzy stanowi czogi Wielkiego Brata, polscy komunici nie pielgnowali ideowego fanatyzmu. Ju Gomuka odszed od ortodoksji tak daleko, e w zasadzie trudno go nazwa komunist. Bo c to za komunista - pyta si Walicki - ktry chce, by polska droga do socjalizmu bya "moliwie jak najdusza"? I ktry dla swojej wadzy zabiega o legitymizacj narodow? Komunizm jako idea umar w Polsce za czasw Gierka. "Wikszo czonkw PZPR-u okresu gierkowskiego - pisze Walicki - jawnie gardzia marksizmem, nie lubia, gdy nazywano j komunistami, uzasadniaa swoje opcje polityczne na gruncie pragmatycznie pojmowanego patriotyzmu". Partia skupia si na eksponowaniu swoich sukcesw w modernizowaniu gospodarki i podnoszeniu stopy yciowej. Nauce i kulturze oddaa potn porcj wolnoci, bo po upadku idei nie miaa wobec niej konkretnych roszcze. Zaakceptowaa nawet pojawienie si opozycji antysystemowej. Kropk nad "i" postawi Jaruzelski, ktry zrezygnowa z wszelkich ideologicznych pozorw. Stan wojenny, ktry uznano za symbol jego rzdw, jeli czego dowid, to saboci wadzy. Partia nie daa ju poparcia, ona tylko walczya o brak jawnego sprzeciwu. Nawet nie miaa pomyle, eby jakie idee wbija komu do gowy. Scenariusz polski, byskawicznej erozji ideologii, by lokaln osobliwoci. Ale to chyba on naprowadzi Walickiego na myl, e charakter komunistycznego systemu i kondycja ideologii s cile ze sob zwizane. A zwaszcza, e najwaniejszy parametr systemu - zakres spoecznej wolnoci zaley od intensywnoci komunistycznych przekona. Im wiara rzdzcych mniejsza, tym wolno rzdzonych wiksza. Z czasem Walicki uzna, e rola ideologii bya jeszcze powaniejsza. e wyznaczya ona stan caego systemu komunistycznego. W sensie zasadniczym ot motorem upadku komunizmu by uwid ideologii. Oczywicie taka teza brzmi zawrotnie. Nie do, e uzalenia kondycj imperium od jednego tylko parametru, to jeszcze od czynnika najbardziej irrealnego - od idei, a nie gospodarki czy armii. Zarwno sowietolodzy, jak i opozycjonici zwykli powanie traktowa ideologi jedynie w fazie instalowania komunizmu. Potem jej rola miaa nikn na rzecz realnych instrumentw wadzy. Walicki rozumuje inaczej. Komunizm zrodzi si z wiary w kilka marksowskich myli i upad, gdy ta wiara si zaamaa. O ile polski scenariusz szybkiego uwidu ideologii otworzy Walickiemu oczy na natur upadku komunizmu, to typowe dla ZSRR powolne tempo ukazao logik tego upadku. Ot moc idei komunistycznej skruszya si w trzech taktach. Chruszczow zamieni przymus wiary w wiar. Breniew wiar w obud. Gorbaczow obud w wolno sowa. Kady z tych ciosw by silny i w zasadzie zabjczy, cho wyszo to na jaw dopiero pniej. Mechanizmy ideologicznej kontroli, stosowane w ZSRR niemal do koca, sprawiy, e przeoczono rosnc sabo ideologii. Nie to nawet, e przestaa by politycznym kompasem dla mas, ale e przestaa by wana dla elit. A przestaa na tyle, e Gorbaczow sprbowa pogodzi radziecki socjalizm z jego zaprzeczeniem: wolnoci, demokracj i rynkiem. Gorbaczow popeni ten sam bd co sowietolodzy, ktrzy dwie dekady wczeniej twierdzili, e system moe przetrwa bez ideologii, bo realne instrumenty wadzy nie zale od ideologicznych zakl. Okazao si, e byo odwrotnie. Dlatego tak powierzchowne - zdaniem krytykw - zmiany, jak pierestrojka i gasnost, w caoci skruszyy podstawy komunistycznej wadzy. Dlatego komunizm nie zdoa si przeksztaci w autorytaryzm, nie okrzep w nieideologicznej formie w oparciu o armi. Bo komunizm istnia w gowach. Narodzi si w gowach, a potem dziery wadz nad realnym wiatem, dopokd w niego wierzono. Gdy wiara zwida, z gmachu komunistycznej tyranii nic nie zostao. Walicki nie przypisuje komunistom szczeglnej zasugi. Procesy rozpadowe przebiegay chaotycznie, poza ich wol i wiedz. Jak pisze: "system pad, bo wykruszya si do koca totalitarna wola jego zwolennikw". Ale takie stwierdzenie to zarazem dowd, e komunici przeszli autentyczn konwersj. Staniszkis, czyli rewolucja w wyobrani Drugi model upadku komunizmu zbudowaa Jadwiga Staniszkis. Podzieli on ten sam los, co model Walickiego, i dokadnie z tych samych powodw. Rwnie Staniszkis uznano za radykaa. Mao kto dostrzeg, e jej rozpoznania opublikowane dekad po upadku komunizmu opieraj si na innych przesankach ni te, pisane przez ni na gorco. Staniszkis rwnie uwaa, e komunizm upad w gowach. Rewolucje bior swj pocztek w wyobrani - powtarza za Heglem i w oparciu o t konstatacj buduje swj model. Motorem zmian w wyobrani, ktre obaliy komunizm, nie bya jednak utrata wiary w ideologi, ta bya skutkiem. Podstawowe dowiadczenie komunistycznej wyobrani miao charakter cile polityczny - byo to gwatowne sabnicie wadzy. Wskutek mechanizmw, o ktrych niej bdzie mowa, komunici coraz szybciej tracili kontrol nad rzeczywistoci. Prbujc zrozumie, co si dzieje,

uwiadomili sobie rzecz bodaj gorsz - e rzeczywistoci nie tylko nie kontroluj, ale nawet nie pojmuj. e komunizm tak odizolowa ich od realiw, i procesy zachodzce w spoeczestwie i w gospodarce stay si dla nich zagadk. Prby wyrwania si z izolacji, nawizania kontaktu z realnym wiatem, by odbudowa si wadzy, pchny komunistw do szukania nowych poj. Logika systemu sprawia jednak, e wybrano pojcia dla nich samobjcze, e za reformy wzmacniajce wadz uznano te, ktre j ostatecznie dobiy. Opis upadku komunizmu, zaproponowany przez Staniszkis, to rekonstrukcja intelektualnych bdw popenionych przez komunistw i pokazanie ich jako bdw systemowych. Biorcych si nie z przypadku ani ze saboci konkretnych umysw, ale z natury sytuacji. Analiza Staniszkis posza w inn stron ni typowe politologiczne modele. Te koncentruj si na wyliczaniu saboci komunizmu (ktre s raczej oczywiste) oraz na ustalaniu, ktre z nich zadecydoway o jego upadku (co jest ju mniej przekonujce). Staniszkis odwrcia problem - istot analizy uczynia nie saboci, ale sposb przeywania tych saboci przez komunistyczn wadz. Dokadnie wedle recepty Hegla wiadomo zostaa uznana za pole, na ktrym tocz si dzieje. Staniszkis skupia si na wiadomoci w kluczowej sprawie - przy opisie procesu sabnicia wadzy. Jasno dostrzega, e gwne pytanie nie dotyczy przyczyn upadku komunizmu, ale postawy komunistw wobec tego upadku. Zagadkowe jest nie to, e upado imperium, ale sposb w jaki upado - bez sprzeciwu wadzy, a czsto z jej akceptacj. Taki przebieg wydarze stawia wiadomo komunistw w centrum uwagi. Staniszkis ustalia, e gwnym dowiadczeniem elit pnego komunizmu byo sabnicie wadzy. Zupenie irracjonalne, bo nie biorce si z faktu jej utraty na rzecz kogo innego. Komunici tracili po prostu kontrol nad realnymi procesami. Na przykad nad procesami gospodarczymi. Ich wadza nominalnie rzecz biorc - pozostawaa ta sama, nadal ustalali wszystkie parametry ekonomiczne, od cen i pac po mare i poda pienidza, a jednak kocowy rezultat, czyli wysoko produkcji, od nich ju nie zalea. System traci sterowno. Z pocztku komunici prbowali j odzyska prostymi ingerencjami - np. zmieniajc pace lub ceny. Jednak okazao si, e rzeczywisto nie reaguje, e uniezalenia si od wszystkich dostpnych instrumentw wadzy. Mao tego. Komunici uwiadomili sobie, e nawet nie widz konsekwencji swoich dziaa. Poddane ich wadzy wielkoci gospodarcze ulegy takiemu odrealnieniu, e o niczym ju nie informoway. Stay si elementami wiata fikcji. Rzeczywisto stawaa si wic coraz bardziej zagadkowa. Co si naprawd dzieje w gospodarce? Co jest zepsute, a co sprawnie dziaa? To byy pytania, na ktre nikt ju nie potrafi odpowiedzie. Podobne trudnoci mieli komunici w innych sferach rzdzenia. Ale kruszya si nie tylko ta cz wadzy, ktr opisuje si jako wadz nad czym - nad gospodark, nad postawami spoecznymi. Sab take sam krgosup wadzy - sprawno aparatu rzdzenia. Decyzje wadzy w nim grzzy i gubiy racjonalno. I znowu - proces ten by dla elit komunistycznych o tyle dziwny, e dotyczy wadzy totalnej, ktra z zaoenia nie powinna natrafia na aden opr. Jako pierwszy natur tych problemw dostrzeg Stalin, twrca komunistycznego systemu wadzy. "Stalin - pisze Staniszkis - zwraca uwag na antypastwowy charakter totalnej wadzy, woluntaryzm, zacieranie granic midzy spoeczestwem a administracj, dziaanie poza prawem i bez ustalonych procedur (jak bymy yli w konspiracji), na podstawie nieformalnych powiza osobistych". Pod koniec epoki Breniewa wady wadzy totalnej byy ju widoczne dla caej komunistycznej elity. Skupiona na wiadomoci komunistycznych wadcw, Staniszkis uwanie przewertowaa raporty pisane przez analitykw Kremla. A w nich coraz bardziej uporczywie zacz pojawia si wtek ograniczenia wadzy. Uwiadomiono sobie na przykad, e gdyby istniay w gospodarce sfery wolne od kontroli, wadza miaaby miernik, ktrym mogaby oszacowa skuteczno swoich dziaa. Miaaby lustro, w ktrym mogaby si przejrze, szczelin, przez ktr mogaby oglda realny wiat. Podobne intuicje pojawiy si w przypadku organizacji aparatu wadzy. Nastpca Breniewa - Andropow uzna, e bardzo poyteczna jest praworzdno, ktra cho wadz krpuje, to zarazem likwiduje jej arbitralno. Reformy Andropowa, jego walka z korupcj, byy w istocie zakamuflowanym programem walki z t arbitralnoci. Materiau do rozmyla dostarczay rwnie biece wydarzenia. Na przykad, gdy w Polsce wybucha "Solidarno", analitycy z Kremla uwiadomili sobie - do szefw KPZR prawda ta dotara dugo pniej - korzyci pynce z zalegalizowania zwizkw zawodowych. Bo nie do, e kanalizuj one gniew spoeczny, to jeszcze pozwalaj tym gniewem manipulowa. Gdy pod tym ktem spojrzano na demokratyczne instytucje, wiele z nich wykazao podobne zalety. Co prowadzio do wniosku, e na ich istnieniu wcale nie trzeba straci. Przeywajc sabo swych rzdw, analizujc jej powody, komunici dotarli do paradoksu wadzy totalnej. Cho tego dowiadczenia nie potrafili jasno nazwa, jego mora by wyrany - zbyt szeroka wadza niszczy wasne podstawy. Pod wpywem tego dowiadczenia zmieni si ich sposb rozumienia wadzy. W poowie lat 80. komunici wiedzieli ju, e wadza nie polega na decydowaniu o wszystkim, ale na kontroli nad oglnym kierunkiem realnych procesw. Wiedzieli te, e kontrola jest moliwa tylko wtedy, gdy istniej sfery od wadzy niezalene. Czy byli wiadomi, jak daleko zrywali z komunistycznymi dogmatami? Bez wtpienia pomniejszali przed sob skal rewizji. Nie zmienia to faktu, e ich wyobraenie silnej wadzy przybrao zupenie nowy ksztat - formu rzdw totalnych, sprawowanych nad kadym czowiekiem i kadym wydarzeniem, zastpia formua wadzy sterujcej generalnymi procesami za pomoc generalnych regu i korygujcej swe bdy dziki istnieniu sfery od niej niezalenej. Nowe rozumienie wadzy przynioso prawdziw rewolucj. Doprowadzio komunistw do konkluzji e - uwaga! - warunkiem wzmocnienia wadzy jest jej c z c i o w e o d d a n i e. e liberalizujc i demokratyzujc system, odbuduj jego moc. W ten wanie sposb zrodzi si scenariusz, ktry by realizowany w latach 80. i doprowadzi komunizm do upadku. Komunizm upad, bo w nkanych przez codzienne kopoty gowach komunistw zasza rewolucyjna zmiana. Zmiana, ktr Staniszkis umieszcza na poziomie epistemologii. To nie by nowy koncept polityczny, ktry jednego dnia si przyjmuje, a drugiego mona odrzuci. To by nowy sposb patrzenia na wiat, nowa perspektywa, z ktrej wszystko stao si inne - to, co byo dawniej racjonalne, stao si gupie, co byo skuteczne, wygldao miesznie, co byo korzystne, okazao si ewidentn szkod. Taka rewolucja jest wydarzeniem w swym przebiegu niewiadomym. Z pocztku jest wtpliwoci co do starych regu, i jako taka jest jeszcze niewyrana, natomiast gdy staje si pewnoci nowych zasad, ginie dawny punkt odniesienia. Sami zainteresowani maj wraenie, e lcz nad t sam gr i nawet nie dostrzegaj momentu, w ktrym reguy szachw zostay zastpione w ich umysach zasadami warcabw. Robi co zupenie innego, bo za spraw epistemologicznej rewolucji widz inny wiat, a i siebie postrzegaj zupenie inaczej. Jeli to przeoymy na interesujcy nas kostium historyczny, otrzymamy tez podobn do tezy Walickiego. Rwnie w ujciu Staniszkis to nie

aspiracje spoeczestw, nie walka opozycji ani dania Zachodu, ale zmaganie si elit komunistycznych z paradoksem wadzy totalnej pchno je w kierunku liberalizujcych i demokratyzujcych reform. To, co potem doprowadzio komunizm do upadku, byo pomysem na jego transformacj. Ale nie w demokracj, lecz w prny autorytaryzm, ktry mia si pozby tych elementw wadzy, ktre j osabiaj. Motorem tych zmian byo nowe pojmowanie mechanizmw rzdzenia, niemajce nic wsplnego z demokratyczn czy liberaln konwersj. Komunistw zdekomunizowa nie kryzys wiary, jak chcia Walicki, ale kryzys wadzy. Odstpili od komunizmu, bo znaleli lepsz formu ustabilizowania swoich rzdw. W Polsce do szukania nowych rozwiza komunici zostali zmuszeni po tym, jak Gorbaczow wycofa si z doktryny Breniewa. Stan przed nimi problem, jak zapanowa nad spoeczestwem bez pomocy rosyjskich czogw. Wrd partyjnych intelektualistw staa si wwczas modna tzw. szkoa praw wasnoci. W zmianach wasnociowych dostrzeono pomys na odzyskanie wpywu na gospodark. By to zarazem pomys na przeprowadzenie rewolucji "odgrnej" i "kontrolowanej". Nie przewidziano, e te zmiany, w tym uwaszczenie nomenklatury, wprowadz nowe interesy, ktre rozsadz komunistyczny system i sprawi, e nawet elity PRL zapragn jego obalenia. Choby po to, by za pomoc liberalnych instytucji zabezpieczy swoje ekonomiczne zdobycze. Konkluzje Zasadnicze elementy intelektualnych konstrukcji Walickiego i Staniszkis s uderzajco podobne. Po pierwsze teza, e komunizm upad wczeniej, ni si powszechnie mniema i e fazy tego upadku zostay przeoczone. Po drugie, komunizm nie zosta obalony - podmiotem jego upadku byli sami komunici. Po trzecie, komunici zniszczyli komunizm bezwiednie, wskutek swoich bdw. Po czwarte, bdy te byy nieprzypadkowe, miay charakter systemowy. Po pite, natura tych bdw miaa charakter intelektualny, a wic upadek komunizmu dokona si gowach, w politycznych pojciach. Po szste wreszcie, zmiany, jakie zaszy w gowach, miay charakter rewolucji - komunici wyszli z niej jako zupenie inna formacja polityczna, ideowa i intelektualna. Konstrukcje te s polemik z ustaleniami historykw. Ci maj skonno do traktowania polskiego komunizmu jako zjawiska lokalnego. Wydarzenia w Polsce w latach 1982-89 opisuj jako cao z wasn dynamik, ktr wyznaczaj lokalni bohaterowie - "Solidarno", Koci i formacja polskich komunistw. Tymczasem przy caej nietypowoci polskiego komunizmu jego upadek nie by wydarzeniem lokalnym. Nie tylko dlatego, e wymaga zgody Moskwy. On po prostu kruszy si wedle tych samych regu, co wiatowy komunizm. Specyfika lokalna dotyczya tempa upadku, ale nie jego logiki. Polski punkt widzenia trzeba odrzuci, bo nie pozwala nam zrozumie ani istoty komunizmu, ani istoty jego upadku. Jest ciekawy tylko jako materia do oceny Polakw - elit, opozycji, spoeczestwa. Ich roztropnoci i patriotyzmu. Komunizm polski suy zatem badaniu Polakw, a nie komunizmu. W modelach Walickiego i Staniszkis "Solidarno" w ogle si nie pojawia, co wyranie sugeruje, i zdaniem tych autorw komunizm upad wskutek si powaniejszych ni procesy rozpadowe w prowincjach. Tym jednak, co buduje podstawowe napicie midzy modelem Walickiego a ustaleniami historykw, jest tempo kruszenia si totalitaryzmu. Historycy sdz, e proces ten zachodzi wolniej, zdaniem wikszoci totalitaryzm przetrwa a do lat 80. Np. Krystyna Kersten, polemizujc z Walickim, pisze: "ewolucyjne zmiany [...] nie naruszyy porzdku opartego na niezmienionych w istocie podstawach". Podobn lini odnale mona w historiografii zachodniej. Jej wybitny przedstawiciel Martin Malia przyznaje, e przywdcy komunistyczni szybko odwrcili si od ideologii (kiedy Breniew uci wywody Susowa, gwnego stranika ortodoksji, mwic, e nic z nich nie rozumie). Jednak - jak twierdzi Malia - nie mona spyca zwizku midzy ideologi a praktyk. A ten polega na tym, e podstawowe instytucje porzdku radzieckiego, utworzone do 1935 roku, byy tworami ideologii, byy "programem partii utrwalonym w stali, betonie i wszechobecnym aparacie". Te struktury nie wymagay dalszego ideologicznego zaangaowania, a nawet wiary u ludzi bdcych trybikami tej maszyny. Niemal wszyscy badacze utrzymuj, e stalinizm trwa do koca epoki Breniewa. Nawet Zbigniew Brzeziski. Jednak wydaje si, e to wanie Walicki ma racj. Jego koronny argument brzmi: gdyby ZSRR wraz z krajami satelickimi pozosta totalitarny a do lat 1989-91, to zaamanie si sowieckiego imperium "byoby teoretycznie niewytumaczalne i praktycznie niemoliwe". W istocie wszystkie opisy oparte na dugim trwaniu niezmiennego totalitaryzmu rozbijaj si o nago upadku. Malia, intelekt chodny i konsekwentny, dobrze to zrozumia i aby wyjani upadek komunizmu, buduje teori rewolucji z Jelcynem w roli gwnej w 1991 roku. Ma przy tym poczucie, e rewolucja ta potrzebna mu jest raczej ze wzgldu na logik systemu, ni ze wzgldu na podobiestwo do realnych zdarze. Ale taka jest cena za odrzucenie teorii niezauwaonego, stopniowego upadku. Ci, ktrzy jej nie chc zapaci, musz przyj ide rewolucji, ktrej rwnie nikt nie zauway. Nagy upadek komunizmu racj przyzna Walickiemu. Skoro komunizm upad tak szybko i atwo, widocznie zacz pada na dugo wczeniej (a e pada wolno, huku nie byo sycha). I to jego padanie byo substancj wydarze ostatnich lat, a nie jego trwanie. Walicki nie neguje za, ktre komunistyczny system nadal wyrzdza. On tylko wskazuje, e od pewnego momentu to nie zo byo istot wydarze, ale procesy rozpadowe, ktre notabene - zmniejszay zakres za. Teoria Walickiego sprawnie tumaczy zarwno okolicznoci upadku komunizmu, jak te ich wewntrzn konieczno. Generalnie rzecz ujmujc, komunizm musia pa ze wzgldu na niemono zrealizowania swej idei. Nie mg da tego, co obiecywa, wic wiara w niego musiaa si z czasem wypali. A e nawet terror by owocem entuzjazmu, nie mona go byo podtrzymywa w nieskoczono. Komunizm nie wytworzy normalnych instytucji wadzy. Tu nawet armia nie bya zwyk si - nag i realn. Ona rwnie wymagaa ideologicznego paliwa. Walicki gosi w istocie tez o nierealnoci komunizmu. Istnia on w gowie jako sia przekona i pki w niego wierzono, wydawa si potg. Gdy przestano, rozwia si bez ladu jak doznania ze zbiorowej hipnozy. Co ciekawe, do podobnych tez doszed rwnie Malia (dugo uwaany przez Walickiego za antykomunistycznego radykaa). Uwiadomi on sobie, e kryzys gospodarczy nie mg obali komunizmu, bo ten - w czasie wielkiego godu czy wojny - funkcjonowa przy znacznie niszych wskanikach. Upadek gospodarki by wany gwnie w wymiarze mentalnym - jako destrukcja mitu podtrzymujcego system. Mitu o wyszoci socjalizmu nad kapitalizmem. Konkluzja Malii okazuje si zatem podobna jak Walickiego komunizm upad w gowach. A byo to moliwe dlatego, e istnia on wanie w gowach. Mg si rozsypa jak domek z kart - konkluduje Malia - tylko dlatego, bo by w istocie takim domkiem z kart.

Metafora domku z kart pojawia si te u Staniszkis, ale w nieco innym kontekcie. "Komunizm rozpad si w 1989 roku niczym domek z kart. To, e poszo tak atwo, byo policzkiem - zarwno dla ofiar reimu, jak i dla jego operatorw, a take dla najliczniejszej w nim grupy: oportunistw". To zapewne jest powodem, e owe ofiary, operatorzy, oportunici, a nawet historycy staraj si udramatyzowa upadek komunizmu. Zwaszcza antykomunici. Groteskowo jego zgonu, ujawniony dobitnie surrealizm systemu zdaj si kamieniem obrazy dla stu milionw ofiar komunizmu. Std poszukiwanie siy, ktra w imieniu tych stu milionw odesaa komunistw na mietnik historii. Jednak chodna analiza cofa nas do elementarnego pytania: w jaki sposb co tak maego, jak wczesna opozycja, mogo pokona co tak duego, jak moskiewskie imperium. I okazuje si, e jest to niemoliwe, e jedyn si, ktrej moemy przypisa pobicie komunizmu by... sam komunizm. Modele stworzone przez Andrzeja Walickiego i Jadwig Staniszkis s ciekawsze ni to wszystko, co ma do zaproponowania caa wspczesna - i polska, i zachodnia - historiografia. A mimo to oba opisy wegetuj na obrzeach gwnego nurtu ycia intelektualnego. I to w dodatku ze wzgldu na rzekomy radykalizm polityczny autorw. A przecie jest dokadnie odwrotnie - skoro rzekomy filokomunista i pono radykalna antykomunistka stworzyli co tak zbienego, to trudno o lepszy dowd ich intelektualnej bezstronnoci. A co do polityki... Warto dostrzec, e Staniszkis i Walickiemu udao si to, co kiedy zaproponowali. Adam Michnik i Wodzimierz Cimoszewicz. Ot udao im si stworzy zrby wsplnej historii PRL. Robert Krasowski Robert Krasowski Przeoczylimy dwa doniose opisy upadku systemu komunistycznego. Dlaczego? Narodziny komunizmu wywoay w polskiej kulturze olbrzymie zainteresowanie, a dwa dziea - "Zniewolony umys" Czesawa Miosza i "Gwne nurty marksizmu" Leszka Koakowskiego - stay si gone na caym wiecie. Zmierzch komunizmu nie wywoa ju takiego poruszenia umysw. Nawet historycy nie stawiaj sobie pytania: "dlaczego upad komunizm?", poprzestajc na mechanicznym wyliczaniu towarzyszcych temu zdarze. Ten brak zainteresowania sprawi, e naszej uwadze umkny dwa opisy - intelektualnie rwnie doniose - Andrzeja Walickiego i Jadwigi Staniszkis. Opisy te odrzucono, bo ich autorw uznano za politycznych radykaw. Zacznijmy od Walickiego. Cho jest wybitnym historykiem idei, jego uwagi na temat upadku komunizmu uznano za ekspresj osobistych fobii. Nie bez powodu. Walicki nigdy nie kry niechci do antykomunistycznej opozycji i ju w latach 70. polemizowa z lansowanym przez ni czarnym portretem komunistw. Polemizowa z takim zapaem, e jego teksty uoyy si z czasem w apologi. Komunici wyaniali si z niej jako patrioci, ktrzy mdrze i ostronie robi to, co sw niecierpliwoci opozycja moe jedynie zepsu. Gdy wic w poowie lat 90. Walicki uporzdkowa swoje pogldy, zupenie je zlekcewaono. Przeoczono tym samym byskotliw teori, ktra objania mechanizm upadku komunizmu w sposb, jaki nikomu wczeniej nie przyszed do gowy. Jego zrozumienie wymaga jednego wysiku - nie wolno si skupia na ledzeniu korzyci, jakie wynie z niego mog komunici. Cho na chwil warto uwierzy, e autorowi chodzi o now perspektyw widzenia, z ktrej historia upadku komunizmu przedstawi si zupenie inaczej. Walicki, czyli droga zwtpienia Punkt wyjcia Walickiego jest typowy dla zagorzaych antykomunistw. Opar si bowiem na totalitarnym rozumieniu komunizmu, czyli takim, ktre terror i totalne zniewolenie wpisuje w jego natur. Wbrew temu co twierdzili sentymentalni lewicowcy (z Zachodu i ze Wschodu), nieludzkie represje nie byy przypadkiem, ale konsekwencj lecej u podstaw komunizmu totalitarnej ideologii. Stawiajc szaleczy cel - budow Nowego Czowieka ideologia uzasadnia totaln kontrol, terror i ludobjstwo jako niezbdne po temu rodki. Uznanie stalinizmu za istot komunizmu ma puent, ktrej si z reguy nie zauwaa. Ot w stalinowskim wiecie nie ma miejsca na odwil. W stalinowskim wiecie kade zelenie totalitarnych wizw jest zdrad idei, a wic aktem dekomunizacji. Jest podwaeniem komunistycznej normy, ktra wszelkimi siami kae zmierza w stron utopii. Patrzc z perspektywy wielkich czystek, kolektywizacji i ludobjstwa - perspektywy dla komunizmu miarodajnej - Chruszczow, Gomuka czy Gierek okazuj si dekomunizatorami. Niszczyli komunizm, odupujc prawdy wiary i praktyki, na ktrych si opiera. Warto to powtrzy. Zdaniem Walickiego, to nie byy "poluzowania", to bya prawdziwa dekomunizacja. Chruszczow wyrwa z korpusu doktryny masowe represje, Gomuka ocali prywatne rolnictwo i Koci, Gierek sprowadzi socjalizm do masowej produkcji pralek i samochodw. To byy rewolucje, ktre niszczyy stalinowskie realia. Uywajc takich poj jak "poluzowanie", przegapiamy istot wydarze. To mianowicie, e kade poluzowanie byo zburzeniem wanego filaru ideologii, a efektem upadku kadego filaru by znaczcy wzrost wolnoci, co kady mieszkaniec imperium z miejsca odczuwa na wasnej skrze. Konsekwencj teorii Walickiego jest teza, e to komunici zwrcili swym ludom wolno. Ale przypadkiem. Zmczeni pogoni za socjalizmem i kopotami, jakie rodzia ideologia, zapominali o Sprawie. Coraz blisza im bya myl, e wygodniej jest rzdzi bardziej pragmatycznym systemem. Czas pokaza, e by to bd - rozmikczanie systemu byo samobjstwem i gdyby komunici o tym wiedzieli, zapewne by tego nie zrobili. Nie zmienia to faktu, e to oni sami, wasnymi rkami, cega po cegle, rozmontowali gmach komunizmu. Przyjmujc za punkt odniesienia stalinowski totalitaryzm, Walicki przesun rodek cikoci historii. Wydarzenia koca lat 80. - ktre zwykle okrela si mianem upadku komunizmu - w jego opisie stay si ostatni faz upadku postkomunizmu. Sam komunizm upad znacznie wczeniej, ale ten fakt - uwaga! - zosta p r z e o c z o n y. Z dwch powodw. Po pierwsze, nikt nie by zainteresowany ogaszaniem kolejnych faz upadku. Sami komunici nie eksponowali tego, bo komunistyczne slogany stanowiy ich oficjalny tytu do wadzy. Z kolei antykomunici dowodzili staej natury komunistycznego totalitaryzmu, aby demonizowa przeciwnika i w ten sposb zwiksza poparcie dla swojej sprawy. "I jednym i drugim - pisze Walicki - chodzio o to, aby ukry wzrastajc sabo ruchu komunistycznego. Pierwsi obawiali si ideologicznej delegitymizacji, drudzy za

ideologicznej demobilizacji". Nic dziwnego, e upadek komunizmu zaczto przeywa, gdy historia zasza ju duo dalej - gdy sypay si autorytarne reimy, powstae po komunizmie. Nieudolne, ze zrujnowan gospodark, czasem brutalne, ale poza resztkami ideologicznej fasady niemajce z komunizmem wiele wsplnego. Drugi powd przeoczenia upadku komunizmu by natury intelektualnej. I dawniej, i dzi myli si proces dekomunizowania z demokratyzowaniem, czyli zaprowadzaniem adu, ktry dla krytykw komunizmu stanowi cywilizacyjn norm. Dlatego rozumuj oni tak: skoro nie byo demokratyzacji, nie byo te dekomunizacji. Problem w tym, e kruszenie si komunizmu i budowa demokracji to rne rzeczy. Komunizm mia wasn tosamo, swoje przekonania i cele, a wic jego upadek jest erozj tych tosamoci, tych przekona i tych celw. Teza o samobjstwie komunizmu, dokonanym w sposb niezauwaony zarwno dla publicznoci, jak i samej ofiary, brzmi dziwacznie. Jednak rozumowanie Walickiego opiera si na oczywistym postulacie - e zrozumienie historii wymaga uwolnienia si od wyobrae wasnej epoki. Z perspektywy liberalno-demokratycznych standardw upadku komunizmu nie pojmiemy. Pierwszych aktw dekomunizacji - zwaszcza w ZSRR - w ogle nie dostrzeemy. Te staj si wyrane, gdy spojrzymy oczami komunistw w stalinowskim stylu - a zatem komunistw sensu stricto. Z ich punktu widzenia Chruszczow dopuci si zdrady - rezygnujc z zinstytucjonalizowanego terroru, wytraci rewolucyjny dynamizm. Wyrwa z systemu element, ktry zmusza nie tylko masy, ale i przywdcw do szaleczego pocigu za utopi. Albo Breniew. Z naszej perspektywy dogmatyczny komunista, tymczasem, patrzc "od tyu", by ewidentnym odszczepiecem - pierwszym szefem KPZR, ktry zarzuci utopijne ideay. Budow socjalizmu zastpi pragmatycznym umacnianiem istniejcego systemu wadzy. A kadrom partyjnym, czyli rycerzom rewolucji, pozwoli si zamieni w obrastajc w tuszcz - wskutek korupcji - klas rzdzc. Wraliwo mieszkaca liberalnej demokracji nie rejestruje tych zmian. Odbiera monotonny obraz systemu, ktry zniewala umysy mas i nadal siga cho rzadziej - po mord i gwat. I dlatego jego uwadze umyka najwaniejsze wydarzenie epoki - agonia komunistycznej idei. Historia opowiadana przez Walickiego rni si od tej, jak zapamitali dziaacze polskiej opozycji. Dla nich sytuacja po 1956 roku niewiele si zmienia. Cay czas nie mogli politykowa i dlatego - tak odtwarza Walicki ich sposb mylenia - uwaali, e system totalitarny trwa w niezmienionej postaci. W dodatku, im bardziej saby represje, tym dotkliwiej byy odczuwane. Bardziej upokarzay i budziy wikszy gniew. To sprawiao, e opozycja pozostawaa lepa na zachodzce zmiany. Co by zobaczya, gdyby przejrzaa na oczy? Gwatowny upadek ideologii, ktry wyrzebi nowe realia. Czujc, e wystarczajce oparcie dla ich wadzy stanowi czogi Wielkiego Brata, polscy komunici nie pielgnowali ideowego fanatyzmu. Ju Gomuka odszed od ortodoksji tak daleko, e w zasadzie trudno go nazwa komunist. Bo c to za komunista - pyta si Walicki - ktry chce, by polska droga do socjalizmu bya "moliwie jak najdusza"? I ktry dla swojej wadzy zabiega o legitymizacj narodow? Komunizm jako idea umar w Polsce za czasw Gierka. "Wikszo czonkw PZPR-u okresu gierkowskiego - pisze Walicki - jawnie gardzia marksizmem, nie lubia, gdy nazywano j komunistami, uzasadniaa swoje opcje polityczne na gruncie pragmatycznie pojmowanego patriotyzmu". Partia skupia si na eksponowaniu swoich sukcesw w modernizowaniu gospodarki i podnoszeniu stopy yciowej. Nauce i kulturze oddaa potn porcj wolnoci, bo po upadku idei nie miaa wobec niej konkretnych roszcze. Zaakceptowaa nawet pojawienie si opozycji antysystemowej. Kropk nad "i" postawi Jaruzelski, ktry zrezygnowa z wszelkich ideologicznych pozorw. Stan wojenny, ktry uznano za symbol jego rzdw, jeli czego dowid, to saboci wadzy. Partia nie daa ju poparcia, ona tylko walczya o brak jawnego sprzeciwu. Nawet nie miaa pomyle, eby jakie idee wbija komu do gowy. Scenariusz polski, byskawicznej erozji ideologii, by lokaln osobliwoci. Ale to chyba on naprowadzi Walickiego na myl, e charakter komunistycznego systemu i kondycja ideologii s cile ze sob zwizane. A zwaszcza, e najwaniejszy parametr systemu - zakres spoecznej wolnoci zaley od intensywnoci komunistycznych przekona. Im wiara rzdzcych mniejsza, tym wolno rzdzonych wiksza. Z czasem Walicki uzna, e rola ideologii bya jeszcze powaniejsza. e wyznaczya ona stan caego systemu komunistycznego. W sensie zasadniczym ot motorem upadku komunizmu by uwid ideologii. Oczywicie taka teza brzmi zawrotnie. Nie do, e uzalenia kondycj imperium od jednego tylko parametru, to jeszcze od czynnika najbardziej irrealnego - od idei, a nie gospodarki czy armii. Zarwno sowietolodzy, jak i opozycjonici zwykli powanie traktowa ideologi jedynie w fazie instalowania komunizmu. Potem jej rola miaa nikn na rzecz realnych instrumentw wadzy. Walicki rozumuje inaczej. Komunizm zrodzi si z wiary w kilka marksowskich myli i upad, gdy ta wiara si zaamaa. O ile polski scenariusz szybkiego uwidu ideologii otworzy Walickiemu oczy na natur upadku komunizmu, to typowe dla ZSRR powolne tempo ukazao logik tego upadku. Ot moc idei komunistycznej skruszya si w trzech taktach. Chruszczow zamieni przymus wiary w wiar. Breniew wiar w obud. Gorbaczow obud w wolno sowa. Kady z tych ciosw by silny i w zasadzie zabjczy, cho wyszo to na jaw dopiero pniej. Mechanizmy ideologicznej kontroli, stosowane w ZSRR niemal do koca, sprawiy, e przeoczono rosnc sabo ideologii. Nie to nawet, e przestaa by politycznym kompasem dla mas, ale e przestaa by wana dla elit. A przestaa na tyle, e Gorbaczow sprbowa pogodzi radziecki socjalizm z jego zaprzeczeniem: wolnoci, demokracj i rynkiem. Gorbaczow popeni ten sam bd co sowietolodzy, ktrzy dwie dekady wczeniej twierdzili, e system moe przetrwa bez ideologii, bo realne instrumenty wadzy nie zale od ideologicznych zakl. Okazao si, e byo odwrotnie. Dlatego tak powierzchowne - zdaniem krytykw - zmiany, jak pierestrojka i gasnost, w caoci skruszyy podstawy komunistycznej wadzy. Dlatego komunizm nie zdoa si przeksztaci w autorytaryzm, nie okrzep w nieideologicznej formie w oparciu o armi. Bo komunizm istnia w gowach. Narodzi si w gowach, a potem dziery wadz nad realnym wiatem, dopokd w niego wierzono. Gdy wiara zwida, z gmachu komunistycznej tyranii nic nie zostao. Walicki nie przypisuje komunistom szczeglnej zasugi. Procesy rozpadowe przebiegay chaotycznie, poza ich wol i wiedz. Jak pisze: "system pad, bo wykruszya si do koca totalitarna wola jego zwolennikw". Ale takie stwierdzenie to zarazem dowd, e komunici przeszli autentyczn konwersj. Staniszkis, czyli rewolucja w wyobrani

Drugi model upadku komunizmu zbudowaa Jadwiga Staniszkis. Podzieli on ten sam los, co model Walickiego, i dokadnie z tych samych powodw. Rwnie Staniszkis uznano za radykaa. Mao kto dostrzeg, e jej rozpoznania opublikowane dekad po upadku komunizmu opieraj si na innych przesankach ni te, pisane przez ni na gorco. Staniszkis rwnie uwaa, e komunizm upad w gowach. Rewolucje bior swj pocztek w wyobrani - powtarza za Heglem i w oparciu o t konstatacj buduje swj model. Motorem zmian w wyobrani, ktre obaliy komunizm, nie bya jednak utrata wiary w ideologi, ta bya skutkiem. Podstawowe dowiadczenie komunistycznej wyobrani miao charakter cile polityczny - byo to gwatowne sabnicie wadzy. Wskutek mechanizmw, o ktrych niej bdzie mowa, komunici coraz szybciej tracili kontrol nad rzeczywistoci. Prbujc zrozumie, co si dzieje, uwiadomili sobie rzecz bodaj gorsz - e rzeczywistoci nie tylko nie kontroluj, ale nawet nie pojmuj. e komunizm tak odizolowa ich od realiw, i procesy zachodzce w spoeczestwie i w gospodarce stay si dla nich zagadk. Prby wyrwania si z izolacji, nawizania kontaktu z realnym wiatem, by odbudowa si wadzy, pchny komunistw do szukania nowych poj. Logika systemu sprawia jednak, e wybrano pojcia dla nich samobjcze, e za reformy wzmacniajce wadz uznano te, ktre j ostatecznie dobiy. Opis upadku komunizmu, zaproponowany przez Staniszkis, to rekonstrukcja intelektualnych bdw popenionych przez komunistw i pokazanie ich jako bdw systemowych. Biorcych si nie z przypadku ani ze saboci konkretnych umysw, ale z natury sytuacji. Analiza Staniszkis posza w inn stron ni typowe politologiczne modele. Te koncentruj si na wyliczaniu saboci komunizmu (ktre s raczej oczywiste) oraz na ustalaniu, ktre z nich zadecydoway o jego upadku (co jest ju mniej przekonujce). Staniszkis odwrcia problem - istot analizy uczynia nie saboci, ale sposb przeywania tych saboci przez komunistyczn wadz. Dokadnie wedle recepty Hegla wiadomo zostaa uznana za pole, na ktrym tocz si dzieje. Staniszkis skupia si na wiadomoci w kluczowej sprawie - przy opisie procesu sabnicia wadzy. Jasno dostrzega, e gwne pytanie nie dotyczy przyczyn upadku komunizmu, ale postawy komunistw wobec tego upadku. Zagadkowe jest nie to, e upado imperium, ale sposb w jaki upado - bez sprzeciwu wadzy, a czsto z jej akceptacj. Taki przebieg wydarze stawia wiadomo komunistw w centrum uwagi. Staniszkis ustalia, e gwnym dowiadczeniem elit pnego komunizmu byo sabnicie wadzy. Zupenie irracjonalne, bo nie biorce si z faktu jej utraty na rzecz kogo innego. Komunici tracili po prostu kontrol nad realnymi procesami. Na przykad nad procesami gospodarczymi. Ich wadza nominalnie rzecz biorc - pozostawaa ta sama, nadal ustalali wszystkie parametry ekonomiczne, od cen i pac po mare i poda pienidza, a jednak kocowy rezultat, czyli wysoko produkcji, od nich ju nie zalea. System traci sterowno. Z pocztku komunici prbowali j odzyska prostymi ingerencjami - np. zmieniajc pace lub ceny. Jednak okazao si, e rzeczywisto nie reaguje, e uniezalenia si od wszystkich dostpnych instrumentw wadzy. Mao tego. Komunici uwiadomili sobie, e nawet nie widz konsekwencji swoich dziaa. Poddane ich wadzy wielkoci gospodarcze ulegy takiemu odrealnieniu, e o niczym ju nie informoway. Stay si elementami wiata fikcji. Rzeczywisto stawaa si wic coraz bardziej zagadkowa. Co si naprawd dzieje w gospodarce? Co jest zepsute, a co sprawnie dziaa? To byy pytania, na ktre nikt ju nie potrafi odpowiedzie. Podobne trudnoci mieli komunici w innych sferach rzdzenia. Ale kruszya si nie tylko ta cz wadzy, ktr opisuje si jako wadz nad czym - nad gospodark, nad postawami spoecznymi. Sab take sam krgosup wadzy - sprawno aparatu rzdzenia. Decyzje wadzy w nim grzzy i gubiy racjonalno. I znowu - proces ten by dla elit komunistycznych o tyle dziwny, e dotyczy wadzy totalnej, ktra z zaoenia nie powinna natrafia na aden opr. Jako pierwszy natur tych problemw dostrzeg Stalin, twrca komunistycznego systemu wadzy. "Stalin - pisze Staniszkis - zwraca uwag na antypastwowy charakter totalnej wadzy, woluntaryzm, zacieranie granic midzy spoeczestwem a administracj, dziaanie poza prawem i bez ustalonych procedur (jak bymy yli w konspiracji), na podstawie nieformalnych powiza osobistych". Pod koniec epoki Breniewa wady wadzy totalnej byy ju widoczne dla caej komunistycznej elity. Skupiona na wiadomoci komunistycznych wadcw, Staniszkis uwanie przewertowaa raporty pisane przez analitykw Kremla. A w nich coraz bardziej uporczywie zacz pojawia si wtek ograniczenia wadzy. Uwiadomiono sobie na przykad, e gdyby istniay w gospodarce sfery wolne od kontroli, wadza miaaby miernik, ktrym mogaby oszacowa skuteczno swoich dziaa. Miaaby lustro, w ktrym mogaby si przejrze, szczelin, przez ktr mogaby oglda realny wiat. Podobne intuicje pojawiy si w przypadku organizacji aparatu wadzy. Nastpca Breniewa - Andropow uzna, e bardzo poyteczna jest praworzdno, ktra cho wadz krpuje, to zarazem likwiduje jej arbitralno. Reformy Andropowa, jego walka z korupcj, byy w istocie zakamuflowanym programem walki z t arbitralnoci. Materiau do rozmyla dostarczay rwnie biece wydarzenia. Na przykad, gdy w Polsce wybucha "Solidarno", analitycy z Kremla uwiadomili sobie - do szefw KPZR prawda ta dotara dugo pniej - korzyci pynce z zalegalizowania zwizkw zawodowych. Bo nie do, e kanalizuj one gniew spoeczny, to jeszcze pozwalaj tym gniewem manipulowa. Gdy pod tym ktem spojrzano na demokratyczne instytucje, wiele z nich wykazao podobne zalety. Co prowadzio do wniosku, e na ich istnieniu wcale nie trzeba straci. Przeywajc sabo swych rzdw, analizujc jej powody, komunici dotarli do paradoksu wadzy totalnej. Cho tego dowiadczenia nie potrafili jasno nazwa, jego mora by wyrany - zbyt szeroka wadza niszczy wasne podstawy. Pod wpywem tego dowiadczenia zmieni si ich sposb rozumienia wadzy. W poowie lat 80. komunici wiedzieli ju, e wadza nie polega na decydowaniu o wszystkim, ale na kontroli nad oglnym kierunkiem realnych procesw. Wiedzieli te, e kontrola jest moliwa tylko wtedy, gdy istniej sfery od wadzy niezalene. Czy byli wiadomi, jak daleko zrywali z komunistycznymi dogmatami? Bez wtpienia pomniejszali przed sob skal rewizji. Nie zmienia to faktu, e ich wyobraenie silnej wadzy przybrao zupenie nowy ksztat - formu rzdw totalnych, sprawowanych nad kadym czowiekiem i kadym wydarzeniem, zastpia formua wadzy sterujcej generalnymi procesami za pomoc generalnych regu i korygujcej swe bdy dziki istnieniu sfery od niej niezalenej. Nowe rozumienie wadzy przynioso prawdziw rewolucj. Doprowadzio komunistw do konkluzji e - uwaga! - warunkiem wzmocnienia wadzy jest jej c z c i o w e o d d a n i e. e liberalizujc i demokratyzujc system, odbuduj jego moc. W ten wanie sposb zrodzi si scenariusz, ktry by realizowany w latach 80. i doprowadzi komunizm do upadku. Komunizm upad, bo w nkanych przez codzienne kopoty gowach komunistw zasza rewolucyjna zmiana. Zmiana, ktr Staniszkis umieszcza na poziomie epistemologii. To nie by nowy koncept polityczny, ktry jednego dnia si przyjmuje, a drugiego mona odrzuci. To by nowy sposb

patrzenia na wiat, nowa perspektywa, z ktrej wszystko stao si inne - to, co byo dawniej racjonalne, stao si gupie, co byo skuteczne, wygldao miesznie, co byo korzystne, okazao si ewidentn szkod. Taka rewolucja jest wydarzeniem w swym przebiegu niewiadomym. Z pocztku jest wtpliwoci co do starych regu, i jako taka jest jeszcze niewyrana, natomiast gdy staje si pewnoci nowych zasad, ginie dawny punkt odniesienia. Sami zainteresowani maj wraenie, e lcz nad t sam gr i nawet nie dostrzegaj momentu, w ktrym reguy szachw zostay zastpione w ich umysach zasadami warcabw. Robi co zupenie innego, bo za spraw epistemologicznej rewolucji widz inny wiat, a i siebie postrzegaj zupenie inaczej. Jeli to przeoymy na interesujcy nas kostium historyczny, otrzymamy tez podobn do tezy Walickiego. Rwnie w ujciu Staniszkis to nie aspiracje spoeczestw, nie walka opozycji ani dania Zachodu, ale zmaganie si elit komunistycznych z paradoksem wadzy totalnej pchno je w kierunku liberalizujcych i demokratyzujcych reform. To, co potem doprowadzio komunizm do upadku, byo pomysem na jego transformacj. Ale nie w demokracj, lecz w prny autorytaryzm, ktry mia si pozby tych elementw wadzy, ktre j osabiaj. Motorem tych zmian byo nowe pojmowanie mechanizmw rzdzenia, niemajce nic wsplnego z demokratyczn czy liberaln konwersj. Komunistw zdekomunizowa nie kryzys wiary, jak chcia Walicki, ale kryzys wadzy. Odstpili od komunizmu, bo znaleli lepsz formu ustabilizowania swoich rzdw. W Polsce do szukania nowych rozwiza komunici zostali zmuszeni po tym, jak Gorbaczow wycofa si z doktryny Breniewa. Stan przed nimi problem, jak zapanowa nad spoeczestwem bez pomocy rosyjskich czogw. Wrd partyjnych intelektualistw staa si wwczas modna tzw. szkoa praw wasnoci. W zmianach wasnociowych dostrzeono pomys na odzyskanie wpywu na gospodark. By to zarazem pomys na przeprowadzenie rewolucji "odgrnej" i "kontrolowanej". Nie przewidziano, e te zmiany, w tym uwaszczenie nomenklatury, wprowadz nowe interesy, ktre rozsadz komunistyczny system i sprawi, e nawet elity PRL zapragn jego obalenia. Choby po to, by za pomoc liberalnych instytucji zabezpieczy swoje ekonomiczne zdobycze. Konkluzje Zasadnicze elementy intelektualnych konstrukcji Walickiego i Staniszkis s uderzajco podobne. Po pierwsze teza, e komunizm upad wczeniej, ni si powszechnie mniema i e fazy tego upadku zostay przeoczone. Po drugie, komunizm nie zosta obalony - podmiotem jego upadku byli sami komunici. Po trzecie, komunici zniszczyli komunizm bezwiednie, wskutek swoich bdw. Po czwarte, bdy te byy nieprzypadkowe, miay charakter systemowy. Po pite, natura tych bdw miaa charakter intelektualny, a wic upadek komunizmu dokona si gowach, w politycznych pojciach. Po szste wreszcie, zmiany, jakie zaszy w gowach, miay charakter rewolucji - komunici wyszli z niej jako zupenie inna formacja polityczna, ideowa i intelektualna. Konstrukcje te s polemik z ustaleniami historykw. Ci maj skonno do traktowania polskiego komunizmu jako zjawiska lokalnego. Wydarzenia w Polsce w latach 1982-89 opisuj jako cao z wasn dynamik, ktr wyznaczaj lokalni bohaterowie - "Solidarno", Koci i formacja polskich komunistw. Tymczasem przy caej nietypowoci polskiego komunizmu jego upadek nie by wydarzeniem lokalnym. Nie tylko dlatego, e wymaga zgody Moskwy. On po prostu kruszy si wedle tych samych regu, co wiatowy komunizm. Specyfika lokalna dotyczya tempa upadku, ale nie jego logiki. Polski punkt widzenia trzeba odrzuci, bo nie pozwala nam zrozumie ani istoty komunizmu, ani istoty jego upadku. Jest ciekawy tylko jako materia do oceny Polakw - elit, opozycji, spoeczestwa. Ich roztropnoci i patriotyzmu. Komunizm polski suy zatem badaniu Polakw, a nie komunizmu. W modelach Walickiego i Staniszkis "Solidarno" w ogle si nie pojawia, co wyranie sugeruje, i zdaniem tych autorw komunizm upad wskutek si powaniejszych ni procesy rozpadowe w prowincjach. Tym jednak, co buduje podstawowe napicie midzy modelem Walickiego a ustaleniami historykw, jest tempo kruszenia si totalitaryzmu. Historycy sdz, e proces ten zachodzi wolniej, zdaniem wikszoci totalitaryzm przetrwa a do lat 80. Np. Krystyna Kersten, polemizujc z Walickim, pisze: "ewolucyjne zmiany [...] nie naruszyy porzdku opartego na niezmienionych w istocie podstawach". Podobn lini odnale mona w historiografii zachodniej. Jej wybitny przedstawiciel Martin Malia przyznaje, e przywdcy komunistyczni szybko odwrcili si od ideologii (kiedy Breniew uci wywody Susowa, gwnego stranika ortodoksji, mwic, e nic z nich nie rozumie). Jednak - jak twierdzi Malia - nie mona spyca zwizku midzy ideologi a praktyk. A ten polega na tym, e podstawowe instytucje porzdku radzieckiego, utworzone do 1935 roku, byy tworami ideologii, byy "programem partii utrwalonym w stali, betonie i wszechobecnym aparacie". Te struktury nie wymagay dalszego ideologicznego zaangaowania, a nawet wiary u ludzi bdcych trybikami tej maszyny. Niemal wszyscy badacze utrzymuj, e stalinizm trwa do koca epoki Breniewa. Nawet Zbigniew Brzeziski. Jednak wydaje si, e to wanie Walicki ma racj. Jego koronny argument brzmi: gdyby ZSRR wraz z krajami satelickimi pozosta totalitarny a do lat 1989-91, to zaamanie si sowieckiego imperium "byoby teoretycznie niewytumaczalne i praktycznie niemoliwe". W istocie wszystkie opisy oparte na dugim trwaniu niezmiennego totalitaryzmu rozbijaj si o nago upadku. Malia, intelekt chodny i konsekwentny, dobrze to zrozumia i aby wyjani upadek komunizmu, buduje teori rewolucji z Jelcynem w roli gwnej w 1991 roku. Ma przy tym poczucie, e rewolucja ta potrzebna mu jest raczej ze wzgldu na logik systemu, ni ze wzgldu na podobiestwo do realnych zdarze. Ale taka jest cena za odrzucenie teorii niezauwaonego, stopniowego upadku. Ci, ktrzy jej nie chc zapaci, musz przyj ide rewolucji, ktrej rwnie nikt nie zauway. Nagy upadek komunizmu racj przyzna Walickiemu. Skoro komunizm upad tak szybko i atwo, widocznie zacz pada na dugo wczeniej (a e pada wolno, huku nie byo sycha). I to jego padanie byo substancj wydarze ostatnich lat, a nie jego trwanie. Walicki nie neguje za, ktre komunistyczny system nadal wyrzdza. On tylko wskazuje, e od pewnego momentu to nie zo byo istot wydarze, ale procesy rozpadowe, ktre notabene - zmniejszay zakres za. Teoria Walickiego sprawnie tumaczy zarwno okolicznoci upadku komunizmu, jak te ich wewntrzn konieczno. Generalnie rzecz ujmujc, komunizm musia pa ze wzgldu na niemono zrealizowania swej idei. Nie mg da tego, co obiecywa, wic wiara w niego musiaa si z czasem wypali. A e nawet terror by owocem entuzjazmu, nie mona go byo podtrzymywa w nieskoczono. Komunizm nie wytworzy normalnych instytucji wadzy. Tu nawet armia nie bya zwyk si - nag i realn. Ona rwnie wymagaa ideologicznego paliwa.

Walicki gosi w istocie tez o nierealnoci komunizmu. Istnia on w gowie jako sia przekona i pki w niego wierzono, wydawa si potg. Gdy przestano, rozwia si bez ladu jak doznania ze zbiorowej hipnozy. Co ciekawe, do podobnych tez doszed rwnie Malia (dugo uwaany przez Walickiego za antykomunistycznego radykaa). Uwiadomi on sobie, e kryzys gospodarczy nie mg obali komunizmu, bo ten - w czasie wielkiego godu czy wojny - funkcjonowa przy znacznie niszych wskanikach. Upadek gospodarki by wany gwnie w wymiarze mentalnym - jako destrukcja mitu podtrzymujcego system. Mitu o wyszoci socjalizmu nad kapitalizmem. Konkluzja Malii okazuje si zatem podobna jak Walickiego komunizm upad w gowach. A byo to moliwe dlatego, e istnia on wanie w gowach. Mg si rozsypa jak domek z kart - konkluduje Malia - tylko dlatego, bo by w istocie takim domkiem z kart. Metafora domku z kart pojawia si te u Staniszkis, ale w nieco innym kontekcie. "Komunizm rozpad si w 1989 roku niczym domek z kart. To, e poszo tak atwo, byo policzkiem - zarwno dla ofiar reimu, jak i dla jego operatorw, a take dla najliczniejszej w nim grupy: oportunistw". To zapewne jest powodem, e owe ofiary, operatorzy, oportunici, a nawet historycy staraj si udramatyzowa upadek komunizmu. Zwaszcza antykomunici. Groteskowo jego zgonu, ujawniony dobitnie surrealizm systemu zdaj si kamieniem obrazy dla stu milionw ofiar komunizmu. Std poszukiwanie siy, ktra w imieniu tych stu milionw odesaa komunistw na mietnik historii. Jednak chodna analiza cofa nas do elementarnego pytania: w jaki sposb co tak maego, jak wczesna opozycja, mogo pokona co tak duego, jak moskiewskie imperium. I okazuje si, e jest to niemoliwe, e jedyn si, ktrej moemy przypisa pobicie komunizmu by... sam komunizm. Modele stworzone przez Andrzeja Walickiego i Jadwig Staniszkis s ciekawsze ni to wszystko, co ma do zaproponowania caa wspczesna - i polska, i zachodnia - historiografia. A mimo to oba opisy wegetuj na obrzeach gwnego nurtu ycia intelektualnego. I to w dodatku ze wzgldu na rzekomy radykalizm polityczny autorw. A przecie jest dokadnie odwrotnie - skoro rzekomy filokomunista i pono radykalna antykomunistka stworzyli co tak zbienego, to trudno o lepszy dowd ich intelektualnej bezstronnoci. A co do polityki... Warto dostrzec, e Staniszkis i Walickiemu udao si to, co kiedy zaproponowali. Adam Michnik i Wodzimierz Cimoszewicz. Ot udao im si stworzy zrby wsplnej historii PRL. Robert Krasowski

Ringier Axel Springer. Artyku wydrukowany z Newsweek.pl.

Archiwum

ycie z dnia 2002-05-11

Cezary Michalski Postkomunizm Jadwigi Staniszkis


Dzisiaj formuowane przez Jadwig Staniszkis tezy o bardzo pytkich rezerwach polskiego modelu transformacji ustrojowej przemawiaj do wyobrani bardziej ni przed kilku zaledwie laty

W swojej najnowszej ksice - "Postkomunizm. Prba opisu" Jadwiga Staniszkis znw okazuje si mylicielem niepokornym. Przedstawia histori i dzie dzisiejszy "kapitalizmu politycznego". Unika przy tym zarwno jaowej moralistyki, jak te fatalistycznego przyzwolenia dla negatywnych konsekwencji tej specyficznej, rodkowoeuropejskiej formy ustrojowej. Jadwiga Staniszkis jest bez wtpienia socjologiem kultowym. Co znaczy okrelenie "kultowy"? Zawiera w sobie zarwno szczery podziw, jak i sporo ambiwalencji. Marshall McLuhan sformuowa kiedy prowokacyjn definicj wspczesnego analfabety. Dawniej analfabet bya osoba, ktra nie znaa jedynego istniejcego medium, to znaczy pisma. Dzisiaj, w wiecie, w ktrym istnieje wiele mediw, analfabeta to zdaniem McLuhana kto, kto zna tylko jedno z nich. Jadwiga Staniszkis jest przeciwiestwem McLuhanowskiego analfabety. Z t sam sprawnoci posuguje si medium teoretycznego jzyka (jej "patologizacje transformacji" czy "ontologizacje patologii" przeszy ju do legendy), jak te medium telewizyjnego talk show, 45-sekundowej wypowiedzi w programie publicystycznym, a wreszcie felietonu w kobiecych pismach ilustrowanych. Jej ulubion metodologi jest bricolage - skadanie z pojawiajcych si w jej polu widzenia danych empirycznych, fragmentw teoretycznych jzykw socjologii, filozofii, a nawet teorii literatury, porcznego narzdzia, ktre pozwala formuowa ciekawe twierdzenia o wiecie. To jest Panama... Wanie dlatego, e Jadwiga Staniszkis jest socjologiem kultowym, zacht do lektury jej najnowszej ksiki pozwol sobie poprzedzi cytatem, ktry pochodzi z ksiki innego kultowego autora Johna Le Carre. W "Krawcu z Panamy" ten skonny do czarnowidztwa autor poczytnych powieci sensacyjnych ukazuje dzie dzisiejszy maego latynoskiego kraiku, z zanikajcym pastwem i skorumpowan sfer publiczn. Amerykanie usunli Norieg i "odbudowali panamsk demokracj", jednak do stabilnego zarzdzania tym mao istotnym ogryzkiem pastwa przytwierdzonym do bardzo wanego Kanau Panamskiego wykorzystuj oportunistyczne kadry dawnej noriegowskiej nomenklatury. Zamiast "prywatyzowania" funduszy publicznych podstawowym rdem "akumulacji pierwotnej kapitau" jest narkobiznes, jednak inne parametry opisywanej rzeczywistoci bardzo przypominaj Trzeci RP. Zdanie, ktre za chwil zacytuj, pochodzi z rozmowy prowadzonej przez dwu sympatykw dawnej antynoriegowskiej "opozycji demokratycznej". Obaj wierzyli w cywilizacyjne i moralne odrodzenie swej ojczyzny po upadku narkotykowego barona, ale po jakim czasie ich wiara znacznie osaba. Jeden z nich mwi do drugiego sentencjonalnie: "To jest Panama, tutaj kady dobry uczynek zostanie ukarany". Podobna konstatacja otwiera ostatni ksik Jadwigi Staniszkis, zatytuowan "Postkomunizm. Prba opisu". Autorka pisze: "Komunizm rozpad si w 1989 roku niczym domek z kart. To, e poszo tak atwo, byo policzkiem - zarwno dla ofiar reimu, jak i dla jego operatorw, a take dla najliczniejszej w nim grupy: oportunistw. Przedstawiciele dwch ostatnich kategorii szybko jednak odzyskali rezon - w

grupy: oportunistw. Przedstawiciele dwch ostatnich kategorii szybko jednak odzyskali rezon - w ostatecznym rozrachunku okazao si, e to oni s zwycizcami. Mniej wicej poowa czonkw obecnej elity wadzy i pienidza w Polsce zajmowaa w czasach komunizmu stanowiska kierownicze, jedna trzecia - wykonywaa zawody 'specjalistw, a tylko 11 procent plasowao si na niszych szczeblach drabiny spoecznej." To samo rozpoznanie, ktre braciom Kaczyskim pozwolio ongi sformuowa podstawowe tezy ich programu politycznego, a mniej witalnym moralistom, wypchnitym na margines ycia publicznego wspczesnej Polski, kae dzi wygasza bezsilne jeremiady, dla Jadwigi Staniszkis jest po prostu punktem wyjcia do dalszych analiz. Opisuje ona model ustrojowy powstay w wyniku "prywatyzacji nomenklaturowej" z prawdziwie bezosobowym chodem. Historia nieuczestnictwa Kada wspczesno ma swoj histori. Take ksika Jadwigi Staniszkis rozpoczyna si od krtkiego kursu historii przemian ustrojowych w Europie Wschodniej. Polacy odgrywaj w tej historii rol istotn, cho odmienn od tej, ktr znamy z gazet i telewizji. W oficjalnej wersji to masy dzielnych ludzi, pod wodz demokratycznej opozycji i za przyzwoleniem Czesawa Kiszczaka obaliy system, odzyskay suwerenno i pooyy podwaliny pod spoeczestwo obywatelskie. Wersja Jadwigi Staniszkis wyglda odrobin inaczej. Rosjanie decyduj si na podzielenie z Amerykanami kontrol nad Europ rodkow gwnie pod naciskiem zapocztkowanego przez administracj Ronalda Reagana kolejnego etapu wycigu zbroje. Czyni to take dlatego, e pogbiajca si niewydolno systemu moe doprowadzi do wybuchu o wiele groniejszego ni najbardziej nawet niekontrolowana wersja "pieriestrojki". Polacy (bo to nas w kocu interesuje) mieli wpyw na ten proces o tyle, e powstanie, a pniej zgniecenie pierwszej "Solidarnoci", pozwolio uwiadomi zachodniej opinii publicznej agresywny charakter sowieckiego "imperium za". Po drugie skala wydarze w Polsce zasiaa u co rozsdniejszych "technokratw" z kierownictwa KGB i partii wtpliwoci co do dalszej sterownoci systemu komunistycznego w jego dotychczasowym ksztacie, a take na penym obszarze jego dotychczasowego panowania. Tak wic "Solidarno" okazaa si jednym z detonatorw wielkiego wybuchu, cho (tutaj autorka "Postkomunizmu" nie pozostawia nam wikszych nadziei), elity "Solidarnoci", nie mwic ju o jej masach czonkowskich, nie bray w owych przemianach podmiotowego, wiadomego udziau. Nie znaczy to, e nie byy w tym procesie uywane. Prosz si nie martwi, przydalimy si na co Historii przez due H. Nasz entuzjazm w kawiarni Niespodzianka, nasze masowe uczestnictwo w wyborach 4 czerwca 1989 roku pozwoliy, zdaniem Jadwigi Staniszkis, stworzy przekonujc symboliczn oson i uzasadnienie dla najbardziej istotnego wymiaru transformacji. Pod oson "siy spokoju" dokonywaa si przemiana wasnoci kolektywnej, niewyodrbnionej, trudnej do zarzdzania w mieszan wasno prywatno-publiczn. Realny socjalizm zosta zastpiony przez kapitalizm nomenklaturowy, nastpnie kapitalizm polityczny, a wreszcie przez co, co zostaje w tej ksice nazwane "kapitalizmem pastwowym bez pastwa". I znowu pojcia uywane gdzie indziej do bezsilnego moralizowania ("kapitalizm nomenklaturowy" by niemoralny, niemoralny i jeszcze raz niemoralny!) lub traktowane jako tabu ("kapitalizm polityczny" jest wymysem oszoomw, w Polsce mamy, jak powszechnie wiadomo, wolny rynek i liberaln demokracj!) s u autorki "Postkomunizmu" po prostu przedmiotem drobiazgowych analiz. Jeli "kapitalizm polityczny" okazuje si w kocu zy, to nie dlatego, e jest niemoralny, e nagradza oportunistw i wyklucza moralistw. Jest zy, poniewa wyklucza z rwnoprawnej gry gospodarczej ogromn wikszo spoeczestwa - zarwno tych, ktrzy gosuj na SLD, jak te tych, ktrzy przez ca ubieg dekad gosowali na rne formacje postsolidarnociowe. Polski model transformacji doprowadzi do zaniku pastwa, do trwaego wyprowadzenia publicznych rodkw finansowych spod publicznego zarzdu i kontroli, a wreszcie do nieodwracalnego pomieszania wasnoci publicznej i prywatnej. Dzisiaj, gdy mamy w Polsce 18-procentowe bezrobocie i zbliajcy si do zera wzrost gospodarczy, formuowane przez Jadwig Staniszkis tezy o bardzo pytkich rezerwach polskiego modelu transformacji ustrojowej przemawiaj do wyobrani bardziej ni przed kilku zaledwie laty, kiedy z mass mediw laa si nowa propaganda sukcesu, a kady czytelnik tygodnika "Wprost" sdzi, e nosi w plecaku buaw smallbusinessmana. Co robi? Ale do jaowego pesymizmu. Nas, polskich humanistw ksztacono w kocu po to, abymy dostarczali

Ale do jaowego pesymizmu. Nas, polskich humanistw ksztacono w kocu po to, abymy dostarczali naszym czytelnikom entertainmentu, czyli rozrywki, a nie po to, bymy zasmucali ich na mier. Jadwiga Staniszkis nie jest jaow Kasandr. Proponuje odbudow polskiej polityki, na razie choby na szczeblu lokalnym. Opisuje mechanizmy, ktre nawet w granicach "kapitalizmu pastwowego bez pastwa" mogyby pozwoli na bardziej precyzyjne wyodrbnienie wasnoci prywatnej i publicznej. Przede wszystkim zachca jednak do podjcia uczciwego wysiku poznawczego, zamiast kontynuowania czego, co ona sama nazywa sporami rytualnymi, przesaniajcymi rzeczywisto. Propozycja uczciwego wysiku poznawczego ma w jej ustach swoj wag. Sama czsto czya bowiem moralne zaangaowanie z eksperck uczciwoci i zainteresowaniem dla faktw. Od sierpnia 1980 roku bya jednym z doradcw "Solidarnoci". Jednoczenie, jako jedna z pierwszych, zdefiniowaa pojcie "martwej struktury" schykowego realnego socjalizmu. Masowe protesty spoeczne peniy w owej strukturze rol partnera wadzy w stabilizowaniu systemu. Zgaszay roszczenia, ktre jedynie zcentralizowane pastwo komunistyczne byo w stanie zaspokoi. W drugiej poowie lat 90. z nadziej witaa pojawienie si AWS-u, a nastpnie zwycistwo wyborcze Akcji. Jednoczenie jako pierwsza, w poowie kadencji rzdu premiera Jerzego Buzka, ogosia publicznie, e Akcji Wyborczej Solidarno ju praktycznie nie ma. Nie istnieje ani jako orodek wadzy, ani te nie peni swej funkcji w systemie spoecznej reprezentacji. Dzisiaj Jadwiga Staniszkis z ogromnym zainteresowaniem obserwuje SLD. Zawsze prbowaa analizowa struktury realnej wadzy, a Sojusz ma do swojej dyspozycji Sejm, Senat, orodek prezydencki, posiada siln pozycj w biznesie i sprawuje totaln kontrol nad publicznymi mediami. Innymi sowy znajduje si w sytuacji lepszej ni jakiekolwiek inne ugrupowanie rzdzce formalnie Trzeci Rzeczpospolit. Jej zainteresowanie wydaje si bra z przekonania, e jeli postkomunici nie bd w stanie rzdzi Polsk, znaczy to, e III RP jest krajem definitywnie nierzdnym, zaprojektowanym w taki sposb, aby w ogle nie mona w nim byo sprawowa suwerennej wadzy. Warto jednak pamita, e dzisiejsze zachwyty Jadwigi Staniszkis nad Belk czy Kaczmarkiem s warunkowe. Mog zosta wycofane tak samo jak wczeniejsze pochway dla Akcji Wyborczej Solidarno. *** Jakie s wnioski z metody wybranej i konsekwentnie stosowanej przez Jadwig Staniszkis? Czym innym jest wiedzie, a czym innym osdza i wybiera. Nasze dobre chci nie powinny przesania nam obrazu rzeczywistoci. S sytuacje, w ktrych moralnie uzasadnione jest dziaanie wbrew doranemu ukadowi si. Jednak moralno nie powinna zabija w nas ciekawoci, jaki jest w stosunek si. Jeeli bowiem dokonujemy wyborw moralnych wycznie za cen niewiedzy o wiecie, w ktrym ich dokonujemy, wwczas nie mamy do czynienia z moralnoci, a jedynie z gupot.

Darmowy Hosting CBA.PL

Gazeta Wyborcza - 03-02-2001

Poegnanie z broni. Adam Michnik - Czesaw Kiszczak cz 1


Z gen. Czesawem Kiszczakiem i Adamem Michnikiem rozmawiaj Agnieszka Kublik i Monika Olejnik.

(Michnik mwi o koniecznoci strzelania do robotnikw w grudniu 1970 r. !!! )

Kto pierwszy czyta list Michnika? Kiszczak: Przede mn? Szef wizienia. Gdy podwadni przynieli mi ten list, oczekiwali mojej reakcji. Nie daem si sprowokowa. Nigdy wczeniej Pan takiego listu nie dosta? Kiszczak: Nigdy. Co Pan pomyla o Michniku? S...syn? Kiszczak: Takich mocnych sw to nie uywaem. No, co sobie w duszy pomylaem, w kadym razie nic przyjemnego pod adresem autora. Odoyem list do szafy. I pniej par razy go czytaem, ju na spokojnie. Oniemia Pan po pierwszej lekturze?

Kiszczak: To moe za mocne sowo. Na pewno byem zdumiony. Mia Pan taki odruch, eby Michnika ukara, przenie do gorszego aresztu? Kiszczak: Ja mam taki dobry zwyczaj, e nie podejmuj decyzji pod wpywem chwili. Jeli s jakie sprawy tego typu, to odkadam je na bok i wracam do nich na spokojnie. Do tego listu te wrciem. I doszedem do wniosku, e autor musi by czowiekiem gboko wierzcym w swoje racje, skoro odway si napisa taki list. Wczeniej nie dostrzega Pan odwagi dziaaczy Komitetu Obrony Robotnikw? Kiszczak: Nigdy tak refleksyjnie nie oceniaem tych ludzi. Ten list to by mocny impuls, ktry pobudzi mnie do mylenia. Doszedem do wniosku, e napisa go czowiek gboko ideowy. Przecie musia wiedzie, ile ryzykuje, wysyajc taki list. I dlatego wyda Pan rozkaz, e nie moe mu spa wos z gowy? Kiszczak: Tak. I kaza mu Pan da kolorowy telewizor do celi, dodatkowe spacery, widzenia? Kiszczak: Tak. Dosta Pan kolorowy telewizor? Michnik: Nie dostaem. Kiszczak: Mia pan dosta na moje polecenie. Michnik: Nie wtpi, e pan genera mwi prawd, ale ja kolorowego telewizora nie dostaem. Ani dodatkowych widze czy spacerw. W tym resorcie bya bardzo mocno zakorzeniona nienawi do nas. Wic oni po prostu zbojkotowali te polecenia. Natomiast faktem jest - i to chc podkreli - e adne represje, ktrych si spodziewaem, nie nastpiy. Nie byem idiot i nie pierwszy raz siedziaem w wizieniu. Wiedziaem, e to musiaa by osobista decyzja gen. Kiszczaka. Podwadni Pana oszukali. Kiszczak: Tak z tego wynika. Do dnia dzisiejszego byem przekonany, e moje polecenia zostay wykonane. Teraz widz, e nie. Michnik: Po wysaniu tego listu byem przygotowany na najgorsze. Wiedziaem jednak, e czowiek raz w yciu ma tak powinno. Drugi raz tej moliwoci mia nie bdzie. Musi wic powiedzie to, co mu sumienie nakazuje. To by bardzo trudny moment dla podziemia. Wielu moich kolegw byo zdecydowanych i na kompromis. Ja uwaaem, e na kompromis i nie wolno. I uwaaem, e musz wykona taki gest, eby nikomu nie pozwoli na kompromis. Kady, kto po takim licie poszedby na jakie ukady z wadz, miaby dyskomfort etyczny. Kiszczak: A zaczo si od tego, e we wszystkich rozmowach, ktre prowadziem od poowy grudnia 1981 r. z hierarchami kocielnymi - m.in. z kard. Franciszkiem Macharskim, abp. Bronisawem Dbrowskim, bp. Jerzym Dbrowskim, bp. Bronisawem Dembowskim, bp. Wadysawem Miziokiem, obecnym biskupem Alojzym Orszulikiem i innymi - bez przerwy dryem temat winiw politycznych. Mwiem, e jestem przeciwny represjonowaniu za dziaalno polityczn, trzymaniu ludzi w wizieniach, e to nie jest metoda. Wszyscy biskupi si ze mn zgadzali, kiwali gowami, dokadali jeszcze swoje - ale nigdy nie pada propozycja, jak ten problem rozwiza.

To Pan trzyma ludzi w wizieniach, nie biskupi. Kiszczak: Tak, oczywicie. Ale chodzio o to, jak rozwiza problem. Ja przecie nie byem czowiekiem wszechwadnym, ktry moe zrobi wszystko. Byo jeszcze Biuro Polityczne i Sekretariat KC, ktrego szef sprawowa nadzr nad MSW. By Komitet Centralny i kilka wpywowych komitetw wojewdzkich partii, ktre mogy mi odmwi zaufania. I znalaz Pan sposb - wysa winiw politycznych za granic. Kiszczak: To bya jedna z propozycji. Byy te inne - np. zwolnienie za porczeniem biskupw ordynariuszy diecezji, z ktrych pochodzili aresztowani, czy osb o znanych nazwiskach. 19 padziernika 1983, jeli dobrze pamitam, w rozmowie z abp. Dbrowskim i bp. Orszulikiem postawiem kropk nad "i". Wysunem jeden z wariantw rozwizania problemu winiw niech jad na stypendia zagraniczne, z wykadami do Woch. Ale bez moliwoci powrotu? Kiszczak: Z moliwoci powrotu. Michnik: Ale nie wczeniej ni za dwa lata. Kiszczak: To bya jedna z propozycji. Poprzeczk podnielimy wysoko, by w trakcie negocjacji mona byo ustpowa. Dlaczego Koci angaowa si w te rozmowy? Kiszczak: Kierowa si wzgldami ludzkimi, humanitarnymi, co wynika z samej jego istoty. Podobnie zachowa si w 1986 r. Wwczas byo dwch ludzi, ktrych nie moglimy zwolni w ramach powszechnej amnestii - Kornel Morawiecki i Andrzej Koodziej. Ich dziaalno zahaczaa o dywersj i co tam jeszcze, co nie miecio si w ustawie amnestyjnej. Ich trzeba by byo sdzi. Bya jeszcze w Krakowie taka maa grupka - zrobili jakie urzdzenia, ktre mogy wywoa wielk panik wrd ludzi. I wtedy - nie pamitam, czy ten pomys wysunem ja, czy bp Orszulik, ale chyba ja - zgodzilimy si, e trzeba ich wysa za granic na fikcyjne leczenie, z takimi chorobami, ktrych nie mona leczy w kraju. I tak, za zgod Koodzieja i Morawieckiego, wysalimy ich za granic. Przekonywa ich do wyjazdu mecenas Jan Olszewski i bp Orszulik, nie pamitam, czy take doc. Wiesaw Chrzanowski. Mwi Pan, e wyda polecenie, i Michnikowi nie moe spa wos z gowy. Co mogo mu si sta po takim licie? Kiszczak: Nie wiem. Wszystko. Gdyby podwadni zorientowali si, e Kiszczakowi zaley na tym, by Michnikowi zrobi krzywd, toby znaleli tysice sposobw. W wizieniu s sposoby. Czy mgby zgin? Kiszczak: Nie sdz, by kto dopuci si takiej skrajnoci. Michnik: To by rok 1983, panie generale. Moim zdaniem to byo moliwe. Wystarczyo, eby mnie sprowokowano i eby w obronie koniecznej jaki funkcjonariusz do mnie strzeli. Kiszczak: W wizieniach byo sporo tzw. agentury celnej [donosicieli osadzonych w celach]. Poprzez t agentur mona byo sporo rnych brzydkich rzeczy zaatwi. Czyja to bya agentura? Kiszczak: Nasza, oczywicie. W kadym wizieniu bya komrka Suby Bezpieczestwa, ktra

werbowaa agentur. Mg Pan zapanowa nad t agentur? Kiszczak: Nie. A kto mg? Kiszczak: Caa, by tak rzec, drabina w. Augustyna. Od oficera SB, poprzez kierownika sekcji, dalej mamy zastpc kierownika wydziau, kierownika wydziau, dyrektora biura, zastpc dyrektora departamentu, dyrektora departamentu, zastpc szefa suby, szefa suby, wiceministra, ministra. Sowem, ca hierarchi podwadnych, na czele ktrej staem ja. Nie da si rcznie sterowa 200 tys. podwadnych. To moe za duo ich byo, Panie Generale? Kiszczak: Dzisiaj jest jeszcze wicej. Dalej jest agentura w wizieniu? Kiszczak: Oczywicie.To moe nieetyczne, ale to jest podstawowy rodek pracy operacyjnej. Z tego adna policja na wiecie nie zrezygnuje. Nie da si. Teraz policja wprowadzia do pracy operacyjnej nowe metody - wiadka koronnego, wiadka incognito, zakup kontrolowany itp., ktre te trudno uzna za etyczne. Ale s to metody konieczne, jeli chce si zwalcza przestpczo. Po jakim czasie zauway Pan, e nie represjonuj Pana za list. Co Pan sobie pomyla o gen. Kiszczaku? Michnik: e to duy cwaniak. Doskonale wie, e jak nie teraz, to pniej, w bardziej sprzyjajcych okolicznociach. Ale pomylaem te z pewnego rodzaju szacunkiem. Kto pierwszy mwi o wypuszczeniu winiw politycznych - Pan czy Koci? Ks. Jzef Tischner twierdzi, e rozmowy z Kocioem zmieniy Pana, e zacz Pan mie coraz wicej wtpliwoci. Kiszczak: Moliwe. Z ca pewnoci te rozmowy nie pozostaway bez wpywu na mnie. Koci dry. Mymy, a przynajmniej ja, niczego zego panu Adamowi nie yczyli. Wrcz przeciwnie, bardzo chciaem, e tak powiem, rozwiza jego spraw. O uwolnieniu Michnika - po jego licie i odmowie udania si na rozmowy o warunkach zwolnienia winiw politycznych rozmawiaem wielokrotnie z abp. Dbrowskim i bp. Orszulikiem. Fakt ten odnotowa m.in. Peter Raina w swej ksice "Droga do Okrgego Stou", posikujc si notatk z rozmowy ze mn. Chcia Pan uwolni Michnika, cho wczeniej traktowa go Pan jak wroga. Kiszczak: Tak, do tego sawetnego listu.

Straszni korowcy
W 1985 r. sierant SB sporzdzi notatk o Michniku. Pisa tak: "W toku przeprowadzonego wywiadu o Adamie Michniku s. Ozjasza Szechtera i Heleny z d. Michnik (...) ustalono, e jest jedynym lokatorem mieszkania o powierzchni 114,5 m kw. W miejscu zamieszkania spoecznie w sensie pozytywnym nie udziela si, nie pracuje od kilkunastu lat, nie s znane rda jego

w sensie pozytywnym nie udziela si, nie pracuje od kilkunastu lat, nie s znane rda jego utrzymania. Opiniowany posiada dwch braci - Jerzy Michnik (...) przebywa w USA, Stefan Michnik (...) przebywa w Szwecji pod przybranym nazwiskiem. (...) Adam Michnik od 1967 r. do chwili obecnej aktywnie wystpuje przeciw PRL. (...) W 1968 r. karany sdownie z art. 36 i 49 par. 2 mkk. (...) W dniu 1984.08.04 A. Michnik opuci areszt ledczy i ponownie wczy si do organizowania wrogiej dziaalnoci przeciwko PRL i jej organom. W opinii ssiadw A. Michnik jest bardzo niechlujny, nie przywizuje wagi do czystoci ani te ubioru. W rnych porach dnia i nocy odwiedzany jest przez NN osoby pci obojga, ktre zakcaj czsto spokj mieszkacw". Kiszczak: To znaczy tylko tyle, e Michnik nadal by ledzony. Docierao to do Pana? Kiszczak: Nie. Takie sprawy zaatwiano gdzie na szczeblu naczelnika wydziau, wicedyrektora czy dyrektora departamentu. Michnik: Sierant sporzdzi t notatk na yczenie prokuratury, ktra zwrcia si do SB o wywiad rodowiskowy. Napisa dokadnie to, co byo obiegow opini w jego rodowisku. Dla mnie ten dokument jest ciekawy wanie przez to, e jest tak bardzo stereotypowy. Nie ma w nim nic oryginalnego. Taki by nasz wizerunek, tak o nas naleao pisa, eby zasuy na uznanie szefw. Sowem, sierant zosta wyuczony, e tak ma pisa. Michnik: Owszem. A kto go wyuczy? Michnik: Jego przeoeni co najmniej od 1968 r. Co najmniej. Jak w oczach Ministerstwa Spraw Wewntrznych wyglda czonek KOR? Kiszczak: Oj, strasznie! To by wrg numer jeden. Superwrg. Kiedy pierwszy raz usysza Pan o Michniku? Kiszczak: Bardzo wczenie. Gdy tylko jego nazwisko zaczo si pojawia w prasie, w rodkach przekazu. Ale wiedz o nim, o caej tej grupie, czerpaem z rnego rodzaju biuletynw, notatek, materiaw opracowywanych przez MSW i rozsyanych wedug rozdzielnika do rnych instytucji. Niektre tego typu informacje docieray do mnie jako szefa wojskowego wywiadu, a potem kontrwywiadu. Jaki by ten wrg ustroju socjalistycznego? Kiszczak: To czowiek, ktry zagraa ustrojowi, powizany z zagranic, otrzymujcy pienidze z zagranicy. Agent? Kiszczak: No, niezupenie. Takiej kropki nad "i" nie stawiano, ale w domyle mona byo tak to rozumie. SB kontrolowaa wiele kanaw, przez ktre z Zachodu szy do Polski pienidze, a z Polski - sprawozdania. Niektre z tych kanaw trudno byo uzna za zwizkowe. Amerykaski politolog Peter Schweizer w swej ksice "Victory" pisze, e za pienidzmi dla "Solidarnoci" staa CIA. Nikt dotd publicznie temu nie zaprzeczy. SB przechwytywaa rozliczenia finansowe podziemia, w oparciu o ktre znaa wielu ludzi otrzymujcych z Zachodu konkretn pomoc finansow. To nie byli agenci, ale takie s fakty. Kada konspiracja jest przez kogo wspierana.

finansow. To nie byli agenci, ale takie s fakty. Kada konspiracja jest przez kogo wspierana. Oficjalnie nie firmuj tego rzdy, lecz z zasady wspieraj t dziaalno suby specjalne wykorzystujc jako kamufla zwizki zawodowe, Czerwony Krzy itp. instytucje. Nie inaczej byo z dziaalnoci konspiracyjn Pisudskiego, AK czy AL. Michnik: Zaprzeczam. Schweizer postrzega "Solidarno" jako instrument w rku CIA. To teza cakowicie faszywa, bdca reliktem mentalnoci policyjno-agenturalnej. "Solidarno" otrzymywaa pienidze od zwizkw zawodowych, rodowisk emigracyjnych, Kongresu Stanw Zjednoczonych. Pienidze CIA - to wymys komunistycznej propagandy. Zanim Pan trafi do MSW, przyjmowa Pan z dobr wiar wszystko, co produkowali funkcjonariusze owego resortu? Nie zastanawia si Pan, czy to prawda? Kiszczak: Przyjmowaem do wiadomoci. Nie miaem podstaw, by kwestionowa te informacje. Take jako minister spraw wewntrznych wielokrotnie popeniem ten bd - zreszt popeniali go i inni - e oceniaem ludzi opozycji, kierujc si informacjami, ktre "przejem w spadku". Ci ludzie byli ju zaszufladkowani. Ale to Wy ich zaszufladkowalicie. To przecie gen. Jaruzelski mwi harcerzom o opozycji: "Mali, li ludzie, o uszkodzonej wyobrani". Kiszczak: Tak, ale mwi w oparciu o te materiay, ktre do niego docieray. To Pascy ludzie dostarczali te materiay. Kiszczak: Mymy zastali takie szufladki z nazwiskami panw Michnika, Kuronia, Modzelewskiego i innych. I do tych szufladek dokadalimy nowe materiay. Ktre niczym si nie rniy od starych. Sierant SB pisze w swej notatce: Michnik ma due mieszkanie, nieznane rda utrzymania, odwiedzaj go osoby pci obojga... Kiszczak: To wszystko mieci si w ramach pracy operacyjnej. Takie dane s potrzebne, eby zaoy podsuch, zaalarmowa agentur, prowadzi skuteczne obserwacje. U Michnika by podsuch? Kiszczak: By. Zaoenie podsuchu nie stanowio wikszego problemu. Ale ja si takimi sprawami bezporednio nie zajmowaem. Powtarzam: nie sposb sterowa bezporednio 200 tys. podwadnych. To po prostu niemoliwe. Nawet wiceministrowie czy dyrektorzy departamentu nie zajmowali si tym osobicie. A informacjami agentw? Kiszczak: Generalnie, bez wchodzenia w szczegy. Nie interesowa mnie agent "Lolek". Dla mnie byo wane, co ten "Lolek" powiedzia istotnego - mwi przykadowo - o zamierzeniach pana Michnika. To wane byo, kim on jest, gdzie jest usytuowany... Kiszczak: Niech pani sobie wyobrazi, e ja si tym nie interesowaem. Rzadko dociekaem, kto jest kim. Spaem spokojnie. Mia Pan zaufanie do caej maszynerii? Kiszczak: Musiaem mie. To straszne! Ci ludzie mogli rewolucj przeciw Panu zrobi.

Kiszczak: No, przesada. Ale robili takie rewolucje - np. zabjstwo ks. Jerzego Popieuszki.

Skazani na swe role


Ta decyzja zapada na wyszym szczeblu. Kiszczak: Mnie by do gowy nie przyszo, e kto poway si zabi ksidza Popieuszk. Ale w sprawie Michnika przyszo to Panu do gowy, bo rozkaza Pan, eby mu wos z gowy nie spad. Kiszczak: Michnik napisa taki list, po ktrym mogem si spodziewa, e zechc mu zrobi krzywd. Ale nie sdziem, by ktry funkcjonariusz dopuci si skrajnoci. Dopiero po zabjstwie ks. Popieuszki mogem si spodziewa kadej prowokacji. Michnik napisa list, a ks. Popieuszko takie rzeczy gosi z ambony. Kiszczak: Nie takie, nie ma porwnania. Michnik: Mj list czytano w Wolnej Europie, cae podziemie go rozpowszechniao. Kiszczak: Ks. Popieuszko gosi kazania, ktre w swojej wymowie byy nieprzyjazne, nieprzyjemne dla wadzy. Ale jzyk tych kaza by kocielny, agodny, perswazyjny. Mimo to ks. Popieuszko by przez was postrzegany jako wrg. Mylelicie, jak si go pozby, jak go uciszy. Kiszczak: Naciskalimy na Episkopat - m.in. poprzez Urzd ds. Wyzna - eby go gdzie przenie. Pod koniec wrzenia lub na pocztku padziernika abp Dbrowski poinformowa mnie, e Popieuszko wyjedzie na studia do Rzymu. Przeczytamy Panu, co o Panu pisa Adam Michnik w stanie wojennym: "Wtpi, by Jaruzelskiego i jego wsppracownikw mogy przekona rzeczowe argumenty, by mona im byo przemwi do rozsdku. Nie wierz w uczciwo i dobr wol, a take umiejtno posugiwania si logik inn ni logika wiziennych mordercw". Kiszczak: Okazao si, e pan Adam nie mia racji. I z tym Jaruzelskim mona si byo dogada, i z Kiszczakiem... Michnik: Jeden z moich przyjaci - o nazwisko prosz nie pyta - mwi mi: "Ty, Adam, uwaasz, e w Polsce przemiana moe si dokona tylko po trupie Jaruzelskiego. A ja ci mwi, e nie. Jaruzelski myli, jak znale swoje miejsce w historii". Ale ja byem wtedy ekstremist. Nie z emocji. Byem ekstremist z wyrachowania, z kalkulacji politycznej. Uwaaem, e po to, by u nas co si zmienio, Jaruzelski musi odej. Dzi musz przyzna: uwaam, e byo wielkim szczciem dla Polski, e wtedy gen. Jaruzelski i gen. Kiszczak stali na czele tego pastwa i tej bezpieki. W 1981 roku? Michnik: Nie. W 1988. W 1981 r. to byo inne rozdanie. Kto by gorszy - Jaruzelski czy Kiszczak?

Michnik: Jeden i drugi, traktowaem ich na rwni. Dla mnie to byli sowieccy namiestnicy w Polsce. Mylaem o nich jak najgorzej. Czu Pan do nich nienawi? Michnik: Tak. Co mona zrobi z takiej nienawici? Michnik: Wszystko. Mona zabi. Do tego stopnia czu Pan nienawi? Michnik: Tak. Zwaszcza po 13 grudnia, kiedy Polska bya sponiewierana, upokorzona. Mwi o odczuciach. Czy ja bym si zdoby na to? Chyba tak, ale nie jestem pewien. I wanie dlatego, e to powiedziaem, mam nadziej, e tym wiksz warto ma to, co powiem za chwil. Ja nie miaem racji. Kiedy zacz Pan myle inaczej? Michnik: Cezur by Okrgy St. I wszystko, co go poprzedzao. Bardzo dobrze pamitam moj rozmow z pocztku 1988 r. z Bronisawem Geremkiem i Jackiem Kuroniem. Suchajcie mwiem - w Rosji mog nastpi due zmiany. Tam si zmienia na serio, to nie s arty. Jeli nasi jeszcze tego nie rozumiej, to zrozumiej. Warto w to zagra. Jeli mamy szans, eby Polsk wyprowadzi z dyktatury komunistycznej przez kompromis, negocjacje, to naszym psim obowizkiem jest sprbowa. Nawet jeli bdzie nas to kosztowao utrat autorytetu. Wiedzia Pan, e po drugiej stronie jest kto, z kim warto rozmawia? Michnik: Nie, nie wiedziaem. Wyczuwaem, patrzyem na Rosj. Czyli bya to kalkulacja czysto teoretyczna? Michnik: Ale i geopolityczna. Bo Gorbaczow w Rosji sa inne sygnay ni Breniew. A mymy myleli obsesyjnie o Polsce. Wczoraj jeszcze tej Polski nie byo i nikomu to nie przeszkadzao. 123 lata rozbiorw, Powstanie Warszawskie, Jata, PRL... I nagle jest szansa, eby zaistnie. Byoby zbrodni, gdyby nie sprbowa. Wczeniej by Pan przeciw zawieraniu jakichkolwiek kompromisw. Michnik: Bo byem winiem. Wizie nie negocjuje. A dzi rozumie Pan generaa, e musia walczy z opozycj? Michnik: Powiedziabym tak: teraz, oczywicie, lepiej rozumiem gen. Kiszczaka. Ale ja pochodz od innej mapy. Susznie wtedy postpowa? Michnik: Nie pytajcie mnie w ten sposb. Bo pytacie, czy on susznie zrobi, e mnie aresztowa. Jak ja mam na to pytanie odpowiedzie? Mog powiedzie: tak, susznie. Kady czowiek w tamtym czasie by skazany na granie takiej roli, w jakiej by obsadzony. Ale mg j zagra lepiej albo gorzej. Mog powiedzie tyle: na podstawie mojej dzisiejszej wiedzy - nie wczesnej, ale dzisiejszej - gen. Kiszczak gra sw rol najuczciwiej, jak to byo moliwe. Ja nie znam drugiego takiego szefa bezpieki.

Nie tyle uczciwie, ile najuczciwiej, jak to byo moliwe? Michnik: Tak. Cho nie brakowao mu rodkw i moliwoci... Michnik: Jak si jest szefem bezpieki - take w Stanach Zjednoczonych - to si inwigiluje, podsuchuje, organizuje prowokacje, toleruje dziaania pozaprawne itp. Dzi na to patrz w sposb duo bardziej zniuansowany. Per saldo jestem przekonany, e to mymy bronili prawdy, wolnoci, idei niepodlegoci, tosamoci narodowej. Natomiast gen. Kiszczak z caym swym obozem by po zej stronie. Najuczciwiej, jak to moliwe, ale po zej stronie.

Protektorzy zbrodni
Jak Pan moe mwi, e genera postpowa najuczciwiej? A morderstwo ks. Popieuszki? Michnik: miem twierdzi, e gdyby Kiszczak i Jaruzelski doszli do wniosku, e mordercw nie naley znale, toby ich nie znaleziono. Kiszczak: Od samego pocztku bylimy nastawieni na to, eby sprawcw wykry i ukara. Proces w Toruniu nie odbywa si przy drzwiach zamknitych nawet przez dwie minuty. Nic nie byo utajnione. Chodzio o to, eby uwiarygodni ten proces. Ale faktycznych sprawcw nie znaleziono. Kiszczak: W mojej ksice opisaem rozmow z Grzegorzem Piotrowskim. Uzgodnilimy z gen. Jaruzelskim, e po uprawomocnieniu wyroku w sprawie zabjstwa ks. Popieuszki - kiedy moja rozmowa nie bdzie ju miaa adnego wpywu na przebieg procesu i los skazanych przeprowadz ze wszystkimi rozmowy i kademu zadam sakramentalne pytanie: "Kto za wami stoi? Jeeli powiecie, pomoemy wam. W jaki sposb? Nie wiem, to bdzie zaleao od Rady Pastwa, pierwszego prezesa Sdu Najwyszego lub prokuratora generalnego. Postaramy si uly waszemu trudnemu losowi, jeeli powiecie, kto za wami stoi". Piotrowski uraczy mnie bajk. Powiedzia, e kiedy jecha na urlop do Bugarii przez Lww. Tam si nim zaopiekowa pracownik KGB. Mia na imi Andriej, nazwiska Piotrowski nie zna. Andriej odwiedzi go potem w Warszawie i ni z tego, ni z owego zaplanowali uprowadzenie Popieuszki. Piotrowski mia porwa ksidza, zakneblowa, zwiza, wsadzi do worka, obciy kamieniami, wrzuci do Zalewu Wilanego pod Wocawkiem, zagwizda i odjecha. Andriej mia jecha za nim, a w krytycznej chwili wskoczy do wody i wydoby Popieuszk. Mia go przewie w jakie bezpieczne miejsce i tam przeprowadzi z nim dialog operacyjny. Pan uwierzy? Kiszczak: Powiedziaem: "Piotrowski, ja was traktuj jak powanego czowieka, wic i wy mnie traktujcie powanie. Ja nie odrzucam adnej wersji, adnego ladu. Ale okolicznoci, o ktrych wy tutaj opowiadacie, s niepowane". Dlaczego nie chcia powiedzie, kto za tym stoi? Kiszczak: Przypuszczam, e to by go kompromitowao jeszcze bardziej ni to, co wiemy dzi. Ma powody, by milcze. Jakie?

Kiszczak: Nie wiem. Domylam si, ale to jego trzeba pyta. A on nie chce mwi. Natomiast gdy odwiedziem pk. Adama Pietruszk, ten zachowa si po chamsku. Zacz na mnie wrzeszcze: "Jacy my, jacy inspiratorzy, to gwniarze zrobili, to samowola gwniarzy! To jest prowokacja, ja jestem niewinny, ja nie mam z tym nic wsplnego!". Wyszedem. Z pozosta dwjk zabjcw ju nie rozmawiaem. Dzi tego auj. Dlaczego Pan zrezygnowa z rozmw? Kiszczak: Pietruszka mnie potraktowa po chamsku, Piotrowski niepowanie. Powiedziaem Piotrowskiemu: "Jeeli chcecie ze mn powanie rozmawia na temat mocodawcw tej zbrodni, to zastukajcie w drzwi celi i powiedzcie naczelnikowi wizienia. Albo was do mnie przywioz, albo ja do was przyjad i sobie na ten temat pogadamy". Mino 17 lat. Nie zastuka. Czego si Pan domyla? Kiszczak: Jestem gboko przekonany... Od pocztku byem przekonany, e to morderstwo nie oni wymylili, bo ta koncepcja nie powstaaby w ich gowach. Musieli by mocodawcy - i to z bardzo wysokiego szczebla. Moe z rzdu? Kiszczak: Oni by wsypali mocodawcw z takiego redniego szczebla. To musiao zahacza o zagranic. Zza wschodniej granicy? Kiszczak: Po rozmowie z Piotrowskim, ktry sugerowa, e za zbrodni stoi KGB, poprosiem gen. Dodalowa [szefa oficjalnej rezydentury KGB przy MSW] o rozmow. Poinformowaem o tych sugestiach i poprosiem o wyjanienia. Przyj moje sowa spokojnie, w milczeniu i owiadczy, e przekae je swoim przeoonym. Po kilku dniach przyszed do mnie, by bardzo oficjalny, z kartki odczyta odpowied. Zdecydowanie odrzuci oskarenia. Powiedzia, e to prowokacja, z ktr oni nie maj nic wsplnego. Nasze stosunki ulegy ochodzeniu. Dzi zabjcy ks. Popieuszki, ktrych wsadziem do wizienia, ycz mi wszystkiego najgorszego. Oni by mnie w yce wody utopili. Czemu nie chc si przyzna, e byli sterowani przez KGB? Kiszczak: Jeli prawd jest to, co sugerowa Piotrowski, co by im to dao - poza zupen kompromitacj? A tak to graj junakw, ktrzy zrobili to dla idei, dla dobra resortu, dla sprawy. Jak ideologi prbuj do tego dorobi. Gdyby jeszcze powiedzieli, e mocodawcy byli tacy brzydcy, to ju byby ich koniec. Ale mogli to powiedzie przed procesem, eby ratowa skr. Michnik: Nie mogli. Gdyby w wczesnej sytuacji politycznej oskaryli KGB, to mieliby powody obawia si, e ich zamorduj przed procesem. Sojusznicy nigdy by czego takiego nie zaakceptowali, uznaliby to za prowokacj antyradzieck. Kiszczak: Przypomn, w jakich okolicznociach to si stao. Trway wanie mocno zaawansowane moje rozmowy z Kocioem na temat uwolnienia winiw politycznych i likwidacji instytucji winia politycznego. To bya przecie, z punktu widzenia logiki wczesnego systemu, ogromna herezja. Ja prowadz te rozmowy. Angauj Pietruszk do pisania rnych dokumentw. Sprawcy zbrodni o tym wiedz. Sugeruje Pan, e zamachowcom chodzio o obalenie Pana i zastopowanie procesu przemian?

Kiszczak: Tak, w istocie taki by ich cel. Chodzio o obalenie szefa MSW lojalnego wobec gen. Jaruzelskiego. O zachwianie pozycji obu politykw i o postawienie na czele MSW swojego czowieka, przeciwnego rozmowom z opozycj i z Kocioem. Komu na tym zaleao? Kiszczak: Byy takie siy w kraju i za granic. Jakie siy? Kto? Kiszczak: ...

Komunista
Czy uwaa si Pan za komunist? Kiszczak: To trudne pytanie. U nas tego komunizmu nigdy nie byo. Ale nie obraaem si, gdy kto mnie tak nazywa. A teraz? Kiszczak: Teraz te si nie obraam, gdy kto mwi, e byem komunist. Bo byem. Przewartociowaem swoje pogldy. Odszedem od komunistycznych dogmatw, ktre kiedy wyznawaem. U mnie to by proces, ktry si cign przez wiele lat. Ja nie doznaem olnienia w cigu jednej nocy. Teraz Pan chodzi do Kocioa? Kiszczak: Nie. Cho przepraszam - chodz, gdy s jakie szczeglne okazje. Byem np. na ingresie biskupa Orszulika. Byem na uroczystej mszy za ojczyzn na zaproszenie kard. Glempa. Jak to z tym komunizmem byo, Panie Generale? Urzek Pana komunizm? Kiszczak: Mocno mnie urzek. Bo pamitaem czasy przedwojenne. Pochodz z biednej rodziny. Ojciec chyba od 1935 r. by bezrobotny, starszy brat bezrobotny... Bieda a piszczaa. Kawaek biaego chleba czy buk jadem tylko wtedy, gdy byem ciko chory. Misa prawie w ogle nie jadem. Na herbat i prawdziw kaw nie byo nas sta, pilimy kaw zboow albo kaw z palonych odzi. Herbat cukrem emy sodzili tylko na Boe Narodzenie i Wielkanoc, to by przysmak. Na co dzie sodzilimy przemycan z Niemiec sacharyn. Chopcy od wczesnej wiosny - jeszcze paty niegu leay - do pnej jesieni chodzili boso. Dziewczyny do kocioa zakaday jak tam jedn par butw na ca rodzin. Niosy je na szyi, szy na bosaka, przed kocioem wsadzay te buty na nogi. Po mszy od razu na stopniach kocioa zdejmoway buty. I bieda sprawia, e Pan uwierzy w komunizm? Kiszczak: Pochodz z miejscowoci, w ktrej mieszkao par tysicy osb. Tylko jeden mody czowiek chodzi do szkoy redniej. Jeden. By powszechny analfabetyzm, brak dostpu do kultury. A potem wojna, szok 1939 r. Potwornie to przeyem. Wierzyem wicie, jako dzieciak, e nie oddamy ani guzika, e bdziemy maszerowa na Berlin. Trzeciego dnia wojny weszli Niemcy. Okazao si, e wszystko, co nam mwiono, to nieprawda. Niemcy nie mieli czogw

tekturowych, ale stalowe. I wcale nie umierali z godu - przyszli do nas wypasieni, dobrze umundurowani. W latach 1943-45, przebywajc w Wiedniu, zetknem si z komunistami dbrowszczakami narodowoci chorwackiej i austriackiej [byymi onierzami Brygad Midzynarodowych walczcych w obronie Republiki Hiszpaskiej w latach 1936-38]. Oni wcignli mnie do ruchu oporu, ktremu patronowaa Austriacka Partia Komunistyczna. Dla mnie ta nowa wadza w 1945 r. zaczyna wszystko gruntownie zmienia. Obiecuje powszechne szkolnictwo. Mwi w duym uproszczeniu, ale... Michnik: To prawda, w 1945 r. nie byo innej drogi. Ludzie o orientacji, powiedzmy, akowskiej, londyskiej, nie mieli adnej realistycznej propozycji. Byli te wtedy w Polsce ludzie, ktrzy po prostu pomagali sowietyzowa kraj. Pan nalea do tych ludzi. I mj ojciec te. Kiszczak: Wtedy si tego tak nie postrzegao. To bya normalna Polska. Ja wtedy wstpiem do wojska. Rano piewaem "Kiedy ranne wstaj zorze", a na wieczornym capstrzyku "Wszystkie nasze dzienne sprawy". Nikt wtedy nie wiedzia, kto i gdzie pisa Manifest PKWN, ale wszystkich obchodzio, co obiecuje ten dokument. Komunizm porwa wielu wiatych ludzi - nie tylko w Polsce, ale i na Zachodzie, ktrzy przecie duo wiedzieli o tym, co si dziao w ZSRR. Michnik: Dobrze. Ale czy pan nie widzia, e w tej normalnej Polsce dla wielu ludzi nie byo miejsca? Nie tylko dla ludzi z ruchu oporu... Kiszczak: My dopiero dzi o tym wiemy. W latach 1944-46 wadze zabiegay o kadego inteligenta, kadego inyniera. Daway im stanowiska. Do wojska przyjmowano oficerw powracajcych z si zbrojnych na Zachodzie, z oflagw, z AK. Nie wiedzia Pan, e sfaszowano referendum? Kiszczak: Oczywicie, e nie. Ja w tym nie braem udziau. Byem oficerem - i byem przekonany, e to referendum byo suszne, sprawiedliwe. Byy takie obwody, gdzie przegrao partyjne haso "trzy razy tak" - np. Krakw. To uwiarygadniao gosowanie. W czasie wyborw 1947 r., ktre te podobno zostay cakowicie sfaszowane, byem w Londynie. Dzi to moe zabrzmie troch niepowanie, jak prba wybielania si, ale wtedy naprawd o tych rzeczach nie mwio si gono. Michnik: W ktrym momencie uwierzy pan, e gen. Jzef Kuropieska jest spiskowcem? Kiszczak: Nigdy. Michnik: Take wtedy, gdy go uwiziono? Kiszczak: Te nie. Pierwsze wtpliwoci zaczy mnie nachodzi na przeomie lat 1950/51. Wtedy wystpiem z prob o przeniesienie z centrali w teren. Patrzyli na mnie jak na wariata. Ja sobie ubzduraem, e jak bd gdzie na prowincji, to bd panem dla siebie, sam bd regulowa pewne sprawy. Trafiem do Eku. I tu nastpi szok, pierwszy mocny szok. Z centrali zaczy napywa wycigi z rnych dokumentw, z protokow przesucha rnych ludzi. Materiay na pk. Brunona Marchewk - przedwojennego oficera, pniejszego zastpc gwnego kwatermistrza - z ktrych wynikao, e to szpieg, obuz, rozbjnik. Na dowdc artylerii dywizyjnej ppk. Piek - przedwojennego oficera, artylerzyst, oflagowca - z ktrych wynikao, e to szpieg, dywersant. Na majora Rutyn - szefa wydziau operacyjnego dywizji - e to ajdak, obuz, spiskowiec. Na pk. Martina - dowdc 65. puku, przedwojennego oficera - e to ajdak. Na dowdc 62. puku pk. Szwedyka, pniejszego dowdc 9. dywizji - e to obuz. Ja tych oficerw znaem, to byli porzdni ludzie. Dopiero wtedy nastpio przeraenie, e to s prowokacje. Ale zakadaem, e winni temu s kacykowie redniego szczebla. Przez myl by mi nie przeszo, e winny jest system.

Michnik: Tak pan wtedy myla? Kiszczak: Tak. I postanowiem wia, nie mie z tym nic wsplnego. Michnik: Wia dokd? Kiszczak: Z tej instytucji. Postaraem si o mieszkanie w Warszawie. Napisaem raport o zwolnienie. Jakie Pan to uzasadni? Kiszczak: e chc si uczy. Po raz pierwszy i jedyny wezwa mnie wtedy na rozmow pk Dymitr Wozniesienski [szef Gwnego Zarzdu Informacji - wczesnego kontrwywiadu wojskowego, ktry montowa "sprawy oficerw"]. Radziecki oficer, ktry karier zaczyna jeszcze z naszym wielkim rodakiem Feliksem Edmundowiczem [Dzieryskim]. Ponury typ, dziobaty. Czujnoci nie zachowaem, bo Wozniesienski poczstowa mnie kaw, herbat, zapyta, czy bym si kieliszka wdki nie napi. Odmwiem grzecznie, e nie pij. No i taka rozmowa o wszystkim i o niczym. Nagle zaskoczy mnie pytaniem: - Czy te argumenty, ktre podajecie w raporcie do marszaka Rokossowskiego, proszc o zwolnienie z organw, to s jedyne argumenty, dla ktrych chcecie odej? - Nie. - A jakie jeszcze? A ja, dure gupi, mwi: - Nie zgadzam si z wieloma rzeczami, ktre si dziej w organach informacji. - A z czym? - No mwi - na przykad z oskareniem Kuropieski. Bylimy razem w Londynie, potem si z nim wielokrotnie spotykaem, bylimy zaprzyjanieni. To uczciwy, porzdny czowiek. Michnik: Tak pan mwi Wozniesienskiemu? Ktry to by rok? Kiszczak: Pierwsza poowa 1953 r., jeszcze przed aresztowaniem Prymasa. I jeszcze wspomniaem o marszaku Roli-ymierskim. Powiedziaem, e nie wierz, e to jest wrg Polski Ludowej. Wozniesienski zacz na mnie wrzeszcze. Dopiero wtedy zdaem sobie spraw, co ja gadam. Uwiadomiem sobie, e ja ju tego gabinetu w pasie i ze sznurwkami w butach nie zobacz. Ile mia Pan wtedy lat? Kiszczak: 28. Wozniesienski wyrzuci mnie z gabinetu z wrzaskiem, ale z pasem i sznurwkami. Po pewnym czasie zostaem ukarany dyscyplinarnie i skierowany do departamentu kadr MON. Zameldowaem si w departamencie. Mwi: poczekajcie na korytarzu. Siadem i czekam. I tak przez dwa tygodnie - o smej rano przychodziem, siadaem na korytarzu, o 15 mwiono: przyjdcie jutro. Nikt ze mn nie rozmawia, o nic nie pyta, niczego nie proponowa. Po dwch tygodniach miaem do. Szefem departamentu kadr by pk Dobrowolski. Stary, przedwojenny komunista, przed wojn siedzia w jednej celi z Bierutem, std jego wysokie notowania. Wdkarz. Gdy suyem w Eku, przyjeda do mnie na ryby i std emy si znali. Zaryzykowaem, poszedem do sekretarki Dobrowolskiego, eby mnie zameldowaa. Pukownik przyj mnie od razu. Bardzo grzecznie, uprzejmie. Pyta: - Z czym przyszede? Odpowiadam: - Dwa tygodnie tu jestem, prosiem o skierowanie na studia, nikt ze mn nie rozmawia, nic nie proponuje. Rano przychodz, o trzeciej wychodz. O co chodzi? Czym ja sobie zasuyem na takie traktowanie? Zamkn drzwi na klucz. Wyj z szafy moj teczk personaln, otworzy na odpowiedniej stronie. Bya tam poegnalna opinia wystawiona przez Gwny Zarzd Informacji, podpisana przez pk. Olejnika. Wynikao z niej, e najwikszym otrem pod socem, ktry nie jest godzien y na tym wiecie - to jestem ja. Wszystko, co najgorsze. Dobrowolski powiedzia mi, e jestem mocnym czowiekiem, mam mocn pozycj, ale nie na tyle mocn, eby zadziera z Wozniesienskim. I doda: - Suchaj, skieruj ci na studia za rok, ale musisz cile si podporzdkowa. A na razie skieruj ci do pracy w departamencie finansw MON. I tak, cho nie miaem pojcia o finansach, nie znaem si na administracji, zostaem kierownikiem sekcji oglnej departamentu finansw. Wymieniaem

administracji, zostaem kierownikiem sekcji oglnej departamentu finansw. Wymieniaem arwki, kierowaem dwoma sprztaczkami - to byy moje obowizki. Szef tego departamentu gen. Mojzych i jego zastpca pk Dajbg stworzyli mi cudowny klimat. Gdyby nie oni, nie wiem, czy bym tam wytrzyma. Siedziaem tam do 1954 r. Na wiosn wezwa mnie Dobrowolski i mwi: - Ja ci skieruj bez egzaminw. Da mi pisemko, ktrego treci nie znaem. Dopiero pniej si z nim zapoznaem: "Prosz o wczenie mjr. Czesawa Kiszczaka w poczet suchaczy Akademii Sztabu Generalnego". Komendantem akademii by radziecki oficer, artylerzysta. Zameldowaem si przepisowo, podaem kopert. On t kopert trzyma - i nie otwiera. Pomacha t kopert, nawet nie wsta, jak przyzwoito nakazuje. Mwi: - Idi, skai pk. Dobrowolskomu, e ja ciebie nie prinia. Nogi si pode mn ugiy, ale poprosiem o zgod na odmeldowanie si, regulaminowo w ty zwrot. Do Dobrowolskiego. I mwi, co si stao. Dobrowolski si wciek. W mojej obecnoci zadzwoni do gen. Stanisawa Popawskiego, ktry zastpowa Rokossowskiego. Dobrowolski wrci po godzinie. Na tym samym pisemku Popawski takim grubym, ciosanym pismem napisa: "Komendant ASG. Rozkazuj przyj. Popawski". Bez adnej koperty. Dobrowolski mwi: - Id i daj temu kutasowi to pismo, eby on wiedzia, e ty to znasz. Ale taki gupi to ja nie byem. Wpadem do siebie do departamentu, tam dziewczyny kopert zaadresoway. Piecztk jak niewyran przystawiy, lak - jak tam groszwk odcisno si orzeka - i udaj, e nie wiem, co jest w rodku. Tym razem komendant ASG otworzy kopert. Wsta, siad. I mwi: - No tak, skai Dobrowolskomu, e ja ciebie prinia. Sowa dotrzyma. Kurs przygotowawczy skoczyem z wyrnieniem.

Pucz grudniowy
Kto wyda rozkaz, by robotniczy protest w grudniu 1970 r. utopi we krwi? Kiszczak: Mona tylko dywagowa. Jak dotd nie znaleziono adnych materiaw dowodzcych, e bya to prowokacja. Wszystko wskazuje, e to bya bdna decyzja Gomuki. Teraz wszystko mona zwala na Gomuk, bo nie yje. Kiszczak: Nie wszystko. Ale decyzj podj on. W obecnoci przewodniczcego Rady Pastwa Mariana Spychalskiego, premiera i przewodniczcego Komitetu Obrony Kraju Jzefa Cyrankiewicza, zainteresowanych sekretarzy KC i kierownikw wydziaw KC oraz ministrw i wiceministrw. Gdy zaczy si niepokoje na Wybrzeu, w Ministerstwie Spraw Wewntrznych powoano sztab kryzysowy do spacyfikowania rozruchw. W skad tej grupy - ktr kierowa wiceminister spraw wewntrznych, komendant gwny milicji gen. Tadeusz Pietrzak - wchodzili przedstawiciele rnych sub MSW. Mnie kierownictwo MON oddelegowao w charakterze obserwatora. Do moich obowizkw naleao zapoznawanie si z sytuacj w kraju, z decyzjami politycznymi i operacyjnymi, informowanie o wszystkim resortu obrony. Po tym, gdy wojsko zostao zaangaowane do tumienia wystpie, polecono mi informowa kierownictwo sztabu kryzysowego, jakie dziaania podejmuj poszczeglne jednostki. Suchaem dramatycznych meldunkw. Te meldunki docieray do nas przez aparaty gono mwice, wic wszyscy je syszeli. Komendant wojewdzki w Gdasku pk Roman Kolczyski meldowa, e pali si Komitet Wojewdzki PZPR, e w rodku s ludzie, tum nie pozwala ich ratowa, a migowiec nie moe ich zdj z dachu. e demonstranci rozbijaj sklepy, e podpalono zabytkowy dworzec gdaski. Pamitam te gos komendanta wojewdzkiego ze Szczecina, ktry prosi o przerw w skadaniu meldunku, bo musi si przeczoga pod oknem za szaf pancern, gdy do jego gabinetu wci lec kamienie. Taka bya dramaturgia: pal, rozbijaj, rabuj. Byem wiadkiem meldunku o tym, e padli pierwsi zabici, e s ranni. W pewnym momencie uzmysowiem sobie, e te wydarzenia maj tendencj do rozlania si na cay kraj. e nie bdzie kilkunastu czy kilkudziesiciu zabitych, lecz trupy bdziemy liczy w setkach, tysicach. I doszedem do wniosku, e trzeba zastopowa to, co si dzieje. Znaem charakter Gomuki.

Wiedziaem, e Gomuka nie wycofa si ze swoich decyzji. By to czowiek o ogromnie twardym, zdecydowanym charakterze. Wiedziaem, e jedynym wyjciem z sytuacji jest usunicie Gomuki i jego najbliszych wsppracownikw ze stanowisk. Przeprowadziem na ten temat wiele rozmw sondaowych. Moi rozmwcy podzielali te opinie. Nie ba si Pan? Kiszczak: Baem, bo przecie wiedziaem, co mi za to grozi. Poszedem z tym do swojego przeoonego gen. Teodora Kufla [szefa Wojskowej Suby Wewntrznej]. On te by przeraony. Po jakim czasie poleci mi, ebym ze swoimi przemyleniami poszed do szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. Bolesawa Chochy. Zameldowaem si u szefa sztabu 17 grudnia rano. Pki referowaem mu ocen sytuacji w kraju i mwiem o moliwych reperkusjach, sucha z duym zainteresowaniem, nie przerywa. Gdy doszedem do Gomuki, od razu przerwa rozmow: - Wiecie, towarzyszu pukowniku, ja tu mam bardzo pilne sprawy do zaatwienia. Wiedziaem, o co chodzi - musi si naradzi z kim jeszcze, musi spraw przekonsultowa z gen. Wojciechem Jaruzelskim, wczesnym ministrem obrony narodowej. Po paru godzinach Chocha zadzwoni do mnie z pytaniem, czy moglibymy dokoczy rozmow. Zameldowaem si raz jeszcze, 17 grudnia po poudniu. I wtedy ju konkretna rozmowa: trzeba cign jednostki bojowe do Warszawy, obsadzi wszystkie punkty strategiczne w stolicy. Dworce, poczt, czno... Blokady, cay szereg uzgodnie. Panowie po prostu omawiali plan zamachu stanu. Kiszczak: Zakadalimy, e zaufani ludzie Gomuki mog siowo przeciwdziaa zmianom w kierownictwie partii, koniecznym do rozwizania bardzo niebezpiecznej sytuacji w kraju. Dlatego gwny ciar ewentualnej ochrony gmachu KC PZPR - na czas obrad plenum KC, na ktrym miano dokona zmian personalnych - zosta zlecony specjalnemu batalionowi szefostwa Wojskowej Suby Wewntrznej (WSW). I ten obowizek zosta naoony na mnie. Postanowiem to wykona poprzez swojego podwadnego, pukownika dyplomowanego - nomen omen - Wadysawa Andersa, i poprzez dowdc tego batalionu ppk. Bloka. Blok si przerazi, zada rozkazu na pimie. Powiedziaem, e jeli wszystko zostanie wykonane, dostanie rozkaz na pimie. Wtedy batalion zosta postawiony w stan penej gotowoci bojowej. onierzom wydano ostr amunicj, granaty. Uzbrojono transportery opancerzone w amunicj ostr. cignito ca szko WSW z Miska Mazowieckiego. W podziemiach KC byy wydzielone pododdziay wojsk MSW. Z grup oficerw i ppk. Romanem Krzysztofczykiem dokonalimy rekonesansu tras dojazdowych z koszar batalionu na Nowy wiat i rejon KC. Tak wic wszystko byo przygotowane do usunicia kierownictwa partii i pastwa. 19 grudnia zwoano posiedzenie Biura Politycznego - pierwsze po wybuchu protestw. Gomuki na tym posiedzeniu nie byo, bo zachorowa. Autentycznie zachorowa, olep. Na obrady zaproszono gen. Jaruzelskiego. Mija jedna godzina, druga, trzecia, czwarta, pita. Jaruzelskiego nie ma, nie dzwoni. Zaczlimy si ju ba, e zosta tam aresztowany. Przeraony szef Sztabu Generalnego odesa mnie do gen. Jzefa Urbanowicza [wczesnego szefa Gwnego Zarzdu Politycznego Wojska Polskiego]. Urbanowicz by, jak si okazuje, wtajemniczony w cay plan. Doszlimy do wniosku, e sytuacja jest na tyle powana, e trzeba dotrze do Jaruzelskiego. Zgosiem si na ochotnika, powiedziaem, e pjd do gmachu KC. Wtedy ju byy przymiarki jeli usun Gomuk, to kto na jego miejsce? Wszyscy uwaali, e pierwszym sekretarzem powinien zosta Edward Gierek. W pewnym momencie Urbanowicz pyta mnie: - A ty masz pistolet? Ja mwi: - Nie mam. Otwar biurko, wycign taki duy rewolwer i mi go daje. Ja go tak odruchowo wziem. Pocztkowo nie pomylaem, po co on mi to daje. Dopiero potem zaskoczyem, na chodno, e da mi rewolwer, ebym w razie czego popeni samobjstwo, eby si to wszystko na mnie skoczyo i przecio. Oczywicie, wziem ten nieszczsny rewolwer do kieszeni. A potem przedostaem si z gen. Mieczysawem Grudniem przez wszystkie posterunki w KC. Warty byy podwojone, w chwilach zagroenia czujno si wzmaga. Trudno byo si dosta. Ale wszystkie drzwi otwierao nam nazwisko Jaruzelskiego. Mwilimy, e

zostalimy wezwani przez generaa, e przychodzimy ze specjalnym meldunkiem, ktry jest mu potrzebny do zreferowania sprawy na grze. I tak po kolei nas puszczali, puszczali, a dotarlimy pod sal posiedze. Wywoalimy Jaruzelskiego i Grudzie mu zreferowa sytuacj w wojsku, a ja - stan przygotowa w WSW i wojsku. Jaruzelski spokojnie wysucha. On z kolei poinformowa nas, co si dzieje na Biurze Politycznym. Prawdopodobnie to wszystko bdzie niepotrzebne, bo ju prawie jest decyzja o dobrowolnym odejciu Gomuki, a tocz si tylko rozmowy, jaki ma by zakres odmodzenia wadz. Trwa w tej chwili szarpanina, eby jeszcze Marian Spychalski zosta w Biurze, Mieczysaw Moczar, Ignacy Loga-Sowiski - ci najblisi, zaufani ludzie Gomuki. Na pocztku pada propozycja, eby Gierek przej tymczasowo obowizki pierwszego sekretarza KC. eby poda do publicznej wiadomoci komunikat, i towarzysz Wiesaw z powodu nagej choroby czasowo zawiesza swe obowizki. Nasi si nie zgadzali na takie rozwizanie i w kocu Gomuka ustpi cakowicie. Jaruzelski powiedzia nam to wszystko. Prosz sobie wyobrazi, mnie wtedy z Jaruzelskim nie czyo nic bliszego. Znalimy si z widzenia, z odpraw, narad: "Czoem! Czoem, jak si macie?". I tyle. Na szczcie wariant siowy okaza si niepotrzebny. W cigu paru dni sytuacja w kraju uspokoia si. "Pomoecie? Pomoemy!".

Kiedy wadza musi strzela


Jak Pan w 1970 r. patrzy na tragedi Wybrzea? Michnik: Wtedy mylaem, e to, co si dzieje, wynika po prostu z logiki dyktatury. Kierownictwo PZPR to dla mnie bya wadza najbardziej zdeprawowanych elementw w tej partii. Wadza ludzi, ktrzy po to, by zdoby, a potem utrzyma swe apanae, w 1968 r. signli po najbardziej brudne rodki: propagand antyinteligenck i antysemick, opluwanie najwikszych autorytetw, dawienie ludzkiej godnoci. Pracowaem wwczas jako robotnik w jednej z warszawskich fabryk na Woli. Dobrze pamitam, jaki by stosunek robotnikw do wadzy. To byo skrzyowanie strachu z nienawici. Dominowa strach. Pamitam, jakim szokiem byy dla nas pierwsze informacje o Wybrzeu. Z jednej strony bylimy dumni, e nasi koledzy, robotnicy z Wybrzea, rozprostowali krgosupy i powiedzieli "nie", e im te komitety pal, a oni nie chc si do tego przyzna. Wadze wtedy w kko mwiy, e w Gdasku podpalono budynek NOT, nie wspominay o gmachu KW. Mymy odrzucali wszelkie racje wadzy, wszelkie argumenty oficjalnej propagandy. Uwaalimy, e robotnicy w imieniu caego narodu, caego spoeczestwa, sprzeciwili si wadzy dyktatorskiej, nieprawej, pozbawionej legitymacji. Mymy tego pastwa nie uwaali za wasne. Bylimy szczliwi, e na przemoc wadzy robotnicy potrafili odpowiedzie swoj przemoc. Z drugiej strony bylimy przeraeni na myl, czym si to wszystko moe skoczy. Bomy wszyscy mieli w gowie interwencj w Czechosowacji - to byo wspomnienie bardzo wiee. I po trzecie, mymy wwczas wadz traktowali jako jednolit cao. Co tam si wprawdzie mwio o frakcjach, ale po 1968 r. nikt z nas nie myla na serio o adnej frakcji w KC, z ktr mona by wiza jakie nadzieje. Byo dla mnie oczywiste, e ta wadza nie jest zdolna do dialogu ze spoeczestwem, e dla rzdzcych kady strajk, protest zbiorowy, manifestacja uliczna jest zagroeniem dla pastwa. Dlatego wadza sama siebie skazuje na przemoc. I musi coraz bardziej eskalowa t przemoc - w 1968 r. na studenckie grzbiety spady paki, teraz rzdzcy signli po karabiny, zaczli zabija. W owym czasie nie znajdowaem adnych powodw, ktre by mi nakazyway rozumie argumenty i racje tej wadzy. Dzi Pan to ocenia inaczej. Michnik: Dzi prbuj zrozumie motywy ludzi, ktrzy wtedy podejmowali decyzje. I, oprcz motyww niskich, takich jak obrona przywilejw nomenklatury, widz te inne. Nie chc,

motyww niskich, takich jak obrona przywilejw nomenklatury, widz te inne. Nie chc, uchowaj Boe, broni ludzi, ktrzy kazali strzela do robotnikw. Ale we Francji nie ma czowieka wadzy, ktry nie wydaby takiego rozkazu w momencie, gdy tum pali merostwo w Paryu. Wiem, e we Francji bya demokracja, a w PRL dyktatura. Ale generaowie widzieli to inaczej. Dla nich - i nie tylko dla nich - PRL bya normalnym pastwem. Nie mog tego ignorowa. Pan to usprawiedliwia? Michnik: Nie usprawiedliwiam. Nie aprobuj tego ani moralnie, ani politycznie. Ale prbuj zrozumie. I rozumie Pan? Michnik: Rozumiem. Moe nie powinienem tego mwi. Ale zastanawiam si, jak ma reagowa wadza, kiedy - w najsuszniejszym, najbardziej uzasadnionym protecie - ludzie podpalaj budynki administracji publicznej. S inne sposoby. Polewanie wod... Kiszczak: To w pewnym momencie przestaje by skuteczne. Bo podpalaj nadal. Wedug Pana s takie momenty, gdy wadza zmuszona jest strzela do obywateli? Michnik: Tak. Tak uwaam. Kto wic mia racj w Grudniu '70? Michnik: Ja miaem racj - i oni mieli racj. Ja nie identyfikowaem si z tym pastwem. Ale wbrew temu, co ja wtedy sdziem - dua cz tamtej strony te miaa jak racj. Nic nie jest ani do koca czarne, ani do koca biae. Oczywicie, ja si z tym nigdy nie pogodz, e strzelano do ludzi. Ale jednoczenie wiem, e jeli kto identyfikuje si z pastwem, to chce tego pastwa broni, gdy widzi, e w imi jakiej - choby szlachetnej - idei kto to pastwo rozwala. To pastwo, ktrego nie byo przez 123 lata. Czy dzi usprawiedliwia Pan gen. Jaruzelskiego? Michnik: To nie genera strzela. To strzela system dyktatury komunistycznej, ktrego jednym z elementw by genera. Jest za to odpowiedzialny? Michnik: Oczywicie. O uchyleniu si od odpowiedzialnoci w ogle nie moe by mowy. Nie ma usprawiedliwienia dla strzaw? Michnik: To zaley, dla ktrych. Dlatego, e protesty na Wybrzeu miay kilka faz. Co ma zrobi onierz, ktry dosta rozkaz obrony budynku uytecznoci publicznej? Czym innym byy natomiast salwy do robotnikw w Gdyni, ktrzy szli do stoczni, wezwani poprzedniego dnia przez Stanisawa Kocioka do przerwania strajku. Nie widz adnego usprawiedliwienia dla tych salw. adnego. Nie cigabym jednak konkretnego onierza, ktry wykonywa polecenie. To bya decyzja Gomuki i Biura Politycznego. Gen. Jaruzelski by wykonawc. Mg nie wykona rozkazu. Michnik: Owszem, mg uzna, e to jest rozkaz sprzeczny z prawem, a zatem nielegalny - i na tej podstawie mg odmwi jego wykonania. Ale odmowa wykonania rozkazu oznacza rozbrat

tej podstawie mg odmwi jego wykonania. Ale odmowa wykonania rozkazu oznacza rozbrat z pastwem. A take rozbrat z wojskiem, ktre jest struktur hierarchiczn. Jeli genera moe odmwi wykonania polecenia szefa rzdu, to pukownik moe odmwi wykonania rozkazu generaa. Wwczas wchodzimy w logik latynoskich oficerw, ktrzy uwaaj, e oni s waniejsi od politykw - i to oni de facto decyduj, kiedy pastwo ma siga po swj podstawowy atrybut, czyli si. Jeli genera moe nie wykonywa polece swoich cywilnych przeoonych, to znaczy, e wyjmuje armi spod wadzy pastwa. To klasyczny mechanizm wojskowych zamachw stanu w Ameryce aciskiej. To logika gen. Pinocheta. Nie uwaa Pan, e odmowa wykonania takiego rozkazu byaby cnot? Michnik: O buncie nie byo mowy. Gen. Jaruzelski mg si poda do dymisji, mg si zastrzeli. Mg wreszcie uczestniczy w dziaaniu, ktrego celem byo odsunicie od wadzy Gomuki i zahamowanie eskalacji przemocy. Wybra to ostatnie. Jeeli tum wylega na ulice i podpala budynki publiczne, to genera ma dwa wyjcia. Albo mwi: "To jest rewolucja i ja staj po jej stronie" - ale wtedy dziaa wbrew caej logice pastwa. Albo te mwi: "Niezalenie od racji tych ludzi, jeli podpala si gmachy publiczne, ja mam obowizek do tego nie dopuci". W tym sensie rozumiem generaw, ktrzy signli po wszelkie sposoby, by nie dopuci do podpale. Ja bybym wtedy po stronie tych, ktrzy podpalali i podpalabym razem z nimi, ale ja tych generaw - patrzc dzi, majc poczucie, e oni suyli pastwu tak, jak je pojmowali - tak, ja ich rozumiem. Uwaa Pan, e mieli obowizek broni pastwa, cho nie mieli legitymacji do sprawowania wadzy? Michnik: Tu jestemy w sercu sprawy. Rzeczywicie, oni tej legitymacji nie mieli albo mieli j z nieprawego, bo sowieckiego nadania. Ale mam wiadomo, e bynajmniej nie wszyscy w Polsce tak myleli. Dla bardzo wielu ludzi to bya prawowita wadza. Z pewnoci bya prawowita dla generaw. Oczywicie, nie usprawiedliwiam ich. Wiem jednak, e w Polsce yy wwczas "dwie Polski", dwa narody. Po jednej stronie byli ci, ktrzy utosamiali si z Polsk Ludow, ktrzy uwaali, e PRL to jest pastwo polskie - jedyne, jakie jest moliwe, innego by nie moe - i dlatego trzeba by wobec tego pastwa lojalnym, trzeba mu suy. Ale byli te tacy - sam do nich naleaem - ktrzy mwili: to nie jest pastwo polskie, to jest sztuczny twr sowieckiego imperium, ktry ma suy jego celom, ma by instrumentem w sowieckim rku i ja wobec tego pastwa nie poczuwam si do lojalnoci. Wtedy dla mnie rzeczywisto bya czarno-biaa. Dzi wiem, e to nie by podzia czarno-biay. Wiem, e PRL bya jednak pastwem, ktre na par dni przed protestami grudniowymi wynegocjowao historyczn umow Brandt - Gomuka o granicy na Odrze i Nysie. Dzi potrafi zrozumie tych, ktrzy wtedy si z tym pastwem identyfikowali i bronili go. Czy dzi, po latach, identyfikuje si Pan z jak czci PRL i dlatego jest Pan w stanie tamte decyzje rozumie? A moe i rozgrzesza? Michnik: Rozgrzesza - nie. Nadal kategorycznie si z tymi decyzjami nie zgadzam, odrzucam je, moralnie potpiam. Ale rozumie - tak. Rozumiem, e poowa moich rodakw o tamtym czasie myli inaczej ni ja. Pan te myli inaczej, ni myla Pan wwczas. Czy to jest zmiana intelektualna, czy emocjonalna? Michnik: Intelektualna. Zmiana emocjonalna dotyczy ludzi tamtego czasu. Poznaem ich w nowych sytuacjach i przestaem ocenia w kategoriach czarno-biaych. Wiem, e po tamtej stronie byo mnstwo oportunizmu i konformizmu. Ale myl te, e byli tam ludzie pamitajcy wojn. W ich myleniu kry si lk, e Polski moe nie by. Dla mnie to bya wiedza ksikowa, bo za mojego ycia Polska bya zawsze. Ci ludzie pamitali lata 1939-45, kiedy Polski nie byo. Dla nich PRL bya wartoci na tej samej zasadzie, jak dzi dla mnie Polska demokratyczna.

Dla nich PRL bya wartoci na tej samej zasadzie, jak dzi dla mnie Polska demokratyczna. Dla mojego syna demokratyczna Polska nie jest ju wielk wartoci, bo on zniewolonej Polski nie zna. Ja natomiast kadego dnia budz si szczliwy, e yj w wolnej Polsce. Wyobraam sobie, e dla ludzi generacji Jaruzelskiego czy Kiszczaka fakt, e oni yj w kraju, w ktrym mona mwi po polsku, w ktrym nikt ich nie prbuje germanizowa czy rusyfikowa, by wielk wartoci zasugujc na obron. Od takich ludzi jak ja mona oczekiwa sprawiedliwego, ostronego osdu tych generaw. A ju na pewno mona oczekiwa, e nie przycz si do nagonki na ludzi, ktrzy doprowadzili do Okrgego Stou i pokojowego demontau dyktatury. Jak ocenia Pan Gomuk? Michnik: Gomuka na plenum KC w padzierniku 1956 r. dokona oceny wypadkw poznaskich. Ca krytyk skierowa pod adresem wczesnej wadzy, ktr oskary o krwawe rozprawienie si z robotnikami. W 1970 r. tene Gomuka mwi o kontrrewolucji i gotw by utopi kraj we krwi, eby zdawi robotniczy protest. Nie da si wykluczy, e mogo wwczas doj do straszliwej masakry w Polsce. To by si skoczyo rosyjsk interwencj. Nie dlatego, eby Rosjanie chcieli interweniowa, lecz dlatego, e byliby do tego zmuszeni przez swoj logik imperialn i przez kompletn anarchizacj kraju, ktry z nimi ssiadowa. Gdyby Gomuka zmar w 1959 r., dzi byby wspominany bardzo dobrze. Znamienne, jak bardzo punkt widzenia zaley od punktu siedzenia. W 1956 r. Gomuka uwaa Pozna za tragiczny rezultat rzdw stalinowskich. W Grudniu '70 nie umia uzna Wybrzea za tragiczny rezultat swoich czternastoletnich rzdw. Mimo to nie sposb wyczerpa oceny Gomuki w kategoriach: zbrodniarz - bohater. Rni ludzie oceniaj go w sposb bardzo zrnicowany. Jan NowakJezioraski, zdecydowany antykomunista, mwi, e Gomuka to posta wieloznaczna, dostrzega jego krytycyzm wobec ZSRR. Co Pan moe powiedzie rodzicom, ktrych dzieci zastrzelono na Wybrzeu? Michnik: Powiem: stao si wielkie nieszczcie. To by tragiczny moment naszych dziejw, kiedy Polak strzela do Polaka. Wam si naley zadouczynienie w takiej formie, w jakiej nasze pastwo na to sta. Trzeba zrobi absolutnie wszystko, by wynagrodzi krzywdy, jakie wtedy zostay wyrzdzone. Ale najlepsz gwarancj, by to si ju nigdy nie powtrzyo, jest takie uoenie relacji midzy Polakami, eby nigdy nie zwyciya logika zimnej czy gorcej wojny domowej. Dla mnie Grudzie '70 to bya wielka lekcja. Bo zobaczyem, do jakich strasznych nieszcz prowadzi lepy bunt ludzi zrozpaczonych, doprowadzonych do ostatecznoci. Wtedy w gowie naszych przyjaci zacza kiekowa myl, eby znale trzeci drog midzy kapitulacj, serwilizmem wobec wadzy a lepym buntem. Z tego mylenia pocza si formua Jacka Kuronia, ktr wylansowa w okresie KOR: "Zamiast pali komitety partyjne, zakadaj wasne". Dziki temu powsta KOR, Studenckie Komitety Solidarnoci, Towarzystwo Kursw Naukowych, Wolne Zwizki Zawodowe...

Nie pozwoliem uy broni


Kiedy pozna Pan bliej gen. Jaruzelskiego? Kiszczak: Co nas zbliyo? 23 grudnia - nazajutrz po po plenum KC, ktre odwoao Gomuk i powoao Gierka na pierwszego sekretarza - Jaruzelski do mnie zadzwoni. Spyta: - Towarzyszu pukowniku, czy nie zechcielibycie razem z on i dziemi spdzi z moj rodzin wit Boego Narodzenia? To by duy gest z jego strony. ony i dzieci wyjechay do Zakopanego jeszcze tego samego dnia, my nastpnego. Wszystko byo jeszcze takie ciepe, rozedrgane. I oczywicie rozmawialimy na temat najwieszych wypadkw. Pierwszy raz w yciu widziaem

Jaruzelskiego rozkrochmalonego. On zawsze nad sob panuje - nad sowem, gestem, zachowaniem. Ja tego nigdy nie potrafiem, on panuje nad sob w najtrudniejszych chwilach. I wtedy wzi mnie za szyj, przycisn i taki rozkrochmalony, dosownie pamitam te sowa, nie zapomn do koca ycia, on mwi: - Czesawie, Czesawie, gdyby nam to nie wyszo, stracilibymy nie tylko epolety, ale i gowy. Podzielilicie si wtedy opatkiem? Kiszczak: Tak, zawsze przestrzegalimy tej tradycji. W styczniu lub na pocztku lutego 1971 r. by taki incydent. Jaruzelski zosta zastpc czonka Biura Politycznego. Stanisaw Kania, ktry te mocno si angaowa w dziaalno polityczno-partyjn majc na celu odsunicie Gomuki, zosta czonkiem Biura Politycznego, sekretarzem nadzorujcym wojsko i MSW. Jest odprawa WSW, kontrwywiadu i andarmerii wojskowej w Misku Mazowieckim. Ja t odpraw prowadz, mam referat oceniajcy. Potem obiad. Jaruzelski siedzi obok mnie z prawej strony, Kania z lewej. Podano wdk, wszyscy wznosz toasty za towarzysza Gierka, potem za towarzysza premiera Piotra Jaroszewicza, potem za towarzysza ministra obrony gen. Jaruzelskiego. A Kania tak siedzi i nikt jego zdrowia nie wznosi. Postanowiem t niezrczno naprawi. Zabraem gos i mwi rne tam ciepeka pod adresem Kani. Kocz: - Towarzysze, proponuj, ebymy wypili zdrowie i pomylno konstruktora przemian grudniowych. Zdrowie towarzysza sekretarza Stanisawa Kani! Rzecz niesychana! Kania wstaje czerwony jak burak, siada, wstaje i zaczyna krzycze, dosownie krzycze: - Ja nie byem adnym konstruktorem, ja nie byem ciel! Zdrtwiaem, nie wiem co robi. Jaruzelski mnie za rk skubn. Usiadem. Obiad si koczy, atmosfera jak na pogrzebie. Kania gdzie wsta, zdaje si do toalety. Jaruzelski mwi: - Nie przejmujcie si, zacza si wojna midzy nim a Franciszkiem Szlachcicem o pierwsze miejsce po Bogu. Gdyby ten toast doszed do Szlachcica, Kania miaby przechlapane. Po latach powiedziaem do Kani: - Ja ci doskonale rozumiem, ja mam jeszcze wikszy kociokwik ni ty, bo ja dziki dojciu Gomuki do wadzy w 1956 r. wrciem z powrotem do pracy w kontrwywiadzie. Ja Gomuce wiele zawdziczam. Marszakowi Spychalskiemu w szczeglnoci - on mnie lubi, szanowa, gdy tylko gdzie mnie zobaczy z daleka, do nikogo nie szed, tylko do mnie, ze mn si wita. Ja si zachowaem jako onierz fatalnie. Zamaem wszystkie regulaminy, jakie mona byo zama. Waciwie dlaczego zaangaowa si Pan w pomys puczu wojskowego? Kiszczak: Musiaem, cho nie nazwabym tego puczem. Miaem dopuci do rozlewu krwi na wielk skal? Uwaaem, e onierz w okrelonej sytuacji ma nie tylko prawo, ale i obowizek pewne ze procesy zatrzyma, nawet gdyby go to miao drogo kosztowa. I tak dziaaem. Susznie czy niesusznie? Mam moralnego kaca, e wystpiem przeciw Gomuce i Spychalskiemu. Ale uwaa Pan, e wtedy stan po susznej stronie? Kiszczak: Tak. Jaruzelskiemu wielokrotnie proponowaem: - Panie generale, trzeba ten epizod udokumentowa, zrobi jakie powane opracowanie, bo to si historykom przyda. Bd tego potrzebowali jako wanego przyczynku do zrozumienia kulis zmiany na stanowisku pierwszego sekretarza. Z jednej strony mia ochot. Z drugiej nie chcia. Prawdopodobnie mia te same skrupuy co ja - e wystpiem przeciw swoim najwyszym przeoonym, ktrym wiele zawdziczaem, dziki ktrym poleciaem do gry. Oskara Pan Gomuk o cae zo? Kiszczak: Nie wiem, jak bym postpi na jego miejscu. Zgadzam si z rozumowaniem pana Adama. Co robi, jak si zachowa, bdc odpowiedzialnym za pastwo, gdy to pastwo ginie, rozlatuje si, gdy pal, niszcz, rabuj, zabijaj? Co robi? Tak byo w 1956 r. w Poznaniu. Mniej grone byy wypadki w Radomiu w 1976 r., ale te grone. Co wtedy robi? Ja jestem w tej komfortowej sytuacji, e nigdy nie wydaem rozkazu uycia broni. Nigdy. Cho byy sytuacje,

tej komfortowej sytuacji, e nigdy nie wydaem rozkazu uycia broni. Nigdy. Cho byy sytuacje, kiedy si do mnie o to zwracano. Kiedy? Kiszczak: Midzy innymi w grudniu 1981 r., w czasie wydarze w kopalni Wujek. Zadzwoni pk Jerzy Gruba [wczesny komendant wojewdzki MO w Katowicach]. Referowa mi sytuacj, jaka powstaa po ataku ZOMO na kopalni. Tumaczy, e sytuacja jest dramatyczna, e uycie broni jest konieczne, i prosi o zgod na jej uycie. Nie wyraziem zgody - i to jest udokumentowane ponad wszelk wtpliwo. - To co ja mam robi w tej sytuacji? - pyta Gruba. Milicjantom w kopalni Wujek lec na gow cegy, ruby, grnicy atakuj ich pikami. S ranni. Rozbrojono i wzito do niewoli trzech milicjantw. Powiedziaem: - Natychmiast przerwa akcj, wycofa wojsko i milicj poza kopalni, dokona oceny sytuacji i zameldowa, co robi dalej. Ale po zaprzestaniu akcji, po wycofaniu milicji i wojska. I wrciem na sal. Byli tam wtedy Jaruzelski, wicepremier Mieczysaw Rakowski, minister obrony Florian Siwicki, szef URM Micha Janiszewski oraz sekretarze KC Stefan Olszowski i Mirosaw Milewski. Jaruzelski mnie pyta, kto dzwoni, w jakiej sprawie. Zameldowaem. Jak podje decyzj? - pyta Jaruzelski. Ja mwi: Przerwa akcj, wycofa wojsko i milicj poza kopalni. - Przy okazji - mwi - generale Siwicki, prosz o usankcjonowanie mojego polecenia, eby wojsko te wycofa. Siwicki skin gow na zgod.

Najagodniejszy zamach stanu


A co Pan by zrobi? Michnik: Ja nie jestem wojskowym, nie wiem, ale... To straszne pytanie, nigdy nie byem w takiej sytuacji. Kierowabym si zasad, e za wszelk cen trzeba unikn rozlewu krwi. Gdy oceniam stan wojenny z dzisiejszej perspektywy, to myl, e to by taki stan wojenny, w ktrym wadze kieroway si logik unikania ofiar. To nie by pucz typu pinochetowskiego, w ktrym chodzi o fizyczn eliminacj wroga. To by taki stan wojenny, eby obezwadni - wypi krew, ale dziurki nie zrobi. Kiszczak: Dlatego wycignito samoloty, czogi, armaty, dlatego wyprowadzono na ulice ogromne iloci wojska. eby ludzi zastraszy. Dokopa im, pokaza, kto tu rzdzi? Kiszczak: Nie. Przestraszy. Michnik: Ale tak, dokopa! Kiszczak: Sparaliowa opr, eby nie trzeba byo uywa siy. A nie chodzio przy okazji o to, eby zademonstrowa si? Pokaza, kim wy jestecie, a kim oni s? Kiszczak: Na pewno chodzio o to, eby przestraszy, przekona o bezsensownoci oporu. Michnik: To jednak by wyjtkowo agodny zamach stanu. Najagodniejszy zamach stanu w XX wieku. Wtedy te Pan tak myla?

Michnik: Wtedy mylaem, e to s bandyci! Bandyci, zbrodniarze! Zabi ich, oczywicie! Nienawidzilicie si nawzajem? Michnik: Nie. Ja myl, e pan genera nie mia takich emocji. Kiszczak: Pani nie zna mojego charakteru. Ja nie jestem czowiekiem mciwym, zacietrzewionym. Ja podchodz do ycia z duym dystansem. Potrzebuj duo czasu i przykrych dowiadcze, eby sobie ugruntowa o kim opini, e to s...syn, obuz, dra, i e mnie z nim nic wicej czy nie bdzie. I nie by Pan zacietrzewiony wobec opozycji, wrogw socjalizmu? Kiszczak: Niech pani sobie wyobrazi, e nie. Mimo e by Pan szefem policji politycznej? Kiszczak: No, prosz sobie wyobrazi, e nie byem zacietrzewiony. Podchodziem do spraw pragmatycznie. A Pascy pracownicy byli zacietrzewieni? Kiszczak: Owszem, niektrzy byli. I odwrotnie - ludzie z opozycji te byli zacietrzewieni. Dlaczego Pana funkcjonariusze byli chowani w takiej nienawici? Kiszczak: W naszych czasach ju ich tak mocno nie indoktrynowano jak w latach 40., 50. czy 60. Ale tamto wychowanie zostao. To si potem cigno. A Pan naprawd nie by zacietrzewiony? Przecie ci opozycjonici pastwo Panu niszczyli. Kiszczak: Niszczyli. No to jak Pan mg agodnie na nich patrze? Przecie mwilicie, e to wrogowie, e chcieli system obali. Kiszczak: Bo chcieli. Ale nie zrobiem adnej krzywdy Michnikowi. Do wizienia go Pan wsadzi. Kiszczak: Prokurator go wsadzi - za naruszenie konstytucji i obowizujcego prawa. Nie prokurator, tylko wadza, partia. Sd by niezaleny? Kiszczak: Tak samo jak teraz, te s naciski na sdy i prokuratury. Michnik: Protestuj, gorco protestuj! Jeli dzi s sdziowie sprzedajni czy ulegli, nie ma to nic wsplnego z tamt epok. Wtedy sd by fragmentem wadzy karzcej. Dzisiaj moe si zdarzy sdzia biorcy apwki, podatny na presj czy polityczny fanatyk - ale to zupenie inna sprawa. Nawet ten zy sdzia te jest niezawisy. Nie wolno stawia moralnego i faktycznego znaku rwnania midzy tamtymi sdami i obecnymi.Wtedy sd by ramieniem wadzy, panie generale. Zgadza si pan? Kiszczak: Oczywicie. Ale nie dotyczyo to wszystkich sdziw i prokuratorw. Michnik: Wszystkich, ktrzy mnie oskarali i skazywali na te lata w wizieniach.

Michnik: Wszystkich, ktrzy mnie oskarali i skazywali na te lata w wizieniach. To kto wsadzi Michnika? Pan go wsadzi. Kiszczak: Tak, to bya decyzja polityczna, ale podjta na podstawie przedstawionych prokuraturze materiaw. Michnik: Ktre byy spreparowane, faszywe! Czy Janusz Onyszkiewicz, Bronisaw Geremek byli agentami CIA? Kiszczak: Nie byli. Jak to nie? Nie pamita Pan, o co ich wtedy oskaraa Wasza propaganda? Kiszczak: Pan Adam wiadomie narusza wczesne prawo i chcia obali wadz. W jaki sposb? Michnik: Pan genera wypowiedzia dwa zdania, z ktrych tylko jedno jest prawdziwe. Ja rzeczywicie chciaem t wadz obali. Natomiast jeli naruszaem prawo, obowizkiem sdu byo mi to udowodni. Ot aden sd nigdy mi tego nie udowodni. Ja sprytnie naruszaem prawo. Ale wszystkie wyroki, ktre na mnie zapaday, byy za friko, za nic. Kiszczak: Trzeba by rozpatrzy poszczeglne sprawy. Pan uwaa, e Michnik powinien siedzie? Kiszczak: Jedno jest bezsporne: pan Adam chcia obali wadz ludow. Jak narusza prawo? Podpala komitety? Kiszczak: W 1989 r. zostaem ministrem spraw wewntrznych w rzdzie Tadeusza Mazowieckiego. Jest przerwa w posiedzeniu Rady Ministrw. Obok mnie stoi kilku wiceministrw i dyrektorw generalnych ualajcych si na niesuszne represje po 1981 r. I stoi minister pracy Jacek Kuro z tym swoim synnym termosem. Stoi i przysuchuje si rozmowie. W pewnym momencie podchodzi do grona dyskutujcych i - przepraszam za sownictwo, ale powtrz dosownie, co wtedy powiedzia: - Ja tam, kurwa, do nikogo pretensji nie mam. Ja wiadomie naruszaem peerelowskie prawo i za to mnie do pierdla wsadzali. Gdybym tego prawa nie narusza, nikt by mnie do wizienia nie skierowa. Michnik: To jest sposb mwienia Jacka. Jacek stara si zewrze wszystkie rozumne siy w Polsce, eby zrobi co pozytywnego. Dlatego przechodzi do porzdku nad starymi rachunkami krzywd. Ale co to znaczy - narusza prawo? Oczywicie, jeli si tak interpretuje prawo, e przestpstwem jest napisanie listu otwartego do komitetu uczelnianego PZPR na Uniwersytecie Warszawskim, i e taki czyn zasuguje na trzy lata wizienia... Kiszczak: To by proces nacigany. Panie Generale, tak Biuro Polityczne interpretowao prawo. Kiszczak: Nie tylko Biuro. Czsto decyzje zapaday na niszych szczeblach, nie zawsze w Biurze Politycznym. Du rol odgrywa te wydzia administracyjny KC i komitety wojewdzkie PZPR.

Przetrcanie krgosupw
List do gen. Kiszczaka napisa Pan w odpowiedzi na propozycj, eby si Pan wynis z Polski. Nigdy Pan nie myla o emigracji? Michnik: W naszej historii emigracja odgrywaa niezwykle wan rol. Bya skadnikiem polskiej tosamoci w czasach zniewolenia: Czartoryski, Chopin, Mickiewicz, Sowacki, Norwid. Gdy po raz pierwszy wyjechaem na Zachd, lazem do emigrantw jak mucha do lepu. Miaem 18 lat. Poznaem wtedy Nowaka-Jezioraskiego, Jerzego Giedroycia, Bohdana Osadczuka. Ale z drugiej strony ja byem ze szkoy Stefana Kisielewskiego i mojego ojca. Dla mnie najwaniejszy by kraj. Punktem zwrotnym by rok 1968. Pamitam, siedziaem wtedy na Rakowieckiej i zabrano mnie na przesuchanie. Oficer ledczy - major, ju nie yje - pyta: - Panie Michnik, jak pan wyjdzie z wizienia, czy pan wyjedzie do Izraela? Mnie szlag trafi. - Dlaczego mam wyjecha? - Pan jest ydem, a wszyscy ydzi powinni jecha do Izraela, Czy pan wyemigruje? Prosz pana, wyemigruj, naturalnie, nastpnego dnia po tym, jak pan wyjedzie do Moskwy. On si wkurzy. Dostaem 14 dni karceru. Ale dzi myl, e to mi si opacio. Absolutnie nigdy nie miaem pretensji do nikogo, kto emigrowa - z wyjtkiem liderw. Uwaaem, e liderom nie wolno. I w 1968 r., i w 1981. Skoro ju poszede w generay, to bd generaem. W 1968 nie byo tak, e ludzie chcieli wyjeda. Byli zmuszani. Michnik: Nikogo nie torturowano. Psychicznie. Kiszczak: Nie byo fizycznych przeladowa, ale dokuczano. Psychicznie - i nie tylko. Michnik: Strasznie dokuczano. Mylaem jednak: jeli bye w gronie liderw buntu studenckiego, to tobie nie wolno si ba. Mnie mj ojciec po procesie powiedzia: - Wyjed z Polski, bo oni ci tu zabij. Odpowiedziaem: - Niech zabij, ja nie wyjad. Ja mam w tym kraju par rzeczy do zaatwienia. Jeeli w mojej obronie studenci zrobili wiec na uniwersytecie, to ja nie mam prawa wyjecha. Ja bym ich po prostu zdradzi. Oni musz wiedzie, e wystpili w obronie kogo, kto ma jaja, kogo warto byo broni. To samo byo po stanie wojennym. Uwaaem, e czonkowie wadz "Solidarnoci" nie powinni wyjeda. Cho propozycja bya kuszca - Lazurowe Wybrzee. Michnik: To dla mnie by szczyt obelgi. Kiszczak: Gdyby nie nieugita postawa pana Adama, to ta jedenastka [czonkowie KOR i Komisji Krajowej "Solidarnoci", aresztowani w 1982 r.] wyjechaaby za granic. Wtedy inaczej potoczyyby si losy Polski. Ten cay proces, ktry nastpi w wyniku Okrgego Stou, ulegby odroczeniu na wiele, wiele lat. Na ile? Nie wiem. Przecie zmieniao si w Zwizku Radzieckim. Kiszczak: To, co si dziao w ZSRR, dziao si te pod naszym wpywem. Mymy Gorbaczowa zapadniali, mymy wyprzedzali go co najmniej o trzy lata. Mam wraenie, e czasami mocno si przesadza, mwic o wpywie Gorbaczowa i pierestrojki na przemiany w Polsce. Gorbaczow doszed do wadzy w 1985 r., kiedy w Polsce dialog z opozycj i Kocioem by ju bardzo zaawansowany. Kiedy we wrzeniu 1986 r. w naszym kraju uwolniono wszystkich winiw politycznych i zlikwidowano raz na zawsze instytucj winia politycznego, we wszystkich krajach socjalistycznych - take w ZSRR - wizienia byy pene i nadal sdzono za dziaalno polityczn. Proces Vaclava Havla w Pradze rozpocz si 2 lutego 1989 r. Cztery dni pniej w

polityczn. Proces Vaclava Havla w Pradze rozpocz si 2 lutego 1989 r. Cztery dni pniej w Polsce rozpoczy si obrady Okrgego Stou. Gdy Gorbaczow przyjecha do Polski na X zjazd partii w 1986 r., to radzi nam: "twiordo, nastupatielno". Jeszcze wiosn 1990 r. przekonywa w Moskwie Rakowskiego o trwaoci komunizmu. Panie Generale, gdyby Michnik wyjecha na Lazurowe Wybrzee, to wrciby... Michnik: Zamany, skurwiony, upodlony. O to Panu chodzio? Kiszczak: Nie. Nam faktycznie zaleao na tym, eby nie mie w Polsce winiw politycznych. Michnik: Nieprawda! Chcielicie nam zama krgosup i pokaza ludziom, ile jestemy warci. O to chodzio! O to, generale! Nie wierzy Pan generaowi, e chodzio o zlikwidowanie instytucji winia politycznego? Michnik: O to te. Jasne, e trzymanie politycznych w wizieniach nie byo im na rk. Kiszczak: I mymy do tego doprowadzili w 1986 r. Zwolnilimy wtedy wszystkich winiw politycznych. To bya suwerenna decyzja, czy uzgadnialicie to z Moskw? Kiszczak: Suwerenna decyzja dwch ludzi - Jaruzelskiego i Kiszczaka. Dzie wczeniej, 11 wrzenia, na moje polecenie przeprowadzono w kraju o jednej godzinie ponad 3 tys. rozmw z ludmi, ktrzy naruszali wczesne prawo i mogli by pocignici do odpowiedzialnoci karnej. Mwilimy: panie Kowalski, nie myl pan, e my nie wiemy, e pan jest czonkiem podziemnych wadz "Solidarnoci", e pan drukuje ulotki, e u pana jest powielacz... Niech pan sobie nie zawraca tym wszystkim gowy. Id pan do domu i zajmij si pan dziemi. Przeprowadzilimy takie rozmowy z ponad 3 tys. dziaaczy, nikogo nie aresztujc. W ten sposb rozwizalimy raz na zawsze problem winiw politycznych w Polsce. Od tego czasu nikogo za przestpstwa polityczne nie aresztowalimy. 12 wrzenia 1988 r. wystpiem do prokuratora generalnego o zwolnienie wszystkich skazanych i tymczasowo aresztowanych za dziaalno polityczn w terminie do 15 wrzenia. I tak si stao. Jestem troch zaskoczony, e pan Adam tak lekcewaco i krzywdzco ocenia t akcj, w nastpstwie ktrej zlikwidowalimy w Polsce raz na zawsze instytucj winia politycznego. Pan Michnik, ktry w kryminaach PRL spdzi ponad sze lat, widzi w tych przedsiwziciach tylko zagranie propagandowe, zagrywk polityczn. Przecie te 3 tys. dziaaczy konspiracyjnej "Solidarnoci" prokuratorzy mogli aresztowa, a sdy - sdzi. Dura lex, sed lex. Nie chc mwi w imieniu caej wczesnej wadzy, bo rne byy w niej opcje polityczne, ale raz jeszcze podkrelam, e moim celem byo unormowanie i zdemokratyzowanie polskiej sceny politycznej, dopuszczenie opozycji do wsprzdzenia i wspodpowiedzialnoci za Polsk. Panie Adamie, czy usiadby pan ze mn do rozmw przy Okrgym Stole, gdyby w wizieniu by Jacek Kuro, Wadysaw Frasyniuk, Leszek Moczulski albo Stefan Niesioowski? Znajc paski charakter i uczciwo, wiem, e nie. Nie usiadby pan do rozmw, gdyby w wizieniu przebywa cho jeden wizie polityczny. Choby to bya osoba znana tylko z nazwiska. Zwolnienie winiw i likwidacja instytucji winia politycznego miay jeszcze jeden skutek - ogromnie wany, lecz jakby zapomniany i niedoceniony przez historykw, a zwaszcza przez dziennikarzy. Chodzi o strach. Oto zlikwidowalimy strach przed odpowiedzialnoci karn za dziaalno polityczn, ktra nie podoba si wadzy. By to blunierczy ewenement w caej wsplnocie socjalistycznej, ktrej od 1918 r. towarzyszy strach - w rnym nateniu w rnych krajach i okresach. Zlikwidowano terror, wygodne narzdzie sprawowania wadzy. Ale te chcielicie opozycji zama krgosupy.

Ale te chcielicie opozycji zama krgosupy. Kiszczak: Taki mg by skutek uboczny. Michnik: Oczywicie, e nie. To by najwaniejszy cel - wyeliminowa nas. Kiszczak: Wyeliminowa instytucj winia politycznego. Michnik: To raz. Ale przede wszystkim - pozby si nas. Dla mnie to bya akcja propagandowa, ktra miaa pokaza, e "Solidarno" ju nie istnieje, a SB wie wszystko. Bylimy ludmi, ktrzy zasuguj tylko na rozmowy z policj, ale nie na dialog polityczny, bo nikogo ju nie reprezentuj. "Solidarno" - to ju przeszo, nie ma takiej instytucji. Chodzio o to, eby wszystkim, ktrzy symbolizuj t instytucj, przetrci kark. Zastraszy, upokorzy, zeszmaci... A potem chwali si przed caym wiatem, e w Polsce nie ma winiw politycznych. Ten sposb mylenia mieci si w logice agodnej dyktatury - bo to bya agodna dyktatura. Musz przyzna, e to bya dyktatura bardzo niebanalna. W adnej banalnej dyktaturze nie dyskutuje si, w jaki sposb rozwiza problem winiw politycznych. Rozwizanie jest proste - albo rozstrzela, albo wyrzuci z samolotu. Dlaczego ta dyktatura bya agodna? Michnik: To nie by socjalizm z ludzk twarz. To by komunizm z wybitymi zbami. Oni ju sami wiedzieli, e to wszystko jest sprchniae, e to koniec utopii ideologicznej komunizmu. Wtedy te Pan uwaa, e ich dyktatura jest agodna? Michnik: Te tak mylaem. Z listu do generaa to nie wynika. Michnik: A nie. Bo to by list czowieka zranionego w swej godnoci. Czowieka, ktry zdecydowa si niemal na mier. Uwaaem, e oni mog mnie zakatrupi. Ale gdybym wtedy wyjecha, to wszyscy mogliby powiedzie: koniec, poddali si. Kiszczak: Sporo bycie na tym stracili. Michnik: Jakie sporo? Twarz bymy stracili! Kiszczak: Jeszcze raz powtarzam. Moecie mi wierzy albo nie, ale cel by bardzo, no... Szlachetny - to ze sowo. By pragmatyczny - zwolni winiw politycznych. Ale zaleao Wam, eby ich jeszcze dodatkowo upokorzy? Kiszczak: Mymy tego w tych kategoriach nie rozpatrywali. Sam Pan mwi, e gdyby jedenastka wyjechaa, to inny byby scenariusz wydarze. Kiszczak: Tak, oczywicie. Ale chodzio nam o zwolnienie winiw.

wywiad - cz 2

Poegnanie z broni. Adam Michnik - Czesaw Kiszczak

Darmowy Hosting CBA.PL

Gazeta Wyborcza - 03-02-2001

Poegnanie z broni. Adam Michnik - Czesaw Kiszczak cz 2

Z gen. Czesawem Kiszczakiem i Adamem Michnikiem rozmawiaj Agnieszka Kublik i Monika Olejnik.

Rachunek win
Ma Pan tyle wyrozumiaoci dla gen. Jaruzelskiego, dla gen. Kiszczaka. Wicej ni dla swoich kolegw z prawicy. Michnik: To nie jest kwestia - wicej czy mniej. Idc na otwarcie obrad Okrgego Stou, miaem problem, jak unikn podania rki Kiszczakowi. Poszedem do azienki, wyszedem, patrz wszyscy ju weszli, a Kiszczak twardo na mnie czeka. Zacisnem zby, podszedem i podaem mu rk. Wtedy przyrzekem sobie, e jeli oni dotrzymaj sowa i rzeczywicie wsplnie wyprowadzimy Polsk z dyktatury bez jednego strzau, to ja ich bd broni do koca ycia. Natomiast jeli nas przekrc, to ja jestem skoczony, ale ich po prostu zabij. W jaki sposb? Michnik: Jeszcze nie wiedziaem w jaki. Ale ja mam siln wol i determinacj. Wybaczy im Pan? Michnik: Nie mona wybacza w cudzym imieniu. A w swoim? Michnik: W swoim tak. Wybaczyem, bo uznaem, e to s ludzie, bez ktrych Polska by nie wysza na prost. Ja jestem ciemny polski patriota. Uznaem, e to jest niesamowita konstelacja, e tych dwch ludzi - szef wojska i szef bezpieki - ktrzy Polsce narzucili gorset dyktatury, dzisiaj ten gorset wsplnie z nami demontuj. Za to nale si im do koca ycia kwiaty i msze wite. Bo to jest taka rzecz, ktra na wiecie nie zdarzya si jeszcze nigdy. Wymazuje Pan z pamici to, co wczeniej robili?

Michnik: Nic nie wymazuj. Ale prawda jest te taka, emy wsplnie z gen. Kiszczakiem demontowali dyktatur. Jak jest zbrodnia, to musi by te kara. Michnik: A jak jest zasuga, to musi by te nagroda. A to jest wielka zasuga. Generaowie odkupili swe grzechy? Michnik: Sto tysicy razy. Powiem wicej - przez ostatnie 11 lat wymieniaem nazwiska obu generaw z wielkim szacunkiem za ich lojalno wobec demokratycznej Polski. Co powie Pan swojemu synowi o roku 1956, o 1968? Michnik: Mj syn zasuy na ca prawd. Polskie biografie s skomplikowane. Ani biografia Jaruzelskiego, ani Kiszczaka nie jest prosta. Bo gdyby nie byo 1989 r., tobymy to wszystko inaczej oceniali. Ale by rok 1989, wic by moment prby, po ktrej stronie opowiedz si generaowie. Stanli po stronie polskiej wolnoci i niepodlegoci. adnych rozlicze nie powinno by? adnych sdw? Michnik: Z nimi nie. Z nimi zamykamy rachunek, wojna skoczona. A z tymi, co w latach 50. wyrywali paznokcie? Michnik: Jeeli kto rzeczywicie to robi i s na to dowody, naley go sdzi. Ale jeli z mojego brata - ktry w owym czasie by ptakiem, mia 23 lata, by podporucznikiem i nikomu paznokci nie wyrywa - nagle robi si "polskiego Eichmanna", to ja pozwol sobie powiedzie, e to jest polityczna manipulacja. Tu nie chodzi o sprawiedliwo, lecz o bardzo biec polityk. Jestem absolutnie za tym, eby krytykowa kad formacj polityczn. SLD te - ale za to, co robi dzisiaj. Pascy koledzy z opozycji nie chc mie z Sojuszem nic wsplnego wanie z powodu biografii jego liderw. Michnik: I dlatego ja si z moimi kolegami z opozycji w tej materii fundamentalnie nie zgadzam. To samo mwi Bronisaw Geremek, lider Unii Wolnoci. Gdy padaj pytania o wspprac z lewic, odpowiada: nie. Michnik: To jest polityczny wybr prof. Geremka, za ktry ja nie chc bra odpowiedzialnoci. Czy Pan to rozumie? Michnik: Nie. Ale Geremek ma prawo dokonywa takiego wyboru politycznego. Czy gen. Kiszczak jest dla Pana czowiekiem honoru? Michnik: Tak. Jest czowiekiem honoru. Gen. Kiszczak dotrzyma wszystkich zobowiza, jakie podj przy Okrgym Stole. To byy najwaniejsze dni w jego yciu. Szef bezpieki negocjowa ze swoimi winiami. Przyj zobowizania i dotrzyma sowa a do blu. Po 1989 r. nigdy nie zawid zaufania. Gen. Jaruzelski te? Michnik: Te.

Kiszczak: Postawa pana Adama, jego stosunek do mnie, to jest dla mnie zaskoczenie. To mie, co pan Adam o mnie mwi. Niewielu ludzi byoby sta na tak szlachetno. Niektrzy politycy prawicowi uwaaj Pask przyja z Kiszczakiem i Jaruzelskim za symbol relatywizmu moralnego. Michnik: Dla mnie relatywizmem moralnym jest kompletne zapominanie o tym, czym by dla Polski Okrgy St. To jest dla mnie niemoralne. Prawica mwi, e przy Okrgym Stole mia miejsce spisek. Michnik: Jeeli to by spisek, to najszlachetniejszy spisek w moim yciu. Przecie Okrgy St pozwoli Polsce wyj z dyktatury - bez ofiar, szubienic, plutonw egzekucyjnych. Gdy po mierci pjd na Sd Ostateczny, w. Piotr spyta mnie: - Co dobrego, synu, zrobie? A ja odpowiem: - Mojego synka Antosia i Okrgy St. Panie generale, a co Pan powie? Kiszczak: Tak samo wymieni Okrgy St. I dodam stan wojenny. Dlatego e bez stanu wojennego doszoby w Polsce do potwornej tragedii. Niewyobraalnej. Dla mnie nie ulega wtpliwoci, e gdybymy wtedy problemw Polski nie rozwizali wasnymi rkami, alternatyw byo wkroczenie wojsk Ukadu Warszawskiego - ze wszystkimi tego konsekwencjami. Biorc pod uwag nasz charakter, nasz zaczepno, wojowniczo - krew by si polaa. Michnik: Pan mwi to samo, co Stanisaw Kania. A ja odpowiem: mona byo, przynajmniej od nominacji gen. Jaruzelskiego na premiera w lutym 1981 r., wybra inny jzyk, inn filozofi mylenia. Kiszczak: Zgadzam si, e mona byo pewne rzeczy robi inaczej. Michnik: Ale wycie byli... Kiszczak: My za wolni, wy za szybcy... Michnik: Wy zakute by... Kiszczak: Wy gorce gowy. Co Pan by powiedzia Panu Bogu o stanie wojennym? Michnik: Powiedziabym: - Panie Boe, mj nard ma na sumieniu wiele przewin, moe zasuy nawet na stan wojenny. Ale, Panie Boe, czy nie moge nam tego zaoszczdzi? Tych komunistw mdrzejszymi zrobi, nas troch mdrzejszymi zrobi? Na choler by nam ten stan wojenny? Zmarnowane tyle lat... Mona byo to wszystko zmieni wczeniej, szybciej, mdrzej. Oni nic nie rozumieli z nas. Cigle paradowali w gorsecie Gomuki, ktry walczy z Mikoajczykiem. Mymy z kolei nie mieli po tamtej stronie partnera, tam jeszcze nie byo Kwaniewskiego. Rakowski, gdy tylko zosta wicepremierem, przesta szanowa partnera. Szanowa tylko Jaruzelskiego. No, trudne to wszystko byo... A co Pan powie o Jaruzelskim, ktry mwi o Was: "Mali, li ludzie o uszkodzonej wyobrani"? Michnik: Myl, e genera nie byby dzisiaj z tych sw zadowolony. Kiszczak: Po tylu przykrych dowiadczeniach mielimy prawo oczekiwa wszystkiego najgorszego, co moe spotka Polsk, jeli nie wprowadzimy stanu wojennego. To bya ponura konieczno - ale konieczno. Trzeba dzikowa Bogu, e broni palnej nie uyto nigdy na

rozkaz albo za przyzwoleniem przeoonych, e byo tylko 15 ofiar miertelnych. Michnik: Kada straszliwa... Kiszczak: Kada straszliwa, ale tylko 15. Susznie stawia si nam zarzut, emy internowali ok. 10 tys. osb. Ale nie wiem, czy panie wiedz, jak to wygldao przed wojn. Ja sobie tutaj wynotowaem liczby. W Polsce w 1935 r. byo 16 tys. winiw politycznych, wikszo osadzona nakazem administracyjnym w Berezie Kartuskiej. W 1926 r. byo 6 tys. winiw politycznych, trzy lata pniej 8,7 tys. A w roku 1937 - kiedy w Polsce nie byo powaniejszych zagroe, po podpisaniu paktu o nieagresji i z Niemcami, i z ZSRR - za zbrodnie stanu osdzono 2945 osb, za stawianie oporu wadzy - 11 381, za zniewaenie wadzy lub urzdu 13 683, za udzia w zbiegowiskach i rozruchach - 1740. Daje to razem prawie 30 tys. winiw politycznych. A jak torturowano w latach 50.? Kiszczak: Ja nie mwi o latach 50. Michnik: Mj ojciec by przed wojn, w wolnej Polsce, torturowany. Kiszczak: Nie idealizujmy przedwojennej Polski. Rnie bywao. Michnik: Mnie irytuje, gdy sysz takie argumenty. Mimo e akurat ja wiem, o czym pan mwi, bo mj ojciec by torturowany. Mnie wolno powiedzie, e generaowie Kiszczak i Jaruzelski to ludzie honoru, bo ja byem ich ofiar. Ale problem w tym, e wina za komunizm nie zostaa wyznana. Dopiero po wyznaniu winy mona mwi o rozgrzeszeniu. Mnie brakuje tego wyznania winy. Panie generale, suy pan kamstwu, oszustwu, prowokacji. Taka jest prawda. Kiszczak: Cakowicie nie podzielam pogldu pana Adama. Ju wikszej samokrytyki i mocniejszego uderzenia si w pier ni to, comy zrobili przy Okrgym Stole, zrobi nie mona. Michnik: Tu si pan myli. Tu si rnimy. Dla historii i dla polskiej tosamoci jest potrzebne, ebycie to uczynili w jakiej formie publicznej. Kiszczak: Ju wicej nie mona powiedzie. Michnik: Tak i nie. Kiszczak: Przepraszam, e niegodziwe rzeczy robiem... Tylko tyle da si powiedzie. To prosz teraz wyzna swoje winy. Kiszczak: Czynami mona zawiadczy, e przyznaje si do popenionych bdw. Tej Polsce suyem najlepiej, jak umiaem. Staraem si popenia jak najmniej bdw, jak najmniej niegodziwoci. Michnik: Chcemy, eby powiedzia pan bardzo jasno. Kiszczak: W Polsce nie wszystko byo ze... Michnik: Wiadomo, e nie. Kiszczak: Ja si wielu rzeczy wstydz... Michnik: Czego?

Kiszczak: Wstydz si, e przeladowano akowcw. Wstydz si, e w 1946 r. by pogrom kielecki. Take si wstydz 1968 roku. Wielu rzeczy. Ale z wielu rzeczy w tej Polsce jestem dumny. Jestem dumny, e tymi rkami odgruzowywaem Warszaw, e tymi rkami zasiedlaem ziemie zachodnie, e odbudowywaem przemys, e rozbudowywaem t Polsk. Dosownie. Miaem paluchy poharatane od fizycznej pracy. Nosi Pan w sobie win, Panie Generale? Kiszczak: Tak, za te rzeczy, o ktrych mwiem. Tych si wstydz. Czuje si Pan odpowiedzialny? Kiszczak: Nigdy si nie uchylaem od odpowiedzialnoci za rzeczy, ktre sam robiem. Ale nie wszystko robiem sam. Wielu ludzi chce na mnie wymusi, ebym w czambu potpi PRL. Chodzi o to, by oddzieli ze od dobrego. Kiszczak: Nie byo innej Polski. Byo pastwo polskie takie, jakie byo. Michnik te walczy o Polsk. Kiszczak: I jemu historia przyznaa racj, nie mnie. Michnik: Oni s w bardzo trudnej sytuacji. Od nich wyznania winy - ktra bya niewtpliwa, cho skomplikowana, bardzo skomplikowana - daj czsto ludzie nikczemni za pomoc nikczemnych chwytw. Kiszczak: Jaruzelskiego i mnie bol takie oglnikowe oskarenia - zbrodniarze, przestpcy. Mwmy konkretnie. Ja jestem gotw dyskutowa, gotw jestem przyzna si do swojej konkretnej winy. Konkretnie, jakiej decyzji Pan bardzo auje? Kiszczak: Czeka nas teraz caa seria rozpraw w Instytucie Pamici Narodowej. Wic nie dostarczajcie, panie, dowodw. S takie decyzje? Kiszczak: Na pewno. Sam fakt, e uczestniczyem w formacji, ktra robia rok 1968. I nie miaem na tyle odwagi cywilnej, eby publicznie powiedzie "nie". Miaem t odwag tylko wtedy, gdy w gr wchodziy konkretne sprawy indywidualne. Co Pan robi w 1968 r.? Kiszczak: Byem wieo przeniesiony z Wrocawia do Warszawy na stanowisko zastpcy szefa WSW. Mogem gono, publicznie protestowa. Oczywicie, niewiele bym osign. Michnik: Nikt by tego nie zauway. Kiszczak: Ja bym zauway. Czy wtedy patrzy Pan na Michnika jak na yda? Kiszczak: Ja z domu nie wyniosem takich uprzedze. Na mnie te sprawy nie robi adnego wraenia. Dla mnie wany jest czowiek - czy jest porzdny, przyzwoity. Nie zastanawiam si, czy on jest ydem, Litwinem, Biaorusinem.

Michnik: Dla pana kim ja jestem: ydem czy Polakiem? Kiszczak: Polakiem. Narodowoci jakiej? Kiszczak: Nigdy si nad tym nie zastanawiaem. Nie lubi Pan, jak o Panu mwi, e jest Pan ydem? Michnik: Nie lubi. Nie lubi, bo ja jestem Polakiem. Polakiem pochodzenia ydowskiego. To wstyd by ydem? Michnik: Nie. Ale ja nie jestem ydem. Gdybym by ydem, tobym sam o sobie tak mwi. Ale ja jestem polski Polak. I nie znosz, gdy o mnie - w kraju, ktry ma silne tradycje antysemickie mwi si jak o ydzie. Bycie ydem w Ameryce nie jest obraliwe, a w Polsce jest? Michnik: Nigdzie bycie ydem nie jest obraliwe. Podobnie jak nigdzie nie jest obraliwe bycie Polakiem. Panie Generale, a nie brzydzio Pana, gdy Pan by szefem bezpieki, e si podsuchuje ludzi, zaglda im do ycia prywatnego, e si robi rne obrzydliwe rzeczy? Kiszczak: Wszystkie policje na wiecie to robi. Nie ma takiej policji, ktra by nie werbowaa agentury szantaem, grob, perswazj. Michnik: No dobrze, ale prosz odpowiedzie jak czowiek. Kiszczak: Tak, to s obrzydliwe metody. Ale mnie te podsuchuj. Mnie to nie przeszkadza. Michnik: I to jest w porzdku? Kiszczak: Mnie nie przeszkadza. Nie handluj narkotykami, nie zamierzam obala rzdu. Michnik: A mnie to brzydzio, brzydzi i zawsze bd gardzi takimi metodami. Kiszczak: Ale tak jest wiat skonstruowany. Michnik: To prawda, ale nie caa prawda. Na szczcie s na tym wiecie jeszcze inne rzeczy. Panie Generale, co Pan sdzi o Kukliskim? Kiszczak: Mnie jest ogromnie niezrcznie mwi o Kukliskim. By moim koleg, przyjanilimy si. Razem bylimy w Moskwie na specjalnym kursie strategiczno-operacyjnym w Akademii im. Woroszyowa. Pilimy wdk, wsplnie organizowalimy wiczenia na poligonach w czasach, gdy gen. Jaruzelski przez pi i p roku chcia ze mnie zrobi Napoleona. Kukliski zaskoczy mnie zupenie. Zaskoczy wszystkich kolegw, ktrzy go uwaali za wzorowego czonka partii, oficera - wyksztaconego marksist, z duymi perspektywami. Jeli chcia walczy z wczesnym reimem, mg to robi inaczej. Tak jak to robili inni ludzie w mundurach, poczwszy od 1980 r. Kukliskiego mona byo bardzo atwo zdemaskowa, gdyby byy stosowane metody policyjne. Michnik: Byy, byy.

Kiszczak: Ale umiarkowanie. Michnik: Bocie palanty byli. Kiszczak: Nie stosowalimy policyjnych metod powszechnie. Michnik: Wrd swoich. Kiszczak: Tak, wrd swoich. Nikomu by do gowy nie przyszo obserwowa Kukliskiego. On urywa si z pracy pod pretekstem, e bierze dziewczyn i jedzie do lasu. A w lesie zostawia dziewczyn i szed pod jaki kamie, skd wyciga instrukcje i pienidze. Gdybymy t dziewczyn rozliczyli, tak jak to zrobiono po jego ucieczce, to rednio tpy oficer kontrwywiadu od razu by si zorientowa, e co tu mierdzi. Michnik: Zawsze mwiem, ecie gapy. Dla Pana Kukliski to bohater? Michnik: To by amerykaski szpieg. Ja nie wykluczam, e on si kierowa szlachetnymi motywami. Nie sdz jednak, by szpieg mg by bohaterem narodowym. Moe by bohaterem CIA, moe mie swj pomnik na dziedzicu gmachu CIA. Dobrze pamitam, e w 1964 r. i Giedroyc, i Nowak-Jezioraski ostrzegali mnie: trzymaj si z dala od CIA. Ja Kukliskiego nie znam, nigdy z nim nie rozmawiaem. Ale na podstawie tego, co on by askaw powiedzie na mj temat, nie sdz, by to by czowiek honoru. Co powiedzia? Michnik: e mam brata, ktry by stalinowskim morderc. I e ja jestem tyle wart, co stalinowski morderca. Zanim to powiedzia, uwaa go Pan za czowieka honoru? Michnik: Nigdy w yciu nie uwaaem, by szpiegostwo byo waciw metod walki z reimem komunistycznym. Ja tego reimu nienawidziem i chciaem go zniszczy. Ale nie metodami szpiegowskimi. Czyli nie uwaa go Pan za czowieka honoru? Michnik: Odpowiedziaem tak, jak potrafi na to pytanie odpowiedzie. Czy dla Pana jest zdrajc? Kiszczak: Na pewno nie jest bohaterem, czowiekiem, ktrego portret oprawibym w ramki i powiesi nad kiem. Pracowa tylko dla Amerykanw, czy dla kogo jeszcze? Kiszczak: Myl, e nie tylko. Dla kogo jeszcze? Kiszczak: Powiem, jak wyczycie magnetofon...

Koci
Panie Generale, wrmy jeszcze do 1983 r. Mia Pan wtedy pomys, eby wysa winiw politycznych na emigracj. I stara si Pan o poparcie Kocioa dla tej oferty. Kiszczak: Prowadziem rozmowy na ten temat z abp. Dbrowskim i bp. Orszulikiem. Obie strony wsplnie przygotoway wymian listw w sprawie zwolnienia winiw politycznych. Chodzio o to, eby pismo Episkopatu byo napisane jzykiem strawnym dla naszego aktywu partyjnego - wic ja je wspredagowaem. I odwrotnie - ja na to pismo odpowiedziaem Episkopatowi, ale mj list wspredagowa bp Orszulik. Znowu chodzio o to, eby mj list by strawny dla ich bazy. Wsplnie opracowalimy pismo Prymasa Polski do przewodniczcego Rady Pastwa i przewodniczcego Rady Pastwa do Prymasa. Potem wsplnie opracowalimy projekt listu Prymasa do kadego winia z osobna. Pana to nie dziwio, e Koci wchodzi w takie ukady? Michnik: Nie. Koci ma dwa tysice lat. Koci wspy z kad wadz. Take z wadz generaw w Polsce. Ksidz Prymas uwaa wwczas, e karta "Solidarnoci" jest ju zamknita. W tej materii podziela opini gen. Jaruzelskiego. Ja wtedy razem z innymi dziaaczami podziemia mwiem: "towarzysz Glemp". Dzi uwaam, e Prymas mia prawo tak myle. No, moe przesadzam z tym "towarzyszem Glempem". Tak naprawd nigdy w ten sposb nie mwiem. Nigdy nie byem a tak skrajny, gdy chodzi o Koci. Bo ja nie jestem wiernym synem Kocioa katolickiego. Ja jestem duo bardziej oportunistyczny - mona powiedzie szlachetnie: ostrony, roztropny - jeli chodzi o Koci. Ale, oczywicie, byem krytyczny wobec wczesnej polityki Kocioa, cho tego nie ujawniaem. Uwaaem, e Ksidz Prymas niepotrzebnie idzie na zbyt dalekie kompromisy z wadz stanu wojennego. Dzi bybym skonny zrewidowa swj pogld - gwnie dlatego, e zrewidowaem swj pogld na twrcw stanu wojennego, generaw Jaruzelskiego i Kiszczaka. Kiszczak: "Solidarno" bya wtedy w doku i wiele osb pooyo ju na niej krzyyk. Michnik: Midzy innymi Ksidz Prymas. Kiszczak: Pewnego dnia w 1983 r. zadzwoni do mnie mj wykadowca i przyjaciel prof. Adam Schaff. - Czesawie - mwi - mam piln spraw. Wzywa mnie na rozmow ambasador amerykaski w Warszawie. - No to id - mwi. Po rozmowie Schaff przynis mi "Pro memoria" parafowane przez Ronalda Reagana. Prezydent USA proponowa powrt do penej normalizacji stosunkw polsko-amerykaskich, przywrcenie klauzuli najwyszego uprzywilejowania, sowem - jednoznacznie da do zrozumienia, e poza Jaruzelskim innej wadzy w Polsce nie widzi. Michnik: Dlaczego na to nie poszlicie? Dlatego e to byo obwarowane warunkami. A warunki okazay si nie do przyjcia. Jakie warunki? Kiszczak: Bardzo proste. Amerykanie wiedzieli prawdopodobnie od Kocioa, e jestemy zdecydowani zwolni winiw politycznych. Zaproponowali nam - e tak powiem - kupno czego, comy chcieli odda za darmo. Michnik: To czemucie nie sprzedali? Kiszczak: Ano wanie. Oglnie uznalimy, e nie przysza jeszcze pora na rozmowy z Amerykanami.

Michnik: Co to znaczy? De facto tyle, e nie przysza pora na rozmowy z Amerykanami o "Solidarnoci". Bo o to przecie w tej ofercie szo. Kiszczak: Byy te inne sygnay. Na przykad Papie sa nam takie subtelne, typowe dla Kocioa sygnay. Pamitam wizyt Ojca witego w 1983 r. Kard. Franciszek Macharski zwrci si do mnie, eby zorganizowa prywatny wypoczynek Ojca witego w Tatrach. Przy okazji zorganizowalimy spotkanie Wasy i jego rodziny z Papieem w Dolinie Chochoowskiej. Papie nie przyj Wasy w pomieszczeniu zamknitym. Ba si podsuchu i dlatego przyj go w holu, na oczach funkcjonariuszy Biura Ochrony Rzdu. Wasa wrczy mu dwa charakterystyczne upominki. Pierwszy - d Piotrowa. Drugi upominek - medal: Polska wkomponowana w rozwarte serce, co miao symbolizowa wczesn sytuacj. Jest taki zwyczaj papieski, doskonale znany, e prezent przekazany Papieowi jest przyjty wtedy, gdy Papie go dotknie. Jeli nie dotknie, jest to sygna. Papie nigdy nie odtrca prezentw, nie mwi "nie", ale jak nie dotknie, to prezent jest nieprzyjty. Papie demonstracyjnie patrzy, patrzy i nie dotkn. Wszyscy wyszli, przeszli obok tego prezentu jak koo mierdzcego jajka. To by sygna. Michnik: To tylko pobone yczenia generaa. Typowe chciejstwo. To jest wanie typowe dla paskiej formacji, e sami sobie robilicie w gowie kasz. Skd Pan wie o tym zwyczaju? Michnik: Prawdopodobnie jakie suby mu doniosy, bo przecie genera si na tym nie zna. Kiszczak: To zwyczaj dyplomatyczny. Michnik: To pan genera jest specjalist od watykaskiej dyplomacji? Kiszczak: Niech pan to sprawdzi. Michnik: Ja wiem na sto procent, e to spotkanie byo symboliczne dla Polski i wiata. Papie przyjecha do Polski i spotka si z Was, przywdc nielegalnej "Solidarnoci". A Pan, Panie Generale, jak to odczyta? Kiszczak: Ja to nie, wszyscy nasi dyplomaci tak to odczytali, e Papie spotka si z Was, bo musia si spotka... Michnik: Nic nie musia! Kiszczak: ...musia si spotka, musia odfajkowa to spotkanie. Nie byo adnej merytorycznej rozmowy, a prezentu nie przyj. Michnik: Absolutnie si z tym nie zgadzam. Byo zupenie inaczej. By moe Papie zrobi jaki gest pod adresem wadzy. Ale to bya fantastyczna pielgrzymka! Papie przylecia i od razu na lotnisku wyrazi al, e nie ze wszystkimi moe si spotka - bo nie moe si spotka z uwizionymi. Kiszczak: Przeoczyem to. Michnik: Nic dziwnego, takie mia pan suby. Natomiast ja bardzo starannie obserwowaem t wizyt. Caa pielgrzymka bya jednym wielkim podtrzymaniem ruchu wolnociowego. Kiszczak: Tu nie ma wtpliwoci. Michnik: Kiedy redaktor naczelny "Osservatore Romano" napisa, e Wasa to ju skoczona posta, nastpnego dnia zosta zdymisjonowany.

posta, nastpnego dnia zosta zdymisjonowany. Co Pan poczu, Panie Generale, gdy Karol Wojtya zosta papieem? Kiszczak: Mogem by jedynym czowiekiem na wiecie, ktry wiedzia, e papieem zostanie Wojtya. Michnik: Suby panu doniosy? Te palanty, osy, ktre nic robi nie umiay!? Kiszczak: Informator by tak mao wiarygodny, a informacja tak fantastyczna, e nie potraktowaem jej powanie. Wkrtce po mierci Jana Pawa I przyjecha do Warszawy ojciec mojej ony. - Ciekawe - mwi - kto zostanie papieem. A on: - Jak to kto? Wojtya. Spojrzaem na niego litociwie, jednym uchem mi weszo, drugim wyszo. Niedugo po tej rozmowie, na dzie przed konklawe, zaczo si spotkanie szefw wywiadw wojskowych pastw Ukadu Warszawskiego. Nastpnego dnia wstaj, a tu wszyscy do mnie, potrzsaj mi rk: Pozdrawlaju, pozdrawlaju... - O co chodzi? - pytam. - Jak to, nie wiesz? Polak zosta papieem! Wyobracie sobie, jak si poczuem. Ja przecie wiedziaem! Wrciem do Warszawy i pierwsze kroki do tecia: - Skd ty o tym wiedziae? Okazuje si, e kard. Franciszek Macharski po seminarium pierwsz posad modego ksidza wikarego mia w parafii mojego tecia. I t parafi do dzi darzy szczegln sympati. Potem zosta bardzo bliskim przyjacielem Wojtyy. Na poprzednim konklawe, ktre wybrao Jana Pawa I, byy ju przymiarki do Wojtyy - i Wojtya si tymi wraeniami z konklawe podzieli z Macharskim. A kardyna, jak przyjecha do swojej dawnej parafii, to przy obiedzie rozmawia o tym z rad parafialn. A te by w radzie. Sdzi Pan, e po wyborze Wojtyy bd kopoty? Kiszczak: Polityczne. Nie trzeba byo mdrca, filozofa, polityka, wywiadowcy, eby si zorientowa, e to wybr polityczny. Miaem mieszane uczucia - z jednej strony duma, z drugiej obawy. Sdz, e nie ma takiego Polaka, nawet zatwardziaego komunisty, ktry by nie by po cichu dumny z tego, e papie jest Polakiem. Ale pierwsza pielgrzymka Jana Pawa II uzmysowia nam, e nie ma lekko i nie bdzie. Bdzie jeszcze ciej, jeszcze trudniej. Michnik: Ja si dowiedziaem o wyborze Wojtyy pi minut po ogoszeniu decyzji konklawe. Zadzwonia do mnie Zosia Romaszewska, nigdy jej tego nie zapomn. Pobiegem do mojego ojca, a on: - artujesz?! Nastpnego dnia - wietnie pamitam, bo to byo tu przed moimi urodzinami - wieczorem przysza caa ekipa. Powiedziaem im: - Chopaki, pijemy do dwunastej. Ja nie pij. O pnocy was wyrzucam i pisz artyku do "Spiegla". O dwunastej usiadem przy biurku. Wstaem o wp do dziewitej rano z gotowym tekstem. Podszedem do telefonu, zadzwoniem do Tadeusza Mazowieckiego: - Tadeuszu, musisz do mnie przyj, bo jak wyjd z domu, to mnie zgarn na ulicy. Mogo tak by? Kiszczak: Mogo. Michnik: Mazowiecki przeczyta, poprawi dwa bdy rzeczowe i mogem przedyktowa tekst. Pan, Panie Generale, nigdy si nie spotka z Papieem. Kiszczak: Nigdy mnie nie zaproszono na powitanie na lotnisko, na poegnanie, na przyjcie z okazji pobytu Papiea. auj, e go nie poznaem. Koci to zauway. Kiedy wrcz zwrcono si do mnie z pytaniem: Kiedy pan jedzie do Rzymu, bo chcielibymy zorganizowa paskie spotkanie z Papieem? Dlaczego Papie nie chcia si z Panem spotka? Kiszczak: Nie Papie! Nasi.

Czyli kto? Kiszczak: Nasi. Niewane. Kto konkretnie? Kiszczak: No nasi. Organizatorzy. Gen. Jaruzelski? Kiszczak: Czy to wane? Wane. Kiszczak: W KC bya taka komrka organizacyjna, ktra si tym zajmowaa. Po prostu nie wstawiali mojego nazwiska. Moe chcieli, ebym ich poprosi, by mnie wpisali. Ale ja nikogo nie prosiem. Gdyby Papie si z Panem spotka, to tak, jakby Pana legitymizowa. Kiszczak: Papie nie mg narzuca, kto ma przyj na przyjcie. Po prostu nasi nie chcieli. Papie w tej sprawie nie mia nic do powiedzenia. Michnik: Nasz Koci mia. Kiszczak: Wycznie nasi. Michnik: Myl, e obie strony miay. Ale pamitam spotkanie Papiea w Warszawie z ludmi kultury. Wwczas dwaj ludzie nie okazali si ludmi kultury - Tadeusz Konwicki i ja. Kto organizowa spotkanie? Michnik: Nasi. Ale miaem z Papieem kilka bardzo ciekawych spotka. Kiszczak: Ja miaem dobre notowania w Kociele. Duo spraw zaatwilimy dla Kocioa. A gdzie s te wszystkie dokumenty z IV departamentu MSW [zajmujcego si inwigilacj Kocioa]? Michnik: Spony. Kiszczak: Bardzo duo spono. Kiedy doszo do normalizacji stosunkw pastwo - Koci, trzeba byo te zaszoci zniszczy. Niszczylimy je w 1989 r. Nie wszystko, ale bardzo duo. Cz dokumentw przekazalimy Kocioowi na jego wyran prob. Jakie? Kiszczak: Tego nie powiem. Odchodzc z resortu, podpisaem cyrograf, e na tematy operacyjne rozmawia publicznie nie bd.

Wasa
Jakie wraenie zrobi na Panu Lech Wasa?

Kiszczak: To bardzo zoona posta, trudno j scharakteryzowa jednym zdaniem. Sierpie '80 i pniejsze wydarzenia stworzyy zapotrzebowanie na takiego czowieka - przywdc, trybuna, z tym specyficznym charakterem, charyzm, wadami i zaletami. Historia zna takie przypadki. Cokolwiek by si dzi mwio o Wasie, on ma ju swoje miejsce na cokole. Sdz, e nikt inny nie dokonaby tego, co on, w tamtych burzliwych czasach. W ostatnich wyborach prezydenckich Polacy obeszli si z nim - moim zdaniem - zbyt niesprawiedliwie, zbyt surowo. W miar, jak emocje bd opada, bdziemy go oceniali bardziej obiektywnie. Nie kryj, e w lipcu 1981 r., gdy zostaem ministrem spraw wewntrznych, pierwsze akta, jakie przestudiowaem, to byy akta Wasy. Pierwsze opinie, jakich wysuchaem, dotyczyy wanie szefa "Solidarnoci". Nie wchodzc w szczegy, opinia, jak sobie wtedy wyrobiem o Wasie, pokrywaa si z opini Michnika z roku 1990. Uznaem, e jest to polityk nieobliczalny i nieprzewidywalny. Tak samo ocenia go w sierpniu 1980 wicepremier Mieczysaw Jagielski, sygnatariusz Porozumie Gdaskich. Znajc Was od tej strony, prowadzilimy z nim rozmowy i zawieralimy porozumienia, zakadajc, e jego otoczenie i doradcy, a take Koci, bd gwarantem dotrzymania umw. Po raz pierwszy zetknem si z nim osobicie 9 listopada 1982 r. Z Aramowa, gdzie by internowany, Wasa napisa list do gen. Jaruzelskiego, e czas zakopa topr wojenny, si za stoem i rozmawia o przyszoci Polski. Podpisa si tym synnym podpisem "kapral Wasa". List przekaza mi pk Pawowski, dyrektor Biura Ochrony Rzdu, ktre wtedy pilnowao Wasy. Poszedem do Jaruzelskiego i mwi: - Generale, jest pretekst, eby z Was pogada. Trzeba rozstrzygn jego spraw, bo nikt nie chce trzyma go w nieskoczono. Jaruzelski zaproponowa, ebym ja z nim porozmawia. Niech Wasa zrobi jaki gest i w oparciu o to zwolni si go z internowania. Wsiadem w samolot, zabraem Baraskiego z ca ekip telewizyjn do Rzeszowa [Marek Baraski, wczesny szef programw informacyjnych TVP]. Z Rzeszowa do Aramowa migowcem. Pogoda potworna, moglimy si dwadziecia razy rozbi w tych Bieszczadach. Ldowalimy przy ogniskach, jak w czasie wojny. Musz powiedzie, e Wasa zrazi mnie zupenie. Zaczlimy rozmawia w takiej miej, sympatycznej atmosferze. Gadamy, gadamy, on si sprzeciwia, ja go przekonuj w sprawie zwizkw zawodowych. No i Wasa w pewnym momencie zgadza si. - No to - mwi - panie Lechu, proponuj dziesi minut przerwy, poazimy sobie, rozprostujemy nogi, po przerwie wrcimy do rozmowy. Po przerwie wracamy i mwi: - No to, panie Lechu, ten temat mamy z gowy. Nastpny. A Wasa: - Jakie z gowy? Co mamy z gowy? Nic nie mamy z gowy! Przecie pan si zgodzi. - Ja si na nic nie zgodziem. Wariat, cholera! Przecie si zgodzi! Michnik: To s tacy ludzie. Jak on, jak ja. Nigdy wam nie ufalimy. Zwaszcza bezpiece. Bo uwaalimy, e bezpieka zawsze nas przekrca, e to jest wasz pomys na ycie - przekrci nas. Kiszczak: Ale to on chcia rozmawia. Mg przecie z gry powiedzie "nie". Ale okazao si, e to jest cay Wasa. On potem ju zawsze taki by. Michnik: A, to prawda. Ale eby was przekrci, to by genialny. Ale przyzna Pan, e by zwierzciem politycznym, e potrafi wykoowa wadz. Kiszczak: Dlatego e dla niego sowo nie znaczy nic. Michnik: Jedyny czowiek, ktry mg z wami rozmawia, to Wasa. On wam musia kama, bo wycie kamali dzie i noc. Bez przerwy. Jak ecie spali, tocie kamali. Balicie si Wasy, Panie Generale? Kiszczak: No tak, balimy si. Czegocie si bali?

Kiszczak: Za nim szy masy. Byo zapotrzebowanie na Was. Takiego, jaki by. Jak wszed na beczk, to mwi: - Jak mnie poprzecie, to wam zbudujemy most. A jak nie ma rzeki, to wam przekopiemy rzek. W 1981 r. cokolwiek ten Wasa powiedzia, wszystko byo przyjmowane duymi brawami. Doszedem do wniosku, e nie ma sensu trzyma go w wizieniu, bo robimy z niego bohatera. Trzeba go zwolni jak najszybciej. Po powrocie do Warszawy spotkaem si z Jaruzelskim. Genera zgodzi si ze mn. Mwi: - Suchaj, decyzja musi by jeszcze uzgodniona w Biurze Politycznym. Zwoano wtedy posiedzenie Sekretariatu KC w poszerzonym skadzie. Pamitam, e by Jerzy Urban. Ja referowaem przebieg rozmowy w Aramowie. Urban by za zwolnieniem? Kiszczak: Tak - Urban, Jaruzelski, Siwicki, Kazimierz Barcikowski, Mieczysaw Rakowski... A kto przeciw? Kiszczak: Duo gosw. Gdybymy dzi rozmawiali w kategoriach historycznych, to ja bym wszystkie nazwiska ujawni. Ale jeli je ujawni, ci ludzie bd mieli kopoty. Czy myla Pan o Wasie, e to prawdziwy twardziel? Kiszczak: Cwaniak, chytrusek. Michnik: A Kuro? Kiszczak: To jest klasa. Kuronia znaem od strony rnych jego inicjatyw, rnych projektw. Kuro mia mnstwo pomysw. Z tym, co proponowa, mona si byo nie zgadza, ale trzeba byo uzna, e to s propozycje. Kuro to powany partner do powanych rozmw, z ktrym jeli co wynegocjujesz, to on sowa dotrzyma. A Wasa nie. Moe na tym polegaa jego sia, e by taki nieobliczalny. Kiszczak: No tak, ale on taki pozosta. Sam Wasa wwczas nie by mocny. On by mocny si poparcia, ktre zdobywa. Byo zapotrzebowanie na takiego trybuna. On porywa masy, potrafi znale jzyk. Michnik: Mnie bardzo trudno zgodzi si z t opini. To jest mj przyjaciel, ojciec chrzestny mojego syna. Nasze drogi polityczne rozeszy si dziesi lat temu, ale ja mam wielki sentyment do Wasy. Moim zdaniem to czowiek, ktrego fala wyniosa zbyt wysoko. On nie jest chytrusem. To dobry czowiek, ktry przez te wszystkie lata by jak latarnia morska dla caej Polski, dla wiata. Kiszczak: Z tym si zgadzam. Michnik: On nigdy nie robi bdw. Potrafi by jednoczenie radykalny i ostrony. Mwi prawd i nigdy nie dawa si wykoowa. Przeciwnie - to on umia wykoowa wadz komunistyczn. By wietny. Gdy zosta prezydentem, to poczu si jak Pan Bg - i to by jego bd. Ja strasznie Was lubiem, strasznie.

W drodze do Okrgego Stou


Kiszczak: Z Was spotkaem si 31 sierpnia 1988 r. Wasie towarzyszya przyzwoitka w osobie ks. abp. Jerzego Dbrowskiego. Ja, po rozmowie z gen. Jaruzelskim, dla rwnowagi

wziem sobie do towarzystwa Stanisawa Cioska [wczesnego sekretarza Rady Krajowej PRON]. Wyuszczyem Wasie ca ide Okrgego Stou. Zgodzi si. Uzgadniamy kocowy komunikat z rozmw. Wasa postawi spraw twardo - w komunikacie musi si znale "Solidarno". Zastrzega, e jemu nie chodzi o to, eby t "Solidarno" reaktywowa ju dzi. Chodzi mu o zapowied intencji wadzy - e kiedy, w nieokrelonym czasie, zgodzimy si na reaktywowanie zwizku. Odpowiedziaem "nie". Tumaczyem: - Paskie nazwisko i "Solidarno" w jednym komunikacie to czerwona pachta na byka dla naszego aktywu partyjnego, dla Komitetu Centralnego, dla Biura Politycznego, dla MSW, dla wojska. Nie mwi ju o sojusznikach z lewa i z prawa, z poudnia i ze wschodu. Musimy do tego dochodzi stopniowo. Michnik: A Wasa panu nie wierzy, bo wycie kamali cae ycie. Kiszczak: Ale ja graem uczciwie. Kiedy uwierzy Pan temu bezpieczniakowi? Michnik: Dopiero gdy podpisalimy porozumienie Okrgego Stou. Racjonalnie rzecz biorc, powinienem uwierzy ju wczeniej. Ale to byo silniejsze ode mnie. Sze lat w wizieniu. On mnie wizi, on mi dokucza. Nie wierzyem. Kiszczak: Po dugiej mitrdze wydusiem wreszcie z Wasy komunikat, w ktrym nie byo sowa "Solidarno". Nastpne spotkanie 15 wrzenia. Wasa przychodzi w poszerzonym skadzie - ks. Orszulik, prof. Andrzej Stelmachowski. Ja nadal z Cioskiem. Jeszcze bardziej precyzyjnie mwi o Okrgym Stole, o szansach, perspektywach. Mwi o kilku pakietach do negocjacji, z ktrymi wyjdziemy. Wszystko zgoda, zgoda, kocowy komunikat - i znowu rozmowy rozbijaj si o sowo "Solidarno". Znw dociskam. Po dwch godzinach wydusiem wreszcie z Wasy zgod na podpisanie komunikatu bez "Solidarnoci". Tumaczyem mu: Panie Lechu, my do tego dojdziemy, tylko potrzeba troch czasu. Trzeba przyzwyczai aktyw. Nazajutrz kolejne spotkanie w Magdalence, ju w bardzo szerokim skadzie - Zbigniew Bujak, Wadysaw Frasyniuk, tego typu dziaacze. Znowu jestemy na dobrej drodze, komunikat - i znowu wszystko rozbija si o "Solidarno". Mylaem wtedy, e to wszystko trzanie, e rozmowy przerwiemy na czas nieokrelony. I wtedy zdecydowaem si na krok bardzo ryzykowny. Bior Mazowieckiego, Was, id z nimi do pokoju na grze. Nie bior nikogo z mojej strony, bo si boj. I mwi otwartym tekstem: - Suchajcie, za trzy dni odbdzie si posiedzenie Sejmu, na ktrym zostanie odwoany rzd Zbigniewa Messnera. O tym nie wie nikt spoza bardzo wskiego grona - Jaruzelski, Kiszczak. Wy pierwsi si o tym dowiadujecie. Zostanie powoany rzd pod przewodnictwem Rakowskiego. Michnik: On nie lubi "Solidarnoci". Kiszczak: Nie znosi, podobnie jak wielu z nas. Rakowski jest czowiekiem mdrym, ale bardzo ambitnym. Jak mu kto nadepnie na odcisk, to on tego nie moe zapomnie. Pamitacie t synn dyskusj w Stoczni Gdaskiej w sierpniu 1983 r.? Jemu tam nadepnito na odcisk, tam go sponiewierano. Wracam do rozmowy z Was i Mazowieckim. - Suchajcie - mwi - ja nie wiem, czy jeli dzi rozejdziemy si bez komunikatu, to czy my si jeszcze kiedykolwiek spotkamy. Czy kiedykolwiek wznowimy te rozmowy? Tumacz: - Przecie oddajemy wam 161 miejsc w Sejmie, dajemy cay pakiet reform politycznych i gospodarczych, dajemy gospodark rynkow. Nie wiem, czy Was i Mazowieckiego przestraszyo nazwisko Rakowskiego, czy przekonay ich te moje merytoryczne argumenty i wizje - ale zgodzili si. Okrgy St zosta uratowany. A potem, 30 padziernika, Rakowski podejmuje decyzj o likwidacji Stoczni Gdaskiej im. Lenina. Decyzj ekonomicznie zasadn, lecz politycznie bdn. Likwidacja kolebki "Solidarnoci" to by cios w Okrgy St. Wasa autentycznie poczu si zagroony. Bo tak - ja byem czonkiem rzdu Rakowskiego. Wasa i moi rozmwcy z Magdalenki mieli wic prawo podejrzewa, e ja z nimi prowadz nieuczciw gr. Z jednej strony jestem czonkiem rzdu, ktry postanowi zlikwidowa kolebk zwizku, a z drugiej - prowadz rozmowy z "Solidarnoci". Jestem wic partnerem nieuczciwym, niesolidnym.

"Solidarnoci". Jestem wic partnerem nieuczciwym, niesolidnym. Michnik: Mymy tak uwaali. Kiszczak: Wtedy rozmowy zostay praktycznie zerwane. I wydawao si, e to koniec. To byo potworne kopnicie w Okrgy St. Przeprowadziem wtedy rozmow w cztery oczy z abp. Dbrowskim, zobowizujc go pod sowem honoru, e nie bdzie robi adnych notatek, nie ujawni nikomu adnych szczegw. Poprosiem go o mediacj. W tej sprawie zwrci si te do niego o pomoc Kazimierz Barcikowski. A tymczasem Rakowski ma wystpienie w telewizji - i ogasza, e poleci gen. Kiszczakowi zaprosi listownie Was na dalsze rozmowy. To dolao oliwy do ognia. Zostao to odczytane - gwnie przez Koci, ale i przez wasz stron - jako prowokacja, a jednoczenie zdezawuowanie Kiszczaka. Bo to oznaczao, e rozmowy z "Solidarnoci" prowadzi nie polityk wysokiej rangi, lecz urzdnik pastwowy podlegy premierowi. Poza Jaruzelskim jest jeszcze jeden decydent w tych rozmowach - towarzysz Rakowski. Impas kompletny. Ale ksidz arcybiskup po mojej wymianie listw z Was zgodzi si na mediacj. Zaproponowa kolejne spotkanie w parafii w Wilanowie. Przyjechali abp Dbrowski, bp Gocowski i ks. Orszulik z ramienia Kocioa, Wasa z Mazowieckim i chyba z Geremkiem. Mnie towarzyszy tylko Ciosek. Dwudniowe spotkanie. Burzliwe. I znowu wszystko rozbija si o komunikat. Ja tumacz: - Trzeba obaskawi wojsko, MSW, SB, czonkw KC, 7 mln czonkw OPZZ... Na papierze, Panie Generale, na papierze. Kiszczak: Rwnie dobrze mona by mwi, e 10 mln czonkw "Solidarnoci" te byo tylko na papierze. Doszo do tego, e wstaem od stou i mwi: - Suchajcie, jeli nie, to nie mamy o czym mwi. I wtedy po raz pierwszy ujrzaem rozelony Koci. Po raz pierwszy i Gocowski, i Orszulik byli wkurzeni na Was. Mwili takim podekscytowanym tonem, e jeeli Wasa nie zgodzi si na jaki ugodowy komunikat, to Koci ju nigdy wicej nie bdzie poredniczy w jakichkolwiek kontaktach opozycji z wadzami. Poskutkowao. Wasa si wycofa, Mazowiecki, Geremek - i przystali na kompromisowy komunikat zaproponowany przez Koci. Kolejny raz uratowalimy Okrgy St. Ale za adn cen nie chcielicie si zgodzi na obecno Kuronia i Michnika w tych rozmowach. Kiszczak: To nie byo tak. Owszem, nazwiska Kuronia, Michnika, Modzelewskiego sprawiay, e cae kierownictwo partii ustawiao si od razu z pazurami. Ja take - ale do czasu. Na jakim spotkaniu z prof. Stelmachowskim Jzef Czyrek, czonek Biura Politycznego i sekretarz KC, owiadczy, e gen. Kiszczak z Michnikiem i Kuroniem za jednym stoem nie usidzie, bo Michnik miertelnie Kiszczaka obrazi w swoim licie, odsdzajc go od czci i wiary. Dotaro to do mnie. Wczeniej par razy proponowaem wczenie do rozmw Michnika i Kuronia, bo uwaaem, e jeli nasze rozmowy z opozycj maj by wiarygodne, to nie moemy z gry odsun ludzi, ktrzy stworzyli t opozycj. Ale cigle syszaem: nie, nie, nie. Doszedem jednak do wniosku, e jeli Okrgy St ma si zakoczy sukcesem, to musimy tych ludzi zaprosi. Postanowiem zachowa si w sposb niesubordynowany i postawi moich partyjnych kolegw przed faktem dokonanym. Wspomniaem ju o spotkaniu w Magdalence, na ktrym byli Wasa, Mazowiecki, Geremek, Frasyniuk, Bujak i prominenci z naszej strony. Wzniosem toast i powiedziaem mniej wicej tak: - Doszy mnie suchy, e Czyrek w rozmowie z prof. Stelmachowskim powiedzia, e Kiszczak nie usidzie z Kuroniem i Michnikiem przy Okrgym Stole, bo go Michnik ogromnie obrazi swym listem. Chciaem panw poinformowa, e ja pana Czyrka nie upowaniem do takich owiadcze, e nigdy z Czyrkiem na ten temat nie rozmawiaem. I pragn panw poinformowa, e gdybym ja by na miejscu pana Adama Michnika, to po takiej propozycji napisabym do ministra spraw wewntrznych jeszcze gorszy, jeszcze ostrzejszy list. To zrobio piorunujce wraenie. Po waszej stronie - pozytywne. Nasi zdrtwieli. Oczywicie, polecieli do gen. Jaruzelskiego. Czekaem, co bdzie. Genera spraw przemyla i doszed do wniosku, e Kiszczak ma racj.

Konsultowalicie te rozmowy z towarzyszami radzieckimi? Kiszczak: Nie. Jak oni pytali, tomy odpowiadali, e to ma na celu napraw socjalizmu, doskonalenie systemu zarzdzania w gospodarce. Nie wiem, czy to nazwa oszustwem. Nazwijmy to taktycznym wybiegiem. Ja np. wszystkie swoje wystpienia bardzo starannie przygotowywaem na pimie, zakadajc, e dotr tam, gdzie trzeba. I okazuje si, e nos mnie nie zawid, gdy w moim otoczeniu, ktre opracowywao te dokumenty, by szpieg radzieckiego wywiadu wojskowego mjr Z. Jeli poczytacie moje wystpienia z Magdalenki, to tam nie ma si do czego przyczepi. Co przekonao Jaruzelskiego do zaakceptowania Michnika i Kuronia? Kiszczak: Pniej powiedzia mi, e przyszo mu to z ogromnymi kopotami i trudnociami, ale jest mi wdziczny, e tych ludzi przeforsowaem. Bo okazao si, e i Michnik, i Kuro odegrali bardzo konstruktywn rol przy Okrgym Stole. Jestem rwnie tym czowiekiem, ktry doprowadzi do spotkania gen. Jaruzelskiego z Michnikiem, Kuroniem i Geremkiem. Genera potem powiedzia mi: - Czesawie, miae racj. To normalni ludzie, patrioci, to porzdni ludzie. Panie Generale, gdyby Pan wiedzia, e po Okrgym Stole przegracie wybory, te by Pan do tego tak podchodzi? Kiszczak: Moe troch inaczej. Jeli kto mwi, e ja chciaem rozmylnie przekaza wadz opozycji, to mwi nieprawd. Chciaem tylko, organizujc Okrgy St, ucywilizowa polsk scen polityczn, zdemokratyzowa j. Chciaem dopuci opozycj do wsprzdzenia i wspdecydowania o losie kraju. Gen. Jaruzelski te chcia dopuci opozycj? Kiszczak: Tak, to bya nasza koncepcja. Zaoferowaem opozycji ju na pierwszym spotkaniu 161 posw w Sejmie. To jest przecie potna frakcja. Cho zakadalimy, e co skubniemy z tej puli, e opozycja nie wywalczy wszystkich 161 miejsc. Po wyborach planowalimy utworzenie rzdu wielkiej koalicji z udziaem "Solidarnoci", opozycji. To by plan na cztery lata. Gdy zostaem premierem, zaoferowaem stanowisko pierwszego wicepremiera i cay pion gospodarczy przedstawicielom "Solidarnoci". Sprytnie. Kiszczak: Przez cztery lata opozycja miaa si uczy rzdzenia krajem w parlamencie i w rzdzie. Pod Wasz kontrol oczywicie? Kiszczak: Pod nasz kontrol. W 1993 r. miay si odby wybory na zasadzie wolnej gry si. Kto wygra, ten bdzie w Polsce rzdzi. Mymy oczywicie zakadali, e wygramy. Ale z rwnym powodzeniem moglimy przegra. Pamita Pan, w jakich okolicznociach wypowiedzia Pan zdanie: "Sami sobie zakadamy ptl, idziemy jak na rze"? Kiszczak: Dokadnie nie pamitam. To byo chyba na posiedzeniu Sekretariatu KC albo na Biurze Politycznym, jesieni 1988 albo zim na pocztku 1989 r. Nie pamitam szczegw; chodzio prawdopodobnie o to, e w naszych szeregach panuje duy baagan. Duy baagan pod kierownictwem - nazwijmy go - pana J. Jaruzelskiego?

Kiszczak: Nie, nie. Chodzio o jednego z czonkw Biura Politycznego, ktry zosta powoany na przewodniczcego zespou ds. rozmw przy Okrgym Stole. Miaem wwczas powane zastrzeenia do pracy tego zespou. Wnioskowaem nawet, by kady z rozmwcw strony rzdowej szed na rozmowy po "spowiedzi" u szefa zespou. Chodzio mi o to, eby kady rozmwca wczeniej zreferowa, z czym zamierza pj, jakie sprawy ma zaatwia, jak bdzie stawia poszczeglne kwestie. Postulowaem nawet, eby kady mia instrukcj na pimie, jak ma si zachowa. Doszo do tego? Kiszczak: Nie doszo, bo szefem zespou koordynujcego by czowiek z natury baaganiarski. Paskie sowa okazay si prorocze. Kiszczak: Owszem. Mielimy sygnay operacyjne, e strona przeciwna, nasi partnerzy z "Solidarnoci", przygotowuj si do tych rozmw bardzo dokadnie, bardzo gruntownie. Tam nie byo ywiou, wszystko byo koordynowane, wszystko uzgadniane. To nie byli Wasi partnerzy, skoro ich podsuchiwalicie. Kiszczak: Mymy ich nie podsuchiwali. To skd mielicie sygnay operacyjne? Kiszczak: Nigdy nie ukrywaem, e w szeregach "Solidarnoci" i w krgach opozycji mielimy par osb wartociowej agentury. W kadym razie - eby od razu rozwia wtpliwoci - bya jedna grupa, do ktrej nie mielimy dotarcia, ktra bya dla nas hermetycznie zamknita. To by KOR. Gdy pod koniec lipca 1981 r. zostaem ministrem spraw wewntrznych, urzdowanie rozpoczem od wysuchania wiceministrw, dyrektorw generalnych, dyrektorw departamentw i biur. Pytaem m.in. o nasz agentur w szeregach przeciwnika. Mocno si interesowaem agentur w KOR. Ku mojemu ogromnemu zdumieniu zameldowano mi, e wszystkie prby pozyskania agentury w tym rodowisku zakoczyy si niepowodzeniem.

Miodowicz
Panie Generale, przyzna Pan, e przed debat z Miodowiczem, 30 listopada 1988 r., nie docenilicie Wasy. Kiszczak: To prawda, Wasa wypad byskotliwie, bo mia bardzo dobrych doradcw, ktrzy go wietnie przygotowali. A Alfred Miodowicz le si przygotowa. By pewny siebie - i to go zgubio. Michnik: Nieprawda. Jeli Wasa wypad wietnie, to nie dziki doradcom. Zawdzicza to samemu sobie. Kiszczak: Prof. Geremek solidnie nad nim popracowa. Michnik: Absolutnie nie. Kiszczak: Wajda... Michnik: Absolutnie si pan myli. Oni mogli pracowa. Wasa i tak ich nie sucha.

Oni mogli pracowa. Wasa i tak ich nie sucha. Michnik: Nigdy nikogo nie sucha, taka jest prawda. Sucha swojego gosu wewntrznego. Co Pan powiedzia Miodowiczowi po tej debacie? Kiszczak: Nic. Nie moglicie go powstrzyma? Kiszczak: Oczywicie, e moglimy. To czemu tego nie zrobilicie? Kiszczak: Mymy mu tylko perswadowali. Tumaczylimy: - Towarzyszu, przegracie t debat, po co wam to? To Wycie wszyscy przegrali. Kiszczak: Owszem. No to dlaczego si zgodzilicie? Kiszczak: Bo to by czonek Biura Politycznego, szef siedmiomilionowego zwizku zawodowego. Nie mielicie wyjcia? Kiszczak: Ogromn zasug Jaruzelskiego, Kiszczaka, Siwickiego byo te to, e w jakim momencie mymy przestali si przeciwstawia pewnym sprawom. W czasie wyborw '89 nie dopucilimy do faszerstw wyborczych, cho przecie cuda nad urn byy w Polsce praktykowane. Uszanowalimy - po raz pierwszy od 1944 r. - wol wyborcw. Pniej nie chcielimy na si tworzy rzdu w oparciu o dotychczasow koalicj. Wreszcie stworzylimy warunki i dopucili do tego, by na czele rzdu stan pierwszy premier niekomunistyczny. Na tej samej zasadzie mymy przeknli Miodowicza. Moglimy mu zabroni udziau w debacie, ale uznalimy, e nie bdziemy si przeciwstawia szefowi zwizku. Skd mu przyszed do gowy ten straceczy pomys? Kiszczak: Byo tak: w 1988 r. w poszerzonych rozmowach z "Solidarnoci" uczestniczyli take przedstawiciele OPZZ, ale sam Miodowicz nigdy w nich nie bra udziau. Ba si wic, e porozumienia zostan zawarte poza nim i jego kosztem. Debata telewizyjna miaa na celu uratowanie jego pozycji. Ale gdyby do niego trafiy nasze ostrzeenia, gdyby przewidzia, e tak przegra, toby si na t dyskusj nie zgodzi. Bo od tego momentu jego szanse gwatownie poleciay w d. Akcje OPZZ poleciay w d, wzrosy akcje Wasy. Jak Pan spojrza na Was po tej debacie? Kiszczak: No, zrobi dobre wraenie. Ale ja go oceniaem w kategoriach: taki cwaniak, ktry potrafi bysn. Wie, co ludzie chc usysze, i umie to powiedzie w telewizji. Ja Wasy nie traktowaem powanie. Ja go ju poznaem - i wiedziaem, e to czowiek, dla ktrego sowo nie znaczy nic. On za pi minut moe si ze wszystkiego wycofa. A Miodowicz mwi sztywnym jzykiem - ale to, co mwi, to bya rzeczowa obrona interesw klasy robotniczej. Po debacie byo mi go nawet al. Taki by zbity, skopany. Jednak w ostatnim dniu obrad Okrgego Stou, na chwil przed podpisaniem porozumie, gotw by zerwa obrady.

Kiszczak: Pamitam. 6 kwietnia zakoczy si Okrgy St. W przeddzie odbyo si robocze spotkanie, na ktrym przedstawiciel OPZZ owiadczy, e kolejno wystpie na zakoczenie obrad musi by taka sama jak przy otwarciu - pierwszy wystpuje gen. Kiszczak, drugi Wasa, trzeci Miodowicz. Wasa owiadcza, e jeli Miodowicz wystpi jako trzeci, to on opuszcza sal. Miodowicz owiadcza, e jeeli nie wystpi jako trzeci, on z kolei opuci sal. Rozumiaem Miodowicza. On po debacie telewizyjnej z Was przegra wszystko, wic prbowa ratowa, co si da. Prbowa uratowa twarz i resztki prestiu. Mog go zrozumie, cho gupie to wszystko byo. Natomiast nijak nie mogem zrozumie Wasy i jego politycznych kolegw, e z powodu takiej gupoty, ktra nie miaa adnego merytorycznego znaczenia, chcieli zerwa Okrgy St. Michnik: Ja to zapamitaem inaczej. "Solidarnoci" nie pomieszao si w gowie i nie zamierzaa zrywa historycznego kompromisu z bahych powodw protokolarnych. Chodzio o rzecz powaniejsz. Ot kocowe porozumienie skadao si z trzech czci - a OPZZ odmwi podpisania jednej z nich, dotyczcej pakietu reform gospodarczych. Delegacja Wasy uznaa, e Miodowicz gra przyszoci Polski, eby zamanifestowa swoje racje, czysto populistyczne. A skoro tak - czemu honorowa szefa OPZZ? Kiszczak: To prawda, Miodowicz odmwi podpisania jednego z protokow. Ale ta sprawa nie miaa znaczenia w sporze, o ktrym mwi. Ten spr mia miejsce 3 i 4 kwietnia w Magdalence. Michnik: Dlatego w kocu odpucilimy. Kiszczak: Ludzie przy telewizorach czekali. Trzy godziny trway przepychanki. Dzwoni do Jaruzelskiego. Genera si usztywni. Owiadczy mi, e Biuro Polityczne stano po stronie Miodowicza. Michnik: Miodowicz mia argumenty. Grozi, e na plenum KC jego zwizkowcy s tak si, e przeami kade porozumienie. Kiszczak: Wtedy wystarczyo, ebym wsta, poinformowa ca Polsk, o co tutaj chodzi. e OPZZ jest niepowany i "Solidarno" jest niepowana, i Miodowicz jest niepowany, i Wasa jest niepowany, i pocaujcie mnie w pewn cz ciaa, na tym koczymy nasze spotkanie. Ale tego nie zrobiem. Mia Pan ochot? Kiszczak: Nie. Do Mazowieckiego, do Wasy, do Geremka, do Michnika, do Jaruzelskiego... Wszystkim perswaduj. Wreszcie strona solidarnociowa dosza do wniosku, e nie ma o co kruszy kopii. Uzgodnilimy, e po przerwie udziel gosu prof. Geremkowi. Geremek zoy owiadczenie mniej wicej w tym duchu, e cay spr ma charakter niepowany, e nie bdziemy takimi sprawami grali o Polsk. Rozegra to adnie, bardzo adnie. I Miodowicz wystpi. Wszyscy oczekiwali na superprogramowe wystpienie. A tu peny zawd. Moe gdyby nie byo tego oczekiwania, zrobiby inne wraenie. Ale wszyscy czekali trzy godziny, wic spodziewali si Bg wie czego. A Miodowicz wystpi z niczym. Pogada sobie, pogada...

Prezydent Jaruzelski
Pierwsza tura wyborw to by nokaut. Co Pan wtedy pomyla? Kiszczak: Trudno to wyrazi jednym zdaniem. Dla mnie to by szok. Dla innych te. Dlatego e w naszym obozie byli ludzie, ktrzy nas gorco, w piknych sowach zapewniali, e zwycistwo mamy w kieszeni, i martwili si tylko, jak tych wyborw nie wygra za mocno. Bylimy pewni

mamy w kieszeni, i martwili si tylko, jak tych wyborw nie wygra za mocno. Bylimy pewni zwycistwa. Znajc nastroje spoeczne, ukad si, ja takim optymist nie byem. Dlatego tak uporczywie broniem wyborw kontraktowych i 65 proc. mandatw dla wadzy. Chocia wiedziaem, e to nas kompromituje po 45 latach sprawowania wadzy. Michnik: Pamitam, kiedy przyszedem do Sejmu, genera wzi mnie za rk i powiedzia: Panie Adamie, nam si to naleao. Za te lata arogancji, za te lata bezczelnoci. Kiszczak: Rozmawiaem wwczas z gen. Jaruzelskim na temat prezydentury. Przy Okrgym Stole nikt nie mia wtpliwoci, e Jaruzelski bdzie pierwszym prezydentem RP czy demokratyzujcej si PRL. Jedynie on sam od duszego czasu mia wtpliwoci. Po pierwszej turze wyborw do Sejmu nie mia ju adnych zudze, e bd ogromne kopoty z jego kandydatur. Przeprowadzi wtedy ze mn kilka rozmw i owiadczy, e widzi mnie na tym stanowisku. Jego mog nie wybra, mnie natomiast wybior. Ja gorco przekonywaem generaa, eby nie rezygnowa. Powiedziaem mu kiedy: - Nawet jak pana generaa wybior przewag jednego gosu, nie bdzie to miao wikszego znaczenia, bo liczy si nie przebieg, ale wynik gosowania. Bdzie pan nie pierwszym i nie ostatnim prezydentem wybranym jednym gosem. I wykrakaem. Wczeniej jednak genera publicznie owiadczy, e nie zamierza kandydowa i widzi na tym stanowisku mnie. Tumaczy, e jestem twrc Okrgego Stou, e w jakim sensie zdobyem zaufanie opozycji, zaufanie Kocioa i e mam wszelkie szanse, eby by wybranym. Co wpyno na t decyzj? Kiszczak: Liczne owiadczenia rnych przywdcw "Solidarnoci", e Jaruzelskiego nie popr. Koci te niejednoznacznie opowiedzia si za jego kandydatur. Natomiast "Solidarno" i Koci jednoznacznie popierali mnie i zachcali do kandydowania. Gdy zorientowaem si, e Jaruzelski jest zdecydowany nie kandydowa, doszlimy do wniosku, e trzeba na ten temat porozmawia z Was. Wtedy poprosiem generaa o owiadczenie na pimie. Baem si, e jeli nie wspczeni, to potomni posdz mnie o nieuczciw gr, nielojalno wobec generaa. Jaruzelski da mi glejt. Mam ten odrcznie napisany glejt, z ktrego wynika, e genera optuje na moj rzecz. Z tym glejtem dwa albo trzy razy pojechaem do Gdaska na spotkanie z Was. Rozmowy odbyway si u abp. Gocowskiego, w penej konspiracji. Zapytaem Was wprost, czy "Solidarno" poprze moj kandydatur w Zgromadzeniu Narodowym. Wasa owiadczy, e tak, i zadeklarowa 75--85 proc. gosw Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego. To byo strasznie duo. Rwnie ksidz arcybiskup by bardzo przychylny tej koncepcji. Potem rozmawiaem z prof. Geremkiem, szefem OKP. Geremek te popar moj kandydatur, cho sprowadzi mnie na ziemi - ze strony OKP mog liczy nie na 75-85 proc. poparcia, ale na 75-85 gosw. To i tak byo bardzo duo. Ale ja cigle wojowaem o Jaruzelskiego. Cigle przekonywaem, kogo trzeba i samego generaa. Jak go Pan w kocu przekona? Kiszczak: W tym czasie do Polski mia przyjecha prezydent George Bush. MSZ dostarczy mi ju pakiet dokumentw, ebym si przygotowa do rozmw z Bushem jako prezydent. Zaczem dry Jaruzelskiego, e to jest jaka niedobra sytuacja i e trzeba przeoy wybory prezydenckie zaplanowane na 10 lipca. Ta myl okazaa si zbawienna. Wybory udao si przesun na 19 lipca. Jaruzelski pojecha do Bukaresztu na narad pastw Ukadu Warszawskiego nie tylko jako pierwszy sekretarz PZPR, ale te jako przewodniczcy Rady Pastwa. Ja pojechaem z Jaruzelskim jako jedyny szef MSW z pastw Ukadu Warszawskiego - ale nie w tym charakterze tam byem, lecz jako kandydat na prezydenta. W Bukareszcie doszo do publicznej demonstracji poparcia dla Jaruzelskiego ze strony Gorbaczowa i pozostaych szefw partii komunistycznych. Nie znam treci rozmowy generaa w cztery oczy z Gorbaczowem, ale jestem gboko przekonany, e radziecki przywdca przekonywa go, eby nie ustpowa. To podbudowao Jaruzelskiego. W midzyczasie do Warszawy przylecia Bush.

nie ustpowa. To podbudowao Jaruzelskiego. W midzyczasie do Warszawy przylecia Bush. Byem w gupiej sytuacji - na lotnisku witaem go w charakterze kandydata na prezydenta, na przyjciach wystpowaem w tej roli. Zdarzya si wtedy mieszna historia. Jemy obiad na Krakowskim Przedmieciu, Jaruzelski siedzi z Bushem za stoem prezydialnym, ja obok z doradc prezydenta USA ds. bezpieczestwa narodowego. Siedzimy, gadamy o tym, o owym on genera, ja genera... W pewnym momencie on si nachyla w moj stron i mwi: - Panie generale, jeli gen. Jaruzelski zaproponuje panu stanowisko premiera, czy pan si zgodzi? I zacz mnie gorco namawia, ebym ja si zgodzi zosta premierem polskiego rzdu! Deklarowa pene poparcie rzdu Stanw Zjednoczonych dla mnie jako przyszego premiera. Okazuje si, e Amerykanie gboko rozpoznali nasz sytuacj. Wtedy ja podszedem do Busha. Jaruzelski przedstawi mnie jako kandydata na prezydenta. A ja si zwrciem do Busha: - Panie prezydencie, ja mam do pana prob. Widz, e pan ma duy wpyw na mojego przyjaciela, pana gen. Jaruzelskiego. Niech pan mu wyklaruje, wytumaczy, eby on kandydowa, bo on jest jedynym, najlepszym kandydatem na prezydenta. Bush zupenie zgupia. Zacz przekonywa Jaruzelskiego - i genera w kocu si zama. Ja wtedy zoyem publiczne owiadczenie, e popieram kandydatur Jaruzelskiego. Do dzi jednak pamita si, e Jaruzelski przeszed tylko jednym gosem. Kiszczak: Gdyby nie byo dobrej woli po stronie "Solidarnoci", toby nie przeszed. Z gosowania w Zgromadzeniu Narodowym OKP wycofa wtedy kilku parlamentarzystw. Dokadnie policzono, ilu potrzeba posw na sali, eby Jaruzelski wygra. To byo rozsdne posunicie OKP, bo nie wiadomo, jak na przegran generaa zareagowayby wojsko, MSW i sojusznicy.

Premier Kiszczak
Kiszczak: 9 czerwca, pi dni po pierwszej turze wyborw, pan Michnik przyszed do mnie na rozmow do Ministerstwa Spraw Wewntrznych. Przyszed mi zaproponowa: wasz prezydent, nasz premier. Ja go wtedy spytaem: - Kogo bycie widzieli na stanowisku premiera? Odpar: Bronisawa Geremka. Michnik: Tak miaem instrukcj Wasy. Kiszczak: Wtedy ja pytam, jak mam traktowa t rozmow - czy jako oficjalny sonda? I ja t rozmow chodno, zimno, przekazaem na Biurze Politycznym. Oczywicie, pada odpowied, e nie, w adnym wypadku. To byo jeszcze przed drug tur wyborw. Po raz drugi rozmawiaem z Michnikiem w Sejmie - wtedy, gdy mu powiedziaem, e nam si naleaa ta klska. To byo 1 sierpnia, w przeddzie mojego wyboru na prezesa Rady Ministrw. Michnik podszed do mnie i raz jeszcze zacz namawia, ebym nie kandydowa na premiera. Michnik: Tak, pamitam, to by podstp. Kiszczak: A ja zza pazuchy wycignem pismo do marszaka Sejmu, w ktrym prosiem, eby mnie na to stanowisko nie powoywa. I pan Adam mnie wtedy wyciska. Co Pan powiedzia generaowi? Michnik: Panie generale, postpi pan jak dentelmen. Dlaczego Pan nie chcia zosta premierem? Kiszczak: Uwaaem, e si nie nadaj. Sdziem, e dobrym premierem byby kto, kto zna si dobrze na gospodarce, finansach, zarzdzaniu. Tym bardziej e caa gospodarka PRL bya

dobrze na gospodarce, finansach, zarzdzaniu. Tym bardziej e caa gospodarka PRL bya rcznie sterowana. Ja si na tym nie znam, o ekonomii nie mam zielonego pojcia. Ale nie byo wyjcia. Poszedem z tym pismem do Jaruzelskiego. Zacz krzycze: - Ty mnie obraasz, to ja ciebie desygnowaem na premiera, a ty piszesz do marszaka Sejmu, nie do mnie! Uraona duma? Kiszczak: Nie, po prostu genera mimo wszystko chcia, ebym to ja zosta premierem. Zacz na mnie wrzeszcze, e wszyscy odmwili, e mnie uprzedza, e przyjd cikie czasy. - I przyszy cikie czasy! Kto inny dogada si z "Solidarnoci", jeli nie ty, ojciec Okrgego Stou? Ty jeste partnerem! Przekona mnie. I cho wielu posw PZPR nie wzio udziau w gosowaniu, przeszedem na stanowisko premiera. Krtko to trwao. Kiszczak: Ja za chiskiego boga nie chciaem tworzy rzdu w oparciu o koalicj PZPR-ZSLSD i paru katolikw wieckich - bo to by w Polsce niczego nie zmienio. Mnie si marzya wielka koalicja. Zaczem prowadzi rozmowy. Rozmawiaem z kilkudziesicioma osobami - i z Kuratowsk, i z Kuroniem. Wszystkim si oczy miay. Po tym wielkim, 45-letnim pocie, gdy nagle w zasigu rki znalaz si i fotel pierwszego wicepremiera, i stanowiska ministrw, wiceministrw... Wszyscy bardzo chcieli. Zofia Kuratowska mwia: - Panie generale, my pana tak lubimy, ja pana tak szanuj za to, co pan zrobi przy Okrgym Stole. Bardzo bym chciaa zosta ministrem zdrowia w paskim rzdzie, ale wie pan, jest dyscyplina, ja nie mog. No wic - myl - pogadam z szefem OKP prof. Geremkiem. Poprosiem go o rozmow, A on mwi: Panie generale, popieralimy pana na stanowisku prezydenta, chcielimy na pana gosowa jako na prezydenta. Ale na premiera - nie. Pytam: - Dlaczego? - No bo Jaruzelski prezydentem, pan genera premierem, Rakowski pierwszym sekretarzem. I nic si w Polsce nie zmieni. Tu pana nie potrzeba. - Panie profesorze, a jeeli ja si dogadam z dziaaczami "Solidarnoci", z fachowcami? - Panie generale, nie dogada si pan. W naszym klubie jest dyscyplina. Oni wiedz, e im nie wolno. Wszyscy panu odmwi. I tak si stao. A tymczasem zaamaa si dyscyplina po Waszej stronie. Kiszczak: Tak. Niespodziewanie zoyli mi wizyt w gabinecie premiera Roman Malinowski [prezes ZSL] i Jerzy Jwiak [przewodniczcy SD]. Mieli wobec mnie zobowizania i uwaali, e byliby nie w porzdku, gdyby z tym do mnie nie przyszli. Obaj mnie lojalnie poinformowali, e weszli w ukady z Was i przechodz na drug stron. Sugerowali, ebym i ja przeszed. Powiedziaem im: - Jeeli robicie to z myl o Polsce, to was rozumiem, chocia nie pochwalam. Ale rozumiem. Jeli natomiast uwaacie, e poprzez przejcie do drugiego obozu utrzymacie si na powierzchni ycia politycznego, to si grubo mylicie. Duej jak rok nie wytrzymacie, wypieprz was. Michnik: Przewidzia pan. Kiszczak: Dwa miesice wytrzymali. Rozmowa nie zostaa dokoczona, bo w tym momencie wparowali do gabinetu prezydent Jaruzelski z Rakowskim. Jaruzelski pokiwa gow i w ogle tego nie skomentowa. Nigdy nie pytaem generaa, czy co wiedzia wczeniej. Mam wraenie, e raczej nie - po prostu zna tych dwch panw, wic nie by zaskoczony. Kiedy palono akta w 1990 r., premier Tadeusz Mazowiecki poprosi Pana, eby przerwa t akcj. Pan za twierdzi, e lepiej, eby zostay spalone. Kiszczak: Owszem. To si zaczo tak, e Jan Maria Rokita napisa swoisty donos, w ktrym sygnalizowa premierowi, e w Subie Bezpieczestwa niszczone s akta operacyjne. Premier poprosi mnie na rozmow. Zapyta, czy prawd jest, e pali si akta. Ku jego zaskoczeniu potwierdziem, e rzeczywicie pewne akta zostay spalone. Powiedziaem, e jest to zgodne z

potwierdziem, e rzeczywicie pewne akta zostay spalone. Powiedziaem, e jest to zgodne z przepisami, ktre dopuszczaj brakowanie dokumentw. I powiedziaem mu, o jakie dokumenty chodzi. - Chodzi o agentur, gwnie o agentur z waszych szeregw. Byoby lepiej, ebymy te dokumenty zniszczyli, eby one nigdy nie ujrzay wiata dziennego, bo to bdzie przyczyn ogromnych kopotw. Gwnie dla was. Premier postawi spraw na prezydium rzdu. W posiedzeniu prezydium brali udzia premier, czterech wicepremierw - ja z PZPR, Leszek Balcerowicz z OKP, prof. Jan Janowski z SD, prof. Czesaw Janicki z ZSL - i minister Jacek Kuro. Na tym forum uzasadniaem potrzeb zniszczenia akt - dlatego e zakadaem, i stanie si tak, jak si potem stao. Mazowiecki gorco mnie zapewnia, e dokumenty zostan zabezpieczone, e bd pod dziesicioma pieczciami, nikt do nich nie bdzie mia wgldu. e dopiero po 50-100 latach bd udostpnione. Owiadczyem: - Panie premierze, paska wola, paska decyzja. I od razu wysaem depesz w teren zakazujc niszczenia czegokolwiek. Co zdono zniszczy, to zniszczono. Szkoda, e nie wszystko.

To ciekawy pomys...
Panie Generale, z kim si Panu lepiej rozmawia - z Jaruzelskim czy z Michnikiem? Kiszczak: Z oboma rozmawia mi si dobrze. Ale z panem Adamem mona pogada o wszystkim i o niczym, wypi kielicha. A z Jaruzelskim tylko na powanie, bez wdki, co najwyej z piwem. Jeli chodzi o generaa, to odkd odszed ze wszystkich stanowisk, ja jestem wobec niego duo bardziej zdyscyplinowany. Na krytyk wobec Jaruzelskiego pozwalaem sobie wtedy, kiedy on by wielki, kiedy by silny. Michnik: W wizieniu w Biaoce mymy sobie przepowiadali, kto kim bdzie. Wasa prezydent. Geremek - w MSZ. Macierewicz - w MSW. A ja mwiem, e zostan klawiszem na Biaoce. Wchodz do celi i mwi tak: - Generale Jaruzelski, ko le pocielone. No, Kiszczak, pokacie koledze, jak si cieli ko. Czycie, Jaruzelski, nigdy w wojsku nie byli?! Kiszczak: A mnie si przypomina, jakie toasty wznosi pan Adam w Magdalence. - Prosz pastwa, ja wznosz toast za taki rzd, w ktrym Lech Wasa bdzie premierem, a gen. Kiszczak bdzie u niego ministrem spraw wewntrznych. Michnik: I prawie si sprawdzio. Kiszczak: Sprawdzio si. Michnik: Uwaaem wtedy, e Polska, by moe pierwszy raz w swoich dziejach, ma historyczn szans. I musi t szans wykorzysta. Polska peerelowska i Polska solidarnociowa usiady przy stole i poday sobie rce. Do koca byem cholernie ostrony, superuwany, baem si, e oni nas przekrc. Nie przekrcili. Przysigem sobie wtedy, e ja tego nigdy nie zapomn i bd ich broni do koca ycia. Broni? Kiszczak: Broni. Pan Adam zachowuje si wyjtkowo przyzwoicie. Par lat temu wystpowa w charakterze wiadka na moim procesie przed Sdem Wojewdzkim w Warszawie. Wszed na sal, podszed do awy oskaronych i poda mi rk. Jak si na niego rzucili ci grnicy od Kempskiego! Mylaem, e go zamorduj. Ale wczeniej, w Magdalence, bez przerwy podejrzewa, e my ich chcemy wpuci w maliny. Michnik: Pan si dziwi?

Kiszczak: Nie jestem bogatym czowiekiem, ale du skrzynk dobrego francuskiego koniaku postawi kademu, kto udowodni, e w rozmowach magdalenkowych byem partnerem nieuczciwym, e podsuchiwaem, tajnie filmowaem, fotografowaem, o co byo niedawno tyle krzyku w mediach. Michnik: To dlatego ja pana, generale, broni jak niepodlegoci. Bo pan by uczciwy. Panie Generale, Pan na list Michnika nie odpisa? Michnik: Nie. Oni nie mieli zwyczaju odpisywa na nasze listy. Kiszczak: A wiecie, e to ciekawy pomys...

wywiad - cz 1

Poegnanie z broni. Adam Michnik - Czesaw Kiszczak

KRZYSZTOF KOPOTOWSKI - SZKIC DO SCENARIUSZA - Obywatel M.

Darmowy Hosting CBA.PL

"Rzeczpospolita" - 2001.02.28

Polemiki - "Dziejw honoru cig dalszy"

SEWERYN BLUMSZTAJN Komu wiski ryj


Swj artyku o "Poegnaniu z broni", wywiadzie z generaem Kiszczakiem i Adamem Michnikiem, Bronisaw Wildstein koczy do drastyczn metafor. Przypomina kocowy raut z "Folwarku zwierzcego" Orwella, gdy mordy wi i ludzi upodabniaj si. Mwic wprost, Wildstein pisze: Kiszczak i Michnik maj dzi takie same wiskie ryje. Pisze Wildstein: "To 'ja' eksponowane jest w sposb nieprzyzwoity w caym tekcie - mona odnie wraenie, e za miliony cierpia wycznie Michnik, i to daje mu prawo do podejmowania decyzji w ich imieniu". Dobrze przynajmniej, e Wildstein napisa o "wraeniu", bo Michnik w tym wywiadzie ani razu nie wybacza w czyimkolwiek imieniu poza wasnym. Myl, e wybacza mog ci, ktrzy cierpieli za dziaalno w opozycji, a im bardziej cierpieli, tym wiksz rang moraln ma to wybaczenie. A jeli kto jako nie zaznaczy specjalnie swego oporu albo np. rzuca jako gwniarz ulotki i dosta par razy pa czy tak jak Wildstein i ja by w latach 80. w Paryu, to ju wybacza lub nie w imieniu Polski czy historii. Jako bardzo wielu si ostatnio namnoyo takich, ktrzy nie wybaczaj w imieniu Polski, a tych, ktrzy wybaczaj we wasnym - niewielu, poza Michnikiem. Wildstein zarzuca Michnikowi perfidi niejednoznacznoci. "'Poegnanie z broni' budowane jest w specyficznie przebiegy sposb. Specyfika ta polega na wtrcaniu w kolejne fragmenty wywodu zda, ktre przecz gwnej myli danego fragmentu, a dla autora stanowi rodzaj alibi". I dalej: "Ale cho tezy Michnika s oczywiste, ich autor nie zapomina zaopatrywa ich w krtkie, przeczce im zdania". Autorowi nie przychodzi na myl, e Michnik moe widzie rne racje, a rzeczywisto nie musi by jednoznaczna. To moe by tylko alibi dla Michnika. Wildstein nie dopuszcza w ogle, e Kiszczak moe mwi cokolwiek, z czym Michnik si nie zgadza. Ta rozmowa to jest ich wsplny spisek w celu rehabilitacji PRL. Tak naprawd niegodziwa jest sama idea rozmowy z Kiszczakiem. Pytania, co myla i robi w latach 50., w

roku 1970, dlaczego zdecydowa si na Okrgy St, s nie tylko mao interesujce, ale i moralnie nieuprawnione. Bo co nas obchodz racje, stosunek do pastwa i Polski komunistycznych sprzedawczykw. A ju zupenie niedopuszczalne, eby tak rozmow z Kiszczakiem prowadzi niezomny kiedy w oporze Michnik. Niemal 12 lat po wprowadzeniu, we wsppracy z PZPR, demokracji w Polsce normalna rozmowa o historii i wzajemnych racjach mieci si tylko w logice zdrady. Wildstein, jak wielu innych, ma pretensj do Michnika, e nazwa Kiszczaka "czowiekiem honoru". Dla mnie byo akurat oczywiste, e Michnikowi chodzio o respektowanie umowy Okrgego Stou, ale ja nie jestem taki przenikliwy. Tak si jednak skada, e w sprawie honoru to Michnik, a nie Wildstein, zdoby sobie pewien spoeczny autorytet. Napisa ksik, w ktrej zapisa polski kanon oporu wobec totalitaryzmu. I nie tylko zapisa, wsptworzy ten kanon, piszc t ksik w wizieniu. Wildstein pamita oczywicie o ksice Michnika i nawizuje szyderczo do niej w tytule swojego tekstu. Mona si oczywicie z Michnikiem nie zgadza, moe warto go zapyta, jeli ma si wtpliwoci. Nie warto, bo Wildstein wie lepiej. "I by moe to jest sedno sprawy. Z 'nimi' wojn Michnik skoczy, bo zacz prowadzi z kim innym. To ci inni 's nikczemni' i z nimi policzy si chce redaktor 'Wyborczej', i dlatego sprzymierza si z kim takim jak Kiszczak". Autor nie pisze niestety, z kim prowadzi teraz Michnik wojn, ale tym razem ja sprbuj by przenikliwy. Chodzi, jak sdz, o prawdziwych patriotw i antykomunistw. Widz na szacu ich szlachetne twarze, otoczonym zewszd wiskimi ryjami.

Autor by czonkiem KSS "KOR", od 1989 w redakcji "Gazety Wyborczej", od 1991 roku pracuje w kierownictwie "Agory", spki wydajcej "GW".

BRONISAW WILDSTEIN Kto ma prawo polemizowa z Michnikiem


W tekcie Seweryna Blumsztajna wybija si jedno pytanie: kim ty jeste, aby way si na dyskusj o honorze i wybaczeniu z Michnikiem? Blumsztajn pisze, e "w sprawie honoru" to nie niej podpisany, ale Michnik zdoby sobie autorytet, a wic, jak rozumiem, rwnie prawo do wypowiedzi. Jednake z honorem to specyficzna sprawa: mona go mie, ale mona take utraci - wystarczy niehonorowe zachowanie i sporo potem trzeba, aby honor w odzyska. Nigdy nie kwestionowaem ani nie bd kwestionowa wielkich zasug Adama Michnika (a take Seweryna Blumsztajna) w walce z komunizmem oraz tworzeniu podstaw niepodlegej i demokratycznej Polski. Jednak cige eksponowanie tych zasug w celu uzasadniania swoich politycznych wyborw (mwi o Michniku) nie tylko nie stanowi argumentu merytorycznego, ale rzuca cie na minione zaangaowanie. Przypomina zachowanie witobliwego ma, ktry bez

przerwy wszystkim naokoo przypominaby o swoich cnotach i uomnoci innych. Czy nie podawaoby to w wtpliwoci bezinteresownoci jego moralnych czynw? Czy postawa Michnika znaczy ma, e bohater ten wystawia rachunek za swj heroizm? Czy moe uwaa, e przysuguj mu w demokracji prawa specjalne, co przecie sprzeczne byoby z sam zasad tego systemu? Adam Michnik postanowi zablokowa w Polsce proces dekomunizacji. W zwizku z tym kae uznawa nam aparatczykw PRL za ludzi honoru oraz dokonuje rewizji najnowszej historii Polski, piszc j z Cimoszewiczem i Kiszczakiem. Traktuje wic instrumentalnie argumenty moralne i historyczne, a to wicej ni naganne. Blumsztajn zadaje retoryczne pytanie: kto moe wybacza Kiszczakowi, dajc do zrozumienia, e wanie Michnik. Inni zabierajcy gos w tej sprawie to uzurpatorzy. Mwi to take dobitnie autor "Z dziejw honoru w Polsce", twierdzc: to ja mog wybacza Kiszczakowi, bo ja cierpiaem w jego wizieniu. Zapomina o tych, ktrzy nie przeyli i o tych zwykych ludziach, ktrych perspektywy PRL zdecydowanie przekrelia i o legionie innych, ktrzy w tej sprawie take maj co do powiedzenia. Blumsztajn ogasza, e Michnik nie wybacza w cudzym imieniu, a to przecie jaskrawa nieprawda. Czym jest stwierdzenie, e generaowie sto tysicy razy odpokutowali swoje przewiny? A czym, niespecjalnie zawoalowana groba, ktra okrela tych, ktrzy cigle potpiaj komunistw jako ludzi "nikczemnych"? To duo wicej ni wybaczenie, bo deklaracja walki z tymi, ktrzy generaw za ludzi honoru uzna nie zechc. Uywanie kategorii wybaczenia w tym kontekcie jest wicej ni naduyciem. Wybaczenie zakada uznanie winy. Generaowie widz wycznie swoje zasugi i Michnik w duej mierze si z nimi zgadza. Dzi to ich obz polityczny dominuje w polskim yciu publicznym, a oni sami niezagroeni ciesz si dawnymi przywilejami - take dziki Michnikowi. Blumsztajn twierdzi, e wskazana przeze mnie strategia Michnika to dostrzeganie rnych racji i wieloznacznoci rzeczywistoci. Ot adnej wieloznacznoci i gbi w "Poegnaniu z broni" nie tworz zdania, ktre przecz gwnej tezie tekstu, ale stanowi alibi dla autora. Mgbym zgodzi si, e warto rozmawia nawet z oprawc, aby dowiedzie si o motywach jego dziaania i podszewce historii, ale w tym celu naley chcie wiedzie. Kto, kto syszy kamstwa i nie protestuje przeciw nim, nie tylko nie dowiaduje si niczego, ale przykada si do mistyfikacji. Ludzie si zmieniaj i adne ich przesze zachowanie nie decyduje ostatecznie o wyborach przyszych. "Uczyniwszy na wieki wybr/ W kadej chwili wybiera musz" pisa poeta. A na pytanie, ktre wyraa cay tekst Blumsztajna, kto ci da prawo krytykowa Adama odpowiem: daem je sobie sam. I nie sdz, eby ktokolwiek mg komukolwiek takie prawo odebra.

Autor by wsppracownikiem KSS "KOR", w latach 90. pracowa w "yciu Warszawy" i "yciu". Obecnie jest komentatorem "Rzeczpospolitej"

Poegnanie z broni. Adam Michnik - Czesaw Kiszczak

Darmowy Hosting CBA.PL

Archiwum

ycie z dnia 2001-02-20

Prywatny obywatel
Wbrew opiniom Beylina, ostatnie wypowiedzi Adama Michnika s zwieczeniem polityki brzowania lewicy Czy publicznie wypowiadane przez Adama Michnika sowa i podejmowane przez niego dziaania nie s istotnym czynnikiem wspksztatujcym spoeczne kryteria moralnych i politycznych wyborw? Czy ludzie mylcy inaczej ni Michnik nie s przez niego i media z nim zwizane przedstawiani jako osoby uomne intelektualnie i moralnie? Czy zatem Adam Michnik w istocie nie wybacza w nie swoim imieniu, nie swoim winowajcom?

W "Gazecie Wyborczej" z 8 lutego Marek Beylin w tekcie "W okopach historii" odnis si do wywiadu udzielonego przez Adama Michnika - i Czesawa Kiszczaka - wasnemu dziennikowi ("Poegnanie z broni", "Gazeta Wyborcza" z 3 - 4 lutego 2001 r). Wywd Beylina jest dla naczelnego "Gazety" peen tolerancji, zawiera przy tym sugestie charakterystyczne dla sposobu mylenia caej polskiej lewicy. Beylin nie oszczdza konsekwentnych krytykw PRL-u, natomiast z uznaniem pisze o duchowych metamorfozach autorw stanu wojennego. A jednak liczba popenionych przez Beylina bdw wydaje si dorwnywa liczbie podanych wyjanie. Dokonajmy ich krtkiego przegldu. Michnik sprywatyzowany Beylin pisze tak: "Kady ma swoj miar czynw wybaczalnych i takich, wobec ktrych przystoi nieprzejednanie. To decyzja indywidualna, podejmowana wycznie we wasnym imieniu. To wanie uczyni Michnik"; w innym miejscu dodaje: "Zreszt wybaczenie czy w ogle moralna ocena poczyna blinich to zawsze problem indywidualny, rozstrzygajcy si midzy >> mn<< a >> innym<< . Zbiorowo nie ma mocy przebaczenia, moe jedynie kara". Zatrzymajmy si przez moment przy ostatnim zdaniu. Beylin usilnie stara si przekona czytelnikw, e moralne sdy Michnika s jego prywatn spraw i nikomu zaszkodzi nie mog. W tym celu zestawia akt sumienia z dziaaniem wymiaru sprawiedliwoci. Efektem tego zabiegu jest truizm: skodyfikowana i zinstytucjonalizowana procedura karna nie znajduje etycznego odpowiednika w strukturze minimalistycznie pojmowanego pastwa liberalno-demokratycznego. No i co z tego? Idc Beylinowym tropem odczarowywania jzykowych przenoni, mona powiedzie, e zbiorowo - cile biorc - nie tylko nie ma mocy przebaczania, ale take karania, nie sprawia bowiem adnych skutkw. Realne skutki powoduj konkretni ludzie, a nie abstrakcyjne byty kolektywne. I na odwrt: tak jak w przenonym znaczeniu spoeczno potrafi kara, tak samo potrafi przebacza. Pozostaje jednak pytanie, jakie mechanizmy rzdz kolektywami, prowadzc do rozpowszechnienia si w nich takich, a nie innych indywidualnych wyborw i ocen? Beylin dokonuje trywialnego zastpienia uytecznych w socjologii kategorii zbiorowych jzykiem opisu psychologii jednostki, sdzc, e w ten sposb uwolni Michnika od odpowiedzialnoci za sowa. Bd. Stwierdzenia Beylina nie likwiduj zasadniczych wtpliwoci: czy publiczne dziaania Adama Michnika nie s istotnym czynnikiem wspksztatujcym spoeczne kryteria moralnych i politycznych wyborw? Czy ludzie mylcy inaczej ni Michnik nie s przez niego i media z nim zwizane przedstawiani jako osoby uomne intelektualnie i moralnie? Czy zatem Adam Michnik w istocie nie wybacza w nie swoim imieniu, nie swoim winowajcom? Beylin prbuje odeprze te zarzuty nastpujco: "Take w innych wypowiedziach krytykw >> Poegnania z broni<< atwo odnale pogld, i Michnik nie ma prawa dokonywa pozytywnego osdu Kiszczaka - tak jakby czyni to w imieniu spoeczestwa"; a w innym miejscu: "To przecie oczywiste, i

Kiszczaka - tak jakby czyni to w imieniu spoeczestwa"; a w innym miejscu: "To przecie oczywiste, i deklaracja Michnika (...) nie wpywa na poczynania machiny pastwowej, lecz dotyczy jego indywidualnych relacji z ludmi"; i dodaje: "Przecie Michnik nikogo nie zmusza do zajcia podobnego stanowiska". A po co miaby zmusza? Musiaby by niespena rozumu, a przecie jest inteligentny i przewidujcy. Sposb, w jaki "Gazeta Wyborcza" omieszaa choby ide, a potem prace, Instytutu Pamici Narodowej oraz rzecznika interesu publicznego, pokazuje, e przemoc fizyczna nie jest konieczna, aby oddziaywa na sfer pastwowo-prawn. Take wiele idei - a nawet epitetw, jak "oszoom" - na przykad "neutralne wiatopogldowo rzdy fachowcw" (czyli ludzi ideologicznie uzalenionych od epigonw nowej lewicy - do ktrych awersj zamanifestowali w kocu nawet gdascy liberaowie) zostao skutecznie wmontowanych do gw wielu czytelnikom "Gazety". W liberalnej demokracji sposb funkcjonowania pastwa i spoeczestwa jest w znacznym stopniu okrelany przez tematy - oraz ich ujcia - dominujce w publicznej debacie. To w przestrzeni metapolitycznej - na uczelniach, w mediach, w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji, poprzez fundacje kulturalne itp. - powstaje i upowszechnia si klimat, w ktrym tworz si i dziaaj instytucje pastwowe (jest to szczeglnie widoczne w Polsce, gdzie demokracja jest w procesie budowy). Dzi jak nigdy przedtem politycy skonni s reagowa na intelektualne i ideologiczne mody lansowane przez medialne elity. Nie przypadkiem ironizuje si, e to nie "Gazeta Wyborcza" jest organem Unii Wolnoci, lecz Unia Wolnoci jest parti "Gazety Wyborczej". Adam Michnik jest przez wielu komentatorw uwaany za najbardziej wpywowego czowieka polskich mediw i polityki. Zgadzam si z t opini i dlatego sdz, e adna jego wypowied nie powinna by traktowana jako prywatna - wyczajc te kierowane do poduszki. Michnik jest suchany, czytany i naladowany zarwno przez wyborcw, jak i politykw. Czy zatem rzeczywicie nie ma zwizku midzy od lat prowadzon przez Michnika krucjat przeciw kategorycznym ocenom PRL-u i wzmagajcym si w tym czasie ostracyzmem w wielu instytucjach publicznych i prywatnych wobec osb odmawiajcych spoufalania si z ludmi wspodpowiedzialnymi za zbrodnie tamtego systemu? Wydaje si, e przykad tego, co rodowisko Michnika czyni ze Zbigniewem Herbertem, jest a nazbyt wymowny. Prba przedstawienia pogldw Michnika jako ciekawostki zaczerpnitej z zapiskw jego psychoanalityka budzi pusty miech. Adam Michnik jest osob par excellence polityczn, a jego dziaania maj ewidentne skutki polityczne i spoeczne. Zreszt rodowisko Michnika bardzo dobrze zdaje sobie spraw z wasnej siy i jej zasigu. Dlatego konsekwentnie stara si przenie wszelkie spory ideowe (tyle sprytnie, co na pozr wykpiwanymi jako "ideologia") ze sfery pastwowo-prawnej w metapolityczny obszar przez siebie zdominowany. Lewicowa elita ju dawno rozpoznaa zjawisko zacierania si granicy midzy tymi obszarami. Tylko ze wzgldw taktycznych neguje fakt wzajemnego ich warunkowania si, dziki temu bowiem moe skuteczniej narzuca wasn "ideologi" bez zwracania na ten fakt uwagi opinii publicznej. "(...) nie sposb dopatrzy si w jego (Adama Michnika - przyp. P. P.) wypowiedziach pochway przemocy i zniewolenia" - zapewnia Beylin. Oczywicie ma racj. Wystarczy jednak, e motywowany swoimi idiosynkrazjami Michnik pomg stworzy na wiele dziesicioleci definiujcy scen polityczn bardzo szkodliwy dla Polski ukad "antyendecki", m.in. publicznie wystawiajc komunistycznym zamordystom pozytywne wiadectwa moralnoci. Historiografia molekularna "Wiem jednak, e dzi jednoznaczne sdy moralne nie pozwalaj zrozumie caej zoonoci PRL" pisze Marek Beylin. Problem polega na tym, e zawsze mona powiedzie, e nie "caa zoono" historii zostaa wywietlona, a zatem odnoszce si do niej sdy moralne trzeba zawiesi. To samo dotyczy oczywicie bada biograficznych. Czy pamitaj Pastwo analizy Sartre'a powicone zoonoci osobowoci pisarza i przestpcy Jeana Geneta? Czy przywdcy totalitarni w XX wieku nie byli bardzo zoonymi osobowociami? Im wikszy zbrodniarz, tym endoskopowe badanie jego wntrznoci mona posun gbiej. Potrzeba bardzo prymitywnego zbja i jeszcze bardziej prymitywnego dziejopisa, aby z odmtw zbrodni nie wyanalizowa sprzecznych, ale "pobudzajcych do mylenia" i "wzbogacajcych wiedz" motyww. Historiografia molekularna wzbogaca wiedz - tak sdzi si w rodowisku Beylina - o ile jest pozytywnym pisaniem o negatywnych bohaterach najnowszej historii - pod koniecznym warunkiem, e w bohater by lub jest lewicow szuj - negatywne za jako tzw. grzebanie si w yciorysach. Postulaty zwikszenia szczegowoci bada mona potgowa w nieskoczono - i nauce to nie szkodzi, wprost przeciwnie! Natomiast tego typu postulaty brzmi niewiarygodnie, jeli formuuj je publicyci czerpicy polityczne korzyci z uniewaniania przeszoci. W tej sytuacji, gdyby genera Kiszczak przypadkiem okaza si anioem, powinien baga Adama Michnika, Marka Beylina, Agnieszk Kublik i Monik Olejnik o nierozgaszanie tego faktu.

Kublik i Monik Olejnik o nierozgaszanie tego faktu. Historiografia rozumiejca "Od kiedy dobrowolna ignorancja jest lepsza ni wysiek rozumienia?" - pyta pobudzony retorycznie publicysta "Gazety Wyborczej". Autor ten wielokrotnie w swoim tekcie podkrela wyszo rozumowej analizy historii nad emocjonaln jej ocen. Zgoda, taka zaleno istnieje. Ale czy to wanie Marek Beylin jest zasobnikiem racjonalnoci, rzetelnoci, intelektualnej uczciwoci i samokrytycznoci w badaniach? Spjrzmy chociaby, jak Beylin radzi sobie z kwesti relatywizmu ocen. "Tylko szalecy agodziliby ocen Holocaustu czy guagu" - pisze, ale zaraz dodaje: "Spieramy si choby - w Polsce i na wiecie - o generaw Franco i Pinocheta. A przecie byy to reimy bardziej krwawe ni PRL generaw Jaruzelskiego i Kiszczaka. Dlaczego wic rodzimi dyktatorzy maj by wyjci spod prawa do debaty, przysugujcego innym autorytarnym przywdcom?". Franco i Pinochet to ju nie faszyci, a postacie niejednoznaczne. Kto stworzy taki ich pluralistyczny wizerunek, czyby "Gazeta Wyborcza"? Kiedy i czyim pirem? Moe Marka Beylina (odwany to przecie autor, ktry dla potrzeb argumentacyjnych z samym Szawem wypije bruderszaft)? Dlaczego Jaruzelski i Kiszczak maj by wyjci spod debaty? - pyta Beylin. A ja pytam, dlaczego przy takim, jak u Beylina, rozumieniu historii ma by wyjty spod debaty - na przykad - holocaust? Owszem, zgadzam si z Beylinem, e potpienie tamtej strasznej zbrodni jest w peni uzasadnione. Ja co do tego wtpliwoci nie mam, ale dlaczego nie ma ich Beylin? Ja przecie naiwnie ufam, e czowiek jest zdolny pozna istot rzeczy i wyda o niej kategoryczny sd moralny. Ale dlaczego tak ocenia holocaust Beylin ze swoj koncepcj prywatyzacji poznania i ocen? Jeliby Marek Beylin napisa o zagadzie ydw - jak to robi w odniesieniu do historii PRL - e "kady ma swoj miar czynw wybaczalnych" i e ocena historii "to decyzja indywidualna", zrelatywizowaby tamt tragedi. Gdyby stwierdzi, e potpienie jej sprawcw to skutek dziaania zdrowego rozsdku, utosamiby swoje podejcie z wiedz potoczn, ktrej lewicowi krytycy zarzucaj albo interesowno, albo irracjonalizm. Gdyby wreszcie stwierdzi, e zdanie "Holocaust jest moralnym zem" jest bezwzgldnie prawdziwe, moliwe jest bowiem pozbawione wtpliwoci poznanie przeszoci, musiaby stawi czoo oskareniom swojego wasnego rodowiska - o tyrani prawdy, zudzenie nieomylnoci, zacieranie historycznych subtelnoci przez stosowanie czarno-biaych filtrw (w jzyku samego Beylina jest to "tworzenie rytuau, ktry daje poczucie niezmiennoci wiata"). Beylin staje si ofiar wyznawanej teorii poznania. Pozostaje mu tylko zudna nadzieja, e sprzecznoci argumentacyjne nie zostan mu wytknite. Niestety, dla Beylina "Gazet Wyborcz" czytuj nie tylko gupcy. Chcc by intelektualnie uczciwym, Beylin powinien powtrzy swoj firmow argumentacj w odniesieniu do holocaustu - e "dla jednych staje si on bardziej demoniczny, dla innych - bardziej skomplikowany". Zamiast tego ten wielki racjonalista jak myszka chowa si pod miot niedomwie. In vino veritas "To paradoks - pisze Marek Beylin - dzi w Polsce, kraju chrzecijaskim, wybaczenie wzbudza wicej podejrze ni postawa nieprzejednanego potpienia". Nie w Moskwie, tylko w Leningradzie, nie samochody Woga, tylko rowery, i nie daj, tylko kradn. Reszta u Beylina jest w porzdku. Bo przecie wcale nie "wzbudza", bo jak ma "wzbudza", skoro przez ostatnich dziesi lat spoeczestwo byo pod huraganowym ogniem ideologii tolerancji? Aleksander Kwaniewski i Wojciech Jaruzelski s dzi postrzegani jako przyjaciele nie tylko przez Adama Michnika, lecz take przez znaczn cz od lat ogupianego spoeczestwa. To raczej ich krytycy znaleli si pod presj insynuacji, pomwie i kamstw lewicowej propagandy. Poza tym, dlaczego przebaczanie byym opresorom nie miaoby budzi sprzeciwu, skoro ci wci zachowuj si buczucznie i trwaj przy swoich kamstwach? To, e Adam Michnik si wypowiedzia, nie znaczy, e wypowiedzia si Rzym. Przeciwnie. Powinnimy stale przypomina - zwaszcza modym ludziom, ktrym take w szkoach zaczyna si robi wod z mzgw - przewiny kilku pokole komunistw. Na koniec anegdota ze zbioru Horacego Safrina, ktr dedykuj panu Beylinowi. Bogaty szynkarz na ou mierci przekazuje onie i dzieciom ostatni wol: Poniewa po mojej mierci bdziecie nadal prowadzi nasz interes, chciabym umierajc powierzy wam tajemnic. Czsto widzielicie, ukochani, jak ojciec wasz dolewa do wina wod. Wiedzcie zatem, e wino wyrabia si rwnie z winogron!

Pawe Paliwoda

Ada i spka

Darmowy Hosting CBA.PL

Archiwum ycie z dnia 2002-06-17

S takie gazety, w ktrych nigdy bym nic nie napisa


O publicystyce programowo wykraczajcej poza kanony politycznej poprawnoci, "kraju biaych murzynw" oraz twrczoci literackiej z Rafaem A. Ziemkiewiczem rozmawia ukasz Warzecha

ukasz Warzecha: Uwaasz si raczej za pisarza czy za publicyst? Rafa A. Ziemkiewicz: Raczej za pisarza, ale czy to kogo obchodzi, za kogo ja osobicie si uwaam? Wyrok rynku jest taki, e felietony przyniosy mi wiksz popularno ni proza. Nie ebym narzeka na sprzeda powieci, ale "Viagra ma" sprzedaje si znacznie lepiej, od dwch miesicy jest na listach bestsellerw, co mojej SF nigdy si nie przydarzyo. Musz to przyj z pokor. Przypomina mi si biedny Artur Conan Doyle, ktry przez cae ycie uwaa si za autora powieci historycznych, strasznie si nad nimi mczy, siedzia w archiwach, stworzy sze czy siedem grubych tomw o wojnach napoleoskich i pies z kulaw nog ich nie przeczyta. A jeeli kto przeczyta, to wycznie dlatego, e napisa je autor Sherlocka Holmesa. Czy to znaczy rwnie, e wyej cenisz sobie swoje powieci ni felietony? Oczywicie. Publicystyk pisze si wtedy, gdy zna si odpowiedzi, a proz - gdy zna si tylko pytania. Proza jest trudniejsza, trzeba stworzy ile postaci, ktre wchodz ze sob w konflikty, a kada z nich musi mie racj - bo powie, w ktrej jeden bohater ma racj, a drugi nie, jest do bani, dopiero kiedy wszyscy protagonici maj pen racj, rodzi si dramaturgia godna literatury. Do tego trzeba jeszcze stworzy prawdopodobny wiat, w ktrym wszystko si rozgrywa. Pocieszam si, e proza zostaje na duej. Inna sprawa, e polska rzeczywisto sprzyja felietonom. Utyskiwania na rzdzcych, napisane 12 lat temu, pozostaj wci w 100 procentach aktualne. Zaczynae od pisania prozy SF. Kiedy postanowie zaj si rwnie komentowaniem biecych wydarze? Fantastyka to by mj pomys, moe niezbyt chwalebny, na przeycie PRL-u - chciaem si w niej schowa, bo jak wielu innych uwaaem, e ten syf bdzie trwa, i pewnie jeszcze moje dzieci bd si w nim dusi. Nie czuem si na siach, eby obali ustrj, a te nie bardzo miaem ochot bawi si w jego obalanie, bo na mojej uczelni ludzie, ktrzy si w to bawili, byli, hm... troch dziwni. Zreszt potem wikszo z nich znalaza si w "Gazecie Wyborczej". Wic towarzysko raczej mnie do nich nie cigno. Chciaem pisa uczciw proz, a najuczciwsza bya wtedy SF. W 1988 r. poszedem do wojska, a gdy wyszedem, okazao si, e ustrj si zmieni, z fantastyki ju nie da si wyy i eby nie skoczy jako nauczyciel polskiego, musz wymyli jaki inny sposb na ycie. Par miesicy funkcjonowaem jako utrzymanek swojej wczesnej ony, a to dla mczyzny piekielnie frustrujce. Chciaem si zapisa do Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, ale przysali mi taki odbity na powielaczu kwitek, ebym si buja, bo aden ze mnie pisarz. I w tym stanie ducha wypatrzyem w kiosku pismo "Najwyszy Czas!". Wczeniej widywaem Janusza Korwina-Mikke w telewizji i to, co mwi, trafiao do mojego chopskiego rozumu. Pomylaem wic, e pjd do tego "Najwyszego Czasu!" i zaproponuj im felieton na tematy aktualne. Te felietony, z nadtytuem "Zero zdziwie" - lad suby wojskowej - zaczy si ukazywa od numeru 1/1991 r. No i tak, sam nie wiem kiedy, zostaem publicyst. Skoro redakcje chc mi paci za

1/1991 r. No i tak, sam nie wiem kiedy, zostaem publicyst. Skoro redakcje chc mi paci za komentowanie wydarze politycznych, to komentuj, trzeba z czego y. Staram si robi to uczciwie i mam nadziej, e mi si udaje. W przypadku pisarstwa na pewno miae swoje wzory. A jak byo z publicystyk? Czy tu miae jakie wzorce, czy to bya sprawa cakiem instynktowna? Pisarskich wzorcw miaem cae mnstwo - Ray Bradbury, Philip K. Dick, Strugaccy... Zanim zaczem pisa fantastyk, najpierw j czytaem. Natomiast w publicystyk, jak mwiem, wszedem z marszu. Po prostu przyszedem do redakcji "Najwyszego Czasu!" z pierwszym tekstem, o ile pamitam, o stosunkach midzy Polsk a pastwami za nasz wschodni granic, powstajcymi po rozpadzie Zwizku Sowieckiego. Co tam wczeniej liznem, ale poza Kisielem nawet nie przypominam sobie adnych nazwisk. Czytanie klasykw felietonu zaczo si dopiero pniej, w ramach doksztacania zawodowego. Dzisiaj wymienibym przede wszystkim Adolfa Nowaczyskiego, facet by po prostu niezrwnany. Oczywicie, mia pewne odchyy, ktre w owych czasach nie byy tak draliwe jak dzisiaj. Teraz jako wielkiego felietonist wszyscy sawi Antoniego Sonimskiego, a ja omielam si powiedzie, e Sonimski pisa, owszem, niele, ale przy Nowaczyskim to bya tylko zoliwa mapa. Polska wspczesna felietonistyka sprawia wraenie bardzo uoonej i kulturalnej. Ty si wyrniasz, bo potrafisz naprawd mocno i zgryliwie przywali. Dugo pracowae na taki styl? Myl, e to dziedziczna skonno do naraania si. Dziadek za rozbiorw musia przez niepodlegociow konspiracj wia przez zielon granic do drugiego zaboru, potem wrci z legionami, ale jak Pisudski zrobi zamach stanu, to dziadek zosta zajadym endekiem i zwalcza sanacj jak mg. A po wojnie by szykanowany jako kuak i sanacyjny sotys. Tradycja rodzinna. A mwic powanie: naciski polityczne i wewntrzna cenzura w mediach to jedna sprawa. A druga to terror reklamodawcw. aden reklamodawca nie chce, eby jego teksty znalazy si w pimie, ktre ostro krytykuje wadz, bo w Polsce, eby robi szmalec, trzeba z wadz dobrze y. aden reklamodawca nie chce te, eby jego reklama ssiadowaa z kontrowersyjnymi treciami. A tre kontrowersyjna to kada tre. Jeli piszesz o czym, zawsze znajdzie si kto, komu si to nie spodoba. I dlatego najwiksze pienidze id do tych mediw, ktre bleblaj o "Big Brotherze" czy o romansach Edyty Grniak. A, niestety, dzisiejsze media zale praktycznie wycznie od kasy reklamodawcw. Zwizek Reklamy puszy si, e gdyby nie reklamy, to wszystkie gazety byyby dziesi razy drosze. To znaczy, e reklamodawcy maj 10-krotnie wikszy wpyw na gazet ni jej czytelnicy, e nakad gazety musiaby 10-krotnie wzrosn, eby zrekompensowa wydawcy utrat wpyww z reklam, a to oczywicie niemoliwe. Przy okazji jeszcze jeden mit: nie jest prawd, e jaka gazeta ma duo reklam dlatego, e ma wysoki nakad. Jest odwrotnie - jeeli gazeta ma duo reklam, to na nich zarabia i moe zainwestowa w siebie, w dodatki, w jako produktu i w promocj, co pozwala jej osign wysoki nakad. Jeeli natomiast gazeta chce by niezalena, ostra, i pozostawa w konflikcie z establishmentem, to nie bdzie miaa kasy z reklam, w zwizku z czym bdzie cieniutka, szara, drosza i przez to sprzeda si w maym nakadzie. Wic ostatnie, za co wydawca ceni dziennikarza, to ostro widzenia spraw, intelektualne zacicie czy niezaleno. Moe wyjciem bdzie niezaleno, ktr umoliwia Internet? Nie. Bya taka fala entuzjazmu internetowego, obudzona przez "Microcosm" Gildera i przez Tofflerw. Ale te wizje byy naiwne. Bo co z tego, e kady moe sobie zaoy stron internetow? Kady moe sobie te zaoy telewizj, gazet albo pisa sprayem po murze. Prosz bardzo, zakadaj. A Warner Bross i AOL zao swoj, wo w jej promocj miliard dolarw i moesz im skoczy. Due pienidze wygrywaj z maymi, Internet tego nie zmieni. Notorycznie odmawiasz przestrzegania kanonw politycznej poprawnoci. Jak udaje Ci si funkcjonowa mimo to w gwnym obiegu? Bycie niezalenym publicyst to swego rodzaju gra, wci trzeba zawiera kompromisy. S pisma niszowe, gdzie si czuj jak ryba w wodzie, i s wysokonakadowe. Udao mi si wyrosn na tyle, e moje nazwisko stao si atrakcyjne take dla tych drugich, ale one najchtniej widz mnie na swoich amach z obcitymi jajami. Czasem, cho z blem, daj je sobie obci; jeli mam do napisania co wanego, to godz si, na przykad, zrezygnowa z takiej stylistyki, jakiej uywam w "Gazecie Polskiej" czy "Najwyszym Czasie" i pisa bardziej drtwo, ale za to bardziej merytorycznie. Poza tym z tematw, ktre mnie interesuj, nie kady jest dla pisma atrakcyjny.

ktre mnie interesuj, nie kady jest dla pisma atrakcyjny. Na przykad we "Wprost" mog napisa waciwie kady tekst o sprawach gospodarczych, bo tutaj nasze pogldy si zgadzaj, ale gdybym przynis im artyku o homoseksualistach czy aborcji, to wtpi, czy kupi. Taki tekst zaproponuj, na przykad, "Rzeczpospolitej". Tu umawiam si na artyku o tym, tu o czym innym, i jako docieram do czytelnikw. Wikszoci mediw jest na rk publikowa od czasu do czasu takiego kogo jak ja, kto ma opini - miem twierdzi, e zasuon - czowieka niezalenego. To je w jaki sposb uwiarygodnia, mog powiedzie: prosz bardzo, u nas s rne pogldy, nawet takiego Ziemkiewicza drukujemy, chocia to oszoom. Z drugiej strony, one te mnie w ten sposb uwiarygodniaj wobec tego rodzaju czytelnikw, ktrzy po pismo tzw. prawicowe w yciu nie sign. Nie boisz si, e stajesz si w ten sposb koncesjonowanym nonkonformist? Grozi mi takie niebezpieczestwo, ale staram si jak mog. Jest te niebezpieczestwo przeciwne - e wylduj w szufladzie z napisem "publicysta prawicowy" i bd mg publikowa wycznie w pismach, gdzie wprawdzie wydrukuj mi wszystko, ale na ssiedniej stronie jaki idiota dopisze, e mam racj, bo Michnik to yd. W "Naszym Dzienniku" napisali kiedy, e masoneria zastpuje krzye na karetkach pogotowia "stylizowan gwiazd Dawida", a sowo "ambulans" kae pisa wspak, czyli po ydowsku. Naprawd, takie rzeczy tam potrafi wydrukowa. No i co, mam da si zamkn w obiegu, w ktrym bezustannie grozioby mi znalezienie si w takim kontekcie? Pewien znany ze spektakularnych wystpie polityk i publicysta, mocno z prawej strony, wyznawa pogld, e mona pisa wszdzie, nawet w "Nie", poniewa chodzi wycznie o to, eby ze swoimi pogldami dotrze do jak najwikszej liczby ludzi. Nie zgadzam si. To prosta droga, eby si omieszy i zdeprecjonowa. Co takiego zrobiono niedawno z Wadimirem Bukowskim, zapraszajc go na sesje eurosceptyczne, gdzie wystpowa w towarzystwie Gabriela Janowskiego, Macierewicza i podobnych osobnikw, plotcych oczywiste androny. W ten sposb czowiek wielkiego formatu, z ktrym mona si zgadza albo nie, ale ktry na pewno zasuguje na powane traktowanie, zosta sprowadzony do poziomu wirw. Jest wane, z kim si ssiaduje, w jakim kontekcie si wystpuje. S takie gazety, w ktrych nigdy bym nic nie napisa. Std ta wzmianka na okadce Twojej najnowszej ksiki, e nigdy nie wydrukowae ani sowa w "Gazecie Wyborczej", "Trybunie" oraz pismach uywajcych wulgarnego jzyka. Ale dlaczego akurat te dwie gazety s wyszczeglnione? Na og nie kojarzy si ich z ekstrem. Te tytuy wyznaczaj dwie skrajnoci polskiego rynku mediw - z jednej strony paranoi politycznej poprawnoci i liberalizmu obyczajowego, a z drugiej betonu komunistycznego. A pisma uywajce wulgarnego jzyka to rodowisko, w ktrym po prostu si le czuj. Klem jak byem may, potem z tego wyrosem. Mimo walki z szufladkowaniem, jeste uznawany za prawicowego publicyst. Czy godzisz si z tym okreleniem? Unikam pojcia prawicowoci, bo po rzdach AWS-u naprawd nie wiem ju, co to oznacza. Jeeli prawicowym nazywamy w Polsce rzd, ktry wprowadzi ustaw o dziaalnoci gospodarczej daleko bardziej peerelowsk ni ustawa Rakowskiego, to pojcie prawicy ulego ju takiemu zamydleniu, e lepiej przed nim ucieka. Od biedy przyznam si do "publicysty konserwatywnego". Ale staram si w ogle uciec przed etykiet, bo Polacy lubi myle etykietami i kiedy komu takow przyklej, to czytelnik sdzi, e tak dobrze wie, co znajdzie w jego tekstach, e ju nie musi ich czyta. Wydaje mi si, e przez 12 lat uprawiania tego zawodu zdoaem ilu czytelnikw przekona, e maj do czynienia z publicyst, ktry ma pogldy po prostu wasne. Dlatego po wystpieniu z UPR postanowiem nie angaowa si w dziaalno adnej partii. Czy w zbiorze "Viagra ma" jest jaki tekst, ktry uwaasz za szczeglnie istotny? Nie ma takiego, ktry by mi si wydawa najwaniejszy, ale jest taki, ktrego adna gazeta nie chciaa. To tekst o sprawach polsko-ydowskich pod tytuem "Dlaczego ydzi nas nienawidz?". Nie chciano mi go drukowa, wyjaniajc zwykle, e to wszystko prawda, ale "od tego tematu wolimy trzyma si z daleka". Jakie s inne tematy tabu, z ktrymi nie udao ci si nigdzie przebi?

Jakie s inne tematy tabu, z ktrymi nie udao ci si nigdzie przebi? Zupenych tabu chyba nie byo... Najtrudniejszym tematem jest polemika z Adamem Michnikiem. W Polsce obowizuje niepisana zasada, e Michnika si nie krytykuje, choby to bya krytyka bardzo merytoryczna. Jeli jaka gazeta tak polemik przyjmuje, to naraa si na wielk niech i konkretne pogrki czowieka bardzo wpywowego - czego "YCIE" zreszt samo dowiadczyo. Czasem piszesz albo mwisz, e Polska to "kraj biaych murzynw". O co Ci chodzi? Ta myl przysza mi do gowy w 1995 roku, gdy siedziaem na stypendium w USA i czytaem bardzo niepoprawne politycznie opracowania naukowe na temat amerykaskich spoecznoci murzyskich, zwaszcza w wielkomiejskich gettach. Nie chodzi tu o kolor skry, oczywicie, tylko o ludzi, ktrzy od kilku pokole yj na socjalu. Pniej konfrontowaem to z kilkoma pracami o krajach afrykaskich i z dowiadczeniami kolegi wracajcego z Indii. Zauwayem, e ludzie, ktrzy maj w swojej tradycji niewolnictwo lub kraje, ktre byy koloniami, przejawiaj mniej wicej te same cechy co Polacy. Murzyn z Los Angeles i polski bezrobotny ze Supska poza kolorem skry to dokadnie takie same osoby, z tym samym syndromem wyuczonej bezradnoci, nieumiejtnoci radzenia sobie w yciu i zadbania o siebie, poczonym z nienawici do wszystkich, ktrym wiedzie si lepiej. Problemy Indii czy krajw afrykaskich z demokracj to dokadnie te same problemy, ktre ma w tej chwili Polska. Kiedy mwi o biaych murzynach, chodzi mi o to, e gwn przyczyn polskich nieszcz i cierpie jest to, e jestemy spoeczestwem niewolniczym, paszczynianym. Mamy t paszczyzn gboko zapisan w genach, to ona okrela nasze wybory polityczne, nasze wyobraenie o pastwie. Cae pokolenie ludzi nie moe odaowa, e Gierek ju nie yje i PRL si rozsypa. Jak przesta by biaym murzynem? Mojesz wyprowadzi ludzi na pustyni i prowadza ich po niej tak dugo, a wymaro pokolenie pamitajce niewol. Ale, o ile wiem, Pustynia Bdowska ju zarosa, wic nie bardzo moemy si posuy t sam metod... Nasze narodowe nieszczcie polega na tym, e odrodzenie, odtworzenie normalnych wizi i mechanizmw spoecznych wymaga czasu, a tego czasu nigdy nie mamy, bo leymy w takim a nie innym punkcie mapy. A demokracja podarowana paszczynianym strasznie szybko zwyrodniaa i dzi przypomina do zudzenia sask noc dawnej Rzeczypospolitej - z liberum veto, zot wolnoci, z prywat, z liczn klientel obdarzonej prawami wyborczymi gooty, ktr magnaci karmi i poj za pienidze zagarnite z pastwowej szkatuy, kupujc w ten sposb jej szable i "kreski". To oczywicie moe doprowadzi do tych samych skutkw, co wwczas. Ale to temat na nastpn ksik. Nawiasem mwic, pewnie napisz j na wiosn przyszego roku i pewnie bdzie si nazywa "Polactwo". Ale najpierw, na jesieni, fantastyka - zbir opowiada "Caa Kupa Wielkich Braci".

Darmowy Hosting CBA.PL

Polityka - nr 36/2001

RAFA A. ZIEMKIEWICZ Chytry niewolnik


Polak wci ma dusz paszczynianego chopa

Powrci dogmat rwnych odkw - taki mona wysnu wniosek, gdy wsucha si w reakcje na informacje o perturbacjach polskiej gospodarki, a szczeglnie na ujawnienie wielkiego deficytu budetowego (patrz art. na stronach poprzednich). W bj posano nowy dogmat - e w kapitalizmie pierwszy milion jest zawsze kradziony, a wic naley teraz w ramach akcji ratunkowej po pierwsze zabra bogatym, bo ich indywidualny sukces i tak jest podejrzany.

Czy atwe do przewidzenia wyniki wyborw bd jeszcze jednym dowodem, i w Polsce odya mentalno peerelowska? A czy w ogle kiedykolwiek ona zanika? W dziesi z gr lat po zmianie ustroju w zbiorowym portrecie Polakw zachowania i kalki mylowe uksztatowane wanie w PRL rzucaj si w oczy jak bodaj nigdy dotd. Zamiowanie do peerelowskiego ciepeka socjalnego poczyo si z wczesnokapitalistycznym dorobkiewiczostwem i zachann konsumpcj, a na jedno i drugie naoyy si jeszcze uwarunkowania znacznie starsze. Daje to naprawd niezy koktajl. Przeom bez przeomu Bodaj najbardziej niezwyk stron polskiej transformacji by fakt, e zasadniczym przemianom politycznym i gospodarczym zdawa si nie towarzyszy aden przeom w zbiorowej wiadomoci. Nie byo nawet powanych prb jego dokonania. To wypadek bez precedensu. W wielkiej przemianie, dokonywanej poprzez porozumienie elit antydemokratycznej wadzy i antysystemowej opozycji spoeczestwo wiadomie odsunito na bok, najwyraniej uznajc, e gdy za spraw planu Balcerowicza zmieni si baza, zmiana nadbudowy pjdzie za ni sama z siebie. Wicej nawet - nowa wadza wrcz baa si spontanicznej aktywnoci spoeczestwa i staraa si j stumi. Przywdcy obozu solidarnociowego skrzyczeli wyborcw za to, e skrelajc list krajow naruszyli misternie wykoncypowan rwnowag przyszego parlamentu. Wasa, nie szczdzc mocnych sw, osobicie rozpdza grupy modziey, ktra prbowaa okupacj komitetw partyjnych uniemoliwi niszczenie archiww PZPR lub pikietowa sowieckie bazy wojskowe. Natomiast rodowisko Adama Michnika zaangaowao si przeciwko tworzeniu w Polsce normalnego systemu partyjnego w przekonaniu, e system taki uwolni rzekomo tkwice w Polakach demony; forsowano wic ide "niepolitycznego", szerokiego ruchu spoecznego organizowanego na bazie Solidarnoci, a praktycznie Obywatelskiego Klubu

Parlamentarnego, funkcjonujcego w Sejmie kontraktowym. W tej sytuacji trudno si dziwi, e przecitny Polak zachowa wobec transformacji ustrojowej daleko idc nieufno i bodaj nigdy nie uzna politykw demokratycznych za swoich przedstawicieli, traktujc ich - tak samo jak peerelowskich sekretarzy - jako obcych, "onych", ktrych wysiki naley milczco sabotowa, w sprzyjajcych okolicznociach za wymusza na nich co si da protestami. Zwaszcza gdy przecitny Polak zauway, e wskutek niezrozumiaej dla niego operacji, zwanej planem Balcerowicza, traci ciep osonk socjaln i pastwow gwarancj egzystencji bez wzgldu na indywidualny wysiek. Wystarczy niecay rok, aby spoeczestwo brutalnie pokazao Trzeciej Rzeczpospolitej zgit w okciu rk. Z fenomenu Tymiskiego nowa wadza nie wycigna jednak adnych wnioskw poza stwierdzeniem wystpowania w kraju homo sovieticus i jake polskim milczcym zaoeniem, e byle o sprawie nie myle, jako si uoy. Dziaalno solidarnociowej opozycji w pierwszych latach III RP dowioda jej kompletnego oderwania od spoeczestwa. Oba odamy, ktre skoczyy sobie do garde w wojnie na grze, kieroway si w swych dziaaniach wyobraeniem Polaka wzitym gwnie z lektur Sienkiewicza i studiowania przedwojennej historii. Jawi im si on jako z natury heroiczny a do granic gupoty, lepo poddany proboszczowi, przepeniony uczuciami narodowymi i chci zemsty na sprawcach zniewolenia. Rny by tylko stosunek do owego fantomu. Posolidarnociowa lewica baa si go, podejrzewaa o pogromowe skonnoci i z zaangaowaniem graniczcym z histeri uznaa za sw dziejow misj penienie nad nim stray. Posolidarnociowa prawica domniemany patriotyzm i przywizanie do religii entuzjastycznie afirmowaa, pewna, e wymachiwanie orami w koronie i krzyami, antykomunizm oraz manifestowanie religijnoci zapewni jej bezwarunkowe oddanie elektoratu. Jedni i drudzy trafili w prni. Polak wspczesny okaza si od tego stereotypu jak najdalszy. Polska paszczyniana Nie sposb pisa o wspczesnej polskiej mentalnoci bez uwzgldnienia faktu, e w wieku XX Polska praktycznie stracia ca sw elit. Upust krwi, jakiego doznalimy, porwnywalny moe by tylko z tym, co spotkao pod Bia Gr Czechw. Taka rana w spoecznej tkance nie jest w stanie zagoi si w cigu zaledwie kilku pokole, a zdekapitowany nard nie moe nie ulec daleko idcym znieksztaceniom. Wanie dlatego tylko do kosza nadaj si zamierzche narodowe stereotypy, wyprowadzone z modelu polskoci sarmacko-powstaczej. Ludzie, ktrych mogyby one dotyczy, s dzi midzy Odr a Bugiem niedobitkami, a ciaa ich rodzicw gnij po Palmirach, Katyniach oraz emigracyjnych cmentarzykach na caym wiecie. Po katastrofie wojennej polsko zdominowana zostaa plebejskoci. U podstawy dzisiejszej polskiej duchowoci znajdujemy nie szwoleera, ale paszczynianego chopa. Przy czym chop w niewiele si zmieni w II RP, bdcej krajem szalenie zbiurokratyzowanym i w swym oddaniu rnego szczebla urzdnikom na poy feudalnym, pniej za zosta wyrwany z naturalnego rodowiska, poddany przypieszonemu i przez to powierzchownemu awansowi, a wreszcie poddany pwieczu indoktrynacji Peerelu, ktry z jednej strony echta go zapewnieniami, e jako "klasa pracujca" jest ppkiem wiata, a z drugiej surowymi karami oducza od aktywnoci i samodzielnoci. To co nazywam tu mentalnoci paszczynianego chopa, a co jest podstaw, na ktrej uksztatowa si dominujcy typ Polaka wspczesnego, ma swoje zasadnicze cechy. Dominuje wrd nich gboka nieufno, zwaszcza wobec tych, ktrzy stoj w spoecznej hierarchii wyej. Nie jest to jednak nieufno tego rodzaju, jaka staa za zbudowaniem amerykaskiego systemu checks and balances i mechanizmw staej kontroli wadzy przez obywateli. Polska chopska nieufno jest bezsilna i skania do biernoci, wycofywania si na wasne podwrko. W parze z

tym idzie swoisty chopski praktycyzm - skupienie caego zainteresowania na tym, co zrozumiae, bliskie i dajce konkretn korzy. Polak wspczesny bardzo niechtnie odnosi si do wszelkiej wsppracy i organizacji, a poczucie wsplnoty szerszej ni wynikajca z doranych interesw przejawia rzadko i na krtko. Mimo dziesiciu lat demokracji zupenie nie wrosy w nasz krajobraz partie polityczne. Zrzeszaj one praktycznie tylko tych, ktrzy maj w przynalenoci do partii interes - czonkw licznej administracji pastwowej i samorzdowej. Nie ma wzicia spdzielczo. W pocztkach minionej dekady stosunkowo najlepiej rozwijay si w Polsce zwizki zawodowe odpowiadajce opisanemu wyej wycofaniu z ycia publicznego, skupieniu na wyszarpywaniu od "onych" jakich konkretnych dbr. Szybko jednak take zwizki, ktre weszy w polityk i stay si dla ich dziaaczy trampolin do robienia kariery, straciy zaufanie. atwiej im dzi nakoni Polaka do wzicia udziau w jakiej jednorazowej akcji w rodzaju blokowania drg ni do tego, by si zapisa i bodaj tylko regularnie opaca skadki. Nieufno, bierno, odwrt od wsplnoty na rzecz "konkretnych" swoich spraw to, jak sdz, klucz do opisania zachowa bardzo szerokiej grupy Polakw, grupy na co dzie sabo zauwaalnej, ale decydujcej o wynikach wyborw. Doda moe warto rzecz jeszcze jedn jakby dla kompensacji - to zatomizowane, postpaszczyniane i postpeerelowskie spoeczestwo potrzebuje czasem wyycia si w wybuchach entuzjazmu. Oglna niech do organizowania si kontrastuje ze zrywami takimi jak akcje pomocy dla powodzian czy Wielkiej Orkiestry witecznej Pomocy, brak wizi wsplnotowych - z tumami na papieskich pielgrzymkach, a powszechna nieufno do politykw - z erupcj irracjonalnego uwielbienia dla Aleksandra Kwaniewskiego. Przebiego zamiast przedsibiorczoci Znakomity socjolog rosyjski opisa czowieka wychowanego przez komunizm zwiz i, jak sdz, nader celn formu: "chytry niewolnik". Chytry niewolnik nie prbuje zmienia porzdku wiata, poniewa jest gboko przekonany, e zmieni si go nie da. Zreszt pan go karmi, mwi, co ma robi - niewolnik nie umiaby bez niego y. Ca sw aktywno skupia na staraniach, aby gdzie pana przechytrzy, oszuka. Ot, umkn oku ekonoma i w godzinach pracy przekima w brudzie lub kanciapie albo co zwdzi. Fakt, e po upadku komunizmu niewolnik ma moliwo od czasu do czasu wybra sobie, u kogo bdzie suy, nie zmienia zasadniczo jego nawykw. Przecitny Polak wci postrzega stosunki midzy obywatelem a pastwem jako form stosunkw midzy poddanym a panem, zgodnie z przyzwyczajeniem Peerelu, naoonym na jeszcze wczeniejszy stereotyp stosunkw midzy wsi a dworem. Bierno nie oznacza wcale braku chci do poprawy swego yciowego statusu. Jednak sposb, w jaki si tego dokonuje i w jaki jest to postrzegane, rni nas bardzo od krajw o dugiej tradycji demokracji i rynku. Poprawa swego statusu wie si u nas nierozerwalnie z przekroczeniem bariery i przyczeniem si do "onych", a drog, ktra do tego prowadzi, nie jest przedsibiorczo czy pracowito, tylko spryt. "Lud musi by zdradzany przez swoich najsprytniejszych", by uy sw powieciowego Mateusza Bigdy. Skdind ta powieciowa posta wiadczy, e takie podejcie do aktywnoci publicznej ma korzenie gbsze ni czasy realnego socjalizmu. Jednak wanie przyzwyczajenie z Peerelu organizuje do dzi postrzeganie polityki. Do powszechnej wiadomoci nie dotaro, e istniej rne partie, a nie jak kiedy tylko jedna. Podjcie aktywnoci w ktrejkolwiek z nich oznacza zapisanie si do "onych". Zabawna jest anegdota, jak swego czasu Jarosaw Kaczyski, wwczas w najostrzejszej opozycji, na spotkaniu z ludnoci, ktr przyjecha agitowa przeciwko rzdowi, sam zasypany zosta

pretensjami i wyzwiskami za ze rzdy. Gdy za usiowa wytumaczy, e przecie on nie rzdzi, przeciwnie, jest w opozycji, usysza: "co pan gada, przecie cigle pana w telewizji pokazuj!". Sdzc po zachowaniach polskich politykw - moe nie tych prominentnych, ktrzy nauczyli si lepiej kreowa przed kamer, ale skrytych za ich plecami rzesz lokalnych dziaaczy - wejcie pomidzy "onych" rozumiane jest tak samo take przez tych, ktrzy go dokonuj. wiat dziaaczy jest, jak za Peerelu, wiatem osobnym, osobno t podkrela poziom ycia, uprzywilejowanie wynikajce z ukadu. Jest to wiat, jak za Peerelu, zapewniajcej przetrwanie wzajemnej wymiany przysug oraz bezwzgldnej walki, wymagajcy czujnoci - rozeznania, kto pod kim "wisi", ktry ukad idzie w gr, ktry spada, i odwanej decyzji, gdy trzeba wasne "podwieszenie" zmieni. Podobnie nie ulegy zmianie niejednoznaczne stosunki pomidzy tym, kto przeszed do wiata wadzy a pozostaymi w wiecie rzdzonych. Z jednej strony wiaty te sob gardz, z drugiej wzajemnie si potrzebuj. Peerelowski partyjniak - ktry jak towarzysz Winnicki z filmu Barei w gronie ssiadw wygaduje na wadz, do ktrej sam naley - zla si w jedno z demokratycznym politykiem schlebiajcym wyborcom i ciskajcym na pokaz ich donie. Nowoci jest inna droga wchodzenia pomidzy "onych" - poprzez karier nie partyjn, ale biznesow. Nowo, ale nie tak do koca, bo biznesmen, ktry nie chce zosta zniszczony przez lokalne wadze i urzdy, musi rwnie by w ukadzie, a i biznesy, jakie w III RP okazuj si najbardziej intratne, mao przypominaj to, co Amerykanie rozumiej pod pojciem entrepreneurism. Raczej kojarz si z numerami, jakie za Peerelu dziaacze ZSP robili w spdzielni Uniwersitas. Zaatwi zlecenie na zniwelowanie pastwowego terenu, rozpisa je dla picu na czterdzieci fikcyjnych ksiek, po stwie dla waciciela kadej z nich, a potem dogada si z robotnikami z budowy, ktrzy za skrzynk wdki przyjad ze spychaczem - p dnia kombinowania i zysk rzdu kilkudziesiciu rednich krajowych. Nawiasem, nazwisko autora tego numeru, o ktrym opowiadano z uznaniem na moim wydziale, znalazem ostatnio na jednej z list wyborczych. "Ludziskom przed lipie..." Zarwno obawy jak i nadzieje wizane z endeckim wyobraeniem Polaka okazay si cakiem chybione - gdy Polak okaza si zdystansowany od wszelkiej wsplnoty, z narodow na czele, a rozliczanie winnych komunistycznego zniewolenia wisi mu zupenie, znacznie bardziej skonny jest dawa upust swej zoci w antyklerykalizmie. Antyklerykalizmie, co trzeba zauway, chopskim, a nie inteligenckim. Polski antyklerykalizm pynie nie tyle z libertynizmu, co z zawici o ksiowski samochd i z ludowego praktycyzmu, ktry kae traktowa ksidza jak swoisty zakad usugowy. Ksidz ma urzdzi chrzciny, wesele, wicenie jaj i pogrzeb, za to mu si paci - ale gdy prbuje si wtrca w ycie parafian, przekracza wyznaczon mu granic i budzi reakcje obronne. Zawi o lepszy samochd i mieszkanie jest w ogle jednym z podstawowych motorw napdzajcych wspczesnego Polaka i to napdzajcych go do czynw zupenie ze sob sprzecznych. Z jednej strony tkwi w nim wci gboko peerelowskie wyobraenie sprawiedliwoci, zgodnie z ktr wszyscy powinni mie tyle samo. Kto, kto si wybija, kuje w oczy, budzi nienawi. Z drugiej strony tkwi te w Polaku rozbudzone przez reklam i telewizj pragnienie zdobycia luksusu i ch, by wanie samemu ku ssiadw w oczy. Choby na kredyt - Polacy przez wiele lat brali przecie rekordowe iloci kredytw konsumpcyjnych, cho jednoczenie deklarowali w badaniach daleko idcy pesymizm konsumencki. Sprzeczno midzy postulowaniem "wszystkim po rwno" a garniciem jak najwicej dla siebie jest jednak pozorna. Polak domaga si tyle samo dla wszystkich, dopki nie ma szans wyrwa si z grona podobnych sobie. Co innego, gdy uda mu si granic dzielc "nas" od "onych" przekroczy. Wtedy bdzie to podkrela na kadym kroku "fur, skr, komr" i najwikszym

na caym osiedlu talerzem satelitarnym na dachu. Po tylu zmianach Polak w istocie zmieni si niewiele. Niewiele zmieniy si jego wyobraenia o wiecie i oczekiwania od ycia. Tak e na puent tych tu z koniecznoci szkicowych rozwaa o nim jak ula pasuje piosenka streszczajca marzenia bohatera z liczcego ju ponad wiek "Wesela": "zota wr wysypie ludziskom przed lipie, postawie se paski dwr!"

Darmowy Hosting CBA.PL

RAFA A. ZIEMKIEWICZ CZAS WRZESZCZCYCH STARUSZKW


Krzeso Kuronia
C poradz - bardziej ni publicyst politycznym czuj si pisarzem. Publicysta polityczny powinien zacz ten rozdzia od przypomnienia kariery Jarosawa Kaczyskiego. Potem powinien si skupi na pokazaniu, co jest charakterystycznego w jego widzeniu polskich problemw i w sposobie prowadzenia politycznych rozgrywek (kady polityk - pisaem ju? - ma w takich sprawach swj styl, rwnie niepowtarzalny jak charakter pisma), pokusi si o rekonstrukcj faktycznych celw, jakie sobie postawi (niekoniecznie bowiem s one tosame z deklarowanymi), a nastpnie sprbowa go rozliczy z tego, jak owe cele realizowa, czy mu si to udao i dlaczego nie. Nie bd si uchyla od tych powinnoci publicysty. Ale przyznam szczerze, e jako pisarza najbardziej mnie interesuj w polityce ludzie. Co nimi powoduje, co sprawia, e wybieraj taki sposb na ycie, skd czerpi siy i przekonanie do zajmowania si przez cae lata po czternacie, szesnacie godzin dziennie knuciem, nakrcaniem rnych skomplikowanych kombinacji, majcych zadziaa na trzy, cztery ruchy naprzd? Nie wtpi, po kilkunastu latach obserwowania tej brany, e do polityki trafiaj ludzie o szczeglnych osobowociowych predyspozycjach, ale mimo to bywaj oni bardzo rni. S w tym gronie ludzie nastawieni na materialne korzyci, s chorobliwie spragnieni wadzy i s nawiedzeni, majcy sw misj od Boga; s psychiki proste jak z podrcznika i s malowniczo popaprane, s wreszcie osobnicy nudni w swej przewidywalnoci i s fascynujcy. Jarosaw Kaczyski naley do tych najciekawszych i zarazem najtrudniejszych do rozgryzienia. Stanowi niezwyk mieszank idealizmu i pragmatyzmu ocierajcego si o cynizm, a czsto wyranie granic cynizmu przekraczajcego. Taki ocierajcy si o cynizm pragmatyzm jest zawodow chorob politykw, nasilajc si z czasem, cho w rnym tempie, zalenie, czy kto, jak wikszo postkomunistw, idc do polityki, od razu nastawia si na karier w aparacie, czy te, jak ludzi Solidarnoci, wcigno go raczej poczucie misji i ch dokonania wielkich rzeczy. Zawodow chorob politykw jest take co, co oni sami zapewne nazwaliby "utrat zudze co do ludzi". Polityk, zwaszcza wany polityczny lider, otoczony jest stale przez lizusw, cwaniakw i pieczeniarzy, z pewn domieszk nawiedzonych. Stopniowo nabiera przekonania, e, jeli pomin kompletnych wariatw, wszyscy ludzie kieruj si prostymi do zrozumienia, niskimi motywacjami i kadego mona kupi, kadego podpuci, z kadym ubi "dil". Zawodow chorob politykw jest wreszcie postrzeganie wiata jako swego rodzaju ukadanki, szachownicy, na ktrej uzyskanie zamierzonego ukadu pionw lub ich wymiana na inne staje si celem samym w sobie. Wszystkie te zawodowe schorzenia nie ominy Kaczyskiego (umwmy si na przyszo: jeli nie stawiam przy tym nazwisku imienia, to znaczy, e mwi o Jarosawie, bo o nim po prostu wicej jest do powiedzenia; w

przeciwnym razie bd zaznacza, i mowa o jego bracie) - a jednak zachowuje on od lat co, co odrnia go od innych polskich politykw, moe poza jednym, ale o tym za chwil. A mianowicie: autentyczn, przemon pasj. Potrzeba skutecznoci, tak wana dla polityka, zwaszcza gdy z czasem poczy si z rutyn, skania raczej, by traktowa wszystko moliwie beznamitnie, tak jak wytrawny gracz traktuje figury albo karty i rozmaite ich ukady. Kaczyski tymczasem polityk gboko przeywa i niekiedy nie potrafi ukry, e stanowi ona dla niego co wicej ni gr - jego misj i powoanie. Owszem, zdarza si twrcy i prezesowi PiS chowa urazy i uprzedzenia do kieszeni. Ale zwykle tylko po to, aby w kocu i tak da im wyraz, i to czsto na forum oraz w momencie zupenie nieodpowiednim, ze szkod dla swojego wizerunku. Wida po prostu, e cho Kaczyski chciaby uchodzi za ywy komputer, za gracza zimnego i pozbawionego uczu, to wychodzi mu to marnie; wizerunek powanego polityka, tak jak go sobie po dyletancku wyobrazi i narzuci (po dyletancku, gdy niesuchanie doradcw od pijaru i marketingu jest wrd ludzi jego pokolenia i formacji intelektualnej prawidowoci), w medialnej praktyce jest raczej wizerunkiem wypranego z poczucia humoru sztywniaka. Na dodatek sztywniaka nadsanego, bo mimo wyranych stara Kaczyski zwykle nie potrafi si powstrzyma od publicznego okazywania irytacji, a nawet od wpadania w zo. Charakterystyczne, e ukrywanie uczu pozytywnych idzie mu znacznie lepiej. Ale trudno si nie irytowa, jeli ma si wielkie zamierzenia, a co chwila wdeptuje w jakie wstrzymujce ich realizacj duperele. Pod tym wzgldem jest Kaczyski przeciwiestwem Kwaniewskiego, ktry jeli tylko uznaby, e to dla jego wizerunku korzystne, potrafiby si promiennie i ciepo umiecha nawet w momencie, gdy mu wanie narobiono na gow (jeli ten przykad wydaje si Pastwu absurdalny, to prosz sobie przypomnie niektre z wizyt byego prezydenta w Moskwie; mnie si wydaje, e sytuacja tak mniej wicej tam wygldaa); bliej Kaczyskiemu raczej do Wasy, z ktrym czy go to samo poczucie posannictwa, przeradzajce si atwo w przekonanie o wasnej nieomylnoci. Zreszt wzajemna nienawi, jak ywi do siebie byy prezydent i jego niegdysiejszy gwny rozgrywajcy, ktremu w znacznym stopniu sw prezydentur zawdzicza, jest tego podobiestwa przejawem. Ludzie majcy przemone poczucie susznoci nie s po prostu w stanie dugo ze sob wytrzyma. Tym z kolei, co Kaczyskiego zasadniczo od Wasy rni, jest brak osobistej pychy, ktra zreszt byego prezydenta przywioda do przedwczesnego upadku. Kaczyski wydaje si pozbawiony potrzeby upajania si hodami, chodzenia w glorii zwyciskiego wodza i zbawcy. W zupenoci wystarczyby mu sukces.

Kajetan Morawski - co ciekawe, ten cytat przywoa swego czasu Piotr Zaremba, piszc wanie o Kaczyskim - opisywa sanacyjne pastwo jako folwark, po ktrym Marszaek zwyk przechadza si na podobiestwo gderliwego dziedzica zagldajcego w rne kty i przesuchujcego ekonomw. Tego pochwali, tamtego zbeszta i wyoi kosturem, a jeszcze innego w ogle przegoni i zastpi kim innym. Od siebie powiem: bingo! Jak tam byo z Pisudskim, o to si kci nie bd, Morawski pewnie wiedzia lepiej (cho z drugiej strony z racji odstawki, w jak poszed po zamachu, mg by uprzedzony). Ale do Kaczyskiego to wyobraenie pastwa jako woci dogldanych gospodarskim okiem przez troskliwego dziedzica pasuje po prostu idealnie.

Z Michnikiem czy Kaczyskiego wicej podobiestw ni z Was. Ten ostatni wydaje si czowiekiem poddanym politycznemu instynktowi, urodzonym taktykiem, ktrego podstawowym tropizmem jest - zwyciy w starciu. Oczywicie, mia jak ogln wizj tego, jak powinna Polska po tym zwycistwie wyglda, ale nie by przywizany do jej szczegw; gdy byo to potrzebne do zwycistwa, potrafi Balcerowicza ostro atakowa, by po paru miesicach, gdy

potrzebne do zwycistwa, potrafi Balcerowicza ostro atakowa, by po paru miesicach, gdy potrzeby si zmieniy, odda mu pen wadz nad gospodark, id o zakad, e i w pierwszym, i w drugim wypadku niespecjalnie si interesujc, na czym waciwie tak kontrowersyjne reformy Balcerowicza polegaj. Dwaj pierwsi natomiast znacznie lepiej wiedz, czego chc, a najlepiej - czego nie chc. Te wizje s kracowo rozbiene i nie do pogodzenia. To, w czym jeden widzi idea, do ktrego naley dy, drugiego napawa lkiem jako najwiksze z czyhajcych na Polsk zagroe - i odwrotnie. Obie wizje Polski s nie do pogodzenia take dlatego, e s wizjami, mona rzec, ostatecznymi, czy te raczej: docelowymi. Nie na kadencj czy dwie, a na zawsze. Uyte przez akowskiego okrelenie "zmieni Polsk" nie najlepiej oddaje istot rzeczy, jest po prostu za sabe. Trzeba podkreli, e tu chodzi nie o jak tam zmian, ale o Wielk Zmian, o zmian historyczn. Kaczyski, podobnie jak Michnik, naley do tej formacji, dla ktrej polityka stanowi posannictwo, misj, zadanie na miar historii - nawet jeli nie sposb jej uprawia inaczej, ni grzznc w drobiazgach, w zaatwianiu drobnych spraw i interesw, bo wymaga tego technologia zdobywania i sprawowania wadzy, to wszystko jest podporzdkowane Wielkiemu Celowi. A ludzie majcy Wielki Cel zwykle maj te silne przekonanie, e ten Cel daje im szczeglny immunitet - mwic najprociej, e uwica rodki. W obu wypadkach t prawidowo moemy uzna za spenion. No i jeszcze jedno podobiestwo - obaj przywdcy "wojny na grze" waciwie nie zauwayli, e ju si ona skoczya, e mino od niej osiemnacie lat, e dzieci, ktre urodziy si w czasie sawnej awantury na posiedzeniu Komitetu Obywatelskiego, weszy ju w penoletnio i e w ogle przez te osiemnacie lat mnstwo rzeczy si zmienio. Oni tymczasem - obaj reprezentujcy typ ludzki doskonale opisany przez Raymonda Chandlera sowami "niczego nie zapomina i niczego si nie uczy" - wci tkwi w postawionych wtedy diagnozach. Jeden chce broni demokracji zagroonej przez polski nacjonalizm, drugi pastwa zawaszczonego przez nadal stanowicy zwart i zorganizowan si komunistyczny aparat nomenklatury i sub specjalnych.

Pozwlcie Pastwo, e teraz na chwil cofniemy si myl jeszcze dalej, a o trzydzieci lat wstecz. Chc bowiem speni obietnic z pocztku rozdziau - obietnic pokazania Jarosawa Kaczyskiego w taki sposb, w jaki powinien go zobaczy nie publicysta polityczny, a pisarz. A zadaniem pisarza jest w takim opisie znale scen, moment z ycia swego bohatera na tyle charakterystyczny, aby zawiera si w nim skrt caej fabuy. Mam przed oczami tak scen - i gdybym mia pisa o Kaczyskim powie albo scenariusz do filmu, bez wtpienia od niej bym wanie zacz. Od bahego wydarzenia, opowiedzianego zreszt, i to te wiele o nim mwi, przez samego Kaczyskiego. Jest rok 1977, Jarosaw Kaczyski zostaje po raz pierwszy zaproszony na due spotkanie KOR, z ktrym od niedawna wsppracuje. "Przyszedem, usiadem przy stole. Otwieraj si drzwi i wkracza czowka opozycji: Kuro, Macierewicz, Jan Jzef Lipski itp. Patrz ze zdumieniem, a tu wszyscy, ktrzy siedzieli przy stole, wstaj i przenosz si pod ciany. Podniosem si take, ale by ustpi miejsca Lipskiemu, ktry by starszym panem, koleg mojej mamy i czowiekiem chorym. On jednak usiad obok, a Kuro, wykorzystujc ten moment, ju wiesza swoj skrzan marynark na MOIM [podkrelenie - RAZ] krzele. Ja jednak spokojnie na nim usiadem i miejsca Kuroniowi nie ustpiem". Kuro by czowiekiem nieco modszym od Lipskiego, lecz od Kaczyskiego jednak starszym o cae pitnacie lat - wic ju choby z tej tylko przyczyny ustpienie mu miejsca nie byoby ze

strony modego dziaacza adnym ponieniem. Ale nie sposb mierzy jego zachowania tylko kwesti, kto by modszy, a kto starszy. Jacek Kuro, nieobdarzony adnym formalnym tytuem w rodzaju prezesa czy przewodniczcego Komitetu Obrony Robotnikw, w roku 1977 de facto kim takim jest. Jest ju waciwie legend podziemia, czowiekiem po kilku odsiadkach; to w jego mieszkaniu stoi telefon, na ktry dzwoni wszyscy proszcy o interwencj w jakiej sprawie i wszyscy korespondenci zagraniczni. Jacek Kuro jest mentorem, wzorem, autorytetem i czowiekiem otaczanym ogromnym szacunkiem. A tu jaki, z przeproszeniem, ptak, zaproszony na zebranie KOR po raz pierwszy, aduje si przed nim na krzeso i jemu, Kuroniowi, kae sta. Ten oto, eby si nie wyrazi gorzej, debiutant uwaa, e nie jest od sawnego Kuronia w niczym gorszy - by pierwszy, wic bdzie siedzia, a tamten, skoro pniej przyszed, niech stoi. Sprbujcie sobie Pastwo t scen wyobrazi: oburzenie, pene zdumienia spojrzenia obecnych, ich zaskoczenie, pochrzkiwania. Kuro dyszcy zwalicie nad krzesem, na ktrego oparciu ju zdy powiesi marynark. I mody Kaczyski udajcy, e nic nie zauwaa, niezwracajcy uwagi na pen potpienia cisz i ponaglajce spojrzenia. A moe wrcz trzymajcy si rkami poprzeczek krzesa, aby nie mona go byo z niego wywali si? To ju, oczywicie, moja wyobrania, starajca si t scen filmowo oprawi w odpowiednie zblienia i odjazdy kamery. Krzysztof Kopotowski napisa kiedy w wyobrani swj film o Michniku i przez niego o polskiej historycznej przemianie ( >>Obywatel Michnik<< ) - wolno i mi zastanawia si nad analogicznym nienapisanym scenariuszem Prezes Kaczyski.

Darmowy Hosting CBA.PL

Archiwum

ycie z dnia 2001-11-14

Rafa A. Ziemkiewicz To hipokryzja


Adam Michnik wmawia nam uparcie - gdy leao to w interesie jego formacji - e nic w tym zego, jeli byy konfident SB jest ministrem, dyplomat lub posem. Rkami swych podwadnych i sam osobicie wylewa kuby pomyj na zwolennikw lustracji. Ly ich, posugiwa si histeryczn przesad i wiadom demagogi, usiujc lustracyjne procedury - analogiczne do normalnych w cywilizowanym wiecie procedur clearingowych - przedstawi jako "czystki" czy sdy kapturowe. Szczeglnie nieuczciwym, a skdind typowym dla Michnika chwytem byo wiadome zmieszanie porzdkw polityki i moralistyki. Lustracja nie miaa przecie suy demaskowaniu ani osdzaniu ludzi, ktrym zdarzyo si zaama w ledztwie lub ulec szantaowi - miaa tylko i wycznie sprawi, aby ludzie tacy nie zajmowali stanowisk, na ktrych ich przesze uwikania byyby grone dla pastwa. A tymczasem antylustracyjna propaganda "Wyborczej" podkrelaa nieszczcia tych, ktrych SB zdoaa "rozku" i wzywaa do zaniechania na nich "zemsty". Tymczasem okazao si, e haniebny epizod ma w swym yciu take jeden z publicystw "Wyborczej". I oto redakcyjna wierchuszka zgodnie orzeka, e Lesaw Maleszka "musi znikn na dugie lata z amw >> Gazety<< ", bo "straci wiarygodno i szacunek". Niezwyka zaiste zmiana! Gdyby Maleszka mia czelno pcha si w imi etosu do wadzy (w czym rekomendacja oficerw prowadzcych zapewne by pomoga), to miaby "wiarygodnoci i szacunku" do. Ale e nie prbowa, e wiadom swej uomnoci pisywa skromnie np. o Internecie, wzbudzi w Michniku "moralne obrzydzenie". Obrzydzenie, ktrego bynajmniej nie wzbudzili ci z listy Macierewicza i ci, ktrym si udao na niej nie znale. Podobnie jak w sprawie pana Kaucza, obecne opinie Michnika i jego przybocznych pozostaj tu w kracowej sprzecznoci z tym, co te same osoby gosiy jeszcze kilka lat temu. Wida teraz wyranie, e caa ta wzniosa moralistyka bya jedynie przykrywk dla cakiem przyziemnych, politycznych rozgrywek. Jak czsto bywa u ludzi, ktrym atwo przychodzi przybieranie pz Moralnej Wyszoci, zmiana punktu siedzenia wystarczya do zmiany punktu widzenia. Redaktor Michnik daje w ten sposb popis obrzydliwej hipokryzji i adne intelektualne wygibasy, ktrymi usiuje zamaza sprzeczno midzy swymi wczorajszymi a dzisiejszymi wypowiedziami, nie s w stanie tego faktu ukry.

Rafa A. Ziemkiewicz jest publicyst i pisarzem. Wielokrotnie goci take na amach "YCIA". W tym roku zosta laureatem Nagrody Kisiela za "pisanie pod wos".

Archiwum

ycie z dnia 2000-09-09

Oczy szalone
Kampania prezydencka - 1990 r.
Zachodni korespondenci wyjedaj od nas, bo jak mwi "Polska to nudny kraj". I maj racj. Wystarczy spojrze na sposb prowadzenia kampanii wyborczej - nudna, rozlaza, nie budzi wikszych emocji. Nie to, co dziesi lat temu, podczas pierwszych w peni wolnych wyborw w powojennej Polsce. Wtedy to si dziao!

W Pocku na kilka tygodni przed wyborami prezydenckimi, 25 padziernika 1990 roku pewien mczyzna zadga noem swojego zicia. Poszo o to, kto jest lepszy - te by za Was, zi za Mazowieckim. Klimat agresji by wszechobecny; o to, kto ma by prezydentem, kcono si wszdzie: w pracy, na ulicy, przy kieliszku. O burdach o podou politycznym prasa regionalna donosia prawie codziennie, na wiece i spotkania przychodzio mnstwo polemistw i zwykych krzykaczy. Kilkakrotnie solidnie kto oberwa na wiecach Wasy. Kiedy "Solidarno Walczca" zaatakowaa zwolennikw przywdcy wielkiej "Solidarnoci", jedni wiadkowie opowiadali, e starzy dziaacze od Lecha bili niewinnych ludzi metalowymi prtami. Inni, e bili modzi z "SW" drewnianymi pakami pomalowanymi na czarno. Na dworcu w Katowicach sokici poszczuli psami kilka osb. Pogryzieni zostali czonkowie KPN, ktrzy natychmiast zrobili z tego afer polityczn. W Tomaszowie Lubelskim prbowano bez powodu eksmitowa biuro wyborcze Romana Bartoszcze, w caym kraju w lokalach wyborczych leciay szyby. Ulotki rozrzucano nawet po kocioach, czsto przy sprzeciwie duchownych. Plakaty przeciwnikw zrywano z pedantyczn bezwzgldnoci. Tylko podczas jednej akcji niszczycielskiej zerwano w jedn noc 1500 plakatw i transparentw z podobizn Lecha Wasy w Gorzowie Wielkopolskim, Midzyrzeczu i Myliborzu. Z kolei w caym kraju na nie zerwanych plakatach z wizerunkiem pierwszego premiera III RP dorysowywano gwiazd Dawida. To bya te ostatnia kampania, kiedy rozlepiacze (zdzierajcy take) nie brali za swoj prac ani zotwki. Was i Mazowieckiego - dugo panowaa opinia, e pomidzy nimi rozegra si ostateczna walka obrzucano nieparlamentarnymi epitetami. W zjadliwych felietonach w "Tygodniku Solidarno" Mazowieckiemu wytykano opieszao, brak energii, uleganie sabym ju komunistom. W "Gazecie Wyborczej" Wasa to by ten, ktry lata z siekier, zwizkowy satrapa, kandydat na operetkowego dyktatora. Obie strony prowadziy kampani negatywn, Piotr Wierzbicki opowiedzia si za ni expressis verbis w jednym ze swoich felietonw. Wasa pogardliwie na jednym z wiecw (co wycignito mu w wyborczym programie telewizyjnym Mazowieckiego) powiedzia o urzdujcym premierze: "Z panem Tadeuszem to ja mog pchy apa...". Do spotkania przed kamerami obu kandydatw bezporednio przed I tur nie doszo. Niejako w zastpstwie wybrali si do telewizji Adam Michnik i Jarosaw Kaczyski. Pierwszy napicia nie wytrzyma naczelny "GW" i zacz przerywa prezesowi Porozumienia Centrum. Ten ostatni z umiechem rzuci do telewidzw: "wanie tak by wyglday dalej wasze rzdy...". Nazajutrz "GW" zauwaya, e temperatury spotkania nie wytrzymay nawet lampy w studiu i wysiady. Dwa dni potem emocje signy zenitu: Mazowieckiego przegoni on, czarny ko, biznesmen z trzema paszportami, czowiek znikd, ktry omieszy raczkujc polsk demokracj - Stan Tymiski. "Czy Polska stanie si pomiewiskiem caego wiata?" - pytaa dramatycznie "GW" na czowce, kiedy Tymiski dosta w sondaach 21 procent, a Mazowiecki tylko 17 procent poparcia.

Tymiski dosta w sondaach 21 procent, a Mazowiecki tylko 17 procent poparcia. "Raczkujca demokracja" bya jednym z najczciej uywanych zwrotw przez publicystw tamtego okresu. Niezwykle pobaliwi w stosunku do samych siebie i autoironiczni bylimy wwczas. Krzysztof W. Kasprzyk, wtedy wieo powrciwszy z wykadw na amerykaskich uczelniach (m.in. Wydzia Dziennikarstwa i Komunikowania Masowego Uniwersytetu Stanowego Colorado w Boulder), by bezlitosny. Napisa na amach "GW", e polska kampania wyborcza w porwnaniu z tymi w Stanach "to po prostu karzeek". I dalej: "Nie ma kiedy uksztatowa si i ugruntowa wyborczy wizerunek poszczeglnych kandydatw, sia bd sabo ich osobowoci, chwytliwo ich propagandowych hase, nie mwic o przejrzystoci i nonoci najistotniejszych punktw programu. Pozostaj etykietki, obraz skada si z klisz, ktre raczej przeduaj istniejce stereotypy ni dodaj kandydatom oblicza dynamicznych politykw. Wasa cwany prostak, Mazowiecki - pospny lamazara, Moczulski - wodzowski charakteropata, Bartoszcze chopek-roztropek, Cimoszewicz - czerwony besserwisser, Tymiski - pokn kij i nie umie po polsku". Kandydaci rnili si jednak zasadniczo w obrazie, jaki chcieli sprzeda swoim wyborcom. Zwolennicy premiera ukuli haso "Mazowiecki prezydentem Polski rozsdnej". Mazowiecki w wywiadach sprzeciwia si wasowskiej koncepcji przyspieszenia twierdzc, e szybciej si nie da reformowa kraju w tak wyjtkowej sytuacji. Po prostu "adnych cudw". Jeszcze na dugo przed kampani, artem wspomina w jednej rozmowie, e powinien tak jak Churchill obieca swoim rodakom "krew, pot i zy". Przez to, e niewiele obiecywa, mia sta si wiarygodny. "Zaufaem spoecznemu zrozumieniu" powiedzia w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" na pi dni przed pierwsz tur. Nie byo dobrego gruntu dla takiego mylenia, kraj przenikaa wtedy atmosfera rewolucji. Sam Mazowiecki wydawa si niezdecydowany - nie byo tajemnic dla opinii publicznej, e premier dugo da si namawia na start w wyborach. Zdaniem wielu specjalistw to wahanie przede wszystkim przynioso porak Mazowieckiemu (to jakby on, a nie Wasa mia dziaa wedle zasady "Nie chc, ale musz"). W sondau CBOS z kwietnia 1990 roku na Mazowieckiego chciao gosowa 24 proc. ludzi, a Wasa ze swoimi 16 proc. poparcia by daleko w tyle za Bronisawem Geremkiem - 19 proc. poparcia, a nawet Wojciechem Jaruzelskim - 17 proc. Kiedy zapytano respondentw, kto najbardziej nadaje si na prezydenta, a 68 proc. wskazao Mazowieckiego, podczas gdy Was tylko 52 proc. Ale jednoczenie Polacy byli przekonani o niezwykej popularnoci przywdcy "S" i wierzyli w jego szczliw gwiazd, nawet jeeli sami nie zamierzali na gosowa. Na pytanie "kto bardziej podoba si Polakom i to wanie on wygra wybory", 41 proc. odpowiedziao, e Wasa, 27 proc., e Mazowiecki. Sami zwolennicy urzdujcego premiera wygldali na zrezygnowanych: z bada wynikao, e wielu z tych, co chcieli odda gos na Mazowieckiego, byo przekonanych, e z Was nie uda mu si wygra. W pewnym momencie w sztabie Mazowieckiego pojawiy si nawet opinie, e takie gosy publikuje si specjalnie, by sia defetyzm w szeregach konkurencji. Mazowiecki by tym, na kogo "wypadao" gosowa. O Wasie natomiast mona rne rzeczy wypisywa, ale nie to, e brak mu byo pewnoci siebie. Mwi w wywiadzie dla "Polityki": "Mnie demokracja nie jest straszna, tumw si nie boj, porozumiem si z nimi, bo mam argumenty. Nie jest to bynajmniej z mej strony zarozumialstwo - jestem z tej masy, z tej soli i dlatego sobie poradz, a Mazowiecki sobie nie poradzi". Jakby chcia powiedzie: Ja czuj ludzi, poprowadz ich za sob w dobrym kierunku. Wasa to prawdziwy przywdca, trybun ludowy. Kogo takiego potrzebowa przede wszystkim polski robotnik: rok pniej przeprowadzono badania (autor J. Gardawski), z ktrych wynikao, e poowa robotnikw i ich przeoonych preferowaa autorytarny model rzdzenia. Chcieli silnego czowieka na prezydenta. Wdz wielkiego ruchu spoecznego apelowa do ludzkich emocji i namitnoci, a nie do rozumu. Hasem byo przyspieszenie reform politycznych i gospodarczych. Jednak Wasa nie mia szczegowego planu dziaania jako prezydent. Kiedy ludzie Mazowieckiego zaczli przekonywa, e ich kandydat ma najlepszy program, sztabowcy Wasy zrozumieli dopiero, e co trzeba tu zrobi. Mwi Jan Purzycki, jeden z twrcw telewizyjnej kampanii Wasy: - Konstruowanie takiego "programu" wydawao mi si strat czasu, bo w kampanii chodzio o zaprezentowanie konkretnego kierunku mylenia, pewnej wizji Polski. Ale wszyscy mieli program, to my te musielimy mie. Pospiesznie wypisano kilkanacie punktw i wydrukowano, by mc w "program" pokaza w razie potrzeby. W jednym z przemwie Wasa wzi do rki tych kilka kartek, potrzsn nimi i powiedzia: "Ja mam najlepszy program i mog o nim podyskutowa", po czym rzuci te kartki na st i zacz mwi znowu od siebie. Do listopada nikt nie przejmowa si tym, co mwi i robi Stan Tymiski. Traktowano go z pobaliwoci,

Do listopada nikt nie przejmowa si tym, co mwi i robi Stan Tymiski. Traktowano go z pobaliwoci, nawet sympati. Wiadomo byo, e jest biznesmenem prowadzcym interesy w Kanadzie i Peru, haso mia banalne i enigmatyczne: "Hasem naszym zgoda bdzie i ojczyzna nasza". Mwi o podatkach, o szansie dla modych, o potrzebie walki z bied. Dr Tomasz ukowski, socjolog: - Politycy solidarnociowego rzdu w latach 1989-90 podtrzymywali iluzj, e transformacja bdzie szybsza i mniej bolesna, ni naprawd miao to miejsce. Mwili, e bezrobocie, bdzie liczone w setkach tysicy, a nie w milionach, nikt nie przewidywa, e spadek produkcji na pocztku bdzie tak wielki, e tak wiele zakadw zbankrutuje, e rolnictwo przeyje tak powany kryzys. Tymiski za mwi jednoczenie co, co ludziom zawiedzionym wydao si niesychanie atrakcyjne: Mona zbudowa kapitalizm atwiej i mniejszym kosztem. Ja wiem o tym najlepiej, bo mnie udao si odnie sukces w kapitalizmie. Tymiski by dzieckiem "wojny na grze". Mit "Solidarnoci" oparto na jej jednoci. "My" kontra "Oni". Kiedy "nasi" wystpili przeciw sobie, dua cz wyborcw zniechcia si do obu stron konfliktu. Pojawio si miejsce na kogo trzeciego. Dr ukowski: - W to miejsce wszed Tymiski, ktry pachnia Zachodem. Postkomunici nie mieli takich moliwoci, bo wwczas jeszcze nastroje spoeczne im na to nie pozwalay. Kilka miesicy wczeniej byli komunici przegrali wybory samorzdowe, pomimo e chowali si czsto za rnymi lokalnymi i regionalnymi szyldami. Im bliej wyborw, tym jzyk przybysza zza oceanu sta si ostrzejszy i niewyparzony. "Solidarno" bya dla niego nie lepsza od PZPR, a jej liderw Tymiski stawia na rwni z Bierutem czy Gomuk. "Od czasw wojny panuje rzd totalitarny - to jest totalitarny rzd Wasy", mwi na wiecu w Katowicach 4 grudnia, na pi dni przed drug tur. Ciepo za wypowiada si o Jaruzelskim. W otoczeniu Tymiskiego roio si od ludzi zwizanych ze starym reimem. To bya chyba ostatnia tak amatorska kampania. Nowoczesnego marketingu politycznego jeszcze u nas wtedy nie znano. Wasa i Mazowiecki lekcewayli sobie te techniki. Dla ludzi wyrosych z etosu "S" zasada: "to, jak mwisz, jest rwnie wane co mwisz", bya nie do przyjcia. Marian Terlecki, szef telewizyjnej kampanii przewodniczcego Wasy wspomina, e trudno byo z nim cokolwiek nagra. Nienawidzi reyserowanych wystpie. Kiedy musiano nagra mow kandydata otwierajc cykl programw w TV, Wasa sam si nagra. Wyrzuci ca ekip z duego pokoju w swoim domu, sam wczy kamer i przemawia. Wypado wietnie. Tylko e w pokoju stay dwie kamery: jedna profesjonalna i zwyka VHS. Wasa wczy t drug, bo wiedzia, jak si j wcza. Jako nie pozwalaa na pokazanie tego w TV, wic ekipa musiaa jeszcze raz przyjecha. Wasa znowu wyrzuci wszystkich z pokoju, wczy waciw kamer i nagra si jeszcze raz. W programach Wasy pokazywano ogromne tumy na wiecach, wida byo, jak przyszy prezydent czuje si na nich dobrze. Mazowiecki ich unika, wida to byo w telewizji. Przemawia zmczonym gosem. Marcel oziski reyserujcy telewizyjne programy Mazowieckiego ju po wyborach mia powiedzie Terleckiemu: "mielicie atwiej, bo promowalicie urodzonego aktora". Sam oziski odmwi rozmowy o tamtej kampanii: - Prosz mi wybaczy, ale nie chciabym dzisiaj wraca do tamtych czasw. Ataki sztabu Mazowieckiego odpierano z wyjtkow zrcznoci. Kiedy Wasa na jednym z wiecw rzuci co o siekierze, dorobiono mu gb "czowieka z siekier". Marcel oziski, wymyli spot z map Europy: ostrze wielkiej siekiery wbija si w zachodni granic Polski. Czyli: Wasa chce nas odci od Europy. W odpowiedzi powstaa animowana siekierka Wasy w jego programach (autorstwa Bogdana Czajkowskiego). Niesforna i zadziorna przegania czerwone pajki, zjada sowo "nomenklaturowe", cauje sowo "spki". Udao si odwrci negatywn symbolik - siekierka bawi, da si polubi. Kiedy w programie Mazowieckiego pojawili si intelektualici krytykujcy Was (m.in. Szczypiorski i Wajda), u Wasy pokazano ich jak rok wczeniej robili sobie z nim zdjcia, serdecznie ciskali si z szefem "S". - Czasami wychodzio tak, jakby nasza ekipa przewidywaa pewne uderzenia - twierdzi Purzycki, dlatego w sztabie konkurenta podobno szukano "wtyki" Wasy. Terlecki: - Wtedy istnia znakomity przekaz medialny, bo ludzie byli chonni wszelkich form reklamy. Take nigdy potem do kandydatw nie zgaszao si z wasnej woli tylu chtnych z poparciem. Nasi sympatycy z Francji sami wpadli na to, by namwi Nastassj Kinski na poparcie Wasy (siedzc na ku powiedziaa do kamery "I love you, Lechu"). Podczas wieczoru wyborczego, w czasie kiedy jeszcze gosowanie trwao, gdaski wz transmisyjny Wasy "wypi si". Sztab celowo zerwa poczenie. Purzycki: - Kamery skierowalimy w cian, ze studia na Woronicza krzyczeli: odezwijcie si, co si stao, a my siedzielimy cichutko, nie dawalimy gosu. W studiu w Warszawie wikszo zebranych bya

stao, a my siedzielimy cichutko, nie dawalimy gosu. W studiu w Warszawie wikszo zebranych bya sympatykami Mazowieckiego. Dlatego balimy si, e moe to zaszkodzi Wasie. Poczylimy si dopiero wtedy, gdy stao si jasne, e Tymiski znalaz si na drugim miejscu. Tymiski wymiewany za "drtwo" i "z polszczyzn" ("wyglda jak urzdnik z NRD") okaza si by tym, ktry wie, co to jest dobry public relations. Okazao si, e wie jak gra na emocjach i dociera do podwiadomoci. Dr Tomasz ukowski: - W jednym z jego klipw wyborczych starsza kobieta chwyta go za rce i krzyczy, e w nim ostatnia nadzieja. Dzisiaj to byby tani chwyt, ale wwczas chwytao za serce. Wtedy jeszcze Polacy nie byli oswojeni z wraliwoci typow dla telenowel, nie puszczano ich w telewizji w takiej iloci jak dzi. W jednym z programw wystpi sam Tymiski, dramatycznie wzywajc ludzi na pomoc do jego biura w PKiN. Chwyt na "ofiar spisku". Zawsze dobry. Opacio mu si oskarenie premiera Mazowieckiego o "zdrad". Wraenie zrobia jego czarna teczka z dobrej skry. Po wyborach okazao si, e nie ma w niej adnych materiaw na nikogo. Terlecki: - Wasa przejmowa si Tymiskim, ale nie tak bardzo jak cae otoczenie. Nam si wydawao w pewnym momencie, e walczymy z jakim smokiem. Przedmiotem analizy stay si w pewnym momencie oczy kandydatw. Bartoszcze, Cimoszewicz, Mazowiecki i Moczulski maj oczy piwne, Wasa odmwi podania reporterowi "GW" informacji o kolorze swoich oczu. Wiadomo jednak, e ma brzowe. Tylko Tymiski ma niebieskie. Purzycki, ktry z kamer wybiera si na rne wiece z udziaem "Peruwiaczyka", zauway, e jest w nich jakie szalestwo, zowrogie ogniki. Sfilmowa moment, kiedy to wida. Purzycki: - Ogldalimy te "szalone oczy". Byem za tym, eby je puci. Ale inni byli przeciw: Co bdzie, jeli ludzi uwiedzie to, co w nas budzi takie obrzydzenie? - pytali. I nie pucilimy tego w programie wyborczym. Byem wtedy przekonany, e Tymiski stosuje jakie techniki parapsychologiczne. Przed drug tur doszo do jednego pojedynku Tymiski-Wasa. W opinii komentatorw pozosta nierozstrzygnity. Tymiski chcia, by drugie spotkanie odbyo si w przeddzie wyborw, ludzie Wasy nie chcieli si zgodzi. Purzycki: - Nie mielimy gwarancji, co nam Tymiski wykrci. Jakie nowe szalestwo, ktre przysporzyoby mu popularnoci, albo co, co trzeba by byo sprostowa. W przeddzie II tury wyborw telewizja wyemitowaa film dokumentalny o tym, jak rzekomo Tymiski mia si znca nad swoj on i dziemi. Po kilku latach procesu sd nakaza autorom paszkwilu przeproszenie biznesmena. Wwczas to wanie Tymiski jedyny pokaza, jak powinno si wykorzystywa ony dla wsparcia swojego wizerunku. Graciella, Peruwianka, budzia sympati, kiedy na wiecach mwia aman polszczyzn o potrzebie wspierania dzieci niepenosprawnych. Jej egzotyczna, metyska uroda pocigaa Polakw. Wasa odmwi swojemu sztabowi wykorzystania ony w kampanii. - Nie chc miesza rodziny do polityki - powiedzia i na tym si skoczya dyskusja. Inni kandydaci (pomijajc Mazowieckiego, ktry by wdowcem) take nie chcieli, by ich ony pokazyway si publicznie. Najwicej mg straci Bartoszcze: jego ona wyznaa dziennikarzom, e cae gospodarstwo jest na jej gowie, a m nie zadzwoni nawet w rocznic lubu. Programy wyborcze tego ostatniego byy nudne, ratoway je chyba tylko wystpy ekonomisty Rafaa Krawczyka. To by moe jemu Bartoszcze zawdzicza 7 proc., ktre w kocu dosta. Potem nastpi upadek tego chopskiego polityka o solidarnociowych korzeniach: usunity przez star zeteselowsk gwardi z wadz PSL, odszed i zaoy wasn parti - PSL "Ojcowizn". Nowa partia nie przyja si na wsi. W ostatnich wyborach do Sejmu startowa z listy Bloku dla Polski, ktra przepada. Gospodaruje na wsi pod Inowrocawiem. Jest zraony do polityki. Programy Cimoszewicza rwnie nie byy efektowne. W dwch zastosowano dziwn technik. Pokazywano w takim zblieniu twarz kandydata lewicy, e na ekranie wida byo twarz od czoa do podbrdka. Nie wiadomo, czy chodzio o uwypuklenie urody Cimoszewicza, czy stworzenie aury prawdomwnoci. Ale udao si: 9 proc., ktre otrzyma, stao si pocztkiem dalszych sukcesw postkomunistw. Sam Cimoszewicz by ministrem sprawiedliwoci w rzdzie Oleksego, a w kocu premierem przez ptora roku (1996-97). Telewizyjne programy wyborcze Leszka Moczulskiego specjalici zgodnie uznaj za najgorsze. Kandydat zwykle wygasza monotonnie monologi. W jego tonie czsto sycha byo zacieko, czym zraa do siebie ludzi. Pocztkowo Moczulski mwi take wysokim gosem, co robio wyjtkowo ze wraenie na suchajcych. Po wyborach Moczulski mia twierdzi, e redaktorzy w TV wycili celowo niskie tony, ale nikt nie chcia w to uwierzy. Otrzyma najniszy wynik - 2,5 proc. gosw. Najwikszy sukces dla jego Konfederacji Polski Niepodlegej nadszed rok pniej; partia zdobya prawie 10 proc. w wyborach parlamentarnych. Potem byo ju tylko gorzej.

parlamentarnych. Potem byo ju tylko gorzej. Tymiski dosta w II turze ok. 25 proc. gosw i na tym si jego kariera polityczna zakoczya. W wyborach do Sejmu w 1991 roku jego Partia X zarejestrowaa si tylko w kilku okrgach, do parlamentu weszo zaledwie kilku przedstawicieli. W 1995 roku Tymiski nie zdoa zebra 100 tysicy podpisw, by wej do kolejnej prezydenckiej rozgrywki. Dla polskich politykw jego sukces i klska stay si przestrog: adne poparcie spoeczne, adna popularno nie jest dana raz na zawsze. Jeden z jego dawnych przedstawicieli twierdzi, i obecnie Tymiski znajduje si w Iquitos w Peru (jest wacicielem tamtejszej TV kablowej). Wasa w II turze otrzyma 75 proc. - zawdzicza to take temu, e Mazowiecki wezwa do gosowania na swojego rywala. Przez moment ludzie "Solidarnoci" byli znw razem, ale tylko przez moment. Pi lat pniej przegra wybory o wos, poniewa nie sucha specw od politycznej reklamy. Sam wiedzia wszystko najlepiej, jak wtedy, jesieni 1990 roku. Wszyscy, ktrzy znaj Was zawiadcz, e nigdy nie by antysemit. Ale to jego obciono pierworodnym grzechem wprowadzenia do jzyka demokracji antysemickich insynuacji. "Dlaczego oni ukrywaj swoje pochodzenie? - mwi o najbliszych wsppracownikach Mazowieckiego. - Jestem dumny, e jestem Polakiem, ale gdybym by ydem, bybym dumny z tego, e jestem ydem. W 1995 roku rozpuszczono pogosk o rzekomym ydowskim pochodzeniu Kwaniewskiego. Obecny prezydent zaprotestowa przeciwko temu "oszczerstwu". W kampanii 2000 roku nie sycha na szczcie adnych antysemickich pomrukw. Sam Wasa by przed dziesiciu laty atakowany rwnie bezpardonowo jak Mazowiecki. Przedstawianie go jako prostaka z siekier to p biedy. Rozrzucano ulotki, w ktrych porwnywano go do Hitlera, charakteryzowano na Stalina. Jak powiedzia Goebbels, kamstwo powtarzane wiele razy staje si prawd. Trzeba byo wic uwaa. Purzycki przestraszy si, kiedy zobaczy tytu napisanego naprdce programu Wasy. Brzmia on "Nowy pocztek". Tak samo Hitler po dojciu do wadzy nazwa swj program spoeczno-gospodarczy. Na szczcie nikomu si nie skojarzyo. Poza maym zajciem na wiecu Mariana Krzaklewskiego w Kolbuszowej z "Sierpniem 80", w trwajcej wanie kampanii prezydenckiej nie doszo do adnych incydentw. Ludzie ze sztabu Krzaklewskiego byli przygotowani na akcj palenia kukie swojego lidera w Czstochowie. Rolnicy, ktrzy to mieli zrobi, wycofali si w ostatniej chwili. Na lsku sztabowcy byli przygotowani do duej akcji protestacyjnej, ale take nic si nie wydarzyo. Przynajmniej na razie. Jeden ze wsppracownikw Aleksandra Kwaniewskiego artuje, e przydaoby si, eby poleciao kilka jaj na wiecu. Tylko poprawi notowania kandydata, zaciera rce. Ostrej polemiki midzy kandydatami nie ma, cho dziennikarze staraj si jak mog, by co nakrci. Zwykli ludzie zdaj si dyskwalifikowa agresj w polityce. Prof. Andrzej Rychard: - W Polsce dochodzi albo do wielkich awantur w polityce, albo jest zupena cisza. Nie zosta wypracowany model cywilizowanego sporu pomidzy przeciwnikami politycznymi. Poza tym ludzie s dzisiaj odporni na reklam polityczn. Bardziej wierz w instytucje ni w to, e pojedynczy czowiek moe co zmieni. Zwaszcza w gospodarce. Tego wycofywania si Polakw z polityki nie naley w aden sposb tumaczy apati. Terlecki i Purzycki lubi wspomina wybory 1990 roku. Takie czasy nie wrc ju nigdy. O kampanii 1995 roku mwi, e wygraliby j dla Wasy, gdyby to oni j prowadzili. Dzi nie daliby si wynaj tak od razu. Purzycki: - Sztuk jest podci przeciwnika udajc, e nic takiego wielkiego mu si nie robi. Podczas tej kampanii najpierw trzeba by jako zrazi do Kwaniewskiego te miliony wielbicieli, potem mu je odbi. Ale na to potrzeba co najmniej roku. Na miesic przed wyborami tylko cud moe pomc. Ale np. na miejscu Olechowskiego zrobibym psikusa Kwaniewskiemu - wydrukowabym plakat, na ktrym stoj razem: Olechowski - wysoki i przystojny, a obok niski i pkaty Kwaniewski. I napis pod spodem: wybr jest prosty! Dobra kampania negatywna musi istnie, to pewne.

Rafa Geremek

Darmowy Hosting CBA.PL

Archiwum

ycie z dnia 2002-06-01

Robert Krasowski Realizm polityczny, czyli jak nauczy Polakw, e warto si kierowa rozumem
Od 150 lat Polacy spieraj si o to, jak najlepiej suy ojczynie. Czy kierujc si rozumem czy uczuciem? Czy skadajc ofiar z wasnego ycia, czy te zimno kalkulujc narodowe korzyci

Od kilku miesicy ukazuj si w ksigarniach kolejne tomy Biblioteki Klasyki Polskiej Myli Politycznej. Redaktorzy serii - szacowne grono intelektualistw z Orodka Myli Politycznej - postanowili rozpocz od najciekawszej, ale zarazem najbardziej kontrowersyjnej formacji. Od szkoy krakowskiej, od grupki konserwatystw, ktrzy urzdzili prawdziw jatk na polskiej historii. Od Michaa Bobrzyskiego, Stanisawa Komiana, Waleriana Kalinki, Stanisawa Tarnowskiego i Pawa Popiela. Dzi te nazwiska mao mwi, ale w drugiej poowie XIX wieku byy one gone. Tzw. ugodowcy rzucili si na wszystko, co dla Polakw najwitsze. Na polityczny romantyzm, na patriotyczny maksymalizm, na heroizm spiskw i konspiracji. Tych ktrych miano za patriotw, oni nazwali gupcami, tych ktrych czczono jako bohaterw, oni uznali za szkodnikw przynoszcych mier, zniszczenie i represje. Ich zdaniem, machanie szabl zmarnowao mnstwo energii spoecznej, ktr mona byo wykorzysta na te liczne sposoby, ktre narody czyni silniejszymi - na pomnaanie wasnoci, na szerzenie owiaty, na rozwj kultury. Na to wszystko, co nazwali prac organiczn. Krakowscy konserwatyci uwaali, e wicej mona ugra zrczn polityk ni powstaniami. Ich gwnym wrogiem bya zdominowana przez polityczny romantyzm opinia publiczna. Opinia urobiona przez heroiczne wyobraenia i wymuszajc heroiczne postawy. Opinia, ktr tworzya rozemocjonowana modzie i rozhisteryzowane kobiety. I ktrej nie potrzebnie ulegali ludzie roztropni, dajc si szantaowa patriotyczn retoryk. "Czy dlatego, e kto mody, niewytrawny a hardy - pyta si Pawe Popiel - ma prawo podnosi sztandar narodowy?" Perspektywa czasu zagodzia ostro tamtych tez. Ale by zrozumie szok, jaki budziy, wystarczy cofn si nieco wstecz i wyobrazi sobie prelekcje o gupocie politycznej urzdzane na wieych jeszcze grobach ofiar Grudnia. Od winy do ugody Nurt mylenia ugodowego nie zrodzi si nagle. Wyoni si z fascynacji histori, charakterystyczn dla polskiej myli po upadku Powstania Listopadowego. Wikszo Polakw w lad za Mickiewiczem i Lelewelem zanurzya si w dzieje po to, by wydoby z nich narodow mitologi, opowie o szlachetnych ludziach kochajcych wolno z tak zaraliw namitnoci, e okoliczni despoci nie mogli tego wytrzyma. Przyszli wic i ukrzyowali - bo w takiej poetyce opisywano histori - Chrystusa narodw. Z takich ustale wynikay dwa moray - po pierwsze Polacy byli niewinn ofiar zaborcw. Po drugie, Polacy nie uczestnicz w polityce, ale w historii zbawienia. Nie ma w niej miejsca na rozsdek, taktyk i interes, a jedynie na ofiar i krew pync spod cierniowej korony. Naturalnym moraem z tak rozumianej historii by nakaz buntu, nieustannej walki a min wreszcie trzy dni - liczone, niestety, wedle boskiej rachuby - i wtedy Polacy, a dziki nim rwnie inne ludy, zmartwychwstan. Krakowscy intelektualici ze zgroza dostrzegli, e polityka zamienia si w nakaz stadnego samobjstwa. Zaatakowali wic uzasadniajc ten nakaz sentymentaln wizj przeszoci. "Upadku swego Polacy sami s sprawcami" pisa ksidz Kalinka. Gbsze wejrzenie w dzieje pokazao morze bdw i zbrodni, ktre byy dzieem samych Polakw. Zaczto o nich pisa - o prywacie, przekupstwie, zdradzie, o

byy dzieem samych Polakw. Zaczto o nich pisa - o prywacie, przekupstwie, zdradzie, o demoralizacja magnaterii, o zidioceniu szlachty, o upadku miast. Co ciekawe nie byo to stanowisko pesymistyczne. Zwolennicy tezy o wasnej winie tumaczyli, e skoro sami sobie zaszkodzilimy, to rwnie sami moemy sobie pomc. Te rozpoznania przekuto w polityczny program po nastpnej klsce. Wielka i daremna ofiara Powstania Styczniowego sprawia, e krakowscy historycy z ca si uderzyli w polityczny romantyzm. Popiel pisa o przywdcach powstania z nieskrywan wciekoci: "Stojc dzi nad t kau krwi, ez i bota, zacierajc rce, mwi: a co, czy nam si nie udao?" Wkrtce takie mylenie przybiera instytucjonalne formy. Od 1869 roku zacza si ukazywa "Teka Staczyka", zbir tekstw autorstwa Komiana, Tarnowskiego, Szujskiego i Wodzickiego. Kliwe, polemiczne teksty Staczykw wyranie zarysoway podzia midzy obozem emocji i rozwagi. Tym razem historia jawnie posuya jako klucz do teraniejszoci, jako podstawa nowej metody mylenia politycznego realizmu. Rozsdek w niedawnych wydarzeniach uosabia Aleksander Wielopolski, ktry rozumia geopolityczn konieczno ugody z Rosj a zarazem potrafiby t ugod sprzeda w zamian za odzyskanie autonomii. Wiedzc, e niepodlego jest na razie niemoliwa, forsowa dziaania na rzecz utrzymania narodowego bytu. Natomiast strona powstaniowa - wedle wikszoci Staczykw - nie miaa za sob adnych racji. Powstanie wybucho z jednego tylko powodu - Polakom zabrako odwagi cywilnej, by pogoni jego bezmylnych prowodyrw. Dali si zaszantaowa powstaniowej retoryce, bo innej nie znali. Std te Staczycy podjli prac nad stworzeniem alternatywnego opisu polityki. I alternatywnego patriotyzmu. W ten sposb zrodzi si polityczny realizm, ktrego najwybitniejszym przedstawicielem by Micha Bobrzyski. Rozwizana zagadka upadku Bobrzyski wkroczy na scen w latach 70., momencie, gdy pewne rzeczy stay si oczywiste. Na przykad korzyci z pracy organicznej. W Galicji wietnie wykorzystano samorzd, dwigajc dzielnic materialnie, rozwijajc nauk, szerzc owiat. W zaborze rosyjskim gwatownie zacz si rozwija przemys i handel, mieszczastwo zaczo si bogaci, a nauka i kultura rozwija. Bobrzyski poszed wic o krok dalej - nie tylko polemizowa z romantyzmem, ale take sprbowa opisa normy realistycznej polityki. Zadebiutowa "Histori Polski w zarysie", najsawniejszym i najbardziej kontrowersyjnym opisem naszych dziejw. Ksika - generalnie trzymajca si linii Staczykw - w kilku istotnych momentach posza dalej. Akceptujc tezy o wewntrznych rdach upadku - sprzedajnoci elit, ich ciemnocie, upadku miast, ucisku wsi - Bobrzyski postanowi odpowiedzie na pytanie zasadnicze: dlaczego te saboci zwyciyy? Przecie w innych krajach obywatele te nie byli wici. Co sprawio, e tylko w Polsce wady te doprowadziy do upadku? Odpowied Bobrzyskiego brzmiaa: zabrako silnego rzdu. Z pozoru wyglda skromnie, ale w tej odpowiedzi by olbrzymi intelektualny rozmach. Bobrzyski odway si wskaza praprzyczyn, uzna, e histori narodu mona poj bez odwoywania si do Opatrznoci (wbrew pozorom robili to take mistrzowie szkoy krakowskiej) oraz bez brodzenia w morzu odpowiedzi czstkowych. Po drugie, wskaza przyczyn waciw. "Historia nasza z czterech ostatnich stuleci jest jednym wielkim, tragicznym dowodem, do czego doszed nard, ktry na pastwo nowoytne nie umia si zdoby i jego dobrodziejstw si wyrzek." Czym jest owo "nowoytne pastwo"? To szczeglny twr polityczno-prawny, ktry poczwszy od XVI wieku zacz wypycha z polityki jej dawne podmioty. Ich miejsce zajo pastwo, ktrego pierwszym celem byo wzmocnienie siebie samego. Wikszo narodw europejskich zbudowaa wtedy siln wadz - skupion w centrum, ze sprawn administracj i potn armi. W tym samym okresie Polska - gwnie za spraw zbytniej ekspansji na wschd - posza pod prd dziejw. I zderzywszy si potem z silnymi pastwami, musiaa przegra. Gdyby miaa silny orodek wadzy uporaaby si ze wszystkimi sabociami. Pod urokiem Bismarcka Uporzdkowawszy przyczyny polskich kopotw, Bobrzyski konsekwentnie si tego trzyma. Skoro w nowoytnej polityce centralne miejsce zajmuje pastwo, skoro jego sabo wyznaczya nasz los, to histori sprowadzi trzeba do rachunku zyskw dla pastwa. "Dzieje Polski w zarysie" wzburzyy nawet Staczykw, gdy okazao si, e Bobrzyski instrumentalnie potraktowa religi i snu dywagacje na temat moliwoci politycznych, jakie dawaa reformacja, a po scenariusze schizmy. Kalinka celnie podsumowa pogldy Bobrzyskiego: "jedn tylko religi wyznaje, religi pastwa, jednej zasady trzyma si w polityce, siy i zwycistwa, i pomimo nienawici do Prus, jeden gosi kult - kult bismarkowski." Ale elaznym kanclerzem zafascynowany by nie tylko Bobrzyski. Z podziwem podpatrywa go take

Ale elaznym kanclerzem zafascynowany by nie tylko Bobrzyski. Z podziwem podpatrywa go take Stanisaw Komian i jego wanie wskazywa jako wzr politycznej mdroci. Bezwzgldny egoizm (ktrego podmiotem jest oczywicie pastwo), chodna kalkulacja zyskw, potny aparat, ktrym w kadej chwili mona zniszczy kadego wroga wewntrznego i zewntrznego - oto nowe polityczne standardy. Jednak z ca konsekwencj gosi je jedynie Bobrzyski. Z czasem stao si jasne, e jego realizm stanowi zupenie now jako. Na przykad, gdy Kalinka krytykowa go, e nie uwzgldnia on w historii moralnoci, ten odpowiada zoliwie: "Kto z moralnego stanowiska bdzie ocenia histori, ten zapeni j szeregiem piknych wykrzyknikw, ale niczego nie wyjani, nie wytumaczy. Zygmunt I mia niewtpliwie wysokie poczucie moralne, wspczeni mu monarchowie europejscy zupenym brakiem moralnoci grzeszyli, do czeg oni, a do czego Zygmunt doprowadzi? Takich przykadw daje historia tysice." Ucieczka od moralistyki Skoro historii nie oceniamy z moralistycznej perspektywy, to take i teraniejszoci. Bobrzyski wprowadzi do polskiej polityki realizm peny. Nie tylko sprzeciw wobec z gry przegranym buntom, ale take chodny rachunek korzyci i strat, a nie moralnych intencji. "S ludzie, ktrzy ycie publiczne przedstawiaj sobie jedynie jako bezwzgldn walk stronnictw, bronicych swoich zasad. Na stanowisku tym moe sta profesor na katedrze i ksidz na ambonie, ale nie polityk czynny." Te cechy jego realizmu stay si wyraniejsze wraz z rozwojem jego politycznej kariery (zaszed a na szczyt - zosta namiestnikiem Galicji). Ot Bobrzyski - z przekona zagorzay konserwatysta - w polityce okaza si elastyczny. Dystansowa si od sporw ideologicznych, od wyrazistych etykiet, od precyzyjnie zarysowanych idei. Jest cel - wzmocnienie narodu, jest metoda - rodki legalne, i to w peni wystarcza. "Kto si nie zadowoli wsplnot taktyki i dziaania, lecz w polityce bdzie pyta tylko o zasady i przekonania, ten we wasne stronnictwo wniesie zard rozterki i dobrych sprzymierzecw si pozbawi". Postawienie w centrum pastwa byo ucieczk przed sprowadzeniem historii do kolejnej formuy moralistycznej - tym razem polemicznej nie wobec za zaborcw, ale wobec za tkwicego w samych Polakach. Ucieczk przed jaowym samobiczowaniem. Patriotyzm nabra wyranego ksztatu - zamiast mglistego postulatu moralnej odnowy narodu, Polacy uzyskali atwy do precyzyjnego opisu program odbudowy pastwa i prawa. O jednym tylko trzeba pamita. Piszc o pastwie Bobrzyski lekceway spory o jego zakres, krytykowa zarwno liberaw jak i etatystw. Dowodzi, e silne pastwo nie jest adnym ideaem, ale - po prostu - warunkiem bytu narodowego. Otoczeni przez silne pastwa sami musimy mie rwnie silne. I tylko tyle. A pki nie mamy wasnego pastwa? Obowizuje narodowy rachunek - jestemy przeciw wszechwadzy pastwa, gdy straci na tym Koci lub polska wasno, a za, gdy przymus edukacyjny podniesie nasz poziom wyksztacenia. Jednak pki nie mamy wasnego pastwa, szanujemy cudze. Legalno, podporzdkowanie si pastwu - nawet obcemu - jest jedynym racjonalny zachowaniem. Staczycy sto lat pniej Realizm polityczny od chwili swych narodzin sta si rodkiem cikoci polskiej myli politycznej. Nie kady musia by realist, ale z jego argumentami trzeba si byo zmierzy. Bo stare problemy pozostay - zabory, potem niemiecka i sowiecka okupacja, a na koniec p wieku moskiewskiego protektoratu. Legiony, kampania wrzeniowa, Powstanie Warszawskie, non posumus Wyszyskiego, KOR, "Solidarno", stan wojenny, okrgy st - przez cay XX wiek nieustannie stawa przed Polakami problem buntu i ugody, godnoci i ostronoci, emocji i rozsdku. Jzykiem realizmu posugiwali si najwybitniejsi polscy intelektualici - Cat-Mackiewicz, Dzielski, agowski, Walicki, Koakowski, Kisielewski, Hertz, Michnik. Inni na walce z realizmem zbudowali sw tosamo - Herbert czy Herling Grudziski. Realistami byli tak odmienni politycy jak Dmowski i Jaruzelski, Piasecki i Mazowiecki, Mikoajczyk i Wasa. Rwnie hierarchowie Kocioa - Wyszyski, Wojtya i Glemp. Kady z nich realizm rozumia inaczej i te rnice skadaj si na prawdziw histori polskiej myli politycznej. Podrczniki zanudzaj nas sporami endecji z pisudczykami, kolejnymi premierami midzywojnia, zamachem majowym i Berez, przebiegiem kampanii wrzeniowej, Narwikiem i Tobrukiem, paowaniem studentw i antysemickimi czystkami, literatur socu i 21 punktami Porozumie Gdaskich. Tymczasem prawdziwa polityka bya gdzie indziej - bya nieustannie ponawian prb ustalenia interesu narodowego oraz dziaa jemu sucych. Po 1989 roku aktualno realizmu nie zmalaa. Nadal jest on najlepszym jzykiem opisu polskiej polityki. Jedynie on jest w stanie zdiagnozowa seri genetycznych upoledze w obywatelskim kodzie Polakw,

Jedynie on jest w stanie zdiagnozowa seri genetycznych upoledze w obywatelskim kodzie Polakw, jedynie on potrafi zhierarchizowa nasze problemy, oraz jedynie on jest w stanie naszkicowa plan dochodzenie do politycznej normalnoci. Jest tylko jeden problem. yjc od trzystu lat w nienormalnym wiecie, nawet ci normalni, nie s zupenie normalni. Realizm polityczny by bowiem intelektualn prb zrekonstruowania tego, co u normalnie rozwijajcych si narodw jest zwykym odruchem. Angielski deputowany, niemiecki urzdnik czy francuski dyplomata maj instynkt pastwowy tak jak zwierz ma instynkt samozachowawczy. Nasi realici przypominaj natomiast leminga, ktry wrci z dalekich podry i tumaczy teraz innym lemingom, dlaczego nie powinni rzuca si ze skay. Problem w tym, e rwnie u niego odruch obronny jest tylko podpatrzony. On go naladuje, nie czuje od wewntrz jego parcia, nie podlega jego mechanice. To sprawia, e nasi realici popeniaj liczne bdy. A my jestemy skazani na ich mudne wyapywanie, aby dotrze do bardziej doskonaych formu. Ale ten wysiek si opaca. Choby dlatego, e nawet najbardziej kontrowersyjne propozycje dzisiejszych realistw i tak o niebo przewyszaj wszystkie pozostae. Liberalno-konserwatywny czonek PZPR Prezentacj wspczesnych realistw rozpoczniemy od najbardziej konsekwentnego spadkobiercy Bobrzyskiego - Bronisawa agowskiego. Filozofa, ugodowca, wolnorynkowca, prawicowca i... czonka PZPR a do jej koca, a dzi sympatyzujcego z SLD publicyst lewicowego "Przegldu". Nie ma tu miejsca, by wyjani moc jakich wizi, udao si agowskiemu scali te wszystkie tosamoci. Ograniczmy si do sposobu wykorzystania przez niego hase ugody i realizmu. Aby odtworzy kontekst myli agowskiego musimy pamita, e widzia on siebie jako kontynuatora tradycji ugody. W przeciwiestwie do ideowych komunistw - przy ktrych logik ugody zakca niepewno, czy waniejszy by dla nich interes Polski czy komunizmu - postawa agowskiego bya klarowna. Mimo e w partii by od modoci, idee socjalistyczne mieszyy go i brzydziy. Broni partii z jednego powodu - poniewa ani Jata ani doktryna Breniewa nie byy wymysem propagandy. By jednym z tych, dziki ktrym Norman Davies mg napisa, e "podstawowa strategia partii, polegajca na wizaniu sojuszu obronnego z jednym z silniejszych ssiadw Polski z autonomi spoeczn i kulturaln kraju, cile odpowiada dugotrwaej tendencji do "ugodowoci" i "realizmu" istniejcej w polityce polskiej od pocztku XVIII wieku." Oblicza politycznego za Jako realista i piewca silnej wadzy agowski patrzy na komunistyczn przemoc bez emocji. W kocu trzymanie obywateli pod butem, a nawet mord polityczny, to w historii zjawiska nagminne. Zamiast si oburza agowski wda si w analiz niuansw za. Zastanawia si, ktre zo jest politycznie gupie, ktre zbdne, ktre naturalne, a ktre bierze si z politycznej mdroci i suy dobru. Tumaczy, e trzeba odrnia zo konieczne od za niepotrzebnego. Irytowa si syszc potpianie wadzy z tego tylko powodu, e zastosowaa przemoc. Sentymentalnych przeciwnikw stanu wojennego krytykowa nawet nie za to s gupi, ale e s nudni. Brak "witego oburzenia" sprawia, e agowski duo trafniej postrzega PZPR. Widzia jak "Jaruzelskiemu wszystko leciao z rk", widzia papierowo i sabo tyrana, ktry w istocie by wyznawc "antypolityki". Porwnywa go do Franco i konstatowa jego nico. Moralny chd w patrzeniu na wadz pozwoli mu dostrzec, e od pewnego momentu uciekanie si do policyjnych metod byo przejawem politycznej saboci. Twierdzi, e Jaruzelski jest sabym i nieudolnym dyktatorem, bo... bez tajnej policji niczego nie potrafi dokona. "Wadza ta bya tak wielka, e ustalaa ceny na wszystkie istniejce towary, jednoczenie tak saba, e podnoszc ceny, musiaa stawia siy zbrojne w stan pogotowia." Mit wywalczonej wadzy Drugi nurt rozpozna agowskiego dotyczy "Solidarnoci" - w jego oczach kolejnego ogniwa bezmylnej tradycji powstaniowej. Irytowao go zwaszcza to, e im wadza stawaa si sabsza, tym bardziej "Solidarno" j demonizowaa. Im atwiej byo j namwi do ustpstw, tym bardziej si od niej odwracano w poczuciu autentycznej odrazy. "Solidarno" uzna wic agowski za jeden wielki przesd, ktry przesania realia - wadz coraz sabsz, z ktrej wraz z ideologi wyparowaa caa pewno siebie, ktra nawet gdy popenia zbrodnie, to z gupoty i saboci, a nie z hardego poczucia pewnoci siebie. Nie widzc saboci przeciwnika "Solidarno" przeoczya fundamentalny fakt - e nie wywalczya sobie wadzy. Dostaa j walkowerem, gdy zdemoralizowany i nieudolny reim sam si rozsypa.

wadzy. Dostaa j walkowerem, gdy zdemoralizowany i nieudolny reim sam si rozsypa. Pomniejszanie przez agowskiego zasug "Solidarnoci" jest prb urealnienia oceny politycznej siy zwycizcw. Pokazaniem, e mit "wywalczenia wadzy" pozwoli im uwierzy, e posiedli zdolnoci, ktrych nigdy nie mieli. Jeli przyjmiemy t diagnoz agowskiego, w zupenie nowym wietle stan wydarzenia z lat 90. Zobaczymy jak nierealne byy marzenia pynce z wiary we wasne siy - sny o jednoci politycznej, o kontrolowaniu transformacji, o przyspieszeniu, o dekomunizacji czy walce z korupcj. Te wszystkie pomysy wymagaj politykw wyjtkowo silnych i dowiadczonych. Tylko "pogromcy komunizmu" mogli uwierzy, e temu podoaj. "Solidarno" nie tylko bya sabsza, ni mylaa. Doszy te problemy nowe. "Upadajca wadza zdya przed swoj mierci zarazi licznymi chorobami zwyciajc opozycj. Przekazane jej zostao w szczeglnoci lekcewaenie dla prawnych form polityki, dla pastwa i prawa w ogle". Wskazanych przez agowskiego chorb opozycja nawet nie potrafia dostrzec, tak samo jak chorb przejmowanego pastwa. Ona mylaa, e jest to nadal wszechmocne pastwo policyjne. Tymczasem mier Lewiatana nastpia tak dawno, e pastwo przestao peni elementarne funkcje. Wadza ze struktur pastwa wyparowaa tak dalece, e zabrako narzdzia, ktre pozwala rzdowi realizowa jego wol. Urzdnicy nie byli armi premiera, prokuratorzy nie byli strami prawa, dyplomaci nie wiedzieli, jak si nazywa stolica kraju, do ktrego si udaj. Demoralizacja, do ktrej zazwyczaj redukujemy problem - czyli korupcja elit - jest tylko jednym z objaww dezorganizacji pastwa. A zatem stara diagnoza Bobrzyskiego. agowski dostrzeg to wszystko w 1989 roku i byo to chyba najwaniejsza diagnoza polityczna na temat III RP. A dwa lata pniej pozwolia mu postawi prorocz prognoz: "Gdyby sia wadzy pastwowej pozostaa taka sama, jak w ostatnim stadium realnego socjalizmu, pastwo byoby w Polsce instytucj niezdoln do sprawiania skutkw. Staoby si pomiewiskiem si potniejszych od niego." Wola ludu? Spogldajc ze swej ekscentrycznej perspektywy agowski dowiedzia si te wielu rzeczy na temat Polakw. Dostrzeg ich demoralizacj oraz rosnce szeregi plebsu - spauperyzowanej grupy, w ktrej usposobieniu przewaaa zawi i chciwo. Std te jego dystans wobec romantycznie, a zatem dosownie pojmowanej demokracji. Wola ludu? Owszem, ale "lud sam musi by moralny i rozumny, by jego wola zasugiwaa na urzeczywistnienie". Sceptyczny wobec mas, rozumiejcy znaczenie pastwa i wolnoci gospodarczej, szydzi agowski z "samorzdnej Rzeczpospolitej", z bajek o spoecznej podmiotowoci, z tsknot za podtrzymaniem gorcej wsplnoty - jednym sowem: z caej solidarnociowej liryki politycznej, ktr tak ywo przyjmowao spoeczestwo. I pisa: "Nie jest zadaniem pastwa dziaa po linii uroje zbiorowych, choby najbardziej intensywnych, lecz zapewni ludziom bezpieczestwo i wolno". agowski nie szczdzi komunistom gorzkich sw. Ale pokazywa, e moralistyczne nastawienie opozycji staje si gwnym problemem. Ono sprawia, e jest niezdolna do analizy przeciwnika, pastwa i samej siebie. Bo prosta dychotomia dobra i za przydaje si do mobilizacji przed walk. Jednak za pomoc tak ubogiego aparatu pojciowego niczego zrozumie si nie da. Nie mwic ju o rzdzeniu. agowski pisa zatem cig dalszy historii Bobrzyskiego. I chyba za jego zgod. Bobrzyski bowiem po odzyskaniu niepodlegoci - y do 1935 roku - sprzeciwi si przesuwaniu epoki przedrozbiorowej do prehistorii. Stwierdzi, e "historia naszego narodu tworzy jedn polityczn cao" i e - uwaga! - ta cao "drga yciem tym samym". Zgoda, to twierdzenie niemal metafizyczne. Mona by je zignorowa, gdyby nie to... e nadal tumaczy nasze dzieje. Pod urokiem wadzy agowski zrozumia bardzo duo. Problem w tym, e duo te przeoczy. Bo uleg typowej dla realistw saboci - fascynacji si. Fascynacji, ktra sprawia, e kompromis z wadz przestaje by elementem racjonalnego wyboru, stajc si odruchem, nad ktrym intelekt ju nie panuje. "Nie jest rzecz tylko czystego przypadku - pisa w latach 50. endecki publicysta Wojciech Wasiutyski - e wikszo intelektualistw modszego pokolenia, uwaajcych si za uczniw Bobrzyskiego... znalaza si obecnie przy obozie kierowanym przez komunistw w Polsce. Bobrzyski postawi postulat silnej wadzy tak bardzo na czele ideaw politycznych, e dla jego uczniw i naladowcw znajdowanie si po stronie wadzy stao si wrcz nakazem ideowym i racj istnienia". Ugoda przechodzi w uzalenienie od silniejszego. Sam Bobrzyski przegapi moment, w ktrym wyczerpa si - zimno i racjonalnie rachujc czas ugody i krytycznie ocenia przedsiwzicia Dmowskiego i Pisudskiego. A przecie historia dowioda, e racja bya po ich stronie. Ten sam syndrom uzalenienia od wadzy dotkn agowskiego. Wszystko zaczo si od stanu

Ten sam syndrom uzalenienia od wadzy dotkn agowskiego. Wszystko zaczo si od stanu wojennego. Ci, ktrzy znaj tylko jego ostatni publicystyk, mog w nim widzie jednego z wielu obrocw generaa. Jednak dawniej byo inaczej. gowski wcale nie mia jednoznacznego stosunku do tego wydarzenia. Z jednej strony by nim zafascynowany. Wspomina pewnego polskiego generaa, ktry w trakcie Powstania Listopadowego powiedzia: "Przelecie by po tym powstaniu dwoma szwadronami kawalerii i ojczyzna byaby uratowana". Patrzc na Jaruzelskiego, agowski cieszy si, e wreszcie kto si odway da po tyku romantykom i anarchistom, ocalajc nard przed ich durnym entuzjazmem,"Genera Jaruzelski, chcc nie chcc, postpi wobec "Solidarnoci" zgodnie z wnioskami, jakie najwybitniejsi polscy historycy wycigali z przegranych powsta. Gdyby na czele wojska sta genera Anders, prawdopodobnie nie postpiby inaczej." Rozczarowanie carem Z czasem okazao si, e poza grob inwazji sowieckiej do modelu racjonalnej ugody nic nie pasuje. M opatrznociowy, ktry spoza dobra i za nis Polakom wybawienie, okaza si sabym politykiem, w ktrym zamiast wielkoci agowski odkrywa kolejne banalne pogldy komunistycznych aparatczykw. A przecie stan wojenny mia dokona tego, czego nie udao si Wielopolskiemu, a zatem zdusi niepotrzebny bunt w celu narodowego odrodzenia. Tymczasem Jaruzelski zmarnowa zarwno wielk wadz, jak zyska, jak i zaufanie Moskwy, na ktre zasuy. Reform gospodarki sprowadzi do komicznych spektakli walki ze spekulacj, cenami, nadmiernym bogaceniem si i wkrtce doprowadzi kraj do ruiny. agowski nigdy nie powiedzia tego wprost, ale Jaruzelskiemu zabrako politycznego formatu, ktry teoriom ugodowym nadaje sens. Z czasem pogarda do Jaruzelskiego zacza rosn. Powodem bya mikko, jak si wykaza pod koniec lat 80. oraz bierno w znoszeniu upokorze ze strony opozycji. Podobn niech zbudzi w agowskim Gorbaczow. Te rozczarowania nie byy przypadkowe. Czytajc agowskiego, natrafiamy na ciekaw obserwacj, e ludzie entuzjazmuj si wasnym entuzjazmem. e wielkie patriotyczne przeycia czsto maj niewiele wsplnego z patriotyzmem; rodz si z banalnej skonnoci do egzaltacji. Wertujc jednak agowskiego, dostrzec mona elitarny odpowiednik tej postawy. Chodny podziw dla wasnego chodnego nonkonformizmu. Satysfakcj z aseptycznej racjonalnoci wasnych tez, z umiejtnoci spojrzenia na wsplnot, w ktrej si yje, cakowicie z zewntrz, bez ladu emocji. W tej postawie kryje si jednak intelektualna puapka. Patrzc na wadz z Ksiyca, agowski popeni bd znamienny dla realistw (a take historykw odlegych epok) - przeceni jej mdro. Zliczywszy czogi i armie agowski uzna za oczywisto, e skoro komunici s silni, to zarazem chodno patrz na wiat. e Kreml zimno analizuje sytuacj. Marzy mu si wic wariant chiski - wadza komunistyczna plus wolny rynek. Skoro nawet polska opozycja widzi bankructwo komunizmu, tym bardziej musi to widzie car z Kremla. Tymczasem wszystko poszo inn drog, co zreszt agowski mia odwag przyzna. Okazao si, e Gorbaczow jest sentymentalnym komunist, a imperium moskiewskie pado nie wedug planu mdrej wadzy, ale wskutek saboci cara, ktry chcc wrci do leninowskich korzeni, poluzowa nacisk wadzy tak bardzo, e j straci. Gorbaczow zachowa si wic jak zwyky romantyczny idiota. Podobny scenariusz mia miejsce w Polsce. I dlatego w latach 80. agowski dziwi si, e szukajcy porozumienia z opozycj Jaruzelski nie chce stuka do drzwi ugodowcw. Z czasem dostrzeg, e wadza do szpiku nasika pogldami solidarnociowej opozycji. Mirosaw Dzielski powiedzia kiedy agowskiemu, e z ekip Jaruzelskiego nie ma sensu si dogadywa, bo ci ludzie "sami uwaaj si za winie, a racje przyznaj tamtym". agowski sam w kocu stwierdza, e "z t ekip, jak si okazao, mona byo wygra tylko stawiajc spraw radykalnie: wszystko albo nic". Trudno o wikszy zawd dla ugodowca, gdy sama wadza woli Traugutta od Bobrzyskiego. Co daje sia? Kiedy wadza nie potrafi dostrzec wasnych interesw, wali si cay system pojciowy realistw. Ugoda z wadz miaa by przecie ukonem nie tylko przed realiami, ale take przed rozumem. Co jednak pocz, gdy wadca znalaz si na tronie z przypadku? Tego realici nie przewidzieli. Stawiajc na racjonalno wadzy, okazali si bardziej racjonalni ni otaczajcy ich wiat. Ich rozum okaza si defektem, i to intelektualnej natury. eby byo jasne - podziw i szacunek dla wadzy s racjonalne. To wadza, a nie tumy jej zarozumiaych recenzentw, porzdkuje spoeczestwa i nadaje historii kierunek. Dzieje pene s nierozsdnych kontestatorw, ktrzy w imi lepszych lub gorszych celw zrywali si do buntu, by chwil pniej gry

kontestatorw, ktrzy w imi lepszych lub gorszych celw zrywali si do buntu, by chwil pniej gry ziemi. I dobrze. Bo cho wadza, na ktr si rzucali, miaa wiele na sumieniu, to przecie pilnowaa porzdku. A oponenci nie mieli zielonego pojcia, jak zapewni t usug na nie gorszym poziomie. Problem w tym, e historia nie trwa w bezruchu. Rodz si kontestatorzy, ktrzy potrafi budowa nowe imperia, a kolosom krusz si ich gliniane nogi. Na takie sytuacje realici s nieprzygotowani. Jeli nawet co im zawita w gowie, zdusz t myl, widzc w niej idealistyczny atawizm. Jednak potem okazuje si, e prby kruszenia komunistycznego imperium miay jednak sens. A moe byy przejawem postawy realistycznej? Ugoda po 1989 roku Po co czyta klasykw ugody w czasach niepodlegoci, gdy nie ma przed kim zgina kolana, a zatem wszystko wraca do normy? Z prostego powodu - po kilku wiekach przygd nie mamy normy i nie wiemy nawet, jak ma ona wyglda. Dominujcy u nas nurt romantyczny ca sw uwag skupi na taktyce oporu. Wic w warunkach wolnoci - poza moralistyk - niewiele ma do powiedzenia. Polityk sprowadzi do likwidacji symbolw niewoli: wyprasza Armi Czerwon, zmienia nazw pastwa, chcia dekomunizacyjnych czystek. Nawet "solidarnociowi realici" z Unii Wolnoci sprowadzili polityk do dekomunizacji, tyle e struktur a nie ludzi. Z pozoru brzmi to lepiej, ale "nie" stawiane dawnym czasom okazao si lekcewaeniem roli policji, armii, kodeksu karnego, polityki zagranicznej - czyli rajem z anarchistycznych czytanek. Tymczasem kolaboracyjne scenariusze ugodowcw zmuszay do wniknicia w mechanizmy polityczne. Dziki temu zrozumieli oni, czym ma by wadza i co ma robi. Zapewne ta wiedza ma swoje ograniczenia. To, e agowski, piewca silnego prawa i wolnoci gospodarczej, popiera akurat SLD, jest tego dobrym przykadem. Nie zmienia to faktu, e od gowskiego wicej si dowiemy, ni od wikszoci uznanych publicystw. Bo realici oferuj najbardziej deficytowy towar - myl polityczn. Nie moralistyk, nie ideologi, ale czyst polityk. Micha Bobrzyski bity ze wszystkich stron za przepolityzowanie "Historii Polski w zarysie" pisa: "Choby jednostronnoci grzeszya, to i tak byaby korzystnym uzupenieniem historii polskich, napisanych przez ksiy, filozofw, poetw". Ten argument pozosta wany. Pki polska myl polityczna znajduje si w stadium niepolitycznym - w fazie sentymentalnopatriotyczno-moralistycznych roje - uczy si musimy od realistw.

Darmowy Hosting CBA.PL

Archiwum ycie z dnia 2000-11-23

Antoni Dudek Czas przeszy niedokonany


Recenzja nowej ksiki Bronisawa Wildsteina

W sowniku politycznym pierwszej dekady III Rzeczypospolitej sowo "dekomunizacja" zajmuje szczeglne miejsce. Nie byo bowiem w tym okresie znaczcej debaty politycznej, w ktrej pojcie to nie pojawioby si bd jako niespeniony postulat, bd te jako zarzut czy wrcz obelga. Podobnie jednak jak w przypadku kilku innych budzcych emocje poj (np. lustracji, kapitalizmu politycznego czy korupcji), gosy uczestnikw sporu rzadko przyjmoway rozbudowan, ksikow form. Dlatego z uznaniem powita wypada wydan ostatnio przez krakowski Orodek Myli Politycznej ksik Bronisawa Wildsteina "Dekomunizacja, ktrej nie byo". Ju sam tytu ksiki sygnalizuje gwn tez autora, przekonanego, e brak rzetelnego rozliczenia si z peerelowsk przeszoci zaciy negatywnie na rnych sferach ycia publicznego III Rzeczypospolitej. Wildstein koncentruje si gwnie na opisie przyczyn, ktre przesdziy o tym, e ludzie wywodzcy si ze struktur wadzy komunistycznej nie tylko bez trudu odnaleli miejsce w nowej rzeczywistoci, ale potrafili zaj w niej tak eksponowane pozycje. Obszernie opisuje powikane losy majtku PZPR, ktrego cz staa si wianem uatwiajcym postkomunistycznej socjaldemokracji wstpienie na now drog ycia. Sporo uwagi powica te analizie penej zaniecha dziaalnoci rzdu Mazowieckiego oraz prezydentury Wasy, upatrujc w nich wane przyczyny pniejszych sukcesw postkomunistw. Przyczyn wstrzemiliwoci polityki pierwszego rzdu III Rzeczypospolitej wobec pogronych wwczas w gbokim kryzysie postkomunistw, Wildstein upatruje zarwno w osobie premiera Tadeusza Mazowieckiego, ktry mia za sob dugoletni praktyk aktywnoci w PRL prowadzonej "z pozycji radykalnie sabszego, uzalenionego od woli komunistycznych dyktatorw", jak i w pewnej naiwnoci jego wsppracownikw. Ci ostatni jego zdaniem "nie docenili zasadniczej cechy biurokracji PRL-u, czyli konformizmu, ktry w nowych, rewolucyjnych warunkach objawi si musia w swojej najskrajniejszej wersji. W urzdach trafili na personel, ktry manifestowa posuszestwo i gotowo do wykonywania wszelkich porucze. Co wicej, by to personel zorientowany doskonale w biurokratycznych ukadach swoich urzdw, co wydawao si przedstawicielom nowego rzdu przejawem kompetencji". Kto nie wierzy w prawdziwo tego wywodu, niechaj signie po opublikowane przed kilku laty wspomnienia Jacka Kuronia czy Krzysztofa Kozowskiego z okresu, gdy byli ministrami w rzdzie Mazowieckiego. Znajdzie tam sporo informacji na temat rozczulajcych przejaww "lojalnoci" i "komptencji" starych kadr. Do najciekawszych fragmentw ksiki Wildsteina nale wywody powicone odziedziczonym po czasach PRL ukadom korporacyjnym, ktre wydatnie przyczyniy si do zahamowania procesu dekomunizacji. Zdaniem autora w czasach rzdw PZPR ukady rodowiskowe stanowiy namiastk spoeczestwa obywatelskiego. Jednak po upadku dyktatury stay si - konserwujc dawny stan rzeczy czynnikiem hamujcym rozwj zbiorowoci i powodujcym koncentracj na obronie "wsko rozumianych interesw grupowych". Wildstein najwicej uwagi powica w tym kontekcie korporacji prawniczej, w ktrej - co wyranie wida take przy okazji ostatnich bezpardonowych atakw na ministra Lecha Kaczyskiego - obok oderwanych od rzeczywistoci liberalnych humanitarystw marzycieli nie brakuje te zasuonych praktykw stosowania "ludowej praworzdnoci". Nietrudno jednak zauway, e te same uwagi, ktre Wildstein kieruje pod adresem sdziw i prokuratorw, mona odnie do rodowisk akademickich, wojskowych czy urzdniczych. W adnej bowiem z tych grup zawodowych nie doszo po

akademickich, wojskowych czy urzdniczych. W adnej bowiem z tych grup zawodowych nie doszo po 1989 r. do zasadniczej debaty nad przeszoci, nie mwic ju o prbie przedefiniowania swej roli w pastwie i zmiany odziedziczonych po PRL regu funkcjonowania. Podzielajc diagnoz Wildsteina co do przyczyn, dla ktrych w Polsce nie doszo do radykalnej dekomunizacji, nie mog si zgodzi z dwoma, porednio goszonymi przeze tezami. Po pierwsze, sdz, e przedstawiony przez niego obraz niepowodze Polakw w dziele rozliczania si z peerelowsk przeszoci jest zbyt jednostronny. Przyznaje si do tego zreszt w ostatnim akapicie ksiki sam autor, uznajc, e "ten opis wielu obserwatorom wyda si moe przyczerniony". Tak jest w istocie i to nie tylko dlatego, e - o czym zreszt Wildstein wspomina - udao si uruchomi proces lustracji, a spora cz nomenklaturowych biznesmenw (jak Wilczek, Sekua czy Przywieczerski) doznaa na wolnym rynku spektakularnej poraki. Przedstawiony opis jest "przyczerniony" take i dlatego, e w kilku przypadkach Wildstein pisze rzeczy, ktrych jako historyk zajmujcy si dziejami PRL nie mog zaakceptowa. Tak jest gdy (dwukrotnie) informuje czytelnikw o rzekomo kilkuset ofiarach masakry grudniowej, podczas gdy historykom - od lat zgbiajcym ten temat - nie udao si wyj poza liczb 45 zmarych, z ktrych i tak nie wszyscy byli rzeczywistymi ofiarami walk ulicznych. Trudno jest te zgodzi si z twierdzeniem autora, e wikszo czonkw PZPR "przystpia do niej wbrew swojej woli, a skadki traktowaa jako haracz skadany dysponentom przemocy". Wprawdzie w aparacie PZPR rzeczywicie zmagano si z problemem nieustannych zalegoci w paceniu skadek, ale do wstpienia w szeregi raczej zachcano, kuszc rozmaitymi korzyciami (z awansem na czele) ni zmuszano. Do wyjtkw naleaa sytuacja w wojsku, SB i milicji oraz niektrych urzdach, gdzie istotnie bez przyjcia czerwonej legitymacji trudno byo w ogle utrzyma prac. Druga wtpliwo co do diagnozy Wildsteina dotyczy stworzonej przez niego hierarchii przyczyn zaniechania radykalnej dekomunizacji. wiadomie uywam po raz wtry przymiotnika "radykalna", uznajc, e dekomunizacja - cho niewtpliwie uomna - jednak w ostatniej dekadzie nastpia i dzisiejsza Polska ma wicej wsplnego z demokratycznymi pastwami Zachodu ni z formacj pastwopodobn o nazwie PRL. Wprawdzie Wildstein nigdzie nie przedstawia wprost listy rankingowej si i czynnikw antydekomunizacyjnych, ale po czstotliwoci ich wystpowania oraz powiconej im uwadze kady czytelnik jego ksiki musi wskaza na pierwszej pozycji "Gazet Wyborcz". Daleki jestem od lekcewaenia najwikszego polskiego dziennika oraz wykraczajcych daleko poza dziennikarskie cele aspiracji jego redaktora naczelnego. Nie mog si jednak pozby wraenia, e pokana cz zorientowanych centroprawicowo publicystw - w tym take Wildstein - dotknita jest jednostk chorobow, ktr okrelibym jako "demiurgizacj Adama Michnika". Jej podstawowym objawem jest skrzywienie perspektywy, polegajce na utosamianiu wpywu "Gazety Wyborczej" na polsk elit intelektualn (istotnie niezwykle powanego) z moliwociami jej oddziaywania w podobnym stopniu na ycie polityczne, porzdek prawny, a nawet ksztat gospodarki narodowej. Tymczasem na przestrzeni ostatnich dziesiciu lat mona znale wcale pokan liczb kampanii ideologicznych, politycznych i ekonomicznych, w ktrych pogldy dominujce na amach "Gazety" poniosy - przynajmniej jak dotd - porak. Tak byo m. in. ze spraw ustawy antyaborcyjnej, lustracj czy te - to ju przykad z innej pki - nieudan prb zamania dominacji kadrowej PSL w Najwyszej Izbie Kontroli. Zgadzajc si z pogldem Wildsteina, e w kwestii zakresu dekomunizacji zwyciya w Polsce linia "Gazety Wyborczej", osobicie skonny bybym gdzie indziej poszukiwa najwaniejszych przyczyn tego stanu rzeczy. Zainteresowanych odsyam do wydanej przeze mnie przed trzema laty ksiki "Pierwsze lata III Rzeczypospolitej", gdzie m. in. obszernie omawiam zoone przyczyny sukcesw SLD i Kwaniewskiego w latach 1993-95, ktre ostatecznie przekreliy szans na podjcie gbszej dekomunizacji. Koncentrujc swoj uwag na postkomunistach oraz dcych do ich penej abolicji demoliberaach, Wildstein nie waha si te wskaza, w jaki sposb radykalizm wrogw dekomunizacji generowa z kolei radykalizm jej zwolennikw. "Poniewa w ogromnej mierze elita polska wybraa odmow rozliczenia przeszoci (...), odpowiedzi prawicy sta si antyelitaryzm. Przybiera on rne, a czsto bardzo radykalne formy. Pojawi si tam swoisty rewizjonizm w ocenie historii kultury polskiej, polegajcy na demaskowaniu twrczoci autorw, ktrzy ulegali miazmatom lewicowym czy >> kosmpolitycznym<< . (...) Pojawiy si prby dezawuowania najwybitniejszych polskich pisarzy czy mylicieli, takich jak Miosz czy Koakowski, gdzie prawdziwym zarzutem wobec nich bya przynaleno do >> niewaciwego<< rodowiska, a reszta bya tylko prb znalezienia uzasadnienia >> rodowiskowej<< niechci". Szkoda, e Wildstein ograniczy swj wywd wycznie do sfery kultury, bowiem jego teza, e "radykalizmy napdzaj si nawzajem", odnosi si rwnie do sfery czystej polityki. Dowodz tego chociaby niektre zgaszane w pierwszej poowie lat 90. projekty ustaw dekomunizacyjnych, ktrych utopijny radykalizm by wymarzonym wrcz celem dla atakw lewicy we wszystkich jej odcieniach.

utopijny radykalizm by wymarzonym wrcz celem dla atakw lewicy we wszystkich jej odcieniach. Dlatego do dugiej listy zestawionych przez Wildsteina przyczyn sukcesu przeciwnikw dekomunizacji dopisabym fatalne bdy licznych przywdcw prawicy, konsekwetnie ignorujcych podstawowe reguy socjotechniki - niezbdne w walce o zdobycie dla swoich racji poparcia milionw Polakw, przez blisko p wieku poddawanych zmasowanej indoktrynacji ze strony specjalistw pracujcych w KC PZPR oraz MSW. Ksika Wildsteina zachca do lektury konkretnoci wywodu, znakomitym stylem oraz ogromn iloci faktw, ukadajcych si - jak trafnie zauway Ryszard Legutko - w "kronik wiadomych zaniecha, politycznej bezwoli i zmarnowanych szans". Szkoda tylko, e owa kronika nie zostaa przez autora uporzdkowana w sposb bardziej konsekwentny, co pozwolioby wyeliminowa niektre powtrzenia oraz zachowa spjno narracji. Nie to wszake wydaje mi si jej najwiksz saboci. Jest ni w moim przekonaniu brak czytelnej odpowiedzi na pytanie, w jaki konkretnie sposb naleao dekomunizacj przeprowadzi. Zarazem jednak mam wiadomo, e tej saboci - stojc na gruncie rzeczowej analizy, a nie wishful thinking (mylenia yczeniowego) - tak naprawd nie sposb byo unikn. I w tym wanie tkwi jeszcze jedna odpowied na pytanie o przyczyny poraki zwolennikw dekomunizacji.

* Bronisaw Wildstein, "Dekomunizacja, ktrej nie byo", Orodek Myli Politycznej, Ksigarnia Akademicka, Krakw 2000

Darmowy Hosting CBA.PL

Kulisy - 2003.28.01

ANDRZEJ GASS Redaktor walczcy


Adam Michnik

Afera z apwk, ktrej Lew Rywin mia oczekiwa od spki Agora za korzystny zapis w ustawie o radiu i telewizji, wymkna si jej bohaterom spod kontroli i przypomina nien lawin. Z brytyjskiego Times'a wiat dowiedzia si, e w tle afery jest rywalizacja midzy polskim premierem a prezydentem, popieranym przez wpywowego redaktora.

Wedug jednej z wersji wydarze, za afer kryj si Aleksander Kwaniewski i Adam Michnik, naczelny wydawanej przez Agor Gazety Wyborczej. Chodzi o zdyskredytowanie premiera Leszka Millera i utworzenie centrowej partii z niedobitkw UW i czci SLD, ktra pjdzie za Aleksandrem Kwaniewskim. Ile w tym prawdy - nie wiadomo. Nie wiadomo rwnie, czy przyszo zastpi t wersj wydarze jak bardziej wiarygodn. yciorys z Alei Przyjaci "Gdy po mierci pjd na Sd Ostateczny, wity Piotr spyta mnie: - Co dobrego, synu, zrobie? A ja odpowiem: - Mojego synka Antosia i Okrgy St" - powiedzia Adam Michnik w gonej rozmowie z generaem Kiszczakiem, opublikowanej przez Gazet Wyborcz. 56-letni dzi Adam Michnik po raz pierwszy zaistnia publicznie w wieku 15 lat, na zebraniu Klubu Krzywego Koa - w miejscu spotka inteligencji i studentw korzystajcych z popadziernikowej "wolnoci". Jkajcy si ucze wypowiedzia si w dyskusji o PRL-owskiej owiacie. Ktry ze starszych dyskutantw zaproponowa mu, aby wrci do szkoy. W obron wzi go prezes klubu, Jan Jzef Lipski. Tak rozpocza si ich wieloletnia wsppraca i przyja. W Klubie mg Michnik pozna innych pniejszych przyjaci i wsppracownikw: Leszka Koakowskiego, Karola Modzelewskiego, Aleksandra Maachowskiego, Stefana Kisielewskiego, Antoniego Sonimskiego. Michnik pochodzi z - jak to sam okreli - "liberalnej ydokomuny". Matka Helena bya przed wojn dziaaczk socjalistycznej organizacji "ycie". Ojciec, Ozjasz Szechter - wysokiej rangi dziaaczem Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy. Odsiedzia w wizieniu osiem lat i by torturowany. - Ja tylko sze i dostaem tylko par razy w gb - porwnywa si Michnik do ojca. Wojn rodzice Michnika przetrwali w ZSRR. W Polsce nie zrobili kariery politycznej (matka

Wojn rodzice Michnika przetrwali w ZSRR. W Polsce nie zrobili kariery politycznej (matka pisaa podrczniki historii dla uczniw i nauczycieli, ojciec pracowa w partyjnym wydawnictwie i tumaczy dziea Marksa), ale naleeli do elity. Mieszkali w Alei Przyjaci, skd niedaleko do Alei R, gdzie rezydowali komunistyczni prominenci. Michnik wspomina, e atmosfera domu skierowaa jego zainteresowania ku historii. Fascynowaa go m.in. Ra Luksemburg. Kluczem do pogldw i rodowiska Michnika, zdaniem Jarosawa Kaczyskiego, byy znajomoci wyniesione z Alei Przyjaci. - Przecie jak Michnik szed ze mn tamtdy, to co drugiemu czowiekowi podawa rk, a pniej mnie pyta: "Wiesz, kto to jest? " i wymienia nazwiska, ktre si jednoznacznie kojarzyy. Z tego pokolenia (wedug niego bya to "resztwka Komunistycznej Partii Polski, a wszystko wskazuje, e formacja czysto enkawudowska" - przyp. A. G.) pochodzili rodzice wielu obecnych czoowych dziaaczy rodowiska Unii Demokratycznej i Gazety Wyborczej oraz znanych dziennikarzy prasy i telewizji - napisa obecny lider Prawa i Sprawiedliwoci w ksice "Czas na zmiany". Mia dwch braci. Po ojcu - Jerzego (w 1957 roku wyjecha z Polski), a po matce - Stefana (wyjecha z Polski w 1969 roku). Stefan, majc niewiele ponad 20 lat, robi karier w bierutowskim sdownictwie wojskowym. Ma na sumieniu kilka wyrokw mierci. "Walono w niego, eby zdyskredytowa mnie" - zapewnia Michnik. "Nie jest moj spraw rozlicza wasnego brata" - doda w ksice "Midzy panem a plebanem". Gdy wadze rozwizay Klub Krzywego Koa, Michnik wraz z Janem Grossem (po latach autorem gonej ksiki o Jedwabnem) i Janem Kofmanem zaoyli Klub Poszukiwaczy Sprzecznoci. Cho patronowa temu przedsiwziciu partyjny filozof Adam Schaff, wadze szybko spotka klubowiczw zabronili. Gdy w 1964 roku Michnik zda matur, w nagrod rodzice wysali go w podr po Europie. Pod Paryem odwiedzi Jerzego Giedroycia, szefa Kultury, z ktrym toczy dugie rozmowy. W Monachium zawita do Radia Wolna Europa. Wartownik zatelefonowa do Jana NowakaJezioraskiego, czy moe wpuci 18-letniego modzieca z paszportem PRL. Wizyta, jak pisze Nowak we wspomnieniach, bya nie zapowiedziana. Zapytany, co go sprowadzio do RWE, odpowiedzia: "Ciekawo, ch poznania z pierwszej rki pogldw ludzi, ktrych przedstawia si w Polsce jako demonw, wrogw pastwa, agentw i wyrobienie sobie o nich niezalenego sdu". Nowaka uderzyo "niezwyke przywizanie do idei, ktrej by bez reszty oddany". By to socjalizm. "Michnik chcia socjalizmu opartego na demokracji i pluralizmie pogldw". Przypalona zupa od Kiszczaka Po powrocie Michnik zacz studia na wydziale historii, wkrtce wybi si na czoo grupy dyskusyjno-towarzyskiej, zwanej komandosami, w ktrej byli take midzy innymi: Seweryn Blumsztajn, Jan Gross, Jan Lityski, Robert Mroziewicz i Barbara Toruczyk. Gdy w lipcu 1965 roku sd skaza Kuronia i Modzelewskiego za opublikowanie "Listu otwartego do czonkw POP PZPR i czonkw organizacji uczelnianej ZMS na UW" na 3 i 3,5 roku wizienia, Michnik w sdzie z awki intonowa "Midzynarodwk". W 1968 roku komandosi wraz z Michnikiem protestowali przeciwko zdjciu teatralnego spektaklu "Dziadw", ktry wadze uznay za antysowiecki. Michnika i jego przyjaciela Henryka Szlajfera wyrzucono z uczelni. Wywoao to zamieszki na Uniwersytecie Warszawskim. Gdy zacza si antysemicka nagonka i masowa emigracja ludzi pochodzenia ydowskiego, ojciec Michnika namawia go na wyjazd z kraju. Jednak mody Adam postanowi zosta, gdy jak twierdzi - nie mg wyjecha, skoro w jego obronie studenci protestowali. Zosta skazany na

trzy lata wizienia. Gwnym punktem aktu oskarenia by wywiad o marcowych zamieszkach dla francuskiego korespondenta. Twierdzi, e w wizieniu utraci wiar w komunizm, bo okazao si, e w wydaniu polskim jest antysemicki. Po wyjciu z wizienia, pracowa w zakadach imienia swej idolki z wczesnej modoci - Ry Luksemburg. W 1973 roku pozwolono, mu jako eksternowi, dokoczy studia na uniwersytecie w Poznaniu. Zosta sekretarzem Antoniego Sonimskiego. W 1976 roku, po protestach w Radomiu i Ursusie, Michnik znalaz si w gronie ludzi, ktrzy powoali Komitet Obrony Robotnikw. - Wtedy najwaniejsze byy pryncypia, takie jak przyzwoito, honor, godno, hodowanie prawdzie - wspomina Zbigniew Bujak. - Toczylimy dyskusje, czy taktyka daje jakie nadzieje. Odpowiedzi nie byo. Drogowskazem by dla nas tekst Vaclawa Havla "Sia bezsilnych", dyskutowany w opozycyjnych rodowiskach polskich, czechosowackich, wgierskich. Historia potwierdzia, e mielimy racj. W 1980 roku robotnicy nie mieli wtpliwoci, do kogo mona mie zaufanie. Gdy w 1980 roku powstaa Solidarno, Michnik zosta doradc Regionu Mazowsze. Wspomina pniej: "Byem w obrbie frakcji anty-Wasowskiej". Uwaa, e Wasa zmierza w Solidarnoci do "modelu sutaskiego, dyktatorskiego". 13 grudnia 1981 roku Michnik zosta internowany. Wiziono go w Biaoce i Mokotowie. Napisa wtedy "Listy z Biaoki" - analiz sytuacji w Polsce. W jednym z listw przyrwna to, co si stao do ataku gangsterw (generaw) na wariatw (Solidarno). W 1983 roku genera Czesaw Kiszczak, przez odwiedzajc Michnika Barbar Szwedowsk, przekaza mu propozycj wyjazdu "na jaki czas" za granic, bo inaczej czeka go proces i wiele lat w wizieniu. Michnik zareagowa penym furii listem. Nazwa ekip Jaruzelskiego "pozbawionymi honoru wituchami", a Kiszczaka "durniem". Kiszczak powiedzia wtedy arcybiskupowi Jerzemu Dbrowskiemu: "Sytuacja Michnika jest specyficzna. Pisze listy do Wolnej Europy i ublia mi. Uwaa, e go wci przeladujemy, specjalnie mu podajemy przypalon zup". Naczelny parapolityczny Gdy rozpoczy si obrady Okrgego Stou, Michnik owiadczy pryncypialnie: - Zgoda na prezydenta w osobie generaa Jaruzelskiego oznaczaaby uznanie, e 13 grudnia by potrzebny. Dla Solidarnoci jest to nie do przyjcia. W kilkanacie dni pniej mia ju inne zdanie o Jaruzelskim, uwaa, e tylko on ze swoim autorytetem mg by rozjemc. Po obradach Michnik otrzyma od Wasy stanowisko redaktora naczelnego Gazety Wyborczej. Opublikowa artyku "Wasz prezydent, nasz premier". Jaruzelski zosta prezydentem. - Rozmawia, dogadywa si, to najwaniejsza warto politycznego zachowania - tak Zbigniew Bujak ocenia dzi kompromis Okrgego Stou. - Bilans tego, co zrobilimy jest dodatni. Stanisaw Remuszko, dziennikarz pierwszego zespou GW, autor ksiki o Gazecie, zna Michnika od 1968 roku. - Od Okrgego Stou on zacz si zmienia. Odczuwao si, e ma jak misj do spenienia. Do dzi ta przemiana jest dla mnie zagadk. Pierwsza hipoteza - to wadza. Sdz, e po dogadaniu si przy Okrgym Stole Adam realizuje to, co ustalono - mwi Remuszko. W padzierniku 1990 roku Michnik zamieci artyku "Dlaczego nie oddam gosu na Lecha Was". Kandydatowi na prezydenta zarzuci "antyinteligencki populizm i antysemickie fobie".

Popar Tadeusza Mazowieckiego w wyborach. "Czuj si odwoany" - zarzdzi Wasa, szef Solidarnoci i chcia odebra Michnikowi kierowanie GW, uwaan za gos zwizku. Okazao si, e Wyborcza naley do prywatnej spki. Mona byo tylko odebra jej emblemat zwizku. Swoj wspprac z Was Michnik podsumowa w "Midzy panem a plebanem" - "... dopki gra przeciwko komunie, pomagaem mu jak mogem. Ale potem zacz gra o swoje. I tu si nasze drogi rozeszy". W latach 1989-1991 Michnik by posem. Potem nigdy nie kandydowa, chocia majc za sob gazet bez problemw wywalczyby sejmowy fotel. - Ale od dawna peni on rol parapolityczn uwaa Tomasz Woek, byy naczelny ycia. - Zawsze redaktor naczelny, publicysta, jest take politykiem. Moe wywiera wikszy wpyw, ni gdyby politykiem by formalnie. Tak te byo, gdy GW walczya przeciwko lustracji, cigaa polskie wady: ksenofobi, antysemityzm; popieraa Uni Wolnoci, gosia zakoczenie rozlicze z epok PRL. Gdy w 1992 roku we Francji Wojciech Jaruzelski opublikowa wspomnienia, okazao si, e zamyka je wywiad generaa z... Michnikiem. Niedawny opozycjonista twierdzi, e 13 grudnia mgby zastrzeli Jaruzelskiego, ale teraz wie, e ocali on Polsk od sowieckiej interwencji, wic trzeba rozmawia bez nienawici. Sdzia, alfa i omega "Ostatnio nie bardzo przyjani si z Michnikiem. Widujemy si raz na p roku i raczej si kcimy" - napisa Stefan Kisielewski pod koniec ycia. Michnik uznawa Kisielewskiego za jednego ze swoich mistrzw. Czsto mona ich byo zobaczy dyskutujcych przy koniaku w warszawskiej kawiarni "Na Rozdrou". "Kochaem go niemal w czasie KOR-u, to byo wspaniae. Natomiast to, co on teraz mwi i pisze, jest bardzo czsto bez sensu. (...) Ten dzisiejszy Michnik to totalitarysta. Demokrat jest ten, kto jest po mojej stronie. Kto ze mn si nie zgadza, jest faszyst i nie mona mu poda rki. A tylko Michnik wie, na czym polega demokracja i tolerancja. On jest tutaj sdzia, alfa i omega" - pisa Kisielewski. - Do koca midzy nimi nie zmieniy si relacje midzyludzkie, a bya tylko polemika o pogldy mwi Jerzy Kisielewski, syn Stefana. - Ojciec nie uznawa "jedynie susznych" pogldw. Nie doszo jednak do zerwania czy rozstania z Michnikiem. To byy spory, dyskusje. Ostateczne rozstanie z Was, ojcem chrzestnym Antosia, syna Michnika, nastpio najpewniej w 1995 roku, gdy GW opublikowaa ich rozmow. "Lechu", "Adasiu" - mwili do siebie. Wasa rozluniony, gada, co mu przyszo do gowy. Zosta omieszony. Bya to - twierdzi rzecznik Wasy - rozmowa prywatna, nie do druku, bez autoryzacji. W 2001 roku GW opublikowaa na 16 stronach rozmow z generaem Kiszczakiem. Generaowie odkupili swe grzechy? - pado pytanie. - Sto tysicy razy - odpowiedzia Michnik. - adnych rozlicze nie powinno by? adnych sdw? - Z nimi nie. Z nimi zamykamy rachunek, wojna skoczona. Kiszczak stwierdzi, e ukad zawarty przy Okrgym Stole zosta przez "stron rzdow" dotrzymany. - To dlatego ja pana, generale, broni jak niepodlegoci. Bo pan by uczciwy - podsumowa Michnik. Mordercz ocen Adama Michnika da, syncy pod koniec ycia z jednoznacznych wypowiedzi,

Zbigniew Herbert w filmie "Obywatel poeta" (obaj kiedy si wzajemnie cenili): - Michnik jest manipulatorem. To czowiek zej woli, kamca, oszust intelektualny. - Kiedy Michnik mwi o zakoczeniu podziaw w Polsce na dawn opozycj i postkomunistw, ma racj - mwi dzi Stefan Niesioowski, prawicowy polityk i publicysta. - Taki podzia mia racj bytu jeszcze pi lat temu, ale dzi jest anachronizmem. Std rozmowy Michnika z Jaruzelskim i Kiszczakiem. Nie akceptowaem tego. Ale taka jest koncepcja Michnika. Nie ma sensu prowadzi sporw, gdy Samoobrona i Liga Polskich Rodzin s zagroeniem i niszcz demokracj w Polsce. Dzi liczy si podzia na populistw i zwolennikw wejcia do Unii Europejskiej. Inne podziay s dzi mniej istotne. Zaklty krg Nie udao si nam porozmawia z Adamem Michnikiem. Poinformowa, e bdzie to moliwe dopiero, gdy zoy zeznania przed sejmow komisj ledcz. - Publikujc rozmow z Rywinem, Michnik po raz pierwszy przeama zaklty krg niemonoci ocenia Stefan Niesioowski. - Tego typu korupcyjne rozmowy w polityce i biznesie odbyway si wiele razy, mwiono o tym wielokrotnie, ale zawsze koczyo si niczym. Michnik zrobi bardzo dobrze, drukujc artyku o tej sprawie, bo albo z korupcj si walczy, albo nie. Czy jest to element szerszej gry? Sdz, e nie. Jednak Andrzej Drzycimski, byy rzecznik Lecha Wasy, dziennikarz, specjalista PR, jest zszokowany metodami dziennikarskimi Michnika. - Tej klasy dziennikarz nie powinien uywa metod sub specjalnych - uwaa Drzycimski. - W tej sprawie nie mamy do czynienia z dziennikarstwem, ale z czym innym, by moe prb odwrcenia uwagi. Czy kiedy dowiemy si, jak to z afer Michnik-Rywin byo? Na razie Michnik przyzna si, e jego bdem byo niezawiadomienie prokuratury i tumaczy, gdzie tylko moe, e nie mia adnych zych zamiarw w stosunku do premiera; Rywin pisuje przepraszajce listy, a z krgu jego znajomych dochodz wieci, e ma wasne nagranie rozmowy z Michnikiem i w swoim czasie je ujawni. Powolna - zwykle - prokuratura bierze si ostro do pracy, a Sejm III RP - po raz pierwszy w swoich dziejach - powouje komisj ledcz. Opinia publiczna za coraz mniej rozumie z afery wywoanej przez publikacj w Gazecie Wyborczej. Michnik zdecydowa si nawet na osobiste upokorzenie: do siedziby Gazety Wyborczej przy ulicy Czerskiej zaprosi Marka Baraskiego, naczelnego postkomunistycznej Trybuny, symbol propagandy stanu wojennego, i zapewnia go, e nie jest intrygantem politycznym. ycie dla polityki O yciu prywatnym Michnika niewiele wiadomo. Od mierci rodzicw mieszka samotnie w 100metrowym mieszkaniu po rodzicach w Alei Przyjaci. Ludzie, ktrzy w nim byli, opowiadaj, e jest to mieszkanie intelektualisty, wszdzie regay z ksikami i papierami. Pod szklan tafl pokrywajc stary, stylowy st w najwikszym pokoju le dziesitki fotografii. Ostatnie z wycieczki z synem do Grecji. Michnik unika noszenia krawatw i garniturw. Nie gardzi dobrym alkoholem. Duo pali. W burzliwych studenckich czasach prowadza si z Barbar Toruczyk, adn pann, studentk socjologii, crk Henryka Toruczyka, "dbrowszczaka", pierwszego dowdcy Wojsk Wewntrznych (przeksztaconych w Korpus Bezpieczestwa Wewntrznego) . Do dzi redaguje ona snobistyczne - w dobrym tego sowa znaczeniu - Zeszyty Literackie. Michnik nigdy nie

zaoy rodziny. Nawet z matk swojego dziecka nie zwiza si formalnym maestwem. Syna urodzia mu Barbara Szwedowska z Sopotu, prawniczka, nazywana kiedy "prokuratorem Solidarnoci". - To wspaniaa kobieta, on jej wiele zawdzicza, daa mu syna i wychowaa go - mwi Zbigniew Bujak, ale jest dyskretny. Syn Michnika, urodzony w drugiej poowie lat 80., otrzyma imi Antoni na cze Sonimskiego. Antoniego chrzci praat Henryk Jankowski, a rodzicami chrzestnymi byli: Lech Wasa i ona Bujaka. Matka z synem mieszkaj w Sopocie, ojciec dojeda do nich na weekendy, zabiera syna na wakacyjne podre do ciepych krajw, do ktrych ostatnio jedzi coraz czciej.

Przy pisaniu materiau korzystaem z: Adam Michnik: "Cienie zapomnianych przodkw", 1978; Adam Michnik: "Listy z Biaoki" (bez daty wydania) ; Adam Michnik: "My ludzie Solidarnoci", 1985; Adam Michnik, Jzef Tischner, Jacek akowski: "Midzy panem a plebanem", 1995; Jacek Kuro: "Wiara i wina: do i od komunizmu" 1989; Jacek Kuro: "Gwiezdny py", 1991; Witold Jedlicki: "Klub Krzywego Koa",1989; Jerzy Eisler: "Marzec 1968. Geneza. Przebieg. Konsekwencje", 1992 oraz teksty Adama Michnika i rozmowy z jego udziaem publikowane w Gazecie Wyborczej w latach 1990-2003.

NAGY UPADEK ADAMA M. - antologia tekstw

Darmowy Hosting CBA.PL

Res Publika - luty 2001 r.

Dyskusja redakcyjna: Nasz postmoralny niepokj


Przedwionie

W dyskusji redakcyjnej udzia bior: Ireneusz Biaecki, Dariusz Gawin, Jerzy Jedlicki, Marcin Krl, Andrzej Leder, Teresa Oleszczuk, Micha Warchala i Marek Zaleski Marcin Krl: Czy my, ale tak naprawd, mamy dzi poczucie, e niesprawiedliwo spoeczna jest skandalem? W moim przekonaniu wraliwo na niesprawiedliwoci losu zanika, to znaczy zanika gbokie poczucie oburzenia na t niesprawiedliwo. Nie ma powszechnego oburzenia spoecznego wobec faktu, e yjemy w kraju, w ktrym czterdzieci procent ludzi jest na granicy ubstwa. Powiedziabym, e to skutek rozwoju radykalnego ideologicznego liberalizmu i neoliberalizmu gospodarczego. Za to chtnie dzi racjonalizujemy sobie fakt istnienia niesprawiedliwoci spoecznej. Mamy na to dwa sposoby. Po pierwsze, uwaamy, e przecie zaniky ju skrajne formy niesprawiedliwoci, e zostay zagodzone do poziomu akceptowalnego w wiecie cywilizowanym - tortur ju si nie stosuje, daje si zasiki, ludzie w wiecie zachodnim na og nie umieraj z godu. Dajemy sobie rad z wasnymi uczuciami wobec niesprawiedliwoci spoecznej, pakujc j w kolorowy papier i przewizujc row wsteczk. A drugi sposb to najzwyczajniejsze wyrzucanie tego poza obszar naszej uwagi, czego przykadem jest usunicie z pamici spoecznej grozy czarnej Afryki. Nikt z nas nie wie, co si dzieje w Czadzie na przykad i mao kogo to w dodatku obchodzi. Powinno nas obej, co z tego moe wynika. Jakie s potencjalne konsekwencje nieobecnoci oburzenia z racji niesprawiedliwoci spoecznej, ktra, moim zdaniem, narasta - nie wiem. Ale czy moliwy jest dalszy rozwj cywilizacji europejskiej w wersji neoliberalnej bez naraenia tej cywilizacji na wewntrzny rozkad i wybuch? Czy jest to jedyna droga, jak moemy si posuwa? Marek Zaleski: Dobre pytanie! Rwnie ciekawe jest, jak prbujemy na nie odpowiada. Niebawem wchodzi na ekrany film Filipa Bajona wedug powieci Przedwionie Stefana eromskiego. Na ile moemy mwi dzi jzykiem eromskiego? Czy Przedwionie jest pomocne w debacie o nas samych i problemie spoecznej niesprawiedliwoci? Julian Brun (Bronowicz), krytykujc eromskiego tu po ukazaniu si powieci, dowodzi, e wiara Gajowca (i samego pisarza) w znalezienie szczliwego rozwizania jest wiar w cuda. Bo Gajowiec

wierzy w szczliw koniunktur dla Polski: pierwszym cudem byo odzyskanie niepodlegoci, drugim odparcie bolszewickiej nawanicy, a trzecim bdzie wielkie odrodzenie moralne. Przedwionie to ksika o dramacie braku wielkiej idei. Czy dzi nie mamy do czynienia z podobnym dramatem, dramatem braku projektu spoeczno-ekonomicznego i nowego jzyka dla artykuowania naszych postulatw, gdy mowa o spoecznej niesprawiedliwoci? Jzyka, ktry nie byby jzykiem jeremiady i pobonych ycze. Jzyk spoecznej rewindykacji skompromitowa si przez krach ustrojw "pastw socjalistycznych". Czy dzi brak takiego projektu i jzyka nie jest nastpstwem zwycistwa mylenia ekonomicznego nad politycznym? Czy w obawie przed przemoc jakich systemowych rozwiza politycznych nie stalimy si ofiarami jzyka przemocy ekonomicznej, rzekomo jedynie susznych i apolitycznych racji? Czy zmiana tego stanu rzeczy nie graniczyaby ze zmian paradygmatu mylenia? Krytycy kapitalistycznego (i postkapitalistycznego) spoeczestwa mwi, e w takim spoeczestwie cele polityki nie odnosz si do czowieka jako obywatela czy osoby, ale jak do producenta i konsumenta. Ludzi edukuje si po to, by produkowali i zapewniali sprawne funkcjonowanie machiny produkcyjnej, i po to, eby w czasie wolnym mogli skonsumowa to, co wyprodukowali. To horror. Gwne problemy polityczne dotycz nie wolnoci czowieka, ale jego potrzeb, ktre "gdy zawierza si jedynie mechanizmowi rynku" jak si okazuje, nie mog zosta zaspokojone tak, by stao si zado wymogom spoecznej sprawiedliwoci. Czy triumf kryterium ekonomicznego nad politycznym nie daje o sobie zna w tym, co proponuj nam zwolennicy globalizacji? Andrzej Leder: Ciekawe s te strategie wypierania, zapominania o problemie. Sposb mwienia o niesprawiedliwoci spoecznej czy, bardziej konkretnie, o ndzy i biedzie bardzo si w trakcie XX wieku zmieni. Wraliwo spoeczna, ktra jeszcze na pocztku wieku bya oburzeniem, poczuciem, e ndza jest skandalem, zostaa zamieniona na co w rodzaju miosierdzia albo wraliwoci, powiedziabym, sentymentalnej, ktra cechuje rwnie ruchy polityczne, a szczeglnie now zachodni lewic. To poczucie, e trzeba si opiekowa sabszymi przy jednoczesnym przekonaniu, e ci sabsi s upoledzeni. Wiksz uwag skupia si na problemach maych grup ludzi mniej lub bardziej dyskryminowanych w obrbie bogatych spoeczestw, jak choby mniejszoci seksualnych czy upoledzonych, ni na problemach, ktre s przecie uderzajce - zwykej biedzie czy rnicy poziomw ycia wiata zachodniego i tych krajw, ktre dawniej nazywano Trzecim wiatem. Poza tym ta uwaga skupiona jest na tych, ktrzy pokrzywdzeni s z powodw jakby naturalnych jak ci, ktrych dotkno kalectwo. O wiele mniej uwagi mamy dla niesprawiedliwoci spoecznej. Oczywicie, wszelka dyskryminacja jest niedopuszczalna, ale mam wraenie, e czsto taka gona koncentracja, szczeglnie nowej lewicy, na problemach mniejszoci czy ludzi chorych w gruncie rzeczy jest usprawiedliwieniem dla opuszczonych rk wobec skandalu wielkiej ndzy, jest takim listkiem figowym, mwicym: "no przecie zwalczamy dyskryminacj!". Ale za tym kryje si akceptacja takiej filozofii, e jeli kto jest zdrowy i nie naley do mniejszoci, a jest w ndzy, wida to jego wina i spoeczestwo nic nie jest tu winne. Jest to filozofia liberalna. I w tym sensie mam wraenie, e nowa lewica, w gruncie rzeczy, w peni zaakceptowaa fakt ndzy, tylko go agodzi dziaalnoci charytatywn. Co si stao? Dlaczego ta wraliwo z oburzenia, z poczucia, e to skandal, staa si wraliwoci altruistycznie charytatywn? Marcin Krl: eby wrci do Przedwionia i tych trzech cudw, o ktrych mwi Marek Zaleski. Mymy teraz dwa cudy te przeyli: odzyskanie niepodlegoci i rozwj gospodarczy. A trzeciego nie ma. Nie ma cigle tego, czego szuka Gajowiec: w jaki sposb mamy by razem? wiat neoliberalny, w ktrym yjemy, jest na dusz met nie do zniesienia. Ten wiat o czym zapomnia. Nie bd roztrzsa tego, czy musia zapomnie, czy to byo nieuchronne, czy wyniko ze wiadomej decyzji wielu podobno mdrych ludzi. Moim zdaniem niesprawiedliwo spoeczna narasta. W Polsce wida to w sposb szczeglny. To krzyk, ktry chocia trzeba chcie usysze. Zarwno lewica, jak i prawica w Polsce staraj si tego krzyku nie sysze. Micha Warchala: Najbardziej istotnym wyrnikiem jzyka neoliberalnego jest zawarte w nim

przekonanie o absolutnej nieuchronnoci procesu - na przykad globalizacyjnego. I dlatego jest to jzyk paraliujcy jakkolwiek wraliwo. Ten jzyk "koniecznoci" mwi nam, e procesu zatrzyma si nie da, e yjemy w niepowstrzymanym potoku, ktry wyrzuca biednych na brzegi, a istniejce (i stale rozszerzajce si) obszary ndzy s czym "naturalnym", zjawiskiem, z ktrym nie ma sensu walczy. A wic jakikolwiek krzyk wydaje si czym beznadziejnym albo wrcz gronym, gron utopi zagraajc "naturalnemu" adowi. Z drugiej strony mamy wspomniany ju przez Andrzeja Ledera nowolewicowy dyskurs, ktry skupia si na rozmaitych grupach mniejszociowych, ktre traktuje jako upoledzone i ktrym pragnie zapewni (gwnie ideologiczn) "opiek". Niestety czsto towarzyszy temu praktyczna afirmacja neoliberalnego modelu spoeczestwa. W sumie te dwa zjawiska sprawiaj, e jakikolwiek protest albo jawi si jako co kompletnie beznadziejnego, albo wyglda na hipokryzj. No bo jeli na przykad jaki profesor wykadajcy na wielkim bogatym uniwersytecie, na przykad w Ameryce, zaczyna mwi o krzywdzie i "marginalizacji", uywajc jeszcze w dodatku tego nowolewicowego jzyka, to nie mog niestety oprze si wraeniu, e to hipokryta. Jerzy Jedlicki: Dlaczego? Micha Warchala: Bo trzeba prbowa rozbi neoliberaln narracj i budowa alternatywne struktury, a do tego nie wystarcz oglnikowe ideologiczne deklaracje na temat "dominacji" i "marginalizacji". Andrzej Leder: Zaangaowanie spoeczne jeszcze kilkadziesit lat temu wyraao si nie tylko posiadaniem jakiego pogldu, ale zaangaowaniem osobistym, politycznym albo po prostu yciowym. Przecie naprawd socjalici szli do fabryk organizowa zwizki zawodowe. Ludzie co robili, nie tylko mwili. Dzi, nawet jeli kogo obchodz sprawy ludzi biednych, to tylko na zasadzie sentymentalnego poruszenia. Dziaania nie ma. Kiedy zaangaowanie spoeczne byo dziaaniem, dzi jest obserwowaniem i co najwyej posiadaniem opinii. Teresa Oleszczuk: Nigdy nie powicano tyle wysiku intelektualnego na poszukiwania strukturalnych rozwiza problemw spoecznych jak dzi. Klsk jest brak miejsca na poszukiwania emocjonalne, na zwyke dziaania, zwyke gesty solidarnoci, na ktre, w moim przekonaniu, kadego byoby sta. Marek Zaleski: Ale te odnosz wraenie, e nie ma adnego projektu spoecznego. Filozofowie ostrzegaj nas przed wielkimi projektami spoecznymi, bo aden wielki projekt spoeczny w przeszoci si nie sprawdzi. Moe projekt globalizacji jest pierwsz zwycisk wielk opowieci o przyszoci, ktra wychodzi dzi z tygla krytyki filozofii spoecznej? Micha Warchala: Boj si narracji, ktra uywa pojcia nieuchronnoci. Co znaczy, e moemy wierzga, ale nic nie moemy naprawd zrobi. To oznacza koniec dyskusji, bo wszelkie gosy s albo gosami woajcych na puszczy, albo, jak mwiem, pachn hipokryzj. Marcin Krl: Z tym e w tym wszystkim lepsza hipokryzja ni jej brak. Na pocztku XIX wieku nie byo hipokryzji i nikt si niczym nie przejmowa. A czy wiecie, ile jest dzi w Polsce dzieci na granicy niedoywienia? Ocenia si (dane wedug lewicowcw z Unii Pracy), e trzydzieci pi procent. W zamonej Anglii dwadziecia procent. To straszne. Dla mnie to krzyk. Co mona zrobi? Wy mwicie: nie ma innej ewentualnoci. Ot s. Po pierwsze, o tym mwi, bo si nie mwi! Po drugie, czy rzeczywicie neoliberalizm to jedyna droga rozwoju wiata? wiat nie jest tak zbudowany, e nie ma innych drg, nic nigdy nie jest nieuchronne, chyba e dla prawdziwego fatalisty, ale tacy ju nie istniej. Zadaniem myli politycznej i spoecznej jest szukanie innych drg ni ta domniemanie nieuchronna. Moja matka bya do zamona, a jednak uczya przed wojn trzy razy w tygodniu pisa dorosych niepimiennych. Taka pepeesowska postawa. Oczywicie tak si tego dzi nie rozwie. Musi by wola polityczna, a nie tylko dobra wola dobrej pani. Syszymy, e Koci zawiza fundacj i piset dzieci dostanie stypendia. Szcz Boe, ale piset dzieci? Co to jest w skali Polski? Tymi metodami

nic si nie rozwie. A metodami odgrnymi, politycznymi moe tak. Jerzy Jedlicki: Wcale nie podzielam pogldu, e poczucie solidarnoci sabnie albo e zastpio je miosierdzie i dziaalno charytatywna. Gdybym tu mg zrobi duszy historyczny wywd, to bym udowodni, e jest akurat odwrotnie. Dawniej ludzka solidarno bya bardzo ograniczona terytorialnie i stanowo. Koci troszczy si o biednych, ale nie uwaa bynajmniej, e ndza jest skandalem. Przeciwnie, przekonanie, e biedni s potrzebni bogatym do zbawienia, miao umocowanie w doktrynie Kocioa. Rozwj kapitalizmu, przynajmniej w jego fazie dojrzaej, by - jak to powiedziaa Orzeszkowa o wieku XIX, bronic go przed krytykami rwnie zacitymi jak krytycy XX wieku "wiekiem rozwoju wspczucia". Moim zdaniem miaa sporo racji, bo wprawdzie kontrasty spoeczne rosy, ale rozszerzao si rwnie poczucie solidarnoci, stopniowo wykraczajc poza wasny stan i miasteczko, chocia rzadko obejmujc ludzi innego narodu i wiary. Wraz z tym roso jednak, rzecz jasna, take poczucie bezradnoci, bo coraz wiksze byy obszary niedoli, ktrych Europejczycy stawali si wiadomi. T bezradno na krtko umierzay ruchy protestu: bunty chopskie, pierwociny socjalizmu. We wszystkich zreszt epokach dochodzio do rozpaczliwych buntw, mniej lub bardziej nasyconych ideologi, bo atwo byo uwierzy, e ndza i cierpienie s wynikiem zych urzdze spoecznych. Czsto byy rzeczywicie wiadectwem krzywdy, tyranii i wyzysku. Ale przecie s na wiecie nieszczcia, ktrych nie mona ka na karb niesprawiedliwoci. Powodem poczucia bezsilnoci byo i to, e owe rewolucyjne bunty okazyway si niezbyt produktywne. Lepsze efekty przynosia zwykle taktyka kompromisowa i rozsdnie obmylona praca spoeczna. Dzi, kiedy dziki telewizji jestemy wiadomi ogromu nieszcz ludzkich na caym wiecie, wiemy rwnie, e wysiek pastw, spoeczestw i fundacji, aby te nieszczcia cho troch zagodzi, jest wikszy, ni by kiedykolwiek w historii ludzkoci. Nie widz wic powodw do tak bezwzgldnego oskarania naszych czasw. Co prawda, spoeczestwa na dorobku s na og bardziej pazerne i egoistyczne, wic w Polsce wraliwo spoeczna jest stosunkowo saba. Wiksz wraliwoci spoeczn mog pochwali si kraje bogate, bo dopiero powyej pewnego poziomu zamonoci spoeczestwo skonne jest troszczy si o innych: dlatego w Ameryce atwiej wyzwoli jak altruistyczn inicjatyw ni u nas. Do czasu, mam nadziej. Ireneusz Biaecki: Demokratyzacja i regulacja rynkowa prowadz do indywidualizacji. Kady siebie sam ustanawia. Tosamo staje si tosamoci jednostkow coraz mniej rozcigan na rodzin i szersze grupy spoeczne. Nie ma poczucia, e trzeba si z kim podzieli, ale nie oznacza to, e nie ma wraliwoci. Przecie indywidualizm to nie to samo co egoizm. Potne organizacje, ktre dyktuj ton dyskursu, jak na przykad Bank wiatowy, stawiaj sobie za gwny cel rozwizanie problemu ubstwa. I mobilizacja jest dzi wiksza, i skuteczno. Jerzy Jedlicki: Jak w ogle mona rozmawia o wraliwoci spoecznej bez zastanowienia si nad t gigantyczn prac, jak wykonuj organy ONZ: mam na myli Fundusz Pomocy Dzieciom (UNICEF), wiatow Organizacj Zdrowia (WHO), Organizacj do spraw Wyywienia i Rolnictwa (FAO), Urzd Wysokiego Komisarza do spraw Uchodcw i inne. A na mniejsz skal prac setek takich ochotniczych stowarzysze jak Lekarze bez Granic albo nasza Polska Akcja Humanitarna. To przecie w sumie wielka rzesza ofiarnych ludzi z inicjatyw, ktrzy zaraaj innych swoim przykadem. Ireneusz Biaecki: Nigdy dotd tak liczne grupy ludzi nie yy na koszt innych jak teraz. To czego dowodzi. Marcin Krl: W myleniu liberalnym pojawi si strach przed nowymi dowiadczeniami. Strach przed wyranymi, stanowczymi, radykalnymi prbami zmienienia czegokolwiek. To spowodowao z kolei taki stan rzeczy, o ktrym mwi Micha Warchala. e jestemy w stanie niby-liberalnej nieuchronnoci. Fakt, e komunizm si zawali i par innych tego rodzaju prb na mniejsz skal, rwnie, wcale nie wiadczy o tym, e wszystkie ewentualne prby po pierwsze,

zostay wyczerpane, a po drugie, e nigdy si nie powiod. Pogld, e taka prba si nie powiedzie, to pogld niebezpiecznie neoliberalno-konserwatywny, ktry wpdza nas w ramiona organizacji wiatowych, w ramiona kolejnych rzdw, a im chodzi tylko o to, ebymy pacili im podatki, a oni za nas wszystko zrobi. A rzeczywicie robi? Marek Zaleski: I dlaczego my mamy myle, e oni dobrze to za nas wymyl? Moe osie konfliktu bd si ukaday wcale nie tak, jak owe organizacje sobie wyobraaj? Moe sytuacja wcale nie rozwinie si wedle neoliberalnego scenariusza? Jerzy Jedlicki: Wielkie problemy spoeczne maj to do siebie, e w ogle nie ma dla nich finalnych rozwiza. Nie ma finalnego rozwizania problemu ndzy, chorb i staroci, tak jak nie ma rozwizania problemu mierci. Mona si stara, eby ludzie yli troch duej i troch lepiej, ale nie mona obiecywa, e nikt nie bdzie niedony. Trzeba stale stara si nie ulg ludzkim cierpieniom, ale bez wiary, e kiedykolwiek si je usunie. Z tym "godzeniem si z nieuchronnoci", ktre tu krytykujecie, jest, moim zdaniem, kompletne nieporozumienie. le si czuj w roli obrocy neoliberalizmu, ale skoro trzeba, to co powiem. Ot, o ile wiem, to aden rozumny neolibera nie opowiada, e z ndz i godem trzeba si godzi, bo to s sprawy nieuchronne. On najwyej przyzna, e same mechanizmy rynkowe nie zapewni wszystkim pracy i dostatku. Ale takie stwierdzenie pozostawia otwarte pole dla rozmaitych strategii dziaa, na przykad dla pobudzania samorzdnoci i samodzielnoci z jednej strony, a ofiarnoci spoecznej z drugiej. To si przecie mieci w nie tak mi znowu bliskim, jak mwiem, neoliberalnym porzdku mylenia. Powtarzam: potrzeby s olbrzymie i coraz bardziej naoczne, i z ca pewnoci zgoda sytych na to, eby jak cz swojego dochodu, czasu, pomysowoci i energii na te potrzeby powici, nie jest w stanie im sprosta, ale wraliwo spoeczna jest jednak wiksza ni kiedykolwiek w dziejach. Teresa Oleszczuk: Istnieje indywidualna potrzeba zaspakajania swojej wraliwoci, ale przecie istnieje rwnie wsplnota wraliwoci spoecznej. Owszem, jest kilka instytucji, ktre nam gwarantuj spokj sumienia. Fakt istnienia tych instytucji ma bezsporne zalety, ale ma te i wady. Nasza wraliwo jest upiona, nie czujemy si zobowizani, by czyni indywidualne akty, bo mamy wiadomo, e dzieci w Afryce karmi agendy Organizacji Narodw Zjednoczonych. Profesjonalne instytucje powoane do reagowania na ludzk niedol daj nam alibi, ju moemy spa spokojnie, a nasze indywidualne gesty i dziaania wydaj si za mae, mieszne. Przyjlimy pragmatyczn techniczn optyk, bardzo dla nas wygodn. Profesor Jerzy Jedlicki jest jedynym znanym mi osobicie intelektualist, ktrego widuj w protestach pod ambasad chisk. Jerzy Jedlicki: Raz tam byem. Teresa Oleszczuk: Ale by pan, bo chcia zamanifestowa swoj niezgod na porzdek wiata. Micha Warchala: Ja przecie nie twierdz, e istnieje faktycznie jaka nieuchronno. Jerzy Jedlicki: Przecie nie twierdz, e pan twierdzi. Micha Warchala: Chodzi mi tylko o sposb, o jzyk, jakim mwi neoliberaowie. I tu bd jednak obstawa przy tym, e ta nieuchronno jest w tym dyskursie implicite zaoona. Kiedy czytam takie czoowe neoliberalne gazety jak "Financial Times" albo "The Economist", to znajduj tam przekonanie, e neoliberalny model stosunkw spoecznych jest czym absolutnie naturalnym, czym, co wczeniej czy pniej upowszechni si na caym wiecie, bo po prostu taka jest kolej rzeczy. Droga wytyczana przez neoliberaw jest jedynie suszna. Szafuje si wielkimi liczbami, procentami produktu krajowego, milionami nowych uytkownikw Internetu. Uywa si "naukowych" argumentw ekonomicznych tylko po to, by poprze tezy czysto ideologiczne i polityczne. Dla neoliberaw wszystko sprowadza si w gruncie rzeczy do problemw technicznych - przyjdzie jaki ekspert-technokrata, zastosuje kolejne "strukturalne

rozwizanie", po ktrym jaki wskanik wzronie, a jaki inny spadnie. I spoeczestwu mwi si, e powinno by zadowolone, bo przecie produkt krajowy wzrs nam o dwa procent. A skoro nie odczuwa polepszenia, to znaczy, e jest zbyt gupie, nie ogarnia sytuacji i, co waniejsze, nie powinno si wtrca do rzdzenia. I przy takich stwierdzeniach ju si robi gronie, bo takie stwierdzenia podwaaj sens demokracji i s dla niej powanym zagroeniem. Neoliberaowie jak gdyby nie zauwaaj, e stosunki spoeczne s diabelnie skomplikowane i wystpuje w nich szereg czynnikw, ktrych nie da si "zracjonalizowa" w sposb ekonomiczny. Dla nich pragmatyczno-funkcjonalistyczno-proceduralny, przepraszam za wyraenie, model relacji funkcjonowania jednostki w spoeczestwie jest, jak mi si wydaje, absolutnym dogmatem. I to jest dogmat ideologiczny. Marcin Krl: Bo rzeczywicie, w gruncie rzeczy, yjemy pod panowaniem pewnej ideologii. Niech mi nikt nie udaje, e neoliberalizm nie jest ideologi. Jest tak sam ideologi jak wszystkie inne. Moe ta ideologia jest dla wiata lepsza, moe gorsza, moemy tu sobie debatowa, ale niech nikt mi nie mwi, e nie jest ideologi. Jeli sysz setny raz, e tylko wzrost ekonomiczny moe rozwiza sprawy spoeczne, to uwaam, e jest to gos czysto ideologiczny. Tak mwi na przykad Leszek Balcerowicz. A wobec tego nie doszo jeszcze do "koca wieku ideologii", z czego wynika, e mona proponowa ideologie konkurencyjne wobec neoliberalizmu. Dlaczego niemal nikt tego nie czyni (poza marginalnymi skrajnymi ugrupowaniami)? Dlatego e neoliberalizmowi udao si nam wmwi, e nie jest ideologi, ale tylko racjonaln propozycj. A ktra ideologia w dziejach wiata uwaaa si za nieracjonaln? Jerzy Jedlicki: A kto ci kae wyznawa religi Balcerowicza? Marcin Krl: Nikt mi nie kae, ale ta religia zdominowaa wiat. Teologia neoliberalna zdominowaa wiat. Andrzej Leder: To ma bardzo due znaczenie. Kilkadziesit lat temu oburzalimy si, teraz wspczujemy. Wspczucie - uczucie samo w sobie mie, ale skania najwyej do indywidualnego gestu w ramach zastanego porzdku. Za oburzenie to jest, jak mwi Francuzi, sentiment moral, uczucie, ktre niesie nakaz moralny zwalczania za, a w tym wypadku przebudowy spoeczestwa. Kto si oburza, musi co zrobi, eby zmieni porzdek. Wic ci, co si oburzaj, s bardziej zmotywowani. Wspczucie jest indywidualizacj wraliwoci. Kto bardziej wspczuje, zapisze si do jakiej organizacji albo da datek. Kto mniej, ten zagra w tenisa. Ale to wszystko wie si z utrat pewnego uniwersalnego nakazu moralnego. Jerzy Jedlicki: No dobrze, ale kto jest bardziej skuteczny? Pani Janina Ochojska, ktra nie jest oburzona, czy Piotr Ikonowicz, ktry jest oburzony stale i bez przerwy? Kto wicej dobrego robi? Kto wywouje w nas silniejsze poczucie powinnoci? Andrzej Leder: Na krtk met oczywicie bardziej skuteczna jest pani Janina Ochojska, ale nie wiem, czy na dusz. Ruchy polityczne, ktre wyrastay z oburzenia, nie tylko do katastrof prowadziy. Prowadziy rwnie do zmiany statusu spoecznego wielu grup. Zaczynay si tak, jak zaczyna Piotr Ikonowicz, abstrahujc od jego cech osobistych. Ireneusz Biaecki: Nie wiadomo wcale, czy oburzenie na dusz met jest bardziej skuteczne. Marek Zaleski: Ochojska co robi, Ikonowicz jest awanturnikiem, ale dostarcza alibi SLD. Ale jeli mwiem o potrzebie zmiany paradygmatu, to dlatego e wedle scenariusza architektw globalizacji przysze spoeczestwo bdzie okrela "formua 20:80", to znaczy jedynie dwadziecia procent spoeczestwa bdzie czynne produkcyjnie i potrzebne do dalszego rozwoju gospodarki. Wtpi, by na dusz met cztery pite populacji chciao y podczone do kroplwki wspczucia, czyli de facto pozostawa spisane na straty, y nawet z wysokiego zasiku spoecznego, w warunkach stale rosncej przepaci pod wzgldem pozycji spoecznej i

zasiku spoecznego, w warunkach stale rosncej przepaci pod wzgldem pozycji spoecznej i wyksztacenia midzy nimi a uprzywilejowan mniejszoci. Teresa Oleszczuk: Niebezpieczne jest dzi to, e waciwie wypada wstydzi si wasnej wraliwoci. Czsto dowiadczam tego sama i widz, e tego spontanicznego odruchu ludzie si wstydz. Moja praca w rnych organizacjach polegaa na zaspokajaniu elementarnych potrzeb tych, ktrzy si do mnie zgaszali. Nie potrafiam o tym opowiada znajomym, a jak prbowaam, czuam si nie na miejscu jak taka ciotka-filantropka. Dariusz Gawin: Bieda w naszej komunikacji spoecznej jest obecna, z tym e jest to specyficzny rodzaj obecnoci, ktry pokazuje sposb, w jaki zmieni si nasz stosunek do niej. W rosyjskiej publicystyce telewizyjnej istnieje forma, ktr pono nazywaj tam "czarnuch". "Czarnucha", czyli filmy pokazujce rzeczy odraajce, wstrzsajce, makabryczne, jest po to, by epatowa zachodniego bourgeois. To dlatego "czarnucha" rosyjska bardzo dobrze sprzedaje si na Zachodzie. Myl, e nasza telewizja te produkuje na nasz uytek rodzim wersj tej telewizyjnej paradokumentalnej formy, ktra stanowi w dzisiejszych warunkach przedziwny erzatz telewizyjnej publicystyki spoecznej. Ogldajc nasze rodzime filmy o "odraajcych, brudnych, zych", dowiadczamy dziwnego, przeartego hipokryzj katharsis. Nic nam one bowiem nie objaniaj, nie pokazuj adnych mechanizmw spoecznych, nie umieszczaj tego, co widzimy, w adnym szerszym kontekcie. Ogldamy "czarnuch" i na moment robi nam si przykro. Wanie o ten krtki moment chodzi. Za chwil czujemy si rozadowani - wszystko jest ju w porzdku, wypenilimy swj obowizek, swoj powinno odczuwania "wraliwoci spoecznej". Znacznie trudniej jest zobaczy w naszej telewizji albo przeczyta w prasie co na temat ycia biednych inteligentw na prowincji, bo to wymagaoby duej pracy, duej dokumentacji i troch dziennikarskiej inteligencji. Pokazanie bezdomnego, ktry si grzebie w grze mieci, zaatwia potrzeb uwzgldniania problematyki spoecznej. W efekcie nasza zbiorowa pseudowraliwo spoeczna jest dziwnego rodzaju voyeryzmem. Kupujemy sobie moment oczyszczenia. Przypomnijmy sobie, kto by kiedy nonikiem wraliwoci spoecznej inteligenta. Po drugiej stronie Judym stawia mieszczan. Dzi mieszczanie zamienili si w klas redni, ale trzeba pamita, e klasa rednia dziedziczy po mieszczastwie ze cechy hipokryzj i zakamanie, egoizm i brutalno. A inteligenta w zasadzie nie ma. Ostatnio fascynuje mnie to, co wynika z faktu istnienia w tym samym miecie starego oliborza, ucieleniajcego dawny etos inteligencki, i nowych Kabat, ktre powstay w neoliberalnej dekadzie lat dziewidziesitych. Jeli si porwnuje oliborz z Kabatami, to ten fakt wiele mi mwi o tym, jak wyglda nasz wiat. Okazuje si, e odrzucenie inteligenckiego prometeizmu i tutaj zgoda - inteligenckiego paternalizmu, puszczenie wszystkich si spoecznych na ywio powoduj, i pomimo wszystkich swoich oczywistych zalet ten nowy liberalny ad pozbawiony jest czego niezwykle istotnego. Okazuje si, e rzeczywisto rynkowa to rzeczywisto, w ktrej nikogo nie obchodzi ksztat caoci, bo liczy si tylko i wycznie maksymalizacja zysku. Powstaje zatem kawaek miasta, w ktrym nie ma przestrzeni publicznej, nie ma adnego planu caoci, w ktrym nie ma pomysu urbanistycznego, kawiarni, miejsc, w ktrych ludzie mogliby si spotka. Pojedynczy developer interesuje si tylko jak najszybszym zwrotem poniesionych wydatkw i najwikszym zyskiem. To, co dzieje si na ssiedniej dziace, ju go nie obchodzi. A jeli kto zwrci uwag na t sytuacj, zostanie szybko zadenuncjowany jako kryptosocjalista, etatysta i Bg wie kto jeszcze. Mwi o Kabatach, o modnej wrd warszawskich japiszonw nowej dzielnicy, czyli o czym, co pozornie jest dosy odlege od problemu biedy, eby pokaza, i odrzucenie inteligenckiego etosu nie szkodzi tylko biednym, lecz rwnie w istocie klasie redniej, ktra inteligencj miaa we wszystkim i raz na zawsze zastpi. Widocznie sporo jeszcze bdzie si ona musiaa nauczy, aby na wasn rk, wywaajc dawno ju pootwierane drzwi, zacz w kocu humanizowa nasze stosunki spoeczne i zmienia nasze miasta ze struktur miejsko-wolnorynkowych w miejsca zdatne do ycia dla wszystkich. Marcin Krl: Znacie Detroit? Miasto przemysu samochodowego, symbol rozwoju i postpu? Tam spoecznoci si rozdzieliy. To, co w Detroit, moe si zdarzy i nam.

Jerzy Jedlicki: No i uwaasz, e to skandal. Ciekawe, co proponujesz? Marcin Krl: Proponuj, eby myle, jak wybrn z tego skandalu, bo jeli nie, to si wszystko le skoczy. Ireneusz Biaecki: Cech naszych czasw jest szukanie pragmatycznych, racjonalnych projektw. Projekt Unii Wolnoci o fundacji edukacji polega na tym, e recept na niedol jest ksztacenie. Takie projekty s bardziej skuteczne, a po drodze gubi si mniej pienidzy. Marcin Krl: Jednak si upr. Denerwuje mnie mwienie o racjonalnoci tych projektw, zwaszcza jednego, ktry doprowadza mnie do szau. To pomys Internetu w kadej szkole jako remedium na przezwycienie niesprawiedliwoci edukacyjnej. Takiego kretynizmu dawno nie syszaem. Wszyscy powaniejsi kandydaci na prezydenta o tym mwili. Skandalicznie wyglda rozdzielanie przez powiaty socjalnych stypendiw dla studentw. To tylko prby zagaskania sprawy, a nie racjonalne projekty. To typowe, jak mwiem, dla naszych czasw - opakowa w row wstk i nie ma problemu. Oszustwo. Ireneusz Biaecki: Mona albo poprawia tego typu programy socjalne, albo rozebra si i w ramach protestu wbiec na stadion na golasa, albo, jeszcze jedn widz moliwo, pola si benzyn i podpali. Dariusz Gawin: Kiedy rola marksizmu i ideologii lewicowych w ogle polegaa na tym, e bieda bya problemem, ktry uruchamia mylenie. Bieda odsyaa do takich mechanizmw i zjawisk w spoeczestwie, ktre naleao zrozumie, i bieda przyczyniaa si do rozwietlenia sytuacji. Oburzenie napdzao dziaanie i mylenie. Ludzie starali si zrozumie, jak wyglda wymiar spoeczny historii procesw politycznych. Dzi tego nie ma, to znaczy, moe lepiej powiem, nie za bardzo to jest. Bieda nie jest dynamicznym intelektualnie problemem, co pokazuje sam jzyk, jakim o niej mwimy. Mwimy: wykluczeni. To znaczy wykluczeni poza dynamiczne spoeczestwo, tam, gdzie si nic nie dzieje. Kiedy proletariat by rdzeniem reaktora jdrowego, ktry napdza proces historyczny. Jerzy Jedlicki: Raczej - mit proletariatu. Dariusz Gawin: Zgoda - mit. Ale dono do wiata, ktry byby najlepszy z moliwych. Mam wraenie, e liberalizm paraliuje jakiekolwiek mylenie przez zaoenie, e ten wiat jest najmniej zy ze wszystkich moliwych i wobec tego nic si nie da zrobi. Dziwaczna homeostaza. Marcin Krl: Czy moemy na koniec rozmowy zgodzi si, e nastpia wyrana, cho wzgldna, zmiana proporcji niesprawiedliwoci i stopnia reakcji na t niesprawiedliwo? Uwaam, e powinnimy ten krzyk usysze i cho pomyle o tym powanie. Nie jestem przekonany, e wielu ludzi na wiecie o tym myli. Wielu prbuje to w sposb pragmatyczny rozwiza, ale czy myli, czy syszy? Czy pragmatyczne prby rozwizania problemu niesprawiedliwoci spoecznej to jest wanie to rozwizanie strukturalne? Ta odpowied na krzyk, ktry ja sysz? Obawiam si, e nie. Jerzy Jedlicki: wiat, niestety, staje si na nowo kastowy. Spoeczne kondycje ludzkie s dziedziczone z pokolenia na pokolenie, co wynika w najwikszym skrcie z tego, e tak naprawd cywilizacyjny postp i dynamizm tworzy niewielka grupa ludzi. Znacznie liczniejsze ich otoczenie jeszcze z tego korzysta, a reszta ludzkoci nie. Wydawao si przez jaki czas, e to rozwarstwienie si zmniejsza, ale okazao si, e nie, e te rnice coraz bardziej si petryfikuj i czsto pokrywaj si z podziaami rasowymi, etnicznymi, religijnymi, kontynentalnymi. Pisze o tym stale i z rozpacz Ryszard Kapuciski. Ten proces rozwarstwienia wiata jest tak potny, e rzeczywicie, jak si zaczyna o tym myle, to opadaj rce. A rozwarstwienie przecie pogbia si take u nas, gdzie ndza i bezrobocie te

opadaj rce. A rozwarstwienie przecie pogbia si take u nas, gdzie ndza i bezrobocie te staj si dziedziczne i bez wyjcia. Zgadzam si wic, e to jest wielkie wyzwanie: i emocjonalne, i intelektualne. Ale samo rozbudzone poczucie solidarnoci i powinnoci nie wystarcza, a moe nawet prowadzi do opacznych rezultatw, wemy na przykad histori pomocy dla czarnej Afryki: spowodowaa ona gigantyczn korupcj, a niewiele przyniosa ulgi. Wspczucie musi by poczone z mdroci, z bardzo uwanym kalkulowaniem kadego projektu. Nic wicej, obawiam si, nie wymylimy. Nie naley si udzi, e nawet najlepsze sprawdzone programy i dziaania odwrc tendencj do petryfikacji rnic spoecznych. Na to nie widz szansy. Micha Warchala: Istnieje jeden argument, skdind suszny, ktry uywany jest dla poparcia ideologii neoliberalnej. Gosi on, e problem ndzy na wiecie nie jest problemem produkcji, lecz dystrybucji, a wic jest problemem struktur zarzdzania. Rzecznicy globalizacji mwi, e po to, by go rozwiza, naley upowszechni wszdzie podobny pragmatyczno-funkcjonalnoproceduralny model demokracji. Wtedy, wedug nich, znikn skorumpowani politycy i to wszystko, co sprawia, e oglnowiatowe rozwizania s nieskuteczne. Ale czy rzeczywicie tak by byo? Czy nie bardziej skuteczne byoby budowanie jakich modeli lokalnej wsplnoty, ktra przy korzystaniu z organizacji midzynarodowych niekoniecznie musiaaby si stosowa do jednolitych globalnych regu, a za to mogaby skuteczniej zapobiega lokalnym bolczkom? Marcin Krl: W Holandii par lat temu zmniejszono tygodniow liczb godzin pracy do trzydziestu po to, by skasowa bezrobocie. Eksperyment si nie powid z tego powodu, e przedsibiorcy przenieli si do Meksyku. Ot gdybym by specjalist od rnych lewicowych pomysw, pomylabym, e moe jest moliwa realizacja takiego oto marzenia, w ktrym nie da si przenie przedsibiorstwa do Meksyku, bo istnieje pracownicza solidarno. To brzmi jak fikcja, ale to jest jakie rozwizanie. Ireneusz Biaecki: To kompletne zaprzeczenie postulatu racjonalnoci ekonomicznej. Marcin Krl: To moe trzeba mu zaprzeczy! Moe nie musimy zmienia komputera co dwa lata, a samochodu co trzy. Ireneusz Biaecki: Nie udao si w Holandii, ale przecie poprawio w Meksyku. Marcin Krl: Zaraz. Czy na pewno jest tak, e projekt neoliberalny okaza si bardziej skuteczny w rozwizywaniu problemw spoecznych ni inne projekty? Nie ma na to adnego dowodu. I dlatego trzeba go podwaa i ju. Jerzy Jedlicki: Kiedy ty si taki zrobie? Marcin Krl: Zawsze byem kulturowo konserwatywny, a spoecznie radykalny. A teraz, po uszy, spoecznie i politycznie mam tego wszystkiego dosy! Wy - nie?

Opracowanie B.N.

Przedwionie?

Darmowy Hosting CBA.PL

Archiwum

ycie z dnia 2001-12-12

Michnikowi w odpowiedzi
Michnik domaga si przeprosin. Z kontekstu naley wnosi, e ma pretensj, i w jego krytyce lustracji Ziemkiewicz nie dostrzeg dezaprobaty dla byych konfidentw.

Przypomnijmy, o co chodzi. Po przyznaniu si do wsppracy z SB publicysty Lesawa Maleszki szefowie "Gazety" oznajmili, e jego nazwisko musi znikn z amw. Poprosilimy o komentarz w tej sprawie Rafaa Ziemkiewicza, znanego publicyst, ktry kilka dni wczeniej zosta wyrniony Nagrod Kisiela przyznawan przez szacowne grono znanych publicystw i politykw. W swym felietonie Ziemkiewicz wskaza sprzeczno w postpowaniu Adama Michnika, ktry zawsze sprzeciwia si lustracji, a tu raptem ukara byego konfidenta. W tym kontekcie pada opinia Ziemkiewicza, e "Adam Michnik wmawia nam uparcie - gdy leao to w interesie jego formacji - e nic w tym zego, jeli byy konfident SB jest ministrem, dyplomat lub posem". Prawnicy Michnika w odpowiedzi przysali nam powyszy list. Jego tezy s szokujce, wic zacznijmy od garci cytatw z tekstw Michnika, opublikowanych w "Gazecie Wyborczej". "Wielokrotnie wypowiadaem si przeciw lustracji i nie zmieniem zdania" (24.05.97). "Powiadaj: prawda musi by ujawniona. Ale czy to jest zawsze warto nadrzdna? Czy czasem nie lepiej spuci zason milczenia nad tym kbowiskiem ludzkich dramatw i krzywd?" (19.08.94). "Stwierdmy bana: wsppraca ze sub bezpieczestwa, choby moralnie paskudna, nie bya przestpstwem przeciw kodeksowi karnemu" (23.01.96). "Nie wtpi jednak, e ustawa lustracyjna przyniesie wycznie szkody dla Polski" (19.06.97). "Kiedy brzydziem si roli konfidenta (...). Dzi najwysz niech odczuwam do polowania na konfidentw" (30.04.97). Podobnych uwag w publicystyce Michnika mona znale mnstwo. Przez 12 lat Michnik by najbardziej zagorzaym wrogiem lustracji. Nawet gdy popara j w kocu Unia Wolnoci, SLD i prezydent Kwaniewski, Michnik nie da si przekona. Twierdzi - zacytujmy jeszcze raz - "Kiedy brzydziem si roli konfidenta (...). Dzi najwysz niech odczuwam do polowania na konfidentw." Dlatego atwo byoby zrozumie oburzenie Michnika, gdyby Ziemkiewicz napisa, e szefowi "Gazety" przeszkadza fakt, e byy konfident jest ministrem. Ale na odwrt? Michnik domaga si przeprosin. Z kontekstu naley wnosi, e ma pretensj, i w jego krytyce lustracji Ziemkiewicz nie dostrzeg dezaprobaty dla byych konfidentw. Ale czy nie stao si tak z winy samego Michnika, ktry zapomnia ten wtek wprowadzi do swoich tekstw? Zawsze w nich obrywali nie ci, ktrzy suyli SB, ale ci, ktrzy wspprac z SB chcieli ujawni. Nawet gdy byli to sdziowie dziaajcy w majestacie prawa - jak Nizieski czy Kauba. Drugie zastrzeenie dotyczy zasadnoci dania Michnika. Uwaa on, e skoro nie napisa dosownie, "e nie ma nic zego itd.", to nikt nie ma prawa tak interpretowa jego motyww. Ale jakim prawem tak sdzi? Dlaczego publicysta nie moe formuowa swoich diagnoz na temat dziaa znanych osb? Przecie interpretowanie tych dziaa to nie przywilej, to wrcz obowizek publicysty. Jeli Michnik ma wtpliwoci, niech signie po wasne teksty. Na przykad te, w ktrych przypisywa Wasie denie do autokracji, mimo e Wasa nigdy si za ni nie opowiedzia. Albo po te, w ktrych dowodzi, e motorem dziaania rzdu Olszewskiego w kwestii dekomunizacji bya nienawi, cho sam Olszewski mwi zawsze, e kieruje nim sprawiedliwo. Czy kto pozywa za to Michnika przed sd? Nie, bo skorzysta on z oczywistego prawa do oceny osb publicznych - ich dziaa, ich intencji, konsekwencji tych dziaa. Dlaczego wic Ziemkiewicz nie moe? Czy dlatego tylko, e obiektem jego analizy sta si sam Michnik?

Kolejna wtpliwo dotyczy kwestii jeszcze waniejszej. Dlaczego Michnik nie odpowiada Ziemkiewiczowi tekstem, ale grozi procesem jemu i gazecie? Publicystyka jest przecie dziaalnoci intelektualn. Tu na argumenty odpowiada si argumentami. Jeli Michnik nie zgadza si z tezami Ziemkiewicza, czemu tego nie napisze, czemu nie opublikuje polemiki - bd na amach "YCIA", bd swojej gazety? Przecie wolno sowa wanie na tym polega, e si z kim polemizuje, a nie grozi mu procesem. Kiedy "Gazeta Wyborcza" zamiecia oskarenia wobec publicystw "YCIA" Ryszarda Legutki i Cezarego Michalskiego - zarzucajc im antysemityzm - aden z nich nie skierowa sprawy do sdu. Natomiast grupa oburzonych intelektualistw napisaa list do "Gazety", w ktrym skrytykowaa praktyk kierowania pomwie wobec przeciwnikw ideowych. Zrobili tak, poniewa wolno sowa nie polega na groeniu "wysokim zadouczynieniem", ale na czym odwrotnym - na dyskusji. Michnik chce polemizowa z nami na kancelarie prawnicze i wysokie odszkodowania. By moe dla niego to najwygodniejsza metoda. Ale czy takie metody maj jeszcze co wsplnego z wolnoci sowa? Tekst Ziemkiewicza dotyczy dziaalnoci publicznej Adama Michnika, jednej z najbardziej prominentnych postaci polskiego ycia publicznego. A w caym cywilizowanym wiecie dziaalno takich osb podlega publicystycznym interpretacjom. Po co zatem ten list? Ot jest on prb odstraszenia innych od ewentualnych sw krytyki pod adresem "Gazety". Prb wiadomie niejawn. Bo publicznie Adam Michnik chce chodzi w glorii obrocy wolnoci sowa. A trudno si za takiego podawa, kiedy si polemistw pozywa przed sd. Ujawniamy korespondencj z prawnikami Michnika w przekonaniu, e wprowadza ona grony obyczaj. Niech opinia widzi, jakimi argumentami prbuje si rozstrzyga spory publicystw. Co do "YCIA" za... Dla nas wolno sowa - zgodnie z naszymi wczeniejszymi deklaracjami pozostaje wartoci nadrzdn. I bdziemy nadal publikowa wszystkie - nawet kontrowersyjne - teksty powanych autorw.

Robert Krasowski

Ada i spka

Darmowy Hosting CBA.PL

Archiwum

ycie z dnia 2001-06-07

Politycy naszych czasw


Uprawianie polityki przy pomocy mediw, kultury czy biznesu nie jest jedynie wynalazkiem "nowej lewicy"

W polskiej publicystyce, w ktrej gwnym celem autorw jest to, by nie napisa niczego nowego, publicystyka Cezarego Michalskiego naley do wyjtkw. Mona si spiera, czy jest to dowd jego dojrzaoci, ale ten autor wzi sobie do serca wolnociowe hasa epoki, w jakim yjemy. Wbrew zatem oczywistemu dowiadczeniu uwaa on, e intelektualista nie do e moe, to jeszcze powinien opisywa to, co widzi, oraz pisa to, co myli. Jego esej "Biesy 2001 - portret nowej lewicy" to prba uwiadomienia polskim elitom, e uczestnicz dzi w praktykach, ktre z wolnoci myli niewiele maj wsplnego. Chodzi nie tylko o to, e aktywno czoowych postaci dzisiejszego ycia "umysowego" ma charakter polityczny, ale e dziaalno ta jest w istocie budowaniem systemu wadzy wrogiej liberalnym instytucjom. I std porwnanie do "Biesw" Dostojewskiego. Michnik, Smolar czy Rottenberg to niszczyciele wolnociowego adu, ale nieatwo to dostrzec, poniewa posuguj si wolnociow retoryk. Otaczaj ich tumy zakochanych w nich liberaw, ktrzy nie widz, e zakadaj sobie ptle na szyje. Michalski kieruje swj tekst wanie do nich, chcc im uwiadomi, e z radykaami jest im nie po drodze. Czytajc ten tekst trudno si nie umiechn nad losem Michalskiego. Bo to wanie on - szczery libera, sentymentalny i naiwny intelektualista - przedstawiany jest przez opisywane przez niego "biesy" jako niebezpieczny radyka. I mimo e jest na odwrt, liberalna elita chtnie wierzy w sentymentalizm Michnika i radykalizm Michalskiego. Ale mniejsza z Michalskim. Ciekawszy jest jego tekst, ktry jest przecie najbardziej radykaln prb obrony polskiej inteligencji, jaka ukazaa si w ostatnich latach. Prb podjt wbrew wszelkim faktom, wbrew temu, co inteligencja polska robi i co twierdzi, e robi. Bo Michalski postanowi dowie, e caemu zu winne s jedynie "biesy". To one oszukuj elity, one manipuluj, one zdradzaj liberalizm. W moim przekonaniu jest to diagnoza jednostronna. Dlatego podzielajc generalne oceny Michalskiego, krytycznie podchodz do rachunku win, gdzie oskara si jedynie lewicow ideologi oraz korzystajce z niej "biesy". Opisana przez Michalskiego choroba - o ile w ogle jest to choroba - ma bowiem gbsze korzenie i wykracza daleko poza moliwoci lewicy i jej haaliwych ideologw. Zrodzia j sama demokracja, ktra okazaa sw niemoc zarwno w kwestii organizowania wadzy, jak te w budowaniu nonkonformistycznych elit. Wadza w gorsecie Zacznijmy od opisu sytuacji. Ot pitnowana przez Michalskiego polityzacja spoeczestwa obywatelskiego jest skutkiem procesu sabnicia demokratycznych struktur wadzy. Sabnicia w peni zreszt zamierzonego. Wbrew obiegowym opiniom wikszo wysiku zaoycieli demokracji posza nie na to, by zapewni rzdy ludu, lecz by osabi reprezentujc go wadz. U podstaw tej logiki leao mniej lub bardziej wiadome przekonanie, e silna wadza zawsze zrodzi despot. Pomysem na osabienie wadzy - jedynym zreszt moliwym - byo jej podzielenie. Nie tylko na owe trzy czci, ktre pamitamy z modelu Monteskiusza. Podziay id duo gbiej. Na przykad wadza wykonawcza jest w Polsce podzielona midzy prezydenta, premiera i - wbrew pozorom - take Sejm. Te czci moc konstytucji zostay skonfliktowane (gwne prerogatywy dotycz przecie blokowania innych). Ale i to nie wszystko - przecie premier czy parlament nie s jednolitymi podmiotami: premier jest zakadnikiem koalicji, a Sejm jest konglomeratem walczcych ze sob frakcji. Wadza wykonawcza w demokracji jest zatem jak atom - z pocztku wydawaoby si twardy i niepodzielny, z czasem okazujcy si mgawic

zatem jak atom - z pocztku wydawaoby si twardy i niepodzielny, z czasem okazujcy si mgawic coraz to mniejszych elementw. Mao tego - poniewa zdeterminowany polityk nawet ze skrawka przywileju zbuduje sobie potn machin, demokracja kademu z tych drobnych elementw wyznaczya kilkuletnie kadencje. Warto to mie w pamici, gdy obserwujemy instytucje spoeczestwa obywatelskiego zamienione dzi w podmioty wadzy. Bo wanie za spraw owego gorsetu, jakim cinito struktury wadzy, owa wadza przesuna si na inne pola. Ambitne jednostki zaczy szuka takich miejsc, ktrych nie poddano konstytucyjnym ograniczeniom i w ktrych mona realizowa plany z perspektyw dusz ni kilka lat. To nie ideologia, ale natura demokracji sprawia, e wadz znajdujemy tam, gdzie si jej nie spodziewalimy. Na poziomie intuicji ten przepyw realnej wadzy jest dla nas do oczywisty - raczej powszechnie skaniamy si do pogldu, e Solorz i Michnik, Kulczyk czy Gudzowaty maj wadz nie mniejsz ni najpotniejsi ministrowie. Rezygnujemy z tej intuicji dopiero wtedy, gdy prbujemy j wyrazi. Zbija nas z tropu, e ich wadza jest nieformalna, tymczasem prawo i dzisiejsza politologia nauczyy nas pojmowa wadz jedynie jako wyranie skrojon instytucj. Jednak to zwyky mit - wadza, co teoria polityki wie od stuleci, to sia i wpyw. Jeli chcemy lokalizowa wadz i mierzy jej potencja, to jak wiat wiatem istnieje jeden sposb - opis konkretnych przejaww siy. Na przykad jeli chcemy si dowiedzie, jak rol spenia "Solidarno", to nie czytamy konstytucji, ale patrzymy, ilu ministrw wyznaczy szef zwizku. Kariera czwartej wadzy To samo dotyczy mediw. Kiedy gazeta obala ministra (mimo e konstytucja nie wskazuje prasy jako podmiotu dokonujcego zmian w rzdzie) albo kiedy polityk pod ostrzaem krytyki podejmuje wskazan przez media decyzj, to jest dowd siy, a zatem przejaw wadzy. Oczywicie media nie przyznaj si do wadzy, bo bierze si ona z jawnego naduycia, jakim jest rezygnacja z opisu na rzecz politycznej gry. Przypisywanie sobie wadzy pitnuj zatem jako mylenie "spiskowe" (zupenie zreszt od rzeczy, bo przecie teza o sile mediw opiera si tylko na tym, co wida goym okiem). Kiedy zastanawiamy si, dlaczego wanie mediom dostaa si tak dua porcja owej rozlanej wadzy, odpowied nasuwa si bez trudu - przejy j media, poniewa dzisiejsza demokracja ma charakter medialny. To media daj obywatelom poczucie uczestnictwa, to media pokazuj wadz, to media w zastpstwie obywatela wadz krytykuj i wreszcie - to media relacjonuj kampanie wyborcze. Nic dziwnego, e warunkiem sprawowania wadzy okazao si zawizywanie koalicji przez politykw i dziennikarzy. Koalicji, w ktrej obie strony s rwnie wane, a bywa e to media s waniejsze (przykad Michnika i jego wpywu na Uni Wolnoci albo casus Berlusconiego). Tak czsto uywana formua "czwartej wadzy" nie jest zatem adn metafor. Olbrzymie koncerny skupiajce w swych rkach rodki masowej komunikacji - media, fundacje, wytwrnie filmowe - stay si takimi samymi podmiotami wadzy jak partie polityczne czy pastwowe instytucje. Decyzje rzdu, sejmowe ustawy, personalne nominacje s wypadkow tego, jak te wszystkie podmioty widz swj interes wasny oraz interes ogu. Jeli kto ma jeszcze jakie wtpliwoci, to prosz spojrze, jak sami aktorzy tej gry definiuj si centrw wadzy. Przecie jeszcze dla pokolenia Tadeusza Mazowieckiego, Wiesawa Grnickiego czy Mieczysawa Rakowskiego oczywist ciek kariery politycznej bya droga "od mediw do rzdu". Dzi dla Adama Michnika, Aleksandra Smolara czy ks. Tadeusza Rydzyka - wejcie do oficjalnych struktur politycznych byoby jawn degradacj, zastpieniem realnych wpyww pozorem wadzy. Problem inteligencji Pisz o tym wszystkim z dwch powodw. Po pierwsze w funkcji polemicznej - ot w przeciwiestwie do Michalskiego w upolitycznieniu instytucji spoeczestwa obywatelskiego widz proces wypywajcy z natury demokracji. A zatem nie jest to wysiek grupy "biesw", ktre dokonuj ustrojowego zamachu. Powiedziabym raczej, e wymienione przez Michalskiego nazwiska - Smolara, Michnika, Rottenberg, Graczyka, Umiskiej - jedynie symbolizuj proces ideologizacji nauki, dziennikarstwa, literatury, historii, sztuki czy religii. Po wtre, chciabym wskaza na wany i rzadko wskazywany problem, ktry porusza w swym tekcie Michalski. Chodzi o miejsce, jakie w tak zarysowanych realiach przypado inteligencji. Ot tu rzeczywisto rysowabym wyraniejsz kresk. Konsekwencj polityzacji wspomnianych wczeniej instytucji spoeczestwa obywatelskiego jest polityzacja ycia intelektualnego. Okazuje si bowiem, e te zmiany upowszechniy uywanie intelektu w jego roli politycznej, czyli - inaczej mwic podporzdkoway go ideologicznym interesom. atwo zrozumiemy ten mechanizm, gdy uwiadomimy sobie, e niemal wszystkie instytucje, ktre

atwo zrozumiemy ten mechanizm, gdy uwiadomimy sobie, e niemal wszystkie instytucje, ktre rozdzielaj strumie grantw, zamwie wydawniczych oraz szeroko rozumianego prestiu, ulegy upolitycznieniu. A zatem sprzyjaj konkretnym obozom politycznym lub konkretnym pogldom. Nagrody owe granty, zamwienia i presti - dostaj wic "swoi". Losy zbuntowanych - Herberta i Hertza, Legutki czy agowskiego - s tego dowodem. Ich polityczna niepokorno sprawia, e nie byli promowani na narodowych wieszczw, ich ksiki nie s wielbione na amach wpywowych gazet, ich twarze nie s znane z telewizji, a ich prac nie wydaje si w prestiowych edycjach "dziea wszystkie...". Nikt ich nie gnbi, nikt nie szykanowa, ale stracili nie tylko materialne korzyci, jakie daje sawa. Utracili take moliwo silniejszego oddziaywania na teraniejszo. Ich los zosta przez innych gboko przemylany. Nic zatem dziwnego, e zdolny naukowiec z PAN-u lka si publikowa w prawicowej prasie. Albo e wybitny historyk pisze do gazety, ktr prywatnie nazywa "najgorsz szmat". Nic dziwnego, e pewne wydawnictwo wycofuje si z druku ksiki wybitnego intelektualisty, w ktrej pady sowa krytyczne wobec dyrektora wanej fundacji, a inne wykrela tekst autora, ktry wzi w obron znajdujcego si w nieasce poet. Kiedy si robi wywiad z polskim intelektualist, z reguy skada si on z dwch czci - pierwszej przy wczonym magnetofonie i drugiej, prywatnej, w czasie ktrej rozmwca wszystko odwouje. Mimo e presja, jakiej poddane s elity, jest niedua - przynajmniej nieporwnywalna do tego co byo w PRL - ich determinacja do szczerego formuowania pogldw jest coraz mniejsza. A ycie intelektualne ulega powolnej kartelizacji. Coraz sprawniej dziaaj mechanizmy uczce elity intelektualnego konformizmu. Nie s to mechanizmy cenzury; to raczej system mikkich bodcw nagradzajcych ideow lojalno. To za ich spraw polityka przestaa by tematem powanego namysu. Nawet prawicowi intelektualici niechtnie zabieraj gos, a jeli ju co powiedz, to na temat Rewolucji Francuskiej. Liberalne lekarstwo? Wrmy jednak do Michalskiego. Polityzacj spoeczestwa obywatelskiego postrzega on jako chorob, ale uleczaln. Sposb, w jaki konceptualizuje problem jest w istocie pomysem na jego rozwizanie. Ot Michalski polityczn aktywno "biesw" definiuje jako zamach na autonomi spoeczestwa obywatelskiego, a zatem jako dziaalno antyliberaln. A to wymaga liberalnej kuracji. Metoda Michalskiego ma pewne zalety. Przede wszystkim ujawnia hipokryzj "biesw" w traktowaniu myli liberalnej. Ta bowiem gwarancji wolnoci upatrywaa wanie w politycznej autonomii spoeczestwa obywatelskiego, a przez wolno negatywn rozumiaa moliwo przejcia przez ycie bez ocierania si o polityk. Innym atutem odwoania si do liberalnych zasad jest wygodna formua krytyki. Opierajc si na nich, elity mog krytykowa Michnika nie za to, co mwi, a jedynie za to, jak mwi. Po trzecie wreszcie, uruchomienie liberalnej retoryki jest pjciem w lady zachodnich konserwatystw, ktrzy ju dawno dostrzegli, e gwnym przeciwnikiem nie jest teraz liberalny wiat, ale jego postliberalna mutacja. A z t najskuteczniej walczy si za pomoc liberalnych hase. Nie tylko demaskuj one celnie antywolnociowe tendencje wspczesnego wiata, ale zarazem skutecznie mobilizuj opini publiczn. Zarazem sia liberalnej ofensywy nie wydaje si wystarczajca, by sprosta nowolewicowym kaznodziejom. Powodem jest istotna sabo polskiej kultury liberalnej, ktra zostaa przyswojona na poziomie wolnociowej retoryki, a nie w wymiarze ustrojowym. Zrozumienie dla instytucjonalnych gwarancji wolnoci jest zbyt mae, by uwiadomi ludziom, i to, e Anda Rottenberg robi to, co robi, pod hasami wolnoci, wcale nie znaczy, e suy ona wolnoci. Antylewicowa mikstura Podejrzewam, e rwnie Michalski musia mie podobne wtpliwoci, bo zbyt czsto wskazuje na to, e inwazja na spoeczestwo obywatelskiego bierze si z nowolewicowej wizji polityki. A zatem krytyk ustrojow zastpuje krytyk ideow. Jednak ten zabieg wydaje si jeszcze bardziej wtpliwy. Nie tylko dlatego, e przy konceptualizacji ideowej trudniej omieli elity, bo bd musiay wystpi przeciw "biesom" z pozycji ideowego przeciwnika. Opis w jzyku ideowej tosamoci rodzi znacznie powaniejsz trudno i to dla prawej strony. Przecie prawica zawsze bya przeciw politycznie neutralnemu spoeczestwu, dostrzegajc w nim liberalny fortel sucy walce z tradycj, religi i obyczajowoci. Takie liberalne koncepty jak woln od wartoci polityk, apolityczne spoeczestwo obywatelskie czy rozdzia Kocioa od pastwa definiowaa jako ten sam akt separacji od moralnych wartoci. Michalski analizuje Gramsciego, by pokaza, e antyliberalna inwazja na spoeczestwo obywatelskie jest wpisana w natur lewicy. Zgoda. Da si nawet dowie, e caa tradycja lewicowa - komunistyczna,

reformistyczna, feministyczna, lewacka itd. - oparta jest na zniesieniu granicy midzy polityk a prywatnoci, polityk a nauk, polityk a sztuk. Jednak ten rozdzia nie jest dogmatem take dla znacznej czci prawicy. Zapewne po prawej stronie brak jest nienawici wobec liberalnych instytucji, ktra tak mocno bije z lewicowych klasykw. Ale ten spokj bierze si z przekonania, e liberalny ad mona naprawi, obudowujc go silnymi instytucjami metapolitycznymi, ktre wzmocni to, co liberalizm osabi. I ten pomys przez blisko sto lat definiowa rnic midzy praw a lew stron. Ale ju nie definiuje. Dzi lewica przeja prawicow strategi. Dziki swej sprawnoci ona rzdzi "liberalnym" spoeczestwem i buduje mu metapolityczne stabilizatory. Poza tym, przeprowadzana dzi polityzacja spoeczestwa obywatelskiego jest typowym dla lewicy konstruowaniem religii obywatelskiej. Skoro racjonalne pogldy s zbyt sabe, by kierowa naszymi reakcjami (o czym wiedzia ju Robespierre), to potrzebny jest system wierze, na ktrym oprze mona stabilny ad. Dziwi to moe tylko tych, ktrzy retoryk dzisiejszej lewicy potraktowali nazbyt dosownie. Przecie postulat powszechnego owiecenia od dawna funkcjonuje w myli lewicowej w roli oderwanego od praktyki ideau (na prawicy nigdy nie by nawet ideaem). Natomiast praktyka - zarwno lewicy, jak i prawicy - opiera si na wizji natury ludzkiej, w ktrej intelektualna i moralna samodzielno jednostki jest na tyle wtpliwa, e waniejsze okazuje si konstruowanie (lewica) lub utrzymywanie (prawica) mechanizmw budujcych polityczne posuszestwo i sprawiedliwy ad. Praktykami lewicowych kaznodziejw oburza si mog jedynie liberaowie, z ich wiar w samodzielno czowieka, szacunkiem dla cudzych pogldw oraz marzeniem o powszechnym owieceniu. Ale nawet oni s podzieleni. Dla Hayeka, Friedmana czy Graya gwarancj wolnoci bdzie materialna samowystarczalno jednostki. Od jazgotu "biesw" waniejsze bd dla nich wolnoci gospodarcze, rozpowszechnienie wasnoci prywatnej oraz swoboda poruszania si. Wina jajogowych Ale prcz tych dwch linii krytyki istnieje jeszcze trzecia, czsto stosowana, ktrej Michalski wiadomie nie eksponowa. Polega ona na definiowaniu problemu jako zdrady elit. Demokracja zawodzi, wolno sowa topnieje za spraw intelektualistw, ktrzy te idee opucili, wymieniajc je na korzyci, jakie serwuj im spolityzowane instytucje spoeczestwa obywatelskiego. Ot do tej argumentacji te mona podej sceptycznie. Towarzyszy jej bowiem zupenie niepotrzebna egzaltacja. Bierze si ona z szeregu naiwnych wyobrae, przede wszystkim z wyobraenia o heroicznej naturze inteligencji. Ot ma to by grupa rycerzy prawdy, ktra pojawia si wszdzie tam, gdzie rzdy obejmuje kamstwo. Nie dojedz, nie dopi, nie dorobi si dachu nad gow, ale przed adn wadz si nie ugn. Tymczasem inteligencja jest tak sam grup spoeczn jak inne, podlega tym samym pragnieniom dobrobytu i spokoju, a odwaga jest u niej (tak jak gdzie indziej) zjawiskiem rzadkim i rodzi si w sytuacjach ekstremalnych. A demokracja takich sytuacji nie dostarcza. Pretensje do elit maj ten tylko sens, e wyranie odnotowuj mier mitologii, jak grupa liberalnych mylicieli zbudowaa wok inteligencji. Na przykad nadziei Johna Stuarta Milla, e system wolnoci powoa do ycia cae legiony niepokornych mylicieli. Okazao si e Wolterw, Brunw i Herbertw rodz czasy trudne. Natomiast w epokach wolnoci rozum staje si narzdziem zarobku. A inteligencja jedn z wielu grup zawodowych. Mickiewicz naszych czasw Od naiwnego ubstwienia ludzi pira ciekawsza jest konstrukcja, jak wok inteligencji zbudowao Owiecenie i na ktrej oparto ustrojowe wyobraenie mediw w demokracji. Chodzi tu oczywicie o opini publiczn. Ot jej pozycja zrodzia si z owieceniowego marzenia o poskromieniu wadzy przez rozum. Po latach marze o filozofie-krlu, ktre z reguy koczyy si podobnie - w krlu instynkty wadzy zwyciay postulaty mdroci - narodzi si pomys zinstytucjonalizowanego podziau pracy. A zatem wadza rzdzi, za opinia publiczna - w nowy podmiot spraw publicznych - myli. Si owej opinii miaa by izolacja od wadzy; dziki temu moga aspirowa do bezstronnoci oraz racjonalnoci. Oczywicie caa powysza konstrukcja bya niczym innym jak definicj gazety. Ona miaa by miejscem, gdzie toczy si debata publiczna i gdzie ksztatuje si w gos rozumu. Instytucj chronic mdrych ludzi przed represjami wadzy. Nic dziwnego, e Hegel mawia, i gazeta jest bibli nowoczesnego czowieka. Co z tego ideau zostao? Ot w praktyce uleg on powanemu przeobraeniu. Przede wszystkim media usamodzielniy si. Zamiast sytuacji, w ktrej media miay by instrumentem w rkach elit, to wanie elity stay si narzdziem w rkach mediw. Dzisiaj media wobec elit wystpuj z pozycji pracodawcy, ktry paci i wymaga. Elity padaj wic ofiar swego instytucjonalnego sukcesu. Pac za prawo staego

paci i wymaga. Elity padaj wic ofiar swego instytucjonalnego sukcesu. Pac za prawo staego wypowiadania si, za zamian silnych, ale trudnych do szybkiego uycia wpyww Mickiewicza i eromskiego na stabiln wadz Michnika. Czy elitom si to opacio? W jakiej mierze tak. Zwaszcza e koszty byy nieuchronne. Za kad instytucjonalizacj trzeba paci - w walce o przywdztwo nad instytucj zawsze zwycia nie rozum, lecz polityczna zrczno. Po wtre, owo poczucie alienacji, jakie maj elity, patrzc na powoane przez siebie instytucje, jest w yciu spoecznym powszechne. Na przykad tak samo patrz obywatele demokracji na swoich reprezentantw, co nie zmienia faktu, e wadza bardziej si dzi liczy z potrzebami obywateli. Po trzecie, co zawsze powtarza Walter Lippmann, opinia publiczna z jej rozsdkiem w sprawach publicznych jest jedynie fantomem, ktry yje w umysach sentymentalnych demokratw. Wolno sowa, sprowadzona w demokracji do wadzy mass-mediw, strywializowaa duchowe przywdztwo. Jednak trudno powanie marzy o tym, by redakcyjne komentarze przypady w udziale wielkim filozofom i poetom. Nic dziwnego, e przywdztwo wieszczw w medialnej demokracji musiao przeksztaci si we wadz menaderw ideologicznego kartelu. Wicej wiata Cezary Michalski upatruje gwny problem w polityzacji instytucji, ktre winny by bardziej wobec biecej polityki zdystansowane - gazet, fundacji naukowych, muzew, a czasem nawet uniwersytetw. Zapewne ma wiele racji, ale mnie osobicie bardziej gnbi to, e w rozpocztym przez niego sporze nie mamy kryteriw, do ktrych moglibymy si odwoa. Najwikszym mitem wspczesnej myli politycznej jest bowiem powszechne przekonanie, e dys- ponujemy teori liberalnej demokracji. Tymczasem modele, ktrymi opisujemy demokracj, zostay stworzone kilka wiekw temu, w czasach gdy demokracja bya dopiero marzeniem. Na przykad formua spoeczestwa obywatelskiego zrodzia si trzy wieki temu, gdy budowano przeciwwag dla wadzy monarszej (ostateczny ksztat nadano jej na pocztku XIX wieku). Nie bya wic opisem stanu rzeczy, a jedynie postulatem. To samo dotyczy innych pryncypiw politycznych. Nie wiemy zatem, czy polityzacja takich sfer jak kultura czy edukacja narusza logik realnej liberalnej demokracji. By moe ojcowie zaoyciele demokracji popenili bd, tak ostro oddzielajc polityk od innych sfer ycia. W kocu w Atenach - rdle wszelkiej demokratycznej mitologii - polityka rzdzia wszystkim, nawet filozofi (po ycie filozofw wcznie). W rozstrzygniciu tej kwestii nie pomog nam te wszystkie opase tomiska pisane przez ostatnie trzy stulecia, bo s one zapisem argumentw na rzecz powoania demokracji, a nie katalogiem problemw, jakie ona przyniesie. Nie pomoe nam te wspczesna politologia, ktra nie potrafi wczy nowych zjawisk w generaln teori. (Nawet najwiksi teoretycy - tacy jak Lipset, Huntington, Sartori czy Dahl - o wiele sprawniej opisuj demokratyzacj autorytarnych reimw ni problemy zasiedziaych demokracji.) Z braku wiedzy skazani jestemy na intuicje. Ot moja mwi mi, e niemoliwy jest dzi powrt do caoci liberalnych pryncypiw. A zatem, e na przykad nie da si zredukowa mediw do funkcji kontrolnej. Trzeba raczej przyj do wiadomoci, e stay si one wadz i zastanowi si, jak j zrwnoway. Moe j podzieli (tak jak konstytucja podzielia wadz wykonawcz), a moe wymusi pluralizm (tak jak to robi ordynacja proporcjonalna). Pluralizm moe by wymuszany na poziomie linii gazet albo na poziomie ich wasnoci (tak jak to jest w ustawodawstwie antymonopolowym). Trzeba si rwnie zastanowi, czy praktyki, ktre dzi wprowadza lewica, nie stan si w przyszoci akceptowanym instrumentem spoecznej pedagogiki. Bo by moe warto sobie pozwoli na amanie niektrych liberalnych standardw. W kocu sam Karl Popper, papie spoeczestwa otwartego, pod koniec ycia opowiedzia si za cenzurowaniem telewizji. A przecie cenzur, czyli selekcj negatywn, mona zastpi pozytywn, czyli ksztatowaniem postaw spoecznych. W dzisiejszym formie ta spoeczna pedagogika jest ze strony lewicy zwyk uzurpacj, jednak kiedy podda si j odpowiedniej kontroli (na przykad demokratycznej), moe si okaza filarem demokracji. Kopot Jest tylko jedna trudno. Ot nikt si nie chce nad tym wszystkim pochyli. W swej wikszoci intelektualici - nie tylko polscy - zatracili potrzeb opisu adu politycznego, w jakim yj. Demokracja zostaa zredukowana do obiektu zrytualizowanych hodw. A refleksja nad wewntrznymi zagroeniami, jakie pyn z natury demokracji, nie potrafi si wznie ponad rozpoznania typowe dla mas, a zatem ponad banay o wiecznych ktniach i prywacie politykw. Poza kilkoma wyjtkami - takimi jak agowski, Legutko czy Michalski - intelektualici ignoruj nowe zjawiska: upolitycznienie elit, manipulacje, jakim poddaje si opini publiczn, polityzacj kultury i nauki oraz intelektualne mody, na jakich si te praktyki wspieraj. Elity odsuwaj si od tych problemw

oraz intelektualne mody, na jakich si te praktyki wspieraj. Elity odsuwaj si od tych problemw tumaczc, e nie chc si wika w polityczny spr. Problem w tym, e to wanie ich milczenie ma charakter polityczny. Bo to ono jest warunkiem kontynuowania tych praktyk.

Robert Krasowski

Ada i spka

Darmowy Hosting CBA.PL

Rzeczpospolita - 6 stycznia 2003

Jeeli elity polityki, mediw i biznesu s spojone ze sob wsplnymi interesami i wspln wizj, to demokracja staje si zwykym teatrem.

Ryszard Bugaj Narodziny oligarchii


Elementy systemu oligarchicznego s w Polsce coraz silniejsze, a demokracja sabnie. Tego zdaje si dowodzi opisana przez "Gazet Wyborcz" afera korupcyjna z Lwem Rywinem w roli gwnej.

Caa ta sprawa stanowi jeszcze jeden powd, by zastanowi si nad natur systemu, w ktrym yjemy. Formalnie mamy demokracj parlamentarn, ale wielu ludzi uwaa, e to tylko parawan, za ktrym pocigaj za sznurki wpywowi i uprzywilejowani. Szlachetni inteligenci cigle jednak ostrzegaj, by nie poddawa si spiskowej wersji historii. Rzeczywicie trzeba uwaa, ale te niewiele z naszej historii mona zrozumie, jeeli lekceway si konszachty ludzi wpywowych. Demokracja rzeczywista czy udawana W Polsce elementy systemu oligarchicznego s coraz silniejsze, a demokracja sabnie. Ogromna wikszo klasy politycznej i biznesowej - niezalenie od teatralnych czsto podziaw - ma coraz wicej spraw wsplnych i... coraz sabsze zwizki z pogldami i aspiracjami duej wikszoci spoeczestwa. System polityczny zosta tak uksztatowany, e na polityczny rynek wstp jest bardzo trudny. W kocu ludzie bd zmuszeni wybiera spord tych, ktrzy do klasy politycznej ju nale, a jeli im si nikt nie spodoba to... mog zosta w domu. Dowiedz si, e nieobecni nie maj racji. Na przykadzie skandalu korupcyjnego opisanego przez "GW" cechy tego oligarchicznego ukadu wida wyranie. Wystpuj tam Adam, Leszek, Robert, Lew, Wanda itd., a inne charakterystyczne imiona nie pojawiaj si - powiedzmy - przez niedopatrzenie. Wysoce charakterystyczny jest te tryb postpowania "Gazety". Oto bardzo wpywowy przedstawiciel establishmentu zwizany z SLD popenia drastyczne przestpstwo - dobrze udokumentowane ale "Gazeta" nie ujawnia faktw, natomiast jej redaktor naczelny pyta gwnego podejrzanego

(nie zabiera ze sob adwokata i, mona przypuszcza, magnetofonu), czy to prawda? Oczywicie dowiaduje si, e to nieprawda. Zaprzeczaj te inni obcieni przez Rywina. Gazeta przedstawia wersj, ktra nie rzuca cienia na klas polityczn ani na aden jej wpywowy odam. Jest tylko jedna czarna owca - Rywin. Uwaam wic, e dziaania "GW" nie s podporzdkowane interesom opinii publicznej, ale interesom politycznej elity. Reformator Sekua Cho struktury oligarchiczne dziaaj niejawnie, to w minionych latach mona byo dostrzec zdarzenia i inicjatywy, ktre pokazuj, jak wskie elity porozumiewaj si ponad spoeczestwem i poza procedurami demokracji. Spoiwem jest osobisty lub grupowy interes uczestnikw takich porozumie, ale ich decyzje - jeeli zostan ujawnione - motywowane s dobrem wsplnym. Znaczenie ma te swoista "misja elit" przekonanych, e wiedz lepiej, co jest dobre dla spoeczestwa. Narastanie alienacji polskich elit zwizane jest z mechanizmem przechwytywania publicznego majtku i z procesem wchodzenia w polityk rodowisk postkomunistycznych. Przeamanie podziaw historycznych otworzyo drog do zaatwiania najwaniejszych spraw "ponad podziaami". Zdarzeniem na tej drodze szczeglnie wanym bdzie powoanie - "ponad historycznymi podziaami" - partii centrum. Jednak warto najpierw obejrze si za siebie. Wbrew temu, co twierdzi wielu prawicowych politykw, aktem zaoycielskim oligarchii III Rzeczypospolitej nie by Okrgy St. Owszem, niektrzy wybitni aktorzy tamtego wydarzenia zaprzyjanili si trwale ze swoimi partnerami i uwaaj, e fakt zawarcia porozumienia powinien przesdza o zwolnieniu z politycznej (co najmniej) odpowiedzialnoci za czasy komunizmu liderw tego systemu. Oto skromna ilustracja tej postawy: w 1989 r. powoana zostaa sejmowa komisja ds. zbadania dziaa rzdu Mieczysawa F.Rakowskiego. Zostaem jej przewodniczcym i wtedy jeden z najbardziej znanych opozycjonistw powiedzia mi: "pamitaj, e Sekua to jest reformator". Jednak Okrgy St przede wszystkim otwiera moliwoci swobodnego wyboru. Alternatyw byo trwanie komunizmu jeszcze przez pewien czas i - najprawdopodobniej - gwatowne jego zmiecenie. Nie ma powodu przyjmowa, e byby to wariant lepszy dla Polski. Pierwszym produktem umowy elit ponad gowami spoeczestwa nie byo wic porozumienie Okrgego Stou, ale decyzja o przeniesieniu miejsc mandatowych z listy krajowej do drugiej tury wyborw w czerwcu 1989 r. Pozwolio to na wprowadzenie do Sejmu kilkudziesiciu funkcjonariuszy PRL, mimo e w normalnym trybie lista ta nie uzyskaa od wyborcw wymaganego poparcia. Taka procedura nie wynikaa z porozumienia Okrgego Stou, przeciwnie, porozumienie to amaa. Wola wyborcw zostaa wczeniej jednoznacznie wyraona, a adne szersze gremium reprezentujce opozycj nie dao przyzwolenia na taki krok. Ci, ktrzy po stronie "Solidarnoci" ten krok podejmowali, przypuszczalnie mieli jednak na uwadze moliwo utworzenia rzdu ze swoim przedstawicielem na czele. Rzd Mazowieckiego by w znacznej mierze oparty na porozumieniu elit ponad dotychczasowymi podziaami. Nie chodzi tylko o to, e by to rzd koalicyjny, waciwie bez parlamentarnej opozycji. Waniejsze, e byo to wielkie porozumienie liberalnych elit PZPR i liberaw z dawnej opozycji, ktre pozwolio na odrzucenie spoeczno-gospodarczego programu "Solidarnoci". To umoliwio kontynuacj uwaszczania si nomenklatury, a jej zdobyta w ten sposb pozycja staa si jednym z gwnych wyznacznikw politycznych wpyww rodowisk postkomunistycznych. Nie wszystkim z dawnej opozycji podobao si to zbliania elit i forsowana przez nie polityka. Mao kto ju dzi pamita, e w roku 1990 podjta zostaa prba zorganizowania "partii

Solidarno" jako ugrupowania centroliberalnego, ktre miao przej etos ruchu i zmarginalizowa inne inicjatywy polityczne. Projekt si nie powid - gwnie dlatego, e nie popar go Wasa i ogosi tzw. wojn na grze. Po "wojnie na grze" powstay bardziej sprzyjajce warunki dla nowego uksztatowania sceny politycznej. Moje osobiste dowiadczenie zwizane jest z tworzeniem Unii Pracy. Ten eksperyment si nie powid. Unia nie zdoaa zaj niezalenej pozycji w pluralistycznym spektrum politycznych ugrupowa, a po kilku latach staa si skadnikiem nieformalnego bloku postkomunistycznego. Nie chc bi si tylko w cudze piersi. Z perspektywy czasu wida, e ta inicjatywa bya le pomylana i nie przyniosa zamierzonego efektu - wikszej rnorodnoci sceny politycznej. Nie tylko Unia Pracy nie staa si trwaym elementem nowej sceny politycznej. Z rnych powodw porak poniosy rwnie inne inicjatywy polityczno-programowe. Ocalay ugrupowania "pragmatyczne", gotowe do wsprzdzenia w najbardziej nawet dziwacznych ukadach. Zaufanie ludzi do demokracji w wielkim stopniu podwayy wkrtce rzdy AWS, ktra daa dowd, e ludzie "Solidarnoci" nie stosuj innych regu etycznych ni SLD. Ewolucja sceny politycznej nie przyniosa wic wzmocnienia barier wobec tendencji oligarchicznych. Media przede wszystkim Wanym i wci aktualnym polem sporu pozostaj ocena PRL i lustracja. Dla homogenizacji sceny politycznej i usuwania barier dla wspdziaania "ponad podziaami" konieczne jest "zamknicie historii". Nie mona wspdziaa z agentami, trudno te o blisko z tymi, ktrzy agentur aktywnie tworzyli, zajmujc kierownicze stanowiska w partii komunistycznej. Jedyna rada to zamkn archiwa i zostawi histori historykom. Adam Michnik i "GW" s i w tej kwestii nadzwyczaj wpywow grup lobbujc. rodowisko to nie zdoao wprawdzie zapobiec uchwaleniu ustaw lustracyjnych, ale przecie "GW" skutecznie przyczynia si do uksztatowania zej atmosfery wok lustracji. To uatwia dziaania SLD. Na naszych oczach - choby dziki orzeczeniom Sdu Najwyszego czy finansowej diecie aplikowanej IPN - ustawy lustracyjne przeksztacaj si w wistki papieru. Najwiksze jednak znaczenie dla stopniowego ubezwasnowalniania demokracji ma postpujcy proces poddawania mediw kontroli orodkw politycznych i biznesowych. Rzd i prezydent skutecznie - cho porednio - kontroluj publiczne media elektroniczne. Dziennikarze coraz czciej odpowiednio komponuj serwisy informacyjne, udajc bezstronno. Trudno nie dostrzec, e prowadzc telewizyjne debaty s najczciej dodatkowymi reprezentantami rzdu. Zwizki ze rodowiskami biznesu coraz czciej widoczne s w mediach prywatnych. Pewna wielka gazeta pomina informacj o zmasowanych podwykach cen usug TP SA, a wczeniej bya wyranie zaangaowana w prywatyzacj tego przedsibiorstwa. Takie przykady mona mnoy. Najwaniejsze znaczenie maj jednak chyba wasne interesy biznesowe i status wpywowych dziennikarzy. "Gazeta Wyborcza" po przeksztaceniu - ktre w potocznym jzyku nazwa mona wielkim uwaszczeniem - staa si jednym z najwikszych kapitalistycznych koncernw w Polsce i naszej czci Europy, a jej czoowi dziennikarze i menederowie - z wyjtkiem Adama Michnika - otrzymali w postaci akcji majtki, ktre lokuj ich w bardzo wskiej grupie najzamoniejszych obywateli. Chyba nigdzie na wiecie nie istnieje gazeta, ktrej kierownictwo to, relatywnie, tak zamoni ludzie. Na mniejsz skal takie wyrnienie jest te udziaem kilku innych wpywowych grup prasowych w Polsce. Czy taka prasa moe pokocha progresywne podatki? Czy moe sympatyzowa z modelem

demokracji, ktry da szanse "zawistnemu spoeczestwu", by wybrao politykw obiecujcych wprowadzenie 50-procentowej stawki podatku dochodowego lub opodatkowanie dochodw giedowych? Nie jest to wykluczone, ale mao prawdopodobne. Problem nie w tym oczywicie, e dziennikarze i gazety maj pogldy, ale w tym, e - oprcz skdind wanych wyjtkw polityka dyskryminacji jednych i preferowania innych pogldw godzi w demokracj i sprzyja oligarchizacji ycia publicznego. Biznes i polityka, polityka i biznes Oligarchizacj systemu wadzy uatwiaj take coraz cilejsze wizi midzy wiatem polityki i wiatem wielkiego - bywa, e i szemranego - biznesu. Jest tajemnic poliszynela, e osoby zajmujce najwysze stanowiska w pastwie utrzymuj bliskie kontakty z najwikszymi biznesmenami. Coraz powszechniejsza staje si praktyka przechodzenia ministrw do biznesu natychmiast po zaprzestaniu penienia funkcji. Zalenoci te maj oczywicie dwustronny charakter, cho konkrety tylko wyjtkowo docieraj do opinii publicznej. A przecie nie moe to pozosta bez wpywu na polityk gospodarcz i tworzenie prawa. Po ostatnich wyborach parlamentarnych ogromn wikszo stanowisk w administracji rzdowej objli politycy SLD, tworzcy bardzo spjne rodowisko zczone wsplnymi biografiami. Ta grupa ma te szczeglnie zagszczone kontakty w wiecie biznesu. Wszystko to bardzo uatwia nieformalne dziaania i traktowanie instytucji demokratycznych jako tylko potwierdzajcych wczeniejsze rozstrzygnicia. Poprzednia ekipa rzdzca bya nieporwnanie mniej spjna i nie dysponowaa szerszymi kontaktami biznesowymi. I cho w okresie rzdw AWS nie brakowao prb budowania nieformalnej struktury zdolnej take do kontroli wielkich przedsibiorstw, to dziaania te prowadziy raczej do skandali ni do skutecznego budowania oligarchicznych struktur. Obecnie niebezpieczestwo jest nieporwnanie wiksze. Wzronie jeszcze bardziej, jeeli powiod si plany budowy politycznego ugrupowania "ponad podziaami" pod auspicjami prezydenta. Jeeli elity polityki, mediw i biznesu s silnie spojone ze sob wsplnymi interesami i wspln wizj, to oligarchiczne rzdy staj si nieuchronne, a demokracja staje si zwykym teatrem. Niedostrzeganie w Polsce coraz silniej obecnego mechanizmu oligarchii byoby naiwnoci. Ale to nie znaczy, e demokracja polityczna utracia ju realne znaczenie. Rzeczywisty system rzdw jest mieszank. Trudno o optymizm Rzdy elit nios wielkie ryzyko, bo podmywaj demokracj. Wczeniej lub pniej cen rzdw oligarchicznych jest utrata zaufania do wszelkich elit, destrukcja wszelkich autorytetw. Rzdy oligarchiczne demoralizuj te uczestniczce w nich elity, bo przyznaj sobie nienalene przywileje i nie potrafi podporzdkowa si woli wikszoci, nawet jeeli jest ona demokratycznie i jasno wyraona. Elitom, gdy uzyskuj kontrol, trudno pozby si przekonania, e maj "bezporedni kontakt z histori", ktry - tak si jako skada - jest zgodny z ich grupowymi interesami. Na przyszo polskiej demokracji trudno wic patrze z optymizmem, a przystpienie do Unii rozszerzy jeszcze przestrze spraw faktycznie wyczonych spod wpywu wyborcw. To nie oznacza, e z mechanizmami systemu oligarchicznego naley si pogodzi. Najwaniejsza jest tu uporczywa wojna o rygorystyczne oddzielenie polityki od biznesu i tworzenie warunkw dla pluralistycznej opinii publicznej. Potrzebne jest te urealnienie warunkw konkurencji ugrupowa politycznych, tak by ludzie mogli wybiera spord realnie zrnicowanego spektrum koncepcji programowych. To wymaga likwidacji zbdnych instytucji politycznych (np. powiatowego szczebla samorzdowego) i obnienia barier bronicych dostpu na scen polityczn. Z polityki nie mona te rugowa kwestii etycznych i historii.

Sposb zaatwienie "sprawy Rywina" bdzie mia wielkie - i nie tylko symboliczne - znaczenie. Jeeli Lew Rywin zrobi to, o czym pisze "Gazeta Wyborcza", to powinien, sam lub z mocodawcami, przej na pastwowy wikt. Ale jest te rzecz niesychanie wan, by pierwszy urzdnik Rzeczypospolitej wyjani opinii publicznej, dlaczego przez kilka miesicy nie powiadomi formalnie organw cigania o podejrzeniu popenienia przestpstwa. To sprawa powana - wszak podejrzany mg skutecznie mataczy. Dzi wszyscy deklaruj konieczno penego wyjanienia tej sprawy. Ale marszaek Sejmu Marek Borowski mwi, e sejmowa komisja ledcza powinna powsta po ledztwie prokuratorskim - jeeli ono nie bdzie zadowalajce. Z gry mona jednak przewidzie, e sejmowa wikszo bdzie z pracy prokuratora zadowolona. Stanowisko Borowskiego to sygna, i jest take pomys, by sprawa nie zostaa wyjaniona przy cakowicie podniesionej kurtynie. Znam z dowiadczenia wszystkie mankamenty parlamentarnej komisji ledczej, ale nie mam wtpliwoci, e szans, cho nie gwarancj, wiarygodnego wobec opinii publicznej wyjanienia tej sprawy ma tylko jawnie pracujca komisja ledcza Sejmu. Inaczej atwo mona sobie wyobrazi taki scenariusz zakoczenia "sprawy Rywina": prokurator wobec braku wystarczajcych dowodw popenienia przestpstwa (lub jego ograniczonej szkodliwoci) umarza spraw, a "GW"... kupuje oglnopolsk telewizj Polsat.

Autor jest ekonomist. By doradc "Solidarnoci", uczestnikiem obrad Okrgego Stou. Od czerwca 1989 do 1997 r. pose na Sejm. Twrca i lider Unii Pracy, odszed z niej, gdy wikszo zyskali zwolennicy cisych zwizkw z SLD. W ostatnich wyborach startowa z listy PSL.

AFERA RYWINA

Darmowy Hosting CBA.PL

Polityka - nr 15/2003

SAWOMIR MIZERSKI Towarzystwo spka akcyjna


Afera Rywina ugruntowaa przekonanie, e na przeszkodzie w budowie prawdziwie demokratycznego pastwa stoi powana sia - zblatowana, powizana nieformalnymi ukadami warszawska elita, czyli Towarzystwo. Kto to jest? Czy prawdziwe Towarzystwo pokrywa si z tym opisywanym przez plotkarskie media i w gruncie rzeczy przez nie stworzonym po to, eby mie o czym pisa?

Zdaniem obserwatorw ycia salonowego, Towarzystwo uformowao si na pocztku lat 90. z nowych elit politycznych wyonionych przy Okrgym Stole, wpywowych przedsibiorcw, powracajcej do ycia publicznego arystokracji oraz elity artystycznej.

Jolanta Kwaniewska, Dominika Kulczyk-Lubomirska z mem Janem Lubomirskim na Balu Arystokracji w Winiczu.

Paliwem napdzajcym ycie towarzyskie stay si pienidze pierwszej generacji polskiego biznesu, ktry - zachynity szybkim sukcesem - szuka dla siebie godnej oprawy. W masowej wiadomoci Towarzystwo ugruntowuje swoj pozycj, gdy na rynku pojawiy si kolorowe magazyny. Czytajc publikowane w nich kroniki mona si dowiedzie, kim s ludzie z Towarzystwa, gdzie Towarzystwo bywa, w co jest ubrane, jak si bawi oraz jaki szlachetny cel aktualnie wspiera. Na zdjciach prawie zawsze jest ono umiechnite, je, taczy, siedzi na koniach, pali cygara. - Warszawska elita staa si atrakcyjnym obiektem medialnym. Z ludzi tworzcych t grup plotkarskie media stworzyy prawdziwych herosw - przyznaje A.B., waciciel agencji public relations, od lat zajmujcej si organizacj prestiowych imprez towarzyskich. Doy, redniacy i mietanka Czy Towarzystwo to zamknity zwarty monolit, czy raczej towarzyska mgawica skupiona wok rozmaitych osb i miejsc? - Daj si niewtpliwie zauway pewne grupy, np. wska elita intelektualno- artystyczna spotykajca si przy okazji premier, wernisay czy jubileuszy, show- biznes zwizany z telewizj i kolorow pras, wiat mody, reklamy i public relations, wreszcie redni i wielcy przedsibiorcy, w pobliu ktrych zawsze spotka mona politykw i znanych prawnikw. Ale pewne osoby wida na kadej wanej imprezie. Co wicej, ta impreza jest wana wanie dlatego, e one tam s - mwi A.B.

Towarzystwo - struktura z pozoru amorficzna, o nieczytelnym rozmazanym konturze - ma budow cile hierarchiczn, jasn dla kadego, kto si w niej porusza. Sam d, towarzyski plankton, to usiujce wej w bankietowy obieg biznesowe pionki, mniej znani aktorzy seriali, prezenterzy telewizyjni oraz redni szczebel show-biznesu i agencji reklamowych. Wyej plasuj si stali bywalcy salonw: znani artyci, redni biznes, poledniejsi politycy i urzdnicy oraz tzw. postaci (o ktrych nikt nie potrafi powiedzie, czym si aktualnie zajmuj poza bywaniem). Dostrzec tu mona take modne nazwiska, ktre odniosy spektakularny sukces lub z jakich powodw zostay wylansowane przez media. Jaki czas temu ozdob bankietw byy gwiazdy programu "Big Brother", dzisiaj krlami przyj s pary aktorskie grajce gwne role w serialach: "Na dobre i na ze" oraz "Kasia i Tomek", a take kreatorzy mody tacy jak Maciej Zie i Arkadius. Znawcy tematu przewiduj, e ju niedugo podanymi towarzysko osobistociami stan si czonkowie sejmowej komisji do zbadania afery Rywina. Czowka Towarzystwa to gwiazdy biznesu, ludzie rzdzcy oglnopolskimi mediami, arystokracja, artystyczna mietanka i polityczne vipy z premierem i prezydentem na czele. Warszawska towarzyska karuzela to nie wicej ni dwiecie osb, ktrych nazwiska ma w swoim komputerze kada agencja organizujca ycie towarzyskie. Z tego okoo pidziesiciu to nazwiska szczeglnie podane na kadej imprezie. To jest prawdziwe Towarzystwo - mwi redaktor naczelna plotkarskiego magazynu. - Warszawka to ludzie pienidza, zwaszcza kobiety, ktre koo tego pienidza s. Na przykad ony znanych biznesmenw majce fundacje. Imprezy tych fundacji daj okazj, eby si pokaza - mwi Jerzy Iwaszkiewicz, felietonista pisma "Viva!". Filarami Towarzystwa s postacie biznesu: Jan Kulczyk, Wojciech Fibak, pastwo Gocimscy, Niemczyccy, Starakowie, Obrbscy, a take szef Prokomu Ryszard Krauze, prezes Polsatu Zygmunt Solorz. Duo bywaj artyci: Janusz Morgenstern, Janusz Gowacki, Krzysztof Penderecki z on, Magorzata Potocka, Krzysztof Kolberger, Beata Tyszkiewicz, Ewa Winiewska, Jan Englert z Beat cibakwn i Gustaw Holoubek z Magdalen Zawadzk. Do najintensywniej chodzcych politykw naley elita SLD: Jzef Oleksy, Jerzy Jaskiernia, Marek Borowski, Ryszard Kalisz i byy minister skarbu Wiesaw Kaczmarek. Chodz take pastwo Rosati, minister kultury Waldemar Dbrowski i szefowa Kancelarii Prezydenta Jolanta Szymanek-Deresz. Prezydent Kwaniewski i jego ona bywaj teraz mniej, za to prawdziwym lwem salonowym jest premier Miller. - Ostatnio troch wyhamowa, ale by okres, kiedy nie przepuszcza adnej okazji, czy chodzio o premier filmow, otwarcie restauracji czy letniego ogrdka. Wraz z on stara si by wszdzie - mwi dziennikarka rubryki towarzyskiej jednego z dziennikw. Ostatniego sylwestra premier i jego maonka spdzili w Zakopanem na wielkiej imprezie zorganizowanej przez biznesmena Jerzego Staraka i jego on. "Mieszkalimy w piknym hotelu Litwor. Rzeczywicie, wzilimy udzia w kolacji sylwestrowej. (...) Gocie musieli przebra si w stroje gralskie. Moja ona wystpia w przepiknym stroju gralskim, ja te - z ciupag - opowiada premier pismu "Viva!", dodajc: - Tego wieczoru wraz z ca grup 'grali' odwiedzilimy jeszcze trzy miejsca, gdzie bawili si nasi przyjaciele, bo im to obiecalimy". Kod dostpu Generalnie na salonach krluje lewica. Do Towarzystwa nie nale politycy PSL, a prawica wypada z salonw w kocu lat 90. po spektakularnej klsce wyborczej AWS. Dzi jej si nie zaprasza, bo niewiele znaczy, zreszt przewanie byli to ludzie spoza Warszawy. Z wyjtkiem Andrzeja Olechowskiego rzadko bywaj politycy z Platformy Obywatelskiej oraz Prawa i Sprawiedliwoci. S ludzie, ktrzy ze wzgldu na pozycj i wpywy mogliby by gwiazdami Towarzystwa, a mimo

to dystansuj si od niego (np. prezes radia RMF Stanisaw Tyczyski). Z kolei inni do Towarzystwa nie pasuj, salon ich omija. - Nie mwi si o tym, ale si to czuje. Dziaa tu jaki kod. Towarzystwu potrzeba luzu, a jak kto ma natur misyjn, to jest zamknity i nie jest towarzyski. Nie zaprosiabym na bankiet do siebie pana Leppera czy niektrych politykw prawicy, bo nie mam z nimi kontaktu psychicznego. Nie polubiabym ich, czuj to - przyznaje jedna z czoowych dam warszawskiej elity. - S skandalici, awanturnicy jak pose Pk, ktrych generalnie Towarzystwo odrzuca, bo le mwi i bywaj nieprzyjemni. Na wan premier takiego Pka nie dam, bo bdzie to le odebrane. Ale tam gdzie spotyka si biznes zwizany z produkcj roln ju tak - mwi waciciel agencji promocyjnej. Chtnych pragncych doczy do Towarzystwa nie brakuje. Niedawno Jerzy Urban publicznie przyzna, e na jeden z urzdzanych przez siebie bankietw zaprosi wanych gangsterw z Pruszkowa. "Ludzie z miasta" zawsze szukali kontaktw z elit. - To byo trudne, bo Towarzystwo ich nie akceptowao, brakowao im dojcia. Ale od pewnego czasu widz tych ludzi na imprezach. Pojawiaj si u boku eleganckich kobiet, ktre maj pozycj na salonach. Te kobiety stay si dla nich wygodnym narzdziem towarzyskiej ekspansji - mwi A.B. Na bankietowym szlaku O tym, kto jak wysoko plasuje si w towarzyskiej hierarchii, decyduje ranga imprez, na jakie jest zapraszany. Bywanie wszdzie to bd, oznaka saboci lub braku rozeznania. Dla ludzi z showbiznesu wielk gratk bdzie premiera "Pianisty" czy bankiet po premierze "Don Giovanniego" w Teatrze Wielkim, ale ju nie impreza zorganizowana przez podupadajcy miesicznik "Sukces". Wytrawni bywalcy chtnie pojad na turniej tenisowy Prokom Open do Sopotu otrze si o wielki biznes i wielk polityk, ale nie na turniej tenisowy KGHM, gdzie krluj brzuchaci prezesi spek nomenklaturowych, a na bankiecie uwijaj si poledniejsze gwiazdy telewizji i prokurator Kaucz. - Kady powany biznesmen wie, e prestiowe imprezy robi Polska Rada Biznesu, a Business Centre Club to taki klub dla ubogich, mogcy zrobi wraenie tylko na przedsibiorcach z prowincji - mwi A.B. Towarzysko najniej sklasyfikowane s branowe przedsiwzicia sponsorowane: pokazy mody, otwarcia mniej wanych restauracji, bankiety z okazji wprowadzenia na rynek nowych modeli aut, kremw, kolekcji bielizny. - Zwykle s to nachalne akcje promocyjne konkretnych produktw, podczas ktrych mona si niele naje i napi - mieje si dziennikarka kolorowego dwutygodnika. Przychodzi na nie gwnie towarzyska druga liga: prezenterzy telewizyjni, tzw. brana, stylici, biznesowe potki, mniej znani aktorzy. Jeli pojawi si gwiazdy popularnej telenoweli czy znani wokalici, mona podejrzewa, e zostali na imprez zakontraktowani jako atrakcja wieczoru. Wyej notowane s otwarcia bardziej snobistycznych lokali, wane premiery, imprezy niektrych pism kobiecych. Wanych goci moe przycign ponowne otwarcie restauracji Belvedere po zmianie wystroju wntrza, pokaz najnowszej kolekcji Ewy Minge czy Arkadiusa, wieczr ostrygowy w lokalu La Boheme lub bal wydany przez du bogat firm zagraniczn. Jeszcze bardziej prestiowe s imprezy biznesowe oraz okolicznociowe przyjcia w ambasadach duych pastw wydawane z okazji wit narodowych. Tam selekcja jest ostra, nie wida dow show-biznesu, zamiast tego obecna jest artystyczna mietanka, prezesi duych firm, szefowie opiniotwrczych mediw oraz wielu politykw. Cz z tych osb spotyka si take na samym szczycie imprezowej piramidy, ktr tworz np. bankiety w Paacu Prezydenckim, wytworne imprezy w klubie Cavallo w azienkach (wasno pani Starakowej), bal arystokracji na zamku w Winiczu, zamknite spotkania w nalecym do Zbigniewa Niemczyckiego hotelu Bryza w Juracie. Niezwykle prestiowym i trudno dostpnym miejscem jest klub w Paacyku Sobaskich, gdzie regularnie spotyka si biznesowa czowka skupiona w Polskiej Radzie Biznesu,

dopraszajc do swojego grona najbardziej wpywowych politykw. Wanym elementem pejzau towarzyskiego s prywatne imprezy wiata biznesu, np. doroczna impreza plenerowa u biznesmena Januarego Gocimskiego w jego dworze w Marynkach pod Warszaw, na ktrej bywa premier, elita SLD, wiat biznesu, znani adwokaci, artyci, lekarze, a nawet biskup Sawoj Leszek Gd. - Mj m, mionik koni, wpad na pomys, aby swoje imieniny poczy z tradycyjnym biegiem konnym w. Hubertusa i wymyli bieg w. Januarego, po ktrym odbywa si wielki bankiet w ogrodzie - opowiada ona biznesmena Krystyna PociejGocimska. Do Marynek zjeda co roku ponad dwiecie osb. List goci skrupulatnie ustalaj sami gospodarze. Pani Gocimska nie ukrywa, e kadego roku ronie liczba osb starajcych si rnymi sposobami zdoby zaproszenie na imprez u niej. - Bale, imprezy sponsorowane i pokazy mody to haaliwa powierzchnia ycia elity, majca zaspokoi ciekawo masowego widza. Dyskretne drugie ycie Towarzystwa, zwaszcza jego czci polityczno-biznesowej, toczy si na prywatnych zamknitych imprezach. Pena dyskrecja, z daleka od kamer i mediw - mwi dziennikarka kolorowego dwutygodnika. Biznes towarzyski Na imprezach Towarzystwa bywa si nie dlatego, e si lubi, ale dlatego, eby si pokaza, potwierdzi swoj pozycj (nieobecno mogaby oznacza, e nie byo si zaproszonym). Imprezy towarzyskie to miejsca zaplatania misternej sieci kontaktw spajajcych Towarzystwo. Szukajcy pracy aktorzy namierzaj producentw, producenci podchodz wanych ludzi z telewizji, biznesmeni zabiegaj o dojcia do urzdnikw, posw i potencjalnych klientw. Dla wielu czoowych ludzi biznesu bywanie to wany element robienia interesw. O Janie Kulczyku, gwiedzie Towarzystwa, Jerzy Urban w wywiadzie dla "Przekroju" mwi: "Kulczykowi potrzebne jest to brylowanie na szczytach wadzy po to, eby uzyskiwa najwysz wiarygodno w rdach wielkiego kapitau, ta wiarygodno pomaga mu ten kapita pozyskiwa, on nim nastpnie moe obraca i ta potga pienidza powoduje, e staje si wanym partnerem rzdu". C.D., szef redniej wielkoci spki medialnej: - Sam si nie udzielam towarzysko, ale moi ludzie chodz na imprezy, wsz i skanuj rzeczywisto. Tam api kontakty, pomysy. Mona powiedzie, e ponad 40 proc. moich interesw bierze si z takich dziaa. Niedawno zatrudniem geja, fachowca od sprzeday reklam. Jest dobrze umocowany towarzysko. Jego zadaniem jest trafi w struktury zarzdcze firm, a w tym biznesie gejostwo jest obecne na wielu szczeblach. E.F., producent telewizyjny: - Bez ukadu towarzyskiego jeste sam i moesz sprzedawa najwyej warzywa na straganie. Dlatego gdy wchodziem do interesu, musiaem pozna ludzi ze szczytw telewizji: od dyrektorw programw po figury takie jak Solorz, Chrabota, Fajks w Polsacie czy szefowie TVP. Kiedy kogo znasz i sam jeste znany, ronie twoja przydatno i wchodzisz do gry, bo zawsze atwiej da zarobi znajomemu. Pomoesz ty, pomog i tobie, take wtedy, gdy idzie o lewy interes. Przyznaj, e poproszony o przysug przepuciem kiedy przez swoj firm pienidze na apwk, bo nie mogy one oficjalnie wyj z firmy, ktra j faktycznie dawaa. Pienidze te szy z powanego biznesu do ludzi od polityki. Wielka gra W Towarzystwo nie wystarczy wej, trzeba si w nim take umie porusza. Istnieje cay konglomerat znakw, gestw i sw pokazujcy pozycj rnych osb w hierarchii Towarzystwa. Ta pozycja bywa pynna, zmienia si, dlatego ruch na scenie towarzyskiej naley umie obserwowa. Kade kolejne przesilenie rzdowe jest jak woenie kija w mrowisko. Powstaje

chaos, w Towarzystwie robi si nerwwka, dzwoni telefony, wszyscy chc ustali, kto spada, a kto teraz bdzie wany. Podczas imprez oficjalnych wane jest ju to, kto koo kogo i gdzie jest sadzany. - W Teatrze Wielkim najbardziej podane miejsce to prezydencka loa na pierwszym balkonie. Ale jeli siedzisz na dole, to take wane, w ktrym rzdzie - mwi A.B. Bardzo prestiowa jest obecno na pokadzie samolotu, ktrym premier lub prezydent udaje si w oficjaln delegacj zagraniczn. - Najpierw chodzi o to, eby w ogle dosta miejsce. Ale jeszcze istotniejsze, z kim si leci. Oficjalnie biznes podruje w osobnym przedziale. Ale obiektem szczeglnego podania jest prywatny przedzia prezydenta czy premiera. Najwaniejsze osoby, takie jak Kulczyk, Starak, Niemczycki czy inni szefowie wielkich firm, s tam dopraszane na drinka i to jest jasny sygna na temat ich aktualnej pozycji. Podczas przyj i bankietw naley wiedzie, koo kogo stawa, z kim wda si w rozmow i jak umiejtnie pojawia si na linii strzau telewizyjnych kamer i aparatw fotoreporterw. Znalezienie si na wsplnej fotografii lub w telewizyjnym kadrze z vipem to przedmiot nieustannych zabiegw (mistrzem w tej konkurencji jest widoczny wszdzie za plecami premiera Millera Tadeusz Iwiski, zwany z tej racji Plecakiem). Na imprezach, na ktrych pojawia si premier czy prezydent, bardzo istotne jest, kogo dostrzega (a kogo nie zauwaa) wchodzc, jak si z kim wita, jak dugo to powitanie trwa oraz jaka towarzyszy temu mimika. Niezwykle wymowne jest amanie kolejki przy powitaniu. Gdy prezydent zauwaa nagle kogo i idzie ku niemu, znaczy to, e ci, ktrych pomija, s mniej wani. Szczytem marze jest znalezienie si na duej w cisej orbicie Najwaniejszej Osoby, co z pewnoci zostanie odnotowane przez reszt Towarzystwa oraz media. Podczas duych bankietw tworzy si specjalne salony, w ktrych w pewnym momencie znikaj vipy i najwaniejsi gocie. - Zwykle jest to premier lub prezydent, ministrowie, gra biznesu i telewizji plus szczeglnie ozdobne medialnie osoby. Dziennikarze nie maj do tych miejsc dostpu, a gocie dopraszani s po cichu i na ucho. Wejcia zwykle pilnuje ochrona lub BOR, jest ekstrawyerka i kameralny nastrj - mwi dziennikarka oglnopolskiej gazety. Gdy nie ma osobnego salonu, towarzyskie centra tworz si mniej lub bardziej spontanicznie przy stolikach. Stolik skada si z lidera, jego gwardii i doproszonych nominatw. Nie ma adnych zasad dopraszania, ale i tak wiadomo, komu wolno usi. Osoba przypadkowa zorientuje si, e powinna odej. - Na urodzinach prezesa TVP bya zabawna sytuacja, bo powstay dwa centra: stolik przy prezydencie i stolik przy premierze. Nie bardzo wiadomo byo, ktry waniejszy, wic byli tacy, ktrzy w nerwach biegali od jednego do drugiego. Powstao wyrane zamieszanie - opowiada jeden z goci, prywatny producent telewizyjny. Show must go on Jak przyznaje felietonista "Vivy!" Jerzy Iwaszkiewicz, bankietomania przybraa w kraju rozmiary gigantyczne. - Powstaa swoista konkurencja. Za pomoc bankietw rne firmy czy organizacje zaczy demonstrowa, ktra z nich jest bogatsza i waniejsza na rynku. W tej sytuacji kada okazja do bankietowania jest dobra. Dwa lata temu w ogrodach przy ulicy Foksal byem na uroczystym pokazie Lady B., eleganckiego damskiego pisuaru w cenie 16 tys. z. Przybyo kilkaset osb. Po wybuchu afery Rywina i apelu prezydenta do politykw o ograniczenie aktywnoci towarzyskiej na salonach da si zauway pewien zastj. Ministrowie i posowie unikaj ryzykownych kontaktw w wietle fleszy, eby przypadkiem nie wej na min. Nikt nie ma

jednak wtpliwoci, e jest to sytuacja tymczasowa. Mocno przedwczesne wydaj si by take informacje o towarzyskiej mierci Lwa Rywina. Towarzystwo atwo nie pozbywa si swoich najlepszych ludzi. - On wci jest fragmentem elity. Nie mam adnych oporw, eby si z nim spotyka. Chocia myl, e jako czowiek wraliwy i taktowny w tej chwili raczej by nie przyszed - wyznaje jedna z najbardziej prominentnych dam Towarzystwa.

AFERA RYWINA

Darmowy Hosting CBA.PL

Dziennik - 20 listopada 2009

Genera chwali prezesa PiS za dowcip

Tak Kaczyski artowa z Kiszczakiem


Czesaw Kiszczak zauroczony Jarosawem Kaczyskim. "Wyskoczy do mnie z artobliwymi pretensjami: Panie generale, pan internowa brata, a mnie nie. Teraz brat robi wielk polityk, a ja nie mam czym si pochwali" - tak jeden z autorw stanu wojennego wspomina obecnego szefa PiS. W obszernym wywiadzie dla "DZIENNIKA Gazety Prawnej" jeden z autorw stanu wojennego robi obszern analiz kilkudziesicioletniej kariery komunisty. Opowiada o spotkaniu z Kim Ir Senem, o inwigilowaniu opozycji, o wdce (m.in. o tym jak bezpieka wypia z Janem Pawem II po kielichu) i o przyjani z generaem Wojciechem Jaruzelskim. Jeden z ciekawszych fragmentw dotyczy niszczenia akt po 1989 roku. Od tego wtku zaczyna si cay wywiad:

KAMILA WRONOWSKA, MICHA MAJEWSKI: Czy pan osobicie niszczy teczki wsppracownikw SB? CZESAW KISZCZAK: Zanim odpowiem, chc powiedzie, e suby specjalne w kadym pastwie s jednym z filarw wadzy. Im ten filar silniejszy, tym pastwo mocniejsze. Praca z agentur z moralnego punktu widzenia moe nie zasugiwa na pochwa, ale bez niej adne pastwo funkcjonowa sprawnie nie moe. Oficerowie sub, pozyskujc wsppracownikw, gwarantuj im utrzymanie tego faktu w tajemnicy. I oficerowie sub specjalnych PRL tej zasady przestrzegaj. Dzi Polska ma o wiele szerzej rozbudowane suby, oparte gwnie na pracy z tajnymi wsppracownikami. To, co si dzieje wok tych sub przez 20 lat, Polsce nie suy. W 1989 roku przychodzili do mnie, jako do szefa MSW, dziaacze opozycji, ktrzy byli tajnymi wsppracownikami SB, wywiadu i kontrwywiadu. Naciskaem na guzik. Odbiera szef biura, w skad ktrego wchodziy archiwa. Prosiem o przyniesienie teczki. Nastpnie dawaem j mojemu gociowi. A on na zapleczu gabinetu wrzuca dokumenty do niszczarki. Oryginay? Oryginay. I duplikaty nie zostaway?

Jeli ten wsppracownik wymienia w meldunku 10 osb, to papier odbijano w 10 kopiach i trafia on do 10 rnych teczek. Ilu osobom zrobi pan tak przysug? Nikomu nie odmawiaem. Kim byy te osoby? Porzdni ludzie - dziaacze, politycy. Niektrych do dzi ogldam w telewizji. Tadeusz Mazowiecki w czerwcu tego roku da do zrozumienia, e pan go oszukiwa 20 lat temu w sprawie niszczenia akt SB. Premier sysza od pana, e to, co si dzieje, jest "rutynowym paleniem duplikatw". Na posiedzeniu prezydium rzdu, ktre w oparciu o meldunek Jana Rokity zostao zwoane w tej sprawie, tumaczyem, e jest to robione w trosce o politykw solidarnociowych. Premier zapewnia mnie, e archiwa bd przez kilkadziesit lat chronione, a potem udostpnione wskiej grupie historykw. Zameldowaem mu, e po powrocie do MSW opracuj depesz zabraniajc brakowania dokumentw. Tak te zrobiem. Z t chwil zaprzestano brakowania dokumentw tajnych i poufnych. Po posiedzeniu premier na boku spyta, co naleaoby zrobi z tymi archiwami. Powiedziaem, eby da sto tysicy dolarw, a kupimy kilka cystern paliwa lotniczego i pucimy archiwa z dymem. Niedugo potem premier powoa trzyosobow komisj, w ktrej byli historycy: Andrzej Ajnenkiel, Jerzy Holzer i Adam Michnik. Po tygodniu ta trjka przybya do MSW, mieli nieograniczony dostp do teczek. Dostawali wszystko, o co prosili, i doszli do wniosku, e s to dokumenty, ktrych nie warto pokazywa. Bo? Bo zacznie si publiczne urywanie sobie gw. Co zameldowali premierowi, tego nie wiem. **** Jak pan spdza czas? Wstaj o 9. niadanie. 400 metrw spacerku na bazar po zakupy. Jak jest pogoda i czuj si niele, to potem id na duszy spacer. Niecaa godzina marszu sta tras. Dziaka? 800 metrw kwadratowych na Mazurach z dostpem do jeziora i drewnianym domkiem. Skromnie. Dostaem w czasach, w ktrych mogem sobie przyzna kilka kilometrw kwadratowych. Miejsce zostao wybrane z myl o moim hobby, mylistwie. Poluje pan? W wyniku udaru mzgu prawie straciem such w lewym uchu. Na prawe sysz sabo. Nie mog sobie pozwoli na strzelanie, bo oguchbym zupenie. Ale strzelaem dobrze, najlepiej z tzw. podrzutu, czyli z wolnej rki, bez opierania broni. A kto strzela najlepiej? Ojciec generaa Petelickiego i szef BOR Olgierd Darynkiewicz. Pierwszy by gwnym owczym w MON, drugi reprezentowa Polsk na igrzyskach w strzelectwie.

Wojciech Jaruzelski polowa? Nieczsto. Nie mia charakteru do polowania. To ml ksikowy i gazetowy. Uwaa, e takie przyjemnoci, jak polowanie, gra w bryda czy zbieranie znaczkw, to strata czasu. Jest przecie tyle ciekawych ksiek do przeczytania. Jaruzelski to pana przyjaciel? Tak. Nawet kilka dni temu dzwoni. Duga rozmowa. Pan jest z Jaruzelskim na ty? On mi mwi na ty, ja do niego nadal "panie generale" albo "obywatelu generale"... Zdarza si "towarzyszu generale"? Nie. Proponowa mi bruderszaft, wci ma pretensje o mwienie "panie generale". Nie sztuka by przyjacielem ministra obrony, premiera czy szefa PZPR. Trzeba mie szacunek do czowieka. Ja takim szacunkiem darz generaa. Odwiedza pana? Czasem. Do niedawna co roku urzdzalimy z on hucznie moje urodziny, 50 - 60 goci. Ale Jaruzelski na takie przyjcia z wdk si nie nadaje. Kady pi, ile mg. Genera nie pije i nie znosi, kiedy pij wok niego. Dawniej, kiedy zbliay si jego urodziny, koledzy mnie delegowali, ebym dzwoni i zapowiedzia, e chcemy przyj z yczeniami. Sami faceci, bez kobiet. Mrucza, ale si zgadza. Kiedy si omieliem i powiedziaem, e mgby dobr wdk postawi. Obruszy si. Gdy przyszlimy, wycign z kredensu nalewk, wla do naparstkw i schowa butelk. Chyba po to, ebymy si nie urnli. Kto jest jeszcze pana przyjacielem? Generaowie: Siwicki, Micha Janiszewski, ktry ley sparaliowany, Henryk Dankowski. Take Hipolit Starszak. Wielu ludzi starego chowu. Rzadko widuj si z Jerzym Urbanem, ktrego zawsze wysoko ceniem. Z Adamem Michnikiem od czasu do czasu si spotykam i z innymi dziaaczami dawnej opozycji. Porzdni ludzie. Wpada czasem genera Wadysaw Ciasto, ktry zaskakuje mnie cytowaniem wierszy mojej ony. Ja jestem noga do wierszy. Pan, byy oficer sub? Pan ma fenomenaln pami. W zeszym roku byo lepiej. Emerytur panu obcili? Jeszcze nie. Czekam na rozstrzygnicie Trybunau Konstytucyjnego. Do rozmowy wcza si ona generaa MARIA TERESA KISZCZAK: Nie byoby zmartwienia, gdyby zrobi jak twoi znajomi, ktrzy poszli w latach 90. do zarzdw i rad nadzorczych spek. CZESAW KISZCZAK: Nie chciaem. Premier Mazowiecki proponowa mi wysoko patn synekur. Odmwiem, uwaaem, e dla Polski zrobiem, co mogem. A pienidzy za darmo

bra nie chciaem. Renta inwalidzka mi wystarcza. Zmieni pan zdanie o Lechu Wasie. Ostatnio powiedzia pan, e naley mu si pomnik. W 1982 roku na posiedzeniu biura politycznego KC PZPR mwi pan, e to ulik, may czowiek i chytry lis. Podtrzymuj, co mwiem, ale nie mwiem tego publicznie. Wtedy wayy si losy Wasy. Wikszo najwyszego forum opowiadaa si za zmian internowania w aresztowanie i osdzenie go. Ja postulowaem uwolnienie. Popar mnie genera Jaruzelski i nastpnego dnia Wasa wrci w domu. Zawsze mwiem, e Wasa jest na cokole i nie ma siy, ktra by go stamtd zdja. Pamitajcie, e opozycja na ludziach wadzy te wieszaa psy. Urok walki politycznej. Popatrzcie, co si dzieje obecnie. Dlaczego pan mwi "ulik"? ulik to nawalony facet spod budki z piwem. W tym jest niesychana pogarda. Moe to byo zbyt mocne sowo. Jest wiele pana wypowiedzi z lat 80., ktre s w podobnym tonie. "Zdegenerowany margines na utrzymaniu obcych sub" - to agodno. P roku po wprowadzeniu stanu wojennego mwi pan, e "jeli za mao byo dotychczasowych lekcji, prowokatorzy odbior nastpne". Normalne sownictwo w ustach kadego polityka. To byy lata walki. Ale nie oceniajcie politykw na podstawie tego, co mwi, ale co robi. Wasa te nie zostawia na nas suchej nitki. Bylimy "zgnikami" i "zaprzacami". Trudno si dziwi, skoro MSW urzdzao prowokacje, jak zmanipulowanie jego rozmowy z bratem w orodku internowania. Rozmowa jest autentyczna. Bracia sobie wypili po kielichu i dzielili majtek, ktry Wasa zdoby. To si nagrao na magnetofonie brata i na naszym subowym. Jeli dobrze pamitam, to Wasa bardzo brzydko mwi o episkopacie. To byo zmontowane, zmanipulowane. W 100 procentach autentyczne. Nikt tego nie zakwestionowa. To bya normalna walka polityczna - Wasa wiesza psy na nas, my na Wasie. I na caej podziemnej opozycji, e yje za pienidze zagranicznych sub. Uwaamy si za ppek i sumienie wiata. A Polska jest potrzebna mocarstwom do prowadzenia gier. Amerykanie i Zachd w latach 80. kupowali Polsk za drobne, a ja te drobne, czyli setki tysicy dolarw, przepuszczaem przez rce. O czym pan mwi? Przez zwizki zawodowe szy do Polski pienidze. Kanay byy opanowane przez polski wywiad. Podwadni mnie namawiali, eby te pienidze zbiera na Skarb Pastwa. Ale po co? Wiedzielimy, ile pienidzy przychodzi, do kogo id, na co s rozdzielane. Dobrze, e te pienidze szy. Pomogy w rozmontowaniu komunizmu. No tak, ale to byy grosze. Ludzie na dole wydawali po 10, 20 dolarw. To byy wtedy due

pienidze. A cz z tej pomocy, jak mi meldowali podwadni, sza do kieszeni. Z tego tytuu podobno niektrzy maj dzi due majtki. Kto? To insynuacja. Nie bd si po latach i bez wgldu w dokumenty naraa na procesy. Pan uwaa, e PRL nie by represyjnym pastwem? Na przykad konfiskowanie ludziom aut za to, e w baganiku milicja znalaza kilka ulotek? PRL byo najmniej represyjnym pastwem w obozie socjalistycznym. Zapominacie o tym, e od wrzenia 1986 roku nie byo w Polsce winiw politycznych. Na mj wniosek "amnestionowano" ich bez adnych nastpstw prawnych. Od tego dnia nikogo za dziaalno opozycyjn nie aresztowano. Mwienie o konspiracji po tej dacie to bujda na resorach. Mwienie, e konfiskowano samochody, to przesada. Nie pamitam takich faktw. Dzi te zabiera si samochody pijanym kierowcom. To jednak co innego. W PRL strzelano do ludzi. Kiedy? Na przykad w Gdyni w grudniu 1970 roku. To byo ponad 10 lat przed objciem przeze mnie stanowiska szefa MSW. Tam doszo do tragicznego splotu wydarze. Takie sytuacje s potworne, ale zdarzay si na caym wiecie. Byem wtedy zastpc szefa kontrwywiadu. Po tragedii na Wybrzeu grozio nam rozlanie si walk na cay kraj. Mogy by tysice ofiar. Konieczne okazao si odsunicie kluczowych postaci od wadzy. Byem pierwszym oficerem, ktry te zmiany proponowa i przygotowa. Dziaania polityczne okazay si skuteczne, wczesne kierownictwo odeszo od wadzy. Niedugo potem genera Jaruzelski zaprosi mnie, mao znanego pukownika, wraz z rodzin na urlop w Zakopanem. Tam powiedzia: "Czesawie, gdyby to si nam nie powiodo, to stracilibymy nie tylko epolety, ale i gowy". Gdzie w ostatnich 40 latach w cywilizowanym wiecie zdarzao si, e wojsko strzelao do cywili? A Irak? Tam strzela si do niewinnych ludzi, straty liczone s w dziesitkach tysicy ludzi. A broni masowego raenia nie znaleziono. A to by pretekst do wojny. Pan si czuje odpowiedzialny za mier grnikw w Wujku? Tak, to zrobili moi podwadni. Cho nie wydawaem rozkazu, a o tragedii dowiedziaem si po fakcie. Jest rzecz potwierdzon sdownie, e nikomu nie daem zgody na uycie broni w rejonie Wujka. Poleciem przerwa akcj i wycofa milicj oraz wojsko poza obrb kopalni. Bro zostaa uyta w obronie wasnej w oparciu o przepisy z 1955 roku. Ostatnio Sd Apelacyjny w Warszawie uzna, e nie ma dowodw, e midzy grnikami i milicjantami doszo do walki wrcz. Bzdury. To jak doszo do rozbrojenia trzech milicjantw? Film Kutza o kopalni Wujek jest w miar obiektywny. Lali si kamieniami, kilofami. To by dobry pomys, eby milicjanci i wojskowi szli do kopalni z ostr amunicj?

Powtrz. Mimo nalega komendanta wojewdzkiego nie wydaem zgody na uycie broni. Ale miertelne strzay byy. Nie wykonano pana rozkazu? Pierwotnie miaem takie zdanie. Ale po przeczytaniu dokumentw, po zapoznaniu si z opini prokuratury, po decyzji sdu zmieniem ocen. Milicjanci uznali, e ich ycie jest zagroone. Na caym wiecie w takiej sytuacji milicjanci, policjanci, wojskowi maj prawo uy broni. Dlaczego pan przywizywa tak wag do walki z Kocioem? Cakowicie nieuprawniona teza. Lata, w ktrych szefowaem MSW, to najjaniejszy okres w stosunkach pastwo - Koci. Za moich czasw aden ksidz nie zosta aresztowany, zatrzymany lub rewidowany z wyjtkiem ks. Zycha zamieszanego w zabjstwo sieranta Karosa. Zobaczcie, ilu ksiy aresztowano w ostatnim 20-leciu. W SB, ktra panu podlegaa, dziaa cay departament, ktry zajmowa si walk z Kocioem. Nie ja go utworzyem, ja go zlikwidowaem. Przez cae lata 80. prowadziem dialog z hierarchami. To s fakty, ktre potwierdzaj historycy i strona kocielna. Opisuje to Peter Raina i ks. bp Alojzy Orszulik. Rozmowy rozpoczem 14 lub 15 grudnia 1981 roku z kardynaem Franciszkiem Macharskim. Wszystkie postulaty Kocioa zaatwiem pozytywnie. Zaproponowaem przywrcenie stosunkw Polska - Watykan, pastwo - Koci, a pniej dopuszczenie opozycji do wsprzdzenia krajem. Genera Wadysaw Pooga, paski zastpca w MSW, wspomina, e by pan w kontaktach z Kocioem cyniczny. Z jednej strony pan rozmawia, z drugiej kaza inwigilowa i zwalcza ksiy. Pooga, kiedy pana zastpowa, dostawa sterty materiaw z inwigilacji ludzi Kocioa. Do Poogi radz podchodzi ostronie. Moi przeciwnicy w oparciu o te wypowiedzi wezwali go na wiadka do sdu. Wszystko odwoa. Oskary autora ksiek o manipulacj i mia go pozwa. Dziaania, o ktrych wspomnia Pooga, nie byy wielkie, ale byy. Mielimy problemy z wasn opozycj, ktra naciskaa, by atakowa Koci. Jaruzelski mnie broni. Mielimy obok siebie NRD, Zwizek Radziecki i inne kraje, z ktrych pyny podszepty, aby tamsi Koci. Wymawiano nam, e mamy kapelanw w armii. Ale po co w t walk angaowano tyle si? Pooga opowiada, e latach 80. popyn z MSW rozkaz, eby jednej niedzieli nagra i przesucha 15 tys. kaza. Zrobiono to i wyszo, e raptem 3 proc. zawierao treci, ktre mogy mie wymiar polityczny. Ja kazaem nagrywa i analizowa. Kto mi podpowiedzia, e polityczne kazania to margines. Tak byo. Dane z tych nasuchw pozwalay mi rozadowywa antykocielne nastroje w partii. Pracownicy pana resortu mieli zakaz chodzenia do Kocioa. Dlaczego, skoro stosunki pastwo - Koci ukaday si tak znakomicie? W MSW pracowali ludzie niewierzcy. Sami deklarowali niewiar. Ale byli te wierzcy. I nie mogli chodzi do kocioa? Nie wydaem zakazu. Byo zalecenie jeszcze z lat 40. albo 50., ale patrzyem na to przez palce. Partia to te swoista religia.

Przez palce? Pan jest oskarony o wyrzucenie z resortu porucznika, ktry chodzi do kocioa. Nie tylko. Sieranta te podobno za to zwolniem. Ten oficer nie zosta zwolniony za chodzenie do kocioa, ale za okamywanie przeoonych. W subach specjalnych mona okamywa np. mam, tat, ale nie przeoonego. Takie s reguy. Pan i genera Jaruzelski lansujecie tez, e za zabjstwem ksidza Jerzego Popieuszki sta twardogowy i wysoko notowany w Moskwie sekretarz KC PZPR Mirosaw Milewski. Jakie macie dowody? Nie ma bezporednich dowodw. S poszlaki. Kilkanacie dni temu dziennikarze z Krakowa pokazali mi notatk zwizan z zatrzymaniem ks. Popieuszki w 1983 roku. Nie znaem jej. Jej autorem jest wczesny zastpca prokuratora generalnego Jzef yto. Pisze on, e zatelefonowa do Milewskiego, aby powiadomi go o wynikach rewizji w mieszkaniu kapana. Rozmowa, jak wynika z notatki, dotyczy rwnie zatrzymania. Milewski mwi, e musi to z kim skonsultowa, i prosi yt o telefon za chwil. W kolejnej rozmowie przekazuje ycie, e zatrzymanie jest zasadne. Zamknicie ksidza za moimi plecami spowodowao napicie w relacjach z Kocioem. Byem umwiony z arcybiskupem Bronisawem Dbrowskim, e aden duchowny nie zostanie zatrzymany i zrewidowany bez mojej wiedzy. Ponadto uzgodniem, e o kadym zatrzymaniu on bdzie informowany. Kiedy zatrzymano ksidza, arcybiskup zadzwoni z pretensjami. W zaegnywanie tego incydentu musia si wczy sam Jaruzelski. Miaem ostr rozmow z prokuratorem, Popieuszk zwolniono. Przeprosiem Koci. Wtedy nie czuem si na siach, eby spraw wyjani do koca. Wystarczyo mi utarcie nosa prokuraturze, Milewskiemu i warszawskiej organizacji partyjnej. To wydarzenia na dugo sprzed porwania. Pooga ocenia, e Milewski nie sta za t zbrodni. Pana zastpca uwaa, e Piotrowski ze swoj ekip chcia Popieuszk zastraszy i zwerbowa. To nie trzyma si kupy. Przed porwaniem Piotrowski rzuci kamieniem w pdzce auto, w ktrym jecha ksidz. Omal nie spowodowa mierci Popieuszki. Trzyma w gabinecie kamienie, ktre posuyy do obcienia ciaa. Od pocztku bi ksidza pak po gowie, a ten traci przytomno. Tak si nie werbuje wsppracownikw. Moe tak w latach modoci werbowa Wadysaw Pooga. To byo zabjstwo z premedytacj. Skoro chcieli zabi, to dlaczego atwo wypucili z rk wiadka Waldemara Chrostowskiego? Wystarczyo zawrci auto, eby go zapa. Nie wiem. Z tego, co pamitam, to Chrostowski by wysportowany, ucieka przez pola. Caa ta zbrodnia bya prowokacj, ktra miaa doprowadzi do usunicia mnie ze stanowiska. Nowy szef MSW sprawcw prawdopodobnie by nie ciga. W 1983 roku SB zorganizowaa tzw. prowokacj przy Chodnej. W mieszkaniu ksidza Popieuszki znaleziono bro i amunicj. Na jednym z dokumentw jest paska adnotacja: "Dusza mi si mieje, ale pielgrzymka papiea". To robia warszawska prokuratura za wiedz i zgod generalnego prokuratora i Milewskiego. W 1983 roku pod nieobecno generaw Ciastonia i Patka wczesny pukownik Adam Pietruszka prosi mnie kilka razy ustnie, ebym zgodzi si na rewizj u Popieuszki, bo tam jest nielegalna literatura i pienidze opozycji. Nie mwi o broni, amunicji. Odmawiaem. W kocu poprosi pisemnie o zgod. Znowu odmwiem. A te sowa? Wielu si powouje na moj rezolucj i j cytuje. Ale nikt dokumentu z tak rezolucj nie ujawni. Podejrzewam, e to kolejny pretekst do

pokazywania mojej "dwulicowoci w relacjach z Kocioem". **** Pan, czowiek stojcy na czele sub wojskowych, mia pod nosem oficera, ktry przez lata pracowa dla CIA. Sprawa Kukliskiego to paska poraka zawodowa? Odnosz wraenie, e w kasie pancernej szefa wywiadu wojskowego armii ZSRR ley gwiazda Bohatera Zwizku Radzieckiego dla Kukliskiego. Mwi pan tak, bo pana ogra. By moim przyjacielem, razem przechodzilimy kurs na akademii w Zwizku Radzieckim. Kiedy byem szefem wywiadu wojskowego, czsto przyjeda z teczk przypit acuchem do rki. Otwiera mi dokument na odpowiedniej stronie, ja podpisywaem. Mwiem mu: "Rysiu, jeste z kierowc, z ochron. Kielicha moesz wypi". Nigdy nie chcia si ze mn napi, pogada duej. O agenturze bym mu nie powiedzia, ale nawet zwyke plotki byyby dla Amerykanw ciekawe. Potem zostaem szefem kontrwywiadu. Znw do mnie przyjeda z teczk. Znowu nie chcia ze mn gada. Do czego pan zmierza? Moim zdaniem wywiad radziecki zabroni przekazywa do USA dane polskiego wywiadu i kontrwywiadu. A Kukliski mg przekazywa to, co dotyczyo Sztabu Generalnego, bo to byy sprawy wiczebne, lipne, nieprawdziwe. Faktyczne dokumenty III wojny byy w Moskwie. Dostp miao do nich kilka osb. I dopiero dokumenty moskiewskie decydowayby o sposobie uycia wojsk polskich w czasie III wojny. Poza tym nie wierz, e sam sfotografowa 40 tys. dokumentw. Wiadomo, jak wojsko miao by uyte. Miao i na Hamburg, a potem na Kopenhag. Tego, jak miao by naprawd, szybko pastwo si nie dowiecie. To jest gboko ukryte w Moskwie albo ju zniszczone. Kolejny argument. Na pocztku lat 80. radzieckim attache wojskowym w Warszawie by Jurij Ryliew. Przed stanem wojennym zosta z Polski odwoany. I ten Ryliew w latach 90. udzieli moskiewskiej gazecie wywiadu, w ktrym stwierdzi, e ostatni jego czynnoci w Polsce byo wyekspediowanie agenta GRU pk. Kukliskiego do Berlina. Poda, e Kukliski zosta zwerbowany przez Amerykanw w Wietnamie. GRU wyapaa t sytuacj i zwerbowaa go pod grob ujawnienia informacji polskiemu kontrwywiadowi. To s scenariusze filmw szpiegowskich. Mona to potraktowa jako czarny PR, ktry radzieccy robili Kukliskiemu, bo ten robi w trb nie tylko was, ale rwnie ich. Niczego nie wykluczam, ale jest zbyt wiele przesanek, ktre wiadcz na korzy tezy, ktr przedstawiam. Po co Rosjanie mieliby robi t zawi kombinacj? Chodzio o przekonanie Amerykanw, e z powodu Polski nie wybuchnie III wojna wiatowa. A Kukliski to byo w miar pewne rdo. Mia kontakty z marszakiem Kulikowem, Jaruzelskim, w Ukadzie Warszawskim, w Sztabie Generalnym. Na temat Kukliskiego udzieliem informacji Markowi Baraskiemu. On poszed dalej i napisa ksik "Nogi Pana Boga", ktra ukae si w grudniu. Jeden ze znajomych mwi mi, e bdzie bomba wydawnicza. Jak pan wytumaczy, e zginli synowie Kukliskiego?

Jak pan wytumaczy, e zginli synowie Kukliskiego? Opowiadano mi, e ona Kukliskiego bya prywatnie w Polsce. Obsiady j koleanki. Wspczuy, e stracia dzieci. Odpara: "Przestacie, yj". Komu mwia? Powiedziaem. Koleankom. Kiedy pan by w ZSRR po raz pierwszy? Prywatnie w 1964 roku i nie popisaem si byskotliwoci. Piastowaem stanowisko szefa kontrwywiadu Marynarki Wojennej. Pojechaem z on do sanatorium imienia Dzieryskiego w Soczi. Miesic odpoczywania w znakomitych warunkach, na zaproszenie szefa kontrwywiadu armii radzieckiej. Opiekowa si nami jego pierwszy zastpca, genera lejtnant Ceniow, bohater wojny i przyjaciel Leonida Breniewa. Prowadzi ze mn dziwne rozmowy. Przekaz by taki, e w ZSRR jest le. Mylaem, e to prowokacja. Nie domylaem si, e on midzy sowami mwi, e zaraz bdzie przesilenie i odwoaj Nikit Chruszczowa, ktry odpoczywa obok w Picundzie. Ceniow go zreszt pilnowa i osobicie wiz potem do Moskwy, gdzie Chruszczowa zdjto ze stanowiska. By te drugi sygna, ktry przeszed mi koo ucha. W sanatorium poznaem szefa ochrony Kremla. Zaproponowa, e pokae mi Kreml, jakiego nie ogldaj delegacje. Po urlopie pojechalimy z on do Moskwy. Na koniec wycieczki po Kremlu przewodnicy pokazali mi cmentarz, na ktrym le przywdcy ZSRR. Nad kadym grobem cok z wyrzebion gow. Rzeby brakowao tylko przy nagrobku Stalina. Uznaem, e to objaw niechci ekipy Chruszczowa do Jzefa Wissarionowicza. Na zakoczenie pobytu przyjcie. Szef kontrwywiadu wypytuje o wraenia. Mwi, e wietne. Ale on naciska, ebym powiedzia, co mi si nie podobao. Wypaliem w kocu, e wszyscy na cmentarzu s uczczeni, a Stalin rzeby nie ma. Cisza. W kocu genera rzuci: "Czesawie Janowiczu, nie denerwuj si. W cigu tygodnia bdzie!". Znw nie zrozumiaem. Wrciem do kraju. Ledwie usiadem za biurkiem i przysza wiadomo, e Chruszczow zdjty, a na jego miejsce przychodzi Breniew, ktry przychylniej patrzy na Stalina. Pozna pan Breniewa? Osobicie nie, ale w poowie lat 70. ju nie dao si z nim rozmawia. To by ju powanie chory czowiek. Gwatownie si starza i nie potrafi powiedzie paru zda z pamici. Powinien by odsunity, ale taki stan rzeczy odpowiada faktycznie rzdzcemu triumwiratowi, w ktrym byli szef dyplomacji Gromyko, marszaek Ustinow i stojcy na czele KGB Andropow. Jurija Andropowa, ktry zosta nastpc Breniewa, zna pan chyba dobrze? Twardy, ale inteligentny czowiek. Wyrocznia radzieckich sub. Kiedy by pierwszym sekretarzem, wielokrotnie mnie zaprasza na Kreml. Nie pojechaem. Uwaaem, e kontakty z gow pastwa radzieckiego to sprawa Jaruzelskiego. Mnie w latach 80. podszczypywa najbliszy wsppracownik Andropowa Wadimir Kriuczkow, mzg pniejszego puczu przeciw Gorbaczowowi w 1991 roku. Przepytywa, kogo widzielibymy na stanowisku, gdyby zabrako Jaruzelskiego. Kiedy wymieni wspominanego ju Milewskiego, parsknem miechem. On mnie zacz przekonywa, e kiedy z Andropowem ju wycignli mao znanego dziaacza i to by wietny ruch. Chodzio mu o Wgry w 1956 roku. "Skompromitowane kierownictwo musiao odej i znalelimy prowincjonalnego sekretarza Janosza Kadara. Zobacz, Czesawie Janowiczu, co z niego wyroso. Prawdziwy m stanu!" - opowiada. Andropow rzdzi krtko, troch ponad rok. Na co umar? Mia chore nerki, by na dializie. Byem u niego na spotkaniu w 1981 roku. Zrobi przerw i

zaprowadzi mnie na zaplecze. Wycign butelk francuskiego koniaku i jeden kieliszek. Powiedziaem, e sam nie pijam. Wzi mnie do nastpnego pokoju. A tam wielki st zastawiony lekarstwami. Mwi, e kadego dnia to przyjmuje. Z generaem Jaruzelskim pojechalimy na jego pogrzeb w 1984 roku. Po uroczystoci delegacje skaday kondolencje i wyrazy uszanowania nowemu przywdcy Konstantinowi Czernience. Kiedy przysza moja kolej, zapa moj do i nie chcia puci. W kocu wydusi: "Spasiba". Odeszlimy i mwi do Jaruzelskiego: "Niedugo na drugi pogrzeb, przylecimy". Genera poprosi, ebym nic ju nie mwi. Jak radzieckie suby przyjy wyniesienie do wadzy Gorbaczowa? To, co zacz mwi pgbkiem, gdy zosta sekretarzem generalnym KPZR, budzio niepokj, nawet przeraenie w kremlowskich krgach wadzy. Byem w Moskwie niedugo po jego wyborze, na przyjciu wydanym przez szefa KGB gocio cae kierownictwo resortu. Kiedy pojawi si toast na cze generaa Jaruzelskiego, poczuem si zobowizany wygosi podobny pod adresem Gorbaczowa. Mwi, jaki mody, zdolny i e proponuj wypi za jego pomylno. Nikt nie wsta, zero oklaskw. To nie bya niech. To bya wrogo. Jaki by wpyw towarzyszy radzieckich na wydarzenia w Polsce w kocwce lat 80.? Na ile byli informowani przez was, na ile zbierali wiadomoci samodzielnie? Radzieccy, wrd ktrych si obracaem, mieli peen przegld sytuacji z rnych rde. Uwaali, e to, co si dzieje, jest zagroeniem dla spjnoci bloku socjalistycznego, i namawiali nas do zlikwidowania opozycji. Gorbaczow te? Mwi o ludziach z resortw siowych. Gdyby ta ekipa zrobia pucz przeciw Gorbaczowowi wczeniej, na przykad w 1989 roku, to wziliby wadz. Spnili si. W 1991 roku zmiany zaszy ju za daleko. W trakcie polskich przemian Rosjan bardzo interesowa Okrgy St i rozmowy wadzy z Kocioem. Do tego stopnia, e mj znajomy szef GRU zainstalowa agenta w moim otoczeniu, gdy byem szefem MSW. Chodzi o majora Marka Z., ktry zosta zatrzymany przez UOP w 1993 roku. Z. wchodzi w skad grupy, ktra przygotowywaa tajne dokumenty, na przykad na temat rozmw z Was w 1988 i 1989 roku. I nie domyli si pan? Podejrzewaem. Zrobiem nawet pewien trik, ktry mnie w tym upewni. Wezwaem wsppracownikw i powiedziaem: "Spotykam si z Was, bd omawia takie i takie sprawy, chodzi mi o osignicie takich i takich celw". Poprosiem o przygotowanie wystpienia, bo zawsze chodziem na spotkania z tekstem. Po cichu napisaem zupenie inne. Szybciutko umwiem si z rezydentem radzieckich sub w Warszawie. I wyapaem znajome melodie z tych kartek, z ktrych nie zamierzaem korzysta. I co pan zrobi? Wiedziaem, e to Z. lub druga osoba z otoczenia. Trzeci: pukownika dyplomowanego Ryszarda Iwanciowa, wykluczyem. By czonkiem AK i krewnym pierwszego dowdcy AK gen. Karaszewicza-Tokarzewskiego. By moim zastpc w wywiadzie wojskowym. Miaem przez niego wiele kopotw, ale zawsze go broniem. Nie mogem wszystkich wyrzuca. Wane, e wiedziaem, kto donosi. Skoro jestemy przy subach bloku sowieckiego. Pan zna dugoletniego nadzorc Stasi Ericha Mielkego?

Ponad 40 lat na stanowisku, mia sabo do archiww. Przedziwn przygod z nim przeyem. Poprosi mnie w 1982 roku, eby jego ludzie mogli wej do naszych archiww. Mwi, e chodzi o dokumenty, ktre pomogyby osdzi zbrodniarzy hitlerowskich. Zgodziem si. Obfotografowali, co chcieli. Moja rewizyta w NRD. Przyjcie w willi Wannsee, w ktrej 40 lat wczeniej zapada decyzja o eksterminacji ydw. Mielke wygasza toast po rosyjsku i robi delikatne wycieczki pod moim adresem za brak wsppracy w kwestii dokumentw. Mwi, e jego ludzie dostali dostp do archiww. A on, e nie pozwolono im wzi oryginaw. Potem wyszo, e Mielke wszed w ukad z instytutem w Hamburgu, ktremu za due pienidze sprzedawa oryginay. Papiery jechay do miejsc, w ktrych ju nigdy nie miay ujrze wiata dziennego. Nie wiem, czy on to robi dla dobra NRD-owskich sub, czy dla wasnej korzyci. Ja otrzymywaem od Mielkego tylko kopie. Jakie? Na przykad na temat wiedzy gestapo o Armii Krajowej. Intrygowaa mnie, do dzi intryguje sprawa aresztowania komendanta gwnego AK generaa Stefana Grota-Roweckiego. Wielka posta. O tym mog rozmawia godzinami. Tajemnicza historia z kilkorgiem znanych agentw gestapo w tle. Chciaem nawet w latach 80., bdc szefem MSW, napisa prac na ten temat. W kocu najciekawsze dokumenty przekazaem historykowi Andrzejowi Kunertowi. Wykonywaem na przykad eksperymenty, eby dokadnie sprawdzi, jak dugo jedzie si z siedziby gestapo w alei Szucha do budynku przy Spiskiej, gdzie aresztowano Grota. Jedzi pan i mierzy czas na stoperze? Podwadni jedzili. Skoro jestemy przy autach, jakim samochodem pana woono do pracy? Z zasady nikt mnie nie wozi do MSW. Jedziem sam, maym peugeotem 204. Dieslem, eby byo taniej. artuje pan? Miaem kierowc, ale rzadko korzystaem. Lubiem tego peugeota. Napisaem nawet do premiera Jana Krzysztofa Bieleckiego, eby mi go sprzedano po cenie rynkowej. Szef gabinetu Bieleckiego odpisa, ebym stan do przetargu. Machnem rk. Napisaem ksik i kupiem nowe auto. Pan by z generaem Jaruzelskim w latach 80. w Korei Pnocnej u Kim Ir Sena. To jedno z najdziwniejszych dowiadcze. Zaczo si ju na lotnisku w Phenianie. Czeka na nas nieprzebrany, wiwatujcy tum. Po drodze to samo, dziesitki tysicy ludzi karnie wyprowadzonych na ulice. Na trybunach stadionu tysice ludzi ukadao obrazy z plansz... ...w tym wizerunek Jaruzelskiego. Tak. W tym wszystkim najnormalniej zachowywa si Kim. Klepa po plecach, umiecha si, mwi do rzeczy. Ale na oficjalnym przyjciu te bya dziwna sytuacja. Zauwayem, e rusza si obrus. Zajrzaem pod spd, a tam siedzia oficer, ktry masowa stopy Kima. Gdy nas przyjmowa, nie by ju okazem zdrowia. Mia na szyi du narol. Zdjcia robiono mu tylko z jednej strony, eby si to nie wydao. Przekonywa nas do medycyny naturalnej. Dobrze mu szo. Namwi nawet generaa Jaruzelskiego na kieliszek eszeniwki. ****

**** Pan uwaa, e zosta niesprawiedliwie oceniony przez woln Polsk? Powinno si ze mn obchodzi inaczej. Zwyczajnie, po ludzku, bez przesady w jedn lub drug stron. Dlaczego? Nie zasuyem na afronty. Na przykad byo 20-lecie rzdu Mazowieckiego i na t uroczysto do Sejmu mnie nie zaproszono. Zaproszono mnie jedynie na uroczysty koncert. To nie byo pana wito, pan w 1989 roku reprezentowa reim. Wystarczy minuta refleksji, aby zda sobie spraw, e dzisiejsza Polska jest rwnie moj zasug. Wybory dziki mnie odbyy si bez "cudw nad urn". Uszanowalimy wynik gosowania. Oddalimy wadz w pokojowy sposb. Jestem jednym z twrcw Okrgego Stou, 31 sierpnia 1988 zaproponowaem Wasie i biskupowi Dbrowskiemu 161 miejsc w Sejmie, wolne wybory do Senatu, wybr prezydenta, reformy polityczne i gospodarcze, w tym wolny rynek i udzia "Solidarnoci" w budowaniu koalicji. Wszystko to obiecaem "Solidarnoci", ktra w latach 1988 - 1989 bya bardzo saba. Prosz przeczyta wspomnienia Bronisawa Geremka, Zbigniewa Bujaka, Jarosawa Kaczyskiego. Mwi pan "pokojowo". Dlaczego miao by inaczej? ZSRR by zajty swoimi sprawami. Kto mia strzela? W wojsku, w MSW i partii nie byo nastroju do strzelania, raczej rezygnacja. Nikt nie chcia strzela. Ale wystarczya jedna kompania ZOMO, eby da sobie rad. Wielu ludzi wczesnej opozycji przyznaje, e to by wystarczyo. Pozna pan braci Kaczyskich? Najpierw Lecha. Bra udzia w negocjacjach w Magdalence, ktre poprzedziy Okrgy St. Zabiera gos rzadko, ale konkretnie. Mwi prawniczym i wypranym z emocji jzykiem. Ju w trakcie obrad Okrgego Stou obecny prezydent przedstawi mi brata. Musz powiedzie, e zaimponowa mi bystrym umysem. Wyskoczy do mnie z artobliwymi pretensjami: "Panie generale, pan internowa brata, a mnie nie. Teraz brat chodzi z noyczkami i obcina kupony, robi wielk polityk, a ja nie mam czym si pochwali". Powiedziaem, e nic straconego, bo jestem szefem MSW, kodeks karny obowizuje, mog to nadrobi. Spodoba mi si jako czowiek, ktry w trudnej sytuacji potrafi zachowa si dowcipnie. Dlaczego pan pozwala na inwigilacj kluczowych uczestnikw obrad Okrgego Stou? Sporadyczne dziaania, bez adu, prowadzone si rozpdu. Trudno byo kilkadziesit tysicy pracownikw SB w cigu jednego dnia pozbawi pracy. To wymagao czasu. Mnie podlegao wwczas 200 tysicy podwadnych, wrd ktrych niewielu byo zwolennikw Okrgego Stou. Ale to chyba nie dziaao tylko si rozpdu. Pan czerpa w ten sposb istotne informacje wykorzystywane w negocjacjach? To byo bez znaczenia i w niczym nie pomagao. Pan pozna Jana Pawa II? Nie, ale mimo to miaem z nim kilka przey. Mogem dziki Karolowi Wojtyle zrobi du

Nie, ale mimo to miaem z nim kilka przey. Mogem dziki Karolowi Wojtyle zrobi du karier, ale si nie popisaem. Jak to? Po mierci Jana Pawa I przyjecha do Warszawy mj te. Nalea do rady parafii, z ktrej wywodzi si kardyna Franiszek Macharski. I kardyna w czasie spotkania rady prawdopodobnie opowiada, e na poprzednim konklawe, po mierci Pawa VI, Wojtya omal nie zosta papieem. Zapytaem tecia: "Ciekawe, kogo wybior?". On odpar: "Jak to kogo? Wojty!". Zlekcewayem to. W padzierniku 1978 roku poleciaem do Budapesztu na spotkanie szefw wywiadw armii Ukadu Warszawskiego. Po polowaniu nad Balatonem budzimy si i szef wywiadu radzieckiej armii mwi: "Pozdrawliaju!". "Z czym?" - pytam. "Ty znajesz" - odpowiada i klepie po plecach. Za chwil to samo robi Bugar, Wgier, Niemiec. W kocu zaczli pyta, kto to jest Wojtya. Zrozumiaem. aowaem, e nie zapytaem tecia o szczegy. Wystarczyo napisa informacj i j rozesa. Bybym prorokiem. W nastpnym roku przed pierwsz pielgrzymk wezwa mnie i kilku innych oficerw minister obrony genera Jaruzelski. Powiedzia, ebymy pomyleli o prezencie od wojska dla Jana Pawa II. Przypomniaem sobie, e ojciec papiea suy w Wadowicach w batalionie 12. Puku Piechoty jako porucznik. Daem swoim zadanie, eby przeszukali archiwa. Znaleli grub teczk jego akt personalnych z mnstwem odrcznych dokumentw. Przepikna polszczyzna. Wida, e gruntownie odebrane lekcje kaligrafii. I zabralimy z tej teczki oryginay. cignlimy z RFN pikn skr cielc, a nasi introligatorzy w wywiadzie zrobili album z imieniem i nazwiskiem ojca papiea. Kady rkopis zosta zalany celofanem z jednej i drugiej strony. Wyszo cudo. Papieowi bardzo si to spodobao. Dlaczego pan si nie spotka z papieem? W trakcie jego pielgrzymek w 1983 i 1987 roku by pan osob numer 2 w PRL. Nie dostaem formalnego zaproszenia. Koci nie chcia? W adnym wypadku. Nasza strona. Jaka wasza strona? Wasza strona to by pan... Komitet Centralny. Nie zapraszali, mam taki zwyczaj, e jak mnie nie zapraszaj, to nie chodz. Nawet do crki nie id, jak nie zadzwoni i nie powie: "Tata, wpadaj". Ale papie spotka si z moimi ludmi w 1983 roku. Bardzo mu zaleao, eby przej si po grach. I poszed. Na trasie odpadali kardynaowie, potem biskupi i ksia. W kocu zostao przy nim tylko dwch modych oficerw Biura Ochrony Rzdu. Po wycieczce szef BOR genera Darynkiewicz zaproponowa papieowi niadanie. Jan Pawe II pyta: "A co macie?" Kiebas. "Eee" - mwi. Szynk. "Eee". Darynkiewicz by zrozpaczony. Powiedzia, e s jeszcze pstrgi grskie. "wiee? Bd zaraz?" - spyta papie. Zarzdzi, eby BOR-owcy z nim zjedli. "Chyba genera Kiszczak nie zabrania niadania z papieem?" - rzuci. I jeszcze po kielichu czystej zaordynowa do pstrga. Tak papie zjad niadanie z bezpiek. Mnie ju w III RP jeden z biskupw indagowa, czy przypadkiem nie wybieram si do Woch, bo chce mnie przyj papie. Jednak nie pojechaem. Spotyka si pan z objawami niechci na ulicy? Nie. Natomiast masowo mnie ludzie rozpoznaj. Wielu podchodzi, zagaduje. Patrz na mnie jak na wariata, kiedy zaczynam chwali ostatnie rzdy. Za co pan chwali?

Jest lepiej. Gdy jako szef MSW i podobno drugi czowiek w pastwie jedziem na dziak, to musiaem wozi w baganiku kanister z paliwem. Po to, ebym mia jak wrci. A teraz stacje mam co kilometr. W kadym sklepie mog kupi wszystko. O co ludzie pana pytaj? Najczciej, kiedy bdzie w Polsce porzdek.

rozmawiali: Kamila Wronowska, Micha Majewski

Darmowy Hosting CBA.PL

Rzeczpospolita - 10.09.2005

Zdzisaw Krasnodbski Poegnanie z III Rzeczpospolit


Nic jeszcze nie zostao rozstrzygnite, ale tego schyku nie mona nie zauway. III RP niknie w oczach. Odchodzi powoli i niechtnie, tak jak PRL, ale koniec zdaje si rwnie nieuchronny

Coraz bardziej mylimy o niej jako o ju zamknitym okresie, ktry domaga si oceny. I nie chodzi tutaj wcale o nazw, lecz o zasadnicze przesunicia polityczne i wiadomociowe. Oznaki zbliajcego si koca trudno zignorowa. U niektrych budz strach i irytacj, u wielu nadziej, powcigan poprzednimi rozczarowaniami. Jedn z tych oznak jest rozpad spoistego do niedawna obozu postkomunistycznego, a przynajmniej jego politycznej reprezentacji. Obserwujemy rozpaczliwe szamotanie si dziaaczy SLD po politycznej scenie - utworzenie SdPl, dezercj premiera i wicepremiera rzdu do PD, wreszcie oddanie wadzy w SLD w rce modych i penych tupetu politykw, ktrzy jednak potwierdzaj, e postkomunizmu nie da si zlikwidowa tylko zmian pokoleniow. Sekretarze i bohaterowie Odeszli, chyba na zawsze, dawni sekretarze wojewdzcy PZPR Miller i Oleksy. Ale i sekretarzom niszego szczebla - Cimoszewiczowi, Hausnerowi, Belce i Bochniarz - cho jeszcze nie rezygnuj, klska zaglda w oczy. Do saboci postkomunistycznego obozu przyczynia si coraz blisza emerytura polityczna Aleksandra Kwaniewskiego, ktra pocignie za sob w polityczny niebyt jego dwr oraz powstae przy tym dworze struktury polityczne, biznesowe i towarzyskie. Ostatni nadziej mia by Wodzimierz Cimoszewicz w roli nastpcy Aleksandra Kwaniewskiego. Losy najuczciwszego kandydata lewicy pokazuj, e jego "ponadstandardowa uczciwo" nie jest ju wystarczajca. Polacy wiedz przecie doskonale, jak si skada owiadczenia majtkowe i po co przepisuje si majtek na rodzin. Razem z sekretarzami odchodz take postsolidarnociowi twrcy III RP. Na listach wyborczych PD mona znale nazwiska uosabiajce jej histori. ladowe poparcie dla tej partii zmienia te listy w polityczne nekrologi. To, e Unia Wolnoci zakoczy swoj trajektori, rozpoczt ROAD-em i Uni Demokratyczn jako demokraci.pl z Hausnerem i Belk, jest szokujce nawet dla tych ludzi "Solidarnoci", ktrzy dawno wybrali inne polityczne drogi. Kt byby w stanie przewidzie tak aosny koniec legend naszej modoci?

Widoczne jest take osabnicie legitymizujcej III RP ideologii "polskiego liberalizmu", z cechujcym j przekonaniem, e wolno to brak kontroli i silnych norm oraz niczym nieograniczony pluralizm kulturowy, e sabe pastwo i postnarodowe spoeczestwo s czym nieuniknionym w dobie globalizacji, e rynek zastpuje wsplnot. "Gazeta Wyborcza", ktra dla wielu ludzi, take poza Polsk, bya wyroczni w sprawach polskiej polityki, stracia monopol na ferowanie wyrokw i wydawanie ocen. Dzisiaj jest tylko jednym gosem z wielu, wyranie stronniczym. A jej redaktor naczelny przechodzi na pozycj rozgoryczonego krytyka obecnej epoki chciwoci, faszu i miakoci, zapominajc, e sam jest jednym z ojcw zaoycieli III Rzeczypospolitej. Najwaniejsze cele w polityce zagranicznej - czonkostwo w UE oraz w NATO - zostay osignite. Okazao si jednak, e same w sobie nie gwarantuj ani bezpieczestwa, ani dobrobytu. Unia Europejska nie jest utopijn wysp szczliwoci. Nie jest ju nawet dawn w miar przytuln wsplnot 15 pastw. Nie bdzie za nas rozwizywa naszych kwestii spoecznych i gospodarczych. Stalimy si czonkami UE i NATO, ale naszych dyplomatw bij w Moskwie i naszych rodakw przeladuj na Biaorusi. Nadal pozostajemy uzalenieni energetycznie od wschodniego postimperium, dcego do odzyskania wpyww, a nasi zachodni ssiedzi buduj z Rosj gazocig z ominiciem Polski i chc stworzy Centrum przeciwko Wypdzeniom, ktre bdzie podwaa moraln legitymizacj naszych zachodnich granic. Trzy zmory systemu III RP wpdziy do grobu trzy instytucje. Przede wszystkim sejmowe komisje ledcze. Warunkiem ich powstania i dziaania by konflikt wrd beneficjentw transformacji. Rywin przyszed do Michnika i zosta nagrany, Kaczmarek nie potrafi porozumie si z Kulczykiem, a w stosunkach Millera z Kwaniewskim szorstko zacza zdecydowanie przewaa nad przyjani i wsplnymi interesami. Afera Rywina bya przeomowa, gdy synnego nagrania dokona jeden z najwikszych autorytetw III RP. Trudno wic byo zaprzecza faktom. Ale komisja orlenowska i komisja do spraw prywatyzacji PZU odsoniy jeszcze wiksze afery. Pokazay, e elity polityczne i gospodarcze III RP gotowe s dziaa wbrew interesom Polski. Bdy popeniane przez czonkw komisji orlenowskiej nie mog przesoni tego podstawowego faktu. Komisje dostarczyy arcyciekawego materiau o yciu polskich wyszych sfer, ich mentalnoci, a przede wszystkim ich stosunku do pastwa i wspobywateli. Drugim grabarzem III RP sta si Instytut Pamici Narodowej. Gdy po latach zmaga i zaciekego oporu IPN wreszcie powsta, gdy dziki temu umoliwiono poszkodowanym i badaczom dostp do teczek SB, zaczy wycieka informacje, ktre podwayy jeden z fundamentw systemu - "grub kresk" i agodn ocen dawnego reimu. Skoczya si amnezja. Twierdzenie, e stranicy tego systemu, w tym oberpolicmajster i zarzdca sub specjalnych gen. Kiszczak, to ludzie honoru, moe dzisiaj budzi tylko pusty miech. IPN, tak jak komisje sejmowe, sta si instytucj bezpardonowo atakowan. I tak jak usiuje si zdyskredytowa dziaalno komisji, robi si take wszystko, by ponownie ograniczy dostp do archiww, o czym wiadczy ostatnia decyzja utajnienia katalogw. Podwaa si take na rne sposoby wiarygodno badaczy - zawd historyka sta si dzisiaj zawodem wysokiego ryzyka. Trzeci zmor systemu III RP stay si media, szczeglnie prasa. Chocia niekiedy byy nazbyt poprawne i miay skonno do przemilczania kompromitujcych elity faktw, cho nazbyt czsto ufay pozorom, to wreszcie stany na wysokoci zadania. We wszystkich tych trzech przypadkach - komisji sejmowych, IPN i mediw - chodzi o jedn, t sam, niezbdn dla autentycznej demokracji zasad: zasad jawnoci. Twierdzi si, e III RP bya oparta na porozumieniu. Ale bya ona rwnie oparta na niedomwieniach, na nakazie krtkiej pamici, na ekskluzywnoci. Postkomunici wynieli zwyczaj uprawiania polityki przez

wtajemniczonych i dla wtajemniczonych z PZPR, elity postsolidarnociowe z konspiry. Strach przed przeszoci III Rzeczpospolita oparta bya rwnie na marginalizowaniu tych, ktrzy dokonywali jej krytyki, na dezawuowaniu przeciwnikw. Politycy mieli haki nie tylko na siebie, ale take na nas. Pokolenia, ktre yy w komunizmie, byy we uwikane. Nawet ci, ktrzy zachowywali si przyzwoicie czy nawet bohatersko, miewali take inne epizody w swym yciu, skrztnie dokumentowane przez SB. Niektrzy zbyt duo mwili w 1968 r., inni co podpisali, jeszcze inni, starajc si o paszport, rozmawiali z SB-kiem. Lk przed konfrontacj z przeszoci uniemoliwia jej rozliczenie, pozwala przetrwa bez szwanku i bez kary SB-kom i ich partyjnym mocodawcom. Ten strach usiuje si znowu roznieci. Jest rzecz charakterystyczna, e przy okazji tzw. listy Wildsteina to ci, ktrzy ubolewali nad ponion godnoci, najbardziej j poniali, starajc si zatrze rnice midzy ofiarami i opresorami, midzy ludmi sabymi lub zdezorientowanymi a ajdakami. Podobnemu celowi suya sugestia, e wszyscy, ktrzy w czasach komunizmu wyjedali na stypendia, podpisywali instrukcje, takie, jak podpisa np. Marek Belka, a potem szpiegowali swoich zagranicznych gospodarzy. "Polityka" przypomniaa, jak wygldaa rekrutacja stypendystw Fundacji Fulbrighta. By to system nagradzania za polityczn lojalno, a take droga werbunku. Te fragmenty ycia w PRL domagaj si dokadnego opisu, wyjanienia i oceny. Dzisiaj w polskim yciu publicznym coraz wicej jest ludzi, ktrzy z racji wieku nie maj powodu, by ba si zagldania w t mroczn przeszo. Ich sta na jasn i bezkompromisow ocen. Jest to tym potrzebniejsze, e w ostatnich miesicach jeszcze raz si okazao, jak peen niekonsekwencji jest nasz stosunek do PRL. Jeli rzecz moralnie nagann i kompromitujc bya wsppraca z SB i innymi subami, to tym bardziej byo nim uczestnictwo w systemie wadzy i praca w owym SB. Tymczasem dawni funkcjonariusze SB i PZPR wystpuj w mediach jako eksperci - zamiast w sdach na awach oskaronych. Pukownik Wacaw Gowacki, ktry pozyska ojca Hejm do wsppracy, owiadczy "Wiadomociom" TVP, e da mu oficerskie sowo honoru, i nie wyjawi treci ich rozmw, i doda, e to, co si stao, to "grzebanie w szambie, w yciorysach ludzi". Szambem, o ktrym mowa, bya PRL, a jego centrum - struktury pastwowe i partyjne. I z tej perspektywy naley traktowa ludzi, ktrzy w nich pracowali i nimi zarzdzali. Dwie transformacje Wci trwa walka o przetrwanie sieci interesw, o to, ile ze struktur III RP da si ocali mimo kryzysu ich politycznej reprezentacji - tak jak na pocztku lat 90. chodzio o to, eby jak najwicej PRL przetrwao w nowym ustroju. Grupy, ktre walcz o utrzymanie status quo, atwo zidentyfikowa. Nie s to tylko dawni zwolennicy komunistycznego ancien regime'u, jego starzejcy si funkcjonariusze i ich potomkowie, i nie tylko ci, ktrzy zaczli si bogaci za Jaruzelskiego, by najwiksze sukcesy osign w III RP, ale take ci, ktrzy zostali dokoopotowani do elit wadzy i pienidza po 1989 roku. Do tego dodajmy grupki nowej lewicy, imitujce kulturow lewic Zachodu sprzed wielu lat. Do utrzymania status quo przyczyniaj si rzesze ludzi obojtnych, zdezorientowanych i zdepolityzowanych, ktre daj sob atwo manipulowa. Im wystarczy powiedzie, e Wodzimierz Cimoszewicz jest ponadpartyjnym kandydatem, by w to uwierzyli. Do obrocw III Rzeczypospolitej naley take - niestety - znaczny odam polskiej inteligencji,

szczeglnie warszawsko-krakowskiej, kiedy podpora, cho chwiejna, ruchw wolnociowych w Polsce. Zaangaowaa si ona w budow demokratycznego pastwa, przeja za nie moraln odpowiedzialno, przez wiele lat legitymizowaa i dzi nie jest w stanie zaakceptowa faktu, e jej wytwr ma zasadnicze wady. Jednak ujawnione przez ostatnie lata fakty omieszaj pen samozadowolenia diagnoz i pen zalepienia obron stanu istniejcego. Nie chodzi przecie tylko o afery korupcyjne, jakie zdarzaj si wszdzie, lecz o cech systemow. Wszystko wskazuje na to, e Polska przesza dwie transformacje - jawn i ukryt. W wyniku tej pierwszej uksztatoway si podstawowe instytucje pastwa demokratycznego i wolnego rynku. W efekcie drugiej powsta nowy ukad wadzy - nie w sensie wsko rozumianej wadzy politycznej, lecz w sensie spoecznego i ekonomicznego panowania - ktry realizuje swoje cele poprzez nieformalne wpywy na te instytucje. Diagnozy, przez lata wymiewane jako teorie spiskowe, okazuj si zadziwiajco trafne. W sytuacji penej nerww i napicia przyznaj to nawet przedstawiciele elit III RP. Nawet prezydent Kwaniewski uzna suszno tych diagnoz: "Wildstein i ja mwimy o podobnym rodowisku" - podkrela prezydent, odpowiadajc na pytanie "GW", czy podziela tez Wildsteina, e pajczyna agentw oplata III RP. Prezydent czyni jednak w swej krytyce znamienne wyjtki - dla swoich. Wypominajc Markowi Krlowi jego sekretarzowanie w KC, czule wspomina innego sekretarza z tego naboru Sawomira Wiatra, przyjaciela panw Kuny i agla: "Sawka znam, bylimy w bliskich kontaktach na przeomie lat 80. i 90. Pniej rnie si potoczyy losy". Warto wspomnie, e take Marcin wicicki, czonek UD, potem UW, a obecnie PD, byy prezydent Warszawy, zosta w tym samym czasie sekretarzem KC. I nikomu to zdawao si nie przeszkadza. Nienawistnicy i fundamentalici Wyczerpanie elit III RP objawia si w braku nowych pomysw i strategii politycznych jej obrocw. Znowu pojawia si mit bezpartyjnego fachowca, a odchodzcy z ycia politycznego postsolidarnociowi honoracjusze III RP raz jeszcze prezentuj pomys polityczny z 1989 roku historyczny kompromis z umiarkowanymi postkomunistami. Gdy nie ma si nic pozytywnego do zaproponowania, ronie potrzeba wroga. Dlatego cigle syszymy, e prac u podstaw zakca nienawi i radykalizm. Mona te przeczyta o zbliajcej si fali jakobinizmu, ktra zniszczy polsk demokracj, podway dokonania III RP, a nawet "Solidarnoci". Nadcigaj hordy Tatarw, jak mwi par miesicy temu w Programie I Polskiego Radia premier Belka. Do walki z rozlewajc si fal nienawici przystpili wybitni intelektualici. Takie teksty, jak artyku Barbary Skargi o "nienawici jak boto", ktra "znw dzi pokazuje sw wciek twarz" ("Przeciw nienawici", "GW" z 19 - 20 marca) czy Jerzego Jedlickiego w "Tygodniku Powszechnym" o "cywilizacji podoci", ktra to podo wyraa si wedug znamienitego autora w zym traktowaniu Wojciecha Jaruzelskiego, wiadcz o utracie poczucia rzeczywistoci. Jeszcze bardziej kuriozalny by wywiad Hanny widy-Ziemby w "Polityce", w ktrym pitnuje konformizm intelektualistw i zastraszenie niepokornych inteligentw przez prawicow opozycj. Diagnoza stanowica, e nienawi i radykalizm to gwne niebezpieczestwa zagraajce Polsce, nie jest nowa. Przez cae lata zastpowaa ona w wielu krgach mylenie polityczne. Zmieniay si tylko osoby, jakim przypisywano radykalizm, zwany take fundamentalizmem moralnym, populizmem lub oszoomstwem. Do opatrzonej tymi etykietami kategorii wczano ludzi o odmiennych celach i pogldach, osobowoci, stopniu inteligencji, celach politycznych oraz stanie psychicznym. Radykaowie, populici i oszoomy byli niezbdni do stabilizacji systemu, podobnie jak "twardogowi" i "beton partyjny" w PRL. Wielkim zagroeniem dla polskiej

systemu, podobnie jak "twardogowi" i "beton partyjny" w PRL. Wielkim zagroeniem dla polskiej demokracji mia by na przykad Bolesaw Tejkowski, cho poparcie, jakim si cieszy, nigdy nie przekraczao paru procent. Innym niebezpiecznym oszoomem-radykaem, ktrym skutecznie straszono, by Stefan Niesioowski. Pamitam jedn z konferencji na pocztku lat dziewidziesitych, w czasie ktrej znany socjolog w dugim referacie szczegowo analizowa ogromne zagroenie dla wolnoci i demokracji ze strony Niesioowskiego. Innym niebezpiecznym radykaem by Jan Olszewski. Potem na czoo zdecydowanie wysun si Andrzej Lepper. Czasy si jednak zmieniaj i niektrzy z radykaw awansowali do partii rozsdku i umiaru. Stefan Niesioowski i Piotr Wierzbicki zostali publicystami "GW". Radykaami stali si za to, kolejny raz, bracia Kaczyscy, a pierwszy raz - Jan Rokita. Sycha przeraone gosy, e haso "moralnej rewolucji" to nowe wydanie bolszewizmu, a zapowied cignicia cugli skoczy si terrorem jakobiskim z Rokit w roli Nieprzekupnego. Mem stanu i gosem rozsdku mianowany zosta za to Lech Wasa, kiedy uznawany przez spor cz inteligencji za gwne zagroenie dla polskiej demokracji, czowieka radykalnego i nieobliczalnego, ktry chcia wprowadzi w Polsce rzdy autorytarne. Wszak to on rozbi "Solidarno", zaczynajc "wojn na grze", a potem pozwala "falandyzowa" prawo i nieustannie atakowa parlamentaryzm III RP. Dzi jednak przebaczono mu nawet afront wyrzdzony Jerzemu Turowiczowi w czasie zebrania Komitetu Obywatelskiego w Audytorium Maximum i wezwanie do ujawniania przodkw w czasie pierwszej kampanii prezydenckiej. Kto pamita takie teksty, jak "Dlaczego nie bd gosowa na Lecha Was" Adama Michnika, z pewnym niedowierzaniem czyta obecnie ubolewania nad szarganiem jego opinii. Jak na przykad ten z 18 marca w "GW": "Nawet... jeli byy prezydent zniknie na jaki czas z ycia publicznego, moemy by pewni, e nie da nam o sobie zapomnie. I dobrze, bo jego gos jest potrzebny". Lech Wasa jako byy prezydent okazuje si bardziej potrzebny ni wtedy, gdy peni sw funkcj. Bronic si przed zarzutami, broni bowiem kompromisw, jakie zawiera, i zespala na nowo histori "Solidarnoci" z III RP. W polityce pamici nastpia zasadnicza zmiana. W latach dziewidziesitych pisano o dziaaniach zwizku "Solidarno" niechtnie i z trudem skrywan pogard, odcinano si od niej jako "buntu tumu", niezgodnego z liberalnymi zasadami nowego pastwa. Teraz natomiast powraca si do niej jako rda uprawomocnienia III Rzeczypospolitej. Jednak obchody jubileuszowe pokazay nie tylko rozdwik midzy spoeczestwem a elitami III Rzeczypospolitej, lecz take to, jak niebezpieczne moe si sta zbyt dokadne przypomnienie historii i jej konfrontacja z rzeczywistoci. Konstrukcja III RP W istocie III RP sama bya rezultatem mylenia radykalnego. Cech radykalizmu jest przecie to, e posuguje si alternatyw albo - albo. W 1989 postawiono nas w sytuacji bez wyjcia. Chcecie demokracji, powiadano, to musicie oddzieli grub kresk przeszo, musicie zaakceptowa, e ci, ktrzy pozbawiali was podstawowych praw i wolnoci, pozostan bezkarni, a nawet, e znowu obejm rzdy, jeli zostan wybrani. Chcecie wolnoci, to nie moecie wymaga przyzwoitoci od politykw i wspobywateli. Chcecie gospodarki rynkowej, to musicie znie uwaszczenie nomenklatury, prywatyzacj poza wszelk kontrol i bezrobocie. Mwiono, e pierwszy milion trzeba ukra, lecz zapomniano doda, e tylko niezaradni poprzestaj na jednym marnym milionie. Radykalne byo take mylenie o miejscu Polski w wiecie. Chcecie do Europy, powiadano, to musicie wyrzec si historii narodowej - zamiast mwi o bohaterach, przyznajcie si do swych ajdactw i zbrodni. Jednoczenie jake naiwnie brano gesty za rzeczywisto. Z prawdziw powag traktowano na przykad Trjkt Weimarski - jakbymy naprawd byli rwnorzdnymi partnerami Francji i Niemiec. Dzisiaj z t sam naiwnoci mwi si, e Polska bdzie pomostem midzy Stanami Zjednoczonymi a Europ - tak jakby kto rzeczywicie potrzebowa

pomostem midzy Stanami Zjednoczonymi a Europ - tak jakby kto rzeczywicie potrzebowa takiego pomostu. III RP koczy si na naszych oczach, gdy dzisiaj wida, jak faszywe to byy wybory. Nie musimy si godzi na te wizane transakcje. Z tego, e III RP nie da si porwna do PRL, nie wynika, e musimy akceptowa demokracj marnej jakoci i rzdy skorumpowanego towarzystwa. Z tego, e jestemy w UE, nie wynika, e znikny rozbiene interesy narodowe i potrzeba umacniania suwerennoci. Polska mogaby by inna, gdyby na pocztku lat dziewidziesitych powsta urzd antykorupcyjny, gdyby IPN rozpocz swoj dziaalno zaraz po przeomie, gdyby budow pastwa oparto na ideach "Solidarnoci". Nie na literze tamtych porozumie, lecz na ich sensie. Ten sens jest jasny i prosty - wyrasta z niego obowizek budowy sprawiedliwego pastwa prawa, Polski wolnoci i solidarnoci.

AFERA RYWINA

Darmowy Hosting CBA.PL

Rzeczpospolita - 2003.01.22

ZDZISAW KRASNODBSKI

System Rywina - z socjologii III Rzeczypospolitej


Mamy kolejn wielk afer. Ktra to ju z kolei? Trudno zliczy. W gruncie rzeczy powinnimy si przyzwyczai. Podobno lud przyjmuje j obojtnie, bo co go moe obchodzi ktnia wrd tzw. elity, ktr od dawna ma za band malwersantw "u obu". Wstrzsem moe by jedynie dla tej garstki naiwnych, ktra ma jeszcze w pamici ideay przywiecajce antykomunistycznemu ruchowi lat siedemdziesitych i osiemdziesitych, ktra yje (czy raczej stara si przey) z pracy wasnych rk lub gowy, nie jest powizana z adn grup kapitaow, polityczn i medialn, ktra marzya o tym, eby y nie w raju, ale te nie w bocie, nie w pastwie doskonaym, ale przyzwoitym, nie w idealnej demokracji, ale w takiej, w ktrej panuje jawno, prawo i zasada odpowiedzialnoci. Czego nowego dowiedzielimy si z afery, zwanej afer Rywina, o kraju, ktry ju wkrtce bdzie czonkiem "najbardziej elitarnego klubu", jak mawia prezydent? Nie wiemy jeszcze, jak si caa sprawa zakoczy, nie znamy wszystkich okolicznoci. Na tyle jednak jestemy dowiadczonymi obywatelami III RP, by zdawa sobie spraw, i za rok czy dwa te nie bdziemy wiedzieli wicej. Moe kto powiesi si w celi, kogo wyowi z Wisy, moe kogo zastrzel, gdy bdzie wchodzi do samochodu, moe zostanie opublikowana "biaa ksiga", z ktrej nic nie wyniknie. Najpewniej jednak unikniemy takich dramatw i wszystko okae si tylko towarzyskim nieporozumieniem, spowodowanym krtkotrwa niedyspozycj psychiczn. Ale co zostanie. Ot dziki nagraniu Adama Michnika uzyskalimy dokument socjologiczny pierwszej rangi. Doprawdy nie byoby nawet tani zoliwoci twierdzi, e by moe okae si on najwaniejszym tekstem, jaki Adam Michnik opublikowa po 1989 roku. Kontekst tworzy sens Ten zapis naley traktowa jako autentyczny, cho tak trudno jest w to uwierzy. Cakowicie potwierdza przy tym suszno postmodernistycznej teorii i metodologii. Wszak to dopiero fakt, e zosta opublikowany z wielomiesicznym opnieniem, nada mu pene znaczenie. Okoliczno, e o niestosownej propozycji Rywina od dawna wiedziaa ju "caa Warszawa", cznie z prezydentem i premierem, jest jeszcze jednym potwierdzeniem zasady, i sens zaley od kontekstu. To samo dotyczy przerw i opuszcze w opublikowanym tekcie. Zgodnie z t zasad zapis ten odsya do innych publikacji. Dobrze jest go czyta z takimi tekstami jak "Nie bd walczy broni nienawici" oraz "Szare jest pikne", a take ze spnionym o kilkanacie lat wykadem Aleksandra Kwaniewskiego "Czy moliwa jest uczciwa polityka?", w ktrym prezydent nieoczekiwanie okaza si znawc Immanuela Kanta, ale nie najnowszej historii Polski i wasnej formacji politycznej.

Gdyby zapis rozmowy zosta podany do wiadomoci publicznej nastpnego dnia, a prokuratura zostaa zawiadomiona zaraz po wyjciu Rywina z redakcji, moglibymy co najwyej z caym szacunkiem przypomnie redaktorom i wydawcom "GW", e naley unika podejrzanych znajomoci i e nie wypada wdawa si w upokarzajce negocjacje z osobnikami czynicymi tego typu propozycje. Gdyby premier przez szacunek dla sprawowanego urzdu - jeli ju nie dla siebie samego zamiast formuowania psychiatrycznych diagnoz zrobi to, co nakazuje prawo, odsuwajc raz na zawsze podejrzenie, e by zleceniodawc Rywina, gdyby prezydent staranniej dobiera goci zapraszanych na imieniny - choby mia je spdza samotnie przy lekturze Kanta - mielibymy rzeczywicie do czynienia jedynie z afer Rywina i jego tajemniczych mocodawcw, a zapis rozmowy miaby przede wszystkim warto dowodow i sensacyjn. Zmys realizmu podpowiada nam jednak, e gdyby tak to si wszystko odbyo, to chodzioby zapewne o jaki inny kraj, a nie o postpeerelowsk III Rzeczpospolit, i o jaki zupenie inny ustrj ni ten zaprojektowany dla dobra nas wszystkich przy Okrgym Stole i ktry, jak si okazuje, zosta zrealizowany z godn podziwu konsekwencj. Polskie high society Na czym polega warto tego tekstu z socjologicznego punktu widzenia? Po pierwsze, jest to znakomity materia empiryczny dla badaczy elit. Teraz wiemy wreszcie, jakie to "high society" na bardzo wysokich obcasach zastpio "civil society", ktre na szczcie dla pomylnego rozwoju "high society" nie uformowao si w ksztat wykraczajcy poza posta orkiestry witecznej pomocy. Ci, ktrzy pisz o braku solidarnoci spoecznej, mog si przekona, e nie dotyczy to tej grupy, stwierdzi, jak zaye s stosunki midzy rnymi odamami elity, ludmi polityki, biznesu, mediw. Dla badaczy mechanizmw rekrutacji nowych elit Lew Rywin ze sw bogat biografi moe, obok takich postaci jak Sawomir Wiatr i im podobni, posuy do konstruowania typu idealnego czowieka sukcesu III RP. Wprawdzie od dawna wiemy ju, e wstyd jest si ubiega o jakie wane funkcje, jeli kiedy nie byo si wiadomym - etatowym lub tajnym - wsppracownikiem sub - bo to dzisiaj najlepsze wiadectwo kompetencji i ofiarnoci. atwiej jest jednak teraz zrozumie, dlaczego tak nike szanse w instytucjach pastwowych, w biznesie, w filmie, w literaturze, ma kto, kto chciaby pogwaci nowy kodeks "elitarnej" solidarnoci, do ktrego gwnych zasad naley "niegrzebanie w biografiach" oraz przebaczenie, o ktrego chrzecijaskich aspektach pisa ostatnio Roman Graczyk (zob. "GW" z 13 stycznia br.). Oczywicie swoisty typ tej solidarnoci nie wyklucza zacitych walk i "ciosu zardzewiaym noem w plecy" ze strony osobnikw nieodpowiedzialnych, jak dowiadujemy si z tego pasjonujcego, utrwalonego na magnetofonie dialogu. Negocjacje a la Pruszkw Po drugie, jest to doskonay obiekt bada dla socjolingwistyki, etnometodologii, analizy konwersacyjnej itp. Mona dowiedzie si, jak w Polsce negocjuje si interesy polityczne i gospodarcze. Jak ze sob rozmawiaj, jakim jzykiem komunikuj si ze sob ludzie naszych "sfer wyszych". Zapis tej rozmowy falsyfikuje zreszt hipotez o wyalienowaniu si elit ze spoeczestwa. Okazuje si, e ci panowie (zapewne te i panie) zaatwiaj swoje interesy nie inaczej, ni si zaatwia w Pruszkowie i innych polskich miastach i miasteczkach. Przyjazny ton, w ktrym prowadzona jest ta konwersacja, czyni jednak z nagrania towarzysk niedyskrecj i akt nielojalnoci, pogwacenie podstawowych regu konwersacyjnych, na ktre nagrany Lew Rywin reaguje ze zrozumiaym rozgoryczeniem

Pastwo w rkach towarzystwa Po trzecie, instytucjonalici, konstytucjonalici, socjologowie pastwa itd. mog, wychodzc od tego przypadku, wysuwa hipotezy dotyczce tego, jak w Polsce konkretnie tworzy si prawo, kto ma inicjatyw ustawodawcz w realnospoecznym sensie i jakie mechanizmy prowadz do jego uchwalenia. Wida, e chodzi raczej o "agregacj" indywidualnych i grupowych interesw (czyli, mwic w innym, bardziej zrozumiaym jzyku, o dzielenie dziaek, doli, kasy), a nie o dobro wsplne. Zreszt z tej perspektywy takie rozrnienie nie ma sensu - na tym wanie ma polega dobro wsplne. Prawo jest dostosowywane do potrzeb grup interesu, a pastwo nie jest jakim bytem "pozatowarzyskim", lecz instrumentem uywanym przez "towarzystwo" w rozgrywkach grupowych oraz rodkiem kumulowania i dystrybucji kapitau przez "grup trzymajc wadz". Wypowiedzi obu panw nie bez empatii wnikajcych w intencje i denia prezesa telewizji publicznej oraz czonkw KRRiTV, obecnych i byych, ujawniaj, jak traktuj instytucje publiczne osoby, ktrym powierzono ich kierowanie. Kompetentny komentarz Rywina i Michnika o zamierzeniach tyczcych II programu telewizji to istotny przyczynek do analizy strategii prywatyzacyjnych w III RP, gdy mona przypuszcza, e podobn strategi stosowano ju z powodzeniem w wielu innych przypadkach. Dziennikarz spisuje bez skrtw Po czwarte, specjalici od rodkw komunikowania si na podstawie tego zapisu i sposobu jego opublikowania uzyskaj wiele informacji o stanie wolnoci prasy, o rozumieniu jej funkcji, o stopniu uzalenienia dziennikarzy od wacicieli gazet, a jednych i drugich od polityki i biznesu. Mona te na tej podstawie zastanawia si nad etosem dziennikarskim, ktry skania dziennikarza do pisania "spisuj bez skrtw", chocia publikuje tekst okrojony, oraz nad efektywnoci zbierania informacji, skoro opublikowany w par miesicy po wydarzeniu artyku nie zawiera niczego, czego by ju od razu nie wiedziano. Przy okazji tej sprawy znowu duo dowiadujemy si o roli telewizji publicznej, ktra od jakiego czasu zacza wyranie zaniedbywa premiera, gdy zmuszona jest mwi o aferze "patnej protekcji", cho jeszcze do niedawna bez jego wielokrotnej obecnoci na ekranie nie oby si aden dziennik telewizyjny. Gazeta w systemie wadzy Po pite wreszcie, badacze ruchw spoecznych, na przykad pierwszej "Solidarnoci", mog potraktowa t afer jako smutny epilog historii "opozycji demokratycznej". Obyczaje ludzi, ktrzy zaczynali swoje byskotliwe kariery od tej strony Okrgego Stou, ktr eufemistycznie nazywano rzdow, nie mog nikogo zaskoczy. Dziaaj tak, jak potrafi. Niczego innego si nie nauczyli. Pewnie nawet nie wiedz, e mona inaczej, i tylko wydaje si im, i stali si demokratami, liberaami, socjaldemokratami. Ale niestety w skad tak dziaajcych elit III RP weszo take wielu z tych, ktrzy kiedy reprezentowali stron spoeczn, solidarnociow. Czsto syszymy tez, e dawne podziay straciy na znaczeniu. Rzeczywicie, gdy czyta si zapis tego spotkania, mona w to uwierzy. Oczywicie to Rywin przychodzi z propozycj do Michnika - nie odwrotnie. To Michnik ujawnia nagranie - a nie odwrotnie. Ale dlaczego Rywin w ogle przychodzi? Dlaczego w ogle moe sdzi, e tak rozmow mona prowadzi z nim powanie? Czyby nie wiedzia, z kim rozmawia? Te wszystkie obiady, pertraktacje, narady z premierem, imieniny i przyjcia, nazwiska i imiona, ktre padaj w tej rozmowie, pokazuj, w jakim stopniu "GW" wmontowaa si w system nieformalnej i formalnej wadzy. To jest najsmutniejszy aspekt tej sprawy. Ta najwiksza w

Polsce gazeta - jak niedawno przypomnia Ryszard Bugaj - bya na samym pocztku gazet nas wszystkich, wyraaa nadzieje, e mona uprawia polityk inaczej, uczciwie, a nawet bardzo uczciwie, w interesie ogu. Jej sukces wynika z pocztku w ogromnej mierze ze spoecznego powiernictwa, z zaufania, ktrym j obdarzano. Z czasem kady kolejny wywiad z osobami w rodzaju Czesawa Kiszczaka czy Jerzego Urbana, kady atak na IPN i ustaw lustracyjn, kady nowy tekst Mieczysawa M. Rakowskiego i jemu podobnych, sprawa Maleszki itd. sprawiay, e coraz trudniej byo si udzi, i nowe sojusze "GW" wynikaj z bdnego rozumienia demokracji, prawa i wolnoci. Ta rozmowa wiadczy o tym, e ju dawno nie o idee chodzi, lecz o interesy, i to one oraz te wszystkie powizania i zalenoci okrelaj ideowe stanowisko tej gazety, e nawet gdyby chciaa, nie moe ju inaczej. Dzisiaj "GW" jest raczej powiernikiem - czy raczej zakadnikiem - zupenie innych ludzi ni ci, ktrzy kiedy jej zaufali, ktrzy tworzyli ruch, z ktrego wyrosa. Kto przeszkadza modernizacji Szsta perspektywa, w jakiej moe by czytany w tekst, to perspektywa teorii modernizacji. Z punktu widzenia tej teorii, odniesionej do zapisu rozmowy, wida wyranie, e najwiksz przeszkod w modernizacji Polski nie s maorolni rolnicy, lecz polskie "elity", to "towarzystwo" z kapitaem, wpywowe, zasobne i pewne siebie. Scala ono wszystkie dziedziny ycia w jedn wierchuszk, jak za dawnych czasw. Pod demokratyczn powierzchni w istocie w Polsce uksztatowa si ad monocentryczny, oligarchiczny. Wydaje si, i ta rzdzca warstwa tak odporna jest na wszelkie procesy, zmiany i unowoczenienia, e trudno wiza zbyt daleko idce nadzieje na to, e czonkostwo Polski w Unii Europejskiej doprowadzi do jej rozbicia, rozproszenia i umoliwi budow w Polsce gospodarki rzeczywicie rynkowej i demokracji typu zachodniego. To raczej "towarzystwo", cakiem dobrze rozumiejce si ze swoimi zagranicznymi partnerami, bdzie prbowao dostosowa sabe i podatne na korupcj struktury europejskie do swoich sposobw dziaania i obyczajw. *** Kto mgby powiedzie, e przecie wszdzie zdarzaj si afery. To prawda, chocia afera aferze nierwna. Skandal dotyczcy nielegalnego finansowania partii, ktry wstrzsn Niemcami, byby wedug polskich standardw jakim niewanym incydentem. W kadym kraju praworzdnym wystarczyoby ju to, co wiemy o aferze Rywina, eby premier poda si do dymisji. Nie o afer jednak w Polsce chodzi, lecz o system. Przez cae lata mwiono nam, e najwikszym zagroeniem dla polskiej demokracji s najpierw "oszoomy", potem populici i fundamentalici. Jaka byaby to ulga, gdybymy si na kocu dowiedzieli, e tak jest i w tym przypadku, e w istocie to byli tylko przebieracy, np. e to bya rozmowa Andrzeja Leppera z ojcem Rydzykiem, ktrzy zrcznie podszyli si pod postacie producenta "Listy Schindlera" i dawnego bohatera opozycji. Jake chcielibymy wrci do czasw, gdy mona nas byo straszy polskim prostakiem, ciemniakiem i antysemit. Z tym niebezpieczestwem przecie jako bymy sobie poradzili. Ale takiego happy endu nie bdzie. Musimy spojrze prawdzie w oczy: najwiksze zagroenie dla demokracji, dla naszej wolnoci i naszej pomylnoci pynie nie z marginesu III RP, lecz z jej kulturalnego, politycznego i gospodarczego centrum, nie z dow, lecz z samej gry, z "towarzystwa", postkomunistycznego i po czci postsolidarnociowego.

Autor (ur. 1953) jest socjologiem i filozofem, profesorem uniwersytetu w Bremie i na

UKSW. Najwaniejsze publikacje: "Rozumienie ludzkiego zachowania" (1986), "Upadek idei postpu" (1991), "Postmodernistyczne rozterki kultury" (1996), "Max Weber" (1999). Mieszka w Bremie i w Warszawie.

AFERA RYWINA

Darmowy Hosting CBA.PL

Archiwum ycie z dnia 2000-12-01

Zejcie z bieni
Leszek Balcerowicz

Niektrzy mwi: przegra na caej linii. Inni: wie kiedy odej. Najpierw wyprowadzi parti z rzdu, potem "wyczy" z kampanii prezydenckiej. Efekt: notowania Unii Wolnoci sporo spady. Dzi byy wicepremier i minister finansw oddaje bez walki stanowisko przewodniczcego partii. Dostanie zapewne fotel prezesa NBP. Jak na ironi losu targi o miejsce poza partyjn polityk dla Balcerowicza polityka odbywaj si za pomoc budetu - witoci dla Balcerowicza ekonomisty.

Jest obok Lecha Wasy jedynym politykiem, ktry ju za ycia zapewni sobie miejsce na kartach historii. By najlepszym polskim towarem eksportowym. W latach osiemdziesitych na haso "Polska", Zachd odpowiada "Wasa" i "Solidarno". Ale ju w nastpnym dziesicioleciu: "plan Balcerowicza". Na tym tle gorzej wyglda jego obecna sytuacja. Ju od roku mwio si, e by moe obejmie eksponowane stanowisko w MFW lub w Banku wiatowym. Nic z tego nie wyszo. O tym, czy profesor Leszek Balcerowicz zostanie szefem NBP, zadecyduje przede wszystkim prezydent Aleksander Kwaniewski, ktry proponuje szefa Banku Centralnego. Potem kandydat musi uzyska wikszo w Sejmie. To te nie bdzie atwe dla Leszka Balcerowicza. Jego dawny rywal Tadeusz Mazowiecki prowadzi rwnolege negocjacje z SLD i AWS. Cen za poparcie Balcerowicza w obu przypadkach jest budet i termin wyborw. Tylko e AWS da poparcia planu wydatkw pastwa na przyszy rok i odoenia wyborw. SLD daje do zrozumienia, e mogoby Balcerowicza poprze, gdyby Unia budet zawetowaa i opowiedziaa si za przypieszonymi wyborami. Co zrobi w takiej sytuacji Unia? Nie wiadomo. Leszek Balcerowicz do czasu oficjalnej nominacji nie wypowiada si na temat swojej kandydatury na prezesa NBP. Mona tylko przypuszcza, e odczuwa pewien dyskomfort. Zawsze twierdzi, e dorana polityka i ukady personalne nie powinny mie wpywu na polityk finansow pastwa. Przewodniczcy do wynajcia Na ostatnim zjedzie Unii, w 1998 roku, Balcerowicz, obejmujc parti we wadanie na drug kadencj, przypomnia, e jest redniodystansowcem. Wic drugie okrenie stadionu jest dla niego ostatnim. Dzi odchodzi, zgodnie z tym, co zapowiedzia dwa lata temu. Po prostu min czas, jaki sobie wyznaczy na partyjn dziaalno. - Nie jestem doywotnim politykiem, tylko politykiem programowym, zadaniowym. Polityka interesuje mnie, dopki daje moliwoci realizacji wyznaczonego zadania. Do stanowisk i tytuw nie przywizuj twierdzi Leszek Balcerowicz. - Uwaam, e na tyle zaawansowaem prace programowe w Unii, e zadanie wykonaem. Wylicza: nad propozycjami Unii dotyczcymi spraw bezpieczestwa i wymiaru sprawiedliwoci piecz obj wiceprzewodniczcy Tadeusz Syryjczyk. To bardzo wana dziaka, bo obecne propozycje s w sprzecznoci z poprzednim stanowiskiem Unii w tych sprawach. Projekty ustaw edukacyjnych i zmian w prawie pracy s ju w Sejmie. - Doprowadziem do "dojrzaego punktu" - mwi Balcerowicz. Podobnie w negocjacjach z Andrzejem Olechowskim. - Bardzo zaleao mi na tym, eby stworzy podstawy porozumienia z Olechowskim, dajcego moliwo uzgodnienia kandydatw z jego ugrupowania na listach wyborczych UW. Balcerowicz mwi w ten sposb, jakby nie mia wtpliwoci, e po jego odejciu kierunek zostanie utrzymany, wstpne porozumienia rozwijane i ugruntowywane. Na uwag, e nowy szef Unii moe mie

utrzymany, wstpne porozumienia rozwijane i ugruntowywane. Na uwag, e nowy szef Unii moe mie inne zdanie, dziwi si: - Relacjonowaem szczegy negocjacji z Andrzejem Olechowskim i zarzd oraz Rada Krajowa Unii zaakceptoway moje ustalenia jednogonie. - On naprawd wierzy, e raz ustalone obowizuje i koniec. Tak mona dziaa w Ministerstwie Finansw, nie w partii. Dlatego nie lubi polityki, a polityka mu si odwzajemnia - twierdzi dziaacz Unii. Nie mia w planach trzeciej kadencji. Ale prawd jest te, e odchodzi, bo musi. Partia wystawia rachunek bezlitosny. Nie pamita pocztkowych sukcesw. A bilans ostatnich miesicy nie jest dobry ani dla Unii, ani dla Balcerowicza. Ze wyniki sonday nakrcaj nastroje. Zjadliwe krytyki wobec szefa ustay dopiero wtedy, gdy Balcerowicz ogosi, e oddaje bez walki fotel przewodniczcego. rodki i cele Dugo by bezpartyjny. Zdecydowa si na Uni Wolnoci w lutym 1995 roku, gdy zaproponowano mu kandydowanie na przewodniczcego partii. - To by wiadomy wybr intelektualny - twierdzi bliski wsppracownik byego wicepremiera. - Z tabelki mu wyszo, e tak bdzie dobrze. Po szeciu tygodniach na zjedzie wygra ogromn wikszoci gosw z autorytetem i twrc UW pierwszym premierem wolnej powojennej Polski Tadeuszem Mazowieckim. I nie by to pojedynek pozorowany, bo Mazowiecki, ktry wczeniej owiadczy, e nie chce duej by "spinaczem" Unii, nagle zmieni zdanie i mobilizowa swoich zwolennikw. Od pocztku mia swoich zwolennikw i zagorzaych przeciwnikw, ktrzy uwaali, e Balcerowicz nie nadaje si do partyjnej polityki. Jan Krzysztof Bielecki, byy premier, UW: - Problemem Balcerowicza jest to, e w polityce licz si wraenia, fakty staj si wane dopiero pniej dla historykw. A u niego odwrotnie: to, czy jaka decyzja jest akceptowana przez wyborcw, to sprawa drugorzdna. Ryszard Bugaj: - Widzi wiat jednowymiarowo, a to w uprawianiu polityki nie pomaga. Patrzy na wszystko przez pryzmat ekonomii. Wiesaw Kaczmarek z SLD: - Nie umie gra w zespole. Realizuje wasne cele, nie uznajc priorytetu interesw politycznego ugrupowania, ktre reprezentuje. Andrzej Celiski, SLD, do niedawna polityk Unii: - Prezentuje niezwykle dogmatyczne stanowiska i nie ma zwyczaju ich ucierania. Nawet bliscy wsppracownicy wicepremiera i jego zwolennicy przyznaj, e nie umie i nie chce szuka kompromisw ani udawa, e zgadza si ze swoim partnerem. Nie zna taktyki sownej gry, wzajemnych uprzejmoci, powolnego uzgadniania stanowisk. Zawsze wszystko sprawdza i wie lepiej. Mona go szanowa, trudno lubi. - Wstpi do Unii tylko po to, eby zosta przewodniczcym - mwi polityk UW. - Stanowisko szefa partii dawao mu pewne szanse, eby po nastpnych wyborach wej do rzdu i kontynuowa to, co musia przerwa w 1991 roku. - Od pocztku traktowa parti jako uyteczne narzdzie suce do realizacji jego celw - mwi Bronisaw Komorowski, minister obrony narodowej, SKL. Balcerowicz przyznaje, e chcia dokoczy reform, przerwan w 1991 roku i wrci do rzdu. Ale nie rozumie, jak mona mu z tego czyni zarzut. - To nieporozumienie. Przecie dokoczenie reformy to akurat realizacja programu Unii. Wszedem do polityki jako osoba zajmujca si pastwem i gospodark. Z programem, ktry by tosamy z celami ideowymi Unii. I realizacja tego programu, praca dla kraju jest celem. Wszystko inne, cznie z si partii, to rodki suce realizacji tego celu. Najbardziej denerwuje go opinia o jego "jednostronnoci", postrzeganiu wszystkich problemw przez pryzmat gospodarki. - To mwi i pisz ludzie, ktrzy nie czytali moich prac - prawie krzyczy. - To pusta insynuacja - mwi wzburzony. - Poza tym - dodaje ju spokojniej - polityk, ktry nie ma ekonomicznego przygotowania, powinien si wstydzi. Najpierw sukces Autorem pomysu, eby szefem partii zosta Leszek Balcerowicz, polityczny outsider i ekonomista o wiatowej sawie, by Aleksander Smolar, prezes Fundacji Batorego. - Unia bya wewntrznie podzielona, u progu podziau coraz mniej dziaaczy wierzyo w szans przetrwania - wspomina Smolar. - Balcerowiczowi udao si przywrci Uni do ycia. - Zosta przewodniczcym Unii w trudnej sytuacji - mwi wicemarszaek Senatu i kandydat na nastpc Balcerowicza Donald Tusk. - Jacek Kuro by kandydatem na prezydenta, potem odszed Rokita, sondae daway Unii 4 proc. poparcia. Ale najwaniejsze, e udao mu si co, co w moim przekonaniu graniczyo z cudem: ze zbiorowiska autorytetw i indywidualnoci zbudowa wzgldnie sterowny pojazd.

graniczyo z cudem: ze zbiorowiska autorytetw i indywidualnoci zbudowa wzgldnie sterowny pojazd. Jak to zrobi? Wyjania Aleksander Smolar: - Postawi tez, e skuteczno jest te problemem moralnym. Za tym poszy dziaania o charakterze politycznym: zmiana statutu - nowy niesychanie zcentralizowa parti, przeciwstawianie si zachowaniom nielojalnym, kroki dyscyplinarne. To zdecydowanie w tamtych czasach byo zalet - stworzyo z Unii parti, a nie klub dyskusyjny. Ale miao te negatywny wpyw: osabio dyskusj, zmniejszyo kreatywno. Andrzej Potocki, rzecznik Unii Wolnoci, ktry nigdy nie nalea do entuzjastw Leszka Balcerowicza, te oddaje przewodniczcemu, co jego. - Pod jego kierownictwem Unia z partii rodowiskowej, dziaajcej gwnie w duych miastach, staa si organizacj polityczn. Pawe Piskorski, prezydent Warszawy: - Udowodni, e partia liberalna, wolnorynkowa, nowoczesnej prawicy moe odnie sukces. Mielimy gorsze notowania ni Unia Pracy, w wyborach udao si osign 13,5 procent, potem prawie 19 procent. Aleksander Smolar: - Bardzo duo jedzi. Woy mnstwo energii, wraz ze wsppracownikami, eby Unia powstaa te na prowincji. Jego zdecydowanie, nowoczesne pogldy przycigny modzie. Donald Tusk podkrela: - Unia ma dzi dwa razy wicej czonkw, ni wtedy gdy zarzdzanie parti przejmowa Balcerowicz. Ma najsilniejsz w Polsce organizacj modzieow - Modzi Demokraci. Pod jego przywdztwem partia odebraa wadz SLD i PSL i utworzya rzd z AWS. Lokomotywa jednej kampanii Ju jako lider Unii Wolnoci stworzy ide tzw. drugiego planu Balcerowicza, ktrego gwne przesanie brzmiao "Balcerowicz premierem". Warunkiem powodzenia by dobry wynik wyborczy Unii, tak by moga odegra rol jzyczka u wagi. Balcerowicz da z siebie wszystko. Zmieni swj wizerunek. Oprawki okularw, krawaty i fryzur. Pod kierunkiem Pawa Piskorskiego, unijnego mistrza mediw, uczy si mwi do kamery. I najwaniejsze: poniecha miertelnej powagi i profesorskiej surowoci. Zacz artowa z dziennikarzami i umiecha si. - Nauczyli go, e tam gdzie w ksice jest kropka, w telewizji stawia si umiech - mwi polityk Unii. Robi to cakiem mechanicznie. Mwi np. "Bezrobocie ronie" i posya umiech do kamery. Mimo takich niedocigni nowy wizerunek "Balcerowicza z ludzk twarz" okaza si sukcesem. Unii, ktrej by lokomotyw i jego samego. Zosta premierem, cho nominalnie by tylko "wice". Kiedy w 1997 roku zwizkowcy z "Solidarnoci" signli po wadz, uzyskujc ogromne poparcie w wyborach parlamentarnych, wydawao si, e szans na realizacj planu maj prawie wszyscy tylko nie on - antysyndykalista, libera, zwolennik "niewidzialnej rki rynku". A jednak to on ksztatowa polityk gospodarcz rzdu. I kiedy przey ju prawie wszystko, przetrzyma ataki w parlamencie i demonstracje uliczne, kiedy ogromnie poprawi swj wizerunek i "przyzwyczai" nawet swoich oponentw, e jest jedyny i nie do zastpienia, "pozbiera swoje zabawki" i odszed. - Ta decyzja to by bd - twierdzi Bronisaw Komorowski. - Rozbia wizerunek Unii jako partii odpowiedzialnej, dziaajcej w imi nadrzdnych interesw pastwa, ktra ma na sztandarach wypisan obron reform. - To bya przemylana decyzja - mwi Balcerowicz. - Nie byo innego wyjcia. Koalicja powoli stawaaby si jeszcze wiksz fikcj. I nie mgbym firmowa kampanijnych posuni rzdu: uwaszczenia, podwyszenia skadki zdrowotnej. Takie pomysy s szkodliwe dla caej gospodarki. - W cigu 2 tygodni zaprzepaci dorobek kilku lat mozolnej pracy, swojej i sztabu ludzi kierujcych Uni Wolnoci - twierdz unijni malkontenci. Zarzucaj mu, e wyjcie z koalicji nie byo czci politycznego planu. Odcicie si Unii od AWS mona byo lepiej wykorzysta medialnie. Zamiast politycznej ofensywy w partii rozlaa si inercja. Do frustracji po utracie stanowisk rzdowych doszed brak udziau w wyborach prezydenckich. Partia nie wystawia swojego kandydata i nawet nikogo nie popieraa. Stworzony na wiosn sztab wyborczy UW, ktremu przewodzi Artur Smko, by bezrobotny. Topniejca z miesica na miesic grupa aktywistw, zwaszcza tych najmodszych, ze Stowarzyszenia Modych Demokratw - rozbiega si po sztabach wyborczych konkurencji. Modzi unici pomagali w kampanii Andrzejowi Olechowskiemu. Co prawda z cichym bogosawiestwem szefa, ale to jednak nie to samo, co pracowa pod wasnym szyldem. - Do polityki idzie si dla dwch rzeczy: eby mie wadz i eby dziaa - mwi dziaacz unijnej modziewki. - Kampania jest najlepszym czasem. Rozbudza nadziej na wadz i daje moliwoci wytonej pracy. Tego zastrzyku adrenaliny Balcerowicz nas pozbawi. Starsi dziaacze te byli rozgoryczeni decyzj szefa: - Szans na zwycistwo nie byo, ale bya okazja,

Starsi dziaacze te byli rozgoryczeni decyzj szefa: - Szans na zwycistwo nie byo, ale bya okazja, eby zmobilizowa i parti, i elektorat. Przestraszy si, jak z wylicze mu wyszo, e moe dosta sze procent poparcia. - Nie lubi polityki i gdyby mg, to by zakaza jej uprawiania. Wycofujc Uni z kampanii prawie to zrobi twierdzi jeden z oponentw Balcerowicza. Balcerowicz: - Chciaem, by partia popara Olechowskiego. Ale nie mogem stawia tego na ostrzu noa, a wystawianie wasnego kandydata byo bez sensu. - On nie chce by prezydentem, nie takie s jego plany polityczne. A kto, kto nie chce i tak byby kiepskim kandydatem - mwi zwolennik Balcerowicza. Dzi przeciwnicy Olechowskiego mwi: mg nas namwi na poparcie tego kandydata. Wystarczyo troch podyskutowa... Balcerowicz: - Nie bd tego komentowa. To ju zamknity rozdzia. Dwie unie i czowiek z plastiku Wykadzina w biurze Unii Wolnoci wyznacza granic polityczn. - Szare jest brudne i rozmemane. Granatowe - zborne, wyznaczone, policzalne. Dwa wiaty - mwi unijny libera. Dwa kolory wykadziny wziy si std, e Balcerowicz po odejciu Unii z rzdu, swoj kwater gwn zaoy w partyjnym biurze. "onierze" profesora byli zrozpaczeni: jak tu pracowa bez komputerw? Z rozpdu zrobiono cay remont, ale tylko w czci przewodniczcego. Ta, ktr zawiaduje sekretarz generalny Mirosaw Czech, pozostaa nietknita. Czech, mimo e od Balcerowicza modszy, utosamiany jest ze "star uni etosow". T, ktra budzi si trzy godziny pniej ni ma to w zwyczaju Leszek Balcerowicz i na politycznych dywagacjach, w kbach papierosowego dymu, trawi cae popoudnia. Balcerowicz t krtk charakterystyk UW przyjmuje z umiechem. Zaraz jednak precyzuje, e dotyczy tylko czci Unii, czowki, inteligencji kawiarnianej, literackiej. Najlepsza Unia, wedug niego, jest w maych miasteczkach: przedsibiorcy, inynierowie, ludzie wikszego konkretu i lepszych nawykw organizacyjnych. - Do pewnego stopnia byem dla Unii szokiem kulturowym. Nazywaj to menederskim stylem - mwi. Star i drobnych stuczek na styku dwch mentalnoci najwicej byo na pocztku. - Troch Uni zreformowaem - mwi Balcerowicz. Potem sytuacja sama si rozadowaa, gdy szef partii zosta wicepremierem. Od maja urzduje w partyjnej siedzibie: napicie znw wzroso. W kampanii ci, ktrzy dla niego pracowali, a wic zwolennicy, mwili o nim, troch z podziwem, troch z niedowierzaniem: "Cyborg". Albo: "czowiek z plastiku". Dla swoich przeciwnikw by zawsze postaci niezrozumia. Wsppracy nie uatwia trudny charakter szefa. Wymagajcy, czsto apodyktyczny, z "trudnymi manierami" i skonnoci do porzdkowania wok siebie przestrzeni wycznie wedug wasnych wyobrae. - Potrzebuje bardziej wojska ni dyskutantw - mwi o nim jeden z jego zwolennikw. - To ma swoje dobre strony w kryzysowych sytuacjach. Ale Unia jest specyficzn parti, w ktrej szczeglnie warto mie cierpliwo do dugiej rozmowy. Tempo, jakie narzuci Balcerowicz, najczciej wykluczao debat. On sam zreszt nie lubi traci czasu na jaowe dysputy. Rnica temperamentw i syndrom okrelany jako "zmczenie Balcerowiczem" nie jest jedyn przyczyn, dla ktrej partyjna wikszo chce zmiany kierownictwa. Andrzej Potocki: - Niedobrze si stao, e Unia skupia si tylko na jednym polu, finansowym, nieco po macoszemu traktujc inne wane zjawiska spoeczne. Nie moe by tak, eby Unia bya postrzegana jako partia, ktra mwi tylko o pienidzach. - Okres rzdowy nie by okresem sukcesw Unii - twierdzi Aleksander Smolar. - Nastpio zawenie zainteresowa partyjnych przywdcw. adna partia nie moe zajmowa si tylko budetem i transportem kolejowym. Pod rzdami Balcerowicza elektorat Unii Wolnoci przesun si w praw stron. To jednych cieszy, innych martwi. - Nie traktowano z powag interesw wielu tradycyjnych unijnych rodowisk, takich jak tradycyjna inteligencja, pogardliwie nazywana budetow - twierdzi Aleksander Smolar. - Modyfikacja programu ju si dokonuje. Unia pokazuje twarz bardziej zatroskan o problemy spoeczne, nie tylko ekonomiczne. Sam Leszek Balcerowicz od wyjcia z rzdu zmieni jzyk. Wikszy nacisk kadzie na spraw rwnoci szans ni na rwnowag budetow. Smolar zapewnia: nie posdza Balcerowicza o to, e jest zimnym technokrat. Wie, e zawsze dostrzega problemy spoeczne, e jest w nim autentyczna wraliwo. Tylko e nie znajdowao to

dostrzega problemy spoeczne, e jest w nim autentyczna wraliwo. Tylko e nie znajdowao to wyrazu w jzyku partii politycznej, ktr kierowa. eby moga si zmieni Unia, musi si zmieni jej szef. Balcerowicz musi odej, choby dlatego, e ten sam czowiek nie moe reprezentowa zmienionej linii. - yczybym Unii, eby nie dokonywaa adnego gwatownego zwrotu. Inaczej skoczy si tak jak z KLD, gdy obiecywalimy milion nowych miejsc pracy. To szukanie atwego poklasku. Musimy pamita, e kto inny jest w tym lepszy - mwi Pawe Piskorski. Donald Tusk jest zdania, e Unia powinna zosta przy formule partii liberalnej i wolnorynkowej. - Wynik Andrzeja Olechowskiego pokaza, e mona gosi pogldy umiarkowanie prawicowe w wymiarze politycznym i liberalne w wymiarze gospodarczym i zdobywa 20 procent elektoratu. Prawdziwym zwycizc bdzie ten, kto te 20 procent przekona do siebie. Unia Wolnoci ma na to najwiksze szanse, ale niektrzy w Unii si tego boj. I wol zmienia partyjne oblicze na bardziej zatroskane, wraliwe spoecznie. I tak naprawd o to, czy Unia powinna si zmieni, a raczej wrci do starej, etosowej twarzy, toczy si bdzie spr na najbliszym kongresie.

Agnieszka Sowa

Darmowy Hosting CBA.PL

Tygodnik Powszechny - wrzesie 2001

ZYGMUNT BAUMAN Imiona cierpienia, imiona wstydu


Nasze poczucie odpowiedzialnoci moralnej niewiele si zmienio od czasw Adama i Ewy. Cierpi na krtkowzroczno. Traci gos, gdy si znajdzie za opotkami zagrody, a guchnie na najbliszych rozstajach. S takie chwile (rzadkie niestety; rzadkie na szczcie), kiedy idc za wskazaniem Johna Donnea nie pytamy, komu bije dzwon. Jak gdybymy naczytali si Karola Jaspersa, i w przeczytane uwierzyli, i przejli si tym, w comy uwierzyli: krzywda uczyniona czowiekowi przez czowieka wszystkich nas, bomy przecie ludzie, okrywa hab. Wsplna to wina i wsplny wstyd, jak wsplne jest nasze czowieczestwo. W takich rzadkich chwilach drymy nie ze strachu, e co takiego i nam si moe przydarzy. W tych rzadkich chwilach dreniem napawa nas myl, emy ludmi, a nie ma granic zu, jakie ludzie zdolni s popeni, i nie ma granic cierpieniu - cierpieniu innych ludzi, rzecz jasna - jakim ludzie nie byliby gotowi paci za wasne, jak si udz, od cierpienia uwolnienie. To bya wanie taka chwila. Chwila ludzkiej solidarnoci. Chwila, w jakiej na mgnienie wydobywa si z mroku, w ktrym na co dzie przebywa, wsplnota naszego czowieczestwa, by ujawni si w swej prawdziwej - jedynie prawdziwej - postaci: wsplnoty naszej wzajemnej odpowiedzialnoci. Chwila, do ktrej chciaoby si zawoa: niesiesz zbawienie, trwaj wiecznie! Ale i chwila, o ktrej - nauczeni dowiadczeniem - wiemy, e wbrew woaniom potrwa tylko... jak dugo? Ano, do nastpnej chwili. Cakiem innej chwili ni ona i wszystko, prcz zbawienia, wrcej. PO JEDNEJ ZBRODNI DRUGA Bo byo ju za naszej pamici chwil takich par - moe nawet, mimo ich rzadkoci, zbyt wiele, by w tre kadej z nich wnikn tak gboko, jak by zawarte w niej pouczenie wymagao, by przesanie w niej zawarte wydoby i zatrzyma. W naszych czasach wanie plemienne i zbrodnie popeniane w imi obkanych idei, ale te i w imi prawdy jedynej i niepodzielnej i innych wzniosych ideaw, stay si chlebem codziennym. Wstrzsay naszymi sumieniami, jeli wie o nich do nas docieraa. Ale po jednej zbrodni przychodzia druga, i tym atwiej j byo jednym dokona, a innym przekn, e bya druga wanie, trzecia, pidziesita... Wiele lat temu, zza murw kacetu, donis si, przez niewielu usyszany, a i przez wielu z tych,

co usyszeli, rycho zapomniany gos pastora Martina Niemllera: "Najpierw przyszli po komunistw i ja siedziaem cicho, bo nie byem komunist. Potem przyszli po ydw i nic nie mwiem, bo nie byem ydem. Potem przyszli po zwizkowcw i nie odzywaem si, bo nie naleaem do zwizkw. Potem przyszli po katolikw, a jako em protestant, gosu nie zabraem. Potem przyszli po mnie... Ale wtedy nie byo ju nikogo, kto by za kimkolwiek przemwi". 6 kwietnia 1994 roku wodzowie plemienia Hutu wydali wojsku, policji, legionom entuzjastycznych ochotnikw i spolegliwych subistw rozkaz wymordowania swych wspobywateli z plemienia Tutsi. W cigu paru tygodni pozbawiono ycia, na jeden od drugiego wymylniejsze i okrutniejsze sposoby, 700 tysicy obywateli Ruandy i ruandyjskich dzieci. Na pocztku owego roku stacjonowao w Ruandzie 2500 onierzy ONZ, wysanych w przewidywaniu wybuchu midzyplemiennych porachunkw. W trzecim tygodniu masakry Rada Bezpieczestwa ONZ odwoaa 90% Bkitnych Beretw. "Spoeczno midzynarodowa" umya rce od tego, co jedna niecywilizowana gromada nieokrzesanych postanowia uczyni drugiej... Jak gdyby podzielajc pogld brytyjskiego ministra obrony Alana Clarka, wyraony w odpowiedzi na oskarenia o zaopatrywanie w bro miercionon indonezyjskich oprawcw Wschodniego Timoru: "Nie jest moj spraw, co jedni cudzoziemcy wyprawiaj z drugimi". Z udostpnionych ostatnio dokumentw wynika, e wadze amerykaskie jednoznacznie zaleciy nieingerencj w ruandyjskie sprawy. Od tego momentu ucicho o Ruandzie. Usyszelimy o niej ponownie, gdy wiat zaniepokoia epidemia cholery, jaka wybucha na terenie Konga w obozie uchodcw ze szczepu Hutu, szukajcych schronienia przed zemst niedobitkw szczepu Tutsi (po ktrych, rwnie jak po sobie, nie spodziewali si przebierania w rodkach) i zbierajcych siy, by niedokoczon rze doprowadzi do koca. BDZIE INACZEJ? Nic tak nie wstrzsa sumieniami, jak widok cierpicego dziecka. No i nie dziw: dziecko to z definicji stworzenie kruche, atwe do skrzywdzenia, wymagajce opieki. My, doroli, jestemy tu po to, by je przed krzywd broni i opiek otacza. Opieka nad sabym i skrzywdzonym jest rdzeniem odpowiedzialnoci moralnej, a przyjcie odpowiedzialnoci za t odpowiedzialno jest rdzeniem moralnoci, a wic i powoaniem czowieka, istoty moralnej. Widok cierpicego dziecka powiada nam: chybilicie swemu powoaniu. Dlatego tak trudno ten widok znie. I trudno ten widok z pamici przepdzi. Starsi z nas nigdy nie zapomn widoku ydowskiego chopca z podniesionymi rkami i niemieckim karabinem wycelowanym w plecy, ani zwglonej skry dziewczynki wietnamskiej polanej amerykaskim napalmem... Modsi maj pewnie jeszcze w pamici przezierajce spod wrzodw koci zagodzonego etiopskiego dziecka, i strach w oczach palestyskiego chopca tulcego si do rwnie jak on bezradnego ojca pod gradem izraelskich kul. A cakiem ju ostatnio obiega wiat zroszona zami i drtwa ze strachu twarz katolickiej dziewczynki z Irlandii uciekajcej przed protestanck bomb. Patrzylimy wszyscy. Cierpielimy wraz z cierpicymi dziemi. Ale w kadym z tych przypadkw - we wszystkich bez wyjtku - wielu z patrzcych wysnuo lekcj, e aby chroni dzieci, trzeba pozabija wicej ni dotd dorosych. Moe jednak tym razem bdzie inaczej? Krew si tym razem polaa nie w jakiej tam Ruandzie, Wietnamie czy Palestynie, Somalii, Kongu czy innej, rwnie egzotycznej Sri Lance, ale w miejscach, ktrych nazwy nikt z nas wyszukiwa w encyklopedii nie musi. I nie w krajach, ktrych sabo i niezaradno doprasza si wprost tarapatw, ale w sercu najpotniejszego (powiadaj niektrzy: jedynego) dzi supermocarstwa, od ktrego w Pax, na jaki wszyscy dzi liczymy, zapoyczy sw nazw. To mocarstwo ju si o to zatroszczy, by po dwu dniach ekrany telewizyjne wiata za innymi sensacjami nie pognay, by mrocych krew w yach widokw nie zabrako ani jutro, ani pojutrze, ani za miesic, bymy nie mogli, jak mocno i rzetelnie bymy tego nie pragnli, z tych widokw si otrzsn. Wic moe tym razem bdzie inaczej? Jakby si chciao zakrzykn: tak, tym razem, wreszcie, sowo przypadnie ofiarom. Tym razem,

wreszcie, nie zagusz ich mwcy z urzdu oddelegowani, by na ich pogrzebach przemawia... Tym razem, wreszcie, pojmiemy i zapamitamy, e cierpie jednych ludzi nie da si ukoi, ani wymaza cierpieniami innych. Oby... Obawiam si, e ponne to nadzieje i ten raz od innych rni si nie bdzie; w kadym razie, nie na lepsze... Wedle Kena Allarda, wnikliwego i przez sw dociekliwo miarodajnego komentatora spraw narodowego bezpieczestwa, "wikszo Amerykanw nie o tym myli, by odda sprawcw w rce sprawiedliwoci, ale by ich odprawi do pieka". Hansa Jonasa, jednego z najtszych filozofw moralnych zakoczonego niedawno stulecia, nkaa myl o niewspmiernoci obszaru spraw ludzkich, na jakim nasze dziaania lub zaniechanie dziaa odciskaj pitno, a obszarem, jaki obj jest zdolna nasza wyobrania moralna. Dziki technice, jak posiadamy, wpywa moemy po raz pierwszy w ludzkich dziejach - i rzeczywicie wpywamy - na warunki, w jakich przychodzi dzi i przyjdzie w przyszoci boryka si ze swymi yciowymi problemami ludom, jakich nigdy nie odwiedzimy ani z bliska nie obejrzymy, a i pokoleniom, jakie si narodz ju po naszym zejciu ze wiata. Ale nasze poczucie odpowiedzialnoci moralnej niewiele si zmienio od czasw Adama i Ewy. Cierpi na krtkowzroczno. Traci gos, gdy si znajdzie za opotkami zagrody, a guchnie na najbliszych rozstajach. GLOBALNA ODPOWIEDZIALNO A wszak wypado nam, mieszkacom dwudziestego pierwszego stulecia, y w erze globalizacji - a gdy o "globalizacji" rzecz, mowa o tym, e sie ludzkich zalenoci ogarna ju, bd w szybkim tempie ogarnia ca planet. O adnym zdarzeniu, najdrobniejszym nawet i o czysto lokalnym zdawaoby si znaczeniu, nie da si powiedzie z pewnoci, e nie bdzie ono miao nastpstw o "globalnym zasigu". adnego zdarzenia, z pozoru najbardziej nawet "miejscowego" czy "zaciankowego" w pojciu jego autorw, aktorw i wiadkw, nie da si w peni opisa i objani bez tego, by wzi pod uwag to, co si dziao, dzieje lub dzia moe w miejscach wielce od miejsca zdarzenia odlegych. Mao co z tego, co si staje na Krakowskim Przedmieciu czy na krakowskim Rynku, jest cakiem bez znaczenia dla reszty wiata, nawet gdyby owa reszta bya tego niewiadoma, a sprawcw to nie obchodzio; ale i mao czego dokona mona na Krakowskim Przedmieciu czy Rynku reszt wiata ignorujc. Kroki, jakie ludzie podejmuj, mog nie siga poza miejskie rogatki, ale trudno do koca zrozumie, dlaczego te kroki zrobiono i dokd prowadz, jeli si wzrokiem "sceny globalnej" nie ogarnie. Wszyscy dzi w wiecie jestemy wic od siebie nawzajem zaleni - od tego, co my czy wszyscy inni czyni, czego czyni zaniedbuj lub przed czego czynieniem si wzdragaj. Sam fakt zalenoci nie jest od nas zaleny. Niewane, czy o zalenoci wiemy czy nie, czy j uznajemy za fakt dononany czy traktujemy jak chwilowy pech, czy cieszy nas czy smuci, i czy bierzemy j w rachub czy ignorujemy wtedy, gdy planujemy wasne dziaania. Nie zaley te od nas owa odpowiedzialno, jaka z globalnej wspzalenoci wynika. Jedno tylko od nas zaley: czy t swoj odpowiedzialno uznamy i wnioski z niej wycigniemy, czy za t odpowiedzialno, jaka nam w losie przypada, odpowiedzialno podejmiemy i w zgodzie z tym postanowieniem postpowa bdziemy. A jeszcze i to od nas zaley, jak sobie tre tej odpowiedzialnoci wytumaczymy. Jak o tym Knud Logstrup, inny wnikliwy myliciel moralny stulecia ludobjstw i obozw, uparcie przypomina, nakaz moralny odpowiedzialnoci za bliniego nie dociera do nas wyposaony w instrukcj obsugi; w tym si wanie nasza odpowiedzialno moralna wyraa, by nakaz w na jzyk naszych zada przeoy. A miar tego, emy si do dziea odpowiedzialnie zabrali, bdzie nie dajcy si stumi niepokj sumienia: nie do zrobilimy, by si ze swej odpowiedzialnoci za los bliniego w peni wywiza - ile bymy nie zrobili, wicej jeszcze do zrobienia zostao. Dla istoty moralnej sd "zrobiem, co mogem" ulgi nie zwiastuje. Pki ludzie cierpi z tej przyczyny, e inni ludzie bl im zadaj, mogem - powinienem by - zrobi wicej ni zrobiem, by cierpienie jednych ukoi, a innym zadawanie cierpie udaremni.

Odpowiedzialno moralna jest niepodzielna - jak samostanowienie narodu czy ta wadza, jakiej si ich rzdy domagaj. Wymaga ona, by zbrodnie na ludziach dokonane nie uchodziy sprawcom na sucho i by ci, co zbrodni knuj lub gotuj wiedzieli, e im ona na sucho nie ujdzie. Ale odpowiedzialno wymaga wielu innych jeszcze rzeczy, i bez nich pozostanie niespeniona. Jeli bowiem ponosimy odpowiedzialno za to, by w wiecie, jaki wspzamieszkujemy, dla krzywdy ludzkiej i zadawania ludziom blu nie byo miejsca, to nie wolno nam spocz, zanim ci, co czyni zo, nie zostan oddani sprawiedliwoci i ukarani, ale te i zanim zabraknie w tym wiecie niesprawiedliwoci, jaka poczuciem krzywdy si odciska, w jakiej zo si lgnie, i na jakiej zoczycy eruj. A zo lgnie si i pleni najobficiej na glebie obojtnoci uynianej krzywd i odmow uznania dla ludzkiej godnoci. TRZY SYMBOLE Nie wiem, kto zaplanowa zburzenie wieowcw nowojorskich i waszyngtoskiego Pentagonu, kto przeszkoli wykonawcw i zleci im dokonanie zbrodni. Odnalezienie i wyapanie winnych nie jest moim zadaniem, jest ono spraw organw bezpieczestwa - do tego wszak celu si takie organy powouje. Wiem za to, i wiedzie winienem, e ktokolwiek t zbrodni wykoncypowa, zmylnie i sprytnie cele zamachw dobiera (liczc nadto, nie bez kozery, e korporacje medialne uczyni z masakry widowisko wiatowe i e przesanie w doborze celw zawarte uwadze si nie wymknie). Toczno w naszym wiecie od symboli, od bezdomnych znakw poszukujcych znacze do zarzucenia kotwicy i osieroconych znacze gonicych za znakami, jakie mogyby je przygarn. Zewszd otaczaj nas, migoc, mami symbole - wyraajc wiat przez jego przesanianie. Przemawia si do nas symbolami, porozumiewamy si symbolami. Na dobre czy na ze, gwat i przemoc nie s od tej reguy wyjtkiem. Ta zbrodnia miaa w swym zamierzeniu sama by symbolem i wymierzona bya w symbole (zgadzenie "przy okazji" setek pasaerw porwanych samolotw i tysicy pracownikw handlowego centrum byo t jake dobrze znan nam ju okolicznoci, dla ktrej - amerykascy zreszt - spece od samosterownych rakiet i innych sprytnych bomb wymylili odraajco zakaman nazw "collateral damage"). Forteca potgi gospodarczej, siedziba mocy militarnej, centrum rozkazodawstwa politycznego (jeli przyjmiemy, e strzaskany w Pittsburgu samolot zmierza do Biaego Domu): trzy, dla wikszoci mieszkacw globu czytelne, symbole trzech filarw, na jakich wspiera si zwierzchnictwo Stanw Zjednoczonych Ameryki Pnocnej nad raptownie globalizujcym si wiatem. (Zabrako tylko symbolu czwartego - kulturowego - filaru; choby Hollywoodu... Ktokolwiek knu t zbrodni, musia mie kultur w pogardzie, lub by w sprawach socjologicznych ignorantem.) AMERYKA I EGOIZM W jej dzisiejszej postaci globalizacja rozdaje swe dary nader wybirczo. Niektrzy si bogac, wielu uboeje, a wyglda na to, e to bogaci si bogac, a ubodzy uboej. Setki milionw ludzi mog si dopatrze we wasnym dowiadczeniu niezbitych dowodw na to, e dzieje si im krzywda o pomst woajca, e w nowym zglobalizowanym wiecie odmawia si im nie tylko wstpu na festyn rozpasanej konsumpcji, jakim inni si bez enady rozkoszuj i jakim si przed reszt wiata dumnie popisuj, ale ludzkiej godnoci - tego najpodstawowszego z podstawowych praw czowieka. A z tego tytuu, e jest Ameryka jedynym na wiecie supermocarstwem i jedynym pastwem, jakie ustami swych prezydentw gosi moe (nie rozchodzc si zbytnio z prawd), e rnica midzy polityk wewntrzn a zagraniczn si zatara, na ni wanie spada lwia cz za ten stan rzeczy odpowiedzialnoci (liczni Francuzi uywaj sowa mondialisation wymiennie z terminem americanisation...).

A e z tej odpowiedzialnoci Ameryka dobrze si wywizuje, dowie by jej byo nader trudno. Niechtnie podejmuje si ochrony sabych przed zakusami ich ssiadw czy obkanymi ambicjami ich samozwaczych wodzw, jeli ta ochrona zada moe ofiar z jej strony, a nie suy powikszaniu jej potgi handlowej czy finansowej. By nie musieli Amerykanie gw sobie oszczdzaniem energii zawraca, odmawia stanowczo udziau w walce ze mierciononym dla ludzkoci zatruwaniem atmosfery i przegrzewaniem planety, cho to Amerykanie wanie, stanowicy 5% ludzkoci, s producentami 40% zgubnych zanieczyszcze. Przeszkadza uparcie powoaniu wiatowego trybunau dla okieznania ludobjstwa i poskromienia jego sprawcw, z obawy, by jej obywatele nie musieli si spowiada z zadawanych przez siebie innym ludom cierpie i za nie odpowiada. Sprzeciwia si wreszcie, jak moe, powoaniu instytucji globalnej kontroli demokratycznej na miar globalnej mocy wiatowych korporacji handlowych, medialnych i finansowych. Nie dziw, e dla milionw ludzi zagroonych utrat rodkw do ycia, pogronych w ndzy i pozbawionych perspektywy godnego ycia Ameryka sta si moe symbolem wszystkiego, co w globalizujcym si wiecie odczuwaj jako niecne, nikczemne, niegodne i nieludzkie; a globalizacja sama zda si moe szataskim pomysem na bezkarno silnych i bezradno skrzywdzonych. W tych warunkach sprowadzenie problemu do kwestii odszukania winowajcw i oddania ich pod sd tak samo ma si do sprawy, jak atak na World Trade Centre i Pentagon na wokandzie postawi, jak szukanie maci na wysypk ma si do leczenia tyfusu. Jak nie uratuje si ofiary tyfusu wywabianiem plam na skrze, tak i nie uratuje si ofiar lepych, rozpasanych mocy globalnych, przez nikogo dotd nie poskramianych ani w ryzach nie utrzymywanych, budow wizie i szafotw dla tych, ktrzy z globalizacyjnych dowiadcze wysnuli wniosek tyle wiarygodny co faszywy, i przemoc rzdzi wiatem, e kto silniejszy, gr, i e gwat tylko gwatem da si odcisn. EBY STARCZYO SI Obymy tej rzadkiej chwili nie zmarnotrawili, jak zmarnowalimy te poprzednie. Raz ju, u progu nowoczesnej ery z odraajcymi skutkami barwnie opisanymi pirami Dickensa, Zoli czy Reymonta, siy eufemistycznie nazywane "gospodarczymi" wyrway si spod kontroli etycznej (sprawowanej podwczas li tylko przez lokalne zbiorowoci - gminne spoecznoci, cechy rzemielnicze, parafie). Nowoczesnemu pastwu potrzeba byo caego dziewitnastego wieku i sporej czci dwudziestego, by ziemi nie tyle obiecan, co niczyj, na ktrej panoszyy si zerwane ze smyczy i chci zysku ju tylko napdzane siy, podda ponownie zwierzchnictwu dobra wsplnego i oglnego, i okrutne nastpstwa wczesnej "deregulacji" zagodzi, jeli nawet do koca nie usun. Jestemy dzi w podobnej sytuacji - tyle e o globalnej tym razem skali. Tym razem "siy gospodarcze" wyzwoliy si spod nadzoru pastw-narodw, a nie wynaleziono jak dotd innych ni pastwa-narody instytucji uprawnionych do stanowienia praw wicych i obarczonych zadaniem poddania praw stanowionych zasadom etycznym i wzgldom dobra oglnego. Jak przed naszymi przodkami sprzed dwu stuleci, gigantyczne stoi przed nami zadanie. Nowa, globalna tym razem "ziemia niczyja" woa o polityczn odwag, wol demokratycznego dziaania - i gbokie poczucie odpowiedzialnoci moralnej. Globalizacja jest najpotniejsz z prb etycznych, wobec ktrych ludzko w swej historii stawaa. A na razie, zanim z prby zwycisko wyjdziemy? Na to pytanie odpowiedzia p roku temu na amach ,,Le Monde diplomatique" Ryszard Kapuciski, najwnikliwszy bodaj i najprzenikliwszy kronikarz nadziei i zudze, ambicji i poraek, wzlotw i upadkw naszego wiata. Skoro nie istnieje, jak dotd, aden mechanizm i adna bariera prawna, instytucjonalna czy techniczna, jaka mogaby skutecznie odparowa akty ludobjcze, powiada Kapuciski, nasz obron jest tenor moralny jednostek i spoeczestw; wraliwo duchowa, wola czynienia dobra, nieustanne, a uwane wsuchanie w sowa przykazania: "miuj bliniego jak siebie samego". To mao, powiadacie? By nam tylko si starczyo, by si rady Kapuciskiego posucha...

wrzesie 2001 Autor ur. 1925 w Poznaniu, jest socjologiem i filozofem, emerytowanym profesorem Uniwersyeteu w Leeds (Wielka Brytania) i Uniwersytetu Warszawskiego. Autor ponad 40 ksiek tumaczonych na kilkanacie jzykw, m.in. "Nowoczesnoci i zagady" i "Dwch szkicw o moralnoci ponowoczesnej". Doktor honoris causa Uniwersytetu w Oslo, w 1998 r. wyrniony prestiow nagrod im. Adorno.

11 Wrzenia 2001

Darmowy Hosting CBA.PL

You might also like