Professional Documents
Culture Documents
Realność zła stanowi zagadkę do której rozwikłania filozofia zdaje się być
powoływana od zarania. To zło samo wymusza jakąś odpowiedź na swoją obecność. Domaga
się jej zarówno w sensie zniesienia pytania: dlaczego istnieje? Jak też: od-powiedzi jako od-
parcia - obrony przed złem. Chodzi tu o zagadkę zła, które się nagle pojawia a zjawiając się,
wyłamuje się z szeregu zwykłych rzeczy tego świata rozstawionych w przestrzeni i czasie.
Świadectwem nieuchronności z jaką narzuca się ona myśleniu jest ogrom prób wypracowania
takiej odpowiedzi (wszelka teodycea), a także wielość dziedzin na gruncie których zadanie to
podejmowano (uznając je za „swoje”) w poczuciu że jest to „wyzwanie” skierowane właśnie
w ich stronę. Powstały dorobek w równej mierze imponuje uporem z jakim był
wypracowywany, co regularnością podejmowanego wysiłku. Ostatecznie pozostaje jednak
bezradny wobec właściwego przedmiotu badań. Pytanie o źródło zła stawiane jest
niezmiennie na nowo z nie słabnącą siłą. Rezultat spowodowany poniekąd trudnościami
metodologicznymi, jakie stwarza dystans pomiędzy złem ujawniającym się w trakcie
egzystencji - elementarną i nieredukowalną daną „ludzkiego” doświadczenia - a złem
zadanym myśleniu. Porażkę w sferze spekulatywnej zdaje się zapowiadać już fakt, że pod tym
samym pojęciem umieszczamy zjawiska tak różne jak: cierpienie, grzech czy śmierć. Z kolei
te źródłowo zostały wydobyte z rzeczywistego doznania fenomenu zła, w którym możemy
przecież wyróżnić zarówno: zjawisko zła czynionego jak i zła cierpianego. Dwu
zasadniczych sposobów jego przejawiania się, które muszą wyrastać ze wspólnego
fundamentu (już to mogłoby stanowić argument, lub raczej przypuszczenie, o metamorficznej
1
Sofokles Antygona, Stasimon II 582 - 630.
1
naturze zła, a przynajmniej za wieloaspektowością z jaką stosunek „człowiek - zło”, jawi się
zapytującemu podmiotowi). Paul Ricoeur dowodząc istnienia wspólnej „złej” podstawy obu
tych fenomenów, (a więc i sensowności badania ich jako całości) lokujących się na
przeciwległych biegunach, podkreśla:
„[...] nieprawdopodobną wprost współzależność tych dwóch zjawisk; z jednej strony kara jest fizycznym i
moralnym cierpieniem dodanym do zła moralnego, i to zarówno w przypadku kary cielesnej , pozbawienia
wolności, wstydu czy wyrzutów sumienia; dlatego też samo poczucie winy jest już karą, określane słowem
peine, które przerzuca most pomiędzy złem popełnionym a złem doznanym. Z drugiej strony zasadniczą
przyczyną cierpienia jest gwałt, jaki na człowieku popełnia drugi człowiek: prawdę rzekłszy, złoczynienie
pośrednio lub bezpośrednio zawsze jest wyrządzaniem krzywdy komuś drugiemu, powoduje zatem jego
cierpienie. W swojej relacyjnej - dialogicznej - strukturze zło popełnione przez jednego znajduje swoją replikę w
złu zaznanym przez drugiego. Otóż w owym zasadniczym punkcie przecięcia, kiedy człowiek czuje się ofiarą
niegodziwości drugiego człowieka, okrzyk lamentu brzmi najostrzej.”2
2
Ricoeur Paul Zło, tłum. Ewa Burska, Pax, Warszawa 1992, str. 15.
2
tylko takie. Nacisk jaki zostaje położony na to sformułowanie jest zrozumiały przy badaniu
transcendentalnym, to jest w obrębie samego rozumu. Doskonale obrazuje to poniższy
fragment:
„ Dobro albo zło odnoszą się więc właściwie do działań, a nie do stanu uczuciowego osoby, i gdyby coś miało
być bezwzględnie (pod każdym względem i bez dalszego warunku) dobre albo złe, lub za takie uchodzić, to, tym
co można by tak nazwać, byłby tylko sposób postępowania, maksyma woli, a zatem sama działająca osoba jako
człowiek dobry lub zły, a nie zaś jakaś rzecz.”3
3
Kant Immanuel, Krytyka Praktycznego Rozumu, tłum. J. Gałecki, Warszawa 1984, str. 101.
4
Wodziński Cezary, Światłocienie zła, Wrocław 1998, Monografie FNP, str. 19.
5
Rozum Praktyczny jako źródło prawa moralnego będzie ujmowany niezmiernie abstrakcyjnie. Kant będzie
zapytywał o rozum praktyczny w ogóle, nie zaś wyłącznie ten który znajdujemy w specyficznej grupie istot
skończonych, to jest istot ludzkich, ale mający ważność dla istoty rozumnej jako takiej.
3
wytworzenie dobrej woli. „Wszelka dobra wola w żadnych okolicznościach nie może być zła,
ani nie może być złem.” Jest więc dobra bez ograniczenia.
Charakterystycznym rysem świadomości moralnej w ramach etyki kantowskiej jest
pojęcie obowiązku. Wola która działa w imię obowiązku jest wolą dobrą, i jedynie uczynki
spełniane w imię obowiązku mają wartość moralną. Przez postępowanie takie będzie się
rozumieć działanie płynące wyłącznie z poszanowania prawa. Istotną cechą każdego prawa
jest jego obiektywność, to jest ścisła ogólność nie dopuszczająca wyjątków. Człowiek chcąc
nadać swym czynom wartość moralną, musi również kierować się jakąś subiektywną zasadą
woli (opartą na jego własnych pobudkach) - maksymą. Innymi słowy: pewną wytyczną na
mocy której rzeczywiście działa i która określa jego decyzje. Praktyczny rozum musi więc
przybrać taką formę zasady czy maksymy postępowania, która zgadza się z prawem
moralnym lub od niego odbiega. Wolność zatem to zdolność ulegania, posłuszeństwa temu
prawu. Jako narzędzie weryfikujące poprawność maksym bezwzględnie dobrych Kant
proponuje Imperatyw Kategoryczny.
Tak będzie prezentował się trzon kantowskiej metafizyki moralności, na bazie którego
można dopiero postawić pytanie o właściwy charakter zła. Zła, które w ramach tej metafizyki
przynależy wyłącznie do dziedziny rozumu praktycznego, będąc dodatkowo obwarowanym
szeregiem warunków natury formalnej. Snucie rozważań odnośnie tego, czy twórcom filozofii
osadzających kwestię zła „bez reszty” wewnątrz wolności człowieka, towarzyszy pewna
intencja „oswojenia”, „obłaskawienia” zła; pragnienie uczynienia go niegroźnym dla
podmiotu - bo przecież dającym się rozpoznać i zależnym ode mnie na mocy wyboru
(przynajmniej w jakimś stopniu) - nie jest zamiarem niniejszej pracy. Intencja taka bez
względu na powodującą nią pozytywną pobudkę musiałaby być sztuczna, bo starałaby się
fałszować rzeczywistość, przeinaczać jej prawdziwy charakter. Pytanie jednak narzuca się
samo i sądzę że nie popełni się błędu dopuszczając „roboczo” istnienia takiego mimowolnego
założenia. Dalej: wobec zarzutu, że również Kant musiał je przyjąć (jeżeli w ogóle mam
prawo mówić o zarzucie, a nie przypuszczeniu) trudno postawić jego „filozofię granic” wraz
ze spajającym ją w jeden monolit myśleniem transcendentalnym, a to z tej racji że w ramach
przyjętej metody, taki zabieg wydaje się być w pełni uprawniony.
Kwestią którą chciałbym w tej praca podjąć, jest pytanie: na ile taki zabieg, jeżeli
faktycznie jest on dokonywany z pewną intencją, w ostatecznym rozrachunku okazuje się
skuteczny. Czy - zaledwie w sferze spekulatywnej - położenie nacisku na słowo faciamus w
pytaniu unde malum? jest w stanie „uwolnić” człowieka od demoniczności zła, lub choćby
4
nieznacznie zminimalizować działanie tegoż? Kant został obrany w tych rozważaniach
przewodnikiem, a to z tego względu, że jak mało kto, ma odwagę prześledzić problem ze
ścisłą konsekwencją, nie wahając się ryzykować niewzruszoności systemu.
Niewątpliwie obraz zła jaki się tu wyłania, ukazuje je pozbawionym głębi, wyzutym z
wszelkiego przypisywanego mu „demonicznego wymiaru”. O tym że tradycyjnie w naszej
kulturze zło taki charakter przejawiało, najdobitniej świadczą słowa Hanny Arendt (drugiego
myśliciela do którego będę się odwoływał, czego powody wyjaśnię dalej): „Byliśmy
nauczeni, że zło jest czymś demonicznym. Jego wcieleniem jest Szatan […], lub Lucyfer,
upadły Anioł, grzeszący pychą. Jest to wzniosłość najlepszych: to do czego dążą, to nie służba
Bogu, lecz upodobnienie się do Niego. Mówiono nam, że zły człowiek działa powodowany
zawiścią; przyczyną zła może być resentyment z powodu nie zawinionego niepowodzenia
(Szekspirowski Ryszard III) lub zawiść Kaina zabijającego Abla, ponieważ „Bóg przyjmował
z uznaniem ofiarę Abla, a na Kaina nie zwracał uwagi”. Przyczyną zła może być też słabość
(Makbet). Albo przemożna nienawiść, jaką źli ludzie czują do dobra […], albo wreszcie
pożądliwość, „źródło wszelkiego zła””6. Formalizm kantowski stanowi warunek
konceptualizacji zła; daje się ono „wypreparować” z wnętrza wolności ludzkiej poprzez
określenie wzajemnych relacji wiążących główne pojęcia transcendentalnej etyki (wolność,
szacunek do prawa moralnego jako jedyna i nie podlegająca żadnym wątpliwościom pobudka
moralna, maksyma woli itd.). Dopiero w oparciu o techniczny język filozofii moralnej i na jej
tle można zło osobno ująć i pomyśleć.
Zło nie pochodzi ani ze zmysłowości, ani nie polega na czystej złośliwości rozumu,
lecz wyraża się w „przewrotności stosunku”, w „odwróceniu moralnego porządku motywów”
tj. w możliwości skonstruowania „złej maksymy”, którą wytwarza sam wolny osąd i zgodnie
z nią postępuje. Kant jako pierwszy ujmuje zło moralne pod kątem złej wiary, zakłamania.
Najwyższym złem nie jest poważne pogwałcenie obowiązku, lecz „złość” która jako cnotę
przedstawia to, co jest odstępstwem od cnoty. Jądro zła które czynimy lokuje się w
oszukańczym uzasadnieniu maksymy jej pozorną zgodnością z prawem.
„Dlatego jedynie w prawidle które wola sama sobie wyznacza dla korzystania ze swojej wolności, tzn. w
maksymie, może leżeć podstawa zła; a nigdy w naturalnym popędzie albo w przedmiocie, który determinuje
wolę poprzez skłonność.”
Kant wskazuje na trzy takie sytuacje, kiedy to w skonstruowanej przez nas maksymie
woli dochodzi do sprzeniewierzenia się prawu, złamania właściwego stosunku czyli
6
Arendt Hanna, Myślenie, tłum. H. Garewicz - Buczyńska, Czytelnik, Warszawa 1991, str. 33.
5
„odwrócenia porządku moralnego”. Sytuacje te dają się stopniować tak iż maksymę ostatniej
z nich możemy określić jako jednoznacznie złą:
7
Na gruncie transcendentalnej etyki nie jest do pomyślenia jakiś „szatański” buntownik, ktoś kto odrzucałby
prawo moralne w imię triumfu zła. Wynika to z prostego faktu że czysty rozum praktyczny występując wprost
wobec prawa moralnego znosiłby sam siebie co prowadzi do paradoksu.
6
„Tak więc różnica między dobrym i złym człowiekiem musi leżeć nie w różnicy pobudek, które przyjmuje on do
swojej maksymy (nie w materii maksymy), lecz w podporządkowaniu (w formie maksymy) - [w tym], którą z
nich czyni on warunkiem drugiej.”8
Tak przedstawia się teoria zła wypływającego z ludzkiej wolności, ono samo jednak w
ramach tej etyki zostaje obarczone szczególnym epitetem - Kant nazywa zło „radykalnym”
(radikales Böse). Co kryje się za tym określeniem? W pierwszej kolejności, będzie ono
zakładało konieczność pomyślenia takiej maksymy wolnej woli, która byłaby podstawą
wszelkich złych maksym znanych z doświadczenia i historii.
„Aby człowieka nazwać złym, koniecznym jest, aby ze złego postępowania, a nawet z jednego świadomie złego
czynu, móc a priori wywnioskować leżącą u jego podstaw maksymę, a z niej z kolei, leżącą powszechnie w
podmiocie podstawę wszystkich poszczególnych moralnie-złych maksym, podstawę, która sama jest znowu
maksymą.”10
8
Kant Immanuel, Religia w obrębie samego rozumu, tłum. Aleksander Bobko, Znak, Kraków 1993, str. 58
9
Tamże, str. 52.
10
Tamże, str. 40.
7
przyjmowanie (Grund der Annehmung) dobrych albo złych (sprzecznych z prawem) maksym, przez to wyraża
się równocześnie właściwość jego gatunku.”11
„Jednak rozumowe źródło tego rozstrojenia naszej woli, które sprawia, iż w maksymie pobudki podrzędne
przyjmujemy jako naczelne, tj. źródło skłonności do zła pozostaje dla nas nie zbadane. Albowiem to źródło musi
zostać przypisane nam samym, a więc naczelna podstawa wszystkich maksym wymagałaby znowu przyjęcia
jakiejś złej maksymy.”13
Pamiętajmy że „skłonność” do zła nie jest bynajmniej fenomenem spoza ludzkiej wolności, a
jednak jej odkrycie przywraca element, który jako oddziaływujący „z zewnątrz” był nie do
przyjęcia - otwiera możliwość „demoniczności” zła. Demonizm „zła radykalnego” zawierałby
się w tym, że człowiek korzystając z przynależnej mu wolności, zawsze zanim dokona
jakiegokolwiek wyboru, w ramach tego wyboru, jako jego pierwotną podstawę odnajduje zło.
Inaczej mówiąc: zła maksyma pojawia się nieuchronnie jako człon alternatywy potencjalnej
wartości dla naszego postępowania. Już w punkcie wyjścia każdego czynu jesteśmy
poddawani kuszeniu. W rezultacie, mogę dopuścić do głosu „Zło” i zrobić „coś złego” albo
też pozostać wiernym prawu moralnemu (które z równą siłą narzuca mi się na mocy
„moralnej predyspozycji do dobra”). Zasadnicza osobliwość tego „demonizmu” polegałaby
na tym, że każe nam pogodzić coś, co na pozór nie jest uzgadnialne: okazjonalność zła i jego
uprzedniość. Zło zanurzone „bez reszty” w woli, inicjowane przez wolę i dzięki niej, zarazem
zawsze jest już dla woli obecne. Zaistnienie zła nie jest aktem mojej suwerennej woli, który
może być przeze mnie spełniony lub nie spełniony. To zło już jest! W tym znaczeniu jest ono
11
Tamże, str. 41.
12
Tamże, str. 59.
13
Tamże, str. 66.
8
„radykalne” tj. uprzednie; ale - co trzeba zaznaczyć - tylko wobec złego czynu, w stosunku do
każdej złej intencji. Ktoś kto kieruje się obowiązkiem nie doświadczy z całą siłą jego
radykalności - przekroczy „złą podstawą” nie opierając się na niej. Ostatecznie demonizm zła
radykalnego zawierałby się w tym, że dotyczy ono każdego kto jest obdarzony wolnością,
bowiem zdaje się wynikać z samego sposobu bycia wolności jeśli faktycznie jest ona
wolnością.
Jeśli zatem chcemy szukać zła radykalnego, to po pierwsze w człowieku jako takim,
po wtóre w obrębie jego wolności. Zło staje się zrozumiałe jako zakorzeniona w wolnej woli
„skłonność do zła”. Takie byłyby główne wytyczne Kanta. Dalej jednak nasz przewodnik
wzdraga się przed udzielaniem wszelkich wskazówek; milczenie staje się jedyną od-
powiedzią. To co nie do pojęcia, przed czym myśl się wstrzymuje, to demoniczność ludzkiej
wolności. Nie znamy pochodzenia własnej „złej wolności” i nie dysponujemy
transcendentalnym pojęciem pozwalającym pomyśleć „złą wolę” jako taką. Ponad to
odkrywamy w sobie niemoc, wewnętrzne zniewolenie własnej wolności. Myślenie zostaje
sparaliżowane paradoksalnością faktu, iż demoniczność tkwi w samej wolności, która
dokonuje samozniewolenia. „Zło jest uprzednim zniewoleniem, wskutek którego nie mogę
nie czynić zła”.
Myśl kantowska staje wobec aporii, którym można nadać postać hasła: zło „moralne”
jako zło „naturalne”; zło „w człowieku” jako zło „wrodzone”!?
„Dlatego zło musi polegać na subiektywnej podstawie możliwości odstępstwa maksymy od prawa moralnego.
Przyjmując że jest to ogólna skłonność właściwa człowiekowi (a więc charakterowi jego gatunku), możemy ją
nazywać naturalną skłonnością człowieka do zła.”14
Istota zła kryje się w jego radykalizmie, skupia on w sobie dwie, zdawałoby się
rozbieżne intencje: „moralną” (związaną z wolnością i odpowiedzialnością) oraz „naturalną”
(wynikającą z wrodzoności i gatunkowości). Zło ma charakter radykalny, bo rozciąga swoją
władzę na terenie przyrodzonej człowiekowi wewnętrznej konstytucji, jednocześnie
opanowywując obszar jego wolności. To, że władza woli zostaje „z góry” postawiona wobec
faktu zła jest czymś niewytłumaczalnym, stąd podstawa zła jest niezgłębiona, a jego
rozumowe źródło nie do pomyślenia. Obszar poszukiwań takiej podstawy może jednak zostać
odpowiednio zawężony. Wiemy że nie da się jej umiejscowić w zmysłowości, ani w czystej
rozumności. Zmysłowość ludzka nie ma bezpośredniej styczności ze złem moralnym, gdyby
tak było mielibyśmy doczynienia z jakimś zewnętrznym determinowaniem woli, co zostało
wykluczone. Zmysłowość jako sfera „czysto zwierzęca” zawiera w sobie „zbyt mało”, by
9
stanowić podstawę zła-moralnego. Z drugiej strony nie może ona rozciągać się w obrębie
czystego rozumu, to automatycznie oznaczałoby „zbyt dużo” i pociągało za sobą sprzeczność:
rozum nie byłby rozumny, likwidując w sobie respekt dla prawa15. Podstawa zła musi się
więc lokalizować gdzieś pomiędzy „zwierzęcością” a „diabelskością”. Oddalenie jednostki od
„diabelskości” polega na tym, że nigdy nie wypowiada ona całkowicie posłuszeństwa prawu
moralnemu, które narzuca się jej nieodparcie na mocy „moralnej predyspozycji”. (Pozostaje
wrażenie, że jednak stykamy się z sytuacjami, gdzie ktoś czyniący zło byłby w pełni
przekonany że postępuje źle i mimo to decydował się na nie. Kant nie dopuszcza możliwości
takiego świadomego wyboru, tłumacząc zaobserwowane zachowanie innymi motywami niż
tylko rozumowe.) Zbliżenie do „zwierzęcości” wyraża się w tym, że człowiek kieruje się
również pobudkami zmysłowymi, włączając je do własnych maksym.
Konkluzja ta to ostatnie zadanie, któremu myśl transcendentalna jest w stanie sprostać.
Potem musi zamilknąć. Część eidetyczna zostaje zamknięta. Cisza trwa do momentu gdy
kwestia radykalności zła podniesiona zostaje na nowo, przy okazji rozważań odnośnie szans
na „wybawienie” od niego. Problem który się zrodził brzmi: W jaki sposób człowiek z natury
zły, może stać się dobrym człowiekiem? Inaczej: jak możliwe jest przywrócenie pierwotnej
predyspozycji do dobra, czyli powrót od złej maksymy ku wierności prawu moralnemu? Jak
człowiek może oderwać się od złej podstawy, skoro jest obdarzony zdolnością tak
skutecznego samooszustwa, a zło ma tak „radykalnie” wielowymiarowy charakter? Myślenie
jeszcze raz, w przelotnym błysku stara się oświetlić przedmiot zapytywania:
Człowiekowi na tej drodze towarzyszy nieustannie wspomnienie, że „przecież rozpoczął od zła i tej winy nie
może nigdy wymazać. […] Ta pierwotna wina, która jest w ogóle wcześniejsza od wszelkiego czynionego
kiedykolwiek dobra, jest właśnie tym, co rozumieliśmy pod pojęciem radykalnego zła”16
Ruch w kierunku dobra rozpoczyna się od winy, jako nieusuwalnej podstawy. Dalsza
przemiana nie może dokonywać się przez stopniową reformę, następuje zupełna rewolucja w
usposobieniu jednostki, coś na miarę powtórnych narodzin. Zmiana podstawy nie może
rozbijać się na wiele etapów. Na najgłębszym poziomie świat etyki jest ściśle dualistyczny17.
14
Tamże, str. 50.
15
Dygresja odnośnie takiej sytuacji zawarta jest w przypisie 7.
16
Kant Immanuel, Religia w obrębie samego rozumu, tłum. Aleksander Bobko, Znak, Kraków 1993, str. 97.
17
„Jedną z właściwości chrześcijańskiej etyki jest przedstawianie moralnego dobra w odróżnieniu od moralnego
zła przez analogię do różnicy między niebem i piekłem, nie zaś niebem i ziemią. Jest to przedstawienie
obrazowe i jako takie kontrowersyjne, ale jego sens filozoficzny jest zupełnie trafny. Zapobiega ono bowiem
takiemu przedstawieniu dobra i zła, królestwa światła i królestwa ciemności, w którym graniczą one
wzajemnie i przez stopniowanie poziomów (większej lub mniejszej Światłości) daje się pomyśleć ich
wzajemne przenikanie; lecz przedstawia je oddzielone przez niezmierzoną przepaść. Całkowita
nieporównywalność zasad, poprzez które stajemy się poddanymi jednego lub drugiego królestwa, a
równocześnie niebezpieczeństwo związane z wyobrażeniem sobie bliskiego pokrewieństwa własności, które
10
„Wyjście od zła i wstąpienie w dobro, zrzucenie dawnego i przybranie nowego człowieka, bo
podmiot grzechu obumiera, aby żyć w sprawiedliwości” ma charakter gwałtowny. Na
poziomie praktycznego działania jednostki, przejście to objawia się zmianą „sposobu
myślenia”, który dalej będzie warunkował stopniową reformę: korygowanie skłonności do zła
i nieskończone dążenie do dobra w planie zjawiskowo-czasowym. Konkretne działanie jest
już jednak konsekwencją dokonanego wcześniej zwrotu od jednego pryncypium do drugiego.
Do przemiany człowiek jest więc wewnętrznie gotowy, o własnych siłach może podejść,
zbliżyć się do punktu granicznego, ale przekroczyć go samodzielnie nie jest w stanie.
„Jak jest możliwe, że człowiek z natury zły czyni sam z siebie dobrego człowieka , to przekracza wszelkie nasze
pojęcie. […] Upadek z dobra w zło (jeżeli się dobrze zastanowić nad tym, że wypływa to z wolności) nie jest
bardziej zrozumiały niż powstanie ze zła do dobra.”18
Ponownie myślenie transcendentalne staje wobec tajemnicy, której mroków nie jest w
stanie rozproszyć. Moment przejścia od zła do dobra jest nie do pojęcia, jeżeli nie mamy
odwoływać się do czynników spoza sfery czystego rozumu, co w konsekwencji postawiłoby
to myślenie przed groźbą klęski. Na gruncie analizy transcendentalnej dwa pytania
„przejściowe”: a) Jak człowiek predestynowany do dobra staje się zły?
b) Jak człowiek z natury zły staje się dobry?
Pozostają bez odpowiedzi. „Początek” i „kres” radykalnego zła jest nie zgłębiony. Zło
jest ograniczone nieprzenikliwą barierą z każdej strony, zarówno na drodze „od dobra” jak i
„do dobra”. Czy więc oba punkty przejściowe nie będą przechylać szali na rzecz argumentu
za niewystarczalnością moralnej wizji zła?
Przywołując zagadnienie wyjściowe tej pracy, musimy skonstatować że chyba tak jest.
Granice refleksji transcendentalnej wobec zła przedstawić można z dwóch perspektyw.
Pierwsza, wewnętrzna (eidetyczna) oświetla granicę „agnostycznym” trzeźwym
przekonaniem, że oto trzeba się zatrzymać: oba „kresy” są niezgłębione i nie pojmowalne w
„obrębie samego rozumu”. Druga zewnętrzna, otwiera możliwość „zaświatów”, już to na
drodze demonicznego „kuszenia”, już to na drodze boskiego udzielenia „łaski”.
kwalifikują do jednego lub drugiego [królestwa, wszystko to] uprawnia do takiego sposobu przedstawiania,
który przy całej zawartej w nim grozie jest zarazem bardzo wzniosły” Tamże, str. 84.
18
Tamże, str. 68.
11
Transcendentalny rozum domaga się przekraczających go meta-sfer w najbardziej pokornym
postulacie.
„Apostoł przedstawia niewidzialnego wroga, który niszczy podstawowe zasady i daje się poznać jedynie przez
swoje oddziaływanie na nas, jako złego - i to znajdującego się poza nami - ducha. […] Stwierdzenie to wydaje
się być wypowiedziane nie po to, żeby rozszerzyć nasze poznanie poza świat zmysłów, ale tylko po to, by
pojęcie tego co niezbadane, unaocznić dla praktycznego użytku, gdzie obojętne jest, czy kusiciela umieścimy
w nas samych, czy też poza nami. W tym ostatnim przypadku nasza wina nie jest w cale mniejsza niż w
pierwszym, bo gdybyśmy nie pozostawali z kusicielem w jakimś tajemniczym porozumieniu, to nie
bylibyśmy przez niego kuszeni.”19
19
Tamże, str. 83.
12
przewidziany. Myślicielka wyrazi to najsilniej w stwierdzeniu, że „współcześni zbrodniarze
nie zostali przewidziani w Dekalogu”.
Widzimy kolejny przykład „zatrzymania”; myśl ugina się przed czymś co ją przerasta.
Zamierzenie zostaje niezrealizowane: nie przedarliśmy się do prawdziwych korzeni zła. Jeśli
zło radykalne ma w ogóle jakieś korzenie to są one niepoznawalne. Wniosek płynący z tych
dwóch sposobów myślenia „zła radykalnego” jest surowy. Zło jawi się jako radykalne „meta”
wobec naszych zdolności pojmowania, bez względu na to skąd do nas przemawia. Jest
rzeczywistością, a przekracza ramy „naszego świata”; jest moją wolnością a umyka w
transcendencje. Co nam pozostaje? …Milczenie.
Towarzyszy mu pewność że jako nieogarnione ludzkimi siłami, zło radykalne stanowi
źródło wiecznego zapytywania. Dopokąd sformułowania takie jak te zawarte w motcie tej
pracy spotykać się będą z akceptacją. W pierwszym odruchu wyzwala to okrzyk sprzeciwu,
poczucie nieuczciwości w grze świata z człowiekiem - podłoże na którym niezmiennie
kiełkuje myśl, aby w pełni rozkwitu przybrać kształt pytania: Unde malum? Dodatkową
pożywkę znajduje ona w wewnętrznym przeświadczeniu: nie do wyobrażenia jest ktoś kto w
swojej wędrówce przez życie mógłby pozostać bezgrzesznym. Zagadkowo wkomponowuje
się w nie uwaga Kanta, że przyczyny zła „nie pochodzą od jego [człowieka] nieokrzesanej
natury - o ile pozostaje w odosobnieniu - lecz od ludzi, z którymi jest związany i utrzymuje
stosunki. […] Nie trzeba przy tym wcale zakładać, że ludzie są już pogrążeni w złu i kuszą
złym przykładem. Wystarczy iż są obecni, że człowieka otaczają, że są ludźmi, aby
wzajemnie niszczyć swoje moralne predyspozycje, deprawując się nawzajem.”20 Wiedząc, że
dotykamy samego jądra tego co stanowi o kondycji istoty ludzkiej, poza niejasnymi
intuicjami stajemy pogrążeni w ciemnościach. Krokom nie można wytyczyć żadnego
kierunku, gdyż wszystko nurza się w czerni.
Skoro zdarzyło się tak, że na poprzednich stronach w kluczowych miejscach był
dopuszczany do głosu sam tekst, pozostanę wierny tej konwencji. Zatem ostatni argument
wyłoni się również z cytatu. Stwierdzenie Arendt, tłumaczące jej konwersje w sposobie
myślenia zła, pozwala zamknąć temat z nutą otuchy.
„To prawda, że uważam obecnie, iż zło nigdy nie jest „radykalne”, a tylko skrajne i nie posiada ono żadnej głębi
ani jakiegokolwiek demonicznego wymiaru. Może ono wypełnić i spustoszyć cały świat, bo rozprzestrzenia się
jak grzyb porastający powierzchnię. „Urąga myśli”, jak napisałam, bo myśl próbuje dotrzeć na pewną głębokość,
sięgnąć do korzeni, w momencie zaś gdy zajmie się złem, jałowieje bo dotyka nicości. Na tym polega
„banalność zła”. Jedynie dobro posiada głębie i może być radykalne.” 21
20
Tamże, str. 119.
21
Odpowiedź Hanny Arendt na list Gershoma Scholema zawarty w pracy Eichmann w Jerozolimie, tłum. Adam
Szostkiewicz, Znak 1998, str. 403.
13
Bibliografia
1. Kant Immanuel, Krytyka Praktycznego Rozumu, tłum. J. Gałecki, PWN, Warszawa 1984.
2. Kant Immanuel, Religia w obrębie samego rozumu, tłum. Aleksander Bobko, Znak,
Kraków 1993.
3. Arendt Hannah, Eichmann w Jerozolimie, tłum. Adam Szostkiewicz, Znak, Kraków 1998.
14