You are on page 1of 185

Opracowanie edytorskie: Jawa48

Indeks: 00128/2013/05

Opracowanie edytorskie: Jawa48


na podstawie egzemplarza ze zbiorw prywatnych Tylko do uytku wewntrznego i osobistego bez prawa przedruku i publikacji tak w czci jak i w caoci. Maj 2013

Opracowanie edytorskie: Jawa48

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Prawa autorskie
nale do autora, autorw tumaczenia i ilustracji, Instytutu Wydawniczego PAX, ich spadkobiercw oraz innych osb fizycznych i prawnych majcych lub roszczcych sobie takie prawa.
Materiay wykorzystane w opracowaniu, stanowi rdo danych o naszej kulturze i historii, stanowi wasno publiczn, a ich rozpowszechnianie suy dobru oglnemu.

Wykorzystywanie tylko do uytku osobistego, tak jak czyta si ksik wypoyczon z biblioteki, od ssiada, znajomego czy przyjaciela. Wykorzystywanie w celach handlowych, komercyjnych, modyfikowanie, przedruk i tym podobne bez zgody autora edycji zabronione. Niniejsze opracowanie suy wycznie popularyzacji tej ksiki i przypomnienia zapomnianych pozycji literatury z lat szkolnych.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

KAZIMIERZ KONARSKI

Ilustrowa: LUDWIG MACIG


Projekt okadki: Maciej Hibner

INSTYTUT WYDAWNICZY PAX


Warszawa 1971

Opracowanie edytorskie: Jawa48

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Opracowanie edytorskie: Jawa48

SPIS TRECI WSTP Rozdzia I Rozdzia II Rozdzia III Rozdzia IV Rozdzia V Rozdzia VI Rozdzia VII Rozdzia VIII Rozdzia IX Rozdzia X Rozdzia XI

Cz pierwsza KRLEWSKI DAR W sali balowej Bogosawiestwo Zgubiony skrypt Sobowtr Poselstwo Insurekcja Rezurekcja Cz druga EMISARIUSZ W zimowy wieczr Zegarmistrz W poudnie i o pnocy Salwa na Pohulance

str. 10 str. 21 str. 30 str. 41 str. 47 str. 62 str. 72 str. 84 str. 96 str. 111 str. 119 str. 127 str. 133 str. 144 str. 156 str. 161 str. 168 str. 173

Cz trzecia SKARB Rozdzia XII Pogrzeb babuni Rozdzia XIII Kowal Wjcik Rozdzia XIV A jednak trwali Rozdzia XV Mijanego Rozdzia XVI onierz sanitariusz Rozdzia XVII Dola i niedola Rozdzia XVIII Tajemnica krlewskiego zegara

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Stary zegar w stoowym pokoju zamyli si gboko. Spao tam ju wszystko: i dugi, ciemn serwet nakryty st, i krzesa, rozstawione dokoa, i rozoysty, szeroki kredens. Ciche, ledwie dosyszalne miarowe kroki zegara nie tylko nie przeryway ciszy, ale czyniy j jeszcze gbsz. Przez szpary w okiennicach sczyy si strugi bladego ksiycowego wiata, krelc na meblach i pododze fantastyczne linie i zygzaki. Bya gboka pora nocna godzina, kiedy na niebie rozmawiaj ju tylko gwiazdy, a na ziemi tylko zegary. Zegar bka si myl po dalekich krainach przeszoci. Stary by, duo przey, duo widzia, jeszcze wicej sysza, bo si wszyscy w jego kt schodzili zawsze na gawd. Pokolenia rodziy si przy nim i wymieray, a on, niestrudzony pielgrzym wiecznoci, krci pracowicie swe kka, nawijajc na nie czas, niczym nitk na szpulk. Nagle zadra stary, zacny zegar. Szpulka! Wszak szpulk mona krci w obie strony, nawija nitk albo j odwija. Przyszo mu na myl pytanie, co staoby si, gdyby tak sprbowa pokrci wskazwkami w odwrotnym kierunku. Czy ten czas, co go sobie zegar namota na kka, zaczby si odwija z powrotem, odsaniajc coraz to dalsze, bardziej zagubione w pamici, minione chwile, godziny, lata... Myl ta oszoomia go do tego stopnia, e na chwil oniemia, oguch i zamilk. Kiedy oprzytomnia, ogarna go gorczkowa ch sprbowania natychmiast tej osobliwej podry w przeszo. Zatrzyma wahado i w gbokiej ciszy, jaka zalega sal, rozlego si stumione warczenie obracajcego si szybko wstecz mechanizmu. Pierwszy skok by niewielki zegar nie mia jeszcze wprawy wskazwki stany, cofnwszy si o kilka godzin. Zegar myla, e ni.
Opracowanie edytorskie: Jawa48

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Lampa si pali. Caa rodzina siedzi przy kolacji. Po raz drugi widzi scen, ktr ju dzi widzia, czy raczej wczoraj, syszy rozmow, ktra toczya si niedawno w tym samym pokoju, moe powiedzie, co bdzie si tam dziao za chwil. Oto ju po kolacji. Starsza pani szyje, zaraz upuci na ziemi noyczki. Matka skarci maego Kazia, e ich nie podnis. Kazio tumaczy si, e nie sysza. Jako ledwie zegar zdy to pomyle, rozlega si brzk noyczek i gos matki. Czemu si mama schyla? Kaziu, nie widzisz, e babci noyczki upady? Trzeba uwaa. Taki duy chopiec, a taki gapa. Nie syszaem, mamusieko tumaczy si Kazio. Zegar osupia. Z tej pierwszej, kilkugodzinnej podry w czasie wrci roztrzsiony i odurzony i dugo, dugo w noc uspokoi si nie mg. Miarowy zazwyczaj jego chd by tej nocy szczeglnie nierwny, sab i potnia, wahado rzucao w mroku sw wypolerowan tarcz niesamowite blaski, spryna pojkiwaa z cicha, mechanizm zgrzyta, poszeptujc swj wiekuisty pacierz: Tak-tak, tak-tak... Z niecierpliwoci czeka drugiej nocy. W dzie podrowa niepodobna, bo ludzie (ach, ci ludzie) gotowi by pomyle, e si zegar popsu, i jeszcze, Boe bro, zegarmistrza sprowadzi. Tego by tylko brakowao. Trzeba czeka. Ale do nocy godzin jeszcze wiele, a kada godzina taka duga. Sam zegar teraz na wasnej skrze dowiadczy, jak to niemio, gdy si czas duy! Sysza, jak o tym ludzie nieraz mwili, i nie mg tego zrozumie. Teraz rozumie. Ledwie si za ostatnim z domownikw drzwi zamkny, zegar wybra si w podr. Wprawniej mu to ju szo ni zeszej nocy, a po niejakim czasie tak si wprawi, e w cigu kilku minut o dziesitki lat wraca. Wirowao mu wtedy wszystko, chwia si i trzeszcza, wysech w tych wycieczkach i sczernia, ale podrowa zapamitale noc w noc. Pewnej nocy zawdrowa a do pracowni, w ktrej si urodzi. Pjdmy i my za nim.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Cz pierwsza

KRLEWSKI DAR

Rozdzia I

W SALI BALOWEJ

Walu, potrzymaj no ten zegar, musz mu jeszcze nog poprawi, bo si jako chybocze. Pikny zegar. Moe nie? Nie darmom si nad nim przeszo dwa miesice bawi. Pewnie, jegomo, e i na krlewskim dworze adniejszego nie potrza. A kto ci, smyku, powiedzia, e on nie pjdzie na krlewski dwr? Nie dla kogo innego robi, jeno na zamek. Sam pan marszaek nadworny go oglda, gdy by dopiero zaczty. I dzi ma przyj. Trzymaj, Walu, trzymaj, pki nie dokrc tej rubki. No tak, teraz moesz puci. Imci pan Gugenmus, nadworny zegarmistrz krla Stanisawa Augusta, przesun zegar na rodek stou i duszy czas przypatrywa si swemu dzieu, nie mogc si nacieszy jego piknoci. Zegar by doprawdy bardzo pikny. Na czarnym, cikim, marmurowym postumencie wznosi si palisandrowy cok, a na nim ksztatny owal zegara, podparty z obu stron przez brzowe figury ludzkie, stojce na marmurze, oparte plecami o cok, a dwigajce zegar na wzniesionych nieco ku grze barkach. Mistrz Gugenmus przeszed na drug stron stou, otworzy tylne drzwiczki zegara, zlustrowa raz jesz cze jego wntrze, po czym wycign kluczyk, przeegna si i drc nieco rk zacz z wolna, uroczycie niemal, nakrca spryn. Zegar szczkn jako dziwnie raz i drugi, a potem j oddycha dugim, penym, spokojnym rytmem. Zegarmistrz

Opracowanie edytorskie: Jawa48

10

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

wrci na dawne miejsce i znowu wpatrywa si w swe dzieo rozkochanym spojrzeniem. Dobiegaa jedenasta. Po chwili zegar sykn z cicha, jak kto znienacka ukuty szpilk, i j bi. Ale ten zegar cudownie bije! odezwa si za plecami zegarmistrza jaki obcy gos. Gugenmus obejrza si ywo; za nim, sta marszaek dworu krlewskiego, im Kicki we wasnej osobie. Uniony suga waszej wielmonoci. Nic nie syszaem, dalipan, jak wasza wielmono wszed. Czyby drzwi byy otwarte? Tak waszmo bye zajty tym zegarem, e mona by ci byo wszystkie inne do worka spakowa i wynie z domu. Ale si waci nie dziwi, gdy patrz na w zegar. Klejnot to prawdziwy. A jak bije! piewa, nie bije. Istna muzyka. Dopiero te krl jegomo bdzie kontent. Cigle si o ten zegar dopytuje. Nie dalej jak dzi rano, kaza mi i dowiadywa si, kiedy wa skoczy. A tu ju widz koniec. Gratuluj, serdecznie gratuluj waszmoci. Czy wa sam odelesz ten zegar, czy te przysa po niego? Nie, nie, wasza wielmono, ja sam go odnios. Do zamku niedaleka droga, a jeszcze by go kto uszkodzi. Kiedy zatem? Za par dni, za tydzie. Chciabym go troch wyregulowa. To dziecko trzeba nauczy chodzi i mwi. Zegar take. Wprawdzie ju i chodzi, i odzywa si, ale to jego pierwsze kroki dopiero. Cho par dni. Kicki ywo gestami zaprzeczy. Ani gadania. Wiecie, moci Gugenmus, jak bardzo nasz miociwy pan jest niecierpliwy, gdy czeka na sprzt jaki, na obraz, wazon czy zegar. Gdyby si dowiedzia, e zegar ju chodzi, a nie mg go zobaczy, to by mi ycie zatru. Kicki id, Kicki sprowad, Kicki ka sprowadzi. Waci by pewno do zamku zaraz wezwali. Co ja zreszt bd tumaczy; bo to wa krla jegomoci nie znasz?

Opracowanie edytorskie: Jawa48

11

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Znam, znam go nie od dzi, nie od wczora. Ano trudno, jak kaecie, panie, to ju odnios krlowi jegomoci zegar. Sam odnios. Do wasnych krlewskich rk oddam. Chodmy! nagli Kicki. Wasza wielmono, przecie w tej roboczej kurcie majestatowi przed oczy si nie poka. Walu, kontusz, a ywo! I wody na miednic! Cho pokrzykiwa na chopca, marudzi jednak im pan Gugenmus przy stroju, gdy coraz to jeszcze do zegara wraca. Oglda go na nowo ze wszystkich stron, ociera kurz, ktry osiad na lnicej powierzchni marmuru. Wreszcie, sam, ju ubrany odwitnie, wzi si do pakowania zegara, nie dajc si nikomu wyrczy. Ruszyli do zamku. Chcia mistrzowi pomc nie zegar pan marszaek nadworny, ale im Gugenmus sysze o tym nie chcia. Z ulicy Piwnej, gdzie mieszka zegarmistrz, byo do zamku kilkaset krokw, a e przed panem marszakiem otwieray si wszystkie podwoje zamkowe, wic bocznym wejciem przeszli od razu na podwrze, a std prosto na pokoje krlewskie. Mistrz Gugenmus zdy si jednak zasapa. Pozwle waszmo sobie pomc. Albo jakiego drabanta zawoam. Mao to ich si tu krci? Nie, wasza wielmono... sam donios... ju niedaleko... rzuca zegarmistrz strzpy zda zdyszanym szeptem. Znowu jakimi bocznymi schodami przedostali si do antykamery. Trafili na kamerdynera, ktry wanie nis krlowi filiank bulionu. Powiedz najjaniejszemu panu, emy przyszli z im panem Gugenmusem. Kamerdyner z tac znikn za kotar. Bardzo prdko jednak wrci. Krl jegomo prosi panw. Weszli do gabinetu krlewskiego. Stanisaw August siedzia pod oknem w gbokim fotelu z ksik w rku.
Opracowanie edytorskie: Jawa48

12

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Przybyli skonili si nisko. Krl odpowiedzia im przyjaznym umiechem i skinieniem gowy. Zegar gotw? spyta. Gotw, najjaniejszy panie. Chciaem go jeszcze zostawi w domu i wyregulowa, ale mi im pan marszaek nie da. Dobrze zrobi. Regulowa moesz go asan i tutaj, na zamku. Poka, poka! Bardzom ciekaw. Gugenmus postawi paczk na stole i j rozwizywa sznurki. Krl wsta z fotela i podszed do stou. Masz wa noyk, przetnij. Prdzej! W krlu, w miar jak zegar dobywa si z powijakw, dokonywaa si dziwna przemiana. Odmodnia, ruchy stay si bardziej gibkie, na twarzy wystpiy rumiece, oczy zapony jakim ciepym, ywym blaskiem. Zna byo, e to dzieo sztuki budzi go z odrtwienia, dobywa ze staroci, pozwala na chwil zrzuci z siebie cikie troski dnia powszedniego. Rozmiowany w rzeczach piknych, okiem znawcy wodzi po szlachetnych, harmonijnych ksztatach zegara, a cho nie mwi nic, sam wyraz jego twarzy mwi tak wiele, e mistrz Gugenmus, ktry zrazu z obaw spoglda na oblicze krlewskie, rozpromieni si take. No wiesz, moci Gugenmus odezwa si wreszcie krl nie spodziewaem si czego podobnego. Przeszede wa samego siebie. Dzikuj, z serca dzikuj. Wielk mi wa satysfakcj sprawi. Wasza krlewska... mo zbyt askaw... na mnie wyjka zegarmistrz poczerwieniay ze szczcia. Moci marszaku! Zegar trzeba postawi w sali balowej. Naley mu si to. Zawoaj kogo ze suby i przeniecie zaraz, Ja sam, wasza krlewska mo, ja sam popieszy Gugenmus. To rzekszy, uj zegar w dwie rce i ruszyli wszyscy ku sali balowej. Tu, na ten stolik dysponowa krl tu mu bdzie najlepiej. Przeliczny jest i przelicznie w tej sali wyglda. Gratuluj, moci

Opracowanie edytorskie: Jawa48

13

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Gugenmus, gratuluj. A z rachunkiem, wiesz asan, jak zwykle, do pana Aleksandrowicza, pod zegarow wie. Wiem, wiem, najjaniejszy panie. Ryx! Ryx, chod no, zobacz nowy zegar woa krl, zobaczywszy z daleka ulubionego kamerdynera, ktry przechodzi przez sal balow. Prawda, jak si uda? O, suchaj, bdzie bi. Zegar zacz bi godzin dwunast. Bi wolno, jakby namylajc si przed kadym uderzeniem. Z palisandrowego puda pyny raz po raz fale dononych, acz harmonijnych dwikw. Bya w tym biciu powaga wielka, majestat potnego bstwa czasu, ktremu zegar sw pie w hodzie skada; bya rado pierwszej godziny ycia, bya muzyka najpikniejszych nadziei. Zegar ju bi przesta, a jeszcze dwiki wypeniay sal, dray w powietrzu, coraz sabsze, coraz bledsze. Ju tylko co, jak wspomnienie dwiku, dzwoni w u-szach dalekim echem. Istna muzyka rzek krl. Im duej patrz na ten zegar, tym wicej mi si on podoba. A al od niego odchodzi. Wasza krlewska mo zacz Gugenmus chciaem par sw... No mwe wa. Po c ten wstp? Kiedy... kiedy chciaem na osobnoci. Na osobnoci? Sekreta jakowe? No to pjd asan ze mn do gabinetu. Kiedy, najjaniejszy panie, ja musz... To jest, ja chciabym tutaj, przy zegarze upiera si szeptem zegarmistrz. Zadziwiasz mnie, moci Gugenmus. Niech i tak bdzie. Syszelicie? Zostawcie nas samych. Kicki z Ryxem wycofali si dyskretnie z sali. Sekret mi jakowy chcesz asan pokaza w zegarze? Tak jest, najjaniejszy panie.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

14

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Hm, to widz zegar nie tylko pikny, ale i tajemniczy. Widzi wasza krlewska mo, w zegarze jest skrytka. Tu u dou jest jedno miejsce, ktre trzeba nacisn, a tu w drzewie drugie. Kade z osobna nie wystarczy, ale gdy si obydwa razem przycinie, to wtedy odskakuje ta oto listewka... Krl zaciekawiony i rozbawiony tajemnic zegara sucha w milczeniu duszych wyjanie Gugenmusa, po czym sam raz i drugi sprbowa pomysowego i zrcznego mechanizmu. No wiesz wa rzek w kocu wiedziaem, e majster, jakich i za granic wielu nie ma, ale ten zegar waci sawy przysporzy nie lada. Myl te, e nie tylko sawy, ale i zamwie, bo ten zegar wszyscy oglda bd. Trudno dla niego o lepsze miejsce na zamku. Z serca ci jestem obowizany. A przyjdziesz go odwiedzi? Ba, wasza krlewska mo. Ale przede wszystkim uregulowa go trzeba. A i pniej rad bym go czasem zobaczy, jeli wasza krlewska mo pozwoli. Dzieci nie mam, to si do rzeczy przywizuj, osobliwie, gdy mi si co piknego uda zrobi. To tak jakby dziecko moje. To czasem lepsze ni czowiek. To dobrze powiedzia rzek krl i smutny umiech pojawi si koo ust. Lepsze ni czowiek. Pewnie, e lepsze. Rzecz pikna nie zrani, nie skrzywdzi, nie dokuczy. A czowiek? Ech! Co tu gada. Ja te rodziny nie mam i w rzeczach piknych si kocham, to ci rozumiem, Gugenmus, lepiej ni kto inny. Bywaj, stary! Sugam waszej krlewskiej moci. Wierny, stary, oddany suga. Wiem, Gugenmus, wiem. Bywaj!

W bram gwn Zamku warszawskiego wjeday raz po raz z trzaskiem i haasem coraz to nowe karoce. Sklepienia bramy dudniy jak olbrzymi bben, ale nim zdyy zadudni, ju kareta w caym pdzie wypadaa na dziedziniec zamkowy, by z penego galopu osadzi konie na kilka krokw przed podjazdem. Odjedajce puste karety ustawiay si dugim szeregiem w gbi podwrza.
Opracowanie edytorskie: Jawa48

15

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Szambelan Sobolewski, w paradnym fraku, bez paszcza, mimo chodnego wieczoru, robi honory domu. Kad nadjedajc karet nieznacznym ruchem rki wskazywa jednemu z modych adiutantw dworu krlewskiego, ktrych barwn a strojn gar mia sobie oddan do pomocy. Pomaga wtedy adiutancik gociom wysi i zwierzchnie szaty zdj, a potem odprowadza ich na gr, podczas gdy pan genera tkwi wci u podjazdu. Tymczasem na grze, w antykamerze, przy wejciu na pokoje krlewskie, stary, siwy kamerdyner, przybrany w purpurow, kapic od zota liberi, meldowa zebranym przybywajcych. Co chwila rozlega si jego donony, basowy gos. Janie wielmony pan podkomorzy rawski z maonk! Janie owiecony pan pose krla jegomoci angielskiego z rodzin! Jego dostojno ksi biskup krakowski... Spieszy si czasem musia stary kamerdyner, by nady barwnej fali goci, napywajcej ze schodw do antykamery, i uwaa bacznie, by jakowej myki w tytuach nie zrobi. Nazwiska i tytuy obcych goci szeptali mu do ucha lub podsuwali na karteluszkach adiutanci. W pokojach krlewskich, w dugim rzdzie sal: prospektowej, rycerskiej, balowej toczno si robio od goci. Panie we wspaniaych toaletach iskrzcych si od zota i drogich kamieni, w pitrowych uczesaniach, panowie nie mniej barwni od pa, upudrowani, w perukach, wojskowi w mundurach najrozmaitszego kroju i koloru, wszystko poczynao si z wolna oywia, przelewa z sali do sali i hucze wesoym, rozbawionym zgiekiem. Suba roznosia na tacach sodycze i trunki. Gwar ucich nagle, gdy z ssiednich sal doszed odgos stukania laski marszakowskiej, oznaczajcy wejcie krla. Poprzedzany przez nadwornego marszaka, otoczony wit najwyszych dostojnikw Rzeczypospolitej, szed, rozstpujc si szeroko przed nim ulic, krl

Opracowanie edytorskie: Jawa48

16

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Stanisaw August. Wytworny tum chyli z obu stron gowy niby an zboa, a on szed w peni majestatu, lekkim skinieniem gowy odpowiadajc na korny ukon. Doszedszy do koca amfilady, zawrci i szed ju wolniej, tu i wdzie przystajc, witajc znajome twarze, podajc rk do pocaowania. Szeroka poprzednio ulica zwzia si znacznie. W pewnym momencie wzrok krla spocz na tgim, niemodym ju szlachcicu o zawiesistej minie, w bogatym staropolskim stroju. Ogorzaa cera zdradzaa jak bardzo gboko zakopan wie. Czy mnie oczy nie myl, czy im Jasinowski, podkomorzy ukowski? Tak jest, najjaniejszy panie. Jam jest. A jaka to sia wycigna waci ze wsi do Warszawy i jeszcze na bal do Zamku? Do Warszawy interesy, a na bal crka, najjaniejszy panie. To i crka jest? Pokae mi j wa, panie podkomorzy. Szlachcic zrobi p obrotu, wysuwajc przed siebie panienk dorodn, smuk, wysok. Biaa jej sukienka skromniejsza bya od innych, twarzyczka nie wyrniaa si urod, ale tyle byo wyrazu w niebieskich jasnych oczach, tyle wdziku w caej postaci, e mimo woli biegy ku niej spojrzenia z rnych stron. Teraz zwaszcza od chwili, kiedy na ni krl zwrci uwag, spojrze tych skrzyowao si od razu tyle, e dziewczyna, cho zna, e miaa i rezolutna, spona rumiecem, jak winia. Przypada do rki, ktr jej krl poda do pocaowania. Krl miociwie drug rk po gowie j pogaska i spyta: Jak ci na imi, dziecko? Krystyna, najjaniejszy panie. Pierwszy raz jeste na zamku? Pierwszy, wasza krlewska mo. Ze znajomych masz tu kogo?

Opracowanie edytorskie: Jawa48

17

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Poza ojcem dotychczas nikogo. A, to czekaje. Zaraz si tu postaramy, aby si nie nudzia. Nacki! Z grupy wojskowych oderwa si mody oficer i stan przed krlem. Suchaj no, starocicu rzek krl. Oddaj ci dzi na sub tej oto panience. Masz czuwa pilnie nad tym, aby si nie nudzia. Zreszt to kompatriotka waci, bo z Podlasia, a wa wszak z tamtych stron rodem. A waci, podkomorzy, prosz do mojej wity. Mam z waci do pogadania. Co wycie najlepszego z tym sejmikiem narobili... Krl ruszy dalej w obchd salonu, a starocic ranie sun na objcie nowej, zleconej mu przez krla suby. Wapanna z Podlasia? A wolno zapyta, z jakich stron? Z ukowskiego. Znam te strony, bo tam dzieckiem mieszkaem. Czy nie w Turowie? A tak, a skd wapanna o tym wiesz? Bom syszaa, jak krl jegomo wacine nazwisko mwi. A wapanna Turw znasz? Ba, czy go znam? Przecie tam mieszkam od dwunastu lat. Starocic a si zachwia z wraenia. To wapanna?... Krystyna Jasinowska do usug odrzeka panna, mruc figlarnie oczy. Crka Jzefa? Podkomorzego ukowskiego dodaa Krysia, uzupeniajc sw odpowied dziwnie wdzicznym skinieniem gowy. 18

Opracowanie edytorskie: Jawa48

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Dalibg, wapanno, a mnie zamroczyo. Wiesz, wapanna, co? Wyjdmy std, z tego toku i chodmy gdzie swobodniejszego miejsca poszuka. Przeszli przez sale, ale wszdzie jednako byo toczno. Dopiero sala balowa bya nieco luniejsza. Stanli pod cian w miejscu, gdzie nisza midzy kolumnami dawaa troch zaciszniejsze schronienie. Starocic podj przerwan rozmow. emy si te nigdy nie spotkali. Wapanna chyba pierwszy raz w Warszawie? Pierwszy, nie pierwszy, ale ojciec rzadko z domu wyjeda. Syszae wa, jako mu to krl powiedzia. Ale ecie to wy z ojcem na Podlasie nie zajrzeli! Nie bylicie chyba od czasu, jak mj ojciec od waszmocinego rodzica Turw kupi? A tak, ojciec by strasznie rozalony o te wybory. Nie chcia potem Podlasia wicej oglda. Ile to ju lat temu! Dwanacie. Tak, miaam wtedy sze. A ja dziesi. A c Turw, zmieni si bardzo? Nie wiem, jakim go wapan odjechae. Od czasu, jak ja go pamitam, nic si nie zmienio. Lip piorun zwali dwa lata temu. T na rodku dziedzica? Nie, t, co przy domu staa. Mao wtedy dom nie poszed, bo ju si kuchnia zaja. A w db na kocu ogrodu? Dziuple w nim byy dwie. Db stoi, ale o dziuplach, to nie wiedziaam, e tam s jakie. S, wapanno, s dwie: jedna nad drug. Tam wszystkie moje skarby chowaem. A stary Filip yje? yje, ale mu co nogi pokrcio, e ledwie chodzi. Na askawym chlebie jest.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

19

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Zagadali si. Omotali sobie wzajemnie serca bkitn przdz niezapomnianych, bo dziecinnych, wspomnie, zbudzili niezwyky wiat, ktry szed ku nim blady zrazu i przygasy, ale im bardziej si przyblia, tym bardziej ycia nabiera i zotych, tczowych, socem przetykanych barw. W pewnym momencie przerwa im gawd dwik zegara. Bi dugo, powczycie, spokojnie, nie zwaajc na gwar, jaki koo niego panowa. Moda para staa tu obok, ale spostrzega go dopiero, gdy si odezwa. Posuchaj, wapan, jak ten zegar cudownie bije. Aha, i jaki jest w ogle przeliczny. Ciekawym, jak on teraz godzin bije. Jak to jak? Dziesit. Nie, nie o to mi chodzi. Nie wiesz, wapanna, e kady zegar ma w swym pudle trojakie godziny, jasne, szare i czarne? Kade osobno uoone. Jakie chce, takie sobie dobiera, na kka nawija i mierzy ludziom, jednemu czarn, drugiemu jasn. Dugo wybiera, ma duo czasu do namysu. Jedni mwi, e ma wicej czarnych w zapasie, inni, e jasnych. Innym znowu zawsze wszystko szare na wiecie. Nie znaam tej bajki. No dobrze, a jak wicej ni jedna persona przy zegarze stoi, to jak wtedy godzin zegar nawija? W kopocie jest pewno. Ot, choby teraz. Chciaby waszmoci jasn nawin, a mnie szar. I c wtedy zrobi wapanowy zegar? Nie wiem, wapanno. Albo stanie, albo nam obojgu jak wspln godzin obmyli. Idzie, patrz, wapanna, idzie, nie stan! Starocic bez specjalnej intencji powiedzia sowa nam obojgu", ale dopiero gdy powiedzia, zmiarkowa, e to wyszo jako dziwnie. Panna Krystyna nic nie odpowiedziaa, jeno oczy powloky si jej bkitn mgiek. Starocic patrzy i nie wierzy. Mia zupenie wraenie, e patrzy nie w niebieskie oczy panny Krystyny, jeno na jaki lazurowy obok, ktry ronie, pynie ku niemu, ogarnia go i pogra. Kto wie, czy nasz bohater nie byby w nim w kocu uton ze szcztem, ale nagle z galerii sali balowej zwalia si

Opracowanie edytorskie: Jawa48

20

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

na nich, jak grom, rzsista ulewa dwikw. To orkiestra rozpoczynaa poloneza. Nacki poda Krysi rami i oboje ruszyli ku olbrzymiemu wowi par; zwijay si ju i rozwijay pod spryst batut krla, ktry dzi raczy sam prowadzi tace. Po polonezie przysza kolej na menueta, po menuecie na kontredans. Dziki kolegom starocica panna Krystyna nie spoczywaa ani chwili, a kiedy przy kolacji zasiedli ca kompani przy maym stoliku, bawili si tak, i pokadao si od miechu wszystko, zaczynajc od goci, a koczc na stoliku i krzesach. Potem porwano si znw do taca. A kiedy nad ranem pan podkomorzy odwozi crk do domu, skoro tylko kareta ruszya sprzed zamku, Krysia rzucia si ojcu na szyj z radosnym piskiem. Tatusiu! Tatusiu! Jaki ten bal by cudowny! I pitrzc wspomnienia bezadnie, jedno na drugim, pocza opowiada swe wraenia. Jedno tylko przemilczaa, mianowicie to, e ktregokolwiek wspomnienia dotkna, z kadego patrzyy na ni czarne, palce oczy starocica. I dziwna rzecz. Bo rwnoczenie starocic, wdrapujc si do siebie na grk, do subowej kwatery, jak na zamku zajmowa, na zakrcie schodw omal e z nich nie spad, tak mu oczy przesonia jaka bkitna mga. Rzecz tym dziwniejsza, e starocic pi mao, jako e na dworze krla Stanisawa Augusta trunkw, jak wiadomo, nigdy duo nie bywao.

Rozdzia II

BOGOSAWIESTWO
Nie miny dwa tygodnie po imieninowym balu krlewskim na zamku, kiedy zaczy kry guche, upiorne wieci. Straszliwe sowo wojna" zawiso na wszystkich ustach, zaciyo na wszystkich sercach.
Opracowanie edytorskie: Jawa48

21

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Byo ono tym cisze, e od lat dwudziestu Rzeczpospolita nie widziaa w swych granicach zbrojnego przelewu krwi, a prawdziwej wojny nie ogldaa ju od lat niemal stu. Byo tym cisze, e przychodzio w chwili, w ktrej Polska, zbudziwszy si z wiekowej niemocy, stawiaa pierwsze kroki o wasnych siach. Wysiek, z jakim Rzeczpospolita stawiaa te kroki, by najlepszym dowodem stanu wycieczenia, w jakim si znajdowaa. I w takiej to wanie chwili wali si na Polsk wie straszliwa. Buhakow, carski ambasador w Warszawie, dorczy 18 maja 1792 roku podkanclerzemu Chreptowiczowi zawiadomienie o wkroczeniu w granice Rzeczypospolitej korpusw rosyjskich. Do wojny nie bylimy zupenie przygotowani. Mimo wysikw ksicia Jzefa i Kociuszki onierz polski cofa si krok za krokiem. Nic dziwnego: nie czu za sob oparcia. Nie mg mu go da nard, przecierajcy dopiero oczy po wiekowym odrtwieniu, ani krl saby, zniewieciay, nie mogcy si zdoby nawet na gest przybycia do obozu tych, ktrzy walczyli o kraj, tych, ktrzy bronili jego upadajcej korony. A po tamtej stronie, pod oson carskich bagnetw sza hydra Targowicy". Po raz pierwszy w dziejach znaleli si Polacy po obu stronach wojny. Wojska obce rozdzieray kraj, Targowica rozdzieraa a do dna dusz polsk. Taka wojna dugo trwa nie moga. Uderzy w ni pierwszy grom: akces krla do Targowicy. Potem przyszy dalsze. Poczo si wali w gruzy wszystko. A przyszo najstraszniejsze Grodno. Zym mocom, ktre sprzysigy si na zgub Polski, mao byo tego, e rozrywajc ywe nasze ciao, signy a po trzewia, a po serce kraju. Zalepione nienawici do swej ofiary zaday one, by polski sejm sam dobrowolnie uchwali na siebie i na kraj wyrok zagady. Szatana trzeba byo chyba, by tak myl piekieln podsun. I pomyle, e znalaz si taki sejm, ktry nie zaprotestowa, kiedy marszaek sejmu czyta punkty ustawy rozbiorowej, e znalaz si taki marszaek, ktremu przez polskie gardo przesza lektura podobnego aktu, e znalaz si wreszcie polski pose zwa si, niechaj mu haba bdzie

Opracowanie edytorskie: Jawa48

22

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

wiekuista, Jzef Ankwicz ktry, gdy izba milczeniem przyja to czytanie, odway si na zrobienie uwagi, e milczenie to znak zgody i potwierdzenia. I nie byo pioruna, ktry by pad z jasnego nieba i zabi Ankwicza, marszaka i cay ten straszliwy sejm. Pioruna nie byo, ale bliska ju bya chwila, w ktrej miaa si przebra cierpliwo narodu polskiego. Przebraa si miara haby. Pastwo polskie kado si do grobu, ale jednoczenie z gbin, od korzeni narodu szy nowe siy, by w swe krzepkie, zmartwychwstajce rce pochwyci gasnce imi Polski i chylcy si sztandar narodowy.

A nasz zegar... Zegar sta po staremu na zamku i z dostojnego swego miejsca w sali balowej odmierza krlowi, miastu i krajowi nieskoczony raniec godzin. Godziny te byy coraz czarniejsze. Nad Polsk zapada noc. Zegar, by moe, zdawa sobie z tego spraw. A przy tym byo mu le w sali balowej. Sala bya pikna, ale pusta i gucha. Wiao od niej chodem, nie tylko w przenoni, zwaszcza w dugie, zimowe noce. Jego wasne kroki dudniy wrd ciszy niesamowicie gono i obco. Echa swego bicia sam si zrazu ba, tak dugo tuao si ono po bezmiarach sali, koca sobie znale nie mogc. Z lokajami dworskimi by w otwartej wojnie. aden z nich po ludzku si z nim nie obszed, traktowali go jak zwyky grat. Co go si naszturchali przy nakrcaniu. Kiedy, taki drab tak go pchn, e go o may wos nie przewrci razem ze stolikiem. Zegar zyma si tylko i zgrzyta, ale nic nawet powiedzie im nie mg. Zreszt gadaj tu z takim. Par razy widzia przechodzcego przez sal krla. Stanisaw August wyglda po prostu strasznie, a za kadym razem, cho zdawao si to ju niemoliwe gorzej. Twarz szara, znkana, schostana upokorzeniami, ktrych nie szczdzi krlowi ju teraz nikt, ni wielki, ni may. Kiedy krl, przechodzc bliej koo zegara, rzuci na okiem. I znw, jak owego pierwszego dnia, zabysy w zapadnitych, zgaszonych
Opracowanie edytorskie: Jawa48

23

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

oczach cieplejsze byski. Zegar skupi si i ca si przyku do siebie to szare, zmczone, jakby kurzem przysypane spojrzenie. Krl zatrzyma si dusz chwil, umiechn si i skinwszy na przechodzcego lokaja, poleci mu zabra zegar do gabinetu. Odtd zaczy si dla zegara szczliwe dni. W przeciwstawieniu do wspaniaej, ale nud, chodem i pustk wiejcej sali balowej, byo tu zacisznie, dobrze i mio. Meble byy proste, ale ile wykwintu i wdziku byo w tej prostocie. Zegar sta na kominku, tu obok krlewskiego fotela, tak e krl gow dotyka niemal postumentu i muska go czasem peruk lub wymykajcym si spod niej biaym kosmykiem wosw. Czasem zasypia siwy krl, zmorzony jednostajn koysank zegara, czasem wieczorem przychodzi stary Naruch, czyli biskup Naruszewicz, na gawd, ktra cigna si wtedy godzinami. Kiedy zameldowano krlowi Nackiego. Pro, pro szarpn si krl niecierpliwie. Po chwili zabrzczay ostrogi i z marsowym chrzstem i brzkiem wszed do gabinetu krlewskiego oficer. Dawnego pazika i adiutanta krlewskiego trudno byo w nim pozna. Twarz spalona na socu i wiatrach nosia rzeb trudw i niewywczasw obozowych, posta zmniaa i okrzepa, ruchy stay si mniej mikkie. Zna byo, e cho moe i nie zapomnia taczy gawota i menueta, to jednak gonic za kozakami po stepach Ukrainy nauczy si i innych tacw. Oficer sta wci w progu, salutujc. Chode tu, sid woa zniecierpliwiony krl. Starocic podbieg do fotela i przypad do rki krlewskiej.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

24

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Krl, ktry swego dawnego pazika jak syna kocha, cisn go serdecznie za gow. Kazik! Bywaj, chopcze. Siadaj. Tyle czasu si nie widzielimy. Mw, co porabia. Wiemy, e na wojnie bywa i dobrze pono stawa. Mokronowski nam o tym powiada, a i inni take. Gdziee to teraz? W Lublinie garnizonem stoj, najjaniejszy panie, z kompani fizyliersk regimentu Dziayskich, ktr komenderuj. Co? Taki mody i jue kompani dosta? Kiedy? Za co? Nic nie wiedzielimy. Za Zielece. Za atak na jegrw jekatierynosawskich, ktrych genera Miaszewicz na nas prowadzi. Wszystkich oficerw nam wtedy wybili, ja jeden tylko w kompanii zostaem, to mi j dali potem. e to jakiej rany nie oberwa? Oberwaem, najjaniejszy panie, ale pniej. Pod Dubienk mi granat pk pod samymi nogami. Cud mnie wtedy jakowy od mierci uchroni, ale schorowaem si rzetelnie. Blisko p roku w lazarecie leaem, a potem jeszcze w domu. Nie zna po tobie tej rany, chopcze. Po modym wszystko zawsze spynie. A serca ci tam kto nie postrzeli? Starocic na ca odpowied westchn z cicha. Eje, kochasiu, wzdychasz jako. Przyznaj si. To nie taka zbrodnia. Kt to jest? Wasza krlewska mo sam rk do tego przyoye. Na balu w zeszym roku raczye mnie, najjaniejszy panie, odkomenderowa do niej na sub i ju na tej subie zostaem i innej nie chc zna. Podkomorzanka ukowska. Jasinowska? Tak. Krystyna. Z Turowa w ukowskiem. No i c, deklarowae si? Powiadaj.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

25

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Tak jest, wasza krlewska mo. No i...? Przyjtym. Kiedy lub? W styczniu, najjaniejszy panie. Uu, czemu tak zwlekacie? Bo Krysia miaa babk, ktr oni tam wszyscy w rodzinie okrutnie miowali i za wit mieli. Zmaro si staruszce w zimie i chc rok aoby po niej odprawi. Ale ten Turw, to mi si jako majaczy, e on wasz by. Tak, najjaniejszy panie. Ojciec mj go Jasinowskim sprzeda i wyprowadzi si w Sandomierskie. Ja si w tym Turowie urodziem i dziecistwom tam spdzi. A panna ma rodzestwo? Nie, jedynaczka. No, to si dobrze skada, wrcisz do rodzinnego gniazda. Ano. Jak Bg da.

Wesele odbyo si w Warszawie w zapowiedzianym terminie w styczniu 1794 roku, cicho i skromnie, w obecnoci tylko najbliszej rodziny. Miao si odby w Turowie, ale przez Turw przesza burza w postaci najazdu targowickich dygnitarzy, ktrym pan Jasinowski, jako zwolennik Konstytucji 3 Maja, by sol w oku. Naszli go tedy w jego gniedzie, majc dla pewnoci przy boku oddzia carskich dragonw, a gdy stary szlachcic przystpienia do Targowicy odmwi, poturbowali go i uwizili. Cho puszczono go po paru dniach, nie bardzo mia do czego wraca. W Turowie po dragoskiej wizycie zostay puste niemal ciany, matk ciko chor z alteracji odwioza Krysia do ssiadw.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

26

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Przy tym czasy szy jakie dziwne, niesamowite, niby spokojne, bo cisza trwaa i w stolicy, i w kraju, ale duszno byo i parno. Pioruny wisiay w powietrzu. Od czasu do czasu zryway si guche wieci i w mgnieniu oka obiegay cay kraj, powtarzane szeptem z ucha do ucha. ... Wiecie, Kociuszko by w Krakowie. W przebraniu przekrad si przez Austriakw z Podgrza... ... Mwi, e Cichockiego puk rozpucili. Moja pani, tam mj siostrzan suy... ... Syszelicie? Dziayski aresztowany. Boe! Boe! Co to bdzie... ... Czy to prawda, e Kociuszko do Woch wyjecha?... Warszawa bya jak na wulkanie. W takich czasach trudno byo o spokojn gow do zabawy i wesela. Jedni targowiczanie szaleli po staremu, a i to nie wszyscy, bo co uczciwszy miarkowa zaczyna, e go obaamucono, a widzc, e kraj wali si w przepa, ktr on sam kopa pomaga, popada w rozpacz. Niejedna gowa osiwiaa w te straszliwe miesice. Nie, nie byy to czasy na sprawianie hucznych weselisk. U karmelitw na Krakowskim Przedmieciu przy bocznym otarzu pobogosawi ksidz mod par. Na lub zbiego si p regimentu, tak e od kranych rabatw, ktrych peny by cay koci, a una bia ku otarzowi. Wprost ze lubu pojechali pastwo modzi na zamek do krla, ktry wyranie to porucznikowi nakaza. liczny to by obrazek, gdy przez sale zamkowe sza promieniejca szczciem i urod moda para. Przechodzc przez sal balow, Krysia zerkna w kt, w ktrym odbya si ich pierwsza rozmowa. Patrz, Kazik, nie ma naszego zegara. Pamitasz go? Zobaczysz go w gabinecie krla. Stoi na kominku.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

27

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Zatrzymali si chwil przed drzwiami, bo kamerdyner poszed ich zameldowa. Krysia chwycia ma za rk. Boisz si, Kry? Nie, ale mi tak jako dziwnie. To on nas przecie jak w korcu maku wyszuka i dobra. A on. Niech mu Bg da zdrowie. Drzwi rozwary si nagle. Znaleli si przed krlem. Przyklkli przed nim, a on, pooywszy im rce na gowach, mwi drcym nieco, cichym, bardzo serdecznym gosem: Dzieci kochane! Mgby by, Kaziku, moim synem i bye nim, bo mi wicej przywizania okaza, ni niejeden dworak, co schlebia, pkim go mia czym paci. Ciebie, Krysiu, nie znam, ale wiem, z jakiego gniazda pochodzisz. Soce w herbie nosisz, bde nim dla caego waszego domu. Bogosawi wam i szczcie wr. Wstacie, dzieci. Zatrzymywa was tu u siebie nie bd, tylko jeszcze chc, ebycie przyjli od starego krla na podarunek lubny ten oto zegar, co tu stoi na kominku. Chod no, moci starocicu, przeczytaj on maksym, co j wam kazaem wyry na postumencie. O tutaj! doda krl, wskazujc palcem na wsk listewk brzow, opasujc doem marmurow podstaw zegara. Pan Kazimierz czyta z wolna. A na owo wymylne instrumentum nie spoglday, a i biaogowie Twey spoziera nie dozwalay, bo wam wanie yczym, abycie szczcia godzin nie rachowali, ale ie brali bez miary.1 Jaka to liczna wrba! zakrzykna Krysia, przypadajc ponownie do rk krlewskich. Nie trzeba, nie trzeba broni si krl. Gdy si wrba speni, to mi podzikujecie, jeli doyj. A teraz jeszcze jedno. Tu masz, Kaziku, skrypt zapiecztowany, gdyby ci kiedy bieda przycisna, rozpiecztuj go, ale pamitaj: to tylko na czarn godzin, wczeniej nie pozwalam. Zegar wam wtedy pomoe. Zapamitaj dobrze. No, a teraz do
1

Autentyczny napis, pira Jerzego Wewirskiego, umieszczony na pewnym zegarze, stanowicym prezent lubny.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

28

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

domu na wesele. Bywajcie! A wiedzcie, e w yciu trzy rzeczy s najwaniejsze pierwsze: kochanie, drugie, kochanie, a trzecie? Kochanie odparli razem pastwo Naccy. Tak, dzieci. Idcie z Bogiem. Szczcie wam wr

Opracowanie edytorskie: Jawa48

29

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Rozdzia III

ZGUBIONY SKRYPT
Jak rozwiegotana jaskka spada na Warszaw w niedziel, dnia 6 kwietnia 1794 roku radosna wie o tym, e podobno Naczelnik pobi Moskali. Kto? Co? Jak? No, Naczelnik. Kociuszko? Pobi Moskali? Tak. Pod Racawicami. Gdzie? Pod Racawicami. To gdzie niedaleko Krakowa. Et, bajki. Przecie tam stoj korpusy Tormasowa i Denisowa. Tormasow pono zniesion, Denisow cofa si na eb na szyj. To nie moe by. Brednie jakowe asan powtarzasz. Warszawa po prostu osupiaa. Grom pad przed poudniem w porze, kiedy koczyy si naboestwa po kocioach, a tumy wylgay na zalane socem ulice. Wie przeleciaa po nich z byskawiczn szybkoci, wdara si do domw, obiega wszystkie zakamarki od piwnic do poddaszy, wtargna do oprniajcych si kociow, do paacw, do zamku krlewskiego, do siedziby wszechmocnego ambasadora na ulicy Miodowej, wrcia z nowymi tumami na ulic i pyna rozpiewana i radosna w rozedrganym od wiosennego soca powietrzu. Przewanie zreszt przyjmowano t wie z niedowierzaniem. Zwycistwo polskiego ora? Miaa Polska czas odwykn od takich sw. Nie syszano w Polsce o zwycistwie od stu lat z gr, od wiedeskiej potrzeby, od krla Jana III. I jeszcze nad kim, ale nad wojskami imperatorowej, przed ktr dray armie i narody dwch czci wiata.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

30

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Tote od razu uwierzya w radosn wie tylko modzie, ta sama modzie, ktra tydzie przedtem pierwsza uwierzya w podobn wiadomo o przysidze Naczelnika na rynku krakowskim. Ju nawet ten i w modzik piosenk po cichu podchwytywa, co si w obozie Kociuszki urodzia, i z Wis do Warszawy zdya dopyn: Ja krakowiak, ty krakowiak, I co z tego bdzie, Jeli obaj bdziem siedzie, Jak kura na grzdzie. Zem krakowiak i krakowskiej Darmo nie jem kase, Chodwa ino, spytajwa si, Kaj te ziemie nase. Kaj Mazowse, kaj Kujawy, Kaj ziemia prosowska? Kaj ta. Litwa, Ukraina, I ta caa Polska? I ty Maciek zle zza pieca, Zdejm kos z opak, Na storc nastaw na Moskala, Pocignij osek. A poniektry ju j pgosem przerabia na: Ja warszawiak, ty warszawiak... Po poudniu, kiedy nowe wieci potwierdziy pierwsz, pocz wierzy w nie lud warszawski. Coraz gciej zbieray si zacietrzewione gromadki mieszczan, rozprawiajc gono o tym, co zaszo, mimo e na miecie pokazay si patrole i cae roje podejrzanych figur zaczy kry po ulicach. Chwilami tylko usta milky, zaciskay si pici, a ze cinitych zbw dobywao si zduszone: Niedoczekanie wasze! Pod wieczr uwierzyy i paace, jedne ze cinitym sercem i biaym strachem na twarzach, inne z radosnym upojeniem. Na spienionym koniu przypad do ambasadorskiego paacu na Miodowej kurier w dragoskim uniformie. Nie zaraz odway si dyurny oficer zanie jego ekscelencji generaowi Igelstrmowi przywiezione przez
Opracowanie edytorskie: Jawa48

31

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

kuriera depesze. Kiedy je wreszcie zanis, zapanowaa w gabinecie ambasadora chwila guchej ciszy, potem oficer wypad z gabinetu czerwony jak burak, a za nim poprzez otwarte drzwi popyn na wytworne ambasadorskie salony potok karczemnych przeklestw i urga. Igelstrm uwierzy.

Krysia nie bya tego dnia w kociele. Porucznik wpad jak burza do mieszkania. Krysiu woa ju w sieni. Naczelnik... Krysia rzucia si ku niemu i rk zatkaa mu usta. Wiem, Kazik, wiem, ale nie krzycz. Jest tu u nas ten ysy, wiesz, ten, co si tak po wosku nazywa. Czeka na ciebie mwia przyciszonym gosem. Pan Kazimierz zmarszczy czoo. Kto? Cassini? O to, to, zdaje si, e on si tak nazywa. Nie moga go zby? Czeg on chce? Mylisz, e wiem? Upar si, e chce czeka na ciebie. Nie cierpi tego umizgusa. Niedobrze mu z oczu patrzy. Gdzie on jest? W salonie. Pan Kazimierz ruszy niecierpliwie w kierunku salonu. Nie byo tam nikogo. Nacki po cichu skierowa si ku drzwiom ssiadujcego z salonem gabinetu. Znalazszy si przy drzwiach, szybkim ruchem otworzy je na ocie. Przeczucie nie omylio go. Nad jego biurkiem nachylony sta may, ysy czowieczek w tabaczkowym ni to fraczku, ni to kubraczku i szpera w lecych na biurku papierach. Na odgos otwierajcych si drzwi, odskoczy 32

Opracowanie edytorskie: Jawa48

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

jak oparzony, i nie dajc Nackiemu przyj do sowa i witajc go przesadnie unionym ukonem, zala go potokiem sw. Najniszy suga janie wielmonego pana. Dawno nie miaem szczcia oglda dostojnego oblicza waszej mioci. Przychodz tu w misji nader delikatnej. Pani kasztelanowa sieradzka obligowaa mnie... Moci panie Cassini przeci Nacki ostro ten potok wymowy. Co znaczy ta rewizja w moim gabinecie? Kto waci upowani do bobrowania w cudzych papierach? Mimo ostrego, energicznego tonu, jakim mwi Nacki, gitki may czeczek nie zdawa si by stropiony. Z przesadn afektacj, wznisszy rce do gry, zawoa: Rewizja! Ach, c za sowo? Jake bolenie rani mi uszy. Zobaczyem ksiki na stole, a e ksiki to moja pasja, wic nie mogem sobie odmwi, eby do nich nie zajrze. Nieche janie pan przekona si raczy. Wanie Myszeid" ksidza biskupa warmiskiego Krasickiego przegldaem, kiedy wasza mio wszed do pokoju. Wielki talent Opatrzno ksidzu biskupowi daa, wielki talent... No, ju ja zawsze radz waci studiowa literatur nie na moim biurku odpar zimno Nacki, mierzc nieproszonego gocia ostrym jak stal spojrzeniem. Prosz do salonu. Wic ostatecznie czego wa chcesz? spyta szorstko, kiedy przeszli do salonu. Go nie bawi dugo. Po chwili wyprowadzi go ju Nacki do sieni. Czego on chcia? spytaa Krysia, ledwie si za nim drzwi zamkny. At, zawracanie gowy. Jakie bilety na wosk oper. To tylko pozr by, eby si do mieszkania dosta. A szpiegun przeklty doda ciszej. Wiedzia on, czego szuka, i eby by znalaz, byby mg inaczej ze mn porozmawia, tylko nie tutaj, ale w Igelstrmowskich kazamatach mwi ju szeptem prawie. Ale niedoczekanie jego. Schowaem dobrze,

Opracowanie edytorskie: Jawa48

33

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

pod zegar. Pies by nie wywszy. Ale co tam, pal go kaci. Skd ty, Kry, wiesz o Naczelniku? Starocina tu bya zaraz rano. Naplotkowaa mi nowin cay worek i poleciaa wiatami, jak to ona. Wic to rzeczywicie prawda, Kazik, e nasi bij? Zdaje si, e prawda. Cho to nie do wiary zupenie. Z kosami na armaty! Imaginuj sobie. Zwyciyli. No, to ani chybi i tu bdzie ruch. Mylisz, e si Warszawa ruszy? Jestem tak pewien, jak tego, e tu stoj w tej chwili. Ju mnie moje gemajny na ulicy zaczepiaj i pytaj: kiedy? Nie uwierzysz, jakie to bractwo rozarte na cara. Kazik, ale ty masz dziur na okciu. Z kime ty ju wojowa? Z gwodziem w bramie. Daj mi, kochanie, drugi mundur, bo musz wyj zaraz, a tak si na ulicy nie sposb pokaza. Ba, kiedy go wczoraj Maciek zanis do Piskorskiego, eby ten konierz poprawi, co ci uciska. Masz babo placek! W czyme ja pjd? Chyba wezm galowy. Pan Kazimierz poszed si przebra. ona, podajc mu mundur, zapytaa: Co to wa robi, jake ostatni raz ten mundur nosi? Nacki spojrza w rozemiane oczy, potem na mundur. Zrazu nie mg zmiarkowa, o co onie chodzi. Wreszcie zrozumia, gb ustroi w ponury wyraz i rzecze: Gupstwom kapitalne zrobi. Wolno swoj kawalersk sprzedaem, kajdany zote maeskie wdzia sobie pozwoliem. W tym mundurze. wiadek klski. Ju ci one zaciyy, te kajdany? A ty brzydalu. A moe chcesz rewolucj zrobi? Teraz wszyscy rewolucj robi. Sprbuj! Tylko uprzedzam, e ze mn trudniejsza bdzie sprawa ni z Igelstrmem.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

34

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

No, no, nie przechwalaj si. A nu bym si naprawd zbuntowa? Brzydki jeste. Pocauj na przeprosiny. Pan Kazimierz wyj z kieszeni chusteczk i powiewajc ni, rzek: Wywieszam bia chorgiew. Pocauj!

Szybko zbieg ze schodw i wyszed na zalan socem ulic. Dopinajc obcisy paszcz, poczu, e mu jaki papier zachrzci w zanadrzu. Sign do bocznej kieszeni munduru i wyj opiecztowan du wojskow pieczci list. List by zaadresowany do niego. Stan i oglda w list, nie mogc sobie na razie zda sprawy z tego, co zawiera i skd si wzi w kieszeni. Ju mia go otworzy, gdy nagle przypomnia sobie, e jest to w skrypt, ktry trzy miesice temu dosta od krla wraz z zegarem. List powdrowa z powrotem do kieszeni, a Nacki ruszy szparkim krokiem w stron Starego Miasta. Gdyby si pan Kazimierz nie by tak zaj owym listem, byby dostrzeg po drugiej stronie ulicy dwch ludzi rozmawiajcych. Jeden by niemal o gow wyszy od drugiego, z twarz straszliwie pooran przez osp. Na widok Nackiego odskoczyli od siebie i dziobaty puci si pdem w stron Krakowskiego Przedmiecia. Niszy wrs dosownie w cian. Nacki, przeszedszy kilkadziesit krokw, wszed do balwierza. Jego anio str przywarowa w bramie ssiedniego domu.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

35

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Tymczasem dziobaty drgal dobiega ju do maej izdebki w oficynie paacu Radziwiowskiego. Na starym, wywiechtanym fotelu siedzia tam Cassini. Na odgos popiesznych krokw w korytarzu zerwa si, by otworzy drzwi. Wyszed? Wyszed, wielmony panie odpar zdyszanym gosem olbrzym. Sam? Sam. Jak miarkujesz? Dokd? Skrci z domu w prawo, ku Marywilowi.2 Idzie za nim Dominik. Pismo jakowe mia w rkach, gdy wychodzi z domu. Widzi mi si, e opiecztowane. Agentowi zabysy mae, latajce oczka. Wane rzeczy prawisz. Pismo? Opiecztowane? Co z nim zrobi? Wsadzi w zanadrze. No dobrze, a jake ty ich, Pietrek, odszukasz? Oni ju moe daleko odeszli! Pietrek zamia si jakim koskim chichotem i rzek: Niech si wielmony pan nie boi, on nam si nie wymknie. Umwilimy si z Dominikiem, e mi bdzie lubryk na rogach znaki robi, ebym wiedzia, gdzie za nim i. Cassini zamyli si chwil. Suchaj, Pietrek, trzeba duchem tego ptaszka przyapa i ten skrypt opiecztowany mu odebra. Jak to zrobi, to ju wasza rzecz, bylebym ja pismo mia. Krzywdy mu nie robi, bo by za duo krzyku byo. Bd si stara i za wami, gdybycie mnie zgubili, szukajcie mnie tutaj.
2

Wielka hala targowa, pooona mniej wicej w tym miejscu, gdzie dzi mieci si Teatr Narodowy.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

36

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Z Radziwiowskiego paacu na Ossolisk par krokw, w mig tedy przeszli w Wierzbow. Nagle Cassini, ktry nie spuszcza oczu z grujcego nad wszystkimi Pietrka, ujrza, e drgal stan jak wryty. Podszed wic ku niemu. Pietrek oczyma pokaza na Dominika, warujcego pod bram domu. Caa godna trjka znieruchomiaa, jeno kady inaczej. Dominik, zdawao si, drzema wsunity w zagbienie muru. Pietrek gapi si na karet, ktr kilku pajukw wytaczao wanie z pobliskich staj en Saskiego paacu, Cassini czyta jaki zadrukowany karteluszek, przylepiony na murze. Nagle drgnli wszyscy trzej. Nacki ukaza si w drzwiach razury i ruszy ranym krokiem w stron ulicy Senatorskiej. Nie dochodzc do Marywilu, skrci w zauek, czcy ulic Wierzbow z Trback. Cassini umiechn si i zatar rce, kiedy zobaczy, e w zauku nie byo ywego ducha i e zwierzyna sama lezie w potrzask. Mrugn na Pietrka. Ten schyli si i z lecej obok kupy piasku zaczerpn pen gar. Potem przypieszy kroku, zrwna si z oficerem i w chwili, gdy ju go mia mija, obrci si nagle ku niemu i rzuci trzyman gar piachu prosto w oczy Nackiemu, rwnoczenie za cika apa spada na praw rk porucznika i wykrcia j tak, e a w stawach zatrzeszczao. Dominik czeka tylko na to i z wpraw urodzonego rzezimieszka j obszukiwa kieszenie munduru. Trafiwszy na kopert z woskow pieczci, da znak Pietrkowi i obaj odskoczyli od swej ofiary, puszczajc si pdem w stron ulicy Wierzbowej i oczekujcego na nich konsyliarza. Wszystko to odbyo si dosownie w cigu paru sekund, tak e napadnity krzykn nawet nie zdy, gdy ju koo niego nie byo nikogo. Z trudem przetar oczy i wycign obola rk, ale przekonawszy si, e mu si nic nie stao, ruszy dalej. Na Trbackiej, udajc, e poprawia sobie but, obmaca nieznacznie cholew, a gdy zaszelecio pod ni, umiechn si zwycisko. Dobrze, e portfel zostawiem w domu pomyla. Byby przepad. Ciekawa rzecz, czy to zwyke rzezimieszki, czy imci Cassiniowa kompania. Skrypt krlewski mi otry zabray. Obowili si. Duo im z tego przyjdzie. Trzeba bdzie krla jegomoci o duplikat prosi.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

37

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Cassini rce chciwie wycign po szar kopert, z ktr Dominik do niego przybieg. Rzuci na ni okiem i nie otwierajc, schowa do kieszeni. Zastanowiy go pieczcie. Co moga robi na spiskowym dokumencie piecz krlewska? Ruszy w stron domu, nie chcc czyta znalezionego pisma na ulicy, ale wtpliwoci ogarniay go coraz silniejsze. Albo to jest dowd naleenia krla do spisku i w takim razie, cho to nie jest to, czego szuka, to jednak dokument jest pierwszej wagi rozmyla Woch i trzos peen zota przemkn przed zmruonymi jego oczyma. Albo, jeeli to jest zwyke pismo, to wtedy adna historia! Caa impreza na nic. Dominik! Czy obszukae dobrze wszystkie kieszenie? Wszystkie, wielmony panie. Nie byo niczego innego tylko ona koperta? Nie, nic nie byo. Cassini wszed do bramy i wycignwszy pismo, rozpiecztowa kopert. Arkusik papieru, ktry w niej tkwi, by tylko w poowie zapisanym duym, niezgrabnym, bardzo nieczytelnym pismem. Konsyliarz przypad chciwie do tekstu oczyma i przebieg go w mgnieniu oka, ale w miar, jak czyta, ogarniaa go niewypowiedziana wcieko. Przez chwil u j w sobie, wreszcie wybuchn. Sprynki, listewki, zegar, a ja stary osio daem si tak wyprowadzi w pole i to takiemu smykowi! Niech go wszyscy diabli wezm! Wypad z bramy i z furi doskoczy do swoich ludzi, ktrzy zatrzymali si, czekajc na niego. Bawany! To nie to, co trzeba. Nie obszukalicie go, jak naley, on musia mie jeszcze inne papiery przy sobie. Nie mia, wielmony panie. Jeli mwi, e mia, to mia, a ty, ole, milcz i nie sprzeciwiaj si. Goni mi go! Cho teraz to ju na nic. Bydlta! eby tak okazj zmarnowa! Ruszaj jeden z drugim, bo ze suby przepdz!

Opracowanie edytorskie: Jawa48

38

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Wielmony panie prbowa go mitygowa Dominik. Dy ja dobrze patrzyem. Ja wpraw mam... Milcz, bawanie sycza ciszonym ju gosem may czowieczek, widzc, e awantura zaczyna gromadzi ciekawych. Poszli won! A wy tu czego?! krzykn na gapiw. Ruszy ku domowi, wymachujc rkami z wielkiej alteracji. Trzos ze zotem robi si coraz mniejszy, coraz lejszy, a w kocu rozpyn si w powietrzu. Cassini, spojrzawszy na kopert z listem, ktr wci jeszcze trzyma w rku, prasn ni o ziemi.

W chwil pniej przechodzia tamtdy kobieta z chopcem, moe dziesiciolatkiem. Chopiec zobaczy lec na ziemi kopert, podnis j i zacz oglda. Jaku, chod! woaa matka. Pno ju. Obiad na nas czeka. Zaraz, mamusieko. Patrz, co znalazem, jakie pismo, piecz... Co to jest, mamu? Nie wiem, synku. We to z sob, obejrzymy w domu. Chod! Chod prdko! Malec schowa kopert do kieszeni paszczyka. Ruszyli w dalsz drog. Z Krakowskiego przez Miodow dostali si na Dug i tu weszli do jednego z domw. Na drzwiach, do ktrych zastukali, wisiaa tabliczka: Karol Lelewel. Tatusiu, niech tatu patrzy, co ja znalazem woa may ju od progu. Koperta z tak du pieczci, w rodku list. Niech mi to tatu przeczyta, bo bardzo niewyranie napisane. Dobrze, synku, ale po obiedzie, bo ju zupa stygnie. Spnilicie si, a my wszyscy godni.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

39

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

May Ja, jak w skrceniu zwano Joachimka Lelewela, nie mg dosiedzie do koca obiadu, dopiero legumina pozwolia mu zapomnie o skarbie, jaki mia. Przypomnia mu o nim ojciec. No, poka ten szparga, ktry znalaze. Ja podbieg do przedpokoju i przynis ojcu szar kopert. Pan Karol Lelewel, urzdnik w Komisji Edukacyjnej, zna si na papierach i na pieczciach dobrze. Ledwie spojrza na piecz, zdziwienie odbio si na jego twarzy. Piecz krlewska? A to co? Do kogo to? Zacz si przyglda adresowi, ale z nazwiska adresata zostao tylko imi Kazimierz i litera N, reszta bya wyszarpnita, widocznie przy rozpiecztowywaniu listu. Pan Lelewel jeszcze raz przyjrza si pieczci i ostronie, eby jej nie naruszy, wyj ze rodka zoony w czworo arkusik. Ale hieroglify! zakrzykn. Na... na... nastawi zegar. Jaki zegar? Na go... go... chyba godzin. Tak, godzin. Gdy zegar... zacz gono czyta, a raczej sylabizowa trudne do odcyfrowania gryzmoy Zaraz, kto to pisze? Spojrza w d na podpis. Zmarszczy brwi. S.A.R. Czyby? Nie do wiary! S.A.R. Stanislaus Augustus Rex. Autograf krlewski. Jasiu! Gdzie ty to znalaz? Na Krakowskim, koo domu Gerlacha, na wprost Ossoliskiej odpara za syna matka. Niepojte, niepojte. To jest najwyraniej autograf i sygnatura krlewska. Zaraz, czekaje, o czyme tu mowa? Pan Karol zagbi si w czytaniu. Ja wpatrzony w ojca a wypiekw dosta. Trwao to dusz chwil, wreszcie ojciec odj pismo od oczu. I na nim te zna byo wzruszenie. Ja nic nie rozumiem. Tu tkwi dziwna tajemnica. Jaki skarb ukryty zdaje si w zegarze i w pimie jest chyba mowa o tym, jak go ze skrytki wydoby. Tylko gdzie tego zegara szuka? Jasiu, przynie no, synku, z mego biurka lup, kawaek papieru i owek. Sprbujemy to przepisa ludzkimi znakami, bo tych gryzmow odczyta nie sposb.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

40

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Po chwili dyktowa pan Karol Lelewel synowi drcym nieco gosem: Nastawi zegar na godzin, na godzin...

Porucznik Nacki skrca wanie z Rynku w ulic Jezuick. Pogwizdywa sobie wesoo. Oko jeno raz po raz pociera, bo mu co w nim zawadzao.

Rozdzia IV

SOBOWTR
Spiskowe obrady w dawnym kolegium jezuickim, na ktre pieszy porucznik Nacki, odbyway si burzliwie. Zaczyna, czy nie zaczyna? Modsi, gortsi parli do wybuchu, rozwaniejsi radzili czeka na Kociuszk, a zwok wyzyska dla lepszego przygotowania rewolucji. Tak woa zaperzony, z roziskrzonymi oczyma ksidz Meyer czeka! Zwaszcza po dzisiejszych nowinach. Czeka a nas imci ambasador, jak ryby z saka po jednemu powyjmuje. Czeka, a ostatni kompani rozbroj, a rekruta do moskiewskiego wojska zapdz. Czeka, a nam arsena sprzed nosa sprztn. Zreszt radcie sobie, uchwalajcie, co chcecie, moci panowie Rada, miasto zrobi samo bez was. Ja ju moich ludzi w aden sposb powstrzyma nie mog. Jeszcze si tego doczekamy, e nas zdrajcami ogosz! Zaczyna! Zaczyna! Zaczyna! Co innego, wielebny ksie, by zdrajc okrzyknitym, a co innego zdrajc by czy zosta replikowa ktry z rajcw miejskich. Wolej bym si na wet opinii ludzkiej narazi, ni bym mia spraw przez jej nieopatrzne rozpoczcie zgubi. Wacie krzyczycie: zaczyna! A gdzie bro, ksie dobrodzieju? Z goymi rkami na armaty nie pjdziemy. A jak w Paryu szli popar ksidza Meyera rozczerwieniony Konopka.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

41

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

No, ju z Paryem wa nie wyjedaj. Wiemy wszyscy, jakie to tam rzdy. Jeszcze nie wiemy, ale si moe dowiemy niedugo, gdy si u nas takie zaprowadzi. Moci panowie, zgoda agodzi powanym, miym gosem pan Kapostas, bankier, ktry przewodniczy dzisiejszemu zgromadzeniu. Zebralimy si nie na swary, ale na obrady. Ja was pogodz, panowie. Okrelmy termin powstania, dajmy na to, za dwa tygodnie. Najwiksi zelanci3 uspokoj si, gdy bd wiedzieli, e termin wyznaczony. A jednoczenie wylijmy kogo do Naczelnika z zawiadomieniem o tym terminie. Bdzie mg, to zdy nam na pomoc, nie zdy ha, bdziemy prbowali sami da sobie rad. Na sali rozlegy si krzyki aprobaty. Zgoda, dobrze mwi, wysa do Kociuszki. Ale oznaczy termin! Oznaczy! Oznaczy! Wic kiedy? Deklaruj si za zdaniem imci pana Kapostasa przemwi milczcy dotd mistrz szewski, pan Jan Kiliski. Dwa tygodnie. Wypada na Wielki Tydzie. Dzie ustalimy pniej. Mona by w ostatnich dniach postu. A do Kociuszki kogo wylemy? Najlepiej by byo kogo z wojskowych. Jeli urlop z puku dostan, mog jecha choby i dzi odezwa si Nacki. Doskonale. onierz do onierza najlepiej trafi. Moci Kapostas, daj wa porucznikowi karteluszek do pukownika Haumana, to mu na poczekaniu urlop dadz. Dobrze, dam, ale nie zaraz. I tak dzi nie wyjedzie, bo poczta krakowska rano idzie. Mamy jeszcze wane sprawy do zaatwienia. Moci Nacki, czy wa przynis dyslokacj?
3

Gorliwcy

Opracowanie edytorskie: Jawa48

42

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Nacki sign do cholewy i wydoby may plik papierw. Prosz waszmociw, oto jest. Kada dzielnica osobno. Dobrze, zaczynamy tedy. Suchajcie, panowie. Nowe Miasto: im pan Sierakowski. Broni sztuk pidziesit. Ludzi sto dwadziecia zaprzysionych. Wolontariuszy, ktrych mona by zaprzysic drugie tyle. Dalej Stare Miasto: im pan radny Kiliski. Broni palnej dziewidziesit, paaszy...

Pn noc wycign Cassini z barogu zaspanego Dominika. Pojedziesz asan jutrzejsz rann poczt do Grjca. Bdzie tam jecha take Nacki. On ma jecha dalej, ale w Grjcu oddasz to pismo pukownikowi Zubowowi, ktry tam stoi ze szwadronem dragonw, zaaresztujecie ptaszka i wrcisz z nim razem do Warszawy. Tylko zrobi mi to po cichu, bez haasu. Przywie go tu noc. Dlatego wanie jedziesz z nim asan do Grjca. pisz asan, czy jak? Rozumiesz, co do ciebie mwi? Rozumiem, wielmony panie otrzsn si nagle Dominik. Moesz asan odej. Masz tu dukata na drog. Tylko nie zapij. Poczta odchodzi o sidmej? Tak jest, wasza wielmono. O sidmej. Legitymacj subow masz? Mam, wielmony panie. Zaszyta w rkawie pod podszewk. Schowaje i ten list, eby go nie zgubi. No i nie pokazuj mi si asan na oczy bez Nackiego. Nie pierwszyzna mi to, wielmony panie. Zawodu nie zrobi. No, to ruszaj spa i jutro w drog.

Sidma godzina bia wanie na wiey zamkowej, kiedy przed gmach poczty przy ulicy Trbackiej wyszed poczthalter i oczekujcej przed domem karecie da sygna do odjazdu.
Opracowanie edytorskie: Jawa48

43

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Wonica szarpn lejcami. Stara, saskie jeszcze bodaj czasy pamitajca, landara stkna gucho, opara si wszystkimi czterema koami o wyboje bruku i stawiaa rozpaczliwy opr. Gdy konie okazay si jednak silniejsze od niej, ruszya z rezygnacj i opakujc swj los wszystkim swym nie dokrconym elastwem, skrzypic koami, trzeszczc starym roztrzsionym pudem, potoczya si ku Krakowskiemu Przedmieciu. Dominik z pewnym trudem pozna Nackiego, ktry podrowa ubrany po cywilnemu w grub, szamerowan kurtk i wysoki francuskiego kroju kapelusz. Siedzieli naprzeciwko siebie, trcajc si niekiedy nogami na silniejszych wybojach. Rozmowa, ktr kto sprbowa wszcz, nie kleia si i zamara wkrtce. Ten i w gotowa si do drzemki, wkrtce spao ju p karety. Sennego nastroju nie rozproszy nawet odgos trbki pocztyliona, gdy dojedali do pierwszej stacji pocztowej w Skocinie. Kto wysiad, eby przeksi co w zajedzie, wsiady dwie nowe osoby. Wonice przeprzgaj konie. Skoczyli. Trbka. Kareta rusza. Ach, jakie tu wyboje w tym Skocinie! Na wieczr nie dojedziemy do Grjca. Dojechali jednak i to nie na wieczr, ale na spniony nieco obiad. Postj mia trwa godzin. Kareta opustoszaa, bo nawet dalej jadcy pasaerowie wysiedli, eby zje obiad na stacji. Pan Kazimierz znalaz si wraz z innymi w obszernej izbie zajazdu pocztowego. Prcz pasaerw karety siedziao tam ju kilka osb, o ile mona byo sdzi z powierzchownoci, okolicznych ziemian. Kiedy porucznik zabiera si do obiadu, do sali weszo jeszcze dwch goci. Do uszu pana Kazimierza doszy strzpy rozmowy: Ja ci ju mwiem, e tego nie wiem. Spytaj si Nackiego, on ci najlepiej powie. A gdzie go szuka? By tu przed chwil. O masz, siedzi tam w kcie.
Opracowanie edytorskie: Jawa48

44

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Pan Kazimierz przy ktrego stoliku toczya si ta rozmowa, omal yki z rosoem nie upuci, tak si zadziwi, usyszawszy swe nazwisko w ustach nieznajomego przybysza. Wiedzia on wprawdzie, e w Grjeckim mieszkaj jacy jego imiennicy, ale teraz zapomnia o tym zupenie. Z zaciekawieniem spojrza w kierunku nowych przybyszw. Przy stoliku siedzia mody czowiek mniej wicej w tym samym wieku, co nasz porucznik, moe troch starszy, a przynajmniej tszy, z duym, sumiastym wsem na ogorzaej twarzy. Z caej postaci, z zachowania si, ze sposobu siedzenia przy stole ju na pierwszy rzut oka mona byo wyczu pewno siebie urodzonego zawadiaki. Pan Kazimierz poczu ku niemu niejak sympati, a e z dawna ju pragn dowiedzie si czego o tej gazi rodu, wic wyczeka tylko koca rozmowy swego imiennika z owym interesantem i, nie dojadajc rosou, wsta i podszed do stolika w kcie. Wapan zechce askawie darowa, e go inkomoduj, ale zdaje mi si, e syszaem nazwisko wapana. Nacki. Czy dobrze syszaem? Dobrze, a czym mog waci suy? Bo i ja te jestem Nacki. Kazimierz Nacki, porucznik pierwszej kompanii regimentu szefostwa Dziayskich. Teraz z kolei piorun pad w ziemianina. Oczy wytrzeszczy szeroko. Kazimierz? Co wa... Nacki?

Tak. A bo co? Bo ja te Kazimierz, do kroset. Tomy si dobrali w korcu maku. Herbu Nacz. Tak jest. Z Podlasia rodem? Mieszkalimy na Podlasiu, ale rodzic mj z on przenis si w Sandomierskie.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

45

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Osobliwe, osobliwe. I tak si spotka w zajedzie. Waszmo poczt jedziesz? Poczt. Daleko? Za Radom. Sam wapan jedziesz? Sam. To przesid si wa do mego stolika. Hej, Franciszek! Dawa tu, a ywo butelk wgrzyna z tych, co ja lubi, wiecie z gwiazdk. I talerz tego pana tu na mj stolik. Ju! Musimy obla nowe kuzynostwo. No, no, a to duplikat. I imi, i nazwisko. Osobliwe. Czekaj-e waszmo, to wy si wywodzicie od Rocha, czy od Teodora? Od Teodora, stolnika ciechanowskiego. Rochowicze si ju dawno wyprowadzili na Litw i nawet nie wiem, gdzie siedz. Mj pradziadek by Teodora stryjeczny. A i cioteczny take przez Myszynieckich. Potoczya si gawda. W pewnej chwili do stolika podszed Franciszek. Panie dziedzicu, onierz tutaj jeden ruski przyszed i pyta o pana dziedzica. Powiada, e pukownik Zubow prosi pana dziedzica do siebie. Pukownik Zubow mnie prosi? Po co? Tego to ja nie wiem, kaza prosi pana dziedzica i tyle. Kt to jest ten Zubow? wmiesza si porucznik. Et, komendant tutejszej zaogi rosyjskiej. Piem z nim tu kiedy w tej samej izbie. Czego on moe chcie ode mnie? Wapan z nim pie?

Opracowanie edytorskie: Jawa48

46

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

A piem. Takie samo ma gardo, jak wapan albo i ja. Trudna rada, trzeba i. Czego on moe chcie ode mnie? Myl, e zaraz wrc, to si nie egnam. Czekaj wapan na mnie z t butelczyn.

Pukownik, otrzymawszy pismo Cassiniego, kaza Dominikowi wraca na stacj i pilnowa winia. Dominik, ktry od rana nic w ustach nie mia, wstpi co przetrci i przekropi. Kiedy po tym przetrceniu przyszed na stacj, zetkn si nosem w nos z porucznikiem, ktry zbiera si wanie siada do karety. Agent zbarania. Co si stao myla. Czyby pukownik zapomnia? Ale co teraz robi? A tu konie ju zaprzgaj, tylko patrze, jak ptaszek z klatki wyfrunie. Tskno spoglda Dominik w kierunku miasta, czy mu odsiecz nie nadchodzi. Na prno. Sygna odjazdu. Co robi? W ostatniej chwili kupi bilet do Radomia i wskoczy do ruszajcej ju karety.

Rozdzia V

POSELSTWO
Kareta zaprzona w wiee konie ruszya rano w drog. Znajomoci poczynione w czasie obiadu przyczyniy si do oywienia rozmowy, ktra te teraz potoczya si do wartko. Wakowano wci szczegy wczorajszych nowin, tym bardziej e przybyy dwie nowe osoby z ca torb wieych wiadomoci i plotek. Nie uwierzycie, wapastwo, jak si ten poar szerzy po kraju mwi jaki szpakowaty, z waszecia ubrany jegomo w granatowym kaszkiecie. Nie ma dwch tygodni, jak Naczelnik na rynku krakowskim przysiga, a ju p kraju w ogniu. U nas w Szydowcu, to tak modszych

Opracowanie edytorskie: Jawa48

47

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

wynioso z miasta, e same jeno dziady i baby zostay. A jak si to teraz wszystko ruszy, po tej wiktorii! Mocny Boe! A serce ronie. Pierwsza to wiktoria od czasu, jak krl jegomo Jan III pod Wiede chadza westchn kto mimochodem. A jak do tego doszo! pisna z ferworem paniusia, siedzca naprzeciwko szydowieckiego mieszczanina. Kto by si to tego mg spodziewa! Czarownik z tego Naczelnika, e tak wszyscy do niego lgn. Mwili ludzie w Radomiu, e cae wioski za nim cign. Obraza boska zagrzmiao basem z kta, gdzie siedzia gruby, czerwony na twarzy szlachcic. Obraza boska. Nie chc ja kraka, mociumpanie, ale to si wszystko le skoczy, bo Naczelnik chamw do swego wojska dopuci. Oficerami ich nawet pono robi. Syszane to rzeczy! Do gnoju, chamy, do wide, nie do armat si bra. To nasza, szlachecka, nie chopska rzecz. Jak raz chamy zaczn rzdzi w Polsce, to i po Polsce. W karecie zawrzao. Jeden przez drugiego krzyczeli wszyscy na niefortunnego obroc szlachetczyzny, przekadajc mu, e gdyby nie chamy, to nie wiadomo, co by si stao ze zwycistwem, e skoczya si ju chopska niewola, e chop te czowiek, a nie bydl, e dotd chop ywi ojczyzn, a teraz zacznie jej broni jako wolny i rwny innym jej obywatel... Grubas widzc, e nikt si za nim nie opowiedzia, zmitygowa si i umilk, sapa tylko gronie i nad si tak, e zdawao si, i pknie z tej zoci. Mina dusza chwila, nim wzburzenie przycicho i rozmowa potoczya si dalej spokojnie. A dziw wtrci Nacki e tak swobodnie mona mwi. W Warszawie ju bymy pewno ze trzech szpiegw na karku mieli. Dominik ucha nadstawi. Tu ju szpieguna waszmo nie uwiadczy. Oni si carskich trzymaj, a e tu ju za Grjcem nigdzie ich nie ma, to i szpiegunw nie ma. To carskich nie ma w Radomiu? spyta Dominik, milczcy dotd jak ryba.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

48

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Nie, jeszcze w pitek rano wyszli. Tam nawet wiksza sia staa, dwa bataliony. Wyszli. Ku Wile. Przeprawy pono obsadzili objania mieszczanin. Dominikowi rce opady. Po c on jedzie w takim razie?! Kiedym przedwczoraj wyjeda z Radomia cign dalej szydowianin to tam bya caa awantura. Wanie ze szpiegunem. Znaleli takiego, co nie zdy uciec i ju szubienic dla niego postawili. Broni go tam jaki ksidz, ale czy obroni, to nie wiem, bo kareta odjechaa. Ledwiemy si wtedy na warszawski trakt wydostali, takie si zbiegowisko pod t szubienic zrobio. Naprzeciwko Dominika od strony koza zwisa zielony sznur z ptl, sucy do dawania wonicy sygnau, by zatrzyma karet. Sznur ten koysa si na kadym wyboju i stuka z lekka o ceratowe obicie karety. Dominikowi w pewnej chwili wyda si on udzco podobny do stryczka. Zrobio mu si nagle duszno, gorco, od pit ku grze szy tysice mrwek. Oblecia go okropny strach, byby chtnie krzycza, ale ba si zdradzi! Byskawicznie powzi decyzj i pocz tarmosi za w niedoszy stryczek. Kareta zwolnia i wreszcie stana. A wa dokd rozlegy si zdziwione gosy na widok szykujcego si do wysiadania Dominika. Dopiero co ruszylimy z Grjca. A wanie. Zostawiem papiery w Grjcu, musz si wrci. Nie ma jeszcze p mili, wrc pieszo. Ach, to roztargnienie przeklte mrucza, chcc t gadanin pokry swe pomieszanie. Szybko wysiad, zatrzasn drzwiczki i ruszy ku Grjcowi z powrotem. Podrni spojrzeli po sobie. Poczy pada oderwane zdania: A tego, co ugryzo? Niezbyt mu dobrze z oczu patrzyo. I tak si wynis nagle, jakby mu stryczkiem w karecie zapachniao. A moe by tak nawrci i uj jegomocia?
Opracowanie edytorskie: Jawa48

49

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

A skdeby wa dowd zdoby, e to szpiegun? Moe by si przy nim co znalazo. E, taki gupi to on nie jest, eby przy sobie jawnie takie rzeczy wozi. Niech by taki papier przy nim znaleli! Pojechaby wysoko, prosto na ga.

Przez Radom, Kielce, Jdrzejw jecha pan Kazimierz jednym tchem, dniem i noc, nie zatrzymujc si nigdzie duej, ni trway postoje dyliansu. Do Miechowa dojecha drugiego dnia pod wieczr. Tutaj wypado mu rozsta si ze sw landar, gdy zmierzaa ona w dalszej drodze przez Somniki do Krakowa, a panu Kazimierzowi wypado szuka Naczelnika na wschd od drogi krakowskiej, gdzie midzy Wis a Skalbmierzem. Mimo zmczenia chcia by zaraz konie najmowa, ale po nocy nikt jecha z nim nie chcia, nolens volens musia wic zanocowa. Tutaj te w Miechowie wojna wyszczerzya do niego po raz pierwszy swe straszliwe ky. Ju dojedajc do Miechowa, widzieli po drodze dwie wioski spalone przez maruderw Tormasowa; teraz o wieczornej porze wida byo ku pnocnemu wschodowi kilka un. Nacki przyglda im si z okna izdebki, w ktrej mia nocowa w zajedzie. Kozactwo pracuje myla, zaciskajc zby. Oyy w nim wspomnienia sprzed dwch lat, z Ukrainy, kiedy to w krwawym znoju tej wojny dorobi si porucznikowskich szlif, krzya Virtuti Militari i rany, co go omal na tamten wiat nie wypromowaa, ale mu zachowaa jego stopie oficerski. Gdyby nie ona, ta rana, od ktrej nieprzytomny dugie tygodnie w lazaretach i w domu przelea, byby i on razem z innymi oficerami, razem z ubstwianym ksiciem Jzefem poda si do dymisji. Kiedy si wy chorowa i do nowego swego szefa z prob o zwolnienie go z wojska wystpi, w szef, a by nim sam pan genera Ignacy Dziayski, wzi go na osobno do swego gabinetu i tam przekada pocz, by swe podanie cofn. Gdy Nacki upiera si przy swoim, mwic,

Opracowanie edytorskie: Jawa48

50

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

e nie moe zosta w puku, gdy koledzy podali si do dymisji, Dziayski spyta: Czy mi wa zna przed lipcem? Nie, nie znaem, panie generale. Tedy ci powiem, e wosy miaem wtedy tak czarne, jak je mam dzisiaj biae. To od onej nieszczsnej dymisji tak mi zbielay. Trzy dni wtedy rozmylaem, co zrobi. Dusza cigna za kolegami, rozum przekada, e ogoocon z oficerw armi Targowica opanuje i zniszczy doszcztnie. Trzy dni si z sob amaem. Palce z blu do krwi gryzem. Zostaem. I gdyby nas byo wtedy wicej zostao, to by dzi o redukcji wojska moe inaczej mwili albo zupenie mwi przestali. Zosta, bracie, zosta. Nakarmi ci za to ludzie jadem cierp, nazw sprzedawczykiem, sugusem moskiewskim zdu to w sobie, strzymaj, przeknij. Przecie tu o Rzeczpospolit chodzi i o szabl nasz polsk, eby hab nie zardzewiaa. Nie potrzebowa ju Dziayski dugo Nackiego przekonywa. Zosta. A teraz w Miechowie oglda uny poarw. Brwi mu si zbiegy, czoo przecia bruzda, rozszerzonymi z lekka nozdrzami chwyta dalekie, nieuchwytne zapachy wojny, jak pies myliwski, ktry wszy ukryt przed nim zwierzyn. Z wysokiej wiey kocioa Boogrobcw odezwa si zegar. Bi dugo, dononie. Pan Kazimierz rachowa bezwiednie i dopiero, gdy zegar umilk, ockn si z dziewitk na ustach. Przypomnia sobie, e ma jutro ruszy do dnia w drog, e koo czterdziestu godzin tuk si w dyliansie pocztowym. Ruszy ku pocieli. Kbowisko wspomnie nie dao si wszake uciszy od razu. Dugo przewraca si pan Kazimierz na ku, snujc wspomnienia minionych lat. Do czarnych nici wicych go z wypraw ukraisk poczy si z wolna wsnuwa zote pasemka pniejsze, zamigotay mu przez p na jawie, przez p we nie kochane, siwe Krysine oczy i z myl o nich usn wreszcie pan Kazimierz Nacki, porucznik pierwszej fizylierskiej kompanii regimentu szefostwa Dziayskich.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

51

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Dojedali do Bejsc, duej wsi, szeroko rozsiadej nad boniem. Trakt mija karczm, prowadzi koo niewielkiego lasu, po czym spuszcza si z do stromej gry i boniami bieg ju prosto ku wsi. W chwili, kiedy wz znalaz si na brzegu lasu, furman, parobek wiejski o dosy tpym wygldzie, zdar nagle konie tak, e prawie przysiady na zadach. Na twarzy jego odmalowa si strach, chcia co powiedzie, ale ze zduszonej trwog gardzieli wydobyway si tylko jakie chrapliwe dwiki. Nacki, ktry zrazu nie mg niczego zrozumie, pobieg oczyma w kierunku, w ktrym patrzyy osupiae z przeraenia oczy parobka, i sam z kolei zdrtwia. Oto w odlegoci paruset krokw zobaczy patrol, jadcy ku nim. Patrolujcy nie widzieli ich, bo zasonici byli rosncym na zakrcie drogi, duym krzewem leszczyny. Chopu, acz z trudem, wrcia mowa. Jezu Nazareski! wybekota i skrci konie, jakby chcc zawrci na miejscu. Nacki szarpn si ku niemu. Co robisz, durniu! Za pno teraz. Jed prosto! Widzc, e parobek skrca dalej, zapa go za rk. Skutek by zgoa nieoczekiwany. Chopak wyrwa rk, przesadzi nogi przez pgrabek, skoczy z wozu i znik w lesie, jakby si w ziemi zapad, zostawiajc Nackiego, wz, konie i wasn kapot, ktra leaa zoona koo niego na siedzeniu. Uciek nawet bez czapki, bo mu spada przy zeskakiwaniu z wozu. Panu Kazimierzowi bysna myl, by i za przykadem parobka, ale projekt ten trwa krcej niemal ni sama myl. Las by niewielki i spatrolowanie go przez kilkunastu jedcw byo kwesti kwadransa. Ale co robi? Wzrok Nackiego pad na siermig parobka. W jednej chwili zdar z gowy stosowany kapelusz i frygn nim, jak mg najdalej, w krzaki, zeskoczy z wozu, podnis czapk, wcisn j na uszy, woy siermig, po czym wlaz z powrotem na wz, uj lejce i spokojnie, jakby nigdy nic, ruszy przed siebie. Wykapany Bartek.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

52

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

W chwil pniej obskoczyli go kozacy ze wszystkich stron. Szturchace, wymysy, grad pyta, zadawanych w amanej polszczynie. Nacki wchodzi w rol swego poprzednika, udawa gamoniowatego parobka, ktry nie bardzo wie, czego od niego chc. Z niepokojem myla o dwch rzeczach, ktre mogy go zdradzi: buty i rce. Buty wysokie, oficerskie byy stanowczo zbyt szykowne w zestawieniu z siermig; rce, cho onierskie, a wic nie specjalnie wypieszczone, byy jednak, jak na Bartka, za biae i delikatne. Nieznacznym ruchem zasun wic pan Kazimierz nogi moliwie gboko w som, a rce ukry, jak mg, w rkawach sukmany, ktra na szczcie okazaa si nieco za dua. Poworacziwaj!4 krzycza na niego brodaty podoficer. H? uda, e nie rozumie wonica. Poworacziwaj! Goworiat tiebie!5 wymowny gest rk. Nawracaj, durak! C byo robi. Parobek, acz niechtnie, zrozumia, skrci komi i nawrci. Wiesz, gdzie Skalbmierz? pyta starszy. Nie, nie wiem. To ty nietutejszy? Parobek znw nie zrozumia pytania. Brodaty wachmistrz machn rk. Czort go bierz! Jazda! komenderowa wicej gestem, jak gosem. Ruszyli. Nacki w rodku, carscy dokoa, bo gociniec by szeroki. Jechali niezbyt prdko. Wojskowi zaczli rozmawia. Pan Kazimierz, e to si osucha z jzykiem rosyjskim na wyprawie ukraiskiej, pite przez dziesite rozumia. Zmiarkowa, e wysano ich jako eskort, nie mg tylko doj czego.

4 5

Nawracaj Mwi do ciebie.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

53

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

W oddali zamajaczya jaka wie. Carscy stali widocznie w okolicy od duszego czasu, gdy jechali bardzo pewnie. Wie zajta bya przez piechot. Wszdzie snuli si grupkami onierze, peno ich roio si pod domami, turkot wozu wyciga nowych jeszcze ze stod i chat. Kozacy zatrzymali si przed jednym z domw, ktry by widocznie kwater sztabu, bo ruch tam by wikszy ni gdzie indziej. Wachmistrz wszed do rodka. Kiedy si po kwadransie pokaza, wyszo za nim dwch piechurw, dwigajcych du, okut skrzyni. Wadowali j na wz, wrcili jeszcze do domu po karabiny i zwinite w waek paszcze onierskie, po czym usadowili si na wozie, jeden na przodzie, drugi z tyu skrzyni. Kozacy otoczyli wz. Wachmistrz da znak do odjazdu. Ruszyli. Jechali jako dziwnie. Zrazu t sam drog, ktr przyjechali, potem wykrcili na zachd, jakby ku Skalbmierzowi, ale nie traktem, jeno polnymi drogami, kluczc nimi i raz po raz zmieniajc kierunek. Kozacy zdradzali coraz silniejsze zaniepokojenie, rozgldali si po okolicy, podjedali do wachmistrza i poszeptywali co midzy sob. Nacki usiowa zmiarkowa, o co chodzi, ale trudno mu byo w roli gupawego parobka zdradza zbyt ywe zainteresowanie. Jecha wic spokojnie, szyjc jeno oczyma od czasu do czasu w prawo i w lewo spod nasunitej na czoo krakuski. W pewnej chwili, gdy mijali samotn kp drzew, wachmistrz zatrzyma ca wypraw, zsiad z konia i j si przekrada przez kp. Po chwili wrci z twarz zmienion i naspionymi brwiami. Fala radosnej krwi zaomotaa w piersiach i skroniach pana Kazimierza. Musia ten dziad co mocno nieprzyjemnego zobaczy pomyla skoro tak si zaspi. Wachmistrz by niezdecydowany. Jecha, nie jecha. Ruszyli w kocu, ale jeszcze bardziej rozgldajc si po okolicy. Droga opuszczaa si teraz w szeroki wwz, wyginajcy si z lekka w prawo, tak e dalszego jej cigu nie byo wida.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

54

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Nagle, w chwili wanie, gdy dojedali do owej krzywizny, Nacki zadygota ze szczcia. Z gbi wwozu sza na ich spotkanie grupa jedcw. Nie wiksza od kozackiej podjazd z kilkunastu ludzi: wysokie czapki, lance z chorgiewkami. Nie trzeba byo wprawnego oka pana Kazimierza, eby pozna uniform kawalerii narodowej. Na widok kozakw podjazd ruszy skokiem i zjeywszy lance, run z caym impetem na nieprzyjaciela. Kozacy stawili czoo mnie. Zasonili zwart kup fur i wycignwszy spisy, gotowali si do przyjcia ataku. Wz utrudnia im bardzo walk. Gdyby nie on, byliby mogli szar odpowiedzie na szar, impetem na impet, a tak mogli tylko, majc t kul u nogi, trwa w miejscu. Tymczasem podjazd zblia si ju najwikszym pdem. Kozacy przywitali go salw karabinow, dan z odlegoci kilkunastu zaledwie krokw, ale zna wystrzelon zbyt popiesznie, bo tylko jeden czy dwch jedcw polskich spado z koni. Cichy przed chwil wwz zatrzs si od zgieku wystrzaw, krzykw, jkw i przeraliwego koskiego kwiku. Nad kbowiskiem zadrgay jasn tcz byski szabel. Utarczka nie trwaa dugo. Furii natarcia polskiego carscy wytrzyma nie mogli i awa przesuna si w ty, za wz. Nacki znalaz si na tyach polskiego podjazdu. Dwaj piechurzy, jadcy z nim, stanli na wozie i dalej strzela w uanw, nie zwaajc na to, e mogli byli w kupie postrzeli i swoich. Odsiecz ta zaniepokoia Nackiego, bo moga zaway na losach bitwy, ale pan Kazimierz adnej broni prcz bata nie mia, a z batem w rku walczy przeciwko dwom karabinom byo niepodobiestwem. Znalaza si przecie rada. Nacki z caej siy zdzieli konie batem. Wz szarpn. Piechur stojcy na tyle wozu spad na ziemi i musia sobie jaki gnat przetrci, bo krzyk jego przebi si przez cay zgiek bitwy. Drugi, stojcy na przedzie wozu, przewrci si, wprawdzie nie na ziemi, tylko na wz, ale w upadku swoim wypuci z rki karabin, ktry upad. Konie rway jak oszalae, wz podskakiwa na nierwnociach gruntu. onierz, ktry przewrci si na skrzyni, mia gow niej ni nogi i nie mg si wygramoli. Kiedy si
Opracowanie edytorskie: Jawa48

55

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

wreszcie wydoby, mia min tak pociesznie ogupia, e Nacki, cho chwila nie bya bardzo po temu, parskn miechem. Bitw stracili ju z oczu, bo wwz bieg dalej krto. Nacki zatrzyma rozbiegane konie i z biczyskiem w rku zwrci si do swego jeca. Jeden gest wystarczy i piechur bez sowa zlaz z fury. Pan Kazimierz zaci konie i ruszy ostrym kusem. Odgosy bitwy saby coraz bardziej, widocznie uani przeamali opr 'kozakw i gonili ich w kierunku przeciwnym temu, w jakim jecha ze swym upem na furze, a ze socem w duszy, pan Kazimierz. Wwz cign si dugo, bez koca. Kiedy si Nacki wreszcie z niego wydoby, mimo rozgldania si, nie mg nigdzie dostrzec ani kozakw, ani uanw. By wolny! Po chwili namysu ruszy w drog, kierujc si ku poudniowi. Skrzyni przykry dla niepoznaki som. O zmierzchu ju do obozu Naczelnika w Koszycach dojeda wz zaprzony w par zdroonych koni z wonic w krakusce i w szarej, kieleckiego kroju, siermidze. Warty nie chciay go zrazu przepuci, ale wonica poprosi, eby mu pozwolono rozmwi si z oficerem bdcym komendantem warty. Po krtkiej rozmowie oficer kaza wpuci wz do obozu. Znajdujc si na wozie okut skrzyni zaniesiono do sztabu i tam w obecnoci wonicy odbito. Okazao si, e mieci ona kas tambowskiego puku jegrw. Samego zota byo tam 5000 rubli. Srebra i wszelakiej koprowiny6 drugie tyle.

W Koszycach zasta pan Kazimierz obz, wojsko, ale nie zasta Naczelnika. Wyruszy on na par dni w objazd oddziaw, ktre dla atwiejszego wyywienia rozrzuci w kilku punktach. Nie wiadomo byo, kiedy wrci, moe jutro, moe pojutrze. Pan Kazimierz zmiarkowa, e mu wypadnie czeka, i zacz si rozglda za kwater. Wychodzc ze sztabu, natkn si w drzwiach na oficera. Gba znajoma. Ewka! do kroset diabw, nie poznajesz mnie, czy jak?
6

Monety miedzianej

Opracowanie edytorskie: Jawa48

56

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Kazik! Cywilus. Oczom nie wierz. A ty si skd wzi, paralusie? Daje pyska! Chwycili si w objcia. Siarczyste pocaunki rozlegy si w izbie i trway dusz chwil. Ewka, a raczej Efka, nie bya to dziewczyna, ale jako si rzeko oficer mody, elegancki, przystojny. Nazywa si Franciszek Kowalewski i pierwszym literom imienia i nazwiska zawdzicza przezwisko. Z Nackim odbyli razem przed dwoma laty kampani ukraisk i zaprzyjanili si na mier i ycie. Ostatnio losy rozdzieliy ich i od dwch lat nie widzieli si wcale. Pierwszy odezwa si Nacki. Ewka, bj si Boga, pu, bo zadusisz. To ci spotkanie. Co ty, Kazik, z mundurem zrobi? Mnie mwili, e ty wcale z wojska nie wystpowa. To dobrze sysza, bo ja byem i jestem w wojsku. Kompani mam swoj u Dziayskich. A ty, widz, w regimencie Wodzickich porucznikujesz po staremu. Aha! A czemu nie w mundurze? Bo pismo wioz z Warszawy do Naczelnika, a po cywilnemu atwiej mi byo jecha. Rozumiem. To i nie zostaniesz u nas? Ju si tak ucieszyem. Nie mog, bracie, nie mog. Jake bym tak kompani zostawi? Zreszt tam bdzie gorco niedugo. Teraz na nas czas. Przyjdcie wy do nas. Jak najchtniej. Tu wszystko a piszczy do marszu na Warszaw. No wic? Naczelnik si ociga, mwi, e nie moe i, dopki swoich si nie zbierze, rekrutw nie wywiczy, broni nie skompletuje. Ma niby racj, ale... Masz ty aby kwater? przerwa nagle.
Opracowanie edytorskie: Jawa48

57

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Nie, nie mam. Skd. Ja od godziny dopiero jestem w obozie. Prawda. Wiesz co, chod do mnie spa. Ciasno, ale zawsze lepiej ci bdzie ni na dworze. Sam noclegu lepszego nie znajdziesz, bo wszystkie chaupy tak natkane, e szpilki nie wetknie. Dzikuj ci serdecznie. Trzeci dzie jad z Warszawy i zdroonym bardzo. No widzisz. Chodmy. Ale, gdzie by tu mona co zje? Od rana prawie nic w gbie nie miaem. Zrobione. Idziemy do Kasprowej. I poprowadzi Nackiego midzy domostwami do namiotu wiwandierki. Przy dugim, skadanym z tarcic stole siedziaa bra oficerska rnych stopni, jedzc, pijc i gwarzc. Na tle ciemnych, przewanie wojskowych mundurw odbijaa przy wietle kaganka biaa sukmana krakowska jednego z obecnych. Kto to? spyta po cichu Nacki, trciwszy w okie Ewk i wzrokiem wskazujc bia posta. Bartosz Gowacki odpar pgosem Kowalewski. Z Rzdowic. Pierwszy pod Racawicami, dopad do armat. Na placu boju mianowany podporucznikiem. Nacki sysza ju o Gowackim, przyjrza mu si wic ciekawie. Chop jak db, o mocnych, stalowych oczach. Wiao od niego tyzn, zdrowiem, si. Po niejakim czasie okazao si, e Nacki zna kilku oficerw. Z drugiej strony i na niego te dziki cywilnej kurcie zwrcono uwag, a gdy si rozeszo, e pan Kazimierz prosto z Warszawy jedzie, ruszya oficeria kup w ich kt. Zrobi si tok. Posypay si ze wszystkich stron pytania: co Warszawa myli robi, czemu nie zaczyna? Ile jest prawdy w tym, co mwi o redukcjach wojska? Co krl mwi? Czy maj bro i amunicj? Jak z artyleri?...

Opracowanie edytorskie: Jawa48

58

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Pan Kazimierz, jak umia, zaspokaja ciekawo. Opowiedzia w kocu i o swojej podry, i o tym, jak si do niewoli kozackiej dosta i jak go kto potem z niej wyswobodzi. Rozlegy si okrzyki. To Orowski, pewno Orowski! On dzi na podjazd jedzi i jak kup kozactwa rozbi. Rozgadao si bractwo na dobre. Pan Kazimierz, ktremu si dotychczas usta nie zamykay, bo musia na wszystkie strony odpowiada, sam z kolei zacz si dopytywa. O Krakw, o przysig Naczelnika, a przede wszystkim o Racawice. Uderzy w czu strun. Od bitwy nie min jeszcze tydzie, nie zapomniany ten dzie y jeszcze i gra wszystkimi barwami w duszach onierskich. onierz kady jest jak dziecko; dziesitki razy moe w kko wraca do dawnych wspomnie, przeywa je na nowo niemal rwnie silnie, jak za pierwszym razem, mwi o nich, a przede wszystkim sucha i sucha bez koca, po raz Bg wie ktry, prostej o tym onierskiej gawdy. auj, bracie zacz Kowalewski e z nami nie by. Widziaem ja ju wojn, ale takiej wojny jak ta jeszcze nie byo w Polsce. Nie byo w Polsce takiej wojny, eby chop prosto od puga chwyta za kos i z kos albo z goymi rkami szed na armaty. Co to szed! On je bra! krzycza Kowalewski w uniesieniu. To jedno tylko zobaczy! Widziaem to na wasne oczy i nie zapomn. W godzin mierci to zobacz. Dotd na myl o tym co mnie za gardo apie. Kowalewskiemu istotnie gos si zmieni. Opowiedz wszystko po kolei prosi Nacki. Dobrze. Byem tego dnia na subie przy sztabie Naczelnika. Szlimy ku Skalbmierzowi. Daj nam zna, e od Kociejowa wali jaka kolumna, e jest tam i jazda, i piechota, i armat maj kilkanacie. Wysa mnie Naczelnik do stray przedniej, eby to sprawdzi. Prawda to bya oczywista, cho zagajniki troch przeszkadzay, ale i goym okiem na Kociejowskiej grze mona byo rozezna to mrowie. Oni stali na jednej grze, Kociejowskiej, my na drugiej, koo wsi Dziemierzyce, Racawice w rodku, w dole. Zacz tedy Naczelnik rozstawia siy. Sam zaj rodek, na prawe skrzydo poszed Madaliski ze swoj brygad jazdy i regimentem
Opracowanie edytorskie: Jawa48

59

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Czapskiego, na lewe Zajczek z moim regimentem i reszt jazdy. Chopi za nami w rezerwie. Powiadam ci, co to za wojsko. Jeden z kos, drugi z pik, trzeci z siekier, czwarty z konic albo cepem. Kiedym ich pierwszy raz zobaczy, pomylaem sobie: po co Naczelnik t procesj za sob ciga! Tak tedy czekamy. Mija godzina, mija druga. Oni nic i my nic. Wracam ja akurat z lewego skrzyda, bo mnie Naczelnik posa, eby je troch cofn, patrz, widz, e u Moskali ruch jaki. Zrazu mi si zdawao, e si do odwrotu zbieraj. Pdz. Naczelnik te ju widzi, ale od razu prze wcha, e to nie adne cofanie si, jeno atak. Jako zaraz potem, dwie kolumny wal na nasze oba skrzyda. Jedna od Racawic idzie na Zajczka tej nie byo dobrze wida druga, ktr mamy jak na doni, rnie prosto na Madaliskiego. Plunlimy jej w zby z naszych armat. Madaliski dooy salwami swojej piechoty, troch si zatrzymali, a potem ruszyli znowu, ale ju nie na prawe skrzydo, jeno na rodek, na nas. Tu Kowalewski przerwa opowiadanie, a widzc przechodzc wiwandierk, zwrci si do niej. Ciotko Dorotko, dajcie lampk wina, bo mi w gardle od tego opowiadania zascho. Cisza gboka zalega namiot. Wszyscy obecni na wasne oczy widzieli to, co opowiada porucznik, i syszeli to ju dziesitki razy, opowiadane na rne sposoby, a jednak wszystkie oczy zawisy znw na wargach Kowalewskiego. Kiedy si to dzieje, patrz ja na lewe skrzydo wrci do opowiadania Kowalewski a tam alleluja! Rany Boskie! Nasza piechota obskoczona przez masy jegrw, a jazda ju zepchnita z linii wygia si tak, e tylko, tylko a przerw j. Kozakw chmary cae lec, a wyj. Jezu miosierny, jak wyj. Ruszam do Naczelnika z meldunkiem, a Naczelnik ju na mnie woa, ebym jecha do Madaliskiego urwa mu ze trzy szwadrony na pomoc lewemu skrzydu. eby mnie byli ustrzelili wtedy w czasie tej mojej jazdy, to by moe bitwa si inaczej obrcia, bo tam ju na cienkim wosku wszystko wisiao. Genera stkn mocno na ten przywieziony przeze mnie rozkaz, bo mu samemu zaczynao si take ju robi gorco, ale rad nierad wyznaczy szwadrony, ktre zaraz rysi, pod majorem Nowakowskim, ruszyy na lewe skrzydo. 60

Opracowanie edytorskie: Jawa48

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Nowackim, nie Nowakowskim poprawi kto z obecnych. Moe by, e Nowackim. Wracam do Naczelnika, kule si sypi, e tylko gwide w uszach. Mochy" na wprost naszej rodkowej pozycji ustawili bateri dzia i pra tak, e z naszych tylko drzazgi lec. Ogromnie duo nam ludzi tym ogniem napsuli. Naczelnika, widz, diabli bior. Kiwn na mnie, eby si go trzyma, dgn swego ogiera ostrogami tak, e go o mao z sioda nie wysadzi, i polecielimy obaj w skok do naszych Makw. Podlecia do nich, zakrci koniem w pdzie na miejscu i jak nie huknie: Chopcy! Zabra mi te armaty! ywo! Bg, wiara i ojczyzna!!" Chopstwo oszalao, powiadam ci, po prostu oszalao. Wszyscy koledzy zawiadcz, e nie koloryzuj. Nie tak dugo yj na wiecie i dopiero drug wojn w yciu ogldam, to moe i nie dziwota, em nigdy niczego takiego nie widzia, ale tego i starzy onierze, co na rozmaitych wojnach zby zjedli, nie widzieli. eby piorun by z jasnego nieba wyrn w sam ich rodek, nie byby chyba nimi tak wstrzsn, jak te krtkie Naczelnikowe sowa. Musielimy z Naczelnikiem czym prdzej wykrci konie i ruszy z nimi, boby nas chyba byli stratowali. Jeden drugiego jeszcze podrywa. Maciek! Bartek! Szymek! A nue! A daleje! Nie wiadomo byo, kto kogo prowadzi, czy Naczelnik ich, czy oni Naczelnika. Kiedy doszli na stajanie od armat, wyrnli do nich Moskale salw ca bateri. Zlkem si, czy si nie zmc, ale gdzie tam. Straty ponieli i due nawet. Cae rzdy kule armatnie z nich wyryway, ale oni nic, jakby ich co optao, lecieli. Jeszcze i drugi raz do nich strzelili, ale to ju bya ostatnia salwa. Trzeciej da nie mogli, bo ju chopi dopadli. Taki si wrzask podnis, e caa bitwa na moment stana. Sowo daj. Jegry tak zbaraniay, e nawet si nie nadstawili, kiedy chopi do nich dobiegli, ani salwy ju nawet nie dali. Batalion za batalionem pka i rozsypywa si tak, e wkrtce nie byo kogo rozbija, wszystko gnao na zbity eb albo poddawao si w niewol. Tylko, e tam chopi asi na niewolnika nie byli, rozarte to byo tak, e woleli kos zdzieli przez eb, ni bra w yka. Szkoda, e imci pan porucznik Gowacki wyszed, bo on by opowiedzia. Cho tego opowiedzie si nie da. Kto tego na wasne oczy nie oglda, temu adne opowiadanie nie zastpi. Prawda? Moci panowie...

Opracowanie edytorskie: Jawa48

61

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Pn noc dopiero zaprowadzi Kowalewski naszego wdrowca na kwater. Nie bya ona wygodna, ale pan Kazimierz o to nie pyta i usn od razu.

Rozdzia VI

INSUREKCJA
Bya godzina trzecia, moe czwarta rano. Na stacji pocztowej w Skocinie spao wszystko gbokim snem, drzema nawet i dyurny wonica w stajni. Nagle w oddali, wrd gbokiej ciszy nocnej, ozwa si daleki sygna trbki. Dyurny ockn si i wsta. Z niechci wyjrza przez okno na sypice si zewszd czarne jak sadze ciemnoci, rozbetane przed samym jeno domem tym krgiem latarni, wiszcej samotnie na supie. Psiakrew! Ekstrapoczt znw diabli nios mrukn pod nosem. Ruszy leniwie po konie i poprawiwszy na nich uprz, wyprowadzi je przed stacj na trakt. W niewielkiej odlegoci chybotao si ju na drodze wiateko i dochodzi turkot jadcej szybko po gocicu bryczki. Turkot rs, rs, wreszcie w wietle latarni pocztowej zamajaczyy buchajce par koskie by. Bryczka stana. Zgiek urwa si nagle. Podrny drzema na bryczce, wonice obaj w milczeniu przeprzgali konie. Nagle gbok cisz zmci daleki, guchy, przytumiony huk. Na ten odgos podrny ockn si, przetar oczy i spyta: Czy mi si nio, czy te byo sycha jaki huk? Byo sycha, wielmony panie. A jake. Od strony Warszawy. Cicho no, Wawrzon! O, znowu. Tym razem huk by wyraniejszy nieco. Po nim zaraz nastpi trzeci.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

62

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Podrny skoczy na rwne nogi, stan w bryczce i cay w such si zamieni. To s armatnie strzay rzek na wp do obecnych, na wp do siebie. Co to jest? Co to znaczy? Nie wiecie, co si w Warszawie dzieje? Co by si tam miao dzia, wielmony panie odpar jeden z wonicw. Nic si nie dzieje. Byem tam dzi. To pewno carscy robi jakie manewry. Cay ich batalion w Raszynie sta. Mieli armaty. To oni strzelaj, nie kto inny. Et, strzylayby w nocy? Co wy te, Wawrzon, gadacie wtrci si z niedowierzaniem drugi wonica. No, to c by to byo? Bo ja wiem? Strzay ucichy. Podrny nagli, eby jecha. Ruszyli ostro z kopyta. Nacki, on to by bowiem, zupenie dosiedzie nie mg i prawie ca drog z Skocina do Warszawy przesta w bryczce, oparty o ramiona wonicy. Jego wojskowe ucho poznao od razu, e to nic innego, jeno strzay dziaowe, jego instynkt dopowiedzia mu, e to nie adne manewry, ale pocztek walki o Warszaw. Obiecany talar sprawi, e bryczka gnaa jak wicher, raz o may wos nie wylecieli obaj z wonic do rowu, kiedy bryk rzucio na wyboju. Dojedali do Raszyna. Z ciemnoci wynurzy si zrazu mdy turkot, potem furka zaprzona w lich szkapin. Nacki zatrzyma bryczk i zwrci si do jadcego na furze chopa. Gospodarzu, z Warszawy jedziecie? Nie, panie, ja z Falent. Do Grjca jad ze zboem. A nie wiecie, co to byy za strzay? Strzay? zdziwi si chopina. Nie syszaem nijakich strzaw. Pan Kazimierz machn rk. Jazda! rzuci pocztylionowi.
Opracowanie edytorskie: Jawa48

63

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Bryczka potoczya si wartko w swoj drog. Od wschodu, zza Wisy, jo niebo szarze coraz wyraniej. Dzie wstawa pogodny, cichy, ciepy. Ledwie minli Raszyn, ujrzeli jedca, jadcego w skok na spienionym koniu. Zawracaj wapan, jeli ci ycie mie! krzycza ju z daleka, zobaczywszy zbliajc si ekstrapoczt. A bo co? Co si stao? pyta Nacki. Carscy naszych rn! zdy jeno w przelocie krzykn jedziec, cign wierzchowca harapem i przepad prdzej, ni si by pokaza. Co tam jeszcze krzycza z oddali, ale tego nie sposb byo rozezna. Wonica zakrci si niespokojnie na kole i pytajcy wzrok utkwi w Nackim. Bajki! Jazda! krzykn pan Kazimierz. A pniej dobywszy z kalety talara, zawieci nim wonicy w oczy. Talar powdrowa do kieszeni pocztyliona, co zaraz ogromnie dodao koniom si. Dalej ju nie spotkali ywego ducha, ale pustka, jak ziao na trakcie, na ktrym zazwyczaj roio si w nocy od bryk adownych i pojazdw, bya wiele mwica. Zreszt ozway si znw strzay armatnie, a nawet chwilami dochodzio ju co, co mogo wyglda na terkot broni rcznej. Pan Kazimierz nie wtpi ju, e ma przed sob w stolicy rewolucj, ktra tylko co, zdaje si, wybucha. Gubi si

Opracowanie edytorskie: Jawa48

64

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

w domysach, gdzie si toczy walka i co jemu wypada zrobi, eby w niej wzi udzia, a nie dosta si bezbronny w rce wroga. Pragn za wszelk cen dotrze do puku, do koszar ujazdowskich. Pustka na trakcie nasuwaa mu myl, e prawdopodobnie wojska rosyjskie zajy rogatk i nie puszczaj nikogo w stron Grjca. A jeli nie puszczaj w t stron, to tym bardziej nie puszcz mnie do miasta. Trzeba si pilnowa, eby si im w apy nie dosta doda pgosem, sam do siebie. Nie dojedajc tedy do rogatek, kaza skrci w prawo ku Rakowcowi i tu, sobie tylko znanymi manowcami i droynami, przemykali si ku miastu, mijajc Mokotw i rogatki. Powiodo si. Jak burza wpadli w aleje Ujazdowskie. Pustawo tam byo, jeno tu i wdzie gromadki ludzi stay i rozprawiay o czym gorco. Skrcili ku ujazdowskim koszarom, kiedy nagle zza zakrtu pokazao si czoo maszerujcej z chrzstem kolumny piechoty. Nackiego zmioto formalnie z bryczki. Z radosnym okrzykiem rzuci si do swych drogich szeregw. Jakby ich lata cae nie widzia. Koledzy! Doczy si do nich, jak by, w cywilnej burej kurcie. Ucieszyli si i oni, ale kroku nie zwolnili. Jedno pytanie i jedna odpowied: Na Warszaw? Na Warszaw! Kolumna sza ostro, rypic obcasami o ziemi, miny twarde, skupione. Zna byo po nich, e nie na parad id. Od strony miasta pyny raz po raz guche, gste, basowe odgosy strzaw armatnich. W przerwach midzy nimi bulgotay wci w oddali salwy karabinowe i trwaa bezadna szczekanina pojedynczego ognia. Pustymi, nie zabudowanymi ulicami, przez ogrody podmiejskie doszli do miejscowoci zwanej Trzy Krzye.7

Dzi plac Trzech Krzyzy.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

65

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

U wejcia w Nowy wiat, na rogu Ksicej, natknli si na batalion jegrw podpukownika Klugena z bateri armat wycelowan ku nim. Od widniejcej na uboczu grupki carskich oficerw oderwa si adiutant i pomkn ku maszerujcej kolumnie. Dopad do pukownika Haumana, jadcego na przedzie. Dokd waszmo ten puk prowadzisz? spyta twardo. Nie waci sprawa i nie waci si bd opowiada odpar jeszcze twardziej Hauman. Tam id, dokd mam rozkaz i. Porucznik stropi si, ale tkwi na drodze, zagradzajc sob przejcie nadchodzcej kolumnie. Z drogi! Do kroset diabw! wrzasn pukownik, nastawiwszy straszliwego marsa i zmierzywszy porucznika oczyma z tak si, e ten jak zmyty pokusowa ku swoim. Widziaa t scen caa wiara dziayska i ogromn ochot zapony nagle serca onierskie. Z drogi! Do kroset diabw! Okrzyk ten odezwa si echem w kadej piersi, napeni dusz jak olbrzymi moc, wiar w siebie, w dowdc, w zwycistwo. Rozpieraa ich ta moc. Na kraj wiata pjd. Wszystko przed sob obal. Rypny silniej obcasy o matk ziemi. Zacisna si krzepciej jeszcze rka trzymajca bro. Hej, jak lekko na duszy! Taka moc bia od idcej w milczeniu kolumny polskiej, e Rosjan jakby sparaliowao. Bez sowa jednego, bez strzau, przepucili regiment midzy swymi szeregami. W gbokiej ciszy, przerywanej jeno echem rytmicznego marszu, przeszed ostatni onierz. aden okrzyk nie zmci milczenia, nikt sowa jednego nie powiedzia, ale czuli wszyscy, e si tu bitwa rozegraa i e w tej osobliwej walce, w ktrej nikt szabli z pochwy nie doby ani nawet bagnetu naprzd nie pochyli, jedni milczce odnieli zwycistwo, drudzy rwnie milczc klsk. Id nasi dalej. Znowu wojsko. Tym razem konnica. Lekkie szwadrony charkowskie Baura. Nieprzyjaciel znw niezdecydowany. Na usprawiedliwienie trzeba przyzna, e w przewidywaniu powstania hetman Oarowski pospou z Igelstrmem opracowali wsplny, polsko-rosyjski plan walki z rewolucj; hetman udzi si bowiem, e w decydujcej chwili
Opracowanie edytorskie: Jawa48

66

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

zdoa utrzyma wojsko po swojej stronie i poprowadzi je do walki z posplstwem. Dowdcy rosyjscy nie wiedzieli tedy, czy w nadchodzcej kolumnie polskiej widzie maj sprzymierzeca czy wroga. Powtrzya si teraz niedawna scena z jegrami Klugena. Tym razem oficer pomkn nie ku naszym, ale ku sztabowi nieprzyjaciela, ktry sta koo kocioa w. Krzya. Pomkn z meldunkiem o zblianiu si polskiego puku i z prob o decyzj. Pojecha i przepad. Kiedy wreszcie wrci z rozkazem niedopuszczenia Polakw do rdmiecia, byo ju za pno. Czoo Dziayczykw, minwszy konnic, dochodzio ju do ulicy witokrzyskiej. Tutaj te natrafiono na pierwszy opr. Sztab generaa Miaszewicza, ktry mia powierzone zablokowanie Krakowskiego Przedmiecia, zorientowa si w bdach Klugena i Baura i czym prdzej cign wojska dla zatarasowania przejcia nadchodzcej kolumnie. Czoo polskie trafio na kocu Nowego wiatu na najeony grzebie bagnetw. Hauman, ktremu zaleao na przedostaniu si do rdmiecia, sprbowa i tutaj jeszcze utorowa sobie drog bez przelewu krwi. Widzc, e carscy zastraszy si tym razem nie dadz, wszcz rokowania. Powoa si na rozkaz krlewski, moc ktrego mia w razie wybuchu zamieszek rusza niezwocznie na oson zamku. Na to pokazano mu, przez adiutanta, inny rozkaz generaa Igelstrma, nakazujcy zamkn przejcie i nie puszcza nikogo. Dla mnie wadz jest jego krlewska mo, a nie genera Igelstrm twierdzi pukownik. Dla nas wadz jest genera Igelstrm, a nie jego krlewska mo brzmiaa odpowied. Dyskusja bya trudna. Trwaa jednak jeszcze do dugo. Wreszcie przemwiy armaty. Dziayczycy mieli ich cztery. Kupione za wasne pienidze puku, stanowiy jego chlub i dum. Przy ostatnich redukcjach wojska nakazano dziaa odstawi do arsenau. Puk jednomylnie postanowi ich nie oddawa. Hetman Oarowski nagli. Hauman, czujc za sob puk, wykrca si jak piskorz, kluczy, wynajdywa dziesitki pozorw do zwoki i ostatecznie 67

Opracowanie edytorskie: Jawa48

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

armaty dla powstania ocali. Pieszczochy jego miay dzisiaj przemwi do wroga. Jako przemwiy gronie, a tak skutecznie, e ju po pierwszych strzaach krwawe bruzdy zaznaczyy si na nieprzyjacielskiej fali. Odpowiedziaa im zaraz rosyjska bateria, zakotowao si wszystko i dwie ywe ciany runy na siebie z nieludzkim wrzaskiem. Walczono w ciasnej gardzieli Nowego wiatu, czym kto mg: bagnetem czy kolb, szabl czy noem. Midzy barwne mundury Dziayczykw wmieszay si rycho szare kapoty mieszczaskie. Jak spod ziemi wyrosa gromada malcw i wyrostkw. Umorusani od ucha do ucha, w obdartych kurtczynach i porcitach, karabin we dwch czasem dwigajc, bo jeden nie dawa rady, lezie to taaajstwo w ogie jak w taniec. Przesuna si pod naporem polskiego ataku linia bojowa ku kocioowi, ale rycho Rosjanie, wzmgszy si na siach, odepchnli j znw ku witokrzyskiej. I znw ku kocioowi, i znw ku witokrzyskiej. I trwa tak ten straszliwy kontredans dugie kwadranse i tylko coraz wicej tancerzy walio si bez ducha na ziemi. Odskoczyli od siebie, kryj si pod cianami domw, po bramach, wypeniaj kady zaom muru, bo teraz do gosu przyszy znw armaty. Na rodku ulicy szaleje rozwcieczona mier. Rozlegy si krzyki: Do okien! Do okien!" Poczy dudni bramy i schody. W zgiek bitwy wmiesza si ostry brzk tuczonych szyb. Ze wszystkich okien nowowieckich domw runy teraz na ciemnozielony czworobok strzay karabinowe. Porucznik Sypniewski skrzykn gar ludzi i wrd straszliwego ognia, popod cianami domw, przedar si a pod sam prawie lini carskich bagnetw i znikn w ogromnej sieni Paacu Branickich.8 Przemwi teraz cichy dotd, sdziwy paac, przemwi skuteczniej od innych, bo wroga mia niemal pod sob. Sypniewski chodzi od okna do okna i zaleca troskliwie: W kanonierw, chopcy, pra, w kanonierw! Zadudnio w witokrzyskiej ulicy. Patrzy pukownik Hauman i oczom nie wierzy. Oto gromada dzieciarni wlecze armat. Pozaprzgay si
8

Pniejszy paac Zamojskich. Pooony na Nowym wiecie midzy witokrzysk a kocioem w. Krzya.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

68

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

smarkacze w szelki, zamiast koni, inne cign za sznury, za orczyki, pchaj za szprychy, czepiaj si po kilku, gdzie ktry moe. Podjechali na rg, stanli. Ustawiaj armat. Rej wodzi dobosz dziayczyk. Dobyli z jaszcza kul, proch, wzili si w piciu chyba do wyciora. Jak starzy kanonierzy majstruj koo dziaa. Strzelili. Poowa poprzewracaa si od samego huku. Gby gdzie tam gby buziaki osmolone, ale oczy obuzerskie, rozradowane, miej si ze szczcia. Poderwa ten widok dziaysk. wiar. Nie zwaajc na nic, runli znw aw w najwikszy ogie. Do pukownika Haumana dopad Nacki. Porucznik mia twarz okopcon dymem i napuch bo w toku kolb w gow oberwa. Z trudem, w usmolonym tym cywilusie, pozna pukownik swego porucznika. Panie pukowniku! krzycza, bo huk wystrzaw guszy mow. A eby ich tak zaj z boku? Za kocioem witokrzyskim szopa stoi od ulicy pusta, mona by si przez ni na ulic wydosta i bobu im zada. Ja tam przejcie znam, mgbym poprowadzi. Dobrze odpar pukownik bierz wa ze swej kompanii pluton, ale nie wicej, i ruszaj. Skoczy pan Kazimierz piorunem do swoich, skrzykn ze dwudziestu chopa, wycign gdzie z okna kaprala Grzybowskiego, zwanego Muchomorem, o ktrym chodziy wieci, e go si kule nie imaj i ktry sam za pluton starczy, taki by morus, i pdem ruszyli w witokrzysk ulic. Przez bramy, sienie, podwrza, poty przedostali si na tyy kocioa. Wreszcie szopa. Pusta. Wielkie wierzeje prowadziy wprost na ulic. Spoza nich dochodziy odgosy szalejcej tam walki, dziwnie guche i dudnice w tym pustym wntrzu. Pan Kazimierz wyjrza przez szpar w cianie i serce zabio mu radonie. Oto po drugiej stronie ulicy sta we wgbieniu murw sztab rosyjskiego oddziau, krcili si, wbiegali i wybiegali oficerowie, adiutanci, ordynansi. Jednej salwy tedy potrzeba, by sparaliowa rosyjskie dowdztwo.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

69

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Nacki nie namyla si dugo. Sformowa swj oddzia i kaza ludziom przygotowa si do salwy. Sam odryglowa wierzeje. Otworzy na ocie. Pada komenda: Cel! Pal! Oguszajcy oskot. Dym zapeni szop. Wypadli na ulic. Skutki salwy byy straszne. Poowa oficerw leaa martwa, bd ciko ranna. Reszta rozpierzcha si w mgnieniu oka. Drug salw skierowa Nacki ju w bok kolumny jegrw. Jak czek, raniony znienacka, zamie si w sobie i jknie bolenie, tak zama si od tej salwy czworobok wroga, a po szeregach jego potoczy si okrzyk przeraenia i zgrozy na widok niespodziewanego zupenie z tej strony napadu. Jkowi ranionego czworoboku zawtrowa triumfalny okrzyk czoa puku Dziayskich. Ze zdwojon furi uderzyy krane rabaty. Armaty nieprzyjaciela zamilky, bo kto zbliy si do dziaa, ten pada pod krzyowym ogniem strzelcw Sypniewskiego i Urbanowskiego. Ten ostatni dosta si do kocioa dominikanw obserwantw9 i pray z jego wiey. A Nacki sa salw za salw. Pozbawiony dowdztwa, party i ostrzeliwany ze wszystkich stron, ciemnozielony czworobok j chwia si i pka. Nie byo w tym paniki, zanadto stary, twardy i wyrobiony by to onierz. Nie do jest onierza rosyjskiego zabi, mawia Fryderyk Wielki, trzeba go jeszcze pchn, eby si przewrci. Zbyt wielu go wszake dzi pchao. Odwrt prowadzi najstarszy, po wzitym do niewoli Miaszewiczu, oficer, ksi Gagarin. awa carskiego wojska przesuwaa si z wolna w kierunku Saskiego dziedzica, odstrzeliwujc si zajadle atakujcym j kolumnom. Nacki znalaz si przez chwil w wielkim niebezpieczestwie, bo nieprzyjaciel caym ciarem swego cofajcego si czworoboku zwali si na sabiutki jego pluton. Byliby go zmiadyli, gdy nie to, e od strony ulicy Krlewskiej pojawi si nowy sprzymierzeniec w postaci zbrojnego tumu mieszczan. Mimo gstej strzelaniny szo bractwo z fantazj okrutn, ze piewaniem. Uzbrojeni byli licho, przewanie w dzidy i piki wasnego
9

Dzi paac Staszica

Opracowanie edytorskie: Jawa48

70

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

pomysu i wyrobu, tote nad owym tumem chwia si las drgw, kos, cepw rozmaitej wielkoci i ksztatu. Gby srogie, zawzite, siarczyste, jakby wieo jakie zwycistwo odnieli i szli po nowe. Mijali wanie wielk kuni koo dziedzica Saskiego. Cudem jakim robota w niej sza, a przynajmniej ogie pon na palenisku. Na widok przechodzcych kowalczyk, mody, moe osiemnastoletni chopak, porwa wielk sztab elazn, co si wanie na ogniu grzaa i ruszy z ni jak z pochodni na czele tumu. Z rozpalonego koca sztaby pryskay iskry. Iskry sypay si take z jasnych stalowych oczu chopaka. Ju tylko ze dwadziecia krokw dzielio obie strony, kiedy gruchna nieprzyjacielska salwa. Kilkanacie osb pado na bruk. piew uci nagle, ale w teje chwili straszliwy wrzask tysica garde rozdar powietrze, tysic kos, dzid i drgw zakoysao si, pochylio gronie naprzd i runo na wysokie czapki wroga. Do ksicia Gagarina podbieg w kowalczyk. Ksi doby pistoletu i strzeli wprost w twarz chopca, lecz chybi. W sekund pniej cika, rozpalona sztaba spada na gow oficera. Kaszkiet buchn pomieniem, za-chrobotaa okropnie zgruchotana uderzeniem czaszka. Knia zwali si jak koda na ziemi. Od uderzenia ow rozpalon szyn pka nie tylko gowa ksicia Gagarina, pk take cay czworobok. Czworobokiem on ju dawno waciwie by przesta, ale dotychczas trzymay si jegry w zwartej, najeonej bagnetami gromadzie. Teraz, po stracie drugiego z kolei komendanta, rozprzgo si wszystko. Czci zaledwie udao si przedrze w ulic Krlewsk, ale jeszcze i tam ciga jegrw niefortunny los, gdy napotkany tam drugi batalion syberyjski pod majorem Bago wzi ich za wroga i przyj ogniem dziaowym, tak, e zdziesitkowani, rzucili si w stron ulic Mazowieckiej i Szpitalnej. Droga przed dziayczykami staa otworem. Pokiereszowani, brudni, wybieleni tynkiem wszystkich nowowieckich kamienic, ale upojeni zwycistwem, szli marszem triumfalnym wrd entuzjastycznych okrzykw tumu, ktry radosn fal zalewa puk, miesza si z nim i pyn jak lawina, wzbierajc i rosnc z minuty na minut.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

71

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Niech yje puk Dziayskich! krzyczano wci ze wszystkich stron. Niech yje Warszawa! odpowiada puk. Okrzyki byy tak silne, e guszyy chwilami odgosy walki, dochodzcej coraz wyraniej od strony Starego Miasta. A tam walka rozpalaa si dopiero na dobre.

Rozdzia VII

REZUREKCJA

Paac ambasady carskiej trzs si w posadach od huku wystrzaw. Zdobywano go z dwu stron: od frontu, od ulicy Miodowej i od podwrza, ktre krat tylko oddzielone byo od ulicy Podwale. Orzech by ciki do zgryzienia, bo dostp do paacu w ciasnych ulicach by bardzo ograniczony, a okna jego ziay mierci na kadego miaka, ktry si w ich polu widzenia znalaz. Ksano wic tylko te okna zza wgw i z dachw ssiednich kamienic, czuwajc troskliwie nad tym, by ywa dusza nie przedostaa si ani do ambasadora, ani od niego. Od czasu do czasu zrywaa si burza albo na Podwalu, albo na Miodowej. Tum powstaczy sam, lub wspomagany przez wojsko, usiowa opanowa Obie wiodce do paacu ulice. Zaoga paacu pod wodz samego Igelstrma usiowaa nie dopuci do tego. Walka przesuwaa si nieustannie to w t, to w ow stron. Rosjanie silniej obsadzili Miodow, zwaszcza od strony Dugiej; nasi byli panami wschodniego odcinka Miodowej i docierali prawie pod kraty paacu od Podwala. Od czasu do czasu w zgiek walki rcznej wpada grom armatniego wystrzau: to polskie dziao usiowao, po raz Bg wie ktry, ukonym strzaem od strony ulicy Senatorskiej rozwali bram ambasadorskiego paacu albo rosyjska armata z zamienionego w twierdz klasztoru kapucynw oczyszczaa Miodow od szturmujcych oddziaw polskich. Walka trwaa caymi godzinami, przycichaa i potgowaa si, podsycana u naszych nadziej zwycistwa, u

Opracowanie edytorskie: Jawa48

72

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

nieprzyjaciela coraz czarniejsz desperacj ludzi, nie majcych ju nic do stracenia. Ofiar przy tak krwawej, zajadej walce byo mnstwo. Ju w pierwszych godzinach boju lazaret, otwarty w dwch salach paacu prymasowskiego, wypado rozszerzy i na trzeci ssiedni sal. Potem przybya czwarta i pita. Przed paacem, na obszernym pkolistym dziedzicu, roztasowa si ze swymi narzdziami doktor Dorsz, miy staruszek o siwej gowie, ale modych jeszcze zupenie, mimo tuszy, ruchach. Opatrywa on tam pomniejsze rany, kierujc ciej rannych do odpowiednich sal. Koo niego krcia si caa gromadka felczerw, posugaczy i posugaczek. Panie doktorze! A co tam? Przysza tu jedna pani, mwi, e chce pomc. Zna si pono na ranach. Mona j tu do nas wpuci? Mona, mona. Gdzie ona jest? O tam stoi. Ta wysoka, koo drzewa. Co ja widz? Pani Krystyna. Witamy wapani dobrodziejk, witamy. Od razum sobie pomyla, e ju kto jak kto, ale pani Krystyna w domu nie dosiedzi. Ale, na Boga, czemu wapani taka blada, oczy spakane? C to? M pewno si bije, a pani o niego niespokojna. Cicho, dziecko, cicho. Nic mu nie bdzie. Pani Krystyna zblada jeszcze silniej. Jakim nie-swoim gosem odpowiedziaa. Nie, panie doktorze, m si nie bije, m w wizieniu. Co wapani mwisz? W wizieniu? W jakim? Gdzie? Za co? A ten otr go wsadzi rzeka pani Krystyna, wskazujc w kierunku ambasadorskiego paacu. Kiedy? Dziesi dni temu.
Opracowanie edytorskie: Jawa48

73

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Czekaje, moja mocia pani. Ja tylko ten opatrunek skocz, com go zacz, i bd mia chwil wytchnienia, to pogadamy. Czekaj, chopcze, nie ruszaj si, bo ci krzywo opatrunek zao. Stj prosto! Do kroset! onierz czy baba? Kozowski! Szarpi jeszcze! A rank na karku maci mu posmarowa, t z tego soika. Nie bdzie znaku do jutra. Gotowe! Su pani. Odprowadzi pani Krystyn na bok, siedli na przy-murku. Wic jake to byo, dobrodziejko kochana? Kazik, panie doktorze, mia gdzie jecha. Gdzie, nie mwi, bo mu nie byo wolno mwi, ale ja tak myl, e do Naczelnika, do generaa Kociuszki. Jako to byo chyba z dziesi dni temu. Tak, dzi Wielki Czwartek, a on w zeszy poniedziaek wyjecha. Wyjecha? wtrci doktor. No wic skd tu wizienie? Zaraz, panie doktorze, jako na drugi czy na trzeci dzie po jego wyjedzie spotykam koo Marywilu Cichockiego. Ten genera, pan doktor go zna, prawda? Bardzo nam jest yczliwy. Kazik suy kiedy w jego regimencie. Gdy mnie zobaczy, twarz mu si zmienia. Tkno mnie co i pytam. On zrazu wymija, krci tdy, owdy, wreszcie prowadzi mnie w jaki kt i mwi, e Kazika z rozkazu Igelstrma aresztowali gdzie za Warszaw i pod eskort przywieli w nocy na Miodow. Skd on o tym wie? Ano kt bdzie wiedzia, jak nie on? To caa Warszawa o tym mwi, e Cichocki za pan brat z carskimi yje, przyjaciela ich udaje i wszystko, co chce, od nich wydobdzie. Mwi, e widzia czarno na biaym rozkaz aresztowania. Sprawdza nawet pniej przez kogo w kancelarii ambasadora i zapewnili go, e jest taki wrd winiw. Siedzi, panie doktorze, siedzi buchna Krystyna z paczem. Cicho, dziecko, cicho. Czeg tu paka. To by si trzeba cieszy, bo go odbijemy niedugo. A nie zamorduj go tam, panie doktorze? pytaa Krysia, wlepiajc wzrok w doktora, jakby od niego zaleao ycie lub mier ma.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

74

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Ale co znowu! Po c by go mieli zaraz zamordowa? Dlaczego? Choby z zemsty za to, e ich tylu pado. To okrutniki takie. Natrzsali si jeszcze nade mn, jakem tam bya. Gdzie wapani bya? No, u tego antychrysta, ambasadora. U Igelstrma? Tak. Po co? Chciaam, eby mi pozwolili widzie si z Kazikiem. No i co? Zrazu gada ze mn nie chcieli wcale. Dopiero, jakem im kartk od Oarowskiego przyniosa... Co, od hetmana? Staruszek a wsta z wraenia. To pani i do tego ajdaka trafia? Doktorze zocisty, ja bym bya do samego Lucy-pera posza. Przecie tu o Kazika chodzi. No i Oarowski da pani kartk do Igelstrma? Da i dopiero wtedy zechcieli ze mn gada. Do Igelstrma mnie nie pucili, ale pozwolili da paczk z jedzeniem i bielizn i obiecali widzenie. Wanie na dzi naznaczyli. Wychodziam akurat z domu, by i na Miodow, kiedy usyszaam strzay. Wszystko si we mnie zatrzso, bo to albo wyjdzie wolny, albo... Nie ma adnego albo, moja wapani kochana. Bdzie pani miaa widzenie si z mem ino patrze. I nie takie, o jakim pani mylaa. No, ale my tu gadu gadu, a tam widz kogo do mnie nios. Oo! A to go szpetnie chlasno. Nie wiem, czy co z tego nieboraka bdzie. A wapani do roboty! Uszy do gry, oczy przed siebie. Bdzie, nie bdzie, musi by! Masz tam szarpie, a tu bandae. Prosz mi to zaraz uporzdkowa.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

75

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

W par minut pniej krztaa si ju koo rannych nowa pielgniarka. Buzia mia, umiechnita, oczy jasne, niebieskie. Pono pakay niedawno, ale ju po tym rannym deszczu pogoda si zrobia i soce strzelio spod ciemnej chmury brwi. Zociste, zmieszane z bkitem. Jak zawsze bywa, kiedy sonko wyjrzy po deszczu. Okoo godziny czwartej po poudniu wrzawa wojenna w okolicach paacu Igelstrma wzmoga si bardzo. Rewolucja zwyciaa na caej linii; odparto zaarte ataki moskiewskie na arsena, regiment Dziayskich przedar si zwycisko przez potrjny kordon i jedno ogniwo tego kordonu zgruchota doszcztnie, w poudniowej czci miasta wypchnito wroga poza rogatki, w pnocnej stoczono z oddziaami Titowa i Wimpfena szereg pomylnych utarczek. Paac ambasadora, plac Krasiskich i czca je ulica Miodowa byy ju niemal ostatnim powaniejszym wzem oporu. Inne ju rozwizano lub raczej rozcito. Tutaj te, ku Miodowej, napywa poczy zewszd coraz gstsze zwyciskie tumy. Od ulicy Dugiej przedostano si na tyy klasztoru ojcw kapucynw. Zajada walka zawrzaa w podwrzu klasztornym, potem w krugankach, w korytarzach. Wywlekano nieprzyjaciela z cel, gdzie si desperacko broni, sprzedajc drogo swe ycie, onierze wiedzieli bowiem, e ich nic nie uratuje, pardonu w tych strasznych walkach nie dawano, zwaszcza pod koniec. Straszliwy zgiek panowa take na tyach paacu od strony Podwala. Tu szaleli dziayczycy. Krat dawno wyamano bocznymi strzaami armatnimi, ale na pustym dziedzicu pokaza si byo niepodobna, a tym bardziej utrzyma. Kilka razy fala szturmujcych zaleOpracowanie edytorskie: Jawa48

76

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

waa podwrze, ale atak rozbija si o ciany paacu, jak prawdziwa fala o ska nadbrzen. Wprawdzie jeden strza armatni byby prawdopodobnie rozwali, czy to ktre z zakratowanych grubo okien, czy zabarykadowane mocno drzwi podwrzowe, ale ustawienie armaty na wprost okien i pod ich ogniem byo szalestwem, na ktre nie way si nawet w ogarnity szaem zwycistwa tum. Coraz to nowe pomysy rodziy si w rozpalonych gowach. Podkopa si pod paac! Godem wymorzy! Podpali! Ta ostatnia rada, jako najprostsza, spodobaa si najwicej. Rozlegy si wic okrzyki ze wszystkich stron. Podpali! Ogniem wykurzy! Znaleli si jednak tacy, ktrzy odradzali. Moci panowie, na ogie mamy zawsze czas. Sprbujmy jeszcze jako inaczej. Przy poarze moe si spali archiwum ambasady i nie dowiedzielibymy si nigdy, kto w ambasadorskim zocie palce macza. A dowiedzie by si trzeba koniecznie. Dobrze, ale jak ich ugry? A choby sprbowa petard drzwi wysadzi. Moe si kto zgosi na ochotnika? Hej, ludzie! Kto pjdzie z petard pod bram? Petarda! Dalibg, dobra myl. Id! I ja! I ja! I ja! odezwao si kilka gosw. Kto si pierwszy odezwa? Okazao si, e pierwszym by porucznik Nacki. Petard sporzdzili na poczekaniu kanonierzy, ale wykonaniu projektu przeciwstawia si wyranie caa kompania Nackiego, ktra za nic swego komendanta na pewn mier samego puci nie chciaa. Popar
Opracowanie edytorskie: Jawa48

77

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

kompani, dowiedziawszy si o caym projekcie, Hauman i zabroni Nackiemu stanowczo i pod bram w pojedynk. Chce i, niech idzie razem z atakiem, ale nie sam. Za mao on, Hauman, ma oficerw, eby ich mia dobrowolnie skazywa na rozstrzelanie. Stano w kocu na tym, e do ataku pjdzie kompania Nackiego i drugie tyle ochotnikw spord tumu. Nacki uformowa kolumn za wgem. Po namyle podzieli j na dwa oddziay, z ktrych jeden mia skoczy do szturmu na paac, a drugi dosta rozkaz stan na wprost paacu na Podwalu i salwami razi okna, aby sparaliowa ogie moskiewski. Wyczekano moment, kiedy strzelanina nieco przycicha, i kolumna z ogromnym krzykiem runa przez poamane kraty w podwrze. Rezerwa uszykowaa si pdem na tyach atakujcych i walia w okna salw za salw. Okazao si to bardzo skuteczne, gdy na szturmujcych spada jedna tylko, pierwsza ulewa strzaw, gdy zaoga na widok ataku tumnie zapenia okna. Ju po pierwszej salwie okna opustoszay do poowy i z paacu, mimo zgieku walki, doleciay przeraliwe krzyki rannych. Atakujca kolumna bya ju w poowie podwrza. Nacki bieg na przedzie, niosc sw drogocenn puszk pod pach. Kiedy z okien pady pierwsze salwy, Nacki obejrza si i z radoci spostrzeg, e ten pierwszy huragan nie wyrzdzi kolumnie wielkich strat. Pado zaledwie kilku ludzi, reszta wiary biega z takim impetem, e a dusza rosa patrze. Nagle Nacki poczu bl w lewej rce i jednoczenie puszk szarpno co dziwnie. Pan Kazimierz spojrza i zdrtwia. Kula, drasnwszy go lekko w rk, uderzya w petard i urwaa lont. Przez gow porucznika przemkny jak piorun dwie spltane z sob myli. Oto gdyby bya ta kula uderzya o wos gbiej, byaby petarda wybucha, a wwczas... I druga myl: petarda na nic. ycie tedy ocali, ale atak by zmarnowany. Si rozpdu dobiegli wprawdzie pod mury paacu, ale tu Nacki pokaza towarzyszom jednym niemym, penym wciekoci i alu gestem okaleczaa petard i da znak odwrotu. Jak poprzednio by na czele kolumny, tak teraz szed na kocu. Nagle usysza trzask i jednoczenie okropny bl przeszy mu rami. Zawirowao w oczach i byby upad, gdyby go nie podtrzyma biegncy
Opracowanie edytorskie: Jawa48

78

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

obok niego onierz. Sania si na nogach, kiedy wyprowadzono go poza wgie tego piekielnego podwrza. Jak przez mg usysza gwar schylonych nad sob postaci. Kto woa: Nosze! Nosze! Porucznik Nacki ranny! Mdleje! Wody! Potem nie sysza ju nic. Z pobladej twarzy ucieka ostatnia kropla krwi. Rozpito mu grub podrn kurt. Jeden z kolegw przyoy ucho do piersi. yje rzek po chwili. Puls wcale nie taki saby. Zemdla. Wylie si, tylko trzeba go prdko do lazaretu, eby mu krwi duo nie uszo. No, Jzek, gdzie te nosze? Krew z rany sczya si poprzez kurt i sznureczkiem spywaa na ziemi, wsikajc w szary uliczny py.

Ockn si w jakim nie znanym sobie, obcym miejscu. Przed nim na cianie wielki ciemny krucyfiks. Przymkn oczy, usiujc przedrze si pamici przez mg snu czy omdlenia, ktra otaczaa go ze wszystkich stron. Sen, czy jawa? Otworzy znw oczy. Ten sam widok, zatem chyba jawa, ale skd on si tu wzi? cierajc resztki snu z powiek, zacz rozglda si po pokoju. Wszdzie obrazy wite, w rogu klcznik, na gwodziu raniec. Wyranie ksie mieszkanie. Nic nie rozumia. Chcc si lepiej rozejrze, dwign si nieco na posaniu i wtedy ostry bl w ramieniu przypomnia mu wszystko. Za drzwiami rozlegy si przyciszone kroki, drzwi uchyliy si z lekka. Pan Kazimierz ciekawie wpatrywa si w ciemn smug, za ktr widzia niewyran sylwetk kogo, kto zatrzyma si na progu. Sycha byo przez chwil jakie szepty, wreszcie drzwi otworzyy si zupenie i wszed, a raczej wtoczy si okrgy doktor Dorsz, a zanim... Boe miosierny! Za nim...

Opracowanie edytorskie: Jawa48

79

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Oczy pana Kazimierza rozszerzaj si ze szczcia, usta chc krzycze: Kry... Druga poowa imienia winie w piersiach. Zabolao zbyt mocno. Krysia przypada do ka pokrywajc pocaunkami twarz i rce rannego. Kazik! chlipaa przez zy, wielkie, radosne zy, ktre jak groch toczyy si z jej oczu. Kazik! Kazik! Wicej nic doby z siebie nie moga. Spokojnie, moi pastwo, spokojnie rozleg si zza porczy ka miy, agodny gos doktora. Bardzo si ciesz, e nasz chory jest przytomny, ale to nie racja, eby go mczy. Krysiu, gdzie ja jestem? Co to za pokj? pyta chory wcale silnym, jak na rannego, gosem. To mieszkanie ksidza Wolskiego, kochanie. Zna mnie od dziecka, wic, gdy si dowiedzia o twojej ranie, odda mi swoje mieszkanie dla ciebie, eby nie lea na sali. Bo tu szpital w caym prymasowskim paacu. A niedugo, jeli Kazik bdzie grzeczny, pjdzie do wasnego ka, do domu. Do domu powtrzy z cich radoci Nacki, i nagy rumieniec oywi wyblad twarz. A co w Warszawie? Warszawa wolna, kochanie. Nie ma ani jednego wroga, chyba jecy. Naprawd wolna? A Igelstrm? Uciek. A paac? Zdobyty. Ale dopiero wczoraj po poudniu. 80

Opracowanie edytorskie: Jawa48

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

A dzi, co jest? Sobota. Czy to jutro Wielkanoc? Tak, kochanie. Umilkli. Przez chwil sycha byo tylko cykanie zegara. Milczenie przerwaa pani Krysia. Jake ty si, biedaku, wydosta? Nie wiem, nie pamitam. Wynieli mnie. Daj mi si czego napi, Krysiu. Chcesz wody z winem? Dobrze, kochanie. Masz, biedaku! Bardzo ci tam mczyli? Paczk dostae? Jak paczk? No, rzeczy, bielizn, com ci posaa. Chory zamyli si. Chwil grzeba myl w pamici. Ja nie wiem, o czym wy mwicie. Rzeczy? Czekaje, rzeczy. Co ja z nimi zrobiem. Aha! Zostawiem je na bryczce. Krysia z niepokojem spojrzaa na ma, potem na doktora. Boe! Co on mwi? Czyby znw traci przytomno. Jaka bryczka? Co ty, Kazik, wygadujesz? Czekaj, wapani wtrci doktor. Ja bd pyta. Waciwie byoby lepiej wcale nie pyta, bo to chorego niepotrzebnie mczy. Ale ju widz, e nie moecie oboje wytrzyma. Panie Kazimierzu! Zbierz waszmo pami i opowiedz nam krtko w trzech sowach, jake si z wizienia wydosta i co potem robi? Z wizienia? Z jakiego wizienia?

Opracowanie edytorskie: Jawa48

81

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Znowu nastaa chwila ciszy. Krysia spojrzaa porozumiewawczo na doktora i szepna cicho, aby chory nie mg usysze. Nie pamita. Ale chory ruszy si niespokojnie na posaniu i rzek gosem, w ktrym czu byo zniecierpliwienie: Panie doktorze, wspomnia pan doktor, e si cieszy, i jestem przytomny i mnie si samemu zdawao, e jestem przytomny, a teraz mi si wszystko w gowie mci i nic nie rozumiem, co do mnie mwicie. Boe! Boe! jkna Krysia, opadajc na ko. Ja wszystko doskonale pamitam cign chory ca drog mog wam opowiedzie. Drog? To ty nie siedzia w wizieniu? Ja? W wizieniu. Ani mi si nio. Jedziem w Krakowskie do Naczelnika, a wrciem do Warszawy w czwartek o wicie. Od razu z bryczki do puku i z pukiem do boju. Macie cae moje przygody. A skde wam si przy troio, e ja w wizieniu? No, bo jake! Genera Cichocki pierwszy mi powiedzia, e ty siedzisz na Miodowej w lochach, a pniej potwierdzili mi to jeszcze w kancelarii ambasadora. I paczk przyjli dla ciebie, i widzenie mi z tob obiecali. Widzenie ze mn w wizieniu, paczka?... Nadzwyczajne! Powtarzam wam, e mnie nie tylko w wizieniu, ale i w Warszawie nawet nie byo. W czwartek dopiero przyjechaem, w ten sam dzie, co mnie ranili. Wmiesza si do rozmowy doktor. Pani Krystyno, czy wapani chce ma o gorczk przyprawi? Ju wypiekw dosta. Kiedy z wami, to jak z dziemi. Prosz by cicho i nie mwi. A zagadka z wizieniem sama si rozwie. Pewno aresztowali kogo innego, mylc, e pana porucznika zapali, i w tym caa rzecz. Mj bratanek by przy odbijaniu winiw. Mwi mi, e spisano ich nazwiska. Moe bdzie pamita, czy tam by jaki zapisany jako Kazimierz Nacki i jak wyglda. Ju ja to wybadam.
Opracowanie edytorskie: Jawa48

82

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Kazimierz Nacki, Kazimierz Nacki powtarza chory, jakby sobie usiowa co przypomnie. Cicho mi by, utrapiony pacjencie. Wiemy dobrze, jak si wa nazywa. Bo, jak mi Bg miy, zabior pani Krystyn i zostaniesz wa za kar sam w pokoju. Czekaje wa, doktorze kochany. Nie zrzd. Co sobie przypominam i przypomnie nie mog. Gow mam tak rozbit jeszcze od tej kolby. Zupenie chwilami myli zebra nie mog. Lepiej nie zbiera. Same przyjd. Poka no wa rami. Eh, banda si cakiem obsun. Pani Krystyno, niech mi wapani pomoe. O tak... tutaj, ten wze... Prosz to rozwiza. wit. Duga wiosenna noc chyli si ku kocowi. Na wysokiej witojaskiej dzwonnicy zakoysa si wielki, sczerniay od staroci dzwon, zrazu lekko, potem coraz mocniej, mocniej, a kiedy nie huknie z naga ca piersi na chwa zmartwychwstajcego Pana Zastpw. Hukn raz, poprawi z drugiego boku, serce jo si w nim tuc coraz silniej i coraz potniej popyna ku Niebu pie Triumfu i Zmartwychwstania. A za pierwszym dzwonem poszy inne. Odezway si dzwony u Panny Maryi na Nowym Miecie, i u witego Krzya, i u braci zakonnej, i z ulicy Freta, Dugiej, Piwnej, Bonifraterskiej, huczay w pokaleczonym i okopconym klasztorze kapucynw, biy w rdmieciu, biy na kracach miasta, na Woli, na oliborzu, u Dziecitka Jezus. I pyn ten chr serc dzwonowych w niebiosa coraz wyej, wyej, wyej, pyn tam, gdzie koczy si myl ludzka, a zaczyna mio Boa. Rezurekcja Pana nad Pany. A doem bio sto tysicy serc ludzkich, bio na rezurekcj Polski, ktra oto odwalaa chylcy si nad ni kamie grobowy. Rezurekcja Najjaniejszej Rzeczypospolitej!

Opracowanie edytorskie: Jawa48

83

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Cz druga

EMISARIUSZ

Rozdzia VIII

W ZIMOWY WIECZR
Jurek Niesiecki sta na samym kocu linii myliwych. Dalej ju las si koczy i przechodzi w mokrada, w lecie przepenione yciem i gwarem wszelkich botnych stworze, teraz zasane biaym caunem, martwe, skostniae, usiane z rzadka kpkami lichych krzakw. Przed sob mia Niesiecki br. Odwieczny, posiwiay od mchw, jodowy br. Przez zielon gstw igie migay tu i wdzie ku grze chojary tak wysoko, e zdawao si, i ostrzami swych wierzchokw rozpruj nawisajce nisko nad nimi pierzyny chmur i wypuszcz cae masy kbicego si z nich pierza. Cisza panowaa gboka, jeno z wntrza boru dochodziy odgosy pokrzykujcej i haasujcej nagonki. Nagle od lewej strony buchny jeden za drugim dwa strzay. Jurek wyty such, bo oto i przed nim w zmieszane odgosy nagonki wlizn si jaki obcy szelest, ledwie dosyszalny, ale jakby bliszy. Szelest staje si coraz wyraniejszy i coraz bardziej miarowy. Pac, pac pac, pac, syszy Jurek, tylko e nie wie, czy to ttent zwierzcia, czy ttno jego krwi , ktra niemoliwe harce w skroniach wyprawia. Ttent wzmaga si. Idzie co na Jurka na pewno, ale co? Pole obstrzau takie ciasne, e ledwie zdy zmierzy. Dalej zwarta, czarna ciana jodowych gazi. Daremnie a do blu wyta Jurek wzrok; nawet i ry nie przebiby okiem tej jodowej zasony. Na domiar zego mga opada i zasnuwa wszystko coraz bardziej gstniejcym oparem. Rozsuny si wreszcie czarne podwoje lasu i spod gazi wytrysn nagle may, paromiesiczny zaledwie kozioek. Nie spodziewa si on spotka nikogo, tote stan jak wryty, wparszy si w nieg szeroko rozkraczonymi

Opracowanie edytorskie: Jawa48

84

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

czterema noynami. W lekko przekrzywionym, czupurnym ebku malowaa si ciekawo pomieszana z gniewem: Ustp, zawalidrogo, co tam stoisz z tym jakim kijem? Jurek by nie mniej zdumiony, bo takiego malca jeszcze w swoich myliwskich przygodach nie spotka. Przy tym w czupurny smarkacz mia tak komicznie zaczepn min, e zdawao si, i lada chwila runie na miaka, ktry mu zastpi drog. Jurek ba si go sposzy, wic przez dusz chwil nie odejmowa strzelby od oka, cho strzela nie mia najmniejszego zamiaru. Stali wic tak obaj wpatrzeni jeden w drugiego, gdy wtem goniejszy krzyk ktrego z naganiaczy przekona wojowniczego kozioka, e lepiej nie wszczyna ataku na dwunonego wroga i e raczej naley bra nogi za pas. Z niesychan zrcznoci wyci w miejscu pirueta i ruszy w bok ku mokradom. Jurek parskn miechem, przez pewien czas ledzi szar plamk oddalajc si na nienej przestrzeni, ale rycho zasnua wszystko gstniejca coraz bardziej mga. Polowanie byo skoczone. Ostatnie echa strzaw rozpyny si w mronej, biaej ciszy lenej. Niesiecki ruszy po puszystym niegu, zapadajc si niekiedy po kolana. Wska przesieka lena wypenia si po brzegi mg. O trzy kroki nie byo ju nic wida. Wielkie, czarne, jodowe apy, nakryte grubymi patami niegu, wysuway si ku niemu niespodziewanie, a gdy je min, zapaday cicho i mikko z powrotem w grzsk, bia przestrze. Na linii myliwych nie mia ju Jurek za sob nikogo, zdziwi si te mocno, gdy w pewnej chwili usysza saby trzask amanych gazek. Obejrza si. Jaki smuky cie wynurzy si ku niemu z mgy. Obcy. Bez broni, a za to z zawinitkiem podrnym w rku. Nieznajomy zbliy si. Wycign rk do Jurka. Pozwoli pan, e si przedstawi rzek. Hejbowicz jestem, Janusz Hejbowicz. Furman, co mnie wiz, zabdzi, konie mu ustay ze szcztem, nie byo innej rady, jak ruszy piechot. Usyszaem strzay... W postaci nieznajomego, w jego zachowaniu si, w gosie, nawet w podaniu rki byo co dziwnie ujmujcego. Lat okoo trzydziestu,

Opracowanie edytorskie: Jawa48

85

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

postawny by mimo redniego wzrostu, dobrze zbudowany, rysy mia regularne, oczy gbokie, przenikliwe, ale pene spokoju, rozumu i dobroci. Jurek przedstawi mu si z kolei. Ruszyli razem, rozmawiajc. Dobrze, emy pana nie postrzelili. Taka mga. A tak, zwalio si to nagle. Jeszcze kwadrans temu byo zupenie czysto. A pan daleko jedzie? Do Lisowa. Do Rodziewiczw? Tak. Pan go zna. Ignacego? Znam. To nasz daleki ssiad. Bardzo miy czowiek, prawda? O tak, miy i wyjtkowo zacny. Ale w Lisowie musi pan by bardzo rzadkim gociem. Nigdy pana nie widywaem ani nawet nazwiska paskiego nie zdarzyo mi si tam sysze. Tak, pierwszy raz tam jad. Rodziewiczw znam jeszcze z dawnych czasw. Doszli, rozmawiajc, do rozstajw. Stao tam kilku panw. Tatusiu rzek Jurek mamy gocia. Pan Janusz Hejbowicz, jedzie do Lisowa, ale zabdzi, konie mu ustay. Prosimy, prosimy! Adam Niesiecki jestem, do usug. Bardzo mi mio powita. Go w dom, Bg w dom. Pojedziemy do Haniewicz, do nas, zanocuje pan, a jutro rano wyprawimy pana do Lisowa. Ale co znowu. Tyle zachodu... O konie bym jeno poprosi wieczorem. Jaki tam zachd. Jedziemy.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

86

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Ruszyli wszyscy do sanek. W kwadrans pniej podjedali ju pod gocinny ganek haniewickiego dworu, odprowadzani od wrt przez rozszczekan psiarni. Hanu! woa pan Niesiecki jeszcze z sanek tubalnym gosem. Hanu! Upolowaem gocia w lesie. Pan Hejbowicz, znajomy Rodziewiczw. Prosiem, eby zanocowa, ale popro i ty, bo jegomo ceremonie robi i chce zaraz jecha. Ale prosimy, prosimy! rozleg si z gbi sieni miy gos kobiecy.

Przy kolacji jzyki si rozwizay. Zaczo si od polowania, ktre naleao przecie dokumentnie na wszystkie strony obgada. Hejbowicz jeden mao si odzywa. Pan nie myliwy? spytaa go siedzca koo niego starsza siwa pani. Nie, pani dobrodziejko. Kiedy tam modym jeszcze chopcem biegaem ze strzelb po polach. Potem przysza suba wojskowa, nie byo ju na to czasu. To pan sugiwa wojskowo? Wolno spyta, w ktrym puku? W pierwszym strzelcw. Pieszych czy konnych? spytaa ywo ssiadka. Pieszych. Na to sowo starsza pani drgna.
Opracowanie edytorskie: Jawa48

87

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

I wojn pan z tym pukiem odbywa? Tak, prosz pani. Do maja, bo potem na Litw mnie odkomenderowali. Pod Chapowskim byem. Ale czy nie zna pan majora Nackiego? Kazimierza? Tak. Majora Nackiego. Oczywicie, e znaem. Znaem i kochaem. Cay batalion nasz byby si da za niego w kawaki porba. Nieodaowany major. Rodzony ojciec si tak dziemi nie opiekowa, jak on onierzem. Jak rodzonego ojca te kochaa go wiara. W moich oczach zgin pod Ostrok. Jak dzi pamitam. Czy to krewny pastwa? To mj m odrzeka staruszka guchym, nie-swoim gosem. Pani m? Zalega chwila milczenia. Przerwaa j pani Nacka. To wa bye przy mierci mego ma? Widziae? Przy nim nie byem, ale z daleka widziaem, jak pada. Mymy stali w odwodzie, a on kompani na most prowadzi. Widzielimy go, jak szed. Hej, jak szed! Jak modzik. Szabla w jednej, czapka w drugiej rce. Wosy mia dugie, siwe. Tak go widz, jak mu te wosy fruwaj na wietrze. Brakowao mu dwudziestu krokw do mostu, a tu nagle chwyci si rk za gow. Zaama si w sobie i upad. Rzucili si go ratowa, ale gdzie tam. Kula w czoo. Na miejscu zosta. Pikna, rycerska mier. Znw cisza przeleciaa przez sal. Zegar jeno w kcie mrucza dalej monotonnie swe pacierze. A wa... a pan przerwaa milczenie pani Nacka. Hejbowicz machn rk, przez twarz przemkn mu gorzki umiech. Et, lepiej nie mwi. Zbyt wiea to jeszcze rana. Szsty rok mija dopiero. Za mao, eby si moga zablini, eby o niej mc zapomnie.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

88

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

My poszlimy na Litw. Zrazu zdawao si, e niebo przed nami si otworzyo. Kraj wita nas jak zbawcw. Kto y, stary czy mody, szed do powstania. Twardy nard, zajady. C, zmogo nas. Troch Moskale, wicej nasze wasne niedostwo. Giegud! Na sdzie boskim ju jest, niech mu tam ten sd lekkim bdzie. Przeszlimy granic. Emigrowalimy... Pani Nacka. Pani Krystyna Nacka. Krysia. Ta sama Krysia, co kiedy ratowaa ma z rany odniesionej przy ambasadorskim paacu. Ta sama Krysia, ktrej stary, sdziwy krl szczcia yczy i kochania. Hej, gdzie te czasy, gdzie! Dzisiaj ona z kolei jest siw babuni, staruszk. Wrba nie zawioda. Szczcia byo duo, bo kochania byo wiele. Byo i jest. Serce babuni rozgrzane kochaniem caego ycia nie ostygo nawet i po Ostroce. Bije ono rwno i mocno. Dla dzieci bije i dla Polski. Bije nawet mocniej ni dawniej, bo za siebie i za ma, ktry jej te dwa kochania w witej zostawi spucinie. Po kociuszkowskiej burzy rozbysa na polskim niebie tcza napoleoska. Pan Kazimierz skpa si cay w jej blaskach, przetrwa j wiernie a do koca, od legionw a po szwadron przyboczny Napoleona na Elbie. Pani Krystyna osiada bya wwczas wraz z dziemi miaa ich dwoje w Turowie przy ojcu. Byy to dla niej lata prby, tsknoty, strasznych niepokojw, kiedy miesicami yo si bez wieci, a kiedy wreszcie wie nadej miaa, serce zamierao w piersi ze strachu i rce nie wiedziay, co pocz, czy wycign si chciwie po ni, jeli szczliwa, czy odepchn j cho na jedn jeszcze chwil, jeli niesie grom z jasnego nieba. Gromu wprawdzie nie byo, ale czekanie przecigao si ponad ludzk miar. Czasami zdawao si Krysi, e si ta wojna ju nigdy nie skoczy i e nigdy ju tej szczsnej chwili nie doczeka, kiedy Kazik na stae wrci do niej, do dzieci, do swego drogiego gniazda. Rozprasza te czarne myli gwar pyncy z dziecinnego pokoju, pociesza kobiecin, jak mg, stary zacny zegar krlewski zegar, stojcy teraz na komodzie w ulubionym Krysinym kcie i klepicy po staremu swe wiekuiste godzinki. Z postumentu za jego bio uparcie, wytrwale w oczy zotym napisem: ... abycie szczcia godzin nie rachowali, ale ie brali bez miary.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

89

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

A wreszcie doczekaa si Krysia owej szczsnej chwili, gdy w roku 1806 znalaza si w Poznaniu w radonie huczcym tumie, gdy z listopadowej szarugi wynurza si poczy dugie, schlapane botem we polskiej piechoty i gdy wrd szeregw ujrzaa nagle swego szarego, wymizerowanego, najdroszego pod polskim socem onierzyka. Kazik! wyrwa si okrzyk z zalanej zami szczcia twarzy. Szczcie nie trwao dugo. Przyszy znw lata niepokojw, lata zwycistw i klsk, nadziei i gorzkich rozczarowa. Przelecia nad Polsk straszliwy, nieny huragan roku 1812, kraj zalay obce wojska. Pan Kazimierz znw znik z kraju na dugo. Dwadziecia lat trwaa zawierucha napoleoska. Caa modo upyna Nackiemu w marszach, bitwach i obozach. Gdy wrci z Francji razem ze strzpami armii polskiej w roku 1815, mia ju lat czterdzieci pi. Za pno byo uczy si zgina kark na placu Saskim przed wielkim ksiciem Konstantym. Jak tylu napoleoskich oficerw, nie mg si i Nacki pogodzi z nowymi rzdami, poda si do dymisji i osiad na roli w Turowie, ktry po mierci ojca Krysi, starego pana Jasinowskiego, dosta si im w spadku. Otworzyo si przed nim nowe zupenie ycie, jakiego dotychczas nigdy nie zna. Cisza, spokj, szczcie rodzinne, dobrobyt, szacunek ssiadw bliszych i dalszych, dostojestwa, zaszczyty... Dzieci mieli dwoje: Hank i Tadzika. Z dwojga zotowosych bkw rycho wyrosa modzie, dorodna para. Hanka wysza za m za ziemianina z Polesia, Adama Niesieckiego; oeni si i Tadeusz. Pyny lata, siwiay gowy starych pastwa Nackich, porasta mchem dach na sdziwym turowskim dworze, ale tyle soca byo w nim zawsze, tyle pogody i umiechu, e zdawao si, i mier ominie ten soneczny kt, a jeli nawet nie ominie, to przyjdzie kojca, agodna, umiechnita. Tymczasem losy chciay inaczej. Pn jesieni roku 1829 uderzyy pospnym, pogrzebowym marszem turowskie dzwony kocielne. Chowano mod pani Tadeuszow. Zarazia si ona tyfusem od dziewczyny wiejskiej, ktr pielgnowaa, i zmara po krtkiej, gwatownej chorobie, zostawiajc na rkach zrozpaczonego ma rocznego synka. Kazimierz byo malestwu na imi. Po dziadku.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

90

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

A w rok pniej, pewnego grudniowego ranka na dziedziniec turowskiego dworu wpad jak burza ssiad i przyjaciel Nackich, pan Ignacy. Pani Krystyny nie byo w domu, pan Ignacy, o dziwo, nawet palta zdj nie chcia, tylko pdem pobieg do pokoju Kazimierza. Okrutnie si dziwi stary sucy Wojciech, gdy po pgodzinnej rozmowie wypad pan Ignacy w tym samym rozpitym palcie, a za nim pan Kazimierz z wypiekami na twarzy. Palto zarzuci byle jak na ramiona, siedli obaj na kaamaszk pana Ignacego i pognali gdzie w wiat. Gdzie? Po co? Na co? Dugo kiwa gow stary Wojciech i dugo potem opowiada pani Krystynie, jak i co, cho sam nie bardzo wiedzia. W par dni potem wyjechali obaj Naccy, ojciec i syn, a gdy po kilku dniach wrcili, trudno ich byo pozna. Ojciec mia na sobie mundur pierwszego puku strzelcw pieszych, syn uan jak malowanie. Do domu wrcili ju tylko, eby uregulowa interesy i poegna si z rodzin. Na par godzin przed ich wyjazdem ko ponis Tadeusza i na oczach wszystkich w penym galopie wpad z nim pod nisk bramk. Podniesiono biednego uana z ziemi z rozbit gow i poamanymi ebrami, dajcego sabe oznaki ycia. Ojciec nie odoy ani o godzin terminu wyjazdu, ale pojecha sam. Pojecha z ostrym w duszy cierpieniem niepokoju o syna. Pojecha i ju nie wrci. W p roku pniej, kiedy maj czerwcowi rk podawa i na spk kwiatami ziemi stroili, przysza do Turowa sucha, urzdowa wiadomo z Komisji Rzdowej Wojny, e major Kazimierz Nacki pod Ostrok, trafiony kul w czoo, kiedy swj batalion do ataku prowadzi, poleg mnie za ojczyzn". Pani Krystyna nie ugia si pod tym ciosem, nie buchna paczem, jkami, szlochem. Wypado zaraz zakrztn si koo tego, by smutna wiadomo nie przedostaa si do pokoju ciko chorego Tadeusza, potem przyszy inne obrzdki powszedniego, pracowitego dnia. I dopiero wieczorem, gdy zostaa sama ze swymi mylami w pokoju, popyny pierwsze, dugo tamowane i ukrywane przed ludmi zy. I zdarzyo si, e jedna z pierwszych ez pada na zegar, stojcy na komodzie, na w napis na zotej obwdce. za padajc jkna z cicha,
Opracowanie edytorskie: Jawa48

91

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

staruszka posza wzrokiem za tym odgosem i oto oczy jej pady na dawne, tak dobrze znajome jej sowa: ... abycie szczcia godzin nie rachowali, ale ie brali bez miary. Skoczya si twoja wrba, stary przyjacielu rzeka przez zy na wp do zegara, na wp do siebie. Nie skamae, to prawda, szczcie drzwiami i oknami pchao si nam do domu. Ale teraz stao si! Skoczyy si moje szczliwe dni. cisna rkoma skronie. Przez otwarte okno pyny z dalekich staww gone chry abie, w pobliskim krzaku ka sowik sw pie wieczorn. Nieszczcie rzadko chodzi samotnie. W tydzie potem zmar po dugiej, p roku z gr trwajcej chorobie jedyny jej syn, Tadeusz. W cigu tygodnia wosy pani Krystyny zbielay jak mleko, dajc kobiecie krzepkiej jeszcze, bo niespena szedziesit lat liczcej, pozorny wygld staruszki. Ale spod biaych pukli patrzya na wiat ywa, ruchliwa i zawsze pena uroku twarz, patrzyy oczy niebieskie, nie tak pene czaru i wesoe, jak byy przed czterdziestu laty, ale moe jeszcze bardziej czyste, spokojne i gbokie. I znowu mino lat par. Nastaa nad Polsk beznadziejna, czarna, mikoajowska noc. Wrg mci si za wybuch wolnoci; aoba, pacz i tsknota zagociy w kadym niemal polskim domu. Pani Krystyna przeniosa si na Polesie do crki, bo pani Hanka zostaa w Haniewiczach sama z dziemi i gwatownie potrzebowaa pomocy. Ma jej zabrano, majtkowi grozia konfiskata. Cudem chyba udao si uratowa i jedno, i drugie. Pani Hanka po ojcu wzia zaradno i wol, po matce pogod ducha, mimo wic strasznie cikiej walki, wywojowaa zniesienie naoonego na Haniewicze sekwestru. Po paru latach tuaczki po wizieniach wrci do domu i pan Adam Niesiecki. Broni si on w sdach moskiewskich tak zrcznie, e ostatecznie nie zdoano mu dowie udziau w powstaniu i wypuszczono na wolno.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

92

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Uratowano tedy z bied los wasny i dach nad gow, ale szczcia nie byo w ojczynie". Gucha, czarna, mikoajowska noc. Co byo lepsze, wyszo wraz z wojskiem i sejmem na dalek tuaczk. W kraju zostali tylko ciemni, ktrzy nic o Polsce nie wiedzieli albo zimni, ktrzy nic o Polsce wiedzie nie chcieli, albo podli, ktrzy Polsk za marny grosz gotowi byli sprzeda. Tlio si wprawdzie ycie polskie i w kraju, bo Polska bya, jest i bdzie niemiertelna, ale ludzie, ktrzy zostali, a po polsku czu i myle nie przestali, byli nieliczni, rozproszeni, rozbici. Serce Polski bio wtedy poza Polsk, po wiecie, na emigracji, w Paryu. Serce to czujne, wierne i gorce zdao sobie rycho spraw z tego, e tak kraju pozostawi na dugo nie mona, e trzeba tam budzi ducha, owieca ciemnych, rozgrzewa zimnych, nawraca podych, jeli si da. Jeli si nie da, to ywym ogniem wypala. Tak postanowio wielkie, gorce serce polskie i oto, mimo e wszystkie trzy zabory pene byy szpiegw i policji, zaroiy si drogi wiodce do kraju od wysacw, czyli emisariuszy, ktrzy, jak na wiosn ptactwo przelotne, cignli do umiowanego kraju bez grosza w kieszeni, ale z Polsk w duszy. Jednym z najwikszych takich apostow narodowych, czowiekiem, ktry w owych straszliwych czasach ucisku, rozbicia i pogromu zdoa obudzi i dwign z odrtwienia ruch narodowy na ogromnej poaci ziemi Rzeczypospolitej, by Szymon Konarski. Wnuk i syn onierzy polskich, sam te by onierzem, kiedy w roku 1825 jako siedemnastoletni szeregowiec wstpi do wojska. Rewolucj listopadow zacz jako podoficer, skoczy jako kapitan. Po upadku powstania ruszy wraz z innymi na emigracj. Pochodzenie ze starego szlacheckiego rodu nie zmcio w nim ideaw spoecznych. Wierzy w lud i kocha lud, w ciemny, biedny, oguszony paszczyzn, przymierajcy niekiedy godem lud polski. Niepowodzenie rewolucji listopadowej, ktre przypisywano temu, e w-niej zabrako prostego ludu, ugruntowao w nim to przekonanie, e niepodleg

Opracowanie edytorskie: Jawa48

93

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Polsk zdoby bdzie mona tylko wtedy, gdy si o to upomni lud, a lud nie upomni si, dopki si go nie podniesie, nie wydobdzie z ndzy i ciemnoty.

O Konarskim od dawna, ju od roku bodaj, poczy chodzi po Woyniu gadki. Kryy w odpisach jego odezwy, przez panienki po dworach w wielkiej tajemnicy i z naboestwem przepisywane i jakimi tajnymi drogami rozsyane po kraju, kryy karteluszki krtkie, a ogniste, od ktrych serca biy i dech zapierao w piersiach. Cudeka opowiadano sobie o jego przeprawach z policj, o jego sprycie, o przytomnoci umysu, z jak wymyka si zastawionym na siebie sidom i puapkom, o jego wdziku, o umiejtnoci zjednywania sobie w cigu jednej rozmowy najzacitszych przeciwnikw. Nawet ju i na odcite od wiata i ludzi Polesie zacza sawa Konarskiego dociera. Ten i w go widzia, a sysze, to syszeli o nim po dworach wszyscy prawie, a i pod strzech niejeden. Pite przez dziesite sysza, ale sysza. Teraz poruszona przez Hejbowicza w salonie Nackich struna emigracyjna zadwiczaa silnie. Bo i kt wtenczas nie mia na emigracji brata, ma, czy przyjaciela!? Niesieckich kilku emigrowao. Rwnie i rodzony brat pana domu. Potoczya si rozmowa. Zna pan moe Juliana Niesieckiego? Syszaem o nim, ale go osobicie nie znaem. On w Paryu siedzi. Mnie z Parya wydalono. Wydalono? Czemu? Mymy syszeli, e was tam tak entuzjastycznie przyjmowano. A tak, zrazu tak byo rzeczywicie. Ale teraz wiele si zmienio. Siedz tam nasi, ale czy dugo wysiedz, nie wiem. I ich by si radzi pozby, i nam ju te ten emigrancki chleb zgorzknia do cna. Pora nam wraca, pora. Gospodarz achn si z lekka.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

94

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Jak to wraca? Przez amnesti? Trudno to komu radzi, gdy sam siedzi w chaupie za kominem, ale wasz powrt teraz byby klsk gorsz bodaj od tamtej. O nie, pan mnie nie zrozumia. Ja nie o takim powrocie mylaem. Z naszych nikt z aski carskiej dotd nie skorzysta i nie skorzysta. Ale my wrcimy. Nie w tym roku, to w przyszym, nie w przyszym, to za dwa lata. My ju wracamy. Wrcimy zmierzy si z carem. Tak jak wtedy w listopadzie, tylko inaczej nieco. W listopadzie ludu w rewolucji nie byo i wodza. My teraz lud do walki z carem podniesiemy, a lud znajdzie wodza i zwyciy. Twarz gocia spona un. W oczach bysny iskry, gos dra z uniesienia. Kto wa jeste i z czym do nas przybywasz? spytaa na wp z trwog, na wp z podziwem pani Nacka. W domu mego majora nie obawiam si zdrady rzek go z dziwnym wyrazem swych smutnych, gbokich, a mocnych oczu. Nie jestem Hejbowicz. Przybywam w imieniu Stowarzyszenia Ludu Polskiego. Nazwisko moje prawdziwe jest Szymon Konarski. Gboka cisza zalega jadalni haniewickiego dworu. Rzekby myli sycha, co nagle zawiroway wrd ze- branych. Nie. To tylko sycha szept zegara odbywajcego sw pielgrzymk po niezmierzonych obszarach wiecznoci.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

95

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Rozdzia IX

ZEGARMISTRZ
Pani Krystyna zasiada gbiej w fotelu i starannie okrya si szalem. Bardzo jestem rada, panie Konarski rzeka e pan nikogo nie zasta, bo pan, czy chce, czy nie chce, ze star pogawdzi. Tu pod zegarem bdzie nam wygodnie i mio. A za godzin, gdy moi wrc, to im pana oddam. Ale ta godzina bdzie moja, zgoda? Ale zgoda, szanowna pani, zgoda. Z jakich stron pan pochodzi? Niech mi pan co powie o sobie. Ja z Augustowskiego. Lasy i woda. Tak jak i tutaj, cho ten kraj do mojego niepodobny. Pascy rodzice na ziemi siedz? Matka, bo ojciec ju dawno nie yje. A matk dawno pan widzia? Ju sidmy rok mija. Jeszcze w czasie wojny, kiedym na Litw jecha. Czowieku, i masze ty sumienie tak znca si nad matk? Czemu pan do niej nie pojecha? Konarski umiechn si gorzko. Nam, stracecom, nie wolno mie rodziny, matki, ony ani siostry, nie wolno mie wasnego szczcia. Nasze szczcie to Polska. Jeli mnie losy zapdz w Augustowskie, to oczywicie, e zajad, ale pojecha tam teraz nie mog. Dziwni wy ludzie rzeka pani Krystyna. al mi was i jednoczenie zazdroszcz wam. al mi was, bo tsknota re i ndza, zazdroszcz wam, bo si wam w duszach wielki ogie pali. Wielkiego ognia w duszy trzeba, eby wasne ycie przekreli tak, jak wy to robicie. Ale tylko tacy do czego dochodz.
Opracowanie edytorskie: Jawa48

96

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Dojdziemy. Na pewno dojdziemy. Nie my, to ci, co po nas przyjd. Tak, patrzc na was, mona w to uwierzy. Zalega cisza. Przerwaa j pani Nacka. Wielka tam bieda wrd was? Pewno. Jake moe by inaczej. Z kraju adnej pomocy wysa niepodobna. Kady list ledz, kad przesyk, szpieguj, gdzie, co, do kogo? Przecie wiem, ile tu kopotu za kadym razem, gdy trzeba co bratu mego zicia do Parya posa. No tak, rnie si tam naszym yje odpar Konarski. S ndzarze, s zreszt ju i bogacze. Jeli kto ma gow na karku, a i pienidzy troch mia na pocztek, to si i dorobi. Wielu si rzemios rnych ponauczao i z tego yje. Ot, ja na przykad utrzymywaem si z zegarmistrzostwa. Pan zegarmistrzem zosta? Tak, prosz pani. W Szwajcarii si nauczyem. Lichy to tam chleb dawao, ale zawsze chleb. Ja i tutaj teraz jako zegarmistrz wdruj. To mi daje dobry wykrt, gdyby si przyszo policji tumaczy. Tak, tak, z narzdziami si -nigdy nie rozstaj. To i teraz moe ma je pan z sob? Mam. A bo co? A bo, wie pan, ja skorzystam z tego paskiego fachu. Widzi pan ten zegar, przy ktrym siedzimy. To mj przyjaciel z dawnych, bardzo dawnych lat. Bardzo pikny zegar. Od razu zwrciem na niego uwag. Tak, pikny i dla mnie specjalnie drogi, bo go razem z mem jednego dnia poznaam. I mona by powiedzie razem z mem jednego dnia dostaam. Ma i zegar. Od jednego czowieka. Nie rozumiem. Kt pani mg ma darowa? Krl.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

97

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Jaki krl? Stanisaw August. Pan Szymon skrzywi si niechtnie. Ten manekin, ta malowana kuka pani ma darowa. W sam raz dla krla zajcie. Nie, panie Konarski. Niech pan tak o nim nie mwi. To niesprawiedliwe. Nienawidz tego czowieka. Polsk do grobu wasnymi rkoma zepchn. Targowic przetargowa!. Pani Krystyna a si uniosa w fotelu. A Konstytucja 3 Maja, to czyja robota? A Komisja Edukacji Narodowej? Niech pan wspomni na to, w jakim on stanie Polsk po Sasach wzi. Ile szk powstao za tych rzdw? Zaperzya si staruszka. Potoczy si dyskurs gorcy, chwilami gwatowny nawet, bo oboje, cho kade na swj sposb, nie poow serca Polsk kochali.

W pewnej chwili przypomnia o sobie sprawca tej dysputy, zegar. Wolno, swoim zwyczajem, a dononie, zacz bi godzin pit. Konarski, ktry by muzykalny, urwa w poowie rozpoczte zdanie i sucha. Ale ten zegar to istna muzyka. Wiele zegarw przez moje rce przeszo, ale takiego bicia nie syszaem, jak yj. Gotwem sta si stronnikiem krlewskim. Kto go robi? Gugenmus, zdaje si. Ten sawny warszawski Gugenmus? Tak, pewna nie jestem, ale niech pan zobaczy. Tam chyba na tarczy napisane. Dawno go pani ma? 98

Opracowanie edytorskie: Jawa48

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Od dnia lubu. W tych dniach miny 43 lata. Chodzi dobrze? Chodzi dawniej dobrze, ale od paru lat jako mi chorowa zaczyna. A do doktora wie si go boj, bo to by trzeba do jakiego wikszego miasta, do Wilna czy do Warszawy. A gdzie tu na Polesiu miasta szuka? Moe bym ja mu co poradzi? Wanie o to chciaam pana prosi. Gdyby pan zechcia... Bardzo chtnie. A co mu brakuje? -Czy ja wiem, mj drogi panie. Stary jest, to i rne go si biedy czepiaj, spnia si, nady za ludmi, za yciem nie moe. Czasem sobie spocznie par dni, i potem znw rusza w drog. Zwyczajnie, jak stary. Doskonale, id po narzdzia... W tej chwili drzwi si otworzyy i do pokoju wszed may chopczyna. Byo temu kawalerowi moe dziewi lat. Smuky, zgrabny, adnie, cho skromnie ubrany, oczy czarne, ywe, cera niada, sowem, chopak jak malowanie. Zobaczywszy obcego, stropi si na moment, lecz poczuwszy na sobie spojrzenie babki, oprzytomnia i szurgn nog, pochylajc rwnoczenie z duym wdzikiem ciemn sw gwk w kierunku gocia. Potem fyrkn ku fotelowi i nachylajc si do babcinego ucha, j szepta jakowe sekrety. Dobrze odpara po chwili babka. Ale potem przyjd tu, to zobaczysz, jak pan bdzie naprawia zegar. Malec poczerwienia z uciechy. Ojej!! I ju go nie byo. Czy to drugi syn pastwa Niesieckich? spyta Konarski po wyjciu chopca.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

99

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Nie, to wnuk mj po synu, Nacki. Syn mj zmar w czasie wojny. Mia i z mem moim w pole. W dniu wyjazdu ko go ponis, rozbi o bram, biedak p roku chorowa i umar, zostawiajc mi tego malca. Na rok przedtem jeszcze umara na tyfus synowa moja. Sierota jest. Chowa si teraz przy mnie. Jak mu na imi? Kazik. Tak jak dziadkowi. Po dziadku wzi imi i oczy. Jak may przyjdzie, niech mu si pan bliej przyjrzy, to pan sam zobaczy, czy to nie oczy majora.

Pan Szymon sta si w Haniewiczach czstym gociem. Przyjeda wieczorami, po ciemku, maymi saneczkami zaprzonymi w lich szkapin. Zamykali si potem w pokoju z Niesieckim, czasem na krtko, czasem na godzin par, po czym znika pan Szymon rwnie niepostrzeenie, jak si zjawia, w przepacistych gbiach zimowej, poleskiej nocy. Czasem zachodzi na gawd do babci. Na gawd i na robot, bo przychodzi z narzdziami i zabiera si zaraz do zegara. Koczy ju reperacj i teraz za zgod pani Krystyny dorabia staruszkowi muzyk. O, widzi pani? Tu za sznurek trzeba pocign. Mocniej troch. O tak. Jak delikatny pyek popyny w cisz babcinego pokoju drce dwiki piosenki. Wtargny i do cichego babcinego serca, budzc w nim niejedn upion strun, niejedn zapomnian z, przygas rado, niejeden zabliniony ju, zdawao si, bl. piewalicie to pewno czsto na Litwie mwi babcia pgosem. Tak. To przecie jest piosenka litewskiego powstania. Juemy j zastali, gdymy po Ostroce ruszyli na Litw. Po Ostroce szepce babunia i zamyla si gboko.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

100

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Reperacja bya skoczona, ju nawet i Kazik, ktry za kadym razem pilnie przy robocie asystowa, dosta pozwolenie pocignicia za kurantowy sznurek, a pan Szymon wci jeszcze narzdzi nie skada i raz po raz do otwartego puda zegarowego zaglda. Trwao to tak dugo, e a w kocu babcia spytaa: A czemu mu to si pan tak jeszcze cigle przyglda? A bo go rozgry nie mog. S tam jakie dwie sprynki i listewka, ktre do mechanizmu nie nale. eby to nie by Gugenmusowski zegar, to pomylabym, e jaki partacz je tam wkrci, sam nie wiedzc, po co, ale w takim zegarze.... Jaka tu jest zagadka. Trzeba by cay zegar rozebra i podstaw zbada, moe by si doszo, ale na to nie mam teraz czasu. Moe kiedy jeszcze, gdy tu bd, sprbuj.

Zamie szalaa od kilku godzin. Wicher wcieka si, wy, tarza, porywa z nieba tumany biaego pyu, ciska je o ziemi, porywa znw z ziemi, ciska w niebo, szala, dzie mrokiem gstym zasnuwajc. Chwilami zaczaja si, kad si zdyszany na pola i drogi olbrzymimi zaspami, by za chwil znw porwa si i skbi wiat w biaym odmcie. Konarski przedziera si z trudem z Lisowa do Haniewicz. Droga, ktr zwykle odbywa w cigu godziny, trwaa dzi ju z gr dwie i jeszcze daleko byo do koca. Saneczki tony lub przewracay si raz po raz w zaspach, ogupiay ko gubi wci trakt. Chocia pan Szymon nawyk w swych wdrwkach do tuczenia si po rozmaitych drogach, ta bya wyjtkowo cika, tym bardziej e mrz bra coraz tszy, ku dotkliwie w uszy i policzki, obezwadnia ruchy. Uciszyo si nieco, gdy sanki wjechay w las, ale za to zrobio si niemal zupenie ciemno. Przestrze wypeni gsty, biay mrok. Po omacku prawie jecha pan Szymon wsk droyn len, gdy nagle zamajaczya przed nim w biaej mgle jaka dua, bielsza jeszcze ciana nie-ciana, gra nie-gra. Co, co zatarasowao drog zupenie. Szkapa stana. Pan Szymon przetar zazawione od mrozu i wiatru oczy.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

101

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Czyby zaspa? Taka wielka? I skd by si tutaj wzia w lesie? Wysiad i ruszy ku przeszkodzie. Podszedszy na trzy kroki, ujrza takie same jednokonne sanki jak i jego, tak zasypane niegiem, e nie odcinay si zupenie od biaego ta drogi. Na sankach siedzia kto mocno zgarbiony, take doszcztnie niegiem przysypany. Zaprzony do sanek ko, ze zwieszon w d gow, sta prawie po kolana w niegu. Hej, jazda tam! Drog dajcie! Cicho. Ani podrny, ani ko nie dali znaku ycia. Konarski podszed bliej i uj podrnego za rami. Panie! Co pan tu robi? Czy pan chce zamarzn? Cisza. Pana Szymona dreszcz przeszed. Zajrza podrnemu w twarz. Bya sina, pokryta lodem, na wp zadta niegiem, z wielkich wiechci wsw zwisay sople. Pod tymi wsami, w rodku, jakby ciemniejsza troch plama, niegu nie ma, bo odtaja. Oddycha? Konarski przychyli si bliej. Twarz w twarz. Podrnemu zabulgotao co cicho w gardle. Konarski poczu silny zapach wdki. Aha, bratku, to ty si urn i teraz na mrozie dochodzisz. Wzi go za bary i zatrzs. nieg grubymi patami j odpada z gowy, z czapki, z ubrania. Wyoni si spod niegu kolorowy konierz, bysna zoceniami epoleta i guziki od paszcza. Pan Szymon oczy przeciera, bo im uwierzy dugo nie mg. Sprawnik! Jak mi Bg miy. Sprawnik. Jeszcze tego brakowao mrucza do siebie ebym ja sprawnika od mierci uratowa. On moe po mnie przyjecha. O, ajdak, spio si zwierz i zamarzo na mrozie.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

102

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Mimo trzsienia i cucenia sprawnik nie dawa znaku ycia. Pan Szymon myla, czy by go nie zacz naciera niegiem, lecz nagle spojrza na gstniejcy mrok, na zawiej i zaniecha tego. Noc idzie szepn sam do siebie. Trzeba ucieka, bo i ja tu jeszcze gotwem zosta, jak ten pijaczyna. Podszed do sprawnikowego konia, wzi za uzd, poprowadzi go kilkanacie krokw. Moskal kiwa si bezwadnie w takt ruchw konia i sanek. W miejscu, gdzie droyna rozszerzaa si nieco, zjecha na bok, po czym wrci do swoich sanek i ostronie wymin sanki sprawnika. Stan. Przez mgnienie oka way w myli pytanie: ratowa czy zostawi? Sprawnik, policjant szeptao mu co do ucha. Czowiek szeptao z drugiej strony. Pan Szymon nie namyla si dugo. Wysiad, wyplta lejce ze zgrabiaych rk sprawnika, a przywizawszy je do swoich sanek ruszy znowu. Targny jedne sanie, pocigny konia, targny drugie, kiwn si mocniej sprawnik w ty, naprzd, w lewo, w prawo. Pojechali. Nie ujechali jeszcze piciuset krokw, gdy nagle tylne sanki zawadziy o jaki wykrot, rozleg si guchy oskot i sprawnik zwali si w nieg. Konarski obejrzawszy si, dostrzeg, e sanki jad puste. Stan. Znw przemkno mu przez gow, by zostawi zmarznitego pijaka jego losowi. Zawiroway ze, gniewne myli. Za duo fatygi dla tego bawana. Jego nie uratuj, a sam si w tej zawiei zagubi. Ciemno si robi. Jeszcze go mam dwiga. Chobym chcia nawet, nie dam rady, bo chop na schwa. Trudno. Trzeba odwiza lejce i niech si dzieje, co chce. Machn rk. Wysiad z sanek, lecz zamiast od wizywa lejce, ruszy ku ledwie czerniejcemu na ziemi sprawnikowi. Sanki ju byy odjechay od niego kilkanacie krokw, dowlk wic do nich po niegu na p ju sztywne ciao, a potem, dwignwszy je z ogromnym wysikiem, wrzuci w gb puda, tak e gowa opara si teraz o siedzenie, a nogi sterczay wysoko w gr.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

103

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Teraz nie wyleci. Trzeba mi z nim prdko do Haniewicz. Diabli nadali t przygod. Dojedzie ywy, bdzie kopot. Zamrze mi w drodze, bdzie jeszcze wikszy kopot. I tak le, i tak niedobrze. Diabli nadali. Czarn ju noc dojecha pan Szymon do Haniewicz. Niesiecki przerazi si, zobaczywszy rzekomego trupa na sankach, przerazi si jeszcze bardziej, gdy spostrzeg, e w rzekomy trup ma na sobie rosyjski mundur policyjny. Iwanicz rzek przyjrzawszy mu si lepiej. Znam go. Sprawnik piski. Pooono sprawnika na kanapie w przedpokoju, przyniesiono niegu w miednicy. Po pgodzinnym ratowaniu rozleg si cichy, przytumiony jk. No, nic mu nie bdzie. Jemu nic, ale nam. Dokd on jecha, jak pan myli, panie Szymonie? Kto wie, czy nie do Haniewicz. Moe po mnie. To byaby ironia losu. Wie pan co? Myl, e bezpieczniej, eby pan std wyjecha. Ja te tak myl. Wyjad jeszcze dzi, tylko ko si troch wysapie. Jak to, na taki czas, na t zawiej? Ano trudno. Nie pierwszyzna mi. No i nie bd tak pijany, jak ten cymba. Nic mi nie bdzie. Ale przed wyjazdem chciaem z panem dwa sowa zamieni...

Zmarznitego sprawnika nacierano niegiem w haniewickim dworze przeszo godzin, zanim ocucono go na dobre. Odtaja zreszt tylko z mrozu, z wdk poszo trudniej. ywy ju, ale pijany jak bela gruchn si spa i spa do poudnia nastpnego dnia.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

104

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Haniewicze znay go od dawna. Mawiano o nim, e kiedy, kiedy nazywa si nie Iwanicz, tylko Iwanicki i by Polakiem, ale dziesitki lat suby rzdowej przerobiy mu nie tylko kocwk nazwiska, ale i dusz. Czek nawet w gruncie niezy, jeno fantasta, nigdy nie wiadomo byo, jaki u niego wiatr wieje i z jakiej beczki z nim zaczyna. Ospowaty, z wielkim nosem i jeszcze wikszymi wsami wyglda jak straszydo. Kiedy go obudzono nazajutrz, nie chcia wierzy temu, co si z nim dziao. Pamita, e wyjecha rano ze Smolar, e na obiad zajecha do starego Szmula w Moniatyczach, prawda, e tam si starki napi, ale bo te wgorz by na obiad, a ryba, wiadomo, pywa lubi. A po obiedzie wyjecha zaraz subowo do Lusiatyna. No, prawda, e tam u ksidza by kieliszek. Jeden czy moe dwa nawet. Dobra bya ta liwowica. Spa mu si chciao, jak wyjeda, to pamita, ale eby a utkn w lesie, nie do wiary, panie dobrodzieju, nie do wiary. Niewozmono. I kto to mnie stamtd wywiz, zegarmistrz powiadacie? Czkawka go mczya. Zegarmistrz. Co za zegarmistrz? Czekaj no, panie Niesieckij. A skd on si tu wzi. A! Ot taki wdrowny zegarmistrz, co jedzi po dworach i zegary reperuje. On tu do nas co rok zajeda. Iwanicz zmarszczy brwi. Dugo w mylach czego szuka. Zegarmistrz? A jak on si nazywa? Nie wiem. Dawa mi go tu! Prdko, dawa mi go tu. Ba, kiedy jego nie ma. Nie byo tu adnej roboty, to i pojecha zaraz dalej. Jeszcze wczoraj. Caej tej rozmowie przysuchiwa si may Kazik, ktrego ciotka przysaa z interesem do wuja. Chopczyna sucha i oczy szeroko otwiera. Nic nie rozumia. Czemu wuj mwi, e nazwiska tego zegarmistrza nie zna. Czyby zapomnia? Chcia powiedzie, e Konarski, ale nie mia. Albo czemu mwi, e roboty dla zegarmistrza nie byo, kiedy on przecie tyle

Opracowanie edytorskie: Jawa48

105

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

czasu nad babcinym zegarem majstruje i jeszcze ma, zdaje si, majstrowa. A z wujem, co si nagadaj! Nagle przypomnia sobie, z czym przyszed i niemiao pocign wuja za rkaw. Wuju! Czego chcesz? Ciocia prosi, eby wuj na chwil przyszed. Po yto przyjechali i Onufry nie wie, ktre wyda. Przepraszam, panie naczelniku rzek Niesiecki musz na chwil wyj. Zaraz wrc. Kazik zosta sam ze sprawnikiem. Troch si ba, ale na stole leaa szabla, taka przeliczna, srebrna szabla. I pasek zoty do niej. Boe, co tu zota! Spojrza spod oka na oficera, ale ten nie patrzy wcale w jego stron. Kazik podszed niemiao do stou, niepewnie dotkn szabli. Raz, drugi, trzeci. Trcona silniej szabla stukna. Ockn si sprawnik, spojrza, zobaczy malca. W oczach mign mu jaki niemiy bysk. Pjd no tu, chopcze, bliej rzek. W Kaziku zamaro wszystko ze strachu. Dusza ucieka mu w pity, a te pity takie cikie. Z trudem przeszed trzy czy cztery kroki. Jak ci na imi? spyta sprawnik. Spod nastroszonych, gronych wsw pyn wcale miy, omielajcy gos. Ka... Kazik wyjka z wielkim trudem. Podoba ci si szabla? Aha wicej mruknite i kiwnite, ni powiedziane. Chciaby mie tak? Aha chopczynie zawieciy oczy. A c by z ni robi? W wojsko bym si bawi paln omielony ju chopiec na cay gos. Ja mam i karabin, i armat, tylko e mae. 106

Opracowanie edytorskie: Jawa48

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

A i z kime by si bawi? Z chopakami. Z Olkiem, z Hryciem. Czasem chopcy z Werby przyjad. Ty lubisz, jak kto przyjeda? O lubi. Ale teraz w zimie to nikt nie przyjeda. Jeden pan Konarski zaglda. Kto taki? Pan Konarski? Kto to jest? Zegarmistrz. A skde ty wiesz, e on si tak nazywa? Nieraz syszaem, jak o nim babcia tak mwia, a i wujostwo take. To on nie pierwszy raz wczoraj by? On, pierwszy raz?! Ale nie ma tygodnia, eby go tu nie byo. Czasem i dwa, i trzy razy w tygodniu. I cigle zegary naprawia? Nie, nie zawsze. Najczciej si z wujem zamkn i radz caymi godzinami. Ale tam mnie nie puszczaj. Daleko wol, jak przyjdzie do babci i nad zegarem majstruje. Bo mi wtedy wolno u babci siedzie i patrze, jak on zegar naprawia i sucha, jak mwi. A c on takiego mwi? Och, prosz pana, jak on licznie mwi. O Polsce mwi, o onierzach, o wojnach. Bo sam by onierzem. Tak to opowiada, jakby na to wczoraj patrzy. Ach, eby to panowie si zjechali kiedy. On by i panu naopowiada. Iwanicz umiechn si jako dziwnie. Ni to gorzko, ni to jadowicie.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

107

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Mnie by pewno nie opowiedzia. Dlaczego? On taki dobry. Dla wszystkich bez rnicy. I dla pana by dobry. Ciocia mwia wczoraj, e gdyby nie on, to by pan zamarz w lesie. Sam widziaem, jak pana wczoraj z sanek dwiga. Widziae, jak mnie dwiga? Ojej, takemy si bali. I ciocia te si baa. Mylelimy wszyscy, e nieywego nios. Taki pan by siny. Rety! Wic powiadasz, chopcze, e to on mnie uratowa? Konarski, powiadasz. Patrzaje. Dziwnie si plecie na tym Boym wiecie. Iwanicz zamyli si gboko. Kazik nie mia si odezwa, siedzieli wic przez chwil cicho, gdy do pokoju wszed Niesiecki, woajc od progu tubalnym gosem. Panie komisarzu, obiad na stole! Starka stygnie. Prosimy. Sprawnik ruszy ociaym krokiem do stoowego pokoju. W godzin pniej sadza go Niesiecki do sanek. Kiedy sanki skrciy za bram, Niesiecki odetchn z ulg. O zegarmistrzu nie byo mowy. Zapomnia o nim sprawnik, czy jak?

Dopiero na drugi dzie wygada si Kazik, e z komisarzem rozmawia. Ciotka przyapaa go, gdy w kuchni szeroko o tej rozmowie rozprawia. Schwycia chopca za rk, zaprowadzia do pokoju i tam, posadziwszy na krzele, kazaa sobie opowiedzie, jak byo. W miar, jak chopiec mwi, pani Annie oczy robiy si coraz wiksze z przeraenia. W pewnej chwili desperackim gosem spytaa: Jak to, i powiedziae mu, e si nazywa Konarski? No tak, ciociu. Przecie wszyscycie go tak nazywali, i wuj, i ciocia, i babcia. A dlaczego ja mu tego miaem nie mwi? Pani Anna wstaa i ujwszy si rkoma za gow, zacza chodzi po pokoju, powtarzajc na p przytomnie:

Opracowanie edytorskie: Jawa48

108

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Jezus! Maryja! Dziecko, co ty zrobi? Boe, co to bdzie? Co to bdzie? Kazik jeszcze nic nie rozumia, ale zmiarkowa ju, e si co strasznego stao i e on tu co zawini. Ale ciociu, ja nic nie kamaem. Niech mi ciocia wierzy. Ja tylko prawd... Ciotka nic nie odpowiedziaa, chodzia po pokoju z zaamanymi rkami i powtarzaa gucho: Co to bdzie? Co to bdzie? Kazik biega za ni, czepiajc si jej za spdnic, i pyta na p z paczem. Co bdzie, ciociu? Co ja takiego zrobiem? Co si stao? Ciocia milczaa. W pewnej chwili wybiega z pokoju. Dziecko uderzyo w gony lament.

Min dzie jeden, drugi, trzeci, min wreszcie spokojnie tydzie cay i z wolna groza, jaka zapanowaa w Haniewiczach po rozmowie pani Anny z Kazikiem, zacza przycicha. Malec odchorowa to swoje przejcie. Pani Anna powiedziaa mu w kocu, jakie mog by skutki jego gadulstwa, ale cho powiedziaa mu to ostronie, agodnie, z matczyn niemal wyrozumiaoci, chopczyna zrycza si tak, e go przez duszy czas uspokoi nie mogli. Ja nie wiedziaem szlochao biedactwo. Nie wiedziaem. Nie chciaem. Ja pana Konarskiego kocham. I ja go wydaem. Teraz si ju nikt ze mn bawi nie zechce, mwi nie bdzie chcia. Wydaem! Wydaem! Uspokajay go, jak mogy, i ciotka, i babka, a on cigle w kko swoje. Niesiecki po par razy na dzie wychodzi za ogrd pod wielki narony kasztan, by wyjrze daleko na drogi, ktrymi mogli przyjecha

Opracowanie edytorskie: Jawa48

109

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

nieproszeni gocie, wieczorami nasuchiwa, czy nie usyszy szczku broni w przedpokoju. Drogi byy puste, biae, wieczory ciche. Ktrego wieczoru rzek do ony: To dzi dwa tygodnie, Hanu, jak on tu by. Tak, kochanie. Dzi dwa tygodnie. No i jako nic. Ano, Bogu dziki, nic. Rozumiesz co z tego? Bo ja nic. Przecie dla Iwanicza to bya gratka, jaka mu si druga moe w yciu nie zdarzy. Ho! ho! Konarskiego zapa. Przecie za nim si policja w trzech guberniach rozbija. Ordery by mia, awanse w subie. Powinien by zaraz po wieych ladach goni. A on nic. Jakby nic nie wiedzia. Mnie si od razu wtedy dziwne wydao, e on przed wyjazdem o zegarmistrzu nie napomkn, o ktrego si przedtem tak dopytywa, a on ju wtedy wszystko wiedzia, co mu byo potrzebne. Ale czemu z tego uytku nie zrobi? Moe go sumienie ruszyo, e mu pan Szymon ycie uratowa. Hm, i to moliwe. Ale to na Iwanicza nie patrzy. Dawny Iwanicki moe by tak zrobi, ale nie Iwanicz. To dzi jest stary ajdaczyna. Pije, apwki bierze, czasem nawet podobno je wymusza, gdy mu ich paci nie chc, w karty gra caymi nocami. Nie, to na niego nie patrzy. Moe si w nim stary Iwanicki odezwa. Hm, moe.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

110

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Rozdzia X

W POUDNIE I O PNOCY
Wiosna sza. Nad rowem na ce, z ktrej nie spyny jeszcze resztki wd, wysun niemiao swj ty dziobek pk kaczeca. Wygramoli si sam z gstwiny modych listkw i j z kolei uska z zielonej upiny jeden zoty patek, potem drugi, trzeci, czwarty, pity. Kiedy dorachowa si pitego, otrzsn si z lekka, po czym rozchyliwszy stulone dotd jeszcze patki ku socu, j pi to zote soneczne szczcie, pi, pi do zawrotu gowy, do utraty tchu. Hej! Wiosna sza. Na lipie koo krzya zebray si na wiec wrble z caego miasteczka. Tok, cisk, gwat, rwetes. Szara obuzeria rozprawia, mieje si, skacze, cieszy, umizga, krzyczy, kci, popycha, piewa; chr gosw miesza si ze zot ulew -promieni sonecznych w jedn wspania pie ycia, modoci i wiosny. Hej! Wiosna sza. Wyjecha chop z pugiem w pole. Przeegna si, nastawi grzdziel i mign batem szkapin. Byszczcy jak srebro lemiesz z leciutkim chrzstem zanurzy si w skrzep, jakby zastyg skorup ugoru i pru kapraw, pokryt strupami kretowisk i bliznami zeszorocznej zapomnianej ju orki ziemi. Za pugiem rosa grzda czarnej, wypocztej, pachncej spragnionej soca i ziarna roli. Z wolna, powanie kroczyy po niej wrony, z wysoka, z gry dzwoni szary wodarz ziemi polskiej skowronek. Hej! Drogi obsychay z dnia na dzie, z godziny na godzin. Nie darmo ludzie mwi: na jesieni kwarta wody, garniec bota, a na wiosn garniec wody, kwarta bota. Obeschy wreszcie nawet i na Polesiu i zaroiy si wozami, wzkami i bryczkami, bo po caych tygodniach roztopw kady mia czy to ochot, czy potrzeb wyjrze na wiat. Szczeglnie rojno byo na drogach wiodcych do Lisowa. Pan Rodziewicz zaoy tam by w zimie fabryk bryczek i dziwna rzecz nie mino jeszcze i par miesicy od zaoenia tej fabryki, a ju zwiedzieli si o niej ludzie z caego Woynia, ba, i z Ukrainy nawet, zaczli zjeda do zapadej poleskiej wioszczyny. Wprawdzie kto by si uwaniej
Opracowanie edytorskie: Jawa48

111

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

przyjedajcym przyjrza, spostrzegby moe, e niejeden, cho a spod Baru albo Berdyczowa przyjecha, nie o bryczk pyta, jeno do dworu szed i tam si z domownikami na godziny cae zamyka, a potem co rychlej z papierami jakimi prosto si ku swojej wasnej bryce wymyka i nie zwlekajc, w wiat jecha. Czasem w swj, czasem w obcy. Ale niechby si kto, a zwaszcza urzdowa jaka figura, spyta takiego wdrowca, gdzie by, to zaraz o lisowskich bryczkach rozpowiada zaczyna, pod niebo je wynoszc, jako e rwnie zgrabnych dawno nie widzia. Bywao, e przed lisowski dworek zjedao i kilkanacie naraz pojazdw. Przez nie domknite drzwi lub okno wymykay si wtedy czasem odgosy rozpraw gorcych,- czasem popyna dugo w sercu tajona skarga, czasem buchn gniewny okrzyk buntu. Leciay sowa zapalajce w duszach ukryte, zapomniane albo i zgoa nie znane ognie. Tajay dusze ludzkie u tego cichego otarzyka Polski Niepodlegej i Mioci Czowieka. Kruszyli si tu grzesznicy, ktrzy przed tym Majestatem zgrzeszyli obojtnoci, zapomnieniem czy moe nawet jawn zdrad. Jak soki w modym dbie na wiosn, zaczynay kry w nich utajone tsknoty i nadzieje. Now, wie, radosn krwi polsk jy pulsowa schorzae, wystyge serca. Pan Szymon Konarski dwoi si i troi. Po staremu tygodniami zapada w bagna poleskie, by wypyn pniej, zdawaoby si, w kilku odlegych miejscach naraz. Po staremu te cuda czyni. Wystarczya czasem jedna rozmowa, by z zaartego wroga zrobi oddanego sobie i sprawie czowieka, by najzimniejszego rozgrza, by najbardziej upartego przekona.
Opracowanie edytorskie: Jawa48

112

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

A tym zimnym i upartym mwi nie tylko o tym, e Polsk trzeba odbudowa i e bdzie odbudowana, ale take i o tym, e ta Polska musi oprze si na ludzie, na prostym ludzie, e wic czekaj ich, tych zimnych i upartych, bardzo cikie na rzecz tego ludu ofiary materialne, e tedy trzeba bdzie tej Polsce da nie tylko krew, ale i znaczn cz majtku. I mimo e mwi rzeczy cikie, trudne i niemie dla ucha, mimo e za jedn tak rozmow gdyby si o niej dowiedziay wadze czekaa obu, nie tylko tego, ktry mwi, ale i tego, ktry sucha, zsyka na Sybir, mimo to wszystko liczba nawrconych rosa z miesica na miesic i poar serc ludzkich szerzy si coraz dalej. Stowarzyszenie Ludu Polskiego stawao si potg.

W Haniewiczach by pan Szymon teraz rzadkim stosunkowo gociem. Po epizodzie z Iwaniczem nie pokaza si tam bodaj ze dwa miesice. O rozmowie Kazika z Iwaniczem dowiedzia si od Niesieckiego, z ktrym spotkali si gdzie w okolicy. Pan Szymon przerazi si zrazu bardzo, nie tyle o siebie, ile o haniewickich gospodarzy, i nie mg wyj z podziwu, e Haniewicze dotd nie miay u siebie rewizji. Czyby tego opoja sumienie ruszyo? myla. Ale tym bardziej postanowi nie zaglda tam na razie. Dopiero w pocztkach lata, kiedy ju wszelkie obawy zwizane z niefortunnym zeznaniem Kazia ucichy, zajechaa kiedy przed haniewicki dworek duszegubka, zaprzona w znan ju tam wszystkim dobrze kasztank. Rado bya ogromna w caym dworze. Kazik uciek do ogrodu, gdy si dowiedzia, kto przyjecha, ale pan Szymon poszed za nim, wykopa go spakanego gdzie spod krzakw i przyprowadzi do domu. Tu wziwszy chopca na kolana, odby z nim dug, serdeczn rozmow, po ktrej Kazikowe serduszko zaprzysigo kochanemu panu Szymonowi wierno do mierci i po mierci. Pod koniec rozmowy przypomnia Kazik panu Szymonowi obietnic zbadania zagadki w babcinym zegarze.
Opracowanie edytorskie: Jawa48

113

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Wiem, wiem, kochanie, pamitam, ale dzi nie mam zupenie czasu, przyjad moe w przyszym tygodniu, to wtedy zabierzemy si we dwch do roboty i pocigniemy staruszka za jzyk. Musi nam powiedzie, czy i jak to on tajemnic kryje. Mino jednak kilka bytnoci pana Szymona w Haniewiczach, a zegar sta nietknity na swej komodzie pod oknem. Konarski tak si spieszy za kadym razem, tyle mia rzeczy do omwienia z panem Niesieckim, e na zegar brako zawsze czasu. Kiedy, wbrew zwyczajowi, przyjecha nie wieczorem, ale przed poudniem. Nieswj by, niespokojny. Niesieckiego nie byo, bo pojecha w ssiedztwo konie oglda. Strapiony t nowin zaszed pan Szymon do pani Nackiej. Nie zasta pan Adasia rzeka pani Krystyna, przywitawszy si z gociem. A tak, prosz pani. I bardzo mi to nie na rk. Bd musia, zdaje si, znw znikn, a nikomu z takim spokojem nie powierzybym moich spraw na ten czas, jak panu Adamowi. Chciaem to dzi wanie zaatwi. A dlaczego miaby pan znika std? Bo mi bardzo policja po pitach depta zaczyna. A gdzie to Kazik? Przed chwil widziaam go w ogrodzie. Czemu pan pyta? Bo mu obiecaem, e gdy bd mia chwil czasu, to do zegara si wezm. A dzi, nolens volens, mam czas. Nagle drzwi otworzyy si i do pokoju wpad Kazik. Zobaczywszy gocia, z radosnym piskiem rzuci mu si na szyj. Po chwili nis ju pan Szymon zegar na warsztat, jak nazywa Kazik duy, czarny st babci. By go przenie, musia Konarski silnie chwyci zegar w rce i oto niosc, mia przez chwil wraenie, e dolna listewka w rodku podstawy ustpuje w jednym miejscu pod naciskiem palca, jakby bya obluniona.
Opracowanie edytorskie: Jawa48

114

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Czyby kto majstrowa przy tym zegarze? pomyla, stawiajc ostronie staruszka na stole. Zegar delikatnie przeniesiony nie przesta i. Konarski jak doktor, wsucha si w ttno zegarowych szmerw. Nic, wszystko w porzdku, aden obcy szelest nie wkrad si do mechanizmu, oddychajcego po staremu, rwnym, miarowym tchnieniem. Pan Szymon poszuka wzrokiem miejsca, ktre mu si wydao oblunione. adnych ladw zewntrznie dostrzec nie mg. Poszuka palcem. Nie ustpuje. A jednak przed chwil... Uj znw zegar tak, jak go trzyma przy przenoszeniu. Puszcza. Aha, to tu trzeba nacisn. Chyba w takim razie i tutaj take. Puszcza. Eje! Czyby jaka tajemnica? Wiesz, Kazik. Mamy ju co, mamy. Co? Gdzie? skoczy Kazik ku niemu z roziskrzonymi oczyma. Patrz. Zupenie przypadkiem odkryem, e ta listewka, patrz, tu na dole przy podstawie rusza si. Gdy tu nacisn i tu, o patrz, ustpuje, a gdy zwolni, wraca na miejsce. Czekaj, ja nacisn, a ty sprbuj, moe si j da wycign. Tylko nie si, Kazik, nie si, bo urwiesz. O tak, powoli. Babciu, babciu! Zegar ma skrytk, zegar ma skrytk! krzycza Kazik. Babci nie byo w pokoju. Pan Szymon prbowa uspokoi malca, ale i sam by zaciekawiony ogromnie. Czekaj no! Poka t listewk, tu na tej stronie jest jaki napis. Co tu napisane? Przechyleni nad stoem odczytywali chciwie wyblake nieco litery. W po-u-dnie i o p-no-cy ies-tem zawsze w Two-jey m... sylabizowa z wolna Kazik i urwa, gdy ostatnie litery byy prawie zupenie nieczytelne. Ostatniego sowa nie mog przeczyta.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

115

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Mocy rzek pan Szymon. Na pewno: mocy, ,,c" wyrane, tu y", tylko o" wyblako zupenie. I do rymu i do sensu. Zreszt nie zmiecioby si tu wicej ni trzy litery. Tak, ale co to znaczy? Nie wiem. Zobaczymy. Nagle co z cicha zachrzcio w zegarze. Obaj zegarmistrze duy i may drgnli. Co to bdzie? Nic, tylko zegar j bi. Donone uderzenia rozlegay si raz po raz. Poudnie bije rzek Kazik jakim nieswoim, zdawionym gosem. W poudnie i o pnocy iestem zawsze w Twoiey mocy powtarza, akcentujc sowo poudnie" pan Szymon take troch zmienionym gosem. Zna byo, e odkrycie napisu zrobio i na nim wraenie. Obaj rachowali uderzenia zegara. Trzy... cztery... pi. Obu, nie wiadomo skd, czepia si myl, e za chwil, po wybiciu godziny dwunastej stanie si co z zegarem, spadnie zasona, kryjca reszt jego tajemnicy. Sze... siedem... osiem. Dziewi... dziesi... Osobliwy zegar... Jedenacie. Dwanacie! wykrzyknli obaj rwnoczenie. Mczca chwila oczekiwania na co niewiadomego, co ma przyj. Mija sekunda jedna, druga... Nic, cisza. Sycha jeno rytmiczny oddech zegara. Z uczuciem zawodu ocknli si wreszcie. Ha, skoro zegar sam nic powiedzie nie chce, musimy mu dopomc rzek pan Szymon, biorc narzdzia w rce. W tej chwili wesza do pokoju pani Krystyna. Kazik rzuci si ku niej. Babciu, babciu! krzycza. Zegar ma jak tajemnic! Niech babcia patrzy, jaki tu jest napis na tej listewce. Ja babci przeczytam. W

Opracowanie edytorskie: Jawa48

116

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

poudnie i o pnocy iestem zawsze w Twoiey mocy. Jak babcia myli, co by to mogo znaczy? Czy babcia znaa ten napis, wiedziaa co o nim? Nie, kochanie, nic nie wiedziaam. Pierwszy raz o tym sysz. To rzeczywicie dziwne. Przygldali si teraz oboje z zaciekawieniem, jak pan Szymon zabiera si do majsterki. W pewnej chwili rozleg si turkot. Wyjrzyj no, Kazik, kto przyjecha. Kazik skoczy do okna, a po chwili zameldowa zbolaym gosem. Wuj przyjecha. To ju pewno znw zegar pjdzie w kt i kto tam wie, kiedy my wreszcie t tajemnic z zegara wydobdziemy. W ssiednim pokoju rozlegy si spieszne kroki i odgosy rozmowy. Gdzie jest? Gdzie jest? hucza pan Niesiecki, a w gosie jego brzmia wyranie niepokj. Chyba u mamusi przy zegarze sycha byo odpowied pani Anny. Jak burza wpadli pastwo Niesieccy do pokoju pani Krystyny, gdzie wszyscy troje odwrcili si od zegara i wlepili oczy we wchodzcych. Co si stao? Niesiecki dopad pana Szymona i j mwi zamanym przez wzruszenie gosem. Ani chwili do stracenia. Niech pan zaraz ucieka. Za p godziny, ba! moe za kwadrans bdzie tu andarmeria. Szukaj pana. Spotkaem Iwanicza w lesie, jak jecha do wsi po sotysa. On mnie ostrzeg. Pan Szymon mrugn porozumiewawczo ku pani Krystynie. A co, nie mwiem! Nie przypuszczaem tylko, e to tak prdko pjdzie. Fatalnie si skada. Miaem si z panem rozmwi. Jad. Kasztanka zaprzona, za kwadrans ju bd daleko. Od ktrej strony oni jad? Od Werby.
Opracowanie edytorskie: Jawa48

117

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

No, to znaczy, e trzeba jecha w stron Lisowa. Jeszcze czas. Chybaby obawa bya. Dom macie czysty? Czysty. Mog rewizj robi przez trzy dni, nic nie znajd. Nieche pan ju jedzie. Dobrze, jad zaraz. Ale, e to Iwanicz powiedzia... A powiedzia. Ruszyo go sumienie. Powiedzia mi tak: Rachunek pac za tamto w lesie. Tylko niech Konarski pamita. Do razu sztuka. Tak powiedzia? Tak. Porzdnie si spisa. Bo i nagrod mu przez to diabli wzili i awans pewno. No i ryzykuje. Niech by si o tym ostrzeeniu dowiedzieli, pojechaby daleko. No, jedzie pan? Konarski egna si z pani Krystyn. W p godziny pniej sprawdzia si zapowied Iwanicza. Cichy haniewicki dworek rozdzwoni si zowrogim brzkiem andarmskich szabli i ostrg. Pan Szymon by ju daleko, daleko... Daleko daleko pojecha i nigdy ju nie powrci10

10

przyp. Jawa48 na podstawie suchowiska radiowego z lat 50.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

118

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Rozdzia XI

SALWA NA POHULANCE
Pogodnie wyjrzao soce nad Wilnem rankiem dnia 27 lutego 1839. Wyjrzao zza biaych jeszcze wzgrz Zarzecza, sypno gar promieni na gr Zamkow, zapalio drug un na Trzykrzyskiej, a potem jo zatapia zot ulew cae miasto, pice jeszcze w siwej mgle rannego przymrozka. Mrz, e to by koniec lutego, nie tak ju miao skaka socu do oczu. Tu i wdzie malowa jeszcze na szybach jakie esy floresy, cina wod w rynsztokach, ale w ogle zy by, kry si po ktach i wci wszy jakie niemie przedwiosenne zapachy. Luda na ulice wylego moc. Czyby do tego sonka, co tak wieci dzi bez opamitania, czy do tej wiosny, co jej jeszcze nie ma, jeno j serca ludzkie zgaduj? To dzi adne wito. wity Kaziuk, patron Litwy i litewskiego przedwionia, dopiero za tydzie. Skde wic te tumy? Czarno na Pohulance, czarno na wiodcych ku niej ulicach. Mocny Boe! I przecisn si trudno. Tumy a tumy. Tylko rodkiem jeszcze miejsca troch zostao, ale tam znw pojazd za pojazdem, jad eleganckie karety, powozy i kocze, jad podjezdki, bryczki i bryczuszki, taradajki i kaamaszki, a i wasg prosty si zdarzy. Jad i jad jak na ten odpust. Tak rano? Co u Boga Ojca? Co si takiego stao? Gdzie ten cay nard wali? Po co? Wyszed wanie z bramy przy ulicy Trockiej pan Hieronim Pociejko, zamony mieszczanin ze wician. Pnym wieczorem przyjecha by wczoraj do Wilna po towary do swego sklepu. Wychodzi z gospody, patrzy na tumy, nic nie rozumie, oczy szeroko otwiera, do pierwszej gromadki podchodzi i uchyliwszy grzecznie bobrowej czapki, pyta: Darujcie, kochanieki. Ja dzi do Wilna przyjechawszy. Co si to, panie dobrodzieju, wici, e tyle luda na ulicy? Przecie dzi nie wito. To wa nic o Konarskim nie wiesz? 119

Opracowanie edytorskie: Jawa48

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Co mam wiedzie. Syszawszy ja, e on w wizieniu siedzi. Ta jego dzi traci maj. Jego traci! Jezusie Nazareski? Gdzie? Na Pohulance. Kiedy? Dzi o wp do jedenastej. Za godzin. Jezu! Jezu! Samego? Samego. A Rodziewicz? Nie wiecie, panowie? Rodziewicz. Razem ich wzili. To krewny mojej ony. Rodziewicz? W katorg na wieczne czasy. Matko Ostrobramska! W katorg! Pan Hieronim zapomnia o sprawunkach, jakie mia zrobi, i popyn wraz z tumem.

Na Pohulance lud zwart fal naciska na grony, gboki, zamany w podkow wa onierski. Oparty kocami owej podkowy o zamykajc cay plac wysok, piaszczyst wydm, milczcy, pewny siebie, peen drzemicej, utajonej w bezwadzie, zwierzcej siy, pogardliwie spoglda w kordon na otaczajc go cib niewolnikw. Objty ramionami podkowy podugowaty placyk by jeszcze pusty. W jednym jego kocu zocia si w socu barwna gar szar wojskowych i policyjnych, w drugim, pod ow wydm, stercza wbity w ziemi sup drewniany i czernia na niegu wykopany gboki d. Otaczajcy podkow tum gstnia wci. Stronami, gdzie byo jeszcze nieco miejsca, przelewaa si czar na masa, kbia si, wrzaa. Przy kordonie zastyga ju, znieruchomiaa, rzekby, zrosa si w jedn, yw cian ludzkich piersi, gw i serc. Unosi si nad ni cichy rozgwar 120

Opracowanie edytorskie: Jawa48

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

przyciszonych rozmw, cichy jak szept modlitw w przepenionym ludmi kociele. Nagle tum drgn i zamilk. W gbok cisz mronego zimowego poranka wdar si ostry warkot bbnw, wypeni huczc kaskad przestrze, odbi si od okolicznych domw, spotnia i zaguszy wszystko. Wszystkie gowy zwrciy si w kierunku nadpywajcego potoku dwikw. Od miasta szed w ordynku wojskowym oddzia doboszw. Byo ich ze trzydziestu z olbrzymim kapelmistrzem na czele. Za nimi oficer i pluton onierzy. Grzmicy ten potok zbliy si, przepyn przez tum. Otworzy si przed nim i zamkn za nim kordon. Bbny uciy od razu. Tylko resztki warkotu tuay si jeszcze przez chwil echem ponad cianami ssiednich domostw.

W tym gstym, czarnym tumie bya i pani Krystyna Nacka. Obie z crk bawiy ju w Wilnie od kilku miesicy, by prbowa ratowania swych bliskich, bo i pan Adam Niesiecki, i Jurek byli zamieszani w proces, jaki wytyczono konarszczykom". Pani Krystyna posuna si bardzo. Za duo byo wrae w cigu ostatnich dwch lat, a zwaszcza w cigu ostatniego roku, od czasu, gdy jak grom z jasnego nieba, spada na Haniewicze wiadomo, e pana Szymona aresztowano w Wilnie razem z Rodziewiczem. Co bdzie z nimi, co bdzie ze Stowarzyszeniem, ktre pani Krystyna, pod wpywem zotej wymowy i zotego serca pana Szymona, zdya ju nie tylko pozna, ale i pokocha ca dusz? Zaczn si ledztwa, dochodzenia. Mczy ich pewno bd. O Konarskiego dziwnie jako bya spokojna. Ten si nie ugnie, nie wyda. Ale Rodziewicz?... Znaa go troch, wiedziaa, e czowiek by zacny i sprawie oddany, ale mikki. Boe! Co to bdzie, co to bdzie? I co robi? Ada, Jurek, Haniewicze. Mniejsza ju nawet o Haniewicze, ale oni. Ile setek razy zadawaa sobie pani Krystyna te pytania, by nigdy w skoatanej gowie nie znale na nie odpowiedzi. Na pierwsze: co bdzie? rzeczywisto zacza dawa odpowiedzi. Tego aresztowali, tamtego aresztowali. Coraz bliej, coraz czciej. Tym szybciej zawirowao w gowie drugie: co robi?
Opracowanie edytorskie: Jawa48

121

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Ucieka? Pan Adam sucha o tym nie chcia. Wystarczay mu listy brata, ktre od czasu do czasu ukradkiem odbiera. Wiedzia z nich, jak straszliw mk jest dla tych ludzi tuaczka, z dala od kraju, od rodzin, od wszystkiego, co sercu bliskie. A jeli was wywioz na... na... to bdzie lepiej? prbowaa ze cinitym sercem oponowa pani Krystyna, sama zreszt bez wiary w to, co mwi. Sowo Sybir" nie mogo jej przej przez gardo. Ha, z dwojga zego, kto wie, czy to nie lepsze upiera si Niesiecki. Zreszt moe si jako uda. Trzeba si broni. Nic u mnie nie znaleli i niczego mi nie dowiod. Wtedy, pamita mama, po wojnie, gorzej byo, a jednak wyszlimy cao. Co prawda, gwnie dziki mamie i Hance. Wycie obie cuda robiy. A teraz uciec, to od razu przyzna si do wszystkiego. Czekali gromu z dnia na dzie. Wreszcie uderzy. W letni skwarny odwieczerz przyszli, przetrzsnli cay dom i zabrali obu. W par dni pniej wyjechay z crk za nimi do Wilna. P roku temu. P roku mino od tych strasznych dni i dzisiaj oto pan Szymon. Boe! Boe! Pani Krystyna mocniej opara si na ramieniu crki i zbami przygryza chustk, eby si nie rozpaka przy ludziach na ulicy. Po bezradnym, czarnym, niemym tumie przelecia nagle jak podmuch wiatru ciszony szept. Jad! Jad! Zakoysaa si ciba ludzka. Zabiy serca, obrciy si twarze blade, wylke. Gdzie? Gdzie? Daleko, daleko w dole, w czarnej rzece ludzkiej zamigotay iskierki bagnetw. To konwj. Za nim odrobina pustego miejsca i sanie parokonne wiecem andarmw otoczone, a na nich dwie drobne figurki. Potem znw szarawa plama ulicznego niegu i znw wojsko.
Opracowanie edytorskie: Jawa48

122

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Guchy szloch targn piersi tumu. Wezbrana fala blu przelewa si przez brzegi. Pacz ludziska, zy tocz si jak groch na zmarzy nieg. Ten po kryjomu rkawem oczy ociera, tam pod murem szara, w ndzn chucin okryta dziewczyna ka na cay gos. Zbudzi si w zaukach miasta wiatr, zaskrzypia gdzie na dachu chorgiewk, zaskowycza zardzewia, cinit na mietnisko, blach. Powia po twarzach lodowatym tchnieniem, a ludziom si wydao, e to tak mierci powiao od owego straszliwego orszaku tam na dole. A orszak coraz bliej, bliej. Wida ju, jak przedni oddzia wojska pruje z wysikiem zwart cib ludzk, torujc drog jadcym za nim saniom, wida coraz wyraniej sylwetk skazaca i siedzcego obok niego duchownego. Pani Krystyna nie dotara na plac. Nie miaa si. Przywara do jakiej bramy i oparszy si o silne Hanczyne rami, chodzia rozpalon mimo mrozu twarz o chodny kamie odrzwi. Ponury korowd nadciga. Oto ju przejecha andarm konny, pokrzykujcy ostro na tum, by si rozstpowa przed wojskiem, ju sycha miarowy krok pieszego oddziau. Przepyna awa bagnetw. Chwila przerwy i oto sanki. Cisza. Przeraajca, kamienna, martwa cisza, zmcona tylko skrzypieniem sani na niegu i niespokojnym tupotem koni andarmskich. Spoza granatowych mundurw miga twarz jasna, spokojna, zalana socem. Na sobie mia pan Szymon szary, spowiay kouszek, na gowie niebiesk wczkow czapeczk robota i dar narzeczonej, panny Emilii Michalskiej. A spod czapeczki patrzyy na wiat oczy. Dziwne oczy. Gdzie pado ich spojrzenie, tam podnosiy si z niemocy, krzepy i tay dusze ludzkie, tam znika lk, tam zaciskay si pici i rodzia si moc i wytrwanie, i wierno dla tej umiowanej, biednej, zmroonej niewol ziemi.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

123

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

I taka bya sia w owym spojrzeniu szarego winia, e ludzie ze zdumieniem spogldali to na siebie, to na niego i wasnym oczom nie wierzyli, bo im si nagle wydao, e wyrasta on ponad ludzk miar i e nadludzk wada si. Ten i w myla: Jako e? Ta on na mier jedzie, biedaczyna, a nie tylko pokrzepienia zda si nie potrzebowa, ale jeszcze sam wszystkich dokoa podnosi i krzepi. Co to jest? Panno Ostrobramska, czy za nie wity aby? W imi Ojca i Syna i Ducha witego...

egnali si ludziska raz po raz, jeden przez drugiego. Wiatr suszy zy w oczach i zwiewa z serc reszt lku i trwogi. Jeno bl w nich zosta, ale i dziwna z blu tego pynca, nieznana moc. A on jecha i patrzy dokoa. Sanki posuway si z wolna. Droga sza ku grze. W pewnej chwili spojrzenie jego pado na bram, w ktrej staa pani Krystyna z crk.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

124

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Pozna. Z niewypowiedzianym wdzikiem skin gow. Na usta spyn mu umiech cichy, prosty, serdeczny. Jak umiech dziecka. Moe i pomyla o matce, o swej biednej matce, ktr Moskale przed trzema dniami si wywieli z Wilna, cho tarzaa si i na klczkach bagaa, by jej wolno byo by obecn przy traceniu syna. Patrzy jeszcze. Ale ju inaczej. Ju znw ta powaga w oczach, ten jasny, stalowy, radosny spokj. Pani Krystyna zdusia szloch, ktry jej si do garda cisn. Nie. W takiej chwili paka nie wolno. Znowu idzie wojsko. Wysoki las bagnetw zasoni wszystko. Migna raz jeszcze z daleka niebieska czapeczka i znika za murem andarmw. Ju nawet i wojska nie wida, bo ulica skrca w tym miejscu nieznacznie w lewo. Cicho jest. Jak cicho. Pani Krystyna znieruchomiaa wraz z tumem. Mino pi, dziesi dugich minut, odezway si po razu zegary na wszystkich wileskich wieach, a tum trwa tak w bezruchu stay, znieruchomiay jak lawa i jak lawa zastyga cichy. A nagle targn powietrzem daleki grzmot. To bbny. Grzmiay dugo, wieki cae. A potem rozdar dusze ostry grom salwa. Tum drgn, zakoysa si i jkn gucho, przecigle. Ale w jku tym nie byo ju niemocy i bezradnoci. By to raczej pomruk zduszonego gniewu: Niedoczekanie wasze!

A tam na placu z ran nieszczsnej ofiary spywaa krew. Gorca, moda, polska krew. Poprzez nieg, poprzez zmarznit skib spywaa podziemnymi yami do serca polskiej ziemi. I cisno si serce tej polskiej ziemi i wydao krtki, cichy jk. Krtki, bo serce ziemi ani na chwil usta nie moe. I oto ju bije znowu, silniej nawet i peniej ni przedtem, bo zasilone now krwi. Raz! raz! raz!
Opracowanie edytorskie: Jawa48

125

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Z krwi jego nowe bohatery..."

Opracowanie edytorskie: Jawa48

126

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Cz TRZECIA

SKARB

Rozdzia XII

POGRZEB BABUNI
Bya moe dziesita rano, moe pniej nieco, gdy w starej opatowskiej kolegiacie zajczay ponuro dzwony i z kocielnych wrt jo si wysypywa czarne mrowie aobnego konduktu. Miejscowy lekarz chowa sw babk, a e oboje byli opatrznoci caej opatowskiej biedy, wic te na pogrzeb zbiego si p Opatowa wszelkiego stroju, wieku i wyznania. Dzie by pogodny, acz chodny, bo ju i listopad ku kocowi si chyli. Wiatr szarpa czarn chorgiew niesion przed konduktem i po martwych ju okolicznych polach roznosi strzpy aobnej pieni kocielnej. Droga prowadzia nieco ku grze. Ju wyjechali za miasto i mieli skrci na prawo, ku cmentarzowi, gdy nagle zza wzgrza, od strony Iwanisk, buchn strza. W chwil potem drugi, trzeci, dziesity. Caa kanonada. W kondukcie zakotowao si gwatownie. Pie urwaa si nagle, tum z wrzaskiem rozbieg si i w chwil potem uciekao ju wszystko w dzikim popochu, na przeaj, przez pola ku miastu. Fruway na wietrze chaaty ydowskie i kiecki babskie; w strzelanin wmiesza si ostry krzyk ludzki, pacz dzieci, zawodzenie wystraszonych kobiet. Uciek i furman od wozu, na ktrym jechaa trumna konie sposzone wrzaskiem skrciy w miejscu i omal nie wywrciy wozu. Skoczy ku nim doktor, przytrzyma i sprostowa, a potem, porozumiawszy si z ksidzem oczyma, ruszy dalej ku cmentarzowi. Ruszya wraz z nim garstka wytrwalszych czy odwaniej szych, ksidz zaintonowa przerwan pie; ten i w z uciekajcych, usyszawszy j, nawraca i szed za konduktem, ogldajc si jeno trwonie w stron Iwanisk, skd kanonada grzmiaa
Opracowanie edytorskie: Jawa48

127

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

coraz rzsiciej. Raniej zrobio si ludziom, gdy weszli w bram cmentarn. Mury i groby daway im ochron przed kulami; zdawao si, rzecz dziwna, e sam majestat mierci bierze ycie ludzkie w obron. Stanli nad wie, otwart mogi. Ksidz rozpoczyna ostatnie egzekwie...

Pani Krystyna Nacka, ktrej pogrzeb odby si w Opatowie dnia 25 listopada 1863 roku, doya bardzo gbokiej staroci. Cika, ale i pikna bya ta staro. Cika, bo pani Krystyna dugie lata boryka si musiaa z losem, zanim may Kazio Nacki przedzierzgn si w doktora Kazimierza, zanim jej ukochany wnuk i od urodzenia niemal wychowanek sta si z kolei rzeczy jej opiekunem, podpor i osod ycia. Pikna, bo serce pani Krystyny nie wystygo do ostatnich dni jej ycia, bo siwe, jasne jej oczy siay tak samo mio ku ludziom, ku wiatu, ku yciu, jak dawniej, a kto mio sieje, ten, wiadomo, szczcie zbiera. Z ufnoci sza ku ludziom. Kiedy j czasem ostrzegano przed zdrad i nikczemnoci, mawiaa: Czek by nie wyy, eby mia ludziom przesta wierzy. Jak rybie woda, tak czowiekowi potrzebne jest zaufanie. Nieufnoci si czek zadawi moe i zatru. Wol te par groszy straci ni wiar w czowieka. Pewno, e nie brak na wiecie otrw, ale mnie oni jako omijaj. Czy moe ja ich. Biedna babcia nie pamitaa, jak bardzo j sam skrzywdzono. Konarszczyzna zrujnowaa ich zupenie. Niesieckich zesano obu na Sybir. Pani Anna pojechaa za mem i synem. Ziemi skonfiskowano, reszta gotowizny utona w (niezgbionych kieszeniach urzdnikw carskich, ktrych prbowano przepaci, by zagodzi los biednych skazacw. Pani Krystyna znalaza si sama z sidmym krzyykiem na plecach i z dziesicioletnim wnukiem na opiece. Pewnego dnia dorczono jej straszliwy dokument nakaz opuszczenia Haniewicz w przecigu kilku dni.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

128

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

C byo robi? Spakowaa babcia graty co lepsze na fur i ruszya w wiat szerokim, poleskim traktem. Opara si a w Lublinie. Miaa tam jeszcze z turowskich czasw troch znajomych w okolicy i w miecie. Za reszt posiadanego grosza wynaja spore mieszkanie i zaoya stancj dla uczniw miejscowego gimnazjum. Gruchno po okolicy, e dawna dziedziczka turowska otworzya stancj; sypnli si zewszd kandydaci, tak e rycho zaroi si cay ten ul po brzegi. Ruszy do szkoy i Kazik. Mijay lata. Chyliy si coraz niej ku ziemi spracowane ramiona staruszki, migay coraz wyej, coraz chyej w gr proste, smuke Kazikowe ramiona. Skoczy gimnazjum, wstpi na uniwersytet. Daleko wtedy wyszej uczelni szuka trzeba byo, a w Moskwie; w kraju jej nie byo, wyjecha na Zachd nie pozwalay wadze. Ze cinitym sercem egnaa babka wnuka, gdy jecha w wiat; z trwog mylaa, czy aby nie odmieni jej tam drogiego chopca. Pojecha. Nie odmieni si. Wrci ten sam, co dawniej. Przyciemniaa' mu jeno troch zota czupryna, zamiast meszku na wardze pojawi si ws, zmniay mu chopice bary. Ale serce zostao to samo. Pani Krystyna koczya ju wtedy lat osiemdziesit. Pora bya wypocz. Stancj odstpia dalekiej swojej krewnej, a sama sprowadzia si do wnuka, do Opatowa w witokrzyskie, gdzie wieo upieczony doktor dosta posad modszego powiatowego lekarza. Pewnego dnia spakaa si biedna babcia w kociele, kiedy pan Kazimierz przy otarzu on bra. Doczekaa si potem jeszcze prawnuka.

Doktor wraca do domu. Na odgos zamykanej furtki od ogrdka ukazaa si w drzwiach pani Nacka. No, jak tam Stach? rzuci doktor ju od furtki. pi. Przespa ca bitw. Chodniejszy jest stanowczo. Boe! Jaka ja byam niespokojna o ciebie, Kazik. I to wanie w stronie cmentarza najgorsza strzelanina. Co to byo?

Opracowanie edytorskie: Jawa48

129

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Prdowski zdaje si ze swoimi uanami. Wiedziaem, e ma prbowa przeposzy ich z Opatowa, ale mia to zrobi dopiero w przyszym tygodniu. A jake pogrzeb? Tak mi byo strasznie przykro, e nie mogam by z tob w takiej chwili, ale rozumiesz... Stacha odej chorego... Umieraabym znowu tam... Rozumiem, kochanie, i nie mam do ciebie ani cienia alu. Biedna babunia. Nie do, e takie burzliwe miaa ycie, jeszcze i pogrzeb w czasie bitwy. ona onierza rzeka pani Maria. Aha. Chodmy, Mry, do jej pokoju. Tylko jeszcze zajrz do Stacha. Pokj babuni tchn cisz, spokojem, zapachem staroci i widncych pogrzebowych kwiatw. Choroba trwaa tak krtko, e nie zdya przybruka nienej biaoci firanek ani zasnu pajczyn starych, troskliw babcin rk odkurzanych mebli. Przez dziesi lat pobytu pastwa Nackich w Opatowie stay one tu nieporuszone: starowieckie, Sasw jeszcze pamitajce biureczko, sdziwe ko, zgrzybiay, sczerniay ze staroci fotel, przeliczna brzami i koci soniow wykadana komoda, dar ma przed wielu, wielu laty, kiedy z dugiej wojaczki do domu wrci. Na niej zegar. Nasz zegar. Stary, kochany zegar. Pastwo Naccy przez chwil stali na progu bez ruchu, bez sowa, bojc si zmci cisz. Potem doktor podszed do okna i otworzy je szeroko. Fala chodnego, pachncego socem i jesieni powietrza wtargna do pokoju. Otwierajc okno zauway Nacki dziurk w szybie. Maa, okrga. Czyby kula? Powinna by w takim razie by i w drugiej szybie. Jest. Ale gdzie posza? Patrz, Mry, kula wpada tu i musi gdzie siedzie w pokoju. Czekaj, przymkn z powrotem na chwil oba okna, to z kierunku dziurek w obu szybach zmiarkujemy, gdzie kula posza. Patrz, ku komodzie. Co to? Zegar stoi!

Opracowanie edytorskie: Jawa48

130

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Prawda. Tak mi dziwnie czego brakowao, gdymy weszli do tego pokoju. Mylaam, e to przywidzenie. Teraz rozumiem, cykania nie byo sycha, do ktregomy si tak przyzwyczaili. Ale co mu si sta mogo? Przestrzelony na wylot. Patrz, Mry, tu kula wesza, a tu wysza. Jaka szkoda. Biedaczysko, nie przey swej pani. Jaki dziwny zbieg okolicznoci. Sprbuj go ruszy, moe jeszcze pjdzie. Nacki uj zegar w dwie rce i poruszy nim ostronie w jedn stron, potem w drug. Zegar ockn si, stkn zrazu jako bolenie, ale potem odetchn gbiej i ruszy spokojnie w dalsz wdrwk miarowym krokiem. Kula nie uszkodzia widocznie niczego, wstrzsna tylko zegarem, powodujc chwilowy letarg. Sprbuj jeszcze, czy kurant dziaa rzeka do ma pani Maria. Doktor pocign za sznurek. Popyna piosenka. Padaj dwiki, rozpryskujc si w nieruchomej, sonecznej ciszy, jak grajca w socu wszystkimi kolorami tczy, kaskada maego, grskiego strumyka. Pyn tony, goni jeden za drugim, chichocz, baraszkuj, jak gromadka rozemianych dzieci w cichym babcinym pokoju. Nagle trzask. Piosenka urwaa si. Jeszcze jaki ostry przykry zgrzyt i cisza przerywana jeno spokojnym oddechem zegara. Co to? Nie wiem, kochanie. Sprbuj jeszcze raz. Moe nie nakrcony? Nacki j z wolna, ostronie nakrca mechanizm kurantowy, potem znw pocign za sznurek. Powtrzyo si to samo. Zegar gra po dawnemu, ale pod koniec piosenki, doszedszy do pewnego momentu, nagle urywa. Musiaa go ta kula jednak rani. Szkoda zegara.
Opracowanie edytorskie: Jawa48

131

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Szkoda. Jeszcze i tak obronn rk wyszed. I t dziur od kuli mao zna. Suchaj, Kazik, a jake bdzie z tajemnic zegara? Bdziesz co przy nim majstrowa? Pewno, e bd. Tylko nie teraz. Czy co zmajstruj, nie wiem. Babcia, jak wiesz, tych majsterek nie lubia. Pamitam, jeszcze w Lublinie przepdzaa mnie od zegara. Baa si, ebym w nim czego nie zepsu. Zawsze twierdzia, e gdy bdzie trzeba, to zegar sam zdradzi swj sekret. Miaem wraenie, e wicie w to wierzya.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

132

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Rozdzia XIII

KOWAL WJCIK
W restauracji pana Purskiego w opatowskim rynku gwarno byo jak w ulu. Waciciel, okrglutki grubasek na krtkich nkach, z wiekuistym, sodkawym umiechem na pucuowatej gbie, sta na zwykym swym posterunku w rogu przy kasie i wita wchodzcych goci niemiertelnym: Moje uszanowanie panu". Wita tak swoich goci od lat blisko dwudziestu, tote powitanie to wylizgao mu si w ustach tak dokadnie, e pozostaa z niego ju tylko skrcona forma: Mojemuszampanu". Ilekro tedy brzkny drzwi i do sali wchodzi nowy go, z rogu od kasy rozlegao si wiekuiste: Mojemuszampanu. I ukon, ktrego rozmach i gboko zalene byy oczywicie od dostojestwa gocia. Wanie drzwi brzkny, do sali weszo trzech mczyzn. Doktor Nacki, pan Nikodem Zaleski, dzierawca z okolic Opatowa, i jaki obcy, nieznany panu Purskiemu czek w podrnym stroju, w wieku okoo 40 lat. Mojemuszampanom. I ukon redniego wymiaru. Nacki podszed do restauratora. Panie Jzefie, mamy co do obgadania a tu taki gwar. Niech pan nam otworzy gabinet. Suga panw dobrodziejw, uniony suga pana doktora. Wicu, poprowadzisz japanw do zielonego gabinetu. Klucz tam, gdzie zawsze. Ruszaj, ciemigo. Mojemuszampanu wita ju nowego gocia. Przybyli rozsiedli si. Pan Nikodem liczy sobie lat pewno z pidziesit. Krzepki, dobrze zbudowany, o zdrowej, opalonej na brz, mimo zimy, cerze, redniego wzrostu, blondyn, o czym wiadczyy wsy i krtko ostrzyone wspomnienie czupryny, okalajce wiecem potn ysin.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

133

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Obcy przybysz miastem trci. Biaa cera, pieszczone donie. Spod wysokiego czoa patrzyy czarne, pikne, rozumne oczy. W caej postawie byo co, co bezwiednie nakazywao posuch i szacunek dla jego sw. Nacki podszed do drzwi, otworzy, wyjrza na korytarz, po czym znw je zamkn. Bezpiecznie tu? zapyta miejski go. Zupenie odpar doktor. Sami swoi. Bezpieczniej ni u mnie w mieszkaniu, gdzie mi policja zaczyna diablo po pitach depta. Pacjenci mi opowiadaj, e ich kto cigle zaczepia na ulicy i wypytuje, co si u mnie dzieje. Tu za obcy grunt i kademu wolno przyj i pogada. A ten Wincenty, ktry nam tu usuguje, to nasz czowiek z organizacji. Dziesitnikiem jest. Znam go dobrze. No to zaczynajmy. Mwiem ju panom, e przyjedam tu z Warszawy z ramienia Rzdu Narodowego, z poleceniami dla wadz lokalnych. Nazywam si Turowicz, zreszt nazwisko panom nic nie powie albo niewiele. Pragnbym si wylegitymowa. Prosz o wiec. Zaleski przysun bliej jedn ze wiec stojcych na stole. Go przy jej wietle wyszuka w pugilaresie zoon we czworo kartk papieru, po czym schowawszy pugilares do kieszeni, rozoy j. Arkusik by biay, jeno na rodku widniao par sznureczkw drobnego pisma. Kto kogo zaprasza na polowanie. Turowicz spojrza raz jeszcze na drzwi, potem na okna szczelnie zasonite okiennicami i zbliy arkusik do wiecy. Pod wpywem ciepa w trzymanym nad pomieniem dokumencie pojawiy si zrazu zamazane, potem wyraniejsze kreski. Po chwili midzy wierszami zaproszenia mona ju byo przeczyta nowy tekst. Rzd Narodowy deleguje obywatela Franciszka Turowicza do wojewdztwa sandomierskiego jako komisarza do skontrolowania czynnych w tym wojewdztwie oddziaw wojsk polskich i wzywa wszelkie wadze polskie zarwno cywilne, jak wojskowe do udzielania wspomnianemu komisarzowi wszelkiego poparcia w zaatwianiu jego czynnoci subowych." Pod spodem czernia si niewyrana, okrga plama.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

134

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Turowicz przysun ostronie plam bliej ognia. Po chwili z zamazanej plamy wyjrzaa czarna piecztka. Obaj panowie wyprostowali si i skonili gowy. Piecztka Rzdu Narodowego. Przed t ma szaraw plamk chyli w owe czasy gowy cay kraj. Uginay si przed ni dobrowolnie najkrnbrniejsze karki, najtwardsze serca. Potga jej bya ogromna, mimo e bya tylko ma, okrg plamk. Kadli j gdzie w podziemiach ludzie, ktrzy w owe straszne czasy mieli odwag wzi na swe barki potworny ciar odpowiedzialnoci za losy kraju. Turowicz przytkn legitymacj do pomienia wiecy. Po chwili zostao z niej ju tylko kilka strzpkw sadzy. A wic zaczynam, prosz panw. Mam przede wszystkim bardzo wane i pilne depesze do generaa Bosaka. Sam jecha do niego teraz nie mog. Licz na to, e panowie si tym zajm, bo pan genera przebywa teraz na pograniczu waszego powiatu, ktrego pan jest naczelnikiem cywilnym, panie doktorze, wszak prawda? Tak jest, panie komisarzu. A pan jego zastpc rzek Turowicz, zwracajc si do Zaleskiego. Tak jest. Jednym z zastpcw. Bo jest nas na powiat opatowski dwch. Mog wic liczy na to, e depesze te bd panu generaowi dostarczone w najbliszych dniach? Na pewno, panie komisarzu. Mymy si i tak wybierali w tych dniach do generaa, eby omwi par spraw. Oczywicie wobec tego, co pan mwi, panie komisarzu, jedziemy tam zaraz jutro. To byaby pierwsza sprawa rzek Turowicz. Druga to transporty broni...

Opracowanie edytorskie: Jawa48

135

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Pno! Kiedy ty si, Kazik, wyguzdrzesz? zrzdzi Zaleski, stojc przed dworkiem doktora z ma bryczk zaprzgnit w par tgich, fornalskich siwkw. Mielimy o sidmej wyjecha, a to ju wp do smej i ty jeszcze nie gotw. Kiedy, bo widzisz tumaczy si doktor, dopinajc przed domem krtki kouszek zaciem si silnie przy goleniu i nie mogem zatamowa krwi. Cieko i cieko po brodzie. Przecie nie mogem z tak zakrwawion gb siada na wzek. Papiery schowane? spyta cicho. Schowane. Tam gdzie zawsze? spyta ju szeptem prawie. Tak, tak. Siadaj ju, siadaj. Nie marud. A ty nie zrzd, stary. Nie jest znw tak bardzo pno. Nacki wgramoli si na bryczk. Zaleski, ktry powozi, mign batem na konie, pojechali. Naprzd szos ku Ostrowcowi, potem za miastem skrcili na bodzentyski trakt. Droga bya cika. Po bardzo ostrej pierwszej poowie zimy przyszy po Nowym Roku odwile i pluchy. Dwa tygodnie takiej pogody rozrobiy witokrzysk glink na lepk, grzsk trzsawic. Z dala widnia na grze klasztor witokrzyski, ale godzina za godzin mijay, a naszym podrnym klasztor wydawa si wci rwnie odlegy. Dopiero koo poudnia dowlekli si do podgrskich, czciowo w lasach schowanych, wiosek. Droga stawaa si coraz cisza, bo do gliniastych topieli przybyy jeszcze gazy i korzenie. Wjedali wanie do jakiej wioski, gdy lewy ko, idcy brzegiem gbokiej wyrwy, obsun si w ni tylnymi nogami. Wydoby si wprawdzie, ale wyskakujc, caym ciarem zwali si pod prostym ktem na dyszel. Rozleg si krtki, suchy trzask i nagle wszystko stano. Jezus, Maryja! Dyszel zamany! krzykn Nacki. Psiakrew! C teraz robi! Desperacja! zawtrowa mu Zaleski. Desperacja bya tym wiksza, e wanie w dyszlu tkwiy papiery dla Bosaka. Zaleski dawno ju wpad na pomys wydrenia przedniego koca dyszla dla bezpiecznego przewoenia korespondencji powstaczej i
Opracowanie edytorskie: Jawa48

136

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

skrytka ta ratowaa ich nieraz w najciszych sytuacjach. Dyszel okuty by na kocu zupenie normalnie i okucie to wietnie maskowao skrytk, tak e chyba tylko zdrada moga jej istnienie wykry. Zdrada bya tu wykluczona, bo o istnieniu tajemniczego otworu wiedzieli tylko jego wykonawcy. Zaleski sam zrobi skrytk, a naadowywano j w takich zawsze warunkach, by oko ludzkie tej operacji nie widziao. Ale teraz, niestety, oczu ludzkich nie brako. Doktorowi przemkno w chwili katastrofy przez myl, by skoczy ku dyszlowi i pki si gawied nie zbiegnie usun niepostrzeenie ze skrytki papiery, ale okazao si to niemoliwe, bo w chwili wypadku mija ich wanie chop idcy drog. Teraz przystan i gapi si na to, co si stao. Niebawem, na widok stojcej na drodze bryczki, zacza si z pobliskich chat wysypywa gawied. Otoczono podrnych dokoa. Niech bdzie pochwalony. Ludzie, czy to Podgaje, ta wie? Na wieki wiekw. Podgaje, panie. A ino. A gdzie by tu mona dyszel kupi? Ady chyba u Wjcika w kuni. Eh! To macie kuni? ucieszy si doktor. Gdzie ona jest? Na drugim kocu wsi. Jak te chojary. No, to jedmy. atwiej to byo powiedzie, ni zrobi. Zamany dyszel przesta by sterem dla bryczki, ktra teraz telepaa si zygzakiem po caej szerokoci drogi od brzegu do brzegu. W pewnym momencie wpakowali si wraz z bryczk na wierzb rosnc koo drogi. Ledwie si wypltali z gazi, kiedy Zaleski, spojrzawszy na doktora, zakrzykn. Kazik! A tobie, co si stao? A bo co? Masz ca twarz we krwi.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

137

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

O, do licha. Tom si urzdzi. Musiaem sobie pewno rozdrapa o ga t moj rank, co to jej dzi w Opatowie zatamowa nie mogem. adna zabawa. Jak ja j teraz zatamuj. Wytrzyje sobie gb. Ca twarz masz umazan. Okropnie wygldasz. Od potu do potu, obijajc sobie boki, dojechali wreszcie do kuni. Nowy dramat. Kowal nie mia gotowego dyszla. Mam ta jeden, ale przez okucia. Galanty dbowy dyszel, ale przez okucia. A i okucia nie mam, bo teraz ciko si do miasta po elazo wybra. Ale to si da zrobi, wielemony panie. Wemiemy okucie ze zamanego dyszla i nasadzi si na ten mj dbowy i bdzie dyszel jak si patrzy. Nie, moi drodzy, to si nie da zrobi. A bez co, wielemony panie? Bo si moje okucie nie nada do waszego dyszla. Za delikatne. Ale nada si wielemony panie, nada. Ju ja to zrychtuj. Niech si panowie nie boj. W mig wyrychtuj nowy dyszel, e i do Warszawy z nim zajedzie. Nie, nie mona. A bez co, wielemony panie? Bo nie. Kowal bezradnie rozoy rce. Jak ta panowie, chc. Ja dobrze radz. A nowego okucia ja nie stworz. A we wsi nie dostanie gdzie nowego dyszla?

Opracowanie edytorskie: Jawa48

138

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Bo ja wiem. Ma tam ktry dyszel do sprzedania? spyta kowal otaczajcych chopw. Chopi drapali si w gowy. Wreszcie odezwa si ktry. Wielgi Wicek moe by sprzeda swj od starego wozu. C, kiej go nie ma. Do myna pojecha czy kajsi. Moi ludzie rzek doktor. Postarajcie si o dyszel. Ja dobrze zapac. Rubla dam. Kowal, ku przeraeniu naszych panw, wci zamany dyszel oglda i medytowa. Nie mg zrozumie zupenie, czemu si podrni upieraj przy tym, eby okucia ze starego dyszla na nowy nie przenie. Co oni w tym maj? Delikatne okucie. Gdzie tam. Takie okucie jak i kade inne. W kwadrans byoby wszystko gotowe. Jeszcze raz zwrci si z propozycj do doktora, a gdy ten krtko i wzowato odmwi, urazi si i poszed do kuni. Czekajta se do rana. Moe waju nowy dyszel z nieba spadnie mrucza gniewny, odchodzc. Na szczcie jednak rublowa obietnica doktora wywara skutek. Po duszej chwili znalazy si nawet nie jeden, ale dwa dyszle. Jeden by wprawdzie za krtki, ale drugi w sam raz, tyle e troch za gruby przy nasadzie. Obciosali go poyczon od kowala siekier i po chwili nowy dyszel tkwi ju w bryczce. Stary, zamany lea obok. Co z nim zrobi? Doktor naradza si na boku z Zaleskim, jakby tu zabra z sob skrytk. Trudno byo co uradzi. Byy trzy wyjcia z sytuacji, kade na swj sposb niedogodne. Branie z sob zamanego dyszla na bryczk, na ktrej sami si ledwie pomieci mogli, byo rwnie podejrzane, jak i projekt doktora, by odrba koniec dyszla i tylko ten koniec z sob zabra. Czekanie za do nocy, co proponowa Zaleski, by pod jej oson dobra si do skrytki, byo trudne do umotywowania, a nadto pochaniao moc cennego czasu. Ju decydowali si na rbanie dyszla, gdy nagle w otaczajcej bryczk coraz gstszym koem gromadzie dao si zauway poruszenie. Patrzajta, ludzie, wojsko idzie! zakrzykn nagle jeden z parobkw.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

139

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Zakoysa si niespokojnie tum. Kaj? A dy tam kole wierzby za Michaowa zagrod. O Jezus! A dy prawda. Kozaki chyba. Loboga, kozaki. Jezusie Nazareski! Baby uderzyy w gony lament. Doktor spojrza w tym kierunku i pociemniao mu w oczach. O sto krokw od nich, z pokrytego lekk mgiek wwoziku, wyaniay si jedna za drug ciemne postacie jedcw. Na pierwszy rzut oka pozna w nich Nacki nie kozakw, ale zielonych kazaskich dragonw.

Aresztowano ich, mimo e papiery mieli w zupenym porzdku. Sam fakt znajdowania si w zapadej podgrskiej wiosce dwch panw" wyda si komendantowi dragoskiego podjazdu podejrzany, zwaszcza gdy spojrza na zakrwawion twarz doktora. Daremnie Nacki tumaczy mu, e jedzie do Mirocic do chorego, a krew na twarzy pynie z ranki o tu, panie wachmistrzu, na brodzie. Wachmistrz by nieubagany i z kamiennym spokojem odpowiedzia. Nie bjcie si, pany. Pojedziemy do sztabu, to niedaleko. Tam spraw rozpatrz. Jeli bdzie trzeba, tak powiesz, jeli nie bdzie trzeba, tak nie powiesz, kto wie, moe nawet i wolno puszcz. Nie moja sprawa. No, siada prdzej na bryczk i jazda. I tak czasu przez was sia my zmarudzili, Lachy przeklte. C byo robi. Siedli. Ruszyli. Oni na bryczce, dragoni dokoa. Zakazanymi wertepami tukli si par wiorst, a wreszcie w jakiej wikszej wsi dojrzeli ju z daleka rojowisko ciemnozielonych mundurw. Przyjechali przed chaup, w ktrej kwaterowa sztab tego oddziau. Wachmistrz znikn w sieni, winiom kaza czeka przed domem. Czekali moe z kwadrans, gdy w drzwiach ukaza si oficer. Skin na winiw. Zsiedli z bryczki i weszli do ciemnawej izby.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

140

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Badanie nie trwao dugo. Prowadzcy je wyszy oficer dragoski o ospaej, znudzonej twarzy niczego im wprawdzie dowie nie mg, zreszt nawet nie prbowa, ale widoczne byo, e zeznaniom naszych winiw nie wierzy zupenie. Doktor Naenckij? Z Opatowa? Do chorego? Moe to i prawda, ale moe i garstwo. Wam Polaczyszkom nigdy wierzy nie mono. Dobrze si skada, bo my z dywizjonem wanie jutro ruszamy do Opatowa. Pojedziecie z nami, to si na miejscu przekonamy. Bdzie prawda, to dobrze, bdzie garstwo, nu, tak pogadamy inaczej cign podkrelajc znaczco sowo inaczej". Ale, panie majorze, chory czeka jkn Zaleski. Co mi tam chory. Zaczeka, obejdzie si bez doktora, zdechnie. Co mnie to obchodzi? Zreszt, co tu duo gada. Maksimow! Jestem, wasza wielmono! charkn chrapliwym gosem wielki drab spod drzwi. Zaprowad tych tam tu wskaza palcem na winiw do dyurnego oficera, niech ich gdzie zamknie na dzisiejsz noc. Jutro pjd z nami pod konwojem. Rozkaz! Wasza wielmono! charkn znw Maksimow.

Ze cinitym sercem wychodzili nasi wdrowcy ze sztabowej kwatery. Mniejsza ju o areszt, sprawa wyjani si jutro w Opatowie, i nic im nie zrobi. Ale papiery dla generaa. Jak je wydoby, i kiedy. I czy w ogle jest jeszcze co do wydobycia. Desperacja. Wyszli z izby i ruszyli botnist drog przez wie z Maksimowem za plecami. Przygldali im si onierze snujcy si po wsi. W pewnej chwili min ich oficer. Twarz wydaa si Nackiemu znajoma. Obejrza si. Obejrza si i oficer. Patrz na siebie. Ale on go zna skd, tego oficera. Na pewno zna. Wilejkin chyba. On. Te same skone tatarskie oczy, due odstajce nieco uszy. W oczach oficera odmalowao si najpierw zdziwienie, potem zapegay w nich jakie cieplejsze byski, ktre w pewnej chwili rozlay si przyjaznym umiechem na ca such, starannie wygolon twarz.
Opracowanie edytorskie: Jawa48

141

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Doktor przystan na sekund, tak e idcy za nim Maksimow wlaz mu dosownie na pity. Oburzy si srodze na winia. Wal prdzej, do kroset diabw, czego si gapisz! krzykn ostro. Nacki odwrci gow i mia ju ruszy, gdy w tej samej chwili zatrzymaa ich obu komenda oficera. Stj, Maksimow! Ty kogo prowadzisz? spyta kapitan. Nie miem wiedzie, wasza wielmono. Musi chyba powstacy. Komandir przykaza odprowadzi ich do dyurnego oficera i zamkn pod klucz. Pozwolicie i dalej, wasza wielmono. Nie, czekaj! warkn ostro oficer, a zwracajc si do Nackiego rzek innym zupenie gosem: Wy Nackij? Prawda? Przypominacie sobie mnie? Poznajecie? Czyby Wilejkin? odpar nie mniej zdumiony Nacki. To wy, Pawle Iwanowiczu? Tak, tak, ten sam, co w Moskwie, tylko o dziesi lat starszy. W wojskowej subie? Tak, lekarzem pukowym jestem. Podali sobie rce i ucisnli je serdecznie. Co wam si przytrafio, kolego, e was aresztowali? Moe wam pomc w czym? Ba, gdybycie, kapitanie, zechcieli powiedzie majorowi, ktry tam u was w sztabie siedzi, e ja si nazywam Nacki i e jestem doktorem. Nic wicej. To wystarczy. Ja mu to powiedziaem, ale mi nie wierzy i chce mnie cign z sob do Opatowa, a ja tu mam tak piln rzecz do zaatwienia. Ale, kolego, jak najchtniej. Taki drobiazg. Wracamy zaraz do majora. Czy taki wysoki brunet? Tak, taki troch ysawy.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

142

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Wracamy. Zawracaj, Maksimow! Wasza wielmono. Ja mam rozkaz... Masz rozkaz i za mn, gdzie ci ka! zawoa Wilejkin zniecierpliwionym tonem. Po chwili wchodzili ju do kwatery sztabu. Major siedzia na swym dawnym miejscu pogrony w jakiej pisaninie. Wilejkin zagrzmia ju od proga. Majorze, ten wasz wizie to mj kolega i przyjaciel z uniwersyteckich czasw, Nacki. Naenckij? Znaczy on prawd mwi. Nu tak, niech jad oba k'czortu. Doktor nie kaza sobie tego powtarza. Ucisn serdecznie rk swemu wybawcy, po czym obaj z Zaleskim ruszyli spiesznie ku swoim siwkom, ktre puszczone samopas wyskubyway spod potu jakie nadgnie resztki trawy. Bya ju blisko trzecia, kiedy dojedali do Podgaja. Podjedali z przeciwnej strony wsi ni przed poudniem, tote pierwsze, co im w oczy wpado, to stojca na skraju wsi, schowana w kpie chojarw, kunia. Z radoci zobaczyli, e nie byo tam ywej duszy. Podjad, wykradn swj dyszel i znikn niepostrzeenie. Z bijcymi sercami podjechali pod kuni. Zamknita na cztery spusty. Zeskoczyli z bryczki. Gdzie ten dyszel? Na miejscu, gdzie lea poprzednio, nie byo go. Cikie przeczucie szarpno piersi. Gdzie on jest, do licha? Nagle Zaleski trci doktora i wskaza mu co oczyma. Doktor poszed za wzrokiem pana Nikodema i raptem rce opady mu bezradnie w d. Pod cian na przymurku lea ich zamany dyszel, ale bez okucia. Z koca wyzieraa ku nim czarna jama. Przypadli obaj. Otwr by pusty.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

143

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Rozdzia XIV

A JEDNAK TRWALI
Pierwszy, po duszej chwili milczenia, odezwa si Nacki. No i co teraz? Bo ja wiem? odpar gucho pan Nikodem. Rady nie widz adnej. Si i paka. Jedmy. Dokd? Do generaa. Z pustymi rkoma? No, c robi? Przecie i bez tej przesyki mielimy jecha. No tak, ale trzeba by si, Kazik, przecie z tym kowalem zobaczy. To na pewno on zrobi, nie kto inny. Masz racj. Jedmy do wsi dopyta si o niego. Ja bym tam wola tutaj na niego zaczeka. Moe przyjdzie. Jeli pojedziemy, to nas znowu gapie tak obskocz, e si ruszy swobodnie nie bdzie mona. A jeli nie przyjdzie? To doczekamy tutaj nocy i trzeba go bdzie pj poszuka. Pj, nie pojecha. Ha, moe i racja. Dam tymczasem koniom obroku. Od rana nic nie jady. Wieczr skrada si cicho, niepostrzeenie. Naprzd mg wiat omota, a pniej j niza w t mg czarne nitki mroku, jedn za drug, coraz prdzej, coraz gciej. Znika z oczu naszych wdrowcw wie, znikay jedno po drugim drzewa. wiat ton w mikkim szarym puchu

Opracowanie edytorskie: Jawa48

144

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

zmierzchu. Zimowy dzie chyli ju zmczon, senn gow ku zasuonemu spoczynkowi. Gdy zrobio si ju zupenie ciemno, Nacki ruszy ku wsi. Siedzia dugo, z godzin chyba, wrci ze zwieszon gow, zgnbiony. No c, zdybae kowala? Ale gdzie tam. Wyszed gdzie z chaupy zaraz po poudniu. Jak to gdzie? Nie wiedz w domu, dokd poszed? Nie wiedz. Nie powiedzia nic, wychodzc. Tyle wiedz, e wzi nowy kouch, co go bierze pono tylko na dalsze drogi. Mona tu i ca dob czeka na darmo i jeszcze si jakich nowych dragonw doczeka. Jedmy. Ja te tak myl. Tylko ju nie do Cisowa, jak mielimy jecha. A bo co? Bo tam generaa ju nie ma. Koo Bodzentyna si krci podobno. Skd wiesz? Syszaem teraz, jak chopi mwili. Ta sama zreszt droga, tylko w inn stron. Ciko bdzie po nocy jecha. Moe si jako uda. Penia dzi. Co tam penia przy takich chmurach! Siedli na bryczk, ruszyli. Boe, zmiuj si, co to bya za jazda. Topili si w bajorach, wywracali, grzli, bdzili. Drogi nie ubywao. Dawno ju- zrezygnowali z Bodzentyna, ale Zaleski chcia koniecznie dotrze do karczmy, ktr pamita gdzie koo wsi Jeziorka. Pogoda si popsua, j ci drobny dokuczliwy kapuniaczek i nocleg na bryczce stawa si coraz mniej pontny. Znaleli wreszcie ow karczm, ale dopiero pnym wieczorem. Karczma bya nikczemna, bez izb gocinnych, tyle e konie mona byo postawi u obu, a samemu przespa si na awie w gwnej, a zarazem
Opracowanie edytorskie: Jawa48

145

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

jedynej izbie karczemnej. Spa tam ju kto, kiedy weszli, tak okryty kouchem, e mu gowy cakiem wida nie byo. Przetrciwszy byle co i byle jak, uoyli si i nasi panowie na awach. Mimo zmczenia nie od razu udao im si zasn, drczya ich myl o nieudanej wyprawie, a cho o winie z ich strony nie mogo tu by waciwie mowy, to jednak poczucie odpowiedzialnoci za zatracon przesyk nie dawao im spokoju. Wreszcie wszake zmczenie przemogo i miy, krzepicy sen nawiedzi ich twarde posania. Byo jeszcze zupenie ciemno, kiedy doktor ockn si na odgos jakich szmerw, pyncych od strony pieca. Rycho zmiarkowa, e to suca pali w piecu. Migotay w nim ju krwawe blaski, sczc si przez szpary w drzwiczkach i wyprawiajc niesamowite plsy po cianach i suficie. Po chwili suca wysza z izby poprzedzona olbrzymi pacht cienia, ktry szybko przesun si przez izb. Nacki zbiera si ju usn ponownie, gdy nagle nowy cie przelecia po suficie i skuli si koo pieca. Doktor zrazu pomyla, e to Zaleski. Nie, Nikodem ley na swoim miejscu, to wida ten go, ktry spa pod oknem. Cie nachyli si nad drzwiczkami, zasaniajc je sob niemal zupenie. Doktor na wp ju przez sen widzia, jak nieznajomy otworzy drzwiczki, wyj z pieca ponc drzazg i j zapala trzyman w zbach fajk. Blask padajcy z otwartych drzwiczek i poncej drzazgi owietli dokadnie twarz nieznajomego. Nacki na ten widok drgn i przetar oczy, z ktrych sen zreszt ulecia w mgnieniu oka. Co to? Kowal z Podgaja czy nie kowal? Ale on, na pewno on. Sen czy jawa? A go podnioso z awy. Usiad. Wsta. Zjawa nie znika. Chcia si jej lepiej przyjrze, gdy akurat w tej samej chwili rzekomy kowal zamkn drzwiczki. W izbie zapanowa znowu kompletny mrok. Doktor wsta i zataczajc si nieco od resztek snu, podszed do pieca. Podnis si i cie z czerwonawym wgielkiem w fajce. Przez chwil stali naprzeciwko siebie w kopotliwym milczeniu. Przerwa je w kocu Nacki. Czy wy, ojcze, nie z Podgaja? A ino. Z Podgaja. W gosie kowala brzmiaa nieufno. Kowal? 146

Opracowanie edytorskie: Jawa48

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Kowal, panie. A papiery macie? Jakie papiery? Te, co w dyszlu byy. Jak to w dyszlu? W jakim dyszlu? Co wy, panie, mwicie? Ja nic nie rozumiem. Nie udawajcie, kowalu. No, w dyszlu, pod okuciem. Mrok by w izbie gsty, nie widzieli si wzajem zgoa, ciemne jeno sylwety majaczyy w cieniu, wysza, smuklejsza doktora, niska, krpa, przysadkowata kowala. Wic, wycie, kowalu, nie rozbierali dyszla, nie zdejmowalicie okucia? Zwidziao wam si, panie, cosi. Nijakiego okucia nie zdejmowaem. A wycie kto, panie? Ja byem dzi u was w Podgaju. Koo poudnia. Kowal umylnie, czy nieumylnie otworzy drzwiczki u pieca. Blask z ogniska ywo buchn na izb, wypierajc mroki w najdalsze kty. Kowal bystro spojrza na doktora. To wycie, panie, byli dzi u mnie rzek nagle zupenie innym gosem. Dyszel zamalicie. Dwch was byo. Tam oto drugi pi. To my, ci sami. Siwe konie, bryczka... Przypomnijcie sobie, kowalu. Dy wiem. Przecie to wczoraj byo, nie przed rokiem. Alem was, panie, po ciemku nie pozna, mylaem, e kto obcy. Baem si, e moe jaki pies z policji. Mam, panie, papiery, mam. Zaraz je wam oddam. Szedem z nimi sam do generaa, ale skorocie si odnaleli, to je bierzcie z powrotem. Rozpi kouszek i z zanadrza wyj paczk owinit w szmat. Macie tu, panie. Koperta, a tu ten zwitek, co by osobno. Wszystko, co w dyszlu byo.
Opracowanie edytorskie: Jawa48

147

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Przypad do nich Nikodem, ktrego obudzia rozmowa. Co to! Papiery s! Nie moe by! A s. Kowal je w dyszlu znalaz i ju je do generaa nis. A to zacny czek. Dajcie go ucisn prdzej. Ucisnli go obaj serdecznie, mimo obrony mocno zaenowanego tym kowala. Skd wam, kowalu, przyszo na myl do dyszla zaglda? A dy wiecie, panie, mnie od razu jako tkno, ecie tego okucia zdejmowa nie dali. Jak kozaki z wami pojechay, ludzie si porozchodzili, zostaem sam w kuni, to zarazem si wzi do tego waszego dyszla. Inom raz motkiem stukn, a ju wiedziaem, e on niezwyczajny. Okucie si nie trzymao mocno pucio. Patrz dziura, papiery jakie. Zrazu tom nic na kopercie wyczyta nie mg, ale po trochu wymiarkowaem, e to dla generaa Bosaka. Mylaem, e was na dobre chycili, wiecem se umyli, e sam z tymi papierami pjd. Ale e was, panowie, te dranie puciy! Oni teraz to lubi trzyma. Ano, jako si udao. Trafiem na oficera, co mnie jeszcze z dawnych lat zna. Chwaa Bogu, emy si tak spotkali szczliwie. Kiedy tak, to ja bd wraca do siebie. Ostacie z Bogiem. Nacki raz jeszcze do do kowala wycign...

Jeszcze par staj mieli do Bodzentyna, gdy zatrzymaa ich placwka powstacza. Komendant jej, srogi sierant, z gb przeoran w poprzek dug, biaaw blizn, nie chcia ich zrazu puci do miasta, po dugich targach dopiero zmik, ale da im piechura za eskort. Piechur przylepi si jako z tyu bryczki i poczapali w stron widniejcych w oddali murw. Wjechali w wyludnion, pust ulic, potem w rynek. I tu te pusto, ywego ducha nie wida, jeno dziady siedz pod kocioem. Co u licha, wymaro to miasto, czy jak? spyta Nacki.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

148

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Pewno wszyscy poszli na rewi objani piechur. Gdzie? Na rewi. Na jak rewi? Rewi dzi genera wyznaczy. e to dzi rok min, jak si powstanie zaczo. Dzi 22 stycznia. Rocznica. Okrutna to rewia. Genera omiu batalionom zbirk tu wyznaczy i przegld wojskowy teraz odprawi. Od Langiewiczowskich czasw jeszcze si ani razu chyba tyle wojska razem nie zeszo, jak tutaj dzisiaj. Pono z gr 3000 chopa. Prawda rzek Nacki. 22 stycznia. e te ja nie pamitaem. Uwierzy si nie chce, e to ju rok. Jak z bicza trzs. Rocznica. e ja te zapomniaem!

Rok wojny 1863. Straszliwa, krwi i nieludzkim znojem ociekajca data. Rok klski, a jednak rok triumfu i zwycistwa. Uleglimy Moskwie, ale zwyciylimy najcisz polsk narodow wad: brak wytrwaoci, woli, charakteru. onierze polscy 1863 roku. Przecierpieli tyle chyba, ile przed nimi aden onierz polski nigdy nie wycierpia. A jednak trwali. Ndza. Gd. achmany nie zdejmowane caymi tygodniami. Robactwo. Rady zadawnione, nie gojce si miesicami, mierdzce. Noclegi na niegu i bocie. Marsze bez chwili wytchnienia, tygodnie cae trwajce, po skwarnych, sypkich piaskach Mazowsza, czy po kostniejcych od zimna, grzskich kieleckich topielach. Nogi bose, poodmraane, pokaleczone. Wrzody pod paznokciami. Nie zwyciski marsz pocigowy, kiedy onierzowi skrzyda wyrastaj u ramion, kiedy oczy ma pene sawy, dusz pen soca, kiedy nie dba o nic i nie ma czasu pomyle nawet o swej niedoli. Nie. Jaowa dreptanina w kko po tych samych lasach, drogach i

Opracowanie edytorskie: Jawa48

149

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

bezdroach, wertepach i wwozach, od klski do klski, bez wyranego celu, jeno by y, by si wymkn wrogowi, by z broni w rku przetrwa. A jednak trwali. Walka szara, jak szare byy burki powstacze, wyblaka, bez pozocistych barw i blaskw napoleoskiego, czy choby listopadowego onierza. Szare spaday na nich klski, szare i nike byy w owym strasznym roku nawet nieliczne zwycistwa polskie. Szara, bezimienna powstacza dola, pniej bezimienna kula i bezimienny grb. Jeli nie stryczek carski albo straszliwsza od wszystkiego bodaj na wiecie jego sybirska katorga. A jednak trwali. Walka na trzy fronty. Walka z zalewajc kraj armi rosyjsk. Walka z niewiar, bezwadem, niechci szerokich mas ludu. Walka z zalewajcym wasne dusze zwtpieniem. Potworna gorycz serc wiadomych tego, e poza szeregami powstaczymi masy narodu nie pon, e szeregi te s osamotnione i wydziedziczone, e w ojczynie swej nie maj ojczyzny. To by chyba najostrzejszy cier w niedoli styczniowego onierza. A jednak mimo wszystko trwali. Bici, zwyciani, rozpraszani po tysic razy, po raz tysiczny pierwszy stawali znw w szeregu. Blisko ptora roku trwa ten niesychany, nie majcy przykadu w dziejach naszej niewoli wysiek zbiorowy onierza polskiego. Tay w tym ogniu na granit charaktery. Zaciskay si zby, pici, dusze. Trwali, cho walio si wszystko dokoa, cho walio si na nich. Mimo wszystko trwali. I to by w wielki triumf styczniowego powstania.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

150

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Obszerna polana zamknita z trzech stron lasem, a z czwartej, w oddali, domostwami Bodzentyna wypeniona bya po brzegi mrowiem ludzkim. rodkiem w gbokich kolumnach stao wojsko, bokami, poza rozstawionym w czworobok kordonem, cisn si szary tum gawiedzi. W jednym kocu czworoboku ustawiony by na maym wzgrku otarz, przy ktrym staruszek kapelan odprawia wanie msz polow. Po lewej stronie otarza, cofnity nieco ku wojsku, sta genera Jzef Hauke-Bosak, czek redniego wzrostu, ale smuky, postawny, o piknej, rozumnej twarzy. Z twarzy tej i z caej postaci bia energia, powaga i spokj. Ubrany by skromnie w krtki, siwy, czarnym barankiem lamowany kouszek, jedynie amarantowa szarfa przecignita pod epolet i srebrny wyk galonu na konfederatce zdradzay wysok rang. Bezporednio za nim gar adiutantw znacznie bardziej od wodza barwna, strojna we wstgi, akselbanty i kolorowe kitki przy czapkach. Po drugiej, prawej stronie otarza, sta konny poczet sztandarowy, skadajcy si z chorego ze sztandarem i eskorty uanw z dobytymi szablami. Z boku przed frontem ustawi si przyboczny pluton uanw generaa, chopcy jak malowanie, w biaych konfederatkach, na piknych koniach, z lancami, ktre furkotay na wietrze biao-amarantowymi proporczykami. Pachniao to bractwo sztabem, wieym, prosto z igy, mundurem, odbijajc mocno od zszarzaych, wymizerowanych szeregw liniowego onierza. Cay orodek czworoboku przez ca dugo polany wypeniaa piechota. Ba, jaka piechota! Rok walki zrobi swoje. Co byo sabsze, wykruszao, zostay same jeno stare zabijaki, onierz twardy, zdziczay nieco, nieczuy na niedol zarwno wasn, jak i cudz, przywykajcy po trochu do swego cikiego, tuaczego ywota. Ujmowano go teraz w karby i prbowano zrobi ze regularnego onierza. Od niedawna zerwa by rzd dyktatora Traugutta z tradycj samodzielnych partii, dziaajcych na wasn rk pod wodz wasnych, nie liczcych si czsto z nikim ani z niczym dowdcw. Podzielono tedy cay kraj na okrgi wojskowe, a wojsko na korpusy, puki, bataliony i kompanie. Od gry do dou zaprowadzono porzdek, ad, organizacj, a nade wszystko subordynacj. W wojewdztwie sandomierskim i krakowskim komend nad korpusem dosta Bosak i w jego sprawnych, spokojnych, a energicznych
Opracowanie edytorskie: Jawa48

151

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

rkach mia si teraz zanarchizowany,. niekarny partyzant zamieni w regularnego onierza. Nie wszystkim si to podobao, ale mimo to podjta niedawno praca organizacyjn zaczynaa ju dawa pewne rezultaty. Ju sama koncentracja kilku tysicy ludzi na rewii bya dowodem, e idea regularnej armii zakiekowaa w powstaczych szeregach do silnie. Byy wic na rewii nie partie Waltera, Rudowskiego czy Rozenbacha, ale bataliony miechowski, olkuski, kielecki itd. Stopniczan nie byo, gdy ze swym wodzem, Rbaj, nie wrcili jeszcze ze zwyciskiej wyprawy na I. Wyprzedzia ich jeno wie radosna o tym, jak to rozbili oni w zasadzce dwie roty moskiewskie pukownika Suchonina, jak gnali na ich karkach z Lubinia a do Iy, jak ranili samego pukownika, jak zdobywali dom po domu w ieckim rynku. Obiega ta wie przed sam rewi zgromadzone na polanie oddziay: zajarzyy si od niej akome zwycistwa onierskie oczy, zabiy mocniej proste onierskie serca, podniosy si w gr czoa. Konnicy byo niewiele: dwa wskie stosunkowo pasy po obu stronach rodkowej, zwartej masy piechoty. Z jednej strony szwadron kielecki Chmieleskiego, nazwa, ktra przyrosa do oddziau, mimo e ju przed miesicem nieodaowany Chmiel dosta si ranny pod Bodzechowem do niewoli, a w par dni pniej pad rozstrzelany w Radomiu. Z drugiej strony sta ze strzpami swoich czachowszczykw rotmistrz Prdowski, cay jeszcze pookrcany bandaami od ran, jakie w teje bodzechowskiej bitwie oberwa. Za nim sta szwadron Uragana, a jeszcze za nimi w pewnym odstpie czarne plutony konnej andarmerii narodowej Junoszy.

Od otarza zakwiliy dzwoneczki na Sanctus. Pochyliy si sztandary, i w nowy, paradny przy otarzu, i owe wyblake, wystrzpione, podarte kulami, w szeregach: pochyliy si kornie gowy onierskie. Cisza gboka spyna na bonie, jeno wiatr nie prze stawa rozmawia pgosem ze sztandarami i z proporczykami uaskimi. A potem, przy Ewangelii, zakwita nad konnic byskawica stali. To starodawnym obyczajem polskim wycigna jazda szable z pochew. W 152

Opracowanie edytorskie: Jawa48

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

obronie polskiej wiary, polskiej ziemi, do ostatniego tchu, do ostatniej kropli krwi w yach. Tak nam dopom Bg! Msza polowa miaa si ku kocowi. Genera skin rk. Zagrzmiaa orkiestra. Pady ostre, donone sowa komendy. Dugi, daleko w las wycignity, zbrojny w ludzi i koni drgn, spry si i z tupotem tysica ng popyn drog ku pagrkowi, na ktrym sta w cieniu sztandaru genera Bosak. Pierwsza sza jazda. Sza, jak przystao jedzie, z fantazj, z rozmachem, z chrzstem siode i adownic, z brzkiem szabli, z opotem

proporczykw. Wrd cywilnej ludnoci sensacj budzi jeden z plutonw kieleckiego szwadronu cay przybrany w zdobyczne kozackie uniformy. Przejechali. Po nich elazn strug bagnetw pocza pyn piechota. Kolumna za kolumn walili czwrkami czarni, spaleni wiatrami

Opracowanie edytorskie: Jawa48

153

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

caej Polski, obronici, z bliznami na twarzach, czsto pookrcani jeszcze bandaami. Deszcz wypuka, a soce dawno ju wysuszyo ostatni cie barwy z kolorowych niegdy wypustek i lampasw, buty rozaziy si, twarze przesiknite ndz i zmczeniem zdaway si by wyprane z wszelkiego ludzkiego wyrazu i tylko ogie, jaki bi spod gstych nawisych brwi, zdradza, e te twarze, te dusze nie tylko yj, ale pon. Szli weterani sawnej Czachowskiego kompanii, szli starsi jeszcze, co Langiewiczowskie pamitali czasy, stary onierz, co cho osiemnast czasem dopiero wiosn na karku nosi, niemniej jednak ca ju wojn przey, w niezliczonych marszach i kontrmarszach cay kraj wzdu i w poprzek przemierzy, pod wozem by i na wozie i z niejednego pieca chleb jada. O ile w ogle jada. Uzbrojeni byli dobrze. Miny te czasy, kiedy w pierwszych miesicach powstania myliwska dwururka budzia zachwyt i zazdro towarzyszy broni, kiedy pierwsze tylko czwrki oddziau maszeroway z jak tak paln broni, a reszt partii wypeniay kosyniery i wszelkiego rodzaju drgaliery". Teraz kos prawie nie byo, chyba u ochotnikw nowicjuszw, ktrym bano si da w rk karabin, eby jeden drugiego nie postrzeli. W linii przewaay belgijskie sztucery: kto nie mia karabinu, dawno si ju na pierwszym lepszym pobojowisku zaopatrzy w rosyjski karabin, bd pieszy ciki, bd lekki kawaleryjski. Pyna wic kolumna za kolumn, jak fala za fal. Kada z nich, w chwili gdy zbliaa si do sztandarowego wzgrka, na odgos komendy zwieraa si w sobie, taa, krzepa. Waliy wtedy jednym miarowym oskotem stpnicia tysica ng o zmarz ziemi, tysiczne nerwy napinay si w jedn zbiorow ciciw, tysic serc bio w jeden rytm, tysic oddechw zlewao si w jedno potne tchnienie zbiorowej duszy onierza, ktrej na imi: armia. Soce krzesao z bagnetw snopy iskier, a e bagnety chwiay si w takt marszu, wic kolumny szy w rozedrganym od blaskw powietrzu, jakby w aureoli. Szy, a przeszy. Gdy za ostatnim furgonem trenw otworzya si na drodze pustka, skin genera na ordynansa, ktry podprowadzi zaraz
Opracowanie edytorskie: Jawa48

154

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

przelicznego karego wierzchowca. Genera z przedziwn lekkoci skoczy na siodo. Ruszya ku koniom i wita. Rycho drog ku Bodzentynowi mkna barwna rycerska gar. W powietrzu zamieray ostatnie echa defilady. Od dalekiej szarej kolumny pyny strzpy pieni: Na odgos trb swj sztucer bierz na oko. Hej, baczno, cel i w eb lub w serce pal! Rewia bya skoczona. onierz polski po roku zmaga ze straszliwym wrogiem stawa do apelu niezamany, nieugity. Trwa.

W poudnie zaroi si bodzentyski rynek od goci. Wyniesiono ze wszystkich domostw stoy, awy, krzesa. Rozsiada si wiara, przypia si podliwie do penych mis, roznoszonych od stou do stou, do smakowitych antakw z pozocistym pynem, do pkatych gsiorkw z winiwk, liwowic i siwuch. W myl wyranych polece generaa siada do stou kady, jak sta i z kim sta, przepija tedy major do sierminego chopa, a ziemianin brata si z szeregowcem. Nieczsto zdarzao si nawczas onierzowi polskiemu takie wito. wito zbratania si wszystkich miujcych Polsk warstw narodu. wito wytrwania.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

155

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Rozdzia XV

MIJANEGO
Nacki wrci do Opatowa po tygodniowej blisko nieobecnoci. Wrci sam, gdy Zaleski zosta jeszcze w obozie Bosaka dla wykoczenia rachunkw. Doktorowi da genera pilne depesze do wyprawienia do Warszawy. Przedtem mia si jednak Nacki zobaczy jeszcze z Turowiczem i jeliby tak z rozmowy wypado, jemu odda owe depesze. Do domu przyjecha o mroku zmczony, zzibnity, godny. Ledwie zdy si przywita z on i ze Stachem, ktry rzuci si ojcu na szyj z takim rozmachem, e omal obaj z ganku nie spadli, gdy pani doktorowa spytaa: Spotkae Turowicza? Przed chwil std odjecha. Z godzin tu chyba czeka. Okropnie desperowa, e nie mg si ciebie doczeka. Co ty mwisz? A to si fatalnie zoyo, bo i ja do niego mam wane, terminowe sprawy. Kaza ci powiedzie, e bdzie u nas we rod o drugiej po poudniu. Pojecha do Sandomierza. We rod? Dzi niedziela. Bj si Boga, kobieto, ja nie mog tak dugo czeka. Tu s pilne rzeczy do zaatwienia. Do Sandomierza, mwisz, pojecha? Dawno by? Nie ma piciu minut. Powiniene go by w rynku spotka. Mina mnie tam ostatnio jaka bryczka, ale ciemno ju byo, nie dojrzaem. Mj Boe, ebym by wiedzia. Wicek, nie wyprzgaj koni. Pojad, sprbuj, moe go jeszcze dogoni. wity Jezu! jkna pani Nacka. Jedziesz teraz. Po takiej podry. Przecie ty ledwie na nogach stoisz ze zmczenia. Trudno, Mry. Musz. Sama rozumiesz i sama na moim miejscu zrobiaby to samo. Do widzenia, kochanie.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

156

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Wrci w godzin pniej z niczym, z wikszym tylko jeszcze znueniem w obolaych kociach. No i c, dogonie? pytaa pani Maria. Ale gdzie tam. Nie sposb byo. Musia prdko jecha, a ja miaem konie strasznie zgonione. Ustay mi jeszcze przed Tudorowem. Pojad jutro poczt do Sandomierza. Boe! Pojedziesz znw jutro jkna pani Nacka. Zminiesz si z nim jeszcze. Kiedy musz, dziecino. Niezalenie nawet od Turowicza. Mam pilne ekspedycje do Krakowa i musz to sam koniecznie zaatwi. No, dawajcie je i spa, bo sam nie wiem, czym bardziej godny czy picy. Nie omylia si pani Nacka. Doktor nie znalaz na drugi dzie Turowicza w Sandomierzu, bo w mia jakie sprawy do zaatwienia w Zawichocie i pojecha tam jeszcze przed poudniem, gdy poczta koo godziny trzeciej po poudniu z trbieniem, brzkiem i turkotem przejedaa pod sdziw bram Opatowsk. Przedtem jeszcze na rogatce bya dziwna awantura, ktrej pan Kazimierz zgoa nie rozumia. Ju wsiadajc w Opatowie do karety pocztowej zasta w niej jakiego zaywnego pasaera z wydatnym brzuszkiem. Zaczepiony przez kogo, kto z nudw chcia go wcign do rozmowy, odpar grubasek krtko, wzowato, a opryskliwie: Verstehe nicht polnisch! Nikt ju, rzecz prosta, do szwaba wicej ust nie otworzy. Przyjechali tedy na rogatk. e to czasy byy wojenne, przeto na wszystkich rogatkach stay posterunki policyjne, zapisujc kto i dokd jedzie. Przysza kolej na grubasa. Pokaza swj dokument, co tam mia, przepustk czy raport. Ledwie wszake urzdnik policyjny rzuci okiem na w dokument, zatrzsa nim cholera, skoczy ku grubasowi i wymachujc mu pod nosem jego wasnym paszportem, j wykrzykiwa z pasj: Dreizettel? Pan si nazywa Dreizettel? Jak pan mie! Ja panu poka.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

157

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Niemczura, ktry rzeczywicie po polsku licho rozumia, stropi si tym krzykiem bardzo. Przed mundurem zna mores, wic sodkim, innym zupenie, ni poprzednio w karecie, gosem jkn raczej, ni powiedzia: Ich versthe nicht. Ja nie rozumi. Mj nazwisko Dreizettel. Pan nie rozumie. Ale kpiny z policji to pan umie robi. Dreizettel. Niesychane. Einzettel, Zweizettel, a teraz Dreizettel. Co tu dugo gada. Aresztuj pana za obraz policji. Ani biedny Dreizettel, ani nikt z pasaerw nie umia sobie wytumaczy, o co pan komisarz si wciek. Dopiero pniej na miecie dowiedzia si Nacki, e w Dreizettel by nauczycielem jzyka niemieckiego w Radomiu, a teraz zosta przeniesiony na tak posad do Sandomierza. Radomskie uczniaki znienawidziy go do szpiku koci za pastwienie si nad nimi i za wrogi stosunek do wszystkiego, co polskie. Fama o nim dotara a do Sandomierza. Postanowiy tedy sandomierskie sztubaki uprzyjemni mu pobyt od samego pocztku. Wywiedzieli si o terminie przyjazdu. Wyrobili przez swe stosunki dwie faszywe przepustki, jedn na nazwisko Einzettel, drug Zweizettel i oto krytycznego dnia nadcign rankiem do Sandomierza przez rogatk opatowsk obywatel nazwiskiem Einzettel. Zosta pod tym nazwiskiem wpisany do kontroli. Po godzinie na t sam rogatk nadjecha Zweizettel. Urzdnik policyjny krci mocno gow. No, no. A to ci, panie dobrodzieju, zbieg okolicznoci. Einzettel. Zweizettel. Jednego dnia. No, no. Pisz pan, panie Osiski: Zweizettel. Przy Dreizettelu wynika burza. Tego ju panu komisarzowi byo zbyt wiele. Czyste kpiny. Biednego belfra wsadzono do ula, skd go dopiero wadze wyciga musiay. A po Sandomierzu gruchno i wiara sztubacka przez par dni za boki si trzymaa. Turowicza w Sandomierzu nie byo i pan Kazimierz z niczym wrci do Opatowa, wyjwszy owe krakowskie ekspedycje, ktre szczliwie zaatwi.
Opracowanie edytorskie: Jawa48

158

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Przecigna si doktorowi Nackiemu robota w szpitalu, tak e byo ju dobrze po wp do drugiej, kiedy wyszed ze, kierujc si ku domowi. Otwierajc furtk od ogrdka, spojrza na okna swego mieszkania i nagle zdrtwia cay. W jednym z okien dojrza wyranie andarmski mundur. andarm sta przy oknie tyem do niego zwrcony, wic twarzy dojrze nie mg, ale co do munduru nie mia doktor najmniejszej wtpliwoci. Zwolni kroku, by zyska na czasie i opanowa huczce w gowie ttno. Przez drobny uamek sekundy zawaha si, co zrobi? Wej, czy nie wchodzi? Zda sobie spraw, e ju teraz za pno si wycofywa i e ucieczka teraz zdradziaby go i skompromitowaa ostatecznie. Z bijcym sercem otworzy drzwi wejciowe i wszed do przedpokoju. A si zdziwi, gdy nie zasta tam nikogo, tak by pewny, e i tam zastanie andarma. Moe to zudzenie, co dojrza w oknie. Nie, niestety, nie zudzenie, oto na wieszadle dwa nowe, oficerskie paszcze andarmskie. Prosto z igy. Niech si dzieje, co chce. Doktor nacisn klamk i wszed do saloniku. Byo tam istotnie dwch oficerw. Na widok wchodzcego doktora ruszyli ku niemu. W jednym pozna Nacki komendanta sandomierskiego posterunku andarmerii, Zawojewa, drugi by mu nieznany zupenie. Pozwoli pan... przedstawi koleg. Porucznik Kobylin z Zawichosta. Jemu na rce zrobi si naryw, to jest... jake to po polski... wrzd, zdaje si... Wania, mw ty sam. Ty po polski lepiej... Pokai... Kobylin wyjani i pokaza wszystko. W miar, jak mwi, doktorowi krew ze skroni spywaa do serca, ktre uspokajao si z wolna. Odetchn z ulg. Uf! Wic to tylko pacjent. Jedna myl tylko zatruwaa mu spokj. Turowicz. To on za chwil przyjdzie. Papiery w ogrodzie. Jak to zrobi. eby ich wszyscy diabli wzili. Te sobie godzin wybrali. Wrzd trzeba byo przecina. Doktor zaj si chorym. W pewnym momencie spojrzawszy przez okno, dostrzeg Turowicza wchodzcego przez furtk do ogrdka. Zna byo, e nowy przybysz pieszy si bardzo. W dwch krokach przeby ogrdek, stan u drzwi wejciowych, uj za rczk od dzwonka. Paszcze andarmskie wisiay blisko wejcia, mona je byo z atwoci dostrzec z zewntrz przez okno. Doktor widzia, jak Turowicz
Opracowanie edytorskie: Jawa48

159

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

drgn nagle, poblad, rk od dzwonka odj, zawrci na picie i ruszy z powrotem, skd przyszed. Nacki spojrza ukradkiem na swoich pacjentw, czy nie zmiarkowali czego, ale byli obaj tak zajci przecinanym wrzodem, e niebezpieczestwo z tej strony nie grozio adne. W chwili, gdy doktor wyprowadza swoich pacjentw do przedpokoju, rozleg si od strony ostrowieckiego traktu odgos trbki. Kto wyjeda z miasta ekstra-poczt. Czy aby nie Turowicz? przemkno doktorowi przez gow. Znajomy pocztylion skin na niego. Weszli do bramy. Pocztylion wycign jak kartk. Nacki z trudem odczyta j przy zapadajcym zmierzchu. Nie mogem czeka. Spiesz si bardzo. Jad do Warszawy. Turowicz. Czy to ten pan pojecha ekstrapoczt, co wam t kartk dla mnie da? Pocztylion skin twierdzco gow. Niech to jasny piorun trzanie! zakl Nacki, drc karteczk w drobne strzpki.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

160

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Rozdzia XVI

ONIERZ SANITARIUSZ
Do sztabu dywizji krakowskiej rezydujcego w zapadej wiosce witokrzyskiej, Cisowie, wpad jak burza patrol kawaleryjski. Do pukownika! Papiery pilne. Od rotmistrza Uragana. Ju! Przyjto ich natychmiast. Wieci przywieli wane. Oto przy wzitym do niewoli kozaku znaleziono ni mniej, ni wicej, jeno paczk rozkazw do okolicznych dowdcw wojsk rosyjskich. Z rozkazw wynikao niezbicie, e dowdztwo rosyjskie gotuje si do generalnego ataku na witokrzysk twierdz len powstacw, e a z Warszawy id posiki, e koncentracja wojsk siga od Kielc i Radomia a po lini Wisy. Zawrzao w sztabie. Posypay si rady, plany, rozkazy. Zarwno naczelnik dywizji, pukownik ToprZwierzdowski, jak i szef sztabu II korpusu wojsk narodowych, pukownik Apolinary Kurowski, zgodni byli w pogldzie, e naleao, uprzedzajc ofensyw rosyjsk, uderzy na Moskali w najsabszym ich punkcie i rozerwa w ten sposb zaciskajc si koo dywizji obrcz. Najsabsz zaog mia Opatw, e za prcz tego nie by on tak bardzo odlegy od podstaw operacyjnych dywizji, przeto na ten punkt zwrcono uwag przy wyborze kierunku ataku. Rozbiegli si ordynansi do poszczeglnych batalionw. Zawrzay i tam take przygotowania. Komendanci ich mieli polecone zostawi na leach cay balast, a wzi z sob tylko bojowe czci oddziaw.
Opracowanie edytorskie: Jawa48

161

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

20 lutego 1864 roku popezy kilkoma naraz drogami szare gsienice powstaczej piechoty. Na nocleg zapady w wioskach pooonych niedaleko Opatowa w Jaowsach, w Okalinie, w Jurkowicach... Rankiem 21 lutego w Oziembowie, gdzie nocowa sztab, odbya si ostatnia narada wodzw poszczeglnych jednostek bojowych. Wyznaczono pozycj, omwiono ostatnie szczegy. Atak mia si rozpocz o zmierzchu. Opatw ley na poudniowym zboczu rzeki Opatwki, pyncej w tym miejscu z zachodu na wschd, ku Wile. Centrum miasta stanowi duy, mocno podugowaty rynek, cigncy si rwnolege do rzeki, oddalony od niej o jakie dwiecie krokw. Z jednego koca, od wschodu, zamyka w rynek gmach magistratu, z drugiego, nie istniejce ju dzisiaj, koszary. Na zachodnim kracu miasta, poza koszarami, nad rzek, rozoya si szeroko wielka, stara, ksidza Dugosza pamitajca kolegiata, w drugim kocu miasta, te nad rzek, sta gmach zarzdu powiatowego. Powyej rynku od poudniowej jego strony toczyy si ciasne uliczki ydowskie, poza nimi, za ku grze, ju za miastem widniay dwa cmentarze, jeden katolicki bliej kolegiaty, drugi ydowski na wschodnim kracu miasta, niedaleko sandomierskiego traktu. Po drugiej stronie rzeki znajdowa si szpital i par magazynw wojskowych. Plan Topora polega na tym, by otoczywszy miasto wiecem oddziaw, gwne natarcie poprowadzi od poudniozachodu, ze wzgrz panujcych z tej strony nad miastem, zepchn carskie wojska nad rzek i za rzek i zetrze je przy pomocy stojcych tam rezerw. Naleao si liczy z przygotowanym oporem nieprzyjaciela, bo o zaskoczeniu go przy tak wielkim manewrze nie byo mowy. Przecili wprawdzie nasi ju od rana komunikacj na wszystkich drogach wiodcych do miasta, ale wanie gucha cisza na rogatkach bya dla zaogi miasta najlepszym ostrzeeniem. Okoo godziny trzeciej po poudniu wyruszyy z okolicznych wiosek ku miastu szare kolumny piechoty. Jazdy tego dnia nie byo zupenie, wyjwszy czterdziestokonny pluton uanw Uragana, rozdzielony midzy poszczeglne bataliony dla rekonesansw i suby cznoci. Z Jaows cign z olkuskimi kompaniami Denisiewicz, z Okaliny wid swoich miechowitw, czyli III miechowski batalion, major Walter, z 162

Opracowanie edytorskie: Jawa48

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Oziembowa ruszy sztab, z Kobylanek dwa bataliony stopnickiego puku, z Jurkowicz kielczanie z majorem Rozenbachem. Wszystko stary onierz powstaczy, twardy, zaprawiony kilkunastomiesiczn sub bojow, weterani Langiewicza, Czachowskiego czy nieodaowanego, polegego przed kilkoma tygodniami, Chmiel. Szli tedy jak na parad ze piewaniem, pokrzykujc z ochoty, czego szare nie broniy, jako e i tak o zaskoczeniu wroga nie byo mowy. Topr, nie dojedajc do miasta, zatrzyma sztab na wzgrku koo katolickiego cmentarza, a sam w kilka koni skoczy ku ustawiajcym si na wprost kolegiaty stopniczanom. By to synny oddzia Rbajy, wodza, ktry chepi si tym, e adnej klski jeszcze od Moskali nie ponis. Samego Rbajy w Opatowie nie byo, batalionem dowodzi major Jagielski. Zaczynaj, majorze! rbn Topr, osadziwszy konia na miejscu. Naprzd, dzieci! Niech wam si zdaje, e to Ia! Jagielskiemu zawieciy oczy do tego wspomnienia. Wyprostowa si, pokrania, szabla jak byskawica migna ponad gow. Mocnym radosnym gosem skomenderowa. Batalion w tyraliery! Marsz, marsz! Zwarta kolumna rozsypaa si w mgnieniu oka. Topr skin na swoj gromadk i wszyscy razem pomknli w mglist, szarzejc ju mocno dal. Nim dojechali do ssiedniego oddziau, gruchna z tyraliery stopnickiej pierwsza salwa. Po niej druga, dziesita. Moskale nie pozostawali duni. Cicha dotd dolina rozbrzmiaa straszliwym zgiekiem karabinowego ognia, guszcym wszystko, sowa komendy, jki rannych i krzyki wypdzanej z domw, wystraszonej ludnoci cywilnej.

Sukcesy zrazu odniesiono znaczne. Jagielski pierwszym zaraz impetem oczyci z carskich oddziaw okolic kolegiaty, wepchn je do miasta, uderzy na koszary, w ktrych si schowali, i zdoby je po krtkim, zaciekym boju o kady stopie schodw, o kad koszarow izb.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

163

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

W tym samym czasie Walter uderzy z furi na cmentarz ydowski. Jak burza wpadli miechowici midzy nagrobki, wygniatajc stamtd nieprzyjaciela. Ustpi on rycho, chronic si do pobliskich domw, zamieszkanych przez ydw. Dla wikszej swobody ruchw naleao si pozby w nowo zajtych fortecach dawnych ich gospodarzy tote niebawem przedary si przez zgiek bitwy i uderzyy w niebo przeraliwe lamenty. I zza rzeki dochodziy do sztabu pomylne meldunki. Opanowano bez trudu szpital i magazyny. W popiechu adowano na kilka zarekwirowanych fornalek akome skarby onierskie, amunicj, bielizn, buty. Boe, ile butw! Zdezorientowani, polskim atakiem napierani ze wszystkich stron, wycofali si na caej linii ku rdmieciu. Zapadajca noc stana jawnie po stronie atakujcych, osaniajc mrokiem nasze oddziay i nie pozwalajc zorientowa si w sile i w kierunku polskich dziaa. I tego oto sprzymierzeca pozby si lekkomylnie Topr. Kiedy nieprzyjaciel zamkn si w rdmieciu i zabarykadowawszy si w domach stawia tam silny opr, da Zwierzdowski rozkaz podpalenia bronionych domostw. Buchno kilka un, carskie wojska wycofay si istotnie z poncych twierdz, ale blask ognia owietli pole walki, naraajc na cikie straty atakujcych, a co waniejsze, pozwalajc Moskalom zorientowa si, e wrg wyolbrzymiony przez ciemnoci nie przerasta ich siami. Skrzepa tedy, wzmocnia si nieprzyjacielska obrona. Zwyciski dotd polski atak nie zaama si wprawdzie, ale stan. Rozgrzany powodzeniem onierz rwa si do walki, zdobywa dom za domem, ale krwawi strasznie. Zaczli pada przede wszystkim oficerowie, ktrych wrg bra na oko w pierwszym rzdzie. Szczeglnie cikie straty ponieli stopniczanie. Wyniesiono z boju ciko rannego Jagielskiego, a w chwil pniej jego zastpc kapitana Bezdzied, polegli porucznicy Batory i Starzyski. Jedn z kompanii prowadzi szeregowiec. By to major Eminowicz, dymisjowany niedawno przez Rbaj za niesubordynacj. Nie chcc si rozsta z oddziaem, byy major zgosi si na prostego onierza, a oto dzi, po wybiciu wszystkich

Opracowanie edytorskie: Jawa48

164

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

szar obj sam dowdztwo nad kompani, zdobywajc sobie na placu boju now podpukownikowsk nominacj. Bya to chwila ataku na grup domw, pooonych w rynku, stanowicych wany wze obrony moskiewskiej. Ssiednie domy pony, dostp wic by tylko od strony rynku, ale na nim do si byo pokaza, eby cign na siebie ogie ze wszystkich okien. Topr, widzc, e pozbawiony oficerw batalion, zaczyna si chwia, stan sam na jego czele. Obok niego z krzyem w rku stan dzielny ksidz Przybyowski, proboszcz ssiednich Modliborzyc, ktry zgosi si w Oziembowie jako kapelan i teraz nie opuszcza najciszych momentw walki. Poderwao stopnick wiar to nowe dowdztwo okrzykiem: Bij psubratw!" Runli za pukownikiem w rynek. W kwadrans pniej domy byy zdobyte, ale Topora z cik ran wyniesiono do ambulansu, a na rynku leay stygnce ju zwoki modliborzyckiego proboszcza. Ksidz pad zaraz od pierwszych strzaw, pad twarz ku ziemi z rkami szeroko rozoonymi. Jakby krzyem lea na tej ziemi polskiej, ktrej broni. W zacinitej doni widnia niewielki, drewniany krzy z Mk Pask. Doktr Nacki od pocztku bitwy znajdowa si przy stopnickim batalionie. Od pocztku wojny przeklina swj los, a raczej wadze powstacze, ktre trzymay go na stanowisku naczelnika powiatowej organizacji cywilnej, nie pozwalajc mu woy munduru wojskowego, do ktrego doktor ca dusz tskni. Wielokrotne jego proby w tej materii odrzucano. Zbyt dobrze rzdzi swoim powiatem i zbyt wany to by powiat
Opracowanie edytorskie: Jawa48

165

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

dziki swym grom, lasom i moliwoci komunikacyjnej z Galicj, by wadze powstacze mogy zgodzi si na to. Dzi wszake, w czasie bitwy, ustaway jego obowizki i doktor obiecywa sobie zdezerterowa" do wojska cho na par godzin. Dezercja nie trwaa dugo. Pki straty byy mae, szed wprawdzie z karabinem wraz z innymi u boku kompanii, ale kiedy bitwa rozszalaa si na dobre, odwoano go do opatrywania rannych. Przybywao ich tak wielu, e batalionowe lazarety polowe nie mogy sobie adn miar poradzi! Wzi si wic doktor nolens volens do suby sanitarnej, ale eby by bliej bitwy, wyprosi sobie u Topora, e go nie odesano do szpitala, polecono mu jednak zorganizowa doran pomoc lekarsk tu za frontem. Skleciwszy w jakim zauku z pak, drzwi i desek co w rodzaju lazaretu, skadajcego si z kopccej lampy, kulawego stoka i skrzynki ze rodkami opatrunkowymi, j doktor reperowa i obwizywa pokiereszowane gby, tuowia i koczyny. Ten i w chwyta obandaowan tylko co rk karabin i wraca skd przyszed, inni siedzieli apatycznie z tpym blem i rezygnacj w oczach. Ciej rannych odsya doktor do szpitala. Trafiali si i ranni Moskale. Wanie koczy doktor obwizywa jak szpetnie poparzon rk, kiedy nagle na skrcie zauka pojawia si gar onierzy carskich. Jaki zbkany patrol czy oderwany w zgieku bitwy strzp kompanii? Byo tego kilkunastu chopa. Nackiego w pierwszej chwili a zatkao z wraenia. Moskale? Na tyach? szepta sam do siebie z przeraeniem prawda, e gar, ale na tyach. Skd oni si tu wzili? Mog sia zego narobi. Trzeba skoczy z nimi. Hej, chopcy! zawoa do swoich rannych. Ktry tam moe unie karabin, ognia do tych psubratw! A ywo! Skoczyo kilku lej rannych, ktrzy jeszcze jako tako si ruszali. W jednej rce karabin, druga ran przytrzymuje, eby bardzo nie krwawia. Doktor na przedzie.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

166

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Tamci zmiarkowali, e si co w tym kcie niedobrego wici. Zaszczekay i tam take kurki od karabinw. Gruchno kilka strzaw z obu stron; ktry z rannych zawy nieludzkim gosem i zwali si na ziemi. Doktor wicej posysza, jak poczu, trzask jaki w ramieniu, co ciepego leje si przez dziur w paszczu. Co to? Krew. Jak duo tej krwi? Czemu ten dom naprzeciwko si tak chwieje? Co to jest? Byskawic przesuno si przed nim cae jego dotychczasowe ycie. Dziecinne lata. Haniewicze, Szymon Konarski. Lubelskie czasy. Babka i jej opowiadania. Mign mu si dziadek, ktrego ze syszenia zna tak dobrze. Siwa gowa most Ostroka. Ostroka szepc zbielae wargi. To tak jak ja dzi. Skd ta mga? Tyle mgy. Czybym ja... Na gow doktora Kazimierza Nackiego spyway coraz gstsze fale ciemnoci.

Bitwa cigna si jeszcze dugo w noc, ale wyranego rezultatu adnej z walczcych stron nie przyniosa. Carskich oddziaw nie zgnieciono i nie wyparto z miasta. Zwaywszy straty w dowdcach i w szeregach, bya to dla powstania cika klska. A jednak trwali.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

167

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Rozdzia XVII

DOLA I NIEDOLA
Doktor Nacki wyszed ze szpitala inwalid. Rka, w ktr dosta kul, nie odzyskaa penej wadzy. Rusza ni mg, a nawet posugiwa si przy jedzeniu, czy ubieraniu, ale o jakich bardziej skomplikowanych czy precyzyjnych ruchach nie byo mowy. Kiedy po raz pierwszy w czasie rekonwalescencji wzi si do uregulowania zegarka i nakrcania go kluczykiem i kiedy okazao si, e zgrabiae palce odmawiaj posuszestwa, Nacki spaka si jak dziecko. O praktyce lekarskiej mowy nie byo. Wprawdzie mwili koledzy doktorzy, e to moe min, ale sami dodawali, e na to, eby mino, trzeba by chorego wysa na dusz kuracj na poudnie. Gorzko umiechn si doktor na t rad. Za co? Na domiar zego kula, ktra przebia rami, zawadzia o puco. Wyliza si doktor i z tego, ale z chopa jak tur zrobi si cherlak, obawiajcy si lada przecigu. Zaraz po wyjciu ze szpitala wezwano go na ledztwo. Gdzie i w jakich okolicznociach dosta postrza? Puszczono go wolno, bo byli tacy, co widzieli, jak opatrywa rosyjskich onierzy, ale na sali by zib. Doktor ju w drodze do domu czu dreszcze, na drugi dzie choroba bya gotowa. Trwaa ona bez koca i zjada resztk szczupych zapasw, jakie doktor posiada. Do domu doktora zacza z wolna zaziera bieda. Komorne nie opacone, w sklepikach dugi rosy, weksel jeden, drugi, trzeci... Chcieli mu ludzie pomaga, nie chcia przyjmowa. Jeszcze nie, mwi. Jeszcze sobie radz." Po trochu zaczyna wyprzedawa meble. Na pierwszy ogie posza przeliczna hebanowa szafka, istne cacko stolarskiej roboty. Ta sprzeda nie kosztowaa wiele doktora, bo cho przedmiot by cenny, ale kupiony niedawno, okazyjnie i nie zdy si jeszcze zy z domem i jego mieszkacami. Poszed zreszt w dobre, kulturalne rce jednego z okolicznych ziemian.
Opracowanie edytorskie: Jawa48

168

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Gorzej byo z mahoniowym biureczkiem babuni. Biureczko babuni. Suyo jej wiernie przez lat kilkadziesit, a teraz ma i na poniewierk midzy ludzi, midzy obcych. cisno si serce doktora. To jeszcze dwch lat nie ma, jak umara. Moe i lepiej zreszt, e nie doya. Serce cignie w jedn stron, ycie w drug. Za wpis Stacha zapaci trzeba, ubranie mu kupi, ksiek troch. Skd na to wszystko wzi? A tu kupiec si trafia, amator, spodobao mu si biureczko, da wicej ni pospolity handlarz, ktry si na tym nie pozna. C byo robi? Poszo biureczko w wiat, midzy ludzi, midzy obcych, nie wiadomo nawet, dokd. Poszy i inne meble. I szafa gdaska posana ony, wspaniale w ciemnym orzechu rzebiona i babcina komoda spod zegara. Kiedy zdejmowano z niej zegar, ukua doktora nagle bolesna, ostra myl, e moe niedugo przyjdzie kolej i na. zegar. Boe miosierny! Zegar! Pyny miesice. Cikie, szare miesice. Doktor chorowa i chorowa bez koca.

Kiedy zaszed do doktorostwa Zaleski. Stary mruk zdziwacza do cna i nie pokazywa si nigdzie ze swoich urawnik, gdzie, jak mwiono, zakopa si po uszy w ksikach. U Nackich, mimo bliskiego stosunku, jaki go kiedy z nimi czy, nie by bodaj od roku. Za gow si chwyci, kiedy zobaczy wyprzedane meble i kiedy mu opowiedzieli, co si u nich dzieje. Nacki narzeka nie lubi, rycho wic przerwa rozmow. Et, co tam gada o tym. Powiedz lepiej, Nikodem, jaka sia ruszya ci z urawnik. Spraw mam w sdzie w Warszawie. Spadkowa rzecz, cignie si ju dugo, trzeba dopilnowa, bo si nigdy nie skoczy. To do Warszawy jedziesz? Tak, pojutrze.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

169

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Suchaj, Nikodem, skoro jedziesz do Warszawy, to ci poprosz o pomoc przy sprzeday zegara. Tutaj si tego nie sprzeda albo zmarnuje. Co, i zegar chcecie sprzeda? achn si Nikodem. Przecie to wasza rodzinna relikwia. C robi odpar doktor. Marysia si udzi, e za te pienidze da si przeprowadzi porzdn kuracj, moe wyjecha. Mrzonki. Kto dzi da tak sum. Ale y trzeba. Suchaj, Kazik rzek Zaleski znionym ze wzruszenia gosem. Wecie wy ode mnie pienidze, jedcie za granic. Wykurujesz si i oddasz. Trudnoci mi to doprawdy adnych nie zrobi. Cymba jestem, em wczeniej o tym nie pomyla. Doktor ucisn Zaleskiemu serdecznie do. Nie, Nikodem, dzikuj. Jeli nie mona bdzie inaczej, to si zwrc do ciebie o pomoc. Tak, do ciebie pierwszego, wierz mi, ale dopki mog, to si broni sam. Wiesz dobrze, ile warte w yciu poczucie samodzielnoci. Od dziecka mnie tego uczyli. Dzikuj z caej duszy, ale jeszcze na razie nie skorzystam. Powiedziane to byo ciepo, serdecznie, ale stanowczo. Pan Nikodem szybko zmiarkowa, e adne namowy nic tu nie wskraj. Wic mog liczy, e zaatwisz mi t spraw z zegarem? spyta. Gupio mi jest do tego rk przykada odpar Zaleski ale skoro ju koniecznie chcecie, to przyo. Mog wam w tym istotnie pomc, znam w Warszawie antykwariusza, bardzo porzdnego czeka. Ksikami gwnie handluje i std si znamy, ale i sprzty ma, jeli adne. Obrazy si u niego trafiaj, zegary. Widywaem i zegary u niego. Bardzo uczciwy kupiec. No tak. To byaby dla nas kapitalna okazja rzek doktor. - Wic pojutrze. Rann poczt jedziesz? Tak, rann. To wstp tutaj przed poczt. Paczka ju bdzie na ciebie czeka.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

170

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Ze cinitym sercem pakowa doktor drogocenn relikwi. Nie da si w tym nikomu wyrczy. Kiedy ju wyj z zegara wahado, odezwaa si pani Maria gosem, w ktrym czu byo zy. Kazik, a c bdzie z nasz zegarow tajemnic? Nie sprbujesz jeszcze raz? Doktor machn z rezygnacj rk. Pal diabli wszystko. Tyle razy prbowaem i nic nie wskraem, e ju nie bd wicej majstrowa. Trzeba by ca podstaw rozebra czy rozbi, a tego przecie, chobym potrafi, nie zrobi. Niech sobie tam ju kto inny amie gow nad t tajemnic.

Zmieni si nagle cay projekt, kiedy na trzeci dzie rano przyjecha pan Nikodem. Sam im odradzi zabieranie zegara natychmiast do Warszawy. Tak mi si fatalnie skada mwi e ja za dwa tygodnie bd musia znowu do Warszawy jecha. ebym mia si u kogo zatrzyma, to bym w ogle nie wraca, ale w hotelu nie wytrzymam. Zrbmy wic tak. Ja zegara na razie bra z sob nie bd, rozmwi si tylko z tym moim antykwariuszem. Myszkiewicz si nazywa, na Krlewskiej ma sklep. Poradz si go. Zobaczymy, co on powie. Moe te rzeczy teraz nie id, moe lepiej zaczeka troch z t sprzeda, to si lepsz cen pniej wemie. To uczciwy czowiek, znamy si dawno, on mi tak rzecz powie otwarcie. No tak, tylko e ja dugo bardzo czeka nie bd mg. Dwa tygodnie moesz zaczeka. A wtedy zobaczymy. Powie mi Myszkiewicz, eby przywie, a tobie bdzie ju pilno bardzo, to zawioz. Za dwa tygodnie. A moe, moe si jako uda wymiga od tej sprzeday. Moe si co zmieni. Przecie rozumiecie chyba, e mi o fatyg nie chodzi. Nacki oburzy si. Ale skd! Przez myl mi to nie przeszo. A ta zwoka? Czy ja wiem, moe masz racj. Dwa tygodnie. Mona si z tym zatrzyma, noa na

Opracowanie edytorskie: Jawa48

171

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

gardle nie mam. Ale zmieni, to si tu nic nie zmieni. Co si tu moe zmieni? Ano, zobaczymy. Do widzenia. Od progu wrci jeszcze. Czekajcie. Niech no ja si dobrze temu zegarowi przyjrz, ebym go mg dokadnie Myszkiewiczowi opisa. Nacki popiesznie rozpltywa sznurki i zegar z powijakw dobywa.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

172

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Rozdzia XVIII

TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA


Dzie dobry panu, panie Myszkiewicz. Kop lat! Zza lady, gdzie spomidzy pek wysun si drobny, chuderlawy, ale ruchliwy staruszek. Zobaczywszy gocia, otworzy szeroko rce gestem troch teatralnym i zakrzykn. Wielkie nieba! Pan dziedzic Zaleski. A to ci go, panie dobrodzieju-panie. Franek! Krzeso dla pana dziedzica. ywo. . Phy, jaki tam dziedzic. Dzisiaj dziedzicw nie ma. Byo, ale si zmyo. Odebra pan mj list? Odebraem. Wszystko panie dobrodzieju-panie, przygotowane, jak sobie szanowny pan yczy. I Siarczyskiego Dzieje Zygmunta III", i Maciejowski, i Lelewel. Ale, ale a propos Lelewela. Co ja tu mam, panie dobrodzieju-panie, co ja mam. Z bratem razem kupilimy cz biblioteki po Lelewelu. Z Brukseli to przyjechao przed miesicem. Bardzo pikne tam druki s, bardzo pikne. Ba i nie tylko druki. I rkopisw jest troch. Okazyjnie si to, panie dobrodzieju-panie, kupio, okazyjnie. Nie lada to bya gratka trajkota staruszek jednym tchem. e wam to pozwolili przewie przez granic? Ech, panie dobrodzieju-panie, ebymy si byli zaczli pyta, to by nam pewno i jednego papierka nie pucili. Okrutnie teraz na granicy pilnuj. Ale my tam, panie dobrodzieju-panie, mamy swoje sposoby i swoje drogi. Bardzo pikne druki. A map ile! Potoczya si ywa serdeczna gawda. Oczy im si jarz, dusze si miej do umiowanych, starych, pokych kartek. W pewnym momencie Zaleski przypomnia sobie o zegarze. ' Panie Myszkiewicz. Ja mam do pana jeszcze inn prob. Znajomi moi maj zegar, ktry chc sprzeda. Wiem, e tego nigdzie tak dobrze nie zrobi, jak u pana. Niech nam pan poradzi, jak to zrobi. Stary,
Opracowanie edytorskie: Jawa48

173

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

pikny, Gugenmusowski zegar. Jeszcze po krlu Stanisawie Augucie pamitka. Od niego ten zegar kto tam z tej rodziny dosta. Ma go pan dziedzic tutaj z sob? Nie, chciaem si tylko na razie rozmwi. Bd tutaj za dwa tygodnie, to bym go mg panu wtedy przywie. No tak. Na niewidzianego, panie dobrodzieju-panie, trudno co powiedzie. Czy to cienny zegar, czy stoowy? Stoowy? Duy? May? Pan Nikodem j opisywa zegar szczegowo. Kiedy wspomnia o skrytce, Myszkiewicz spyta: Pan dziedzic, panie dobrodzieju-panie, zdaje si wspomnia, e to po Stanisawie Augucie ten zegar? Tak. I on ma skrytk ten zegar? Zdaje si, e ma, tylko oni doj nie mog, jak si do niej dosta? A czemu pan pyta? To dziwne, panie dobrodzieju-panie, to bardzo dziwne. Bo mnie tu w tych Lelewelowskich papierach, co to o nich panu dziedzicowi wspominaem, trafi si jaki list nie list, skrypt nie skrypt, Bg raczy wiedzie, jak to nazwa... A c to ma do zegara? A bo tam o zegarze jest wanie mowa. Nic nie mogem zrozumie, jakie figurki, sprynki, listewki. Miaem to ju nawet, panie dobrodzieju-panie, wyrzuci, ale si wstrzymaem, bo to wasnorczny skrypt krlewski. Ja pismo Stanisawa Augusta dobrze znam. Sygnatura zreszt jest i piecz na kopercie, tyle e uszkodzona. Moe pan dziedzic chce to zobaczy?

Opracowanie edytorskie: Jawa48

174

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

To rzekszy podrepta ku jednej z pek i wycign pkat, obwizan sznurkami tek w czerwonej kiedy, teraz ju mocno zrudziaej od staroci okadce. Rozwizawszy sznurki, j staruszek suchymi, kocistymi palcami przebiera w papierach. Ruchy szybkie, pewne, zdecydowane. Po kilku minutach szukania wyj podart kopert z urwanym rogiem i resztkami pieczci. W kopercie tkwi zoony we czworo jaki papier. Myszkiewicz pooy kopert przed panem Nikodemem. Jest, panie dobrodzieju-panie. Ale pismo! Kt te kulasy przeczyta? C te pan dziedzic mwi, kulasy? oburzy si staruszek. To to autograf krlewski. Wasna rka jego krlewskiej moci. Moe i wasna zgodzi si pan Nikodem ale diablo nieczytelna. Jak rzdzi, tak i pisa. Mniejsza o to zreszt. Niech pan czyta, panie Myszkiewicz, bo ja temu pismu nie dam rady. Do kog to adresowane? Urodzonemu czyta Myszkiewicz wielce Nam Miemu WW. Mo Panu Kazimierzowi N... czy Na... Dalej urwane. Za pozwoleniem, a do kogo dzi w zegar, panie dobrodzieju-panie, naley? Do pana Kazimierza Nackiego. Osobliwe, osobliwe. Bo to jakby to samo nazwisko. Co tam koperta. Poka pan skrypt, panie Myszkiewicz. Czytaj, pan, czytaj. To zaczyna by interesujce. Myszkiewicz czyta z wolna i z przerwami, bo skrypt krlewski i jego wprawnemu oku nie od razu da si odczyta. Nastawi zegar na godzin dwunast. Nacisn iedn rk sprynk ma, ukryt w listwie koo prawey stopy, prawey figury brondzowey, a wraz, drug rk, mieysce, w ktrem lewa figura brondzowa lew rk o zegar si wspiera. Ustpi wtedy listewka maa, wporzodku podstawy, wyi i

Opracowanie edytorskie: Jawa48

175

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

ostronie trzeba. In dorso 11 niesie ona napis: w poudnie i o pnocy iestem zawsze w Twoiey mocy". Na te sowa Zaleski zerwa si na rwne nogi i zapa Myszkiewicza tak silnie za rk, e w a krzykn: Ojej! Co si stao? Jak to tam jest? Jak to jest? W poudnie... Jak dalej? W poudnie i o pnocy iestem zawsze w Twoiey mocy... Boe Miosierny. To ja to znam. Znam. To jest skrypt do zegara Nackich; tam w zegarze jest taki napis. Widziaem go, pokazywa mi doktor jeszcze przed wojn. Jak to, panie dobrodziej u-panie, pokazywa? A mwi pan dziedzic, e si nie mog do skrytki dobra. Skoro si do napisu dostali, to i skrytk otworzyli. Wanie e nie, bo w tym miejscu utknli i nie wiedz, co dalej robi. Czytaj pan dalej, czytaj. Gdzie to ja skoczyem, aha., w Twoiey mocy. Pod ni pytka mosina: To zdziaay, nim zegar bi pocznie. Kiedy zegar godzin dwunast zabiie, odsun pytk w d i ostronie pocign za sprynk, iaka si tam z lewey strony znayduie. Ta gdy odskoczy, ukae si wwczas szufladka. Wycign i za antabk. To zdziaay pki zegar biie i skocz nim bi przestanie. 15 Januarii 1794. S.A.R Myszkiewicz skoczy czyta, ale jeszcze przez chwil panowaa cisza, bo panu Nikodemowi tak dech zaparo, e sowa ze cinitej krtani doby nie mg. Wreszcie wyjka.

11

Na odwrocie

Opracowanie edytorskie: Jawa48

176

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Nie. To nadzwyczajne. Dwa ziarna w korcu maku. Dopiero to si Naccy uciesz, jak im to zawioz. Musi mi pan to sprzeda. Co pan bdzie chcia za to? No, mgbym teraz, panie dobrodzieju-panie, zu-pi skr czy z pana dziedzica, czy z tego pana, jak mu tam, Nacki, czy jako. Ale Myszkiewicz nie taki. eby to nie by autograf krlewski z cyfr i pieczci, to bym w ogle nic nie wzi. No, co tu wzi za to, panie dobrodzieju-panie. Czy ja wiem? Da pan dziedzic pi, np... trzy zote. Ale dam, panie Myszkiewicz, dam. I nie tylko dam, ale powiem, e z pana wyjtkowo zacny czowiek. Inny by tu spekulowa, wyzyska, ostatni grosz wydusi, a pan? Dajcie gby, panie Myszkiewicz, i ostacie z Bogiem, bo mi teraz okrutnie pilno bdzie do Opatowa. A ksiki odesa panu dziedzicowi do hotelu Saskiego? Tak, tak, dzikuj. Jak burza wpad Zaleski do mieszkania doktorostwa. Otworzy mu sam Nacki. Co, ty ekstrapoczt? C za gwat taki? Co si stao? No, czemu nic nie mwisz? Nikodema rzeczywicie zatkao. Co tam ja wyjka wreszcie zegar przemwi. Jak to przemwi? Co ty pleciesz? Jaki zegar? Wasz zegar. Tajemnic swoj odkry. Skrypt znalazem do niego z wytumaczeniem, jak si t wasz skrytk zegarow otwiera. Co ty mwisz? Gdzie znalaze? U antykwariusza. Rozmawiaem z nim o waszym zegarze, jakby go tu sprzeda, a on nagle sobie przypomnia, e mia jaki karteluszek o jakim zegarze, ktrego zrozumie nie mg. Byby go nawet wyrzuci, gdyby nie to, e to autograf krlewski z sygnatur i pieczci. Poduba troch w papierach i znalaz. Masz to moe?
Opracowanie edytorskie: Jawa48

177

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Oczywicie, e mam Pan Nikodem wyj pugilares. Poka! To nadzwyczajne. A si wierzy nie chce. A skd wiesz, e to do naszego zegara? Bo tam ten wiersz jest, co mi to kiedy pokazywa na listewce. To, wiesz... w poudnie i o pnocy... Zobacz sam. Tu, masz, koperta. Tak jakby do twego dziada Kazimierza Na... reszta urwana. Oczywicie, e Nacki. A tu skrypt. Ojej, a to kulasy. Kt to przeczyta? Sowo w sowo to samo powiedziaem i ja Myszkiewiczowi. Obrazi si jeszcze na mnie, e autograf krlewski kulasem przezywam. Ale widzisz, odczytalimy to z nim razem i przepisaem sobie tu na kartce, pod jego dyktando. Czytaj, czytaj, Nikodem! Zegar na godzin dwunast nastawi... czyta Zaleski. Gdy skoczy, zakrzykn Nacki: Ach tak, teraz rozumiem! Ja zawsze przy biciu zegara wstrzymywaem si od majsterki, a to wanie wtedy trzeba byo duba. No, chod do zegara, sprbujemy. Na co jeszcze czekasz? Nie, ja tego bez ony zaczyna nie chc. Zaczekajmy na ni. Tylko jej patrze. Nikodem za gow si zapa. Nieprzytomny jestem, dalibg nieprzytomny. Zupenie o niej zapomniaem. Gdzie ona jest. Oczywicie, ze zaczekajmy. A Stach twj gdzie, w szkole? Tak, w szkole. A ona zaraz przyjdzie, wysza do ssiadw, miaa tylko wpa na chwil. Ta si kobiecinka ucieszy. Byle byo z czego. Suchaj, Nikodem, a moe tam ju nie ma nic w tej skrytce? Moe nigdy nic nie byo?

Opracowanie edytorskie: Jawa48

178

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Ano, na to pytanie to ju ci tylko jeden zegar moe da odpowied i za chwil da.

Z przedpokoju dolecia haas otwieranych drzwi. Mry? Czy to ty? woa Nacki, idc ku drzwiom od przedpokoju. W progu natkn si na suc: Prosz pana doktora. A to biedny przyszed po probie... Czekali na pani Mari jak na rozarzonych wglach z dobre p godziny. Mry. Nareszcie! Chod prdzej, kochanie. Wiesz, zegar przemwi. Co takiego? Jak to przemwi? W oczach pani Marii migna iskra niepokoju. M takim dziwnym powiedzia to gosem. Co to ma znaczy? No, przemwi, kochanie. Nikodem znalaz w Warszawie skrypt, w ktrym jest wytumaczenie, jak si do skrytki w naszym zegarze dobra. Co, skrypt do naszego zegara?! Skde wiecie, e to do naszego zegara? Gdzie znalaz? Nie moe by. Nic nie rozumiem. Wytumaczyli jej, jak umieli, cho nie bardzo mogli obaj swobodnie mwi. Tak co ciskao w gardle. Czekajcie, przynios zegar tu na st rzek Nacki. Tam ciasno w sypialnym. Przynis. Postawi. Wiecie co? Przeczytajcie raz jeszcze ten skrypt. Przeczytali uwanie raz i drugi. Nastawili wskazwki na godzin dwunast. Tedy w imi Ojca i Syna, i Ducha witego. Amen. Zaczynam rzek doktor drcym ze wzruszenia gosem.
Opracowanie edytorskie: Jawa48

179

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Przyoy palec do wskazanych miejsc. Nacisn. Nic. Nacisn mocniej. Nic. Listewka nie puszcza. Ta sama listewka, co j tyle razy odejmowa. Co si stao? Przecie ja to ju nieraz robiem. Co si zacio wida. Nie rozumiem. Zawsze ta listewka puszczaa od razu. Co u licha? Jeszcze raz sprbuj. Nic. Majstrowali dusz ju chwil, kiedy pani Maria, ktra staa z boku, nachylia si nad zegarem. Ale on stoi, ten zegar. Prawda. Musia stan, kiedy go przenosiem. emy te przy nastawianiu nie zauwayli. Moe dlatego listewka nie puszczaa. No, ruszaj, stary, w drog. To mwic doktor trci lekko w wahado. Zegarowi wrcio ycie. Tym razem listewka ustpia od razu. Doktor wyj j ostronie. To tu ma by napis? spyta pan Nikodem. Tak. Masz. W poudnie i o pnocy iestem zawsze w Twoiey... A tutaj ta pytka nieszczsna. Tyle razy prbowaem j odsun i nigdy nie mogem. Czuem, e tam co si kryje za ni. eby mi byo przyszo na myl w czasie bicia sprbowa, ale to zawszemy wtedy wanie od zegara odstpowali. To ju tylko patrze, jak zacznie bi. Uf! Gorco. Czy moe mnie si tylko tak wydaje? Spociem si jak ruda mysz. P minuty oczekiwania wiekiem si wydaje. Wszystkim trojgu serca bij tak gono, e niemal je sycha. Mry, moe ty sprbujesz? Mnie si jako dziwnie rce trzs. I mnie te, kochanie. Zreszt ty to wprawniej zrobisz ode mnie. Tyle razy ju to robie.
Opracowanie edytorskie: Jawa48

180

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Ba, zaczynaem tylko. Pst. Cicho. Zdaje si, e zaczyna bi. Rozleg si krtki, przyciszony szczk, potem jeszcze wier sekundy ciszy i oto zegar bije. Pyn tony powane, gbokie. No, teraz szepce zdawionym gosem Zaleski. I on take przyblad, i jemu te czoo zmatowiao od potu. Pyn uderzenia. Raz, dwa... Nacki nacisn z lekka pytk. Trzy... cztery... Zaczepio si chyba... Pi... Nie. Ustpuje... Sze... siedem... Usuno si cakowicie... Osiem... Gdzie ta sprynka?... Dziewi... Czyby to?... Ach jak ten zegar prdko bije... Dziesi... No, teraz prdko szufladk... Jedenacie... Prdzej! Prdzej!... Ju... Dwanacie. Z wntrza zegara wysuna si maleka szufladka. Pochyliy si nad ni trzy gowy, uderzyy w ni rozpalone ciekawoci oczy. Jest co, jest. Zawinite w papier. Prdko rozwin papier! Z pokego strzpka wypady na st dwa piercionki: mski i damski. Bysny w klejnotach ognie. Caa tcza blaskw. Ale brylanty! krzykn Zaleski Jak yj podobnych nie widziaem. Co za ognie! Ale to majtek. Te rzeczy dzi ceny nie maj. Ja si troch znam na tym. I jeszcze ta pikna, stara oprawa. Majtek, dalibg majtek! To kilkunastoma tysicami pachnie. Jeden pikniejszy od drugiego. No, c wycie zaniemwili? Nackim istotnie mow odjo. Pierwszy wreszcie przemwi doktor. Co? Kilkanacie tysicy. Syszysz, Mry? Wierzysz wasnym uszom? No, to rzeczywicie poudnie, kuracja... Nikodem! Ja oszalej z radoci. Ja moe bd mg wrci do ludzi, do ycia, leczy, pracowa. Ja, nieuytek, pracowa. Syszysz, Mry! Boe! Boe! Wszystko przez ten zegar. Babka zawsze wicie wierzya w to, e nas ten zegar z biedy wycignie. No i wycign. A waciwie tobie to wszystko zawdziczam, Nikodemie, stary, zacny, kochany przyjacielu! Pani Maria mwi nie moga. Rzucia si mowi na szyj. kanie targno piersi, a z oczu popyny due, jasne, soneczne zy szczcia i
Opracowanie edytorskie: Jawa48

181

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

jy kapa raz po raz na st, na podart kopert, na poky skrypt krlewski. Cicho, Mry. Nie bucz, maa. No, cicho-cicho, kochanie. A stary, dobry, wierny zegar potakiwa radonie: Tak-tak; tak-tak; tak-tak.

I popyny znowu dugie, dugie pasma lat. Zegar nawija po staremu godziny na swe kka, niczym nitk na szpulk nawija jasne, szare i czarne, nawija Polsce, nawija rodzinie, ktrej od tylu dziesitkw lat wiernie suy. Zestarza si bardzo. Nie mia ju dawno rwienikw, z ktrymi mgby pogwarzy, ktrym mgby powiedzie: Pamitasz... Nie byo ich ju, wszystkie najstarsze graty przepady dawno, dawno, zegar ju nawet nie pamita, kiedy. Chyba w Opatowie, a moe jeszcze dawniej. Kiedy odmierzy sobie rwno sto lat ycia. Wiek cay. A pomyle dziwno. Ile ju pokole przesuno si koo niego. Ile bliskich mu osb urodzio si przy nim, wyroso, zestarzao si, umaro. Ile rzeczy zmienio si dokoa niego. A on trwa... Jedno tylko nie zmienio si niewola. Noc polskiej niewoli gstniaa coraz bardziej, coraz czarniejsze chmury zwisay nad krajem, coraz beznadziejniej rysowaa si przyszo narodu. A pewnej jesieni rozptaa si straszliwa nawanica, zatrzs si wiat w posadach, zwary si z sob ywioy. Cztery lata szala w huragan, a pky od niego podziemia, przepaliy si wizy niewoli. Pn listopadow jesieni pad grom, od ktrego Polska zadwiczaa jak spiowa tarcza rycerza, w ktr miecz uderzy, zadwiczaa jak dzwon, stopiony z miliona dusz, z sercem stopionym z miliona polskich serc. Skpana w krwi swoich synw, ale i w blaskach Zmartwychwstania, wracaa do ycia Niepodlega Rzeczpospolita Polska. Doy tej godziny stary, zacny zegar. Sam j wydzwoni, t godzin. Byby zapaka ze szczcia, ale c? Paka go nie nauczono.
Opracowanie edytorskie: Jawa48

182

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Wic tylko dygota starowina ze wzruszenia i bi. Ach, jak bi! Zwycisk, triumfaln pieni byo teraz kade jego bicie. Bo w kka wplta mu mistrz Gugenmus, prcz czasu, take drobne, ale mocne pozociste pasemko uczucia, rwnie niemiertelnego jak czas mio ojczyzny.

Jak on to zrobi, to ju pozostanie na wieki tajemnic. Drug tajemnic krlewskiego zegara.

KONIEC

1794 1806 1812 1815 1831 1838 1863 1864 1918

Opracowanie edytorskie: Jawa48

183

Kazimierz Konarski TAJEMNICA KRLEWSKIEGO ZEGARA

Materiay na ktrych oparto opracowanie, wykorzystano z penym poszanowaniem praw autorskich i w przekonaniu, e stanowi rdo danych o naszej kulturze i historii oraz e stanowi wasno publiczn, a ich rozpowszechnianie suy dobru oglnemu. Dokument w formacie *pdf moe by wykorzystany wycznie do uytku osobistego bez prawa do dalszego obrotu i obiegu komercyjnego lub handlowego i nie moe by poddawany modyfikacjom bez zgody autora edycji. Naley go traktowa tak, jak ksik wypoyczon do przeczytania.

Przeczytaj nastpn stron!

Opracowanie edytorskie: Jawa48

184

Uwaga!!!
Bez zezwolenia twrcy wolno nieodpatnie korzysta z ju rozpowszechnionego utworu w zakresie wasnego uytku osobistego.

Nie wymaga zezwolenia twrcy przejciowe lub incydentalne zwielokrotnianie utworw, niemajce samodzielnego znaczenia gospodarczego

Mona korzysta z utworw w granicach dozwolonego uytku pod warunkiem wymienienia imienia i nazwiska twrcy oraz rda. Podanie twrcy i rda powinno uwzgldnia istniejce moliwoci.

Twrcy nie przysuguje prawo do wynagrodzenia.

Pliki mona pobiera jeli posiada si ich orygina a pobrany plik bdzie suy jako kopia zapasowa.

Mona pobiera pliki nawet jeli nie posiada si oryginau, pod warunkiem e po 24 godzinach zostan one usunite z dysku komputera.

Szczegowe postanowienia zawiera USTAWA z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

You might also like